kazusy zjawiskowe, Prawo, prawo karne


1.Dwaj murarze Jan S. i Adam B., zatrudnieni jako pracownicy ekipy remontowej elektrowni, pracowali razem przy demontażu rusztowania wzniesionego wokół ścian budynku administracyjnego elektrowni. Była godzina 15.30 i obaj robotnicy bardzo się spieszyli, gdyż tego samego popołudnia mieli jeszcze do skończenia „fuchę” przy remoncie prywatnego mieszkania. Przed wejściem na rusztowanie Jan S. napomknął, że trzeba by zabezpieczyć teren wokół rusztowania sznurami i znakami ostrzegawczymi, zgodnie z regulaminem BHP. Jednakże po uwadze Adama B., by nie był takim formalistą i że właściciel mieszkania znajdzie sobie innych murarzy, gdyby oni nie przyszli punktualnie, Jan S. przestał nalegać. Obaj robotnicy zaczęli zrzucać z rusztowania deski szalunkowe. Jedna z nich trafiła w głowę wychodzącego akurat z budynku administracyjnego głównego księgowego elektrowni, który na skutek pęknięcia podstawy czaszki zmarł po kilku godzinach w szpitalu.

2.Piotrowi C. skradziono nowego Mercedesa — samochód, na który wydał wszystkie swoje oszczędności. Jego przygnębienie było tym większe, że auto nie było ubezpieczone. Kilkumiesięczne poszukiwania samochodu, prowadzone przez Policję, okazały się bezskuteczne. Piotr C. był pewien, że w zniknięciu jego auta maczał palce mieszkający na sąsiedniej ulicy Grzegorz G., o którym wszyscy mówili, że jest członkiem szajki specjalizującej się w kradzieżach samochodów. Ponieważ jednak nie miał żadnych dowodów, sam postanowił wymierzyć sprawiedliwość. Ze swych planów zwierzył się przyjaciołom: Izydorowi O. i Robertowi A., prosząc ich o pomoc. Ci chętnie się zgodzili. Cała trójka umówiła się, że napadnie na Grzegorza G. i da mu nauczkę, porządnie obijając pięściami. Następnego dnia zaczaili się na niego w parku, przez który przechodził co wieczór, idąc do nocnego klubu, którego był właścicielem. W czasie oczekiwania na Grzegorza G. Robert A. myślał o możliwych konsekwencjach tego, co zrobią. Przestraszył się wizji więzienia i oświadczył pozostałym, że wycofuje się z całego przedsięwzięcia, namawiając ich równocześnie, by uczynili to samo. Piotr C. i Izydor O. oznajmili jednak, że zrobią, co zaplanowali. Robert A. wrócił do domu. Po kilku minutach nadszedł Grzegorz G. Działając z zaskoczenia, Piotr C. i Izydor O. rzucili się na niego i poczęli okładać go pięściami po całym ciele. Oszołomiony ciosami Grzegorz G. upadł na ziemię. Wówczas Piotr C. wyciągnął z kieszeni nóż i zadał mu cios w brzuch. „Co robisz?” — krzyknął Izydor O., ale było już za późno. Zostawiwszy na mrozie własnemu losowi nieprzytomnego Grzegorza G., napastnicy oddalili się.

Po kilku minutach przechodziła przez park 68-letnia Kornelia K. Spostrzegła leżącego na śniegu mężczyznę, ale nie zainteresowała się nim, myśląc, że jest pijany. W tym czasie Grzegorz G. dawał jeszcze oznaki życia. Po dwóch godzinach nastąpił jego zgon.

W postępowaniu śledczym, toczącym się przeciwko Piotrowi C., Izydorowi O. oraz Robertowi A., ustalono, że zgon Grzegorza G. nastąpił w wyniku łącznego działania trzech przyczyn: wykrwawienia, wychłodzenia organizmu oraz wstrząśnienia mózgu. W stosunku do Kornelii K. prokurator warunkowo umorzył postępowanie.

3/Anatol F. i Kazimierz P. byli członkami miejscowej mafii. Działając na zlecenie Karola S., lokalnego „bossa” narkotykowego, mieli „załatwić:” Ryszrda F., który był winny Karolowi sporą sumę pieniędzy za dostarczoną heroinę. Karol S., wydając swym podwładnym Anatolowi F. i Kazimierzowi P. polecenie pobicia Ryszarda F., powiedział do nich, że „mają go zmusić do oddania pieniędzy albo zatłuc”. Ryszard F. istotnie — po serii uderzeń pięścią w twarz i kopnięć w krocze — załamał się i wyciągnął z kurtki zwitek z pieniędzmi, który odebrał od niego Kazimierz P., mówiąc do swego kolegi Anatola F.: „Dobra, mam forsę, spadamy”. Anatol F. jednakże na odchodnym kopnął jeszcze Ryszarda F. kilka razy z całej siły w brzuch, krzycząc do Kazimierza P., który usiłował go powstrzymać: „Ale mnie gnój jeden wkurzył!” W toku procesu biegli lekarze orzekli, że bezpośrednią przyczyną zgonu Ryszarda F. było pęknięcie wątroby.

Co by było w sytuacji, gdyby polecił im tylko zabić Ryszarda, a Ci nie zdecydowali się na zabójstwo tylko postanowili porządnie go pobić? I pobili powodując ciężki uszczerbek na zdrowiu? Czy za ten uszczerbek można by było przypisać odpowiedzialność Karolowi S.

4.Gerard F. opracował plan napadu na oddział jednego z banków, położony w małym miasteczku. Napad miał zostać dokonany ostatniego dnia miesiąca, gdyż był to dzień, w którym do oddziału banku przywożono pieniądze dla okolicznych rolników z tytułu zawartych umów kontraktacji. O fakcie tym Gerard F. dowiedział się od swojej bratowej Felicji O., kasjerki w banku, która pewnego wieczoru, gdy cała rodzina wspólnie oglądała teleturniej „Koło fortuny”, pochwaliła się głośno, że dużo większe pieniądze niż te, jakie można wygrać w teleturnieju przechodzą w gotówce przez jej ręce z końcem miesiąca. Na dociekliwe pytanie Gerarda F., którego konkretnie dnia, Felicja O. odpowiedziała beztrosko, że w tym miesiącu będzie to trzydziestego. Dla realizacji swego planu Gerard F. potrzebował dwóch wspólników, porozumiał się więc ze Zdzisławem N. i Marcinem H. Tego pierwszego znał ze wspólnej „odsiadki”, zaś 16-letniego Marcina H. poznał kiedyś na „melinie”, gdzie ten ukrywał się po ucieczce z domu poprawczego. Gerard F. przedstawił wspólnikom szczegółowo swój plan, rozdzielił zadania i role, jakie każdy miał odegrać, zaś oni bez sprzeciwów zgodzili się na wszystkie ustalenia. Gerard F. pokazał także wspólnikom pistolet, chwaląc się, że zabrał go napadniętemu przez siebie kilka dni temu strażnikowi przemysłowemu z pobliskiej fabryczki, z którego ogłuszeniem nie miał zresztą kłopotów, gdyż strażnik był kompletnie pijany w czasie służby. Gerard F. oświadczył wspólnikom, że pistolet ten, który — jak zapewnił — jest wyposażony w pełny magazynek naboi, posłuży w czasie napadu do sterroryzowania strażnika bankowego. W ustalonym dniu trzej zamaskowani sprawcy odczekawszy, aż karetka bankowa, która przywiozła pieniądze, wraz z eskortą policyjną oddalą się — weszli do pustego o tej porze banku. Gerard F., grożąc pistoletem, zmusił strażnika bankowego do podniesienia rąk do góry, zaś Zdzisław N. polecił przerażonej Felicji O., siedzącej za okienkiem kasowym, żeby przyniosła worki z pieniędzmi, bo jak nie to „Uszaty” — wskazał na Gerarda F. — „rozwali” strażnika. W tym czasie Marcin H. stał ukryty przy drzwiach wejściowych do banku, na których zawiesił wcześniej tabliczkę z napisem „zamknięte” i pilnie obserwował, czy ktoś nie nadchodzi. Felicja O. w asyście Zdzisława N. przyniosła pieniądze. W momencie, gdy rabusie mieli już opuszczać z łupem bank, Gerard F. zauważył, że strażnik usiłuje sięgnąć nogą po przycisk alarmowy umieszczony w podłodze. Nie namyślając się strzelił, trafiając strażnika w lewą część klatki piersiowej. Strażnik upadł ponosząc śmierć na miejscu. Wybiegając z banku Gerard F. potrząsnął silnie patrzącym w osłupieniu na ciało strażnika Marcinem H. i krzyknął: „Co się gapisz małolacie, wiejemy!” Sprawcom udało się uciec i zostali ujęci dopiero kilka miesięcy później, po tym jak Marcin H. wydał jednej nocy w warszawskim kasynie około 10 tys. zł, płacąc banknotami pochodzącymi z napadu. Felicja O. była pewna, że w napadzie brał udział Gerard F., gdyż wiedziała, że z racji odstających uszu jest nazywany przez kolegów „Uszatym”, a także poznała jego głos, gdy krzyczał na Marcina H. O swym przekonaniu nie powiedziała jednak przesłuchującym ją policjantom.

5.Hipolit R. był kustoszem w Muzeum Narodowym w N. Gmach muzeum był o wiele za mały na potrzeby zbiorów malarstwa współczesnego i XIX-wiecznego w nim eksponowanego, tak że część zbiorów przechowywana była stale w piwnicach. Praktyka ta trwała wiele lat, a dodatkowo nakładało się na nią niedbałe katalogowanie nowo nabywanych obrazów, które trafiały do piwnicy oraz to, że część dokumentacji spłonęła w pożarze, jaki miał miejsce w muzeum w latach siedemdziesiątych. Hipolit R., zdawszy sobie sprawę z bałaganu panującego w zarządzanej przez niego placówce, wpadł na pewien pomysł. Skontaktował się ze swym kolegą Jerzym H., który pracował w policji kryminalnej i poprosił go o ułatwienie kontaktu z jakimś dobrym fachowcem od włamań. Hipolit R. wytłumaczył swojemu koledze, że chodzi o otwarcie szafy pancernej, w której w muzeum przechowuje się oryginały kilku szczególnie cennych, a aktualnie nie eksponowanych obrazów oraz dodał, że nie może z tą sprawą wystąpić oficjalnie, gdyż to właśnie on gdzieś zapodział komplet kluczy wraz z dokumentacją z zapisanym szyfrem, niezbędnym dla normalnego otwarcia szafy. Jerzy H., znany ze swej uczynności i mając pełne zaufanie do Hipolita R., postanowił pomóc mu w kłopocie i posługując się policyjną kartoteką wynalazł dane Gerarda G., znanego „kasiarza” recydywisty, który aktualnie przebywał na wolności. Korzystając z tych danych Hipolit R. skontaktował się z Gerardem G. i łatwo nakłonił go do zorganizowania włamania do muzeum. Hipolit R. dostarczył Gerardowi G. plany budynku muzealnego i poinstruował go dokładnie, które płótna z piwnicy gmachu należy wynieść. Gerard G. razem z dwoma zwerbowanymi przez siebie kompanami Olafem K. i Tadeuszem N. dokonał włamania do muzeum i wyniósł z niego kilkanaście obrazów, o łącznej wartości około 100 tys. zł. Po kradzieży Gerard G. wydał Hipolitowi R. jeden, wskazany przez niego już wcześniej obraz Jacka Malczewskiego, a pozostałe sprzedał znanemu w światku przestępczym antykwariuszowi Edwardowi J., który zawsze przyjmował, za stosownie obniżoną cenę, dzieła sztuki. Edward J. sprzedawał je następnie „po cichu” odpowiednio dyskretnym i poleconym przez zaufane osoby kolekcjonerom. Gdy Policja wpadła na trop kradzieży, Hipolit R. wpadłszy w panikę i chcąc zatrzeć swój w niej udział, zniszczył obraz, który dał mu Gerard G.

6.Andrzej H. i Krzysztof O. chcieli się napić czegoś mocniejszego. Problem był w tym, że nie mieli za co. Postanowili zatem okraść nocą jeden z licznych sklepów monopolowych. Podzielili się zadaniami w ten sposób, iż Andrzej H. miał stać na czatach i pilnować czy nikt nie idzie, a Krzysztof O. wybić łomem okno, szybko wejść do sklepu zabrać co najmniej 7 „flaszek” spirytusu (aby część sprzedać i mieć na „zagrychę”). Tak też uczynili. Po około 30 minutach ulica szli Konrad G. i Hieronim T., którzy także mieli ochotę się czegoś napić. Trudno sobie wyobrazić ich szczęście, gdy zobaczyli rozbitą wystawę sklepu monopolowego. Nie potrzebowali wielu słów. Weszli obaj do sklepu i każdy z nich zabrał po 3 butelki czystego spirytusu. W tym samym czasie koło sklepu przechodził Filip O., który widząc mężczyzn „buszujących” po sklepie, postanowił skorzystać z okazji i także do niego „wszedł” zabierając dwa koniaki wartości 280 zł.

Ocen odpowiedzialność karną mężczyzn (biorąc pod uwagę, iż dopiero wartość 4 butelek spirytusu przekracza wartość 250 zł) . Czy inaczej kształtowałaby się odpowiedzialność Andrzeja H. i Krzysztofa O., gdyby jeden z nich wybił szybę a drugi wszedł do sklepu i zabrał butelki. Jakie znaczenie dla odpowiedzialności Konrada G. miałby fakt nieukończenia przez Hieronima T. 17 lat. Czy na odpowiedzialność Andrzeja H. miałby znaczenie fakt, gdyby okazało się, iż Krzysztofa O. z okradania sklepów monopolowych uczynił sobie stałe źródło dochodu i całkiem nieźle na tym prosperował.

7.Andrzej H. chciał koniecznie pozbyć się swojego kuzyna Mirka G. Postanowił skorzystać z okazji, iż w Krakowie czasowo przebywał jego stary kumpel Michał J, który działał w branży, i poprosić go o pomoc. Michał J. wstępnie wyraził zgodę. Umówili się na mieście, w kawiarni, gdzie Andrzej H. pokazał mu kilkanaście fotografii „obiektu”, przyniósł najnowocześniejszą broń i amunicje oraz opowiedział o kilku miejscach w których najwygodniej jest załatwić Mirka. Zaproponował jednak, aby zrobić to następnego dnia rano, gdy Mirek G. będzie biegał po Błoniach. Michał J. wyraził zgodę. Andrzej H. przekazał ma zaliczkę i powiedział, że reszta będzie „po robocie”. Zaznaczył także, iż istnieje możliwość, że zajdą nieprzewidziane wypadki i trzeba będzie przełożyć albo w ogóle odłożyć akcję. Dlatego prosił, aby Michał miał włączoną komórkę.

Michał był już skazany za zabójstwo z art. 148 par. 2, o czym Andrzej H. wiedział.

Policja złapała Michała w momencie, w którym wychodził z kawiarni.

Oceń odpowiedzialność karną mężczyzn.

2



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Kazusy, notatki prawo karne
kazusy nieumyslnosc, Prawo karne
OPS - kazusy studenci, Prawo karne
kazusy z postaci zjawiskowych - do rozwi+zania w grupach], Prawo karne, Prawo Karne
18 kazusy, Prawo karne
kazusy miedzyn, Prawo, prawo karne
kazusy kontr, Prawo, prawo karne
Kazusy formy stadialne, Prawo, prawo karne
kazusy dotyczące błędu, Prawo karne, Prawo Karne
kazusy-zaniechanie, Prawo, prawo karne
2. 13-17 kazusy, Prawo karne
ochrona dziecka poczetego - kazusy studenci, Prawo, Prawo Karne, Prawo karne szczegolne skany kazus
kazusy 11, Studia na KA w Krakowie, 3 semestr, Prawo karne
kazusy do rozwi±zania w grupach, Prawo karne
Obiektywne przypisanie-kazusy, Prawo, prawo karne
rozw zbieg przepisów i przestępstw kazusy, Studia na KA w Krakowie, 3 semestr, Prawo karne

więcej podobnych podstron