background image

 

MEG CABOT 

KSIĘŻNICZKA W ROZPACZY

 

PAMIĘTNIK KSIĘŻNICZKI 8

 

Tytuł oryginału 

THE PRINCESS DIARIES 8 PRINCESS ON THE BRINK 

background image

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Abby, z miłością i podziękowaniem 

background image

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

- Zapewne - powiedziała do Sary 

- znów sobie wyobrażasz, że jesteś księżniczką. 

- Zawsze próbowałam nią być - odparła Sara cicho. 

- Nawet kiedy było mi zimno i byłam bardzo głodna. 

Frances Hodgson Burnett Mała księżniczka 

Przekład Wacława Komarnicka 

background image

 

JA, KSIĘŻNICZKĄ???? TAA, I CO JESZCZE? 

Sztuka 

Mii Thermopolis 

(pierwsza wersja) 

 

S

CENA 

12 

 

DZIEŃ.  Palmiarnia  hotelu  Plaza  w  Nowym  Jorku.  Dziewczyna  o  płaskiej  klatce 

piersiowej  i  fryzurze  w  kształcie  znaku  drogi  podporządkowanej  (czternastoletnia  MIA 

THERMOPOLIS)  siedzi  przy  ślicznie  nakrytym  stoliku  naprzeciw  łysego  mężczyzny  (jej 

ojciec, KSIĄŻĘ PHILLIPE). Z miny MII widać, że ojciec właśnie mówi coś, co ją wytrąca z 

równowagi. 

 

KSIĄŻĘ PHILLIPE 

Już nie nazywasz się Mia Thermopolis, kochanie. 

 

MIA 

(mrugając oczami z zaskoczenia) 

Nie? No to jak się nazywam? 

 

KSIĄŻĘ PHILLIPE 

Nazywasz  się  Amelia  Mignonette  Grimaldi  Thermopolis  Renaldo,  księżniczka 

Genowii. 

WTOREK, 7 WRZEŚNIA, 

WSTĘP DO TWÓRCZEGO PISANIA 

Nie  no,  ona  sobie  NA  PEWNO  żartuje.  Opisać  pokój?  To  ma  być  nasza  pierwsza 

praca?  OPISAĆ  POKÓJ?  Czy  ona  ma  chociaż  odrobinę  zielonego  pojęcia,  od  jak  dawna 

twórczo  opisuję  pokoje?  No  bo  przecież  ja  już  opisywałam  pokoje  w  KOSMOSIE  -  na 

przykład w swoim fanfiction  Battlestar Galactica  o tym, jak Starbuck i Apollo  wreszcie To 

Zrobili. 

Wiecie,  co  mi  się  w  głowie  nie  mieści?  W  głowie  mi  się  nie  mieści,  że  ona  mnie 

background image

 

wcisnęła  na  te  zajęcia  ze  wstępu  do  twórczego  pisania.  Powinnam  trafić  co  najmniej  na 

twórcze  pisanie  dla  średnio  zaawansowanych.  Bo  przy  moich  wynikach  z  próbnych  testów 

SAT - i dobra, z matematyki były marne, ale ze zdolności werbalnych ŚWIETNE - powinnam 

się na nie kwalifikować. 

I niech będzie, że testy SAT nie mierzą zdolności twórczych (chyba że uwierzymy, że 

ludzie, którzy oceniają część z wypracowaniem, rzeczywiście te wypracowania czytają). 

Ale  już  sam  mój  wynik  ze  zdolności  werbalnych  powinien  dowodzić,  że  jestem  w 

stanie  opisać  POKÓJ.  Czy  ona  nie  zdaje  sobie  sprawy,  że  ja  już  przeszłam  od  opisywania 

pokojów - a nawet pisania powieści - do tworzenia całych scenariuszy? 

Lilly totalnie ma rację, w żaden inny  sposób nie będę mieć pewności, że na srebrny 

ekran  trafi  prawdziwa  wersja  historii  mojego  życia,  jeśli  jej  sama  nie  napiszę.  A  Lilly  nie 

wyreżyseruje. Ja wiem, że ciężko będzie znaleźć do tego projektu producenta, i tak dalej, ale 

J.P. powiedział, że nam pomoże. A on zna MNÓSTWO ludzi w  Hollywood.  Zaledwie parę 

dni temu z rodzicami jadł obiad z jakimś kuzynem Stevena Spielberga. 

Dlaczego pani Martinez nie może zrozumieć, że kierując mnie na zajęcia z twórczego 

pisania  do  grupy  dla  początkujących  zamiast  średnio  zaawansowanych,  tłamsi  mój  rozwój 

jako artystki? Jakim cudem kwiat mojej twórczości ma kiedykolwiek zakwitnąć, jeśli nikt go 

nie PODLEWA? 

Opisz jakiś pokój. No to, proszę bardzo, pani Martinez, ma pani swój opis pokoju: 

 

Cztery kamienne ściany napierają na niewielką przestrzeń pomiędzy nimi, 

połyskując od wilgoci spływającej z niskiego sklepienia. Odrobina światła prze-

sącza  się  zza  pojedynczego  zakratowanego  okienka  tuż  pod  sufitem.  Jedyne 

sprzęty  to  wąska  prycza  z  cienkim  materacem  pokrytym  pasiastą  powłoką  i 

wiadro.  Przeznaczenie  wiadra  staje  się  oczywiste,  kiedy  zaczynamy  czuć 

unoszący się wokół niego odór. Czy właśnie on przyciąga szczury, które kryją się 

w mrocznych kątach, węsząc drżącymi, różowymi nosami? 

4 - 

Mia, kiedy poprosiłam, żebyś opisała pokój, miałam na myśli opis wnętrza, 

które dobrze znasz. Chociaż jestem pewna, że takie lochy jak ten, który opisałaś, 

rzeczywiście  istnieją  w  genowiańskim  pałacu,  bardzo  wątpię,  żebyś  spędziła  w 

nich wiele czasu. Poza tym jako członek Amnesty International wiesz, że Genowia 

nie  znajduje  się  na  liście  państw  nieludzko  traktujących  więźniów,  co  każe  mi 

zadać  kolejne  pytanie:  kiedy  te  lochy  w  waszym  pałacu  były  po  raz  ostatni 

background image

 

wykorzystywane? Sądzę też, że człowiek myślący tak nowocześnie jak twój ojciec 

do  tej  pory  na  pewno  zainstalował  już  w  pałacu  odpowiedni  system  kanalizacji, 

więc wiadra na ludzkie odchody stają się przedmiotem anachronicznym. 

C. Martinez 

WTOREK, 7 WRZEŚNIA, ANGIELSKI 

MIA!!!! Nie CIESZYSZ SIĘ? ? ? ? Zaczął się nowy rok szkolny! A my jesteśmy w 

TRZECIEJ KLASIE!!! JUŻ ZA ROK BĘDZIEMY RZĄDZIĆ W TEJ SZKOLE!!!! Aha, 

przy okazji, masz świetną fryzurę. - T. 

 

Naprawdę tak sądzisz, Tina? To znaczy, że mam fajne włosy? Mama i ja zabrałyśmy 

wczoraj Rocky'ego do Astor Place Hairstylists na pierwsze strzyżenie, bo to był 

jedyny czynny fryzjer, wczoraj było przecież Święto Pracy. Ani na moment nie 

przestawał się drzeć jak zarzynany, więc zaproponowałam, że najpierw sama dam im 

się ostrzyc, żeby mógł się przekonać, że nic mu się nie stanie. Muszę przyznać, że 

byłam trochę zaskoczona, kiedy wyjęli maszynkę do strzyżenia! 

 

Moim zdaniem wyglądasz bombowo. Zupełnie jak Audrey Hepburn w Rzymskich 

wakacjach. A co powiedział Michael o nowej fryzurze? 

 

Odkąd wróciłam z Genowii, jeszcze go nie widziałam. Ale mamy się spotkać dziś 

wieczorem w Number One Noodle Son. Nie mogę się już DOCZEKAĆ!!! Mówi, że 

ma mi do powiedzenia coś BARDZO WAŻNEGO, czego nie może mi powiedzieć 

przez telefon ani na IM. 

 

Jak sądzisz, o co mu chodzi???? I to w Number One Noodle Son? To trochę daleko od 

okolicy, w której bywa, nieprawdaż? Nie wprowadził się jeszcze do akademika? 

 

Nie, jeszcze nie. Coś wspominał o mieszkaniu. Myślę, że o tym chce ze mną 

rozmawiać. Może ma zamiar wynająć własne mieszkanie, czy coś. 

 

O MÓJ BOŻE!!! Wyobrażasz sobie, jak by to było, gdyby on miał swoje 

mieszkanie???? Żadnych współlokatorów, którzy mogliby wam przeszkadzać. I własna 

background image

 

kuchnia!!! Mógłby gotować dla ciebie romantyczne kolacje!!!!! 

 

NIE WIEM, czy to właśnie o to chodzi. Przez telefon wyrażał się bardzo niejasno. 

 

Powinien wynająć własne mieszkanie. Co on sobie wyobraża, że będziecie się wiecznie 

całować w domu jego rodziców, przy Lilly... Nie wspominając już o jego MAMIE???? 

 

Ha. Ale mama Michaela pewnie nawet by nie zauważyła, spędza teraz tyle czasu w 

mieszkaniu, które sobie wynajął tata Michaela. 

 

Państwo doktorostwo Moscovitzowie znów się schodzą??? 

 

Mam nadzieję! Michael mówi, że zaczęli się „umawiać na randki”. Ze sobą! 

 

No cóż, to chyba lepiej niż gdyby mieli się umawiać z innymi ludźmi. Ale w takim razie 

mogliby po prostu znów się zejść. Oszczędzić na czynszu. Boże, jestem taka szczęśliwa, 

że moi rodzice się po prostu ignorują, jak wszystkie normalne małżeństwa. 

 

Totalnie. A skoro mowa o włosach, co sądzisz o pasemkach Lilly? 

 

Ona mówi, że J.P. woli blondynki. Nigdy nie sądziłam, że LILLY zmieni sobie fryzurę 

dla jakiegoś FACETA. J.P. musi być prawdziwą maszyną seksu. 

 

TINA!!!! Oni jeszcze Tego Nie Zrobili!!!!! 

 

Och. Zakładałam, że tak. 

 

O MÓJ BOŻE. ALE DLACZEGO???? 

 

No cóż, przecież POJECHAŁ do jej domu w Albany na tamten weekend. 

 

Nieważne, zrobił to dlatego, że jego rodzice chcieli zobaczyć parę letnich 

przedstawień w północnej części stanu. Gdyby To Zrobili, ona by nam powiedziała. A 

co, myślisz, że by nam nie powiedziała? 

background image

 

 

Może tobie by powiedziała. MNIE nigdy by nie powiedziała. Lilly uważa, że jestem 

straszną cnotką. 

 

Nieprawda!!!! 

 

Owszem, ona tak uważa. Ale nie ma sprawy. Ja JESTEM straszną cnotką. Bo nawet 

nie chcę zobaczyć, jak TO wygląda. A co dopiero dotknąć. Możesz sobie wyobrazić, że 

człowiek czegoś takiego dotyka? Ja bym chyba umarła. Myślisz, że Lilly dotknęła J.P. 

 

WYKLUCZONE!!!! Powiedziałaby mi. Chociaż jej jeszcze nie widziałam, odkąd 

wróciłam z wakacji w Genowii... Ale i tak. Na pewno by mi powiedziała, gdyby... No 

wiesz. A przynajmniej tak mi się wydaje. 

 

Borysa dotknęła. 

 

CO????? A poza tym BBBBBŁŁŁŁEEEEEE!!!!! PO CO MI TO 

POWIEDZIAŁAŚ????? 

 

Ja też nie chciałam tego wiedzieć!!!! Ale Borys mi powiedział!!!! 

 

ALE PO CO ON CI TO POWIEDZIAŁ???? 

 

To przez tę książkę, którą dostałam od ciotki - no wiesz, Twój najcenniejszy dar. 

 

Racja. O tym, że dziewictwo to najcenniejszy dar, jaki powinnaś zachować wyłącznie 

dla tego, za którego wyjdziesz za mąż, bo możesz je komuś podarować tylko raz i nie 

chcesz, żeby to był ktoś, kto tego daru nie doceni. 

 

Taa. Tylko że ta książka nie mówi, co robić, jeśli wyjdziesz za mąż i odkryjesz, że 

człowiek, którego poślubiłaś, jest gejem. Jak się o tym przekonać, zanim zdążysz 

wydać kupę kasy na ślub. Ale nieważne. Borys zobaczył tę książkę u mnie na regale i 

zaniepokoił się, że będzie mi przykro, że Lilly dotykała go przede mną. Chociaż on 

background image

 

nadal jest, no wiesz. Prawiczkiem. To było tylko dotykanie. 

 

Ale dotknęła go PRZEZ spodnie czy POD spodniami? 

 

Pod. 

 

Przepraszam, Tina. Wiem, że Borys to twój chłopak. Ale naprawdę, chyba zaraz 

zwymiotuję. 

 

Ja wiem. Mia, lepiej spójrzmy prawdzie w oczy. Ty i ja będziemy Ostatnimi 

Dziewicami w Liceum imienia Alberta Einsteina. 

 

Wow. To brzmi jak tytuł książki. 

 

Totalnie powinnaś ją napisać!!!! OSTATNIE DZIEWICE. 

 

Dwie dziewczyny, obarczone przeszkolonymi w Izraelu ochroniarzami, opłacanymi 

przez ich ojców, żeby strzegli ich najcenniejszego daru... ryzykując własne życie! 

 

Żaden mężczyzna ich nie pozna - AŻ DO NOCY PO BALU MATURALNYM!!!! 

 

Ups, Sperry patrzy w tę stronę. Chyba powinnyśmy uważać. Masz w ogóle pojęcie, o 

czym ona mówi? 

 

A kogo to obchodzi? Nasza rozmowa jest o wiele ciekawsza. 

 

Totalnie. A więc... Naprawdę myślisz, że J.P. też dotknęła? 

 

Już ci mówiłam! Moim zdaniem oni To Zrobili do końca! 

 

Powiedziałaby mi. Nie sądzisz, że by mi powiedziała? 

 

To ty ją znasz od podstawówki, czy jakoś tak. Tylko ty możesz odpowiedzieć na to 

pytanie. Ale ona teraz JEST blondynką. 

background image

 

10 

 

Hej! Ja też jestem blondynką! A nadal nie oddałam swojego Najcenniejszego Daru! 

 

Och, racja. Przepraszam. Zapomniałam. 

WTOREK, 7 WRZEŚNIA, 

FRANCUSKI 

Nie mogę uwierzyć, że zdaniem Tiny Lilly i J.P. Zrobili To w czasie wakacji. To po 

prostu śmieszne. Lilly TOTALNIE by mi powiedziała, gdyby oddała komuś swój Bezcenny 

Dar. 

Prawda? 

A  poza  tym  J.P.  nadal  nawet  nie  powiedział  jej  słowa  na  „k”.  Czy  Lilly  naprawdę 

zdecydowałaby się uprawiać seks po raz pierwszy z kimś, kto nawet jej nie wyznał miłości? 

Bo  ona  mu  mówiła,  że  go  kocha,  już  z  jakieś  dziewięć  milionów  razy,  a  on  jej  na  to  tylko 

odpowiada: „dziękuję”. A czasami mówi: „wiem”. 

Ale Lilly uważa, że on w ten sposób tylko składa hołd Hanowi Solo. 

To  rzecz  oczywista,  że  J.P.  ma  problemy  z  życiem  intymnym.  Przecież  on  i  Lilly 

chodzą już ze sobą pół roku. A on nadal nie mówi o niej: „moja dziewczyna”. Nazywa ją po 

prostu: „Moscovitz”. 

Michael też kiedyś mówił do mnie: Thermopolis. Ale to było, ZANIM zaczęliśmy ze 

sobą chodzić. 

Czy Lilly zgodziłaby się uprawiać seks z kimś, kto zwraca się do niej per Moscovitz i 

przedstawia ją ludziom jako swoją „przyjaciółkę”, a nie jako swoją „dziewczynę”? 

Nie ma mowy. Nie Lilly. 

Chociaż  faktycznie  zrobiła  się  na  blondynkę.  MÓWI,  że  to  dlatego,  iż  producenci, 

którzy  wykupili  opcję  na jej  program  telewizyjny,  powiedzieli  jej,  że  jasne  pasemka  wokół 

twarzy odwrócą uwagę od nieregularnych rysów. 

Ale to żaden sekret, że J.P. lubi blondynki. Keira Knightley jest przecież dziewczyną 

jego marzeń. To jedyny znany mi facet, który obejrzał Dumą i uprzedzenie tyle samo razy co 

Lilly,  Tina  i  ja.  Myślałam  najpierw,  że  spodobała  mu  się  ta  filmowa  adaptacja,  ale  potem 

przyznał się, że podoba mu się pewna wysoka, szczupła blondynka (co trochę mnie dziwi, bo 

Keira w tym filmie nie miała jasnych włosów). 

background image

 

11 

Biedna  Lilly.  Może  schudnąć  i  ufarbować  się  na  blond,  ale  nigdy  się  nie 

ROZCIĄGNIE. A przynajmniej nie do metra siedemdziesięciu, czyli wzrostu Keiry. 

Hej,  ciekawe,  czy  to  nie  o  tym  chce  ze  mną  przy  obiedzie  pogadać  dziś  wieczorem 

Michael... Że odkrył, że Lilly i J.P. To Zrobili! 

Boże, LEPIEJ, żeby nie o to chodziło. Bo jeśli Lilly To Zrobiła i powiedziała o tym 

Michaelowi, to on mi już teraz nie da spokoju. 

O, super. Mamy teraz décrire un soir amusant avec les amis w dwustu słowach. 

Kolejny  niepokojący  wieczór,  moi  towarzysze  i  ja  usiedliśmy  przed 

telewizorem. Wybór był ogromny, kanałów bez liku. Dzięki kablówce wszystko 

jest  możliwe.  Co  oglądaliśmy?  Kanał  informacyjny?  Sportowy?  Kanał  z 

teledyskami rockowymi? Nie - kanał 12. Tak! Śmieszny kanał religijny... 

Mam sześćdziesiąt jeden słów, zostało sto trzydzieści dziewięć. 

 

Na  korytarzu,  w  drodze  na  francuski,  minęłam  Lanę.  Nie  zmieniła  się  ani  trochę  w 

czasie wakacji, tyle że jeszcze bardziej zadziera nosa, o ile to w ogóle możliwe. 

Aha,  i  zdaje  się,  dorobiła  się  własnego  klona,  jakiejś  kandydatki  na  kolejną  Lanę, 

która wygląda dokładnie jak ona, tylko jest trochę niższa. 

W  każdym  razie  kiedy  przechodziłam,  Lana  zerknęła  na  moją  głowę,  szturchnęła 

łokciem tego klona i zaczęła się śmiać. 

- Patrzcie, jaki Piotruś Pan! - wrzasnęła tak głośno, żeby cały korytarz usłyszał. 

 

Ale to dobrze wiedzieć, że niezależnie od tego, w jaki sposób Lana spędziła wakacje, 

udało jej się zachować wdzięk i poczucie humoru, z których słynie w całym Liceum imienia 

Alberta Einsteina. 

 

Czy ja naprawdę w tej fryzurze wyglądam jak Piotruś Pan? 

 

Czy w tej fryzurze naprawdę jestem podobna do Piotrusia Pana? 

WTOREK 7 WRZEŚNIA, 

LUNCH 

Dopadłam  Lilly  przy  bufecie  z  taco  i  zapytałam  ją,  czy  ona  i  J.P.  Zrobili  To  w 

background image

 

12 

wakacje. 

Oto jej bardzo niezadowalająca odpowiedź: 

-  Czy  ty  naprawdę  uważasz,  że  gdybym  to  zrobiła,  pierwsza  byś  się  o  tym 

dowiedziała, Paplo Wszech Czasów? 

Muszę przyznać, to mnie zabolało. Dotrzymałam przecież wszystkich sekretów, jakie 

mi  kiedykolwiek  powierzyła.  Nigdy  nie  wygadałam,  jak  w  piątej  klasie  wyniosła  z  domu 

należący  do  swojej  matki  egzemplarz  Szczęśliwej  dziwki  i  odczytała  nam  na  przerwie 

wszystkie sceny erotyczne, prawda? 

Albo  kiedy  powiedziała  Normanowi,  facetowi,  który  ją  prześladował,  że  jak  jej 

załatwi bilety na Avenue Q, to prześle mu swoje klapki na platformie Steve Madden. Norman 

jej te bilety załatwił, ale ona mu tych klapków nie wysłała, bo nigdy nie miała pary klapków 

na platformie Steve Madden. 

I  nigdy  nikomu  nie  powtórzyłam,  że  Lilly  wrzuciła  moją  lalkę  Truskawkowa 

Babeczka  na  dach  wiejskiego  domku  swoich  rodziców,  i  że  zobaczyłam  tę  lalkę  dopiero 

następnego  lata,  kiedy  Michael  czyścił  rynny  i  zrzucił  ją  na  podwórko.  Oczy  biednej 

Truskawkowej Babeczki wyjadły wiewiórki, włosy miała zapleśniałe i buzia jej się stopiła do 

słońca  i  zastygła  w  wyrazie  milczącego  krzyku.  Chociaż  od  tego  widoku  doznałam  psy-

chicznych ran, które będę nosić do końca życia. Ja naprawdę kochałam tamtą lalkę. 

Ale  nie  chciałam  pokazać  Lilly,  jak  bardzo  zabolała  mnie  jej  uwaga,  więc 

powiedziałam: 

- Nieważne. I tak wiem, że dotykałaś Borysa sama wiesz gdzie. Tina mi powiedziała. 

Ale  Lilly,  zamiast  zareagować  osłupieniem,  jak  nakazuje  wszelka  przyzwoitość, 

wzniosła tylko oczy do nieba i oświadczyła: 

- Jesteś strasznie dziecinna. 

- Poważnie, Lilly.  - Nie chciałam wyrazić tonem głosu ani odrobiny urazy, ale mi się 

nie udało. - W głowie mi się nie mieści, że mi nie powiedziałaś. 

- Bo nie było o czym opowiadać - odparła Lilly. 

- Nie było o czym? Ty go DOTKNĘŁAŚ. 

-  Czy  my  naprawdę  musimy  dyskutować  na  ten  temat  na  środku  stołówki?  -  chciała 

wiedzieć Lilly. 

- A gdzie mamy o tym dyskutować? Przy stole, w obecności twojego CHŁOPAKA? 

- No dobra. Lilly zawróciła do baru z taco. - No więc, dotknęłam go. Co chciałabyś na 

ten temat wiedzieć? 

W głowie mi się nie mieściło, że prowadzimy tę rozmowę przy pojemnikach z kwaśną 

background image

 

13 

śmietaną  i  tartym  cheddarem.  Ale  to  wina  Lilly.  Skoro  nie  poruszyła  tego  tematu  w  czasie 

jednej  z  naszych  imprez  piżamowych,  jak  każda  normalna  dziewczyna.  Ale  to  nie  w  stylu 

Lilly. Ona musiała to trzymać w wielkim sekrecie, póki BORYS nie puścił farby. 

Problem  w  tym,  że  chociaż  temat  był  totalnie  żenujący  i  obrzydliwy,  i  w  ogóle...  Ja 

naprawdę chciałam się dowiedzieć. 

Ja wiem. To chore. Ale chciałam. 

-  Na  początek,  jakie  to  jest  w  dotyku?  -  spytałam.  Na  szczęście  nikogo  innego  w 

pobliżu nie było, bo chyba wszyscy woleli dziś danie z woka. 

Lilly tylko wzruszyła ramionami. 

- Jak skóra. 

Zagapiłam się na nią. 

- To wszystko? Po prostu... skóra? 

- No, w sumie to jest z tego zrobione - wyjaśniła Lilly. - A ty co myślałaś? 

- Nie wiem. - Trochę trudno jest oceniać takie rzeczy przez warstwę dżinsu. Zwłaszcza 

jeśli  rozporek  jest  zapinany  na  guziki.  Co  oznacza  mnóstwo  nitów.  -  W  romansach  Tiny 

zawsze  piszą,  że  jest  w  dotyku  jak  stalowy  pręt  pożądania  obciągnięty  najdelikatniejszą 

satyną. 

Lilly się nad tym zastanowiła. Potem znów wzruszyła ramionami: 

- To też. 

- Okay. Oficjalnie cię zawiadamiam, że zwymiotuję. 

- Nie rzygaj tylko w guacamole. Teraz już dasz mi spokój? 

-  Nie  -  zaprzeczyłam.  -  O  czym  chce  ze  mną  porozmawiać  Michael  w  Number  One 

Noodle Son? 

- Prawdopodobnie o tym, że chce, żebyś go dotknęła. 

Kiedy  wzięłam  łyżkę  do  nakładania  kwaśnej  śmietany  i  zamierzyłam  się  na  nią, 

wrzasnęła i dodała ze śmiechem: 

-  Poważnie, nie mam pojęcia. Prawie go nie widywałam tego lata, ciągle ślęczał nad 

tym swoim głupim projektem z inżynierii elektronicznej. 

Odłożyłam  łyżkę.  Wiedziałam,  że  mówi  prawdę.  Michael  był  zaprzątnięty  swoim 

kursem dotyczącym teorii kontroli, która, jak mi wyjaśnił, kiedy zapytałam, co to w ogóle, do 

diabła,  znaczy,  dotyczy  robotów.  Jego  końcowy  projekt  na  te  zajęcia  to  było 

zautomatyzowane  ramię,  które  można  by  wykorzystywać  do  operacji  chirurgicznych  w 

obrębie  klatki  piersiowej,  na  żywym  sercu,  czyli  „szczytowe  osiągnięcie”  -  jak  mówił 

Michael - „na polu zautomatyzowanej chirurgii”. 

background image

 

14 

Tak. Mam chłopaka, który buduje roboty. To TAKIE ŚWIETNE!!!!! 

Kiedy Lilly i ja wróciłyśmy do stolika, naprawdę trudno mi było spojrzeć Borysowi w 

twarz  -  chociaż  teraz  zrobiła  się  dużo  atrakcyjniejsza,  odkąd  nie  nosił  aparatu  na  zębach, 

zaczął odwiedzać dermatologa i zrobił sobie laserową korektę wzroku, i tak dalej. 

Ale i tak, kiedy na niego patrzę, widzę wyłącznie dłoń Lilly w jego spodniach. Razem 

z tym jego swetrem. 

-  O  mój  Boże,  Mia!  -  zawołała  Ling  Su,  kiedy  usiadłam.  -  Co  się  stało  z  twoimi 

włosami? 

To naprawdę nie jest to, co chcesz usłyszeć po wizycie u fryzjera. 

- Astor Place Hairstylists - powiedziałam. - A dlaczego? Nie podoba ci się? 

-  Nie skąd, podoba się  - bąknęła  Ling  Su.  Ale widziałam, jak wymienia spojrzenia z 

Perin, która nosi jeszcze krótszą fryzurę niż ja. A moja i tak jest dość krótka. 

- Moim zdaniem Mia wygląda świetnie - powiedział J.P. Siedział przy drugim krańcu 

stołu,  naprzeciw  Lilly.  Sam  też  nie  wyglądał  źle.  Potargane  jasne  włosy  miał  miejscami 

jeszcze  jaśniejsze  od  słońca  -  jego  rodzice  mają  posiadłość  w  Martha's  Vineyard,  gdzie 

spędził większość lata, szlifując umiejętności surferskie. 

I to się opłaciło. To znaczy, o ile fantastyczna opalenizna i całkiem nieźle wyrobione 

mięśnie przedramion na coś się przydają. 

Nie  żebym  mu  się  jakoś  przyglądała.  Bo  już  mam  swojego  chłopaka,  który  posiada 

świetnie wyrobione przedramiona. 

I dobra, Michael pewnie tego lata w ogóle się nie opalił, bo za bardzo zajęty był tym 

końcowym projektem na letnim kursie robotyki. 

Ale i tak jest seksowniejszy niż J.P. 

Który, poza wszystkim innym, jest chłopakiem Lilly. 

Czy coś. 

- Bardzo chłopięca - powiedział J.P., wskazując moją ostrzyżoną głowę. 

- Wiem, o co ci chodzi - rzuciła Tina z ożywieniem. - Zupełnie jak Audrey Hepburn w 

Rzymskich wakacjach

- Myślałem raczej o Keirze Knightley w Dominie - powiedział J.P. - Ale tamto też. 

Fajnie mieć takich życzliwych przyjaciół. 

No  cóż,  choć  PARU  życzliwych  przyjaciół,  w  każdym  razie.  W  głowie  mi  się  nie 

mieści, że Lilly nie chce mi powiedzieć, czy Zrobiła To z J.P. Bo jeśli tak, to po nich tego nie 

widać. No bo jeśli podarowali sobie nawzajem swój Najcenniejszy Dar, to przynajmniej pod 

stołem powinna odchodzić jakaś zabawa stopami. 

background image

 

15 

Ale najintymniejsza sytuacja, na jakiej ich złapałam, miała miejsce wtedy, kiedy J.P. 

dał Lilly ugryźć swojego yodela. A przecież ja sama dawałam jej ugryźć swojego yodela. 

Co wcale nie oznacza, że mam zamiar jej podarować swój Najcenniejszy Dar. 

WTOREK, 7 WRZEŚNIA, 

ROZWÓJ ZAINTERESOWAŃ 

Dobra, to już naprawdę nie fair, że poza tym że mnie wcisnęli na wstęp do twórczego 

pisania,  a  nie  na  twórcze  pisanie  dla  średnio  zaawansowanych,  mam  jeszcze  beznadziejny 

plan popołudniowych lekcji. No sami tylko POPATRZCIE: 

Lekcja 1  

godzina wychowawcza 

Lekcja 2  

wstęp do twórczego pisania 

Lekcja 3  

angielski 

Lekcja 4  

francuski 

Lunch 

Lekcja 5  

RZ 

Lekcja 6  

WF 

Lekcja 7  

chemia 

Lekcja 8  

wstęp do rachunku różniczkowego 

Wychowanie 

fizyczne, 

potem 

CHEMIA, 

potem 

RACHUNEK 

RÓŻNICZKOWY??? Czy to zbyt wiele, mieć po południu JEDNĄ PRZYJEMNĄ LEKCJĘ? 

JEDNĄ RZECZ, KTÓREJ MOŻNA WYCZEKIWAĆ Z RADOŚCIĄ??? 

Ale  widać  nie.  Począwszy  od  .45  po  południu,  to  musi  być  niczym  niezmącona 

PADAKA. 

Poważnie. To jest po prostu skandal. 

I co oni sobie wyobrażają, kierując mnie na zaawansowaną algebrę? MNIE? 

Nieważne.  Może,  biorąc  pod  uwagę,  jak  kiepskie  miałam  wyniki  z  matematyki  na 

egzaminach SAT, może uda mi się namówić tatę, żeby pozwolił mi w tym roku nie chodzić 

na lekcje etykiety i zamiast tego brać korepetycje z matematyki. 

A MOIM KOREPETYTOREM MÓGŁBY BYĆ MICHAEL!!!! 

Hej, to się może udać. Przecież pomagał mi cały czas  z algebry i z  geometrii. I  oba 

przedmioty  zdałam.  Dlaczego  tata  nie  miałby  zatrudnić  go  jako  mojego  korepetytora  z 

rachunku różniczkowego? 

background image

 

16 

A  poza  tym  z  chemii  też  mógłby  mnie  podciągnąć.  Bo  słyszałam,  że  te  zajęcia  to 

poważna sprawa. 

I  jeszcze  coś.  Lilly  chce  ze  mną  rozmawiać  o  wyborach  do  szkolnego  samorządu. 

Mówi, że ma zamiar wysunąć moją kandydaturę dzisiaj w czasie apelu. 

Poważnie. Ja sama nie wiem. Przygotowała nasz program wyborczy i tak dalej. A ja 

mam tylko zgodzić się kandydować. 

Ale ja naprawdę w zeszłym roku prawie nie miałam jednej wolnej minuty dla siebie! 

A  jeśli  chcę  zostać  powieściopisarką  -  albo  autorką  scenariuszy,  a  nawet  OPOWIADAŃ  - 

MUSZĘ mieć nieco czasu dla siebie, żeby W OGÓLE COŚ PISAĆ. To znaczy, poza moim 

pamiętnikiem i fanfiction na temat Battlestar Galactica. 

No  i  jest  jeszcze  Michael.  W  zeszłym  roku  prawie  go  nie  widywałam,  oboje  tak 

byliśmy  zajęci  nauką.  A  na  dodatek  miałam  jeszcze  obowiązki  jako  księżniczka,  nie 

wspominając już o moim nowym młodszym bracie. W tym roku coś musi odpaść. 

I coś mi się zdaje, że to będzie szkolny samorząd. 

Dlaczego  LILLY  nie  może  kandydować  na  przewodniczącą?  Ja  wiem,  że  ona  jest 

przekonana,  że  wszyscy  jej  nie  cierpią,  ale  to  nieprawda.  Jestem  pewna,  że  wszyscy  już 

zapomnieli,  jak  próbowała  przekonać  zarząd  szkoły,  żeby  nam  wydłużyli  zajęcia  o  jedną 

lekcję dziennie, żeby w planie mogła się zmieścić obowiązkowa łacina. 

Ale  jak  mam  jej  powiedzieć,  że  nie  chcę  kandydować?  Zwłaszcza  że  już  dała  do 

nadrukowania napis „Głosujcie na Mię” na siedemdziesięciu pięciu koszulkach i kombinuje, 

jak wynająć dach szkoły dystrybutorom masztów sieci telefonii komórkowej, żeby za tę kasę 

podarować laptopy uczniom, którzy pobierają stypendium? 

O ludzie. Odpowiedzialność cholernie ciąży. 

WTOREK, 7 WRZEŚNIA, 

CHEMIA 

Wow. Kenny Showalter też jest na tej lekcji. Czy to jest możliwe, żebym miała w tej 

szkole jakiś przedmiot ścisły i NIE musiała mieć w klasie Kenny'ego Showaltera? 

Najwyraźniej nie. 

W jakiś sposób w ciągu lata zrobił się jeszcze WYŻSZY. Jest teraz wzrostu Larsa. 

Ale pechowo dla siebie, chyba nadal waży mniej niż ja. 

Właśnie  usiadł  obok  mnie.  Ciekawe,  czy  znów  będzie  chciał,  żebyśmy  zostali 

background image

 

17 

partnerami  na  ćwiczeniach  w  laboratorium.  To  nie  byłoby  nawet  takie  tragiczne,  bo 

gdybyśmy  nie  byli  partnerami  w  zeszłym  roku  na  nauce  o  ziemi,  tobym  ją  zawaliła.  A 

przynajmniej dostała coś znacznie gorszego niż czwórka. 

Hej! Przed chwilą do środka wszedł J.P.! Też będzie chodził na chemię! 

Dzięki Bogu. Chociaż JEDNA normalna osoba, którą mogę zapytać, o co chodzi. No 

bo  Kenny  jest  świetny  i  tak  dalej,  ale  sami  wiecie.  Zawsze  wisi  między  nami  jakieś 

NAPIĘCIE, przez to, że on mnie rzucił, bo uważał, że ja się kocham w Borysie Pelkowskim. 

Boże, jak dawno temu to już było! Można by pomyśleć, że do tej pory będziemy już mieli tę 

sprawę za sobą, ale nadal się za nami wlecze, takie małe napięcie, które się pojawia, kiedy on 

odrabia za mnie prace domowe. 

Właśnie pomachałam ręką J.P., żeby usiadł po mojej drugiej stronie, a on zachował się 

bardzo miło i tak zrobił. Boże, on jest taki fajny. BARDZO się cieszę, że Lilly z nim chodzi. 

Muszę przyznać, przez jakiś czas miałam wątpliwości dotyczące jej gustu co do facetów po 

tym całym Jangbu i Franco, i tak dalej. Ale naprawdę zrehabilitowała się tym... 

Wow. Kenny właśnie podsunął mi karteczkę. 

 

Mia - nie wiedziałem, że w tym roku robisz chemię. Chcesz znów być moją parą w 

laboratorium? No bo po co zrywać z tradycją? 

DLACZEGO  KENNY  ZNÓW  CHCE  BYĆ  MOIM  PARTNEREM  W 

LABORATORIUM????  Bo  poza  tym,  że  charakter  pisma  mam  ładniejszy  niż  on,  nie  ma 

żadnych  korzyści  z  partnerowania  mi  w  laboratorium.  Co  prawda,  on  nie  wie,  jak  kiepskie 

miałam wyniki z matematyki na próbnych testach SAT. 

Ale WIE, że z przedmiotów ścisłych jestem beznadziejna. Mogę tylko osłabiać takie 

grupowe działania! 

Hej, Mia. Nie wiedziałem, że w tym semestrze masz chemię z Hipskinem. Podobno jest 

niezły. Chcesz być moją parą w laboratorium? Pewnie właśnie o to samo spytał cię 

Showalter w tej kartce, którą ci podsunął. Olej go, on cię tylko będzie ograniczał tymi 

swoimi wyznaniami l'amour. To ze mną chcesz być w parze. 

To  jest  zabawne,  bo...  Ojej.  Co  mam  teraz  zrobić?  CHCĘ  być  partnerką  w 

laboratorium J.P, bo ja J.P. naprawdę lubię. Jest szalenie zabawny, a poza tym  zbiera same 

szóstki - poza zeszłorocznym angielskim, bo on TEŻ miał zajęcia z panią Martinez (tylko na 

innej  godzinie  lekcyjnej  niż  ja),  a  ona  dała  mu  piątkę,  ponieważ  -  uznaliśmy  zgodnie  - 

zwyczajnie nie lubi naszego stylu pisarskiego. 

Ale  Kenny  poprosił  pierwszy.  A  Kenny  i  ja  ZAWSZE  byliśmy  partnerami.  On  ma 

background image

 

18 

rację, nie powinniśmy zrywać z tradycją. 

DLACZEGO ZAWSZE MNIE SIĘ PRZYTRAFIAJĄ TAKIE RZECZY???? 

Zaraz,  mogę  to  jakoś  rozwiązać.  Przecież  nie  na  darmo  mam  za  sobą  DWA  LATA 

szkolenia w zakresie dyplomacji. 

Wiecie co? Bądźmy partnerami wszyscy TROJE. Okay? 

- Mia. 

 

Na co Kenny odpisał: 

 

Świetnie! A przy okazji, podoba mi się twoja nowa fryzura. Wyglądasz zupełnie jak 

Anakin Skywalker w Mrocznym widmie. Wiesz, w tamtej scenie z wyścigów ścigaczy? 

 

Świetnie. Wyglądam jak dziewięcioletni chłopiec. J.P. właśnie odpisał: 

 

Całkiem zgrabnie, pasikoniku. Widzę, że twój sensei nieźle cię wytrenował. 

 

Sensei! Po raz pierwszy słyszę, żeby ktoś moją babkę określił TAKIM słowem. 

 

Obraziłaby się, gdyby wiedziała? 

 

Żartujesz sobie? Totalnie ją widzę w jednym z takich strojów do karate, z wielkim 

kijem, jak mówi mi, że: „Niektórych lekcji nie można się nauczyć. Trzeba je przeżyć 

na własnej skórze, żeby je zrozumieć”. 

 

Zupełnie jak Terence Stamp w Elektrze. Niezłe. Tylko że to się nazywa gi. 

 

Co takiego? 

 

Strój do karate. Nie znasz się na sztukach wałki? 

 

Niestety. Ale wiem, jak podawać uroczystą herbatę. 

 

Fajnie się rozmawia z J.P. Zupełnie jak z dziewczyną, tylko jeszcze lepiej, bo to facet. 

Ale bez seksualnego napięcia, bo przecież wiem, że jemu podoba się Lilly. 

background image

 

19 

Może się jeszcze okazać, że nie będzie tak źle. To znaczy, pomijając tę całą chemię. 

 

Materia 

Substancje czyste 

Mieszaniny 

 

Cząstki 

Związki 

Homogeniczny 

Heterogeniczny 

 

Substancja czysta - stały skład 

Cząsteczka - zawiera pojedynczy atom 

Związek - dwóch lub więcej cząsteczek w określonej proporcji 

Mieszanina - połączenie różnych substancji czystych 

 

Tylko  sześć  godzin  do  spotkania  z  Michaelem.  Proszę,  Boże,  nie  pozwól,  żebym 

wcześniej umarła z nudów. 

WTOREK, 7 WRZEŚNIA, WSTĘP DO RACHUNKU 

RÓŻNICZKOWEGO 

Różniczkowanie - znajdowanie pochodnej 

Pochodna = krzywa 

Pochodna też ma stopień 

 

Całkowanie 

 

Szereg nieskończony 

Szereg rozbieżny 

Szereg zbieżny 

 

Zaraz. 

background image

 

20 

Dobra. 

Co? 

 

Oni NIE MOGĄ tak na poważnie. 

 

Tylko pięć godzin do spotkania z Michaelem. 

WTOREK, 7 WRZEŚNIA, 

APEL 

Okay,  dobra,  to  BYŁO  idiotyczne.  Tylko  jedna  osoba  została  zgłoszona  na 

przewodniczącego samorządu szkolnego: 

Ja. 

Najwyraźniej będę kandydować, nie mając konkurencji. 

Dyrektor Gupta jest nami ogromnie rozczarowana. To widać. 

Ja chyba też jestem rozczarowana. No bo wiedziałam, że ludzie w szkole są apatyczni 

i tak dalej. Patrzcie tylko, jak wszyscy rzucili się kupować nowy album Diddy'ego, chociaż 

WIEDZĄ,  że  ukrywa  przed  policją  Los  Angeles  informacje  na  temat  zabójstwa  Biggiego 

Smalla. 

Ale to już jest po prostu śmieszne. 

Lilly o mało się nie rozpłakała. Pewnie, to żadne zwycięstwo, kiedy nie ma się kogo 

pokonać. Próbowałam jej tłumaczyć, że to ze względu na tę świetną robotę, jaką odwaliłyśmy 

w zeszłym roku. Pewnie ludzie doszli do wniosku, że nie ma sensu startować przeciwko nam, 

bo i tak wygramy. 

Ale wtedy Lilly mi wytknęła, że przez cały apel wszyscy tylko pisali sobie nawzajem 

SMS - y o tym, co będą robić po szkole, w ogóle nie zwracali uwagi na to, co się działo, więc 

prawdopodobnie nawet nie mają pojęcia, O CO chodzi. Pewnie myśleli, że chodzi o kolejną 

pogadankę na temat zapobiegania handlowi narkotykami. 

 

P

RACA DOMOWA

 

Godzina wychowawcza:  

 

brak 

Wstęp do twórczego pisania:  

Opisz scenę widoczną z twojego okna. 

Angielski:  

 

 

 

Franny i Zooey 

background image

 

21 

Francuski:  

 

 

 

Skończyć décrire un soir conusant avec les amis. 

RZ: 

Przygotować  dla  pani  Hill  podsumowanie  tego, 

co chcesz osiągnąć na RZ w tym semestrze. 

WF:    

 

 

 

Uprać spodenki gimnastyczne. 

Chemia:  

 

 

 

Zapytać Kenny'ego/J.P. 

Rachunek różniczkowy:  

No  nie,  bez  takich.  Ten  przedmiot  to  NA 

PEWNO jakiś głupi dowcip. 

 

JA, KSIĘŻNICZKĄ???? TAA, I CO JESZCZE? 

Sztuka 

Mii Thermopolis 

(pierwsza wersja) 

S

CENA 

13 

 

DZIEŃ. Palmiarnia hotelu Plaza w Nowym Jorku. Zbliżenie twarzy MII, która usiłuje 

przetrawić to, co przed chwilą usłyszała od ojca, KSIĘCIA PHILLIPE'A. 

 

MIA 

(walcząc ze łzami i z czkawką) 

Ja się NIE PRZENIOSĘ do Genowii. 

 

KSIĄŻĘ PHILLIPE 

(swoim głosem typu: „ bądź rozsądna, moja droga „) 

Ależ, Mia. Myślałem, że rozumiesz, że... 

 

MIA 

Rozumiem tylko to, że przez całe życie mnie okłamywałeś. Dlaczego miałabym teraz 

z tobą zamieszkać? 

(MIA  zrywa  się  od  stolika,  przewracając  krzesło,  a  potem  wybiega  z  restauracji,  po 

drodze o mało nie obalając snobistycznego odźwiernego). 

WTOREK, 7 WRZEŚNIA, 

HOTEL W 

background image

 

22 

Plazę  przekształcają  w  apartamentowiec  z  mieszkaniami  własnościowymi  i  na 

wynajem. A Grandmère już wykupiła apartament na ostatnim piętrze. 

Ale jeszcze ciągle go odnawiają. Grandmère nie może mieszkać w tym całym pyle ze 

względu na chore zatoki. Nie wspominając o waleniu młotami, które zaczyna się punktualnie 

o siódmej trzydzieści rano. 

Więc zamieszkała tymczasowo w hotelu W. 

I chyba niespecjalnie jej się tam podoba. 

- To jest  - mówiła Grandmère, kiedy weszłam do jej apartamentu (który, chciałabym 

przy okazji zauważyć, jest naprawdę strasznie przyjemny. To znaczy, niezupełnie w jej stylu - 

raczej nowoczesny niż pełen falbanek; paski i skóra zamiast kwiecistych kretonów i koronek - 

ale  ma  widok  na  obie  strony  wyspy  Manhattan  i  jest  tu  mnóstwo  mebli  z  polerowanego 

drewna) - absolutnie nie do przyjęcia. 

Zwracała się tak do facecika w garniturze i z malutką złotą plakietką identyfikacyjną z 

imieniem Robert. 

Robert miał taką minę, jakby chciał popełnić samobójstwo. 

Współczułam mu. Wiem, jaka potrafi być Grandmère, kiedy zaczyna kogoś strofować. 

- Gerbery? - Głos Grandmère zabarwił się lodowatymi nutkami. - Czy personel w tym 

przybytku doprawdy uważa, że to odpowiednie kwiaty do ozdoby pokojów księżnej wdowy z 

Genowii? 

-  Bardzo  szanowną  panią  przepraszam  -  powiedział  Robert.  Widziałam,  że  rzuca  mi 

szybkie  spojrzenie,  kiedy  się  rozsiadałam  na  świetnej  białej  kanapie  przed  panoramicznym 

telewizorem, który - tak! - pojawia się jakby znikąd, za naciśnięciem jednego guzika, tak jak 

Joey zawsze marzył w Przyjaciołach. 

Widać było, że Robert totalnie szuka wsparcia w tej potyczce z Wielką Grandmère. 

Ale ja nie miałam zamiaru w żaden sposób dać się w to wkręcić. Pochyliłam się nad 

moim  scenariuszem,  pisząc  zawzięcie.  J.P.  mówi,  że  jak  go  skończę,  to  on  zna  takiego 

jednego  producenta,  który  na  pewno  z  wielką  chęcią  go  przeczyta.  Z  wielką  chęcią!  To 

oznacza, że właściwie już sprzedałam prawa autorskie. 

- Umieszczamy gerbery we wszystkich naszych pokojach - ciągnął Robert, widząc, że 

z mojej strony pomocy się nie doczeka. - Nikt nigdy wcześniej na to nie narzekał. 

Grandmère popatrzyła na niego, jakby właśnie oświadczył,  że nikt nigdy jeszcze  nie 

wyciągnął noża i na jego oczach nie popełnił harakiri. 

-  A  czy  kiedykolwiek  przedtem  w  tym  hotelu  zatrzymała  się  jakaś  KSIĘŻNA?  - 

spytała ostrym tonem. 

background image

 

23 

-  Właśnie  w  zeszłym  tygodniu  mieszkała  u  nas  pewna  tajlandzka  księżniczka,  zanim 

nie  przeprowadziła  się  do  swojego  akademika  na  Uniwersytecie  Nowojorskim  -  zaczął 

Robert. 

Skrzywiłam się. Zła odpowiedź, Robercie! Wielka szkoda. Dzięki za wzięcie udziału 

w quizie. 

-  TAJLANDZKA?  -  Grandmère  spiorunowała  go  wzrokiem.  -  Czy  pan  ma  chociaż 

pojęcie, ILE JEST NA ŚWIECIE TAJLANDZKICH KSIĘŻNICZEK? 

Robert miał panikę w oczach. Wiedział, że się wkopał. Nie wiedział tylko, jak to się 

stało. Biedaczyna. 

- Hm... nie... 

-  Dziesiątki.  Można  by  wręcz  powiedzieć,  że  setki.  A  wie  pan,  ile  jest  na  świecie 

księżnych wdów z Genowii, młody człowieku? 

- Hm. - Robert wyglądał, jakby miał ochotę wyskoczyć z okna. Naprawdę, wcale mu 

się nie dziwię. - Jedna? 

-  Jedna.  Tak  właśnie  -  stwierdziła  Grandmère.  -  Nie  uważa  pan,  że  jeśli  JEDNA 

JEDYNA  KSIĘŻNA  WDOWA  Z  GENOWII  domaga  się  róż  w  swoim  pokoju:  różowych  i 

białych  róż,  NIE  pomarańczowych  gerber,  które  są  może  obecnie  chwilowo  modnym 

kwiatem,  ale  RÓŻE  za  to  z  mody  nigdy  nie  wychodzą...  to  powinni  je  państwo  JEJ 

DOSTARCZYĆ? Zwłaszcza biorąc pod uwagę, że pies księżnej ma uczulenie na trawnikowe 

rośliny? 

Wszyscy  powędrowali  wzrokiem  w  stronę  Rommla,  który  bynajmniej  nie  wyglądał, 

jakby cierpiał z powodu jakiejkolwiek alergicznej reakcji na cokolwiek i chrapał smacznie w 

swoim złoconym psim koszyku, lekko podrygując przez sen, bo widocznie śnił jakieś swoje 

psie  sny  -  w  przypadku  Rommla  chodzi  niewątpliwie  o  udaną  ucieczkę  przed  jego 

właścicielką. 

- Jakby nie wystarczyło - dodała Grandmère - że w waszym holu hotelowym ROŚNIE 

SOBIE prawdziwa trawa. 

Auć. Zauważyłam to, wchodząc. To bardzo nowoczesne, taki trawnik rosnący w holu 

hotelowym.  To  znaczy,  przynajmniej  jak  na  gust  Grandmère.  Ona  woli  miętowki  w 

kryształowych pucharkach. 

-  Rozumiem  panią.  -  Robert  zdobył  się  na  lekki  ukłon.  -  Ja...  Zaraz  się  zajmę  tym, 

żeby natychmiast dostarczono pani różowe i białe róże. Nie wiem nawet, jak przepraszać za 

to karygodne niedopatrzenie... 

-  Proszę  nawet  nie  próbować  -  powiedziała  Grandmère,  unosząc  jedną  dorysowaną 

background image

 

24 

brew. 

Robert,  z  trudem  przełykając  ślinę,  zawrócił  i  wypadł  z  apartamentu.  Grandmère 

odczekała, aż  zniknie  nam  z  oczu  i  dopiero  wtedy  padła  na  jeden  z  foteli  z  chromowanego 

metalu i skóry, naprzeciw mojej kanapy. 

Chociaż, oczywiście, to nie jest jeden z takich foteli, na które wygodnie i z łatwością 

się opada. Bo ta skóra jest dość śliska. 

-  Amelio!  -  zawołała  Grandmère,  osuwając  się  po  śliskim  siedzeniu.  -  To  już  jest 

przesada! 

-  Mnie  się  podoba  -  stwierdziłam.  Bo  tak  jest.  Moim  zdaniem  hotel  W  jest  fajny. 

Wszystko tu bardzo błyszczy. 

- Jesteś szalona  - powiedziała Grandmère.  - Czy ty sobie wyobrażasz, że zamówiłam 

sidecara, a oni mi go przynieśli w szklaneczce do whisky? 

- No i co? Więcej do picia. 

-  Sidecara  nigdy  nie  podaje  się  w  SZKLANECZCE  DO  WHISKY,  Amelio.  W 

szklaneczce  podaje  się  WHISKY.  Sidecara  serwuje  się  wyłącznie  w  kieliszku  koktajlowym 

na smukłej nóżce. MÓJ BOŻE, COŚ TY ZROBIŁA Z WŁOSAMI??? 

Grandmère nagle wyprostowała się jak struna na swoim śliskim skórzanym fotelu. 

- Uspokój się. Trochę je podstrzygłam... 

- TROCHĘ PODSTRZYGŁAŚ??? Wyglądasz jak patyczek do czyszczenia uszu. 

-  Odrosną  -  rzuciłam  głupio.  Bo,  prawdę  mówiąc,  wcale  nie  zamierzam  ich 

zapuszczać. Naprawdę fajnie jest mieć takie krótkie włosy. Nie trzeba  z nimi NIC robić.  A 

kiedy patrzy się w lustro, zawsze wygląda się tak samo. Jest w tym coś uspokajającego. Bo to 

MĘCZĄCE  zaglądać  do  lustra  za  każdym  razem  i  widzieć,  jak  na  głowie  tworzy  się  jakaś 

nowa katastrofa. 

- I jak ty zamierzasz utrzymać na głowie diadem, skoro nie ma go do czego przypiąć? 

- chciała wiedzieć Grandmère. 

To  dobre  pytanie.  Ale  nie  przyszłoby  ono  do  głowy  komukolwiek  w  Astor  Place 

Hairstylists. Zresztą nawet mama powiedziała tylko, że moje krótkie włosy przypominają jej 

Demi Moore w G.I. Jane; potraktowałam to jako komplement. 

- Za pomocą taśmy samoprzylepnej? - rzuciłam ostrożnie. 

Ale Grandmère mój dowcip nie rozbawił. 

-  Nawet  nie  ma  sensu  wzywać  Paola  -  stwierdziła.  -  Bo  nie  zostało  ci  na  głowie  już 

nic, z czym mógłby popracować. 

-  Nie  są  AŻ  TAK  krótkie  -  zaprotestowałam,  unosząc  dłoń  do  włosów  i  czując 

background image

 

25 

najeżone końcówki. No cóż, po zastanowieniu, może jednak są. Och, co zrobić. - Nieważne. 

To tylko WŁOSY. Odrosną. Nie masz poważniejszych zmartwień, Grandmère? Na przykład 

w Iranie sądy pełne religijnych fanatyków nadal skazują kobiety na śmierć przez zakopanie w 

piasek  po  szyję  i  ukamienowanie  za  cudzołóstwo.  Teraz!  Takie  rzeczy  dzieją  się  W 

OBECNEJ CHWILI!!!! A ty się przejmujesz moimi WŁOSAMI??? 

Grandmère  tylko  pokręciła  głową.  Nigdy  nie  można  jej  zbić  z  tropu  za  pomocą 

bieżących wydarzeń. Jeśli coś nie ma bezpośredniego związku z rodami panującymi, dla niej 

po prostu nie istnieje. 

- To się nie mogło stać w gorszej chwili  - ciągnęła, ignorując to, co powiedziałam.  - 

„Vogue”  właśnie  zatrudnił  człowieka,  który  pisze  o  rodzinach  królewskich,  żeby  zrobił  dla 

nich  wywiad  ze  zdjęciami  do  zimowego  numeru  świątecznego.  Artykuł  ma  setkom  kobiet, 

które szukają jakiegoś ciepłego miejsca na zimowe wakacje, zwrócić uwagę na Genowię. Nie 

wspominając już o tym, że twój ojciec przyjechał do miasta na sesję Zgromadzenia Ogólnego 

ONZ. 

-  I  dobrze!  -  wrzasnęłam.  -  Może  będzie  mógł  tam  poruszyć  kwestię  Iranu!  Czy  ty 

wiesz, że oni tam zakazali też słuchania zachodniej muzyki? I chociaż twierdzą, że inwestują 

w  rozwój  techniki  nuklearnej  dla  celów  pokojowych  (energetyka),  a  nie  militarnych,  to 

naprawdę  przez  całe  dwadzieścia  lat  ukrywali  przed  Międzynarodową  Agencją  Energii 

Atomowej  badania,  które  wskazują  na  coś  wręcz  przeciwnego?  Kogo  obchodzą  świąteczne 

wydania magazynów, kiedy wszystko to może lada chwila wylecieć w powietrze? 

- Właściwie można by ci załatwić wizytę u perukarza  - myślała głośno Grandmère.  - 

Ale  jak  zdołamy  znaleźć  taką,  która  przypominałaby  twoją  poprzednią  fryzurę,  pojęcia  nie 

mam.  Nie  robi  się  peruk  w  kształcie  jachtów  żaglowych.  Jeśli  jednak  znajdziemy  jakąś 

dłuższą, a Paolo ją potem ostrzyże... 

-  Czy  ty  mnie  w  ogóle  słuchasz?!  -  ryknęłam.  -  Dzieją  się  teraz  na  świecie  rzeczy  o 

wiele  poważniejsze  niż  moja  fryzura.  Zdajesz  sobie  sprawę,  w  jakich  tarapatach  się 

znajdziemy, jeśli Iran dostanie w swoje łapy broń atomową? Oni ZAKOPUJĄ KOBIETY W 

PIASEK  PO  SZYJĘ  I  KAMIENUJĄ  JE  ZA  TO,  ŻE  SIĘ  PRZESPAŁY  Z  FACETEM, 

KTÓRY  NIE  JEST  ICH  MĘŻEM.  Jak  sądzisz,  czy  długo  się  będą  zastanawiać,  kiedy 

przyjdzie im decydować, kto zasługuje na to, żeby mu na głowę spuścić bombę atomową? 

-  A  może  -  zastanawiała  się  Grandmère  -  moglibyśmy  ufarbować  cię  na  rudo.  Och, 

nie, to i tak nic nie pomoże. Z tymi włosami wyglądasz zupełnie jak ten chłopak na okładce 

komiksów Mad, którymi twój ojciec się zaczytywał, kiedy był nastolatkiem. 

To strata czasu, próbować z nią rozmawiać. Czy ja sobie naprawdę wyobrażałam, że 

background image

 

26 

kobieta tak dziwnie uprzedzona do gerber mnie wysłucha? 

Czasami  sama  mam  ochotę  zakopać  JĄ  po  szyję  w  piasek,  a  potem  ciskać  jej 

kamieniami w głowę. 

WTOREK, 7 WRZEŚNIA, 19.00, 

PODDASZE 

Michael  tu  jest!!!  Żeby  mnie  zabrać  na  kolację  do  Number  One  Noodle  Son.  W  tej 

chwili gawędzi sobie z mamą i panem G., a ja się „szykuję”. Jeszcze mnie nie widział. 

Ani mojej fryzury. 

Wiem, że zachowuję się teraz jak małe dziecko. Wiem, że wyglądam dobrze. Mama 

cały  czas  mi  powtarza,  że  wyglądam  dobrze.  Nawet  pan  G.,  kiedy  go  o  to  zapytałam, 

powiedział, że jego zdaniem wcale nie wyglądam jak Piotruś Pan ANI jak Anakin Skywalker. 

Co  ja  zrobię,  jeśli  Michaelowi  się  nie  spodoba?  W  magazynie  „Sixteen”  zawsze 

rozpisują się o tym, że chłopom podobają się u dziewczyn długie włosy. A przynajmniej, ile 

razy  robią  te  wywiady  z  „facetami  z  ulicy”.  Pokazują  zdjęcia  Keiry  Knightley  z  krótkimi 

włosami i Keiry Knightley z długimi włosami różnym przypadkowo wybranym chłopakom w 

wieku licealnym, sterczącym przed lokalnymi sklepami spożywczymi i pytają ich, które wolą. 

I dziewięć razy na dziesięć wybierają Keirę z długimi włosami. 

Oczywiście, żaden z tych chłopaków nie umywa się do Michaela, ale zawsze. 

No cóż, nieważne. Michael będzie musiał jakoś się z tym uporać. 

No dobra, może jeszcze odrobina pianki... 

Słyszę, że teraz rozmawia z Rockym. Nie żeby można było zrozumieć choć słowo z 

tego, co mówi Rocky, pomijając „wóz” i „kicia”, i „ciastko”, i „więcej” i „nie”, i „MOJE”, co 

stanowi pełen zestaw słownictwa mojego brata. Podobno to normalne u dziecka w tym wieku 

i Rocky wcale nie cierpi na jakiś zespół rozwojowego upośledzenia. 

Ale  i  tak  niełatwo  z  nim  rozmawiać.  Mnie  się  to,  oczywiście,  wydaje  niesłychanie 

fascynujące. Ale to w końcu MÓJ brat. 

Posłuchajcie,  jaki  ten  Michael  jest  cierpliwy!  Rocky  właśnie  powtarza  w  kółko: 

„wóz”,  a  Michael  mówi:  „Tak, to  bardzo  ładny  wóz”,  takim  słodkim tonem.  Byłby  z  niego 

wspaniały ojciec! Nie żebym miała zamiar sprawić sobie dzieci, zanim nie skończę studiów i 

nie dołączę do Korpusu Pokoju, i nie położę kresu globalnemu ociepleniu, oczywiście. 

Ale  i  tak  dobrze  wiedzieć,  że  kiedy  będę  już  gotowa,  Michael  nada  się  do  tego 

background image

 

27 

zadania. 

Och! Właśnie zerknęłam na niego ukradkiem! Wygląda świetnie, i jest taki wysoki, i 

przystojny, i ma ciemne włosy, i szerokie ramiona, i och! Chyba niedawno się ogolił, i w gło-

wie mi się nie mieści, że to już cały MIESIĄC, odkąd go po raz ostatni widziałam, i... 

O mój Boże. Ja mam krótsze włosy niż on. 

MAM KRÓTSZE WŁOSY NIŻ MÓJ WŁASNY CHŁOPAK. 

Co ja narobiłam? 

WTOREK, 7 WRZEŚNIA, 

W KUCHNI NUMBER ONE NOODLE SON 

Okay. 

Okay, spróbuję jakoś to zrozumieć. 

Dlatego  spytałam  Kevina  Yanga,  czy  mogę  sobie  przez  parę  minut  posiedzieć  tu,  w 

kuchni.  Po  prostu  potrzebuję  chwili  dla  siebie,  żeby  jakoś  to  zrozumieć.  A  w  damskiej 

łazience  ktoś  jest.  Ktoś,  kto  najwyraźniej  nie  ma  pojęcia,  że  są  na  świecie  dziewczyny, 

którym życie wali się w gruzy, i które muszą udać, że idą umyć ręce, żeby zastanowić się, co 

z tym wszystkim zrobić. 

Trochę  tu  na  zapleczu  ruchliwie  i  gorąco,  i  tłoczno,  bo  u  Kevina  pracuje  jego 

dziewięćdziesięciu  kuzynów,  a  właśnie  jest  obiadowa  godzina  szczytu,  i  chyba  wszyscy 

pozamawiali kaczkę po pekińsku. Więc gdzie się nie obrócę, uśmiechają się do mnie martwe 

kacze głowy. 

Ale przynajmniej przez moment będę mogła złapać oddech i spróbować zrozumieć, o 

co w tym wszystkim chodzi. 

Ja tego po prostu nie czuję. 

Och,  nie  chodzi  o  reakcję  Michaela  na  moje  włosy.  To  znaczy  był  zaskoczony, 

widząc, że są aż tak krótkie. 

Ale to nie tak, że mu się nie podobało. Powiedział, że wyglądam słodko - jak Natalie 

Portman, kiedy zaczęła zapuszczać włosy po ogoleniu się na łyso do roli Evey Hammond w 

jak vendetta. 

A  potem  mocno  mnie  uściskał  i  pocałował.  A  potem  JESZCZE  MOCNIEJ  mnie 

uściskał  i  pocałował,  kiedy  wyszliśmy  na  korytarz,  gdzie  nie  było  mamy  i  pana  G.,  a  Lars 

ciągle  jeszcze  mocował  broń.  Udało  mi  się  powąchać  szyję  Michaela  i  przysięgam,  każda 

background image

 

28 

synapsa w moim mózgu musiała trysnąć megadawką serotoniny przez te jego feromony, bo 

poczułam się potem niesamowicie odprężona i uszczęśliwiona. 

I  widziałam,  że  on  tak  samo  zareagował  na  mnie.  Trzymał  mnie  za  rękę  przez  całą 

drogę  do  restauracji  i  rozmawialiśmy  o  wszystkim,  co  się  działo,  odkąd  się  po  raz  ostatni 

widzieliśmy - o tym, że Grandmère musiała się wynieść z Plaza, i że Lilly zrobiła się na blond 

(nie pytałam go, czy uważa, że ona i J.P Zrobili To, kiedy J.P. pojechał do ich letniego domku 

na  weekend,  bo  próbuję  unikać  rozmów  związanych  z  seksem.  Mam  wrażenie,  że  w  ten 

sposób  tylko  przypominam  Michaelowi,  że  my  seksu  nie  uprawiamy,  co  rozbudza  w  nim 

płomień  pożądania),  i  o  sprawności  Rocky'ego  w  zabawie  z  ciężarówką,  i  o  państwu 

doktorostwu Moscovitzach i o tym, że wydaje się, że się ze sobą godzą. 

A  kiedy  weszliśmy  do  restauracji,  Rosey,  hostessa,  posadziła  nas  przy  naszym 

zwykłym  stoliku  przy  oknie,  a  Larsa  zaprosiła,  żeby  sobie  usiadł  przy  barze,  skąd  może 

obserwować jednocześnie i mnie, i mecz baseballowy. 

I  zamówiliśmy  moje  ulubione  kluski  z  sezamem  na  zimno  i  ulubione  Michaela 

żeberka z grilla, i na spółkę wzięliśmy zupę ostro - kwaśną, a Michael wziął jeszcze kurczaka 

kung pao, a ja smażoną zieloną fasolkę, a potem powiedziałam: 

-  No  więc,  kiedy  się  przeprowadzasz  do  akademika?  Czy  zajęcia  jeszcze  się  nie 

zaczęły? 

Na co Michael odparł: 

-  Miałem zamiar o tym  z tobą porozmawiać. Dlatego chciałem, żebyśmy pogadali w 

cztery oczy. 

A ja powiedziałam: 

- Ach, tak? 

Bo myślałam, że on powie mi, na przykład, że wynajmuje własne mieszkanie, bo jest 

zmęczony dzieleniem pokoju z jakimś obcym facetem, albo że wprowadza się do taty, bo pan 

doktor  Moscovitz  czuje  się  taki  samotny.  W  sumie,  tak  bardzo  byłam  przekonana,  że 

cokolwiek mi powie Michael, to nie będzie nic specjalnie wstrząsającego, że wzięłam do ust 

potężny kęs klusek na zimno z sezamem, zanim usłyszałam: 

- Pamiętasz ten projekt, nad którym pracowałem latem? To zautomatyzowane ramię? 

-  To,  za  którego  pomocą  lekarze  będą  mogli  przeprowadzać  operacje  serca  bez 

otwierania klatki piersiowej? - wykrztusiłam przez kluski. - Uhm. 

-  Mam  naprawdę  dobrą  wiadomość:  ono  działa  -  ciągnął  Michael.  -  A  przynajmniej 

działa  prototyp.  Mój  profesor  był  pod  takim  wrażeniem,  że  opowiedział  o  tym  swojemu 

koledze, który pracuje w japońskiej firmie: firmie zajmującej się robotyzacją chirurgii, dzięki 

background image

 

29 

której  można  przeprowadzać  zabiegi  bez  obecności  lekarza,  i  ten  jego  kolega  chce,  żebym 

pojechał  do  Japonii  i  sprawdził,  czy  uda  nam  się  skonstruować  rzeczywiście  działający 

model, który będzie się nadawał do zastosowania na sali operacyjnej. 

-  Wow  -  wykrztusiłam,  przełykając  kluski  i  nabierając  kolejny  wielki  kęs.  No  bo 

byłam  strasznie  głodna.  Po  sałatce  z  trzech  odmian  fasoli  na  lunch  nic już  nie  jadłam.  A,  i 

poza  paroma  kęsami  tego  świetnego  prażonego  zielonego  groszku  w  otoczce  z  chrzanu 

wasabi w apartamencie hotelowym Grandmère. (Ona też ich spróbowała i dostała świra. „A 

GDZIE KANDYZOWANE MIGDAŁY?!” - darła się na tego całego Roberta, biedaczynę). - 

No więc, kiedy byś jechał? W któryś weekend, czy coś? 

-  Nie  rozumiesz.  -  Michael  pokręcił  głową.  -  Tutaj  weekend  by  nie  wystarczył.  To 

potrwa  do  ukończenia  projektu.  Profesor  załatwi  mi  zaliczenie  zajęć  i  znaczne  stypendium, 

kiedy tam będę. 

- No więc? - Rany, jakie te kluski były dobre. - Tak z tydzień? 

-  Mia.  Sam  prototyp  pochłonął  mi  całe  lato.  Skonstruowanie  autentycznego, 

sprawnego  modelu,  łącznie  z  konsolą  zawierającą  system  MRI  działający  w  czasie 

rzeczywistym,  skaner  CT  działający  w  czasie  rzeczywistym  i  rentgen  działający  w  czasie 

rzeczywistym  może  zająć  około  roku.  Albo  więcej.  Ale  to  jest  niesamowita  szansa,  taka, 

której  nie  można  odrzucić.  Coś,  co  sam  zaprojektowałem,  mogłoby  potencjalnie  uratować 

tysiące ludzkich istnień. Ja muszę przy tym być i zadbać, żeby to rzeczywiście zbudowano. 

Zaraz. Rok? Albo WIĘCEJ? 

Oczywiście,  zaczęłam  się  krztusić  swoimi  kluskami  na  zimno,  a  Michael  musiał 

sięgnąć przez stół i klepnąć mnie w plecy, a ja musiałam wypić i swoją wodę z lodem, i jego 

colę, zanim znów złapałam oddech. 

A kiedy już mogłam oddychać, udało mi się powtarzać tylko jedno i to samo: 

- Co? CO? 

I chociaż Michael usiłował mi tłumaczyć - tak cierpliwie, jakbym była Rockym wciąż 

od  nowa  demonstrującym  mu  swoją  ciężarówkę  -  ja  w  głowie  cały  czas  słyszałam  tylko 

jedno: „Rok. Albo więcej. Ale to jest niesamowita szansa, taka, której nie można odrzucić”. 

Michael przenosi się do Japonii. Na rok. Albo dłużej. 

Wyjeżdża w piątek. 

Chyba rozumiecie, czemu musiałam na chwilę wyjść. Bo w jakim wszechświecie coś 

takiego wyda się komuś sensowne? Może we wszechświecie cudaków. Ale nie w MOIM. Nie 

w tym wszechświecie, który razem z Michaelem zamieszkujemy. 

Czy też, wydawało mi się kiedyś, że go zamieszkujemy razem. 

background image

 

30 

Te słowa wciąż jeszcze tłukły mi się po głowie - że to może potrwać rok. Albo dłużej. 

Ale to taka fantastyczna szansa - taka, której odrzucić nie można. I powiedziałam: 

Wow, Michael. To naprawdę niesamowite. Jestem z ciebie bardzo dumna. 

Ale cały czas w mojej głowie brzęczało: 

Czy to przeze mnie? 

A potem w jakiś sposób ten głos wydostał się NA ZEWNĄTRZ i zanim udało mi się 

je zdusić, te słowa wydarły mi się głośno: 

- Czy to przeze MNIE? 

- Co takiego? - Michael zamrugał oczami. 

To był jakiś koszmar. Bo chociaż w głowie powtarzałam sobie: „zamknij się, zamknij 

się,  zamknij  się”,  moje  usta  dorobiły  się  własnej  woli.  I  chwilę  potem,  zanim  zdołałam  je 

powstrzymać, powiedziały: 

- Czy to przeze mnie? Przenosisz się do Japonii, bo coś zrobiłam? Albo czegoś... NIE 

zrobiłam? 

Miałam  ochotę  wcisnąć  sobie  w  usta  wszystkie  kluski  z  sezamem  na  zimno  tego 

świata, żeby tylko wreszcie się przymknąć. Ale Michael już kręcił głową. 

- Nie, oczywiście, że nie. Mia, nie rozumiesz? To jest taka niewiarygodna szansa. Ta 

firma  już  poleciła  swoim  inżynierom  od  mechaniki  zacząć  prace  nad  szkicami  mojego 

projektu.  MOJEGO  projektu.  Coś,  co  zrobiłem  sam,  może  zupełnie  zmienić  współczesną 

chirurgię. Oczywiście, że muszę przy tym być. 

- Ale czy oni muszą to robić w Japonii? - zapytały moje usta. - Czy na Manhattanie nie 

ma żadnych inżynierów od elektromechaniki? Jestem prawie pewna, że są. Mam wrażenie, że 

tata Ling Su jest takim inżynierem! 

-  Mia  -  wyjaśniał  Michael  -  to  jest  najbardziej  innowacyjna,  światowa  czołówka  w 

dziedzinie  badań  nad  robotyką.  Mieszczą  się  w  Tsukuba,  które  w  zasadzie  stanowi  taką 

Krzemową Dolinę Japonii. To tam mieszczą się ich laboratoria, ich instytuty badawcze. Tam 

mają cały sprzęt... Wszystko, czego potrzebuję, żeby z mojego prototypu powstał działający 

model. Ja muszę tam jechać. 

-  Ale  będziesz  wracał?  -  spytałam.  Mój  mózg  powoli  znów  zaczynał  odzyskiwać 

kontrolę  nad  ustami.  -  Na  przykład,  na  Święto  Dziękczynienia  i  na  Gwiazdkę,  i  na  ferie 

wiosenne, i tak dalej. 

Bo te kółeczka w mojej głowie nadal się obracały i myślałam: No dobra, okay, to nie 

musi  być  wcale  taka  straszna  katastrofa.  Jasne,  mój  chłopak  pojedzie  do  Japonii,  ale  nadal 

będę  go  widywała  w  czasie  wakacji.  To  się  wcale  nie  będzie  TAK  BARDZO  różnić  od 

background image

 

31 

normalnego roku szkolnego. A w ten sposób będę miała więcej czasu, żeby naprawdę wziąć 

się w karby i może spróbować zrozumieć, o czym pan Hipskin opowiada na chemii, i o co, do 

diabła, chodzi w tym całym rachunku różniczkowym, i może nawet pouczyć się, żeby mieć 

lepsze  wyniki  z  matematyki  w  testach  SAT.  I  może,  u  diabła,  nawet  zajmę  się  tym 

samorządem studenckim, i uda mi się dokończyć scenariusz, i może nawet powieść... 

Wtedy Michael ujął moją dłoń ponad stołem i powiedział: 

-  Mia,  ten  projekt  ma  bardzo  napięty  harmonogram.  Jeśli  model  ma  trafić  na  rynek 

najwcześniej  jak  się  da,  nie  będziemy  mogli  robić  sobie  przerw.  A  więc...  Nie,  nie  będę  w 

domu  na  Święto  Dziękczynienia  ani  na  Gwiazdkę.  Prawdopodobnie  do  domu  przyjadę 

dopiero w przyszłe lato, bo do tego czasu powinniśmy już mieć coś do zademonstrowania na 

prawdziwej sali operacyjnej. 

Słyszałam,  jak  te  słowa  wychodziły  z  jego  ust.  Wiedziałam,  że  mówi  do  mnie  po 

angielsku. Ale zupełnie jak z panem Hipskinem na chemii, słowa Michaela nie łączyły się w 

żadną sensowną całość. Przyszłe lato, to za rok od teraz. Michael mówił mi, że wyjeżdża na 

rok - i że przez ten czas się nie zobaczymy. 

I  okay,  dobra,  mogłabym  polecieć  do  Japonii,  odwiedzić  go.  To  znaczy,  chyba  we 

śnie. Bo NIE MA MOWY, żeby udało mi się namówić tatę, by mi pozwolił zabrać książęcy 

genowiański odrzutowiec do Japonii. 

I  absolutnie  nie  pozwolą  mi  polecieć  jakimś  lotem  rejsowym.  Żadne  służby  ochrony 

lotów powietrznych nie przekonają Grandmère - a tym bardziej mojego taty - że loty rejsowe 

są bezpieczne dla koronowanych głów. 

I  to  wtedy  na  chwilę  go  przeprosiłam.  To  dlatego  siedzę  teraz  tutaj.  Bo  nic  z  tego 

wszystkiego nie rozumiem. 

Nie obchodzi mnie, że to taka niesamowita szansa. 

Nie  obchodzi  mnie,  ile  pieniędzy  mógłby  na  tym  wszystkim  zarobić  ani  ile  istnień 

ludzkich w ten sposób uratować. 

Dlaczego jakiś facet, który kocha swoją dziewczynę tak bardzo, 

jak  Michael  twierdzi,  że  kocha  mnie,  miałby  chcieć  spędzić  ROK  z 

dala od niej? 

A  Kevin  Yang  wcale  nie  okazuje  się  w  tej  kwestii  pomocny.  Wzruszył  tylko 

ramionami, kiedy go zapytałam, i powiedział: 

-  Nie  rozumiałem  Michaela  od  dnia,  kiedy  przyszedł  tu  po  raz  pierwszy  w  wieku 

dziesięciu  lat.  Poprosił  o  ostry  olej  z  chili  do  moich  pierożków.  Jakby  jeszcze  nie  były 

background image

 

32 

wystarczająco pikantne! 

A  Lars,  który  minutę  temu  wsadził  głowę  przez  drzwi,  żeby  sprawdzić,  czemu 

znikłam, rzekł: 

- No cóż, sama wiesz. Czasami facet musi zrobić coś takiego i sam siebie sprawdzić. 

PRZED  KIM?  Czy  to  nie  JA  jestem  tą  jedyną  osobą,  która  powinna  się  dla  niego 

liczyć? A JA nie chcę, żeby Michael jechał na rok do Japonii. 

Wybaczcie  mi,  ale  przecież  to  nie  tak,  że  on  jedzie  na  pustynię  Gobi,  żeby  robić 

pompki  i  strzelać  do  kartonowych  sylwetek  terrorystów,  jak  to  zrobił  Lars,  kiedy  uznał,  że 

musi  się  jakoś  sprawdzić.  On  po  prostu  jedzie  do  jakiegoś  laboratorium  elektronicznego  w 

Japonii! 

I  owszem,  rozumiem,  że  ten  jego  zautomatyzowany  gadżet  może  uratować  życie 

tysiącom ludzi. 

ALE CO Z MOIM WŁASNYM ŻYCIEM? 

Okay, to mi totalnie nie pomaga. 

A  już  sam  widok  wszystkich  tych  kaczych  łebków  naprawdę  zakłóca  mi  psychiczną 

równowagę. 

Ale nie tak bardzo jak fakt, że mój chłopak najwyraźniej przeprowadza się na rok do 

Japonii. 

Ale prawie. 

Wracam  tam.  Mam  zamiar  okazać  mu  wsparcie.  Będę  się  cieszyła  szczęściem 

Michaela.  Nie  wspomnę  ani  słowem  o  tym,  że  gdyby  mnie  naprawdę  kochał,  toby  tam  nie 

jechał. Nie mogę być samolubna. Miałam Michaela dla siebie już całe dwa lata. 

Nie  mogę  wisieć  na  nim  bez  przerwy,  odgradzając  go  od  całego  świata,  który 

naprawdę potrzebuje jego i jego geniuszu. Ale... 

ALE  CO  JA  POCZNĘ,  JEŚLI  NIE  BĘDĘ  NAWET  MOGŁA 

POWĄCHAĆ JEGO SZYI? 

Równie dobrze mogłabym umrzeć. 

WTOREK, 7 WRZEŚNIA, 22.00,  

PODDASZE 

Nie powinnam była tego robić. 

background image

 

33 

Wiem, że nie powinnam była tego robić. 

Nie wiem, dlaczego nie udało mi się trzymać buzi na kłódkę. Nie wiem, dlaczego nie 

udało mi się zmusić ust, żeby wypowiadały to, co chciałam, czyli: „Michael, jestem z ciebie 

taka dumna” i „To jest naprawdę niesamowita szansa”. 

To znaczy, ja mu to powiedziałam, te rzeczy. Naprawdę powiedziałam. 

Ale potem  - kiedy szliśmy tą ścieżką rowerową wzdłuż rzeki Hudson (Lars z trudem 

za nami nadążał, tak szybko gnaliśmy... Cóż, głównie dlatego, że pisał SMS - y do znajomych 

na swoim sidekicku. No, nieważne), bo to był taki ładny  wieczór, a ja jeszcze nie chciałam 

wracać  do  domu,  bo  miałam  ochotę  wykorzystać  maksymalnie  każdą  minutę  czasu  z  tych 

paru  dni,  które  mi  jeszcze  zostały,  Michael  opowiadał  mi,  jak  bardzo  cieszy  się  z  tej 

przeprowadzki do Japonii, i że oni na śniadanie jadają makaron, i że pierożki shumai, które 

kupuje się tam na ulicy, są jeszcze lepsze niż shumai na Sapporo East, kiedy w jakiś sposób 

wyrwały mi się, zanim zdążyłam je zdusić, słowa: 

- Ale, Michael... co będzie z NAMI? 

To była najgłupsza, najidiotyczniejsza, najbardziej w stylu Lany Weinberger odzywka, 

na jaką mogłaby się zdobyć dziewczyna w moim położeniu. Poważnie. Niedługo sama zacznę 

szarpać się z zapinką stanika na plecach i dogadywać sobie: „Po co ty w ogóle nosisz stanik, 

Mia? Przecież go wcale nie potrzebujesz”. 

Ale Michael nawet się nie zawahał. Odparł: 

- Moim zdaniem wszystko będzie dobrze. Oczywiście, będę za tobą tęsknił. Ale muszę 

przyznać, że o wiele łatwiej będzie za tobą tęsknić niż być blisko ciebie, tak jak ostatnio. 

A ja stanęłam jak wryta na środku tej ścieżki rowerowej i spytałam: 

- CO? 

Bo  przecież  wiedziałam.  Wiedziałam  to.  Pytałam  go,  czy  nie  wyjeżdża  częściowo 

przeze mnie. 

I teraz się okazało, że miałam rację. 

- Tylko to - odparł - że czasami nie jestem pewien, jak długo jeszcze wytrzymam. 

- Wytrzymasz CO? - spytałam. 

Bo nie miałam ZIELONEGO POJĘCIA, o czym on mówi. 

- Przebywanie z tobą cały czas - powiedział - i nie... No, wiesz. 

A  ja  NADAL  nie  rozumiałam  (tak,  wiem,  jednak  to  ja  cierpię  na  zaburzenia 

rozwojowe, nie Rocky). 

- Przebywanie ze mną cały czas i nie CO? - spytałam. 

background image

 

34 

Michael wreszcie musiał mi powiedzieć: 

- Nieuprawianie seksu. 

!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

!!!!!!! !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! 

Tak właśnie. Mój chłopak najwyraźniej niespecjalnie martwi się wyjazdem na rok do 

Japonii, bo to łatwiejsze niż być ze mną i nie uprawiać seksu. 

Chyba powinnam uważać, że mam fart, bo z tego wyraźnie wynika, że mój chłopak to 

maniak seksualny i całe szczęście, że się go wreszcie pozbywam. 

Ale,  oczywiście,  to  mi  wtedy  nie  przyszło  do  głowy.  Wtedy  byłam  tylko  tak  bardzo 

zaszokowana tym, co usłyszałam, że aż musiałam usiąść. 

A najbliższa rzecz do siedzenia to była huśtawka na placu zabaw Hudson River Park. 

Więc  usiadłam  sobie  na  huśtawce  i  gapiłam  się  na  własne  kolana,  podczas  gdy 

Michael mówił: 

- Powiedziałem ci w zeszłym roku, że jestem gotowy poczekać. - Usiadł na sąsiedniej 

huśtawce. - I nadal jestem gotowy czekać, Mia. Chociaż, prawdę mówiąc, nie jestem pewien, 

co  zrobić  z  tym  całym  balem  maturalnym,  bo  przecież  mnie  nie  będzie  na  twoim  balu 

maturalnym,  bo  ja  już  jestem  po  maturze  i  dla  mnie  chodzenie  na  bale  maturalne  się 

skończyło,  a  to  poza  tym  totalny  obciach,  żeby  dziewczyna  zabierała  na  bal  maturalny 

swojego chłopaka studenta. Ale nieważne. Faktem jest, że twój bal maturalny będzie dopiero 

za  dwa  lata.  A  dwa  lata  to  dość  długo,  żebyśmy  -  no  cóż,  dalej  nic  nie  robili.  Naprawdę 

zaczynam mieć już dosyć tych ciągłych zimnych pryszniców. 

Po  czymś  takim  nie  mogłam  mu  spojrzeć  w  oczy.  Czułam,  że  twarz  oblewa  mi 

jasnoczerwony rumieniec. Na szczęście już się robiło ciemno, więc chyba tego nie zauważył. 

Dopiero  zaczynały  się  zapalać  uliczne  latarnie.  Na  tych  huśtawkach  nikogo  poza  nami  nie 

było, więc nie baliśmy się, że ktoś nas podsłucha. Lars, kilkadziesiąt metrów dalej, udawał, że 

szalenie  go  interesuje  widok  na  rzekę  -  ale  tak  naprawdę  przyglądał  się  wszystkim  ładnym 

dziewczynom jeżdżącym wzdłuż nabrzeża na rolkach  - więc też mało prawdopodobne, żeby 

coś z naszej rozmowy do niego dotarło. 

Ale i tak czułam się totalnie zażenowana. 

Bo  chyba  zrozumiałam,  o  co  chodzi  Michaelowi.  Zawsze  się  zastanawiałam,  co  on 

robi, no wiecie, po jakiejś wyjątkowo ostrej sesji całowania z tym... No z tym w spodniach. 

A teraz już chyba wiem. 

-  Tylko  widzisz  -  ciągnął  Michael,  a  tymczasem  dzieciaki  w  piaskownicy  obrzucały 

się  piaskiem,  a  ich  matki  siedzące  na  pobliskiej  ławeczce  plotkowały  ze  sobą  -  to  nie  jest 

background image

 

35 

łatwe, Mia. To znaczy, mam wrażenie, że dla ciebie jest... 

- To nie jest dla mnie łatwe - przerwałam. Bo NIE JEST. Bardzo często zdarza mi się 

myśleć,  jak  świetnie  byłoby  po  prostu  zedrzeć  z  niego  te  ciuchy  i  mieć  to  już  za  sobą. 

Doszłam nawet do etapu, na którym myśl o tym, że pozwolę jemu zedrzeć ciuchy z SIEBIE, 

też  zaczyna  mieć  swój  urok,  podczas  gdy  kiedyś  na  samą  myśl,  że  miałby  mnie  zobaczyć 

nagą, zasychało mi w ustach. 

Tylko że... Gdzie to zdzieranie z siebie ciuchów miałoby nastąpić? W moim pokoju, 

kiedy  za  ścianą  jest  mama?  W  JEGO  pokoju,  kiedy  za  ścianą  jest  JEGO  mama?  W  jego 

pokoju w akademiku, kiedy na korytarzu czeka mój ochroniarz, a w każdej chwili do środka 

może wpaść jego współlokator? 

I co z antykoncepcją? I co z tym, że kiedy już raz się To Zrobi, nie ma się ochoty w 

czasie spotkań na nic innego? To znaczy, żegnajcie maratony oglądania  Gwiezdnych Wojen

Witaj, jadalna farbko do ciała. 

Czytuję „Cosmo”. Wiem, co jest grane. 

- Jasne - rzekł Michael. - W każdym razie, biorąc to wszystko pod uwagę, wydaje mi 

się, że mój wyjazd na cały rok nie jest wcale takim złym rozwiązaniem. 

W  głowie  mi  się  nie  mieściło,  że  musiało  do  tego  dojść.  Poważnie.  Nagle  już...  No 

cóż, nie mogłam się powstrzymać. Rozpłakałam się. 

Co było z mojej strony wręcz OKROPNE, bo OCZYWIŚCIE jego wyjazd to DOBRY 

POMYSŁ. Jeśli to zautomatyzowane ramię rzeczywiście potrafi to wszystko, czego ci ludzie 

po nim oczekują - jeśli Uniwersytet Columbia gotów jest wysłać go do Japonii i pozwolić mu 

pracować dla jakiejś firmy, a jednocześnie zaliczyć rok studiów - to cóż, płacz nie był chyba z 

mojej strony reakcją szczególnie godną księżniczki, prawda? 

Ale nigdy przecież nie twierdziłam, że ja się w roli księżniczki sprawdzam. 

Michael zeskoczył ze swojej huśtawki i klękając przede mną na piachu, wziął mnie za 

obie  ręce.  Trochę  się  jakby  śmiał.  Ja  bym  się  chyba  też  śmiała,  gdyby  przy  mnie  jakaś 

dziewczyna tak się zanosiła płaczem. Poważnie. Zupełnie jakbym była takim dzieciakiem z 

piaskownicy,  który  przewrócił  się  i  otarł  sobie  kolano.  Mamy  siedzące  na  ławce  nawet 

spojrzały w moją stronę, sądząc, że może to któreś z ich dzieci tak płacze. Kiedy zobaczyły, 

że to tylko ja, zaczęły między sobą szeptać - pewnie dlatego, że mnie rozpoznały ze zdjęcia w 

„Inside  Edition”.  („W  życiu  uczuciowym  genowiańskiej  księżniczki  Mii  nastąpił  kolejny 

kryzys,  kiedy  jej  chłopak,  student  Uniwersytetu  Columbia,  Michael  Moscovitz,  oświadczył, 

że  przeprowadza  się  do  Japonii,  na  co  księżniczka  zareagowała  wybuchem  płaczu  na 

huśtawce”). 

background image

 

36 

- To dobrze, Mia - powiedział Michael. - Nie tylko dla mnie, ale dla nas. Mam szansę, 

żeby  dowieść  twojej  babce  i  wszystkim  tym  ludziom,  którzy  uważają,  że  ze  mnie  takie 

wielkie  nic  i  nie  jestem  dla  ciebie  dość  dobry,  że  naprawdę  jestem  kimś,  i  może  nawet 

któregoś dnia stanę się ciebie wart. 

-  Jesteś  mnie  wart!  -  zawyłam.  Prawdę  mówiąc,  oczywiście,  to  ja  nie  jestem  warta 

jego. Ale nie powiedziałam tego głośno. 

- Mnóstwo osób jest innego zdania - stwierdził Michael. 

Nie  bardzo  mogłam  powiedzieć,  że  to  nieprawda,  bo  on  ma  rację:  chyba  co  drugi 

tydzień  „US  Weekly”  drukuje  jakiś  artykuł  o  tym,  z  kim  się  powinnam  spotykać  zamiast 

Michaela. W zeszłym tygodniu wysokie miejsce na tej liście miał książę William, ale zwykle 

co  miesiąc  pojawia  się  też  na  okrasę  Wilmer  Valderrama.  Pokazują  zdjęcie  Michaela 

wychodzącego z jakichś zajęć, a obok zdjęcie Jamesa Franco, czy coś, a potem nad zdjęciem 

Michaela piszą „dwa procent”, co ma wskazywać, że tylko dwa procent czytelników uważa, 

że  powinnam  być  z  Michaelem,  a  „dziewięćdziesiąt  osiem”,  że  z  Jamesem  Franco.  Ich 

zdaniem  powinnam  być  z  facetem,  który  przez  całe  życie  nie  robił  nic,  tylko  stawał  przed 

kamerą  i  wypowiadał  parę  słów  napisanych  przez  kogoś  innego,  a  potem  może  odbywał 

jeszcze walkę na miecze, do której ktoś inny ułożył mu choreografię. 

No i, oczywiście, opinia mojej babki na ten temat jest tak dobrze znana, że przeszła 

już niemal do legendy. 

- Pozostaje faktem, Mia - powiedział Michael, zaglądając mi ciemnymi oczami bardzo 

głęboko w moje własne, nie tak bardzo ciemne oczy  - że nie możesz nie pamiętać, że jesteś 

księżniczką.  Któregoś  dnia  będziesz  rządziła  całym  państwem.  Już  wiesz,  co  jest  twoim 

przeznaczeniem.  Wszystko  masz  zaplanowane.  Ja  nie.  Muszę  odkryć,  kim  jestem  i  w  jaki 

sposób zamierzam zaznaczyć swoją obecność na tym świecie. A jeśli mam być z tobą, to będę 

ją  musiał  zaznaczyć  bardzo  dobitnie,  bo  wszyscy  uważają,  że  facet  powinien  się  naprawdę 

wyróżniać, żeby być z księżniczką. Ja tylko usiłuję spełnić ich oczekiwania. 

- Powinny się dla ciebie liczyć tylko moje oczekiwania - oświadczyłam. 

- One liczą się dla mnie najbardziej  - rzekł Michael, ściskając moje dłonie.  - Mia, ty 

wiesz, że ja nigdy nie byłbym szczęśliwy wyłącznie w roli twojego księcia małżonka: zawsze 

trzymając się za tobą o pół kroku z tyłu. I wiesz, że ty też nie byłabyś z tego zadowolona. 

Skrzywiłam się na samo wspomnienie tych obrzydliwych zarządzeń genowiańskiego 

parlamentu dotyczących mojego tak zwanego księcia małżonka, który będzie musiał wstawać, 

jeśli  ja  się  podniosę  z  krzesła,  nie  będzie  mu  wolno  sięgnąć  po  widelec,  jeśli  ja  jeszcze 

swojego  nie  wzięłam  do  ręki,  ani  podejmować  żadnych  działań  związanych  z  narażaniem 

background image

 

37 

życia  (takich  jak  wyścigi,  czy  to  samochodowe,  czy  to  łodzi  motorowych,  wspinaczki 

wysokogórskiej, skakania ze spadochronem i tym podobnych), dopóki nie urodzi się następca 

tronu. Będzie musiał zrzec się, w razie anulowania małżeństwa lub rozwodu, swojego prawa 

do  opieki  nad  wszystkimi  dziećmi  zrodzonymi  z  tego  małżeństwa...  A  także  zrezygnować  z 

obywatelstwa własnego kraju na rzecz obywatelstwa Genowii. 

- To nie tak, że ja bym się na to wszystko nie zgodził  - ciągnął Michael. - Mnie by to 

nie  przeszkadzało,  gdybym  wiedział,  że...  No  cóż,  że  też  coś  w  swoim  życiu  osiągnąłem... 

Może  nie  władzę  nad  jakimś  krajem.  Ale  coś  takiego...  No  cóż,  coś  takiego  jak  ta  okazja, 

która  mi  się  teraz  nadarza.  Żeby  zmienić  świat.  Tak  jak  ty  będziesz  go  któregoś  dnia 

zmieniała. 

Zamrugałam  powiekami,  przyglądając  mu  się.  Nie  chodzi  o  to,  że  nie  zrozumiałam. 

Bo zrozumiałam. Michael miał rację. On nie jest tego typu facetem, który będzie szczęśliwy, 

idąc  o  pół  kroku  za  mną  przez  całe  swoje  życie  -  chyba  że  będzie  miał  jakieś  własne 

osiągnięcia. Jakiekolwiek by były. 

Ja  tylko  nie  rozumiem,  czemu  on  po  te  własne  osiągnięcia  musi  jechać  aż  do 

JAPONII. 

-  Posłuchaj  -  powiedział  Michael,  znów  ściskając  mnie  za  ręce.  -  Lepiej  przestań 

płakać. Lars ma taką minę, jakby chciał podejść. 

- To jego praca - zauważyłam, pociągając nosem. - On powinien chronić mnie przed... 

przed... przed krzywdą. 

I zdając sobie sprawę, że to taki rodzaj krzywdy, przed którą nawet facet mający metr 

dziewięćdziesiąt trzy i uzbrojony mnie nie obroni, szlochałam jeszcze głośniej. 

A co jeszcze bardziej wkurzające, Michael się roześmiał. 

- To nie jest śmieszne - wyjąkałam przez łzy. 

- Trochę jest - stwierdził Michael. - No bo, sama przyznaj. Żałosna z nas para. 

-  Powiem  ci,  co  jest  żałosne.  Ty  pojedziesz  do  tej  całej  Japonii  i  poznasz  tam  jakąś 

gejszę i zupełnie o mnie zapomnisz. To jest żałosne. 

- A po co mi jakaś gejsza - zapytał Michael - skoro mam ciebie? 

- Gejsza uprawiałaby z tobą seks zawsze, kiedy byś tylko chciał - zauważyłam między 

jednym pociągnięciem nosem a drugim. - Ja wiem, widziałam tamten film. 

- Skoro już o tym mówisz, taka gejsza to nie byłoby takie złe rozwiązanie. 

No więc wtedy już musiałam go walnąć. Chociaż nadal nie widziałam w tej sytuacji 

nic zabawnego. 

I nadal nie dostrzegam. To jest po prostu okropna, paskudna, wręcz tragiczna sytuacja. 

background image

 

38 

Och,  jasne,  przestałam  płakać.  A  kiedy  Lars  podszedł  i  zapytał,  czy  wszystko 

porządku, powiedziałam mu, że tak. 

Ale nie było w porządku. 

I nie jest. Nic już nigdy nie będzie w porządku. 

Ale  zachowywałam  się  tak,  jakbym  się  z  tym  pogodziła.  Bo  przecież  musiałam, 

prawda?  Pozwoliłam  Michaelowi  odprowadzić  się  do  domu  i  nawet  przez  całą  drogę 

trzymałam go za rękę. A przy drzwiach poddasza pozwoliłam mu się pocałować, kiedy Lars 

grzecznie przystanął na półpiętrze i udawał, że musi sobie zawiązać buty. I dobrze, bo trochę 

się tam działo w okolicy stanika. 

Ale tak delikatnie jak w tej scenie, w której Jennifer Beals i Michael Nouri są w tej 

pustej fabryce we Flashdance. 

A wtedy Michael szepnął: 

- Zgoda między nami? 

A ja odpowiedziałam: 

- Tak, zgoda. 

Chociaż wcale nie wierzę, że jesteśmy pogodzeni. Ja przynajmniej nie jestem. 

- Zadzwonię do ciebie jutro - rzekł Michael. 

- Zadzwoń koniecznie - powiedziałam. 

A  potem  udałam  się  prosto  do  lodówki,  wyciągnęłam  pojemnik  lodów  z  kawałkami 

orzechów makadamia, złapałam łyżkę, poszłam do swojego pokoju i zjadłam je całe. 

Ale nadał nie czuję się lepiej. 

Chyba już nigdy się lepiej nie poczuję. 

WTOREK, 7 WRZEŚNIA, 23.00 

Mama właśnie zapukała do moich drzwi i spytała: 

- Mia? Jesteś tam? 

Powiedziałam, że tak, i otworzyłam jej drzwi. 

- Nawet nie słyszałam, jak wchodziłaś - stwierdziła. - Miło spędziłaś wieczór z...? 

Umilkła  w  połowie  pytania,  bo  zobaczyła  pusty  pojemnik  po  lodach.  I  wyraz  mojej 

twarzy. 

- Kochanie - rzekła, siadając obok mnie na łóżku. - Co się stało? 

A  ja  nagle  znów  się  rozpłakałam,  jakbym  nie  ryczała  niecałą  godzinę  temu.  Nie 

miałam nawet pojęcia, że ludzie ZDOLNI są produkować łzy w takim tempie. 

background image

 

39 

- On jedzie do Japonii. - Tylko tyle udało mi się wykrztusić. I rzuciłam się mamie w 

ramiona. 

Chciałam jej opowiedzieć o wiele więcej. Chciałam jej opowiedzieć, że to wszystko 

moja wina, bo się z nim nie przespałam. To tym bardziej moja wina, bo jestem księżniczką - 

cholerną  KSIĘŻNICZKĄ  -  a  JAKI  facet  może  się  z  CZYMŚ  TAKIM  zmierzyć?  Pomijając 

książąt. 

A  najgorsze,  że  jestem  księżniczką  nie  dlatego,  że  coś  sama  ZROBIŁAM.  No  bo,  to 

nie tak, że uratowałam prezydenta przed zamachem jak Samantha Madison, ani nie udało mi 

się  odnaleźć  żadnych  zaginionych  dzieciaków  dzięki  mocom  parapsychicznym  jak  Jessice 

Mastriani,  ani  uratować  setek  turystów  przed  zatonięciem  jak  dziesięcioletniej  Tilly  Smith, 

która była na tej plaży w Tajlandii i zauważyła, że nadchodzi tsunami, bo uczyła się o takich 

falach w szkole, i wrzasnęła do tych wszystkich ludzi na plaży: „UCIEKAJCIE!” 

Ja się tylko i wyłącznie urodziłam. 

A to przecież robią WSZYSCY. 

Ale nie mogłam nic z tych rzeczy mamie powiedzieć. Bo już przedtem omawiałyśmy 

całą  tę  kwestię  z  byciem  księżniczką.  To  tak,  jak  powiedział  Michael:  jestem  księżniczką. 

Będę nią już zawsze. Nie ma sensu na to narzekać. Tak po prostu JEST. 

Więc zamiast tego tylko płakałam. 

Chyba  poczułam  się  od  tego  trochę  lepiej.  Bo  zawsze  jest  miło  dać  się  uściskać 

mamie, nieważne, ile ma się lat. Mamy nie wydzielają feromonów - w każdym razie wydaje 

mi  się,  że  nie  -  ale  pachną  naprawdę  miło.  A  przynajmniej  moja  miło  pachnie.  Mydełkiem 

Dove,  terpentyną  i  kawą.  Co  w  takim  połączeniu  jest  drugim  najlepszym  zapachem  na 

świecie. 

Pierwsze miejsce zajmuje zapach szyi Michaela, oczywiście. 

Mama  mówiła  te  wszystkie  zwykłe  mamusiowate  rzeczy,  na  przykład:  „Och,  kotku, 

wszystko będzie dobrze” i „Zobaczysz, rok minie ani się obejrzysz”, i „Jeśli Phillipe kupi ci 

tego nowego PowerBooka z wbudowaną kamerą, to z Michaelem będziecie sobie mogli robić 

wideokonferencje i to będzie zupełnie tak, jakby siedział obok ciebie w jednym pokoju”. 

Ale to nie to samo. Bo ja nie będę mogła go powąchać. 

Ale  kiedy  pan  G  wszedł  zobaczyć,  skąd  ten  cały  hałas,  wreszcie  udało  mi  się  jakoś 

pozbierać  i  powiedziałam,  że  już  mi  lepiej  i  żeby  się  o  mnie  nie  martwili.  Próbowałam 

uśmiechać  się  bardzo  dzielnie,  a  mama  pogłaskała  mnie  po  głowie  i  powiedziała,  że  jeśli 

przetrwałam, spędzając tyle czasu z Grandmère, to coś takiego przeżyję z łatwością. 

Ale  ona  się  myli.  Spędzanie  czasu  z  Grandmère  to  jak  zjedzenie  całego  pojemnika 

background image

 

40 

lodów z kawałkami orzechów makadamia w porównaniu z tym, co będzie oznaczał cały rok 

bez Michaela. 

Jak nie dłużej. 

 

JA, KSIĘŻNICZKĄ???? TAA, I CO JESZCZE? 

Sztuka 

Mii Thermopolis 

(pierwsza wersja) 

 

S

CENA 

14 

 

NOC.  Domek  dla  pingwinów  w  zoo  w  Central  Parku.  W  niebieskiej  poświacie  z 

podświetlonego basenu, młoda dziewczyna (Mia) gorączkowo coś pisze w swoim dzienniku. 

 

MIA 

(głos zza kadru) 

Nie  wiem,  dokąd  iść  ani  do  kogo  się  zwrócić.  Nie  mogę  iść  do  Lilly.  Ona  jest 

stanowczo  przeciwna  każdej  formie  rządów  innej  niż  demokracja  bezpośrednia  lub 

przedstawicielska.  Zawsze  mówiła,  że  kiedy  najwyższa  władza  przypada  jednostce,  której 

rządy  są  dziedziczne,  bezpowrotnie  zanika  zasada  społecznej  równości  i  szacunek  dla 

obywatela  w  ramach  społeczeństwa.  To  dlatego  w  obecnych  czasach  prawdziwa  władza 

przeszła z rąk królów w ręce zgromadzeń konstytucyjnych, a monarchowie tacy jak królowa 

Elżbieta stali się zaledwie symbolem narodowej jedności. 

Najwyraźniej, poza Genowią. 

ŚRODA, 8 WRZEŚNIA, 

GODZINA WYCHOWAWCZA 

Michael powiedział Lilly. Wiem, że jej powiedział, bo kiedy przystanęliśmy dziś rano 

pod  kamienicą,  w  której  mieszkają  Moscovitzowie,  żeby  ją  zabrać  do  szkoły,  stał  z  nią  na 

dworze i trzymał dla mnie wielki kubek czekolady na gorąco (z bitą śmietaną) ze Starbucks. 

Kiedy limuzyna przystanęła, a Hans otworzył drzwi, Michael zajrzał do środka i powiedział: 

-  Dzień  dobry.  To  dla  ciebie.  Powiedz,  że  przez  noc  nie  zmieniłaś  zdania  i mnie nie 

background image

 

41 

znienawidziłaś. 

Jakbym  ja  kiedykolwiek  mogła  znienawidzić  Michaela!  Zwłaszcza  kiedy  wstaje 

słońce, jasne i świeże, a jego promienie padają na świeżo ogolone policzki Michaela, i kiedy 

ja się pochylam, żeby wziąć od niego czekoladę i dając mu buziaka na dzień dobry, wdycham 

jego zapach, który zawsze sprawia, że wydaje mi się, iż wszystko będzie się dobrze układało. 

A  przynajmniej  dopóki  on  nie  znajdzie  się  na  tyle  daleko  ode  mnie,  że  nie  będę  już 

mogła go wąchać. 

Co nastąpi, kiedy Michael pojedzie do Japonii. 

- Nie znienawidziłam cię - oświadczyłam. 

- To dobrze - odparł. - A co robisz dziś wieczorem? 

- Coś razem z tobą? 

- Dobra odpowiedź. Przyjadę po ciebie o siódmej. 

A  potem  pocałował  mnie  i  odsunął  się, żeby  Lilly  mogła  wsiąść  do  samochodu.  Co 

zrobiła, pomrukując do swojego brata: 

- Boże, ruszże ten tyłek! 

Bo Lilly z rana nie miewa dobrego humoru. 

-  Bawcie się ładnie z innymi dziećmi, dziewczynki  - powiedział Michael i zatrzasnął 

drzwi. A Lilly obróciła się do mnie i stwierdziła: 

- On jest strasznym dupkiem. 

- Totalnie się odsunął, kiedy go o to poprosiłaś - zauważyłam. 

- Nie o tym mówię - warknęła Lilly. - Mówię o tej durnej Japonii. 

- Jeśli ten jego model będzie działał, Michael w efekcie uratuje życie tysiącom ludzi i 

zarobi miliony dolarów - powiedziałam. Moja czekolada na gorąco była jeszcze za gorąca do 

picia, więc zaczęłam na nią dmuchać. Tyle że bita śmietana stawała na drodze. 

Lilly spojrzała na mnie wielkimi oczami. 

- O mój Boże! Ty masz zamiar zachowywać się w tej sprawie rozsądnie? 

- Nie mam wyboru - odparłam. - Prawda? 

- Założę się, że gdybyś zrobiła odpowiednio dziką awanturę, to on by nie pojechał. 

- Już zrobiłam - zapewniłam ją. - Z płaczem, zasmarkanym nosem, ze wszystkim. Nie 

zmienił zdania. 

Lilly, słysząc to, tylko odchrząknęła. 

-  Problem  w  tym,  że...  -  urwałam,  bo  zastanawiałam  się  nad  tym  wszystkim  dość 

długo. Tak mniej więcej przez całą noc. - On musi pojechać. Ja nie chcę, żeby on jechał, ale 

to jest jakiś jego bzik. On uważa, że musi sam siebie sprawdzić, żeby „US Weekly” przestało 

background image

 

42 

dowodzić, że zamiast z nim, powinnam się spotykać z Jamesem Franco. Co jest bzdurą, ale co 

ja mogę na to poradzić? 

- James Franco! - wybuchła Lilly. - No cóż. Nieważne. James Franco jest słodziutki. 

- Ale nie tak jak Michael - odparłam. 

-  Uch  -  powiedziała  Lilly,  ale  tylko  dlatego,  że  z  zasady  mówi  „uch”,  kiedy 

wspominam, że jej brat jest seksowny. 

A  potem,  ponieważ  tak  bardzo  mi  współczuła  i  tak  dalej,  uznałam,  że  mogłabym 

sytuację wykorzystać. Więc spytałam: 

- No i przespaliście się z J.P. tego lata, czy jak? 

- Zręczna próba, KG. - Lilly tylko się roześmiała. - Ale AŻ TAK nie jest mi ciebie żal. 

Choroba. 

ŚRODA, 8 WRZEŚNIA, 

WSTĘP DO TWÓRCZEGO PISANIA 

Opisz widok ze swojego okna: 

Młoda dziewczyna siedzi na huśtawce, serce jej pęka, w oczach ma pełno łez. Świat, 

jaki znała, rozpadł się na kawałki. Już na zawsze zapomni, jak to jest śmiać się z 

dziecięcą beztroską, bo dzieciństwo właśnie pozostawiła za sobą. Zawiedzione 

nadzieje i niespełnione marzenia będą jej stałymi towarzyszami, odkąd miłość jej 

życia uleciała. Unosi oczy, żeby spojrzeć na samolot przecinający oślepiająco jasne 

niebo, i spogląda w kierunku zachodzącego słońca. Czy to ten samolot zabiera jej 

ukochanego? Prawdopodobnie. Samolot znika w szkarłatnym świetle zachodu. 

 

1 - 

Mia,  kiedy  poleciłam  ci  opisać  widok  z  twojego  okna,  chciałam,  żebyś 

opisała coś, co rzeczywiście ze swojego okna widzisz, na przykład śmietnik albo 

sklepik  spożywczy.  Nie  chciałam,  żebyś  wymyślała  jakąś  scenką.  A  wiem,  że  ją 

wymyśliłaś, bo w żaden sposób nie mogłabyś wiedzieć, co myślała ta dziewczyna 

na  huśtawce  (gdybyś  nawet  ze  swojego  okna  widziała  jakieś  huśtawki,  w  co 

wątpią,  bo  tak  się  składa,  że  wiem,  że  mieszkasz  w  NoHo,  gdzie  raczej  nie  ma 

żadnych  huśtawek),  chyba  że  ta  dziewczyna  to  ty,  w  którym  to  przypadku  nie 

mogłabyś  jej  widzieć,  bo  nie  możesz  widzieć  samej  siebie  -  chyba  że  w  lustrze. 

background image

 

43 

Proszę,  napisz  to  ponownie,  tym  razem  ściśle  na  zadany  temat.  Zadaję  wam 

określone  prace  nie  bez  powodu  i  oczekuję,  że  będziecie  je  pisali  zgodnie  z 

poleceniami. 

C. Martinez 

ŚRODA. 8 WRZEŚNIA,  

ANGIELSKI 

MIA!!! Słyszałam. Wszystko w porządku???? 

 

Szczerze, T., sama nie wiem. 

 

Ale zdajesz sobie sprawą, że to DOBRA rzecz. To znaczy, dla Michaela. 

 

Wiem. 

 

Zawsze możesz go przecież odwiedzać! Bo masz przecież własny odrzutowiec!!! 

 

Taa, jasne. Akurat mi pozwolą. 

 

Zaraz - to była ironia? 

 

Tak, to była ironia. Mój tata nigdy mi nie pozwoli polecieć do Japonii, Tina. Nie po to, 

żeby odwiedzić Michaela. 

 

To go zmuś, żeby ci pozwolił odwiedzić tę japońską księżniczką - przecież się 

przyjaźnicie, prawda? Ty naprawdę lubisz tę jej córeczkę. A kiedy już tam pojedziesz, 

będziesz mogła zobaczyć się z Michaelem. 

 

Dzięki, Tina. Tego się raczej nie da zrobić, ale nieważne. Bo ile razy mamy ferie, 

muszę jeździć do Genowii, pamiętasz? Zresztą nawet gdybym pojechała do Japonii, 

nie jestem taka pewna, czy Michael chciałby mnie tam widzieć. 

 

background image

 

44 

Co? Oczywiście, że chciałby! Co ty wygadujesz? 

 

On nie jedzie tam TYLKO przez to całe swoje zautomatyzowane ramię. On tam 

jedzie, żeby przede mną uciec. 

 

Co? To jakiś absurd! SKĄD ci to w ogóle przyszło do głowy? 

 

Bo mi to POWIEDZIAŁ. Powiedział, że naprawdę bardzo mu ciężko być przy mnie i 

nie... No, sama wiesz. 

 

O. Mój. Boże. To najromantyczniejsza rzecz, jaką słyszałam w życiu!!!!!!!!!!!! 

 

TINA!!! To nie jest romantyczne!!!! 

 

On cię KOOOOOOOOCHA! Powinnaś się CIESZYĆ!!! 

 

Cieszyć się z tego, że mój chłopak przeprowadza się do innego kraju, bo zmęczyło go 

branie tylu zimnych pryszniców? Taa. Jasne. 

 

Teraz znów jesteś ironiczna, prawda? 

 

Tak. 

 

Mia, czy ty nie rozumiesz? To wszystko jest TAAAAAKIE romantyczne. Michael jest 

zupełnie jak Aragorn z Władcy Pierścieni. Pamiętasz, jak Aragorn strasznie kochał się 

w Arwenie, ale nie czuł się jej wart, bo ona była elficką księżniczką, i jej tata nie 

chciał jej pozwolić za niego wyjść, dopóki on nie odzyskał tronu i nie dowiódł, że jest 

kimś więcej niż tylko zwykłym śmiertelnikiem ? 

 

Hm. Owszem. 

 

MICHAEL W TEN SPOSÓB ODZYSKUJE TRON, ŻEBY DOWIEŚĆ, ŻE JEST 

CIEBIE WART!!!! ZUPEŁNIE JAK ARAGORN. I dobra, robi to, wynajdując 

urządzenie, którego działania nikt poza nim nie rozumie. Ale to nieważne. On to ROBI 

background image

 

45 

DLA CIEBIE. 

 

I tysięcy ludzi, którym może w ten sposób uratować życie. I milionów dolarów, które 

potencjalnie może zarobić, jeśli ten projekt się uda. 

 

Ale czy ty nie rozumiesz? Wszystko to jest tylko częścią czegoś, co robi DLA CIEBIE. 

 

Ale mnie to wszystko nic nie obchodzi, Tina. To znaczy, chcę, żeby był szczęśliwy i 

tak dalej. Ale ja byłabym szczęśliwsza, gdyby on po prostu został tutaj, żebym co-

dziennie mogła wąchać jego szyję!!!! 

 

No cóż, być może będziesz musiała poświęcić to wąchanie szyi na jakiś czas, żeby 

Michael mógł się samorealizować. No bo na dłuższą metę, to, co on robi teraz, 

zagwarantuje ci stałe wąchanie jego szyi na przyszłość. To znaczy, jeśli on zostanie 

milionerem, czy coś, NIE MA MOWY, żeby twoja babka czy ktokolwiek inny mógł 

stanąć na drodze waszemu szczęściu, bo będziesz mogła po prostu z nim uciec, nawet 

jeśli odcięta zostaniesz od swojej genowiańskiej fortuny, albo jeśli twój tata zmusi cię, 

żeby zrezygnowała z korony, czy coś. Rozumiesz? 

 

Chyba tak. Ja tylko nie rozumiem, czemu on nie może się samorealizować w 

AMERYCE. 

 

 

Ja też tego nie rozumiem. Ale wiem, że Michael cię kocha, i tylko to się liczy!!!!!!! 

W Tinalandii wszystko jest takie proste. Tak  bardzo chciałabym tam mieszkać, a nie 

tutaj, w tym okrutnym, zimnym realnym świecie. 

ŚRODA, 8 WRZEŚNIA, 

FRANCUSKI 

Chodzi  o  to,  że  w  głębi  duszy  ja  wiem,  że  Tina  ma  rację.  Ale  nie  jestem  w  stanie 

zdobyć  się  na  jej  entuzjazm  w  tej  sprawie.  Może  dlatego,  że  Aragorn,  chociaż  był  wierny 

Arwenie,  kiedy  poszukiwał  własnego  przeznaczenia,  i  tak  dalej,  to  jednak  trafiła  mu  się  ta 

background image

 

46 

historia z Eowiną. Cokolwiek to było. 

I  co  powstrzyma  Michaela  przed  przeżyciem  podobnej  historii  z  jakąś  błyskotliwą 

japońską gejszą albo panią inżynier od robotyki? 

Prezenterka  z  kanału  12  powiedziała:  „A  teraz,  wierzące,  krótki  film:  pierwszy 

odcinek  z  sześcioczęściowej  serii.  Drogie  panie,  oto  film,  na  który  czekałyście  od  tygodni. 

Film niezwykły, który  zmienił życie moje i innych kobiet na świecie. Tak, niezwykła zaleta 

kobiety”. 

 

61 + 55 = 116 

 

Mijałam Lanę na korytarzu w drodze na francuski, a ona spytała: 

- Hej, Piotrusiu! Jak tam w Nibylandii? 

Na  co  ten  jej  nowy  klon  oraz  wredna  popleczniczka  Trish  roześmiały  się  tak 

serdecznie, że cola light poszła im nosami. 

Nie jestem pewna, bo nigdy nie udało mi się obejrzeć od początku do końca Władcy 

Pierścieni, a to dlatego, że nie ma tam prawie żadnych kobiecych ról (więc musiałam sama 

przed sobą udawać, że Merry był hobbitem dziewczynką), ale jestem prawie pewna, że coś 

takiego nigdy się nie zdarzyło Arwenie. 

ŚRODA, 8 WRZEŚNIA, 

LUNCH 

No  więc  siedziałam  tam  sobie  i  spokojnie  jadłam  falafela  z  tahini,  kiedy  Ling  Su 

usiadła naprzeciwko i spytała, spoglądając na mnie ze współczuciem: 

- Mia, jak leci? 

A potem Perin usiadła obok mnie i dodała: 

- Mia, słyszałyśmy. Jak sobie radzisz? 

Boże. Szybko roznoszą się wieści w tej szkole. 

-  Nic  mi  nie jest  -  powiedziałam,  próbując  się  dzielnie  uśmiechać.  Co  wcale  nie jest 

takie proste, kiedy ma się wielki kawał falafela w ustach. 

- W głowie mi się to nie mieści - oświadczyła Shameeka. Ona zwykle NIE JADA przy 

naszym  stoliku,  bo  za  bardzo  jest  zajęta  szpiegowaniem  dla  nas  przy  stoliku  mięśniaków  i 

czirliderek. Ale teraz nagle ustawiła swoją tacę obok tacy Perin. - Czy on naprawdę przenosi 

background image

 

47 

się do JAPONII? 

- Na to mi wygląda - odparłam. To zabawne, ale ilekroć słyszę teraz słowo „Japonia”, 

coś  mnie  jakoś  tak  dziwnie  ściska  za  serce.  Podobnie  jak  kiedyś,  ile  razy  słyszałam  imię 

Buffy, kiedy kończył się w telewizji serial Buffy - postrach wampirów. 

- Powinnaś go rzucić - powiedział Borys, przysiadając się do nas. 

- BORYS! - Tina była zaskoczona. - Mia, ignoruj go. On nie wie, co mówi. 

- Ależ wiem - sprzeciwił się Borys. - Dokładnie wiem, o czym mówię. W orkiestrach 

to się co i rusz zdarza. Dwoje muzyków się zakochuje, potem jedno dostaje lepiej płatną pracę 

w  innej  konkurencyjnej  orkiestrze  w  innym  mieście,  albo  nawet  w  innym  kraju.  Zawsze 

usiłują  jakoś  to  pogodzić:  utrzymać  taki  związek  na  odległość,  ale  to  się  nigdy  nie  udaje. 

Prędzej czy później jedno z nich zakochuje się w klarnecistce i już po wszystkim. Związki na 

odległość  nie  zdają  egzaminu.  Powinnaś  go  rzucić  teraz,  żeby  to  było  czyste,  szybkie 

zerwanie, i pójść w swoją stronę. Koniec historii. 

Tina z osłupieniem spoglądała na swojego chłopaka. 

-  Borys!  Co  ty  za  potworne  rzeczy  wygadujesz!  Jak  mogłeś  powiedzieć  coś  tak 

okropnego? 

Ale Borys tego nie rozumiał. Wzruszył tylko ramionami i powiedział: 

- Co? Taka jest prawda. Wszyscy to wiedzą. 

-  Mój  brat  nie  zakocha  się  w  kimś  innym  -  powiedziała  Lilly  znudzonym  tonem,  ze 

swojego  miejsca  u  krańca  stolika,  gdzie  siedziała  naprzeciw  J.P.  -  Rozumiecie?  On 

kompletnie stracił głowę dla Mii. 

- Widzisz? - rzuciła Tina, trącając Borysa swoją słomką do picia. 

-  Ja  tylko  mówię,  jak  to  wygląda  z  mojego  doświadczenia  -  oznajmił  Borys.  -  Może 

Michael nie zakocha się w klarnecistce. Ale Mia owszem. 

-  BORYS!  -  Tina  miała  oburzoną  minę.  -  Co  U  LICHA  podkusiło  cię,  żeby  to 

powiedzieć? 

-  Taa,  Borys  -  mruknęła  Lilly,  przyglądając  mu  się,  jakby  był  robakiem,  którego 

właśnie znalazła w swoim hummusie. 

-  Czy  ty  masz  jakieś  szczególne  upodobanie  do  klarnecistek?  Sądziłam,  że  uważasz 

instrumenty dęte za coś poniżej swojej godności. 

- Ja tylko stwierdzam fakty - rzekł Borys, głośno odkładając widelec dla podkreślenia 

powagi własnych słów. - Mia ma tylko szesnaście lat. I oni nie są małżeństwem. Michael nie 

powinien uważać, że może ot tak pojechać sobie do innego kraju, a ona ma na niego czekać. 

To nie w porządku wobec Mii. Powinna móc prowadzić własne życie, spotykać się z innymi 

background image

 

48 

ludźmi i dobrze się bawić, a nie siedzieć w swoim pokoju w każdy sobotni wieczór przez cały 

rok, póki on nie wróci. 

Widziałam,  że  Shameeka  i  Ling  Su  wymieniają  spojrzenia.  Ling  Su  zrobiła  nawet 

minę w rodzaju: „On może mieć trochę racji”. 

Ale Tina nie uważała, żeby Borys miał rację. 

-  Chcesz  mi  powiedzieć,  że  gdybyś  dostał  pracę  jako  pierwsze  skrzypce  w 

Londyńskiej  Filharmonii,  to  nie  chciałbyś,  żebym  na  ciebie  czekała?  -  zapytała  swojego 

chłopaka. 

- Oczywiście, że chciałbym, żebyś czekała - wyjaśnił Borys. - Ale NIE PROSIŁBYM 

cię o to. Bo to nie byłoby w porządku. Ale ja wiem, że ty byś POCZEKAŁA, bo jesteś taką 

dziewczyną. 

- Mia też jest taką dziewczyną! - oświadczyła stanowczo Tina. 

- Nie - zaprzeczył Borys, ze śmiertelną powagą kręcąc głową. - Nie sądzę. 

- Nie ma sprawy, Borys - powiedziałam szybko, zanim Tina zdążyła eksplodować. - Ja 

CHCĘ siedzieć w swoim pokoju w każdy sobotni wieczór, póki Michael nie wróci. 

Borys spojrzał na mnie jak na wariatkę. 

- CHCESZ? 

- Tak, chcę. Bo kocham Michaela i jeśli nie mogę być z nim, to nie mam ochoty być z 

żadnym innym chłopakiem. 

Borys tylko pokręcił głową ze smutkiem. 

-  Właśnie  coś  takiego  powtarzają  ludzie  w  tej  mojej  orkiestrze.  A  koniec  końców 

któreś  z  nich  zaczyna  mieć  dosyć  siedzenia  samemu  w  pokoju.  I  zanim  się  ktokolwiek 

zorientuje, umawiają się z klarnecistką. Zawsze jest jakaś klarnecistka. 

To było bardzo denerwujące. Siedziałam tam i czułam, że wpadam w tę samą panikę, 

która mnie ogarniała, ile razy myślałam o wyjeździe Michaela - już za trzy dni! Tylko trzy dni 

zostały do jego wyjazdu - kiedy przypadkiem zauważyłam, że przygląda mi się J.P. 

A  kiedy  napotkałam  jego  spojrzenie,  uśmiechnął  się  do  mnie.  I  przewrócił  oczami. 

Jakby mówił: „Posłuchaj tylko tego szalonego rosyjskiego skrzypka! Czy to nie głuptas?” 

I nagle panika znikła, a ja znów się lepiej poczułam. 

Odpowiedziałam uśmiechem i sięgając po falafela, powiedziałam: 

- Borys, moim zdaniem Michaelowi i mnie nic nie grozi. 

- Oczywiście, że nic! - poparła mnie Tina. 

A wtedy Borys zaskomlał z bólu. Najwyraźniej Tina kopnęła go pod stołem w kostkę. 

Mam nadzieję, że nabiła mu siniaka. 

background image

 

49 

ŚRODA, 8 WRZEŚNIA, 

RZ 

A więc,  Lilly nie dała mi nawet dwudziestu czterech godzin na dojście do  siebie po 

ciosie, jaki mi zadał jej brat. Nie, na RZ zaczęła przynudzać mi na temat kampanii wyborczej 

do samorządu szkolnego. 

- Słuchaj, KG - powiedziała. - Wiem, że jako jedyna kandydujesz na przewodniczącą 

samorządu  szkolnego,  ale  nie  możesz  wygrać,  jeśli  przynajmniej  pięćdziesiąt  procent  ludzi 

nie zagłosuje na ciebie. 

- A na kogo innego mają głosować? - spytałam. - Skoro nikt inny nie startuje? 

-  Na  kandydatów  dopisanych  w  ostatniej  chwili  -  stwierdziła  Lilly.  -  Na  samych 

siebie.  Kto  wie?  Może  się  skończyć  na  tym,  że  pokona  cię  taka  Lana,  chociaż  technicznie 

rzecz  biorąc,  nie  startuje.  Wiesz,  że  jej  młodsza  siostra  właśnie  zaczęła  pierwszą  klasę, 

prawda? 

Ta  informacja  nie  miała  dla  mnie  żadnego  znaczenia.  Bo  głowę  mam  całkowicie 

zaabsorbowaną  tym,  że  MÓJ  CHŁOPAK  PRZENOSI  SIĘ  DO  JAPONII  NA  ROK  (albo 

dłużej). 

-  Czy  ty  mnie  słuchasz,  Mia?  -  Lilly  spoglądała  na  mnie  z  troską  znad  swojego 

segregatora  ze  sprawami  związanymi  z  samorządem  szkolnym.  -  Gretchen  Weinberger  jest 

dokładnie  taka  sama  jak  jej  starsza  siostrzyczka...  Tyle  że  ma  jeszcze  większe  kompleksy. 

Pomyśl  tylko  o  tym  dokumencie,  który  oglądałyśmy  na  MTV,  Prawdziwe  życie,  tym  o 

paranoidalnej  złości,  a  będziesz  wiedziała,  o  co  mi  chodzi.  Gretchen  na  pewno  nastawi 

przeciwko  tobie  cały  pierwszy  rocznik,  jeśli  będzie  miała  na  to  ochotę.  A  jeśli  chociaż  raz 

rzucisz  na  nich  okiem,  przekonasz  się,  że  ten  pierwszy  rocznik  jest  najbardziej  apatyczną 

bandą nieudaczników, jaka chodziła kiedykolwiek po tej ziemi. Serio, słyszałam, jak jeden z 

nich  gadał,  że  globalne  ocieplenie  to  mit,  bo  Michael  Crichton  twierdzi  tak  w  tej  swojej 

ostatniej żałosnej książczynie. 

Nadal patrzyłam na nią bez słowa. Czyżby Gretchen Weinberger była tym klonem - tą 

nieco  mniejszą  wersją  Lany,  która  zaśmiewała  się  na  korytarzu  z  żarciku  starszej  panny 

Weinberger  odnośnie  do  mojej  fryzury  i  Nibylandii?  Być  może.  Założyłam  wtedy,  że  to 

kolejna kandydatka na Lanę. Całkiem możliwe, że to jej siostra. 

- Ale ta idiotyczna uwaga o antynaukowym kretynie, Crichtonie, nasunęła mi pewien 

pomysł  - ciągnęła  Lilly.  - To pokolenie  w dużym stopniu zostało wychowane w  strachu:  w 

background image

 

50 

obawie przed feminizmem, który, jak wiadomo, ma zniszczyć wartości rodzinne  - cha, cha - 

w  strachu  przed  terroryzmem,  w  strachu  przez  kiepskimi  wynikami  testów  SAT  i  przed 

niedostaniem się do Yale albo Princeton. A  zatem przed losem nieudaczników, którzy będą 

musieli iść na jakieś nieco gorsze uczelnie, po których  - ach, ach! - będą musieli zadowolić 

się  pierwszą  lepszą  posadą,  z  uposażeniem  stu  tysięcy  dolarów  rocznie  zamiast  stu  pięciu 

tysięcy dolarów rocznie. Uważam, że powinnyśmy zagrać na tych obawach i wykorzystać je 

dla swoich celów. 

-  Jak  mamy  to  zrobić?  -  spytałam.  Nie  żeby  mnie  to  obchodziło.  -  Poza  tym, 

technicznie  rzecz  biorąc,  należymy  do  tego  samego  pokolenia, co  siostra  Lany  Weinberger. 

To znaczy jesteśmy od niej starsze. Ale to nadal nasza generacja. 

-  Nieprawda  -  powiedziała  Lilly  z  błyskiem  w  oku,  błyskiem,  który  nigdy  nie  budzi 

mojego zaufania. - Ona się urodziła na tyle późno, że może nie być świadoma istnienia serialu 

Ich  pięcioro,  i  to  właśnie  dzieli  nasze  pokolenia.  I  wydaje  mi  się,  że  DOKŁADNIE  wiem, 

jakie są ich słabe punkty. Pracuję nad tym. Do jutra powinnam mieć wszystko  gotowe. Nie 

martw  się,  KG.  Do  czasu,  kiedy  z  nimi  skończę,  będą  cię  błagać,  żebyś  została 

przewodniczącą szkolnego samorządu. 

Wow! No cóż, dzięki. Ale widzisz,  Lilly, problem w tym, że ja... Ja chyba nie chcę 

kandydować w tym roku na przewodniczącą samorządu szkolnego. 

- Co? - Lilly popatrzyła na mnie, zaskoczona. 

Wzięłam głęboki oddech. Nie zapowiadało się na łatwą rozmowę. 

-  Bo  wiesz...  No  cóż,  zdajesz  sobie  sprawę,  jakie  miałam  wyniki  z  matematyki  na 

próbnym  teście  SAT.  A  w  tym  roku  robię  też  rachunek różniczkowy,  I  DO  TEGO  chemię. 

Przysięgam na Boga, minął tylko jeden dzień, a ja już nie mam pojęcia, o czym ci ludzie na 

tych  lekcjach  mówią.  Naprawdę  uważam,  że  w  tym  roku  muszę  skupić  się  na  nauce.  Nie 

wydaje mi się, żebym miała czas na zajęcie się samorządem. Nie przy tych wszystkich ksią-

żęcych obowiązkach, przede wszystkim. 

Lilly uniosła jedną brew. Nie cierpię, kiedy to robi. Bo ona wie jak, a ja nie wiem. 

- To przez mojego brata, nieprawdaż? - To było pytanie retoryczne. 

- Oczywiście, że nie. 

-  Przecież  teraz,  kiedy  on  wyjeżdża,  raczej  będziesz  miała  WIĘCEJ  wolnego  czasu. 

Nie mniej. 

- Tak - zgodziłam się, choć nie do końca. - Ale teraz, kiedy on wyjeżdża, nikt inny nie 

będzie mi pomagać w pracach domowych z rachunku różniczkowego i chemii. Będę musiała 

wziąć jakieś korepetycje. A korepetytorzy w przeciwieństwie do Michaela niespecjalnie mają 

background image

 

51 

ochotę wpadać do mnie do domu i pomagać mi rozwiązywać zadania o dziesiątej wieczorem, 

we środę, po tym, jak odwaliłam już spotkanie samorządu szkolnego, a potem jakiś oficjalny 

obiad w ambasadzie Genowii. 

Lilly nie miała specjalnie współczującej miny. 

- Nie mogę uwierzyć, że mi to robisz  - oświadczyła.  - Prezentujesz bardziej obojętną 

postawę niż cała reszta szkoły. Jesteś gorsza niż te pierwszaki! 

-  Lilly, ja uważam, że  wygrałabyś bez mojej pomocy. No bo, po pierwsze,  zastanów 

się: startowałabyś jako jedyny kandydat. 

-  Wiesz,  że  nie  zebrałabym  pięćdziesięciu  procent  głosów  -  stwierdziła  Lilly,  nadal 

zgrzytając  zębami.  -  Dlaczego  nie  możesz  po  prostu  kandydować  i  wycofać  się,  tak  jak 

MIAŁAŚ zrobić w zeszłym roku? 

-  Bo  mój  chłopak  wyjeżdża  z  tego  kraju  na  cały  rok  za  TRZY  DNI!  -  prawie 

wrzasnęłam, sprawiając, że pani Hill zerknęła na mnie znad swojego katalogu Isabelli Bird. 

Ściszyłam głos. - A póki nie wyjedzie, chcę z nim spędzić jak najwięcej czasu. Co oznacza, 

że NIE CHCĘ poświęcać wieczorów na pisanie przemówień i malowanie plakatów typu „Mia 

na przewodniczącą”. 

-  Sama  przygotuję  plakaty.  Ty  tylko  zrób  to,  co  miałaś  zrobić  w  zeszłym  roku  i 

wycofaj się, jak wtedy obiecałaś. 

- DOBRA - powiedziałam, żeby tylko się już ode mnie odczepiła. 

- W porządku - odpaliła Lilly. 

A potem przyszło mi do głowy, że pozwalam idealnej okazji wymknąć mi się z rąk, 

więc dodałam: 

- POD JEDNYM WARUNKIEM. 

- Jakim? - spytała. 

- Musisz mi powiedzieć, czy ty i J.P. Zrobiliście To latem. Lilly tylko przez moment 

piorunowała mnie wzrokiem. 

A potem, jakby to było jakieś wielkie poświęcenie, powiedziała: 

- Dobrze, powiem ci. PO wyborach. 

Jak dla mnie, nie ma sprawy. Może być po wyborach. 

Nie  wiem  sama, czemu  mnie to  tak  interesuje.  Ale  jeśli  moja  najlepsza  przyjaciółka 

uprawiała seks, to chyba powinnam coś o tym usłyszeć. Zwłaszcza że w nadchodzącym roku 

nawet nie będę mogła POWĄCHAĆ szyi mojego chłopaka i będę musiała żyć życiem innych, 

włączając w to romans Lilly. 

Chociaż ona mi powiedziała, że sama nie obwąchuje bez przerwy szyi J.P. i uważa, że 

background image

 

52 

to bardzo dziwaczne, że ja bez przerwy wącham szyję Michaela. 

To  bardzo  prawdopodobne,  że  narząd  nosowo  -  lemieszowy  Lilly  -  czyli  jej 

pomocniczy węchowy organ  - uległ regresji podczas okresu dojrzewania, jak to się dzieje u 

większości ludzi. U mnie najwyraźniej nie uległ. 

Co jest kolejnym dowodem na to, że jestem biologicznym mutantem. 

Pani Hill właśnie mnie zapytała, co zamierzam robić na zajęciach w tym roku. Więc 

zmuszona byłam powiedzieć jej, jakie miałam wyniki z matematycznej części próbnego testu 

SAT. 

Teraz kazała mi rozwiązywać zadania z Oficjalnego podręcznika do testów SAT

Moim  zdaniem  to,  razem  z  resztą  wydarzeń,  jakie  nastąpiły  w  moim  życiu  w  ciągu 

ostatnich dwudziestu czterech godzin, znakomicie dowodzi, że Boga nie ma. 

Albo że jeśli On istnieje, to moje cierpienie jest Mu najzupełniej obojętne. 

Jill kupiła pięć jabłek w sklepie. Zapłaciła banknotem pięciodolarowym i 

dostała trzy dwudziestopięciocentówki reszty. Jill zorientowała się, że wydano jej 

za  dużo  pieniędzy  i  oddała  jedną  dwudziestopięciocentówkę.  Ile  kosztowały 

jabłka? 

 

A CO MNIE TO... Od tego są karty kredytowe. Dobra, jedziemy dalej. 

 

Jaki jest najmniejszy wspólny mianownik dla liczb 2, 3, 4 i 5? 

 

No jasne. Jakbym to miała wiedzieć. Okay, następne: 

 

Waga ciasteczek w pudełku zawierającym 100 sztuk wynosi 22,4 dag. Ile 

ważą w gramach trzy ciasteczka? 

 

A  PO  CO  JA  MAM  NIBY  TO  WSZYSTKO  WIEDZIEĆ,  SKORO  JEDYNE,  CO 

MAM  ROBIĆ  KTÓREGOŚ DNIA, TO  RZĄDZIĆ  PEWNYM  KRAJEM,  I  BĘDĘ MIAŁA 

DO  POMOCY  SWOICH  WŁASNYCH  KSIĄŻĘCYCH  KSIĘGOWYCH?  PO  CO,  PO  CO, 

PO CO???? TO JEST NIESPRAWIEDLIWE!!!!!!!!!!!! 

ŚRODA. 8 WRZEŚNIA, 

CHEMIA 

background image

 

53 

Mia - to prawda? Że Michael wyjeżdża na rok do Tsukuby, żeby tam pracować nad 

jakimś zautomatyzowanym sprzętem, który może położyć kres operacji na otwartym 

sercu? 

 

Och, Boże! Znów się zaczyna. Tina twierdzi, że Kenny nadal się we mnie kocha, ale 

ja jej zawsze powtarzam, że znów jej się mylą romanse Harlequina z prawdziwym życiem. 

Ale  może  byłam  dla  niej  za  ostra.  Może  ona  ma  RACJĘ?  Bo  w  przeciwnym  razie, 

czemu tak bardzo miałby się interesować moim życiem uczuciowym???? 

 

Tak, Kenny, to prawda. Ale nie zrywamy ze sobą!!! 

 

To jest SUPERSPRAWA. Jak sądzisz, wziąłby pod uwagą zatrudnienie mnie - no 

wiesz, kiedy już wróci - jako praktykanta? Bo mnie zawsze fas cynowała robotyka, i 

już się trochę bawiłem takim jednym modelem orbitalnego wirnika do automatycznego 

skalpela. Myślisz, że mógłbym się mu do czegoś przydać? Zakładam, że będzie 

zatrudniał przyjaciół. 

 

Och! A więc jednak to nie mnie pragnie... Co za ulga! 

 

Kenny, ty się ZNASZ na tej całej zrobotyzowanej chirurgii? 

 

Oczywiście. I to nie jest „ ta cała „ zrobotyzowana chirurgia. To zupełnie nowe 

obszary nauki o robotach. Zautomatyzowane systemy do przeprowadzania operacji 

chirurgicznych już się instaluje w szpitalach na całym świecie. Najważniejszym celem 

w dziedzinie robotyki jest zaprojektowanie takiego systemu, który będzie robił 

dokładnie to, co robi prototyp zbudowany przez Michaela. Jeśli uda mu się 

skonstruować model, który rzeczywiście będzie prawidłowo działał na sali 

operacyjnej... No cóż, powiedzmy sobie tylko, że byłoby to równie wielkim przełomem 

w nauce jak wtedy, kiedy Lucy sklonowała owcę. Michael zostanie obwołany 

geniuszem... Nie, więcej niż geniuszem. Może nawet ZBAWCĄ MEDYCYNY. 

 

Aha. Dzięki za wyjaśnienie. Na pewno szepnę dobre słowo na twój temat Michaelowi. 

 

Super. Dzięki! 

background image

 

54 

 

Mia - Nic ci nie jest? Prawie nie tknęłaś dziś na lunchu swojego falafela. 

 

Boże, ten J.P. jest taki słodki! W głowie mi się nie mieści, że zauważył. 

 

Nie, chyba nic mi nie jest. 

 

Jakoś mi się nie wydaje, żeby ci specjalnie pomogły wynurzenia Borysa na temat 

flirtów w zespołach muzycznych. 

 

Taa, niespecjalnie. Tylko że... Czemu taki wielki zbawca medycyny miałby chcieć 

mieć do czynienia ZE MNĄ? Przecież jestem tylko KSIĘŻNICZKĄ. Księżniczką 

może zostać każdy. Wystarczy tylko trafić na właściwych rodziców. Na litość boską, 

to równie łatwe, jak zostać taką Paris Hilton. 

 

Zakładam, że ty przynajmniej pamiętasz, żeby rano wkładać bieliznę. 

 

I to ma mi pomóc? 

 

Przepraszam. Uznałem, że sytuacja wymaga odrobiny humoru. Pomyłka w ocenie z 

mojej strony. Mia, sama w sobie jesteś wspaniałą osobą. Wiesz o tym. Jesteś o wiele 

więcej niż tylko księżniczką. Powiedziałbym nawet, że to akurat najmniej ważna część 

ciebie, coś co cię NIE OKREŚLA. 

 

Ale ja nic nie ZROBIŁAM. To znaczy, nic takiego wielkiego, żeby ludzie mieli mnie 

z tego powodu zapamiętać. Poza tym, że jestem księżniczką co jak już wspominałam, 

nie jest żadną moją ŚWIADOMĄ zasługą, po prostu taka się już urodziłam. 

 

Masz tylko szesnaście lat. Daj sobie nieco czasu. 

 

Ale Michael ma tylko dziewiętnaście, a być może już w przyszłym roku uratuje 

tysiące ludzkich istnień. Jeśli mam któregoś dnia coś wielkiego osiągnąć, to 

powinnam zacząć już TERAZ. 

 

background image

 

55 

Myślałem, że masz zamiar napisać scenariusz oparty na swoim życiu, który Lilly 

potem wyreżyseruje. 

 

Tak, ale co ja takiego zrobiłam w swoim ŻYCIU, że ten scenariusz miałby być wart 

zapamiętania? Na przykład, ani nie uratowałam setek Żydów przed zagładą z rąk 

nazistów, ani mimo ślepoty nie skomponowałam żadnej pięknej muzyki. 

 

Moim zdaniem ocenianie samej siebie za pomocą standardów ustalonych przez 

Oskara Schindlera i Stevie Wondera jest mało realistyczne. 

 

Czy ty nie rozumiesz? To MICHAEL ustala mi takie standardy. 

 

Ale Michael cię kocha dokładnie taką, jaka jesteś! Więc czym się martwisz? Możesz 

być wspaniałym człowiekiem bo na przykład, jesteś świetną przyjaciółką, albo 

znakomitą pisarką, albo osobą, w której towarzystwie z wielką przyjemnością się 

przebywa, wiesz. 

 

Pewnie masz rację. Tylko że on prawdopodobnie pozna w Japonii mnóstwo bystrych, 

pięknych dziewczyn, i skąd ja mam wiedzieć, czy nie zakocha się w jednej Z NICH? 

 

Na Columbii też na pewno poznał mnóstwo bystrych, pięknych dziewczyn, a nie 

zakochał się w żadnej z nich, prawda? 

 

No cóż, prawda. Ale to tylko dlatego, że chociaż wszystkie są bystre, wyglądają 

zupełnie jak Judith Gershner. 

 

Kto to jest Judith Gershner? 

 

To taka dziewczyna, która kiedyś chodziła do tej szkoły, i umiała klonować muszki 

owocówki, i wyobrażała sobie, że Michael ją... A zresztą, wiesz co? Nieważne. Masz 

rację. Jestem śmieszna. 

 

Wcale nie mówiłem, że jesteś śmieszna. Powiedziałem, że jesteś dla siebie za mało 

wyrozumiała. Uważam cię za fantastyczną osobę i w mało prawdopodobnym 

background image

 

56 

przypadku, że Michael kiedykolwiek stwierdzi coś innego, podejmuję się osobiście 

skopać mu tyłek w twoim imieniu. 

 

Ha. Dzięki. Ale od tego mam Larsa. 

 

Mia, nie chciałbym być natrętny, ale jeśli masz zaliczyć chemię, to lepiej przestań 

przesyłać sobie karteczki z J.P. i zacznij uważać. Wiem, że jesteśmy partnerami w 

laboratorium, ale nie zamierzam nadstawiać za ciebie karku, jeśli zaczniesz zostawać 

z tyłu. 

 

Okay, Kenny. Przepraszam. Masz rację. 

 

Ale wpadliśmy!!!! 

Zamknij się, rozśmieszasz mnie!!!!!!!!!!!! Teraz zamierzam uważać. 

 

Prawo  Archimedesa:  objętość  ciała  stałego  jest  równa  objętości  wody  przez  nie 

wypartej. 

Gęstość popularnych ciał stałych i płynów w g/ml 

Substancja 

Gęstość 

Benzyna 

0,68 

Lód 

0,92 

Woda 

1,00 

Sól 

2,16 

Żelazo 

7,86 

Ołów 

11,38 

Rtęć 

13,55 

Złoto 

19,3 

 

Ja  rozumiem,  że  chemia  jest  ważna  w  naszym  codziennym  życiu,  i  tak  dalej.  Ale 

serio...  Na  co  przyszłej  władczyni  Genowii  przyda  się  informacja  o  tym,  jaką  gęstość  ma 

benzyna? 

ŚRODA, 8 WRZEŚNIA, 

background image

 

57 

RACHUNEK RÓŻNICZKOWY 

Funkcja złożona = połączenie dwóch funkcji 

F(g(x)) NIg(f(x)) 

Relacja jest jakimkolwiek zbiorem punktów na osi współrzędnych xy. 

 

Funkcja stała = linia pozioma 

Linia pozioma ma kąt nachylenia 0 

 

O. 

Mój. 

Boże. 

Jakie. 

To. 

Jest. 

Potwornie. 

Nudne. 

 

P

RACA DOMOWA

 

Godzina wychowawcza:  

 

brak 

Wstęp do twórczego pisania   

Opisz znaną ci osobę. 

Angielski:  

 

 

 

Franny i Zooey 

Francuski: 

Kontynuować  décrire  un  soir  amusant  avec  les 

amis. 

Lunch: 

RZ:  

 

 

 

 

brak 

WF:    

 

 

 

brak 

Chemia:  

 

 

 

Cokolwiek Kenny powie, że trzeba. 

Rachunek różniczkowy: 

 

?????? 

ŚRODA, 8 WRZEŚNIA, W LIMUZYNIE,  

W DRODZE DO DOMU Z HOTELU RITZ - CARLTON 

background image

 

58 

Kiedy dzisiaj weszłam do apartamentu Grandmère w Ritzu (hotel W najwyraźniej był 

tak  kiepski,  że  wytrzymała  tam  tylko  jedną  noc),  kompletnie  mnie  zaskoczył  widok 

siedzącego w pokoju ojca. 

Zapomniałam  już,  że  miał  przyjechać  do  miasta  na  sesję  Zgromadzenia  Ogólnego 

ONZ. 

A on najwyraźniej też zapomniał, że to nie jest dobry pomysł wpadać do Grandmère 

przed porą koktajlową (lekarz powiedział jej, że nie może już sobie pozwalać na trzy sidecary 

do lunchu, jeśli nie chce, żeby uaktywniła jej się dusznica bolesna), bo jest wtedy wyjątkowo 

zrzędliwa. 

-  No  popatrz  tylko  na  to!  -  mówiła,  potrząsając  jakąś  poduszką  tuż  przed  twarzą 

mojego  ojca.  -  Tylko  trzysta  pięćdziesiąt  nitek  na  centymetr  kwadratowy!  To  skandal!  Nic 

dziwnego, że Rommel dostał wysypki! 

-  Rommel  zawsze  ma  jakąś  wysypkę  -  powiedział  zmęczonym  tonem  tata.  A  potem 

zauważył,  że  weszłam,  i  dodał:  -  Cześć,  kotku.  Długo  się  nie  widzie...  Coś  ty  zrobiła  z 

włosami? 

Nawet  nie  próbowałam  się  na  to  obrażać.  Kiedy  twój  chłopak  oświadcza,  że  się 

przenosi do Japonii, pomaga ci to dość sensownie ustalić priorytety. 

- Obcięłam je - odparłam. - Nic mnie nie obchodzi, czy ci się podoba. Nie muszę się 

już męczyć czesaniem i tylko to się liczy. Przynajmniej dla mnie. 

- Są hm. Urocze - powiedział tata. - Co się stało? 

- Bo co? Nic. 

- Coś się stało, Mia. Przecież widzę. 

- Naprawdę nic takiego - zapewniłam go. Świadomość, że obojgu rodzicom wystarcza 

zerknąć na moją twarz i od razu wiedzą, że dzieje się coś złego, uzmysłowiła mi, jak bardzo 

w  gruncie  rzeczy  musiała  mnie  zranić  ta  cała  sprawa  z  Michaelem.  Bo  ja  to  PRÓBUJĘ 

ukrywać.  Ze  względu  na  Michaela.  Bo wiem,  że  powinnam  się jego  osiągnięciem  cieszyć  i 

być z niego dumna. 

No i cieszę się, i JESTEM dumna. 

Tyle tylko, że ciągle płaczę. Tak w środku. 

- Czy ty mnie słuchasz, Phillipe? - spytała ostro Grandmère. - Wiesz, że Rommel musi 

mieć pościel z bawełny o co najmniej czterystu nitkach na centymetr kwadratowy. 

Tata westchnął. 

-  Każę  ci  wysłać  trochę  pościeli  z  półtysiącem  nitek  na  centymetr  kwadratowy  z 

Bergdorfa, dobrze? Mia, widzę, że coś się stało. Co tym razem narobiła twoja matka? Dała się 

background image

 

59 

aresztować  za  udział  w  kolejnym  proteście  antywojennym?  Mówiłem  jej,  żeby  przestała 

przykuwać się łańcuchami do różnych rzeczy. 

- To nie przez mamę. - Rzuciłam się na kryty brokatem szezlong.  - Od lat do niczego 

się nie przykuwa łańcuchami. 

-  Ale  to  bardzo...  nieprzewidywalna  kobieta  -  rzekł  tata.  Tak  określa  w  jak 

najoględniejszych  słowach,  że  mama  jest  w  wielu  sprawach  lekkomyślna  i 

nieodpowiedzialna. W przeciwieństwie do swoich dzieci.  - Ale masz rację. Nie powinienem 

wyciągać takich pochopnych wniosków. Ale to nic związanego z Franco, prawda? Dogadują 

się  jakoś  we  dwójkę,  tak?  Małe  dziecko  w  domu  to  bardzo  stresująca  sprawa.  Tak 

przynajmniej słyszałem. 

Przewróciłam  oczami.  Tata  zawsze  usiłuje  dopytywać  się,  jak  mamie  się  układa  z 

panem  Gianinim.  Co  jest  dość  zabawne,  bo  między  nimi  zawsze  wszystko  gra.  Pomijając 

kłótnie o to, co oglądać przy śniadaniu, CNN (pan  G.) czy  MTV (mama). Mama nie cierpi 

słuchać o polityce z samego rana. Woli Panic! At the Disco

- Tu nie chodzi tylko o pościel, Phillipe - ciągnęła Grandmère. - Czy ty sobie zdajesz 

sprawę, że telewizory w pokojach w tym hotelu mają zaledwie dwadzieścia siedem cali? 

-  I  tak  twierdzisz,  że  amerykańska  telewizja  pokazuje  wyłącznie  zepsucie  moralne  i 

przemoc - stwierdził tata, spoglądając ze zdumieniem na własną matkę. 

- No cóż, owszem - przyznała Grandmère. - Tak jest. Pomijając Sędzią Judy

-  Chodzi...  w  sumie  o  wszystko  -  powiedziałam,  ignorując  Grandmère.  Bo  tata  teraz 

też ją zaczął ignorować. - Minęły tylko dwa dni, a ja już wiem, że to najgorszy semestr, jaki 

kiedykolwiek przeżywałam. Pani Martinez wcisnęła mnie na zajęcia ze wstępu do twórczego 

pisania. Ze wstępu, czyli dla POCZĄTKUJĄCYCH. Ja nie jestem początkująca, jeśli chodzi 

o  twórcze  pisanie.  Przecież  ja  jem,  śpię  i  oddycham  po to,  żeby  twórczo  pisać.  I  nawet  nie 

próbuj  mnie  pytać  o  rachunek  różniczkowy  i  chemię.  Ale  najgorsze  ze  wszystkiego  to... 

Michael. 

Tata  nie  wydawał  się  zdziwiony,  słysząc  coś  takiego.  W  sumie  wydawał  się 

zadowolony. 

-  No  cóż,  Mia,  mówię  ci  to  z  wyjątkową  przykrością,  ale...  Podejrzewałem,  że  coś 

takiego może się zdarzyć. Michael jest teraz na studiach, a ty jesteś nadal w szkole średniej, a 

w  dodatku  musisz  dużo  swojego  czasu  poświęcać  obowiązkom  książęcym  i  jeździć  do 

Genowii.  Nie  możesz  oczekiwać,  że  młody  człowiek  w  kwiecie  wieku  będzie  po  prostu 

siedział  i  na  ciebie  czekał.  To  zupełnie  naturalne,  że  Michael  może  się  zacząć  interesować 

jakąś młodą damą w wieku bardziej zbliżonym do jego własnego, która ma czas, żeby robić 

background image

 

60 

to, co zwykle robią dzieciaki na studiach; to, co nie jest właściwym zajęciem dla nastoletniej 

księżniczki ze szkoły średniej. 

- Tato. - Popatrzyłam na niego. - Michael ze mną nie zerwał. Przynajmniej, jeśli o to ci 

chodziło w tej mówce, którą właśnie mi palnąłeś. 

- Nie zerwał? - Tata przestał mieć taką zadowoloną minę. - No to co on takiego zrobił? 

- On... No cóż, pamiętasz, jak leciałeś ze mną z powrotem do Genowii i w czasie lotu 

oglądaliśmy sobie Władcę Pierścieni

-  Tak.  -  Tata  uniósł  brwi.  -  Chcesz  mi  powiedzieć,  że  Michael  wszedł  w  posiadanie 

Jedynego Pierścienia? 

-  Nie.  -  W  głowie  mi  się  nie  mieściło,  że  on  próbuje  sobie  z  tego  żartować.  -  Ale 

usiłuje dowieść w oczach króla elfów, że jest coś wart, jak Aragorn. 

- A kto jest tym królem elfów? - zapytał tata, jakby naprawdę nie miał pojęcia. 

- Tato. TO TY jesteś królem elfów. 

-  Doprawdy?  -  Tata  poprawił  sobie  krawat,  znów  robiąc  zadowoloną minę.  A  potem 

znieruchomiał. - Zaraz... Moje uszy nie są szpiczaste. Prawda? 

-  Ja  mówię  METAFORYCZNIE,  tato.  -  Przewróciłam  oczami.  -  Michael  uważa,  że 

musi  dowieść  własnej  wartości,  żeby  móc  być  z  twoją  córką.  Zupełnie  jak  Aragorn,  który 

uważał, że musi się sprawdzić, żeby zdobyć uznanie króla i móc być z Arweną. 

-  Nie  widzę  w  tym  nic  złego  -  rzekł  tata.  -  Tylko  jak  on  to  zamierza  osiągnąć?  To 

znaczy,  zdobyć  moje  uznanie?  Bo  bardzo  mi  przykro,  ale  poprowadzenie  Armii  Umarłych, 

żeby pokonać orków, nie zaimponuje mi jakoś szczególnie. 

-  Michael  nie  ma  zamiaru  prowadzić  Armii  Umarłych  donikąd.  Zaprojektował 

zautomatyzowane ramię do operacji chirurgicznych, które pozwoli lekarzom przeprowadzać 

operacje serca bez otwierania klatki piersiowej - powiedziałam. 

To stwierdzenie zmiotło z twarzy taty złośliwy uśmieszek. 

- Naprawdę? - spytał zupełnie innym tonem. - Michael coś takiego wynalazł? 

-  No  cóż,  zaprojektował  prototyp  czegoś  takiego  -  wyjaśniłam.  -  A  jakaś  japońska 

firma  chce,  żeby  poleciał  do  Japonii  i  pomógł  im  skonstruować  rzeczywiście  działający 

model.  Czy  coś.  Problem  w  tym,  że  on  wyjeżdża  NA  ROK!  Michael  będzie  w  Tsukubie 

ROK! Albo dłużej! 

- Rok - powtórzył tata. - Albo dłużej. No cóż. To bardzo dużo czasu. 

- Tak, to bardzo dużo czasu - powtórzyłam bardzo dramatycznym tonem. - A kiedy on 

tysiące  kilometrów  stąd  będzie  wynajdywał  różne  fajne  urządzenia,  ja  będę  tkwiła  na  tym 

durnym  wstępie  do  twórczego  pisania  i  na  chemii,  którą  już  przestałam  rozumieć,  nie 

background image

 

61 

wspominając nawet o rachunku różniczkowym, którego mam się uczyć zupełnie nie wiadomo 

po co, skoro przecież mamy wszystkich tych księgowych... 

-  Zaraz,  zaraz  -  rzekł  tata.  -  Wszyscy,  którzy  chcą  być  gruntownie  wykształconymi 

ludźmi, powinni się uczyć rachunku różniczkowego. 

- Wiesz, co by mi pozwoliło zostać gruntownie wykształconym człowiekiem, a tobie 

szanowaną  osobistością,  być  może  nawet  nominowaną  na  Człowieka  Roku  tygodnika 

„Time”? To ja ci powiem: gdybyś zbudował własne laboratorium z dziedziny robotyki tu, w 

Nowym Jorku, żeby Michael mógł w nim skonstruować to swoje zautomatyzowane ramię! 

Tata nieźle się z tego uśmiał. 

No i bardzo miło. Tylko że ja mówiłam to serio. 

- Ja mówię poważnie, tato - wyjaśniłam. - No bo dlaczego nie? Przecież to nie tak, że 

nie masz pieniędzy. 

- Mia - odezwał się tata, poważniejąc. - Ja nie mam zielonego pojęcia o laboratoriach 

robotycznyeh. 

-  Ale  Michael  ma.  Mógłby  ci  powiedzieć,  czego  potrzebuje.  A  wtedy  ty,  no  wiesz, 

mógłbyś  za  to  zapłacić.  A  totalnie  przypisano  by  ci  zasługę,  gdyby  Michaelowi  udało  się 

skonstruować  to  zautomatyzowane  ramię  jak  trzeba.  Założę  się,  że  trafiłbyś  do  programu 

Larry'ego Kinga. Kto by się przejmował „Vogue”...? Pomyśl sobie, jak popularna stałaby się 

wówczas  Genowia.  To  by  zdziałało  CUDA  dla  naszego  przemysłu  turystycznego.  A  przy-

znasz, że odkąd dolar traci na wartości, turystyka podupada. 

-  Mia.  -  Tata  pokręcił  głową.  -  To  wykluczone.  Bardzo  się  cieszę  ze  względu  na 

Michaela, zawsze uważałem, że ten chłopak ma potencjał. Ale nie wydam milionów dolarów 

na  zbudowanie  laboratorium  z  dziedziny  robotyki,  żebyś  ty  mogła  trwonić  czas  w  trzeciej 

klasie na obcałowywanie się z Michaelem, zamiast uczyć się rachunku różniczkowego. 

Spiorunowałam go wzrokiem. 

- Nikt tego już nie nazywa obcałowywaniem się, tato. 

Coś powiedzieć musiałam. A poza tym... „trwonić czas”? 

-  Bardzo przepraszam.  -  Grandmère zamaszystym krokiem wyszła na środek pokoju, 

bo stamtąd mogła spiorunować wzrokiem nas oboje. - Ogromnie mi przykro, że przerywam 

wam  tę  niezwykle  istotną  dyskusję  o  TYM  CHŁOPAKU.  Ale  chciałabym,  żebyście  mi 

powiedzieli, czy nie zauważyliście czegoś w związku z tym wnętrzem. Czy nie wydaje wam 

się, że czegoś tu w oczywisty sposób BRAKUJE? 

Rozejrzeliśmy  się  z  tatą  po  wynajętym  przez  Grandmère  apartamencie  na  ostatnim 

piętrze  hotelu,  o  powierzchni  stu  pięćdziesięciu  metrów  kwadratowych,  z  dwiema 

background image

 

62 

sypialniami,  dwiema  łazienkami  (z  których  każda  szczyci  się  marmurową  wanną  i  osobną 

kabiną  prysznicową),  z  dwoma  dwunastocalowymi  płaskoekranowymi  telewizorkami  (a 

chodzi  wyłącznie  o  telewizory  umieszczone  w  tych  łazienkach),  kosmetykami  do  kąpieli  z 

ekskluzywnej  serii  Frederic  Fekkai  i  Coté  Bastide,  zestawem  do  golenia  Floris  i  świecami 

Frette, z salonem, z jadalnią ze stołem dla ośmiu osób, z osobną spiżarnią, z biblioteką pełną 

książek,  z  odtwarzaczem  DVD,  sprzętem  stereo,  kolekcją  filmów  na  DVD  i  kompaktów  z 

muzyką,  bezprzewodowym  telefonem  na  wiele  linii  telefonicznych  z  pocztą  głosową  i 

dostępem  do  różnych  baz  danych,  z  szybkim  Internetem,  i  z  teleskopem  na  stojaku,  żeby 

sobie mogła popatrzeć na gwiazdy albo zajrzeć do apartamentu Woody'ego Allena po drugiej 

stronie parku. 

W apartamencie Grandmère niczego nie brakuje. NICZEGO. 

-  POPIELNICZKI!  -  krzyknęła  Grandmère.  -  TO  JEST  APARTAMENT  DLA 

NIEPALĄCYCH!!! 

Tata uniósł oczy do sufitu. Potem westchnął. Następnie powiedział: 

-  Mia,  jeśli,  jak  mówisz,  Michael  chce  mi  dowieść,  że  jest  ciebie  wart,  to  i  tak  nie 

przyjąłby  mojej  pomocy.  Przykro  mi,  że  nie  będziecie  się  widzieć  przez  rok,  ale  moim 

zdaniem  wzięcie  się  w  garść  i  skoncentrowanie  wyłącznie  na  nauce  nie  byłoby  dla  ciebie 

takim złym wyjściem. Mamo  - spojrzał na Grandmère  - jesteś niemożliwa. Ale wynajmę ci 

apartament w jakimś innym hotelu. Pozwól, że załatwię parę telefonów. - I poszedł do jadalni 

dzwonić. 

Grandmère, z bardzo usatysfakcjonowaną miną, otworzyła torebkę, wyciągnęła z niej 

kartę magnetyczną do drzwi apartamentu i położyła ją na stoliku do kawy przede mną. 

-  No  cóż  -  powiedziała.  -  Jaka  szkoda.  Wygląda  na  to,  że  będę  się  przeprowadzała. 

Znowu. 

-  Grandmère...  -  odezwałam  się.  OKROPNIE  doprowadzała  mnie  do  szału.  -  Czy  ty 

wiesz,  że ludzie nadal mieszkają w NAMIOTACH i PRZYCZEPACH  KEMPINGOWYCH 

przez  te  wszystkie  huragany,  fale  tsunami  i  trzęsienia  ziemi,  które  wystąpiły  ostatnio  w 

różnych  częściach  świata?  A  ty  się  skarżysz,  że  nie  możesz  PALIĆ  w  swoim  pokoju 

hotelowym?  Ten  apartament  jest  absolutnie  w  porządku.  Jest  totalnie  piękny.  Jest  tak  samo 

przyjemny jak twój dawny apartament w Plaza. Po prostu wydziwiasz, bo nie lubisz zmian. 

- Pewnie masz rację - powiedziała Grandmère z westchnieniem i usiadła na jednym z 

krytych  brokatem  foteli  naprzeciwko  kanapy,  na  której  siedziałam  ja.  -  Ale  uważam,  że 

możesz skorzystać na moim dziwactwie. 

- Och? - Prawie jej nie słuchałam. Nie mogłam jeszcze uwierzyć w to, jak szybko mój 

background image

 

63 

tata  zbił  ten  pomysł  z  budową  laboratorium.  Naprawdę  sądziłam,  że  dobrze  to  sobie 

obmyśliłam.  To  znaczy,  ja  wiem,  że  wpadłam  na  to  wyłącznie  pod  wpływem  chwili,  ale 

wydawało mi się, że to coś, na co on mógłby pójść. W Genowii zawsze buduje jakieś skrzydła 

szpitali,  a  potem  nazywa  je  własnym  imieniem.  Uznałam,  że  Laboratorium  Systemów 

Zautomatyzowanej Chirurgii imienia Księcia Phillipe'a Renaldo całkiem ładnie brzmi. 

-  Ten  apartament  jest  opłacony  do  końca  tygodnia  -  powiedziała  Grandmère, 

pochylając się, żeby postukać w kartę magnetyczną, którą położyła na stoliku. - Oczywiście, 

ja tu już nie zostanę. Ale możesz z niego skorzystać, jeśli będziesz miała na to ochotę. 

-  Po  co  mi  apartament  w  hotelu  Ritz,  Grandmère?  -  spytałam  niecierpliwie.  -  Może 

umknęło  to  twojej  uwagi,  bo  jesteś  tak  bardzo  zajęta  swoim  własnym,  w  cudzysłowie, 

cierpieniem,  ale  ja  raczej  w  tym  tygodniu  nie  planuję  żadnych  imprez  piżamowych. 

Przeżywam poważny życiowy kryzys. 

Grandmère spojrzała na mnie twardo. 

-  Czasami  -  powiedziała  -  trudno  mi  uwierzyć,  że  ciebie  i  mnie  łączą  jakieś  więzy 

krwi. 

- Witaj w klubie - rzuciłam. 

-  No  cóż,  te  pokoje  są  teraz  twoje.  -  Grandmère  przysunęła  kartę  bliżej  mnie.  -  I 

możesz z nich korzystać, jak sobie chcesz. Osobiście, gdybym nadal mieszkała z rodzicami, a 

mój ukochany wyjeżdżałby na roczną wyprawę w celu dowiedzenia swojej wartości w oczach 

MOJEGO ojca, to ja bym  skorzystała z tego apartamentu, żeby w nim zaaranżować bardzo 

osobiste  i  romantyczne  pożegnanie.  Ale  widać,  to  tylko  ja.  Zawsze  jednak  byłam  kobietą 

namiętną, świadomą własnych głębokich emocji. Często miewałam wrażenie, że... 

Ple, ple, ple. Grandmère gadała i gadała. I gadała. Tata wrócił do pokoju i powiedział, 

że  załatwił  jej apartament  w  hotelu  Four  Seasons,  wtedy  zadzwoniła  po  swoją  pokojówkę  i 

kazała jej zacząć pakowanie po raz zaledwie trzeci w tym tygodniu. 

I tak się skończyła moja lekcja dworskiej etykiety na ten dzień. 

Dobrze  chociaż,  że  ja  za  te  lekcje  nie  płacę,  bo  z  całą  pewnością  zaczęły  tracić  na 

jakości. 

Mam  wrażenie,  że  dostaję  już  halucynacji  z  odwodnienia  albo  coś.  Mam  wszystkie 

symptomy: 

niezwykle pragnienie, 

suchość w ustach i brak śliny, 

suchość oczu, żadnych łez, 

zmniejszona ilość wydalanego moczu albo wydalanie moczu trzy razy lub mniej 

background image

 

64 

na dobę, 

ramiona i nogi chłodne w dotyku, 

uczucie wielkiego znużenia, niepokój lub irytacja, 

zawroty głowy, które mijają po zmianie pozycji na leżącą. 

Oczywiście,  zazwyczaj  miewam  wszystkie  te  symptomy,  kiedy  spędzę  choć  trochę 

czasu w towarzystwie Grandmère. 

 

A teraz siedzę w limuzynie i piję wodę z butelki, ot tak, na wszelki wypadek. 

ŚRODA, 8 WRZEŚNIA, 

PODDASZE 

Michael  chce  zrobić  całą  masę  rzeczy  w  Nowym  Jorku  przed  swoim  wyjazdem  w 

piątek. Dzisiaj jemy w miejscu, gdzie dają jego ulubione hamburgery, Corner Bistro w West 

Village.  Twierdzi,  że  tam  robią  najlepsze  hamburgery  w  tym  mieście  -  pomijając  Johnny 

Rockets. 

Tyle  że  Michael  nie  chce  chodzić  do  Johnny  Rockets,  bo  nie  uznaje  sieci 

gastronomicznych, twierdząc, że przyczyniają się do homogenizacji Ameryki i że takie sieci 

wypychają z biznesu miejscowe, rodzinne restauracje i sklepy, przez co społeczności lokalne 

tracą  wszystko  to,  co  je  kiedyś  czyniło  niepowtarzalnymi  miejscami,  a  z  Ameryki  robi  się 

jedno  wielkie  centrum  handlowe,  każde  składające  się  wyłącznie  z  WalMartów, 

McDonaldsów, Jiffy Lube i Applebee's, i zamiast być tyglem narodów, Ameryka zmienia się 

w zwykły majonez. 

Dobrze wiem jednak, że Michaelowi zdarza się wymknąć po cichu od czasu do czasu 

do KFC. 

Oczywiście  jako  wegetarianka  nie  mogę  mu  towarzyszyć  w  tej  wyprawie  na 

Ostatniego Porządnego  Hamburgera przed jego wyjazdem na Daleki Wschód. Wezmę tylko 

jakąś sałatkę. I może frytki. 

Mama nie ma nic przeciwko temu, że wychodzę z Michaelem w powszedni wieczór, 

bo  wie,  że  to  ostatni  tydzień  Michaela  na  tej  samej  półkuli,  na  której  mieszkam ja.  Pan  G. 

próbował coś mówić o mojej pracy domowej z rachunku różniczkowego - widocznie on i pani 

Hong rozmawiali o tym w pokoju nauczycielskim - ale mama tylko rzuciła mu To Spojrzenie, 

a on się przymknął. Całe szczęście, że mam takich wyluzowanych rodziców. 

background image

 

65 

No  cóż,  poza  tatą.  W  głowie  mi  się  nie  mieści,  że  odmówił  realizacji  mojego 

genialnego  pomysłu  zbudowania  własnego  laboratorium  robotycznego.  Myślę,  że  to  jego 

strata. Nie powiem o tym Michaelowi. To znaczy, że faktycznie spytałam. Nie jestem pewna, 

gdyby  nawet  tata  ZGODZIŁ  się  zbudować  własne  laboratorium  robotyki  medycznej,  czy 

Michael w ogóle zechciałby w nim pracować, ze względu na to, że przecież chce przede mną 

uciec, bo ja nie chcę z nim uprawiać seksu. 

No  i  DEFINITYWNIE  nie  powiem  mu  o  kluczu  hotelowym,  który  mi  zostawiła 

Grandmère.  Gdyby  Michael  dowiedział  się,  że  mam  do  swojej  dyspozycji  cały  apartament 

hotelowy, to totalnie chciałby... 

O. 

MÓJ. 

BOŻE. 

ŚRODA, 8 WRZEŚNIA, 

CORNER BISTRO 

Muszę pisać szybko. Michael podszedł tylko do kontuaru po dodatkowe serwetki. Nie 

wiem,  gdzie  się  podziała  nasza  kelnerka.  To  miejsce  to  istne  zoo.  Ktoś  musiał  w  jakimś 

przewodniku  puścić  farbę  o  tych  hamburgerach.  Właśnie  podjechał  pod  drzwi 

dwupoziomowy  autokar  trasy  turystycznej  Big  Apple  i  mniej  więcej  ze  stu  turystów 

wpakowało się do restauracji. 

W  każdym  razie,  jak  tylko  Michael  po  mnie  przyjechał,  coś  mnie  uderzyło.  To,  co 

NAPRAWDĘ miała na myśli Grandmère, kiedy powiedziała: „zaaranżować bardzo osobiste i 

romantyczne pożegnanie”.  Grandmère MUSIAŁA mieć na myśli to, co mnie się wydaje, że 

miała na myśli. 

Grandmère dała mi klucz do swojego apartamentu w Ritzu, żebym mogła uprawiać 

SEKS!!!! 

Serio!  Grandmère  udostępniła  mi  swój  apartament  w  Ritzu,  żebym  mogła  w  nim 

„pożegnać się” z Michaelem. W atmosferze prywatności, jakiej by nam się nie udało znaleźć 

nigdzie indziej, skoro żadne z nas nie dysponuje własnym mieszkaniem. 

Innymi  słowy,  moja  babka  dała  mi  swoją  własną  wersję  Najcenniejszego  Daru: 

NAJCENNIEJSZĄ rzecz, o jakiej mogłaby zamarzyć każda nastolatka: 

background image

 

66 

MOJA  BABKA  ZAPEWNIŁA  MI MOJE WŁASNE  MIEJSCE DO UPRAWIANIA 

SEKSU!!!!!! 

Wiem,  że  to  się  wydaje  niewiarygodne.  Ale  to  prawda.  Nie  da  się  tego  wyjaśnić 

inaczej. Grandmère chce, żebym uprawiała seks ze swoim chłopakiem w wieczór przed jego 

wyjazdem do Japonii. 

Ale dlaczego moja własna babka miałaby mnie zachęcać do tego, żebym oddała swój 

Najcenniejszy  Dar,  będąc  jeszcze  nastolatką?  Przecież  babki  powinny  być  staroświeckie  i 

chcieć,  żeby  ich  wnuczki  czekały  do  ślubu,  zanim  skonsumują  swoje  związki.  Babki  nie 

wierzą w przymierzanie pary spodni przed zakupem. Wszystkie babki powtarzają jedno: „On 

nie kupi całej krowy, jeśli mleko może dostać za darmo”. Babki powinny chcieć jak najlepiej 

dla dzieci swoich własnych dzieci. 

I  czy  to  naprawdę  możliwe,  że  Grandmère  uznała,  że  NAJLEPIEJ  dla  mnie  będzie, 

kiedy prześpię się na pożegnanie ze swoim facetem w porzuconym przez nią apartamencie w 

Ritzu? 

Chyba że... 

O MÓJ BOŻE!

 Właśnie to do mnie dotarło. Czyżby 

Grandmère usiłowała 

mi pomagać w powstrzymaniu Michaela od wyjazdu do Japonii????

 

Poważnie.  Bo  jaki  facet,  mając  wybór  pomiędzy  seksem  a  brakiem  seksu,  wybierze 

brak  seksu?  Przecież  Michael  przeprowadza  się  do  tej  Japonii  ze  względu  na  ten  cały  brak 

seksu. 

Pomijając  kwestię  ratowania  tysięcy  istnień  ludzkich  i  zarobienia  milionów  dolarów 

po to, żeby coś dowieść mojej rodzinie i „US Weekly”. 

Ale gdyby wiedział, że ma szansę na seks, to czy by nie... został? 

Ja wiem. To SZALEŃSTWO. 

To takie szaleństwo, które mogłoby zadziałać. 

Nie.  NIE!!!!  Nie  mogę  uwierzyć,  że  to  napisałam!!!!  Tak  nie  można!!!!  No  bo, 

wykorzystywać  seks,  żeby  kimś  manipulować?  To  się  kłóci  z  moimi  feministycznymi 

zasadami. Boże. Co ta Grandmère sobie WYOBRAŻA? 

Pomijając,  oczywiście,  że  Grandmère  nie  kieruje  się  ŻADNYMI  feministycznymi 

zasadami. To znaczy, no cóż, kieruje się nimi, tylko za takie ich nie uważa. 

No  i  jeszcze  została  ta  cała  kwestia  z  czekaniem  do  nocy  po  balu  maturalnym. 

Przecież  obiecałam  Tinie.  PRZYSIĘGŁYŚMY  sobie,  że  nie  rozstaniemy  się  ze  swoim 

Najcenniejszym Darem aż do tego wieczoru. 

background image

 

67 

Tina na pewno zrozumie... 

Zaraz.  Ja  to  naprawdę  biorę  pod  uwagę?  Nie!  Nie,  to  jest  niewłaściwe!  To  jest 

okropne! Ja bym nigdy nie mogła czegoś takiego zrobić! Obrabowałabym w ten sposób cały 

świat  z  tego  robotycznego  manipulatora  Michaela!  Ja  nie  mogę  czegoś  takiego  zrobić.  Na 

litość boską, jestem przecież KSIĘŻNICZKĄ. 

Ale  co  jeśli  -  hipotetycznie  oczywiście  -  Michael  i  ja  będziemy  uprawiali  seks  w 

porzuconym przez Grandmère apartamencie w Ritzu, a jemu się to tak spodoba, że zdecyduje 

się  mimo  wszystko  nie  jechać?  Czy  to  nie  byłoby  WARTE  poświęcenia  moich 

feministycznych zasad? Czy to jednak nie byłoby jeszcze bardziej FEMINISTYCZNE, bo w 

ten sposób zatrzymawszy Michaela przy sobie, mogłabym nadal wąchać jego szyję, a zatem 

uwalniać  sobie  serotoninę  do  mózgu,  co  mnie  uspokaja  i  pozwala  mi  się  stawać  bardziej 

gruntownie wykształconą osobą i lepszą przewodnicząca szkolnego samorządu oraz wzorem 

postępowania dla wszystkich młodych dziewczyn na całym świecie? 

AAAAAAACH! Michael wraca z serwetkami. Więcej później. 

ŚRODA, 8 WRZEŚNIA, 23.00, 

PODDASZE 

No  cóż.  Było  bardzo  miło.  Zjedliśmy  uroczą  kolację,  a  potem  poszliśmy  na  kruche 

babeczki do Magnolia Bakery (tak, tej z Leniwej niedzieli na Saturday Night Life). 

A potem bardzo czule się całowaliśmy przez jakieś pół godziny w westybulu, podczas 

gdy  Lars  udawał,  że  wkłada  monety  do  parkometru,  chociaż  limuzyna  ma  rejestrację 

dyplomatyczną i nigdy nie dostajemy mandatów. 

Naprawdę  nie  wydaje  mi  się,  żeby  winna  była  ta  niesamowicie  wysoka  dawka 

serotoniny,  która  mi  w  tej  chwili  krąży  po  mózgu  ze  względu  na  to,  że  tak  długo  sobie 

wąchałam szyję Michaela (nie wspominając już o oksytocynie, hormonie, który wydziela się 

do  mózgu  w  chwilach  intensywnej  przyjemności  seksualnej.  Ostrzegano  nas  na  lekcjach 

zdrowia  i  higieny,  żeby  nie  uprawiać  seksu  z  nikim,  kogo  nie  znamy  zbyt  dobrze,  bo 

oksytocyna  potrafi  zmącić  nasz  osąd  i  sprawić,  że  masz  wrażenie,  że  jesteś  w  kimś 

zakochana,  a  tak  naprawdę  wy  dwoje  nie  macie  ze  sobą  nic  wspólnego,  nawet  wcale 

specjalnie  za  sobą  nie  przepadacie.  To  zresztą  wyjaśnia,  czemu  Grandèpre  ożenił  się  z 

Grandmère). 

Nie.  Naprawdę  uważam,  że  to  coś  więcej  niż  serotonina.  Jestem  gotowa.  Jestem 

background image

 

68 

gotowa oddać mój Najcenniejszy Dar. Gotowa na słowo przez duże S. 

I to dlatego powiedziałam Michaelowi, kiedy już zbierał się do odejścia: 

- Nie rób żadnych planów na jutrzejszy wieczór. Mam dla ciebie niespodziankę. 

A Michael na to: 

- Naprawdę? A co takiego? 

Ale ja odparłam: 

- Gdybym ci powiedziała, to już nie byłaby żadna niespodzianka, prawda? 

A Michael tylko się uśmiechnął i powiedział: 

- Okay. 

A potem pocałował mnie jeszcze raz i powiedział „dobranoc”. 

I poszedł. 

Och, będzie miał niespodziankę, to na pewno. 

Przecież wiem, że będziemy się z Michaelem kochać nielegalnie, bo mając szesnaście 

lat,  powinnam  czekać  jeszcze  rok  do  momentu,  kiedy  w  stanie  Nowy  Jork  dopuszcza  się 

współżycie seksualne. 

Zdaję  też  sobie  sprawę,  że  decydowanie się  na  współżycie  z  moim  chłopakiem  dwa 

lata przed zaplanowanym terminem tylko dlatego, że nie chcę, żeby się przenosił do Japonii, i 

uważam, że istnieje bardzo wysokie prawdopodobieństwo, że tam nie pojedzie, jeżeli będzie 

wiedział, że może liczyć na seks ze mną, to będzie antyfeministyczna manipulacja. 

Ale 

NIC MNIE TO NIE OBCHODZI.

 

NIE  MOGĘ  pozwolić,  żeby  on  się  przeniósł  do  Japonii.  Po  prostu  NIE  MOGĘ. 

Bardzo  mi  przykro  ze  względu  na  wszystkich  tych  chorych,  którym  grozi  operacja  na 

otwartym sercu, którzy może ucierpią z powodu mojej szalenie samolubnej decyzji. 

Ale czasami dziewczyna musi zrobić coś takiego, żeby zachować normalność w tym 

szalonym  świecie,  gdzie  w  jednej  minucie  spokojnie  jesz  kluski  z  sezamem  na  zimno,  a  w 

drugiej twój chłopak wyjeżdża do Japonii. 

Po prostu tak być musi. 

O  mój  Boże,  sama  nie  wierzę,  że  to  robię.  Czy  powinnam  to  zrobić?  CZY 

POWINNAM TO ZROBIĆ? 

Jak zwykle, zadawanie pytań mojemu pamiętnikowi w niczym mi nie pomaga. Nawet 

nie wiem, po co zawracam tym sobie głowę. 

 

JA, KSIĘŻNICZKĄ???? TAA, I CO JESZCZE? 

background image

 

69 

Sztuka 

Mii Thermopolis 

(pierwsza wersja) 

 

S

CENA 

16 

 

DZIEŃ.  Apartament  na  ostatnim  piętrze  hotelu  Plaza.  Przerażająca  stara  kobieta  z 

eyelinerem  wytatuowanym  dokoła  oczu  (CLARISSE,  KSIĘŻNA  WDOWA)  piorunuje 

wzrokiem  MIĘ,  która  kuli  się  na  krześle  naprzeciw  niej.  Łysy  miniaturowy  pudel 

(ROMMEL) trzęsie się w kąciku niedaleko. 

 

CLARISSE, KSIĘŻNA WDOWA 

A  teraz  sprawdźmy,  czy  ja  to  dobrze  zrozumiałam.  Twój  ojciec  mówi  ci,  że  jesteś 

księżniczką Genowii, a ty wybuchasz płaczem. Dlaczegóż to? 

 

MIA 

Nie chcę być żadną księżniczką. Chcę być tylko sobą, Mią. 

 

CLARISSE, KSIĘŻNA WDOWA 

Usiądź  prosto  na  tym  krześle.  Nie  przekładaj  nóg  przez  oparcie.  I  nie  nazywasz  się 

Mia,  tylko  Amelia.  Chcesz  mi  powiedzieć,  że  nie  pragniesz  zająć  należnego  ci  miejsca  na 

tronie? 

 

MIA 

Grandmère, wiesz równie dobrze jak ja, że nie nadaję się na księżniczkę. No więc po 

co w ogóle tracisz swój czas? 

 

CLARISSE, KSIĘŻNA WDOWA 

Jesteś  następczynią  tronu  Genowii.  I  zajmiesz  miejsce  na  tronie  po  śmierci  mojego 

syna. Tak to wygląda. Nie ma innego wyjścia. 

 

MIA 

Taa, jasne, Grandmère. Słuchaj, mam mnóstwo zadane do domu. Czy lekcja tej jakiejś 

etykiety długo potrwa? 

background image

 

70 

CZWARTEK, 9 WRZEŚNIA, 

GODZINA WYCHOWAWCZA 

Mam  zamiar  to  zrobić.  To  znaczy,  Zrobić  To.  Dziś  wieczorem.  Całą  noc  nad  tym 

myślałam i już wiem - nic innego mi nie pozostaje. 

Zdaję sobie sprawę, że to egoizm. Wiem, że odbiorę promyk nadziei tym wszystkim 

pacjentom sercowcom, którym Michael mógłby pomóc swoim wynalazkiem. 

Ale  to  tym  gorzej  dla  nich.  Mnóstwo  osób  przechodzi  operacje  na  otwartym  sercu  i 

żyją.  Patrzcie  tylko  na  Davida  Lettermana.  I  Billa  Clintona.  Ludzie  będą  musieli  się  z  tym 

jakoś uporać. Może gdyby jedli mniej mięsa, NIE POTRZEBOWALIBY tylu operacji serca. 

Czy ktokolwiek kiedyś o tym pomyślał? 

O Boże. Czy ja to naprawdę przed chwilą napisałam? W głowie mi się nie mieści, że 

ja  to  przed  chwilą  napisałam.  CO  SIĘ  ZE  MNĄ  DZIEJE?  Staję  się  jedną  z  wojowniczych 

wegetarianek,  tych,  co  uważają,  że  Heifer  Project,  akcja,  w  której  ramach  daje  się  biednym 

wdowom krowy i kozy, żeby miały jakiś dochód ze sprzedaży mleka, i mogły za to kupować 

jedzenie  dla  swoich  dzieci,  jest  niewłaściwa,  bo  prowadzi  do  robienia  ze  zwierząt 

niewolników człowieka? 

Nie  wiem,  co  się  ze  mną  dzieje.  To  zupełnie  tak,  jakbym  zwariowała.  Nawet 

sprawdziłam, czy mam jeszcze te prezerwatywy, które mi zostały po tym, jak zmuszono nas, 

żebyśmy  poszli  i  je  kupili  w  ramach  projektu  Bezpieczny  Seks  na  lekcji  zdrowia  i  higieny. 

Oczywiście, swoje wybrałam ze względu na kolor. No bo było ich tam STRASZNIE dużo do 

wyboru. Wiedziałam, że powinnam była kupić duane reade a nie condomania. Mam teraz w 

plecaku  prezerwatywy  o  smaku  truskawkowym  i  piña  colada  (nawet  nie  zdawałam  sobie 

sprawy, że one są SMAKOWE, dopóki nie sprawdziłam dziś rano, czy  nie skończył im się 

okres przydatności. Dzięki Bogu, jeszcze są dobre). 

Mam zamiar poświęcić swoje dziewictwo, żeby zatrzymać swojego ukochanego na tej 

samej półkuli, na której mieszkam. 

Ale  właśnie  sobie  zdałam  sprawę,  rozmyślając  o  tym  wszystkim,  że  być  może  będę 

musiała nawet Tego Dotknąć. 

Ale  po  raz  pierwszy  ta  wizja  nie  sprawia,  że  mam  ochotę  powiedzieć,  albo  chociaż 

pomyśleć: uh. 

Najwyraźniej dorośleję. 

background image

 

71 

CZWARTEK, 9 WRZEŚNIA, 

WSTĘP 00 TWÓRCZEGO PISANIA 

Opisz znaną ci osobę: 

Na pierwszy rzut oka wydaje się, że on ma zwyczajnie ciemne włosy, ale 

kiedy  przyjrzeć  się  z  bliska,  widać  w  nich  liczne  pasma  kasztanowe,  złote  i 

czarne. Te włosy są dość długie jak na faceta, ale nie dlatego, że tak jest modnie, 

tylko  dlatego,  że  ma  o  wiele  za  dużo  zajęć  i  zainteresowań,  żeby  pamiętać  o 

regularnych  wizytach  u  fryzjera.  Na  pierwszy  rzut  oka  wydaje  się  też,  że  jego 

oczy są ciemne, ale tak naprawdę ich tęczówki to kalejdoskop odcieni rdzawego 

brązu i mahoniu, tu i tam nakrapianych drobinkami purpury i złota, zupełnie jak 

dwa  bliźniacze  jeziora  w  porze  babiego  lata,  w  które  miałoby  się  ochotę 

zanurkować i tak pływać w nich bez końca. Nos: wydatny. Usta: nieodparcie za-

chęcające  do  pocałunków.  Kark:  pachnący  -  oszałamiającą  mieszanką  płynu  do 

płukania  tkanin  Tide  od  strony  kołnierzyka  koszuli,  pianki  do  golenia  Gillette  i 

mydła Ivory, czyli wszystko razem biorąc: mój chłopak. 

 

5 - 

Lepiej.  Wolałabym  tylko,  żebyś  nieco  dokładniej  opisała,  co  sprawia,  że 

jego usta tak nieodparcie zachęcają do pocałunków. 

C. Martinez 

CZWARTEK, 9 WRZEŚNIA, 

ANGIELSKI 

Teraz zasadnicze pytanie brzmi: czy mam powiedzieć Tinie? 

Bo Lilly powiedzieć nie mogę. Ona od razu przejrzy mój plan i zorientuje się, co mam 

zamiar zrobić. Że wcale mi nie chodzi o wyrażenie wielkiej miłości i oddania jej bratu, ale 

próbuję go kontrolować. 

Za pomocą seksu. 

Bardzo wątpię, żeby to poparła. 

Poza tym gotowa mnie oskarżyć o to, że sprzeniewierzam się kodeksowi prawdziwej 

feministki,  wykorzystując,  żeby  dostać  to,  czego  chcę,  kobiece  sztuczki  zamiast  swojej 

background image

 

72 

mózgownicy. 

Ale  przecież  czy  nie  to  zrobiła  Gwen  Stefani,  kiedy  przeobraziła  się  w  seksownego 

kociaka,  żeby  ujawnić,  jak  słabo  zarabiają  i  jak  długo  pracują  Króliczki  Playboya,  żeby 

pomóc  polepszyć  ich  warunki  zatrudnienia  w  Grotto?  Ja  przecież  robię  dokładnie  to  samo. 

Poświęcam swoje dziewictwo, żeby powstrzymać wartościowego członka naszej społeczności 

przed  wyjazdem  w  odległe  strony.  Na  dłuższą  metę,  jeśli  prześpię  się  z  Michaelem, 

gospodarka Stanów Zjednoczonych tylko na tym zyska. 

Można by wręcz powiedzieć, że moim obywatelskim obowiązkiem jest Zrobić To. 

Ale  z  drugiej  strony,  jeśli  Lilly  i  J.P.  rzeczywiście  skonsumowali  swój  związek  w 

czasie  wakacji  (chociaż  przyglądałam  się  im  obojgu  uważnie  w  czasie  lunchu,  jedynej 

godziny,  jaką  w  szkole  spędzamy  razem,  i  poza  wspólnym  pojadaniem  yodela  nie 

zauważyłam  żadnych  przesadnych  demonstracji  intymności.  Oni  nawet  nie  trzymają  się  za 

ręce  na  korytarzu  ani  nie  całują  się  rano  na  powitanie.  Co  może  też  oznaczać,  że  czułości 

zostawiają  sobie  na  chwile,  kiedy  są  sami.  ALBO  że  jeszcze  się  nie  posunęli  tak  daleko  w 

kwestiach intymnych, jak mówi plotka), to ona totalnie powinna zrozumieć. 

Bo  te  hormony  to  są  STRASZNIE  SILNE  substancje.  Niełatwo  z  nimi  walczyć.  Na 

pewno akurat Lilly będzie mogła się z tym zgodzić. 

Pomijając, oczywiście, te sytuacje, kiedy przestajesz z nimi walczyć z Niewłaściwych 

Powodów. 

 

Mia - co się z tobą dzieje? Robisz notatki? Myślałam, że już czytałaś Franny i Zooey! 

 

Nie, Tina, nie robię notatek. Piszę w swoim dzienniku. Tina, muszę cię o coś zapytać. 

Ale boję się, że mnie potem znienawidzisz. 

 

Nigdy bym nie mogła ciebie znienawidzić! Poza tym wszystko jest lepsze od słuchania, 

jak ona się rozwodzi o fuzji judeochrześcijaństwa i religii Wschodu u Salingera. 

 

No cóż, jest taka sprawa: po dzisiejszym wieczorze już chyba nie będę na liście 

Ostatnich Dziewic z LiAE. 

 

CO??? TY I MICHAEL TO ZROBICIE!!!! OCH, MIA!!!! KIEDY SIĘ NA TO 

ZDECYDOWALIŚCIE???? 

 

background image

 

73 

MY na nic się nie decydowaliśmy. JA zdecydowałam. Nie miej do mnie żalu, dobrze? 

Ale Grandmère dała mi klucz do apartamentu hotelowego w Ritzu, z którego nie 

korzysta, i mam zamiar zabrać tam dzisiaj wieczorem Michaela i zrobić mu 

niespodziankę. 

 

Chcesz powiedzieć, że będziesz się z nim kochać czule i słodko, żeby mógł zabrać ze 

sobą piękne wspomnienie, kiedy ruszy na drugi kraniec świata, żeby dowieść, że jest 

ciebie wart? Mia, to jest TAKIE ROMANTYCZNE!!!!!!! 

 

Hm, naprawdę zamierzam kochać się z nim tak czule i słodko, żeby zmienił zdanie i 

został w Nowym Jorku. Bo jaki facet będzie chciał się przenieść do Japonii, skoro bę-

dzie mógł regularnie zażywać seksu we własnej dzielnicy? 

 

Och! No cóż. To chyba też dobry powód. 

 

Poważnie? Nie uważasz, że jestem zła, bo usiłuję nim manipulować? Za pomocą 

mojego Najcenniejszego Daru? 

 

Cóż, rozumiem, dlaczego masz zamiar to zrobić. Przecież go kochasz i to naturalne, że 

nie chcesz go stracić. A wiem, że Borys wczoraj w czasie lunchu nie pomógł ci 

specjalnie, kiedy opowiadał te cuda o klarnecistkach. Chociaż, prawdę mówiąc, Mia, 

bardzo wątpię, żeby Michael miał spotkać w Japonii jakieś klarnecistki. 

 

I tak nie jestem pewna, czy zaryzykować, Tina. Ale muszę COŚ zrobić. Muszę 

SPRÓBOWAĆ. 

 

Właśnie. Ale czy jesteś NAPRAWDĘ gotowa iść na całość? No wiesz, sama ćwiczę z 

rączką od prysznica; nauczyłyśmy się po obejrzeniu Czterdziestoletniej dziewicy na 

płatnej kablówce. 

 

Jasne. Tamten film był TAAAAAKI pouczający. 

 

Właśnie. I wiesz, tak jak w tamtym filmie, cała rzecz powinna potrwać zaledwie z 

minutę, biorąc pod uwagę, że dla Michaela to też będzie pierwszy raz. 

background image

 

74 

 

Tak, ale zgodnie z tamtym filmem drugi raz może potrwać DWIE GODZINY. 

 

Mnie to zajęło właśnie tyle czasu z rączką od prysznica za pierwszym razem. Ale to 

chyba dlatego, że myślałam o niewłaściwej osobie. Myślałam o Borysie, ale później 

przekonałam się, że znacznie lepiej mi idzie, jeśli myślę o Cole'u z Czarodziejek. 

 

Mnie też! To znaczy, co do tych dwóch godzin. Ale na mnie działa James Franco z 

Tristana i Izoldy, nie Cole. 

 

Uważasz, że to się uda w prawdziwym życiu? To znaczy, bez wody? 

 

Nie wiem, Tina. Ale chętnie podejmę takie ryzyko, jeśli to będzie oznaczało, że 

Michael zostanie przy mnie. 

 

Totalnie cię rozumiem. I popieram cię na sto procent. Masz prezerwatywy? 

 

Oczywiście. I zatrzymam się w Duane Reade po szkole, żeby kupić jakieś gąbki 

antykoncepcyjne. Bo wiesz, że prezerwatywy dają tylko dziewięćdziesiąt pięć procent 

zabezpieczenia przed niechcianą ciążą, nawet jeśli stosowane są prawidłowo. Nie 

mogę ryzykować tych dodatkowych pięciu procent. 

 

Ale co powie Lars, jak zobaczy, że kupujesz środki antykoncepcyjne? Będzie wiedział, 

że to nie do szkoły, jak tamte prezerwatywy. Przecież chodzi na te same lekcje co ty - 

nawet jeśli niespecjalnie na nich uważa (no ale... ty też nie)! 

 

Mam zamiar powiedzieć Larsowi, że robimy ci taki prezent, dla żartu. Więc udawaj, 

że tak było, dobrze? 

 

Cha. Cha. Cha. Żartobliwy prezent dla mnie. Naprawdę zabawne. 

 

Nie mogę powiedzieć, że to prezent dla żartu dla Lilly, bo co, jeśli Lars ją zapyta???? 

 

Chyba nie powiesz o tym Lilly? 

background image

 

75 

 

Tina, jak mogłabym? Wiesz, co ona na to powie. 

 

Że jeśli Michael nie pojedzie do Japonii, to jego automatyzowane ramię nigdy nie 

zostanie zrobione, i umrą tysiące ludzi, którzy być może nie umarliby, gdybyś 

pozwoliła mu tam jechać? 

 

Auć, Tina. To naprawdę zabolało. 

 

No wiesz, ja tylko mówię, co powiedziałaby LILLY. Ja wcale w to nie WIERZĘ. A 

przynajmniej, nie do końca. Michael jest bardzo pomysłowym człowiekiem. Jestem 

pewna, że znajdzie jakiś sposób, żeby skonstruować to swoje zautomatyzowane ramię 

tutaj. Tylko że... Czy ja ci mówiłam, że tata od jakiegoś czasu przyjmuje leki na 

nadciśnienie i wysoki poziom cholesterolu, a jego lekarz mówi, że jeśli nie ograniczy 

spożycia czerwonego mięsa, to zostanie pewnym kandydatem na operację 

wszczepienia bypassów? 

 

Powiedz mamie, żeby nie pozwalała mu zamawiać tyle wołowiny w pomarańczach z 

Wu Liang Ye. 

 

Tak zrobię. Ach, Mia! To taka wspaniała perspektywa! Będziesz pierwsza z naszej 

grupki, która odda swój Najcenniejszy Dar! Pomijając Lilly, oczywiście, o ile ona i 

J.P. faktycznie To Zrobili w czasie wakacji. 

 

Ale ty jesteś pewna, że mnie za to nie znienawidzisz? To znaczy, że nie zaczekam do 

nocy po naszym balu maturalnym, tak jak uzgadniałyśmy? 

 

Och, Mia, oczywiście, że nie. Rozumiem, że zachodzą tu okoliczności łagodzące. No bo 

gdyby Borysowi zaoferowano pierwsze skrzypce w jakiejś orkiestrze w Australii i gdy-

by serio brał pod uwagę wyjazd, zrobiłabym dokładnie to samo. Tyle że, naturalnie, 

Borys, grając pierwsze skrzypce w filharmonii w Sydney, nie ratowałby nikomu życia, 

a co dopiero mówić o udowadnianiu swojej wartości jakiemuś narodowi, którym ja 

bym mogła pewnego dnia rządzić. 

 

background image

 

76 

Dzięki, Tina. Naprawdę jestem ci wdzięczna. Twoje wsparcie bardzo wiele dla mnie 

znaczy. 

 

Przecież od tego jestem! 

 

Czy mogłabym mieć lepszą przyjaciółkę niż Tina Hakim Baba? Nie wydaje mi się. 

 

Dobra, a zatem: 

 

LISTA RZECZY DO ZAŁATWIENIA PRZED UPRAWIANIEM SEKSU 

1. Kupić środki antykoncepcyjne. 

2. Ogolić nogi/pachy. 

3. Ogolić okolice bikini???? 

4. Znaleźć ładną bieliznę (Czy ja MAM jakąś ładną bieliznę? Okay, jest ta lawendowa 

jedwabna koszulka i majteczki La Perla, które kupiła mi na urodziny Grandmère. 

Nadal mają metki. Mam nadzieję, że nie dostanę wysypki, jeśli je włożę bez 

uprzedniego wyprania). 

5. Dezodorant. 

6. Sprawdzić, czy nie mam jakichś brzydkich wągrów. 

7. Pozbyć się Larsa. (Drobiazg. Powiem mu, że jadę spędzić wieczór u Michaela w 

domu, więc może tam wpaść po mnie o jedenastej. A my z Michaelem 

wymkniemy się po schodach i wyjdziemy z kamienicy wyjściem przez piwnicę. 

Potem możemy złapać taksówkę do Ritza. Michael może nabrać jakichś podejrzeń, 

ale powiem mu, że to wszystko część niespodzianki). 

8. ZROBIĆ PEELING! 

9. Usunąć woskiem wąsik. 

10. Nakarmić Grubego Louie. 

CZWARTEK, 9 WRZEŚNIA, 

LUNCH 

Dzisiaj,  wchodząc  do  stołówki,  przekonałam  się,  że  ktoś  na  każdym  bez  wyjątku 

stoliku  porozstawiał takie  małe trójkątne  podstawki  z  kartkami.  Na  kartkach  były  wypisane 

background image

 

77 

ostrzeżenia. Na przykład na kartce na naszym stole stało: 

 

OSTRZEŻENIE 

Czy  wiecie,  że  najbardziej  prawdopodobnym  kryzysem,  jaki  czeka  obecnie 

Amerykanów,  jest  pandemia?  Kiedy  terroryzm  biologiczny  stanowi  realne  zagrożenie,  a 

podróże  lotnicze  są  tak  popularne  jak  teraz,  śmiertelne  choroby,  takie  jak  ptasia  grypa  czy 

ospa wietrzna mogą ogarnąć naszą populację w KAŻDEJ chwili. Czy wiesz, co trzeba zrobić 

w przypadku ataku bioterrorystycznego? 

KSIĘŻNICZKA MIA Z GENOWII WIE. 

Głosuj na prawdziwego LIDERA. 

Głosuj MĄDRZE. 

Głosuj na Mię. 

 

A na pobliskim stoliku: 

OSTRZEŻENIE 

Czy wiecie, że jeśli brudna bomba (taki materiał wybuchowy, który w środku zawiera 

substancje radioaktywne) zostanie zdetonowana na Times Square w czasie godzin lekcyjnych, 

to nawet leciutka bryza może przywiać w naszą stronę brudne powietrze w ciągu paru minut, 

powodując  skażenie  radioaktywne,  które  może  prowadzić  do  powstania  nowotworów  i/lub 

zgonu? Czy wiesz, co zrobić w przypadku wybuchu takiej bomby?  KSIĘŻNICZKA MIA  Z 

GENOWII WIE. Głosuj na prawdziwego LIDERA. Głosuj MĄDRZE. Głosuj na Mię. 

 

A obok jeszcze coś takiego: 

OSTRZEŻENIE 

Czy wiecie, że w roku 1737, a potem znów w 1884 w Nowym Jorku miało miejsce 

trzęsienie  ziemi  o  sile  około  pięciu  stopni?  To  WIĘCEJ  niż  prawdopodobne,  że  to  miasto 

czeka  kolejne  trzęsienie.  Biorąc  pod  uwagę,  że  większość  Dolnego  Manhattanu  postawiono 

na materiale usuniętym z pola budowy podczas konstrukcji dawnego World Trade Center, i że 

większość  budynków  na  Upper  East  Side  została  wzniesiona,  zanim  weszły  w  życie 

jakiekolwiek  zarządzenia  budowlane  dotyczące  minimalizacji  skutków  trzęsień  ziemi,  jakie 

mamy szanse na przeżycie, gdyby trzęsienie ziemi o sile pięciu stopni miało miejsce w czasie 

godzin lekcyjnych? Czy wiesz, co zrobić w przypadku takiej katastrofy? 

KSIĘŻNICZKA MIA Z GENOWII WIE. 

Głosuj na prawdziwego LIDERA. 

background image

 

78 

Głosuj MĄDRZE. 

Głosuj na Mię. 

 

Naprawdę  nie  trzeba  być  żadnym  PRAWDZIWYM  LIDEREM,  żeby  zgadnąć,  skąd 

się wzięły te uspokajające małe karteczki. W tej samej chwili, w której zobaczyłam, że Lilly 

podchodzi do naszego stolika z tacą zastawioną sałatą i kurczakiem bez skóry (ostatnio usiłuje 

odżywiać się zdrowo. Już schudła pięć kilo i o wiele mniej przypomina mopsika niż kiedyś. 

Prawie można dostrzec zarys jej kości policzkowych), powiedziałam, wskazując te karteczki: 

- Co ty w ogóle wyprawiasz? 

- Fajne, nie? - odparła. - J.P. powielił mi teksty na kopiarce w biurze ojca. 

-  Nie  -  oświadczyłam.  -  Niefajne.  Lilly,  co  ty  usiłujesz  osiągnąć?  ZASTRASZYĆ 

ludzi, żeby na mnie głosowali? 

-  Właśnie  -  stwierdziła  Lilly,  siadając.  -  To  jedyne,  co  do  tych  szczeniaków  dociera. 

Oni wychowali się na Fox News i dziennikarstwie sensacyjnym. Nie mieliby pojęcia o czymś 

takim  jak  realne  zagrożenie,  nawet  gdyby  postawiono  im  je  przed  samym  nosem.  Oni 

rozumieją wyłącznie strach. I w ten sposób zdobędziemy ich głosy. 

- Lilly, ja NIE CHCĘ, żeby ludzie na mnie głosowali dlatego, że boją się, że nie będą 

mieli pojęcia, co robić w przypadku zrzucenia brudnej bomby, jeśli na mnie nie zagłosują. Ja 

chcę,  żeby  ludzie  na  mnie  głosowali  dlatego,  że  zgadzają  się  z  moimi  poglądami  i 

stanowiskiem w różnych kwestiach. 

- Ależ ty nie masz stanowiska w żadnych kwestiach - powiedziała Lilly rozsądnie. - A 

i tak musisz jakoś się pokazać, jeśli chcesz wygrać. Więc co ci zależy? 

- Niemniej jednak... - Pokręciłam głową. - Sama nie wiem. W jakiś sposób wydaje mi 

się, że to niewłaściwe. 

-  Wszyscy  to  robią  w  polityce  i  mediach  -  powiedziała  Lilly.  -  To  czemu  my  nie 

możemy? 

- To żadne wytłumaczenie. 

- Hej. - J.P. postawił swoją tacę naprzeciw Lilly. - A wy wiecie, co by się stało, gdyby 

huragan o sile trzy lub wyższej uderzył w Nowy Jork? Nie śmiejcie się, to się już kiedyś stało. 

W 1893 malutka dwójeczka zniszczyła Hog Island, ten kurort na wyspie przy Rockaways w 

Queens. Całą WYSPĘ z hotelami i wszystkim szlag trafił w jedną noc. Pomyślcie o tym, co 

mógłby  zdziałać  silniejszy  huragan.  Wiedziałybyście,  co  zrobić  w  przypadku  takiej 

katastrofy?  -  Wyciągnął  z  kieszeni  kolejną  kartkę.  -  No  cóż,  nie  martwcie  się.  Księżniczka 

Mia z Genowii wie. 

background image

 

79 

- Bardzo śmieszne - skwitowałam. - Lilly, poważnie... 

- Mia, poważnie - przerwała mi Lilly.  - Martw się o to, co zrobić, żeby powstrzymać 

mojego  brata  przed  wyjazdem  do  Japonii,  a  zmartwienie  o  twoją  kampanię  wyborczą  do 

samorządu szkolnego zostaw mnie. 

Popatrzyłam na nią, mrugając oczami. Zaraz. Lilly WIE??? SKĄD ONA WIE????? 

Musiała dostrzec moje zdumienie, bo przewróciła oczami i powiedziała: 

- Och, przestań, KG. Jesteśmy najlepszymi przyjaciółkami od przedszkola. Uważasz, 

że  jeszcze  się  nie  zorientowałam,  w  jaki  sposób  działa  twój  umysł?  Jestem  pewna,  że 

cokolwiek  planujesz,  okaże  się  to  totalnie  rozrywkowe,  nawet  jeśli  zupełnie  nieefektywne. 

Ten chłopak nie zmieni zdania. Równie dobrze możesz się rozstać z fantazjami. 

- Mia! - Ling Su podbiegła do naszego stolika ze spanikowaną miną. - Czy to prawda, 

że  w  Kaerny,  w  stanie  New  Jersey  jest  fabryka  produkująca  chlor,  z  której  w  razie 

terrorystycznego  ataku  mogłaby  się  wydostać  i  dolecieć  na  Manhattan  toksyczna  chmura, 

która by nas natychmiast pozabijała? 

- A co z wybuchem w nuklearnej elektrowni w Indian Point? - chciała wiedzieć Perin. 

- Czy chmura radioaktywna naprawdę mogłaby się przesunąć w stronę miasta i skazić nasze 

zasoby  wody  pitnej,  zabijając  tysiące  i  sprawiając,  że  Nowy  Jork  przez  całe  dziesięciolecia 

nie nadawałby się do zamieszkania? 

Spiorunowałam wzrokiem Lilly. 

- Widzisz, co narobiłaś?! - krzyknęłam. - Wszystkich przeraziłaś tymi opowieściami o 

czymś, co się może nigdy nie zdarzyć! 

- Co masz na myśli, mówiąc: „opowieści o czymś, co się może nigdy nie zdarzyć”?  - 

spytała  ostro  Lilly.  -  A  co  z  przerwami  w  dostawach  energii  elektrycznej?  Cała  lata 

wmawiano  nam,  że  to  się  nigdy  więcej  nie  powtórzy,  ale  się  POWTÓRZYŁO.  Mieliśmy 

szczęście, że w miarę szybko  znów  włączono prąd, bo niedługo ludzie zaczęliby  plądrować 

sklepy i zabijać się, żeby zdobyć pieluszki dla niemowląt. 

- Naprawdę wiesz, co robić w razie wybuchu epidemii ospy wietrznej? - spytała mnie 

Ling  Su.  -  Bo  w  Stanach  Zjednoczonych  zapasy  szczepionki  wynoszą  tylko  trzy  miliony 

ampułek, i jeśli nie jesteś jedną z pierwszych osób, które się ustawią w kolejce do apteki, to 

prawdopodobnie umrzesz w tej kolejce, zanim cię zdążą zaszczepić. Czy ty masz  dostęp do 

jakichś  tajnych  rezerw  szczepionek  ze  względu  na  to,  że  jesteś  księżniczką,  czy  coś?  Nie 

mogłabyś po prostu już teraz załatwić nam szczepienia, żeby nic nam nie groziło, kiedy jutro 

czy kiedy tam terroryści wypuszczą w atmosferę wirusa tej ospy? 

-  Lilly!  -  Byłam  wprost  nie  do  opisania  zniesmaczona.  -  Musisz  z  tym  skończyć! 

background image

 

80 

Widzisz,  co  narobiłaś?  Przez  ciebie  ludziom  się  wydaje,  że  ja  mam  dostęp  do  jakichś 

sekretnych zasobów szczepionki przeciwko wietrznej ospie i że jeśli na mnie zagłosują, to im 

odpalę po ampułce! A to nieprawda! 

Ling Su i Perin zrobiły rozczarowane miny, słysząc, że nie dysponuję na każde swoje 

zawołanie szczepionką na ospę wietrzną. Borys się tymczasem zaśmiewał. 

- Co cię tak bawi? - spytałam ostro. 

- No to, że... - Zerknął na Tinę, która rzuciła mu złe spojrzenie, więc przestał rechotać. 

- Nic. 

-  Posłuchaj,  KG  -  powiedziała  Lilly.  -  Zdaję  sobie  sprawę,  że  równamy  tu  do 

najniższego wspólnego mianownika, ale rozejrzyj się wokół siebie. 

Rozejrzałam się po stołówce. Gdziekolwiek spojrzałam, ludzie podnosili poustawiane 

na stołach ulotki i gadali o nich - rzucając w moją stronę nerwowe spojrzenia. 

- Widzisz? - Lilly wzruszyła ramionami. - To działa. Ludzie się na to nabierają. Będą 

na  ciebie  głosować,  bo  myślą  że  znasz  wszystkie  odpowiedzi.  A  poważnie,  gdyby  w  Indian 

Point DOSZŁO do eksplozji, co byś zrobiła? 

-  Zadbałabym,  żeby  wszyscy  w  ciągu  paru  godzin  od  kontaktu  ze  skażeniem  wzięli 

tabletki  z  jodkiem  potasu,  żeby  zabezpieczyć  ich  organizmy  przed  dalszym  absorbowaniem 

radiacji.  Zapewniłabym  wszystkim  dostawę  wody  pitnej,  jedzenia  w  puszkach  i  leków  na 

recepty na co najmniej kilka tygodni, żeby mogli nie wychodzić z domów i odczekać, przy 

wyłączonej wentylacji, aż wszystko wróci do normy - odpowiedziałam odruchowo. 

- A w przypadku trzęsienia ziemi? 

- Schronić się w otworze drzwiowym albo pod wytrzymałym meblem. Po pierwszym 

wstrząsie zakręcić wszystkie zawory wody, elektryczności i gazu. 

- A gdyby wybuchła epidemia grypy? 

-  No  cóż,  oczywiście,  wszyscy  natychmiast  powinni  zacząć  zażywać  tamifl,  a  poza 

tym  myć  ręce  i  nosić  jednorazowe  maseczki  chirurgiczne  oraz  nie  wchodzić  do  budek 

telefonicznych, nie łapać za poręcze przy schodach i unikać zatłoczonych miejsc, takich jak 

wyprzedaże w Macy's i metro w godzinach szczytu. 

Lilly spojrzała triumfalnie. 

-  Widzisz?  Wcale  sobie  tego  nie  wymyśliłam.  Ty  FAKTYCZNIE  wiesz,  co  robić  w 

przypadku każdej potencjalnej katastrofy czy zagrożenia. Bo ty, Mia, jesteś pesymistką a co 

za  tym  idzie,  prawdopodobnie  jedną  z  osób  najlepiej  przygotowanych  na  wypadek  jakiejś 

katastrofy na Manhattanie. Nie próbuj zaprzeczać. Właśnie przed chwilą nam to udowodniłaś. 

Po  tym  czymś  na  dobre  straciłam  mowę.  Bo  chociaż  nie  da  się  zaprzeczyć,  że 

background image

 

81 

wszystko,  co  właśnie  powiedziała  Lilly,  to  prawda,  i  tak  w  jakiś  sposób  wydawało  mi  się 

niewłaściwe.  To  znaczy,  straszenie  pierwszaków.  Zanim  lunch  dobiegł  końca,  troje  z  nich 

podeszło  do  mnie  z  pytaniem,  co  bym  zrobiła  w  przypadku  jakiegoś  ataku  brudną  bombą 

(poleciłabym wszystkim zostać w budynku, a potem, kiedy już wolno by nam było opuścić 

ten teren, kazała im zdjąć, schować do toreb i wyrzucić ubrania przed wejściem do domu, a 

potem natychmiast się umyć mydłem i wodą) lub huraganu (ewakuować się. Nie zapominając 

o kocie). 

Ale  może  Lilly  NAPRAWDĘ  ma  rację.  W  tych  niepewnych  czasach  możliwe,  że 

ludzie  faktycznie  szukają  lidera,  który  już  pomyślał  i  zatroszczył  się  o  takie  sprawy,  żeby 

sami nie musieli się nimi martwić i mogli bezproblemowo zażywać rozrywek. 

Może to po to znalazłam się na tej planecie  - nie żeby być księżniczką Genowii, ale 

żebym mogła troszczyć się o wszystko, czym ludzie nie mają ochoty zawracać sobie głowy. 

CZWARTEK, 9 WRZEŚNIA, 

RZ 

Lilly  właśnie  pokazała  mi  pożegnalny  prezent,  jaki  kupiła  dla  brata:  kasetkę  Magic: 

The Gathering, żeby mógł zabrać ze sobą do Japonii wszystkie swoje karty i żeby mu się przy 

tym nie pomieszały. 

Nie miałam serca informować jej, że: 

a) Michael już nie gra w Magic, a poza tym: 

b) nie pojedzie do Japonii, ponieważ planuję dostarczyć mu bardzo, bardzo ważnego 

powodu, żeby chciało mu się zostać tu, na Manhattanie. 

Naprawdę  wcale  nie  chodziło  o  to,  że  nie  miałam  serca  jej  o  tym  informować.  Nie 

powiedziałam  jej,  bo  nie  chciałam,  żeby  mi  skopała  tyłek.  Ostatnio  ćwiczy  (co  też  się 

przyczynia do utraty wagi) w Crunch,  gdzie chodzi na rowerek i z mamą na ajurwedę. Jeśli 

ktoś gotów jest pozwolić zupełnie obcej osobie nacierać swoje nagie ciało olejkiem różanym, 

to NIE JEST to ktoś, komu chciałabym się czymś narażać. 

A  skoro  już  o  tym  mowa,  to  muszę  pamiętać,  żeby  przed  dzisiejszym  wieczorem 

zrobić sobie peeling całego ciała. 

To dziwne, że nie jestem jakoś bardzo zdenerwowana ani nic. Ale to chyba oznacza, 

że dobrze się czuję z podjętą decyzją. Ona się po prostu wydaje... właściwa. 

 

background image

 

82 

W  menu  restauracyjnym  są  cztery  przekąski,  cztery  dania  główne  i  trzy  desery.  Ile 

różnych zestawów można zamówić tam na obiad, składający się z jednej przystawki, jednego 

dania głównego i jednego deseru? 

 

A co z napojami? Czy NAD TYM nikt się nie zastanawia? Co, goście restauracji mają 

umrzeć z odwodnienia? Kto w ogóle NAPISAŁ ten zbiór zadań? 

 

Od  zeszłego  roku  cena  dżinsów  wzrosła  o  30  procent.  Jeśli  w  zeszłym  roku  ta  cena 

wynosiła x, to ile x wynosi cena tegoroczna? 

 

A kogo to OBCHODZI? 

 

Przeciętny wzrost (średnia arytmetyczna) 4 członkiń 6 - osobowej drużyny czirliderek 

wynosi 175 centymetrów. Ile wzrostu w centymetrach muszą mieć pozostałe dwie czirliderki, 

jeśli średnia wzrostu całej drużyny wynosi 180 centymetrów? 

 

CZIRLIDERKI???? NA TESTACH SAT????? 

 

Jejku,  kogo  ja  usiłuję  nabrać?  Ja  tego  nie  mogę  zrobić.  JA  NIE  MOGĘ  TEGO 

ZROBIĆ!!!! Ja nie mogę uprawiać SEKSU. Jestem KSIĘŻNICZKĄ, na litość boską. 

O Boże, chyba mam jakiś atak serca. 

CZWARTEK, 9 WRZEŚNIA, 

GABINET PIELĘGNIARKI 

Okay.  No  dobra,  nie  żeby  to  było  w  ogóle  żenujące,  że  na  lekcji  WF  -  u  zaczęłam 

hiperwentylować w czasie biegania dokoła zbiornika z wodą na dachu. 

Kazali mi oddychać do papierowej torby i siedzieć z głową między kolanami. Ale ja to 

już robiłam i to wcale nie pomaga. No cóż, teraz już mogę oddychać. Ale nadal DOSTAJĘ 

ŚWIRA. W głowie mi się nie mieści, że ja naprawdę zamierzam TO ZROBIĆ. 

A co, jeśli coś się nie uda, a mama i tata jakoś się o tym dowiedzą? Na przykład, jeśli 

okaże się, że nadal mam błonę dziewiczą (chociaż przecież na zdrowiu i higienie mówili nam 

w zeszłym roku, że większość dziewczyn traci swoje dziewictwo, uprawiając zwykłe zajęcia 

background image

 

83 

fizyczne, takie jak jazda na rowerze czy  jazda konna)? I  zacznę krwawić, a Michael będzie 

musiał  błyskawicznie  odwieźć  mnie  do  Cabrini,  gdzie  jakiś  lekarz  w  typie  doktora  Kovaca 

będzie  musiał  mnie  cewnikować,  po  czym  zapadnę  w  śpiączkę  zupełnie  jak  w  Ostrym 

dyżurze

I WSZYSCY SIĘ DOWIEDZĄ, ŻE ODDAŁAM SWÓJ NAJCENNIEJSZY DAR. 

I  okay,  naprawdę  jeszcze  nie  słyszałam,  żeby  coś  takiego  przytrafiło  się  jakiejś 

dziewczynie, ale w historycznych romansach Tiny czasem zdarza się, że bohaterka krwawi  - 

chociaż  zdaje  się,  że  nigdy  jej  to  specjalnie  nie  przeszkadza  w  osiągnięciu  orgazmu,  od 

którego ziemia się porusza. 

Wydaje mi się jednak, że ja jeszcze nie mam takiej wprawy, żeby doznać orgazmu w 

obecnych, szczególnych okolicznościach. Zwłaszcza kiedy w pokoju przebywa jeszcze jedna 

osoba. To znaczy ktoś inny niż James Franco w pełnej zbroi. 

Och nie, pielęgniarka tu idzie... 

Okay,  no  cóż,  siostra  Lloyd  właśnie  mi  powiedziała,  że  to  bardzo  mało 

prawdopodobne, żeby w wypadku przerwania błony dziewiczej ktoś krwawił tak mocno, że 

aż  go  trzeba  zabrać  do  szpitala,  chyba  że  jest  się  hemofilitykiem.  Stwierdziła  też,  że  u 

większości kobiet hymen i tak ma w środku dziurkę. Inaczej nie mogłyby mieć menstruacji. 

A więc cała ta gadanina o Najcenniejszym Darze i tak jest naciągana. 

Powiedziała  też,  że  romanse  historyczne  raczej  nie  stanowią  najbardziej  godnego 

zaufania  źródła  informacji,  i  dała  mi  taką  jedną  broszurkę  pod  tytułem:  Więc  uważasz,  że 

jesteś  gotowa  uprawiać  seks?  Broszurka  ma  na  okładce  rysunek  pary  o  nieco  zdez-

orientowanych minach i mówi o tym, że trzeba się zabezpieczać. Nie było w niej nic o tym, 

że dziewictwo to Najcenniejszy Dar, który trzeba zachować dla osoby, za którą się wyjdzie za 

mąż. Ale napisano, że trzeba poczekać z seksem, dopóki się naprawdę nie pozna tego kogoś i 

nie nabierze pewności, że się go kocha  - co już przecież i tak wiem, bo mówi mi to ta cała 

oksytocyna. 

A  potem  było  tam  jeszcze  trochę  o  wieku,  od  którego  dozwolone  jest  uprawianie 

seksu.  (Nieważne.  Przecież  mój  tata  nie  myślałby  o  wytoczeniu  sprawy  sądowej.  Nie 

chciałby,  żeby cały świat się dowiedział, że jego córka uprawiała seks przedmałżeński). I o 

tym, że nie wolno tego robić pod czyjąś presją. 

A potem był jeszcze fragment o abstynencji płciowej, i że to całkiem okay, jeśli ktoś 

nie chce Tego Robić. Jakby to dla mnie miała być jakaś nowina. Doskonale wiem, że można 

Tego Nie Robić. Inne dziewczyny mogą sobie Tego Nie Robić. 

Ale  chłopcy  tych  innych  dziewczyn  nie  projektują  zrobotyzowanych  ramion  do 

background image

 

84 

przeprowadzania operacji serca i nie przenoszą się jutro do Japonii na cały rok. 

Nic  z  tego  nie  powiedziałam  siostrze  Lloyd.  To  znaczy  nic  na  temat  seksu.  Ale 

opowiedziałam jej o Michaelu, i o tym, że on wyjeżdża i że ja się tego strasznie boję, i że nie 

przeżyję tego jego wyjazdu. 

Na co siostra Lloyd powiedziała mi: 

- Mój brat miał w zeszłym roku wstawione trzy bypassy po zawale serca. Musieli mu 

rozciąć klatkę piersiową. Powiedział, że jeszcze nigdy w życiu nic go aż tak bardzo nie bolało 

i że przez sześć tygodni po operacji wręcz marzył, żeby umrzeć. 

Bardzo mi przykro ze względu na brata siostry Lloyd, ale w żaden sposób nie pomaga 

mi to rozwiązać MOJEGO problemu. 

CZWARTEK, 9 WRZEŚNIA, CHEMIA 

Mia, nic ci nie jest? Słyszałem, że WF spędziłaś w gabinecie pielęgniarki. 

 

Boże, ależ wszystko się szybko roznosi w tej szkole. Nic mi nie jest, dzięki, J.P. Po 

prostu trochę się zmęczyłam bieganiem wokół zbiornika z wodą. 

 

Rozumiem. Cieszę się, że wszystko gra. Miałem wrażenie, że jesteś nieco blada. 

 

Chyba mam mnóstwo spraw na głowie. 

 

No właśnie! Michael jutro wyjeżdża, tak? 

 

Taa. Podobno. 

 

Jak to, podobno? Myślałem, że to już ustalone. 

 

Być może. Zobaczymy. 

 

To by była straszna szkoda, gdyby nie pojechał. To taka niesamowita okazja. 

 

Wiem. Dla niego. Ale co ze MNĄ? To ja jestem tą osobą, która tu zostanie z niczym. 

 

background image

 

85 

Jak to, z niczym? Przecież masz MNIE! 

 

Cha, cha. Wiesz, co mam na myśli. 

 

Zastanawiałem się trochę nad tym, co wczoraj przy lunchu powiedział Borys. Wiem, że 

się na niego wkurzyłaś, ale on w pewnym sensie miał rację... MASZ ZAMIAR spotykać 

się z innymi facetami, kiedy Michaela nie będzie? No wiesz, czy wy dwoje 

rozmawialiście o tym ze sobą? Bo to by było z jego strony trochę nie fair, gdyby 

oczekiwał, że przez cały czas jego pobytu w Japonii nie będziesz się z nikim umawiała. 

To znaczy z innymi facetami. To znaczy gdybyś miała ochotę. 

 

Ale ja nie mam ochoty!!!! To znaczy kocham Michaela. 

 

Oczywiście, że go kochasz. Ale masz tylko szesnaście łat. Naprawdę zamierzasz 

siedzieć w domu w każdą sobotę aż do jego powrotu? 

 

Nie muszę siedzieć w domu co sobota. Mam przecież wszystkie moje przyjaciółki. 

Całą paczkę. Kumpele na całe życie. 

 

Ale wy wszystkie, dziewczyny, macie swoich facetów. Ja nie mówię, że one nie będą 

chciały spędzać z tobą czasu, ale będziesz się czuła po prostu trochę osamotniona, 

kiedy one wszystkie będą gdzieś z nimi wychodziły, a ty będziesz siedziała sama. 

 

To prawda. Ale będę miała szansę popracować nad swoją powieścią. I nad 

scenariuszem! A potem - jeśli Michael rzeczywiście wyjedzie - udałoby mi się może 

skończyć obie rzeczy przed jego powrotem. Wtedy ja też miałabym jakieś swoje 

osiągnięcia! Może nie tak imponujące jak JEGO dokonania. Ale wiesz. TROCHĘ 

więcej niż tylko tytuł księżniczki. 

 

Myślałem, że wczoraj ustaliliśmy, że wystarczającym osiągnięciem jest to, że jesteś 

sobą. 

 

Tak, ale ty po prostu byłeś tylko dla mnie miły. KAŻDY może być sobą. A ja chcę 

osiągnąć coś naprawdę wybitnego. 

background image

 

86 

 

Mia, jeśli nie będziesz uważała na tych lekcjach, to ja nie wiem, jak zaliczysz chemię. 

Nie oczekuj, że w tym roku też będę za ciebie harował. Mam inne rzeczy do roboty - 

Kenny. 

 

Ten facet naprawdę działa mi na nerwy. 

 

Ale on ma rację. Powinniśmy przestać. Tak nie można. 

 

Ale to takie przyjemne! 

 

J.P.! Przestań! Znów mnie rozśmieszasz! 

 

I dobrze. Moim zdaniem potrzeba ci trochę śmiechu. 

 

J.P.  jest  taki  miły!!!!  Lilly  to  naprawdę  szczęściara,  że  udało  jej  się  znaleźć  takiego 

genialnego faceta. 

Dobra, wracamy do chemii. 

Zaraz...  ILE  jest  tych  chemicznych  związków?  I  my  mamy  znać  je 

WSZYSTKIE??????? 

CZWARTEK, 9 WRZEŚNIA, 

RACHUNEK RÓŻNICZKOWY 

POWODY, ŻEBY TO DZISIAJ ZROBIĆ 

KONTRA 

CZEKANIE DO NOCY PO BALU MATURALNYM 

 

Za: 

To  by  go  mogło  przekonać,  żeby  nie  jechał  do  Japonii;  to  uratuje  mnie  przed 

załamaniem nerwowym z braku możliwości wąchania jego szyi. 

 

Przeciw: 

background image

 

87 

Jeśli nie pojedzie do Japonii, to pozbawi świat wynalazku, który potencjalnie mógłby 

uratować życie wielu ludziom, a moją babkę pretekstu do uporczywych prób umawiania mnie 

z jakimiś innymi facetami, którzy jej zdaniem są „bardziej wartościowi” (czytaj: bogatsi) niż 

Michael. 

 

Za: 

Michael  mówi,  że  i  tak  już  nigdy  nie  pójdzie  na  żaden  bal  maturalny,  więc  równie 

dobrze mogę mieć to z głowy od razu. 

 

Przeciw: 

Ale może kiedy mój bal maturalny zacznie się zbliżać, on tak desperacko będzie już 

pragnął seksu, że mimo wszystko zgodzi się pójść! 

 

Za: 

To będzie dla nas obojga szansa, żeby wyrazić swoją miłość fizycznie w sposób, który 

naprawdę uczyni z nas jedno serce, jeden umysł i jedną duszę. 

 

Przeciw: 

A co, jeśli nie zdołam powstrzymać gazów? Przecież człowiek jest wtedy GOŁY i on 

się totalnie zorientuje, że to ja. 

 

Za: 

Skoro już mowa o nagości, wreszcie mogłabym go zobaczyć nagiego. 

 

Przeciw: 

On zobaczy MNIE bez ubrania. 

 

Za: 

Uprawiając seks dzisiaj i nie czekając do nocy po balu maturalnym, unikniemy banału 

(patrz pary z filmów dla nastolatek). 

 

Przeciw: 

Fakt,  że  nie  skończyłam  jeszcze  osiemnastu  lat,  mógłby  mieć  dla  Michaela 

konsekwencje  prawne.  Chociaż  jestem  pewna,  że  tata  nie  chciałby,  żeby  brukowce 

background image

 

88 

dowiedziały się o czymś takim. 

 

Za: 

Lilly już To Zrobiła. A przynajmniej, tak mi się wydaje. I wcale nie uważam, żeby to 

jakoś jej i J.P. zaszkodziło. 

 

Przeciw: 

Wcale nie wiem tego na pewno. 

 

Za: 

Oddając sobie nawzajem swój Najcenniejszy Dar dziewictwa, zacieśnimy łączące nas 

emocjonalne i duchowe więzy. Takich więzów już nigdy z nikim nie zadzierzgniemy, nawet 

jeśli  miałoby  zdarzyć  się  to,  co  jest  nie  do  pomyślenia,  i  któregoś  dnia  czekałoby  nas 

rozstanie. 

 

Przeciw: 

Nic na „przeciw” nie przychodzi mi do głowy. 

 

Och, nieważne. Robimy To i już. 

Zaraz puszczę pawia i już. 

 

P

RACA DOMOWA

 

Godzina wychowawcza:  

 

brak 

Wstęp do twórczego pisania:  

Jakiś idiotyzm, który mi wypadł z głowy. 

Angielski:  

1000  słów  na  temat  Wyżej  podnieście  strop, 

cieśle. 

Francuski:  

Jeszcze  trochę  décrire  un  soir  amusant  avec  les 

amis. 

RZ:  

 

 

 

 

brak 

WF:    

 

 

 

brak 

Chemia:  

 

 

 

Kto wie? 

Rachunek różniczkowy: 

 

A kogo to obchodzi? 

CZWARTEK, 9 WRZEŚNIA, 

background image

 

89 

HOTEL FOUR SEASONS 

Coraz trudniej jest złapać w tych dniach Grandmère, żeby odbyć z nią lekcję etykiety. 

Wreszcie  udało  nam  się  znaleźć  ją  w  apartamencie  na  ostatnim  piętrze  Four  Seasons,  ale 

kiedy weszłam do środka, znów zastałam ją w bojowym nastroju. 

-  Te  zasłony  są  nie  do  przyjęcia  -  mówiła  Grandmère  do  faceta  w  urzędowym 

garniturze, ze złotą plakietką z nazwiskiem Jonathan Greer. 

- Każę je natychmiast wymienić, szanowna pani - rzekł Jonathan Greer. 

Grandmère  jakby  się  nieco  zdziwiła,  że  Greer  nie  próbuje  się  z  nią  kłócić.  Potem 

dodała: 

- W kwiatowy wzór. ŻADNYCH pasków. 

-  Absolutnie,  proszę  pani  -  zgodził  się  Jonathan  Greer.  -  Natychmiast  zostaną 

wymienione na zasłony w kwiatowy wzór. 

Grandmère rzuciła mu zaskoczone spojrzenie. Najwyraźniej przywykła do większego 

oporu ze strony hotelowego personelu, z którym miewała do czynienia ostatnio. 

- Nie znoszę również mebli krytych skórą - dodała, wskazując bardzo przyjemny fotel 

klubowy w kącie. - Są zbyt śliskie i Rommlowi to nie odpowiada. Zapach skóry wytrąca go z 

równowagi. Kiedyś kopnęła go w łepek krowa. 

- Od razu każę zmienić pokrycie fotela, szanowna pani - powiedział Greer. Zerknął w 

moją  stronę  i  uprzejmie  skłonił  głowę.  Ale  zaraz  potem  znów  zwrócił  się  do  Grandmère.  - 

Może na ten sam materiał, co zasłony? 

Grandmère była coraz bardziej zbita z tropu. 

- Ależ... No tak, tak, to będzie do przyjęcia. 

-  Czy  mógłbym  zamówić  teraz  dla  Waszej  Wysokości  herbatę?  -  spytał  Jonathan 

Greer.  -  Skoro  widzę,  że przyjechała wnuczka Waszej Wysokości?  Herbata dla dwóch osób 

pojawi się w mgnieniu oka. Małe kanapeczki czy babeczki na gorąco, czy i jedno, i drugie? 

Grandmère wyglądała, jakby miała lada moment zemdleć z wrażenia. 

- I jedno, i drugie, naturalnie - odparła. - I herbata Earl Grey. 

- Oczywiście  - zgodził się Jonathan Greer, jakby  żadne inne gatunki nie istniały.  -  A 

może dla Waszej Wysokości jakiś koktajl? Jak rozumiem, preferuje pani sidecara, w kieliszku 

koktajlowym na wysokiej nóżce, bez cukrowej obwódki? 

Grandmère musiała sobie usiąść. Zrobiła to z wdziękiem - no cóż, pomijając fakt, że o 

mało nie usiadła na Rommlu. Ale wydostał się spod niej momentalnie. Ma przecież mnóstwo 

wprawy. 

background image

 

90 

- Byłoby bardzo miło - powiedziała słabym głosem. 

-  Wasza  Wysokość,  wszystko,  byle  tylko  uczynić  pani  pobyt  w  Four  Seasons 

przyjemnym - rzekł Jonathan Greer z ukłonem. - Wystarczy jeden telefon. 

I z tymi słowami wyszedł z pokoju na korytarz - gdzie zobaczyłam mojego ojca, który 

poza  zasięgiem  wzroku  Grandmère  wcisnął  facetowi  złożony  banknot  i  wymamrotał  jakieś 

podziękowania. 

Wow. Tata potrafi czasem wykazać się sprytem. 

- A więc - zwrócił się do Grandmère, wchodząc z powrotem do pokoju. - Jak sądzisz? 

Czy to miejsce zyska twoją aprobatę? 

-  Ale  ten  apartament  nazywa  się  Królewski  -  powiedziała  Grandmère,  nadal  słabym 

głosem. 

- Faktycznie - potwierdził tata. - Trzy luksusowe sypialnie dla ciebie, Rommla i twojej 

pokojówki. Mam nadzieję, że ci się podoba. Popatrz... jest nawet popielniczka. 

Grandmère zamrugała oczami, spoglądając na kryształową popielniczkę, którą uniósł 

w dłoni. 

- Są róże - zauważyła. - Różowe i białe. W wazonach, wszędzie. 

- No proszę - przytaknął tata. - Rzeczywiście są. Myślisz, że uda ci się tu wytrzymać, 

dopóki twój apartament w Plaza nie zostanie odnowiony? 

Grandmère nieco do siebie doszła. 

-  Myślę,  że  jakoś  wytrzymam  -  oświadczyła.  -  Chociaż  przywykłam  do  czegoś 

lepszego. 

-  Oczywiście  -  zgodził się tata.  -  Ale czasem w życiu trzeba trochę pocierpieć. Mia? 

Jak się masz? 

Odskoczyłam  od  okna,  przez  które  wyglądałam.  Byliśmy  na  trzydziestym  drugim 

piętrze  i  muszę  przyznać,  że  chociaż  widok  był  piękny,  nie  najlepiej  mi  robił  na  te  lekkie 

mdłości, które usiłowałam opanować. 

I nie tylko mdłości mi dokuczały. W żołądku mi coś podskakiwało. Zupełnie jakbym 

miała tam w środku uwięzionego jakiegoś kolibra, takiego jak te, które czasami  zawisają w 

powietrzu za moim oknem w Genowii. 

Jestem  pewna,  że  to  tylko  nerwowe  wyczekiwanie  ekstazy,  jakiej  niewątpliwie 

zaznam dziś wieczorem w ramionach Michaela. 

-  Wszystko  w  porządku  -  powiedziałam  do  taty.  Ale  chyba  za  szybko,  bo  rzucił  mi 

dziwne spojrzenie. 

- Na pewno? - spytał. - Wyglądasz jakoś tak... blado. 

background image

 

91 

- Nic mi nie jest. Tylko, hm, czekam właśnie na dzisiejszą lekcję etykiety! 

Tata  rzucił  mi  jeszcze  DZIWNIEJSZE  spojrzenie.  Bo  ja  jeszcze  NIGDY  nie 

wyrażałam gotowości do odbycia lekcji etykiety. 

-  Och,  Amelio!  -  jęknęła  Grandmère  ze  swojej  kanapy.  -  Ja  dziś  nie  mam  na  to  ani 

czasu,  ani  cierpliwości.  Jeanne  i  mnie  czeka  tyle  rozpakowywania  (co  należy  sobie 

przetłumaczyć  na:  „Moja  pokojówka,  Jeanne,  będzie  rozpakowywała  rzeczy,  a  ja,  księżna 

wdowa,  będę  rozstawiała  ją  po  kątach”).  Muszę  się  tu  zadomowić,  zanim  będę  mogła 

pomyśleć  o  tym,  czego  cię  jeszcze  nauczyć.  Te  ciągłe  przeprowadzki  SZALENIE  mnie 

znużyły. I nie tylko mnie, Rommla również. 

Wszyscy  obejrzeliśmy  się  na  Rommla,  który  zwinął  się  w  kulkę  na  drugim  krańcu 

kanapy  i  zawzięcie  pochrapywał,  śniąc  o  tym,  że  znalazł  się  bardzo,  bardzo  daleko  od 

Grandmère. 

- No cóż, mamo - powiedział tata. - Teraz, kiedy będzie się tobą opiekował pan Greer, 

czuję, że chyba mogę cię na trochę zostawić samą... 

Grandmère tylko parsknęła. 

-  Której  to  modelce  z  katalogu  Victoria's  Secret  poszczęści  się  dziś  wieczorem, 

Phillipe? - zapytała. A potem, zanim zdążył  się odezwać, dodała:  -  Amelio, całe to bieganie 

po  mieście  fatalnie  mi  podziałało  na  cerę.  Wybieram  się  do  kosmetyczki.  Dzisiejsza  lekcja 

etykiety jest odwołana. 

- Okay, Grandmère. 

Trudno mi było ukryć ulgę. Czeka mnie dzisiaj MNÓSTWO golenia. 

Hm... Ciekawe, czy ona to wie i właśnie DLATEGO pozwala mi wcześniej wrócić do 

domu? 

Ale  nie,  to  przecież  niemożliwe.  Nawet  GRANDMÈRE  nie  mogłaby  rzeczywiście 

CHCIEĆ, żebym uprawiała seks przedmałżeński. 

Czy to w ogóle możliwe? Bo czemu niby miałaby mi dawać... 

Nie. Nawet Grandmère nie mogłaby być tak wyrachowana. 

CZWARTEK, 9 WRZEŚNIA, 

APARTAMENT MOSCOVITZÓW, 19.00 

Okay,  no  więc  jestem  tutaj.  Ogolona,  po  peelingu,  natarta  balsamem  i  ze  środkami 

antykoncepcyjnymi  schowanymi  bezpiecznie  w  moim  plecaku;  uważam  zatem,  że  jestem 

background image

 

92 

gotowa. 

To znaczy, pomijając to uczucie mdłości, które wcale mnie nie opuściło. 

Tutaj  panuje  istne  szaleństwo.  Michael  pakuje  się  na  wyjazd,  a  jego  mama  chyba 

sądzi, że w Japonii nie mają takich rzeczy, jak szampon i papier toaletowy. Wciąż usiłuje je 

wpychać do walizki Michaela. Ona i Maya, gosposia Moscovitzów, pojechały do Sam's Club 

w New Jersey i zrobiły tam roczne zapasy wielkich opakowań takich rzeczy, jak tums, żeby 

mógł je ze sobą zabrać. 

Michael powtarza: 

- Mamo, jestem pewien, że oni tam w Japonii mają tums. Albo coś podobnego. Mnie 

nie jest potrzebne to wielkie pudło. Ani ten wielki pojemnik płynu do płukania ust. 

Ale pani doktor Moscovitz wcale go nie słucha, wciska tylko pojemniki z powrotem 

do tej walizki, ile razy Michael je wyjmie. 

Trochę to  smutne. To  znaczy  ja  wiem,  jak  pani  doktor  Moscovitz  się  czuje.  Ona  po 

prostu usiłuje zachować poczucie, że ma JAKĄKOLWIEK kontrolę nad światem, który nagle 

pogrążył się w chaosie. A najwyraźniej poczucie, że zadbała, żeby jej syn miał zapas środków 

zobojętniających  kwasy,  który  mu  wystarczy  na  najbliższe  tysiąclecie,  pomaga  matce 

Michaela mieć wrażenie, że tę odrobinę kontroli nad światem jednak posiada. 

Szkoda, że nie mogę jej powiedzieć, że nie musi się niczym przejmować, bo Michael 

jednak  do  Japonii  nie  pojedzie.  Ale  nie  mogę  wtajemniczyć  JEJ  w  swój  plan,  zanim  nie 

wtajemniczę w ten plan MICHAELA. 

W  każdym  razie  już  mu  powiedziałam,  że  się  stąd  wymkniemy.  Nie  jest  z  tego 

zadowolony - on się zawsze boi, że się narazi mojemu ojcu, co jest zrozumiałe dla każdego, 

skoro mój ojciec ma do swojej dyspozycji spory oddział sił specjalnych - ale widzę, że jest też 

zaintrygowany. Powiedział coś w rodzaju: 

-  Okay,  wezmę  tylko  kurtkę.  Wiem,  że  jest  w  moim  pokoju...  gdzieś  pod  tym 

wszystkim. 

On jeszcze nie ma pojęcia, że kurtka wcale nie będzie mu potrzebna. 

Lilly właśnie wyszła ze swojego pokoju z kamerą wideo w ręku i powiedziała: 

- Och, KG. Cieszę się, że tu jesteś. Szybko: jakie są sposoby zredukowania ocieplenia 

klimatu,  żebyśmy  nie  musieli  doświadczyć  podobnej  katastrofy  klimatycznej  jak  te 

przedstawione w Pojutrze Kategorii 61 To znaczy, gdybyś rządziła całym światem, nie tylko 

Genowią. 

- Lilly. W tej chwili nie mam nastroju na występ w twoim programie. 

- To nie dla Lilly mówi prosto z mostu, to na cele kampanii. No już, mów. Udawaj, że 

background image

 

93 

zwracasz się do parlamentu Genowii. 

Westchnęłam. 

- Dobrze. No cóż, zamiast wydawać rocznie trzy miliardy dolarów na wydobywanie i 

ekstrahowanie  paliw  kopalnych,  namawiałabym  światowych  liderów  do  wykorzystywania 

alternatywnych,  czystych  źródeł  energii,  na  przykład  energii  słonecznej,  energii  wiatru  lub 

biopaliw. 

- Dobrze - stwierdziła Lilly. - Co jeszcze? 

-  Czy  to  część  twojego  planu  zastraszania  pierwszaków,  żeby  na  mnie  głosowali?  - 

zapytałam. - Bo jestem taką panikarą, że już zbadałam, co trzeba robić w przypadku prawie 

każdego kataklizmu. 

- Po prostu odpowiedz na pytanie. 

- Pomagałabym też krajom rozwijającym się, tym, które powodują największe zatrucie 

środowiska,  przestawiać  się  na  czyste  źródła  energii.  I  zmusiłabym  producentów 

samochodów  do  konstruowania  wyłącznie  pojazdów  na  gaz  albo  elektryczność,  wykupiła 

wszystkie  obecne  na  rynku  samochody  typu  SUV  i  zapewniła  ulgi  podatkowe  tym 

konsumentom  i  biznesmenom,  którzy  przestawią  się  z  korzystania  z  paliw  kopalnych  na 

energię wiatru lub słoneczną. 

- Super. Ale dlaczego masz taką dziwną minę? 

Uniosłam  dłoń  do  twarzy.  Umalowałam  się  wyjątkowo  delikatnie,  wiedząc,  że 

Michael będzie mi się przyglądał z bardzo bliska. Nie chciałam, żeby się zorientował, że mam 

makijaż. Chłopcy wolą naturalny wygląd. No cóż, przynajmniej tacy chłopcy jak Michael. 

- O co ci chodzi? - spytałam. - Jak to, dziwną? 

Czyżby robił mi się jakiś pryszcz? To by było właśnie moje typowe szczęście. 

- No wiesz. Jakbyś była bardzo zdenerwowana. Jakby ci się zbierało na mdłości. 

- Och! - Dzięki Bogu, że to nie żaden pryszcz. - Nie mam pojęcia, o co ci chodzi. 

- KG. - Lilly opuściła kamerę i przyjrzała mi się z zaciekawieniem. - Co się dzieje? Co 

ty kombinujesz? A w ogóle, dokąd się dziś z Michaelem wybieracie? Powiedział, że masz dla 

niego jakąś niespodziankę. 

Całe  szczęście,  że  akurat  w  tej  chwili  Michael  wrócił  ze  swojego  pokoju,  niosąc  w 

ręku dżinsową kurtkę. 

- Przepraszam, już jestem gotowy - oświadczył. 

Chciałabym móc powiedzieć o sobie to samo. 

CZWARTEK, 9 WRZEŚNIA, 20.00, 

background image

 

94 

HOTEL RITZ 

Muszę pisać szybko  - Michael właśnie daje napiwek boyowi hotelowemu. Wszystko 

idzie  jak  z  płatka...  Wydostaliśmy  się  z  kamienicy  Michaela,  nie  wzbudzając  niczyich 

podejrzeń. Michael uważa, że czeka nas tylko romantyczna kolacja dla dwojga w porzuconym 

przez moją babkę apartamencie hotelowym (który, dzięki Bogu, został posprzątany, kiedy się 

wyprowadziła. Nie sądzę, żebym dała sobie radę z tym wszystkim, gdyby nadal tu cuchnęło 

Chanel  numer  5,  jak  w  większości  pomieszczeń,  które  nawiedza  moja  babka).  Nie 

podejrzewa, że mam zamiar obdarzyć go swoim Najcenniejszym Darem. 

Oooch, on wraca. Bombę rzucę po kolacji... To znaczy seksualną bombę. 

Hej, czy to nie brzmi jak tytuł piosenki? 

CZWARTEK 9 WRZEŚNIA, 22.00, 

W TAKSÓWCE PO DOMU Z HOTELU RITZ 

W głowie mi się nie mieści, że on... 

O mój Boże, jak ja to w ogóle zdołam opisać? Ja nawet MYŚLEĆ o tym nie mogę, a 

co dopiero to OPISYWAĆ!!!!! Naprawdę, to nawet NIE WIDZĘ tego, co miałabym pisać, bo 

we wnętrzu taksówki jest tak ciemno. Kartkę widzę tylko wtedy, kiedy zatrzymujemy się na 

światłach pod jakąś latarnią uliczną. 

Ale  ponieważ  Ephraim  Kleinschmidt  -  tak  się  nazywa  mój  taksówkarz,  zgodnie  z 

informacją  na  jego  certyfikacie  wiszącym  na  kuloodpornej  szybie,  która  mnie  od  niego 

oddziela - zdecydował się jechać Piątą Aleją, a nie, jak prosiłam, Park Avenue, zatrzymujemy 

się na światłach BARDZO CZĘSTO. 

I  nie  ma  sprawy.  To  nawet  LEPIEJ.  Bo  to  chyba  znaczy,  że  zdołam  się  jakoś 

wypłakać, zanim dotrę na poddasze, więc może uda mi się uniknąć wielkiego przesłuchania 

przez mamę i pana G., kiedy wejdę tam, wyglądając jak Kirsten Dunst po scenie w jacuzzi w 

Pięknej i szalonej. No wiecie. Histerycznie zapłakana i tak dalej. 

Ten  płacz  naprawdę  działa  na  nerwy  Ephraimowi  Kleinschmidtowi.  Chyba  jeszcze 

nigdy  nie  wiózł  swoją  taksówką  rozszlochanej  szesnastoletniej  księżniczki.  Cały  czas  zerka 

na mnie we wstecznym lusterku i próbuje mi wręczać kleeneksy z pudełka na swojej desce 

rozdzielczej. 

Jakby jakieś kleeneksy mogły pomóc!!!!! 

background image

 

95 

Jedyne,  co  mi  pomoże,  to  opisać  to  wszystko  w  jakiś  w  miarę  klarowny, 

uporządkowany sposób. Bo to się nijak kupy nie trzyma. To się w ogóle NIE MOŻE dziać. 

To NIEMOŻLIWE. 

Ale, niestety, tak jest. 

Tylko  nie  rozumiem,  jak  on  mógł  nigdy  mi  tego  nie  POWIEDZIEĆ.  Bo  naprawdę 

sądziłam, że nasz związek jest idealny. 

Okay,  może  nie  IDEALNY,  bo  żaden  związek  IDEALNY  nie  jest.  Przyznam,  że  te 

różne historie komputerowe strasznie, ale to strasznie mnie nudziły. 

Ale przynajmniej on o tym WIEDZIAŁ i nie zanudzał mnie nimi. Chociaż tyle. 

Wiem, że jego też naprawdę nudziły opowieści o moich lekcjach etykiety. To znaczy, 

o tym jak należy wykonywać dworski ukłon i przed kim, i inne takie. Dlatego starałam mu się 

tego oszczędzać. 

Ale poza tym, myślałam, że nasz związek jest dobry. OTWARTY związek. Związek, 

w którym można POWIEDZIEĆ drugiej stronie różne rzeczy i nie mieć przed sobą żadnych 

sekretów. 

Nie  miałam  pojęcia,  że  Michael  coś  takiego  przede  mną  ukrywał  przez  ten  CAŁY 

CZAS, kiedy ze sobą chodziliśmy. 

A ta jego wymówka - że ja nigdy nie pytałam - jest ŻAŁOSNA. Bardzo mi przykro, 

ale  jest  po  prostu...  -  O  MÓJ  BOŻE,  PANIE  EPHRAIMIE  KLEINSCHMIDT,  NIE,  NIE 

CHCĘ  ŻADNYCH  WIĘCEJ  CHUSTECZEK  -  ...głupia.  Nie  wolno  NIE  POWIEDZIEĆ 

czegoś takiego swojej dziewczynie, nawet jeśli nigdy o to nie spytała, bo ZAKŁADAŁA, że... 

Chociaż  powinnam  się  była  domyślić.  No  bo,  co  ja  sobie  WYOBRAŻAŁAM???? 

Michael jest za bardzo seksowny, żeby nie... 

Dobra. To jakieś szaleństwo. Serio. 

A  wszystko  szło  tak  dobrze.  Przynajmniej  WYDAWAŁO  mi  się,  że  idzie  dobrze. 

Nawet  mdłości  mi  przeszły.  To  fakt,  niewiele  jadłam  -  zamówiłam  tuńczyka  z  sałatką  z 

karczochów, fasolki i szalotek posypaną parmezanem, a dla Michaela kurczaka à la moutarde, 

zielony  groszek,  cebulki  cipollini,  małe  marchewki  i  sos  z  groszkiem  „cappuccino”,  i  na 

spółkę dla nas obojga mus czekoladowy na deser. Trochę się martwiłam tymi szalotkami, ale 

miałam  ze  sobą  malutki  pojemniczek  odświeżacza  do  ust  w  torebce  -  bo  tak  bardzo 

denerwowałam się tym, co wiedziałam, że potem zrobię. 

Ale samo PRZEBYWANIE w bliskości Michaela i jego szyi, a więc jego feromonów, 

uspokoiło  mnie  na  tyle,  że  do  czasu,  kiedy  zabraliśmy  się  do  musu,  miałam  wrażenie,  że 

poradzę sobie z tym wszystkim. 

background image

 

96 

Więc zebrałam się na całą odwagę i powiedziałam: 

-  Michael,  pamiętasz,  jak  kiedyś  moja  mama  i  pan  G.  pojechali  do  Indiany,  a  ja 

musiałam zostać w tym apartamencie w Plaza, i zaprosiłam na wieczór  Lilly i Tinę, i resztę 

dziewczyn, a nie ciebie, i ty się na mnie tak strasznie wściekłeś? 

- Nie wściekłem się - zaprotestował Michael. 

-  Taa,  ale  byłeś  zawiedziony,  że  zamiast  nich  nie  zaprosiłam  na  tamten  wieczór 

CIEBIE. 

- To prawda - przyznał Michael. 

- A więc teraz mam ten apartament hotelowy do dyspozycji. I zaprosiłam ciebie, a nie 

Lilly i dziewczyny. 

-  A  wiesz  -  powiedział  Michael  z  uśmiechem  -  nawet  to  zauważyłem.  Ale  nie 

chciałem nic mówić, w razie gdyby dziewczyny miały wpaść zaraz po kolacji. 

- Ale dlaczego miałyby wpaść po kolacji? 

- To był taki żart. Naprawdę domyśliłem się, że nie wpadną. Ale z tobą czasem trudno 

coś przewidywać na pewno. 

-  Och.  No  cóż,  chodzi  o  to,  że...  -  I  było  mi  tak  STRAAAASZNIE  trudno  to 

powiedzieć,  ale  MUSIAŁAM  to  zrobić.  Bo  wiecie,  ja  CHCIAŁAM  to  zrobić.  To  znaczy, 

szczerze  i  głęboko  czułam,  że  jestem  gotowa  To  Zrobić.  -  Wiem,  że  mówiłam,  że  chcę 

zaczekać z seksem do czasu mojego balu maturalnego. Ale dużo się nad tym zastanawiałam i 

naprawdę sądzę, że jestem gotowa już teraz. Dzisiaj. 

Michael nie zdziwił się aż tak bardzo, jak przewidywałam. Jak sądzę, głównie dlatego, 

że już siedzieliśmy sami i jedliśmy kolację w hotelowym pokoju. Teraz, kiedy o tym myślę, 

mam wrażenie, że to wszystko jednak zdradzało moje intencje. 

A potem powiedział coś, od czego kompletnie zgłupiałam (nawet nie wiedziałam, że 

to  dopiero  PIERWSZA  z  WIELU  rzeczy,  które  Michael  powie  mi  tego  wieczoru,  a  od 

których ja kompletnie zgłupieję): 

- Mia - odezwał się  - czy jesteś tego pewna? Bo wcześniej dość stanowczo upierałaś 

się przy tej całej nocy po balu maturalnym, i ja nie chcę, żebyś zmieniała zdanie w tej sprawie 

tylko dlatego, że ja na trochę wyjeżdżam, a ty się obawiasz, że ja może, hm,  poderwę jakąś 

gejszę, jak już wspominałaś. 

!!!!!!!!!! 

Na co ja, oczywiście, wykrztusiłam: 

- Hm... CO? 

Bo  powiedzmy  sobie  prawdę,  w  ciągu  minionego  roku  Michael  dość  wyraźnie 

background image

 

97 

demonstrował  swoje  pożądanie  do,  no  cóż  -  mnie.  I  fakt,  że  w  ogóle  KWESTIONOWAŁ 

moją propozycję, mocno mną wstrząsnął. 

Nie  wspominając  nawet  o  tym,  że  jeszcze  mnie  nie  rzucił  na  łóżko,  deklarując 

jednocześnie, że do żadnej Japonii teraz już definitywnie nie pojedzie. 

- Ja rozumiem - powiedział z taką miną, jakby coś go autentycznie, fizycznie bolało. - 

Tylko  że,  widzisz...  Ja  nie  chcę,  żeby  to  się  stało  z  niewłaściwych  powodów.  Na  przykład 

dlatego, że sobie pomyślałaś, że jak to zrobimy, to ja zmienię zdanie w sprawie wyjazdu. 

No  więc  wtedy  usiadłam  tam,  mrugając  oczami,  bo...  No  cóż,  bo  nie  mogłam 

uwierzyć, że to się w ogóle dzieje!!!! To znaczy, że on byłby absolutnie gotów To Zrobić, a 

potem i tak wyjechać!!!!!! Widać było wyraźnie, że on wierzył, tak jak początkowo Tina, że 

ja  chcę  z  nim  się  słodko  kochać  tylko  po  to,  żeby  on  mógł,  wyjeżdżając  na  drugi  kraniec 

świata, zabrać ze sobą piękne wspomnienie. 

O czymś takim, wybaczcie - NIE MA MOWY. 

- Hm - mruknęłam. Bo tak byłam zbita z tropu. - Nie. Ja wcale nie dlatego zmieniłam 

zdanie w sprawie wieczoru po balu maturalnym. ZUPEŁNIE nie dlatego. 

- Naprawdę? - Michael TOTALNIE wyglądał, jakby mi nie uwierzył. - Więc jeśli dziś 

wieczorem będziemy się kochali, to nie wściekniesz się, kiedy jutro wyjadę do Japonii? 

-  Nie  -  odparłam.  Byłam  pewna,  że  skrzydełka  nosa  latały  mi  jak  głupie,  skoro  tak 

strasznie  zełgałam.  Ale  miałam  nadzieję,  że  światło  jest  na  tyle  słabe,  że  on  tego  nie 

dostrzeże.  -  Ale  wiesz...  Muszę  chyba  powiedzieć,  że  trochę  się  dziwię,  że  nadal 

CHCIAŁBYŚ jechać. Biorąc pod uwagę, no wiesz. Że chodzi o seks. Ze mną. Co mogłoby 

mieć miejsce regularnie. 

- Mia, ja ci cały czas powtarzam: jadę tam częściowo ze względu na NAS. Żeby ludzie 

tacy  jak  twoja  babka  przestali  wypytywać:  „Dlaczego  ona  jest  akurat  Z  NIM?  Przecież  to 

księżniczka, a on to tylko jakiś przypadkowy chłoptaś, z którym chodziła do jednej szkoły”. 

- Rozumiem - oświadczyłam. Usiłowałam zachowywać się bardzo dojrzale, ale muszę 

przyznać, że zbierało mi się na płacz. I nie chodzi tylko o to, że przed chwilą powiedział, że i 

tak by pojechał do Japonii, nawet gdybyśmy To Zrobili. Tylko że... No cóż, miałam wrażenie, 

że jednak mimo wszystko teraz już Tego Nie Zrobimy, bo prawdę mówiąc, nastrój się zepsuł, 

a ja poczułam się wręcz rozczarowana. 

Chyba jednak miałam na to ochotę. Pomijając te mdłości. 

-  Ja  wiem,  że  ty  uważasz,  że  powinieneś  dowieść,  że  jesteś  mnie  wart  i  tak  dalej  - 

ciągnęłam,  niezupełnie  wiedząc,  co  mówię,  tak  bardzo  starałam  się  po  prostu  uratować 

sytuację.  Bo  myślałam,  że  MOŻE  jest  jeszcze  jakaś  szansa,  że  jeśli  zbierzemy  się  i  To 

background image

 

98 

Zrobimy,  to  on  potem  zmieni  zdanie.  Jeśli  on  po  prostu  nie  wie,  z  czego  rezygnuje?  -  Ja 

wiem,  że  to  twoje  zrobotyzowane  ramię  jest  ważne.  Ale  moim  zdaniem  MY  jesteśmy 

ważniejsi.  NASZA  MIŁOŚĆ  jest  ważniejsza.  I  uważam,  że  najpełniejszym  wyrazem  tej 

naszej  miłości  byłoby,  gdybyśmy  sobie  nawzajem  złożyli  Najcenniejszy  Dar  naszego 

dziewictwa. 

A Michael na to: 

- Najcenniejsze CO? 

No i tak to właśnie jest z facetami. Oni niczego nie ROZUMIEJĄ. No bo, znają się na 

htmlu,  i  robotycznych  ramionach  do  operacji  chirurgicznych,  ale  na  ważnych  sprawach? 

Niekoniecznie. 

-  Najcenniejszy  Dar  naszego  dziewictwa  -  powtórzyłam.  -  Uważam,  że  powinniśmy 

się nim nawzajem obdarzyć. Teraz. Dzisiaj. 

Na co Michael powiedział coś, od czego KOMPLETNIE i TOTALNIE ześwirowałam. 

Tamto  poprzednie  -  że  planuje  jutro  jechać  do  Japonii  niezależnie  od  tego,  czy  będziemy 

uprawiali  seks,  czy  nie  -  to  NIC  w  porównaniu  z  tym,  co  Michael  powiedział  teraz.  A 

mianowicie: 

- Mia... - I spojrzał na mnie jak na wariatkę. - Ja już swój... Zaraz, jak ty to nazywasz? 

Aha, tak. Najcenniejszy Dar. Oddałem go już dawno temu. 

!!!!!!!!!!!!!!!! 

!!!!!!!!!!!!!!!! 

!!!!!!!!!!!!!!!! 

W  pierwszej  chwili  uznałam,  że  go  po  prostu  źle  zrozumiałam.  No  bo  ŚMIAŁ  się, 

kiedy to mówił, jakby to był drobiazg. Przecież nikt nie mógłby się ŚMIAĆ, mówiąc o tym, 

że oddał komuś swój Najcenniejszy Dar. Nikt, kto to traktuje POWAŻNIE. 

Ale kiedy ja na niego popatrzyłam, Michael przestał się śmiać i dodał: 

- Zaraz. Co jest? Czemu tak na mnie patrzysz? 

A mnie zaczęło ogarniać to straszliwe przeczucie. 

-  Michael  -  powiedziałam.  Czułam  się  tak,  jakby  ktoś  nagle  skręcił  klimatyzację  w 

tym pokoju o jakieś dziesięć stopni. - Ty pierwszy raz masz za sobą? 

A on odparł: 

- Tak, oczywiście, że tak. Przecież wiesz. 

!!!!!!!!!!!!!!!! 

Na co ja, oczywiście, odparłam: 

- NIE, NIE WIEDZIAŁAM TEGO. 

background image

 

99 

A potem: 

- CO TY WYGADUJESZ? 

Michael  zaczął  mieć  trochę  przestraszoną  minę.  Pewnie  dlatego,  że  tak  głośno  się 

wydarłam. Ale mnie było już wszystko jedno. Bo... 

!!!!!!!!!!!!!!!! 

-  Chyba  nigdy  o  tym  nie  ROZMAWIALIŚMY,  ale  nie  wydawało  mi  się,  że to  takie 

ważne... - stwierdził. 

-  TY  JUŻ  KIEDYŚ  UPRAWIAŁEŚ  SEKS  I  UZNAŁEŚ,  ŻE  TO  NIE  JEST 

WAŻNE???  NIE  NA  TYLE  WAŻNE,  ŻEBY  POWIEDZIEĆ  O  TYM  SWOJEJ 

DZIEWCZYNIE???? 

Ja wiem, że to głupio brzmi, ale zbierało mi się na płacz. No bo  - jego Najcenniejszy 

Dar!  I  on  go  oddał  komuś  innemu!  Nawet  nie  pomyślał,  że  to  dość  ważne,  żeby  mi  o  tym 

kiedyś wspomnieć! 

- To było,  zanim jeszcze zaczęliśmy  ze sobą chodzić  - rzekł Michael. Teraz miał już 

totalnie  spanikowaną minę.  Nie,  żeby  mnie  to  wzruszało.  -  Ja  nie  sądziłem... To znaczy,  to 

było tak dawno temu... 

-  KTO?!  -  Nie  mogłam  przestać  się  drzeć.  Chciałam  się  drzeć.  Wiedziałam,  że 

zachowuję  się  beznadziejnie.  Jestem  pewna,  że  nie  tak  zachowała  się  Tina,  kiedy  Borys  z 

lękiem wyznał jej, że Lilly go Tam Dotknęła. 

Ale naprawdę nie byłam w stanie przestać. 

- KTO TO BYŁ?! 

- Ta osoba, z którą uprawiałem seks? - Michael wciąż mrugał oczami. - Wolałbym ci 

tego nie mówić. Mogłabyś próbować ją zabić, czy coś. W tej chwili oczy tak jakoś dziwnie 

wychodzą ci z orbit. 

- KTO TO BYŁ??????? 

- Boże. To była Judith, zadowolona? - Michael przestał mieć wystraszoną minę. Teraz 

robił  się  już  zły.  -  Co  się  z  tobą  DZIEJE?  To  nic  nie  znaczyło,  po  prostu  trochę  razem 

eksperymentowaliśmy. To było, zanim w ogóle się dowiedziałem, że ci się podobam, więc co 

cię to obchodzi? 

- Judith? - Tyle myśli kłębiło mi się naraz w głowie, że czułam się zupełnie tak, jakby 

cały  mózg  zamienił  mi  się  w  tor  wyścigów  samochodowych  typu  „demolka”.  -  Judith 

GERSHNER???  TY  UPRAWIAŁEŚ  SEKS  Z  JUDITH  GERSHNER????  MÓWIŁEŚ,  ŻE 

JESTEŚCIE TYLKO PRZYJACIÓŁMI!!!!!!! 

-  Bo byliśmy!  - Michael wstał. Ja też wstałam. Staliśmy po dwóch stronach pokoju i 

background image

 

100 

darliśmy  się  na  siebie.  A  przynajmniej  ja  się  darłam.  Michael  zwyczajnie  mówił.  -  Ale 

byliśmy przyjaciółmi, którzy trochę się wspólnie wygłupiali. 

- Powiedziałeś mi, że z nią nie chodziłeś! Mówiłeś, że miała chłopaka! 

- Nie chodziłem - upierał się. - A ona miała chłopaka! Ale... 

- Ale CO? 

- Nic. - Wzruszył ramionami. - Nie wiem. Po prostu trochę razem się wygłupialiśmy. 

MÓWIŁEM CI. 

- Och, DOPRAWDY? - Nie mogłam w to wszystko uwierzyć. Nie mogłam uwierzyć, 

że Michael i Judith Gershner... Że oni... To znaczy, ja przecież czasem gdzieś CHODZIŁAM 

z Judith Gershner. No cóż, niezupełnie CHODZIŁAM. Ale ROZMAWIAŁAM z nią. 

I  przez  ten  cały  czas  nie  miałam  zielonego  pojęcia,  że  ONA  utrzymywała  z  moim 

chłopakiem stosunki cielesne. Że ONA została obdarowana jego Najcenniejszym Darem. Nie 

ja. JUŻ NIGDY NIE JA. 

Bo kiedy raz oddasz ten swój dar, nie możesz już  go zabrać z powrotem i oddać go 

komuś  innemu,  kogo  może  mógłbyś  polubić,  a  nawet  pokochać  bardziej.  Nie.  Tak  właśnie 

jest napisane w książce Tiny. To już ZNIKA. 

ZNIKA. 

-  Czy  JUDITH  traktowała to  tak  samo?!  -  Usłyszałam  własny  krzyk.  -  Czy  JUDITH 

też uważała, że wy dwoje tylko się tak razem wygłupiacie?! A może ona się w tobie kochała? 

Czy  ona  wiedziała,  że  oddajesz  jej  swój  Najcenniejszy  Dar  tylko  po  to,  żeby  natomiast 

zmienić zdanie i zacząć się umawiać ze mną?! 

- Po pierwsze - powiedział Michael - jeśli nie przestaniesz mówić Najcenniejszy Dar, 

to ja zwymiotuję. Po drugie, mówiłem ci, my się tylko tak razem wygłupialiśmy.  Judith się 

we  mnie  nie  kochała ani ja  nie  kochałem  się  w  niej.  Ja  nawet  nie  byłem  jej  pierwszym,  na 

litość boską! 

Poczułam, że blednę. 

-  O  MÓJ  BOŻE!  Zabezpieczyliście  się  jakoś?  A  co,  jeśli  ONA  CZYMŚ  CIĘ 

ZARAZIŁA? 

- Niczym mnie nie zaraziła! Oczywiście, że się zabezpieczyliśmy! Nie rozumiem, o co 

w ogóle tyle zamieszania. Przecież to nie tak, że ja cię jakoś oszukałem. To było, zanim w 

ogóle zaczęłaś mi przesyłać te anonimowe wiersze miłosne. Ja nie miałem nawet pojęcia, że 

ci się podobam. Gdybym wiedział... 

-  Gdybyś  wiedział,  to  CO?  -  spytałam  ostro.  -  Nie  oddałbyś  Judith  swojego 

Najcenniejszego Daru? 

background image

 

101 

- Prosiłem cię, żebyś tak tego nie nazywała. Ale rzeczywiście tak. 

-  Więc  to  jest  teraz  MOJA  wina?!  -  wrzasnęłam.  -  To  moja  wina,  że  straciłeś 

dziewictwo z kimś innym niż ja, bo ja byłam nieśmiała???? 

- Tego nie powiedziałem. 

-  Wiesz,  mogłeś  mi  powiedzieć,  że  ci  się  podobam,  zamiast  sypiać  z  JUDITH 

GERSHNER! 

- A po co miałem ci to mówić? - spytał Michael. - Przecież, o ile pamiętam, chodziłaś 

wtedy z Kennym Showalterem. 

Aż sapnęłam. 

- ALE ON MI SIĘ WCALE NIE PODOBAŁ! 

- A skąd ja to niby miałem wiedzieć? Twierdzisz też, że wcale ci się nie podobał Josh 

Richter, a jednak wyglądało to inaczej. 

Sapnęłam  jeszcze  głośniej.  JOSH  RICHTER?  On  miał  czelność  W  MOJEJ 

OBECNOŚCI WYMAWIAĆ TO NAZWISKO? 

-  Z  całą  pewnością  dość  często  się  z  Kennym  pokazywałaś  -  ciągnął  Michael.  -  To 

znaczy,  jak  na  kogoś,  kto  ci  się,  jak  twierdzisz,  nie  podobał.  I  nie  ma  sprawy,  mnie  to  nie 

rusza, bo przecież w końcu oprzytomniałaś.  Ale nie wściekaj się na mnie dlatego, że kiedy 

tobie  się  zupełnie  nie  spieszyło,  żeby  dać  mi  znać,  że  ci  się  podobam,  ja  nie  czekałem  na 

ciebie bezczynnie. 

- A teraz spodziewasz się, że będę siedziała i czekała, kiedy ty pojedziesz do Japonii 

dowodzić swojej wartości?! - krzyknęłam. 

Michael zrobił totalnie zdezorientowaną minę. 

- To nie ma nic wspólnego z moim wyjazdem do Japonii. O czym ty w ogóle mówisz? 

-  O  KLARNECISTKACH!  -  Usłyszałam  swój  wrzask.  Nie  chciałam  się  tak  drzeć. 

WCALE  nie  chciałam.  Ale  byłam  już  tak  emocjonalnie  roztrzęsiona  po  tym  wszystkim,  co 

usłyszałam,  że  nie mogłam  się  powstrzymać.  Znów  miałam  wrażenie,  że moje  usta  mówią, 

wcale  nie  konsultując  się  przedtem  z  mózgiem.  -  Jedziesz  do  Japonii  i  wydaje  ci  się,  że  ja 

będę po prostu siedziała sama co sobota w domu i czekała na twój powrót. A co, jeśli ja NIE 

CHCĘ  siedzieć  sama  w  domu  i  na  ciebie  czekać?  Czy  NAD  TYM  kiedykolwiek  się 

zastanowiłeś? 

-  Mia...  -  Michael  nagle  zaczął  mówić  całkiem  cicho.  -  Co  ty  mi  próbujesz 

powiedzieć? 

- Próbuję powiedzieć, że mam tylko szesnaście lat  - wybuchłam, zanim zdołałam się 

powstrzymać. - A ty wyjeżdżasz sobie na rok, JAK NIE DŁUŻEJ. I to nie fair z twojej strony, 

background image

 

102 

oczekiwać, że ja będę siedziała w domu jak jakaś cholerna zakonnica, kiedy ty się będziesz 

spotykał z jakąś japońską KLARNECISTKĄ! 

- Mia. - Michael pokręcił głową. - Zastrzeliłaś mnie tą klarnecistką. Nie mam bladego 

pojęcia, o czym ty w ogóle mówisz. Ale co do tego, że oczekuję, że będziesz siedziała sama w 

domu jak jakaś cholerna zakonnica, nigdy cię o coś takiego nie prosiłem. Raczej sądziłem, że 

ty sama NIE BĘDZIESZ CHCIAŁA spotykać się z innymi facetami, kiedy mnie nie będzie; 

ja  na  pewno  nie  mam  najmniejszego  zamiaru  spotykać  się  z  innymi  dziewczynami,  kiedy 

wyjadę, ale jeśli tego chcesz, to chyba nie bardzo mam prawo mieć do ciebie o to pretensje. 

Tyle że ja myślałem, że...  -  Ale cokolwiek chciał powiedzieć, chyba się rozmyślił. Pokręcił 

głową. - Nieważne. Posłuchaj, jeśli tego właśnie chcesz... 

Tyle  że  to  NIE  BYŁO  to,  czego  ja  chcę!!!!  To  była  OSTATNIA  RZECZ,  jakiej  ja 

bym chciała. 

Ale nie wyglądało na to, żebym miała dostać cokolwiek z tego, czego CHCIAŁAM. A 

CHCIAŁAM  tego,  żebyśmy  z  Michaelem  nawzajem  obdarowali  się  swoim  Najcenniejszym 

Darem  -  przepraszam,  poszli  do  łóżka  -  dziś  wieczorem,  i  żeby  on  potem  powiedział,  że 

zmienił zdanie i jednak wcale jutro do Japonii nie wyjedzie. 

Ale okazało się, że on NIE MA żadnego Najcenniejszego Daru do zaoferowania i że 

nie  ma  najmniejszego  zamiaru  zostawać  w  Ameryce,  niezależnie  od  tego,  czy  ja  się  z  nim 

prześpię, czy nie. 

SPRZENIEWIERZYŁAM  SIĘ  SWOIM  FEMINISTYCZNYM  ZASADOM, 

PROPONUJĄC,  ŻE  SIĘ  Z  NIM  PRZEŚPIĘ  DZIŚ  WIECZOREM  ZAMIAST  PO  MOIM 

BALU  MATURALNYM,  JAK  SIĘ  PRZY  TYM  ZAWSZE  UPIERAŁAM,  A  ON  W 

ZASADZIE POWIEDZIAŁ MI NA TO: „DZIĘKUJĘ, ALE NIE, DZIĘKUJĘ”. 

No cóż, mniej więcej. 

Czy on naprawdę myślał, że ja mu to, ot tak, wezmę i WYBACZĘ? 

I pewnie właśnie dlatego spojrzałam na niego i powiedziałam: 

-  Tak,  Michael.  DOKŁADNIE  tego  chcę.  Bo,  prawdę  mówiąc,  jeśli  przez  cały  czas 

ukrywałeś  przede  mną  coś  takiego,  to  ja  się  po  prostu  zaczynam  zastanawiać,  w  jakim  to 

związku ja tu niby jestem. Bo przecież nie byłeś ze mną nawet UCZCIWY... 

-  NIGDY  MNIE,  CHOLERA,  O  TO  NIE  PYTAŁAŚ!  -  teraz  to  on  wrzeszczał.  -  Ja 

nawet nie wiedziałem, że to dla ciebie ważne! Nawet nie mam pojęcia, skąd ci się wziął ten 

cholerny Najcenniejszy Dar! 

Ale już było za późno. O wiele za późno. 

-  A  fakt,  że  tak  ci  pilno  przeprowadzić  się  do  INNEGO  KRAJU  -  ciągnęłam  -  dość 

background image

 

103 

wyraźnie pokazuje, że ten związek i tak nigdy tak wiele dla ciebie nie znaczył. 

- Mia. - Michael pokręcił głową. Tylko raz. Już nie krzyczał. - Nie rób tego. 

A co innego miałam zrobić? CO INNEGO??? 

Sięgnęłam ręką i odpięłam zameczek wiszącego na mojej szyi łańcuszka ze śnieżynką. 

Tą  śnieżynką,  która  mi  podarował  na  moje  piętnaste  urodziny.  Wyciągnęłam  ją  do  niego 

takim gestem, jakim Arwena oddała swój naszyjnik - Gwiazdę Wieczorną - Aragornowi, jako 

pożegnalny  podarunek,  żeby  ją  wspominał,  kiedy  będzie  odzyskiwał  swój  tron  i  usiłował 

zdobyć aprobatę jej ojca. 

Tylko że ja oddawałam swój wisiorek Michaelowi nie dlatego, że chciałam, żeby mnie 

wspominał. 

Ale dlatego, że ja już tego wisiorka nie chciałam. 

Bo nagle ten wisiorek stał się dla mnie tylko wspomnieniem kogoś INNEGO, kto było 

obecny na tamtym balu - Judith Gershner. 

I dobra, była tam w towarzystwie innego faceta. Trzeba przyznać, dziewczyna miała 

bujne życie towarzyskie. Ale co tam. 

Problem  w  tym,  że  dla  Aragorna  i  Arweny  to  było  zupełnie  co  innego.  Bo  Aragorn 

nigdy nie Zrobił Tego z dziewczyną, która wie, jak klonować muszki owocówki. I potem tego 

nie ukrywał. 

I dobra, Michael po prostu o tym nie powiedział. 

Nigdy mi NIE POWIEDZIAŁ. Czego JESZCZE mi nie powiedział???? JAK JA MU 

MAM ZAUFAĆ, SKORO WYJEŻDŻA DO JAPONII???? 

-  Mia - rzekł Michael zupełnie innym tonem. Nie jakby coś  go dławiło w krtani, jak 

wtedy Aragorna. Ale tak, jakby miał ochotę dać mi po twarzy. Oczywiście, wiedziałam, że on 

by tego nigdy nie zrobił. Ale i tak. Minę miał bardzo złą. - Nie. Rób. Tego. 

- Żegnaj, Michael - powiedziałam przez łzy. Bo CO INNEGO POZOSTAWAŁO DO 

POWIEDZENIA? 

Upuściłam ten wisiorek na podłogę - bo nie chciał go ode mnie wziąć - i wybiegłam 

stamtąd, zanim się zdążyłam zakrztusić płaczem. 

A  teraz  Ephraim  Kleinschmidt  przystanął  już  pod  moją  kamienicą  i  zażyczył  sobie 

siedemnastu dolarów za kurs. Mam zamiar dać mu dwudziestkę i nie prosić o wydanie reszty. 

Należy  mu  się  ten  napiwek  za  te  wszystkie  chusteczki  higieniczne;  w  końcu  zaczęłam  ich 

używać, bo nijak nie mogę przestać płakać. ŻADNYM SPOSOBEM nie zdołam teraz ukryć 

przed mamą co się stało. Zwłaszcza jeśli ona jeszcze nie będzie spała, kiedy wejdę na górę. 

Jeżeli  tak  się  czuje  człowiek,  który  osiągnął  samorealizację,  to  ja  chciałabym 

background image

 

104 

powiedzieć tylko, że byłam o wiele szczęśliwsza, kiedy do tej samorealizacji było mi jeszcze 

daleko. 

CZWARTEK 9 WRZEŚNIA, 23.00, 

PODDASZE 

Mama  jeszcze  nie  spała.  Bo  Lars,  który  nie  znalazł  mnie  u  Michaela,  zadzwonił  do 

niej. Właśnie rozmawiali, kiedy weszłam do domu. 

Jestem teraz już w łóżku, z zimnym kompresem na czole. To dlatego, że kiedy mama 

skończyła  rozmowę  z  Larsem  i  zapytała  mnie,  gdzie  byłam,  musiałam  pobiec  do  toalety, 

gdzie zwróciłam swojego tuńczyka z sałatką z karczochów, fasolką szalotkami i parmezanem. 

Nie wspominając już o musie czekoladowym. 

Wymogłam na niej obietnicę, że nie zadzwoni do doktora Funga z prośbą o domową 

wizytę w nagłym wypadku. Jedyne, co mi dolega, to złamane serce. 

I  jestem  całkiem  pewna,  że  doktor  Fung  nie  będzie  mógł  mi  na  to  nic  skutecznego 

przepisać. 

CZWARTEK, 9 WRZEŚNIA, 23.30, 

PODDASZE 

Mama  mówi,  że  jej  zdaniem  to  nic  poważnego,  że  Michael  nie  powiedział  mi,  że 

stracił  dziewictwo  z  Judith  Gershner  -  a  przynajmniej,  że  nie  warto  z  tego  powodu  z  nim 

zrywać. Konkretnie jej słowa brzmiały: 

- Och, Mia. Przecież to tylko seks. 

Łatwo jej mówić coś takiego. Ona straciła dziewictwo, kiedy była jeszcze młodsza niż 

ja, i to z facetem, który teraz  żonaty jest z byłą  MISS STANÓW  KUKURYDZY  A  POZA 

TYM jest szczęśliwą żoną kogoś innego. Oczywiście, że dla niej to TYLKO seks. Dla mnie to 

całe moje ŻYCIE. 

- Mamo, on mnie OKŁAMAŁ. 

- No cóż, NIEZUPEŁNIE okłamał - powiedziała mama. - To znaczy, pytałaś go, czy 

on z nią chodził. A nie chodzili ze sobą. 

- Mamo. CHODZENIE ZE SOBĄ implikuje, że ludzie ze sobą sypiają. 

- A to od kiedy?  - spytała mama. - Myślałam, że SPANIE ZE SOBĄ oznacza spanie 

background image

 

105 

ze sobą. A o to Michaela nie pytałaś. Pytałaś go, czy on z Judith Gershner CHODZIŁ. 

A wiemy o tym obie dlatego, że przejrzałam swoje stare pamiętniki, żeby sprawdzić, 

czy na pewno miałam rację. 

I miałam. 

-  Jesteś  pewna,  że  nie  zrobiłaś  Michaelowi  tej  awantury  dlatego,  że  łatwiej  ci  się 

pogodzić z jego wyjazdem, kiedy jesteś na niego wściekła, niż gdybyś miała nadal być w nim 

zakochana i strasznie za nim tęsknić? - Tak brzmiało jej kolejne, rzucone nie wiadomo po co, 

pytanie. 

Taa, jasne, mamo. Bo teraz czuję się O WIELE LEPIEJ, nie? 

Nie  powiedziałam  jej,  jak  to  się  stało,  że  poruszyliśmy  ten  temat.  To  znaczy,  o  tym 

JAK dowiedziałam się o Michaelu i Judith. Ostatnia rzecz, jakiej potrzebuję, to żeby mama 

dowiedziała  się,  co  usiłowałam  zrobić  -  no  wiecie,  za  pomocą  seksu  przekonać  Michaela, 

żeby nie jechał do Japonii. Byłaby mną ZA BARDZO rozczarowana, uznałaby, że żadna ze 

mnie feministka, skoro wykorzystuję seks, żeby kimś manipulować i tak dalej. 

Właśnie  zadzwonił  telefon.  Nawet  nie  sprawdzałam,  jaki  numer  się  wyświetla,  bo 

wiedziałam,  kto  to.  Któż  inny  dzwoniłby  o  tak  późnej  porze  i  ryzykował,  że  obudzi 

Rocky'ego (który przespałby marsz antywojenny... i faktycznie kiedyś przespał)? 

A  mama  potwierdziła,  że  to  Michael;  przepraszał,  że  dzwoni  tak  późno,  ale  nie 

odbieram komórki, a on chciał sprawdzić, czy bezpiecznie dotarłam do domu. 

Jakbym kiedykolwiek jeszcze miała się czuć bezpiecznie na tym świecie. 

Mama  spytała,  czy  chcę  z  nim  porozmawiać,  a  ja  tylko  popatrzyłam  na  nią,  więc 

powiedziała do słuchawki: 

- Hm, Michael, to chyba nie jest najlepszy moment. 

A potem sobie poszła. 

Mam takie dziwne uczucie w klatce piersiowej. Jakbym w środku była pusta i nic nie 

miała. Ciekawe czy to dlatego, że zwróciłam kolację, czy to też dlatego, że serce mi pękło na 

tak drobne kawałeczki, że w zasadzie całkiem znikło. 

CZWARTEK, 9 WRZEŚNIA, 23.45, 

PODDASZE 

Michael właśnie przysłał mi maila: 

 

background image

 

106 

SkinnerBx:  Mia,  nie  rozumiem  tego,  co  się  właśnie  stało.  Judith 

Gershner  jest  miłą  osobą,  ale  nigdy  nic  dla  mnie  nie  znaczyła  i  nie 

będzie znaczyła. Nie rozumiem, w jaki sposób fakt, że się z nią prze-

spałem  dwa  lata  temu,  ZANIM  TY  I  JA  ZACZĘLIŚMY  ZE  SOBĄ 

CHODZIĆ, stał się dla ciebie uzasadnionym powodem, żeby ze mną 

zerwać. Czy to o to chodzi? Jak już mówiłem, nawet tego nie jestem 

teraz  pewien,  bo  tak  dziwnie  zareagowałaś.  A  jeśli  chodzi  o  to,  że 

twoim zdaniem spodziewam się, że będziesz na mnie czekała, podczas 

gdy  ja  będę  w  Japonii...  No  cóż,  taa,  w  sumie  uważałem,  że  tak 

będzie, biorąc pod uwagę, że jadę tam, bo chcę zwiększyć szanse na 

to, że będziemy mieli przed sobą jakąś wspólną przyszłość. Może to 

za duże oczekiwania. Może nie mam prawa o coś takiego cię prosić. 

Może nie mam prawa tego oczekiwać. Nie wiem. Ja już nic z tego nie 

rozumiem.  Czy  mogłabyś  odpisać  mi  albo  zadzwonić  i  jakoś  mi  to 

wyjaśnić?  Bo  ja  zupełnie  nie  mogę  się  w  tym  połapać.  To  wszystko 

wydaje mi się takie bez sensu. 

 

Boże. Jakież to do niego podobne. Co w tym takiego głupiego, że chcę mieć chłopaka, 

który rzeczywiście CENI sobie intymność i nie lekceważy swojego pierwszego seksualnego 

doświadczenia jako „ot, eksperymentowania”? 

I  okay,  ona  najwyraźniej  miała  już  wtedy  swojego  chłopaka.  Co  tylko  pogarsza 

sprawę.  Bo  eksperymentował  sobie  z  dziewczyną,  która  eksperymentowała  z  nim  ZA 

PLECAMI SWOJEGO WŁASNEGO CHŁOPAKA. 

A  poza  tym  JUDITH  GERSHNER????  Jak  on  mógł  uprawiać  seks  z  JUDITH 

GERSHNER????  I  nic  mi  nie  POWIEDZIEĆ????  Przecież  jadałam  LUNCH  z  Judith 

Gershner. CHODZIŁAM NA ŁYŻWY z Judith Gershner. 

I okay, tylko raz. Ale I TAK. I NIE MIAŁAM POJĘCIA, że ona i mój chłopak... No 

wiecie. 

A  POWINNAM  się  była  domyślić.  Bo  przecież  pojawiały  się  te  wszystkie  znaki. 

Wtedy, kiedy ramieniem objęła oparcie jego krzesła. I podjadała mu pieczywo czosnkowe. W 

głowie mi się nie mieści, że byłam taka ślepa. 

W głowie mi się nie mieści, że Michael zmarnował NA NIĄ swój Najcenniejszy Dar, 

kiedy nawet jej NIE KOCHAŁ. 

DLACZEGO FACECI SĄ TACY PORĄBANI???? 

background image

 

107 

Oho, ktoś mi przysłał SMS. Dokładnie tego mi... 

Och. To Tina. 

 

I

LUVROMANCE

:  Mia,  gdzie  jesteś?  Co  się  dzieje?  Oddałaś  mu  swój 

Najcenniejszy Dar? On nadal chce jechać do Japonii? Odpisz! 

 

MUSZĘ jej odpisać. MUSZĘ jej powiedzieć, co się stało. 

 

G

R

L

OUIE

:  Powiedział,  że  jedzie  do  Japonii  niezależnie,  czy  To 

Zrobimy, czy nie. A poza tym Michael już oddał swój Najcenniejszy 

Dar Judith Gershner!!!! Iluvromance: !!!!!!!!!!!!!!! 

 

Dzięki Bogu za Tinę. Tak bardzo ją kocham. 

 

G

R

L

OUI

e: JA WIEM!!!!!!! 

I

LUVROMANCE

: ALE ON JEJ NIE KOCHAŁ!!!!!!!!! 

G

R

L

OUIE

:  Powiedział,  że  to  nic  dla  niego  nie  znaczyło,  że  oni  tylko 

tak sobie „eksperymentowali”. Tina, co ja mam teraz zrobić????? Jak 

on mógł mi o tym nie powiedzieć????? 

I

LUVROMANCE

: Ale przecież POWIEDZIAŁ ci. 

G

R

L

OUIE

: Trochę za późno!!!!! 

I

LUVROMANCE

: Ale ci POWIEDZIAŁ. 

G

R

L

OUIE

: ON JEJ NAWET NIE KOCHAŁ!!!!!!! 

I

LUVROMANCE

: Wiele razy w romansach główny bohater uprawia seks 

bez  zobowiązań  z  różnymi  kobietami,  zanim  nie  spotka  swojej 

prawdziwej miłości. 

G

R

L

OUIE

: ALE Z JUDITH GERSHNER????? 

I

LUVROMANCE

:  No  cóż,  nie.  Ale  to  sprawia,  że  kiedy  on  i  jego 

prawdziwa  wybranka  wreszcie  To  Zrobią,  to  się  staje  JESZCZE 

ważniejsze.  Bo  seks  jest  o  wiele  lepszy,  jeśli  się  go  uprawia  z 

ukochaną osobą. 

G

R

L

OUIE

: W  GŁOWIE MI SIĘ NIE MIEŚCI,  ŻE GO  BRONISZ!!!! 

Powiedział mi, że pojedzie do Japonii, nawet jeśli TO ZROBIMY!!!! 

I

LUVROMANCE

: Myślę, że masz prawo być wściekła. Ale naprawdę z 

background image

 

108 

nim zerwałaś????? 

G

R

L

OUIE

: Oddałam mu ten naszyjnik ze śnieżynką. 

I

LUVROMANCE

: MIA!!!!!!!!!!!!!!!!!! NIEEEEEEEEEEEEEE!!!!!!!!!!! 

G

R

L

OUIE

:

 

TINA, ON MNIE OKŁAMAŁ!!!! 

I

LUVROMANCE

:

 

Nie, nieprawda! POWIEDZIAŁ CI. W końcu. 

G

R

L

OUIE

:

 

Nie  o  to  chodzi.  Chodzi  o  to,  że  JUDITH  GERSHNER 

DOTKNĘŁA GO PRZEDE MNĄ!!!! 

I

LUVROMANCE

:

 

Lilly też dotknęła przede mną. 

G

R

L

OUIE

:

 

ALE  ONA  JEST  TWOJĄ  PRZYJACIÓŁKĄ!  !!!!  A  poza 

tym,  Borys  i  Lilly  nigdy  NIE  POSZLI  NA  CAŁOŚĆ.  Borys  nie 

przeprowadza  się  do  Japonii i  nie  zostawia  cię  samej  na  rok.  ALBO 

WIĘCEJ!!!! 

I

LUVROMANCE

:

 

Racja.  Och,  Mia.  Tak  strasznie  mi  przykro.  Muszę 

kończyć, tata mówi, że już dawno wyczerpałam swój limit SMS  - ów 

na ten miesiąc - do zobaczenia! 

 

Tina jest taka kochana. Ryzykowała furię własnego ojca, żeby do mnie pisać SMS  - y 

w tej godzinie próby. To wierna, prawdziwa przyjaciółka. 

A skoro już o tym mowa... Jak ja mam teraz spojrzeć  Lilly w twarz jutro rano?  Nie 

dam rady. 

Po prostu nie dam rady. 

 

JA, KSIĘŻNICZKĄ???? TAA, I CO JESZCZE? 

Sztuka 

Mii Thermopolis 

(pierwsza wersja) 

 

S

CENA 

24 

 

WIECZÓR.  Duży,  wygodnie  umeblowany  apartament  w  kamienicy  o  regulowanym 

czynszu, przy nowojorskiej Piątej Ale w pobliżu Union Square. MIA THERMOPOLIS, która 

niedawno  przeszła  kompletną  zmianę  wizerunku,  właśnie  weszła  do  środka.  Jej  najlepsza 

przyjaciółka LILLY MOSCOVITZ, nie co przysadzista dziewczyna z twarzą przypominającą 

mopsika przygląda jej się z niedowierzaniem. 

background image

 

109 

 

LILLY 

O mój Boże. A tobie co się stało? 

 

MIA 

(zdejmuje kurtką i próbuje zachowywać się naturalnie) 

Taa, no cóż, moja babka kazała mi iść do tego jednego faceta, Paola, a on... 

 

LILLY 

(w szoku) 

Twoje  włosy  mają  ten  sam  kolor  co  Lany  Weinberger.  A  co  ty  masz  na  tych 

PALCACH? Czy to  są tipsy?  Lana też takie ma. O mój Boże, Mia. Zamieniasz się w  Lane 

Weinberger! 

 

MIA 

(nie mogąc już tego dłużej znieść) 

Lilly. Przymknij się. 

 

MICHAEL 

(stając w drzwiach, bez koszuli) 

Wow. 

 

LILLY 

CO? COŚ ty przed chwilą do mnie powiedziała? 

 

MIA 

Wiesz  co,  Lilly?  Jestem  KSIĘŻNICZKĄ.  Jestem  księżniczką  Genowii.  I  ZAWSZE 

już będę księżniczką. Nie ucieknę przed tym. Nie mogę  udawać, że to się nie stało.  A jako 

księżniczka,  zawsze  będę  ceniła  w  innych  ludziach  książęce  cechy,  takie  jak  uczciwość  i 

szacunek dla samych siebie, i Nierobienie Tego z Ludźmi, Których Się Nawet Nie Kocha. Do 

widzenia. 

 

MICHAEL 

Wow. 

background image

 

110 

(Mia  zamaszystym  krokiem  wychodzi  z  pokoju.  LILLY  i  MICHAEL  wymieniają 

zaskoczone spojrzenia) 

PIĄTEK, 10 WRZEŚNIA, 1.00 W NOCY, 

PODDASZE 

Tyle że, oczywiście, teraz już wiem, że przez cały czas  - może nawet wtedy, kiedy ja 

dopiero  zaczynałam  się  dowiadywać,  że  jestem  księżniczką  -  Michael  sypiał  z  Judith 

Gershner. 

A ja o tym nie wiedziałam. 

Bo mi nigdy tego nie powiedział. 

PIĄTEK, 10 WRZEŚNIA, 1.30 W NOCY, 

PODDASZE 

JAK JA MAM BEZ NIEGO ŻYĆ????? 

PIĄTEK. 10 WRZEŚNIA, 2.15 W NOCY, 

PODDASZE 

Muszę  być  silna.  MUSZĘ.  On  mnie  OKŁAMAŁ.  Powiedział,  że  to  może  dobry 

pomysł, żebyśmy na jakiś czas DALI SOBIE SPOKÓJ. 

Tylko nie mogę pozwolić, żeby uszło mu to na sucho. 

Może mi pomoże, jeśli napiszę jakiś wiersz. 

 

Zdziwiony, że wybrałam wiarę 

W feministyczne ideały? 

Choć wierzysz, że to twoją głowę 

Powinnam ciągłe stroić w laury? 

 

Mężczyzna - lepsza płeć. Jak mogłam 

Wzgardzić twym pięknym garniturem? 

Krawatem, wielką parą butów, 

background image

 

111 

Klatą włochatą tak, z natury? 

 

Przecież ty sam otwarłeś klatkę, 

Bym mogła skrzydła rozprostować. 

Myślałeś - szybko wrócę z płaczem. 

Myślałeś, że będę żałować. 

 

A jednak odnalazłszy wolność, 

Zniknęłam z oczu, uleciałam. 

Może milszego już nie znajdę, 

Lecz ciebie już nie będę chciała. 

 

Och, smutna była nasza miłość! 

Płakałam po namiętnych sporach, 

aż mnie puściłeś wolno. 

Teraz, na życie singla przyszła pora. 

 

Boże, jaka szkoda, że to nie jest prawda. 

Michael! Mój ukochany wybawco! 

PIĄTEK, JO WRZEŚNIA, 3.00 W NOCY, 

PODDASZE 

Kochany Michaelu. 

Chciałam Ci tylko powiedzieć, że... 

 

Kochany Michaelu, 

Dlaczego mi nie powiedziałeś, że... 

 

Kochany Michaelu, 

DLACZEGO???? 

PIĄTEK, 10 WRZEŚNIA, 4.00 W NOCY, 

background image

 

112 

PODDASZE 

Michael! Moja nadziejo! Moja miłości! Moje życie! 

PIĄTEK, 10 WRZEŚNIA, 

W LIMUZYNIE W DRODZE DO SZKOŁY 

W głowie mi się nie mieści, że mama kazała mi dzisiaj iść do szkoły. 

Mówiłam jej, że mam złamane serce. Mówiłam jej, że PRZEZ CAŁĄ NOC OKA NIE 

ZMRUŻYŁAM.  Od  wczorajszego  wieczoru  praktycznie  nawet  na  moment  nie  przestałam 

płakać. Nie miałam pojęcia, że człowiek jest ZDOLNY wyprodukować aż taką ilość łez. 

Zupełnie jakbym mówiła do kamiennej ściany. Mama powiedziała tylko: 

- To ty zerwałaś z Michaelem, Mia, a nie odwrotnie. Nie będziesz się teraz cały dzień 

mazać w łóżku. 

To dziwne, ale... To prawie tak, jakby stawała po stronie MICHAELA, czy coś. 

Ale to przecież niemożliwe, prawda? No bo to MOJA mama, nie JEGO. 

Nawet kazała MI zadzwonić rano do Lilly i powiedzieć jej, żeby  znalazła sobie dziś 

inny transport do szkoły. Nie zgodziła się zrobić tego za mnie, chociaż ją błagałam, bo bałam 

się, że Michael zobaczy na wyświetlaczu nasz numer i odbierze. 

Źle  się  czuję,  zostawiając  Lilly  na  lodzie,  bez  samochodu,  ale  W  ŻADEN  SPOSÓB 

nie zdołam spojrzeć dziś rano na Michaela. A wiem, że on TOTALNIE będzie na mnie czekał 

przed wejściem do ich apartamentowca, bo rano wysłał mi maila, w którym o tym pisze tak: 

 

S

KINNER

B

X

:

 

Nadal  nie  rozumiem,  co  złego  zrobiłem.  W  jaki  sposób 

to, że przespałem się z kimś, zanim w ogóle się dowiedziałem, że ci 

się podobam, czyni ze mnie aż takiego przestępcę? Nie kminię tego. 

Chyba  rozumiem,  czemu  jesteś  przygnębiona  sprawą  Japonii, ale  nie 

wiem, ile razy mam jeszcze wyjaśniać, że robię to między innymi dla 

NAS,  żebyś  to  wreszcie  zrozumiała.  Lilly  wspomniała,  że  Borys 

mówił coś o klarnecistkach wczoraj na lunchu, więc pewnie stąd ci się 

one  wzięły,  ale  nadal  nie  wiem,  o  co  chodzi.  Jeśli  jednak  chcesz 

spotykać  się  z  innymi  facetami,  kiedy  mnie  nie  będzie,  to chyba  nie 

mam nic przeciwko temu. Może tak by nawet było lepiej. Posłuchaj, 

background image

 

113 

musimy pogadać, okay? Będę czekał rano z  Lilly pod domem. Może 

moglibyśmy wpaść gdzieś na kawę? 

 

MUSIAŁAM  zadzwonić  do  Lilly  (na  jej  komórkę,  żeby  zmniejszyć 

prawdopodobieństwo, że niechcący trafię na Michaela) i powiedziałam: 

- Lilly? Nie mogę dziś rano podwieźć cię do szkoły. 

- KG? - Lilly brzmiała podejrzliwie. - Czy to ty? 

- T - tak - powiedziałam. 

- Zaraz... Ty PŁACZESZ? 

- T - tak - przyznałam. Bo płakałam. 

-  CO  się  tu  wyrabia?  -  spytała  Lilly.  -  Coś  ty  zrobiła  mojemu  bratu?  W  życiu  go  w 

takim stanie nie widziałam. Naprawdę go rzuciłaś? Bo on mówi, że tak. 

- On... on... 

Ale to nie miało sensu. Nie byłam w stanie mówić. Za bardzo płakałam. 

-  Jezus,  Mia!  -  wykrzyknęła  Lilly,  pierwszy  raz  w  życiu  chyba  naprawdę  się  o  mnie 

martwiąc. - Brzmisz jeszcze gorzej niż on. CO TU SIĘ WYRABIA? 

- N - nie mogę teraz o tym mówić - wykrztusiłam. Bo dosłownie nie mogłam mówić, 

tak byłam zapłakana. 

- Dobra. Tylko Mia... Serio, nie wiem, o co tu chodzi, ale łamiesz mu serce. Nie jadę 

do ciebie, żeby skopać ci tyłek tylko dlatego, że widzę, że twoje serce też nie jest w  najlep-

szym stanie. Ale poważnie, musisz z nim pogadać. Chociaż z nim pogadać. Jestem pewna, że 

o cokolwiek poszło, możecie to jakoś naprawić, jeśli chociaż ze sobą POGADACIE. Okay? 

Ale ja nie mogłam odpowiedzieć. Tak strasznie płakałam. 

Niemniej, gdybym tylko mogła odpowiedzieć, to powiedziałabym: 

- Za późno, Lilly. Nic już nie zostało do powiedzenia. Bo nie zostało. 

 

Tak bardzo, bardzo za nim tęsknię. A on nawet jeszcze nie wyjechał. 

PIĄTEK. 10 WRZEŚNIA, 

WSTĘP DO TWÓRCZEGO PISANIA 

JA, KSIĘŻNICZKĄ???? TAA, I CO JESZCZE? 

Sztuka 

background image

 

114 

Mii Thermopolis 

(druga wersja) 

 

S

CENA 

12 

 

DZIEŃ.  Palmiarnia  hotelu  Plaza  w  Nowym  Jorku.  Dziewczyna  o  płaskiej  klatce 

piersiowej  i  fryzurze  w  kształcie  znaku  drogi  podporządkowanej  (czternastoletnia  MIA 

THERMOPOLIS)  siedzi  przy  ślicznie  nakrytym  stoliku  naprzeciw  łysego  mężczyzny  (jej 

ojciec, KSIĄŻĘ PHILLIPE). Z miny MII widać, że ojciec właśnie mówi coś, co ją wytrąca z 

równowagi. 

 

KSIĄŻĘ PHILLIPE 

Już nie nazywasz się Mia Thermopolis, kochanie. 

 

MIA 

(mrugając oczami z zaskoczenia) 

Nie? To jak się nazywam? 

 

KSIĄŻĘ PHILLIPE 

Nazywasz  się  Amelia  Mignonette  Grimaldi  Thermopolis  Renaldo,  księżniczka 

Genowii. 

 

MIA 

(zrywając się od stolika i błyskawicznym ruchem wyciągając uzi z plecaka) 

Tato, uważaj! 

(z  sufitu  na  linach  zaczynają  zjeżdżać  NINJA.  MIA  kopniakiem  przewraca  stolik,  w 

powietrze  leci  zastawa  do  herbaty.  Potem  zasypuje  wnętrze  gradem  kul  ze  swojego  uzi. 

TURYŚCI i KELNERZY chronią się, nurkując pod stoliki. Jej tata, przerażony, chowa się za 

palmą  w  doniczce.  MA  odrzuca  uzi,  któremu  zaciął  się  zamek,  i  wysokimi  kopniakami 

pokonuje  NINJA,  jednego  po  drugim,  zupełnie  jak  River  w  filmie  Serenity.  Wreszcie  w 

Palmiarni zalega cisza, wszyscy NINJA leżą bez przytomności. Jeden po drugim, TURYŚCI i 

KELNERZY podnoszą się na nogi. Któryś z nich powoli zaczyna klaskać w dłonie. Dołączają 

do niego inni. Po chwili Mia dostaje owację na stojąco za swoją odwagę. MIA podchodzi do 

PHILLIPE'A  i  wyciąga  do  niego  prawą  dłoń,  żeby  pomóc  mu  wstać.  On  ujmuje  tę  dłoń  z 

background image

 

115 

wahaniem i wstaje, opierając się na niej). 

 

KSIĄŻĘ PHILLIPE 

(z wdzięcznością) 

Mia, gdzie ty się nauczyłaś tak... 

 

MIA 

(lekkim tonem) 

Tato,  od  lat  pracuję  dla  Watykanu  jako  świetnie  wyszkolona  zabój  czyni  demonów. 

Nie wiedziałeś? 

 

KSIĄŻĘ PHILLIPE 

Nie wiedziałem. Myliłem się co do ciebie, Mia. Jesteś nie tylko księżniczką. 

 

MIA 

Tak, tato. Nie tylko. 

Mia,  mnóstwo  w  tym  czymś  wyobraźni,  ale  w  żaden  sposób  nie  jest  to 

praca na temat, który brzmiał: „ Opisz swoje domowe zwierzątko”. 

C. Martinez 

PIĄTEK, JO WRZEŚNIA, 

ANGIELSKI 

Nic ci nie jest? 

 

Chyba nic, Tina. Dzięki. 

 

Wyglądasz jakoś... blado. I masz zaczerwienione oczy. 

 

Taa. Cóż. Mało dzisiaj w nocy spałam. 

 

Rozmawiałaś z nim już? To znaczy, z Michaelem? 

background image

 

116 

 

Nie. Nie osobiście. 

 

A dzwonił do ciebie? Albo napisał SMS - a? 

 

Tak. Ale ja nie odpisałam. Jak mogłabym odpisać, Tina? Co tu jest jeszcze do 

POWIEDZENIA? 

 

Prawda. Ale gdyby przeprosił, nie wybaczysz mu? 

 

On nie przeprosi, Tina. On uważa, że nie zrobił nic złego!!! 

 

Ale to nie może byt WSZYSTKO. To znaczy, to nie może być KONIEC między wami. Za 

bardzo się kochacie!!!!! 

 

Michael sam powiedział - w jednym z maili, które mi wysłał - że może tak będzie 

lepiej. No wiesz, żebyśmy się spotykali z innymi ludźmi, kiedy jego nie będzie. 

 

POWIEDZIAŁ COŚ TAKIEGO???? 

 

Nie mówił, że ON ma zamiar spotykać się z innymi dziewczynami, ale że nie ma nic 

przeciwko, jeśli ja chcę się z kimś spotykać. 

 

Zaraz - on naprawdę tak POWIEDZIAŁ? 

 

Tak. Tak zrobił. To znaczy, powiedział, że chyba tak MUSI być. 

 

Och Mia! Nie wiem, jak mam ci to powiedzieć, ale - nie wydaje ci się, że może ta 

książka Twój Najcenniejszy Dar się myli? Bo w moich ulubionych romansach - w 

Szejku i dziewiczej sekretarce oraz w Szejku i książęcej narzeczonej - żaden z szejków 

nie był prawiczkiem, a wszystko się potem dobrze kończyło i dla nich, i dla ich 

dziewczyn. 

 

Wcale  nie  chciałam  pisać  tego,  co  napisałam  potem.  Naprawdę,  napisałam  to  z 

background image

 

117 

BÓLEM.  Ale  ktoś  MUSIAŁ  to  napisać.  Bo  Tina  przecież  nie  może  mieszkać  w  tej  swojej 

Tinalandii do końca życia. Po prostu nie może. 

 

Tina. To są tylko KSIĄŻKI. 

 

Ale Tina wcale nie chciała ustąpić. 

 

Twój Najcenniejszy Dar to też KSIĄŻKA. Dlaczego ona ma mieć rację, a nie książki 

o szejkach? 

 

Tina. Żaden z szejków z tych książek nie Zrobił Tego z Judith Gershner i nie 

KŁAMAŁ potem, żeby to ukryć. Jasne? Żaden z szejków z tych książek nie wynalazł 

zrobotyzowanego ramienia i nie wybierał się na rok do Japonii. Albo dłużej. Bo gdyby 

tak było, to taki szejk zabrałby swoją dziewiczą sekretarkę ZE SOBĄ. 

 

Wiem. Po prostu myślałam, że może powinnaś dać Michaelowi jeszcze jedną szansę. 

 

Ale jak mam to zrobić? Za każdym razem, kiedy teraz o tym myślę, przed oczami 

mam tylko obraz Judith Gershner z językiem w jego ustach. A to jeszcze NAJMNIEJ 

obrzydliwy obraz tego, co robili ze sobą ci dwoje. 

 

Tak. Czułam to samo, kiedy dowiedziałam się o Lilly i Borysie. Ale to po jakimś czasie 

mija, Mia. Naprawdę. Za parę dni nie będziesz już widziała Judith Gershner, kiedy 

będziesz myślała o Michaelu. 

 

Dzięki, Tina. Rozumiem, co chcesz powiedzieć. Naprawdę, rozumiem. Ale problem w 

tym, że za parę dni - nie, za parę GODZIN - Michael wyjedzie. Być może na zawsze! 

 

Mia! O mój Boże, tak mi przykro! Nie chciałam cię doprowadzić do płaczu! 

 

To nie ty, Tina. To przeze mnie. Ja po prostu... po prostu... 

 

Mia, już dobrze. Nie musisz już nic więcej pisać. Już się zamykam. 

 

background image

 

118 

Boże, jak do tego mogło dojść - do tego, że siedzę na angielskim i PŁACZĘ??? 

W  jakiś  sposób  żałuję,  że  Michael  NIE  JEST  takim  szejkiem,  a  ja  jego  dziewiczą 

sekretarką albo książęcą narzeczoną. Wiem, że to mało feministyczny sposób myślenia. 

Ale  gdyby  porwał  mnie  do  swojego  namiotu  na  pustyni,  zamiast  przenosić  się  do 

Japonii, to ja wtedy przynajmniej wiedziałabym, że mu naprawdę zależy. 

PIĄTEK, 10 WRZEŚNIA, 

FRANCUSKI 

- Mia! To prawda? 

- Tak, Perin. To prawda, że Michael przyznał, że uprawiał seks z Judith Gershner, i to 

prawda,  że  przenosi  się  do  Japonii  i  że  między  nami  koniec.  Czuję  się  okropnie  i  nie  chcę 

ryczeć na francuskim, więc proszę, rozmawiajmy o czymś innym. 

- Hm, tak. Ale mnie chodziło o to, czy to prawda, że wiesz, co trzeba robić, gdyby na 

Nowy Jork uderzyło tsunami. 

- Och. Tak, to też jest prawda. 

- Bardzo mi przykro ze względu na ciebie i Michaela. Nie miałam pojęcia. Więc teraz 

jesteś znów singlem? 

- Nigdy tak o tym nie myślałam. Ale chyba jestem singlem. 

- Chcesz dziś u mnie zanocować? 

-  Och,  dzięki  za  zaproszenie,  Perin,  ale  ja  chyba  wrócę  do  domu  i  pójdę  do  łóżka. 

Mówiąc prawdę, nie radzę sobie z tym wszystkim zbyt dobrze. 

- Okay. No to, żebyś się poczuła lepiej! 

- Dzięki! 

Pytacie, czym jest ta niezwykła zaleta kobiety? Zdaniem kanału 12 jest to 

zdolność karmienia dzieci. Kobieta robiąca karierę? To taka, która nie kocha swo-

ich dzieci ani męża. To nie chrześcijanka! To służebnica diabła! 

 

Spojrzeliśmy po sobie. Zmieniliśmy kanał. W samą porę! 

 

116 + 75 = tylko 191!!!! Potrzeba mi jeszcze dziewięć słów! 

 

Aha, zaraz, jeszcze tytuł. I MOJE NAZWISKO: 

background image

 

119 

 

Audycja pełna akcji 

realizacja 

Amelia Mignonette Grimaldi Renaldo Thermopolis 

 

TAK!!!! 

Przynajmniej COŚ dzisiaj mi się udało. 

PIĄTEK, 10 WRZEŚNIA, 

MIĘDZY FRANCUSKIM A LUNCHEM 

Właśnie zabrzęczała moja komórka. Michael wysłał mi następujący SMS: 

 

S

KINNER

B

X

:

 

Przynajmniej  pozwól  mi  przyjść  i  spróbować  to 

wyjaśnić. Chociaż to nie będzie łatwe, bo ja nadal nie rozumiem, co 

właściwie zrobiłem takiego strasznie złego. 

 

O  czym  on  mówi  „przyjść  i  spróbować  to  wyjaśnić”?  Jak  on  ma  przyjść  i  coś 

próbować wyjaśniać? Przecież ja siedzę w SZKOLE. 

I jak to możliwe, że on jeszcze nie wie, co złego zrobił? 

PIĄTEK, 10 WRZEŚNIA, 

LUNCH 

Wiecie co? Wszystko mi jedno. A niech się na mnie GAPIĄ. W życiu nie jadłam w tej 

stołówce  nic  równie  pysznego.  Gdybym  wiedziała,  że  cheeseburgery  są  takie  dobre,  to 

przysięgam, już dawno temu zaczęłabym je jeść. 

I wiecie co jeszcze? Nic mnie to nie obchodzi. To znaczy, nadal żal mi zwierząt i tak 

dalej. 

Ale  problem  w  tym,  że...  No  cóż,  mają  zwyczajnie  pecha.  Ten  świat  nie  jest 

sprawiedliwy. Czasami jest się przednią szybą. A czasami robaczkiem. 

To z piosenki, którą lubi moja mama. 

Jeśli  istnieje  coś  takiego  jak  reinkarnacja,  to  ja  prawdopodobnie  odrodzę  się  jako 

background image

 

120 

krowa i spędzę całe życie w maleńkiej zagrodzie, w której ledwie się będę mogła obrócić, a 

na koniec ktoś przyjdzie, da mi w łeb, a potem obedrze mnie ze skóry, którą przerobi się na 

skórzane  minispódniczki,  a  z  reszty  mnie  zrobią  hamburgery  i  jakaś  dziewczyna,  której 

chłopak oddał swój Najcenniejszy Dar Judith Gershner, zje mnie, i na to właśnie sobie będę 

zasługiwała. Tak wygląda krąg życia i śmierci, moi mili. 

Wow. Chyba teraz zostałam nihilistką. 

Lilly, zdaje się, tak uważa. I chyba nie może w to uwierzyć. 

- Burger? - Cały czas gapi mi się w talerz. - Ty jesz CHEESEBURGERA? 

-  Już  nic  mnie  nie  obchodzi  -  powiedziałam.  Bo  rzeczywiście  tak  jest.  Nie  obchodzi 

mnie. Nic. Skoro jestem nihilistką i tak dalej. 

-  Ty  i  mój  brat  pierwszy  raz  w  życiu  się  kłócicie,  ty  z  nim  zrywasz  i  zaczynasz  jeść 

mięso? On ma rację. Ty faktycznie ZWARIOWAŁAŚ. 

W tym momencie już musiałam odłożyć hamburgera. 

-  On  COŚ  TAKIEGO  powiedział?  -  spytałam  ostro.  Nic  mnie  nie  obchodziło,  że 

odbywamy tę rozmowę w obecności całego lunchowego tłumu - J.P., Borysa, Ling Su, Tiny, 

Perin.  Bo  czemu  mnie  miało  obchodzić?  Mnie  już  nic  w  ogóle  nie  obchodzi.  -  Michael 

powiedział, że zwariowałam? 

-  W zasadzie tak  -  stwierdziła  Lilly.  -  I dowodzi tego fakt, że  siedzisz tu teraz i jesz 

cheeseburgera. Nie jadłaś mięsa, odkąd skończyłaś sześć lat! 

- No cóż, może czas zacząć. Gdybym przez ten cały czas jadła więcej białka, może nie 

podjęłabym w swoim życiu tak wielu głupich decyzji. 

- Które ze swoich licznych głupich decyzji masz teraz na myśli?  - spytała lodowatym 

tonem Lilly. 

- Hej, Lilly - wtrącił się J.P. cicho, ale stanowczo. - Przestań. 

Lilly zrobiła zdziwioną minę. Nie przywykła, żeby J.P. wtrącał się do jej rozmów ze 

mną. Bo nigdy przedtem tego nie robił. 

Ale było za późno. Bo oczy już miałam pełne łez. Znowu. 

Chyba jednak wcale nie jestem nihilistką. 

-  Jeśli  on  uważa,  że  zwariowałam  -  powiedziałam  do  Lilly,  z  trudem  powstrzymując 

szloch - to on NIC z tego nie rozumie. Ja NIE zwariowałam. Ja po prostu DŁUŻEJ już tego 

nie zniosę. 

- Ale czego nie zniesiesz?  - spytała Lilly. - Tego, że masz faceta, który kocha cię tak 

bardzo,  że  kiedy  wyjechałaś  na  całe  lato  do  Genowii,  on  wynalazł  to  cudowne  urządzenie, 

które  być  może  zmieni  oblicze  medycyny,  po  to  tylko,  żeby  dowieść,  iż  jest  wystarczająco 

background image

 

121 

wiele wart, żeby móc być z tobą, na co ty go walisz w twarz, kiedy on ci wyjaśnia, że aby cała 

rzecz wystartowała z miejsca, on musi na jakiś czas wyjechać? 

Spiorunowałam ją wzrokiem, chociaż przez łzy niewiele widziałam na oczy. 

- To nie tak - wykrztusiłam. - I ty to wiesz. 

-  Och,  jasne,  wiem.  To  dlatego,  że  przez  wszystkie  te  miesiące  nie  powiedział  ci  o 

czymś, bo wiedział, że tego NIE ZROZUMIESZ i dostaniesz z tego powodu świra, bo taką 

masz już naturę, że dostajesz świra z powodu kompletnych drobiazgów, a on chciał ci tego 

oszczędzić? 

-  To,  co  zrobił  -  powiedziałam,  z  trudem  znajdując  słowa  -  to  nie  był  żaden 

DROBIAZG... 

- Och, daruj sobie - warknęła Lilly. - Tina opowiedziała mi o tej durnej książce, którą 

dostała  od  ciotki.  Czy  ty  naprawdę  jesteś  aż  taką  ignorantką,  że  nie  wiesz,  że  to  całe 

zamieszanie z Najcenniejszym Darem zaczęło się dlatego, że mężczyźni szukali sposobu na 

kontrolowanie kobiet przez ograniczanie liczby ich seksualnych partnerów, żeby w ten sposób 

zyskać pewność, że ich dzieci są rzeczywiście ich dziećmi? 

- Zaraz - powiedziałam, patrząc na nią badawczo. Co przychodziło mi z trudem, bo od 

łez  kręciło  mi  w  nosie.  -  Nie  ma  NIC  złego  w  tym,  że  się  czeka  z  seksem  po  to,  żeby  go 

uprawiać z kimś, kogo się pokocha. 

- Oczywiście, że nie ma w tym nic złego - stwierdziła Lilly. - Masz prawo tak uważać. 

Ale POTĘPIAĆ kogoś, kto NIE PODZIELA takiego poglądu? To ani trochę nie jest lepsze od 

tego,  co  robią  fundamentalistyczni  sędziowie  w  Iranie,  którzy  skazują  kobiety  na 

zakopywanie w piasek po szyję i każą w nie rzucać kamieniami. Bo z którejkolwiek strony na 

to spojrzeć, właśnie TY karzesz teraz kogoś za to, że nie wyznaje TWOICH zasad moralnych. 

Po  tym  już  się  zupełnie  rozpłakałam.  No  bo  porównywać  MNIE  z  tymi  wstrętnymi 

fundamentalistami? 

Ale Lilly nie odpuściła. 

-  Dlaczego  się  nie  przyznasz,  czego  NAPRAWDĘ  dotyczy  ta  cała  kłótnia  z 

Michaelem, Mia? - warknęła. - Jesteś wściekła, bo Michael nie chce zrobić tego, co ty chcesz, 

żeby zrobił. Powinien zostać w Nowym Jorku, żeby ci służyć za pieska kanapowego. Ale on 

ma własny umysł i chce go wykorzystać, żeby zbudować sobie jakieś WŁASNE życie. Tylko 

O TO tu chodzi. I NIE PRÓBUJ zaprzeczać. 

W tym momencie J.P. wstał, złapał Lilly za ramię i powiedział: 

- Chodź. Idziemy na spacerek. 

I wyciągnął ją ze stołówki. 

background image

 

122 

Wtedy zaczęłam już na dobre płakać. Nie szlochać ani nic. Po prostu cicho płakać nad 

resztkami mojego cheeseburgera. 

Tak. Jestem teraz żałosną, mięsożerną płaczką. 

Borys poklepał mnie po ramieniu i powiedział: 

-  Nie  płacz,  Mia.  Chyba  robisz  słusznie.  Związki  na  odległość  nigdy  nie  zdają 

egzaminu. Lepiej uciąć to szybko, jak teraz. 

- Borys - upomniała go Tina. 

- Nie - powiedziałam. - On ma rację. 

Bo ma. 

Ja tylko wolałabym, żeby jej nie miał. 

No i wolałabym też już umrzeć. 

Zamiast tego poszłam i wzięłam sobie trochę bekonu do tego cheeseburgera. 

PIĄTEK, 10 WRZEŚNIA, 

RZ 

O  mało  nie  zerwałam  się  z  tej  lekcji.  Częściowo  dlatego,  że  robiło  mi  się  trochę 

niedobrze po tym hamburgerze. Zdecydowanie nie powinnam była jeść bekonu. 

Ale  częściowo  też  dlatego,  że  nie  chciałam  znów  oglądać  Lilly  na  oczy.  Zwłaszcza 

kiedy J.P. nie będzie mógł jej powstrzymywać. 

Ale  nie  zerwałam  się,  bo  doszłam  do  wniosku,  że  tylko  sobie  narobię  kłopotów.  A 

odwiedziny w gabinecie dyrektor Gupty to ostatnia rzecz, jakiej teraz potrzebuję. 

Poza tym pielęgniarka dała mi tums, co mi trochę pomogło. 

Ucieszyłam się, że się nie zerwałam, kiedy już weszłam do klasy. Ucieszyłam się, bo 

kiedy weszłam do środka, zobaczyłam ZAPŁAKANĄ Lilly. 

Nie o to chodzi, że cieszyłam się, że ona płacze. Cieszyłam się, bo widać było bardzo 

wyraźnie, że będzie mnie potrzebowała. To znaczy, coś się stało. Coś DUŻEGO. 

Borys stał obok niej ze spanikowaną miną. To chyba naturalne, że przyjęłam, że Lilly 

płakała  ze  względu  na  coś,  co  powiedział  Borys,  skoro  rzucił  mi  to  przerażone  spojrzenie, 

kiedy weszłam do klasy. 

-  Co  jej  zrobiłeś?  -  zapytałam  go,  zaszokowana.  Bo  Borys  potrafi  być  czasem 

strasznym dupkiem. Ale on nie robi tego SPECJALNIE. A odkąd zaczęła z nim chodzić Tina, 

zrobił się nawet o wiele mniej dupkowaty. 

background image

 

123 

- Kiedy tu wszedłem, już tak siedziała - zaprotestował Borys. - To nie przeze mnie! 

-  Lilly.  -  Nie  mogłam  sobie  nawet  wyobrazić,  co  się  jej  mogło  stać.  Na  pewno  nie 

miało to nic wspólnego ze mną i z Michaelem. To nigdy Lilly nie doprowadziłoby do płaczu. 

Bardzo niewiele rzeczy może doprowadzić Lilly do płaczu. Chyba że... Aż sapnęłam.  - Lana 

Weinberger jednak zdecydowała się kandydować do samorządu szkolnego? 

- Nie! - powiedziała Lilly pogardliwie między jednym pociągnięciem nosem a drugim. 

- Boże! Uważasz, że płakałabym przez coś takiego? 

- No cóż. - Popatrzyłam na nią, nic nie rozumiejąc. - To o co chodzi? 

- Nie chcę o tym rozmawiać - mruknęła Lilly. 

Ale  zauważyłam,  że  zerknęła  przy  tym  na  Borysa.  Co  ważniejsze,  Borys  też  to 

zauważył. 

A  potem  -  przywołując  odrobinę  taktu,  którego  z  trudem  nauczyła  go  Tina  -  Borys 

powiedział: 

- Chyba pójdę już sobie i trochę poćwiczę. 

A potem poszedł i zamknął się w schowku na materiały piśmienne. 

Odezwałam się: 

- Okay, już sobie poszedł. Teraz mi powiedz. 

Lilly  wzięła  głęboki,  drżący  oddech.  Potem  rozejrzała  się  po  klasie  -  a  wszyscy 

natychmiast  opuścili  głowy,  udając,  że  są  pochłonięci  pracą  nad  swoimi  indywidualnymi 

projektami, coś, co NIGDY się nie zdarza, chyba że w klasie jest pani Hill, której przecież jak 

najbardziej tam wtedy nie było. A potem szepnęła: 

- J.P. właśnie ze mną zerwał. 

Zagapiłam się na nią kompletnie osłupiała. 

- Co? 

-  Słyszałaś.  -  Lilly  otarła  łzy  grzbietem  nadgarstka,  zostawiając  na  policzkach  dwie 

smugi tuszu. - Rzucił mnie. 

Zdążyłam przyciągnąć sobie krzesło do jej krzesła w samą porę, żeby klapnąć na nie, a 

nie na podłogę. 

- Chyba żartujesz. - To była jedyna rzecz, która mi przychodziła do głowy. 

Ale ze sposobu, w jaki łzy nadal płynęły jej z oczu, widać było boleśnie wyraźnie, że 

to nie są żarty. 

- Ale dlaczego? - spytałam. - Kiedy? 

- Przed chwilą. Na schodach przed wejściem, obok Joego.  - Joe to ten kamienny lew, 

który  stoi  przy  schodach  prowadzących  do  drzwi  frontowych  Liceum  imienia  Alberta 

background image

 

124 

Einsteina.  -  Powiedział,  że  paskudnie  mu  z  tym,  ale  nie  czuje  do  mnie  tego  samego,  co  ja 

czuję do niego. Powiedział, że ceni mnie sobie jako przyjaciółkę, ale że nigdy mnie nie ko  - 

kochał! 

Nie mogłam przestać się na nią gapić. W jakiś sposób, to było o wiele gorsze, niż to, 

co mi zrobił Michael. Bo Michael tylko przespał się z Judith Gershner i okłamał mnie w tej 

sprawie, i tak dalej. 

Ale nigdy mi nie powiedział, że mnie nie kocha. 

-  Och,  Lilly!  -  westchnęłam.  Zapomniałam  od  razu,  że  jestem  nihilistką.  Mogłam 

myśleć tylko o tym, że Lilly tak bardzo cierpi. - Och, Lilly! Tak mi strasznie przykro. 

-  Mnie  też  -  powiedziała  Lilly,  znów  ocierając  oczy.  -  Przykro  mi,  że  byłam  taką 

idiotką, że nie umiałam sama się przed sobą przyznać, że WIEM, co się dzieje. 

Zamrugałam oczami, nie odrywając od niej spojrzenia. 

- O co ci chodzi? 

- Kiedy po raz pierwszy powiedziałam mu, że go kocham, a on mi na to odparł tylko: 

„dziękuję”?  Już  wtedy  powinnam  była  odebrać  to  jako  znak,  że  on  nie  czuje  do  mnie  tego 

samego, co ja do niego, prawda? 

-  Ale  wszyscy  myśleliśmy,  że  to  tylko  dlatego,  że  on  nie  przywykł  do  tego,  że  się 

podoba dziewczynom. Pamiętasz, Tina mówiła... 

- Jasne, że on jest jak Bestia z  Pięknej i Bestii, że nie przywykł do ludzkiej miłości i 

nie jest pewien, jak ma na nią reagować. Wiesz co? Tina się myliła. Nie chodziło o to, że on 

nie wie, jak ma zareagować. On po prostu mnie nie kochał, ale nie chciał ranić moich uczuć, 

mówiąc mi to. Więc po prostu przez tyle miesięcy mnie zwodził. 

Aż się zachłysnęłam powietrzem. 

- Och, Lilly! Nie! To znaczy, on na pewno myślał, że... 

-  Że  uda  mu  się  mnie  pokochać?  -  Lilly  zdobyła  się  na  gorzki  uśmiech.  -  Taa, 

najwyraźniej mu się nie udało. 

-  Och,  Lilly  -  powtórzyłam.  W  tym  momencie  mogłabym  zabić  J.P.  Naprawdę.  W 

głowie mi się nie mieściło, że musiała coś takiego przez niego przechodzić. 

I żeby zrobić coś takiego w szkole! Ze wszystkich miejsc na ziemi! Dlaczego nie mógł 

zaczekać,  aż  znajdą  się  gdzieś  sam  na  sam,  na  przykład  w  Ray's  Pizza,  i  wtedy  jej  o  tym 

powiedzieć,  żeby  mogła  sobie  przynajmniej  popłakać  samotnie?  Co  ci  faceci  mają  w 

głowach? 

Zabiję go. Jak Boga kocham, zabiję. 

Nawet  nie  zdawałam  sobie  sprawy,  że  powiedziałam  to  na  głos,  dopóki  Lilly  nie 

background image

 

125 

wyciągnęła ręki i nie złapała mnie za nadgarstek ze słowami: 

- Mia. Nie, nie rób tego. 

Popatrzyłam na nią, zaskoczona. 

- Czego mam nie robić? 

-  Nie  rozmawiaj  z  nim  na  ten  temat.  Naprawdę.  To  moja  wina.  Ja...  Ja  w  pewnym 

sensie wiedziałam przez cały ten czas, że on mnie nie kocha. 

- Co? 

Słyszałam już wcześniej o czymś takim. Kiedy ofiary wrednych chłopaków obwiniają 

siebie za to, co zrobił im taki palant. 

Ale nigdy nie sądziłam, że LILLY, ze wszystkich na świecie, stanie się jedną z nich. 

-  Co  ty  w  ogóle  mówisz,  wiedziałaś?  Oczywiście,  że  nie  wiedziałaś,  Lilly,  w 

przeciwnym razie nie... 

- Nie, to nieprawda - wykrztusiła Lilly głosem ochrypłym od łez. - Skoro nigdy mi nie 

powiedział, że mnie kocha, podejrzewałam, że coś jest nie tak. Ale ja... no cóż, tak jak po-

wiedziałaś.  Myślałam,  że  może  on  nauczy  się  mnie  kochać.  Więc  zostałam  z  nim,  zamiast 

zerwać, jak powinnam była. To nie jego wina. On próbował, Mia. On się naprawdę starał. W 

sumie  to  bardzo  ładnie  z  jego  strony,  że  nie  pozwolił,  żeby  to  zaszło  za  daleko.  Naprawdę 

mógł wykorzystać okazję. Ale nie zrobił tego. 

Nie mogłam się powstrzymać i powiedziałam: 

- Czekaj, czy to znaczy, że wy dwoje nigdy... 

Lilly zmrużyła oczy. 

-  Bardzo  sprytnie,  KG.  Jestem  przybita, ale  jeszcze  przytomna.  I  wiesz,  nadal  mamy 

do zaplanowania kampanię wyborczą. 

-  Lilly.  -  Opuściłam  głowę  na  blat  stolika.  -  Ja  nie  mogę.  Po  prostu  nie  mogę.  Nie 

widzisz, że jestem załamana? 

-  Ja  też  nie  czuję  się  najlepiej  -  przyznała  Lilly.  -  A  nadal  jestem  w  stanie 

FUNKCJONOWAĆ. Mężczyzna kobiecie jest potrzebny jak rybie rower. 

Nie cierpię tego powiedzonka. Założę się, że ryby naprawdę chciałyby mieć rowery. 

Gdyby miały nogi. 

A potem, łagodniejszym tonem, Lilly dodała: 

- Słuchaj, KG. Co do ciebie i mojego brata, przepraszam. 

- Dzięki.  -  I wszystkie te łzy, które, jak mi się wydawało, udało mi się  zdusić, znów 

wróciły. 

- Ale nadal nie rozumiem - stwierdziła Lilly. 

background image

 

126 

-  Oczywiście,  że  tego  nie  rozumiesz  -  mówiłam  żałośnie,  nie  podnosząc  głowy  znad 

biurka. - Jesteś jego siostrą. Jesteś po jego stronie. 

-  Może  i  jestem  jego  siostrą.  Ale  jestem też  twoją  najlepszą  przyjaciółką.  I  mnie  się 

wydaje, że to niepotrzebna strata. Wiem, że jesteś na niego wściekła, ale naprawdę... Co on 

takiego złego zrobił? Przespał się z Judith Gershner. Wielkie mi rzeczy. Przecież to nie tak, że 

robił to W CZASIE, kiedy ze sobą chodziliście. 

-  To  JEST  wielka  rzecz  -  upierałam  się.  -  Ja  po  prostu...  Ja  nigdy  nie  myślałam,  że 

akurat  Michael  mógłby  coś  takiego  zrobić.  Przespać  się  z  kimś,  kogo  nawet  nie  kochał.  A 

potem mnie w tej sprawie OKŁAMAĆ. I ja WIEM, że twoim zdaniem rzutuję na niego swoje 

własne  poglądy.  Ale  ja  zawsze  po  prostu  zakładałam,  że  on  i ja mamy  te  same  poglądy.  A 

teraz okazuje się, że on jest bardziej podobny... no cóż, bardziej podobny do Josha Richtera 

niż do mnie! 

-  Do  Josha  Richtera?  -  Lilly  przewróciła  oczami.  -  Och,  przestań.  Jakim  cudem  mój 

brat miałby przypominać Josha Richtera? 

- No bo spanie z dziewczyną której się nawet nie kocha... Tak robi Josh Richter. 

- Styl Josha Richtera polega na tym, że on wykorzystuje dziewczyny, które się w nim 

kochają, i robi im w ten sposób krzywdę. 

Uniosłam głowę, żeby na nią popatrzeć, i powiedziałam, starając się, żeby wypadło to 

maksymalnie troskliwie: 

- Chcesz powiedzieć, jak ty i J.P.? 

Ale Lilly tylko spiorunowała mnie wzrokiem. 

- Bardzo sprytnie, Mia - powtórzyła. - Ale nie dam się na to nabrać. 

Choroba. 

-  Mia.  Nie  możesz  dostawać  małpiego  rozumu  dlatego,  że  Michael  spotykał  się  z 

innymi dziewczynami, zanim poznał ciebie. To GŁUPIE. 

Teraz to ja spojrzałam na nią przez zmrużone powieki. 

- Jak to, z DZIEWCZYNAMI? 

- No cóż, z taką jedną z obozu języka hebrajskiego... 

-  Z  JAKĄ  DZIEWCZYNĄ  Z  OBOZU  JĘZYKA  HEBRAJSKIEGO?!  -  wrzasnęłam 

tak głośno, że Borys aż wyjrzał ze schowka na materiały piśmienne zobaczyć, co się stało. 

-  Uspokój  się  -  rzekła  Lilly  z  niesmakiem.  -  Oni  się  tylko  całowali.  A  Michael  był 

wtedy chyba w pierwszej licealnej, czy coś. 

- Była ładna? - dopytywałam się. - Jak się nazywała? Do której bazy doszli? 

- Tobie potrzebna jest psychoterapia. A teraz, czy możemy pogadać przez moment o 

background image

 

127 

czymś  innym  niż  te  romantyczne  perypetie?  Bo  musimy  popracować  nad  twoim 

przemówieniem. 

Zamrugałam oczami. 

- Moim czym? 

-  Twoim  przemówieniem.  Uważasz,  że  tylko  dlatego,  że  zerwałyśmy  z  naszymi 

chłopakami,  jesteśmy  już  niezdolne  korzystnie  wpływać  na  szkolne  otoczenie  ani 

poprowadzić naszych rówieśników drogą do lepszego jutra? 

- Nie - mruknęłam. - Ale... 

- Dobrze. Bo wiesz, że powinnaś dziś na apelu wygłosić swoją mowę jako kandydatka 

na przewodniczącą samorządu, prawda? 

- Lilly. - Przełknęłam ślinę. Z trudem. - To nie będzie możliwe. 

-  Nie  masz  innego  wyjścia,  KG  -  oświadczyła  Lilly.  -  Dałam  ci  trochę  luzu  w  tym 

tygodniu ze względu na Michaela i tak dalej. Ale tej roli za ciebie odegrać nie mogę. Będziesz 

musiała wyjść na środek i przemówić. Stwierdziłam, że na pewno nic nie przygotujesz, więc 

pozwoliłam sobie sama coś napisać. - Podsunęła mi kartkę papieru zapisaną swoim typowym, 

bardzo  drobniutkim  pismem.  -  To  są  w  zasadzie  odpowiedzi  na  pytania  postawione  na  tych 

kartkach  ze  stołówki.  Wiesz,  co  zrobić  w  razie  huraganu  czy  ataku  brudną  bombą.  Nic 

nowego. A przynajmniej nie dla ciebie. Powinno ci to pójść jak z płatka. 

-  Jeśli  to  zrobię  -  zagadnęłam,  taka  trochę  oszołomiona  (może  jednak  zaszkodził  mi 

ten cały bekon?) - powiesz mi, prawda? Czy ty i J.P. Zrobiliście To latem? 

- I to jest twoja jedyna motywacja do udziału w wyborach? - zapytała Lilly. 

- Tak - odparłam. 

- Boże, to jest takie żałosne. Ale, owszem, powiem ci. Ty nieudacznico. 

Nie obraziłam się za to, bo miała rację. JESTEM nieudacznicą. Ona nawet nie wie, jak 

wielką. 

Poza  tym  wiem,  że  pod  brawurą  Lilly  skrywała  prawdziwy  ból.  Jak  mogłaby  nie 

cierpieć? Kochała J.P. tak, jak nigdy przedtem nie kochała żadnego faceta. 

Poważnie,  jak  J.P.  mógł  jej  zrobić  coś  takiego?  Myślałam,  że  to  jeden  z  tych 

przyzwoitych chłopaków. Naprawdę tak myślałam. 

Ale teraz już zupełnie nie wiem, jak mam się z nim nadal przyjaźnić. A co dopiero być 

jego partnerką w laboratorium na chemii. 

PIĄTEK, 10 WRZEŚNIA, 

background image

 

128 

CHEMIA 

J.P. zachowuje się, jakby nic się nie stało! Jakby uważał, że ja nic nie wiem o nim i o 

Lilly!  Zapytał: „Jak się masz, Mia?”, kiedy  siadał obok mnie, i wyglądał na bardzo o mnie 

zatroskanego. O mnie! Kiedy sam właśnie złamał serce mojej najlepszej przyjaciółce! 

Byłam  tak  zaszokowana,  że  odburknęłam  tylko:  „Dobrze”,  zupełnie  zapominając  o 

tym, co sobie postanowiłam na korytarzu w drodze na lekcję - że nigdy więcej słowem się do 

J.P. nie odezwę. 

I okay, to nie jego wina, że nie kocha Lilly. Ale mógł powiedzieć jej wcześniej - na 

przykład w maju, kiedy po raz pierwszy powiedziała mu, że go kocha - i nie zwodzić jej przez 

ten cały czas. 

Och... Kenny mi właśnie podsunął karteczkę: 

 

Mia, dowiedziałem się, że zerwaliście z Michaelem, bardzo mi przykro. Jeśli mogę coś 

zrobić, żeby ci poprawić humor, proszę, powiedz mi od razu - Kenny. 

Kenny jest taki miły. W głowie mi się nie mieści, że nie ma żadnej dziewczyny. Hej, a 

gdyby Lilly... 

No cóż, dobra. Chyba nie. On raczej nie jest w jej typie, biorąc pod uwagę, że waży 

mniej niż ona. 

 

Dzięki, Kenny. Pomoc w zrozumieniu, o co chodzi w tej całej chemii, to jedyne, co mi 

w tej chwili przychodzi do głowy. Naprawdę jestem ci wdzięczna za twoje wsparcie. 

 

Nie ma sprawy, Mia! Zawsze chętnie ci we wszystkim pomogę. A może, jeśli nie masz 

dziś wieczorem żadnych planów, miałabyś ochotę wpaść do mnie, pomógłbym ci 

zrozumieć, o co chodzi w stałej Avogarda. Bo zauważyłem, że chyba tego nie 

chwytasz. Poza tym moja mama właśnie była u rzeźnika, więc mamy w domu mnóstwo 

bekonu, a słyszę, że ostatnio jesz mięso. 

 

Widzicie?  To  taki  fajny  facet.  On  TOTALNIE  powinien  mieć  dziewczynę.  Może 

wpadną sobie w oko z Perin??? 

 

Dzięki, Kenny, to bardzo miłe z twojej strony, ale dziś wieczorem nie mogę. 

Naprawdę nie czuję się jeszcze gotowa do zgłębiania żadnych stałych. 

background image

 

129 

 

No cóż, zaproszenie pozostaje aktualne! Naprawdę nie musisz bać się chemii. To łatwe 

- o ile tylko będziesz uważać. 

 

Dobrze wiedzieć! Dzięki raz jeszcze. 

 

Zadziwiające. 

 

O mój Boże. J.P. właśnie podsunął mi liścik. Jak on MOŻE? Przecież musi wiedzieć, 

jak  wielkie  mam  do  niego  w  tej  chwili  pretensje.  Wie,  że  Lilly  ma  ze  mną  po  lunchu  RZ. 

Musi wiedzieć, że ona mi wszystko wyznała. Jak on śmie podsuwać mi jakieś karteczki? Jak 

ŚMIE? 

No cóż, nie mam zamiaru odpisywać. Nie i już. Nie odrywam oczu od tablicy. Chemia 

jest ważna, wiecie. Nawet księżniczki muszą się jej uczyć. Z jakiegoś powodu. 

Ale... O co mu chodzi? Co jest takie zadziwiające? 

 

Co jest zadziwiające? 

 

W głowie mi się nie mieści, że to zrobiłam! W głowie mi się nie mieści, że odpisałam! 

Co się ze mną DZIEJE? 

 

To, że jesteś wolna od niecałych dwudziestu czterech godzin. A wilki już się rzuciły w 

pościg. 

 

!!!! CO???? Co on wypisuje? Och, zaraz, o KENNYM? Czy ten J.P. oszalał? 

 

Kenny nie jest żadnym wilkiem! On po prostu stara się być miły. 

 

Wmawiaj to sobie, jeśli tak ci wygodniej. Ale jak sobie radzisz, tak SERIO? 

 

Ha! No cóż, sam się o to prosił. 

 

Jak sobie radzę? Zaraz ci powiem, jak sobie radzę. Radziłam sobie o wiele lepiej, 

zanim nie zerwałeś z moją najlepszą przyjaciółką!!!! 

background image

 

130 

 

Ciekawe, jak z TYM sobie poradzi. 

 

Powiedziała ci. 

 

Oczywiście, że mi powiedziała!!!! A czego się spodziewałeś???? Lilly i ja mówimy 

sobie wszystko. No cóż, prawie wszystko. J.P., jak mogłeś jej to zrobić? 

 

Przykro mi. Nie chciałem. Lubię Lilly, naprawdę. Tylko nie aż tak bardzo, jak ona lubi 

mnie. 

 

Ona cię nie tylko LUBIŁA, ona cię KOCHAŁA. Powiedziała ci to jeszcze w maju. 

Skoro wiedziałeś, że jej nie kochasz, dlaczego jej tego wtedy nie powiedziałeś? 

Dlaczego musiałeś ją aż tak długo zwodzić? 

 

Szczerze, sam nie wiem. Chyba dlatego, że miałem nadzieją, że moje uczucia się 

zmienią. Ale się nie zmieniły. A dzisiaj, kiedy zobaczyłem, jak cię potraktowała - no 

cóż, zrozumiałem, że nie zmienią się nigdy. 

 

Zobaczyłeś, jak mnie potraktowała? O czym ty MÓWISZ? 

 

Przy lunchu była wobec ciebie taka wredna. W sprawie tego, co zaszło między tobą a 

Michaelem. 

 

Co???? Lilly nie była wobec mnie wredna!!! 

 

Mia porównała twoje zerwanie z Michaelem z powodu, że cię okłamał, z tymi 

fundamentalistycznymi sędziami z Iranu, którzy skazują cudzołożne kobiety na karę 

śmierci przez ukamienowanie. 

 

Och, TO. Ale przecież Lilly tylko... była SOBĄ. To znaczy, ona zawsze taka jest. 

 

Nie jest to ktoś, z kim chciałbym być. Osoba, która wykazuje taki brak empatii; tego 

usprawiedliwić nie mogę. 

background image

 

131 

 

Zaraz... Ty mi mówisz, że zerwałeś z Lilly PRZEZE MNIE??? 

 

Cóż... częściowo, tak. 

 

No  świetnie.  Po  prostu  ŚWIETNIE.  Jakbym  już  nie  miała  kłopotów.  Teraz  jeszcze 

muszę dźwigać na barkach świadomość, że jestem odpowiedzialna za złamane serce Lilly? 

 

J.P., Lilly taka już jest. Ja do tego PRZYWYKŁAM. Nie mam do niej o to pretensji. 

 

Ale POWINNAŚ mieć pretensje. Zasługujesz na to, żeby traktować cię lepiej. Uważam, 

że za często pozwalasz ludziom źle się traktować. Lekceważysz to, mówiąc, że „oni 

tacy już są”. Ale to nie usprawiedliwia ich zachowania, Mia. Dlatego uważam, iż to, 

że stawiłaś czoło Michaelowi po tym, jak cię potraktował, jest dla ciebie prawdziwym 

krokiem naprzód. 

 

Co on WYGADUJE? 

 

Wcale nie pozwalam ludziom źle się traktować! Kiedyś totalnie rozwaliłam telefon 

komórkowy Lany... No cóż, ciebie jeszcze tu nie było. Ale zrobiłam to. 

 

Ja nie mówię, że NIGDY nie stajesz w swojej obronie. Ja tylko mówię, że wydaje mi 

się, że trzeba czegoś poważnego, żebyś wreszcie się postawiła. Zwykle myślisz o 

ludziach jak najlepiej - jak w przypadku Kenny'ego i jego jawnych prób zwabienia cię 

w sidła teraz, kiedy jesteś od niecałych dwudziestu czterech godzin wolna. 

 

Mówiłam ci! Kenny uważa mnie wyłącznie za przyjaciółkę. 

 

Jasne. Wmawiaj to sobie dalej. Ja się tylko cieszę, że wreszcie się postawiłaś 

Michaelowi. Lubię Michaela, ale nie miał prawa cię oszukiwać w sprawie swojego 

życia seksualnego. Uważam, że szczerość jest w związku kwestią najważniejszą. A 

skoro Michael nie umiał być z tobą szczery w sprawie tak istotnej jak to, z kim był, 

zanim się z tobą związał, to jakie szanse mieliście wy dwoje na prawdziwy, stały 

background image

 

132 

związek? 

 

Wow!  WRESZCIE  ktoś,  kto  to  zrozumiał!  Może  J.P.  nie  jest  jednak  taki  okropny. 

Jednak rzucił Lilly - i to w SZKOLE. 

 

Ale wydaje się, że ma naprawdę dobrze poukładane w głowie. 

 

Mam tylko nadzieję, że nadal będziemy mogli się przyjaźnić. Nie chciałbym, żebyś 

miała mi za złe to, że zerwałem z Lilly. Bardzo by mi było źle, gdyby to wpłynęło na 

NASZĄ przyjaźń. Bo ja cię uważam za bliską przyjaciółkę, Mia... Jedną z najlepszych, 

jakie kiedykolwiek miałem. 

 

O mój Boże! Jakie to miłe! 

 

Dzięki, J.P.! Ja też uważam cię za przyjaciela. Nie umiem ci nawet powiedzieć, ile to 

dla mnie znaczy, że jesteś po mojej stronie w tej całej sprawie, a nie po stronie 

Michaela. Moim zdaniem WIĘKSZOŚĆ chłopaków wzięłaby jego stronę. Oni chyba 

nie rozumieją, że dziewictwo to najcenniejszy dar, jaki możesz ofiarować swojej 

jedynej i prawdziwej miłości. Że jeśli go zmarnujesz z kimś, kto cię nie obchodzi, to 

wtedy, kiedy przyjdzie czas, nie masz już nic do zaoferowania tej osobie, którą 

KOCHASZ. 

 

Dokładnie. Dlatego swojego jeszcze nie oddałem. !!!! J.P. jest prawiczkiem!!!!! 

 

Wow. Jego i mnie naprawdę WIELE łączy. 

A  poza  tym...  To  znaczy,  że  Tina  się  myliła:  on  i  Lilly  nigdy  Tego  Nie 

Zrobili!!!!!!!!!!!!! 

Ale  nie  powiem  Lilly,  że  znam  prawdę.  Miała  już  dość  rozczarowań  jak  na  jeden 

dzień. Pozwolę jej jeszcze trochę bawić się myślą, że trzyma mnie w niepewności. Chociaż 

tyle mogę zrobić, biorąc pod uwagę, że to MOJA wina, iż J.P. z nią zerwał. 

Tylko mam nadzieję, że ona nigdy się o tym nie dowie. 

PIĄTEK, 10 WRZEŚNIA, 

background image

 

133 

RACHUNEK RÓŻNICZKOWY 

O mój Boże, o mój Boże, o mój Boże. Czy właśnie się stało to, co się stało? Czy mnie 

się to wszystko tylko przywidziało? 

To się NIE MOGŁO stać! Bo to jest po prostu za dziwne, żeby się mogło zdarzyć. 

Ale... Ale to się chyba naprawdę stało! 

Zwymiotuję.  Normalnie,  zwymiotuję.  Dlaczego  zeżarłam  ten  bekon  i  cheeseburgera 

na lunch? 

Ręce mi się tak trzęsą, że ledwie mogę pisać... Ale muszę to jakoś zanotować... Dobra, 

było tak: 

Teraz  już  wiem,  co  miał  na  myśli  Michael,  kiedy  napisał,  że  przyjdzie  i  spróbuje  to 

wyjaśnić.  Miał  na  myśli,  że  przyjdzie  do  mnie,  DO  LICEUM  IMIENIA  ALBERTA 

EINSTEINA. 

I  podejdzie  pod  drzwi  pracowni  chemicznej  pod  koniec  siódmej  lekcji,  dokładnie 

wtedy,  kiedy  będę  wychodziła  z  klasy  razem  z  J.P.  Tyle  że  ja  go  w  pierwszej  chwili  nie 

zauważyłam. To znaczy Michaela. 

J.P - który, jestem pewna, też Michaela nie dostrzegł - odezwał się do mnie: 

- Przyjaźń? 

Na co ja powiedziałam: 

- Oczywiście! 

A on wtedy powiedział: 

- Misiaczka? 

A ja powiedziałam: 

- Czemu nie? 

I  go  uściskałam.  I  byłam  taka  -  no,  sama  nie  wiem.  PORUSZONA  tym,  że  J.P.  był 

smutny przez to, że zerwał z Lilly i tak dalej, że zanim się zorientowałam, POCAŁOWAŁAM 

go. 

Zamierzałam tylko go cmoknąć w policzek. Ale on przesunął głowę. I skończyło się 

na tym, że go pocałowałam w usta. 

Nie po francusku, oczywiście. I tylko przez sekundę. 

Ale i tak. Pocałowałam go. W usta. 

I nie byłoby z tego żadnej wielkiej sprawy  - jestem pewna, że nie - gdyby nie to, że 

kiedy już przestałam go obejmować za szyję i obejrzałam się za siebie - bardzo zażenowana, 

bo  WCALE  nie  zamierzałam  go  całować,  a  przynajmniej,  niezupełnie  zamierzałam  - 

background image

 

134 

zobaczyłam Michaela. 

Stał za nami na środku zatłoczonego korytarza i miał zdziwioną minę. 

Tyle rzeczy przeleciało mi przez głowę, kiedy się obejrzałam i zobaczyłam Michaela. 

Najpierw ogarnęło mnie szczęście, bo ja zawsze jestem szczęśliwa na jego widok. Potem ból, 

bo przypomniałam sobie, co on mi zrobił i że ze sobą zerwaliśmy. A potem zdumienie, bo co 

on, u licha, robił w szkole, którą już ukończył? 

A potem zrozumiałam, że przyszedł tu „spróbować to wyjaśnić”, tak jak pisał w SMS 

- ie. 

A wtedy zwróciłam uwagę na wyraz jego twarzy. Zobaczyłam, jak przenosi spojrzenie 

ze  mnie  na  J.P.  -  biednego  J.P,  który  sterczał  tam  jak  posąg,  nadal  trzymając  w  powietrzu 

rękę, którą objął mnie w talii, kiedy wspięłam się na palce, żeby go pocałować, zupełnie jakby 

zapomniał, jak się ruszać, czy coś! - a potem znów na mnie. 

I DOKŁADNIE wiedziałam, co sobie wtedy pomyślał. 

A potem już  zupełnie mnie ogłupiło. Bo Michael musiał sobie pomyśleć, że między 

mną a J.P. coś jest. 

Co, oczywiście, nie jest prawdą. 

- Michael - powiedziałam. 

Ale było już za późno. Bo on już odwracał się i odchodził. 

Odchodził,  jakby  nagle  zrozumiał,  że  zrobił  wielki,  kolosalny  błąd,  w  ogóle 

przychodząc, żeby się ze mną zobaczyć! 

W  głowie  mi  się  to  nie  mieściło!  Najwyraźniej  niewiele  dla  niego  znaczę,  skoro nie 

został, żeby sobie ze mną to wszystko wyjaśnić! Nawet nie został na tyle długo, żeby dać w 

pysk J.P. za podrywanie jego dziewczyny! 

To pewnie dlatego, że w zasadzie nie jestem już jego dziewczyną. 

Poza  tym  nie  powinnam  się  chyba  tak  dziwić,  że...  To  znaczy,  kiedy  Michael 

zobaczył, jak tańczyłam z J.P. na tamtej imprezie, którą zrobił w zeszłym roku, też przecież 

nic nie powiedział. 

Ale nie zignorował mnie potem kompletnie, tak jak to zrobił teraz. 

O Boże. Nie mogę o tym nawet myśleć. Wydawało mi się, że jak to opiszę, zrobi mi 

się lepiej, ale się nie zrobiło. Ręce NADAL mi się trzęsą, kiedy piszę te słowa. Co się ze mną 

dzieje? I żołądek mnie naprawdę rozbolał. To nie może być ten cheeseburger, przecież minęło 

już tyle godzin... Poza tym pielęgniarka mi dała tamto lekarstwo... 

DLACZEGO  on  NIC  NIE  POWIEDZIAŁ?  CAŁOWAŁAM  INNEGO  FACETA. 

Można by pomyśleć, że przynajmniej COŚ powie, żeby to było choćby: „Żegnaj na zawsze”. 

background image

 

135 

Żegnaj na zawsze. O Boże. On wyjedzie dziś wieczorem. Na zawsze. 

A  wyglądał  tak  ŚWIETNIE,  kiedy  tam  stał,  taki  wysoki  i  silny,  z  tym  świeżo 

ogolonym  podbródkiem.  (Chyba.  Bo  nie  miałam  okazji  podejść  i  sama  sprawdzić.  Albo 

powąchać.  O  Boże!  Jak  ja  tęsknię  za  zapachem  szyi  Michaela!  Gdybym  ją  w  tej  chwili 

powąchała, to na pewno przestałabym dygotać, i przestałoby mi się wszystko przewracać w 

żołądku). 

Miał minę tak zaszokowaną... Taką zbolałą... 

 

O Boże, ja chyba naprawdę zwymiotuję. 

PIĄTEK, 10 WRZEŚNIA, W LIMUZYNIE 

W DRODZE DO HOTELU FOUR SEASONS 

Zwymiotowałam w gabinecie pielęgniarki. Lars ledwie zdążył mnie tam odprowadzić. 

Nie  wiem,  co  się  ze  mną  stało.  Siedziałam  na  rachunku  różniczkowym  i  pisałam  w 

swoim  pamiętniku,  kiedy  nagle  znów  zobaczyłam  zszokowaną  minę  Michaela,  po  tym  jak 

pocałowałam J.P.,  i  cała  się  oblałam  potem.  A  Lars,  który  siedział  obok  mnie,  odezwał  się 

przestraszonym tonem: 

- Dobrze się czujesz? 

A ja powiedziałam: 

- Nie. 

I  zanim  się  zorientowałam,  co  się  dzieje,  Lars  prowadził  mnie  pod  ramię  do  drzwi 

klasy,  a  potem  do  zlewu  w  gabinecie  pielęgniarki,  gdzie  zwróciłam  chyba  całego  tego 

cheeseburgera z bekonem, którego pożarłam na lunch. 

Siostra Lloyd zmierzyła mi temperaturę i powiedziała, że jest normalna, ale że krąży 

teraz  grypa  żołądkowa  i  ja  ją  prawdopodobnie  złapałam.  Powiedziała,  że  nie  powinnam 

zostawać w szkole, bo wszystkich pozarażam. 

Więc zadzwoniła na nasze poddasze, ale nikogo nie było w domu. Sama mogłam jej to 

powiedzieć. W piątki w tym semestrze pan G. ma tylko pół dnia lekcji, więc wraca do domu 

wcześnie.  On  i  mama  pewnie  skoczyli  do  New  Jersey  załapać  się  na  jakikolwiek  tani 

popołudniowy seans, a potem zajrzeć do Sam's Club i zrobić zapas pieluch dla Rocky'ego, co 

już się stało ich piątkową tradycją. 

A więc Lars zdecydował, że zabierze mnie do Grandmère, bo uznał, że w moim stanie 

background image

 

136 

nie powinnam zostawać sama na tym poddaszu. 

Najwyraźniej chorowanie w obecności Grandmère to coś lepszego niż chorowanie w 

moim  własnym  wygodnym  łóżku.  Nie  rozumiem  kryjącej  się  za  tym  logiki,  ale  byłam  za 

słaba, żeby protestować. 

Nie miałam serca mówić siostrze Lloyd, że wcale nie cierpię na grypę żołądkową. To, 

co mi dolega, to obciążenie żołądka zbyt dużą ilością mięsa zjedzonego po wielu latach we-

getariańskiej  diety  w  reakcji  na  to,  że  mój  chłopak  oddał  swój  Najcenniejszy  Dar  komuś 

innemu, a dziś wieczorem wyjeżdża do Japonii. 

Ale tak samo jak z grypą nie ma takiego lekarstwa, które można by wziąć i mieć to z 

głowy. 

Zwłaszcza kiedy człowiekowi dokucza jeszcze zespół pocałowania się przed chwilą z 

byłym chłopakiem swojej najlepszej przyjaciółki, a widział to mój były chłopak. 

Najsmutniejsze  w  tym  wszystkim  jest  to,  że  pierwszą  osobą,  do  której  chciałam 

zadzwonić,  kiedy  zdałam  sobie  sprawę,  że  każą  mi  się  wynosić  ze  szkoły  pod  pretekstem 

choroby,  był...  Michael.  Bo  nawet  od  samej  rozmowy  z  Michaelem  zawsze  robiło  mi  się 

lepiej. 

Ale nie mogę do niego zadzwonić. Bo co ja bym mu miała POWIEDZIEĆ po tym, co 

właśnie się stało? 

Dobrze,  że  ta  limuzyna  wyposażona  jest  w  specjalne  torebki  na  wypadek  choroby 

lokomocyjnej. 

PIĄTEK, 10 WRZEŚNIA, 15.00, 

HOTEL FOUR SEASONS 

Grandmère  to  straszne  towarzystwo,  kiedy  człowiek  nie  czuje  się  najlepiej.  Sama 

oczywiście  nigdy  nie  czuje  się  źle  -  a  przynajmniej  nie  pamięta,  jak  to  było,  kiedy  się  źle 

czuła - i jest zupełnie pozbawiona współczucia dla kogokolwiek, kto ma gorszy dzień. 

A ponadto bardzo była podekscytowana moim zerwaniem z Michaelem. 

- Zawsze wiedziałam, że przez tego chłopaka będą jakieś kłopoty - oświadczyła wielce 

radośnie,  kiedy  wyjaśniłam  jej,  dlaczego  pojawiam  się  nagle  w  jej  apartamencie  w  środku 

popołudnia, podobno zarażona wysoce zakaźną chorobą. 

Nie jestem chora, Grandmère, chciałam powiedzieć. Jestem tylko smutna. 

Bo  problem  w  tym,  że  nie  przestałam  kochać  Michaela.  Więc  zamiast  zgodzić  się  z 

background image

 

137 

nią, że to on jest źródłem kłopotów, powiedziałam tylko: 

- Sama nie wiesz, co mówisz. 

A potem usiadłam na kanapie i dla pociechy wzięłam sobie na kolana Rommla. 

Tak. Aż tak nisko upadłam. Szukałam pociechy u ROMMLA, miniaturowego pudla. 

-  Och,  Michael  nie  jest  ZŁY  z  natury  -  ciągnęła  Grandmère.  -  Tyle  że  jest  niskiego 

pochodzenia. Powiedz mi, co on takiego zrobił? Musiało to być coś szczególnie haniebnego, 

skoro nawet zdjęłaś ten naszyjnik. 

Uniosłam  dłoń  do  szyi.  Mój  naszyjnik!  Nawet  nie  zdawałam  sobie  do  tej  chwili 

sprawy  z  tego,  jak  bardzo  mi  go  brakuje  -  jak  dziwnie  się  czuję,  nie  mając  go  na  szyi. 

Naszyjnik  od  Michaela  był  zawsze  czymś  w  rodzaju  kości  niezgody  między  mną  a 

Grandmère.  Ona  zawsze  chciała,  żebym  na  bale  i  oficjalne  okazje  zakładała  genowiańskie 

klejnoty koronne, ale ja nigdy nie godziłam się zdjąć naszyjnika od Michaela. A Grandmère 

nie jest zwolenniczką noszenia naszyjników jeden na drugim. 

Zresztą  srebrna  śnieżynka  na  łańcuszku  nie  za  bardzo  pasuje  do  ciasnej  obroży 

nabijanej brylantami i szafirami. 

Stwierdziłam, że nie ma sensu ukrywać przed Grandmère prawdy, skoro i tak ją jakoś 

ze mnie wydobędzie. Więc powiedziałam: 

- Przespał się z Judith Gershner. 

Grandmère zrobiła zachwyconą minę. No cóż, to ZUPEŁNIE w jej stylu. 

- Zdradził cię! No cóż, nieważne. W tym morzu jest mnóstwo ryb. A co z tym miłym 

młodzieńcem, który występował w moim musicalu? Z tym Reynoldsem - Abernathym? Byłby 

dla  ciebie  uroczym  księciem  małżonkiem.  Taki  miły  młody  człowiek.  Taki  wysoki, 

jasnowłosy i przystojny! 

Ignorowałam  ją  po  prostu.  Bo  co  miałam  odpowiedzieć?  Czasami  zastanawiam  się, 

czy w naszej rodzinie nie ma jakiegoś dziedzicznego obciążenia szaleństwem. 

Właśnie, WIEM, że jest. 

Zamiast tego odezwałam się: 

- Michael mnie nie zdradził. On się przespał z Judith Gershner, zanim zaczęliśmy ze 

sobą chodzić. 

- Czy to ta dziewczyna od końskich much? - zapytała Grandmère. - Nie dziwię się, że 

poczułaś się urażona. Te obrzydliwe czarne tenisówki! 

-  Grandmère.  -  Nie  no,  powaga.  Co  jej  ODBIŁO?  -  Nie  chodzi  o  jej  WYGLĄD. 

Chodzi o to, że Michael mnie w tej sprawie OKŁAMAŁ. Pytałam go, czy ze sobą chodzili, a 

on powiedział, że nie. Poza tym, on jej nawet nie KOCHAŁ. Jak człowiek może oddać swój 

background image

 

138 

Najcenniejszy Dar komuś, kogo nawet NIE KOCHA? 

Grandmère popatrzyła na mnie z lekko zdezorientowaną miną. 

- Swoje najcenniejsze co? 

-  DAR.  -  Boże,  ona  bywa  taka  tępa.  -  JEGO  NAJCENNIEJSZY  DAR.  Ma  się  taki 

tylko JEDEN. A on go dał JUDITH GERSHNER, dziewczynie, której nawet NIE KOCHAŁ. 

Mógł poczekać. Powinien był oddać go MNIE. 

Nie wspominałam już o tym, że dopiero co przyłapał mnie na całowaniu się z innym 

chłopakiem. Bo uznałam, że to nie ma bezpośredniego związku z omawianym tematem. 

Grandmère zrobiła jeszcze bardziej zagubioną minę. 

-  Czy  ten  dar  to  był  jakiś  rodzaj  rodzinnego  dziedzictwa?  Bo  zgodnie  z  zasadami 

etykiety, kiedy młody człowiek daje damie coś, co stanowi rodzinne dziedzictwo, to możesz 

to  zatrzymać  tylko  na  czas  trwania  waszego  związku,  a  jeśli  zaręczyny  zostaną  zerwane, 

należy to zwrócić. 

-  Jego  Najcenniejszy  Dar  to  nie  jakiś  PIERŚCIONEK,  Grandmère  -  oświadczyłam, 

próbując nie tracić cierpliwości. - Jego Najcenniejszy Dar to jego DZIEWICTWO. 

Grandmère popatrzyła na mnie i zamrugała oczami. 

-  Jego  dziewictwo?  Dziewictwo  to  żaden  DAR.  Tego  się  przecież  nawet  nie  da 

ZAŁOŻYĆ! 

- Grandmère! - zawyłam. Nie mogłam uwierzyć, że ona do tego stopnia nie nadąża za 

współczesnością.  Cóż,  trudno  się  dziwić,  że  nie  ma  pojęcia,  o  czym  ja  do  niej  mówię. 

Któregoś dnia słuchałam ze swojego iPoda Dance, Dance, a ona to podsłuchała i stwierdziła, 

że to „chwytliwy kawałek”, i zapytała mnie, kto to śpiewa, a kiedy jej powiedziałam że Fall 

Out Boy, oskarżyła mnie o kłamstwo i powiedziała, że nikt by nie dał zespołowi tak głupiej 

nazwy.  Wyjaśniłam,  że  ta  nazwa  wzięła  się  od  Barta  z  serialu  Simpsonowie,  na  co  ona 

walnęła: 

- BART CO? Chyba miałaś na myśli WALLIS SIMPSON? Ale ona nie miała żadnego 

krewnego imieniem Bart. Tyle to ja wiem. 

Widzicie? Nie ma dla niej nadziei. 

- Twoje dziewictwo to twój Najcenniejszy Dar, który powinnaś oddać tej osobie, którą 

pokochasz  -  wyjaśniłam  powoli,  żeby  zrozumiała.  -  Tylko  że  Michael  oddał  swój  Judith 

Gershner,  dziewczynie,  której  nawet  nie  kochał  i  z  którą,  jak  się  wyraził,  „tak  się  tylko 

wygłupiał”. Więc teraz dla mnie nie ma żadnego daru, bo go ZMARNOWAŁ na kogoś, kogo 

nawet nie kochał. 

Grandmère pokręciła głową. 

background image

 

139 

-  Ta  cała  panna  Gershner  oddała  ci  PRZYSŁUGĘ,  młoda  damo.  Powinnaś  ją  po 

nogach  całować.  Żadna  kobieta  nie  potrzebuje  niedoświadczonego  kochanka.  No  cóż,  poza 

tymi wszystkimi młodymi blond nauczycielkami, które widuję w wiadomościach, a które śpią 

ze  swoimi  czternastoletnimi  uczniami.  Ale  muszę  przyznać,  one  wszystkie  wydają  mi  się 

niezrównoważone  umysłowo.  O  czym,  u  diabła,  one  ROZMAWIAJĄ  z  takim 

czternastolatkiem? Bo przecież nie dlatego ci chłopcy zrzucają dla nich spodnie. Powiedz mi, 

Amelio,  DLACZEGO  to  jest  teraz  takie  modne?  Co  jest  takiego  interesującego  w  młodym 

chłopcu ze spodniami opuszczonymi do kostek? 

Nie mogłam znaleźć na to żadnej odpowiedzi. Bo co można na takie pytanie w ogóle 

ODPOWIEDZIEĆ? 

-  W  każdym  razie  -  ciągnęła  Grandmère,  nawet  nie  zauważając,  że  nic  nie 

powiedziałam - czy Ten Chłopak i tak nie wyjeżdża do Japonii? 

-  Owszem  -  powiedziałam.  I  jak  zwykle,  serce  ścisnęło  mi  się  na  dźwięk  słowa 

Japonia. Dowodząc, że: 

a) jeszcze mam serce, oraz 

b) nadal kocham Michaela, mimo że staram się przestać. No bo, jak mogłabym go nie 

kochać? 

- W takim razie, co za różnica? - spytała pogodnie Grandmère. - Prawdopodobnie i tak 

już go nigdy nie zobaczysz. 

To wtedy wybuchnęłam płaczem. 

Grandmère  dość  mocno  się  wystraszyła  takim  rozwojem  sytuacji.  Bo  ja  siedziałam 

tam i po prostu wyłam. Nawet Rommel położył uszka po sobie i zaczął skomleć. Nie wiem, 

co by się jeszcze stało, gdyby nie wszedł na to wszystko tata. 

- Mia!  - powiedział na mój widok.  - Co ty tu robisz tak wcześnie? I co się stało? Na 

litość boską, dlaczego płaczesz? 

Ale ja tylko ze smutkiem pokręciłam głową. Bo nie mogłam przestać płakać. 

-  Zerwała  z  Tamtym  Chłopakiem!  -  Grandmère  musiała  podnieść  głos,  żeby 

przekrzyczeć moje szlochy.  -  Nie wiem, dlaczego tak się teraz zachowuje. Mówiłam jej, że 

tak  będzie  najlepiej.  O  wiele  lepiej  będzie  jej  z  tym  chłopakiem  Abernathy  -  Reynoldsów. 

Taki wysoki, przystojny młody człowiek! A jego ojciec jest taki bogaty! 

Od  tego  rozpłakałam  się  jeszcze  bardziej,  wspominając,  jak  pocałowałam  J.P.  na 

korytarzu na oczach Michaela. Nie miałam takiego zamiaru, oczywiście  - ale co z tego? Zło 

już się stało. Michael nigdy w życiu się więcej do mnie nie odezwie. Byłam tego pewna. 

A fakt, że tak bardzo chciałam, żeby się odezwał, mimo tego, co między nami zaszło, 

background image

 

140 

sprawił, że rozpłakałam się naprawdę na całego. 

- Chyba wiem, co jej dobrze zrobi - ciągnęła Grandmère, kiedy nadal szlochałam. 

- Jej matka? - spytał tata z nadzieją. 

Grandmère pokręciła głową. 

- Burbon. To zawsze pomaga. 

Tata zmarszczył brwi. 

-  Nie  wydaje  mi  się.  Ale  może  poproś  swoją  pokojówkę,  żeby  zamówiła  herbatę. 

Może to pomoże. 

Grandmère nie była przekonana do tego pomysłu, ale poszła po Jeanne, żeby kazać jej 

zadzwonić po herbatę, a tata stał nade mną i mi się przyglądał. Tata nie przywykł do widoku 

moich łez. To znaczy często przy nim płakałam - ostatni raz latem, kiedy byliśmy w pałacu na 

oficjalnej  imprezie,  a  ja  wpadłam  na  nisko  zawieszoną  belkę  sufitową,  mając  na  głowie 

diadem i te grzebyki wbiły mi się w głowę jak maleńkie noże. 

Ale  on  nie  przywykł  do  takich  dramatycznych  emocjonalnych  wybuchów.  W  ciągu 

ostatnich lat wszystko układało mi się raczej dobrze i jakoś dawałam sobie radę. 

Aż do tej pory. 

Dalej wyłam, sięgając po chusteczki do pudełka ustawionego na stoliku przy kanapie. 

A  między  szlochami  wszystko  się  jakoś  tak  ze  mnie  wylało,  o  Najcenniejszym  Darze,  i  o 

Judith  Gershner,  i  o  naszyjniku  ze  śnieżynką,  i  o  tym,  że  Michael  przyszedł  do  szkoły 

zobaczyć się ze mną, a zamiast tego zobaczył, jak całuję J.P. 

Muszę przyznać, nieźle tatę zatkało. Zwykle raczej nie rozmawiam z tatą o seksie, no 

bo wiecie, uch! 

I wyraźnie widziałam, że ten Najcenniejszy Dar go ostatecznie dobił, bo osunął się na 

kraniec kanapy, jakby nie mógł już dłużej ustać na nogach. I siedział tam, słuchając mnie, aż 

wreszcie  się  wygadałam  do  końca,  i  nie  mogłam  już  mówić,  i  tylko  siedziałam  tam, 

wydmuchując nos, bo już najgorszy atak płaczu mi przeszedł. 

Boże, nie miałam pojęcia, że ludzie są zdolni wylewać z siebie tyle łez. 

Dopiero  kiedy  otarłam  twarz,  tata  zdecydował  się  coś  powiedzieć.  A  kiedy  już  się 

odezwał, NIE było to coś, czego się spodziewałam. 

- Mia - rzekł tata ze śmiertelną powagą. - Moim zdaniem popełniasz błąd. 

W głowie mi się to nie mieściło! Ja mu w zasadzie dałam do zrozumienia, że Michael 

to  coś  w  rodzaju  męskiej  dziwki!  Można  by  pomyśleć,  że  mój  własny  ojciec  będzie  chciał, 

żebym się trzymała z dala od męskich dziwek! O czym on MÓWIŁ, jaki błąd? 

- Prawdziwa miłość wcale się nie zdarza tak znów często - ciągnął. - A kiedy się trafi, 

background image

 

141 

głupotą jest ją odrzucać tylko dlatego, że obiekt twoich uczuć popełnił jakieś głupstwo, zanim 

w ogóle jeszcze zaczęliście się spotykać. 

Gapiłam się na niego w milczeniu. Chyba to nie tylko moja wyobraźnia sprawiła, że 

wyglądał zupełnie jak ten król elfów z Władcy Pierścieni

To znaczy, o ile król elfów może być kompletnie łysy. 

-  A  jeszcze  większą  głupotą  jest  pozwolić,  żeby  odszedł  od  ciebie  ktoś,  kogo  tak 

bardzo  kochasz;  a  przynajmniej  pozwolić  mu  odejść  bez  walki.  To  coś,  co  sam  kiedyś 

zrobiłem - ciągnął tata, odchrząknąwszy. - I zawsze tego żałowałem, bo prawda jest taka, że 

nigdy już nie spotkałem kogoś, kogo bym obdarzył podobnym uczuciem. Nie chcę patrzeć, 

jak  powtarzasz  ten  sam  błąd,  Mia.  Więc zastanów  się,  naprawdę  się  zastanów,  nad  tym,  co 

robisz. Ja żałuję, że się nie zastanowiłem. 

A potem wstał i wyszedł na swoje spotkanie w ONZ. 

A ja siedziałam tam kompletnie osłupiała. W czym niby ta mówka miała mi POMÓC? 

Bo zupełnie nie pomogła. 

Tata  powinien  był  zwyczajnie  kazać  Larsowi  mnie  zastrzelić.  Tylko  w  ten  sposób 

można by zakończyć moje męczarnie. 

PIĄTEK, 10 WRZEŚNIA, 

HOTEL FOUR SEASONS 

Herbatę  już  podano.  Grandmère  kazała  mi  nalewać.  Rozwodzi  się  na  temat  jakiejś 

dyskusji,  którą  toczyła  kiedyś  z  Elizabeth  Taylor  a  propos  tego,  czy  żakiet  ze  spodniami  to 

odpowiedni  strój  dla  kobiety  na  popołudniową  herbatkę.  Elizabeth  Taylor  uważa,  że  tak. 

Grandmère uważa, że nie (ale niespodzianka). 

Coś mi nie daje spokoju. To znaczy, coś poza faktem, że mój chłopak i ja zerwaliśmy 

ze  sobą,  bo  on  się  przespał  z  Judith  Gershner,  a  jakąś  godzinę  temu  przyłapał  mnie  na 

całowaniu się (no cóż, prawie) z byłym chłopakiem mojej najlepszej przyjaciółki. 

Nie  mogę  przestać  myśleć  o  małej  mówce  taty.  No  wiecie,  że  on  też  bez  walki 

pozwolił kiedyś odejść komuś, kogo kochał. I miał przy tych słowach minę taką... smutną. 

A mój tata to przecież wcale nie jest typ smutnego faceta. Czy ktoś Z WAS smuciłby 

się, będąc księciem i mając prywatny numer komórki Gisele Bundchen? 

To dlatego przerwałam Grandmère tę tyradę przeciwko żakietom ze spodniami, żeby 

zapytać, czy wie, o czym mówił tata. 

background image

 

142 

- Ktoś, kto był dla niego ważny, a komu pozwolił odejść bez walki?  - Grandmère się 

zamyśliła. - Hm. To mogła być tamta gospodyni domowa... 

-  Grandmère  - powiedziałam.  - Ten numer o tacie i jego randkach z Evą  Longorią w 

„US Weekly” to były tylko plotki. 

-  Och.  W  takim  razie  nie  mam  pojęcia.  Jedyna  kobieta,  o  której  wspomniał  w  życiu 

więcej niż raz, to twoja matka. A to, oczywiście, dlatego, że jest twoją matką. Gdyby nie ty, 

już  nigdy  by  się  z  nią  nie  spotkał  po  tym,  jak  odrzuciła  jego  oświadczyny.  Co  było 

największym błędem JEJ życia. Powiedzieć „nie” księciu? Pfuit! Oczywiście, koniec końców 

to nawet lepiej. Twoja matka nigdy by się nie zadomowiła w pałacu. Podaj mi proszę słodzik, 

Amelio. 

Boże. To takie dziwne. No to kto to mógł być? To znaczy, kto mógł być dla mojego 

taty taki ważny, a jednak pozwolił temu komuś odejść? Kto... 

PIĄTEK, JO WRZEŚNIA, 

NA SCHODACH PRZED HOTELEM FOUR SEASONS 

Nie mogę w to uwierzyć. To znaczy, że byłam taka głupia. 

Tata próbował mi powiedzieć. WSZYSCY próbowali mi to powiedzieć. Ale ja byłam 

ciągle taka GŁUPIA... 

Ale mogę jakoś to naprawić. WIEM, że mogę. Będę tylko musiała złapać go, zanim 

wsiądzie do tego samolotu i powiedzieć mu, że... 

No cóż, nie wiem, co mu powiem. Ale coś wymyślę, kiedy go zobaczę. Gdybym tylko 

choć raz jeszcze mogła powąchać jego szyję, to wiem - WIEM - że wszystko skończyłoby się 

dobrze. 

I że kiedy go zobaczę, to będę wiedziała, co powiedzieć. 

JEŚLI uda mi się go złapać, zanim wsiądzie do samolotu. Bo jest środek popołudnia, a 

mój tata wziął limuzynę, jadąc do ONZ, co oznacza, że ja i Lars musimy złapać taksówkę, ale 

żadnej nie możemy znaleźć, bo wszystkie chyba zniknęły z miasta. Zdarza się to najczęściej, 

kiedy  człowiekowi  taksówka  jest  naprawdę  potrzebna,  i  dlatego  takie  seriale  jak  Seks  w 

wielkim mieście mogą być czasem dalekie od prawdy, bo tym dziewczynom ZAWSZE udaje 

się złapać taksówkę, a faktem jest, że ludzi potrzebujących taksówek jest o wiele więcej niż 

taksówek... 

CO MAM MU POWIEDZIEĆ???? 

background image

 

143 

Boże, w głowie mi się nie mieści, że byłam taka głupia. Że byłam taka głupia i ślepa, i 

ciemna,  i  taka  niesprawiedliwa,  i  CO  TO  WSZYSTKO  MIAŁO  ZA  ZNACZENIE???? 

Poważnie, co z tego w ogóle się LICZY, poza tym, że go kocham, i nigdy już nie pokocham 

nikogo  innego.  I  przecież  to  nie  tak,  że  on  mnie  zdradził,  i  DLACZEGO  TU  NIE  MA 

ŻADNYCH TAKSÓWEK???? 

Wybiegłam z apartamentu Grandmère, nawet się z nią nie żegnając. Wrzasnęłam tylko 

do Larsa: 

- Wychodzimy! 

I wypadłam za drzwi. Ruszył za mną z osłupiałą miną. Dopiero kiedy wbiegliśmy do 

holu, udało mi się dodzwonić na komórkę Lilly, i wydarłam się do niej: 

- JAKIMI LINIAMI LECI MICHAEL? 

- Continental - odparła, zaskoczona. - Zaraz... Mia, gdzie ty jesteś? Mamy apel, masz 

wygłosić swoje przemówienie! Przemówienie kandydata na przewodniczącego samorządu! 

- Nie mogę! - krzyknęłam. - To jest ważniejsze, Lilly. Muszę go zobaczyć... 

Znów  płakałam.  Ale  już  się  tym  nie  przejmowałam.  Płakałam  ostatnio  tyle,  że  w 

zasadzie  zrobił  się  z  tego  normalny  stan  rzeczy.  Co  oznacza,  że  może  mimo  wszystko  nie 

jestem nihilistką. 

-  Lilly.  Ja  mu  tylko  chcę  powiedzieć...  Chcę  tylko...  -  Tyle  że  ja  oczywiście  nadal 

nawet  nie  WIEM,  co  chcę  mu  powiedzieć.  -  Powiedz  mi,  o  której  startuje  jego  samolot? 

Proszę? 

Coś w moim głosie musiało ją przekonać, że mówię naprawdę szczerze. 

-  O  piątej  -  powiedziała  Lilly,  już  nieco  bardziej  przyjaznym  tonem.  -  Ale  on  już 

chyba pojechał na lotnisko. Trzeba się odprawić jakoś tak ze trzy godziny przed odlotem na 

liniach międzynarodowych. Coś, o czym osoba latająca wyłącznie prywatnym genowiańskim 

odrzutowcem książęcym ma prawo nie wiedzieć. 

A więc on już jest na lotnisku. 

Ale  to  mnie  nie  powstrzymało.  Rozłączyłam  się,  wybiegłam  na  dwór  i  kazałam 

Larsowi machać na taksówkę. 

A potem zadzwoniłam do taty pod jego awaryjny numer. 

- Mia? - szepnął, odbierając telefon. - O co chodzi? Co się stało? 

- Nic się nie stało. Czy to chodziło o mamę? 

-  Nic  się  nie  stało?  Mia,  to  linia  awaryjna;  ja  tu  siedzę  na  sesji  Zgromadzenia 

Ogólnego, komisja do spraw rozbrojenia i bezpieczeństwa międzynarodowego właśnie zdaje 

sprawozdanie.  Wiem,  że  przechodzisz  teraz  trudny  okres,  usiłując  poradzić  sobie  ze  stratą 

background image

 

144 

chłopaka, ale jeśli nie masz w tej chwili krwawiących ran, to ja odkładam słuchawkę. 

-  Tato,  nie!  Muszę  to  wiedzieć  -  nalegałam  gorączkowo.  -  Osoba,  którą  kiedyś 

kochałeś, osoba, której pozwoliłeś odejść bez walki, czy to była mama? 

- O czym ty mówisz? 

- CZY TO BYŁA MAMA? Czy to mama była tą osobą, którą kochałeś i żałujesz, że 

pozwoliłeś  jej  odejść  bez  walki?  To  była  ona,  prawda?  Bo  ona  powiedziała,  że  nigdy  nie 

wyjdzie za mąż, a ty MUSIAŁEŚ się ożenić, żeby zapewnić następcę tronu. Nie wiedziałeś, 

że  skończy  się  na  tym,  że  dostaniesz  raka,  i  że  ja  będę  twoim  jedynym  dzieckiem.  I  nie 

wiedziałeś,  że  nigdy  już  nie  spotkasz  nikogo,  kogo  byś  mógł  pokochać  tak  jak  ją.  A  więc 

pozwoliłeś jej odejść bez walki, prawda? To była ona. To zawsze była ONA. 

Na  moment  po  drugiej  stronie  linii  zapadła  cisza.  A  potem  tata  powiedział  bardzo 

cicho: 

- Nie mów jej. 

-  Nie  powiem,  tato  -  przyrzekłam.  Bo  przez  łzy  ledwie  widziałam  Larsa,  który  na 

chodniku,  razem  z  odźwiernym  z  Four  Seasons,  gorączkowo  wymachiwali  rękoma  na 

taksówki,  z  których  wszystkie,  jak  się  okazywało,  miały  na  tylnym  siedzeniu  jakichś 

pasażerów. - Obiecuję. Tylko powiedz mi jeszcze jedno. 

- Mia, ja już naprawdę muszę kończyć... 

- Czy ty kiedykolwiek wąchałeś jej szyję? 

- Co? 

- Szyję mamy. Tato, ja to muszę wiedzieć... Czy ty kiedykolwiek wąchałeś jej szyję? 

Czy jej zapach naprawdę ci się podobał? 

- Jak frezje - powiedział tata słabym głosem. - Skąd wiedziałaś? Nigdy nikomu o tym 

nie powiedziałem. 

Szyja  mamy  wcale  nie  pachnie  frezjami.  Szyja  mamy  pachnie  mydełkiem  Dove  i 

terpentyną. Aha, i kawą bo ona tyle jej pije. 

Ale  nie  dla  taty.  Tata  wcale  tych  zapachów  nie  czuje.  Bo  dla  niego  mama  była  Tą 

Jedyną. 

Zupełnie jak Michael dla mnie jest Tym Jedynym. 

- Tato! Muszę spadać. Pa. 

Rozłączyłam się i w tej samej chwili Lars wrzasnął: 

- Księżniczko! Tutaj! 

Taksówka! Nareszcie! Jestem uratowana! 

background image

 

145 

PIĄTEK, 10 WRZEŚNIA, W TAKSÓWCE, 

W DRODZE MA MIĘDZYNARODOWE LOTNISKO 

IM. JOHNA F. KENNEDYEGO 

W głowie mi się to nie mieści. To się wręcz nie wydaje możliwe. Ale nie ma mowy o 

pomyłce: siedzimy w taksówce Ephraima Kleinschmidta. 

Tak. Tego samego Ephraima Kleinschmidta, w którego taksówce wczoraj wieczorem 

tak strasznie płakałam. 

Ephraim tylko rzucił na mnie okiem we wstecznym lusterku i zawołał: 

- To TY! 

A potem znów próbował wcisnąć mi kleeneksy. 

- Żadnych kleeneksów! - ryknęłam. - Lotnisko JFK!!! Na JFK, ale piorunem! 

- JFK? - zbuntował się Ephraim. - Ale ja miałem już zjeżdżać do bazy. 

Wtedy  Lars pokazał mu swoją kaburę z  bronią. Właściwie to sięgał tylko po portfel, 

mówiąc, że ma w nim gdzieś jakiś banknot dwudziestodolarowy na napiwek, w razie gdyby 

Ephraimowi udało się dowieźć nas na lotnisko w czasie poniżej dwudziestu minut. 

Ale jestem pewna, że ten glock przemówił wyraźniej niż ta dwudziestka. 

Ephraim się nie wahał. Wciskał gaz do dechy. Przynajmniej do pierwszych świateł. 

To jest nie do zniesienia. Nie uda nam się zdążyć. 

Ale  przecież  MUSIMY.  Nie  mogę  pozwolić  Michaelowi  wyjechać  -  nie  bez  walki. 

Nie  mogę  skończyć  jak  mój  tata,  który  nie  ma  żadnej  bliskiej  osoby  i  spotyka  się  z  jedną 

supermodelką za drugą, bo pozwolił kobiecie, którą naprawdę pokochał, żeby odeszła. 

Możliwe, że kiedy dojadę na lotnisko, Michael powie mi: „Idź sobie”. Bo, spójrzmy 

prawdzie  w  oczy,  zasłużyłam  sobie  na  to.  Miałam  prawo  czuć  się  urażona  tym,  co  zrobił 

Michael. Ale powinnam była być bardziej wyrozumiała. 

Wszyscy PRÓBOWALI mi o tym powiedzieć. Mama. Tina. Lilly. Tata. 

Ale ja nie chciałam słuchać. 

Dlaczego nie chciałam słuchać? 

I PO CO pocałowałam J.P???? PO CO, PO CO, PO CO???? 

Teraz mogę tylko próbować to wyjaśnić. Że to nic nie znaczyło, że J.P. jest dla mnie 

tylko przyjacielem. Że jestem okropną, paskudną osobą i należy mi się za to kara. 

Tylko nie taka, że Michael już się do mnie nigdy słowem nie odezwie. WSZYSTKO, 

tylko nie to. 

background image

 

146 

A nawet jeśli Michael mi powie: „Idź sobie”, to przynajmniej może dziś wieczorem 

uda mi się usnąć. Bo będę wiedziała, że próbowałam. Będę wiedziała, że usiłowałam to jakoś 

naprawić. 

I może wystarczy mi chociaż ta wiedza, że przynajmniej próbowałam. 

Lars się odezwał: 

- Księżniczko, chyba nie zdążymy. 

To dlatego, że właśnie utkwiliśmy w korku na moście za jakąś ciężarówką z naczepą. 

- Nie mów tak, Lars. Zdążmy. MUSIMY zdążyć. 

-  Może  powinnaś  do  niego  zadzwonić.  Dać  mu  znać,  że  jedziemy.  Żeby  nie 

przechodził jeszcze przez odprawę. 

- Nie mogę do niego ZADZWONIĆ. 

- Dlaczego nie? 

-  Bo  on  za  nic  nie  odbierze,  jeśli  wyświetli  mu  się  mój  numer.  Po  tym,  co  zobaczył 

pod pracownią chemiczną? 

Lars uniósł brwi. 

-  Och!  -  westchnął.  -  Racja.  Zapomniałem  o  tym.  A  co,  jeśli  on  już  przeszedł  przez 

odprawę? - spytał. - Nie dostaniesz się do środka bez biletu. 

- No to kupię bilet. 

- Do JAPONII? Księżniczko, nie wydaje mi się... 

-  NIE  POLECĘ  do  Japonii  -  uspokoiłam  go.  -  Tylko  przejdę  przez  bramkę,  żeby  go 

znaleźć. 

- Wiesz, że nie mogę cię tam puścić samej. 

- Dla ciebie też kupię bilet. 

Na  szczęście  miałam  przy  sobie  swoją  książęcą  genowiańską  czarną  kartę  American 

Express przeznaczoną wyłącznie na sytuacje awaryjne. Jeszcze nigdy z niej nie skorzystałam. 

Ale to właśnie PO TO tata mi ją dał: na sytuacje awaryjne. 

A to jest jak najbardziej awaryjna sytuacja. 

- Chyba powinnaś do niego zadzwonić - rzekł Lars. - Może do ciebie wyjdzie. Nigdy 

nic nie wiadomo. 

Spojrzałam Larsowi prosto w oczy. 

- A ty byś wyszedł? - spytałam. - Gdybyś był na jego miejscu? 

- Eee - bąknął Lars. - No cóż, nie. Chyba nie. 

-  Hej!  -  Ephraim  Kleinschmidt  spiorunował  nas  wzrokiem  we  wstecznym  lusterku. 

Ephraim wydostał się już zza ciężarówki z naczepą i gnał teraz w niezłym tempie autostradą. 

background image

 

147 

- Nie będę zawracał. Już prawie jesteśmy na miejscu. 

-  Ja  do  niego  nie  zadzwonię.  Chyba  że  będę  zmuszona.  No  wiesz,  Lars,  Arwena  nie 

zadzwoniłaby do Aragorna. 

- Kto? 

- Księżniczka Arwena. Ona by do Aragorna nie zadzwoniła. Coś takiego wymagałoby 

WIELKIEJ  ZASŁUGI,  Lars.  A  ja  nie  jestem  Arweną.  Nie  uratowałam  żadnych  hobbitów 

przed zagładą ani nie umknęłam przed pogonią żadnych Upiorów Pierścienia. Mam za to na 

swoim  koncie  mnóstwo  pomyłek:  zachowywałam  się  jak  zasmarkana  idiotka,  pocałowałam 

innego faceta. Nie zrobiłam nic znaczącego na rzecz społeczeństwa... W przeciwieństwie do 

Michaela,  który  być  może  zrewolucjonizuje  chirurgię  serca  za  pomocą  tego  swojego 

zrobotyzowanego ramienia. A ja jestem tylko księżniczką. 

- Czy Arwena nie była tylko księżniczką? - spytał Lars. 

- Tak. Ale jej włosy nie wyglądały tak idiotycznie jak moje teraz. 

Lars spojrzał na moją głowę. 

- Fakt. 

Nawet nie mogłam się obrazić. Bo kiedy człowiek znajdzie się na dnie, nic go już nie 

jest w stanie dotknąć. 

-  Poza  tym  -  dodałam  -  Arwena  nigdy  nie  usiłowała  powstrzymać  Aragorna  przed 

wypełnieniem  jego  misji,  tak  jak  ja  usiłowałam  powstrzymać  Michaela.  Arwena  odegrała 

znaczącą rolę w zniszczeniu Jedynego Pierścienia. A co ja kiedykolwiek zrobiłam? 

- Budowałaś domy dla bezdomnych - zauważył Lars. 

- Taa. Michael też budował. 

- Załatwiłaś, że w Genowii zainstalowano parkometry. 

- Wielkie mi co. 

- Uratowałaś Zatokę Genowiańską przed zabójczymi algami. 

- Nikogo poza rybakami to nie obchodzi. 

- Zainstalowałaś w całej szkole kosze do segregacji śmieci. 

-  I  za  jednym  zamachem  doprowadziłam  samorząd  szkolny  do  bankructwa.  Lars, 

spójrzmy prawdzie w oczy: żadna ze mnie Melinda Gates. Ona przeznaczyła miliony dolarów 

na walkę z epidemią malarii, największą plagą zdrowotną dręczącą naszą planetę, powodującą 

śmierć ponad miliona dzieci rocznie tylko przez brak pieniędzy na moskitierę za trzy dolary. 

Naprawdę,  jeśli  mam  zamiar  być  dalej  z  Michaelem,  będę  musiała  postarać  się  o  jakieś 

większe osiągnięcia. To znaczy, o ile on mnie w ogóle po tym wszystkim z powrotem zechce. 

-  Moim  zdaniem  podobasz  się  Michaelowi  taka,  jaka  jesteś  -  powiedział  Lars, 

background image

 

148 

chwytając za uchwyt w drzwiach pasażera, żeby nie stracić równowagi i nie wpaść na mnie, 

bo Ephraim Kleinschmidt ostrym łukiem pokonał zjazd z autostrady. 

- PODOBAŁAM się. Zanim tego wszystkiego nie zepsułam, rzucając go. I całując się 

na jego oczach z byłym chłopakiem jego siostry. 

- Fakt - potwierdził Lars. 

I  to  jest  jeden  z  powodów,  dla  których  tak  bardzo  kocham  Larsa.  Nie  trzeba  się 

martwić,  że  będzie  ci  wmawiał  coś  tylko  po  to,  żebyś  poczuła  się  lepiej.  On  zawsze  mówi 

prawdę. A przynajmniej, tak jak on ją widzi. 

- Jakie to linie? - spytał Ephraim. 

-  Continental  -  odparłam.  Musiałam  przytrzymać  się  pasa  przy  siedzeniu,  żeby  mnie 

nie cisnęło z jednego krańca kabiny na drugi. - Odloty! 

Ephraim docisnął gaz. 

Nie mogę pisać dalej. Lękam się o swoje życie. 

PIĄTEK, 10 WRZEŚNIA, MIĘDZYNARODOWE 

LOTNISKO IM. JOHNA F. KENNEDYEGO, 

POSTÓJ DLA LIMUZYN 

No cóż. Nie wyszło tak, jak myślałam. 

Naprawdę miałam nadzieję, że to się potoczy tak, że wpadnę na lotnisko i zobaczę, że 

Michael stoi gdzieś przy stanowisku odprawy. Ja bym głośnio zawołała jego imię, a on by się 

obejrzał i podszedł, a ja bym mu powiedziała, jak strasznie mi przykro, że byłam taką totalną 

kretynką,  a  on  by  mi  z  miejsca  wybaczył  i  wziął  mnie  w  ramiona,  i  pocałował,  i 

powąchałabym  jego  szyję,  a  on  by  się  tak  tym  wszystkim  wzruszył,  że  zdecydowałby,  że 

jednak zostanie w Nowym Jorku. 

Cóż, na to ostatnie tak specjalnie nie liczyłam. To znaczy, oczywiście,  LICZYŁAM. 

Ale  wcale  nie  wierzyłam,  że  to  się  STANIE.  Zadowoliłoby  mnie,  gdyby  mi  chociaż 

wybaczył. 

Ale jak się okazało, nic z tego. Bo kiedy dotarliśmy do hali odpraw, samolot Michaela 

już startował. 

Spóźniliśmy się. 

Ja się spóźniłam. 

A teraz Michaela nie ma. Jest w drodze do innego kraju - na inny KONTYNENT - na 

background image

 

149 

inną PÓŁKULĘ. 

I ja go pewnie już nigdy w życiu nie zobaczę. 

Oczywiście,  zrobiłam  jedyną  rozsądną  rzecz,  którą  mogłam  zrobić  w  tych 

okolicznościach: usiadłam na posadzce hali odlotów i się rozpłakałam. 

Lars musiał mnie na pół wyprowadzić, a na pół wynieść na stanowisko dla limuzyn, 

gdzie czekamy, aż Hans i tata po nas przyjadą. Bo Lars powiedział, że za żadne skarby już w 

życiu żadnej taksówki łapał nie będzie. 

Przynajmniej znalazła się tu jakaś ławka, więc mogłam sobie na niej usiąść i popłakać. 

Nie rozumiem, jak do tego wszystkiego w ogóle doszło. Tydzień temu - pięć dni temu 

- byłam tak pełna nadziei i oczekiwań. Nawet nie wiedziałam, czym jest ból. Prawdziwy ból. 

Czuję się tak, jakby nagle cały świat usunął mi się spod nóg. I częściowo nie miałam 

na to wpływu - jak na tę decyzję Michaela o wyjeździe do Japonii. 

Ale spora część tego, co się wydarzyło, to moja wina. 

I na co mi to było? 

Jak ja mam dalej bez niego żyć? No, serio? 

Limuzyna już podjechała. 

Zobaczę, czy nie uda nam się zatrzymać w jakimś McDonaldzie dla zmotoryzowanych 

po drodze do domu. Bo wydaje mi się, że jedyna rzecz, która mogłaby mnie podtrzymać na 

duchu, to McRoyal. 

Z serem. 

PIĄTEK, 10 WRZEŚNIA, 19.00, 

PODDASZE 

Kiedy dojechałam do domu, mama i pan G. właśnie zastanawiali się, co zamówić na 

obiad. Mama rzuciła mi tylko jedno spojrzenie i powiedziała: 

- Do sypialni. Już. 

Bo Rocky powyciągał z szafek w kuchni wszystkie garnki i patelnie, i właśnie w nie 

walił (niewątpliwie ten rys charakteru odziedziczył po ojcu, którego zestaw perkusyjny nadal 

zajmuje w naszym mieszkaniu dość eksponowane miejsce). 

Powlokłam się więc do swojego pokoju  i padłam na łóżko, strasząc  Grubego  Louie, 

który tak się zdziwił, kiedy na nim wylądowałam, że aż na mnie prychnął. 

Ale mnie to było obojętne. Chyba mam dystymię albo chroniczną depresję, bo mam 

background image

 

150 

wszystkie symptomy: 

emocjonalne zobojętnienie, 

stałą melancholię o niskim poziomie intensywności, 

uczucie  bezsensownego  brnięcia  przez  codzienne  życiowe  obowiązki  przy  bardzo 

małym entuzjazmie czy zainteresowaniu nimi, 

negatywne myślenie, 

anhedonię (niemożność cieszenia się czymkolwiek, cheeseburgery pomijając). 

 

-  Twój  ojciec  powiedział mi,  że  zostałaś  w  połowie  popołudniowych  lekcji  odesłana 

ze  szkoły  do  domu  -  zakomunikowała  mama,  kiedy  już  zatrzasnęła  drzwi,  więc  odgłos 

walenia  w  garnki  przynajmniej  częściowo  ucichł.  -  A  z  tego,  co  powiedział  mi  Lars, 

rozumiem, że pojechałaś na lotnisko pożegnać się z Michaelem. 

- Taa - mruknęłam. Poważnie, ja mam zero jakiejkolwiek prywatności. NIC nie mogę 

zrobić, żeby cały świat nie dowiedział się o tym. Nawet nie wiem, po co próbuję cokolwiek 

zatrzymać w sekrecie. - Pojechałam. 

- Moim zdaniem postąpiłaś słusznie. Jestem z ciebie dumna. 

Wytrzeszczyłam na nią oczy. 

- Nie złapałam go. Jego samolot już zdążył odlecieć. 

Mama się skrzywiła. 

- No cóż. Możesz jeszcze do niego zadzwonić. 

- Nie mogę do niego zadzwonić. 

- Nie wygłupiaj się. Oczywiście, że możesz. 

- Mamo. Nie mogę zadzwonić. Pocałowałam J.P. i Michael mnie na tym przyłapał. 

Teraz to mama wytrzeszczyła oczy na mnie. 

- Pocałowałaś chłopaka swojej najlepszej przyjaciółki? 

- Lilly i J.P. dzisiaj zerwali ze sobą. Więc to jest jej były chłopak. Ale owszem, tak. 

- I zrobiłaś to przy Michaelu. 

- Tak. - Nie jestem pewna, czy ten McRoyal z serem to był najlepszy pomysł.  - Ale ja 

wcale nie chciałam. To się tylko jakoś tak... stało. 

- Och, Mia! - westchnęła mama. - Co ja mam z tobą zrobić? 

- Nie wiem - powiedziałam. W nosie łaskotały mnie łzy. - Kompletnie zniszczyłam to, 

co  mnie  z  nim  łączyło.  On  mi  nigdy  nie  wybaczy.  Pewnie  się  cieszy,  że  się  mnie  pozbył. 

Komu jest potrzebna nienormalna dziewczyna? 

-  Jesteś  ciągle  nienormalna,  odkąd  poznałaś  Michaela  -  stwierdziła  mama.  -  Więc  to 

background image

 

151 

nie tak, że zwariowałaś jakoś nagle i ostatnio. 

Ja wiem, że ona próbowała mnie jakoś rozbawić. 

- Dzięki, mamo - powiedziałam przez łzy. 

- Posłuchaj. Frank i ja zamawiamy sobie jedzenie z Number One Noodle Son. Chcesz 

coś? 

Zastanowiłam się nad tym. Ten McRoyal z serem jakoś przeszkadzał mi w żołądku. 

Może potrzeba mi jeszcze trochę białka, żeby go tam utrzymać. 

- To ja może poproszę kurczaka generała Tso - zdecydowałam. - I trochę wołowiny z 

pomarańczami.  I  może  jakieś  smażone  pierożki.  A  może  jeszcze  parę  pieczonych  żeberek? 

Zawsze wyglądacie, jakby bardzo wam smakowały. 

Ale  moja  mama,  zamiast  ucieszyć  się,  że  nie  musi  zamawiać  wegetariańskich  dań, 

których nie tknie nikt poza mną, zrobiła zatroskaną minę. 

- Mia. Czy jesteś zupełnie pewna, że chcesz... 

Ale  chyba  coś  w  wyrazie  mojej  twarzy  skłoniło  ją  do  zmiany  zdania,  bo  przerwała, 

wzruszyła ramionami i powiedziała: 

-  Dobra.  Jak  sobie  chcesz.  Aha,  i  Lilly  dzwoniła.  Chce,  żebyś  do  niej  oddzwoniła. 

Powiedziała, że to coś ważnego. 

- Okay. Dzięki. 

Mama  otworzyła  drzwi  mojej  sypialni  -  TRACH!  Chichocik.  TRACH!  TRACH! 

TRACH!  -  i  wyszła.  Przez  jakiś  czas  gapiłam  się  w  sufit.  Na  suficie  w  pokoju  Michaela,  w 

apartamencie  u  państwa  Moscovitzów,  są  takie  konstelacje  gwiezdne  fosforyzujące  po 

ciemku.  Ciekawe,  czy  takie  same  gwiazdozbiory  ponakleja  na  suficie  w  swoim  nowym 

pokoju. W Japonii. 

Sięgnęłam  po  telefon  i  wykręciłam  numer  Lilly.  Odebrała  pani  doktor  Moscovitz. 

Powiedziała niezbyt ciepłym głosem: 

- Ach, witaj, Mia. 

Tak. Matka mojego chłopaka teraz mnie znienawidziła. 

No cóż, ma do tego prawo. 

-  Pani doktor Moscovitz  - zaczęłam.  -  Strasznie przepraszam za...  No cóż, wszystko. 

Jestem okropną idiotką. Zrozumiem, jeśli mnie pani teraz znienawidzi. 

Głos pani doktor Moscovitz ocieplił się odrobinę, powiedziała: 

- Och, Mia. Nigdy nie mogłabym cię znienawidzić. Słuchaj, takie rzeczy się zdarzają. 

Ja... No cóż, jakoś to sobie z Lilly przecież wyjaśnicie. 

-  Prawda  -  powiedziałam  i  od  razu  poczułam  się  lepiej.  Może  jednak  nie  cierpię  na 

background image

 

152 

dystemię?  To  znaczy,  skoro  faktycznie  mogłam  coś  jeszcze  czuć.  Poza  odczuciami 

nieprzyjemnymi. - Dzięki. 

Ale...  Czy  ona  powiedziała:  „z  Lilly”?  Musiało  jej  przecież  chodzić  o  to,  że  „z 

Michaelem”. 

- Pani doktor Moscovitz, czy Lilly jest w domu? Oddzwaniam na jej telefon. 

- Oczywiście, Mia - potwierdziła pani doktor Moscovitz. I zawołała do telefonu Lilly, 

która złapała słuchawkę i bez żadnych wstępów spytała: 

- CAŁOWAŁAŚ SIĘ Z MOIM CHŁOPAKIEM???? 

Gapiłam się na telefon, zupełnie zbita z tropu. 

- Co? 

-  Kenny  Showaiter  powiedział,  że  widział,  jak  pocałowałaś  J.P.  pod  pracownią 

chemiczną dzisiaj w szkole. 

O. Boże. O. Mój. Boże. 

McRoyal z serem podszedł mi do gardła. Ogarnęła mnie totalna panika. 

- Lilly - powiedziałam. - To nie... Słuchaj. To nie to, co myślał Kenny... 

- A więc twierdzisz, że NIE pocałowałaś mojego chłopaka pod pracownią chemiczną 

dzisiaj w szkole? - spytała ostro Lilly. 

-  N  -  nie  -  zająknęłam  się.  -  Nie  twierdzę.  Ja  go  pocałowałam.  Ale  tylko  jako 

przyjaciela. A poza tym, technicznie rzecz biorąc, J.P. jest twoim BYŁYM chłopakiem. 

-  Chcesz  powiedzieć,  że  technicznie  rzecz  biorąc,  ty  jesteś  moją  BYŁĄ  najlepszą 

przyjaciółką? 

Zrobiło mi się głupio. 

- Lilly! Daj spokój! Mówiłam ci! J.P. i ja jesteśmy wyłącznie przyjaciółmi! 

- Od kiedy to przyjaciele CAŁUJĄ się ze sobą? - spytała ostro Lilly. - W usta? 

O mój Boże. 

-  Lilly,  posłuchaj.  Obie  miałyśmy  dzisiaj  szczególnie  trudny  dzień.  Nie  wyżywajmy 

się na sobie nawzajem... 

- Ja nie miałam dziś żadnego szczególnie złego dnia - rzuciła Lilly. - To znaczy, jasne, 

rzucił  mnie  chłopak.  Ale  poza  tym  zostałam  wybrana  na  nową  przewodniczącą  samorządu 

szkolnego Liceum imienia Alberta Einsteina. 

Wyprostowałam się, słysząc te słowa. 

- NAPRAWDĘ? 

- Owszem - odrzekła Lilly tonem głębokiej satysfakcji. - Kiedy zerwałaś się ze szkoły, 

zasłaniając się bólem żołądka, dyrektor Gupta stwierdziła, że sama wyłączyłaś się z udziału w 

background image

 

153 

tym wyścigu. 

- Och, Lilly! - westchnęłam. - Bardzo cię przepraszam. 

-  Nie  musisz.  Zapytałam  dyrektor  Guptę,  co  się  stanie,  jeśli  nikt  nie  będzie 

kandydował,  no  wiesz,  do  samorządu.  A  ona  powiedziała,  że  JEGO  FUNKCJĘ  BĘDZIE 

MUSIAŁA OBJĄĆ PANI HILL. Wiesz jak TO by wyglądało: od dzisiaj do ferii wiosennych 

sprzedawalibyśmy  świece.  Więc  zapytałam  dyrektor  Guptę,  czy  mogłabym  kandydować 

zamiast  ciebie,  a  ona  stwierdziła,  że  biorąc  pod  uwagę  brak  jakichkolwiek  innych 

kandydatów,  nie  widzi  przeszkód.  Więc  wygłosiłam  twoją  mowę.  No  wiesz,  tę  o  tym 

wszystkim, co powinno się robić w przypadku wystąpienia jakiejś katastrofy? Chyba ją trochę 

za  bardzo  ubarwiłam.  NIEPRZESADNIE.  Tylko  wiesz,  trochę  o  wielkich  wulkanach  i 

asteroidach... Nic specjalnego. Ludzie za bardzo się przerazili, żeby na mnie NIE zagłosować. 

Głosowanie  odbyło  się  na  ostatniej  lekcji.  I  ja  je  wygrałam.  Przynajmniej  miałam  ponad 

pięćdziesiąt  procent  głosów.  WIEDZIAŁAM,  że  ten  rocznik  pierwszaków  zareaguje  na 

groźby i tylko na groźby. Mimo wszystko niczego innego w życiu nie zaznali. 

Wow. To super, Lilly. 

- Dzięki. Chociaż nie wiem, po co ja opowiadam o tym TOBIE, skoro w żaden sposób 

w tym mi nie pomogłaś. A przy okazji, nie jesteś moją zastępczynią. Została nią Perin. Nie 

potrzebuję jako zastępczyni osoby, która kradnie cudzych chłopaków. Jako przyjaciółki TEŻ 

nie. 

-  Ja  NIE  ukradłam  twojego  chłopaka,  Lilly.  Powiedziałam  ci,  ja  go  pocałowałam 

wyłącznie dlatego, że... No cóż, nie wiem, dlaczego go pocałowałam. Po prostu to zrobiłam. 

Ale... 

- Wiesz co, Mia? - przerwała mi Lilly. - Nie mam ochoty tego słuchać. Może sobie to 

zostawisz dla kogoś, kogo to obchodzi? Na przykład dla J.P. 

- J.P. wcale mnie nie lubi w taki sposób, Lilly. I ty o tym wiesz! 

-  Doprawdy?  -  spytała  Lilly  z  cichym,  złym  śmieszkiem.  -  Cóż,  to  może  ja  jednak 

wiem coś, czego ty nie wiesz. 

-  O  czym  ty  mówisz?  -  spytałam.  -  Daj  spokój,  Lilly,  to  jakaś  głupota.  Jesteśmy 

przyjaciółkami od tak dawna, że nie pozwolimy, żeby między nami stanął jakiś FACET... 

-  Taa?  Może  faktycznie  już  wystarczająco  długo  byłyśmy  tymi  najlepszymi 

przyjaciółkami. Do widzenia, KG. 

A potem coś kliknęło. Lilly rzuciła słuchawkę. 

W głowie mi się to nie mieściło. Lilly w rozmowie ze mną rzuciła słuchawkę. 

Siedziałam  tam,  nie  mając  bladego  pojęcia,  co  robić.  Prawdę  mówiąc,  z  trudem 

background image

 

154 

mieściło  mi  się  w  głowie  to  wszystko,  co  się  działo.  W  ciągu  jednego  tygodnia  straciłam 

chłopaka i najlepszą przyjaciółkę. Czy takie rzeczy w ogóle są możliwe? 

Nadal tam siedziałam, ściskając w dłoni telefon, kiedy odezwał się ponownie. Byłam 

taka pewna, że to Lilly dzwoni z przeprosinami za to, że rzuciła słuchawkę, że odebrałam po 

pierwszym dzwonku i powiedziałam: 

-  Słuchaj,  Lilly,  jest  mi  strasznie,  strasznie  przykro.  Co  mogę  zrobić,  żeby  cię  za  to 

jakoś przeprosić? Zrobię WSZYSTKO. 

Ale to nie była Lilly. Jakiś głęboki, męski głos powiedział: 

- Mia? 

A  mnie  serce  zatrzepotało.  To  był  Michael.  MICHAEL  DO  MNIE  DZWONIŁ!  Nie 

wiedziałam,  jakim  cudem,  przecież  właśnie  siedział  w  samolocie.  Ale  co  mnie  to  mogło 

obchodzić? To był MICHAEL! 

- Tak - odezwałam się, czując, jak kości z ulgi zamieniają mi się w galaretkę. To był 

MICHAEL! O mało nie wybuchłam płaczem - ale tym razem z powodu radości, nie smutku. 

- To ja - powiedział ten głos. - J.P. 

Galaretka  w  kościach  mi  skamieniała.  Podfruwające  serce  spadło  i  trzasnęło  o 

podłogę. 

-  Och!  -  jęknęłam  rozpaczliwie,  próbując  sprawić,  żeby  moje  rozczarowanie  nie 

wydawało się za bardzo oczywiste. Bo księżniczka zawsze próbuje mile witać rozmówców, 

nawet jeśli wcale nie tych rozmówców oczekiwała. Albo z nadzieją wypatrywała. - Cześć. 

- Jak rozumiem, już rozmawiałaś z Lilly - rzekł J.P. 

-  Hm  -  mruknęłam.  Jak  mogłam  pomyśleć,  że  to  Michael?  Michael  siedział  w 

samolocie i leciał na drugi koniec świata, żeby uciec przede mną. I dlaczego niby Michael w 

ogóle  miał  sobie  zawracać  głowę  ponownym  dzwonieniem  do  mnie,  po  tym  co 

nawyrabiałam? - Taa. Tak, rozmawiałam. 

- Zgaduję, że rozmowa udała wam się mniej więcej tak samo jak mnie przed chwilą  - 

powiedział J.P. 

-  Taa.  Czułam  się  taka  otępiała.  Czy  otępienie  jest  jednym  z  symptomów  dystymii? 

Nie  takie  emocjonalne  otępienie,  ale  prawdziwe  FIZYCZNE?  -  Lilly  z  całego  serca  mnie 

znienawidziła.  I  chyba  ma  do  tego  prawo.  Nie  wiem,  co  mnie  wtedy  napadło  pod  tą 

pracownią chemiczną, J.P. Przepraszam cię. 

- Nie musisz mnie przepraszać - roześmiał się J.P. - Bardzo mi się to podobało. 

Miło, że tak rycersko podchodził do sprawy. Ale w jakiś sposób poczułam się jeszcze 

gorzej. 

background image

 

155 

- Jestem taką straszną idiotką - mruknęłam żałośnie. 

-  Nie  uważam,  żebyś  była  idiotką  -  stwierdził  J.P.  -  Tylko  uważam,  że  miałaś 

naprawdę  paskudny  tydzień.  Dlatego  do  ciebie  dzwonię.  Uznałem,  że  trzeba  cię  jakoś 

pocieszyć i wpadłem na pomysł, że najlepiej ci zrobi pewien bilet. Dosłownie. 

- Sama nie wiem, J.P. Wydaje mi się, że mam dystymię. 

-  Nie  mam  bladego  pojęcia,  co  to  w  ogóle  jest.  Ale  wiem,  że  w  ręce  trzymam  w  tej 

chwili dwa bilety do loży na dzisiejsze broadwayowskie przestawienie  Pięknej i Bestii. Czy 

miałabyś ochotę się ze mną wybrać? 

Nie  mogłam  powstrzymać  okrzyku  zaskoczenia.  Loża  na  moje  ukochane 

przedstawienie wszech czasów? 

- J - jak? - wyjąkałam. - Skąd ty...? 

-  Łatwizna  -  oświadczył  J.P.  -  Mój  tata  to  producent,  zapomniałaś?  No  więc? 

Wchodzisz w to? Przedstawienie zaczyna się za godzinę. 

Czy on sobie żartuje? Jak to zgadł? Skąd wiedział, że to jest DOKŁADNIE to, czego 

potrzebowałam,  żeby  oderwać  się  myślami  od  tego,  że  postąpiłam  jak  totalna  i  kompletna 

idiotka  wobec  dwóch  najbliższych  mi  osób  na  świecie  (pomijając  Grubego  Louie  i 

Rocky'ego, oczywiście)? 

- Wchodzę - powiedziałam. - Wchodzę w to. 

-  To  ja  czekam  na  ciebie  pod  teatrem  za  czterdzieści  pięć  minut  -  oznajmił  J.P.  -  I, 

Mia? 

- Co? 

- Mam prośbę, nie rozmawiajmy dziś wieczór o żadnym z Moscovitzów, dobrze? 

-  Dobrze  -  powiedziałam,  uśmiechając  się  chyba  po  raz  pierwszy  tego  dnia.  -  Do 

zobaczenia za niedługo. 

Odłożyłam słuchawkę. 

A  potem,  zanim  poszłam  się  przebrać  ze  szkolnego  mundurka  w  coś  ładnego  na 

wieczór w teatrze, wstałam i podeszłam do komputera. 

Sprawdziłam pocztę. Żadnych nowych maili. 

Nic nie szkodzi. Nie oczekiwałam wiadomości. Na żadne przecież nie zasłużyłam. 

Kliknęłam na ostatniego maila Michaela do mnie - tego, na który nie odpowiedziałam. 

A potem kliknęłam: ODPOWIEDZ. 

Następnie przez chwilę się zastanawiałam. 

I wreszcie wpisałam: 

 

background image

 

156 

Michael, przepraszam. 

 

I nacisnęłam: WYŚLIJ. 

background image

 

157 

PODZIĘKOWANIA 

Serdecznie  dziękują  Beth  Ader,  Jennifer  Brown,  Barbarze  Cabot,  Sarah  Davies, 

Johnowi  Henry'emu  Dreyfussowi,  Michele  Jaffe,  Laurze  Langlie,  Amandzie  Maciel,  Abigail 

McAden, a przede wszystkim Benjaminowi Egnatzowi.