U źródeł rosyjskiej dyplomacji
Nasz Dziennik, 2011-03-13
Historyczne uwarunkowania, w których
kształtowały się zasady rosyjskiej polityki
zagranicznej, skutkują specyficznym podejściem
władz Federacji Rosyjskiej do relacji z Polską.
Brak uwzględnienia tego czynnika przez polskich
decydentów prowadzi do nierealnych oczekiwań w
sferze stosunków między naszymi państwami,
których konsekwencją jest spadek znaczenia Polski
na arenie międzynarodowej.
Skomplikowana materia relacji polsko-rosyjskich wymaga nie tylko delikatnego ważenia racji
obu stron, ale też znajomości uwarunkowań rosyjskiej mentalności wypływającej z
doświadczeń historycznych. Należy przyznać, że jest to jedno z najtrudniejszych wyzwań
polskiej polityki zagranicznej, które ciąży nad nią co najmniej od XVI wieku. Tymczasem
partia rządząca nazbyt łatwo odrzuciła racjonalną strategię polityki wschodniej Lecha
Kaczyńskiego, budowaną stopniowo na bazie szczególnych relacji zarówno z krajami
dawnego ZSRS, jak i tymi, które były w przeszłości "tylko" satelitami Kremla. Odrzuciła ją w
imię hasła bliskiej współpracy polsko-rosyjskiej, być może nośnego wizerunkowo, ale
nierealnego do zrealizowania. Naraziła w ten sposób na szwank zaufanie naszych niedawnych
partnerów strategicznych co do intencji władz RP i nie zaproponowała w zamian niczego
innego, jak tylko supportowanie interesów Rosji tam, gdzie tylko wydaje się to możliwe. Czy
miłe słowa pod adresem "europejskich Polaków" ("zaściankowi", robiący z siebie
pośmiewisko ku uciesze europejskiej gawiedzi już nie mają głosu) wypowiadane przez
przywódców państw zainteresowanych robieniem interesów z Rosją nie pozwalają
dzisiejszym decydentom Rzeczypospolitej dojrzeć obiektywnego obrazu rzeczywistości
międzynarodowej, w której bez najmniejszej próby "postawienia się" oddaliśmy
bezprecedensowo istotne śledztwo w ręce wyjątkowo "wiarygodnej" strony, w której
rezygnujemy z odgrywania aktywnej roli w Unii Europejskiej?
Normalizacja stosunków polsko-rosyjskich, a nawet przyjaźń i zaufanie we wzajemnych
relacjach, są czymś pożądanym i chwalebnym. Przyjmując jednak infantylny sposób
postrzegania spraw międzynarodowych poprzez uprawianie politycznego "chciejstwa", a nie
analizę stanu faktycznego geopolitycznej pozycji Polski, ekipa Donalda Tuska konstruuje
sielankowy obraz relacji polsko-rosyjskich, łatwo i chętnie przyswajalny przez młodych,
dynamicznych, dobrze zarabiających, pragnących świętego spokoju. Tymczasem trzeba zadać
pytanie: jak to możliwe, że wnikliwi obserwatorzy stosunków międzynarodowych po raz
pierwszy od długiego czasu serio zadają pytanie o stopień naszej suwerenności wobec obcego
mocarstwa?
Kompleksy leczone siłą
Rosja jest dziś największym państwem świata pod względem powierzchni. W XIX i XX w.,
kiedy istniało carskie, a następnie komunistyczne imperium rosyjskie, jego terytorium było
jeszcze większe. Skąd wzięła się skłonność do podbojów, skutkująca ciągłym rozszerzaniem
granic i niekończącymi się aspiracjami w tym kierunku? W XIII w. ziemie ruskie zostały na
dwa wieki uzależnione od azjatyckich Mongołów. Kiedy w XVI w. rozpoczęto ekspansję
terytorialną, motywowano ją m.in. chęcią zabezpieczenia centrum ziem rosyjskich przed
ponownym popadnięciem w zależność od obcych. Koncepcja "wysuniętych rubieży" wydaje
się w tym kontekście całkiem sensowna, pod warunkiem jednak nakreślenia realistycznych
granic ekspansji. Z tym jednak władcy rosyjscy mieli problem. Strach przed obcymi,
potęgowany przez odmienność ustrojową i mentalną od zachodniej Europy, nakazywał
zabezpieczać się przed nimi poprzez stałe poszerzanie swojej strefy wpływów. Jej budowanie
wywoływało jednak niechęć innych państw przed zbytnim wzmocnieniem Rosji. To z kolei
przekładało się na ponowny wzrost jej poczucia zagrożenia. To błędne koło strachu
dostarczało wygodnego uzasadnienia dla ciągłego wysiłku zbrojnego na użytek wewnętrzny,
ugruntowując jednocześnie wizję silnej władzy centralnej, która zdolna jest nie tylko
dokonywać aneksji coraz to nowych ziem, ale też utrzymać swoje władztwo nad nimi.
Należy pamiętać, że władza carska, aczkolwiek niemal do końca istnienia monarchii
rosyjskiej mająca charakter patrymonialny, nie dawała automatycznej gwarancji
bezpieczeństwa władcy, uzależniając ją od wielu czynników, wśród których istotne miejsce
zajmowała zdolność zaspokojenia potrzeb różnych grup społecznych. W wypadku warstw
wyższych chodzić mogło o dobra materialne czy stały dostęp do "uszu" carskich. W
odniesieniu do przeważającej części społeczeństwa rosyjskiego - chłopów - niezwykle ważne
było utrzymywanie wizerunku potężnego i sprawiedliwego ojca, symbolizującego
jednocześnie Opatrzność Boską. Symptomatyczne, że jedną z przyczyn upadku caratu w 1917
r. była utrata tego autorytetu przez Mikołaja II w wyniku klęsk wojsk rosyjskich podczas I
wojny światowej (nie mając do tego żadnych predyspozycji, zdecydował się stanąć osobiście
na czele rosyjskich sił zbrojnych) czy afery Rasputina.
Fakt, że społeczeństwo rosyjskie potrzebuje samodzierżcy, dostrzegł Józef Stalin, kreując się
na "czerwonego cara" (służyć temu miał m.in. wybitny film S. Eisensteina "Iwan Groźny",
tworzący pomost interpretacyjny pomiędzy carską i komunistyczną władzą). Kult
społeczeństwa rosyjskiego wobec silnej, "patriarchalnej" władzy rozumie dziś doskonale
Władimir Putin, który zyskuje punkty polityczne za wizerunek "twardziela", który silną ręką
kontroluje sytuację w kraju, zapewniając bezpieczeństwo wewnętrzne oraz prestiż państwa na
arenie międzynarodowej. Tę cechę, skutkującą imperatywem "twardego kursu" w polityce
wewnętrznej i międzynarodowej, powinni brać pod uwagę twórcy naszej polityki
zagranicznej.
Imperialne tradycje
Jednym z ważnych elementów budowania prestiżu państwa rosyjskiego, a także
podtrzymywania patriotyzmu jego obywateli, jest żywa pamięć o imperialnej historii Rosji,
zyskującej uznanie w dzisiejszym społeczeństwie rosyjskim. Myślenie imperialne
charakteryzuje się specyficznym pojmowaniem relacji dwustronnych, w których dzieli się
kontrahentów na silnych i słabych, traktując tych ostatnich w sposób protekcjonalny,
wymuszając od nich, przy pomocy nacisków ekonomicznych, militarnych czy politycznych,
ustępstwa i przyjęcie narzuconych przez Rosję reguł gry. Nie oszukujmy się. Dla rządzących
Rosją Polska jest partnerem słabym (a w ostatnim czasie zrobiliśmy wszystko, by ta słabość
była jeszcze bardziej widoczna). Dołożywszy do tego silnie zakorzenione w mentalności
władców Kremla dążenie do podporządkowania sobie naszego kraju - jeśli nie formalne, to
przynajmniej na zasadzie "finlandyzacji" Polski, czyli respektowania przez nasze, formalnie
niepodległe państwo rosyjskich celów polityki międzynarodowej - uzyskujemy niezwykle
trudną sytuację dla możliwości prowadzenia niezależnej wobec Rosji polityki zagranicznej.
Należy w tym kontekście pamiętać również o ambiwalentnej postawie Rosjan wobec Polaków
- swoistej mieszaninie podziwu z niechęcią. Z jednej strony jest to zazdrość wywołana
przynależnością naszego kraju do świata "Zachodu" z jego dorobkiem cywilizacyjnym,
przekładającym się na sposób funkcjonowania instytucji państwowych, transparentność
procedur prawnych itd., czego Rosjanom z pewnością brakuje. Z drugiej strony gdzieś w
podświadomości tkwi nadal XIX-wieczne postrzeganie Polaków jako zdrajców sprawy
słowiańskiej, odżegnujących się od swoich korzeni etnicznych, flirtujących z zepsutym
światem kapitalistycznym. Dodajmy, że wizja taka, której przyjęcie wymagałoby uznania w
Rosji Trzeciego Rzymu (nie tylko w sensie religijnym, lecz także politycznym), za jaki sama
się uważa, jest wykreowaną przez nią autonarracją, służącą przede wszystkim interesom
rosyjskim. Zamazuje ona fakt przynależności Polski do zachodniego kręgu cywilizacyjnego
już od X w., zanim jeszcze władca Rusi Kijowskiej Włodzimierz zdecydował się na przyjęcie
chrześcijaństwa z Konstantynopola. Odwołuje się do nienaukowego, ahistorycznego sposobu
pojmowania procesów dziejowych. Zakorzenione w głębokich pokładach świadomości
rosyjskiej poglądy mogą zostać wykorzystane w sytuacji konfliktu, podsycając antagonizm
polsko-rosyjski w wymiarze trudnym do skutecznej neutralizacji przez Polskę.
Dziedzictwo komunizmu
Na aktualny sposób prowadzenia przez Rosję polityki zagranicznej duży wpływ wywiera
nadal dziedzictwo czasów komunistycznych. Wbrew bolszewickim zaklęciom odżegnującym
się od jakichkolwiek związków z ancien régime, założenia imperializmu carskiego zostały
przeformowane i zaadaptowane na potrzeby nowego ustroju. Dawna ideologia została
zastąpiona komunistyczną wizją "raju na ziemi", do realizacji której niezbędne było dalsze
rozszerzanie granic nowego imperium.
Podobne w swej istocie zjawisko można dostrzec we współczesnej rosyjskiej dyplomacji.
Określam je mianem "totalnej polityki zagranicznej" - charakteryzującej się przekonaniem, że
prawo bytu ma tylko własna koncepcja ładu międzynarodowego, a tych, którzy jej nie
podzielają, nie traktuje się jako równorzędnych podmiotów sceny światowej, mających prawo
do własnego zdania, ale jako wrogów Rosji. Smoleńska tragedia pozwala na dostrzeżenie
dwóch kluczowych aspektów funkcjonowania państwa, które Federacja Rosyjska
odziedziczyła w spadku po ZSRS. Zaginięcie nośników elektronicznych należących do
NATO-wskich generałów, telefonów komórkowych ofiar, niezgodne z konwencją
chicagowską traktowanie czarnych skrzynek polskiego samolotu wydają się wskazywać na
ich profesjonalną działalność w zakresie "zapewnienia bezpieczeństwa" Federacji Rosyjskiej.
Tradycja służb specjalnych, w tym jakże skutecznej w swoich metodach pracy policji
politycznej, to ważny element współczesnej państwowości rosyjskiej. Obecna władza
Władimira Putina bez jego doświadczenia zawodowego i kontaktów wyniesionych z minionej
epoki byłaby prawdopodobnie niemożliwa. Trzeba pamiętać, że od tworzenia sprawnych,
bezwzględnie działających służb specjalnych rozpoczynano zwykle podporządkowywanie
nowych krajów sowieckiej centrali.
W kontekście drugiego kluczowego aspektu, odziedziczonego przez Federację Rosyjską po
Związku Sowieckim, trzeba przypomnieć styczniową prezentację raportu "międzynarodowej"
instytucji o nazwie MAK na temat przyczyn katastrofy smoleńskiej. Światowa opinia
zapoznała się z doskonale przygotowanym przekazem, skutecznie narzucającym swoją wersję
wypadków. Przytoczony przykład wymownie świadczy o rosyjskich umiejętnościach w
dziedzinie manipulacji informacją, a jednocześnie o niemocy rządu polskiego w skutecznym
dotarciu do światowej opinii. Trudno się dziwić takiej dysproporcji, zważywszy na tradycje
sowieckiej "szkoły propagandy", specjalizującej się w dziedzinie wykorzystania dla potrzeb
reżimu mediów wizualnych.
Rosja godna zaufania?
Powiedzmy sobie szczerze, nikt chyba nie traktuje Rosji jako państwa demokratycznego,
będącego przewidywalnym podmiotem sceny międzynarodowej, funkcjonującym wedle
przyjętych zasad postępowania w dziedzinie stosunków międzypaństwowych. Zupełnie inne
czynniki powodują, że potęgi świata biorą pod uwagę stanowisko rosyjskie, przymykając oko
na jej ewidentne rozmijanie się ze standardami politycznymi świata zachodniego. Potencjał
militarny, demograficzny i surowcowy Rosji stanowi odpowiednią przynętę dla czołowych
graczy na arenie międzynarodowej. Rządzący Rosją zdają sobie z tego doskonale sprawę.
Wiedzą, że z tego powodu Rosja nie będzie pozostawiona na uboczu zasadniczych decyzji
europejskich i globalnych. Europa nie popełni podobnego błędu, jak na początku lat
dwudziestych XX w., mimo woli wpychając Rosję w objęcia Niemiec. Rzecz w tym, czy
zaproszenie Rosji do współudziału w podejmowaniu kluczowych decyzji przybierze formę
ulegania jej naciskom, czy może to Rosja będzie musiała zmodyfikować swój tradycyjny
sposób uczestnictwa w relacjach międzynarodowych? Doświadczenie historyczne wskazuje,
że uległość względem rosyjskiego kolosa, skutkująca pozostawieniem mu całkowitej
swobody działania, przy jednoczesnej akceptacji jego postulatów kończy się zwykle eskalacją
żądań rosyjskich, wydających się nie mieć, podobnie jak w przypadku ekspansji terytorialnej,
żadnych przewidywalnych granic. Demonstrowanie dobrej woli pozwalało "wielkiemu bratu"
na potajemne wzmacnianie swojej potęgi.
Niezwykle wymowny jest fakt, że sowieckiego kolosa udało się powalić Ronaldowi
Reaganowi, który prowadził przeciw niemu zdecydowaną, twardą grę, nie uległą i
"empatyczną", ale opartą na realnej ocenie rzeczywistości, zwłaszcza w sferze ekonomicznej,
mającej zasadnicze znaczenie dla możliwości rozwoju potencjału militarnego. Także dzisiaj
ekonomia może być kluczem do zastopowania rosyjskiego neoimperializmu. Co z tego, skoro
to Rosjanie, przy aktywnym wsparciu wielu państw europejskich, w tym Polski, wykorzystują
ją do osiągnięcia własnych celów?
Dr Jarosław Rabiński
Autor jest historykiem, pracownikiem naukowym KUL, stypendystą Polonia Aid Foundation
Trust, autorem monografii "Konstanty Turowski 1907-1983. Życie, działalność, myśl
społeczno-polityczna" (2008) nominowanej do Nagrody im. prof. T. Strzembosza, a także
licznych artykułów naukowych poświęconych historii XX wieku.