background image

VICKI LEWIS THOMPSON

Akcja kochaś

(Operation gigolo)

background image

ROZDZIAŁ PIERWSZY

– Po trzydziestu pięciu latach małŜeństwa twój ojciec nie zgadza się, 

Ŝ

ebym leŜała na wierzchu!

Lynn Morgan przeglądała rozrzucone po biurku notatki, 

przytrzymując ramieniem słuchawkę.

– Nie rozumiem, co to za róŜnica, kto jest na górze, mamo.

PrzecieŜ tu chodzi wyłącznie o ciała. – Zerknęła na Tony’ego Russa, 
który stał w drzwiach gabinetu, wsparty ramieniem o framugę i patrzył 
na nią z rozbawieniem. – Martwe ciała. – Dopowiedzenie przeznaczone 
było dla uszu kolegi.

Tony uniósł brwi.
– Nie będę o tym dyskutować – stwierdziła matka Lynn. – Mam 

swoje zasady,

Lynn często słyszała tę odpowiedź. Znajomi dziewczyny twierdzili, 

Ŝ

e ustawiczne godzenie zwaśnionych rodziców stanowiło doskonałe 

przygotowanie do kariery prawniczej. Lynn postanowiła po raz kolejny 
przemówić matce do rozsądku,

– Zdaj się na los. Zobaczymy, kto pierwszy odejdzie.
– On mi to ciągle powtarza! Wcale bym się nie zdziwiła, gdyby 

złośliwie mnie przeŜył i ostatecznie znalazł się na wierzchu! Muszę być 
całkiem pewna, jak mnie połoŜą,

– MoŜe pierwsza zejdziesz z tego świata, – Lynn popatrzyła na 

kolegę i wzniosła oczy ku niebu. – Chciałabyś, Ŝeby ciebie wykopali i 
umieścili go pod spodem?

Czemu nie?
– Litości! Nie mówimy o przekładaniu resztek w lodówce z półki na 

półkę. Wybacz, mamo, ale...

– Chyba nic rozumiesz, o co chodzi. Jak mogłabym spędzić całą 

wieczność, leŜąc pod twoim ojcem? Chcę rozwodu. MoŜesz występować 
w moim imieniu.

– Słucham? – Lynn odłoŜyła plik notatek.
– Mówię o rozwodzie. Specjalizujesz się w tego rodzaju sprawach, 

prawda? Zbierz dowody przeciwko ojcu. Niech to będzie dla niego 
nauczką. Nie pozwolę mu dyktować, jak kto ma zostać pochowany!

– Jesteś śmiertelnie powaŜna, mamo!
– Nie kpij ze mnie, smarkulo.
– Mnie to śmieszy,
Lynn umyślnie bagatelizowała sprawę, a jednocześnie ze zdumieniem 

stwierdziła, Ŝe serce wali jej mocno, jakby była małą dziewczynką 

background image

przeraŜoną rozpadem rodziny, a nie dwudziestodziewięcioletnią adeptką 
prawa, wielce powaŜaną w palestrze stanu Illinois.

– Posłuchaj! Wpadłam na dobry pomysł! Kupcie dwa miejsca obok 

siebie w innej części cmentarza.

– Po moim trupie! Mam grób rodzinny i własny kawałek ziemi. Tam 

mnie pochowają i juŜ. Ojciec niech sobie poszuka innego miejsca.

– Zrozum, mamo... – Lynn przerwała, bo zadzwonił drugi telefon. – 

Muszę kończyć. Mam kolejną rozmowę. włączę ci muzyczkę. Nie 
odkładaj słuchawki.

– Pamiętaj, Ŝe międzymiastowa sporo kosztuje, skarbie.
– Jasne. Zaraz się odezwę. – Lynn przełączyła rozmowę i spojrzała na 

Tony’ego.

MęŜczyzna wyprostował się i bez emocji obserwował dziewczynę. 

Zawsze umiał jej przemówić do rozsądku i dlatego tak ogromnie sobie 
ceniła tę przyjaźń.

– Widzę, Ŝe jesteś bardzo zajęta. MoŜe wpadnę później?
– Zostań, proszę. Jak przez to przebrnę, będzie mi chyba potrzebny 

cierpliwy słuchacz.

– To dla mnie waŜna wskazówka, – Tony podszedł do biurka i usiadł 

w fotelu dla interesantów.

– Dzięki, Uporam się z rozmowami najszybciej, jak potrafię, – 

Uśmiechnęła się do kolegi. – Tu Lynn Morgan. Słucham.

– Twoja matka sfiksowała,
– Nie musisz mi tego mówić. Co to za hałasy, tato? Skąd dzwonisz?
– Popatrzyła na Tony ‘ego, który współczująco pokiwał głową.
– Nie zwracaj na to uwagi, Ŝabciu. DuŜy ruch. Chcę, Ŝebyś mnie 

reprezentowała,

– Ty równieŜ? 
– RównieŜ? A co? Matka była szybsza i juŜ cię wynajęła?
– Nic z tych rzeczy. śadnego z was nie będę reprezentować. Szczerze 

mówiąc, oboje spieracie się jak dzieciaki. Sprawa nie jest tego warta,

– To wcale nie jest takie proste – oznajmił starszy pan.– Matka 

chodzi na zajęcia, gdzie uczą tupetu i agresywnej pewności siebie. Jakby 
tego byto za mało, zaczęła brać testosteron. Uwierz mi, koteczku, tej 
babie całkiem się w głowie pomieszało.

– Zawsze miała pomieszane, tatku. – Lynn uznała, Ŝe zanosi się w 

rodzinie na powaŜniejszy konflikt. – Muszę kończyć. Zadzwonię później, 
Ŝ

eby się z tobą naradzić. Nie rób niczego pochopnie,

– Jeśli chcesz mi powiedzieć, Ŝebym się nie wyprowadzał z domu, to 

rada jest nieco spóźniona. Wynająłem juŜ pokój w motelu „Rozkoszna 

background image

Kryjówka”.

– Chyba Ŝartujesz! – Ojciec zawsze obiecywał, Ŝe na złość matce 

przeniesie się do tej spelunki. Najwyraźniej w końcu urzeczywistnił 
swoje groźby.

– Muszę przyznać, Ŝe to nie był dobry pomysł.
– Naprawdę zamieszkałeś w „Rozkosznej Kryjówce”? – Miała przed 

oczyma nędzny motel w podrzędnej dzielnicy Springfield, gdzie na 
kaŜdym rogu wystawały grupki włóczęgów albo handlarzy narkotyków.

– Powinienem był się przenieść do „Holiday Inn”. W „Rozkosznej 

Kryjówce” w pokojach nie ma telefonów. Dzwonię do ciebie z 
wypoŜyczalni kaset wideo, która jest w sąsiednim budynku. Koteńku, 
muszę kończyć. Jakaś pani chce skorzystać z telefonu. Chyba się spieszy. 
Wygląda groźnie. Ma kolczyk w dolnej wardze, – Ojciec Lynn zniŜył 
głos do szeptu. – Cała jest wytatuowana. – Połączenie zostało przerwane.

Wzburzona Lynn odetchnęła głęboko kilka razy, nim powróciła do 

rozmowy z matką.

– Mamo, na mnie pora. Zadzwonię do ciebie po południu. Mam 

nadzieję, Ŝe do tej pory wszystko sobie z tatą wyjaśnicie, jak przystało na 
dwoje rozsądnych ludzi.

– Twój ojciec to hiena cmentarna! Z nim się nie moŜna dogadać!
Lynn nic uznała za stosowne wspomnieć matce, Ŝe miała przed 

chwilą na linii tego krwioŜerczego potwora, który przeprowadził się do 
zakazanej dzielnicy i zamieszkał w podrzędnym motelu.

– Cześć, mamo. – OdłoŜyła słuchawkę i zerknęła na kolegę. – Nie do 

wiary! Zawsze się sprzeczali, ale to nie było nic powaŜnego. Teraz poszli 
na całość.

– Domyślam się, Ŝe po raz pierwszy padła wzmianka o rozwodzie.
– Przedtem nigdy się nie posuwali do takich gróźb. Problem w tym, 

Ŝ

e mama chodzi na kurs kształtowania osobowości. Postanowiła Ŝyć 

wedle zasad, które jej tam wpoili. Ma na tym punkcie bzika, co mnie 
zresztą wcale nie dziwi. Niepokojąca jest tylko ta gadanina o rozwodzie. 
To jakaś paranoja! Zawsze planowali wspaniałą jesień śyda we dwoje. 
Córka na swoim, dom spłacony. MoŜna szaleć na całego! Tata w zeszłym 
roku przeszedł wreszcie na emeryturę... – Lynn umilkła. Odkryła 
wreszcie przyczynę konfliktu. Zerknęła na Tony’ego. – Chyba okropnie 
się nudzą, nie sądzisz?

– Zapewne. Poznaliśmy wiele par dotkniętych tą przypadłością.
– Jak mogłam zakładać, Ŝe moich rodziców to w ogóle nie dotyczy! – 

Lynn z irytacją wzruszyła ramionami. – No i proszę. Mamy 
podręcznikowy przykład małŜeńskiego kryzysu.

background image

– Ej, chyba przesadzasz. Nie przypominam sobie pary w średnim 

wieku, zdecydowanej na rozwód z powodu miejsca na cmentarzu.

– Chwileczkę! Pozwu jeszcze nie złoŜyli – oznajmiła zaczepnie Lynn, 

splatając ramiona na piersi.

– Ale wkrótce to zrobią – upierał się Tony. 
– Kierujesz się uprzedzeniami. Po tym, odkąd Michelle... – Umilkła 

nagle i spojrzała mu w oczy. Powinna była ugryźć się w język!

– Nie potrafię być obiektywny po tym, jak Michelle mnie rzuciła. To 

zamierzałaś powiedzieć?

– Postąpiła jak idiotka. – Lynn w ogóle nie mieściło się w głowie, Ŝe 

Michelle zdradzała faceta takiego jak Tony. Włoski typ urody, 
inteligenta, wysoka pozycja! Jej matka powiedziałaby, Ŝe to doskonała 
partia. Na dodatek Tony był przemiłym człowiekiem.

– Oboje robiliśmy głupstwa. Szczerze mówiąc, wolę analizować 

problemy twoich rodziców, niŜ zajmować się własnymi.

– Słuszna uwaga. Wybacz, Ŝe poruszyłam tę sprawę. – Lynn była 

ś

wiadoma, Ŝe kolega nie przebolał jeszcze poniesionej straty. Od 

rozwodu minęło zaledwie pół roku, a przecieŜ cały jego świat kręcił się 
dawniej wokół Michelle.

– Jak zamierzasz ich powstrzymać? – zapytał rzeczowo Tony.
– Właśnie się nad tym zastanawiam. – Lynn połoŜyła łokcie na biurku 

i wsparła nimi skołataną głowę. Pora na burzę mózgów.

Niejedną trudną sprawę rozwiązali z Tonym w ten sposób. Chętnie 

słuchała rad kolegi.

– Szukają dziury w całym, bo nie mają rzeczywistych problemów? – 

rzuciła niepewnie,

– Chyba tak.
– MoŜe powinnam dostarczyć im powodów do zmartwienia... Tony 

rozparł się wygodnie w fotelu i oparł stopę na kolanie.

– Co masz na myśli?
– Ilekroć zaczynały się kłopoty – stwierdziła zamyślona dziewczyna, 

wspominając czasy dzieciństwa i młodości – zawsze stawali za mną 
murem.

– Rozumiem.
– Nie myśl sobie tylko, Ŝe miałam zadatki na rozrabiakę. Rzecz w 

tym, Ŝe rodzice sprzeczali się o wszystko i niechętnie szli na ustępstwa, 
ale gdy chodziło o moje sprawy, zawsze byli zgodni i świetnie dawali 
sobie radę. W tej sprawie tworzyli zwarty front.

– Zamierzasz popaść w kłopoty?
Lynn długo milczała, bazgrząc ołówkiem po kartce. Chytry plan z 

background image

wolna nabierał wyrazistości.

– Owszem. NajwyŜsza pora, by ich zrównowaŜona, mądra i rozsądna 

córeczka zaczęła robić głupstwa. Stawiam na znane od pokoleń, 
sprawdzone metody. – Podniosła wzrok. – CiąŜa będzie najlepsza.

– Nie przesadzaj! – Tony pochylił się nad biurkiem. – Nie sądzę, by 

sytuacja wymagała...

– Wszystko będzie na niby – zapewniła z uśmiechem dziewczyna– 

Wystarczy powiedzieć rodzicom, Ŝe spodziewam się dziecka.

– Co za ulga! – Tony opadł bezwładnie na oparcie fotela. – A juŜ się 

balem, Ŝe masz zamiar poszukać w pobliskim barze kochasia na jedną 
noc.

– Co ty mówisz? Znamy się przecieŜ nie od dziś. Czy to w moim 

stylu? Poza tym, stworzenie realnej sytuacji wymaga czasu, a ja 
powinnam natychmiast zmienić stan na błogosławiony.

– Lynn, pomysł jest doskonały, ale czy potrafisz dobrze zagrać swoją 

rolę? Oboje wiemy, Ŝe marna z ciebie kłamczucha. Nawet mnie łatwo 
jest cię przejrzeć, a rodzice od razu się zorientują, Ŝe udajesz. Dorastałaś 
na ich oczach, więc znają cię lepiej,

– Jak zwykle wytknąłeś mi najpowaŜniejszy mankament całego planu 

– oznajmiła, stukając ołówkiem w skoroszyt.

– Tak czy inaczej, sam plan wygląda zachęcająco. Powinnaś 

dopracować historyjkę w najdrobniejszych szczegółach.

– Oczywiście. Zechcesz jej wysłuchać?
– Jasne. Pomogę ci nawet to i owo obmyślić. Przede wszystkim 

musisz opisać domniemanego tatusia swej nie istniejącej pociechy.

– Widzę, Ŝe lepiej ode mnie potrafisz mącić ludziom w głowach i 

opowiadać głodne kawałki – powiedziała z kpiącym uśmiechem.

– CóŜ, jako młody chłopak nieźle rozrabiałem. W przeciwieństwie do 

ciebie często musiałem zmyślać, by wyjść cało z opresji.

– Rozumiem, A więc do rzeczy. Kim jest ojciec maleństwa? Na jego 

wspomnienie moi rodzice powinni dostawać palpitacji serca. Niech to 
będzie nie przebierający w słowach macho, wspaniały okaz samca z 
papierosem wiszącym w kąciku ust. Nosi obcisłe dŜinsy i ma tatuaŜ. Jest 
bezrobotny, ale cieszy się, Ŝe mam stałą pensję, bo daję mu forsę na 
piwo. Krótko mówiąc, współczesny Ŝigolak,

– Chyba przesadziłaś! tyle wad? – Tony parskną śmiechem. – Istna 

karykatura. Twoi starzy nie dadzą się nabrać!

– Po pierwsze, nie zapominaj, Ŝe trzeźwo myślące kobiety często 

tracą głowę dla przystojnych buntowników bez powodu; opętane 
namiętnością nie są w stanie trzeźwo myśleć. Po drugie, rodzice na 

background image

pewno mi uwierzą, bo zawsze byłam z nimi szczera.

Zrobiło jej się cięŜko na sercu. To okropne, Ŝe będzie musiała 

okłamać bliskich. W tym wypadku jednak śmiało mogła się powołać na 
stwierdzenie, Ŝe cel uświęca środki. Zresztą, lepiej udawać przyszłą 
mamę, niŜ dla złagodzenia kryzysu w rodzinie naprawdę zajść w dąŜę. 
Wybór był oczywisty.

– Przyjmijmy, Ŝe masz rację. Tak czy inaczej, sama opowieść nie 

wystarczy. Powinnaś mieć jakieś dowody na to, Ŝe w twoim Ŝyciu zaszły 
gwałtowne zmiany.

– Słuszna uwaga. Nie mam pojęcia, jak... Chwileczkę. – ZmruŜyła 

oczy i zmierzyła kolegę badawczym spojrzeniem. Niczym stylistka, 
próbowała go sobie wyobrazić w całkiem innym wcieleniu,

– Czemu tak mi się przyglądasz? – zapytał Tony, wiercąc się 

niespokojnie w fotelu.

– Zdejmij marynarkę.
– Słucham? – mruknął niepewnie,
– Nie daj się prosić. Rób, co mówię.
– Dama prosi, abym zdjął marynarkę. CóŜ mi pozostaje? Pani 

Ŝ

yczenie jest dla mnie rozkazem. Dziwnie zaczyna się ten dzień.

– Teraz krawat – dodała w zadumie. Osłupiały męŜczyzna otworzył 

szeroko oczy. – Szybciej, Tony! Widzisz, Ŝe szukam inspiracji.

Młody prawnik westchnął i zdjął krawat.
– Rozepnij koszulę. Wystarczy kilka guzików. Doskonale,.. I potargaj 

włosy,

– Proszę? – rzucił z niedowierzaniem Tony, spoglądając na koleŜankę 

tak, jakby była niespełna rozumu.

Dziewczyna wstała, podeszła do niego i energicznie wsunęła palce w 

ciemną czuprynę.

– Co to ma znaczyć? – Tony natychmiast się odsunął i dodał z 

komiczną powagą; – Podmienili mi współpracowniczkę! Gdzie jest 
prawdziwa Lynn?

– Bez obaw. Nie o to mi chodziło – mruknęła domyślnie dziewczyna, 

puszczając mimo uszu jego narzekania.

Tony wcisnął się w fotel.
– Trzymaj się ode mnie z daleka, kobieto!
– Zachowaj spokój, mój drogi. Nie ruszaj się przez moment. jeszcze 

minutka i będzie dobrze. – Przytrzymała go za ramię i palcami zaczesała 
odgarnięte do tyłu włosy tak, by kosmykami opadały swobodnie na 
czoło. Mimo woli stwierdziła, Ŝe dotykanie aksamitnie gładkiej czupryny 
i muskularnego ciała Tony’ego sprawia jej prawdziwą przyjemność i 

background image

dlatego stylizacja potrwała trochę dłuŜej niŜ zapowiadaną minutkę. Lynn 
poczuła, Ŝe jej kolega bardzo przyjemnie pachnie. Dawniej nie zwracała 
na to uwagi, ale dziś uznała znajomą woń za miły wabik.

– Zajmijmy się teraz guzikami.
– Lynn, chcesz mnie uwieść? – zapytał Tony pół Ŝartem, pół serio.
– SkądŜe! 
– Nie mam pewności. Zaczynam się o ciebie martwić.
– Chciałam tylko coś sprawdzić. – Lynn cofnęła się o parę kroków, 

oparła dłonie na biodrach i przyglądała się uwaŜnie własnemu dziełu.

Stylizacja była udana, a zmiany wprost niezwykłe, Znikną gdzieś 

obiecujący młody prawnik, który po całych dniach wertuje dokumenty 
sądowe i sprawozdania z procesów, przyjeŜdŜa do biura przed czasem, 
zostaje po godzinach urzędowania i wychodzi z plikiem papierów. 
PrzeobraŜony Tony stał się niebezpiecznym facetem.

Nowy wizerunek idealnie pasował do chytrego planu. Podniosła 

wzrok i uśmiechnęła się do kolegi.

– Tony, przyszło mi do głowy...
– Wykluczone – przerwał, cofając się i energicznie kręcąc głową. – 

Przeczuwałem, do czego zmierzasz. Daremne wysiłki. Na uczelni 
próbowałem swoich sił w studenckim teatrze, ale mnie wylali. Aktorstwo 
nie jest moją najmocniejszą stroną.

– Chyba Ŝartujesz! KaŜdy adwokat ma to we krwi! Przed sądem 

doskonale sobie radzisz.

– Owszem, ale ty proponujesz mi udział w całkiem innym 

przedstawieniu. Zadanie aktorskie jest o wiele trudniejsze. Mogę cl 
najwyŜej udzielić porady prawnej.

– KaŜ się wypchać! Niepotrzebne mi prawnicze gadanie. Muszę 

przedstawić rodzicom zabójczo przystojnego faceta o mocno zaszarganej 
opinii i niepewnej przeszłości. Zaczynam tajną akcję pod kryptonimem 
kochaś. Sama byłam zaskoczona, gdy przyszło mi do głowy, Ŝe 
powinnam cię do niej wciągnąć. Kto by pomyślał, Ŝe się nadasz...

Tony zamierzał właśnie zawiązać krawat, ale znieruchomiał w pół 

gestu i popatrzył na nią z wyrzutem.

– Tak cię to zdziwiło? Miła jesteś! Widzę, Ŝe uwaŜasz mnie za 

strasznego nudziarza.

– Wybacz! – Lynn spłonęła rumieńcem. – Zawsze wyglądasz tak... 

porządnie. – Jak cudzy mąŜ, nieczuły na wdzięki innych kobiet, 
pomyślała z Ŝalem.

– Większość dziewczyn uwielbia ten wizerunek. – Naturalnie! Masz 

całkowitą rację.

background image

– Nie jestem w twoim typie, co? – WłoŜył marynarkę i strzepnął z 

klapy niewidoczny pyłek.

– Tego nie powiedziałam, – Rozmowa zmierzała w niebezpiecznym 

kierunku. Statystyki dowodzą, Ŝe sześć miesięcy po rozwodzie 
męŜczyzna szuka zwykle potwierdzenia własnej atrakcyjności i zaczyna 
romansować. Bez zobowiązań! – Zresztą tu nie chodzi o nas, Tony. 
Muszę uchronić najbliŜszych przed straszliwą pomyłką. Prosiłam cię o 
pomoc. Spotkanie z moimi rodzicami nie zabierze ci wiele czasu. Na 
twój widok wpadną w panikę i zewrą rodzinne szeregi, by mnie uratować 
przed Ŝyciową katastrofą. Zrobią wszystko, by nas rozdzielić, i to ich na 
nowo połączy. – Umilkła na chwilę i zerknęła przyjaźnie na kolegę. – 
Tony, dawno nie miałeś urlopu, prawda?

– Pewnie chcesz mi zaproponować pełen atrakcji wyjazd nad morze, 

gdzie mam się zachowywać jak ostatni drań i zrazić do siebie twoich 
rodziców. To wspaniała perspektywa, Lynn! Nie ma co, potrafisz 
zachęcić faceta.

– Szczerze mówiąc, nie myślałam wcale o wyjeździe nad morze. 

Byłeś w Sedonie? To kurort w stanie Arizona,

– Nie. Wdziałem tylko zdjęcia czerwonych skał. Robią wraŜenie.
– Rodzice spędzili w Sedonie miodowy miesiąc.
– A jeśli zaŜądają osobnych pokoi? – Tony słuchał urlopowych 

planów z rosnącym zainteresowaniem. Lynn splotła ramiona na piersi i 
uśmiechnęła się z tryumfem.

– RozwaŜ to, mój drogi: darmowy urlop w pięknej okolicy w zamian 

za przewietrzenie starych dŜinsów i kilka efektownych pompek na 
ś

wieŜym powietrzu. Piwo gratis. Przez kilka dni będziesz udawał 

twardziela.

– Czy twój ojciec jest porywczy? – zapytał nieufnie Tony.
– W Ŝadnym wypadku. Zanudzi cię na śmierć swoją gadaniną, ale na 

pewno nie rzuci się na ciebie z pięściami. Ryzyko jest równe zeru. Wiem, 
co mówię. Jestem przecieŜ jego córką,

– Chwileczkę! Jeszcze jedno, Lynn. Masz kogoś? Słyszałem, Ŝe 

spotykasz się z jakimś Edgarem, MoŜe to on powinien z tobą jechać.

Dziewczyna skrzywiła się z niechęcią,
– Po pierwsze, rodzice go kiedyś poznali. Po drugie, od kilku 

miesięcy juŜ się z nim nie widuję. Po trzecie, Edgar nie nadaje się do roli 
czarującego rozrabiaki.

– CzyŜby? – rzucił drwiąco Tony. Wyraźnie ucieszyła go ta uwaga.
– Wierz mi. Jestem tego pewna. – Lynn z uznaniem popatrzyła na 

Tony’ego, Chwytał wszystko w lot i trzeźwo oceniał sytuację.

background image

– Sam nie wiem... – Zerknął na nią niepewnie – Czy taki porządny 

facet jak ja potrafi udawać cwanego kochasia?

Lynn poczuła miły dreszcz na myśl o nowym wcieleniu kolegi.
Nadarzała się sposobność, by statecznego prawnika zmienić w 

Jamesa Deana lat dziewięćdziesiątych. Wspaniała perspektywa!

– Przestań się tym przejmować. Dasz sobie radę, – Zamilkła na 

moment i dodała po chwili namysłu – Byłoby doskonale, gdybyś miał 
tatuaŜ.

– Racja. Mam go sobie zrobić?
– Nie oczekuję od ciebie tak wielkiego poświęcenia. MoŜe nakleisz 

sobie tymczasowy. Są w drogeriach takie podróbki – oznajmiła 
pogodnie. Była przekonana, Ŝe kolega bawi się równie dobrze jak ona.

– Dobrze, Pewnie się na to zdecyduję – mrukną! Tony. Lyon 

popatrzyła na niego z uśmiechem. Ostatnia uwaga nie dotyczyła jedynie 
tatuaŜu.

– Dzięki. Mówią, Ŝe prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie. A 

więc postanowione. Jedźmy razem do Arizony. Kiedy dysponujesz 
czasem? Masz jakieś umówione spotkania?

– Nie. Wystarczy rzut oka na mój terminarz, by dojść do wniosku, Ŝe 

nie jestem zbyt towarzyski.

Ciekawe, pomyślała Lynn. Z nikim się nie umawiał. śadnych 

przygodnych romansów. Trzeba zachować ostroŜność.

– Musi upłynąć trochę czasu, by rozwodnik doszedł do siebie – 

odparła współczująco.

– Pewnie. Ale mam dobrą nowinę. Śliczna dziewczyna zaprosiła mnie 

na kilkudniowy wypad do Sedony – rzucił chełpliwie Tony,

Lynn wybuchneła śmiechem, choć Ŝart bardziej ją zaniepokoił, niŜ 

rozbawił.

– Dzięki za komplement. – Zrobiło jej się ciepło na sercu, gdy Tony 

powiedział, Ŝe jest śliczna, ale nie chciała, by robił sobie jakieś nadzieje i 
zakładał, Ŝe naprawdę mogą być razem. – Obawiam się, Ŝe przez kilka 
dni będziemy się jedynie trzymać za rączki. Nasza znajomość pozostanie, 
rzecz jasna, czysto platoniczna.

– Na początku to normalne. – Tony wzruszył ramionami i ruszył do 

wyjścia, W drzwiach przystanął na moment. – A co do tatuaŜu...

– Nie zaprzątaj sobie tym głowy. Kupię ci w drogerii zmywalną 

imitację. Zresztą, to bez znaczenia,

– Nie musisz nic kupować. – Tony uśmiechną się szeroko. – Mam 

prawdziwy tatuaŜ.

background image

ROZDZIAŁ DRUGI

W przeddzień wyjazdu Tony wyciągnął z szafy upchnięte głęboko na 

dnie stare dŜinsy, noszone jeszcze w szkole średniej. Powróciły dawne 
wspomnienia... Michelle błagała, Ŝeby się pozbył tych starych szmat. 
Twierdziła, Ŝe nie ma sensu ich trzymać.

Myliła się, duchy sprzed lat stanowiły ostatnią więź z czarującym 

rozrabiaką, jakim był dawniej Tony. Uśmiechnął się na myśl, Ŝe 
arogancki buntownik, którym Lynn zamierzała nastraszyć rodziców, 
idealnie pasuje do jego dawnego wcielenia. Taki był Tony Russo przed 
czternastu laty. TatuaŜ zrobił sobie w ostatniej klasie szkoły średniej.

Sięgnął głębiej i wydobył stosik czyściutkich białych podkoszulków. 

Rzadko je teraz wkładał. Kiedyś było inaczej. Z przyjemnością dotknął 
spranej bawełny. Wrzucił koszulki do torby podróŜnej. Nagle rozległ się 
dzwonek telefonu. Podniósł słuchawkę. Pewnie Lynn ma dla niego 
ostatnie wskazówki.

– Tony?
To nie był głos koleŜanki. Dzwoniła Michelle. Chyba płakała. Co się 

stało, do cholery?

– Tak, to ja. Co słychać, Michelle?
– Jesteś zajęty?
– Owszem – mruknął niechętnie. – Czemu pytasz?
– Chciałabym... – Pociągnęła nosem. – Wpadnę na moment, jeśli nie 

masz nic przeciwko temu.

Tony zerknął na budzik. Jedenasta w nocy. Wizyta zapłakanej 

Michelle u byłego męŜa na pewno zirytuje Jerry’ego. Ten facet był 
dawniej kumplem Tony’ego. Razem grywali na giełdzie i chodzili do 
siłowni. Późnym popołudniem często odwiedzali salę gimnastyczną, by 
powrzucać piłkę do kosza. Wcześniejsze godziny Jerry przeznaczał na 
zabawy w sypialni Michelle.

– Wiem, Ŝe jest późno – dodała drŜącym głosem Michelle, – 

Chciałam tylko.., z kimś porozmawiać.

– Zgoda. – Tony westchnął cięŜko.
– Jesteś aniołem. Tony.
– Drobiazg. Byli męŜowie czasami się na coś przydają.
Powinien był jej powiedzieć, Ŝeby poszukała sobie innego 

pocieszyciela. Miał do tego prawo, zwaŜywszy, jak go potraktowała.

Z drugiej strony jednak, ze swej adwokackiej praktyki, podczas której 

mnóstwo rozgoryczonych par przewinęło się przez jego gabinet, 
wiedział, Ŝe zwykle obie strony ponoszą winę za rozpad małŜeństwa. 

background image

Gdy Tony był z Michelle, zbyt wiele czasu poświęcał karierze, Jerry bez 
trudu zajął miejsce wiecznie nieobecnego męŜa.

Pierwsze lata jego związku z Michelle były prawdziwą sielanką. 

Tony puchł z dumy, bo zdobył pannę z dobrej rodziny, Gotowy 
scenariusz romantycznej komedii: dziewczyna śliczna jak z obrazka 
oddała serce prostemu chłopakowi. Gdy z czasem Tony postawił na 
pierwszym miejscu adwokacką praktykę, ich wspólne Ŝycie zaczęło 
powoli tracić urok i sens.

Mniejsza z tym. Było, minęło. Tony przestał rozpamiętywać 

przeszłość i nie chciał do niej wracać. Trzeba dokończyć pakowanie. 
,Akcja kochaś” nie budziła początkowo jego entuzjazmu, jednak po 
namyśle uznał, Ŝe odmawiając, wyszedłby na głupca. Od dawna chciał 
się umówić z Lynn, ale zdawał sobie sprawę, Ŝe do propozycji 
rozwodnika dziewczyna podejdzie bardzo nieufnie. Specjaliści od prawa 
rodzinnego wiedzieli, Ŝe związek z męŜczyzną, którego małŜeństwo się 
rozpadło, stanowi duŜe ryzyko.

Wspólna podróŜ to doskonała okazja, by przekonać upartą Lynn, Ŝe 

nie jest dla niego odtrutką po smutnych doświadczeniach z Michelle. 
Tony uznał optymistycznie, Ŝe wszystko będzie dobrze, i zajął się 
konkretami. Zajrzał do torby podróŜnej, by sprawdzić, czy ma wszystko, 
czego potrzebuje. Jeszcze papierosy! Niedopałek w kąciku ust to znak 
rozpoznawczy buntownika bez powodu. Tak się szczęśliwie złoŜyło, Ŝe 
kolega Tony’ego zostawił ostatnio u niego pół paczki. Zguba czekała na 
właściciela w kuchennej szufladzie. Teraz się przyda.

Od wejścia dobiegł odgłos dzwonka. Tony poszedł otworzyć. Zapalił 

papierosa,

– Tony! – Ledwie uchylił drzwi, zalana łzami Michelle rzuciła się w 

jego ramiona. Niewiele brakowało, Ŝeby ją oparzył.

– Spokojnie, dziewczyno. – Odsunął dłoń z papierosem, a drugą ręką 

objął drgające od płaczu ramiona. Zaprowadził gościa do salonu i 
posadził na. kanapie.

– Co się stało?
Podniosła na niego załzawione oczy. Natychmiast spostrzegł, Ŝe 

sztuczne rzęsy nad prawym okiem odkleiły się i trzepotały jak 
przetrącone skrzydło motyla, kiedy Michelle zamrugała powiekami 
Rozpuszczony tusz do rzęs zostawił na policzkach ciemne smugi.

– MakijaŜ ci spływa, a rzęsy się odklejają – rzucił ostrzegawczym 

tonem.

– Dzięki.
Michelle pospiesznie doprowadziła się do porządku. Efekt był 

background image

groteskowy: jedno oko – jak na bal, drugie gotowe do snu. Policzki z 
lekka poszarzałe. Znowu zaczęła szlochać. Grzebała w torebce, szukając 
chusteczki do nosa.

– Cholera, przecieŜ wkładałam... Gdzie ona się...
– Proszę, – Tony wyjął z kieszeni czystą chustkę i podał zapłakanej 

kobiecie.

– Och, kochany! – Michelle otarła łzy i westchnęła głęboko. – 

Zrobiłam błąd, porzucając cię dla Jerry’ego.

Tony’emu zdobiło się cięŜko na sercu. Od wielu miesięcy czekał na 

takie wyznanie. Czemu dziś zamiast tryumfu odczuwał tylko lęk?

– Co się stało? – spytał rzeczowo.
– Jerry cmoka!
– CzyŜbyś wcześniej tego nie spostrzegła?
– Zdawałam sobie sprawę, Ŝe ma róŜne śmieszne nawyki, ale nie 

zwracałam na nie uwagi. A ty? Słyszałeś, jak cmoka?

– Owszem, ale to mi nie przeszkadzało, kiedy graliśmy w piłkę.
– To jeszcze nie jest najgorsze. Problem w tym, Ŝe on się zaniedbuje. 

Nosi podarte slipy. Gumki ledwie się trzymają, a bawełna jest całkiem 
sprana. wiedziałeś o tym?

– Pewnie! – Tony wzruszył ramionami. – Rozbieramy się przecieŜ w 

tej samej szatni.

– Wyrzuciłam dziś te jego szmaty. Wyobraź sobie, zaczął na mnie 

krzyczeć. Wygarnęłam mu wtedy, co myślę o cmokaniu. A on na to, Ŝe 
pokaleczył sobie palce o moje spinki do włosów. Co ma piernik do 
wiatraka! Przyczepił się takŜe do sztucznych rzęs. Powiedział, Ŝe go 
kują. Podobno, kiedy je wkładam, przypominam zupełną kretynkę. Tony 
czy naprawdę wyglądam w nich idiotycznie?

– W Ŝadnym wypadku. Rzecz jasna, pod warunkiem, Ŝe nosisz obie
– Z tobą Ŝycie było śmiesznie łatwe – westchnęła Michelle,
Jak dla kogo, stwierdził w duchu Tony. Gdy byli razem, Michelle z 

kaŜdym rokiem stawała się coraz bardziej wymagająca, kapryśna i 
spragniona komplementów, znudzony mąŜ bez przerwy musiał ją 
zapewniać, Ŝe kocha nad Ŝycie i umiera z poŜądania. Doszło do tego, Ŝe 
Tony machinalnie odpowiadał na jej pytania. Jerry okazywał pewnie 
więcej entuzjazmu. Nie ma to jak ognisty romans dla poprawy marnego 
samopoczucia.

– Sądziłem, Ŝe kochasz Jerry’ego – powiedział cicho Tony.
Obawiał się, Ŝe te słowa odnowią dawny ból, ale dziwnym trafem 

niczego nie poczuł.

I mnie się tak wydawało, ale jak moŜna kochać faceta, który cmoka i 

background image

nosi starą bieliznę?

Tony doznał olśnienia. Dla niego miłość oznaczała gorące 

przywiązanie, wzajemny szacunek, wzajemną pomoc w zdrowiu i 
chorobie. Michelle nie traktowała uczuć tak powaŜnie – ani przedtem, 
ani teraz. Tony nareszcie wiedział, na czym stoi.

Po chwili milczenia Michelle westchnęła głęboko i oznajmiła:
– Wiele myślałam, jadąc do ciebie taksówką. Moim zdaniem, 

powinniśmy spróbować jeszcze raz.

– Zastanawiałaś się nad tym przez całą drogę? To musiało być 

męczące, –Tony usłyszał drwinę w swoim głosie i natychmiast się 
zreflektował. Nie tędy droga! Po namyśle dodał: – Zresztą, trafiłaś pod 
niewłaściwy adres.

– Zmieniłeś mieszkanie? – ucieszyła się Michelle,
Tony westchną bezradnie. Beznadziejna idiotka! Nie chwyciła 

dowcipu! Pojął wreszcie, Ŝe podobnie jak wielu klientów, którzy 
przewinęli się przez jego biuro, obdarzył uczuciem niewłaściwą osobę. 
Fatalne zauroczenie minęło bezpowrotnie. Pozostała odrobina 
Ŝ

yczliwości dla głupiutkiej, roztrzepanej kobietki,

– Nie sądzę, Ŝeby to było właściwe rozwiązanie – odparł łagodnie.
– Za to ja wiem swoje. Będzie wspaniale.
– Jestem innego zdania i spróbuję ci wytłumaczyć, dlaczego. Po 

pierwsze, rzadko bywałem w domu i tylko dlatego nie zwróciłaś uwagi 
na moje nawyki i przywary. Z pewnością szybko zaczęłyby cię irytować. 
Pamiętasz chyba, Ŝe mam zwyczaj gwizdać i okropnie przy tym fałszuję, 
A kiedy oglądam telewizję, co chwila zmieniam kanał.

– Mnie się podobało twoje gwizdanie. Poza tym, to są drobiazgi bez 

znaczenia. Liczy się tylko...

– Co się liczy, Michelle? Co jest naprawdę waŜne?
– śe się kochamy. – Spojrzała na niego rozmarzonym wzrokiem. 

Tony ‘ego ogarnęła nagle tęsknota za chwilami, gdy po całych dniach 
wpatrywał się z czułością w błękitne oczy Michelle.

– Niespełna rok temu oznajmiłaś, Ŝe kochasz Jerry’ego.
– To była pomyłka.  
– W takim razie spróbuj go teraz pokochać – odparł stanowczo
Była Ŝona obrzuciła go badawczym spojrzeniem. Wyraz zachwytu 

zniknął z jej twarzy. 

– Proszę? 
– Jestem pewien, Ŝe ten facet ma sporo zalet.
– Wymień chociaŜ jedną.
– Za duŜo ode mnie wymagasz! – Tony zachichotał. – Staram się być 

background image

wielkoduszny, lecz nie zmuszaj mnie, Ŝebym mówił o twoim kochanku w 
samych superlatywach. – 

– A widzisz! Nie czujesz do niego sympatii!
– Ja nie muszę, ale tobie radzę polubić faceta, z którym Ŝyjesz. Dla 

niego opuściłaś męŜa. Z pewnością dostrzegłaś w nim mnóstwo zalet, 
przy których cmokanie i dziurawa bielizna to niewarte uwagi drobiazgi.

– Sądziłam, Ŝe mnie zrozumiesz – krzyknęła Michelle, zrywając się 

na równe nogi – a ty się ze mnie nabijasz!

– Przeciwnie – odparł, wsuwając ręce w kieszenie. – Nigdy dotąd nie 

byłem powaŜniejszy.

– Nie wierzę. To dlatego, Ŝe... – ZmruŜyła oczy. – Przyznaj się, masz 

kogoś, co?

– Nie. – Oczyma wyobraźni ujrzał nagle Lynn. Po chwili milczenia 

dodał stanowczo: – Nie mam nikogo, – Szukał sposobu, by powiedzieć 
Michelle całą prawdę, nie raniąc jej uczuć. – W pewnym sensie nadal 
jesteś mi bliska. Zawsze będą nas łączyć wspomnienia. Ale głębokie 
uczucie i przekonanie, Ŝe bez ciebie Ŝycie nie ma sensu, przeminęło. 
Dopiero dzisiaj zdałem sobie z tego sprawę, ale mam pewność, Ŝe się nie 
mylę.

MoŜemy znowu być razem!
Tony stanowczo pokręcił głową.
– Nie sądzę. Musisz pogodzić się z Jerrym, Postaraj się, bo warto – 

radził z uśmiechem. – Kup najdroŜszemu atrakcyjną bieliznę.

– Znowu się ze mnie nabijasz. – Michelle wpatrywała się w niego 

podejrzliwie,

– Zapewniam, Ŝe to nieprawda.
– Jesteś pewny, Ŝe nie warto próbować po raz drugi?
Tony pokręcił głową.
– W takim razie pozostaje mi tylko wrócić do domu. Jerry na mnie 

czeka.

– Od początku tak mówiłem – stwierdził Tony, odprowadzając ją do 

drzwi. – Ja się nie liczę. Ten facet był ci przeznaczony,

Michelle ruszyła ku drzwiom, lecz nagle przystanęła i zapytała 

niepewnie:

– Czy wyglądam na idiotkę, kiedy przyklejam sztuczne rzęsy?
– Nieprawda, One ci dodają uroku. To jest twój znak rozpoznawczy.
– Dzięki. – Młoda kobieta uśmiechnęła się z wdzięcznością. Potem 

zmarszczyła brwi, jakby dopiero teraz coś sobie uświadomiła, – Paliłeś, 
gdy tu przyszłam? – Tony odniósł wraŜenie, Ŝe zajęta własnymi 
sprawami Michelle prawie nie zwraca na niego uwagi i dlatego umykają 

background image

jej fakty z pozoru oczywiste. Przez moment chciał się przed nią 
wytłumaczyć, ale zmienił zdanie,

– Owszem, paliłem,
– Okropność. – Skrzywiła się wymownie, – Nie znoszę dymu.
– Widzisz? To jedynie potwierdza moją tezę, Ŝe nie jesteśmy dobraną 

parą. – Cmoknął głośno, Ŝeby ją rozśmieszyć. Udało się. Michelle 
zachichotała.

– Mieliśmy dobre chwile, prawda. Tony?
– Jasne! UwaŜaj na siebie. – Ty równieŜ. 
Patrzył za nią, gdy szła ku drzwiom, Nie odczuwał Ŝalu.
Lynn i Tony mieszkali w odległych dzielnicach Chicago, nie opłacało 

im się wspólnie zamawiać taksówki, by przyjechać na lotnisko. Umówili 
się w poczekalni przy wejściu do sali odlotów.

Lyon z daleka dostrzegła Tony’ego, który szedł w jej stronę z 

uśmiechem na ustach. Biała koszulka podkreślała wspaniałą 
muskulaturę, a dŜinsy sprawiały wraŜenie tak obcisłych, Ŝe trudno się 
było uwolnić od nazbyt śmiałych skojarzeń. Ciemna czupryna z 
niesfornymi kosmykami opadała na czoło. Nawet chód miał inny – 
bardziej zamaszysty. Lynn westchnęła. BoŜe drogi, w co ja się pakuję, 
pomyślała z obawą.

Po chwili Tony stanął obok niej. Odstawił torbę podróŜną i mocno 

przytulił zaskoczoną dziewczynę.

– Cześć, skarbie – rzucił dźwięcznym barytonem i pocałował 

namiętnie swą wspólniczkę.

Jakiś przechodzień aŜ gwizdnął z zachwytu.
W pierwszej chwili Lynn była tak zaskoczona, Ŝe w ogóle nie 

zareagowała. Ogarnęło ją przyjemne oszołomienie. Ani myślała się 
bronić. W końcu jednak odzyskała panowanie nad sobą. Próbowała 
wysunąć się z objęć Tony’ego, co nie było łatwe.

– Dokąd to, maleńka? – zapytał, tuląc ją mocniej. Zmysłowy uśmiech 

pojawił się na jego twarzy. – Nie cieszysz się, Ŝe twój kochaś znów 
trzyma cię w ramionach?

Serce dziewczyny biło jak oszalałe. Na moment w objęciach 

Tony’ego zapomniała o całym świecie. Wkrótce przyszło jednak 
opamiętanie.

Tony, puść mnie natychmiast. Chyba trochę przesadziłeś. Nie sądzisz, 

Ŝ

e jeszcze za wcześnie na rozpoczęcie naszego przedstawienia?

Tony pogłaskał ją po plecach i wolno przesunął dłoń trochę niŜej.
– Chcesz, Ŝebym cię trochę ośmielił, laleczko? – Zdawał sobie 

sprawę, Ŝe zachęcając ją do pieszczot, działa na własną niekorzyść, I tak 

background image

chwilowo nic z tego nie będzie. Najwyraźniej stał się masochistą. Lynn 
zacisnęła wargi. Sytuacja wymykała się spod kontroli. Czuła para 
zaczynała powoli zwracać uwagę przechodniów.

– Nie na lotnisku, jeśli łaska.
– Jak sobie Ŝyczysz, maleńka. – Tony mrugnął do niej 

porozumiewawczo i pogłaskał delikatnie jędrny pośladek.

– Mówię powaŜnie. Tony – ostrzegła zarumieniona.
– Pomyślałem, Ŝe przed odlotem dam ci małą próbkę tego, co nas 

czeka, Ŝebyś się upewniła, czy nadal chcesz się pakować w całą tę 
awanturę. Jeszcze moŜesz się wycofać.

– Szczerze mówiąc... Podjęłam decyzję i zamierzam doprowadzić do 

końca swój plan. Nie oczekiwałam... – Lynn poprawiła ubranie. Była na 
siebie wściekła, Ŝe jąka się jak zadurzona nastolatka. Na domiar złego 
wpatrywała się w Tony’ego jak urzeczona. Trudno jej było zebrać myśli. 
– Skąd masz... te ciuchy? Nie wyglądają na nowe.

– LeŜały na dnie szafy.
– Tak się dawniej ubierałeś?
– Jasne. Przez cały czas. – Ostentacyjnie wsunął do kieszeni paczkę 

papierosów i wyŜej podwinął rękawy t-shirta, Lynn dostrzegła na 
bicepsie wytatuowanego smoka. Tony mrugnął do niej i poruszył 
mięśniami. Stwór drgnął. Dziewczyna z trudem odwróciła wzrok.

Kolega rzeczywiście wspominał o tatuaŜu. Chrząknął znacząco.
– Czy próbujesz mi dać do zrozumienia, Ŝe byłeś dawniej...
– Postrachem szacownych rodziców. Fakt. JeŜdŜąc samochodem, 

notorycznie przekraczałem wszelkie limity prędkości, nie wylewałem za 
kołnierz, uwodziłem niewinne...

 

– Historia twoich miłosnych podbojów 

mnie nie interesuje.

– Kto mówi o podbojach? – odparł cicho. – Brałem, co się nawinęło, 

Nie trzeba się było wysilać.

– Pora ruszać – oznajmiła stanowczo, by zmienić temat. Tony 

uprzejmym gestem wskazał rękaw prowadzący do samolotu

– Idź przodem. Lubię ładne widoki. A jest na co popatrzeć,
– Tony Russo! – skarciła go z oburzeniem.
– Musisz się przyzwyczaić do takich odzywek, moja droga.
Pamiętaj, Ŝe uwielbiasz moje dwuznaczne komplementy. – Zgiął się
w ukłonie i dodał Ŝartobliwie: – Panie przodem.

background image

ROZDZIAŁ TRZECI

Gdy znaleźli swoje miejsca, Lynn odruchowo wyciągnęła rękę, by 

otworzyć skrytkę i schować bagaŜ. Nie miała zwyczaju czekać, aŜ ktoś ją 
wyręczy.

– To moja rzecz. Odsuń się, skarbie. – Tony chwycił jej walizkę.
– Sama dam sobie radę,
– Przestań mi się sprzeciwiać, dziewczyno, – Tony, trzymając bagaŜ, 

pochylił się nad koleŜanką, Z tyłu napierali zniecierpliwieni pasaŜerowie. 
Tony przycisnął się do niej, by ich przepuścić.

– Niech pani ustąpi. Ten facet nie słyszał o równouprawnieniu – 

poradził jeden z nich.

Tony pokiwał głową i szepnął dziewczynie do ucha:
– Pamiętaj, Ŝe przez cztery dni mam być męską szowinistyczną 

ś

winią! Zostaw mi walizki i zajmij miejsce – szepnął jej do ucha.

– Gdzie mam usiąść? – zapytała z udawaną pokorą.
– To rozumiem – odpowiedział Tony z figlarnym uśmiechem.
– Zmień jeszcze ten kpiący ton i będzie idealnie. Siądź przy oknie.
– A ty w środkowym fotelu? Będzie ci niewygodnie, najdroŜszy – 

odparła, trzepocąc rzęsami,

– Zobaczymy. Jeśli mi szczęście dopisze, moŜe i po drugiej stronie 

będę miał ładną sąsiadkę. Przyjemnie byłoby się wcisnąć między dwa 
niezłe kociaki,

Lynn jęknęła i z miną męczennicy zajęła najdalszy fotel. Tony 

popisywał się krzepą, wrzucając bagaŜe do schowka z taką łatwością, 
jakby to były dziecinne zabawki. Dziewczyna spostrzegła, Ŝe wszystkie 
pasaŜerki zerkają na niego ukradkiem, obserwując grę jego mięśni.

Gdy usiadł obok niej, pochyliła się i oznajmiła szeptem:
– Dzięki, ale przestań się wygłupiać. Chyba trochę przesadziłeś, 

kiedy zacząłeś mnie strofować.

– Sama mówiłaś, Ŝe trzeba solidnie nastraszyć twoich rodziców, 

powinni drŜeć o przyszłość swej córki.

– Owszem, ale...
– Twoja reakcja na moje umizgi powinna być przekonująca, więc 

musimy solidnie poćwiczyć, by uwierzyli, Ŝe naprawdę udało mi się 
ciebie poderwać,

Dziewczyna zmierzyła go badawczym spojrzeniem i z 

niedowierzaniem pokręciła głową.

– Czy mam przyjemność z Anthonym J. Russem, wybitnym młodym 

prawnikiem?

background image

– Pudło! Obok ciebie siedzi Tony Russo, prawdziwy Casanova. – 

Mrugnął do niej porozumiewawczo.

– Ale wpadłam! – Wyraźnie zakłopotana, próbowała obrócić 

wszystko w Ŝart. – Zdajesz sobie sprawę, Ŝe mogę cię teraz szantaŜować? 
A jeśli przyjdzie mi do głowy opowiedzieć w naszej kancelarii o twoim 
drugim wcieleniu?

– Myślałem o tym. Na pewno tego nie zrobisz. Sumienie ci nie 

pozwoli.

– Słuszna uwaga. A mówiąc powaŜnie, Tony, własnym oczom nie 

wierzę. CóŜ za niezwykła przemiana!

– To jeszcze nic, ślicznotko – odparł z uśmiechem. – Najlepsze 

jeszcze przed tobą.

– BoŜe miłosierny! Stworzyłam potwora! 
– Pewnie! Współczuję twoim starym, mała.    
– Miejmy nadzieję, Ŝe szybko się z tym uporamy – stwierdziła z 

nadzieją Lynn, tocząc wokół umęczonym wzrokiem. – Kto wie, czy w 
ogóle dotrzemy do Sedony? MoŜe wystarczy rzut oka na mego kochasia, 
gdy spotkamy się z rodzicami na lotnisku w Phoenix. – ZniŜyła głos, bo 
na wolnym fotelu obok Tony’ego sadowił się właśnie męŜczyzna z 
włosami związanymi w kucyk. – Marne perspektywy, skarbie. Nie będzie 
drugiego kociaka – dodała konspiracyjnym szeptem.

– Niech to cholera – burknął, pochylił się nad Lynn i pocałował ją w 

usta. – Zresztą ty mi wystarczysz.

– Tony! – Policzki Lynn płonęły. Zarumieniła się jak pensjonarka. 

Odsunęła się najdalej, jak mogła, ale lotnicze fotele były tak stłoczone, 
Ŝ

e niewiele zyskała. W głębi ducha musiała przyznać, Ŝe choć udaje 

obraŜoną, gdy Tony bierze ją w objęcia, w gruncie rzeczy nie moŜe się 
doczekać kolejnego pocałunku. Gdyby tylko potrwał nieco dłuŜej..,

– Jeśli będziesz taka wstydliwa, twoi rodzice nie uwierzą, Ŝe mamy 

romans, – Tony obrzucił ją karcącym spojrzeniem. – Powinniśmy chyba 
ułoŜyć szczegółowy plan i omówić zasady postępowania.

– Racja. Plan. Dobry pomysł. – Brakło jej tchu. Ledwie mogła 

wydobyć głos, więc naradę trzeba będzie odłoŜyć. Sięgnęła po kolorowe 
czasopismo i zaczęła je kartkować. – MoŜe w czasie posiłku,

– A to niespodzianka! Lynn Morgan, wygadana pani mecenas, 

straciła głowę!

– Przesada!
– Nie sądzę – odparł z pobłaŜliwym uśmiechem. – Od chwili gdy 

zobaczyłaś mnie na lotnisku, jesteś zakłopotana. Nie przypuszczałem, Ŝe 
coś moŜe cię wytrącić z równowagi, droga koleŜanko.

background image

– Sytuacja jest wyjątkowa. – Lynn udawała pogrąŜoną w lekturze. 

Miała dość tej rozmowy.

Tony był zachwycony, Ŝe nagła zmiana w jego zachowaniu tak 

bardzo zachwiała pewnością siebie uroczej panny Morgan, która do tej 
pory łudziła się nadzieją, Ŝe podchodząc do sprawy konkretnie i 
rzeczowo bez trudu przekona rodziców, Ŝe wpadła w sidła cynicznego 
uwodziciela. Tony uległ nagłemu impulsowi, gdy na lotnika wziął ją w 
ramiona i namiętnie pocałował. Nie Ŝałował tamtego postępku. Warto 
było! Co więcej, ich chytry plan zadziałał – ba, po prostu wymagał – 
Ŝ

eby takich pocałunków było więcej. Dzisiejszy poranek wiele 

obiecywał, Lynn nie była sobą! PodróŜ zapowiadała się ciekawie.

Postanowił dać dziewczynie chwilę wytchnienia. Zaczął rozmowę z 

sąsiadem, który pracował jako psycholog i miał na imię Jeff. Pierwsze 
lody zostały przełamane, gdy męŜczyzna się zorientował, Ŝe Tony jest 
prawnikiem i odebrał staranniejsze wykształcenie niŜ świadczyłby o tym 
jego wygląd. Panowie wymienili wizytówki na wypadek, gdyby jeden 
potrzebował terapeuty, a drugi prawnika.

– Przezorny zawsze ubezpieczony – stwierdził Jeff. Stewardesy 

zaczęły roznosić posiłek.

– Święte słowa – odparł Tony. – Przyjemnie się gadało, ale pora 

kończyć. Muszę się zająć moją... towarzyszką podróŜy. Pora ułoŜyć plan 
działania.

– Rozumiem, – Jeff popatrzył na niego z ciekawością, ale o nic nie 

pytał. Tony zabrał się do jedzenia. Obrzucił Lynn badawczym 
spojrzeniem.

– Trzeba omówić parę spraw. Wkrótce lądujemy w Phoenix,
Lynn w skupieniu doprawiała sałatę.
– Nie patrz tak na mnie – mruknęła w końcu. – Dobra. Przyznaję, Ŝe 

jestem okropnie zdenerwowana.

– Mamy wybór. Kiedy wylądujemy, moŜna powiedzieć twoim 

rodzicom, Ŝe okropnie się pokłóciliśmy i nie mamy ochoty na wspólne 
wakacje. Pierwszym samolotem wrócimy do domu.

– Tego nie moŜemy zrobić. Mam pewność, Ŝe plan jest dobry. Jest 

spora szansa, by dopiąć swego, ale,.. – Umilkła i odwróciła wzrok, – 
Trafiłeś w sedno. Nie umiem kłamać Mam okropne zahamowania. Nie 
wiem, czy zdołam się z tym uporać.

Tony’emu zrobiło się ciepło na sercu. Podziwiał determinację Lynn, 

która postanowiła za wszelką cenę uratować małŜeństwo swoich 
rodziców, choć metoda działania nie pasowała do jej prawdomówności i 
umiarkowania. Miała powaŜne skrupuły i bardzo ją za to szanował, ale 

background image

dla dobra sprawy musiała je przełamać, trzeba znaleźć sposób, Ŝeby jej to 
ułatwić i poprawić humor.

– Powinnaś chyba bardziej kontrolować sytuację. Obiecuję, Ŝe 

przestanę cię zaskakiwać. Opracujmy system znaków jak piłkarze na 
boisku. Na ślicznej twarzy Lynn znowu pojawił się uśmiech,

– Jakie sygnały?
– Chrząknięcie moŜe oznaczać, Ŝe mam cię pocałować w ucho, 

pocieranie nosa to zachęta do namiętnego całusa. Gdy wzruszysz 
ramionami, powinienem złapać cię za...

– Wykluczone – rzuciła pospiesznie i znów się zarumieniła.
– Masz na myśli system znaków czy... łapanie?
– Jedno i drugie.
– Sygnały mogą być inne. Na to zgoda. Ale nie da się całkiem 

zrezygnować z obmacywania, skoro nasz spektakl ma być przekonujący, 
ty równieŜ powinnaś mnie od czasu do czasu dotknąć tu i ówdzie.

– Gdzie mnie będziesz... obmacywać?
– Jak leci. Normalka. Masz przecieŜ wszystko, co trzeba, na swoim 

miejscu.

– Mam rozumieć, Ŝe wyglądam przeciętnie?
Zbity z tropu Tony zachichotał i upił łyk wody. Ukradkiem zmierzył 

dziewczynę taksującym spojrzeniem,

– W Ŝadnym wypadku. Wszystko jest u ciebie nieprzeciętne.
Lynn westchnęła i zmarszczyła brwi. Najwyraźniej targały nią 

sprzeczne uczucia

– To był Ŝart – dodał Tony.
– Wiem – rzuciła ponuro. Opadła bezwładnie na oparcie fotela. To na 

nic! Nie nadaję się do takich intryg, pomyślała,

– Co ja słyszę! Gdzie się podziała nieustępliwa Lynn Morgan? – 

Patrzył ukradkiem na profil okropnie przygnębionej koleŜanki. 
Dziewczyna z charakterem, przemknęło mu przez myśl. Nie 
przypominała wprawdzie Michelle, złotowłosej seksbomby, ale coraz 
bardziej mu się podobała.

– Zadanie jest trudniejsze, niŜ sądziłam, Tony – stwierdziła 

odwracając głowę, – Obawiam się, Ŝe to ponad moje siły. Nie dam rady,

– OdpręŜ się; przestań rozpaczać i traktować nasz plan ze śmiertelną 

powagą. – Tony uśmiechnął się pogodnie. – Postanowiony, Ŝe przez 
kilka dni dla dobra sprawy będziemy się wygłupiać. Moim zdaniem sami 
moŜemy się przy okazji dobrze bawić. Odpuść sobie. dziewczyno! Śmiej 
się z własnego planu, bo to wygłup, jakich mało,

Popatrzyła mu prosto w oczy i długo nie odwracała wzroku. Napięcie 

background image

powoli ustępowało z urodziwej twarzy. Rysy złagodniały. W piwnych 
oczach pojawiły się kpiące iskierki,

– Dobra! Co ci chodzi po głowie, Casanovo?
Udało się! Tony nie oczekiwał, Ŝe Lynn tak szybko weźmie sobie do 

serca jego rady. Nie mógł pozwolić, Ŝeby wymknęła mu się taka 
wspaniała dziewczyna.

– Jeśli nadal będziesz na mnie patrzyła tak wyzywająco jak w tej 

chwili, lada chwila wszyscy się o tym dowiedzą,

– Sądziłam, Ŝe omawiamy tylko plan działania – odparła z niewinną 

miną.

Tony odetchną! głęboko. KaŜde z nich mówiło o czymś innym. Nie 

chciał się teraz nad tym zastanawiać, Z trudem nad sobą panował, a to 
męŜczyznę bardzo wyczerpuje.

– Najlepsza jest improwizacja, W sprzyjających okolicznościach 

instynkt nam podpowie, co naleŜy robić.

– Jesteś tego pewny? 
Tony nie miał wątpliwości.
– Pewnie! Wystarczy, jeśli będziesz sobie nieustannie powtarzała, Ŝe 

szalejemy za sobą i trudno nam zachowywać się przyzwoicie. No wiesz... 
Jakaś potęŜna siła pcha nas ku sobie. – Tony upił łyk wody. DrŜenie rąk? 
Wolne Ŝarty! Tony, prawdziwy Casanova, nie tracił nigdy zimnej krwi.

– Wybaczcie, kochani – wtrącił Jeff, kładąc dłoń na ramieniu 

młodego prawnika. – Mimo woli przysłuchiwałem się waszej rozmowie. 
Jestem specjalistą w dziedzinie, która was interesuje. Zapewniam, Ŝe 
popełniacie wielki błąd.

– Jeff, doceniam twoje dobre chęci – wymamrotał Tony, ze 

zdumieniem spoglądając na przejętego sąsiada – ale nie sądzę, Ŝebyśmy 
potrzebowali twojej...

– Powinieneś sprawdzić, jaki kobr przybrała twoja aura. Tę samą radę 

dałbym twojej znajomej. Oboje jesteście zbici z tropu. – Jeff uśmiechną 
się radośnie. – Chciałbym wam pomóc. Gratis!

– Czegoś tu nie rozumiem, – Lynn pochyliła się w stronę terapeuty i 

popatrzyła na niego ze zdumieniem. Jeff spojrzał jej prosto w oczy,

– Powinnaś być z siebie dumna, moja droga. Jesteś wspaniała i nie 

musisz się zmieniać. JeŜeli zachowawcze społeczeństwo cię odrzuca, 
otocz się białą poświatą i recytuj pozytywne afirmacje. Powtarzaj sobie, 
Ŝ

e odmienność nie czyni cię ani gorszą, ani upadłą.

Tony doszedł do wniosku, Ŝe Jeff to szaleniec.
– Słuchaj, kolego, coś ci chyba zaszkodziło. MoŜe zawołamy 

stewardesę, Ŝeby ci dała na przeczyszczenie albo...

background image

– Masz rację, Tony. Nie jestem okazem zdrowia. Mam kłopoty ze 

splotem słonecznym. Zaburzenie przepływu energii, Jedyny sposób to 
medytacja i leczenie kolorami. Aha, powinienem włoŜyć filtry 
relaksujące. Dzięki, Ŝe mi o tym przypomniałeś. – Jeff wyjął z kieszeni 
kanarkowe okulary i włoŜył je pospiesznie. Tony gapił się na niego jak 
urzeczony. – CóŜ za ulga! – westchnął terapeuta, przyjacielskim gestem 
poklepał sąsiada po udzie i dodał radośnie: – wśród moich pacjentów 
mnóstwo jest kobiet i męŜczyzn o waszej orientacji. Radzę wyznać 
rodzicom całą prawdę. Będziecie mieli czyste sumienie. Wszyscy się 
teraz ujawniają.

– Proszę? – Tony odruchowo uniósł się w fotelu, uderzył kolanami o 

stoliczek i wylał pół kubka wody na drugie śniadanie. Dobiegł go 
stłumiony chichot Lynn. – Posłuchaj, Jeff, nie jestem...

– AleŜ jesteś, mój drogi. W przeciwnym razie czemu wzięty prawnik 

przebierałby się za młodego chuligana? Niepotrzebnie udajesz przed 
ludźmi prymitywnego samca.

– Nie jestem pedałem! – stwierdził Tony podniesionym głosem. 

Zaciekawieni pasaŜerowie odwrócili głowy w jego stronę i z ciekawością 
nadstawili uszu. Lynn odchrząknęła, pochyliła się w stronę terapeuty i 
rzuciła konspiracyjnym szeptem:

– Tony naprawdę nie ma Ŝadnych odchyleń. – Przygryzła wargi, Ŝeby 

nie wybuchnąć śmiechem. – Przebieranka była moim pomysłem.

– Domyślałem się tego. – Jeff spojrzał na nią z tryumfem. – Nie masz 

odwagi ujawnić swoich pragnień, więc chcesz, Ŝeby Tony zrobił to za 
ciebie. Przestań się bać! załóŜ obcisłe dŜinsy i męski podkoszulek! 
Zacznij jeździć motocyklem i zrób sobie tatuaŜ. Od razu poczujesz się 
lepiej!

Lynn osłupiała. Niezdolna wykrztusić słowa gapiła się na 

psychoterapeutę, który usiadł wygodnie w fotelu i perorował z 
uśmiechem:

– Jesteście tacy sami jak większość moich klientów. Szukacie 

wykrętów. Gdy będziecie gotowi spojrzeć prawdzie w oczy, wystarczy 
do mnie zadzwonić. – włoŜył słuchawki, przymknął oczy, nacisnął guzik 
walkmana i zapomniał o całym świecie. Nadeszła pora relaksu.

Tony był wściekły. Zrobił z siebie widowisko i wyszedł na idiotę, 

zerknął na Lynn i odetchną z ulgą. Jednego był pewny: wolał kobiety. 
Mimo to miał ochotę skręcić dziewczynie kark za to, Ŝe chichotała 
złośliwie, gdy dzielnie odpierał pomówienia szalonego terapeuty. Po 
chwili uznał, Ŝe zamiast dokonywać rękoczynów, wolałby raczej chować 
ś

liczną, smukłą szyję.

background image

Czując na sobie mściwe spojrzenie, dziewczyna skuliła się w fotelu i 

zagryzła wargi, ale piwne oczy wciąŜ śmiały się do niego.

– Masz niezły ubaw, co? – zapytał cicho. Bez słowa skinęła głową.
– Nie myśl tylko, Ŝe dałem się nabrać. Przez cały czas pękałaś ze 

ś

miechu. TeŜ mi adwokat! Ładnie wyszedłem na twojej obronie.

– Dasz mi jeszcze jedną szansę?
– Nie! To by dopiero było! Wiesz, jak rozumuje większość ludzi: kto 

się za bardzo ciska, ten na pewno ma coś na sumieniu. – Tony nagle się 
rozchmurzył. Gdy trochę ochłonął, odezwało się wrodzone poczucie 
humoru. – Wiele etykietek mi w Ŝyciu przyczepiano, ale po raz pierwszy 
zrobili ze mnie pedała – stwierdził, tłumiąc chichot.

– Zgodziłeś się mi pomóc, biedaku, i proszę, na co d przyszło – 

rzuciła współczująco Lynn i dodała szeptem; – Wybacz, Ŝe śmiałam się, 
gdy usiłowałeś przekonać tego durnia, ale sam przyznasz, Ŝe sytuacja 
była przezabawna. Do głowy mi nie przyszło, Ŝe nasza rozmowa mogła 
zostać tak zinterpretowana.

– Pamiętasz, jak zacząłem podskakiwać i krzyczeć na cały samolot, 

kim to nie jestem. Ale mnie podszedł!

– Mniejsza o naszych współpasaŜerów. Wystarczy rzut oka, by się 

upewnić. śe jesteś rasowym samcem. – Rzuciła mu kpiące spojrzenie. – 
A moŜe to jedynie pozory?

– Zapłacisz mi za te pomówienia, Lynn Morgan – ostrzegł 

Ŝ

artobliwie. Przymknął oczy i do końca podróŜy zastanawiał się, jak 

ukarze złośliwą koleŜankę, o ile nadarzy się po temu sposobność.

Kiedy Lynn rezerwowała bilety lotnicze dla całej czwórki, wybrała 

samoloty lądujące niemal jednocześnie. Gdy weszli do sali przylotów, 
rzuciła okiem na tablicę informacyjną. Rodzice powinni się zjawić lada 
chwila. Ich maszyna była juŜ na ziemi. Pora zacząć spektakl. Prolog musi 
zrobić na nich piorunujące wraŜenie.

Daremne nadzieje Za plecami Tony’ego pojawił się nagle Jeff. 

połoŜył mu dłoń na ramieniu. Tony aŜ się wzdrygną. Lynn uśmiechnęła 
się mimo woli.

– Będziemy w kontakcie – zapewnił terapeuta. – Zawsze słuŜę 

przyjacielską radą.

– Jasne – burknął, nie odwracając się, Tony. Jeff skinął mu głową i 

pomachał radośnie do Lynn,

– Jeszcze się spotkamy – zapewnił na odchodnym.
– Kusząca perspektywa – rzucił drwiąco Tony,
– Bez obaw – rzuciła współczująco Lynn. – Prawdopodobieństwo 

ponownego spotkania współpasaŜerów z samolotu jest naprawdę 

background image

znikome.

– Sprawdź, czy twoi rodzice juŜ tu są, i zaczynajmy przedstawienie, 

jak na parę kochanków przystało. Obejmę cię mocno, a ty patrz na mnie 
z uwielbieniem.

Lynn dostrzegła rodziców i osłupiała. W głębi sali pierwsza pojawiła 

się Gladys Morgan, która najwyraźniej uznała, Ŝe krótkie wakacje to 
doskonała sposobność do zmiany stylu. Zamiast twarzowej fryzurki 
miała na głowie ptasie gniazdo. Na domiar złego w kolorze 
płomiennorudym. Kroczyła sztywno, jakby kij połknęła. Na wszystkich 
patrzyła z góry. Miała na sobie obcisłą bluzkę i szorty z połyskliwej, 
jadowicie zielonej tkaniny oraz buty na grubej platformie.

Lynn ruchem głowy wskazała koledze oryginalnie przystrojoną 

matkę. Tony zerknął na starszą panią bez większego zainteresowania 
delikatnie ugryzł w ucho swoją wspólniczkę i mocno ją przytulił

– Pocałuj mnie, ślicznotko – mruknął.
– Tony, moja matka...
– Powinna sobie od razu uświadomić, jak bardzo cię pragnę.
– PrzecieŜ ona... Rany boskie! – jęknęła dziewczyna na widok ojca, 

który stał w drzwiach z załoŜonymi na piersiach ramionami i szukał 
wzrokiem ukochanej córki. Bud Morgan równieŜ się zmienił. Był łysy 
jak kolano. Ogolona głowa połyskiwała w chłodnym blasku świetlówek 
lotniczego terminalu. MęŜczyzna noszący zwykle białe koszule i nie 
rzucające się w oczy pulowerki miał na sobie pomarańczowe szorty i 
obszerną hawajską koszulę rozpiętą do połowy.

– Skarbie, zaczynamy przedstawienie – mruknął Tony. Objął ją w 

talii, a potem ostentacyjnie pogładził kształtne pośladki. Oburzona i 
zdumiona dziewczyna zamierzała odepchnąć natręta i obrzucić go 
wyzwiskami, ale przypomniała sobie w porę o chytrym planie.

Zresztą Tony nie marnował czasu. Przechylił ją w tył i pocałował 

namiętnie. Czuła na ustach dotknięcie ciepłego języka, który po chwili 
wdarł się między jej wargi. Daremnie próbowała się bronić, Z wolna 
traciła głowę i ulegała zaborczemu męŜczyźnie. Uchwyt torby podróŜnej 
wysunął się z bezwładnej dłoni, Lynn uniosła ramiona i wsunęła palce w 
ciemną czuprynę kolegi.

Gdy Tony uniósł głowę, kątem oka dostrzegł osłupiałych rodziców 

dziewczyny. Na ich twarzach malowało się oburzenie,

– Było... cudownie – szepnął. Oddychał z trudem.
– Skończyliście? Nie pora na te czułości! Musimy ruszać do Sedony. 

Przed nami kawał drogi. – Lynn jak przez mgłę słyszała zrzędliwy głos 
ojca. Czuła, Ŝe policzki jej czerwienieją. Natychmiast wysunęła się z 

background image

objęć domniemanego kochanka,

– Lynn – syknęła zirytowana pani Morgan. Jej córka po raz kolejny 

uświadomiła sobie, Ŝe jej mateczka potrafi jednym słowem wzbudzić 
okropne poczucie winy. – Na miłość boską! Dziewczyno, zachowuj się 
przyzwoicie!

– Mamo, tato... – Lynn odetchnęła głęboko, Ŝeby nabrać pewności 

siebie. – To jest Tony Russo, ojciec waszego wnuka. Dzięki niemu 
maleństwo przyjdzie na świat.

– Wyznajcie szczerze, co wam leŜy na sercu – usłyszeli znajomy głos. 

Jednocześnie odwrócili głowy. Za nimi stał Jeff. Lynn miała na końcu 
języka ordynarne przekleństwo. Niewiele brakowało by powiedziała je 
głośno.

– Przyznajcie się do swojej odmienności. To nie grzech, kiedy 

dziewczyna kocha przyjaciółkę, a chłopak szaleje za kolegą – dodał 
komicznym szeptem terapeuta. Uśmiechnął się promiennie, pomachał 
nowym znajomym i ruszył w głąb sali.

Tony klął cicho. Jego wspólniczka zerknęła na matkę. Gladys miała 

doskonały słuch.

– Co z tą odmiennością? – zapytała podejrzliwie pani Morgan, 

zerkając na dwoje młodych ludzi. – PrzecieŜ zrobiliście razem dziecko!

– Fakt. Nie przejmuj się głupstwami. Wszystko ci wyjaśnię. Chodźmy 

stąd – mamrotała Lynn,

Bud nie zwracał uwagi na wykrętne tłumaczenia córki. Stanął obok 

Gladys, współczującym gestem połoŜył jej rękę na ramieniu i stwierdził z 
powagą:

– Przykro mi, Gladys, ale muszę ci wyznać, Ŝe pobyt w tamtej 

spelunce wiele mnie nauczył. Podrzędne dzielnice to prawdziwa szkoła 
Ŝ

ycia. Wiele się tam dowiedziałem o ludziach oraz ich.., erotycznych 

preferencjach.

– Łapy przy sobie! – syknęła pani Morgan. – Nie dam się 

obściskiwać jak te twoje ladacznice. Nie zamierzam wysłuchiwać twoich 
obrzydliwych historyjek.

– Wcale nie są obrzydliwe – przekonywał Bud. – Spójrz na to z innej 

strony. Właśnie się okazało, Ŝe nasza córeczka i ten jej... Tony są w 
pewnej dziedzinie bardzo wszechstronni.

– Co ty gadasz? Jak to wszechstronni? – Gladys była mocno 

zdezorientowana.

– Jak... piosenkarze rockowi.
– Wiem, Ŝe część z nich źle się prowadzi. Czemu o tym 

wspomniałeś?

background image

– Próbuję ci dać do zrozumienia, Ŝe tych dwoje... No wiesz, raz z 

facetem, raz z kobitką...

– Niech nas ręka boska broni! – krzyknęła pani Morgan.
Pobladła jak ściana, osunęła się na podłogę i zemdlała.

background image

ROZDZIAŁ CZWARTY

Tony odruchowo rzucił torbę, by podtrzymać mdlejącą Gladys. 

Przykląkł i oparł na swoim udzie jej głowę oraz ramiona.

– Lynn, przynieś szklankę wody – polecił, wyraźnie zaniepokojony. 

Dotknął szyi leŜącej bezwładnie kobiety, by sprawdzić tętno. Na 
szczęście było silne. Z ulgą wyczuł pod palcami rytmiczne pulsowanie.

– Nie obmacuj mojej Ŝony, ty zboczeńcu – pieklił się Bud. Chwycił 

Gladys w ramiona i próbował odciągnąć ją na bok. – Niech cię diabli, 
kochanie! Znów włoŜyłaś ten cholerny gorset. Powtarzałem tysiąc razy...

– Jaki gorset? – przerwał Tony.
– Bieliźniany. – Pan Morgan wsunął dłoń pod bluzkę Ŝony. – A nie 

mówiłem? Ściśnięta niczym baleron. Trzeba jej to zdjąć, Ŝeby mogła 
swobodnie oddychać.

– Tutaj? – mrukną! z niedowierzaniem Tony.
– Wykluczone, Chyba by mnie zabiła.
– A gdzie? – Tony bezradnie rozglądał się po sali. Wokół nich 

zgromadził się tłum gapiów.

– Przyniosłam wodę. – Lynn podała mu butelkę,
– Zanieśmy ją do damskiej toalety – stwierdził młody męŜczyzna 

tonem nie znoszącym sprzeciwu. Wziął zemdloną Gladys na ręce i 
podniósł lekko niczym piórko,

– Tato, zabierz torby – rzuciła Lynn i pobiega za kolegą. Bud walczył 

z czterema bagaŜami. Córka i jej ukochany znacznie go wyprzedzili, W 
końcu zgięty pod nadmiernym cięŜarem powlókł się za nimi. 
Dziewczyna sprawdziła, czy łazienka jest pusta.

– MoŜna wejść – oznajmiła Tony’emu. – Tato, zostań przed 

drzwiami. Pilnuj toreb i uwaŜaj, by nikt tu nie wchodził. My się 
zajmiemy mamą.

– Patrz na ręce swojemu kochasiowi. Nie chcę, Ŝeby ją obmacywał,
– Jasne, tatku.
– Spokojna głowa, staruszku. Twoja kobieta jest przy mnie 

bezpieczna – zapewnił Tony, mrugając porozumiewawczo.

Weszli do łazienki i ułoŜyli Gladys na blacie, między dwiema 

umywalkami. W jednej z nich spoczął jej zadek, w drugiej stopy.

– Odwróć głowę i nie podglądaj – rozkazała Lynn. Gdy usłuchał, 

podwinęła zieloną bluzkę matki i rozpięła gorset.

– JakŜebym śmiał – mruknął Tony,
W głębi ducha miał nadzieję, Ŝe pewnego dnia urodziwa córka 

zemdlonej matrony poprosi go, by pomógł jej zdjąć bieliznę. przyjemnie 

background image

było pomarzyć.

Palce Gladys zacisnęły się na jego uchu.
– Co ci się roi w głowie, przystojniaku? 
CzyŜby pani Morgan była telepatką?
– Au! – krzyknął, daremnie próbując się odsunąć. Gladys miała 

pewny chwyt. Jego własna mama nie zrobiłaby tego lepiej.

– Nie rób sobie złudzeń, chłopaczku – szeptała rudowłosa jędza, 

przyciągając bliŜej zbolałe ucho urodziwego bruneta, – Nie pozwolę, 
Ŝ

eby nasza córunia za ciebie wyszła. Po moim trupie!

– Puść go, mamusiu – mruknęła pojednawczo Lynn, obciągając 

jadowicie zieloną bluzkę. – Gotowe. Wyrzucam to paskudztwo do kosza.

– Nie! – Pani Morgan rzuciła się na ratunek bezcennemu gorsetowi. – 

Zapłaciłam za niego mnóstwo pieniędzy. W obcisłej bieliźnie wyglądam 
jak Dolly Parton. Muszę nosić gorset!

– Wykluczone! Ten jest za mały. Kupuj większe rozmiary.
Lynn okazała się bezlitosna. BeŜowa szmatka wylądowała w koszu 

na śmieci.

Do łazienki wszedł zaniepokojony Bud.   
– Co tak długo? Przed wejściem stoi kolejka zniecierpliwionych 

kobiet, Przed chwilą wysiadły z samolotu po trzygodzinnym locie. Jeśli 
stąd nie wyjdziecie, zawołają policjantów, – Gladys z pomocą Buda 
wyjęła stopy z umywalki i zeskoczyła na podłogę,

– Tyłeczek masz wilgotny – zmartwił się pan Morgan i poklepał Ŝonę 

po pośladku.

– Wszystko przez ciebie – marudziła Gladys.
– Przeze mnie? – oburzył się Bud. – Czy to ja ci kazałem włoŜyć 

gorset?

– A kto zaczął gadać, Ŝe oni raz z facetem, raz z kobitką?
– Zrobiło się okropne zamieszanie – szepnęła Lynn do Tony’ego. – 

Chcesz się wycofać? Wracasz do Chicago?

– W Ŝadnym wypadku! Mam propozycję. Wyjdźmy stąd, bo nas te 

baby rozszarpią.

Lynn zachichotała. Tony objął ją ramieniem. Mocno przytuleni 

opuścili toaletę, a Bud i Gladys pospieszyli za nimi, uśmiechając się 
przepraszająco do rozwścieczonych pań.

Lynn pobłaŜliwie traktowała wybryki swoich rodziców, teraz jednak 

patrzyła na nich oczyma całkiem obcego człowieka. Nie mogła 
zrozumieć, czemu Tony, zamiast skorzystać z okazji, wsiąść w najbliŜszy 
samolot i wrócić do domu, uparł się, Ŝe doprowadzi sprawę do końca. 
Zastanawiała się nad tym, gdy stali obok karuzeli z bagaŜami, czekając 

background image

na walizy rodziców. Tony delikatnie pieścił ustami jej ucho. Gladys i 
Bud stali po przeciwnych stronach urządzenia, jakby się nie znali. Oboje 
mieli wojownicze miny. Od czasu do czasu rzucali wrogie spojrzenia na 
kochasia córeczki.

background image

ROZDZIAŁ PIĄTY

Tony nie pamiętał, kiedy ostatnio bawił się tak dobrze. Przekonał 

resztę pasaŜerów, Ŝe jazda z opuszczonym dachem będzie 
przyjemniejsza. Gladys marudziła trochę, Ŝe pęd powietrza zniszczy jej 
fryzurę, ale Bud oznajmił drwiąco, Ŝe jego połowica i tak wygląda jak 
czupiradło, więc gorzej być nie moŜe. Gdy kłócili się zawzięcie o 
fryzury. Tony najspokojniej w świecie opuścił dach i zapalił papierosa.

Bliskość Lynn dodawała uroku kaŜdej chwili. Przyjemnie było 

głaskać jej udo okryte cienką pończochą. Zresztą dotykając jej, spełniał 
zarazem dobry uczynek. Gladys i Bud siedzieli z tyłu ramię przy 
ramieniu, nie spuszczając z oka córki i jej kochasia. Widział ich w 
lusterku wstecznym. Rozwiane wiatrem rude kosmyki i lśniąca łysina. 
Meduza i Kojak,

Tony nie miał pojęcia, jak się zakończy ta wyprawa i czy śliczna 

panna Morgan stanie się dla niego kimś więcej niŜ tylko dobrym 
kumplem i Ŝyczliwą koleŜanką z pracy. Jednego byt pewny: gdy wrócą 
do Chicago, zamieni wygodnego mercedesa na czerwony kabriolet. Tony 
Casanova znowu ruszy na podryw.

Lynn czuła, Ŝe jej zmysły są przeciąŜone. Wiatr we włosach, 

pulsujący rytm muzyki rockowej, urok górskich krajobrazów i ciepła 
męska dłoń na kolanie.

Warto było zaryzykować tę swoistą niewydolność, poniewaŜ chytry 

plan okazał się skuteczny. Na początku tej podróŜy rodzice

 

trzymali się 

od siebie najdalej, jak mogli. Teraz przez cały czas obserwowała ich w 
lusterku wstecznym i widziała, jak z wolna się do siebie zbliŜają. 
Początek był skromny. Gladys szturchnęła Buda i ruchem głowy 
wskazała parkę czulącą się na przednim siedzeniu. Państwo Morgan byli 
oburzeni, Ŝe jakiś Ŝigolak bezceremonialnie obmacuje ich córkę, a ona 
nie ma nic przeciwko temu.

Po jakimś czasie usiedli obok siebie z pochylonymi głowami, 

wymieniając pełne niepokoju uwagi, zagłuszane świstem wiatru i 
rockową muzyką. Lynn była przekonana, Ŝe coś knują. NaleŜało ich teraz 
przekonać, Ŝe z pospiesznych knowań nic nie będzie. Niech planują 
dalej. KaŜdy wspólny pomysł zbliŜał ich do siebie. Z czasem pogodzą się 
całkiem i zapomną o sporach. Wówczas ona zgodzi się zerwać z Tonym i 
uda, Ŝe straciła dziecko, a rodzice będą się nią opiekować. Wszystko 
wróci do normy.

Niezupełnie, Wizerunek Tony’ego zmienił się bezpowrotnie. Jakby 

za mało im było wraŜeń, zobaczyli nagle czerwone skały, z których 

background image

słynęła Sedona. Tony przestał bębnić palcami po kierownicy i jęknął z 
zachwytu.

– Rany! Ale widok!
– A nie mówiłam! – rzuciła chełpliwie dziewczyna, Cieszyła się, Ŝe 

namówiła kolegę na tę wyprawę, bo dzięki niej czekały go 
niezapomniane przeŜycia. Była małą dziewczynką, gdy rodzice 
przywieźli ją tu na wakacje, ale cudowne krajobrazy na zawsze zapadły 
jej w pamięć. Niezliczone tysiąclecia minęły, odkąd woda i wiatr zaczął 
formować owe skały, tak osobliwe, Ŝe niektórzy mieli je za świętość. 
Tony wyłączył radio.

– Niesamowite – mruknął, spoglądając na Lynn.
– Tak. – Odruchowo połoŜyła rękę na męskiej dłoni obejmującej jej 

kolano.

– Sądzę, Ŝe my równieŜ powinniśmy tu spędzić miodowy miesiąc – 

stwierdził Tony,

 

Odniosła wraŜenie, Ŝe powiedział te słowa głośniej niŜ 

przedtem by usłyszała je para siedząca na tylnym siedzeniu. To ją 
otrzeźwiło. Czas odsunąć na bok sentymenty,

– Doskonały pomysł – zgodziła się uprzejmie. Z drugiej strony 

jednak kusząca perspektywa podróŜy poślubnej z przystojnym kolegą nie 
dawała jej spokoju. Czy kiedyś na serio wezmą pod uwagę taka 
moŜliwość?

Nagle uświadomiła sobie, Ŝe istotnie tworzą z Tonym dobraną parę 

Ogarnęło ją przeraŜenie. A jeśli ta mistyfikacja sprawi, Ŝe stracą realną 
szansę na udany związek? Okoliczności sprzyjały przelotnemu 
romansowi. Gdyby Lynn straciła głowę i pod wpływem nagłego impulsu 
przespała się z czarującym męŜczyzną, być moŜe oboje straciliby 
złudzenia i wiarę w szczerość uczuć. Udawanie nie słuŜy prawdziwej 
miłości. Tu potrzebna jest otwartość. Gdyby, realizując śmiałe 
zamierzenia, przegapili miłość, byłaby to dla nich – obojga 
niepowetowana strata,

– IleŜ tu ludzi! – narzekał Bud. – Gromady turystów łaŜą po skałach. 

Miasto się rozbudowało. Popatrzcie na te wszystkie budynki Wszędzie 
centra handlowe, osiedla, zakłady usługowe,

– My się takŜe zmieniliśmy – rzuciła pojednawczo Gladys.
– Mów za siebie. Co tydzień masz inną fryzurę.
– Mnie przynajmniej zostało trochę włosów na głowie. Niektórzy 

postanowili się chyba wzbogacić na akcjach producentów maszynek do 
golenia i dlatego lansują gustowne łysiny, więc...

– Domki nad strumieniem w ogóle się nie zmieniły – wtrąciła Lynn. – 

Biuro podróŜy wysłało mi folder. Miałam wraŜenie, Ŝe oglądam nasze 

background image

zdjęcia z wakacji.

– Skoro mowa o domkach... Mam znakomity pomysł, córeczko. 

Zamieszkajmy razem. Nasi chłopcy z pewnością nie będą mieli nic 
przeciwko temu. Będzie jak w Ŝeńskim internacie. Zrobimy sobie 
manicure, spokojnie nałoŜymy maseczkę na twarz.

Tony spojrzał na sąsiadkę, niedwuznacznie dając jej do zrozumienia, 

Ŝ

e pora na kolejną demonstrację gorących uczuć. Trzeba przypomnieć 

rodzicom dziewczyny, Ŝe mają problem, który muszą wspólnie 
rozwiązać.

Lynn wyciągnęła dłoń, wsunęła palce w jego ciemne włosy opadające 

na kark i delikatnie obrysowała palcem kształt ucha. Tony zadrŜał pod 
wpływem tej pieszczoty. Młoda kobieta z zadowoleniem stwierdziła, Ŝe 
nie jest obojętny na jej dotknięcie,

– Za nic w świecie nie zostawię mojego męŜczyzny. To prawdziwy 

Casanova. Taką miał ksywę w liceum. Świetny pomysł, co?

– Mdli mnie – jęknął Bud.
Lynn mrugnęła porozumiewawczo do Tony’ ego, uniosła w górę 

ramiona i zawołała na cały głos:

– Niech Ŝyje Sedona! Wkrótce kaŜdy tu o nas usłyszy!
– Tak trzymać, dziewczyno! – Tony popatrzył na nią z radosnym 

błyskiem w oku. – Ciesz się Ŝyciem!

Szczęśliwym trafem w jednym z wynajętych domków rodzice Lynn 

rzeczywiście spędzili miodowy miesiąc. Tak przynajmniej twierdziła 
Gladys. Urocze budynki skryte wśród zieleni, obrośnięte dzikim winem 
zwisającym z dachu werandy. W oknach białe koronkowe firanki,,. Lynn 
łudziła się, Ŝe wspomnienia skłonią najbliŜszych do zgody; była pewna, 
Ŝ

e lada chwila starsi państwo zaczną gruchać jak gołąbki,

– Bzdura! – pieklił się Bud, gdy weszli na werandę domku stojącego 

nad brzegiem strumienia, który z szumem toczył wody po kamienistym 
dnie. – W czasie pierwszego pobytu mieszkaliśmy bliŜej recepcji.

– Głupie gadanie – zirytowała się Gladys. – Mów, co chcesz. 

Rozpoznałam nasz domek i juŜ. Och, gdybym mogła cofnąć czas, moje 
Ŝ

ycie potoczyłoby się inaczej. To miejsce jest moim Waterloo!

Nadzieje Lynn spełzły na niczym. Wspomnienia to za mało, by 

pogodzić dwoje dziwaków.

 

Tony wyczuł, Ŝe dziewczyna jest u kresu 

wytrzymałości. Przytulił ją i mruknął znacząco: 

– Ja i Lynn potrzebujemy paru chwil dla siebie. Trzeba się 

rozpakować i... i tak dalej, – Zrobił oko do Buda, który zerknął na torbę 
młodego męŜczyzny i walizeczkę córki. Najwyraźniej nie chwycił aluzji.

– To wam zajmie kilka minut. U nas będzie gorzej. Gladys zabrała 

background image

tyle ciuchów, Ŝe i tydzień nie wystarczy, by posortować te szmaty,

– Mniejsza o bagaŜe. I tak nieprędko opuścimy domek – upierał się 

Tony z chełpliwym uśmieszkiem. – Przyjdziemy dopiero na kolację.

Gladys z ponurą miną skrzyŜowała ramiona na piersi,
– Wiadomo, jak spędzasz czas, gdy jesteś z Lynn, ale czym się 

zajmujesz, gdy nasza córka pracuje?

– Dobre pytanie – wtrącił Bud, przyjmując identyczną pozę.
– Gram z chłopakami w kosza, reperujemy nasze auta. śeby 

odsapnąć, idziemy na piwo i dzień jakoś zleci.

Lynn przygryzła wargę, by nie wybuchnąć śmiechem. Tony był tak 

przekonujący, Ŝe musiała zadać sobie sporo trudu, by oczyma wyobraźni 
ujrzeć znajomego adwokata, świątek, piątek czy niedziela pracującego po 
czternaście godzin na dobę.

Rodzice dziewczyny wymienili porozumiewawcze spojrzenia, co jej 

dodało otuchy. Mimo wrogości knuli, jak się pozbyć aroganckiego 
kochasia, co oznaczało współpracę. Niech robią, co w ich mocy, by 
udaremnić romans córki, byle zdołała uratować ich małŜeństwo.

Przytuliła się do przystojnego bruneta.
– Czasami oglądamy razem mecze bokserskie albo turnieje 

zapaśnicze. To o wiele zabawniejsze niŜ czytanie idiotycznych 
dokumentów prawniczych.

Gladys i Bud popatrzyli na córkę, jakby zobaczyli ducha.
– Idziemy się rozpakować – oznajmili jednocześnie i mszyli w stronę 

domku,

– Dobry pomysł! – krzyknął za nimi Tony.
Gdy rodzice zniknęli za drzwiami swego lokum, Lynn wysunęła się z 

ramion Tony’ego. Czuła, Ŝe przestanie nad sobą panować, jeśli 
natychmiast nie zwiększy dystansu. Kolega bez słowa rzucił jej 
badawcze spojrzenie. Zapadła kłopotliwa cisza.

– Jesteś niesamowity – powiedziała, gdy zeszli po schodach i ruszyli 

ku drugiemu domkowi. – Nie mieści mi się w głowie, Ŝe cię wyrzucili ze 
studenckiego teatru. Jesteś urodzonym aktorem.

– PrzecieŜ nie gram. Jestem sobą. Mam wraŜenie, jakby powróciły 

minione lata. Taki kiedyś byłem, Z myślą o twoich rodzicach odtwarzam 
swój dawny wizerunek,

– Rozumiem. Jak sam widzisz, nasz plan działa. Podczas jazdy tatuś i 

mateczka knuli, aŜ miło.

– Znakomicie. Lubię ich. Mam nadzieję, Ŝe nadal będą razem,
– Polubiłeś moich staruszków? – zapytała z niedowierzaniem.
– Jasne. Czemu cię to dziwi?

background image

– To para dziwaków. Bez przerwy się kłócą o rozmaite bzdury, 

zupełnie brak im ogłady, mają wyjątkowy talent do robienia głupstw.

– Szczerze mówiąc, doskonale się bawię w ich towarzystwie. Od 

matury nie miałem takiej radochy. Poza tym ich dziwactwa to jedynie 
parawan, za którym chowają kochające serca. Twoi starzy to widomy 
dowód, Ŝe przysłowie; „Kto się czubi, ten się lubi” ma głęboki sens. 
Gdyby im na sobie nie zaleŜało, toby się nie sprzeczali. Poza tym, dla 
ukochanej jedynaczki gotowi są na wszystko. Moim zdaniem przez 
wzgląd na ciebie w końcu się pogodzą.

– Oby tak było – odparła z nadzieją Lynn, spoglądając na spienione 

wody strumienia. – Znajomy pejzaŜ z pewnością oŜywi wspomnienia.,,

– Pani mecenas próbuje zyskać na czasie, prawda?  
Zerknęła na niego ukradkiem,
– Musimy wejść do środka, zanim któreś z nich wyjrzy przez okno i 

stwierdzi, Ŝe podziwiamy krajobraz, zamiast,..

– Masz rację – przerwała w pół słowa i sięgnęła do kieszeni po klucz.
Wnętrze domku zapowiadało kłopoty. śadnego podobieństwa do 

funkcjonalnego gabinetu zaniepokojonej pani mecenas. Wszędzie 
koronki – na ogromnym łoŜu pod baldachimem, wygodnych fotelach, 
toaletce – świeŜe kwiaty w wazonach, przyjemna woń orchidei, przytulna 
kanapka dla zakochanych. Ze względu na rodziców Lynn taki wystrój był
wymarzony; dla młodszej pary stanowił niebezpieczną pokusę. Go 
gorsza, brakowało kanapy.

– Wniesiesz bagaŜe, czy mam się sama pofatygować? – burknęła 

zirytowana dziewczyna. Westchnęła głęboko i weszła do pokoju. Stanęła 
przy zasłoniętym oknie. Serce bilo jej jak oszalałe. Nie słyszała kroków 
Tony’ego ani odgłosu zamykanych drzwi. Kim będzie jej cichy 
wspólnik, kiedy zostaną sami: niezawodnym przyjacielem czy 
aroganckim buntownikiem?

Silne dłonie spoczęły na jej ramionach.
– DrŜysz jak liść – powiedział cicho męŜczyzna i obrócił ją powoli. – 

Odezwij się do mnie.

– Tony – szepnęła i odruchowo połoŜyła dłonie na muskularnym 

torsie okrytym miękką, bawełnianą koszulką. Bardzo przyjemne 
uczucie,.. – Bądź ostroŜny, mój drogi. Czyhają teraz na ciebie rozmaite 
pokusy, a wyobraźnia nie próŜnuje. Czujesz się wobec nich zupełnie 
bezbronny. Wmawiasz sobie, Ŝe jestem w twoim typie. Popełniłam błąd. 
Byłam tak zajęta swoimi kłopotami, Ŝe nie zastanawiałam się, jak 
wpłynie na ciebie ta szalona eskapada. Jeśli chcesz, odwiozę cię do 
Phoenix. Rodzice dość się juŜ napatrzyli.,.

background image

Pocałunek był dla niej kompletnym zaskoczeniem. Zapomniała nagle 

o wyrzeczeniach i powściągliwości, oszołomiona łagodną pieszczotą 
Tony’ego, Gdy czułość ustąpiła namiętnemu poŜądaniu jęknęła z 
rozkoszy, oplotła ramionami szyję kolegi i przylgną do niego całym 
ciałem. MęŜczyzna całował ją coraz zachłanniej. Oboje pogrąŜali się w 
słodkim odurzeniu.

Nagle zadzwonił telefon. Natrętny dźwięk nie dawał im spokoju.
– Po pierwsze, nie zamierzam wracać do domu – oznajmił z trudem 

Tony, gdy wypuścił ją z objęć.

– Tak... Rozumiem.– Lynn drŜącymi palcami odgarnęła włosy i 

sięgnęła po słuchawkę. Domyślała się, Ŝe dzwoni któreś z rodziców. 
Przyspieszony oddech córki da im pewnie do myślenia,

– Daj mi twojego Romea – burknął ojciec.
Bez słowa wręczyła słuchawkę Tony’emu
Kiedy na nią popatrzył, ciemne oczy lśniły poŜądaniem. Gdy zaczął 

rozmawiać, zmienił się natychmiast w bezczelnego rozrabiakę.

– No?
Tony uśmiechnął się do niej, nonszalanckim gestem umieścił 

papierosa w kąciku ust i zapalił, manipulując zręcznie jedną ręką. 
Wyglądał teraz jak zimny drań, błyskawiczna przemiana dokonała się na 
oczach rozbawionej Lynn.

– Nie w tej chwili – mruknął Tony. Zaciągnął się z obojętną miną – 

Mam tu sprawę, ojciec.

Ojciec! Lynn zakryła usta ręką, Ŝeby nie parschnąć śmiechem. 

Byłoby fatalnie, gdyby Bud usłyszał taki wybuch radości.

– Jak przyjdę, to będę – burknął Tony, bez skrępowania obrzucając 

dziewczynę taksującym spojrzeniem. – Moja pani nie lubi pośpiechu. 
Rozumiemy się?

Lynn wyobraziła sobie, Ŝe kocha się z Tonym bez pośpiechu, nie 

bacząc na mijający czas. Nie da się ukryć; umiał pobudzić jej 
wyobraźnię.

– Pewnie. No, to wpadnę. Cześć. – OdłoŜył słuchawkę i spojrzał 

Lynn prosto w oczy. – Bud chce się spotkać. Zaprosił mnie do baru. 
Obiecał coś postawić,

– Dałeś mu do zrozumienia, Ŝe my...

 

– Bo tak było, maleńka. – Zgasił 

papierosa i przysunął się do niej. Był taki męski i nieposkromiony. – 
Kazałem mu czekać.

– O, nie! śadnych sztuczek, panie Russo. Nie bądź taki Casanova! Na 

mnie to nie działa.

– Jestem innego zdania.

background image

– Zaskoczyłeś mnie. Podtrzymuję wszystko, co powiedziałam 

wcześniej. Oboje popełnimy wielki błąd, jeśli teraz zaczniemy 
romansować.

– Pamiętaj, Ŝe istnieje mowa ciała. Twoja postawa wyraźnie przeczy 

słowom, kochanie – stwierdził Tony z przemądrzałym uśmiechem.

– Nie zwracaj uwagi ha ten komunikat – poradziła, wpatrując siew 

niego z zachwytem. Jaki to przystojny męŜczyzna! Czuła, Ŝe mimo woli 
ulega poŜądaniu.

– Przestań go nadawać – odparł bez namysłu, uśmiechając się 

znacząco. – Na mnie pora. Muszę lecieć. Trzymaj się ciepło, mała. 
Niedługo wrócę.

background image

ROZDZIAŁ SZÓSTY

Bar mieścił się w budynku recepcji. Ściany wyłoŜone były ciemnym 

drewnem. Bud zajął boczny stolik, z dala od innych gości. Przed nim stał 
kufel piwa. Ruchem głowy wskazał krzesło po drugiej stronie okrągłego 
blatu.

– Siadaj.
Tony odwiódł krzesło i usiadł na nim okrakiem, co było niewygodne, 

ale pasowało do jego stylu bycia.

– Napijesz się piwa? – zapytał po chwili starszy pan.
– Jasne,
Bud skinął na kelnerkę i złoŜył zamówienie. Sam takŜe zdecydował 

się na drugi kufelek. Milczał ponuro, więc Tony zapalił papierosa.

– Mam nadzieję, Ŝe przy dziecku nie będziesz dymić – rzucił 

uszczypliwie Bud Morgan.

– Jak to? – Tony rozejrzał się po knajpie. Nie było tam Ŝadnych 

maluchów. – Przyprowadziłeś ze sobą jakiegoś smarkacza? Gdzie go 
schowałeś? Pod krzesłem?

– Mówiłem o twoim dziecku, dowcipnisiu! – stwierdził Ŝ oburzeniem 

Bud.

– Racja. – Tony ciągle zapominał, Ŝe chytry plan zakładał istnienie 

maleństwa. Po raz drugi dał się złapać. Na przyszłość trzeba uwaŜać. – 
Nasze kochane bambino. Jeszcze nie przywykłem... – dodał z 
rozbrajającym uśmiechem.

– Właśnie, Nowe Ŝycie. Dziecko jest planowane, czy to zwykła
pomyłka?
Tony nie chciał zbyt wiele zmyślać, ale na to pytanie miał
gotową odpowiedź.
– Ja nie popełniam błędów, tatuśku.
– Przestań mnie tak nazywać!
– Jakoś muszę. MoŜe stary?
– Pamiętasz moje nazwisko? – Bud zacisnął wargi. – „Panie Morgan” 

brzmi nieźle.

Kelnerka przyniosła napoje Tony sięgnął po kufel i wznios toast:
– Za pańską córkę i jej śliczną...
– Pij i nie gadaj – mruknął Bud. Poczerwieniał na twarzy. Tony upił 

łyk, przełknął hałaśliwe i bez skrępowania beknął.

– Rany boskie – jęknął Bud i ukrył twarz w dłoniach. – To się nie 

mieści w głowie, Ŝe moja córka wybrała ciebie, prostaku,

– Miała szczęście. Dobre piwo,

background image

– Przejdźmy do rzeczy, – Starszy pan wyciągnął z kieszeni 

ksiąŜeczkę czekową. – Masz zniknąć z jej Ŝycia. Ile za to chcesz?

– Próbuje mnie pan kupić? – Tony z niedowierzaniem patrzył na 

czysty blankiet.

– Trafiłeś w dziesiątkę, mądralo.
– A bambino?
– Nie zginie. Gladys, ja i Lynn zajmiemy się małą.
– Mam rozumieć, Ŝe pan i Gladys w końcu się dogadaliście? – Gdyby 

tak było, misja Tony’ego zostałaby zakończona. Nie był do końca 
pewny, czy się cieszyć, czy martwić.

– Optymista! Jedno ci powiem, ale niech to zostanie między nami. Ta 

awantura o miejsce wiecznego odpoczynku obchodzi mnie tyle co 
zeszłoroczny śnieg. Obstawałem przy swoim dla zasady. Nie będę jej 
wciąŜ ustępować.

Tony odetchną z ulgą. Nie jest tak źle. Będzie mógł spędzić z Lynn 

tych kilka dni.

– Powiedziałeś, śe wasza dwójka wraz Lynn zajmie się...
– To całkiem inna sprawa. W ciągu dnia będziemy na zmianę 

opiekować się małą. Wyprowadzę się oczywiście z „Rozkosznej 
Kryjówki” i znajdę inne lokum, W tamtej dzielnicy nie da się 
przyzwoicie wychować dziecka. Lynn zyska trochę swobody, a 
wieczorami będzie się opiekować swoim dzieckiem.

Tony nie mógł sobie przypomnieć, czy wcześniej była juŜ mowa o 

płci wymyślonego maleństwa.

– Lynn jest zupełnie pewna, Ŝe to będzie córka?
– Nie, ale Gladys i ja mamy taką nadzieję. Strasznie lubimy 

dziewczynki.

– Ja równieŜ – odparł Tony z porozumiewawczym uśmiechem. Znał 

na pamięć swoją rolę i wiedział, czego się od niego oczekuje.

– Nigdy bym się nie domyślił, gdybyś mi nie powiedział. Mniejsza z 

tym. Mów, ile chcesz. Bierz forsę i ruszaj na podryw. Szkoda czasu.

– Chcesz mnie usunąć na dobre z Ŝycia mojego dziecka?
– Taki miałem zamiar.
– Zachowujesz się, jakbyśmy mieli do czynienia z niepokalanym 

poczęciem.

Bud energicznie skinął głową.
– Zgadza się. Wszyscy ojcowie skłonni są tak myśleć, Tony, nawet 

jeśli lubią gacha swojej córki.

– Moim zdaniem taki maluch powinien mieć oboje rodziców. Nie 

chcę, Ŝeby dzieciak znał mnie tylko z fotografii,

background image

– Ja z kolei uwaŜam, Ŝe to idealne rozwiązanie. Ile chcesz?
– Nie mogę uwierzyć, Ŝe gotów jesteś dać mi forsę, bylebym tylko 

trzymał się z daleka od naszego maleństwa,

– Przestań się wygłupiać, Z pewnością nie jestem pierwszym ojcem, 

od którego słyszysz taką propozycję, draniu. Pewnie masz i ciekawą 
przeszłość. Cwanego łobuza to ja rozpoznaję na pierwszy rzut oka. – Bud 
wzruszył ramionami. – Wal śmiało. Na biednego nie trafiło.

– Nie wezmę od ciebie ani grosza, – Tony wstał i sięgnął do kieszeni 

po portfel. Rzucił na blat kilka monet – Płacę za piwo. Nie jestem 
wykolejeńcem, który po pijanemu wyrzeka się swego dziecka

Tony Russo wściekły jak osa wybiegł z baru. Usiadł nad brzegiem 

strumienia i wsłuchiwał się w szum wody. To zabawne. Michelle nigdy 
mu się nie kojarzyła z macierzyństwem. Lynn przeciwnie. Byłaby idealną 
mamą...

– Posłuchaj, Tony...
Młody męŜczyzna uniósł głowę. Obok niego stał zakłopotany Bud.
– Przykro mi z powodu tamtego incydentu – mruknął starszy pan. – 

Sądziłem,.. Wydawało mi się, Ŝe w ogóle ci nie zaleŜy na dziecku.

Prawnikiem w przebraniu targały sprzeczne uczucia. Postąpił zgodnie 

ze swymi przekonaniami, a zarazem sromotnie zawiódł wspólniczkę. 
Gdy odrzucił propozycję Buda, natychmiast zyskał w jego oczach. Tego 
nie było w scenariuszu.

– Mogę ci dotrzymać towarzystwa? – zapytał nieśmiało Bud.
– Siadaj – wymamrotał Tony, – Nie ma zakazu. KaŜdy moŜe tu 

przyjść.

– Pamiętam, jak Gladys mi powiedziała, Ŝe jest w ciąŜy. Byłem 

okropnie przejęty. Wybiegłem z domu, popędziłem do sklepu i kupiłem 
dwie piłki do baseballu.

– Co? – Tony od razu się rozchmurzył. Równy gość z tego Buda.
– Jedną róŜową, drugą niebieską. PrzecieŜ nie wiedziałem, co się 

urodzi. Chciałem być przygotowany na obie moŜliwości. Sprzedawca 
radził Ŝółtą. Mówił, Ŝe wszystkie dzieciaki lubią ten kolor, ale ja wolę 
tradycyjne barwy. – Starszy pan uśmiechną się przepraszająco. – Co ja 
plotę!

– Zrobiłeś dobry wybór. Lynn podobno nieźle gra w baseball
– Opowiadała ci? Jej druŜyna dwukrotnie zdobyła mistrzostwo 

juniorów w zawodach okręgowych.

– Bardzo fajna historia – mruknął przyjaźnie Tony.
Pan Morgan popatrzył na niego z uznaniem.
– Miałem dobre i ciekawe Ŝycie, ale Lynn zawsze była dla mnie 

background image

najwaŜniejsza. Córka jest moim największym osiągnięciem.

– To się rzuca w oczy.
– Bez obrazy, ale jesteś ostatnim męŜczyzną, którego wybrałbym na 

zięcia.

Tony bez słowa pokiwał głową. Lynn taką mu przecieŜ wyznaczyła 

rolę. Zakłopotany szczerym wyznaniem Bud chrząknął i dodał po 
namyśle:

– Z drugiej strony jednak cieszę się, Ŝe nie naleŜysz do ludzi 

gotowych za pieniądze wyrzec się praw do dziecka. – Bud wstał i 
otrzepał szorty, – Gladys i ja musimy poszukać innego wyjścia z sytuacji. 
Pamiętaj, Ŝe spotykamy się o szóstej, Ŝeby pojechać na kolację. No to do 
zobaczenia,

Lynn wyjrzała przez okno i spostrzegła ojca siedzącego z Tonym na 

kamienistym brzegu strumienia. Nie miała pojęcia, jak to się stało, Ŝe 
obaj panowie wyszli z baru i postanowili rozmówić się na świeŜym 
powietrzu. Mniejsza z tym. Poczuła dziwne wzruszenie na widok ojca i 
kolegi. Dzieliła ich róŜnica pokolenia i odmienny pogląd na Ŝycie, co im 
wcale nie przeszkadzało gawędzić przyjaźnie nad szumiącą wodą. Lynn 
była zaskoczona. śadnemu z narzeczonych, których od czasu do czasu 
przedstawiała rodzicom, nie udało się zyskać sympatii ojca i pogadać z 
nim tak zwyczajnie, jak facet z facetem.

Zrobiło jej się ciepło na sercu, ale w chwilę później ogarnął ją dziwny 

niepokój. O czym Tony gawędzi z ojcem? Pewnie w barze strzelili sobie 
piwko. MoŜe dwa. A jeśli podchmielony Russo puścił farbę i zwierzył 
się ojcu? To groziło wielką katastrofą. Trzeba działać! Zróbmy z niego 
mitomana!

Podbiegła do telefonu i wystukała numer sąsiedniego domku,
– Mama? Nudzę się. Zadzwoniłam, Ŝeby pogadać, tyle jest do 

omówienia. Właściwie to powinnam była od razu cię uprzedzić... Nic 
powaŜnego. Drobiazg. Chodzi o Tony’ego. Wiesz, czasami bywa... nieco 
rozchwiany emocjonalnie. Miewa stany depresyjne.

– Ach, tak – wtrąciła pani Morgan. – To się rzuca w oczy.
– Przesadzasz, Jest wspaniały i niesłychanie uzdolniony, ale trochę 

mi zazdrości studiów i prawniczej kariery. Wtedy opowiada znajomym, 
Ŝ

e jest adwokatem.

– Chcesz mi wmówić, Ŝe ludzie mu wierzą? Z resztą jak mogę 

wątpić? Racja! Ma przecieŜ tyle ogłady i tak dalej...

– Nie doceniasz go. Jest bardzo pojętny. DuŜo rozmawiamy o mojej 

pracy i dzięki temu błyskawicznie przyswoił sobie prawniczą 
terminologię. UŜywa jej poprawnie. Gdyby zaczął z tobą dyskutować, 

background image

sama byś się nabrała gdybym cię nie uprzedziła. Znam kilka takich 
przypadków,

– Nie dość, Ŝe chuligan, to jeszcze nałogowy łgarz.  
– Nie przesadzaj, mamo. – Lynn uśmiechnęła się chytrze. Matka dala 

się nabrać, a portret psychologiczny Tony’ego Russa stawał się coraz 
bardziej niepokojący. – To nie grzech, Ŝe czasami fantazjuje,

– Ja bym to określiła inaczej. Kłamie jak z nut. Co mi jeszcze 

powiesz o tym swoim kochasiu? Lubi nosić twoją bieliznę?

– Nie na co dzień! Tylko w weekendy.
Pani Morgan jęknęła,
– Chyba Ŝartujesz! W głowie by mi nie postało, Ŝe on,., Lynn, jak 

mogłaś się związać z takim człowiekiem?

– Nie jestem w stanie mu się oprzeć, mamo! To uczucie okazało się 

silniejsze ode mnie. – Dziewczyna wolała nie myśleć, jak zareaguje 
Tony, kiedy się dowie, czego o nim naopowiadała. Trzeba mieć nadzieję, 
Ŝ

e nigdy się o tym nie dowie. – Zawsze byłam porządna i zrównowaŜona, 

mamo. On we mnie wyzwala zdroŜne skłonności. To cudowne uczucie. 
Uświadomił mi, Ŝe w Ŝyciu liczy się nie tylko kariera i dobra opinia. 
Dzięki niemu czuję się wolna, widzę dla siebie nowe moŜliwości, 
otwieram się na...

– Lynn, czy on ci daje narkotyki?
– O, nie! – odparła dziewczyna rozmarzonym głosem. –. Jestem 

szczęśliwie zakochana. To mnie wprawia w stan euforii,

– Lynn, weź się w garść! W szkole i na studiach byłaś prymuską. 

Pracujesz dla najlepszych kancelarii adwokackich w Chicago. Jesteś zbyt 
mądra, by popełnić takie głupstwo!

– Dyplom ani kontrakt z dobrą firmą nie ogrzeją mnie w nocy, kiedy 

sama śpię, droga mamo.

– Kupię d poduszkę elektryczną! Albo psa! To najlepszy przyjaciel.
– Nie stłumisz miłości która mnie rozpala. Spotkałam nareszcie 

męŜczyznę, który mi był przeznaczony.

– Jestem pewna, Ŝe ten facet szprycuje cię narkotykami. To dlatego 

wygadujesz takie bzdury.

– Nie znałam dotąd męŜczyzny takiego jak on. Otacza go aura 

znamionująca potęgę uczuć.

– Dobra, dobra. JuŜ wiem, o co tu chodzi. Po prostu zwątpiłaś w 

siebie. Nie wiem czemu, bo twoje Ŝycie jest pasmem sukcesów, ale to nie 
ma teraz znaczenia. Liczą się fakty. Calvin twierdzi,,.

– Kto?
– Calvin Forbes, kochanie. Porównuje naszą duchowość do ogrodu. 

background image

Są tam rozmaite nasiona, Czasami wyrastają z nich chwasty. Wystarczy 
chwila nieuwagi i plenią się bez niczyjej pomocy. Trzeba się utytłać w 
ziemi i harować w pocie czoła, Ŝeby je całkiem wyplenić – opowiadała z 
patosem Gladys Morgan.

– Mamo, daruj sobie – wtrąciła zniecierpliwiona córka. – Calvin 

zawsze był dziwakiem.

Tak o nim mówią, bo obserwuje zjawiska niewidoczne dla innych.
– Pamiętam, Ŝe w szkolnych czasach najchętniej obserwował co się 

dzieje w Ŝeńskiej szatni. To zwykły podglądacz.  

– Na miłość boską! Chłopcy bywają nieznośni! Od tamtego czasu 

wydoroślał. Inaczej patrzy na wiele spraw.

– Pewnie dobrali mu wreszcie odpowiednie szkła kontaktowe.
– Lynn, bądź powaŜna,
– Mówiłyśmy o nasionkach,
– Właśnie. Masz w sobie dobre ziarna. Powinnaś je rzucić w glebę 

twojego ogrodu. Niech rosną i plonują. Tony zasiał w tobie negatywny 
obraz samej siebie. Stłumił twoją wiarę we własne siły,

O, tak! Długo by o tym mówić. Ale nie ma tego złego, co by na dobre 

nie wyszło. Tony jest gówniarzem... Chwileczkę! Muszę kończyć. Ojciec 
wraca. Mam nadzieję, Ŝe przyniósł dobre nowiny,

– JuŜ tam jest? Pamiętaj, co ci mówiłam o ambicjach Tony’ego.
Nie wolno go urazić. Jest taki wraŜliwy.
– Nie zapomnę ani słowa z tego, co mi powiedziałaś, kochanie,
Przemyśl sobie moje uwagi o ziarnach tkwiących w ludzkiej duszy, 

córeńko. Do zobaczenia o szóstej. Pojedziemy razem na kolację,

– Oczywiście. Pa, mamo. – OdłoŜyła słuchawkę. – Ziarna! – 

mamrotała ze złością. Niech diabli porwą tę duchową botanikę Calvina.  

Zerknęła na zegarek. Miała zaledwie pół godziny, Ŝeby się odświeŜyć 

i przebrać, Czasu było niewiele, lecz mimo to postanowiła wykąpać się w 
ogromnej wannie. Od chwili gdy weszła do domku, miała na to wielką 
ochotę. Trzeba wykorzystać fakt, Ŝe jest sama, bo Tony kontempluje 
nadal uroki górskiego pejzaŜu.

Chwyciła kosmetyczkę i zamknęła za sobą drzwi do łazienki.
Tony popatrzył na zegarek. Wkrótce mieli jechać na obiad. Potarł 

energicznie podbródek i stwierdził, Ŝe ma spory zarost. Warto by się 
ogolić. Wprawdzie odrobina zaniedbania pogorszyłoby od razu jego 
wizerunek w oczach rodziców Lynn, ale nie mógł się na to zdobyć, bo 
nie lubił brody, od której skóra okropnie go swędziała.

Gdy wszedł na werandę, ogarnęło go przyjemne uczucie. W uroczej 

sypialni czekała Lynn. PoŜegnał ją gorącym pocałunkiem. Gdy otworzył 

background image

drzwi, z wnętrza buchnął obłok pary. Widział niewyraźnie Lynn stojącą 
w drzwiach łazienki i owiniętą ręcznikiem.

Na jego widok cofnęła się i zatrzasnęła drzwi. Za późno. Tony 

zapamiętał kaŜdy szczegół widzianego przez ułamek sekundy obrazu. Po 
chwili drzwi się uchyliły. Dziewczyna wystawiła głowę.

– Chcesz tu wejść? – zapytała niepewnie.
Wolałby raczej, Ŝeby ona do niego wyszła, ale musiał zachować 

rozsądek.

– Chyba powinienem się ogolić,
– Wzięłam gorącą kąpiel. Łazienka jest strasznie zaparowana. Lustro 

teŜ. Dlatego otworzyłam szeroko drzwi. Chciałam przewietrzyć. Nie 
zdąŜyłam się ubrać, nim...   

– ZauwaŜyłem.
Nastąpiło kłopotliwe milczenie. Zawstydzona Lynn domyśliła się od 

razu, co miał na myśli, i spłonęła rumieńcem. Tony nie przerywał ciszy; 
mógłby tak stać i patrzeć przez całą wieczność.

– Daj mi pięć minut. Ubiorę się błyskawicznie, a para trochę opadnie. 

Mogę uŜyć suszarki do włosów, Ŝeby doprowadzić lustro do porządku....

– Chwileczkę – przerwał Tony, odzyskując zdolność trzeźwego 

myślenia. – Nie przebieraj się w łazience. Twoje rzeczy od razu 
przesiąkną wilgocią i będą się lepiły do ciała. – Przyjemnie byłoby 
zobaczyć Lynn w mokrym podkoszulku, pomyślał mimo woli. Niewiele 
brakowało, Ŝeby przestał nad sobą panować. – Ja się tam ogolę, a ty włóŜ 
ciuchy w sypialni. Zostawimy drzwi otwarte, Ŝeby się wietrzyło. Będę 
odwrócony do ciebie plecami, więc o podglądaniu nie ma mowy.

 

To było 

idealne rozwiązanie. Nie tracili cennego czasu.

– Czego chciał od ciebie tata? – Lynn przerwała milczenie.
– Usiłował mnie przekupić – odparł Tony,
– Naprawdę? Ile dawał? 
– Sam miałem określić stawkę.
– I co mu powiedziałeś? Milion dolarów?
Tony przetarł ręcznikiem zaparowane lustro. Sięgnął po maszynkę do 

golenia, dotknął nią policzka, spojrzał w lustro i zamarł. Lynn stała tyłem 
do niego. Ręcznik zsunął się z jej bioder. Była zupełnie naga. Sięgnęła 
do stojącej na łóŜku torby, wyjęła z niej czarną, koronkową bieliznę i 
zaczęła ją wkładać bez pośpiechu. Srebrna tafla pokrywała się znowu 
kropelkami rosy. Obraz był coraz bardziej zamglony. Tony nigdy w 
Ŝ

yciu nie widział sceny równie pięknej i nasyconej erotyzmem. 

– Tony, wykrztuś nareszcie, ile zaŜądałeś! |
Roztargniony męŜczyzna nie usłyszał pytania. Zachwycał się smukłą 

background image

talią i kształtnymi pośladkami Lynn. Marzył, by dotknąć gładkiej skóry, 
pieścić ją opuszkami palców... Machinalnie dotknął policzka ostrzem 
maszynki.

– Powiedziałem mu...
Dziewczyna niespodziewanie się odwróciła. Przez moment widział 

jęj...

– Cholera! Krew na ostrzu i skaleczonym policzku.
Zaniepokojona Lynn owinęła się ręcznikiem i pobiega do łazienki. 

Staneła w drzwiach, popatrzyła w lustro i napotkała wzrok Tony’ego. Od 
razu się domyśliła, na co patrzył, gdy się zaciął przy goleniu.

– Krwawisz – wykrztusiła z trudem. 
Bolało jak diabli, ale nie chciał się do tego przyznać.
– Drobiazg – mruknął,
Lynn cofnęła się w głąb pokoju.
– Proszę... – rzuciła szeptem.
Natychmiast odłoŜył maszynkę. Serce waliło mu jak młotem. Niech 

się dzieje, co chce. NajwyŜej spóźnią się na obiad. Dziewczyna pokręciła 
głową i cofnęła się jeszcze bardziej.

– Proszę, zamknij.,, – wyszeptała z trudem.
Rozczarowany męŜczyzna obserwował ją w lustrze. Nie odwracając 

się, kopnął drzwi i zatrzasnął je z hukiem

ROZDZIAŁ SIÓDMY

Lynn marzyła o kieliszku wina. Nigdy dotąd nie miała na nie takiej 

ochoty. Chętnie wysączyłaby całą butelkę. Siedziała z rodzicami i 
Tonym na tarasie włoskiej restauracji z widokiem na górski potok. W 
oddali rysowały się na tle nieba rdzawe skały. Turyści ze wszystkich 
stron świata zjeŜdŜali tu, by je podziwiać.

Najwyraźniej Jeff, ich znajomy z samolotu, takŜe nie pozostał 

obojętny na uroki niezwykłego krajobrazu. Tak się złoŜyło, Ŝe był 
równieŜ miłośnikiem włoskiej kuchni. Tony i Lynn spostrzegli, Ŝe 
zmienił okulary na szkarłatne.

– ZauwaŜyłeś? – szepnęła do kolegi.
Na szczęście rodzice zajęci sporem o wysokość i nazwy 

poszczególnych skał nie wracali uwagi na spłoszone miny i przyciszone 
głosy młodych ludzi.

– Zapewniałaś mnie, Ŝe statystyczne prawdopodobieństwo spotkania 

współpasaŜerów z samolotu jest znikome. Co teraz powiesz? – odparł 
cicho Tony.

– MoŜe ten facet nas śledzi – mruknęła, zasłaniając sie kartą dań. 

background image

Tony poszedł w jej ślady i korzystając z wątpliwej zasłony, popatrzył z 
obawą na wspólniczkę.

– Czemu miałby to robić?
– Chce postawić na swoim i udowodnić, Ŝe coś jest z nami nie tak – 

odparła Lynn i wyjrzała ostroŜnie zza karty dań.

– Chyba nas zobaczył! – jęknęła rozpaczliwie.
– Skąd wiesz?

 

– Macha na powitanie.

Tony westchnął cięŜko.
Kelnerka podeszła do stolika, by przyjąć zamówienie. Spoglądała 

podejrzliwe na gości, najwyraźniej zaniepokojona ich zachowaniem.

– Czego się państwo napiją przed kolacją?
– Dla mnie wino. DuŜy kieliszek czerwonego wina – oznajmiła 

pospiesznie Lynn.

– Tere-fere – wtrąciła z irytacją Gladys, – Ta mała się zapomina. 

Niech jej pani da piwo bezalkoholowe,

Lynn wyprostowała się godnością, zdecydowana postawić na swoim. 

Po emocjach dzisiejszego dnia miała prawo do kieliszka wina, Ŝeby się 
odpręŜyć.

– Nie chcę piwa bezalkoholowego, mamusiu. Od dawna jestem 

pełnoletnia i nie muszę cię prosić o pozwolenie. Chcę kieliszek wina i...

– Jesteś w trzecim miesiącu – przerwała Gladys, – W ogóle nie dbasz 

o swoje maleństwo. Gdyby nie ja, upijałabyś się co wieczór. Na szczęście 
będę przy tobie przynajmniej do chwili rozwiązania. 

– Co ty opowiadasz? – spytał zaniepokojony Bud.
– Przeprowadzam się do Lynn.
– Zostawisz mi dom? – ucieszył się pan Morgan.
– Tego nie powiedziałam – odparła Gladys, nie kryjąc złośliwej 

satysfakcji.

– Zamieszkasz u córki, więc to chyba oczywiste, Ŝe...
– Mama nie będzie u mnie mieszkała! – oznajmiła stanowczo Lynn. – 

Postanowiłam...

– A zatem piwo bezalkoholowe. Co jeszcze? – wypytywała cierpliwie 

kelnerka.

– Dla mnie piwo z beczki – rzucił Tony, kładąc dłoń na kolanie 

dziewczyny.

– Proszę o białe wino... z jakimś farfoclem; co tam pani uwaŜa – 

burknęła wściekła na cały świat pani Morgan,

– W naszych napojach nie ma Ŝadnych farfocli – odparła chłodno 

uraŜona kelnerka.

Gladys zmruŜyła oczy,

background image

– Oglądałam w telewizji program o wytwornych przyjęciach. W 

białym winie pływały rozmaite farfocle,

– Pewnie mucha utopiła się w kieliszku, a ty zaraz podnosisz szum na 

całą restaurację, Ŝe wino ma być z farfoclami. Jedna miła tancereczka w 
„Rozkosznej Kryjówce” kazała sobie wrzucać cytrynkę do piwa. 
Nazywała się Fifi. AleŜ ona miała nogi!

– Bud, nie masz wstydu! Zachowuj się przyswoicie, ty prostaku!
Kelnerka pochyliła głowę i zagryzła wargi.
– Piwo bezalkoholowe, kufel piwa z beczki, białe wino... z 

farfocelkiem. A dla pana? – zwróciła się do Buda Morgana.

– Piwo, z beczki. Bez farfocli. – U nas piwo tylko z pianką, proszę 

pana. Albo z cytrynką. Na Ŝyczenie – odparła kelnerka z kamienną 
twarzą. – zaraz przyniosę napoje.

Gladys nadal patrzyła wrogo na męŜa. Lynn szturchnęła Tony’ego i 

pochyliła się ku niemu. Jeff wstał od stołu i ruszył w ich stronę.

– Ta Fifi, tancereczka... Co miała na sobie? – wypytywała Gladys, 

pochyliwszy się ku męŜowi,

– Niewiele, Kilka sznureczków. Wykonuje przecieŜ taniec erotyczny. 

To strasznie kłopotliwy strój. Coś się wiecznie zsuwa i odpruwa. Wiesz, 
jaki jestem zręczny, Moja znajoma raz po raz prosiła, Ŝebym jej to i 
owo...

– Oszczędź mi szczegółów – syknęła Gladys,
– Tony mnie zrozumie. Na pewno bywał na takich pokazach i wie, co 

się dzieje z kostiumami tych biednych dziewczyn.

 

– Pewnie– odparł 

Tony.– Au! – jęknął, gdy Lynn kopnęła go w kostkę.

– Czegoś tu nie rozumiem, Gladys – zirytował się Bud. – W muzeach 

było wiele aktów, a mimo to wciąŜ mnie tam ciągnęłaś i nie było 
Ŝ

adnych kłótni o gołe baby. Czemu się pieklisz, kiedy mówię o nagich 

dziewczynach z nocnego klubu? Gdzie tu logika?

– MoŜe się razem wybierzemy do fajnego lokalu? – zapytał Jeff, 

kładąc ręce na oparciach krzeseł Buda i Gladys. 

– A ja znów powiem swoje: ktoś powinien był mnie ostrzec, Ŝe ten 

facet stoi za krzesłem. – Gladys odwinęła papier i zmierzyła wzrokiem 
bułkę z hamburgerem. Wylądowali u McDonalda. Pół godziny temu 
opuścili jak niepyszni włoską restaurację. – Podniosłam głowę i co 
zobaczyłam? Dwoje czerwonych ślepi! Ten wasz znajomy wyglądał jak 
wielki Ŝuk z oczami na słupkach. KaŜdy by zemdlał.

– Zwłaszcza jeśli ledwie dyszy, bo nosi gorset – dodał Bud z 

jadowitym uśmiechem.

background image

Lynn nadal z niedowierzaniem kiwała głową; kto by pomyślał, Ŝe 

czworo ludzi moŜe zrobić wokół siebie tyle zamieszania. Wyjęła frytkę z 
kartonowego pudełka. 

– Ile zabrałaś gorsetów?
Dama nie rozmawia przy stole o bieliźnie – obruszyła się Gladys.
– Po co te skrupuły? – wtrącił Bud. – W Phoenix pół miasta śmieje 

się dziś z twoich gorsetów. – Zachichotał i zwrócił się do córki. – Bez 
obaw, skarbie. Gdy wrócimy do domku, przeszukam walizy. Znajdę i 
wyrzucę te szmaty. Co do jednej!

– Nie odwaŜysz się tego zrobić! – pisnęła Gladys.
– Idę o zakład, Ŝe Tony mi pomoŜe – odparł spokojnie Bud. – Po 

kaŜdym omdleniu musi cię nosić na rękach. Obawiam się, Ŝe jest tym 
nieco znudzony.

– Nie ma sprawy. Mogę ją nosić. Nie jest cięŜka, Ale przy gorsetach 

chętnie pomogę.

– Coście tacy zgodni? – mruknęła zirytowana Lynn. Podejrzewała, Ŝe 

Tony i Bud zostaną wkrótce najlepszymi przyjaciółmi.

– Szkoda, Ŝe nie zostaliśmy w tamtej restauracji – marudziła Gladys, 

skubiąc hamburgera. – Właściciel był naprawdę bardzo sympatyczny i w 
ogóle się nie gniewał, chociaŜ paru gości niespodziewanie opuściło 
lokat. Daremnie próbowałam im wytłumaczyć, Ŝe moja chwilowa 
niedyspozycja nie ma nic wspólnego z jakością potraw.

– Nikomu do głowy nie przyszło, Ŝe coś moŜe być nie tak, póki nie 

zaczęłaś perorować głośno na ten temat. Dopiero wówczas inni goście 
zaczęli się wymykać z sali jak szczury z tonącego okrętu.

– A ten wasz.., znajomy?
– Kiedy z wrzaskiem osunęłaś się na oparcie krzesła, uznał chyba, Ŝe 

Sedona jest za mała, by pomieścić jego oraz naszą czwórkę, i wyjechał. 
Obyśmy go więcej nie spotkali,

– Znacie go jak zły szeląg, co? – zapytała podejrzliwie Gladys, 

pochylając się w stronę Tony’ego.

– Problem w tym, pani starsza, Ŝe ledwie go znamy – odparł 

nonszalancko Tony, rzucając jej badawcze spojrzenie. – Przyplątał się i 
juŜ.

– Przestań mnie świdrować tymi czarnymi ślepiami, bo ci je podbiję – 

burknęła pani Morgan.

– AleŜ mamo! – zirytowała się Lynn. – Przestań się go czepiać.
– Domyślasz się, o co mi chodzi, moje dziecko, więc nie zabieraj 

głosu. – Gladys spojrzała lekcewaŜąco na ciemnowłosego młodzieńca i z 
uwagą przyjrzała się córce. – Będę jednak musiał.., zresztą mniejsza z 

background image

tym.

– Co zamierzasz? – zapytała podejrzliwie dziewczyna,
– Tajemnica, Wkrótce się przekonasz
Po kolacji cala gromadka ruszyła główną ulicą Sedony na zakupy. Ku 

zaskoczeniu Tony’ego przez dobrą godzinę wędrowali od sklepu do 
sklepu, nie powodując Ŝadnej katastrofy.

W salonie z biŜuterią Lynn wypatrzyła śliczne, długie kolczyki 

wysadzane turkusami, Z westchnieniem stwierdziła, Ŝe są dla niej zbyt 
efektowne i nadmiernie rzucają się w oczy.

– Mam dość nowych wraŜeń jak na jeden dzień. 
Domyślił się, co chce mu dać do zrozumienia. Powinien się od niej 

odczepić. Jeśli po powrocie do domku nadal będzie mu niechętna, 
trudno; ani myślał się narzucać. Gdyby jednak zdołał ją skłonić do 
zmiany zdania, trochę rozweselić, podniecić tak, Ŝe skrupuły pójdą w 
zapomnienie.,,

– Wracajmy – zaproponowała Lynn, – Jutro będzie dość czasu, by 

dokończyć zakupy.

Noc była ciepła. Gdy jechali otwartym kabrioletem, Tony cieszył się 

w duchu, Ŝe wkrótce zostanie z Lynn sam na sam. Zostawili auto na 
parkingu, odprowadzili rodziców dziewczyny do ich domku i weszli na 
werandę.

– Myślę, Ŝe nie będą nas obserwować – stwierdziła Lynn, odsuwając 

się nieco. 

– Oni są nieprzewidywalni. Lepiej uwaŜać.
– To się moŜe skończyć wielką katastrofą. Dziś wmawiasz sobie, Ŝe 

mnie pragniesz. Z czasem dojdziesz do wniosku, Ŝe straciłeś głowę, bo 
sytuacja była sprzyjająca. Będziesz miał wyrzuty sumienia. Przelotne 
romanse to nie jest twoja specjalność,

– Mówisz o mnie, ale w głębi ducha boisz się o siebie, prawda? – 

mruknął Tony, całując ją w ucho,

– MoŜe trochę.
– Nie będziesz przeze mnie cierpiała, Lynn,
– Tak ci się teraz wydaje, ale z czasem dojdziesz pewnie do wniosku, 

Ŝ

e to była jedynie chwilowa fascynacja, i zaczniesz mnie unikać.

Gdy znaleźli się przed drzwiami, Tony obrócił dziewczynę tak, Ŝe 

stanęli twarzą w twarz. W świetle księŜyca Lynn wyglądała jak krucha 
figurka z porcelany. Pobladła, a z jej piwnych oczu wyzierał strach. Tony 
uśmiechnął się łagodnie. Czułość, która przepełniała mu serce, na pewno 
nie była przypadkowa.

– Michelle odwiedziła mnie wczoraj wieczorem – oznajmił po chwili.

background image

– Ach, tak?
– Chciała, Ŝebyśmy się pogodzili i znowu byli razem.
– Aha. – Lynn spojrzała mu prosto w oczy. – Zgodziłeś się?
Chętnie by jej wyznał, Ŝe pomysł Michelle wydał mu się idiotyczny, 

ale nie była przygotowana na takie wyznanie. Lepiej działać wolniej, ale 
skutecznie.

– Nie. Było, minęło. Nie chcę wracać do przeszłości
– Gorycz przez ciebie przemawia. Kiedy minie, inaczej spojrzysz...
Tony zachichotał.
– Och, Lynn, przecieŜ to moja ulubiona kwestia. Tak zaczynam 

wystąpienia na rozprawie pojednawczej. Pudło, droga pani mecenas! Jak 
mam dowieść, Ŝe Michelle nic juŜ dla nie znaczy?

– Sama nie wiem. – Przyglądała mu się uwaŜnie. – Nie zapominaj, 

jak się zachowywałeś, gdy byliście małŜeństwem. Pamiętam cię z 
tamtych czasów. Często kupowałeś jej kwiaty; dzwoniłeś, gdy coś cię 
zatrzymało, i...

– Coraz mniej czasu spędzałem w domu,
– To oczywiste, skoro zaleŜało ci na karierze. Wszyscy prawnicy 

stają przed takim dylematem. Nie jesteś wyjątkiem.

– Gdybym wybrał inną kobietę, wszystko byłoby inaczej. Ta uwaga 

dotyczy ciebie,

– Nie mów pochopnie takich rzeczy. Romantyzm tego miejsca 

zachęca cię do takich zwierzeń. Nie zapominaj o naszym scenariuszu, 
który nie jest bez wpływu na twoje odczucia.

 

– Zapewne masz trochę 

racji, ale udział w tej grze sprawia mi ogromną przyjemność. To równieŜ 
O czymś świadczy. JuŜ ci mówiłem, Ŝe powinnaś się odpręŜyć i myśleć 
pozytywnie.

– Oddałabym wiele za kieliszek dobrego wina.
Tony zmierzy! ją badawczym spojrzeniem. Dobry pomysł. Wino ją 

uspokoi i doda pewności siebie.

– Pójdę do baru i przyniosę. Na pewno nie będą robić trudności. 

Przemknę się ukradkiem. Twoi rodzice chyba mnie nie nakryją.

– Szczerze mówiąc, nie mam ochoty na wino. Wiesz, co bym wolała?
Podniosła wzrok i spojrzała mu w oczu. Gdyby go teraz poprosiła, 

dałby jej w prezencie księŜyc, słońce i gwiazdy.

– Powiedz mi. – Kieliszek dobrego koniaku. Lubię go sączyć 

wieczorami,

– Ja równieŜ!
Istotnie tak było. Zresztą gdyby dla kaprysu zaproponowała, Ŝeby 

przed zaśnięciem wychylili po szklaneczce octu, bez mrugnięcia okiem 

background image

spełniłby toast, byle wkraść się w jej łaski.

Pogwizdując cicho, zbiegł po schodach werandy. Był dobrej myśli. 

Lampka koniaku, nastrojowa muzyka dobiegająca z radia ustawionego 
obok łóŜka... MoŜe Lynn zmieni zdanie? Zdawał sobie sprawę, Ŝe 
dziewczyna gotowa jest oddać mu ciało i serce, ale uparcie wierzy, Ŝe on 
nadal kocha Michelle. Trzeba jej to wybić z głowy. Miłosna noc to 
jedyny sposób, by przełamać śmieszne uprzedzenia. Tony postanowił 
wykorzystać swoją wielką szansę.

W opustoszałym lokalu zastał tylko barmana, który ucieszył się na 

jego widok, bo miał wreszcie jakieś zajęcie. Po chwili Tony trzymał w 
rękach dwa pękate kieliszki napełnione bursztynowym trunkiem. W 
drzwiach omal nie zderzył się z jakimś męŜczyzną. Zrobił krok do tyłu. 
Po chwili stanął oko w oko z Budem.

– Co jest w kieliszkach, Romeo? – zapytał podejrzliwie starszy pan. – 

Alkohol?

– Tak... Parę kropel...  
– Koniak, co? Jeden dla ciebie, drugi dla Lynn, zgadłem? Nieładnie, 

nieładnie.

– Nieprawda! Oba są dla mnie. Lubię mieć w głowie lekki szmerek, 

nim pójdę do łóŜka. Dwa koniaki załatwiają sprawę. Ten napitek wolno 
idzie do głowy.

– Nie nabierzesz mnie, chłopcze. Podejrzewam nawet, Ŝe Lynn bez 

trudu cię namówi, Ŝebyś jej oddał swoją kolejkę.

– Przysięgam, Ŝe to wszystko dla mnie. PrzecieŜ rozumiem, Ŝe jej nie 

wolno pić.

– Postąpiłbyś jak ostatni łobuz, gdybyś siedział naprzeciwko 

ukochanej, pijąc koniak, na który ona ma ochotę, a nie moŜe go tknąć. – 
Bud objął Tony’ego ramieniem i poprowadził do stolika.

– Siadaj i dotrzymaj mi towarzystwa,
– To wieczorne pijaństwo nie wyjdzie ci na zdrowie, ojczulku.
– Tony starał się zniechęcić Buda. – W twoim wieku trzeba się 

dobrze wyspać,

– Święte słowa, mój chłopcze. – Pan Morgan skinął na barmana. – 

Niestety, Gladys wykopała mnie z domu.

– Dosłownie? – Tony wcale by się nie zdziwił, gdyby odpowiedź była 

twierdząca. Znał kilka dziarskich i gotowych na wszystko dam w 
ś

rednim wieku. Gladys na róŜne sposoby potrafiła dać się człowiekowi 

we znaki.

– Bez przesady – zreflektował się Bud. – Pokazała mi drzwi, to 

wyszedłem. – Poklepał się po kieszeni. – Ale zabrałem klucz,

background image

– Bardzo sprytnie. – Tony odetchnij z ulgą. Gdyby stary Morgan 

został tego wieczoru bez dachu nad głową, musieliby go przenocować, a 
to nie była wcale przyjemna perspektywa. Trzeba jak  . najszybciej 
uwolnić się od jego towarzystwa.

Bud zamówił piwo i zerknął na Tony’ego.
– Siadaj, draniu. Nie pozwolę, Ŝebyś poszedł do mojej córeczki z 

dwoma kieliszkami koniaku. Doskonale o tym wiesz. To spryciara. 
Owinie cię wokół palca i wmówi, Ŝe kropelka alkoholu nie zaszkodzi ani 
matce, ani dziecku.

Tony westchnął cięŜko. Oczyma wyobraźni juŜ widział, jak we dwoje 

sączą koniak, całują się, a potem...

– Nie męcz się z tym koniakiem. zamów sobie piwo.
– Po co? Lubię takie alkohole. Miałem ochotę na kilka łyków, więc 

przyszedłem tutaj. Lynn nie jest taka głupia, by naraŜać dziecko.

Barman podał Budowi pełny kufel.
– No, to za bambino – wniósł toast starszy pan.
– Zdrowie Lullabelle – dodał Tony, stukając się z nim kieliszkiem.
– Gladys wspominała, jakie imiona wybraliście. Naprawdę chcesz tak 

nazwać dzieciaka?

– PoŜyjemy, zobaczymy. – Tony postukał w tekturowe pudełko i 

wyjął papierosa.

– Mogę? – zapytał Bud. – Fajkę?
– No?
– Bierz pan. Sądziłem, Ŝe jesteś niepalący, ojczulku.
– Rzuciłem przed laty, ale nie byłem nałogowcem. Jeden mi nie 

zaszkodzi. – Morgan zaciągnął się ostroŜnie. – Powinienem częściej 
spotykać się z kumplami. Gdybym od czasu do czasu wrócił zawiany i 
cuchnący tytoniem, dałbym Gladys do myślenia.

– Dlatego zapaliłeś? śeby jej zrobić psikusa?
– Zgadza się. Wiesz, dawno uświadomiłem sobie, Ŝe nudzi mnie 

towarzystwo kolesi. Gladys bywa uparta, ale jest przy tym strasznie 
zabawna, zwłaszcza gdy nabije sobie czymś głowę. – Bud pochylił się do 
przodu i przez chmurę dymu rzucił Tony’emu badawcze spojrzenie, – 
Niechętnie to mówię, bo jesteś drań, ale muszę przyznać, Ŝe i ty robisz 
dobre wraŜenie. Trudno się z tobą nudzić.

– E tam – mruknął Tony, kończąc pierwszy koniak i sięgając po 

drugi, – W gruncie rzeczy straszny ze mnie nudziarz.

– Wiesz, do tej pory Lynn przedstawiała nam samych popaprańców.
– Naprawdę? – Tony nadstawił uszu.
– Słowo. Ci durnie spadli chyba z księŜyca. Ostatnio przywiozła do 

background image

nas jakiegoś Edgara. Nazwisko wyleciało mi z głowy. Ten gość nie miał 
bladego pojęcia o zasadach gry w baseball Pokazałem mu piłkę. Myślał, 
Ŝ

e to do tenisa.

– W głowie się nie mieści, ojczulku. – Tony był nieco podchmielony. 

Gdy kończył drugi kieliszek koniaku, przemknęło mu przez myśl, Ŝe miał
sporo szczęścia, W jego rodzinnym domu grało się w baseball i oglądało 
mecze; piwa teŜ nie brakowało. Michelle błagała go, Ŝeby przestał się 
popisywać szeroką wiedzą dotyczącą tych stron Ŝycia. Posłuchał i bardzo 
tego Ŝałował,

– Grałeś w baseball. Tony?
– Jasne. – Od czternastu lat jego noga nie postała na boisku. Skończył 

drugi koniak.

Bud skinął na barmana.
– O nie, muszę lecieć. Lynn czeka...
– Na pewno juŜ śpi.
Tony z ponurą miną skinął głową,
– Jeszcze jedna kolejka. Potem wracamy. MoŜe uda mi się wślizgnąć 

do domku, nie budząc Gladys. Moja stara to prawdziwa mistrzyni w 
rzucaniu kapciem do celu. Masz jakieś osiągnięcia jako baseballista?

Tony wyprostował się dumnie.
– Moja druŜyna zdobyła mistrzostwo stanu. – Doskonale pamiętał 

tamten dzień, jakby to było wczoraj!

Bud aŜ gwizdnął z podziwu.
– Musiałeś być niezły. Przydałbyś się w naszej druŜynie. Gramy w 

kaŜdy piątek. – Odrobinę wstawiony pan Morgan przypomniał sobie 
nagle, z kim rozmawia, – Tylko nie myśl, Ŝe cię polubiłem.

Jesteś drań i tyle. Gladys i ja musimy znaleźć sposób, Ŝebyś się

 

odczepił od naszej córki. – Powiedział to przepraszającym tonem, jakby 
mu było przykro, Ŝe sprawy się tak ułoŜyły. Tony nie mógł się na niego 
obrazić.

– Pewnie. Nie macie innego wyjścia.
– Jedno muszę ci powiedzieć, Tony. Gdybyś nie był takim łobuzem, 

chciałbym, Ŝebyś został moim zięciem. – Wskazał kieliszek napełniony 
koniakiem i dodał – Pij, chłopie. Ta noc dopiero się zaczyna.

background image

ROZDZIAŁ ÓSMY

Lynn nie była w stanie się odpręŜyć, choć Tony bardzo ją do tego 

namawiał, Chodziła z kąta w kąt jak lwica zamknięta w ciasnej klatce. 
Ciekawe, jak zdoła przetrwać trzy najbliŜsze noce, nie ulegając 
pragnieniu, by oddać się przystojnemu koledze. Oboje chcieli się kochać; 
pokusa była wyjątkowo silna. Rzecz w tym, Ŝe nie powinni tego robić. 
Niestety, zakazany owoc zawsze smakuje najlepiej.

Tony długo nie wracał. Zmęczona usiadła na łóŜku. Gdy minęło dość 

czasu, by kilka razy objechać Sedonę, zadzwoniła do knajpy.

– Czy był li pana młody, ciemnowłosy męŜczyzna? – wypytywała 

barmana. – Miał zamówić i zabrać do domku dwa koniaki – dodała,

– Tak, proszę pani. Czy mam go poprosić do telefonu?
– Nie! Nadal tam jest?
– Owszem. Spotkał znajomego i postanowił zostać.
– Ciekawe. Czy mógłby pan opisać mi tego drugiego męŜczyznę?
– Mocno po pięćdziesiątce, lekka nadwaga, łysina. Szczerze mówiąc, 

jest łysy jak kolano.

– Ach, taki
Wszystko jasne. Tony nie zdołał przeszmuglować koniaku do ich 

domku, bo nieszczęśliwym trafem spotkał w barze Buda Morgana. To się 
nazywa pech.

– Czy znajomy obiecał przynieść pani lampkę koniaku?
– Tak, miałam ochotę na coś mocniejszego.
– Jeśli nie zmieniła pani zdania, trzeba się będzie do nas 

pofatygować. Znajomy sporo wypił, a to jeszcze nie koniec. Kumpel 
postawił mu właśnie trzeci koniak.

– Rozumiem. – Biedny Tony. Z pewnością udawał, Ŝe oba koniaki 

zamówił dla siebie, i dlatego wypił je bez zmruŜenia oka, – Szczerze 
mówiąc, jestem zmęczona i nie chce mi się wychodzić. Dzięki za 
informację.

Odwiesiła słuchawkę. Pobiegła do łazienki, umyła się pospiesznie, 

włoŜyła cieplutką, bawełnianą piŜamę i poszła spać.

Obudziły ją dziwne odgłosy. Usiadła na łóŜku. Przez chwilę nie 

wiedziała, gdzie jest. Wydawało jej się, Ŝe to BoŜe Narodzenie. 
Nieprawda, była w Sedonie. Z Tonym, i rodzicami. Zerknęła na 
fosforyzującą tarczę budzika. Dwie godziny snu. Wkrótce oprzytomniała 
na tyle, Ŝe pojęła, czemu początkowo myślała o Gwiazdce, Przed domem 
ktoś śpiewał. Uznała, Ŝe to kolędnicy,

– Szubi-dubi-du – rozległ się dźwięczny baryton, a potem głośny 

background image

ś

miech. To chyba Tony,

– Sinatra? – usłyszała głos ojca, a potem stłumiony chichot, – „Sami 

w taką noc”?

– Czemu nie? PrzecieŜ to o nas. Dwójka samotników bez dachu nad 

głową, porzuconych nocą pod gołym niebem. – Tony się rozczulił.

– Nie jesteś sam – wymamrotał pan Morgan, dręczony napadem 

czkawki. – Masz kumpla, Tony Casanova.

– Dobra. Ty równieŜ. Bud.
– No, to śpiewamy. – Morgan znowu parsknął śmiechem. – Dawaj, 

Tony. Raz, dwa, trzy: Szubi-dubi-du,..

Lynn podbiegła do drzwi i otworzyła je szeroko,
– Ale duet! Wspaniale, moi panowie! – rzuciła półgłosem, opierając 

dłonie na biodrach.

– Cześć, Linny! – zawołał Tony z promiennym uśmiechem.
– Nikt mnie tak nie nazywa, 
– A ja to co? Podoba mi się takie zdrobnienie.
– Tony ma rację. Bardzo ładne – wtrącił Bud. – Śpiewamy ci 

serenadę, kochanie.

– CzyŜby? – rzuciła z powątpiewaniem, spoglądając na dwóch 

facetów, którzy podpierali się nawzajem, jakby o własnych siłach nie 
mogli ustać pewnie na nogach.

– Nasza ślicznotka wyszła na werandę, więc pora zacząć pieśń,
– Dooobra – zająknął się Bud i energicznie skinął głową. – Ty nas 

zapowiesz, bo mnie język się plącze,

– Nie przyszło wam do zakutych łbów, słowiczki, Ŝe jest noc i 

wczasowicze chcą spać? – wtrąciła Lynn.

– Przyszło ci? – Bud spojrzał niepewnie na Tony’ego.
– Nie. – Teraz Russo dostał czkawki, – A tobie? 
– Gdzie tam! – oburzył się ojciec Lynn,
– Przestańcie się wygłupiać i wchodźcie do środka, – Lynn zbiegła po 

schodach,

– Zaprasza nas do domu, bo podobało jej się nasze śpiewanie – 

stwierdził dumnie Bud,

– To chyba oczywiste – rzucił chełpliwie Tony,
– UwaŜajcie na stopnie. Podnoście wysoko nogi. – Dziewczyna 

wsunęła się zręcznie między dwu podpitych męŜczyzn, objęła ich w 
pasie i łagodnie, ale stanowczo pociągnęła ku werandzie,

– Powiedziałem twojemu kochasiowi, Ŝeby mi mówił po imieniu – 

oznajmił radośnie pan Morgan. – śadnych ojczulków, starych i tak dalej. 
Jestem dla niego Bud, jak na kumpla przystało.

background image

– Cudownie! – mruknęła, gdy obaj zaczęli chichotać.
Dotarli do drzwi. Obaj panowie holowani przez zniecierpliwioną
dziewczynę z trudem się w nie wcisnęli, ale tuŜ za progiem stracili 

równowagę. Lynn nie zdołała ich podtrzymać. Chwiejnym krokiem 
ruszyli w głąb ciemnego pomieszczenia. Słyszała, jak obijają się o meble.

Oczekiwała, Ŝe lada chwila usłyszy donośny łoskot, a dwaj pijani 

idioci wylądują na podłodze z połamanymi kończynami. Tymczasem 
dobiegły ją tylko dwa ciche stuknięcia.

Roześmiała się cicho, weszła do pokoju, zapaliła małą lampkę i 

rozejrzała się w półmroku. Dwaj męŜczyźni leŜeli w poprzek na miękkim 
posłaniu.

– Dobranoc, Bud – mruknął Tony.
– Dobranoc, Tony – odparł pan Morgan.
Lynn zasłoniła usta ręką, by stłumić chichot. Po chwili nocną ciszę 

mąciło tylko donośne chrapanie na dwa głosy.

– Gorzej być nie moŜe – stwierdziła posępnie.
Sięgnęła po szlafrok i klucz. Wyszła, starannie zamykając za sobą 

drzwi.

DuŜo czasu minęło, nim zdołała obudzić matkę. Po pewnym czasie w 

domku zapaliło się światło. Gladys wyjrzała przez okno wychodzące na 
werandę. Ujrzała córkę i Ŝwawo podreptała do drzwi.

– Co ty tutaj robisz o tej porze? – zapytała niespokojnie.
– Muszę u ciebie przenocować, Widzisz...
– Zrobił ci awanturę – stwierdziła domyślnie pani Morgan. – 

Wiedziałam, Ŝe tak się to skończy.

– Nie o to chodzi, mamo. Chciałam tylko...
– Chwileczkę. Muszę sprawdzić, czy ojciec jest w łóŜku. WłoŜyłam 

zatyczki do uszu, więc spałam jak zabita. Nie wiem, czy wrócił do domu, 
czy gdzieś łazi, biedaczyna. Wieczorem kazałam mu się stąd wynosić, a 
on posłuchał,

– Na pewno go tu nie ma – oznajmiła Lynn, wchodząc za matką do 

sypialni.

– Zgadza się, nie wrócił. – Gladys uniosła kołdrę i zajrzała pod nią, 

jakby pan Morgan niczym kot mógł się niepostrzeŜenie zwinąć w nogach 
łóŜka. – Ciekawe, dokąd...

– Śpi z Tonym w moim domku. 
Róg kołdry wypadł z bezwładnych rąk Gladys, która odwróciła się ku 

córce. Pobladła jak ściana. – Co takiego? – spytała zduszonym głosem. 
Lynn mimo woli wybuchneła śmiechem. – Nic z tych rzeczy, mamusiu. 
Upili się razem, przyszli mi zaśpiewać serenadę, weszli do środka i padli. 

background image

Zostawiłam ich tak, jak leŜeli. Niech się wyśpią i wytrzeźwieją.

Matka dziewczyny westchnęła cięŜko i dramatycznym gestem 

połoŜyła dłoń na falującej piersi.

– Tony się uchlał? Myślałam, Ŝe jesteście razem. – Wpadł na chwilę 

do baru, Ŝeby łyknąć sobie koniaku przed snem, i natknął się w knajpie 
na tatusia. Zasnęłam, czekając na mojego chłopaka. Obudziło umie 
pijackie śpiewanie.

– Ci dwaj są siebie warci. Co za maniery! Wyszli na prostaków – 

obruszyła się Gladys i zerknęła niespokojnie na córkę, – AleŜ mnie 
wystraszyłaś. Cała ta gadka o sypianiu raz z facetami, raz z kobietkami 
dała mi do myślenia. Wyobraź sobie, co ja czułam, gdy powiedziałaś, Ŝe 
razem poszli do łóŜka. Biedny ten twój ojciec. Upił się z rozpaczy, bo 
pokazałam mu drzwi. Coś z tym trzeba zrobić,

– Mam pomysł. Jak wróci, pocałujcie się na zgodę i wszystko będzie 

dobrze. PrzecieŜ nadal go kochasz, mamo. Nie da się ukryć, Ŝe był ci 
przeznaczony.

– Przestań mówić takie rzeczy! Bud wstrzymuje mój rozwój duchowy 

i przeszkadza w samorealizacji.

– Calvin ci to powiedział? Pani Morgan unikała spojrzenia córki.
– Mniejsza z tym. Dość gadania, córeczko. Chodźmy spać. Jutro 

czeka nas wspaniały dzień,

– Nie sądzę. Ojciec i Tony będą do niczego. Pójdziemy buszować po 

sklepach, a oni niech odsypiają nocne hulanki. Jedno ci powiem. 
Sprytnie zmieniłaś temat, kiedy zaczęłam podejrzewać, Ŝe Calvin 
nastawił cię przeciwko ojcu, – Lynn rozwiązała szlafrok, – Chciałabym 
usłyszeć coś więcej o kursie Calvina.

– Obiecuję ci, kochanie, Ŝe dowiesz się wszystkiego. – Gladys 

wślizgnęła się pod kołdrę i zmierzyła krytycznym spojrzeniem córkę, 
która właśnie zdejmowała szlafrok.

– To ma być nocny strój na romantyczną wyprawę z ukochanym?
– Tak. Co masz przeciwko mojej piŜamie? – Lynn pogłaskała ciepłą, 

bawełnianą tkaninę,

– Nic. Jest bardzo... praktyczna. Moim zdaniem kobieta romansująca 

z takim dzikusem jak Tony powinna nosić bardziej kuszący strój, jeŜeli 
chce zatrzymać na dłuŜej swego kochasia.

– Mój chłopak po prostu nie zwraca uwagi na takie drobiazgi.
– Nie daj się nabrać. Oni zawsze tak mówią, a potem mają pretensje, 

Ŝ

e nie wkładasz kusej szmatki z jedwabnych koronek. Jak się będziesz 

zaniedbywać, ten twój macho odejdzie z jakąś wystrojoną lafiryndą.   

– Przestań go oczerniać, mamo. To kochany chłopak. – Lynn mówiła 

background image

szczerze. Podczas tej szalonej wyprawy na nowo polubiła Tony’ego. 
Wzruszył ją, gdy spił się do nieprzytomności, by za wszelką cenę 
przekonać jej nadopiekuńczego ojca, Ŝe brzemienna rzekomo córeczka 
nie zagląda wieczorami do kieliszka.

Dziewczyna zgasiła światła i połoŜyła się do łóŜka. 
– Zapewne masz rację – odparła Gladys – ale jest rzecz, która mnie 

bardzo niepokoi. Cały dzień próbowałam zrozumieć, o co chodzi. 
Dopiero teraz odkryłam, w czym rzecz,

– Słucham – mruknęła sennie Lynn,
– Masz idealną cerę. śadnych zaczerwienień.
Lynn znieruchomiała i zacisnęła powieki. Jak mogła o tym 

zapomnieć! Obie miały ten sam problem. Śmiałe pieszczoty zakochanych 
męŜczyzn zostawiały na ich twarzach i szyjach widoczne ślady. Lynn 
zawsze wiedziała, czy w małŜeństwie rodziców dobrze się

 

układa. Sama 

takŜe nie mogła przed nimi ukryć, w jakim stadium są jej nieliczne 
romanse.

Atak jest najlepszą obroną, pomyślała. Trzeba się odwaŜnie 

przeciwstawić sprytnej mateczce.

– To przez was jesteśmy tacy wstrzemięźliwi – oznajmiła 

wojowniczo. – Nie mamy ani chwili dla siebie. Pilnujecie nas, jakbyśmy 
mieli po czternaście lat. Wszędzie razem: wspólna kolacja, zakupy we 
czwórkę, Kiedy Tony mnie przytula, czuję na sobie wasz nieprzychylny 
wzrok. W takiej sytuacji kaŜdy by się zniechęcił do pieszczot,,. i tak 
dalej.

– Nie denerwuj się, kochanie – rzuciła pojednawczo Gladys. – 

Wiedziałam, Ŝe potrafisz mi to logicznie wytłumaczyć. Dobranoc, 
skarbie.

– Dobranoc, mamo,
Lynn długo leŜała bez ruchu, wsłuchana w regularny oddech matki. 

Doskonale wiedziała, co powinna zrobić, by na jej twarzy pojawiły się 
charakterystyczne zaczerwienienia. Namiętne pocałunki... i tak dalej. Na 
samą myśl, do czego to prowadzi, robiło jej się gorąco. Długo nie mogła 
zasnąć. LeŜała rozmarzona, spoglądając w ciemność.

Tony stał na werandzie. Z trudem wracał do rzeczywistości. Okropnie 

bolała go głowa. Bud Morgan... Biedaczek, spał jeszcze na zasłanym 
łóŜku. Gdzie Lynn? Nie było jej w domku. Tony jak przez mgłę widział 
obcego męŜczyznę w szkarłatnym krawacie. Nieznajomy ujął jego dłoń, 
energicznie nią potrząsnął i przedstawił się, wołając głośno:

– Calvin Forbes. Prowadzę kursy samorealizacji. Zapraszam do 

współpracy.

background image

– Fajnie. – Zaspany Tony popatrzył z obrzydzeniem na rozmówcę. 

Chwycił czerwony krawat. Roześmiana morda natręta znalazła się tuŜ 
obok jego twarzy, – Odczep się, Forbes, bo zawołam policję i oskarŜę cię 
o napaść.

– Szukam Lynn – odparł potulnie Calvin,  
– Co? – Tony puścił szkarłatny kawałek jedwabiu tak szybko, Ŝe 

właściciel tej ozdoby stracił równowagę i omal się nie przewrócił,

– Szukam Lynn – powtórzył Calvin, wygładzając starannie krawat.– 

MoŜesz ją poprosić? – Nie. Tu jej nie ma.

– Jak to? Kiedy rozmawialiśmy przez telefon, Gladys twierdziła...
– Tony, co to za wrzaski? – W drzwiach stanął zmaltretowany Bud. 

Na widok znajomej twarzy otworzył szeroko zdziwione oczy. – Calvin? 
Co ty tutaj robisz?

– Bud? Skąd się tu wziąłeś? – zapytał w tej samej chwili zbity z tropu 

gość.

Morgan tylko machnął ręką. 
– Gdzie jest moja córka? – zapytał chrapliwym głosem i po chwili 

namysłu sam sobie odpowiedział: – Na pewno poszła do matki, Ŝeby u 
niej przenocować. Tony energicznie skinął głową i jęknął z bólu– Pewnie 
tak – odparł słabym głosem, Calvin splótł ramiona na piersi i stwierdził 
oskarŜycielskim tonem:– Chlaliście, co?

– Parę kieliszków. śadnych ekscesów. – Bud w zamyśleniu potarł 

łysinę. – Gladys do ciebie dzwoniła? – Gdy Forbes skinął gło wą, dodał: 
– Kiedy?

– Wczoraj. Postanowiłem się przewietrzyć i trochę odpocząć. 
Dobry pomysł – jęknął Tony. – Najpierw aspiryna, potem spacer i 

wreszcie drzemka. Moja noga nie postanie juŜ w tej knajpie.

– Święte słowa – stęknął Bud.
Tony odkręcił trzymany w ręku słoik z aspiryną, wyjął dwie pastylki i 

łyknął je bez popijania. Morgan popatrzył na niego błagalnie i po chwili 
otrzymał naleŜną porcję zbawczego leku. Wrzucił pastylki do ust i 
przełknął z trudem.

– Dzięki – mruknął. Świadomość, Ŝe zaŜył aspirynę, natychmiast 

dodała mu wigoru, – Postawmy sprawę jasno – stwierdził, zwracając się 
do Calvina, – Gladys kazała ci tu przejechać, co?

– Owszem. – MęŜczyzna w czerwonym krawacie popatrzył z 

wyrzutem na Tony’ego. – uznała, Ŝe Lynn przechodzi ostry kryzys 
samoświadomości. Od razu jej powiedziałem, Ŝe zwróciła sie do 
właściwego człowieka.

– CzyŜby? – mruknął obojętnie Bud. 

background image

– Lynn zawsze duŜo dla mnie znaczyła.
– Naprawdę? – zainteresował się Tony, – Co przez to rozumiesz?
– Jesteśmy przyjaciółmi..,
– Pozwól, Ŝe ja to wyjaśnię – przerwał Bud. – Chodzili ze sobą w 

szkole średniej. Od pięciu z górą lat w ogóle się nie widują.

– Jak powaŜne było to,,, chodzenie? – Tony ze zdumieniem odkrył, 

Ŝ

e jest o Lynn chorobliwie zazdrosny. Wolał o tym nie myśleć. Przez 

tego kaca mąciło mu się w głowie. Miał wielką ochotę sprać Calvina 
Forbesa na kwaśne jabłko,

– Bardzo powaŜne – odparł specjalista od samorealizacji.
Tony zmruŜył oczy.
– Przelotna znajomość, – Bud rzucił mu porozumiewawcze 

spojrzenie.

Tony trochę się rozchmurzył,
– Krótka, ale bardzo waŜna dla nas obojga – upierał się Calvin.
Tony zacisnął pięści i uznał, Ŝe trzeba obić mordę temu kłamcy.
– DraŜnisz mnie, Forbes. MoŜe to przez kaca? Po namyśle skłaniam 

się jednak do wniosku, Ŝe twoja gęba po prostu mi się nie podoba. Co 
mam zrobić, Ŝebyś stąd zniknął?

– Powiedz tylko, gdzie jest Lynn. – Calvin udawał twardziela
Tony’emu nie podobał się ten pomysł. WciąŜ zadawał sobie pytanie, 

jak waŜna była dla dziewczyny znajomość z Forbesem.

– Masz inne propozycje?
– Niech idzie – wtrącił Bud. – Powinien się zameldować u Gladys, 

skoro do niego dzwoniła. Będzie się niepokoić, co z nim. Jest taka 
wraŜliwa. Zresztą i tak potrzebujemy trochę czasu, Ŝeby wypić kawę, 
umyć się i ogolić, nim pójdziemy do pań.

Tony uświadomił sobie, jak wygląda po wieczornej hulance i marnie 

przespanej nocy. Z pewnością nie wytrzymywał porównania z 
wyświeŜonym i eleganckim Forbesem.

– Słuszna uwaga – mruknął.
Bud pokazał gościowi, jak dojść do ich domku, a Tony zamknął się w 

łazience i spojrzał w lustro. Jego aparycja wymagała sporego retuszu. 
Dopiero wówczas będzie mógł się pokazać Lynn.

Drzwi domku zamknęły się z hukiem. Bud wszedł do środka, wsunął 

głowę do łazienki i popatrzył na widoczne w lustrze odbicie Tony’ego. 

– Calvin Forbes! Co to za facet? – mruknął wrogo Tony.
– Musisz się pokazać od najlepszej strony – ostrzegł Morgan. – 

Gladys ogłosiła zawody. Niech wygra lepszy.

background image

ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY

Lynn zamierzała wymknąć się z domku rodziców wczesnym rankiem, 

Ŝ

eby spokojnie zmienić ubranie, ale była tak wyczerpana, Ŝe zaspała. 

Gdy otworzyła oczy, od paru godzin był jasny dzień. Zerwała się, usiadła 
na łóŜku i spojrzała w okno, Z jękiem opadła aa poduszkę,

– Poranne mdłości?! – wrzasnęła Gladys, opierając się na łokciu i 

zerkając ciekawie na Lynn, – W samolocie podawali krakersy. Nie 
jadłam wszystkich. Mam je w torebce. Zaraz ci...

– Dziękuję, mamo. Nic mi nie jest. Przestań wrzeszczeć.
– Co mówiłaś? Czemu tak mamroczesz?
– Czuję się świetnie! – odparła dziewczyna podniesionym głosem. – 

Wyjmij z uszu zatyczki!

– Aha! Momencik! – Gladys połoŜyła je na szafce obok łóŜka i 

przysunęła się do córki.

– Skoro nie dokuczają ci mdłości, to czemu jęczysz?
– Z rozpaczy. Chciałam stąd wyjść o świcie. Nie mogę paradować po 

kurorcie w piŜamie i szlafroku.

– Coś wymyślimy. – Gladys machnęła ręką, bagatelizując rozterki 

Lynn, – Było ci niedobrze?

– Sądzisz, Ŝe złapałam jakiegoś wirusa?
– Dziewczyno, mówimy o porannych mdłościach! Cierpią na nie 

kobiety w odmiennym stanie. Chwilami wydaje mi się, Ŝe pamiętasz o 
ciąŜy tylko przez chwilę, a potem zapominasz, Ŝe wkrótce urodzisz 
dziecko.

– Ach, takie mdłości masz na myśli. Rzadko je miewam, ale czasem 

dokuczają – wyjaśniła z rozbrajającym uśmiechem Lynn. Niewiele 
wiedziała o błogosławionym stanie. Ta ignorancja wychodziła na jaw w 
najmniej odpowiednich momentach.

– Jakie masz objawy? – wypytywała nieufnie Gladys.
– Normalne.
– A mianowicie? – Pani Morgan obrzuciła córkę taksującym 

spojrzeniem. – Nie wyglądasz mi wcale na kobietę przy nadziei.

– Mamo, przestań mędrkować. Będę miała dziecko i koniec. Sama 

mówiłaś, Ŝe kaŜda kobieta to osobny przypadek, więc przestań gderać, 
bo się zdenerwuję, a irytacja naprawdę mi szkodzi.

– Nie złość się, kochanie. Trudno zaakceptować fakt, Ŝe moja 

dziewczynka sama zostanie mamą i urodzi maleńką dziewuszkę.

– Skąd pewność, Ŝe to będzie córka? Tony o tym wspominał?
– Nie. Tata i ja uznaliśmy, Ŝe chcemy mieć wnuczkę.

background image

– CzyŜby? – Lynn usiadła na łóŜku, – Od kiedy dziadkowie decydują 

o płci dziecka?

– To musi być dziewczynka. – Gladys poklepała delikatnie kolano 

córki. – Zachowałam wszystkie twoje ciuszki. Koronkowe sukieneczki 
nie nadają się dla chłopaka.  

– Teraz wszystko jasne. Musi być dziewczynka. – Lynn uśmiechnęła 

się czule do matki. Przez krótką chwilę pragnęła, by w jej łonie istotnie 
zagnieździła się maleńka istotka płci Ŝeńskiej, Gladys byłaby 
zachwycona. Miałyby pretekst, Ŝeby buszować po strychu rodzinnego 
domu w poszukiwaniu dziecięcych ubrań i zabawek.

– Chyba wiesz, ó co mi chodzi, skarbie? – Oczywiście. – Lynn 

uśmiechnęła się promiennie. Doskonale znała sposób myślenia swojej 
matki. MoŜna śmiało powiedzieć, Ŝe obie były szalone.

– Bardzo lubię dziewczynki. Cieszę się, Ŝe mam córkę, i marzę o 

wnuczce. A teraz powiedz mi prawdę. – Gladys zmruŜyła oczy. – Dobrze 
ci w łóŜku z tym twoim kochasiem, ale przeraŜa cię perspektywa Ŝycia 
rodzinnego z prymitywnym samcem, który na dodatek jest kompletnie 
nieodpowiedzialny. Krótko mówiąc, w głębi ducha jesteś pewna, Ŝe 
Tony nie nadaje się na męŜa i ojca.

– AleŜ nie, mamo. – Lynn wyskoczyła z łóŜka i zaczęła chodzić po 

pokoju, zastanawiając się, jak wrócić do domku, nie robiąc z siebie 
widowiska. Gladys równieŜ wstała i snuła się po sypialni córką.

– Zastanów się, czy Tony będzie pasował do prawniczego 

towarzystwa, w którym się obracasz,

– Da sobie radę.
– AleŜ ty jesteś uparta! Jeszcze do tego wrócimy. Idź do łazienki. 

Znajdę ci ubranie,

– Bardzo proszę, niech to będzie skromny, nie rzucający się w oczy 

strój. śadnych ekstrawagancji.

Gdy Lynn owinięta ręcznikiem weszła do sypialni, na łóŜku leŜała 

kusa, amarantowa szmatka naszywana lśniącymi gwiazdkami,

– RóŜ znakomicie podkreśli piękno twoich ciemnych włosów.
– Ta sukienka jest,,. strasznie krótka!
– Masz świetne nogi. Trzeba je pokazać.
– Mamo, nie powinnam...
– Przestań marudzić i ubieraj się, bo nic innego nie dostaniesz – 

oznajmiła pani Morgan tonem nie znoszącym sprzeciwu. Lynn usłuchała 
potulnie. Wolała się nie przeglądać. Byle tylko dotrzeć do upragnionego 
domku. RóŜowe mini było o niebo lepsze niŜ bawełniana piŜamka i 
flanelowy szlafrok.

background image

– Powiedz ojcu, Ŝeby tu wrócił, dobrze? Dam mu dodatkową pigułkę 

witaminy B-complex. Zamówię równieŜ dzbanek kawy. To go postawi 
na nogi,

– Chcesz od razu zaplanować dzisiejszy dzień? – zapytała na 

odchodnym Lynn,

– Poczekajmy, co się wydarzy, Pani Morgan unikała wzroku córki
– Masz jakiś pomysł, Zgadłam, mateczko?
– Zawsze rodzą się jakieś pomysły – odparła wymijająco Gladys, – 

ś

ycie jest pełne niespodzianek. Trzeba czerpać z niego garściami i dąŜyć 

do urzeczywistnienia...

– Cześć, mamo. To brzmi jak wyuczona lekcja. Dziewczyna 

pomachała na poŜegnanie i otworzyła szeroko drzwi

– Lynn Morgan! Nareszcie cię odnalazłem!
Calvin Forbes.
Daremnie szukała drogi ewakuacyjnej. Znajomy sprzed lat stal na 

ś

cieŜce wiodącej do jej domku. śeby tam wrócić, musiała przejść obok 

Forbesa.

– Cześć, Calvin. Mama do ciebie dzwoniła, prawda?
– Owszem. – Uśmiechnął się promiennie. Dziewczyna pomyślała, Ŝe 

spec od samorealizacji wygląda jak facet ze staromodnych reklam pasty 
do zębów. Teraz sprzedaje się towar bez dawnej ostentacji. – Zresztą to 
bez znaczenia. Przeznaczenie zetknęło nas ponownie na krętej drodze 
Ŝ

ycia.

– Moim zdaniem to nie jest droga Ŝyda, tylko ścieŜka prowadząca do 

mego domku.

– Nie kpij z przenośni, Lynn. śycie pełne jest symboli, które nadają 

mu sens. Weźmy na przykład tę sukienkę w róŜowe gwiazdki. Gdy 
wyjmowałaś ją z szafy, podświadomie chciałaś dać wszystkim do 
zrozumienia, Ŝe sama czujesz się gwiazdą. Coś ci przeszkadza w 
osiągnięciu wymarzonego statusu, prawda, Lynn?

– Posłuchaj, nie będziemy chyba omawiać tak waŜnych kwestii, 

stojąc na tej drodze... czymkolwiek ona jest. W pobliŜu jest przyjemna 
kafeteria. Spotkajmy się tam za chwilę na śniadaniu – zaproponowała 
Lynn w przypływie natchnienia. – Przyjdę za pięć minut Zgoda?

– Bosko!
Jak dla kogo. Dziewczyna odetchnęła z ulgą, gdy odszedł. Trzeba jak 

najszybciej skłonić natręta do wyjazdu.

Gdy była juŜ na werandzie, w drzwiach stanął ojciec. Skrzywił się i 

osłonił ręką oczy, by lepiej przyjrzeć się córce.

background image

– Co ty masz na sobie?
– Mama poŜyczyła mi sukienkę.
– Co za kolor! Trochę jaskrawy, prawda? 
– Calvin twierdzi, Ŝe do mnie pasuje. 
– Spotkałaś go?
– Niestety, tak.
– Matka wspomniała, Ŝe chce do niego zadzwonić, ale nie sądziłem, 

Ŝ

e go tu ściągnie.

– Dopięła swego. – Lynn spojrzała na ojca ze współczuciem. Był 

wymięty i zmaltretowany. Istny obraz nędzy i rozpaczy. – Dobrze się 
wczoraj bawiłeś?

– Chyba tak. – Zakłopotany Bud pogłaskał łysinę. – Taki kac 

oznacza, Ŝe zabawa musiała być przednia. – Popatrzył na córkę 
przekrwionymi oczyma i dodał: – Nie powinnaś wychodzić za tego 
wariata, córeńko. Nie mam zaufania do męŜczyzny, który pije na umór 
do późnej nocy, a potem rozrabia prawie do świtu.

– Czemu nie? Mama zaryzykowała.
– I teraz Ŝałuje.
– Nie byłabym tego taka pewna. Kazała mi powiedzieć, Ŝe moŜesz 

wrócić. Dostaniesz pastylkę witaminy B. Zamówiła dla ciebie dzbanek 
kawy.

– Naprawdę? Co ty powiesz! – Bud natychmiast się rozpromienił. 

pomachał córce na poŜegnanie i przyspieszył kroku.

Lynn wsunęła klucz do zamka i otworzyła drzwi. Dobiegł ją głośny 

szum wody. Tony brał prysznic. Z pewnością był nagi. Ogarnęło ją 
dziwne rozmarzenie. Drzwi łazienki były uchylone. Powinna była 
uprzedzić cichego wspólnika, co zamierza i dokąd się wybiera

Odetchnęła głęboko, by się uspokoić i podeszła bliŜej. – Tony?
– Lynn? – Szum wody ucichł natychmiast. – Przepraszam za 

wczorajszy wieczór, – Zasłona poruszyła się, jakby Tony zamierzał 
wyjść.

– Nie przerywaj sobie – rzuciła pospiesznie dziewczyna i cofnęła się 

natychmiast.– Muszę juŜ iść. Chciałam tytko...

– Poczekaj – wpadł jej w słowo Tony.
Wybiegł z łazienki. Biodra miał owinięte ręcznikiem.
Serce Lynn kołatało niespokojnie. Była oczarowana i całkiem 

oszołomiona. Wpatrywała się jak urzeczona w ociekającego wodą 
męŜczyznę. Lśniące krople spływały po wysokim czole, po ciemnych 
włosach porastających tors i łydki. Oddech miał przyspieszony; pragnął 
się z nią zobaczyć i dlatego wyskoczył nagle spod prysznica.

background image

Zaskoczony niespodziewaną zmianą w wyglądzie dziewczyny, 

zmierzył ją taksującym spojrzeniem.

– Co ty...
– Mama poŜyczyła mi sukienkę. Nie mogłam paradować w piŜamie.
– Jesteś... jakaś inna. – Gapił się na nią całkiem otwarcie. – Podoba 

mi się ta zmiana. Strój nie jest wytworny, ale pasuje do dziewczyny, 
która umie się bawić i korzystać z Ŝycia.

– Czy to oznacza, Ŝe na co dzień wyglądam jak nudziara, od której 

naleŜy się trzymać z daleka? – Lynn miała w pamięci uwagę matki 
dotyczącą swojej garderoby,

– Co ty mówisz! Zawsze wyglądasz ślicznie! Jesteś urocza.
Lynn od razu poczuła się lepiej.
– Problem w tym, Ŝe jesteś taka... niedostępna – dodał z wahaniem.
Dziewczyna rozchmurzyła się na dobre.
– Widzę, Ŝe ta sukienka zmieni moje Ŝycie. Zacznę przychodzić do 

pracy w skąpym mini. Ciekawe, co na to nasi klienci.

– Będą zachwyceni. Nawet w starym worku wyglądałabyś jak 

królowa – odparł rozmarzony męŜczyzna.

Lynn zrobiło się ciepło na sercu. Z czułością popatrzyła mu w oczy. 
– Jesteś bardzo miły. Dziękuję.
– Muszę ci się do czegoś przyznać. Nawaliłem wczoraj, ale nie 

miałem pojęcia, co robić, gdy Bud przyłapał mnie w barze z dwoma 
kieliszkami koniaku w rękach. Od słowa do słowa zaczęliśmy gadać jak 
starzy znajomi. Obawiam się, Ŝe.,. mnie polubił. Wybacz, Lynn. przeze 
mnie „akcja kochaś” skończyła się klęską.

– Niezupełnie. Rozmawiałam z ojcem przed chwilą. Trochę się do 

ciebie przekonał, ale nadal ma jeszcze wiele zastrzeŜeń. Powiedział mi 
wprost, Ŝebym nie wychodziła za takiego hulakę.

– TeŜ coś! – oburzył się Tony. – Nazwał mnie hulaką? Ten facet ma 

dziwne podejście do sprawy, A ja mu postawiłem kolejkę! Śmieliśmy się 
na cale gardło, śpiewaliśmy piosenki, nie obyło się bez paru męskich 
tajemnic, a teraz mówi, Ŝe nie jestem godny jego córeczki. Co mam 
zrobić, Ŝeby go przekonać? MoŜe stanę na rzęsach i pokaŜę...

– Weź się w garść. Tony! PrzecieŜ nie chodzi nam o to, Ŝeby cię 

pokochał jak syna!

– Racja. – Tony uśmiechnął się przepraszająco. – Oczywiście. 

Wybacz, trochę mnie poniosło.

Ten uśmiech oraz piękno smukłego ciała okrytego tylko niewielkim 

ręcznikiem sprawiły, Ŝe Lynn całkiem się zapomniała. Nie mogła 
oderwać wzroku od smoka wytatuowanego na muskularnym ramieniu. 

background image

Niewielki obrazek czynił właściciela męŜczyzną nieco tajemniczym i 
nieprzewidywalnym. Lynn była zafascynowana tatuaŜem, co odbierało 
jej zdolność trzeźwej oceny faktów, a Tony’ego stawiało w trudnym 
połoŜeniu,

– Muszę juŜ iść – rzuciła pospiesznie. – Obiecałam Calvinowi, Ŝe 

zjem z nim śniadanie na tarasie restauracji.

– Ach, tak! – Tony nagle spowaŜniał.
– Zamierzam go przekonać, by natychmiast wyjechał,
– Dobra myśl. – MęŜczyzna od razu się rozchmurzył. – Będzie ci 

łatwiej, jeśli pójdziemy razem,

– Dzięki, ale sama potrafię się z ty uporać. Wiem, jak naleŜy 

rozmawiać z Calvinem.

– Nie wątpię – odparł Tony, choć wcale nie wydawał się o tym 

przekonany. – Muszę przyznać, Ŝe z trudem znoszę jego obecność. 
Podobno Gladys uwaŜa go za doskonałą partię. Idealny kandydat na 
męŜa, co?

– Chyba tak, – Lynn odgarnęła włosy. – Mama uczestniczy w jego 

kursie samorealizacji. Naprawdę bierze sobie do serca wszelkie zalecenia 
wykładowcy. Dlatego tak dziwacznie się ubiera. To ma być rzekomo 
przejaw siły charakteru. Ja bym to raczej nazwała brakiem dobrego 
smaku,

– Korci mnie, by takŜe ujawnić swoje ukryte moce. Mógłbym 

potrenować na gardle tego kolesia. Chętnie go uduszę,

– To obrzydliwy natręt. Wystarczył jeden telefon mojej matki i juŜ tu 

jest.

Tony zmierzył ją badawczym spojrzeniem.
– Gdyby zaniepokojona matka zadzwoniła do mnie i błagała o 

ratunek dla takiej laski jak ty, teŜ bym się nie zastanawiał. Facet wie, co 
robi. Ma swój rozum,

Lynn czuła, Ŝe się rumieni.
– Nie sądzisz chyba, Ŝe przyjechał tu...
– Przez wzgląd na ciebie? Oczywiście, Ŝe tak. A przy okazji,.. Co was 

łączyło w szkole średniej?

Uśmiechnęła się, słysząc jego ton. MoŜna by pomyśleć, Ŝe to 

zazdrosny narzeczony domaga się wyjaśnień od swojej dziewczyny.

– Niewiele. Przelotny flirt. Naprawdę powinnam juŜ iść.
– Nigdy cię nie pocałował, prawda? – Tony domagał się 

dodatkowych informacji.

– Tego nie powiedziałam,
– W takim razie,..

background image

– Dziwna rozmowa. Nie zamierzam jej dłuŜej ciągnąć. – Lynn 

roześmiała się i podeszła do drzwi. Na odchodnym dodała: – Rodzice 
zamówili śniadanie do domku. Radzę ci zrobić to samo.

– Pójdziesz do restauracji w tej sukience?
– Tak – stwierdziła, otwierając drzwi. – Pa, Tony.
– Pa, Tony! – powtórzył zirytowany męŜczyzna, kiedy drzwi 

zamknęły się za nią. – Dobra, rób z siebie widowisko, paradując od rana 
w róŜowej kiecce ledwie zakrywającej twoje zgrabne pośladki. Co mnie 
to obchodzi? Biegnij na spotkanie z fachmanem od samorealizacji. 
Zostaw rzekomego ojca swego dziecka na łasce personelu. Niech facet 
zajada u siebie byle co. Nawet mnie nie zapytała, czy– chciałbym z nią 
pójść. Zresztą, co mnie to obchodzi!

Rzucił ręcznik na podłogę i zaczął się pospiesznie ubierać.
– Przestań się oszukiwać – mruknął. Zerknął na swoje odbicie w 

duŜym lustrze i nagle się rozchmurzył. Jeszcze nie wszystko stracone, – 
Nieźle się prezentujesz, stary. zjesz śniadanie? MoŜe na tarasie 
restauracji? Masz teraz czas? Świetnie, A więc jesteśmy umówieni.

ROZDZIAŁ DZIESIĄTY

Lynn zdawała sobie sprawę, Ŝe amarantowa sukienka przyciąga 

wszystkie spojrzenia, ale nic na to nie mogła poradzić. Calvin czeka na 
nią w letniej kawiarence pod białą markizą. Na maleńkim stoliku w sam 
raz dla dwojga gości czekały szklanki pełne wody mineralnej z lodem i 
cytryną. Elegancki garnitur młodego męŜczyzny wtapiał się w gustowne 
wnętrze. Tylko czerwony krawat nie pasował do róŜowego obrusa.

– Nareszcie jesteś! – zawołał Calvin z promiennym uśmiechem. 

Zerwał się na równe nogi.

Dziewczyna postanowiła zabawić się jego kosztem.
– No właśnie! – zawołała tym samym tonem.
– Bosko!
– No pewnie!
– Pora coś zjeść! Wybuchneła śmiechem i usiadła na krześle 

odsuniętym dla niej przez Calvina.

– Co cię tak ubawiło?
– Masz w sobie więcej animuszu, niŜ ktokolwiek z moich znajomych, 

i to jeszcze przed poranną kawą.

– Kofeina szkodzi – oznajmił, wrzucając do ust pastylkę gumy do 

Ŝ

ucia, – Masz ochotę? – zapytał, podając jej opakowanie.

– Nie, dziękuję. Wybacz, Ŝe się spóźniłam.
– Nic nie szkodzi – odparł. Zdjął marynarkę i podwinął mankiety 

background image

koszuli. błysnęły złote spinki. – Kilka osób mnie rozpoznało

Ach, ta popularność. Rozdałem parę wizytówek. Chwileczkę! Jak 

mogłem zapomnieć! – Sięgnął do wewnętrznej kieszeni sportowej 
marynarki, wyjął z niej plik barwnych kartoników i podał je Lynn. – 
Rozdaj znajomym.

Lynn zerknęła na wizytówkę. Ujrzała twarz Calvina ozdobioną 

szerokim uśmiechem, złote litery zachęcały do udziału w kursie 
samorealizacji; poniŜej adres, numer telefonu i faksu oraz adres 
internetowy.

Lynn wzięta jedną kartę, by nie urazić znajomego. – Tyle wystarczy. 

Gdyby ktoś był zainteresowany...

– Bierz więcej! – nalegał Calvin. Wetknął jej do ręki jeszcze kilka 

kartoników. Energicznie poruszał szczęką, Ŝując gumę,

– Masz zapał godny ewangelistów – stwierdziła dziewczyna, 

posłusznie układając plik kartoników obok szklanki z wodą,

– Przyswoiłem sobie ich metody – odparł całkiem serio, zamykając 

portfelik na wizytówki i chowając go do kieszeni,

– CzyŜby?
– Oczywiście. Wyobraź... – Do stolika podszedł kelner. Calvin 

przerwał i natychmiast zwrócił się do niego. – Nie zdąŜyliśmy obejrzeć 
karty dań. Proszę nam dać jeszcze trochę czasu.

– Dla mnie tylko kawa i grzanka,
– Nie mów głupstw! Tak by się zachowała dawna, zakompleksiona. 

Lynn, wielka gwiazda, którą w sobie kryjesz, marzy o jajkach na 
bekonie.

– Najwyraźniej zapomniałam, Ŝe nie jadam śniadania. Grzankę 

zamówiłam przez grzeczność. A skoro rozmawiamy tak szczerze...

Jestem w tej chwili twoją jedyną słuchaczką. Czy zechciałbyś mówić 

trochę ciszej? Będę ci za to bardzo wdzięczna, Calvin z westchnieniem 
pokiwał głową.

– Widzę, Ŝe nie potrafisz od razu przełamać wieloletnich uprzedzeń. 

Przed nami trudne zadanie, – Zwrócił się do kelnera, który cierpliwie 
czekał przy ich stoliku. – Dla mnie jajka na bekonie, naleśniki z 
malinami, sok pomarańczowy, kompot ze świeŜych owoców i kawa bez 
kofeiny. Dla tej pani zwykła kawa i grzanka.

Gdy kelner odszedł, Calvin pochylił się ku Lynn. śuł gumę, 

poruszając szczękami nieco wolniej.

– Staram się nad sobą panować, ale to niesłychanie podniecające, Ŝe 

mogę nieść pomoc nieszczęśnikom takim jak...

– Jak ja? – wpadła mu w słowo Lynn. – Wcale nie potrzebuję kursu 

background image

samorealizacji. Jestem wziętym adwokatem. – Upiła łyk wody.

– To nie ma znaczenia! – Calvin równieŜ sięgnął po szklankę, jakby 

naśladował rozmówczynię.

– Do tej pory byłam święcie przekonana, Ŝe jest inaczej. Najwyraźniej 

zaszła pomyłka.

Z rezygnacją oparła policzek na dłoni. Calvin przybrał identyczną 

pozę.

– Cieszysz się uznaniem wśród prawników, masz piękne mieszkanie i 

najnowszy model bmw – tłumaczył Calvin – ale mimo tych osiągnięć 
czujesz się bezwartościowa, Lynn.

Dziewczyna przypomniała sobie, Ŝe jedną z metod uŜywanych przez 

terapeutów jest naśladowanie ruchów i póz rozmówcy, by go zbić z tropu 
i skłonić do zmiany stanowiska.

– Czemu tak się dzieje? – zapytała, drapiąc się po nosie. Calvin 

natychmiast powtórzy! ten gest. Dziewczyna omal nie parsknęła 
ś

miechem, – Dlaczego sądzisz, Ŝe czuję się nic niewarta?

– Ujmę to jednym słowem; Tony Russo.
– To dwa słowa. – Przechyliła się na prawo dla czystej przyjemności 

obserwowania, jak Calvin robi to samo. Bawiła się doskonale.

– Twoja matka błagała, Ŝebym cię ocalił, – Calvin zbagatelizował 

uwagę Lynn. Ujął jej dłoń. – Chcę ci uświadomić, Ŝe powinnaś sama 
kierować własnym Ŝyciem.

– PrzecieŜ... – zaczęła Lynn, ale Calvin nie pozwolił jej dokończyć,
– Chcę, Ŝebyś powtórzyła za mną sto razy, a jeśli będzie trzeba, nawet 

tysiąc; KaŜdy jest kowalem swego losu!

– Z ust mi to wyjąłeś, cwaniaczku, – Tony Russo wziął krzesło, 

wsunął je między pogrąŜoną w rozmowie parę i usiadł na nim okrakiem. 
Papieros w kąciku ust oraz inne rekwizyty macho nadawały mu groźny 
wygląd, – Zamierzam kuć Ŝelazo, póki gorące. Cal. Zabierz swoje brudne 
łapska i przestań obmacywać moją narzeczoną. – Chwycił rękę speca od 
samorealizacji i odsunął na bok. Wyjął papierosa z ust i dmuchnął 
Calvinowi dymem prosto w twarz. MęŜczyzna zaczął kaszleć i machać 
rękoma, – Tu nie wolno palić! – zawołał.

– CzyŜby? – Tony rzucił mu wrogie spojrzenie. – Chyba masz rację, 

bo nie widzę popielniczek. – Wziął do ręki plik wizytówek leŜący przed 
Lynn. – Mam pomysł – stwierdził. Zaciągnął się po raz ostatni i zgasił 
papierosa na złotych literach zachęcających do udziału w kursie 
samorealizacji, – Przestań! Podpalisz lokal! – wrzasnął Calvin.

– Nie moŜna do tego dopuścić. – Tony sięgnął po stojącą przed 

Calvinem szklankę z wodą i obficie polał dymiące kartoniki. Forbs 

background image

spojrzał ponuro na to małe pobojowisko i zwrócił się do dziewczyny;

– Nie szkodzi. Dam ci inne,
– Ani mi się waŜ, draniu – warknął Tony.
Calvin poprawił krawat i odchrząknął.
– Zapewne sądzisz, Ŝe ta prymitywna zagrywka dowodzi pewności 

siebie, lecz w rzeczywistości jesteś wystraszonym i Ŝałosnym draniem.

– Licz się ze słowami. Cal. – Oczy Tony’ego zabłysły gniewnie, objął 

ramieniem Lynn, przyciągnął ją do siebie. – Zapamiętaj sobie, mówisz 
do ojca jej dziecka.

Calvin otworzył szeroko oczy ze zdumienia i spojrzał na Lynn.
– Jesteś w ciąŜy?
– Mama ci o tym nie wspominała?
– Nie. – Elegancik spochmurniał, – Twój przypadek jest 

powaŜniejszy, niŜ sądziłem. śeby tak krzywdzić samą siebie!

– UwaŜaj, mądralo! właśnie obraziłeś kobietę, którą kocham! Nie 

wspomnę juŜ o takim drobiazgu, Ŝe przy okazji mimochodem źle się 
wyraziłeś o jej ukochanym. Musimy to jakoś załatwić,

– Nie rozumiem, – Calvin energicznie Ŝuł gumę,
– Doskonale wiesz, o co chodzi. Spadaj, koleś.
– Lynn jest pod moją opieką, – Calvin wstał. Dorównywał wzrostem 

Tony’emu, ale nie był tak dobrze zbudowany.

– To ci się tylko tak wydaje, dupku.
– Moi drodzy, nie powinniście – zaczęła niepewnie zaniepokojona 

dziewczyna.

– Chyba nic dziś nie wyjdzie ze wspólnego śniadania, Lynn – 

przerwał jej Calvin, spoglądając wrogo na Tony’ego, Przygładził dłonią 
czuprynę i zwrócił się ku dawnej sympatii: – Nie tracę nadziei, Ŝe 
znajdziesz w sobie dość sił, by pewnego dnia wejść na drogę prowadzącą 
do prawdziwej samorealizacji, a wówczas,,,

– Nie poruszaj więcej tego tematu – rzucił Tony, gestem nakazując 

mu, by zamilkł. – Jeśli coś jeszcze o tym usłyszę, osobiście wrzucę cię do
strumienia,

– Lynn, nie mam pojęcia, co ty widzisz w tym prostaku!
– Znów mnie obraziłeś! To był wielki błąd. – Tony przysunął się do 

Calvina, który zrobił parę kroków w tył.

– Przestańcie! – Lynn spojrzała na Calvina. – Wracaj do Gladys. 

Dość juŜ narobiłeś zamieszania,

– Nie jestem niczemu winien. Najgorsze juŜ się stało, i to bez mego 

udziału. Lynn, zaufaj mi. Wyprowadzę cię z mrocznej pułapki, w której 
się znalazłaś. Ujrzysz znowu światło dzienne. – Calvin misjonarskim 

background image

gestem uniósł w górę palec.

 

– A ja wyprowadzę cię z tarasu prosto w chłodne wody strumienia. – 

Na oczach wystraszonej Lynn Tony chwycił rywala za ramię, pociągną w 
dół po schodach i niczym worek brudnej bielizny pchnął do zimnego 
potoku, Z odrazą strzepuj ręce i ruszył z powrotem.

– Przez ciebie połknąłem gumę do Ŝucia! – oznajmił Ŝałośnie Forbes i 

podniósł się z trudem.

– Prawdziwe nieszczęście – odparł Tony i spojrzał przez ramię, 

Calvin ruszył ku brzegowi, pokonując opór bystrego nurtu. Tony 
podszedł do Lynn i objął ją ramieniem – Chodźmy, skarbie. Niech ten 
łobuz sam sobie radzi.

Dziewczyna nie miała nic przeciwko temu. Calvin klął i chlapał wodą 

na wszystkie strony. Buty Tony’ego stukały o kamienie tarasu. Goście w 
milczeniu odprowadzili spojrzeniem wychodzącą parę,

– Mała przejaŜdŜka dobrze nam zrobi – stwierdził Tony, prowadząc 

Lynn w stronę parkingu. Bardzo jej się spodobała ta myśl. Nie martwiła 
się wcale o Calvina. Prąd nie był tak silny, by zniósł go w dół strumienia. 
Wystarczy zdjąć buty i skarpetki, Ŝeby stanąć pewnie na gładkich 
kamieniach; wyjście na brzeg nie będzie wówczas najmniejszym 
problemem. Mniejsza o natrętnego Forbesa. Krótka wycieczka w 
górzyste okolice to doskonały sposób, by zapomnieć o nieprzyjemnym 
poranku.

– Nie wierzyłam własnym oczom! Szanowany współpracownik 

znanej kancelarii adwokackiej wrzuca do strumienia swego rozmówcę – 
oznajmiła Lynn... Tony wybuchnął śmiechem.

– Ja równieŜ byłem zaskoczony swoją reakcją, ale musisz przyznać, 

Ŝ

e tak właśnie postąpiłby rozrabiaka, z którym się rzekomo związałaś. 

Jestem z siebie bardzo zadowolony. Dawny Tony Russo takŜe nie 
darowałby Calvinowi takiej obrazy.

– Jednego się boję – stwierdziła dziewczyna z powagą, chociaŜ

 

oczy 

jej się śmiały. – Ten sposób postępowania moŜe ci wejść w nawyk. A 
jeśli po powrocie do Chicago zaczniesz wrzucać swoich przeciwników 
do Jeziora Michigan?

– Kto wie? Istnieje takie niebezpieczeństwo, Zresztą mniejsza z tym. 

Na razie mamy niezły ubaw, prawda?

Lynn zerknęła na niego podejrzliwie.
– I to mnie właśnie martwi, Tony. Za dobrze się bawisz.
– Nie ma się czego bać, moja droga, – Tony zsunął ciemne okulary i 

znad oprawki spojrzał na nią chełpliwie, – Wiem, co robię.

Po pierwsze, naleŜało wywieźć Lynn jak najdalej od kurortu, gdzie 

background image

tyle spraw odwracało jej uwagę. Od wczoraj dzielili domek, a mimo to 
spędzali razem niewiele czasu.

– Z tego, co słyszałem, wynika, Ŝe nie jadłaś śniadania – stwierdził, 

gdy jechali przez miasto.

– Bez jedzenia mogę się obyć, ale bez kawy nie.
– Coś na to poradzimy. Sam chętnie wypiję ze dwie filiŜanki.
Mijali właśnie dzielnicę biur i urzędów, gdzie wiele było przytulnych 

lokalików, Tony obawiał się jednak, Ŝe przy ich wątpliwym szczęściu 
mogą tam spotkać Jeffa. Nagle spostrzegł drogowskaz zapowiadający 
zjazd w stronę lotniska,

– Dlaczego tam? – wypytywała Ŝartobliwie Lynn. – Zamierzasz mnie 

porwać i opuścić miasto?

– Nic z tych rzeczy! Znajdziemy tam kilka barów, w których podają 

kawę, ale nie to jest najwaŜniejsze. Idę o zakład, Ŝe nie zobaczymy tam 
znajomej twarzy. Pomyśl tylko: Ŝadnych szaleńców! Najpierw wziął nas 
w obroty Jeff, wyznawca barwnej aury; potem zjawił się nawiedzony 
misjonarz Calvin. Stanowczo za wiele dla pary spragnionych 
wypoczynku turystów.

– Mam inne wytłumaczenie – odparła Lynn. – Wywiozłeś mnie 

daleko za miasto, bo wstydzisz się pokazać w centrum z kobietą w 
róŜowym mini.

 

MoŜesz nosić, co ci się podoba. Nie ma takiej 

moŜliwości, Ŝebym się ciebie wstydził – stwierdził z powagą, obrzucając 
ją zachwyconym spojrzeniem.

Dziewczyna spłonęła rumieńcem.
– Dzięki – odparła cicho.
Tony milczał, by miała czas na przemyślenie jego słów. Komplement 

nie był przypadkowy. O jego sile decydowała prostota. Tony’emu od 
pewnego czasu bardzo zaleŜało na takim sam na sam ze śliczną Lynn. 
Chciał dać dziewczynie do zrozumienia, jakie Ŝywi do niej uczucia.

Długo jechali w milczeniu. Miasto zostawili za sobą. Lynn 

podziwiała zapierające dech w piersiach widoki.

– To niezwykłe miejsce – odezwała się w końcu. – Szczerze mówiąc, 

miałam nadzieję, Ŝe rodzice natychmiast się tutaj pogodzą.

– Ja teŜ wierzę, Ŝe wkrótce uporają się ze swymi problemami. Daj im 

tylko trochę czasu – powiedział Tony, choć w głębi ducha obawiał się, Ŝe 
Calvin będzie próbował postawić na swoim i ostatecznie skłócić 
Morganów.

– Jeśli naprawdę się dogadają, od razu będę o tym wiedziała – 

stwierdziła Lynn,

– Telepatia?

background image

– Nie! Wystarczy, Ŝe spojrzę na mamę. Przy pojednaniu nie obejdzie 

się bez czułych pieszczot. Takie wybuchy namiętności zostawiają na jej 
twarzy wyraźne zaczerwienienia.

– Rozumiem. – Tony zaczął chichotać.
– Szczerze mówiąc, mama juŜ mnie wypytywała, czemu ich u mnie 

nie widać. Obie mamy bardzo wraŜliwą skórę. Jeśli wiąŜę się z kimś na 
dłuŜej, od razu mam na twarzy czerwonawe podraŜnienia. Mama się 
dziwiła, Ŝe pieszczoty namiętnego kochasia nie zostawiły na moich 
policzkach Ŝadnego śladu.

– To się da naprawić – odparł Tony, Krew coraz szybciej pulsowała 

mu w Ŝyłach.

 

Pomyślałam sobie, Ŝe nim ponownie zobaczymy rodziców, 

moŜna by.., Chyba wiesz, co mam na myśli,

– Oczywiście, – Tony odruchowo napiął mięśnie. – Z przyjemnością 

się tym zajmę.

– Popatrz tylko! Co za widok! – zawołała nagle Lynn drŜącym z 

przejęcia głosem.

Wjechali na płaskowyŜ, z którego widzieli jak na dłoni miasto i góry 

na horyzoncie. Rozmawiali przez chwilę o urokliwym pejzaŜu. Tony 
zdawał sobie sprawę, Ŝe Lynn próbuje w ten sposób ukryć zmieszanie. 
Była zdenerwowana. Tony w ogóle się tym nie przejmował Miła godzina 
w przytulnej kafejce pomoŜe jej wrócić do równowagi. Potem będą oboje 
zbyt zajęci, by odczuwać niepokój i zakłopotanie.

Znaki drogowe doprowadziły ich do niewielkiej kafeterii na skraju 

ruchliwego tomiska.

– Kochany, wywiozłeś mnie tam, gdzie diabeł mówi dobranoc, więc 

teraz musisz spełniać kaprysy uprowadzonej dziewczyny.

– Jasne.
– Umieram z głodu. I z pragnienia – szepnęła tajemniczo. – Dopiero 

teraz zdałam sobie z tego sprawę.

– Ja równieŜ mam ukryte pragnienia – odparł szczerze Tony. Jego 

potrzeby były inne, lecz równie silne jak apetyt Lynn,

Cieszył się kaŜdą chwilą spędzoną we dwoje. Przyjemnie było dzielić 

z Lynn posiłek, obserwować, jak je śniadanie i pije kawę, słuchać 
rodzinnych anegdot, Z okien lokalu widzieli pas startowy oraz unoszące 
się w powietrze i lądujące samoloty. Tony zrewanŜował się dziewczynie 
kilkoma historyjkami ze swego dzieciństwa. Wspominał równieŜ o tym, 
Ŝ

e woń gumy do Ŝucia przyprawia go o mdłości.

– Biedny Calvin! On Ŝuje bez przerwy. Ale ci podpadł!
– Biedny? To zakała ludzkości! Nie zapominaj, Ŝe twoja mama 

chodzi na ten jego idiotyczny kurs samorealizacji. Od tamtej pory miewa 

background image

głupie pomysły. Postanowiła na przykład opuścić Buda i przeprowadzić 
rozwód.

– Słuszna uwaga. Tata jest przekonany, Ŝe Calvin zamącił jej w 

głowie. Rzecz w tym, Ŝe zaczęła się nudzić i szukała okazji, by zrobić 
trochę zamieszania. Gdyby Calvin nie pojawił się na horyzoncie, 
znalazłaby inny sposób,

– Mimo wszystko nie jestem w nastroju, Ŝeby tolerować tego durnia.
– To się dało zauwaŜyć.
– Dolać ci kawy? – Tony wolał nie zdradzać, co miał ochotę zrobić 

Calvinowi.

– Nie, dziękuję.
– W takim razie jedźmy. – Rzucił na stolik kilka monet. Dziewczyna 

zmarszczyła brwi.

– Powinnam zapłacić za siebie, ale zapomniałam torebki. Nie mam 

ani grosza. Zwrócę ci...

– Nie trzeba – odparł stanowczo. Ujął jej ramię. Poszli ku drzwiom 

kafeterii. Po chwili dodał z uśmiechem: – Jestem ci coś winien za to, Ŝe 
mnie zabrałaś na tę szaloną wyprawę. Ty płacisz, a ja bawię się 
znakomicie.

– Nie ma o czym mówić. Obiecałam, Ŝe wszystko zwrócę, i słowa 

dotrzymam. Zresztą jeśli rodzice się pogodzą, to będzie wyjątkowo 
korzystna inwestycja.

Tony otworzył drzwi auta i pomógł dziewczynie wsiąść. Potem sam 

zajął miejsce za kierownicą,

– Problem w tym, Ŝe czuję się jak twój utrzymanek – oznajmił z 

ponurą miną.

– Cudownie! Łatwiej ci będzie grać rolę Ŝigolaka.
Tony zręcznie manewrował czerwonym autem, by wyjechać z 

zatłoczonego parkingu.

– Kim jest Ŝigolak?
– Swego rodzaju utrzymankiem
– Po co się go trzyma?
– Chyba nie muszę ci tego tłumaczyć.
– Ciekawe, czy odwaŜysz się powiedzieć to na głos!
– To kochaś, z którym idzie się do łóŜka – odparła, rzucając mu 

wyzywające spojrzenie. – Zadowolony?

– Chwilowo tak, skarbie. Ale nie na długo – mruknął. Uśmiechnął 

się, widząc rumieńce na delikatnych policzkach. Szkoda, Ŝe przyjdzie mu 
zostawić na nich czerwonawe przebarwienia. Trudno. śigolak musi 
zarobić na swoje utrzymanie.

background image
background image

ROZDZIAŁ JEDENASTY

Tony zjechał z głównej drogi i zaparkował na uboczu. Lynn od razu 

się domyśliła, Ŝe nie chodzi mu o podziwianie krajobrazu, zwłaszcza Ŝe 
nacisnął guziki umoŜliwiające szybkie podniesienie dachu i 
przyciemnienie szyb. Z uwagą przyglądała się zapobiegliwemu 
kierowcy,

– MoŜe przeniesiemy się na tylne siedzenie? – zaproponował 

uprzejmie Tony.

– Czy oboje myślimy o tym samym?
– Oczywiście.
– Niewiele trzeba, by moja skóra się zaczerwieniła.
Tony wysiadł z samochodu, by otworzyć jej drzwi. Gdy wysiadła, 

przesunął fotel, by łatwiej mogli się wślizgnąć na tylną kanapę auta.

Serce Lynn uderzało mocno i niespokojnie. Miała zamęt w głowie. 

Usiłowała przygotować się na to, co miało za chwilę nastąpić.

– Od dziesięciu lat nie zabawiałam się w ten sposób – stwierdziła 

rezolutnie. – Nie przyszło mi do głowy, Ŝe będziemy to robić za dnia!

– Wystarczy odrobina wyobraźni, by wmówić sobie, Ŝe jest noc.
Tony usiadł obok niej i zamknął drzwi.
– Cholera, dawniej tylne kanapy były większe. Oszczędnościowa 

produkcja – mamrotał z irytacją,

Lynn zerkała na niego z ciekawością. Była gotowa do działania. 

Kilka pocałunków i będzie po wszystkim. Policzki się zaczerwienią,

 

zadowoleni wycieczkowicze powrócą do swego domku. W głębi ducha 
jednak nie miała pewności, Ŝe to będzie takie proste.

– Po namyśle doszłam do wniosku. śe chyba nie powinniśmy...
– Dziewczyno, przestań tyle mówić i przysuń się do mnie – mruknął 

Tony, zdejmując przeciwsłoneczne okulary. Rzucił je na przednie 
siedzenie. Popatrzył z czułością na Lynn. Oczy mu pociemniały,

– Lynn, twoja matka powinna dziś ujrzeć charakterystyczne oznaki 

wielkiej namiętności.

Dziewczyna czuła, Ŝe poŜądanie ogarnia ją niczym fala przypływu. 

Zahipnotyzowana spojrzeniem ciemnych oczu przysunęła się.., i 
zaczepiła stopą o pas bezpieczeństwa. Daremnie próbowała utrzymać 
równowagę. Pchnięta siłą bezwładności opadła na siedzenie; ciemna 
głowa wylądowała na męskich kolanach.

– Niesamowite! Szukasz mocnych wraŜeń, co? – mruknął Ŝartobliwie 

Tony.

Lynn wyprostowała się natychmiast.

background image

– Pas bezpieczeństwa próbował mnie powstrzymać od robienia 

głupstw, ale mu się wyrwałam – odparła pogodnie, choć oddech miała 
przyspieszony.

– Szkoda, Miałem nadzieję, Ŝe zrobiłaś to umyślnie, – Tony 

zachichotał.

– Nie oceniaj innych według siebie. W młodości byłeś rozpustnikiem, 

ale ja nie miałam takich doświadczeń, – Próbowała się wyślizgnąć z 
natarczywego uścisku pasów, ale zachwiała się po raz drugi i omal nie 
straciła równowagi. Zaplątała się jeszcze bardziej. Tony obserwował ją 
spod przymkniętych rzęs z domyślnym uśmieszkiem na twarzy.

– Okropnie jesteś napalona, Lynn. To wiele obiecuje. Chyba 

powinienem ci pomóc, bo sama się nie wypłaczesz, prawda?

– To cyrkowa ekwilibrystyka. Brak mi doświadczenia. Potrzebuję 

pomocy.

Tony pochylił się i uwolnił unieruchomione nogi Lynn. – Zrobione! – 

rzucił chełpliwie.

– Co za ulga! – westchną dziewczyna. Usiadła wygodnie i przysunęła 

się do ciemnowłosego kochasia.

– Mimo wszystko mam nadzieję, Ŝe tamten upadek nie był 

przypadkowy – odparł Tony. Spojrzał jej w piwne oczy. – Strasznie 
jesteś spięta. Powinienem cię objąć... Chwileczkę! Na czym ja siedzę? 
Chyba na zapięciu tego nieszczęsnego pasa. Trzeba z tym zrobić 
porządek. Dobra, załatwione. Teraz przysunę się bliŜej, a ty mi 
usiądziesz na kolanach,

Lynn nie umiała powiedzieć, jak to się stało, Ŝe nagle znalazła się w 

objęciach półleŜącego męŜczyzny. Odruchowo połoŜyła dłonie na 
muskularnym torsie i rozsunęła uda, obejmując nimi jego biodra. W 
czasie tych ewolucji wąska sukienka uniosła się wysoko, odsłaniając 
bieliznę.

– Wygodnie ci? – zapytał troskliwy kochaś z czułym uśmiechem. 

Odgarnął ciemne włosy spadające Lynn na twarz,

– To nie jest właściwe określenie – odparła dziewczyna.
– Dawno temu moi kumple i ja nazywaliśmy takie zabawy 

przekładańcem – mruknął Tony, dotykając kciukiem jej warg.

Dziewczyna na moment wstrzymała oddech.
– PrzecieŜ nie mamy zamiaru,,.
– Będzie tak, jak zechcesz – odparł, nie przestając dotykać jej ust,
– Tutaj? – rzuciła z powątpiewaniem. Tony wsunął palce w jej włosy 

i delikatnie pogłaskał zarumienione policzki. Po chwili zapytał wprost: – 
Kochałaś się kiedykolwiek na tylnym siedzeniu auta?

background image

– Nigdy. – Serce Lynn kołatało niespokojnie. Była przekonana, Ŝe nie 

powinni... Ale z drugiej strony...

– I bardzo dobrze. – Z czułością popatrzył jej w oczy, – Porządna z 

ciebie dziewczyna.

– A ty uchodziłeś za chuligana. 
– Zgadza się. Oddałbym wtedy calutką kolekcję podstawek do piwa, 

Ŝ

eby mieć na tylnym siedzeniu takiego kociaka jak ty. Marzyła mi się 

dziewczyna z klasą.

– To zabawne. – Lynn obrysowała palcem usta Tony’ego. – Chętnie 

poświęciłabym opatrzone dedykacją zdjęcie Bruce’a Springsteena, Ŝeby 
taki rozrabiaka jak ty wziął mnie w ramiona na tylnym siedzeniu auta,

– Spełniają się dawne marzenia – mruknął, tuląc ją w objęciach.
– Waśnie. – Patrzyła mu w oczy, gdy pochylił głowę. Uwielbiała 

patrzeć na zmysłowe usta, zawsze gotowe ją całować. Tym razem nie 
mogła się doczekać pocałunku. Zamknęła oczy dopiero, gdy poczuła 
dotyk warg Tony’ego. Powtarzała sobie, Ŝe to jedynie gra. Musiała 
pokazać matce twarz z charakterystycznymi plamkami. Wolała o tym nie 
myśleć. Gdy Tony zaczają całować, uświadomiła sobie, Ŝe konieczność 
zwodzenia mamy jest zwykłą wymówką. 

MęŜczyzna jęknął, gdy ich wargi się zetknęły. Ten cichy dźwięk 

sprawił, Ŝe zapomniała o skrupułach i mocniej do niego przylgnęła. 
Całowali się namiętnie. Lynn nie mogła sobie przypomnieć, czemu do 
niedawna była święcie przekonana, Ŝe nie powinni się kochać. Teraz 
uznała ten pomysł za bardzo sensowny.

Słyszała głośne i mocne bicie jego serca tuŜ przy swoim. Gdy 

zamknął ją w objęciach, rozkoszowała się silą muskularnego ciała. 
Uniosła się nieco, by przesunąć dłońmi po koszulce, okrywającej 
barczyste ramiona, i czuła, jak pod jej dotknięciem napinają się mięśnie. 
Wdychała zapach samochodowej tapicerki i nikłą woń tytoniu; dotykała 
miękkiej, bawełnianej koszulki. Jej marzenie o spotkaniu z 
buntownikiem i chuliganem o złotym sercu w końcu się urzeczywistniło.

Jego usta były czułe i kuszące. Całowała je zachłannie. Oddawał 

pocałunki, które sprawiały, Ŝe narastało w niej poŜądanie.

 

Najwyraźniej 

Tony miał zdolności telepatyczne, bo po chwili zaczął pieścić ją śmielej.

Słowa przestały im być potrzebne. Jęk, westchnienie, szept 

wystarczyły, Ŝeby się porozumieć. W zamkniętym aucie zrobiło się tak 
gorąco, Ŝe skóra obojga pasaŜerów zwilgotniała od potu, co ich 
podnieciło jeszcze bardziej. Gdy mocne dłonie Tony’ego objęły Lynn, a 
biodra kochanków przylgnęły do siebie, dziewczyna zapragnęła pełnego 
zbliŜenia, całkowitej jedności, zatracenia się w wielkiej rozkoszy.

background image

Mimo to omal nie doszło do przykrego wypadku.
Tony niemal w ostatniej chwili odsunął jej kolano, wymierzone 

niechcący w jego lędźwie, Całowała go z takim zapamiętaniem, Ŝe 
prawie nie czuła, jak uniósł ją i posadził okrakiem na swych udach.

– Opuść biodra – szepnął, muskając jej usta.
Posłuchała tej rady. Gdyby ktoś spojrzał na nich z boku, ujrzałby parę 

wyczyniającą dziwne łamańce na tylnym siedzeniu auta; takie 
zachowanie nie licowało z godnością wziętych prawników z 
chicagowskiej palestry. Lynn w ogóle na to nie zwaŜała. Jedynym celem 
stało się zaspokojenie poŜądania. Oboje byli ogromnie podnieceni, ale 
wystarczała im na razie śmiała pieszczota rozgrzanych namiętnością ciał. 
Czuli rozkosz, kołysząc się w tym samym rytmie.

Tony mruczał Lynn do ucha słowa, których nie była w stanie 

zrozumieć. Amarantowa sukienka zwinęła się w okolicach talii. 
MęŜczyzna wsunął dłonie pod jedwabne majteczki i głaskał jędrne 
pośladki.

Jego pocałunki uderzały Lynn do głowy niczym wino. Czuła w 

ustach ciepły język Tony’ego. W tej samej chwili zuchwałe palce 
wtargnęły w głąb jej ciała. Nieświadomie zaczęła ocierać się o niego, by 
choć w ten sposób zmniejszyć udrękę poŜądania. Natychmiast poczuła 
ulgę; poruszała się nadal, by ulŜyć sobie w miłosnym cierpieniu. Tony 
objął mocniej jej biodra,, by sprostać nowemu rytmowi,

 

Litości! Nie zamierzała przecieŜ... Wcale nie chciała... Dosyć!
Gdy próbowała zaprotestować, zamknął jej usta pocałunkiem. Oboje 

na moment zapomnieli o całym świecie, chociaŜ ich zjednoczenie nie 
było pełne. Gdy nieco ochłonęli, dziewczyna drŜała jak po 
wyczerpującym biegu. Przytuliła wilgotne czoło do twarzy kochanka. 
Oddychała z trudem.

– Nic miałam zamiaru... – Zabrakło jej sił, by dokończyć zdanie.
– Wiem – odparł stłumionym głosem Tony, – Jestem zachwycony, Ŝe 

się ośmieliłaś.

Nadal czuła, Ŝe jest podniecony. Spojrzała na jego twarz. Oczy miał 

przymknięte. Zacisnął zęby, jakby ze wszystkich sił próbował odzyskać 
panowanie nad sobą,

– To niesprawiedliwe, Tony. Nie mogłeś,,.
– Wszystko w porządku, – Ton głosu przeczył słowom.
Dziewczyna mimo oporów zdobyła się na to, by przykryć dłonią 

wybrzuszenie na przodzie jego dŜinsów.

– Bolesne doznanie – szepnęła.
– To ból graniczący z rozkoszą – odparł cicho. Nieśmiało sięgnęła do 

background image

suwaka.

– Mogłabym...
– Nie,
– Ale... – Z zewnątrz dobieg jakiś hałas. – Słyszę cos – ostrzegła 

dziewczyna. – Ktoś usiłował otworzyć drzwi auta.

Tony jęknął rozpaczliwie.
Lynn poprawiła zmiętą bieliznę i próbowała obciągnąć sukienkę. Nie 

miała pojęcia, jak w ciasnym wnętrzu wysunąć się z ramion Tony’ego,

– Uwaga – mruknął, oddychając z trudem. – śadnych gwałtownych 

ruchów

– Postaram się – obiecała. – Och, wybacz! Spróbuję się odsunąć, nie 

dotykając cię.,, tu i ówdzie, ale to nie będzie łatwe

 

– Wiem – wycedził 

przez zaciśnięte zęby.

– MoŜe tamci zaraz sobie pójdą. Moglibyśmy wtedy...
– Nie będziemy się więcej zabawiać na tylnym siedzeniu auta– odparł 

zbolały męŜczyzna. Zacisnął powieki i przygryzł wargi.

– Łapie mnie kurcz, lewa łydka. Muszę natychmiast rozprostować 

nogi.

– Tony, czemu nie powiedziałeś od razu? – 
– Krzycz głośniej! Niech wszyscy się dowiedzą, Ŝe tu. jestem. Tamci 

gapie z pewnością są ciekawi, kto siedzi w środku,

– Pewnie juŜ sobie poszli. – Wyciągnęła rękę i pogłaskała go po 

policzku. Uznała, Ŝe ten czuły gest z pewnością nie będzie zrozumiany 
jako zachęta do erotycznych wyczynów. – Okropnie mi przykro. Czemu 
nie powiedziałeś od razu, Ŝe boli cię noga?

Tony parsknął śmiechem.
– Jak miałem to zrobić? Wyobraź sobie, Ŝe sięgnęłaś gwiazd, i. ja 

pukam cię w ramię i dyskretnym szeptem mówię: Skarbie, dosyć tego; 
noga mi ścierpła,

– Mam ci ją rozmasować?
– Dzięki! Lepiej nie dotykaj mnie teraz, bo nie ręczę za siebie,
– W takim razie powinieneś wysiąść z auta i pochodzić trochę. 

Spacer na pewno ci ulŜy.

– Ciekawe, jak się stąd wydostaniemy. Trudno będzie się podmieść,
– Pomogę ci, – Dziewczyna wyciągnęła rękę i otworzyła drzwi.
– Chwileczkę, poszukam moich klapek. – Pochyliła się i natychmiast 

straciła równowagę. – Ratunku!

Tony chwycił ją w objęcia i przyciągnął do siebie. Przez moment 

tworzyli bezładne kłębowisko ciał. Kolano Lynn dotknęło przypadkiem 
najbardziej newralgicznych okolic. Tony jęknął boleśnie.

background image

Dziewczyna znieruchomiała.
– Boję się poruszyć – wyznała z obawą, a potem dodała Ŝartobliwie: 

– Znów musiałeś mnie łapać, Ŝebym nie upadla. Wyraźnie na ciebie lecę.

– Kto przeczuwał, Ŝe tak się to skończy? – zapyta z chełpliwym 

uśmieszkiem.

– Ty!
– Dosyć tej prowizorki! O ile mnie pamięć nie myli, w domku mamy 

wygodne łóŜko.

Lynn na moment wstrzymała oddech. Nie była w stanie wykrztusić 

słowa. Pieszczoty w aucie – bo wymagało tego dobro sprawy – to jedno; 
rozmowa o zaletach pewnego mebla stojącego w sypialni przenosiła ich 
na całkiem inny poziom.

– PrzecieŜ... chodziło jedynie o zaczerwienienia na mojej twarzy. 

ś

eby je wywołać, nie potrzeba nam wcale.,, łóŜka.

– Jest nam niezbędne do innych celów – oznajmił Tony, rzucając jej 

poŜądliwe spojrzenie.

– CzyŜby? – spytała bez tchu.
– Pani mecenas wyraźnie tchórzy. Gdybym nie był dŜentelmenem, 

przedstawiłbym niepodwaŜalne dowody na poparcie swojej tezy.

W duchu przyznała mu rację. Mimo to nie zamierzała dawać za 

wygraną.

– Moim zdaniem nie powinniśmy się kochać, bo takie postępowanie 

nie przyniesie nam...

Dość mam tego dzielenia włosa na czworo. Poza tym niewiele 

brakowało, Ŝebyśmy to juŜ mieli za sobą– zirytował się Tony, Nagle 
złagodniał, pogłaskał jej ramiona i dodał czule; – Czy pozwolisz, Ŝebym 
przez wieczność cierpiał jak potępieniec, moja śliczna?

Spojrzała w piękne, ciemne oczy. Nie patrzyła w nie, gdy pracowali 

razem w kancelarii lub gdy uczestniczyli w rozprawie. Dopiero teraz 
odkryła, jak wiele potrafią wyrazić. Tony był świadomy swych atutów i 
potrafił je wykorzystać.

– Mniejsza z tym – burknęła, nie przyznając się do klęski. – 
Najpierw trzeba się stąd wydostać. Potem moŜemy przedyskutować tę 

kwestię.

– To jest unik, ale masz rację. Pora opuścić tylne siedzenie.
– Spróbuję ci pomóc.
– O, nie! – Tony wybuchną śmiechem. – śadnej pomocy! Zajmij się 

sobą. Ja zadbam o siebie i swoje klejnoty. – Skwapliwie osłonił rękoma 
zagroŜoną część ciała,

Dziewczyna zrezygnowała z szukania klapek Ostatnia próba 

background image

znalezienia obuwia skończyła się dość dramatycznie. Postanowiła 
wysiąść boso. Wysunęła ostroŜnie stopę. Grunt był wilgotny i miękki. 
Ś

miało postawiła drugą nogę i wysiadła z auta. Obciągała właśnie 

sukienkę, gdy usłyszała znajomy głos.

– Świat jest mały, prawda?
Z wnętrza samochodu dobiegły stłumione przekleństwa. Lynn 

odwróciła się natychmiast i stanęła oko w oko z Jeffem, który 
obserwował ich z pobliskiej skałki.

Niespodziewane spotkanie z Jeffem sprawiło, Ŝe Tony wyskoczył z 

samochodu jak korek z butelki.

– Zdejmij buty, przyjacielu! – zawołał rozpromieniony i bosy 

terapeuta. Nie miał na sobie koszuli. – Bierz ze mnie przykład. To 
najlepszy sposób, by czerpać ze źródła energii, którą jest ta skałka.

Tony spacerował wokół auta, by rozruszać bolącą nogę.
– Źródło energii? – spytał z niedowierzaniem.
– Nie słyszałeś o tym zjawisku?
Tony wytrwale dreptał tam i z powrotem, defilując przed Jeffem.
Noga bolała coraz mniej.
– Nie – odparł. – Źródła energii to nic moja specjalność. 

Przyjechaliśmy tu z Lynn na wycieczkę. Zatrzymaliśmy się na filiŜankę 
kawy i wracamy do domu.

– Czemu się tłumaczysz? Jesteś chyba speszony. Zdejmij buty, 

kolego, i wejdź na skałkę. Zaraz wrócisz do równowagi. Próbowałem 
wcześniej tego rodzaju terapii. Zapewniam, Ŝe to mistyczne 
doświadczenie,

– Gdzie jest źródło energii? – wypytywała Lynn.
– Tutaj. – Jeff wskazał niewielkie usypisko z czerwonych kamieni na 

spłaszczonym wierzchołku skały. – To męski strumień.

– Proszę? – Lynn z niedowierzaniem spojrzała na pagórek. – Chcesz 

mi wmówić, Ŝe energia ziemi jest dwupłciowa?

– Oczywiście. Pierwiastek męski i Ŝeński.,,
– To przemiłe spotkanie, Jeff, ale na nas juŜ pora. Chodź, Lynn. – 

Tony ujął ramię dziewczyny i pociągnął ją do samochodu.

– Czy istnieją w okolicy Ŝeńskie źródła energii? – rzuciła na 

odchodnym dziewczyna, wyraźnie zafrapowana tematem rozmowy.

– Oczywiście. W pobliŜu jest pewna skałka. Chętnie ci ją pokaŜę, 

jeśli...

– MoŜe innym razem – zawołał Tony i dodał, spoglądając na 

pasaŜerkę: – Wracamy? – Z róŜnych względów nie był teraz w stanie 
wędrować po górach.

background image

– Chyba tak – odparła, zerkając na niego pobłaŜliwie. Wiedziała, 

czemu tak mu spieszno.

Tony pomógł jej wsiąść do auta, kuśtykając przeszedł na drugą stronę 

i zajął miejsce za kierownicą.

– Nie wejdziecie na górę? – spytał zdumiony Jeff.
– MoŜe innym razem – odparł Tony, uruchamiając silnik. Terapeuta 

podbieg do samochodu i zapukał w okno po stronie

Lynn.
– Dowiedz się, o co mu chodzi – mruknął Tony.
Dziewczyna opuściła szybę.
– Pojemniki z energią dostaniecie w specjalistycznym sklepie w 

mieście– oznajmił z powagą Jeff. – Wystarczy pojechać...

– Dzięki za informację, ale nie interesuje nas puszkowana siła Ŝycia – 

przerwał Tony. – Do zobaczenia, Jeff. Na pewno znów się spotkamy. 
Nasze drogi ciągle się krzyŜują.

– Niewątpliwie decyduje o tym przeznaczenie, ale trudno powiedzieć, 

jakie plany ma wobec nas matka natura. Być moŜe zetkniemy się 
ponownie dopiero w następnym wcieleniu.

– Oby tak było! –westchnął Tony.
– Na wszelki wypadek zadam wam jedno pytanie. Muszę przyznać, 

ś

e jestem zdziwiony. Wasz romans jest, rzecz jasna, próbą zamydlenia 

oczu jej rodzicom. W taki razie co robiliście na tylnym siedzeniu auta 
zaparkowanego na odludziu?

Tony oparł ramiona na kierownicy, zerknął chytrze na terapeutę : 

odparł niewinne:

– Gawędziliśmy.
Wrzucił pierwszy bieg i odjechał z piskiem opon. Gdy wyjechali na 

drogę, katem oka spojrzał na Lynn.

– Masz juŜ te swoje zaczerwienienia,
– Owszem.
– Boli?
– Trochę swędzi – odparła, dotykając policzka.
– Przykro mi, Ŝe namiętne pocałunki i pieszczoty tak się dla ciebie 

kończą. Będę się bardzo starannie golił, ilekroć...

– Tony – przerwała dziewczyna, kładąc mu rękę na ramieniu. – Moim 

zdaniem, stanowczo nie powinniśmy się kochać. To wielki błąd. Prędzej 
czy później doszedłbyś do wniosku, Ŝe pod wpływem chwilowego 
nastroju dałeś się ponieść namiętności.

– Jest i druga moŜliwość: być moŜe uznam, Ŝe postąpiłem słusznie.
– Jesteś adwokatem specjalizującym się w sprawach rozwodowych! 

background image

Doskonale wiesz, jakie są minusy związków rozpoczętych zaledwie kilka 
miesięcy po rozprawie!

– Oboje jesteśmy tylko ludźmi. Planując kampanię na rzecz ratowania 

małŜeństwa twoich rodziców, nie brałaś pod uwagę takiego obrotu 
sprawy? Musiałaś być świadoma, Ŝe to nas do siebie zbliŜy. Mimo to 
zaryzykowałaś,

– Oczywiście. Zdawałam sobie sprawę, Ŝe w Ŝyciu rozmaicie bywa. 

Istotnie mamy do czynienia z ludźmi, a ci są nieprzewidywalni... – Lynn 
umilkła nagle i rzuciła koledze badawcze spojrzenie. – Sprytny jesteś. 
Wpadłam w pułapkę, co?

Tony ujął jej dłoń i podniósł ją do ust.
– Mam tylko jedną prośbę: Daj mi szansę, Lynn.

background image

ROZDZIAŁ DWUNASTY

Lynn nie była zadowolona ze swego wyglądu. Po namiętnych 

uściskach z Tonym na tylnym siedzeniu auta czuła się wymięta i 
potargana. Amarantowa sukienka naszywana gwiazdkami zwracała 
powszechną uwagę. Elegancka pani mecenas zmieniła się nagle w 
zaniedbaną kokotę. Lynn postawiła losowi ultimatum; zwykła 
przyzwoitość wymagała, by pozwolił jej zniknąć za drzwiami 
letniskowego domku bez zwracania uwagi. śadnych znajomych na 
ś

cieŜce albo przed domkiem!

– Nareszcie jesteś! – zawołał Calvin, wybiegając na werandę 

rodziców Lynn, gdy niesforna para usiłowała zniknąć niepostrzeŜenie, – 
W samą porę!

Dziewczyna po prostu oniemiała. Gapiła się na Forbesa jak na postać 

z kreskówki; zniknął z horyzontu w poprzednim odcinku, a w następnym 
przybywa nie wiadomo skąd i na dodatek wygląda tak, jakby nic złego 
mu się nie przydarzyło.

Calvin zbiegł po schodach i wyciągnął rękę do Tony’ego.
– Wszystko, co złe, puśćmy w niepamięć, zgoda? – rzucił 

pojednawczym tonem.

Tony był równie zaskoczony jak Lynn. Przygotował linię obrony na 

wypadek, gdyby Calvin złoŜył na niego doniesienia, a tu niespodzianka: 
zawzięty rywal zapomina o urazie i ofiarowuje mu przyjaźń.

– Jasne – mruknął niepewnie. – Co było, a nie jest...
Uścisnęli sobie dłonie.
– ZdąŜyliście! – ucieszyła się Gladys, wychodząc z domku. Miała na 

sobie szkarłatny kombinezon z krótkimi spodenkami. – To cudownie!

– Co tu się szykuje, mamo? 
– Objazd samochodem terenowym po okolicy. – Gladys zbiegła po 

schodach i przyjaznym gestem połoŜyła dłoń na ramieniu Forbesa. – 
Nasz drogi Calvin zarezerwował miejsca dla pięciu osób na wypadek, 
gdybyście wcześniej przyjechali z porannej wycieczki.

Lynn zerknęła na Tony’ego, który spojrzał na nią z rozpaczą. 

Perspektywa zwiedzania okolicy w towarzystwie Calvina równieŜ nie 
przypadła mu do gustu.

– Nie jestem pewna,,, – zaczęła z ociąganiem dziewczyna.
– Cześć, skarbie – zawołał pan Morgan, zbiegając po schodach. Miał 

na głowie ulubioną czapeczkę druŜyny „Chicago Bulls”, którą nosił, 
ilekroć był naprawdę zadowolony. – Cieszę się, Ŝe zdąŜyliście. 
Przypominasz sobie, jak w czasie ostatniego pobytu w tych stronach 

background image

objeŜdŜaliśmy okolicę dŜipem?

– Tak, ale...
– Pamiętaliśmy, Ŝe byłaś zachwycona tą wyprawą i dlatego 

postanowiliśmy ją powtórzyć. Okropnie się bałem, Ŝe nie wrócicie na 
czas, ale juŜ po strachu.

– Jasne. – Lynn uścisnęła dłoń Tony’ego i spojrzała na niego 

porozumiewawczo. – NajdroŜszy, wiem, Ŝe jesteś bardzo zmęczony. Jeśli 
chcesz, zostań w domku i odpocznij.

– Dobrze mówisz, Lynn – wtrącił Calvin. Zmarszczył brwi i udając 

szczerą troskę, obrzucił przystojnego bruneta krytycznym spojrzeniem. – 
Ten facet ledwie trzyma się na nogach. Kiedy szliście w stronę domku, 
odniosłem nawet wraŜenie, Ŝe trochę kuleje. Jest wykończony. 
Kompletny brak sil Ŝyciowych, Całkiem...

– Opanuj się, Forbes. Tak się składa, Ŝe energia mnie rozsadza. – 

Tony napiął mięśnie i spojrzał groźnie na rywala

– Trudno im w to uwierzyć – oznajmił sceptycznie Calvin – ale niech 

ci będzie.

– Pewnie. Jak zwykle postawię na swoim.
Cudownie, pomyślała drwiąco Lynn, Miała spędzić popołudnie z 

dwoma samcami, którzy będą się przed nią puszyć, walcząc o dominację. 
Gdyby nie wyraz nadziei w oczach Buda Morgana, najchętniej zostałaby 
w domu. Spojrzała na matkę.

– Chciałabym się najpierw odświeŜyć,
– Nie ma na to czasu – odparta stanowczo pani Morgan. – Za dziesięć 

minut jest zbiórka. Wyglądasz świetnie. Ta sukienka w ogóle się nie 
gniecie. MoŜna w niej spać, a mimo to jest jak nowa.

– Zerknęła na Lynn i mruknęła z roztargnieniem; – Chyba nie jestem 

daleka od prawdy,

– Wracając z wycieczki, zrobiliśmy sobie piknik i strasznie 

rozrabialiśmy. Wie pani, jak to jest: turlanie się po trawie, wyścigi, 
dziwaczne pozy, W rezultacie jesteśmy oboje strasznie wymięci. Dach 
był opuszczony; dlatego Lynn jest okropnie potargana, – Tony spojrzał 
na dziewczynę z czułością, a potem opiekuńczym gestem przygarnął ją 
do siebie.

Zaskoczona Gladys uwaŜnie słuchała jego wyjaśnień.
– Ładnie się zachowałeś. Oczywiście nie wierzę w ani jedno twoje 

słowo. Z drugiej strony jednak po tym, co wyprawiałeś nad strumieniem, 
nie sądziłam, Ŝe stać cię na taki gest.

– AleŜ Gladys! – powiedział Calvin z promiennym uśmiechem,
– Postanowiliśmy nie wracać do tamtego incydentu. Chyba pamiętasz 

background image

naszą umowę,

– Wcale do niego nie wracam. Zrobiłam tylko aluzję do tamtej 

sprawy. To cyklem inna kategoria znaczeniowa.

– Proponuję, Ŝebyśmy wszyscy od tej chwili starali się myśleć 

pozytywnie. Zgadzasz się, Tony? – Calvin poklepał go po plecach.

– Jasne, stary! – Ciemnowłosy kochaś z całej siły uderzył w kark 

Forbesa, który otworzył szeroko usta, wyleciała z nich guma do Ŝucia

Pięć par oczu śledziło jej lot do chwili, aŜ wpadła Gladys za dekolt.
Pani Morgan odruchowo zasłoniła gors rękoma. Skrzywiła twarz i 

jęknęła rozpaczliwie:

– Ohyda!
Calvin natychmiast ruszył w jej stronę, by ratować sytuację,
– Zaraz ją wyciągnę,..
– Precz z łapami! Nie bądź taki w gorącej wodzie kąpany – wściekł 

się Bud,

Tony rechotał złośliwie.
Zamknij się, Russo. Staram się być uprzejmy. Mógłbyś zrobić 

przynajmniej tyle,

– Czy twoim zdaniem uprzejmość polega na pluciu Gladys za dekolt? 

– zapytał Tony, uśmiechając się przyjaźnie,

– Spokojnie, chłopaki. Wrócę z Ŝoną do domku. We dwoje szybko się 

z tym uporamy – oznajmił Bud, Spojrzał groźnie na dwu młodych 
męŜczyzn. – Tylko bez awantur, jak mnie tu nie będzie. Dajcie nam dwie 
minuty,

– MoŜesz zostać, Bud – stwierdziła Gladys, ruszając schodami w 

górę, – Sama dam sobie radę,

– Będzie szybciej, jeśli ci pomogę,
– Dobrze. Skoro tak twierdzisz.,.
Gdy państwo Morgan zamknęli za sobą drzwi, Calvin odezwał się 

pierwszy,

– To wszystko twoja wina – rzucił, spoglądając oskarŜycielsko na 

rywala, który zapalił papierosa i mruknął

– Ty mnie pierwszy poklepałeś po ramieniu, kolego.
– Zrobiłem to po przyjacielsku,
– Ciekawe, od kiedyŜ to jesteśmy zaprzyjaźnieni!
– Nie chodzi o nas. Taka jest ogólna symbolika tego gestu, 

stanowiącego oznakę dobrej woli. Ty omal mnie nie znokautowałeś!

– Okropne. – Tony zaciągnął się papierosem. – Pewnie nie jestem 

ś

wiadom własnej siły. – Dmuchnął Calvinowi dymem prosto w twarz.

MęŜczyzna pomachał ręką i zaczął kaszleć.

background image

– Ohydny nałóg.
– Lepszy niŜ bezproduktywne poruszanie szczęką i plucie gumą na 

dekolty Bogu ducha winnych kobiet,

– Nie byłoby tego incydentu, gdyby.,,
– Panowie – rzuciła pojednawczo Lynn, obejmując ich po 

przyjacielsku, – Spójrzcie na to z innej strony. Cieszę się z tego 
incydentu. Szczerze mówiąc, nie mogło być lepiej,

– Jesteś zadowolona, Ŝe twojej mamie guma do Ŝucia wpadła za 

stanik? – wypytywał z niedowierzaniem Tony.

Obaj męŜczyźni spoglądali na nią tak, jakby straciła rozum.
– Po pierwsze, czyŜby umknęło wam, Ŝe nie zaprotestowała kiedy 

ojciec zaproponował jej pomoc? Właściwie nie miała nic przeciwko 
temu. Po drugie, zapowiedzieli, Ŝe uwiną się w dwie minuty. Minęło 
dziesięć, a ich nie ma.

– Pewnie się pokłócili – mruknął Forbes. Lynn i Tony spojrzeli na 

niego z politowaniem. Spec od samorealizacji popatrzył na zegarek, – 
Jeśli to nie kłótnia, to co ich zatrzymało?

– Sądzisz, Ŝe pierwsze lody zostały przełamane? – zapytał Tony, 

zerkając na rozpromienioną dziewczynę.

– Kto wie?
– Jakie lody? – zapytał Calvin. – O czym wy mówicie?
– NiewaŜne, głupku – mruknął pobłaŜliwie Tony. – Mam nadzieję, Ŝe 

trafnie oceniasz sytuację, maleńka,

– Oto dobry przykład! – oŜywił się Calvin. – Nie mów do Lynn jak 

do dziecka, bo umniejszasz jej poczucie własnej wartości,

– Ruszamy? – rozlej się wesoły głos pani Morgan ubranej w Ŝółtą 

bluzeczkę i czerwone szorty. Na zarumienionej twarzy pojawiły się 
ciemniejsze smugi,

Lynn ścisnęła dłoń Tony’ego, Miała ochotę śpiewać z radości.

Chytry plan okazał się skuteczny, Gotowa była od razu podziękować 

nieświadomemu swej roli Calvinowi, a przede wszystkim Tony’emu, ale 
na to było jeszcze za wcześnie. Obiecała sobie, Ŝe znajdzie sposób, by im 
okazać wdzięczność.

– Dzwoniliśmy do przewodnika. Za kilka minut rusza następna grupa 

– oznajmiła Gladys. – Kilka osób zrezygnowało, więc są dla nas miejsca. 
Idziemy.

– Fajnie – powiedział Tony, obejmując Lynn i ruszając w stronę 

parkingu. Szeptem dodał: – Jeśli mam być szczery, znam przyjemniejsze 
sposoby spędzania czasu.

background image

Zgoda Morganów nie trwała długo. Z chwilą rozpoczęcia wycieczki 

zaczęli spór o nazwy skał i górskich szczytów. Calvin i Tony dolewali 
oliwy do ognia, starając się usiąść jak najbliŜej Lynn, co stanowiło 
zarzewie następnego konfliktu. Po wycieczce zjedli razem obiad, a 
wieczorem Calvin zawiózł ich do miasta. Podczas jazdy musieli 
wysłuchać taśm z jego ostatniego kursu.

Dzień pełen wraŜeń dobiegł wreszcie końca. Calvin wjechał na 

parking i wyłączył silnik.

– Kto ma ochotę napić się czegoś w naszej knajpce? – zapytał 

radośnie. Bud odchrząknął znacząco.

– Byłem, Piłem. Mam dosyć, – Otworzył drzwi, by wysiąść.
– Jestem wykończona – usprawiedliwiała się Gladys, idąc w ślady 

męŜa. – Muszę Odpocząć, Ale wy, młodzi, bawcie się do woli.

Chętnie, ale innym razem. Dziś to się nie da zrobić – mruknął Tony.
– Lynn? – Calvin z nadzieją zerknął na siedzącą z tyłu dziewczynę. – 

Wiem, Ŝe nie moŜesz pić alkoholu, ale proponuję kubek gorącej 
czekolady.

Tony delikatnie pogłaskał narzeczoną po ramieniu.
Było jej Ŝal Calvina i z tego powodu chętnie dotrzymałaby mu 

towarzystwa. Poza tym mogłaby odwlec rozmowę z Tonym. Przez cały 
dzień dręczyła ją obawa, Ŝe jeśli naprawdę zaczną się kochać, rezultatem 
pochopnej decyzji będą dwa złamane serca.

Uświadomiła sobie, Ŝe matka stoi przy aucie i czeka na jej 

odpowiedź. Trzeba podtrzymać niechęć rodziców do Tony’ego, bo ten 
unik moŜe na nowo scementować ich związek. Teraz najwaŜniejsze są 
pozory. W domku, sam na sam z Tonym, na pewno znajdzie ostateczne 
argumenty przeciwko ich związkowi, który teraz byłby stanowczo 
przedwczesny.

Spektakl musi trwać. Przytuliła się do urodziwego kochasia i 

połoŜyła dłoń na jego udzie. Mimo woli przypomniała sobie, co przeŜyli 
dziś rano na tylnym siedzeniu auta. Zrobiło jej się gorąco, ale nie 
zwaŜała na te odczucia. Później się nad nimi zastanowi.

– Przykro mi, Calvin, ale mało czasu spędzam sam na sam z moim 

narzeczonym. Chciałabym to dziś nadrobić. Czuła na sobie poŜądliwe 
spojrzenie ciemnych oczu.

– Masz rację, maleńka. – Tony popatrzył na rywala i uśmiechnął się z 

tryumfem. – Miałeś pecha, stary. MoŜe innym razem szczęście ci 
dopisze.

Calvin spojrzał na niego spod przymkniętych powiek. Gdyby wzrok 

mógł zabijać. Tony byłby juŜ trupem. Na twarzy speca od samorealizacji 

background image

pojawił się wkrótce profesjonalny uśmiech.

– Nie bądź taki pewny siebie, kolego. Pyszałek rzadko jest 

szczęśliwy. Lynn, gdybyś potrzebowała rady i pomocy, będę do twojej 
dyspozycji. Pamiętaj, Ŝe najwaŜniejsze jest w Ŝyciu dokonywanie 
właściwych wyborów, poniewaŜ...

– Bip! – pisnął Tony, kładąc dłoń na ustach samozwańczego 

prelegenta. – Przerywamy odtwarzanie programu. Próba nadajnika 
zakończona. O terminie emisji zostaną państwo poinformowani. – 
Chwycił Lynn za rękę, wyciągnął z auta i razem szybko oddalili się w 
stronę domku.

– Dobranoc, Lynn! – zawołała Gladys.
– Dziewczyna prawie biegła by dotrzymać kroku Tony’emu.
– Dobranoc, mamo! – krzyknęła, odwracając głowę, – Dobranoc, 

tato!

– Pa, skarbie! Cześć, Tony – zawołał pan Morgan.
– Hej, Bud! Pamiętaj, Ŝe jesteśmy kumplami – odparł Russo, nie 

zwalniając ani na chwilę.

– Czemu tak pędzisz? – marudziła dziewczyna. – Zgubie klapki.
– Wybacz, Kopciuszku, – Tony zatrzymał się tak nagle, Ŝe wpadła 

prosto w jego ramiona. Nin zdąŜyła coś powiedzieć, wziął ją na ręce.

– Nie musisz tego robić – powiedziała ze złością. – Chciałam tylko, 

Ŝ

ebyś zwolnił,

– Muszę jak najszybciej znaleźć się w naszej kryjówce. Nie moŜesz 

zgubić pantofelków, bo z gorącej kobiety zamienisz mi się w dynię.

W pierwszej chwili nie zrozumiała, o co mu chodzi. Potem nastąpiło 

olśnienie.

– Nie szalej – ostrzegła, zniŜając głos, – W samochodzie odgrywałam 

namiętną kochankę. To była część naszego przedstawienia.

– Tak się składa, Ŝe przy okazji rozgrzałaś mnie do białości. To się 

nazywa szczęście.

– Zapewne, ale trzeba zachować rozsądek. Musimy omówić 

wszystkie aspekty tej sprawy. Moim zdaniem postąpimy niemądrze... 

– A nie mówiłem? Powoli zamieniasz się w dynię. – Zmieniasz treść 

bajki. To kareta zamieniła się w dynię; z Kopciuszkiem było inaczej.

– W co się zamieniła?
– W nic. Nawet w ubogiej sukience i z potarganymi włosami 

pozostała sobą.

– A więc miałem trochę racji. Zmieniła strój i fryzurę. – Tony

 

uśmiechnął się, wnosząc dziewczynę po schodach, – Muszę cię zanieść 
do sypialni, nim się wyzwolisz spod uroku.

background image

– Czyjego?
Postawił ją na werandzie i sięgnął po klucz,
– Mojego, śliczna pani, – Otworzył drzwi. – Jestem buntownikiem o 

zniewalającym uroku. Zaciągnę cię do łóŜka i sprawię, Ŝe zapomnisz o 
rozsądku.

Lynn czuła, śe nogi się pod nią uginają.
– Posłuchaj. Nie zamierzam...
Zamknął jej usta pocałunkiem.
Mimo panujących w domku ciemności poruszał się szybko i pewnie. 

W mgnieniu oka uporał się z zamkami i guzikami. Po chwili oboje byli 
nadzy. Namiętne pocałunki odebrały Lynn zdolność trzeźwego 
rozumowania. Cudownie było głaskać ciepłą skórę nagiego męŜczyzny. 
Nim minęło kilka chwil, leŜeli obok siebie w ogromnym łoŜu wspartym 
na czterech kolumnach. Nie potrzebowali słów. Jak przedtem, w 
kabriolecie, wystarczyły im miłosne jęki i westchnienia. Tym razem 
Tony miał jednak większe pole do popisu.

Umiał wykorzystać sprzyjające okoliczności.
Lynn przekonała się wkrótce, Ŝe poranne doznania stanowiły 

zaledwie próbkę jego moŜliwości. Uwielbiała, gdy całował jej usta, ale 
gdy zachłanne wargi dotknęły piersi, niemal oszalała z zachwytu. W 
mgnieniu oka uzaleŜniła się od śmiałej pieszczoty zuchwałego języka i 
zębów, rysujących na jej skórze zawiłe ornamenty. Przemknęło jej przez 
myśl, Ŝe takie odczucia powinny być prawnie zabronione. Gdy nabrała 
przekonania, Ŝe największą przyjemność odczuwa, gdy kochanek gładzi 
jej biust, poczuła jego dłoń między udami i musiała zmienić zdanie,

– Chcesz o tym porozmawiać? – szepną! jej do ucha, gdy na moment 

oderwał wargi od jej ust.

– Straszny z ciebie drań, Tony.
– Tak, piękna pani.
– Jesteś okropny.
– Słusznie, maleńka.
– Nie potrafię... się bronić.
– Doskonale. – W Jego głosie brzmiała radość i zachwyt.
– Próbowałam, ale to silniejsze ode mnie – westchnęła bezradnie.
Ani na chwilę nie przerywając namiętnego pocałunku, wszedł w nią 

powoli i ostroŜnie. Miała wraŜenie, Ŝe nie będzie w stanie znieść 
bezmiaru rozkoszy, Ŝe eksploduje i zgaśnie na wieki niczym zbłąkana 
gwiazda.

– Lynn – szepnął Tony głosem pełnym oddania i namiętności.
– Lynn – powtórzył. Wszedł w nią jeszcze głębiej. I wtedy rozbłysła 

background image

jak supernowa.

 

background image

ROZDZIAŁ TRZYNASTY

Tony ukołysał Lynn do snu, a potem wyślizgnął się cichutko spod 

kołdry i poszedł do łazienki. Zamknął za sobą drzwi, zapalił światło i 
sięgnął po krem do golenia. Całodniowy zarost z pewnością mocno 
podraŜnił delikatną skórę dziewczyny. Z drugiej strony jednak, gdyby po 
powrocie z wycieczki Tony najpierw poszedł się ogolić, Lynn miałaby 
czas na zastanowienie. Był niemal pewny, Ŝe znalazłaby jakiś wykręt i 
znów skończyłoby się na obietnicach. Miał nadzieję, Ŝe ta noc przyniesie 
im wiele niespodzianek, i dlatego postanowił doprowadzić się do 
porządku. Nie chciał, by Lynn przez niego cierpiała – nawet jeśli miało 
to być zwyczajne swędzenie.

Prawie kończył, gdy drzwi się otworzyły i stanęła w nich zaspana 

dziewczyna. Oślepiło ją intensywne światło. Zamrugała powiekami. 
Wyglądała prześlicznie. Gdy ujrzała w lustrze jego odbicie, uśmiechnęła 
się radośnie. Na jasnej skórze widoczne były czerwone przebarwienia. 
Tony szczerze się zmartwił.

– Bardzo mi przykro.
Uśmiech zniknął z urodziwej twarzy,
– Tak szybko? – Głos jej drŜał. Odwróciła wzrok. – Wybacz, Nie 

powinnam tego mówić. Zdaję sobie sprawę, co zaszło. To równieŜ moja 
wina. MoŜesz zabrać kabriolet, Calvin z pewnością...

– Chwileczkę! – Tony chwycił dziewczynę za ramiona. – Wysoki 

Sądzie, muszę zadać świadkowi kilka pytań.

– Sąd zezwala na przesłuchanie świadka – odparła machinalnie z 

ponurą miną.

– O czym my właściwie rozmawiamy?
– O twoim powrocie do Michelle. WyjeŜdŜasz. Gdyby było inaczej, 

czemu goliłbyś się w środku nocy?

– Na litość boską! Ale to sobie wymyśliłaś! – Pocałował ją czule, a 

potem starannie wytarł zaróŜowiony policzek, na którym zostało trochę 
pianki do golenia. – Pomyliłaś się. Chciałem ogolić twarz nie dlatego, Ŝe 
wybieram się do Chicago. Pragnę kochać się z tobą jeszcze nie raz tej 
nocy, ale przykro mi z powodu podraŜnień na twojej skórze. I tak 
niepotrzebnie cierpisz przeze mnie, ale nie było innego wyjścia.

Lynn natychmiast się rozchmurzyła.
– Jest na to rada – odparła. – Kąpiel z dodatkiem aromatycznego 

olejku i tonik do wraŜliwej skóry.

– Naleję wody do wanny, a ty podaj mi olejek. – Przytulił dziewczynę 

i pogładził ją czule po plecach i pośladkach. Czuł, jak powoli wzbiera w 

background image

nim poŜądanie. – Sam cię umyję, a potem wmasuję tonik. Zapewniam, Ŝe 
to będzie prawdziwa przyjemność.

Uradowana Lynn rozchyliła wargi. Oczy jej pociemniały, gdy 

usłyszała zmysłowe obietnice.

Wspólna kąpiel była okazją do niezliczonych czułości i pieszczot. 

Gdy wyszli z wody, Lynn na przemian chichotała radośnie i wzdychała z 
rokoszy. Tony wytarł starannie wilgotną skórę, zaniósł dziewczynę do 
łóŜka i połoŜył na zmiętej pościeli. włączył nocną lampkę. Tym razem 
będą kochać się przy zapalonym świetle.

Lynn usiłowała przyciągnąć go do siebie.
– Najpierw natrę cię tonikiem – mruknął, odsuwając ramiona, 

którymi oplotła jego szyję. Pragnął jej aŜ do bólu, ale musiał się teŜ nią 
opiekować. Póki Lynn była w jego pieczy, nie będzie na jej skórze 
Ŝ

adnych przebarwień.

– Pragnę cię – wyznała bezwstydnie.
– Najpierw tonik, – MęŜczyzna był nieugięty. – Gdzie go trzymasz?
– W łazience. – Lynn śmiało dotknęła jego męskości. Jęknął boleśnie, 

– Naprawdę sądzisz, Ŝe warto tracić czas na zabiegi kosmetyczne? – 
zapytała z niewinną minką i uśmiechnęła się promiennie.

– Tak – mruknął i poszedł po flakonik. Jakie to szczęście, Ŝe juŜ raz 

się kochali. W przeciwnym razie nie zdobyłby się na taką 
powściągliwość. Gdy wrócił, Lynn przybrała pozę tak kuszącą, Ŝe 
niewiele brakowało, by rzucił wszystko i posiadł ją natychmiast.

– Pragnę cię – usłyszał namiętny szept.
Odetchnął głęboko, by nad sobą zapanować.
– Najpierw obowiązek, potem przyjemność – stwierdził bez litości, 

choć wiele go to kosztowało. Podszedł do łóŜka i nakazał tonem nie 
znoszącym sprzeciwu; – PołóŜ się na plecach.

Wyciągnęła się na posłaniu i uniosła ramiona,
– Tak dobrze? – zapytała niewinnym głosikiem.
– Znakomicie.– Nalał trochę płynu w zazębienie drŜącej dłoni i 

zaczął masować zaróŜowione policzki i podbródek.

Dziewczyna niespodziewanie chwyciła lekko zębami jego palec.
– Lynn... – Zamierzał ją skarcić, ale głos uwiązł mu w gardle.
– Słucham?– odparła potulnie i musnęła wargami jego dłoń.
– Moja ty śliczna – westchną, upewniając się, czy prezerwatywa leŜy 

na nocnym stoliku. Kto wie, jak szybko będzie jej potrzebował?

Cofnął rękę i metodycznie aplikował kojący płyn.
– Nie wierć się. Muszę zrobić, co do mnie naleŜy. – Rzecz jasna,
nie posłuchała. Sporo się natrudził, nim zdołał natrzeć tonikiem 

background image

wszystkie miejsca, w których jego zmysłowe pieszczoty spowodowały 
zaczerwienienie: wypręŜone dumnie piersi, płaski brzuch, smukłe uda. 
Gdy skończył, ogarnięta Ŝądzą Lynn drŜała jak liść.

– Wezwij pogotowie – szepnęła z trudem. j
– Po co? – Tony był powaŜnie zaniepokojony. Odstawił buteleczkę z 

płynem i usiadł na posłaniu.

– Bo dostanę ataku serca, jeśli będziesz zwlekał. Chcę się z tobą 

kochać,.. teraz.

– Niesamowite! Kto by przypuszczał, Ŝe jesteś taka gorąca.
– Okrutnik! Ja płonę, a ty udajesz masaŜystę. Zrobisz wreszcie, o co 

cię proszę?

– Jasne – odparł z uśmiechem i sięgnął po leŜące na stoliku 

zabezpieczenie.

– Nareszcie! Mogę ci pomóc? – Tony chętnie się zgodził. I gorzko 

tego Ŝałował. Dziewczyna wzięła odwet za stracone minuty. Znęcała się 
nad kochankiem tak długo, aŜ ten zaczął ją błagać, by natychmiast 
skończyła i pozwoliła mu działać.

Gdy się wreszcie porozumieli, Tony przykrył Lynn własnym ciałem, 

spojrzał w piwne oczy i szepnął

– Chciałbym jedno powiedzieć... – Serce kołatało mu niespokojnie. – 

Nie chodzi nam tylko o zaspokojenie poŜądania. Mam rację?

Znieruchomiała na moment. Uniosła ramiona i objęła dłońmi jego 

twarz.

– Nie. PoŜądanie wcale nie jest dla nas najwaŜniejsze.
– Chciałem to od ciebie usłyszeć,
– I usłyszałeś, A teraz kochaj się ze mną, Tony.
Początkowo Lynn sądziła, Ŝe dzwoni budzik, ale próba wyłączenia 

natarczywego zegara nie przyniosła Ŝadnego efektu. Coś nadal dzwoniło. 
Machając niecierpliwie rękoma, strąciła telefoniczną słuchawkę. 
Dzwonienie ustało. Rozanielona zapadła w sen.

Piskliwy głosik raz po raz powtarzał jej imię. CzyŜby to Calvin?
– Precz z mego snu, idioto – mruknęła.
– Jak ty się do mnie odzywasz, ślicznotko! – obruszył się na pól 

rozbudzony kochaś.

– Mówiłam do Calvina.
– Skąd on tutaj? – Tony nagle oprzytomniał i usiadł na łóŜku
Pojawił się w moim śnie. – Nagle zdała sobie sprawę, Ŝe wciąŜ dyszy 

głos Forbesa. – A moŜe wcale nie śniłam? – Dostrzegła zrzuconą 
słuchawkę i chciała ją podnieść, ale Tony był pierwszy.

– Pozwolisz? – zapytał uprzejmie i wyręczył dziewczynę. 

background image

– Dodzwoniłeś się do miłosnego gniazdka Lynn i Tony’ego, Nie 

moŜemy teraz odebrać telefonu. Gdy usłyszysz piknięcie, spadaj. – 
Russo odłoŜył słuchawkę. W chwilę później telefon zadzwonił po raz 
drugi, MęŜczyzna zaklął i odebrał.

– Jeśli ten stuknięty mistrz samorealizacji uwaŜa...
– Poczekaj. Dzwoni po raz drugi. – Dziewczyna objęła dłonią jego 

nadgarstek, by udaremnić przerwanie połączenia,

– Dobra. Zapytam, czego chce.
– Pozwól, Ŝe sama to zrobię – odparła Lynn, nic puszczając 

nadgarstka. Tony zmierzył ją wzrokiem.

– Proszę – rzucił w końcu. PołoŜył się na plecach, układając ramiona 

nad głową. – Mam nadzieję, Ŝe ten gość ma naprawdę waŜny powód, by 
tu dzwonić. W przeciwnym razie obiję mu mordę.

– Słucham – rzuciła niecierpliwie Lynn.
– Nareszcie! Powiedziałem sobie, Ŝe dzwonię cztery razy, a potem 

zjawię się osobiście. Chodzi o twoją matkę.

– Co się z nią stało? – Lynn usiadła na łóŜku. Serce zaczęło jej mocno 

kołatać. Tony zerwał się takŜe i objął dziewczynę ramieniem.

– śyciu Gladys nic nie grozi – tłumaczył Calvin, – Zatrucie 

pokarmowe. Zaszkodziło jej restauracyjne jedzenie.

– To okropne! – Zerknęła na Tony’ego, który nie odrywał od niej 

spojrzenia. – Gdzie ją przewieźli?

– Twój ojciec zabrał ją do Flagstaff. Prosił, Ŝebym cię przywiózł.
– Tony i ja wkrótce będziemy w szpitalu. Podaj mi adres.
Całkiem rozbudzony męŜczyzna wyskoczył z łóŜka, włączył
lampkę i zaczął się pospiesznie ubierać.
– Lynn, obawiam się, Ŝe twoja mama nie Ŝyczy sobie, Ŝeby ten facet 

się tam kręcił.

– Nie musi jej odwiedzać, ale nie się nie stanie, jeśli poprowadzi...
– Gladys przewidziała twoją argumentację. Powiedziała, Ŝe nie Ŝyczy 

sobie, by twój chłopak się do tego mieszał. Ja mam cię przywieźć,

Lynn zerknęła na Tony’ego. Gladys Morgan widziała w nim 

niespokojnego ducha bez krzty odpowiedzialności, który spłodził 
dziecko z jej córką i w ogóle się tym nie przejął. Skąd miała wiedzieć, Ŝe 
jest cudowny, kochający, opiekuńczy, a na dodatek osiągnął wysoką 
pozycję wśród prawników? Rodzona córka ukryła przed nią te rewelacje. 
Teraz Gladys była chora i wolała nie pamiętać, Ŝe Lynn związała się z 
nieodpowiednim męŜczyzną.

– Zgoda – odparła po namyśle. – Za pięć minut spotkamy się na 

parkingu. – OdłoŜyła słuchawkę. – Mama jest w szpitalu. Zatrucie 

background image

pokarmowe. Calvin zawiezie mnie do Flagstaff.

– Jak się czuje Gladys?
– Nie najgorzej. Chce, Ŝebym do niej przyjechała. Ja równieŜ jestem 

zdania, Ŝe powinnam być teraz przy matce.

– Oczywiście, ale to ja cię zawiozę. Nie będę do niej wchodzić. 

Zostanę w aucie, ale nie pozwolę, Ŝeby Forbes,,.

– Tony, błagam, nie rób z tego problemu. – Lynn ubierała się 

pospiesznie. – Pamiętaj, jaką rolę przyszło ci grać. Na razie nie moŜemy 
tego zmienić, ale wkrótce sprawa się wyjaśni.

Tony nerwowym ruchem odgarnął potargane włosy,
– Lynn, chciałem tylko... – Stała przy drzwiach i patrzyła na niego z 

roztargnieniem. Machnął ręką. – Pozdrów mamę.

– Oczywiście. – Była wzruszona. Zawahała się na moment, a potem 

wybiega z domku. 

Tony siedział bez ruchu na łóŜku, wpatrując się tępo w podłogę. Miał 

nadzieję, Ŝe Gladys szybko odzyska zdrowie. Dla osoby tak energicznej 
jak ona zatrucie pokarmowe to szczególnie nieprzyjemna dolegliwość.

Miał Ŝal do losu, Ŝe tak się to ułoŜyło, Lynn wybiegła z domu, nim 

zdąŜył jej powiedzieć, co czuje. Poranek szczęśliwych kochanków 
powinien wyglądać zupełnie inaczej. CóŜ, jest jak jest. Nie warto się 
zadręczać. Postanowił wyjść z domu i wypić w barze filiŜankę kawy.

Gdy zbliŜał się do domku Morganów, spostrzegł, Ŝe okna są 

uchylone. Nic dziwnego. Bud zapomniał o nich w pośpiechu, gdy 
odwoził Ŝonę do szpitala. Na szczęście Tony miał oko na ich lokum.

W ciszy poranka zabrzmiał nagle dźwięczny kobiecy śmiech. Z 

rozrzewnieniem wsłuchiwał się w ten dźwięk. Gladys śmiała się bardzo 
podobnie. Chwileczkę... To przecieŜ jej śmiech! Dobiegał zza otwartych 
okien sąsiedniego domku. Tony wpadł na cienistą werandę.

– Hej! – Nie bacząc na wczesną porę, załomotał do drzwi, – 
Gladys! Bud! – darł się wniebogłosy.
Lokatorzy poszemrali trochę. W końcu drzwi się uchyliły i na progu 

stanęła potargana Gladys we własnej osobie,

– Co się stało? – rzuciła podejrzliwie.
– Dobrze się czujesz?
– Wspaniale, ale z tobą chyba nie jest najlepiej. Jak moŜna o tej porze 

dobijać się do drzwi! 

– Calvin zabrał gdzieś waszą Lynn. A moŜe juŜ o tym wiesz?
– Nic mi nie wiadomo, Ŝeby coś razem planowali. – Gladys ciaśniej 

owinęła się szlafrokiem, szerzej uchyliła drzwi i rzuciła w głąb pokoju: – 
Bud, narzuć coś i chodź tutaj. Coś dziwnego się wydarzyło.

background image

Gladys była kompletnie zbita z tropu. Tony uznał, Ŝe raczej nie 

maczała palców w tej sprawie. Opowiedział jej, co się zdarzyło nad 
ranem. Oboje doszli do wniosku, Ŝe Calvin uknuł tę intrygę, by choć na 
krótko mieć Lynn tylko dla siebie. Tony sięgnął do kieszeni po 

kluczyki do kabrioletu. Zamierzał wyruszyć w pościg. Pani Morgan 

starała się zbagatelizować całą sprawę.

– Porozmawiajmy spokojnie – stwierdziła, wciągając Tony’ego do 

pokoju, – Calvin nie jest seryjnym mordercą.

– Skąd pani wie? Są na to dowody? – wpadł jej w słowo Tony,
Mimo woli spostrzegł na policzkach Gladys charakterystyczne 

zaczerwienienia. ,Akcja kochaś” zakończyła się powodzeniem. 
Przynajmniej jedna dobra nowina,

– Proszę pamiętać, Ŝe Forbes musi być szalony, skoro dla własnych 

celów okropnie przejął Lynn, dzwoniąc o świcie z informacją, Ŝe trafiła 
pani do szpitala z .objawami zatrucia pokarmowego. Nie obchodzą mnie 
wcale motywy tego drania, tylko jego metody działania. Na dobrą sprawę 
mamy tu do czynienia z porwaniem. – Tony zawahał się na moment i 
podjął decyzję. Przed chwilą zapomniał się na moment i zaczął mówić 
jak prawnik. Miał dość mistyfikacji, – Muszę państwu wyznać, Ŝe 
doskonale się na tym znam. Nie jestem chuliganem i włóczęgą. 
Udawałem tylko Ŝyciowego nieudacznika. Pracuję jako adwokat, ceniony 
wysoko przez największe kancelarie w Chicago,

– Biedny chłopak – mruknęła współczująco Gladys. – Byłeś 

oburzony, gdy odkryłeś machinacje Calvina, prawda?

– Oczywiście! Nie mam pojęcia, dokąd ją zabrał i co zamierza. 

Szkoda, Ŝe pani nie widziała twarzy Lynn, gdy usłyszała o rzekomej 
chorobie matki. Dla mnie to dostateczny powód, by skręcić temu 
draniowi kark. Pewnie tego nie zrobię, bo nie warto iść do pudła z 
powodu takiej kanalii. Zresztą będę się trzymać metod uznawanych przez 
prawo. Są powolniejsze, ale równie skuteczne,

Gladys pogrąŜyła się w zadumie i szepnęła do męŜa:
– Rozszczepienie osobowości... Jak to się inaczej nazywa?
– Schizofrenia – podpowiedział Bud.

background image

ROZDZIAŁ CZTERNASTY

Calvin włączył taśmę ze swego kursu, gdy tylko ruszyli do Flagstaff 

drogą biegnącą wzdłuŜ górskiego strumienia. Lynn odruchowo 
wyciągnęła rękę i wyłączyła magnetofon.

– Wybacz – mruknęła, gdy spojrzał na nią ze zdziwieniem. – O tej 

porze nie mam ochoty słuchać tego rodzaju pouczeń. Mam nadzieję, Ŝe 
nie czujesz się uraŜony.

– AleŜ nie, droga Lynn. Uruchomiłem odtwarzacz z przyzwyczajenia. 

U mnie to odruch. Lubię czegoś słuchać, kiedy prowadzę.

– Mówisz o taśmach?
– A konkretnie o moich taśmach. MoŜna by sądzić, Ŝe to dowód 

egotyzmu, prawda? Skinęła głową. Oddychała płytko, by nie czuć 
zapachu wody kolońskiej. Forbes skropił się nią aŜ nazbyt obficie. 
Ciekawe, kiedy zdąŜył wziąć prysznic i ogolić się, skoro wiadomość o 
chorobie Gladys otrzymał dopiero nad ranem.

– Powód jest inny. Kiedy słucham własnego głosu, ładuję się energią. 

To mnie... nakręca. Zakładam, Ŝe słowo, które działa na mnie, powinno 
takŜe pomagać innym.

– Rozumiem. – Lynn zadawała sobie pytanie, czym Calvin ją kiedyś 

ujął. Musiał być jakiś powód, skoro chodziła z tym idiotą przez jakiś 
czas. Zresztą miała wówczas tylko siedemnaście lat. To wiele tłumaczy,

– Ja w tym celu piję kawę,
– Chcesz się gdzieś zatrzymać na filiŜankę tego paskudztwa?
– W Ŝadnym wypadku. Nie wybraliśmy się w tę podróŜ dla 

przyjemności. Napiję się kawy dopiero, gdy będę wiedziała, co z mamą.

Calvin był wyraźnie znudzony. Obawy i cierpienia bliźnich w ogóle 

go nie interesowały. Po chwili zaczął opowiadać pasaŜerce o swoich 
kursach. Sytuacja była trudniejsza niŜ na początku podróŜy. Kierowcy 
nie da się wyłączyć,

Lynn próbowała go nie słuchać. Odczuwała dziwny niepokój. Jej 

umysł przywykł do rozwaŜania konkretnych informacji wedle 
określonych zasad logicznych. Dzisiejszego ranka z trudem łączyła fakty 
w zwartą całość.

Była tak zamyślona, Ŝe przegapiła moment, w którym Calvin zjechał 

na wyboiste pobocze i zatrzymał samochód. Dopiero po dłuŜszej chwili 
zorientowała się, Ŝe stoją, a Calvin robi jej regularny wykład.

– Czemu się zatrzymałeś? – przerwała bezceremonialnie,
– To bardzo istotna kwestia. Staram się gestem podkreślać wagę 

argumentów. Nie jestem taki głupi, Ŝeby w trakcie jazdy wypuszczać z 

background image

rąk kierownicę, i dlatego zrobiłem przerwę. Słuchaj dalej. Mam 
wraŜenie, Ŝe cię to wciąga. Byłaś taka skupiona.

Lynn straciła cierpliwość.
– Ty bezduszny egoisto! – wybuchneła z wściekłością. – Moja matka 

leŜy w szpitalu, a ty mi tu dajesz pokaz… – Nagle uświadomiła sobie, co 
jest nie tak. Calvin był zbyt wymuskany jak na człowieka obudzonego 
nad ranem przez znajomych dzwoniących ze szpitala. Poza tym nie 
ulegało wątpliwości, Ŝe rodzice, zwłaszcza ojciec, najpierw 
skontaktowaliby się z nią. Czemu Bud miałby wydzwaniać do jakiegoś 
szaleńca? W trudnej sytuacji najpierw wzywa się na pomoc rodzinę.

– Moja matka wcale nie jest chora, prawda? – Lynn nie miała 

zwyczaju owijać niczego w bawełnę.

Działałem w stanie wyŜszej konieczności – stwierdził Calvin, 

odpinając pasy.

– Nie zbliŜaj się do mnie, idioto – rzuciła ostrzegawczym tonem. – 

Czy rodzice wiedzą, co zaplanowałeś?

– Nie, ale rozmawiali ze mną o twojej sytuacji. Sprawiają wraŜenie 

głęboko zaniepokojonych. Postanowiłem działać i stanąłem na 
wysokości zadania.

– Masz na myśli to porwanie? Wolne Ŝarty!
– Potrafię zmienić ludzkie Ŝycie. Z twoimi problemami takŜe się 

uporam. – Calvin przysunął się do pasaŜerki.

– Daj mi spokój! – krzyknęła dziewczyna, odpychając go 

zdecydowanie. – Czego ty uŜywasz po goleniu? Straszliwie cuchnie! Od 
tego zapachu robi mi się niedobrze. Trzymaj się ode mnie z daleka.

Calvin niespodziewanie doznał olśnienia. Ponownie otworzył przed 

nią ramiona.

– JuŜ wiem. To z powodu ciąŜy nie czujesz się godna, by ze mną 

pozostać.

– Tak, tak. Oczywiście. – Ponownie go odepchnęła.
– Dla mnie dziecko to istny dar losu. – Calvin próbował ją objąć, – 

Podnieca mnie myśl, Ŝe nosisz w sobie nowe Ŝycie, Usiłował ją 
pocałować, ale odepchnęła głowę natręta. 

– Natychmiast przestań mnie obraŜać! Jeśli nadal będziesz 

wygadywać takie bzdury, złoŜę doniesienie w pierwszym napotkanym 
komisariacie. OskarŜę cię o napaść i zniewaŜenie oraz próbę gwałtu 
Calvin, nie zwaŜając na zaciekły opór Lynn, usiłował wziąć ją w objęcia. 
Przemknęło jej nagle przez myśl, Ŝe ten facet pochodzi chyba od 
ośmiornicy. Zwinne ręce próbowały teraz dotknąć jej piersi. Szykowała 
się do zadania ostatecznego ciosu. Kopniak w krocze. To rozwiąŜe 

background image

wszystkie problemy, 

– Och, Lynn – jęknął Calvin, przysuwając się coraz bliŜej.

 

Rozpalmy 

płomień namiętności. Drzemie w nas ogień, więc pozwól... – Rozległ się 
nieartykułowany okrzyk. Jakaś siła wywlokła natręta z samochodu,

Lynn odetchnęła z ulgą, gdy ujrzała swego wybawcę. Tony uniósł 

pięść i z całej siły uderzył Calvina, który osunął się bezwładnie na 
błotniste pobocze. Tony na moment pochylił się nad nim, a potem wsiadł 
do auta,

– Jesteś cała i zdrowa, skarbie?
Lynn uśmiechnął się do niego i wdzięcznością. Zapewne sama dałaby 

sobie radę, ale miło jest wiedzieć, Ŝe w trudnej chwili ktoś przybiegnie 
na ratunek, nie zwaŜając na trudności.

– Jego ogień juŜ zgasł – stwierdził Ŝartobliwie Tony, dotykając jej 

policzka, – Na pewno nic ci nie zrobił?

– Wszystko w porządku. – Ujęła jego dłoń i pocałowała otarte 

nadgarstki. – CóŜ to był za cios.

– Ten głupek będzie miał sporego siniaka – oznajmił z satysfakcją 

Tony.

– Świetnie się spisałeś, kolego – pochwalił Bud, zaglądając do auta i 

wyciągając rękę.

– Dzięki, przyjacielu. – Tony odwrócił się i uścisnął podaną dłoń. – 

PomoŜesz mi? Trzeba wrzucić tego gościa na tylne siedzenie waszego 
auta.

– Mam lepszy plan– mruknął ponuro ojciec Lynn. – To zwykły 

ś

mieć, więc oddajmy go śmieciarzom.

– Ten pomysł bardzo mi się podoba – stwierdziła dziewczyna, 

wysiadając z auta – ale nie będziemy się mścić w ten sposób.

– JuŜ jestem! – zawołała Gladys, idąc błotnistym poboczem w stronę 

córki i męŜa. – Znam się na udzielaniu pierwszej pomocy. Czy ktoś 
krwawi? Mogę zrobić opaskę uciskową z gumki stanika.

– Zrób z niej lepszy uŜytek – rzucił Bud. – Trzeba związać gościa, 

Ŝ

eby się nie rzucał.

 

– Szybko rozwiązałeś zagadkę. – Lynn spojrzała 

bystro na Tony’ego, który stal po drugiej stronie auta.

– To nie było trudne – odparł z uśmiechem. – Poszedłem na kawę. 

Przechodząc obok domku twoich rodziców, usłyszałem, Ŝe gruchają jak 
zakochane gołąbki. Moglibyśmy się od nich wiele nauczyć.

Lynn zerknęła na ojca, który spłonął rumieńcem. Na twarzy mamy 

ujrzała czerwone przebarwienia.

– Cudownie! – Wybuchneła śmiechem i rzuciła się Tony’emu na 

szyję.

background image

Odsunął ją po chwili. Gdy minęła pierwsza radość, dodał z ponurą 

miną:

– Ciekawe rzeczy opowiadałaś rodzicom za moimi plecami.
Podobno udaję prawnika, co uwaŜają za objaw schizofrenii, a poza 

tym w weekendy chętnie paraduję w damskiej bieliźnie. Grałaś na dwa 
fronty. Co to miało być? Plan B?

– PrzecieŜ to jedynie Ŝart – odparła bez przekonania,
– W takim razie zrobiłaś ze mnie błazna.
– Tony, chciałabym… – zaczęła, spoglądając mu w oczy.
Calvin jęknął i próbował się podnieść. 
Lynn była zdruzgotana. Tony patrzył na nią z wyrzutem, jakby
chciał dać jasno do zrozumienia, Ŝe go zawiodła.
Po chwili spec od samorealizacji został wspólnymi siłami 

umieszczony na tylnym siedzeniu auta Morganów.

– Nie jesteśmy na zupełnym odludziu. Za lasem jest osiedle. Trzeba 

zawiadomić policję. Ten drań musi ponieść karę. 

– Pójdę z tobą – zaproponował Bud. – Zostań, tato. – Lynn uznała, Ŝe 

nadarza się sposobność wyjaśnienia wszelkich nieporozumień. – 
Popilnujecie z mamą tego durnia.

– Wolałbym, Ŝeby to Bud poszedł ze mną – odparł uprzejmie Tony.
Lynn czulą się tak, jakby ją uderzył. Najwyraźniej miał do niej Ŝal. 

Istniały dwa wyjaśnienia: albo obraził się na nią, bo opowiadała o nim 
niestworzone rzeczy i nadal ukrywała prawdę przed rodzicami, albo 
doszedł do wniosku, Ŝe woli być z Michelle. Tłumaczyła sobie w duchu, 
Ŝ

e obie moŜliwości są równie prawdopodobne, ale niewiele to dato. 

Przywykła juŜ, Ŝe Tony naleŜy do niej. Serce jej krwawiło na samą myśl, 
Ŝ

e mógłby nadal kochać tamtą idiotkę.

– Jak sobie Ŝyczysz. Zostaniemy z mamą na posterunku i będziemy 

pilnować Calvina.

– Święte słowa. – Gladys zacisnęła piąstki. – Oberwie, jeśli zacznie 

rozrabiać. Nie miałabym nic przeciwko temu, Ŝeby mu przyłoŜyć.

Bud podszedł do Ŝony i nie bacząc na obecność świadków, pocałował 

ją namiętnie,

– Mam nadzieję, Ŝe nie będziesz próbowała znokautować tego faceta, 

moja piękna.

– UwaŜaj na siebie, przystojniaku – odparła Gladys, szczypiąc go 

delikatnie w policzek.

Łzy cisnęły się Lynn do oczu, gdy patrzyła na odchodzących 

męŜczyzn. Cieszyła się, Ŝe uczucia rodziców rozkwitły na nowo, ale jej 
radość nie była pełna.

background image

– Ten chłopak oszalał na twoim punkcie – powiedzie Gladys, kiedy 

czekały, oparte plecami o maskę auta, w którym leŜał więzień,

– Wcale nie jestem tego pewna.
– Tony Russo to w gruncie niezły materiał na męŜa. Jeszcze 

niedawno do głowy by mi nie przyszło, Ŝe tak powiem,

– Oczywiście – rzuciła wymijająco Lynn.
– Lekarze dokonują teraz cudów. Jest mnóstwo znakomitych 

specyfików. Zobaczysz, wyleczą go z tych wszystkich fanaberii. Musimy 
tylko wierzyć, a na pewno się uda. – Gladys przytuliła córkę, – 
Wspaniała będzie z nas rodzina. Wkrótce się przekonasz

 

Lynn nie była w 

stanie dłuŜej wstrzymywać łez. CięŜkie krople toczyły się po 
zaróŜowionych policzkach.

– UlŜyj sobie, kochanie. – Gladys sięgnęła po chusteczkę, by otrzeć 

mokrą twarz córki. – Po tym, co przeszłaś, to Ŝaden wstyd.

Wtulona w objęcia matki Lynn rozszlochała się na dobre.
Bud wrócił sam. Przyjechał policyjnym radiowozem. Zjawiła się 

ponadto cięŜarówka, która miała wyciągnąć auto z błotnistego pobocza 
na asfalt. Tony pojechał od razu do Sedony, by – jak się wyraził – 
dopilnować wszystkiego na miejscu. Bud sądził, Ŝe czeka na nich ze 
ś

niadaniem i butelką szampana,

Lynn nie miała złudzeń. Gdy weszła do pustego domku, wcale się nie 

zdziwiła, widząc list na nocnym stoliku. Tony napisał krótko, bez emocji.

Droga Lynn

„Akcja kochaś” zakończyła się sukcesem. Teraz moŜemy 

wrócić do normalnego Ŝycia.

Pozdrowienia

Tony

background image

ROZDZIAŁ PIĘTNASTY

Kiedy spotkali się w kancelarii, Tony był uprzejmy, a zarazem 

niedostępny. Mijały dni i nic się nie zmieniało. Gdy widywali się czasem 
w korytarzu, Lynn dostrzegała w zrównowaŜonym prawniku cień 
zbuntowanego, namiętnego chłopaka, z którym kochała się tamtej 
pamiętnej nocy w Sedonie, Kiedy Tony podchodził bliŜej, stawał się 
kolegą z pracy. Złudzenie było nietrwałe jak bańka mydlana.

Dziewczyna bez trudu wmówiła rodzicom, Ŝe rozstała się z Tonym i 

straciła dziecko. NajbliŜsi okazali jej ogromną serdeczność, której bardzo 
potrzebowała.

Gdy kilka miesięcy później Morganowie postanowili odnowić 

przysięgę małŜeńską i uznali, Ŝe ceremonia powinna się odbyć w 
Sedonie, Lynn zdawała sobie sprawę, Ŝe będzie to wspaniałe, a zarazem 
wyjątkowo bolesne przeŜycie. Cudowne święto zwycięskiej miłości 
miało się odbyć w okolicy, gdzie nieszczęśliwa dziewczyna zaznała 
rozkoszy w ramionach ukochanego męŜczyzny. Matka poprosiła, by 
córka była jej druhną. Lynn ukryła cierpienie na dnie serca i natychmiast 
się zgodziła.

Podczas uroczystości wystąpiła w prostym zielonym kostiumie. 

Ceremonia odbywała się w sali bogato udekorowanej kwiatami. Lynn 
stała przy oknie wychodzącym na górski strumień. W dłoniach trzymała 
mały bukiecik stokrotek. Na lewo od niej czekał duchowny, a obok Bud 
Morgan – łysy jak kolano, bardzo przejęty i uśmiechnięty od ucha do 
ucha

.

 

Goście zaczęli szemrać. Przy dźwiękach muzyki pojawiła się w 

drzwiach główna bohaterka uroczystości.

Gladys Morgan wspierała się na barczystym ramieniu Tony’ego 

Russa.

Stokrotki wypadły z bezwładnych rąk, Lynn zachwiała się na nogach. 

Chwyciła brzeg parapetu, Ŝeby nie upaść.

– Wyłączyć muzykę! – zawołał ojciec dziewczyny.
Umilkły tony weselnego marsza.
Bud Morgan podbiegł do córki. Po chwili matka i Tony takŜe znaleźli 

się obok niej.

– Słabo ci, kochanie? – wypytywał ojciec, sadowiąc ją na okiennym 

parapecie,

– Ja tylko... – Dziewczyna popatrzyła na Tony’ego. – Co on tutaj 

robi?

– Ten młody człowiek mimo woli bardzo się przyczynił do naszego 

pojednania, kochanie – tłumaczyła Gladys, głaszcząc córkę po policzku. 

background image

– Poprosiłam, Ŝeby tu dziś przyjechał, a on był tak miły, Ŝe się zgodził,

– Tego idioty od samorealizacji na pewno nie będzie – wtrącił pan 

Morgan.

– Rozumiem, – Lynn westchnęła głęboko. Postanowiła znieść 

wszystko z podniesionym czołem. Nie mogła popsuć rodzicom tak 
waŜnej uroczystości. – Byłam po prostu... zaskoczona. Wybaczcie, Ŝe 
narobiłam tyle zamieszania. Czy moŜemy zacząć wszystko od nowa?

– Naturalnie – odparł duchowny. – Bardzo proszę, wróćmy na 

miejsca.

– Upuściłaś je – powiedział cicho Tony, podając dziewczynie 

stokrotki. 

Ich dłonie musnęły się lekko, „MęŜczyzna spojrzał jej w oczy. 

Niesforny kosmyk znów opadał mu na czoło. To był znak, Ŝe arogancki 
kochaś powrócił, Lynn dopiero teraz uświadomiła sobie

, ‘

 

Ŝ

e Tony nosi 

wprawdzie elegancką marynarkę, ale pod nią ma bawełnianą koszulkę i 
dŜinsy.

– Bez obaw – mruknij. – Nadal nie wiedzą, kim jestem.
Podał ramię pani Morgan i odprowadził ją w głąb sali.
Lynn stała bez ruchu, poraŜona wielkodusznością Tony’ego, ChociaŜ 

za jego plecami wmówiła rodzicom, Ŝe kolega jest rozrabiaką i włóczęgą 
o zwichrowanej psychice, nie zdradził jej tajemnic; co więcej, przyjechał 
ta dzisiaj, by zrobić przyjemność Morganom... i w pewnym sensie jej! 
Niespodziewanie doznała olśnienia. Wiedziała, co naleŜy uczynić.

– Chwileczkę! – zawołała. – Przed chwilą mino woli przerwałam 

ceremonię, więc śmiało mogę to zrobić po raz wtóry, ale świadomie. 
Zamierzam złoŜyć oświadczenie.

Tony i pani Morgan odwrócili się w jej stronę, a goście usiedli 

wygodniej na krzesłach.

– Domyślam się, Ŝe mówiąc o Tonym Russie, który towarzyszy 

dzisiaj mojej mamie w drodze do ołtarza, rodzice twierdzili, Ŝe to 
chłopak o złotym sercu i marnych perspektywach Ŝyciowych. – 
Popatrzyła urodziwemu brunetowi prosto w oczy. – Co do serca, 
wszystko się zgadza, ale perspektywy wyglądają zupełnie inaczej. Tony 
Russo jest wybitnym prawnikiem. Z jego usług korzystają największe 
kancelarie adwokackie w Chicago. Znamy się i współpracujemy od 
trzech lat. Był w moim Ŝyciu taki moment, w którym przyszło mi 
zaintrygować rodziców i postawić ich w niezwykłej sytuacji. Tony 
zgodził się wówczas zagrać rolę mego chłopaka i po trosze utrzymanka. 
Byt tak przekonujący, Ŝe nawet gdy wyznał moim rodzicom całą prawdę, 
ci uznali go za nieszkodliwego fantastę i nie dali wiary ani jednemu 

background image

słowu. Byłam zbyt wielkim tchórzem, by przyznać się wtedy do 
kłamstwa.

Lynn kilkakrotnie odetchnęła głęboko, by odzyskać spokój.
– Korzystam z okazji – ciągnęła mocnym, dźwięcznym głosem – by z 

głębi serca podziękować ci Tony, za dobre serce, za bezinteresowną 
pomoc. Zachowałam się podle i chyba nie zasługuję na twoją przyjaźń, 
ale... jeśli dasz mi drugą szansę, na pewno stanę na wysokości zadania.

Gdy zaczynała swoją mowę, na twarzy Tony’ego malowało się 

zaskoczenie, które z wolna ustępowało szczerej radości i zadowoleniu. 
Lynn powtarzała sobie w duchu, śe nie powinna łudzić się nadzieją, ale 
głupie serce biło coraz bardziej niespokojnie.

Bud przez chwilę wodził spojrzeniem od Tony’ego do Lynn.
– Oszukałaś nas, skarbie? – dopytywał się, nie kryjąc zdziwienia. – 

PrzecieŜ z zasady nie kłamiesz.

– Tym razem skłamałam – odparła szczerze dziewczyna. – Tylko 

jedno mam na swoje usprawiedliwienie: postąpiłam tak, bo was kocham i 
chcę, Ŝebyście byli razem. Wiedziałam, Ŝe jeśli zacznę robić głupstwa, 
wspólnie będziecie próbowali mi pomóc.

– Kochanie moje! – Gladys otworzyła ramiona i podbiegła do córki. – 

Poświęciłaś niezłomne zasady, Ŝeby nas ratować.

– Zgadza się – przytaknął Bud z ponurą miną. – A z najbliŜszego 

przyjaciela zrobiła Ŝigolaka. Nie ma co! Imponujące!

– Przestań się ciskać, jak by powiedział Tony. – Gladys mrugnęła 

porozumiewawczo do Lynn. – Jedyne dziecko udowadnia, Ŝe kocha cię 
nad Ŝycie, a ty się obraŜasz.

– Doceniam, rzec jasna, dobre intencje, Gladys, ale trzeba małą 

ukarać. Lynn mimo woli zaczęła chichotać.

– Tato, jestem dorosłą kobietą. Skończyłam dwadzieścia dziewięć lat. 

Mogę...

– Ojciec ma rację– przerwała Gladys. – Po ceremonii pójdziesz do 

siebie i wyjdziesz dopiero wówczas, kiedy ci pozwolimy.

– To zdumiewające! A jeśli odmówię?
Gladys rzuciła jej karcące spojrzenie.
– Chyba nie będziesz się kłóciła z rodzicami podczas takiej 

uroczystości. Chcesz nam zepsuć to święto? Lynn, mój skarbie, bądź 
grzeczną dziewczynką i słuchaj rodziców. Musimy cię ukarać dla twego 
dobra,

– Nie zamierzam,..
– Skarbeczku – przerwał ojciec – Wiemy, co jest dla ciebie najlepsze. 

Pora zacząć ceremonię.

background image

Lynn była przekonana, Ŝe rodzice oszaleli, ale wolała skończyć tę 

dziwną rozmowę, bo ciekawscy goście pilnie nadstawiali uszu.

– Dobrze. Zgadzam się na wszystko.
– Grzeczna dziewczynka, – Gladys poklepała córkę po ramieniu.
Wzruszająca ceremonia przebiegła bez zakłóceń. Wszyscy mieli łzy 

w oczach, gdy Morganowie ślubowali sobie miłość aŜ po kres Ŝycia.

Gdy uroczystość dobiega końca, Tony podał ramię Lynn. Razem 

poszli do wyjścia. Za drzwiami daremnie próbowała uwolnić rękę.

– Tony, najlepiej będzie...
– Twoi rodzice poprosili, Ŝebym cię odprowadził do pokoju. 

Pamiętaj, kochanie, Ŝe zostałaś ukarana.

Pociągnął ją przez trawnik w stronę domków stojących nad górskim 

strumieniem. Popatrzyła bezradnie na barwny tłum zebrany przed 
budynkiem. Dostrzegła rodziców, którzy z uśmiechem kiwali głowami.

– Na miłość boską! Tony, moi rodzice to szaleńcy – zirytowała się 

dziewczyna. – Doskonale o tym wiesz. Puść nonie!

– Moim zdaniem to najrozsądniejsi ludzie, jakich w Ŝyciu spotkałem 

– odparł Tony, prowadząc ją ku domkom.

Dziewczyna uznała tę dziwną wymianę zdań za bezcelową. Bez 

oporu data się prowadzić.

Gdy zamknęły się za nimi drzwi letniskowego domku. Tony ujął w 

dłonie jej twarz i oznajmił z powagą:

– Teraz wyjaśnimy sobie wszystko. Nie kocham Michelle. Jestem do 

szaleństwa zakochany w tobie. Rozstanie złamało mi serce. Twoja kolej.

– Tak bardzo cię kocham – wyznała ze łzami w oczach Lynn, – 

Chyba mi wierzysz. – Tak. Nie płacz, najdroŜsza – błagał, Całując mokre 
usta i policzki.

– Na ślubach zwyczaj kaŜe wylewać łzy.
– A co z zaręczynami? – Tony sięgną! do tylnej kieszeni, wyjął 

chusteczkę do nosa i podał ukochanej, – Wyjdź za mnie, Lynn. 
Przysięgam, Ŝe będę cię kochał, w zdrowiu i w chorobie, póki śmierć nas 
nie rozłączy,

Lynn rozpłakała się jak mała dziewczynka, lecz mimo to zdołała 

powiedzieć: tak. Była niewyobraŜalnie szczęśliwa. Tony patrzył na nią z 
chytrym uśmieszkiem.

– Pamiętasz, Ŝe rodzice musieli cię ukarać,
– Tak.
– A ja mam cię pilnować. Wyjdziesz z tego pokoju dopiero wtedy, 

gdy mama ci pozwoli.

– Trudno, PrzecieŜ to dla mojego dobra.