background image

Moc męki i śmierci Jezusa 
Nasz Dziennik, 2011-03-13 

Z ks. prof. Waldemarem Chrostowskim z 
Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego, 
przewodniczącym Stowarzyszenia Biblistów 
Polskich, rozmawia Maria Popielewicz
 
 
Jak Ksiądz skomentuje fakt, że z całej bogatej w 
treść nowej książki Benedykta XVI "Jezus z 
Nazaretu, część 2" media zainteresował jedynie 
wybrany jej fragment dotyczący odpowiedzialności 

Żydów za śmierć Jezusa? 
- Z obszernej książki Benedykta XVI, przygotowywanej przez długi czas i poruszającej wiele 
ważnych zagadnień z życia i nauczania Jezusa Chrystusa, środki masowego przekazu kolejny 
raz punktowo wybierają jeden epizod i przedstawiają go z określonego punktu widzenia, 
który ma sprzyjać uprawianiu teologii według zasad odgórnie zaplanowanej poprawności 
politycznej. Ta sama strategia, zastosowana w innych istotnych kwestiach doktrynalnych i 
moralnych, była widoczna np. podczas podróży Ojca Świętego do Afryki czy po słynnym 
wykładzie w Ratyzbonie. 
 
Czy rzeczywiście słowa Papieża na temat tego, kim byli oskarżyciele Jezusa, są czymś 
nowym w teologii?
 
- Wątek odpowiedzialności Żydów za śmierć Jezusa jest ważny i potrzebny, ale we 
fragmencie, który go dotyczy, Ojciec Święty w gruncie rzeczy nie powiedział nic zasadniczo 
nowego. Raczej przypomina, streszcza oraz zwięźle rozwija podejście i poglądy, które są w 
Kościele katolickim znane i przyjęte. To, że nie brak wiernych, którzy się z nimi dotąd nie 
zapoznali, powiela analogiczny stan rzeczy w pozostałych dziedzinach wiary i pobożności, 
bo, niestety, ignorancja religijna jest niemała. Papież uwypukla dwie perspektywy - 
historyczną i teologiczną. W perspektywie historycznej to Sanhedryn wydał na Jezusa wyrok 
śmierci, gdy - odpowiadając na pytanie arcykapłana - Jezus stwierdził przed Wysoką Radą 
żydowską, że jest Mesjaszem. Uznano to za bluźnierstwo zasługujące na śmierć, lecz ów 
wyrok musiał zostać zatwierdzony przez namiestnika rzymskiego, którym w latach 26-36 był 
Poncjusz Piłat. Wiedząc, że władze rzymskie nie zajmowały się rozstrzyganiem żydowskich 
sporów religijnych, członkowie Sanhedrynu wysunęli przed Piłatem przeciw Jezusowi 
oskarżenie natury politycznej. Przekonywali Piłata, że skoro Jezus uważa siebie za Mesjasza, 
co obejmowało również godność królewską, to takie roszczenie sprzeciwia się władzy Cezara 
oraz lojalności wobec władz rzymskich. Dobrze wiedzieli, że Piłat nie mógł wobec tego 
oskarżenia pozostać obojętny. 
Benedykt XVI, odwołując się do Ewangelii według św. Jana, zauważa, że oskarżycielami 
Jezusa są w niej "Żydzi". Wyjaśnia, że to określenie nie obejmuje całego narodu Izraela, lecz 
jego przedstawicieli rekrutujących się głównie spośród arystokracji świątynnej. Podczas 
przesłuchania przed Sanhedrynem, a następnie przed Piłatem, liczba tych, którzy głośno i 
skutecznie domagali się śmierci Jezusa, była ograniczona. Na dziedzińcu twierdzy Antonia, 
gdzie odbyło się przesłuchanie przed namiestnikiem rzymskim, mogło się zmieścić najwyżej 
kilkaset osób. Określenia "Żydzi" nie można zatem rozciągać na wszystkich Żydów żyjących 
wtedy w Jerozolimie czy w Ziemi Świętej ani tym bardziej na wszystkich Żydów, którzy żyli 
kiedykolwiek, dawniej i teraz. Ponadto trzeba pamiętać, że pierwotna społeczność Kościoła 
składała się najpierw z Żydów, bo przecież pierwsi uczniowie i wyznawcy Chrystusa byli 
Żydami. 

background image

 
I taka interpretacja obecna jest w Kościele od początku? 
- Oczywiście! W naszych czasach mocniej podkreśla się współodpowiedzialność Piłata oraz 
innych Rzymian, którzy nie musieli ulec naciskom wpływowych przedstawicieli starszyzny 
żydowskiej, a jednak im ulegli. Taka jest perspektywa historyczna. Jednak Ojciec Święty 
zwraca też uwagę na perspektywę teologiczną. Nie można poprzestać na stwierdzeniu, że za 
śmierć Jezusa odpowiada wyłącznie kilkaset osób, które czynnie uczestniczyły w wydaniu na 
Niego wyroku. Śmierć Jezusa nie jest jedynie śmiercią człowieka niewinnego, jednego z 
wielu, gdyż w dziejach świata miliony ludzi cierpiały niewinnie i zostały skazane na śmierć, 
często w okrutnych mękach. Wyjątkowość tej śmierci na Kalwarii opiera się na radykalnej 
wyjątkowości osoby Jezusa Chrystusa, który jako Mesjasz, oczekiwany i zapowiadany na 
kartach ksiąg świętych biblijnego Izraela, jest prawdziwym Bogiem i prawdziwym 
człowiekiem. Zgodnie z zapowiedziami Starego Testamentu: "On został przebity za nasze 
grzechy, zdruzgotany za nasze winy, spadła nań chłosta zbawienna dla nas, a w Jego ranach 
jest nasze uzdrowienie" (Iz 53, 5). Dlatego, patrząc w perspektywie religijnej i teologicznej, 
odpowiedzialność za śmierć Jezusa ponosimy wszyscy, każdy człowiek i cała ludzkość. 
Mówiąc inaczej i bardziej obrazowo: wszyscy byliśmy obecni na dziedzińcu twierdzy 
Antonia, podnosząc przeciw Niemu krzyk: "Ukrzyżuj Go!". 
 
Jednocześnie wszyscy, jako dotknięci zmazą grzechu pierworodnego, korzystamy z jej 
zbawczych owoców...
 
- To druga strona teologicznego znaczenia śmierci Jezusa. W takim kluczu Benedykt XVI 
objaśnia zawołanie zapisane na kartach Ewangelii według św. Mateusza: "Jego krew na nas i 
na dzieci nasze!" (Mt 27, 25). Papież uczy, że nie wolno rozumieć go i objaśniać 
antyżydowsko, bo nie istnieje odpowiedzialność zbiorowa, a błędne interpretacje stają się 
przyczyną wrogości wobec Żydów i ich religii. Prawidłowe odczytanie słów Mateusza "w 
świetle wiary - napisał Benedykt XVI - znaczy, że my wszyscy potrzebujemy oczyszczającej 
mocy miłości, którą jest Jego krew. Jest ona nie przekleństwem, lecz odkupieniem i 
zbawieniem". W tym sensie krew Jezusa "spada" na każdego człowieka oraz na całą ludzkość, 
również na Żydów, potwierdzając, że jest On jedynym i powszechnym Zbawicielem świata. 
Zawołanie tłumu miało więc w pewien sposób charakter profetyczny, ponieważ Bóg kolejny 
raz odwrócił grzeszną ludzką logikę i uczynił z niej zapowiedź Jego bezgranicznego 
miłosierdzia i wszechobejmującej łaskawości.  
Już w połowie XVI wieku Sobór Trydencki stwierdził, że w tym, co dotyczy religijnej 
odpowiedzialności za śmierć Jezusa, większą winę niż ówcześni Żydzi, którzy domagali się 
Jego śmierci, ale tak naprawdę nie wiedzieli, kim jest Jezus, ponoszą ci, którzy wyznają Go 
jako Chrystusa, czyli Mesjasza i Syna Bożego, a więc uznają to, kim On jest, lecz 
dopuszczają się grzechów, obrażając Go i w pewnym sensie ponownie skazując Go na śmierć. 
 
W takim razie, jakie jest źródło dzisiejszych oskarżeń chrześcijan o antysemityzm? 
- Bilans relacji chrześcijańsko-żydowskich w ciągu dwóch tysięcy lat jest zły. Nieufność, 
niechęć, wrogość istniały - i nadal istnieją - po obu stronach. Nie jest możliwe drobiazgowe 
wyważenie racji jednych i drugich, natomiast wrażliwość obu stron jest jednakowo obolała.  
Od dawna spojrzenie żydowskie na chrześcijan jest, łagodnie mówiąc, nieprzychylne, co 
zresztą ma odwzorowanie także po naszej stronie. Chrześcijanie są bezpardonowo obwiniani 
za wszystko zło, które spadło na Żydów w ciągu wieków. W takim nastawieniu ujawnia się 
nie tylko rzeczywista pamięć, lecz i zastarzałe urazy oraz przekazywane z pokolenia na 
pokolenie antychrześcijańskie stereotypy. Są one tym bardziej niesprawiedliwe, gdy chodzi o 
genezę i naturę dwóch śmiercionośnych totalitaryzmów XX wieku. Ani brunatny narodowy 
socjalizm, ani czerwony międzynarodowy socjalizm, których ostrze obracało się przeciwko 

background image

Żydom, nie były zjawiskami chrześcijańskimi. Wręcz przeciwnie, z podobną, a w wielu 
przypadkach jeszcze większą niszczycielską siłą, obracały się one również przeciwko 
chrześcijaństwu i chrześcijanom. Przykładowo, groźnie kojarzący się napis "Arbeit macht 
frei" ("Praca czyni wolnym") to parodia słów Jezusa z czwartej Ewangelii kanonicznej 
"Prawda was wyzwoli". Problem w tym, że wcześniej chrześcijanie i wyznawcy judaizmu nie 
uczynili wiele, by dawać wspólne świadectwo o Bogu jedynym, natomiast współpracowali we 
wzajemnym oddalaniu się od siebie, powiększając zasoby "nauczania pogardy". Bardzo 
często padają i są nagłaśniane ciężkie oskarżenia i zarzuty pod adresem chrześcijan, ale 
rzeczowe myślenie i mówienie o tych sprawach powinno być wyważone oraz uwzględniać 
wielowiekowe zaszłości nagromadzone po obu stronach.  
Nie jest tak, że dopiero Benedykt XVI, a wcześniej Jan Paweł II zaczęli mówić o potrzebie 
wrażliwości wobec religii żydowskiej i jej wyznawców. Chrześcijańskie głosy w obronie 
Żydów istniały w całej historii Kościoła, także wielu Papieży, zwłaszcza w XX wieku, 
zabierało głos w tych kwestiach. Żydzi powinni ów wysiłek widzieć, uznać i respektować, 
natomiast naszym zadaniem, zadaniem katolików, jest gruntowniejsza i bardziej 
wszechstronna znajomość historii i nauczania Kościoła. Nie można polegać jedynie na 
doniesieniach prasowych czy telewizyjnych, które nader często mają profil antykatolicki i 
stoją na usługach antychrześcijańskiej propagandy. Trzeba zrobić wszystko, by szukać 
wiedzy pogłębionej i pełnej, zdobywając sumienne rozeznanie, na którym poprawnie 
rozumiemy i postrzegamy samych siebie oraz z dobrocią godną uczniów Chrystusa odnosimy 
się do wyznawców innych religii.