background image

 

str. 1 

 

Wampiry z Morganville 7 

Rozdział: 7 

 

Nast

ę

pnego dnia, Claire wysiedziała w klasie bez jakiegokolwiek prawdziwego 

sensu, zrobiła test, — który zaliczyła — poszła do laboratorium Myrnin około 
południa. Wygl

ą

dało na zadbane i czyste, to był dwa cuda jednocze

ś

nie, z czego 

była zaniepokojona. Poszła do regału i zacz

ę

ła ogl

ą

da

ć

 czasopisma, próbuj

ą

znale

źć

 najnowsze, pomimo ze to byłoby trudne do odgadni

ę

cia, bior

ą

c pod uwag

ę

 

fakt , 

Ŝ

e wi

ę

kszo

ść

 z jego notatek była zrobiona gdy chorował, i zazwyczaj był 

szalony.  
Ale była ciekawa.  
Przedzierała si

ę

 przez ksi

ąŜ

ki z zeszłego lata, gdy Myrnin wpadł przez portal, miał 

du

Ŝ

y opadaj

ą

cy czarny kapelusz i pewnego rodzaju szalony/elegancki pasz 

okrywaj

ą

cy go od szyi do kostek, czarne skórzane r

ę

kawice, i czarno-srebrna lask

ę

 

ze smokiem, która trzymał przed soba. Na jego klapie przyczepiony był znaczek, na 
którym było napisane, JE

Ś

LI MO

ś

ESZ TO PRZECZYTAC, PODZIEKUJ SWOJEMU 

NAUCZYCIELOWI. to było typowe dla Myrnin, naprawd

ę

. Była zaskoczona ze 

królicze pantofle znikn

ę

ły.  

-  

Nie wiedziałem ze dzi

ś

 przyjdziesz, - powiedział, i rzucił swój kapelusz, 

płaszcz, i lask

ę

 na pobliski wieszak.- I zakładam ze jest to przypadkowe zdarzenie, 

jak grawitacja. 
-  

Grawitacja nie jest przypadkowa  

 Skoro tak mówisz.- Podszedł do przeciwległego boku stołu i spojrzał na 

ksi

ąŜ

k

ę

, wtedy obróci

ć

 głow

ę

 dziwacznie w bok by odczyta

ć

 tytuł.- Ah. Jedna z moich 

najlepszych prac. Gdybym tylko mógł dowiedzie

ć

 si

ę

, czego w rzeczywisto

ś

ci 

dotyczy. 

 Zastanawiałam sie, czy kiedykolwiek spotkałby

ś

 dziewczyn

ę

 o imieniu, Kim. 

Kim…Jak do diabła ona miała na nazwisko? Czy kto

ś

 jej je powiedział? “Kim, jaka

ś

 

tam. Kim Gotka. 
-  

O, ona.- Myrnin powiedział. Nie był pod wra

Ŝ

eniem, co troszeczk

ę

 

uszcz

ęś

liwiło Claire. 

-  

Tak, Kimberlie jest nam znana. Zapytała o pozwolenie by sfilmowa

ć

 niektórych 

z nas, dla archiwów — to ma by

ć

 zapis naszej historii. Jak wiesz, cenimy tego rodzaj 

rzeczy. Wielu zgodziło si

ę

. Ona została wybrana na naszego historyka, tak wierz

ę

-   

Czy ty nie robisz juz tego?  

-  

pisz

ę

 moj

ą

 własn

ą

 histori

ę

. Nie widz

ę

 powodu powierzy

ć

 tego człowiekowi z 

kamer

ą

 wideo. Papier i atrament, dziewczyno. Papier i atrament zawsze ocalej

ą

, gdy 

elektroniczne nagrania zniszcz

ą

 sie z czasem. 

-   

Ale wampiry znaj

ą

 j

ą

.?  

-  

 Tak. Ona jest troch

ę

 jak zwierz

ą

tko dla starszych. Poza mn

ą

, oczywi

ś

cie. Nie 

lubi

ę

 zwierz

ą

tek. Gryz

ą

 — ach! Prawie zapomniałem! Czas by nakarmi

ć

 Bob’a.- 

Myrnin krz

ą

tał si

ę

 daleko w innej cz

ęś

ci laboratorium, gdzie przypuszczalnie schował 

Bob’a paj

ą

ka.  

Albo by

ć

 mo

Ŝ

e Bob’a mechanika samochodowego? Claire nic nie zakładała. 

Wygl

ą

dał na troch

ę

 szalonego dzi

ś

, z błyskiem w oczach. To j

ą

 niepokoiło. Wła

ś

nie 

background image

 

str. 2 

 

miała zamkn

ąć

 ksi

ąŜ

k

ę

, gdy zobaczyła, w jego kolczastym czarnym charakterze 

pisma, co

ś

 o niej:  

 

Nowa. Claire co

ś

 tam. Mała i krucha. 

Bez w

ą

tpienia oni s

ą

dz

ą

Ŝ

e to sprawi ze b

ę

d

ę

 ja chronił.  

To tylko daje mi do my

ś

lenia jak łatwo bym ja niszczył....  

 

Zadr

Ŝ

ała, i zdecydowała ze naprawd

ę

 nie chce doczyta

ć

 do ko

ń

ca. Zostawiła 

 

Myrnin robi

ą

cego dziwne miny całusów do Bob’a paj

ą

ka, gdy potrz

ą

sn

ą

ł 

pojemnikiem z muchami przed jego plastikowym pojemnikiem, poszła do archiwów.  
Od pierwszego momentu, gdy zobaczyła Wampirze Archiwa — to było w czasie 
wojny, i to było miejsce gdzie przyszli po broni — ona była zafascynowana tym 
miejscem. Wampiry były zbieraczami, bez w

ą

tpienia; kochali przedmioty — 

historyczne rzeczy. Równie

Ŝ

 — najwidoczniej — tandet

ę

, poniewa

Ŝ

 było tam pełno 

przedmiotów, których nikt nie mógł sklasyfikowa

ć

, i prawdopodobnie nigdy nie zrobi 

tego. Ale górne pietra były zdumiewaj

ą

ce. Biblioteka była drobiazgowa, była cała 

sekcja, która zawierała ka

Ŝ

d

ą

 znan

ą

 ksi

ąŜ

k

ę

, czasopismo i broszur

ę

 z czymkolwiek o 

wampirach, ze 

ś

cisła bibliografia. Dracula zapisał tylko sze

ść

, najwidoczniej. 

Pomijaj

ą

c, 

Ŝ

e wampiry dostawały darowizny, kupowały lub ukradły sze

ść

 pi

ę

ter 

historycznych tekstów, w du

Ŝ

ej ró

Ŝ

norodno

ś

ci j

ę

zyków. Były nawet staro

Ŝ

ytne zwoje, 

które wygl

ą

dały zbyt delikatnie, by je dotyka

ć

 I kilka tablic pami

ą

tkowych, Amelie 

odró

Ŝ

niała je datami od rzymskich czasów. Audiowizualna strefa była nowa, 

zawierała wszystko od próbek migotania do arkad pensa we wczesnym 1900, by 
niemy film, film z d

ź

wi

ę

kiem, film kolorowy, cały droga do DVD. Co wi

ę

cej wi

ę

kszo

ść

 

tego było powi

ą

zane jako

ś

 z wampirami, ale nie wszystko. Wydało si

ę

 ze jest tam 

okropnie du

Ŝ

o sztuk dramatycznych. I z jakiego

ś

 powodu musicale.  

 

Claire znalazła cyfrowy zapis wywiadu w boksie z komputerem, sporz

ą

dzono 

list

ę

 - imi

ę

 wampira i dat

ę

 jego—narodzin? Stworzenia? Czy jak oni to nazywali? W 

ka

Ŝ

dym razie, data, która widniała była najnowszego - Michael Glass. 

Klara przyniosła odtwarzacz i mrugn

ę

ła, poniewa

Ŝ

 Michael ukazał si

ę

 przed kamera. 

Nie czuł si

ę

 wygodnie. To nie była scena dla niego, oczywi

ś

cie. Zmagał sie 

mikrofonem dopóki 
Kim kazał mu odło

Ŝ

y

ć

 go, wtedy on siadł, spogl

ą

daj

ą

c tak jakby 

Ŝ

ałował, 

Ŝ

e zgodził 

si

ę

 na cos takiego, dopóki nie zacz

ę

ły si

ę

 pytania. Pierwsze było oczywiste—imi

ę

aktualny wiek, data 

ś

mierci, prawdziwe miejsce urodzenia. 

 

Wtedy Kim spytał, -Jak zostałe

ś

 wampirem? - Michael my

ś

lał nad odpowiedzi

ą

 

zanim powiedział, - Z całkowitej głupoty. 

Tak? Powiedz mi. 

Dorastałem w Morganville. Znałem reguły. Wiedziałem, jak niebezpieczne 

rzeczy były, ale kiedy dorastasz z Ochron

ą

, my

ś

lisz, 

Ŝ

e stajesz si

ę

 nieostro

Ŝ

ny. 

Dopiero osi

ą

gn

ę

łam osiemnastk

ę

. Moi rodzice ju

Ŝ

 opu

ś

cili miasto, moja mama była 

chora i potrzebowała leczenia nowotworu zło

ś

liwego, wi

ę

c zostałem sam. Chciałem 

sprzeda

ć

 dom i kontynuowa

ć

 swoje 

Ŝ

ycie. 

-  

I jak ci idzie? 

Michael nie u

ś

miechn

ą

ł si

ę

. -Nie tak jak oczekiwałem. Stałem si

ę

 nieostro

Ŝ

ny. 

Spotkałem faceta, który chciał kupi

ć

 dom, kto

ś

 nowy w mie

ś

cie. Nigdy by mi nie 

przyszło do głowy ze jest wampirem. On—nie przekroczył granicy. 
Ale sekunda po tym, gdy przeszedł próg, wiedziałem. Po prostu wiedziałem. 
Potrz

ą

sn

ą

ł głow

ę

. Kim chrz

ą

kn

ę

ła. -Mog

ę

 spyta

ć

 kto . . . ? 

Oliver-, Michael powiedział. -On zabił mnie jego pierwszego dnia w mie

ś

cie. 

 Wow, Całkowity sukces. Ale nie zostałe

ś

 wampirem wtedy, racja? 

background image

 

str. 3 

 

 Nie. Umarłem. Cz

ęś

ciowo. Pami

ę

tam, jak umarłem i wtedy . . . wtedy była 

nast

ę

pna noc i nie mogłem przypomnie

ć

 sobie niczego miedzy mini. Czułem sie 

dobrze. 

ś

adnej dziury w szyi, niczego. Pomy

ś

lałem ze by

ć

 mo

Ŝ

e, to był sen, ale 

wtedy—wtedy spróbowałem opu

ś

ci

ć

 dom. 

-  

Co sie stało? 

-  

Zacz

ą

łem dryfowa

ć

 daleko. Jak dym. Wróciłem do 

ś

rodka zanim było zbyt 

ź

no, ale zrozumiałem po kilku kolejnych próbach, 

Ŝ

e nie mogłem odej

ść

. Nie 

wa

Ŝ

ne, czy drzwiami lub w jaki

ś

 inny sposób. Ja tylko—przestałem by

ć

 soba.- Oczy 

Michaela wygl

ą

dały teraz na udr

ę

czone i Claire widziała, jak przeszedł go dreszcz. -

To był wystarczaj

ą

co złe, ale wtedy przychodził ranek 

 I co sie działo? 

Umierałem- Michael powiedział. -Od nowa. I to bolało. 

Claire wył

ą

czyła to. Było co

ś

 złego w słuchaniu tego, widz

ą

c, jak on opuszcza swoja 

gard

ę

 tak nisko. Michael zawsze starał si

ę

 pokaza

ć

 ze to wszystko jest w porz

ą

dku, 

jako

ś

. Nie wiedziała jak bardzo, go to przera

Ŝ

ało. I, zrozumiała, ze naprawd

ę

 nie 

chciała wiedzie

ć

, co czuł, kiedy przeobraził sie w prawdziwego wampira przez 

Amelie, aby by

ć

 w stanie 

Ŝ

y

ć

 po za dom. Wiedziała juz zbyt du

Ŝ

o. 

Tam było około dwudziestu innych wywiadów wideo w tym folderze, ale był jeden, 
przy którym Claire zawahała si

ę

, wtedy klikn

ąć

 podwójnie na ikonie. 

Kamera złomowała, ustabilizuj

ą

 obraz i wtedy zapaliły sie 

ś

wiatła. -Prosz

ę

 daj nam 

twoje imi

ę

, dat

ę

, gdy zostałe

ś

 wampirem, twoje miejsce urodzenia i twoja dat

ę

 

ś

mierci.- To był głos, Kim’s, ale tym razem zabrzmiała na zdenerwowana, wcale nie 

jak ta m

ą

drala, która znała Claire. -Prosz

ę

 

Oliver pochylił si

ę

 z powrotem w krze

ś

le, spogl

ą

daj

ą

c jakby czuł co

ś

 

paskudnego i powiedział, -Oliver. Zatrzymam moje nazwisko dla siebie, je

ś

li mo

Ŝ

na. 

Stałem sie wampirem w 1658.. W Huntingdon, Cambridgeshire, Wschodniej Anglii, 
Anglii, w 1599.. Tak, poniewa

Ŝ

 widzisz, nie byłem młodym m

ęŜ

czyzn

ą

, kiedy 

zostałem przemieniony.  

To był twój wybór? 

 

Oliver gapił si

ę

, na Kim, ukryta za kamera, tak długo, 

Ŝ

e nawet Klara czuła si

ę

 

nerwowo. Wtedy powiedział, -Tak. Umierałem. To było moja jedna szansa, by 
zatrzyma

ć

 władz

ę

, któr

ą

 osi

ą

gn

ą

łem. To była złodziejska sztuczka, targowałem sie z 

moim diabłem, nie mogłem utrzyma

ć

 władzy, któr

ą

 starałem si

ę

 zachowa

ć

.. Wi

ę

zyskałem nowe 

Ŝ

ycie i straciłem. 

Kto cie przemienił. 

 Bishop. 

Ach—chcesz powiedzie

ć

 cokolwiek o Bishopie... 

 Nie - Oliver nagle wstawał, z ogniem w oczach i zerwał mikrofon. - Nie 

zgadzam sie na dalsze nagrywanie. Przeszło

ść

 to przeszło

ść

. Pozwólmy jej umrze

ć

 

Kim, bardzo cicho, powiedziała, -Ale zabiłe

ś

 go. Prawda? Ty i Amelie? 

 

 Oczy Olivera stały si

ę

 czerwone. - Nic o tym nie wiesz, mała dziewczynko z 

twoimi głupimi zabawkami. I pomódl si

ę

 do Boga, 

Ŝ

eby

ś

 nigdy sie nie dowiedziała. 

Oliver uderzył w kamer

ę

 i Kim zaskamlała i to był to. 

Znikł obraz. 

 Dobrze sie bawisz - powiedział głos Olivera i przez sekund

ę

 Claire my

ś

lała ze 

to było z ekranu komputera, wtedy zrozumianym, 

Ŝ

e to przyszło za ni

ą

. Obróciła 

głow

ę

, wolno, by znale

źć

 go stoj

ą

cego blisko drzwi małego pokoju, opieraj

ą

cego si

ę

 

ś

cian

ę

. Miał na sobie koszulk

ę

 z logiem Common Grounds i cargo spodnie, on nie 

wygl

ą

dał jak pi

ę

ciuset letni wampir. On nawet miał kolczyk znaku pokoju w jednym 

uchu. 

background image

 

str. 4 

 

Ja—chciałam wiedzie

ć

 o historycznych wywiadach, to jest wszystko. 

Przepraszam.- Klara wył

ą

czyła komputer 

i stawała. -B

ę

dziesz znów próbował mnie zabi

ć

Dlaczego? Czy chcesz by

ć

 przygotowana?- Podnosił głow

ę

 w ni

ą

Chciałbym widzie

ć

, gdy to b

ę

dzie sie zbli

Ŝ

a

ć

Delikatnie u

ś

miechn

ę

ła si

ę

.  

 Nie wszyscy maj

ą

 ten luksus. Ale nie. Zostałem wyszkolony przez moja pani. 

Nie podnios

ę

 palca na ciebie, mała Claire. Nawet gdyby

ś

 o to prosiła, 

Claire szła wolno do drzwi. On u

ś

miechn

ą

ł si

ę

 szerzej i jego spojrzenia pod

ąŜ

yło za 

ni

ą

 cała drog

ę

... ale pu

ś

cił ja. 

 

Kiedy obejrzała si

ę

, był przy komputerze, klikaj

ą

c myszka. Usłyszała, jak jego 

wywiad zacz

ą

ł si

ę

 i usłyszała, jak jego nienagrany głos mrukn

ą

ł przekle

ń

stwo.  

Nagranie urwało si

ę

 

Wtedy cały boks został rozerwany i komputer został rozbity o podłog

ę

 z 

wystarczaj

ą

c

ą

 sił

ą

, by roztrzaska

ć

 okno trzy stopy od niej. 

 

Kto

ś

 nie był zadowolony z tego jak wygl

ą

dał na filmie. 

 

Claire zacz

ę

ła biec, uchylaj

ą

c sie przed kolejnymi rz

ę

dami ksi

ąŜ

ek, obróciły 

si

ę

 na lewo w niemieckie ksi

ąŜ

ki, by uda

ć

 si

ę

 do wyj

ś

cia. 

I potkn

ą

ł si

ę

, o Kim, która siadała na podłodze biblioteki gapi

ą

c si

ę

 w ekran telefonu 

komórkowego jak gdyby trzymała sekret wszech

ś

wiata. 

Hej!- Kim zaprotestował i Klara leciała głow

ą

 na dywan. Obróciła sie lec

ą

c w 

dół, uwalniaj

ą

c kopni

ę

ciami z nóg Kim i pełzna wstecz. -W porz

ą

dku? 

Ś

wietnie- powiedziała Claire i wstała, by strzepn

ąć

 z siebie kurz. -Co do diabła 

tu robisz. 

Badania-, powiedziała Kim. 

-  

W niemieckim? 

Nie powiedziałem, szukam ksi

ąŜ

ki, kretynko. Ale mogłabym czyta

ć

 po 

Niemiecku. To jest mo

Ŝ

liwe. 

 A umiesz? 

Kim u

ś

miechn

ę

ła si

ę

. -Tylko przeklina

ć

. I, gdzie jest łazienk

ą

, na wypadek gdybym 

utkn

ę

ła w Berlinie. Hej, co to był za huk? 

Och. Oliver. On tylko znalazł wywiad, który zrobiłe

ś

 z nim. 

 Szeroki u

ś

miech, Kim zszedł z twarzy. -On zabił mój komputer, racja? Cały 

roztrzaskał - nie był szcz

ęś

liwy. 

Nie,- Oliver powiedział i wyszedł za rogu. W jego oczach migotała czerwie

ń

 i 

jego blade r

ę

ce były zaci

ś

ni

ę

te w pi

ęś

ci. -Nie, Oliver nie jest szcz

ęś

liwy w ogóle. 

Powiedziała

ś

 mi, 

Ŝ

e zniszczyła

ś

 wywiad.” 

Skłamałam,- Kim powiedział. - Stary, nie pracuj

ę

 dla ciebie. Zlecono mi prac

ę

przez rad

ę

, ze stypendium i wszystkim. Wiec robi

ę

 to. I teraz jeste

ś

 winnym mi nowy 

komputer. My

ś

l

ę

 ze mo

Ŝ

e by

ć

 laptop. 

Wygl

ą

dała na zbyt spokojna. Oliver zauwa

Ŝ

ył to tak

Ŝ

e. -To nie była jedyna kopia. 

-  

Epoka Cyfrowa. To jest smutny, smutny 

ś

wiat i jest pełen 

ś

ci

ą

ganych kopii. 

-  

Przyniesiesz wszystkie do mnie. 

 Stary nie-, Kim powiedział i zamkn

ę

ła telefon. -Jestem do

ść

 pewna, 

Ŝ

e nie. I 

jestem do

ść

 pewna, 

Ŝ

e b

ę

dziesz musiał to prze

Ŝ

y

ć

, poniewa

Ŝ

 to jest ulubiony projekt 

Amelie’s. Nawet nigdy nie doszli

ś

my tak daleko. To nie jest tak ze powiedziałe

ś

 mi o 

swoich cennych momentach lub o czym

ś

 kr

ę

puj

ą

cym. Pogód

ź

 sie z tym- Spojrzała 

na swój du

Ŝ

y, zegarek na jej nadgarstku i wstała. - Ups, musze lecie

ć

. Mam prób

ę

 za 

pół godzina. I hej, i ty tez, Mitch. Bez urazy, w porz

ą

dku? 

Oliver nic nie powiedział. Kim wzruszył ramionami i poszła do wyj

ś

cia. 

background image

 

str. 5 

 

Nie lubi

ę

 jej,- Klara zaoferowała. 

-  

W ko

ń

cu, mamy co

ś

 wspólnego- Oliver powiedział. -Ale ona ma racj

ę

 do 

jednej rzeczy: musz

ę

 i

ść

 na prób

ę

 

To zabrzmiał bardzo—normalnie. Bardziej normalnie ni

Ŝ

 wi

ę

kszo

ść

 rzeczy, które 

Oliver powiedział. Klara czuła ze jej napi

ę

cie min

ę

ło. - Wiec jak idzie? Gra? 

 Nie mam 

Ŝ

adnego pomysłu. Nie grałem od stu lat i pomysł Ewy i Kim bycia 

odtwórca głównej roli nie napełnia mnie zaufaniem.- To brzmiało z sarkazmem i Klara 
wzdragała si

ę

 troch

ę

Sto lat. Co było ostatni

ą

 rola, która grałe

ś

-  

Hamlet. 

Oczywi

ś

cie. 

 
 
 
 
 

Jak poszła próba Claire nie wiedziała; zmierzała do Common Grounds, gdzie 

była umówiona, by spotka

ć

 si

ę

 z (och) Monika. Przynajmniej były z tego korzy

ś

ci. 

Pieni

ą

dze w na stół,- powiedziała, gdy w

ś

lizgn

ę

ła si

ę

 na miejsce naprzeciwko 

ulubionego miejsca burmistrza—i tylko—siostry. 
Monika zrobiła co

ś

 sprytnego z włosami i to sprawiło ze jej twarz była pokryta 

zasłona pazurków. Chocia

Ŝ

 raz, była sama; bez Georginy i Jennifer, i nie nawet jako 

kawowy tyran. 
Monika posłała Claire obrzydliwe spojrzenie, ale wło

Ŝ

yła r

ę

k

ę

 do swojego 

designerskiego plecaka, wzi

ę

ła swój designerski portfel, odliczyła pi

ęć

dziesi

ą

dolarów i rzuciła je przez stół. -Lepiej 

Ŝ

eby było warto,- powiedziała. -Naprawd

ę

 

nienawidz

ę

 tych zaj

ęć

-  

Wiec je rzu

ć

Nie mog

ę

. To jest jak szkoła rdzenia dla mojego przedmiotu kierunkowego. 

Czyli, co? 

 Biznes. 

 

To interesuj

ą

ce.  

Wiec, od czego chcesz zacz

ąć

? Co sprawia ci najwi

ę

kszy kłopot? 

Nauczyciel, odk

ą

d zacz

ą

ł dawa

ć

 te głupie punktowane quizy i nie przestaj

ę

 ich 

rzuca

ć

.- Monika zanurkowała w plecaku i wyci

ą

gn

ę

ła trzy pokre

ś

lone kartki, które 

oznaczone były na zielono,—nauczyciel musiał przeczyta

ć

 gdzie

ś

Ŝ

e czerwony 

przyprawia studentów o stres lub co

ś

 takiego, ale Claire pomy

ś

lała, 

Ŝ

e przez taka 

ilo

ść

 przekre

ś

le

ń

, kolor pióra był najmniejszym problemem Moniki 

-  

Wow-, powiedziała i przerzuciła strony. - Naprawd

ę

 nie rozumiesz ekonomii w 

ogóle. 
-  

Nie zapłaciłam ci pi

ęć

dziesi

ę

ciu dolarów dla usłysze

ć

 oczywiste rzeczy,- 

Monika wskazała. –Tak tak. Nie rozumiem tego, naprawd

ę

 nie chce, ale musze. Wiec 

daj mi równowarto

ść

 moich pi

ęć

dziesi

ę

ciu dolarów w wiedzy, juz. 

Dobrze —ekonomia jest tak naprawd

ę

 teoria gry, tylko ze z pieni

ę

dzmi. 

Monika tylko gapiła si

ę

 na ni

ą

To była prosta wersja. 

 Oddaj mi moje pieni

ą

dze z powrotem. 

Wła

ś

ciwie, Klara potrzebowała ich—có

Ŝ

, Monika musiała jej zapłaci, naprawd

ę

—wi

ę

wyszła z kilkoma chłodnymi wytłumaczeniami, pokazała Monice sposób 
zapami

ę

tywania formułek i kiedy u

Ŝ

y

ć

 ich . . . i zanim sko

ń

czyły, było co najmniej 

dziesi

ę

ciu innych studentów wychylaj

ą

cych si

ę

, by posłucha

ć

 i robi

ć

 notatki w 

background image

 

str. 6 

 

Ŝ

nych punktach. To było w porz

ą

dku, oprócz tego ze Monika nie przestawała 

Ŝą

da

ć

 pi

ę

ciu dolarów od ka

Ŝ

dego z nich, co oznaczało, 

Ŝ

e dostała darmowa lekcj

ę

 

Nadal, nie tak złego popołudnia. Claire sko

ń

czyła czuj

ą

c sie troch

ę

 

szcz

ęś

liwa; nauczenie—nawet Moniki—zawsze sprawiało ze czuła si

ę

 lepiej. 

 

Czuła sie o wiele lepiej kiedy widziała, 

Ŝ

e Shane przyszedł odprowadzi

ć

 ja do 

dom. 
-  

Cze

ść

- powiedział, gdy stan

ę

ła koło niego obok niego. - Udany dzie

ń

Rozwa

Ŝ

ała dokładnie, co odpowiedzie

ć

, i w ko

ń

cu powiedziany, -Nie najgorszy.- Nikt 

nie został zabity do tej pory. W Morganville, to był prawdopodobnie dobry dzie

ń

. -

Monika zapłaciła mi pi

ęć

dziesi

ą

t dolarów za korepetycje. 

Shane trzymał ja za r

ę

k

ę

 i ona podskoczyła, by pocałowa

ć

 go w policzek bez 

gubienia kroku.- A twój? 

Było mi

ę

so. Pokroiłem je na plasterki du

Ŝ

ym, ostrym no

Ŝ

em. Bardzo m

ę

skie. 

Jestem pod wra

Ŝ

eniem. 

Oczywi

ś

cie ze jeste

ś

. A wi

ę

c to jest nasza rocznica... 

-  

nie jest! 

-  

Ŝ

 powiedziałem Kim, 

Ŝ

e jest i wtedy obiecałem zabra

ć

 ci

ę

 do miłej 

restauracji. 

Z obrusami- , Claire zgodziła si

ę

. -Wyra

ź

nie pami

ę

tam obrusy. 

 Chodzi o to ze cie zabieram,. W porz

ą

dku?” 

-  

Raczej nie.. Moja twarz zaczyna si

ę

 dopiero leczy

ć

. Mam siniaki na całym 

moim gardle. Ostatnia rzecz, jaka chc

ę

 to i

ść

 do miłej restauracji gdzie ka

Ŝ

dy b

ę

dzie 

si

ę

 gapił i zastanawia si

ę

, czy maltretujesz mnie. Nie cieszyłabym sie z jedzenia w 

ogóle. 

My

ś

lisz zbyt du

Ŝ

o. 

Wzi

ę

ła go z r

ę

k

ę

. -Prawdopodobnie. 

W porz

ą

dku, wtedy. Co powiesz na kanapk

ę

 zaproponowana na miłej, czystej 

serwetce, w moim pokoju? 
-  

Jeste

ś

 takim romantyczny. 

-  

Jest w moim pokoju. 

Byli około dwóch przecznic od Common Grounds— mniej wi

ę

cej w połowie dogi do 

domu —kiedy latarnie uliczne zacz

ę

ły gasn

ąć

, jedna za druga, zaczynaj

ą

c od tych za 

nimi i i

ść

 szybko w przód, poniewa

Ŝ

 ka

Ŝ

da klikn

ę

ła przy gaszeniu. Nie było jeszcze 

całkiem pełna ciemno

ść

, ale to działo sie tak szybko, jaki cie

ń

 czerwonego zachodu 

sło

ń

ca zanikaj

ą

cego za horyzontem. 

-  

Claire? - Shane rozgl

ą

dał sie do kola, tak jak ona, czuj

ą

c, 

Ŝ

e instynkty 

zaczyna wysyła

ć

 ostrze

Ŝ

enie. 

-  

Cos jest nie tak - powiedziała. - Cos tu jest. 

 Krwawa forma wyszła z ciemno

ś

ci do nich i Shane ukrył Claire za plecami. To był 

Wampir — czerwone oczy, wystaj

ą

ce kły, plamy krwi na bladej twarzy i r

ę

kach. 

Claire znała go, zrozumiała to po sekundzie czystej adrenaliny i szoku. On miał na 
sobie to same obszarpane, tłuste ubranie od ostatniego razu jak go widziała: Morley, 
wampir cmentarzyska, który próbował wci

ą

ga

ć

 w zasadzk

ę

 Amelie. 

Zobaczył i zadyszał, -Ja

ś

nie pani, powiedz twojej nauczycielce — powiedz jej… 

Pochylił sie do Claire, bez równowagi i Shane odepchn

ą

ł go daleko. Morley rozwalił 

si

ę

 na 

chodniku i potoczył si

ę

 jak piłka. 

Przestraszony. 
-  

w porz

ą

dku,- Claire powiedziała i poło

Ŝ

yła r

ę

k

ę

 na ramieniu Shanea. 

Ostro

Ŝ

nie kucn

ę

ła blisko pokrwawionego ciała Morley. -Panie Morley? Co si

ę

 stało? 

background image

 

str. 7 

 

Zbóje- , szepn

ą

ł. -Dr

ę

czyciele.-  Co

ś

 sprawiało, 

Ŝ

e cofał si

ę

 i nasłuchiwał przez 

sekund

ę

, wtedy z bólem wstał. Claire skoczyła wstecz, na wszelki wypadek, ale 

Morley nawet 
Nie patrzył na ni

ą

. -Oni nadchodz

ą

Uciekajcie.  

 

Co

ś

 sie zbli

Ŝ

ało, w porz

ą

dku. Morley potkn

ą

ł si

ę

, ruszaj

ą

c si

ę

 w normalnej 

szybko

ś

ci wampira i Claire usłyszała daleki d

ź

wi

ę

k biegn

ą

cych stóp, głosów 

wołaj

ą

cych do siebie i podekscytowanych okrzyków. 

Po kilku  sekund, widziała ich —sze

ś

ciu młodych m

ęŜ

czyzn, nie starszych ni

Ŝ

 Shane. 

Dwóch miało na sobie TPU kurtki. Byli zupełnie pijani, co znaczy ze szukaj

ą

 kłopotów 

i wszyscy byli uzbrojeni —w kije do baseballu, 

Ŝ

elazne pr

ę

ty, kołki. Zwolnili kiedy 

zauwa

Ŝ

yli wzrok Claire i Shanea i zmienieni kierunek, by przyj

ść

 obok nich. 

Hej!- jeden z nich wrzasn

ą

ł. - Widzieli

ś

cie starego kolesia biegn

ą

cego tutaj? 

Dlaczego? Co on zrobił, czy ukradł ci portfel?- Shane odszczekał z powrotem. 

Claire wbiła paznokcie w jego r

ę

k

ę

 w ostrze

Ŝ

eniu, ale on nie zwracał uwagi. -Jezus, 

idioci, my

ś

licie, 

Ŝ

e co robicie? 

-  

Czy

ś

cimy ulice,- inny powiedział i zamachn

ą

ł sie swoim kijem jak gdyby on 

naprawd

ę

 wiedział, jak u

Ŝ

y

ć

 go. 

Usłyszeli

ś

my, 

Ŝ

e zabił dziecko,- powiedział pierwszy m

ęŜ

czyzna— najmniej 

pijany, o ile Claire mogłaby to stwierdzi

ć

 i równie

Ŝ

 był najpodlejszy. Nie podobał jej 

sie sposób, w jaki on patrzył na Shanea i j

ą

. - Wyssał je do sucha, zaraz na placu 

zabaw. Nie pozwolimy 

Ŝ

eby to ucichło, człowieku. On musi zapłaci

ć

 za to. 

Masz jaki

ś

 dowód? 

-  

Chrzanie twoje dowody. Te potwory unikaj

ą

 kary od stu lat. Schwycimy je, 

damy nauczk

ę

, której oni nie zapomn

ą

.- 

Ś

miał si

ę

, si

ę

gn

ą

ł do kieszeni i wyci

ą

gn

ą

ł 

co

ś

. Rzucił to na ziemie przed stopy Shanea. Na pocz

ą

tku Claire nie mogła 

stwierdzi

ć

 co to było i nagle zrozumiała. 

Z

ę

by: kły wampira, wyrwane z korzeniem. 

Shane powiedział, - Sam sie nokautujesz , człowieku. Poszedł w tamta stron

ę

.- 

Kiwn

ą

ł głow

ą

 w kierunku w którym Morley nie poszedł. - Udanej pracy. 

-  

Ty jeste

ś

 Collins, racja? Twój tata był jednym piekielnym faceta. On stawał w 

obronie nas. 
 Ojciec Shanea był obel

Ŝ

ywym dupkiem, który nie troszczył si

ę

 o nikogo, o ile Klara 

była w stanie to stwierdzi

ć

; on na pewno nie troszczył si

ę

 o Shanea. Pomysł, ze 

Frank Collins został, bohaterem podziemi Morganville sprawiał, 

Ŝ

e Klara chciała 

zwymiotowa

ć

Dzi

ę

ki- , powiedział Shane. Jego głos był neutralny i bardzo mocny. -Zabieram 

moj

ą

 dziewczyn

ę

 do domu. 

J

ą

? Ona jest jednym z nich. Jednym z Renegatów. Pracuje dla wampirów. 

Nie jest lepsza ni

Ŝ

 wampy,- inny doło

Ŝ

ył. 

-  

Słyszałem, 

Ŝ

e ona pracowała dla Bishopa - powiedział trzeci, który miał 

Ŝ

elazny pr

ę

t spoczywaj

ą

cy na jego ramieniu. – Roznosz

ą

c dookoła jego rozkazy 

ś

mierci. Jak jeden z tych nazistowskich współpracowników. 

-  

Ź

le słyszałe

ś

 -  Jan powiedział. -Ona jest moj

ą

 dziewczyn

ą

. Teraz odczepcie 

sie 

Usłyszmy to od niej,- powiedział lider grupy i spojrzał na Claire. -Wiec? 

Pracujesz dla wampirów? 
 

Jan wysłał jej szybkie, ostrzegawcze spojrzenie. Claire wzi

ę

ła gł

ę

boki oddech i 

powiedziała, -Całkowicie. 

Ach psiakrew, - Sapn

ą

ł Shane - W porz

ą

dku, wiec biegnij. 

 

Zaskoczony mini gang wystartował; alkohol zwolnił ich, my

ś

li Claire  

background image

 

str. 8 

 

kotłowały sie w dyskusji nad tym, kogo oni powinni 

ś

ciga

ć

, ludzi czy wampiry. Shane 

chwycił r

ę

k

ę

 Claire i popchn

ą

ł j

ą

 przed siebie, biegn

ą

c jak gdyby ich 

Ŝ

ycie zale

Ŝ

ało 

od tego. Latarnie uliczne były zgaszone i Claire miała kłopoty z  zauwa

Ŝ

eniem 

kraw

ęŜ

ników i p

ę

kni

ęć

 w chodniku w przy

ć

mionym 

ś

wietle gwiazd. 

Przebiegli prawie przecznice zanim ona usłyszała wycie za nimi. Grupa była za nimi. 
-  

Dalej - , Shane dyszał i pchn

ą

ł j

ą

 szybciej. To było trudne dla Claire; ona była 

molem ksi

ąŜ

kowym, a nie sprinterem a poza tym, jej nogi były około sze

ś

ciu cali 

krótsze ni

Ŝ

 jego. - Dalej Claire! Nie zwalniaj! 

Jej płuca płon

ę

ły juz ogniem. Musze, 

ć

wiczy

ć

 wi

ę

cej , my

ś

lała oszalała .Zanotuj 

sobie: regularnie biega

ć

 

Co

ś

 uderzyło j

ą

 w plecy i Claire zgubiła jej rytm i upadła mocno o chodnik. 

Shane wrzasn

ą

ł, stan

ą

ł i obrócił si

ę

, by zasłoni

ć

 j

ą

. W ci

ą

gu sekundy, grupa facetów 

był przy nich i Claire widziała jak Shane odbiera jednemu facetowi kij i u

Ŝ

ywa go, by 

wybi

ć

 

Ŝ

elazny pr

ę

t innemu napastnikowi. 

 

Cie

ń

 wynurzył sie ponad ni

ą

 i spojrzała w gore, by zobaczy

ć

 faceta, który 

wydawał sie około dziesi

ę

ciu stóp wy

Ŝ

szy od niej podnosz

ą

cy kij do baseball ponad 

głow

ą

, celuj

ą

c prosto w ni

ą

. Claire chwyciła go dookoła kolan i energicznie szarpn

ę

ła, 

mocno. On wrzasn

ą

ł zaskoczony, poniewa

Ŝ

 jego nogi zło

Ŝ

yły sie i upadł do tyłu. Kij 

uderzył o ziemi

ę

 ze stukotem i Claire podniosła go, gdy wstała. 

Shane hu

ś

tał si

ę

 z precyzj

ą

, wymachuj

ą

c broni

ą

 i by

ć

 mo

Ŝ

e łami

ą

c r

ę

ce tu i tam, 

gdyby musiał. Wszystko, co musiała zrobi

ć

 to sta

ć

 tam i wygl

ą

da

ć

 przera

Ŝ

aj

ą

co. 

 

Sko

ń

czyło si

ę

 po kilku sekundach. Co

ś

 sie zmieniło i oni mieli do

ść

. Claire 

stała tam trz

ę

s

ą

c si

ę

, kij nadal trzymała w gotowo

ś

ci, do momentu gdy ostatni facet 

wstał z chodnika i słaniaj

ą

c sie odszedł daleko. 

 

Shane upu

ś

cił kij i poło

Ŝ

ył obie r

ę

ce na jej ramionach. - Claire? Popatrz na 

mnie. Czy jeste

ś

 cała? Kto

ś

 uderzył ci

ę

-  

Nie - czuła ze si

ę

 trz

ę

sie i miała zdarta skór

ę

 na kolanach i dłoniach po 

upadku, ale to było wszystko. –Mój Bo

Ŝ

e. Oni chcieli nas zabi

ć

. Ludzie chcieli nas 

zabi

ć

. Z powodu mnie. 

To nie miało znaczenia,- Jan powiedział j

ą

 i pocałował ja w czoło gor

ą

cymi 

ustami. - Oni chcieli zniszczy

ć

 ka

Ŝ

dego kto stanie im na drodze . Sprawa  wampira 

była tylko usprawiedliwieniem. Dobrze, Claire. Dobra robota. 

Wszystko, co zrobiłam to trzymałam kij. 

-  

Trzymała

ś

 go tak, jakby

ś

 chciała go u

Ŝ

y

ć

.- Obj

ą

ł ja r

ę

ka, druga r

ę

k

ą

 podniósł 

oba kije, zarzucaj

ą

c je na lewe ramie. - Idziemy do domu. 

 
 
 
 
 

Kiedy przyszli do domu, po dostaniu awantury trzeciego stopnia od Michaela, 

ź

niej od Ew

ę

, musieli stan

ąć

 przed Zało

Ŝ

ycielk

ą

. Nie z własnego wyboru; Claire 

szybko wykonała telefon na policje i pozwoliła by wie

ś

ci rozeszły sie kanałami, ale 

Michael pomy

ś

lał, 

Ŝ

e Amelie mogłaby zechcie

ć

 zada

ć

 wi

ę

cej pyta

ń

I miał racj

ę

, poniewa

Ŝ

, gdy tylko odło

Ŝ

yła telefon, fala uczucia przemkn

ę

ła przez dom 

—jak poryw wiatru, tylko psychicznego. Claire wła

ś

ciwie czuła jak zamki które 

nało

Ŝ

yła na portale p

ę

kaj

ą

 i otwieraj

ą

 si

ę

Amelie przyszła osobi

ś

cie. 

Michael zrozumiał to tak

Ŝ

e —on i Claire wydawali si

ę

 bardziej poł

ą

czeni z domem ni

Ŝ

 

Shane i Eve.  

To było szybkie,- powiedział. -Domy

ś

lam si

ę

Ŝ

e lepiej b

ę

dzie jak pójdziemy. 

background image

 

str. 9 

 

Gdzie?- Shane spytał, marszcz

ą

c brwi. 

Amelie- , Claire westchn

ę

ła. -Miałam nadziej

ę

 na gor

ą

ca k

ą

piel. 

 

Ich czwórka, w duchu solidarno

ś

ci, poszła z trudem na gór

ę

 do ukrytego 

pokoju. Lampy Tiffany —minus ta jedna zniszczona —płon

ę

ły, napełniaj

ą

ś

ciany 

kolorem i 

ś

wiatłem, ale 

jako

ś

 nic z tego nie spadło na Amelie, która wygl

ą

dała blado jako ko

ść

 i bardzo 

srogo. Była ubierana w czysta, zimna biel i jej usta wydawały si

ę

 prawie niebieskie. 

Jej oczy wydawały sie bardziej srebrne ni

Ŝ

 szara, ale by

ć

 mo

Ŝ

e to było z powodu 

metalicznego blasku jej bluzki spod kurtki. 
 

Claire zastanawiała si

ę

, dlaczego przejmowała si

ę

 drobiazgowym ubieraniem, 

gdy Amelie rzadko opuszczała swój dom tych dniach; ona przypuszczała ze to 
dojrzewa wraz, z byciem  królowa, w dalekiej przeszło

ś

ci musiała wygl

ą

da

ć

 

doskonale, to był nawyk z którego nie mogła sie otrz

ą

sn

ąć

Amelie przyj

ę

ła wiadomo

ść

 o gangu który chce zabi

ć

 wampiry bez wi

ę

kszego szoku, 

Claire pomy

ś

lała; ona siedziała tam wygl

ą

daj

ą

c chłodno i spokojnie, ze zło

Ŝ

onymi 

r

ę

kami i słuchała opowie

ś

ci Shanea i Claire bez jakiegokolwiek wyra

Ŝ

enia. Ale było 

co

ś

 w jej twarzy kiedy Claire opisała gar

ść

 wyrwanych kłów wampira, które widziała, 

ale co to było, Claire nie mogła sie domy

ś

li

ć

. Wstr

ę

t, by

ć

 mo

Ŝ

e ból. 

 - 

To wszystko?- Amelie spytał. Brzmiała chłodno. -Co z Morley? Czy 

widzieli

ś

cie, dok

ą

d on poszedł? 

- Nie wiemy-  Claire powiedziała. -On wygl

ą

dał —na rannego. Bardzo rannego, by

ć

 

mo

Ŝ

e. 

Obawiałam si

ę

 tego, -Amelie powiedział i wstała, by szybko pochodzi

ć

-  

Obawiała

ś

 sie czego?- Michael spytał. Opierał si

ę

 o 

ś

cian

ę

 z zło

Ŝ

onymi 

r

ę

kami, wygl

ą

dał bardzo powa

Ŝ

nie. - Straci

ć

 kontrol

ę

 

Amelie zatrzymał si

ę

, zmarszczyła brwi przy rozbitej lampie, ci

ą

gn

ą

c blade 

palce ponad schludnym kawałku metalu. - Obawiałam sie, 

Ŝ

e ludzie mogliby przesta

ć

 

sie ba

ć

, je

Ŝ

eli zaoferuje sie im zbyt wiele wyrozumiało

ś

ci, - powiedziała. -Reguły 

Morganville egzystowały nie bez  powodu. Zostały stworzone, by ochroni

ć

 kilku 

silnych przed tłumem kruchych. Nawet olbrzym mo

Ŝ

e zosta

ć

 zniszczony przez 

Ŝą

dła 

owadów, je

Ŝ

eli b

ę

dzie ich dostatecznie du

Ŝ

o. 

Nie o to, chodziło w twoich regułach,- powiedział Shane. -One tylko ułatwiały 

wampirom, zabijanie nas nie pozwalaj

ą

c ludziom zem

ś

ci

ć

 si

ę

 

Amelie wysłał mu chłodne spojrzenie, ale naprawd

ę

 inaczej nie zareagowała. -

Otrzymałam sprawozdania z innych wydarze

ń

, mniej powa

Ŝ

nych ni

Ŝ

 to. Wydaje si

ę

 

ten gang bandytów 

ś

miało ro

ś

nie i musi zosta

ć

 zatrzymany. 

Oni powiedzieli co

ś

 o Morley’u zabijaj

ą

cym dziecko,- Jan powiedział.- Cos 

takiego? 

W

ą

tpi

ę

 w to.- Amelie spotkał jego spojrzenie na kilka sekund, wtedy 

kontynuowała spacer. -Nie miałam 

Ŝ

adnych sprawozda

ń

 o zagini

ę

ciu dziecka. Jak 

wiesz to jest 

ś

ci

ś

le sprzeczne z naszym prawem, ludzkim lub wampirzym. Nie mog

ę

 

powiedzie

ć

Ŝ

e to nigdy nie zdarza si

ę

, ale to zdarza si

ę

 tez w ludzkim 

społecze

ń

stwie. Tak? 

By

ć

 mo

Ŝ

e, ale, dlaczego oni wyładowali sie na Morley? 

 

Ona wzruszyła ramionami. -Morley jest łatwym celem, jak wszystkie wampiry, 

które wol

ą

 nie zgadza

ć

 sie na lojalno

ść

. Oni s

ą

 pot

ęŜ

ni w sobie, ale odosobnieni. 

Morley 

Ŝ

ył surowo i samotnie przez pewien czas. To nie dziwi, 

Ŝ

eby ludzie mszcz

ą

 

si

ę

 na tych najsłabszych. W innych miastach, napadaj

ą

 na bezdomnych prawda? 

-  

Nic z tym nie zrobisz? - zapytała Claire Klara spytała. 

background image

 

str. 10 

 

-  

Jest prawo. Zakładałam, 

Ŝ

e oni b

ę

d

ą

 je przestrzega

ć

. Dopóki bandyci nie 

zostan

ą

 schwytani i ukarani, ostrzeg

ę

 wszystkie wampiry, by uwa

Ŝ

ały.- Amelie 

u

ś

miechn

ą

ł si

ę

 wolno. -I udziel

ę

 im pełnego pozwolenia w kwestii samoobrony, 

oczywi

ś

cie. To powinno poło

Ŝ

y

ć

 kres sprawom szybko. 

Claire nie była tego taka pewna. Wpierw, Morley i jego wampy miały sprzeczk

ę

 z 

Amelie i wtedy Oliver wysun

ą

ł sie spod jej władzy i zechciał by

ć

 nast

ę

pc

ą

 tronu. 

Teraz byli ludzie chodz

ą

cy dookoła szukaj

ą

cy problemu. I Amelie tylko wydawała si

ę

 

. . . nie w temacie. 
Wydawało si

ę

Ŝ

e,  jak bardzo oni starali sie poskłada

ć

 Morganville, to rozpadało sie 

całkowicie wokoło ich. 

Wierz

ę

Ŝ

e usłyszałam wystarczaj

ą

co,- Amelie powiedział. -Mo

Ŝ

ecie odej

ść

Wszyscy. 
Nie przestawała chodzi

ć

, jak gdyby nie zamierzała odej

ść

. Claire oci

ą

gała si

ę

patrz

ą

c na ni

ą

, gdy inni zeszli schodami i w ko

ń

cu powiedziała, - Czy wszystko w 

porz

ą

dku? 

 

Amelie stan

ę

ła, ale naprawd

ę

 nie patrzyła na ni

ą

. -Oczywi

ś

cie,- ona 

powiedziała. –Jestem —zmartwiona, ale poza tym 

ś

wietnie. Dlaczego pytasz? 

 

 

Poniewa

Ŝ

 próbowała

ś

 zabi

ć

 si

ę

 dwie noce temu? 

Claire uwa

Ŝ

ała, 

Ŝ

e to byłoby nie eleganckie, by zapyta

ć

 o to otwarcie. 

Tylko— je

Ŝ

eli potrzebujesz czegokolwiek . . . 

Amelie naprawd

ę

 tym razem patrzył na ni

ą

 i było co

ś

 ciepłego i prawie ludzkie w jej 

spojrzeniu. 

Dzi

ę

kuje.- Osobista zima Amelie’s otoczyła ja znów, zostawiaj

ą

c jej twarz 

nieruchoma i zimna. -Nic nie mo

Ŝ

esz zrobi

ć

, Claire. Nic,  ka

Ŝ

dy z was nie mo

Ŝ

zrobi

ć

. Teraz odejd

ź

 Ostatnia rzecz nie była pro

ś

b

ą

 i Claire wzi

ę

ła to jako odprawienie. Shane czekał na 

dole 
schodów, spogl

ą

daj

ą

c zdenerwowany nie- całkiem- zmarszczonymi brwiami, które 

wygładził w uldze kiedy zobaczył, jak szła by doł

ą

czy

ć

 do niego. 

Nie rób tego - powiedział. 

-  

Czego? 

-  

Cos jest poza o ni

ą

 wła

ś

nie teraz. Nie widzisz tego? Nie próbuj pomaga

ć

Tylko odejd

ź

Claire stukała w złot

ą

 bransoletk

ę

 na jej nadgarstku. -Tak, to zadziała. 

Wypchn

ą

ł j

ą

 z klatki schodowej i zamkn

ą

ł schowane drzwi. Michael i Eve ju

Ŝ

 szli 

na dół, r

ę

ka w r

ę

k

ę

.  

-  

Robi si

ę

 pó

ź

no,-  powiedział. - Wychodzisz czy zostajesz? 

To nie musi by

ć

 jedno ani drugie? Mo

Ŝ

e zostan

ę

 jeszcze godzink

ę

, i wtedy 

pójd

ę

-  

Mi pasuje,- powiedział i wzi

ą

ł jej r

ę

k

ę

. -Mam niespodziank

ę

 dla ciebie. 

 Niespodziank

ą

 było to , 

Ŝ

e posprz

ą

tał swój pokój. Nie tylko kilka rzeczy, ale 

naprawd

ę

 

posprz

ą

tał —wszystko pochował, łó

Ŝ

ko po

ś

cielił, po prostu wszystko. Chyba 

Ŝ

e . . .  

Czy przekonałe

ś

 Eve? 

Wygl

ą

dał na ura

Ŝ

onego i zarazem zbyt niewinnie. -Co masz na my

ś

li? 

Och, prosz

ę

, Zaproponowałe

ś

 cos Eve, by wysprz

ą

tała twój pokój za ciebie. 

On westchn

ą

ł. -Potrzebowała troch

ę

 gotówki na cos, wiec tak. Ale to dobrze, racja? 

Zaimponowałem ci ze pomy

ś

lałem o tym? 

Claire za

ś

miała si

ę

. -Tak, jestem pod wra

Ŝ

eniem, 

Ŝ

e pomy

ś

lałe

ś

 o wydaniu pieni

ę

dzy 

Ŝ

eby mie

ć

 czysty pokój.  

background image

 

str. 11 

 

Warto było, jak długo jeste

ś

 pod wra

Ŝ

eniem.- Padł na łó

Ŝ

ko, zostawiaj

ą

miejsce dla niej i ona poło

Ŝ

yła si

ę

 obok niego otulaj

ą

c jego r

ę

k

ę

. Jej głowa spocz

ę

ła 

na jego piersi i słuchała silnego, mocnego uderzenia jego serca. Zastanawiam si

ę

czy Ewa przegapia to , Nagle zastanowiła sie Claire. I zastanawiam si

ę

, czy ona 

zapomniała i wtedy . . . 

Hej,- Shane powiedział i połaskotał j

ą

. Zawiła si

ę

. -

ś

adnego my

ś

lenia. To jest 

strefa nie-my

ś

lenia. 

Nic na to nie poradz

ę

Domy

ś

lam si

ę

  ze b

ę

d

ą

 musiał cie rozproszy

ć

Juz miała powiedzie

ć

, Tak, prosz

ę

, ale on ju

Ŝ

 całował j

ą

 i jego du

Ŝ

e r

ę

ce 

ś

lizgały si

ę

 

dookoła jej talii i wszystko co mogłaby pomy

ś

le

ć

, to tak gdy jej krew płyn

ę

ła szybciej, 

gor

ę

tsza i silniejsza. 

 

Trwało to dłu

Ŝ

ej ni

Ŝ

 dwie godziny zanim była w stanie pomy

ś

le

ć

 by i

ść

 do 

domu. Pokusa, by tu 
pozosta

ć

, wtuli

ć

 sie w ramiona Shanea na zawsze, prawie ogarn

ę

ła ni

ą

, ale 

wiedziała, 

Ŝ

e musi dotrzyma

ć

 obietnicy. 

Shane wiedział to tak

Ŝ

e i, poniewa

Ŝ

 on delikatnie przeczesał włosy z twarzy palcami, 

westchn

ą

ł i pocałował ja w czoło. -Musisz i

ść

 - powiedział. -Inaczej, twoi rodzice 

zjawia sie z widłami i pochodniami. 
-  

Przykro mi. 

Hej, mi tak

Ŝ

e. Pójd

ę

 po klucze.- Ze

ś

lizgał si

ę

 z łó

Ŝ

ka i ona patrzyła, jak 

ś

wiatło 

zabłyszczało na jego skórze, gdy si

ę

gał po koszulk

ę

 i zakładał ja. To było wszystko, 

co mogła zrobi

ć

 by nie wyci

ą

gn

ąć

 r

ę

ki i poci

ą

gn

ąć

 go powrotem. -I naprawd

ę

 musisz 

sie ubra

ć

, poniewa

Ŝ

, je

Ŝ

eli nie przestajesz patrze

ć

 na mnie w ten sposób, nigdzie nie 

pójdziemy. 
 

Claire odnalazła spodnie i koszulk

ę

, zało

Ŝ

yła je i schwyciła swój wzrok w 

lustrze— w pokoju Shane, nie zasłoni

ę

ta przez sterty rzeczy. Wygl

ą

dała. . . inaczej. 

Doro

ś

lej. Zaczerwieniona i szcz

ęś

liwa i 

Ŝ

ywa i nie bardzo głupkowato.. 

On uczyni mnie lepsza, pomy

ś

lała, ale nie powiedziała tego, poniewa

Ŝ

 obawiała si

ę

Ŝ

e on pomy

ś

li, 

Ŝ

e to dziwne. 

 

Shane po

Ŝ

yczył samochód Eve, by odwie

ść

 ja do domu jej rodziców —jej 

domu? —i przez północ

ą

 stała w oknie swojej sypialni i patrzyła, jak du

Ŝ

y, czary 

sedan odjechał od kraw

ęŜ

nika i pojechał w noc. 

Mama zapukała do drzwi. Claire mogła odró

Ŝ

ni

ć

 rodziców przez ich pukanie.- Wejd

ź

 ! 

Kiedy jej mama nic nie powiedziała, Claire obróciła si

ę

, by popatrze

ć

 na ni

ą

Wygl

ą

dała na zm

ę

czona i zaniepokojona i 

Claire zastanowiła si

ę

, czy wystarczaj

ą

co sie wysypia. Prawdopodobnie nie. 

Tylko chciałam powiedzie

ć

 ci, 

Ŝ

e zostawiłem ci półmisek w lodówce, je

Ŝ

eli 

jeste

ś

 głodna,- Mama powiedziała. –Miała

ś

 miły dzie

ń

Claire nie miała 

Ŝ

adnego pomysłu jak odpowiedzie

ć

Ŝ

eby to nie  zabrzmiało zupełnie 

zwariowanie i w ko

ń

cu powiedziała,- Był w porz

ą

dku. 

Miała nadzieje ze szalik który zawin

ę

ła dookoła  szyi przykryje siniaki, które 

przybierały bogate kolory zachodu sło

ń

ca. 

Mama wiedziała, 

Ŝ

e to nie była prawda, ale tylko kiwn

ę

ła głow

ą

. -Jak długo jeste

ś

 

bezpieczna. -  Co mniej chodziło o wampiry ni

Ŝ

 o Shanea. Claire przewróciła oczami. 

Mamo 

-  

Mowie powa

Ŝ

nie. 

Wiem 

background image

 

str. 12 

 

Wiec przesta

ń

 patrze

ć

 na jakbym była idiotka. Martwi

ę

 sie o ciebie ze 

b

ę

dziesz zraniona. Nie w

ą

tpi

ę

Ŝ

e Shane my

ś

li dobrze, ale jeste

ś

 taka…- Mama 

szukała innego słowa, ale zadowoliła si

ę

 jedynym oczywistym. –Taka młoda. 

Nie byłam taka młoda 

Ŝ

eby zacz

ąć

 ta rozmow

ę

 Claire. 

Przepraszam.- ziewn

ę

ła. -Zm

ę

czona 

 

Mama u

ś

ciskała j

ą

, pocałowała w policzek i powiedziała, -Wiec odpocznij. 

Pozwol

ę

 ci spa

ć

 dłu

Ŝ

ej. 

 
 
 

Nast

ę

pnego dnia Claire zaspała na pierwszy zaj

ę

cia, poniewa

Ŝ

 jej Mama 

mówiła prawd

ę

 i budzik zawód lub Claire wył

ą

czyła go zanim tak  naprawd

ę

 obudziła 

si

ę

. W ko

ń

cu wstała wokoło dziesi

ą

tej, czuj

ą

c si

ę

 szcz

ęś

liwa i pełna energii. To 

mogło by

ć

 powodem snem, ale Claire wiedziała, 

Ŝ

e nie było to. 

ś

yła w 

ś

wietle 

Shanea. 
 

Spacer do miasteczka uniwersyteckiego było zachwycaj

ą

cy —

ś

wieciło sło

ń

ce, 

ogrzewaj

ą

c ulice i wiał mi

ę

kki wietrzyk, który pachniał jak nowa trawa. Drzewa były 

pełne nowych zielonych p

ę

dów i kwiaty w ogrodach zakwitły. 

Claire była w tak dobrym nastroju, 

Ŝ

e kiedy zauwa

Ŝ

yła Kim, uzbrojona z kamer

ą

 

wideo, wła

ś

ciwie nie wzdrygn

ę

ła si

ę

Za bardzo. 
 

Kim nie zwracała uwagi na ni

ą

, co nie było niczym nowym; była skupiona na 

facecie w kurtce TPU podrzucaj

ą

cego piłk

ę

 do futbolu, który 

ś

miał sie z jej 

Ŝ

artów, 

gdy kr

ę

ciła. Kim przeszła dookoła niego, falowała i nie przestawał filmowa

ć

 gdy 

zbli

Ŝ

yła si

ę

 do grupy dziewczyn siedz

ą

cych na trawniku pod rozpo

ś

cieraj

ą

cym si

ę

 

drzewem d

ę

bu. 

Wi

ę

cej 

ś

miechu i wszyscy 

ś

miali sie dookoła. 

Jestem naprawd

ę

 jedyna osoba, która nie lubi jej? 

 

Najwidoczniej. 

 

Kim zauwa

Ŝ

ył j

ą

 o tym sam czasie, kiedy telefon Klary zadzwonił. Obróciła sie 

plecami do Kim— i kamery —i odebrała nie sprawdzaj

ą

c na ekranie, poniewa

Ŝ

 

została zaskoczona. - Hallo? 
-  

Ty suko -  To był głos Moniki. -Gdzie jeste

ś

-  

Przepraszam? 

Jeste

ś

 w miasteczku uniwersyteckim? 

Claire mrugn

ę

ła i zeszła z drogi tłumu studentów zmierzaj

ą

cych z Budynku do 

angielskiego. 

Uh, nie. I, dlaczego dokładnie jestem suka, znów? 

-  

Ź

le si

ę

 wyraziłam. Jeste

ś

 kłamliwa suk

ą

. Słysz

ę

 dzwony!- Monika znaczyła 

d

ź

wi

ę

k dzwonów szkolnych, dzwony 

z wie

Ŝ

y, które dzwoniły srebrn

ą

 melodie gdy zmieniała si

ę

 godzina. Z jakiego

ś

 

dziwnego powodu, grały 
bo

Ŝ

onarodzeniowa muzyk

ę

. By

ć

 mo

Ŝ

e kto

ś

 zapomniał zmieni

ć

 ja —lub po prostu 

lubił - 

Ś

wi

ę

ta Noc. 

Gdzie jeste

ś

 —mniejsza o to, widz

ę

 ci

ę

. Stój tam. 

Monika rozł

ą

czyła si

ę

. Claire rozgl

ą

dała si

ę

 wokoło i widziała, 

Ŝ

e Kim filmowała j

ą

 —i 

Monik

ę

 przedzieraj

ą

c

ą

 si

ę

  w dół schodów Budynku do angielskiego, kieruj

ą

c si

ę

 na 

chodnik z towarzystwem ogona komety. To nie były tylko Georgina i Jennifer tym 
razem; zabrała ze sob

ą

 dwie dziwne dziewczyny miej

ą

ce na sobie wiosenne sukienki 

background image

 

str. 13 

 

i słodkie buty i kilku du

Ŝ

ych facetów futbolowy  typ —mdły i przystojny i nie zbyt 

elegancki, taki jaki lubiła Monika. 
 

Claire rozwa

Ŝ

yła ucieczk

ę

, ale nie, je

Ŝ

eli Kim planowała sfilmowanie całego 

zaj

ś

cia. Nie mogłaby 

Ŝ

y

ć

 ze wstydem. Tylko nie my

ś

lała, 

Ŝ

e mogłaby 

Ŝ

y

ć

 w 

powtórkach na YouTube. Monika była ubrana w kwiatowa mini spódniczk

ę

 i to 

wygl

ą

dała w niej 

ś

wietnie, nie pozwoliła by jej opalenizna zbladła podczas zimy i jej 

skóra miała zdrowy wygl

ą

d. Szla prosto do Claire i zatrzymała si

ę

 kilka stóp od niej, 

otoczony przez jej armi

ę

 mody. 

To było jak bycie zagro

Ŝ

onym przez gang lalek Barbie i Ken. 

Ty- , Monika powiedziała i wskazała, palcem z doskonale zrobionym manicure 

w ni

ą

. Claire skupiła si

ę

 na gor

ą

cym ró

Ŝ

owym paznokciu, nast

ę

pnie na twarzy 

Moniki. 

Tak? 

Chod

ź

 tu. 

I zanim Claire mogłaby nawet pomy

ś

le

ć

 o zaprotestowaniu, Monika ja przytuliła. 

 

Przytulała si

ę

.. 

 

Z Monik

ą

 

Klara zapanowała nad sob

ą

, przynajmniej wystarczaj

ą

co by chwyci

ć

 Monik

ę

 

za r

ę

ce i odepchn

ąć

 ja do bezpiecznej odległo

ś

ci. -Co do diabła? 

Suko, jeste

ś

 najlepsza. Powa

Ŝ

nie nie mog

ę

 w to uwierzy

ć

Monika była . . . pobudzona. Szcz

ęś

liwa. Nie chciała jej pobi

ć

Znacz

ą

cy sukces. -Nie zrozum tego 

ź

le, ale co z tob

ą

Monika 

ś

miała si

ę

, wyci

ą

gn

ę

ła r

ę

k

ę

 do swojej torby i wyci

ą

gn

ę

ła papierowe kartki. To 

był test z ekonomii. I miał, napisany w k

ą

cie czerwone, A. 

-  

To wła

ś

nie si

ę

 dzieje -  ona powiedziała. -Wiesz jak dawno temu nie dostałam 

A? Je

Ŝ

eli, kiedykolwiek? Mój brat si

ę

 przekr

ę

ci. 

Claire oddała kartki z powrotem. -Gratulacje. 

Dzi

ę

ki. 

 Dobry nastrój Moniki znikł, zast

ą

piony przez jej -normalniejsz

ą

 twarz suki. -

Domy

ś

lam si

ę

Ŝ

e dostałem równowarto

ść

 moich pieni

ę

dzy, poza tym. 

Z jakiego

ś

 powodu, Claire pomy

ś

lała o Shane pl

ą

c

ą

cym Eve, by wysprz

ą

tała jego 

pokój. -Bedzie tego wi

ę

cej, zaufa

ć

 mi. W porz

ą

dku, wiec. Jeste

ś

my kwita? 

-  

Jak na razie -  Monika powiedziała. -B

ą

d

ź

 dost

ę

pna. Mam inne zaj

ę

cia w 

których jestem beznadziejna. 
 

Claire ugryzła si

ę

 w j

ę

zyk zanim mogłaby powiedzie

ć

 , nie w

ą

tpi

ę

 w to i 

patrzyła jak Monika i grupa odchodzili daleko, 

ś

miej

ą

c si

ę

 i rozmawiaj

ą

c jak gdyby oni 

byli w ich własnej prywatnej reklamie szamponu. 
Prawie zapomniała o Kim i kiedy ona schwyciła wzrok zimnego blasku soczewki 
kamery z k

ą

ta jej oka, obróciła si

ę

 i powiedziała, - Wytnij to, dobrze? 

-  

Nie ma mowy -  Kim powiedział rado

ś

nie, kamera nadal kr

ę

ciła. -Nie, a

Ŝ

 

sko

ń

czy mi si

ę

 kaseta. 

-  

O to chodzi. Hej, wiec, opowiedz mi o tobie i Monice. Tajny romans? 

Ś

miertelni wrogowie? Czy jeste

ś

 złymi bli

ź

niakami? No dalej , mo

Ŝ

esz mi powiedzie

ć

Nie powiem nikomu! 

Oprócz ka

Ŝ

dego na Facebooku? 

-  

Ŝ

, oczywi

ś

cie, tak. No dalej, marnujesz mój czas. Mów! 

Mam dwa słowa dla ciebie, - Claire powiedziała, - i drugie brzmi SI

Ę

. Wypełnij 

luk

ę

Kim obni

Ŝ

yła kamer

ę

 i wył

ą

czyła ja, potrz

ą

saj

ą

c jej ciemne włosy z jej twarzy. 

- Wow. Kto

ś

 wstał dzi

ś

 lewa noga na 

ś

niadanie? 

background image

 

str. 14 

 

Nie lubi

ę

 jak mnie filmuj

ą

Nikt nie lubi. I o to chodzi. Chc

ę

 uchwyci

ć

 ludzi, jacy naprawd

ę

 s

ą

. Ten facet 

na przykład 
Pan Football Kole

ś

? On jest palantem. Nakłoniłam go do rozmowy wystarczaj

ą

co 

długiej, 

Ŝ

e mo

Ŝ

na naprawd

ę

 zobaczy

ć

 ze jest palantem. To jest zabawa. Powinna

ś

 

spróbowa

ć

 Nie dzi

ę

ki.- Claire nie my

ś

lała czy władza która jest w Morganville byłaby 

specjalnie zadowolona z filmowej partyzantki i zastanowiła si

ę

, czy kto

ś

 powiedział o 

tym Oliverowi. On nie wydawał si

ę

 lubi

ć

 małych projektów Kim. 

By

ć

 mo

Ŝ

e to było czas na mokke. 

Hej,- Kim powiedział, poniewa

Ŝ

 Claire zacz

ę

ła odchodzi

ć

. -O Shanie. 

To ja zatrzymało -A co z nim? 
-  

Tylko chciałem wiedzie

ć

 —czy, czy wy tak na powa

Ŝ

nie lub co

ś

Tak, jeste

ś

my na powa

Ŝ

nie.- Claire powiedziała to stanowczo, próbuj

ą

c nie 

mie

ć

 wra

Ŝ

enia co Shane mógłby odpowiedzie

ć

 na to pytanie. On nie lubił anga

Ŝ

owa

ć

 

si

ę

. On zaanga

Ŝ

ował si

ę

; on tylko nie lubił tego mówi

ć

. -Filmowała

ś

 gdzie

ś

 jeszcze?” 

Pewnie, wsz

ę

dzie -  Kim powiedział. -Dlaczego pytasz, chcesz zobaczy

ć

 Nie. Jestem tylko ciekawa. Co planujesz zrobi

ć

 z tym? 

 Widziała

ś

 Borat'a ? Tak, cos w tym rodzaju —rodzaj dokumentu -  Kim 

wzruszyła jednym ramieniem, skupiona na czymkolwiek co działo sie na małym 
ekranie jej kamery. -Tylko z wampirami. 

Filmujesz wampiry? 

Dobrze, nie oficjalnie. To jest hobby. 

To było niebezpieczne hobby, ale Claire domy

ś

liła si

ę

Ŝ

e Kim wiedziała o tym. -Tylko 

nie filmuj mnie, w porz

ą

dku? 

Powa

Ŝ

nie? Zrobi

ę

 ci gwiazd

ę

Nie chc

ę

 by

ć

 gwiazd

ą

Gdy odeszła daleko, Kim powiedział 

Ŝ

ało

ś

nie, - Ale ka

Ŝ

dy chce by

ć

 gwiazd

ą

 
 
 
 
 
Tłumaczenie: madabob