background image

str. 1 

 

Wampiry z Morganville 7 

Rozdział: 9 

-  

Czy on nie zyje? – Serce Claire dudniło i nie tylko dla tego ze o mało si

ę

 nie 

usma

Ŝ

yła. Myrnin zdrowiał, znów stawał si

ę

 sob

ą

. Musiała cos zrobi

ć

, dla Ady, dla 

niego, teraz... 
 

Ale Michael potrzasn

ą

ł głow

ą

 – Jest bardziej nieprzytomny. My

ś

l

ę

 ze nie 

ucierpiał zbytnio. Musimy tylko rozbi

ć

 okr

ą

g. 

 

Claire kucn

ę

ła, próbuj

ą

c spojrze

ć

 na twarz Myrnina, jego głowa była obrócona 

w druga stron

ę

, ale jego czarne włosy spadły na oczy wiec nie mogła zobaczy

ć

 czy 

s

ą

 otwarte czy zamkni

ę

te. Nie ruszał si

ę

Potrzebujemy czego

ś

 drewnianego lub gumowego by odsun

ąć

 go od metalu – 

powiedziała – sprawd

ź

 czy cos najdziesz. 

 

I jak za pstrykni

ę

ciem palcami zgasło 

ś

wiatło. Claire wypu

ś

ciła powietrze i 

czuła jak jej serce przyspiesza do dwustu na minut

ę

, kiedy usłyszała glos Ady w 

komórce – My

ś

l

ę

 ze nie powinna

ś

 tego robi

ć

Michael! 

Tutaj, obwód nadal jest na klawiaturze. Czuje to – jego r

ę

ka dotkn

ę

ła jej 

ramienia i chocia

Ŝ

 cofn

ę

ła si

ę

, czuła si

ę

 spokojniejsza – Masz we

ź

 to. 

 

Wr

ę

czył jej co

ś

. Zaj

ę

ło jej sekund

ę

 

Ŝ

eby zrozumie

ć

, co to było – kawałek 

drewna? Był dziwny... 

Oh, Bo

Ŝ

e – krzykn

ę

ła Claire – czy to ko

ść

Nie pytaj – powiedział Michael – jest ostra na jednym ko

ń

cu. Organiczna, jak 

drewno wiec jest dobra broni

ą

 przeciwko wampirom. Tylko mnie nie d

ź

gnij, dobrze?- 

Nie obiecała, naprawd

ę

 – Pomó

Ŝ

 mi z Myrnin’em 

 

Ostro

Ŝ

nie obróciła ko

ść

 w dłoni t

ę

pym ko

ń

cem na zewn

ą

trz i u

Ŝ

yła latarki by 

sprawdzi

ć

 czy Michael ma tez cos nieprzewodz

ą

cego. Miał, wi

ę

cej ko

ś

ci. Mogły to 

by

ć

 zebra. Starała si

ę

 nie my

ś

le

ć

 o tym za du

Ŝ

o.  

Ty popchnij z tamtej strony a ja popchn

ę

 z tej. Popchnij mocno. Musimy go 

wypchn

ąć

 całkowicie od tego panelu. 

 

Telefon komórkowy Claire zadzwonił tak gło

ś

no ze wydawało si

ę

, i

Ŝ

 gło

ś

nik 

topi si

ę

 pod ta sił

ą

. Claire wzi

ę

ła gł

ę

boki oddech i przyło

Ŝ

yła t

ę

py koniec ko

ś

ci do 

ramienia Myrnina. Był ubrany w czarny aksamitny płaszcz i ko

ść

 wygl

ą

dała bardzo 

biało w kontra

ś

cie z płaszczem. Widziała cie

ń

 Michaela w 

ś

wiatłach panelu 

 – 

 Gotowa – powiedział – Teraz! 

 

Pchali. Michael, oczywi

ś

cie miał wampirz

ą

 sile wiec trwało to tyle, co 

mrugniecie okiem – ciało Myrnina lec

ą

ce wstecz od konsoli, rozbijaj

ą

ce si

ę

 w 

ciemno

ś

ciach.  

 

L

ś

ni

ą

cy sfrustrowany łuk niebieskich iskier z klawiatury strzelił, przed Claire i 

zgasł.  
 
 

Calire prawie upu

ś

ciła ko

ść

, gdy obracała ja w rekach ostrym ko

ń

cem na 

zewn

ą

trz gotowa by jej u

Ŝ

y

ć

, ale ukl

ę

kła na jedno kolano przy bezwładnym ciele 

Myrnina. Ostro

Ŝ

nie odsun

ę

ła włosy z jego marmurowo bladej twarzy. Jego oczy były 

otwarte. Wygl

ą

dały na suche, ale gdy przygl

ą

dała si

ę

 zebrały si

ę

 na nich łzy, 

background image

str. 2 

 

mrugn

ą

ł, znowu zamrugał, zadyszał i oba oprzytomniały. Jego spojrzenie wwiercało 

si

ę

 w twarz Claire, chwycił jej r

ę

k

ę

 w mia

Ŝ

d

Ŝą

cym u

ś

cisku. 

Puszczaj – powiedziała. Nie zrobił tego – Myrnin! 

Cicho – wyszeptał – My

ś

l

ę

Tak, 

ś

wietnie, mo

Ŝ

esz to robi

ć

 bez mia

Ŝ

d

Ŝ

enia mojej reki? 

Nie – nawet nie próbował jej wyja

ś

ni

ć

, tylko wstał, podczas gdy nadal 

ś

ciskał 

jej przegub jak osobiste kajdanki. 

To boli! Musisz ja wył

ą

czy

ć

. Ona starała si

ę

 ciebie zabi

ć

 

Oczy Myrnina błysn

ę

ły krwista czerwienia Nie b

ę

dziesz mi mówiła, co mam 

robi

ć

. Nagle popchn

ą

ł ja do Michaela i skierował w

ś

ciekłe spojrzenie na niego, – Co 

ty tutaj robisz? 

Pogadamy pó

ź

niej. Musimy i

ść

 – Powiedział Michael i Chwycił, Claire w 

ramiona zanim zd

ąŜ

yła zaprotestowa

ć

 – To cos idzie po nas. 

 

Myrnin rozejrzał si

ę

 dookoła w ciemno

ś

ci, która kryla cos, co tak przestraszyło 

Michaela. Claire nie chciała wiedzie

ć

, co to było. Obiela go i trzymała si

ę

 kurczowo, 

czuj

ą

c jak jego mi

ę

snie napinaj

ą

 si

ę

. Mijali rzeczy i poczuła powietrze napieraj

ą

ce na 

nia Tunel pomy

ś

lała. Poniewa

Ŝ

 rzeczy były coraz bli

Ŝ

ej d

ź

wi

ę

k wydawał si

ę

 dziwnie 

stłumiony  
– 

 Myrnin? - Zawołała za nimi, ale nie otrzymała odpowiedzi. Wtedy poczuła ze 

Michael skoczył, i przez sekund

ę

 była lekka, zawieszona w powietrzu, wydawało jej 

si

ę

 ze 

ś

wiatło biegnie pod nia. 

 

Michael wyl

ą

dował perfekcyjnie, przez prowizoryczne wej

ś

cie do laboratorium, 

szybko obrócił si

ę

 wokoło równocze

ś

nie cofaj

ą

c si

ę

 

Myrnin wydawał si

ę

 prawie unosi

ć

 siła woli w gore przez dziur

ę

 w podłodze, 

pełny wdzi

ę

ku jak kot. Jego płaszcz wirował jak czarna mgła. Obrócił si

ę

 w powietrzu, 

si

ę

gn

ą

ł po zapadnie i zatrzasn

ą

ł ja. Nast

ę

pnie wyl

ą

dował na niej, lekko doskonale 

balansuj

ą

c, wychylił si

ę

 by poło

Ŝ

y

ć

 dło

ń

 na czerwonym panelu. Za

ś

wiecił si

ę

 i 

metaliczne klikni

ę

cia rozbrzmiały po laboratorium. Myrnin zszedł z drzwi gapi

ą

c si

ę

 

na nie przez sekund

ę

, wtedy ostro

Ŝ

nie rozwin

ą

ł i wygładził dywan, ponad wej

ś

ciem 

do jaskini Ady 
 

Claire pu

ś

ciła Michaela i ze

ś

lizgn

ę

ła si

ę

 na nogi. Nadal trzymała w reku ko

ść

 i 

naprawd

ę

 nie chciała jej odło

Ŝ

y

ć

. Jeszcze nie, – Co wła

ś

ciwie si

ę

 słało? 

ą

czyłem zamek – powiedział Myrnin, i stukn

ą

ł palcem w dywan w 

przypadku gdyby nie zrozumiała – Jest całkiem nowoczesny, wiesz. 
Elektromagnetyczny. Klucz to 

ś

lad mojej dłoni. 

Tak, to 

ś

wietnie. Co tam w ogóle robiła

ś

? Wiesz ze ona nie czuje si

ę

 dobrze. 

 

Myrnin z przej

ę

ciem przygładził klapy aksamitnego płaszcza, marszcz

ą

c brwi 

na widok niebieskiego podkoszulka, jakby nie pami

ę

tał ze miał go na sobie i wzruszył 

ramionami. 

Robiłem cos by dostosowa

ć

 si

ę

 do jej emocjonalnych odpowiedzi. Niestety 

była na to przygotowana, najwidoczniej. Jest czakiem m

ą

dra, wiesz – Wydawał si

ę

 

prawie dumny – Teraz, czy było tam cos, co potrzebowała

ś

, Claire? 

My

ś

l

ę

 ze powiniene

ś

 by

ć

 milszy. 

 

Mrugn

ą

ł, – Po co? Oh, to. Elektryczno

ść

 była tylko po to by trzyma

ć

 mnie 

unieruchomionego. W ko

ń

cu musiałaby mnie pu

ś

ci

ć

Nie dokona. Mogła trzyma

ć

 ci tak długo Az umarłby

ś

 z głodu. Prawda? 

Nie mog

ę

 umrze

ć

. Nie tak. Byłoby mi bardzo niewygodnie i byłbym bardzo 

głodny i mo

Ŝ

e bardzo szalony, ale nie martwy. Musiałaby mie

ć

 jedno ze swoich 

stworze

ń

, by 

ś

ci

ąć

 mi głow

ę

... – Glos Myrnina zamarł i wydawał si

ę

 nieobecny przez 

background image

str. 3 

 

kilka sekund, wtedy powiedział – Rozumiem, tak masz racje. Miała wybór, ale nie 
zabiłaby mnie. 

Dlaczego nie? 

Chyba oboje wiemy, dlaczego Claire. 

Masz na my

ś

li, poniewa

Ŝ

 cie kocha? Nie wydaje mi si

ę

Ada potrzebuje mnie tak samo mocno jak ja jej – Myrnin nagle urwał i bardzo 

nie w jego stylu postawił si

ę

 – Nie wiesz nic o niej i rozkazuje ci trzyma

ć

 si

ę

 z dala od 

moich spraw, je

ś

li dotycz

ą

 Ady. 

 

Nagle zatoczyła si

ę

 i musiała poło

Ŝ

y

ć

 r

ę

k

ę

 na najbli

Ŝ

szym stole by nie 

przewróci

ć

 si

ę

I przynie

ś

 mi troch

ę

 krwi, Claire. 

Sam sobie przynie

ś

 – nie mogła uwierzy

ć

 ze to powiedziała, ale on naprawd

ę

 

ja uraził - ponadto, twoja cenna Ada zabiła Boba staraj

ą

c si

ę

 go wytresowa

ć

 

Ŝ

eby 

mnie ugryzł. Wiec mo

Ŝ

e nie wiesz wszystkiego o Adzie. 

Przynie

ś

 mi krew, albo b

ę

d

ę

 musiał wzi

ąć

 cos dost

ę

pniejszego – powiedział 

delikatnie, nie wydawał si

ę

 dramatyzowa

ć

 i to nie była gro

ź

ba. Podniósł głow

ę

 i 

patrzył na ni

ą

, widziała ten blask w oczach, szalony, skupiony i bardzo, bardzo 

przera

Ŝ

aj

ą

ce – Jestem bardzo głodny.  

Claire, id

ź

 – powiedział Michael i stan

ą

ł pomi

ę

dzy ni

ą

 a Myrninem – On nie 

Ŝ

artuje. 

 

Naprawd

ę

 nie 

Ŝ

artował, poniewa

Ŝ

 ruszył w jej kierunku. Był szybszy ni

Ŝ

 ona 

czy Michael mogli si

ę

 tego spodziewa

ć

. Michael poleciał w tył, gdy Myrnin zepchał go 

z drogi i zatrzymał si

ę

 za najbli

Ŝ

szej kamiennej 

ś

cianie. 

 

Wtedy chwycił Claire za ramie i druga r

ę

k

ą

 za włosy. Odchylił jej głow

ę

 

bole

ś

nie do tylu, wystawiaj

ą

c jej szyje i poczuła chłodne dmuchniecie na skore. 

Wiedziała ze zostało jej tylko jedno wyj

ś

cie.  

 

Przystawiła zaostrzony koniec ko

ś

ci do jego klatki piersiowej dokładnie tam 

gdzie serce i powiedziała – Przysi

ę

gam na Boga ze cie d

ź

gn

ę

 i utn

ę

 ci głow

ę

, je

ś

li 

mnie ugryziesz – dłonie jej si

ę

 trz

ę

sły i tak samo glos, ale mówiła powa

Ŝ

nie. Nie 

mogła 

Ŝ

y

ć

 w strachu przed nim, bolał ja widok jak on traci nad sob

ą

 kontrole. Było w 

nim cos jasnego i dobrego, ale były tez momenty, gdy pogr

ąŜ

ał si

ę

 w ciemno

ś

ci, – 

Je

ś

li ci na to pozwol

ę

, nigdy sobie tego nie wybaczysz. Teraz mnie pu

ść

 i id

ź

 po 

woreczek krwi. 
 

Mogła wła

ś

ciwie wyczu

ć

 jak kły robi

ą

 wgniecenie na jej szyi. Sam Myrnin 

dr

Ŝ

ał, bardzo mocnymi wibracjami, które mówiły jej w jak du

Ŝ

ych on jest kłopotach, 

Ŝ

 to fakt ze chciał ja zabi

ć

 

Przycisn

ę

ła mocnej ko

ść

 i czuła jak przebija niebieski atlasowy podkoszulek. 

Nie widziała 

Ŝ

eby Michael si

ę

 ruszał, ale po kilku sekundach był zaraz przy niej, 

ostro

Ŝ

nie kład

ą

c w jej wolna r

ę

k

ę

 worek z krwi

ą

, nie miał czasu 

Ŝ

eby ja podgrza

ć

, co 

prawdopodobnie uratowało jej 

Ŝ

ycie. 

Puszczaj – powiedziała Claire. 

 

I Myrnin pu

ś

cił, rozlu

ź

niaj

ą

c r

ę

ce tylko na tyle by mogła si

ę

 wycofa

ć

. Jego oczy 

były dzikie i zdesperowane, jago kły l

ś

niły jak wykrzykniki. 

 

Claire wyci

ą

gn

ę

ła torb

ę

 z krwi

ą

 

Po niezdecydowanej sekundzie Myrnin chwycił ja i przystawił do ust, ugryzł z 

dołu tak mocno ze krew rozprysła mu na twarz, tak jak soczysty pomidor. 
 

Claire zadr

Ŝ

ała – Przynios

ę

 ci r

ę

cznik. 

 

Poszła do malej łazienki, dobrze ukrytej, zaj

ę

ło jej chwile 

Ŝ

eby ja znale

źć

przekr

ę

ciła zardzewiały kurek by zwil

Ŝ

y

ć

 r

ę

cznik zaznaczony WŁASNOSC 

MORGANVILLE, był prawdopodobnie ze szpitala lub wiezienia. Pochlapała tez swoja 

background image

str. 4 

 

twarz woda i spojrzała na swoje odbicie w lustrze przez kulka sekund. Obcy człowiek 
patrzył na ni

ą

 – kto

ś

, kto nie wygl

ą

dał na przestraszonego. Kto

ś

, kto odci

ą

gn

ą

ł 

wampira od jedzenia.  
 

R

ę

cznik został zmoczony, Claire wycisn

ę

ła go z cieplej wody i wróciła do 

swojego szefa by pomoc mu posprz

ą

ta

ć

.  

 
 
 

Wiedziała ze b

ę

dzie mówił jak mu jest przykro, i robił to, – podczas gdy ona 

zmywała mu z twarzy rozbryzgi. Sok pomidorowywmawiała sobie, gdy to, co robiła 
docierało do niejTo tylko pomidorowy sok. Sprz

ą

tała

ś

 ju

Ŝ

 taki, gdy ketchup 

eksplodował z butelki. 

Claire – Myrnin szepn

ą

ł. Spojrzała na jego oddalon

ą

 twarz, podczas 

szorowania najgorszych plam z jego podkoszulki. Wydawał si

ę

 zm

ę

czony, gdy 

siedział w swoim du

Ŝ

ym skórzanym fotelu 

– 

 To przyszło tak nagle. Nie mogłem – rozumiesz? Nigdy nie chciałem tego. 

Czy to stało si

ę

 z Ada, gdy 

Ŝ

yła? – Zapytała Claire. Krew była tak

Ŝ

e na jego 

długich białych, rekach. Podała mu ciepły r

ę

cznik by wytarł sobie, r

ę

ce, nast

ę

pnie 

znalazła czysty skrawek r

ę

cznika i znów zacz

ę

ła szorowa

ć

 jego twarz. Przytrzymał 

tam ciepły r

ę

cznik, zakrywaj

ą

c twarz. Kiedy go zsun

ą

ł ju

Ŝ

 całkowicie panował nad 

sob

ą

 

Ada i ja to było skomplikowane – powiedział – Ta sytuacja w niczym nie 

przypominała tamtej. Z jednego powodu, Ada była wampirem. 

Ŝ

, rzeczy si

ę

 zmieniaj

ą

 – powiedziała Claire. Myrnin drobiazgowo zło

Ŝ

ył 

r

ę

cznik i oddal go jej.  

Wiesz ze ona cie zabije? Rozumiesz to teraz? 

-  

Nie jestem jeszcze przygotowany, by sie skar

Ŝ

y

ć

 – spojrzał w dół na swój 

podkoszulek i westchn

ą

ł – Oh, ojej. To nigdy nie zniknie. 

Plama? 

Dziura – patrzył si

ę

 na dziur

ę

, któr

ą

 zrobiła ko

ś

ci

ą

 i powiedział – Naprawd

ę

 

zabiłaby

ś

 mnie, Nie zrobiłaby

ś

 tego? 

Chciałabym ci powiedzie

ć

 ze to był blef. Ale nie mog

ę

 blefowa

ć

 przy tobie.  

Masz racje. Je

ś

li to zrobisz i ja b

ę

d

ę

 o tym wiedział, umrzesz. Jestem 

drapie

Ŝ

nikiem. Słabo

ś

ci

ą

 jest... Uwodzenie. – Odchrz

ą

kn

ą

ł – Wzajemne 

zabezpieczenie zagłady było dobre dla Stanów Zjednoczonych i Zwi

ą

zku 

Radzieckiego. Wierze ze b

ę

dzie dobre tez dla nas. Wołałbym 

Ŝ

eby to si

ę

 nie stało, 

ale to zaledwie jest twój bł

ą

d – Oderwał sie, poniewa

Ŝ

 spojrzał w gore, jego 

spojrzenie padło na zwłoki le

Ŝą

ce na stole laboratoryjnym. – Oh, ojej. Co to jest? 

To jest Bob. Pami

ę

tasz Boba? Ada to z niego zrobiła. 

Niemo

Ŝ

liwe – powiedział Myrnin i podniósł si

ę

 z fotela, by podej

ść

 do stołu, 

przera

Ŝ

aj

ą

co blisko, szturchn

ą

ł go palcem z ciekawo

ś

ci. – Nie do ko

ń

ca niemo

Ŝ

liwe. 

Przepraszam? Byłam tu! On rósł jak potwory w filmach. 

Oh, to widz. Najwidoczniej to nie jest niemo

Ŝ

liwe. Nie to miałem na my

ś

li, 

chodzi mi o identyfikacje jego jako Boba. 

Co? 

To nie jest Bob – powiedział Myrnin 

Claire przewróciła oczami – On wyszedł z klatki Boba. 

Ah to wszystko wyja

ś

nia. Znalazłem towarzysza dla Boba. My

ś

lałem ze 

prawdopodobnie sie zjedz

ą

, ale wydawali si

ę

 zadowoleni. Tak to musiał by

ć

 Edgar. 

Lub mo

Ŝ

liwe ze Charlotte. 

Edgar – powtórzyła Claire – Albo Charlotte. Jasne. 

background image

str. 5 

 

 

Myrnin zostawił martwego paj

ą

ka i podszedł do pojemnika Boba. Grzebał tam 

przez kilka sekund i triumfalnie wyci

ą

gn

ą

ł dło

ń

 przed Claire. Bob – przypuszczalnie – 

siedział skulony, patrzył zdezorientowany i przestraszony, je

ś

li mógł tak wygl

ą

da

ć

 

paj

ą

k. 

wiec to był tylko Edgar – powiedział Myrnin – Zupełnie nie taki sam. 

Czy Edgar był zawsze rozmiarów psa?  

Oh, oczywi

ś

cie ze nie – oh, rozumiem twoje pytanie. Bez wzgl

ę

du na to, który 

to paj

ą

k, trzeba rozwi

ą

za

ć

 pewne tajemnice. – Myrnin delikatnie szturchn

ą

ł Boba z 

dłoni powrotem do pojemnika, i potarł r

ę

ce z niecierpliwo

ś

ci. 

Tak, zdecydowanie jest praca do wykonania. Ada musiała zrobi

ć

 ogromne 

post

ę

py w swoich badaniach, By moc stworzy

ć

 taki efekt. Musze si

ę

 dowiedzie

ć

 jak i 

co poszło 

ź

le. 

Myrnin. Ada sprawiła ze paj

ą

k urósł jak potwor i starała si

ę

 mnie tym zabi

ć

. To 

nie chodzi o to jak to zrobiła, ale dlaczego. 

Dlaczego jest dla innych ludzi. Mnie du

Ŝ

o bardziej interesuj

ą

 metody i jestem 

zaskoczony Claire. My

ś

lałem ze ty tez tak b

ę

dziesz my

ś

le

ć

. Có

Ŝ

, Niezaskoczony, 

rozczarowany. – Ostro

Ŝ

nie chwycił jedna nog

ę

 paj

ą

ka i ja podniósł – B

ę

d

ę

 

potrzebował tablice korkowa, du

Ŝą

. I jakie

ś

 bardzo du

Ŝ

e szpilki.  

 

Claire i Michael wymienili spojrzenia. On stal tam zafascynowany i obrzydzony 

dyskusja o tym, i tylko potrzasn

ą

ł głow

ą

, – Je

Ŝ

eli wszystko, co potrzebuje to 

Ŝ

eby 

wysługiwa

ć

 si

ę

 tob

ą

 to mo

Ŝ

e powinna

ś

 go zostawi

ć

 

Ona jest moja asystentka, to jest jej praca by wysługiwa

ć

 si

ę

 ni

ą

. – Warkn

ą

ł 

Myrnin i spojrzał przepraszaj

ą

co. – Ale mo

Ŝ

e zrobiła

ś

 ju

Ŝ

 wystarczaj

ą

co du

Ŝ

o jak na 

jeden dzien. 
 

Claire policzyła na palcach  

Prze

Ŝ

yłam atak paj

ą

ka, Uratowałam ciebie, Dostarczyłam ci krew, 

Posprz

ą

tałam 

ś

lady krwi z podłogi. 

-  

Proponuje ze sam przynios

ę

 tablice korkowa, Claire?  

 

Odwróciła si

ę

 i spojrzała na niego, gdy z Michaelem Zmierzali do wyj

ś

cia. 

Myrnin wygl

ą

dał jakby znów nad wszystkim panował z wyj

ą

tkiem plamy krwi na jago 

podkoszulku., Nigdy by

ś

 si

ę

 nie domy

ś

lił ze cos si

ę

 działo. 

Dzi

ę

kuje – powiedział mi

ę

kko – Rozwa

Ŝę

 to, co powiedziała

ś

 o Adzie. 

Kiwn

ę

ła głow

ą

 i uciekła.  

 
 
 
 
 

Michael, jak si

ę

 okazało, zmierzał na prób

ę

 Eve i Claire z opó

ź

nieniem 

przypomniała sobie, 

Ŝ

e równie

Ŝ

 została zaproszona. Jego samochód był 

zaparkowany na ko

ń

cu alei, w zaułku, Michael miał przy sobie parasol, który miał go 

chroni

ć

 przed promieniami słonecznymi. Wygl

ą

dało to raczej 

ś

miesznie, ale 

przynajmniej był gigantyczny i bardzo m

ę

ski, z kaczka wygrawerowan

ą

 na racz

ą

ce.  

 

Michael otworzył drzwi pasa

Ŝ

era dla niej, jak pan, ale zamiast wsi

ąść

, si

ę

gn

ę

ła  

po parasol. -Jeste

ś

 tym, który mo

Ŝ

e si

ę

 spali

ć

 - powiedziała. – Wsiadaj pierwszy. 

Posłał jej zabawne spojrzenie jak szła za nim do miejsca kierowcy i zakrywaj

ą

c go 

jeszcze soba 
  

-Co? 

 My

ś

lałam, o tym ze si

ę

 zmieniła

ś

-, powiedział. -Naprawd

ę

 postawiła

ś

 si

ę

 tam 

Myrnin. Nie jestem pewien ile wampirów mogłoby to robi

ć

. Ł

ą

cznie ze mn

ą

.  

background image

str. 6 

 

Nie jestem inna. Jestem taka sama Claire jak zawsze. – Powiedziała 

u

ś

miechaj

ą

c si

ę

. –W porz

ą

dku mam troch

ę

 wi

ę

cej blizn ni

Ŝ

 na pocz

ą

tku.  

 

U

ś

miechn

ą

ł si

ę

 i zamkn

ą

ł drzwi samochodu, ona zło

Ŝ

yła parasol. Uwa

Ŝ

ała, 

aby otworzy

ć

 drzwi tylko na tyle, by wsi

ąść

; promienie Sło

ń

ca nieprzyjemnie blisko 

padały na stron

ę

 Michaela. Wewn

ą

trz, panowała niemal całkowita ciemno

ść

. To było 

jak w  
Jaskini, ponownie, tylko miała nadziej

ę

, ze te gigantyczne zmutowane paj

ą

ki, na 

które Michael mówił Rzeczy si

ę

 nie pojawia?  

Niektórzy przychodz

ą

 do Morganville i załamuj

ą

 si

ę

 - powiedział Michael, gdy 

ą

czył si

ę

 do ruchu. -Widziałem to kilkana

ś

cie razy. Ale jest kilka osób, które 

przyje

Ŝ

d

Ŝ

aj

ą

 tutaj i po prostu rozwijaj

ą

 sie. Jeste

ś

 jednym z nich.   

Claire nie czuj

ą

 si

ę

 szczególnie rozwini

ę

ta. -Wi

ę

c mówisz ze rozwijam si

ę

 w chaosie.  

 

-Nie. Mówi

ę

 mowie ze dobrze rozwijasz si

ę

 podczas wyzwa

ń

,. Ale zrób cos dla 

mnie, dobrze?  
 

-Bior

ą

c pod uwag

ę

 ze przybiegłe

ś

 i wskoczyłe

ś

 do jaskini by mi pomóc? Tak.  

Posłał jej szybki słodki u

ś

miech, od którego topniało serce. -Nigdy nie pozwól mu si

ę

zbli

Ŝ

y

ć

 blisko ponownie. Lubi

ę

 Myrnin, ale nie mo

Ŝ

na mu ufa

ć

. Wiesz o tym.   

Wiem-. Wzi

ę

ła go za r

ę

k

ę

 i 

ś

cisn

ę

ła. -Dzi

ę

ki.  

Nie ma problemu. Je

ś

li umrzesz, to b

ę

d

ę

 musiał zadzwoni

ć

 do rodziców i 

wyja

ś

ni

ć

 im, dlaczego. I naprawd

ę

 nie chce tego robi

ć

. Ju

Ŝ

 i tak przemawia 

przeciwko mnie cala ta wampirza sprawa.  
 

Tak min

ę

ła im krotka podró

Ŝ

, podjechali pod sale prób, oczywi

ś

cie na 

podziemny parking, b

ę

d

ą

cy cz

ęś

ci

ą

 miasta. Był równie

Ŝ

 strze

Ŝ

ony. Claire z 

zainteresowaniem zauwa

Ŝ

yła –ze wampir, który był na słu

Ŝ

bie w zaciemnionej 

kabinie bezpiecze

ń

stwa był jak pami

ę

tała Amelie osobistym ochroniarzem, chocia

Ŝ

 

ci

ęŜ

ko powiedzie

ć

, gdy wszyscy nosili ciemne garnitury i wygl

ą

dali jak Secret 

Sernice, tylko z kłami. Michael pokazał swój dowód i dostał przepustk

ę

 by poło

Ŝ

y

ć

 ja 

na przedniej szybie i w ci

ą

gu pi

ę

ciu minut szli w kierunku schodów do głównej Sali 

Miejskiego Centrum. Tam znale

ź

li re

Ŝ

ysera w całkowicie obł

ą

kanym momencie. 

Co masz na my

ś

li mówi

ą

c, niema?- Wrzasn

ą

ł, i trzasn

ą

ł podr

ę

cznym 

notatnikiem o podłog

ę

 sceny. Miał akcent-niemiecki- by

ć

 mo

Ŝ

e i był schludnym 

niskim starszym m

ęŜ

czyzn

ą

, z siwymi włosami i bardzo ostrymi rysami twarzy. -Jak 

ona nie mo

Ŝ

e by

ć

 tutaj? Czy ona nie gra w tej sztuce? Kto jest odpowiedzialny za 

arkusz telefonów?  
Jedna z osób stoj

ą

cych w grupie dookoła dyrektora scenicznie podniosła r

ę

k

ę

. Miała 

podr

ę

czny notatnik i słuchawk

ę

 z mikrofonem, a na twarzy wyraz gł

ę

bokiego 

przera

Ŝ

enia. Claire nie rozpoznała jej. 

-  

Prosz

ę

 pana, ju

Ŝ

 sze

ść

 razy do niej dzwoniłam. Nagrałam si

ę

 n pocz

ę

te 

głosow

ą

-  

Jeste

ś

 asystentka re

Ŝ

ysera, Znajd

ź

 ja! Nie chce słucha

ć

 o tych 

bezsensownych głosowych wiadomo

ś

ciach – odprawił ja pstrykni

ę

ciem palcami i 

wpatrywał si

ę

 w reszt

ę

 grupy – Dobrze. Musimy przesun

ąć

 plan, dopóki ona tu nie 

dotrze, tak? Scenariusz! 
Wyci

ą

gn

ą

ł r

ę

k

ę

 i kto

ś

 szybko wr

ę

czył mu kartki scenariusza. 

-  

Nie, nie, nie –oh, Tak, zrobimy to. Czy jest tu Stanley? 

Du

Ŝ

y wytatuowany facet przepchn

ą

ł si

ę

 przez tłum – Tutaj – powiedział. Claire 

domy

ś

liła si

ę

 ze to był Rad, o którym Eve, z Kim ci

ę

gle plotkowały. Wygl

ą

dał na – 

du

Ŝ

ego i twardego. Ale nie widziała w nim wdzi

ę

ku, ze wzgl

ę

du na jedna rzecz, w 

niczym nie przypominał, Shane, który był prawie tak samo du

Ŝ

y i prawdopodobnie był 

background image

str. 7 

 

tak samo twardy. Shane nosił wdzi

ę

k jak cze

ść

 swojego ciała a ten facet zrobił z tego 

produkt do sprzeda

Ŝ

y.  

-  

Dobrze zrobimy scen

ę

 baru. Mamy Mitcha? Tak? I pozostałych? 

Claire przestała słucha

ć

 i zerkn

ę

ła na Michaela – Gdzie jest Eve? Brakuje im jej. 

 Nie wiem – patrzył na tłum ludzi, biegaj

ą

cych dookoła sceny, zmieniaj

ą

cych 

scenerie, przechodz

ą

cych przez liny, rozmawiaj

ą

cych ze soba – Nigdzie jej nie 

widz

ę

 Nie my

ś

lisz...- Michael szedł ju

Ŝ

 w dół przej

ś

ciem zmierzaj

ą

c do sceny.- 

Domy

ś

lam si

ę

 ze naprawd

ę

 my

ś

lisz – Claire po

ś

pieszyła za nim.  

Michael kierował sie bezpo

ś

rednio przed siebie do sponiewieranego asystenta 

re

Ŝ

ysera, który trzymał telefon komórkowy w jednym uchu z palcem zaci

ś

ni

ę

tym na 

nim. Wyci

ą

gn

ę

ła do niego r

ę

k

ę

, wyra

ź

nie wskazuj

ą

c, 

Ŝ

e jest zaj

ę

ta, ale on chwycił ja i 

obrócił j

ą

 wokoło, by stan

ę

ła twarz

ą

 do niego. Jej oczy poszerzyły sie w szoku. 

Michael wzi

ą

ł telefon z jej r

ę

ki i sprawdził numer. -To nie jest Eve- powiedział Claire i 

widziała intensywn

ą

 ulg

ę

, która pokazała sie na jego twarz

ą

.  

Przepraszam, Heather. 

 w porz

ą

dku, nadal poczta głosowa - Heather, asystentka re

Ŝ

ysera, wygl

ą

dała 

na coraz bardziej zaniepokojona. Gryzła warg

ę

, dosłownie ja przegryzaj

ą

c i patrzyła 

na sinego re

Ŝ

ysera, który ci

ęŜ

ko st

ą

pał dookoła sceny rzucaj

ą

cej strony scenariusza 

na podłog

ę

. - Eve jest w garderobie. Człowieku, jestem pod ostrzałem. 

Michael pobiegł, wichrz

ą

c ich włosy z szybko

ś

ci

ą

 jego przej

ś

cia, zostawiaj

ą

c, Claire z 

Heather. Po chwili niezdecydowania, podała jej r

ę

k

ą

. -Cze

ść

,- powiedziała. - Claire 

Danvers. 

Och, to jeste

ś

 ty? Zabawne. My

ś

lałam, 

Ŝ

e jeste

ś

... 

 Wy

Ŝ

sza? 

 Starsza. 

-  

Kogo brakuje? 

 

Heather podniosła palec, by uciszy

ć

 j

ą

, stukaj

ą

c w urz

ą

dzenie przymocowane 

do jej pasa i powiedziała do słuchawki -Jaki jest problem? Dobrze powiedz mu, 

Ŝ

re

Ŝ

yser chce, zrobi

ć

 to w te sposób, wiec tak to zrób, w porz

ą

dku? Nie interesuje 

mnie ze tak lepiej wygl

ą

da. I przesta

ń

 narzeka

ć

 - Klikn

ę

ła WYŁ

Ą

CZ i wytarła pot z 

czoła. -Nie wiem, co jest gorsze, mie

ć

 załog

ę

Ŝ

ółtodziobów czy załog

ę

Która robi takie rzeczy odk

ą

d zacz

ę

li u

Ŝ

ywa

ć

 gaz do lamp ulicznych. 

Claire mrugn

ę

ła. -Masz wampiry w załodze. 

Oczywi

ś

cie. Równie

Ŝ

 w obsadzie, Mein Herr, tam.- Heather wskazała 

podbródkiem na dyrektora, który prawił kazania jakiemu

ś

 biedakowi, który starał sie 

ustawi

ć

 doniczkowa ro

ś

lin

ę

. -On jest perfekcjonista. Sprowadził stroje ze sklepów. 

Powiedz mi, kto przejmuje si

ę

 o autentyczno

ść

 tkanin, kiedy przyjmuje sie dwie Gothi 

dziewczyny jako damy? 
 

Heather nie rozmawiała z ni

ą

, lecz do siebie, Claire zdecydowała, ze tylko 

wzruszy ramionami. - Wiec, kogo brakuje? 

Och. Naszej drugiej odtwórczyni. Kimberlie Magness. 

 

Kim. Claire czuła powolny przypływ rozdra

Ŝ

nienia. - Czy ona zazwyczaj nie 

przychodzi punktualnie? Poniewa

Ŝ

 to byłaby niespodzianka. 

 

Heather podnosiła brwi. -W tej produkcji, ka

Ŝ

dy przychodzi punktualnie. 

Zgodnie z Mein Herr, by

ć

 wcze

ś

niej, jest jak by

ć

 punktualnie a bycie punktualnym to 

bycie pó

ź

nym. Ona nigdy nie spó

ź

niła si

ę

Nadal. Kim. Prawdopodobnie absolutnie nic. 

Gdzie jest moja Stella?- Dyrektor rykn

ą

ł nagle i d

ź

wi

ę

k rozszedł si

ę

 dookoła 

sceny jak równie

Ŝ

 z nausznika Heather. Wzdragała si

ę

 i krzykn

ę

ła.  

background image

str. 8 

 

Stella! 

 

Ze skrzydła sceny, Eve wyszła za kurtyn, mocno trzymaj

ą

c r

ę

k

ę

 Michaela. 

Była ubrana w obcisłe czarne d

Ŝ

insy, czara koszulk

ę

 z lalka i pentagramem oraz 

du

Ŝ

o ła

ń

cuchów i agrafek jako dodatki. 

Re

Ŝ

yser nagle zamilkł i było tylko słycha

ć

 oddech Heather, Calire domy

ś

liła si

ę

Ŝ

nie to Eve miała zało

Ŝ

y

ć

-  

Och nie,- Heather szepn

ę

ła. - To sie nie dzieje. 

Co? 

On nalega na prób

ę

 w stroju. Co

ś

 w rodzaju wczucia si

ę

 w role. Powinna by

ć

 

w stroju. 
 

 Dyrektor ci

ęŜ

ko szedł do Ewy, zatrzymuj

ą

c cale daleko od niej. Obejrzał ja z 

góry na dół i powiedział chłodno, -Co my

ś

lisz, 

Ŝ

e robisz? 

Musz

ę

 i

ść

,- powiedziała. Jej kłykcie były białe, gdy trzymała r

ę

k

ę

 Michaela, ale 

patrzyła prosto w oczy re

Ŝ

ysera. -Przepraszam, ale musz

ę

 

-Nikt nie opuszcza próby chyba ze w worku na zwłoki - powiedział. – Tak 

wolisz? 

Jeste

ś

 pewien ze chcesz 

Ŝ

eby tak to si

ę

 potoczyło?- Michael spytał cicho. -

Poniewa

Ŝ

 kto

ś

 mógłby wyj

ść

 w torbie na zwłoki, ale to nie ona.- Dyrektor pokazał 

z

ę

by w grymasie—to wła

ś

ciwie wygl

ą

dało bole

ś

nie dla niego, u

ś

miechn

ąć

 si

ę

. –

Grozisz mi chłopcze? 

Tak-, Michael powiedział, pewnie. -Wiem, 

Ŝ

e jestem nowy w tym. Wiem, 

Ŝ

e nie 

mam tysi

ą

ca lat ze stosem ciał za soba. Ale mówi

ę

 ci, 

Ŝ

e ona musi i

ść

 i pozwolisz jej. 

 Albo? 

 

Oczy Michaela błysn

ę

ły—nie czerwienia, ale były prawie białe. To było 

niesamowite. -Pozwól nam nie dowiadywa

ć

 si

ę

. Mo

Ŝ

esz zwolnic ja na jeden dzien. - 

 

Re

Ŝ

yser sykn

ą

ł, bardzo mi

ę

kko i dugo patrzył, Claire my

ś

lała, 

Ŝ

e rzeczy 

wła

ś

nie miały pój

ść

 bardzo, bardzo 

ź

le . . . i wtedy pojawił si

ę

 m

ęŜ

czyzna z łagodny 

spojrzeniem w retro koszulce podszedł bli

Ŝ

ej i powiedział, - jest jaki

ś

 problem? 

Poniewa

Ŝ

 jestem odpowiedzialny za tych dwoje podczas nieobecno

ś

ci Amelie. 

 

Claire mrugn

ę

ła i zrozumiała, 

Ŝ

e to był Oliver. Nie naprawd

ę

 Oliver, poniewa

Ŝ

 

on wygl

ą

dał . . . inaczej—nie tylko ubranie, ale jego j

ę

zyk ciała -cało

ś

ci. Widziała, jak 

on robił, to wcze

ś

niej, ale nie tak dramatycznie. Jego akcent był inny tak

Ŝ

e—bardziej 

płaski 

ś

rodkowo - zachodni, niczego egzotycznego w tym nie było w ogóle. 

Re

Ŝ

yser rzucił mu spojrzenie, mrugn

ą

ł i wydawał si

ę

 ponownie rozwa

Ŝ

y

ć

 jego 

pozycj

ę

. -Nie s

ą

dz

ę

, - W ko

ń

cu powiedział. -Nie mog

ę

 mie

ć

 tego rodzaju zakłóce

ń

wiesz. To jest powa

Ŝ

ny interes. 

Wiem,- Oliver powiedział. -Ale dzie

ń

 nie ma znaczenia. Pozwól dziewczynie 

pój

ść

B

ę

dziemy szuka

ć

, Kim,- Eva powiedziała. –Wiec Tak naprawd

ę

, działamy dla 

dobra interesu, dobrze? 
  

Twarz dyrektora znów si

ę

 napi

ę

ła, był na skraju wybuchu, ale przełkn

ą

ł słowa i 

w ko

ń

cu powiedział, -Mo

Ŝ

esz powiedzie

ć

 pann

ę

 Magness, 

Ŝ

e ma tylko jedna prób

ę

 

kostiumowa. Je

Ŝ

eli spó

ź

ni si

ę

, cho

ć

 jedn

ą

 sekund

ę

 nast

ę

pnym razem, b

ę

dzie moja. 

– Nie miał, na my

ś

li zwolnienia, Miał na my

ś

li obiad. 

 

Claire przełkn

ą

ł 

ś

lin

ę

 

 Heather nie wydawała si

ę

 zaskoczona zrobiła notatk

ę

 w podr

ę

cznym 

notatniku, potrz

ą

sn

ę

ła głow

ą

 i wtedy podnosiła znów głow

ę

, poniewa

Ŝ

 wybuch słów 

wyszedł z jej słuchawki. – Cholera - ona westchn

ę

ła. 

Nabierasz mnie? 

Ś

wietnie. Nie interesuje mnie jak to zrobisz; po prostu to 

zrób.- Rozł

ą

czyła si

ę

 i popatrzyła na Claire Za

Ŝ

ycz mi szcz

ęś

cia. 

background image

str. 9 

 

Um, powodzenia? 

 

Heather wspi

ę

ła si

ę

 po schodach sceny i zbli

Ŝ

yła sie do dyrektora, by szepn

ąć

 

co

ś

 do niego. On krzykn

ą

ł w furii i ci

ęŜ

ko chodził, machaj

ą

c r

ę

kami. 

Michael i Ewa wykorzystali szans

ę

, by uciec w dół gdzie Claire czekała. 

Oliver pod

ąŜ

ył do nich. 

-  

Ładna koszulka-, Claire powiedziała. 

Spojrzał w dół, odprawił ja spojrzeniem i powiedział, -Teraz powiedziecie mi, co si

ę

 

dzieje. Natychmiast. 
-  

Kim zagin

ę

ła - Ewa powiedziała. –Starałam si

ę

, znale

źć

 j

ą

 przed prób

ą

miały

ś

my zabra

ć

 si

ę

 razem—poza tym, ona nie pokazała sie. Naprawd

ę

 si

ę

 martwi

ę

Prawie si

ę

 spó

ź

niłam i nie mog

ę

 jej znale

źć

. Tez nie odbiera telefonu. 

Kim- , Oliver powiedział. -Waleria posiada jej numer. Jej niewiarygodno

ść

 jest 

du

Ŝ

ym problemem dla Walerii.- Nie brzmiał jakby zbytnio si

ę

 tym przejmował. Claire 

domy

ś

liła si

ę

Ŝ

e Kim tez nie ma tam przyjaciół. 

-  

Musimy zadzwoni

ć

 na policj

ę

. Kaza

ć

 im ja szuka

ć

 Nie 

Nie? 

 Kim ma opiekuna, który jest odpowiedzialny za ni

ą

,- powtórzył. -Nie b

ę

d

ę

 

kazał zasobom miasta szuka

ć

 kogo

ś

, kto jest, prawdopodobnie, ofiar

ą

 własnej 

głupoty, tak czy inaczej. 

Zaczekaj minut

ę

. Zgodnie z Morganville regułami, ona ma swoje prawa- Claire 

powiedziała.- Nie wa

Ŝ

ne czy ma opiekuna lub nie, nadal jest mieszka

ń

cem. Nie 

mo

Ŝ

esz jej zignorowa

ć

 

-Faktycznie, mog

ę

,- Oliver powiedział. –Nie jest wymagane 

Ŝ

ebym pomagał 

ani szkodził. Kim Magness to nie jest mój problem, lub innego wampira z wyj

ą

tkiem 

Walerie, która poinformuj

ę

 w odpowiednim czasie. Je

ś

li chcesz, zadzwoni

ć

 do 

szeryfa Moses i wyja

ś

ni

ć

 sytuacj

ę

, masz do tego prawo. Ona i burmistrz maj

ą

 

jurysdykcje w odniesieniu do ludzi. Ale szczerze w

ą

tpi

ę

, ze ludzie, sa nie stabilni 

umysłowo i je

ś

li kogo

ś

 niema tylko kilka godzin, nie b

ę

dzie to absolutny priorytet -. 

Odrzucił wszystko, i odszedł, z powrotem po schodach. Do czasu, gdy wszedł na 
scen

ę

, był z powrotem cichym, łagodny osobnikiem. 

To było dziwne. 

Sukinsyn... -, Ewa sykn

ę

ła bezpo

ś

rednio przez zaci

ś

ni

ę

te z

ę

by. 

 Ej, nie potrzebujemy go,- Michael powiedział. Gdzie najpierw? 

Ewa wzi

ę

ła gł

ę

boki oddech. – My

ś

l

ę

 ze od jej apartamentu.- rzuciła prawie 

przepraszaj

ą

ce spojrzenie do Claire. -Przepraszam. Wiem ze nie całkiem, ach, 

lubicie, ale... 

pomog

ę

,- Claire powiedziała. Nie, poniewa

Ŝ

 troszczyła si

ę

 tyle, o Kim, ale, 

poniewa

Ŝ

 przejmowała si

ę

 o Eve. 

Eve szybko ja przytuliła. – Chcesz 

Ŝ

ebym zadzwoniła po Shane? 

Zrobiłaby

ś

 to?- Eve robi

ą

ca szczeni

ę

c

ą

 min

ę

 przygl

ą

dała si

ę

 teraz, naprawd

ę

 

lito

ś

ciwie. – Ka

Ŝ

da pomoc si

ę

 przyda, któr

ą

 mo

Ŝ

emy mi

ęć

—naprawd

ę

 si

ę

 martwi

ę

Claire. To nie w stylu, Kim. Naprawd

ę

 nie. 

Klara kiwała głow

ą

, wyj

ę

ła telefon i wykr

ę

ciła numer do Shanea. Nie potrzeba było 

długo go namawia

ć

 potrzebowa

ć

, by krzykn

ą

ł do szefa, 

Ŝ

e musiał i

ść

, nagły wypadek 

rodzinny. Claire powiedziała mu, 

Ŝ

e podjada po niego. 

Do czasu, gdy rozmowa sko

ń

czyła si

ę

, oni zmierzali w dół do zaciemnianego gara

Ŝ

u. 

Nie mog

ę

 uwierzy

ć

Ŝ

e zrobiłam to, -Eva powiedziała. - Całkowicie 

zaprzepa

ś

ciłam moja szanse, na zawsze. On zast

ą

pi mnie. Nigdy nie dostan

ę

 roli w 

czymkolwiek, kiedykolwiek znów. Moje 

Ŝ

ycie ko

ń

czyło si

ę

background image

str. 10 

 

Wi

ń

, Kim-, powiedziała Claire. -Jeste

ś

 dobrym przyjacielem. 

Ewa i tak wygl

ą

dała marnie. -Nie wystarczaj

ą

co dobry, bo ona byłaby tu, racja? 

-  

To nie twoja wina. 

Ewa podnosiła brwi. -A je

ś

li to ja bym znikn

ę

ła? Nie czuliby

ś

cie si

ę

 winni? 

To zamkn

ę

ło Claire, poniewa

Ŝ

 zrobiłaby to i znała to. Nawet, je

ś

li nie miała z tym nic 

wspólnego, czułaby, 

Ŝ

e powinna była zrobi

ć

 co

ś

. Nadal my

ś

lała o tym, kiedy poczuła 

d

ź

wi

ę

czenie otwierania portalu w pobli

Ŝ

u. Claire czuła gł

ę

bokie ukucie alarmu i 

chwyciła telefon, by popatrze

ć

 na pozostawione 

ś

lady, który zostały po wyładowaniu 

Tak. Niezaplanowany portal został otwarty, tutaj, w cieniach o tuzin stop dalej. 
-  

Wsiadaj do samochodu!- wrzasn

ę

ła i pobiegła sprintem do niego. Ewa nie 

spytała, dlaczego, na szcz

ęś

cie; tylko dotarła biegiem z Michael który wskoczył na 

siedzenie kierowcy. 
 

Powód

ź

 paj

ą

ków lała si

ę

, pełzn

ąć

 przez podłog

ę

—odbijały sie, jak gdyby były 

wylewane z olbrzymiego wiadra. 
 

Tysi

ą

ce Bob’ów, tylko wi

ę

kszych, wielko

ś

ci małego Chihuahuas. Eve 

wrzasn

ę

ła i rzuciła sie na tylnie siedzenie, trzaskaj

ą

c drzwiami gdy jeden rozp

ę

dzony 

uderzył soba o szkło i odskoczył. Claire kopn

ę

ła go daleko, gdy wskoczyła na 

miejsce pasa

Ŝ

era i Michael zakluczył drzwi. -Co do diabła?- Eve wrzasn

ę

ła. -Och mój 

Bo

Ŝ

e, to jest jak Atak Olbrzymiego CGI! 

To Ada,- Claire powiedziała. Ona i Michael wymieniły spojrzenie. -Ona 

ś

ledzi 

mnie. Najwidoczniej. 

Dlaczego? 

Symbole błysn

ę

ły przed oczyma Claire, symbole, którym przegl

ą

dała sie i 

zapami

ę

tywała ka

Ŝ

dego ranka. -Poniewa

Ŝ

 znam jej sekret,- powiedziała. -Wiem, jak 

ja zresetowa

ć

, cos w rodzaju wymazania jej wspomnienia. Myrnin nie zrobi tego, ale 

ja tak. I ona nie mo

Ŝ

e tego znie

ść

-  

Ś

wietnie -, Michael powiedział. -I dok

ą

d musisz pój

ść

, by zresetowa

ć

 j

ą

-  

Domy

ś

l si

ę

-  

Z tob

ą

 zawsze jest 

ś

wietna zabawa - Wł

ą

czył silnik i uderzył w gaz. Claire 

zakryła oczy, poniewa

Ŝ

 jechali po paj

ą

kach, poniewa

Ŝ

 to było chore i zarazem 

smutne. Paj

ą

ki 

ś

cigały ich przez chwil

ę

, wtedy padały pojedynczo, przewracaj

ą

c si

ę

 

nogami do góry i umierały. 
Ada nie była w stanie utrzyma

ć

 ich przy 

Ŝ

yciu na długo, co było 

ś

wietna wiadomo

ś

ci

ą

 

dla nast

ę

pnej osoby w gara

Ŝ

u. 

Kim pierwsza -, Claire powiedziała. - Dobrze Eve. Co

ś

 mogło jej sta

ć

 si

ę

Jeste

ś

 pewna. 

-  

Jestem pewna ze Ad

ą

 oczekuje ze przybiegn

ę

. Wole 

Ŝ

eby troch

ę

 poczekała. I 

pomartwiła sie. 
 
 
 
 
 
TŁUMACZENIE: madabob