background image

VICKI LEWIS THOMPSON

Akcja kochaś

(Operation gigolo)

background image

ROZDZIAŁ PIERWSZY

– Po trzydziestu pięciu latach małżeństwa twój ojciec nie zgadza się, żebym 

leżała na wierzchu!

Lynn   Morgan   przeglądała   rozrzucone   po   biurku   notatki,   przytrzymując 

ramieniem słuchawkę.

–   Nie   rozumiem,   co   to   za   różnica,   kto   jest   na   górze,   mamo.

Przecież tu chodzi wyłącznie o ciała. – Zerknęła na Tony’ego Russa, który stał 
w   drzwiach   gabinetu,   wsparty   ramieniem   o   framugę   i   patrzył   na   nią   z 
rozbawieniem. – Martwe ciała. – Dopowiedzenie przeznaczone było dla uszu 
kolegi.

Tony uniósł brwi.
–  Nie  będę   o  tym  dyskutować   –  stwierdziła  matka  Lynn.  –  Mam  swoje 

zasady,

Lynn   często   słyszała   tę   odpowiedź.   Znajomi   dziewczyny   twierdzili,   że 

ustawiczne godzenie zwaśnionych rodziców stanowiło doskonałe przygotowanie 
do kariery prawniczej. Lynn postanowiła po raz kolejny przemówić matce do 
rozsądku,

– Zdaj się na los. Zobaczymy, kto pierwszy odejdzie.
– On mi to ciągle powtarza! Wcale bym się nie zdziwiła, gdyby złośliwie 

mnie przeżył i ostatecznie znalazł się na wierzchu! Muszę być całkiem pewna, 
jak mnie położą,

– Może pierwsza zejdziesz z tego świata, – Lynn popatrzyła na kolegę i 

wzniosła oczy ku niebu. – Chciałabyś, żeby ciebie wykopali i umieścili go pod 
spodem?

Czemu nie?
– Litości! Nie mówimy o przekładaniu resztek w lodówce z półki na półkę. 

Wybacz, mamo, ale...

– Chyba nic rozumiesz, o co chodzi. Jak mogłabym spędzić całą wieczność, 

leżąc pod twoim ojcem? Chcę rozwodu. Możesz występować w moim imieniu.

– Słucham? – Lynn odłożyła plik notatek.
– Mówię o rozwodzie. Specjalizujesz się w tego rodzaju sprawach, prawda? 

Zbierz dowody przeciwko ojcu. Niech to będzie dla niego nauczką. Nie pozwolę 
mu dyktować, jak kto ma zostać pochowany!

– Jesteś śmiertelnie poważna, mamo!
– Nie kpij ze mnie, smarkulo.
– Mnie to śmieszy,
Lynn   umyślnie   bagatelizowała   sprawę,   a   jednocześnie   ze   zdumieniem 

stwierdziła, że serce wali jej mocno, jakby była małą dziewczynką przerażoną 
rozpadem   rodziny,   a   nie   dwudziestodziewięcioletnią   adeptką   prawa,   wielce 

background image

poważaną w palestrze stanu Illinois.

– Posłuchaj! Wpadłam na dobry pomysł! Kupcie dwa miejsca obok siebie w 

innej części cmentarza.

– Po moim trupie! Mam grób rodzinny i własny kawałek ziemi. Tam mnie 

pochowają i już. Ojciec niech sobie poszuka innego miejsca.

– Zrozum, mamo... – Lynn przerwała, bo zadzwonił drugi telefon. – Muszę 

kończyć. Mam kolejną rozmowę. włączę ci muzyczkę. Nie odkładaj słuchawki.

– Pamiętaj, że międzymiastowa sporo kosztuje, skarbie.
–   Jasne.   Zaraz   się   odezwę.   –   Lynn   przełączyła   rozmowę   i   spojrzała   na 

Tony’ego.

Mężczyzna wyprostował się i bez emocji obserwował dziewczynę. Zawsze 

umiał   jej   przemówić   do   rozsądku   i   dlatego   tak   ogromnie   sobie   ceniła   tę 
przyjaźń.

– Widzę, że jesteś bardzo zajęta. Może wpadnę później?
– Zostań, proszę. Jak przez to przebrnę, będzie mi chyba potrzebny cierpliwy 

słuchacz.

– To dla mnie ważna wskazówka, – Tony podszedł do biurka i usiadł w 

fotelu dla interesantów.

– Dzięki, Uporam się z rozmowami najszybciej, jak potrafię, – Uśmiechnęła 

się do kolegi. – Tu Lynn Morgan. Słucham.

– Twoja matka sfiksowała,
– Nie musisz mi tego mówić. Co to za hałasy, tato? Skąd dzwonisz?
– Popatrzyła na Tony ‘ego, który współczująco pokiwał głową.
–   Nie   zwracaj   na   to   uwagi,   żabciu.   Duży   ruch.   Chcę,   żebyś   mnie 

reprezentowała,

– Ty również? 
– Również? A co? Matka była szybsza i już cię wynajęła?
–   Nic   z   tych   rzeczy.   Żadnego   z   was   nie   będę   reprezentować.   Szczerze 

mówiąc, oboje spieracie się jak dzieciaki. Sprawa nie jest tego warta,

– To wcale nie jest takie proste – oznajmił starszy pan.– Matka chodzi na 

zajęcia, gdzie uczą tupetu i agresywnej pewności siebie. Jakby tego byto za 
mało, zaczęła brać testosteron. Uwierz mi, koteczku, tej babie całkiem się w 
głowie pomieszało.

– Zawsze miała pomieszane, tatku. – Lynn uznała, że zanosi się w rodzinie 

na poważniejszy konflikt. – Muszę kończyć. Zadzwonię później, żeby się z tobą 
naradzić. Nie rób niczego pochopnie,

– Jeśli chcesz mi powiedzieć, żebym się nie wyprowadzał z domu, to rada 

jest nieco spóźniona. Wynająłem już pokój w motelu „Rozkoszna Kryjówka”.

– Chyba żartujesz! – Ojciec zawsze obiecywał, że na złość matce przeniesie 

się do tej spelunki. Najwyraźniej w końcu urzeczywistnił swoje groźby.

– Muszę przyznać, że to nie był dobry pomysł.

background image

– Naprawdę zamieszkałeś w „Rozkosznej Kryjówce”? – Miała przed oczyma 

nędzny   motel   w   podrzędnej   dzielnicy   Springfield,   gdzie   na   każdym   rogu 
wystawały grupki włóczęgów albo handlarzy narkotyków.

–   Powinienem   był   się   przenieść   do   „Holiday   Inn”.   W   „Rozkosznej 

Kryjówce” w pokojach nie ma telefonów. Dzwonię do ciebie z wypożyczalni 
kaset wideo, która jest w sąsiednim budynku. Koteńku, muszę kończyć. Jakaś 
pani   chce   skorzystać   z   telefonu.   Chyba   się   spieszy.   Wygląda   groźnie.   Ma 
kolczyk w dolnej wardze, – Ojciec Lynn zniżył głos do szeptu. – Cała jest 
wytatuowana. – Połączenie zostało przerwane.

Wzburzona Lynn odetchnęła głęboko kilka razy, nim powróciła do rozmowy 

z matką.

– Mamo, na mnie pora. Zadzwonię do ciebie po południu. Mam nadzieję, że 

do tej pory wszystko sobie z tatą wyjaśnicie, jak przystało na dwoje rozsądnych 
ludzi.

– Twój ojciec to hiena cmentarna! Z nim się nie można dogadać!
Lynn nic uznała za stosowne wspomnieć matce, że miała przed chwilą na 

linii   tego   krwiożerczego   potwora,   który   przeprowadził   się   do   zakazanej 
dzielnicy i zamieszkał w podrzędnym motelu.

– Cześć, mamo. – Odłożyła słuchawkę i zerknęła na kolegę. – Nie do wiary! 

Zawsze się sprzeczali, ale to nie było nic poważnego. Teraz poszli na całość.

– Domyślam się, że po raz pierwszy padła wzmianka o rozwodzie.
– Przedtem nigdy się nie posuwali do takich gróźb. Problem w tym, że mama 

chodzi na kurs kształtowania osobowości. Postanowiła żyć wedle zasad, które 
jej tam wpoili. Ma na tym punkcie bzika, co mnie  zresztą wcale nie dziwi. 
Niepokojąca jest  tylko ta gadanina o rozwodzie. To  jakaś  paranoja! Zawsze 
planowali wspaniałą jesień Żyda we dwoje. Córka na swoim, dom spłacony. 
Można   szaleć   na   całego!   Tata   w   zeszłym   roku   przeszedł   wreszcie   na 
emeryturę... – Lynn umilkła. Odkryła wreszcie przyczynę konfliktu. Zerknęła na 
Tony’ego. – Chyba okropnie się nudzą, nie sądzisz?

– Zapewne. Poznaliśmy wiele par dotkniętych tą przypadłością.
– Jak mogłam zakładać, że moich rodziców to w ogóle nie dotyczy! – Lynn z 

irytacją wzruszyła ramionami. – No i proszę. Mamy podręcznikowy przykład 
małżeńskiego kryzysu.

– Ej, chyba przesadzasz. Nie przypominam sobie pary w średnim wieku, 

zdecydowanej na rozwód z powodu miejsca na cmentarzu.

–   Chwileczkę!   Pozwu   jeszcze   nie   złożyli   –   oznajmiła   zaczepnie   Lynn, 

splatając ramiona na piersi.

– Ale wkrótce to zrobią – upierał się Tony. 
– Kierujesz się uprzedzeniami. Po tym, odkąd Michelle... – Umilkła nagle i 

spojrzała mu w oczy. Powinna była ugryźć się w język!

–   Nie   potrafię   być   obiektywny   po   tym,   jak   Michelle   mnie   rzuciła.   To 

background image

zamierzałaś powiedzieć?

–   Postąpiła   jak   idiotka.   –   Lynn   w   ogóle   nie   mieściło   się   w   głowie,   że 

Michelle   zdradzała   faceta   takiego   jak   Tony.   Włoski   typ   urody,   inteligenta, 
wysoka pozycja! Jej matka powiedziałaby, że to doskonała partia. Na dodatek 
Tony był przemiłym człowiekiem.

– Oboje robiliśmy głupstwa. Szczerze mówiąc, wolę analizować problemy 

twoich rodziców, niż zajmować się własnymi.

– Słuszna uwaga. Wybacz, że poruszyłam tę sprawę. – Lynn była świadoma, 

że kolega nie przebolał jeszcze poniesionej straty. Od rozwodu minęło zaledwie 
pół roku, a przecież cały jego świat kręcił się dawniej wokół Michelle.

– Jak zamierzasz ich powstrzymać? – zapytał rzeczowo Tony.
– Właśnie się nad tym zastanawiam. – Lynn położyła łokcie na biurku i 

wsparła nimi skołataną głowę. Pora na burzę mózgów.

Niejedną trudną sprawę rozwiązali z Tonym w ten sposób. Chętnie słuchała 

rad kolegi.

– Szukają dziury w całym, bo nie mają rzeczywistych problemów? – rzuciła 

niepewnie,

– Chyba tak.
– Może powinnam dostarczyć im powodów do zmartwienia... Tony rozparł 

się wygodnie w fotelu i oparł stopę na kolanie.

– Co masz na myśli?
–   Ilekroć   zaczynały   się   kłopoty   –   stwierdziła   zamyślona   dziewczyna, 

wspominając czasy dzieciństwa i młodości – zawsze stawali za mną murem.

– Rozumiem.
– Nie myśl sobie tylko, że miałam zadatki na rozrabiakę. Rzecz w tym, że 

rodzice sprzeczali się o wszystko i niechętnie szli na ustępstwa, ale gdy chodziło 
o moje sprawy, zawsze byli zgodni i świetnie dawali sobie radę. W tej sprawie 
tworzyli zwarty front.

– Zamierzasz popaść w kłopoty?
Lynn długo milczała, bazgrząc ołówkiem po kartce. Chytry plan z wolna 

nabierał wyrazistości.

–   Owszem.   Najwyższa   pora,   by   ich   zrównoważona,   mądra   i   rozsądna 

córeczka zaczęła robić głupstwa. Stawiam na znane od pokoleń, sprawdzone 
metody. – Podniosła wzrok. – Ciąża będzie najlepsza.

– Nie przesadzaj! – Tony pochylił się nad biurkiem. – Nie sądzę, by sytuacja 

wymagała...

–   Wszystko   będzie   na   niby   –   zapewniła   z   uśmiechem   dziewczyna– 

Wystarczy powiedzieć rodzicom, że spodziewam się dziecka.

– Co za ulga! – Tony opadł bezwładnie na oparcie fotela. – A już się balem, 

że masz zamiar poszukać w pobliskim barze kochasia na jedną noc.

– Co ty mówisz? Znamy się przecież nie od dziś. Czy to w moim stylu? Poza 

background image

tym,   stworzenie   realnej   sytuacji   wymaga   czasu,   a   ja   powinnam   natychmiast 
zmienić stan na błogosławiony.

– Lynn, pomysł jest doskonały, ale czy potrafisz dobrze zagrać swoją rolę? 

Oboje   wiemy,   że   marna   z   ciebie   kłamczucha.   Nawet   mnie   łatwo   jest   cię 
przejrzeć, a rodzice od razu się zorientują, że udajesz. Dorastałaś na ich oczach, 
więc znają cię lepiej,

–   Jak   zwykle   wytknąłeś   mi   najpoważniejszy   mankament   całego   planu   – 

oznajmiła, stukając ołówkiem w skoroszyt.

– Tak czy inaczej, sam plan wygląda zachęcająco. Powinnaś dopracować 

historyjkę w najdrobniejszych szczegółach.

– Oczywiście. Zechcesz jej wysłuchać?
–  Jasne.   Pomogę   ci  nawet  to  i  owo  obmyślić.  Przede  wszystkim musisz 

opisać domniemanego tatusia swej nie istniejącej pociechy.

– Widzę, że lepiej ode mnie potrafisz mącić ludziom w głowach i opowiadać 

głodne kawałki – powiedziała z kpiącym uśmiechem.

– Cóż, jako młody chłopak nieźle rozrabiałem. W przeciwieństwie do ciebie 

często musiałem zmyślać, by wyjść cało z opresji.

–   Rozumiem,   A   więc   do   rzeczy.   Kim   jest   ojciec   maleństwa?   Na   jego 

wspomnienie moi rodzice powinni dostawać palpitacji serca. Niech to będzie nie 
przebierający w słowach macho, wspaniały okaz samca z papierosem wiszącym 
w kąciku ust. Nosi obcisłe dżinsy i ma tatuaż. Jest bezrobotny, ale cieszy się, że 
mam   stałą   pensję,   bo   daję   mu   forsę   na   piwo.   Krótko   mówiąc,   współczesny 
żigolak,

–   Chyba   przesadziłaś!   tyle   wad?   –   Tony   parskną   śmiechem.   –   Istna 

karykatura. Twoi starzy nie dadzą się nabrać!

– Po pierwsze, nie zapominaj, że trzeźwo myślące kobiety często tracą głowę 

dla   przystojnych   buntowników   bez   powodu;   opętane   namiętnością   nie   są   w 
stanie trzeźwo myśleć.  Po drugie, rodzice na pewno mi  uwierzą, bo zawsze 
byłam z nimi szczera.

Zrobiło   jej   się   ciężko   na   sercu.   To   okropne,   że   będzie   musiała   okłamać 

bliskich. W tym wypadku jednak śmiało mogła się powołać na stwierdzenie, że 
cel uświęca środki. Zresztą, lepiej udawać przyszłą mamę, niż dla złagodzenia 
kryzysu w rodzinie naprawdę zajść w dążę. Wybór był oczywisty.

– Przyjmijmy, że masz rację. Tak czy inaczej, sama opowieść nie wystarczy. 

Powinnaś   mieć   jakieś   dowody   na   to,   że   w   twoim   życiu   zaszły   gwałtowne 
zmiany.

– Słuszna uwaga. Nie mam pojęcia, jak... Chwileczkę. – Zmrużyła oczy i 

zmierzyła   kolegę   badawczym   spojrzeniem.   Niczym   stylistka,   próbowała   go 
sobie wyobrazić w całkiem innym wcieleniu,

– Czemu tak mi się przyglądasz? – zapytał Tony, wiercąc się niespokojnie w 

fotelu.

background image

– Zdejmij marynarkę.
– Słucham? – mruknął niepewnie,
– Nie daj się prosić. Rób, co mówię.
– Dama prosi, abym zdjął marynarkę. Cóż mi pozostaje? Pani życzenie jest 

dla mnie rozkazem. Dziwnie zaczyna się ten dzień.

– Teraz krawat – dodała w zadumie. Osłupiały mężczyzna otworzył szeroko 

oczy. – Szybciej, Tony! Widzisz, że szukam inspiracji.

Młody prawnik westchnął i zdjął krawat.
– Rozepnij koszulę. Wystarczy kilka guzików. Doskonale,.. I potargaj włosy,
– Proszę? – rzucił z niedowierzaniem Tony, spoglądając na koleżankę tak, 

jakby była niespełna rozumu.

Dziewczyna wstała, podeszła do niego i energicznie wsunęła palce w ciemną 

czuprynę.

– Co to ma znaczyć? – Tony natychmiast się odsunął i dodał z komiczną 

powagą; – Podmienili mi współpracowniczkę! Gdzie jest prawdziwa Lynn?

–   Bez   obaw.   Nie   o   to   mi   chodziło   –   mruknęła   domyślnie   dziewczyna, 

puszczając mimo uszu jego narzekania.

Tony wcisnął się w fotel.
– Trzymaj się ode mnie z daleka, kobieto!
– Zachowaj spokój, mój drogi. Nie ruszaj się przez moment. jeszcze minutka 

i będzie dobrze. – Przytrzymała go za ramię i palcami zaczesała odgarnięte do 
tyłu   włosy   tak,   by   kosmykami   opadały   swobodnie   na   czoło.   Mimo   woli 
stwierdziła,   że  dotykanie   aksamitnie   gładkiej   czupryny   i  muskularnego   ciała 
Tony’ego   sprawia   jej   prawdziwą   przyjemność   i   dlatego   stylizacja   potrwała 
trochę   dłużej  niż  zapowiadaną   minutkę.   Lynn  poczuła,   że  jej  kolega  bardzo 
przyjemnie pachnie. Dawniej nie zwracała na to uwagi, ale dziś uznała znajomą 
woń za miły wabik.

– Zajmijmy się teraz guzikami.
– Lynn, chcesz mnie uwieść? – zapytał Tony pół żartem, pół serio.
– Skądże! 
– Nie mam pewności. Zaczynam się o ciebie martwić.
– Chciałam tylko coś sprawdzić. – Lynn cofnęła się o parę kroków, oparła 

dłonie na biodrach i przyglądała się uważnie własnemu dziełu.

Stylizacja była udana, a zmiany wprost niezwykłe, Znikną gdzieś obiecujący 

młody   prawnik,   który   po   całych   dniach   wertuje   dokumenty   sądowe   i 
sprawozdania   z   procesów,   przyjeżdża   do   biura   przed   czasem,   zostaje   po 
godzinach urzędowania i wychodzi z plikiem papierów. Przeobrażony Tony stał 
się niebezpiecznym facetem.

Nowy  wizerunek  idealnie pasował   do chytrego  planu. Podniosła  wzrok i 

uśmiechnęła się do kolegi.

– Tony, przyszło mi do głowy...

background image

–   Wykluczone   –   przerwał,   cofając   się   i   energicznie   kręcąc   głową.   – 

Przeczuwałem, do czego zmierzasz. Daremne wysiłki. Na uczelni próbowałem 
swoich   sił   w   studenckim   teatrze,   ale   mnie   wylali.   Aktorstwo   nie   jest   moją 
najmocniejszą stroną.

– Chyba żartujesz! Każdy adwokat ma to we krwi! Przed sądem doskonale 

sobie radzisz.

– Owszem, ale ty proponujesz mi udział w całkiem innym przedstawieniu. 

Zadanie aktorskie jest o wiele trudniejsze. Mogę cl najwyżej udzielić porady 
prawnej.

– Każ się wypchać! Niepotrzebne mi prawnicze gadanie. Muszę przedstawić 

rodzicom zabójczo przystojnego faceta o mocno zaszarganej opinii i niepewnej 
przeszłości.   Zaczynam   tajną   akcję   pod   kryptonimem   kochaś.   Sama   byłam 
zaskoczona, gdy przyszło mi do głowy, że powinnam cię do niej wciągnąć. Kto 
by pomyślał, że się nadasz...

Tony zamierzał właśnie zawiązać krawat, ale znieruchomiał w pół gestu i 

popatrzył na nią z wyrzutem.

– Tak cię to zdziwiło? Miła jesteś! Widzę, że uważasz mnie za strasznego 

nudziarza.

–   Wybacz!   –   Lynn   spłonęła   rumieńcem.   –   Zawsze   wyglądasz   tak... 

porządnie. – Jak cudzy mąż, nieczuły na wdzięki innych kobiet, pomyślała z 
żalem.

–   Większość   dziewczyn   uwielbia   ten   wizerunek.   –   Naturalnie!   Masz 

całkowitą rację.

– Nie jestem w twoim typie, co? – Włożył marynarkę i strzepnął z klapy 

niewidoczny pyłek.

–   Tego   nie   powiedziałam,   –   Rozmowa   zmierzała   w   niebezpiecznym 

kierunku. Statystyki dowodzą, że sześć miesięcy po rozwodzie mężczyzna szuka 
zwykle   potwierdzenia   własnej   atrakcyjności   i   zaczyna   romansować.   Bez 
zobowiązań! – Zresztą tu nie chodzi o nas, Tony. Muszę uchronić najbliższych 
przed straszliwą pomyłką. Prosiłam cię o pomoc. Spotkanie z moimi rodzicami 
nie zabierze ci wiele czasu. Na twój widok wpadną w panikę i zewrą rodzinne 
szeregi, by mnie uratować przed życiową katastrofą. Zrobią wszystko, by nas 
rozdzielić, i to ich na nowo połączy. – Umilkła na chwilę i zerknęła przyjaźnie 
na kolegę. – Tony, dawno nie miałeś urlopu, prawda?

– Pewnie chcesz mi zaproponować pełen atrakcji wyjazd nad morze, gdzie 

mam się zachowywać jak ostatni drań i zrazić do siebie twoich rodziców. To 
wspaniała perspektywa, Lynn! Nie ma co, potrafisz zachęcić faceta.

– Szczerze mówiąc, nie myślałam wcale o wyjeździe nad morze. Byłeś w 

Sedonie? To kurort w stanie Arizona,

– Nie. Wdziałem tylko zdjęcia czerwonych skał. Robią wrażenie.
– Rodzice spędzili w Sedonie miodowy miesiąc.

background image

– A jeśli zażądają osobnych pokoi? – Tony słuchał urlopowych planów z 

rosnącym zainteresowaniem. Lynn splotła ramiona na piersi i uśmiechnęła się z 
tryumfem.

– Rozważ to, mój drogi: darmowy urlop w pięknej okolicy w zamian za 

przewietrzenie   starych   dżinsów   i   kilka   efektownych   pompek   na   świeżym 
powietrzu. Piwo gratis. Przez kilka dni będziesz udawał twardziela.

– Czy twój ojciec jest porywczy? – zapytał nieufnie Tony.
– W żadnym wypadku. Zanudzi cię na śmierć swoją gadaniną, ale na pewno 

nie rzuci się na ciebie z pięściami. Ryzyko jest równe zeru. Wiem, co mówię. 
Jestem przecież jego córką,

– Chwileczkę! Jeszcze jedno, Lynn. Masz kogoś? Słyszałem, że spotykasz 

się z jakimś Edgarem, Może to on powinien z tobą jechać.

Dziewczyna skrzywiła się z niechęcią,
– Po pierwsze, rodzice go kiedyś poznali. Po drugie, od kilku miesięcy już 

się   z   nim   nie   widuję.   Po   trzecie,   Edgar   nie   nadaje   się   do   roli   czarującego 
rozrabiaki.

– Czyżby? – rzucił drwiąco Tony. Wyraźnie ucieszyła go ta uwaga.
– Wierz mi. Jestem tego pewna. – Lynn z uznaniem popatrzyła na Tony’ego, 

Chwytał wszystko w lot i trzeźwo oceniał sytuację.

– Sam nie wiem... – Zerknął na nią niepewnie – Czy taki porządny facet jak 

ja potrafi udawać cwanego kochasia?

Lynn poczuła miły dreszcz na myśl o nowym wcieleniu kolegi.
Nadarzała   się   sposobność,   by   statecznego   prawnika   zmienić   w   Jamesa 

Deana lat dziewięćdziesiątych. Wspaniała perspektywa!

– Przestań się tym przejmować. Dasz sobie radę, – Zamilkła na moment i 

dodała po chwili namysłu – Byłoby doskonale, gdybyś miał tatuaż.

– Racja. Mam go sobie zrobić?
– Nie oczekuję od ciebie tak wielkiego poświęcenia. Może nakleisz sobie 

tymczasowy.   Są   w   drogeriach   takie   podróbki   –   oznajmiła   pogodnie.   Była 
przekonana, że kolega bawi się równie dobrze jak ona.

– Dobrze, Pewnie się na to zdecyduję – mrukną! Tony. Lyon popatrzyła na 

niego z uśmiechem. Ostatnia uwaga nie dotyczyła jedynie tatuażu.

– Dzięki. Mówią, że prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie. A więc 

postanowione. Jedźmy  razem do Arizony. Kiedy dysponujesz czasem?  Masz 
jakieś umówione spotkania?

– Nie. Wystarczy rzut oka na mój terminarz, by dojść do wniosku, że nie 

jestem zbyt towarzyski.

Ciekawe, pomyślała Lynn. Z nikim się nie umawiał. Żadnych przygodnych 

romansów. Trzeba zachować ostrożność.

– Musi  upłynąć  trochę czasu,  by rozwodnik doszedł  do siebie  – odparła 

współczująco.

background image

– Pewnie. Ale mam dobrą nowinę. Śliczna dziewczyna zaprosiła mnie na 

kilkudniowy wypad do Sedony – rzucił chełpliwie Tony,

Lynn wybuchneła śmiechem, choć żart bardziej ją zaniepokoił, niż rozbawił.
–   Dzięki   za   komplement.   –   Zrobiło   jej   się   ciepło   na   sercu,   gdy   Tony 

powiedział,   że   jest   śliczna,   ale   nie   chciała,   by   robił   sobie   jakieś   nadzieje   i 
zakładał, że  naprawdę  mogą  być razem.  – Obawiam się,  że przez kilka dni 
będziemy   się   jedynie   trzymać   za   rączki.  Nasza   znajomość   pozostanie,   rzecz 
jasna, czysto platoniczna.

– Na początku to normalne. – Tony wzruszył ramionami i ruszył do wyjścia, 

W drzwiach przystanął na moment. – A co do tatuażu...

– Nie zaprzątaj sobie tym głowy. Kupię ci w drogerii zmywalną imitację. 

Zresztą, to bez znaczenia,

–   Nie   musisz   nic   kupować.   –   Tony   uśmiechną   się   szeroko.   –   Mam 

prawdziwy tatuaż.

background image

ROZDZIAŁ DRUGI

W przeddzień wyjazdu Tony wyciągnął z szafy upchnięte głęboko na dnie 

stare   dżinsy,   noszone   jeszcze   w   szkole   średniej.   Powróciły   dawne 
wspomnienia...   Michelle   błagała,   żeby   się   pozbył   tych   starych   szmat. 
Twierdziła, że nie ma sensu ich trzymać.

Myliła   się,   duchy   sprzed   lat   stanowiły   ostatnią   więź   z   czarującym 

rozrabiaką,   jakim   był   dawniej   Tony.   Uśmiechnął   się   na   myśl,   że   arogancki 
buntownik, którym Lynn zamierzała  nastraszyć rodziców, idealnie pasuje do 
jego dawnego wcielenia. Taki był Tony  Russo  przed czternastu  laty. Tatuaż 
zrobił sobie w ostatniej klasie szkoły średniej.

Sięgnął głębiej i wydobył stosik czyściutkich białych podkoszulków. Rzadko 

je teraz wkładał. Kiedyś było inaczej. Z przyjemnością dotknął spranej bawełny. 
Wrzucił   koszulki   do   torby   podróżnej.   Nagle   rozległ   się   dzwonek   telefonu. 
Podniósł słuchawkę. Pewnie Lynn ma dla niego ostatnie wskazówki.

– Tony?
To nie był głos koleżanki. Dzwoniła Michelle. Chyba płakała. Co się stało, 

do cholery?

– Tak, to ja. Co słychać, Michelle?
– Jesteś zajęty?
– Owszem – mruknął niechętnie. – Czemu pytasz?
– Chciałabym... – Pociągnęła nosem. – Wpadnę na moment, jeśli nie masz 

nic przeciwko temu.

Tony zerknął na budzik. Jedenasta w nocy. Wizyta zapłakanej Michelle u 

byłego   męża   na   pewno   zirytuje   Jerry’ego.   Ten   facet   był   dawniej   kumplem 
Tony’ego.   Razem   grywali   na   giełdzie   i   chodzili   do   siłowni.   Późnym 
popołudniem   często   odwiedzali   salę   gimnastyczną,   by   powrzucać   piłkę   do 
kosza. Wcześniejsze godziny Jerry przeznaczał na zabawy w sypialni Michelle.

–   Wiem,   że   jest   późno   –   dodała   drżącym   głosem   Michelle,   –   Chciałam 

tylko.., z kimś porozmawiać.

– Zgoda. – Tony westchnął ciężko.
– Jesteś aniołem. Tony.
– Drobiazg. Byli mężowie czasami się na coś przydają.
Powinien  był jej  powiedzieć,  żeby   poszukała  sobie  innego  pocieszyciela. 

Miał do tego prawo, zważywszy, jak go potraktowała.

Z   drugiej   strony   jednak,   ze   swej   adwokackiej   praktyki,   podczas   której 

mnóstwo rozgoryczonych par przewinęło się przez jego gabinet, wiedział, że 
zwykle   obie   strony   ponoszą   winę   za   rozpad   małżeństwa.   Gdy   Tony   był   z 
Michelle, zbyt wiele czasu poświęcał karierze, Jerry bez trudu zajął miejsce 
wiecznie nieobecnego męża.

background image

Pierwsze lata jego związku z Michelle były prawdziwą sielanką. Tony puchł 

z dumy, bo zdobył pannę z dobrej rodziny, Gotowy scenariusz romantycznej 
komedii: dziewczyna śliczna jak z obrazka oddała serce prostemu chłopakowi. 
Gdy z czasem Tony postawił na pierwszym miejscu adwokacką praktykę, ich 
wspólne życie zaczęło powoli tracić urok i sens.

Mniejsza z tym. Było, minęło. Tony przestał rozpamiętywać przeszłość i nie 

chciał do niej wracać. Trzeba dokończyć pakowanie. ,Akcja kochaś” nie budziła 
początkowo   jego   entuzjazmu,   jednak   po   namyśle   uznał,   że   odmawiając, 
wyszedłby na głupca. Od dawna chciał się umówić z Lynn, ale zdawał sobie 
sprawę, że do propozycji rozwodnika dziewczyna podejdzie bardzo nieufnie. 
Specjaliści od prawa rodzinnego wiedzieli, że związek z mężczyzną, którego 
małżeństwo się rozpadło, stanowi duże ryzyko.

Wspólna podróż to doskonała okazja, by przekonać upartą Lynn, że nie jest 

dla   niego   odtrutką   po   smutnych   doświadczeniach   z   Michelle.   Tony   uznał 
optymistycznie, że wszystko będzie dobrze, i zajął się konkretami. Zajrzał do 
torby   podróżnej,   by   sprawdzić,   czy   ma   wszystko,   czego   potrzebuje.   Jeszcze 
papierosy!   Niedopałek   w   kąciku   ust   to   znak   rozpoznawczy   buntownika   bez 
powodu. Tak się szczęśliwie złożyło, że kolega Tony’ego zostawił ostatnio u 
niego pół paczki. Zguba czekała na właściciela w kuchennej szufladzie. Teraz 
się przyda.

Od   wejścia   dobiegł   odgłos   dzwonka.   Tony   poszedł   otworzyć.   Zapalił 

papierosa,

– Tony! – Ledwie uchylił drzwi, zalana łzami Michelle rzuciła się w jego 

ramiona. Niewiele brakowało, żeby ją oparzył.

– Spokojnie, dziewczyno. – Odsunął dłoń z papierosem, a drugą ręką objął 

drgające   od   płaczu   ramiona.   Zaprowadził   gościa   do   salonu   i   posadził   na. 
kanapie.

– Co się stało?
Podniosła na niego załzawione oczy. Natychmiast spostrzegł, że sztuczne 

rzęsy   nad   prawym   okiem   odkleiły   się   i   trzepotały   jak   przetrącone   skrzydło 
motyla,   kiedy   Michelle   zamrugała   powiekami   Rozpuszczony   tusz   do   rzęs 
zostawił na policzkach ciemne smugi.

– Makijaż ci spływa, a rzęsy się odklejają – rzucił ostrzegawczym tonem.
– Dzięki.
Michelle pospiesznie doprowadziła się do porządku. Efekt był groteskowy: 

jedno oko – jak na bal, drugie gotowe do snu.  Policzki z  lekka poszarzałe. 
Znowu zaczęła szlochać. Grzebała w torebce, szukając chusteczki do nosa.

– Cholera, przecież wkładałam... Gdzie ona się...
– Proszę, – Tony wyjął z kieszeni czystą chustkę i podał zapłakanej kobiecie.
– Och, kochany! – Michelle otarła łzy i westchnęła głęboko. – Zrobiłam 

błąd, porzucając cię dla Jerry’ego.

background image

Tony’emu zdobiło się ciężko na sercu. Od wielu miesięcy czekał na takie 

wyznanie. Czemu dziś zamiast tryumfu odczuwał tylko lęk?

– Co się stało? – spytał rzeczowo.
– Jerry cmoka!
– Czyżbyś wcześniej tego nie spostrzegła?
– Zdawałam sobie sprawę, że ma różne śmieszne nawyki, ale nie zwracałam 

na nie uwagi. A ty? Słyszałeś, jak cmoka?

– Owszem, ale to mi nie przeszkadzało, kiedy graliśmy w piłkę.
– To jeszcze nie jest najgorsze. Problem w tym, że on się zaniedbuje. Nosi 

podarte   slipy.   Gumki   ledwie   się   trzymają,   a   bawełna   jest   całkiem   sprana. 
wiedziałeś o tym?

– Pewnie! – Tony wzruszył ramionami. – Rozbieramy się przecież w tej 

samej szatni.

– Wyrzuciłam dziś te jego szmaty. Wyobraź sobie, zaczął na mnie krzyczeć. 

Wygarnęłam mu wtedy, co myślę o cmokaniu. A on na to, że pokaleczył sobie 
palce o moje spinki do włosów. Co ma piernik do wiatraka! Przyczepił się także 
do   sztucznych   rzęs.   Powiedział,   że   go   kują.   Podobno,   kiedy   je   wkładam, 
przypominam   zupełną   kretynkę.   Tony   czy   naprawdę   wyglądam   w   nich 
idiotycznie?

– W żadnym wypadku. Rzecz jasna, pod warunkiem, że nosisz obie
– Z tobą życie było śmiesznie łatwe – westchnęła Michelle,
Jak dla kogo, stwierdził w duchu Tony. Gdy byli razem, Michelle z każdym 

rokiem   stawała   się   coraz   bardziej   wymagająca,   kapryśna   i   spragniona 
komplementów, znudzony mąż bez przerwy musiał ją zapewniać, że kocha nad 
życie i umiera z pożądania. Doszło do tego, że Tony machinalnie odpowiadał na 
jej pytania. Jerry okazywał pewnie więcej entuzjazmu. Nie ma to jak ognisty 
romans dla poprawy marnego samopoczucia.

– Sądziłem, że kochasz Jerry’ego – powiedział cicho Tony.
Obawiał się, że te słowa odnowią dawny ból, ale dziwnym trafem niczego 

nie poczuł.

I mnie się tak wydawało, ale jak można kochać faceta, który cmoka i nosi 

starą bieliznę?

Tony   doznał   olśnienia.   Dla   niego   miłość   oznaczała   gorące   przywiązanie, 

wzajemny   szacunek,   wzajemną   pomoc   w   zdrowiu   i   chorobie.   Michelle   nie 
traktowała   uczuć   tak   poważnie   –   ani   przedtem,   ani   teraz.   Tony   nareszcie 
wiedział, na czym stoi.

Po chwili milczenia Michelle westchnęła głęboko i oznajmiła:
– Wiele myślałam, jadąc do ciebie taksówką. Moim zdaniem, powinniśmy 

spróbować jeszcze raz.

– Zastanawiałaś się nad tym przez całą drogę? To musiało być męczące, –

Tony usłyszał drwinę w swoim głosie i natychmiast się zreflektował. Nie tędy 

background image

droga! Po namyśle dodał: – Zresztą, trafiłaś pod niewłaściwy adres.

– Zmieniłeś mieszkanie? – ucieszyła się Michelle,
Tony   westchną   bezradnie.   Beznadziejna   idiotka!   Nie   chwyciła   dowcipu! 

Pojął wreszcie, że podobnie jak wielu klientów, którzy przewinęli się przez jego 
biuro,   obdarzył   uczuciem   niewłaściwą   osobę.   Fatalne   zauroczenie   minęło 
bezpowrotnie.   Pozostała   odrobina   życzliwości   dla   głupiutkiej,   roztrzepanej 
kobietki,

– Nie sądzę, żeby to było właściwe rozwiązanie – odparł łagodnie.
– Za to ja wiem swoje. Będzie wspaniale.
– Jestem innego zdania i spróbuję ci wytłumaczyć, dlaczego. Po pierwsze, 

rzadko bywałem w domu i tylko dlatego nie zwróciłaś uwagi na moje nawyki i 
przywary. Z  pewnością   szybko  zaczęłyby  cię  irytować.  Pamiętasz   chyba,  że 
mam zwyczaj gwizdać i okropnie przy tym fałszuję, A kiedy oglądam telewizję, 
co chwila zmieniam kanał.

–   Mnie   się   podobało   twoje   gwizdanie.   Poza   tym,   to   są   drobiazgi   bez 

znaczenia. Liczy się tylko...

– Co się liczy, Michelle? Co jest naprawdę ważne?
– Że się kochamy. – Spojrzała na niego rozmarzonym wzrokiem. Tony ‘ego 

ogarnęła nagle tęsknota za chwilami,  gdy po całych dniach wpatrywał się z 
czułością w błękitne oczy Michelle.

– Niespełna rok temu oznajmiłaś, że kochasz Jerry’ego.
– To była pomyłka.  
– W takim razie spróbuj go teraz pokochać – odparł stanowczo
Była żona obrzuciła go badawczym spojrzeniem. Wyraz zachwytu zniknął z 

jej twarzy. 

– Proszę? 
– Jestem pewien, że ten facet ma sporo zalet.
– Wymień chociaż jedną.
–   Za   dużo   ode   mnie   wymagasz!   –   Tony   zachichotał.   –   Staram   się   być 

wielkoduszny,   lecz   nie   zmuszaj   mnie,   żebym   mówił   o   twoim   kochanku   w 
samych superlatywach. – 

– A widzisz! Nie czujesz do niego sympatii!
– Ja nie muszę, ale tobie radzę polubić faceta, z którym żyjesz. Dla niego 

opuściłaś męża. Z pewnością dostrzegłaś w nim mnóstwo zalet, przy których 
cmokanie i dziurawa bielizna to niewarte uwagi drobiazgi.

–   Sądziłam,   że   mnie   zrozumiesz   –   krzyknęła   Michelle,   zrywając   się   na 

równe nogi – a ty się ze mnie nabijasz!

– Przeciwnie – odparł, wsuwając ręce w kieszenie. – Nigdy dotąd nie byłem 

poważniejszy.

– Nie wierzę. To dlatego, że... – Zmrużyła oczy. – Przyznaj się, masz kogoś, 

co?

background image

– Nie. – Oczyma wyobraźni ujrzał nagle Lynn. Po chwili milczenia dodał 

stanowczo: – Nie mam nikogo, – Szukał sposobu, by powiedzieć Michelle całą 
prawdę, nie raniąc jej uczuć. – W pewnym sensie nadal jesteś mi bliska. Zawsze 
będą nas łączyć wspomnienia. Ale głębokie uczucie i przekonanie, że bez ciebie 
życie nie ma sensu, przeminęło. Dopiero dzisiaj zdałem sobie z tego sprawę, ale 
mam pewność, że się nie mylę.

Możemy znowu być razem!
Tony stanowczo pokręcił głową.
– Nie sądzę. Musisz pogodzić się z Jerrym, Postaraj się, bo warto – radził z 

uśmiechem. – Kup najdroższemu atrakcyjną bieliznę.

–   Znowu   się   ze   mnie   nabijasz.   –   Michelle   wpatrywała   się   w   niego 

podejrzliwie,

– Zapewniam, że to nieprawda.
– Jesteś pewny, że nie warto próbować po raz drugi?
Tony pokręcił głową.
– W takim razie pozostaje mi tylko wrócić do domu. Jerry na mnie czeka.
– Od początku tak mówiłem – stwierdził Tony, odprowadzając ją do drzwi. – 

Ja się nie liczę. Ten facet był ci przeznaczony,

Michelle ruszyła ku drzwiom, lecz nagle przystanęła i zapytała niepewnie:
– Czy wyglądam na idiotkę, kiedy przyklejam sztuczne rzęsy?
– Nieprawda, One ci dodają uroku. To jest twój znak rozpoznawczy.
–   Dzięki.   –   Młoda   kobieta   uśmiechnęła   się   z   wdzięcznością.   Potem 

zmarszczyła brwi, jakby dopiero teraz coś sobie uświadomiła, – Paliłeś, gdy tu 
przyszłam? – Tony odniósł wrażenie, że zajęta własnymi sprawami Michelle 
prawie   nie   zwraca   na   niego   uwagi   i   dlatego   umykają   jej   fakty   z   pozoru 
oczywiste. Przez moment chciał się przed nią wytłumaczyć, ale zmienił zdanie,

– Owszem, paliłem,
– Okropność. – Skrzywiła się wymownie, – Nie znoszę dymu.
– Widzisz? To jedynie potwierdza moją tezę, że nie jesteśmy dobraną parą. – 

Cmoknął głośno, żeby ją rozśmieszyć. Udało się. Michelle zachichotała.

– Mieliśmy dobre chwile, prawda. Tony?
– Jasne! Uważaj na siebie. – Ty również. 
Patrzył za nią, gdy szła ku drzwiom, Nie odczuwał żalu.
Lynn i Tony mieszkali w odległych dzielnicach Chicago, nie opłacało im się 

wspólnie   zamawiać   taksówki,   by   przyjechać   na   lotnisko.   Umówili   się   w 
poczekalni przy wejściu do sali odlotów.

Lyon z daleka dostrzegła Tony’ego, który szedł w jej stronę z uśmiechem na 

ustach. Biała koszulka podkreślała wspaniałą muskulaturę, a dżinsy sprawiały 
wrażenie   tak   obcisłych,   że   trudno   się   było   uwolnić   od   nazbyt   śmiałych 
skojarzeń. Ciemna czupryna z niesfornymi kosmykami opadała na czoło. Nawet 
chód miał inny – bardziej zamaszysty. Lynn westchnęła. Boże drogi, w co ja się 

background image

pakuję, pomyślała z obawą.

Po chwili Tony stanął obok niej. Odstawił torbę podróżną i mocno przytulił 

zaskoczoną dziewczynę.

– Cześć, skarbie – rzucił dźwięcznym barytonem i pocałował namiętnie swą 

wspólniczkę.

Jakiś przechodzień aż gwizdnął z zachwytu.
W pierwszej chwili Lynn była tak zaskoczona, że w ogóle nie zareagowała. 

Ogarnęło ją przyjemne oszołomienie. Ani myślała się bronić. W końcu jednak 
odzyskała panowanie nad sobą. Próbowała wysunąć się z objęć Tony’ego, co 
nie było łatwe.

–   Dokąd   to,   maleńka?   –   zapytał,   tuląc   ją   mocniej.   Zmysłowy   uśmiech 

pojawił się na jego twarzy. – Nie cieszysz się, że twój kochaś znów trzyma cię 
w ramionach?

Serce   dziewczyny   biło   jak   oszalałe.   Na   moment   w   objęciach   Tony’ego 

zapomniała o całym świecie. Wkrótce przyszło jednak opamiętanie.

Tony, puść mnie natychmiast. Chyba trochę przesadziłeś. Nie sądzisz, że 

jeszcze za wcześnie na rozpoczęcie naszego przedstawienia?

Tony pogłaskał ją po plecach i wolno przesunął dłoń trochę niżej.
– Chcesz, żebym cię trochę ośmielił, laleczko? – Zdawał sobie sprawę, że 

zachęcając ją do pieszczot, działa na własną niekorzyść, I tak chwilowo nic z 
tego   nie   będzie.   Najwyraźniej   stał   się   masochistą.   Lynn   zacisnęła   wargi. 
Sytuacja   wymykała   się   spod   kontroli.   Czuła   para   zaczynała   powoli   zwracać 
uwagę przechodniów.

– Nie na lotnisku, jeśli łaska.
– Jak sobie życzysz, maleńka. – Tony mrugnął do niej porozumiewawczo i 

pogłaskał delikatnie jędrny pośladek.

– Mówię poważnie. Tony – ostrzegła zarumieniona.
– Pomyślałem, że przed odlotem dam ci małą próbkę tego, co nas czeka, 

żebyś się upewniła, czy nadal chcesz się pakować w całą tę awanturę. Jeszcze 
możesz się wycofać.

– Szczerze mówiąc... Podjęłam decyzję i zamierzam doprowadzić do końca 

swój   plan.   Nie   oczekiwałam...   –   Lynn   poprawiła   ubranie.   Była   na   siebie 
wściekła, że jąka się jak zadurzona nastolatka. Na domiar złego wpatrywała się 
w Tony’ego jak urzeczona. Trudno jej było zebrać myśli.  – Skąd masz... te 
ciuchy? Nie wyglądają na nowe.

– Leżały na dnie szafy.
– Tak się dawniej ubierałeś?
–   Jasne.   Przez   cały   czas.   –   Ostentacyjnie   wsunął   do   kieszeni   paczkę 

papierosów   i   wyżej   podwinął   rękawy   t-shirta,   Lynn   dostrzegła   na   bicepsie 
wytatuowanego   smoka.   Tony   mrugnął   do   niej   i   poruszył   mięśniami.   Stwór 
drgnął. Dziewczyna z trudem odwróciła wzrok.

background image

Kolega rzeczywiście wspominał o tatuażu. Chrząknął znacząco.
– Czy próbujesz mi dać do zrozumienia, że byłeś dawniej...
–   Postrachem   szacownych   rodziców.   Fakt.   Jeżdżąc   samochodem, 

notorycznie   przekraczałem   wszelkie   limity   prędkości,   nie   wylewałem   za 
kołnierz, uwodziłem niewinne...

 

– Historia twoich miłosnych podbojów mnie 

nie interesuje.

– Kto mówi o podbojach? – odparł cicho. – Brałem, co się nawinęło, Nie 

trzeba się było wysilać.

– Pora ruszać – oznajmiła stanowczo, by zmienić temat. Tony uprzejmym 

gestem wskazał rękaw prowadzący do samolotu

– Idź przodem. Lubię ładne widoki. A jest na co popatrzeć,
– Tony Russo! – skarciła go z oburzeniem.
– Musisz się przyzwyczaić do takich odzywek, moja droga.
Pamiętaj, że uwielbiasz moje dwuznaczne komplementy. – Zgiął się
w ukłonie i dodał żartobliwie: – Panie przodem.

background image

ROZDZIAŁ TRZECI

Gdy znaleźli swoje miejsca, Lynn odruchowo wyciągnęła rękę, by otworzyć 

skrytkę i schować bagaż. Nie miała zwyczaju czekać, aż ktoś ją wyręczy.

– To moja rzecz. Odsuń się, skarbie. – Tony chwycił jej walizkę.
– Sama dam sobie radę,
–   Przestań   mi   się   sprzeciwiać,   dziewczyno,   –   Tony,   trzymając   bagaż, 

pochylił się nad koleżanką, Z tyłu napierali zniecierpliwieni pasażerowie. Tony 
przycisnął się do niej, by ich przepuścić.

– Niech pani ustąpi. Ten facet nie słyszał o równouprawnieniu – poradził 

jeden z nich.

Tony pokiwał głową i szepnął dziewczynie do ucha:
–   Pamiętaj,   że   przez   cztery   dni   mam   być   męską   szowinistyczną   świnią! 

Zostaw mi walizki i zajmij miejsce – szepnął jej do ucha.

– Gdzie mam usiąść? – zapytała z udawaną pokorą.
– To rozumiem – odpowiedział Tony z figlarnym uśmiechem.
– Zmień jeszcze ten kpiący ton i będzie idealnie. Siądź przy oknie.
– A ty w środkowym fotelu? Będzie ci niewygodnie, najdroższy – odparła, 

trzepocąc rzęsami,

– Zobaczymy. Jeśli mi szczęście dopisze, może i po drugiej stronie będę 

miał ładną sąsiadkę. Przyjemnie byłoby się wcisnąć między dwa niezłe kociaki,

Lynn jęknęła i z miną męczennicy zajęła najdalszy fotel. Tony popisywał się 

krzepą, wrzucając bagaże do schowka z taką łatwością, jakby to były dziecinne 
zabawki.   Dziewczyna   spostrzegła,   że   wszystkie   pasażerki   zerkają   na   niego 
ukradkiem, obserwując grę jego mięśni.

Gdy usiadł obok niej, pochyliła się i oznajmiła szeptem:
–   Dzięki,   ale   przestań   się   wygłupiać.   Chyba   trochę   przesadziłeś,   kiedy 

zacząłeś mnie strofować.

– Sama mówiłaś, że trzeba solidnie nastraszyć twoich rodziców, powinni 

drżeć o przyszłość swej córki.

– Owszem, ale...
– Twoja reakcja na moje umizgi powinna być przekonująca, więc musimy 

solidnie poćwiczyć, by uwierzyli, że naprawdę udało mi się ciebie poderwać,

Dziewczyna   zmierzyła   go   badawczym   spojrzeniem   i   z   niedowierzaniem 

pokręciła głową.

–   Czy   mam   przyjemność   z   Anthonym   J.   Russem,   wybitnym   młodym 

prawnikiem?

– Pudło! Obok ciebie siedzi Tony Russo, prawdziwy Casanova. – Mrugnął 

do niej porozumiewawczo.

– Ale wpadłam! – Wyraźnie zakłopotana, próbowała obrócić wszystko w 

background image

żart. – Zdajesz sobie sprawę, że mogę cię teraz szantażować? A jeśli przyjdzie 
mi do głowy opowiedzieć w naszej kancelarii o twoim drugim wcieleniu?

– Myślałem o tym. Na pewno tego nie zrobisz. Sumienie ci nie pozwoli.
– Słuszna uwaga. A mówiąc poważnie, Tony, własnym oczom nie wierzę. 

Cóż za niezwykła przemiana!

– To jeszcze nic, ślicznotko – odparł z uśmiechem. – Najlepsze jeszcze przed 

tobą.

– Boże miłosierny! Stworzyłam potwora! 
– Pewnie! Współczuję twoim starym, mała.    
– Miejmy nadzieję, że szybko się z tym uporamy – stwierdziła z nadzieją 

Lynn, tocząc wokół umęczonym wzrokiem. – Kto wie, czy w ogóle dotrzemy do 
Sedony?   Może   wystarczy   rzut   oka   na   mego   kochasia,   gdy   spotkamy   się   z 
rodzicami na lotnisku w Phoenix. – Zniżyła głos, bo na wolnym fotelu obok 
Tony’ego sadowił się właśnie mężczyzna z włosami związanymi w kucyk. – 
Marne   perspektywy,   skarbie.   Nie   będzie   drugiego   kociaka   –   dodała 
konspiracyjnym szeptem.

– Niech to cholera – burknął, pochylił się nad Lynn i pocałował ją w usta. – 

Zresztą ty mi wystarczysz.

– Tony! – Policzki Lynn płonęły. Zarumieniła się jak pensjonarka. Odsunęła 

się   najdalej,   jak   mogła,   ale   lotnicze   fotele   były   tak   stłoczone,   że   niewiele 
zyskała. W głębi ducha musiała przyznać, że choć udaje obrażoną, gdy Tony 
bierze   ją   w   objęcia,   w   gruncie   rzeczy   nie   może   się   doczekać   kolejnego 
pocałunku. Gdyby tylko potrwał nieco dłużej..,

– Jeśli będziesz taka wstydliwa, twoi rodzice nie uwierzą, że mamy romans, 

–   Tony   obrzucił   ją   karcącym   spojrzeniem.   –   Powinniśmy   chyba   ułożyć 
szczegółowy plan i omówić zasady postępowania.

– Racja. Plan. Dobry pomysł. – Brakło jej tchu. Ledwie mogła wydobyć 

głos, więc naradę trzeba będzie odłożyć. Sięgnęła po kolorowe czasopismo i 
zaczęła je kartkować. – Może w czasie posiłku,

–   A   to   niespodzianka!   Lynn   Morgan,   wygadana   pani   mecenas,   straciła 

głowę!

– Przesada!
– Nie sądzę – odparł z pobłażliwym uśmiechem. – Od chwili gdy zobaczyłaś 

mnie   na   lotnisku,   jesteś   zakłopotana.   Nie   przypuszczałem,   że   coś   może   cię 
wytrącić z równowagi, droga koleżanko.

– Sytuacja jest wyjątkowa. – Lynn udawała pogrążoną w lekturze. Miała 

dość tej rozmowy.

Tony   był   zachwycony,   że   nagła   zmiana   w   jego   zachowaniu   tak   bardzo 

zachwiała pewnością siebie uroczej panny Morgan, która do tej pory łudziła się 
nadzieją, że podchodząc do sprawy konkretnie i rzeczowo bez trudu przekona 
rodziców,   że   wpadła   w   sidła   cynicznego   uwodziciela.   Tony   uległ   nagłemu 

background image

impulsowi,   gdy   na   lotnika   wziął   ją   w   ramiona   i   namiętnie   pocałował.   Nie 
żałował tamtego postępku. Warto było! Co więcej, ich chytry plan zadziałał – 
ba,   po   prostu   wymagał   –   żeby   takich   pocałunków   było   więcej.   Dzisiejszy 
poranek wiele obiecywał, Lynn nie była sobą! Podróż zapowiadała się ciekawie.

Postanowił   dać   dziewczynie   chwilę   wytchnienia.   Zaczął   rozmowę   z 

sąsiadem,  który pracował jako psycholog i miał na imię Jeff. Pierwsze lody 
zostały przełamane, gdy mężczyzna się zorientował, że Tony jest prawnikiem i 
odebrał   staranniejsze   wykształcenie   niż   świadczyłby   o   tym   jego   wygląd. 
Panowie wymienili wizytówki na wypadek, gdyby jeden potrzebował terapeuty, 
a drugi prawnika.

–   Przezorny   zawsze   ubezpieczony   –   stwierdził   Jeff.   Stewardesy   zaczęły 

roznosić posiłek.

– Święte słowa – odparł Tony. – Przyjemnie się gadało, ale pora kończyć. 

Muszę się zająć moją... towarzyszką podróży. Pora ułożyć plan działania.

– Rozumiem, – Jeff popatrzył na niego z ciekawością, ale o nic nie pytał. 

Tony zabrał się do jedzenia. Obrzucił Lynn badawczym spojrzeniem.

– Trzeba omówić parę spraw. Wkrótce lądujemy w Phoenix,
Lynn w skupieniu doprawiała sałatę.
– Nie patrz tak na mnie – mruknęła w końcu. – Dobra. Przyznaję, że jestem 

okropnie zdenerwowana.

– Mamy wybór. Kiedy wylądujemy, można powiedzieć twoim rodzicom, że 

okropnie się pokłóciliśmy i nie mamy ochoty na wspólne wakacje. Pierwszym 
samolotem wrócimy do domu.

– Tego nie możemy zrobić. Mam pewność, że plan jest dobry. Jest spora 

szansa, by dopiąć swego, ale,.. – Umilkła i odwróciła wzrok, – Trafiłeś w sedno. 
Nie umiem kłamać Mam okropne zahamowania. Nie wiem, czy zdołam się z 
tym uporać.

Tony’emu zrobiło się ciepło na sercu. Podziwiał determinację Lynn, która 

postanowiła   za   wszelką   cenę   uratować   małżeństwo   swoich   rodziców,   choć 
metoda działania nie pasowała do jej prawdomówności i umiarkowania. Miała 
poważne skrupuły i bardzo ją za to szanował, ale dla dobra sprawy musiała je 
przełamać, trzeba znaleźć sposób, żeby jej to ułatwić i poprawić humor.

– Powinnaś chyba bardziej kontrolować sytuację. Obiecuję, że przestanę cię 

zaskakiwać.   Opracujmy   system   znaków   jak   piłkarze   na   boisku.   Na   ślicznej 
twarzy Lynn znowu pojawił się uśmiech,

– Jakie sygnały?
– Chrząknięcie może oznaczać, że mam cię pocałować w ucho, pocieranie 

nosa to zachęta do namiętnego całusa. Gdy wzruszysz ramionami, powinienem 
złapać cię za...

– Wykluczone – rzuciła pospiesznie i znów się zarumieniła.
– Masz na myśli system znaków czy... łapanie?

background image

– Jedno i drugie.
– Sygnały mogą być inne. Na to zgoda. Ale nie da się całkiem zrezygnować 

z obmacywania, skoro nasz spektakl ma być przekonujący, ty również powinnaś 
mnie od czasu do czasu dotknąć tu i ówdzie.

– Gdzie mnie będziesz... obmacywać?
– Jak leci. Normalka. Masz przecież wszystko, co trzeba, na swoim miejscu.
– Mam rozumieć, że wyglądam przeciętnie?
Zbity   z   tropu   Tony   zachichotał   i   upił   łyk   wody.   Ukradkiem   zmierzył 

dziewczynę taksującym spojrzeniem,

– W żadnym wypadku. Wszystko jest u ciebie nieprzeciętne.
Lynn  westchnęła   i  zmarszczyła   brwi.  Najwyraźniej   targały   nią   sprzeczne 

uczucia

– To był żart – dodał Tony.
– Wiem – rzuciła ponuro. Opadła bezwładnie na oparcie fotela. To na nic! 

Nie nadaję się do takich intryg, pomyślała,

– Co ja słyszę! Gdzie się podziała nieustępliwa Lynn Morgan? – Patrzył 

ukradkiem   na   profil   okropnie   przygnębionej   koleżanki.   Dziewczyna   z 
charakterem,   przemknęło   mu   przez   myśl.   Nie   przypominała   wprawdzie 
Michelle, złotowłosej seksbomby, ale coraz bardziej mu się podobała.

–   Zadanie   jest   trudniejsze,   niż   sądziłam,   Tony   –   stwierdziła   odwracając 

głowę, – Obawiam się, że to ponad moje siły. Nie dam rady,

–   Odpręż   się;   przestań   rozpaczać   i   traktować   nasz   plan   ze   śmiertelną 

powagą. – Tony uśmiechnął się pogodnie. – Postanowiony, że przez kilka dni 
dla dobra sprawy będziemy się wygłupiać. Moim zdaniem sami możemy się 
przy okazji dobrze bawić. Odpuść sobie. dziewczyno! Śmiej się  z własnego 
planu, bo to wygłup, jakich mało,

Popatrzyła mu prosto w oczy i długo nie odwracała wzroku. Napięcie powoli 

ustępowało z urodziwej twarzy. Rysy złagodniały. W piwnych oczach pojawiły 
się kpiące iskierki,

– Dobra! Co ci chodzi po głowie, Casanovo?
Udało się! Tony nie oczekiwał, że Lynn tak szybko weźmie sobie do serca 

jego   rady.   Nie   mógł   pozwolić,   żeby   wymknęła   mu   się   taka   wspaniała 
dziewczyna.

– Jeśli nadal będziesz na mnie patrzyła tak wyzywająco jak w tej chwili, lada 

chwila wszyscy się o tym dowiedzą,

– Sądziłam, że omawiamy tylko plan działania – odparła z niewinną miną.
Tony odetchną! głęboko. Każde z nich mówiło o czymś innym. Nie chciał 

się teraz nad tym zastanawiać, Z trudem nad sobą panował, a to mężczyznę 
bardzo wyczerpuje.

–   Najlepsza   jest   improwizacja,   W   sprzyjających   okolicznościach   instynkt 

nam podpowie, co należy robić.

background image

– Jesteś tego pewny? 
Tony nie miał wątpliwości.
–   Pewnie!   Wystarczy,   jeśli   będziesz   sobie   nieustannie   powtarzała,   że 

szalejemy za sobą i trudno nam zachowywać się przyzwoicie. No wiesz... Jakaś 
potężna siła pcha nas ku sobie. – Tony upił łyk wody. Drżenie rąk? Wolne żarty! 
Tony, prawdziwy Casanova, nie tracił nigdy zimnej krwi.

–   Wybaczcie,   kochani   –   wtrącił   Jeff,   kładąc   dłoń   na   ramieniu   młodego 

prawnika.   –   Mimo   woli   przysłuchiwałem   się   waszej   rozmowie.   Jestem 
specjalistą w dziedzinie, która was interesuje. Zapewniam, że popełniacie wielki 
błąd.

– Jeff, doceniam twoje dobre chęci – wymamrotał Tony, ze zdumieniem 

spoglądając   na   przejętego   sąsiada   –   ale   nie   sądzę,   żebyśmy   potrzebowali 
twojej...

–   Powinieneś   sprawdzić,   jaki   kobr   przybrała   twoja   aura.   Tę   samą   radę 

dałbym twojej znajomej. Oboje jesteście  zbici z tropu. – Jeff uśmiechną się 
radośnie. – Chciałbym wam pomóc. Gratis!

–   Czegoś   tu   nie   rozumiem,   –   Lynn   pochyliła   się   w   stronę   terapeuty   i 

popatrzyła na niego ze zdumieniem. Jeff spojrzał jej prosto w oczy,

– Powinnaś być z siebie dumna, moja droga. Jesteś wspaniała i nie musisz 

się zmieniać. Jeżeli zachowawcze społeczeństwo cię odrzuca, otocz się białą 
poświatą i recytuj pozytywne afirmacje. Powtarzaj sobie, że odmienność  nie 
czyni cię ani gorszą, ani upadłą.

Tony doszedł do wniosku, że Jeff to szaleniec.
– Słuchaj, kolego, coś ci chyba zaszkodziło. Może zawołamy stewardesę, 

żeby ci dała na przeczyszczenie albo...

– Masz rację, Tony. Nie jestem okazem zdrowia. Mam kłopoty ze splotem 

słonecznym.   Zaburzenie   przepływu   energii,   Jedyny   sposób   to   medytacja   i 
leczenie kolorami. Aha, powinienem włożyć filtry relaksujące. Dzięki, że mi o 
tym   przypomniałeś.   –   Jeff   wyjął   z   kieszeni   kanarkowe   okulary   i   włożył   je 
pospiesznie. Tony gapił się na niego jak urzeczony. – Cóż za ulga! – westchnął 
terapeuta, przyjacielskim gestem poklepał sąsiada po udzie i dodał radośnie: – 
wśród moich pacjentów mnóstwo jest kobiet i mężczyzn o waszej orientacji. 
Radzę wyznać rodzicom całą prawdę. Będziecie mieli czyste sumienie. Wszyscy 
się teraz ujawniają.

–   Proszę?   –   Tony   odruchowo   uniósł   się   w   fotelu,   uderzył   kolanami   o 

stoliczek i wylał pół kubka wody na drugie śniadanie. Dobiegł go stłumiony 
chichot Lynn. – Posłuchaj, Jeff, nie jestem...

–   Ależ   jesteś,   mój   drogi.   W   przeciwnym   razie   czemu   wzięty   prawnik 

przebierałby   się   za   młodego   chuligana?   Niepotrzebnie   udajesz   przed   ludźmi 
prymitywnego samca.

–   Nie   jestem   pedałem!   –   stwierdził   Tony   podniesionym   głosem. 

background image

Zaciekawieni   pasażerowie   odwrócili   głowy   w   jego   stronę   i   z   ciekawością 
nadstawili uszu. Lynn odchrząknęła, pochyliła się w stronę terapeuty i rzuciła 
konspiracyjnym szeptem:

– Tony naprawdę nie ma żadnych odchyleń. – Przygryzła wargi, żeby nie 

wybuchnąć śmiechem. – Przebieranka była moim pomysłem.

–   Domyślałem   się   tego.   –   Jeff   spojrzał   na   nią   z   tryumfem.   –   Nie   masz 

odwagi ujawnić swoich pragnień, więc chcesz, żeby Tony zrobił to za ciebie. 
Przestań  się   bać!  załóż  obcisłe   dżinsy  i  męski   podkoszulek!  Zacznij  jeździć 
motocyklem i zrób sobie tatuaż. Od razu poczujesz się lepiej!

Lynn osłupiała. Niezdolna wykrztusić słowa gapiła się na psychoterapeutę, 

który usiadł wygodnie w fotelu i perorował z uśmiechem:

– Jesteście tacy sami jak większość moich klientów. Szukacie wykrętów. 

Gdy będziecie gotowi spojrzeć prawdzie w oczy, wystarczy do mnie zadzwonić. 
– włożył słuchawki, przymknął oczy, nacisnął guzik walkmana i zapomniał o 
całym świecie. Nadeszła pora relaksu.

Tony był wściekły. Zrobił z siebie widowisko i wyszedł na idiotę, zerknął na 

Lynn i odetchną z ulgą. Jednego był pewny: wolał kobiety. Mimo to miał ochotę 
skręcić dziewczynie kark za to, że chichotała złośliwie, gdy dzielnie odpierał 
pomówienia   szalonego   terapeuty.   Po   chwili   uznał,   że   zamiast   dokonywać 
rękoczynów, wolałby raczej chować śliczną, smukłą szyję.

Czując   na   sobie   mściwe   spojrzenie,   dziewczyna   skuliła   się   w   fotelu   i 

zagryzła wargi, ale piwne oczy wciąż śmiały się do niego.

– Masz niezły ubaw, co? – zapytał cicho. Bez słowa skinęła głową.
– Nie myśl tylko, że dałem się nabrać. Przez cały czas pękałaś ze śmiechu. 

Też mi adwokat! Ładnie wyszedłem na twojej obronie.

– Dasz mi jeszcze jedną szansę?
– Nie! To by dopiero było! Wiesz, jak rozumuje większość ludzi: kto się za 

bardzo ciska, ten na pewno ma coś na sumieniu. – Tony nagle się rozchmurzył. 
Gdy   trochę   ochłonął,   odezwało   się   wrodzone   poczucie   humoru.   –   Wiele 
etykietek mi w życiu przyczepiano, ale po raz pierwszy zrobili ze mnie pedała – 
stwierdził, tłumiąc chichot.

– Zgodziłeś się mi  pomóc,  biedaku, i proszę, na co d przyszło – rzuciła 

współczująco Lynn i dodała szeptem; – Wybacz, że śmiałam się, gdy usiłowałeś 
przekonać tego durnia, ale sam przyznasz, że sytuacja była przezabawna. Do 
głowy mi nie przyszło, że nasza rozmowa mogła zostać tak zinterpretowana.

– Pamiętasz, jak zacząłem podskakiwać i krzyczeć na cały samolot, kim to 

nie jestem. Ale mnie podszedł!

– Mniejsza o naszych współpasażerów. Wystarczy rzut oka, by się upewnić. 

Że   jesteś   rasowym   samcem.   –   Rzuciła   mu   kpiące   spojrzenie.   –   A   może   to 
jedynie pozory?

–   Zapłacisz   mi   za   te   pomówienia,   Lynn   Morgan   –   ostrzegł   żartobliwie. 

background image

Przymknął   oczy   i   do   końca   podróży   zastanawiał   się,   jak   ukarze   złośliwą 
koleżankę, o ile nadarzy się po temu sposobność.

Kiedy Lynn rezerwowała bilety lotnicze dla całej czwórki, wybrała samoloty 

lądujące niemal jednocześnie. Gdy weszli do sali przylotów, rzuciła okiem na 
tablicę informacyjną. Rodzice powinni się zjawić lada chwila. Ich maszyna była 
już  na  ziemi.  Pora  zacząć   spektakl.  Prolog  musi  zrobić  na  nich  piorunujące 
wrażenie.

Daremne nadzieje Za plecami Tony’ego pojawił się nagle Jeff. położył mu 

dłoń na ramieniu. Tony aż się wzdrygną. Lynn uśmiechnęła się mimo woli.

– Będziemy w kontakcie – zapewnił terapeuta. – Zawsze służę przyjacielską 

radą.

–   Jasne   –   burknął,   nie   odwracając   się,   Tony.   Jeff   skinął   mu   głową   i 

pomachał radośnie do Lynn,

– Jeszcze się spotkamy – zapewnił na odchodnym.
– Kusząca perspektywa – rzucił drwiąco Tony,
–   Bez   obaw   –   rzuciła   współczująco   Lynn.   –   Prawdopodobieństwo 

ponownego spotkania współpasażerów z samolotu jest naprawdę znikome.

– Sprawdź, czy twoi rodzice już tu są, i zaczynajmy przedstawienie, jak na 

parę   kochanków   przystało.   Obejmę   cię   mocno,   a   ty   patrz   na   mnie   z 
uwielbieniem.

Lynn dostrzegła rodziców i osłupiała. W głębi sali pierwsza pojawiła się 

Gladys   Morgan,  która  najwyraźniej   uznała,  że  krótkie  wakacje   to  doskonała 
sposobność do zmiany stylu. Zamiast twarzowej fryzurki miała na głowie ptasie 
gniazdo. Na domiar złego w kolorze płomiennorudym. Kroczyła sztywno, jakby 
kij połknęła. Na wszystkich patrzyła z góry. Miała na sobie obcisłą bluzkę i 
szorty z połyskliwej, jadowicie zielonej tkaniny oraz buty na grubej platformie.

Lynn ruchem głowy wskazała koledze oryginalnie przystrojoną matkę. Tony 

zerknął   na   starszą   panią   bez   większego   zainteresowania   delikatnie   ugryzł   w 
ucho swoją wspólniczkę i mocno ją przytulił

– Pocałuj mnie, ślicznotko – mruknął.
– Tony, moja matka...
– Powinna sobie od razu uświadomić, jak bardzo cię pragnę.
– Przecież ona... Rany boskie! – jęknęła dziewczyna na widok ojca, który 

stał   w   drzwiach   z   założonymi   na   piersiach   ramionami   i   szukał   wzrokiem 
ukochanej córki. Bud Morgan również się zmienił. Był łysy jak kolano. Ogolona 
głowa   połyskiwała   w   chłodnym   blasku   świetlówek   lotniczego   terminalu. 
Mężczyzna noszący zwykle białe koszule i nie rzucające się w oczy pulowerki 
miał na sobie pomarańczowe szorty i obszerną hawajską koszulę rozpiętą do 
połowy.

– Skarbie, zaczynamy przedstawienie – mruknął Tony. Objął ją w talii, a 

potem   ostentacyjnie   pogładził   kształtne   pośladki.   Oburzona   i   zdumiona 

background image

dziewczyna   zamierzała   odepchnąć   natręta   i   obrzucić   go   wyzwiskami,   ale 
przypomniała sobie w porę o chytrym planie.

Zresztą Tony nie marnował czasu. Przechylił ją w tył i pocałował namiętnie. 

Czuła na ustach dotknięcie ciepłego języka, który po chwili wdarł się między jej 
wargi.   Daremnie   próbowała   się   bronić,   Z   wolna   traciła   głowę   i   ulegała 
zaborczemu   mężczyźnie.   Uchwyt   torby   podróżnej   wysunął   się   z   bezwładnej 
dłoni, Lynn uniosła ramiona i wsunęła palce w ciemną czuprynę kolegi.

Gdy   Tony   uniósł   głowę,   kątem   oka   dostrzegł   osłupiałych   rodziców 

dziewczyny. Na ich twarzach malowało się oburzenie,

– Było... cudownie – szepnął. Oddychał z trudem.
– Skończyliście? Nie pora na te czułości! Musimy ruszać do Sedony. Przed 

nami kawał drogi. – Lynn jak przez mgłę słyszała zrzędliwy głos ojca. Czuła, że 
policzki   jej   czerwienieją.   Natychmiast   wysunęła   się   z   objęć   domniemanego 
kochanka,

–   Lynn   –   syknęła   zirytowana   pani   Morgan.   Jej   córka   po   raz   kolejny 

uświadomiła sobie, że jej mateczka potrafi jednym słowem wzbudzić okropne 
poczucie winy. – Na miłość boską! Dziewczyno, zachowuj się przyzwoicie!

– Mamo, tato... – Lynn odetchnęła głęboko, żeby nabrać pewności siebie. – 

To jest Tony Russo, ojciec waszego wnuka. Dzięki niemu maleństwo przyjdzie 
na świat.

–   Wyznajcie   szczerze,   co   wam   leży   na   sercu   –   usłyszeli   znajomy   głos. 

Jednocześnie odwrócili głowy. Za nimi stał Jeff. Lynn miała na końcu języka 
ordynarne przekleństwo. Niewiele brakowało by powiedziała je głośno.

– Przyznajcie się do swojej odmienności. To nie grzech, kiedy dziewczyna 

kocha przyjaciółkę, a chłopak szaleje za kolegą – dodał komicznym szeptem 
terapeuta. Uśmiechnął się promiennie, pomachał nowym znajomym i ruszył w 
głąb sali.

Tony   klął   cicho.   Jego   wspólniczka   zerknęła   na   matkę.   Gladys   miała 

doskonały słuch.

– Co z tą odmiennością? – zapytała podejrzliwie pani Morgan, zerkając na 

dwoje młodych ludzi. – Przecież zrobiliście razem dziecko!

– Fakt. Nie przejmuj się głupstwami. Wszystko ci wyjaśnię. Chodźmy stąd – 

mamrotała Lynn,

Bud nie zwracał uwagi na wykrętne tłumaczenia córki. Stanął obok Gladys, 

współczującym gestem położył jej rękę na ramieniu i stwierdził z powagą:

– Przykro mi, Gladys, ale muszę ci wyznać, że pobyt w tamtej spelunce 

wiele mnie nauczył. Podrzędne dzielnice to prawdziwa szkoła życia. Wiele się 
tam dowiedziałem o ludziach oraz ich.., erotycznych preferencjach.

– Łapy przy sobie! – syknęła pani Morgan. – Nie dam się obściskiwać jak te 

twoje ladacznice. Nie zamierzam wysłuchiwać twoich obrzydliwych historyjek.

– Wcale nie są obrzydliwe – przekonywał Bud. – Spójrz na to z innej strony. 

background image

Właśnie się okazało, że nasza córeczka i ten jej... Tony są w pewnej dziedzinie 
bardzo wszechstronni.

–   Co   ty   gadasz?   Jak   to   wszechstronni?   –   Gladys   była   mocno 

zdezorientowana.

– Jak... piosenkarze rockowi.
– Wiem, że część z nich źle się prowadzi. Czemu o tym wspomniałeś?
– Próbuję ci dać do zrozumienia, że tych dwoje... No wiesz, raz z facetem, 

raz z kobitką...

– Niech nas ręka boska broni! – krzyknęła pani Morgan.
Pobladła jak ściana, osunęła się na podłogę i zemdlała.

background image

ROZDZIAŁ CZWARTY

Tony odruchowo rzucił torbę, by podtrzymać mdlejącą Gladys. Przykląkł i 

oparł na swoim udzie jej głowę oraz ramiona.

– Lynn, przynieś szklankę wody – polecił, wyraźnie zaniepokojony. Dotknął 

szyi leżącej bezwładnie kobiety, by sprawdzić tętno. Na szczęście było silne. Z 
ulgą wyczuł pod palcami rytmiczne pulsowanie.

– Nie obmacuj mojej żony, ty zboczeńcu – pieklił się Bud. Chwycił Gladys 

w ramiona i próbował odciągnąć ją na bok. – Niech cię diabli, kochanie! Znów 
włożyłaś ten cholerny gorset. Powtarzałem tysiąc razy...

– Jaki gorset? – przerwał Tony.
–   Bieliźniany.   –   Pan   Morgan   wsunął   dłoń   pod   bluzkę   żony.   –   A   nie 

mówiłem? Ściśnięta niczym baleron. Trzeba jej to zdjąć, żeby mogła swobodnie 
oddychać.

– Tutaj? – mrukną! z niedowierzaniem Tony.
– Wykluczone, Chyba by mnie zabiła.
– A gdzie? – Tony bezradnie rozglądał się po sali. Wokół nich zgromadził 

się tłum gapiów.

– Przyniosłam wodę. – Lynn podała mu butelkę,
– Zanieśmy ją do damskiej toalety – stwierdził młody mężczyzna tonem nie 

znoszącym sprzeciwu. Wziął zemdloną Gladys na ręce i podniósł lekko niczym 
piórko,

– Tato, zabierz torby – rzuciła Lynn i pobiega za kolegą. Bud walczył z 

czterema bagażami. Córka i jej ukochany znacznie go wyprzedzili, W końcu 
zgięty pod nadmiernym ciężarem powlókł się za nimi. Dziewczyna sprawdziła, 
czy łazienka jest pusta.

– Można wejść – oznajmiła Tony’emu. – Tato, zostań przed drzwiami. Pilnuj 

toreb i uważaj, by nikt tu nie wchodził. My się zajmiemy mamą.

– Patrz na ręce swojemu kochasiowi. Nie chcę, żeby ją obmacywał,
– Jasne, tatku.
– Spokojna głowa, staruszku. Twoja kobieta jest przy mnie bezpieczna – 

zapewnił Tony, mrugając porozumiewawczo.

Weszli do łazienki i ułożyli Gladys na blacie, między dwiema umywalkami. 

W jednej z nich spoczął jej zadek, w drugiej stopy.

– Odwróć głowę i nie podglądaj – rozkazała Lynn. Gdy usłuchał, podwinęła 

zieloną bluzkę matki i rozpięła gorset.

– Jakżebym śmiał – mruknął Tony,
W głębi ducha miał nadzieję, że pewnego dnia urodziwa córka zemdlonej 

matrony poprosi go, by pomógł jej zdjąć bieliznę. przyjemnie było pomarzyć.

Palce Gladys zacisnęły się na jego uchu.

background image

– Co ci się roi w głowie, przystojniaku? 
Czyżby pani Morgan była telepatką?
–   Au!   –   krzyknął,   daremnie   próbując   się   odsunąć.   Gladys   miała   pewny 

chwyt. Jego własna mama nie zrobiłaby tego lepiej.

–   Nie   rób   sobie   złudzeń,   chłopaczku   –   szeptała   rudowłosa   jędza, 

przyciągając bliżej zbolałe ucho urodziwego bruneta, – Nie pozwolę, żeby nasza 
córunia za ciebie wyszła. Po moim trupie!

– Puść go, mamusiu – mruknęła pojednawczo Lynn, obciągając jadowicie 

zieloną bluzkę. – Gotowe. Wyrzucam to paskudztwo do kosza.

–   Nie!   –   Pani   Morgan   rzuciła   się   na   ratunek   bezcennemu   gorsetowi.   – 

Zapłaciłam za niego mnóstwo  pieniędzy. W obcisłej bieliźnie wyglądam jak 
Dolly Parton. Muszę nosić gorset!

– Wykluczone! Ten jest za mały. Kupuj większe rozmiary.
Lynn   okazała   się   bezlitosna.   Beżowa   szmatka   wylądowała   w   koszu   na 

śmieci.

Do łazienki wszedł zaniepokojony Bud.   
–   Co   tak   długo?   Przed   wejściem   stoi   kolejka   zniecierpliwionych   kobiet, 

Przed   chwilą   wysiadły   z   samolotu   po   trzygodzinnym   locie.   Jeśli   stąd   nie 
wyjdziecie,   zawołają   policjantów,   –   Gladys   z   pomocą   Buda   wyjęła   stopy   z 
umywalki i zeskoczyła na podłogę,

– Tyłeczek masz wilgotny – zmartwił się pan Morgan i poklepał żonę po 

pośladku.

– Wszystko przez ciebie – marudziła Gladys.
– Przeze mnie? – oburzył się Bud. – Czy to ja ci kazałem włożyć gorset?
– A kto zaczął gadać, że oni raz z facetem, raz z kobitką?
– Zrobiło się okropne zamieszanie – szepnęła Lynn do Tony’ego. – Chcesz 

się wycofać? Wracasz do Chicago?

– W żadnym wypadku! Mam propozycję. Wyjdźmy stąd, bo nas te baby 

rozszarpią.

Lynn   zachichotała.   Tony   objął   ją   ramieniem.   Mocno   przytuleni   opuścili 

toaletę, a Bud i Gladys pospieszyli za nimi, uśmiechając się przepraszająco do 
rozwścieczonych pań.

Lynn pobłażliwie traktowała wybryki swoich rodziców, teraz jednak patrzyła 

na nich oczyma całkiem obcego człowieka. Nie mogła zrozumieć, czemu Tony, 
zamiast skorzystać z okazji, wsiąść w najbliższy samolot i wrócić do domu, 
uparł się, że doprowadzi sprawę do końca. Zastanawiała się nad tym, gdy stali 
obok karuzeli z bagażami, czekając na walizy rodziców. Tony delikatnie pieścił 
ustami jej ucho. Gladys i Bud stali po przeciwnych stronach urządzenia, jakby 
się nie znali. Oboje mieli wojownicze miny. Od czasu do czasu rzucali wrogie 
spojrzenia na kochasia córeczki.

background image

ROZDZIAŁ PIĄTY

Tony  nie  pamiętał,   kiedy  ostatnio  bawił  się  tak  dobrze.  Przekonał  resztę 

pasażerów,   że   jazda   z   opuszczonym   dachem   będzie   przyjemniejsza.   Gladys 
marudziła   trochę,   że   pęd   powietrza   zniszczy   jej   fryzurę,   ale   Bud   oznajmił 
drwiąco, że jego połowica i tak wygląda jak czupiradło, więc gorzej być nie 
może. Gdy kłócili się zawzięcie o fryzury. Tony najspokojniej w świecie opuścił 
dach i zapalił papierosa.

Bliskość Lynn dodawała uroku każdej chwili. Przyjemnie było głaskać jej 

udo   okryte   cienką   pończochą.   Zresztą   dotykając   jej,   spełniał   zarazem   dobry 
uczynek. Gladys i Bud siedzieli z tyłu ramię przy ramieniu, nie spuszczając z 
oka córki i jej kochasia. Widział ich w lusterku wstecznym. Rozwiane wiatrem 
rude kosmyki i lśniąca łysina. Meduza i Kojak,

Tony nie miał pojęcia, jak się zakończy ta wyprawa i czy śliczna panna 

Morgan stanie się dla niego kimś więcej niż tylko dobrym kumplem i życzliwą 
koleżanką   z   pracy.   Jednego   byt   pewny:   gdy   wrócą   do   Chicago,   zamieni 
wygodnego mercedesa na czerwony kabriolet. Tony Casanova znowu ruszy na 
podryw.

Lynn czuła, że jej zmysły są przeciążone. Wiatr we włosach, pulsujący rytm 

muzyki rockowej, urok górskich krajobrazów i ciepła męska dłoń na kolanie.

Warto  było  zaryzykować   tę  swoistą   niewydolność,   ponieważ  chytry  plan 

okazał się skuteczny. Na początku tej podróży rodzice

 

trzymali się od siebie 

najdalej,   jak   mogli.   Teraz   przez   cały   czas   obserwowała   ich   w   lusterku 
wstecznym i widziała, jak z wolna się do siebie zbliżają. Początek był skromny. 
Gladys   szturchnęła   Buda   i   ruchem   głowy   wskazała   parkę   czulącą   się   na 
przednim   siedzeniu.   Państwo   Morgan   byli   oburzeni,   że   jakiś   żigolak 
bezceremonialnie obmacuje ich córkę, a ona nie ma nic przeciwko temu.

Po jakimś czasie usiedli obok siebie z pochylonymi głowami, wymieniając 

pełne niepokoju uwagi, zagłuszane świstem wiatru i rockową muzyką. Lynn 
była przekonana, że coś knują. Należało ich teraz przekonać, że z pospiesznych 
knowań nic nie będzie. Niech planują dalej. Każdy wspólny pomysł zbliżał ich 
do siebie. Z czasem pogodzą się całkiem i zapomną o sporach. Wówczas ona 
zgodzi się zerwać z Tonym i uda, że straciła dziecko, a rodzice będą się nią 
opiekować. Wszystko wróci do normy.

Niezupełnie, Wizerunek Tony’ego zmienił się bezpowrotnie. Jakby za mało 

im  było  wrażeń,   zobaczyli  nagle   czerwone  skały,  z  których  słynęła  Sedona. 
Tony przestał bębnić palcami po kierownicy i jęknął z zachwytu.

– Rany! Ale widok!
–   A   nie   mówiłam!   –   rzuciła   chełpliwie   dziewczyna,   Cieszyła   się,   że 

namówiła   kolegę   na   tę   wyprawę,   bo   dzięki   niej   czekały   go   niezapomniane 

background image

przeżycia. Była małą dziewczynką, gdy rodzice przywieźli ją tu na wakacje, ale 
cudowne krajobrazy na zawsze zapadły jej w pamięć. Niezliczone tysiąclecia 
minęły,   odkąd   woda   i   wiatr   zaczął   formować   owe   skały,   tak   osobliwe,   że 
niektórzy mieli je za świętość. Tony wyłączył radio.

– Niesamowite – mruknął, spoglądając na Lynn.
– Tak. – Odruchowo położyła rękę na męskiej dłoni obejmującej jej kolano.
–   Sądzę,   że   my   również   powinniśmy   tu   spędzić   miodowy   miesiąc   – 

stwierdził   Tony,

 

Odniosła   wrażenie,   że   powiedział   te   słowa   głośniej   niż 

przedtem by usłyszała je para siedząca na tylnym siedzeniu. To ją otrzeźwiło. 
Czas odsunąć na bok sentymenty,

–   Doskonały   pomysł   –   zgodziła   się   uprzejmie.   Z   drugiej   strony   jednak 

kusząca perspektywa podróży poślubnej z przystojnym kolegą nie dawała jej 
spokoju. Czy kiedyś na serio wezmą pod uwagę taka możliwość?

Nagle uświadomiła sobie, że istotnie tworzą z Tonym dobraną parę Ogarnęło 

ją przerażenie. A jeśli ta mistyfikacja sprawi, że stracą realną szansę na udany 
związek? Okoliczności sprzyjały przelotnemu romansowi. Gdyby Lynn straciła 
głowę i pod wpływem nagłego impulsu przespała się z czarującym mężczyzną, 
być może oboje straciliby złudzenia i wiarę w szczerość uczuć. Udawanie nie 
służy prawdziwej miłości. Tu potrzebna jest otwartość. Gdyby, realizując śmiałe 
zamierzenia,   przegapili   miłość,   byłaby   to   dla   nich   –   obojga   niepowetowana 
strata,

– Ileż tu ludzi! – narzekał Bud. – Gromady turystów łażą po skałach. Miasto 

się   rozbudowało.   Popatrzcie   na   te   wszystkie   budynki   Wszędzie   centra 
handlowe, osiedla, zakłady usługowe,

– My się także zmieniliśmy – rzuciła pojednawczo Gladys.
– Mów za siebie. Co tydzień masz inną fryzurę.
–   Mnie   przynajmniej   zostało   trochę   włosów   na   głowie.   Niektórzy 

postanowili się chyba wzbogacić na akcjach producentów maszynek do golenia i 
dlatego lansują gustowne łysiny, więc...

– Domki nad strumieniem w ogóle się nie zmieniły – wtrąciła Lynn. – Biuro 

podróży   wysłało   mi   folder.   Miałam   wrażenie,   że   oglądam   nasze   zdjęcia   z 
wakacji.

–   Skoro   mowa   o   domkach...   Mam   znakomity   pomysł,   córeczko. 

Zamieszkajmy razem. Nasi chłopcy z pewnością nie będą mieli nic przeciwko 
temu.   Będzie   jak   w   żeńskim   internacie.   Zrobimy   sobie   manicure,   spokojnie 
nałożymy maseczkę na twarz.

Tony spojrzał na sąsiadkę, niedwuznacznie dając jej do zrozumienia, że pora 

na   kolejną   demonstrację   gorących   uczuć.   Trzeba   przypomnieć   rodzicom 
dziewczyny, że mają problem, który muszą wspólnie rozwiązać.

Lynn wyciągnęła dłoń, wsunęła palce w jego ciemne włosy opadające na 

kark i delikatnie obrysowała palcem kształt ucha. Tony zadrżał pod wpływem 

background image

tej pieszczoty. Młoda kobieta z zadowoleniem stwierdziła, że nie jest obojętny 
na jej dotknięcie,

–   Za   nic   w   świecie   nie   zostawię   mojego   mężczyzny.   To   prawdziwy 

Casanova. Taką miał ksywę w liceum. Świetny pomysł, co?

– Mdli mnie – jęknął Bud.
Lynn mrugnęła porozumiewawczo do Tony’ ego, uniosła w górę ramiona i 

zawołała na cały głos:

– Niech żyje Sedona! Wkrótce każdy tu o nas usłyszy!
– Tak trzymać, dziewczyno! – Tony popatrzył na nią z radosnym błyskiem w 

oku. – Ciesz się życiem!

Szczęśliwym   trafem   w   jednym   z   wynajętych   domków   rodzice   Lynn 

rzeczywiście spędzili miodowy miesiąc. Tak przynajmniej twierdziła Gladys. 
Urocze budynki skryte wśród zieleni, obrośnięte dzikim winem zwisającym z 
dachu   werandy.   W   oknach   białe   koronkowe   firanki,,.   Lynn   łudziła   się,   że 
wspomnienia skłonią najbliższych do zgody; była pewna, że lada chwila starsi 
państwo zaczną gruchać jak gołąbki,

– Bzdura! – pieklił się Bud, gdy weszli na werandę domku stojącego nad 

brzegiem strumienia, który z szumem toczył wody po kamienistym dnie. – W 
czasie pierwszego pobytu mieszkaliśmy bliżej recepcji.

– Głupie gadanie – zirytowała się Gladys. – Mów, co chcesz. Rozpoznałam 

nasz domek i już. Och, gdybym mogła cofnąć czas, moje życie potoczyłoby się 
inaczej. To miejsce jest moim Waterloo!

Nadzieje Lynn spełzły na niczym. Wspomnienia to za mało, by pogodzić 

dwoje   dziwaków.

 

Tony   wyczuł,   że   dziewczyna   jest   u   kresu   wytrzymałości. 

Przytulił ją i mruknął znacząco: 

– Ja i Lynn potrzebujemy paru chwil dla siebie. Trzeba się rozpakować i... i 

tak dalej, – Zrobił oko do Buda, który zerknął na torbę młodego mężczyzny i 
walizeczkę córki. Najwyraźniej nie chwycił aluzji.

– To wam zajmie  kilka minut.  U nas będzie gorzej. Gladys zabrała tyle 

ciuchów, że i tydzień nie wystarczy, by posortować te szmaty,

– Mniejsza o bagaże. I tak nieprędko opuścimy domek – upierał się Tony z 

chełpliwym uśmieszkiem. – Przyjdziemy dopiero na kolację.

Gladys z ponurą miną skrzyżowała ramiona na piersi,
– Wiadomo, jak spędzasz czas, gdy jesteś z Lynn, ale czym się zajmujesz, 

gdy nasza córka pracuje?

– Dobre pytanie – wtrącił Bud, przyjmując identyczną pozę.
–   Gram   z   chłopakami   w   kosza,   reperujemy   nasze   auta.   Żeby   odsapnąć, 

idziemy na piwo i dzień jakoś zleci.

Lynn   przygryzła   wargę,   by   nie   wybuchnąć   śmiechem.   Tony   był   tak 

przekonujący, że musiała zadać sobie sporo trudu, by oczyma wyobraźni ujrzeć 
znajomego adwokata, świątek, piątek czy niedziela pracującego po czternaście 

background image

godzin na dobę.

Rodzice dziewczyny wymienili porozumiewawcze spojrzenia, co jej dodało 

otuchy.   Mimo   wrogości   knuli,   jak   się   pozbyć   aroganckiego   kochasia,   co 
oznaczało współpracę. Niech robią, co w ich mocy, by udaremnić romans córki, 
byle zdołała uratować ich małżeństwo.

Przytuliła się do przystojnego bruneta.
– Czasami oglądamy razem mecze bokserskie albo turnieje zapaśnicze. To o 

wiele zabawniejsze niż czytanie idiotycznych dokumentów prawniczych.

Gladys i Bud popatrzyli na córkę, jakby zobaczyli ducha.
–   Idziemy   się   rozpakować   –   oznajmili   jednocześnie   i   mszyli   w   stronę 

domku,

– Dobry pomysł! – krzyknął za nimi Tony.
Gdy rodzice zniknęli za drzwiami swego lokum, Lynn wysunęła się z ramion 

Tony’ego.   Czuła,   że   przestanie   nad   sobą   panować,   jeśli   natychmiast   nie 
zwiększy dystansu. Kolega bez słowa rzucił jej badawcze spojrzenie. Zapadła 
kłopotliwa cisza.

– Jesteś niesamowity  – powiedziała, gdy zeszli po schodach i ruszyli ku 

drugiemu   domkowi.   –   Nie   mieści   mi   się   w   głowie,   że   cię   wyrzucili   ze 
studenckiego teatru. Jesteś urodzonym aktorem.

– Przecież nie gram. Jestem sobą. Mam wrażenie, jakby powróciły minione 

lata. Taki kiedyś byłem, Z myślą o twoich rodzicach odtwarzam swój dawny 
wizerunek,

–   Rozumiem.   Jak   sam   widzisz,   nasz   plan   działa.   Podczas   jazdy   tatuś   i 

mateczka knuli, aż miło.

– Znakomicie. Lubię ich. Mam nadzieję, że nadal będą razem,
– Polubiłeś moich staruszków? – zapytała z niedowierzaniem.
– Jasne. Czemu cię to dziwi?
– To para dziwaków. Bez przerwy się kłócą o rozmaite bzdury, zupełnie 

brak im ogłady, mają wyjątkowy talent do robienia głupstw.

– Szczerze mówiąc, doskonale się bawię w ich towarzystwie. Od matury nie 

miałem takiej radochy. Poza tym ich dziwactwa to jedynie parawan, za którym 
chowają kochające serca. Twoi starzy to widomy dowód, że przysłowie; „Kto 
się czubi, ten się lubi” ma głęboki sens. Gdyby im na sobie nie zależało, toby się 
nie   sprzeczali.   Poza   tym,   dla   ukochanej   jedynaczki   gotowi   są   na   wszystko. 
Moim zdaniem przez wzgląd na ciebie w końcu się pogodzą.

– Oby tak było – odparła z nadzieją Lynn, spoglądając na spienione wody 

strumienia. – Znajomy pejzaż z pewnością ożywi wspomnienia.,,

– Pani mecenas próbuje zyskać na czasie, prawda?  
Zerknęła na niego ukradkiem,
–   Musimy   wejść   do   środka,   zanim   któreś   z   nich   wyjrzy   przez   okno   i 

stwierdzi, że podziwiamy krajobraz, zamiast,..

background image

– Masz rację – przerwała w pół słowa i sięgnęła do kieszeni po klucz.
Wnętrze   domku   zapowiadało   kłopoty.   Żadnego   podobieństwa   do 

funkcjonalnego gabinetu zaniepokojonej pani mecenas. Wszędzie koronki – na 
ogromnym   łożu   pod   baldachimem,   wygodnych   fotelach,   toaletce   –   świeże 
kwiaty   w   wazonach,   przyjemna   woń   orchidei,   przytulna   kanapka   dla 
zakochanych. Ze względu na rodziców Lynn taki wystrój był wymarzony; dla 
młodszej pary stanowił niebezpieczną pokusę. Go gorsza, brakowało kanapy.

– Wniesiesz bagaże, czy mam się sama pofatygować? – burknęła zirytowana 

dziewczyna. Westchnęła głęboko i weszła do pokoju. Stanęła przy zasłoniętym 
oknie. Serce bilo jej jak oszalałe. Nie słyszała kroków Tony’ego ani odgłosu 
zamykanych   drzwi.   Kim   będzie   jej   cichy   wspólnik,   kiedy   zostaną   sami: 
niezawodnym przyjacielem czy aroganckim buntownikiem?

Silne dłonie spoczęły na jej ramionach.
–   Drżysz   jak   liść   –   powiedział   cicho   mężczyzna   i   obrócił   ją   powoli.   – 

Odezwij się do mnie.

–   Tony   –   szepnęła   i   odruchowo   położyła   dłonie   na   muskularnym   torsie 

okrytym   miękką,   bawełnianą   koszulką.   Bardzo   przyjemne   uczucie,..   –   Bądź 
ostrożny, mój drogi. Czyhają teraz na ciebie rozmaite pokusy, a wyobraźnia nie 
próżnuje.   Czujesz   się   wobec   nich   zupełnie   bezbronny.   Wmawiasz   sobie,   że 
jestem w twoim typie. Popełniłam błąd. Byłam tak zajęta swoimi kłopotami, że 
nie zastanawiałam się, jak wpłynie na ciebie ta szalona eskapada. Jeśli chcesz, 
odwiozę cię do Phoenix. Rodzice dość się już napatrzyli.,.

Pocałunek   był   dla   niej   kompletnym   zaskoczeniem.   Zapomniała   nagle   o 

wyrzeczeniach i powściągliwości, oszołomiona łagodną pieszczotą Tony’ego, 
Gdy   czułość   ustąpiła   namiętnemu   pożądaniu   jęknęła   z   rozkoszy,   oplotła 
ramionami szyję kolegi i przylgną do niego całym ciałem. Mężczyzna całował ją 
coraz zachłanniej. Oboje pogrążali się w słodkim odurzeniu.

Nagle zadzwonił telefon. Natrętny dźwięk nie dawał im spokoju.
– Po pierwsze, nie zamierzam wracać do domu – oznajmił z trudem Tony, 

gdy wypuścił ją z objęć.

– Tak... Rozumiem.– Lynn drżącymi palcami odgarnęła włosy i sięgnęła po 

słuchawkę. Domyślała się, że dzwoni któreś z rodziców. Przyspieszony oddech 
córki da im pewnie do myślenia,

– Daj mi twojego Romea – burknął ojciec.
Bez słowa wręczyła słuchawkę Tony’emu
Kiedy   na   nią   popatrzył,   ciemne   oczy   lśniły   pożądaniem.   Gdy   zaczął 

rozmawiać, zmienił się natychmiast w bezczelnego rozrabiakę.

– No?
Tony uśmiechnął się do niej, nonszalanckim gestem umieścił papierosa w 

kąciku ust i zapalił, manipulując zręcznie jedną ręką. Wyglądał teraz jak zimny 
drań, błyskawiczna przemiana dokonała się na oczach rozbawionej Lynn.

background image

– Nie w tej chwili – mruknął Tony. Zaciągnął się z obojętną miną – Mam tu 

sprawę, ojciec.

Ojciec!   Lynn   zakryła   usta   ręką,   żeby   nie   parschnąć   śmiechem.   Byłoby 

fatalnie, gdyby Bud usłyszał taki wybuch radości.

–   Jak   przyjdę,   to   będę   –   burknął   Tony,   bez   skrępowania   obrzucając 

dziewczynę   taksującym   spojrzeniem.   –   Moja   pani   nie   lubi   pośpiechu. 
Rozumiemy się?

Lynn wyobraziła sobie, że kocha się z Tonym bez pośpiechu, nie bacząc na 

mijający czas. Nie da się ukryć; umiał pobudzić jej wyobraźnię.

– Pewnie. No, to wpadnę. Cześć. – Odłożył słuchawkę i spojrzał Lynn prosto 

w oczy. – Bud chce się spotkać. Zaprosił mnie do baru. Obiecał coś postawić,

–   Dałeś   mu   do   zrozumienia,   że   my...

 

–   Bo   tak   było,   maleńka.   –   Zgasił 

papierosa i przysunął się do niej. Był taki męski i nieposkromiony. – Kazałem 
mu czekać.

– O, nie! Żadnych sztuczek, panie Russo. Nie bądź taki Casanova! Na mnie 

to nie działa.

– Jestem innego zdania.
–   Zaskoczyłeś   mnie.   Podtrzymuję   wszystko,   co   powiedziałam   wcześniej. 

Oboje popełnimy wielki błąd, jeśli teraz zaczniemy romansować.

–   Pamiętaj,   że   istnieje   mowa   ciała.   Twoja   postawa   wyraźnie   przeczy 

słowom, kochanie – stwierdził Tony z przemądrzałym uśmiechem.

– Nie zwracaj uwagi ha ten komunikat – poradziła, wpatrując siew niego z 

zachwytem.   Jaki   to   przystojny   mężczyzna!   Czuła,   że   mimo   woli   ulega 
pożądaniu.

– Przestań go nadawać – odparł bez namysłu, uśmiechając się znacząco. – 

Na mnie pora. Muszę lecieć. Trzymaj się ciepło, mała. Niedługo wrócę.

background image

ROZDZIAŁ SZÓSTY

Bar   mieścił   się   w   budynku   recepcji.   Ściany   wyłożone   były   ciemnym 

drewnem. Bud zajął boczny stolik, z dala od innych gości. Przed nim stał kufel 
piwa. Ruchem głowy wskazał krzesło po drugiej stronie okrągłego blatu.

– Siadaj.
Tony odwiódł krzesło i usiadł na nim okrakiem, co było niewygodne, ale 

pasowało do jego stylu bycia.

– Napijesz się piwa? – zapytał po chwili starszy pan.
– Jasne,
Bud skinął na kelnerkę i złożył zamówienie. Sam także zdecydował się na 

drugi kufelek. Milczał ponuro, więc Tony zapalił papierosa.

– Mam nadzieję, że przy dziecku nie będziesz dymić – rzucił uszczypliwie 

Bud Morgan.

– Jak to? – Tony rozejrzał się po knajpie. Nie było tam żadnych maluchów. – 

Przyprowadziłeś   ze   sobą   jakiegoś   smarkacza?   Gdzie   go   schowałeś?   Pod 
krzesłem?

– Mówiłem o twoim dziecku, dowcipnisiu! – stwierdził ż oburzeniem Bud.
–   Racja.   –   Tony   ciągle   zapominał,   że   chytry   plan   zakładał   istnienie 

maleństwa. Po raz drugi dał się złapać. Na przyszłość trzeba uważać. – Nasze 
kochane   bambino.   Jeszcze   nie   przywykłem...   –   dodał   z   rozbrajającym 
uśmiechem.

– Właśnie, Nowe życie. Dziecko jest planowane, czy to zwykła
pomyłka?
Tony nie chciał zbyt wiele zmyślać, ale na to pytanie miał
gotową odpowiedź.
– Ja nie popełniam błędów, tatuśku.
– Przestań mnie tak nazywać!
– Jakoś muszę. Może stary?
– Pamiętasz moje nazwisko? – Bud zacisnął wargi. – „Panie Morgan” brzmi 

nieźle.

Kelnerka przyniosła napoje Tony sięgnął po kufel i wznios toast:
– Za pańską córkę i jej śliczną...
– Pij i nie gadaj – mruknął Bud. Poczerwieniał na twarzy. Tony upił łyk, 

przełknął hałaśliwe i bez skrępowania beknął.

– Rany boskie – jęknął Bud i ukrył twarz w dłoniach. – To się nie mieści w 

głowie, że moja córka wybrała ciebie, prostaku,

– Miała szczęście. Dobre piwo,
–   Przejdźmy   do   rzeczy,   –   Starszy   pan   wyciągnął   z   kieszeni   książeczkę 

czekową. – Masz zniknąć z jej życia. Ile za to chcesz?

background image

– Próbuje mnie  pan kupić?  – Tony z niedowierzaniem patrzył na czysty 

blankiet.

– Trafiłeś w dziesiątkę, mądralo.
– A bambino?
– Nie zginie. Gladys, ja i Lynn zajmiemy się małą.
– Mam rozumieć, że pan i Gladys w końcu się dogadaliście? – Gdyby tak 

było, misja Tony’ego zostałaby zakończona. Nie był do końca pewny, czy się 
cieszyć, czy martwić.

–   Optymista!   Jedno   ci   powiem,   ale   niech   to   zostanie   między   nami.   Ta 

awantura o miejsce wiecznego odpoczynku obchodzi mnie tyle co zeszłoroczny 
śnieg. Obstawałem przy swoim dla zasady. Nie będę jej wciąż ustępować.

Tony odetchną z ulgą. Nie jest tak źle. Będzie mógł spędzić z Lynn tych 

kilka dni.

– Powiedziałeś, Że wasza dwójka wraz Lynn zajmie się...
– To całkiem inna sprawa. W ciągu dnia będziemy na zmianę opiekować się 

małą.   Wyprowadzę   się   oczywiście   z   „Rozkosznej   Kryjówki”   i   znajdę   inne 
lokum,  W tamtej  dzielnicy nie da się przyzwoicie wychować dziecka. Lynn 
zyska trochę swobody, a wieczorami będzie się opiekować swoim dzieckiem.

Tony   nie   mógł   sobie   przypomnieć,   czy   wcześniej   była   już   mowa   o   płci 

wymyślonego maleństwa.

– Lynn jest zupełnie pewna, że to będzie córka?
– Nie, ale Gladys i ja mamy taką nadzieję. Strasznie lubimy dziewczynki.
–   Ja   również   –   odparł   Tony   z   porozumiewawczym   uśmiechem.   Znał   na 

pamięć swoją rolę i wiedział, czego się od niego oczekuje.

– Nigdy bym się nie domyślił, gdybyś mi nie powiedział. Mniejsza z tym. 

Mów, ile chcesz. Bierz forsę i ruszaj na podryw. Szkoda czasu.

– Chcesz mnie usunąć na dobre z życia mojego dziecka?
– Taki miałem zamiar.
– Zachowujesz się, jakbyśmy mieli do czynienia z niepokalanym poczęciem.
Bud energicznie skinął głową.
– Zgadza się. Wszyscy ojcowie skłonni są tak myśleć, Tony, nawet jeśli 

lubią gacha swojej córki.

– Moim zdaniem taki maluch powinien mieć oboje rodziców. Nie chcę, żeby 

dzieciak znał mnie tylko z fotografii,

– Ja z kolei uważam, że to idealne rozwiązanie. Ile chcesz?
– Nie mogę uwierzyć, że gotów jesteś dać mi forsę, bylebym tylko trzymał 

się z daleka od naszego maleństwa,

–   Przestań   się   wygłupiać,   Z   pewnością   nie   jestem   pierwszym  ojcem,   od 

którego słyszysz taką propozycję, draniu. Pewnie masz i ciekawą przeszłość. 
Cwanego   łobuza   to   ja   rozpoznaję   na   pierwszy   rzut   oka.   –   Bud   wzruszył 
ramionami. – Wal śmiało. Na biednego nie trafiło.

background image

– Nie wezmę od ciebie ani grosza, – Tony wstał i sięgnął do kieszeni po 

portfel. Rzucił na blat kilka monet – Płacę za piwo. Nie jestem wykolejeńcem, 
który po pijanemu wyrzeka się swego dziecka

Tony   Russo   wściekły   jak   osa   wybiegł   z   baru.   Usiadł   nad   brzegiem 

strumienia i wsłuchiwał się w szum wody. To zabawne. Michelle nigdy mu się 
nie kojarzyła z macierzyństwem. Lynn przeciwnie. Byłaby idealną mamą...

– Posłuchaj, Tony...
Młody mężczyzna uniósł głowę. Obok niego stał zakłopotany Bud.
–   Przykro   mi   z   powodu   tamtego   incydentu   –   mruknął   starszy   pan.   – 

Sądziłem,.. Wydawało mi się, że w ogóle ci nie zależy na dziecku.

Prawnikiem   w   przebraniu   targały   sprzeczne   uczucia.   Postąpił   zgodnie   ze 

swymi przekonaniami, a zarazem sromotnie zawiódł wspólniczkę. Gdy odrzucił 
propozycję   Buda,   natychmiast   zyskał   w   jego   oczach.   Tego   nie   było   w 
scenariuszu.

– Mogę ci dotrzymać towarzystwa? – zapytał nieśmiało Bud.
– Siadaj – wymamrotał Tony, – Nie ma zakazu. Każdy może tu przyjść.
– Pamiętam, jak Gladys mi powiedziała, że jest w ciąży. Byłem okropnie 

przejęty. Wybiegłem z domu, popędziłem do sklepu i kupiłem dwie piłki do 
baseballu.

– Co? – Tony od razu się rozchmurzył. Równy gość z tego Buda.
– Jedną różową, drugą niebieską. Przecież nie wiedziałem, co się urodzi. 

Chciałem   być   przygotowany   na   obie   możliwości.   Sprzedawca   radził   żółtą. 
Mówił, że wszystkie dzieciaki lubią ten kolor, ale ja wolę tradycyjne barwy. – 
Starszy pan uśmiechną się przepraszająco. – Co ja plotę!

– Zrobiłeś dobry wybór. Lynn podobno nieźle gra w baseball
– Opowiadała ci? Jej drużyna dwukrotnie zdobyła mistrzostwo juniorów w 

zawodach okręgowych.

– Bardzo fajna historia – mruknął przyjaźnie Tony.
Pan Morgan popatrzył na niego z uznaniem.
–   Miałem   dobre   i   ciekawe   życie,   ale   Lynn   zawsze   była   dla   mnie 

najważniejsza. Córka jest moim największym osiągnięciem.

– To się rzuca w oczy.
– Bez obrazy, ale jesteś ostatnim mężczyzną, którego wybrałbym na zięcia.
Tony bez słowa pokiwał głową. Lynn taką mu przecież wyznaczyła rolę. 

Zakłopotany szczerym wyznaniem Bud chrząknął i dodał po namyśle:

– Z drugiej strony jednak cieszę się, że nie należysz do ludzi gotowych za 

pieniądze wyrzec się praw do dziecka. – Bud wstał i otrzepał szorty, – Gladys i 
ja musimy poszukać innego wyjścia z sytuacji. Pamiętaj, że spotykamy się o 
szóstej, żeby pojechać na kolację. No to do zobaczenia,

Lynn   wyjrzała   przez   okno   i   spostrzegła   ojca   siedzącego   z   Tonym   na 

kamienistym   brzegu   strumienia.   Nie   miała   pojęcia,   jak   to   się   stało,   że   obaj 

background image

panowie   wyszli   z   baru   i   postanowili   rozmówić   się   na   świeżym   powietrzu. 
Mniejsza z tym. Poczuła dziwne wzruszenie na widok ojca i kolegi. Dzieliła ich 
różnica pokolenia i odmienny pogląd na życie, co im wcale nie przeszkadzało 
gawędzić przyjaźnie nad szumiącą wodą. Lynn była zaskoczona. Żadnemu z 
narzeczonych, których od czasu do czasu przedstawiała rodzicom, nie udało się 
zyskać sympatii ojca i pogadać z nim tak zwyczajnie, jak facet z facetem.

Zrobiło   jej   się   ciepło   na   sercu,   ale   w   chwilę   później   ogarnął   ją   dziwny 

niepokój. O czym Tony gawędzi z ojcem? Pewnie w barze strzelili sobie piwko. 
Może dwa. A jeśli podchmielony Russo puścił farbę i zwierzył się ojcu? To 
groziło wielką katastrofą. Trzeba działać! Zróbmy z niego mitomana!

Podbiegła do telefonu i wystukała numer sąsiedniego domku,
– Mama? Nudzę się. Zadzwoniłam, żeby pogadać, tyle jest do omówienia. 

Właściwie to powinnam była od razu cię uprzedzić... Nic poważnego. Drobiazg. 
Chodzi o Tony’ego. Wiesz, czasami bywa... nieco rozchwiany emocjonalnie. 
Miewa stany depresyjne.

– Ach, tak – wtrąciła pani Morgan. – To się rzuca w oczy.
–   Przesadzasz,   Jest   wspaniały   i   niesłychanie   uzdolniony,   ale   trochę   mi 

zazdrości   studiów   i   prawniczej   kariery.   Wtedy   opowiada   znajomym,   że   jest 
adwokatem.

–  Chcesz   mi  wmówić,   że  ludzie  mu   wierzą?  Z  resztą  jak  mogę  wątpić? 

Racja! Ma przecież tyle ogłady i tak dalej...

– Nie doceniasz go. Jest bardzo pojętny. Dużo rozmawiamy o mojej pracy i 

dzięki temu błyskawicznie przyswoił sobie prawniczą terminologię. Używa jej 
poprawnie. Gdyby zaczął z tobą dyskutować, sama byś się nabrała gdybym cię 
nie uprzedziła. Znam kilka takich przypadków,

– Nie dość, że chuligan, to jeszcze nałogowy łgarz.  
– Nie przesadzaj, mamo. – Lynn uśmiechnęła się chytrze. Matka dala się 

nabrać,   a   portret   psychologiczny   Tony’ego   Russa   stawał   się   coraz   bardziej 
niepokojący. – To nie grzech, że czasami fantazjuje,

– Ja bym to określiła inaczej. Kłamie jak z nut. Co mi jeszcze powiesz o tym 

swoim kochasiu? Lubi nosić twoją bieliznę?

– Nie na co dzień! Tylko w weekendy.
Pani Morgan jęknęła,
– Chyba żartujesz! W głowie by mi nie postało, że on,., Lynn, jak mogłaś się 

związać z takim człowiekiem?

–   Nie   jestem   w   stanie   mu   się   oprzeć,   mamo!   To   uczucie   okazało   się 

silniejsze ode mnie. – Dziewczyna wolała nie myśleć, jak zareaguje Tony, kiedy 
się dowie, czego o nim naopowiadała. Trzeba mieć nadzieję, że nigdy się o tym 
nie dowie. – Zawsze byłam porządna i zrównoważona,  mamo.  On we mnie 
wyzwala zdrożne skłonności. To cudowne uczucie. Uświadomił mi, że w życiu 
liczy się nie tylko kariera i dobra opinia. Dzięki niemu czuję się wolna, widzę 

background image

dla siebie nowe możliwości, otwieram się na...

– Lynn, czy on ci daje narkotyki?
– O, nie! – odparła dziewczyna rozmarzonym głosem. –. Jestem szczęśliwie 

zakochana. To mnie wprawia w stan euforii,

– Lynn, weź się w garść! W szkole i na studiach byłaś prymuską. Pracujesz 

dla   najlepszych   kancelarii   adwokackich   w   Chicago.   Jesteś   zbyt   mądra,   by 
popełnić takie głupstwo!

– Dyplom ani kontrakt z dobrą firmą nie ogrzeją mnie w nocy, kiedy sama 

śpię, droga mamo.

– Kupię d poduszkę elektryczną! Albo psa! To najlepszy przyjaciel.
– Nie stłumisz miłości która mnie rozpala. Spotkałam nareszcie mężczyznę, 

który mi był przeznaczony.

–   Jestem   pewna,   że   ten   facet   szprycuje   cię   narkotykami.   To   dlatego 

wygadujesz takie bzdury.

– Nie znałam dotąd mężczyzny takiego jak on. Otacza go aura znamionująca 

potęgę uczuć.

– Dobra, dobra. Już wiem, o co tu chodzi. Po prostu zwątpiłaś w siebie. Nie 

wiem   czemu,   bo   twoje   życie   jest   pasmem   sukcesów,   ale   to   nie   ma   teraz 
znaczenia. Liczą się fakty. Calvin twierdzi,,.

– Kto?
– Calvin Forbes, kochanie. Porównuje naszą duchowość do ogrodu. Są tam 

rozmaite   nasiona,   Czasami   wyrastają   z   nich   chwasty.   Wystarczy   chwila 
nieuwagi i plenią się bez niczyjej pomocy. Trzeba się utytłać w ziemi i harować 
w   pocie   czoła,   żeby   je   całkiem   wyplenić   –   opowiadała   z   patosem   Gladys 
Morgan.

– Mamo, daruj sobie – wtrąciła zniecierpliwiona córka. – Calvin zawsze był 

dziwakiem.

Tak o nim mówią, bo obserwuje zjawiska niewidoczne dla innych.
– Pamiętam, że w szkolnych czasach najchętniej obserwował co się dzieje w 

żeńskiej szatni. To zwykły podglądacz.  

–   Na   miłość   boską!   Chłopcy   bywają   nieznośni!   Od   tamtego   czasu 

wydoroślał. Inaczej patrzy na wiele spraw.

– Pewnie dobrali mu wreszcie odpowiednie szkła kontaktowe.
– Lynn, bądź poważna,
– Mówiłyśmy o nasionkach,
– Właśnie. Masz w sobie dobre ziarna. Powinnaś je rzucić w glebę twojego 

ogrodu.  Niech  rosną  i  plonują. Tony   zasiał  w tobie  negatywny  obraz samej 
siebie. Stłumił twoją wiarę we własne siły,

O, tak! Długo by o tym mówić. Ale nie ma tego złego, co by na dobre nie 

wyszło. Tony jest gówniarzem... Chwileczkę! Muszę kończyć. Ojciec wraca. 
Mam nadzieję, że przyniósł dobre nowiny,

background image

– Już tam jest? Pamiętaj, co ci mówiłam o ambicjach Tony’ego.
Nie wolno go urazić. Jest taki wrażliwy.
– Nie zapomnę ani słowa z tego, co mi powiedziałaś, kochanie,
Przemyśl sobie moje uwagi o ziarnach tkwiących w ludzkiej duszy, córeńko. 

Do zobaczenia o szóstej. Pojedziemy razem na kolację,

– Oczywiście. Pa, mamo. – Odłożyła słuchawkę. – Ziarna! – mamrotała ze 

złością. Niech diabli porwą tę duchową botanikę Calvina.  

Zerknęła   na   zegarek.   Miała   zaledwie   pół   godziny,   żeby   się   odświeżyć   i 

przebrać,   Czasu   było   niewiele,   lecz   mimo   to   postanowiła   wykąpać   się   w 
ogromnej wannie. Od chwili gdy weszła do domku, miała na to wielką ochotę. 
Trzeba   wykorzystać   fakt,   że   jest   sama,   bo   Tony   kontempluje   nadal   uroki 
górskiego pejzażu.

Chwyciła kosmetyczkę i zamknęła za sobą drzwi do łazienki.
Tony   popatrzył   na   zegarek.   Wkrótce   mieli   jechać   na   obiad.   Potarł 

energicznie podbródek i stwierdził, że ma spory zarost. Warto by się ogolić. 
Wprawdzie   odrobina   zaniedbania   pogorszyłoby   od   razu   jego   wizerunek   w 
oczach rodziców Lynn, ale nie mógł się na to zdobyć, bo nie lubił brody, od 
której skóra okropnie go swędziała.

Gdy wszedł na werandę, ogarnęło go przyjemne uczucie. W uroczej sypialni 

czekała   Lynn.   Pożegnał   ją   gorącym   pocałunkiem.   Gdy   otworzył   drzwi,   z 
wnętrza   buchnął   obłok   pary.   Widział   niewyraźnie   Lynn   stojącą   w   drzwiach 
łazienki i owiniętą ręcznikiem.

Na jego widok cofnęła się i zatrzasnęła drzwi. Za późno. Tony zapamiętał 

każdy szczegół widzianego przez ułamek sekundy obrazu. Po chwili drzwi się 
uchyliły. Dziewczyna wystawiła głowę.

– Chcesz tu wejść? – zapytała niepewnie.
Wolałby raczej, żeby ona do niego wyszła, ale musiał zachować rozsądek.
– Chyba powinienem się ogolić,
– Wzięłam gorącą kąpiel. Łazienka jest strasznie zaparowana. Lustro też. 

Dlatego otworzyłam szeroko drzwi. Chciałam przewietrzyć. Nie zdążyłam się 
ubrać, nim...   

– Zauważyłem.
Nastąpiło kłopotliwe milczenie. Zawstydzona Lynn domyśliła się od razu, co 

miał na myśli, i spłonęła rumieńcem. Tony nie przerywał ciszy; mógłby tak stać 
i patrzeć przez całą wieczność.

– Daj mi pięć minut. Ubiorę się błyskawicznie, a para trochę opadnie. Mogę 

użyć suszarki do włosów, żeby doprowadzić lustro do porządku....

– Chwileczkę – przerwał Tony, odzyskując zdolność trzeźwego myślenia. – 

Nie przebieraj się w łazience. Twoje rzeczy od razu przesiąkną wilgocią i będą 
się   lepiły   do   ciała.   –   Przyjemnie   byłoby   zobaczyć   Lynn   w   mokrym 
podkoszulku, pomyślał mimo woli. Niewiele brakowało, żeby przestał nad sobą 

background image

panować. – Ja się tam ogolę, a ty włóż ciuchy w sypialni. Zostawimy drzwi 
otwarte,   żeby   się   wietrzyło.   Będę   odwrócony   do   ciebie   plecami,   więc   o 
podglądaniu nie ma mowy.

 

To było idealne rozwiązanie. Nie tracili cennego 

czasu.

– Czego chciał od ciebie tata? – Lynn przerwała milczenie.
– Usiłował mnie przekupić – odparł Tony,
– Naprawdę? Ile dawał? 
– Sam miałem określić stawkę.
– I co mu powiedziałeś? Milion dolarów?
Tony   przetarł   ręcznikiem   zaparowane   lustro.   Sięgnął   po   maszynkę   do 

golenia, dotknął nią policzka, spojrzał w lustro i zamarł. Lynn stała tyłem do 
niego. Ręcznik zsunął się z jej bioder. Była zupełnie naga. Sięgnęła do stojącej 
na łóżku torby, wyjęła z niej czarną, koronkową bieliznę i zaczęła ją wkładać 
bez pośpiechu. Srebrna tafla pokrywała się znowu kropelkami rosy. Obraz był 
coraz bardziej zamglony. Tony nigdy w życiu nie widział sceny równie pięknej i 
nasyconej erotyzmem. 

– Tony, wykrztuś nareszcie, ile zażądałeś! |
Roztargniony mężczyzna nie usłyszał pytania. Zachwycał się smukłą talią i 

kształtnymi  pośladkami   Lynn.  Marzył,  by   dotknąć  gładkiej  skóry,  pieścić  ją 
opuszkami palców... Machinalnie dotknął policzka ostrzem maszynki.

– Powiedziałem mu...
Dziewczyna niespodziewanie się odwróciła. Przez moment widział jęj...
– Cholera! Krew na ostrzu i skaleczonym policzku.
Zaniepokojona Lynn owinęła się ręcznikiem i pobiega do łazienki. Staneła w 

drzwiach,   popatrzyła   w   lustro   i   napotkała   wzrok   Tony’ego.   Od   razu   się 
domyśliła, na co patrzył, gdy się zaciął przy goleniu.

– Krwawisz – wykrztusiła z trudem. 
Bolało jak diabli, ale nie chciał się do tego przyznać.
– Drobiazg – mruknął,
Lynn cofnęła się w głąb pokoju.
– Proszę... – rzuciła szeptem.
Natychmiast   odłożył   maszynkę.   Serce   waliło   mu   jak   młotem.   Niech   się 

dzieje, co chce. Najwyżej spóźnią się na obiad. Dziewczyna pokręciła głową i 
cofnęła się jeszcze bardziej.

– Proszę, zamknij.,, – wyszeptała z trudem.
Rozczarowany   mężczyzna   obserwował   ją   w   lustrze.   Nie   odwracając   się, 

kopnął drzwi i zatrzasnął je z hukiem

ROZDZIAŁ SIÓDMY

Lynn marzyła o kieliszku wina. Nigdy dotąd nie miała na nie takiej ochoty. 

background image

Chętnie wysączyłaby całą butelkę. Siedziała z rodzicami i Tonym na tarasie 
włoskiej restauracji z widokiem na górski potok. W oddali rysowały się na tle 
nieba   rdzawe   skały.   Turyści   ze   wszystkich   stron   świata   zjeżdżali   tu,   by   je 
podziwiać.

Najwyraźniej Jeff, ich znajomy z samolotu, także nie pozostał obojętny na 

uroki   niezwykłego   krajobrazu.   Tak   się   złożyło,   że   był   również   miłośnikiem 
włoskiej kuchni. Tony i Lynn spostrzegli, że zmienił okulary na szkarłatne.

– Zauważyłeś? – szepnęła do kolegi.
Na szczęście rodzice zajęci sporem o wysokość i nazwy poszczególnych skał 

nie wracali uwagi na spłoszone miny i przyciszone głosy młodych ludzi.

–   Zapewniałaś   mnie,   że   statystyczne   prawdopodobieństwo   spotkania 

współpasażerów z samolotu  jest znikome. Co teraz powiesz? – odparł cicho 
Tony.

– Może ten facet nas śledzi  – mruknęła,  zasłaniając  sie kartą dań. Tony 

poszedł w jej ślady i korzystając z wątpliwej zasłony, popatrzył z obawą na 
wspólniczkę.

– Czemu miałby to robić?
– Chce postawić na swoim i udowodnić, że coś jest z nami nie tak – odparła 

Lynn i wyjrzała ostrożnie zza karty dań.

– Chyba nas zobaczył! – jęknęła rozpaczliwie.
– Skąd wiesz?

 

– Macha na powitanie.

Tony westchnął ciężko.
Kelnerka   podeszła   do   stolika,   by   przyjąć   zamówienie.   Spoglądała 

podejrzliwe na gości, najwyraźniej zaniepokojona ich zachowaniem.

– Czego się państwo napiją przed kolacją?
– Dla mnie wino. Duży kieliszek czerwonego wina – oznajmiła pospiesznie 

Lynn.

– Tere-fere – wtrąciła z irytacją Gladys, – Ta mała się zapomina. Niech jej 

pani da piwo bezalkoholowe,

Lynn   wyprostowała   się   godnością,   zdecydowana   postawić   na   swoim.   Po 

emocjach dzisiejszego dnia miała prawo do kieliszka wina, żeby się odprężyć.

– Nie chcę piwa bezalkoholowego, mamusiu. Od dawna jestem pełnoletnia i 

nie muszę cię prosić o pozwolenie. Chcę kieliszek wina i...

– Jesteś w trzecim miesiącu – przerwała Gladys, – W ogóle nie dbasz o 

swoje maleństwo. Gdyby nie ja, upijałabyś się co wieczór. Na szczęście będę 
przy tobie przynajmniej do chwili rozwiązania. 

– Co ty opowiadasz? – spytał zaniepokojony Bud.
– Przeprowadzam się do Lynn.
– Zostawisz mi dom? – ucieszył się pan Morgan.
– Tego nie powiedziałam – odparła Gladys, nie kryjąc złośliwej satysfakcji.
– Zamieszkasz u córki, więc to chyba oczywiste, że...

background image

–   Mama   nie   będzie   u   mnie   mieszkała!   –   oznajmiła   stanowczo   Lynn.   – 

Postanowiłam...

–   A   zatem   piwo   bezalkoholowe.   Co   jeszcze?   –   wypytywała   cierpliwie 

kelnerka.

– Dla mnie piwo z beczki – rzucił Tony, kładąc dłoń na kolanie dziewczyny.
– Proszę o białe wino... z jakimś farfoclem; co tam pani uważa – burknęła 

wściekła na cały świat pani Morgan,

– W naszych napojach nie ma żadnych farfocli – odparła chłodno urażona 

kelnerka.

Gladys zmrużyła oczy,
–   Oglądałam   w   telewizji   program   o   wytwornych   przyjęciach.   W   białym 

winie pływały rozmaite farfocle,

– Pewnie mucha utopiła się w kieliszku, a ty zaraz podnosisz szum na całą 

restaurację, że wino ma być z farfoclami. Jedna miła tancereczka w „Rozkosznej 
Kryjówce” kazała sobie wrzucać cytrynkę do piwa. Nazywała się Fifi. Ależ ona 
miała nogi!

– Bud, nie masz wstydu! Zachowuj się przyswoicie, ty prostaku!
Kelnerka pochyliła głowę i zagryzła wargi.
– Piwo bezalkoholowe, kufel piwa z beczki, białe wino... z farfocelkiem. A 

dla pana? – zwróciła się do Buda Morgana.

– Piwo, z beczki. Bez farfocli. – U nas piwo tylko z pianką, proszę pana. 

Albo z cytrynką. Na życzenie – odparła kelnerka z kamienną twarzą. – zaraz 
przyniosę napoje.

Gladys   nadal   patrzyła   wrogo   na   męża.   Lynn   szturchnęła   Tony’ego   i 

pochyliła się ku niemu. Jeff wstał od stołu i ruszył w ich stronę.

–   Ta   Fifi,   tancereczka...   Co   miała   na   sobie?   –   wypytywała   Gladys, 

pochyliwszy się ku mężowi,

–  Niewiele,  Kilka sznureczków.   Wykonuje przecież  taniec  erotyczny.  To 

strasznie kłopotliwy strój. Coś się wiecznie zsuwa i odpruwa. Wiesz, jaki jestem 
zręczny, Moja znajoma raz po raz prosiła, żebym jej to i owo...

– Oszczędź mi szczegółów – syknęła Gladys,
– Tony mnie zrozumie. Na pewno bywał na takich pokazach i wie, co się 

dzieje z kostiumami tych biednych dziewczyn.

 

– Pewnie– odparł Tony.– Au! – 

jęknął, gdy Lynn kopnęła go w kostkę.

– Czegoś tu nie rozumiem, Gladys – zirytował się Bud. – W muzeach było 

wiele aktów, a mimo to wciąż mnie tam ciągnęłaś i nie było żadnych kłótni o 
gołe baby. Czemu się pieklisz, kiedy mówię o nagich dziewczynach z nocnego 
klubu? Gdzie tu logika?

– Może się razem wybierzemy do fajnego lokalu? – zapytał Jeff, kładąc ręce 

na oparciach krzeseł Buda i Gladys. 

background image

– A ja znów powiem swoje: ktoś powinien był mnie ostrzec, że ten facet stoi 

za   krzesłem.   –   Gladys   odwinęła   papier   i   zmierzyła   wzrokiem   bułkę   z 
hamburgerem.   Wylądowali   u   McDonalda.   Pół   godziny   temu   opuścili   jak 
niepyszni   włoską   restaurację.   –   Podniosłam   głowę   i   co   zobaczyłam?   Dwoje 
czerwonych   ślepi!  Ten   wasz   znajomy   wyglądał   jak  wielki   żuk  z   oczami   na 
słupkach. Każdy by zemdlał.

– Zwłaszcza jeśli ledwie dyszy, bo nosi gorset – dodał Bud z jadowitym 

uśmiechem.

Lynn nadal z niedowierzaniem kiwała głową; kto by pomyślał, że czworo 

ludzi może zrobić wokół siebie tyle zamieszania. Wyjęła frytkę z kartonowego 
pudełka. 

– Ile zabrałaś gorsetów?
Dama nie rozmawia przy stole o bieliźnie – obruszyła się Gladys.
– Po co te skrupuły? – wtrącił Bud. – W Phoenix pół miasta śmieje się dziś z 

twoich gorsetów. – Zachichotał i zwrócił się do córki. – Bez obaw, skarbie. Gdy 
wrócimy do domku, przeszukam walizy. Znajdę i wyrzucę te szmaty. Co do 
jednej!

– Nie odważysz się tego zrobić! – pisnęła Gladys.
– Idę o zakład, że Tony mi pomoże – odparł spokojnie Bud. – Po każdym 

omdleniu musi cię nosić na rękach. Obawiam się, że jest tym nieco znudzony.

– Nie ma sprawy. Mogę ją nosić. Nie jest ciężka, Ale przy gorsetach chętnie 

pomogę.

– Coście tacy zgodni? – mruknęła zirytowana Lynn. Podejrzewała, że Tony i 

Bud zostaną wkrótce najlepszymi przyjaciółmi.

– Szkoda, że nie zostaliśmy w tamtej restauracji – marudziła Gladys, skubiąc 

hamburgera. – Właściciel był naprawdę bardzo sympatyczny i w ogóle się nie 
gniewał,   chociaż   paru   gości   niespodziewanie   opuściło   lokat.   Daremnie 
próbowałam   im   wytłumaczyć,   że   moja   chwilowa   niedyspozycja   nie   ma   nic 
wspólnego z jakością potraw.

– Nikomu do głowy nie przyszło, że coś może być nie tak, póki nie zaczęłaś 

perorować   głośno   na   ten   temat.   Dopiero   wówczas   inni   goście   zaczęli   się 
wymykać z sali jak szczury z tonącego okrętu.

– A ten wasz.., znajomy?
– Kiedy z wrzaskiem osunęłaś się na oparcie krzesła, uznał chyba, że Sedona 

jest za mała, by pomieścić jego oraz naszą czwórkę, i wyjechał. Obyśmy go 
więcej nie spotkali,

– Znacie go jak zły szeląg, co? – zapytała podejrzliwie Gladys, pochylając 

się w stronę Tony’ego.

– Problem w tym, pani starsza, że ledwie go znamy – odparł nonszalancko 

Tony, rzucając jej badawcze spojrzenie. – Przyplątał się i już.

–   Przestań   mnie   świdrować   tymi   czarnymi   ślepiami,   bo   ci   je   podbiję   – 

background image

burknęła pani Morgan.

– Ależ mamo! – zirytowała się Lynn. – Przestań się go czepiać.
– Domyślasz się, o co mi chodzi, moje dziecko, więc nie zabieraj głosu. – 

Gladys   spojrzała   lekceważąco   na   ciemnowłosego   młodzieńca   i   z   uwagą 
przyjrzała się córce. – Będę jednak musiał.., zresztą mniejsza z tym.

– Co zamierzasz? – zapytała podejrzliwie dziewczyna,
– Tajemnica, Wkrótce się przekonasz
Po   kolacji   cala   gromadka   ruszyła   główną   ulicą   Sedony   na   zakupy.   Ku 

zaskoczeniu Tony’ego przez dobrą godzinę wędrowali od sklepu do sklepu, nie 
powodując żadnej katastrofy.

W salonie z biżuterią Lynn wypatrzyła śliczne, długie kolczyki wysadzane 

turkusami,   Z   westchnieniem   stwierdziła,   że   są   dla   niej   zbyt   efektowne   i 
nadmiernie rzucają się w oczy.

– Mam dość nowych wrażeń jak na jeden dzień. 
Domyślił się, co chce mu dać do zrozumienia. Powinien się od niej odczepić. 

Jeśli po powrocie do domku nadal będzie mu niechętna, trudno; ani myślał się 
narzucać. Gdyby jednak zdołał ją skłonić do zmiany zdania, trochę rozweselić, 
podniecić tak, że skrupuły pójdą w zapomnienie.,,

–   Wracajmy   –   zaproponowała   Lynn,   –   Jutro   będzie   dość   czasu,   by 

dokończyć zakupy.

Noc   była   ciepła.   Gdy   jechali   otwartym   kabrioletem,   Tony   cieszył   się   w 

duchu, że wkrótce zostanie z Lynn sam na sam. Zostawili auto na parkingu, 
odprowadzili rodziców dziewczyny do ich domku i weszli na werandę.

– Myślę, że nie będą nas obserwować – stwierdziła Lynn, odsuwając się 

nieco. 

– Oni są nieprzewidywalni. Lepiej uważać.
– To się może skończyć wielką katastrofą. Dziś wmawiasz sobie, że mnie 

pragniesz. Z czasem dojdziesz do wniosku, że straciłeś głowę, bo sytuacja była 
sprzyjająca.   Będziesz   miał   wyrzuty   sumienia.   Przelotne   romanse   to   nie   jest 
twoja specjalność,

– Mówisz o mnie, ale w głębi ducha boisz się o siebie, prawda? – mruknął 

Tony, całując ją w ucho,

– Może trochę.
– Nie będziesz przeze mnie cierpiała, Lynn,
– Tak ci się teraz wydaje, ale z czasem dojdziesz pewnie do wniosku, że to 

była jedynie chwilowa fascynacja, i zaczniesz mnie unikać.

Gdy znaleźli się przed drzwiami, Tony obrócił dziewczynę tak, że stanęli 

twarzą   w   twarz.   W   świetle   księżyca   Lynn   wyglądała   jak   krucha   figurka   z 
porcelany. Pobladła, a z jej piwnych oczu wyzierał strach. Tony uśmiechnął się 
łagodnie. Czułość, która przepełniała mu serce, na pewno nie była przypadkowa.

– Michelle odwiedziła mnie wczoraj wieczorem – oznajmił po chwili.

background image

– Ach, tak?
– Chciała, żebyśmy się pogodzili i znowu byli razem.
– Aha. – Lynn spojrzała mu prosto w oczy. – Zgodziłeś się?
Chętnie by jej wyznał, że pomysł Michelle wydał mu się idiotyczny, ale nie 

była przygotowana na takie wyznanie. Lepiej działać wolniej, ale skutecznie.

– Nie. Było, minęło. Nie chcę wracać do przeszłości
– Gorycz przez ciebie przemawia. Kiedy minie, inaczej spojrzysz...
Tony zachichotał.
– Och, Lynn, przecież to moja ulubiona kwestia. Tak zaczynam wystąpienia 

na rozprawie pojednawczej. Pudło, droga pani mecenas! Jak mam dowieść, że 
Michelle nic już dla nie znaczy?

– Sama nie wiem. – Przyglądała mu się uważnie. – Nie zapominaj, jak się 

zachowywałeś,   gdy   byliście   małżeństwem.   Pamiętam   cię   z   tamtych   czasów. 
Często kupowałeś jej kwiaty; dzwoniłeś, gdy coś cię zatrzymało, i...

– Coraz mniej czasu spędzałem w domu,
– To oczywiste, skoro zależało ci na karierze. Wszyscy prawnicy stają przed 

takim dylematem. Nie jesteś wyjątkiem.

– Gdybym wybrał inną kobietę, wszystko byłoby inaczej. Ta uwaga dotyczy 

ciebie,

– Nie mów pochopnie takich rzeczy. Romantyzm tego miejsca zachęca cię 

do takich zwierzeń. Nie zapominaj o naszym scenariuszu, który nie jest bez 
wpływu na twoje odczucia.

 

– Zapewne masz trochę racji, ale udział w tej grze 

sprawia   mi   ogromną   przyjemność.   To   również   O   czymś   świadczy.   Już   ci 
mówiłem, że powinnaś się odprężyć i myśleć pozytywnie.

– Oddałabym wiele za kieliszek dobrego wina.
Tony zmierzy! ją badawczym spojrzeniem. Dobry pomysł. Wino ją uspokoi i 

doda pewności siebie.

– Pójdę do baru i przyniosę. Na pewno nie będą robić trudności. Przemknę 

się ukradkiem. Twoi rodzice chyba mnie nie nakryją.

– Szczerze mówiąc, nie mam ochoty na wino. Wiesz, co bym wolała?
Podniosła wzrok i spojrzała mu w oczu. Gdyby go teraz poprosiła, dałby jej 

w prezencie księżyc, słońce i gwiazdy.

– Powiedz mi. – Kieliszek dobrego koniaku. Lubię go sączyć wieczorami,
– Ja również!
Istotnie   tak   było.   Zresztą   gdyby   dla   kaprysu   zaproponowała,   żeby   przed 

zaśnięciem   wychylili   po   szklaneczce   octu,   bez   mrugnięcia   okiem   spełniłby 
toast, byle wkraść się w jej łaski.

Pogwizdując cicho, zbiegł po schodach werandy. Był dobrej myśli. Lampka 

koniaku,   nastrojowa   muzyka   dobiegająca   z   radia   ustawionego   obok   łóżka... 
Może Lynn zmieni zdanie? Zdawał sobie sprawę, że dziewczyna gotowa jest 
oddać mu ciało i serce, ale uparcie wierzy, że on nadal kocha Michelle. Trzeba 

background image

jej to wybić z głowy. Miłosna noc to jedyny sposób, by przełamać śmieszne 
uprzedzenia. Tony postanowił wykorzystać swoją wielką szansę.

W   opustoszałym   lokalu   zastał   tylko   barmana,   który   ucieszył   się   na   jego 

widok, bo miał wreszcie jakieś zajęcie. Po chwili Tony trzymał w rękach dwa 
pękate   kieliszki   napełnione   bursztynowym   trunkiem.   W   drzwiach   omal   nie 
zderzył się z jakimś mężczyzną. Zrobił krok do tyłu. Po chwili stanął oko w oko 
z Budem.

–   Co   jest   w   kieliszkach,   Romeo?   –   zapytał   podejrzliwie   starszy   pan.   – 

Alkohol?

– Tak... Parę kropel...  
–   Koniak,   co?   Jeden   dla   ciebie,   drugi   dla   Lynn,   zgadłem?   Nieładnie, 

nieładnie.

– Nieprawda! Oba są dla mnie. Lubię mieć w głowie lekki szmerek, nim 

pójdę do łóżka. Dwa koniaki załatwiają sprawę. Ten napitek wolno idzie do 
głowy.

– Nie nabierzesz mnie, chłopcze. Podejrzewam nawet, że Lynn bez trudu cię 

namówi, żebyś jej oddał swoją kolejkę.

– Przysięgam, że to wszystko dla mnie. Przecież rozumiem, że jej nie wolno 

pić.

–   Postąpiłbyś   jak   ostatni   łobuz,   gdybyś   siedział   naprzeciwko   ukochanej, 

pijąc   koniak,   na   który   ona   ma   ochotę,   a   nie   może   go   tknąć.   –   Bud   objął 
Tony’ego ramieniem i poprowadził do stolika.

– Siadaj i dotrzymaj mi towarzystwa,
– To wieczorne pijaństwo nie wyjdzie ci na zdrowie, ojczulku.
–   Tony   starał   się   zniechęcić   Buda.   –   W   twoim  wieku   trzeba   się   dobrze 

wyspać,

– Święte słowa, mój chłopcze. – Pan Morgan skinął na barmana. – Niestety, 

Gladys wykopała mnie z domu.

–   Dosłownie?   –   Tony   wcale   by   się   nie   zdziwił,   gdyby   odpowiedź   była 

twierdząca.   Znał   kilka   dziarskich   i   gotowych   na   wszystko   dam   w   średnim 
wieku. Gladys na różne sposoby potrafiła dać się człowiekowi we znaki.

– Bez przesady – zreflektował się Bud. – Pokazała mi drzwi, to wyszedłem. 

– Poklepał się po kieszeni. – Ale zabrałem klucz,

– Bardzo sprytnie. – Tony odetchnij z ulgą. Gdyby stary Morgan został tego 

wieczoru bez dachu nad głową, musieliby go przenocować, a to nie była wcale 
przyjemna   perspektywa.   Trzeba   jak     .   najszybciej   uwolnić   się   od   jego 
towarzystwa.

Bud zamówił piwo i zerknął na Tony’ego.
– Siadaj, draniu. Nie pozwolę, żebyś poszedł do mojej córeczki z dwoma 

kieliszkami koniaku. Doskonale o tym wiesz. To spryciara. Owinie cię wokół 
palca i wmówi, że kropelka alkoholu nie zaszkodzi ani matce, ani dziecku.

background image

Tony westchnął ciężko. Oczyma wyobraźni już widział, jak we dwoje sączą 

koniak, całują się, a potem...

– Nie męcz się z tym koniakiem. zamów sobie piwo.
–   Po   co?   Lubię   takie   alkohole.   Miałem   ochotę   na   kilka   łyków,   więc 

przyszedłem tutaj. Lynn nie jest taka głupia, by narażać dziecko.

Barman podał Budowi pełny kufel.
– No, to za bambino – wniósł toast starszy pan.
– Zdrowie Lullabelle – dodał Tony, stukając się z nim kieliszkiem.
–   Gladys   wspominała,   jakie   imiona   wybraliście.   Naprawdę   chcesz   tak 

nazwać dzieciaka?

–   Pożyjemy,   zobaczymy.   –   Tony   postukał   w   tekturowe   pudełko   i   wyjął 

papierosa.

– Mogę? – zapytał Bud. – Fajkę?
– No?
– Bierz pan. Sądziłem, że jesteś niepalący, ojczulku.
– Rzuciłem przed laty, ale nie byłem nałogowcem. Jeden mi nie zaszkodzi. – 

Morgan   zaciągnął   się   ostrożnie.   –   Powinienem   częściej   spotykać   się   z 
kumplami. Gdybym od czasu do czasu wrócił zawiany i cuchnący tytoniem, 
dałbym Gladys do myślenia.

– Dlatego zapaliłeś? Żeby jej zrobić psikusa?
–   Zgadza   się.   Wiesz,   dawno   uświadomiłem   sobie,   że   nudzi   mnie 

towarzystwo kolesi. Gladys bywa uparta, ale jest przy tym strasznie zabawna, 
zwłaszcza gdy nabije sobie czymś głowę. – Bud pochylił się do przodu i przez 
chmurę dymu rzucił Tony’emu badawcze spojrzenie, – Niechętnie to mówię, bo 
jesteś drań, ale muszę przyznać, że i ty robisz dobre wrażenie. Trudno się z tobą 
nudzić.

– E tam – mruknął Tony, kończąc pierwszy koniak i sięgając po drugi, – W 

gruncie rzeczy straszny ze mnie nudziarz.

– Wiesz, do tej pory Lynn przedstawiała nam samych popaprańców.
– Naprawdę? – Tony nadstawił uszu.
– Słowo. Ci durnie spadli chyba z księżyca. Ostatnio przywiozła do nas 

jakiegoś Edgara. Nazwisko wyleciało mi z głowy. Ten gość nie miał bladego 
pojęcia o zasadach gry w baseball Pokazałem mu piłkę. Myślał, że to do tenisa.

– W głowie się nie mieści, ojczulku. – Tony był nieco podchmielony. Gdy 

kończył   drugi   kieliszek   koniaku,   przemknęło   mu   przez   myśl,   że   miał   sporo 
szczęścia, W jego rodzinnym domu grało się w baseball i oglądało mecze; piwa 
też nie brakowało. Michelle błagała go, żeby przestał się popisywać szeroką 
wiedzą dotyczącą tych stron życia. Posłuchał i bardzo tego żałował,

– Grałeś w baseball. Tony?
– Jasne. – Od czternastu lat jego noga nie postała na boisku. Skończył drugi 

koniak.

background image

Bud skinął na barmana.
– O nie, muszę lecieć. Lynn czeka...
– Na pewno już śpi.
Tony z ponurą miną skinął głową,
– Jeszcze jedna kolejka. Potem wracamy. Może uda mi się wślizgnąć do 

domku,   nie   budząc   Gladys.   Moja   stara   to   prawdziwa   mistrzyni   w   rzucaniu 
kapciem do celu. Masz jakieś osiągnięcia jako baseballista?

Tony wyprostował się dumnie.
– Moja drużyna zdobyła mistrzostwo stanu. – Doskonale pamiętał tamten 

dzień, jakby to było wczoraj!

Bud aż gwizdnął z podziwu.
– Musiałeś być niezły. Przydałbyś się w naszej drużynie. Gramy w każdy 

piątek.   –   Odrobinę   wstawiony   pan   Morgan   przypomniał   sobie   nagle,   z   kim 
rozmawia, – Tylko nie myśl, że cię polubiłem.

Jesteś drań i tyle. Gladys i ja musimy znaleźć sposób, żebyś się

 

odczepił od 

naszej córki. – Powiedział to przepraszającym tonem, jakby mu było przykro, że 
sprawy się tak ułożyły. Tony nie mógł się na niego obrazić.

– Pewnie. Nie macie innego wyjścia.
–   Jedno   muszę   ci   powiedzieć,   Tony.   Gdybyś   nie   był   takim   łobuzem, 

chciałbym,   żebyś   został   moim   zięciem.   –   Wskazał   kieliszek   napełniony 
koniakiem i dodał – Pij, chłopie. Ta noc dopiero się zaczyna.

background image

ROZDZIAŁ ÓSMY

Lynn nie była w stanie się odprężyć, choć Tony bardzo ją do tego namawiał, 

Chodziła z kąta w kąt jak lwica zamknięta w ciasnej klatce. Ciekawe, jak zdoła 
przetrwać   trzy   najbliższe   noce,   nie   ulegając   pragnieniu,   by   oddać   się 
przystojnemu koledze. Oboje chcieli się kochać; pokusa była wyjątkowo silna. 
Rzecz   w   tym,   że   nie   powinni   tego   robić.   Niestety,   zakazany   owoc   zawsze 
smakuje najlepiej.

Tony długo nie wracał. Zmęczona usiadła na łóżku. Gdy minęło dość czasu, 

by kilka razy objechać Sedonę, zadzwoniła do knajpy.

– Czy był li pana młody, ciemnowłosy mężczyzna? – wypytywała barmana. 

– Miał zamówić i zabrać do domku dwa koniaki – dodała,

– Tak, proszę pani. Czy mam go poprosić do telefonu?
– Nie! Nadal tam jest?
– Owszem. Spotkał znajomego i postanowił zostać.
– Ciekawe. Czy mógłby pan opisać mi tego drugiego mężczyznę?
– Mocno po pięćdziesiątce, lekka nadwaga, łysina. Szczerze mówiąc, jest 

łysy jak kolano.

– Ach, taki
Wszystko jasne. Tony nie zdołał przeszmuglować koniaku do ich domku, bo 

nieszczęśliwym trafem spotkał w barze Buda Morgana. To się nazywa pech.

– Czy znajomy obiecał przynieść pani lampkę koniaku?
– Tak, miałam ochotę na coś mocniejszego.
–   Jeśli   nie   zmieniła   pani   zdania,   trzeba   się   będzie   do   nas   pofatygować. 

Znajomy sporo wypił, a to jeszcze nie koniec. Kumpel postawił mu właśnie 
trzeci koniak.

– Rozumiem. – Biedny Tony. Z pewnością udawał, że oba koniaki zamówił 

dla siebie, i dlatego wypił je bez zmrużenia oka, – Szczerze mówiąc, jestem 
zmęczona i nie chce mi się wychodzić. Dzięki za informację.

Odwiesiła słuchawkę. Pobiegła do łazienki, umyła się pospiesznie, włożyła 

cieplutką, bawełnianą piżamę i poszła spać.

Obudziły ją dziwne odgłosy. Usiadła na łóżku. Przez chwilę nie wiedziała, 

gdzie   jest.   Wydawało   jej   się,   że   to   Boże   Narodzenie.   Nieprawda,   była   w 
Sedonie. Z Tonym, i rodzicami. Zerknęła na fosforyzującą tarczę budzika. Dwie 
godziny   snu.   Wkrótce   oprzytomniała   na   tyle,   że   pojęła,   czemu   początkowo 
myślała o Gwiazdce, Przed domem ktoś śpiewał. Uznała, że to kolędnicy,

– Szubi-dubi-du – rozległ się dźwięczny baryton, a potem głośny śmiech. To 

chyba Tony,

– Sinatra? – usłyszała głos ojca, a potem stłumiony chichot, – „Sami w taką 

noc”?

background image

– Czemu nie? Przecież to o nas. Dwójka samotników bez dachu nad głową, 

porzuconych nocą pod gołym niebem. – Tony się rozczulił.

– Nie jesteś sam – wymamrotał pan Morgan, dręczony napadem czkawki. – 

Masz kumpla, Tony Casanova.

– Dobra. Ty również. Bud.
– No, to śpiewamy. – Morgan znowu parsknął śmiechem. – Dawaj, Tony. 

Raz, dwa, trzy: Szubi-dubi-du,..

Lynn podbiegła do drzwi i otworzyła je szeroko,
– Ale duet! Wspaniale, moi panowie! – rzuciła półgłosem, opierając dłonie 

na biodrach.

– Cześć, Linny! – zawołał Tony z promiennym uśmiechem.
– Nikt mnie tak nie nazywa, 
– A ja to co? Podoba mi się takie zdrobnienie.
– Tony ma  rację. Bardzo ładne – wtrącił Bud. – Śpiewamy  ci serenadę, 

kochanie.

–   Czyżby?   –   rzuciła   z   powątpiewaniem,   spoglądając   na   dwóch   facetów, 

którzy podpierali się nawzajem, jakby o własnych siłach nie mogli ustać pewnie 
na nogach.

– Nasza ślicznotka wyszła na werandę, więc pora zacząć pieśń,
–   Dooobra   –   zająknął   się   Bud   i   energicznie   skinął   głową.   –   Ty   nas 

zapowiesz, bo mnie język się plącze,

– Nie przyszło wam do zakutych łbów, słowiczki, że jest noc i wczasowicze 

chcą spać? – wtrąciła Lynn.

– Przyszło ci? – Bud spojrzał niepewnie na Tony’ego.
– Nie. – Teraz Russo dostał czkawki, – A tobie? 
– Gdzie tam! – oburzył się ojciec Lynn,
–   Przestańcie   się   wygłupiać   i   wchodźcie   do   środka,   –   Lynn   zbiegła   po 

schodach,

– Zaprasza nas do domu, bo podobało jej się nasze śpiewanie – stwierdził 

dumnie Bud,

– To chyba oczywiste – rzucił chełpliwie Tony,
– Uważajcie na stopnie. Podnoście wysoko nogi. – Dziewczyna wsunęła się 

zręcznie między dwu podpitych mężczyzn, objęła ich w pasie i łagodnie, ale 
stanowczo pociągnęła ku werandzie,

– Powiedziałem twojemu kochasiowi, żeby mi mówił po imieniu – oznajmił 

radośnie  pan  Morgan.   –  Żadnych  ojczulków,   starych  i  tak  dalej.  Jestem  dla 
niego Bud, jak na kumpla przystało.

– Cudownie! – mruknęła, gdy obaj zaczęli chichotać.
Dotarli do drzwi. Obaj panowie holowani przez zniecierpliwioną
dziewczynę   z   trudem   się   w   nie   wcisnęli,   ale   tuż   za   progiem   stracili 

równowagę. Lynn nie zdołała ich podtrzymać. Chwiejnym krokiem ruszyli w 

background image

głąb ciemnego pomieszczenia. Słyszała, jak obijają się o meble.

Oczekiwała,   że  lada   chwila   usłyszy   donośny   łoskot,   a  dwaj   pijani  idioci 

wylądują na podłodze z połamanymi kończynami. Tymczasem dobiegły ją tylko 
dwa ciche stuknięcia.

Roześmiała się cicho, weszła do pokoju, zapaliła małą lampkę i rozejrzała 

się w półmroku. Dwaj mężczyźni leżeli w poprzek na miękkim posłaniu.

– Dobranoc, Bud – mruknął Tony.
– Dobranoc, Tony – odparł pan Morgan.
Lynn zasłoniła usta ręką, by stłumić chichot. Po chwili nocną ciszę mąciło 

tylko donośne chrapanie na dwa głosy.

– Gorzej być nie może – stwierdziła posępnie.
Sięgnęła po szlafrok i klucz. Wyszła, starannie zamykając za sobą drzwi.
Dużo czasu minęło, nim zdołała obudzić matkę. Po pewnym czasie w domku 

zapaliło   się   światło.   Gladys   wyjrzała   przez   okno   wychodzące   na   werandę. 
Ujrzała córkę i żwawo podreptała do drzwi.

– Co ty tutaj robisz o tej porze? – zapytała niespokojnie.
– Muszę u ciebie przenocować, Widzisz...
– Zrobił ci awanturę – stwierdziła domyślnie pani Morgan. – Wiedziałam, że 

tak się to skończy.

– Nie o to chodzi, mamo. Chciałam tylko...
– Chwileczkę. Muszę sprawdzić, czy ojciec jest w łóżku. Włożyłam zatyczki 

do uszu, więc spałam jak zabita. Nie wiem, czy wrócił do domu, czy gdzieś łazi, 
biedaczyna. Wieczorem kazałam mu się stąd wynosić, a on posłuchał,

– Na pewno go tu nie ma – oznajmiła Lynn, wchodząc za matką do sypialni.
– Zgadza się, nie wrócił. – Gladys uniosła kołdrę i zajrzała pod nią, jakby 

pan Morgan niczym kot mógł się niepostrzeżenie zwinąć w nogach łóżka. – 
Ciekawe, dokąd...

– Śpi z Tonym w moim domku. 
Róg kołdry wypadł z bezwładnych rąk Gladys, która odwróciła się ku córce. 

Pobladła jak ściana. – Co takiego? – spytała zduszonym głosem. Lynn mimo 
woli wybuchneła śmiechem. – Nic z tych rzeczy, mamusiu. Upili się razem, 
przyszli mi zaśpiewać serenadę, weszli do środka i padli. Zostawiłam ich tak, 
jak leżeli. Niech się wyśpią i wytrzeźwieją.

Matka dziewczyny westchnęła ciężko i dramatycznym gestem położyła dłoń 

na falującej piersi.

– Tony się uchlał? Myślałam, że jesteście razem. – Wpadł na chwilę do baru, 

żeby   łyknąć   sobie   koniaku   przed   snem,   i   natknął   się   w   knajpie   na   tatusia. 
Zasnęłam, czekając na mojego chłopaka. Obudziło umie pijackie śpiewanie.

– Ci dwaj są siebie warci. Co za maniery! Wyszli na prostaków – obruszyła 

się Gladys i zerknęła niespokojnie na córkę, – Ależ mnie wystraszyłaś. Cała ta 
gadka o sypianiu raz z facetami, raz z kobietkami dała mi do myślenia. Wyobraź 

background image

sobie, co ja czułam, gdy powiedziałaś, że razem poszli do łóżka. Biedny ten 
twój ojciec. Upił się z rozpaczy, bo pokazałam mu drzwi. Coś z tym trzeba 
zrobić,

– Mam pomysł. Jak wróci, pocałujcie się na zgodę i wszystko będzie dobrze. 

Przecież nadal go kochasz, mamo. Nie da się ukryć, że był ci przeznaczony.

–   Przestań   mówić   takie   rzeczy!   Bud   wstrzymuje   mój   rozwój   duchowy   i 

przeszkadza w samorealizacji.

– Calvin ci to powiedział? Pani Morgan unikała spojrzenia córki.
– Mniejsza z tym. Dość gadania, córeczko. Chodźmy spać. Jutro czeka nas 

wspaniały dzień,

–   Nie   sądzę.   Ojciec   i   Tony   będą   do   niczego.   Pójdziemy   buszować   po 

sklepach,   a   oni   niech   odsypiają   nocne   hulanki.   Jedno   ci   powiem.   Sprytnie 
zmieniłaś temat, kiedy zaczęłam podejrzewać, że Calvin nastawił cię przeciwko 
ojcu, – Lynn rozwiązała szlafrok, – Chciałabym usłyszeć coś więcej o kursie 
Calvina.

– Obiecuję ci, kochanie, że dowiesz się wszystkiego. – Gladys wślizgnęła się 

pod   kołdrę   i   zmierzyła   krytycznym   spojrzeniem   córkę,   która   właśnie 
zdejmowała szlafrok.

– To ma być nocny strój na romantyczną wyprawę z ukochanym?
–   Tak.   Co   masz   przeciwko   mojej   piżamie?   –   Lynn   pogłaskała   ciepłą, 

bawełnianą tkaninę,

– Nic. Jest bardzo... praktyczna. Moim zdaniem kobieta romansująca z takim 

dzikusem jak Tony powinna nosić bardziej kuszący strój, jeżeli chce zatrzymać 
na dłużej swego kochasia.

– Mój chłopak po prostu nie zwraca uwagi na takie drobiazgi.
– Nie daj się nabrać. Oni zawsze tak mówią, a potem mają pretensje, że nie 

wkładasz kusej szmatki z jedwabnych koronek. Jak się będziesz zaniedbywać, 
ten twój macho odejdzie z jakąś wystrojoną lafiryndą.   

–   Przestań   go   oczerniać,   mamo.   To   kochany   chłopak.   –   Lynn   mówiła 

szczerze. Podczas tej szalonej wyprawy na nowo polubiła Tony’ego. Wzruszył 
ją,   gdy   spił   się   do   nieprzytomności,   by   za   wszelką   cenę   przekonać   jej 
nadopiekuńczego   ojca,   że   brzemienna   rzekomo   córeczka   nie   zagląda 
wieczorami do kieliszka.

Dziewczyna zgasiła światła i położyła się do łóżka. 
– Zapewne masz rację – odparła Gladys – ale jest rzecz, która mnie bardzo 

niepokoi.   Cały   dzień   próbowałam   zrozumieć,   o   co   chodzi.   Dopiero   teraz 
odkryłam, w czym rzecz,

– Słucham – mruknęła sennie Lynn,
– Masz idealną cerę. Żadnych zaczerwienień.
Lynn znieruchomiała i zacisnęła powieki. Jak mogła o tym zapomnieć! Obie 

miały ten sam problem. Śmiałe pieszczoty zakochanych mężczyzn zostawiały na 

background image

ich   twarzach   i   szyjach   widoczne   ślady.   Lynn   zawsze   wiedziała,   czy   w 
małżeństwie   rodziców   dobrze   się

 

układa.   Sama   także   nie   mogła   przed   nimi 

ukryć, w jakim stadium są jej nieliczne romanse.

Atak jest najlepszą obroną, pomyślała. Trzeba się odważnie przeciwstawić 

sprytnej mateczce.

– To przez was jesteśmy tacy wstrzemięźliwi – oznajmiła wojowniczo. – Nie 

mamy ani chwili dla siebie. Pilnujecie nas, jakbyśmy mieli po czternaście lat. 
Wszędzie   razem:   wspólna   kolacja,   zakupy   we   czwórkę,   Kiedy   Tony   mnie 
przytula, czuję na sobie wasz nieprzychylny wzrok. W takiej sytuacji każdy by 
się zniechęcił do pieszczot,,. i tak dalej.

– Nie denerwuj się, kochanie – rzuciła pojednawczo Gladys. – Wiedziałam, 

że potrafisz mi to logicznie wytłumaczyć. Dobranoc, skarbie.

– Dobranoc, mamo,
Lynn   długo   leżała   bez   ruchu,   wsłuchana   w   regularny   oddech   matki. 

Doskonale   wiedziała,   co   powinna   zrobić,   by   na   jej   twarzy   pojawiły   się 
charakterystyczne zaczerwienienia. Namiętne pocałunki... i tak dalej. Na samą 
myśl,  do czego to prowadzi, robiło jej się gorąco. Długo nie mogła  zasnąć. 
Leżała rozmarzona, spoglądając w ciemność.

Tony stał na werandzie. Z trudem wracał do rzeczywistości. Okropnie bolała 

go głowa. Bud Morgan... Biedaczek, spał jeszcze  na zasłanym łóżku. Gdzie 
Lynn? Nie było jej w domku. Tony jak przez mgłę widział obcego mężczyznę w 
szkarłatnym krawacie. Nieznajomy ujął jego dłoń, energicznie nią potrząsnął i 
przedstawił się, wołając głośno:

– Calvin Forbes. Prowadzę kursy samorealizacji. Zapraszam do współpracy.
– Fajnie. – Zaspany Tony popatrzył z obrzydzeniem na rozmówcę. Chwycił 

czerwony krawat. Roześmiana morda natręta znalazła się tuż obok jego twarzy, 
– Odczep się, Forbes, bo zawołam policję i oskarżę cię o napaść.

– Szukam Lynn – odparł potulnie Calvin,  
– Co? – Tony puścił szkarłatny kawałek jedwabiu tak szybko, że właściciel 

tej ozdoby stracił równowagę i omal się nie przewrócił,

– Szukam Lynn – powtórzył Calvin, wygładzając starannie krawat.– Możesz 

ją poprosić? – Nie. Tu jej nie ma.

– Jak to? Kiedy rozmawialiśmy przez telefon, Gladys twierdziła...
– Tony, co to za wrzaski? – W drzwiach stanął zmaltretowany  Bud. Na 

widok znajomej twarzy otworzył szeroko zdziwione oczy. – Calvin? Co ty tutaj 
robisz?

– Bud? Skąd się tu wziąłeś? – zapytał w tej samej chwili zbity z tropu gość.
Morgan tylko machnął ręką. 
– Gdzie jest moja córka? – zapytał chrapliwym głosem i po chwili namysłu 

sam sobie odpowiedział: – Na pewno poszła do matki, żeby u niej przenocować. 
Tony energicznie skinął głową i jęknął z bólu– Pewnie tak – odparł słabym 

background image

głosem, Calvin splótł ramiona na piersi i stwierdził oskarżycielskim tonem:– 
Chlaliście, co?

– Parę kieliszków. Żadnych ekscesów. – Bud w zamyśleniu potarł łysinę. – 

Gladys do ciebie dzwoniła? – Gdy Forbes skinął gło wą, dodał: – Kiedy?

– Wczoraj. Postanowiłem się przewietrzyć i trochę odpocząć. 
Dobry pomysł – jęknął Tony. – Najpierw aspiryna, potem spacer i wreszcie 

drzemka. Moja noga nie postanie już w tej knajpie.

– Święte słowa – stęknął Bud.
Tony odkręcił trzymany w ręku słoik z aspiryną, wyjął dwie pastylki i łyknął 

je  bez  popijania.  Morgan   popatrzył  na   niego   błagalnie  i  po  chwili  otrzymał 
należną porcję zbawczego leku. Wrzucił pastylki do ust i przełknął z trudem.

– Dzięki – mruknął. Świadomość, że zażył aspirynę, natychmiast dodała mu 

wigoru, – Postawmy  sprawę jasno – stwierdził, zwracając się do Calvina, – 
Gladys kazała ci tu przejechać, co?

– Owszem. – Mężczyzna w czerwonym krawacie popatrzył z wyrzutem na 

Tony’ego. – uznała, że Lynn przechodzi ostry kryzys samoświadomości. Od 
razu jej powiedziałem, że zwróciła sie do właściwego człowieka.

– Czyżby? – mruknął obojętnie Bud. 
– Lynn zawsze dużo dla mnie znaczyła.
– Naprawdę? – zainteresował się Tony, – Co przez to rozumiesz?
– Jesteśmy przyjaciółmi..,
– Pozwól, że ja to wyjaśnię – przerwał Bud. – Chodzili ze sobą w szkole 

średniej. Od pięciu z górą lat w ogóle się nie widują.

– Jak poważne było to,,, chodzenie? – Tony ze zdumieniem odkrył, że jest o 

Lynn chorobliwie zazdrosny. Wolał o tym nie myśleć. Przez tego kaca mąciło 
mu się w głowie. Miał wielką ochotę sprać Calvina Forbesa na kwaśne jabłko,

– Bardzo poważne – odparł specjalista od samorealizacji.
Tony zmrużył oczy.
– Przelotna znajomość, – Bud rzucił mu porozumiewawcze spojrzenie.
Tony trochę się rozchmurzył,
– Krótka, ale bardzo ważna dla nas obojga – upierał się Calvin.
Tony zacisnął pięści i uznał, że trzeba obić mordę temu kłamcy.
– Drażnisz  mnie,  Forbes. Może to przez kaca? Po namyśle  skłaniam się 

jednak do wniosku, że twoja gęba po prostu mi się nie podoba. Co mam zrobić, 
żebyś stąd zniknął?

– Powiedz tylko, gdzie jest Lynn. – Calvin udawał twardziela
Tony’emu nie podobał się ten pomysł. Wciąż zadawał sobie pytanie, jak 

ważna była dla dziewczyny znajomość z Forbesem.

– Masz inne propozycje?
– Niech idzie – wtrącił Bud. – Powinien się zameldować u Gladys, skoro do 

niego dzwoniła. Będzie się niepokoić, co z nim. Jest taka wrażliwa. Zresztą i tak 

background image

potrzebujemy trochę czasu, żeby wypić kawę, umyć się i ogolić, nim pójdziemy 
do pań.

Tony   uświadomił   sobie,   jak   wygląda   po   wieczornej   hulance   i   marnie 

przespanej nocy. Z pewnością nie wytrzymywał porównania z wyświeżonym i 
eleganckim Forbesem.

– Słuszna uwaga – mruknął.
Bud   pokazał   gościowi,   jak   dojść   do   ich   domku,   a   Tony   zamknął   się   w 

łazience i spojrzał w lustro. Jego aparycja wymagała sporego retuszu. Dopiero 
wówczas będzie mógł się pokazać Lynn.

Drzwi domku zamknęły się z hukiem. Bud wszedł do środka, wsunął głowę 

do łazienki i popatrzył na widoczne w lustrze odbicie Tony’ego. 

– Calvin Forbes! Co to za facet? – mruknął wrogo Tony.
–   Musisz   się   pokazać   od   najlepszej   strony   –   ostrzegł   Morgan.   –   Gladys 

ogłosiła zawody. Niech wygra lepszy.

background image

ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY

Lynn zamierzała wymknąć się z domku rodziców wczesnym rankiem, żeby 

spokojnie zmienić ubranie, ale była tak wyczerpana, że zaspała. Gdy otworzyła 
oczy, od paru godzin był jasny dzień. Zerwała się, usiadła na łóżku i spojrzała w 
okno, Z jękiem opadła aa poduszkę,

– Poranne mdłości?! – wrzasnęła Gladys, opierając się na łokciu i zerkając 

ciekawie na Lynn, – W samolocie podawali krakersy. Nie jadłam wszystkich. 
Mam je w torebce. Zaraz ci...

– Dziękuję, mamo. Nic mi nie jest. Przestań wrzeszczeć.
– Co mówiłaś? Czemu tak mamroczesz?
– Czuję się świetnie! – odparła dziewczyna podniesionym głosem. – Wyjmij 

z uszu zatyczki!

– Aha! Momencik! – Gladys położyła je na szafce obok łóżka i przysunęła 

się do córki.

– Skoro nie dokuczają ci mdłości, to czemu jęczysz?
–   Z   rozpaczy.   Chciałam   stąd   wyjść   o   świcie.   Nie   mogę   paradować   po 

kurorcie w piżamie i szlafroku.

– Coś wymyślimy. – Gladys machnęła ręką, bagatelizując rozterki Lynn, – 

Było ci niedobrze?

– Sądzisz, że złapałam jakiegoś wirusa?
– Dziewczyno, mówimy o porannych mdłościach! Cierpią na nie kobiety w 

odmiennym stanie. Chwilami wydaje mi się, że pamiętasz o ciąży tylko przez 
chwilę, a potem zapominasz, że wkrótce urodzisz dziecko.

–   Ach,   takie   mdłości   masz   na   myśli.   Rzadko   je   miewam,   ale   czasem 

dokuczają – wyjaśniła z rozbrajającym uśmiechem Lynn. Niewiele wiedziała o 
błogosławionym   stanie.   Ta   ignorancja   wychodziła   na   jaw   w   najmniej 
odpowiednich momentach.

– Jakie masz objawy? – wypytywała nieufnie Gladys.
– Normalne.
– A mianowicie? – Pani Morgan obrzuciła córkę taksującym spojrzeniem. – 

Nie wyglądasz mi wcale na kobietę przy nadziei.

– Mamo, przestań mędrkować. Będę miała dziecko i koniec. Sama mówiłaś, 

że każda kobieta to osobny przypadek, więc przestań gderać, bo się zdenerwuję, 
a irytacja naprawdę mi szkodzi.

– Nie złość się, kochanie. Trudno zaakceptować fakt, że moja dziewczynka 

sama zostanie mamą i urodzi maleńką dziewuszkę.

– Skąd pewność, że to będzie córka? Tony o tym wspominał?
– Nie. Tata i ja uznaliśmy, że chcemy mieć wnuczkę.
– Czyżby? – Lynn usiadła na łóżku, – Od kiedy dziadkowie decydują o płci 

background image

dziecka?

– To musi być dziewczynka. – Gladys poklepała delikatnie kolano córki. – 

Zachowałam wszystkie twoje ciuszki. Koronkowe sukieneczki nie nadają się dla 
chłopaka.  

– Teraz wszystko jasne. Musi być dziewczynka. – Lynn uśmiechnęła się 

czule   do   matki.   Przez   krótką   chwilę   pragnęła,   by   w   jej   łonie   istotnie 
zagnieździła   się   maleńka   istotka   płci   żeńskiej,   Gladys   byłaby   zachwycona. 
Miałyby pretekst, żeby buszować po strychu rodzinnego domu w poszukiwaniu 
dziecięcych ubrań i zabawek.

– Chyba wiesz, ó co mi chodzi, skarbie? – Oczywiście. – Lynn uśmiechnęła 

się promiennie. Doskonale znała sposób myślenia swojej matki. Można śmiało 
powiedzieć, że obie były szalone.

– Bardzo lubię dziewczynki. Cieszę się, że mam córkę, i marzę o wnuczce. 

A teraz powiedz mi prawdę. – Gladys zmrużyła oczy. – Dobrze ci w łóżku z tym 
twoim   kochasiem,   ale   przeraża   cię   perspektywa   życia   rodzinnego   z 
prymitywnym samcem,  który na dodatek jest kompletnie  nieodpowiedzialny. 
Krótko mówiąc, w głębi ducha jesteś pewna, że Tony nie nadaje się na męża i 
ojca.

– Ależ nie, mamo. – Lynn wyskoczyła z łóżka i zaczęła chodzić po pokoju, 

zastanawiając się, jak wrócić do domku, nie robiąc z siebie widowiska. Gladys 
również wstała i snuła się po sypialni córką.

– Zastanów się, czy Tony będzie pasował do prawniczego towarzystwa, w 

którym się obracasz,

– Da sobie radę.
– Ależ ty jesteś uparta! Jeszcze do tego wrócimy. Idź do łazienki. Znajdę ci 

ubranie,

– Bardzo proszę, niech to będzie skromny, nie rzucający się w oczy strój. 

Żadnych ekstrawagancji.

Gdy Lynn owinięta ręcznikiem weszła do sypialni, na łóżku leżała kusa, 

amarantowa szmatka naszywana lśniącymi gwiazdkami,

– Róż znakomicie podkreśli piękno twoich ciemnych włosów.
– Ta sukienka jest,,. strasznie krótka!
– Masz świetne nogi. Trzeba je pokazać.
– Mamo, nie powinnam...
– Przestań marudzić i ubieraj się, bo nic innego nie dostaniesz – oznajmiła 

pani Morgan tonem nie znoszącym sprzeciwu. Lynn usłuchała potulnie. Wolała 
się nie przeglądać. Byle tylko dotrzeć do upragnionego domku. Różowe mini 
było o niebo lepsze niż bawełniana piżamka i flanelowy szlafrok.

–   Powiedz   ojcu,   żeby   tu   wrócił,   dobrze?   Dam   mu   dodatkową   pigułkę 

witaminy B-complex. Zamówię również dzbanek kawy. To go postawi na nogi,

– Chcesz od razu zaplanować dzisiejszy dzień? – zapytała na odchodnym 

background image

Lynn,

– Poczekajmy, co się wydarzy, Pani Morgan unikała wzroku córki
– Masz jakiś pomysł, Zgadłam, mateczko?
– Zawsze rodzą się jakieś pomysły – odparła wymijająco Gladys, – Życie 

jest   pełne   niespodzianek.   Trzeba   czerpać   z   niego   garściami   i   dążyć   do 
urzeczywistnienia...

– Cześć, mamo. To brzmi jak wyuczona lekcja. Dziewczyna pomachała na 

pożegnanie i otworzyła szeroko drzwi

– Lynn Morgan! Nareszcie cię odnalazłem!
Calvin Forbes.
Daremnie szukała drogi ewakuacyjnej. Znajomy sprzed lat stal na ścieżce 

wiodącej do jej domku. Żeby tam wrócić, musiała przejść obok Forbesa.

– Cześć, Calvin. Mama do ciebie dzwoniła, prawda?
– Owszem. – Uśmiechnął się promiennie. Dziewczyna pomyślała, że spec od 

samorealizacji   wygląda   jak   facet   ze   staromodnych   reklam   pasty   do   zębów. 
Teraz sprzedaje się towar bez dawnej ostentacji. – Zresztą to bez znaczenia. 
Przeznaczenie zetknęło nas ponownie na krętej drodze życia.

– Moim zdaniem to nie jest droga żyda, tylko ścieżka prowadząca do mego 

domku.

– Nie kpij z przenośni, Lynn. Życie pełne jest symboli, które nadają mu sens. 

Weźmy  na przykład tę sukienkę  w różowe gwiazdki. Gdy wyjmowałaś  ją z 
szafy, podświadomie chciałaś dać wszystkim do zrozumienia, że sama czujesz 
się gwiazdą. Coś ci przeszkadza w osiągnięciu wymarzonego statusu, prawda, 
Lynn?

– Posłuchaj, nie będziemy chyba omawiać tak ważnych kwestii, stojąc na tej 

drodze... czymkolwiek ona jest. W pobliżu jest przyjemna kafeteria. Spotkajmy 
się   tam   za   chwilę   na   śniadaniu   –   zaproponowała   Lynn   w   przypływie 
natchnienia. – Przyjdę za pięć minut Zgoda?

– Bosko!
Jak   dla   kogo.   Dziewczyna   odetchnęła   z   ulgą,   gdy   odszedł.   Trzeba   jak 

najszybciej skłonić natręta do wyjazdu.

Gdy była już na werandzie, w drzwiach stanął ojciec. Skrzywił się i osłonił 

ręką oczy, by lepiej przyjrzeć się córce.

– Co ty masz na sobie?
– Mama pożyczyła mi sukienkę.
– Co za kolor! Trochę jaskrawy, prawda? 
– Calvin twierdzi, że do mnie pasuje. 
– Spotkałaś go?
– Niestety, tak.
– Matka wspomniała, że chce do niego zadzwonić, ale nie sądziłem, że go tu 

background image

ściągnie.

– Dopięła swego. – Lynn spojrzała na ojca ze współczuciem. Był wymięty i 

zmaltretowany. Istny obraz nędzy i rozpaczy. – Dobrze się wczoraj bawiłeś?

– Chyba tak. – Zakłopotany Bud pogłaskał łysinę. – Taki kac oznacza, że 

zabawa musiała być przednia. – Popatrzył na córkę przekrwionymi oczyma i 
dodał: – Nie powinnaś wychodzić za tego wariata, córeńko. Nie mam zaufania 
do mężczyzny, który pije na umór do późnej nocy, a potem rozrabia prawie do 
świtu.

– Czemu nie? Mama zaryzykowała.
– I teraz żałuje.
– Nie byłabym tego taka pewna. Kazała mi powiedzieć, że możesz wrócić. 

Dostaniesz pastylkę witaminy B. Zamówiła dla ciebie dzbanek kawy.

– Naprawdę? Co ty powiesz! – Bud natychmiast się rozpromienił. pomachał 

córce na pożegnanie i przyspieszył kroku.

Lynn wsunęła klucz do zamka i otworzyła drzwi. Dobiegł ją głośny szum 

wody.   Tony   brał   prysznic.   Z   pewnością   był   nagi.   Ogarnęło   ją   dziwne 
rozmarzenie.  Drzwi łazienki były uchylone. Powinna była uprzedzić cichego 
wspólnika, co zamierza i dokąd się wybiera

Odetchnęła głęboko, by się uspokoić i podeszła bliżej. – Tony?
– Lynn? – Szum wody ucichł natychmiast. – Przepraszam za wczorajszy 

wieczór, – Zasłona poruszyła się, jakby Tony zamierzał wyjść.

–   Nie   przerywaj   sobie   –   rzuciła   pospiesznie   dziewczyna   i   cofnęła   się 

natychmiast.– Muszę już iść. Chciałam tytko...

– Poczekaj – wpadł jej w słowo Tony.
Wybiegł z łazienki. Biodra miał owinięte ręcznikiem.
Serce Lynn kołatało niespokojnie. Była oczarowana i całkiem oszołomiona. 

Wpatrywała się jak urzeczona w ociekającego wodą mężczyznę. Lśniące krople 
spływały po wysokim czole, po ciemnych włosach porastających tors i łydki. 
Oddech miał przyspieszony; pragnął się z nią zobaczyć i dlatego wyskoczył 
nagle spod prysznica.

Zaskoczony niespodziewaną zmianą w wyglądzie dziewczyny, zmierzył ją 

taksującym spojrzeniem.

– Co ty...
– Mama pożyczyła mi sukienkę. Nie mogłam paradować w piżamie.
– Jesteś... jakaś inna. – Gapił się na nią całkiem otwarcie. – Podoba mi się ta 

zmiana. Strój nie jest wytworny, ale pasuje do dziewczyny, która umie się bawić 
i korzystać z życia.

– Czy to oznacza, że na co dzień wyglądam jak nudziara, od której należy się 

trzymać   z   daleka?   –   Lynn   miała   w   pamięci   uwagę   matki   dotyczącą   swojej 
garderoby,

– Co ty mówisz! Zawsze wyglądasz ślicznie! Jesteś urocza.

background image

Lynn od razu poczuła się lepiej.
– Problem w tym, że jesteś taka... niedostępna – dodał z wahaniem.
Dziewczyna rozchmurzyła się na dobre.
– Widzę, że ta sukienka zmieni moje życie. Zacznę przychodzić do pracy w 

skąpym mini. Ciekawe, co na to nasi klienci.

– Będą zachwyceni. Nawet w starym worku wyglądałabyś jak królowa – 

odparł rozmarzony mężczyzna.

Lynn zrobiło się ciepło na sercu. Z czułością popatrzyła mu w oczy. 
– Jesteś bardzo miły. Dziękuję.
–  Muszę   ci  się  do  czegoś  przyznać.   Nawaliłem  wczoraj,  ale  nie  miałem 

pojęcia, co robić, gdy Bud przyłapał mnie w barze z dwoma kieliszkami koniaku 
w rękach. Od słowa do słowa zaczęliśmy gadać jak starzy znajomi. Obawiam 
się, że.,. mnie polubił. Wybacz, Lynn. przeze mnie „akcja kochaś” skończyła się 
klęską.

– Niezupełnie. Rozmawiałam z ojcem przed chwilą. Trochę się do ciebie 

przekonał, ale nadal ma jeszcze wiele zastrzeżeń. Powiedział mi wprost, żebym 
nie wychodziła za takiego hulakę.

– Też coś! – oburzył się Tony. – Nazwał mnie hulaką? Ten facet ma dziwne 

podejście do sprawy, A ja mu postawiłem kolejkę! Śmieliśmy się na cale gardło, 
śpiewaliśmy piosenki, nie obyło się bez paru męskich tajemnic, a teraz mówi, że 
nie jestem godny jego córeczki. Co mam zrobić, żeby go przekonać? Może stanę 
na rzęsach i pokażę...

– Weź się w garść. Tony! Przecież nie chodzi nam o to, żeby cię pokochał 

jak syna!

–   Racja.   –   Tony   uśmiechnął   się   przepraszająco.   –   Oczywiście.   Wybacz, 

trochę mnie poniosło.

Ten   uśmiech   oraz   piękno   smukłego   ciała   okrytego   tylko   niewielkim 

ręcznikiem   sprawiły,   że   Lynn   całkiem   się   zapomniała.   Nie   mogła   oderwać 
wzroku od smoka wytatuowanego na muskularnym ramieniu. Niewielki obrazek 
czynił właściciela mężczyzną nieco tajemniczym i nieprzewidywalnym. Lynn 
była zafascynowana tatuażem, co odbierało jej zdolność trzeźwej oceny faktów, 
a Tony’ego stawiało w trudnym położeniu,

– Muszę już iść – rzuciła pospiesznie. – Obiecałam Calvinowi, że zjem z nim 

śniadanie na tarasie restauracji.

– Ach, tak! – Tony nagle spoważniał.
– Zamierzam go przekonać, by natychmiast wyjechał,
– Dobra myśl. – Mężczyzna od razu się rozchmurzył. – Będzie ci łatwiej, 

jeśli pójdziemy razem,

– Dzięki, ale sama potrafię się z ty uporać. Wiem, jak należy rozmawiać z 

Calvinem.

– Nie wątpię – odparł Tony, choć wcale nie wydawał się o tym przekonany. 

background image

– Muszę przyznać, że z trudem znoszę jego obecność. Podobno Gladys uważa 
go za doskonałą partię. Idealny kandydat na męża, co?

– Chyba tak, – Lynn odgarnęła włosy. – Mama uczestniczy w jego kursie 

samorealizacji. Naprawdę bierze sobie do serca wszelkie zalecenia wykładowcy. 
Dlatego tak dziwacznie się ubiera. To ma być rzekomo przejaw siły charakteru. 
Ja bym to raczej nazwała brakiem dobrego smaku,

– Korci mnie, by także ujawnić swoje ukryte moce. Mógłbym potrenować na 

gardle tego kolesia. Chętnie go uduszę,

– To obrzydliwy natręt. Wystarczył jeden telefon mojej matki i już tu jest.
Tony zmierzył ją badawczym spojrzeniem.
– Gdyby zaniepokojona matka zadzwoniła do mnie i błagała o ratunek dla 

takiej laski jak ty, też bym się nie zastanawiał. Facet wie, co robi. Ma swój 
rozum,

Lynn czuła, że się rumieni.
– Nie sądzisz chyba, że przyjechał tu...
–   Przez   wzgląd   na   ciebie?   Oczywiście,   że   tak.   A   przy   okazji,..   Co   was 

łączyło w szkole średniej?

Uśmiechnęła   się,  słysząc   jego ton.  Można  by  pomyśleć,  że  to zazdrosny 

narzeczony domaga się wyjaśnień od swojej dziewczyny.

– Niewiele. Przelotny flirt. Naprawdę powinnam już iść.
–   Nigdy   cię   nie   pocałował,   prawda?   –   Tony   domagał   się   dodatkowych 

informacji.

– Tego nie powiedziałam,
– W takim razie,..
– Dziwna rozmowa. Nie zamierzam jej dłużej ciągnąć. – Lynn roześmiała się 

i podeszła do drzwi. Na odchodnym dodała: – Rodzice zamówili śniadanie do 
domku. Radzę ci zrobić to samo.

– Pójdziesz do restauracji w tej sukience?
– Tak – stwierdziła, otwierając drzwi. – Pa, Tony.
– Pa, Tony! – powtórzył zirytowany mężczyzna, kiedy drzwi zamknęły się 

za nią. – Dobra, rób z siebie widowisko, paradując od rana w różowej kiecce 
ledwie zakrywającej twoje zgrabne pośladki. Co mnie to obchodzi? Biegnij na 
spotkanie   z   fachmanem   od   samorealizacji.   Zostaw   rzekomego   ojca   swego 
dziecka na łasce personelu. Niech facet zajada u siebie byle co. Nawet mnie nie 
zapytała, czy– chciałbym z nią pójść. Zresztą, co mnie to obchodzi!

Rzucił ręcznik na podłogę i zaczął się pospiesznie ubierać.
– Przestań się oszukiwać – mruknął. Zerknął na swoje odbicie w dużym 

lustrze i nagle się  rozchmurzył. Jeszcze  nie wszystko  stracone, – Nieźle się 
prezentujesz,  stary. zjesz  śniadanie?  Może na  tarasie  restauracji?  Masz  teraz 
czas? Świetnie, A więc jesteśmy umówieni.

background image

ROZDZIAŁ DZIESIĄTY

Lynn zdawała sobie sprawę, że amarantowa sukienka przyciąga wszystkie 

spojrzenia,   ale  nic   na   to  nie   mogła   poradzić.   Calvin   czeka   na  nią   w   letniej 
kawiarence pod białą markizą. Na maleńkim stoliku w sam raz dla dwojga gości 
czekały szklanki pełne wody mineralnej z lodem i cytryną. Elegancki garnitur 
młodego mężczyzny wtapiał się w gustowne wnętrze. Tylko czerwony krawat 
nie pasował do różowego obrusa.

– Nareszcie jesteś! – zawołał Calvin z promiennym uśmiechem. Zerwał się 

na równe nogi.

Dziewczyna postanowiła zabawić się jego kosztem.
– No właśnie! – zawołała tym samym tonem.
– Bosko!
– No pewnie!
– Pora coś zjeść! Wybuchneła śmiechem i usiadła na krześle odsuniętym dla 

niej przez Calvina.

– Co cię tak ubawiło?
– Masz w sobie więcej animuszu, niż ktokolwiek z moich znajomych, i to 

jeszcze przed poranną kawą.

– Kofeina szkodzi – oznajmił, wrzucając do ust pastylkę gumy do żucia, – 

Masz ochotę? – zapytał, podając jej opakowanie.

– Nie, dziękuję. Wybacz, że się spóźniłam.
– Nic nie szkodzi – odparł. Zdjął marynarkę i podwinął mankiety koszuli. 

błysnęły złote spinki. – Kilka osób mnie rozpoznało

Ach, ta popularność. Rozdałem parę wizytówek. Chwileczkę! Jak mogłem 

zapomnieć! – Sięgnął do wewnętrznej kieszeni sportowej marynarki, wyjął z 
niej plik barwnych kartoników i podał je Lynn. – Rozdaj znajomym.

Lynn  zerknęła  na  wizytówkę.   Ujrzała   twarz   Calvina  ozdobioną  szerokim 

uśmiechem, złote litery zachęcały do udziału w kursie samorealizacji; poniżej 
adres, numer telefonu i faksu oraz adres internetowy.

Lynn wzięta jedną kartę, by nie urazić znajomego. – Tyle wystarczy. Gdyby 

ktoś był zainteresowany...

–   Bierz   więcej!   –   nalegał   Calvin.   Wetknął   jej   do   ręki   jeszcze   kilka 

kartoników. Energicznie poruszał szczęką, żując gumę,

–   Masz   zapał   godny   ewangelistów   –   stwierdziła   dziewczyna,   posłusznie 

układając plik kartoników obok szklanki z wodą,

– Przyswoiłem sobie ich metody – odparł całkiem serio, zamykając portfelik 

na wizytówki i chowając go do kieszeni,

– Czyżby?
– Oczywiście. Wyobraź... – Do stolika podszedł kelner. Calvin przerwał i 

background image

natychmiast zwrócił się do niego. – Nie zdążyliśmy obejrzeć karty dań. Proszę 
nam dać jeszcze trochę czasu.

– Dla mnie tylko kawa i grzanka,
– Nie mów głupstw! Tak by się zachowała dawna, zakompleksiona. Lynn, 

wielka gwiazda, którą w sobie kryjesz, marzy o jajkach na bekonie.

– Najwyraźniej zapomniałam, że nie jadam śniadania. Grzankę zamówiłam 

przez grzeczność. A skoro rozmawiamy tak szczerze...

Jestem w tej chwili twoją jedyną słuchaczką. Czy zechciałbyś mówić trochę 

ciszej? Będę ci za to bardzo wdzięczna, Calvin z westchnieniem pokiwał głową.

– Widzę, że nie potrafisz od razu przełamać wieloletnich uprzedzeń. Przed 

nami trudne zadanie, – Zwrócił się do kelnera, który cierpliwie czekał przy ich 
stoliku. – Dla mnie jajka na bekonie, naleśniki z malinami, sok pomarańczowy, 
kompot ze świeżych owoców i kawa bez kofeiny. Dla tej pani zwykła kawa i 
grzanka.

Gdy   kelner   odszedł,   Calvin   pochylił   się   ku   Lynn.   Żuł   gumę,   poruszając 

szczękami nieco wolniej.

– Staram się nad sobą panować, ale to niesłychanie podniecające, że mogę 

nieść pomoc nieszczęśnikom takim jak...

–   Jak   ja?   –   wpadła   mu   w   słowo   Lynn.   –   Wcale   nie   potrzebuję   kursu 

samorealizacji. Jestem wziętym adwokatem. – Upiła łyk wody.

–   To   nie   ma   znaczenia!   –   Calvin   również   sięgnął   po   szklankę,   jakby 

naśladował rozmówczynię.

– Do tej pory byłam święcie przekonana, że jest inaczej. Najwyraźniej zaszła 

pomyłka.

Z rezygnacją oparła policzek na dłoni. Calvin przybrał identyczną pozę.
–   Cieszysz   się   uznaniem   wśród   prawników,   masz   piękne   mieszkanie   i 

najnowszy model bmw – tłumaczył Calvin – ale mimo tych osiągnięć czujesz 
się bezwartościowa, Lynn.

Dziewczyna   przypomniała   sobie,   że   jedną   z   metod   używanych   przez 

terapeutów jest naśladowanie ruchów i póz rozmówcy, by go zbić z tropu i 
skłonić do zmiany stanowiska.

– Czemu tak się dzieje? – zapytała, drapiąc się po nosie. Calvin natychmiast 

powtórzy!   ten   gest.   Dziewczyna   omal   nie   parsknęła   śmiechem,   –   Dlaczego 
sądzisz, że czuję się nic niewarta?

– Ujmę to jednym słowem; Tony Russo.
–   To   dwa   słowa.   –   Przechyliła   się   na   prawo   dla   czystej   przyjemności 

obserwowania, jak Calvin robi to samo. Bawiła się doskonale.

– Twoja matka błagała, żebym cię ocalił, – Calvin zbagatelizował uwagę 

Lynn.   Ujął   jej   dłoń.   –   Chcę   ci   uświadomić,   że   powinnaś   sama   kierować 
własnym życiem.

– Przecież... – zaczęła Lynn, ale Calvin nie pozwolił jej dokończyć,

background image

–   Chcę,   żebyś   powtórzyła   za   mną   sto   razy,   a   jeśli   będzie   trzeba,   nawet 

tysiąc; Każdy jest kowalem swego losu!

– Z ust mi to wyjąłeś, cwaniaczku, – Tony Russo wziął krzesło, wsunął je 

między   pogrążoną   w   rozmowie   parę   i   usiadł   na   nim   okrakiem.   Papieros   w 
kąciku   ust   oraz   inne   rekwizyty   macho   nadawały   mu   groźny   wygląd,   – 
Zamierzam kuć żelazo, póki gorące. Cal. Zabierz swoje brudne łapska i przestań 
obmacywać moją narzeczoną. – Chwycił rękę speca od samorealizacji i odsunął 
na bok. Wyjął papierosa z ust i dmuchnął Calvinowi dymem prosto w twarz. 
Mężczyzna zaczął kaszleć i machać rękoma, – Tu nie wolno palić! – zawołał.

– Czyżby? – Tony rzucił mu wrogie spojrzenie. – Chyba masz rację, bo nie 

widzę popielniczek. – Wziął do ręki plik wizytówek leżący przed Lynn. – Mam 
pomysł – stwierdził. Zaciągnął się po raz ostatni i zgasił papierosa na złotych 
literach zachęcających do udziału w kursie samorealizacji, – Przestań! Podpalisz 
lokal! – wrzasnął Calvin.

– Nie można do tego dopuścić. – Tony sięgnął po stojącą przed Calvinem 

szklankę z wodą i obficie polał dymiące kartoniki. Forbs spojrzał ponuro na to 
małe pobojowisko i zwrócił się do dziewczyny;

– Nie szkodzi. Dam ci inne,
– Ani mi się waż, draniu – warknął Tony.
Calvin poprawił krawat i odchrząknął.
– Zapewne sądzisz, że ta prymitywna zagrywka dowodzi pewności siebie, 

lecz w rzeczywistości jesteś wystraszonym i żałosnym draniem.

–   Licz   się   ze   słowami.   Cal.   –   Oczy   Tony’ego   zabłysły   gniewnie,   objął 

ramieniem Lynn, przyciągnął ją do siebie. – Zapamiętaj sobie, mówisz do ojca 
jej dziecka.

Calvin otworzył szeroko oczy ze zdumienia i spojrzał na Lynn.
– Jesteś w ciąży?
– Mama ci o tym nie wspominała?
– Nie. – Elegancik spochmurniał, – Twój przypadek jest poważniejszy, niż 

sądziłem. Żeby tak krzywdzić samą siebie!

– Uważaj, mądralo! właśnie obraziłeś kobietę, którą kocham! Nie wspomnę 

już   o   takim   drobiazgu,   że   przy   okazji   mimochodem   źle   się   wyraziłeś   o   jej 
ukochanym. Musimy to jakoś załatwić,

– Nie rozumiem, – Calvin energicznie żuł gumę,
– Doskonale wiesz, o co chodzi. Spadaj, koleś.
–   Lynn   jest   pod   moją   opieką,   –   Calvin   wstał.   Dorównywał   wzrostem 

Tony’emu, ale nie był tak dobrze zbudowany.

– To ci się tylko tak wydaje, dupku.
–   Moi   drodzy,   nie   powinniście   –   zaczęła   niepewnie   zaniepokojona 

dziewczyna.

– Chyba nic dziś nie wyjdzie ze wspólnego śniadania, Lynn – przerwał jej 

background image

Calvin, spoglądając wrogo na Tony’ego, Przygładził dłonią czuprynę i zwrócił 
się ku dawnej sympatii: – Nie tracę nadziei, że znajdziesz w sobie dość sił, by 
pewnego   dnia   wejść   na   drogę   prowadzącą   do   prawdziwej   samorealizacji,   a 
wówczas,,,

– Nie poruszaj więcej tego tematu – rzucił Tony, gestem nakazując mu, by 

zamilkł. – Jeśli coś jeszcze o tym usłyszę, osobiście wrzucę cię do strumienia,

– Lynn, nie mam pojęcia, co ty widzisz w tym prostaku!
– Znów mnie obraziłeś! To był wielki błąd. – Tony przysunął się do Calvina, 

który zrobił parę kroków w tył.

– Przestańcie! – Lynn spojrzała na Calvina. – Wracaj do Gladys. Dość już 

narobiłeś zamieszania,

– Nie jestem niczemu winien. Najgorsze już się stało, i to bez mego udziału. 

Lynn, zaufaj mi. Wyprowadzę cię z mrocznej pułapki, w której się znalazłaś. 
Ujrzysz znowu światło dzienne. – Calvin misjonarskim gestem uniósł w górę 
palec.

 

– A ja wyprowadzę cię z tarasu prosto w chłodne wody strumienia. – Na 

oczach wystraszonej Lynn Tony chwycił rywala za ramię, pociągną w dół po 
schodach i niczym worek brudnej bielizny pchnął do zimnego potoku, Z odrazą 
strzepuj ręce i ruszył z powrotem.

–   Przez   ciebie   połknąłem   gumę   do   żucia!   –   oznajmił   żałośnie   Forbes   i 

podniósł się z trudem.

–   Prawdziwe   nieszczęście   –   odparł   Tony   i   spojrzał   przez   ramię,   Calvin 

ruszył ku brzegowi, pokonując opór bystrego nurtu. Tony podszedł do Lynn i 
objął ją ramieniem – Chodźmy, skarbie. Niech ten łobuz sam sobie radzi.

Dziewczyna nie miała nic przeciwko temu. Calvin klął i chlapał wodą na 

wszystkie strony. Buty Tony’ego stukały o kamienie tarasu. Goście w milczeniu 
odprowadzili spojrzeniem wychodzącą parę,

– Mała przejażdżka dobrze nam zrobi – stwierdził Tony, prowadząc Lynn w 

stronę parkingu. Bardzo jej się spodobała ta myśl. Nie martwiła się wcale o 
Calvina. Prąd nie był tak silny, by zniósł go w dół strumienia. Wystarczy zdjąć 
buty i skarpetki, żeby stanąć pewnie na gładkich kamieniach; wyjście na brzeg 
nie będzie wówczas najmniejszym problemem. Mniejsza o natrętnego Forbesa. 
Krótka wycieczka w górzyste okolice to doskonały sposób, by zapomnieć  o 
nieprzyjemnym poranku.

–   Nie   wierzyłam   własnym   oczom!   Szanowany   współpracownik   znanej 

kancelarii   adwokackiej   wrzuca   do   strumienia   swego   rozmówcę   –   oznajmiła 
Lynn... Tony wybuchnął śmiechem.

– Ja również byłem zaskoczony swoją reakcją, ale musisz przyznać, że tak 

właśnie postąpiłby rozrabiaka, z którym się rzekomo związałaś. Jestem z siebie 
bardzo zadowolony. Dawny Tony Russo także nie darowałby Calvinowi takiej 
obrazy.

background image

– Jednego się boję – stwierdziła dziewczyna z powagą, chociaż

 

oczy jej się 

śmiały.   –   Ten   sposób   postępowania   może   ci   wejść   w   nawyk.   A   jeśli   po 
powrocie   do   Chicago   zaczniesz   wrzucać   swoich   przeciwników   do   Jeziora 
Michigan?

– Kto wie? Istnieje takie niebezpieczeństwo, Zresztą mniejsza z tym. Na 

razie mamy niezły ubaw, prawda?

Lynn zerknęła na niego podejrzliwie.
– I to mnie właśnie martwi, Tony. Za dobrze się bawisz.
– Nie ma się czego bać, moja droga, – Tony zsunął ciemne okulary i znad 

oprawki spojrzał na nią chełpliwie, – Wiem, co robię.

Po   pierwsze,   należało   wywieźć   Lynn   jak   najdalej   od   kurortu,   gdzie   tyle 

spraw odwracało jej uwagę. Od wczoraj dzielili domek, a mimo  to spędzali 
razem niewiele czasu.

– Z tego, co słyszałem, wynika, że nie jadłaś śniadania – stwierdził, gdy 

jechali przez miasto.

– Bez jedzenia mogę się obyć, ale bez kawy nie.
– Coś na to poradzimy. Sam chętnie wypiję ze dwie filiżanki.
Mijali   właśnie   dzielnicę   biur   i   urzędów,   gdzie   wiele   było   przytulnych 

lokalików, Tony obawiał się jednak, że przy ich wątpliwym szczęściu mogą tam 
spotkać   Jeffa.   Nagle   spostrzegł   drogowskaz   zapowiadający   zjazd   w   stronę 
lotniska,

–   Dlaczego   tam?   –   wypytywała   żartobliwie   Lynn.   –   Zamierzasz   mnie 

porwać i opuścić miasto?

– Nic z tych rzeczy! Znajdziemy tam kilka barów, w których podają kawę, 

ale nie to jest najważniejsze. Idę o zakład, że nie zobaczymy  tam znajomej 
twarzy. Pomyśl tylko: żadnych szaleńców! Najpierw wziął nas w obroty Jeff, 
wyznawca   barwnej   aury;   potem   zjawił   się   nawiedzony   misjonarz   Calvin. 
Stanowczo za wiele dla pary spragnionych wypoczynku turystów.

– Mam inne wytłumaczenie – odparła Lynn. – Wywiozłeś mnie daleko za 

miasto, bo wstydzisz się pokazać w centrum z kobietą w różowym mini.

 

Możesz 

nosić, co ci się podoba. Nie ma takiej możliwości, żebym się ciebie wstydził – 
stwierdził z powagą, obrzucając ją zachwyconym spojrzeniem.

Dziewczyna spłonęła rumieńcem.
– Dzięki – odparła cicho.
Tony milczał, by miała czas na przemyślenie jego słów. Komplement nie był 

przypadkowy. O jego sile decydowała prostota. Tony’emu od pewnego czasu 
bardzo zależało na takim sam na sam ze śliczną Lynn. Chciał dać dziewczynie 
do zrozumienia, jakie żywi do niej uczucia.

Długo   jechali   w   milczeniu.   Miasto   zostawili   za   sobą.   Lynn   podziwiała 

zapierające dech w piersiach widoki.

–   To   niezwykłe   miejsce   –   odezwała   się   w   końcu.   –   Szczerze   mówiąc, 

background image

miałam nadzieję, że rodzice natychmiast się tutaj pogodzą.

– Ja też wierzę, że wkrótce uporają się ze swymi problemami. Daj im tylko 

trochę czasu – powiedział Tony, choć w głębi ducha obawiał się, że Calvin 
będzie próbował postawić na swoim i ostatecznie skłócić Morganów.

– Jeśli naprawdę się dogadają, od razu będę o tym wiedziała – stwierdziła 

Lynn,

– Telepatia?
– Nie! Wystarczy, że spojrzę na mamę. Przy pojednaniu nie obejdzie się bez 

czułych pieszczot. Takie wybuchy namiętności zostawiają na jej twarzy wyraźne 
zaczerwienienia.

– Rozumiem. – Tony zaczął chichotać.
–  Szczerze  mówiąc,  mama  już  mnie  wypytywała, czemu  ich  u mnie   nie 

widać. Obie mamy bardzo wrażliwą skórę. Jeśli wiążę się z kimś na dłużej, od 
razu mam na twarzy czerwonawe podrażnienia. Mama się dziwiła, że pieszczoty 
namiętnego kochasia nie zostawiły na moich policzkach żadnego śladu.

– To się da naprawić – odparł Tony, Krew coraz szybciej pulsowała mu w 

żyłach.

 

Pomyślałam sobie, że nim ponownie zobaczymy rodziców, można by.., 

Chyba wiesz, co mam na myśli,

– Oczywiście, – Tony odruchowo napiął mięśnie. – Z przyjemnością się tym 

zajmę.

– Popatrz tylko! Co za widok! – zawołała nagle Lynn drżącym z przejęcia 

głosem.

Wjechali na płaskowyż, z którego widzieli jak na dłoni miasto i góry na 

horyzoncie. Rozmawiali przez chwilę o urokliwym pejzażu. Tony zdawał sobie 
sprawę, że Lynn próbuje w ten sposób ukryć zmieszanie. Była zdenerwowana. 
Tony   w   ogóle   się   tym   nie   przejmował   Miła   godzina   w   przytulnej   kafejce 
pomoże jej wrócić do równowagi. Potem będą oboje zbyt zajęci, by odczuwać 
niepokój i zakłopotanie.

Znaki   drogowe   doprowadziły   ich   do   niewielkiej   kafeterii   na   skraju 

ruchliwego tomiska.

– Kochany, wywiozłeś mnie tam, gdzie diabeł mówi dobranoc, więc teraz 

musisz spełniać kaprysy uprowadzonej dziewczyny.

– Jasne.
– Umieram z głodu. I z pragnienia – szepnęła tajemniczo. – Dopiero teraz 

zdałam sobie z tego sprawę.

– Ja również mam ukryte pragnienia – odparł szczerze Tony. Jego potrzeby 

były inne, lecz równie silne jak apetyt Lynn,

Cieszył   się   każdą   chwilą   spędzoną   we   dwoje.   Przyjemnie   było   dzielić   z 

Lynn posiłek, obserwować, jak je śniadanie i pije kawę, słuchać rodzinnych 
anegdot, Z okien lokalu widzieli pas startowy oraz unoszące się w powietrze i 
lądujące samoloty. Tony zrewanżował się dziewczynie kilkoma historyjkami ze 

background image

swego   dzieciństwa.   Wspominał   również   o   tym,   że   woń   gumy   do   żucia 
przyprawia go o mdłości.

– Biedny Calvin! On żuje bez przerwy. Ale ci podpadł!
– Biedny? To zakała ludzkości! Nie zapominaj, że twoja mama chodzi na ten 

jego  idiotyczny   kurs   samorealizacji.   Od  tamtej   pory   miewa   głupie  pomysły. 
Postanowiła na przykład opuścić Buda i przeprowadzić rozwód.

– Słuszna uwaga. Tata jest przekonany, że Calvin zamącił jej w głowie. 

Rzecz   w   tym,   że   zaczęła   się   nudzić   i   szukała   okazji,   by   zrobić   trochę 
zamieszania.   Gdyby   Calvin   nie   pojawił   się   na   horyzoncie,   znalazłaby   inny 
sposób,

– Mimo wszystko nie jestem w nastroju, żeby tolerować tego durnia.
– To się dało zauważyć.
–   Dolać   ci   kawy?   –   Tony   wolał   nie   zdradzać,   co   miał   ochotę   zrobić 

Calvinowi.

– Nie, dziękuję.
–   W   takim   razie   jedźmy.   –   Rzucił   na   stolik   kilka   monet.   Dziewczyna 

zmarszczyła brwi.

–   Powinnam   zapłacić   za   siebie,   ale   zapomniałam   torebki.   Nie   mam   ani 

grosza. Zwrócę ci...

– Nie trzeba – odparł stanowczo. Ujął jej ramię. Poszli ku drzwiom kafeterii. 

Po chwili dodał z uśmiechem: – Jestem ci coś winien za to, że mnie zabrałaś na 
tę szaloną wyprawę. Ty płacisz, a ja bawię się znakomicie.

–   Nie   ma   o   czym   mówić.   Obiecałam,   że   wszystko   zwrócę,   i   słowa 

dotrzymam. Zresztą jeśli rodzice się pogodzą, to będzie wyjątkowo korzystna 
inwestycja.

Tony otworzył drzwi auta i pomógł dziewczynie wsiąść. Potem sam zajął 

miejsce za kierownicą,

– Problem w tym, że czuję się jak twój utrzymanek – oznajmił z ponurą 

miną.

– Cudownie! Łatwiej ci będzie grać rolę żigolaka.
Tony zręcznie manewrował czerwonym autem, by wyjechać z zatłoczonego 

parkingu.

– Kim jest żigolak?
– Swego rodzaju utrzymankiem
– Po co się go trzyma?
– Chyba nie muszę ci tego tłumaczyć.
– Ciekawe, czy odważysz się powiedzieć to na głos!
– To kochaś, z którym idzie się do łóżka – odparła, rzucając mu wyzywające 

spojrzenie. – Zadowolony?

–   Chwilowo   tak,   skarbie.   Ale   nie   na   długo   –   mruknął.   Uśmiechnął   się, 

widząc rumieńce na delikatnych policzkach. Szkoda, że przyjdzie mu zostawić 

background image

na   nich   czerwonawe   przebarwienia.   Trudno.   Żigolak   musi   zarobić   na   swoje 
utrzymanie.

background image

ROZDZIAŁ JEDENASTY

Tony zjechał z głównej drogi i zaparkował na uboczu. Lynn od razu się 

domyśliła, że nie chodzi mu o podziwianie krajobrazu, zwłaszcza że nacisnął 
guziki   umożliwiające   szybkie   podniesienie   dachu   i   przyciemnienie   szyb.   Z 
uwagą przyglądała się zapobiegliwemu kierowcy,

–   Może   przeniesiemy   się   na   tylne   siedzenie?   –   zaproponował   uprzejmie 

Tony.

– Czy oboje myślimy o tym samym?
– Oczywiście.
– Niewiele trzeba, by moja skóra się zaczerwieniła.
Tony wysiadł z samochodu, by otworzyć jej drzwi. Gdy wysiadła, przesunął 

fotel, by łatwiej mogli się wślizgnąć na tylną kanapę auta.

Serce   Lynn   uderzało   mocno   i   niespokojnie.   Miała   zamęt   w   głowie. 

Usiłowała przygotować się na to, co miało za chwilę nastąpić.

– Od dziesięciu lat nie zabawiałam się w ten sposób – stwierdziła rezolutnie. 

– Nie przyszło mi do głowy, że będziemy to robić za dnia!

– Wystarczy odrobina wyobraźni, by wmówić sobie, że jest noc.
Tony usiadł obok niej i zamknął drzwi.
– Cholera, dawniej tylne kanapy były większe. Oszczędnościowa produkcja 

– mamrotał z irytacją,

Lynn   zerkała   na   niego   z   ciekawością.   Była   gotowa   do   działania.   Kilka 

pocałunków  i będzie  po wszystkim.  Policzki się   zaczerwienią,

 

a zadowoleni 

wycieczkowicze powrócą do swego domku. W głębi ducha jednak nie miała 
pewności, że to będzie takie proste.

– Po namyśle doszłam do wniosku. Że chyba nie powinniśmy...
– Dziewczyno, przestań tyle mówić i przysuń się do mnie – mruknął Tony, 

zdejmując przeciwsłoneczne okulary. Rzucił je na przednie siedzenie. Popatrzył 
z czułością na Lynn. Oczy mu pociemniały,

– Lynn, twoja matka powinna dziś ujrzeć charakterystyczne oznaki wielkiej 

namiętności.

Dziewczyna   czuła,   że   pożądanie   ogarnia   ją   niczym   fala   przypływu. 

Zahipnotyzowana spojrzeniem ciemnych oczu przysunęła się.., i zaczepiła stopą 
o pas bezpieczeństwa. Daremnie próbowała utrzymać równowagę. Pchnięta siłą 
bezwładności   opadła   na   siedzenie;   ciemna   głowa   wylądowała   na   męskich 
kolanach.

– Niesamowite! Szukasz mocnych wrażeń, co? – mruknął żartobliwie Tony.
Lynn wyprostowała się natychmiast.
– Pas bezpieczeństwa próbował mnie powstrzymać od robienia głupstw, ale 

mu się wyrwałam – odparła pogodnie, choć oddech miała przyspieszony.

background image

– Szkoda, Miałem nadzieję, że zrobiłaś to umyślnie, – Tony zachichotał.
– Nie oceniaj innych według siebie. W młodości byłeś rozpustnikiem, ale ja 

nie miałam takich doświadczeń, – Próbowała się wyślizgnąć z natarczywego 
uścisku pasów, ale zachwiała się po raz drugi i omal nie straciła równowagi. 
Zaplątała się jeszcze bardziej. Tony obserwował ją spod przymkniętych rzęs z 
domyślnym uśmieszkiem na twarzy.

– Okropnie jesteś napalona, Lynn. To wiele obiecuje. Chyba powinienem ci 

pomóc, bo sama się nie wypłaczesz, prawda?

– To cyrkowa ekwilibrystyka. Brak mi doświadczenia. Potrzebuję pomocy.
Tony pochylił się i uwolnił unieruchomione nogi Lynn. – Zrobione! – rzucił 

chełpliwie.

– Co za ulga! – westchną dziewczyna. Usiadła wygodnie i przysunęła się do 

ciemnowłosego kochasia.

– Mimo wszystko mam nadzieję, że tamten upadek nie był przypadkowy – 

odparł Tony. Spojrzał jej w piwne oczy. – Strasznie jesteś spięta. Powinienem 
cię   objąć...   Chwileczkę!   Na   czym   ja   siedzę?   Chyba   na   zapięciu   tego 
nieszczęsnego pasa. Trzeba z tym zrobić porządek. Dobra, załatwione. Teraz 
przysunę się bliżej, a ty mi usiądziesz na kolanach,

Lynn   nie   umiała   powiedzieć,   jak   to   się   stało,   że   nagle   znalazła   się   w 

objęciach półleżącego mężczyzny. Odruchowo położyła dłonie na muskularnym 
torsie   i   rozsunęła   uda,   obejmując   nimi   jego   biodra.   W   czasie   tych   ewolucji 
wąska sukienka uniosła się wysoko, odsłaniając bieliznę.

– Wygodnie ci? – zapytał troskliwy kochaś z czułym uśmiechem. Odgarnął 

ciemne włosy spadające Lynn na twarz,

– To nie jest właściwe określenie – odparła dziewczyna.
– Dawno temu moi kumple i ja nazywaliśmy takie zabawy przekładańcem – 

mruknął Tony, dotykając kciukiem jej warg.

Dziewczyna na moment wstrzymała oddech.
– Przecież nie mamy zamiaru,,.
– Będzie tak, jak zechcesz – odparł, nie przestając dotykać jej ust,
–   Tutaj?   –  rzuciła   z   powątpiewaniem.   Tony   wsunął   palce   w  jej   włosy   i 

delikatnie   pogłaskał   zarumienione   policzki.   Po   chwili   zapytał   wprost:   – 
Kochałaś się kiedykolwiek na tylnym siedzeniu auta?

–   Nigdy.   –   Serce   Lynn   kołatało   niespokojnie.   Była   przekonana,   że   nie 

powinni... Ale z drugiej strony...

– I bardzo dobrze. – Z czułością popatrzył jej w oczy, – Porządna z ciebie 

dziewczyna.

– A ty uchodziłeś za chuligana. 
– Zgadza się. Oddałbym wtedy calutką kolekcję podstawek do piwa, żeby 

mieć na tylnym siedzeniu takiego kociaka jak ty. Marzyła mi się dziewczyna z 
klasą.

background image

–   To   zabawne.   –   Lynn   obrysowała   palcem   usta   Tony’ego.   –   Chętnie 

poświęciłabym   opatrzone   dedykacją   zdjęcie   Bruce’a   Springsteena,   żeby   taki 
rozrabiaka jak ty wziął mnie w ramiona na tylnym siedzeniu auta,

– Spełniają się dawne marzenia – mruknął, tuląc ją w objęciach.
– Waśnie. – Patrzyła mu w oczy, gdy pochylił głowę. Uwielbiała patrzeć na 

zmysłowe usta, zawsze gotowe ją całować. Tym razem nie mogła się doczekać 
pocałunku.   Zamknęła   oczy   dopiero,   gdy   poczuła   dotyk   warg   Tony’ego. 
Powtarzała   sobie,   że   to   jedynie   gra.   Musiała   pokazać   matce   twarz   z 
charakterystycznymi plamkami. Wolała o tym nie myśleć. Gdy Tony zaczają 
całować,   uświadomiła   sobie,   że   konieczność   zwodzenia   mamy   jest   zwykłą 
wymówką. 

Mężczyzna jęknął, gdy ich wargi się zetknęły. Ten cichy dźwięk sprawił, że 

zapomniała o skrupułach i mocniej do niego przylgnęła. Całowali się namiętnie. 
Lynn   nie   mogła   sobie   przypomnieć,   czemu   do   niedawna   była   święcie 
przekonana,   że   nie   powinni   się   kochać.   Teraz   uznała   ten   pomysł   za   bardzo 
sensowny.

Słyszała głośne i mocne bicie jego serca tuż przy swoim. Gdy zamknął ją w 

objęciach,   rozkoszowała   się   silą   muskularnego   ciała.   Uniosła   się   nieco,   by 
przesunąć dłońmi po koszulce, okrywającej barczyste ramiona, i czuła, jak pod 
jej dotknięciem napinają się mięśnie. Wdychała zapach samochodowej tapicerki 
i nikłą woń tytoniu; dotykała miękkiej, bawełnianej koszulki. Jej marzenie o 
spotkaniu   z   buntownikiem   i   chuliganem   o   złotym   sercu   w   końcu   się 
urzeczywistniło.

Jego usta były czułe i kuszące. Całowała je zachłannie. Oddawał pocałunki, 

które   sprawiały,   że   narastało   w   niej   pożądanie.

 

Najwyraźniej   Tony   miał 

zdolności telepatyczne, bo po chwili zaczął pieścić ją śmielej.

Słowa   przestały   im   być   potrzebne.   Jęk,   westchnienie,   szept   wystarczyły, 

żeby   się   porozumieć.   W   zamkniętym   aucie  zrobiło   się   tak  gorąco,   że  skóra 
obojga pasażerów zwilgotniała od potu, co ich podnieciło jeszcze bardziej. Gdy 
mocne dłonie Tony’ego objęły Lynn, a biodra kochanków przylgnęły do siebie, 
dziewczyna zapragnęła pełnego zbliżenia, całkowitej jedności, zatracenia się w 
wielkiej rozkoszy.

Mimo to omal nie doszło do przykrego wypadku.
Tony niemal w ostatniej chwili odsunął jej kolano, wymierzone niechcący w 

jego lędźwie, Całowała  go z takim zapamiętaniem,  że prawie nie czuła, jak 
uniósł ją i posadził okrakiem na swych udach.

– Opuść biodra – szepnął, muskając jej usta.
Posłuchała   tej   rady.   Gdyby   ktoś   spojrzał   na   nich   z   boku,   ujrzałby   parę 

wyczyniającą dziwne łamańce na tylnym siedzeniu auta; takie zachowanie nie 
licowało z godnością wziętych prawników z chicagowskiej palestry. Lynn w 
ogóle na to nie zważała. Jedynym celem stało się zaspokojenie pożądania. Oboje 

background image

byli   ogromnie   podnieceni,   ale   wystarczała   im   na   razie   śmiała   pieszczota 
rozgrzanych   namiętnością   ciał.   Czuli   rozkosz,   kołysząc   się   w   tym   samym 
rytmie.

Tony mruczał Lynn do ucha słowa, których nie była w stanie zrozumieć. 

Amarantowa sukienka zwinęła się w okolicach talii. Mężczyzna wsunął dłonie 
pod jedwabne majteczki i głaskał jędrne pośladki.

Jego pocałunki uderzały Lynn do głowy niczym wino. Czuła w ustach ciepły 

język Tony’ego. W tej samej chwili zuchwałe palce wtargnęły w głąb jej ciała. 
Nieświadomie zaczęła ocierać się o niego, by choć w ten sposób zmniejszyć 
udrękę pożądania. Natychmiast poczuła ulgę; poruszała się nadal, by ulżyć sobie 
w miłosnym cierpieniu. Tony objął mocniej jej biodra,, by sprostać nowemu 
rytmowi,

 

Litości! Nie zamierzała przecież... Wcale nie chciała... Dosyć!
Gdy   próbowała   zaprotestować,   zamknął   jej   usta   pocałunkiem.   Oboje   na 

moment zapomnieli o całym świecie, chociaż ich zjednoczenie nie było pełne. 
Gdy nieco ochłonęli, dziewczyna drżała jak po wyczerpującym biegu. Przytuliła 
wilgotne czoło do twarzy kochanka. Oddychała z trudem.

– Nic miałam zamiaru... – Zabrakło jej sił, by dokończyć zdanie.
– Wiem – odparł stłumionym głosem Tony, – Jestem zachwycony, że się 

ośmieliłaś.

Nadal   czuła,   że   jest   podniecony.   Spojrzała   na   jego   twarz.   Oczy   miał 

przymknięte.   Zacisnął   zęby,   jakby   ze   wszystkich   sił   próbował   odzyskać 
panowanie nad sobą,

– To niesprawiedliwe, Tony. Nie mogłeś,,.
– Wszystko w porządku, – Ton głosu przeczył słowom.
Dziewczyna   mimo   oporów   zdobyła   się   na   to,   by   przykryć   dłonią 

wybrzuszenie na przodzie jego dżinsów.

– Bolesne doznanie – szepnęła.
–   To   ból   graniczący   z   rozkoszą   –   odparł   cicho.   Nieśmiało   sięgnęła   do 

suwaka.

– Mogłabym...
– Nie,
–   Ale...   –   Z   zewnątrz   dobieg   jakiś   hałas.   –   Słyszę   cos   –   ostrzegła 

dziewczyna. – Ktoś usiłował otworzyć drzwi auta.

Tony jęknął rozpaczliwie.
Lynn poprawiła zmiętą bieliznę i próbowała obciągnąć sukienkę. Nie miała 

pojęcia, jak w ciasnym wnętrzu wysunąć się z ramion Tony’ego,

– Uwaga – mruknął, oddychając z trudem. – Żadnych gwałtownych ruchów
–   Postaram   się   –   obiecała.   –   Och,   wybacz!   Spróbuję   się   odsunąć,   nie 

dotykając cię.,, tu i ówdzie, ale to nie będzie łatwe

 

– Wiem – wycedził przez 

zaciśnięte zęby.

background image

– Może tamci zaraz sobie pójdą. Moglibyśmy wtedy...
–   Nie   będziemy   się   więcej   zabawiać   na   tylnym   siedzeniu   auta–   odparł 

zbolały mężczyzna. Zacisnął powieki i przygryzł wargi.

– Łapie mnie kurcz, lewa łydka. Muszę natychmiast rozprostować nogi.
– Tony, czemu nie powiedziałeś od razu? – 
– Krzycz głośniej! Niech wszyscy się dowiedzą, że tu. jestem. Tamci gapie z 

pewnością są ciekawi, kto siedzi w środku,

– Pewnie już sobie poszli. – Wyciągnęła rękę i pogłaskała go po policzku. 

Uznała, że ten czuły gest z pewnością nie będzie zrozumiany jako zachęta do 
erotycznych wyczynów. – Okropnie mi przykro. Czemu nie powiedziałeś od 
razu, że boli cię noga?

Tony parsknął śmiechem.
– Jak miałem to zrobić? Wyobraź sobie, że sięgnęłaś gwiazd, i. ja pukam cię 

w ramię i dyskretnym szeptem mówię: Skarbie, dosyć tego; noga mi ścierpła,

– Mam ci ją rozmasować?
– Dzięki! Lepiej nie dotykaj mnie teraz, bo nie ręczę za siebie,
– W takim razie powinieneś wysiąść z auta i pochodzić trochę. Spacer na 

pewno ci ulży.

– Ciekawe, jak się stąd wydostaniemy. Trudno będzie się podmieść,
– Pomogę ci, – Dziewczyna wyciągnęła rękę i otworzyła drzwi.
– Chwileczkę, poszukam moich klapek. – Pochyliła się i natychmiast straciła 

równowagę. – Ratunku!

Tony chwycił ją w objęcia i przyciągnął do siebie. Przez moment tworzyli 

bezładne   kłębowisko   ciał.   Kolano   Lynn   dotknęło   przypadkiem   najbardziej 
newralgicznych okolic. Tony jęknął boleśnie.

Dziewczyna znieruchomiała.
– Boję się poruszyć – wyznała z obawą, a potem dodała żartobliwie: – Znów 

musiałeś mnie łapać, żebym nie upadla. Wyraźnie na ciebie lecę.

–   Kto   przeczuwał,   że   tak   się   to   skończy?   –   zapyta   z   chełpliwym 

uśmieszkiem.

– Ty!
–   Dosyć   tej   prowizorki!   O   ile   mnie   pamięć   nie   myli,   w   domku   mamy 

wygodne łóżko.

Lynn na moment wstrzymała oddech. Nie była w stanie wykrztusić słowa. 

Pieszczoty w aucie – bo wymagało tego dobro sprawy – to jedno; rozmowa o 
zaletach pewnego mebla stojącego w sypialni przenosiła ich na całkiem inny 
poziom.

– Przecież... chodziło jedynie o zaczerwienienia na mojej twarzy. Żeby je 

wywołać, nie potrzeba nam wcale.,, łóżka.

–   Jest   nam   niezbędne   do   innych   celów   –   oznajmił   Tony,   rzucając   jej 

pożądliwe spojrzenie.

background image

– Czyżby? – spytała bez tchu.
–   Pani   mecenas   wyraźnie   tchórzy.   Gdybym   nie   był   dżentelmenem, 

przedstawiłbym niepodważalne dowody na poparcie swojej tezy.

W duchu przyznała mu rację. Mimo to nie zamierzała dawać za wygraną.
– Moim zdaniem nie powinniśmy  się kochać, bo takie postępowanie  nie 

przyniesie nam...

Dość mam tego dzielenia włosa na czworo. Poza tym niewiele brakowało, 

żebyśmy to już mieli za sobą– zirytował się Tony, Nagle złagodniał, pogłaskał 
jej ramiona i dodał czule; – Czy pozwolisz, żebym przez wieczność cierpiał jak 
potępieniec, moja śliczna?

Spojrzała w piękne, ciemne oczy. Nie patrzyła w nie, gdy pracowali razem w 

kancelarii lub gdy uczestniczyli w rozprawie. Dopiero teraz odkryła, jak wiele 
potrafią wyrazić. Tony był świadomy swych atutów i potrafił je wykorzystać.

– Mniejsza z tym – burknęła, nie przyznając się do klęski. – 
Najpierw   trzeba   się   stąd   wydostać.   Potem   możemy   przedyskutować   tę 

kwestię.

– To jest unik, ale masz rację. Pora opuścić tylne siedzenie.
– Spróbuję ci pomóc.
– O, nie! – Tony wybuchną śmiechem. – Żadnej pomocy! Zajmij się sobą. Ja 

zadbam o siebie i swoje klejnoty. – Skwapliwie osłonił rękoma zagrożoną część 
ciała,

Dziewczyna   zrezygnowała   z   szukania   klapek   Ostatnia   próba   znalezienia 

obuwia skończyła się dość dramatycznie. Postanowiła wysiąść boso. Wysunęła 
ostrożnie stopę. Grunt był wilgotny i miękki. Śmiało postawiła drugą nogę i 
wysiadła z auta. Obciągała właśnie sukienkę, gdy usłyszała znajomy głos.

– Świat jest mały, prawda?
Z wnętrza samochodu dobiegły stłumione przekleństwa. Lynn odwróciła się 

natychmiast i stanęła oko w oko z Jeffem, który obserwował ich z pobliskiej 
skałki.

Niespodziewane   spotkanie   z   Jeffem   sprawiło,   że   Tony   wyskoczył   z 

samochodu jak korek z butelki.

– Zdejmij buty, przyjacielu! – zawołał rozpromieniony i bosy terapeuta. Nie 

miał   na   sobie   koszuli.   –   Bierz   ze   mnie   przykład.   To   najlepszy   sposób,   by 
czerpać ze źródła energii, którą jest ta skałka.

Tony spacerował wokół auta, by rozruszać bolącą nogę.
– Źródło energii? – spytał z niedowierzaniem.
– Nie słyszałeś o tym zjawisku?
Tony wytrwale dreptał tam i z powrotem, defilując przed Jeffem.
Noga bolała coraz mniej.
– Nie – odparł. – Źródła energii to nic moja specjalność. Przyjechaliśmy tu z 

Lynn na wycieczkę. Zatrzymaliśmy się na filiżankę kawy i wracamy do domu.

background image

– Czemu  się tłumaczysz?  Jesteś chyba speszony. Zdejmij  buty, kolego, i 

wejdź   na   skałkę.   Zaraz   wrócisz   do   równowagi.   Próbowałem   wcześniej   tego 
rodzaju terapii. Zapewniam, że to mistyczne doświadczenie,

– Gdzie jest źródło energii? – wypytywała Lynn.
–   Tutaj.   –   Jeff   wskazał   niewielkie   usypisko   z   czerwonych   kamieni   na 

spłaszczonym wierzchołku skały. – To męski strumień.

– Proszę?  – Lynn z niedowierzaniem spojrzała na pagórek. – Chcesz mi 

wmówić, że energia ziemi jest dwupłciowa?

– Oczywiście. Pierwiastek męski i żeński.,,
– To przemiłe spotkanie, Jeff, ale na nas już pora. Chodź, Lynn. – Tony ujął 

ramię dziewczyny i pociągnął ją do samochodu.

– Czy istnieją w okolicy żeńskie źródła energii? – rzuciła na odchodnym 

dziewczyna, wyraźnie zafrapowana tematem rozmowy.

– Oczywiście. W pobliżu jest pewna skałka. Chętnie ci ją pokażę, jeśli...
– Może innym razem – zawołał Tony i dodał, spoglądając na pasażerkę: – 

Wracamy? – Z różnych względów nie był teraz w stanie wędrować po górach.

– Chyba tak – odparła, zerkając na niego pobłażliwie. Wiedziała, czemu tak 

mu spieszno.

Tony pomógł jej wsiąść do auta, kuśtykając przeszedł na drugą stronę i zajął 

miejsce za kierownicą.

– Nie wejdziecie na górę? – spytał zdumiony Jeff.
– Może innym razem – odparł Tony, uruchamiając silnik. Terapeuta podbieg 

do samochodu i zapukał w okno po stronie

Lynn.
– Dowiedz się, o co mu chodzi – mruknął Tony.
Dziewczyna opuściła szybę.
– Pojemniki z energią dostaniecie w specjalistycznym sklepie w mieście– 

oznajmił z powagą Jeff. – Wystarczy pojechać...

–   Dzięki   za   informację,   ale   nie   interesuje   nas   puszkowana   siła   życia   – 

przerwał Tony. – Do zobaczenia, Jeff. Na pewno znów się spotkamy. Nasze 
drogi ciągle się krzyżują.

– Niewątpliwie decyduje o tym przeznaczenie, ale trudno powiedzieć, jakie 

plany ma wobec nas matka natura. Być może zetkniemy się ponownie dopiero w 
następnym wcieleniu.

– Oby tak było! –westchnął Tony.
–   Na   wszelki   wypadek   zadam   wam   jedno   pytanie.   Muszę   przyznać,   Że 

jestem zdziwiony. Wasz romans jest, rzecz jasna, próbą zamydlenia oczu jej 
rodzicom. W taki razie co robiliście na tylnym siedzeniu auta zaparkowanego na 
odludziu?

Tony oparł ramiona na kierownicy, zerknął chytrze na terapeutę : odparł 

niewinne:

background image

– Gawędziliśmy.
Wrzucił pierwszy bieg i odjechał z piskiem opon. Gdy wyjechali na drogę, 

katem oka spojrzał na Lynn.

– Masz już te swoje zaczerwienienia,
– Owszem.
– Boli?
– Trochę swędzi – odparła, dotykając policzka.
– Przykro mi, że namiętne pocałunki i pieszczoty tak się dla ciebie kończą. 

Będę się bardzo starannie golił, ilekroć...

–   Tony   –   przerwała   dziewczyna,   kładąc   mu   rękę   na   ramieniu.   –   Moim 

zdaniem, stanowczo nie powinniśmy się kochać. To wielki błąd. Prędzej czy 
później doszedłbyś do wniosku, że pod wpływem chwilowego nastroju dałeś się 
ponieść namiętności.

– Jest i druga możliwość: być może uznam, że postąpiłem słusznie.
–   Jesteś   adwokatem   specjalizującym   się   w   sprawach   rozwodowych! 

Doskonale   wiesz,   jakie   są   minusy   związków   rozpoczętych   zaledwie   kilka 
miesięcy po rozprawie!

–   Oboje   jesteśmy   tylko   ludźmi.   Planując   kampanię   na   rzecz   ratowania 

małżeństwa   twoich   rodziców,   nie   brałaś   pod   uwagę   takiego   obrotu   sprawy? 
Musiałaś być świadoma, że to nas do siebie zbliży. Mimo to zaryzykowałaś,

– Oczywiście. Zdawałam sobie sprawę, że w życiu rozmaicie bywa. Istotnie 

mamy do czynienia z ludźmi, a ci są nieprzewidywalni... – Lynn umilkła nagle i 
rzuciła koledze badawcze spojrzenie. – Sprytny jesteś. Wpadłam w pułapkę, co?

Tony ujął jej dłoń i podniósł ją do ust.
– Mam tylko jedną prośbę: Daj mi szansę, Lynn.

background image

ROZDZIAŁ DWUNASTY

Lynn nie była zadowolona ze swego wyglądu. Po namiętnych uściskach z 

Tonym na tylnym siedzeniu auta czuła się wymięta i potargana. Amarantowa 
sukienka naszywana gwiazdkami zwracała powszechną uwagę. Elegancka pani 
mecenas   zmieniła   się   nagle   w   zaniedbaną   kokotę.   Lynn   postawiła   losowi 
ultimatum;   zwykła   przyzwoitość   wymagała,   by   pozwolił   jej   zniknąć   za 
drzwiami letniskowego domku bez zwracania uwagi. Żadnych znajomych na 
ścieżce albo przed domkiem!

–   Nareszcie   jesteś!   –   zawołał   Calvin,   wybiegając   na   werandę   rodziców 

Lynn, gdy niesforna para usiłowała zniknąć niepostrzeżenie, – W samą porę!

Dziewczyna   po   prostu   oniemiała.   Gapiła   się   na   Forbesa   jak   na   postać   z 

kreskówki;   zniknął   z   horyzontu   w   poprzednim   odcinku,   a   w   następnym 
przybywa nie wiadomo skąd i na dodatek wygląda tak, jakby nic złego mu się 
nie przydarzyło.

Calvin zbiegł po schodach i wyciągnął rękę do Tony’ego.
– Wszystko, co złe, puśćmy w niepamięć, zgoda? – rzucił pojednawczym 

tonem.

Tony   był   równie   zaskoczony   jak   Lynn.   Przygotował   linię   obrony   na 

wypadek,   gdyby   Calvin   złożył   na   niego   doniesienia,   a   tu   niespodzianka: 
zawzięty rywal zapomina o urazie i ofiarowuje mu przyjaźń.

– Jasne – mruknął niepewnie. – Co było, a nie jest...
Uścisnęli sobie dłonie.
– Zdążyliście! – ucieszyła się Gladys, wychodząc z domku. Miała na sobie 

szkarłatny kombinezon z krótkimi spodenkami. – To cudownie!

– Co tu się szykuje, mamo? 
– Objazd samochodem terenowym po okolicy. – Gladys zbiegła po schodach 

i przyjaznym gestem położyła dłoń na ramieniu Forbesa. – Nasz drogi Calvin 
zarezerwował   miejsca   dla   pięciu   osób   na   wypadek,   gdybyście   wcześniej 
przyjechali z porannej wycieczki.

Lynn zerknęła na Tony’ego, który spojrzał na nią z rozpaczą. Perspektywa 

zwiedzania okolicy w towarzystwie Calvina również nie przypadła mu do gustu.

– Nie jestem pewna,,, – zaczęła z ociąganiem dziewczyna.
– Cześć, skarbie – zawołał pan Morgan, zbiegając po schodach. Miał na 

głowie ulubioną czapeczkę drużyny „Chicago Bulls”, którą nosił, ilekroć był 
naprawdę zadowolony. – Cieszę się, że zdążyliście. Przypominasz sobie, jak w 
czasie ostatniego pobytu w tych stronach objeżdżaliśmy okolicę dżipem?

– Tak, ale...
– Pamiętaliśmy, że byłaś zachwycona tą wyprawą i dlatego postanowiliśmy 

ją powtórzyć. Okropnie się bałem, że nie wrócicie na czas, ale już po strachu.

background image

–   Jasne.   –   Lynn   uścisnęła   dłoń   Tony’ego   i   spojrzała   na   niego 

porozumiewawczo.   –   Najdroższy,   wiem,   że   jesteś   bardzo   zmęczony.   Jeśli 
chcesz, zostań w domku i odpocznij.

– Dobrze mówisz, Lynn – wtrącił Calvin. Zmarszczył brwi i udając szczerą 

troskę,   obrzucił   przystojnego   bruneta   krytycznym   spojrzeniem.   –   Ten   facet 
ledwie trzyma się na nogach. Kiedy szliście w stronę domku, odniosłem nawet 
wrażenie, że trochę kuleje. Jest wykończony. Kompletny brak sil życiowych, 
Całkiem...

– Opanuj się,  Forbes. Tak się składa,  że energia mnie  rozsadza.  – Tony 

napiął mięśnie i spojrzał groźnie na rywala

– Trudno im w to uwierzyć – oznajmił sceptycznie Calvin – ale niech ci 

będzie.

– Pewnie. Jak zwykle postawię na swoim.
Cudownie, pomyślała  drwiąco Lynn, Miała spędzić  popołudnie z dwoma 

samcami, którzy będą się przed nią puszyć, walcząc o dominację. Gdyby nie 
wyraz   nadziei   w   oczach   Buda   Morgana,   najchętniej   zostałaby   w   domu. 
Spojrzała na matkę.

– Chciałabym się najpierw odświeżyć,
– Nie ma na to czasu – odparta stanowczo pani Morgan. – Za dziesięć minut 

jest zbiórka. Wyglądasz świetnie. Ta sukienka w ogóle się nie gniecie. Można w 
niej spać, a mimo to jest jak nowa.

– Zerknęła na Lynn i mruknęła z roztargnieniem; – Chyba nie jestem daleka 

od prawdy,

– Wracając z wycieczki, zrobiliśmy sobie piknik i strasznie rozrabialiśmy. 

Wie   pani,   jak   to   jest:   turlanie   się   po   trawie,   wyścigi,   dziwaczne   pozy,   W 
rezultacie   jesteśmy   oboje   strasznie   wymięci.   Dach   był   opuszczony;   dlatego 
Lynn jest okropnie potargana, – Tony spojrzał na dziewczynę z czułością, a 
potem opiekuńczym gestem przygarnął ją do siebie.

Zaskoczona Gladys uważnie słuchała jego wyjaśnień.
– Ładnie się zachowałeś. Oczywiście nie wierzę w ani jedno twoje słowo. Z 

drugiej strony jednak po tym, co wyprawiałeś nad strumieniem, nie sądziłam, że 
stać cię na taki gest.

– Ależ Gladys! – powiedział Calvin z promiennym uśmiechem,
– Postanowiliśmy nie wracać do tamtego incydentu. Chyba pamiętasz naszą 

umowę,

– Wcale do niego nie wracam. Zrobiłam tylko aluzję do tamtej sprawy. To 

cyklem inna kategoria znaczeniowa.

– Proponuję, żebyśmy wszyscy od tej chwili starali się myśleć pozytywnie. 

Zgadzasz się, Tony? – Calvin poklepał go po plecach.

– Jasne, stary! – Ciemnowłosy kochaś z całej siły uderzył w kark Forbesa, 

który otworzył szeroko usta, wyleciała z nich guma do żucia

background image

Pięć par oczu śledziło jej lot do chwili, aż wpadła Gladys za dekolt.
Pani Morgan odruchowo zasłoniła gors rękoma. Skrzywiła twarz i jęknęła 

rozpaczliwie:

– Ohyda!
Calvin natychmiast ruszył w jej stronę, by ratować sytuację,
– Zaraz ją wyciągnę,..
– Precz z łapami! Nie bądź taki w gorącej wodzie kąpany – wściekł się Bud,
Tony rechotał złośliwie.
Zamknij się, Russo. Staram się być uprzejmy. Mógłbyś zrobić przynajmniej 

tyle,

– Czy twoim zdaniem uprzejmość  polega na pluciu Gladys za dekolt? – 

zapytał Tony, uśmiechając się przyjaźnie,

– Spokojnie, chłopaki. Wrócę z żoną do domku. We dwoje szybko się z tym 

uporamy – oznajmił Bud, Spojrzał groźnie na dwu młodych mężczyzn. – Tylko 
bez awantur, jak mnie tu nie będzie. Dajcie nam dwie minuty,

– Możesz zostać, Bud – stwierdziła Gladys, ruszając schodami w górę, – 

Sama dam sobie radę,

– Będzie szybciej, jeśli ci pomogę,
– Dobrze. Skoro tak twierdzisz.,.
Gdy państwo Morgan zamknęli za sobą drzwi, Calvin odezwał się pierwszy,
– To wszystko twoja wina – rzucił, spoglądając oskarżycielsko na rywala, 

który zapalił papierosa i mruknął

– Ty mnie pierwszy poklepałeś po ramieniu, kolego.
– Zrobiłem to po przyjacielsku,
– Ciekawe, od kiedyż to jesteśmy zaprzyjaźnieni!
– Nie chodzi o nas. Taka jest ogólna symbolika tego gestu, stanowiącego 

oznakę dobrej woli. Ty omal mnie nie znokautowałeś!

– Okropne. – Tony zaciągnął się papierosem. – Pewnie nie jestem świadom 

własnej siły. – Dmuchnął Calvinowi dymem prosto w twarz.

Mężczyzna pomachał ręką i zaczął kaszleć.
– Ohydny nałóg.
– Lepszy niż bezproduktywne poruszanie szczęką i plucie gumą na dekolty 

Bogu ducha winnych kobiet,

– Nie byłoby tego incydentu, gdyby.,,
– Panowie – rzuciła pojednawczo Lynn, obejmując ich po przyjacielsku, – 

Spójrzcie na to z innej strony. Cieszę się z tego incydentu. Szczerze mówiąc, nie 
mogło być lepiej,

– Jesteś zadowolona, że twojej mamie guma do żucia wpadła za stanik? – 

wypytywał z niedowierzaniem Tony.

Obaj mężczyźni spoglądali na nią tak, jakby straciła rozum.
– Po pierwsze, czyżby umknęło wam, że nie zaprotestowała kiedy ojciec 

background image

zaproponował jej pomoc? Właściwie nie miała nic przeciwko temu. Po drugie, 
zapowiedzieli, że uwiną się w dwie minuty. Minęło dziesięć, a ich nie ma.

– Pewnie się pokłócili – mruknął Forbes. Lynn i Tony spojrzeli na niego z 

politowaniem.   Spec   od   samorealizacji   popatrzył   na   zegarek,   –   Jeśli   to   nie 
kłótnia, to co ich zatrzymało?

– Sądzisz, że pierwsze lody zostały przełamane? – zapytał Tony, zerkając na 

rozpromienioną dziewczynę.

– Kto wie?
– Jakie lody? – zapytał Calvin. – O czym wy mówicie?
– Nieważne, głupku – mruknął pobłażliwie Tony. – Mam nadzieję, że trafnie 

oceniasz sytuację, maleńka,

– Oto dobry przykład! – ożywił się Calvin. – Nie mów do Lynn jak do 

dziecka, bo umniejszasz jej poczucie własnej wartości,

– Ruszamy? – rozlej się wesoły głos pani Morgan ubranej w żółtą bluzeczkę 

i czerwone szorty. Na zarumienionej twarzy pojawiły się ciemniejsze smugi,

Lynn ścisnęła dłoń Tony’ego, Miała ochotę śpiewać z radości.

Chytry   plan   okazał   się   skuteczny,   Gotowa   była   od   razu   podziękować 

nieświadomemu swej roli Calvinowi, a przede wszystkim Tony’emu, ale na to 
było jeszcze za wcześnie. Obiecała sobie, że znajdzie sposób, by im okazać 
wdzięczność.

–   Dzwoniliśmy   do   przewodnika.   Za   kilka   minut   rusza   następna   grupa   – 

oznajmiła Gladys. – Kilka osób zrezygnowało, więc są dla nas miejsca. Idziemy.

– Fajnie – powiedział Tony, obejmując Lynn i ruszając w stronę parkingu. 

Szeptem   dodał:   –   Jeśli   mam   być   szczery,   znam   przyjemniejsze   sposoby 
spędzania czasu.

Zgoda Morganów nie trwała długo. Z chwilą rozpoczęcia wycieczki zaczęli 

spór o nazwy skał i górskich szczytów. Calvin i Tony dolewali oliwy do ognia, 
starając   się   usiąść   jak   najbliżej   Lynn,   co   stanowiło   zarzewie   następnego 
konfliktu. Po wycieczce zjedli razem obiad, a wieczorem Calvin zawiózł ich do 
miasta. Podczas jazdy musieli wysłuchać taśm z jego ostatniego kursu.

Dzień pełen wrażeń dobiegł wreszcie końca. Calvin wjechał na parking i 

wyłączył silnik.

– Kto ma ochotę napić się czegoś w naszej knajpce? – zapytał radośnie. Bud 

odchrząknął znacząco.

– Byłem, Piłem. Mam dosyć, – Otworzył drzwi, by wysiąść.
– Jestem wykończona – usprawiedliwiała się Gladys, idąc w ślady męża. – 

Muszę Odpocząć, Ale wy, młodzi, bawcie się do woli.

Chętnie, ale innym razem. Dziś to się nie da zrobić – mruknął Tony.
– Lynn? – Calvin z nadzieją zerknął na siedzącą z tyłu dziewczynę. – Wiem, 

że nie możesz pić alkoholu, ale proponuję kubek gorącej czekolady.

background image

Tony delikatnie pogłaskał narzeczoną po ramieniu.
Było jej żal Calvina i z tego powodu chętnie dotrzymałaby mu towarzystwa. 

Poza tym mogłaby  odwlec rozmowę  z Tonym.  Przez cały  dzień dręczyła ją 
obawa, że jeśli naprawdę zaczną się kochać, rezultatem pochopnej decyzji będą 
dwa złamane serca.

Uświadomiła   sobie,   że   matka   stoi   przy   aucie   i   czeka   na   jej   odpowiedź. 

Trzeba podtrzymać niechęć rodziców do Tony’ego, bo ten unik może na nowo 
scementować ich związek. Teraz najważniejsze są pozory. W domku, sam na 
sam   z   Tonym,   na   pewno   znajdzie   ostateczne   argumenty   przeciwko   ich 
związkowi, który teraz byłby stanowczo przedwczesny.

Spektakl musi trwać. Przytuliła się do urodziwego kochasia i położyła dłoń 

na jego udzie. Mimo woli przypomniała sobie, co przeżyli dziś rano na tylnym 
siedzeniu auta. Zrobiło jej się gorąco, ale nie zważała na te odczucia. Później się 
nad nimi zastanowi.

–   Przykro   mi,   Calvin,   ale   mało   czasu   spędzam   sam   na   sam   z   moim 

narzeczonym.   Chciałabym   to   dziś   nadrobić.   Czuła   na   sobie   pożądliwe 
spojrzenie ciemnych oczu.

–   Masz   rację,   maleńka.   –   Tony   popatrzył   na   rywala   i   uśmiechnął   się   z 

tryumfem. – Miałeś pecha, stary. Może innym razem szczęście ci dopisze.

Calvin spojrzał na niego spod przymkniętych powiek. Gdyby wzrok mógł 

zabijać. Tony byłby już trupem. Na twarzy speca od samorealizacji pojawił się 
wkrótce profesjonalny uśmiech.

– Nie bądź taki pewny siebie, kolego. Pyszałek rzadko jest szczęśliwy. Lynn, 

gdybyś potrzebowała rady i pomocy, będę do twojej dyspozycji. Pamiętaj, że 
najważniejsze jest w życiu dokonywanie właściwych wyborów, ponieważ...

– Bip! – pisnął Tony, kładąc dłoń na ustach samozwańczego prelegenta. – 

Przerywamy odtwarzanie programu. Próba nadajnika zakończona. O terminie 
emisji zostaną państwo poinformowani. – Chwycił Lynn za rękę, wyciągnął z 
auta i razem szybko oddalili się w stronę domku.

– Dobranoc, Lynn! – zawołała Gladys.
– Dziewczyna prawie biegła by dotrzymać kroku Tony’emu.
– Dobranoc, mamo! – krzyknęła, odwracając głowę, – Dobranoc, tato!
– Pa, skarbie! Cześć, Tony – zawołał pan Morgan.
– Hej, Bud! Pamiętaj, że jesteśmy kumplami – odparł Russo, nie zwalniając 

ani na chwilę.

– Czemu tak pędzisz? – marudziła dziewczyna. – Zgubie klapki.
– Wybacz, Kopciuszku, – Tony zatrzymał się tak nagle, że wpadła prosto w 

jego ramiona. Nin zdążyła coś powiedzieć, wziął ją na ręce.

– Nie musisz tego robić – powiedziała ze złością. – Chciałam tylko, żebyś 

zwolnił,

– Muszę jak najszybciej znaleźć się w naszej kryjówce. Nie możesz zgubić 

background image

pantofelków, bo z gorącej kobiety zamienisz mi się w dynię.

W   pierwszej   chwili   nie   zrozumiała,   o   co   mu   chodzi.   Potem   nastąpiło 

olśnienie.

–   Nie   szalej   –   ostrzegła,   zniżając   głos,   –   W   samochodzie   odgrywałam 

namiętną kochankę. To była część naszego przedstawienia.

– Tak się składa, że przy okazji rozgrzałaś mnie do białości. To się nazywa 

szczęście.

–   Zapewne,   ale   trzeba   zachować   rozsądek.   Musimy   omówić   wszystkie 

aspekty tej sprawy. Moim zdaniem postąpimy niemądrze... 

– A nie mówiłem? Powoli zamieniasz się w dynię. – Zmieniasz treść bajki. 

To kareta zamieniła się w dynię; z Kopciuszkiem było inaczej.

– W co się zamieniła?
– W nic. Nawet w ubogiej sukience i z potarganymi włosami pozostała sobą.
– A więc miałem trochę racji. Zmieniła strój i fryzurę. – Tony

 

uśmiechnął 

się, wnosząc dziewczynę po schodach, – Muszę cię zanieść do sypialni, nim się 
wyzwolisz spod uroku.

– Czyjego?
Postawił ją na werandzie i sięgnął po klucz,
–   Mojego,   śliczna   pani,   –   Otworzył   drzwi.   –   Jestem   buntownikiem   o 

zniewalającym   uroku.   Zaciągnę   cię   do   łóżka   i   sprawię,   że   zapomnisz   o 
rozsądku.

Lynn czuła, Że nogi się pod nią uginają.
– Posłuchaj. Nie zamierzam...
Zamknął jej usta pocałunkiem.
Mimo   panujących  w  domku  ciemności  poruszał  się   szybko  i  pewnie.  W 

mgnieniu oka uporał się z zamkami i guzikami. Po chwili oboje byli nadzy. 
Namiętne   pocałunki   odebrały   Lynn   zdolność   trzeźwego   rozumowania. 
Cudownie   było   głaskać   ciepłą   skórę   nagiego   mężczyzny.   Nim   minęło   kilka 
chwil, leżeli obok siebie w ogromnym łożu wspartym na czterech kolumnach. 
Nie potrzebowali słów. Jak przedtem, w kabriolecie, wystarczyły im miłosne 
jęki i westchnienia. Tym razem Tony miał jednak większe pole do popisu.

Umiał wykorzystać sprzyjające okoliczności.
Lynn   przekonała   się   wkrótce,   że   poranne   doznania   stanowiły   zaledwie 

próbkę jego możliwości. Uwielbiała, gdy całował jej usta, ale gdy zachłanne 
wargi dotknęły piersi, niemal oszalała z zachwytu. W mgnieniu oka uzależniła 
się od śmiałej pieszczoty zuchwałego języka i zębów, rysujących na jej skórze 
zawiłe ornamenty. Przemknęło jej przez myśl, że takie odczucia powinny być 
prawnie   zabronione.   Gdy   nabrała   przekonania,   że   największą   przyjemność 
odczuwa,   gdy   kochanek   gładzi   jej   biust,   poczuła   jego   dłoń   między   udami   i 
musiała zmienić zdanie,

–   Chcesz   o   tym   porozmawiać?   –   szepną!   jej   do   ucha,   gdy   na   moment 

background image

oderwał wargi od jej ust.

– Straszny z ciebie drań, Tony.
– Tak, piękna pani.
– Jesteś okropny.
– Słusznie, maleńka.
– Nie potrafię... się bronić.
– Doskonale. – W Jego głosie brzmiała radość i zachwyt.
– Próbowałam, ale to silniejsze ode mnie – westchnęła bezradnie.
Ani na chwilę nie przerywając namiętnego pocałunku, wszedł w nią powoli i 

ostrożnie. Miała wrażenie, że nie będzie w stanie znieść bezmiaru rozkoszy, że 
eksploduje i zgaśnie na wieki niczym zbłąkana gwiazda.

– Lynn – szepnął Tony głosem pełnym oddania i namiętności.
– Lynn – powtórzył. Wszedł w nią jeszcze głębiej. I wtedy rozbłysła jak 

supernowa.

 

background image

ROZDZIAŁ TRZYNASTY

Tony ukołysał Lynn do snu, a potem wyślizgnął się cichutko spod kołdry i 

poszedł do łazienki. Zamknął za sobą drzwi, zapalił światło i sięgnął po krem do 
golenia.   Całodniowy   zarost   z   pewnością   mocno   podrażnił   delikatną   skórę 
dziewczyny. Z  drugiej strony  jednak,  gdyby  po  powrocie  z  wycieczki  Tony 
najpierw poszedł się ogolić, Lynn miałaby czas na zastanowienie. Był niemal 
pewny, że znalazłaby jakiś wykręt i znów skończyłoby się na obietnicach. Miał 
nadzieję,   że   ta   noc   przyniesie   im   wiele   niespodzianek,   i   dlatego   postanowił 
doprowadzić się do porządku. Nie chciał, by Lynn przez niego cierpiała – nawet 
jeśli miało to być zwyczajne swędzenie.

Prawie   kończył,   gdy   drzwi   się   otworzyły   i   stanęła   w   nich   zaspana 

dziewczyna. Oślepiło ją intensywne światło. Zamrugała powiekami. Wyglądała 
prześlicznie. Gdy ujrzała w lustrze jego odbicie, uśmiechnęła się radośnie. Na 
jasnej   skórze   widoczne   były   czerwone   przebarwienia.   Tony   szczerze   się 
zmartwił.

– Bardzo mi przykro.
Uśmiech zniknął z urodziwej twarzy,
– Tak szybko? – Głos jej drżał. Odwróciła wzrok. – Wybacz, Nie powinnam 

tego mówić. Zdaję sobie sprawę, co zaszło. To również moja wina. Możesz 
zabrać kabriolet, Calvin z pewnością...

– Chwileczkę! – Tony chwycił dziewczynę za ramiona. – Wysoki Sądzie, 

muszę zadać świadkowi kilka pytań.

– Sąd zezwala na przesłuchanie świadka – odparła machinalnie z ponurą 

miną.

– O czym my właściwie rozmawiamy?
– O twoim powrocie do Michelle. Wyjeżdżasz. Gdyby było inaczej, czemu 

goliłbyś się w środku nocy?

– Na litość boską! Ale to sobie wymyśliłaś! – Pocałował ją czule, a potem 

starannie   wytarł   zaróżowiony   policzek,   na   którym   zostało   trochę   pianki   do 
golenia. – Pomyliłaś się. Chciałem ogolić twarz nie dlatego, że wybieram się do 
Chicago. Pragnę kochać się z tobą jeszcze nie raz tej nocy, ale przykro mi z 
powodu podrażnień na twojej skórze. I tak niepotrzebnie cierpisz przeze mnie, 
ale nie było innego wyjścia.

Lynn natychmiast się rozchmurzyła.
– Jest na to rada – odparła. – Kąpiel z dodatkiem aromatycznego olejku i 

tonik do wrażliwej skóry.

– Naleję wody do wanny, a ty podaj mi olejek. – Przytulił dziewczynę i 

pogładził ją czule po plecach i pośladkach. Czuł, jak powoli wzbiera w nim 
pożądanie. – Sam cię umyję, a potem wmasuję tonik. Zapewniam, że to będzie 

background image

prawdziwa przyjemność.

Uradowana   Lynn   rozchyliła   wargi.   Oczy   jej   pociemniały,   gdy   usłyszała 

zmysłowe obietnice.

Wspólna   kąpiel   była   okazją   do   niezliczonych   czułości   i   pieszczot.   Gdy 

wyszli z wody, Lynn na przemian chichotała radośnie i wzdychała z rokoszy. 
Tony wytarł starannie wilgotną skórę, zaniósł dziewczynę do łóżka i położył na 
zmiętej   pościeli.   włączył   nocną   lampkę.   Tym   razem   będą   kochać   się   przy 
zapalonym świetle.

Lynn usiłowała przyciągnąć go do siebie.
–   Najpierw   natrę   cię   tonikiem   –   mruknął,   odsuwając   ramiona,   którymi 

oplotła jego szyję. Pragnął jej aż do bólu, ale musiał się też nią opiekować. Póki 
Lynn była w jego pieczy, nie będzie na jej skórze żadnych przebarwień.

– Pragnę cię – wyznała bezwstydnie.
– Najpierw tonik, – Mężczyzna był nieugięty. – Gdzie go trzymasz?
– W łazience. – Lynn śmiało dotknęła jego męskości. Jęknął boleśnie, – 

Naprawdę sądzisz, że warto tracić czas na zabiegi kosmetyczne? – zapytała z 
niewinną minką i uśmiechnęła się promiennie.

– Tak – mruknął i poszedł po flakonik. Jakie to szczęście, że już raz się 

kochali. W przeciwnym razie nie zdobyłby się na taką powściągliwość. Gdy 
wrócił,   Lynn   przybrała   pozę   tak   kuszącą,   że   niewiele   brakowało,   by   rzucił 
wszystko i posiadł ją natychmiast.

– Pragnę cię – usłyszał namiętny szept.
Odetchnął głęboko, by nad sobą zapanować.
– Najpierw obowiązek, potem przyjemność  – stwierdził bez litości,  choć 

wiele   go   to   kosztowało.   Podszedł   do   łóżka   i   nakazał   tonem   nie   znoszącym 
sprzeciwu; – Połóż się na plecach.

Wyciągnęła się na posłaniu i uniosła ramiona,
– Tak dobrze? – zapytała niewinnym głosikiem.
–   Znakomicie.–   Nalał   trochę   płynu   w   zazębienie   drżącej   dłoni   i   zaczął 

masować zaróżowione policzki i podbródek.

Dziewczyna niespodziewanie chwyciła lekko zębami jego palec.
– Lynn... – Zamierzał ją skarcić, ale głos uwiązł mu w gardle.
– Słucham?– odparła potulnie i musnęła wargami jego dłoń.
– Moja ty śliczna – westchną, upewniając się, czy prezerwatywa leży na 

nocnym stoliku. Kto wie, jak szybko będzie jej potrzebował?

Cofnął rękę i metodycznie aplikował kojący płyn.
– Nie wierć się. Muszę zrobić, co do mnie należy. – Rzecz jasna,
nie posłuchała. Sporo się natrudził, nim zdołał natrzeć tonikiem wszystkie 

miejsca, w których jego zmysłowe pieszczoty spowodowały zaczerwienienie: 
wyprężone dumnie piersi, płaski brzuch, smukłe uda. Gdy skończył, ogarnięta 
żądzą Lynn drżała jak liść.

background image

– Wezwij pogotowie – szepnęła z trudem. j
– Po co? – Tony był poważnie zaniepokojony. Odstawił buteleczkę z płynem 

i usiadł na posłaniu.

– Bo dostanę ataku serca, jeśli będziesz zwlekał. Chcę się z tobą kochać,.. 

teraz.

– Niesamowite! Kto by przypuszczał, że jesteś taka gorąca.
– Okrutnik! Ja płonę, a ty udajesz masażystę. Zrobisz wreszcie, o co cię 

proszę?

– Jasne – odparł z uśmiechem i sięgnął po leżące na stoliku zabezpieczenie.
– Nareszcie! Mogę ci pomóc? – Tony chętnie się zgodził. I gorzko tego 

żałował.   Dziewczyna   wzięła   odwet   za   stracone   minuty.   Znęcała   się   nad 
kochankiem   tak   długo,   aż   ten   zaczął   ją   błagać,   by   natychmiast   skończyła   i 
pozwoliła mu działać.

Gdy się wreszcie porozumieli, Tony przykrył Lynn własnym ciałem, spojrzał 

w piwne oczy i szepnął

– Chciałbym jedno powiedzieć... – Serce kołatało mu niespokojnie. – Nie 

chodzi nam tylko o zaspokojenie pożądania. Mam rację?

Znieruchomiała na moment. Uniosła ramiona i objęła dłońmi jego twarz.
– Nie. Pożądanie wcale nie jest dla nas najważniejsze.
– Chciałem to od ciebie usłyszeć,
– I usłyszałeś, A teraz kochaj się ze mną, Tony.
Początkowo   Lynn   sądziła,   że   dzwoni   budzik,   ale   próba   wyłączenia 

natarczywego   zegara   nie   przyniosła   żadnego   efektu.   Coś   nadal   dzwoniło. 
Machając   niecierpliwie   rękoma,   strąciła   telefoniczną   słuchawkę.   Dzwonienie 
ustało. Rozanielona zapadła w sen.

Piskliwy głosik raz po raz powtarzał jej imię. Czyżby to Calvin?
– Precz z mego snu, idioto – mruknęła.
– Jak ty się do mnie odzywasz, ślicznotko! – obruszył się na pól rozbudzony 

kochaś.

– Mówiłam do Calvina.
– Skąd on tutaj? – Tony nagle oprzytomniał i usiadł na łóżku
Pojawił się w moim śnie. – Nagle zdała sobie sprawę, że wciąż dyszy głos 

Forbesa. – A może wcale nie śniłam? – Dostrzegła zrzuconą słuchawkę i chciała 
ją podnieść, ale Tony był pierwszy.

– Pozwolisz? – zapytał uprzejmie i wyręczył dziewczynę. 
– Dodzwoniłeś się do miłosnego gniazdka Lynn i Tony’ego, Nie możemy 

teraz   odebrać   telefonu.   Gdy   usłyszysz   piknięcie,   spadaj.   –   Russo   odłożył 
słuchawkę. W chwilę później telefon zadzwonił po raz drugi, Mężczyzna zaklął 
i odebrał.

– Jeśli ten stuknięty mistrz samorealizacji uważa...
–   Poczekaj.   Dzwoni   po   raz   drugi.   –   Dziewczyna   objęła   dłonią   jego 

background image

nadgarstek, by udaremnić przerwanie połączenia,

– Dobra. Zapytam, czego chce.
– Pozwól, że sama  to zrobię – odparła Lynn, nic puszczając nadgarstka. 

Tony zmierzył ją wzrokiem.

– Proszę – rzucił w końcu. Położył się na plecach, układając ramiona nad 

głową. – Mam nadzieję, że ten gość ma naprawdę ważny powód, by tu dzwonić. 
W przeciwnym razie obiję mu mordę.

– Słucham – rzuciła niecierpliwie Lynn.
– Nareszcie! Powiedziałem sobie, że dzwonię cztery razy, a potem zjawię się 

osobiście. Chodzi o twoją matkę.

– Co się z nią stało?  – Lynn usiadła na łóżku. Serce zaczęło jej mocno 

kołatać. Tony zerwał się także i objął dziewczynę ramieniem.

– Życiu Gladys nic nie grozi – tłumaczył Calvin, – Zatrucie pokarmowe. 

Zaszkodziło jej restauracyjne jedzenie.

– To okropne! – Zerknęła na Tony’ego, który nie odrywał od niej spojrzenia. 

– Gdzie ją przewieźli?

– Twój ojciec zabrał ją do Flagstaff. Prosił, żebym cię przywiózł.
– Tony i ja wkrótce będziemy w szpitalu. Podaj mi adres.
Całkiem rozbudzony mężczyzna wyskoczył z łóżka, włączył
lampkę i zaczął się pospiesznie ubierać.
– Lynn, obawiam się, że twoja mama nie życzy sobie, żeby ten facet się tam 

kręcił.

– Nie musi jej odwiedzać, ale nie się nie stanie, jeśli poprowadzi...
– Gladys przewidziała twoją argumentację. Powiedziała, że nie życzy sobie, 

by twój chłopak się do tego mieszał. Ja mam cię przywieźć,

Lynn zerknęła na Tony’ego. Gladys Morgan widziała w nim niespokojnego 

ducha bez krzty odpowiedzialności, który spłodził dziecko z jej córką i w ogóle 
się   tym   nie   przejął.   Skąd   miała   wiedzieć,   że   jest   cudowny,   kochający, 
opiekuńczy, a na dodatek osiągnął wysoką pozycję wśród prawników? Rodzona 
córka   ukryła   przed   nią   te   rewelacje.   Teraz   Gladys   była   chora   i   wolała   nie 
pamiętać, że Lynn związała się z nieodpowiednim mężczyzną.

– Zgoda – odparła po namyśle. – Za pięć minut spotkamy się na parkingu. – 

Odłożyła   słuchawkę.   –   Mama   jest   w   szpitalu.   Zatrucie   pokarmowe.   Calvin 
zawiezie mnie do Flagstaff.

– Jak się czuje Gladys?
– Nie najgorzej. Chce, żebym do niej przyjechała. Ja również jestem zdania, 

że powinnam być teraz przy matce.

– Oczywiście, ale to ja cię zawiozę. Nie będę do niej wchodzić. Zostanę w 

aucie, ale nie pozwolę, żeby Forbes,,.

– Tony, błagam, nie rób z tego problemu. – Lynn ubierała się pospiesznie. – 

Pamiętaj, jaką rolę przyszło ci grać. Na razie nie możemy tego zmienić, ale 

background image

wkrótce sprawa się wyjaśni.

Tony nerwowym ruchem odgarnął potargane włosy,
–   Lynn,   chciałem   tylko...   –   Stała   przy   drzwiach   i   patrzyła   na   niego   z 

roztargnieniem. Machnął ręką. – Pozdrów mamę.

– Oczywiście. – Była wzruszona. Zawahała się na moment, a potem wybiega 

z domku. 

Tony   siedział   bez   ruchu   na   łóżku,   wpatrując   się   tępo   w   podłogę.   Miał 

nadzieję, że Gladys szybko odzyska zdrowie. Dla osoby tak energicznej jak ona 
zatrucie pokarmowe to szczególnie nieprzyjemna dolegliwość.

Miał żal do losu, że tak się to ułożyło, Lynn wybiegła z domu, nim zdążył jej 

powiedzieć,   co   czuje.   Poranek   szczęśliwych   kochanków   powinien   wyglądać 
zupełnie inaczej. Cóż, jest jak jest. Nie warto się zadręczać. Postanowił wyjść z 
domu i wypić w barze filiżankę kawy.

Gdy zbliżał się do domku Morganów, spostrzegł, że okna są uchylone. Nic 

dziwnego. Bud zapomniał o nich w pośpiechu, gdy odwoził żonę do szpitala. Na 
szczęście Tony miał oko na ich lokum.

W   ciszy   poranka   zabrzmiał   nagle   dźwięczny   kobiecy   śmiech.   Z 

rozrzewnieniem   wsłuchiwał   się   w   ten   dźwięk.   Gladys   śmiała   się   bardzo 
podobnie. Chwileczkę... To przecież jej śmiech! Dobiegał zza otwartych okien 
sąsiedniego domku. Tony wpadł na cienistą werandę.

– Hej! – Nie bacząc na wczesną porę, załomotał do drzwi, – 
Gladys! Bud! – darł się wniebogłosy.
Lokatorzy poszemrali trochę. W końcu drzwi się uchyliły i na progu stanęła 

potargana Gladys we własnej osobie,

– Co się stało? – rzuciła podejrzliwie.
– Dobrze się czujesz?
–   Wspaniale,   ale   z   tobą   chyba   nie   jest   najlepiej.   Jak   można   o   tej   porze 

dobijać się do drzwi! 

– Calvin zabrał gdzieś waszą Lynn. A może już o tym wiesz?
– Nic mi nie wiadomo, żeby coś razem planowali. – Gladys ciaśniej owinęła 

się szlafrokiem, szerzej uchyliła drzwi i rzuciła w głąb pokoju: – Bud, narzuć 
coś i chodź tutaj. Coś dziwnego się wydarzyło.

Gladys była kompletnie zbita z tropu. Tony uznał, że raczej nie maczała 

palców w tej sprawie. Opowiedział jej, co się zdarzyło nad ranem. Oboje doszli 
do wniosku, że Calvin uknuł tę intrygę, by choć na krótko mieć Lynn tylko dla 
siebie. Tony sięgnął do kieszeni po 

kluczyki do kabrioletu. Zamierzał wyruszyć w pościg. Pani Morgan starała 

się zbagatelizować całą sprawę.

– Porozmawiajmy spokojnie – stwierdziła, wciągając Tony’ego do pokoju, – 

Calvin nie jest seryjnym mordercą.

– Skąd pani wie? Są na to dowody? – wpadł jej w słowo Tony,

background image

Mimo   woli   spostrzegł   na   policzkach   Gladys   charakterystyczne 

zaczerwienienia.   ,Akcja   kochaś”   zakończyła   się   powodzeniem.   Przynajmniej 
jedna dobra nowina,

– Proszę pamiętać, że Forbes musi być szalony, skoro dla własnych celów 

okropnie   przejął   Lynn,   dzwoniąc   o   świcie   z   informacją,   że   trafiła   pani   do 
szpitala z .objawami zatrucia pokarmowego. Nie obchodzą mnie wcale motywy 
tego   drania,   tylko   jego   metody   działania.   Na   dobrą   sprawę   mamy   tu   do 
czynienia z porwaniem. – Tony zawahał się na moment i podjął decyzję. Przed 
chwilą   zapomniał   się   na   moment   i   zaczął   mówić   jak   prawnik.   Miał   dość 
mistyfikacji,  –  Muszę   państwu  wyznać,  że  doskonale  się  na  tym znam.  Nie 
jestem   chuliganem   i   włóczęgą.   Udawałem   tylko   życiowego   nieudacznika. 
Pracuję jako adwokat, ceniony wysoko przez największe kancelarie w Chicago,

– Biedny chłopak – mruknęła współczująco Gladys. – Byłeś oburzony, gdy 

odkryłeś machinacje Calvina, prawda?

– Oczywiście! Nie mam pojęcia, dokąd ją zabrał i co zamierza. Szkoda, że 

pani nie widziała twarzy Lynn, gdy usłyszała o rzekomej chorobie matki. Dla 
mnie to dostateczny powód, by skręcić temu draniowi kark. Pewnie tego nie 
zrobię, bo nie warto iść  do pudła z powodu takiej kanalii. Zresztą  będę się 
trzymać   metod   uznawanych   przez   prawo.   Są   powolniejsze,   ale   równie 
skuteczne,

Gladys pogrążyła się w zadumie i szepnęła do męża:
– Rozszczepienie osobowości... Jak to się inaczej nazywa?
– Schizofrenia – podpowiedział Bud.

background image

ROZDZIAŁ CZTERNASTY

Calvin włączył taśmę ze swego kursu, gdy tylko ruszyli do Flagstaff drogą 

biegnącą   wzdłuż   górskiego   strumienia.   Lynn   odruchowo   wyciągnęła   rękę   i 
wyłączyła magnetofon.

– Wybacz – mruknęła, gdy spojrzał na nią ze zdziwieniem. – O tej porze nie 

mam ochoty słuchać tego rodzaju pouczeń. Mam nadzieję, że nie czujesz się 
urażony.

–  Ależ   nie,  droga  Lynn.  Uruchomiłem   odtwarzacz  z  przyzwyczajenia.  U 

mnie to odruch. Lubię czegoś słuchać, kiedy prowadzę.

– Mówisz o taśmach?
– A konkretnie o moich taśmach. Można by sądzić, że to dowód egotyzmu, 

prawda?   Skinęła   głową.   Oddychała   płytko,   by   nie   czuć   zapachu   wody 
kolońskiej.   Forbes   skropił   się   nią   aż   nazbyt   obficie.   Ciekawe,   kiedy   zdążył 
wziąć   prysznic   i   ogolić   się,   skoro   wiadomość   o   chorobie   Gladys   otrzymał 
dopiero nad ranem.

– Powód jest inny. Kiedy słucham własnego głosu, ładuję się energią. To 

mnie...   nakręca.   Zakładam,   że   słowo,   które   działa   na   mnie,   powinno   także 
pomagać innym.

– Rozumiem. – Lynn zadawała sobie pytanie, czym Calvin ją kiedyś ujął. 

Musiał być jakiś powód, skoro chodziła z tym idiotą przez jakiś czas. Zresztą 
miała wówczas tylko siedemnaście lat. To wiele tłumaczy,

– Ja w tym celu piję kawę,
– Chcesz się gdzieś zatrzymać na filiżankę tego paskudztwa?
– W żadnym wypadku. Nie wybraliśmy się w tę podróż dla przyjemności. 

Napiję się kawy dopiero, gdy będę wiedziała, co z mamą.

Calvin był wyraźnie znudzony. Obawy i cierpienia bliźnich w ogóle go nie 

interesowały. Po chwili zaczął opowiadać pasażerce o swoich kursach. Sytuacja 
była trudniejsza niż na początku podróży. Kierowcy nie da się wyłączyć,

Lynn   próbowała   go   nie   słuchać.   Odczuwała   dziwny   niepokój.   Jej   umysł 

przywykł   do   rozważania   konkretnych   informacji   wedle   określonych   zasad 
logicznych. Dzisiejszego ranka z trudem łączyła fakty w zwartą całość.

Była tak  zamyślona,  że  przegapiła  moment,  w  którym  Calvin  zjechał  na 

wyboiste   pobocze   i   zatrzymał   samochód.   Dopiero   po   dłuższej   chwili 
zorientowała się, że stoją, a Calvin robi jej regularny wykład.

– Czemu się zatrzymałeś? – przerwała bezceremonialnie,
–   To   bardzo   istotna   kwestia.   Staram   się   gestem   podkreślać   wagę 

argumentów.   Nie   jestem   taki  głupi,   żeby   w  trakcie   jazdy   wypuszczać   z   rąk 
kierownicę, i dlatego zrobiłem przerwę. Słuchaj dalej. Mam wrażenie, że cię to 
wciąga. Byłaś taka skupiona.

background image

Lynn straciła cierpliwość.
– Ty bezduszny egoisto! – wybuchneła z wściekłością. – Moja matka leży w 

szpitalu, a ty mi tu dajesz pokaz… – Nagle uświadomiła sobie, co jest nie tak. 
Calvin  był zbyt  wymuskany  jak  na człowieka   obudzonego nad  ranem przez 
znajomych   dzwoniących   ze   szpitala.   Poza   tym   nie   ulegało   wątpliwości,   że 
rodzice,   zwłaszcza   ojciec,   najpierw   skontaktowaliby   się   z   nią.   Czemu   Bud 
miałby wydzwaniać do jakiegoś szaleńca? W trudnej sytuacji najpierw wzywa 
się na pomoc rodzinę.

– Moja matka wcale nie jest chora, prawda? – Lynn nie miała zwyczaju 

owijać niczego w bawełnę.

Działałem   w   stanie   wyższej   konieczności   –   stwierdził   Calvin,   odpinając 

pasy.

– Nie zbliżaj się do mnie, idioto – rzuciła ostrzegawczym tonem. – Czy 

rodzice wiedzą, co zaplanowałeś?

– Nie, ale rozmawiali ze mną o twojej sytuacji. Sprawiają wrażenie głęboko 

zaniepokojonych. Postanowiłem działać i stanąłem na wysokości zadania.

– Masz na myśli to porwanie? Wolne żarty!
– Potrafię zmienić ludzkie życie. Z twoimi problemami także się uporam. – 

Calvin przysunął się do pasażerki.

– Daj mi spokój! – krzyknęła dziewczyna, odpychając go zdecydowanie. – 

Czego ty używasz po goleniu? Straszliwie cuchnie! Od tego zapachu robi mi się 
niedobrze. Trzymaj się ode mnie z daleka.

Calvin   niespodziewanie   doznał   olśnienia.   Ponownie   otworzył   przed   nią 

ramiona.

– Już wiem. To z powodu ciąży nie czujesz się godna, by ze mną pozostać.
– Tak, tak. Oczywiście. – Ponownie go odepchnęła.
– Dla mnie dziecko to istny dar losu. – Calvin próbował ją objąć, – Podnieca 

mnie   myśl,   że   nosisz   w   sobie   nowe   życie,   Usiłował   ją   pocałować,   ale 
odepchnęła głowę natręta. 

– Natychmiast przestań mnie obrażać! Jeśli nadal będziesz wygadywać takie 

bzdury, złożę doniesienie w pierwszym napotkanym komisariacie. Oskarżę cię o 
napaść i znieważenie oraz próbę gwałtu Calvin, nie zważając na zaciekły opór 
Lynn, usiłował wziąć ją w objęcia. Przemknęło jej nagle przez myśl, że ten facet 
pochodzi chyba od ośmiornicy. Zwinne ręce próbowały teraz dotknąć jej piersi. 
Szykowała się do zadania ostatecznego ciosu. Kopniak w krocze. To rozwiąże 
wszystkie problemy, 

–   Och,   Lynn   –   jęknął   Calvin,   przysuwając   się   coraz   bliżej.

 

Rozpalmy 

płomień   namiętności.   Drzemie   w   nas   ogień,   więc   pozwól...   –   Rozległ   się 
nieartykułowany okrzyk. Jakaś siła wywlokła natręta z samochodu,

Lynn odetchnęła z ulgą, gdy ujrzała swego wybawcę. Tony uniósł pięść i z 

całej siły uderzył Calvina, który osunął się bezwładnie na błotniste pobocze. 

background image

Tony na moment pochylił się nad nim, a potem wsiadł do auta,

– Jesteś cała i zdrowa, skarbie?
Lynn uśmiechnął się do niego i wdzięcznością. Zapewne sama dałaby sobie 

radę, ale miło jest wiedzieć, że w trudnej chwili ktoś przybiegnie na ratunek, nie 
zważając na trudności.

– Jego ogień już zgasł – stwierdził żartobliwie Tony, dotykając jej policzka, 

– Na pewno nic ci nie zrobił?

– Wszystko w porządku. – Ujęła jego dłoń i pocałowała otarte nadgarstki. – 

Cóż to był za cios.

– Ten głupek będzie miał sporego siniaka – oznajmił z satysfakcją Tony.
–   Świetnie   się   spisałeś,   kolego   –   pochwalił   Bud,   zaglądając   do   auta   i 

wyciągając rękę.

–   Dzięki,   przyjacielu.   –   Tony   odwrócił   się   i   uścisnął   podaną   dłoń.   – 

Pomożesz mi? Trzeba wrzucić tego gościa na tylne siedzenie waszego auta.

– Mam lepszy plan– mruknął ponuro ojciec Lynn. – To zwykły śmieć, więc 

oddajmy go śmieciarzom.

– Ten pomysł bardzo mi się podoba – stwierdziła dziewczyna, wysiadając z 

auta – ale nie będziemy się mścić w ten sposób.

– Już jestem! – zawołała Gladys, idąc błotnistym poboczem w stronę córki i 

męża. – Znam się na udzielaniu pierwszej pomocy. Czy ktoś krwawi? Mogę 
zrobić opaskę uciskową z gumki stanika.

– Zrób z niej lepszy użytek – rzucił Bud. – Trzeba związać gościa, żeby się 

nie rzucał.

 

– Szybko rozwiązałeś zagadkę. – Lynn spojrzała bystro na Tony’ego, 

który stal po drugiej stronie auta.

–   To   nie   było   trudne   –   odparł   z   uśmiechem.   –   Poszedłem   na   kawę. 

Przechodząc   obok   domku   twoich   rodziców,   usłyszałem,   że   gruchają   jak 
zakochane gołąbki. Moglibyśmy się od nich wiele nauczyć.

Lynn zerknęła na ojca, który spłonął rumieńcem. Na twarzy mamy ujrzała 

czerwone przebarwienia.

– Cudownie! – Wybuchneła śmiechem i rzuciła się Tony’emu na szyję.
Odsunął ją po chwili. Gdy minęła pierwsza radość, dodał z ponurą miną:
– Ciekawe rzeczy opowiadałaś rodzicom za moimi plecami.
Podobno udaję prawnika, co uważają za objaw schizofrenii, a poza tym w 

weekendy chętnie paraduję w damskiej bieliźnie. Grałaś na dwa fronty. Co to 
miało być? Plan B?

– Przecież to jedynie żart – odparła bez przekonania,
– W takim razie zrobiłaś ze mnie błazna.
– Tony, chciałabym… – zaczęła, spoglądając mu w oczy.
Calvin jęknął i próbował się podnieść. 
Lynn była zdruzgotana. Tony patrzył na nią z wyrzutem, jakby
chciał dać jasno do zrozumienia, że go zawiodła.

background image

Po chwili spec od samorealizacji został wspólnymi siłami umieszczony na 

tylnym siedzeniu auta Morganów.

–   Nie   jesteśmy   na   zupełnym   odludziu.   Za   lasem   jest   osiedle.   Trzeba 

zawiadomić policję. Ten drań musi ponieść karę. 

–   Pójdę   z   tobą   –   zaproponował   Bud.   –   Zostań,   tato.   –   Lynn   uznała,   że 

nadarza się sposobność wyjaśnienia wszelkich nieporozumień. – Popilnujecie z 
mamą tego durnia.

– Wolałbym, żeby to Bud poszedł ze mną – odparł uprzejmie Tony.
Lynn czulą się tak, jakby ją uderzył. Najwyraźniej miał do niej żal. Istniały 

dwa wyjaśnienia: albo obraził się na nią, bo opowiadała o nim niestworzone 
rzeczy i nadal ukrywała prawdę przed rodzicami, albo doszedł do wniosku, że 
woli być z Michelle. Tłumaczyła sobie w duchu, że obie możliwości są równie 
prawdopodobne, ale niewiele to dato. Przywykła już, że Tony należy do niej. 
Serce jej krwawiło na samą myśl, że mógłby nadal kochać tamtą idiotkę.

– Jak sobie życzysz. Zostaniemy z mamą na posterunku i będziemy pilnować 

Calvina.

–   Święte   słowa.   –   Gladys   zacisnęła   piąstki.   –   Oberwie,   jeśli   zacznie 

rozrabiać. Nie miałabym nic przeciwko temu, żeby mu przyłożyć.

Bud podszedł do żony i nie bacząc na obecność świadków, pocałował ją 

namiętnie,

– Mam nadzieję, że nie będziesz próbowała znokautować tego faceta, moja 

piękna.

– Uważaj na siebie, przystojniaku – odparła Gladys, szczypiąc go delikatnie 

w policzek.

Łzy  cisnęły się Lynn do oczu, gdy patrzyła na odchodzących mężczyzn. 

Cieszyła się, że uczucia rodziców rozkwitły na nowo, ale jej radość nie była 
pełna.

– Ten chłopak oszalał na twoim punkcie – powiedzie Gladys, kiedy czekały, 

oparte plecami o maskę auta, w którym leżał więzień,

– Wcale nie jestem tego pewna.
– Tony Russo to w gruncie niezły materiał na męża. Jeszcze niedawno do 

głowy by mi nie przyszło, że tak powiem,

– Oczywiście – rzuciła wymijająco Lynn.
– Lekarze dokonują teraz cudów. Jest mnóstwo znakomitych specyfików. 

Zobaczysz, wyleczą go z tych wszystkich fanaberii. Musimy tylko wierzyć, a na 
pewno się uda. – Gladys przytuliła córkę, – Wspaniała będzie z nas rodzina. 
Wkrótce się przekonasz

 

Lynn nie była w stanie dłużej wstrzymywać łez. Ciężkie 

krople toczyły się po zaróżowionych policzkach.

– Ulżyj sobie, kochanie. – Gladys sięgnęła po chusteczkę, by otrzeć mokrą 

twarz córki. – Po tym, co przeszłaś, to żaden wstyd.

Wtulona w objęcia matki Lynn rozszlochała się na dobre.

background image

Bud wrócił sam. Przyjechał policyjnym radiowozem. Zjawiła się ponadto 

ciężarówka, która miała wyciągnąć auto z błotnistego pobocza na asfalt. Tony 
pojechał od razu do Sedony, by – jak się wyraził – dopilnować wszystkiego na 
miejscu. Bud sądził, że czeka na nich ze śniadaniem i butelką szampana,

Lynn   nie   miała   złudzeń.   Gdy   weszła   do   pustego   domku,   wcale   się   nie 

zdziwiła, widząc list na nocnym stoliku. Tony napisał krótko, bez emocji.

Droga Lynn

„Akcja   kochaś”   zakończyła   się   sukcesem.   Teraz   możemy   wrócić   do

 

normalnego życia.

Pozdrowienia
Tony

background image

ROZDZIAŁ PIĘTNASTY

Kiedy spotkali się w kancelarii, Tony był uprzejmy, a zarazem niedostępny. 

Mijały dni i nic się nie zmieniało. Gdy widywali się czasem w korytarzu, Lynn 
dostrzegała   w   zrównoważonym   prawniku   cień   zbuntowanego,   namiętnego 
chłopaka, z którym kochała się tamtej pamiętnej nocy w Sedonie, Kiedy Tony 
podchodził bliżej, stawał się kolegą z pracy. Złudzenie było nietrwałe jak bańka 
mydlana.

Dziewczyna bez trudu wmówiła rodzicom, że rozstała się z Tonym i straciła 

dziecko. Najbliżsi okazali jej ogromną serdeczność, której bardzo potrzebowała.

Gdy   kilka   miesięcy   później   Morganowie   postanowili   odnowić   przysięgę 

małżeńską i uznali, że ceremonia powinna się odbyć w Sedonie, Lynn zdawała 
sobie sprawę, że będzie to wspaniałe, a zarazem wyjątkowo bolesne przeżycie. 
Cudowne   święto   zwycięskiej   miłości   miało   się   odbyć   w   okolicy,   gdzie 
nieszczęśliwa dziewczyna zaznała rozkoszy w ramionach ukochanego mężczyzny. 
Matka poprosiła, by córka była jej druhną. Lynn ukryła cierpienie na dnie serca i 
natychmiast się zgodziła.

Podczas uroczystości wystąpiła w prostym zielonym kostiumie.  Ceremonia 

odbywała   się   w   sali   bogato   udekorowanej   kwiatami.   Lynn   stała   przy   oknie 
wychodzącym na górski strumień. W dłoniach trzymała mały bukiecik stokrotek. 
Na lewo od niej czekał duchowny, a obok Bud Morgan – łysy jak kolano, bardzo 
przejęty i uśmiechnięty od ucha do ucha

.

 

Goście zaczęli szemrać. Przy dźwiękach 

muzyki pojawiła się w drzwiach główna bohaterka uroczystości.

Gladys Morgan wspierała się na barczystym ramieniu Tony’ego Russa.
Stokrotki   wypadły   z   bezwładnych   rąk,   Lynn   zachwiała   się   na   nogach. 

Chwyciła brzeg parapetu, żeby nie upaść.

– Wyłączyć muzykę! – zawołał ojciec dziewczyny.
Umilkły tony weselnego marsza.
Bud Morgan podbiegł do córki. Po chwili matka i Tony także znaleźli się obok 

niej.

– Słabo ci, kochanie? – wypytywał ojciec, sadowiąc ją na okiennym parapecie,
– Ja tylko... – Dziewczyna popatrzyła na Tony’ego. – Co on tutaj robi?
–   Ten   młody   człowiek   mimo   woli   bardzo   się   przyczynił   do   naszego 

pojednania,   kochanie   –   tłumaczyła   Gladys,   głaszcząc   córkę   po   policzku.   – 
Poprosiłam, żeby tu dziś przyjechał, a on był tak miły, że się zgodził,

– Tego idioty od samorealizacji na pewno nie będzie – wtrącił pan Morgan.
–   Rozumiem,   –  Lynn   westchnęła   głęboko.   Postanowiła   znieść   wszystko   z 

podniesionym czołem. Nie mogła popsuć rodzicom tak ważnej uroczystości. – 
Byłam po prostu... zaskoczona. Wybaczcie, że narobiłam tyle zamieszania. Czy 
możemy zacząć wszystko od nowa?

background image

– Naturalnie – odparł duchowny. – Bardzo proszę, wróćmy na miejsca.
– Upuściłaś je – powiedział cicho Tony, podając dziewczynie stokrotki. 
Ich  dłonie   musnęły  się   lekko,  „Mężczyzna   spojrzał  jej  w  oczy.  Niesforny 

kosmyk znów opadał mu na czoło. To był znak, że arogancki kochaś powrócił, 
Lynn   dopiero   teraz   uświadomiła   sobie

,   ‘

 

że   Tony   nosi   wprawdzie   elegancką 

marynarkę, ale pod nią ma bawełnianą koszulkę i dżinsy.

– Bez obaw – mruknij. – Nadal nie wiedzą, kim jestem.
Podał ramię pani Morgan i odprowadził ją w głąb sali.
Lynn stała bez ruchu, porażona wielkodusznością Tony’ego, Chociaż za jego 

plecami wmówiła rodzicom, że kolega jest rozrabiaką i włóczęgą o zwichrowanej 
psychice, nie zdradził jej tajemnic;  co więcej, przyjechał ta dzisiaj, by zrobić 
przyjemność   Morganom...   i   w   pewnym   sensie   jej!   Niespodziewanie   doznała 
olśnienia. Wiedziała, co należy uczynić.

– Chwileczkę! – zawołała. – Przed chwilą mino woli przerwałam ceremonię, 

więc  śmiało   mogę   to  zrobić po raz  wtóry, ale  świadomie.   Zamierzam  złożyć 
oświadczenie.

Tony i pani Morgan odwrócili się w jej stronę, a goście usiedli wygodniej na 

krzesłach.

– Domyślam się, że mówiąc o Tonym Russie, który towarzyszy dzisiaj mojej 

mamie w drodze do ołtarza, rodzice twierdzili, że to chłopak o złotym sercu i 
marnych perspektywach życiowych. – Popatrzyła urodziwemu brunetowi prosto w 
oczy. – Co do serca, wszystko się zgadza, ale perspektywy wyglądają zupełnie 
inaczej.   Tony   Russo   jest   wybitnym   prawnikiem.   Z   jego   usług   korzystają 
największe kancelarie adwokackie w Chicago. Znamy się i współpracujemy od 
trzech lat. Był w moim życiu taki moment, w którym przyszło mi zaintrygować 
rodziców i postawić ich w niezwykłej sytuacji. Tony zgodził się wówczas zagrać 
rolę mego chłopaka i po trosze utrzymanka. Byt tak przekonujący, że nawet gdy 
wyznał moim rodzicom całą prawdę, ci uznali go za nieszkodliwego fantastę i nie 
dali wiary ani jednemu słowu. Byłam zbyt wielkim tchórzem, by przyznać się 
wtedy do kłamstwa.

Lynn kilkakrotnie odetchnęła głęboko, by odzyskać spokój.
– Korzystam z okazji – ciągnęła mocnym, dźwięcznym głosem – by z głębi 

serca   podziękować   ci   Tony,   za   dobre   serce,   za   bezinteresowną   pomoc. 
Zachowałam się podle i chyba nie zasługuję na twoją przyjaźń, ale... jeśli dasz mi 
drugą szansę, na pewno stanę na wysokości zadania.

Gdy zaczynała swoją mowę, na twarzy Tony’ego malowało się zaskoczenie, 

które z wolna ustępowało szczerej radości i zadowoleniu. Lynn powtarzała sobie 
w duchu, Że nie powinna łudzić się nadzieją, ale głupie serce biło coraz bardziej 
niespokojnie.

Bud przez chwilę wodził spojrzeniem od Tony’ego do Lynn.
– Oszukałaś nas, skarbie? – dopytywał się, nie kryjąc zdziwienia. – Przecież z 

background image

zasady nie kłamiesz.

– Tym razem skłamałam – odparła szczerze dziewczyna. – Tylko jedno mam 

na swoje usprawiedliwienie: postąpiłam tak, bo was kocham i chcę, żebyście byli 
razem. Wiedziałam, że jeśli zacznę robić głupstwa, wspólnie będziecie próbowali 
mi pomóc.

–   Kochanie   moje!   –   Gladys   otworzyła   ramiona   i   podbiegła   do   córki.   – 

Poświęciłaś niezłomne zasady, żeby nas ratować.

– Zgadza się – przytaknął Bud z ponurą miną. – A z najbliższego przyjaciela 

zrobiła żigolaka. Nie ma co! Imponujące!

–   Przestań   się   ciskać,   jak   by   powiedział   Tony.   –   Gladys   mrugnęła 

porozumiewawczo do Lynn. – Jedyne dziecko udowadnia, że kocha cię nad życie, 
a ty się obrażasz.

– Doceniam, rzec jasna, dobre intencje, Gladys, ale trzeba małą ukarać. Lynn 

mimo woli zaczęła chichotać.

– Tato, jestem dorosłą kobietą. Skończyłam dwadzieścia dziewięć lat. Mogę...
– Ojciec ma rację– przerwała Gladys. – Po ceremonii pójdziesz do siebie i 

wyjdziesz dopiero wówczas, kiedy ci pozwolimy.

– To zdumiewające! A jeśli odmówię?
Gladys rzuciła jej karcące spojrzenie.
–   Chyba   nie   będziesz   się   kłóciła   z   rodzicami   podczas   takiej   uroczystości. 

Chcesz nam zepsuć to święto? Lynn, mój skarbie, bądź grzeczną dziewczynką i 
słuchaj rodziców. Musimy cię ukarać dla twego dobra,

– Nie zamierzam,..
– Skarbeczku – przerwał ojciec – Wiemy, co jest dla ciebie najlepsze. Pora 

zacząć ceremonię.

Lynn była przekonana, że rodzice oszaleli, ale wolała skończyć tę dziwną 

rozmowę, bo ciekawscy goście pilnie nadstawiali uszu.

– Dobrze. Zgadzam się na wszystko.
– Grzeczna dziewczynka, – Gladys poklepała córkę po ramieniu.
Wzruszająca ceremonia przebiegła bez zakłóceń. Wszyscy mieli łzy w oczach, 

gdy Morganowie ślubowali sobie miłość aż po kres życia.

Gdy uroczystość dobiega końca, Tony podał ramię Lynn. Razem poszli do 

wyjścia. Za drzwiami daremnie próbowała uwolnić rękę.

– Tony, najlepiej będzie...
–   Twoi   rodzice   poprosili,   żebym   cię   odprowadził   do   pokoju.   Pamiętaj, 

kochanie, że zostałaś ukarana.

Pociągnął   ją   przez   trawnik   w   stronę   domków   stojących   nad   górskim 

strumieniem.  Popatrzyła bezradnie na barwny tłum zebrany przed budynkiem. 
Dostrzegła rodziców, którzy z uśmiechem kiwali głowami.

–   Na   miłość   boską!   Tony,   moi   rodzice   to   szaleńcy   –   zirytowała   się 

dziewczyna. – Doskonale o tym wiesz. Puść nonie!

background image

– Moim zdaniem to najrozsądniejsi ludzie, jakich w życiu spotkałem – odparł 

Tony, prowadząc ją ku domkom.

Dziewczyna uznała tę dziwną wymianę zdań za bezcelową. Bez oporu data się 

prowadzić.

Gdy zamknęły się za nimi drzwi letniskowego domku. Tony ujął w dłonie jej 

twarz i oznajmił z powagą:

–   Teraz   wyjaśnimy   sobie   wszystko.   Nie   kocham   Michelle.   Jestem   do 

szaleństwa zakochany w tobie. Rozstanie złamało mi serce. Twoja kolej.

– Tak bardzo cię kocham – wyznała ze łzami w oczach Lynn, – Chyba mi 

wierzysz. – Tak. Nie płacz, najdroższa – błagał, Całując mokre usta i policzki.

– Na ślubach zwyczaj każe wylewać łzy.
– A co z zaręczynami? – Tony sięgną! do tylnej kieszeni, wyjął chusteczkę do 

nosa i podał ukochanej, – Wyjdź za mnie, Lynn. Przysięgam, że będę cię kochał, 
w zdrowiu i w chorobie, póki śmierć nas nie rozłączy,

Lynn rozpłakała się jak mała dziewczynka, lecz mimo to zdołała powiedzieć: 

tak.   Była   niewyobrażalnie   szczęśliwa.   Tony   patrzył   na   nią   z   chytrym 
uśmieszkiem.

– Pamiętasz, że rodzice musieli cię ukarać,
– Tak.
– A ja mam cię pilnować. Wyjdziesz z tego pokoju dopiero wtedy, gdy mama 

ci pozwoli.

– Trudno, Przecież to dla mojego dobra.


Document Outline