background image

Nasze Forum 

K

WARTALNIK PEDAGOGICZNO

-

TERAPEUTYCZNY NR 

1(5)/2002

 

Szkoła i klasa jako ekosystem  

w procesie rehabilitacji 

prof. dr hab. Józef Sowa 

Akademia Pedagogiczna im. Komisji Edukacji Narodowej w Krakowie 

 ostatnich kilku latach zaszły istotne zmia-        
ny  w  statusie  i  treści  ekologii  jako  nauki 
badającej stosunki między jednostką (zbio-      

rowością  ludzką)  a  środowiskiem,  w  jakim  ona  Ŝyje. 
Przedmiotem  szczególnego  zainteresowania  badaczy 
stały się takie zagadnienia, jak: środowiskowe problemy 
biologii człowieka oraz społeczne i biologiczne problemy 
ś

rodowiska  człowieka.  Oznacza  to,  Ŝe  podstawowym 

zadaniem  tej  dziedziny  wiedzy  –  biorąc  pod  uwagę 
kulturowe mechanizmy  kontrolowania środowiska –  jest 
poszukiwanie  biologicznych  prawidłowości  dotyczących 
związków organizmu i populacji ze środowiskiem [B. Ja-
sicki i N. Wolański 1987, s. 68]. 

Istota ekologii – zdaniem U. Bronfenbrennera [1976] – 

stawia pod znakiem zapytania trafność niektórych badań 
laboratoryjnych, choć problemu tego nie naleŜy sprowa-       
dzać  jedynie  do  miejsca  ich  przeprowadzenia  i  pod-     
danych badaniom osób. Pod uwagę naleŜy wziąć przede 
wszystkim model teoretyczny środowiska, jego strukturę, 
miejsce  rozwijającego się  w niej  organizmu  oraz  rodzaj 
uwzględnianych  związków  (zaleŜności)  i  procesów  za-    
chodzących pomiędzy elementami modelu.  

Kolejną, a zarazem specyficzną cechą ekologiczne-        

go  podejścia  do  badań  jest  wymóg,  by  zarówno  czło-        
wiek, jak i jego środowisko oraz zachodzące między nimi 
związki  ujmowane  były  w  kategoriach  systemów  i  sub-     
systemów. Konieczne jest zatem uwzględnienie fenome-
nologii ludzkiej ekologii, tzn. rozpoznanie (ustalenie) i opi-        
sanie znaczenia określonego kontekstu (mikro- czy makro-        
społecznego) dla osób w nim funkcjonujących (tamŜe). 

Jeśli zaś idzie o interpretację środowiska, to trakto-

wane jest ono jako złoŜony system, w którym wyróŜnia 
się  cztery  współdziałające  ze  sobą  subsystemy,  powią-
zane  z  aktywnością  jednostki,  a  są  nimi:  mikrosystem, 
mezosystem,  egzosystem,  makrosystem.  I  tak,  zgodnie    
z koncepcją U. Bronfenbrennera [za: M. Tyszkowa 1993], 
rozwijająca się jednostka, która tkwi w tworzonym przez te 
subsystemy systemie ekologicznym, pozostaje z nim w re-            
lacji  i  wchodzi poprzez swoją  aktywność  w  róŜnorakie 

interakcje, tworząc tym samym swoisty układ diadyczny: 
człowiek–środowisko. 

Poza  badaniami  rozpatrującymi  określone  wymiary 

ś

rodowiska, rozwinął się takŜe nurt dociekań prowadzo-

nych  w  ramach psychologii  ekologicznej.  I  tak  R.  Som-
mer [za: S. Kowalik i J. Brzeziński 1993, s. 264] odróŜnił: 
ś

rodowisko „przyciągające”, tzn. skłaniające człowieka do 

pozostania  w  nim  przez  dłuŜszy  czas,  oraz  środowisko 
„ucieczkowe”, którego jednostka raczej unika. Co więcej, 
ś

wiat ludzki jest hierarchicznie uporządkowany. Otocze-    

nie  człowieka  jest  nie  tylko  miejscem  jego  Ŝycia,  ale 
zarazem  ustosunkowaniem  się  jednostki  do  tej  rzeczy-     
wistości, jej egzystencjalnym doświadczeniem, bycia w niej 
realnie.  Z  punktu  widzenia  ekologii  społecznej  moŜna 
powiedzieć,  Ŝe  procesy  adaptacyjne  u  człowieka  naj-     
lepiej wyjaśniać w kategoriach interakcji: jednostka–śro-      
dowisko. Tak pojęta perspektywa uwzględnia fakt, z któ-     
rego  wynika,  iŜ  na  to  samo  środowisko  róŜne  jednostki 
reagują w róŜny sposób, a po wtóre, Ŝe wpływ róŜnych 
ś

rodowisk na róŜne jednostki moŜe być podobny. 

Sam pomysł analizy funkcjonowania jednostki na tle 

ś

rodowiska – nazywany podejściem ekologicznym – nie 

wydaje się być do końca nowy. Nieco bliŜszy wgląd w to 
zagadnienie  pozwala  na  próbę  odnalezienia  dwóch  za-
sadniczych  źródeł  obecnego  powrotu  zainteresowań 
kwestią ekologiczną. Jednego z nich moŜna upatrywać 
w rozwoju bardziej skomplikowanych metod badania funk-
cjonowania człowieka w jego naturalnym środowisku. Dru-
gie – jak naleŜy sądzić – jest bardziej znaczące, a jest nim 
praca U. Bronfenbrennera pt.: Ekologia rozwoju człowieka 
[1976],  która  stworzyła  podwaliny  teoretyczne  dla  coraz 
bardziej  wnikliwych  analiz  problemów  ekologicznych. 
Przedstawiony  model,  zwany  w  literaturze  teorią  syste-
mów  ekologicznych,  był  doskonalony  kolejno  przez  au-
tora cytowanej publikacji, a takŜe stał się twórczym fer-
mentem podobnych przedsięwzięć podejmowanych przez 
wielu innych badaczy. 

Zdaniem R. J. Müller [1997, s. 55], chcąc stworzyć 

dzieciom  niepełnosprawnym  optymalne  warunki  egzy-

background image

Nasze Forum 

K

WARTALNIK PEDAGOGICZNO

-

TERAPEUTYCZNY NR 

1(5)/2002

 

stencji i rozwoju w ich codziennej rzeczywistości szkolnej 
i  społecznej,  „musimy  odejść  od  tradycyjnego  sposobu 
myślenia, tzn. skupienia się na uszkodzeniu (Defekt-Den-
ken)”.  NaleŜy  raczej  wziąć  pod  uwagę  to,  by  postrzegać 
dziecko, rodzinę, szkołę i społeczeństwo jako komponenty 
pewnego systemu płynnej równowagi, między którymi za-
chodzą zaleŜności sensytywne. 

A. Sander [za: R. J. Müller 1997], powołując się na 

teoretyczne podstawy U. Bronfenbrennera odnoszone do 
ekologii ludzkiego rozwoju (powtórzmy – rozumianej jako 
postępujący  proces  wzajemnego  dostosowywania  się 
między aktywnym, rozwijającym się człowiekiem i zmie-
niającymi  się  właściwościami  jego  bezpośredniego  oto-
czenia)  –  tworzy  pojęcie  „diagnozy  relacji  dziecko–śro-
dowisko”. Okazuje się, Ŝe wszędzie tam, gdzie chodzi 
o stworzenie dziecku optymalnych warunków do nauki 
i rozwoju, konieczne staje się rozpoznanie relacji w ukła-
dzie:  dziecko–środowisko.  Ono  (dziecko)  bowiem,  po-
ś

rednio lub bezpośrednio, jest zawsze włączane w sys-

tem społeczny na róŜnych jego płaszczyznach. 

Podkreśla się zarazem, Ŝe społeczna (w tym równieŜ 

szkolna) sytuacja dziecka, niezaleŜnie od rodzaju scho-    
rzenia, w podobny sposób wpływa na przebieg jego roz-      
woju. I tak np. H. Spionek [1985], poddając analizie zwią-      
zek zaburzeń w rozwoju uczniów z ich niepowodzeniami 
szkolnymi, a M. Tyszkowa [1986] – zachowanie się dzie-    
ci szkolnych w sytuacjach trudnych (przy czym – wg T. To-    
maszewskiego 1979 – niepełnosprawność sama w sobie 
jest sytuacją trudną), akcentują zaleŜność, jaka zachodzi 
pomiędzy zamierzeniami w nauce a zaburzeniami w roz-     
woju.  Autorzy  ci  zwracają  teŜ  uwagę  na  silne  reakcje 
emocjonalne  u  badanych, czynnikiem zaś  decydującym 
o  zaniŜonej  bądź  podwyŜszonej  samoocenie,  zdaniem 
M. Kulczyckiego [1971], jest „społeczny kontekst choroby”. 

W tym kontekście daje się wyprowadzić wniosek, Ŝe 

człowiek  niepełnosprawny  i  jego  środowisko  Ŝycia  są 
wzajemnie  uzaleŜnionymi  od  siebie  obszarami  prze-
strzeni egzystencjalnej. Tak pojęta przestrzeń moŜe być 
więc  odczytana  jako  ograniczona  struktura  terytorialna, 
w której wyraźnie identyfikowana jest dana jednostka i jej 
ś

rodowisko, a interakcje człowieka (tu niepełnosprawnego) 

z  jego  otoczeniem  stanowią  w  tym  znaczeniu  o  istocie 
przestrzeni  Ŝyciowej.  Co  więcej,  sama  aktywność  jed-
nostki jest w duŜym stopniu uwarunkowana subiektywną 
interpretacją  zorganizowanego  pola  sił  przestrzeni  Ŝy-       
ciowej, wywierającego wpływ na danego człowieka [por. 
B. Król 1997, s. 11]. 

Analizując  środowisko  Ŝycia  dziecka  naleŜałoby 

zatem zwrócić uwagę na rozwojowy aspekt jego funkcjo-
nowania w realnym świecie. OtóŜ jest ono nie tylko bier-
nym „odbiorcą” otoczenia, ale dzięki osobistej aktywno-

ś

ci przyczynia się do współtworzenia własnej przestrzeni 

Ŝ

yciowej. Z drugiej zaś strony schematy wzajemnych in-

terakcji  między  określonymi  składnikami  otoczenia  jed-
nostki, zasady jej funkcjonowania oraz role przyjmowane 
przez działające osoby stanowią podstawę reprezentacji 
rzeczywistości  doświadczanej  przez  określonego  czło-
wieka. To z kolei łączy się z podmiotowym charakterem 
jego istnienia w środowisku. W tym podejściu włączenie 
zdobytego w ten sposób doświadczenia w juŜ istniejące 
ramy  poznawcze  (w  wyniku  tak  pojętej  interakcji  z  oto-
czeniem) prowadzi nie tylko do restrukturyzacji doświad-
czenia indywidualnego, ale i do konstruowania oraz od-
działywania na otoczenie [H. Sęk 1980]. 

W  tej  relacji  przywołajmy  jeszcze  pogląd  M.  Tysz-

kowej [1993], która stoi na stanowisku, Ŝe człowiek roz-
wija się, asymilując w toku własnej aktywności oddziały-
wania  systemu  (i  subsystemów)  środowiska  i  poprzez 
zmiany  aktywności  (tj.  akomodację)  wywołuje  zmiany 
w sobie samym. Wszystko to dokonuje się w zgodzie nie 
tylko z kierunkiem oddziaływania środowiska, ale i z wcze-        
ś

niej  ukształtowanymi  strukturami  aktywności  rozwijają-            

cej się jednostki. W efekcie wywoływane są zmiany w re-           
lacji człowieka ze środowiskiem i w systemie, jaki tworzy 
w koegzystencji z nim. 

Wywód  ten  wprowadza  nas  na  grunt  ujrzenia  tych 

problemów w perspektywie ekologicznej, zgodnie z którą: 
zachowanie  człowieka  moŜna  w  pełni  „opisać”  jedynie 
poprzez obserwację tego, w jaki sposób wchodzi on w re-       
lację z poszczególnymi elementami środowiska, i po wtó-      
re  –  kaŜdą  efektywną  interwencję  powinna  poprzedzić 
gruntowna identyfikacja napotykanych problemów. W po-       
dejściu  ekologicznym  ukazuje  się  więc  jednostce  spo-         
sób,  w  jaki  moŜe  osiągnąć  zamierzone  cele,  by  jej  sy-       
tuacja  uległa  poprawie;  jest  to  teŜ  uczenie  odpowie-      
dzialności za własne Ŝycie. 

Przechodząc  do  bliŜszego  naświetlenia  problemu, 

zwrócona zostanie uwaga na charakterystykę wybranych 
ekosystemów,  w  istotny  sposób  wpływających  na  mo-
delowanie  procesu  rehabilitacji  dziecka.  PosłuŜymy  się 
ekologicznym  paradygmatem  w  ujęciu  A.  F.  Brunswick 
[1985] oraz załoŜeniami teorii i praktyki ekologicznej przed-   
stawionej  przez  J.  L.  Paula  [1992]  w  celu  dokonania 
próby ukazania tego w kontekście wybranych koncepcji 
rozwiązywania problemów osób niepełnosprawnych. 

Klasa szkolna jako ekosystem – charakterystyka 
pracy rewalidacyjnej 

Klasa  stanowi  jeden  z  podstawowych  obszarów  bezpo-
ś

redniego  kontekstu  zachowania  się  dzieci.  W  niej  ko-

munikują  się  i  współpracują  ze  sobą,  wywierając  przy 

background image

Nasze Forum 

K

WARTALNIK PEDAGOGICZNO

-

TERAPEUTYCZNY NR 

1(5)/2002

 

tym  wzajemnie  na  siebie  wpływ  oraz  w  ten  sposób 
zmieniając swoją osobowość. Jak zauwaŜa G. Klimowicz 

[1995,  s.  6],  nowe  orientacje  w  badaniach  nad  klasą 

szkolną  wyrosły  z  odmiennych  załoŜeń  i  przyjętych 

koncepcji  człowieka.  OtóŜ  holistyczne,  wieloaspektowe 

spojrzenie  łączyło  się  w  swej  istocie  z  podejściem 

„jakościowym”,  eksponującym  podmiotowość  jednostki 
ludzkiej,  współistnienie  świata  symboli  i  znaczeń  dają-       

cych się obserwować w działaniach. 

Na tym gruncie pojawiają się teŜ następujące pyta-

nia:  w  jakich  okolicznościach  jednostka  moŜe  stać  się 
odniesieniem rozwoju dla drugiego człowieka? I po wtóre, 
w  jakich  warunkach  moŜliwy  jest  związek  między  ich 
psychicznymi mikroświatami? 

MoŜna powiedzieć, Ŝe klasa szkolna ma swoją spe-

cyficzną  toŜsamość.  Nie  oznacza  to  bynajmniej,  Ŝe  są 
one  (klasy)  identyczne  –  nietrudno  wskazać  na  szereg 
róŜnic tam występujących. Okazuje się jednak, Ŝe wszyst-
kie klasy funkcjonujące w placówkach oświatowych mają 
podobne cechy stałe – są tam wyraźnie definiowane „miej-     
sca”  dla  uczniów,  a  takŜe  –  specjalne,  wyeksponowane 
„miejsce” dla nauczyciela [A. Janowski 1995; K. Ostrow-    
ska, J. Tatarowicz 1996]. 

Aby  dokładniej  móc  takie  procesy  przeanalizować, 

naleŜy  rozpatrzyć  to  zagadnienie  z  co  najmniej  dwóch 
stron. Od strony organizacyjnej trzeba zapytać, jakie za-
dania i funkcje dany zespół ma do spełnienia oraz jakie 
wynikają stąd wymagania i oczekiwania odnośnie do za-
chowań i ról określonych jego członków. Od strony zaś 
podmiotów  naleŜy  postawić  pytanie,  jaki  jest  ich  stosunek 
do  tych  wymagań  i  jak  to  wpływa  na  strukturę  osobo-      
wości oraz na poziom zaspokajania potrzeb edukacyjnych. 

Właśnie w klasie szkolnej dany uczeń tworzy okre-

ś

lony  i  niepowtarzalny  ekosystem  dziecko–szkoła.  Nie 

jest to jednak system statyczny, lecz nieustannie się on 
zmienia i rozwija. Wreszcie, aby mógł właściwie funkcjono-
wać, jego granice muszą posiadać określone cechy. I tak, 
po pierwsze – powinny być dość wyraźne, jednoznacznie 
i czytelnie wyznaczone, po drugie – na tyle jednak ela-   
styczne  i  niezbyt  hermetyczne,  aby  umoŜliwić  wymianę 
energii i informacji z innymi systemami [por. B. Król 1997, 
s.  13].  Z  drugiej  zaś  strony,  kierunek  rozwoju  ucznia      
w perspektywie osiągnięć szkolnych wytyczają określone 
cele i treści nauczania. Treści te dzieci powinny opano-     
wać  lub  przyswoić  sobie  w  pewnym  czasie  wyznaczo-     
nym programem nauczania. Powodzenia szkolne – ujmu-      
jąc rzecz z punktu widzenia ekosystemu – są rozwojem 
przebiegającym w poŜądanym kierunku w sektorze osią-   
gnięć systemu dziecko–szkoła [R. J. Müller 1997, s. 59]. 

Sądzi się teŜ, Ŝe dziecko poprzez uczestnictwo w Ŝy-     

ciu klasy, dzięki stwarzanym warunkom do wyraŜania 
własnej  aktywności,  doświadcza  w  swoisty  dla  siebie 

sposób jej przestrzeni, przez co stać się moŜe nie tylko 
uczestnikiem, ale takŜe, co waŜniejsze, kreatorem. Sprzy-      
ja to zarazem współtworzeniu nowych segmentów zmian 
rozwojowych. Zmiany, o których mowa, mają jednak swo-     
ją specyfikę. OtóŜ z jednej strony punktem wyjścia są 
doświadczenia  i  „matryce  rozwojowe”  wyniesione  przez 
dziecko z domu rodzinnego, z drugiej zaś strony, klasa 
(szerzej szkoła) staje się źródłem nowych doświadczeń 
i nową płaszczyzną ich zdobywania [B. Król 1997, s. 24]. 

Jeśli mamy na uwadze jednostki niepełnosprawne, 

poŜądane są nader często zmiany na jednej lub kilku pła-      
szczyznach ekosystemu dziecko–szkoła. W końcu, z prak-
tycznego  punktu  widzenia,  orientacja  w  teoretycznych 
załoŜeniach dotyczących ekosystemu oraz definiowanie 
jego róŜnych płaszczyzn, a w tym kontekście określenie, 
czym  one  są,  jak  się  nawzajem  splatają,  jakich  wyma-       
gają przekształceń, aby skutecznie wspierać dziecko – pro-      
wadzi  do  istotnych  refleksji  z  punktu  widzenia  edukacji 
specjalnej. 

Spójrzmy  teraz  w  tej  relacji  na  róŜne  płaszczyzny 

ekosystemu pedagogicznego, ukazując je najpierw z per-
spektywy klasy szkolnej i miejsca w niej dziecka. 

Inspiracją dla analizy tak ujawniających się w prak-

tyce problemów stały się tendencje współczesnej peda-
gogiki  osadzone  na  poglądzie,  zgodnie  z  którym  pod-
stawą wychowania i nauczania jest zrozumienie potrzeb 
jednostki i jak najlepsze ich zaspokajanie. Sam problem 
potrzeb  edukacyjnych  nie  jest  czymś  specyficznym  dla 
dziecka.  Natomiast  potrzeby  specjalne  wynikają  ze 
współdziałania pewnej grupy czynników, z których jedne 
mają swe źródło w samym dziecku, inne w jego otocze-
niu, zaś jeszcze inne leŜą po stronie szkoły [A. Firkow-
ska-Mankiewicz  1995,  s.  10].  Ich  rozpoznanie  (definio-
wanie)  ma  słuŜyć  stworzeniu  wszystkim  dzieciom  mak-
symalnie korzystnych warunków edukacyjnych, zmierza-    
jących do indywidualizacji, a równocześnie kooperacji. 

W „Wytycznych dla działań w zakresie specjalnych 

potrzeb edukacyjnych” czytamy m.in.: „specjalne potrze-        
by edukacyjne obejmują sprawdzone zasady rzetelnego 
nauczania, z których mogą skorzystać wszystkie dzieci. 
Zakłada to, Ŝe róŜnice między ludźmi są czymś normal-
nym,  a  nauczanie  musi  być  odpowiednio  dostosowane 
do potrzeb dziecka, a nie dziecko musi się dostosować 
do  z  góry  przyjętych  załoŜeń  dotyczących  tempa  i  cha-
rakteru procesu uczenia się. Pedagogika zorientowana na 
dziecko słuŜy wszystkim uczniom”. W efekcie szkoły zwró-      
cone w stronę dziecka są ponadto platformą kształcenia 
społeczeństwa zorientowanego na człowieka, które sza-
nuje zarówno róŜnice, jak i godność kaŜdej osoby ludzkiej. 

W  tradycyjnej  pedagogice  specjalnej  rodzaj  i  sto-

pień  upośledzenia  dziecka  słuŜył  zwykle  za  kryterium 

background image

Nasze Forum 

K

WARTALNIK PEDAGOGICZNO

-

TERAPEUTYCZNY NR 

1(5)/2002

 

selekcji diagnostycznej. Logika takiego postępowania opie-      
rała się na związkach przyczynowych o charakterze line-     
arnym.  Powodowało  to  w  konsekwencji,  Ŝe  niewłaściwie 
oceniano poszczególne, realnie istniejące, złoŜone syste-       
my: dziecko–środowisko. W takim podejściu nie odsłania-       
no z reguły bardziej złoŜonych – nielinearnych zaleŜności 
systemowych o charakterze cyrkulacji lub oscylacji. W tym 
kontekście  zaleŜności  systemowe  definiuje  się  zarówno 
jako sieć wzajemnych stosunków społecznych między lu-         
dźmi, jak i warunki materialne danego środowiska, a więc 
całą ekologię klasy–szkoły [za: R. J. Müller 1997, s. 57]. 

Wszystko to ukierunkowuje nasze myślenie na eko-

systemowy  punkt  widzenia,  który  zdaniem  A.  Sandera 
jest próbą połączenia ze sobą ekologicznego i systemo-
wego  ujmowania  zjawisk  oraz  uŜycia  ich  do  celów  na-
ukowych w dziedzinie wychowania. Poddając analizie 
ekosystem  klasy  szkolnej  zwraca  się  uwagę  na  omó-    
wione poniŜej sytuacje: 

a) oddziaływania (relacje) „nauczyciel–uczeń” 

Wzajemne relacje między nauczycielem a uczniami sta-
nowią  o  podstawowym  charakterze stosunków społecz-
nych w klasie, zaś sam etos pracy pedagogicznej kształ-         
tuje się dzięki naturalnym sytuacjom, jakie zachodzą w tym 
obszarze.  Intencja  świadomego  uczestniczenia  w  pro-     
cesie edukacyjnym drugiego człowieka – jak zauwaŜa 
B. Smykowski [1995, s. 269] – wiąŜe się z koniecznością 
znalezienia  się  i  określenia  swojej  roli  w  polu nacisków 
działających na jednostkę. Jak się sądzi, łączy się to teŜ 
ze zmianą dotychczasowego sposobu myślenia i metod 
działania stosowanych wobec dzieci, a samo znalezienie 
się w obszarze doświadczeń drugiego człowieka, w polu 
działających  na  niego  wpływów  jest  warunkiem  aktuali-        
zacji tak pojętej intencji. 

W badaniach dowiedziono, Ŝe ten element środowi-

ska szkolnego jest szczególnie waŜny dla dziecka, gdyŜ 
w  relacjach  z  nim  zaspokaja  ono  wiele  spośród  swoich 
potrzeb.  Nie  trzeba  przypominać,  Ŝe  właśnie  nauczyciel 
ocenia właściwe formy aktywności dziecka, dając tym sa-
mym pole do przeŜywania pozytywnych doświadczeń lub 
poraŜek.  W  tym  drugim  przypadku  płaszczyzna  środowi-
ska szkolnego moŜe stać się źródłem napięć emocjonal-
nych, które, jeśli trwają zbyt długo (lub przekraczają próg 
odporności dziecka), prowadzą na ogół do zaburzeń w za-     
chowaniu  i  kształtowaniu  się obrazu  samego  siebie.  Na-       
leŜy jednak pamiętać, Ŝe o tym wszystkim w duŜej mierze 
decydują teŜ  indywidualne  cechy  dziecka  (w  tym stan 
zdrowia), struktura jego potrzeb, dąŜeń, itp. Nie ulega przy 
tym wątpliwości, Ŝe im częściej i dłuŜej takie sytuacje będą 
miały  miejsce  w  Ŝyciu  szkolnym  jednostki,  tym  istnieje 
większe prawdopodobieństwo (niebezpieczeństwo) wystą-      
pienia zaburzeń w jej społecznym funkcjonowaniu. 

Wyniki badań sugerują istotę osobistych stosunków, 

jakie mają miejsce w klasie. Skupmy się na jednym z wy-
miarów tych zaleŜności, a mianowicie przyjętym stylu kie-
rowania klasą. Okazało się, Ŝe ma on wpływ na spoistość 
grupy oraz efektywność wykonywanych zadań. Dla przy-
kładu,  w  grupie,  w  której  lider  przyjął  postawę  demokra-
tyczną, było mniej wrogości, agresji, nie było teŜ tzw. „ko-
złów ofiarnych”, a za to więcej wyrozumiałości i odpowie-
dzialności nie tylko za siebie, ale i za innych [za: J. L. Paul 
1992, s. 218]. Mamy coraz więcej dowodów na to, iŜ przy-       
jęta strategia pracy oparta na współdziałaniu skutecznie 
pomaga w osiąganiu zamierzonych celów wychowania.  

Uczyńmy teraz przedmiotem analizy sytuacje w od-      

działach – pod kątem ekologicznych róŜnic – w których 
obowiązywały odpowiednio „specjalne” i typowe programy 
edukacyjne. Dowiedziono, Ŝe oprócz róŜnic, jakie wystą-        
piły w relacjach między nauczycielem a dzieckiem, w kla-     
sach specjalnych zwracano więcej uwagi na interpretacje 
reguł  postępowania  i  „oczekiwanego  zachowania”  niŜ 
w klasach o typowym programie – w tych ostatnich było 
więcej ignorancji i nieodpowiedzialnego zachowania (tamŜe). 

Obecność dzieci niepełnosprawnych w zwykłej kla-

sie ułatwia nauczycielom – jak wykazują badania – bliŜ-
sze  zrozumienie  niektórych  ich  problemów.  Trudności, 
jakie  przejawiają  niepełnosprawni  są  często  „krzywym 
zwierciadłem”  tych,  które  mają  w  niektórych  zakresach 
dzieci pełnosprawne. Jak uzasadnia A. Hulek [1992, s. 28] 
– róŜnice w nauczaniu dzieci pełno- i niepełnosprawnych 
nie  polegają  na  odmienności zasad  czy metod  naucza-       
nia, a na metodykach poszczególnych przedmiotów oraz 
zapewnieniu odpowiednich warunków i wychodzeniu na-        
przeciw trudnościom wynikającym z rodzaju i stopnia upo-           
ś

ledzenia. 

White dowiódł [za: J. L. Paul 1992], Ŝe postrzeganie 

przez  nauczyciela  dziecka  z  zaburzeniami  w  rozwoju 
moŜe  ulec  znacznej  modyfikacji  przynajmniej  w  jednym 
przypadku,  kiedy  poddany  zostanie  on  odpowiedniemu 
przeszkoleniu. Tak więc w wielu sytuacjach oczekiwania 
i percepcja nauczyciela ma zasadniczy wpływ na to, czy 
dany uczeń postrzegany jest jako dziecko z określonymi 
zaburzeniami,  czy  teŜ  jako  jednostka  o  indywidualnym 
stylu rozwoju. 

MoŜna  równieŜ  sądzić,  Ŝe  postrzeganie  swej  roli 

zawodowej przez danego nauczyciela wpływa na przyj-
mowane  systemy  wartości,  słuŜące  jako  pewne  stan-
dardy  definiowania  dziecka  w  roli  ucznia.  Z  drugiej  zaś 
strony, percepcja dziecka przez nauczyciela w perspek-
tywie  Kogoś,  kto  odgrywa  wyraźną  rolę  w  jego  prze-
strzeni  zawodowej,  implikuje  w  konsekwencji  określone 
oczekiwania co do pełnienia przez niego tejŜe roli. Ozna-
cza  to  m.in.,  Ŝe  kaŜdy  nauczyciel  dysponuje  znacznym 
zakresem swobody w realizacji zadań programowych: okre-        

background image

Nasze Forum 

K

WARTALNIK PEDAGOGICZNO

-

TERAPEUTYCZNY NR 

1(5)/2002

 

ś

la  metody  opracowania  materiału,  przyjmuje  określony 

styl pracy pedagogicznej i pewien system ocen. Poszerza 
to  zarazem  jego  pole  działania,  dając  mu  tym  samym 
wystarczające moŜliwości zaprezentowania swej własnej, 
niepowtarzalnej toŜsamości [K. J. Tillman 1996, s. 156]. 

b) oddziaływania (relacje) „uczeń–uczeń” 

Typowa klasa jest często miejscem „specyficznej rywali-
zacji”,  w  wyniku  której  wyłaniane  są  jednostki  mające 
najlepsze wyniki w nauce. Uczenie się jest w takiej sytu-
acji swoistym „wspinaniem się po drabinie sukcesu” –  
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

gdzie  dominuje  etos  konkurencji.  Z  tych  oto  powodów 
pewna  liczba  dzieci  (w  tym  znaczny  odsetek  niepełno-
sprawnych)  moŜe  postrzegać  samych  siebie  w  katego-
riach niepowodzenia. 

Jednym  ze  sposobów  przezwycięŜania  wyŜej  wy-

mienionych trudności, waŜnym dla teorii i praktyki podej-
ś

cia „uczeń–uczeń”, jest perspektywa oparta na uczeniu 

się we współdziałaniu – gdzie sfera osobistego i społecz-
nego rozwoju jednostki stanowić powinna istotny aspekt 
programu edukacyjnego. Ostatnio próbuje się teŜ wyko-    
rzystać naturalną sieć powiązań, jaka ma miejsce w gru-      
pie klasowej, przeprowadzając udane eksperymenty w za-         
kresie integracji. W jednym z nich nieupośledzone dzieci 
(niewykazujące  zaburzeń)  działały  jako  sprzymierzeńcy 
nauczyciela, prezentując modelowe zachowania rówieśni-             
kom z klasy przejawiającym pewne (lekkie) zaburzenia 
w  zachowaniu.  Interesującą modyfikacją  tego  podejścia 
była  prezentacja  poŜądanych  zachowań  przez  dzieci 
poddane  procesom  integracji.  Okazało  się,  Ŝe  były  one 
nośnikami  „interwencji”  nie  tylko  względem  własnego 
zachowania, ale i zachowań uczniów o normalnym prze-       
biegu rozwoju. W obu przypadkach nie tylko uległo zmia-         
nie zachowanie poszczególnych dzieci, ale takŜe ogólny 

wzór oddziaływania psycho-korekcyjnego [za: J. L. Paul 
1992, s. 219 i nast.]. 

Wyniki badań dotyczące relacji w grupach rówieśni-

czych potwierdzają tezę, iŜ status poszczególnych człon-
ków  tych  grup  zaleŜy  od  jednostkowych  cech  psychofi-
zycznych [J. Kołomiński 1982, s. 173]. Wielość wymiarów 
funkcjonowania  grupy  klasowej  stwarza  jednak  pewne 
podstawy dla uzyskania satysfakcjonującej pozycji osób 
o dość odmiennych stylach rozwoju. Pełnosprawni uczą się 
tolerancji na odmienność, doświadczają bezpośrednio, Ŝe 
„inny” nie musi oznaczać „gorszy”. To jakby „poznawcze” 
podejście  staje  się  doskonałym  katalizatorem  w  interak-
cjach dziecka z rówieśnikami. 

Z praktyki pedagogicznej wynika, Ŝe średnia liczba 

dzieci  niepełnosprawnych  uczęszczających  do  normal-
nych klas waha się w granicach 10%. Nie zawsze jednak 
tylko  formalne  włączenie  jednostki  w  tzw.  normalną 
grupę równieśniczą – pozostawienie jej bez pomocy, bę-
dzie  owocowało  partnerstwem  i  kooperacją  zaistniałych 
relacji w efekcie takiego działania [por. J. Pańczyk 1993]. 
Co  więcej,  sprowokowany  kontakt  społeczny  oraz  ko-
nieczność pewnej współpracy nie powodują automatycz-
nej  akceptacji  integrowanego  dziecka  przez  jego  kole-
gów  klasowych.  Wręcz  przeciwnie,  spostrzegana  od-
mienność moŜe nawet niekiedy indukować postawy od-
trącające,  które  najczęściej  przyjmują  charakter  zacho-
wań unikających [za: K. Błeszyńska 1992, s. 69]. 

Mimo wskazanych zagroŜeń uczestnictwo obu grup 

w  podobnych  sytuacjach,  w  których  istnieje  moŜliwość 
wzajemnej obserwacji swych poraŜek i osiągnięć dla roz-      
woju społecznego, stanowi wartość samą w sobie. WaŜ-
nym czynnikiem obustronnej pomocy jest wykorzystanie 
tego, co moŜna nazwać „siłą rówieśników” [A. Firkowska-
Mankiewicz 1995, s. 142]. 

Wiele przesłanek wskazuje na to, iŜ takie podejście 

moŜe być szczególnie uŜyteczne w odniesieniu do dzieci 
mających trudności w uczeniu się – niepełnosprawnych. 
Partnerska  pomoc  –  sieć  koleŜeńskiego  wsparcia  staje 
się racjonalnym sposobem dostarczania uczniom „specjal-
nym” dodatkowej pomocy w nauce, a takŜe wzbogaca 
ich  Ŝycie  towarzyskie.  W  materiałach  UNESCO  czytamy: 
„Wsparcie  rówieśników  –  to  grupa  uczniów  pracujących 
wspólnie nad przełamaniem stereotypów na temat tego, 
czym jest norma, tkwiących w świadomości społecznej”. 

Pozostaje to w pewnej koherencji z wynikami analiz 

przedstawionych przez Johnsona [za: J. L. Paul 1992, 
s. 220], dotyczącymi oddziaływań w relacji „uczeń–uczeń”. 
W  konkluzji  stwierdza  on  m.in.,  iŜ  związki  między  rówie-
ś

nikami przyczyniają się do uspołecznienia wartości, po-

staw, sposobów postrzegania świata oraz kształtowania 
obrazu własnego „Ja”, a takŜe wpływają na zredukowa-

Schemat 1. Podmiot rehabilitowany w relacjach 

za 

mną

 

przede 

mną

 

Nauczyciele, 

liderzy, 

doświadczeni 

liderzy 

Uczniowie, 

studenci, 

następcy mniej 

doświadczeni 

Osobnicy 

młodsi, 

podwładni 

poniŜej 

mnie

 

Rodzice, 

nauczyciele, 

przełoŜeni, 

zwierzchnicy 

(rewalidatorzy) 

powyŜej 

mnie

 

JA 

I MOJE 

WNĘTRZE 

(problemy) 

background image

Nasze Forum 

K

WARTALNIK PEDAGOGICZNO

-

TERAPEUTYCZNY NR 

1(5)/2002

 

10 

nie  poczucia  izolacji  i  osamotnienia  społecznego.  Wy-
znaczają teŜ stosunek ucznia do szkoły i jej wymagań. 

c) struktura klasy – organizowanie życia i pracy 

Warunkiem  powodzenia  w  pracy  pedagogicznej  jest 
stworzenie w klasie atmosfery sprzyjającej nauce. Z dru-
giej  strony  dobra  organizacja  pracy  (w  klasie)  ułatwia 
efektywne wykorzystanie czasu zarówno uczniów, jak i na-        
uczyciela. O’Connor (i inni) zbadali wpływ ładu zewnętrz-
nego klasy na funkcjonowanie dziecka w roli ucznia. Oka-          
zało się, Ŝe specjalnie zaprojektowane otoczenie w sali 
lekcyjnej wpływało na właściwy poziom zachowania – na-      
stawienie na wykonanie zadania. Z kolei Knoblock postu-         
luje bardziej „luźną” strukturę klasy. UwaŜa on, Ŝe klasa 
„otwarta” jest bardziej odpowiednia dla dzieci z zaburze-         
niami  (emocjonalnymi).  Tego  typu  oddział  pozbawiony 
jest sztywnej struktury organizacyjnej, kieruje się progra-       
mem zorientowanym na ucznia, z minimalną ilością na-     
rzuconych ograniczeń i zasad postępowania. W efekcie 
uczniowie stają się bardziej odpowiedzialni za swoje po-       
stępowanie, aktywni, Ŝyczliwie nastawieni do rówieśników, 
wyzbyci zachowań niepoŜądanych. 

Powstaje problem, czy pewną „inność” dziecka na-

leŜy  akceptować  nie  w  sposób  sztuczny,  wymuszony, 
lecz w sposób naturalny, organizując klasy „otwarte” na 
róŜne jego problemy. Tym samym odchodzimy od podej-
ś

cia etykietyzowania jednostki ludzkiej. 

Z  obserwacji  i  badań  wynika,  Ŝe  trudności,  jakie 

przejawiają  dzieci  niepełnosprawne,  uwarunkowane  są 
nie  tylko  ich  cechami  psychofizycznymi,  czy  teŜ  posta-
wami rodziców, ale równieŜ w znacznej mierze błędami 
popełnionymi  w  organizacji  nauczania.  Jak  się  wydaje, 
edukację  specjalną  na  ogół  cechuje  pewna  zasada: 
„wszystko  lub  nic”.  Oznacza  to,  Ŝe  albo  dziecko  trakto-
wane jest jako „specjalne”, zatem umieszcza się je w spe-
cjalnych  grupach,  oddziałach,  placówkach,  bądź  teŜ  nie 
jest traktowane jako „specjalne” – pozostaje w normalnej 
klasie i nie otrzymuje niezbędnego wsparcia (nie poświęca 
się  mu  szczególnej  uwagi)  [A.  Firkowska-Mankiewicz 
1995, s. 32]. Efektem tego stanu rzeczy – jak dowiedzio-      
no  – są  m.in.:  frustracja  potrzeb  edukacyjnych dziecka, 
koszty emocjonalne, jakie „płaci” za swoje wykształcenie 
oraz zaburzenie jego podmiotowego rozwoju. 

Uwzględnienie tak przytoczonej tezy rozszerza ho-

ryzont  pracy  pedagogicznej  o  oczekiwania  uczniów  co 
do roli nauczyciela. Praktyka odsłania, niestety, nieodosob-      
nione  przykłady,  kiedy  to  w  relacjach  nauczyciel–uczeń 
dochodzi  do  braku  zgodności  wzajemnych  oczekiwań        
co do wymaganych jakości tych relacji. Zanika wówczas 
dialog  oraz  moŜliwość  wymiany  intelektualnej  i  współ-
istnienia w sferze emocjonalnej. 

Zaznaczmy w tym miejscu, iŜ krystalizujący się au-

toportret  młodego  człowieka  powstaje  jeszcze  na  dość 
kruchych  fundamentach.  Rodzi  się  konieczność  poszuki-
wania oparcia w osobie wychowawcy, zwłaszcza w sytu-
acji, kiedy jego pozycja w strukturze klasy oraz wywiązy-
wanie się z zadań wynikających z roli ucznia kształtują się 
niekorzystnie. Jest teŜ o tyle istotne, Ŝe relacje z wycho-
wawcą mogą być przenoszone dalej, na inne sfery Ŝycia. 
Współwystępują one na ogół z nakładaniem się nowych 
doświadczeń  związanych  z  przechodzeniem  z  jednego 
ekosystemu  do  drugiego.  W  perspektywie  kaŜde  przej-
ś

cie  ekosystemowe  jest  zarówno  skutkiem,  jak  i  impul-

sem w procesie rozwoju. 

Reasumując: nauczyciel winien uczynić wszystko, by 

klasa była miejscem, w którym jest po prostu „miło”. Wyma-       
ga to dbania o treść lekcji, sposób jej prowadzenia, o orga-     
nizację pracy w grupach, o wygląd klasy oraz przyjęcia 
przejrzystych reguł postępowania w relacjach z uczniem. 
Innym waŜnym czynnikiem jest sam sposób „prowadzenia 
klasy”. Syl zachęcający do kooperacji, kooperacyjna meto-        
da zaspokajania potrzeb wszystkich uczniów, kształcenie 
umiejętności nawiązywania pozytywnych interakcji – sta-    
nowi teŜ podstawowy warunek dla powodzenia procesu 
integracji. 

Szkoła jako ekosystem – charakterystyka 

Ekosystem szkoły, podobnie jak ekosystem klasy, składa 
się z wielu oddziałujących na siebie czynników. Zasadna 
wydaje  się  w  tym  miejscu  teza,  zgodnie  z  którą  specy-
ficzne  potrzeby  edukacyjne  pojawiają  się  nieuchronnie 
wtedy, gdy szkoła nie potrafi sprostać wymaganiom, ja-
kie wynikają z róŜnych kategorii upośledzeń występują-
cych  u  dzieci.  Prezentowane  tezy  są  próbą  ukazania 
praktycznych implikacji przyjęcia zasady jednolitych pro-
gramów nauczania dla osób o róŜnych stopniach trudno-
ś

ci w opanowaniu treści programowych. 

a) zachowanie w różnych sytuacjach w szkole 

a zadania w zakresie potrzeb specjalnych 

Szkoła  nie  jest  środowiskiem  monolitycznym.  Składają 
się na nią zwykle klasy, pracownie i inne pomieszczenia 
niezbędne dla wypełniania jej funkcji. Wpływ tych róŜno-
rodnych składników na zachowanie się jednostki, grupy 
nie został, jak dotąd, dokładnie zbadany. 

Dostępne  wyniki  badań potwierdzają  tezę,  Ŝe  cho-

ciaŜ nauczanie jest zasadniczo sztuką organizowania ze-       
społowej pracy uczniów, jednak wyniki w nauce w znacznej 
mierze są odzwierciedleniem tego, co moŜna określić jako 
metodę pracy uwzględniającą w rozsądny sposób indywi-         
dualność uczniów (przybrało to liczne i róŜnorodne formy). 

background image

Nasze Forum 

K

WARTALNIK PEDAGOGICZNO

-

TERAPEUTYCZNY NR 

1(5)/2002

 

11 

Początkowo  nacisk  kładziono  na  tworzenie  odręb-

nych klas (szkół) lub zespołów specjalnych, a w ślad za 
tym opracowanie zmodyfikowanych programów naucza-
nia. W późniejszym okresie moŜna było dostrzec odejście 
od  sztywnej  struktury  lekcji  na  rzecz  pracy  wyrównaw-         
czej w małych grupach. Obecnie, wraz z zaznaczeniem 
się  trendów  integracyjnych,  upowszechnia  się  wsparcie 
wewnątrzklasowe egzemplifikowane zatrudnieniem do-   
datkowego nauczyciela, który pomaga uczniom mającym 
większe trudności w nauce. 

Doświadczenia  krajów  o  zaawansowanym  prze-

biegu praktyki integracyjnej wskazują na szereg uwarun-
kowań  dla  efektywności  tego procesu.  Okazało się  np., 
Ŝ

e dzieci z „problemem zachowania”, które uczestniczyły 

w krótkotrwałym programie interwencyjnym – kiedy to 
zachowanie ich uległo znacznej poprawie – po powrocie 
do swoich normalnych klas zachowywały się tak, jak daw-
niej – to, co zdołano „naprawić”, uległo zaprzepaszcze-        
niu  [J.  L.  Paul  1992,  s.  222].  PowyŜsze  skłania  do  kon-      
kluzji, Ŝe środowisko typowej klasy było tak odmienne od 
sytuacji w klasie specjalnej, iŜ nowy repertuar zachowań 
nie miał zastosowania po powrocie w dotychczasowe śro-      
dowisko klasy szkolnej. 

Pojawia  się  w  tym  miejscu  pytanie:  czy  dzieci  nie-

pełnosprawne  wchłonięte  przez  system  „segregacyjny”, 
uczęszczające  do  klas  integracyjnych,  objęte  długotrwa-
łym  okresem  nauczania  indywidualnego  w  domu  mają 
szansę  na  powodzenie  w  typowej  klasie?  Zasadne  wy-
daje się pozostawienie tego pytania jako otwartego. 

b) programy specjalne a pomoc dzieciom niepełnosprawnym 

Praktyka w wielu szkołach zmierza w kierunku udzielania 
dzieciom,  wymagającym  szczególnej  troski,  dodatkowej 
pomocy w tych zakresach, w których napotykają trudno-
ś

ci. Zjawiska te sprawiają, Ŝe skupia się je w grupy o do-     

mniemanych, podobnych problemach edukacyjnych – za-     
pewniając zarazem specjalistyczną opiekę. 

RóŜne rodzaje programów interwencyjnych realizo-

wane w szkołach – zdaniem badaczy – wpływają na eko-      
logię szkoły. Swoim zasięgiem bowiem obejmują nie tylko 
dzieci wymagające pomocy, ale takŜe modyfikację planu 
zajęć tzw. typowych klas. Stwarza się tym samym moŜli-       
wość uczęszczania do klasy dzieciom o róŜnym poziomie 
zdolności, podnosi zarazem efekty w zakresie integracji 
dzieci niepełnosprawnych w ogólnym systemie szkolnym. 
NaleŜy podkreślić takŜe pomoc specjalistyczną, na którą 
moŜe liczyć nauczyciel w następstwie realizowanych pro-         
gramów interwencyjnych – a tym samym moŜliwość rozwi-     
jania pewnych aspektów jego praktyki pedagogicznej. 

Wreszcie  najistotniejszą  zmianą  w  teorii  i  praktyce 

kształcenia specjalnego, która postrzegana jest na prze-
strzeni ostatnich lat, jest jego ewolucyjna dekategoryza-

cja  i  wiązanie  go  ze  szkolnictwem  ogólnodostępnym. 
Odzwierciedla to dobitnie Raport Brytyjski (…), który za-
miast  kategorii  upośledzenia  jako  podstawy  organizacji 
szkolnictwa specjalnego wysunął koncepcję „specjalnych 
edukacyjnych  potrzeb”.  Podkreśla  się  w  nim  wspólnotę 
potrzeb ludzi pełno- i niepełnosprawnych, w tym potrzeb 
edukacyjnych  –  co  jest  istotną  przesłanką  dla  rozwoju 
idei integracji  [za:  A.  Hulek 1992, s.  25].  Dodajmy, Ŝe 
odnoszą się one (potrzeby specjalne) do następujących 
grup dzieci: mających trudności w nauce; z zaburzeniami 
emocjonalnymi i w zachowaniu; niepełnosprawnych fizycz-
nie, sensorycznie i umysłowo [A. Kobylańska 1996, s. 120]. 

Szkoła w ekosystemie społeczności lokalnej 

Podobnie  jak  klasa  istnieje  w  ekosystemie  szkoły,  tak 
szkoła  funkcjonuje  w  szerszym  kontekście  społecznym. 
Pojawiają się pytania o moŜliwe strategie wykorzystywane 
przez szkołę, mające na celu nawiązanie bliŜszych więzi 
ze społecznością lokalną, i po wtóre – o powody tak da-
leko idącej współpracy. OtóŜ Redl, Hobbs, Rhodes badali 
współzaleŜności między szkołą a innymi elementami spo-
łeczności [za: J. L. Paul 1992, s. 253]. W ujęciu syntetycz-
nym problem ten kształtuje się następująco: 

a) opieka nad dzieckiem i jej uwarunkowania 

RozwaŜając powyŜsze kwestie, przedmiotem analizy uczy-     
niono zakres współpracy między szkołami a innymi ośrod-     
kami świadczącymi usługi na rzecz dzieci wymagających 
specjalnej opieki i pomocy. Wzajemne oddziaływanie szko-    
ły i placówek leczniczo-terapeutyczno-rozwojowych tworzy 
sieć, warunkując przebieg nauki szkolnej dziecka i postępy 
w jego rehabilitacji. 

Model  ekologicznych  wpływów  na  dziecko  niepeł-

nosprawne przedstawiła Brunswick [za: B. Woynarowska 
1993].  W  przyjętym  rozwiązaniu  kaŜdy  z  systemów  ma 
„swoich  wykonawców”  podejmujących  określone  działa-
nia; edukacja i opieka medyczna umieszczone zostały na 
dwóch poziomach – jako egzosystem (rozwiązania syste-      
mowe i polityka wobec osób niepełnosprawnych) oraz 
mikrosystem  (bezpośrednia  pomoc  świadczona  na  po-      
ziomie podstawowym, lokalnym – tabela 1, s. 12). 

Wzmiankowane powyŜej czynniki kontekstowe mo-     

Ŝ

na teŜ rozpatrywać jako źródło ułatwień w rozwiązywa-     

niu problemów pacjenta (bądź jako niestwarzające moŜli-     
wości  uzyskania  wsparcia  ze  strony  otoczenia  społecz-      
nego). Z punktu widzenia dziecka niepełnosprawnego ta 
zewnętrzna skala odniesienia moŜe być pomocna w po-    
dejmowaniu decyzji o skierowaniu go do placówki kształ-     
cenia specjalnego lub pozostawieniu w jego naturalnym 
ś

rodowisku. 

background image

Nasze Forum 

K

WARTALNIK PEDAGOGICZNO

-

TERAPEUTYCZNY NR 

1(5)/2002

 

12 

Jeśli  połączymy  to  z  powstawaniem  coraz  liczniej-

szych grup wzajemnej pomocy, zrzeszeń i organizacji 
osób  niepełnosprawnych  oraz  ich  rodzin,  to  wówczas 
wyraźnie ujawi się wzrost podmiotowości społecznej tej 
grupy ludzi. 

Przedstawione zagadnienie ukierunkowuje dalsze 

myślenie na problem wzbudzający obecnie duŜe zainte-
resowanie,  tj.  wsparcie  społeczne. OtóŜ sieć  społeczna 
rozumiana  jako  „obsada  postaci  w  świecie  społecznym 
danej jednostki” – zawiera właśnie owe potencjalne źródło 
wsparcia [R. Vasta i in. 1995, s. 614]. NaleŜy czynić sta-
rania,  by zachęcać  do  aktywności społeczność  lokalną, 
udzielać wsparcia organizacjom pomocowym, poprzez 
tworzenie mechanizmów mobilizujących i monitorujących, 
w których istotną rolę spełniać będą przedstawiciele lo-     
kalnej administracji, władz oświatowych, słuŜby zdrowia 
i organizacji wolontariatu. 

W ten sposób doszliśmy do ostatniej istotnej kwestii. 

OtóŜ otoczenie przyrodnicze wraz z wytworzoną infrastruk-    
turą daje podstawy do poczucia wspólnoty kulturowej na 
pewnym obszarze. A. Hulek [1993, s. 26], pisząc o uwarun-    
kowaniach  edukacji  specjalnej,  akcentuje  wyraźnie  wśród 
jej uwarunkowań społecznych „związki placówek oświato-      
wych z lokalnym środowiskiem”. NaleŜy podkreślić zara-     
zem, iŜ pomaga ona (edukacja) jednostce niepełnospraw-       
nej  w  jej  rozwoju  oraz  stworzeniu  odpowiednich  warun-     
ków w środowiskach, w których funkcjonuje. Z kolei zdo-         
bycze edukacji specjalnej stają się istotnym elementem 
w  programowaniu  ogólnej  polityki oświatowej  i socjal-
nej oraz innych dziedzin Ŝycia (tamŜe, s. 31-32). Uwarun-    
kowania  te  dają  się  ująć  w  dwie  grupy:  osobowościowe  i 
ś

rodowiskowe. MoŜna powiedzieć, Ŝe wszystko to wypełnia 

ekologiczny paradygmat w ujęciu A. E. Brunswick [1985]. 

b) rodzice jako partnerzy w procesie rehabilitacji  

dziecka niepełnosprawnego 

Podkreślmy raz jeszcze, Ŝe zdrowie i choroba podlegają 
wielu wpływom wywieranym przez środowisko społeczne 

[I. Heszen-Niejodek, H. Sęk 1997]. Okazuje się ponadto, 
Ŝ

e  za  pomocą  włączenia  w  sieć  powiązań  społecznych 

człowiek  moŜe  doznawać  bardziej  pozytywnych  uczuć, 
mieć  wyŜszą  samoocenę,  czy  teŜ  poczucie  większych 
moŜliwości wywierania wpływu na zmiany zachodzące 
w jego przestrzeni Ŝyciowej. Proponujemy, aby w tej per-
spektywie spojrzeć na rodzinę. 

Ostatnio  pojawia  się  wiele  studiów  poświęconych 

analizowaniu  problematyki  niepełnosprawności  w  kon-
tekście  rodzinnym:  chodzi  w  nich  zarówno  o  ujęcie  za-
gadnień w aspekcie sposobów radzenia sobie przez ro-
dziny z niepełnosprawnością jednego z jej członków, jak 
i badanie wpływu niepełnosprawności na funkcjonowanie 
tej grupy społecznej [Z. Woźniak 1991 i inni]. 

Wśród nich naleŜne miejsce zajmują projekty angaŜu-   

jące rodziców w realizację programów terapeutyczno-roz-     
wojowych. Rodzice postrzegani są jako partnerzy w pro-      
cesie rehabilitacji dziecka, dlatego od początku naleŜy 
przygotowywać ich do tych złoŜonych zadań. Co więcej, 
są  oni  partnerami  uprzywilejowanymi  w  odniesieniu  do 
specjalnych potrzeb edukacyjnych ich dzieci, a tym sa-     
mym  proces  rehabilitacji  staje  się  wspólnym  zadaniem 
rodziców i specjalistów. 

Podkreśla się zarazem, Ŝe rodzice nie są grupą ho-    

mogeniczną, sami potrzebują szeroko rozumianego wspar-    
cia, ale mają teŜ swoje mocne strony, i jeŜeli nie zauwaŜy 
się tego – pozostaną niewykorzystanym zasobem wspar-      
cia edukacyjnego. 

WaŜna jest równieŜ rola szkoły i pozostałej sieci pla-     

cówek wspomagających rozwój dziecka, o ile ich funk-
cjonowanie jest na tyle stabilne i rozbudowane, aŜeby 
w ramach tego systemu mogła być udzielana skuteczna 
pomoc, wynikająca ze sprawowania opieki nad dzieckiem 
o specjalnych potrzebach edukacyjnych (przykładową pro-     
pozycję  programową  włączenia  rodziców  w  omawiane 
działania przedstawia tabela 2, s. 13). 

 

T a b e l a 1. Model ekologiczny – wpływy czynników środowiska na jednostkę niepełnosprawną 

Makrosystem 

Egzosystem 

Mikrosystem 

Ontosystem 

Wartości i normy społeczne (m.in. to-      

lerancja inności). 

Oczekiwania społeczne wobec nie-      

pełnosprawnych. 

Ogólna polityka i prawo w zakresie 
słuŜb dla niepełnosprawnych. 

Systemowe i instytucjonalne 

zabezpieczenia oraz przydział 
ś

rodków do odpowiednich słuŜb 

medycznych, społecznych  

i edukacji. 

Ś

rodowisko Ŝycia: rodzina, 

szkoła, słuŜba zdrowia, rówie-
ś

nicy, Kościół, rekreacja, słuŜby 

społeczne. 

Właściwości biopsychospo-     

łeczne jednostki: stan zdro-     

wia, postawy, zachowania, 

percepcja, płeć, osiągnięcia 

szkolne, wiek. 

Ź

ródło: B. Woynarowska 1993, s. 84 

background image

Nasze Forum 

K

WARTALNIK PEDAGOGICZNO

-

TERAPEUTYCZNY NR 

1(5)/2002

 

13 

T a b e l a   2. Program włączania rodziców w proces rehabilitacji 

P r o c e s   r e h a b i l i t a c j i  

Rodzice w szkole 

Tematyka spotkań 

Kontakt pisemny 

Więzi z domem 

 rodzice–ochotnicy w klasie, 
 rodzice pomagający  

w bibliotece, 

 pokój dla rodziców, 
 wizytacje klas przez rodziców, 
 projekty wspólnych 

przedsięwzięć, 

 szkolenia dla rodziców  

i innych osób, 

 wywiadówki rodzice–na-   

uczyciel 

 spotkania rodzice–nauczyciel 

na temat prac społecznych, 

 spotkania rodzice–nauczyciel 

na temat programu, 

 rodzic, ochotnik–nauczyciel 

nadzorujący postępy + 

spotkania oceniające, 

 konferencja na temat 

poszczególnych przypadków, 

 komitet rodzicielski, 
 więzi z władzami, 
 spotkania na temat 

skierowania dziecka do 

specjalisty – zaplanowanie 
działań, 

 spotkania wielodyscyplinowe, 
 trening rodzice–kadra  

 szkolna tablica ogłoszeń, 
 broszury szkolne, 
 broszury z programem + 

wskazówki dla rodziców, 

 informatory w języku 

społeczności, 

 codzienny tygodniowy 

dzienniczek dom–szkoła, 

 ocenianie w szkole i w domu, 
 prowadzenie zapisów w domu 

i w szkole 

 uczenie się + programy 

korygowania zachowań  

w domu i w szkole, 

 uczenie się w domu + 

nadąŜanie za programem, 

 spotkania w placówkach 

społeczności lokalnej, 

 reprezentanci rodziców, 
 telefon + kontakt pisemny, 
 wizyty nauczyciela i innych 

osób w domu ucznia 

ś

ródło: S. Wolfendale, Primary Schols and Special Needs (Szkoła podstawowa i potrzeby specjalne), Cassel, London 1987  

(przyt. za: Potrzeby specjalne w klasie, red. A. Firkowska-Mankiewicz, Warszawa 1995, s. 174) 

Bibliografia 

B

ŁESZYŃSKA

 K., Determinanty przystosowania ucznia niepełno-

sprawnego do środowiska szkoły masowej, [w:] Uczeń nie-    
pełnosprawny w szkole masowej
, red. A. Hulek, B. Groch-     
mal-Bach, Kraków 1992. 

B

RONFENBRENNER

 U., Ekologia rozwoju człowieka – historia 

i  perspektywy,  „Psychologia  Wychowawcza”  1976,  nr  5, 
s. 537-549. 

—,  The  ecology  of  human  development:  experiments  by 

nature and desing, Cambridge, Harward University 1981. 

B

RUNSWICK

  A.  E.,  Health  services  for  Adolescents  with 

Impairment,  Disability,  and  /or  Handicap,  „Journal  of 
Adolescent Health Care” 1985. 

F

IRKOWSKA

-M

ANKIEWICZ

 A. (red.), Potrzeby specjalne w klasie: 

materiały szkoleniowe dla nauczycieli, Warszawa 1995.

 

 

H

ESZEN

-N

IEJODEK

  I.,  S

Ę

K

  H.  (red.),  Psychologia  zdrowia

Warszawa 1997. 

H

ULEK

 A., Ewolucja integracyjnego systemu kształcenia  dziecka 

niepełnosprawnego,  [w:]  Uczeń  niepełnosprawny  w  szko-   
le  masowej
,  red.  A.  Hulek,  B.  Grochmal-Bach,  Kra-       
ków 1992. 

—,  Podstawy, stan obecny i przyszłość edukacji osób nie-      

pełnosprawnych, [w:] Edukacja osób niepełnosprawnych
red. A. Hulek, Warszawa 1993. 

J

ANOWSKI

 A., Uczeń w teatrze Ŝycia szkolnego, wyd. 2, War-      

szawa 1995. 

J

ASICKI

  B.,  Wolański  N.,  Rozwój  ontogenetyczny  a  formo-      

wanie  się  gatunku  Homo  Sapiens  jako  funkcja  zmian 
przystosowawczych  do  
środowisk,  [w:]  Czynniki  rozwoju 
człowieka, red. N. Wolański, wyd. 3, Warszawa 1987. 

K

LIMOWICZ

 G., Po dzwonku na lekcję: interakcyjne spojrzenie 

na klasę szkolną, Warszawa 1995. 

K

OBYLAŃSKA

  A.,  Ekipy  wspomagające  nauczycieli  ze  spec-    

jalnymi  potrzebami  edukacyjnymi,  [w:]  Dylematy  pedago-        
giczne  w  rewalidacji  osób  ze  specjalnymi  potrzebami 
edukacyjnymi
, red. W. Loebl, Gdańsk 1996. 

K

OŁOMIŃSKI

  J.  L.,  Dziecięce  przyjaźnie,  sympatie  i  niechęci

Warszawa 1982. 

K

OWALIK

 S., B

RZEZIŃSKI

 J., Ekologiczny kontekst procesu dia-        

gnostycznego, [w:] Społeczna psychologia kliniczna, red. 
H. Sęk, Warszawa 1993. 

K

RÓL

 B., Prawidłowości strukturalne i funkcjonalne przestrzeni 

Ŝ

yciowej  dziecka,  [w:]  Pomoc  dzieciom  zagroŜonym  pa-     

tologią środowiska rodzinnego i lokalnego, red. M. John-    
-Borys, Katowice 1997. 

K

ULCZYCKI

 M., Psychologiczne problemy człowieka chorego: 

z zagadnień współpracy pracownika słuŜby zdrowia z pa-    
cjentem
, Wrocław 1971. 

LLER

 R. J., Słyszę – ale nie wszystko: dziewczęta i chłop-      

cy z uszkodzonym słuchem w szkołach masowych, War-       
szawa 1997. 

O

STROWSKA

 K., T

ATAROWICZ

 J. (red.), Zanim w szkole będzie 

Ŝ

le...  –  profilaktyka  zagroŜeń.  Poradnik  dla  nauczycieli

Warszawa 1996. 

P

AŃCZYK

  J.,  Wokół  pojęcia  integracyjnego  kształcenia  dzieci 

niepełnosprawnych,  „Problemy  Rehabilitacji  Społecznej    
i Zawodowej” 1993, nr 4, s. 32-36. 

P

AUL

 J. L., Emotional disturbance in children, Columbus 1992. 

S

Ę

K

 H., Orientacja w sytuacjach społecznych, Poznań 1980. 

S

MYKOWSKI

  B.,  Specyficzne  potrzeby  edukacyjne  człowieka

[w:] Dziecko wśród rówieśników i dorosłych, red. A. Brze-          
zińska, G. Lutomski, B. Smykowski, Poznań 1995. 

S

PIONEK

  H.,  Zaburzenia  rozwoju  uczniów  a  niepowodzenia 

szkolne, wyd. 4, Warszawa 1985. 

T

ILLMAN

  K.  J.,  Teorie  socjalizacji:  społeczność,  instytucje, 

upodmiotowienie, Warszawa 1996. 

T

OMASZEWSKI

 T., Podstawowe formy organizacji i regulacji za-    

chowania,  [w:]  Psychologia,  red.  T.  Tomaszewski,  War-       
szawa 1979. 

T

YSZKOWA

  M.,  Ekologiczne  uwarunkowania  rozwoju  psychicz-      

nego jednostki: propozycja interpretacji poznawczej, „Kwar-       
talnik Polskiej Psychologii Rozwojowej” 1993, nr 2, s. 3-18. 

—, Zachowanie się dzieci szkolnych w sytuacjach trudnych

wyd. 3, Warszawa 1986. 

background image

Nasze Forum 

K

WARTALNIK PEDAGOGICZNO

-

TERAPEUTYCZNY NR 

1(5)/2002

 

14 

V

ASTA

  R.,  H

AITH

  M.  M.,  M

ILLER

  S.  A.,  Psychologia  dziecka

Warszawa 1995. 

W

OYNAROWSKA

 B., Edukacja specjalna medyczna, [w:] Eduka-      

cja osób niepełnosprawnych, red. A. Hulek, Warszawa 1993. 

W

OŹNIAK

 Z., Zdrowie – choroba – niepełnosprawność a rodzina. 

Relacje wzajemne w perspektywie teoretyczno-metodolo-        
gicznej
, „Roczniki Socjologii Rodziny” 1991, t. 3, s. 201-219.

 

Etos Antoniego Kępińskiego – człowieka i lekarza 

dr ElŜbieta Stawnicka 

Uniwersytet Zielonogórski

 

zieło  i  postać  polskiego  psychiatry  i  myśli-
ciela  Antoniego  Kępińskiego  (1918-1972) 
cieszy  się  ciągłą  popularnością  i  zaintere-

sowaniem wśród zróŜnicowanej rzeszy odbiorców, o czym 
ś

wiadczą  m.in.  nowe  wznowienia  dziewięciu  jego  głów-

nych prac

1

. Stanowią one inspirację twórczą dla badaczy 

z róŜnych dyscyplin naukowych (nie tylko przyrodniczych 
czy medycznych), a w szczególności dla przedstawicieli 
nauk humanistycznych. Przyczyną tego zjawiska jest głę-    
boko humanistyczna treść jego prac. Przejawia się ona 
w  świadomym  podporządkowaniu  rozległych  i  szczegó-        
łowych  dociekań  stricte  psychiatrycznych,  opisujących 
fenomeny  powszechnych,  by  nie  powiedzieć,  ogólno-        
ludzkich  przeŜyć  psychicznych  takich,  jak  lęk,  smutek, 
itp., oraz skomplikowanych i „mrocznych” zaburzeń typu 
psychozy  i  schizofrenie,  jednemu  nadrzędnemu  celowi, 
jakim jest próba zrozumienia człowieka. KaŜdy sam dla 
siebie  jest  zagadką  i  takąŜ  zagadką  jest  dla  drugiego 
człowieka. Prawdopodobnie zawsze człowiek stawiał so-       
bie pytanie: Kim jestem? Kim jest człowiek?

2

 

Odpowiedź  na  tak  sformułowane  pytania  moŜna 

uznać  za  niewątpliwie  wiodący  motyw  poznawczy  sta-      
nowiący swoiste motto teoretyczne przyświecające wszyst-
kim pracom Kępińskiego. 
                                                           

1

 Główne dzieła A. Kępińskiego zostały spisane praktycznie rok 

przed  śmiercią.  Wydawane  były  sukcesywnie,  juŜ  po  jego  śmierci, 

przez  PZWL  (z  wyjątkiem  Rytmu  Ŝycia,  wydanego  przez  Wy-     

dawnictwo Literackie – ze względu na walory literackie tegoŜ dzieła). 

Oto  wykaz  głównych  prac  Kępińskiego:  Lęk,  Melancholia,  Podsta-      
wowe zagadnienia współczesnej psychiatrii, Poznanie chorego, Psy-    
chopatie, Psychopatologia nerwic, Rytm 
Ŝycia, Schizofrenia, Z psycho-           
patologii 
Ŝycia seksualnego. 

2

  A.  K ę p i ń s k i,  Autoportret  człowieka  (myśli  i  aforyzmy)

wybór i wstęp Z. Ryn, Kraków 1992, s. 28. 

Postać  Kępińskiego  jest  zakorzeniona  i  Ŝywotnie 

spleciona  z  Krakowem,  do  którego  przybył  po  tułaczce 
wojennej w 1947 roku i tak w nim pozostał aŜ do śmierci. 
Wśród  tych,  którzy  zetknęli  się  z  jego  osobą  i  wspomi-
nają go (a są to zasadniczo jego uczniowie bądź koledzy 
po fachu, np. Andrzej Jakubik, Jan Masłowski, Zdzisław 
Ryn, itp.), postać profesora spowita jest w swoisty ethos
Nie sposób bowiem oddzielić działalności lekarskiej, na-
ukowej czy społecznej od jego osoby, od jego nieprze-
ciętnych walorów osobowościowych, od wartości moral-
nych, których był nosicielem. Zgodnie z etymologią słowa 
ethos  Kępiński  był  zadomowiony  w  wartościach,  przy-        
pisywanych zwykle chrześcijaństwu, z których szacunek 
i  miłość  bliźniego,  dąŜenie do  doskonałości  oraz  odwa-      
ga, a wręcz heroizm w preferowaniu tych postaw w Ŝyciu 
codziennym, wbrew i na przekór okolicznościom, wybija-       
ją się na plan pierwszy. Sprawiają, iŜ legenda o „świętym” 
psychiatrze z Krakowa jest Ŝywo obecna w pamięci ludzi, 
którzy się z nim zetknęli czy systematycznie z nim pra-     
cowali. „Ci, którzy go dobrze znali, pamiętają, Ŝe był jakby 
przepojony  pierwiastkiem  religijności  oraz  posiadał  po 
prostu coś w rodzaju immanentnej potrzeby wiary”

3

. Zdzi-        

sław Ryn, uczeń i współpracownik krakowskiego psychia-      
try, podaje informację, Ŝe z Biblią w ręku zakończył swój 
Ŝ

ywot

4

.  

Sądzę, Ŝe to właśnie autentyczność wiary Kępiń-

skiego w przesłanie zawarte w Biblii wyjaśnia fenomen 
jego  osoby  oraz  mocy  oddziaływania  na  tak  ogromną 
liczbę ludzi skupionych wokół niego. Ów fenomen Kępiń-
skiego  stał  się  podstawą  analiz  specjalistów  z  róŜnych 
                                                           

3

 Ibidem, s. 7. 

4

 Ibidem, s. 8. 

background image

Nasze Forum 

K

WARTALNIK PEDAGOGICZNO

-

TERAPEUTYCZNY NR 

1(5)/2002

 

15 

dziedzin.  Nawet  badacze  samego  tylko  dorobku  teore-
tycznego oraz głębokich myśli zawartych w luźniejszych 
(nienaukowych – jak chociaŜby Rytm Ŝycia) publikacjach 
autora Lęku nie mogą abstrahować od całej aksjologii, 
w której był zanurzony jako człowiek.  

Dopiero perspektywa wiary, nadziei i miłości, w któ-

rej Antoni Kępiński świadomie  się sytuuje

5

, otwierają no-     

wy horyzont zrozumienia zarówno jego Ŝycia, jak i sprzę-       
Ŝ

onej  z  nim  twórczości.  JakŜe  bowiem  moŜna  wyjaśnić 

nieprzeciętność jego umierania? Na łoŜu cierpienia (pod-      
dawany dializom) wykazuje niezwykłą wprost pogodę du-     
cha, pomagając i pocieszając wiernie swoich pacjentów 
(którzy  mogli  swobodnie  odwiedzać  swojego  lekarza 
w  szpitalu), uwikłanych  w  cierpienia duchowe  porówny-         
walne do beznadziei piekła juŜ za Ŝywota. Oprócz tego 
wykazuje,  w  tym  trudnym  czasie,  niezwykłą  aktywność 
intelektualną, fenomenalną pamięć oraz jasność umysłu, 
pisząc  czy  kończąc  spisywać,  wymienione  juŜ,  główne 
swoje dzieła.  

Owa  perspektywa  aksjologiczna  zakreślona  przez 

wiarę, nadzieję i miłość organizuje i określa obszar spo-
tkania  oraz  tego  wszystkiego,  co ma  miejsce pomiędzy 
psychiatrą i pacjentem. Jest to z pewnością model psy-
chiatrii idealnej, który w praktyce tak rzadko bywał reali-
zowany.  Kępiński  miał  bolesną  świadomość  stanu  fak-
tycznego,  dotyczącego  polskiej  rzeczywistości  psychia-
trycznej oraz wadliwych postaw lekarzy-psychiatrów wo-
bec  chorego,  wynikających  często  z  głęboko  zakorze-
nionych uproszczeń i stereotypów. Nie uprawiał wszakŜe 
ostrej krytyki swoich kolegów po fachu, nie wyszydzał ich 
błędów, lecz z niezwykłą mądrością uczył własnym przy-
kładem,  który  oddziaływał  mocniej  niŜ  akademickie  wy-
kłady, zataczając coraz szersze kręgi. 

Profesor z Krakowa uczłowieczał psychiatrię, odzie-

rając ją z owych roszczeń do bycia wyłącznie dziedziną 
naukową,  w  której  człowiek  z  chorą  duszą  traktowany 
miał być jak obiekt wzięty pod „szkiełko i oko”, poddany 
manipulacji eksperymentalnej. Pisał więc: „Psychiatria nie 
tyle jest nauką, co przeŜyciem, które powstaje ze zderze-      
nia  się  własnej  osoby  z  osobą  pacjenta...  Psychiatria, 
która by się ograniczała wyłącznie do tego, co wymierne 
i sprawdzalne, byłaby karykaturą psychiatrii. Pod naukową 
szatą kryłaby się pustka”

6

.  

W ksiąŜce pt. Poznanie chorego radykalnie obnaŜa 

i demaskuje mity oraz stereotypy zarówno w samej pro-
cedurze badania psychiatrycznego, jak i w postawach 
lekarzy-psychiatrów wobec pacjenta. I znowu nie wystę-
puje tutaj  jak moralista, lecz  jako jeden  z  wielu, który 
                                                           

5

 Ibidem, s. 111-118. 

6

 Ibidem, s. 290, 291. 

podlega presjom i frustracjom

7

 tego zawodu i pragnie po-      

dzielić się swoimi przemyśleniami, radami oraz sukcesami.  

Kępiński wyróŜnia trzy zasadnicze błędy w postawie 

psychiatry  w  stosunku  do  człowieka  chorego  psychicz-
nie:  pierwszy  –  podmiotu  do przedmiotu;  drugi  – maski 
oraz trzeci – sędziego.  

Pierwszy  z  nich  wynika  generalnie  z  wadliwych 

przesłanek  przyjmowanych  przy  określeniu  istoty  sa-
mego  procesu  psychoterapeutycznego,  a  więc  wszyst-
kiego,  co  ma  się  wydarzyć  w  relacji  psychiatra–chory. 
JuŜ  samo  przyjęcie  załoŜenia,  Ŝe  chory  psychicznie  to 
„wariat”, niebezpieczny dla społeczeństwa, sytuuje leka-
rza  po  drugiej  stronie  „barykady”,  z  całą  konsekwencją 
rezerwy, antagonizmu oraz lęku, czy wręcz uprzedmiota-
wiającej  dominacji

8

.  Rzesze  psychiatrów,  juŜ  w  punkcie 

wyjścia, stają wobec dylematu i wyboru: „wspólny front 
z  chorym  lub  jego  środowiskiem  społecznym”

9

,  nie  do-      

strzegając  „pułapki”  zarówno  w  jednym,  jak  i  w  drugim 
rozstrzygnięciu. 

Antoni Kępiński twierdzi, Ŝe „pogodzenie dwóch świa-      

tów: chorego i ludzi psychicznie zdrowych jest jednym 
z  trudniejszych  problemów  w  psychiatrii.  (...)  Zburzenie 
muru  oddzielającego  zdrowych  od  chorych  stawia  tych 
ostatnich na równej płaszczyźnie ze społeczeństwem zdro-      
wych. Daje choremu moŜność równego startu, a jednocze-   
ś

nie pozwala mu ujrzeć u tzw. zdrowych te same skrzy-     

wienia,  które  są  jądrem  jego  choroby,  wskutek  czego 
otaczający ludzie stają się bliŜsi, bardziej zrozumiali, ne-     
gatywne  uczucia  zmieniają  się  w  pozytywne”

10

.  UwaŜa 

takŜe,  Ŝe  „pierwszym  krokiem  w  terapii  psychiatrycznej 
jest uwolnienie chorego z kręgu obcości”

11

Sam proces terapeutyczny, dąŜący do „zrozumienia 

chorego i wyprostowania jego załamanej linii Ŝyciowej”

12

 

zawiera  etap  obiektywizacji,  w  którym  chodzi  o  wypra-
cowanie pewnego dystansu i spojrzenia na chorego jak 
na osobę trzecią. Ten moment niesie w sobie potencjal-       
ne zagroŜenie uprzedmiotowienia osoby chorego, gdy 
                                                           

7

 A. Kępiński w wielu swoich pracach podkreślał swoistość i nie-    

bezpieczeństwa zawarte w wykonywaniu zawodu psychiatry. „Zawód 
psychiatry  jest  zawodem  niebezpiecznym,  głównie  wskutek  zawar-     

tego  w  nim  potencjału  frustracyjnego  (...).  Opinia  społeczna  uwaŜa 

psychiatrów za ludzi trochę »pomylonych«. Istnieją dwie koncepcje co 

do tego zjawiska – na psychiatrię idą juŜ pomyleni, kontakt z chorymi 

psychicznie robi człowieka pomylonym. Obie koncepcje są częściowo 

słuszne” (Ibidem, s. 281). 

8

  „Psychiatra,  który  boi  się  chorego,  staje  się  wobec  niego 

agresywny. Na zasadzie społecznego odbicia reakcji emocjonalnych 

reakcja lękowo-agresywna psychiatry wyzwala analogiczną reakcję       

u chorego” (Ibidem, s. 278). 

9

 A. K ę p i ń s k i, Poznanie chorego, Warszawa 1989, s. 41. 

10

 Ibidem, s. 42. 

11

 A. K ę p i ń s k i, Autoportret człowieka (myśli, aforyzmy), s. 296. 

12

 I d e m, Poznanie chorego, s. 42. 

background image

Nasze Forum 

K

WARTALNIK PEDAGOGICZNO

-

TERAPEUTYCZNY NR 

1(5)/2002

 

16 

oto  lekarz  zacznie  traktować  siebie  jak  nieomylnego 
profesjonalistę,  który  dysponując  gotowymi  szablonami 
ujmowania  i  klasyfikowania  „przypadków”  chorobowych 
odmówi  pacjentowi  aktywnego  uczestnictwa  w  procesie 
diagnostycznym.  Kępiński  przestrzegał  przed  takim  po-
dejściem, twierdząc i wykazując w swojej pracy, Ŝe „psy-
chiatra  ma  tylko  pomóc  choremu  w  tym,  by  sam  się 
zmienił, a nie moŜe jego zmienić”

13

.  

Autor  Poznania  chorego  (w  całości  poświęconego 

zagadnieniom swoistości pracy psychiatrycznej i samego 
procesu diagnostyczno-terapeutycznego, z wszelkimi jego 
niuansami i trudnościami) sam jest twórcą bardzo mądrej 
i dopracowanej koncepcji psychoterapii, w której „chory sta-     
je się czynnym uczestnikiem tak badania, jak i leczenia”

14

Psychopatologii nerwic przedstawia ją w postaci 

trójkąta, którego podstawę stanowi zaangaŜowana emo-
cjonalnie relacja pacjent–psychiatra, natomiast wierzchoł-       
kiem jest efekt poznawczy w postaci wyniesionej samo-     
wiedzy dotyczącej psychiki pacjenta. Proces poznawczy 
(skierowany na osobę pacjenta) łączy się integralnie z pro-    
cesem uzdrowieńczym. Kępiński opisuje go następująco: 
„W  psychoterapii  proces  diagnostyczny  (poznanie  cho-     
rego) jest integralnie związany z procesem terapeutycz-     
nym.  Poznając  chorego,  ułatwiamy  jednocześnie  jemu 
poznanie siebie. Kontakt psychiatryczny moŜna ująć sche-      
matycznie w formie trójkąta, jego podstawę tworzy zwią-     
zek  uczuciowy,  jaki  się  wytwarza  między  pacjentem      
a psychiatrą, a wierzchołkiem jest osoba pacjenta, temat 
rozmowy. Podstawa trójkąta ma przedstawiać dynamikę 
związków  uczuciowych,  jakie  wytwarzają  się  w  trakcie 
rozmów między chorym a lekarzem. Natomiast boki trój-     
kąta reprezentują wysiłek poznawczy obu uczestników 
rozmów, zmierzający do poznania chorego (wierzchołek). 
Model ten obrazuje więc dwa czynniki istotne w psychia-
trycznym procesie diagnostyczno-terapeutycznym: uczu-     
ciowe i poznawcze”

15

Niezwykle interesującym aspektem tej koncepcji jest, 

podkreślany niejednokrotnie przez jej autora, pierwiastek 
uczuciowy, Ŝywa relacja dwóch podmiotów, z których kaŜdy 
wnosi  swój  wewnętrzny  świat  przeŜyciowy,  otwarty  na 
siebie  nawzajem.  Postawa  animistyczna,  jak  ją  określa 
Kępiński, bazuje na wzajemnym zaangaŜowaniu się emo-    
cjonalnym badającego oraz badanego i „stanowi istotę 
leczenia”

16

.  W  spotkaniu  tym  mamy  do  czynienia  z  po-    

                                                           

13

 I d e m, Autoportret ..., s. 288. Dalej pisze: „Rola psychiatry 

ogranicza  się  do  funkcji  doradczej,  fachowca,  który  na  podstawie 

swego  doświadczenia  moŜe  przedstawić  pacjentowi  róŜne  hipotezy,       

i który ma prawo wybrać je lub odrzucić”. 

14

 A. K ę p i ń s k i, Poznanie chorego, s. 42. 

15

 I d e m, Psychopatologia nerwic, Warszawa 1979, s. 260.  

16

 I d e m, Autoportret ..., s. 301. 

znaniem bezpośrednim, które jest starsze genetycznie 
niŜ  poznanie  zmysłowe  i  pojęciowe  otaczającego  nas 
ś

wiata. Jest czymś w rodzaju pierwotnej intuicji, która wy-      

czuwa  i  pozaracjonalnie  wnika,  a  takŜe  rozpoznaje  we-
wnętrzne przeŜycia drugiego. Pierwowzorem humanistycz-
nego typu poznania, jak je inaczej nazywa Kępiński, jest 
związek  dziecka z  matką.  Związek  ten określa  „zdolno-       
ś

cią wyczucia cudzego stanu psychicznego”, twierdząc, 

Ŝ

e  „występuje  teŜ  u  zwierząt,  u  których  kora  mózgowa 

jest znacznie słabiej rozwinięta niŜ u człowieka...”

17

W  zarysowanej  pokrótce  koncepcji  psychoterapii 

Kępińskiego  wyłania  się  interesujący  obraz  pracy  psy-
chiatry,  który  jawi  się  „bastardem  przyrodnika  i  artysty. 
(...)  Tak  jak  artysta  musi  niejednokrotnie  przełamać 
swoje  społecznie  uwarunkowane  nawyki  w  patrzeniu, 
aby  dojść  do  świeŜości  spojrzenia  dziecka,  odnaleźć 
samego  siebie,  tak  i  psychiatra  musi  dokonać  w  sobie 
regresji,  by  odzyskać  utraconą  wraŜliwość  dziecka  na 
cudzy stan psychiczny”

18

. Z drugiej strony w ów proces 

twórczy zaangaŜowany zostaje takŜe chory, bez którego 
udziału dzieło byłoby niemoŜliwe do zaistnienia. „Dwóch 
autorów – lekarz i chory – stara się z chaotycznych i luź-
nych fragmentów przeŜyć psychicznych odtworzyć upo-
rządkowaną  całość,  swoistą  biografię,  w  której  nie  tyle 
fakty,  co  przeŜycia  emocjonalne  odgrywają  rolę  (...). 
Praca ta, w swej istocie przypominająca twórczość pisa-
rza  czy  portrecisty,  moŜe  stać  się  pasją  zarówno  cho-
rego, jak i lekarza”

19

.  

Faktycznie,  owa  równowartość  obu  stron  uczestni-

czących w dialogu, zwanym psychoterapią, dotyczy czło-    
wieczeństwa, bycia osobą, podmiotem, natomiast zakła-      
da  pewną  realną  przewagę  psychiatry  w  tym  procesie 
jako przewodnika po „krainie ludzkiej duszy” – tego, „który 
ma doprowadzić chorego do zdrowia”

20

. Psychiatra sta-     

nowi  zatem  ten  człon  relacji  spotkaniowej,  który  odpo-     
wiadając na wezwanie pomocy musi zainicjować i poda-     
rować pacjentowi zrozumienie, a to wymaga juŜ pewnej 
mądrości, polegającej na zdolności do autentycznej mi-     
łości  drugiego.  Musi  posiadać  takŜe  pewną  dojrzałość 
duchową,  polegającą  na  tym,  Ŝe  poznał  juŜ,  w  jakiejś 
mierze,  swoje  wnętrze,  odnalazł  w  sobie  pewne  ele-       
menty  nerwicowe  czy  psychotyczne  i  potrafi  je  sku-
tecznie kontrolować (posiada zdolność samoopanowania).  

Profesor  Kępiński,  wykładowca  psychiatrii  w  Kate-

drze Krakowskiej oraz wygłaszający systematyczne wy-
kłady  na  Wydziale  Filozoficznym  UJ,  wyraźnie  przeciw-
                                                           

17

 I d e m, Poznanie chorego, s. 60. 

18

 Ibidem, s. 30. 

19

 Ibidem, s. 43. 

20

 A. K ę p i ń s k i, Autoportret..., s. 288. 

background image

Nasze Forum 

K

WARTALNIK PEDAGOGICZNO

-

TERAPEUTYCZNY NR 

1(5)/2002

 

17 

stawia naukę mądrości. „Nauka jest przeciwstawna mą-
drości,  mądrość  bowiem  nie  dąŜy  do  władzy,  ale  do 
większego  zbliŜenia  się  i  tym  samym  do  lepszego  zro-
zumienia świata otaczającego, wczucia się w jego ta-
jemny  rytm”

21

.  Będąc  sam  naukowcem,  zdawał  sobie 

sprawę,  Ŝe  nauka  dąŜy  do  tworzenia  modeli,  opisu 
obiektywnych  faktów,  lecz  z  drugiej  strony  próbuje  za-
władnąć  badanym  przedmiotem,  zdobyć  nad  nim  wła-
dzę,  zdystansować  się.  Kępiński  jako  lekarz  mający  do 
czynienia z Ŝywym, cierpiącym i indywidualnym człowie-
kiem  świadomie  odrzucał  przyrodniczy  punkt  widzenia 
oraz wszelki uogólniony model. Dostrzegał w społeczeń-
stwie, jako negatywny wpływ cywilizacji, rozprzestrzenia-    
nie się postaw instrumentalnych, pośpiechu, nudy, kon-     
sumpcji  oraz  coraz  mniejszą  wraŜliwość  w  stosunkach 
międzyludzkich. Pisał: „Dotkliwie odczuwa się nadmiar wie-       
dzy przy równoczesnym niedoborze mądrości”

22

Antoni  Kępiński,  nieprzeciętny  psychiatra  z  Krako-       

wa preferował odwaŜnie swoim Ŝyciem, wbrew i na prze-    
kór  tendencjom  cywilizacji, mądrość,  wynikającą  wprost 
z  praktykowania  miłości  i  dobra  w  stosunku  do  tych, 
którzy  jej  najbardziej  potrzebowali  –  odrzuconych,  nad-     
wraŜliwych,  bezbronnych  i skazanych  często na  śmierć 
społeczną. 

W  literaturze  poświęconej  Kępińskiemu  podkreśla 

się  element  patosu  zawarty  w  obrazie  psychiatry.  Mu-
rawski istotę patosu upatruje w „rozdźwięku między zni-
komością  indywidualnych  wysiłków  a  ogromem  zadań, 
jakie nakłada na człowieka chęć realizacji dobra”

23

. Sam 

autor Lęku uznawał ów patos za normę. 

W postulowanej przez Kępińskiego przestrzeni ob-

cowania  psychiatra–pacjent  fundamentalną  wartością 
jest  miłość,  która  uznając  w  drugim  człowieku  wartość 
godną  afirmacji  tworzy  podłoŜe  „pozytywnej  aksjologii”, 
którą  J.  Tischner  nazywa  ethosem,  a  Kępiński  azylem. 
„Azyl ma o tyle racje bytu, iŜ miejsce, w którym ma się do 
czynienia  z  chorym,  a  w  szczególności  z  chorym  psy-
chiatrycznym, musi być »wolny od gwałtu« (takie jest do-
słowne znaczenia greckiego słowa »asylos« (...). Chory 
psychiatryczny  moŜe  nie  robić  wraŜenia  człowieka  wy-
magającego  opieki,  niemniej  jest  on  jeszcze  bardziej 
bezbronny; poczucie bezpieczeństwa i ciepłej atmosfery 
– to, co jest treścią słowa azyl, jest mu więcej potrzebne 
niŜ choremu somatycznie”

24

.  

                                                           

21

 Ibidem, s. 311. 

22

 Ibidem.  

23

 K. M u r a w s k i, Jaźń i sumienie. Filozoficzne zagadnienia 

rozwoju duchowego człowieka w pracach Junga i Kępińskiego, Wro-     

cław 1987, s. 81. 

24

 A. K ę p i ń s k i, Psychopatologia nerwic, s. 259. J. Tischner 

uŜywa  kategorii  ethos,  definiując  następująco:  „miejsce,  na  którym 

Błąd  maski  i  sędziego  uderzają  i  burzą  właśnie 

miejsce azylu, a więc rujnują przestrzeń wartości, które 
Kępiński  uznawał  za  naczelne  w  zdrowieniu  i  „normal-
nieniu” pacjenta. NałoŜenie maski przez psychiatrę, czyli 
ukrywanie swoich prawdziwych uczuć i nastawień emo-
cjonalnych wobec nerwicowca czy psychotyka, jest wnie-    
sieniem kłamstwa w relację, z całym bagaŜem niepokoju 
i  innych  odmian  negatywności.  To  z  kolei  niweczy  wy-    
darzenie się czegoś autentycznego, gdyŜ to, co waŜne 
i znaczące między osobami, dzieje się w aurze zaufania. 
„Paradoks maski polega na tym, Ŝe za jej pomocą osiąga 
się efekt wręcz odwrotny od zamierzonego. Zakłada się 
maskę,  by  być  samemu  spokojniejszym  i  by  uspokoić 
otoczenie, osiąga się zwiększony niepokój własny i oto-    
czenia”

25

. Dlatego A. Kępiński daje bardzo proste wska-     

zówki  w  tej  kwestii:  „W  płaszczyźnie  poziomej  kontaktu 
maskowanie nie jest potrzebne; jest się takim, jakim się 
jest (...). W kontakcie psychiatrycznym trzeba być przede 
wszystkim sobą; wszelka sztuczność jest z miejsca wy-     
chwytywana  przez  chorych,  a  na  psychotyków  moŜe 
mieć wręcz szkodliwy wpływ”

26

Podobnie rzecz ma się z postawą psychiatry, który 

stawia  się  w  pozycji  oceniającej  wobec  chorego  czło-
wieka.  Największą  bowiem  bolączką  chorego  psychicz-
nie jest fakt, iŜ przez swoje problemy juŜ został osądzony 
i,  w  jakimś  sensie,  wykluczony  oraz  wyobcowany  ze 
społeczeństwa  jako  alienus,  inny.  Stoi  on  więc  przed 
psychiatrą jako bezbronny, oczekując pomocy i akcepta-
cji.  Kiedy  zatem  lekarz staje  się  jednym z  wielu, którzy 
rzucają  weń  przysłowiowym  kamieniem  osądu,  wtedy 
zamyka  się  tak  naprawdę  szansa  na  otwarcie  się  czło-
wieka,  a  w  konsekwencji  na  jakąkolwiek  skuteczną  po-
moc terapeutyczną.  

Profesor  Józef  Tischner  nazwał  chorych  psychicz-

nie  „ludźmi  z  kryjówek”

27

,  ukazując  w  ten  sposób  stan 

zalęknienia  i  ukrywania  się  przed  raniącym  i  wrogim 
ś

wiatem.  Nawiązując  do  tej  metafory  moŜna  by  powie-

dzieć,  Ŝe  zadaniem  psychoterapii,  z  psychiatrą  w  roli 
głównej,  jest  wyciagnięcie  tych  ludzi  z  ich  kryjówek, 
podanie  im  pomocnej  dłoni,  by  zaczęli  odwaŜniej  funk-
cjonować  w  świetle  uzdrawiającej  prawdy  o  sobie.  Ro-
zumiał tę prawdę doskonale polski psychiatra. Wiedział, 
Ŝ

e do prawdy o sobie, mającej moc wyzwalania, moŜna 

dojść  wspólnie  tylko  w  atmosferze  zdefiniowanego  po-
wyŜej  azylu  bądź  ethosu,  a  ten  wnoszony  jest  w  prze-
                                                                                            

jakaś Ŝywa istota »zadomowiła się«, gdzie panują wartości, z którymi 

jednostka  oswoiła  się,  (...)  gdzie  czuje  się  bezpiecznie  i  nie  po-      

trzebuje maskować siebie”.  

25

 I d e m, Poznanie chorego, s. 49. 

26

 I d e m, Autoportret..., s. 261. 

27

 J. T i s c h n e r, Ludzie z kryjówek, „Znak” 1978, nr 283 (1). 

background image

Nasze Forum 

K

WARTALNIK PEDAGOGICZNO

-

TERAPEUTYCZNY NR 

1(5)/2002

 

18 

strzeń spotkania przez lekarza, który nosi w sobie Ŝywe 
wartości wiary, nadziei i miłości (a te zawsze występują 
łącznie). Sam psychiatra jako człowiek musi być etosem. 
Pokazał swoim przykładem, Ŝe jest to moŜliwe. Był jed-
nym  z  tych,  którzy  ułatwiali  „nieśpiewającemu  ogórkowi 

zaśpiewanie  swojej  pieśni”

28

  uzdrowionego,  odzyskane-    

go na nowo Ŝycia.  

 

28 

A.  K ę p i ń s k i,  Autoportret...,  s.  289.  Kępiński  stosował  to 

sformułowanie  Gałczyńskiego  o  ogórku  do  pacjentów  psychiatry-      

cznych, których ukochał i którym poświęcił swoje Ŝycie. 

 

Rehabilitacja seksualna osób niepełnosprawnych 

dr hab. Janusz Kirenko 

Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie

 

 ostatnich latach społeczne nastawienie do 
problematyki  erotyzmu  i  seksualizmu  ule-
gło znacznym przeobraŜeniom, podchodzi 

się do niego z większą otwartością i swobodą, a niekiedy 
równieŜ,  co  naleŜy  stwierdzić,  brakiem  odpowiedzialno-
ś

ci.  W  odniesieniu  do  osób  niepełnosprawnych  jest  to 

ciągle  zagadnienie  wzbudzające  wiele  kontrowersji.  Co 
prawda problematyka Ŝycia erotycznego osób niepełno-
sprawnych poszukuje swego miejsca w rehabilitacji, ale 
zbyt często moŜna się jeszcze spotkać ze skrajnymi opi-
niami,  iŜ  osób  niepełnosprawnych  nie  powinna  ona  ob-
chodzić lub, co rzadziej, Ŝe jest najwaŜniejszym ich pro-
blemem. W świadomości społecznej niepełnosprawność 
trudno pogodzić z miłością, małŜeństwem, potrzebami 
seksualnymi,  macierzyństwem.  Zetknięcie  tych  pojęć 
wywołuje  niekiedy  lęk,  niepewność,  zaŜenowanie  i  nie-
chęć. Problem ten więc, z jednej strony, pozostawia się 
na uboczu, wychodząc z załoŜenia, Ŝe osoby niepełno-
sprawne przejawiają i tak wiele trudności związanych 
z  własnym  kalectwem,  a zatem  wszystko, co dotyczy 
sfery  intymnych  przeŜyć,  powinno  zejść  na  plan  dalszy 
lub nie mieć dla nich większego znaczenia. Z drugiej na-     
tomiast strony, same osoby niepełnosprawne (niektóre 
z nich – a nie jest to, jak się niekiedy twierdzi, bardzo licz-        
na populacja) uwaŜają, iŜ ten aspekt Ŝycia stanowi naj-     
waŜniejszy  problem,  stawiany  często  ponad  niepełno-       
sprawność i  wszystkie  przejawy  aktywności  Ŝyciowej. 
Osoby  niepełnosprawne  wraz  z  utratą  sprawności  fizy-       
cznej nie utraciły zdolności odczuwania i przeŜywania 

i  nie  róŜnią  się  pod  tym  względem  od  ludzi  zdrowych, 
mają  takie  same  potrzeby,  pragnienia  i  problemy,  a  je-       
dynie  mają  trudności  z  ich  realizacją  przez  obiektywny 
fakt niepełnosprawności. Czy istnieją zatem powody, aby 
w sposób szczególny podchodzić do tych problemów, bądź 
to przez ich  marginalizowanie,  bądź teŜ uwypuklanie  po-    
nad stan rzeczywisty? 

Funkcjonowanie  seksualne  człowieka  zdetermino-

wane jest integracją trzech czynników, składających się 
na nie, a mianowicie: popędu płciowego, aktów seksual-
nych i seksualności. Zarówno popęd seksualny, jak i prio-      
rytetowe akty seksualne oraz indywidualny seksualizm 
u osoby niepełnosprawnej mogą mieć pierwotną i wtórną 
dysfunkcję.  Podstawą  dysfunkcji  pierwotnych  są  uszko-     
dzenia organiczne, neurologiczne, endokrynologiczne, uro-       
logiczne, ginekologiczne, mięśniowo-szkieletowe itd., na-   
tomiast  wtórnymi  dysfunkcjami  są  te,  w  których  nie  ma 
Ŝ

adnych  symptomów  wskazujących  na  występowanie 

uszkodzeń  organicznych,  odpowiedzialnych  za  trudno-     
ś

ci, czyli: postawy, niepokoje, obraz siebie, pojęcie sek-     

sualizmu.  KaŜda  z  tych  dysfunkcji,  zdaniem  autorów, 
musi być dokładnie oceniona i wzięta pod uwagę w po-     
stępowaniu rehabilitacyjnym. 

R.  Trieschmann  podkreśla,  Ŝe  seks  naleŜy  do  po-

pędów  pierwotnych.  Jest  zazwyczaj  obecny  od  urodze-
nia aŜ  do  śmierci,  ale  pewne  sytuacje  mogą wpływać 
niekorzystnie  na zdolność do  jego  wyraŜania,  np. złe 
ogólne samopoczucie, bóle głowy, czy teŜ napięcie ner-
wowe.  ZauwaŜono  takŜe,  Ŝe  przewlekła  choroba  lub  fi-

background image

Nasze Forum 

K

WARTALNIK PEDAGOGICZNO

-

TERAPEUTYCZNY NR 

1(5)/2002

 

19 

zyczna  dysfunkcja  moŜe  pociągnąć  za  sobą  czasowe 
zniesienie popędu seksualnego, co  w powaŜnym stopniu, 
w sensie negatywnym, wpływa na postępowanie rehabi-        
litacyjne. Kiedyś bowiem, o czym mówi R. Trieschmann, 
osobie niepełnosprawnej mówiono, Ŝe nigdy się nie oŜeni, 
nie wyjdzie za mąŜ i nie będzie mieć rodziny. Plastyczny 
przykład  takiego  postępowania  stanowi  scena  z  filmu 
Urodzony  4  lipca,  w  którym  to  obrazie  główny  bohater, 
przykuty  do  wózka  inwalidzkiego  na  skutek  doznanego 
urazu  rdzenia  kręgowego,  w  bezpretensjonalny  sposób 
dowiaduje się od lekarza o swojej niemocy seksualnej 
i braku jakichkolwiek szans na poprawę. Dopiero pod ko-    
niec lat sześćdziesiątych zaczęto opracowywać pierwsze 
programy uwzględniające ten aspekt aktywności osób nie-     
pełnosprawnych.  Nastąpił  zatem  nagły  zwrot  od  twier-      
dzenia, Ŝe seks przy inwalidztwie fizycznym nie jest waŜ-      
ny  –  do  dnia  dzisiejszego  pokutuje  powszechne  prze-      
konanie o aseksualności tych osób, o czym wspominają 
Z.  Lew-Starowicz  i  P.  Janaszek  –  do  twierdzeń  o  jego 
ogromnym znaczeniu. Wydaje się nawet, iŜ niekiedy aŜ 
za  duŜy,  gdy  przeradza  się  w  skrajność  zapatrywań, 
czego spektakularnym przykładem moŜe być pomysł win-    
dy dla osób z trudnościami w poruszaniu się, pragnących 
odbyć stosunek płciowy, lub teŜ udział w tym celu osób 
trzecich,  wspomagających  czynności  lokomotoryczne  – 
unoszenie w górę i opuszczanie, analogicznie do udzie-    
lania pomocy w jedzeniu, chodzeniu itp.  

Problem popędu seksualnego i zmian w nim zacho-

dzących  w  następstwie  niepełnosprawności  nie  został 
jednak  dokładnie  zbadany,  a  obecne  dane  są  raczej 
skąpe  i  często  znacząco  róŜnią  się  między  sobą.  Nie-
mniej jednak naleŜy zauwaŜyć, co uczyniła I. Nordqvist, 
Ŝ

e  określone  techniki  współŜycia  naleŜą  do  kategorii 

problemów, z którymi względnie łatwo moŜna sobie po-
radzić,  albowiem  popęd  seksualny  z  istoty  rzeczy  za-
wiera większe lub mniejsze moŜliwości jego zaspokoje-
nia.  Połączony  jest  jednak  równieŜ  z  miłością,  z  czego 
przede  wszystkim  naleŜy sobie  zdawać  sprawę.  I jeŜeli 
ten aspekt, czy teŜ komponent, bywa pomijany, wówczas 
dominuje „problem pragnienia nawiązania głęboko ludz-
kiego kontaktu z osobą płci przeciwnej, zarówno w sen-
sie  fizycznym,  jak  i  psychicznym”,  zdecydowanie  trud-
niejszy do rozwiązania. Nie jest on bowiem wyizolowany, 
jak dla przykładu technika współŜycia, ale stanowi część 
złoŜonego  procesu  integracji  osób  niepełnosprawnych. 
Sytuacja  taka  ma  miejsce  wtedy,  a  pojawia  się  coraz 
częściej, o czym mówi G. Nigro, gdy osoby ze znaczną 
niepełnosprawnością ruchową, nie nabywszy nieodzow-
nych umiejętności społecznych, niezbędnych do nawią-
zywania wartościowych i znaczących interakcji, pragną 
i dąŜą do utrzymywania związków seksualnych. 

Akty  seksualne  czy  raczej  czynności seksualne są 

takimi zachowaniami dotyczącymi sfer erogennych oraz 
obszarów genitalnych, które mogą, ale nie muszą, obej-
mować stosunek płciowy. Istnieje ogromna róŜnorodność 
czynności  seksualnych,  obejmujących  zarówno  reakcje 
motoryczne, jak i dających przyjemne reakcje czuciowe. 
W tych czuciowych reakcjach seksualnych moŜe uczest-
niczyć  wiele  obszarów  ciała,  a  okolica  genitalna  jakkol-
wiek jest tu pierwotna, to – jak twierdzi R. Trieschmann – 
wcale nie jedyna. Poprzez czynności seksualne wyra-
Ŝ

any  jest  przede  wszystkim  popęd  seksualny,  ale  pod-

stawową rolę w określeniu społecznie akceptowanych (do-      
zwolonych) czynności seksualnych, w tym odpowiednich 
(właściwych) partnerów odgrywa uczenie się. W następ-      
stwie niepełnosprawności fizycznej pewne rodzaje czyn-   
ności  seksualnych  mogą  być  utrudnione  bądź  niemoŜ-
liwe do realizacji, szczególnie u męŜczyzn, stąd problem 
praktykowania róŜnorodnych czynności seksualnych, uwa-        
Ŝ

anych przez osoby niepełnosprawne za dozwolone, staje 

się na tyle kwestią sporną, na ile jest kontrowersyjny.  

Seksualizm,  czy  teŜ  seksualność,  jako  trzeci  kom-

ponent funkcjonowania seksualnego osób z uszkodzeniem 
rdzenia kręgowego, jest wyraŜeniem popędu seksualne-    
go poprzez akty seksualne w kontekście osoby z typem 
męskości czy kobiecości, na który zasadniczy wpływ wy-     
wiera proces  uczenia  się  oraz środowisko  społeczne, 
w którym dana osoba Ŝyje. A. Berkman i inni autorzy de-     
finiują seksualność jako dynamiczny proces wynikający 
z  rozwojowych  doświadczeń  poznawczych,  zawierający 
następujące elementy: psychoseksualny – w którym głów-      
ną  składową  jest  obraz  siebie,  inaczej  pojęcie  o  sobie, 
spojrzenie  na  siebie,  samoocena  itd.;  społecznoseksu-      
alny – który oznacza związki z innymi, w tym śmiałość 
w  kontaktach  interpersonalnych,  ale  przede  wszystkim 
przystosowanie  społeczne  i  seksualne;  behawioralny  – 
skupiający  się  na  zachowaniach  specyficznie  seksu-
alnych. Przyjmują oni, iŜ rozwój seksualny człowieka jest 
procesem, w którym przez całe jego Ŝycie pojawiają się 
coraz to nowe doświadczenia poznawcze, a zatem nie-     
ustanne uczenie się, poniewaŜ ekspresje seksualne mogą 
się zmieniać z wielu powodów, w tym: własnych potrzeb, 
doświadczeń interpersonalnych  oraz,  co jest  waŜne  dla 
toku niniejszych rozwaŜań, w wyniku ograniczeń fizycz-
nych. Takie rozumienie pojęcia seksualizmu, zwłaszcza 
gdy weźmiemy pod uwagę jego wtórne, behawioralne pa-        
rametry funkcjonowania seksualnego w następstwie urazu, 
a w nim: obraz siebie i samoocenę jako osoby wartościo-     
wej, wartość i istotę związków, repertuar gestów troskli-     
wości,  umiejętność  komunikowania  się,  przewidywania 
co do roli społecznej oraz fizyczną atrakcyjność, jest siłą 
rzeczy niemal toŜsame z pojęciem erotyzmu. M. Roma-           

background image

Nasze Forum 

K

WARTALNIK PEDAGOGICZNO

-

TERAPEUTYCZNY NR 

1(5)/2002

 

20 

no np. opisując seksualność kobiecą mówi, Ŝe dla wielu 
kobiet jest ona czymś więcej niŜ tylko aktem seksualnym 
i  obejmuje  wszystko,  co  dotyczy  drugiej  osoby,  czyli: 
wraŜliwość, pragnienie obdarowywania dobrem w takim 
samym  stopniu  jak  brania  go,  komplementy,  przypad-       
kowe pieszczoty, tolerancję, formy komunikacji słownej 
i  bezsłownej.  Dla  kobiety  seksualizm  jest  całokształtem 
zachowań, począwszy od uśmiechu, a kończąc na orga-     
zmie. U męŜczyzn, moŜna przypuszczać, Ŝe jest podob-
nie, ale nie zostało to jak dotąd zbadane i opisane. 

Zasada  interpersonalnych  i  seksualnych  związków 

u  dorosłych  jest  wyuczona  we  wczesnym  dzieciństwie. 
Proces uczenia się miłości pojawia się prawdopodobnie 
u wszystkich ludzi, dlatego wpływ niepełnosprawności na 
seksualność  jest  zmienny  w  zaleŜności  od  tego,  w  jaki 
sposób osoba niepełnosprawna nauczyła się umiejętno-
ś

ci kochania.  

Pojęcie o sobie jako kobiecie lub męŜczyźnie kształ-     

towane, podobnie jak pojęcie o sobie w ogóle, od wcze-     
snego dzieciństwa, w interpretacji społecznej, pod wpły-     
wem wychowania, postaw i zachowań innych ludzi, mo-      
Ŝ

e prowadzić do przyswojenia sobie standardowych lub 

wyidealizowanych wzorców, prezentujących określone za-     
chowania seksualne. Osoba niepełnosprawna, włączając 
taki wzorzec do własnego idealnego pojęcia o sobie i po-     
równując go ze swoim uszkodzonym ciałem i ograniczo-     
nymi moŜliwościami, skłonna jest do obniŜonej samooce-     
ny, a nawet deprecjacji swojej wartości. 

Nieco  odmienne  stanowisko  wobec  tego  problemu 

zajmuje M. Fitting. Dostrzega on pozytywny związek mię-
dzy  pojęciem  o  sobie  kobiety  niepełnosprawnej  a  jej 
seksualnością  na  korzyść  kobiet  bardziej  stanowczych, 
niezaleŜnych, aktywnych jako partnerki seksualne, upa-
trujących zmian w sobie od czasu inwalidztwa nie tylko 
w  uszkodzeniu,  ale  teŜ  we  własnym  dojrzewaniu  –  po-      
twierdzają to badania S. Bregmana i R. Hadleya. Kobiety 
te stwierdzają, Ŝe ich przystosowanie seksualne nie jest 
związane z posiadaniem informacji o własnych moŜliwo-
ś

ciach seksualnych. Wpływ na ich pierwsze, raczej przy-

kre doświadczenia seksualne po doznaniu urazu wywołał 
strach przed odrzuceniem, szczególnie u kobiet rozwie-
dzionych oraz samotnych, a doświadczenia seksualne 
stały się bardziej pozytywne, gdy stopniowo nabrały od-
wagi do eksperymentu. Dobre przystosowanie seksualne 
przypisywały  sobie  kobiety,  które  posiadały  ogólnie  do-
bre samopoczucie. 

Konieczność wzmacniania u kobiet niepełnospraw-

nych poczucia atrakcyjności i wiary we własne doznania 
seksualne oraz atrakcyjność dla płci przeciwnej podkre-
ś

la  równieŜ  wielu  innych  autorów.  Badania  przeprowa-

dzone  przez  A.  Paszkowską-Rogacz  i  G.  Poraj  wśród 

małŜeństw niepełnosprawnych potwierdzają, Ŝe osoby te 
uwaŜają, iŜ ich atrakcyjność seksualna jest mniejsza niŜ 
osób zdrowych, a dodatkową barierą psychologiczną jest 
przewidywanie  przez  nich  niepowodzeń  w  realizacji ko-   
ntaktów seksualnych z partnerem. 

A. Berkman dochodzi do wniosku, Ŝe wyniki lepsze-      

go przystosowania seksualnego są skorelowane z młod-     
szym  wiekiem  Ŝycia,  wcześniejszym  wiekiem  doznania 
niepełnosprawności,  z  wyŜszym  poziomem  dochodów, 
lepszą sprawnością fizyczną, aktywniejszym uczestni-    
ctwem w Ŝyciu społecznym, samoakceptacją oraz nieza-     
leŜnością. JednakŜe powstrzymywanie się od aktywności 
seksualnej  moŜe  być  pewną  formą  przystosowania  do 
Ŝ

ycia zarówno  wśród  niepełnosprawnych,  jak  i  pełno-      

sprawnych – konkluduje ów autor. 

Inne obserwacje  osób z dysfunkcjami narządu  ruchu 

potwierdzają, Ŝe problemy seksualne ludzi niepełnospraw-     
nych  nie  są  jedynie  wynikiem  następstw  chorobowych. 
WiąŜą  się  one  ze  sposobem  reagowania  na  chorobę      
i powstające w związku z tą chorobą trudności seksual-     
ne, obrazem „ja” wyraŜającym się w poczuciu niŜszości, 
nieatrakcyjności,  zaniepokojenia  sobą,  wyŜszym  pozio-       
mem lęku, napięcia czy wyczuleniem na sygnały ocenia-     
jące  męskość–kobiecość.  Osoby  z  dysfunkcją  narządu 
ruchu wszelkie niepowodzenia w Ŝyciu seksualnym – na-    
wet te, które występują równieŜ u osób pełnosprawnych, 
wiąŜą zwykle z niepełnosprawnością. Z. Lew-Starowicz 
i P. Janaszek podkreślają takŜe wpływ biografii seksual-     
nej na problemy seksualne ludzi niepełnosprawnych. Oso-       
by niepełnosprawne, które jeszcze nie miały doświad-      
czeń seksualnych, łatwiej znoszą własne problemy sek-     
sualne. Im wyŜszy poziom doświadczeń seksualnych, tem-     
peramentu seksualnego, wspomnień erotycznych, tym 
drastyczniej  jest  przeŜywana  choroba  prowadząca  do 
ograniczeń w realizacji potrzeb seksualnych. Wewnętrz-
ne napięcia wzrastają równieŜ wówczas, gdy osoba nie-     
pełnosprawna  miała  udane  Ŝycie  seksualne  w  swym 
związku  partnerskim  i  obawia  się,  Ŝe  jej  aktualne  pro-       
blemy seksualne mogą wpłynąć na losy tego związku. 

W elemencie społecznoseksualnym naleŜy zwró-

cić uwagę na fakt, Ŝe niepełnosprawni męŜczyźni często 
znajdują  partnerki  wśród  kobiet  pełnosprawnych,  nato-
miast niepełnosprawne kobiety częściej znajdują partne-
rów wśród męŜczyzn niepełnosprawnych. Najczęściej part-
nerzy dobierają się w taki sposób, aby sami potrafili roz-     
wiązywać  problemy  współŜycia  seksualnego.  Partnerką 
męŜczyzny ze znaczną dysfunkcją ruchu jest często ko-    
bieta pełnosprawna, która potrafi zaspokoić ptrzeby sek-     
sualne partnera, nie mając jednocześnie własnych duŜych 
wymagań w tym zakresie. Potwierdza tę tezę J. Haftek 
podkreślając,  Ŝe źródłem  duŜej  przyjemności  dla kobiet 

background image

Nasze Forum 

K

WARTALNIK PEDAGOGICZNO

-

TERAPEUTYCZNY NR 

1(5)/2002

 

21 

jest psychiczna satysfakcja z uczucia bliskości kochają-    
cego partnera, z wiedzy o przyjemności przez niego od-    
czuwanej i z wyfantazjowanego erotyzmu. 

A. Paszkowska-Rogacz i G. Poraj udowadniają, Ŝe 

nawet w małŜeństwach zawartych juŜ po zaistnieniu de-
fektu do satysfakcji ze związku wystarcza niewielkie za-
dowolenie z kontaktów z partnerem – szczególnie w przy-       
padku  kobiet,  które  nie  stawiają  sobie  wysokich  wyma-     
gań  w  tym  zakresie,  chociaŜ  wyobraŜenie  małŜeństwa 
doskonałego w sferze seksualnej róŜni się od istniejące-    
go.  MęŜowie  niepełnosprawni  mają  natomiast  poczucie 
mniejszej  satysfakcji  seksualnej  w  małŜeństwie  w  po-    
równaniu do osób pełnosprawnych. 

Problemy  seksualne  osób  niepełnosprawnych  de-

terminowane są równieŜ postawami pełnosprawnego oto-     
czenia, pewnymi formami zachowań w samym środowi-     
sku niepełnosprawnych, niewiedzą środowiska i samych 
inwalidów  oraz  ich  nastawieniem  do  moŜliwości  Ŝycia 
płciowego, jak równieŜ idealizacją zdrowia i piękna w kul-     
turze masowej.  

W behawioralnym komponencie seksualności, sku-

piającym  się  na  zachowaniach  i  funkcjach  specyficznie 
seksualnych, naleŜy zwrócić uwagę na fakt, iŜ zarówno 
u męŜczyzn, jak i u kobiet niepełnosprawnych następuje 
spadek aktywności seksualnej oraz redukcja wraŜeń emo-     
cjonalnych, ale mimo urazu fizycznego psychoseksualne 
zaspokojenie potrzeb seksualnych pozostaje takie samo. 

Ludziom niepełnosprawnym trzeba udzielić pomocy 

i nauczyć ich, Ŝe mają prawo do związków seksualnych. 
Być moŜe potrzebują oni ponownego nauczenia się lub 
dowiedzenia się po raz pierwszy, Ŝe intymność, sens by-
cia blisko drugiej osoby jest rzeczywistym celem aktyw-
ności seksualnej. Po pewnym czasie funkcjonowanie sek-     
sualne powinno być poczytane za proste, ale nie moŜe 
zaciemnić szerszej roli seksualności. Zachowanie seksu-    
alnej  pewności  siebie  u  osób  niepełnosprawnych  fizy-    
cznie zyskuje na popularności, poniewaŜ seksualizm sta-     
je się sprawą bardziej akceptowaną, uznawaną. Osoba 
niepełnosprawna moŜe szczególnie skorzystać, jeśli uświa-      
domi sobie, Ŝe jest widziana jako ktoś, kto obok zalet ma 
teŜ wady, a nie jako osoba naznaczona przez niepełno-     
sprawność.  Dodatkowa  korzyść  z  zachowania  seksual-    
nej  pewności  siebie  wywodzi  się  ze  wzmocnienia  na-     
cisku na poznanie ciała. Poprzez eksperymentowanie ze 
swoimi partnerami osoby niepełnosprawne mogą stać się, 
jak twierdzi R. Trieschmann, bardziej świadome swego 
ciała. MoŜe  nastąpić  u  nich  odkrycie  nowych  obszarów 
nadwraŜliwości  i  być  moŜe  obszarów,  o  których  naleŜy 
myśleć  jako  o  niewraŜliwych.  Powinno  to  prowadzić  do 
lepszej akceptacji i ulepszonego obrazu własnego ciała. 

S. Singh i T. Magner stwierdzili w swych badaniach, 

Ŝ

e osoby niepełnosprawne musiały przystosować się do 

zmiany pragnień seksualnych (dotyczących sposobu za-
spokajania potrzeb seksualnych) i do aktywności w tym 
zakresie, zanim przystosowali się w ogóle do swojej nie-
pełnosprawności. Problemy przystosowawcze rodzi roz-
bieŜność  między  popędem  i  pragnieniami  a  moŜliwo-
ś

ciami  w  dziedzinie  seksualnej.  Przystosowanie  się  do 

ograniczeń seksualnych, oparte na restrukturalizacji po-
jęcia o sobie, stanowi waŜną część procesu rehabilitacji 
osób ze znaczną niepełnosprawnością. W przypadku ogra-     
niczeń związanych z niepełnosprawnością męŜczyźni mu-     
szą  m.in.  zmienić  swoje  pojęcie  o  roli  męŜczyzny  jako 
strony  aktywnej  i  jeśli  chcą  uzyskać  satysfakcję  seksu-     
alną, to muszą zaakceptować swoją – raczej – pasywną 
rolę i aktywną rolę kobiety. 

A. Jaczewski, prowadzący w latach osiemdziesią-

tych w jednym z ówczesnych popularnych czasopism ru-
brykę  „Kultura  seksualna”,  opisał  przypadek  niepełno-
sprawnego męŜczyzny, który zgłosił się do niego z myślą 
o poddaniu się zabiegowi kastracji. Odczuwał on bowiem 
silny popęd płciowy i sądził, zresztą błędnie, jak podkre-
ś

lił autor, iŜ usunięcie jąder przyniesie mu uspokojenie. 

Bliska mu osoba zaszła z nim w ciąŜę, lecz interwencja 
rodziny  na  wieść  o  tym,  co  się  stało,  spowodowała  jej 
usunięcie, a w konsekwencji zerwanie związku. Rozmo-     
wa z tym męŜczyzną była, jak stwierdził A. Jaczewski, 
jedną z najtrudniejszych, jakie kiedykolwiek prowadził 
z pacjentem. 

Powszechne odczucie, o czym mówi Z. Buczyński, 

jakoby osoby niepełnosprawne przejawiały skłonności do 
unikania świadomej konfrontacji z własnymi problemami 
seksualnymi  oraz  wykazane,  zdaniem  autora,  doświad-
czenia unikania tej tematyki przez specjalistów pracują-
cych z tymi osobami sprawiają, iŜ oferowana jest im zni-
koma pomoc w tym zakresie. Dziedzina ta bowiem sta-
nowi w naszym kraju wciąŜ kontrowersyjny przedmiot 
rozwaŜań, chociaŜ naleŜy, jak sądzi wielu autorów, do 
istotniejszej  w  całokształcie  uwarunkowań  psychospo-
łecznej aktywności osób niepełnosprawnych, dlatego teŜ 
coraz częściej zarówno same osoby niepełnosprawne, jak 
i osoby pracujące z nimi zauwaŜają potrzebę pewnej formy 
seksualnej edukacji i poradnictwa. 

Wraz z opublikowaniem pracy W. Mastersa i V. John-     

son  Human  Sexual  Inadequacy  zainteresowanie  lecze-      
niem i terapią seksualnych dysfunkcji znacznie wzrosło, 
co  znalazło  wyraz  m.in.  w  ilości  i  jakości  programów 
terapeutycznych.  Narasta  równieŜ,  pomimo  dominują-
cego nacisku kładzionego na problematykę seksualności 
osób pełnosprawnych, naukowe zainteresowanie stoso-
waniem  podobnych  programów  do  rozwiązywania  pro-
blemów Ŝycia seksualnego osób niepełnosprawnych. W la-      
tach siedemdziesiątych coraz więcej instytucji w Stanach 

background image

Nasze Forum 

K

WARTALNIK PEDAGOGICZNO

-

TERAPEUTYCZNY NR 

1(5)/2002

 

22 

Zjednoczonych  zapewniało  poradnictwo  oraz  edukację 
seksualną osobom niepełnosprawnym, a programy w nich 
opracowywane  były  publikowane  i  recenzowane  w  wie-      
lu periodykach naukowych. Niektóre z tych programów 
koncentrowały  się  jedynie  wokół  zagadnień związanych 
z  uświadamianiem  personelu  rehabilitacyjnego,  polega-    
jącym na przykład na przeciwdziałaniu tzw. znieczuleniu 
na problematykę seksualności osób niepełnosprawnych, 
inne zaś gwarantowały wieloprofilową informację i rzetel-     
ne  poradnictwo  dla  osób  niepełnosprawnych  i  pracują-    
cych z nimi specjalistów, stanowiąc tym samym, według 
autorów, znaczące osiągnięcie w kwestii problematyki sek-    
sualności i niepełnosprawności. 

Zaprezentowane  m.in.  przez M.  Romano i  R.  Las-

sitera oraz M. Eisenberga i L. Rustada programy seksu-
alnego poradnictwa dla osób niepełnosprawnych  i ich 
partner(ów)ek oparte są na podejściu grupowym w tera-
pii. Inny rodzaj programu to warsztaty terapeutyczne.  

Przy  omawianiu  korzyści  płynących  ze  stosowania 

tych procedur M. Romano stwierdziła, iŜ niektórzy pa-
cjenci ocenili podejście grupowe jako mniej groźne od 
poradnictwa indywidualnego, poniewaŜ centrum uwagi 
nie było skierowane wyłącznie na nich samych jako po-
szczególnych uczestników. Tylko czy jest to zaleta pro-
gramu, zwaŜywszy na wykazywaną przez te osoby ten-
dencję, o czym juŜ wspomniano, do unikania konfrontacji 
z  problemami?  Grupa  słuŜyła  tutaj,  poprzez  udzielanie 
informacji i dzielenie się doświadczeniami, przede wszyst-
kim do, jak sądzi M. Romano, potwierdzania czy teŜ uzna-    
wania norm i oczekiwań uczestników, którzy powinni dojść 
do większego stopnia usprawnienia dzięki sobie samym. 
Terapie  grupowe  były  zatem  spostrzegane  jako  bardzo 
pomocne w osiąganiu wyznaczonych celów, mimo iŜ tak 
naprawdę,  ze  względu  na  brak  danych  weryfikujących, 
nie wiadomo, czy faktycznie efektem ich oddziaływań były 
zmiany w zachowaniu lub „polepszenie funkcjonowania”. 
Programy te mimo wszystko stanowią pozytywny trend 
w kierunku traktowania problematyki funkcjonowania sek-       
sualnego osób niepełnosprawnych jako części programu 
rehabilitacyjnego.  Uwzględnienie  zaś  w  nich  doświad-      
czeń Ŝyciowych, tzw. mądrości Ŝyciowej pacjentów i part-
nerów, łącznie z ich przedinwalidzkimi pozytywnymi do-    
ś

wiadczeniami seksualnymi, przy wsparciu w pomoce 

audiowizualne oraz odpowiednie podręczniki, prawdopo-     
dobnie wpływałoby, jak twierdzi autorka, na efektywność 
interwencji  terapeutycznych  w  zmianie  funkcjonowania 
pourazowego tych osób. 

Programów  podobnych,  czy  teŜ  zgoła  odmiennych 

–  na  przykład  E.  Griffith  i  R.  Trieschmann  opisali  funk-
cjonowanie  w  warunkach  szpitalnych  wydzielonego  (in-
tymnego)  pokoju  –  abstrahując  tutaj  od  obszaru,  tzw. 

technicznego wsparcia, czyli urządzeń pomocniczych ta-
kich, jak: protezy, pomoce słuŜące do uzyskania zaspo-
kojenia siebie i partnera, urządzenia zwiększające erek-
cję oraz inne pomoce – coraz częściej propagowanych, 
ale i równie często wzbudzających kontrowersje, było 
o wiele więcej. 

Ś

wiadomość,  Ŝe  seksualność  jako  pojęcie  zawie-

rające elementy percepcji siebie jako męŜczyzny lub ko-
biety, popędu seksualnego i zachowań, na które mają 
wpływ indywidualne, społeczne oraz kulturowe czynniki, 
czy teŜ pojęcie  obejmujące nie  tylko  elementy atrakcyj-
ności fizycznej i stosunku płciowego, ale równieŜ wyobra-     
ź

ni erotycznej oraz koncentracji na swoim ciele i jego czu-    

łych  punktach,  moŜe  być  istotną  kwestią  w  rehabilitacji 
osób niepełnosprawnych ruchowo. Będzie ona jednak tylko 
wtedy efektywna, kiedy osoby te będą posiadały, o czym 
mówi G. Walbroehl, wspomagającego ich partnera sek-     
sualnego  oraz  lekarza  rodzinnego,  mogącego  zaofero-    
wać  im  konstruktywną  pomoc,  nie  będąc  przy  tym  za-     
kłopotanym lub nieporadnym.  

Niepełnosprawność, wywierająca znaczący wpływ 

na seksualność, musi być, zdaniem J. Rieve’a, brana pod 
uwagę  równieŜ  przez  personel  pielęgnacyjny zajmujący 
się osobami niepełnosprawnymi. R. Trieschmann, J. Wein-    
berg, L. Goddard, L. Chicano, M. Spica zaproponowali 
róŜne standardy opieki pielęgnacyjnej w ramach seksu-       
alnego poradnictwa dla osób niepełnosprawnych. Abstra-      
hując  od szczegółowych opisów  poszczególnych  stra-     
tegii, za których pomocą pielęgniarki mogą określić i ziden-    
tyfikować  swój  stopień  zaangaŜowania  w  poradnictwo 
seksualne dla osób niepełnosprawnych, naleŜy stwier-     
dzić,  iŜ  w  większości  z  nich  rolą  pielęgniarki,  bo  wła-       
ś

ciwie o to tutaj chodzi, powinno być pomaganie osobom 

niepełnosprawnym w znalezieniu narzędzia, czy teŜ do-       
borze  właściwych  metod  rehabilitacyjnych  w  celu  zinte-     
growania ich poglądów i zachowań dla osiągnięcia przez 
nich zdrowego i satysfakcjonującego Ŝycia. Pielęgniarka 
powinna być bowiem, jak twierdzą S. Drayton-Hargrove 
i M. Reddy, koordynatorem, opiekunem i facylitatorem przy-     
stosowania  osoby  niepełnosprawnej.  Opiekując  się  zaś 
osobami  niepełnosprawnymi,  musi  być  wykształcona 
w zakresie rehabilitacji i opieki długoterminowej, co jest 
niezbędne dla reintegracji i dobrego samopoczucia tej 
grupy osób.  

Problematyka ta, niekiedy kontrowersyjna, wymaga 

dalszych szczegółowych badań i analiz. Prezentowane 
podejścia, tak w aspekcie teoretycznym, w obszarze ce-
lów, przygotowania i roli pielęgniarki w poradnictwie sek-
sualnym, w szczególności relacji pielęgniarka–osoba nie-    
pełnosprawna, wspierających rozwój tych standardów, 
jak i w aspekcie praktycznym, pod postacią konkretnych 

background image

Nasze Forum 

K

WARTALNIK PEDAGOGICZNO

-

TERAPEUTYCZNY NR 

1(5)/2002

 

23 

procedur  badania  i  sposobów  podawania  informacji  dla 
wybranych  interwencji  psychologicznych,  w  większym 
stopniu powinny być, o czym mówi m.in. C. Łuszczyński, 
rozpatrywane i rozwiązywane w kategoriach rehabilitacji, 
zwłaszcza leczniczej i psychospołecznej. 

W konkluzji rozwaŜań nad problematyką poradnictwa 

i terapii dysfunkcji seksualnych osób niepełnosprawnych 
Z. Lew-Starowicz i P. Janaszek stwierdzili, Ŝe jakkolwiek 
moŜna dyskutować nad sposobami radzenia sobie z ty-         
mi problemami, czy niekiedy ich kontrowersyjnością, to 
w  ogólnym  ujęciu  potwierdzają  one  ogólną  zasadę  po-     
trzeby  udzielania  pomocy  w  realizacji  potrzeb  seksual-
nych tym osobom. Niepełnosprawnym naleŜy udzielać 
pomocy  oraz  uczyć  ich  w  tym  względzie,  gdyŜ  mają 
prawo do związków seksualnych. Muszą oni jednak zro-     
zumieć i przyjąć  za podstawę, iŜ  rzeczywistym  celem 
aktywności seksualnej jest przede wszystkim intymność 
i  sens  bycia  blisko  drugiej  osoby.  Z  czasem  funkcjono-      
wanie seksualne zacznie być poczytywane za oczywiste, 
proste. Osoba niepełnosprawna, utrzymująca seksualną 
pewność  siebie,  powinna  więc  odczuwać,  Ŝe  jest  wi-
dziana jako ktoś, kto ma zalety i wady, a nie jako osoba 
naznaczona przez niepełnosprawność. 

Niepełnosprawni powinni uczyć się nowych sposo-

bów dawania i doznawania przyjemności poprzez własne 
ciało i ciało swych partnerów, wykluczając przy tym ak-
centowanie  narządów  płciowych  jako  jedynego  obszaru 
ciała, który moŜe dostarczyć podniecenia seksualnego, 
oraz stosunku jako jedynego środka seksualnej ekspre-
sji.  W  przeszłości  kładło  się nacisk  na  to,  iŜ  rolą  odpo-
wiednią  dla  osoby  niepełnosprawnej  było  zadowolenie 
partnera, a ich satysfakcja polegała na przyjemności da-
wanej  partnerowi.  Wiele  osób  niepełnosprawnych  za-
uwaŜa  jednak,  Ŝe  doznawanie  przez  nich  przyjemności 
jest  równie  moŜliwe  i  waŜne.  Osoby  niepełnosprawne 
powinny być uczone, w jaki sposób mogą wyjaśnić po-
tencjalnemu partnerowi moŜliwości  swojej  aktywności 
seksualnej.  Bardzo  waŜną  rolę  odgrywa  tutaj  umiejęt-
ność porozumiewania się, stąd i konieczność mówienia, 

rozmawiania z partnerem o tym, co dobre, przyjemne, co 
boli czy co wygodne, a co nie. Ludzie pełnosprawni bo-
wiem nie zawsze rozumieją, jak funkcjonuje ciało osoby 
niepełnosprawnej i mogą potrzebować więcej informacji 
na ten temat. Dlatego teŜ wyjaśnienie swojej sprawno-      
ś

ci fizycznej i powiedzenie partnerowi, co mogą zrobić 

w tym względzie, naleŜy, zdaniem R. Trieschmann, do 
obszaru działania – „obowiązku” – osób niepełnospraw-       
nych. 

Podsumowując naleŜy stwierdzić, iŜ mimo powaŜ-

nych utrudnień fizycznych osoby niepełnosprawne mogą 
funkcjonować  w  sferze  seksualnej  i  czerpać  z  tego  sa-
tysfakcję. Czynniki fizjologiczne, na które nie mamy więk-    
szego wpływu, nie są jedynymi, decydującymi. W kaŜdej 
grupie osób niepełnosprawnych, jak twierdzi H. Larkowa, 
u których zaburzone są funkcje seksualne, jak i u tych, 
u  których  nie  są  one  zaburzone  mimo  niepełnospraw-     
ności innych funkcji organizmu, mogą wystąpić róŜne pro-     
blemy, zwłaszcza natury psychologicznej i społecznej zwią-      
zane z dziedziną miłości i seksu – podobnie jak i u osób 
pełnosprawnych. Zapobieganie tym problemom oraz ich 
przezwycięŜanie wymaga dokładnie przygotowanego po-    
stępowania rehabilitacyjnego. 

Materiał  niniejszy  przygotowany  został  na  podsta-

wie publikacji autora pt.: Psychospołeczne determinanty 
funkcjonowania seksualnego osób z uszkodzeniem rdze-       
nia  kr
ęgowego  (wyd.  UMCS,  Lublin  1998)  i  Seks  po 
uszkodzeniu  rdzenia  kr
ęgowego  (wspólnie  ze  Zbignie-
wem Lew-Starowiczem, wyd. WSUPiZ, Ryki 2002). Do-      
tyczy on zatem osób z dysfunkcją narządu ruchu, najlicz-     
niejszej populacji niepełnosprawnych. Nie rości więc mia-    
na do postaci uogólnionej, co najwyŜej, w odniesieniu do 
kategorii  niesprawności  fizycznych.  Niesprawności  sen-     
soryczne i intelektualne oraz problemy rehabilitacji sek-     
sualnej osób z tego rodzaju dysfunkcjami zostały pomi-    
nięte  z  uwagi  na  ich  swoistość.  W  sposób  szczególny 
uwaga ta odnosi się do funkcjonowania seksualnego osób 
z niepełnosprawnością intelektualną i wielości problemów 
z tym związanych, wymagających oddzielnych analiz. 

 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

 
 
 

background image

Nasze Forum 

K

WARTALNIK PEDAGOGICZNO

-

TERAPEUTYCZNY NR 

1(5)/2002

 

24 

Relacje pomiędzy wychowaniem, terapią  

a sztuką w odniesieniu do dziecka 

prof. dr hab. Zofia Konaszkiewicz 

Akademia Muzyczna im. F. Chopina w Warszawie 

raktyka łączenia sztuki i terapii znana juŜ od 
staroŜytności,  dawniej stosowana  raczej spo-
radycznie, dziś stała się niemal powszechna. 

Zainteresowanie  zagadnieniem  coraz  bardziej  rośnie. 
Obserwując rzeczywistość moŜna powiedzieć, Ŝe nastą-
pił czas terapeutów. Ma to swoje konkretne przyczyny        
i wymaga oddzielnej analizy. NaleŜy tylko zwrócić uwagę, 
Ŝ

e całe Ŝycie społeczne ulega róŜnorodnym i coraz głęb-

szym deformacjom. W związku z tym pewne konieczne 
procesy  formacyjne  są  nieskuteczne  lub  nie  ma  ich 
wcale. Zagubieni i zdezorientowani ludzie szukają po-
mocy w róŜnego rodzaju terapiach. Zapotrzebowanie zaś 
rodzi wielce zróŜnicowaną ofertę, która wymaga roze-
znania. Rozeznanie to jest waŜne w kaŜdym przypadku, 
wydaje się jednak, Ŝe szczególnego znaczenia nabiera 
w przypadku dziecka. 

Bez wątpienia potrzebne są obecnie róŜnego rodzaju 

terapeutyczne strategie postępowania, ale trzeba teŜ ko-     
niecznie widzieć szersze tło tego zjawiska, a poszukując 
lub wykonując jakąś mniej lub bardziej szczegółową te-      
rapię, dostrzegać, w jakim jest się miejscu koniecznych 
dla  dziecka  relacji  z  drugim  człowiekiem.  Mówiąc  prze-     
nośnie – idąc swoją wąską ścieŜką terapeutyczną trzeba 
mieć w świadomości całą mapę, aby nie pobłądzić. 

Wielu autorów zwracało uwagę na fakt, iŜ nasza cy-     

wilizacja częściej i chętniej odpowiada na pytanie, w jaki 
sposób  coś  zrobić  niŜ  na  pytanie,  w  jakim  celu  ma  to 
być  zrobione

1

.  Z  tego  teŜ  powodu  podjęty  został  temat 

rozwaŜań dotyczący relacji pomiędzy wychowaniem a te-      
rapią,  a  takŜe  pomiędzy  wychowaniem  estetycznym    
a tera-pią przez sztukę. 

W ostatnich czasach obserwujemy zmianę zakresu 

oddziaływań wychowawczych. Następuje bardzo znaczne 
zawęŜanie zakresu wychowania, które dawniej w sposób 
naturalny  obejmowało  całe  dziecko.  Wcześniej  wycho-       
wanie w sposób skuteczny pełniło swoją funkcję forma-      
cyjną, a takŜe zawierało funkcję profilaktyczną i terape-      
                                                           

1

 B. S u c h o d o l s k i, Wychowanie i strategie Ŝycia, Warsza-      

wa 1983. 

utyczną. Te ostatnie były tak oczywiste, Ŝe na co dzień 
nie zdawano sobie z tego sprawy. Ujawniały się dopiero 
w  sytuacjach  trudnych.  Liczne  przykłady  pozytywnego 
oddziaływania  wychowania,  takŜe  w  zakresie  szeroko 
rozumianej terapii, pokazują chociaŜby relacje dotyczące 
trudnych  losów  polskich  dzieci  w  okresie  drugiej  wojny 
ś

wiatowej  i  po  jej  zakończeniu.  Dzieci  potrafiły  z  god-    

nością,  a  nawet  bohatersko,  przeciwstawić  się  obcym 
wpływom i świadczyć o wartościach wyniesionych z domu 
i  szkoły.  Liczne  przykłady  tego  rodzaju  moŜna  takŜe 
znaleźć  w  literaturze  dla  dzieci  i  młodzieŜy  z  pierwszej 
połowy dwudziestego wieku, w której odnajdziemy wiele 
wzorów osobowych. 

JeŜeli chodzi o dzieci z jakimś problemem rozwojo-

wym, które przecieŜ zawsze istniały, to były one włącza-     
ne w całokształt oddziaływań wychowawczych – najczę-     
ś

ciej rodziny i szkoły – dających znakomite rezultaty. Tego 

rodzaju przykłady równieŜ podaje literatura faktu. Z bardzo 
wielu relacji moŜna wymienić chociaŜby opowieść o Ŝyciu 
dziecka urodzonego bez rąk i nóg w biednym środowisku 
wiejskim podanym w autobiograficznej ksiąŜce Taka się 
urodziłam

2

.  Otrzymana  od  rodziny  całkowita  akceptacja 

dała autorce, pomimo wyjątkowo niekorzystnego stanu 
fizycznego, napęd do rozwoju i moŜliwość niekonwencjo-     
nalnych osiągnięć. 

W rodzinie i szkole wychowanie ulega marginaliza-

cji. Kładzie się nacisk na rozwój dyspozycji instrumental-
nych człowieka, a więc na wiedzę, inteligencję, uzdolnie-
nia, umiejętności, sprawności, nawyki. Warto tutaj dodać, 
Ŝ

e wiedza jest rozumiana coraz bardziej wąsko, co od-

bija się na procesie nauczania–uczenia się, który jest co-
raz  bardziej  eksponowany.  Nie  docenia  się  natomiast 
rozwoju dyspozycji kierunkowych człowieka takich, jak 
ideały, postawy, przekonania, upodobania, zamiłowania 
czy zainteresowania. Obecne  odchodzenie  od  wycho-
wania ma róŜne przyczyny. Jedną z najwaŜniejszych jest 
ta,  Ŝe  wychowanie  wymaga wysiłku  i  ofiarności,  a  więc 
postaw allocentrycznych, a nie egocentrycznych. Są one 
                                                           

2

 D. L e g r i x, Taka się urodziłam, Warszawa 1976. 

background image

Nasze Forum 

K

WARTALNIK PEDAGOGICZNO

-

TERAPEUTYCZNY NR 

1(5)/2002

 

25 

jednak coraz bardziej obce współczesnemu człowiekowi 
nastawionemu na indywidualny sukces, na wartości kon-
sumpcyjne. Dotyczy to takŜe rodziców i nauczycieli. 

KaŜde dziecko – sprawne i niepełnosprawne – po-

zbawione wychowania rozwija się nieprawidłowo. W tym 
tkwi  główna  przyczyna  takiego  intensywnego  rozbudo-
wywania róŜnego rodzaju zajęć terapeutycznych, które 
są w róŜnych zakresach współczesnemu dziecku coraz 
bardziej  potrzebne.  MoŜna  jeszcze  dokładniej  zidentyfi-
kować  tę  przyczynę,  a  jest  nią  patologia  więzi  między-
ludzkich – tych więzi, które są konieczne do prawidło-
wego zaspokajania podstawowych potrzeb psychicznych 
i duchowych dziecka. 

Według szwedzkiej autorki Ellen Key wiek dwudzie-

sty  miał  być  „wiekiem  dziecka”.  Po  stu  latach  doświad-
czeń coraz częściej podkreśla się, Ŝe nasza cywilizacja 
jest nieprzyjazna, a nawet wroga dziecku. Obserwujemy 
tragiczne symptomy takie, jak niemal powszechne zner-
wicowanie wśród dzieci, samobójstwa niespotykane do-
tychczas wśród nich, przestępstwa popełniane przez nie-      
letnich,  aŜ  do  dzieci  czynnie wciąganych  w  wojnę  i de-    
moralizowanych  przez  patologicznych  dorosłych.  Coraz 
częściej pojawiają się prace o zniewolonym, zmarnowa-     
nym dzieciństwie, o róŜnego rodzaju zranieniach psychicz-    
nych i duchowych powstających właśnie w okresie dzie-    
ciństwa  i  mających  trwały  wpływ  na  całe  Ŝycie  danego 
człowieka.  

Jedna  z  autorek  analizujących  zjawisko  współcze-

snego  dzieciństwa  pisze,  Ŝe  „dzieci  zostały  wywłasz-
czone z przestrzeni, zabrano im miejsce przy matce, za-
bawę  przy  ciepłym  piecu  kuchennym,  wspólne  przesia-
dywanie  w  kuchni.  Skurczyła  się  i  zabudowała  takŜe 
przestrzeń wokół domu i nawet dawne podwórka zamie-
niono na parkingi. W zamian za to zaoferowano dzieciom 
oddzielny pokój, na ogół z własnym telewizorem i kom-
puterem.  Przede  wszystkim  jednak  stworzono  sieć  in-
stytucji  edukacyjnych  wypełniających  oraz  organizują-        
cych czas i przestrzeń Ŝycia dziecka. W zamoŜnych spo-    
łeczeństwach zachodnich propozycje instytucjonalne zdo-     
minowały  i  niemal  bez  reszty  wypełniły  czas  dziecka. 
Dziecko  przesuwa  się  z  jednej  instytucji  do  drugiej,  nie 
zakorzenia się w nich, a jedynie podporządkowuje spe-
cyficznym  wymaganiom kaŜdej  z  tych  instytucji”

3

.  Au-

torka podkreśla, Ŝe niemieccy pedagodzy nazywają ten 
typ dzieciństwa dzieciństwem „wyspowym”, gdyŜ dziecko 
przeskakuje z instytucji do instytucji jak z wyspy na wy-
spę. Przestrzeń poszczególnych instytucji jest oderwana 
i najczęściej niepowiązana ze sobą. 

                                                           

3

  B.  S m o l i ń s k a-T h e i s s,  Dzieciństwo  –  obszary  znane     

i nieznane, „Kwartalnik Pedagogiczny” 1992, nr 3-4, s. 87. 

MoŜna  powiedzieć,  Ŝe  przyczynami  tych  negatyw-

nych zjawisk w Ŝyciu coraz większej liczby dzieci są – roz-      
pad rodziny i jej postępująca patologia, wtłoczenie dzieci 
w  rozbudowaną  sieć  róŜnych  instytucji  wychowania  za-    
bierających  im  coraz  większą  ilość  czasu,  destrukcyjna 
rola środków masowego przekazu i zamieszkiwanie dzieci 
w przestrzeni wirtualnej, a nie rzeczywistej, dominująca 
rola praw rynku i pieniądza, a takŜe egzystencjalna pustka 
epoki i kryzys wartości. 

W prawidłowym procesie wychowania obecna była 

takŜe sztuka – śpiewano dziecku kołysanki, opowiadano 
bajki, czytano ksiąŜki, istniały rówieśnicze zabawy z pio-
senką, rodzinne muzykowanie, jak chociaŜby wspólne 
ś

piewanie kolęd czy pieśni patriotycznych. Były to dla 

dziecka  komunikaty  estetyczne,  mające  walor  poznaw-     
czy, uwraŜliwiające na piękno. Przede wszystkim jednak 
były to komunikaty emocjonalne, mające walor rozwojo-     
wy i terapeutyczny. 

Wiadomo bowiem, Ŝe róŜnego rodzaju pozytywne do-     

znania, doświadczenia, przeŜycia kształtują tę najpotrzeb-
niejszą  dla  rozwoju  więź  osobową.  Czas  poświęcany 
dziecku  jest  dla  niego  informacją,  Ŝe  jest  dla  rodziców 
czy wychowawców waŜne. Brak czasu natomiast jest dla 
niego informacją, Ŝe dorosłym na nim nie zaleŜy. Nie bez 
przyczyny potoczne powiedzenie mówi, Ŝe „miłość to czas”. 

W  dawniejszych,  na ogół  wielopokoleniowych  ro-

dzinach dziecko miało te emocjonalne, poznawcze, es-
tetyczne doświadczenia w sposób naturalny we własnym 
domu czy w sąsiedztwie. Obecnie podobne doświadcze-
nia trzeba specjalnie organizować w placówkach eduka-
cyjnych czy leczniczych. Nie chodzi tutaj o nostalgiczne 
wspominanie przeszłości,  ale  o  wiedzę na  temat  nastę-
pujących zmian i kontekstu naszego oddziaływania. Prze-     
strzeń, z której wycofano wychowanie, zostaje tak czy ina-      
czej zapełniona, ale są to działania zastępcze i sztuczne, 
o czym trzeba pamiętać. 

Zaburzenia  rozwoju  są  coraz  liczniejsze,  więc  po-

wołuje  się  coraz  bardziej  rozbudowane  i  zróŜnicowane 
oddziaływania terapeutyczne. Jak juŜ zaznaczono oferta 
róŜnego rodzaju terapii jest bardzo bogata i człowiekowi 
nie znającemu problemu trudno jest się w tym wszystkim 
zorientować. Rozbudowanie róŜnego rodzaju zajęć tera-
peutycznych,  jako  chęć  konkretnej  pomocy,  moŜna  na-
wet uznać za zjawisko pozytywne, ale trzeba pamiętać 
o  właściwym  miejscu  terapii.  Dziecko  bowiem  ma  być 
podmiotem rozwoju, a nie tylko przedmiotem działań te-
rapeutycznych. Obserwujemy bowiem róŜnego rodzaju 
nieprawidłowości w tym zakresie. W zaprezentowanym 
tekście zostaną zasygnalizowane dwie z nich. 

Jedną z tych nieprawidłowości jest doraźność, wy-

łączna objawowość terapii, bez widzenia całego kontek-

background image

Nasze Forum 

K

WARTALNIK PEDAGOGICZNO

-

TERAPEUTYCZNY NR 

1(5)/2002

 

26 

stu wychowawczego i terapeutycznego. Terapia staje się 
wówczas taką zamkniętą, oderwaną wyspą, o której pi-
sali autorzy określający współczesny typ dzieciństwa jako 
wyspowy. Oczywiście,  Ŝe  bardzo  często moŜna  działać 
wyłącznie objawowo, ale naleŜy mieć tego świadomość, 
a przede wszystkim wizję danego dziecka w procesie jego 
rozwoju. Autor jednej z najgłębszych koncepcji terapeu-
tycznych – Victor Frankl, takŜe działał w poszczególnych 
momentach terapii objawowo, stosując na przykład inten-     
cję paradoksalną, ale miał świadomość całościowej kon-     
cepcji swojej logoterapii, która miała na celu uczynienie 
człowieka zdolnym do znalezienia swojego konkretnego, 
indywidualnego sensu

4

. W takiej sytuacji kaŜde zajęcia 

z dzieckiem mają podwójny cel. Jeden dotyczy tych wła-     
ś

nie konkretnych zajęć, drugi zaś całej linii postępowania 

terapeutycznego. 

Drugą nieprawidłowością jest nadmierne rozbudowy-    

wanie terapii, koncentrowanie się bardziej na dysfunkcjach 
rozwoju niŜ na całym dziecku. Jednym z wielu aspektów 
tego problemu jest profesjonalizacja oddziaływań terape-    
utycznych i interesy określonej grupy zawodowej. Jak 
słusznie zauwaŜył amerykański autor pracy O pomocy 
i specjalistach od pomagania
, człowiek, który zawodowo 
zajmuje się pomaganiem innym, nie moŜe obejść się bez 
ludzi, którym jego pomoc będzie potrzebna, a w konse-
kwencji często wyrabia bezradność i zaleŜność od tera-    
peuty.  J.  Holt  podkreśla,  Ŝe  wzorem  pomocy  w  naszej 
kulturze jest dobry Samarytanin. Jego pomoc polegała na 
tym, Ŝe działał bardzo wszechstronnie, ale nie uzaleŜniał 
od siebie. Autor ten pisze dowcipnie, Ŝe Samarytanin nie 
zatrzymał przy sobie poturbowanego przez złoczyńców, 
„nie  odradzał  mu  podróŜy  ze  względu  na  groŜące  nie-      
bezpieczeństwa, przed którymi wędrowiec nie potrafił się 
obronić. Nie podjął się stałej opieki nad wędrowcem. Nie 
próbował załoŜyć przedsiębiorstwa do spraw opieki nad 
podróŜnymi. Pomógł, poniewaŜ zobaczył kogoś, kto po-       
trzebował pomocy. Poza tym miał swoje własne sprawy”

5

.  

Tak więc w kaŜdej sytuacji terapeutycznej trzeba 

stawiać nacisk na samodzielność dziecka, oczywiście w ta-        
kim zakresie, na jaki dana sytuacja pozwala. 

W ostatnich kilkudziesięciu latach nastąpił na całym 

ś

wiecie ogromny rozwój zarówno wychowania estetycz-

nego, jak i terapii przez sztukę. Wychowanie estetyczne 
określane inaczej jako wychowanie przez sztukę, co ma 
swoje  teoretyczne  uzasadnienie,  ma  bogatą  literaturę. 
Sztuka traktowana jest jako waŜny instrument wychowa-
nia w odniesieniu zarówno do dzieci, jak i do dorosłych, 
w sytuacjach zaplanowanych i programowych mających 
                                                           

4

 S. K r a t o c h v i l, Psychoterapia, Warszawa 1980. 

5

 J. H o l t, O pomocy i specjalistach od pomagania, [w:] Psycho-       

logia w działaniu, Warszawa 1981, s. 296. 

miejsce na terenie szkoły i innych placówek, jak teŜ w sy-    
tuacjach spontanicznych, które wywołuje sama obecność 
sztuki

6

. Jako przyczyny wzmoŜonego zainteresowania wy-    

chowaniem estetycznym podaje się upowszechnienie do-       
stępu do kultury, organizację czasu wolnego, techniczne 
ułatwienie kontaktu ze sztuką, narastanie przekonania, Ŝe 
wychowanie estetyczne to nie tylko kształtowanie kultury 
estetycznej, tak jak to było ujmowane tradycyjnie, ale tak-        
Ŝ

e kształtowanie całego człowieka w róŜnych zakresach

7

Terapia przez sztukę określana inaczej jako artete-

rapia ma równieŜ bogatą literaturę i koncentruje się na 
wykorzystaniu  sztuki  dla  celów  terapeutycznych  w  od-
niesieniu do dorosłych i dzieci. Pojawiły się takie specja-
lizacje, jak: psychorysunek, muzykoterapia, choreotera-
pia.  Jako  przyczyny  rozwoju  tej  dyscypliny  podaje  się 
między innymi wzrost róŜnego rodzaju schorzeń i zabu-
rzeń rozwoju pojawiających się w naszej cywilizacji, nie-
wystarczalność zabiegów  medycznych, reakcję  na  de-
humanizację medycyny, rozwój psychoterapii i inne. 

W przypadku dziecka z jakąkolwiek dysfunkcją pa-

miętać naleŜy, Ŝe potrzebuje ono zarówno terapii przez 
sztukę,  ale  takŜe  wychowania  estetycznego,  do  czego 
ma prawo. Dziecko takie występuje zawsze w podwójnej 
roli. Z jednej strony jest to rola pacjenta, który wymaga 
podejścia  terapeutycznego.  Z  drugiej  strony  jest  to  rola 
dziecka  na  określonym  etapie  rozwoju,  które  wymaga 
odpowiedniego  wychowania  i  nauczania.  Obu  tych  ról 
rozdzielać nie moŜna. Terapia przez sztukę moŜe uspra-     
wniać zaburzoną funkcję, poprawiać nastrój i spełniać wie-     
le bardzo waŜnych zadań, których nie sposób wyliczyć. 
Wychowanie estetyczne natomiast ma uwraŜliwiać i otwie-     
rać  na  piękno,  rozwijać  zdolności,  a  przede  wszystkim 
kształtować zainteresowanie sztuką. To właśnie wyrobio-    
ne zainteresowanie sztuką moŜe być tym czynnikiem nie 
tylko rozwojowym, ale takŜe terapeutycznym, który będzie 
aktualny przez całe Ŝycie człowieka. Powstawanie zain-      
teresowań zaleŜy przede wszystkim od własnych doświad-
czeń z danej dziedziny sztuki, od posiadanych informacji, 
a takŜe od wzorów ustosunkowania się, z jakimi człowiek 
się zetknął. W tym celu potrzebne są właśnie zajęcia         
z dobrze prowadzonego wychowania estetycznego

8

.  

W niektórych sytuacjach wystarczy takie prowadze-

nie zajęć z zakresu wychowania estetycznego, aby miały 
one takŜe charakter terapeutyczny. W obecnej chwili jest 
to  potrzebne  niemal  wszystkim  dzieciom  i  nauczyciele 
tych dyscyplin powinni być do tego przygotowani. W tych 
                                                           

6

 I. W o j n a r, Teoria wychowania estetycznego, Warszawa 1976. 

7

  B.  S u c h o d o l s k i,  Współczesne  problemy  wychowania 

estetycznego, [w:] Wychowanie przez sztukę, Warszawa 1976. 

8

 Z. K o n a s z k i e w i c z, Dziecko niepełnosprawne i muzyka

Warszawa 1994. 

background image

Nasze Forum 

K

WARTALNIK PEDAGOGICZNO

-

TERAPEUTYCZNY NR 

1(5)/2002

 

27 

przypadkach,  gdy  potrzebne  są  specjalne  zajęcia z  za-
kresu terapii przez sztukę dla dzieci niepełnosprawnych, 
powinny takŜe mieć miejsce zajęcia z wychowania este-
tycznego dostosowane do moŜliwości tych dzieci. Znane 
są  bowiem  liczne  fakty  całkowitego  braku  prowadzenia 
zajęć  z  wychowania  przez  sztukę  w  placówkach  dla 
dzieci niepełnosprawnych, co stanowi oczywiście wielką 
krzywdę rozwojową dla tych dzieci. Jest to bardzo waŜne 
zagadnienie, o którym powinni pamiętać autorzy progra-    
mów dla placówek terapeutycznych i kierownicy tych in-     
stytucji. Zajęcia terapeutyczne w Ŝadnym przypadku nie 
zastąpią zajęć edukacyjnych. 

Bardzo waŜnym zagadnieniem jest dobór sztuki za-

równo do wychowania estetycznego, jak i przede wszyst-
kim  do  arteterapii.  Zwraca  się  uwagę  na  to,  Ŝe  huma-    
nistyczne  wartości  sztuki  powinny  wspomagać  siły  roz-     
wojowe dziecka. Jedna z autorek podkreśla, Ŝe prawo do 
swobodnej twórczości nie moŜe w sposób negatywny od-    
bijać się na dziecku, nie moŜe „ograniczać, hamować czy 
wręcz paraliŜować rozwoju dziecka, gwałcić jego z trudem 
utrzymującej się integralności – pozostających w stanie 
in statu nascendi – struktur psychicznych, zwłaszcza zaś 
orientacji w wartościach moralnych”

9

. Tak więc ci, którzy 

tworzą sztukę dla dzieci, a takŜe ci, którzy ją stosują do 
zajęć  edukacyjnych  czy  terapeutycznych  z  dziećmi  po-     
winni być szczególnie uwraŜliwieni na ten problem i wie-      
dzieć, Ŝe dobra sztuka wspomaga rozwój, natomiast zła 
wyrządza dziecku krzywdę. Adresowana jest przecieŜ do 
dziecka, a więc osoby w fazie rozwoju, której według su-     
gestii psychologii humanistycznej naleŜy się pełna apro-      
baty miłość, poszanowanie własnej godności, a takŜe po-     
dziw dla jego rozwojowych osiągnięć

10

W pracy dydaktyczno-wychowawczej, jak i terapeu-

tycznej  najwaŜniejszym  elementem  jest  osoba  nauczy-       
ciela,  wychowawcy,  terapeuty.  WaŜne  są  nie  tylko  me-     
tody postępowania, ale nade wszystko człowiek, który się 
nimi posługuje. Powinien to być nie wąski specjalista spra-      
wnie stosujący coraz to nowe techniki terapeutyczne, ale 
osoba  o  szerokiej  wiedzy  humanistycznej,  pedagog–te-      
rapeuta, rozumiejący istotę swojej pracy, uznający za-      
równo moŜliwości, jak i granice swoich działań, umiejęt-
nie łączący terapię z wychowaniem, a terapię przez sztu-      
kę z wychowaniem estetycznym. 

Do wszystkich zajmujących się nauczaniem, wycho-    

waniem i terapią moŜna odnieść piękne słowa Marii Grze-    
gorzewskiej – „Prawda to bowiem wiecznie Ŝywa, Ŝe po-     
za przygotowaniem zawodowym człowieka, poza jego 
                                                           

9

  B.  J a ś l a r o w a,  Rozwój  dziecka  jako  jednostki  ludzkiej     

w  perspektywie  konkretnych  badań,  [w:]  Kultura–Język–Edukacja

Katowice 1995, s. 51. 

10

 Podaję za: B. Ja ś l a r o w a, op. cit

wykształceniem, najistotniejszą, najbardziej podstawową 
i  decydującą  wartością  w  jego  pracy  jest  jego  Człowie-   
czeństwo”

11

. Dziś powiedzielibyśmy, Ŝe osoba zajmująca 

się arteterapią powinna posiadać szeroką wiedzę profe-    
sjonalną, umiejętności praktyczne, a takŜe dojrzałą oso-    
bowość. 

W  ostatnich  latach coraz  częściej  podnoszony  jest 

problem  uczuć  i  postaw  w  pracy  nauczyciela, wycho-
wawcy, terapeuty. Chodzi nie tylko o uczucia i postawy 
uświadamiane, ale takŜe o te, które nie są w pełni świa-
dome.  W  literaturze  mówi  się  o  tak  zwanym  osobistym 
programie nauczyciela, na który składa się przede wszyst-
kim  –  stosunek do uczniów, do  wiedzy  i jej przekazy-     
wania, a takŜe ustosunkowanie do samego siebie. To 
właśnie stanowi emocjonalną bazę codziennego kontak-     
tu z uczniami i w sposób istotny wpływa na całą atmo-       
sferę  pracy  z  dziećmi.  Ma  takŜe  stwierdzony  wpływ  na 
osiągnięcia uczniów w nauce szkolnej

12

. W takim samym 

stopniu jak do dydaktyki odnosi się takŜe do wychowania 
i terapii. Wspominał o tym Bruno Bettelheim, organizując 
przy uniwersytecie w Chicago szkołę dla dzieci ze znacz-
nymi zaburzeniami  rozwoju, w  której  potrzebował  duŜej 
liczby wychowawców, aby moŜliwe było w pełni indywi-      
dualne oddziaływanie. Zatrudnił więc studentów psycho-     
logii, którzy mieli dobre przygotowanie merytoryczne, ale 
ze  znacznej  ich  części  musiał  po  pewnym  czasie  zre-     
zygnować.  Powodem  był  brak  kwalifikacji  emocjonal-     
nych. Autor pisał, Ŝe orientowali się w problemie, ale nie 
rozumieli  potrzeb  dzieci,  Ŝe  „było  to  zrozumienie  wyro-    
zumowane, oparte na emocjonalnym dystansie. Potrze-    
bna  zaś  była  przede  wszystkim  emocjonalna  bliskość, 
która bierze się z bezpośredniego, współodczuwającego 
rozumienia wszystkich przejawów duszy drugiego czło-   
wieka”

13

.  

Tak więc bycie prawdziwym nauczycielem, wycho-

wawcą,  terapeutą  wymaga  czegoś  więcej  niŜ  tylko  fa-
chowego przygotowania, chociaŜby najlepszej jakości. Po-      
trzebne  są  kwalifikacje  osobowościowe.  Jeden  z  tera-
peutów  wyraził  to  w  sposób  następujący:  „OtóŜ  w  rze-
czywistości dobrze zajmować się dziećmi moŜna tylko 
wtedy, gdy się je kocha, a źle zajmują się nimi ci, którzy 
ich nie kochają. Sądzę, Ŝe zanim weźmie się pod opiekę 
dziecko, trzeba się często poddać czemuś w rodzaju gim-     
nastyki duchowej, autotreningowi, prawdziwej jodze umy-    
słu i serca, aby uczynić siebie zdolnym do rozumienia 
dziecka, tolerowania go i kochania. Bez tego nie osią-
                                                           

11

  M.  G r z e g o r z e w s k a,  Listy  do  młodego  nauczyciela

cykl I, Warszawa 1959, s. 16. 

12

 H. R y l k e, Drugi program w szkole, „Kwartalnik Pedago-     

giczny” 1984, nr 1. 

13

 B. B e t t e l h e i m, Freud i dusza ludzka, Warszawa 1991, s. 25. 

background image

Nasze Forum 

K

WARTALNIK PEDAGOGICZNO

-

TERAPEUTYCZNY NR 

1(5)/2002

 

28 

gnie  się  nigdy  prawdziwej  terapii,  ani  prawdziwego  wy-     
chowania;  będzie  się  sprawować  dozór  albo  uprawiać 
naukę, ale dzieci nie odniosą z tego Ŝadnej korzyści”

14

Jeszcze  jednym  waŜnym  problemem  odnoszącym 

się  do  zagadnienia  osoby  prowadzącej  arteterapię  jest 
to, czy ma to być terapeuta zaznajomiony z daną dzie-    
dziną  sztuki,  czy  teŜ  profesjonalny  artysta, który  zdobył 
wiedzę  z  zakresu  warsztatu  terapeutycznego.  W  takich 
dziedzinach  jak  plastyka,  a  szczególnie  muzyka,  powi-      
nien  być  to  człowiek  o  rzetelnym  przygotowaniu arty-    
stycznym.  Z  róŜnych  doświadczeń  wynika,  Ŝe  na  przy-     
kład  nauczyciela  muzyki,  który  prezentuje  twórcze  po-     
dejście do uprawianej przez siebie działalności i przeja-      
wia zainteresowania problematyką dzieci niepełnospraw-     
nych,  stosunkowo  łatwo  moŜna  przygotować  do  pracy 
terapeutycznej tak, aby jego zajęcia były wszechstronne. 
Terapeutów natomiast trudno jest przekonać do rozsze-     
rzenia działań o inne formy związane z wychowaniem mu-      
zycznym,  bo  są  do  tego  po  prostu  nieprzygotowani  od 
strony muzycznej. Muzyka jest przez nich najczęściej trak-      
towana w sposób instrumentalny, a nie jest dla nich auto-
nomiczną  dziedziną  sztuki,  którą  moŜna  i  trzeba  prze-     
kazywać.  

Ciekawie  wypowiedziała  się  na  ten  temat  amery-

kańska plastyczka pracująca od wielu lat w szpitalu psy-
chiatrycznym, która w swojej działalności identyfikuje się 
bardziej  z  rolą  artysty,  a  nie  terapeuty

15

.  Zarzuca  oso-      

bom  uprawiającym  arteterapię,  Ŝe  odeszły  od  rozwa-     
Ŝ

ania  problemów  ontologicznych  na  rzecz  dociekania, 

jak  ludzie  zachowują  się  i  w  jaki  sposób  to  ich  zacho-     
wanie moŜna zmienić. UwaŜa, Ŝe osoby te odchodzą od 
sztuki, bo chcą mieć wspólny język z lekarzami i w spo-      
sób jednoznaczny prowadzić dokumentację. Autorka uwa-       
Ŝ

a, Ŝe wspólne działanie artysty i jakiegoś innego czło-       

wieka, w jej przypadku są to chorzy psychicznie, ma moc 
uzdrawiającą. Dzieje się tak wtedy, gdy obydwaj są po-     
chłonięci procesem twórczym, a nie wzajemnym obser-     
wowaniem się i ocenianiem. Gorąco broni oddziaływania 
samej  sztuki,  a  nie  róŜnorodnych  technik  interpretacji, 
które nazywa psychiatrycznymi i psychologicznymi tech-

nikami wywiadowczymi. Autorka wspomina antyczne po-
staci Asklepiosa, który jest patronem lekarzy, i Orfeusza, 
będącego patronem artystów. Napisała dowcipnie o so-
bie, Ŝe z racji specyfiki swojej pracy przez pierwsze trzy 
dni  tygodnia  poświęca  się  leczeniu,  a  przez  następne 
trzy  dni  jest  w  swojej  pracy  artystą.  Granicznym  dniem 
jest  dla  niej  niedziela,  gdy  ma  czas,  by  zastanowić  się 
nad sobą, a takŜe pilnować swego węŜa, stroić lirę i pro-      
sić Asklepiosa i Orfeusza, aby zapomnieli o jej nadgor-    
liwości  i  zarozumiałości.  Autorka  pisze  ponadto  o  doro-     
słych pacjentach szpitala psychiatrycznego, ale porusza-     
na przez nią problematyka w takim samym, a moŜe w jesz-
cze większym stopniu odnosi się do dzieci. Dzieci muszą 
bowiem mieć moŜliwość poznania sztuki, co było do tej 
pory zagwarantowane chociaŜby przez program szkolny. 
W przypadku  dzieci  przebywających  przez długi czas 
w placówkach terapeutycznych bywa to często pomijane. 

Tak więc artysta o zainteresowaniach i profesjonal-

nych umiejętnościach terapeutycznych ma szansę nie tyle 
prowadzić arteterapię, ile uprawiać sztukę na uŜytek zdro-      
wia. Sformułowanie to tylko pozornie jest grą słów. W rze-     
czywistości  zawiera  ono  głęboki  sens.  W  kaŜdym  przy-     
padku terapeutycznego oddziaływania na dziecko musi-      
my  je  łączyć  z  oddziaływaniem  wychowawczym,  gdyŜ 
inaczej nasza praca będzie niepełna, a moŜe nawet szkod-        
liwa.  Pedagogom  zajmującym  się  terapią  przez  sztukę 
zostały  tu  narzucone  wysokie  wymagania,  ale  tak  po-       
winno  być  w  kaŜdej  pracy  pedagogicznej,  która  adre-
sowana jest przecieŜ do dziecka, a więc osoby w trakcie 
rozwoju.  Wydaje  się,  Ŝe  takie  rozeznanie  szerszej  pro-
blematyki, jaka została zarysowana wyŜej, jest koniecz-       
ne dla kaŜdego, kto w sposób odpowiedzialny chce się 
zajmować jakąkolwiek działalnością terapeutyczną w od-       
niesieniu do dzieci. 

 

14

 

S.  Tomkiewicz,  wypowiedź  na sesji,  [w:]  Korczak  –  Ŝycie    

i dzieło. Materiały z Międzynarodowej Sesji Naukowej, Warszawa 

1982, s. 48.

 

15

 

J.  E r i k s o n,  Arteterapia  czy  uprawianie  sztuki  na  uŜytek 

zdrowia,  [w:]  Arteterapia,  „Zeszyt  naukowy”  nr  48  Akademii  Mu-     

zycznej we Wrocławiu, Wrocław 1989.

 

 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

background image

Nasze Forum 

K

WARTALNIK PEDAGOGICZNO

-

TERAPEUTYCZNY NR 

1(5)/2002

 

29 

Vademecum logopedyczne. 

Prawidłowe kształtowanie się  

i rozwój mowy dziecka 

dr Ewa M. Skorek 

Uniwersytet Zielonogórski

 

edną  z  waŜniejszych  form  aktywności  człowieka 
jest  aktywność  słowna.  Mowa  pełni  bowiem  trzy 
istotne funkcje w Ŝyciu człowieka: reprezentatyw-

ną,  ekspresywną  i  impresywną  (lub  społeczną).  Dzięki 
mowie człowiek moŜe zatem: po pierwsze – zastępować 
nazwy rzeczy i wskazywać na nie, po drugie – wyraŜać 
swoje myśli, oraz po trzecie – pobudzać słuchacza do 
reakcji. Człowiek pozbawiony tych moŜliwości podlega 
znacznym ograniczeniom, aŜ do skrajnej izolacji spo-    
łecznej.  

Kształtowanie  się  psychiki  człowieka  odbywa się 

przede wszystkim poprzez mowę. Jej prawidłowy rozwój 
ułatwia nie tylko rozwój umysłowy i edukację, ale takŜe 
proces stawania się jednostką społeczną. Zaburzenia 
rozwoju mowy powodują zatem poznawcze i społeczne 
konsekwencje. 

Rozwój  mowy  dziecka  przebiega  etapami.  Gdy  jej 

kształtowanie  odbywa  się  w  sposób  prawidłowy,  poja-
wiają  się  one  w  określonej,  charakterystycznej  kolejno-
ś

ci. Dopuszcza się pewne przesunięcia, nie większe jed-

nak niŜ pół roku.  

Okresy kształtowania się mowy to: 
1) okres przygotowawczy – 3-9 miesiąc Ŝycia pło-

dowego, 

2) okres melodii – 0-1 rok Ŝycia, 
3) okres wyrazu – 1-2 rok Ŝycia,  
4) okres zdania – 2-3 rok Ŝycia,  
5) okres swoistej mowy dziecięcej – 3-7 rok Ŝycia. 
okresie przygotowawczym (zwanym teŜ wstęp-      

nym lub zerowym) wykształcają się narządy mowne i roz-     
poczyna  się  juŜ  ich  funkcjonowanie.  Czteromiesięczny 
płód odczuwa rytm balansu podczas chodzenia matki, 
a siedmiomiesięczny – bicie jej serca. Około 6 miesiąca 
Ŝ

ycia płód zaczyna reagować na bodźce akustyczne. JuŜ 

w  Ŝyciu  płodowym  dziecko  rejestruje  w  swej  pamięci 
słuchowej głos matki. Potwierdzają to doświadczenia, 
podczas których płaczącym dzieciom, będącym bez ma-    
tek, odtwarzano nagrane na taśmie magnetofonowej ich 

głosy. Dzieci te natychmiast się uspokajały, poruszały 
nóŜkami i rączkami, szukały źródła znanego dźwięku. 

Okres melodii

 stanowi stadium przedjęzykowe i jest 

niezwykle istotnym etapem dla dalszego rozwoju mowy. 
Doskonalone są narządy oddechowe, fonacyjne i artyku-      
lacyjne,  a  takŜe  funkcja  słuchowa.  Podstawowymi  for-     
mami wokalizacji są: krzyk, płacz, głuŜenie i gaworzenie. 

Pierwszym materiałem akustycznym niosącym w so-        

bie wiele informacji o stanie zdrowia dziecka jest krzyk, 
który noworodek wydaje przychodząc na świat. Krzyk jest 
ś

ciśle  połączony  z  pierwszymi  oddechami  noworodka. 

Są one niezmiernie waŜne, bowiem teraz tą samą drogą 
będzie  dostarczany  tlen,  który  jest  potrzebny  do  Ŝycia, 
zwłaszcza do prawidłowego funkcjonowania ośrodkowe-     
go układu nerwowego. Diagnostyczna funkcja krzyku wiąŜe 
się z poglądem, Ŝe uszkodzenia ośrodkowego układu 
nerwowego  odbijają  się  w  nieprawidłowościach  budowy 
akustycznej krzyku noworodka. Zespół amerykańskich 
pediatrów odkrył bowiem, Ŝe rytm oddechu decydujący 
o długości dźwięków oraz napięciu wiązadeł głosowych, 
od  którego  zaleŜy  wysokość  dźwięków,  determinowane 
są impulsami nerwowymi mózgu. Jeśli płacz dziecka nie 
przejawia cech płaczu naturalnego, wówczas istnieje po-      
dejrzenie  zaburzeń  w  centralnym  układzie  nerwowym. 
Psychiatrzy, dostrzegając ten związek, rozpoznają uszko-       
dzenia mózgu u maleńkich dzieci po ich płaczu. Na przy-      
kład, niemowlęta z syndromem Downa wydają dźwięki 
o niŜszych tonach, a płacz niektórych noworodków przypo-        
mina miauczenie kota – syndrom ten znany jest pod na-      
zwą „cri du chat” [E. M. Minczakiewicz 1997].  

Krzyk noworodka jest takŜe swoistym sprawdzia-

nem sprawności aparatu głosowego dziecka. Natomiast 
u nieco starszego dziecka krzyk jest ćwiczeniem narządu 
oddechowego,  podczas  którego  moŜna  wyróŜnić  krótki 
wdech i znacznie dłuŜszy oraz wolniejszy wydech. 

Płacz dziecka jest odruchem bezwarunkowym. Mimo 

to uznajemy go za pierwsze reakcje prewokaliczne i trak-       
tujemy jako zaczątek mowy. Podobnie jak dźwięki wyda-        

background image

Nasze Forum 

K

WARTALNIK PEDAGOGICZNO

-

TERAPEUTYCZNY NR 

1(5)/2002

 

30 

wane przez starsze niemowlę, które są nieuświadomioną 
zabawą narządami głosowo-artykulacyjnymi i stanowią 
cenne ćwiczenie wstępne mięśni, które w przyszłości bę-      
dą zaangaŜowane w proces mówienia. Zabawa ta, po-        
jawiająca się około 2-3 miesiąca Ŝycia, nazywa się głu-     
Ŝ

eniem. 

GłuŜenie towarzyszy Ŝyciowym funkcjom niemowlę-

cia, nieskoordynowanym ruchom jego kończyn i tułowia. 
Aktywność ruchowa sprzyja wydawaniu dźwięków przez 
dziecko, zwłaszcza gdy jest ono zdrowe, syte i wyspane. 
W wyniku głuŜenia powstają dźwięki zbliŜone do samo-
głosek i spółgłosek. Nie są to jeszcze jednak dźwięki, 
z których później będą budowane słowa. Te, które powsta-     
ją w okresie głuŜenia, są przypadkowe, nieuświadomio-      
ne. Wydają je takŜe, nawet do 18 miesiąca Ŝycia, dzieci 
z cięŜkimi wadami słuchu (niesłyszące i niedosłyszące). 
Stąd – zwraca na to uwagę T. Zaleski [1992, s. 12] – „po-      
myłki, gdy głuŜenie to uwaŜa się za mowę i zapewnia le-      
karza, Ŝe dziecko mówiło, a potem przestało”. 

Około 6 miesiąca Ŝycia dziecko zaczyna słyszeć 

swoje głuŜenie. Pojawia się wówczas odruch warunkowy 
(czynność zamierzona) – gaworzenie, polegające na po-       
wtarzaniu i naśladowaniu dźwięków. Dzięki nabywaniu 
takich cech, jak spostrzegawczość, koncentracja uwagi, 
dziecko  ponawia  próby  wydobywania  dźwięków,  naśla-
dując własne oraz te, które zasłyszało w swym otocze-
niu. Ta zabawa dźwiękiem jest symptomem uwagi i woli. 
Stanowi ponadto waŜny trening słuchowy. 

GłuŜenie  i  gaworzenie  stanowią  potwierdzenie  do-

konujących się w mózgu dziecka zmian rozwojowych. 
W  toku  tych  obydwu  form  prewokalicznych  dziecko  za-      
czyna kojarzyć obraz otaczających je przedmiotów z ich 
dźwiękowymi  odpowiednikami.  W  ośrodkowym  układzie 
nerwowym  dokonuje  się  wówczas  proces  kojarzenia. 
Dziecko  zaczyna  mówić  to,  co  do  niego  mówimy,  oraz 
podejmuje próby wymawiania pierwszych wyrazów, które 
są  nazwami  przedmiotów  mającymi  określone  znacze-
nie. Około 9 miesiąca Ŝycia dziecko powinno reagować 
na swoje imię, powtarzać podawane dźwięki i reagować 
na proste polecenia. Jest to pierwszy objaw rozumienia 
słów. Dla rozumienia wypowiedzi, w omawianym okresie 
rozwoju mowy, podstawowe znaczenie ma intonacja, ak-
cent, melodia głosu oraz kontekst sytuacyjny. Około 11-12 
miesiąca Ŝycia dziecko powinno juŜ mówić dwa słowa: 
mama i tata, a około 12 miesiąca – jeszcze jedno lub dwa 
inne, np.: dada, baba, przy czym – tak, jak i na kaŜdym 
późniejszym etapie rozwoju – rozumienie wypowiedzi wy-       
przedza umiejętność czynnego posługiwania się językiem. 

Od około 12 miesiąca Ŝycia (początek okresu wy-

razu

) rozwój mowy postępuje niezwykle szybko. Liczba 

wypowiadanych słów znaczących wzrasta gwałtownie. 

I choć próbuje się określić zasób słownikowy dziecka w po-      
szczególnych miesiącach (3-4 słowa w 12 miesiącu, 19 
słów w 15 miesiącu, 22 słowa w 18 miesiącu, 118 słów 
w 21 miesiącu i 272 słowa w 24 miesiącu), to jednak zwra-     
ca się uwagę na znaczenie róŜnic indywidualnych [E. Sło-     
downik-Rycaj 2000]. Ponadto, rozwój mowy dziecka w tym 
okresie zaleŜy od jakości mowy, jaką ono słyszy w swym 
otoczeniu. T. Zaleski [1992, s. 13] zwraca uwagę na fakt, 
Ŝ

e „w środowiskach, w których uŜywa się niewielu słów, 

w których mowa jest uboga, dzieci rozwijają mowę z opóź-
nieniem, co nas nie powinno dziwić”. 

Między  pierwszym  a  drugim  rokiem  Ŝycia  dziecko 

uŜywa juŜ wielu samogłosek (oprócz nosowych) oraz zna-       
czną liczbę spółgłosek, np. pbmtd, ś. Głoski trud-
niejsze zastępowane są łatwiejszymi, o zbliŜonym miej-     
scu artykulacji, a grupy spółgłoskowe upraszczane. Cechą 
charakterystyczną jest to, Ŝe wyraz realizowany jest często 
tylko w postaci nagłosowej (pierwszej sylaby) lub końcówki. 

Pod  koniec  drugiego  roku  Ŝycia  pojawiają  się  wy-

powiedzi jedno- lub dwuwyrazowe, które nie są jeszcze 
zdaniami  z  gramatycznego  punktu  widzenia.  Mają  one 
postać  zlepków  wyrazowych  lub  równowaŜników  zdań 
(słowa, które zastępują całe zdania, będąc ich skrótem). 
Jest to bardzo istotny moment w procesie nabywania ję-
zyka.  Rozpoczyna  się  bowiem  proces  gramatyzacji  wy-
powiedzi.  

Około 24 miesiąca Ŝycia (początek okresu zdania

dziecko powinno wypowiedzieć pierwsze proste zdanie, 
tzn. konstrukcję słowną, w której będzie podmiot i orze-
czenie (nazwa przedmiotu lub osoby oraz czynność, którą 
wykonuje), a około 30 miesiąca Ŝycia powinno juŜ prawi-    
dłowo uŜywać zaimka „ja” [T. Zaleski 1992]. 

Na swe trzecie urodziny (początek okresu swoistej 

mowy

 dziecięcej) dziecko powinno wypowiadać zdania 

dłuŜsze, złoŜone z 4-5 wyrazów, a czterolatek powinien 
umieć opowiedzieć proste zdarzenie lub bajkę.  

W wypowiedziach nadal utrzymują się dysgramaty-

zmy  (błędy  gramatyczne),  pomimo  Ŝe  następuje  szybki 
rozwój  form  fleksyjnych.  Obserwuje  się  takŜe  znaczny 
przyrost ilościowy słownictwa – od około 200 słów w wie-      
ku dwóch lat do około 1000 w wieku trzech lat [E. Sło-      
downik-Rycaj 2000]. Zachodzą takŜe zmiany jakościowe. 
Wypowiedź  zmienia  się  równieŜ  od  strony  fonetycznej. 
W wymowie trzylatków moŜe brakować jeszcze głosek 
sz, Ŝ, czdŜ, które zastępowane są przez szcdz lub 
ś

, ź, ć, dź. Sporadycznie, u niektórych trzylatków mogą 

nie występować takŜe s, z, c, dz (zastępowane są przez 
ś

,  ź,  ć,  dź).  Brakująca  głoska  r  zastępowana  jest  naj-     

częściej przez j lub l. Wymienione substytucje, jeśli wy-     
stępują u trzylatka, nie powinny jednak nikogo niepokoić. 
Są one zgodne z normą. TakŜe zamiana głosek k na t i g 

background image

Nasze Forum 

K

WARTALNIK PEDAGOGICZNO

-

TERAPEUTYCZNY NR 

1(5)/2002

 

31 

na d, choć nie jest zjawiskiem powszechnym, to jeszcze 
w tym okresie jest dopuszczalna. 

Pomimo Ŝe w trzecim roku Ŝycia następuje znaczny 

postęp w artykulacji, to jednak wyrazy nadal wymawiane 
mogą  być  nieprawidłowo.  Występują  znaczne  uprosz-      
czenia grup spółgłoskowych we wszystkich pozycjach 
(na początku, w środku i na końcu wyrazu). Często po-    
jawiają się metatezy, czyli przestawianie kolejności sylab 
i liter w wyrazie, np. lomokotywa zamiast lokomotywa lub 
kordła  zamiast  kołdra.  Oprócz  przestawek  spotyka  się 
szereg innych form charakterystycznych dla mowy w tym 
wieku. 

Między trzecim a siódmym rokiem Ŝycia dziecko co-

raz swobodniej prowadzi rozmowy. Posługuje się coraz 
bardziej rozbudowanymi zdaniami, jednak zasady budo-
wania  zdań  nie  są  w  pełni  utrwalone.  Nadal  występują 
przestawienia  oraz  inne  swoiste  formy  językowe,  jak: 
upodobnienia (np. bebek zamiast chlebek) czy konta-
minacje, czyli budowanie wyrazów na zasadzie łączenia 
dwóch wyrazów lub ich części (np. mati zamiast mama 
tata). 

W wymowie dziecka czteroletniego utrwalają się pra-       

widłowo artykułowane głoski szcdz, pojawia się takŜe 
prawidłowe r (brak tej głoski nie powinien jeszcze niepo-      
koić, choć naleŜy oczekiwać, aby substytutem była w tym 
okresie głoska l, a nie j). 

Między  czwartym  a  piątym  rokiem  Ŝycia  naleŜy 

spodziewać  się  opanowania  tych  głosek,  które  dotych-
czas sprawiały trudności. Ostatecznie pojawiają się, a na-       
stępnie utrwalają: sz, Ŝ, czdŜ, samogłoski nosowe oraz 
u niektórych dzieci dopiero r. Nadal występują uproszcze-       
nia grup spółgłoskowych. Pomimo to, wypowiedzi dziec-     
ka pięcioletniego są juŜ w zasadzie zrozumiałe nie tylko 
dla najbliŜszych osób. 

Sześciolatki powinny mieć juŜ opanowaną wymowę. 

Jednak, jak wskazuje na to praktyka, u wielu dzieci brak 
jest jeszcze głosek najtrudniejszych, czyli sz, Ŝ, czdŜ. 
Dzieci te powinny więc być objęte opieką logopedyczną. 

Ze względu na znaczne róŜnice indywidualne trudno 

jednoznacznie powiedzieć, kiedy następuje zakończenie 
rozwoju artykulacji. Zdecydowanie jednak dziecko przystę-      
pujące do nauki czytania i pisania powinno wypowiadać 
wszystkie głoski prawidłowo. 

Bibliografia 

C

LARK

 L., I

RELAND

 C., Uczymy się mówić, mówimy, by się uczyć, 

Warszawa 1997. 

K

ACZMAREK

 L., Nasze dziecko uczy się mowy, Lublin 1988. 

M

INCZAKIEWICZ

  E.  M.,  Mowa.  Rozwój,  zaburzenia,  terapia

Kraków 1997.  

S

ŁODOWNIK

-R

YCAJ

 E., O mowie dziecka, Warszawa 2000. 

Z

ALESKI

 T., Opóźniony rozwój mowy, Warszawa 1992.

Terapia w szkole im. Kawalerów Maltańskich 

przy Centrum Leczenia Dzieci i Młodzieży w Zaborze 

mgr Zyta Janowicz,  
mgr Kazimiera Adamczyk, 
mgr Janusz Spalony 

ak powiedział prof. Antoni Kępiński – „Lęk i ból są 
dwoma podstawowymi stanami uczuciowymi na-      
leŜącymi do grupy uczuć o negatywnym znaku”. 

Oba te uczucia są udziałem kaŜdej chorej osoby, jednak 
w  szczególny  sposób  przeŜywają  je  dotknięte  chorobą 
dzieci. Przyszłość jako coś zakrytego, nieznanego budzi 

obawy w kaŜdym dziecku, a szczególnie dziecku chorym. 
Chce  ono  wrócić  do  przeszłości, a  przynajmniej zatrzy-      
mać w teraźniejszości. Jest to niemoŜliwe, gdyŜ Ŝycie prze-     
cieŜ polega na ciągłym odkrywaniu nowego, ciągłym ruchu.  

KaŜde  dziecko,  które  z  powodu  choroby  –  czy  to 

somatycznej, czy teŜ „choroby duszy” jak moŜna określić 

background image

Nasze Forum 

K

WARTALNIK PEDAGOGICZNO

-

TERAPEUTYCZNY NR 

1(5)/2002

 

32 

zaburzenia emocjonalne, trafia do placówki leczniczej, 
wymaga  szczególnego  traktowania  go  przez  nas,  doro-
słych. Do nas właśnie naleŜy wytworzenie takiej atmos-
fery wokół cierpiącego z powodu choroby dziecka, by ból 
i  lęk  spowodowane  chorobą  czy  zaburzeniem  były  dla 
niego jak najmniej uciąŜliwe. W jaki sposób moŜna osią-
gnąć taki stan? 

NaleŜy stworzyć wokół dziecka atmosferę moŜliwie 

zbliŜoną do takiej, jaka jemu kojarzyć się moŜe z pozy-
tywnie funkcjonującym domem rodzinnym: zaufaniem, zro-     
zumieniem, zainteresowaniem. Niewątpliwie duŜe znacze-    
nie  w  budowaniu  takiej  atmosfery  mają  fachowo  orga-    
nizowane przez szkołę zajęcia dydaktyczne. Niestety, 
szkoła wraz z jej dydaktyką kojarzy się raczej z instytucją 
skostniałą – a to błąd. Bo czy nie jest tak, Ŝe dobrze zor-     
ganizowany proces dydaktyczny moŜe w jakiś, właściwy 
sobie sposób wypełnić lukę, jaka staje się dziełem lęku 
i bólu? Czy nauczyciel, który wykazuje zrozumienie, a nie 
współczucie,  nie  staje  się  wychowawcą–przyjacielem 
w cięŜkiej dla cierpiącego dziecka chwili? I dlatego wła-     
ś

nie  praca  w  szkołach  przyszpitalnych  i  w  placówkach 

leczenia uzdrowiskowego jest zadaniem szczególnym. JuŜ 
samo istnienie szkoły w placówce leczniczej spełnia sze-     
roko pojętą rolę terapeutyczną – szkoła bowiem jest dla 
dziecka symbolem normalnego Ŝycia ludzi zdrowych, wpro-     
wadza w jego Ŝycie naturalny, „rytmiczny porządek”. Takie 
właśnie zadanie stoi, między innymi, przed pracownikami 
dydaktycznymi Zespołu Szkół Specjalnych przy Centrum 
Leczenia Dzieci i MłodzieŜy w Zaborze. 

Do  Centrum  Leczenia  w  Zaborze,  które  jest  wpi-

sane  w  sieć  placówek  psychiatrycznych  w  Polsce,  tra-
fiają dzieci z ogólnie rozumianymi zaburzeniami emocjo-
nalnymi.  Bezwzględnie  osiągnięcie  sukcesu  w  realizo-
wanym  fachowo  przez  lekarzy  i  psychologów  procesie 
terapii medycznej jest moŜliwe tylko, i to naleŜy podkre-
ś

lić,  przy  wydatnym  i  w  pełni  powiązanym  z  procesem 

medycznym działaniu terapeutycznie realizowanej przez 
szkołę  dydaktyki.  Uczniowie  nasi  to  dzieci  i  młodzieŜ, 
których  przerosły  ich  problemy.  W  szkole  źle  się  uczą, 
więc są odrzucone. W domu – alkohol, bicie, porzucenie 
i  brak  miłości,  więc  z  domu  uciekają.  Ponadto  ich  za-
chowania są niezrozumiałe dla rówieśników, więc ci od-
suwają się od nich. Uczniowie ci są więc samotni i pełni 
lęku,  nieraz  tak  silnego,  Ŝe  powoduje  u  nich  powaŜne 
zakłócenia  w  funkcjonowaniu.  W  związku  z  tym, Ŝe  nie 
mają  moŜliwości  zaspokojenia  podstawowych  potrzeb 
psychicznych – miłości i bezpieczeństwa, tracą poczucie 
sensu  Ŝycia.  A  ich  „wołanie  o  pomoc”  przybiera  róŜne 
formy: anoreksji, prób samobójczych, agresji wobec sa-
mych  siebie  czy  innych.  Pomocą  moŜe  okazać  się  dla 
nich  szkoła  ściśle  współpracująca  ze  specjalistyczną 
placówką słuŜby zdrowia. 

Dziecko po przybyciu do naszej placówki – po wstęp-

nym  procesie terapii  odciąŜającej –  jest  poddawane  te-     
rapii uczynniającej poprzez tryb codziennej pracy szkol-    
nej,  w  czasie  której  stosuje  się  wobec  niego  normalne 
dla szkoły wymagania, nie oznaczające jednak wyłącznie 
stawiania  ocen  w  postaci  „jedynek”.  Oceny,  jakie  przy-    
znaje się dziecku w procesie dydaktycznym, są oznaką 
szacunku i troski. Stosowana często metoda odniesienia 
przez  dziecko  „sztucznego  sukcesu”  wzmaga  w  znacz-
nym stopniu jego motywacje do działania, buduje u niego 
poczucie własnej wartości i sensu działania.  

Dzieci i młodzieŜ przebywające w naszej placówce 

realizują program nauczania szkół masowych, ale jest on 
zaadaptowany do moŜliwości wysiłkowych i poziomu umy-    
słowego uczniów, bowiem za podstawowe w naszej pra-     
cy terapeutycznej uwaŜamy zasady plastyczności i indy-    
widualizacji.  Pracę  pedagogiczną  opieramy  na  rzetelnej 
wiedzy  o  rozwoju  psychofizycznym  dziecka  oraz  znajo-      
mości wpływu poszczególnych jednostek chorobowych na 
ten rozwój. UmoŜliwiając uczniom–pacjentom Centrum Le-     
czenia realizację programu obowiązującego w ich szko-     
łach macierzystych, wypełniamy równocześnie dwa zada-      
nia:  dydaktyczne  i  terapeutyczne.  Zapewniamy  bowiem 
dziecku  moŜliwość  powrotu  do  szkoły  macierzystej  bez 
utraty roku szkolnego oraz niwelujemy napięcia psychicz-
ne związane z chorobą. Taka strategia przyjęta jest w ca-    
łym procesie nauczania na wszystkich przedmiotach. 

Zacznijmy na przykład od języka polskiego. Jest to 

przedmiot, który stwarza ku temu duŜe moŜliwości, jeśli 
spełniony jest podstawowy warunek – jego nauczanie jest 
dla  nauczyciela  pasją  i  drogą  do  szukania  w  człowieku 
czegoś lepszego i wyŜszego. Pedagog prowadzący w na-       
szej  szkole  zajęcia  języka  polskiego  zwrócił  uwagę  na 
fakt,  jak  niezwykłe  znaczenie  w  procesie  „odbijania  się 
od dna” ma pisanie oraz głośne wzajemne czytanie i słu-      
chanie  wierszy.  W  wierszach  bowiem  uczniowie  opisują 
swoje uczucia, które trudno jest im wyznać wprost. Jest 
w nich wiele złości, Ŝalu i buntu, miłości, nienawiści i roz-      
paczy.  Jestem  liściem dębowym  / zŜółkłym leŜącym  na 
chodniku  /  nikt  nie  zwraca  na  mnie  uwagi  /  depcz
ą  po 
mnie  /  zwierz
ęta  i  ludzie  /  niszczą  mnie  /  wiatr  przenosi 
mnie z miejsca na miejsce / i nagle / gin
ę w ognisku / nikt 
ju
Ŝ mnie nie pamięta (Jacek ,15 lat). 

Samo opisywanie przynosi ulgę w bólu, pomaga zna-      

leźć drogę w chaosie myśli, pozwala nabrać dystansu do 
swych lęków i niepokojów. Jest zbawiennym upustem na-     
gromadzonych emocji, swoistym „wentylem bezpieczeń-      
stwa”, katharsis. Jednocześnie uchwycony zostaje przy-       
czółek w zmaganiach z problemami ucznia: zdobyto jego 
zaufanie. Na bazie zdobytego zaufania czyni się pierwsze 
próby nawiązania do obowiązującego programu nauczania.  

background image

Nasze Forum 

K

WARTALNIK PEDAGOGICZNO

-

TERAPEUTYCZNY NR 

1(5)/2002

 

33 

Ale jak realizować terapię w procesie dydaktyki pro-     

wadzonej, oprócz języka polskiego, na przykład w zakre-    
sie chemii, fizyki czy matematyki? Czy moŜliwe jest wy-     
pracowanie skutecznych metod terapii nauką, gdy sama 
nazwa przedmiotu budzi lęk i niechęć? To, co sprawdziło 
się wczoraj – dziś moŜe okazać się nieaktualne, działa-     
nie  skuteczne  wobec  jednego  ucznia  jest  nieprzydatne 
wobec innego. Co jest więc bazą działania nauczycieli 
w naszej placówce? Opieramy się na kilku zasadach, 
które się wzajemnie przenikają: 

•  uczniowie  wiedzą  i  czują,  Ŝe  rozumiemy  ich  nie-

chęć do niektórych przedmiotów; 

•  skupiamy  się  na  wzmoŜeniu  motywacji  do  nauki, 

poniewaŜ  częsty  jej  brak,  a  nie  tylko  brak  moŜliwości 
uczniów są przyczyną trudności i niepowodzeń; 

• w atmosferze Ŝyczliwości akceptujemy wszystkich 

uczniów,  będąc  jednocześnie  konsekwentni  wobec  sta-
wianych im wymagań; 

• jesteśmy elastyczni w oddziaływaniach i próbuje-    

my być atrakcyjni wiedzą; 

• rozmawiamy z uczniami, a wsłuchując się w ich 

problemy i opinie wyznaczamy wspólnie z pracownikami 
medycznymi Centrum kierunki terapii; 

• indywidualizujemy wymagania i zadnia tak, aby ka-   

Ŝ

de dziecko mogło odnieść sukces;  

•  organizujemy  zajęcia  w  taki  sposób  i  tak  dobie-

ramy grupy do wykonywania poszczególnych zadań, by 
uczeń mógł łatwiej osiągnąć sukces; 

• wprowadzamy do dydaktyki elementy zabawowe, 

uatrakcyjniamy zajęcia róŜnymi ciekawostkami (np.: z Ŝy-    
cia sławnych uczonych); 

•  sprawdzamy  wiadomości  i  umiejętności  w  mini-

malnie stresującej atmosferze, przy jasno wyznaczonych 
kryteriach  oceny  zgodnych  z  wewnątrzszkolnym  syste-
mem oceniania; 

• moŜliwie często pozwalamy uczniom prezentować 

się  na  forum szkoły podczas  róŜnorodnych  wydarzeń 
artystycznych (w róŜnym, indywidualnym wymiarze ucze-   
stnictwa). 

Radość i duma z odniesionego sukcesu, moŜliwość 

zaprezentowania  się  ucznia  na  forum  szkoły ze  swoimi 
umiejętnościami, częstokroć u nas nabytymi bardzo inte-

gruje zespół, tworzy w szkole Ŝyczliwą atmosferę pracy, 
a w uczniach wzbudza samoakceptację i nadaje sens ich 
pracy nad sobą.  

Dodatkowym  czynnikiem  wspierającym  proces  te-

rapii  pedagogicznej  jest  załoŜony  przez  wszystkich  pe-
dagogów  pracujących  w  naszej  placówce  szkolny  sys-
tem wychowawczy. Jest on oparty na jasnych zasadach, 
zakorzeniony w konkretnych wartościach, a jednocześnie 
w sposób pośredni odnoszący się do historii naszego 
regionu.  

Z czego wynikała potrzeba stworzenia usystematy-

zowanych  działań  wychowawczych?  Nie  moŜna  ukryć 
faktu,  Ŝe  spory  procent  dzieci  z  zaburzeniami  emocjo-
nalnymi charakteryzuje zawahanie w sferze autorytetów. 
Proces terapii tak medycznej, jak i wspierającej ją terapii 
pedagogicznej  musi  oprzeć  się  na  konkretnych  funda-
mentach.  W  większości  przypadków  takie  moŜliwości 
istnieją, niekiedy jednak trzeba sięgnąć po gotowe wzorce, 
propozycje zachowań. Jednocześnie muszą one być atrak-      
cyjne dla naszych uczniów–pacjentów Centrum Leczenia.  

Oprócz  wyznaczenia  jasnego,  prostego  do  zrozu-

mienia  zakresu  naszych  wymagań,  sięgnęliśmy,  odno-
sząc się zarówno do historii naszej miejscowości, jak i spe-    
cyfiki  naszej  pracy,  do  idei,  jakie  niesie  ze  sobą  Zakon 
Kawalerów Maltańskich. W oparciu o wzorce zachowań 
rycerskich,  idee  pomocy  innym,  proponujemy  podjęcie 
pewnych zadań, zachowań czy wręcz podsuwamy kon-
kretne wzorce do naśladowania przez uczniów. 

Czy osiągamy zamierzony na początku procesu te-

rapii cel? Czy uczeń podejmuje proponowane mu zajęcia 
tak w zakresie języka polskiego, jak teŜ na przykład ma-
tematyki czy chemii? Czy proponowany podczas działań 
wychowawczych  pozytywny sposób  zachowań  przyjmo-
wany jest przez naszych wychowanków? Częstokroć tak, 
ale  bywa  równieŜ  i  tak,  Ŝe  wszystko  naleŜy  zacząć  od 
nowa,  zmienić  metody  i  bez  Ŝalu  oraz  goryczy  poraŜki 
podjąć dalszą walkę o ucznia. Potrzeba tu Ŝelaznej kon-
sekwencji nie tylko w egzekwowaniu, ale równieŜ w szu-
kaniu  sposobu  dotarcia  do  dziecka,  proponowaniu  no-
wych dróg rozwiązań dręczących je problemów. Tak jak 
powiedzieliśmy  wyŜej:  to,  co  sprawdziło  się  wczoraj  – 
dziś moŜe okazać się nieskuteczne. 

 

 
 
 
 
 
 
 
 

background image

Nasze Forum 

K

WARTALNIK PEDAGOGICZNO

-

TERAPEUTYCZNY NR 

1(5)/2002

 

34 

Taniec w życiu ludzi chorych i niepełnosprawnych 

dr Maria Jałocha 

Uniwersytet Zielonogórski 

horeoterapia, czyli leczenie tańcem, to wykorzy-
stanie go jako funkcjonalnego, terapeutycznego 
narzędzia w celu przywrócenia, utrzymania i po-

prawy  zdrowia  fizycznego  oraz  psychicznego  człowieka 
chorego lub niepełnosprawnego. Z uwagi na to, iŜ bardzo 
częstą, wtórną konsekwencją izolacji człowieka poszko-      
dowanego na zdrowiu jest lęk przed ruchem, niechęć do 
poruszania się, punktem wyjściowym w tej formie terapii 
zdaje się być przede wszystkim poprawa obrazu własnej 
osoby.  To  z  kolei  korzystnie  wpływa  na  motywację  do 
doskonalenia umiejętności słuchowych niezbędnych przy 
odtwarzaniu muzyki ruchem oraz do podejmowania wy-     
siłków  rozszerzających  sferę  ruchów,  optymalizujących 
ruch i jego koordynację.  

Genezy  choreoterapii  naleŜy  szukać  w  przeszłości 

tak daleko, jak sięga historia tańca. Zdaniem antropolo-
gów kathartyczna

1

 funkcja tańca była podświadomie roz-   

poznawana od początku narodzin tej formy, juŜ we wcze-     
snym okresie rozwoju ludzkości. Implikowała ona tańce 
rytualne

2

, była nieodłącznym efektem dionizjów

3

 oraz po-    

chodów tanecznych średniowiecza

4

. Odnaleźć ją moŜna 

równieŜ w kręgu tureckiej kultury wirujących derwiszów, 
egipskiego zar czy brazylijskiego macomba

5

.  

                                                           

1

 Katharsis – z gr. oczyszczenie, odrodzenie, odnowienie. 

2

  W  społeczeństwach  pierwotnych  jednym  z  najdawniejszych 

ś

rodków  „leczniczych”  stosowanych  przez  czarowników,  szamanów      

i kapłanów były tańce rytualne. Zabiegom magicznym w powiązaniu    

z zabiegami

 

leczniczymi towarzyszyły zazwyczaj trans i ekstaza, wy-     

woływane spontanicznie lub teŜ przy pomocy hipnozy. 

3

 Święta ku czci Dionizosa – boga wina, płodności i wegetacji, 

odprawiano w całej Grecji. Połączone były z procesjami zwierającymi 

elementy  orgiastyczne,  a  tańczące  menady,  które  tworzyły  część 
orszaku Dionizosa, szczególnie przyczyniały się do szaleńczego cha-    

rakteru tych rytuałów. Grecy wierzyli, Ŝe dionizyjskie tańce o cechach 

szału miały wpływ oŜywiający i leczniczy, powodując odmłodzenie 

i zwiększenie energii.  

4

  Przez  kilka  wieków  w  średniowiecznej  Europie  utrzymywały 

się tzw. obłędy taneczne. Udział w tych tańcach miał rzekomo leczyć 

ludzi  cierpiących  na  pewnego  rodzaju  chorobę  o  symptomach  epi-    

leptycznych  (tańce  św.  Wita  –  Niemcy)  czy  przeciwdziałać  skutkom 

ukąszenia  przez  jadowitego  pająka  tarantulę  (tarantyzm  –  Włochy). 

Działanie  takiego  tańca  udzielało  się  widzom,  którzy  gromadnie  po-    

padali w taneczny trans. 

5

 Tańce tego typu stosowano jako swego  rodzaju środek gru-   

powej psychoterapii, podczas której zbiorowe uniesienie powodować 

miało rozładowanie napięć psychicznych. Taniec jako środek wiodący 

Programy  terapii  tanecznej  mają  zastosowanie  za-

równo w obszarze psychologicznego, jak i fizycznego od-    
działywania na człowieka. Przekrój grupy terapeutycznej 
oraz  potrzeby  i  efekty, jakie chcemy  uzyskać,  określają 
rodzaj działań choreoterapeutycznych. Determinuje to 
oczywiście zestaw ćwiczeń od najprostszych, stojących na 
pograniczu  z  „psychogimnastyką”,  po  znacznie  bardziej 
skomplikowane, związane  juŜ  z  efektami  artystycznymi. 
Terapia  tańcem  moŜe  być  zarekomendowana  jako  po-    
moc podstawowa lub jako uzupełnienie innych form lecze-    
nia, rehabilitacji czy edukacji, moŜe teŜ być spiritus movens 
ukierunkowanej działalności artystycznej. Prowadzone 
w ramach choreoterapii działania moŜna uporządkować 
na kilku poziomach ze względu na oczekiwany efekt: o d -      
r e a g o w a n i e   (relaks),  r e h a b i l i t a c j a   (terapia), 
d i a g n o z o w a n i e  oraz zamierzone d z i a ł a n i a  a r -              
t y s t y c z n e. MoŜna je prowadzić indywidualnie i grupo-    
wo, długo lub krótkoterminowo i są one dostępne dla do-    
rosłych oraz dla dzieci. 

Choreoterapia wpisana jest w rejestr klasycznych 

technik terapeutycznych, stosowanych rutynowo juŜ od bli-   
sko pół wieku w Ameryce. W Polsce praktyka choreotera-
peutyczna pojawiła się dopiero w latach siedemdziesią-      
tych XX wieku, ale wciąŜ jednak naleŜy do kategorii dzia-    
łań eksperymentalnych, traktowanych z pewną dozą nie-    
ufności. Podstawowym problemem, jaki się jawi w związku 
z perspektywą rozwoju pracy choreoterapeutycznej w Pol-   
sce, jest brak profesjonalnej kadry specjalistycznej, łączą-      
cej wykształcenie medyczne z artystycznym. Działalność 
choreoterapeutyczna stosowana jest obecnie w kilku ośrod-    
kach klinicznych, m.in. w Warszawie, Krakowie, Łodzi i Po-   
znaniu. 

Taniec leczniczy – improwizowany taniec 
terapeutyczny 

Terapia  tańcem  improwizowanym  zalicza  się  do  poza-   
słownych metod terapii, a jej celem jest nauczenie pacjen-      
                                                                                            

do  transu  wywiera  wpływ  fizjologiczny  na  mózg  wykonawcy  i  w  ten 

sposób wywołuje stan dysocjacji. Hiperwentylacja, wyczerpanie fizyczne, 

wirowanie i zataczanie kręgów – to czynniki, które wywierają wpływ 

na zmysł równowagi, a w końcowej fazie powodują oszołomienie.  

background image

Nasze Forum 

K

WARTALNIK PEDAGOGICZNO

-

TERAPEUTYCZNY NR 

1(5)/2002

 

35 

ta wyraŜania swoich emocji i uczuć mową ciała. Terapię 
tańcem  uprawia  się  zarówno  w  grupie,  jak  i  indywidu-      
alnie, a ruch jest środkiem stosowanym przez terapeutę 
w celu zdiagnozowania problemów i dolegliwości oraz ma 
na celu wywołanie zjawisk leczniczych i korekcję czynni-    
ków patologicznych. Właśnie ruch i jego analiza składają 
się na ten specyficzny proces leczniczy. Największa za-   
sługa na polu praktyki i działalności kodyfikującej zasady 
choreoterapii przypada Amerykance Marion Chase, która 
zastosowała taniec, postrzegając go jako środek pozwa-    
lający na pozawerbalny kontakt z pacjentem tam, gdzie 
normalny  proces  porozumiewania  się  został  zakłócony, 
do pracy z cięŜko chorymi, psychotycznymi pacjentami. 
Jej  metoda  pozwoliła  przełamać  izolację  wielu  pacjen-    
tów, dała szansę wyraŜenia bardzo licznych, przeŜywa-      
nych przez nich konfliktów, umoŜliwiła takŜe nawiązanie 
z nimi związku emocjonalnego. Sukcesy odnotowano takŜe 
w leczeniu wielu przypadków upośledzenia umysłowego, 
załamań nerwowych, nerwic, autyzmu dziecięcego i za-      
burzeń uczenia się.  

Nie ma Ŝadnych ustalonych form ani reguł tanecz-

nych, które by wyznaczały poszczególne figury tańca te-
rapeutycznego. Przeciwnie – pacjent powinien mieć moŜli-    
wość w pełni swobodnego, nieskrępowanego wyraŜania 
się w tańcu, powinien próbować wyrazić nim swoje prze-   
Ŝ

ycia wewnętrzne. MoŜe tańczyć do muzyki, podąŜać za 

ruchem  terapeuty lub innych członków  grupy.  Przez  ta-    
niec powinien dąŜyć do lepszego zrozumienia siebie – wła-      
snych emocji i indywidualnej osobowości, i w ten sposób 
takŜe odkryć oraz rozwijać swoje własne, utajone mo-      
Ŝ

liwości.  

Obserwując  ruchy  pacjenta,  terapeuta  pobudza  go 

do rozwoju i integracji, do przystosowania się do nowych 
wzorów zachowań, wraz z doświadczeniami emocjonal-
nymi,  które  towarzyszą  kaŜdej  zmianie.  Analizując  jego 
ruch taneczny, terapeuta próbuje moŜliwie dokładnie opi-    
sać sposób poruszania się pacjenta oraz stara się wspól-
nie z nim rozszerzyć jego najczęściej ograniczony zasób 
ruchów.  Przede  wszystkim  jednak  uświadamia  pacjen-    
towi,  które  jego  ruchy  są  najbardziej  związane  z  wyra-    
Ŝ

aniem uczuć. Ostatnia faza terapii, zwana integracją, 

umoŜliwia  wyraŜenie  uświadomionych  i  nieuświadomio-   
nych  uczuć.  Pacjent  powinien  nauczyć  się  przeŜywać 
swoje ciało, jego ruchy i siłę wyrazu tych ruchów jako in-   
tegralną całość. W ten sposób terapia taneczna wprowa-      
dza zmiany w uczuciach, poznaniu, fizycznym funkcjono-    
waniu i zachowaniu człowieka.  

Taniec terapeutyczny ma swoje korzenie w USA i tam 

przede  wszystkim  jest  rozpowszechniony.  Specjalizację 
terapeuty tanecznego moŜna uzyskać w USA, kończąc stu-    
dia uniwersyteckie. Warto w tym miejscu poinformować, 

iŜ według danych z połowy lat osiemdziesiątych XX wieku 
w USA istnieje 39 uniwersytetów i 20 college’ów, w któ-      
rych kształci się muzykoterapeutów róŜnych specjalności, 
a choreoterapeuci zrzeszeni są w Amerykańskim Związku 
Terapii Tańcem

6

Terapia tańcem i ruchem  

Kilka lat temu w Stanach Zjednoczonych rozpoczęto ba-    
dania naukowe nad osteoporozą w programie terapii ta-    
necznej

7

.  Podstawą  tych  badań  jest  analiza  wpływu  re-    

gularnego  ruchu  na  ludzi  ze  zdiagnozowaną  osteopo-     
rozą. Podczas gdy pewne oferty mogą wydawać się nie-     
co paradoksalne – biorąc pod uwagę naturę choroby – to 
okazuje  się,  Ŝe  dotychczasowe  próby  cieszą  się  wielką 
popularnością  wśród  chorych  na  osteoporozę.  Zasadni-     
czą korzyścią terapii tanecznej jest to, Ŝe moŜe ona po-    
móc chorym odzyskać kontrolę nad własnym ciałem i po-    
wstrzymać skutki choroby. 

Uczestnictwo w dwunastotygodniowym programie te-  

rapeutycznym obejmuje tygodniowo jedną godzinę nauki 
tańca  nowoczesnego  i  jedną  godzinę  aerobiku.  Celem 
tego programu jest podniesienie giętkości, elastyczności 
i równowagi, wzrost siły serca i szacunku do własnego cia-    
ła. Po zakończeniu programu terapeutycznego uczestni-    
cy czują się lepiej i mają zwiększone zaufanie do siebie 
samego,  nawet  jeśli  niekoniecznie  czują  się  lepiej  pod 
względem fizjologicznym.  

Ludzie ze zdiagnozowaną osteoporozą bardzo czę-

sto  skupiają  się  na  chorobie  i  samej  diagnozie.  Są  zbyt 
przeraŜeni swoją chorobą, dlatego nie wykorzystują swo-    
jego ciała (unikają ruchu, ograniczają własną aktywność), 
przede  wszystkim  ze  strachu  przed złamaniem kości. 
Jednym ze skutków programu terapii tańcem i ruchem 
jest zmniejszenie ryzyka upadku i związanego z nim na-    
stępstwa złamania, szczególnie biodra, kręgosłupa i nad-    
garstka.  Taniec  i aerobik  trzymają chorych  z daleka  od 
dotkliwych  dla  nich spraw  i pozwalają skoncentrować 
się na ruchu i swoim ciele. Większość zagadnień opiera 
się na zachęcaniu uczestników do podjęcia prób aktyw-
ności,  powrotu  do  dotykania  swojego  ciała  i  konfron-       
towania  później  własnych  wraŜeń  i  odczuć.  Pozytywne 
rezultaty terapii tańcem dały podstawy do wyznaczenia 
długoterminowych  badań  nad  efektywnością  techniki  tań-      
ca nowoczesnego jako narzędzia leczenia osteoporo-    
zy w USA.  
                                                           

6

 

Amerykański Związek Terapii Tańcem powstał w 1966 r. 

7

 Badania te zapoczątkował zespół w składzie: Liz Young – ini-     

cjator  programu  Trym  –  Gym,  Keith  Burgess  –  tancerz,  Murray 

Maitland – kinezjolog, David Hanley – lekarz. 

background image

Nasze Forum 

K

WARTALNIK PEDAGOGICZNO

-

TERAPEUTYCZNY NR 

1(5)/2002

 

36 

Taniec integracyjny 

Rehabilitacja ruchowa ludzi niepełnosprawnych, oparta na 
znanych, uprawianych przez ludzi zdrowych wzorach, ma 
nie tylko znaczenie jako usprawnienie fizyczne pacjenta, 
ale  równieŜ  jako  jego  rehabilitacja  psychologiczna  i  spo-     
łeczna. Jedną z jej form jest wykorzystywanie tańca, który 
uznawany jest za najlepszy wyraz idei demokratycznych, 
tolerancji i swobody. Dla wielu osób niepełnosprawnych 
taniec jest szansą otwarcia się na Ŝycie, ułatwia im nie-       
jednokrotnie kontakt ze światem zewnętrznym, staje się 
nowym sposobem komunikacji z drugim człowiekiem, spo-    
sobem zdobycia akceptacji w środowisku społecznym, 
a  nawet  zobaczenia  świata.  WaŜne  jest  równieŜ  to,  Ŝe 
taniec moŜe uprawiać osoba, która nie ma szans spełnie-      
nia się w innej dziedzinie, np. w jakiejś dyscyplinie sportu.  

Taniec na wózkach 

Taniec na wózkach to taniec, w którym z partnerem pełno-    
sprawnym uczestniczą osoby poruszające się na wózkach 
inwalidzkich. Jest więc on w samym załoŜeniu tańcem inte-     
gracyjnym – formą przełamywania barier, przekraczania 
granic zakorzenionych głęboko w naszej świadomości. 
Poprzez taniec integracyjny moŜemy zmienić stereotypy 
myślenia o ludziach niepełnosprawnych. Ludzie bowiem 
za bardzo patrzą na wózek inwalidzki i łączące się z tym 
ograniczenia, zamiast na siedzącego w nim człowieka. 
Trzeba pamiętać, Ŝe tańczymy z osobą na wózku, a nie 
z wózkiem. Wózek, tak jak krzesło, jest jedynie nowym 
wymiarem przestrzeni, w której umieszczone jest ciało.  

Jedną z form tańca na wózkach jest taniec określo-     

ny nazwą combi dance, czyli taki, w którym jeden partner 
tańczy na wózku, drugi zaś jest w pełni sprawny. Inną 
formą aktywności tanecznej osób niepełnosprawnych jest 
forma tańca duo dance, tzn. dwojga tancerzy na wózkach, 
oraz single dance, czyli pojedynczego tancerza na wózku. 
Praktykowany jest takŜe taniec zespołowy na wózkach, 
czyli formacja, w której uczestniczą wyłącznie osoby na 
wózkach lub razem z partnerami sprawnymi.    

Taniec na wózkach, traktowany jako rekreacja, za-

początkowany  został  pod  koniec  lat  sześćdziesiątych 
w Wielkiej Brytanii. Obecnie w ponad 40 krajach na świe-     
cie róŜne formy tańca na wózkach uprawia przeszło sześć 
tysięcy osób. W 1977 roku w Szwecji odbyły się pierw-
sze warsztaty tańca integracyjnego dla osób poruszają-
cych się na wózkach, a w 1980 roku, podczas oficjalnego 
otwarcia Zimowych Igrzysk Paraolimpijskich w Norwegii, 
został zaprezentowany obszerny pokaz tańca na wózkach. 
Dla wielu osób ze świata było to niezwykłe wydarzenie 
i wywołało ogromne zainteresowanie wszystkich uczestni-         

czących w igrzyskach. W 1998 roku taniec na wózkach 
w konkurencji combi został uznany przez MKP za dyscypli-    
nę paraolimpijską i juŜ w tym samym roku w Japonii odby-    
ły się pierwsze Mistrzostwa Świata w tańcu na wózkach.  

Zawody w konkurencji combi

 rozgrywane są w dwóch 

stylach tanecznych obowiązujących w tańcu towarzyskim: 
stylu  standardowym  i  stylu  latynoamerykańskim.  KaŜdy 
pokaz musi mieć odpowiednią choreografię, dostosowaną 
do osoby siedzącej na wózku, ale sędziowie, oceniając 
takie pary, biorą pod uwagę takie same kryteria, jak przy 
ocenie par sprawnych. Są to kryteria za „jakość” tańca – 
tzn. charakter tańca, rytmiczność, technikę, oraz kryteria, 
które składają się na „odbiór” tańca, a więc choreografia, 
estetyka i prezencja. 

Zawody  rozgrywane  są  w  dwóch  klasach zdrowot-

nych, a pary przydzielane są do określonej klasy ze wzglę-     
du na moŜliwości ruchowe partnera niepełnosprawnego. 
Klasa I obejmuje osoby ze znacznym lub średnim upośle-      
dzeniem ruchowym górnej części ciała. Klasa II – to osoby 
bez dysfunkcji lub z niewielkimi ograniczeniami w obrę-      
bie tułowia. Pary startujące w klasie I obowiązują te same 
tańce, co pary klasy II, z tym Ŝe tempo powinno być wol-     
niejsze i jest ono ściśle określone przepisami turniejowy-     
mi.  Pary  klasy  II  wykonują  tańce  w  normalnym  tempie, 
ogólnie przyjętym na zawodach tanecznych. 

Pary dzielone są takŜe ze względu na stopień za-    

awansowania. Najczęściej przyjmuje się podział na grupę 
tancerzy początkujących (Promotion Class) i grupę za-    
awansowaną (Top Class). Wiek zawodników nie jest w tym 
wypadku kryterium przydziału do danej grupy. Tancerze 
początkujący muszą wykonać mniejszą liczbę tańców (licz-    
ba ta oraz dobór tańców zaleŜą od organizatora turnieju), 
zaawansowani zaś – pełny zestaw turniejowy, czyli 5 tań-
ców standardowych (walc angielski, tango, walc wiedeń-      
ski, fokstrot, quickstep) i 5 tańców latynoamerykańskich 
(samba, cha-cha, rumba, paso doble, jive). Taniec na wóz-
kach, czyli taniec z osobami niepełnosprawnymi fizycznie, 
zdobywa coraz większą popularność, a utytułowane pary 
mistrzowskie mamy juŜ w wielu miastach Polski

8

Integracyjne zespoły tańca 

Od niedawna nową formą tańca integracyjnego w Polsce 
jest taniec współczesny i teatr tańca. Pomysł ten narodził 
się w 1998 r. w wyniku wizyty Jacka Łumińskiego, dyrek-      
tora Śląskiego Teatru Tańca, na festiwalu tańca w New-    
castle w Wielkiej Brytanii. Otwarte spojrzenie na taniec ludzi 
poruszających się na wózkach inwalidzkich pozwoliło na-      
                                                           

8

  M.in.  w  Warszawie  (mistrzowie  Polski  –  1999,  mistrzowie 

Europy – 2001), Zielonej Górze (mistrzowie Polski – 1998).  

background image

Nasze Forum 

K

WARTALNIK PEDAGOGICZNO

-

TERAPEUTYCZNY NR 

1(5)/2002

 

37 

rodzić  się  nowej  inicjatywie.  Wiele  konkretnych  argumen-            
tów przemawiało bowiem za utworzeniem w Polsce Inte-    
gracyjnego Teatru Tańca – zespołu, który skupiałby osoby 
niepełnosprawne i tancerzy

9

Ta forma tańca integracyjnego ujawnia nieco inny 

aspekt aktywności osoby niepełnosprawnej. Cel, jaki sta-    
wia przed sobą taki zintegrowany zespół, nie ma związku 
ani z terapią, ani z rehabilitacją, lecz z poszukiwaniem no-     
wej estetyki tańca oraz profesjonalną pracą twórczą o wy-       
sokim standardzie artystycznym, ponadto integruje ludzi 
róŜnych środowisk, w róŜnym wieku, o róŜnych preferen-    
cjach i zdolnościach.  

Tak rozumiany taniec integracyjny nie narzuca tech-   

niki, lecz pozwala kaŜdemu zaadaptować ją do własnego 
ciała, wykorzystując unikalny zakres ruchu kaŜdej osoby. 
Przesuwa granice i ograniczenia tańca postrzeganego tra-       
dycyjnie. W tej sztuce tańca wewnętrzne przeŜycia czło-    
wieka uzewnętrzniają się bezpośrednio poprzez jego wła-      
sne ciało, które jest jedynym instrumentem istotnym w tań-      
cu. Człowiek, uzewnętrzniając poprzez ruchy swego ciała 
koncepcje powstałe w jego umyśle, ujawnia się tu w pod-       
wójnej roli – jako twórcy i zarazem instrumentu wyraŜa-      
jącego myśl twórczą. Rola ta jest unikalna w sztuce. Mani-    
festowanie  w  wykonawstwie  tanecznym  doświadczenia 
Ŝ

yciowego poprzez tworzenie form i symboli daje człowie-      

kowi estetyczną satysfakcję. Doznania te tworzą pozy-   
tywną podnietę, przywiązując ludzi do Ŝycia i zaopatrując 
ich w odwagę, nieodzowną w przeciwstawianiu się trudnym 
warunkom Ŝycia. To aspekt, którego nie sposób nie doce-     
niać w odniesieniu do ludzi poszkodowanych na zdrowiu. 

Dla osoby w pełni sprawnej ruchowo wózek jest nie-    

kiedy nowym „rekwizytem” scenicznym inspirującym cho-         
reografię, zaś osoba niepełnosprawna moŜe poruszać się 
na  scenie pozbawiona swojego  mobilnego  fundamentu. 
W tak pojętej integracji kaŜdy tancerz niepełnosprawny od-     
najduje odpowiedni dla siebie sposób poruszania się, dąŜy 
do perfekcji na miarę swoich – ograniczonych przez nie-     
pełnosprawność – moŜliwości. Nad własnym ciałem moŜna 
zapanować, kiedy zna się jego moŜliwości, albo kiedy się 
je pozna. Widowiska Integracyjnego Teatru Tańca są po-      
                                                           

9

  Jednym  z  pierwszych  profesjonalnych  zespołów  współcze-    

snego tańca integracyjnego  w  USA  był  Dancing  Wheels.  Zespół, 

składający się z tancerzy niepełnosprawnych i sprawnych, powstał 

w  1980  r.  z  inicjatywy  Mary  Verdi-Fletcher  i  zainicjował  pionierską 

działalność na polu tańca integracyjnego w Ameryce. Inne amery-      

kańskie zespoły to: Anjali, AXIS Dance Company, Dance Ability, Full 
Radius Dance, Infinity Dance, Light Motion, Stopgap, Touch Com-        
pass Dance Trust, Wheelabilly Rockers. 
W Europie projekty zespołów 

integracyjnych realizują: Anglia (CandoCo, Magpie, Velcro), Austria 

(Bilderwerfer), Holandia (Team Amsterdam), takŜe Cypr, Grecja, Niemcy, 

Rumunia, a w Polsce: Śląski Teatr Tańca w Bytomiu, Nadbałtyckie 

Centrum  Kultury  w  Gdańsku  oraz  Lubuskie  Stowarzyszenie  Inwali-       

dów Narządu Ruchu w Zielonej Górze. 

ruszające, łamią stereotypy dotyczące niepełnosprawności 
i udowadniają, jak twórczo moŜna wykorzystać własne 
ograniczenia. 

Taniec stanowi dla ludzi niepełnosprawnych istotny 

czynnik kompensacyjny. Poprzez swe wartości kreacyjne, 
komunikacyjne i poznawcze moŜe spełnić waŜną rolę 
w społecznej integracji ludzi upośledzonych na zdrowiu. 
Ta ogromna – dotąd na szerszą skalę nie wykorzysta-        
na – wartość rewalidacyjna tańca wydaje się być bardzo 
przydatna właśnie w procesie społecznej integracji ludzi 
poszkodowanych na zdrowiu.  

Osoby, grupy i instytucje zainteresowane choreote-

rapią lub podjęciem własnej tanecznej aktywności, prosimy 
o kontakt z redakcją kwartalnika lub autorką artykułu (te-    
lefon 068 324 42 23, e-mail: dancistino@poczta.onet.pl). 

Bibliografia 

A

LESZKO

 Z., ChoreoterapiaPsychoterapia, Kraków 1975. 

G

ALIŃSKA

 E., Muzykoterapia, [w:[ Arteterapia, Wrocław 1990. 

J

ANISZEWSKI

 M., Muzykoterapia aktywna, Warszawa-Łódź 1993.  

K

LİPPEL

  R.,  V

LIEX

  S.,  Rytmika  w  wychowaniu  i  terapii,  War-    

szawa 1995. 

K

OZIEŁŁO

 D., Taniec i psychoterapia, Poznań 1999. 

L

ANGE

 R., O istocie tańca i jego przejawach w kulturze. Per-      

spektywa antropologiczna, Warszawa 1988. 

—, Podręcznik kinetografii, Warszawa 1975. 
P

ICHALSKI

 R., Nieprofesjonalna twórczość artystyczna ludzi nie-      

pełnosprawnych i pełnosprawnych, [w:] Człowiek niepełno-     
sprawny w społecze
ństwie, red. A. Hulek, Poznań 1986. 

R

EICHEL

 G., R

ABENSTEIN

 R., T

HANHOFFER

 M., Grupa i ruch, War-     

szawa 1994. 

S

CHWABE

 C., Leczenie muzyką chorych z nerwicami i zaburze-       

niami czynnościowymi, Warszawa 1972. 

S

OBOLEWSKA

-D

RABECKA

  M.,  Niektóre  zagadnienia  z  najdaw-       

niejszej historii tańca, Warszawa 1960. 

S

TADNICKI

 A., Logorytmika i choreorytmika, Warszawa 1987. 

S

TADNICKA

  J.,  Terapia  dzieci  muzyką,  ruchem  i  mową,  War-      

szawa 1998. 

T

URSKA

 I., W kręgu tańca, Warszawa 1965. 

ś

URAW

 A., Udział osób niepełnosprawnych w kulturze, [w:] Czło-     

wiek  niepełnosprawny  w  społeczeństwie,  red.  A.  Hulek, 
Warszawa 1986. 

Artykuły 

A

LESZKO

  Z.,  Choreoterapia  w  psychiatrii,  [w:]  Arteterapia, 

„Zeszyt Naukowy” nr 48, Akademia Muzyczna, Wrocław 

1989, s. 105-110. 

—, J

ANKE

-K

LIMASZEWSKA

 B., Taniec terapeutyczny w psychiatrii

„Psychoterapia” 2001/2, s. 61. 

D

ROZDOWSKA

 A., Choreoterapia u ludzi upośledzonych w spraw-

ności  fizycznej,  „Zeszyty  Naukowe”  PWSM  Wrocław 

1973, nr 7. 

D

RWAL

 K., Odnaleźć się dzięki scenie, „Dziennik Zachodni”         

z 8 VI 1999 r.  

D

ZIEDZIC

 A., To jest sztuka, „Dziennik Bytomski” z 1 VI 1999 r.  

background image

Nasze Forum 

K

WARTALNIK PEDAGOGICZNO

-

TERAPEUTYCZNY NR 

1(5)/2002

 

38 

G

OWARZEWSKA

-G

RIESSGRABER

  R.,  Nie  ma  barier  (rozmowa         

z Victorią Day-Fox), „Trybuna Śląska” z 19-20 V 2001 r. 

—,  Partnerzy,  Regionalny  Tygodnik  Rodzinny  „Wieczór”         

z 16-22 VI 1999 r.  

H

ORA

 Z., Muzyka w aktywności osób zdrowych i niepełnospraw-    

nych, „Zeszyty Naukowe” PWSM Wrocław 1983, nr 31. 

I

GNACZAK

 J., Choreoterapia, „Taniec” 1993/1, s. 44. 

J

Ę

DRYCZKA

-H

AMERA

 A., Od rytmiki i aerobiku do choreoterapii 

psychologicznej,  [w:]  Biuletyn  Grupy  Roboczej  „Muzyko-      

terapia”  1992,  nr  1/1,  Sekcja  Psychoterapii  Polskiego 
Towarzystwa Psychiatrycznego. 

M

ICHALAK

 K., Szansa, „Teatr” 7/2000.  

M

RÓWKA

  D.,  Taniec  dobry  na  wszystko,  „Gazeta  Wyborcza”      

z 17 V 2001 r. 

S

TADNICKA

  J.,  Rewalidacja  dzieci  niewidomych  przez  ryt-    

mikę, „Szkoła Specjalna” 1990, nr 2/3. 

W

ONG

  G.,  Dance  reveals  inherent  beauty  of  walking,  „The 

New Zealand Herald” z 2 IV 2001 r. 

Arteterapia 

(wspomaganie myśli twórczej osób niepełnosprawnych 

na przykładzie działań Dolnośląskiego Ośrodka  

Osób Twórczych we Wrocławiu) 

 

 

Kształcenie przez sztukę moŜe być szczególnie waŜne 
nawet nie dlatego, Ŝe przysparza artystów,  
ile Ŝe przysparza lepszych ludzi. 

A. H. Maslow 

mgr Małgorzata B. SiemieŜ 

Dolnośląska Szkoła WyŜsza Edukacji we Wrocławiu 

ielu psychologów, socjologów, lekarzy, zaj-     
muje się potrzebami psychicznymi człowie-      
ka.  Wydawałoby  się,  Ŝe  jeŜeli  pojawia  się 

stan napięcia, naleŜy go rozładować i dana potrzeba zo-
stanie zaspokojona. Okazuje się, Ŝe nie jest to takie pro-
ste,  dlatego  nadal  trwają  badania  nad  tym  zjawiskiem. 
Murray  równieŜ  zajął  się  tym  problemem

1

.  Twierdzi  on, 

Ŝ

e kaŜdy człowiek posiada róŜne potrzeby i w zaleŜności 

od sytuacji, w jakiej się znajduje, jedna z nich dominuje, 
a  pozostałe są  jej podporządkowane.  Oczywiście  układ 
ten  zmienia  się,  w  zaleŜności  od  rozwoju  osobowego, 
gdyŜ  na  innych  etapach  rozwoju  ujawniają się inne po-
trzeby. Często zdarzają się konflikty, polegające na jed-
noczesnym  pragnieniu  bycia zrealizowanym  przez  dwie 
potrzeby o przeciwnych tendencjach.  

Murray  wśród  27  potrzeb  psychicznych  wyróŜnił 

potrzebę tworzenia. Mówiąc o potrzebie tworzenia, miał 
na myśli realizację jej w sposób niestereotypowy. KaŜdy 
człowiek jest jednostką niepowtarzalną, czego konse-
                                                           

1

 S. S i e k, Autopsychoterapia, Warszawa 1985, s. 20-21. 

kwencją jest kreatywność, a nie popadanie w schematy. 
KaŜdy, kto chce realizować potrzebę tworzenia, powinien 
posiadać umiejętność szybkiego uczenia się, pomysło-
wości i intuicji. Twórcze jest to, co nowe i wartościowe, 
dlatego oryginalność i wyobraźnia twórcza powinny być 
nieustannymi towarzyszami tegoŜ procesu. 

KaŜdy, kto zajmuje się potrzebami psychicznymi czło-      

wieka – czy to Murray, Maslow, czy inni naukowcy – umie-    
szcza pośród nich potrzebę twórczości. Spełnia ona bo-     
wiem ogromną rolę, zwłaszcza wśród osób niepełnospraw-     
nych, gdyŜ jej realizacja, jak i efekt końcowy, przynosi saty-   
sfakcję, dając poczucie bycia kimś, bycia potrzebnym. 

Pierwotna  zdolność  twórcza  występuje  u  kaŜdego 

człowieka jako coś zwykłego i powszechnego. Z pod-
ś

wiadomości, z głębokiego „ja” pochodzi zdolność do praw-     

dziwej twórczości, która jest rodzajem intelektualnej za-    
bawy, jest zgodą na samego siebie, na swą wyobraźnię, 
na stan odpręŜenia, na własne szaleństwo

2

. Wychodząc 

                                                           

2

 A. H. M a s l o w, Emocjonalne blokady w twórczości, „Nowiny 

Psychologiczne” 1983, nr 8-9, s. 75. 

background image

Nasze Forum 

K

WARTALNIK PEDAGOGICZNO

-

TERAPEUTYCZNY NR 

1(5)/2002

 

39 

z załoŜenia, Ŝe kaŜdy  człowiek ma w  sobie  potencjał 
twórczy,  postanowiłam  wraz z  grupą  terapeutów  zorga-     
nizować Dolnośląski Ośrodek Osób Twórczych. Mimo tego, 
Ŝ

e borykamy się z problemami lokalowymi i finansowymi, 

od pół roku systematycznie odbywają się zajęcia.  

Działalność powstającego ośrodka polega na: war-        

sztatowych formach zajęć dla osób niepełnosprawnych, 
szkoleniach  z  róŜnych  form  terapii  i  moŜliwościach  ich 
wykorzystania  do  zajęć  w  pracy  z  osobami  o  róŜnych 
dysfunkcjach. 

Celem  ośrodka  jest  natomiast:  zwiększenie  aktyw-

ności osób niepełnosprawnych, rozwój artystycznych pre-       
dyspozycji tych osób, udzielanie informacji bądź pomocy 
w zakresie róŜnych dziedzin Ŝycia osób niepełnospraw-     
nych, doskonalenie zawodowe osób pracujących z nie-     
pełnosprawnymi. 

Zdajemy sobie sprawę, Ŝe wielu osobom trudno jest 

wykrzesać z siebie działania twórcze, rozwijać swoje zdol-       
ności, zwłaszcza gdy róŜne okoliczności, np. choroba, zde-     
cydowanie to utrudniają. Dlatego w naszym ośrodku or-     
ganizujemy zajęcia arteterapeutyczne obejmujące muzyko-   
terapię, choreoterapię i biblioterapię, a takŜe działania te-    
rapeutyczne przy pomocy teatru, filmu oraz sztuk pla-     
stycznych takich, jak malarstwo, rzeźba, grafika i inne

3

.  

Wszystkie te formy są mocno osadzone w sztuce i te-    

rapii, dlatego chciałabym ustosunkować się do tych pojęć. 
Arystoteles twierdzi, Ŝe „[...] przedmiotem sztuki są rzeczy, 
które  mogą  się  mieć  inaczej [...].  Wszelka  sztuka  łączy 
się z powstawaniem i z obmyślaniem tego, by powstało 
coś z rzeczy, które mogą być i nie być, i których źródło 
tkwi w wytwarzającym, a nie w wytworze”

4

Słowo „terapia” pochodzi od greckiego wyrazu the-

rapeuein – czyli opiekować się kimś, troszczyć się o ko-
goś, leczyć

5

. „Celem zaś procedury terapeutycznej z udzia-    

łem  sztuki  jest  wywołanie  korzystnych  zmian  w  osobo-     
wości,  które  trwać  będą  dłuŜej  niŜ  sama  sesja  terape-     
utyczna”

6

Sztuka  jest  dialogiem  między  artystą  a  odbiorcami 

lub jednym odbiorcą. AŜeby rozmowa była szczera i owoc-   
na,  rozmówca  musi  chcieć  zrozumieć  partnera.  MoŜna 
mieć inne zdanie niŜ rozmówca, ale trzeba go najpierw 
zrozumieć. Dialog ten jest bardzo często komunikacją po-     
zawerbalną, jest wymianą myśli i wzruszeń, doznań i po-      
staw. Często teŜ jest to dialog wewnętrzny, gdy twórca 
                                                           

3

 W. S z u l c, Kulturoterapia. Wykorzystanie sztuki i działalno-    

ś

ci kulturalno-oświatowej w lecznictwie, Poznań 1994, s. 25. 

4

  A r y s t o t e l e s,  Etyka  nikomachejska,  1140  a  9,  przekł.    

D. Gromska, Warszawa 1982. 

5

  Słownik  grecko-polski,  red.  Z.  Abramowiczówna,  t.  2,  War-    

szawa 1960, s. 453. 

6

  E.  U l m a n,  Artetherapy.  Problems  of  definition,  „Bull.  Art. 

Ther.” 1961, cyt. za: „Art. As Therapy”. 

jest  jednocześnie  odbiorcą  swego  dzieła.  „Nie  jest  mo-     
Ŝ

liwe określenie za pomocą języka dyskursywnego, w jaki 

sposób w konkretnym wypadku radość czy smutek prze-    
Ŝ

ywane przez konkretnego człowieka róŜnią się od treści 

emocjonalnych doświadczeń innych ludzi – naturalnym 
i optymalnym symbolem przeŜyć uczuciowych jest sztuka”

7

„Sztuka  oglądana  »z  zewnątrz«  stanowi  wielowy-

miarowe i wewnętrznie niejednorodne zjawisko. Zakłada 
pluralizm postaw artystów i odbiorców. Ta wielowymia-
rowość sztuki wynika w sposób naturalny z jej istoty, którą 
jest  twórczość,  i  z  jej  źródła,  którym  jest  wyobraźnia. 
Twórczość  i  wyobraźnia  są  najbardziej  zindywidualizo-    
wanymi czynnikami sztuki, przez nie wyraŜa się oryginal-     
ność, niepowtarzalność kaŜdej ludzkiej istoty”

8

.  

Dzięki tej niepowtarzalności, oryginalności, wielkości 

potencjału twórczego kaŜdego uczestnika, nasze zajęcia 
są  bardzo  bogate  i  wartościowe.  Bo  przecieŜ  tworzyć 
moŜe kaŜdy i kaŜdy moŜe nosić w sobie coś – uczucie, 
emocje,  doświadczenia,  które  moŜna  twórczo  w  jakiejś 
formie wyrazić. Wiele osób posiada wewnętrzne potrze-     
by  wyraŜania  tego,  co  czuje.  Jest  oczywiste,  Ŝe  osoby 
niepełnosprawne  równieŜ  chcą  wyraŜać  swoje  uczucia. 
Ich wraŜliwość na sztukę moŜe być tak samo sponta-     
niczna, emocjonalna – jak ludzi zdrowych, tylko czasem 
moŜe być przygłuszona przez chorobę

9

. I właśnie zaję-          

cia w ośrodku mają to zmienić. Staramy się stymulować 
u osób niepełnosprawnych zainteresowanie sztuką, chce-    
my sprawić, by odkryli w sobie zdolności i chcieli poka-      
zać własne talenty, podzielić się doświadczeniami. Pro-        
mujemy i wspomagamy rozwój twórczości poprzez war-    
sztaty z profesjonalistami w poszczególnych dziedzinach 
artystycznych. Rozpoczęliśmy od grafiki, od spotkań ze 
znanym wrocławskim grafikiem Walerianem Konachowi-    
czem. Nasi podopieczni zachwycili się nim, zwłaszcza gdy 
oprócz twórczości poznali historię jego Ŝycia, drogę, którą 
przebył, by osiągnąć to, co ma teraz. Chciałabym krótko 
przybliŜyć tę postać, by wyjaśnić, jak waŜny jest kontakt 
osób  niepełnosprawnych  z  ludźmi  w  podobnej  sytuacji 
zdrowotnej, którzy jednak osiągnęli sukces. 

Walerian Konachowicz od urodzenia cierpi na osteo-

genesis imperfecta, czyli zaburzenia rozwoju kośćca. Cho-     
roba ta związana jest z krzywicą i deformacją kości, co 
było przyczyną wielu złamań, zarówno kończyn górnych, 
jak i dolnych. Walerian zaakceptował swoją niepełno-        
sprawność.  Pogodził  się  z  faktem,  Ŝe  do  końca  Ŝycia 
będzie poruszał się na wózku inwalidzkim. Twierdzi, Ŝe 
                                                           

7

 E. C a s s i r e r, Esej o człowieku. Wstęp do filozofii kultury

Warszawa 1971, s. 24. 

8

 L. B r o g o w s k i, Sztuka i człowiek, Warszawa 1990, s. 10. 

9

  A.  H u l e k,  Sztuka  a  ludzie  niepełnosprawni,  „Szkoła 

Specjalna” 1992, nr 5, s. 257-262. 

background image

Nasze Forum 

K

WARTALNIK PEDAGOGICZNO

-

TERAPEUTYCZNY NR 

1(5)/2002

 

40 

bunt ani Ŝal nic mu nie pomogą, gdyŜ nie ma on Ŝadnego 
wpływu na swoją sytuację, nie moŜe jej zmienić, choć na 
pewno by chciał. Jest niesamowicie pogodny i optymistycz-
nie nastawiony do świata, innych ludzi i siebie samego. 
Jest to postawa pragmatyczna, przesiąknięta realizmem, 
dostrzegająca zarówno jasne, jak i ciemne strony Ŝycia.  

Walerian postrzega chorobę jako wartość; uwaŜa, 

Ŝ

e cierpienie moŜe korzystnie wpłynąć na człowieka, zmie-     

niając jego postępowanie, zachowanie, a nawet uszla-      
chetniając go. Człowiek ograniczony chorobą potrafi bar-    
dziej  docenić  to,  co  ma.  Walerian  nie  poddał  się  cho-      
robie, uwierzył we własne siły i moŜliwości, w pomoc dru-      
giego człowieka oraz twórczość jako formę autoterapii. 

Jak sam mówi: „Odkąd pamiętam, zawsze lubiłem 

kredki, farby, po prostu lubiłem rysować”. Rysował duŜo, 
nie zastanawiając się specjalnie nad tym, co i w jaki spo-
sób.  Były  to  głównie  kopie  róŜnych  reprodukcji  z  albu-
mów czy ksiąŜek. Gdy w „Słowie Polskim” ukazała się 
informacja, Ŝe Biblioteka Wojewódzka we Wrocławiu ogło-    
siła konkurs na najciekawszy ekslibris, mimo Ŝe nie znał 
jeszcze techniki graficznej, postanowił wziąć w nim udział 
i narysował tuszem 12 ekslibrisów. Ku jego wielkiej rado-    
ś

ci i zaskoczeniu, odnalazł swój nagrodzony ekslibris w na-     

stępnym wydaniu gazety. Fakt, Ŝe został zauwaŜony, 
a jego twórczość doceniona, sprawił, Ŝe Walerian posta-     
nowił doskonalić swój warsztat pracy. Zaczął duŜo czytać 
z dziedziny sztuki, zarówno tej amatorskiej, jak i profesjo-   
nalnej. Bardzo szybko okazało się, Ŝe moŜe swoją wiedzę 
wykorzystać,  gdyŜ  juŜ  w  rok  później  dostał  propozycję 
pracy w Cepelii – wypalanie w drewnie architektury Wro-     
cławia. Praca w Cepelii była jakby promocją twórczości 
Waleriana, gdyŜ dzięki niej nawiązał kontakty z róŜnymi 
ludźmi i jego pierwsze dzieła trafiły na Targi Poznańskie 
oraz  na  aukcję  w  Katowicach.  Po  takiej  aukcji  dostał 
zamówienie na 3 tysiące herbów. Zarobione pieniądze 
w duŜej części przeznaczał na zakup ksiąŜek i albumów. 
Szczególnie interesowała go literatura z zakresu sztuk 
pięknych.  

NajwaŜniejszy jednak na jego twórczej drodze oka-

zał się film pt. Azyl, poświęcony twórczości Józefa Giel-
niaka – chorego na gruźlicę artysty-grafika. To, co zoba-
czył, stało się dla niego inspiracją do tworzenia własnej 
grafiki. Zrozumiał, Ŝe tak naprawdę to niewiele potrzeba, 
by rozwijać swoją twórczość. Gielniak przebywał bardzo 
długo w sanatorium, gdzie leczył gruźlicę, i tam w jednym, 
małym pokoju tworzył. Jego warsztatem były tylko płytka 
linorytnicza, dłuto, farba drukarska oraz wałek i szkło.  

Walerian uświadomił sobie wtedy, Ŝe on teŜ to moŜe 

robić. Ogarnął go twórczy zapał, uwierzył w siebie, w swoje 
moŜliwości, a przede wszystkim odnalazł formę, poprzez 
którą był w stanie wypowiadać to, co myśli, czuje i prze-       

Ŝ

ywa.  Wtedy  pojawiła  się  przeszkoda:  nie  miał  ani  na-    

rzędzi, ani materiałów. Okazało się jednak, Ŝe to nie jest 
problemem, gdyŜ Walerian sam zrobił niezbędne narzę-     
dzia: wałek wykonał z plastikowej rurki, obciągając ją dętką 
rowerową, a dłuto z drutu od starego parasola. Jako ma-     
teriał do wykonania innych narzędzi posłuŜyły teŜ Ŝyletka 
i stalówka. Były to jego pierwsze prymitywne, własnoręcz-     
nie wykonane narzędzia. Od tej pory temat prac podrzu-     
cały mu: serce, myśli, emocje, uczucia itp. Walerian zaczął 
wylewać na papier swoje osobiste przemyślenia, zwłasz-   
cza związane z Ŝyciem człowieka niepełnosprawnego. 

Gdy Stowarzyszenie Plastyków Amatorów we Wro-

cławiu ogłosiło konkurs pod hasłem: „Pełne uczestnictwo 
i równość”, Walerian zdecydował, Ŝe najwyŜsza pora wy-     
ciągnąć z szuflady całkiem spory twórczy dorobek i poka-      
zać go światu. Do konkursu wysłał 7 grafik i kilkadziesiąt 
rysunków. Decyzja była słuszna, gdyŜ uzyskał II nagro-     
dę. To wyróŜnienie było dla Waleriana wielkim, ale bardzo 
miłym zaskoczeniem, które zmobilizowało go jeszcze bar-    
dziej do pracy. Zaczął stosować nową technikę, oprócz li-   
norytów – drzeworyty. 

Jego prace były i są wystawiane w muzeach krajo-

wych i zagranicznych, np. 15 grafik zakupiła amerykańska 
galeria sztuki Margaret Goover Gallery w Denver. Był to dla 
Waleriana wielki zaszczyt i radość, Ŝe jego prace są do-     
ceniane  teŜ  poza  granicami  kraju.  Niemniej  cieszyły  go 
sukcesy w Polsce, np. akceptacja jednej z jego grafik na 
plakat Pierwszego Ogólnopolskiego Sympozjum na temat: 
„Twórczość i Sztuka w śyciu i Rehabilitacji Osób Niepełno-      
sprawnych” we Wrocławiu. Plakat przedstawiał wielkie 
drzwi z łańcuchem, które próbuje otworzyć człowiek się-      
dzący w wózku.  

Niewątpliwym Jego sukcesem jest wielość wystaw, 

zarówno indywidualnych, jak i zbiorowych oraz ogromna 
liczba nagród, jakie zdobył w konkursach. Walerian wszyst-
kich swoich prac ma ponad 100. DuŜą ich część zajmują 
ekslibrisy, a wśród nich Jego własny ekslibris, który po-     
kazuje  Waleriana  chwytającego  Pegaza  za  nogę  na  tle 
przyrody, przy zachodzącym słońcu.  

Teraz, dla poszerzenia kręgu swoich odbiorców, ale 

przede wszystkim w celu nawiązania kontaktów z innymi 
osobami, Walerian chce załoŜyć galerię swoich prac w in-     
ternecie. 

Twórczość dla Waleriana jest sposobem na nudę. 

RóŜni ludzie róŜnie sobie z nudą radzą. Jedni piszą pa-
miętniki, inni wiersze, a Walerian rysuje swoje wizje, prze-     
myślenia na papierze, wszystko to, co chce powiedzieć 
innym. Najwięcej satysfakcji przysparzają mu dzieła po-    
wstające z jego wewnętrznej potrzeby, gdyŜ wtedy to, co 
przekazuje za pomocą grafiki, jest jakby myślą kierowa-     
ną do drugiego człowieka. Adresatem nie jest jakaś kon-      

background image

Nasze Forum 

K

WARTALNIK PEDAGOGICZNO

-

TERAPEUTYCZNY NR 

1(5)/2002

 

41 

kretna postać, poniewaŜ gdy tworzy, nie zastanawia się 
nad tym, kto będzie odbiorcą Jego twórczości, i w tym czuje 
się wolny. Gdyby zastanawiał się nad tym, czy komuś spo-     
doba się jego dzieło, to juŜ by nie było to samo, to byłyby 
nieszczere wyznania tworzone pod czyimś adresem. Wa-    
lerian chce, Ŝeby od jego prac biła wolność, szczerość i je-    
go osobista, wewnętrzna refleksja. Chce być w swojej dzie-    
dzinie profesjonalistą, dlatego ciągle rozwija się i dąŜy do 
perfekcji. Wszystko robi sam, w oderwaniu od innych, kie-     
rując się wyłącznie intuicją. Zdaje sobie sprawę ze swo-      
ich ograniczeń i moŜliwości, z tego, Ŝe czasami popełnia 
błędy, ale to są JEGO GRAFIKI i to jest najwaŜniejsze.  

Twórczość to nie tylko sposób na nudę, ale i na Ŝy-

cie, na kaŜdy dzień. Jest to recepta na to, Ŝeby zwykła, 
czasem szara codzienność, stawała się niezwykłą, intry-
gującą chwilą. Trzeba tylko chcieć tę receptę realizować 
stale. Twórczość dla Waleriana jest motorem, który go na-     
pędza. Jest tym, czym dla wszystkich jest powietrze. Nie 
mógł by bez niej Ŝyć. Grafika daje mu wiele radości, a świa-     
domość, Ŝe na jakiś czas zostanie po nim graficzny ślad 
na papierze, podnosi go na duchu.  

„Sztuka jest jak czytanie. Jak taniec. Jak jedzenie. 

Jest tylko dla mnie – wtedy, kiedy tworzę. To koncentracja 
myśli na czymś, by nie błądziły w złym kierunku. To oder-    
wanie od codzienności. Bycie przez chwilę bogiem. Arty-    
sta nigdy nie klęczy”

10

Jego twórczość zrównała go z innymi, pogłębiła wia-    

rę w siebie, pozwoliła na dokonywanie zmian w imię war-     
tości nadrzędnych, wreszcie uzdolniła do partycypowania 
w prawdzie, pięknie, dobru i miłości. 

My równieŜ staramy się, aby zajęcia w Dolnośląskim 

Ośrodku Osób Twórczych inspirowały naszych uczestni-    
ków, otwierały ich na innych i siebie samych, dodawały 
im wiary i ich aktywizowały. Przychodzą do nas osoby 
z  dysfunkcją  ruchu  i  wzroku.  Mimo  naszych  wstępnych 
obaw, świetnie się uzupełniają i pomagają sobie wzajem-     
nie. Prowadzimy tak warsztaty, aby wszyscy mogli brać 
w nich udział, zarówno osoby niewidome, jak i porusza-    
jące się na wózkach czy o kulach.  

Na zajęciach z muzykoterapii stworzyliśmy z wózków 

inwalidzkich instrumenty muzyczne. KaŜdy miał podejść 
i stukając w róŜne miejsca, róŜnymi przedmiotami – zna-    
leźć swój dźwięk. Okazało się, Ŝe dla chłopców siedzą-      
cych na tych wózkach to nie była tylko frajda, ale coś wię-    
cej. Oni spojrzeli na swoje pojazdy zupełnie z innej stro-     
ny. JuŜ nie jak na przekleństwo, coś, co kojarzy im się z in-    
walidztwem, ale jak na Ŝywy instrument muzyczny wyda-    
jący  róŜne  dźwięki.  Gdy  kaŜdy  odnalazł  swój  dźwięk, 
odegraliśmy pod okiem fachowca naprawdę dobry utwór. 
                                                           

10

  R.  S a b a t o w s k a,  Artysta  nie  klęczy,  „Słowo  Polskie” 

1993, nr 173 (14246). 

Chłopcy  byli  dumni,  Ŝe  to  właśnie  ich  wózki  były  pod-   
stawą zajęć. Bez wątpienia takie działanie jest połącze-   
niem sztuki z terapią, gdyŜ po pierwsze – okazało się, Ŝe 
jest moŜliwe wykonanie utworu na tak specyficznych in-   
strumentach,  a  po  drugie  –  wózek  inwalidzki  nabrał  in-   
nego wymiaru w oczach nas wszystkich. Sztuka jest wy-    
razem twórczej postawy ludzkiej wyobraźni. Jej wartość 
polega właśnie na niepowtarzalnym doświadczeniu du-   
chowym. 

W ośrodku prowadzimy teŜ zajęcia z biblioterapii, któ-     

rą najkrócej moŜna określić jako wspomaganie psychicz-    
ne  poprzez  ksiąŜkę  i  inne  materiały  czytelnicze.  Litera-    
tura jest obrazem świata zewnętrznego i wewnętrznego, 
zakodowanym za pomocą słowa-symbolu. To dziedzina 
prawdziwego Ŝycia, w którym dochodzą do głosu praw-      
dziwe potrzeby psychiczne i namiętności. To wiecznie trwa-    
jący proces stwarzania przez pisarza obrazu uniwersal-     
nego świata człowieczego, takiego, w którym kaŜdy czy-    
telnik odnajdzie coś dla siebie, gdyŜ czytelnicze przeŜy-     
cie oparte jest w znacznej mierze na osobistych doświad-    
czeniach odbiorcy, na zbieŜności losów bohatera z losami 
czytającego. Wzruszenie będące wynikiem kontaktu z dzie-    
łem literackim nie tylko dopełnia tekst, ale takŜe stymu-    
luje rozwój emocjonalny czytelnika. Przyczynia się do 
zdobywania wiedzy o własnych reakcjach na wydarzenia 
na świecie. Budząc nowe zainteresowania, pozwala mu 
realizować potrzeby i rozwijać marzenia

11

Podczas  zajęć  stosujemy  róŜne  formy  bibliotera-    

pii, np.: 

• czytamy fragment ksiąŜki i dyskutujemy, np. dla-

czego właśnie tak zachował się bohater albo jak my po-
stąpilibyśmy na jego miejscu itd., 

• wybieramy fragment opowiadania i sami układamy 

jego zakończenie, 

• identyfikujemy się z bohaterem i np. zmieniamy 

jego losy, 

• tworzymy ilustracje do ksiąŜek, 
• proste teksty wykorzystujemy jako waŜny element 

zajęć logopedycznych. 

To wszystko sprzyja twórczemu myśleniu, ale nie 

tylko.  Identyfikacja  z  bohaterem  moŜe  wywołać  silne 
emocje,  które  mogą  z  kolei  doprowadzić  do  katharsis
czyli swoistego oczyszczenia, psychicznej ulgi, odreago-    
wania napięcia psychicznego, odblokowania mechani-     
zmów obronnych.  

Kolejnym  cudownym  materiałem  biblioterapeutycz-

nym są bajki i baśnie, czyli najbliŜsze dziecku utwory, 
w których świat realny miesza się z fantastycznym i razem 
tworzą zrozumiałą rzeczywistość. Psychoterapeuta Bruno 
                                                           

11

 I. B o r e c k a, Funkcje literatury. Kurs z zakresu terapii przez 

sztukę, Wrocław 1999, s. 19. 

background image

Nasze Forum 

K

WARTALNIK PEDAGOGICZNO

-

TERAPEUTYCZNY NR 

1(5)/2002

 

42 

Bettelheim w ksiąŜce pt. Cudowne i poŜyteczne. O zna-    
czeniach  i  warto
ściach  baśni  pisze,  Ŝe:  „[...]  baśnie  po-    
magają dzieciom w uporaniu się z lękami i wewnętrznymi 
konfliktami, gdyŜ motywy wielu baśni pokrywają się z dzie-    
cięcymi problemami. Baśń przekazuje, Ŝe Ŝycie bywa cza-     
sami nieustanną walką, Ŝe zdarzają się rzeczy niespra-     
wiedliwe i wymykające się naszej kontroli. JeŜeli jednak 
nie będziemy się poddawać – zwycięŜymy. Zazwyczaj naj-    
waŜniejszym bohaterem w baśniach jest najmłodszy syn, 
co odpowiada dziecięcemu postrzeganiu siebie jako osoby 
małej i niedoświadczonej”

12

Wchodząc  w  świat baśni,  moŜemy  przenosić się 

w czasie i w przestrzeni oraz ponownie przebywać tę sa-    
mą drogę, uzyskując szansę nowego spojrzenia na wła-    
sne Ŝycie, jakby z innej, szerszej perspektywy. Przestrzeń 
baśni daje poczucie bezpieczeństwa, wprowadza  nas 
w świat wartości. Dlatego z młodszymi uczestnikami się-
gamy przede wszystkim po bajki i baśnie, ale równieŜ: 

• wykonujemy inscenizacje oraz urządzamy zabawy 

czytelnicze, 

• robimy zabawki inspirowane przez bajki, 
• tworzymy albumy tematyczne, w których rysujemy 

obrazki do bajek, 

• organizujemy konkursy, np. lepimy bohatera ulu-

bionej bajki, 

• przeprowadzamy formy Ŝywego słowa, czyli gło-

ś

no czytamy i opowiadamy bajkę. 

Wita Szulc mówi, Ŝe kontakt z ksiąŜką pokazuje czy-    

telnikowi, Ŝe „[...] nie jest on pierwszym, ani jedynym czło-    
wiekiem, który ma problemy; pozwala dostrzec mu, Ŝe ist-
nieje więcej niŜ jedno rozwiązanie tego problemu; pomaga 
zrozumieć motywy postępowania ludzi, nie wyłączając jego 
samego, uwikłanych w szczególne sytuacje; pomaga do-     
strzec  wartości  ludzkiego  doświadczenia;  pokazuje  mu  co 
jest niezbędne do rozwiązania jego problemu; zachęca go 
do realistycznego spojrzenia na własną sytuację”

13

Inną  formą  biblioterapii  jest  własna  twórczość  lite-

racka, która daje moŜliwość uzewnętrznienia się i odre-
agowania. W tym miejscu chciałabym przytoczyć wiersz 
zmarłego 2 lata temu niepełnosprawnego poety Tadeusza 
Geniusza. To właśnie imię Tadeusza Geniusza będzie 
nosił nasz ośrodek. 

Zwrócony dar  

Naturo, ślepa starucho, 
to ja, twój b
ękart, 
a człowiek! 
W jak
ą wcieliłaś mnie formę
W drgaj
ącą skurczami materię

                                                           

12

  Opowiadania  dla  twojego  dziecka,  red.  E.  Pałasz,  cz.  1, 

Gdańsk 1998, s. 29-31. 

13

 W. S z u l c, Sztuka i terapia, Warszawa 1993, s. 51.  

A wolę mi dałaś i rozum… 
Na có
Ŝ mi on? 
Kamie
ń szczęśliwszy, 
bo bólu nie czuje, 
a rozum - narz
ędzie 
perfidnej tortury. 
O, gdybym oszalał! 
W ciszy bym trwał 
lub w rozkosznej euforii 
miałbym koronne widzenia. 
Stary Mistrzu Aniele, 
tytanie ludzko
ści, 
Twe gor
ące serce cudów dokonało. 
Tworzyłe
ś piękno, 
którego tak bardzo było Ci brak. 
Mnie có
Ŝ dano? 
Serce podobne do Twego 
z cudzymi r
ękami… 
Przewrotna naturo, to nic, 
Ŝ

e forma chybiona! 

Sam sobie wykuję bogaty kształt ducha, 
a tobie ten zewłok zostawi
ę!

14

 

Twórczość jest atrybutem sztuki. Wszystkie działa-

nia  arteterapeutyczne  w  ośrodku  prowadzą  do  rozwoju 
twórczości, spełniając jednocześnie waŜne funkcje dla 
uczestników: 

•  dydaktyczną  (wychowawczą)  –  wzbogacając  we-

wnętrzne Ŝycie człowieka, otwierając przed jego umysłem 
nowe wartości, pogłębiając Ŝycie emocjonalnie, działając 
w kierunku kształcenia intelektu, zmuszając do refleksji, 
do zastanowienia się nad samym sobą i nad Ŝyciem; 

• hedonistyczną – wyraŜającą się w tym, Ŝe sztuka 

przynosi  odpręŜenie  psychiczne,  pozwala  zapomnieć 
o troskach i smutkach Ŝycia; 

•  komunikacyjną  (integracyjną)  –  sztuka  moŜe  być 

ś

rodkiem zintegrowania jednostki ze zbiorowością, a więc 

ś

rodkiem  jej  uspołecznienia,  uczestniczenia  w  przeŜy-     

ciach, doświadczeniach i ideach innych ludzi; 

• ludyczną – sztuka moŜe słuŜyć zabawie, zabawa 

zaś umoŜliwia realizowanie potrzeby swobodnej ekspre-
sji osobowości; 

• kathartyczno-kompensacyjną – zwaną teŜ terapeu-   

tyczną

15

.  

Zdajemy sobie sprawę, Ŝe nikogo nie moŜna zmu-

szać  do  twórczego  działania.  Wszystko  zaleŜy  od  da-
nego człowieka – czy będzie chciał dalej rozwijać w so-
bie potencjał twórczości, czy zaprzepaści go przy pierw-
szej  problemowej  sytuacji,  bądź  w  ogóle  nie  będzie 
chciał  podjąć  Ŝadnej  inicjatywy.  Bardzo  często  jednak 
osoby  niepełnosprawne  odnajdują  w  twórczości  moŜli-
wość  realizowania  potrzeby  wypowiadania  się,  prezen-
                                                           

14

 

T. G e n i u s z, W łańcuchu DNA, Wrocław 1981, s. 9. 

15

  W.  S z u l c ,  Kulturoterapia.  Wykorzystanie  sztuki  i  działal-       

ności kulturalno-oświatowej w lecznictwie, Poznań 1994, s. 20. 

background image

Nasze Forum 

K

WARTALNIK PEDAGOGICZNO

-

TERAPEUTYCZNY NR 

1(5)/2002

 

43 

towania swojej aktywności. To wszystko odbywa się na 
róŜnych płaszczyznach: teatru, muzyki, ksiąŜki, tańca.  

„Znając wzajemne oddziaływanie duszy i ciała, trze-   

ba wiedzieć, Ŝe są duchowe lekarstwa, które leczą ciało. 
Takim  lekarstwem  jest  sztuka.  Sztuką  –  smutnego  po-   
cieszysz;  zdenerwowanego  –  uspokoisz;  opryskliwego 
– przestraszysz; tchórzliwego – uczynisz śmiałym; skryte-    
go  –  otwartym;  zuchwałego  –  pokornym.  W  sztuce  za-
warta jest siła ducha, która jest w stanie zwycięŜyć ciele-
sny ból, nostalgię, wewnętrzny niepokój”

16

„Czym człowiek moŜe być, tym być powinien”

17

 – to 

stwierdzenie  Maslowa  staje się  powoli  hasłem  naszego 
ośrodka,  gdyŜ  ludzie  stają  się  w  pełni  ludzcy  dopiero 
wtedy, kiedy dąŜą do jakiejś formy doskonałości i reali-
zują swe najwyŜsze moŜliwości, odkrywając swe twórcze 
i altruistyczne zaangaŜowanie w świecie.  

 

16 

T. B a s k a l e w a, Trudowaja terapija i kulterapija u psychi-     

czeski bolnych starszego wozrasta, „Med. Sestra” 1984, s. 37-39; (por.) 

W. S z u l c, Kulturoterapia w Związku Radzieckim, „Kultura i Oświa-      

ta” 1988, s. 97-100.

 

17

 A. H. M a s l o w, Motywacja i osobowość, Warszawa 1990, 

s. 46. 

Bibliografia  

A

RYSTOTELES

Etyka nikomachejska. 1140 a 9, przekł. D. Grom-      

ska, Warszawa 1982. 

B

ASKALEWA

 T., Trudowaja terapija i kulterapija u psychiczeski 

bolnych starszego wozrasta, „Med. Sestra” 1984. 

B

ORECKA

  I.,  Funkcje  literatury.  Kurs  z  zakresu  terapii  przez 

sztukę, Wrocław 1999. 

B

ROGOWSKI

 L., Sztuka i człowiek, Warszawa 1990. 

C

ASSIRER

 E., Esej o człowieku. Wstęp do filozofii kultury, War-     

szawa 1971. 

G

ENIUSZ

 T., W łańcuchu DNA, Wrocław 1981. 

H

ULEK

 A., Sztuka a ludzie niepełnosprawni, „Szkoła Specjalna” 

1992, nr 5. 

M

ASLOW

  A.  H.,  Emocjonalne  blokady  w  twórczości,  „Nowiny 

Psychologiczne” 1983, nr 8-9. 

—, Motywacja i osobowość, Warszawa 1990. 
—, Postawa twórcza, „Nowiny Psychologiczne” 1983, nr 8-9. 
P

AŁASZ

  E.  (red.),  Opowiadania  dla  twojego  dziecka,  cz.  1, 

Gdańsk 1998. 

S

ABATOWSKA

  R.,  Artysta  nie  klęczy,  „Słowo  Polskie”  1993, 

nr 173 (14246). 

Słownik  grecko-polski,  red.  Z.  Abramowiczówna,  t.  2,  War-    

szawa 1960. 

S

IEK

 S., Autopsychoterapia, Warszawa 1985. 

S

IEMIEś

  M.,  Twórczość  Waleriana  Konachowicza  jako  jego 

droga  samorealizacji  (praca  dyplomowa  pod  kierunkiem 
Hanny  Makowskiej  napisana  w  Instytucie  Psychologii 
Uniwersytetu  Wrocławskiego  –  Studium  Podyplomowe: 
Terapia przez sztukę), Wrocław 2001. 

S

ZULC

  W.,  Kulturoterapia.  Wykorzystanie  sztuki  i  działalności 

kulturalno-oświatowej w lecznictwie, Poznań 1994. 

—, Sztuka i terapia, Warszawa 1993. 
U

LMAN

  E.,  Artetherapy:  Problems  of  definition,  „Bull.  Art. 

Ther.” 1961. 

Oczekiwanie na zabieg – komfort 

 z dźwiękiem i muzyką 

dr Halina Portalska 

Politechnika Poznańska 

aŜdy człowiek prędzej czy później moŜe ze-
tknąć się z koniecznością poddania się róŜ-
nym zabiegom medycznym, w tym inwazyj-

nym. Sama świadomość oczekiwania na zabieg moŜe 
potęgować i przyśpieszać stany pobudzenia psychoru-
chowego, niepokój, bezsenność, obniŜać sprawność fi-
zyczną i umysłową. 

Lęki,  stresy,  róŜne  niepoŜądane  bodźce,  a  przede 

wszystkim  niewiedza  pacjenta  (co  mnie  czeka?)  decy-
dują o przygotowaniu oraz powodzeniu zabiegu, a takŜe 
dalszej rekonwalescencji. Zjawiska te zbyt często utrud-
niają  bądź  uniemoŜliwiają  przeprowadzenie  zabiegu, 
niosąc  ze  sobą  ryzyko  konfliktów  interpersonalnych  (le-
karz–pacjent,  terapeuta–pacjent,  personel  pomocniczy–

background image

Nasze Forum 

K

WARTALNIK PEDAGOGICZNO

-

TERAPEUTYCZNY NR 

1(5)/2002

 

44 

pacjent,  rodzina–pacjent)  z  jednej  strony,  natomiast  ry-
zyko powikłań i zagroŜeń Ŝycia z drugiej. 

Jest rzeczą niekwestionowaną i w sposób naukowy 

dowiedzioną, Ŝe muzyka, dźwięk i wibracje wpływają na 
sferę psychiczną i fizjologię organizmu. NaleŜy jednocze-    
ś

nie  pamiętać, Ŝe  muzyka  i inne  dźwięki  oddziałują  nie 

tylko przez narząd słuchu, lecz równieŜ przez tkanki ca-    
łego ciała na zasadzie mechanicznego pobudzania ich do 
drgań. Mogą pomóc w uzyskaniu stanu wewnętrznego roz-     
luźnienia, harmonii, pozwolić zapomnieć o dręczących my-     
ś

lach, napełniając świeŜą energią lub zaopatrując w duŜą 

dawkę optymizmu.  

Reakcje organizmu pacjenta oczekującego na zabieg 

Długotrwałe oddziaływanie bodźców niepoŜądanych, draŜ-
niących czy uciąŜliwych, przekraczających granicę fizjo-     
logicznej wytrzymałości ustroju, mogą w końcu doprowa-     
dzić do choroby. Objawami mogą być: bóle głowy, nud-      
ności, szum w uszach, zaburzenia snu, zawroty głowy, 
zmęczenie, apatia, spadek koncentracji. 

Z zespołu objawów somatycznych moŜna zauwaŜyć: 

zmiany patologiczne w ciśnieniu (skoki, podwyŜszone tętni-
cze, wewnątrzczaszkowe), w układzie krąŜenia (niemia-    
rowość, tachycardia), zmiany w obrazie morfologicznym 
krwi (opadanie krwinek, lepkość, gęstość), wzmoŜone wy-     
dzielanie katecholamin, soku Ŝołądkowego, obniŜenie po-    
ziomu alkaliczności śliny. RównieŜ dają się zauwaŜyć za-    
burzenia układu oddechowego, moczowego (wzrost po-    
ziomu histidiny, zmniejszenie stęŜenia), układu wydalni-     
czego (zaparcia, biegunki), spadek impedancji elektrycznej 
skóry, zakłócenia przemiany materii oraz ryzyko alergii. 

Wspomaganie dźwiękiem i muzyką 

Efekty terapeutyczne specjalnie dobieranych skal, inter-
wałów, tonacji, melodii, rytmów, brzmień były zauwaŜone 
i  wykorzystywane  juŜ  w  dawnych  kulturach,  np.  szkoła 
Pitagorasa.  Obecna  ekspansja  elektroniki  i  informatyki 
daje zupełnie nowe moŜliwości. 

Struktury dźwiękowe, ich wysokość, złoŜoność rytmi-    

czna, harmoniczna, brzmienie, róŜnorodność instrumen-    
tarium uruchamiają wartości estetyczne, artystyczne, pa-    
mięć, wyobraźnię muzyczną. NaleŜy przy tym pamiętać 
równieŜ  o  bezpośrednim  wpływie  dźwięku  na  procesy 
fizjologiczne. Potwierdzają to takŜe badania autorki. Od-     
powiednie warunki odsłuchu, jakości przekazu, wykonania, 
akustyki itp. dają moŜliwość zapewnienia właściwego kom-     
fortu psychicznego słuchaczowi–uczestnikowi–pacjentowi. 

W chorobach psychosomatycznych (głównie wywoła-    

nych  czynnikami  emocjonalnymi)  muzyka  moŜe  działać 

jako środek relaksacyjny, uspokajający lub pobudzający 
(substytut  leku).  Muzyka  uspokajająca  wywiera  wpływ 
sympatykolityczny, przy czym następuje działanie układu 
wegetatywnego w kierunku tropotroficznym. Podczas słu-    
chania  muzyki  aktywizującej  (zrytmizowanej)  wykazano 
istotny jej wpływ na eliminację stresu akustycznego (np. 
sale operacyjne, sale chorych, uzdrowiska – sale zabie-     
gowe). 

Wyniki  tych  obserwacji  pozwalają  na  stwierdzenie, 

Ŝ

e muzyka moŜe stwarzać wiele moŜliwości dla niwelo-

wania czy łagodzenia szeregu negatywnych reakcji zwią-    
zanych ze stanem organizmu pacjenta oczekującego na 
zabieg. 

Doświadczenia własne 

Przebywając okresowo i współpracując z kilkoma szpita-    
lami oraz centrami rehabilitacji, miałam okazję zaobserwo-     
wać korzystne działanie muzyki przed, jak i po operacjach 
oraz zabiegach towarzyszących. Badania i obserwacje 
prowadzono między innymi na oddziałach interny, gine-      
kologii, chirurgii pourazowej, rehabilitacji.  

W pracy z pacjentem wykorzystywano:  
• odsłuch kaset z muzyką terapeutyczną (relaksacyj-     

ną, aktywizującą); 

• muzykę w połączeniu z konkretnymi ćwiczeniami 

i treningami; 

• ćwiczenia oddechowe przy muzyce; 
• wizualizację przy muzyce; 
• odgłosy przyrody i muzykę z wgranymi odgłosami 

przyrody; 

• śpiew, wybrane mantry, np. wg Schwabischa i 

Siemsa; 

• wydawanie róŜnych dźwięków własnym głosem; 
• niekonwencjonalne źródła dźwięku (klaskanie, okle-    

pywanie, skakanie itp.); 

• nietypowe instrumenty perkusyjne, np. kartka pa-

pieru, gazeta, róŜne opakowania, zabawki dziecięce itp.; 

• masaŜ dźwiękiem. 
Na pierwszym etapie stosowania muzyki dla zainte-

resowania kaŜdego uczestnika bez względu na jego stan 
wraŜliwości muzycznej wykorzystywano rytm biologiczny 
(akcja serca), krok marszowy (1, 2, 3, 4), rytmiczny oddech 
oraz wydawanie róŜnych odgłosów, np. podczas klaskania. 

W terapii korzystano między innymi z kasety z mu-

zyką skomponowaną przez autorkę oraz z własnych na-
grań  odgłosów  przyrody  (W  energii  tęczy  –  strona  A, 
Muzyka kontemplacyjnaKoncert jesiennyWśród lasów 
i  pól
,  Wśród  lasów  i  jezior,  Wiatr  od  morza).  Z  innych 
utworów o działaniu relaksacyjnym stosowano m.in. Ma-
rzenie
WieczoremKołysankę op. 124 R. Schumanna; 

background image

Nasze Forum 

K

WARTALNIK PEDAGOGICZNO

-

TERAPEUTYCZNY NR 

1(5)/2002

 

45 

I  cz.  Sonaty  KsięŜycowej  L.  van  Beethovena;  Antarctic 
Echoes
 Vangelisa; Nageti Kitaro. 

Z  utworów  aktywizujących  najlepiej  sprawdzały  się 

m.in. autorskie kasety Tęczowy elf oraz W energii tęczy 
– strona B; ponadto Walc Cis-moll, op. 64, nr 2 F. Cho-     
pina; Walc As-dur, op. 39, nr 15 J. Brahmsa; wybrane 
walce  J.  Straussa,  F.  Lehara;  wybrane  utwory  zespołu 
„Queen”;  utwory  marszowe  –  MM  120  do  180,  a  takŜe 
seria kaset – Gala Piosenki Biesiadnej.  

W  terapii  stosowano  równieŜ  kasety  z  utworami 

lubianymi  i  proponowanymi  przez  pacjentów  (głównie 
w przypadkach przewlekle chorych i niepełnosprawnych 
ruchowo, a takŜe u chorych oczekujących na operację). 
W  tej  grupie  materiału  muzycznego  pacjenci  chętnie 
proponowali  między  innymi:  utwory  Kayah  i  Bregović’a, 
Bolero M. Ravela czy ękitną Rapsodię G. Gershwina. 

U znacznej liczby pacjentów głównie z chirurgii ura-

zowej i rehabilitacji do treningów wizualizacyjnych korzy-
stano z autorskiej kasety W krainie wyobraźni 1. Wybór 
wykorzystywanego  w  terapii  materiału  muzycznego  jest 
udoskonaleniem wcześniejszych propozycji autorki. 

Aby  uzyskać  między  innymi  rozluźnienie  mięśni, 

a takŜe – chociaŜ w małym zakresie – poczucie bezpie-
czeństwa i ułatwić nawiązanie kontaktu z terapeutą, sto-
sowano  masaŜ  dźwiękiem  w  róŜnych  wersjach,  między 
innymi z wykorzystaniem mis tybetańskich. 

Muzykę w połączeniu z wizualizacją dotyczącą wy-

obraŜania  prawidłowej  pracy  organizmu  i  właściwej  re-
generacji uszkodzeń z powodzeniem stosowano dla zła-
godzenia bólu i przyśpieszania procesu gojenia ran. Sku-     
teczność  tych  działań  znajdywała  wielokrotnie  potwier-    
dzenie u lekarzy prowadzących. 

W  grupie  pacjentów oczekujących  na operacje co-

dzienne wieczorne słuchanie odpowiedniej muzyki przed 
snem (seanse od 10 do 20 min) powodowało stopniowe 
obniŜanie zapotrzebowania na leki nasenne i uspokaja-
jące.  Pacjenci stwierdzali  lepsze samopoczucie  następ-
nego  dnia  oraz  komfort  dobrze  przespanej  nocy.  Po-
nadto przykro odczuwane w dzień i w nocy hałasy z ze-
wnątrz, odgłosy pracy aparatury medycznej, kroki perso-
nelu  czy  odgłosy sprzątania itp.  stawały  się mniej  do-
kuczliwe. 

Osoby w trakcie rehabilitacji podkreślały fakt lepszej 

mobilizacji do ćwiczeń i zabiegów, a prowadzący rehabi-
litanci potwierdzali zwiększenie wydolności organizmu 
oraz  lepsze  wyniki  zabiegów  kinezyterapeutycznych. 
Ortopedzi  i  terapeuci  zauwaŜali  ponadto  większe zaan-
gaŜowanie  w  pracy  nad  sobą,  aktywizację  wielu  narzą-
dów  i  mechanizmów  ustroju,  determinujących  niejako 
automatycznie  rozrost strukturalny  tkanek,  jak  i przeko-
nanie o konieczności często długotrwałej rehabilitacji.  

Sami zaś pacjenci bardzo często prosili o informa-

cję na temat dostępności i moŜliwości nabycia kaset z od-      
powiednią muzyką terapeutyczną, aby móc kontynuować 
usprawnianie i pracę nad sobą po zakończeniu hospita-    
lizacji oraz w profilaktyce. 

Ogólne efekty terapii: 
• redukcja wzmoŜonych napięć psycho-fizycznych 

związanych z przebytymi stresami (długotrwała hospitali-
zacja, wypadek); 

• obniŜenie poziomu bólu, lęku, uspokojenie;  
• wyrobienie umiejętności relaksacji; 
• poprawa komunikacji z otoczeniem i akceptowanie 

koniecznych zabiegów; 

•  wzmocnienie  motywacji  do  leczenia,  rehabilitacji, 

współpracy z lekarzem i terapeutą; 

• normowanie ciśnienia, tętna, oddechu; 
• odwrócenie uwagi od zabiegu, niwelowanie nega-

tywnych przeŜyć; 

• usprawnienie czynności ruchowych, zachęcenie do 

ruchu na łonie przyrody; 

• wzrost siły mięśniowej; 
• organizacja czasu wolnego, uatrakcyjnienie mono-    

tonii szpitalnej;  

• zainteresowanie wykorzystaniem poznanych tech-

nik w profilaktyce. 

Reasumując, moŜna stwierdzić bardzo pozytywny 

wpływ  muzyki  na  pacjentów  w  aspekcie  komfortu  psy-
chicznego z jednoczesnym pełnym akceptowaniem sto-
sowanych form w terapii. Około 90% badanych wyraŜało 
chęć kontynuowania i wprowadzenia muzyki na stałe we 
wspomaganiu i przygotowaniu do zabiegu oraz w rekon-
walescencji pooperacyjnej (pozabiegowej).  

MoŜna stwierdzić, Ŝe niektóre z form muzykoterapii 

są trudne do wdroŜenia w warunkach szpitalnych, głów-
nie ze względu na czynnik ekonomiczny – brak środków 
na zakup odpowiedniego sprzętu. Często aparatura elek-
troakustyczna (potwierdzają to teŜ inne badania i obser-
wacje autorki), będąca własnością pacjentów, jest o znacz-
nie lepszych parametrach technicznych, niŜ będąca w dy-     
spozycji danej placówki medycznej. 

W większości przypadków seanse muzykoterapeu-

tyczne mogły się odbyć tylko dlatego, Ŝe pacjenci sami 
zorganizowali niezbędną aparaturę i niektóre nagrania. 

PowyŜsze obserwacje i badania potwierdzają, Ŝe mu-    

zyka moŜe być wspaniałym uzupełnieniem wielu terapii, 
a jak twierdzi Hillman Boxll – „unikalnym środkiem lecz-   
niczym“. 

Bibliografia 

G

ALA

  J.,  Psychosomatyczne  aspekty  hałasu,  [w:]  Materiały  II 

Dni Klinicznych Lekarzy Przemysłu Budowlanego, 1979. 

background image

Nasze Forum 

K

WARTALNIK PEDAGOGICZNO

-

TERAPEUTYCZNY NR 

1(5)/2002

 

46 

G

ALIŃSKA

 E., Z zagadnień muzykoterapii, [w:] Wybrane zagad-     

nienia z psychologii muzyki, red. M. Matuszewska i H. Ko-       
tarska, Warszawa 1990. 

L

EWANDOWSKA

 K., Muzykoterapia dziecięca, Gdańsk 1996. 

M

ETERA

  A.,  M

ETERA

  A.,  Wpływ  muzyki  na  zuŜycie  tlenu,  „In-     

formator Terapeutyczny” 1978, t. VII. 

P

ORTALSKA

  H.,  Przykładowy  zestaw  kaset  z  muzyką  dla  po-      

trzeb rehabilitacji – wyniki doświadczeń terapeutycznych

[w:] Ergonomia niepełnosprawnym, Łódź 1998. 

P

ORTALSKA 

H.,  P

ORTALSKI

  M.,  Muzykoterapia  a  najnowsze 

zdobycze techniki, [w:] GESTALT 19, 20 / 1995. 

–, –, Ocena skuteczności wizualizacji u chorych na SM, [w:] 

Ergonomia niepełnosprawnym, Łódź 2001. 

–,  –,Terapeutyczny  aspekt  muzyki  i  dźwięku  w  oczekiwaniu  na 

zabieg, „Wspólne Tematy” 1999, nr 5. 

–, –,Terapia dźwiękiem z wykorzystaniem mis tybetańskich

red. J. Lewandowski, Łódź 2000. 

–, –,Wielotony nieharmoniczne mis tybetańskich – dlaczego 

wspomagają  organizm,  [w:]  Wybrane  elementy  terapii      
w  procesie  edukacji  artystycznej
,  red.  L.  Kataryńczuk-Ma-     
nia, Zielona Góra 2002. 

—,  Wybrane  wymogi  jakościowe  aparatury  muzykoterapeu-     

tycznej, [w:] Ergonomia niepełnosprawnym, Łódź 1997. 

S

CHWABE

 Ch., Leczenie muzyką, Warszawa 1972. 

S

IEK

  S.,  Higiena  psychiczna  i  autopsychoterapia,  Warszawa 

1982. 

Wspólne elementy przedmiotu muzyka  

i zajęcia muzykoterapeutyczne w szkole 

mgr Małgorzata Firfas  

Zespół Szkół Sportowych w Zielonej Górze 

ekcje  muzyki  i  zajęcia  muzykoterapeutyczne 
mają bardzo wiele wspólnych elementów, dzięki 
którym  osiągamy  róŜne  cele.  NajwaŜniejsze 

jest  tu  tworzywo  – środek  oddziaływania,  czyli  muzyka, 
którym  posługuje  się  zarówno  nauczyciel,  jak  i  muzy-    
koterapeuta.  

Niezwykle waŜnym celem wychowania muzycznego 

jest  umuzykalnienie  i  rozwijanie  zdolności  muzycznych 
uczniów.  W  muzykoterapii  najistotniejszy  jest  natomiast 
cel  terapeutyczny.  Lekcje  muzyki  i  zajęcia  muzykotera-
peutyczne pełnią bardzo podobne funkcje. Powszechnie 
znane jest powiedzenie, iŜ „muzyka uczy, bawi i wycho-
wuje”. Wynika stąd jasno, Ŝe do tych funkcji moŜna zali-
czyć funkcję wychowawczą, rozwojową, poznawczo-sty-    
mulacyjną, rekreacyjno-ludyczną oraz integracyjną. W obu 
rodzajach  zajęć  stosuje  się  równieŜ  te  same  techniki 
(formy):  aktywne  i  bierne  (receptywne).  Do form aktyw-
nych na lekcjach muzyki zaliczamy śpiewanie piosenek, 
dzięki któremu dzieci uczą się przebiegu linii melodycz-
nej, rytmu, sposobu interpretacji tekstu i dykcji, poznają 
notację muzyczną. Śpiewoterapia na zajęciach muzyko-
terapeutycznych  słuŜy  natomiast  rozładowaniu  emocjo-

nalnemu, integracji grupy oraz dowartościowaniu jej ucze-       
stników.  

Drugą techniką (formą) występującą na obu zaję-

ciach jest muzykowanie na instrumentach perkusyjnych. 
Grając i tworząc (improwizując) na lekcjach muzyki, uczy-     
my dzieci poczucia tonalności, doskonalimy ich słuch mu-    
zyczny  oraz  kształcimy  znajomość  róŜnych  form  muzy-     
cznych  (ronda,  wariacji,  AB,  ABA  itp.).  Muzykowanie 
w czasie zajęć terapeutycznych pozwala z kolei na dia-
gnozowanie pacjenta (ucznia), poznanie jego problemów 
oraz na nawiązanie z nim dialogu (dialog instrumentalny).  

Trzecią wspólną techniką (formą) aktywną są za-

bawy muzyczno-ruchowe, które wprowadzają na lekcjach 
element rozrywki, a poprzez ruch rozwijają dzieci fizycz-
nie  oraz  umuzykalniają  je.  Zabawy  muzyczno-ruchowe 
na zajęciach muzykoterapeutycznych równieŜ usprawniają 
dzieci  fizycznie,  pozwalają  im  na  rozładowanie  emo-       
cji i dają poczucie odpowiedzialności jednostki za grupę 
i odwrotnie.  

Wspólną  dla  obu  rodzajów  zajęć  techniką  (formą) 

jest  takŜe  słuchanie  muzyki,  dzięki  któremu  dzieci  po-
znają  na  lekcjach  elementy  kultury  muzycznej,  róŜno-

background image

Nasze Forum 

K

WARTALNIK PEDAGOGICZNO

-

TERAPEUTYCZNY NR 

1(5)/2002

 

47 

rodne  formy  muzyczne  oraz  doskonalą  swój  gust  mu-
zyczny. Zadaniowe słuchanie muzyki w trakcie zajęć te-
rapeutycznych umoŜliwia natomiast nawiązanie kontaktu 
pozawerbalnego  z  pacjentem  (uczniem),  poznanie  jego 
problemów, rozluźnienie napięcia fizycznego, emocjonal-      
nego poprzez wywołanie u niego relaksacji.  

W  celu  przeprowadzenia  zajęć  lekcyjnych  i  muzy-

koterapeutycznych waŜny jest gabinet, którego wyposa-
Ŝ

enie musi spełniać odpowiednie wymogi. Sala powinna 

być duŜa, przestronna, licząca 20-30 m² i widna, a okna 
powinny mieć moŜliwość regulowania dostępu światła za 
pomocą Ŝaluzji, rolet lub zasłon. Ponadto gabinet powi-   
nien być estetyczny, czysty i przyjazny pacjentowi (ucznio-    
wi) oraz wyposaŜony w pianino, instrument elektroniczny, 
dziecięce instrumenty perkusyjne (instrumentarium Orffa), 
sprzęt elektroniczny odtwarzający i nagrywający muzykę 
oraz obraz, kasety, płyty analogowe i kompaktowe, a takŜe 
róŜnorodne pomoce muzyczne, tj. plansze, artykuły papier-
nicze, materace, maty, carimaty, piłki, skakanki, szarfy, 
obręcze, woreczki, hulaj-hop itp. Wszystkie te pomoce wy-       
korzystuje się w obu formach zajęć

1

.  

Osoba prowadząca lekcje muzyki, jak i zajęcia mu-

zykoterapeutyczne powinna posiadać ukończone wyŜsze 
studia odpowiednio przygotowujące do wykonywania za-     
wodu. Nauczyciel muzyki i muzykoterapeuta powinien 
prawidłowo pod względem emisji śpiewać, biegle grać na 

instrumencie, m.in. aby móc akompaniować, wspomagać 
ś

piew  i  zadania  muzyczno-ruchowe.  Winien  dbać  o  ja-

kość literacką i tematyczną tekstów piosenek. Powinien 
posługiwać się poprawną polszczyzną, dobrą dykcją, od-
znaczać nienaganną estetyką. Powinien być takŜe twór-
czy, aby rozbudzić w dzieciach zamiłowanie do muzyki, 
stworzyć  miłą  atmosferę  w  poczuciu  bezpieczeństwa      
i przynaleŜności do grupy.  

W  trakcie zajęć  nauczyciel  winien  zadbać  o  to,  by 

kaŜde  dziecko  mogło  poznać  własne  moŜliwości  i  do-
ś

wiadczyć sukcesu. KaŜdemu dziecku ze strony nauczy-

ciela czy terapeuty potrzebna jest akceptacja, tolerancja, 
empatia,  poszanowanie  spontaniczności  i  twórczej  ak-
tywności. NaleŜy umoŜliwić jemu dokonanie wyboru, np.: 
instrumentu, osoby do pary, rodzaju zabawy itp. Nauczy-
ciel i terapeuta to osoba, która zawsze powinna działać 
dla dobra dziecka, aby w trudnym, rozpędzonym świecie 
mogło  odnaleźć  i  zaakceptować  własną  osobę.  Muzy-
koterapeuta  (nauczyciel  muzyki)  winien  takŜe  posiadać 
wszystkie  wyŜej  wymienione  cechy  osobowości  oraz  te 
umiejętności, które dopomogą kaŜdemu dziecku cieszyć 
się Ŝyciem i być szczęśliwym w otaczającej go rzeczywi-
stości. 
 

1

 

P. C y l u l k o, Muzykoterapia w rehabilitacji ruchowej dzieci 

niewidomych i słabowidzących, Warszawa 1998, s. 32-33. 

 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

background image

Nasze Forum 

K

WARTALNIK PEDAGOGICZNO

-

TERAPEUTYCZNY NR 

1(5)/2002

 

48 

Śpiewoterapia jako jedna z form  

terapii przez sztukę  

(na przykładzie kolęd polskich) 

 

 

Nauka dzieli jedność Ŝycia na dwa światy: 
świat przyrody i świat ducha. Sztuka, 
poszukując formy całości, musi te dwa oblicza 
Ŝycia na nowo scalić. 

Jose Ortega y Gasset 

mgr Ewa Frydel-Jasińska 

Państwowe Liceum Muzyczne w Krakowie 

o rozumiemy przez określenie sztuka? Jak napi-
sał Rudniański: „Sztuka operuje kodem podobnym 
nieco do kodu kontemplacji, medytacji, w czasie 

której człowiek usiłuje zgłębić siebie i ogarnąć całość świa-    
ta, a nawet wyjść poza świat i spojrzeć na całość wszech-    
ś

wiata.  W  momencie  medytacji  (...)  zaczyna  funkcjono-    

wać  (...)  inna  warstwa  psychiczna  człowieka,  która  jest 
nam  jeszcze  nie  znana.  Człowiek  ma  wówczas  bezpo-     
ś

redni i osobisty kontakt z tym, co moŜna nazwać tajem-     

nicą  (...).  I  w  dociekaniu  do  tej  tajemnicy  mogą  pomóc 
dzieła sztuki, jeŜeli są to dzieła wielkie i jeśli człowiek na-     
uczy się je przeŜywać, a nie tylko płytko, powierzchownie 
odbierać”

1

Maria Przychodzińska-Kaciczak uwaŜa natomiast Ŝe: 

„Sztuka jest wyrazem przeŜyć człowieka, reakcją wraŜli-   
wej wyobraźni i wraŜliwego umysłu na otaczający świat 
ludzi, rzeczy i zjawisk”

2

ZłoŜona  osobowość  człowieka  sprawia,  Ŝe  oddzia-

ływanie poszczególnych kierunków sztuki nie jest jedna-
kowe. Składa się na to m.in. proces edukacji środowiska. 
Sztuka moŜe pełnić wiele funkcji w Ŝyciu człowieka; wpływa 
na  jego  rozwój  umysłowy, społeczny i  moralny.  Właści-    
wie wpływa na człowieka przez całe Ŝycie, kształtując je-      
go stosunek do siebie, ludzi i świata. Z jednej strony jest 
czynnikiem  wychowującym,  a  z  drugiej  zaś  uwraŜliwia, 
przygotowuje  do  twórczego  uczestnictwa  w  Ŝyciu.  Kon-     
takty  ze  sztuką  wpływają  na  aktywizację  procesów  po-    
znawczych, rozwój  wyobraźni,  są nośnikiem wartości  mo-   
ralnych, odgrywają istotną rolę w wychowaniu społecznym. 
                                                           

1

 J. R u d n i a ń s k i, Człowiek i sztuka, Warszawa 1984, s. 41. 

2

  M.  P r z y c h o d z i ń s k a - K a c i c z a k,  Muzyka  i  wycho-     

wanie, Warszawa 1979, s. 156. 

MoŜemy  się  zastanawiać  nad  tym,  dlaczego  prze-

raŜony lekturą  codziennych gazet  człowiek, karmiony 
relacjami telewizyjnymi z wojen, zamachów i katastrof 
wybiera się do filharmonii na koncert lub na wystawę do 
muzeum? Właśnie dlatego, Ŝe pokłada nadzieję w sztuce, 
sądzi,  Ŝe  ona  przywróci  mu  spokój  ducha  i  „utracony 
ś

wiat”.  Jak  pisze  Heidegger pozwoli mu  „na nowo  zbu-      

dować język porozumienia i pozyskać prawdziwych »straŜ-
ników i pasterzy bycia«, którzy odsłonią sens relacji oraz 
wzajemnych stosunków między ludźmi i przedmiotami, 
człowiekiem i światem”

3

. Człowiek jest bowiem pełny, gdy 

jego Ja jest tylko częścią Ja–Ty. 

WaŜnym  zagadnieniem  wydaje  się  specyfika  mu-

zyki jako sztuki. „Muzyka, sztuka najbardziej irracjonalna 
i  uduchowiona jest fantazją  tkaną na kanwie  podświa-
domych uczuć, sięga tam, gdzie słowo nie wystarczy” (jak 
napisał S. Krzywoszewski)

4

.  

Silne  jej  oddziaływanie  na  psychikę  człowieka  do-

strzegane było od najdawniejszych dziejów ludzkości, od 
czasów, kiedy była sztuką synkretyczną, a więc związaną 
ze słowem – mową, ruchem, gestem, tańcem. W staro-     
Ŝ

ytnym Egipcie ten sam hieroglif oznaczał pojęcia – śpie-     

wać, grać na flecie lub harfie, tańczyć. O przemoŜnym 
wpływie muzyki na psychikę człowieka świadczy fakt, Ŝe 
towarzyszyła ona wszystkim obrzędom religijnym. 

Terapia  muzyką  stanowi  jedną  z  technik  obejmo-

wanych  wspólną  nazwą  arteterapii,  która  „w  oparciu 
głównie o nowe teorie i kierunki psychologiczne wypra-
cowała podstawy dla terapeutycznego stosowania sztuki”. 
                                                           

3

 M. H e i d e g g e r, Bycie i czas, Warszawa 1993. 

4

  Cytat  za:  J.  Chyła-Szypułowa,  Muzyka  w  poezji  wieszczów

Kielce 2000, s. 28. 

background image

Nasze Forum 

K

WARTALNIK PEDAGOGICZNO

-

TERAPEUTYCZNY NR 

1(5)/2002

 

49 

Szczególnie przyczyniły się do tego doświadczenia Mar-
garete Naumburg, która przyjęła od S. Freuda kierunek 
psychoanalityczny  pracy,  takŜe  Jolandy  Jacobi  i  Susan 
Bach znajdujących się pod wpływem teorii C. G. Yunga. 

Muzykoterapia (jak ją definiuje E. Galińska) „[...] jest 

to  systematyczne,  metodyczne  i  oparte  na  podstawach 
naukowych zastosowanie kliniczne muzyki”. 

Lecznicze  właściwości  muzyki  wykorzystywane  są 

w róŜnych działach medycyny, przede wszystkim w psy-
chiatrii  w  leczeniu  psychoz,  nerwic  i  innych  zaburzeń 
czynnościowych.  Muzyka  przyspiesza  bowiem  proces 
wyobraŜeniowy, pobudza łatwo fantazjowanie, poniewaŜ 
działa nie tylko na receptory słuchowe, lecz wywołuje 
takŜe wyobraŜenia wzrokowe, aktywizuje emocje, a za-
tem celem terapeutycznym jest wytworzenie za pośred-
nictwem muzyki równowagi, harmonii pomiędzy przeŜy-
ciami emocjonalnymi i procesami fizjologicznymi. 

Muzykoterapię  stosujemy  indywidualnie  i  grupowo. 

Obejmuje ona dwie formy aktywności pacjenta – bierną, 
czyli receptywną, i aktywną. Forma aktywna to róŜnego 
rodzaju ekspresje dźwiękowe na instrumentach muzycz-
nych, elementy metody Orffa, a takŜe terapia śpiewem, 
nie zawsze naleŜycie doceniana. A przecieŜ śpiew umo-   
Ŝ

liwia bezpośrednie porozumiewanie się w płaszczyźnie 

społecznej oraz somatyczne przeŜywanie napięcia i roz-    
luźnienia.  Spontaniczne  wypowiadanie  się  przez  śpiew 
ma duŜe znaczenie rekreacyjne, a takŜe wpływa na re-    
gularną pracę serca i układu krąŜenia, zaburzenia układu 
oddechowego czy zaburzenia mowy (jąkanie, dyslalia). 

KaŜdy człowiek posiada pewne wrodzone zdolności 

do śpiewania. JuŜ u małych dzieci (cztero-, pięcioletnich) 
moŜemy  zaobserwować  swobodne  improwizacje  w  po-
staci wymyślonych piosenek – opowiadań, chętnie takŜe 
ś

piewają piosenki nauczone np. w przedszkolu. Niestety, 

wraz z dorastaniem, zdolność ta zanika lub podlega ry-
gorom wartościowania, co w sposób oczywisty ogranicza 
lub prowadzi do zupełnego zaniku śpiewania u osób do-
rosłych. 

W terapii śpiewem chodzi przede wszystkim o umo-   

Ŝ

liwienie  odreagowania  nadmiaru  napięć  psychicznych, 

o dowartościowanie pacjenta, który czując się bezpiecz-
nym w grupie, bardzo często śpiewa „pełną piersią”, a więc 
odnosi  swój  osobisty  sukces.  Śpiewając  pieśni,  wytwa-    
rzamy  pewien  nastrój,  specyficzną  atmosferę  o  róŜnym 
zabarwieniu emocjonalnym – smutnym, dostojnym czy ra-   
dosnym. Dzięki temu terapeuta moŜe wpływać na zmia-   
nę postaw i zachowań pacjentów. ZauwaŜyli to juŜ sta-    
roŜytni Grecy. Pitagoras głosił, iŜ muzyka uosabiająca 
harmonię  świata  wpływa  na  wewnętrzny  ład  człowie-    
ka. Platon wskazywał z kolei na jej wychowawczą rolę, 
a zwłaszcza na funkcję moralną, wreszcie Arystoteles 

upatrywał w muzyce wpływu terapeutycznego – muzyczną 
katharsis (muzyczne oczyszczenie, czyli wyrzucenie z sie-    
bie problemów). 

Nie moŜemy takŜe zapomnieć, Ŝe śpiewając uczy-     

my  się  prawidłowych  oddechów,  które  zmniejszają  na-    
pięcie mięśniowe i opory w drogach oddechowych, a do-   
tleniony organizm  sprawniej  pracuje.  Śpiew  ma  takŜe 
aspekty logopedyczne (jak juŜ wspomniano).  

MoŜna  się  zastanawiać,  jaki  repertuar  pieśni  słuŜy 

najlepiej celom terapeutycznym? Oczywiście nie mogą to 
być pieśni trudne wokalnie. Według Ch. Schwabego, naj-    
lepiej do celów terapeutycznych nadają się pieśni ludowe. 
Są powszechnie znane, nie wymagają specjalnego kun-    
sztu wokalnego, a zwroty melodyczne spotykane w pie-   
ś

niach ludowych są przykładami archetypów, które prze-   

chowują tradycje narodowe i w związku z tym oddziałują 
bardzo silnie na sferę emocjonalną człowieka. Podobny 
wpływ na nasze emocje mają takŜe pieśni religijne. 

Dlatego teŜ od wieków wszystkie religie świata zwią-   

zały swoje obrzędy z muzyką. „Muzyka (śpiew) jako jedna 
z najbardziej intymnych i emocjonalnych sztuk ma w re-    
ligii znaczenie nie tylko słuŜebne, lecz i inspirujące”

5

Muzyka z zasady, w sobie właściwy sposób, wyraŜa 

treści uczuciowe, a w powiązaniu z tekstem działa na wy-     
obraźnię i myślenie, wzmagając myślenie religijne. Śpiew 
zbiorowy wiernych to przede wszystkim silny bodziec psy-    
chiczny, kierujący świadomość uczestnika na poŜądane 
myśli i wyobraŜenia o religijnym charakterze. Stąd pieśni 
religijne, a przede wszystkim kolędy

6

, są jednymi z naj-    

piękniejszych i najbardziej rozpowszechnionych pieśni 
związanych z BoŜym Narodzeniem. Szczególnie polskie 
kolędy, które bardzo często są pieśniami–opowiadaniami 
przechowującymi  nasze  archetypy.  Są  to  pieśni  pełne 
radości i szczęścia, a równocześnie pełne poufałości, 
z jaką mówi się o narodzeniu Pana i Jego Matce. Spe-    
cyfiką  polskich  kolęd  jest  fakt  przeniesienia  tego  tak 
waŜnego  wydarzenia  (BoŜego  Narodzenia)  na  ziemie 
polskie. W wielu kolędach mamy pasterzy w koŜuszkach 
i czapkach, mróz i okrywanie dzieciątka przed zimnem. 

Wiele elementów świeckich sprawiło, Ŝe kolęda przy-    

brała narodowy charakter. To właśnie ona często łączyła 
ludzi  na  obczyźnie  –  „w  przyćmionej  piekarni  płakała 
w rytmy ubrana najlichsze” (jak napisał J. Słowacki). 

Według  tradycji  autorem  pierwszej  kolędy  był  św. 

Franciszek z AsyŜu, a ojczyzną kolęd były Włochy, skąd 
                                                           

5

 J. W i e r s z y ł o w s k i, Psychologia muzyki, Warszawa 1981. 

6

  Wyraz  kolęda  pochodzi  od  staroŜytnej  nazwy  pierwszego 

dnia,  kaŜdego  miesiąca  calendae.  PoniewaŜ  w  wiekach  średnich 

Nowy Rok rozpoczynał się 25 grudnia, do wielu języków europejskich 

trafił  ów  calendae  jako  przekształcony  wyraz  łaciński  i  związał  się        

z obchodem Świąt BoŜego Narodzenia. 

background image

Nasze Forum 

K

WARTALNIK PEDAGOGICZNO

-

TERAPEUTYCZNY NR 

1(5)/2002

 

50 

rozeszły się po całej Europie. Do Polski przywędrowały 
prawdopodobnie w XIV wieku. Pierwszymi polskimi kolę-
dami były kolędy ze śpiewników Braci Czeskich (31 ko-
lęd przetłumaczonych na język polski). Bujny rozkwit pie-     
ś

ni  boŜonarodzeniowych  w  Polsce  przypada  na  wiek 

XVII i połowę wieku XVIII. Powstają wtedy kolędy o duŜej 
wartości artystycznej, pisane przez najwybitniejszych pol-    
skich twórców – Morsztyna, Sęp-Szarzyńskiego, ks. Ho-      
łubowicza. 

Wiele kolęd napisanych jest do melodii popularnych 

tańców. I tak np. kolęda Ŝłobie leŜy autorstwa Piotra 
Skargi  –  napisana  została  do  melodii poloneza  korona-
cyjnego króla Władysława IV. Melodię poloneza ma tak-     
Ŝ

e kolęda Bóg się rodzi autorstwa Franciszka Karpiń-

skiego. Krakowiaka – Hej bracia czy wy śpicie, natomiast 
Dzisiaj  w  Betlejem  –  mazura.  Wiele  kolęd  śpiewanych 
jest na melodie oberka, melodie góralskie, czy nawet me-     
nueta. Ksiądz Mioduszewski w swoim Wielkim Śpiewniku 
Ko
ścielnym z 1838 roku osobno umieścił pieśni boŜona-     
rodzeniowe, a osobno pastorałki i kolędy, czyli pieśni za-     
wierające elementy świeckie i przeznaczone do śpiewania 
w domu. Jest to informacja o tym, jak bardzo powszech-    
ne stały się kolędy śpiewane w domach dla podniesienia 
nastroju, odreagowania nagromadzonych emocji. Śpiewa-    
nie kolęd łączyło ludzi, zanikły zahamowania, stany lęko-     
we, wzrastało poczucie bezpieczeństwa, wyzwalały się 
nowe postawy społeczne.  

Jak więc widzimy, kolędy odgrywały i nadal odgry-

wają ogromną rolę w muzykoterapii, chociaŜ trzeba  przy-   
znać, Ŝe  śpiewający  to  nie  zawsze  pacjenci  szpitalni. 
Wiele osób biorących udział w śpiewaniu kolęd – bądź to 
w  świątyniach,  bądź  w  domu  –  w  nieświadomy  sposób 
poddaje  się  przemoŜnemu  wpływowi  muzyki,  staje  się 
bardziej radosnymi, otwartymi na innych, czuje się wspa-    
niale, bo nieświadomie się dowartościowało, zapomniało 
chociaŜ na chwilę o problemach dnia codziennego. 

Kolędy są spuścizną dawnych wieków, łączą nas 

z przeszłością, z naszymi korzeniami lub, jak nazywa je 
Yung – archetypami, które nosimy w sobie. 

RóŜne były losy państwa polskiego, róŜne teŜ teksty 

kolęd polskich, w których niejednokrotnie znajdujemy treści 
patriotyczne. W okresie powstań popularną kolędą była 
Bóg  się  rodzi z  tekstem  Gustawa  Ehrenberga:  „Bóg  się 
rodzi,  moc  truchleje
  /  Hymn  Ŝalu  wznoszą  narody  /  Pio-      
snk
ę  zemsty  lud  juŜ  pieje  /  Piosnkę  zemsty  i  swobody  / 
Ach to Maria w bólach rodzi / Bóg si
ę rodzi, Bóg się rodzi...” 

W czasach współczesnych jedną z najpiękniejszych 

kolęd jest kolęda,  a  właściwie  pastorałka góralska –  Oj 
malu
śki, maluśki, którą umiłował Jan Paweł II i śpiewał 
z polskimi pielgrzymami, improwizując tekst adekwatny do 
czasów nam współczesnych: 

Oj, maluśki, maluśki, maluśki 

kie by rękawicka, 

albo-li tez jakoby, jakoby 

kawałecek smycka. 

 
Oj, nie lepiej by Tobie, by Tobie 

siedzieć było w niebie, 

wsak Twój Tatuś kochany, kochany 

nie wyganioł Ciebie. 

 
Tam pijałe
ś ceć jakie, ceć jakie 

słodkie małmazyje, 

tu się Twoja gębusia, gębusia 

łez gorskich napije. 

 
Tam kukiełki jadałe
ś, jadłeś 

z carnuską i miodem, 

tu się musis pozywić, pozywić 

samym tylko głodem. 

 
Tam Ci ci
ęgiem słuzyły, słuzyły 

prześlicne janioły, 

a tu lezys som jeden, som jeden 

jak palusek goły. 

 
Tam wciornaska wygoda, wygoda 

a tu bieda wsędzie, 

ta Ci tera doskwira, doskwira 

ta i potem będzie. 

 
Tam Ty miałe
ś pościółkę, pościółkę 

i miętkie piernatki, 

tu na to Twej nie stanie, nie stanie 

ubozuchnej Matki. 

 
Wi
ęc się lepiej mój Panie, mój Panie 

wróć ku Twej dziedzinie, 

albo mi się tu pozwól zaniś, pozwól zaniś 

ku mej chałupinie. 

 
Tam si
ę będzies miał z pyszna, miał z pyszna 

jako miałeś w niebie, 

mam ja mlecka słodkiego, słodkiego 

garnusek dlo Ciebie. 

 
A my tak tu siedzimy, tak tu siedzimy 

tak cięgiem śpiewamy, 

a do jakejśmy tu chałupy wesli, do jakiej chałupy wesli 

nic nie uwaŜamy. 

 
A ta chałupa, a ta chałupa 

doś nas jesce znosi, 

Ŝebyśmy śpiwali kolędy, Ŝebyśmy śpiwali 

uprzejmie nas prosi. 

 
Chyba, 
Ŝe się to śpiwanie, Ŝe się to śpiwanie 

juŜ sprzykrzyło komu, 

to niech wstaje, nogi za pas zabiera 

i wraca do domu. 

Najbardziej współczesną kolędą jest Kolęda (z tek-

stem Jana Nowickiego i muzyką Zbigniewa Preisnera) 
ś

piewana przez Beatę Rybotycką w krakowskiej „Piwnicy 

pod Baranami”: 

background image

Nasze Forum 

K

WARTALNIK PEDAGOGICZNO

-

TERAPEUTYCZNY NR 

1(5)/2002

 

51 

Kolęda 

Ta nadzieja znów wstąpi w nas 
nieobecnych pojawi
ą się cienie 
uwierzymy kolejny raz 
w jeszcze jedno Bo
Ŝe Narodzenie. 
I cho
ć przygasł świąteczny gwar 
bo zabrakło znów czyjego
ś głosu 
przyjd
ź tu do nas i z nami trwaj 
wbrew tak zwanej ironii losu. 

 

Refren: Przyjdź na świat, by wyrównać rachunki strat 
Ŝ

eby zająć wśród nas puste miejsce przy stole. 

Jeszcze raz pozwól cieszyć się dzieckiem w nas 
i zapomnie
ćŜe są puste miejsca przy stole. 

 

Daj nam wiaręŜe to ma sens, 
Ŝ

e nie trzeba Ŝałować przyjaciół, 

Ŝ

e gdziekolwiek są, dobrze im jest, 

bo są z nami choć w innej postaci. 
I przekonaj, 
Ŝe tak ma być
Ŝ

e po głosach tych wciąŜ drŜy powietrze 

Ŝ

e odeszli po to by Ŝyć 

i tym razem będą Ŝyć wiecznie. 

Refren... 
 
A nadzieja znów wst
ąpi w nas 
nieobecnych pojawi
ą się cienie 
uwierzymy kolejny raz  
w jeszcze jedno Bo
Ŝe Narodzenie. 
I cho
ć przygasł świąteczny gwar 
bo zabrakło znów czyjego
ś głosu 
przyjd
ź tu do nas i z nami trwaj 
wbrew tak zwanej ironii losu. 

Refren... 

Bibliografia 

G

ALIŃSKA

  E.,  Biuletyn  Grupy  Roboczej  „Muzykoterapia”  1/92, 

Warszawa 1992. 

K

IERYŁ

 M., Elementy terapii muzycznej, Warszawa 1996. 

L

EWANDOWSKA

 K., Muzykoterapia dziecięca, Gdańsk 1996. 

Ł

OBODZKI

 M., W poszukiwaniu skutecznych form wychowania

Warszawa 1988. 

S

ZULC

 W., Kulturoterapia, Poznań 1988. 

S

ZYMANDERSKA

 C., Polska wigilia, Warszawa 1988. 

Piętnastoletnia „Topola” 

Lilla Latus 

Zduńska Wola 

iętnaście  lat  temu  grupa  zapaleńców  powołała 
w  Zduńskiej  Woli  klub  literacki,  któremu  nada-       
no  nazwę  „Topola”, bo  drzewo  to  rośnie  szyb-      

ko,  pięknie,  wyrasta  ponad  inne  i  jest  mocno  wpisane    
w krajobraz miasta. Przez „Topolę” przewinęło się kilku-    
dziesięciu poetów. Niektórych ukształtowała, wychowała 
i wysłała w świat, a inni są wierni grupie do dziś.  

Spotykamy  się  co  czwartek  w  Miejskim  Centrum 

Kultury  i  Promocji.  Na  nasze  spotkania  moŜe  przyjść 
kaŜdy,  kto  chce  uczestniczyć  w  rozmowach  o  poezji        
i  sztuce.  Nie  obowiązuje  zasada  formalnego  członko-     
stwa. Czytamy wiersze, dyskutujemy, zapraszamy znanych 
i mniej znanych twórców. Aktywnie uczestniczymy w Ŝy-      
ciu kulturalnym naszego regionu oraz bywamy na impre-     
zach artystycznych organizowanych w całej Polsce.  

Jesteśmy laureatami wielu nagród, a nasze wiersze, 

opowiadania, przekłady i artykuły moŜna znaleźć w pra-   
sie ogólnopolskiej, prezentowano je równieŜ w radiu i tele-   
wizji. Większość z nas ma w swoim dorobku po kilka wła-     
snych tomików oraz wiele publikacji w kraju i za granicą.  

Reprezentujemy róŜne zawody, jesteśmy w róŜnym 

wieku, ale łączy nas pogoń za nieuchwytną siłą poezji       
i za niepospolitym pięknem ukrytym w codzienności. Siłą 
„Topoli” jest to, Ŝe stanowimy grupę przyjaciół i cieszymy 
się sukcesem kaŜdego z nas. Staliśmy się niewątpliwym 
fenomenem, małomiasteczkowym zjawiskiem, które osią-         
gnęło rangę ogólnopolską. 

Klub organizuje co roku Regionalny Konkurs Poetycki 

„O  Laur  Topoli”  przeznaczony  dla  twórców,  którzy  nie 
przekroczyli  25  roku  Ŝycia,  a  którego  celem  jest  wy-      

background image

Nasze Forum 

K

WARTALNIK PEDAGOGICZNO

-

TERAPEUTYCZNY NR 

1(5)/2002

 

52 

ławianie  młodych  talentów i  otaczanie ich opieką mery-     
toryczną, a co trzy lata – Ogólnopolski Konkurs Poetycki 
im. Feliksa Rajczaka, zmarłego w 1987 roku poety i ani-   
matora kultury na terenie dawnego województwa sieradz-   
kiego, członka „Topoli”. 

Horacy  napisał:  Aut  prodesse  volunt  aut  delectare 

poetae  (poeci  pragną  przynosić  poŜytek  lub  przyjem-        
ność). Mam nadzieję, Ŝe lektura wierszy topolan utwier-     
dzi Czytelników w przekonaniu o prawdziwości tej sen-     
tencji. 

 

 
 

 

 
 

List do Małego Księcia 

ocal we mnie dziewczynę 
która nie chce by
ć 
tylko  
Ŝ

ebrem Adama 

zamknij nagą 
a
Ŝ po kolce 
i niech słowo 
nie stanie si
ę 

jak cięcie noŜ

wypełnij  
mój niepokój 

pasikoniki bisują 

a w jesiennym poranku 
Dzikiej Ró
Ŝ
pierwsza kropla 
rdzy 

(Anna Andrych) 

Pierwsza S 

w klasie pierwszej S 
ś

wiat  

zaciśnięty  
w małych pi
ęściach 
skurczony 
w twarzach  
przyklejonych 
wstydem  
do 
ścian – 

blade  
sło
ńce 
z zespołem Downa 
bezradnie 
szuka swojego 
miejsca 
lask
ą promienia 
kre
ślą
bezsilno
ść 

przed 
ekranem dnia 
na którym  
strach 
zawieszony ulic
ą 
– my
śli w kagańcach 
odrabiaj
ą 
przygarbione 
by
ć albo nie być 

(Michał Bendkowski) 

 

 
 

 

Sonet przed płótnem 

Włosów Twoich odcieni nie mam na palecie 
I koloru 
źrenicy nie potrafię dobrać
Chocia
Ŝ pragnę, nie umiem ponad chmury wzlecieć
By Tw
ą lekką, anielską namalować postać

I naprzeciw mych płócien jak śnieg białych stoję
Moje p
ędzle zaklęte wciąŜ w oczekiwanie 
i kształt cudny twych ramion popsu
ć wciąŜ się boję
Mym – z pami
ęci ułomnej – Ciebie malowaniem. 

A Ty znów jutro miniesz mnie o sekund parę
Znów przytomno
ść utracę, znów kroki pomylę
Znów Ci
ę wołać spróbuję, lecz w tę jedną chwilę 

Ktoś mi język zawiąŜe – ech, za jaką karę
I odstawi
ę kolejne pokalane płótno 
Tylko moim spojrzeniem, jak listopad smutnym. 

(Roman Tomaszewski) 

background image

Nasze Forum 

K

WARTALNIK PEDAGOGICZNO

-

TERAPEUTYCZNY NR 

1(5)/2002

 

53 

Architektura 

pokochałem cię 
zawsze wierna 
otaczasz mnie 
pocałunkami spojrze
ń 

to cud Ŝe jesteś 
w mojej melancholii 

zawsze ubrani w mur 
budujemy domek z kart 

(Tomasz Pohl)

 

W mroku 

niezaleŜnie od kolei 
rzeczy 
i
ść po schodach 
zawsze w gór
ę 

– nie w dół – 

tam wysoko 
jasny d
źwięk dzwonu 
oznajmia koniec 
mgły 

(Roma Alvarado-Łagunionok)

 

 
 

 
 

Metafizyczna lampa 

znowu się słowa bawią w chowanego 
raz dwa trzy szukam 
patrz
ę w poprzek nocy 
czy si
ę nie skryły za gwiazdą 
lub chmur
ą 

a one cicho przechodzą przeze mnie 

są juŜ w Ŝądku 
w gardle 
pod powiek
ą 
i krzycz
ą tutaj 
tutaj nas  nie znajdziesz 

trzeba je ciągle budować od nowa 
składa
ć powoli 
z niewidomych gestów 

a one – ćmy juŜ – wirują nad głową 

i tańczą z ogniem 
aby 
Ŝar się dłuŜył  

(Tadeusz Zawadowski) 

Ewolucja 

ja małpa  
zejd
ę z drzewa  
dla własnego 
(i tylko własnego) 
dobra 
naucz
ę się podcinać  
gał
ęzie 
wymy
ślę proch 
i urodz
ę Darwina 

ja małpa 
zamieni
ę jaskinię w Lascaux 
na dom  
bez domowego ogniska 
odrzuc
ę niewinność 
grzechu pierworodnego 
i zaczn
ę wstydzić się 
nago
ści 

ja małpa wiem 
Ŝ

e będą ze mnie ludzie 

(Lilla Latus) 

 
 
 

 

***

 

mówią Ŝśmierć 
to bezduszna 
lalka 
której kto
ś połamał 
r
ęce 
i teraz szuka 
winnego 

a to tylko 
samotna kobieta 
czekaj
ąca w kolejce 
na 
Ŝycie

 

(Katarzyna Godlewska) 
 
 
 

background image

Nasze Forum 

K

WARTALNIK PEDAGOGICZNO

-

TERAPEUTYCZNY NR 

1(5)/2002

 

54 

To trzeba przeczytać

 stałym  cyklu  kwartalnika  „To  trzeba  prze-
czytać”  chcemy  zarekomendować  Państwu 
ksiąŜkę autorstwa prof. dr hab. Józefa Sowy 

i prof. dr hab. Franciszka Wojciechowskiego Proces re-      
habilitacji  w  kontek
ście  edukacyjnym.  Publikacja  ta  ma 
na  celu  uzupełnienie  o  nowe  tendencje  wiedzy,  jaka 
została  zawarta  w  klasycznych  juŜ  dziś  opracowaniach 
dotyczących pedagogiki specjalnej. KsiąŜka stanowi swo-
iste  kompendium  wiedzy  rozproszonej  w  wielu  mono-     
grafiach i czasopismach specjalistycznych, do których 
osoby  zainteresowane  tą  problematyką  mogą  mieć  utrud-
niony dostęp. We wstępie do tego jakŜe potrzebnego i, za-     
pewne przez wielu czytelników oczekiwanego, opraco-    
wania czytamy: 

„Niniejsza  ksiąŜka  poświęcona  jest  wprowadzeniu 

w  rozległą  i  złoŜoną  problematykę  procesu  rehabilitacji. 
Przeznaczona jest ona przede wszystkim dla studentów 
pedagogiki, pedagogiki specjalnej oraz psychologów reha-     
bilitacji. Jej adresatami mogą być takŜe nauczyciele szkół 
specjalnych  i  klas  integracyjnych,  pracownicy  poradni 
psychologiczno-pedagogicznych  i  słuŜb  rehabilitacyjnych, 
a  takŜe  pracownicy  socjalni  oraz  rodzice  dzieci  z  ogra-     
niczoną sprawnością wskutek określonej dysfunkcji. KsiąŜ-      
ka  ma  równieŜ  słuŜyć  pedagogom  studiującym  na  stu-

diach podyplomowych oraz innych formach doskonalenia 
i kształcenia zawodowego. Adresatami tej pozycji mogą 
być  równieŜ  nauczyciele  szkolnictwa  powszechnego, 
którzy na swej ścieŜce zawodowej spotkają się z dziećmi 
i młodzieŜą niepełnosprawną.  

Starano się przekazać Czytelnikom najczęściej spo-     

tykane problemy w procesie rehabilitacji. Podjęto próbę 
ujęcia  ich  w  sposób  komplementarny  i  takiego  opra-      
cowania  ich,  aby  stanowiły  wprowadzenie  do  proble-     
matyki  kształcenia  specjalnego,  rehabilitacji  róŜnych  grup 
dzieci  i  młodzieŜy  z  ograniczoną  sprawnością  fizyczną, 
sensoryczną lub umysłową. 

Poszczególne rozdziały ksiąŜki zostały tak pomy-      

ś

lane przez autorów, by Czytelnik mógł wykorzystać aktu-      

alną  terminologię,  zapoznać  się  z  celami  procesu  re-       
habilitacji  i  metodami  ich  osiągania  oraz  dostrzec  prak-
tyczne sposoby przygotowania do Ŝycia dzieci i młodzie-     
Ŝ

y  niepełnosprawnej.  KaŜdy  rozdział  kończy  podsumo-    

wanie w formie wskazań bardziej ogólnych. Publikacja 
zawiera  teŜ  dostępną  bibliografię,  z  zachowaniem  naj-      
wartościowszych  i  nadal  aktualnych  pozycji  klasy-
cznych”.  

Wszystkich zainteresowanych ksiąŜką odsyłamy do 

wydawcy. 

 
 

 

 

 

 

 

Wydawnictwo Oświatowe FOSZE 

ul. Ofiar Katynia 15 

35-209 Rzeszów 

tel./fax. (017) 863 34 35, 863 04 64 

 

 

 

 

(red.)