background image

 

 

Od tłumacza: 

1. OD TERAZ informacje o nowych rozdziałach tylko tutaj: 

KLIK

 (Jeśli ktoś nie ma Facebook’a chce być 

poinformowany o nowych rozdziałach niech napisze o tym pod tym plikiem.) 

2. Mój chomik od poniedziałku był zablokowany Z POWODU MOJEGO rzekomego SPAMOWANIA. Nie 
mogłam nic dodać, zmienić dlatego rozdział pojawił się później. 

3. Miłego czytania! 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

background image

 

 

 

OLIVER 

 

 

 

 

background image

 

 

Kiedy Amelie spała wyglądała bardziej jak dziecko, małe, bezbronne, 
skąpane w świetle księżyca jak w powłoce lodu.  Jej skóra płonęła 
niesamowitym blaskiem i leząc obok niej, pomyślałem, że może być 
najbardziej wspaniałą i piękną rzeczą, jaką kiedykolwiek widziałem. 

Niszczyło mnie zdradzenie jej, ale naprawdę nie miałem wyboru. 

Wymknąłem się z dala przez ciemność, do jej najbardziej sekretnej 
kryjówki, gdzie Amelie przechowywała skarby zachowane przez lata, 
przez wojny, przez każde trudności, które na nią spadały. Dzieła 
sztuki, piękne ubrania, biżuteria, książki wszystkich opisów. I liter. Tak 
wiele odręcznych listów, siedem skrzyń, które nie wszystkie je 
zawierały. Jedna lub dwie, pomyślałem, mogą pochodzić z własnego 
pióra. Mogły to nie być miłosne poematy. Prawdopodobnie były to 
zagrożenia.  

Przeszedłem w milczeniu przez pokoje do drzwi, i do ogrodu o 
zapachu jaśminu. Była to mała budowa, ale pęknięcie kolorowych 
kwiatów lśniło nawet w ciemności. Fontanna stała na środku, a obok 
niej inna kobieta. Mógłbym pomylić ją z Amelie, były na tyle podobne 
w kolorystyce i formie. 

Ale Naomi była zupełnie inną kobieta. Wampir, tak, stary, tak. Siostra 
z krwi, wspólny wampir amator, Bishop… ale gdzie Amelie miała moc 
wydawania wampirom poleceń aby ich do nich zmusić, Naomi zawsze 
dzierżyła moc mniejsza niż królowa, była bardziej jak uwodzicielka, 
choć miała mniejsze zainteresowania z wyglądu – przynajmniej, dla 
mnie. 

Amelie wydawała się być z lodu, ale ogniem w środku, gorący, 
zaciśnięty i wściekły, wewnątrz Naomi nie widziałem nic, ale tylko 
zimną ambicje. 

A jednak… jestem tutaj. 

background image

 

 

- Oliver. – powiedziała i umieściła mała, delikatna dłoń na mojej piersi 
nad sercem. – Miło z twojej strony, że mogłeś się ze mną tutaj 
spotkać. 

 - Nie miałem wyboru. – powiedziałem. Co było prawdą, zabrała 
wszystkie opcje.  Szalałem w środku, byłem w szale wściekłości 
rozdzierającym, ale nic z tego nie ukazało się na mojej twarzy. Nikt 
nie może tego zobaczyć, chyba, że na to zezwolę, miałem kontrole 
nad zewnętrzem. 

- Prawda. – powiedziała. – A jak wypada moja jakże ukochana siostra? 

- Cóż. – powiedziałem. – Może się obudzić w każdej chwili. Nie było 
by dobrze gdyby zobaczyła cię tutaj. 

- Albo w ogóle, ponieważ moja droga siostra krwi uważa, że nie żyje, 
odeszłam. Czy musze ci podziękować za zamach na moje Zycie Oliver? 
Jeden z was musiał chcieć mnie zabić wśród Draug. 

- Ja zorganizowałem zamach. – wyznałem natychmiast. Znowu, nie 
było wyboru, mogłem poczuć jej wpływ na mnie jak nieodpartą rękę 
boga. – Amelie nie miała w tym udziału. 

- Nawet, jeśli by miała, mieliśmy rozejm przez tysiąc lat. Muszę 
myśleć o odpowiedzi sposobie by wynagrodzić ci zdradę. Co ona 
podejrzewa? 

- Nic. 

- Zyskałeś jej zaufanie? 

 - Tak. 

- Jesteś pewien? 

background image

 

 

- Jestem tutaj. – powiedziałem, i spojrzałem dookoła, na najbardziej 
chroniony sekret Amelie. – A teraz i ty jesteś tutaj. Więc tak. Ona mi 
ufa. 

- Wiedziałam, że byłeś urzekającą inwestycją, która się szybko opłaci. 
– Naomi powiedziała i Dała mi słodki uśmiech, uroczy, który 
wykonany wzbudził we mnie burze i furię. Nienawidziłem jej.  
Gdybym był zdolny do walki rozerwałbym ją na kawałki za to, co mi 
zrobiła, i robi za mnie Amelie. – Nie wykryła twojego pływu na jej 
decyzje? 

- Jeszcze nie. 

- Cóż, prawdopodobnie zacznie to wkrótce kwestionować, jeśli 
jeszcze tego nie robiła, moja siostra ma paskudna passę altruizmu, 
powszechnie od czasu do czasu. Kiedy ludzie zaczynają narzekać na 
ich leczenie może myśleć o ponownym zjednaniu. – Przejechała 
palcami po moim policzku, a następnie rozstąpiła mi wargi chłodnymi 
palcami. – Zobaczmy twoje kły, mój potworku. 

Nie miałem wyboru. Brak. Ale starałem się, drogi Boże, próbowałem, 
walczyłem przeciwko ciemności we mnie, walczyłem i wgrałem bez 
wahania tylko na chwilę, w posłuszeństwie żelaznej Naomi.  

A jednak moje kły zstąpiły, ostre i białe jak wąż.  Tylko jedno małe 
szarpnięcie bólu, zawsze, jakby jakaś część mnie, nawet tera nie 
uwierzyła w mój cholerny stan, ale miałem wieki żeby się znacznie do 
tego przyzwyczaić. 

Ból który ona we mnie wstrzykiwała był dużo, dużo gorszy. 

Puściła mnie i cofnęła się, zwężając oczy. 

background image

 

 

- Twoja niechęć mnie nie cieszy.- powiedziała. I nie mogę ryzykować 
łzawiącego zwolnienia cie z mojej strony, teraz, prawda? Nie ruszaj 
się Oliver. 

Nie ruszyłem, wstyd, stałem bardzo spokojnie. Zapatrzony na 
spokojną wodę płynąca z fontanny, jak rozlane łzy kamienia. 
Podniosła moją rękę do ust, ugryzła i piła. Była prawdziwym wężem, 
takim, którego trucizna wsiąkała we mnie i uszkadzała zniszczony 
maleńki impuls tego że udało mi się podnieść. Oblizała resztki mojej 
krwi z ust i uśmiechnęła się do mnie. 

Pokonany. 

A potem umieściła jej usta blisko mojego ucha i powiedziała: 

- Jestem winna ci coś za odrobinę woli, prawda? Bardzo dobrze. Chcę 
żebyś czuł ból. Chcę żebyś się palił.  

Zaczęło się powoli, uczucie gorąca przetaczało się z moich rąk, ale 
szybko przetoczyło się w znane ukąszenie, słońca bojącego prosto na 
mnie… ale gdzie wiek dał mi zbroję przeciwko takiemu bólowi, nie 
miałem obrony przeciwko czarą Amelie. To było jak ponownie 
narodzenie się wampira, przywiązanie do południowego blasku, moja 
krew gotowała się i piekła w moim ciele, eksplodując cienkimi 
jasnymi płomieniami, łuszcząc moją skórę w popiół i pieczenie 
nerwów… 

Zacisnąłem zęby z bólu, a potem piszczałem cicho w ekstremum 
agonii. Pozwól mi umrzeć, coś we mnie błagało. Tylko pozwól mi 
umrzeć! 

Ale oczywiście, nie był to jej plan. Nie zrobiła mi żadnej fizycznej 
szkody, w ogóle. To tylko wspomnienie ognia, poczucie tego, moja 
krew była chłodna i nienaruszona, a moja skóra nieoznaczona. 

background image

 

 

Mam tyko wrażenie jakbym był podpalonym zestawem. 

Kiedy wreszcie mnie zwolniła, upadłem na czworakach na miękką 
trawę, ssałem zimne nocne powietrze w spanikowanych oddechach, 
jak gdybym nie był niczym więcej niż człowiekiem. Nie potrzebuje 
powietrza, ale pragnąłem chłodu, rosa na trawie była jak balsam na 
moje nerwy, i to było wszystko, co mogłem zrobić, powstrzymałem 
się od opuszczenia twarzy we wstydzie. 

Nie dałbym jej tego. Nie, dopóki ona by tego nie wymagała. 

A tego nie chciała. Uspokoiłem się, wspiąłem na nogi i zwróciłem się 
do nieba by móc rozerwać ją na strzępy, ale wiedziałem, że nie należy 
nawet próbować. I zostałem nagrodzony powolnym, spokojnym 
uśmiechem. Ponad tym, Oczy Naomi nadal obserwowały jakikolwiek 
cień buntu. 

- Teraz. - powiedziała. – Mam dla ciebie robotę. Rozkazuje ci znaleźć 
Wampira Myrnina i go zabić. 

Nie to, że często nie chciałem tego zrobić, ale nienawidziłem teraz tej 
myśli, wiedząc, że to ona doprowadza mnie do tego, i to nie moja 
własna droga. 

- Tak moja pani. – powiedziałem. Reakcja była automatyczna, ale też 
mądra. 

- To mój uroczy rycerz. – powiedziała, a jej oczy błysnęły czerwienią. – 
I nieuchronnie trzeba będzie zrobić to samo mojej siostrze, dla 
mojego własnego bezpieczeństwa. Kiedy skończymy, będziemy 
rządzić Morganville razem. Możesz wziąć to co zawsze chciałeś. 

- Tak. – wyszeptałem. Nie, nie w tej cenie. Nie za nią. 

Nigdy nie spodziewałem się, mimo wszystko tego, że będę musiał 
cofną cię w ręce białej panny. Myrninowi może ewentualnie udało się 

background image

 

 

znaleźć sposób by go powstrzymać, i ją. To dlatego Naomi chce żeby 
zniknął, oczywiście. 

A dlaczego ja nie mam wyboru, żadnego co do jej rozkazów. 
Wszystkie wampiry miały pewien stopień kontroli nad innymi, 
instynkt który uczynił nas skutecznymi myśliwymi, ale w niektórych, 
jak u Amelie cecha była bardzo silna, uderzenie młota, które mogło 
być sprawowane z innymi wampirami. Zdolność Naomi była jak szept, 
nie krzyk, ale to i tak było potężne. Nigdy nie przypuszczałem, że 
posiada takie umiejętności. Zawsze wydawała się… niewinna. 
Powinienem był wiedzieć lepiej, wampiry nie są miłe, chyba, że 
życzliwość nam ją kupuje.  

- Powiedz mi. – powiedziałem. – Powiedz mi dlaczego to robisz. 
Dlaczego teraz? 

- Nie przyszłam po ciebie – Naomi zauważyła i uniosła brew. – Nie 
jestem moim ojcem, nie potrzebuje władzy, ale stało się jasne, że 
Amelie była… niezdolna. Byłabym szczęśliwa widząc jej uleczenie 
nawet wtedy. Ale trzeba było pójść za mną Oliver. Więc jest to 
całkowicie twoja wina, że jestem prowadzona do tej skrajności. 

Broda Naomi nagle uniosła się ajej ozy wygasły do blado niebieskiej 
barwy.  

- Wydaje się, że muszę cię teraz opuścić Olive. Obudziła się. – 
powiedziała. Wiesz, co robić. Pamiętaj, jeśli ze mną walczysz, zrobię 
karę, dałam ci już ją popieścić. 

Zniknęła jak dym. Moja próba zniszczenia jej, w chaosie ostatecznej 
bitwy z Draug uczyniła ją silniejsza, szybszą, bardziej chłodną niż 
kiedykolwiek. Czekałem, aż poczułem podejście Amelie, a potem 
odwróciłem się z fałszywym uśmiechem, ale przekonującym, to 
zgrywanie było jak brzytwa, zdradzić ją od tak, nawet po tych 

background image

 

 

wszystkich latach rywalizacji… Wreszcie uświadomiłem sobie swoją 
wartość a teraz… ten uśmiech nie był już mój. TO był wabik, 
kłamstwo, i mdliło mnie wrócenie do niej. 

Szła boso w dół ścieżki, rękami głaszcząc płatki kwiatów, kiedy 
podeszła jej cienka biała suknia wiała jak mgła w świetle księżyca. 
Była piękna i pożądana, rozpaczałem wewnątrz, jak jej ręce dotknęły 
gołą skórę mojej piersi, bo miałem być jej śmiercią. 

I nie mogłem nic zrobić by to powstrzymać. Nic. Chciałem ja ostrzec, 
powiedzieć jej jak bardzo niebezpieczny byłem teraz. Jak destrukcja. 

- Zostałeś. –powiedziała i pocałowała mnie bardzo delikatnie. 

- Tak. – powiedziałem i poczułem, swój uśmiech, który oczarował ją 
do zaufania mi. – Ale ja nigdy nie Pojdę daleko.  

Dopóki cię nie zabiję. Boże wybacz mi.