Nasze Forum
K
WARTALNIK PEDAGOGICZNO
-
TERAPEUTYCZNY NR
1(5)/2002
5
Szkoła i klasa jako ekosystem
w procesie rehabilitacji
prof. dr hab. Józef Sowa
Akademia Pedagogiczna im. Komisji Edukacji Narodowej w Krakowie
ostatnich kilku latach zaszły istotne zmia-
ny w statusie i treści ekologii jako nauki
badającej stosunki między jednostką (zbio-
rowością ludzką) a środowiskiem, w jakim ona Ŝyje.
Przedmiotem szczególnego zainteresowania badaczy
stały się takie zagadnienia, jak: środowiskowe problemy
biologii człowieka oraz społeczne i biologiczne problemy
ś
rodowiska człowieka. Oznacza to, Ŝe podstawowym
zadaniem tej dziedziny wiedzy – biorąc pod uwagę
kulturowe mechanizmy kontrolowania środowiska – jest
poszukiwanie biologicznych prawidłowości dotyczących
związków organizmu i populacji ze środowiskiem [B. Ja-
sicki i N. Wolański 1987, s. 68].
Istota ekologii – zdaniem U. Bronfenbrennera [1976] –
stawia pod znakiem zapytania trafność niektórych badań
laboratoryjnych, choć problemu tego nie naleŜy sprowa-
dzać jedynie do miejsca ich przeprowadzenia i pod-
danych badaniom osób. Pod uwagę naleŜy wziąć przede
wszystkim model teoretyczny środowiska, jego strukturę,
miejsce rozwijającego się w niej organizmu oraz rodzaj
uwzględnianych związków (zaleŜności) i procesów za-
chodzących pomiędzy elementami modelu.
Kolejną, a zarazem specyficzną cechą ekologiczne-
go podejścia do badań jest wymóg, by zarówno czło-
wiek, jak i jego środowisko oraz zachodzące między nimi
związki ujmowane były w kategoriach systemów i sub-
systemów. Konieczne jest zatem uwzględnienie fenome-
nologii ludzkiej ekologii, tzn. rozpoznanie (ustalenie) i opi-
sanie znaczenia określonego kontekstu (mikro- czy makro-
społecznego) dla osób w nim funkcjonujących (tamŜe).
Jeśli zaś idzie o interpretację środowiska, to trakto-
wane jest ono jako złoŜony system, w którym wyróŜnia
się cztery współdziałające ze sobą subsystemy, powią-
zane z aktywnością jednostki, a są nimi: mikrosystem,
mezosystem, egzosystem, makrosystem. I tak, zgodnie
z koncepcją U. Bronfenbrennera [za: M. Tyszkowa 1993],
rozwijająca się jednostka, która tkwi w tworzonym przez te
subsystemy systemie ekologicznym, pozostaje z nim w re-
lacji i wchodzi poprzez swoją aktywność w róŜnorakie
interakcje, tworząc tym samym swoisty układ diadyczny:
człowiek–środowisko.
Poza badaniami rozpatrującymi określone wymiary
ś
rodowiska, rozwinął się takŜe nurt dociekań prowadzo-
nych w ramach psychologii ekologicznej. I tak R. Som-
mer [za: S. Kowalik i J. Brzeziński 1993, s. 264] odróŜnił:
ś
rodowisko „przyciągające”, tzn. skłaniające człowieka do
pozostania w nim przez dłuŜszy czas, oraz środowisko
„ucieczkowe”, którego jednostka raczej unika. Co więcej,
ś
wiat ludzki jest hierarchicznie uporządkowany. Otocze-
nie człowieka jest nie tylko miejscem jego Ŝycia, ale
zarazem ustosunkowaniem się jednostki do tej rzeczy-
wistości, jej egzystencjalnym doświadczeniem, bycia w niej
realnie. Z punktu widzenia ekologii społecznej moŜna
powiedzieć, Ŝe procesy adaptacyjne u człowieka naj-
lepiej wyjaśniać w kategoriach interakcji: jednostka–śro-
dowisko. Tak pojęta perspektywa uwzględnia fakt, z któ-
rego wynika, iŜ na to samo środowisko róŜne jednostki
reagują w róŜny sposób, a po wtóre, Ŝe wpływ róŜnych
ś
rodowisk na róŜne jednostki moŜe być podobny.
Sam pomysł analizy funkcjonowania jednostki na tle
ś
rodowiska – nazywany podejściem ekologicznym – nie
wydaje się być do końca nowy. Nieco bliŜszy wgląd w to
zagadnienie pozwala na próbę odnalezienia dwóch za-
sadniczych źródeł obecnego powrotu zainteresowań
kwestią ekologiczną. Jednego z nich moŜna upatrywać
w rozwoju bardziej skomplikowanych metod badania funk-
cjonowania człowieka w jego naturalnym środowisku. Dru-
gie – jak naleŜy sądzić – jest bardziej znaczące, a jest nim
praca U. Bronfenbrennera pt.: Ekologia rozwoju człowieka
[1976], która stworzyła podwaliny teoretyczne dla coraz
bardziej wnikliwych analiz problemów ekologicznych.
Przedstawiony model, zwany w literaturze teorią syste-
mów ekologicznych, był doskonalony kolejno przez au-
tora cytowanej publikacji, a takŜe stał się twórczym fer-
mentem podobnych przedsięwzięć podejmowanych przez
wielu innych badaczy.
Zdaniem R. J. Müller [1997, s. 55], chcąc stworzyć
dzieciom niepełnosprawnym optymalne warunki egzy-
W
Nasze Forum
K
WARTALNIK PEDAGOGICZNO
-
TERAPEUTYCZNY NR
1(5)/2002
6
stencji i rozwoju w ich codziennej rzeczywistości szkolnej
i społecznej, „musimy odejść od tradycyjnego sposobu
myślenia, tzn. skupienia się na uszkodzeniu (Defekt-Den-
ken)”. NaleŜy raczej wziąć pod uwagę to, by postrzegać
dziecko, rodzinę, szkołę i społeczeństwo jako komponenty
pewnego systemu płynnej równowagi, między którymi za-
chodzą zaleŜności sensytywne.
A. Sander [za: R. J. Müller 1997], powołując się na
teoretyczne podstawy U. Bronfenbrennera odnoszone do
ekologii ludzkiego rozwoju (powtórzmy – rozumianej jako
postępujący proces wzajemnego dostosowywania się
między aktywnym, rozwijającym się człowiekiem i zmie-
niającymi się właściwościami jego bezpośredniego oto-
czenia) – tworzy pojęcie „diagnozy relacji dziecko–śro-
dowisko”. Okazuje się, Ŝe wszędzie tam, gdzie chodzi
o stworzenie dziecku optymalnych warunków do nauki
i rozwoju, konieczne staje się rozpoznanie relacji w ukła-
dzie: dziecko–środowisko. Ono (dziecko) bowiem, po-
ś
rednio lub bezpośrednio, jest zawsze włączane w sys-
tem społeczny na róŜnych jego płaszczyznach.
Podkreśla się zarazem, Ŝe społeczna (w tym równieŜ
szkolna) sytuacja dziecka, niezaleŜnie od rodzaju scho-
rzenia, w podobny sposób wpływa na przebieg jego roz-
woju. I tak np. H. Spionek [1985], poddając analizie zwią-
zek zaburzeń w rozwoju uczniów z ich niepowodzeniami
szkolnymi, a M. Tyszkowa [1986] – zachowanie się dzie-
ci szkolnych w sytuacjach trudnych (przy czym – wg T. To-
maszewskiego 1979 – niepełnosprawność sama w sobie
jest sytuacją trudną), akcentują zaleŜność, jaka zachodzi
pomiędzy zamierzeniami w nauce a zaburzeniami w roz-
woju. Autorzy ci zwracają teŜ uwagę na silne reakcje
emocjonalne u badanych, czynnikiem zaś decydującym
o zaniŜonej bądź podwyŜszonej samoocenie, zdaniem
M. Kulczyckiego [1971], jest „społeczny kontekst choroby”.
W tym kontekście daje się wyprowadzić wniosek, Ŝe
człowiek niepełnosprawny i jego środowisko Ŝycia są
wzajemnie uzaleŜnionymi od siebie obszarami prze-
strzeni egzystencjalnej. Tak pojęta przestrzeń moŜe być
więc odczytana jako ograniczona struktura terytorialna,
w której wyraźnie identyfikowana jest dana jednostka i jej
ś
rodowisko, a interakcje człowieka (tu niepełnosprawnego)
z jego otoczeniem stanowią w tym znaczeniu o istocie
przestrzeni Ŝyciowej. Co więcej, sama aktywność jed-
nostki jest w duŜym stopniu uwarunkowana subiektywną
interpretacją zorganizowanego pola sił przestrzeni Ŝy-
ciowej, wywierającego wpływ na danego człowieka [por.
B. Król 1997, s. 11].
Analizując środowisko Ŝycia dziecka naleŜałoby
zatem zwrócić uwagę na rozwojowy aspekt jego funkcjo-
nowania w realnym świecie. OtóŜ jest ono nie tylko bier-
nym „odbiorcą” otoczenia, ale dzięki osobistej aktywno-
ś
ci przyczynia się do współtworzenia własnej przestrzeni
Ŝ
yciowej. Z drugiej zaś strony schematy wzajemnych in-
terakcji między określonymi składnikami otoczenia jed-
nostki, zasady jej funkcjonowania oraz role przyjmowane
przez działające osoby stanowią podstawę reprezentacji
rzeczywistości doświadczanej przez określonego czło-
wieka. To z kolei łączy się z podmiotowym charakterem
jego istnienia w środowisku. W tym podejściu włączenie
zdobytego w ten sposób doświadczenia w juŜ istniejące
ramy poznawcze (w wyniku tak pojętej interakcji z oto-
czeniem) prowadzi nie tylko do restrukturyzacji doświad-
czenia indywidualnego, ale i do konstruowania oraz od-
działywania na otoczenie [H. Sęk 1980].
W tej relacji przywołajmy jeszcze pogląd M. Tysz-
kowej [1993], która stoi na stanowisku, Ŝe człowiek roz-
wija się, asymilując w toku własnej aktywności oddziały-
wania systemu (i subsystemów) środowiska i poprzez
zmiany aktywności (tj. akomodację) wywołuje zmiany
w sobie samym. Wszystko to dokonuje się w zgodzie nie
tylko z kierunkiem oddziaływania środowiska, ale i z wcze-
ś
niej ukształtowanymi strukturami aktywności rozwijają-
cej się jednostki. W efekcie wywoływane są zmiany w re-
lacji człowieka ze środowiskiem i w systemie, jaki tworzy
w koegzystencji z nim.
Wywód ten wprowadza nas na grunt ujrzenia tych
problemów w perspektywie ekologicznej, zgodnie z którą:
zachowanie człowieka moŜna w pełni „opisać” jedynie
poprzez obserwację tego, w jaki sposób wchodzi on w re-
lację z poszczególnymi elementami środowiska, i po wtó-
re – kaŜdą efektywną interwencję powinna poprzedzić
gruntowna identyfikacja napotykanych problemów. W po-
dejściu ekologicznym ukazuje się więc jednostce spo-
sób, w jaki moŜe osiągnąć zamierzone cele, by jej sy-
tuacja uległa poprawie; jest to teŜ uczenie odpowie-
dzialności za własne Ŝycie.
Przechodząc do bliŜszego naświetlenia problemu,
zwrócona zostanie uwaga na charakterystykę wybranych
ekosystemów, w istotny sposób wpływających na mo-
delowanie procesu rehabilitacji dziecka. PosłuŜymy się
ekologicznym paradygmatem w ujęciu A. F. Brunswick
[1985] oraz załoŜeniami teorii i praktyki ekologicznej przed-
stawionej przez J. L. Paula [1992] w celu dokonania
próby ukazania tego w kontekście wybranych koncepcji
rozwiązywania problemów osób niepełnosprawnych.
Klasa szkolna jako ekosystem – charakterystyka
pracy rewalidacyjnej
Klasa stanowi jeden z podstawowych obszarów bezpo-
ś
redniego kontekstu zachowania się dzieci. W niej ko-
munikują się i współpracują ze sobą, wywierając przy
Nasze Forum
K
WARTALNIK PEDAGOGICZNO
-
TERAPEUTYCZNY NR
1(5)/2002
7
tym wzajemnie na siebie wpływ oraz w ten sposób
zmieniając swoją osobowość. Jak zauwaŜa G. Klimowicz
[1995, s. 6], nowe orientacje w badaniach nad klasą
szkolną wyrosły z odmiennych załoŜeń i przyjętych
koncepcji człowieka. OtóŜ holistyczne, wieloaspektowe
spojrzenie łączyło się w swej istocie z podejściem
„jakościowym”, eksponującym podmiotowość jednostki
ludzkiej, współistnienie świata symboli i znaczeń dają-
cych się obserwować w działaniach.
Na tym gruncie pojawiają się teŜ następujące pyta-
nia: w jakich okolicznościach jednostka moŜe stać się
odniesieniem rozwoju dla drugiego człowieka? I po wtóre,
w jakich warunkach moŜliwy jest związek między ich
psychicznymi mikroświatami?
MoŜna powiedzieć, Ŝe klasa szkolna ma swoją spe-
cyficzną toŜsamość. Nie oznacza to bynajmniej, Ŝe są
one (klasy) identyczne – nietrudno wskazać na szereg
róŜnic tam występujących. Okazuje się jednak, Ŝe wszyst-
kie klasy funkcjonujące w placówkach oświatowych mają
podobne cechy stałe – są tam wyraźnie definiowane „miej-
sca” dla uczniów, a takŜe – specjalne, wyeksponowane
„miejsce” dla nauczyciela [A. Janowski 1995; K. Ostrow-
ska, J. Tatarowicz 1996].
Aby dokładniej móc takie procesy przeanalizować,
naleŜy rozpatrzyć to zagadnienie z co najmniej dwóch
stron. Od strony organizacyjnej trzeba zapytać, jakie za-
dania i funkcje dany zespół ma do spełnienia oraz jakie
wynikają stąd wymagania i oczekiwania odnośnie do za-
chowań i ról określonych jego członków. Od strony zaś
podmiotów naleŜy postawić pytanie, jaki jest ich stosunek
do tych wymagań i jak to wpływa na strukturę osobo-
wości oraz na poziom zaspokajania potrzeb edukacyjnych.
Właśnie w klasie szkolnej dany uczeń tworzy okre-
ś
lony i niepowtarzalny ekosystem dziecko–szkoła. Nie
jest to jednak system statyczny, lecz nieustannie się on
zmienia i rozwija. Wreszcie, aby mógł właściwie funkcjono-
wać, jego granice muszą posiadać określone cechy. I tak,
po pierwsze – powinny być dość wyraźne, jednoznacznie
i czytelnie wyznaczone, po drugie – na tyle jednak ela-
styczne i niezbyt hermetyczne, aby umoŜliwić wymianę
energii i informacji z innymi systemami [por. B. Król 1997,
s. 13]. Z drugiej zaś strony, kierunek rozwoju ucznia
w perspektywie osiągnięć szkolnych wytyczają określone
cele i treści nauczania. Treści te dzieci powinny opano-
wać lub przyswoić sobie w pewnym czasie wyznaczo-
nym programem nauczania. Powodzenia szkolne – ujmu-
jąc rzecz z punktu widzenia ekosystemu – są rozwojem
przebiegającym w poŜądanym kierunku w sektorze osią-
gnięć systemu dziecko–szkoła [R. J. Müller 1997, s. 59].
Sądzi się teŜ, Ŝe dziecko poprzez uczestnictwo w Ŝy-
ciu klasy, dzięki stwarzanym warunkom do wyraŜania
własnej aktywności, doświadcza w swoisty dla siebie
sposób jej przestrzeni, przez co stać się moŜe nie tylko
uczestnikiem, ale takŜe, co waŜniejsze, kreatorem. Sprzy-
ja to zarazem współtworzeniu nowych segmentów zmian
rozwojowych. Zmiany, o których mowa, mają jednak swo-
ją specyfikę. OtóŜ z jednej strony punktem wyjścia są
doświadczenia i „matryce rozwojowe” wyniesione przez
dziecko z domu rodzinnego, z drugiej zaś strony, klasa
(szerzej szkoła) staje się źródłem nowych doświadczeń
i nową płaszczyzną ich zdobywania [B. Król 1997, s. 24].
Jeśli mamy na uwadze jednostki niepełnosprawne,
poŜądane są nader często zmiany na jednej lub kilku pła-
szczyznach ekosystemu dziecko–szkoła. W końcu, z prak-
tycznego punktu widzenia, orientacja w teoretycznych
załoŜeniach dotyczących ekosystemu oraz definiowanie
jego róŜnych płaszczyzn, a w tym kontekście określenie,
czym one są, jak się nawzajem splatają, jakich wyma-
gają przekształceń, aby skutecznie wspierać dziecko – pro-
wadzi do istotnych refleksji z punktu widzenia edukacji
specjalnej.
Spójrzmy teraz w tej relacji na róŜne płaszczyzny
ekosystemu pedagogicznego, ukazując je najpierw z per-
spektywy klasy szkolnej i miejsca w niej dziecka.
Inspiracją dla analizy tak ujawniających się w prak-
tyce problemów stały się tendencje współczesnej peda-
gogiki osadzone na poglądzie, zgodnie z którym pod-
stawą wychowania i nauczania jest zrozumienie potrzeb
jednostki i jak najlepsze ich zaspokajanie. Sam problem
potrzeb edukacyjnych nie jest czymś specyficznym dla
dziecka. Natomiast potrzeby specjalne wynikają ze
współdziałania pewnej grupy czynników, z których jedne
mają swe źródło w samym dziecku, inne w jego otocze-
niu, zaś jeszcze inne leŜą po stronie szkoły [A. Firkow-
ska-Mankiewicz 1995, s. 10]. Ich rozpoznanie (definio-
wanie) ma słuŜyć stworzeniu wszystkim dzieciom mak-
symalnie korzystnych warunków edukacyjnych, zmierza-
jących do indywidualizacji, a równocześnie kooperacji.
W „Wytycznych dla działań w zakresie specjalnych
potrzeb edukacyjnych” czytamy m.in.: „specjalne potrze-
by edukacyjne obejmują sprawdzone zasady rzetelnego
nauczania, z których mogą skorzystać wszystkie dzieci.
Zakłada to, Ŝe róŜnice między ludźmi są czymś normal-
nym, a nauczanie musi być odpowiednio dostosowane
do potrzeb dziecka, a nie dziecko musi się dostosować
do z góry przyjętych załoŜeń dotyczących tempa i cha-
rakteru procesu uczenia się. Pedagogika zorientowana na
dziecko słuŜy wszystkim uczniom”. W efekcie szkoły zwró-
cone w stronę dziecka są ponadto platformą kształcenia
społeczeństwa zorientowanego na człowieka, które sza-
nuje zarówno róŜnice, jak i godność kaŜdej osoby ludzkiej.
W tradycyjnej pedagogice specjalnej rodzaj i sto-
pień upośledzenia dziecka słuŜył zwykle za kryterium
Nasze Forum
K
WARTALNIK PEDAGOGICZNO
-
TERAPEUTYCZNY NR
1(5)/2002
8
selekcji diagnostycznej. Logika takiego postępowania opie-
rała się na związkach przyczynowych o charakterze line-
arnym. Powodowało to w konsekwencji, Ŝe niewłaściwie
oceniano poszczególne, realnie istniejące, złoŜone syste-
my: dziecko–środowisko. W takim podejściu nie odsłania-
no z reguły bardziej złoŜonych – nielinearnych zaleŜności
systemowych o charakterze cyrkulacji lub oscylacji. W tym
kontekście zaleŜności systemowe definiuje się zarówno
jako sieć wzajemnych stosunków społecznych między lu-
dźmi, jak i warunki materialne danego środowiska, a więc
całą ekologię klasy–szkoły [za: R. J. Müller 1997, s. 57].
Wszystko to ukierunkowuje nasze myślenie na eko-
systemowy punkt widzenia, który zdaniem A. Sandera
jest próbą połączenia ze sobą ekologicznego i systemo-
wego ujmowania zjawisk oraz uŜycia ich do celów na-
ukowych w dziedzinie wychowania. Poddając analizie
ekosystem klasy szkolnej zwraca się uwagę na omó-
wione poniŜej sytuacje:
a) oddziaływania (relacje) „nauczyciel–uczeń”
Wzajemne relacje między nauczycielem a uczniami sta-
nowią o podstawowym charakterze stosunków społecz-
nych w klasie, zaś sam etos pracy pedagogicznej kształ-
tuje się dzięki naturalnym sytuacjom, jakie zachodzą w tym
obszarze. Intencja świadomego uczestniczenia w pro-
cesie edukacyjnym drugiego człowieka – jak zauwaŜa
B. Smykowski [1995, s. 269] – wiąŜe się z koniecznością
znalezienia się i określenia swojej roli w polu nacisków
działających na jednostkę. Jak się sądzi, łączy się to teŜ
ze zmianą dotychczasowego sposobu myślenia i metod
działania stosowanych wobec dzieci, a samo znalezienie
się w obszarze doświadczeń drugiego człowieka, w polu
działających na niego wpływów jest warunkiem aktuali-
zacji tak pojętej intencji.
W badaniach dowiedziono, Ŝe ten element środowi-
ska szkolnego jest szczególnie waŜny dla dziecka, gdyŜ
w relacjach z nim zaspokaja ono wiele spośród swoich
potrzeb. Nie trzeba przypominać, Ŝe właśnie nauczyciel
ocenia właściwe formy aktywności dziecka, dając tym sa-
mym pole do przeŜywania pozytywnych doświadczeń lub
poraŜek. W tym drugim przypadku płaszczyzna środowi-
ska szkolnego moŜe stać się źródłem napięć emocjonal-
nych, które, jeśli trwają zbyt długo (lub przekraczają próg
odporności dziecka), prowadzą na ogół do zaburzeń w za-
chowaniu i kształtowaniu się obrazu samego siebie. Na-
leŜy jednak pamiętać, Ŝe o tym wszystkim w duŜej mierze
decydują teŜ indywidualne cechy dziecka (w tym stan
zdrowia), struktura jego potrzeb, dąŜeń, itp. Nie ulega przy
tym wątpliwości, Ŝe im częściej i dłuŜej takie sytuacje będą
miały miejsce w Ŝyciu szkolnym jednostki, tym istnieje
większe prawdopodobieństwo (niebezpieczeństwo) wystą-
pienia zaburzeń w jej społecznym funkcjonowaniu.
Wyniki badań sugerują istotę osobistych stosunków,
jakie mają miejsce w klasie. Skupmy się na jednym z wy-
miarów tych zaleŜności, a mianowicie przyjętym stylu kie-
rowania klasą. Okazało się, Ŝe ma on wpływ na spoistość
grupy oraz efektywność wykonywanych zadań. Dla przy-
kładu, w grupie, w której lider przyjął postawę demokra-
tyczną, było mniej wrogości, agresji, nie było teŜ tzw. „ko-
złów ofiarnych”, a za to więcej wyrozumiałości i odpowie-
dzialności nie tylko za siebie, ale i za innych [za: J. L. Paul
1992, s. 218]. Mamy coraz więcej dowodów na to, iŜ przy-
jęta strategia pracy oparta na współdziałaniu skutecznie
pomaga w osiąganiu zamierzonych celów wychowania.
Uczyńmy teraz przedmiotem analizy sytuacje w od-
działach – pod kątem ekologicznych róŜnic – w których
obowiązywały odpowiednio „specjalne” i typowe programy
edukacyjne. Dowiedziono, Ŝe oprócz róŜnic, jakie wystą-
piły w relacjach między nauczycielem a dzieckiem, w kla-
sach specjalnych zwracano więcej uwagi na interpretacje
reguł postępowania i „oczekiwanego zachowania” niŜ
w klasach o typowym programie – w tych ostatnich było
więcej ignorancji i nieodpowiedzialnego zachowania (tamŜe).
Obecność dzieci niepełnosprawnych w zwykłej kla-
sie ułatwia nauczycielom – jak wykazują badania – bliŜ-
sze zrozumienie niektórych ich problemów. Trudności,
jakie przejawiają niepełnosprawni są często „krzywym
zwierciadłem” tych, które mają w niektórych zakresach
dzieci pełnosprawne. Jak uzasadnia A. Hulek [1992, s. 28]
– róŜnice w nauczaniu dzieci pełno- i niepełnosprawnych
nie polegają na odmienności zasad czy metod naucza-
nia, a na metodykach poszczególnych przedmiotów oraz
zapewnieniu odpowiednich warunków i wychodzeniu na-
przeciw trudnościom wynikającym z rodzaju i stopnia upo-
ś
ledzenia.
White dowiódł [za: J. L. Paul 1992], Ŝe postrzeganie
przez nauczyciela dziecka z zaburzeniami w rozwoju
moŜe ulec znacznej modyfikacji przynajmniej w jednym
przypadku, kiedy poddany zostanie on odpowiedniemu
przeszkoleniu. Tak więc w wielu sytuacjach oczekiwania
i percepcja nauczyciela ma zasadniczy wpływ na to, czy
dany uczeń postrzegany jest jako dziecko z określonymi
zaburzeniami, czy teŜ jako jednostka o indywidualnym
stylu rozwoju.
MoŜna równieŜ sądzić, Ŝe postrzeganie swej roli
zawodowej przez danego nauczyciela wpływa na przyj-
mowane systemy wartości, słuŜące jako pewne stan-
dardy definiowania dziecka w roli ucznia. Z drugiej zaś
strony, percepcja dziecka przez nauczyciela w perspek-
tywie Kogoś, kto odgrywa wyraźną rolę w jego prze-
strzeni zawodowej, implikuje w konsekwencji określone
oczekiwania co do pełnienia przez niego tejŜe roli. Ozna-
cza to m.in., Ŝe kaŜdy nauczyciel dysponuje znacznym
zakresem swobody w realizacji zadań programowych: okre-
Nasze Forum
K
WARTALNIK PEDAGOGICZNO
-
TERAPEUTYCZNY NR
1(5)/2002
9
ś
la metody opracowania materiału, przyjmuje określony
styl pracy pedagogicznej i pewien system ocen. Poszerza
to zarazem jego pole działania, dając mu tym samym
wystarczające moŜliwości zaprezentowania swej własnej,
niepowtarzalnej toŜsamości [K. J. Tillman 1996, s. 156].
b) oddziaływania (relacje) „uczeń–uczeń”
Typowa klasa jest często miejscem „specyficznej rywali-
zacji”, w wyniku której wyłaniane są jednostki mające
najlepsze wyniki w nauce. Uczenie się jest w takiej sytu-
acji swoistym „wspinaniem się po drabinie sukcesu” –
gdzie dominuje etos konkurencji. Z tych oto powodów
pewna liczba dzieci (w tym znaczny odsetek niepełno-
sprawnych) moŜe postrzegać samych siebie w katego-
riach niepowodzenia.
Jednym ze sposobów przezwycięŜania wyŜej wy-
mienionych trudności, waŜnym dla teorii i praktyki podej-
ś
cia „uczeń–uczeń”, jest perspektywa oparta na uczeniu
się we współdziałaniu – gdzie sfera osobistego i społecz-
nego rozwoju jednostki stanowić powinna istotny aspekt
programu edukacyjnego. Ostatnio próbuje się teŜ wyko-
rzystać naturalną sieć powiązań, jaka ma miejsce w gru-
pie klasowej, przeprowadzając udane eksperymenty w za-
kresie integracji. W jednym z nich nieupośledzone dzieci
(niewykazujące zaburzeń) działały jako sprzymierzeńcy
nauczyciela, prezentując modelowe zachowania rówieśni-
kom z klasy przejawiającym pewne (lekkie) zaburzenia
w zachowaniu. Interesującą modyfikacją tego podejścia
była prezentacja poŜądanych zachowań przez dzieci
poddane procesom integracji. Okazało się, Ŝe były one
nośnikami „interwencji” nie tylko względem własnego
zachowania, ale i zachowań uczniów o normalnym prze-
biegu rozwoju. W obu przypadkach nie tylko uległo zmia-
nie zachowanie poszczególnych dzieci, ale takŜe ogólny
wzór oddziaływania psycho-korekcyjnego [za: J. L. Paul
1992, s. 219 i nast.].
Wyniki badań dotyczące relacji w grupach rówieśni-
czych potwierdzają tezę, iŜ status poszczególnych człon-
ków tych grup zaleŜy od jednostkowych cech psychofi-
zycznych [J. Kołomiński 1982, s. 173]. Wielość wymiarów
funkcjonowania grupy klasowej stwarza jednak pewne
podstawy dla uzyskania satysfakcjonującej pozycji osób
o dość odmiennych stylach rozwoju. Pełnosprawni uczą się
tolerancji na odmienność, doświadczają bezpośrednio, Ŝe
„inny” nie musi oznaczać „gorszy”. To jakby „poznawcze”
podejście staje się doskonałym katalizatorem w interak-
cjach dziecka z rówieśnikami.
Z praktyki pedagogicznej wynika, Ŝe średnia liczba
dzieci niepełnosprawnych uczęszczających do normal-
nych klas waha się w granicach 10%. Nie zawsze jednak
tylko formalne włączenie jednostki w tzw. normalną
grupę równieśniczą – pozostawienie jej bez pomocy, bę-
dzie owocowało partnerstwem i kooperacją zaistniałych
relacji w efekcie takiego działania [por. J. Pańczyk 1993].
Co więcej, sprowokowany kontakt społeczny oraz ko-
nieczność pewnej współpracy nie powodują automatycz-
nej akceptacji integrowanego dziecka przez jego kole-
gów klasowych. Wręcz przeciwnie, spostrzegana od-
mienność moŜe nawet niekiedy indukować postawy od-
trącające, które najczęściej przyjmują charakter zacho-
wań unikających [za: K. Błeszyńska 1992, s. 69].
Mimo wskazanych zagroŜeń uczestnictwo obu grup
w podobnych sytuacjach, w których istnieje moŜliwość
wzajemnej obserwacji swych poraŜek i osiągnięć dla roz-
woju społecznego, stanowi wartość samą w sobie. WaŜ-
nym czynnikiem obustronnej pomocy jest wykorzystanie
tego, co moŜna nazwać „siłą rówieśników” [A. Firkowska-
Mankiewicz 1995, s. 142].
Wiele przesłanek wskazuje na to, iŜ takie podejście
moŜe być szczególnie uŜyteczne w odniesieniu do dzieci
mających trudności w uczeniu się – niepełnosprawnych.
Partnerska pomoc – sieć koleŜeńskiego wsparcia staje
się racjonalnym sposobem dostarczania uczniom „specjal-
nym” dodatkowej pomocy w nauce, a takŜe wzbogaca
ich Ŝycie towarzyskie. W materiałach UNESCO czytamy:
„Wsparcie rówieśników – to grupa uczniów pracujących
wspólnie nad przełamaniem stereotypów na temat tego,
czym jest norma, tkwiących w świadomości społecznej”.
Pozostaje to w pewnej koherencji z wynikami analiz
przedstawionych przez Johnsona [za: J. L. Paul 1992,
s. 220], dotyczącymi oddziaływań w relacji „uczeń–uczeń”.
W konkluzji stwierdza on m.in., iŜ związki między rówie-
ś
nikami przyczyniają się do uspołecznienia wartości, po-
staw, sposobów postrzegania świata oraz kształtowania
obrazu własnego „Ja”, a takŜe wpływają na zredukowa-
Schemat 1. Podmiot rehabilitowany w relacjach
za
mną
przede
mną
Nauczyciele,
liderzy,
doświadczeni
liderzy
Uczniowie,
studenci,
następcy mniej
doświadczeni
Osobnicy
młodsi,
podwładni
poniŜej
mnie
Rodzice,
nauczyciele,
przełoŜeni,
zwierzchnicy
(rewalidatorzy)
powyŜej
mnie
JA
I MOJE
WNĘTRZE
(problemy)
Nasze Forum
K
WARTALNIK PEDAGOGICZNO
-
TERAPEUTYCZNY NR
1(5)/2002
10
nie poczucia izolacji i osamotnienia społecznego. Wy-
znaczają teŜ stosunek ucznia do szkoły i jej wymagań.
c) struktura klasy – organizowanie życia i pracy
Warunkiem powodzenia w pracy pedagogicznej jest
stworzenie w klasie atmosfery sprzyjającej nauce. Z dru-
giej strony dobra organizacja pracy (w klasie) ułatwia
efektywne wykorzystanie czasu zarówno uczniów, jak i na-
uczyciela. O’Connor (i inni) zbadali wpływ ładu zewnętrz-
nego klasy na funkcjonowanie dziecka w roli ucznia. Oka-
zało się, Ŝe specjalnie zaprojektowane otoczenie w sali
lekcyjnej wpływało na właściwy poziom zachowania – na-
stawienie na wykonanie zadania. Z kolei Knoblock postu-
luje bardziej „luźną” strukturę klasy. UwaŜa on, Ŝe klasa
„otwarta” jest bardziej odpowiednia dla dzieci z zaburze-
niami (emocjonalnymi). Tego typu oddział pozbawiony
jest sztywnej struktury organizacyjnej, kieruje się progra-
mem zorientowanym na ucznia, z minimalną ilością na-
rzuconych ograniczeń i zasad postępowania. W efekcie
uczniowie stają się bardziej odpowiedzialni za swoje po-
stępowanie, aktywni, Ŝyczliwie nastawieni do rówieśników,
wyzbyci zachowań niepoŜądanych.
Powstaje problem, czy pewną „inność” dziecka na-
leŜy akceptować nie w sposób sztuczny, wymuszony,
lecz w sposób naturalny, organizując klasy „otwarte” na
róŜne jego problemy. Tym samym odchodzimy od podej-
ś
cia etykietyzowania jednostki ludzkiej.
Z obserwacji i badań wynika, Ŝe trudności, jakie
przejawiają dzieci niepełnosprawne, uwarunkowane są
nie tylko ich cechami psychofizycznymi, czy teŜ posta-
wami rodziców, ale równieŜ w znacznej mierze błędami
popełnionymi w organizacji nauczania. Jak się wydaje,
edukację specjalną na ogół cechuje pewna zasada:
„wszystko lub nic”. Oznacza to, Ŝe albo dziecko trakto-
wane jest jako „specjalne”, zatem umieszcza się je w spe-
cjalnych grupach, oddziałach, placówkach, bądź teŜ nie
jest traktowane jako „specjalne” – pozostaje w normalnej
klasie i nie otrzymuje niezbędnego wsparcia (nie poświęca
się mu szczególnej uwagi) [A. Firkowska-Mankiewicz
1995, s. 32]. Efektem tego stanu rzeczy – jak dowiedzio-
no – są m.in.: frustracja potrzeb edukacyjnych dziecka,
koszty emocjonalne, jakie „płaci” za swoje wykształcenie
oraz zaburzenie jego podmiotowego rozwoju.
Uwzględnienie tak przytoczonej tezy rozszerza ho-
ryzont pracy pedagogicznej o oczekiwania uczniów co
do roli nauczyciela. Praktyka odsłania, niestety, nieodosob-
nione przykłady, kiedy to w relacjach nauczyciel–uczeń
dochodzi do braku zgodności wzajemnych oczekiwań
co do wymaganych jakości tych relacji. Zanika wówczas
dialog oraz moŜliwość wymiany intelektualnej i współ-
istnienia w sferze emocjonalnej.
Zaznaczmy w tym miejscu, iŜ krystalizujący się au-
toportret młodego człowieka powstaje jeszcze na dość
kruchych fundamentach. Rodzi się konieczność poszuki-
wania oparcia w osobie wychowawcy, zwłaszcza w sytu-
acji, kiedy jego pozycja w strukturze klasy oraz wywiązy-
wanie się z zadań wynikających z roli ucznia kształtują się
niekorzystnie. Jest teŜ o tyle istotne, Ŝe relacje z wycho-
wawcą mogą być przenoszone dalej, na inne sfery Ŝycia.
Współwystępują one na ogół z nakładaniem się nowych
doświadczeń związanych z przechodzeniem z jednego
ekosystemu do drugiego. W perspektywie kaŜde przej-
ś
cie ekosystemowe jest zarówno skutkiem, jak i impul-
sem w procesie rozwoju.
Reasumując: nauczyciel winien uczynić wszystko, by
klasa była miejscem, w którym jest po prostu „miło”. Wyma-
ga to dbania o treść lekcji, sposób jej prowadzenia, o orga-
nizację pracy w grupach, o wygląd klasy oraz przyjęcia
przejrzystych reguł postępowania w relacjach z uczniem.
Innym waŜnym czynnikiem jest sam sposób „prowadzenia
klasy”. Syl zachęcający do kooperacji, kooperacyjna meto-
da zaspokajania potrzeb wszystkich uczniów, kształcenie
umiejętności nawiązywania pozytywnych interakcji – sta-
nowi teŜ podstawowy warunek dla powodzenia procesu
integracji.
Szkoła jako ekosystem – charakterystyka
Ekosystem szkoły, podobnie jak ekosystem klasy, składa
się z wielu oddziałujących na siebie czynników. Zasadna
wydaje się w tym miejscu teza, zgodnie z którą specy-
ficzne potrzeby edukacyjne pojawiają się nieuchronnie
wtedy, gdy szkoła nie potrafi sprostać wymaganiom, ja-
kie wynikają z róŜnych kategorii upośledzeń występują-
cych u dzieci. Prezentowane tezy są próbą ukazania
praktycznych implikacji przyjęcia zasady jednolitych pro-
gramów nauczania dla osób o róŜnych stopniach trudno-
ś
ci w opanowaniu treści programowych.
a) zachowanie w różnych sytuacjach w szkole
a zadania w zakresie potrzeb specjalnych
Szkoła nie jest środowiskiem monolitycznym. Składają
się na nią zwykle klasy, pracownie i inne pomieszczenia
niezbędne dla wypełniania jej funkcji. Wpływ tych róŜno-
rodnych składników na zachowanie się jednostki, grupy
nie został, jak dotąd, dokładnie zbadany.
Dostępne wyniki badań potwierdzają tezę, Ŝe cho-
ciaŜ nauczanie jest zasadniczo sztuką organizowania ze-
społowej pracy uczniów, jednak wyniki w nauce w znacznej
mierze są odzwierciedleniem tego, co moŜna określić jako
metodę pracy uwzględniającą w rozsądny sposób indywi-
dualność uczniów (przybrało to liczne i róŜnorodne formy).
Nasze Forum
K
WARTALNIK PEDAGOGICZNO
-
TERAPEUTYCZNY NR
1(5)/2002
11
Początkowo nacisk kładziono na tworzenie odręb-
nych klas (szkół) lub zespołów specjalnych, a w ślad za
tym opracowanie zmodyfikowanych programów naucza-
nia. W późniejszym okresie moŜna było dostrzec odejście
od sztywnej struktury lekcji na rzecz pracy wyrównaw-
czej w małych grupach. Obecnie, wraz z zaznaczeniem
się trendów integracyjnych, upowszechnia się wsparcie
wewnątrzklasowe egzemplifikowane zatrudnieniem do-
datkowego nauczyciela, który pomaga uczniom mającym
większe trudności w nauce.
Doświadczenia krajów o zaawansowanym prze-
biegu praktyki integracyjnej wskazują na szereg uwarun-
kowań dla efektywności tego procesu. Okazało się np.,
Ŝ
e dzieci z „problemem zachowania”, które uczestniczyły
w krótkotrwałym programie interwencyjnym – kiedy to
zachowanie ich uległo znacznej poprawie – po powrocie
do swoich normalnych klas zachowywały się tak, jak daw-
niej – to, co zdołano „naprawić”, uległo zaprzepaszcze-
niu [J. L. Paul 1992, s. 222]. PowyŜsze skłania do kon-
kluzji, Ŝe środowisko typowej klasy było tak odmienne od
sytuacji w klasie specjalnej, iŜ nowy repertuar zachowań
nie miał zastosowania po powrocie w dotychczasowe śro-
dowisko klasy szkolnej.
Pojawia się w tym miejscu pytanie: czy dzieci nie-
pełnosprawne wchłonięte przez system „segregacyjny”,
uczęszczające do klas integracyjnych, objęte długotrwa-
łym okresem nauczania indywidualnego w domu mają
szansę na powodzenie w typowej klasie? Zasadne wy-
daje się pozostawienie tego pytania jako otwartego.
b) programy specjalne a pomoc dzieciom niepełnosprawnym
Praktyka w wielu szkołach zmierza w kierunku udzielania
dzieciom, wymagającym szczególnej troski, dodatkowej
pomocy w tych zakresach, w których napotykają trudno-
ś
ci. Zjawiska te sprawiają, Ŝe skupia się je w grupy o do-
mniemanych, podobnych problemach edukacyjnych – za-
pewniając zarazem specjalistyczną opiekę.
RóŜne rodzaje programów interwencyjnych realizo-
wane w szkołach – zdaniem badaczy – wpływają na eko-
logię szkoły. Swoim zasięgiem bowiem obejmują nie tylko
dzieci wymagające pomocy, ale takŜe modyfikację planu
zajęć tzw. typowych klas. Stwarza się tym samym moŜli-
wość uczęszczania do klasy dzieciom o róŜnym poziomie
zdolności, podnosi zarazem efekty w zakresie integracji
dzieci niepełnosprawnych w ogólnym systemie szkolnym.
NaleŜy podkreślić takŜe pomoc specjalistyczną, na którą
moŜe liczyć nauczyciel w następstwie realizowanych pro-
gramów interwencyjnych – a tym samym moŜliwość rozwi-
jania pewnych aspektów jego praktyki pedagogicznej.
Wreszcie najistotniejszą zmianą w teorii i praktyce
kształcenia specjalnego, która postrzegana jest na prze-
strzeni ostatnich lat, jest jego ewolucyjna dekategoryza-
cja i wiązanie go ze szkolnictwem ogólnodostępnym.
Odzwierciedla to dobitnie Raport Brytyjski (…), który za-
miast kategorii upośledzenia jako podstawy organizacji
szkolnictwa specjalnego wysunął koncepcję „specjalnych
edukacyjnych potrzeb”. Podkreśla się w nim wspólnotę
potrzeb ludzi pełno- i niepełnosprawnych, w tym potrzeb
edukacyjnych – co jest istotną przesłanką dla rozwoju
idei integracji [za: A. Hulek 1992, s. 25]. Dodajmy, Ŝe
odnoszą się one (potrzeby specjalne) do następujących
grup dzieci: mających trudności w nauce; z zaburzeniami
emocjonalnymi i w zachowaniu; niepełnosprawnych fizycz-
nie, sensorycznie i umysłowo [A. Kobylańska 1996, s. 120].
Szkoła w ekosystemie społeczności lokalnej
Podobnie jak klasa istnieje w ekosystemie szkoły, tak
szkoła funkcjonuje w szerszym kontekście społecznym.
Pojawiają się pytania o moŜliwe strategie wykorzystywane
przez szkołę, mające na celu nawiązanie bliŜszych więzi
ze społecznością lokalną, i po wtóre – o powody tak da-
leko idącej współpracy. OtóŜ Redl, Hobbs, Rhodes badali
współzaleŜności między szkołą a innymi elementami spo-
łeczności [za: J. L. Paul 1992, s. 253]. W ujęciu syntetycz-
nym problem ten kształtuje się następująco:
a) opieka nad dzieckiem i jej uwarunkowania
RozwaŜając powyŜsze kwestie, przedmiotem analizy uczy-
niono zakres współpracy między szkołami a innymi ośrod-
kami świadczącymi usługi na rzecz dzieci wymagających
specjalnej opieki i pomocy. Wzajemne oddziaływanie szko-
ły i placówek leczniczo-terapeutyczno-rozwojowych tworzy
sieć, warunkując przebieg nauki szkolnej dziecka i postępy
w jego rehabilitacji.
Model ekologicznych wpływów na dziecko niepeł-
nosprawne przedstawiła Brunswick [za: B. Woynarowska
1993]. W przyjętym rozwiązaniu kaŜdy z systemów ma
„swoich wykonawców” podejmujących określone działa-
nia; edukacja i opieka medyczna umieszczone zostały na
dwóch poziomach – jako egzosystem (rozwiązania syste-
mowe i polityka wobec osób niepełnosprawnych) oraz
mikrosystem (bezpośrednia pomoc świadczona na po-
ziomie podstawowym, lokalnym – tabela 1, s. 12).
Wzmiankowane powyŜej czynniki kontekstowe mo-
Ŝ
na teŜ rozpatrywać jako źródło ułatwień w rozwiązywa-
niu problemów pacjenta (bądź jako niestwarzające moŜli-
wości uzyskania wsparcia ze strony otoczenia społecz-
nego). Z punktu widzenia dziecka niepełnosprawnego ta
zewnętrzna skala odniesienia moŜe być pomocna w po-
dejmowaniu decyzji o skierowaniu go do placówki kształ-
cenia specjalnego lub pozostawieniu w jego naturalnym
ś
rodowisku.
Nasze Forum
K
WARTALNIK PEDAGOGICZNO
-
TERAPEUTYCZNY NR
1(5)/2002
12
Jeśli połączymy to z powstawaniem coraz liczniej-
szych grup wzajemnej pomocy, zrzeszeń i organizacji
osób niepełnosprawnych oraz ich rodzin, to wówczas
wyraźnie ujawi się wzrost podmiotowości społecznej tej
grupy ludzi.
Przedstawione zagadnienie ukierunkowuje dalsze
myślenie na problem wzbudzający obecnie duŜe zainte-
resowanie, tj. wsparcie społeczne. OtóŜ sieć społeczna
rozumiana jako „obsada postaci w świecie społecznym
danej jednostki” – zawiera właśnie owe potencjalne źródło
wsparcia [R. Vasta i in. 1995, s. 614]. NaleŜy czynić sta-
rania, by zachęcać do aktywności społeczność lokalną,
udzielać wsparcia organizacjom pomocowym, poprzez
tworzenie mechanizmów mobilizujących i monitorujących,
w których istotną rolę spełniać będą przedstawiciele lo-
kalnej administracji, władz oświatowych, słuŜby zdrowia
i organizacji wolontariatu.
W ten sposób doszliśmy do ostatniej istotnej kwestii.
OtóŜ otoczenie przyrodnicze wraz z wytworzoną infrastruk-
turą daje podstawy do poczucia wspólnoty kulturowej na
pewnym obszarze. A. Hulek [1993, s. 26], pisząc o uwarun-
kowaniach edukacji specjalnej, akcentuje wyraźnie wśród
jej uwarunkowań społecznych „związki placówek oświato-
wych z lokalnym środowiskiem”. NaleŜy podkreślić zara-
zem, iŜ pomaga ona (edukacja) jednostce niepełnospraw-
nej w jej rozwoju oraz stworzeniu odpowiednich warun-
ków w środowiskach, w których funkcjonuje. Z kolei zdo-
bycze edukacji specjalnej stają się istotnym elementem
w programowaniu ogólnej polityki oświatowej i socjal-
nej oraz innych dziedzin Ŝycia (tamŜe, s. 31-32). Uwarun-
kowania te dają się ująć w dwie grupy: osobowościowe i
ś
rodowiskowe. MoŜna powiedzieć, Ŝe wszystko to wypełnia
ekologiczny paradygmat w ujęciu A. E. Brunswick [1985].
b) rodzice jako partnerzy w procesie rehabilitacji
dziecka niepełnosprawnego
Podkreślmy raz jeszcze, Ŝe zdrowie i choroba podlegają
wielu wpływom wywieranym przez środowisko społeczne
[I. Heszen-Niejodek, H. Sęk 1997]. Okazuje się ponadto,
Ŝ
e za pomocą włączenia w sieć powiązań społecznych
człowiek moŜe doznawać bardziej pozytywnych uczuć,
mieć wyŜszą samoocenę, czy teŜ poczucie większych
moŜliwości wywierania wpływu na zmiany zachodzące
w jego przestrzeni Ŝyciowej. Proponujemy, aby w tej per-
spektywie spojrzeć na rodzinę.
Ostatnio pojawia się wiele studiów poświęconych
analizowaniu problematyki niepełnosprawności w kon-
tekście rodzinnym: chodzi w nich zarówno o ujęcie za-
gadnień w aspekcie sposobów radzenia sobie przez ro-
dziny z niepełnosprawnością jednego z jej członków, jak
i badanie wpływu niepełnosprawności na funkcjonowanie
tej grupy społecznej [Z. Woźniak 1991 i inni].
Wśród nich naleŜne miejsce zajmują projekty angaŜu-
jące rodziców w realizację programów terapeutyczno-roz-
wojowych. Rodzice postrzegani są jako partnerzy w pro-
cesie rehabilitacji dziecka, dlatego od początku naleŜy
przygotowywać ich do tych złoŜonych zadań. Co więcej,
są oni partnerami uprzywilejowanymi w odniesieniu do
specjalnych potrzeb edukacyjnych ich dzieci, a tym sa-
mym proces rehabilitacji staje się wspólnym zadaniem
rodziców i specjalistów.
Podkreśla się zarazem, Ŝe rodzice nie są grupą ho-
mogeniczną, sami potrzebują szeroko rozumianego wspar-
cia, ale mają teŜ swoje mocne strony, i jeŜeli nie zauwaŜy
się tego – pozostaną niewykorzystanym zasobem wspar-
cia edukacyjnego.
WaŜna jest równieŜ rola szkoły i pozostałej sieci pla-
cówek wspomagających rozwój dziecka, o ile ich funk-
cjonowanie jest na tyle stabilne i rozbudowane, aŜeby
w ramach tego systemu mogła być udzielana skuteczna
pomoc, wynikająca ze sprawowania opieki nad dzieckiem
o specjalnych potrzebach edukacyjnych (przykładową pro-
pozycję programową włączenia rodziców w omawiane
działania przedstawia tabela 2, s. 13).
T a b e l a 1. Model ekologiczny – wpływy czynników środowiska na jednostkę niepełnosprawną
Makrosystem
Egzosystem
Mikrosystem
Ontosystem
Wartości i normy społeczne (m.in. to-
lerancja inności).
Oczekiwania społeczne wobec nie-
pełnosprawnych.
Ogólna polityka i prawo w zakresie
słuŜb dla niepełnosprawnych.
Systemowe i instytucjonalne
zabezpieczenia oraz przydział
ś
rodków do odpowiednich słuŜb
medycznych, społecznych
i edukacji.
Ś
rodowisko Ŝycia: rodzina,
szkoła, słuŜba zdrowia, rówie-
ś
nicy, Kościół, rekreacja, słuŜby
społeczne.
Właściwości biopsychospo-
łeczne jednostki: stan zdro-
wia, postawy, zachowania,
percepcja, płeć, osiągnięcia
szkolne, wiek.
Ź
ródło: B. Woynarowska 1993, s. 84
Nasze Forum
K
WARTALNIK PEDAGOGICZNO
-
TERAPEUTYCZNY NR
1(5)/2002
13
T a b e l a 2. Program włączania rodziców w proces rehabilitacji
P r o c e s r e h a b i l i t a c j i
Rodzice w szkole
Tematyka spotkań
Kontakt pisemny
Więzi z domem
rodzice–ochotnicy w klasie,
rodzice pomagający
w bibliotece,
pokój dla rodziców,
wizytacje klas przez rodziców,
projekty wspólnych
przedsięwzięć,
szkolenia dla rodziców
i innych osób,
wywiadówki rodzice–na-
uczyciel
spotkania rodzice–nauczyciel
na temat prac społecznych,
spotkania rodzice–nauczyciel
na temat programu,
rodzic, ochotnik–nauczyciel
nadzorujący postępy +
spotkania oceniające,
konferencja na temat
poszczególnych przypadków,
komitet rodzicielski,
więzi z władzami,
spotkania na temat
skierowania dziecka do
specjalisty – zaplanowanie
działań,
spotkania wielodyscyplinowe,
trening rodzice–kadra
szkolna tablica ogłoszeń,
broszury szkolne,
broszury z programem +
wskazówki dla rodziców,
informatory w języku
społeczności,
codzienny tygodniowy
dzienniczek dom–szkoła,
ocenianie w szkole i w domu,
prowadzenie zapisów w domu
i w szkole
uczenie się + programy
korygowania zachowań
w domu i w szkole,
uczenie się w domu +
nadąŜanie za programem,
spotkania w placówkach
społeczności lokalnej,
reprezentanci rodziców,
telefon + kontakt pisemny,
wizyty nauczyciela i innych
osób w domu ucznia
ś
ródło: S. Wolfendale, Primary Schols and Special Needs (Szkoła podstawowa i potrzeby specjalne), Cassel, London 1987
(przyt. za: Potrzeby specjalne w klasie, red. A. Firkowska-Mankiewicz, Warszawa 1995, s. 174)
Bibliografia
B
ŁESZYŃSKA
K., Determinanty przystosowania ucznia niepełno-
sprawnego do środowiska szkoły masowej, [w:] Uczeń nie-
pełnosprawny w szkole masowej, red. A. Hulek, B. Groch-
mal-Bach, Kraków 1992.
B
RONFENBRENNER
U., Ekologia rozwoju człowieka – historia
i perspektywy, „Psychologia Wychowawcza” 1976, nr 5,
s. 537-549.
—, The ecology of human development: experiments by
nature and desing, Cambridge, Harward University 1981.
B
RUNSWICK
A. E., Health services for Adolescents with
Impairment, Disability, and /or Handicap, „Journal of
Adolescent Health Care” 1985.
F
IRKOWSKA
-M
ANKIEWICZ
A. (red.), Potrzeby specjalne w klasie:
materiały szkoleniowe dla nauczycieli, Warszawa 1995.
H
ESZEN
-N
IEJODEK
I., S
Ę
K
H. (red.), Psychologia zdrowia,
Warszawa 1997.
H
ULEK
A., Ewolucja integracyjnego systemu kształcenia dziecka
niepełnosprawnego, [w:] Uczeń niepełnosprawny w szko-
le masowej, red. A. Hulek, B. Grochmal-Bach, Kra-
ków 1992.
—, Podstawy, stan obecny i przyszłość edukacji osób nie-
pełnosprawnych, [w:] Edukacja osób niepełnosprawnych,
red. A. Hulek, Warszawa 1993.
J
ANOWSKI
A., Uczeń w teatrze Ŝycia szkolnego, wyd. 2, War-
szawa 1995.
J
ASICKI
B., Wolański N., Rozwój ontogenetyczny a formo-
wanie się gatunku Homo Sapiens jako funkcja zmian
przystosowawczych do środowisk, [w:] Czynniki rozwoju
człowieka, red. N. Wolański, wyd. 3, Warszawa 1987.
K
LIMOWICZ
G., Po dzwonku na lekcję: interakcyjne spojrzenie
na klasę szkolną, Warszawa 1995.
K
OBYLAŃSKA
A., Ekipy wspomagające nauczycieli ze spec-
jalnymi potrzebami edukacyjnymi, [w:] Dylematy pedago-
giczne w rewalidacji osób ze specjalnymi potrzebami
edukacyjnymi, red. W. Loebl, Gdańsk 1996.
K
OŁOMIŃSKI
J. L., Dziecięce przyjaźnie, sympatie i niechęci,
Warszawa 1982.
K
OWALIK
S., B
RZEZIŃSKI
J., Ekologiczny kontekst procesu dia-
gnostycznego, [w:] Społeczna psychologia kliniczna, red.
H. Sęk, Warszawa 1993.
K
RÓL
B., Prawidłowości strukturalne i funkcjonalne przestrzeni
Ŝ
yciowej dziecka, [w:] Pomoc dzieciom zagroŜonym pa-
tologią środowiska rodzinnego i lokalnego, red. M. John-
-Borys, Katowice 1997.
K
ULCZYCKI
M., Psychologiczne problemy człowieka chorego:
z zagadnień współpracy pracownika słuŜby zdrowia z pa-
cjentem, Wrocław 1971.
Mü
LLER
R. J., Słyszę – ale nie wszystko: dziewczęta i chłop-
cy z uszkodzonym słuchem w szkołach masowych, War-
szawa 1997.
O
STROWSKA
K., T
ATAROWICZ
J. (red.), Zanim w szkole będzie
Ŝ
le... – profilaktyka zagroŜeń. Poradnik dla nauczycieli,
Warszawa 1996.
P
AŃCZYK
J., Wokół pojęcia integracyjnego kształcenia dzieci
niepełnosprawnych, „Problemy Rehabilitacji Społecznej
i Zawodowej” 1993, nr 4, s. 32-36.
P
AUL
J. L., Emotional disturbance in children, Columbus 1992.
S
Ę
K
H., Orientacja w sytuacjach społecznych, Poznań 1980.
S
MYKOWSKI
B., Specyficzne potrzeby edukacyjne człowieka,
[w:] Dziecko wśród rówieśników i dorosłych, red. A. Brze-
zińska, G. Lutomski, B. Smykowski, Poznań 1995.
S
PIONEK
H., Zaburzenia rozwoju uczniów a niepowodzenia
szkolne, wyd. 4, Warszawa 1985.
T
ILLMAN
K. J., Teorie socjalizacji: społeczność, instytucje,
upodmiotowienie, Warszawa 1996.
T
OMASZEWSKI
T., Podstawowe formy organizacji i regulacji za-
chowania, [w:] Psychologia, red. T. Tomaszewski, War-
szawa 1979.
T
YSZKOWA
M., Ekologiczne uwarunkowania rozwoju psychicz-
nego jednostki: propozycja interpretacji poznawczej, „Kwar-
talnik Polskiej Psychologii Rozwojowej” 1993, nr 2, s. 3-18.
—, Zachowanie się dzieci szkolnych w sytuacjach trudnych,
wyd. 3, Warszawa 1986.
Nasze Forum
K
WARTALNIK PEDAGOGICZNO
-
TERAPEUTYCZNY NR
1(5)/2002
14
V
ASTA
R., H
AITH
M. M., M
ILLER
S. A., Psychologia dziecka,
Warszawa 1995.
W
OYNAROWSKA
B., Edukacja specjalna a medyczna, [w:] Eduka-
cja osób niepełnosprawnych, red. A. Hulek, Warszawa 1993.
W
OŹNIAK
Z., Zdrowie – choroba – niepełnosprawność a rodzina.
Relacje wzajemne w perspektywie teoretyczno-metodolo-
gicznej, „Roczniki Socjologii Rodziny” 1991, t. 3, s. 201-219.
Etos Antoniego Kępińskiego – człowieka i lekarza
dr ElŜbieta Stawnicka
Uniwersytet Zielonogórski
zieło i postać polskiego psychiatry i myśli-
ciela Antoniego Kępińskiego (1918-1972)
cieszy się ciągłą popularnością i zaintere-
sowaniem wśród zróŜnicowanej rzeszy odbiorców, o czym
ś
wiadczą m.in. nowe wznowienia dziewięciu jego głów-
nych prac
1
. Stanowią one inspirację twórczą dla badaczy
z róŜnych dyscyplin naukowych (nie tylko przyrodniczych
czy medycznych), a w szczególności dla przedstawicieli
nauk humanistycznych. Przyczyną tego zjawiska jest głę-
boko humanistyczna treść jego prac. Przejawia się ona
w świadomym podporządkowaniu rozległych i szczegó-
łowych dociekań stricte psychiatrycznych, opisujących
fenomeny powszechnych, by nie powiedzieć, ogólno-
ludzkich przeŜyć psychicznych takich, jak lęk, smutek,
itp., oraz skomplikowanych i „mrocznych” zaburzeń typu
psychozy i schizofrenie, jednemu nadrzędnemu celowi,
jakim jest próba zrozumienia człowieka. KaŜdy sam dla
siebie jest zagadką i takąŜ zagadką jest dla drugiego
człowieka. Prawdopodobnie zawsze człowiek stawiał so-
bie pytanie: Kim jestem? Kim jest człowiek?
2
Odpowiedź na tak sformułowane pytania moŜna
uznać za niewątpliwie wiodący motyw poznawczy sta-
nowiący swoiste motto teoretyczne przyświecające wszyst-
kim pracom Kępińskiego.
1
Główne dzieła A. Kępińskiego zostały spisane praktycznie rok
przed śmiercią. Wydawane były sukcesywnie, juŜ po jego śmierci,
przez PZWL (z wyjątkiem Rytmu Ŝycia, wydanego przez Wy-
dawnictwo Literackie – ze względu na walory literackie tegoŜ dzieła).
Oto wykaz głównych prac Kępińskiego: Lęk, Melancholia, Podsta-
wowe zagadnienia współczesnej psychiatrii, Poznanie chorego, Psy-
chopatie, Psychopatologia nerwic, Rytm Ŝycia, Schizofrenia, Z psycho-
patologii Ŝycia seksualnego.
2
A. K ę p i ń s k i, Autoportret człowieka (myśli i aforyzmy),
wybór i wstęp Z. Ryn, Kraków 1992, s. 28.
Postać Kępińskiego jest zakorzeniona i Ŝywotnie
spleciona z Krakowem, do którego przybył po tułaczce
wojennej w 1947 roku i tak w nim pozostał aŜ do śmierci.
Wśród tych, którzy zetknęli się z jego osobą i wspomi-
nają go (a są to zasadniczo jego uczniowie bądź koledzy
po fachu, np. Andrzej Jakubik, Jan Masłowski, Zdzisław
Ryn, itp.), postać profesora spowita jest w swoisty ethos.
Nie sposób bowiem oddzielić działalności lekarskiej, na-
ukowej czy społecznej od jego osoby, od jego nieprze-
ciętnych walorów osobowościowych, od wartości moral-
nych, których był nosicielem. Zgodnie z etymologią słowa
ethos Kępiński był zadomowiony w wartościach, przy-
pisywanych zwykle chrześcijaństwu, z których szacunek
i miłość bliźniego, dąŜenie do doskonałości oraz odwa-
ga, a wręcz heroizm w preferowaniu tych postaw w Ŝyciu
codziennym, wbrew i na przekór okolicznościom, wybija-
ją się na plan pierwszy. Sprawiają, iŜ legenda o „świętym”
psychiatrze z Krakowa jest Ŝywo obecna w pamięci ludzi,
którzy się z nim zetknęli czy systematycznie z nim pra-
cowali. „Ci, którzy go dobrze znali, pamiętają, Ŝe był jakby
przepojony pierwiastkiem religijności oraz posiadał po
prostu coś w rodzaju immanentnej potrzeby wiary”
3
. Zdzi-
sław Ryn, uczeń i współpracownik krakowskiego psychia-
try, podaje informację, Ŝe z Biblią w ręku zakończył swój
Ŝ
ywot
4
.
Sądzę, Ŝe to właśnie autentyczność wiary Kępiń-
skiego w przesłanie zawarte w Biblii wyjaśnia fenomen
jego osoby oraz mocy oddziaływania na tak ogromną
liczbę ludzi skupionych wokół niego. Ów fenomen Kępiń-
skiego stał się podstawą analiz specjalistów z róŜnych
3
Ibidem, s. 7.
4
Ibidem, s. 8.
D
Nasze Forum
K
WARTALNIK PEDAGOGICZNO
-
TERAPEUTYCZNY NR
1(5)/2002
15
dziedzin. Nawet badacze samego tylko dorobku teore-
tycznego oraz głębokich myśli zawartych w luźniejszych
(nienaukowych – jak chociaŜby Rytm Ŝycia) publikacjach
autora Lęku nie mogą abstrahować od całej aksjologii,
w której był zanurzony jako człowiek.
Dopiero perspektywa wiary, nadziei i miłości, w któ-
rej Antoni Kępiński świadomie się sytuuje
5
, otwierają no-
wy horyzont zrozumienia zarówno jego Ŝycia, jak i sprzę-
Ŝ
onej z nim twórczości. JakŜe bowiem moŜna wyjaśnić
nieprzeciętność jego umierania? Na łoŜu cierpienia (pod-
dawany dializom) wykazuje niezwykłą wprost pogodę du-
cha, pomagając i pocieszając wiernie swoich pacjentów
(którzy mogli swobodnie odwiedzać swojego lekarza
w szpitalu), uwikłanych w cierpienia duchowe porówny-
walne do beznadziei piekła juŜ za Ŝywota. Oprócz tego
wykazuje, w tym trudnym czasie, niezwykłą aktywność
intelektualną, fenomenalną pamięć oraz jasność umysłu,
pisząc czy kończąc spisywać, wymienione juŜ, główne
swoje dzieła.
Owa perspektywa aksjologiczna zakreślona przez
wiarę, nadzieję i miłość organizuje i określa obszar spo-
tkania oraz tego wszystkiego, co ma miejsce pomiędzy
psychiatrą i pacjentem. Jest to z pewnością model psy-
chiatrii idealnej, który w praktyce tak rzadko bywał reali-
zowany. Kępiński miał bolesną świadomość stanu fak-
tycznego, dotyczącego polskiej rzeczywistości psychia-
trycznej oraz wadliwych postaw lekarzy-psychiatrów wo-
bec chorego, wynikających często z głęboko zakorze-
nionych uproszczeń i stereotypów. Nie uprawiał wszakŜe
ostrej krytyki swoich kolegów po fachu, nie wyszydzał ich
błędów, lecz z niezwykłą mądrością uczył własnym przy-
kładem, który oddziaływał mocniej niŜ akademickie wy-
kłady, zataczając coraz szersze kręgi.
Profesor z Krakowa uczłowieczał psychiatrię, odzie-
rając ją z owych roszczeń do bycia wyłącznie dziedziną
naukową, w której człowiek z chorą duszą traktowany
miał być jak obiekt wzięty pod „szkiełko i oko”, poddany
manipulacji eksperymentalnej. Pisał więc: „Psychiatria nie
tyle jest nauką, co przeŜyciem, które powstaje ze zderze-
nia się własnej osoby z osobą pacjenta... Psychiatria,
która by się ograniczała wyłącznie do tego, co wymierne
i sprawdzalne, byłaby karykaturą psychiatrii. Pod naukową
szatą kryłaby się pustka”
6
.
W ksiąŜce pt. Poznanie chorego radykalnie obnaŜa
i demaskuje mity oraz stereotypy zarówno w samej pro-
cedurze badania psychiatrycznego, jak i w postawach
lekarzy-psychiatrów wobec pacjenta. I znowu nie wystę-
puje tutaj jak moralista, lecz jako jeden z wielu, który
5
Ibidem, s. 111-118.
6
Ibidem, s. 290, 291.
podlega presjom i frustracjom
7
tego zawodu i pragnie po-
dzielić się swoimi przemyśleniami, radami oraz sukcesami.
Kępiński wyróŜnia trzy zasadnicze błędy w postawie
psychiatry w stosunku do człowieka chorego psychicz-
nie: pierwszy – podmiotu do przedmiotu; drugi – maski
oraz trzeci – sędziego.
Pierwszy z nich wynika generalnie z wadliwych
przesłanek przyjmowanych przy określeniu istoty sa-
mego procesu psychoterapeutycznego, a więc wszyst-
kiego, co ma się wydarzyć w relacji psychiatra–chory.
JuŜ samo przyjęcie załoŜenia, Ŝe chory psychicznie to
„wariat”, niebezpieczny dla społeczeństwa, sytuuje leka-
rza po drugiej stronie „barykady”, z całą konsekwencją
rezerwy, antagonizmu oraz lęku, czy wręcz uprzedmiota-
wiającej dominacji
8
. Rzesze psychiatrów, juŜ w punkcie
wyjścia, stają wobec dylematu i wyboru: „wspólny front
z chorym lub jego środowiskiem społecznym”
9
, nie do-
strzegając „pułapki” zarówno w jednym, jak i w drugim
rozstrzygnięciu.
Antoni Kępiński twierdzi, Ŝe „pogodzenie dwóch świa-
tów: chorego i ludzi psychicznie zdrowych jest jednym
z trudniejszych problemów w psychiatrii. (...) Zburzenie
muru oddzielającego zdrowych od chorych stawia tych
ostatnich na równej płaszczyźnie ze społeczeństwem zdro-
wych. Daje choremu moŜność równego startu, a jednocze-
ś
nie pozwala mu ujrzeć u tzw. zdrowych te same skrzy-
wienia, które są jądrem jego choroby, wskutek czego
otaczający ludzie stają się bliŜsi, bardziej zrozumiali, ne-
gatywne uczucia zmieniają się w pozytywne”
10
. UwaŜa
takŜe, Ŝe „pierwszym krokiem w terapii psychiatrycznej
jest uwolnienie chorego z kręgu obcości”
11
.
Sam proces terapeutyczny, dąŜący do „zrozumienia
chorego i wyprostowania jego załamanej linii Ŝyciowej”
12
zawiera etap obiektywizacji, w którym chodzi o wypra-
cowanie pewnego dystansu i spojrzenia na chorego jak
na osobę trzecią. Ten moment niesie w sobie potencjal-
ne zagroŜenie uprzedmiotowienia osoby chorego, gdy
7
A. Kępiński w wielu swoich pracach podkreślał swoistość i nie-
bezpieczeństwa zawarte w wykonywaniu zawodu psychiatry. „Zawód
psychiatry jest zawodem niebezpiecznym, głównie wskutek zawar-
tego w nim potencjału frustracyjnego (...). Opinia społeczna uwaŜa
psychiatrów za ludzi trochę »pomylonych«. Istnieją dwie koncepcje co
do tego zjawiska – na psychiatrię idą juŜ pomyleni, kontakt z chorymi
psychicznie robi człowieka pomylonym. Obie koncepcje są częściowo
słuszne” (Ibidem, s. 281).
8
„Psychiatra, który boi się chorego, staje się wobec niego
agresywny. Na zasadzie społecznego odbicia reakcji emocjonalnych
reakcja lękowo-agresywna psychiatry wyzwala analogiczną reakcję
u chorego” (Ibidem, s. 278).
9
A. K ę p i ń s k i, Poznanie chorego, Warszawa 1989, s. 41.
10
Ibidem, s. 42.
11
A. K ę p i ń s k i, Autoportret człowieka (myśli, aforyzmy), s. 296.
12
I d e m, Poznanie chorego, s. 42.
Nasze Forum
K
WARTALNIK PEDAGOGICZNO
-
TERAPEUTYCZNY NR
1(5)/2002
16
oto lekarz zacznie traktować siebie jak nieomylnego
profesjonalistę, który dysponując gotowymi szablonami
ujmowania i klasyfikowania „przypadków” chorobowych
odmówi pacjentowi aktywnego uczestnictwa w procesie
diagnostycznym. Kępiński przestrzegał przed takim po-
dejściem, twierdząc i wykazując w swojej pracy, Ŝe „psy-
chiatra ma tylko pomóc choremu w tym, by sam się
zmienił, a nie moŜe jego zmienić”
13
.
Autor Poznania chorego (w całości poświęconego
zagadnieniom swoistości pracy psychiatrycznej i samego
procesu diagnostyczno-terapeutycznego, z wszelkimi jego
niuansami i trudnościami) sam jest twórcą bardzo mądrej
i dopracowanej koncepcji psychoterapii, w której „chory sta-
je się czynnym uczestnikiem tak badania, jak i leczenia”
14
.
W Psychopatologii nerwic przedstawia ją w postaci
trójkąta, którego podstawę stanowi zaangaŜowana emo-
cjonalnie relacja pacjent–psychiatra, natomiast wierzchoł-
kiem jest efekt poznawczy w postaci wyniesionej samo-
wiedzy dotyczącej psychiki pacjenta. Proces poznawczy
(skierowany na osobę pacjenta) łączy się integralnie z pro-
cesem uzdrowieńczym. Kępiński opisuje go następująco:
„W psychoterapii proces diagnostyczny (poznanie cho-
rego) jest integralnie związany z procesem terapeutycz-
nym. Poznając chorego, ułatwiamy jednocześnie jemu
poznanie siebie. Kontakt psychiatryczny moŜna ująć sche-
matycznie w formie trójkąta, jego podstawę tworzy zwią-
zek uczuciowy, jaki się wytwarza między pacjentem
a psychiatrą, a wierzchołkiem jest osoba pacjenta, temat
rozmowy. Podstawa trójkąta ma przedstawiać dynamikę
związków uczuciowych, jakie wytwarzają się w trakcie
rozmów między chorym a lekarzem. Natomiast boki trój-
kąta reprezentują wysiłek poznawczy obu uczestników
rozmów, zmierzający do poznania chorego (wierzchołek).
Model ten obrazuje więc dwa czynniki istotne w psychia-
trycznym procesie diagnostyczno-terapeutycznym: uczu-
ciowe i poznawcze”
15
.
Niezwykle interesującym aspektem tej koncepcji jest,
podkreślany niejednokrotnie przez jej autora, pierwiastek
uczuciowy, Ŝywa relacja dwóch podmiotów, z których kaŜdy
wnosi swój wewnętrzny świat przeŜyciowy, otwarty na
siebie nawzajem. Postawa animistyczna, jak ją określa
Kępiński, bazuje na wzajemnym zaangaŜowaniu się emo-
cjonalnym badającego oraz badanego i „stanowi istotę
leczenia”
16
. W spotkaniu tym mamy do czynienia z po-
13
I d e m, Autoportret ..., s. 288. Dalej pisze: „Rola psychiatry
ogranicza się do funkcji doradczej, fachowca, który na podstawie
swego doświadczenia moŜe przedstawić pacjentowi róŜne hipotezy,
i który ma prawo wybrać je lub odrzucić”.
14
A. K ę p i ń s k i, Poznanie chorego, s. 42.
15
I d e m, Psychopatologia nerwic, Warszawa 1979, s. 260.
16
I d e m, Autoportret ..., s. 301.
znaniem bezpośrednim, które jest starsze genetycznie
niŜ poznanie zmysłowe i pojęciowe otaczającego nas
ś
wiata. Jest czymś w rodzaju pierwotnej intuicji, która wy-
czuwa i pozaracjonalnie wnika, a takŜe rozpoznaje we-
wnętrzne przeŜycia drugiego. Pierwowzorem humanistycz-
nego typu poznania, jak je inaczej nazywa Kępiński, jest
związek dziecka z matką. Związek ten określa „zdolno-
ś
cią wyczucia cudzego stanu psychicznego”, twierdząc,
Ŝ
e „występuje teŜ u zwierząt, u których kora mózgowa
jest znacznie słabiej rozwinięta niŜ u człowieka...”
17
.
W zarysowanej pokrótce koncepcji psychoterapii
Kępińskiego wyłania się interesujący obraz pracy psy-
chiatry, który jawi się „bastardem przyrodnika i artysty.
(...) Tak jak artysta musi niejednokrotnie przełamać
swoje społecznie uwarunkowane nawyki w patrzeniu,
aby dojść do świeŜości spojrzenia dziecka, odnaleźć
samego siebie, tak i psychiatra musi dokonać w sobie
regresji, by odzyskać utraconą wraŜliwość dziecka na
cudzy stan psychiczny”
18
. Z drugiej strony w ów proces
twórczy zaangaŜowany zostaje takŜe chory, bez którego
udziału dzieło byłoby niemoŜliwe do zaistnienia. „Dwóch
autorów – lekarz i chory – stara się z chaotycznych i luź-
nych fragmentów przeŜyć psychicznych odtworzyć upo-
rządkowaną całość, swoistą biografię, w której nie tyle
fakty, co przeŜycia emocjonalne odgrywają rolę (...).
Praca ta, w swej istocie przypominająca twórczość pisa-
rza czy portrecisty, moŜe stać się pasją zarówno cho-
rego, jak i lekarza”
19
.
Faktycznie, owa równowartość obu stron uczestni-
czących w dialogu, zwanym psychoterapią, dotyczy czło-
wieczeństwa, bycia osobą, podmiotem, natomiast zakła-
da pewną realną przewagę psychiatry w tym procesie
jako przewodnika po „krainie ludzkiej duszy” – tego, „który
ma doprowadzić chorego do zdrowia”
20
. Psychiatra sta-
nowi zatem ten człon relacji spotkaniowej, który odpo-
wiadając na wezwanie pomocy musi zainicjować i poda-
rować pacjentowi zrozumienie, a to wymaga juŜ pewnej
mądrości, polegającej na zdolności do autentycznej mi-
łości drugiego. Musi posiadać takŜe pewną dojrzałość
duchową, polegającą na tym, Ŝe poznał juŜ, w jakiejś
mierze, swoje wnętrze, odnalazł w sobie pewne ele-
menty nerwicowe czy psychotyczne i potrafi je sku-
tecznie kontrolować (posiada zdolność samoopanowania).
Profesor Kępiński, wykładowca psychiatrii w Kate-
drze Krakowskiej oraz wygłaszający systematyczne wy-
kłady na Wydziale Filozoficznym UJ, wyraźnie przeciw-
17
I d e m, Poznanie chorego, s. 60.
18
Ibidem, s. 30.
19
Ibidem, s. 43.
20
A. K ę p i ń s k i, Autoportret..., s. 288.
Nasze Forum
K
WARTALNIK PEDAGOGICZNO
-
TERAPEUTYCZNY NR
1(5)/2002
17
stawia naukę mądrości. „Nauka jest przeciwstawna mą-
drości, mądrość bowiem nie dąŜy do władzy, ale do
większego zbliŜenia się i tym samym do lepszego zro-
zumienia świata otaczającego, wczucia się w jego ta-
jemny rytm”
21
. Będąc sam naukowcem, zdawał sobie
sprawę, Ŝe nauka dąŜy do tworzenia modeli, opisu
obiektywnych faktów, lecz z drugiej strony próbuje za-
władnąć badanym przedmiotem, zdobyć nad nim wła-
dzę, zdystansować się. Kępiński jako lekarz mający do
czynienia z Ŝywym, cierpiącym i indywidualnym człowie-
kiem świadomie odrzucał przyrodniczy punkt widzenia
oraz wszelki uogólniony model. Dostrzegał w społeczeń-
stwie, jako negatywny wpływ cywilizacji, rozprzestrzenia-
nie się postaw instrumentalnych, pośpiechu, nudy, kon-
sumpcji oraz coraz mniejszą wraŜliwość w stosunkach
międzyludzkich. Pisał: „Dotkliwie odczuwa się nadmiar wie-
dzy przy równoczesnym niedoborze mądrości”
22
.
Antoni Kępiński, nieprzeciętny psychiatra z Krako-
wa preferował odwaŜnie swoim Ŝyciem, wbrew i na prze-
kór tendencjom cywilizacji, mądrość, wynikającą wprost
z praktykowania miłości i dobra w stosunku do tych,
którzy jej najbardziej potrzebowali – odrzuconych, nad-
wraŜliwych, bezbronnych i skazanych często na śmierć
społeczną.
W literaturze poświęconej Kępińskiemu podkreśla
się element patosu zawarty w obrazie psychiatry. Mu-
rawski istotę patosu upatruje w „rozdźwięku między zni-
komością indywidualnych wysiłków a ogromem zadań,
jakie nakłada na człowieka chęć realizacji dobra”
23
. Sam
autor Lęku uznawał ów patos za normę.
W postulowanej przez Kępińskiego przestrzeni ob-
cowania psychiatra–pacjent fundamentalną wartością
jest miłość, która uznając w drugim człowieku wartość
godną afirmacji tworzy podłoŜe „pozytywnej aksjologii”,
którą J. Tischner nazywa ethosem, a Kępiński azylem.
„Azyl ma o tyle racje bytu, iŜ miejsce, w którym ma się do
czynienia z chorym, a w szczególności z chorym psy-
chiatrycznym, musi być »wolny od gwałtu« (takie jest do-
słowne znaczenia greckiego słowa »asylos« (...). Chory
psychiatryczny moŜe nie robić wraŜenia człowieka wy-
magającego opieki, niemniej jest on jeszcze bardziej
bezbronny; poczucie bezpieczeństwa i ciepłej atmosfery
– to, co jest treścią słowa azyl, jest mu więcej potrzebne
niŜ choremu somatycznie”
24
.
21
Ibidem, s. 311.
22
Ibidem.
23
K. M u r a w s k i, Jaźń i sumienie. Filozoficzne zagadnienia
rozwoju duchowego człowieka w pracach Junga i Kępińskiego, Wro-
cław 1987, s. 81.
24
A. K ę p i ń s k i, Psychopatologia nerwic, s. 259. J. Tischner
uŜywa kategorii ethos, definiując następująco: „miejsce, na którym
Błąd maski i sędziego uderzają i burzą właśnie
miejsce azylu, a więc rujnują przestrzeń wartości, które
Kępiński uznawał za naczelne w zdrowieniu i „normal-
nieniu” pacjenta. NałoŜenie maski przez psychiatrę, czyli
ukrywanie swoich prawdziwych uczuć i nastawień emo-
cjonalnych wobec nerwicowca czy psychotyka, jest wnie-
sieniem kłamstwa w relację, z całym bagaŜem niepokoju
i innych odmian negatywności. To z kolei niweczy wy-
darzenie się czegoś autentycznego, gdyŜ to, co waŜne
i znaczące między osobami, dzieje się w aurze zaufania.
„Paradoks maski polega na tym, Ŝe za jej pomocą osiąga
się efekt wręcz odwrotny od zamierzonego. Zakłada się
maskę, by być samemu spokojniejszym i by uspokoić
otoczenie, osiąga się zwiększony niepokój własny i oto-
czenia”
25
. Dlatego A. Kępiński daje bardzo proste wska-
zówki w tej kwestii: „W płaszczyźnie poziomej kontaktu
maskowanie nie jest potrzebne; jest się takim, jakim się
jest (...). W kontakcie psychiatrycznym trzeba być przede
wszystkim sobą; wszelka sztuczność jest z miejsca wy-
chwytywana przez chorych, a na psychotyków moŜe
mieć wręcz szkodliwy wpływ”
26
.
Podobnie rzecz ma się z postawą psychiatry, który
stawia się w pozycji oceniającej wobec chorego czło-
wieka. Największą bowiem bolączką chorego psychicz-
nie jest fakt, iŜ przez swoje problemy juŜ został osądzony
i, w jakimś sensie, wykluczony oraz wyobcowany ze
społeczeństwa jako alienus, inny. Stoi on więc przed
psychiatrą jako bezbronny, oczekując pomocy i akcepta-
cji. Kiedy zatem lekarz staje się jednym z wielu, którzy
rzucają weń przysłowiowym kamieniem osądu, wtedy
zamyka się tak naprawdę szansa na otwarcie się czło-
wieka, a w konsekwencji na jakąkolwiek skuteczną po-
moc terapeutyczną.
Profesor Józef Tischner nazwał chorych psychicz-
nie „ludźmi z kryjówek”
27
, ukazując w ten sposób stan
zalęknienia i ukrywania się przed raniącym i wrogim
ś
wiatem. Nawiązując do tej metafory moŜna by powie-
dzieć, Ŝe zadaniem psychoterapii, z psychiatrą w roli
głównej, jest wyciagnięcie tych ludzi z ich kryjówek,
podanie im pomocnej dłoni, by zaczęli odwaŜniej funk-
cjonować w świetle uzdrawiającej prawdy o sobie. Ro-
zumiał tę prawdę doskonale polski psychiatra. Wiedział,
Ŝ
e do prawdy o sobie, mającej moc wyzwalania, moŜna
dojść wspólnie tylko w atmosferze zdefiniowanego po-
wyŜej azylu bądź ethosu, a ten wnoszony jest w prze-
jakaś Ŝywa istota »zadomowiła się«, gdzie panują wartości, z którymi
jednostka oswoiła się, (...) gdzie czuje się bezpiecznie i nie po-
trzebuje maskować siebie”.
25
I d e m, Poznanie chorego, s. 49.
26
I d e m, Autoportret..., s. 261.
27
J. T i s c h n e r, Ludzie z kryjówek, „Znak” 1978, nr 283 (1).
Nasze Forum
K
WARTALNIK PEDAGOGICZNO
-
TERAPEUTYCZNY NR
1(5)/2002
18
strzeń spotkania przez lekarza, który nosi w sobie Ŝywe
wartości wiary, nadziei i miłości (a te zawsze występują
łącznie). Sam psychiatra jako człowiek musi być etosem.
Pokazał swoim przykładem, Ŝe jest to moŜliwe. Był jed-
nym z tych, którzy ułatwiali „nieśpiewającemu ogórkowi
zaśpiewanie swojej pieśni”
28
uzdrowionego, odzyskane-
go na nowo Ŝycia.
28
A. K ę p i ń s k i, Autoportret..., s. 289. Kępiński stosował to
sformułowanie Gałczyńskiego o ogórku do pacjentów psychiatry-
cznych, których ukochał i którym poświęcił swoje Ŝycie.
Rehabilitacja seksualna osób niepełnosprawnych
dr hab. Janusz Kirenko
Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie
ostatnich latach społeczne nastawienie do
problematyki erotyzmu i seksualizmu ule-
gło znacznym przeobraŜeniom, podchodzi
się do niego z większą otwartością i swobodą, a niekiedy
równieŜ, co naleŜy stwierdzić, brakiem odpowiedzialno-
ś
ci. W odniesieniu do osób niepełnosprawnych jest to
ciągle zagadnienie wzbudzające wiele kontrowersji. Co
prawda problematyka Ŝycia erotycznego osób niepełno-
sprawnych poszukuje swego miejsca w rehabilitacji, ale
zbyt często moŜna się jeszcze spotkać ze skrajnymi opi-
niami, iŜ osób niepełnosprawnych nie powinna ona ob-
chodzić lub, co rzadziej, Ŝe jest najwaŜniejszym ich pro-
blemem. W świadomości społecznej niepełnosprawność
trudno pogodzić z miłością, małŜeństwem, potrzebami
seksualnymi, macierzyństwem. Zetknięcie tych pojęć
wywołuje niekiedy lęk, niepewność, zaŜenowanie i nie-
chęć. Problem ten więc, z jednej strony, pozostawia się
na uboczu, wychodząc z załoŜenia, Ŝe osoby niepełno-
sprawne przejawiają i tak wiele trudności związanych
z własnym kalectwem, a zatem wszystko, co dotyczy
sfery intymnych przeŜyć, powinno zejść na plan dalszy
lub nie mieć dla nich większego znaczenia. Z drugiej na-
tomiast strony, same osoby niepełnosprawne (niektóre
z nich – a nie jest to, jak się niekiedy twierdzi, bardzo licz-
na populacja) uwaŜają, iŜ ten aspekt Ŝycia stanowi naj-
waŜniejszy problem, stawiany często ponad niepełno-
sprawność i wszystkie przejawy aktywności Ŝyciowej.
Osoby niepełnosprawne wraz z utratą sprawności fizy-
cznej nie utraciły zdolności odczuwania i przeŜywania
i nie róŜnią się pod tym względem od ludzi zdrowych,
mają takie same potrzeby, pragnienia i problemy, a je-
dynie mają trudności z ich realizacją przez obiektywny
fakt niepełnosprawności. Czy istnieją zatem powody, aby
w sposób szczególny podchodzić do tych problemów, bądź
to przez ich marginalizowanie, bądź teŜ uwypuklanie po-
nad stan rzeczywisty?
Funkcjonowanie seksualne człowieka zdetermino-
wane jest integracją trzech czynników, składających się
na nie, a mianowicie: popędu płciowego, aktów seksual-
nych i seksualności. Zarówno popęd seksualny, jak i prio-
rytetowe akty seksualne oraz indywidualny seksualizm
u osoby niepełnosprawnej mogą mieć pierwotną i wtórną
dysfunkcję. Podstawą dysfunkcji pierwotnych są uszko-
dzenia organiczne, neurologiczne, endokrynologiczne, uro-
logiczne, ginekologiczne, mięśniowo-szkieletowe itd., na-
tomiast wtórnymi dysfunkcjami są te, w których nie ma
Ŝ
adnych symptomów wskazujących na występowanie
uszkodzeń organicznych, odpowiedzialnych za trudno-
ś
ci, czyli: postawy, niepokoje, obraz siebie, pojęcie sek-
sualizmu. KaŜda z tych dysfunkcji, zdaniem autorów,
musi być dokładnie oceniona i wzięta pod uwagę w po-
stępowaniu rehabilitacyjnym.
R. Trieschmann podkreśla, Ŝe seks naleŜy do po-
pędów pierwotnych. Jest zazwyczaj obecny od urodze-
nia aŜ do śmierci, ale pewne sytuacje mogą wpływać
niekorzystnie na zdolność do jego wyraŜania, np. złe
ogólne samopoczucie, bóle głowy, czy teŜ napięcie ner-
wowe. ZauwaŜono takŜe, Ŝe przewlekła choroba lub fi-
W
Nasze Forum
K
WARTALNIK PEDAGOGICZNO
-
TERAPEUTYCZNY NR
1(5)/2002
19
zyczna dysfunkcja moŜe pociągnąć za sobą czasowe
zniesienie popędu seksualnego, co w powaŜnym stopniu,
w sensie negatywnym, wpływa na postępowanie rehabi-
litacyjne. Kiedyś bowiem, o czym mówi R. Trieschmann,
osobie niepełnosprawnej mówiono, Ŝe nigdy się nie oŜeni,
nie wyjdzie za mąŜ i nie będzie mieć rodziny. Plastyczny
przykład takiego postępowania stanowi scena z filmu
Urodzony 4 lipca, w którym to obrazie główny bohater,
przykuty do wózka inwalidzkiego na skutek doznanego
urazu rdzenia kręgowego, w bezpretensjonalny sposób
dowiaduje się od lekarza o swojej niemocy seksualnej
i braku jakichkolwiek szans na poprawę. Dopiero pod ko-
niec lat sześćdziesiątych zaczęto opracowywać pierwsze
programy uwzględniające ten aspekt aktywności osób nie-
pełnosprawnych. Nastąpił zatem nagły zwrot od twier-
dzenia, Ŝe seks przy inwalidztwie fizycznym nie jest waŜ-
ny – do dnia dzisiejszego pokutuje powszechne prze-
konanie o aseksualności tych osób, o czym wspominają
Z. Lew-Starowicz i P. Janaszek – do twierdzeń o jego
ogromnym znaczeniu. Wydaje się nawet, iŜ niekiedy aŜ
za duŜy, gdy przeradza się w skrajność zapatrywań,
czego spektakularnym przykładem moŜe być pomysł win-
dy dla osób z trudnościami w poruszaniu się, pragnących
odbyć stosunek płciowy, lub teŜ udział w tym celu osób
trzecich, wspomagających czynności lokomotoryczne –
unoszenie w górę i opuszczanie, analogicznie do udzie-
lania pomocy w jedzeniu, chodzeniu itp.
Problem popędu seksualnego i zmian w nim zacho-
dzących w następstwie niepełnosprawności nie został
jednak dokładnie zbadany, a obecne dane są raczej
skąpe i często znacząco róŜnią się między sobą. Nie-
mniej jednak naleŜy zauwaŜyć, co uczyniła I. Nordqvist,
Ŝ
e określone techniki współŜycia naleŜą do kategorii
problemów, z którymi względnie łatwo moŜna sobie po-
radzić, albowiem popęd seksualny z istoty rzeczy za-
wiera większe lub mniejsze moŜliwości jego zaspokoje-
nia. Połączony jest jednak równieŜ z miłością, z czego
przede wszystkim naleŜy sobie zdawać sprawę. I jeŜeli
ten aspekt, czy teŜ komponent, bywa pomijany, wówczas
dominuje „problem pragnienia nawiązania głęboko ludz-
kiego kontaktu z osobą płci przeciwnej, zarówno w sen-
sie fizycznym, jak i psychicznym”, zdecydowanie trud-
niejszy do rozwiązania. Nie jest on bowiem wyizolowany,
jak dla przykładu technika współŜycia, ale stanowi część
złoŜonego procesu integracji osób niepełnosprawnych.
Sytuacja taka ma miejsce wtedy, a pojawia się coraz
częściej, o czym mówi G. Nigro, gdy osoby ze znaczną
niepełnosprawnością ruchową, nie nabywszy nieodzow-
nych umiejętności społecznych, niezbędnych do nawią-
zywania wartościowych i znaczących interakcji, pragną
i dąŜą do utrzymywania związków seksualnych.
Akty seksualne czy raczej czynności seksualne są
takimi zachowaniami dotyczącymi sfer erogennych oraz
obszarów genitalnych, które mogą, ale nie muszą, obej-
mować stosunek płciowy. Istnieje ogromna róŜnorodność
czynności seksualnych, obejmujących zarówno reakcje
motoryczne, jak i dających przyjemne reakcje czuciowe.
W tych czuciowych reakcjach seksualnych moŜe uczest-
niczyć wiele obszarów ciała, a okolica genitalna jakkol-
wiek jest tu pierwotna, to – jak twierdzi R. Trieschmann –
wcale nie jedyna. Poprzez czynności seksualne wyra-
Ŝ
any jest przede wszystkim popęd seksualny, ale pod-
stawową rolę w określeniu społecznie akceptowanych (do-
zwolonych) czynności seksualnych, w tym odpowiednich
(właściwych) partnerów odgrywa uczenie się. W następ-
stwie niepełnosprawności fizycznej pewne rodzaje czyn-
ności seksualnych mogą być utrudnione bądź niemoŜ-
liwe do realizacji, szczególnie u męŜczyzn, stąd problem
praktykowania róŜnorodnych czynności seksualnych, uwa-
Ŝ
anych przez osoby niepełnosprawne za dozwolone, staje
się na tyle kwestią sporną, na ile jest kontrowersyjny.
Seksualizm, czy teŜ seksualność, jako trzeci kom-
ponent funkcjonowania seksualnego osób z uszkodzeniem
rdzenia kręgowego, jest wyraŜeniem popędu seksualne-
go poprzez akty seksualne w kontekście osoby z typem
męskości czy kobiecości, na który zasadniczy wpływ wy-
wiera proces uczenia się oraz środowisko społeczne,
w którym dana osoba Ŝyje. A. Berkman i inni autorzy de-
finiują seksualność jako dynamiczny proces wynikający
z rozwojowych doświadczeń poznawczych, zawierający
następujące elementy: psychoseksualny – w którym głów-
ną składową jest obraz siebie, inaczej pojęcie o sobie,
spojrzenie na siebie, samoocena itd.; społecznoseksu-
alny – który oznacza związki z innymi, w tym śmiałość
w kontaktach interpersonalnych, ale przede wszystkim
przystosowanie społeczne i seksualne; behawioralny –
skupiający się na zachowaniach specyficznie seksu-
alnych. Przyjmują oni, iŜ rozwój seksualny człowieka jest
procesem, w którym przez całe jego Ŝycie pojawiają się
coraz to nowe doświadczenia poznawcze, a zatem nie-
ustanne uczenie się, poniewaŜ ekspresje seksualne mogą
się zmieniać z wielu powodów, w tym: własnych potrzeb,
doświadczeń interpersonalnych oraz, co jest waŜne dla
toku niniejszych rozwaŜań, w wyniku ograniczeń fizycz-
nych. Takie rozumienie pojęcia seksualizmu, zwłaszcza
gdy weźmiemy pod uwagę jego wtórne, behawioralne pa-
rametry funkcjonowania seksualnego w następstwie urazu,
a w nim: obraz siebie i samoocenę jako osoby wartościo-
wej, wartość i istotę związków, repertuar gestów troskli-
wości, umiejętność komunikowania się, przewidywania
co do roli społecznej oraz fizyczną atrakcyjność, jest siłą
rzeczy niemal toŜsame z pojęciem erotyzmu. M. Roma-
Nasze Forum
K
WARTALNIK PEDAGOGICZNO
-
TERAPEUTYCZNY NR
1(5)/2002
20
no np. opisując seksualność kobiecą mówi, Ŝe dla wielu
kobiet jest ona czymś więcej niŜ tylko aktem seksualnym
i obejmuje wszystko, co dotyczy drugiej osoby, czyli:
wraŜliwość, pragnienie obdarowywania dobrem w takim
samym stopniu jak brania go, komplementy, przypad-
kowe pieszczoty, tolerancję, formy komunikacji słownej
i bezsłownej. Dla kobiety seksualizm jest całokształtem
zachowań, począwszy od uśmiechu, a kończąc na orga-
zmie. U męŜczyzn, moŜna przypuszczać, Ŝe jest podob-
nie, ale nie zostało to jak dotąd zbadane i opisane.
Zasada interpersonalnych i seksualnych związków
u dorosłych jest wyuczona we wczesnym dzieciństwie.
Proces uczenia się miłości pojawia się prawdopodobnie
u wszystkich ludzi, dlatego wpływ niepełnosprawności na
seksualność jest zmienny w zaleŜności od tego, w jaki
sposób osoba niepełnosprawna nauczyła się umiejętno-
ś
ci kochania.
Pojęcie o sobie jako kobiecie lub męŜczyźnie kształ-
towane, podobnie jak pojęcie o sobie w ogóle, od wcze-
snego dzieciństwa, w interpretacji społecznej, pod wpły-
wem wychowania, postaw i zachowań innych ludzi, mo-
Ŝ
e prowadzić do przyswojenia sobie standardowych lub
wyidealizowanych wzorców, prezentujących określone za-
chowania seksualne. Osoba niepełnosprawna, włączając
taki wzorzec do własnego idealnego pojęcia o sobie i po-
równując go ze swoim uszkodzonym ciałem i ograniczo-
nymi moŜliwościami, skłonna jest do obniŜonej samooce-
ny, a nawet deprecjacji swojej wartości.
Nieco odmienne stanowisko wobec tego problemu
zajmuje M. Fitting. Dostrzega on pozytywny związek mię-
dzy pojęciem o sobie kobiety niepełnosprawnej a jej
seksualnością na korzyść kobiet bardziej stanowczych,
niezaleŜnych, aktywnych jako partnerki seksualne, upa-
trujących zmian w sobie od czasu inwalidztwa nie tylko
w uszkodzeniu, ale teŜ we własnym dojrzewaniu – po-
twierdzają to badania S. Bregmana i R. Hadleya. Kobiety
te stwierdzają, Ŝe ich przystosowanie seksualne nie jest
związane z posiadaniem informacji o własnych moŜliwo-
ś
ciach seksualnych. Wpływ na ich pierwsze, raczej przy-
kre doświadczenia seksualne po doznaniu urazu wywołał
strach przed odrzuceniem, szczególnie u kobiet rozwie-
dzionych oraz samotnych, a doświadczenia seksualne
stały się bardziej pozytywne, gdy stopniowo nabrały od-
wagi do eksperymentu. Dobre przystosowanie seksualne
przypisywały sobie kobiety, które posiadały ogólnie do-
bre samopoczucie.
Konieczność wzmacniania u kobiet niepełnospraw-
nych poczucia atrakcyjności i wiary we własne doznania
seksualne oraz atrakcyjność dla płci przeciwnej podkre-
ś
la równieŜ wielu innych autorów. Badania przeprowa-
dzone przez A. Paszkowską-Rogacz i G. Poraj wśród
małŜeństw niepełnosprawnych potwierdzają, Ŝe osoby te
uwaŜają, iŜ ich atrakcyjność seksualna jest mniejsza niŜ
osób zdrowych, a dodatkową barierą psychologiczną jest
przewidywanie przez nich niepowodzeń w realizacji ko-
ntaktów seksualnych z partnerem.
A. Berkman dochodzi do wniosku, Ŝe wyniki lepsze-
go przystosowania seksualnego są skorelowane z młod-
szym wiekiem Ŝycia, wcześniejszym wiekiem doznania
niepełnosprawności, z wyŜszym poziomem dochodów,
lepszą sprawnością fizyczną, aktywniejszym uczestni-
ctwem w Ŝyciu społecznym, samoakceptacją oraz nieza-
leŜnością. JednakŜe powstrzymywanie się od aktywności
seksualnej moŜe być pewną formą przystosowania do
Ŝ
ycia zarówno wśród niepełnosprawnych, jak i pełno-
sprawnych – konkluduje ów autor.
Inne obserwacje osób z dysfunkcjami narządu ruchu
potwierdzają, Ŝe problemy seksualne ludzi niepełnospraw-
nych nie są jedynie wynikiem następstw chorobowych.
WiąŜą się one ze sposobem reagowania na chorobę
i powstające w związku z tą chorobą trudności seksual-
ne, obrazem „ja” wyraŜającym się w poczuciu niŜszości,
nieatrakcyjności, zaniepokojenia sobą, wyŜszym pozio-
mem lęku, napięcia czy wyczuleniem na sygnały ocenia-
jące męskość–kobiecość. Osoby z dysfunkcją narządu
ruchu wszelkie niepowodzenia w Ŝyciu seksualnym – na-
wet te, które występują równieŜ u osób pełnosprawnych,
wiąŜą zwykle z niepełnosprawnością. Z. Lew-Starowicz
i P. Janaszek podkreślają takŜe wpływ biografii seksual-
nej na problemy seksualne ludzi niepełnosprawnych. Oso-
by niepełnosprawne, które jeszcze nie miały doświad-
czeń seksualnych, łatwiej znoszą własne problemy sek-
sualne. Im wyŜszy poziom doświadczeń seksualnych, tem-
peramentu seksualnego, wspomnień erotycznych, tym
drastyczniej jest przeŜywana choroba prowadząca do
ograniczeń w realizacji potrzeb seksualnych. Wewnętrz-
ne napięcia wzrastają równieŜ wówczas, gdy osoba nie-
pełnosprawna miała udane Ŝycie seksualne w swym
związku partnerskim i obawia się, Ŝe jej aktualne pro-
blemy seksualne mogą wpłynąć na losy tego związku.
W elemencie społecznoseksualnym naleŜy zwró-
cić uwagę na fakt, Ŝe niepełnosprawni męŜczyźni często
znajdują partnerki wśród kobiet pełnosprawnych, nato-
miast niepełnosprawne kobiety częściej znajdują partne-
rów wśród męŜczyzn niepełnosprawnych. Najczęściej part-
nerzy dobierają się w taki sposób, aby sami potrafili roz-
wiązywać problemy współŜycia seksualnego. Partnerką
męŜczyzny ze znaczną dysfunkcją ruchu jest często ko-
bieta pełnosprawna, która potrafi zaspokoić ptrzeby sek-
sualne partnera, nie mając jednocześnie własnych duŜych
wymagań w tym zakresie. Potwierdza tę tezę J. Haftek
podkreślając, Ŝe źródłem duŜej przyjemności dla kobiet
Nasze Forum
K
WARTALNIK PEDAGOGICZNO
-
TERAPEUTYCZNY NR
1(5)/2002
21
jest psychiczna satysfakcja z uczucia bliskości kochają-
cego partnera, z wiedzy o przyjemności przez niego od-
czuwanej i z wyfantazjowanego erotyzmu.
A. Paszkowska-Rogacz i G. Poraj udowadniają, Ŝe
nawet w małŜeństwach zawartych juŜ po zaistnieniu de-
fektu do satysfakcji ze związku wystarcza niewielkie za-
dowolenie z kontaktów z partnerem – szczególnie w przy-
padku kobiet, które nie stawiają sobie wysokich wyma-
gań w tym zakresie, chociaŜ wyobraŜenie małŜeństwa
doskonałego w sferze seksualnej róŜni się od istniejące-
go. MęŜowie niepełnosprawni mają natomiast poczucie
mniejszej satysfakcji seksualnej w małŜeństwie w po-
równaniu do osób pełnosprawnych.
Problemy seksualne osób niepełnosprawnych de-
terminowane są równieŜ postawami pełnosprawnego oto-
czenia, pewnymi formami zachowań w samym środowi-
sku niepełnosprawnych, niewiedzą środowiska i samych
inwalidów oraz ich nastawieniem do moŜliwości Ŝycia
płciowego, jak równieŜ idealizacją zdrowia i piękna w kul-
turze masowej.
W behawioralnym komponencie seksualności, sku-
piającym się na zachowaniach i funkcjach specyficznie
seksualnych, naleŜy zwrócić uwagę na fakt, iŜ zarówno
u męŜczyzn, jak i u kobiet niepełnosprawnych następuje
spadek aktywności seksualnej oraz redukcja wraŜeń emo-
cjonalnych, ale mimo urazu fizycznego psychoseksualne
zaspokojenie potrzeb seksualnych pozostaje takie samo.
Ludziom niepełnosprawnym trzeba udzielić pomocy
i nauczyć ich, Ŝe mają prawo do związków seksualnych.
Być moŜe potrzebują oni ponownego nauczenia się lub
dowiedzenia się po raz pierwszy, Ŝe intymność, sens by-
cia blisko drugiej osoby jest rzeczywistym celem aktyw-
ności seksualnej. Po pewnym czasie funkcjonowanie sek-
sualne powinno być poczytane za proste, ale nie moŜe
zaciemnić szerszej roli seksualności. Zachowanie seksu-
alnej pewności siebie u osób niepełnosprawnych fizy-
cznie zyskuje na popularności, poniewaŜ seksualizm sta-
je się sprawą bardziej akceptowaną, uznawaną. Osoba
niepełnosprawna moŜe szczególnie skorzystać, jeśli uświa-
domi sobie, Ŝe jest widziana jako ktoś, kto obok zalet ma
teŜ wady, a nie jako osoba naznaczona przez niepełno-
sprawność. Dodatkowa korzyść z zachowania seksual-
nej pewności siebie wywodzi się ze wzmocnienia na-
cisku na poznanie ciała. Poprzez eksperymentowanie ze
swoimi partnerami osoby niepełnosprawne mogą stać się,
jak twierdzi R. Trieschmann, bardziej świadome swego
ciała. MoŜe nastąpić u nich odkrycie nowych obszarów
nadwraŜliwości i być moŜe obszarów, o których naleŜy
myśleć jako o niewraŜliwych. Powinno to prowadzić do
lepszej akceptacji i ulepszonego obrazu własnego ciała.
S. Singh i T. Magner stwierdzili w swych badaniach,
Ŝ
e osoby niepełnosprawne musiały przystosować się do
zmiany pragnień seksualnych (dotyczących sposobu za-
spokajania potrzeb seksualnych) i do aktywności w tym
zakresie, zanim przystosowali się w ogóle do swojej nie-
pełnosprawności. Problemy przystosowawcze rodzi roz-
bieŜność między popędem i pragnieniami a moŜliwo-
ś
ciami w dziedzinie seksualnej. Przystosowanie się do
ograniczeń seksualnych, oparte na restrukturalizacji po-
jęcia o sobie, stanowi waŜną część procesu rehabilitacji
osób ze znaczną niepełnosprawnością. W przypadku ogra-
niczeń związanych z niepełnosprawnością męŜczyźni mu-
szą m.in. zmienić swoje pojęcie o roli męŜczyzny jako
strony aktywnej i jeśli chcą uzyskać satysfakcję seksu-
alną, to muszą zaakceptować swoją – raczej – pasywną
rolę i aktywną rolę kobiety.
A. Jaczewski, prowadzący w latach osiemdziesią-
tych w jednym z ówczesnych popularnych czasopism ru-
brykę „Kultura seksualna”, opisał przypadek niepełno-
sprawnego męŜczyzny, który zgłosił się do niego z myślą
o poddaniu się zabiegowi kastracji. Odczuwał on bowiem
silny popęd płciowy i sądził, zresztą błędnie, jak podkre-
ś
lił autor, iŜ usunięcie jąder przyniesie mu uspokojenie.
Bliska mu osoba zaszła z nim w ciąŜę, lecz interwencja
rodziny na wieść o tym, co się stało, spowodowała jej
usunięcie, a w konsekwencji zerwanie związku. Rozmo-
wa z tym męŜczyzną była, jak stwierdził A. Jaczewski,
jedną z najtrudniejszych, jakie kiedykolwiek prowadził
z pacjentem.
Powszechne odczucie, o czym mówi Z. Buczyński,
jakoby osoby niepełnosprawne przejawiały skłonności do
unikania świadomej konfrontacji z własnymi problemami
seksualnymi oraz wykazane, zdaniem autora, doświad-
czenia unikania tej tematyki przez specjalistów pracują-
cych z tymi osobami sprawiają, iŜ oferowana jest im zni-
koma pomoc w tym zakresie. Dziedzina ta bowiem sta-
nowi w naszym kraju wciąŜ kontrowersyjny przedmiot
rozwaŜań, chociaŜ naleŜy, jak sądzi wielu autorów, do
istotniejszej w całokształcie uwarunkowań psychospo-
łecznej aktywności osób niepełnosprawnych, dlatego teŜ
coraz częściej zarówno same osoby niepełnosprawne, jak
i osoby pracujące z nimi zauwaŜają potrzebę pewnej formy
seksualnej edukacji i poradnictwa.
Wraz z opublikowaniem pracy W. Mastersa i V. John-
son Human Sexual Inadequacy zainteresowanie lecze-
niem i terapią seksualnych dysfunkcji znacznie wzrosło,
co znalazło wyraz m.in. w ilości i jakości programów
terapeutycznych. Narasta równieŜ, pomimo dominują-
cego nacisku kładzionego na problematykę seksualności
osób pełnosprawnych, naukowe zainteresowanie stoso-
waniem podobnych programów do rozwiązywania pro-
blemów Ŝycia seksualnego osób niepełnosprawnych. W la-
tach siedemdziesiątych coraz więcej instytucji w Stanach
Nasze Forum
K
WARTALNIK PEDAGOGICZNO
-
TERAPEUTYCZNY NR
1(5)/2002
22
Zjednoczonych zapewniało poradnictwo oraz edukację
seksualną osobom niepełnosprawnym, a programy w nich
opracowywane były publikowane i recenzowane w wie-
lu periodykach naukowych. Niektóre z tych programów
koncentrowały się jedynie wokół zagadnień związanych
z uświadamianiem personelu rehabilitacyjnego, polega-
jącym na przykład na przeciwdziałaniu tzw. znieczuleniu
na problematykę seksualności osób niepełnosprawnych,
inne zaś gwarantowały wieloprofilową informację i rzetel-
ne poradnictwo dla osób niepełnosprawnych i pracują-
cych z nimi specjalistów, stanowiąc tym samym, według
autorów, znaczące osiągnięcie w kwestii problematyki sek-
sualności i niepełnosprawności.
Zaprezentowane m.in. przez M. Romano i R. Las-
sitera oraz M. Eisenberga i L. Rustada programy seksu-
alnego poradnictwa dla osób niepełnosprawnych i ich
partner(ów)ek oparte są na podejściu grupowym w tera-
pii. Inny rodzaj programu to warsztaty terapeutyczne.
Przy omawianiu korzyści płynących ze stosowania
tych procedur M. Romano stwierdziła, iŜ niektórzy pa-
cjenci ocenili podejście grupowe jako mniej groźne od
poradnictwa indywidualnego, poniewaŜ centrum uwagi
nie było skierowane wyłącznie na nich samych jako po-
szczególnych uczestników. Tylko czy jest to zaleta pro-
gramu, zwaŜywszy na wykazywaną przez te osoby ten-
dencję, o czym juŜ wspomniano, do unikania konfrontacji
z problemami? Grupa słuŜyła tutaj, poprzez udzielanie
informacji i dzielenie się doświadczeniami, przede wszyst-
kim do, jak sądzi M. Romano, potwierdzania czy teŜ uzna-
wania norm i oczekiwań uczestników, którzy powinni dojść
do większego stopnia usprawnienia dzięki sobie samym.
Terapie grupowe były zatem spostrzegane jako bardzo
pomocne w osiąganiu wyznaczonych celów, mimo iŜ tak
naprawdę, ze względu na brak danych weryfikujących,
nie wiadomo, czy faktycznie efektem ich oddziaływań były
zmiany w zachowaniu lub „polepszenie funkcjonowania”.
Programy te mimo wszystko stanowią pozytywny trend
w kierunku traktowania problematyki funkcjonowania sek-
sualnego osób niepełnosprawnych jako części programu
rehabilitacyjnego. Uwzględnienie zaś w nich doświad-
czeń Ŝyciowych, tzw. mądrości Ŝyciowej pacjentów i part-
nerów, łącznie z ich przedinwalidzkimi pozytywnymi do-
ś
wiadczeniami seksualnymi, przy wsparciu w pomoce
audiowizualne oraz odpowiednie podręczniki, prawdopo-
dobnie wpływałoby, jak twierdzi autorka, na efektywność
interwencji terapeutycznych w zmianie funkcjonowania
pourazowego tych osób.
Programów podobnych, czy teŜ zgoła odmiennych
– na przykład E. Griffith i R. Trieschmann opisali funk-
cjonowanie w warunkach szpitalnych wydzielonego (in-
tymnego) pokoju – abstrahując tutaj od obszaru, tzw.
technicznego wsparcia, czyli urządzeń pomocniczych ta-
kich, jak: protezy, pomoce słuŜące do uzyskania zaspo-
kojenia siebie i partnera, urządzenia zwiększające erek-
cję oraz inne pomoce – coraz częściej propagowanych,
ale i równie często wzbudzających kontrowersje, było
o wiele więcej.
Ś
wiadomość, Ŝe seksualność jako pojęcie zawie-
rające elementy percepcji siebie jako męŜczyzny lub ko-
biety, popędu seksualnego i zachowań, na które mają
wpływ indywidualne, społeczne oraz kulturowe czynniki,
czy teŜ pojęcie obejmujące nie tylko elementy atrakcyj-
ności fizycznej i stosunku płciowego, ale równieŜ wyobra-
ź
ni erotycznej oraz koncentracji na swoim ciele i jego czu-
łych punktach, moŜe być istotną kwestią w rehabilitacji
osób niepełnosprawnych ruchowo. Będzie ona jednak tylko
wtedy efektywna, kiedy osoby te będą posiadały, o czym
mówi G. Walbroehl, wspomagającego ich partnera sek-
sualnego oraz lekarza rodzinnego, mogącego zaofero-
wać im konstruktywną pomoc, nie będąc przy tym za-
kłopotanym lub nieporadnym.
Niepełnosprawność, wywierająca znaczący wpływ
na seksualność, musi być, zdaniem J. Rieve’a, brana pod
uwagę równieŜ przez personel pielęgnacyjny zajmujący
się osobami niepełnosprawnymi. R. Trieschmann, J. Wein-
berg, L. Goddard, L. Chicano, M. Spica zaproponowali
róŜne standardy opieki pielęgnacyjnej w ramach seksu-
alnego poradnictwa dla osób niepełnosprawnych. Abstra-
hując od szczegółowych opisów poszczególnych stra-
tegii, za których pomocą pielęgniarki mogą określić i ziden-
tyfikować swój stopień zaangaŜowania w poradnictwo
seksualne dla osób niepełnosprawnych, naleŜy stwier-
dzić, iŜ w większości z nich rolą pielęgniarki, bo wła-
ś
ciwie o to tutaj chodzi, powinno być pomaganie osobom
niepełnosprawnym w znalezieniu narzędzia, czy teŜ do-
borze właściwych metod rehabilitacyjnych w celu zinte-
growania ich poglądów i zachowań dla osiągnięcia przez
nich zdrowego i satysfakcjonującego Ŝycia. Pielęgniarka
powinna być bowiem, jak twierdzą S. Drayton-Hargrove
i M. Reddy, koordynatorem, opiekunem i facylitatorem przy-
stosowania osoby niepełnosprawnej. Opiekując się zaś
osobami niepełnosprawnymi, musi być wykształcona
w zakresie rehabilitacji i opieki długoterminowej, co jest
niezbędne dla reintegracji i dobrego samopoczucia tej
grupy osób.
Problematyka ta, niekiedy kontrowersyjna, wymaga
dalszych szczegółowych badań i analiz. Prezentowane
podejścia, tak w aspekcie teoretycznym, w obszarze ce-
lów, przygotowania i roli pielęgniarki w poradnictwie sek-
sualnym, w szczególności relacji pielęgniarka–osoba nie-
pełnosprawna, wspierających rozwój tych standardów,
jak i w aspekcie praktycznym, pod postacią konkretnych
Nasze Forum
K
WARTALNIK PEDAGOGICZNO
-
TERAPEUTYCZNY NR
1(5)/2002
23
procedur badania i sposobów podawania informacji dla
wybranych interwencji psychologicznych, w większym
stopniu powinny być, o czym mówi m.in. C. Łuszczyński,
rozpatrywane i rozwiązywane w kategoriach rehabilitacji,
zwłaszcza leczniczej i psychospołecznej.
W konkluzji rozwaŜań nad problematyką poradnictwa
i terapii dysfunkcji seksualnych osób niepełnosprawnych
Z. Lew-Starowicz i P. Janaszek stwierdzili, Ŝe jakkolwiek
moŜna dyskutować nad sposobami radzenia sobie z ty-
mi problemami, czy niekiedy ich kontrowersyjnością, to
w ogólnym ujęciu potwierdzają one ogólną zasadę po-
trzeby udzielania pomocy w realizacji potrzeb seksual-
nych tym osobom. Niepełnosprawnym naleŜy udzielać
pomocy oraz uczyć ich w tym względzie, gdyŜ mają
prawo do związków seksualnych. Muszą oni jednak zro-
zumieć i przyjąć za podstawę, iŜ rzeczywistym celem
aktywności seksualnej jest przede wszystkim intymność
i sens bycia blisko drugiej osoby. Z czasem funkcjono-
wanie seksualne zacznie być poczytywane za oczywiste,
proste. Osoba niepełnosprawna, utrzymująca seksualną
pewność siebie, powinna więc odczuwać, Ŝe jest wi-
dziana jako ktoś, kto ma zalety i wady, a nie jako osoba
naznaczona przez niepełnosprawność.
Niepełnosprawni powinni uczyć się nowych sposo-
bów dawania i doznawania przyjemności poprzez własne
ciało i ciało swych partnerów, wykluczając przy tym ak-
centowanie narządów płciowych jako jedynego obszaru
ciała, który moŜe dostarczyć podniecenia seksualnego,
oraz stosunku jako jedynego środka seksualnej ekspre-
sji. W przeszłości kładło się nacisk na to, iŜ rolą odpo-
wiednią dla osoby niepełnosprawnej było zadowolenie
partnera, a ich satysfakcja polegała na przyjemności da-
wanej partnerowi. Wiele osób niepełnosprawnych za-
uwaŜa jednak, Ŝe doznawanie przez nich przyjemności
jest równie moŜliwe i waŜne. Osoby niepełnosprawne
powinny być uczone, w jaki sposób mogą wyjaśnić po-
tencjalnemu partnerowi moŜliwości swojej aktywności
seksualnej. Bardzo waŜną rolę odgrywa tutaj umiejęt-
ność porozumiewania się, stąd i konieczność mówienia,
rozmawiania z partnerem o tym, co dobre, przyjemne, co
boli czy co wygodne, a co nie. Ludzie pełnosprawni bo-
wiem nie zawsze rozumieją, jak funkcjonuje ciało osoby
niepełnosprawnej i mogą potrzebować więcej informacji
na ten temat. Dlatego teŜ wyjaśnienie swojej sprawno-
ś
ci fizycznej i powiedzenie partnerowi, co mogą zrobić
w tym względzie, naleŜy, zdaniem R. Trieschmann, do
obszaru działania – „obowiązku” – osób niepełnospraw-
nych.
Podsumowując naleŜy stwierdzić, iŜ mimo powaŜ-
nych utrudnień fizycznych osoby niepełnosprawne mogą
funkcjonować w sferze seksualnej i czerpać z tego sa-
tysfakcję. Czynniki fizjologiczne, na które nie mamy więk-
szego wpływu, nie są jedynymi, decydującymi. W kaŜdej
grupie osób niepełnosprawnych, jak twierdzi H. Larkowa,
u których zaburzone są funkcje seksualne, jak i u tych,
u których nie są one zaburzone mimo niepełnospraw-
ności innych funkcji organizmu, mogą wystąpić róŜne pro-
blemy, zwłaszcza natury psychologicznej i społecznej zwią-
zane z dziedziną miłości i seksu – podobnie jak i u osób
pełnosprawnych. Zapobieganie tym problemom oraz ich
przezwycięŜanie wymaga dokładnie przygotowanego po-
stępowania rehabilitacyjnego.
Materiał niniejszy przygotowany został na podsta-
wie publikacji autora pt.: Psychospołeczne determinanty
funkcjonowania seksualnego osób z uszkodzeniem rdze-
nia kręgowego (wyd. UMCS, Lublin 1998) i Seks po
uszkodzeniu rdzenia kręgowego (wspólnie ze Zbignie-
wem Lew-Starowiczem, wyd. WSUPiZ, Ryki 2002). Do-
tyczy on zatem osób z dysfunkcją narządu ruchu, najlicz-
niejszej populacji niepełnosprawnych. Nie rości więc mia-
na do postaci uogólnionej, co najwyŜej, w odniesieniu do
kategorii niesprawności fizycznych. Niesprawności sen-
soryczne i intelektualne oraz problemy rehabilitacji sek-
sualnej osób z tego rodzaju dysfunkcjami zostały pomi-
nięte z uwagi na ich swoistość. W sposób szczególny
uwaga ta odnosi się do funkcjonowania seksualnego osób
z niepełnosprawnością intelektualną i wielości problemów
z tym związanych, wymagających oddzielnych analiz.
Nasze Forum
K
WARTALNIK PEDAGOGICZNO
-
TERAPEUTYCZNY NR
1(5)/2002
24
Relacje pomiędzy wychowaniem, terapią
a sztuką w odniesieniu do dziecka
prof. dr hab. Zofia Konaszkiewicz
Akademia Muzyczna im. F. Chopina w Warszawie
raktyka łączenia sztuki i terapii znana juŜ od
staroŜytności, dawniej stosowana raczej spo-
radycznie, dziś stała się niemal powszechna.
Zainteresowanie zagadnieniem coraz bardziej rośnie.
Obserwując rzeczywistość moŜna powiedzieć, Ŝe nastą-
pił czas terapeutów. Ma to swoje konkretne przyczyny
i wymaga oddzielnej analizy. NaleŜy tylko zwrócić uwagę,
Ŝ
e całe Ŝycie społeczne ulega róŜnorodnym i coraz głęb-
szym deformacjom. W związku z tym pewne konieczne
procesy formacyjne są nieskuteczne lub nie ma ich
wcale. Zagubieni i zdezorientowani ludzie szukają po-
mocy w róŜnego rodzaju terapiach. Zapotrzebowanie zaś
rodzi wielce zróŜnicowaną ofertę, która wymaga roze-
znania. Rozeznanie to jest waŜne w kaŜdym przypadku,
wydaje się jednak, Ŝe szczególnego znaczenia nabiera
w przypadku dziecka.
Bez wątpienia potrzebne są obecnie róŜnego rodzaju
terapeutyczne strategie postępowania, ale trzeba teŜ ko-
niecznie widzieć szersze tło tego zjawiska, a poszukując
lub wykonując jakąś mniej lub bardziej szczegółową te-
rapię, dostrzegać, w jakim jest się miejscu koniecznych
dla dziecka relacji z drugim człowiekiem. Mówiąc prze-
nośnie – idąc swoją wąską ścieŜką terapeutyczną trzeba
mieć w świadomości całą mapę, aby nie pobłądzić.
Wielu autorów zwracało uwagę na fakt, iŜ nasza cy-
wilizacja częściej i chętniej odpowiada na pytanie, w jaki
sposób coś zrobić niŜ na pytanie, w jakim celu ma to
być zrobione
1
. Z tego teŜ powodu podjęty został temat
rozwaŜań dotyczący relacji pomiędzy wychowaniem a te-
rapią, a takŜe pomiędzy wychowaniem estetycznym
a tera-pią przez sztukę.
W ostatnich czasach obserwujemy zmianę zakresu
oddziaływań wychowawczych. Następuje bardzo znaczne
zawęŜanie zakresu wychowania, które dawniej w sposób
naturalny obejmowało całe dziecko. Wcześniej wycho-
wanie w sposób skuteczny pełniło swoją funkcję forma-
cyjną, a takŜe zawierało funkcję profilaktyczną i terape-
1
B. S u c h o d o l s k i, Wychowanie i strategie Ŝycia, Warsza-
wa 1983.
utyczną. Te ostatnie były tak oczywiste, Ŝe na co dzień
nie zdawano sobie z tego sprawy. Ujawniały się dopiero
w sytuacjach trudnych. Liczne przykłady pozytywnego
oddziaływania wychowania, takŜe w zakresie szeroko
rozumianej terapii, pokazują chociaŜby relacje dotyczące
trudnych losów polskich dzieci w okresie drugiej wojny
ś
wiatowej i po jej zakończeniu. Dzieci potrafiły z god-
nością, a nawet bohatersko, przeciwstawić się obcym
wpływom i świadczyć o wartościach wyniesionych z domu
i szkoły. Liczne przykłady tego rodzaju moŜna takŜe
znaleźć w literaturze dla dzieci i młodzieŜy z pierwszej
połowy dwudziestego wieku, w której odnajdziemy wiele
wzorów osobowych.
JeŜeli chodzi o dzieci z jakimś problemem rozwojo-
wym, które przecieŜ zawsze istniały, to były one włącza-
ne w całokształt oddziaływań wychowawczych – najczę-
ś
ciej rodziny i szkoły – dających znakomite rezultaty. Tego
rodzaju przykłady równieŜ podaje literatura faktu. Z bardzo
wielu relacji moŜna wymienić chociaŜby opowieść o Ŝyciu
dziecka urodzonego bez rąk i nóg w biednym środowisku
wiejskim podanym w autobiograficznej ksiąŜce Taka się
urodziłam
2
. Otrzymana od rodziny całkowita akceptacja
dała autorce, pomimo wyjątkowo niekorzystnego stanu
fizycznego, napęd do rozwoju i moŜliwość niekonwencjo-
nalnych osiągnięć.
W rodzinie i szkole wychowanie ulega marginaliza-
cji. Kładzie się nacisk na rozwój dyspozycji instrumental-
nych człowieka, a więc na wiedzę, inteligencję, uzdolnie-
nia, umiejętności, sprawności, nawyki. Warto tutaj dodać,
Ŝ
e wiedza jest rozumiana coraz bardziej wąsko, co od-
bija się na procesie nauczania–uczenia się, który jest co-
raz bardziej eksponowany. Nie docenia się natomiast
rozwoju dyspozycji kierunkowych człowieka takich, jak
ideały, postawy, przekonania, upodobania, zamiłowania
czy zainteresowania. Obecne odchodzenie od wycho-
wania ma róŜne przyczyny. Jedną z najwaŜniejszych jest
ta, Ŝe wychowanie wymaga wysiłku i ofiarności, a więc
postaw allocentrycznych, a nie egocentrycznych. Są one
2
D. L e g r i x, Taka się urodziłam, Warszawa 1976.
P
Nasze Forum
K
WARTALNIK PEDAGOGICZNO
-
TERAPEUTYCZNY NR
1(5)/2002
25
jednak coraz bardziej obce współczesnemu człowiekowi
nastawionemu na indywidualny sukces, na wartości kon-
sumpcyjne. Dotyczy to takŜe rodziców i nauczycieli.
KaŜde dziecko – sprawne i niepełnosprawne – po-
zbawione wychowania rozwija się nieprawidłowo. W tym
tkwi główna przyczyna takiego intensywnego rozbudo-
wywania róŜnego rodzaju zajęć terapeutycznych, które
są w róŜnych zakresach współczesnemu dziecku coraz
bardziej potrzebne. MoŜna jeszcze dokładniej zidentyfi-
kować tę przyczynę, a jest nią patologia więzi między-
ludzkich – tych więzi, które są konieczne do prawidło-
wego zaspokajania podstawowych potrzeb psychicznych
i duchowych dziecka.
Według szwedzkiej autorki Ellen Key wiek dwudzie-
sty miał być „wiekiem dziecka”. Po stu latach doświad-
czeń coraz częściej podkreśla się, Ŝe nasza cywilizacja
jest nieprzyjazna, a nawet wroga dziecku. Obserwujemy
tragiczne symptomy takie, jak niemal powszechne zner-
wicowanie wśród dzieci, samobójstwa niespotykane do-
tychczas wśród nich, przestępstwa popełniane przez nie-
letnich, aŜ do dzieci czynnie wciąganych w wojnę i de-
moralizowanych przez patologicznych dorosłych. Coraz
częściej pojawiają się prace o zniewolonym, zmarnowa-
nym dzieciństwie, o róŜnego rodzaju zranieniach psychicz-
nych i duchowych powstających właśnie w okresie dzie-
ciństwa i mających trwały wpływ na całe Ŝycie danego
człowieka.
Jedna z autorek analizujących zjawisko współcze-
snego dzieciństwa pisze, Ŝe „dzieci zostały wywłasz-
czone z przestrzeni, zabrano im miejsce przy matce, za-
bawę przy ciepłym piecu kuchennym, wspólne przesia-
dywanie w kuchni. Skurczyła się i zabudowała takŜe
przestrzeń wokół domu i nawet dawne podwórka zamie-
niono na parkingi. W zamian za to zaoferowano dzieciom
oddzielny pokój, na ogół z własnym telewizorem i kom-
puterem. Przede wszystkim jednak stworzono sieć in-
stytucji edukacyjnych wypełniających oraz organizują-
cych czas i przestrzeń Ŝycia dziecka. W zamoŜnych spo-
łeczeństwach zachodnich propozycje instytucjonalne zdo-
minowały i niemal bez reszty wypełniły czas dziecka.
Dziecko przesuwa się z jednej instytucji do drugiej, nie
zakorzenia się w nich, a jedynie podporządkowuje spe-
cyficznym wymaganiom kaŜdej z tych instytucji”
3
. Au-
torka podkreśla, Ŝe niemieccy pedagodzy nazywają ten
typ dzieciństwa dzieciństwem „wyspowym”, gdyŜ dziecko
przeskakuje z instytucji do instytucji jak z wyspy na wy-
spę. Przestrzeń poszczególnych instytucji jest oderwana
i najczęściej niepowiązana ze sobą.
3
B. S m o l i ń s k a-T h e i s s, Dzieciństwo – obszary znane
i nieznane, „Kwartalnik Pedagogiczny” 1992, nr 3-4, s. 87.
MoŜna powiedzieć, Ŝe przyczynami tych negatyw-
nych zjawisk w Ŝyciu coraz większej liczby dzieci są – roz-
pad rodziny i jej postępująca patologia, wtłoczenie dzieci
w rozbudowaną sieć róŜnych instytucji wychowania za-
bierających im coraz większą ilość czasu, destrukcyjna
rola środków masowego przekazu i zamieszkiwanie dzieci
w przestrzeni wirtualnej, a nie rzeczywistej, dominująca
rola praw rynku i pieniądza, a takŜe egzystencjalna pustka
epoki i kryzys wartości.
W prawidłowym procesie wychowania obecna była
takŜe sztuka – śpiewano dziecku kołysanki, opowiadano
bajki, czytano ksiąŜki, istniały rówieśnicze zabawy z pio-
senką, rodzinne muzykowanie, jak chociaŜby wspólne
ś
piewanie kolęd czy pieśni patriotycznych. Były to dla
dziecka komunikaty estetyczne, mające walor poznaw-
czy, uwraŜliwiające na piękno. Przede wszystkim jednak
były to komunikaty emocjonalne, mające walor rozwojo-
wy i terapeutyczny.
Wiadomo bowiem, Ŝe róŜnego rodzaju pozytywne do-
znania, doświadczenia, przeŜycia kształtują tę najpotrzeb-
niejszą dla rozwoju więź osobową. Czas poświęcany
dziecku jest dla niego informacją, Ŝe jest dla rodziców
czy wychowawców waŜne. Brak czasu natomiast jest dla
niego informacją, Ŝe dorosłym na nim nie zaleŜy. Nie bez
przyczyny potoczne powiedzenie mówi, Ŝe „miłość to czas”.
W dawniejszych, na ogół wielopokoleniowych ro-
dzinach dziecko miało te emocjonalne, poznawcze, es-
tetyczne doświadczenia w sposób naturalny we własnym
domu czy w sąsiedztwie. Obecnie podobne doświadcze-
nia trzeba specjalnie organizować w placówkach eduka-
cyjnych czy leczniczych. Nie chodzi tutaj o nostalgiczne
wspominanie przeszłości, ale o wiedzę na temat nastę-
pujących zmian i kontekstu naszego oddziaływania. Prze-
strzeń, z której wycofano wychowanie, zostaje tak czy ina-
czej zapełniona, ale są to działania zastępcze i sztuczne,
o czym trzeba pamiętać.
Zaburzenia rozwoju są coraz liczniejsze, więc po-
wołuje się coraz bardziej rozbudowane i zróŜnicowane
oddziaływania terapeutyczne. Jak juŜ zaznaczono oferta
róŜnego rodzaju terapii jest bardzo bogata i człowiekowi
nie znającemu problemu trudno jest się w tym wszystkim
zorientować. Rozbudowanie róŜnego rodzaju zajęć tera-
peutycznych, jako chęć konkretnej pomocy, moŜna na-
wet uznać za zjawisko pozytywne, ale trzeba pamiętać
o właściwym miejscu terapii. Dziecko bowiem ma być
podmiotem rozwoju, a nie tylko przedmiotem działań te-
rapeutycznych. Obserwujemy bowiem róŜnego rodzaju
nieprawidłowości w tym zakresie. W zaprezentowanym
tekście zostaną zasygnalizowane dwie z nich.
Jedną z tych nieprawidłowości jest doraźność, wy-
łączna objawowość terapii, bez widzenia całego kontek-
Nasze Forum
K
WARTALNIK PEDAGOGICZNO
-
TERAPEUTYCZNY NR
1(5)/2002
26
stu wychowawczego i terapeutycznego. Terapia staje się
wówczas taką zamkniętą, oderwaną wyspą, o której pi-
sali autorzy określający współczesny typ dzieciństwa jako
wyspowy. Oczywiście, Ŝe bardzo często moŜna działać
wyłącznie objawowo, ale naleŜy mieć tego świadomość,
a przede wszystkim wizję danego dziecka w procesie jego
rozwoju. Autor jednej z najgłębszych koncepcji terapeu-
tycznych – Victor Frankl, takŜe działał w poszczególnych
momentach terapii objawowo, stosując na przykład inten-
cję paradoksalną, ale miał świadomość całościowej kon-
cepcji swojej logoterapii, która miała na celu uczynienie
człowieka zdolnym do znalezienia swojego konkretnego,
indywidualnego sensu
4
. W takiej sytuacji kaŜde zajęcia
z dzieckiem mają podwójny cel. Jeden dotyczy tych wła-
ś
nie konkretnych zajęć, drugi zaś całej linii postępowania
terapeutycznego.
Drugą nieprawidłowością jest nadmierne rozbudowy-
wanie terapii, koncentrowanie się bardziej na dysfunkcjach
rozwoju niŜ na całym dziecku. Jednym z wielu aspektów
tego problemu jest profesjonalizacja oddziaływań terape-
utycznych i interesy określonej grupy zawodowej. Jak
słusznie zauwaŜył amerykański autor pracy O pomocy
i specjalistach od pomagania, człowiek, który zawodowo
zajmuje się pomaganiem innym, nie moŜe obejść się bez
ludzi, którym jego pomoc będzie potrzebna, a w konse-
kwencji często wyrabia bezradność i zaleŜność od tera-
peuty. J. Holt podkreśla, Ŝe wzorem pomocy w naszej
kulturze jest dobry Samarytanin. Jego pomoc polegała na
tym, Ŝe działał bardzo wszechstronnie, ale nie uzaleŜniał
od siebie. Autor ten pisze dowcipnie, Ŝe Samarytanin nie
zatrzymał przy sobie poturbowanego przez złoczyńców,
„nie odradzał mu podróŜy ze względu na groŜące nie-
bezpieczeństwa, przed którymi wędrowiec nie potrafił się
obronić. Nie podjął się stałej opieki nad wędrowcem. Nie
próbował załoŜyć przedsiębiorstwa do spraw opieki nad
podróŜnymi. Pomógł, poniewaŜ zobaczył kogoś, kto po-
trzebował pomocy. Poza tym miał swoje własne sprawy”
5
.
Tak więc w kaŜdej sytuacji terapeutycznej trzeba
stawiać nacisk na samodzielność dziecka, oczywiście w ta-
kim zakresie, na jaki dana sytuacja pozwala.
W ostatnich kilkudziesięciu latach nastąpił na całym
ś
wiecie ogromny rozwój zarówno wychowania estetycz-
nego, jak i terapii przez sztukę. Wychowanie estetyczne
określane inaczej jako wychowanie przez sztukę, co ma
swoje teoretyczne uzasadnienie, ma bogatą literaturę.
Sztuka traktowana jest jako waŜny instrument wychowa-
nia w odniesieniu zarówno do dzieci, jak i do dorosłych,
w sytuacjach zaplanowanych i programowych mających
4
S. K r a t o c h v i l, Psychoterapia, Warszawa 1980.
5
J. H o l t, O pomocy i specjalistach od pomagania, [w:] Psycho-
logia w działaniu, Warszawa 1981, s. 296.
miejsce na terenie szkoły i innych placówek, jak teŜ w sy-
tuacjach spontanicznych, które wywołuje sama obecność
sztuki
6
. Jako przyczyny wzmoŜonego zainteresowania wy-
chowaniem estetycznym podaje się upowszechnienie do-
stępu do kultury, organizację czasu wolnego, techniczne
ułatwienie kontaktu ze sztuką, narastanie przekonania, Ŝe
wychowanie estetyczne to nie tylko kształtowanie kultury
estetycznej, tak jak to było ujmowane tradycyjnie, ale tak-
Ŝ
e kształtowanie całego człowieka w róŜnych zakresach
7
.
Terapia przez sztukę określana inaczej jako artete-
rapia ma równieŜ bogatą literaturę i koncentruje się na
wykorzystaniu sztuki dla celów terapeutycznych w od-
niesieniu do dorosłych i dzieci. Pojawiły się takie specja-
lizacje, jak: psychorysunek, muzykoterapia, choreotera-
pia. Jako przyczyny rozwoju tej dyscypliny podaje się
między innymi wzrost róŜnego rodzaju schorzeń i zabu-
rzeń rozwoju pojawiających się w naszej cywilizacji, nie-
wystarczalność zabiegów medycznych, reakcję na de-
humanizację medycyny, rozwój psychoterapii i inne.
W przypadku dziecka z jakąkolwiek dysfunkcją pa-
miętać naleŜy, Ŝe potrzebuje ono zarówno terapii przez
sztukę, ale takŜe wychowania estetycznego, do czego
ma prawo. Dziecko takie występuje zawsze w podwójnej
roli. Z jednej strony jest to rola pacjenta, który wymaga
podejścia terapeutycznego. Z drugiej strony jest to rola
dziecka na określonym etapie rozwoju, które wymaga
odpowiedniego wychowania i nauczania. Obu tych ról
rozdzielać nie moŜna. Terapia przez sztukę moŜe uspra-
wniać zaburzoną funkcję, poprawiać nastrój i spełniać wie-
le bardzo waŜnych zadań, których nie sposób wyliczyć.
Wychowanie estetyczne natomiast ma uwraŜliwiać i otwie-
rać na piękno, rozwijać zdolności, a przede wszystkim
kształtować zainteresowanie sztuką. To właśnie wyrobio-
ne zainteresowanie sztuką moŜe być tym czynnikiem nie
tylko rozwojowym, ale takŜe terapeutycznym, który będzie
aktualny przez całe Ŝycie człowieka. Powstawanie zain-
teresowań zaleŜy przede wszystkim od własnych doświad-
czeń z danej dziedziny sztuki, od posiadanych informacji,
a takŜe od wzorów ustosunkowania się, z jakimi człowiek
się zetknął. W tym celu potrzebne są właśnie zajęcia
z dobrze prowadzonego wychowania estetycznego
8
.
W niektórych sytuacjach wystarczy takie prowadze-
nie zajęć z zakresu wychowania estetycznego, aby miały
one takŜe charakter terapeutyczny. W obecnej chwili jest
to potrzebne niemal wszystkim dzieciom i nauczyciele
tych dyscyplin powinni być do tego przygotowani. W tych
6
I. W o j n a r, Teoria wychowania estetycznego, Warszawa 1976.
7
B. S u c h o d o l s k i, Współczesne problemy wychowania
estetycznego, [w:] Wychowanie przez sztukę, Warszawa 1976.
8
Z. K o n a s z k i e w i c z, Dziecko niepełnosprawne i muzyka,
Warszawa 1994.
Nasze Forum
K
WARTALNIK PEDAGOGICZNO
-
TERAPEUTYCZNY NR
1(5)/2002
27
przypadkach, gdy potrzebne są specjalne zajęcia z za-
kresu terapii przez sztukę dla dzieci niepełnosprawnych,
powinny takŜe mieć miejsce zajęcia z wychowania este-
tycznego dostosowane do moŜliwości tych dzieci. Znane
są bowiem liczne fakty całkowitego braku prowadzenia
zajęć z wychowania przez sztukę w placówkach dla
dzieci niepełnosprawnych, co stanowi oczywiście wielką
krzywdę rozwojową dla tych dzieci. Jest to bardzo waŜne
zagadnienie, o którym powinni pamiętać autorzy progra-
mów dla placówek terapeutycznych i kierownicy tych in-
stytucji. Zajęcia terapeutyczne w Ŝadnym przypadku nie
zastąpią zajęć edukacyjnych.
Bardzo waŜnym zagadnieniem jest dobór sztuki za-
równo do wychowania estetycznego, jak i przede wszyst-
kim do arteterapii. Zwraca się uwagę na to, Ŝe huma-
nistyczne wartości sztuki powinny wspomagać siły roz-
wojowe dziecka. Jedna z autorek podkreśla, Ŝe prawo do
swobodnej twórczości nie moŜe w sposób negatywny od-
bijać się na dziecku, nie moŜe „ograniczać, hamować czy
wręcz paraliŜować rozwoju dziecka, gwałcić jego z trudem
utrzymującej się integralności – pozostających w stanie
in statu nascendi – struktur psychicznych, zwłaszcza zaś
orientacji w wartościach moralnych”
9
. Tak więc ci, którzy
tworzą sztukę dla dzieci, a takŜe ci, którzy ją stosują do
zajęć edukacyjnych czy terapeutycznych z dziećmi po-
winni być szczególnie uwraŜliwieni na ten problem i wie-
dzieć, Ŝe dobra sztuka wspomaga rozwój, natomiast zła
wyrządza dziecku krzywdę. Adresowana jest przecieŜ do
dziecka, a więc osoby w fazie rozwoju, której według su-
gestii psychologii humanistycznej naleŜy się pełna apro-
baty miłość, poszanowanie własnej godności, a takŜe po-
dziw dla jego rozwojowych osiągnięć
10
.
W pracy dydaktyczno-wychowawczej, jak i terapeu-
tycznej najwaŜniejszym elementem jest osoba nauczy-
ciela, wychowawcy, terapeuty. WaŜne są nie tylko me-
tody postępowania, ale nade wszystko człowiek, który się
nimi posługuje. Powinien to być nie wąski specjalista spra-
wnie stosujący coraz to nowe techniki terapeutyczne, ale
osoba o szerokiej wiedzy humanistycznej, pedagog–te-
rapeuta, rozumiejący istotę swojej pracy, uznający za-
równo moŜliwości, jak i granice swoich działań, umiejęt-
nie łączący terapię z wychowaniem, a terapię przez sztu-
kę z wychowaniem estetycznym.
Do wszystkich zajmujących się nauczaniem, wycho-
waniem i terapią moŜna odnieść piękne słowa Marii Grze-
gorzewskiej – „Prawda to bowiem wiecznie Ŝywa, Ŝe po-
za przygotowaniem zawodowym człowieka, poza jego
9
B. J a ś l a r o w a, Rozwój dziecka jako jednostki ludzkiej
w perspektywie konkretnych badań, [w:] Kultura–Język–Edukacja,
Katowice 1995, s. 51.
10
Podaję za: B. Ja ś l a r o w a, op. cit.
wykształceniem, najistotniejszą, najbardziej podstawową
i decydującą wartością w jego pracy jest jego Człowie-
czeństwo”
11
. Dziś powiedzielibyśmy, Ŝe osoba zajmująca
się arteterapią powinna posiadać szeroką wiedzę profe-
sjonalną, umiejętności praktyczne, a takŜe dojrzałą oso-
bowość.
W ostatnich latach coraz częściej podnoszony jest
problem uczuć i postaw w pracy nauczyciela, wycho-
wawcy, terapeuty. Chodzi nie tylko o uczucia i postawy
uświadamiane, ale takŜe o te, które nie są w pełni świa-
dome. W literaturze mówi się o tak zwanym osobistym
programie nauczyciela, na który składa się przede wszyst-
kim – stosunek do uczniów, do wiedzy i jej przekazy-
wania, a takŜe ustosunkowanie do samego siebie. To
właśnie stanowi emocjonalną bazę codziennego kontak-
tu z uczniami i w sposób istotny wpływa na całą atmo-
sferę pracy z dziećmi. Ma takŜe stwierdzony wpływ na
osiągnięcia uczniów w nauce szkolnej
12
. W takim samym
stopniu jak do dydaktyki odnosi się takŜe do wychowania
i terapii. Wspominał o tym Bruno Bettelheim, organizując
przy uniwersytecie w Chicago szkołę dla dzieci ze znacz-
nymi zaburzeniami rozwoju, w której potrzebował duŜej
liczby wychowawców, aby moŜliwe było w pełni indywi-
dualne oddziaływanie. Zatrudnił więc studentów psycho-
logii, którzy mieli dobre przygotowanie merytoryczne, ale
ze znacznej ich części musiał po pewnym czasie zre-
zygnować. Powodem był brak kwalifikacji emocjonal-
nych. Autor pisał, Ŝe orientowali się w problemie, ale nie
rozumieli potrzeb dzieci, Ŝe „było to zrozumienie wyro-
zumowane, oparte na emocjonalnym dystansie. Potrze-
bna zaś była przede wszystkim emocjonalna bliskość,
która bierze się z bezpośredniego, współodczuwającego
rozumienia wszystkich przejawów duszy drugiego czło-
wieka”
13
.
Tak więc bycie prawdziwym nauczycielem, wycho-
wawcą, terapeutą wymaga czegoś więcej niŜ tylko fa-
chowego przygotowania, chociaŜby najlepszej jakości. Po-
trzebne są kwalifikacje osobowościowe. Jeden z tera-
peutów wyraził to w sposób następujący: „OtóŜ w rze-
czywistości dobrze zajmować się dziećmi moŜna tylko
wtedy, gdy się je kocha, a źle zajmują się nimi ci, którzy
ich nie kochają. Sądzę, Ŝe zanim weźmie się pod opiekę
dziecko, trzeba się często poddać czemuś w rodzaju gim-
nastyki duchowej, autotreningowi, prawdziwej jodze umy-
słu i serca, aby uczynić siebie zdolnym do rozumienia
dziecka, tolerowania go i kochania. Bez tego nie osią-
11
M. G r z e g o r z e w s k a, Listy do młodego nauczyciela,
cykl I, Warszawa 1959, s. 16.
12
H. R y l k e, Drugi program w szkole, „Kwartalnik Pedago-
giczny” 1984, nr 1.
13
B. B e t t e l h e i m, Freud i dusza ludzka, Warszawa 1991, s. 25.
Nasze Forum
K
WARTALNIK PEDAGOGICZNO
-
TERAPEUTYCZNY NR
1(5)/2002
28
gnie się nigdy prawdziwej terapii, ani prawdziwego wy-
chowania; będzie się sprawować dozór albo uprawiać
naukę, ale dzieci nie odniosą z tego Ŝadnej korzyści”
14
.
Jeszcze jednym waŜnym problemem odnoszącym
się do zagadnienia osoby prowadzącej arteterapię jest
to, czy ma to być terapeuta zaznajomiony z daną dzie-
dziną sztuki, czy teŜ profesjonalny artysta, który zdobył
wiedzę z zakresu warsztatu terapeutycznego. W takich
dziedzinach jak plastyka, a szczególnie muzyka, powi-
nien być to człowiek o rzetelnym przygotowaniu arty-
stycznym. Z róŜnych doświadczeń wynika, Ŝe na przy-
kład nauczyciela muzyki, który prezentuje twórcze po-
dejście do uprawianej przez siebie działalności i przeja-
wia zainteresowania problematyką dzieci niepełnospraw-
nych, stosunkowo łatwo moŜna przygotować do pracy
terapeutycznej tak, aby jego zajęcia były wszechstronne.
Terapeutów natomiast trudno jest przekonać do rozsze-
rzenia działań o inne formy związane z wychowaniem mu-
zycznym, bo są do tego po prostu nieprzygotowani od
strony muzycznej. Muzyka jest przez nich najczęściej trak-
towana w sposób instrumentalny, a nie jest dla nich auto-
nomiczną dziedziną sztuki, którą moŜna i trzeba prze-
kazywać.
Ciekawie wypowiedziała się na ten temat amery-
kańska plastyczka pracująca od wielu lat w szpitalu psy-
chiatrycznym, która w swojej działalności identyfikuje się
bardziej z rolą artysty, a nie terapeuty
15
. Zarzuca oso-
bom uprawiającym arteterapię, Ŝe odeszły od rozwa-
Ŝ
ania problemów ontologicznych na rzecz dociekania,
jak ludzie zachowują się i w jaki sposób to ich zacho-
wanie moŜna zmienić. UwaŜa, Ŝe osoby te odchodzą od
sztuki, bo chcą mieć wspólny język z lekarzami i w spo-
sób jednoznaczny prowadzić dokumentację. Autorka uwa-
Ŝ
a, Ŝe wspólne działanie artysty i jakiegoś innego czło-
wieka, w jej przypadku są to chorzy psychicznie, ma moc
uzdrawiającą. Dzieje się tak wtedy, gdy obydwaj są po-
chłonięci procesem twórczym, a nie wzajemnym obser-
wowaniem się i ocenianiem. Gorąco broni oddziaływania
samej sztuki, a nie róŜnorodnych technik interpretacji,
które nazywa psychiatrycznymi i psychologicznymi tech-
nikami wywiadowczymi. Autorka wspomina antyczne po-
staci Asklepiosa, który jest patronem lekarzy, i Orfeusza,
będącego patronem artystów. Napisała dowcipnie o so-
bie, Ŝe z racji specyfiki swojej pracy przez pierwsze trzy
dni tygodnia poświęca się leczeniu, a przez następne
trzy dni jest w swojej pracy artystą. Granicznym dniem
jest dla niej niedziela, gdy ma czas, by zastanowić się
nad sobą, a takŜe pilnować swego węŜa, stroić lirę i pro-
sić Asklepiosa i Orfeusza, aby zapomnieli o jej nadgor-
liwości i zarozumiałości. Autorka pisze ponadto o doro-
słych pacjentach szpitala psychiatrycznego, ale porusza-
na przez nią problematyka w takim samym, a moŜe w jesz-
cze większym stopniu odnosi się do dzieci. Dzieci muszą
bowiem mieć moŜliwość poznania sztuki, co było do tej
pory zagwarantowane chociaŜby przez program szkolny.
W przypadku dzieci przebywających przez długi czas
w placówkach terapeutycznych bywa to często pomijane.
Tak więc artysta o zainteresowaniach i profesjonal-
nych umiejętnościach terapeutycznych ma szansę nie tyle
prowadzić arteterapię, ile uprawiać sztukę na uŜytek zdro-
wia. Sformułowanie to tylko pozornie jest grą słów. W rze-
czywistości zawiera ono głęboki sens. W kaŜdym przy-
padku terapeutycznego oddziaływania na dziecko musi-
my je łączyć z oddziaływaniem wychowawczym, gdyŜ
inaczej nasza praca będzie niepełna, a moŜe nawet szkod-
liwa. Pedagogom zajmującym się terapią przez sztukę
zostały tu narzucone wysokie wymagania, ale tak po-
winno być w kaŜdej pracy pedagogicznej, która adre-
sowana jest przecieŜ do dziecka, a więc osoby w trakcie
rozwoju. Wydaje się, Ŝe takie rozeznanie szerszej pro-
blematyki, jaka została zarysowana wyŜej, jest koniecz-
ne dla kaŜdego, kto w sposób odpowiedzialny chce się
zajmować jakąkolwiek działalnością terapeutyczną w od-
niesieniu do dzieci.
14
S. Tomkiewicz, wypowiedź na sesji, [w:] Korczak – Ŝycie
i dzieło. Materiały z Międzynarodowej Sesji Naukowej, Warszawa
1982, s. 48.
15
J. E r i k s o n, Arteterapia czy uprawianie sztuki na uŜytek
zdrowia, [w:] Arteterapia, „Zeszyt naukowy” nr 48 Akademii Mu-
zycznej we Wrocławiu, Wrocław 1989.
Nasze Forum
K
WARTALNIK PEDAGOGICZNO
-
TERAPEUTYCZNY NR
1(5)/2002
29
Vademecum logopedyczne.
Prawidłowe kształtowanie się
i rozwój mowy dziecka
dr Ewa M. Skorek
Uniwersytet Zielonogórski
edną z waŜniejszych form aktywności człowieka
jest aktywność słowna. Mowa pełni bowiem trzy
istotne funkcje w Ŝyciu człowieka: reprezentatyw-
ną, ekspresywną i impresywną (lub społeczną). Dzięki
mowie człowiek moŜe zatem: po pierwsze – zastępować
nazwy rzeczy i wskazywać na nie, po drugie – wyraŜać
swoje myśli, oraz po trzecie – pobudzać słuchacza do
reakcji. Człowiek pozbawiony tych moŜliwości podlega
znacznym ograniczeniom, aŜ do skrajnej izolacji spo-
łecznej.
Kształtowanie się psychiki człowieka odbywa się
przede wszystkim poprzez mowę. Jej prawidłowy rozwój
ułatwia nie tylko rozwój umysłowy i edukację, ale takŜe
proces stawania się jednostką społeczną. Zaburzenia
rozwoju mowy powodują zatem poznawcze i społeczne
konsekwencje.
Rozwój mowy dziecka przebiega etapami. Gdy jej
kształtowanie odbywa się w sposób prawidłowy, poja-
wiają się one w określonej, charakterystycznej kolejno-
ś
ci. Dopuszcza się pewne przesunięcia, nie większe jed-
nak niŜ pół roku.
Okresy kształtowania się mowy to:
1) okres przygotowawczy – 3-9 miesiąc Ŝycia pło-
dowego,
2) okres melodii – 0-1 rok Ŝycia,
3) okres wyrazu – 1-2 rok Ŝycia,
4) okres zdania – 2-3 rok Ŝycia,
5) okres swoistej mowy dziecięcej – 3-7 rok Ŝycia.
W okresie przygotowawczym (zwanym teŜ wstęp-
nym lub zerowym) wykształcają się narządy mowne i roz-
poczyna się juŜ ich funkcjonowanie. Czteromiesięczny
płód odczuwa rytm balansu podczas chodzenia matki,
a siedmiomiesięczny – bicie jej serca. Około 6 miesiąca
Ŝ
ycia płód zaczyna reagować na bodźce akustyczne. JuŜ
w Ŝyciu płodowym dziecko rejestruje w swej pamięci
słuchowej głos matki. Potwierdzają to doświadczenia,
podczas których płaczącym dzieciom, będącym bez ma-
tek, odtwarzano nagrane na taśmie magnetofonowej ich
głosy. Dzieci te natychmiast się uspokajały, poruszały
nóŜkami i rączkami, szukały źródła znanego dźwięku.
Okres melodii
stanowi stadium przedjęzykowe i jest
niezwykle istotnym etapem dla dalszego rozwoju mowy.
Doskonalone są narządy oddechowe, fonacyjne i artyku-
lacyjne, a takŜe funkcja słuchowa. Podstawowymi for-
mami wokalizacji są: krzyk, płacz, głuŜenie i gaworzenie.
Pierwszym materiałem akustycznym niosącym w so-
bie wiele informacji o stanie zdrowia dziecka jest krzyk,
który noworodek wydaje przychodząc na świat. Krzyk jest
ś
ciśle połączony z pierwszymi oddechami noworodka.
Są one niezmiernie waŜne, bowiem teraz tą samą drogą
będzie dostarczany tlen, który jest potrzebny do Ŝycia,
zwłaszcza do prawidłowego funkcjonowania ośrodkowe-
go układu nerwowego. Diagnostyczna funkcja krzyku wiąŜe
się z poglądem, Ŝe uszkodzenia ośrodkowego układu
nerwowego odbijają się w nieprawidłowościach budowy
akustycznej krzyku noworodka. Zespół amerykańskich
pediatrów odkrył bowiem, Ŝe rytm oddechu decydujący
o długości dźwięków oraz napięciu wiązadeł głosowych,
od którego zaleŜy wysokość dźwięków, determinowane
są impulsami nerwowymi mózgu. Jeśli płacz dziecka nie
przejawia cech płaczu naturalnego, wówczas istnieje po-
dejrzenie zaburzeń w centralnym układzie nerwowym.
Psychiatrzy, dostrzegając ten związek, rozpoznają uszko-
dzenia mózgu u maleńkich dzieci po ich płaczu. Na przy-
kład, niemowlęta z syndromem Downa wydają dźwięki
o niŜszych tonach, a płacz niektórych noworodków przypo-
mina miauczenie kota – syndrom ten znany jest pod na-
zwą „cri du chat” [E. M. Minczakiewicz 1997].
Krzyk noworodka jest takŜe swoistym sprawdzia-
nem sprawności aparatu głosowego dziecka. Natomiast
u nieco starszego dziecka krzyk jest ćwiczeniem narządu
oddechowego, podczas którego moŜna wyróŜnić krótki
wdech i znacznie dłuŜszy oraz wolniejszy wydech.
Płacz dziecka jest odruchem bezwarunkowym. Mimo
to uznajemy go za pierwsze reakcje prewokaliczne i trak-
tujemy jako zaczątek mowy. Podobnie jak dźwięki wyda-
J
Nasze Forum
K
WARTALNIK PEDAGOGICZNO
-
TERAPEUTYCZNY NR
1(5)/2002
30
wane przez starsze niemowlę, które są nieuświadomioną
zabawą narządami głosowo-artykulacyjnymi i stanowią
cenne ćwiczenie wstępne mięśni, które w przyszłości bę-
dą zaangaŜowane w proces mówienia. Zabawa ta, po-
jawiająca się około 2-3 miesiąca Ŝycia, nazywa się głu-
Ŝ
eniem.
GłuŜenie towarzyszy Ŝyciowym funkcjom niemowlę-
cia, nieskoordynowanym ruchom jego kończyn i tułowia.
Aktywność ruchowa sprzyja wydawaniu dźwięków przez
dziecko, zwłaszcza gdy jest ono zdrowe, syte i wyspane.
W wyniku głuŜenia powstają dźwięki zbliŜone do samo-
głosek i spółgłosek. Nie są to jeszcze jednak dźwięki,
z których później będą budowane słowa. Te, które powsta-
ją w okresie głuŜenia, są przypadkowe, nieuświadomio-
ne. Wydają je takŜe, nawet do 18 miesiąca Ŝycia, dzieci
z cięŜkimi wadami słuchu (niesłyszące i niedosłyszące).
Stąd – zwraca na to uwagę T. Zaleski [1992, s. 12] – „po-
myłki, gdy głuŜenie to uwaŜa się za mowę i zapewnia le-
karza, Ŝe dziecko mówiło, a potem przestało”.
Około 6 miesiąca Ŝycia dziecko zaczyna słyszeć
swoje głuŜenie. Pojawia się wówczas odruch warunkowy
(czynność zamierzona) – gaworzenie, polegające na po-
wtarzaniu i naśladowaniu dźwięków. Dzięki nabywaniu
takich cech, jak spostrzegawczość, koncentracja uwagi,
dziecko ponawia próby wydobywania dźwięków, naśla-
dując własne oraz te, które zasłyszało w swym otocze-
niu. Ta zabawa dźwiękiem jest symptomem uwagi i woli.
Stanowi ponadto waŜny trening słuchowy.
GłuŜenie i gaworzenie stanowią potwierdzenie do-
konujących się w mózgu dziecka zmian rozwojowych.
W toku tych obydwu form prewokalicznych dziecko za-
czyna kojarzyć obraz otaczających je przedmiotów z ich
dźwiękowymi odpowiednikami. W ośrodkowym układzie
nerwowym dokonuje się wówczas proces kojarzenia.
Dziecko zaczyna mówić to, co do niego mówimy, oraz
podejmuje próby wymawiania pierwszych wyrazów, które
są nazwami przedmiotów mającymi określone znacze-
nie. Około 9 miesiąca Ŝycia dziecko powinno reagować
na swoje imię, powtarzać podawane dźwięki i reagować
na proste polecenia. Jest to pierwszy objaw rozumienia
słów. Dla rozumienia wypowiedzi, w omawianym okresie
rozwoju mowy, podstawowe znaczenie ma intonacja, ak-
cent, melodia głosu oraz kontekst sytuacyjny. Około 11-12
miesiąca Ŝycia dziecko powinno juŜ mówić dwa słowa:
mama i tata, a około 12 miesiąca – jeszcze jedno lub dwa
inne, np.: dada, baba, przy czym – tak, jak i na kaŜdym
późniejszym etapie rozwoju – rozumienie wypowiedzi wy-
przedza umiejętność czynnego posługiwania się językiem.
Od około 12 miesiąca Ŝycia (początek okresu wy-
razu
) rozwój mowy postępuje niezwykle szybko. Liczba
wypowiadanych słów znaczących wzrasta gwałtownie.
I choć próbuje się określić zasób słownikowy dziecka w po-
szczególnych miesiącach (3-4 słowa w 12 miesiącu, 19
słów w 15 miesiącu, 22 słowa w 18 miesiącu, 118 słów
w 21 miesiącu i 272 słowa w 24 miesiącu), to jednak zwra-
ca się uwagę na znaczenie róŜnic indywidualnych [E. Sło-
downik-Rycaj 2000]. Ponadto, rozwój mowy dziecka w tym
okresie zaleŜy od jakości mowy, jaką ono słyszy w swym
otoczeniu. T. Zaleski [1992, s. 13] zwraca uwagę na fakt,
Ŝ
e „w środowiskach, w których uŜywa się niewielu słów,
w których mowa jest uboga, dzieci rozwijają mowę z opóź-
nieniem, co nas nie powinno dziwić”.
Między pierwszym a drugim rokiem Ŝycia dziecko
uŜywa juŜ wielu samogłosek (oprócz nosowych) oraz zna-
czną liczbę spółgłosek, np. p, b, m, t, d, ś. Głoski trud-
niejsze zastępowane są łatwiejszymi, o zbliŜonym miej-
scu artykulacji, a grupy spółgłoskowe upraszczane. Cechą
charakterystyczną jest to, Ŝe wyraz realizowany jest często
tylko w postaci nagłosowej (pierwszej sylaby) lub końcówki.
Pod koniec drugiego roku Ŝycia pojawiają się wy-
powiedzi jedno- lub dwuwyrazowe, które nie są jeszcze
zdaniami z gramatycznego punktu widzenia. Mają one
postać zlepków wyrazowych lub równowaŜników zdań
(słowa, które zastępują całe zdania, będąc ich skrótem).
Jest to bardzo istotny moment w procesie nabywania ję-
zyka. Rozpoczyna się bowiem proces gramatyzacji wy-
powiedzi.
Około 24 miesiąca Ŝycia (początek okresu zdania)
dziecko powinno wypowiedzieć pierwsze proste zdanie,
tzn. konstrukcję słowną, w której będzie podmiot i orze-
czenie (nazwa przedmiotu lub osoby oraz czynność, którą
wykonuje), a około 30 miesiąca Ŝycia powinno juŜ prawi-
dłowo uŜywać zaimka „ja” [T. Zaleski 1992].
Na swe trzecie urodziny (początek okresu swoistej
mowy
dziecięcej) dziecko powinno wypowiadać zdania
dłuŜsze, złoŜone z 4-5 wyrazów, a czterolatek powinien
umieć opowiedzieć proste zdarzenie lub bajkę.
W wypowiedziach nadal utrzymują się dysgramaty-
zmy (błędy gramatyczne), pomimo Ŝe następuje szybki
rozwój form fleksyjnych. Obserwuje się takŜe znaczny
przyrost ilościowy słownictwa – od około 200 słów w wie-
ku dwóch lat do około 1000 w wieku trzech lat [E. Sło-
downik-Rycaj 2000]. Zachodzą takŜe zmiany jakościowe.
Wypowiedź zmienia się równieŜ od strony fonetycznej.
W wymowie trzylatków moŜe brakować jeszcze głosek
sz, Ŝ, cz, dŜ, które zastępowane są przez s, z, c, dz lub
ś
, ź, ć, dź. Sporadycznie, u niektórych trzylatków mogą
nie występować takŜe s, z, c, dz (zastępowane są przez
ś
, ź, ć, dź). Brakująca głoska r zastępowana jest naj-
częściej przez j lub l. Wymienione substytucje, jeśli wy-
stępują u trzylatka, nie powinny jednak nikogo niepokoić.
Są one zgodne z normą. TakŜe zamiana głosek k na t i g
Nasze Forum
K
WARTALNIK PEDAGOGICZNO
-
TERAPEUTYCZNY NR
1(5)/2002
31
na d, choć nie jest zjawiskiem powszechnym, to jeszcze
w tym okresie jest dopuszczalna.
Pomimo Ŝe w trzecim roku Ŝycia następuje znaczny
postęp w artykulacji, to jednak wyrazy nadal wymawiane
mogą być nieprawidłowo. Występują znaczne uprosz-
czenia grup spółgłoskowych we wszystkich pozycjach
(na początku, w środku i na końcu wyrazu). Często po-
jawiają się metatezy, czyli przestawianie kolejności sylab
i liter w wyrazie, np. lomokotywa zamiast lokomotywa lub
kordła zamiast kołdra. Oprócz przestawek spotyka się
szereg innych form charakterystycznych dla mowy w tym
wieku.
Między trzecim a siódmym rokiem Ŝycia dziecko co-
raz swobodniej prowadzi rozmowy. Posługuje się coraz
bardziej rozbudowanymi zdaniami, jednak zasady budo-
wania zdań nie są w pełni utrwalone. Nadal występują
przestawienia oraz inne swoiste formy językowe, jak:
upodobnienia (np. bebek zamiast chlebek) czy konta-
minacje, czyli budowanie wyrazów na zasadzie łączenia
dwóch wyrazów lub ich części (np. mati zamiast mama
i tata).
W wymowie dziecka czteroletniego utrwalają się pra-
widłowo artykułowane głoski s, z, c, dz, pojawia się takŜe
prawidłowe r (brak tej głoski nie powinien jeszcze niepo-
koić, choć naleŜy oczekiwać, aby substytutem była w tym
okresie głoska l, a nie j).
Między czwartym a piątym rokiem Ŝycia naleŜy
spodziewać się opanowania tych głosek, które dotych-
czas sprawiały trudności. Ostatecznie pojawiają się, a na-
stępnie utrwalają: sz, Ŝ, cz, dŜ, samogłoski nosowe oraz
u niektórych dzieci dopiero r. Nadal występują uproszcze-
nia grup spółgłoskowych. Pomimo to, wypowiedzi dziec-
ka pięcioletniego są juŜ w zasadzie zrozumiałe nie tylko
dla najbliŜszych osób.
Sześciolatki powinny mieć juŜ opanowaną wymowę.
Jednak, jak wskazuje na to praktyka, u wielu dzieci brak
jest jeszcze głosek najtrudniejszych, czyli sz, Ŝ, cz, dŜ.
Dzieci te powinny więc być objęte opieką logopedyczną.
Ze względu na znaczne róŜnice indywidualne trudno
jednoznacznie powiedzieć, kiedy następuje zakończenie
rozwoju artykulacji. Zdecydowanie jednak dziecko przystę-
pujące do nauki czytania i pisania powinno wypowiadać
wszystkie głoski prawidłowo.
Bibliografia
C
LARK
L., I
RELAND
C., Uczymy się mówić, mówimy, by się uczyć,
Warszawa 1997.
K
ACZMAREK
L., Nasze dziecko uczy się mowy, Lublin 1988.
M
INCZAKIEWICZ
E. M., Mowa. Rozwój, zaburzenia, terapia,
Kraków 1997.
S
ŁODOWNIK
-R
YCAJ
E., O mowie dziecka, Warszawa 2000.
Z
ALESKI
T., Opóźniony rozwój mowy, Warszawa 1992.
Terapia w szkole im. Kawalerów Maltańskich
przy Centrum Leczenia Dzieci i Młodzieży w Zaborze
mgr Zyta Janowicz,
mgr Kazimiera Adamczyk,
mgr Janusz Spalony
ak powiedział prof. Antoni Kępiński – „Lęk i ból są
dwoma podstawowymi stanami uczuciowymi na-
leŜącymi do grupy uczuć o negatywnym znaku”.
Oba te uczucia są udziałem kaŜdej chorej osoby, jednak
w szczególny sposób przeŜywają je dotknięte chorobą
dzieci. Przyszłość jako coś zakrytego, nieznanego budzi
obawy w kaŜdym dziecku, a szczególnie dziecku chorym.
Chce ono wrócić do przeszłości, a przynajmniej zatrzy-
mać w teraźniejszości. Jest to niemoŜliwe, gdyŜ Ŝycie prze-
cieŜ polega na ciągłym odkrywaniu nowego, ciągłym ruchu.
KaŜde dziecko, które z powodu choroby – czy to
somatycznej, czy teŜ „choroby duszy” jak moŜna określić
J
Nasze Forum
K
WARTALNIK PEDAGOGICZNO
-
TERAPEUTYCZNY NR
1(5)/2002
32
zaburzenia emocjonalne, trafia do placówki leczniczej,
wymaga szczególnego traktowania go przez nas, doro-
słych. Do nas właśnie naleŜy wytworzenie takiej atmos-
fery wokół cierpiącego z powodu choroby dziecka, by ból
i lęk spowodowane chorobą czy zaburzeniem były dla
niego jak najmniej uciąŜliwe. W jaki sposób moŜna osią-
gnąć taki stan?
NaleŜy stworzyć wokół dziecka atmosferę moŜliwie
zbliŜoną do takiej, jaka jemu kojarzyć się moŜe z pozy-
tywnie funkcjonującym domem rodzinnym: zaufaniem, zro-
zumieniem, zainteresowaniem. Niewątpliwie duŜe znacze-
nie w budowaniu takiej atmosfery mają fachowo orga-
nizowane przez szkołę zajęcia dydaktyczne. Niestety,
szkoła wraz z jej dydaktyką kojarzy się raczej z instytucją
skostniałą – a to błąd. Bo czy nie jest tak, Ŝe dobrze zor-
ganizowany proces dydaktyczny moŜe w jakiś, właściwy
sobie sposób wypełnić lukę, jaka staje się dziełem lęku
i bólu? Czy nauczyciel, który wykazuje zrozumienie, a nie
współczucie, nie staje się wychowawcą–przyjacielem
w cięŜkiej dla cierpiącego dziecka chwili? I dlatego wła-
ś
nie praca w szkołach przyszpitalnych i w placówkach
leczenia uzdrowiskowego jest zadaniem szczególnym. JuŜ
samo istnienie szkoły w placówce leczniczej spełnia sze-
roko pojętą rolę terapeutyczną – szkoła bowiem jest dla
dziecka symbolem normalnego Ŝycia ludzi zdrowych, wpro-
wadza w jego Ŝycie naturalny, „rytmiczny porządek”. Takie
właśnie zadanie stoi, między innymi, przed pracownikami
dydaktycznymi Zespołu Szkół Specjalnych przy Centrum
Leczenia Dzieci i MłodzieŜy w Zaborze.
Do Centrum Leczenia w Zaborze, które jest wpi-
sane w sieć placówek psychiatrycznych w Polsce, tra-
fiają dzieci z ogólnie rozumianymi zaburzeniami emocjo-
nalnymi. Bezwzględnie osiągnięcie sukcesu w realizo-
wanym fachowo przez lekarzy i psychologów procesie
terapii medycznej jest moŜliwe tylko, i to naleŜy podkre-
ś
lić, przy wydatnym i w pełni powiązanym z procesem
medycznym działaniu terapeutycznie realizowanej przez
szkołę dydaktyki. Uczniowie nasi to dzieci i młodzieŜ,
których przerosły ich problemy. W szkole źle się uczą,
więc są odrzucone. W domu – alkohol, bicie, porzucenie
i brak miłości, więc z domu uciekają. Ponadto ich za-
chowania są niezrozumiałe dla rówieśników, więc ci od-
suwają się od nich. Uczniowie ci są więc samotni i pełni
lęku, nieraz tak silnego, Ŝe powoduje u nich powaŜne
zakłócenia w funkcjonowaniu. W związku z tym, Ŝe nie
mają moŜliwości zaspokojenia podstawowych potrzeb
psychicznych – miłości i bezpieczeństwa, tracą poczucie
sensu Ŝycia. A ich „wołanie o pomoc” przybiera róŜne
formy: anoreksji, prób samobójczych, agresji wobec sa-
mych siebie czy innych. Pomocą moŜe okazać się dla
nich szkoła ściśle współpracująca ze specjalistyczną
placówką słuŜby zdrowia.
Dziecko po przybyciu do naszej placówki – po wstęp-
nym procesie terapii odciąŜającej – jest poddawane te-
rapii uczynniającej poprzez tryb codziennej pracy szkol-
nej, w czasie której stosuje się wobec niego normalne
dla szkoły wymagania, nie oznaczające jednak wyłącznie
stawiania ocen w postaci „jedynek”. Oceny, jakie przy-
znaje się dziecku w procesie dydaktycznym, są oznaką
szacunku i troski. Stosowana często metoda odniesienia
przez dziecko „sztucznego sukcesu” wzmaga w znacz-
nym stopniu jego motywacje do działania, buduje u niego
poczucie własnej wartości i sensu działania.
Dzieci i młodzieŜ przebywające w naszej placówce
realizują program nauczania szkół masowych, ale jest on
zaadaptowany do moŜliwości wysiłkowych i poziomu umy-
słowego uczniów, bowiem za podstawowe w naszej pra-
cy terapeutycznej uwaŜamy zasady plastyczności i indy-
widualizacji. Pracę pedagogiczną opieramy na rzetelnej
wiedzy o rozwoju psychofizycznym dziecka oraz znajo-
mości wpływu poszczególnych jednostek chorobowych na
ten rozwój. UmoŜliwiając uczniom–pacjentom Centrum Le-
czenia realizację programu obowiązującego w ich szko-
łach macierzystych, wypełniamy równocześnie dwa zada-
nia: dydaktyczne i terapeutyczne. Zapewniamy bowiem
dziecku moŜliwość powrotu do szkoły macierzystej bez
utraty roku szkolnego oraz niwelujemy napięcia psychicz-
ne związane z chorobą. Taka strategia przyjęta jest w ca-
łym procesie nauczania na wszystkich przedmiotach.
Zacznijmy na przykład od języka polskiego. Jest to
przedmiot, który stwarza ku temu duŜe moŜliwości, jeśli
spełniony jest podstawowy warunek – jego nauczanie jest
dla nauczyciela pasją i drogą do szukania w człowieku
czegoś lepszego i wyŜszego. Pedagog prowadzący w na-
szej szkole zajęcia języka polskiego zwrócił uwagę na
fakt, jak niezwykłe znaczenie w procesie „odbijania się
od dna” ma pisanie oraz głośne wzajemne czytanie i słu-
chanie wierszy. W wierszach bowiem uczniowie opisują
swoje uczucia, które trudno jest im wyznać wprost. Jest
w nich wiele złości, Ŝalu i buntu, miłości, nienawiści i roz-
paczy. Jestem liściem dębowym / zŜółkłym leŜącym na
chodniku / nikt nie zwraca na mnie uwagi / depczą po
mnie / zwierzęta i ludzie / niszczą mnie / wiatr przenosi
mnie z miejsca na miejsce / i nagle / ginę w ognisku / nikt
juŜ mnie nie pamięta (Jacek ,15 lat).
Samo opisywanie przynosi ulgę w bólu, pomaga zna-
leźć drogę w chaosie myśli, pozwala nabrać dystansu do
swych lęków i niepokojów. Jest zbawiennym upustem na-
gromadzonych emocji, swoistym „wentylem bezpieczeń-
stwa”, katharsis. Jednocześnie uchwycony zostaje przy-
czółek w zmaganiach z problemami ucznia: zdobyto jego
zaufanie. Na bazie zdobytego zaufania czyni się pierwsze
próby nawiązania do obowiązującego programu nauczania.
Nasze Forum
K
WARTALNIK PEDAGOGICZNO
-
TERAPEUTYCZNY NR
1(5)/2002
33
Ale jak realizować terapię w procesie dydaktyki pro-
wadzonej, oprócz języka polskiego, na przykład w zakre-
sie chemii, fizyki czy matematyki? Czy moŜliwe jest wy-
pracowanie skutecznych metod terapii nauką, gdy sama
nazwa przedmiotu budzi lęk i niechęć? To, co sprawdziło
się wczoraj – dziś moŜe okazać się nieaktualne, działa-
nie skuteczne wobec jednego ucznia jest nieprzydatne
wobec innego. Co jest więc bazą działania nauczycieli
w naszej placówce? Opieramy się na kilku zasadach,
które się wzajemnie przenikają:
• uczniowie wiedzą i czują, Ŝe rozumiemy ich nie-
chęć do niektórych przedmiotów;
• skupiamy się na wzmoŜeniu motywacji do nauki,
poniewaŜ częsty jej brak, a nie tylko brak moŜliwości
uczniów są przyczyną trudności i niepowodzeń;
• w atmosferze Ŝyczliwości akceptujemy wszystkich
uczniów, będąc jednocześnie konsekwentni wobec sta-
wianych im wymagań;
• jesteśmy elastyczni w oddziaływaniach i próbuje-
my być atrakcyjni wiedzą;
• rozmawiamy z uczniami, a wsłuchując się w ich
problemy i opinie wyznaczamy wspólnie z pracownikami
medycznymi Centrum kierunki terapii;
• indywidualizujemy wymagania i zadnia tak, aby ka-
Ŝ
de dziecko mogło odnieść sukces;
• organizujemy zajęcia w taki sposób i tak dobie-
ramy grupy do wykonywania poszczególnych zadań, by
uczeń mógł łatwiej osiągnąć sukces;
• wprowadzamy do dydaktyki elementy zabawowe,
uatrakcyjniamy zajęcia róŜnymi ciekawostkami (np.: z Ŝy-
cia sławnych uczonych);
• sprawdzamy wiadomości i umiejętności w mini-
malnie stresującej atmosferze, przy jasno wyznaczonych
kryteriach oceny zgodnych z wewnątrzszkolnym syste-
mem oceniania;
• moŜliwie często pozwalamy uczniom prezentować
się na forum szkoły podczas róŜnorodnych wydarzeń
artystycznych (w róŜnym, indywidualnym wymiarze ucze-
stnictwa).
Radość i duma z odniesionego sukcesu, moŜliwość
zaprezentowania się ucznia na forum szkoły ze swoimi
umiejętnościami, częstokroć u nas nabytymi bardzo inte-
gruje zespół, tworzy w szkole Ŝyczliwą atmosferę pracy,
a w uczniach wzbudza samoakceptację i nadaje sens ich
pracy nad sobą.
Dodatkowym czynnikiem wspierającym proces te-
rapii pedagogicznej jest załoŜony przez wszystkich pe-
dagogów pracujących w naszej placówce szkolny sys-
tem wychowawczy. Jest on oparty na jasnych zasadach,
zakorzeniony w konkretnych wartościach, a jednocześnie
w sposób pośredni odnoszący się do historii naszego
regionu.
Z czego wynikała potrzeba stworzenia usystematy-
zowanych działań wychowawczych? Nie moŜna ukryć
faktu, Ŝe spory procent dzieci z zaburzeniami emocjo-
nalnymi charakteryzuje zawahanie w sferze autorytetów.
Proces terapii tak medycznej, jak i wspierającej ją terapii
pedagogicznej musi oprzeć się na konkretnych funda-
mentach. W większości przypadków takie moŜliwości
istnieją, niekiedy jednak trzeba sięgnąć po gotowe wzorce,
propozycje zachowań. Jednocześnie muszą one być atrak-
cyjne dla naszych uczniów–pacjentów Centrum Leczenia.
Oprócz wyznaczenia jasnego, prostego do zrozu-
mienia zakresu naszych wymagań, sięgnęliśmy, odno-
sząc się zarówno do historii naszej miejscowości, jak i spe-
cyfiki naszej pracy, do idei, jakie niesie ze sobą Zakon
Kawalerów Maltańskich. W oparciu o wzorce zachowań
rycerskich, idee pomocy innym, proponujemy podjęcie
pewnych zadań, zachowań czy wręcz podsuwamy kon-
kretne wzorce do naśladowania przez uczniów.
Czy osiągamy zamierzony na początku procesu te-
rapii cel? Czy uczeń podejmuje proponowane mu zajęcia
tak w zakresie języka polskiego, jak teŜ na przykład ma-
tematyki czy chemii? Czy proponowany podczas działań
wychowawczych pozytywny sposób zachowań przyjmo-
wany jest przez naszych wychowanków? Częstokroć tak,
ale bywa równieŜ i tak, Ŝe wszystko naleŜy zacząć od
nowa, zmienić metody i bez Ŝalu oraz goryczy poraŜki
podjąć dalszą walkę o ucznia. Potrzeba tu Ŝelaznej kon-
sekwencji nie tylko w egzekwowaniu, ale równieŜ w szu-
kaniu sposobu dotarcia do dziecka, proponowaniu no-
wych dróg rozwiązań dręczących je problemów. Tak jak
powiedzieliśmy wyŜej: to, co sprawdziło się wczoraj –
dziś moŜe okazać się nieskuteczne.
Nasze Forum
K
WARTALNIK PEDAGOGICZNO
-
TERAPEUTYCZNY NR
1(5)/2002
34
Taniec w życiu ludzi chorych i niepełnosprawnych
dr Maria Jałocha
Uniwersytet Zielonogórski
horeoterapia, czyli leczenie tańcem, to wykorzy-
stanie go jako funkcjonalnego, terapeutycznego
narzędzia w celu przywrócenia, utrzymania i po-
prawy zdrowia fizycznego oraz psychicznego człowieka
chorego lub niepełnosprawnego. Z uwagi na to, iŜ bardzo
częstą, wtórną konsekwencją izolacji człowieka poszko-
dowanego na zdrowiu jest lęk przed ruchem, niechęć do
poruszania się, punktem wyjściowym w tej formie terapii
zdaje się być przede wszystkim poprawa obrazu własnej
osoby. To z kolei korzystnie wpływa na motywację do
doskonalenia umiejętności słuchowych niezbędnych przy
odtwarzaniu muzyki ruchem oraz do podejmowania wy-
siłków rozszerzających sferę ruchów, optymalizujących
ruch i jego koordynację.
Genezy choreoterapii naleŜy szukać w przeszłości
tak daleko, jak sięga historia tańca. Zdaniem antropolo-
gów kathartyczna
1
funkcja tańca była podświadomie roz-
poznawana od początku narodzin tej formy, juŜ we wcze-
snym okresie rozwoju ludzkości. Implikowała ona tańce
rytualne
2
, była nieodłącznym efektem dionizjów
3
oraz po-
chodów tanecznych średniowiecza
4
. Odnaleźć ją moŜna
równieŜ w kręgu tureckiej kultury wirujących derwiszów,
egipskiego zar czy brazylijskiego macomba
5
.
1
Katharsis – z gr. oczyszczenie, odrodzenie, odnowienie.
2
W społeczeństwach pierwotnych jednym z najdawniejszych
ś
rodków „leczniczych” stosowanych przez czarowników, szamanów
i kapłanów były tańce rytualne. Zabiegom magicznym w powiązaniu
z zabiegami
leczniczymi towarzyszyły zazwyczaj trans i ekstaza, wy-
woływane spontanicznie lub teŜ przy pomocy hipnozy.
3
Święta ku czci Dionizosa – boga wina, płodności i wegetacji,
odprawiano w całej Grecji. Połączone były z procesjami zwierającymi
elementy orgiastyczne, a tańczące menady, które tworzyły część
orszaku Dionizosa, szczególnie przyczyniały się do szaleńczego cha-
rakteru tych rytuałów. Grecy wierzyli, Ŝe dionizyjskie tańce o cechach
szału miały wpływ oŜywiający i leczniczy, powodując odmłodzenie
i zwiększenie energii.
4
Przez kilka wieków w średniowiecznej Europie utrzymywały
się tzw. obłędy taneczne. Udział w tych tańcach miał rzekomo leczyć
ludzi cierpiących na pewnego rodzaju chorobę o symptomach epi-
leptycznych (tańce św. Wita – Niemcy) czy przeciwdziałać skutkom
ukąszenia przez jadowitego pająka tarantulę (tarantyzm – Włochy).
Działanie takiego tańca udzielało się widzom, którzy gromadnie po-
padali w taneczny trans.
5
Tańce tego typu stosowano jako swego rodzaju środek gru-
powej psychoterapii, podczas której zbiorowe uniesienie powodować
miało rozładowanie napięć psychicznych. Taniec jako środek wiodący
Programy terapii tanecznej mają zastosowanie za-
równo w obszarze psychologicznego, jak i fizycznego od-
działywania na człowieka. Przekrój grupy terapeutycznej
oraz potrzeby i efekty, jakie chcemy uzyskać, określają
rodzaj działań choreoterapeutycznych. Determinuje to
oczywiście zestaw ćwiczeń od najprostszych, stojących na
pograniczu z „psychogimnastyką”, po znacznie bardziej
skomplikowane, związane juŜ z efektami artystycznymi.
Terapia tańcem moŜe być zarekomendowana jako po-
moc podstawowa lub jako uzupełnienie innych form lecze-
nia, rehabilitacji czy edukacji, moŜe teŜ być spiritus movens
ukierunkowanej działalności artystycznej. Prowadzone
w ramach choreoterapii działania moŜna uporządkować
na kilku poziomach ze względu na oczekiwany efekt: o d -
r e a g o w a n i e (relaks), r e h a b i l i t a c j a (terapia),
d i a g n o z o w a n i e oraz zamierzone d z i a ł a n i a a r -
t y s t y c z n e. MoŜna je prowadzić indywidualnie i grupo-
wo, długo lub krótkoterminowo i są one dostępne dla do-
rosłych oraz dla dzieci.
Choreoterapia wpisana jest w rejestr klasycznych
technik terapeutycznych, stosowanych rutynowo juŜ od bli-
sko pół wieku w Ameryce. W Polsce praktyka choreotera-
peutyczna pojawiła się dopiero w latach siedemdziesią-
tych XX wieku, ale wciąŜ jednak naleŜy do kategorii dzia-
łań eksperymentalnych, traktowanych z pewną dozą nie-
ufności. Podstawowym problemem, jaki się jawi w związku
z perspektywą rozwoju pracy choreoterapeutycznej w Pol-
sce, jest brak profesjonalnej kadry specjalistycznej, łączą-
cej wykształcenie medyczne z artystycznym. Działalność
choreoterapeutyczna stosowana jest obecnie w kilku ośrod-
kach klinicznych, m.in. w Warszawie, Krakowie, Łodzi i Po-
znaniu.
Taniec leczniczy – improwizowany taniec
terapeutyczny
Terapia tańcem improwizowanym zalicza się do poza-
słownych metod terapii, a jej celem jest nauczenie pacjen-
do transu wywiera wpływ fizjologiczny na mózg wykonawcy i w ten
sposób wywołuje stan dysocjacji. Hiperwentylacja, wyczerpanie fizyczne,
wirowanie i zataczanie kręgów – to czynniki, które wywierają wpływ
na zmysł równowagi, a w końcowej fazie powodują oszołomienie.
C
Nasze Forum
K
WARTALNIK PEDAGOGICZNO
-
TERAPEUTYCZNY NR
1(5)/2002
35
ta wyraŜania swoich emocji i uczuć mową ciała. Terapię
tańcem uprawia się zarówno w grupie, jak i indywidu-
alnie, a ruch jest środkiem stosowanym przez terapeutę
w celu zdiagnozowania problemów i dolegliwości oraz ma
na celu wywołanie zjawisk leczniczych i korekcję czynni-
ków patologicznych. Właśnie ruch i jego analiza składają
się na ten specyficzny proces leczniczy. Największa za-
sługa na polu praktyki i działalności kodyfikującej zasady
choreoterapii przypada Amerykance Marion Chase, która
zastosowała taniec, postrzegając go jako środek pozwa-
lający na pozawerbalny kontakt z pacjentem tam, gdzie
normalny proces porozumiewania się został zakłócony,
do pracy z cięŜko chorymi, psychotycznymi pacjentami.
Jej metoda pozwoliła przełamać izolację wielu pacjen-
tów, dała szansę wyraŜenia bardzo licznych, przeŜywa-
nych przez nich konfliktów, umoŜliwiła takŜe nawiązanie
z nimi związku emocjonalnego. Sukcesy odnotowano takŜe
w leczeniu wielu przypadków upośledzenia umysłowego,
załamań nerwowych, nerwic, autyzmu dziecięcego i za-
burzeń uczenia się.
Nie ma Ŝadnych ustalonych form ani reguł tanecz-
nych, które by wyznaczały poszczególne figury tańca te-
rapeutycznego. Przeciwnie – pacjent powinien mieć moŜli-
wość w pełni swobodnego, nieskrępowanego wyraŜania
się w tańcu, powinien próbować wyrazić nim swoje prze-
Ŝ
ycia wewnętrzne. MoŜe tańczyć do muzyki, podąŜać za
ruchem terapeuty lub innych członków grupy. Przez ta-
niec powinien dąŜyć do lepszego zrozumienia siebie – wła-
snych emocji i indywidualnej osobowości, i w ten sposób
takŜe odkryć oraz rozwijać swoje własne, utajone mo-
Ŝ
liwości.
Obserwując ruchy pacjenta, terapeuta pobudza go
do rozwoju i integracji, do przystosowania się do nowych
wzorów zachowań, wraz z doświadczeniami emocjonal-
nymi, które towarzyszą kaŜdej zmianie. Analizując jego
ruch taneczny, terapeuta próbuje moŜliwie dokładnie opi-
sać sposób poruszania się pacjenta oraz stara się wspól-
nie z nim rozszerzyć jego najczęściej ograniczony zasób
ruchów. Przede wszystkim jednak uświadamia pacjen-
towi, które jego ruchy są najbardziej związane z wyra-
Ŝ
aniem uczuć. Ostatnia faza terapii, zwana integracją,
umoŜliwia wyraŜenie uświadomionych i nieuświadomio-
nych uczuć. Pacjent powinien nauczyć się przeŜywać
swoje ciało, jego ruchy i siłę wyrazu tych ruchów jako in-
tegralną całość. W ten sposób terapia taneczna wprowa-
dza zmiany w uczuciach, poznaniu, fizycznym funkcjono-
waniu i zachowaniu człowieka.
Taniec terapeutyczny ma swoje korzenie w USA i tam
przede wszystkim jest rozpowszechniony. Specjalizację
terapeuty tanecznego moŜna uzyskać w USA, kończąc stu-
dia uniwersyteckie. Warto w tym miejscu poinformować,
iŜ według danych z połowy lat osiemdziesiątych XX wieku
w USA istnieje 39 uniwersytetów i 20 college’ów, w któ-
rych kształci się muzykoterapeutów róŜnych specjalności,
a choreoterapeuci zrzeszeni są w Amerykańskim Związku
Terapii Tańcem
6
.
Terapia tańcem i ruchem
Kilka lat temu w Stanach Zjednoczonych rozpoczęto ba-
dania naukowe nad osteoporozą w programie terapii ta-
necznej
7
. Podstawą tych badań jest analiza wpływu re-
gularnego ruchu na ludzi ze zdiagnozowaną osteopo-
rozą. Podczas gdy pewne oferty mogą wydawać się nie-
co paradoksalne – biorąc pod uwagę naturę choroby – to
okazuje się, Ŝe dotychczasowe próby cieszą się wielką
popularnością wśród chorych na osteoporozę. Zasadni-
czą korzyścią terapii tanecznej jest to, Ŝe moŜe ona po-
móc chorym odzyskać kontrolę nad własnym ciałem i po-
wstrzymać skutki choroby.
Uczestnictwo w dwunastotygodniowym programie te-
rapeutycznym obejmuje tygodniowo jedną godzinę nauki
tańca nowoczesnego i jedną godzinę aerobiku. Celem
tego programu jest podniesienie giętkości, elastyczności
i równowagi, wzrost siły serca i szacunku do własnego cia-
ła. Po zakończeniu programu terapeutycznego uczestni-
cy czują się lepiej i mają zwiększone zaufanie do siebie
samego, nawet jeśli niekoniecznie czują się lepiej pod
względem fizjologicznym.
Ludzie ze zdiagnozowaną osteoporozą bardzo czę-
sto skupiają się na chorobie i samej diagnozie. Są zbyt
przeraŜeni swoją chorobą, dlatego nie wykorzystują swo-
jego ciała (unikają ruchu, ograniczają własną aktywność),
przede wszystkim ze strachu przed złamaniem kości.
Jednym ze skutków programu terapii tańcem i ruchem
jest zmniejszenie ryzyka upadku i związanego z nim na-
stępstwa złamania, szczególnie biodra, kręgosłupa i nad-
garstka. Taniec i aerobik trzymają chorych z daleka od
dotkliwych dla nich spraw i pozwalają skoncentrować
się na ruchu i swoim ciele. Większość zagadnień opiera
się na zachęcaniu uczestników do podjęcia prób aktyw-
ności, powrotu do dotykania swojego ciała i konfron-
towania później własnych wraŜeń i odczuć. Pozytywne
rezultaty terapii tańcem dały podstawy do wyznaczenia
długoterminowych badań nad efektywnością techniki tań-
ca nowoczesnego jako narzędzia leczenia osteoporo-
zy w USA.
6
Amerykański Związek Terapii Tańcem powstał w 1966 r.
7
Badania te zapoczątkował zespół w składzie: Liz Young – ini-
cjator programu Trym – Gym, Keith Burgess – tancerz, Murray
Maitland – kinezjolog, David Hanley – lekarz.
Nasze Forum
K
WARTALNIK PEDAGOGICZNO
-
TERAPEUTYCZNY NR
1(5)/2002
36
Taniec integracyjny
Rehabilitacja ruchowa ludzi niepełnosprawnych, oparta na
znanych, uprawianych przez ludzi zdrowych wzorach, ma
nie tylko znaczenie jako usprawnienie fizyczne pacjenta,
ale równieŜ jako jego rehabilitacja psychologiczna i spo-
łeczna. Jedną z jej form jest wykorzystywanie tańca, który
uznawany jest za najlepszy wyraz idei demokratycznych,
tolerancji i swobody. Dla wielu osób niepełnosprawnych
taniec jest szansą otwarcia się na Ŝycie, ułatwia im nie-
jednokrotnie kontakt ze światem zewnętrznym, staje się
nowym sposobem komunikacji z drugim człowiekiem, spo-
sobem zdobycia akceptacji w środowisku społecznym,
a nawet zobaczenia świata. WaŜne jest równieŜ to, Ŝe
taniec moŜe uprawiać osoba, która nie ma szans spełnie-
nia się w innej dziedzinie, np. w jakiejś dyscyplinie sportu.
Taniec na wózkach
Taniec na wózkach to taniec, w którym z partnerem pełno-
sprawnym uczestniczą osoby poruszające się na wózkach
inwalidzkich. Jest więc on w samym załoŜeniu tańcem inte-
gracyjnym – formą przełamywania barier, przekraczania
granic zakorzenionych głęboko w naszej świadomości.
Poprzez taniec integracyjny moŜemy zmienić stereotypy
myślenia o ludziach niepełnosprawnych. Ludzie bowiem
za bardzo patrzą na wózek inwalidzki i łączące się z tym
ograniczenia, zamiast na siedzącego w nim człowieka.
Trzeba pamiętać, Ŝe tańczymy z osobą na wózku, a nie
z wózkiem. Wózek, tak jak krzesło, jest jedynie nowym
wymiarem przestrzeni, w której umieszczone jest ciało.
Jedną z form tańca na wózkach jest taniec określo-
ny nazwą combi dance, czyli taki, w którym jeden partner
tańczy na wózku, drugi zaś jest w pełni sprawny. Inną
formą aktywności tanecznej osób niepełnosprawnych jest
forma tańca duo dance, tzn. dwojga tancerzy na wózkach,
oraz single dance, czyli pojedynczego tancerza na wózku.
Praktykowany jest takŜe taniec zespołowy na wózkach,
czyli formacja, w której uczestniczą wyłącznie osoby na
wózkach lub razem z partnerami sprawnymi.
Taniec na wózkach, traktowany jako rekreacja, za-
początkowany został pod koniec lat sześćdziesiątych
w Wielkiej Brytanii. Obecnie w ponad 40 krajach na świe-
cie róŜne formy tańca na wózkach uprawia przeszło sześć
tysięcy osób. W 1977 roku w Szwecji odbyły się pierw-
sze warsztaty tańca integracyjnego dla osób poruszają-
cych się na wózkach, a w 1980 roku, podczas oficjalnego
otwarcia Zimowych Igrzysk Paraolimpijskich w Norwegii,
został zaprezentowany obszerny pokaz tańca na wózkach.
Dla wielu osób ze świata było to niezwykłe wydarzenie
i wywołało ogromne zainteresowanie wszystkich uczestni-
czących w igrzyskach. W 1998 roku taniec na wózkach
w konkurencji combi został uznany przez MKP za dyscypli-
nę paraolimpijską i juŜ w tym samym roku w Japonii odby-
ły się pierwsze Mistrzostwa Świata w tańcu na wózkach.
Zawody w konkurencji combi
rozgrywane są w dwóch
stylach tanecznych obowiązujących w tańcu towarzyskim:
stylu standardowym i stylu latynoamerykańskim. KaŜdy
pokaz musi mieć odpowiednią choreografię, dostosowaną
do osoby siedzącej na wózku, ale sędziowie, oceniając
takie pary, biorą pod uwagę takie same kryteria, jak przy
ocenie par sprawnych. Są to kryteria za „jakość” tańca –
tzn. charakter tańca, rytmiczność, technikę, oraz kryteria,
które składają się na „odbiór” tańca, a więc choreografia,
estetyka i prezencja.
Zawody rozgrywane są w dwóch klasach zdrowot-
nych, a pary przydzielane są do określonej klasy ze wzglę-
du na moŜliwości ruchowe partnera niepełnosprawnego.
Klasa I obejmuje osoby ze znacznym lub średnim upośle-
dzeniem ruchowym górnej części ciała. Klasa II – to osoby
bez dysfunkcji lub z niewielkimi ograniczeniami w obrę-
bie tułowia. Pary startujące w klasie I obowiązują te same
tańce, co pary klasy II, z tym Ŝe tempo powinno być wol-
niejsze i jest ono ściśle określone przepisami turniejowy-
mi. Pary klasy II wykonują tańce w normalnym tempie,
ogólnie przyjętym na zawodach tanecznych.
Pary dzielone są takŜe ze względu na stopień za-
awansowania. Najczęściej przyjmuje się podział na grupę
tancerzy początkujących (Promotion Class) i grupę za-
awansowaną (Top Class). Wiek zawodników nie jest w tym
wypadku kryterium przydziału do danej grupy. Tancerze
początkujący muszą wykonać mniejszą liczbę tańców (licz-
ba ta oraz dobór tańców zaleŜą od organizatora turnieju),
zaawansowani zaś – pełny zestaw turniejowy, czyli 5 tań-
ców standardowych (walc angielski, tango, walc wiedeń-
ski, fokstrot, quickstep) i 5 tańców latynoamerykańskich
(samba, cha-cha, rumba, paso doble, jive). Taniec na wóz-
kach, czyli taniec z osobami niepełnosprawnymi fizycznie,
zdobywa coraz większą popularność, a utytułowane pary
mistrzowskie mamy juŜ w wielu miastach Polski
8
.
Integracyjne zespoły tańca
Od niedawna nową formą tańca integracyjnego w Polsce
jest taniec współczesny i teatr tańca. Pomysł ten narodził
się w 1998 r. w wyniku wizyty Jacka Łumińskiego, dyrek-
tora Śląskiego Teatru Tańca, na festiwalu tańca w New-
castle w Wielkiej Brytanii. Otwarte spojrzenie na taniec ludzi
poruszających się na wózkach inwalidzkich pozwoliło na-
8
M.in. w Warszawie (mistrzowie Polski – 1999, mistrzowie
Europy – 2001), Zielonej Górze (mistrzowie Polski – 1998).
Nasze Forum
K
WARTALNIK PEDAGOGICZNO
-
TERAPEUTYCZNY NR
1(5)/2002
37
rodzić się nowej inicjatywie. Wiele konkretnych argumen-
tów przemawiało bowiem za utworzeniem w Polsce Inte-
gracyjnego Teatru Tańca – zespołu, który skupiałby osoby
niepełnosprawne i tancerzy
9
.
Ta forma tańca integracyjnego ujawnia nieco inny
aspekt aktywności osoby niepełnosprawnej. Cel, jaki sta-
wia przed sobą taki zintegrowany zespół, nie ma związku
ani z terapią, ani z rehabilitacją, lecz z poszukiwaniem no-
wej estetyki tańca oraz profesjonalną pracą twórczą o wy-
sokim standardzie artystycznym, ponadto integruje ludzi
róŜnych środowisk, w róŜnym wieku, o róŜnych preferen-
cjach i zdolnościach.
Tak rozumiany taniec integracyjny nie narzuca tech-
niki, lecz pozwala kaŜdemu zaadaptować ją do własnego
ciała, wykorzystując unikalny zakres ruchu kaŜdej osoby.
Przesuwa granice i ograniczenia tańca postrzeganego tra-
dycyjnie. W tej sztuce tańca wewnętrzne przeŜycia czło-
wieka uzewnętrzniają się bezpośrednio poprzez jego wła-
sne ciało, które jest jedynym instrumentem istotnym w tań-
cu. Człowiek, uzewnętrzniając poprzez ruchy swego ciała
koncepcje powstałe w jego umyśle, ujawnia się tu w pod-
wójnej roli – jako twórcy i zarazem instrumentu wyraŜa-
jącego myśl twórczą. Rola ta jest unikalna w sztuce. Mani-
festowanie w wykonawstwie tanecznym doświadczenia
Ŝ
yciowego poprzez tworzenie form i symboli daje człowie-
kowi estetyczną satysfakcję. Doznania te tworzą pozy-
tywną podnietę, przywiązując ludzi do Ŝycia i zaopatrując
ich w odwagę, nieodzowną w przeciwstawianiu się trudnym
warunkom Ŝycia. To aspekt, którego nie sposób nie doce-
niać w odniesieniu do ludzi poszkodowanych na zdrowiu.
Dla osoby w pełni sprawnej ruchowo wózek jest nie-
kiedy nowym „rekwizytem” scenicznym inspirującym cho-
reografię, zaś osoba niepełnosprawna moŜe poruszać się
na scenie pozbawiona swojego mobilnego fundamentu.
W tak pojętej integracji kaŜdy tancerz niepełnosprawny od-
najduje odpowiedni dla siebie sposób poruszania się, dąŜy
do perfekcji na miarę swoich – ograniczonych przez nie-
pełnosprawność – moŜliwości. Nad własnym ciałem moŜna
zapanować, kiedy zna się jego moŜliwości, albo kiedy się
je pozna. Widowiska Integracyjnego Teatru Tańca są po-
9
Jednym z pierwszych profesjonalnych zespołów współcze-
snego tańca integracyjnego w USA był Dancing Wheels. Zespół,
składający się z tancerzy niepełnosprawnych i sprawnych, powstał
w 1980 r. z inicjatywy Mary Verdi-Fletcher i zainicjował pionierską
działalność na polu tańca integracyjnego w Ameryce. Inne amery-
kańskie zespoły to: Anjali, AXIS Dance Company, Dance Ability, Full
Radius Dance, Infinity Dance, Light Motion, Stopgap, Touch Com-
pass Dance Trust, Wheelabilly Rockers. W Europie projekty zespołów
integracyjnych realizują: Anglia (CandoCo, Magpie, Velcro), Austria
(Bilderwerfer), Holandia (Team Amsterdam), takŜe Cypr, Grecja, Niemcy,
Rumunia, a w Polsce: Śląski Teatr Tańca w Bytomiu, Nadbałtyckie
Centrum Kultury w Gdańsku oraz Lubuskie Stowarzyszenie Inwali-
dów Narządu Ruchu w Zielonej Górze.
ruszające, łamią stereotypy dotyczące niepełnosprawności
i udowadniają, jak twórczo moŜna wykorzystać własne
ograniczenia.
Taniec stanowi dla ludzi niepełnosprawnych istotny
czynnik kompensacyjny. Poprzez swe wartości kreacyjne,
komunikacyjne i poznawcze moŜe spełnić waŜną rolę
w społecznej integracji ludzi upośledzonych na zdrowiu.
Ta ogromna – dotąd na szerszą skalę nie wykorzysta-
na – wartość rewalidacyjna tańca wydaje się być bardzo
przydatna właśnie w procesie społecznej integracji ludzi
poszkodowanych na zdrowiu.
Osoby, grupy i instytucje zainteresowane choreote-
rapią lub podjęciem własnej tanecznej aktywności, prosimy
o kontakt z redakcją kwartalnika lub autorką artykułu (te-
lefon 068 324 42 23, e-mail: dancistino@poczta.onet.pl).
Bibliografia
A
LESZKO
Z., Choreoterapia. Psychoterapia, Kraków 1975.
G
ALIŃSKA
E., Muzykoterapia, [w:[ Arteterapia, Wrocław 1990.
J
ANISZEWSKI
M., Muzykoterapia aktywna, Warszawa-Łódź 1993.
K
LİPPEL
R., V
LIEX
S., Rytmika w wychowaniu i terapii, War-
szawa 1995.
K
OZIEŁŁO
D., Taniec i psychoterapia, Poznań 1999.
L
ANGE
R., O istocie tańca i jego przejawach w kulturze. Per-
spektywa antropologiczna, Warszawa 1988.
—, Podręcznik kinetografii, Warszawa 1975.
P
ICHALSKI
R., Nieprofesjonalna twórczość artystyczna ludzi nie-
pełnosprawnych i pełnosprawnych, [w:] Człowiek niepełno-
sprawny w społeczeństwie, red. A. Hulek, Poznań 1986.
R
EICHEL
G., R
ABENSTEIN
R., T
HANHOFFER
M., Grupa i ruch, War-
szawa 1994.
S
CHWABE
C., Leczenie muzyką chorych z nerwicami i zaburze-
niami czynnościowymi, Warszawa 1972.
S
OBOLEWSKA
-D
RABECKA
M., Niektóre zagadnienia z najdaw-
niejszej historii tańca, Warszawa 1960.
S
TADNICKI
A., Logorytmika i choreorytmika, Warszawa 1987.
S
TADNICKA
J., Terapia dzieci muzyką, ruchem i mową, War-
szawa 1998.
T
URSKA
I., W kręgu tańca, Warszawa 1965.
ś
URAW
A., Udział osób niepełnosprawnych w kulturze, [w:] Czło-
wiek niepełnosprawny w społeczeństwie, red. A. Hulek,
Warszawa 1986.
Artykuły
A
LESZKO
Z., Choreoterapia w psychiatrii, [w:] Arteterapia,
„Zeszyt Naukowy” nr 48, Akademia Muzyczna, Wrocław
1989, s. 105-110.
—, J
ANKE
-K
LIMASZEWSKA
B., Taniec terapeutyczny w psychiatrii,
„Psychoterapia” 2001/2, s. 61.
D
ROZDOWSKA
A., Choreoterapia u ludzi upośledzonych w spraw-
ności fizycznej, „Zeszyty Naukowe” PWSM Wrocław
1973, nr 7.
D
RWAL
K., Odnaleźć się dzięki scenie, „Dziennik Zachodni”
z 8 VI 1999 r.
D
ZIEDZIC
A., To jest sztuka, „Dziennik Bytomski” z 1 VI 1999 r.
Nasze Forum
K
WARTALNIK PEDAGOGICZNO
-
TERAPEUTYCZNY NR
1(5)/2002
38
G
OWARZEWSKA
-G
RIESSGRABER
R., Nie ma barier (rozmowa
z Victorią Day-Fox), „Trybuna Śląska” z 19-20 V 2001 r.
—, Partnerzy, Regionalny Tygodnik Rodzinny „Wieczór”
z 16-22 VI 1999 r.
H
ORA
Z., Muzyka w aktywności osób zdrowych i niepełnospraw-
nych, „Zeszyty Naukowe” PWSM Wrocław 1983, nr 31.
I
GNACZAK
J., Choreoterapia, „Taniec” 1993/1, s. 44.
J
Ę
DRYCZKA
-H
AMERA
A., Od rytmiki i aerobiku do choreoterapii
psychologicznej, [w:] Biuletyn Grupy Roboczej „Muzyko-
terapia” 1992, nr 1/1, Sekcja Psychoterapii Polskiego
Towarzystwa Psychiatrycznego.
M
ICHALAK
K., Szansa, „Teatr” 7/2000.
M
RÓWKA
D., Taniec dobry na wszystko, „Gazeta Wyborcza”
z 17 V 2001 r.
S
TADNICKA
J., Rewalidacja dzieci niewidomych przez ryt-
mikę, „Szkoła Specjalna” 1990, nr 2/3.
W
ONG
G., Dance reveals inherent beauty of walking, „The
New Zealand Herald” z 2 IV 2001 r.
Arteterapia
(wspomaganie myśli twórczej osób niepełnosprawnych
na przykładzie działań Dolnośląskiego Ośrodka
Osób Twórczych we Wrocławiu)
Kształcenie przez sztukę moŜe być szczególnie waŜne
nawet nie dlatego, Ŝe przysparza artystów,
ile Ŝe przysparza lepszych ludzi.
A. H. Maslow
mgr Małgorzata B. SiemieŜ
Dolnośląska Szkoła WyŜsza Edukacji we Wrocławiu
ielu psychologów, socjologów, lekarzy, zaj-
muje się potrzebami psychicznymi człowie-
ka. Wydawałoby się, Ŝe jeŜeli pojawia się
stan napięcia, naleŜy go rozładować i dana potrzeba zo-
stanie zaspokojona. Okazuje się, Ŝe nie jest to takie pro-
ste, dlatego nadal trwają badania nad tym zjawiskiem.
Murray równieŜ zajął się tym problemem
1
. Twierdzi on,
Ŝ
e kaŜdy człowiek posiada róŜne potrzeby i w zaleŜności
od sytuacji, w jakiej się znajduje, jedna z nich dominuje,
a pozostałe są jej podporządkowane. Oczywiście układ
ten zmienia się, w zaleŜności od rozwoju osobowego,
gdyŜ na innych etapach rozwoju ujawniają się inne po-
trzeby. Często zdarzają się konflikty, polegające na jed-
noczesnym pragnieniu bycia zrealizowanym przez dwie
potrzeby o przeciwnych tendencjach.
Murray wśród 27 potrzeb psychicznych wyróŜnił
potrzebę tworzenia. Mówiąc o potrzebie tworzenia, miał
na myśli realizację jej w sposób niestereotypowy. KaŜdy
człowiek jest jednostką niepowtarzalną, czego konse-
1
S. S i e k, Autopsychoterapia, Warszawa 1985, s. 20-21.
kwencją jest kreatywność, a nie popadanie w schematy.
KaŜdy, kto chce realizować potrzebę tworzenia, powinien
posiadać umiejętność szybkiego uczenia się, pomysło-
wości i intuicji. Twórcze jest to, co nowe i wartościowe,
dlatego oryginalność i wyobraźnia twórcza powinny być
nieustannymi towarzyszami tegoŜ procesu.
KaŜdy, kto zajmuje się potrzebami psychicznymi czło-
wieka – czy to Murray, Maslow, czy inni naukowcy – umie-
szcza pośród nich potrzebę twórczości. Spełnia ona bo-
wiem ogromną rolę, zwłaszcza wśród osób niepełnospraw-
nych, gdyŜ jej realizacja, jak i efekt końcowy, przynosi saty-
sfakcję, dając poczucie bycia kimś, bycia potrzebnym.
Pierwotna zdolność twórcza występuje u kaŜdego
człowieka jako coś zwykłego i powszechnego. Z pod-
ś
wiadomości, z głębokiego „ja” pochodzi zdolność do praw-
dziwej twórczości, która jest rodzajem intelektualnej za-
bawy, jest zgodą na samego siebie, na swą wyobraźnię,
na stan odpręŜenia, na własne szaleństwo
2
. Wychodząc
2
A. H. M a s l o w, Emocjonalne blokady w twórczości, „Nowiny
Psychologiczne” 1983, nr 8-9, s. 75.
W
Nasze Forum
K
WARTALNIK PEDAGOGICZNO
-
TERAPEUTYCZNY NR
1(5)/2002
39
z załoŜenia, Ŝe kaŜdy człowiek ma w sobie potencjał
twórczy, postanowiłam wraz z grupą terapeutów zorga-
nizować Dolnośląski Ośrodek Osób Twórczych. Mimo tego,
Ŝ
e borykamy się z problemami lokalowymi i finansowymi,
od pół roku systematycznie odbywają się zajęcia.
Działalność powstającego ośrodka polega na: war-
sztatowych formach zajęć dla osób niepełnosprawnych,
szkoleniach z róŜnych form terapii i moŜliwościach ich
wykorzystania do zajęć w pracy z osobami o róŜnych
dysfunkcjach.
Celem ośrodka jest natomiast: zwiększenie aktyw-
ności osób niepełnosprawnych, rozwój artystycznych pre-
dyspozycji tych osób, udzielanie informacji bądź pomocy
w zakresie róŜnych dziedzin Ŝycia osób niepełnospraw-
nych, doskonalenie zawodowe osób pracujących z nie-
pełnosprawnymi.
Zdajemy sobie sprawę, Ŝe wielu osobom trudno jest
wykrzesać z siebie działania twórcze, rozwijać swoje zdol-
ności, zwłaszcza gdy róŜne okoliczności, np. choroba, zde-
cydowanie to utrudniają. Dlatego w naszym ośrodku or-
ganizujemy zajęcia arteterapeutyczne obejmujące muzyko-
terapię, choreoterapię i biblioterapię, a takŜe działania te-
rapeutyczne przy pomocy teatru, filmu oraz sztuk pla-
stycznych takich, jak malarstwo, rzeźba, grafika i inne
3
.
Wszystkie te formy są mocno osadzone w sztuce i te-
rapii, dlatego chciałabym ustosunkować się do tych pojęć.
Arystoteles twierdzi, Ŝe „[...] przedmiotem sztuki są rzeczy,
które mogą się mieć inaczej [...]. Wszelka sztuka łączy
się z powstawaniem i z obmyślaniem tego, by powstało
coś z rzeczy, które mogą być i nie być, i których źródło
tkwi w wytwarzającym, a nie w wytworze”
4
.
Słowo „terapia” pochodzi od greckiego wyrazu the-
rapeuein – czyli opiekować się kimś, troszczyć się o ko-
goś, leczyć
5
. „Celem zaś procedury terapeutycznej z udzia-
łem sztuki jest wywołanie korzystnych zmian w osobo-
wości, które trwać będą dłuŜej niŜ sama sesja terape-
utyczna”
6
.
Sztuka jest dialogiem między artystą a odbiorcami
lub jednym odbiorcą. AŜeby rozmowa była szczera i owoc-
na, rozmówca musi chcieć zrozumieć partnera. MoŜna
mieć inne zdanie niŜ rozmówca, ale trzeba go najpierw
zrozumieć. Dialog ten jest bardzo często komunikacją po-
zawerbalną, jest wymianą myśli i wzruszeń, doznań i po-
staw. Często teŜ jest to dialog wewnętrzny, gdy twórca
3
W. S z u l c, Kulturoterapia. Wykorzystanie sztuki i działalno-
ś
ci kulturalno-oświatowej w lecznictwie, Poznań 1994, s. 25.
4
A r y s t o t e l e s, Etyka nikomachejska, 1140 a 9, przekł.
D. Gromska, Warszawa 1982.
5
Słownik grecko-polski, red. Z. Abramowiczówna, t. 2, War-
szawa 1960, s. 453.
6
E. U l m a n, Artetherapy. Problems of definition, „Bull. Art.
Ther.” 1961, cyt. za: „Art. As Therapy”.
jest jednocześnie odbiorcą swego dzieła. „Nie jest mo-
Ŝ
liwe określenie za pomocą języka dyskursywnego, w jaki
sposób w konkretnym wypadku radość czy smutek prze-
Ŝ
ywane przez konkretnego człowieka róŜnią się od treści
emocjonalnych doświadczeń innych ludzi – naturalnym
i optymalnym symbolem przeŜyć uczuciowych jest sztuka”
7
.
„Sztuka oglądana »z zewnątrz« stanowi wielowy-
miarowe i wewnętrznie niejednorodne zjawisko. Zakłada
pluralizm postaw artystów i odbiorców. Ta wielowymia-
rowość sztuki wynika w sposób naturalny z jej istoty, którą
jest twórczość, i z jej źródła, którym jest wyobraźnia.
Twórczość i wyobraźnia są najbardziej zindywidualizo-
wanymi czynnikami sztuki, przez nie wyraŜa się oryginal-
ność, niepowtarzalność kaŜdej ludzkiej istoty”
8
.
Dzięki tej niepowtarzalności, oryginalności, wielkości
potencjału twórczego kaŜdego uczestnika, nasze zajęcia
są bardzo bogate i wartościowe. Bo przecieŜ tworzyć
moŜe kaŜdy i kaŜdy moŜe nosić w sobie coś – uczucie,
emocje, doświadczenia, które moŜna twórczo w jakiejś
formie wyrazić. Wiele osób posiada wewnętrzne potrze-
by wyraŜania tego, co czuje. Jest oczywiste, Ŝe osoby
niepełnosprawne równieŜ chcą wyraŜać swoje uczucia.
Ich wraŜliwość na sztukę moŜe być tak samo sponta-
niczna, emocjonalna – jak ludzi zdrowych, tylko czasem
moŜe być przygłuszona przez chorobę
9
. I właśnie zaję-
cia w ośrodku mają to zmienić. Staramy się stymulować
u osób niepełnosprawnych zainteresowanie sztuką, chce-
my sprawić, by odkryli w sobie zdolności i chcieli poka-
zać własne talenty, podzielić się doświadczeniami. Pro-
mujemy i wspomagamy rozwój twórczości poprzez war-
sztaty z profesjonalistami w poszczególnych dziedzinach
artystycznych. Rozpoczęliśmy od grafiki, od spotkań ze
znanym wrocławskim grafikiem Walerianem Konachowi-
czem. Nasi podopieczni zachwycili się nim, zwłaszcza gdy
oprócz twórczości poznali historię jego Ŝycia, drogę, którą
przebył, by osiągnąć to, co ma teraz. Chciałabym krótko
przybliŜyć tę postać, by wyjaśnić, jak waŜny jest kontakt
osób niepełnosprawnych z ludźmi w podobnej sytuacji
zdrowotnej, którzy jednak osiągnęli sukces.
Walerian Konachowicz od urodzenia cierpi na osteo-
genesis imperfecta, czyli zaburzenia rozwoju kośćca. Cho-
roba ta związana jest z krzywicą i deformacją kości, co
było przyczyną wielu złamań, zarówno kończyn górnych,
jak i dolnych. Walerian zaakceptował swoją niepełno-
sprawność. Pogodził się z faktem, Ŝe do końca Ŝycia
będzie poruszał się na wózku inwalidzkim. Twierdzi, Ŝe
7
E. C a s s i r e r, Esej o człowieku. Wstęp do filozofii kultury,
Warszawa 1971, s. 24.
8
L. B r o g o w s k i, Sztuka i człowiek, Warszawa 1990, s. 10.
9
A. H u l e k, Sztuka a ludzie niepełnosprawni, „Szkoła
Specjalna” 1992, nr 5, s. 257-262.
Nasze Forum
K
WARTALNIK PEDAGOGICZNO
-
TERAPEUTYCZNY NR
1(5)/2002
40
bunt ani Ŝal nic mu nie pomogą, gdyŜ nie ma on Ŝadnego
wpływu na swoją sytuację, nie moŜe jej zmienić, choć na
pewno by chciał. Jest niesamowicie pogodny i optymistycz-
nie nastawiony do świata, innych ludzi i siebie samego.
Jest to postawa pragmatyczna, przesiąknięta realizmem,
dostrzegająca zarówno jasne, jak i ciemne strony Ŝycia.
Walerian postrzega chorobę jako wartość; uwaŜa,
Ŝ
e cierpienie moŜe korzystnie wpłynąć na człowieka, zmie-
niając jego postępowanie, zachowanie, a nawet uszla-
chetniając go. Człowiek ograniczony chorobą potrafi bar-
dziej docenić to, co ma. Walerian nie poddał się cho-
robie, uwierzył we własne siły i moŜliwości, w pomoc dru-
giego człowieka oraz twórczość jako formę autoterapii.
Jak sam mówi: „Odkąd pamiętam, zawsze lubiłem
kredki, farby, po prostu lubiłem rysować”. Rysował duŜo,
nie zastanawiając się specjalnie nad tym, co i w jaki spo-
sób. Były to głównie kopie róŜnych reprodukcji z albu-
mów czy ksiąŜek. Gdy w „Słowie Polskim” ukazała się
informacja, Ŝe Biblioteka Wojewódzka we Wrocławiu ogło-
siła konkurs na najciekawszy ekslibris, mimo Ŝe nie znał
jeszcze techniki graficznej, postanowił wziąć w nim udział
i narysował tuszem 12 ekslibrisów. Ku jego wielkiej rado-
ś
ci i zaskoczeniu, odnalazł swój nagrodzony ekslibris w na-
stępnym wydaniu gazety. Fakt, Ŝe został zauwaŜony,
a jego twórczość doceniona, sprawił, Ŝe Walerian posta-
nowił doskonalić swój warsztat pracy. Zaczął duŜo czytać
z dziedziny sztuki, zarówno tej amatorskiej, jak i profesjo-
nalnej. Bardzo szybko okazało się, Ŝe moŜe swoją wiedzę
wykorzystać, gdyŜ juŜ w rok później dostał propozycję
pracy w Cepelii – wypalanie w drewnie architektury Wro-
cławia. Praca w Cepelii była jakby promocją twórczości
Waleriana, gdyŜ dzięki niej nawiązał kontakty z róŜnymi
ludźmi i jego pierwsze dzieła trafiły na Targi Poznańskie
oraz na aukcję w Katowicach. Po takiej aukcji dostał
zamówienie na 3 tysiące herbów. Zarobione pieniądze
w duŜej części przeznaczał na zakup ksiąŜek i albumów.
Szczególnie interesowała go literatura z zakresu sztuk
pięknych.
NajwaŜniejszy jednak na jego twórczej drodze oka-
zał się film pt. Azyl, poświęcony twórczości Józefa Giel-
niaka – chorego na gruźlicę artysty-grafika. To, co zoba-
czył, stało się dla niego inspiracją do tworzenia własnej
grafiki. Zrozumiał, Ŝe tak naprawdę to niewiele potrzeba,
by rozwijać swoją twórczość. Gielniak przebywał bardzo
długo w sanatorium, gdzie leczył gruźlicę, i tam w jednym,
małym pokoju tworzył. Jego warsztatem były tylko płytka
linorytnicza, dłuto, farba drukarska oraz wałek i szkło.
Walerian uświadomił sobie wtedy, Ŝe on teŜ to moŜe
robić. Ogarnął go twórczy zapał, uwierzył w siebie, w swoje
moŜliwości, a przede wszystkim odnalazł formę, poprzez
którą był w stanie wypowiadać to, co myśli, czuje i prze-
Ŝ
ywa. Wtedy pojawiła się przeszkoda: nie miał ani na-
rzędzi, ani materiałów. Okazało się jednak, Ŝe to nie jest
problemem, gdyŜ Walerian sam zrobił niezbędne narzę-
dzia: wałek wykonał z plastikowej rurki, obciągając ją dętką
rowerową, a dłuto z drutu od starego parasola. Jako ma-
teriał do wykonania innych narzędzi posłuŜyły teŜ Ŝyletka
i stalówka. Były to jego pierwsze prymitywne, własnoręcz-
nie wykonane narzędzia. Od tej pory temat prac podrzu-
cały mu: serce, myśli, emocje, uczucia itp. Walerian zaczął
wylewać na papier swoje osobiste przemyślenia, zwłasz-
cza związane z Ŝyciem człowieka niepełnosprawnego.
Gdy Stowarzyszenie Plastyków Amatorów we Wro-
cławiu ogłosiło konkurs pod hasłem: „Pełne uczestnictwo
i równość”, Walerian zdecydował, Ŝe najwyŜsza pora wy-
ciągnąć z szuflady całkiem spory twórczy dorobek i poka-
zać go światu. Do konkursu wysłał 7 grafik i kilkadziesiąt
rysunków. Decyzja była słuszna, gdyŜ uzyskał II nagro-
dę. To wyróŜnienie było dla Waleriana wielkim, ale bardzo
miłym zaskoczeniem, które zmobilizowało go jeszcze bar-
dziej do pracy. Zaczął stosować nową technikę, oprócz li-
norytów – drzeworyty.
Jego prace były i są wystawiane w muzeach krajo-
wych i zagranicznych, np. 15 grafik zakupiła amerykańska
galeria sztuki Margaret Goover Gallery w Denver. Był to dla
Waleriana wielki zaszczyt i radość, Ŝe jego prace są do-
ceniane teŜ poza granicami kraju. Niemniej cieszyły go
sukcesy w Polsce, np. akceptacja jednej z jego grafik na
plakat Pierwszego Ogólnopolskiego Sympozjum na temat:
„Twórczość i Sztuka w śyciu i Rehabilitacji Osób Niepełno-
sprawnych” we Wrocławiu. Plakat przedstawiał wielkie
drzwi z łańcuchem, które próbuje otworzyć człowiek się-
dzący w wózku.
Niewątpliwym Jego sukcesem jest wielość wystaw,
zarówno indywidualnych, jak i zbiorowych oraz ogromna
liczba nagród, jakie zdobył w konkursach. Walerian wszyst-
kich swoich prac ma ponad 100. DuŜą ich część zajmują
ekslibrisy, a wśród nich Jego własny ekslibris, który po-
kazuje Waleriana chwytającego Pegaza za nogę na tle
przyrody, przy zachodzącym słońcu.
Teraz, dla poszerzenia kręgu swoich odbiorców, ale
przede wszystkim w celu nawiązania kontaktów z innymi
osobami, Walerian chce załoŜyć galerię swoich prac w in-
ternecie.
Twórczość dla Waleriana jest sposobem na nudę.
RóŜni ludzie róŜnie sobie z nudą radzą. Jedni piszą pa-
miętniki, inni wiersze, a Walerian rysuje swoje wizje, prze-
myślenia na papierze, wszystko to, co chce powiedzieć
innym. Najwięcej satysfakcji przysparzają mu dzieła po-
wstające z jego wewnętrznej potrzeby, gdyŜ wtedy to, co
przekazuje za pomocą grafiki, jest jakby myślą kierowa-
ną do drugiego człowieka. Adresatem nie jest jakaś kon-
Nasze Forum
K
WARTALNIK PEDAGOGICZNO
-
TERAPEUTYCZNY NR
1(5)/2002
41
kretna postać, poniewaŜ gdy tworzy, nie zastanawia się
nad tym, kto będzie odbiorcą Jego twórczości, i w tym czuje
się wolny. Gdyby zastanawiał się nad tym, czy komuś spo-
doba się jego dzieło, to juŜ by nie było to samo, to byłyby
nieszczere wyznania tworzone pod czyimś adresem. Wa-
lerian chce, Ŝeby od jego prac biła wolność, szczerość i je-
go osobista, wewnętrzna refleksja. Chce być w swojej dzie-
dzinie profesjonalistą, dlatego ciągle rozwija się i dąŜy do
perfekcji. Wszystko robi sam, w oderwaniu od innych, kie-
rując się wyłącznie intuicją. Zdaje sobie sprawę ze swo-
ich ograniczeń i moŜliwości, z tego, Ŝe czasami popełnia
błędy, ale to są JEGO GRAFIKI i to jest najwaŜniejsze.
Twórczość to nie tylko sposób na nudę, ale i na Ŝy-
cie, na kaŜdy dzień. Jest to recepta na to, Ŝeby zwykła,
czasem szara codzienność, stawała się niezwykłą, intry-
gującą chwilą. Trzeba tylko chcieć tę receptę realizować
stale. Twórczość dla Waleriana jest motorem, który go na-
pędza. Jest tym, czym dla wszystkich jest powietrze. Nie
mógł by bez niej Ŝyć. Grafika daje mu wiele radości, a świa-
domość, Ŝe na jakiś czas zostanie po nim graficzny ślad
na papierze, podnosi go na duchu.
„Sztuka jest jak czytanie. Jak taniec. Jak jedzenie.
Jest tylko dla mnie – wtedy, kiedy tworzę. To koncentracja
myśli na czymś, by nie błądziły w złym kierunku. To oder-
wanie od codzienności. Bycie przez chwilę bogiem. Arty-
sta nigdy nie klęczy”
10
.
Jego twórczość zrównała go z innymi, pogłębiła wia-
rę w siebie, pozwoliła na dokonywanie zmian w imię war-
tości nadrzędnych, wreszcie uzdolniła do partycypowania
w prawdzie, pięknie, dobru i miłości.
My równieŜ staramy się, aby zajęcia w Dolnośląskim
Ośrodku Osób Twórczych inspirowały naszych uczestni-
ków, otwierały ich na innych i siebie samych, dodawały
im wiary i ich aktywizowały. Przychodzą do nas osoby
z dysfunkcją ruchu i wzroku. Mimo naszych wstępnych
obaw, świetnie się uzupełniają i pomagają sobie wzajem-
nie. Prowadzimy tak warsztaty, aby wszyscy mogli brać
w nich udział, zarówno osoby niewidome, jak i porusza-
jące się na wózkach czy o kulach.
Na zajęciach z muzykoterapii stworzyliśmy z wózków
inwalidzkich instrumenty muzyczne. KaŜdy miał podejść
i stukając w róŜne miejsca, róŜnymi przedmiotami – zna-
leźć swój dźwięk. Okazało się, Ŝe dla chłopców siedzą-
cych na tych wózkach to nie była tylko frajda, ale coś wię-
cej. Oni spojrzeli na swoje pojazdy zupełnie z innej stro-
ny. JuŜ nie jak na przekleństwo, coś, co kojarzy im się z in-
walidztwem, ale jak na Ŝywy instrument muzyczny wyda-
jący róŜne dźwięki. Gdy kaŜdy odnalazł swój dźwięk,
odegraliśmy pod okiem fachowca naprawdę dobry utwór.
10
R. S a b a t o w s k a, Artysta nie klęczy, „Słowo Polskie”
1993, nr 173 (14246).
Chłopcy byli dumni, Ŝe to właśnie ich wózki były pod-
stawą zajęć. Bez wątpienia takie działanie jest połącze-
niem sztuki z terapią, gdyŜ po pierwsze – okazało się, Ŝe
jest moŜliwe wykonanie utworu na tak specyficznych in-
strumentach, a po drugie – wózek inwalidzki nabrał in-
nego wymiaru w oczach nas wszystkich. Sztuka jest wy-
razem twórczej postawy ludzkiej wyobraźni. Jej wartość
polega właśnie na niepowtarzalnym doświadczeniu du-
chowym.
W ośrodku prowadzimy teŜ zajęcia z biblioterapii, któ-
rą najkrócej moŜna określić jako wspomaganie psychicz-
ne poprzez ksiąŜkę i inne materiały czytelnicze. Litera-
tura jest obrazem świata zewnętrznego i wewnętrznego,
zakodowanym za pomocą słowa-symbolu. To dziedzina
prawdziwego Ŝycia, w którym dochodzą do głosu praw-
dziwe potrzeby psychiczne i namiętności. To wiecznie trwa-
jący proces stwarzania przez pisarza obrazu uniwersal-
nego świata człowieczego, takiego, w którym kaŜdy czy-
telnik odnajdzie coś dla siebie, gdyŜ czytelnicze przeŜy-
cie oparte jest w znacznej mierze na osobistych doświad-
czeniach odbiorcy, na zbieŜności losów bohatera z losami
czytającego. Wzruszenie będące wynikiem kontaktu z dzie-
łem literackim nie tylko dopełnia tekst, ale takŜe stymu-
luje rozwój emocjonalny czytelnika. Przyczynia się do
zdobywania wiedzy o własnych reakcjach na wydarzenia
na świecie. Budząc nowe zainteresowania, pozwala mu
realizować potrzeby i rozwijać marzenia
11
.
Podczas zajęć stosujemy róŜne formy bibliotera-
pii, np.:
• czytamy fragment ksiąŜki i dyskutujemy, np. dla-
czego właśnie tak zachował się bohater albo jak my po-
stąpilibyśmy na jego miejscu itd.,
• wybieramy fragment opowiadania i sami układamy
jego zakończenie,
• identyfikujemy się z bohaterem i np. zmieniamy
jego losy,
• tworzymy ilustracje do ksiąŜek,
• proste teksty wykorzystujemy jako waŜny element
zajęć logopedycznych.
To wszystko sprzyja twórczemu myśleniu, ale nie
tylko. Identyfikacja z bohaterem moŜe wywołać silne
emocje, które mogą z kolei doprowadzić do katharsis,
czyli swoistego oczyszczenia, psychicznej ulgi, odreago-
wania napięcia psychicznego, odblokowania mechani-
zmów obronnych.
Kolejnym cudownym materiałem biblioterapeutycz-
nym są bajki i baśnie, czyli najbliŜsze dziecku utwory,
w których świat realny miesza się z fantastycznym i razem
tworzą zrozumiałą rzeczywistość. Psychoterapeuta Bruno
11
I. B o r e c k a, Funkcje literatury. Kurs z zakresu terapii przez
sztukę, Wrocław 1999, s. 19.
Nasze Forum
K
WARTALNIK PEDAGOGICZNO
-
TERAPEUTYCZNY NR
1(5)/2002
42
Bettelheim w ksiąŜce pt. Cudowne i poŜyteczne. O zna-
czeniach i wartościach baśni pisze, Ŝe: „[...] baśnie po-
magają dzieciom w uporaniu się z lękami i wewnętrznymi
konfliktami, gdyŜ motywy wielu baśni pokrywają się z dzie-
cięcymi problemami. Baśń przekazuje, Ŝe Ŝycie bywa cza-
sami nieustanną walką, Ŝe zdarzają się rzeczy niespra-
wiedliwe i wymykające się naszej kontroli. JeŜeli jednak
nie będziemy się poddawać – zwycięŜymy. Zazwyczaj naj-
waŜniejszym bohaterem w baśniach jest najmłodszy syn,
co odpowiada dziecięcemu postrzeganiu siebie jako osoby
małej i niedoświadczonej”
12
.
Wchodząc w świat baśni, moŜemy przenosić się
w czasie i w przestrzeni oraz ponownie przebywać tę sa-
mą drogę, uzyskując szansę nowego spojrzenia na wła-
sne Ŝycie, jakby z innej, szerszej perspektywy. Przestrzeń
baśni daje poczucie bezpieczeństwa, wprowadza nas
w świat wartości. Dlatego z młodszymi uczestnikami się-
gamy przede wszystkim po bajki i baśnie, ale równieŜ:
• wykonujemy inscenizacje oraz urządzamy zabawy
czytelnicze,
• robimy zabawki inspirowane przez bajki,
• tworzymy albumy tematyczne, w których rysujemy
obrazki do bajek,
• organizujemy konkursy, np. lepimy bohatera ulu-
bionej bajki,
• przeprowadzamy formy Ŝywego słowa, czyli gło-
ś
no czytamy i opowiadamy bajkę.
Wita Szulc mówi, Ŝe kontakt z ksiąŜką pokazuje czy-
telnikowi, Ŝe „[...] nie jest on pierwszym, ani jedynym czło-
wiekiem, który ma problemy; pozwala dostrzec mu, Ŝe ist-
nieje więcej niŜ jedno rozwiązanie tego problemu; pomaga
zrozumieć motywy postępowania ludzi, nie wyłączając jego
samego, uwikłanych w szczególne sytuacje; pomaga do-
strzec wartości ludzkiego doświadczenia; pokazuje mu co
jest niezbędne do rozwiązania jego problemu; zachęca go
do realistycznego spojrzenia na własną sytuację”
13
.
Inną formą biblioterapii jest własna twórczość lite-
racka, która daje moŜliwość uzewnętrznienia się i odre-
agowania. W tym miejscu chciałabym przytoczyć wiersz
zmarłego 2 lata temu niepełnosprawnego poety Tadeusza
Geniusza. To właśnie imię Tadeusza Geniusza będzie
nosił nasz ośrodek.
Zwrócony dar
Naturo, ślepa starucho,
to ja, twój bękart,
a człowiek!
W jaką wcieliłaś mnie formę?
W drgającą skurczami materię.
12
Opowiadania dla twojego dziecka, red. E. Pałasz, cz. 1,
Gdańsk 1998, s. 29-31.
13
W. S z u l c, Sztuka i terapia, Warszawa 1993, s. 51.
A wolę mi dałaś i rozum…
Na cóŜ mi on?
Kamień szczęśliwszy,
bo bólu nie czuje,
a rozum - narzędzie
perfidnej tortury.
O, gdybym oszalał!
W ciszy bym trwał
lub w rozkosznej euforii
miałbym koronne widzenia.
Stary Mistrzu Aniele,
tytanie ludzkości,
Twe gorące serce cudów dokonało.
Tworzyłeś piękno,
którego tak bardzo było Ci brak.
Mnie cóŜ dano?
Serce podobne do Twego
z cudzymi rękami…
Przewrotna naturo, to nic,
Ŝ
e forma chybiona!
Sam sobie wykuję bogaty kształt ducha,
a tobie ten zewłok zostawię!
14
Twórczość jest atrybutem sztuki. Wszystkie działa-
nia arteterapeutyczne w ośrodku prowadzą do rozwoju
twórczości, spełniając jednocześnie waŜne funkcje dla
uczestników:
• dydaktyczną (wychowawczą) – wzbogacając we-
wnętrzne Ŝycie człowieka, otwierając przed jego umysłem
nowe wartości, pogłębiając Ŝycie emocjonalnie, działając
w kierunku kształcenia intelektu, zmuszając do refleksji,
do zastanowienia się nad samym sobą i nad Ŝyciem;
• hedonistyczną – wyraŜającą się w tym, Ŝe sztuka
przynosi odpręŜenie psychiczne, pozwala zapomnieć
o troskach i smutkach Ŝycia;
• komunikacyjną (integracyjną) – sztuka moŜe być
ś
rodkiem zintegrowania jednostki ze zbiorowością, a więc
ś
rodkiem jej uspołecznienia, uczestniczenia w przeŜy-
ciach, doświadczeniach i ideach innych ludzi;
• ludyczną – sztuka moŜe słuŜyć zabawie, zabawa
zaś umoŜliwia realizowanie potrzeby swobodnej ekspre-
sji osobowości;
• kathartyczno-kompensacyjną – zwaną teŜ terapeu-
tyczną
15
.
Zdajemy sobie sprawę, Ŝe nikogo nie moŜna zmu-
szać do twórczego działania. Wszystko zaleŜy od da-
nego człowieka – czy będzie chciał dalej rozwijać w so-
bie potencjał twórczości, czy zaprzepaści go przy pierw-
szej problemowej sytuacji, bądź w ogóle nie będzie
chciał podjąć Ŝadnej inicjatywy. Bardzo często jednak
osoby niepełnosprawne odnajdują w twórczości moŜli-
wość realizowania potrzeby wypowiadania się, prezen-
14
T. G e n i u s z, W łańcuchu DNA, Wrocław 1981, s. 9.
15
W. S z u l c , Kulturoterapia. Wykorzystanie sztuki i działal-
ności kulturalno-oświatowej w lecznictwie, Poznań 1994, s. 20.
Nasze Forum
K
WARTALNIK PEDAGOGICZNO
-
TERAPEUTYCZNY NR
1(5)/2002
43
towania swojej aktywności. To wszystko odbywa się na
róŜnych płaszczyznach: teatru, muzyki, ksiąŜki, tańca.
„Znając wzajemne oddziaływanie duszy i ciała, trze-
ba wiedzieć, Ŝe są duchowe lekarstwa, które leczą ciało.
Takim lekarstwem jest sztuka. Sztuką – smutnego po-
cieszysz; zdenerwowanego – uspokoisz; opryskliwego
– przestraszysz; tchórzliwego – uczynisz śmiałym; skryte-
go – otwartym; zuchwałego – pokornym. W sztuce za-
warta jest siła ducha, która jest w stanie zwycięŜyć ciele-
sny ból, nostalgię, wewnętrzny niepokój”
16
.
„Czym człowiek moŜe być, tym być powinien”
17
– to
stwierdzenie Maslowa staje się powoli hasłem naszego
ośrodka, gdyŜ ludzie stają się w pełni ludzcy dopiero
wtedy, kiedy dąŜą do jakiejś formy doskonałości i reali-
zują swe najwyŜsze moŜliwości, odkrywając swe twórcze
i altruistyczne zaangaŜowanie w świecie.
16
T. B a s k a l e w a, Trudowaja terapija i kulterapija u psychi-
czeski bolnych starszego wozrasta, „Med. Sestra” 1984, s. 37-39; (por.)
W. S z u l c, Kulturoterapia w Związku Radzieckim, „Kultura i Oświa-
ta” 1988, s. 97-100.
17
A. H. M a s l o w, Motywacja i osobowość, Warszawa 1990,
s. 46.
Bibliografia
A
RYSTOTELES
, Etyka nikomachejska. 1140 a 9, przekł. D. Grom-
ska, Warszawa 1982.
B
ASKALEWA
T., Trudowaja terapija i kulterapija u psychiczeski
bolnych starszego wozrasta, „Med. Sestra” 1984.
B
ORECKA
I., Funkcje literatury. Kurs z zakresu terapii przez
sztukę, Wrocław 1999.
B
ROGOWSKI
L., Sztuka i człowiek, Warszawa 1990.
C
ASSIRER
E., Esej o człowieku. Wstęp do filozofii kultury, War-
szawa 1971.
G
ENIUSZ
T., W łańcuchu DNA, Wrocław 1981.
H
ULEK
A., Sztuka a ludzie niepełnosprawni, „Szkoła Specjalna”
1992, nr 5.
M
ASLOW
A. H., Emocjonalne blokady w twórczości, „Nowiny
Psychologiczne” 1983, nr 8-9.
—, Motywacja i osobowość, Warszawa 1990.
—, Postawa twórcza, „Nowiny Psychologiczne” 1983, nr 8-9.
P
AŁASZ
E. (red.), Opowiadania dla twojego dziecka, cz. 1,
Gdańsk 1998.
S
ABATOWSKA
R., Artysta nie klęczy, „Słowo Polskie” 1993,
nr 173 (14246).
Słownik grecko-polski, red. Z. Abramowiczówna, t. 2, War-
szawa 1960.
S
IEK
S., Autopsychoterapia, Warszawa 1985.
S
IEMIEś
M., Twórczość Waleriana Konachowicza jako jego
droga samorealizacji (praca dyplomowa pod kierunkiem
Hanny Makowskiej napisana w Instytucie Psychologii
Uniwersytetu Wrocławskiego – Studium Podyplomowe:
Terapia przez sztukę), Wrocław 2001.
S
ZULC
W., Kulturoterapia. Wykorzystanie sztuki i działalności
kulturalno-oświatowej w lecznictwie, Poznań 1994.
—, Sztuka i terapia, Warszawa 1993.
U
LMAN
E., Artetherapy: Problems of definition, „Bull. Art.
Ther.” 1961.
Oczekiwanie na zabieg – komfort
z dźwiękiem i muzyką
dr Halina Portalska
Politechnika Poznańska
aŜdy człowiek prędzej czy później moŜe ze-
tknąć się z koniecznością poddania się róŜ-
nym zabiegom medycznym, w tym inwazyj-
nym. Sama świadomość oczekiwania na zabieg moŜe
potęgować i przyśpieszać stany pobudzenia psychoru-
chowego, niepokój, bezsenność, obniŜać sprawność fi-
zyczną i umysłową.
Lęki, stresy, róŜne niepoŜądane bodźce, a przede
wszystkim niewiedza pacjenta (co mnie czeka?) decy-
dują o przygotowaniu oraz powodzeniu zabiegu, a takŜe
dalszej rekonwalescencji. Zjawiska te zbyt często utrud-
niają bądź uniemoŜliwiają przeprowadzenie zabiegu,
niosąc ze sobą ryzyko konfliktów interpersonalnych (le-
karz–pacjent, terapeuta–pacjent, personel pomocniczy–
K
Nasze Forum
K
WARTALNIK PEDAGOGICZNO
-
TERAPEUTYCZNY NR
1(5)/2002
44
pacjent, rodzina–pacjent) z jednej strony, natomiast ry-
zyko powikłań i zagroŜeń Ŝycia z drugiej.
Jest rzeczą niekwestionowaną i w sposób naukowy
dowiedzioną, Ŝe muzyka, dźwięk i wibracje wpływają na
sferę psychiczną i fizjologię organizmu. NaleŜy jednocze-
ś
nie pamiętać, Ŝe muzyka i inne dźwięki oddziałują nie
tylko przez narząd słuchu, lecz równieŜ przez tkanki ca-
łego ciała na zasadzie mechanicznego pobudzania ich do
drgań. Mogą pomóc w uzyskaniu stanu wewnętrznego roz-
luźnienia, harmonii, pozwolić zapomnieć o dręczących my-
ś
lach, napełniając świeŜą energią lub zaopatrując w duŜą
dawkę optymizmu.
Reakcje organizmu pacjenta oczekującego na zabieg
Długotrwałe oddziaływanie bodźców niepoŜądanych, draŜ-
niących czy uciąŜliwych, przekraczających granicę fizjo-
logicznej wytrzymałości ustroju, mogą w końcu doprowa-
dzić do choroby. Objawami mogą być: bóle głowy, nud-
ności, szum w uszach, zaburzenia snu, zawroty głowy,
zmęczenie, apatia, spadek koncentracji.
Z zespołu objawów somatycznych moŜna zauwaŜyć:
zmiany patologiczne w ciśnieniu (skoki, podwyŜszone tętni-
cze, wewnątrzczaszkowe), w układzie krąŜenia (niemia-
rowość, tachycardia), zmiany w obrazie morfologicznym
krwi (opadanie krwinek, lepkość, gęstość), wzmoŜone wy-
dzielanie katecholamin, soku Ŝołądkowego, obniŜenie po-
ziomu alkaliczności śliny. RównieŜ dają się zauwaŜyć za-
burzenia układu oddechowego, moczowego (wzrost po-
ziomu histidiny, zmniejszenie stęŜenia), układu wydalni-
czego (zaparcia, biegunki), spadek impedancji elektrycznej
skóry, zakłócenia przemiany materii oraz ryzyko alergii.
Wspomaganie dźwiękiem i muzyką
Efekty terapeutyczne specjalnie dobieranych skal, inter-
wałów, tonacji, melodii, rytmów, brzmień były zauwaŜone
i wykorzystywane juŜ w dawnych kulturach, np. szkoła
Pitagorasa. Obecna ekspansja elektroniki i informatyki
daje zupełnie nowe moŜliwości.
Struktury dźwiękowe, ich wysokość, złoŜoność rytmi-
czna, harmoniczna, brzmienie, róŜnorodność instrumen-
tarium uruchamiają wartości estetyczne, artystyczne, pa-
mięć, wyobraźnię muzyczną. NaleŜy przy tym pamiętać
równieŜ o bezpośrednim wpływie dźwięku na procesy
fizjologiczne. Potwierdzają to takŜe badania autorki. Od-
powiednie warunki odsłuchu, jakości przekazu, wykonania,
akustyki itp. dają moŜliwość zapewnienia właściwego kom-
fortu psychicznego słuchaczowi–uczestnikowi–pacjentowi.
W chorobach psychosomatycznych (głównie wywoła-
nych czynnikami emocjonalnymi) muzyka moŜe działać
jako środek relaksacyjny, uspokajający lub pobudzający
(substytut leku). Muzyka uspokajająca wywiera wpływ
sympatykolityczny, przy czym następuje działanie układu
wegetatywnego w kierunku tropotroficznym. Podczas słu-
chania muzyki aktywizującej (zrytmizowanej) wykazano
istotny jej wpływ na eliminację stresu akustycznego (np.
sale operacyjne, sale chorych, uzdrowiska – sale zabie-
gowe).
Wyniki tych obserwacji pozwalają na stwierdzenie,
Ŝ
e muzyka moŜe stwarzać wiele moŜliwości dla niwelo-
wania czy łagodzenia szeregu negatywnych reakcji zwią-
zanych ze stanem organizmu pacjenta oczekującego na
zabieg.
Doświadczenia własne
Przebywając okresowo i współpracując z kilkoma szpita-
lami oraz centrami rehabilitacji, miałam okazję zaobserwo-
wać korzystne działanie muzyki przed, jak i po operacjach
oraz zabiegach towarzyszących. Badania i obserwacje
prowadzono między innymi na oddziałach interny, gine-
kologii, chirurgii pourazowej, rehabilitacji.
W pracy z pacjentem wykorzystywano:
• odsłuch kaset z muzyką terapeutyczną (relaksacyj-
ną, aktywizującą);
• muzykę w połączeniu z konkretnymi ćwiczeniami
i treningami;
• ćwiczenia oddechowe przy muzyce;
• wizualizację przy muzyce;
• odgłosy przyrody i muzykę z wgranymi odgłosami
przyrody;
• śpiew, wybrane mantry, np. wg Schwabischa i
Siemsa;
• wydawanie róŜnych dźwięków własnym głosem;
• niekonwencjonalne źródła dźwięku (klaskanie, okle-
pywanie, skakanie itp.);
• nietypowe instrumenty perkusyjne, np. kartka pa-
pieru, gazeta, róŜne opakowania, zabawki dziecięce itp.;
• masaŜ dźwiękiem.
Na pierwszym etapie stosowania muzyki dla zainte-
resowania kaŜdego uczestnika bez względu na jego stan
wraŜliwości muzycznej wykorzystywano rytm biologiczny
(akcja serca), krok marszowy (1, 2, 3, 4), rytmiczny oddech
oraz wydawanie róŜnych odgłosów, np. podczas klaskania.
W terapii korzystano między innymi z kasety z mu-
zyką skomponowaną przez autorkę oraz z własnych na-
grań odgłosów przyrody (W energii tęczy – strona A,
Muzyka kontemplacyjna, Koncert jesienny, Wśród lasów
i pól, Wśród lasów i jezior, Wiatr od morza). Z innych
utworów o działaniu relaksacyjnym stosowano m.in. Ma-
rzenie, Wieczorem, Kołysankę op. 124 R. Schumanna;
Nasze Forum
K
WARTALNIK PEDAGOGICZNO
-
TERAPEUTYCZNY NR
1(5)/2002
45
I cz. Sonaty KsięŜycowej L. van Beethovena; Antarctic
Echoes Vangelisa; Nageti Kitaro.
Z utworów aktywizujących najlepiej sprawdzały się
m.in. autorskie kasety Tęczowy elf oraz W energii tęczy
– strona B; ponadto Walc Cis-moll, op. 64, nr 2 F. Cho-
pina; Walc As-dur, op. 39, nr 15 J. Brahmsa; wybrane
walce J. Straussa, F. Lehara; wybrane utwory zespołu
„Queen”; utwory marszowe – MM 120 do 180, a takŜe
seria kaset – Gala Piosenki Biesiadnej.
W terapii stosowano równieŜ kasety z utworami
lubianymi i proponowanymi przez pacjentów (głównie
w przypadkach przewlekle chorych i niepełnosprawnych
ruchowo, a takŜe u chorych oczekujących na operację).
W tej grupie materiału muzycznego pacjenci chętnie
proponowali między innymi: utwory Kayah i Bregović’a,
Bolero M. Ravela czy Błękitną Rapsodię G. Gershwina.
U znacznej liczby pacjentów głównie z chirurgii ura-
zowej i rehabilitacji do treningów wizualizacyjnych korzy-
stano z autorskiej kasety W krainie wyobraźni 1. Wybór
wykorzystywanego w terapii materiału muzycznego jest
udoskonaleniem wcześniejszych propozycji autorki.
Aby uzyskać między innymi rozluźnienie mięśni,
a takŜe – chociaŜ w małym zakresie – poczucie bezpie-
czeństwa i ułatwić nawiązanie kontaktu z terapeutą, sto-
sowano masaŜ dźwiękiem w róŜnych wersjach, między
innymi z wykorzystaniem mis tybetańskich.
Muzykę w połączeniu z wizualizacją dotyczącą wy-
obraŜania prawidłowej pracy organizmu i właściwej re-
generacji uszkodzeń z powodzeniem stosowano dla zła-
godzenia bólu i przyśpieszania procesu gojenia ran. Sku-
teczność tych działań znajdywała wielokrotnie potwier-
dzenie u lekarzy prowadzących.
W grupie pacjentów oczekujących na operacje co-
dzienne wieczorne słuchanie odpowiedniej muzyki przed
snem (seanse od 10 do 20 min) powodowało stopniowe
obniŜanie zapotrzebowania na leki nasenne i uspokaja-
jące. Pacjenci stwierdzali lepsze samopoczucie następ-
nego dnia oraz komfort dobrze przespanej nocy. Po-
nadto przykro odczuwane w dzień i w nocy hałasy z ze-
wnątrz, odgłosy pracy aparatury medycznej, kroki perso-
nelu czy odgłosy sprzątania itp. stawały się mniej do-
kuczliwe.
Osoby w trakcie rehabilitacji podkreślały fakt lepszej
mobilizacji do ćwiczeń i zabiegów, a prowadzący rehabi-
litanci potwierdzali zwiększenie wydolności organizmu
oraz lepsze wyniki zabiegów kinezyterapeutycznych.
Ortopedzi i terapeuci zauwaŜali ponadto większe zaan-
gaŜowanie w pracy nad sobą, aktywizację wielu narzą-
dów i mechanizmów ustroju, determinujących niejako
automatycznie rozrost strukturalny tkanek, jak i przeko-
nanie o konieczności często długotrwałej rehabilitacji.
Sami zaś pacjenci bardzo często prosili o informa-
cję na temat dostępności i moŜliwości nabycia kaset z od-
powiednią muzyką terapeutyczną, aby móc kontynuować
usprawnianie i pracę nad sobą po zakończeniu hospita-
lizacji oraz w profilaktyce.
Ogólne efekty terapii:
• redukcja wzmoŜonych napięć psycho-fizycznych
związanych z przebytymi stresami (długotrwała hospitali-
zacja, wypadek);
• obniŜenie poziomu bólu, lęku, uspokojenie;
• wyrobienie umiejętności relaksacji;
• poprawa komunikacji z otoczeniem i akceptowanie
koniecznych zabiegów;
• wzmocnienie motywacji do leczenia, rehabilitacji,
współpracy z lekarzem i terapeutą;
• normowanie ciśnienia, tętna, oddechu;
• odwrócenie uwagi od zabiegu, niwelowanie nega-
tywnych przeŜyć;
• usprawnienie czynności ruchowych, zachęcenie do
ruchu na łonie przyrody;
• wzrost siły mięśniowej;
• organizacja czasu wolnego, uatrakcyjnienie mono-
tonii szpitalnej;
• zainteresowanie wykorzystaniem poznanych tech-
nik w profilaktyce.
Reasumując, moŜna stwierdzić bardzo pozytywny
wpływ muzyki na pacjentów w aspekcie komfortu psy-
chicznego z jednoczesnym pełnym akceptowaniem sto-
sowanych form w terapii. Około 90% badanych wyraŜało
chęć kontynuowania i wprowadzenia muzyki na stałe we
wspomaganiu i przygotowaniu do zabiegu oraz w rekon-
walescencji pooperacyjnej (pozabiegowej).
MoŜna stwierdzić, Ŝe niektóre z form muzykoterapii
są trudne do wdroŜenia w warunkach szpitalnych, głów-
nie ze względu na czynnik ekonomiczny – brak środków
na zakup odpowiedniego sprzętu. Często aparatura elek-
troakustyczna (potwierdzają to teŜ inne badania i obser-
wacje autorki), będąca własnością pacjentów, jest o znacz-
nie lepszych parametrach technicznych, niŜ będąca w dy-
spozycji danej placówki medycznej.
W większości przypadków seanse muzykoterapeu-
tyczne mogły się odbyć tylko dlatego, Ŝe pacjenci sami
zorganizowali niezbędną aparaturę i niektóre nagrania.
PowyŜsze obserwacje i badania potwierdzają, Ŝe mu-
zyka moŜe być wspaniałym uzupełnieniem wielu terapii,
a jak twierdzi Hillman Boxll – „unikalnym środkiem lecz-
niczym“.
Bibliografia
G
ALA
J., Psychosomatyczne aspekty hałasu, [w:] Materiały II
Dni Klinicznych Lekarzy Przemysłu Budowlanego, 1979.
Nasze Forum
K
WARTALNIK PEDAGOGICZNO
-
TERAPEUTYCZNY NR
1(5)/2002
46
G
ALIŃSKA
E., Z zagadnień muzykoterapii, [w:] Wybrane zagad-
nienia z psychologii muzyki, red. M. Matuszewska i H. Ko-
tarska, Warszawa 1990.
L
EWANDOWSKA
K., Muzykoterapia dziecięca, Gdańsk 1996.
M
ETERA
A., M
ETERA
A., Wpływ muzyki na zuŜycie tlenu, „In-
formator Terapeutyczny” 1978, t. VII.
P
ORTALSKA
H., Przykładowy zestaw kaset z muzyką dla po-
trzeb rehabilitacji – wyniki doświadczeń terapeutycznych,
[w:] Ergonomia niepełnosprawnym, Łódź 1998.
P
ORTALSKA
H., P
ORTALSKI
M., Muzykoterapia a najnowsze
zdobycze techniki, [w:] GESTALT 19, 20 / 1995.
–, –, Ocena skuteczności wizualizacji u chorych na SM, [w:]
Ergonomia niepełnosprawnym, Łódź 2001.
–, –,Terapeutyczny aspekt muzyki i dźwięku w oczekiwaniu na
zabieg, „Wspólne Tematy” 1999, nr 5.
–, –,Terapia dźwiękiem z wykorzystaniem mis tybetańskich,
red. J. Lewandowski, Łódź 2000.
–, –,Wielotony nieharmoniczne mis tybetańskich – dlaczego
wspomagają organizm, [w:] Wybrane elementy terapii
w procesie edukacji artystycznej, red. L. Kataryńczuk-Ma-
nia, Zielona Góra 2002.
—, Wybrane wymogi jakościowe aparatury muzykoterapeu-
tycznej, [w:] Ergonomia niepełnosprawnym, Łódź 1997.
S
CHWABE
Ch., Leczenie muzyką, Warszawa 1972.
S
IEK
S., Higiena psychiczna i autopsychoterapia, Warszawa
1982.
Wspólne elementy przedmiotu muzyka
i zajęcia muzykoterapeutyczne w szkole
mgr Małgorzata Firfas
Zespół Szkół Sportowych w Zielonej Górze
ekcje muzyki i zajęcia muzykoterapeutyczne
mają bardzo wiele wspólnych elementów, dzięki
którym osiągamy róŜne cele. NajwaŜniejsze
jest tu tworzywo – środek oddziaływania, czyli muzyka,
którym posługuje się zarówno nauczyciel, jak i muzy-
koterapeuta.
Niezwykle waŜnym celem wychowania muzycznego
jest umuzykalnienie i rozwijanie zdolności muzycznych
uczniów. W muzykoterapii najistotniejszy jest natomiast
cel terapeutyczny. Lekcje muzyki i zajęcia muzykotera-
peutyczne pełnią bardzo podobne funkcje. Powszechnie
znane jest powiedzenie, iŜ „muzyka uczy, bawi i wycho-
wuje”. Wynika stąd jasno, Ŝe do tych funkcji moŜna zali-
czyć funkcję wychowawczą, rozwojową, poznawczo-sty-
mulacyjną, rekreacyjno-ludyczną oraz integracyjną. W obu
rodzajach zajęć stosuje się równieŜ te same techniki
(formy): aktywne i bierne (receptywne). Do form aktyw-
nych na lekcjach muzyki zaliczamy śpiewanie piosenek,
dzięki któremu dzieci uczą się przebiegu linii melodycz-
nej, rytmu, sposobu interpretacji tekstu i dykcji, poznają
notację muzyczną. Śpiewoterapia na zajęciach muzyko-
terapeutycznych słuŜy natomiast rozładowaniu emocjo-
nalnemu, integracji grupy oraz dowartościowaniu jej ucze-
stników.
Drugą techniką (formą) występującą na obu zaję-
ciach jest muzykowanie na instrumentach perkusyjnych.
Grając i tworząc (improwizując) na lekcjach muzyki, uczy-
my dzieci poczucia tonalności, doskonalimy ich słuch mu-
zyczny oraz kształcimy znajomość róŜnych form muzy-
cznych (ronda, wariacji, AB, ABA itp.). Muzykowanie
w czasie zajęć terapeutycznych pozwala z kolei na dia-
gnozowanie pacjenta (ucznia), poznanie jego problemów
oraz na nawiązanie z nim dialogu (dialog instrumentalny).
Trzecią wspólną techniką (formą) aktywną są za-
bawy muzyczno-ruchowe, które wprowadzają na lekcjach
element rozrywki, a poprzez ruch rozwijają dzieci fizycz-
nie oraz umuzykalniają je. Zabawy muzyczno-ruchowe
na zajęciach muzykoterapeutycznych równieŜ usprawniają
dzieci fizycznie, pozwalają im na rozładowanie emo-
cji i dają poczucie odpowiedzialności jednostki za grupę
i odwrotnie.
Wspólną dla obu rodzajów zajęć techniką (formą)
jest takŜe słuchanie muzyki, dzięki któremu dzieci po-
znają na lekcjach elementy kultury muzycznej, róŜno-
L
Nasze Forum
K
WARTALNIK PEDAGOGICZNO
-
TERAPEUTYCZNY NR
1(5)/2002
47
rodne formy muzyczne oraz doskonalą swój gust mu-
zyczny. Zadaniowe słuchanie muzyki w trakcie zajęć te-
rapeutycznych umoŜliwia natomiast nawiązanie kontaktu
pozawerbalnego z pacjentem (uczniem), poznanie jego
problemów, rozluźnienie napięcia fizycznego, emocjonal-
nego poprzez wywołanie u niego relaksacji.
W celu przeprowadzenia zajęć lekcyjnych i muzy-
koterapeutycznych waŜny jest gabinet, którego wyposa-
Ŝ
enie musi spełniać odpowiednie wymogi. Sala powinna
być duŜa, przestronna, licząca 20-30 m² i widna, a okna
powinny mieć moŜliwość regulowania dostępu światła za
pomocą Ŝaluzji, rolet lub zasłon. Ponadto gabinet powi-
nien być estetyczny, czysty i przyjazny pacjentowi (ucznio-
wi) oraz wyposaŜony w pianino, instrument elektroniczny,
dziecięce instrumenty perkusyjne (instrumentarium Orffa),
sprzęt elektroniczny odtwarzający i nagrywający muzykę
oraz obraz, kasety, płyty analogowe i kompaktowe, a takŜe
róŜnorodne pomoce muzyczne, tj. plansze, artykuły papier-
nicze, materace, maty, carimaty, piłki, skakanki, szarfy,
obręcze, woreczki, hulaj-hop itp. Wszystkie te pomoce wy-
korzystuje się w obu formach zajęć
1
.
Osoba prowadząca lekcje muzyki, jak i zajęcia mu-
zykoterapeutyczne powinna posiadać ukończone wyŜsze
studia odpowiednio przygotowujące do wykonywania za-
wodu. Nauczyciel muzyki i muzykoterapeuta powinien
prawidłowo pod względem emisji śpiewać, biegle grać na
instrumencie, m.in. aby móc akompaniować, wspomagać
ś
piew i zadania muzyczno-ruchowe. Winien dbać o ja-
kość literacką i tematyczną tekstów piosenek. Powinien
posługiwać się poprawną polszczyzną, dobrą dykcją, od-
znaczać nienaganną estetyką. Powinien być takŜe twór-
czy, aby rozbudzić w dzieciach zamiłowanie do muzyki,
stworzyć miłą atmosferę w poczuciu bezpieczeństwa
i przynaleŜności do grupy.
W trakcie zajęć nauczyciel winien zadbać o to, by
kaŜde dziecko mogło poznać własne moŜliwości i do-
ś
wiadczyć sukcesu. KaŜdemu dziecku ze strony nauczy-
ciela czy terapeuty potrzebna jest akceptacja, tolerancja,
empatia, poszanowanie spontaniczności i twórczej ak-
tywności. NaleŜy umoŜliwić jemu dokonanie wyboru, np.:
instrumentu, osoby do pary, rodzaju zabawy itp. Nauczy-
ciel i terapeuta to osoba, która zawsze powinna działać
dla dobra dziecka, aby w trudnym, rozpędzonym świecie
mogło odnaleźć i zaakceptować własną osobę. Muzy-
koterapeuta (nauczyciel muzyki) winien takŜe posiadać
wszystkie wyŜej wymienione cechy osobowości oraz te
umiejętności, które dopomogą kaŜdemu dziecku cieszyć
się Ŝyciem i być szczęśliwym w otaczającej go rzeczywi-
stości.
1
P. C y l u l k o, Muzykoterapia w rehabilitacji ruchowej dzieci
niewidomych i słabowidzących, Warszawa 1998, s. 32-33.
Nasze Forum
K
WARTALNIK PEDAGOGICZNO
-
TERAPEUTYCZNY NR
1(5)/2002
48
Śpiewoterapia jako jedna z form
terapii przez sztukę
(na przykładzie kolęd polskich)
Nauka dzieli jedność Ŝycia na dwa światy:
świat przyrody i świat ducha. Sztuka,
poszukując formy całości, musi te dwa oblicza
Ŝycia na nowo scalić.
Jose Ortega y Gasset
mgr Ewa Frydel-Jasińska
Państwowe Liceum Muzyczne w Krakowie
o rozumiemy przez określenie sztuka? Jak napi-
sał Rudniański: „Sztuka operuje kodem podobnym
nieco do kodu kontemplacji, medytacji, w czasie
której człowiek usiłuje zgłębić siebie i ogarnąć całość świa-
ta, a nawet wyjść poza świat i spojrzeć na całość wszech-
ś
wiata. W momencie medytacji (...) zaczyna funkcjono-
wać (...) inna warstwa psychiczna człowieka, która jest
nam jeszcze nie znana. Człowiek ma wówczas bezpo-
ś
redni i osobisty kontakt z tym, co moŜna nazwać tajem-
nicą (...). I w dociekaniu do tej tajemnicy mogą pomóc
dzieła sztuki, jeŜeli są to dzieła wielkie i jeśli człowiek na-
uczy się je przeŜywać, a nie tylko płytko, powierzchownie
odbierać”
1
.
Maria Przychodzińska-Kaciczak uwaŜa natomiast Ŝe:
„Sztuka jest wyrazem przeŜyć człowieka, reakcją wraŜli-
wej wyobraźni i wraŜliwego umysłu na otaczający świat
ludzi, rzeczy i zjawisk”
2
.
ZłoŜona osobowość człowieka sprawia, Ŝe oddzia-
ływanie poszczególnych kierunków sztuki nie jest jedna-
kowe. Składa się na to m.in. proces edukacji środowiska.
Sztuka moŜe pełnić wiele funkcji w Ŝyciu człowieka; wpływa
na jego rozwój umysłowy, społeczny i moralny. Właści-
wie wpływa na człowieka przez całe Ŝycie, kształtując je-
go stosunek do siebie, ludzi i świata. Z jednej strony jest
czynnikiem wychowującym, a z drugiej zaś uwraŜliwia,
przygotowuje do twórczego uczestnictwa w Ŝyciu. Kon-
takty ze sztuką wpływają na aktywizację procesów po-
znawczych, rozwój wyobraźni, są nośnikiem wartości mo-
ralnych, odgrywają istotną rolę w wychowaniu społecznym.
1
J. R u d n i a ń s k i, Człowiek i sztuka, Warszawa 1984, s. 41.
2
M. P r z y c h o d z i ń s k a - K a c i c z a k, Muzyka i wycho-
wanie, Warszawa 1979, s. 156.
MoŜemy się zastanawiać nad tym, dlaczego prze-
raŜony lekturą codziennych gazet człowiek, karmiony
relacjami telewizyjnymi z wojen, zamachów i katastrof
wybiera się do filharmonii na koncert lub na wystawę do
muzeum? Właśnie dlatego, Ŝe pokłada nadzieję w sztuce,
sądzi, Ŝe ona przywróci mu spokój ducha i „utracony
ś
wiat”. Jak pisze Heidegger pozwoli mu „na nowo zbu-
dować język porozumienia i pozyskać prawdziwych »straŜ-
ników i pasterzy bycia«, którzy odsłonią sens relacji oraz
wzajemnych stosunków między ludźmi i przedmiotami,
człowiekiem i światem”
3
. Człowiek jest bowiem pełny, gdy
jego Ja jest tylko częścią Ja–Ty.
WaŜnym zagadnieniem wydaje się specyfika mu-
zyki jako sztuki. „Muzyka, sztuka najbardziej irracjonalna
i uduchowiona jest fantazją tkaną na kanwie podświa-
domych uczuć, sięga tam, gdzie słowo nie wystarczy” (jak
napisał S. Krzywoszewski)
4
.
Silne jej oddziaływanie na psychikę człowieka do-
strzegane było od najdawniejszych dziejów ludzkości, od
czasów, kiedy była sztuką synkretyczną, a więc związaną
ze słowem – mową, ruchem, gestem, tańcem. W staro-
Ŝ
ytnym Egipcie ten sam hieroglif oznaczał pojęcia – śpie-
wać, grać na flecie lub harfie, tańczyć. O przemoŜnym
wpływie muzyki na psychikę człowieka świadczy fakt, Ŝe
towarzyszyła ona wszystkim obrzędom religijnym.
Terapia muzyką stanowi jedną z technik obejmo-
wanych wspólną nazwą arteterapii, która „w oparciu
głównie o nowe teorie i kierunki psychologiczne wypra-
cowała podstawy dla terapeutycznego stosowania sztuki”.
3
M. H e i d e g g e r, Bycie i czas, Warszawa 1993.
4
Cytat za: J. Chyła-Szypułowa, Muzyka w poezji wieszczów,
Kielce 2000, s. 28.
C
Nasze Forum
K
WARTALNIK PEDAGOGICZNO
-
TERAPEUTYCZNY NR
1(5)/2002
49
Szczególnie przyczyniły się do tego doświadczenia Mar-
garete Naumburg, która przyjęła od S. Freuda kierunek
psychoanalityczny pracy, takŜe Jolandy Jacobi i Susan
Bach znajdujących się pod wpływem teorii C. G. Yunga.
Muzykoterapia (jak ją definiuje E. Galińska) „[...] jest
to systematyczne, metodyczne i oparte na podstawach
naukowych zastosowanie kliniczne muzyki”.
Lecznicze właściwości muzyki wykorzystywane są
w róŜnych działach medycyny, przede wszystkim w psy-
chiatrii w leczeniu psychoz, nerwic i innych zaburzeń
czynnościowych. Muzyka przyspiesza bowiem proces
wyobraŜeniowy, pobudza łatwo fantazjowanie, poniewaŜ
działa nie tylko na receptory słuchowe, lecz wywołuje
takŜe wyobraŜenia wzrokowe, aktywizuje emocje, a za-
tem celem terapeutycznym jest wytworzenie za pośred-
nictwem muzyki równowagi, harmonii pomiędzy przeŜy-
ciami emocjonalnymi i procesami fizjologicznymi.
Muzykoterapię stosujemy indywidualnie i grupowo.
Obejmuje ona dwie formy aktywności pacjenta – bierną,
czyli receptywną, i aktywną. Forma aktywna to róŜnego
rodzaju ekspresje dźwiękowe na instrumentach muzycz-
nych, elementy metody Orffa, a takŜe terapia śpiewem,
nie zawsze naleŜycie doceniana. A przecieŜ śpiew umo-
Ŝ
liwia bezpośrednie porozumiewanie się w płaszczyźnie
społecznej oraz somatyczne przeŜywanie napięcia i roz-
luźnienia. Spontaniczne wypowiadanie się przez śpiew
ma duŜe znaczenie rekreacyjne, a takŜe wpływa na re-
gularną pracę serca i układu krąŜenia, zaburzenia układu
oddechowego czy zaburzenia mowy (jąkanie, dyslalia).
KaŜdy człowiek posiada pewne wrodzone zdolności
do śpiewania. JuŜ u małych dzieci (cztero-, pięcioletnich)
moŜemy zaobserwować swobodne improwizacje w po-
staci wymyślonych piosenek – opowiadań, chętnie takŜe
ś
piewają piosenki nauczone np. w przedszkolu. Niestety,
wraz z dorastaniem, zdolność ta zanika lub podlega ry-
gorom wartościowania, co w sposób oczywisty ogranicza
lub prowadzi do zupełnego zaniku śpiewania u osób do-
rosłych.
W terapii śpiewem chodzi przede wszystkim o umo-
Ŝ
liwienie odreagowania nadmiaru napięć psychicznych,
o dowartościowanie pacjenta, który czując się bezpiecz-
nym w grupie, bardzo często śpiewa „pełną piersią”, a więc
odnosi swój osobisty sukces. Śpiewając pieśni, wytwa-
rzamy pewien nastrój, specyficzną atmosferę o róŜnym
zabarwieniu emocjonalnym – smutnym, dostojnym czy ra-
dosnym. Dzięki temu terapeuta moŜe wpływać na zmia-
nę postaw i zachowań pacjentów. ZauwaŜyli to juŜ sta-
roŜytni Grecy. Pitagoras głosił, iŜ muzyka uosabiająca
harmonię świata wpływa na wewnętrzny ład człowie-
ka. Platon wskazywał z kolei na jej wychowawczą rolę,
a zwłaszcza na funkcję moralną, wreszcie Arystoteles
upatrywał w muzyce wpływu terapeutycznego – muzyczną
katharsis (muzyczne oczyszczenie, czyli wyrzucenie z sie-
bie problemów).
Nie moŜemy takŜe zapomnieć, Ŝe śpiewając uczy-
my się prawidłowych oddechów, które zmniejszają na-
pięcie mięśniowe i opory w drogach oddechowych, a do-
tleniony organizm sprawniej pracuje. Śpiew ma takŜe
aspekty logopedyczne (jak juŜ wspomniano).
MoŜna się zastanawiać, jaki repertuar pieśni słuŜy
najlepiej celom terapeutycznym? Oczywiście nie mogą to
być pieśni trudne wokalnie. Według Ch. Schwabego, naj-
lepiej do celów terapeutycznych nadają się pieśni ludowe.
Są powszechnie znane, nie wymagają specjalnego kun-
sztu wokalnego, a zwroty melodyczne spotykane w pie-
ś
niach ludowych są przykładami archetypów, które prze-
chowują tradycje narodowe i w związku z tym oddziałują
bardzo silnie na sferę emocjonalną człowieka. Podobny
wpływ na nasze emocje mają takŜe pieśni religijne.
Dlatego teŜ od wieków wszystkie religie świata zwią-
zały swoje obrzędy z muzyką. „Muzyka (śpiew) jako jedna
z najbardziej intymnych i emocjonalnych sztuk ma w re-
ligii znaczenie nie tylko słuŜebne, lecz i inspirujące”
5
.
Muzyka z zasady, w sobie właściwy sposób, wyraŜa
treści uczuciowe, a w powiązaniu z tekstem działa na wy-
obraźnię i myślenie, wzmagając myślenie religijne. Śpiew
zbiorowy wiernych to przede wszystkim silny bodziec psy-
chiczny, kierujący świadomość uczestnika na poŜądane
myśli i wyobraŜenia o religijnym charakterze. Stąd pieśni
religijne, a przede wszystkim kolędy
6
, są jednymi z naj-
piękniejszych i najbardziej rozpowszechnionych pieśni
związanych z BoŜym Narodzeniem. Szczególnie polskie
kolędy, które bardzo często są pieśniami–opowiadaniami
przechowującymi nasze archetypy. Są to pieśni pełne
radości i szczęścia, a równocześnie pełne poufałości,
z jaką mówi się o narodzeniu Pana i Jego Matce. Spe-
cyfiką polskich kolęd jest fakt przeniesienia tego tak
waŜnego wydarzenia (BoŜego Narodzenia) na ziemie
polskie. W wielu kolędach mamy pasterzy w koŜuszkach
i czapkach, mróz i okrywanie dzieciątka przed zimnem.
Wiele elementów świeckich sprawiło, Ŝe kolęda przy-
brała narodowy charakter. To właśnie ona często łączyła
ludzi na obczyźnie – „w przyćmionej piekarni płakała
w rytmy ubrana najlichsze” (jak napisał J. Słowacki).
Według tradycji autorem pierwszej kolędy był św.
Franciszek z AsyŜu, a ojczyzną kolęd były Włochy, skąd
5
J. W i e r s z y ł o w s k i, Psychologia muzyki, Warszawa 1981.
6
Wyraz kolęda pochodzi od staroŜytnej nazwy pierwszego
dnia, kaŜdego miesiąca calendae. PoniewaŜ w wiekach średnich
Nowy Rok rozpoczynał się 25 grudnia, do wielu języków europejskich
trafił ów calendae jako przekształcony wyraz łaciński i związał się
z obchodem Świąt BoŜego Narodzenia.
Nasze Forum
K
WARTALNIK PEDAGOGICZNO
-
TERAPEUTYCZNY NR
1(5)/2002
50
rozeszły się po całej Europie. Do Polski przywędrowały
prawdopodobnie w XIV wieku. Pierwszymi polskimi kolę-
dami były kolędy ze śpiewników Braci Czeskich (31 ko-
lęd przetłumaczonych na język polski). Bujny rozkwit pie-
ś
ni boŜonarodzeniowych w Polsce przypada na wiek
XVII i połowę wieku XVIII. Powstają wtedy kolędy o duŜej
wartości artystycznej, pisane przez najwybitniejszych pol-
skich twórców – Morsztyna, Sęp-Szarzyńskiego, ks. Ho-
łubowicza.
Wiele kolęd napisanych jest do melodii popularnych
tańców. I tak np. kolęda W Ŝłobie leŜy autorstwa Piotra
Skargi – napisana została do melodii poloneza korona-
cyjnego króla Władysława IV. Melodię poloneza ma tak-
Ŝ
e kolęda Bóg się rodzi autorstwa Franciszka Karpiń-
skiego. Krakowiaka – Hej bracia czy wy śpicie, natomiast
Dzisiaj w Betlejem – mazura. Wiele kolęd śpiewanych
jest na melodie oberka, melodie góralskie, czy nawet me-
nueta. Ksiądz Mioduszewski w swoim Wielkim Śpiewniku
Kościelnym z 1838 roku osobno umieścił pieśni boŜona-
rodzeniowe, a osobno pastorałki i kolędy, czyli pieśni za-
wierające elementy świeckie i przeznaczone do śpiewania
w domu. Jest to informacja o tym, jak bardzo powszech-
ne stały się kolędy śpiewane w domach dla podniesienia
nastroju, odreagowania nagromadzonych emocji. Śpiewa-
nie kolęd łączyło ludzi, zanikły zahamowania, stany lęko-
we, wzrastało poczucie bezpieczeństwa, wyzwalały się
nowe postawy społeczne.
Jak więc widzimy, kolędy odgrywały i nadal odgry-
wają ogromną rolę w muzykoterapii, chociaŜ trzeba przy-
znać, Ŝe śpiewający to nie zawsze pacjenci szpitalni.
Wiele osób biorących udział w śpiewaniu kolęd – bądź to
w świątyniach, bądź w domu – w nieświadomy sposób
poddaje się przemoŜnemu wpływowi muzyki, staje się
bardziej radosnymi, otwartymi na innych, czuje się wspa-
niale, bo nieświadomie się dowartościowało, zapomniało
chociaŜ na chwilę o problemach dnia codziennego.
Kolędy są spuścizną dawnych wieków, łączą nas
z przeszłością, z naszymi korzeniami lub, jak nazywa je
Yung – archetypami, które nosimy w sobie.
RóŜne były losy państwa polskiego, róŜne teŜ teksty
kolęd polskich, w których niejednokrotnie znajdujemy treści
patriotyczne. W okresie powstań popularną kolędą była
Bóg się rodzi z tekstem Gustawa Ehrenberga: „Bóg się
rodzi, moc truchleje / Hymn Ŝalu wznoszą narody / Pio-
snkę zemsty lud juŜ pieje / Piosnkę zemsty i swobody /
Ach to Maria w bólach rodzi / Bóg się rodzi, Bóg się rodzi...”
W czasach współczesnych jedną z najpiękniejszych
kolęd jest kolęda, a właściwie pastorałka góralska – Oj
maluśki, maluśki, którą umiłował Jan Paweł II i śpiewał
z polskimi pielgrzymami, improwizując tekst adekwatny do
czasów nam współczesnych:
Oj, maluśki, maluśki, maluśki
kie by rękawicka,
albo-li tez jakoby, jakoby
kawałecek smycka.
Oj, nie lepiej by Tobie, by Tobie
siedzieć było w niebie,
wsak Twój Tatuś kochany, kochany
nie wyganioł Ciebie.
Tam pijałeś ceć jakie, ceć jakie
słodkie małmazyje,
tu się Twoja gębusia, gębusia
łez gorskich napije.
Tam kukiełki jadałeś, jadłeś
z carnuską i miodem,
tu się musis pozywić, pozywić
samym tylko głodem.
Tam Ci cięgiem słuzyły, słuzyły
prześlicne janioły,
a tu lezys som jeden, som jeden
jak palusek goły.
Tam wciornaska wygoda, wygoda
a tu bieda wsędzie,
ta Ci tera doskwira, doskwira
ta i potem będzie.
Tam Ty miałeś pościółkę, pościółkę
i miętkie piernatki,
tu na to Twej nie stanie, nie stanie
ubozuchnej Matki.
Więc się lepiej mój Panie, mój Panie
wróć ku Twej dziedzinie,
albo mi się tu pozwól zaniś, pozwól zaniś
ku mej chałupinie.
Tam się będzies miał z pyszna, miał z pyszna
jako miałeś w niebie,
mam ja mlecka słodkiego, słodkiego
garnusek dlo Ciebie.
A my tak tu siedzimy, tak tu siedzimy
tak cięgiem śpiewamy,
a do jakejśmy tu chałupy wesli, do jakiej chałupy wesli
nic nie uwaŜamy.
A ta chałupa, a ta chałupa
doś nas jesce znosi,
i Ŝebyśmy śpiwali kolędy, Ŝebyśmy śpiwali
uprzejmie nas prosi.
Chyba, Ŝe się to śpiwanie, Ŝe się to śpiwanie
juŜ sprzykrzyło komu,
to niech wstaje, nogi za pas zabiera
i wraca do domu.
Najbardziej współczesną kolędą jest Kolęda (z tek-
stem Jana Nowickiego i muzyką Zbigniewa Preisnera)
ś
piewana przez Beatę Rybotycką w krakowskiej „Piwnicy
pod Baranami”:
Nasze Forum
K
WARTALNIK PEDAGOGICZNO
-
TERAPEUTYCZNY NR
1(5)/2002
51
Kolęda
Ta nadzieja znów wstąpi w nas
nieobecnych pojawią się cienie
uwierzymy kolejny raz
w jeszcze jedno BoŜe Narodzenie.
I choć przygasł świąteczny gwar
bo zabrakło znów czyjegoś głosu
przyjdź tu do nas i z nami trwaj
wbrew tak zwanej ironii losu.
Refren: Przyjdź na świat, by wyrównać rachunki strat
Ŝ
eby zająć wśród nas puste miejsce przy stole.
Jeszcze raz pozwól cieszyć się dzieckiem w nas
i zapomnieć, Ŝe są puste miejsca przy stole.
Daj nam wiarę, Ŝe to ma sens,
Ŝ
e nie trzeba Ŝałować przyjaciół,
Ŝ
e gdziekolwiek są, dobrze im jest,
bo są z nami choć w innej postaci.
I przekonaj, Ŝe tak ma być,
Ŝ
e po głosach tych wciąŜ drŜy powietrze
Ŝ
e odeszli po to by Ŝyć
i tym razem będą Ŝyć wiecznie.
Refren...
A nadzieja znów wstąpi w nas
nieobecnych pojawią się cienie
uwierzymy kolejny raz
w jeszcze jedno BoŜe Narodzenie.
I choć przygasł świąteczny gwar
bo zabrakło znów czyjegoś głosu
przyjdź tu do nas i z nami trwaj
wbrew tak zwanej ironii losu.
Refren...
Bibliografia
G
ALIŃSKA
E., Biuletyn Grupy Roboczej „Muzykoterapia” 1/92,
Warszawa 1992.
K
IERYŁ
M., Elementy terapii muzycznej, Warszawa 1996.
L
EWANDOWSKA
K., Muzykoterapia dziecięca, Gdańsk 1996.
Ł
OBODZKI
M., W poszukiwaniu skutecznych form wychowania,
Warszawa 1988.
S
ZULC
W., Kulturoterapia, Poznań 1988.
S
ZYMANDERSKA
C., Polska wigilia, Warszawa 1988.
Piętnastoletnia „Topola”
Lilla Latus
Zduńska Wola
iętnaście lat temu grupa zapaleńców powołała
w Zduńskiej Woli klub literacki, któremu nada-
no nazwę „Topola”, bo drzewo to rośnie szyb-
ko, pięknie, wyrasta ponad inne i jest mocno wpisane
w krajobraz miasta. Przez „Topolę” przewinęło się kilku-
dziesięciu poetów. Niektórych ukształtowała, wychowała
i wysłała w świat, a inni są wierni grupie do dziś.
Spotykamy się co czwartek w Miejskim Centrum
Kultury i Promocji. Na nasze spotkania moŜe przyjść
kaŜdy, kto chce uczestniczyć w rozmowach o poezji
i sztuce. Nie obowiązuje zasada formalnego członko-
stwa. Czytamy wiersze, dyskutujemy, zapraszamy znanych
i mniej znanych twórców. Aktywnie uczestniczymy w Ŝy-
ciu kulturalnym naszego regionu oraz bywamy na impre-
zach artystycznych organizowanych w całej Polsce.
Jesteśmy laureatami wielu nagród, a nasze wiersze,
opowiadania, przekłady i artykuły moŜna znaleźć w pra-
sie ogólnopolskiej, prezentowano je równieŜ w radiu i tele-
wizji. Większość z nas ma w swoim dorobku po kilka wła-
snych tomików oraz wiele publikacji w kraju i za granicą.
Reprezentujemy róŜne zawody, jesteśmy w róŜnym
wieku, ale łączy nas pogoń za nieuchwytną siłą poezji
i za niepospolitym pięknem ukrytym w codzienności. Siłą
„Topoli” jest to, Ŝe stanowimy grupę przyjaciół i cieszymy
się sukcesem kaŜdego z nas. Staliśmy się niewątpliwym
fenomenem, małomiasteczkowym zjawiskiem, które osią-
gnęło rangę ogólnopolską.
Klub organizuje co roku Regionalny Konkurs Poetycki
„O Laur Topoli” przeznaczony dla twórców, którzy nie
przekroczyli 25 roku Ŝycia, a którego celem jest wy-
P
Nasze Forum
K
WARTALNIK PEDAGOGICZNO
-
TERAPEUTYCZNY NR
1(5)/2002
52
ławianie młodych talentów i otaczanie ich opieką mery-
toryczną, a co trzy lata – Ogólnopolski Konkurs Poetycki
im. Feliksa Rajczaka, zmarłego w 1987 roku poety i ani-
matora kultury na terenie dawnego województwa sieradz-
kiego, członka „Topoli”.
Horacy napisał: Aut prodesse volunt aut delectare
poetae (poeci pragną przynosić poŜytek lub przyjem-
ność). Mam nadzieję, Ŝe lektura wierszy topolan utwier-
dzi Czytelników w przekonaniu o prawdziwości tej sen-
tencji.
List do Małego Księcia
ocal we mnie dziewczynę
która nie chce być
tylko
Ŝ
ebrem Adama
zamknij nagą
aŜ po kolce
i niech słowo
nie stanie się
jak cięcie noŜa
wypełnij
mój niepokój
pasikoniki bisują
a w jesiennym poranku
Dzikiej RóŜy
pierwsza kropla
rdzy
(Anna Andrych)
Pierwsza S
w klasie pierwszej S
ś
wiat
zaciśnięty
w małych pięściach
skurczony
w twarzach
przyklejonych
wstydem
do ścian –
blade
słońce
z zespołem Downa
bezradnie
szuka swojego
miejsca
laską promienia
kreśląc
bezsilność
przed
ekranem dnia
na którym
strach
zawieszony ulicą
– myśli w kagańcach
odrabiają
przygarbione
być albo nie być
(Michał Bendkowski)
Sonet przed płótnem
Włosów Twoich odcieni nie mam na palecie
I koloru źrenicy nie potrafię dobrać,
ChociaŜ pragnę, nie umiem ponad chmury wzlecieć,
By Twą lekką, anielską namalować postać.
I naprzeciw mych płócien jak śnieg białych stoję,
Moje pędzle zaklęte wciąŜ w oczekiwanie
i kształt cudny twych ramion popsuć wciąŜ się boję,
Mym – z pamięci ułomnej – Ciebie malowaniem.
A Ty znów jutro miniesz mnie o sekund parę,
Znów przytomność utracę, znów kroki pomylę,
Znów Cię wołać spróbuję, lecz w tę jedną chwilę
Ktoś mi język zawiąŜe – ech, za jaką karę?
I odstawię kolejne pokalane płótno
Tylko moim spojrzeniem, jak listopad smutnym.
(Roman Tomaszewski)
Nasze Forum
K
WARTALNIK PEDAGOGICZNO
-
TERAPEUTYCZNY NR
1(5)/2002
53
Architektura
pokochałem cię
zawsze wierna
otaczasz mnie
pocałunkami spojrzeń
to cud Ŝe jesteś
w mojej melancholii
zawsze ubrani w mur
budujemy domek z kart
(Tomasz Pohl)
W mroku
niezaleŜnie od kolei
rzeczy
iść po schodach
zawsze w górę
– nie w dół –
tam wysoko
jasny dźwięk dzwonu
oznajmia koniec
mgły
(Roma Alvarado-Łagunionok)
Metafizyczna lampa
znowu się słowa bawią w chowanego
raz dwa trzy szukam
patrzę w poprzek nocy
czy się nie skryły za gwiazdą
lub chmurą
a one cicho przechodzą przeze mnie
są juŜ w Ŝołądku
w gardle
pod powieką
i krzyczą tutaj
tutaj nas nie znajdziesz
trzeba je ciągle budować od nowa
składać powoli
z niewidomych gestów
a one – ćmy juŜ – wirują nad głową
i tańczą z ogniem
aby Ŝar się dłuŜył
(Tadeusz Zawadowski)
Ewolucja
ja małpa
zejdę z drzewa
dla własnego
(i tylko własnego)
dobra
nauczę się podcinać
gałęzie
wymyślę proch
i urodzę Darwina
ja małpa
zamienię jaskinię w Lascaux
na dom
bez domowego ogniska
odrzucę niewinność
grzechu pierworodnego
i zacznę wstydzić się
nagości
ja małpa wiem
Ŝ
e będą ze mnie ludzie
(Lilla Latus)
***
mówią Ŝe śmierć
to bezduszna
lalka
której ktoś połamał
ręce
i teraz szuka
winnego
a to tylko
samotna kobieta
czekająca w kolejce
na Ŝycie
(Katarzyna Godlewska)
Nasze Forum
K
WARTALNIK PEDAGOGICZNO
-
TERAPEUTYCZNY NR
1(5)/2002
54
To trzeba przeczytać
stałym cyklu kwartalnika „To trzeba prze-
czytać” chcemy zarekomendować Państwu
ksiąŜkę autorstwa prof. dr hab. Józefa Sowy
i prof. dr hab. Franciszka Wojciechowskiego Proces re-
habilitacji w kontekście edukacyjnym. Publikacja ta ma
na celu uzupełnienie o nowe tendencje wiedzy, jaka
została zawarta w klasycznych juŜ dziś opracowaniach
dotyczących pedagogiki specjalnej. KsiąŜka stanowi swo-
iste kompendium wiedzy rozproszonej w wielu mono-
grafiach i czasopismach specjalistycznych, do których
osoby zainteresowane tą problematyką mogą mieć utrud-
niony dostęp. We wstępie do tego jakŜe potrzebnego i, za-
pewne przez wielu czytelników oczekiwanego, opraco-
wania czytamy:
„Niniejsza ksiąŜka poświęcona jest wprowadzeniu
w rozległą i złoŜoną problematykę procesu rehabilitacji.
Przeznaczona jest ona przede wszystkim dla studentów
pedagogiki, pedagogiki specjalnej oraz psychologów reha-
bilitacji. Jej adresatami mogą być takŜe nauczyciele szkół
specjalnych i klas integracyjnych, pracownicy poradni
psychologiczno-pedagogicznych i słuŜb rehabilitacyjnych,
a takŜe pracownicy socjalni oraz rodzice dzieci z ogra-
niczoną sprawnością wskutek określonej dysfunkcji. KsiąŜ-
ka ma równieŜ słuŜyć pedagogom studiującym na stu-
diach podyplomowych oraz innych formach doskonalenia
i kształcenia zawodowego. Adresatami tej pozycji mogą
być równieŜ nauczyciele szkolnictwa powszechnego,
którzy na swej ścieŜce zawodowej spotkają się z dziećmi
i młodzieŜą niepełnosprawną.
Starano się przekazać Czytelnikom najczęściej spo-
tykane problemy w procesie rehabilitacji. Podjęto próbę
ujęcia ich w sposób komplementarny i takiego opra-
cowania ich, aby stanowiły wprowadzenie do proble-
matyki kształcenia specjalnego, rehabilitacji róŜnych grup
dzieci i młodzieŜy z ograniczoną sprawnością fizyczną,
sensoryczną lub umysłową.
Poszczególne rozdziały ksiąŜki zostały tak pomy-
ś
lane przez autorów, by Czytelnik mógł wykorzystać aktu-
alną terminologię, zapoznać się z celami procesu re-
habilitacji i metodami ich osiągania oraz dostrzec prak-
tyczne sposoby przygotowania do Ŝycia dzieci i młodzie-
Ŝ
y niepełnosprawnej. KaŜdy rozdział kończy podsumo-
wanie w formie wskazań bardziej ogólnych. Publikacja
zawiera teŜ dostępną bibliografię, z zachowaniem naj-
wartościowszych i nadal aktualnych pozycji klasy-
cznych”.
Wszystkich zainteresowanych ksiąŜką odsyłamy do
wydawcy.
W
Wydawnictwo Oświatowe FOSZE
ul. Ofiar Katynia 15
35-209 Rzeszów
tel./fax. (017) 863 34 35, 863 04 64
(red.)