walmaj11, MEDYTACJE FRANCISKZAŃSKIE 1


Rozmowy na trzecie tysiąclecie.

W nowym roku kalendarzowym proponuję PT Czytelnikom Głosu nowy cykl zamyśleń. Są nim listy pisane do osób, które padły ofiarą tragedii które wydarzyły się w pierwszych latach nowego stulecia, albo do ludzi reprezentujących szeroko dyskutowane poglądy czy postawy. Proponowany cykl rozważań jest próbą spojrzenia na te wszystkie zjawiska w duchu Chrześcijańskim i Franciszkańskim, to znaczy nie potępiając, lecz próbując zrozumieć i wytłumaczyć wiarę Kościoła. Zapraszam do lektury.

O. Waldemar Polczyk OFM

Rozmowa z Lynn i Evanem, małżonkami, którzy zdecydowali się na dziecko metodą in vitro.

To było naprawdę wzruszające. Ty, cała szczęśliwa i Evan, dumny jak paw, radosny, młody tato. No i dr Roberts, sam szef ośrodka w Cardiff, taki zadowolony. Atmosferę ogólnego zadowolenia popsuła tylko wypowiedź Cindy, jednej z pielęgniarek: Przynajmniej tym się powiodło. Doktorowi Robertsowi tylko wydawało się, niestety, że dyskretnie spiorunował wzrokiem nazbyt gadatliwą pracownicę. Evan powtarzał przynajmniej raz na 5 minut: Cieszę się, że mam to wreszcie za sobą. Oboje świetnie wiedzieliście, o co chodziło, na jakie upokorzenia musiał wystawić się Evan, ale mówił o tym chyba za często. Tobie też nie było łatwo. I zupełnie nie Mogłaś się, droga Lynn oprzeć stwierdzeniu, że gdyby mała Cyntia została poczęta dzięki naturalnej mocy przekazywania życia, to Evan zapewne by się nie cieszył, że ma już za sobą Wasze intymne bycie razem. Dogra do ośrodka dra Robertsa, geograficznie tak krótka, w sensie duchowym trwała jednak wiele lat. Jesteś, Droga Lynn, piękną kobietą, jaka wyrosła z równie uroczej nastolatki. Nie sposób mieć do Ciebie pretensji, że Chciałaś się podobać, ale biodrówki i kusa bluzeczka we Wrześnu, a nawet w październiku, to była jednak zbyt wielka, a do tego zbędna ofiara, nieroztropnie złożona na ołtarzu mody i dziewczęcego wdzięku. Wprawdzie z czasem lekarze pomogli na irytująco częste wizyty w łazience, ale o nie był niestety koniec kłopotów, wywołanych konfliktem garderoby i pogody. Chłopakom Podobałaś się, Droga Lynn, także z papierosem w ustach. Papierosy wcale Tobie nie smakowały, ale czego się nie robi, żeby móc cieszyć się upragnionym i zaszczytnym tytułem spokolaski. Problem zapachu niwelowały pralka i dezodorant. A propos pralki: nie była wcale taka delikatna dla tkanin, choć ślady po sensacjach żołądkowych na jedwabnej bluzce Prałaś w najlepszym Vizirze. Tak, na imprezie z okazji 18-tki Eda zdecydowanie Przesadziłaś z alkoholem. A przecież przed każdą z licznych imprez, na które Ciebie zapraszano, uroczyście Obiecywałaś sobie: najwyżej jedna trawka i tylko 4 piwa. Niestety, w przeciwieństwie do urody i wdzięku, silna wola nie była Twoją najmocniejszą stroną. Tym bardziej trzeba podziwiać, że Ukończyłaś z całkiem przyzwoitymi wynikami colledge i studia.

W firmie też Starałaś się funkcjonować poprawnie. Weekend weekendem, ale w poniedziałek Zabierałaś się d pracy na pełnych obrotach, czasem z pomocą dopalaczy, ale nie bądźmy małostkowi… Evan z cała pewnością nie był małostkowy. Mało powiedziane. To, że Cieszyłaś się naprawdę sporym powodzeniem, u chłopców, w ogóle nie stanowiło dla niego problemu. Pochlebiało mu nawet, że Miałaś tylu admiratorów. Robiłaś to oczywiście mądrze, święcie przekonana, że antykoncepcja nowej generacji nie wywołuje skutków ubocznych (choć nie twierdził tego nawet sam producent!), kto by jednak w upalny wieczór nad brzegiem cudownie ciepłego morza czytał ulotki dołączone do aptecznych zakupów.

W przeciwieństwie do wielu innych małżeństw, dziecko zaplanowaliście od razu po ślubie. Natura jednak jakby nie tychże planów nie chciała uwzględnić. Najpierw zapewnialiście się wzajemnie, że to norma, że Heydenowie też długo czekali na dziecko. Potem były wzajemnie oskarżenia, docinki, wysyłanie się na przemian do lekarzy i coraz bardziej zaprawiona lękiem i nerwicowym pospiechem małżeńska intymność, która zamiast łączyć - pogłębiała frustrację. W głowie ciągle kołatała myśl, że to kara Boska. Myliłaś się jednak, droga Lynn: to nie kara Boska, ani w ogóle kara. Bo kary nagrody są tylko w szkole. W życiu natomiast są tylko i wyłącznie konsekwencje. Jest jakoś tak, że człowiek robi to, o chce, konsekwencje zaś zjawiają się same.

Dr Roberts zrobiła na Was pozytywne wrażenie. Zero pytań o przeszłość. Długi, naukowy monolog i cała masa technicznego żargonu. Wprawdzie oboje Mieliście wrażenie jakby Roberts chciał ukryć przed Wami coś bardzo ważnego, ale z drugiej strony był już ostatnią deska ratunku. W końcu Powiedzieliście sobie: Co nas to wszystko obchodzi, to on ma się na tym znać. W końcu to on jest lekarzem. Kiedy jeden z asystentów Robertsa uspokajająco zapewniał Was, że nie ma się czego obawiać, bo zrobią kilka zarodków, trochę się Zdziwiłaś, ale tylko przez chwilę. Najważniejsze było, że nie ma się czego obawiać.

Także Evan źle znosił wizyty w ośrodku dra Robertsa. Stal się czegoś bardzo nerwowy i drażliwy na swoim punkcie. Kiedyś wyrwało mu się, gdy myślał,. Że go nie słyszysz: Gdybym tylko wiedział, że to będzie tak wyglądało… Trzeba jednak lojalnie przyznać, że był przy Tobie przez całą ciążę wysokiego ryzyka. No i cieszył się dzieckiem. Chyba szczerze, choć jego uśmiech przypominał wyraz twarzy kogoś, kto ukończył jakiś żmudny wysiłek i jest do tego stopnia wyczerpany, że nie ma już siły na prawdziwą radość, lecz chce już tylko odpocząć. Zresztą Ty również Czujesz się bardzo zmęczona. Bardziej, niżby to uzasadniały trudy ciąży i połogu. Coraz częściej Masz wrażenie, że coś między Wami pękło. Jakby technika wdarła się zbyt mocno między Was. Jakby coś bardzo delikatnego, w najbardziej osobistej głębi zostało naruszone. Czasami Myślisz sobie, że techniki było chyba jednak za dużo. I co właściwie miała na myśli pielęgniarka mówiąc, że Przynajmniej tym się powiodło? Wysiadując z małą Cyntią w poczekalniach u ciągle nowych specjalistów Powtarzasz sobie, że Jesteś matką. I do białej gorączki doprowadza Cię pytanie lekarzy o przebieg ciąży. A już Twoją furię wywołuje pojawiający się na twarzach lekarzy, raz lepiej, raz gorzej maskowany błysk zrozumienia, gdy dowiadują się, jak przyszła na świat Cyntia.

Kiedy Evan powiedział Tobie, że odchodzi, Przyjęłaś to ze spokojem, jak coś co i tak musiało nastąpić. Spokojnie, i po raz pierwszy z jakąś niewytłumaczalna ulgą, że wreszcie nie trzeba już niczego przed sobą wzajemnie udawać, omawialiście podział majątku, w jakich porach Evan będzie odwiedzał małą. Zapewnialiście się wzajemnie, że oczywiście pozostajemy przyjaciółmi i że jakby co, to wystarczy tylko jeden telefon. Potem Stałaś oparta futrynę drzwi i długo Płakałaś: nad sobą, nad Cyntią, której wiecznie cos dolega, nawet nad Evanem, który już nie potrafił wytrzymać zmęczenia upokorzeniem, przez które musiał przejść w klo środku dra Robertsa.

Mam dla Ciebie dobrą wiadomość: O. Harrison jeszcze żyje i jest jeszcze całkiem rześkim staruszkiem. Może Ciebie nie pozna, w końcu ostatni raz Byłaś w kościele jako dwunastolatka, ale mu się Przypomnisz: że Śpiewałaś w scholie jako druga z prawej w drugim rzędzie. Kiedyś przez przypadek wpadła Co w ręce ulotka z parafii św. Antoniego, że O. Harrison prowadzi ośrodek poradnictwa chrześcijańskiego. Na pewno znajdzie czas dla swojej ulubionej chórzystki.

Twój brat Franciszek.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
walgru11, MEDYTACJE FRANCISKZAŃSKIE 1
wallist11, MEDYTACJE FRANCISKZAŃSKIE 1
walpaz11, MEDYTACJE FRANCISKZAŃSKIE 1
walmarz11, MEDYTACJE FRANCISKZAŃSKIE 1
wallip11, MEDYTACJE FRANCISKZAŃSKIE 1
walkwiecien10, MEDYTACJE FRANCISKZAŃSKIE 1
walkwiecien11, MEDYTACJE FRANCISKZAŃSKIE 1
walluty11, MEDYTACJE FRANCISKZAŃSKIE 1
walwrzesien11, MEDYTACJE FRANCISKZAŃSKIE 1
walczerw11, MEDYTACJE FRANCISKZAŃSKIE 1
walsty11, MEDYTACJE FRANCISKZAŃSKIE 1
walmarzec10, MEDYTACJE FRANCISKZAŃSKIE 1
konferencje bolewski medytacja chrzescijanska jako modlitwa
MEDYTACJA KIM JESTEM
Medytacja Vipassana, Medytacja
Sposob na wewnetrzny spokoj, MEDYTACJE
Medytacja relaksacyjna, PSYCHOLOGIA, Relaks
rodzaje pokus, medytacje do fundamentu

więcej podobnych podstron