background image

Prescribed by Petrus-paulus 

Bruno Ferrero – 40 opowiadań na pustyni 

1 z 24

Bruno   Ferrero 

 

„ 40   OPOWIADAŃ   NA   PUSTYNI ” 

 

Wydawnictwo Salezja

ń

skie 

Warszawa, 2009 

 

WST

Ę

P:    ABY   SKRÓCI

Ć

   DROG

Ę

 

 

W  znanej  angielskiej  ba

ś

ni  powodzenie  młodego  Jacka  zale

ż

ało  od  tego,  czy  b

ę

dzie  on 

potrafił  dokładnie  wypełnia

ć

  polecenia  i  pro

ś

by  swojego  ojca.  Jacek  szczery  i  naiwny,  

nie poradziłby sobie z tym zadaniem, gdyby nie pomoc jego 

ż

ony. Oto fragment ba

ś

ni: 

 
„Wkrótce  potem  zapowiedział  Jackowi, 

ż

e  maj

ą

  razem  wybudowa

ć

  pewnemu  królowi 

najpi

ę

kniejszy  zamek,  jaki  kiedykolwiek  widziano.  Wzniesieniem  wspaniałej  budowli  król  ten  pragn

ą

ł 

bowiem rozbudzi

ć

 zazdro

ść

 innych władców. 

Kiedy wyruszyli ku miejscu, gdzie miał stan

ąć

 ten cudowny zamek, ojciec, zwany Gobbornem 

M

ą

drym, powiedział do Jacka: 

-Czy nie mógłby

ś

 skróci

ć

 mi nieco tej w

ę

drówki? 

Jacek  spojrzał  smutno  przed  siebie,  widział  bowiem, 

ż

e  maj

ą

  do  przebycia  bardzo  dług

ą

 

drog

ę

. Po chwili rzekł: 

Ojcze, naprawd

ę

 nie wiem, w jaki sposób mógłbym j

ą

 skróci

ć

-Synu, nie jeste

ś

 mi w niczym pomocny, wi

ę

c najlepiej b

ę

dzie, je

ś

li wrócisz do domu. 

I biedny Jacek zawrócił. Na jego widok 

ż

ona zawołała: 

-Có

ż

 si

ę

 stało, 

ż

e wracasz sam? 

Opowiedział jej wi

ę

c, o co poprosił go ojciec i jaka była jego reakcja. 

-Co z ciebie za głupiec! – rzekła rezolutna 

ż

ona. –Skróciłby

ś

 ojcu drog

ę

, opowiadaj

ą

c mu 

jak

ąś

  histori

ę

!  Teraz  posłuchaj  uwa

ż

nie  tego,  co  ci  powiem,  pó

ź

niej  dop

ę

d

ź

  ojca  i  powtórz  to 

najpi

ę

kniej, jak potrafisz. 

Wysłuchanie tej historii sprawi mu przyjemno

ść

, a kiedy sko

ń

czysz opowiada

ć

,  b

ę

dziecie ju

ż

 

na miejscu. 

Jacek  wysłuchał  słów 

ż

ony  i  dogonił  Gobborna  M

ą

drego,  który  uparcie  milczał.  Mimo  to  syn 

opowiedział  mu  histori

ę

  zasłyszan

ą

  od 

ż

ony.  Rzeczywi

ś

cie,  droga  stała  si

ę

  krótsza,  tak  jak  to 

przewidziała bystra kobieta. 

 

* * * 

 

Nasze  życie  często  wydaje  się  nam  trudną  i  długą  drogą,  na  dodatek  prowadzącą  pod  górę. 

Krótkie  opowieści,  zawarte  w  tej  książeczce  mają  na  celu  „skrócenie  tej  drogi”.  Autor  nie  ukrywa,  
ż

e będzie szczęśliwy, jeśli posłużą czemuś więcej. 

 
 

„SPOSÓB   ŻYCIA” : 

 

Na  książeczkę  tę  składają  się  małe  opowieści  oraz  kilka  refleksji.  Jest  to  coś  w  rodzaju  

„pigułek mądrości”. 

Nie należy połykać ich wszystkich za jednym zamachem. Wystarczy jedna pigułka dziennie. 
Pozwólcie, by zadomowiła się w waszym umyśle. 
Każda opowieść jest podobna do małej szkatułki: trzeba ją otworzyć, zanurzyć w niej dłoń  

i odkryć ziarno, strzeżone nieraz bardzo zazdrośnie – a potem pozwolić mu zakiełkować w duszy. 

Po wysłuchaniu którejkolwiek z tych historii, nikt nie jest już taki, jak przedtem. 

 
 
 
 
 
 

background image

Prescribed by Petrus-paulus 

Bruno Ferrero – 40 opowiadań na pustyni 

2 z 24

1.   DZIECI   PAJ

Ą

KA 

 

Kiedy  tylko  cała  rodzina  przybyła  do  swego  letniego  domu  poło

ż

onego  w  górach,  mama 

czteroletniego Marka natychmiast wydała wojn

ę

 paj

ą

kom, które wsz

ę

dzie rozsnuły swe paj

ę

czyny. 

-Nie zabijaj małych paj

ą

czków! – zawołał Marek. 

-A nie widzisz, jakie s

ą

 brzydkie? – odparła mama. 

-Ale dla swoich mam s

ą

 najpi

ę

kniejsze! 

 

* * * 

 

„Bóg  jest  tatusiem,  który  nas  kocha  jak  mama”  –  powiedziała  pewna  dziewczynka  

podczas lekcji religii. 

Być  może  nie  potrafisz  znaleźć  w  sobie  zbyt  wielu  zalet.  Mimo  to  jesteś  dla  Boga 

najpiękniejszym stworzeniem Wszechświata. 

 

2.   PŁACZ   PUSTYNI 

 
Przebywaj

ą

cy  w  Północnej  Afryce  misjonarz  był  bardzo  zaskoczony  dziwnym  zachowaniem 

pewnego Beduina, który od czasu do czasu kładł si

ę

 na ziemi i przykładał ucho do pustynnego piasku. 

Zdziwiony misjonarz zapytał: 
-Co robisz? 
Beduin podniósł si

ę

 i odparł: 

-Przyjacielu, posłuchaj płaczu pustyni. Ona płacze, poniewa

ż

 chciałaby by

ć

 ogrodem. 

 

* * * 

 

Jak możesz chcieć, bym mówiła o Nim? 
Nie potrafię wyrazić tego słowami. 
Powinnam z Nim żyć i to wystarczy. 
Chciałabym o Nim krzyczeć, 
Chciałabym Go wszystkim pokazać. 
A tu na ulicy, w metrze obojętność, pogarda, 
Okazywana mi złość,  
Chciałabym to zniszczyć na zawsze. 
Jeśli o jest obliczem Boga, wolę być poganką. 
A przecież wiem, że On istnieje w świecie ludzi, 
Ż

yjących zwyczajnym życiem 

I potrafiących uśmiechem i spojrzeniem 
Zapalić gwiazdę w sercu dziecka, 
Ubogiego staruszka. 
Wszystkie te gwiazdy zagubione, rozproszone po świecie 
Pewnego dnia ogarną wszechświat.  
W ogniu miłości i radości 
Rozbłyśnie wtedy oblicze Boga. 
Ufam im, pragnę ich naśladować. 
W nich wierzę. 
A pustynia rozkwitnie. 

(Anna, lat 18) 

 
 
 
 
 
 
 
 

background image

Prescribed by Petrus-paulus 

Bruno Ferrero – 40 opowiadań na pustyni 

3 z 24

3.   NIEM

Ą

DRY   

Ż

ÓŁW 

 
 Pewnego dnia w odległej dolinie zacz

ą

ł pada

ć

 deszcz i padał tak długo, 

ż

e cała wie

ś

 została 

zalana. Jeszcze troch

ę

 i sponad ci

ą

gle przybieraj

ą

cej wody wida

ć

 by było jedynie szczyty gór. 

Nagle  dał  si

ę

  słysze

ć

  płacz.  To  płakał 

ż

ółw:  najpowolniejszy  i  najmniej  rozs

ą

dny  

ze wszystkich 

ż

ółwi na 

ś

wiecie. 

-Dlaczego płaczesz? - zapytała przelatuj

ą

ca ponad nim g

ęś

-Ton

ę

! - zaszlochał 

ż

ółw. -Tobie to dobrze, potrafisz fruwa

ć

. Ale moje nogi s

ą

 tak krótkie, 

ż

e dotarcie do szczytu góry zajmie mi co najmniej miesi

ą

c! 

-A có

ż

 to za ceregiele? - uci

ę

ła krótko g

ęś

-Zawołam moj

ą

 siostr

ę

 i razem zaniesiemy ci

ę

 

na gór

ę

Gdy  g

ę

si  powróciły,  woda  si

ę

gała  ju

ż

  szyi 

ż

ółwia.  Zni

ż

yły  lot,  trzymaj

ą

c  w  dziobach  gi

ę

tk

ą

 

gał

ą

zk

ę

Ż

ółw uchwycił za ni

ą

 i z gło

ś

nym szumem skrzydeł g

ę

si wzniosły si

ę

 w powietrze. 

Leciały  tak ponad  wod

ą

  w  stron

ę

 gór,  gdzie schroniła si

ę

 ju

ż

 cała  grupa 

ż

ółwi. Bowiem inne, 

m

ą

drzejsze 

ż

ółwie, kiedy tylko zauwa

ż

yły, 

ż

e poziom wody zaczyna wzrasta

ć

, natychmiast wyruszyły 

w  góry.  Mimo  to  teraz  były  bardzo  zadowolone  widz

ą

c  dwa  lec

ą

ce  ptaki,  które  uratowały 

najpowolniejszego, głupiutkiego 

ż

ółwia. Zacz

ę

ły wznosi

ć

 okrzyki rado

ś

ci i chórem za

ś

piewały na cze

ść

 

odwa

ż

nych ptaków. 

-Niech 

ż

yj

ą

! Hurra! 

Ś

piewajmy dla bohaterskich g

ę

si! 

Znajduj

ą

c  si

ę

  jeszcze  w  powietrzu,  najpowolniejszy  i  najgłupszy 

ż

ółw  tak

ż

e  zapragn

ą

ł 

doł

ą

czy

ć

 do chóru swych braci. Otworzył pyszczek, którym trzymał gał

ąź

 i za

ś

piewał:  

-"Hip, hip, hurra... AAAACH!!!". 
 

* * * 

 

Nie  jest  łatwo  nauczyć  się  panować  nad  własnym  językiem  i  tym,  co  wypowiadają  usta.  

Ż

ółw przypłacił to życiem. Jezus w Ewangelii wg św. Mateusza mówi: 

-„Lecz to, co z ust wychodzi, pochodzi od serca, i to czyni człowieka nieczystym”. (Mt 15,18) 

 

4.   LIST   MIŁOSNY 

 
Pewna  ksi

ęż

niczka  dostała  na  urodziny  od  swego  narzeczonego  ci

ęż

k

ą

,  cho

ć

  niezbyt  du

żą

 

paczk

ę

, o dziwnym okr

ą

głym kształcie. 

Zaciekawiona  rozpakowała  szybciutko  i  znalazła  w 

ś

rodku...  kul

ę

  armatni

ą

.  Rozczarowana,  

ze zło

ś

ci

ą

 rzuciła j

ą

 na podłog

ę

Wtedy p

ę

kła  zewn

ę

trzna czarna powłoka i ukazała si

ę

 mniejsza kula w pi

ę

knym srebrzystym 

kolorze.  Ksi

ęż

niczka  podbiegła  i  uj

ę

ła  j

ą

  w  dłonie.  Obracaj

ą

c  j

ą

,  przypadkowo  przycisn

ę

ła  lekko  

w pewnym punkcie jej powierzchni

ę

. I oto srebrna otoczka otworzyła si

ę

, odsłaniaj

ą

c wspaniał

ą

 złot

ą

 

szkatułk

ę

Teraz  ksi

ęż

niczka  łatwo  otworzyła  złote  pudełeczko,  w 

ś

rodku  którego  na  mi

ę

kkiej  czarnej 

materii  spoczywał  cudowny  pier

ś

cionek,  połyskuj

ą

cy  brylancikami  tworz

ą

cymi  dwa  słowa:  

„KOCHAM CI

Ę

”. 

 

* * * 

 

Wielu  ludzi  myśli:  „Pismo  święte  to  nie  dla  mnie.  Jest  zbyt  trudne,  nie  potrafiłbym  

nic zrozumieć”.  

Lecz  jeśli  ktoś  zdobędzie  się  na  wysiłek  zdarcia  pierwszej  "warstwy"  poprzez  skupienie  

i modlitwę, za każdym razem odkryje nowe i zaskakujące wspaniałości.  

A  przede  wszystkim  zostanie  bezgranicznie  zadziwiony  jednoznacznością  biblijnego  boskiego 

posłania: BÓG CIĘ KOCHA. 

 
 
 
 
 
 

background image

Prescribed by Petrus-paulus 

Bruno Ferrero – 40 opowiadań na pustyni 

4 z 24

5.   

Ć

MA    I   GWIAZDA 

 
Którego

ś

 pi

ę

knego dnia młoda i wra

ż

liwa 

ć

ma zakochała si

ę

 w gwie

ź

dzie. 

 

Powiedziała  o  tym  swej  mamie,  a  ta  poradziła  jej, 

ż

e  lepiej  jest  zakocha

ć

  si

ę

  w  lampce  

z aba

ż

urem. 

 

-Gwiazdy nie s

ą

 po to, by si

ę

 w nich kocha

ć

 i fruwa

ć

 w około nich. - wyja

ś

niła. -Do tego 

s

ą

 lampy.  

-W  ten  sposób  przynajmniej  do  czego

ś

  dojdziesz.  -  dodał  ojciec.  -Lec

ą

c  do  gwiazd,  

nic w 

ż

yciu nie osi

ą

gniesz.  

Jednak 

ć

ma  nie  posłuchał  ani  matki,  ani  ojca.  Co  wieczór,  po  zapadni

ę

ciu  zmroku,  gdy 

zaja

ś

niała jej ukochana  gwiazda 

ć

ma, leciała  wysoko w  gór

ę

 i  wracała do domu  o 

ś

wicie,  zm

ę

czona 

ogromnym i daremnym wysiłkiem. 

 

Pewnego dnia ojciec powiedział jej tak:  
-Ju

ż

  od  wielu  miesi

ę

cy  ani  razu  nie  przypaliła

ś

  sobie  skrzydeł  i  obawiam  si

ę

ż

e  nigdy  

to ci si

ę

 nie uda. Wszyscy twoi bracia zrobili to ju

ż

 wiele razy, kr

ążą

c wytrwale wokół ulicznych 

latarni.  Wszystkie  twoje  siostry  opaliły  sobie  skrzydełka,  fruwaj

ą

c  naokoło  domowych  lamp.  

A Ty taka, du

ż

a i silna 

ć

ma nie masz 

ż

adnego 

ś

ladu na skrzydłach ani na plecach! Wstyd!

 

Ć

ma  opu

ś

ciła  rodzinny  dom,  lecz  w  dalszym  ci

ą

gu  nie  latała  wokół  ulicznych  czy  domowych 

lamp: uparcie próbowała dotrze

ć

 do gwiazdy odległej o miliony lat 

ś

wietlnych. Bo 

ć

ma wierzyła, 

ż

e jej 

gwiazda jest zawieszona w

ś

ród górnych gał

ę

zi najwy

ż

szego wi

ą

zu.  

Nieustanne  próby  dosi

ę

gni

ę

cia  obiektu  swoich  uczu

ć

  sprawiały  jej  pewnego  rodzaju 

przyjemno

ść

. W ten sposób do

ż

yła s

ę

dziwego wieku. Rodzice, braci i siostry umarli ju

ż

 dawno, spaleni 

za młodu  w  wysokiej temperaturze ulicznych latarni i  domowych  lamp. A  ona 

ż

yła  zdobywaj

ą

c  wci

ąż

 

na nowo podniebn

ą

 przestrze

ń

 

 

* * * 

 

Gwiazda  nadziei  jest  znakiem  rozpoznawczym,  Każdego  dnia  powinieneś  prosić  o  wiarę, 

 by  próbować  osiągnąć  to,  co  wydaje  się  niemożliwe.  Kto  pragnie  działać  z  Chrystusem,  a  przez  to 
 - zmieniać świat - nie będzie chciał przystosować się do obowiązujących w świecie praw, jeżeli nie są 
one zgodnie z przykazaniami Bożymi. Będzie pokorny, podczas gdy inni będą rozprawiać o wolności. 
Będzie żył szczęśliwie zgodnie ze swoją wiarą, podczas gdy pozostali będą zrozpaczeni, uważając się 
za więźniów. Czynić rzeczy niemożliwe - to rzeczywistość tych, którzy znają głos swego Pana.  

Jeśli na niebie Twego życia świeci jakaś gwiazda, nie trać czasu na przypalanie sobie skrzydeł 

o byle jakie małe lampy.  

 

6.   KR

Ą

G   RADO

Ś

CI 

 
Którego

ś

  ranka,  a  było  to  nie  tak  dawno  temu,  pewien  rolnik  stan

ą

ł  przed  klasztorn

ą

  bram

ą

  

i  energicznie  zastukał.  Kiedy  brat  furtian  otworzył  ci

ęż

kie  d

ę

bowe  drzwi,  chłop  z  u

ś

miechem  

pokazał mu ki

ść

 dorodnych winogron. 

-Bracie  furtianie,  czy  wiesz  komu  chc

ę

  podarowa

ć

  t

ę

  ki

ść

  winogron,  najpi

ę

kniejsz

ą

  

z całej mojej winnicy? - zapytał. 

- Na pewno opatowi lub któremu

ś

 z ojców zakonnych. 

- Nie. Tobie! 
- Mnie?
 – furtian a

ż

 si

ę

 zarumienił z rado

ś

ci. - Naprawd

ę

 chcesz mi j

ą

 da

ć

- Tak, poniewa

ż

 zawsze byłe

ś

 dla mnie dobry, uprzejmy i pomagałe

ś

 mi, kiedy ci

ę

 o to 

prosiłem. Chciałbym, 

ż

eby ta ki

ść

 winogron sprawiła ci troch

ę

 rado

ś

ci. 

Niekłamane szcz

ęś

cie, bij

ą

ce z oblicza furtiana, sprawiło przyjemno

ść

 tak

ż

e rolnikowi.  

Brat  furtian  ostro

ż

nie  wzi

ą

ł  winogrona  i  podziwiał  je  przez  cały  ranek.  Rzeczywi

ś

cie,  była  to 

cudowna, wspaniała ki

ść

. W pewnej chwili przyszedł mu do głowy pomysł: 

- A mo

ż

e by tak zanie

ść

 te winogrona opatowi, aby i jemu da

ć

 troch

ę

 rado

ś

ci? 

Wzi

ą

ł ki

ść

 i zaniósł j

ą

 opatowi.  

Opat był uszcz

ęś

liwiony. Ale przypomniał sobie, 

ż

e w klasztorze jest stary, chory zakonnik i pomy

ś

lał: 

-Zanios

ę

 mu te winogrona, mo

ż

e poczuje si

ę

 troch

ę

 lepiej. 

I tak ki

ść

 winogron znowu odbyła mał

ą

 w

ę

drówk

ę

. Jednak nie pozostała długo w celi chorego 

brata,  który  posłał  j

ą

  bratu  kucharzowi  poc

ą

cemu  si

ę

  cały  dzie

ń

  przy  garnkach.  Ten  za

ś

  podarował 

background image

Prescribed by Petrus-paulus 

Bruno Ferrero – 40 opowiadań na pustyni 

5 z 24

winogrona  bratu  zakrystianowi  (aby  i  jemu  sprawi

ć

  troch

ę

  rado

ś

ci),  który  z  kolei  zaniósł  je 

najmłodszemu bratu w klasztorze, a ten ofiarował je komu

ś

 innemu, a ten inny jeszcze komu

ś

 innemu.  

Wreszcie, w

ę

druj

ą

c od zakonnika do zakonnika, ki

ść

 winogron powróciła do furtiana (aby da

ć

 

mu troch

ę

 rado

ś

ci). Tak zamkn

ą

ł si

ę

 ten kr

ą

g. Kr

ą

g rado

ś

ci. 

 

* * * 

 

Nie  czekaj,  aż  rozpocznie  kto  inny.  To  do  ciebie  dzisiaj  należy  zainicjowanie  kręgu  radości. 

Często wystarczy mała, malutka iskierka, by wysadzić w powietrze ogromny ciężar. Wystarczy iskierka 
dobroci, a świat zacznie się zmieniać.  

Miłość  to  jedyny  skarb,  który  rozmnaża  się  poprzez  dzielenie:  to  jedyny  dar  rosnący  

tym  bardziej,  im  więcej  się  z  niego  czerpie.  To  jedyne  przedsięwzięcie,  w  którym  tym  więcej  
się  zarabia,  im  więcej  się  wydaje;  podaruj  ją,  rzuć  daleko  od  siebie,  rozprosz  ją  na  cztery  wiatry, 
opróżnij z niej kieszenie, wysyp ją z koszyka, a nazajutrz będziesz miał jej więcej niż dotychczas.  

 

7.   DWA   WRÓBELKI 

 
Dwa  wróble  siedziały  zgodnie  w

ś

ród  gał

ę

zi  wierzby.  Jeden  usadowił  si

ę

  na  czubku  drzewa, 

drugi umie

ś

cił si

ę

 du

ż

o ni

ż

ej, w zacisznym rozwidleniu gał

ą

zek. 

Po  pewnym  czasie  wróbelek  siedz

ą

cy  na  górze,  chc

ą

c  zawrze

ć

  znajomo

ść

  z  drugim, 

powiedział: 

-Och, jakie pi

ę

kne s

ą

 te zielone li

ś

cie! 

Wróbelek z dołu uznał to za prowokacj

ę

 i odparł sucho: 

-Czy jeste

ś

 

ś

lepy? Nie widzisz, 

ż

e te li

ś

cie s

ą

 białe? 

Ten z góry krzykn

ą

ł zdenerwowany: 

-Sam jeste

ś

 

ś

lepy! Li

ś

cie s

ą

 zielone! 

Wróbel siedz

ą

cy na dole uniósł dziób i stwierdził: 

-Zało

żę

  si

ę

  o  pióra  z  mojego  ogona, 

ż

e  te  li

ś

cie  s

ą

  białe.  A  ty  nic  nie  rozumiesz.  

Głupi jeste

ś

W tym momencie wróbelek z góry poczuł, 

ż

e krew si

ę

 w nim gotuje i nie namy

ś

laj

ą

c si

ę

 długo, 

sfrun

ą

ł  ku  swemu  przeciwnikowi,  aby  da

ć

  mu  nauczk

ę

.  Ten  za

ś

  nawet  nie  drgn

ą

ł.  Kiedy  tak  

dwa  wróbelki  siedziały  naprzeciwko  siebie,  z  piórami  nastroszonymi  ze  zło

ś

ci,  przed  rozpocz

ę

ciem 

pojedynku miały jeszcze tyle rozs

ą

dku, by spojrze

ć

 w gór

ę

Wróbelek, który sfrun

ą

ł ze szczytu wierzby, zawołał ze zdziwieniem: 

-Och! Zobacz, te li

ś

cie naprawd

ę

 s

ą

 białe! – powiedział do swego niedawnego wroga: 

-Pole

ć

my tam, gdzie siedziałem przedtem! 

Oba wróble zgodnie orzekły: 
-Te li

ś

cie s

ą

 zielone! 

 

* * * 

 

Nie osądzaj nikogo, jeżeli przedtem nie maszerowałeś przez godzinę w jego butach. 

 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

background image

Prescribed by Petrus-paulus 

Bruno Ferrero – 40 opowiadań na pustyni 

6 z 24

8.   CZTEREJ   KRÓLEWICZE 

 

Czterej królewicze, synowie pot

ęż

nego króla, starali si

ę

 odnale

źć

 jak

ąś

 dziedzin

ę

, w której nikt 

nie mógłby im dorówna

ć

. Postanowili, wi

ę

c: 

-Obejdziemy dookoła cał

ą

 ziemi

ę

 i na pewno posi

ą

dziemy najwi

ę

ksz

ą

 wiedz

ę

I tak, ustaliwszy miejsce i czas przyszłego spotkania, czterej bracia wyruszyli w cztery strony 

ś

wiata. 

Min

ę

ło troch

ę

 czasu.  

Po upływie jednego roku, jednego miesi

ą

ca i jednego dnia bracia spotkali si

ę

 w wyznaczonym 

miejscu, opowiadali sobie nawzajem, czego si

ę

 nauczyli. 

-Posiadłem wiedz

ę

, która mi pozwala z jednego kawałeczka ko

ś

ci 

ż

ywej istoty stworzy

ć

 

ciało, jakie j

ą

 pokryje – powiedział pierwszy. 

-A  ja,  -  rzekł  drugi,  -umiem  sprawi

ć

,  by  na  tej  ko

ś

ci  pokrytej  ciałem  wyrosła  skóra  oraz 

sier

ść

 lub włosy. 

Trzeci powiedział: 
-A ja potrafi

ę

 stworzy

ć

 wszystkie członki, je

ś

li mam ciało, skór

ę

 i sier

ść

Czwarty za

ś

 stwierdził: 

-Wiem, w jaki sposób da

ć

 

ż

ycie temu stworzeniu, kiedy ma ono wszystkie cz

ęś

ci ciała. 

Nast

ę

pnie czterej bracia pow

ę

drowali do d

ż

ungli, aby tam znale

źć

 kawałek ko

ś

ci, za pomoc

ą

 

którego mogliby dowie

ść

 swoich umiej

ę

tno

ś

ci. 

Nie było to trudne. Ju

ż

 po  kilku krokach znale

ź

li kawałek kosteczki. Nie  zadali sobie pytania, 

do jakiego zwierz

ę

cia mogła ona nale

ż

e

ć

. Tak byli przej

ę

ci wiedz

ą

ż

e zupełnie o tym nie pomy

ś

leli. 

Pierwszy  królewicz  pokrył  ko

ść

  ciałem,  drugi  przyoblekł  je  w  skór

ę

  i  sier

ść

,  trzeci  stworzył 

odpowiednie członki, a czwarty dał 

ż

ycie... lwu! 

Potrz

ą

saj

ą

c g

ę

st

ą

 grzyw

ą

  gro

ź

ne  zwierz

ę

 podniosło  si

ę

,  wydało straszliwy ryk,  demonstruj

ą

przy tym swe ostre z

ę

by oraz ogromn

ą

 paszcz

ę

, i rzuciło si

ę

 na swych stwórców. 

Lew po

ż

arł czterech braci i zadowolony z obfitego posiłku znikn

ą

ł w przepastnej d

ż

ungli. 

  

* * * 

  

Człowiek udowodnił, że posiada ogromne możliwości tworzenia dzięki potędze swego umysłu. 

Jednak  okazuje  się,  iż  powoduje  to  ogromne  ryzyko  samozniszczenia.  Wielkie  nowe  kompleksy 
przemysłowe 

pozwalają 

człowiekowi 

ciągu 

godziny 

wyprodukować 

to, 

na 

co  

w  przeszłości  musiał  poświęcić  długie  lata  ciężkiej  pracy;  jednocześnie  ten  sam  przemysł  narusza 
równowagę  ekologiczną  i  poprzez  zanieczyszczone  powietrze,  hałas  i  odpady  nieustannie  niszczy 
naturalne środowisko człowieka. 

Człowiek  podróżuje  dziś  samochodem,  ogląda  telewizję,  podejmuje  decyzje  za  pomocą 

komputera,  lecz  w  znacznym  stopniu  utracił  zdolność  panowania  nad  swoimi  wynalazkami.  Posiada 
wiele dóbr materialnych, ale błądzi po omacku w poszukiwaniu sensu i celu swego życia. Doskonale 
wie,  że  w  razie  pomyłki  własna  wiedza  może  go  zniszczyć.  Jednocześnie  zdaje  sobie  sprawę  z  tego,  
ż

e  wprawił  w  ruch  coś,  co  zaczyna  wymykać  się  spod  jego  kontroli.  I  jeśli  nie  uda  mu  się  nad  tym 

zapanować, będzie to tylko jego wina. 

Mądre chińskie przysłowie mówi: „To nie wino upija człowieka. Człowiek upija się sam...” 

 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

background image

Prescribed by Petrus-paulus 

Bruno Ferrero – 40 opowiadań na pustyni 

7 z 24

9.   PRZYGODA   NA   PUSTYNI 

 

Pewien  człowiek  zabł

ą

dził  na  pustyni  i  od  dwóch  dni  w

ę

drował  w

ś

ród  nie  ko

ń

cz

ą

cych  si

ę

rozgrzanych  sło

ń

cem  piachów.  Był  ju

ż

  u  kresu  sił.  Niespodziewanie  ujrzał  przed  sob

ą

  sprzedawc

ę

 

krawatów.  Nie  miał  on  przy  sobie  nic  innego  -  jedynie  mnóstwo  krawatów.  I  natychmiast  próbował 
sprzeda

ć

 jeden z nich człowiekowi umieraj

ą

cemu z pragnienia. 

Wyczerpanemu  i  spragnionemu  w

ę

drowcy  handlarz  wydał  si

ę

  szalony:  czy

ż

  kto

ś

  

przy  zdrowych  zmysłach  próbowałby  sprzeda

ć

  krawat  człowiekowi  łakn

ą

cemu  jedynie  wody? 

Sprzedawca wzruszył oboj

ę

tnie ramionami i ruszył w dalsz

ą

 drog

ę

Przed zapadni

ę

ciem zmroku znu

ż

ony w

ę

drowiec, ju

ż

 z wielkim trudem poruszaj

ą

cy zbolałymi 

nogami,  uniósł  głow

ę

  i  osłupiał:  znajdował  si

ę

  przed  eleganck

ą

  restauracj

ą

,  obok  której  stał  szereg 

samochodów! Budynek był okazały, a dookoła niego rozci

ą

gała si

ę

 pustynia. Z trudem dowlókł si

ę

 do 

drzwi restauracji i prawie mdlej

ą

c z pragnienia wyszeptał: 

- Lito

ś

ci, wody! 

-  Przykro  mi,  prosz

ę

  pana.  -  rzekł  ze  współczuciem  uprzejmy  szwajcar  –Nie  przyjmujemy 

go

ś

ci bez krawatów.  

 

* * * 

 

Są osoby przemierzające pustynię swego życia z ogromnym pragnieniem przyjemnych doznań. 

Za głupców uważając tych, którzy chcą zapoznać ich z Ewangelią. Jest to posłanie zbyt zaskakujące 
na ich pustyni! 

Lecz kiedy zapragną wejść do „Hotelu Pana”, zostanie im powiedziane: 
-Przykro mi, tutaj nie można wstąpić bez odnowionego serca. 

 

10.  WSZYSTKIE   MO

Ż

LIWO

Ś

CI 

 
Ojciec  obserwował  swego  syna  próbuj

ą

cego  unie

ść

  ci

ęż

ki  wazon  z  kwiatami.  Maluch  wysilał 

si

ę

,  sapał,  st

ę

kał,  mruczał  co

ś

  po  d  nosem,  jednak  nie  udało  mu  si

ę

  przesun

ąć

  wazonu  nawet  o 

milimetr. Wreszcie zrezygnował. 

-Czy próbowałe

ś

 ju

ż

 wszystkich mo

ż

liwo

ś

ci? – zapytał ojciec. 

-Tak – odparł chłopiec. 
-Nie, poniewa

ż

 nie poprosiłe

ś

 mnie o pomoc. 

 

* * * 

 

Modlić się to próbować „wszystkich” naszych możliwości. 

 

11.   PATRZ ,   DOK

Ą

D   IDZIESZ ! 

 
Dawno  temu  w  Japonii  powszechnie  u

ż

ywano  lamp  skonstruowanych  z  papieru  

i  bambusowych  pr

ę

tów,  z  wło

ż

on

ą

  wewn

ą

trz 

ś

wiec

ą

.  Pewnej  nocy  kto

ś

  podarował  tak

ą

  lamp

ę

 

niewidomemu. 

-Ta lampa na nic mi si

ę

 nie przyda. - rzekł 

ś

lepiec. -Nie odró

ż

niam 

ś

wiatła od ciemno

ś

ci. 

Ofiarodawca odparł: 
-Tak, wiem o tym, lecz je

ś

li nie b

ę

dziesz miał takiej lampy, kto

ś

 mógłby ci

ę

 nie dostrzec 

i zderzy

ć

 si

ę

 z tob

ą

. Dlatego powiniene

ś

 j

ą

 nosi

ć

Niewidomy odszedł z lamp

ą

. Nie uszedł daleko, gdy poczuł silne uderzenie. 

-Patrz, jak idziesz! - zawołał do nieznajomego. -Nie widzisz mojej lampy?! 
-Twoja lampa dawno zgasła, przyjacielu.
 – odparł nieznajomy.

 

 

* * * 

 

Któż  z  nas  nie  zna  aroganckich,  pewnych  siebie  osób,  które  z  pychą  podążają  przez  życie,  

nie zdając sobie sprawy z tego, że są ślepcami, trzymającymi w ręku wygasłe lampy??? 

A  mimo  to  wielu  z  nich  wymaga,  by  zwracać  się  do  nich:  „mistrzu",  „doktorze" 

 lub „szanowny panie". 

background image

Prescribed by Petrus-paulus 

Bruno Ferrero – 40 opowiadań na pustyni 

8 z 24

12.   POCIESZENIE 

 

Mała  dziewczynka  wróciła  do  domu  od  s

ą

siadki,  której  o

ś

mioletnia  córeczka  niedawno 

tragicznie zmarła. 

-Po co tam chodziła

ś

 ? - spytał ojciec. 

-

Ż

eby pocieszy

ć

 t

ę

 biedn

ą

 pani

ą

-Jeste

ś

 przecie

ż

 taka malutka, w jaki sposób mogła

ś

 j

ą

 pocieszy

ć

-Usiadłam jej na kolanach i płakałam razem z ni

ą

 

* * * 

 

Jeśli obok ciebie jest ktoś cierpiący, płacz razem z nim. 
Jeśli  jest  ktoś  szczęśliwy,  śmiej  się  wraz  z  nim.  Miłość  patrzy  i  widzi,  nasłuchuje  i  słyszy. 

Kochać to uczestniczyć - całkowicie - całym swym jestestwem. 
Kto  kocha,  ten  odkrywa  w  sobie  nieskończone  pokłady  pocieszenia  i  chęci  współuczestniczenia  
w dobrych i złych przeżyciach. 

Wszyscy  jesteśmy  aniołami  z  jednym  skrzydłem:  możemy  latać  tylko  wtedy,  gdy  obejmujemy 

drugiego człowieka. 

 

13.   U

Ś

MIECH   O   

Ś

WICIE 

 

O  tym  wydarzeniu  opowiadał  Raoul  Follereau,  który  znalazł  si

ę

  kiedy

ś

  w  leprozorium  

na  pewnej  wyspie  Oceanu  Spokojnego.  Było  to  miejsce  przera

ż

aj

ą

ce:  niesamowicie  zniekształcone 

ludzkie ciała, przera

ż

enie, gnij

ą

ce rany, rozpacz, zło

ść

Był  tam  jednak  pewien  starzec,  który  mimo  ogromu  cierpienia,  miał  oczy  ci

ą

gle  błyszcz

ą

ce  

i  u

ś

miechni

ę

te.  Jego  ciało  było  obolałe,  lecz  on  nie  poddawał  si

ę

  rozpaczy,  cieszył  si

ę

 

ż

yciem,  

a do innych tr

ę

dowatych odnosił si

ę

 

ż

yczliwie i serdecznie. 

Zaciekawiony  tym  prawdziwym  cudem 

ż

ycia  w  piekle  leprozorium,  Follereau  zapragn

ą

ł 

wyja

ś

ni

ć

  przyczyny  owego  niezwykłego  zjawiska:  có

ż

  takiego  mogłoby  obdarzy

ć

  cierpi

ą

cego 

staruszka tak

ą

 rado

ś

ci

ą

 

ż

ycia? 

Zacz

ą

ł  go  dyskretnie  obserwowa

ć

.  Odkrył, 

ż

e  codziennie  o  brzasku  m

ęż

czyzna  z  trudem 

posuwał  si

ę

  do  ogrodzenia  leprozorium,  siadał  zawsze  w  tym  samym  miejscu  i  rozpoczynał 

oczekiwanie. 

Nie  czekał  jednak  –  jak  si

ę

  okazało  –  na  pi

ę

kne  widoki  sło

ń

ca  wschodz

ą

cego  nad  wodami 

Pacyfiku. Siedział tak długo, a

ż

 z drugiej strony ogrodzenia pojawiała si

ę

 kobieta, równie stara jak on, 

o twarzy pokrytej siatk

ą

 cieniutkich zmarszczek i oczach pełnych pogody i spokoju. 

Kobieta nic nie mówiła, u

ś

miechała si

ę

 tylko nie

ś

miało, lecz  z oddaniem. Na ten widok twarz 

m

ęż

czyzny rozja

ś

niała si

ę

 i on tak

ż

e rado

ś

nie si

ę

 u

ś

miechał. 

Ta  rozmowa  bez  słów  nigdy  nie  trwała  długo  –  po  kilku  minutach  starzec  podnosił  si

ę

  

i odchodził w stron

ę

 baraków. Tak było ka

ż

dego ranka: co

ś

 w rodzaju codziennej komunii. Tr

ę

dowaty 

człowiek,  po

ż

ywiony  i  umocniony  tym  u

ś

miechem,  był  w  stanie  znosi

ć

  cierpienia  kolejnego  dnia  

i dotrwa

ć

 do nowego spotkania z u

ś

miechni

ę

t

ą

 kobiet

ą

Gdy Follereau zagadn

ą

ł go o to, staruszek odparł: 

-To moja 

ż

ona. 

A po chwili ciszy dodał: 
-Zanim  tutaj  przyszedłem,  ona  mnie  leczyła,  w  tajemnicy  przed  wszystkimi,  czym  tylko 

mogła. Pewien czarownik dał je jak

ąś

 ma

ść

, któr

ą

 codziennie smarowała mi twarz. Zagoiła si

ę

 

jednak  tylko  cz

ęść

  policzka,  gdzie  mogła  składa

ć

  swój  pocałunek…  Kiedy  wszelkie  starania 

okazały  si

ę

  beznadziejne,  wtedy  mnie  zabrano  i  przyprowadzono  tutaj.  Ona  pod

ąż

yła  za  mn

ą

Kiedy widz

ę

 j

ą

 ka

ż

dego dnia, wiem, 

ż

ż

yj

ę

 tylko dzi

ę

ki niej i jedynie dla niej. 

 

* * * 

 

Z  pewnością  tego  ranka  ktoś  się  do  ciebie  uśmiechnął,  nawet  jeśli  tego  nie  spostrzegłeś.  

Na pewno dzisiaj ktoś czeka na Twój uśmiech. 

Kiedy  wejdziesz  do  kościoła  i  całą  duszą  otworzysz  się  na  ciszę,  spostrzeżesz,  że  Bóg  

pierwszy przyjmuje cię z uśmiechem. 

background image

Prescribed by Petrus-paulus 

Bruno Ferrero – 40 opowiadań na pustyni 

9 z 24

14.   NAD   PRZEPA

Ś

CI

Ą

 

 
Pewien  buddyjski  mnich  spokojnie  wracał  do  swego  poło

ż

onego  w  górach  klasztoru,  

gdy znienacka zaatakował go wygłodzony nied

ź

wied

ź

Mnich rzucił si

ę

 do ucieczki, a nied

ź

wied

ź

 za nim. 

Nagle  mnich  dostrzegł, 

ż

e  znajduje  si

ę

  na  kraw

ę

dzi  gł

ę

bokiej  przepa

ś

ci.  Miał  do  wyboru: 

rzuci

ć

 si

ę

 w otchła

ń

 lub te

ż

 pozwoli

ć

, by nied

ź

wied

ź

 rozszarpał go na strz

ę

py. 

Wygłodniałe zwierz

ę

 zbli

ż

ało si

ę

 i ju

ż

 pokazywało swe gro

ź

ne kły. Mnich skoczył w przepa

ść

lecz  zupełnie niespodziewanie udało mu si

ę

 uchwyci

ć

 za gał

ąź

 krzewu  wyrastaj

ą

cego  na poło

ż

onym 

ni

ż

ej wyst

ę

pie.  

Spojrzał w dół i ujrzał tam rozw

ś

cieczonego z głodu tygrysa z wyszczerzonymi kłami. 

I tak nieszcz

ę

sny mnich trwał, uczepiony kurczowo gał

ę

zi, podczas gdy ponad nim nied

ź

wied

ź

 

wydawał gro

ź

ne pomruki, a poni

ż

ej czyhał na niego tygrys. 

W tej wła

ś

nie chwili, zaniepokojone hałasem, wyszły ze swej nory dwie małe myszki i zacz

ę

ły 

obgryza

ć

 gał

ąź

, której trzymał si

ę

 mnich. Sytuacja rozpaczliwa. 

Nagle  mnich  dostrzegł  krzak  dzikich  truskawek  z  kilkoma  dojrzałymi  czerwonymi  owocami, 

wprost stworzonymi do tego, aby je natychmiast zje

ść

. Wyci

ą

gn

ą

ł r

ę

k

ę

, zerwał dwie truskawki, wło

ż

ył 

do ust i z zachwytem zawołał: 

-Jakie dobre! Có

ż

 za wspaniały smak! 

 

* * * 

 

Nikt nie może znaleźć się w sytuacji na tyle rozpaczliwej, by nie móc znaleźć żadnego powodu 

do radości. Umiejętność odkrycia go wypływa z siły duchowej i poczucia humoru. 

Pewien złoczyńca, prowadzony w poniedziałek na stracenie, rzekł: 
-No tak, ten tydzień zaczyna się dobrze. 

 

15.   SZKŁA   KONTAKTOWE 

 
Pewnego pi

ę

knego letniego dnia w

ąż

 spotkał w lesie swego starszego przyjaciela skunksa. 

-Co porabiasz? – spytał skunks. –Tak dawno si

ę

 nie widzieli

ś

my. 

-Jako

ś

  sobie  radz

ę

.  –  odparł  w

ąż

.  –Ale  wzrok  mi  si

ę

  pogorszył  i  prawie  wcale  ci

ę

  

nie widz

ę

. Musz

ę

 sobie sprawi

ć

 szkła kontaktowe. 

Tak te

ż

 uczynił. I po kilku dniach znowu spotkał swego przyjaciela. 

-Teraz nie tylko dobrze ci

ę

 widz

ę

, ale i moje 

ż

ycie rodzinne uległo znacznej poprawie. 

-Jaki

ż

  wpływ  na 

ż

ycie  rodzinne  mog

ą

  mie

ć

  szkła  kontaktowe?  –  zapytał  zdziwiony 

skunks. 

-To proste. Odkryłem, 

ż

e mieszkam z w

ęż

em do podlewania ro

ś

lin. 

 

* * * 

 

Jedno z ostatnich odkryć w dziedzinie medycyny otrzymało miano „syndromu niewidocznego 

człowieka”.  Choroba  polega  na  tym,  że  nie  zauważamy  osoby,  która  jest  obok  nas  codziennie  
–  przy  stole,  w  salonie,  w  sypialni.  Dostrzegamy  jej  fizyczną  obecność,  ale  jej  nie  widzimy.  
Można powiedzieć, iż nie chcemy na nią patrzeć. 

 
Włoski  pisarz  Buscaglia  opowiada  o  mężczyźnie  i  kobiecie,  którzy  się  pobrali,  mieli  czworo 

dzieci,  wychowali  je  na  uczciwych  ludzi,  pomogli  im  zawrzeć  małżeństwa  i  usamodzielnić  się. 
Wieczorem  w  dniu  ślubu  ostatniej  córki,  gdy  znaleźli  się  sami  w  pustym  domu,  usiedli  naprzeciw 
siebie. 

On długo się jej przyglądał. Potem rzekł: 
-Do diabła, kim ty właściwie jesteś? 

 
 
 
 
 

background image

Prescribed by Petrus-paulus 

Bruno Ferrero – 40 opowiadań na pustyni 

10 z 24

16.   PRAWDZIWY   

Ś

LEPIEC 

 
Stara  perska  legenda  opowiada  o  człowieku,  którego  jedynym  pragnieniem  było:  posiada

ć

 

złoto, całe mo

ż

liwe do zdobycia złoto. 

Ta  obsesja  z

ż

erała  mu  umysł  i  serce.  Nie  potrafił  my

ś

le

ć

  o  czymkolwiek  innym,  ani  pragn

ąć

 

czego

ś

, co nie było złotem. 

Przechadzaj

ą

c  si

ę

  ulicami  miasta,  dostrzegał  jedynie  wystawy  złotników,  nie  widz

ą

c  wielu 

innych  wspaniałych  rzeczy.  Nie  zauwa

ż

ał  ludzi,  nie  spogl

ą

dał  na  bł

ę

kitne  niebo,  ani  nie  czuł 

cudownego zapachu kwiatów. 

Pewnego  dnia  nie  wytrzymał:  wpadł  do  sklepu  jubilerskiego  i  zacz

ą

ł  napełnia

ć

  kieszenie 

złotymi pier

ś

cionkami, naszyjnikami i bransoletami.  

Oczywi

ś

cie, gdy wychodził ze sklepu, został aresztowany. A zdumieni jego czynem policjanci 

zapytali: 

-Jak mógł pan s

ą

dzi

ć

ż

e to si

ę

 panu uda? W sklepie było mnóstwo ludzi. 

-Naprawd

ę

? – odparł zaskoczony. –Nie zauwa

ż

yłem. Widziałem tylko złoto. 

 

* * * 

 

„Mają  oczy,  a  nie  widzą”,  mówi  Pismo  święte.  Dzisiaj  można  powiedzieć  to  samo  o  bardzo 

wielu  osobach.  Są  one  oślepione  blaskiem  błyszczących  przedmiotów,  natrętnie  i  codziennie 
reklamowanych, tak jakby były wahadełkiem hipnotyzera. 

 
Kiedyś  pewien  nauczyciel  namalował  na  dużej  białej  kartce  czarną  plamkę  i  pokazał  to 

uczniom. 

-Co widzicie? – zapytał. 
-Czarną plamę – odpowiedzieli chórem. 
-Wszyscy  zobaczyliście  malutką  czarną  plamkę,  –  zasmucił  się  nauczyciel.  –a  nikt  

nie zauważył dużej białej kartki. 

W  Talmudzie,  księdze  zawierającej  mądrości  żydowskich  nauczycieli  pierwszych  pięciu 

wieków, jest napisane: 

„W  świecie,  który  nadejdzie,  każdy  z  nas  będzie  musiał  opowiedzieć  o  tych  wszystkich 

pięknych rzeczach, jakie Bóg umieścił na ziemi, a jakich nie chcieliśmy dostrzegać”. 

 
Ż

ycie jest serią chwil: prawdziwy sukces polega na tym, by w pełni przeżyć je wszystkie. 

Nie ryzykuj niedostrzeżeni wielkiej białej karty, rozglądając się za czarną plamką. 

 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

background image

Prescribed by Petrus-paulus 

Bruno Ferrero – 40 opowiadań na pustyni 

11 z 24

17.   JAK   BÓG   STWORZYŁ   MAM

Ę

 

 

Dobry  Bóg  zdecydował, 

ż

e  stworzy...  MATK

Ę

.    M

ę

czył  si

ę

  z  tym  ju

ż

  od  sze

ś

ciu  dni,  kiedy 

pojawił si

ę

 przed Nim anioł i zapytał:  

-To na ni

ą

 tracisz tak du

ż

o czasu, tak? 

 

Bóg rzekł: 

 

-Owszem,  ale  czy  przeczytałe

ś

  dokładnie  to  zarz

ą

dzenie? 

 

Posłuchaj,  ona  musi 

nadawa

ć

  si

ę

  do  mycia  prania,  lecz  nie  mo

ż

e  by

ć

  z  plastiku...  powinna  składa

ć

  si

ę

  ze  stu 

osiemdziesi

ę

ciu  cz

ęś

ci,  z  których  ka

ż

da  musi  by

ć

  wymienialna... 

ż

ywi

ć

  si

ę

  kaw

ą

  i  resztkami 

jedzenia  z  poprzedniego  dnia...  umie

ć

  pocałowa

ć

  w  taki  sposób,  by  wyleczy

ć

  wszystko  

- od bol

ą

cej skaleczonej nogi, a

ż

 po złamane serce... no i musi mie

ć

 do pracy sze

ść

 par r

ą

k. 

 

Anioł z niedowierzaniem potrz

ą

sn

ą

ł głow

ą

 

-Sze

ść

 par? 

 

-Tak!  Ale  cała  trudno

ść

  nie  polega  na  r

ę

kach.  -  rzekł  dobry  Bóg. 

-

Najbardziej 

skomplikowane s

ą

 trzy pary oczu, które musi posiada

ć

 mama. 

 

-Tak du

ż

o? 

 

Bóg przytakn

ą

ł: 

 

-Jedna para, by widzie

ć

 wszystko przez zamkni

ę

te drzwi, zamiast pyta

ć

: "Dzieci, co tam 

wyprawiacie?". Druga para ma by

ć

 umieszczona z tyłu głowy, aby mogła widzie

ć

 to, czego nie 

powinna ogl

ą

da

ć

, ale o czym koniecznie musi wiedzie

ć

. I jeszcze jedna para, 

ż

eby po kryjomu 

przesła

ć

 spojrzenie synowi, który wpadł w tarapaty: "Rozumiem to i kocham ci

ę

". 

 

-Panie, - rzekł anioł, kład

ą

c Boga r

ę

k

ę

 na ramieniu.  -połó

ż

 si

ę

 spa

ć

. Jutro te

ż

 jest dzie

ń

 

-Nie mog

ę

. – odparł Bóg. -a zreszt

ą

 ju

ż

 prawie sko

ń

czyłem. 

 

Udało mi si

ę

 osi

ą

gn

ąć

 to, 

ż

e sama zdrowieje, je

ś

li jest chora, 

ż

e potrafi przygotowa

ć

 sobotnio-

-niedzielny  obiad  na  sze

ść

  osób  z  pół  kilograma  mielonego  misa  oraz  jest  w  stanie  utrzyma  

pod prysznicem dziewi

ę

cioletniego chłopca. 

 

Anioł powoli obszedł ze wszystkich stron model matki, przygl

ą

daj

ą

c mu si

ę

 uwa

ż

nie, a potem 

westchn

ą

ł: 

 

-Jest zbyt delikatna. 

 

-Ale za to jaka odporna! - rzekł z zapałem Pan. 

 

-Zupełnie nie masz poj

ę

cia o tym, co potrafi osi

ą

gn

ąć

 lub wytrzyma

ć

 taka jedna mama. 

 

-Czy umie my

ś

le

ć

 

-Nie  tylko.  Potrafi  tak

ż

e  zrobi

ć

  najlepszy  u

ż

ytek  z  szarych  komórek  oraz  dochodzi

ć

  do 

kompromisów. 

 

Anioł pokiwał głow

ą

, podszedł do modelu matki przesun

ą

ł palcem po jego policzku. 

 

-Tutaj co

ś

 przecieka. - stwierdził. 

 

-Nic tutaj nie przecieka.  – uci

ą

ł krótko Pan. -To łza. 

 

-A do czego to słu

ż

y? 

 

-Wyra

ż

a rado

ść

, smutek, rozczarowanie, ból, samotno

ść

 i dum

ę

 

-Jeste

ś

 genialny! - zawołał anioł. 

 

-Prawd

ę

 mówi

ą

c, to nie ja umie

ś

ciłem tutaj t

ę

 łz

ę

.  – melancholijnie westchn

ą

ł Bóg. 

 

 

* * * 

 
To nie Bóg stworzył łzy. Dlaczego zatem my mielibyśmy to czynić? 

 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

background image

Prescribed by Petrus-paulus 

Bruno Ferrero – 40 opowiadań na pustyni 

12 z 24

18.   SZARA

Ń

CZA   W   ZUPIE 

 
Na pustyni 

ż

yła grupa mnichów. Pewnego dnia do starego mnicha przyszedł młody i rzekł: 

-Ojcze, wiesz, 

ż

ż

yj

ę

 na pustyni ju

ż

 ponad rok i przez ten czas sze

ść

 czy  siedem razy 

opadła  nas  szara

ń

cza.  Wiesz  sam,  jakie  to  uci

ąż

liwe,  poniewa

ż

  te  owady  wchodz

ą

  wsz

ę

dzie, 

nawet do naszego po

ż

ywienia. Jak sobie z tym radzisz? 

Stary mnich, 

ż

yj

ą

cy na pustyni od czterdziestu lat, powiedział. 

-Pocz

ą

tkowo,  gdy  do  zupy  wpadła  mi  chocia

ż

  jedna  szara

ń

cza,  wylewałem  wszystko. 

ź

niej  wyjmowałem  szara

ń

cz

ę

,  a  zup

ę

  zjadałem.  W  ko

ń

cu  jadłem  wszystko  –  i  zup

ę

,  

i  szara

ń

cz

ę

.  Teraz,  gdy  jaka

ś

  szara

ń

cza  chce  wydosta

ć

  si

ę

  z  talerza,  wkładam  j

ą

  tam  

z powrotem i zjadam razem z zup

ą

 

* * * 

 

Wraz  z  upływem  czasu  przyzwyczajamy  się  do  wszystkiego,  nawet  do  tego,  co  przedtem 

wydawało nam się nieprzyjemne. Niektórzy nawet zaczynają akceptować własnych nieprzyjaciół. 

 

19.   CESARSKIE   PRZESŁANIE 

 
Niektórzy powiadaj

ą

ż

e pot

ęż

ny cesarz tu

ż

 przed swoj

ą

 

ś

mierci

ą

 wysłał do ciebie – zwłaszcza 

do  ciebie,  zwykłego  poddanego,  który  jest  jedynie  male

ń

kim  cieniem  niesko

ń

czenie  odległym  

od cesarskiego sło

ń

ca – pewne posłanie. 

Posłaniec  ukl

ą

kł  przy  ło

ż

u  umieraj

ą

cego,  cesarz  wyszeptał  mu  do  ucha  te  wa

ż

ne  słowa;  do 

których  przywi

ą

zywał  wielk

ą

  wag

ę

,  nast

ę

pnie  kazał  je  sobie  powtórzy

ć

,  aby  sprawdzi

ć

,  czy  zostały 

dobrze  zapami

ę

tane.  Skinieniem  głowy  potwierdził  prawdziwo

ść

  i  słuszno

ść

  powtórzonych  mu  przez 

posła

ń

ca  słów.  I  w  obecno

ś

ci  wszystkich  ogl

ą

daj

ą

cych  jego  powolne  i  dostojne  umieranie  (ka

ż

da 

zb

ę

dna 

ś

ciana  w  pałacu  została  usuni

ę

ta,  a  na  szerokich  zewn

ę

trznych  schodach  w  niedu

ż

ych 

grupkach stali najznakomitsi dostojnicy cesarstwa), cesarz odprawił posła

ń

ca. 

Natychmiast  wyruszył  on  w  drog

ę

,  był  to  człowiek  m

ęż

ny  i  wytrwały.  Niestrudzenie  torował 

sobie drog

ę

 poprzez tłum, rozpychaj

ą

c si

ę

 to jednym, to drugim łokciem, a gdy  napotykał jaki

ś

 opór, 

wskazywał sw

ą

 pier

ś

, na której widniał znak sło

ń

ca, wtedy ludzie rozst

ę

powali si

ę

. Jednak tłum był tak 

ogromny, 

ż

e  nie  wida

ć

  było  jego  kresu.  Gdyby  posłaniec  miał  przed  sob

ą

  woln

ą

  drog

ę

,  tak,  jak  tego 

pragn

ą

ł, wkrótce usłyszałby

ś

 jego pukanie do drzwi. Tymczasem pró

ż

ne s

ą

 jego wysiłki.; musi jeszcze 

walczy

ć

,  by  utorowa

ć

  sobie  drog

ę

  w  tłumie  zgromadzonym  w  salach  wewn

ę

trznego  pałacu,  a  nawet 

gdyby to osi

ą

gn

ą

ł, na nic by mu si

ę

 to zdało; musiałby dalej walczy

ć

, aby zej

ść

 ze schodów; a nawet, 

gdyby to mu si

ę

 udało, nic by przez to nie zyskał; musiałby bowiem przemierzy

ć

 dziedziniec i nast

ę

pny 

pałac;  i  tak  szedłby  przed  siebie  przez  tysi

ą

ce  lat;  i  gdyby  wreszcie  przekroczył  próg  ostatnich  drzwi 

(jednak  nigdy,  przenigdy  to  nie  nast

ą

pi),  ujrzałby  przed  sob

ą

  cesarskie  miasto,  centrum 

ś

wiata; 

miasto, które zgromadziło swoje własne odpadki. 

Nikt nie mo

ż

e dotrze

ć

 a

ż

 tutaj do twoich drzwi. 

Ale ty, ty siedzisz przy swoim oknie i 

ś

nisz o tym przesłaniu, gdy zapada zmierzch.  

(Franz Kafka) 

 

* * * 

 

Do ciebie dotarło posłanie Pana nieba i ziemi. Przyniósł ci je Jezus. Ale cóż uczyniłeś z Jego 

słowami? 

 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

background image

Prescribed by Petrus-paulus 

Bruno Ferrero – 40 opowiadań na pustyni 

13 z 24

20.   MASKI 

 
Pewnego  dnia  Pi

ę

kno  i  Brzydota  spotkały  si

ę

  na  pla

ż

y.  Postanowiły  wyk

ą

pa

ć

  si

ę

.  Zdj

ę

ły 

ubranie  i  zacz

ę

ły  si

ę

  pluska

ć

  w  morskiej  wodzie.  Po  chwili  Brzydota  wróciła  na  brzeg,  wło

ż

yła  na 

siebie ubranie Pi

ę

kna i poszła swoj

ą

 drog

ą

W  chwil

ę

  potem  tak

ż

e  Pi

ę

kno  wyszło  z  wody.  Nie  znalazło  swoich  ubra

ń

,  a  poniewa

ż

 

wstydziło si

ę

 wraca

ć

 nago, wło

ż

yło ubranie Brzydoty. I poszło swoj

ą

 drog

ą

(K. Gidran) 

 

* * * 

 

Również dzisiaj ludzie często zamieniają się rolami i udają kogoś innego. 
Jednak  jeśli  ktoś  raz  ujrzał  oblicze  Piękna,  rozpozna  je  zawsze  bez  względu  na  ubranie.  

Jeżeli też ktoś widział twarz Brzydoty, żadne ubranie nie skryje jej przed jego wzrokiem. 

 

21.    POWIEDZ   TO   PIERWSZY ! 

 
On  był  m

ęż

czyzn

ą

  pot

ęż

nym,  o  dono

ś

nym  głosie  i  szorstkim  sposobie  bycia.  Za

ś

  ona  — 

kobiet

ą

  łagodn

ą

  i  delikatn

ą

.  Pobrali  si

ę

.  On  dbał,  by  niczego  jej  nie  brakowało,  a  ona  zajmowała  si

ę

 

domem i dzie

ć

mi. Pó

ź

niej dzieci dorosły, pozakładały własne rodziny i ode-szły. Historia, jakich wiele. 

Lecz  kiedy  wszystkie  dzieci  były  ju

ż

  urz

ą

dzone,  kobieta  straciła  swój  zwykły  u

ś

miech,  

stawała si

ę

 coraz bardziej w

ą

tła i blada. Nie mogła ju

ż

 je

ść

 i w krótkim czasie przestała podnosi

ć

 si

ę

 z 

łó

ż

ka. 

Zmartwiony m

ąż

 umie

ś

cił j

ą

 w szpitalu. 

Lecz  chocia

ż

  u  jej  wezgłowia  zbierali  si

ę

  najlepsi  lekarze  i  specjali

ś

ci, 

ż

adnemu  z  nich  

nie udało si

ę

 okre

ś

li

ć

, na co zachorowała kobieta. Potrz

ą

sali tylko głowami. 

Ostatni z lekarzy poprosił na stron

ę

 m

ęż

a i rzekł: 

-O

ś

mieliłbym si

ę

 powiedzie

ć

ż

e po prostu... pa

ń

ska 

ż

ona nie chce ju

ż

 dłu

ż

ej 

ż

y

ć

... 

M

ęż

czyzna w milczeniu usiadł przy łó

ż

ku 

ż

ony i uj

ą

ł j

ą

 za r

ę

k

ę

. Była to mała, drobna r

ą

czka, 

która  zupełnie  gin

ę

ła  w  pot

ęż

nej  dłoni  m

ęż

czyzny.  Potem  rzekł  zdecydowanie  swym  dono

ś

nym 

głosem: 

-Ty nie umrzesz! 
-Dlaczego?
 - zapytała kobieta, lekko wzdychaj

ą

c. 

-Poniewa

ż

 ja ci

ę

 potrzebuj

ę

-To dlaczego wcze

ś

niej mi o tym nie powiedziałe

ś

Od  tej  chwili  stan  zdrowia  kobiety  zaczai  si

ę

  szybko  poprawia

ć

.  Dzisiaj  czuje  si

ę

  doskonale.  

A lekarze i  znani specjali

ś

ci nadal  zadaj

ą

 sobie pytanie, jaka choroba j

ą

 dotkn

ę

ła i có

ż

  za  wspaniałe 

lekarstwo uzdrowiło j

ą

 w tak krótkim czasie. 

 

* * * 

 
Nigdy nie czekaj jutra, by powiedzieć komuś, że go kochasz. Uczyń to dzisiaj. Nie myśl:  
-Moja mama, moje dzieci, moja żona lub mąż doskonale o tym wiedzą.   
Być  może.  Ale  czy  nie  byłoby  ci  przyjemnie,  słuchając  tych  słów  skierowanych  do  ciebie?  

Nie patrz na zegarek, chwyć za telefon:  

-To ja, chcę ci powiedzieć, że bardzo cię kocham. 
Uściśnij dłoń bliskiej osoby i powiedz: 
-Potrzebuję ciebie. Kocham cię, bardzo cię kocham! 
Miłość to życie. Istnieje kraina umarłych i kraina żywych. Tym, co je różni, jest miłość. 

 
 
 
 
 
 
 
 
 

background image

Prescribed by Petrus-paulus 

Bruno Ferrero – 40 opowiadań na pustyni 

14 z 24

22.   DZIEŁO   PEWNEGO   KOSA 

 
Miałem  wówczas  dziesi

ęć

  lat.  Którego

ś

  popołudnia  obserwowałem  kosa  dziobi

ą

cego 

łapczywie owoce dzikiego bzu, który rósł obok naszego domu.  

Po  pewnym  czasie  kos,  najwidoczniej  ju

ż

  syty,  odfrun

ą

ł  na  murek  otaczaj

ą

cy  podwórze 

naszych s

ą

siadów i zacz

ą

ł starannie czy

ś

ci

ć

 dziób o kamienie tworz

ą

ce to niewysokie ogrodzenie.  

Wówczas  mały  owoc  dzikiego  bzu,  niemal  niewidoczny,  oderwał  si

ę

  od  ptasiego  dzioba  

i wpadł w szczeliny w murze. 

Dwadzie

ś

cia  lat  pó

ź

niej  zupełnie  przypadkowo  zobaczyłem  ponownie  ten  stary  murek. 

Dokładnie  w  tym  miejscu,  gdzie  niegdy

ś

  siedział  kos,  szumiał  bujny  krzew  dzikiego  bzu,  a  jego 

korzenie  wrastały  w  mur.  Intuicyjnie  wyczuwałem  gdzie

ś

  tam  w  gł

ę

bi,  mi

ę

dzy  starymi  korzeniami, 

pot

ę

g

ę

 i dum

ę

 ziarna, które przed dwudziestu laty wypadło z dzioba kosa. 

Wzi

ą

łem  kawałek  kredy  i  napisałem  na  murku  poni

ż

ej  rosn

ą

cego  krzewu:  „Jest  to  dzieło 

pewnego kosa”. 

 

* * * 

 

Młody  murarz  pracował  przy  rozbiórce  domu,  który  miał  być  całkiem  przebudowany.  

W  pewnej  chwili,  odbiwszy  kawałek  tynku,  ujrzał,  że  jedna  z  cegieł  tworzących  ścianę  została 
zastąpiona  książką.  Była  to  wmurowana  w  ścianę  gruba  księga.  Zaciekawiony  wyjął  ją  i  przeczytał 
tytuł: „Pismo święte”. Kto wie, w jaki sposób tutaj trafiło… 

Murarz  nigdy  nie  interesował  się  szczególnie  sprawami  religii,  mimo  to  podczas  przerwy 

obiadowej zaczął czytać książkę. 

Sięgnął także po nią wieczorem w domu. Czytał ją odtąd każdego wieczoru. Powoli odkrywał 

znaczenie słów, które Bóg skierował właśnie do niego. Jego życie uległo zmianie. 

Dwa  lata  później  brygada  murarza  podjęła  pracę  w  jednym  z  krajów  arabskich.  Robotnicy 

wspólnie mieszkali w maleńkich pokojach. Pewnego wieczoru współlokator murarza obserwował go, 
gdy ten, jak zwykle, rozpoczynał w skupieniu lekturę swojej Biblii. 

-Co czytasz? - zapytał. 
-Pismo święte. 
-Uff! Pismo święte! Wyobraź sobie, że kiedyś wmurowałem Biblię w ścianę pewnego domu
 

niedaleko Mediolanu. Jestem ciekawy, czy ktoś ją odnalazł! 

Zaskoczony młody murarz spojrzał na swego kolegę. 
-A gdybym ci pokazał właśnie tę Biblię? 
Rozpoznałbym ją, ponieważ zostawiłem tam specjalny znak. 
Młody murarz podał mu Pismo święte. 
-Czy poznajesz swój znak?  
Jego  współlokator  wziął  książkę  i  zmieszał  się.  Była  to  ta  sama  Biblia,  którą  przed  laty 

wmurował w ścianę, mówiąc do swych  kolegów: 

-Chciałbym wiedzieć, czy kiedyś się stąd wydostanie! 
Murarz uśmiechnął się. 
-Jak widzisz, nie tylko się wydostała, ale i wróciła do ciebie. 

 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

background image

Prescribed by Petrus-paulus 

Bruno Ferrero – 40 opowiadań na pustyni 

15 z 24

23.   KRÓLEWSKI   BŁAZEN 

 
Pewien  król  miał  swego  nadwornego  błazna,  który  umilał  mu  dni  swymi  powiedzonkami  

ż

artami. 

Którego

ś

 dnia król powierzył błaznowi swe berło, mówi

ą

c: 

-Zatrzymaj je do czasu, a

ż

 znajdziesz kogo

ś

 głupszego od siebie. Wtedy b

ę

dziesz mógł 

mu je podarowa

ć

Kilka  lat  pó

ź

niej  król  powa

ż

nie  zachorował.  Czuj

ą

c  zbli

ż

aj

ą

c

ą

  si

ę

 

ś

mier

ć

,  przywołał  błazna,  

do którego w gru-ncie rzeczy był bardzo przywi

ą

zany, i powiedział: 

-Wyruszam w dług

ą

 podró

ż

-Kiedy wrócisz? Za miesi

ą

c? 

-Nie. – odparł król. -Nie powróc

ę

 ju

ż

 nigdy. 

-A jakie przygotowania poczyniłe

ś

 przed t

ą

 wypraw

ą

? - zapytał błazen. 

Ż

adnych. - brzmiała smutna odpowied

ź

-Wyje

ż

d

ż

asz  na  zawsze  –  powiedział  błazen.  –  i  wcale  si

ę

  do  tego  nie  przygotowałe

ś

Prosz

ę

, we

ź

 to berło. Znalazłem wreszcie głupszego ode mnie! 

 

* * * 

 

Jest  bardzo  wielu  ludzi,  którzy  nie  przygotowują  się  do  tej  ,,wielkiej  podróży",  która  czeka 

każdego z nas. Dlatego ten moment wiąże się dla nich z wielką trwogą.  

„Czuwajcie więc, bo nie znacie dnia ani godziny" – mówi Jezus. (Mt 25,13) 
Czy naprawdę przygotowujesz się do tego? 

 

24.   DZIEWCZYNKA   I   WILK 

 
Którego

ś

  popołudnia  ogromny  wilk  czekał  w  ciemnym  lesie  na  dziewczynk

ę

,  która  miała 

przechodzi

ć

  nieopodal,  nios

ą

c  swej  babci  koszyk  z  jedzeniem.  Po  długim  oczekiwaniu  wilk 

rzeczywi

ś

cie ujrzał dziewczynk

ę

 nios

ą

c

ą

 kosz z jedzeniem. 

-Czy niesiesz ten koszyk do babci? – zapytał wilk. 
Dziewczynka potwierdziła. Wtedy wilk spytał, gdzie mieszka jej babcia. Dziewczynka obja

ś

niła 

mu to i wilk znikn

ą

ł w g

ę

stym lesie. 

Gdy dziewczynka otworzyła drzwi domu babci, od razu spostrzegła, 

ż

e kto

ś

 le

ż

y w łó

ż

ku babci 

i  ma  na  sobie  jej  koszul

ę

  i  nocny  czepek.  Nie  była  od  łó

ż

ka  dalej  ni

ż

  siedem  i  pół  metra,  gdy 

zrozumiała, 

ż

e nie jest to babcia, lecz wilk, poniewa

ż

 nawet w czepku na głowie wilk nie jest do babci 

podobny bardziej ni

ż

 autobus do Sofii Loren. 

Wtedy dziewczynka wyci

ą

gn

ę

ła z koszyka pistolet i zastrzeliła wilka. 

 

* * * 

 
Nie  zawsze  wszystko  układa  się  tak,  jak  to  sobie  zaplanowaliśmy.  Nie  należy  zbytnio  ufać 

opowieściom, bajkom, czy przysłowiom. 

„Aby nauczyć się pływać, trzeba wskoczyć do głębokiej wody” – mówi jedno z nich. Niektórzy 

może naprawdę się nauczą, lecz wielu też utonie. 

Zawsze lepiej jest pilnie śledzić rzeczywistość. 

 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

background image

Prescribed by Petrus-paulus 

Bruno Ferrero – 40 opowiadań na pustyni 

16 z 24

25.   KOGUT   I   DIAMENT 

 
Pewien  głodny  i  bardzo  zdenerwowany  z  tego  powodu  kogut,  gor

ą

czkowo  szukał  czego

ś

  

do jedzenia. Dziobał wsz

ę

dzie: pod kawałkami drewna, w

ś

ród li

ś

ci, wokół kamieni, a nawet pod nimi. 

Nagle  si

ę

  zatrzymał.  Ujrzał  przed  sob

ą

  kamie

ń

  zupełnie  inny  od  pozostałych,  błyszcz

ą

cy  

w szczególny sposób.  

Kogut zacz

ą

ł wpatrywa

ć

 si

ę

 w to dziwne zjawisko. Wtedy zrozumiał. To nie był zwykły kamie

ń

Wskazywał na to jego kształt, rozmiary i ten szczególny blask. 

-Ludzie nazywaliby ci

ę

 diamentem. – mrukn

ą

ł głodny kogut.  

–Ale zwykły, czy niezwykły, dla mnie nie jeste

ś

 wi

ę

cej wart, ni

ż

 ziarnko ry

ż

u – stwierdził  

i odwrócił si

ę

, by dalej dzioba

ć

 w poszukiwaniu jedzenia.  

 

* * * 

 
Ci, którzy są zajęci szukaniem jedynie tego, co przyjemne, przechodzą obojętnie obok  cennych 

wartości, nawet jeśli je dostrzegają. Aby odkryć to, co się liczy naprawdę, trzeba chcieć to odnaleźć. 

„Nie  dawajcie  psom  tego  co  święte,  i  nie  rzucajcie  swych  pereł  przed  świnie,  by  ich  nie 

podeptały nogami, i obróciwszy się, was nie poszarpały” – mówi Jezus. (Mt 7,6) 

 

26.   PAMI

Ę

TA

Ć

   O   KAZANIU 

 
Pewnej niedzieli, około południa, młoda kobieta myła w kuchni sałat

ę

, kiedy podszedł do niej 

m

ąż

 i zapytał: 

-Czy  pami

ę

tasz,  jaka  była  dzi

ś

  Ewangelia  i  o  czym  dzi

ś

  rano  mówił  podczas  kazania 

ksi

ą

dz? 

-Ju

ż

 nie pami

ę

tam. – wyznała kobieta. 

-No to po co chodzisz do ko

ś

cioła i słuchasz słów Pisma 

ś

wi

ę

tego i kaza

ń

, skoro zaraz 

o nich zapominasz? 

Mój drogi, popatrz: woda myje t

ę

 sałat

ę

, ale potem nie znajdziesz wody w talerzu; a przecie

ż

 

sałata b

ę

dzie czysta. 

 

* * * 

 

Nie  chodzi  o  to,  by  robić  notatki  podczas  kazania.  Ważne  jest,  abyśmy  zostali  „obmyci” 

Słowem Bożym. 

 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

background image

Prescribed by Petrus-paulus 

Bruno Ferrero – 40 opowiadań na pustyni 

17 z 24

27.   MARTWY   CZY   

Ż

YWY  ? 

 
Którego

ś

  letniego  dnia  wnuk  znanego  naukowca  przyszedł  do  swego  dziadka.  W  r

ę

ce,  

któr

ą

 trzymał schowan

ą

 za plecami, 

ś

ciskał wróbelka złapanego w ogrodzie do specjalnej sieci. 

Oczy chłopca l

ś

niły nienawi

ś

ci

ą

 i przebiegło

ś

ci

ą

, kiedy pytał dziadka: 

-Czy ptaszek, którego trzymam w r

ę

ce jest martwy, czy 

ż

ywy? 

-Martwy. – odpowiedział m

ą

dry staruszek. 

Chłopiec otworzył dło

ń

 i wypu

ś

cił wróbla, który natychmiast poderwał si

ę

 do lotu. 

-Nie zgadłe

ś

! – za

ś

miał si

ę

 zło

ś

liwie. 

Gdyby padła odpowied

ź

ż

e ptaszek jest 

ż

ywy, chłopiec zacisn

ą

łby dło

ń

 i udusił bezbronnego 

ptaszka. 

-Widzisz,  odpowied

ź

  spoczywała  w  twojej  r

ę

ce.  –  rzekł  staruszek,  patrz

ą

c  przenikliwie  

na wnuka. 

 

* * * 

 

Ś

mierć  lub  życie  wieczne  zależą  tylko  od  nas.  Nawet  najdrobniejsze  i  najprostsze  decyzje 

podejmowane dzisiaj zaważą na twoim wiecznym przeznaczeniu. 

Popularna ukraińska modlitwa ma takie słowa: 
-Boże, ześlij wszy na tyranów, samotnym daj psy do obrony, dzieciom – motyle, futra z norek 

kobietom, skóry z dzika mężczyznom. A nam wszystkim daj orła, który na swych skrzydłach zaniesie 
nas do Ciebie”. 

 

28.   PERŁA 

 
Perłopław rzekł do swego przyjaciela: 
-Wiesz,  co

ś

  bardzo  mnie  boli,  tutaj,  wewn

ą

trz.  To  co

ś

  ci

ęż

kiego  i  okr

ą

głego;  jestem 

zm

ę

czony i obolały. 

Ten zarozumiale odparł: 
-Chwała  niebiosom  i  morzu, 

ż

e  nic  mnie  w 

ś

rodku  nie  boli.  Czuj

ę

  si

ę

  dobrze  i  jestem 

zdrowy, zarówno wewn

ą

trz, jak i na zewn

ą

trz. 

W  tej  samej  chwili  przepływał  obok  krab  i  usłyszał  rozmow

ę

  dwóch  perłopławów.  Temu,  

który był całkowicie zdrowy, powiedział: 

-Jeste

ś

 zadowolony z tego, 

ż

e czujesz si

ę

 dobrze i cieszysz si

ę

 doskonałym zdrowiem; 

lecz ten ból, który odczuwa twój przyjaciel, to perła niezwykłej pi

ę

kno

ś

ci. 

 

* * * 

 

Jest  to  wielka  łaska.  Kiedy  ziarenko  piasku  dostaje  się  do  wnętrza  perłopława,  odczuwa  on 

dotkliwy ból, lecz nie rozpacza, nie płacze, ani nie lamentuje. Powoli, dzień po dniu przemienia swój 
ból w perłę. Jest to arcydzieło natury i wielka łaska. 

 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

background image

Prescribed by Petrus-paulus 

Bruno Ferrero – 40 opowiadań na pustyni 

18 z 24

29.   BÓG   W   STUDNI 

 
Gromada  Cyganów  zatrzymała  si

ę

  kiedy

ś

  przy  studni  pewnej  wiejskiej  zagrody.  Obserwował 

ich z zaciekawieniem pi

ę

cioletni chłopiec, który wyszedł z domu na podwórze. 

Jego  wzrok  przyci

ą

gał  szczególnie  jeden  Cygan,  rosły  m

ęż

czyzna,  który  wła

ś

nie  wyci

ą

gn

ą

ł  

ze  studni  wiadro  z  wod

ą

  i  stał  z  szeroko  rozstawionymi  nogami,  pij

ą

c  łapczywie.  Strumyczek  wody 

spływał po jego g

ę

stej, krótkiej, ogni

ś

cie rudej brodzie, a silne r

ę

ce unosiły ci

ęż

kie, drewniane wiadro, 

tak jakby to była mała fili

ż

anka. 

Sko

ń

czywszy  pi

ć

,  wyj

ą

ł  kolorow

ą

  chustk

ę

  i  otarł  sobie  twarz.  Potem  pochylił  si

ę

  i  zajrzał  

w gł

ą

b studni. Zaciekawiony chłopiec podszedł do niego i wspi

ą

ł si

ę

 na palce, staraj

ą

c si

ę

 dostrzec to, 

na co patrzył Cygan. 

Olbrzym dostrzegł chłopca i z u

ś

miechem podniósł go do góry. 

-Czy wiesz, kto tam jest? – zapytał. 
Dziecko potrz

ą

sn

ę

ło przecz

ą

co głow

ą

-Tam jest Bóg. – powiedział Cygan. 
-Popatrz! – dodał i przytrzymał chłopca nad studni

ą

W dole, w wodzie l

ś

ni

ą

cej jak lustro, dziecko zobaczyło swoje odbicie. 

-Ale

ż

 to jestem ja! 

-Wła

ś

nie!  –  zawołał  Cygan,  delikatnie  stawiaj

ą

c  chłopca  na  ziemi.  –Teraz  wiesz,  gdzie  jest 

Bóg. 

 

* * * 

 

Nie potrafię konstruować nowych wspaniałych rzeczy, takich jak np. samoloty, poruszające się 

na  srebrnych  skrzydłach.  Lecz  dzisiaj,  o  brzasku,  pomyślałem  sobie  o  czymś  cudownym  i  moje 
zniszczone ubranie stało się nagle piękne, błyszczące w blasku światła, spływającego z nieba. 

Myśl była taka: że w mojej dłoni jest ukryty tajemny plan, a moja ręka jest wielka, ogromna, 

na  miarę  tego  planu.  Czułem,  że  Bóg,  obecny  jest  we  mnie  i  zna  moją  tajemnicę,  a  ja  mam  zamiar, 
który On chce zrealizować dla świata za pośrednictwem moich dłoni. 

 

30.   ROZKŁAD   JAZDY   POCI

Ą

GÓW 

 
Poznałem  kiedy

ś

  m

ęż

czyzn

ę

,  który  znał  na  pami

ęć

  cały  rozkład  jazdy  poci

ą

gów  w  swojej 

miejscowo

ś

ci,  poniewa

ż

  jedyn

ą

  rzecz

ą

,  która  sprawiała  mu  rado

ść

,  była  kolej.  Cały  czas  sp

ę

dzał  

na dworcu, ogl

ą

daj

ą

c przyje

ż

d

ż

aj

ą

ce i odje

ż

d

ż

aj

ą

ce poci

ą

gi. Z zachwytem obserwował wagony, silne 

lokomotywy,  ogromne  koła,  z  podziwem  patrzył  na  wskakuj

ą

cych  do  poci

ą

gu  konduktorów  

i na zawiadowc

ę

 stacji. 

Znał  ka

ż

dy  poci

ą

g,  wiedział,  sk

ą

d  przyje

ż

d

ż

a  i  dok

ą

d  jedzie,  kiedy  dotrze  do  celu  oraz  jakie 

poci

ą

gi i kiedy przyjad

ą

 do naszego miasta. 

Znał numery poci

ą

gów, wiedział, w jakie dni one kursuj

ą

, czy maj

ą

 wagon restauracyjny, czy 

trzeba si

ę

 przesiada

ć

, aby dojecha

ć

 do danego miasta. Wiedział, które poci

ą

gi maj

ą

 wagon pocztowy 

oraz ile kosztuje bilet do Frauenfeld, Olsen czy Niederbipp (miasta w Szwajcarii), czy te

ż

 do ka

ż

dego 

innego miejsca.  

Nie  chodził  do  baru,  nie  chodził  do  kina,  ani  na  spacery,  nie  miał  te

ż

  roweru,  radia,  ani 

telewizora, nie czytywał gazet, ksi

ąż

ek, a gdyby dostał jaki

ś

 list, tak

ż

e by go nie przeczytał. Brakowało 

mu  czasu  na  te  wszystkie  sprawy,  poniewa

ż

  całe  dnie  sp

ę

dzał  na  dworcu.  Jedynie  wtedy,  gdy 

zmieniał si

ę

 rozkład jazdy poci

ą

gów, w maju i w pa

ź

dzierniku, przez jaki

ś

 czas nie pokazywał si

ę

 tam. 

Zostawał  wtedy  w domu – siedział przy stole  i uczył si

ę

  wszystkiego na pami

ęć

, czytał nowy rozkład 

od  pierwszej  do  ostatniej  strony,  zwracał  uwag

ę

,  czy  wprowadzono  jakie

ś

  zmiany  i  był  bardzo 

zadowolony, kiedy ich nie było. 

Zdarzało  si

ę

  czasem, 

ż

e  kto

ś

  spytał  go  o  godzin

ę

  odjazdu  poci

ą

gu.  Wówczas  jego  twarz 

rozja

ś

niała si

ę

, pytał o cel podró

ż

y. Natomiast pechowiec prosz

ą

cy o informacje przewa

ż

nie spó

ź

niał 

si

ę

 na poci

ą

g, poniewa

ż

 człowiek, o którym opowiadam, nie pozwalał mu odej

ść

. Nie zadowalaj

ą

c si

ę

 

podaniem  godziny  odjazdu,  recytował  tak

ż

e  numer  poci

ą

gu,  mówił  o  ilo

ś

ci  wagonów,  mo

ż

liwych 

przesiadkach  i  godzinach  odjazdów  kolejnych  poci

ą

gów;  wyja

ś

niał  tak

ż

e, 

ż

e  tym  poci

ą

giem  mo

ż

na 

dojecha

ć

  do  Pary

ż

a,  gdzie  nale

ż

y  si

ę

  przesi

ąść

  oraz  kiedy  si

ę

  b

ę

dzie  na  miejscu.  Nie  pojmował, 

ż

ludzi  wcale  to  nie  interesuje.  Je

ś

li  za

ś

  kto

ś

  odchodził,  zanim  zd

ąż

ył  przekaza

ć

  wszystkie  posiadane 

informacje, denerwował si

ę

 niesłychanie, ubli

ż

ał mu i krzyczał za nim. 

-Pan nie ma najmniejszego poj

ę

cia o kolei! 

background image

Prescribed by Petrus-paulus 

Bruno Ferrero – 40 opowiadań na pustyni 

19 z 24

Osobi

ś

cie nigdy nie wsiadł do 

ż

adnego poci

ą

gu. 

To nie miałoby 

ż

adnego sensu – jak twierdził – poniewa

ż

 on i tak zawczasu wiedział wszystko 

o podró

ż

y. 

(Peter Bichsel) 

 

* * * 

 
Wiele  osób  (także  znani  uczeni)  wiedzą  wszystko  na  temat  Pisma  świętego,  znają  znaczenie 

nawet  najmniejszych  wersetów  oraz  potrafią  wyjaśnić  najtrudniejsze  słowa,  a  także  to,  co  pisarz 
chciał rzeczywiście powiedzieć, nawet, jeśli zdaje się, iż mówi on coś zupełnie innego. 

Jednak w swoje własne życie nie wprowadzają nic z tego, co jest napisane w Biblii. 

 

31.   JAJKO 

 
Pewna  niezbyt  zamo

ż

na  kobieta  znalazła  jajko.  Niesłychanie  szcz

ęś

liwa,  zawołała  swego 

m

ęż

a oraz dzieci i powiedziała: 

-Sko

ń

czyły  si

ę

  wszystkie  nasze  zmartwienia.  Popatrzcie,  znalazłam jajko!  Nie  zjemy  go,  lecz 

zaniesiemy do s

ą

siada, który ma kwok

ę

. Kwoka wysiedzi nam kurczaka, który wyro

ś

nie na du

żą

 kur

ę

My oczywi

ś

cie nie zjemy kury, lecz b

ę

dziemy j

ą

 karmi

ć

, aby znosiła nam wiele jaj, z których b

ę

dziemy 

mieli wiele innych kur, a te znios

ą

 nam du

ż

o kolejnych jajek. W ten sposób b

ę

dziemy mieli du

ż

o kur i 

du

ż

o jajek. Nie zjemy ani kur, ani jaj, lecz sprzedamy je i kupimy jałówk

ę

. Wyhodujemy j

ą

 i b

ę

dziemy 

mieli  krow

ę

.  Krowa  da  nam  ciel

ę

ta,  a

ż

  w  ko

ń

cu  b

ę

dziemy  mieli  spore  stado.  Sprzedamy  je  i  kupimy 

kawałek ziemi, potem sprzedamy i kupimy; kupimy i sprzedamy… 

Mówi

ą

c to z wielkim przej

ę

ciem, kobieta 

ż

ywo gestykulowała. Jajko wypadło jej z r

ę

ki i rozbiło 

si

ę

 na ziemi. 

 

* * * 

 

Nasze rozmowy często przypominają gadaninę tej kobiety: „Zrobię… Powiem… Załatwię…” 

Mijają dni i lata, a my nie robimy absolutnie nic z tego, co obiecywaliśmy. 
 

32.   HASŁO   PRZYWÓDCY 

 
Rosło  sobie  kiedy

ś

  młode  drzewko,  o  pi

ę

knych  widokach  na  przyszło

ść

.  Miało  dokładnie 

cztery  listki.  Cztery  pi

ę

kne,  dorodne  li

ś

cie  l

ś

ni

ą

ce  w  porannej  rosie.  Li

ś

cie  były  ze  sob

ą

  bardzo 

zaprzyja

ź

nione i cz

ę

sto prowadziły długie rozmowy. 

Pewnego dnia najwi

ę

kszy i najpi

ę

kniejszy li

ść

 (był on kim

ś

 w rodzaju „przywódcy” całej grupy) 

stwierdził, 

ż

e postanawia obywa

ć

 si

ę

 bez wody. Trzy pozostałe li

ś

cie były tak pełne dobrej woli (lub te

ż

 

na tyle słabe), 

ż

e przyj

ę

ły postanowienie swego przyjaciela.  

Przy pomocy parasola zbudowały sobie wspaniały system ocieniania: kiedy panowała pi

ę

kna 

pogoda, parasol był zamykany, kiedy za

ś

 zbierało si

ę

 na deszcz – natychmiast go otwierano. 

Niestety,  biedne  drzewo  pozbawione  deszczu,  zacz

ę

ło  usycha

ć

  i  wreszcie  całkowicie 

obumarło. Wszystkie li

ś

cie uschły i porwał je wiatr. 

 

* * * 

 

Kiedy wszyscy myślą w ten sam sposób, nikt nie myśli zbyt wiele. Są ludzie, którzy „liczą się 

bardzo”,  nawet  jeśli  wygadują  jedynie  głupstwa.  Są  też  „wielcy”,  którzy  są  takimi,  ponieważ  ci 
„mali” nie chcą się im sprzeciwiać. Nie mają zapewne tyle odwagi, by bronić własnych przekonań. 

Jezus mówi: 
-Do każdego więc, który się przyzna do Mnie przed ludźmi, przyznam się i Ja przed swoim 

Ojcem,  który  jest  w  niebie.  Lecz  kto  się  Mnie zaprze  przed ludźmi,  tego zaprę się  i Ja  przed moim 
Ojcem, który jest w niebie.”
 (Mt 10,32-33) 

 
 
 
 

background image

Prescribed by Petrus-paulus 

Bruno Ferrero – 40 opowiadań na pustyni 

20 z 24

33.   GÓRNICZA   LAMPA 

 
Pewien  człowiek  codziennie  zst

ę

pował  do  wn

ę

trza  ziemi,  gdzie  wydobywał  sól.  Zawsze 

zabierał ze sob

ą

 kilof i lamp

ę

Którego

ś

 wieczoru, gdy wracał ju

ż

 na powierzchni

ę

, w kr

ę

tym i niewygodnym chodniku kopalni 

lampa wypadła mu z r

ę

ki i rozbiła si

ę

 o skał

ę

Pocz

ą

tkowo górnik był nawet z tego bardzo zadowolony: 

-Wreszcie!  Miałem  ju

ż

  jej  dosy

ć

.  Musiałem  zawsze  nosi

ć

  j

ą

  ze  sob

ą

,  uwa

ż

a

ć

,  gdzie  j

ą

 

stawiam, my

ś

le

ć

 o niej nawet w czasie pracy. Teraz mam jeden kłopot mniej. Czuj

ę

 si

ę

 bardziej 

wolny! A poza tym… chodz

ę

 t

ę

dy od tylu lat i na pewno si

ę

 tutaj nie zgubi

ę

Jednak bardzo pr

ę

dko zabł

ą

dził. W ciemno

ś

ci wszystko wygl

ą

dało inaczej. Zrobił kilka kroków, 

lecz bole

ś

nie uderzył o 

ś

cian

ę

. Zdziwił si

ę

: czy

ż

by to nie był ten sam chodnik? Jak

ż

e mógł zgubi

ć

 si

ę

 

tak  szybko?  Spróbował  zawróci

ć

.  Ale  dotarł  do  brzegu  jeziorka,  w  którym  zbierały  si

ę

  spływaj

ą

ce 

wody.  

-Nie jest zbyt gł

ę

bokie. – pomy

ś

lał. –Lecz je

ś

li tam wejd

ę

, teraz, w ciemno

ś

ci na pewno 

tu uton

ę

Rzucił si

ę

 na ziemi

ę

 i zacz

ą

ł i

ść

 na kolanach. Pokaleczył sobie dłonie i nogi. Łzy napłyn

ę

ły mu 

do oczu, gdy spostrzegł, 

ż

e w gruncie rzeczy udało mu si

ę

 posun

ąć

 do przodu jedynie o kilka metrów  

ż

e nadal znajduje si

ę

 wła

ś

ciwie w punkcie wyj

ś

cia. 

Nagle zat

ę

sknił za swoj

ą

 lamp

ą

Upokorzony  czekał,  a

ż

  kto

ś

  zejdzie  na  dół,  by  zacz

ąć

  go  szuka

ć

  i  wyprowadzi  st

ą

d, 

o

ś

wietlaj

ą

c drog

ę

 ogarkiem 

ś

wiecy. 

 

* * * 

 

„Twoje słowo jest lampą dla moich stóp i światłem na mojej ścieżce.  
Przystępność Twoich słów oświeca i naucza niedoświadczonych.”

 

(Ps. 119, 105.130)

 

 

34.   MIŁOSNY   WIERSZ 

 
Jeden  z  najpi

ę

kniejszych  chyba  miłosnych  wierszy  ostatnich  czasów  napisała  pewna 

ameryka

ń

ska dziewczyna. Nosi on tytuł: ”O tym, czego nie uczyniłe

ś

”. 

 
„Pami

ę

tasz ten dzie

ń

, kiedy po

ż

yczyłam od ciebie Twój nowy samochód i rozbiłam go? 

My

ś

lałam, 

ż

e mnie zabijesz, ale nie zrobiłe

ś

 tego. 

Czy  pami

ę

tasz,  jak  kiedy

ś

  wyci

ą

gn

ę

łam  ci

ę

  na  pla

żę

,  chocia

ż

  twierdziłe

ś

ż

e  b

ę

dzie  pada

ć

,  

i rzeczywi

ś

cie padało? 

My

ś

lałam, 

ż

e zawołasz »A nie mówiłem?«. Ale nie zrobiłe

ś

 tego. 

A  pami

ę

tasz,  jak  kokietowałam  wszystkich, 

ż

eby  wzbudzi

ć

  twoj

ą

  zazdro

ść

,  i  ty  byłe

ś

 

zazdrosny? 

My

ś

lałam, 

ż

e odejdziesz ode mnie, ale tego przecie

ż

 nie zrobiłe

ś

Czy pami

ę

tasz, jak zrzuciłam tort truskawkowy na dywanik twego samochodu? 

My

ś

lałam, 

ż

e mnie uderzysz, ale nie uczyniłe

ś

 tego. 

Czy  pami

ę

tasz,  jak  zapomniałam  ci  powiedzie

ć

ż

e  na  pewnym  przyj

ę

ciu  obowi

ą

zuj

ą

  stroje 

wieczorowe i ty przyszedłe

ś

 w d

ż

insach? 

My

ś

lałam, 

ż

e mnie wtedy spoliczkujesz, ale nie zrobiłe

ś

 tego.  

Zawsze miałe

ś

 dla mnie cierpliwo

ść

, kochałe

ś

 mnie i broniłe

ś

Mam na sumieniu tyle win wobec Ciebie. 
Tak bardzo chciałam Ci

ę

 prosi

ć

 o przebaczenie, kiedy wrócisz z Wietnamu. 

Lecz ty nie wróciłe

ś

…” 

 

*  * * 

 

Pamiętaj: przychodzisz na świat jedynie raz. 
Zatem całe dobro, które możesz wyświadczyć drugiemu człowiekowi – okaż natychmiast! 
Nie  odkładajmy  tego  na  później,  ani  nie  zaniedbujmy,  ponieważ  nie  będziemy  dwa  razy  żyć  

na tym świecie. 

 

background image

Prescribed by Petrus-paulus 

Bruno Ferrero – 40 opowiadań na pustyni 

21 z 24

35. CIEKAWSKIE   MOTYLE 

 
Kilka motyli fruwało wokół pal

ą

cego si

ę

 w nocy ogniska. Miały one skłonno

ś

ci do m

ę

drkowania 

i filozofowania; lataj

ą

c wi

ę

c dookoła jasnych płomieni daj

ą

cych przyjemne ciepło, zastanawiały si

ę

-Czy to jest ogie

ń

-To co

ś

, co daje 

ś

wiatło. – stwierdził jeden motyl. 

-To co

ś

, co grzeje. – upierał  si

ę

 inny. 

Lecz te odpowiedzi nie zadowoliły 

ż

adnego z nich, były niewystarczaj

ą

ce. 

Wreszcie  jeden  z  motyli  pofrun

ą

ł  wprost  w  płomienie  i  w  jednej  chwili  sam  tak

ż

e  stał  si

ę

 

płomieniem. 

-Teraz on ju

ż

 wie, czym jest ogie

ń

– stwierdziły pozostałe, 

 

* * * 

 

Pewien  chiński  chłopiec  chciał  nauczyć  się  szlifowania  nefrytów.  Dlatego  udał  się  

do najlepszego nauczyciela zawodu w całych Chinach, a ten przyjął go na ucznia. 

Pierwszego dnia nauczyciel dał mu kawałek nefrytu i polecił: 
-Zaciśnij go w dłoni. 
Przez cały dzień chłopiec stał nieruchomo, trzymając w ręce nefryt. Nie robił nic innego. 
Następnego dnia przyszedł odważnie do nauczyciela, z nadzieją, że nauczy się czegoś nowego. 

Lecz mężczyzna znów włożył mu do ręki kawałek nefrytu i powiedział: 

-Trzymaj go dobrze. 
I znowu przez cały dzień jedynym zajęciem chłopca było trzymanie w zaciśniętej dłoni kawałka 

nefrytu. 

Tak było następnego dnia i kolejnego także. Przez cały rok. 
Wreszcie któregoś ranka chłopiec przyszedł do nauczyciela i, jak zwykle, wyciągnął do niego 

otwartą dłoń. Nauczyciel włożył do mu ręki kamień. 

Lecz, kiedy kamień lekko musnął jego dłoń, chłopiec wykrzyknął: 
-Ależ to nie jest nefryt! 
Nauczyciel uśmiechnął się: 
-Teraz już znasz nefryt. 

 

36.   DWIE   CHUSTECZKI 

 
Pewien  mały  chłopczyk  przynosił  zawsze  do  przedszkola  dwie  chusteczki.  Gdy  zdziwiona 

wychowawczyni spytała, dlaczego tak post

ę

puje, odpowiedział: 

-Jedna jest po to, by wyciera

ć

 sobie nos; druga, 

ż

eby wytrze

ć

 oczy, komu

ś

, kto płacze. 

 

* * * 

 

Czy ty także nosisz przy sobie dwie chusteczki? 

 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

background image

Prescribed by Petrus-paulus 

Bruno Ferrero – 40 opowiadań na pustyni 

22 z 24

37.   OKO   DRWALA 

 
Pewien drwal nie mógł znale

źć

 swojej ulubionej siekiery. Szukał jej wsz

ę

dzie, w całym domu. 

Na pró

ż

no. Siekiera znikn

ę

ła. Zacz

ą

ł ju

ż

 nawet podejrzewa

ć

ż

e kto

ś

 mu j

ą

 ukradł. 

Pod wpływem tej my

ś

li podszedł do okna. Wła

ś

nie w tej chwili zobaczył przechodz

ą

cego syna 

s

ą

siada. 

-Chodzi jak typowy złodziej. – pomy

ś

lał drwal. –I ma oczy złodzieja siekier… Nawet jego 

włosy s

ą

 charakterystyczne dla złodziei siekier.  

Kilka  dni  pó

ź

niej  drwal  znalazł  pod  tapczanem  swoj

ą

  ulubion

ą

  siekier

ę

,  któr

ą

  zostawił  tam 

przez nieuwag

ę

 po powrocie z pracy. 

Szcz

ęś

liwy z powodu odnalezienia zguby, podszedł do okna i zobaczył przechodz

ą

cego syna 

s

ą

siada.  

-Wcale  nie  ma  złodziejskich  ruchów.  –  pomy

ś

lał.  –Jego  wzrok  jest 

ś

miały,  a  włosy 

całkiem przyzwoite. 

 

* * * 

 

Uwielbiamy etykietki, żyjemy nimi. Przyczepiamy je do spodni, koszul, butów, nawet na czole. 
Inne  wiążą  się  z  naszym  postrzeganiem  świata.  Widzimy  go  jako  teatrzyk  i  każdemu 

przydzielamy rolę, którą ma odegrać: ten jest piękny, ta ograniczona, ten zły, zaś tamten to zdrajca… 

Często o tym, kto będzie katem, a kto ofiarą, decyduje kolor jego krawata. 
Jezus powiedział: „Nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni. Bo takim sądem, jakim wy sądzicie, 

i  was  osądzą,  i  taką  miarą,  jaką  wy  mierzycie,  wam  odmierzą>  Czemu  to  widzisz  drzazgę  w  oku 
brata, a belki we własnym oku nie dostrzegasz?”
 (Mt 7,1-3) 

 

38.   POP

Ę

KANY   ZBIORNIK 

 
Na  polu,  w  odległo

ś

ci  kilkudziesi

ę

ciu  metrów  od  siebie,  stały  dwa  zbiorniki  na  wod

ę

Spogl

ą

dały na siebie, a od czasu do czasu zamieniały kilka słów.  

Były bardzo ró

ż

ne. 

Pierwszy  zbiornik był doskonały. Tworzyły  go solidne i  dokładnie dopasowane kamienie,  tak, 

ż

ż

adna kropla cennej wody nigdy nie została uroniona.  

Drugi miał kilka szczelin, przypominaj

ą

cych rany, z których s

ą

czyły si

ę

 strumyczki wody. 

Pierwszy, wyniosły i dumny  ze swej doskonało

ś

ci, wyra

ź

nie rysował si

ę

 na tle zielonych pól i 

ę

kitu nieba. Jedynie jakie

ś

 owady i kilka ptaków o

ś

mielało zbli

ż

y

ć

 si

ę

 do niego. 

Drugi był otoczony kwitn

ą

cymi ro

ś

linami, morwami i powojem, które spijały wod

ę

 s

ą

cz

ą

c

ą

 si

ę

 

ze szczelin. Nieustannie brz

ę

czały tam owady, a ptaki wiły swe gniazda na jego kraw

ę

dziach. Nie był 

wprawdzie doskonały, ale czuł si

ę

 bardzo szcz

ęś

liwy. 

 

* * * 

 

Odczuwamy  zarówno  potrzebę  wiary  w  doskonałość,  jak  i  konieczność  posiadania  odwagi, 

bycia, aby być niedoskonałym. Żyjemy w świecie, w którym doskonałość mylona jest ze staraniami, by 
być „ważniejszym”, „pierwszym”, „kimś”. 

Jedyną  doskonałością  jest  miłość.  Tylko  w  ten  sposób  można  rozumieć  słowa  Jezusa: 

„Bądźcie więc i wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski.” (Mt 5,48), wypowiedziane 
po błogosławieństwie ubogich, smutnych, cichych, tych, którzy pragną sprawiedliwości, miłosiernych  
i cierpiących prześladowania dla sprawiedliwości. 

Ten, kto żyje z otwartymi ramionami dla innych, zwykle nie robi kariery, lecz znajduje wielu 

ludzi, których trzeba uścisnąć i serdecznie przyjąć. 

 
 
 
 
 
 
 

background image

Prescribed by Petrus-paulus 

Bruno Ferrero – 40 opowiadań na pustyni 

23 z 24

39.   ZABIŁEM   J

Ą

   DLA   KAWAŁKA   CHLEBA 

 
Pewien  m

ęż

czyzna,  który  nie  był  w  ko

ś

ciele  od  dwudziestu  lat,  z  wahaniem  zatrzymał  si

ę

 

przed konfesjonałem. Przykl

ę

kn

ą

ł i po chwili zastanowienia zacz

ą

ł ze łzami w oczach opowiada

ć

„Moje r

ę

ce s

ą

 splamione krwi

ą

. To było podczas odwrotu z Rosji. Ka

ż

dego dnia umierał kto

ś

 z 

naszych.  Głód  był  straszliwy.  Powiedziano  nam,  by

ś

my  nigdy  nie  wchodzili  do 

ż

adnego  domu,  nie 

maj

ą

c  ze  sob

ą

  broni  gotowej  do  strzału  na  pierwsze  oznaki…  Tam,  gdzie  wszedłem,  znajdował  si

ę

 

starzec i jasnowłosa dziewczyna o smutnych oczach. Wyszeptałem: 

-Chleba! Dajcie mi chleba! 
Dziewczynka schyliła si

ę

. S

ą

dziłem, 

ż

e chce si

ę

gn

ąć

 po bro

ń

 czy granat. Strzeliłem. Dziecko 

upadło na wznak. 

Kiedy  podszedłem  bli

ż

ej,  zauwa

ż

yłem, 

ż

e  trzyma  w  dłoni  kawałek  chleba.  Zabiłem  niewinn

ą

czternastoletni

ą

 dziewczynk

ę

, która chciała da

ć

 mi chleb. 

Potem zacz

ą

łem pi

ć

, aby o tym zapomnie

ć

: lecz jak

ż

e mo

ż

na zapomnie

ć

Czy Bóg mo

ż

e mi przebaczy

ć

?” 

 

* * * 

 

Kto  chodzi  z  nabitą  bronią,  kiedyś  wreszcie  wystrzeli.  Jeśli  ktoś  ma  do  dyspozycji  jedynie 

młotek, któregoś dnia zacznie traktować wszystkich jak gwoździe. A głównym jego zajęciem będzie ich 
wbijanie. 

 

40.   OPALI

Ć

   DUSZ

Ę

 

 
Pewien  misjonarz  w  Papui  Nowej  Gwinei  zauwa

ż

ył, 

ż

e  jeden  z  jego  neofitów,  dumny 

przywódca  plemienia  Kanaków,  na  koniec  ka

ż

dej  Mszy 

ś

wi

ę

tej  podchodził  do  tabernakulum  i 

pozostawał tam przez długi czas, stoj

ą

c z obna

ż

onym torsem. Był to prosty człowiek, który nawet nie 

nauczył si

ę

 czyta

ć

 Pisma 

ś

wi

ę

tego. 

Którego

ś

  dnia  misjonarz,  chc

ą

c  zaspokoi

ć

  swoj

ą

  ciekawo

ść

,  zapytał,  có

ż

  robi,  stoj

ą

c  w 

milczeniu przed tabernakulum. 

Kanaka z u

ś

miechem odparł: 

-Wystawiam moj

ą

 dusz

ę

 na sło

ń

ce. 

 

* * * 

 
Nauczyciel zebrał swoich uczniów i zapytał: 
-Skąd bierze początek modlitwa? 
Pierwszy uczeń odpowiedział: 
-Z potrzeby. 
Drugi: 
-Z  wielkiej  radości.  Kiedy  się  raduję,  dusza  ucieka  z  ciasnej  skorupy  moich  obaw  i 

zmartwień i unosi się wysoko do Boga. 

Trzeci oświadczył: 
-Z ciszy. Kiedy wszystko we mnie staje się ciszą, wtedy może mówić Bóg. 
Nauczyciel podsumował: 
-Wszyscy  odpowiedzieliście  prawidłowo.  Ale  pamiętajcie,  że  modlitwa  bierze  początek  od 

samego Boga. To On ją rozpoczyna, a nie my. 

 

KONIEC 

Przepisał i sprawdził: 

P.P.Z. (Petrus-paulus) 

 

 

background image

Prescribed by Petrus-paulus 

Bruno Ferrero – 40 opowiadań na pustyni 

24 z 24

Redakcja: ks. Roman Szpakowski SDB, Maria D. Śpiewakowska 

Z języka włoskiego przełożyła: Ewa Ranz 

Warszawa, 2009, 

Wydawnictwo Salezjańskie 

Tytuł oryginału: „Quaranta storie Nel deserto” 

IMPRIMATUR: Za zgodą Kurii Diecezjalnej Warszawsko-Praskiej 

z dn. 04.07.1992., nr 365/K/92 

 

ISBN 978-83-85528-15-9 

 

 

Uwaga!!!  

Książka ta w formie e-booka może być rozpowszechniana  

tylko w celach indywidualnych!!!