background image

MEG CABOT 

ZAKOCHANA KSIĘśNICZKA

 

PAMIĘTNIK KSIĘśNICZKI 3

 

Tytuł oryginału 

THE PRINCESS DIARIES, VOLUME III, PRINCESS IN LOVE 

background image

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Dla Benjamina, z miłością 

background image

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Sara lubi sobie wyobraŜaćŜe jest księŜniczką [ - powiedziała Jessie. - ] Bawi się w 

to  przez  cały  czas  -  nawet  w  szkole.  [...]  Chce,  Ŝeby  Ermengarda  teŜ  została  księŜniczką  na 

niby, ale Ermengarda mówi, Ŝe jest za gruba. 

- Bo jest za gruba - stwierdziła Lawinia. A Sara jest za chuda. [...] 

-  Sara  twierdzi,  Ŝe  nie  ma  nic  do  rzeczy,  jak  się  wygląda  ani  co  się  posiada.  Chodzi 

tylko o to, co się myśli i co się robi. 

Frances Hodgson Burnett Mała KsięŜniczka 

Przekład Wacława Komarnicka 

background image

J

Ę

ZYK ANGIELSKI

 

DZIENNIK 

 

Praca pisemna 

(odda

ć

 do 8 grudnia) 

 

W  naszym  Liceum  imienia  Alberta  Einsteina  mamy  bardzo  zró

Ŝ

nicowane  grono 

uczniów,  którzy  reprezentuj

ą

  ponad  sto  siedemdziesi

ą

t  rozmaitych  narodowo

ś

ci,  wyzna

ń

  i 

grup etnicznych. Poni

Ŝ

ej opisz, w jaki sposób twoja rodzina obchodzi 

Ś

wi

ę

to Dzi

ę

kczynienia, 

ś

wi

ę

to o typowo ameryka

ń

skim charakterze. Prosz

ę

 zachowa

ć

 odpowiednie marginesy. 

 

Moje 

Ś

wi

ę

to Dzi

ę

kczynienia 

Mia Thermopolis 

 

6.45 

Budzi  mnie  odgłos  wymiotów  mojej  matki.  Obecnie  mama  zbli

Ŝ

a  si

ę

  do  ko

ń

ca 

trzeciego  miesi

ą

ca  ci

ąŜ

y.  Jej  ginekolog  twierdzi, 

Ŝ

e  powinna  przesta

ć

  wymiotowa

ć

  na 

pocz

ą

tku  nast

ę

pnego  trymestru.  Nie  mog

ę

  si

ę

  ju

Ŝ

  doczeka

ć

.  Skre

ś

lam  kolejne  dni  w  ka-

lendarzu  'N  Sync  (tak  naprawd

ę

  wcale  nie  przepadam  za  'N  Sync.  Przynajmniej  nie  za 

bardzo. Kalendarz dla 

Ŝ

artu kupiła mi moja najlepsza przyjaciółka, Lilly No, owszem - jeden z 

tych facetów jest całkiem niezły). 

 

7.45 

Pan Gianini, od niedawna mój ojczym, puka do drzwi. Podobno teraz mam mówi

ć

 do 

niego:  Frank.  Bardzo  trudno  mi  o  tym  pami

ę

ta

ć

,  bo  w  szkole,  gdzie  na  pierwszej  godzinie 

lekcyjnej  mam  z  nim  algebr

ę

,  powinnam  zwraca

ć

  si

ę

  do  niego:  panie  profesorze.  Wi

ę

c  po 

prostu w ogóle si

ę

 do niego nie zwracam (przynajmniej niebezpo

ś

rednio). 

Pan  Gianini  mówi, 

Ŝ

e  czas  wstawa

ć

.  Mamy  sp

ę

dzi

ć

 

Ś

wi

ę

to  Dzi

ę

kczynienia  w  domu 

jego  rodziców  na  Long  Island.  Musimy  wyjecha

ć

  zaraz,  je

Ŝ

eli  chcemy  zd

ąŜ

y

ć

,  zanim  na 

ulicach porobi

ą

 si

ę

 korki. 

 

8.45 

Ś

wi

ę

to  Dzi

ę

kczynienia  o  tak  wczesnej  porze  na  drogach  w  ogóle  nie  ma  ruchu. 

Doje

Ŝ

d

Ŝ

amy do domu rodziców pana G. w Sagaponic o trzy godziny za wcze

ś

nie. 

Pani Gianini (matka pana Gianiniego, nie moja mama. Moja mama nadal nazywa si

ę

 

Helen  Thermopolis,  bo  jako  współczesna  malarka  jest  nawet  dosy

ć

  znana  pod  swoim 

własnym  nazwiskiem,  a  poza  tym  ona  nie  uznaje  patriarchalnych  norm  kulturowych)  ma 

background image

jeszcze na głowie wałki do włosów. Ma te

Ŝ

 bardzo zdziwion

ą

 min

ę

. Prawdopodobnie chodzi 

nie  tylko  o  to, 

Ŝ

e  pojawili

ś

my  si

ę

  tak  wcze

ś

nie.  Problem  w  tym, 

Ŝ

e  przekroczywszy  próg 

domu,  moja  mama  z  dłoni

ą

  przyci

ś

ni

ę

t

ą

  do  ust  natychmiast  rzuca  si

ę

  do  łazienki,  a  to  ze 

wzgl

ę

du  na  zapach  pieczonego  indyka.  Oby  to  znaczyło, 

Ŝ

e  mój  przyrodni  brat  lub  siostra 

b

ę

dzie  wegetarianinem,  bo  kiedy

ś

  zapach  pieczeni  w  piekarniku  zaostrzał  mamie  apetyt,  a 

nie przyprawiał o mdło

ś

ci. 

W samochodzie, w drodze z Manhattanu, mama ju

Ŝ

 zd

ąŜ

yła mnie poinformowa

ć

Ŝ

rodzice pana Gianiniego s

ą

 szalenie konserwatywni i w 

Ś

wi

ę

to Dzi

ę

kczynienia podaje si

ę

 u 

nich  tradycyjny 

ś

wi

ą

teczny  obiad.  Jej  zdaniem  nie  b

ę

d

ą

  mieli  ochoty  wysłuchiwa

ć

  mojej 

tradycyjnej 

ś

wi

ą

tecznej  przemowy  o  tym, 

Ŝ

e  Pielgrzymi  s

ą

  winni  popełnienia  zbrodni 

ludobójstwa,  poniewa

Ŝ

  podarowali  swoim  nowym  przyjaciołom  -  północnoameryka

ń

skim 

Indianom  -  koce  pełne  zarazków  ospy  wietrznej,  i 

Ŝ

e  to  karygodne,  by  nasz  kraj  co  roku 

uroczy

ś

cie 

ś

wi

ę

tował tak bezwzgl

ę

dne unicestwienie całej ich kultury. 

Wobec  tego,  stwierdziła  mama,  powinnam  porusza

ć

  tematy  bardziej  neutralne,  na 

przykład mówi

ć

 o pogodzie. 

Zapytałam,  czy  to  b

ę

dzie  w  porz

ą

dku,  je

Ŝ

eli  porusz

ę

  temat  niezwykle  wysokiej 

frekwencji  na  spektaklach  opery  w  Reykjaviku  na  Islandii  (ponad  98  procent  populacji  tego 

kraju przynajmniej raz obejrzało Tosc

ę

). 

Mama westchn

ę

ła i odparła: 

- Skoro ju

Ŝ

 musisz... 

Odbieram to jako sygnał, 

Ŝ

e zacz

ę

ły j

ą

 m

ę

czy

ć

 rozmowy o Islandii. 

No có

Ŝ

, przykro mi, ale moim zdaniem Islandia jest niezwykle fascynuj

ą

cym krajem i 

nie spoczn

ę

, póki nie zobacz

ę

 jakiego

ś

 hotelu wykutego w lodzie. 

 

9.45 - 11.45 

Razem  z  panem  Gianinim  Seniorem  w  pokoju,  który on  nazywa  bawialni

ą

,  ogl

ą

dam 

parad

ę

 z okazji 

Ś

wi

ę

ta Dzi

ę

kczynienia organizowan

ą

 przez Macy's. 

Na Manhattanie ludzie nie maj

ą

 bawialni. 

Tylko zwyczajne salony. 

Pami

ę

taj

ą

c  o  ostrze

Ŝ

eniu  matki,  darowuj

ę

  sobie  powtarzanie  nast

ę

pnej  z  moich 

tradycyjnych 

ś

wi

ą

tecznych  uwag,  mianowicie 

Ŝ

e  parada  Macy's  z  okazji 

Ś

wi

ę

ta 

Dzi

ę

kczynienia dosadnie ilustruje, w jaki amok popadł ameryka

ń

ski kapitalizm. 

W pewnym momencie transmisji zauwa

Ŝ

am Lilly, która stoi w tłumie przed Office Max 

na  rogu  Broadwayu  i  Trzydziestej  Siódmej,  z  kamer

ą

  wideo  przytkni

ę

t

ą

  do  swojej  lekko 

wkl

ę

słej  twarzy  (przypominaj

ą

cej  pyszczek  mopsika),  kiedy  akurat  przeje

Ŝ

d

Ŝ

a  pojazd 

wioz

ą

cy  Miss  Ameryki  i  Williama  Shatnera,  gwiazd

ę

  Star  Trek.  Wiem  ju

Ŝ

  zatem, 

Ŝ

e  w 

kolejnym  odcinku  swojego  programu  w  kablówce  ogólnego  dost

ę

pu,  Lilly  mówi  prosto  z 

background image

mostu  (program  jest  nadawany  w  ka

Ŝ

dy  pi

ą

tek  wieczorem  o  dziewi

ą

tej  na  67  kanale 

manhatta

ń

skiej telewizji kablowej), moja przyjaciółka dobierze si

ę

 Macy's do skóry. 

 

12.00 

Przyje

Ŝ

d

Ŝ

a siostra pana Gianiniego Juniora z m

ęŜ

em, dwójk

ą

 dzieci i plackami z dyni. 

Dzieci,  które  s

ą

  w  moim  wieku,  to  bli

ź

niaki,  chłopak  ma  na  imi

ę

  Nathan,  a  dziewczyna  - 

Claire. Wiem z miejsca, 

Ŝ

e ja i Claire nie znajdziemy wspólnego j

ę

zyka, bo kiedy nas sobie 

przedstawiaj

ą

,  ogl

ą

da  mnie  od  stóp  do  głów  w  taki  sposób,  jak  to  robi

ą

  cheerleaderki  na 

korytarzu w naszej szkole i mówi tym paskudnym tonem: 

- Ach, wi

ę

c to TY jeste

ś

 t

ą

 cał

ą

 ksi

ęŜ

niczk

ą

? 

I  chocia

Ŝ

  sama 

ś

wietnie  sobie  zdaj

ę

  spraw

ę

  z  tego, 

Ŝ

e  przy  wzro

ś

cie  metr 

siedemdziesi

ą

t  pi

ęć

,  bez 

Ŝ

adnego  widocznego  biustu,  ze  stopami  w  rozmiarze  rakiet 

ś

nie

Ŝ

nych  i  włosami  stercz

ą

cymi  mi  na  czubku  głowy  jestem  najwi

ę

kszym  dziwadłem  w 

pierwszej  klasie  M

ę

skiego  Liceum  imienia  Alberta  Einsteina  (koedukacyjnego  mniej  wi

ę

cej 

od 1975 roku), niespecjalnie lubi

ę

Ŝ

eby przypominały mi o tym dziewczyny, które nawet nie 

staraj

ą

 si

ę

 odkry

ć

Ŝ

e pod t

ą

 fasad

ą

 mutanta bije serce człowieka, który po prostu stara si

ę

tak samo jak wszyscy inni ludzie na tym 

ś

wiecie, osi

ą

gn

ąć

 pewien stopie

ń

 samorealizacji. 

Zreszt

ą

 niezbyt mnie interesuje, co o mnie my

ś

li siostrzenica pana Gianiniego, Claire. 

Bo  ona  nosi  minispódniczk

ę

  ze  skóry  mustanga!  I  to  wcale  nie  jest  imitacja.  Nie  mo

Ŝ

e  nie 

wiedzie

ć

Ŝ

e  jaki

ś

  ko

ń

  musiał  odda

ć

 

Ŝ

ycie, 

Ŝ

eby  ona  mogła  mie

ć

  tak

ą

  spódnic

ę

,  ale 

najwyra

ź

niej nic jej to nie obchodzi. 

Teraz Claire wyci

ą

ga swoj

ą

 komórk

ę

 i idzie na taras, gdzie ma najlepszy zasi

ę

g (na 

zewn

ą

trz jest chyba z minus jeden, ale jej to wida

ć

 nie przeszkadza - ta spódnica ze skóry 

mustanga j

ą

 przecie

Ŝ

 grzeje). Co chwila spogl

ą

da na mnie przez przesuwane szklane drzwi i 

ś

mieje si

ę

, mówi

ą

c co

ś

 do telefonu. 

Nathan - który ma na sobie lu

ź

ne d

Ŝ

insy i nosi pager, a poza tym mas

ę

 złotej bi

Ŝ

uterii 

-  pyta  dziadka,  czy  mo

Ŝ

e  przeł

ą

czy

ć

  telewizor  na  inny  kanał.  Zatem  zamiast  zwykłych 

programów  ogl

ą

danych  w 

Ś

wi

ę

to  Dzi

ę

kczynienia,  na  przykład  meczu  futbolowego  albo 

ś

wi

ą

tecznego  maratonu  filmów  telewizyjnych  na  Lifetime  Channel,  musimy  teraz  ogl

ą

da

ć

 

MTV  2.  Nathan  zna  na  pami

ęć

  wszystkie  piosenki  i 

ś

piewa  razem  z  wykonawcami. 

Wi

ę

kszo

ść

  piosenek  zawiera  brzydkie  słowa,  które  zostały  zast

ą

pione  brz

ę

czykiem,  ale 

Nathan i tak je do

ś

piewuje. 

 

13.00 

Podano jedzenie. Siadamy do stołu. 

 

13.15 

background image

Wstajemy od stołu. 

 

13.20 

Pomagam  pani  Gianini  posprz

ą

ta

ć

  ze  stołu. Mówi  mi, 

Ŝ

ebym  si

ę

  nie  wygłupiała i 

Ŝ

powinnam pój

ść

 i „pogaw

ę

dzi

ć

 sobie od serca” z Claire. 

To  przera

Ŝ

aj

ą

ce,  kiedy  si

ę

  zastanowi

ć

,  jak  nierozgarni

ę

ci  bywaj

ą

  czasem  starsi 

ludzie. 

Zamiast i

ść

 i gaw

ę

dzi

ć

 sobie od serca z Claire, zostaj

ę

 tam gdzie jestem i opowiadam 

pani Gianini, jak miło nam si

ę

 mieszka z jej synem. Pan G. bardzo ch

ę

tnie pomaga nam w 

domu  i  nawet  przej

ą

ł  mój  dawny  obowi

ą

zek  czyszczenia  toalet.  Nie  bez  znaczenia  jest  te

Ŝ

 

fakt, 

Ŝ

e  wprowadził si

ę

 do nas razem  z trzydziestosze

ś

ciocalowym telewizorem, flipperem  i 

stołem do piłkarzyków. Pani Gianini jest ogromnie zadowolona, słysz

ą

c moje słowa, widz

ę

 to 

zupełnie  wyra

ź

nie.  Starsi  ludzie  bardzo  lubi

ą

  słucha

ć

  miłych  uwag  na  temat  swoich  dzieci, 

nawet je

ś

li te dzieci, jak pan Gianini, maj

ą

 lat trzydzie

ś

ci dziewi

ęć

 i pół. 

 

15.00 

Musimy wraca

ć

, je

Ŝ

eli nie chcemy utkwi

ć

 w korkach w drodze do domu. 

ś

egnam si

ę

Claire  nie  odpowiada  na  moje  „do  widzenia”,  ale  Nathan  owszem.  Radzi  mi, 

Ŝ

ebym 

pozostała realistk

ą

. Pani Gianini daje nam mnóstwo indyka, który został z obiadu. Dzi

ę

kuj

ę

 

jej, mimo 

Ŝ

e b

ę

d

ą

c wegetariank

ą

, indyków nie jadam. 

 

18.30 

Wreszcie  docieramy  do  miasta,  po  trzech  i  pól  godzinie  sp

ę

dzonych  w  korku 

ci

ą

gn

ą

cym  si

ę

  wzdłu

Ŝ

  całej  drogi  szybkiego  ruchu  na  Long  Island.  Musz

ę

  powiedzie

ć

Ŝ

moim zdaniem ta droga z szybkim ruchem nie ma nic wspólnego. 

Czasu  starcza  mi  tylko  na  przebranie  si

ę

  w  jasnobł

ę

kitn

ą

,  w

ą

sk

ą

,  dług

ą

  do  ziemi 

sukni

ę

  od  Armaniego  i  dopasowane  do  niej  pantofle  na  płaskim  obcasie.  Na  dole  tr

ą

bi 

limuzyna i po chwili zjawia si

ę

 Lars, mój ochroniarz, 

Ŝ

eby mnie zabra

ć

 na mój drugi tego dnia 

obiad z okazji 

Ś

wi

ę

ta Dzi

ę

kczynienia. 

 

19.30 

Docieram  do  hotelu  Plaza.  Wita  mnie  od

ź

wierny,  który  anonsuje  moje  przybycie 

całemu tłumowi zgromadzonemu w Palmiarni: 

Oto Jej Wysoko

ść

, ksi

ęŜ

niczka Amelia Mignonette Grimaldi Thermopolis Renaldo. 

Jakby nie mo

Ŝ

na było powiedzie

ć

 zwyczajnie: przyszła Mia. 

Mój  ojciec,  ksi

ąŜę

  Genowii,  i  jego  matka,  ksi

ęŜ

na  wdowa,  wynaj

ę

li  na  wieczór 

Palmiarni

ę

Ŝ

eby  wyda

ć

  bankiet  z  okazji 

Ś

wi

ę

ta  Dzi

ę

kczynienia  dla  wszystkich  swoich 

background image

przyjaciół. Mimo moich powa

Ŝ

nych obiekcji tata i Grandmère odmawiaj

ą

 wyjazdu z Nowego 

Jorku, dopóki nie naucz

ę

 si

ę

 wszystkiego, co powinnam wiedzie

ć

 o byciu ksi

ęŜ

niczk

ą

... Albo, 

je

ś

li wcze

ś

niej si

ę

 z tym nie uporam, do czasu formalnego przedstawienia mnie obywatelom 

Genowii, co ma nast

ą

pi

ć

 na dzie

ń

 przed Gwiazdk

ą

. Zapewniałam ich, 

Ŝ

e nie mam  zamiaru 

ciska

ć

 oliwkami w damy dworu ani drapa

ć

 si

ę

 pod pachami. No bo przecie

Ŝ

 mam ju

Ŝ

 swoje 

czterna

ś

cie lat i, na lito

ść

 bosk

ą

, wiem co nieco o poprawnym zachowaniu. 

Ale  Grandmère  chyba  nie  bardzo  w  to  wierzy  i  wci

ąŜ

  poddaje  mnie  codziennym 

lekcjom  etykiety.  Ostatnio  Lilly  skontaktowała  si

ę

  z  Organizacj

ą

  Narodów  Zjednoczonych, 

chc

ą

c sprawdzi

ć

, czy te lekcje nie stanowi

ą

 czasem naruszenia praw człowieka. Ona uwa

Ŝ

a, 

Ŝ

e  zmuszanie  osoby  nieletniej, 

Ŝ

eby  godzinami  siedziała  i 

ć

wiczyła  odchylanie  talerza  od 

siebie („Zawsze, ale to zawsze OD SIEBIE, Amelio”.), 

Ŝ

eby wyskroba

ć

 z niego par

ę

 ostatnich 

ły

Ŝ

ek  zupy  z  homara,  jest  niezgodne  z  prawem.  Jak  na  razie,  ONZ  nie  przychyliło  si

ę

  do 

mojego wniosku. 

Grandmère  wpadła  na  pomysł, 

Ŝ

eby  poda

ć

  „staro

ś

wiecki  obiad  z  okazji 

Ś

wi

ę

ta 

Dzi

ę

kczynienia”. Według niej na taki obiad składaj

ą

 si

ę

 mule w sosie z białego wina, młode 

goł

ę

bie  faszerowane  g

ę

simi  w

ą

tróbkami,  odwłoki  homarów  i  ira

ń

ski  kawior,  którego  kiedy

ś

 

nie  sposób  było  dosta

ć

  ze  wzgl

ę

du  na  embargo.  Zaprosiła  dwie  setki  swoich  najbli

Ŝ

szych 

przyjaciół, a na dodatek cesarza Japonii z mał

Ŝ

onk

ą

, bo akurat i tak byli w mie

ś

cie z okazji 

mi

ę

dzynarodowego szczytu handlowego. 

To  dlatego  musiałam  wło

Ŝ

y

ć

  pantofle  bez  obcasa.  Grandmère  twierdzi, 

Ŝ

niegrzecznie jest przewy

Ŝ

sza

ć

 wzrostem cesarza. 

 

20.00 - 23.00 

Podczas  posiłku  uprzejmie  rozmawiam  z  cesarzow

ą

  Japonii.  Tak  jak  ja  była  kiedy

ś

 

zwyczajnym człowiekiem, dopóki pewnego dnia nie wyszła za m

ąŜ

 za cesarza i nie została 

cesarzow

ą

. Ja, oczywi

ś

cie, urodziłam si

ę

 jako ksi

ęŜ

niczka. Tyle 

Ŝ

e do wrze

ś

nia nie miałam o 

tym  zielonego  poj

ę

cia,  wła

ś

nie  wtedy  mój  tata  odkrył, 

Ŝ

e  chemioterapia,  jak

ą

  przeszedł, 

lecz

ą

c  si

ę

  z  raka  j

ą

dra,  przyprawiła  go  o  bezpłodno

ść

  i  ju

Ŝ

  nie  b

ę

dzie  mógł  mie

ć

  innych 

dzieci.  Wi

ę

c  musiał  si

ę

  przyzna

ć

Ŝ

e  tak  naprawd

ę

  jest  ksi

ę

ciem  i  tak  dalej,  a  chocia

Ŝ

  ja 

jestem  „nie

ś

lubna”,  poniewa

Ŝ

  moi  rodzice  nigdy  si

ę

  nie  pobrali,  to  i  tak  zostałam  jedyn

ą

 

spadkobierczyni

ą

 tronu Genowii. 

I mimo 

Ŝ

e Genowia jest bardzo małym krajem (ma pi

ęć

dziesi

ą

t tysi

ę

cy mieszka

ń

ców) 

na  wzgórzach  u  wybrze

Ŝ

a  Morza 

Ś

ródziemnego,  wci

ś

ni

ę

tym  pomi

ę

dzy  Włochy  i  Francj

ę

pozycja ksi

ęŜ

niczki takiego pa

ń

stwa to i tak nie byle co. 

Ŝ

, pozycja pozycj

ą

, ale tygodniówki mi nie podnie

ś

li, dalej wynosi dziesi

ęć

 dolarów. 

Chocia

Ŝ

  nie  zapomnieli  da

ć

  mi  ochroniarza,  który  chodzi  za  mn

ą

  krok  w  krok  na  wypadek, 

gdyby  jaki

ś

  europejski  terrorysta  antyglobalista  z  kucykiem  i  w  czarnych  skórzanych 

background image

spodniach postanowił mnie porwa

ć

. 

Cesarzowa  sama  o  tym  dobrze  wie  -  to  znaczy,  jakie  to  upierdliwe,  kiedy  jednego 

dnia jeste

ś

 zwyczajnym człowiekiem, a nast

ę

pnego twoja twarz trafia na okładk

ę

 magazynu 

„People”. Dała mi nawet pewn

ą

 wskazówk

ę

: powiedziała, 

Ŝ

e zawsze powinnam sprawdza

ć

czy mam dobrze zawi

ą

zane kimono, zanim podnios

ę

 r

ę

k

ę

Ŝ

eby macha

ć

 ni

ą

 do tłumów. 

Podzi

ę

kowałam jej, chocia

Ŝ

 na razie nie mam ani jednego kimona. 

 

23.30 

Jestem  taka  zm

ę

czona  przez to  poranne  wstawanie  i jazd

ę

  na  Long  Island, 

Ŝ

e dwa 

razy ziewam prosto w twarz cesarzowej. Próbowałam stłumi

ć

 te ziewni

ę

cia tak, jak nauczyła 

mnie  Grandmère,  zaciskaj

ą

c  szcz

ę

ki  i  nie  otwieraj

ą

c  ust.  Ale  to  tylko  sprawia, 

Ŝ

e  oczy  za-

chodz

ą

 mi Izami i reszta twarzy  wyci

ą

ga si

ę

, jakbym  wpadała  w czarn

ą

  dziur

ę

. Grandmère 

rzuca mi  złe spojrzenie znad sałaty z gruszkami i orzechami  włoskimi, ale to na nic. Nawet 

niech

ę

tne spojrzenia nie mog

ą

 mnie wytr

ą

ci

ć

 z tego stanu nieopanowanej senno

ś

ci. 

Wreszcie  cał

ą

  sytuacj

ę

  zauwa

Ŝ

a  mój  tata  i  udziela  mi  ksi

ąŜę

cego  zwolnienia  od 

deseru. Lars odwozi mnie do domu. Grandmère jest wyra

ź

nie niezadowolona, 

Ŝ

e odje

Ŝ

d

Ŝ

am 

zanim podano sery. Ale albo wyjd

ę

, albo zasn

ę

 z twarz

ą

 wtulon

ą

 w niebieski ser ple

ś

niowy. 

Wiem, 

Ŝ

e koniec ko

ń

ców Grandmère mi za to odpłaci. Na przykład ka

Ŝ

e mi si

ę

 nauczy

ć

 na 

pami

ęć

  imion  wszystkich  członków  szwedzkiej  rodziny  królewskiej  albo  zem

ś

ci  si

ę

  jeszcze 

jako

ś

 inaczej, ale równie okrutnie. 

Grandmère zawsze umie postawi

ć

 na swoim. 

 

24.00 

Po  długim  i  wyczerpuj

ą

cym  dniu  składania  dzi

ę

kczynienia  ojcom  narodu  -  tym 

ludobójcom i hipokrytom znanym jako Pielgrzymi - wreszcie kład

ę

 si

ę

 do łó

Ŝ

ka. 

I tak ko

ń

czy si

ę

 

Ś

wi

ę

to Dzi

ę

kczynienia Mii Thermopolis. 

Sobota, 6 grudnia 

Skończone. 

Takie właśnie jest moje Ŝycie. SKOŃ - CZO - NE. 

Wiem, Ŝe juŜ to wcześniej mówiłam, ale tym razem naprawdę nie Ŝartuję. 

I dlaczego? TYM RAZEM dlaczego? Co ciekawe, wcale nie dlatego, Ŝe: 

Trzy miesiące temu dowiedziałam się, Ŝe jestem następczynią tronu pewnego małego 

europejskiego  księstwa  i  pod  koniec  grudnia  będę  musiała  odwiedzić  rzeczone  małe 

europejskie  księstwo  i  pozwolić  się  oficjalnie  przedstawić  jego  obywatelom,  którymi 

background image

pewnego dnia będę rządzić, a którzy na pewno mnie znienawidzą, bo moje ulubione buty to 

glany, a mój ulubiony serial telewizyjny to Słoneczny patrol. Ja zupełnie w niczym nie przy-

pominam księŜniczki krwi. 

Ani dlatego, Ŝe: 

Moja  matka,  która  mniej  więcej  za  siedem  miesięcy  spodziewa  się  dziecka  mojego 

nauczyciela  algebry,  niedawno  z  owym  nauczycielem  algebry  uciekła  i  potajemnie  wzięła 

ś

lub. 

Ani nawet dlatego, Ŝe: 

W  szkole  zadają  nam  ostatnio  tak  duŜo  pracy  domowej  -  poza  tym,  Ŝe  po  szkole 

Grandmère  torturuje  mnie  bez  miłosierdzia,  wpajając  rozmaite  zasady  ksiąŜęcego 

zachowania,  które  muszę  opanować  przed  Gwiazdką  -  Ŝe  nawet  nie  miałam  czasu  pisać 

dziennika na bieŜąco, a co dopiero zająć się innymi sprawami. 

O, nie. To wszystko drobiazgi. Więc dlaczego moje Ŝycie się skończyło? 

Bo mam chłopaka. 

W  wieku  czternastu  lat to  juŜ  zapewne  najwyŜsza  pora.  Wszystkie  moje przyjaciółki 

mają chłopaków. Wszystkie, nawet Lilly, która obwinia rodzaj męski o całe (no, moŜe prawie 

całe) zło współczesnego świata. 

I  niech  będzie,  chłopakiem  Lilly  jest  Borys  Pelkowski,  który  owszem,  w  wieku 

piętnastu  lat  jest  moŜe  jednym  z  wybitnych  amerykańskich  wirtuozów  skrzypiec,  ale  to  nie 

znaczy,  Ŝe  nie  nosi  swetra  wpuszczonego  w  spodnie  ani  Ŝe  na  ogół  jedzenie  nie  tkwi  mu  w 

aparaciku ortodontycznym. Ja bym nie nazwala Borysa idealnym materiałem na chłopaka, ale 

Lilly chyba go lubi, a tylko to się liczy. 

Tak mi się wydaje. 

Muszę  przyznać,  Ŝe  kiedy  Lilly  -  prawdopodobnie  najwybredniejsza  osoba  na  naszej 

planecie  (a  kto  ma  o  tym  wiedzieć,  jak  nie  ja,  skoro  jestem  jej  najlepszą  przyjaciółką  od 

przedszkola)  -  zaczęła  chodzić  z  chłopakiem,  a  ja  nadal  chłopaka  nie  miałam,  naprawdę 

zaczynałam juŜ myśleć, Ŝe coś jest ze mną nie tak. Pomijając mój gigantyzm i to, co rodzice 

Lilly, państwo doktorostwo Moscovitz, którzy oboje są psychiatrami, nazywają niezdolnością 

do wyraŜenia wewnętrznego gniewu. 

A potem, pewnego dnia, ni stąd, ni zowąd znalazł się jeden. To znaczy chłopak. 

No cóŜ, właściwie to nie stało się tak zupełnie ni stąd, ni - zowąd. Kenny juŜ jakiś czas 

temu  zaczął  mi  przysyłać  anonimowe  listy  miłosne.  Nie  wiedziałam,  Ŝe  są  od  niego. 

Właściwie myślałam (no dobra - miałam nadzieję), Ŝe pisze je ktoś inny. Ale w końcu okazało 

się,  Ŝe  to  Kenny.  A  do  tej  chwili  zabrnęłam  juŜ  naprawdę  za  daleko,  Ŝeby  się  -  ot  tak!  - 

background image

wymigać. I voilà! Miałam chłopaka. 

Problem rozwiązany, tak? 

Nie. OtóŜ wcale nie. 

I  nie  chodzi  o  to,  Ŝe  ja  Kenny'ego  nie  lubię.  Lubię  go.  Naprawdę.  Mamy  ze  sobą 

mnóstwo  wspólnego.  Na  przykład  oboje  uwaŜamy,  Ŝe  cenne  jest  nie  tylko  ludzkie,  ale  w 

ogóle  WSZELKIE  Ŝycie  i  na  biologii  nie  zgadzamy  się  wykonywać  sekcji  na  embrionach 

ś

wiń i Ŝabach. Zamiast tego piszemy prace semestralne na temat cyklu Ŝyciowego rozmaitych 

robaków i larw mączników. 

I  oboje  lubimy  science  fiction.  Kenny  wie  na  ten  temat  znacznie  więcej  niŜ  ja,  ale 

bardzo mu zaimponowała rozległość mojej wiedzy na temat pisarstwa Roberta A. Heinleina i 

Isaaca  Asimova  (których  i  tak  musieliśmy  czytać  w  szkole,  tylko  Kenny  chyba  o  tym 

zapomniał). 

Nie  mówiłam  Kenny'emu, Ŝe  tak  naprawdę  większość  literatury  science  fiction  mnie 

nudzi, bo występuje w niej bardzo mało dziewczyn. 

W japońskich anime, które Kenny teŜ bardzo lubi, i których promowaniu zdecydował 

się  poświęcić  swoje  Ŝycie  (kiedy  nie  będzie  zajęty  wynajdywaniem  lekarstwa  na  raka), 

występuje mnóstwo dziewczyn. ZauwaŜyłam jednak, Ŝe większości dziewczyn w japońskich 

anime gdzieś się zawieruszyły staniki. 

Poza tym sądzę, Ŝe pilot myśliwca powaŜnie zaniedbuje własne bezpieczeństwo, jeŜeli 

ostrzeliwując  z  powietrza  siły  zła,  nosi  długą,  rozpuszczoną  grzywę,  którą  zamiata  cały 

kokpit. 

Jednak, jak juŜ wcześniej mówiłam, nie wspominałam nic o tym Kenny'emu. I przez 

większość  czasu  dobrze  nam  się  razem  układa.  Bawimy  się  świetnie.  W  pewnym  sensie 

bardzo  miło  jest  mieć  chłopaka.  Na  przykład  nie  muszę  się  teraz  martwić,  Ŝe  nie  zostanę 

zaproszona na Bezwyznaniowy Bal Zimowy Liceum imienia Alberta Einsteina (bal został tak 

nazwany,  bo  jego  wcześniejsza  nazwa,  Gwiazdkowy  Bal  Liceum  imienia  Alberta  Einsteina, 

uraŜała uczucia wielu naszych uczniów nieobchodzących świąt BoŜego Narodzenia). 

A  dlaczego  nie  muszę  się  martwić,  Ŝe  mnie  nikt  nie  zaprosi  na  największą  szkolną 

imprezę, pomijając bal na zakończenie roku? 

Bo idę z Kennym. 

No dobra, fakt - jeszcze mnie nie zaprosił, ale zrobi to. W końcu od czegoś jest moim 

chłopakiem? 

Czy to nie wspaniałe? Czasami wydaje mi się, Ŝe jestem najszczęśliwszą dziewczyną 

na  ziemi.  No  bo  naprawdę.  Zastanówcie  się  tylko:  moŜe  nie  jestem  ładna,  ale  znów  teŜ  nie 

background image

jestem jakimś ostatnim potworem, mieszkam w Nowym Jorku, najbardziej luzackim mieście 

na  całym  świecie,  jestem  księŜniczką  i  mam  chłopaka.  Czego  jeszcze  mogłaby  pragnąć 

dziewczyna? 

O BoŜe. 

KOGO ja tu usiłuję OSZUKIWAĆ??? 

Ten mój chłopak? Mam dla was następującą rewelację: 

JA GO NAWET NIE LUBIĘ. 

No cóŜ, dobra, nie o to chodzi, Ŝe go w ogóle nie lubię. Ale to całe chodzenie ze sobą, 

no - sama nie wiem. Kenny to całkiem miły facet i tak dalej - nie zrozumcie mnie źle. Jest za-

bawny i wcale się z nim nie nudzę, to na pewno. I jest dosyć fajny, no wiecie, ma taką wysoką 

i szczupłą sylwetkę. 

Tyle  tylko,  Ŝe  kiedy  widzę  Kenny'ego,  jak  zbliŜa  się  korytarzem,  moje  serce 

absolutnie  nie  zaczyna  bić  szybciej,  tak  jak  szybciej  zaczynają  bić  serca  dziewczyn  w  tych 

wszystkich  romansach  dla  nastolatek,  którymi  zaczytuje  się  moja  przyjaciółka,  Tina  Hakim 

Baba. 

A kiedy  Kenny bierze mnie za rękę, w kinie czy  gdzieś indziej, moja dłoń wcale nie 

zaczyna drŜeć w jego dłoni, tak jak drŜą dłonie dziewczyn w tych ksiąŜkach. 

A  kiedy  mnie  całuje?  Te  fajerwerki,  o  których  ludzie  tyle  gadają?  A,  dajcie  spokój. 

Jakie fajerwerki?! Nic. Nada. 

To  śmieszne,  bo  zanim  zaczęłam  chodzić  z  Kennym,  mnóstwo  czasu  spędzałam  na 

rozmyślaniach, skąd wytrzasnąć chłopaka i jak go skłonić, Ŝeby mnie pocałował. 

Ale  teraz,  kiedy  juŜ  mam  chłopaka,  przede  wszystkim  głowię  się,  jak  uniknąć  jego 

pocałunków. 

Jest jeden sposób, który całkiem nieźle działa - odwrócenie głowy. Kiedy zauwaŜam, 

Ŝ

e  jego  usta  się  do  mnie  zbliŜają,  po  prostu  w  ostatniej  sekundzie  odwracam  głowę  i  trafia 

najwyŜej w policzek, czasem we włosy. 

Chyba  najgorzej  jest,  kiedy  Kenny  zagląda  mi  głęboko  w  oczy  -  a  zdarza  mu  się  to 

bardzo często - i pyta, o czym myślę. A ja zazwyczaj myślę o tej jednej osobie. 

I  ta  osoba  to  wcale  nie  Kenny.  To  w  ogóle  nie  jest  Kenny.  To  starszy  brat  Lilly, 

Michael Moscovitz, którego kocham od... Och, sama nie wiem. OD ZAWSZE. 

Ale to jeszcze nie wszystko. Jest coraz gorzej. 

Bo  teraz  tak  się  porobiło,  Ŝe  wszyscy  uwaŜają  mnie  i  Kenny'ego  za  stałą  parę. 

Rozumiecie? Więc teraz jesteśmy Kennym - - i - Mią. Teraz zamiast wspólnie spędzać czas - 

ja i Lilly - w sobotnie wieczory spotykają się Lilly - i - Borys oraz Kenny - i - Mia. Czasami 

background image

dołączają do nas jeszcze moja przyjaciółka Tina Hakim Baba i jej chłopak, Dave Farouq el - 

Abar i moja inna przyjaciółka Shameeka Taylor i jej chłopak Daryl Gardner, a wtedy robi się 

z nas Lilly - i - Borys oraz Kenny - i - Mia, oraz Tina - i - Dave, oraz Shameeka - i - Daryl. 

Więc  jeśli  Kenny  i  ja  zerwiemy  ze  sobą,  z  kim  będę  spędzać  sobotnie  wieczory? 

Mówię powaŜnie. Lilly - i - Borys, Tina - i - Dave oraz Shameeka - i - Daryl nie będą chcieli, 

Ŝ

eby włóczyła się z nimi po prostu Mia. Będę dla nich zupełnie jak to piąte koło u wozu. 

Nie  mówiąc juŜ  o  tym, Ŝe  jeśli  Kenny  i  ja  zerwiemy  ze  sobą,  kto pójdzie  ze  mną  na 

Bezwyznaniowy Zimowy Bal? To znaczy, o ile on mnie w ogóle kiedyś zamierza zaprosić. 

O  BoŜe,  muszę  juŜ  iść.  Lilly  -  i  -  Borys,  Tina  -  i  -  Dave  oraz  Kenny  -  i  -  Mia  mają 

teraz pójść na łyŜwy do Rockefeller Center. 

Powiem tylko jedno: człowiek musi uwaŜać, kiedy sobie czegoś Ŝyczy. Bo to Ŝyczenie 

moŜe się kiedyś spełnić. 

Sobota, 6 grudnia, 23.00 

I ja uwaŜałam, Ŝe moje Ŝycie się skończyło, bo mam teraz chłopaka, którego wcale w 

taki  sposób  nie  lubię  i  muszę  z  nim  zerwać,  nie  uraŜając  jego  uczuć,  co  jest,  jak  sądzę, 

praktycznie niewykonalne... 

Taa,  no  cóŜ  -  nie  wiedziałam,  jak  BARDZO  skończone  moŜe  się  jeszcze  w  gruncie 

rzeczy okazać to moje Ŝycie. 

A przynajmniej - nie wiedziałam do dzisiejszego wieczoru. 

Wieczorem do Lilly - i - Borysa, Tiny - i - Dave'a oraz Mii - i - Kenny'ego dołączyła 

nowa para, Michael - i - Judith. 

Tak  właśnie:  brat  Lilly,  Michael,  pokazał  się  na  lodowisku  i  przyprowadził  ze  sobą 

prezeskę Klubu Komputerowego - którego sam jest skarbnikiem - Judith Gershner. 

Judith Gershner, tak jak brat Lilly, Michael, jest w maturalnej klasie Liceum imienia 

Alberta Einsteina. 

Nazwisko  Judith  Gershner,  tak  jak  nazwisko  Michaela,  wisi  na  tablicy  na  liście 

wyróŜniających się uczniów. 

Judith Gershner, tak jak Michael, prawdopodobnie dostanie się na kaŜdą uczelnię, do 

jakiej złoŜy papiery, bo Judith Gershner, tak jak Michael, jest genialna. 

Co  więcej,  Judith  Gershner,  tak  jak  Michael,  dostała  w  zeszłym  roku  nagrodę  na 

Dorocznej Wystawie Technologii Biomedycznych Liceum imienia Alberta Einsteina za swój 

projekt naukowy, w ramach którego autentycznie sklonowała muszkę owocową. 

background image

SKLONOWAŁA MUSZKĘ OWOCOWĄ. W swojej SYPIALNI. 

Judith  Gershner  potrafi klonować  muszki  owocowe  we  własnej  sypialni.  A  ja  co?  Ja 

nawet nie umiem mnoŜyć ułamków. 

Hm.  Jezu,  sama  nie  wiem.  Gdybyście  byli  na  miejscu  Michaela  Moscovitza  -  no 

wiecie,  prymusa,  którego  przyjęto  na  uniwersytet  Columbia  jeszcze  przed  normalnymi 

zapisami  -  z  kim  byście  woleli  się  spotykać?  Z  dziewczyną,  która  potrafi  klonować  muszki 

owocowe we własnej sypialni, czy z dziewczyną, która ma ledwie tróję z algebry w pierwszej 

licealnej, i to mimo Ŝe JEJ MATKA JEST śONĄ NAUCZYCIELA TEGO PRZEDMIOTU? 

Sami widzicie, zero szans, Ŝeby Michael zechciał się ze mną umawiać. ChociaŜ muszę 

przyznać,  parę  razy  wydało  mi  się  to  moŜliwe.  Ale  najwyraźniej  wpadłam  po  prostu  w 

pułapkę  myślenia  Ŝyczeniowego.  No  bo  dlaczego  facet  taki  jak  Michael,  który  naprawdę 

dobrze  sobie  radzi  w  szkole  i  prawdopodobnie  odniesie  wielki  Ŝyciowy  sukces  w  dowolnie 

wybranej dziedzinie, miałby w ogóle umawiać się z taką dziewczyną jak ja, która do tej pory 

zawaliłaby  juŜ  pewnie  pierwszą  klasę,  gdyby  nie  całe  to  douczanie  i  pomoc  ze  strony  pana 

Gianiniego i, co najśmieszniejsze, samego Michaela? 

No i z drugiej strony, Michael i Judith idealnie do siebie pasują. Judith nawet trochę 

przypomina go z wyglądu. Oboje mają takie kręcone ciemne włosy i bladą cerę od ciągłego 

przesiadywania  w  pomieszczeniach  i  wyszukiwania  w  Internecie  informacji  na  temat 

genomów. 

JeŜeli jednak Michael i Judith są taką dobraną parą, czemu w pierwszej chwili, kiedy 

zobaczyłam  ich  idących  razem  w  stronę  naszej  grupki,  która  właśnie  wiązała  sznurowadła 

wypoŜyczonych łyŜew, zrobiło mi się w środku tak nieprzyjemnie? 

No  bo  przecieŜ  nie  mam  absolutnie  Ŝadnego  prawa  do  zazdrości  o  to,  Ŝe  Michael 

Moscovitz zaprosił Judith Gershner na łyŜwy. Absolutnie Ŝadnego prawa. 

Tyle  tylko,  Ŝe  kiedy  zobaczyłam  ich  razem,  przeŜyłam  szok.  Michael  ledwie  raczy 

opuszczać  swój  pokój,  bo  wiecznie  tkwi  przy  komputerze  i  pracuje  nad  swoim  webzinem 

Crackhead.  Lodowisko  przy  Rockefeller  Center  podczas  szczytu  szaleństwa  związanego  z 

zapaleniem lampek na wielkiej boŜonarodzeniowej choince jest ostatnim miejscem, w którym 

spodziewałam  się  go  zobaczyć.  Michael  z  zasady  unika  miejsc,  które  stanowią  mekkę  dla 

turystów, czyli mniej więcej całego śródmieścia na północ od Bleecker Street. 

Jednak  teraz  stał  tam,  a  obok  niego  stała  Judith  Gershner  w  swoim  kombinezonie, 

butach  Rockports  i  kurtce  narciarskiej.  Byli  zatopieni  w  rozmowie  -  pewnie  o  czymś 

naprawdę inteligentnym, na przykład o DNA. 

Szturchnęłam  Lilly  w  bok  -  sznurowała  sobie  łyŜwy  -  i  powiedziałam  tonem,  co  do 

background image

którego miałam nadzieję, Ŝe nie ujawnia moich uczuć: 

- Popatrz, przyszedł twój brat. 

A Lilly nawet się nie zdziwiła! Obejrzała się, popatrzyła i stwierdziła: 

- No, tak. Mówił, Ŝe moŜe tu wpadnie. 

Wpadnie,  i  to  Z  DZIEWCZYNĄ?  O  TYM  juŜ  nie  wspomniał?  I  czy  to  byłby  dla 

ciebie taki straszny kłopot, Lilly, gdybyś uprzedziła mnie nieco wcześniej, Ŝebym się mogła 

trochę psychicznie przygotować? 

Tyle  tylko,  Ŝe  Lilly  nie  wie,  co  ja  czuję  do  jej  brata,  więc  pewnie  dlatego  nawet  nie 

przyszło jej do głowy, Ŝeby jakoś tak delikatnie mnie zawiadomić. 

Oto  subtelny  sposób,  w  jaki  poradziłam  sobie  z  sytuacją.  Naprawdę  wyjątkowo 

dyplomatyczny (AKURAT). 

Kiedy Michael i Judith rozglądali się za miejscem, gdzie mogliby zasznurować łyŜwy: 

 

Ja: (od niechcenia, do Lilly) Nie wiedziałam, Ŝe twój brat i Judith Gershner chodzą ze 

sobą. 

Lilly:  (z  jakiegoś  powodu  pełna  niesmaku)  Daj  spokój.  Nic  z  tych  rzeczy.  Ona  po 

prostu  siedziała  u  nas  w  domu  i  pracowała  z  Michaelem  nad  jakimś  projektem  dla  tego 

głupiego  Klubu  Komputerowego.  Usłyszeli,  Ŝe  wszyscy  idziemy  na  łyŜwy  i  Judith 

powiedziała, Ŝe ona teŜ chce pójść. 

Ja: No cóŜ, dla mnie to wygląda tak, jakby ze sobą chodzili. 

Lilly: Jak tam sobie uwaŜasz. Borys, musisz bez przerwy na mnie CHUCHAĆ? 

Ja: (do Michaela  i Judith, którzy właśnie podchodzą) Och, cześć ludzie. Michael, nie 

wiedziałam, Ŝe umiesz jeździć na łyŜwach. 

Michael: (wzruszając ramionami) Kiedyś byłem w druŜynie hokejowej. 

Lilly: (parskając) Taa. Hokej Przedszkolny. Zanim uznał, Ŝe sporty zespołowe to strata 

czasu,  bo  na  sukces  druŜyny  składa  się  gra  wszystkich  członków,  w  przeciwieństwie  do 

dyscyplin, w których decydują indywidualne osiągnięcia, takich jak tenis czy golf. 

Michael: Lilly, moŜe tak raz w Ŝyciu się zamkniesz? 

Judith: Uwielbiam łyŜwy! ChociaŜ nie za dobrze umiem jeździć. 

 

I  rzeczywiście,  nie  umie.  Judith  jeździ  na  łyŜwach  tak  źle,  Ŝe  musiała  się  kurczowo 

trzymać obu rąk Michaela, który jechał przed nią tyłem. Inaczej chyba runęłaby na twarz. Nie 

wiem,  co  mnie  bardziej  zaskoczyło:  to,  Ŝe  Michael  umie  jeździć  tyłem,  czy  to,  Ŝe 

niespecjalnie  mu  przeszkadzało  holowanie  Judith  dokoła  lodowiska.  MoŜe  ja  nie  potrafię 

background image

sklonować  muszki  owocowej,  ale  przynajmniej,  mając  na  nogach  parę  łyŜew,  umiem  ustać 

samodzielnie. 

Kenny  jednak  chyba  naprawdę  uznał,  Ŝe  styl  jazdy  na  łyŜwach  uprawiany  przez 

Michaela  i  Judith  jest  lepszy  niŜ  szkoła  tradycyjna  -  no  wiecie,  solo  -  więc  ciągle  do  mnie 

podjeŜdŜał i usiłował mnie namówić, Ŝebym dała mu się poholować wkoło lodowiska. 

I chociaŜ cały czas tłumaczyłam: 

- Uch, Kenny ale ja umiem jeździć... 

...mówił, Ŝe w ogóle nie o to chodzi. Wreszcie, chyba gdzieś tak po półgodzinie tych 

błagań poddałam się. Kenny chwycił mnie za obie ręce i zaczął jechać przede mną tyłem. 

Tyle tylko, Ŝe Kenny'emu jazda tyłem aŜ tak dobrze nie wychodzi. Ja umiem jeździć 

do przodu, ale kiedy ktoś chwieje mi się tuŜ przed nosem, nie radzę sobie na tyle dobrze, Ŝeby 

utrzymać się na nogach, jeŜeli on poleci na lód. 

I  dokładnie  coś  takiego  się  stało.  Kenny  poleciał  na  lód,  a  ja  nie  mogłam  się  juŜ 

zatrzymać,  więc  upadłam  na  niego  i  uderzyłam  podbródkiem  w  jego  kolano.  Przy  okazji 

ugryzłam się w język, i to tak mocno, Ŝe krew wypełniła mi usta, a poniewaŜ nie chciałam jej 

przełykać,  wyplułam  ją.  Niestety,  poleciała  prosto  na  dŜinsy  Kenny'ego  i  na  lód,  co  zrobiło 

spore wraŜenie na turystach, którzy stali koło lodowiska, robiąc zdjęcia swoim bliskim przed 

wielką  choinką  przy  Rockefeller  Center.  Tak  więc  wszyscy  odwrócili  się  i  zaczęli  robić 

zdjęcia dziewczynie, która pluła krwią na lód - scena doprawdy iście nowojorska. 

I  wtedy  z  szumem  nadjechał  Lars  -  on  jest  mistrzem  łyŜwiarskim,  dzięki  swojemu 

nordyckiemu  dzieciństwu,  które  stanowi  całkiem  spory  kontrast  z  jego  późniejszym 

treningiem  ochroniarstwa  w  sercu  pustyni  Gobi  -  podniósł  mnie,  obejrzał  mi  język,  dał  mi 

swoją chusteczkę i powiedział, Ŝebym ucisnęła sobie ranę, a potem dodał: 

- Na jeden dzień starczy juŜ tych łyŜew. 

I  tyle.  Teraz  mam  krwawą  dziurę  na  końcu  języka  i  boli  mnie  przy  mówieniu, 

doznałam  totalnego  upokorzenia  na  oczach  moich  przyjaciół  ORAZ  na  oczach  milionów 

turystów, którzy przyszli popatrzeć na głupią choinkę przed głupim Rockefeller Center, a co 

najgorsze,  Judith  Gershner,  która  -  jak  się  okazuje  -  równieŜ  została  przyjęta  jeszcze  przed 

ogólnymi zapisami na uniwersytet Columbia (super, ta sama uczelnia, do której Michael trafi 

na  jesieni),  gdzie  będzie  się  uczyła  w  szkole  przygotowawczej  medycznej,  więc  Judith 

doradziła  mi,  Ŝebym  poszła  do  szpitala,  bo  jej  zdaniem  potrzebne  mi  będą  szwy.  Na 

JĘZYKU. Mam szczęście, powiedziała, Ŝe nie odgryzłam sobie czubka. 

Szczęście! 

Jasne.  Zaraz  wam  powiem,  jakie  mam  szczęście:  mam  takie  szczęście,  Ŝe  kiedy  leŜę 

background image

tutaj  w  łóŜku  i  piszę  te  słowa,  a  dotrzymuje  mi  towarzystwa  wyłącznie  mój 

dwunastokilogramowy  kot,  Gruby  Louie  (lubi  mnie  tylko  dlatego,  Ŝe  go  karmię),  chłopak, 

którego  kocham  chyba  od  zawsze,  bawi  się  świetnie  w  towarzystwie  dziewczyny,  która 

potrafi  klonować  muszki  owocowe  i  umie  stwierdzić,  czy  jakaś  rana  potrzebuje  szycia,  czy 

nie. 

ChociaŜ  jedno  w  tym  wszystkim  jest  dobre  -  jeŜeli  Kenny  miał  nadzieję,  Ŝe 

przejdziemy  wkrótce  do  wersji  francuskiej,  to  teraz  absolutnie  nie  moŜemy,  dopóki  mi  się 

język nie zagoi. A to, według słów doktora Funga - do którego moja mama zadzwoniła, kiedy 

tylko Lars przywiózł mnie do domu - moŜe potrwać gdzieś tak od trzech do dziesięciu dni. 

TAK! 

 

DZIESIĘĆ RZECZY, KTÓRYCH NAJBARDZIEJ 

NIENAWIDZĘ W CZASIE ŚWIĄT 

BOśEGO NARODZENIA W NOWYM JORKU 

 

1.  Turyści,  którzy  przyjeŜdŜają  spoza  miasta  swoimi  wielkimi  terenowymi 

samochodami  i  usiłują  cię  przejechać  na  przejściach  dla  pieszych,  bo  wydaje  im 

się,  Ŝe  prowadzą  jak  prawdziwi  agresywni  nowojorczycy.  Tymczasem  jeŜdŜą  jak 

kretyni. Poza tym, w tym mieście jest juŜ i tak dosyć zanieczyszczeń w powietrzu. 

Czemu nie mogą korzystać z publicznego transportu, jak normalni ludzie? 

2. Głupia choinka w Rockefeller Center. Poprosili mnie, Ŝebym to ja była osobą, która 

w tym roku włączy na niej światełka, poniewaŜ prasa uznała mnie za „naszą wła-

sną,  nowojorską  koronowaną  głowę”,  ale  kiedy  im  powiedziałam,  Ŝe  ścinanie 

drzew  przyczynia  się  do  niszczenia  warstwy  ozonowej,  wycofali  zaproszenie  i 

zamiast mnie poprosili burmistrza. 

3. Głupie kolędy, które lecą na cały regulator we wszystkich sklepach. 

4. Głupie łyŜwy z  głupimi chłopakami, którym wydaje się, Ŝe potrafią jeździć tyłem, 

kiedy wcale tego nie umieją. 

5. Przymus kupowania wszystkim swoim znajomym „przemyślanych” prezentów. 

6. Egzaminy semestralne. 

7. Głupia obrzydliwa nowojorska pogoda. śadnego śniegu, tylko dzień w dzień zimny, 

mokry  deszcz.  Gdzie  się  podziały  Białe  Święta?  Powiem  wam:  to  globalne 

ocieplenie.  A  wiecie  czemu?  Bo  wszyscy  jeŜdŜą  terenowymi  samochodami  i 

ś

cinają drzewa! 

background image

8. Głupio manipulacyjne specjalne świąteczne wydania programów w telewizji. 

9. Głupio manipulacyjne reklamy gwiazdkowe w telewizji. 

10.  Jemioła.  Powinno  się  tego  zakazać.  W  rękach  dorastających  chłopców  staje  się 

powszechnie  uznawanym  pretekstem  dla  Ŝądania  pocałunków.  Moim  zdaniem,  to 

zwyczajne napastowanie seksualne. 

 

W dodatku, zazwyczaj trzymają ją nie ci chłopcy co trzeba. 

Niedziela, 7 grudnia 

Przed  chwilą  wróciłam  z  obiadu  u  Grandmère.  Moje  usilne  próby  wykręcenia  się  od 

wizyty  -  włącznie  z  podkreślaniem  faktu,  Ŝe  cierpię  obecnie  na  ranę  języka  -  spełzły  na 

niczym. 

A  dzisiaj  było  jeszcze  gorzej  niŜ  zwykle.  To  dlatego,  Ŝe  Grandmère  zaŜyczyła  sobie 

przejrzeć razem ze mną harmonogram mojej wizyty w Genowii, który, skoro juŜ o tym mowa, 

wygląda tak: 

Niedziela, 21 grudnia 

15.00 

Przylot do Genowii 

15.30 - 17.00 

Powitanie i rozmowa z personelem pałacowym 

17.00 - 19.00 Zwiedzanie pałacu 

19.00 - 20.00 Przebranie si

ę

 do kolacji 

20.00 - 23.00 

Kolacja z genowia

ń

skimi dygnitarzami 

 

Poniedziałek, 22 grudnia 

8.00 - 9.30 

Ś

niadanie z wysokimi urz

ę

dnikami administracji publicznej Genowii 

10.00 - 11.30 

Wizyty w genowia

ń

skich szkołach publicznych 

12.00 - 13.00 

Spotkanie z uczniami genowia

ń

skich szkół publicznych 

13.30 - 15.00 

Lunch z przedstawicielami Genowia

ń

skiego Zwi

ą

zku Nauczycieli 

15.30 - 16.30 

background image

Zwiedzanie  portu  i  genowia

ń

skiego  kr

ąŜ

ownika  marynarki  wojennej  (HMS 

„Ksi

ąŜę

 Filip”) 

17.00 - 18.00 

Zwiedzanie Genowia

ń

skiego Szpitala Ogólnego 

18.00 - 19.00 

Wizyty u pacjentów szpitala 

19.00 - 20.00 Przebranie si

ę

 do kolacji 

20.00 - 23.00 

Kolacja  z  ksi

ęŜ

n

ą

  wdow

ą

,  ksi

ę

ciem  Filipem  i  doradcami  wojskowymi 

ksi

ę

stwa Genowii 

 

Wtorek, 23 grudnia 

8.00 - 10.00 

Ś

niadanie z członkami Genowia

ń

skiego Stowarzyszenia Hodowców Oliwek 

10.00 - 11.00 

Ceremonia zapalenia lampek na drzewku bo

Ŝ

onarodzeniowym, dziedziniec 

pałacowy Genowii 

11.30 - 13.00 

Spotkanie z Genowia

ń

skim Towarzystwem Historycznym 

13.00 - 15.00 

Lunch z Genowia

ń

sk

ą

 Izb

ą

 Turystyki 

15.30 - 17.30 

Zwiedzanie Muzeum Narodowego Genowii 

18.00 - 19.00 

Wizyta pod pomnikiem Bohaterów Wojennych Genowii 

Zło

Ŝ

enie kwiatów na Grobie Nieznanego 

ś

ołnierza 

19.30 - 20.30 Przebranie si

ę

 do kolacji 

20.30 - 23.30 

Kolacja z rodzin

ą

 ksi

ąŜę

c

ą

 z Monako 

I tak dalej. 

 

Kulminacją  tego  wszystkiego  ma  być  moje  wystąpienie  w  ramach  corocznego, 

puszczanego  w  państwowej  telewizji  orędzia  do  narodu  Genowii,  które  wygłasza  tata. 

Przedstawi  mnie  obywatelom  Genowii.  I  wtedy  mam  podobno  sama  wygłosić  mowę  o  tym, 

jak bardzo się cieszę, Ŝe jestem następczynią tronu i obiecać równie dobrze wywiązywać się 

ze  swojej  roboty  jak  mój  tata,  wprowadzający  właśnie  Genowię  w  dwudzieste  pierwsze 

background image

stulecie. 

Zdenerwowana?  Ja?  Wystąpieniem  w  telewizji  i  obiecywaniem  pięćdziesięciu 

tysiącom ludzi, Ŝe nie przyniosę wstydu ich krajowi? 

Eeee tam. Skąd. Ja - nigdy. 

Tylko chce mi się rzygać za kaŜdym razem, kiedy o tym pomyślę, to wszystko. 

NiewaŜne.  Nie  o  to  chodzi,  Ŝebym  sobie  wcześniej  wyobraŜała,  Ŝe  moja  podróŜ  do 

Genowii  będzie  przypominać  wycieczkę  do  Disneylandu,  ale  mimo  wszystko...  MoŜna  by 

oczekiwać, Ŝe zarezerwują choć TROCHĘ czasu na rozrywki. Ja przecieŜ nawet nie proszę o 

jakieś szczególne atrakcje. Ale Ŝeby chociaŜ parę godzin pływania i jazdy konnej. 

Najwyraźniej jednak w Genowii nie ma czasu na zabawy. 

Jak by nie wystarczało przejrzenie harmonogramu podróŜy, musiałam jeszcze poznać 

mojego  kuzyna,  Sebastiana.  Sebastiano  Grimaldi  jest  synem  córki  siostry  mojego  zmarłego 

dziadka.  Co  chyba  znaczy,  Ŝe  jest  moim  kuzynem  w  drugiej  czy  trzeciej  linii.  Ale  na  tyle 

bliskim kuzynem, Ŝe gdyby nie ja, odziedziczyłby tron Genowii. 

PowaŜnie.  Gdyby  tata  umarł  bezdzietnie,  Sebastiano  zostałby  następnym  księciem 

Genowii. 

MoŜe  dlatego  właśnie  mój  tata  wzrusza  tak  cięŜko  ramionami,  ile  razy  na  niego 

spojrzy. 

A  moŜe  tylko  dlatego,  Ŝe  czuje  wobec  Sebastiana  coś  takiego,  co  ja  odczuwam  w 

stosunku do mojego ciotecznego brata, Hanka - teoretycznie go lubię, ale w praktyce trochę 

działa mi na nerwy. 

Sebastiano jednak nie działa na nerwy Grandmère. JuŜ na pierwszy rzut oka widać, Ŝe 

Grandmère po prostu za nim przepada. Strasznie to dla mnie dziwne, bo zawsze uwaŜałam, Ŝe 

Grandmère jest niezdolna do kochania kogokolwiek. No cóŜ, z wyjątkiem Rommla, swojego 

miniaturowego pudla. 

Ale widać, Ŝe ona totalnie uwielbia Sebastiana. Kiedy go przedstawiła, a on ukłonił mi 

się wielce teatralnym gestem i pocałował powietrze nad moją dłonią, twarz Grandmère wręcz 

promieniała pod róŜowym jedwabnym turbanem. Słowo daję. 

Nigdy  przedtem  nie  widziałam,  Ŝeby  Grandmère  promieniała. Wiele  razy  widziałam, 

jak piorunuje ludzi wzrokiem. Ale nigdy nie promieniała. 

Pewnie  właśnie  dlatego  mój  tata  zaczął  Ŝuć  kostkę  lodu  ze  swojej  whisky  z  wodą 

sodową  w  taki  mocno  poirytowany  sposób.  Kiedy  Grandmère  usłyszała  to  chrupanie,  jej 

uśmiech z miejsca zniknął. 

- Jeśli chcesz Ŝuć lód, Filipie - powiedziała chłodno Grandmère - moŜesz iść sobie na 

background image

obiad do McDonalda z całą resztą miejskiego proletariatu. 

Tata przestał Ŝuć lód. 

Okazuje  się,  Ŝe  Grandmère  sprowadziła  Sebastiana  z  Genowii,  Ŝeby  zaprojektował 

suknię  na  moje  transmitowane  na  cały  kraj  wystąpienie  telewizyjne.  Sebastiano  jest 

popularnym,  wyrabiającym  sobie  właśnie  markę  projektantem  mody  -  przynajmniej  według 

Grandmère.  Ona  twierdzi,  Ŝe  bardzo  waŜne  jest,  by  Genowia  wspierała  swoich  artystów  i 

rzemieślników,  inaczej  oni  wszyscy  uciekną  do  Nowego  Jorku,  albo,  co  gorsza,  do  Los 

Angeles. 

Wielka  szkoda,  bo  Sebastiano  wygląda  mi  na  osobę,  która  w  Los  Angeles  naprawdę 

czułaby  się  jak  u  siebie  w  domu.  Ma  koło  trzydziestki,  długie  ciemne  włosy  związane  w 

kucyk,  jest  bardzo  wysoki  i  trochę  dandysowaty.  Na  przykład  dzisiaj  zamiast  krawata 

Sebastiano załoŜył białą jedwabną apaszkę. I miał na sobie niebieską aksamitną marynarkę do 

skórzanych spodni. 

Ostatecznie  mogę  nawet  wybaczyć  mu  te  skórzane  spodnie,  jeŜeli  zaprojektuje  mi 

wystarczająco  ładną  sukienkę.  Taką  sukienkę,  Ŝe  jeśli  mnie  w  niej  przypadkiem  zobaczy 

Michael Moscovitz, na śmierć zapomni o Judith Gershner i jej muszkach owocowych, i głowę 

będzie miał pełną myśli wyłącznie o mnie, Mii Thermopolis. 

Choć oczywiście szanse, Ŝe Michael w ogóle mnie zobaczy w tej sukience, są bardzo 

nikłe, poniewaŜ moje wystąpienie do narodu Genowii ukaŜe się w telewizji genowiańskiej, a 

nie, dajmy na to, w CNN. 

No  cóŜ,  Sebastiano  był  gotów  z  miejsca  zmierzyć  się  z  tym  trudnym  zadaniem.  Po 

obiedzie wyjął pisak i zaczął szkicować - bezpośrednio na białym obrusie! - fason, który jego 

zdaniem mógłby wyeksponować to, co określił jako moją wąską talię i długie nogi. 

Niestety,  w  przeciwieństwie  do  taty,  który  urodził  się  i  wychował  w  Genowii,  ale 

mówi  płynnie  po  angielsku,  Sebastiano  nie  opanował  zbyt  dobrze  tego  języka.  Ciągle  zjada 

ostatnie sylaby róŜnych słów. Na przykład: „wąska” zmieniło się na „wąs”. Zupełnie tak samo 

z „kichania” zrobiła się „kicha”, a kiedy opisywał coś jako „czarujące”, został mu sam „czar”. 

Nawet „butelka” okazała się trudnym słowem. Kiedy Sebastiano poprosił mnie, Ŝebym z łaski 

swojej podała mu „but”, po prostu musiałam wsadzić sobie serwetkę w usta, Ŝeby się głośno 

nie roześmiać. 

Jednak  wszystkie  moje  wysiłki,  Ŝeby  zdusić  śmiech,  nie  na  wiele  się  zdały,  bo 

Grandmère i tak mnie przyuwaŜyła i unosząc jedną dorysowaną brew, powiedziała: 

-  Amelio,  bądź  tak  dobra  i  nie  kpij  sobie  ze  sposobu  mówienia  innych  ludzi.  Twój 

własny jest ogromnie odległy od ideału. 

background image

Na  pewno  ma  rację,  biorąc  pod  uwagę,  Ŝe  z  moim  spuchniętym  językiem  nie  mogę 

normalnie wymówić Ŝadnego słowa, które zaczyna się na „s”. 

Ale  Grandmère  nie  tylko  nie  miała  pretensji  do  Sebastiana,  Ŝe  przy  stole  prosił  o 

podanie  mu  „buta”  -  nawet  rysowanie  na  obrusie  jej  nie  przeszkadzało.  Zerknęła  na  szkic  i 

powiedziała: 

- Świetne. Po prostu świetne. Jak zwykle. 

Sebastiano zrobił bardzo zadowoloną minę. 

- Naprawdę księŜna tak uwaŜa? - zapytał. 

Tylko ja nie uwaŜałam, Ŝe szkic jest taki świetny. Dla mnie wyglądało to po prostu jak 

zwyczajna  sukienka.  Zwyczajna,  nie  taka,  która  pozwoliłaby  zapomnieć,  Ŝe  moje  szanse  na 

sklonowanie muszki owocowej są mniej więcej zerowe. 

-  Hm...  -  mruknęłam.  -  Czy  ona  nie  mogłaby  być  nieco  bardziej...  jakby  to 

powiedzieć... seksowna? 

Grandmère i Sebastiano wymienili spojrzenia. 

- Seksowna? - powtórzyła jak echo Grandmère i roześmiała się paskudnie. - Niby jak? 

Mamy powiększyć dekolt? PrzecieŜ ty tam nie masz nic do pokazywania! 

Nie no, powaŜnie. Spodziewałabym się usłyszeć tego typu uwagę od cheerleaderek w 

szkole, bo one sobie zrobiły całkiem nową dyscyplinę olimpijską z dołowania takich ludzi jak 

ja. Ale od własnej babki?! Jak moŜna mówić takie rzeczy swojej jedynej rodzonej wnuczce? 

Ja miałam na myśli, oczywiście, jakieś rozcięcie z boku albo moŜe falbankę. Nie domagałam 

się niczego w stylu Jennifer Lopez. 

Tak  to  właśnie  jest  z  Grandmère,  zawsze  wszystko  przekręci.  Dlaczego  zostałam 

obarczona babką, która goli sobie brwi i uwielbia wyśmiewać się z moich słabych punktów? 

Dlaczego  nie  mogę  mieć  normalnej  babci,  która piekłaby  dla  mnie ciasteczka  i  bez  przerwy 

chwaliłaby się koleŜankom z klubu brydŜowego, jaka to ja jestem cudowna? 

Właśnie  wtedy,  kiedy  Grandmère  i  Sebastiano  świetnie  się  bawili  moim  kosztem  i 

zgodnie zaśmiewali z tego znakomitego Ŝartu, tata nagle wstał od stołu i odszedł mówiąc, Ŝe 

musi  gdzieś  zadzwonić.  Jak  przypuszczam,  kiedy  chodzi  o  Grandmère,  kaŜdy  musi  radzić 

sobie sam, ale uwaŜam, Ŝe mój własny ojciec powinien czasami stanąć w mojej obronie. 

Nie  wiem,  moŜe  czułam  się  dziwnie  przez  tę  gigantyczną  dziurę  w  języku  (która 

nawet nie miała w środku jakiegoś fajnego hipoalergicznego kolczyka, Ŝebym mogła udawać, 

Ŝ

e  zrobiłam  to  celowo,  bo  chcę  być  kontrowersyjna).  Siedziałam  tam,  słuchając,  jak 

Grandmère  i  Sebastiano  szczebioczą,  jaka  to  szkoda,  Ŝe  nigdy  nie  będę  mogła  włoŜyć 

sukienki  bez  ramiączek,  chyba  Ŝe  jakimś  cudem  natura  z  rozmiaru  32A  nadmucha  mnie  do 

background image

34C, a ja nie mogłam powstrzymać się od myśli, Ŝe najprawdopodobniej, przy moim pechu, 

Sebastiano  wcale  nie  jest  w  mieście  tylko  po  to,  Ŝeby  mi  zaprojektować  strój  na  ksiąŜęce 

orędzie do narodu, ale Ŝeby mnie zabić i samemu zasiąść na tronie Genowii. 

Czy, jak by to ujął Sebastiano, „zaś” na tronie. 

PowaŜnie.  Tego  typu  rzeczy  w  Słonecznym  patrolu  zdarzają  się  nagminnie.  Nie 

dalibyście  wiary,  ilu  członków  róŜnych  rodzin  królewskich  Mitch  musiał  ocalić  przed 

zamachami. 

Powiedzmy  na  przykład,  Ŝe  włoŜę  sukienkę  zaprojektowaną  dla  mnie  przez 

Sebastiana,  kiedy  będą  mnie  przedstawiać  obywatelom  Genowii,  a  skończy  się  na  tym,  Ŝe 

suknia  udusi  mnie  na  śmierć,  tak  jak  gorset,  który  zakłada  Śpiąca  Królewna  w  oryginalnej 

wersji bajki braci Grimm. No wiecie, w tym fragmencie,  który opuszczono w disneyowskiej 

wersji, bo jest za ponury. 

A jeŜeli skończy się na tym, Ŝe sukienka zadusi mnie na śmierć, a potem będę leŜała w 

trumnie,  bledziutka  i  ksiąŜęca,  a  Michael  przyjdzie  na  mój  pogrzeb  i  spojrzy  na  mnie  i 

dopiero wtedy zrozumie, Ŝe zawsze mnie kochał? 

Wtedy będzie MUSIAŁ zerwać z Judith Gershner. 

Hej! PrzecieŜ coś takiego mogłoby się zdarzyć. 

No  dobra,  moŜe  to  i  mało  prawdopodobne,  ale  przyjemniej  było  myśleć  o  tym,  niŜ 

słuchać,  jak  Grandmère  i  Sebastiano  rozmawiają  o  mnie,  jakby  mnie  tam  wcale  nie  było. 

PowaŜnie. Z mojego miłego rozmarzenia na temat Michaela, który usycha z miłości do mnie 

przez całą resztę swojego Ŝycia, ocknęłam się wtedy, kiedy Sebastiano nagle stwierdził: 

- Ona ma świe stru kos. 

Co  zrozumiałam  jako  komplement  na  temat  mojej  struktury  kostnej,  kiedy  juŜ 

skojarzyłam, Ŝe ta „ona” to ja. 

Tylko Ŝe chwilę później juŜ bez większych komplementów dodał: 

-  Zrobię  jej  makijaŜ  i  będzie  wyglądała  jak  model.  Sugerując,  Ŝe  bez  makijaŜu  jak 

modelka wcale nie wyglądam (wiem, wiem, to oczywiste, Ŝe nie wyglądam). 

Grandmère z całą pewnością nie zamierzała stawać w mojej obronie. Karmiła Rommla 

kawałeczkami cielęciny w winie marsala, a on siedział jej na kolanach i jak zwykle dygotał, 

bo wskutek psiej alergii stracił jakiś czas temu całe futerko. 

- Nie liczyłabym na to, Ŝe jej ojciec ci pozwoli - powiedziała do Sebastiana. - Filip jest 

beznadziejnie staroświecki. 

No  proszę,  idealny  przykład:  przyganiał  kocioł  garnkowi!  PrzecieŜ  Grandmère  nadal 

wierzy, Ŝe koty usiłują wysysać oddech swoim śpiącym właścicielom. Słowo. Stale chce mnie 

background image

namówić, Ŝebym oddała Grubego Louie w dobre ręce. 

No  więc,  kiedy  Grandmère  rozwodziła  się  nad  tym,  jaki  staroświecki  jest  jej  syn, 

wstałam i dołączyłam do niego na tarasie. 

Odsłuchiwał  wiadomości  na  swojej  komórce.  Ma  jutro  grać  w  squasha  z  premierem 

Francji, bo premier przyjechał do miasta na ten sam szczyt handlowy co cesarz Japonii. 

- Mia... - powiedział tata. - Co ty tu robisz? Jest zimno. Wracaj do środka. 

- Wrócę, za sekundę - odparłam. 

Stanęłam  obok  niego  i  spojrzałam  na  miasto  z  góry.  Naprawdę,  widok Manhattanu  z 

apartamentu  na  ostatnim  piętrze  hotelu  Plaza  jest  niesamowity.  Człowiek  patrzy  na  te 

wszystkie światła w tych wszystkich oknach i myśli, Ŝe kaŜde takie światełko to przynajmniej 

jedna osoba, ale moŜe nawet więcej, moŜe nawet jakieś dziesięć osób, i w sumie od tego, no 

cóŜ, mózg się trochę lasuje. 

Całe Ŝycie mieszkałam na Manhattanie, a i tak ten widok nie przestaje na mnie robić 

wraŜenia. 

W  kaŜdym  razie,  kiedy  stałam  na  tarasie,  patrząc  na  światła  miasta,  nagle  zdałam 

sobie  sprawę,  Ŝe  jedno  z  nich  prawdopodobnie  naleŜy  do  Judith  Gershner.  Judith  pewnie 

dokładnie  w  tej  chwili  siedziała  w  swojej  sypialni,  klonując  coś  nowego.  Gołębia  czy  coś, 

wszystko  jedno.  Znów  mi  się  przypomniało,  jak  ona  i  Michael  przyglądali  mi  się,  kiedy 

rozcięłam  sobie  język.  Hm,  pomyślmy:  dziewczyna,  która  klonuje  róŜne  rzeczy,  czy  dziew-

czyna, która nadgryzła sobie język? Sama nie wiem. A WY kogo byście wybrali? 

Tata musiał zauwaŜyć, Ŝe coś jest nie tak, bo odezwał się: 

-  Słuchaj,  wiem,  Ŝe  Sebastiano  jest  trochę  męczący,  ale  po  prostu  wytrzymaj  z  nim 

przez te parę tygodni. Zrób to dla mnie. 

- Nie myślałam o Sebastianie - powiedziałam ze smutkiem. 

Tata coś  burknął, ale  nie  ruszył  się,  Ŝeby  wejść  do  środka, chociaŜ  na  zewnątrz  było 

jakieś  cztery  stopnie,  a  mój  tata  jest,  no  cóŜ,  kompletnie  łysy.  Widziałam,  Ŝe  czubki  uszu 

zaczynają  mu  czerwienieć  z  zimna,  ale  wciąŜ  się  nie  wycofywał.  Nawet  nie  miał  na  sobie 

płaszcza, tylko kolejny z tych grafitowoszarych garniturów od Armaniego. 

Wyczułam  w  tym  burknięciu  wystarczające  zaproszenie,  Ŝeby  znów  się  odezwać. 

Widzicie,  zazwyczaj  nie  biegam  do  taty  z  moimi  problemami.  Nie  o  to  chodzi,  Ŝe  nie 

jesteśmy sobie bliscy. Tyle tylko, Ŝe - no wiecie - to jednak facet. 

Jednak  z  drugiej  strony,  ma  spore  doświadczenie  w  kwestiach  romansowych,  więc 

doszłam do wniosku, Ŝe moŜe będzie umiał mi doradzić w tej konkretnej sprawie. 

- Tato... - zagaiłam. - Co się robi, jeŜeli się kogoś lubi, a ten ktoś, no wiesz, nie ma o 

background image

tym pojęcia? 

Tata odparł: 

- JeŜeli Kenny do tej pory nie wie, Ŝe go lubisz, obawiam się, Ŝe to juŜ nigdy do niego 

nie dotrze. PrzecieŜ spędziłaś z nim wszystkie weekendy od Halloween. 

I  taki  właśnie  masz  problem,  kiedy  twój  ochroniarz  jest  na  liście  płac  twojego  ojca  - 

wszystkie twoje sprawy osobiste są omawiane za twoimi plecami. 

- Ja nie mówię o Kennym, tato - sprostowałam. - Chodzi o kogoś innego. Tylko, jak 

mówiłam, ten ktoś nie wie, Ŝe mi się podoba. 

- A czego brakuje Kenny'emu? - zainteresował się tata. - Ja go lubię. 

Oczywiście,  Ŝe  mój  tata  lubi  Kenny'ego.  Bo  szanse,  Ŝe  Kenny  i  ja  kiedykolwiek 

dotrzemy  poza  tak  zwaną  pierwszą  bazę  są  mniej  więcej  zerowe.  Który  facet  by  nie  chciał, 

Ŝ

eby jego dorastająca córka spotykała się właśnie z kimś takim? 

Ale jeśli tata Ŝywi jakiekolwiek powaŜne nadzieje, Ŝe uda się zatrzymać tron Genowii 

w  rodzinie  Renaldich  i  nie  pozwolić  mu  przejść  w  ręce  Sebastiana,  to  jednak  powinien 

darować  sobie  sympatyzowanie  z  Kennym,  bo  jestem  całkiem  pewna,  Ŝe  Kenny  i  ja  nie 

będziemy się bawić w Ŝadną prokreację. Przynajmniej nie w tym Ŝyciu. 

- Tato... - powiedziałam. - Zapomnij o Kennym, dobra? Kenny i ja jesteśmy po prostu 

przyjaciółmi. Ja mówię o kimś innym. 

Tata  patrzył  za  balustradę  tarasu  tak,  jakby  miał  ochotę  splunąć.  Choć  raczej  mało 

prawdopodobne, Ŝeby to kiedykolwiek zrobił. 

- Czy ja go znam? To znaczy, tego kogoś innego? 

Zawahałam  się.  Nigdy  się  jeszcze  nikomu  głośno  nie  przyznałam,  Ŝe  wzdycham  do 

Michaela.  Naprawdę.  Ani  jednej  osobie.  No  bo  komu  niby  mogłabym  to  powiedzieć?  Lilly 

tylko  by  mnie  wyśmiała  albo,  co  gorsza,  powtórzyłaby  Michaelowi.  A  mama?  No  cóŜ,  ona 

ma swoje własne problemy. 

- To brat Lilly - powiedziałam szybko, Ŝeby mieć juŜ sprawę z głowy. 

Tata zrobił przeraŜoną minę. 

- To on nie jest na studiach? 

-  Jeszcze  nie  -  odparłam.  -  Idzie  na  uniwersytet  na  jesieni.  -  A  poniewaŜ  tata  wciąŜ 

miał tę przestraszoną minę, dodałam: - Nie martw się, tato. Nie mam Ŝadnych szans. Michael 

jest bardzo inteligentny. Nigdy nie polubi kogoś takiego jak ja. 

I  wtedy  tata  nagle  bardzo  się  obruszył.  Wyglądało  to  zupełnie  tak,  jakby  nie  potrafił 

zdecydować,  czy  ma  się  martwić,  Ŝe  lubię  maturzystę,  czy  gniewać,  Ŝe  maturzysta  nie  lubi 

mnie. 

background image

-  Co  konkretnie  rozumiesz  przez:  „on  mnie  nigdy  nie  polubi”?  -  spytał  tata 

stanowczym tonem. - A czegóŜ to niby tobie brak? 

-  Uch,  tato...  -  westchnęłam.  -  PrzecieŜ  ja  praktycznie  zawaliłam  algebrę, 

zapomniałeś?  Michael  jesienią  idzie  na  prestiŜową  uczelnię,  na  litość  boską.  Czego  miałby 

szukać u takiej dziewczyny jak ja? 

Teraz mój tata NAPRAWDĘ się wkurzył: 

-  MoŜe  i  odziedziczyłaś  po  swojej  matce  awersję  do  matematyki,  ale  pod  kaŜdym 

innym względem jesteś podobna do mnie! 

Te słowa mnie zaskoczyły. Wysunęłam brodę naprzód i usiłowałam w nie uwierzyć. 

- Taa... - powiedziałam. 

-  A  tobie  i  mnie,  Mia,  nie  brak  inteligencji  -  ciągnął  tata.  -  Jeśli  chcesz  tego  faceta, 

Michaela, musisz mu to jakoś okazać. 

- Myślisz, Ŝe powinnam zwyczajnie podejść do Michaela i powiedzieć coś w rodzaju: 

„Cześć stary, lubię cię”? 

Tata z niesmakiem pokręcił głową. 

- Nie, nie, nie - powiedział. - Oczywiście, Ŝe musisz być subtełniejsza. Powiedz mu o 

tym, OKAZUJĄC mu, co czujesz. 

- Och - westchnęłam. 

MoŜe i dziedziczę po tacie wszystkie cechy oprócz zdolności do matematyki, ale nie 

miałam pojęcia, o co mu właściwie chodzi. 

-  Lepiej  wracajmy  do  środka  -  stwierdził  tata.  -  Albo  twoja  babka  zacznie 

podejrzewać, Ŝe knujemy spisek przeciwko niej. 

Wielka  mi  nowina.  Grandmère  zawsze  podejrzewa,  Ŝe  ktoś  przeciw  niej  spiskuje. 

UwaŜa,  Ŝe  pralnia  hotelu  Plaza  zmówiła  się  przeciwko  niej.  Obwinia  proszek,  jakiego 

uŜywają do pościeli za to, Ŝe Rommel kompletnie wyliniał. 

Skoro była juŜ mowa o spiskach, zapytałam tatę: 

-  Jak  sądzisz,  czy  Sebastiano  planuje  mnie  zabić,  Ŝeby  móc  samemu  odziedziczyć 

tron? 

Tata wydał jakiś zduszony dźwięk, ale udało mu się nie roześmiać. Księciu to chyba 

nie bardzo przystoi. 

- Nie, Mia - odparł. - Wcale tak nie sądzę. 

Ale  mój  tata  naprawdę  nie  ma  zbyt  duŜej  wyobraźni.  Zdecydowałam  się  nie  tracić 

czujności co do Sebastiana, tak na wszelki wypadek. 

 

background image

Mama  właśnie  zajrzała  do  mojego  pokoju  i  powiedziała  mi,  Ŝe  Kenny  do  mnie 

dzwoni. 

Pewnie  chce  mnie  zaprosić  na  Bezwyznaniowy  Bal  Zimowy.  Naprawdę,  najwyŜsza 

pora. 

Niedziela, 7 grudnia 

23.00 

Dobra.  Jestem  w  szoku.  Kenny  WCALE  nie  zaprosił  mnie  na  Bezwyznaniowy  Bal 

Zimowy. Nasza rozmowa przebiegła następująco: 

 

Ja: Halo? 

Kenny: Cześć, Mia. Tu Kenny 

Ja: Och, cześć Kenny Co się stało? 

 

Kenny miał dziwny głos, dlatego tak spytałam. 

 

Kenny: No cóŜ, chciałem tylko sprawdzić, czy dobrze się czujesz. To znaczy, czy cię 

język nie boli. 

Ja: Chyba juŜ mi trochę lepiej. 

Kenny:  Bo  wiesz,  naprawdę  się  martwiłem.  Rozumiesz,  ja  naprawdę,  naprawdę  nie 

chciałem... 

Ja: Kenny, wiem. To był zwyczajny wypadek. 

 

I  wtedy  właśnie  zdałam  sobie  sprawę  z  tego,  Ŝe  zadałam  tacie  niewłaściwe  pytanie. 

Powinnam była spytać, jaki jest najlepszy sposób zerwania z kimś, a nie jak okazać komuś, Ŝe 

się go lubi. 

W kaŜdym razie, wracając do rozmowy z Kennym: 

 

Kenny:  No  cóŜ,  chciałem  tylko  zadzwonić  i  Ŝyczyć  ci  dobrej  nocy.  I  powiedzieć,  Ŝe 

mam  nadzieję,  Ŝe  niedługo  poczujesz  się  lepiej.  I  jeszcze  powiedzieć  ci...  No  cóŜ,  Mia... śe 

cię kocham. 

Ja: ... 

 

background image

Nic  mu  nie  odpowiedziałam  tak  od  razu,  bo  byłam  kompletnie  OGŁUPIAŁA!!!! 

ChociaŜ nie było to tak do końca zupełnie niespodziewane, bo przecieŜ jednak chodzimy ze 

sobą. 

Ale mimo wszystko, co za facet dzwoni do dziewczyny i mówi jej: „kocham cię”??? 

Poza  psychopatycznymi  prześladowcami?  A  Kenny  nie  jest  przecieŜ  psychopatycznym 

prześladowcą. To tylko Kenny. Więc dlaczego, u licha, dzwoni do mnie i mówi mi, Ŝe mnie 

kocha???? 

Oto  co  zrobiłam  potem,  radosna  idiotka.  Bo  on  dalej  wisiał  na  linii  i  czekał  na 

odpowiedź i tak dalej. No więc powiedziałam: 

 

Ja: Hm, okay. 

 

HM, OKAY. 

Chłopak mi mówi, Ŝe mnie kocha, a ja odpowiadam mu: „HM, OKAY”. BoŜe, jak to 

dobrze, Ŝe moja przyszła kariera jest związana ze słuŜbą dyplomatyczną. 

Biedny Kenny chyba nadal czekał na jakąś inną odpowiedź niŜ „HM, OKAY”, zresztą 

trudno mu się dziwić, prawda? 

Ale ja byłam zupełnie niezdolna do udzielenia jakiejkolwiek odpowiedzi. Wobec tego 

odezwałam się jakby nigdy nic: 

 

Ja: No dobra, to do zobaczenia jutro. 

 

I ODŁOśYŁAM SŁUCHAWKĘ!!!!! 

O mój BoŜe! Jestem najwredniejszą, najbardziej niewdzięczną dziewczyną na świecie. 

Kiedy juŜ Sebastiano mnie zabije, będę się smaŜyć w piekle. 

PowaŜnie. 

DO ZAŁATWIENIA PRZED WYJAZDEM DO GENOWII 

1. Szczegółowa lista dla mamy i pana G.: Jak opiekować się 

 Grubym Louie, kiedy mnie nie będzie. 

2. Zapas kociego jedzenia i Ŝwirku. 

3. Prezenty z okazji Gwiazdki/Chanuki: 

• dla mamy - elektryczna pompka do pokarmu? Sprawdzić to jeszcze. 

• dla pana G. - nowe pałeczki do perkusji. 

•  dla  taty  -  ksiąŜka  o  wegetarianizmie.  Powinien  odŜywiać  się  lepiej,  jeŜeli  chce 

background image

utrzymać tego raka w stanie remisji. 

• dla Lilly - to, co zawsze lubi dostawać - czyste kasety wideo do jej programu. 

•  dla  Larsa  -  sprawdzić,  czy  Prada  robi  pokrowce  na  broń  pod  pachę,  do  których 

pasowałby jego rewolwer. 

• dla Kenny'ego - rękawiczki? Coś NIEromantycznego. 

• dla Grubego Louie - kulka z kocimiętki. 

•  dla  Grandmère  -  co  dać  kobiecie,  która  ma  wszystko,  włącznie  z 

osiemdziesięciodziewięciokaratowym  szafirowym  wisiorem,  który  podarował  jej 

sułtan Brunei? Mydełko na sznurku? 

4. Zerwać z Kennym... Tylko jak ja to zdołam zrobić? On mnie KOCHA. 

 

Ale nie na tyle, Ŝeby mnie zaprosić na Bezwyznaniowy Bal Zimowy, jak widzę. 

Poniedziałek, 8 grudnia, 

godzina wychowawcza 

Lilly  nie  wierzy,  Ŝe  Kenny  dzwonił  i  powiedział  mi, Ŝe  mnie  kocha.  Opowiedziałam 

jej  o  tym  w  samochodzie  dziś  rano,  po  drodze  do  szkoły.  (Dzięki  Bogu,  Ŝe  Michael  miał 

wizytę  u  dentysty  i  nie  jechał  z  nami.  Prędzej  bym  umarła,  niŜ  dyskutowała  o  swoim  Ŝyciu 

uczuciowym  w  jego  obecności.  Wystarczy,  Ŝe  muszę  to  robić  w  obecności  ochroniarza. 

Gdybym  musiała  omawiać  ten  temat  przy  człowieku,  którego  uwielbiam  przez  pół  swojego 

Ŝ

ycia, jak w banku dostałabym skrajnego zaburzenia osobowości). 

Lilly na to: 

- Kategorycznie odmawiam przyjęcia do wiadomości, Ŝe Kenny zrobił coś podobnego. 

- Lilly... - odparłam, usiłując jednocześnie zniŜyć głos, Ŝeby kierowca nas nie słyszał. 

-  Ja  mówię  zupełnie  powaŜnie.  Powiedział  mi, Ŝe  mnie  kocha.  KOCHAM  CIĘ,  powiedział. 

Właśnie tak. To było kompletnie niespodziewane i nieoczekiwane. 

- On pewnie wcale tego nie powiedział. Pewnie powiedział coś zupełnie innego, a ty 

się przesłyszałaś. 

- Och tak, niby co? WĄCHAM CIĘ? 

-  Nie  no,  oczywiście,  Ŝe  nie  -  powiedziała  Lilly.  -  PrzecieŜ  to  by  w  ogóle  nie  miało 

sensu. 

- Więc co, w takim razie? Co mógł powiedzieć Kenny, Ŝeby brzmiało to jak „kocham 

cię”, ale nie było „kocham cię”? 

background image

Wtedy Lilly się wściekła. Walnęła: 

- Wiesz co, juŜ od miesiąca dziwnie go traktujesz. Od czasu, kiedy zaczęliście ze sobą 

chodzić,  tak  na  dobrą  sprawę.  Nie  wiem,  co  się  z  tobą  dzieje.  Przedtem  bez  przerwy 

wysłuchiwałam:  „Dlaczego  ja  nie  mam chłopaka? Jak  to  się  stało,  Ŝe  wszystkie  dziewczyny 

mają chłopaków, a ja nie? Kiedy wreszcie będę miała chłopaka?” A teraz wreszcie go masz i 

w ogóle tego nie doceniasz. 

Miała świętą  rację, ale  udałam  obraŜoną,  bo  naprawdę  z  wielkim  trudem usiłowałam 

nie wydać się z tym, Ŝe ja Kenny'ego nie kocham. 

- To wszystko nieprawda - odparłam. - Ja doceniam Kenny'ego. 

-  Och,  doprawdy?  Bo  moim  zdaniem  cały  problem  w  tym,  Mia,  Ŝe  ty  po  prostu  nie 

dorosłaś jeszcze do tego, Ŝeby mieć chłopaka. 

Kurczę, no - TA uwaga podziałała na mnie jak płachta na byka. 

- JA? Nie dorosłam, Ŝeby mieć chłopaka?! Kpisz sobie? Ja całe Ŝycie czekałam na to, 

Ŝ

eby mieć chłopaka! 

-  No  cóŜ,  jeśli  to  prawda.  -  Lilly  popatrzyła  na  mnie  z  wyŜszością.  -  Dlaczego  nie 

pozwalasz mu się całować w usta? 

- A gdzieś ty TO usłyszała? - zapytałam, wkurzona. 

- Kenny powiedział Borysowi, oczywiście, a Borys mnie. 

- Och, cudownie... - westchnęłam, usiłując zachować spokój. - Więc teraz nasi chłopcy 

plotkują o nas za naszymi plecami. A ty to aprobujesz? 

- Oczywiście, Ŝe nie - odparła Lilly. - Ale z psychologicznego punktu widzenia jest to 

dla mnie interesujące. 

I to jest ten kłopot, kiedy twoją najlepszą przyjaciółką jest osoba, której oboje rodzice 

to  psychiatrzy.  Cokolwiek  zrobisz,  jest  to  dla  niej  interesujące  z  psychologicznego  punktu 

widzenia. 

-  Gdzie  się  pozwalam  komukolwiek  całować  -  wybuchnęłam  -  to  wyłącznie  MOJA 

sprawa! A nie twoja ani Borysa. 

-  No  cóŜ...  -  powiedziała  Lilly.  -  Ja  tylko  stwierdzam,  Ŝe  jeśli  Kenny  faktycznie 

powiedział  to,  co  według  ciebie  powiedział,  moŜe  zrobił  tak  dlatego,  Ŝe  nie  ma  szansy 

wyrazić  głębi  swoich  uczuć  do  ciebie  w  Ŝaden  inny  sposób.  Rozumiesz.  Inaczej  niŜ 

WERBALNIE. Skoro nie POZWALASZ mu wyrazić ich fizycznie. 

Teoretycznie  powinnam  chyba  być  zadowolona,  Ŝe  Kenny  raczył  tylko 

WYPOWIEDZIEĆ to słowo, zamiast wyrazić stan swoich uczuć fizycznie, co nie daj BoŜe, 

mogłoby sprowokować go do jakiejś akcji z językiem. 

background image

O rany, nie chce mi się juŜ nawet o tym myśleć. 

Poniedziałek, 8 grudnia, 

godzina wychowawcza 

Właśnie rozdali nam harmonogram egzaminów semestralnych. Oto mój: 

 

HARMONOGRAM EGZAMINÓW SEMESTRALNYCH 

 

15 grudnia 

Powtórka 

16 grudnia 

Pierwsza i druga godzina lekcyjna 

 

Dla mnie to oznacza, Ŝe egzaminy z algebry i angielskiego będą tego samego dnia. W 

sumie nie ma sprawy. Z angielskim całkiem nieźle sobie radzę. No cóŜ, moŜe poza rozbiorem 

logicznym  zdania.  Jakbym  kiedykolwiek  w  przyszłości  miała  robić  akurat  TO,  pełniąc  rolę 

księŜniczki najmniejszego państwa w Europie. 

Niestety algebrę, jak słyszę, prawdopodobnie będę musiała umieć. A NIECH TO! 

 

17 grudnia 

Trzecia i czwarta godzina lekcyjna 

Historia  cywilizacji:  łatwizna.  Grandmère  mi  opowiedziała  tyle  róŜnych  historii  o 

Europie po drugiej wojnie  światowej, Ŝe zdam kaŜdy test. Pewnie wiem na ten temat więcej 

niŜ  nauczycielka.  A  WF?  Jak  mogą  kazać  nam  zdawać  egzamin  z  WF  -  u?  JuŜ  zdawaliśmy 

Prezydencki  Test  Sprawnościowy  (zaliczyłam  wszystko  oprócz  skłonu  w  siadzie 

rozkrocznym). 

 

18 grudnia 

Piąta, szósta i siódma godzina lekcyjna 

Rozwój  Zainteresowań?  Z  tego  nie  będzie  egzaminu.  Nie  robią  egzaminów  z  zajęć, 

które  polegają  właściwie  na  odrabianiu  lekcji.  To  będzie  pestka.  Na  szóstej  lekcji  mam 

zawsze francuski. Z mówieniem idzie mi dobrze, z pisaniem gorzej. Na szczęście Tina jest w 

tej samej grupie. MoŜe mogłybyśmy pouczyć się razem. 

background image

Ale na siódmej lekcji mam biologię. Tu juŜ nie pójdzie mi tak łatwo. Jeśli do tej pory 

jeszcze  nie  zawaliłam  biologii,  to  tylko  dzięki  pomocy  Kenny'ego.  Podsuwa  mi  większość 

odpowiedzi. 

A jeśli z nim zerwę, pomoc się skończy. 

 

19 grudnia 

Bezwyznaniowy Kiermasz Zimowy i Bal 

Kiermasz  będzie  fajny.  Wszystkie  szkolne  kluby  i  kółka  zainteresowań  będą  miały 

swoje  stoiska  z  tradycyjnym  świątecznym  poczęstunkiem,  na  przykład  gorącym  cydrem. 

Potem,  wieczorem,  odbędzie  się  bal.  Mam  iść  z  Kennym.  To  znaczy,  o  ile  mnie  raczy 

zaprosić. 

Chyba Ŝe wreszcie zrobię, co naleŜy, i zerwę z nim. 

A wtedy w ogóle nie będę mogła pójść na bal, bo nie wypada pokazać się bez osoby 

towarzyszącej. 

Chciałabym, Ŝeby Sebastiano się pośpieszył i juŜ mnie wykończył. 

Poniedziałek, 8 grudnia, algebra 

DLACZEGO???? DLACZEGO wiecznie zapominam zeszytu do algebry????? 

 

Najpierw - pogrupować wykładniki 

Potem - pomnoŜyć i podzielić w porządku od lewej do prawej 

Na  koniec  -  wykonać  dodawanie  i  odejmowanie  w  porządku  od 

lewej do prawej 

Przykład: 2x3 - 15:5 = 6 - 3 = 3 

 

O BoŜe! Lana Weinberger właśnie przesłała mi karteczkę. 

To  nie  moŜe  być  nic  dobrego.  Lana  wiecznie  się  mnie  czepia.  Nie  pytajcie  mnie 

dlaczego.  Mogłabym  jeszcze  zrozumieć  jej  niechęć  do  mnie  za  to,  Ŝe  Josh  Richter  zaprosił 

mnie na Bal 

Wielu Kultur zamiast niej. ChociaŜ on zaprosił mnie chyba tylko dlatego, Ŝe okazałam 

się księŜniczką - a zaraz potem znów się pogodzili. Ale Lana nienawidziła mnie juŜ znacznie 

wcześniej. 

Otworzyłam karteczkę. Oto, co na niej napisała: 

background image

 

Słyszałam,  co  ci  si

ę

  przytrafiło  w  ten  weekend  na  lodowisku.  Pewnie  Ukochany 

b

ę

dzie musiał troch

ę

 poczeka

ć

, je

Ŝ

eli spodziewa si

ę

 akcji z j

ę

zyczkiem, co?

 

 

O mój BoŜe! Czy WSZYSCY ludzie z całej szkoły wiedzą, Ŝe Kenny i ja jeszcze się 

nie całowaliśmy po francusku? 

To wszystko wina Kenny'ego, oczywiście. 

Co dalej? Okładka „Post”? 

Mówię  wam,  gdyby  rodzice  wiedzieli,  co  się  tak  właściwie  wyrabia  w  typowej 

amerykańskiej  szkole  średniej,  na  pewno  wybraliby  dla  swoich  dzieci  opcję  edukacji 

domowej. 

Poniedziałek, 8 grudnia, historia cywilizacji 

Nie mam wątpliwości, co trzeba zrobić. 

Oczywiście,  zawsze  to  wiedziałam  i  gdyby  nie,  no  wiecie,  ten  bal,  juŜ  dawno  bym 

wszystko miała za sobą. 

Ale teraz jestem pewna, Ŝe nie wolno mi czekać, aŜ będzie po balu. Powinnam to była 

zrobić wczoraj wieczorem, kiedy do mnie zadzwonił, ale przecieŜ nie moŜna przeprowadzać 

czegoś  takiego  przez  telefon.  No  cóŜ,  to  znaczy,  Ŝe  moŜe  taka  dziewczyna  jak  Lana 

Weinberger by umiała, ale nie ja. 

Nie. UwaŜam, Ŝe nie powinnam odkładać tego do jutra. Muszę zerwać z Kennym. Po 

prostu nie mogę dalej Ŝyć w takim kłamstwie. 

Na  szczęście  mam  w  tym  wszystkim  oparcie  przynajmniej  w  jednej  osobie:  w  Tinie 

Hakim Babie. 

Nie chciałam jej nic mówić. Nie zamierzałam nic mówić nikomu. Ale wszystko jakoś 

tak  mi  się  dzisiaj  wymknęło  w  łazience  między  drugą  i  trzecią  lekcją,  kiedy  Tina  malowała 

sobie oczy. Widzicie, ojciec nie pozwala jej się malować, więc Tina moŜe sobie robić makijaŜ 

dopiero  w  szkole.  Zawarła  układ  ze  swoim  ochroniarzem,  Wahimem.  Tina  nie  powie 

rodzicom  o  tym,  Ŝe  Wahim  strasznie  flirtuje  z  mademoiselle  Klein,  naszą  nauczycielką 

francuskiego,  jeŜeli  Wahim  nie  powie  państwu  Hakim  Baba  o  uzaleŜnieniu  Tiny  od 

kosmetyków Maybelline. 

W kaŜdym razie, nagle po prostu poczułam, Ŝe dłuŜej juŜ nie zniosę tego wszystkiego 

i skończyło się na tym, Ŝe powiedziałam Tinie, co Kenny wyznał mi wczoraj przez telefon... 

background image

A nawet, w gruncie rzeczy, o wiele więcej. 

Ale najpierw co do rozmowy z Kennym: 

W przeciwieństwie do Lilly, TINA mi uwierzyła. 

Ale teŜ zareagowała totalnie nie tak. Uznała, Ŝe to świetnie. 

- O mój BoŜe, Mia, ty to masz szczęście... - powtórzyła parę razy. - Tak bardzo bym 

chciała, Ŝeby Dave mi wyznał, Ŝe mnie kocha! To znaczy, ja wiem, Ŝe on jest jak najbardziej 

zaangaŜowany  w  nasz  związek,  ale  według  niego  uczucie  okazuje  się  w  ten  sposób,  Ŝe  w 

MacDonaldzie kupuje się dziewczynie dodatkowe frytki. 

Niezupełnie takiego wsparcia oczekiwałam. 

-  Ale  widzisz,  Tina...  -  odezwałam  się.  Czułam,  Ŝe  Tina,  zagorzała  czytelniczka 

romansów, zrozumie. - Problem w tym, Ŝe ja go nie kocham. 

Tina szeroko otworzyła swoje ozdobione tuszem oczy i spojrzała na mnie. 

- Nie kochasz go? 

- Nie - odparłam Ŝałośnie. - Ja go naprawdę lubię, ale jako przyjaciela. Po prostu nie 

jestem zakochana, nic z tych rzeczy. Nie w nim. 

-  O  BoŜe...  -  powiedziała  Tina,  wyciągnęła  rękę  i  złapała  mnie  za  nadgarstek.  -  Jest 

ktoś inny, tak? 

Zostało nam juŜ tylko parę minut do dzwonka. Obie musiałyśmy zaraz pójść na lekcje. 

A  jednak,  z  jakiegoś  powodu,  właśnie  w  tym  momencie  zdecydowałam  się  uczynić 

swoje  wyznanie.  Nie  wiem  czemu.  MoŜe,  skoro  juŜ  i  tak  wypaplałam  wszystko  tacie,  nie 

wydawało  mi  się  takie  straszne  powiedzieć  o  tym  komuś  innemu,  a  zwłaszcza  Tinie.  Poza 

tym,  nie  mogę  przestać  myśleć  o  tym,  co  powiedział  mój  tata.  No  wiecie,  Ŝeby  pokazać 

facetowi,  Ŝe  mi  na  nim  zaleŜy.  Tina,  czułam  to,  była  jedyną  znaną  mi  osobą,  która 

wiedziałaby, jak to zrobić. 

No więc powiedziałam: 

- Tak. 

Tina omal nie upuściła kosmetyczki, tak była podekscytowana. 

-  Wiedziałam!  -  wrzasnęła.  -  Wiedziałam,  Ŝe  nie  bez  powodu  nie  pozwalasz  mu  się 

całować! 

Szczęka mi opadła. 

- O tym TEś wiesz? 

- No cóŜ... - Tina wzruszyła ramionami. - Kenny powiedział Dave'owi, a Dave mnie. 

Jezu! Dlaczego Oprah zawsze uskarŜa się, Ŝe męŜczyźni nie są w kontakcie ze swoimi 

emocjami i w niewystarczającym stopniu się nimi dzielą? W moim odczuciu Kenny ostatnio 

background image

tyle  się  ludziom  nazwierzał,  Ŝe  to  wystarczy,  by  nadrobić  kilka  stuleci  męskiej  niechęci  do 

ujawniania przeŜyć. 

-  No  więc,  kto  to  jest?  -  zapytała  Tina,  bardzo  zaciekawiona,  chowając  swoją 

maszynkę do podkręcania rzęs i konturówkę do ust. - Ten facet, którego lubisz? 

Odparłam: 

-  To  niewaŜne.  Poza  tym,  cała  sprawa  jest  juŜ  na  wstępie  przegrana.  On  chyba  ma 

dziewczynę. 

Tina  tak  szybkim  ruchem  okręciła  głowę,  chcąc  na  mnie  spojrzeć,  Ŝe  gruby,  czarny 

warkocz chlasnął ją po twarzy - okrąglutkiej, ale ładnej. 

- To Michael, prawda? - zapytała, znów chwytając mnie za ramię. 

Trzymała mnie tak mocno, Ŝe aŜ zabolało. 

Instynktownie  chciałam  oczywiście  zaprzeczyć.  W  gruncie  rzeczy,  juŜ  nawet 

otworzyłam usta, Ŝeby wypuścić z nich jedno krótkie słówko: „nie”. 

Ale  pomyślałam:  co  mi  tam?  Czemu  mam  zaprzeczać?  Tina  nie  wygada  nikomu.  A 

moŜe nawet będzie umiała mi pomóc. 

Więc zamiast powiedzieć: „nie”, wzięłam głęboki oddech i rzuciłam: 

- JeŜeli komuś wygadasz, zabiję cię, rozumiesz? ZABIJĘ. 

Tina zrobiła wtedy coś dziwnego. Puściła moje ramię i zaczęła drobić w kółeczko. 

- Wiedziałam, wiedziałam, wiedziałam! - mówiła, podskakując. 

Potem przestała podskakiwać i znów mnie złapała za rękę. 

-  Och,  Mia,  zawsze  uwaŜałam,  Ŝe  wy  idealnie  do  siebie  pasujecie.  To  znaczy,  lubię 

Kenny'ego i tak dalej, ale on, no wiesz... - Zmarszczyła nos. - Nie jest Michaelem. 

JeŜeli wczoraj wieczorem zrobiło mi się trochę dziwnie, kiedy opowiadałam tacie, co 

naprawdę czuję do Michaela, to wszystko było nic - NIC - w porównaniu z tym, co poczułam, 

zwierzając  się  komuś  w  moim  wieku.  Tina  nie  wybuchnęła  śmiechem  ani  nie  powiedziała: 

„Taa, akurat” jakimś sarkastycznym tonem, ani nic z tych rzeczy. Dla mnie to było więcej, niŜ 

mogłam się spodziewać. 

A  jej  zrozumienie  -  a  nawet  aprobata  -  dla  moich  uczuć  do  Michaela  sprawiły,  Ŝe 

nagle zapragnęłam rzucić się jej na szyję i bardzo mocno ją uściskać. 

Tylko nie było na to czasu, bo za chwilę miał dzwonić dzwonek. 

Westchnęłam: 

- Naprawdę? Naprawdę nie uwaŜasz, Ŝe to głupie? 

- He! - powiedziała Tina. - Michael jest SEKSOWNY. POZA TYM, to maturzysta. 

A potem zrobiła zmartwioną minę. 

background image

- Ale co z Kennym? I z Judith? 

-  Wiem...  -  odparłam  i  opuściłam  ramiona  gestem,  za  który  Grandmère  jak  nic 

stuknęłaby mnie w głowę. - Tina, ja nie mam pojęcia, co robić. 

Ciemne brwi Tiny zbiegły się w wyrazie skupienia. 

-  Zdaje  mi  się,  Ŝe  kiedyś  czytałam  ksiąŜkę,  w  której  coś  takiego  się  wydarzyło  - 

stwierdziła.  -  Nazywało  się  to  chyba  Wysłuchaj  mego  serca.  Gdybym  tylko  mogła  sobie 

przypomnieć, jak oni z tego wszystkiego wybrnęli... 

Jednak zanim sobie przypomniała, dzwonek zadzwonił. Obie totalnie spóźniłyśmy się 

na lekcje. 

Ale  jeśli  chcecie  znać moje  zdanie,  warto było. Bo  teraz  przynajmniej  nie  muszę  się 

martwić sama. Mam kogoś, kto martwi się razem ze mną. 

Poniedziałek, 8 grudnia, RZ 

Lunch to była istna katastrofa. 

Biorąc pod uwagę, Ŝe wszyscy ludzie w szkole chyba juŜ wiedzą w najdrobniejszych 

szczegółach, co ostatnio robię - albo czego właściwie nie robię - z moim językiem, pewnie nie 

powinnam się dziwić. Ale było gorzej, niŜ moŜna sobie wyobrazić. 

To  dlatego,  Ŝe  przy  ladzie  z  sałatkami  wpadłam  na  Michaela.  Tworzyłam  swoją 

zwykłą  piramidkę  z  ciecierzycy  i  fasolki  pinto,  kiedy  zobaczyłam,  Ŝe  podszedł  do  grilla  z 

burgerami  (mimo  moich  usilnych  starań  oboje  Moscovitzowie  uparcie  pozostają 

mięsoŜercami). 

PowaŜnie,  ja  tylko  odpowiedziałam:  „Dobrze”  na  jego  pytanie,  jak  się  czuję.  No 

wiecie,  to  w  związku  z  tym,  Ŝe  kiedy  mnie  widział  ostatnim  razem,  krwawiłam  z  ust  (To 

musiał  być  doprawdy  uroczy  widok.  O  jakŜe  się  cieszę,  Ŝe  w  kaŜdych  okolicznościach 

potrafiłam w obecności ukochanego męŜczyzny zachować pozór godności i piękna!). 

W kaŜdym razie, wtedy ja go zapytałam - rozumiecie, z czystej uprzejmości - jak mu 

poszła  wizyta  u  dentysty.  Winy  za  to,  co  się  stało  później,  w  Ŝaden  sposób  nie  moŜna  mi 

przypisywać. 

A stało się to, Ŝe Michael zaczął mi opowiadać, jak mu robiono plombę, i Ŝe jeszcze 

do tej pory ma zdrętwiałe po znieczuleniu usta. Współczułam mu, bo sama cierpię na pewien 

rodzaj  osłabienia  sensorycznego,  mając  nadgryziony  język,  więc  po  prostu  jakoś  tak,  no 

wiecie, POPATRZYŁAM na usta Michaela, czego właściwie nigdy przedtem nie robiłam. To 

znaczy  patrzyłam  na  róŜne  inne  części  ciała  Michaela  (zwłaszcza  kiedy  wchodzi  do  kuchni 

background image

rano i nie ma na sobie koszulki, co mu się zdarza zawsze, kiedy zostaję na noc u Lilly). Ale 

nigdy tak naprawdę nie spoglądałam na jego usta. No wiecie. Z bliska. 

Michael  ma  faktycznie  bardzo  ładne  usta.  Nie  takie  wąskie  jak  moje.  Nie  wiem,  czy 

moŜna tak mówić o ustach jakiegoś chłopca, ale usta Michaela wyglądają tak, jakby podczas 

pocałunku mogły być bardzo miękkie. 

Właśnie  wtedy,  kiedy  przyglądałam  się  ustom  Michaela,  stała  się  rzecz  bardzo 

niedobra: patrzyłam na nie i zastanawiałam się, czy byłyby delikatne w trakcie pocałunku, a 

kiedy tak patrzyłam, zaczęłam sobie jakoś tak wyobraŜać - rozumiecie, całkiem teoretycznie - 

Ŝ

e  się  całujemy.  W  tym  samym  momencie  ogarnęło  mnie  takie  ciepło  -  uczucie,  o  którym 

mówi się we wszystkich romansach Tiny - i DOKŁADNIE WTEDY  Kenny minął nas, idąc 

po swój zwykły lunch: dietetyczną colę i lodowego sandwicza. 

Wiem,  Ŝe  Kenny  nie  potrafi  czytać  w  moich  myślach  -  gdyby  mógł,  do  tej  pory  juŜ 

dawno  by  ze  mną  zerwał  -  ale  moŜe  telepatycznie  wyczuł,  o  czym  myślałam  i  dlatego  nie 

odpowiedział, kiedy ja i Michael rzuciliśmy mu: „cześć”. 

No cóŜ - taki numer na dodatek do mojej reakcji, kiedy powiedziałam „Hm, okay”, po 

jego wyznaniu, Ŝe mnie kocha... 

JeŜeli  moja  twarz  była  tak  czerwona,  jak  mi  się  wydaje,  Kenny  musiał  się  czegoś 

domyślić.  MoŜe  DLATEGO  nie  odpowiedział  na  nasze  „cześć”.  Bo  ja  miałam  wygląd 

winowajcy. Niewątpliwie CZUŁAM się winna. No bo stałam tam, gapiłam się na usta innego 

faceta  i  zastanawiałam  się,  jak  by  to  było  całować  się  z  nim,  a  tu  obok  przechodzi  mój 

chłopak. 

Kiedy umrę, pójdę do piekła dla złych dziewczynek. 

Wiecie,  czego  bym  chciała?  Chciałabym,  Ŝeby  WSZYSCY  mogli  mi  czytać  w 

myślach. Bo wtedy Kenny nigdy by się ze mną nie umówił. Wiedziałby, Ŝe nie myślę o nim w 

taki sposób. A Lilly nie Ŝartowałaby sobie ze mnie i nie robiła afery, Ŝe nie pozwalam mu się 

całować. Wiedziałaby, Ŝe nie pozwalam, bo jestem zakochana w kimś innym. 

Takie rozwiązanie ma pewną wadę - wiedziałaby teŜ, kim jest ten ktoś inny. 

A  ten  ktoś  prawdopodobnie  nigdy  więcej  się  do  mnie  nie  odezwie,  bo  to  strasznie 

nieluzackie, Ŝeby maturzysta spotykał się z pierwszoklasistką. Zwłaszcza z taką, która nigdzie 

nie moŜe się ruszyć bez ochroniarza. 

Poza tym, jestem prawie pewna, Ŝe on chodzi z Judith Gershner, bo kiedy odszedł od 

grilla, przysiadł się do niej. 

I cóŜ, to tyle. 

Szkoda, Ŝe nie mogę wyjechać do Genowii juŜ jutro, a nie za dwa tygodnie. 

background image

Poniedziałek, 8 grudnia, francuski 

Na  Rozwoju  Zainteresowań,  mimo  tego  katastrofalnego  zajścia  podczas  lunchu, 

całkiem  dobrze  się  bawiłam.  W  gruncie  rzeczy  było  niemal  jak  za  dawnych  czasów.  To 

znaczy, zanim wszyscy zaczęliśmy ze sobą chodzić, a ludzie dostali jakiejś obsesji na punkcie 

wnętrza mojej jamy ustnej i tak dalej. 

Pani Hill całą godzinę spędziła w pokoju nauczycielskim po drugiej stronie korytarza, 

wrzeszcząc przez telefon na pracowników American Express, a my mogliśmy robić dokładnie 

to,  co  zazwyczaj  robimy  w  czasie  RZ...  Czyli  co  kto  chciał.  Na  przykład  ci,  którzy  (jak 

chłopak  Lilly,  Borys)  mieli  ochotę  popracować  nad  swoimi  indywidualnymi  projektami 

(Borys  uczy  się  jakiejś  nowej  sonaty  skrzypcowej),  czemu  zresztą  mają  słuŜyć  zajęcia  z 

Rozwoju Zainteresowań, zajęli się właśnie tym. 

Jednak ci z nas, którzy (jak Lilly i ja) nie mieli ochoty pracować nad indywidualnymi 

projektami (mój to powtarzanie algebry, Lilly zaś zajmuje się swoim programem dla telewizji 

kablowej), nie robili nic. 

Było  to  bardzo  przyjemne,  bo  Lilly  kompletnie  zapomniała  o  mnie,  Kennym  i 

pocałunkach.  A  to  dlatego,  Ŝe  teraz  wścieka  się  na  panią  Spears,  swoją  nauczycielkę  od 

zaawansowanego angielskiego, która odrzuciła jej propozycję pracy semestralnej. 

Pani  Spears  postąpiła  totalnie  nie  fair,  odrzucając  tę  pracę,  bo  jest  naprawdę 

znakomicie przemyślana i całkiem twórcza. Zrobiłam sobie kopię: 

 

Jak przetrwa

ć

 liceum 

Lilly Moscovitz

 

 

Sp

ę

dziwszy  ostatnie  dwa  miesi

ą

ce  w  skostniałych  strukturach  tej  instytucji,  któr

ą

 

powszechnie  okre

ś

la  si

ę

  jako  liceum,  czuj

ę

Ŝ

e  w  dziedzinie  szkolnictwa 

ś

redniego  jestem 

obecnie  kwalifikowanym  ekspertem.  Od  zbiórek  kibiców  przed  zawodami  sportowymi  do 

porannych  apeli,  obserwowałam 

Ŝ

ycie  szkoły  w  jego  wszystkich  aspektach.  Za  cztery  lata 

odzyskam wreszcie wolno

ść

 i wydostan

ę

 si

ę

 z tej zakazanej dziury, a wtedy opublikuj

ę

 swoje 

starannie zebrane przemy

ś

lenia w poradniku Jak przetrwa

ć

 liceum.

 

Moi  koledzy  i  nauczyciele  nie  zdawali  sobie  sprawy, 

Ŝ

e  kiedy  krz

ą

tali  si

ę

  wokół 

swoich  codziennych  obowi

ą

zków,  ja  bardzo  uwa

Ŝ

nie  studiowałam  ich  poczynania  celem 

przekazania  swoich  spostrze

Ŝ

e

ń

  przyszłym  pokoleniom.  Dzi

ę

ki  mojemu  poradnikowi,  los 

ka

Ŝ

dego pierwszoklasisty w liceum stanie si

ę

 nieco bardziej zno

ś

ny. W przyszło

ś

ci uczniowie 

b

ę

d

ą

 si

ę

 mogli dowiedzie

ć

, w jaki sposób zwyci

ęŜ

a

ć

 w konfliktach ze starszymi kolegami nie 

background image

poprzez  agresj

ę

,  ale  sprzeda

Ŝ

  praw  do  naprawd

ę

  uszczypliwego  scenariusza  jakiemu

ś

 

głównemu studio filmowemu z Hollywood - scenariusza, w którym pojawi

ą

 si

ę

 postaci oparte 

na tych samych indywiduach, które przez całe lata dokuczały im w szkole. Przekonaj

ą

 si

ę

Ŝ

droga do prawdziwej chwały nie jest wybrukowana koktajlami Mołotowa.

 

Oto, dla przyjemno

ś

ci czytelnika, kilka przykładów tematów, które porusz

ę

 w ksi

ąŜ

ce 

Jak przetrwa

ć

 liceum:

 

1.  Licealne  romanse  albo  dlaczego  nie  mog

ę

  otworzy

ć

  swojej  szafki?  -  Bo  para 

op

ę

tanych seksem nastolatków opiera si

ę

 o ni

ą

 i całuje.

 

2.  Stołówkowe  jedzenie:  czy  kukurydziane  burgery  mo

Ŝ

na  legalnie  umieszcza

ć

  na 

li

ś

cie potraw mi

ę

snych?

 

3. Jak si

ę

 porozumiewa

ć

 z podlud

ź

mi, którzy okupuj

ą

 korytarze?

 

4. Psycholog szkolny: kogo oni usiłuj

ą

 nabiera

ć

?

 

5. Toruj sobie drog

ę

 łokciami - sztuka przepychania si

ę

 po korytarzach.

 

 

No  co,  nie  brzmi  dobrze?  A  teraz  popatrzcie,  co  pani  Spears  miała  na  ten  temat  do 

powiedzenia: 

 

Lilly,  chocia

Ŝ

  bardzo  mi  przykro  słysze

ć

Ŝ

e  twoje  dotychczasowe  do

ś

wiadczenia  w 

naszym liceum nie były  pozytywne, obawiam si

ę

Ŝ

e b

ę

d

ę

  musiała doło

Ŝ

y

ć

 do nich jeszcze 

jedno,  prosz

ą

c  ci

ę

Ŝ

eby

ś

  znalazła  inny  temat  dla  swojej  pracy  semestralnej.  Poza  tym 

szóstka za kreatywno

ść

, jak zwykle.

 

p. Spears

 

 

Uwierzylibyście?  I  to  jest  w  porządku?!  Lilly  została  ocenzurowana!  Jej  propozycja 

powinna była totalnie powalić ciało pedagogiczne na kolana. Lilly mówi, Ŝe oburza ją fakt, Ŝe 

biorąc  pod  uwagę  cały  koszt  nauki,  tylko  takich  reakcji  moŜemy  oczekiwać  od  naszych 

nauczycieli. Zero pomocy. Zero wsparcia. Wtedy jej przypomniałam, Ŝe to nie dotyczy pana 

Gianiniego,  który  naprawdę  wykracza  poza  swoje  podstawowe  obowiązki,  zostając  co-

dziennie  po  szkole,  Ŝeby  prowadzić  zajęcia  uzupełniające  dla  takich  uczniów  jak  ja,  którzy 

niespecjalnie radzą sobie z algebrą. 

Lilly mówi, Ŝe pan Gianini prawdopodobnie zorganizował te całe powtórki po szkole 

tylko  po  to,  Ŝeby  się  móc  jakoś  zbliŜyć  do  mojej  matki,  a  teraz  nie  moŜe  się  wycofać,  bo 

gdyby przyszło jej do głowy, Ŝe to wszystko było tylko grą, rozwiodłaby się z nim. 

Ja  w  to  jednak  nie  wierzę.  Moim  zdaniem  pan  G.  zostawałby  po  szkole,  Ŝeby  mi 

pomóc, niezaleŜnie od tego, czyby się umawiał z moją mamą, czy nie. Ten typ tak ma. 

background image

W  kaŜdym  razie  teraz  Lilly  rozpoczęła  kolejną  ze  swoich  słynnych  kampanii. 

Właściwie to nawet dobrze, bo to odwróci jej uwagę ode mnie i kwestii, czego dotykam (albo 

i nie dotykam) ustami. A tak się wszystko zaczęło: 

 

Lilly: Prawdziwym problemem tej szkoły nie są nauczyciele. Jest nim apatia uczniów. 

Powiedzmy, Ŝe chcielibyśmy zorganizować strajk. 

Ja: Strajk? 

Lilly:  No  właśnie.  Na  przykład  wszyscy  jednocześnie  wstaniemy  i  wyjdziemy  ze 

szkoły. 

Ja: Tylko dlatego, Ŝe pani Spears odrzuciła twoją propozycję pracy semestralnej? 

Lilly:  Nie,  Mia.  Dlatego, Ŝe  ona  usiłuje  ograniczać  naszą indywidualność,  zmuszając 

nas, Ŝebyśmy się ugięli przed feudalizmem korporacyjnych instytucji. Znowu. 

Ja: Aha. A jak ona to robi? 

Lilly:  Cenzorując  nas,  kiedy  jesteśmy  najbardziej  płodni  -  z  punktu  widzenia 

kreatywności. 

Borys:  (wytykając  nos  z  szafy  na  materiały  biurowe,  gdzie  Lilly  kazała  mu  się 

zamknąć, kiedy zaczął ćwiczyć swoją najnowszą sonatę) Płodni? Ktoś powiedział PŁODNI? 

Lilly:  Wracaj  do  szafy,  Borys.  Michael,  czy  mógłbyś  dziś  wieczorem  rozesłać 

masowego maila do wszystkich uczniów i ogłosić, Ŝe jutro o jedenastej będzie strajk? 

Michael:  (pracując  nad  stoiskiem,  które  on,  Judith  Gershner  i  cała  reszta  Klubu 

Komputerowego przygotowują na Kiermasz Zimowy) Mógłbym, ale tego nie zrobię. 

Lilly: DLACZEGO NIE? 

Michael:  Bo  wczoraj  wieczorem  była  twoja  kolej,  Ŝeby  opróŜnić  zmywarkę,  a ciebie 

nie było w domu, więc musiałem zrobić to sam. 

Lilly:  AleŜ  ja  UPRZEDZAŁAM  mamę,  Ŝe  będę  musiała  skoczyć  do  studia  i  zrobić 

parę ostatnich poprawek do przyszłotygodniowego odcinka! 

 

Program  telewizyjny  Lilly,  czyli  Lilly  mówi  prosto  z  mostu,  jest  teraz  jednym  z 

najwyŜej  notowanych  programów  manhattańskiej  kablówki.  Oczywiście,  to  kanał  ogólnego 

dostępu,  więc  ona  nie  robi  na  tym  Ŝadnej  kasy,  ale  kilka  głównych  stacji  kupiło  i 

wyemitowało  wywiad,  który  przeprowadziła  ze  mną  pewnego  wieczoru,  kiedy  prawie 

zasypiałam. UwaŜam, Ŝe ten wywiad był idiotyczny, ale chyba wielu ludziom się podobał, bo 

teraz Lilly dostaje tony maili od widzów, podczas gdy przedtem pisał do niej tylko ten maniak 

seksualny, Norman. 

background image

 

Michael: Posłuchaj, jeŜeli masz jakieś problemy z organizacją czasu, to nie rozwiązuj 

ich moim kosztem. Po prostu nie oczekuj, Ŝe będę milcząco spełniał twoje prośby, zwłaszcza 

Ŝ

e to ty jesteś mi teraz winna przysługę. 

Ja:  Lilly, nie  obraź  się, ale moim  zdaniem  ten  tydzień  to  i  tak  nie jest  dobry  czas  na 

strajk. PrzecieŜ juŜ za moment mamy egzaminy semestralne. 

Lilly: I CO??? 

Ja: I to, Ŝe niektórzy z nas naprawdę nie mogą urywać się z lekcji. Ja sobie nie mogę 

pozwolić na opuszczenie którejkolwiek powtórki. JuŜ i tak mam słabe stopnie. 

Michael: Naprawdę? Myślałem, Ŝe się poprawiłaś z algebry. 

Ja: JeŜeli uznasz, Ŝe trzy plus to sukces... 

Michael:  A,  daj  spokój.  Na  pewno  umiesz  na  więcej  niŜ  trzy  plus.  Twoja  matka 

wyszła za mąŜ za nauczyciela algebry! 

Ja: I co z tego? To nic nie znaczy. Wiesz, Ŝe pan G. nikogo nie faworyzuje. 

Michael: Myślałem, Ŝe własnej pasierbicy trochę odpuści. 

Lilly:  CZY  MOGLIBYŚCIE  OBOJE  SKUPIĆ  SIĘ  NA  BIEśĄCEJ  SYTUACJI,  TO 

ZNACZY  NA  TYM,  śE  TA  SZKOŁA  PILNIE  POTRZEBUJE  GRUNTOWNEJ 

REFORMY? 

 

Na szczęście w tej samej chwili odezwał się dzwonek, więc o ile wiem, jutro Ŝadnego 

strajku nie będzie. I bardzo dobrze, bo ja naprawdę potrzebuję tych powtórek. 

Wiecie, to zabawne, Ŝe pani Spears nie podobał się temat pracy semestralnej Lilly. Bo 

na mój własny, to znaczy Rozprawa przeciwko boŜonarodzeniowej choince - czemu corocznie 

w  grudniu  usiłujemy  kultywować  pogański  rytuał  wycinania  drzew,  jeŜeli  jednocześnie 

pragniemy odtworzyć warstwę ozonową? - zareagowała bardzo entuzjastycznie. 

A gdzie mi tam do IQ Lilly! 

Poniedziałek, 8 grudnia, biologia 

Kenny właśnie przesłał mi ten liścik: 

 

Mia, mam nadziej

ę

Ŝ

e nie uraziłem Ci

ę

 tym, co Ci wczoraj wieczorem powiedziałem. 

Chciałem tylko, 

Ŝ

eby

ś

 wiedziała, co czuj

ę

.

 

Pozdrawiam 

Kenny

 

background image

 

O BoŜe. I co ja mam TERAZ zrobić? On tu siedzi obok mnie i czeka na odpowiedź. 

Chyba mu się wydaje, Ŝe właśnie w tej chwili ją piszę. Tę odpowiedź. 

Co mam mu powiedzieć? 

Być moŜe trafia mi się idealna okazja, Ŝeby z nim zerwać. „Przykro mi, Kenny, ale nie 

podzielam  Twoich  uczuć  -  zostańmy  po  prostu  przyjaciółmi”.  Czy  tak  powinnam  mu 

odpowiedzieć? 

Chodzi wyłącznie o to, Ŝe ja nie chcę go zranić, rozumiecie? No, moŜe jeszcze i o to, 

Ŝ

e  on  jest  moim  partnerem  na  biologii.  Bo  cokolwiek  się  stanie  i  tak  będę  musiała  siedzieć 

obok  niego  jeszcze  przez  dwa  tygodnie.  A  o  wiele  bardziej  wolałabym  mieć  na  biologii 

partnera, który mnie lubi, niŜ takiego, który ma mnie serdecznie dosyć. 

No  i  co  z  balem? JeŜeli  z  nim  zerwę,  z  kim  pójdę  na  Bezwyznaniowy  Bal  Zimowy? 

Wiem, nie powinny mną kierować tak niskie pobudki, ale to pierwsza okazja w całej historii 

mojego Ŝycia, kiedy w ogóle mam z kim iść na imprezę. 

JeŜeli on się wreszcie zmobilizuje i mnie zaprosi. 

A co z egzaminem, hę? To znaczy, egzaminem z biologii. W Ŝaden sposób nie zdam 

bez notatek Kenny'ego. NIE MA MOWY. 

CóŜ,  trudno,  jednak  muszę  powiedzieć  mu  prawdę.  Zwłaszcza  po  tym,  co  się  dzisiaj 

stało przy ladzie z sałatkami. 

No,  dobra.  Zegnaj,  osobo  towarzysząca  na  Bezwyznaniowy  Bal  Zimowy.  Witaj, 

telewizjo w piątkowe wieczory. 

 

Drogi Kenny,

 

Wiesz, 

Ŝ

e traktuj

ę

 Ci

ę

 jak serdecznego przyjaciela. Problem jednak w tym, 

Ŝ

e... 

 

 

 

 

Poniedziałek, 8 grudnia, 15.00 

powtórka z algebry z panem Gianinim 

Okay, więc faktycznie - dzwonek zadzwonił, zanim zdąŜyłam skończyć swój liścik. 

To nie znaczy, Ŝe nie zamierzam wyjaśnić Kenny'emu, co czuję. Słowo honoru, noszę 

background image

się  z  tym  zamiarem.  I  zrealizuję  go, jeszcze  dzisiaj  wieczorem.  MoŜe  to okrutne  -  zrywać  z 

kimś przez telefon, ale trudno. Ja po prostu dłuŜej nie wytrzymam. 

 

 

PRACA DOMOWA 

Algebra: pytania powtórkowe na końcu rozdziałów 1 - 3 

Angielski: praca semestralna 

Historia cywilizacji: pytania powtórkowe na końcu rozdziałów 1 - 4 

RZ: nic 

Francuski: pytania powtórkowe na końcu rozdziałów 1 - 3 

Biologia: pytania powtórkowe na końcu rozdziałów 1 - 5 

Wtorek, 9 grudnia, 

godzina wychowawcza 

No dobra. Więc jednak z nim nie zerwałam. 

I nawet nie dlatego, Ŝe nie miałam serca zakończyć tego przez telefon. 

Chodzi o to, co powiedziała GRANDMÈRE - no właśnie akurat ona, o ironio! 

I  wcale  nie  czuję  się  usprawiedliwiona.  Naprawdę  zamierzałam  zerwać.  Tylko  jakoś 

tak  wyszło,  Ŝe  po  powtórce  z  algebry  musiałam  pojechać  do  pracowni,  w  której  Sebastiano 

upchnął swoje ostatnie kreacje, Ŝeby jego podręczne mogły zdjąć ze mnie miarę na sukienkę. 

Grandmère  dowodziła,  Ŝe  od  tej  pory  powinnam  nosić  ubrania  szyte  wyłącznie  przez 

genowiańskich  projektantów  mody,  okazując  w  ten  sposób  swój  patriotyzm,  czy  coś.  Nie 

będzie  łatwo,  bo  znam  tylko  jednego  genowiańskiego  projektanta,  to  znaczy  Sebastiana.  A 

powiedzmy sobie otwarcie, on niewiele robi w dŜinsie. 

Ale niewaŜne. Miałam naprawdę większe zmartwienia niŜ moja wiosenna garderoba. 

Jakoś musiało to  zwrócić uwagę Grandmère, bo w połowie opisu koralików, którymi 

Sebastiano ma zamiar wyszyć stanik sukni, przerwała mu i krzyknęła: 

- Amelio, co się z tobą dzieje?! 

Podskoczyłam w górę chyba na pół metra. 

- Co? 

- Sebastiano pytał, czy wolisz wycięcie w kształcie serca, czy karo. 

Popatrzyłam na nią nieprzytomnie. 

- Jakie wycięcie? 

background image

Grandmère  rzuciła  mi  złe  spojrzenie.  Zdarza  jej  się  to  nader  często.  Dlatego  mój 

ojciec,  chociaŜ  zajmuje  sąsiedni  apartament  hotelowy,  nigdy  nie  zagląda  do  Grandmère  w 

trakcie moich lekcji etykiety. 

-  Sebastiano...  -  powiedziała  moja  babka.  -  Zostaw,  proszę,  mnie  i  księŜniczkę  na 

moment same. 

A Sebastiano - w kolejnej parze skórzanych spodni, tym razem w kolorze pomarańczy 

(to nowa szarość, poinformował mnie, a biel - moŜe was zaskoczę tą wiadomością - jest nową 

czernią) - ukłonił się i wyszedł z pokoju, a za nim szczupłe panie, które brały ze mnie miarę. 

-  A  zatem...  -  oświadczyła  Grandmère  władczym  tonem.  -  Amelio,  coś  cię 

najwyraźniej gnębi. O co chodzi? 

- O nic takiego - odparłam, strasznie się czerwieniąc. 

Wiem,  Ŝe  się  zaczerwieniłam,  bo:  a)  czułam  to  oraz  b)  widziałam  swoje  odbicie  w 

trzech sięgających podłogi lustrach stojących przede mną. 

-  To  nie  jest  nic  takiego.  -  Grandmère  sztachnęła  się  mocno  gitanem,  chociaŜ 

wielokrotnie  ją  prosiłam,  Ŝeby  nie  paliła  przy  mnie,  jako  Ŝe  bierne  palenie  moŜe  tak  samo 

uszkodzić płuca jak palenie czynne. - Co się dzieje? Kłopoty w domu? Pewnie twoja matka i 

ten  nauczyciel  matematyki  juŜ  się  zaczęli  kłócić.  No  cóŜ,  nigdy  nie  oczekiwałam,  Ŝe  TO 

małŜeństwo okaŜe się trwałe. Twoja matka jest bardzo zmienna w uczuciach. 

Muszę  przyznać,  Ŝe  trochę  mnie  wytrącił  z  równowagi  jej  komentarz.  Grandmère 

zawsze  była  uszczypliwa  w  stosunku  do  mojej  matki,  mimo  Ŝe  mama  wychowała  mnie 

praktycznie bez pomocy, i chyba z niezłym skutkiem, skoro jeszcze nie zaszłam w niechcianą 

ciąŜę ani nikogo nie zastrzeliłam. 

-  Dla  twojej  informacji  -  odparłam  -  moja  mama  i  pan  Gianini  są  ze  sobą  naprawdę 

szczęśliwi. Wcale nie o nich myślałam. 

- No więc o co chodzi? - zapytała Grandmère lekko znudzona. 

- O nic! - niemal krzyknęłam. - Ja tylko... No cóŜ, myślałam o tym, Ŝe muszę dzisiaj 

wieczorem zerwać ze swoim chłopakiem, to wszystko. Ale to nie jest twoja sprawa. 

Zamiast się obrazić na takie odezwanie, które kaŜda szanująca się babcia uznałaby za 

przejaw arogancji, Grandmère tylko pociągnęła łyczek swojego drinka i nagle zainteresowała 

się znaczniej bardziej. 

- Och? A który to chłopak? - powiedziała zupełnie innym tonem, tym samym, którego 

uŜywa, kiedy ktoś da jej cenną wskazówkę na temat inwestycji giełdowych. 

BoŜe,  co  ja  złego  zrobiłam,  Ŝe  pokarało  mnie  taką  babką?  PowaŜnie.  Babcia  Lilly  i 

Michaela  zawsze  pamięta  imiona  ich  wszystkich  przyjaciół,  co  i  rusz  piecze  dla  nich 

background image

ciasteczka  z  serem  i  ciągle  martwi  się,  Ŝe  za  mało  jedzą,  chociaŜ  ich  rodzice,  państwo 

doktorostwo  Moscovitz,  regularnie  zaopatrują  dom  w  niezbędne  artykuły  spoŜywcze,  a 

przynajmniej zamawiają je na wynos. 

A  ja?  Mnie  się  dostała  babcia  z  bezwłosym  pudlem  i  pierścionkami  z 

dziewięciokaratowymi brylantami, której największą radość sprawia znęcanie się nade mną. 

I  dlaczego  właściwie?  To  znaczy  dlaczego  Grandmère  tak  bardzo  lubi  się  nade  mną 

znęcać?  Ja  jej  nigdy  nic  złego  nie  zrobiłam.  W  kaŜdym  razie  nic  poza  tym,  Ŝe  jestem  jej 

jedyną wnuczką. I przecieŜ wcale nie chodzę po świecie i nie opowiadam komu popadnie, Ŝe 

jej nie cierpię. No wiecie, przecieŜ ja nawet JEJ SAMEJ nigdy nie powiedziałam, Ŝe uwaŜam 

ją  za  okropną  staruszkę,  która  przykłada  rękę  do  degradacji  środowiska  naturalnego,  nosząc 

prawdziwe futra i paląc francuskie papierosy bez filtra. 

- Grandmère - zaczęłam, usiłując zachować spokój. - Ja mam tylko jednego chłopaka. 

Na imię ma Kenny. 

Mówiłam ci o nim juŜ jakieś pięćdziesiąt tysięcy razy, dodałam w myślach. 

-  Myślałam,  Ŝe  ten  cały  Kenny  to  twój  partner  na  zajęciach  z  biologii  -  stwierdziła 

Grandmère, upiwszy jeszcze trochę sidecara, swojego ulubionego drinka. 

- Bo tak jest - odparłam, trochę zdziwiona, Ŝe udało jej się coś takiego zapamiętać. - A 

przy  okazji,  to  mój  chłopak.  Tylko  Ŝe  wczoraj  wieczorem  kompletnie  mu  odwaliło  i 

powiedział, Ŝe mnie kocha. 

Grandmère  poklepała  po  łebku  Rommla,  który  siedział  u  niej  na  kolanach  z 

nieszczęśliwą miną (to jego normalny wyraz pyska). 

- I co w tym takiego złego - zainteresowała się - Ŝe jakiś chłopiec wyznał ci miłość? 

- Nic - odparłam. - Tylko Ŝe JA się w nim nie kocham. Więc postępowałabym nie fair, 

gdybym go jakoś, sama rozumiesz, zachęcała. 

Grandmère uniosła swoje domalowane brwi. 

- Nie rozumiem czemu. 

Jak ja się zdołałam zaplątać w tę całą rozmowę? 

-  Dlatego,  Grandmère,  Ŝe  takich  rzeczy  po prostu  się  NIE  ROBI.  Nie  w dzisiejszych 

czasach. 

-  Doprawdy?  No  cóŜ,  moje  obserwacje  ludzkich  charakterów  wskazują  na  coś 

przeciwnego.  Oczywiście,  wyłączając  przypadki,  w  których  jest  się  zakochanym  w  kimś 

innym.  Wtedy  odrzucenie  niechcianego  konkurenta  moŜna  określić  jako  rozsądny  postępek, 

gdyŜ  w  ten  sposób  zwalnia  się  miejsce  dla  męŜczyzny,  którego  naprawdę  się  pragnie.  - 

Przyjrzała  mi  się  uwaŜnie.  -  Czy  istnieje  w  twoim  Ŝyciu  ktoś  taki,  Amelio?  Ktoś  -  hm  - 

background image

specjalny? 

- Nie - skłamałam automatycznie. 

Grandmère parsknęła. 

- Kłamiesz. 

- Nie kłamię - skłamałam znowu. 

- Kłamiesz. Nie powinnam ci nic mówić, ale uwaŜam, Ŝe u przyszłej monarchini jest 

to  zły  nawyk,  więc  trzeba  ci  rzecz  uświadomić,  Ŝebyś  na  przyszłość  mogła  temu  zapobiec. 

Amelio, kiedy kłamiesz, rozszerzają ci się nozdrza. 

Zakryłam nos dłońmi. 

- Nieprawda! 

- AleŜ owszem - powiedziała Grandmère, najwyraźniej świetnie się bawiąc. - Jeśli mi 

nie wierzysz, popatrz do lustra. 

Odwróciłam  się  i  spojrzałam  w  najbliŜsze  sięgające  do  podłogi  lustro.  Odjęłam  ręce 

od twarzy i przyjrzałam się swojemu nosowi. Wcale nie miałam rozszerzonych nozdrzy. Ona 

zwariowała. 

- A teraz zapytam cię jeszcze raz, Amelio - powiedziała leniwym tonem Grandmère ze 

swojego fotela. - Czy w obecnej chwili kochasz się w kimś? 

- Nie - skłamałam odruchowo... 

I nozdrza natychmiast mi się rozszerzyły! 

O mój BoŜe! Kłamałam przez wszystkie te lata, a tu okazuje się, Ŝe ile razy to robię, 

moje  nozdrza  totalnie  mnie  wydają!  Teraz  wystarczy,  Ŝe  ktoś  spojrzy  mi  na  nos  i  z  miejsca 

będzie wiedział, bez Ŝadnych wątpliwości, czy mówię prawdę, czy nie. 

Jak to się mogło stać, Ŝe nikt mi przedtem nie zwrócił na to uwagi? I Ŝe teŜ Grandmère 

-  akurat  Grandmère  - jest  osobą,  która  to  zauwaŜyła!  Nie  moja matka,  z którą  mieszkam  od 

czternastu lat. Nie moja przyjaciółka, która ma iloraz inteligencji wyŜszy niŜ Einstein. 

Nie. Grandmère. 

Jeśli to się rozniesie, nie mam Ŝycia. 

- Proszę bardzo! - krzyknęłam dramatycznie, odwracając się od lustra i patrząc na nią 

wprost. - Niech ci będzie, masz rację. Tak, kocham się w kimś. Teraz jesteś zadowolona? 

Grandmère znów uniosła swoje domalowane brwi. 

- Nie musisz krzyczeć, Amelio - powiedziała z miną, która u kaŜdego innego znanego 

mi człowieka oznaczałaby rozbawienie. - A kimŜe jest ta wyjątkowa dla ciebie osoba? 

- Och, nie... - odparłam, wyciągając przed siebie obie ręce. Gdyby to nie było totalnie 

niegrzeczne,  skrzyŜowałabym  przed  sobą  palce  wskazujące  obu  dłoni,  jak  w  geście  obrony 

background image

przed wampirem (widziałam w filmach). Do tego stopnia przeraŜa mnie moja własna babka. 

A  jeśli  się  nad  tym  zastanowić,  ze  swoim  wytatuowanym  eyelinerem  faktycznie  trochę 

przypomina Nosferatu. - Tej informacji ode mnie nie wyciągniesz. 

Grandmère zgasiła papierosa w kryształowej popielniczce i powiedziała: 

-  Bardzo  dobrze.  Rozumiem  zatem,  iŜ  rzeczony  dŜentelmen  nie  odwzajemnia  twoich 

zapałów. 

Nie było powodu, Ŝeby się do tego nie przyznać. Nie teraz. Nie z takimi nozdrzami. 

Opuściłam ramiona. 

-  Tak.  On  woli  inną  dziewczynę.  Naprawdę  inteligentną  dziewczynę,  która  umie 

klonować muszki owocowe. 

Grandmère parsknęła. 

-  Co  za  praktyczna  umiejętność.  Zresztą,  w  tej  chwili  to  niewaŜne.  Amelio,  jak 

przypuszczam, nie znałaś powiedzenia, Ŝe brudna woda do zmywania naczyń jest lepsza niŜ 

Ŝ

adna? 

Chyba z mojej zdumionej miny zdołała odczytać, Ŝe nigdy wcześniej tego wyraŜenia 

nie słyszałam, bo ciągnęła: 

- Nie pozbywaj się tego Kenny'ego, dopóki sobie nie zaklepiesz kogoś lepszego. 

Popatrzyłam na nią, przeraŜona. Naprawdę, moja babka mówiła juŜ - i robiła - wiele 

rzeczy wskazujących, Ŝe serce ma z kamienia, ale tym razem przegięła. 

- Zaklepać kogoś innego? - Wierzyć mi się nie chciało, Ŝe ona naprawdę powiedziała 

to,  co  usłyszałam.  -  UwaŜasz,  Ŝe  nie  powinnam  zrywać  z  Kennym,  dopóki  nie  będę  miała 

kogoś innego? 

Grandmère zapaliła kolejnego papierosa. 

- Oczywiście. 

-  Ale,  Grandmère...  -  Przysięgam  na  Boga,  czasami  nie  wiem,  czy  ona  jest 

człowiekiem, czy jakąś formą Ŝycia pozaziemskiego zesłaną tu z innej planety na przeszpiegi. 

-  Tak  nie  wolno.  Nie  moŜna  w  ten  sposób  faceta  oszukiwać  -  wiedząc,  Ŝe  się  do  niego  nie 

czuje tego samego, co on czuje do ciebie. 

Grandmère wydmuchnęła długą struŜkę niebieskawego dymu. 

- A czemu nie? 

- Bo to kompletnie nieetyczne! - Potrząsnęłam głową. - Nie. Zrywam z Kennym. Dziś 

wieczorem, skoro juŜ o tym mowa. 

Grandmère pogłaskała Rommla pod bródką. Miał teraz jeszcze bardziej nieszczęśliwą 

minę  niŜ  przedtem,  zupełnie  jakby  zamiast  głaskać,  obdzierała  go  ze  skóry.  W  Ŝyciu  nie 

background image

widziałam paskudniejszego psa. 

-  Naturalnie  -  stwierdziła  Grandmère  -  masz  do  tego  prawo.  Ale  pozwól  sobie 

powiedzieć,  Ŝe  jeśli  zerwiesz  związek  z  tym  młodym  człowiekiem,  twoje  stopnie  z  biologii 

ucierpią. 

Byłam  w  szoku,  ale  głównie  dlatego,  Ŝe  juŜ  przedtem  sama  tak  pomyślałam. 

Zadziwiło mnie, Ŝe ja i Grandmère myślałyśmy podobnie o czymkolwiek. 

I to był naprawdę jedyny powód, dla którego wykrzyknęłam: 

- Grandmère! 

- No cóŜ - westchnęła Grandmère, strzepując popiół z papierosa do popielniczki. - Czy 

to nieprawda? PrzecieŜ z tego przedmiotu masz co? Czwórkę zaledwie? I to tylko dlatego, Ŝe 

ten młody człowiek pozwala ci odpisywać prace domowe. 

- Grandmère! - pisnęłam. 

Bo, niestety, znów miała rację. 

Popatrzyła w sufit. 

-  Pomyślmy...  -  powiedziała.  -  Z  tą  tróją  z  algebry,  jeŜeli  z  biologii  dostaniesz 

cokolwiek poniŜej czwórki, twoja średnia ocen za pierwszy semestr znacząco spadnie. 

- Grandmère... - W głowie mi się nie mieściło. Znała moje stopnie! I z tą biologią, no 

cóŜ,  nie  da  się  ukryć,  miała  rację.  Ale  ja  i  tak  wiedziałam  swoje.  -  Nie  mogę  odkładać 

zerwania  z  Kennym,  nie  mogę  czekać,  aŜ  będzie  po  egzaminach.  To  by  było 

najzwyczajniejsze w świecie świństwo. 

-  Jak  sobie  chcesz  -  westchnęła  Grandmère.  -  Jednak  jestem  pewna,  Ŝe  trochę 

niezręcznie będzie ci siedzieć obok niego jeszcze przez - ile zostało do końca semestru? - och 

tak,  dwa  tygodnie.  Weź  pod  uwagę  fakt,  Ŝe  po  zerwaniu  prawdopodobnie  raz  na  zawsze 

przestanie się do ciebie odzywać. 

BoŜe, co racja, to racja. I nie powiem, Ŝebym sama o tym nie pomyślała. Jeśli zerwę z 

Kennym, a on się na mnie wścieknie i nie będzie chciał ze mną gadać, siódma lekcja zrobi się 

naprawdę nieprzyjemna. 

- A co z tym balem? - Grandmère zagrzechotała kostkami lodu w swoim sidecarze. - 

Tym balem gwiazdkowym? 

- To nie jest bal gwiazdkowy - sprostowałam. - To Bezwyznaniowy. .. 

Grandmère  machnęła  ręką,  aŜ  zabrzęczała  bransoletka  z  breloczkami  na  jej 

nadgarstku. 

-  NiewaŜne  -  powiedziała.  -  JeŜeli  przestaniesz  się  widywać  z  tym  młodym 

człowiekiem, z kim pójdziesz na bal? 

background image

-  Z  nikim  nie  pójdę  -  odparłam  twardo,  chociaŜ  serce  mi  pękało  na  samą  myśl.  -  Po 

prostu zostanę w domu. 

-  Kiedy  wszyscy  inni  będą  się  dobrze  bawić?  Doprawdy,  Amelio,  jesteś  zupełnie 

nierozsądna. A co z tym drugim młodym człowiekiem? 

- Którym drugim młodym człowiekiem? 

- Tym, w którym jesteś podobno taka zakochana. Czy on nie wybiera się na ten bal z 

dziewczyną od much domowych? 

- Muszek owocowych - poprawiłam ją. - I nie wiem. MoŜliwe. 

Myśl,  Ŝe  Michael  mógł  zaprosić  Judith  Gershner  na  Bezwyznaniowy  Bal  Zimowy 

jakoś  nigdy  mi  nie  przyszła  do  głowy.  Ale  kiedy  tylko  Grandmère  o  tym  wspomniała, 

ogarnęło mnie to samo nieprzyjemne uczucie, które dopadło mnie na lodowisku, kiedy po raz 

pierwszy  zobaczyłam  ich  razem.  Trochę  tak,  jak  wtedy,  kiedy  Lilly  i  ja  przechodziłyśmy 

przez Bleecker Street, a facet, który dowoził chińszczyznę na wynos, wpadł na nas na swoim 

rowerze, prawie mnie nokautując. 

Tylko  Ŝe  tym  razem  oprócz  klatki  piersiowej  rozbolał  mnie  takŜe  język.  Czułam  się 

juŜ o wiele lepiej, a teraz znowu zaczął mi dokuczać. 

-  Wydaje  mi  się  -  odezwała  się  Grandmère  -  Ŝe  jednym  ze  sposobów  zwrócenia  na 

siebie  uwagi  tego  młodego  człowieka  byłoby  pokazać  się  na  balu  u  boku  innego  młodego 

człowieka,  zwłaszcza  w  boskiej,  oryginalnej  kreacji  stworzonej  przez  genowiańskiego 

projektanta mody, Sebastiana Grimaldiego... 

Gapiłam się na nią i milczałam. Bo miała rację. Miała absolutną rację. Tylko ... 

- Grandmère - powiedziałam. - Ten facet, ten... drugi młody człowiek... Wiesz, on lubi 

dziewczyny,  które  potrafią  klonować  INSEKTY.  Wątpię,  czy  zrobię  na  nim  wraŜenie 

SUKIENKĄ. 

Nie  wspomniałam  jej,  oczywiście,  Ŝe  zaledwie  poprzedniego  wieczoru  sama 

hołubiłam nadzieję, Ŝe tak właśnie będzie. 

Na zakończenie Grandmère powiedziała takim znaczącym tonem: 

- Hm mmm... - A potem ciągnęła: - Jak uwaŜasz. Jednak i tak wydaje mi się, Ŝe trochę 

okrutnie byłoby zrywać z tym młodym człowiekiem o tej porze roku. 

-  Czemu?  -  spytałam,  zbita  z  tropu.  CzyŜby  Grandmère  doznała  nagle  przypływu 

ludzkich  uczuć  z  okazji  BoŜego  Narodzenia?  Do  tej  pory  nigdy  nie  wykazywała  jakiejś 

szczególnej wraŜliwości na świąteczny nastrój. - Bo zbliŜa się GWIAZDKA? 

-  AleŜ  skąd  -  odparła  Grandmère,  nie  kryjąc  niesmaku.  Pewnie  zdenerwowało  ją 

przypuszczenie, Ŝe mogłaby w ogóle przejmować się rocznicą narodzin czyjegoś zbawiciela. - 

background image

Ze względu na wasze egzaminy. JeŜeli faktycznie chcesz zachować się przyzwoicie, uwaŜam, 

Ŝ

e  powinnaś  przynajmniej  poczekać,  aŜ  skończą  się  egzaminy  semestralne,  zanim  złamiesz 

temu młodemu biedakowi serce. 

Byłam  gotowa  odeprzeć  kaŜdy  wytoczony  przez  Grandmère  argument  przeciwko 

zerwaniu z Kennym, ale tego zupełnie się nie spodziewałam. Stałam tam z szeroko otwartymi 

ustami. Wiem, Ŝe miałam otwarte usta, bo widziałam swoje odbicie w trzech sięgających do 

samej ziemi lustrach. 

- Nie potrafię sobie wytłumaczyć - mówiła dalej Grandmère - czemu nie miałabyś po 

prostu  pozwolić  mu  wierzyć,  Ŝe  odwzajemniasz  jego  uczucia,  dopóki  nie  będzie  po 

egzaminach.  Po  co  dokładać  stresów  biednemu  chłopakowi?  Ale,  oczywiście,  postąpisz  tak, 

jak sama uwaŜasz za stosowne. Pewnie ten... eee... Kenny jest takim człowiekiem, który łatwo 

się upora z odrzuceniem. Pewnie całkiem dobrze wypadnie na egzaminach, mimo złamanego 

serca. 

O  BoŜe!  Gdyby  wbiła  mi  widelec  w  brzuch  i  niczym  spaghetti  okręciła  na  jego 

ząbkach moje wnętrzności, nie poczułabym się gorzej... 

Ale muszę przyznać, Ŝe doznałam teŜ pewnej ulgi. Bo rzeczywiście - nie mogę teraz 

zerwać z Kennym. NiewaŜne juŜ, co mam z biologii, niewaŜny bal - nie wolno zrywać z kimś 

tuŜ  przed  egzaminami  semestralnymi.  To  chyba  najpodlejsza  rzecz,  jaką  moŜna  zrobić, 

prawda? 

No cóŜ, moŜe tylko poza numerami, jakie odstawia Lana i jej przyjaciółki. No wiecie, 

typowe  Ŝarty  z  szatni  dziewczyn  -  na  przykład  podejść  do  koleŜanki,  która  się  właśnie 

przebiera i zapytać, czy nosi stanik, kiedy jest rzeczą oczywistą, Ŝe nie nosi, bo po prostu nie 

ma na czym, albo wyśmiewać się z niej tylko dlatego, Ŝe nie lubi, kiedy jej chłopak ją całuje. 

Na tym właściwie stanęło. CHCĘ zerwać z Kennym, ale nie mogę. 

CHCĘ powiedzieć Michaelowi, co do niego czuję, ale tego teŜ nie mogę zrobić. 

Nie  mogę  nawet  przestać  obgryzać  paznokci.  Wkrótce  moje  zakrwawione  skórki 

przeraŜą do nieprzytomności cały naród pewnego europejskiego kraju. 

Jestem najprawdziwszą ofiarą losu. Nic dziwnego, Ŝe dzisiaj rano w samochodzie - po 

tym,  jak  przez  przypadek  przytrzasnęłam  Larsowi  stopę  drzwiami  -  Lilly  powiedziała,  Ŝe 

naprawdę  powinnam  pójść  na  jakąś  terapię,  bo  nie  zna  nikogo,  kto  bardziej  ode  mnie 

potrzebowałby 

odnaleźć 

wewnętrzną 

harmonię 

między 

swoją 

ś

wiadomością 

podświadomością. 

DO ZAŁATWIENIA PRZED WYJAZDEM DO GENOWII 

1. Kupić kocie jedzenie i Ŝwirek dla Grubego Louie. 

background image

2. Przestać obgryzać paznokcie. 

3. Osiągnąć samorealizację. 

4. Odnaleźć wewnętrzną harmonię między podświadomością i świadomością. 

5.  Zerwać  z  Kennym  -  ale  dopiero  po  egzaminach  /  po  Bezwyznaniowym  Balu 

Zimowym. 

Wtorek, 9 grudnia, angielski 

Co  to  było,  ten  cyrk  przed  chwilą  na  korytarzu?  Czy  Kenny  Showalter  właśnie 

powiedział to, co mi się wydaje? 

Tak. O mój BoŜe, Shameeka, co ja teraz zrobię? 

Tak się trzęsę, Ŝe ledwie mogę pisać. 

Jak to, co masz teraz zrobić? Chłopak szaleje za tobą, Mia. 

Ciesz się. 

Ludzie  nie  powinni  mówić  takich  rzeczy.  Zwłaszcza  tak  głośno. 

Wszyscy go chyba słyszeli. Nie wydaje ci się, Ŝe wszyscy go słyszeli? 

Słyszeli,  słyszeli,  nie  bój  bidy.  Szkoda,  Ŝe  nie  widziałaś  miny  Lilly.  Myślałam,  Ŝe 

dostanie jednego z tych ataków załamania połączeń synaptycznych, o których zawsze gada. 

Myślisz,  Ŝe  WSZYSCY  go  słyszeli?  To  znaczy,  ludzie  wychodzący  z 

pracowni chemicznej teŜ? Myślisz, Ŝe słyszeli? 

Jak mieli nie słyszeć? Darł się na cały regulator. 

Ale śmiali się? Ludzie, którzy wychodzili z pracowni chemicznej? Nie 

ś

miali się, prawda? 

Większość się śmiała. 

O BoŜe! Po co ja się w ogóle urodziłam???? 

Poza Michaelem. On się nie śmiał. 

NIE ŚMIAŁ SIĘ? NAPRAWDĘ? Czy tylko mi dokuczasz? 

Nie.  Dlaczego  miałabym  to  robić?  Ale  w  kaŜdym  razie,  co  cię  obchodzi,  co  sobie 

pomyślał Michael Moscovitz? 

Nic. Nie obchodzi mnie. Dlaczego myślisz, Ŝe i mnie obchodzi? 

Hm. Na przykład dlatego, Ŝe ciągle do tego wracasz. 

Ludzie po prostu nie powinni wyśmiewać się z cudzego nieszczęścia, to 

wszystko. 

Nie  wiem,  w  czym  ty  widzisz  to  wielkie  nieszczęście.  śe  facet  cię  kocha?  Wiele 

background image

dziewczyn  duŜo  by  dało,  Ŝeby  ich  chłopcy  wykrzykiwali  do  nich  takie  rzeczy  między 

pierwszą a drugą lekcją. 

Taa, moŜe. ALE NIE JA!!! 

UŜywaj strony czynnej czasowników aby tworzyć krótkie, Ŝywe zdanie. 

Strona czynna: Wkrótce poŜałował swoich słów. 

Strona  bierna:  Niebawem  został  zmuszony  przez  okoliczności  do 

poŜałowania tego, co zostało wcześniej wypowiedziane. 

Wtorek, 9 grudnia, biologia 

Na  Rozwoju  Zainteresowań  nie  było  dzisiaj  zbyt  fajnie.  Biologia  teŜ  zresztą  nie  jest 

lepsza, chociaŜ Kenny chyba się juŜ trochę od rana uspokoił. 

UwaŜam,  Ŝe  ludzie,  którzy  nie  są  zapisani  na  jakieś  zajęcia,  nie  powinni  się  na  nich 

pokazywać. 

Na  przykład  Judith  Gershner  ma  na  piątej  lekcji godzinę  nauki  własnej, ale  to  chyba 

jeszcze nie powód, Ŝeby przez całe pięćdziesiąt minut z tej godziny miała się kręcić po sali, w 

której  są  zajęcia  z  Rozwoju  Zainteresowań.  W  ogóle  nie  powinna  wychodzić  z  czytelni,  od 

tego się zaczyna. Wydaje mi się, Ŝe nawet nie miała pozwolenia na wyjście. 

Nie  zamierzam  kablować,  nic  z  tych  rzeczy.  Ale  trudno  popierać  tak  raŜące  łamanie 

zasad. JeŜeli Lilly naprawdę ma zamiar zorganizować ten cały strajk, dla którego nadal usiłuje 

zdobyć  poparcie,  powinna  do  swojej  listy  zaŜaleń  dodać  jeszcze  fakt,  Ŝe  nauczyciele  w  tej 

szkole  faworyzują  niektórych  uczniów.  Ja  rozumiem,  dziewczyna  umie  klonować  róŜne 

rzeczy i tak dalej, ale chyba nie powinna automatycznie dostawać pozwolenia na szwendanie 

się po szkole gdzie jej się Ŝywnie podoba. 

Kiedy  weszłam  do  sali,  ona  siedziała  w  środku.  Trudno  mieć  jakiekolwiek 

wątpliwości: Judith Gershner robi totalnie słodkie oczy do Michaela. Nie mam pojęcia, co on 

tak  naprawdę  do  niej  czuje,  ale  ona  miała  na  sobie  cienkie  rajstopy  w  kolorze  opalonym, 

zamiast czarnych bawełnianych, które nosi na co dzień, więc było JASNE, Ŝe coś jej chodzi 

po  głowie.  śadna  dziewczyna  nie  wkłada  cienkich  rajstop  w  kolorze  opalonym  bez  wyraź-

nego powodu. 

I  dobra,  niech  będzie,  Ŝe  wspólnie  pracują  nad  tym  stoiskiem  na  Kiermasz  Zimowy, 

ale  czy  to  usprawiedliwia  sposób,  w  jaki  Judith  oplata  ramieniem  oparcie  jego  krzesła? 

Kiedyś  na  RZ  Michael  pomagał  mi  w  odrabianiu  algebry,  a  teraz  nie  moŜe,  bo  Judith 

monopolizuje  cały  jego  czas.  Poza  tym  wydaje  mi  się,  Ŝe  jemu  chyba  przeszkadza  takie 

background image

zawracanie głowy. 

No  i  Judith  naprawdę  nie  powinna  wtrącać  się  w  moje  prywatne  rozmowy.  PrzecieŜ 

prawie mnie nie zna. 

Ale kiedy Lilly oficjalnie przepraszała mnie za to, Ŝe mi nie wierzyła - no wiecie, w to 

wszystko,  co  Kenny  powiedział  mi  wtedy  przez  telefon,  bo  dzisiejszy  wybuch 

niekontrolowanej  namiętności  na  korytarzu  trzeciego  piętra  całkowicie  potwierdził 

prawdziwość  mojej  relacji  -  więc  kiedy  Lilly  mnie  przepraszała,  Judith  akurat  kręciła  się  w 

pobliŜu i co, myślicie, Ŝe powstrzymała się od komentarza? Och nie, skądŜe. 

- Biedny dzieciak - stwierdziła. - Słyszałam, co do ciebie wołał na korytarzu. Byłam w 

pracowni  chemicznej.  Jak  to  było? „Nie  obchodzi  mnie,  czy  ty  czujesz  to  samo,  Mia, ja  cię 

zawsze będę kochał”, czy coś w tym stylu? 

Nic nie odpowiedziałam. Byłam zajęta. Właśnie sobie wyobraŜałam, jak wyglądałaby 

Judith, gdyby ze środka czoła sterczał jej ołówek. 

- To naprawdę urocze - dodała Judith. - Pomyśl tylko, ten facet naprawdę dostał kota 

na twoim punkcie. 

I  to  jest  cały  problem,  widzicie.  Wszyscy  mówią,  Ŝe  postępek  Kenny'ego  jest  taki 

uroczy i w ogóle. Nikt nie potrafi zrozumieć, Ŝe dla mnie to zupełnie nie było urocze. Wcale a 

wcale. To było totalnie Ŝenujące. Nie sądzę, Ŝebym kiedykolwiek przedtem w całym swoim 

Ŝ

yciu bardziej się zawstydziła. 

A  wierzcie  mi,  mam  za  sobą  aŜ  za  wiele  Ŝenujących  sytuacji,  zwłaszcza  odkąd 

zostałam księŜniczką. 

Najwyraźniej jestem jednak w tej szkole jedyną osobą, która uwaŜa, Ŝe Kenny postąpił 

niezupełnie właściwie. 

-  On  ewidentnie  jest  w  kontakcie  ze  swoimi  emocjami.  -  Nawet  Lilly  brała  stronę 

Kenny'ego w tej całej historii. - W przeciwieństwie do NIEKTÓRYCH osób. 

Muszę  powiedzieć,  Ŝe  strasznie  się  wkurzam,  kiedy  myślę  o  tej  uwadze,  bo  mówiąc 

prawdę,  odkąd  zaczęłam  zapisywać  róŜne  rzeczy  w  pamiętnikach,  naprawdę  udało  mi  się 

skontaktować z własnymi emocjami. Zazwyczaj wiem niemal zupełnie dokładnie, co czuję. 

Problem w tym, Ŝe nikomu nie mogę się z tego zwierzyć. 

Nie wiem, kto był bardziej zdziwiony, kiedy nagle Michael zaczął mnie bronić przed 

swoją siostrą - Lilly, Judith Gershner czy ja sama. 

-  To,  Ŝe  Mia  nie  biega  po  korytarzu  trzeciego  piętra,  wykrzykując,  co  czuje  - 

powiedział Michael - nie znaczy jeszcze, Ŝe nie jest w kontakcie z własnymi emocjami. 

Jak  on  to  robi?  Jak  to  się  dzieje,  Ŝe  umie  idealnie  ująć  w  słowa  to,  co  sama  myślę, 

background image

tylko mam spore kłopoty z wyraŜeniem swoich myśli? To dlatego, widzicie, kocham go. No 

bo jak go nie kochać? 

- Właśnie! - odezwałam się triumfalnie. 

- No cóŜ, mogłaś chociaŜ coś mu odpowiedzieć. - Lilly zawsze jest nieco zbita z tropu, 

kiedy  Michael  mnie  broni,  zwłaszcza  kiedy  broni  mnie  przed  jej  oskarŜeniami  o  brak 

uczciwości w sferze emocjonalnej. - Zamiast po prostu zostawić go tam na środku korytarza. 

-  A  co  -  zapytałam  ostro  (i  zbyt  pochopnie,  jak  teraz  widzę)  -  miałam  mu  niby 

powiedzieć? 

- Na przykład - odparła Lilly - Ŝe ty teŜ go kochasz? 

DLACZEGO? Tylko tyle chciałabym wiedzieć. DLACZEGO pokarało mnie najlepszą 

przyjaciółką,  która  nie  rozumie,  Ŝe  są  rzeczy,  których  po  prostu  nie  mówi  się  przy 

WSZYSTKICH 

LUDZIACH 

SIEDZĄCYCH 

NA 

ZAJĘCIACH 

ROZWOJU 

ZAINTERESOWAŃ, WŁĄCZAJĄC W TO JEJ BRATA??? 

Problem  w  tym,  Ŝe  Lilly  nigdy  w  Ŝyciu  nie  poczuła  się  jeszcze  niczym  zaŜenowana. 

Ona po prostu nie zna słowa WSTYD. 

-  Posłuchaj  mnie  -  powiedziałam,  czując,  Ŝe  policzki  zaczynają  mi  płonąć. 

Oczywiście, nie mogłam skłamać. Jak miałabym kłamać, wiedząc na temat własnego nosa to, 

co wiem obecnie? I dobra, Lilly jeszcze niczego nie odkryła, ale to tylko kwestia czasu. Skoro 

GRANDMÈRE się zorientowała... - Ja naprawdę bardzo sobie cenię towarzystwo Kenny'ego 

- dodałam ostroŜnie. - Ale miłość? To znaczy MIŁOŚĆ?! To jest bardzo duŜe słowo. Chodzi 

mi o to, Ŝe ja... śe nie... 

Zamilkłam bezradnie, boleśnie świadoma, Ŝe słucha mnie cała klasa, a juŜ zwłaszcza 

Michael. 

- Rozumiem - powiedziała Lilly, mruŜąc oczy. - Obawa przed zobowiązaniami. 

- AleŜ ja się nie boję zobowiązań - upierałam się. - Ja tylko... 

Ale  ciemne  oczy  Lilly  juŜ  lśniły  radosnym  oczekiwaniem.  JuŜ  się  szykowała  do 

wnikliwej, dogłębnej psychoanalizy, co - niestety - stanowi jedno z jej ulubionych zajęć. 

-  No  to  przypatrzmy  się  tej  sytuacji,  dobrze?  -  powiedziała.  -  Zobacz,  masz  tutaj 

faceta,  który  chodzi  po  korytarzach  i  woła,  jak  strasznie  cię  kocha,  a  ty  tylko  gapisz  się  na 

niego jak szczur, który wlazł na tory pod pociąg metra. Jak uwaŜasz, co to oznacza? 

-  Czy  ty  kiedykolwiek  wzięłaś  pod  uwagę  - spytałam  -  Ŝe  moŜe  nie  odpowiedziałam 

mu, Ŝe teŜ go kocham dlatego, Ŝe... 

Prawie  to  powiedziałam.  Naprawdę.  Prawie.  Prawie  powiedziałam,  Ŝe  nie  kocham 

Kenny'ego. 

background image

Ale  nie  mogłam.  Bo  gdybym  się  przyznała,  w  jakiś  sposób  to  by  dotarło  do  uszu 

Kenny'ego, a to byłoby jeszcze gorsze niŜ zerwanie z nim. Nie mogłam mu tego zrobić. 

No więc dodałam tylko: 

-  Lilly,  doskonale  wiesz,  Ŝe  nie  obawiam  się  zobowiązań.  To  znaczy,  jest  wielu 

chłopców, którzy... 

-  Och,  doprawdy?  -  Wydawało  mi  się,  Ŝe  Lilly  bawi  się  o  wiele  lepiej  niŜ  zwykle. 

Wyglądało to niemal tak, jakby grała przed jakąś widownią. Bo rzeczywiście - tak było. Grała 

dla widowni złoŜonej z własnego brata i jego dziewczyny. - Wymień chociaŜ jednego. 

- Co jednego? 

- Wymień jednego chłopaka, z którym mogłabyś związać się na całą wieczność. 

- Co ty chcesz, Ŝebym ci przedstawiła jakąś listę? - spytałam. 

- MoŜe być i cała lista, bardzo proszę - odparła Lilly. No to spisałam następującą listę: 

 

FACECI, Z KTÓRYMI MIA THERMOPOLIS GOTOWA 

BYŁABY ZWIĄZAĆ SIĘ NA CAŁĄ WIECZNOŚĆ 

1. Wolverine z X - Men 

2. Facet z Gladiatora 

3. Will Smith 

4. Tarzan z disneyowskiego filmu animowanego 

5. Bestia z Pięknej i Bestii 

6. Ten seksowny Ŝołnierz z KsięŜniczki Mulan 

7. Gość, którego Brendan Frazer grał w Mumii 

8. Anioł 

9. Tom z Darii 

10. Justin Baxendale 

 

Okazało  się  jednak,  Ŝe  ta  lista  jest  do  niczego,  bo  Lilly  wzięła  ją  pod  lupę,  totalnie 

przeanalizowała  i  stwierdziła,  Ŝe  połowa  wymienionych  facetów  to  bohaterowie  filmów 

animowanych,  jeden  to  wampir,  a  jeden  jest  mutantem,  któremu  z  kostek  u  rąk  potrafią 

wyrastać stalowe szpony. 

W  gruncie  rzeczy,  poza  Willem  Smithem  i  Justinem  Baxendale'em  -  tym  naprawdę 

przystojnym maturzystą, który właśnie przeniósł się do nas z Trinity i w którym juŜ zdąŜyło 

się  zakochać  mnóstwo  dziewczyn  z  Liceum  imienia  Alberta  Einsteina  -  wszyscy  faceci, 

których  spisałam,  to  postaci  fikcyjne.  Najwyraźniej  fakt,  Ŝe  nie  przyszło  mi  do  głowy 

background image

nazwisko Ŝadnego faceta, z którym istotnie miałabym szansę się związać - czy juŜ choćby ta-

kiego, który Ŝyje w trzech wymiarach - na coś wskazuje. 

Oczywiście, wcale nie wskazywał na to, Ŝe facet, w którym faktycznie się kocham, był 

z nami w jednej sali i siedział obok swojej nowej dziewczyny, więc jego zapisać nie mogłam. 

Och, nie. O TYM nikt nie pomyślał. 

No cóŜ, brak rzeczywiście osiągalnego faceta na mojej liście najwyraźniej oznaczał, Ŝe 

mam  nierealistyczne  oczekiwania  wobec  męŜczyzn  i  tym  bardziej  dowodził  mojej 

niezdolności do związania się z kimś na stałe. 

Lilly  twierdzi,  Ŝe  jeśli  trochę  nie  obniŜę  wymagań,  moje  Ŝycie  miłosne  będzie  pełne 

rozczarowań. 

Jak  bym  kiedykolwiek,  biorąc  pod  uwagę  wszystko,  co  działo  się  do  tej  pory, 

spodziewała się czegoś innego. 

Kenny właśnie przesłał mi ten liścik: 

 

Mia,  przepraszam  Ci

ę

  za  to,  co  zaszło  dzisiaj  na  korytarzu.  Rozumiem  ju

Ŝ

Ŝ

poczuła

ś

  si

ę

  troch

ę

  za

Ŝ

enowana.  Czasami  zapominam, 

Ŝ

e  chocia

Ŝ

  jeste

ś

  ksi

ęŜ

niczk

ą

bywasz  przy  tym  dosy

ć

  introwertyczna.  Obiecuj

ę

Ŝ

e  nigdy  wi

ę

cej  to  si

ę

  nie  powtórzy.  Czy 

mog

ę

 Ci to wynagrodzi

ć

, zabieraj

ą

c Ci

ę

 we czwartek na lunch do Big Wonga?

 

Kenny

 

 

Zgodziłam  się,  oczywiście.  I  nie  dlatego,  Ŝe  przepadam  za  wegetariańskimi 

pieroŜkami  gotowanymi  na  parze,  które  dają  u  Big  Wonga,  ani  dlatego,  Ŝe  nie  chcę,  Ŝeby 

ludzie  myśleli,  Ŝe  boję  się  zobowiązań.  Powiedziałam  „tak”  nawet  nie  dlatego,  Ŝe 

podejrzewam,  Ŝe  przy  pieroŜkach  i  gorącej  herbacie  Kenny  wreszcie  mnie  zaprosi  na 

Bezwyznaniowy Bal Zimowy. 

Zgodziłam  się,  bo  pomijając  wszystko  inne,  ja  naprawdę  lubię  Kenny'ego  i  nie  chcę 

uraŜać jego uczuć. 

I odbierałabym to w ten sam sposób, nawet gdybym nie była księŜniczką i nie musiała 

zawsze postępować właściwie. 

 

 

PRACA DOMOWA 

Algebra: pytania powtórkowe na końcu rozdziałów 4 - 7 

Angielski: praca semestralna 

background image

Historia cywilizacji: pytania powtórkowe na końcu rozdziałów 5 - 9 

RZ: nic 

Francuski: pytania powtórkowe na końcu rozdziałów 4 - 6 

Biologia: pytania powtórkowe na końcu rozdziałów 6 - 8 

Wtorek, 9 grudnia, 16.00 

w limuzynie po drodze do hotelu Plaza 

Dzisiaj po powtórce z algebry między mną a panem Gianinim odbyła się następująca 

rozmowa: 

 

Pan G.: Mia, czy wszystko u ciebie w porządku? 

Ja: (zdziwiona) Tak. A dlaczego? 

Pan  G.:  No  cóŜ,  po  prostu  myślałem,  Ŝe  juŜ  całkiem  nieźle  opanowałaś  prawo 

rozdzielności mnoŜenia, ale na dzisiejszej kartkówce wszystkie pięć zadań zrobiłaś źle. 

Ja: Pewnie chodzi o to, Ŝe po prostu mam teraz tak duŜo na głowie. 

Pan G.: PodróŜ do Genowii? 

Ja: Taa, to teŜ, ale są jeszcze... inne rzeczy. 

Pan  G.:  Słuchaj,  jeśli  będziesz  chciała  porozmawiać  o  tych  -  hm  -  innych  rzeczach, 

wiesz, Ŝe zawsze moŜesz na mnie liczyć. I na swoją matkę teŜ. Ja wiem, Ŝe teraz, z dzieckiem 

w  drodze,  moŜe  się  wydawać,  Ŝe jesteśmy  zajęci  innymi  sprawami  i  tak dalej,  ale  na  naszej 

liście priorytetów zawsze będziesz numerem jeden. Zdajesz sobie z tego sprawę, prawda? 

Ja: (zaŜenowana do bólu) Tak. Ale nic złego się nie dzieje. Naprawdę. 

 

Dzięki Bogu, Ŝe on nic nie wie o moich nozdrzach. 

I naprawdę, co innego MOGŁAM mu powiedzieć? „Panie G., mój chłopak zwariował, 

ale  nie  mogę  z  nim  zerwać,  bo  są  egzaminy,  a  poza  tym  kocham  się  w  bracie  swojej 

najlepszej przyjaciółki”? 

Bardzo  wątpię,  Ŝeby  potrafił  mi  udzielić  sensownej  rady  w  którejś  z  tych  dwóch 

powyŜszych spraw. 

Wtorek, 9 grudnia, 19.00 

Coś  podobnego!  ZdąŜyłam  do  domu  przed  początkiem  Słonecznego  patrolu  po  raz 

background image

pierwszy od paru dobrych miesięcy. Grandmère chyba źle się czuje. ChociaŜ w czasie naszej 

lekcji  etykiety  wydawała  się  całkiem  normalna.  Jak  na  nią.  Tyle  tylko,  Ŝe  przerwała  mi 

recytację  genowiańskiej  przysięgi  uczniowskiej  (której  muszę  się  nauczyć  na  pamięć, 

oczywiście, ze względu na odwiedziny w genowiańskich szkołach. Nie chcę przecieŜ wypaść 

jak  idiotka  na  tle  gromadki  pięciolatków,  nie  wiedząc  podstawowych  rzeczy)  i  zapytała,  co 

zdecydowałam się zrobić w sprawie Kenny'ego. 

Trochę  to  zabawne,  Ŝe  tak  się  przejmuje  moim  Ŝyciem  osobistym,  poniewaŜ  nigdy 

przedtem jej nie obchodziło. No cóŜ, przynajmniej nie bardzo. 

I bez przerwy powtarzała, Ŝe Kenny wykazał się sporą pomysłowością, przesyłając mi 

te wszystkie anonimowe listy miłosne w październiku - te, które brałam za listy od Michaela 

(no dobra - moŜe nie tyle brałam, ile MIAŁAM NADZIEJĘ, Ŝe są od Michaela). 

Powiedziałam od razu: 

- Co w TYM niby takiego pomysłowego? 

A Grandmère odparła: 

- No cóŜ, jesteś teraz jego dziewczyną, nieprawdaŜ? 

Właściwie  nigdy  wcześniej  nie  spojrzałam  na  to  od  takiej  strony,  ale  ona  chyba 

rzeczywiście ma rację. 

Mama  tak  się  zdziwiła  moim  wczesnym  powrotem  do  domu,  Ŝe  aŜ  pozwoliła  mi 

zdecydować,  co  zamówimy  do  jedzenia  (Dla  mnie  pizza  margherita.  Jej  pozwoliłam  wziąć 

rigatoni bolognese, chociaŜ prawdopodobnie kiełbasa w tym sosie pełna jest azotanów, które 

mogą szkodliwie wpływać na rozwój płodu. Ale co tam, to w końcu specjalna okazja, skoro 

raz  w  Ŝyciu  znalazłam  się  w  domu  w  porze  obiadu.  Nawet  pan  Gianini  trochę  zaszalał  i 

zamówił sobie coś z grzybkami porcini). 

Jestem  naprawdę  zdecydowana  teraz  wcześnie  wracać  do  domu,  bo  nie 

uwierzylibyście,  ile  mam  nauki,  poza  tym,  Ŝe  powinnam  chyba  wreszcie  zacząć  pisać  pracę 

semestralną.  Muszę  teŜ  zastanowić  się,  co  dać  ludziom  z  okazji  Świąt/Chanuki,  nie 

wspominając juŜ o przejrzeniu mojej mowy dziękczynnej do obywateli Genowii, którą mam 

wygłosić  w  trakcie  pokazywanego  w  państwowej  telewizji  (no  cóŜ,  przynajmniej  w  samej 

Genowii) orędzia do narodu, którym pewnego dnia będę rządzić. 

Naprawdę lepiej będzie, jeśli się zmobilizuję i wezmę do roboty! 

Wtorek, 9 grudnia, 19.30 

Dobra, zrobiłam sobie przerwę w nauce i dokonałam niebywałego odkrycia. Oglądając 

background image

Słoneczny  patrol,  moŜna  się  MNÓSTWO  dowiedzieć.  PowaŜnie.  Sporządziłam  następującą 

listę: 

 

CZEGO NAUCZYŁAM SIĘ, OGLĄDAJĄC 

SŁONECZNY PATROL 

1.  JeŜeli  jesteś  sparaliŜowana  od  pasa  w  dół,  wystarczy,  Ŝe  zobaczysz  dziecko 

atakowane  przez  mordercę,  a  z  miejsca  odzyskasz  władzę  w  nogach  i  uratujesz 

bezbronne maleństwo. 

2. JeŜeli cierpisz na bulimię, to prawdopodobnie dlatego, Ŝe kocha się w tobie dwóch 

męŜczyzn  naraz.  Powiedz  im  po  prostu,  Ŝe  chcesz  być  dla  nich  wyłącznie 

przyjaciółką, a bulimia od razu ci przejdzie. 

3. Blisko plaŜy nigdy nie ma kłopotów z miejscem do parkowania. 

4.  Ratownicy  płci  męskiej  zawsze  wkładają  koszulkę,  kiedy  schodzą  z  plaŜy. 

Ratowniczki - nie. 

5. JeŜeli poznasz piękną, ale mocno skłopotaną dziewczynę, prawdopodobnie albo jest 

przemytniczką  diamentów,  albo  cierpi  na  rozszczepienie  osobowości  -  nie 

przyjmuj jej zaproszenia na obiad. 

6.  Dick  van  Patten,  chociaŜ  jest  starszym  panem,  moŜe  się  okazać  zadziwiająco 

twardym przeciwnikiem w walce na pięści. 

7.  JeŜeli  ludzie  w  tajemniczych  okolicznościach  toną  w  morzu,  prawdopodobnie  jest 

to skutek ucieczki gigantycznego elektrycznego węgorza z pobliskiego akwarium. 

8.  Dziewczyny,  które  rozwaŜają  porzucenie  swoich  dzieci,  powinny  po  prostu 

zostawiać  je  na  plaŜy.  Są  spore  szanse,  Ŝe  jakiś  miły  ratownik  weźmie  takie 

dziecko do domu, zaadoptuje je i wychowa jak własne. 

9. Bardzo łatwo jest wyprzedzić w wodzie rekina. 

10. Dzikie foki są przemiłymi i łatwymi do oswojenia zwierzątkami domowymi. 

Wtorek, 9 grudnia, 20.30 

Przed  chwilą  dostałam maila  od  Lilly.  I  nie ja jedna. Widać  zdołała  wykombinować, 

jak przesłać maila do wszystkich ludzi ze szkoły naraz. 

No  cóŜ,  chyba  nie  powinnam  się  dziwić.  W  końcu  JEST  genialna.  Jednak 

najwyraźniej mózg jej się skurczył od nadmiaru nauki, bo popatrzcie, co napisała: 

 

background image

UWAGA WSZYSCY UCZNIOWIE 

LICEUM IMIENIA ALBERTA EINSTEINA!

 

Zestresowani  zbyt  du

Ŝą

  liczb

ą

  egzaminów,  prac  i  projektów  semestralnych?  Nie 

ograniczajcie si

ę

 do biernego akceptowania przytłaczaj

ą

cej ilo

ś

ci nauki, jak

ą

 zwalaj

ą

 na nas 

tyrani  ze  szkoły!  Na  jutro  został  zaplanowany  strajk  protestacyjny.  Dokładnie  o  dziesi

ą

tej 

doł

ą

czcie  do  swoich  kolegów  i  poka

Ŝ

cie  nauczycielom,  co  s

ą

dzimy  o  nieelastycznym 

programie  egzaminów,  represjach,  cenzurze  i  wyznaczeniu  nam  tylko  jednego  dnia  na 

powtórk

ę

  do  egzaminów.  Zostawcie  swoje  ołówki,  zostawcie  ksi

ąŜ

ki  i  zbierzcie  si

ę

  na 

Wschodniej Siedemdziesi

ą

tej Pi

ą

tej ulicy pomi

ę

dzy Madison i Park (je

ś

li to b

ę

dzie mo

Ŝ

liwe, 

skorzystajcie  z  drzwi  obok  gabinetów  administracji)  na  manifestacj

ę

  przeciwko  dyrektor 

Gupcie i władzom szkolnym! Niech usłysz

ą

 nasz głos!

 

 

Aha, juŜ lecę, akurat.  Nie  mogę jutro  o  dziesiątej  zastrajkować. Właśnie wtedy  mam 

algebrę.  JeŜeli  wszyscy  po  prostu  wstaniemy  i  wyjdziemy,  strasznie  urazimy  uczucia  pana 

Gianiniego. 

Ale jeśli powiem, Ŝe nie zamierzam brać w tym udziału, Lilly będzie wściekła. 

Ale jeśli wezmę w tym udział, tata mnie zabije. O mamie nie wspominając. PrzecieŜ 

mogą nas wszystkich zawiesić, czy coś. Albo moŜna wpaść pod jakąś cięŜarówkę dostawczą. 

Na Siedemdziesiątej Piątej o tej porze dnia jest ich mnóstwo. 

Dlaczego?  Dlaczego  muszę  mieć  na  karku  najlepszą  przyjaciółkę,  która  jest  tak 

ewidentną socjopatką? 

Wtorek, 9 grudnia, 20.45 

Właśnie przyszła następująca wiadomość od Michaela na ICQ: 

 

C

RAC

K

ING

:

 

DOSTAŁA

Ś

  JU

ś

  TEGO  DURNEGO  MASOWEGO  MAILA  OD  MOJEJ 

SIOSTRY? 

 

Odpowiedziałam natychmiast: 

 

G

R

L

OUIE 

: TAK. 

C

RAC

K

ING

:

 

CHYBA  NIE  WE

Ź

MIESZ  UDZIAŁU  W  TYM  JEJ  GŁUPIM  STRAJKU, 

PRAWDA? 

G

R

L

OUIE

:

 

OCH,  JASNE.  PRZECIE

ś

  WCALE  SI

Ę

  NA  MNIE  NIE  WKURZY,  ANI 

NIC. 

background image

C

RAC

K

ING

:

 

WIESZ, 

ś

E  NIE  MUSISZ  ROBI

Ć

  WSZYSTKIEGO,  CO  ONA  CI 

KA

ś

E,  MIA.  PRZECIE

ś

  JU

ś

  SI

Ę

  JEJ  KIEDY

Ś

  POSTAWIŁA

Ś

.  CZEMU  NIE  TYM 

RAZEM?

 

 

Hm...  MoŜe  dlatego,  Ŝe  i  tak  mam  teraz  dosyć  zmartwień  -  na  przykład  egzaminy, 

moją  zbliŜającą  się  podróŜ  do  Genowii  -  ach  i  jeszcze  to,  Ŝe  cię  kocham  -  i  naprawdę  nie 

potrzebuję dodawać do tej listy kłótni z najlepszą przyjaciółką. 

Ale tego, naturalnie, nie napisałam. 

 

G

R

L

OUIE

:

 

MOIM  ZDANIEM  PORUSZANIE  SI

Ę

  PO  LINII  NAJMNIEJSZEGO 

OPORU  JEST  CZASEM  NAJBEZPIECZNIEJSZYM  SPOSOBEM  POST

Ę

POWANIA  Z  TWOJ

Ą

 

SIOSTR

Ą

C

RAC

K

ING

:

 

NO CÓ

ś

, JA W TO NIE WCHODZ

Ę

. TO ZNACZY, W TEN STRAJK. 

G

R

L

OUIE

:

 

TY  TO  ZUPEŁNIE  CO  INNEGO.  JESTE

Ś

  JEJ  BRATEM.  MUSI  Z 

TOB

Ą

 ZACHOWA

Ć

 CYWILIZOWANE UKŁADY. MIESZKACIE POD JEDNYM DACHEM. 

C

RAC

K

ING

:

 

DZI

Ę

KI BOGU, JU

ś

 NIEDŁUGO.

 

 

Fakt. PrzecieŜ on wkrótce wybiera się na studia. 

No cóŜ, niedaleko stąd. Ale i tak ze sto przecznic dalej. 

 

G

R

L

OUIE

:

 

NO  WŁA

Ś

NIE.  PRZYJ

Ę

LI  CI

Ę

  NA  COLUMBI

Ę

.  I  TO  PRZED 

NORMALN

Ą

 REKRUTACJ

Ą

. NIE ZD

Ąś

YŁAM CI JESZCZE POGRATULOWA

Ć

. NO WI

Ę

C - 

GRATULUJ

Ę

.

 

C

RAC

K

ING

:

 

DZI

Ę

KI.

 

G

R

L

OUIE

:

 

NA  PEWNO  SI

Ę

  CIESZYSZ, 

ś

E  PRZYNAJMNIEJ  JEDN

Ą

  OSOB

Ę

  JU

ś

 

TAM ZNASZ. TO ZNACZY JUDITH GERSHNER.

 

C

RAC

K

ING

:

 

TAA, CHYBA TAK. SŁUCHAJ, TY JESZCZE B

Ę

DZIESZ W MIE

Ś

CIE 

NA  NASZ  KIERMASZ  ZIMOWY,  PRAWDA?  TO  ZNACZY,  NIE  WYJE

ś

D

ś

ASZ  DO 

GENOWII PRZED DZIEWI

Ę

TNASTYM, TAK?

 

 

Mogłam  pomyśleć  tylko:  A  czemu  on  mnie  o  to  pyta?  Chyba  nie  zamierza  zaprosić 

mnie na bal. Musi wiedzieć, Ŝe idę z Kennym. JeŜeli Kenny kiedykolwiek uzna za stosowne 

mnie zaprosić. Zresztą Michael sam nie jest przecieŜ wolny, prawda? Nie idzie z Judith? No 

jak? NIE IDZIE Z NIĄ?! 

 

G

R

L

OUIE

:

 

DO GENOWII JAD

Ę

 DWUDZIESTEGO.

 

background image

C

RAC

K

ING

:

 

A,  TO 

Ś

WIETNIE.  BO  NAPRAWD

Ę

  POWINNA

Ś

  ZAJRZE

Ć

  DO 

STOISKA  KLUBU  KOMPUTEROWEGO  NA  KIERMASZU  I  ZOBACZY

Ć

  PROGRAM,  KTÓRY 

OPRACOWAŁEM. MY

Ś

L

Ę

ś

E CI SI

Ę

 SPODOBA.

 

 

Powinnam była się domyślić. Michael nie zaprosi mnie na Ŝaden bal. W kaŜdym razie, 

nie  w  tym  wcieleniu.  Powinnam  była  wiedzieć,  Ŝe  chodzi  tylko  o  jakąś  głupią  grę 

komputerową, którą mi chce pokazać. A kogo to obchodzi? Pewnie jakaś durna armia kolesi 

rzuci  się  na  mnie,  a  ja  ich  będę  musiała  po  kolei  wystrzelać,  czy  coś  podobnego.  Pomysł 

Judith, nie wątpię. 

Chciałam  mu  odpisać: „Czy  ty  nie  masz  bladego  pojęcia,  przez  co ja tu przechodzę? 

ś

e jedyna osoba, z którą mogłabym się związać na dobre i złe to TY SAM? Jeszcze tego NIE 

WIESZ???” 

Ale odpisałam tylko: 

 

G

R

L

OUIE

:

 

NIE MOG

Ę

 SI

Ę

 DOCZEKA

Ć

. NO DOBRA, MUSZ

Ę

 SPADA

Ć

. PA. 

 

Czasem strasznie samej siebie nienawidzę. 

Ś

roda, 10 grudnia, 3.00 rano 

Nigdy mi nie uwierzycie. Nie daje mi spać coś, co powiedziała GRANDMÈRE. 

PowaŜnie.  Spałam  jak  kamień  -  no  cóŜ,  o  tyle,  o  ile  da  się  spać  jak  kamień  z 

dwunastokilowym kotem mruczącym człowiekowi na brzuchu - kiedy nagle ocknęłam się z tą 

oderwaną frazą, która tłukła mi się po głowie: 

„No cóŜ, jesteś teraz jego dziewczyną, nieprawdaŜ?” 

To właśnie powiedziała Grandmère, kiedy zapytałam ją, co takiego pomysłowego było 

w tym, Ŝe Kenny przesyłał mi anonimowe listy miłosne. 

I wiecie co? 

ONA MA RACJĘ. 

Czuję  się  strasznie  dziwnie,  musząc  przyznać,  Ŝe  Grandmère  mogła  w  czymś  mieć 

rację,  ale  uwaŜam,  Ŝe  to  prawda.  Anonimowe  listy  miłosne  Kenny'ego  ODNIOSŁY  skutek. 

Faktycznie JESTEM teraz jego dziewczyną. 

Więc co mnie powstrzymuje przed wysłaniem jakiegoś anonimowego listu miłosnego 

do  chłopaka,  którego  JA  kocham? No  właśnie, co?  Poza  tym, Ŝe  sama juŜ  mam  chłopaka, a 

background image

chłopak, który mi się podoba, ma dziewczynę? 

Myślę, Ŝe ten plan ma pewne zalety. Oczywiście, trzeba nad nim jeszcze popracować, 

ale  hej!  Niezwykłe  okoliczności  domagają  się  zastosowania  niezwykłych  środków.  Czy  coś 

takiego. Za bardzo jestem zaspana, Ŝeby to pamiętać dokładnie. 

Ś

roda, 10 grudnia, godzina wychowawcza 

Dobra, całą noc nie spałam i zastanawiałam się nad tym, i jestem całkiem pewna, Ŝe 

nieźle to wymyśliłam. Właśnie teraz, kiedy tu siedzę i piszę, mój plan jest w trakcie realizacji, 

dzięki Tinie Hakim Babie i krótkiej wizycie w delikatesach Ho przed lekcjami. 

W  gruncie  rzeczy  w  Ho  nie  mieli  dokładnie  tego,  czego  potrzebowałam.  Chciałam 

znaleźć kartkę, która będzie czysta w środku, a na wierzchu będzie miała ciekawy, ale nie za 

bardzo wyzywający obrazek. Niestety, jedyne czyste pocztówki, jakie mieli w Ho (pomijając 

te, które były pokryte rysunkami kociąt), to kartki ze zdjęciami owoców zanurzonych w sosie 

czekoladowym. 

Usiłowałam  znaleźć  chociaŜ  jedną  kartkę  bez  owoców  o  fallicznych  kształtach,  ale 

nawet  truskawka  wybrana  przez  mnie  wyglądała  jakoś  tak  bardziej  seksownie,  niŜbym 

chciała. Sama nie wiem, co jest seksownego w owocach maczanych w sosie czekoladowym, 

rzeczywiście coś jest, Tina teŜ to przyznała. 

Niemniej,  chętnie  zgodziła  się  przepisać  mój  wierszyk  na  kartce,  Ŝeby  Michael  nie 

rozpoznał  mojego  charakteru  pisma.  Nawet  podobał  jej  się  ten,  który  wymyśliłam  dziś  o 

piątej rano: 

 

Ŝe są czerwone, 

A fiołki nie. 

MoŜe tego nie wiesz, 

Lecz ktoś kocha Cię. 

 

Przyznaję,  Ŝe  to  nie  jest  mój  najlepszy  utwór,  ale  trudno  mi  było  wymyślić  coś 

sensowniejszego po trzech godzinach snu. 

Zastanawiałam  się  trochę  nad  tym  wersem.  Wahałam  się,  czy  nie  napisać  „lubię” 

zamiast „kocham”. Nie chcę, Ŝeby sobie pomyślał, Ŝe go prześladuje maniaczka seksualna czy 

coś w tym rodzaju. 

Ale Tina twierdzi, Ŝe KOCHAM jest tu absolutnie na miejscu. Poza tym, jak to ujęła: 

background image

- PrzecieŜ to prawda, nie? 

A skoro kartka jest anonimowa, to chyba bez znaczenia, Ŝe tak obnaŜam swoje serce. 

W  kaŜdym  razie, Tina będzie  przechodziła  koło szafki  Michaela  tuŜ  przed  WF  - em, 

więc wtedy mu ją wsunie. 

Nie chce mi się wierzyć, Ŝe aŜ tak nisko upadłam. Ale jak raz powiedział mi tata: do 

odwaŜnych świat naleŜy. 

Ś

roda, 10 grudnia, godzina wychowawcza 

Lars  właśnie  zwrócił  mi  uwagę,  Ŝe  w  gruncie  rzeczy  niczym  nie  ryzykuję,  skoro  nie 

podpisałam kartki i nawet  zadałam sobie ten trud i poprosiłam kogoś innego, Ŝeby przepisał 

za  mnie  wierszyk  (Lars  wie  o  wszystkim,  bo musiałam mu jakoś  wyjaśnić, czemu jedziemy 

do Delikatesów Ho o ósmej piętnaście rano). Pomógł mi wybrać kartkę, ale wolałabym, Ŝeby 

jego współudział w tym konkretnym projekcie do tego się ograniczył. Bo jest facetem i jakoś 

sobie nie wyobraŜam, Ŝeby mógł tu wnieść coś cennego. 

Poza  tym,  on  był  Ŝonaty  chyba  ze  cztery  razy,  więc  wątpię,  Ŝeby  w  kwestiach 

uczuciowych miał odpowiednie doświadczenie. 

Zresztą do tej pory powinien juŜ załapać, Ŝe nie wolno nam rozmawiać w czasie lekcji. 

Ś

roda, 10 grudnia, algebra, 9.30 

Właśnie minęłam się z Lilly na korytarzu. Szepnęła: 

- Pamiętaj! O dziesiątej! Nie zawiedź mnie! 

No cóŜ, prawdę mówiąc na śmierć zapomniałam. Strajk! Ten głupi strajk! 

A  biedny  pan  Gianini  stoi  przy  tablicy  i  przerabia  rozdział  piąty,  niczego  nie 

podejrzewając.  To  nie  jego  wina,  Ŝe  pani  Spears  nie  podobał  się  temat  pracy  semestralnej 

Lilly.  Lilly  nie  moŜe  karać  wszystkich  nauczycieli  w  całej  szkole  za  coś,  co  zrobił  jeden  z 

nich. 

JuŜ jest pięć po wpół do dziesiątej. Co robić? 

Ś

roda, 10 grudnia, algebra, 9.45 

Lana właśnie przechyliła się do mnie i syknęła: 

- Masz zamiar strajkować ze swoją grubą przyjaciółką? 

To mnie naprawdę draŜni. Ta nasza pokręcona kultura. Nie podoba mi się, Ŝe ideałem 

background image

piękna  stają  się  dziewczyny  w  typie  Christiny  Aguilery,  choć  przecieŜ  wyraźnie  widać,  Ŝe 

cierpią na jakąś formę niedoŜywienia (szkorbut?). I nie podoba mi się, Ŝe ktoś uwaŜa Lilly za 

tłuściocha. Bo Lilly nie jest gruba. Ona jest tylko zwyczajnie okrągła, jak szczeniaczek. 

Jak ja nienawidzę tego miejsca. 

Ś

roda, 10 grudnia, algebra, 9.50 

Dziesięć minut do strajku. Nie zniosę tego. Wychodzę. 

Ś

roda, 10 grudnia, algebra, 9.55 

Okay.  Stoję  na  korytarzu  drugiego  piętra,  obok  alarmu  przeciwpoŜarowego  i 

wodotrysku z wodą do picia. Pan Gianini wypuścił mnie z lekcji. Powiedziałam mu, Ŝe muszę 

iść do łazienki. 

Lars jest ze mną, oczywiście. Chciałabym, Ŝeby przestał się śmiać. On chyba nie zdaje 

sobie sprawy z powagi sytuacji. Justin Baxendale przed chwilą przeszedł korytarzem - on teŜ 

wyszedł z lekcji - i spojrzał na mnie tak jakoś niepewnie. 

No dobra, moŜe rzeczywiście trochę podejrzanie wyglądam, kręcąc się po korytarzu w 

towarzystwie  ochroniarza,  który  prawie  tarza  się  śmiechu,  ale  i  tak  nie  mam  ochoty,  Ŝeby 

Justin Baxendale dziwnie na mnie patrzył. 

On ma naprawdę długie i ciemne rzęsy i przez to jego oczy wyglądają tak, jakby były 

trochę zamglone... 

O  MÓJ  BOśE!  WIERZYĆ  MI  SIĘ NIE CHCE, śE  PISZĘ  O  RZĘSACH  JUSTINA 

BAXENDALE'A W TAKIEJ CHWILI! 

To znaczy, ja tu naprawdę tkwię w potrzasku: 

JeŜeli nie zastrajkuję z Lilly, stracę najlepszą przyjaciółkę. 

Ale  jeŜeli  zastrajkuję  ze  wszystkimi,  okaŜę  totalne  lekcewaŜenie  własnemu 

ojczymowi. 

Więc tak naprawdę zostało mi tylko jedno wyjście. 

Lars przed chwilą zaproponował, Ŝe zrobi to za mnie. Ale nie mogę mu pozwolić. Nie 

mogę  mu  pozwolić,  Ŝeby  to  on  odpowiadał  przed  sądem,  w  razie  gdyby  nas  złapali.  Jestem 

księŜniczką. Muszę to wziąć na siebie. 

Właśnie  mu  kazałam  szykować  się  do  ucieczki.  ChociaŜ  raz  przyda  mi  się  wysoki 

wzrost. Mam całkiem długi krok. 

No dobra, do dzieła. 

background image

Ś

roda, 10 grudnia, 10.00 

Wschodnia Siedemdziesiąta Piąta ulica, 

pod jakąś markizą 

Nie  rozumiem,  czemu  ona  się  tak  wścieka.  To  znaczy,  owszem,  przymusowa 

ewakuacja  z  budynku  po  usłyszeniu  alarmu  przeciwpoŜarowego  to  niezupełnie  to  samo,  co 

samowolne  opuszczenie  szkoły  w  ramach  protestu  przeciwko  represyjnym  metodom 

nauczania stosowanym przez niektórych nauczycieli. 

Ale  efekt  jest  zawsze  ten  sam:  stoimy  wszyscy  na  środku  ulicy,  na  deszczu,  bez 

kurtek,  bo  nie  pozwolili  nam  zatrzymać  się  przy  szafkach  w  obawie,  Ŝe  spłoniemy  w 

gwałtownej poŜodze - więc pewnie wszyscy z zimna dostaniemy hipotermii i umrzemy. 

PrzecieŜ czegoś takiego właśnie chciała, prawda? 

Ale nie. Jej nic nigdy nie uszczęśliwi. 

-  Ktoś  nas  wydał!  -  woła  co  chwila.  -  Ktoś  doniósł!  No  bo  niby  czemu  mieliby 

zaplanować  szkolenie  przeciwpoŜarowe  akurat  na  tę  godzinę,  na  którą  wyznaczyłam  strajk? 

Mówię wam, ci biurokraci nie cofną się przed niczym,  Ŝeby nas powstrzymać od wyraŜenia 

sprzeciwu. Przed niczym! I specjalnie kaŜą nam sterczeć na marznącej mŜawce, myślą, Ŝe to 

osłabi nasze systemy immunologiczne i nie starczy nam juŜ sił, by znów wystąpić przeciwko 

nim. No cóŜ, jeŜeli chodzi o mnie - odmawiam. Nie zaziębię się! Odmawiam poddawania się 

tym ich Ŝałosnym represjom! 

Zasugerowałam Lilly, Ŝeby napisała swoją pracę semestralną na temat sufraŜystek, bo 

one  takŜe,  tak  jak  my,  musiały  stawiać  czoło  licznym  przeciwnościom  i  doznały  wielu 

upokorzeń w czasie swojej walki o równouprawnienie. 

Lilly jednak powiedziała mi, Ŝe nie będzie szła na łatwiznę. 

BoŜe, cięŜko jest mieć najlepszą przyjaciółkę - geniusza. 

Ś

roda, 10 grudnia, RZ 

Nie wiem, czy Michael dostał moją kartkę!!!! 

Co  gorsza,  ta  głupia  Judith  Gershner  ZNOWU  tu  jest.  Czemu  nie  moŜe  siedzieć  w 

swojej własnej klasie? A tak nam było razem dobrze, zanim ONA się tu nie zwaliła. 

Beznadziejne jest to Ŝycie. 

Myślałam,  czy  nie  pójść  na  drugą  stronę  korytarza  do  pokoju  nauczycielskiego  i  nie 

zadać  pani  Hill  jakiegoś  pytania  -  na  przykład,  dlaczego  kazała  dozorcom  usunąć  drzwi  do 

background image

szafy  na  materiały  biurowe,  bo  teraz  nie  moŜemy  juŜ  zamykać  w  niej  Borysa.  MoŜe  wtedy 

zerknęłaby  do  klasy  i  ZAUWAśYŁA,  Ŝe  w  środku  jest  dziewczyna,  której  wcale  NIE 

POWINNO tam być. 

Ale  nie  mogłam  się  na  to  zdobyć  ze  względu  na  Michaela.  No  bo  Michael 

najwyraźniej CHCE, Ŝeby Judith siedziała z nami, inaczej kazałby jej sobie pójść. 

RACJA????? 

W kaŜdym razie, skoro Michael jest tak strasznie zajęty panną Gershner, ja pewnie na 

razie sama będę musiała się uporać z całą powtórką z algebry. 

I nie ma sprawy. Nie mam nic przeciwko temu. Potrafię uczyć się bez cudzej pomocy. 

Tylko popatrzcie: 

 

A, B, C = rozłączne podzbiory uniwersalnego zbioru 

Zbiór  niepustych  podzbiorów  zbioru  U,  które  są  wzajemnie 

rozłączne, a których suma równa się zbiorowi U. 

 

Rozumiem.  Oczywiście,  Ŝe  rozumiem,  o  co  tu  chodzi.  Komu  potrzebna  jest  pomoc 

Michaela? Mnie - nie. Ja sobie totalnie poradzę z tym zbiorem podzbiorów niepustych. 

WCALE MNIE TO NIE RUSZA. 

Och, Michael... 

Sprawiłeś, Ŝe me serce 

Stało się podzbiorem rozłącznym. 

 

Dlaczego nie dostrzegasz, 

ś

e jest nam przeznaczone 

Stworzyć zbiór uniwersalny? 

PrzecieŜ sam zmieniłeś moją duszę 

W zbiór 

Podzbiorów niepustych. 

 

Nie chce mi się wierzyć, 

ś

e nasza miłość ma stać się zbiorem 

Elementów rozłącznych. 

 

JuŜ raczej 

background image

Jednością – 

Równą połączeniu 

Ciebie i mnie. 

Ś

roda, 10 grudnia, francuski 

Wiecie,  z  czego  jeszcze  zdałam  sobie  sprawę  przed  chwilą?  śe  gdyby  nawet  -  to 

znaczy, gdyby udało mi się w jakiś sposób odciągnąć Michaela od Judith Gershner i zerwać z 

Kennym,  i  gdybym  znalazła  się  z  bratem  Lilly  w  sytuacji  potencjalnie  romantycznej  -  po 

prostu w Ŝaden sposób nie będę wiedziała, co robić. 

PowaŜnie. 

Weźmy, na przykład, całowanie się. Ja się do tej pory całowałam tylko z jedną osobą, 

to  znaczy  z  Kennym.  Nie  chce  mi  się  wierzyć,  Ŝe  to,  co  działo  się  między  mną  a  Kennym, 

obejmuje pełnię moŜliwości zawartych w doświadczeniu całowania, bo nie była to wcale taka 

frajda, jaką ludzie zawsze mają z pocałunków na filmach. 

Ta  bardzo  niepokojąca  myśl  doprowadziła  mnie  do  równie  niepokojącego  wniosku: 

bardzo mało wiem o całowaniu. 

Wobec  tego  wydaje  mi  się,  Ŝe  jeŜeli  mam  się  kiedyś  w  ogóle  z  kimś  całować,  to 

powinnam  wcześniej  dostać  jakieś  wskazówki.  To  znaczy  zasięgnąć  porady  u  jakiegoś 

eksperta w całowaniu. 

Dlatego postanowiłam skonsultować się z Tiną Hakim Babą. MoŜe nie wolno jej nosić 

do szkoły makijaŜu, ale całuje się z Dave'em Farouq el - Abarem - który chodzi do Trinity - 

juŜ ze trzy miesiące i PODOBA jej się to, więc uwaŜam ją za eksperta w tej dziedzinie. 

Załączam  całość  tego  wysoce  naukowego  dokumentu,  Ŝeby  móc  się  do  niego 

odwoływać w przyszłości. 

 

Tina,  potrzebuj

ę

  informacji  na  temat  całowania  si

ę

.  Bardzo  Ci

ę

  prosz

ę

,  czy  mo

Ŝ

esz 

odpowiedzie

ć

 mi SZCZEGÓŁOWO na ka

Ŝ

de z postawionych tu pyta

ń

???

 

I NIE POKAZUJ tego nikomu!!! NIE ZGUB tej kartki!!! Mia

 

1. Czy chłopak mo

Ŝ

e si

ę

 zorientowa

ć

Ŝ

e dziewczyna jest niedo

ś

wiadczona? Jak si

ę

 

całuje niedo

ś

wiadczona osoba (bo wolałabym unikn

ąć

 kompromitacji)?

 

 

Facet mo

Ŝ

e wyczu

ć

 twoje zdenerwowanie albo to, 

Ŝ

e jest ci nieswojo, ale ka

Ŝ

dy si

ę

 

denerwuje, całuj

ą

c si

ę

 z kim

ś

 po raz pierwszy. To normalne! Jednak całowanie si

ę

 łatwo jest 

załapa

ć

  -  wierz  mi!  Kto

ś

  niedo

ś

wiadczony  mo

Ŝ

e  za  wcze

ś

nie  przerwa

ć

  pocałunek,  bo  si

ę

 

background image

przel

ę

knie,  czy  co

ś

.  Ale  to  te

Ŝ

  jest  normalne.  To  POWINNO  by

ć

  dziwne  uczucie.  Wła

ś

nie 

dlatego jest fajne.

 

 

2.  Czy  istniej

ą

  ludzie,  którzy 

ś

wietnie  si

ę

  całuj

ą

?  Je

ś

li  tak,  to  jakimi  cechami  si

ę

 

wyró

Ŝ

niaj

ą

 (

Ŝ

ebym wiedziała, nad czym popracowa

ć

)?

 

 

Tak,  istnieje  kto

ś

  taki,  jak  człowiek,  który 

ś

wietnie  całuje.  Taki  kto

ś

  jest  zawsze 

delikatny, czuły, cierpliwy i nie wywiera 

Ŝ

adnej presji.

 

 

3.  Jak  du

Ŝ

y  nacisk  na  jego  usta  trzeba  stosowa

ć

  podczas  pocałunku?  To  znaczy, 

sama  napierasz  na  jego  usta,  czy  tak  jak  podczas  u

ś

cisku  dłoni  wystarczy, 

Ŝ

odwzajemniasz  nacisk?  Czy  masz  po  prostu  sta

ć

  i  pozwoli

ć

  mu  wykona

ć

  cał

ą

  robot

ę

 

samemu?

 

 

Je

Ŝ

eli  masz  ochot

ę

  na  delikatny  pocałunek  (czuły  pocałunek),  nie  naciskaj  zbyt 

mocno  (to  tak

Ŝ

e  istotne,  je

Ŝ

eli  on  nosi  aparacik  ortodontyczny  -  nie  chcesz  przecie

Ŝ

Ŝ

eby 

sobie  pokaleczył  usta).  Je

ś

li  dasz  facetowi  „mocny”  pocałunek  (ze  zbyt  du

Ŝ

ym  naciskiem), 

mo

Ŝ

e  sobie  pomy

ś

le

ć

Ŝ

e  jeste

ś

  zdesperowana  albo 

Ŝ

e  chcesz  posun

ąć

  si

ę

  dalej,  ni

Ŝ

 

naprawd

ę

 zamierzasz.

 

Oczywi

ś

cie, 

Ŝ

e nie powinna

ś

 po prostu sta

ć

 i czeka

ć

, a

Ŝ

 on zrobi cał

ą

 robot

ę

 - ty te

Ŝ

 

go całuj! Ale zawsze całuj go tak, jak SAMA chciałaby

ś

 by

ć

 całowana. Oni w ten sposób si

ę

 

ucz

ą

. Je

ś

li mu nie poka

Ŝ

esz, jak wszystko zrobi

ć

, sam na nic nowego nie wpadnie!

 

 

4. Sk

ą

d b

ę

d

ę

 wiedziała, 

Ŝ

e ju

Ŝ

 starczy?

 

 

Przesta

ń

 wtedy, kiedy on przestanie, albo wtedy, kiedy poczujesz, 

Ŝ

e ju

Ŝ

 masz do

ść

 

czy 

Ŝ

e  nie  chcesz  posuwa

ć

  si

ę

  dalej.  Po  prostu  delikatnie  (

Ŝ

eby  si

ę

  nie  spłoszył)  odsu

ń

 

głow

ę

 albo - je

Ŝ

eli chwila jest wła

ś

ciwa - mo

Ŝ

esz przej

ść

 od pocałunku do u

ś

cisku, a potem 

si

ę

 odsun

ąć

.

 

 

5. Je

Ŝ

eli go kochasz, to czy całowanie si

ę

 nadal jest obrzydliwe?

 

 

Ale

Ŝ

 sk

ą

d! Całowanie si

ę

 nigdy nie jest obrzydliwe!

 

No  dobra,  mo

Ŝ

e  z  Kennym  było  obrzydliwe.  To  zawsze  jest  przyjemniejsze  z  kim

ś

kogo faktycznie lubisz.

 

Oczywi

ś

cie,  nawet  z  kim

ś

  kogo  naprawd

ę

  lubisz  czasami  całowanie  si

ę

  bywa... 

niemiłe.  Kiedy

ś

  Dave  polizał  mi  brod

ę

,  a  ja  mu  na  to  z  miejsca:  „Odwal  si

ę

”.  Ale  to  chyba 

background image

zdarzyło si

ę

 przypadkowo (to znaczy lizanie).

 

 

6.  Je

Ŝ

eli  on  si

ę

  w  tobie  kocha,  czy  b

ę

dzie  si

ę

  w  ogóle  przejmował  tym, 

Ŝ

ź

le  si

ę

 

całujesz? (Zdefiniuj kogo

ś

, kto si

ę

 

ź

le całuje. Patrz wy

Ŝ

ej).

 

 

Je

Ŝ

eli  facet  ci

ę

  lubi/kocha,  b

ę

dzie  mu  wszystko  jedno,  czy  umiesz  si

ę

  dobrze 

całowa

ć

.  W  gruncie  rzeczy,  nawet  je

ś

li  całujesz  fatalnie,  on  pewnie  b

ę

dzie  przekonany, 

Ŝ

robisz  to 

ś

wietnie.  I  vice  versa.  Powinien  ci

ę

  lubi

ć

  za  to,  kim  jeste

ś

  -  a  nie  za  to,  jak  si

ę

 

całujesz.

 

DEFINICJA NIEUDANEGO POCAŁUNKU: 

Kto

ś

, kto 

ź

le całuje, moczy ci cał

ą

 twarz, ob

ś

linia ci

ę

 i wsadza ci j

ę

zyk w usta, kiedy 

nie jeste

ś

 na to jeszcze gotowa, poza tym brzydko mu pachnie z ust ALBO czasami zdarza 

si

ę

Ŝ

e ma j

ę

zyk suchy i szorstki jak kaktus, chocia

Ŝ

 ja osobi

ś

cie nie spotkałam si

ę

 z czym

ś

 

takim, a jedynie słyszałam o podobnych przypadkach.

 

 

7. Sk

ą

d b

ę

d

ę

 wiedziała, kiedy mam otworzy

ć

 usta (i w ten sposób przej

ść

 do wersji 

francuskiej)?

 

 

Pewnie poczujesz, 

Ŝ

e jego j

ę

zyk dotyka twoich warg. Je

Ŝ

eli chcesz posun

ąć

 si

ę

 dalej, 

lekko rozchyl usta. Je

Ŝ

eli nie, trzymaj je zamkni

ę

te.

 

Wkrótce Rozdział II: Pocałunek Francuski!!! au demain

 

 

 

PRACA DOMOWA 

Algebra: pytania powtórkowe na końcu rozdziałów 8 - 10 

Angielski: dziennik na język angielski - KsiąŜki, które przeczytałam 

Historia cywilizacji:  pytania  powtórkowe  na  końcu  rozdziałów  10  - 

12 

RZ: nic 

Francuski: pytania powtórkowe na końcu rozdziałów 7 - 9 

Biologia: pytania powtórkowe na końcu rozdziałów 9 - 12 

Ś

roda, 10 grudnia, 21.00 

w limuzynie w drodze powrotnej do domu od Grandmère 

Jestem  tak  zmęczona,  Ŝe  ledwie  mogę  pisać.  Grandmère  zmusiła  mnie,  Ŝebym 

background image

przymierzyła  wszystkie  sukienki,  które  znalazły  się  w  pracowni  Sebastiana.  Nie 

uwierzylibyście, ile sukienek miałam dzisiaj na sobie. Krótkie, długie, z wąskimi spódnicami, 

z  szerokimi  spódnicami,  białe,  róŜowe,  niebieskie...  Znalazła  się  nawet  jedna  zielona  w 

odcieniu limonki (która, zdaniem Sebastiana, podkreślała „rum” moich policzków). 

Całe  to  przymierzanie  sukienek  miało  na  celu  wybór  tej  jednej,  którą  załoŜę  na 

Wigilię, w czasie mojego pierwszego oficjalnego, transmitowanego w telewizji przemówienia 

do obywateli Genowii. Mam wyglądać po królewsku, ale nie zanadto po królewsku. Pięknie, 

ale nie za pięknie. Elegancko, ale nie za bardzo elegancko. 

Mówię  wam,  to  był  koszmar.  Ubrane  na  biało  (to  nowa  czerń)  panie  o  wklęsłych 

policzkach  zasuwały  na  mnie  suwaki,  zapinały  guziki  i  zatrzaskiwały  zatrzaski  kolejnych 

sukienek. Teraz wiem, jak się muszą czuć te wszystkie supermodelki. Nic dziwnego, Ŝe tyle 

wśród nich narkomanek. 

W gruncie rzeczy FAKTYCZNIE niełatwo było wybrać sukienkę na ten mój pierwszy 

waŜny  występ  telewizyjny,  bo  -  co  zadziwiające  -  Sebastiano  okazał  się  całkiem  niezłym 

projektantem. Znalazło się kilka sukienek, które włoŜyłabym nawet nie po moim trupie. 

Ups.  Odpukać.  Zastanawiam  się  jednak,  czy  Sebastiano  naprawdę  nie  chce  mnie 

zabić. Wydaje mi się, Ŝe odpowiada mu zawód projektanta, a nie mógłby się tym zajmować, 

będąc jednocześnie księciem Genowii. Byłby zbyt zajęty zatwierdzaniem ustaw i podobnymi 

sprawami. 

Z  drugiej  strony  widać,  Ŝe  nawet  by  mu  pasowało  noszenie  korony.  ChociaŜ  tak 

naprawdę panujący ksiąŜę Genowii raczej nie miewa po temu okazji. Mojego taty w koronie 

nie  uświadczysz.  Tylko  w  garniturach.  I  w  szortach,  kiedy  gra  w  squasha  z  innymi 

ś

wiatowymi przywódcami. 

Zastanawiam się, czy ja teŜ będę się musiała nauczyć grać w squasha. 

Ale gdyby Sebastiano został księciem Genowii, na pewno przez cały czas chodziłby w 

koronie.  Powiedział  mi,  Ŝe  nic  tak  nie  podkreśla  błysku  w  czyichś  oczach  jak  brylanty  w 

kształcie łezek. On sam najbardziej lubi te od Tiffany'ego. Czy, jak on to mówi, od Tiffa. 

Skoro juŜ się tak zgadaliśmy, opowiedziałam Sebastianowi o Bezwyznaniowym Balu 

Zimowym i o tym, Ŝe nie mam się w co ubrać na ten bal. Sebastiano był trochę rozczarowany, 

kiedy  dowiedział  się,  Ŝe  na  szkolny  bal  nie  włoŜę  tiary,  ale  jakoś  się  z  tym  uporał  i  zaczął 

zadawać mi te wszystkie pytania na temat imprezy. Na przykład: „A z kim pójdziesz?”, „Jak 

on wygląda?” i tym podobne. 

Nie wiem jak to się stało, ale ni stąd, ni zowąd opowiedziałam Sebastianowi wszystko 

o moim Ŝyciu uczuciowym. Dziwne. Totalnie nie miałam ochoty tego robić, ale to wszystko 

background image

po  prostu  zaczęło  się  ze  mnie  wylewać.  Dzięki  Bogu,  Ŝe  Grandmère  tam  nie  było...  Poszła 

szukać papierosów, bo jej się skończyły, i napełnić sobie szklaneczkę sidecarem. 

Opowiedziałam Sebastianowi wszystko o Kennym i o tym, Ŝe Kenny mnie kocha, ale 

ja nie kocham jego, i o tym, Ŝe tak naprawdę kocham się w kimś innym, ale ten ktoś z kolei 

nie ma pojęcia o stanie moich uczuć. 

Sebastiano  jest  w  gruncie  rzeczy  całkiem  dobrym  słuchaczem.  Nie  wiem,  ile 

zrozumiał,  jeŜeli  w  ogóle  cokolwiek,  z  tego  co  mu  powiedziałam,  ale  nie  odrywał  oczu  od 

mojego  odbicia  w  lustrze,  kiedy  mówiłam,  a  kiedy  skończyłam,  obejrzał  mnie  dokładnie  w 

tym lustrze jeszcze raz i powiedział tylko jedno zdanie: 

- Ten chłopiec, którego ty lu. Skąd wiesz, Ŝe on ciebie nie lu? 

- Bo on woli tę drugą dziewczynę - odparłam. 

Wykonał  rękoma  jakiś  taki  niecierpliwy  ruch.  Gest  wyglądał  dramatycznie,  bo 

Sebastiano miał rękawy z takimi szerokimi koronkowymi mankietami. 

- Nie, nie, nie, nie, nie - powiedział. - On ci poma odra al. On cię lu, inaczej by tego 

nie ro. Po co on to ro, jeŜeli cię nie lu? 

Zrozumiałam,  Ŝe  „On  ci  poma  odra  al”  znaczy:  „On  ci  pomaga  odrabiać  algebrę”. 

Przez  chwilkę  zastanawiałam  się,  czemu  Michael  zawsze  tak  chętnie  to  robi.  Chyba  tylko 

dlatego,  Ŝe  jestem  najlepszą  przyjaciółką  jego  siostry,  a  on  nie  jest  tego  typu  osobą,  która 

będzie  spokojnie  patrzeć,  jak  najlepsza  przyjaciółka  jego  siostry  wylatuje  z  liceum.  No 

wiecie, nie mógłby tak siedzieć bezczynnie i nawet palcem nie kiwnąć, Ŝeby temu zapobiec. 

Kiedy  się  nad  tym  zastanawiałam,  nie  mogłam  nie  przypomnieć  sobie,  jak  kolana 

Michaela  pod  naszymi  stolikami  czasem  dotykały  moich,  kiedy  mi  opowiadał  o 

wykładnikach. Albo jak czasami pochylał się tak blisko, poprawiając coś, co źle napisałam, Ŝe 

czułam  ten  miły,  czysty  zapach  jego  mydła.  Albo  jak  czasami,  na  przykład  wtedy,  kiedy 

przedrzeźniałam  Lanę  Weinberger  czy  coś  takiego,  Michael  odrzucał  głowę  do  tyłu  i 

wybuchał śmiechem. 

Usta Michaela wyglądają wyjątkowo ładnie, kiedy się uśmiecha. 

-  No  powiedz  -  nalegał  Sebastiano.  -  Powiedz  Sebastian,  dlaczego  ten  chłopak  ci 

poma, jeśli cię nie lu. 

Westchnęłam. 

- Bo jestem najlepszą przyjaciółką jego młodszej siostry - powiedziałam ze smutkiem. 

Naprawdę  czy  MOGŁOBY  być  coś  jeszcze  bardziej  upokarzającego?  Michael  nigdy 

nie był pod wraŜeniem mojego intelektu czy poraŜającej urody; biorąc pod uwagę moje słabe 

stopnie i, oczywiście, mój gigantyzm, jest to po prostu totalnie niemoŜliwe. 

background image

Sebastiano pociągnął mnie za rękaw i powiedział: 

- Nie martw się. Zrobię ci na bal taką sukie, Ŝe ten chło, on przesta myśleć, Ŝe ty jesteś 

najle przy jego siostrzy. 

Taa. Na pewno. NiewaŜne. Czemu wszyscy moi krewni muszą być tacy zakręceni? 

W  kaŜdym  razie  wybraliśmy,  co  włoŜę  na  moje  wystąpienie  w  genowiańskiej 

państwowej  telewizji  -  białą  sukienkę  z  tafty,  z  bardzo  szeroką  spódnicą  i  jasnoniebieską 

szarfą (biel i błękit to kolory królewskie). Ale Sebastiano kazał jednej z asystentek zrobić mi 

zdjęcia  we  wszystkich  pozostałych  sukienkach,  więc  sama  będę  mogła  zobaczyć,  jak 

wyglądałam i zadecydować później. Pomyślałam, Ŝe to całkiem profesjonalne, jak na faceta, 

który na kolację mówi: „kola”. 

Ale ja wcale nie o tym chciałam pisać. Jestem taka zmęczona, Ŝe sama juŜ nie wiem, 

co robię. Chciałam napisać o tym, co się stało dzisiaj po powtórce z algebry. 

A stało się to, Ŝe kiedy wszyscy poza mną juŜ wyszli, pan Gianini powiedział do mnie: 

- Mia, słyszałem plotki, Ŝe podobno dzisiaj miał się odbyć jakiś uczniowski strajk. Czy 

ty coś o tym wiesz? 

 

Ja: (zastygając w bezruchu na krześle) Hm, nie. 

Pan Gianini: Och, więc zapewne nie będziesz wiedziała, czy ktoś - moŜe w proteście 

wobec  protestu  -  nie  włączył  czasem  alarmu  przeciwpoŜarowego  na  drugim  piętrze?  Tego 

przy wodotrysku z wodą do picia? 

Ja: (marząc, Ŝeby Lars przestał wreszcie znacząco kasłać) Hm, nie. 

Pan  Gianini:  Tak  właśnie  myślałem.  Bo  widzisz,  karą  za  włączenie  alarmu 

przeciwpoŜarowego - kiedy nie ma Ŝadnego śladu ognia - jest wydalenie ze szkoły. 

Ja: Och, tak. Wiem o tym. 

Pan  Gianini:  Pomyślałem  sobie  tylko,  Ŝe  moŜe  widziałaś,  kto  to  zrobił,  bo  o  ile 

pamiętam, dałem ci pozwolenie na wyjście z klasy, tuŜ zanim alarm się odezwał. 

Ja: Och, nie. Nikogo nie widziałam. 

 

Pomijając  Justina  Baxendale'a  z  tymi  jego  ciemnymi  rzęsami.  Ale  tego  nie 

powiedziałam. 

 

Pan Gianini: Tak sądziłem. Och, no cóŜ. Jeśli kiedyś usłyszysz czyja to sprawka, moŜe 

mogłabyś powtórzyć tej osobie, Ŝeby nigdy więcej tego nie robiła. 

Ja: Hm. Okay. 

background image

Pan  Gianini:  I  nie  zapomnij  jej  ode  mnie  podziękować.  Ostatnia  rzecz,  jakiej 

potrzebujemy  akurat  teraz,  kiedy  napięcie  związane  z  egzaminami  sięga  zenitu,  to  strajk 

uczniowski (pan Gianini zabrał swoją teczkę i marynarkę). Do zobaczenia w domu. 

 

A potem mrugnął do mnie okiem. MRUGNĄŁ do mnie okiem, jakby wiedział, Ŝe ja 

to zrobiłam. Ale przecieŜ nie mógł wiedzieć. To znaczy, on nie ma pojęcia o moich nozdrzach 

(które przez cały czas latały jak wściekłe - ja je wręcz CZUŁAM!). Prawda? PRAWDA???? 

Czwartek, 11 grudnia, godzina wychowawcza 

Ja przez tę Lilly kiedyś oszaleję. 

PowaŜnie. Jakby nie wystarczyło, Ŝe mam na głowie egzaminy, wystąpienie do narodu 

Genowii, skomplikowane Ŝycie uczuciowe i wszystko inne. Muszę wysłuchiwać, jak Lilly się 

uskarŜa,  Ŝe  administracja  Liceum  imienia  Alberta  Einsteina  usiłuje  ją  stłamsić.  Dzisiaj  rano 

przez  calutką  drogę  do  szkoły  gadała  i  gadała,  Ŝe  to  wszystko  spisek,  Ŝeby  ją  uciszyć,  bo 

kiedyś  się  poskarŜyła,  Ŝe  przed  salą  gimnastyczną  stoi  automat  z  colą.  Najwyraźniej  ten 

automat  do  coli  wskazuje,  Ŝe  administracja  szkolna  usiłuje  nas  zamienić  w  bezmyślny, 

opijający  się  napojami  chłodzącymi,  ubrany  w  ciuchy  od  Gap  tłum  klonów,  przynajmniej 

według Lilly. 

Jeśli  chcecie  znać  moje  zdanie,  wcale  jej  nie  chodzi  o  tę  colę  ani  o  wysiłki 

administracji w celu przemienienia nas w bandę automatów. Naprawdę chodzi o to, Ŝe Lilly 

jest  wciąŜ  wściekła,  Ŝe  nie  moŜe  jako  pracy  semestralnej  wykorzystać  rozdziału  ksiąŜki,  w 

której opisuje swoje szkolne doświadczenia. 

Przypomniałam  jej,  Ŝe  jeśli  nie  przedstawi  nowego  tematu,  dostanie  jedynkę  jako 

podsumowujący stopień z angielskiego. Z szóstką za pozostałe dziewięć tygodni to da razem 

zaledwie  jakąś  czwórczynę,  co  zdecydowanie  obniŜy  jej  ogólną  średnią  i  zmniejszy  szanse 

dostania  się  do  Berkeley,  gdzie  przecieŜ  najbardziej  chciałaby  studiować.  Kto  wie,  moŜe 

musiałaby obniŜyć loty i iść na swoją „uczelnię bezpieczeństwa”, to znaczy Brown, co byłoby 

dla niej sporym ciosem, jestem pewna. 

Nawet  nie  chciała  mnie  słuchać.  Mówi,  Ŝe  w  sobotę  ma  wstępne  spotkanie  nowej 

organizacji  (której  jest  prezeską)  -  Stowarzyszenia  Studentów  Przeciwko  Postępującej 

Makdonaldyzacji Liceum imienia Alberta Einsteina (SSPPMLIAE) i Ŝe ja muszę iść z nią, bo 

jestem tej organizacji sekretarką. Nie pytajcie mnie jak do TEGO doszło. Lilly mówi, Ŝe i tak 

wszystko zawsze zapisuję, więc nie powinno mi to sprawić kłopotu. 

background image

Szkoda,  Ŝe  Michaela tam  nie  było.  W  tym  tygodniu  jeździ  do  szkoły  metrem,  trochę 

wcześniej, Ŝeby popracować nad swoim projektem na Kiermasz Zimowy. Więc nie miał mnie 

kto bronić przed jego siostrą 

Nie wątpię, Ŝe Judith Gershner teŜ się pojawia w szkole wcześniej w tym tygodniu. 

A skoro juŜ o tym mowa, wczoraj wieczorem wybrałam kolejną kartkę, tym razem w 

sklepie  z  pamiątkami  w  hotelu  Plaza  po  drodze do  pracowni  Sebastiana. Jest  o  wiele  lepsza 

niŜ  ta  głupia  kartka  z  truskawką.  Jest  na  niej  dama,  która  trzyma  palec  przy  ustach.  A 

wewnątrz napis: „Cśśśś...” 

Pod spodem kaŜę Tinie napisać: 

 

Maliny są słodkie, 

Czerwone są róŜe. 

Ktoś muchy klonuje 

- Ja Cię lubię dłuŜej. 

 

To  znaczy,  chodziło  mi  o  to,  Ŝe  ja  go  lubię  bardziej,  niŜ  lubi  go  Judith  Gershner, 

chociaŜ nie jestem całkiem pewna, czy to jest w tym wierszu jasne. Tina twierdzi, Ŝe tak, ale 

Tina  uwaŜa  teŜ,  Ŝe  powinnam napisać  „kocham”  zamiast „lubię”,  więc  kto  wie,  ile  warte  są 

jej opinie... Ten wiersz zdecydowanie prosi się o uŜycie „lubię”, a nie „kocham”. 

Znam się na tym. Wystarczająco duŜo piszę. 

Wierszy. 

 

J

Ę

ZYK ANGIELSKI 

DZIENNIK 

 

W  tym  semestrze  przeczytali

ś

my  kilka  ciekawych  powie

ś

ci,  w  tym:  Zabi

ć

  drozda, 

Przygody Hucka Finna i Szkarłatn

ą

 liter

ę

W dzienniku na j

ę

zyk angielski prosz

ę

 zanotowa

ć

 

swoje odczucia na temat przeczytanych lektur i ogólne przemy

ś

lenia zwi

ą

zane z czytaniem 

ksi

ąŜ

ek.  Jakie  były  wasze  najwa

Ŝ

niejsze  prze

Ŝ

ycia  podczas  lektury?  Wasze  ulubione 

ksi

ąŜ

ki? Najmniej ulubione?

 

Prosz

ę

 unika

ć

 strony biernej.

 

 

Ksi

ąŜ

ki, które przeczytałam 

i co one dla mnie znacz

ą

 

Napisała Mia Thermopolis 

background image

 

Dobre ksi

ąŜ

ki: 

1. Szcz

ę

ki

 

Zało

Ŝę

 si

ę

Ŝ

e pani profesor nie wiedziała, ale w ksi

ąŜ

kowej wersji Richard Dreyfuss i 

Ŝ

ona Roya Scheidera uprawiaj

ą

 seks. Naprawd

ę

.

 

 

2. Buszuj

ą

cy w zbo

Ŝ

u

 

To jest totalnie znakomita ksi

ąŜ

ka. Jest w niej mnóstwo przekle

ń

stw.

 

 

3. Zabi

ć

 drozda

 

Ś

wietna  rzecz.  Powinni  to  sfilmowa

ć

  z  Melem  Gibsonem  jako  Atticusem,  a  on 

powinien na ko

ń

cu załatwi

ć

 pana Ewella miotaczem płomieni.

 

 

4. Fałdka czasu

 

Nie  dowiadujemy  si

ę

  z  niej  jednej  najwa

Ŝ

niejszej  rzeczy  -  czy  Meg  ma  biust? 

Uwa

Ŝ

am, 

Ŝ

e chyba tak, bior

ą

c pod uwag

ę

Ŝ

e ju

Ŝ

 i tak nosi okulary i aparacik ortodontyczny. 

No bo to wszystko i na dodatek jeszcze płaska klatka piersiowa? Bóg nie mógłby by

ć

 a

Ŝ

 tak 

okrutny.

 

 

5. Emanuelle

 

Kiedy byłam w ósmej klasie, moja przyjaciółka i ja znalazły

ś

my t

ę

 ksi

ąŜ

k

ę

 w koszu na 

ś

mieci przy Wschodniej Trzeciej ulicy. Czytały

ś

my j

ą

 sobie na głos na zmian

ę

. Była bardzo, 

bardzo  dobra.  Przynajmniej  te  fragmenty,  które  pami

ę

tam.  Moja  mama  złapała  nas  na 

czytaniu i zabrała nam j

ą

, zanim zd

ąŜ

yły

ś

my dobrn

ąć

 do ko

ń

ca.

 

 

Ksi

ąŜ

ki, które zostały schrzanione*:

 

 

1Szkarłatna litera

 

Wie  pani,  co  by  było  luzackie?  Gdyby  w  kontinuum  czasoprzestrzeni  zdarzyło  si

ę

 

jakie

ś

 zawirowanie i jeden z terrorystów antyglobalistów, za którymi si

ę

 ugania Bruce Willis w 

filmach  z  serii  Szklana  pułapka,  zrzuciłby  bomb

ę

  nuklearn

ą

  na  miasteczko,  w  którym 

mieszkał Arthur Dimmesdale i wszyscy ci nieudacznicy, i wysłał je w kosmos. Tylko to, moim 

zdaniem, mogłoby t

ę

 ksi

ąŜ

k

ę

 uczyni

ć

 cho

ć

 w przybli

Ŝ

eniu interesuj

ą

c

ą

 lektur

ą

.

 

 

2. Nasze miasto

 

Dobrze,  to  jest  sztuka,  a  nie  powie

ść

,  ale  i  tak  kazano  nam  j

ą

  przeczyta

ć

  i  na  jej 

temat mam do powiedzenia tylko tyle, 

Ŝ

e zasadniczo, kiedy człowiek umiera, przekonuje si

ę

background image

Ŝ

e tak naprawd

ę

 nikt go nie kochał, i wszyscy jeste

ś

my sami a

Ŝ

 do 

ś

mierci, kropka. Super! 

Wielkie dzi

ę

ki! Czuj

ę

 si

ę

 teraz naprawd

ę

 podniesiona na duchu!

 

 

3. Młyn nad Floss

ą

 

Nie chciałabym tutaj  zdradza

ć

 pani  zako

ń

czenia, ale kiedy byłam  w połowie ksi

ąŜ

ki, 

wła

ś

nie  wtedy, kiedy  wszystko toczyło si

ę

 

ś

wietnie i rozgrywały si

ę

 te gor

ą

ce romanse (nie 

tak  gor

ą

ce  jak  w  Emanuelle,  niestety,  wi

ę

c  prosz

ę

  sobie  nie  robi

ć

  zbytnich  nadziei),  kto

ś

 

bardzo  wa

Ŝ

ny  dla  akcji  ksi

ąŜ

ki  UMARŁ,  co  moim  zdaniem  było  tylko  podłym  chwytem  ze 

strony autora, który spó

ź

niał si

ę

 z oddaniem maszynopisu do wydawnictwa.

 

 

4. Ania z Zielonego Wzgórza

 

Całe to bla - bla - bla na temat wyobra

ź

ni. Usiłowałam sobie wyobrazi

ć

 jakie

ś

 po

ś

cigi 

samochodowe  albo  eksplozje,  które  by  mogły  nieco  o

Ŝ

ywi

ć

  t

ę

  ksi

ąŜ

k

ę

,  ale  chyba  jestem 

podobna do pozbawionych wyobra

ź

ni przyjaciółek Ani, bo nie mogłam.

 

 

5. Mały domek na prerii

 

Wielkie ziewanie i gło

ś

ne chrapanie. Mam wszystkie dziewi

ęć

dziesi

ą

t siedem tysi

ę

cy 

ksi

ąŜ

eczek  z  tej  serii,  bo  ludzie  ci

ą

gle  mi  je  dawali,  kiedy  byłam  mała,  i  do  powiedzenia 

pozostaje mi tylko jedno: gdyby jej wydawca mieszkał na Manhattanie, skopano by mu, wie 

pani co, st

ą

d a

Ŝ

 do Avenue D.

 

* Pani profesor, wiem, 

Ŝ

e to strona bierna, ale inaczej si

ę

 tych ksi

ąŜ

ek nie da okre

ś

li

ć

.

 

Czwartek, 11 grudnia, czwarta lekcja 

Dzisiaj nie będzie WF - u! 

Zamiast tego mamy apel. 

I nie o to chodzi, Ŝe zbliŜają się jakieś zawody sportowe a oni chcą, Ŝebyśmy wszyscy 

wykazali swoje poparcie. Nie! To nie jest Ŝadne spotkanie kibiców przed meczem. Nie widać 

tu ani jednej cheerleaderki. No dobra, moŜe i dałoby się zobaczyć parę cheerleaderek, ale nie 

są w stroju słuŜbowym, ani nic. Siedzą na ławkach razem z całą  resztą. No cóŜ, niezupełnie 

razem  z  całą  resztą,  bo  zajęły  najlepsze  miejsca,  te  na  środku,  i  wszystkie  się  przepychają, 

Ŝ

eby zobaczyć, której się uda usiąść najbliŜej Justina Baxendale'a. Najwyraźniej zdystansował 

Josha Richtera jako najseksowniejszy facet w szkole. Ale co mnie to obchodzi. 

Więc  ten  apel.  OtóŜ  okazuje  się,  Ŝe  w  Liceum  imienia  Alberta  Einsteina  doszło  do 

raŜącego  naruszenia  dyscypliny  szkolnej.  Aktu  bezmyślnego  wandalizmu,  który  zachwiał 

wiarą  władz  szkolnych  w  grono  uczniowskie.  Zebrano  nas  na  apel  właśnie  po  to,  Ŝeby 

background image

dyrekcja  mogła  tym  pełniej  wyrazić  swoje  -  jak  Lilly  właśnie  szepnęła  mi  na  ucho  - 

rozczarowanie i poczucie zdrady. 

A cóŜ to za czyn, który tak oburzył dyrektor Guptę i radę pedagogiczną? 

No jak to, ktoś przecieŜ uruchomił wczoraj alarm przeciwpoŜarowy. 

Ups. 

Muszę przyznać, Ŝe nigdy przedtem nie zrobiłam niczego naprawdę złego - poza tym, 

Ŝ

e parę miesięcy temu zrzuciłam bakłaŜan z okna szesnastego piętra, ale nie było ofiar ani nic 

a  jednak  jest  w  takich  postępkach  coś  naprawdę  podniecającego.  To  znaczy,  nigdy  nie 

miałabym  ochoty  zrobić  czegoś  BARDZO  złego,  na  przykład  czegokolwiek,  co  mogłoby 

skrzywdzić innego człowieka. 

Ale muszę przyznać, Ŝe to wielka satysfakcja, słuchać jak kolejne osoby podchodzą do 

mikrofonu i potępiają mój czyn. 

Pewnie jednak nie bawiłabym się tak dobrze, gdybym się dała złapać. 

Dokładnie  w  chwili,  kiedy  to  piszę,  nalega  się,  Ŝebym  wystąpiła  i  oddała  się  w  ręce 

sprawiedliwości. Według nich, poczucie winy będzie mnie dręczyć jeszcze długo po tym, jak 

wyrosnę ze szkolnych lat - moŜe nawet wtedy, kiedy juŜ przekroczę dwudziestkę. 

JuŜ to widzę, jak kończę dwadzieścia lat i nic tylko myślę o szkole, targana wyrzutami 

sumienia z powodu niegodnego czynu popełnionego w pierwszej licealnej. O nie! OtóŜ kiedy 

skończę dwadzieścia lat, poświęcę się pracy dla Greenpeace na rzecz ratowania wielorybów i 

naprawdę nie będę zawracać sobie głowy takimi bzdetami. 

Dyrekcja  szkoły  oferuje nagrodę  za  informacje,  które  doprowadzą  do  ujęcia  sprawcy 

tej całej potwornej zbrodni. Nagrodę! A wiecie, co jest tą nagrodą? Bezpłatna wejściówka na 

seans do kina Sony Imax. Tyle jestem dla nich warta! Wejściówkę do kina! 

Jedyna  osoba,  która  mogłaby  mnie  ewentualnie  wkopać,  nawet  nie  słucha,  co  się 

mówi na apelu. Widzę, Ŝe Justin Baxendale wyciągnął swojego Gameboya i gra w najlepsze, 

wyłączywszy  dźwięk,  a  Lana  i  jej  świta  zaglądają  mu  przez  te  szerokie  ramiona,  dysząc 

namiętnie. Na pewno mu wyświetlacz zaparował. 

Justin chyba jeszcze nie połączył jednego z drugim. No wiecie - tego, Ŝe mnie widział 

na  korytarzu,  z  tym,  Ŝe  zaraz  potem  odezwał  się  alarm  przeciwpoŜarowy.  Jeśli  będę  miała 

szczęście, nigdy sobie tego nie skojarzy. 

Pozostaje  jednak  jeszcze  pan  Gianini.  A  to  juŜ  inna  sprawa.  Widzę,  Ŝe  stoi  z  boku  i 

rozmawia z panią Hill. Najwyraźniej nikomu nie powiedział, Ŝe mnie podejrzewa. 

MoŜe  on  mnie  nie  podejrzewa.  MoŜe  myśli,  Ŝe  Lilly  to  zrobiła,  a  ja  ją  kryję.  To 

przecieŜ  prawdopodobne.  Lilly  juŜ  teraz  zaczyna  Ŝałować,  Ŝe  sama  tego  nie  zrobiła,  bo  co  i 

background image

rusz mruczy pod nosem, Ŝe kiedy się wreszcie dowie, kto jest sprawcą, zabije go jak psa. 

Oczywiście,  jest  po  prostu  zazdrosna.  To  dlatego,  Ŝe  teraz  cała  sprawa  wygląda  na 

jakąś  manifestację  polityczną,  a  nie  na  to,  czym  była  w  istocie.  A  była  sposobem  na 

zapobiegnięcie manifestacji politycznej. 

Dyrektor Gupta przygląda nam się bardzo surowo. Mówi, Ŝe to rzecz naturalna, mieć 

ochotę  upuścić  sobie  trochę  pary  tuŜ  przed  egzaminami,  ale  ona  ma  nadzieję,  Ŝe  będziemy 

wybierać  w  tym  celu  nieco  pozytywniejsze  sposoby  działania,  na  przykład  przyłączymy  się 

do  akcji  charytatywnej  Klubu  Pomocy  Potrzebującym,  zorganizowanej  w  celu  zebrania 

ś

rodków  dla  ofiar  tropikalnego  sztormu  Fred,  który  w  zeszłym  roku  w  listopadzie  zatopił 

część przedmieść w okolicach New Jersey. 

Ha!  Jakby  wzięcie  udziału  w  tej  głupiej  składce  mogło  komuś  dać  satysfakcję  choć 

trochę  porównywalną  z  popełnieniem  zupełnie  spontanicznego  aktu  obywatelskiego 

nieposłuszeństwa. 

 

Lista dziesi

ę

ciu najlepszych filmów wszech czasów 

Zebrała Lilly Moscovitz 

 

(Z komentarzami Mii Thermopolis)

 

 

Nic nie mów

 

Kick  bokser  i  obrazoburca,  Lloyd  Dobler,  grany  przez  Johna  Cusacka  (Kiedy  on 

zdecyduje si

ę

 startowa

ć

 na prezydenta, 

Ŝ

eby w Owalnym Gabinecie mógł wreszcie zasi

ąść

 

jaki

ś

 przystojniak?), ugania si

ę

 za klasow

ą

 prymusk

ą

 (lone Skye), która wkrótce przekonuje 

si

ę

 o tym, o czym my wszyscy wiemy od samego pocz

ą

tku: 

Ŝ

e Lloyd jest chłopakiem, o jakim 

marzy ka

Ŝ

da dziewczyna. On nas rozumie. Pragnie nas ochrania

ć

 przed szkłem tłuczonym 

przed lokalnym sklepem 7 Eleven. Czy musz

ę

 mówi

ć

 jeszcze co

ś

 wi

ę

cej? (Film zawiera te

Ŝ

 

kultow

ą

 piosenk

ę

Joe kłamie.)

 

 

Reckless

 

Buntownik  o  fatalnym  pochodzeniu  społecznym  (Aidan  Quinn)  ugania  si

ę

  za 

poczciw

ą

  cheerleaderk

ą

  (Daryl  Hannah).  Klasyczny  przykład  tego,  jak  nastolatki  usiłuj

ą

  si

ę

 

wyzwoli

ć

 od nierealistycznych oczekiwa

ń

 rodziców. (Poza tym mo

Ŝ

na sobie obejrze

ć

 sami - 

wiecie - co Aidana Quinna!)

 

 

Rozpaczliwie szukam Susan

 

Znudzona 

Ŝ

yciem na przedmie

ś

ciu gospodyni domowa odnajduje m

ęŜ

czyzn

ę

 swoich 

background image

marze

ń

  w  East  Village.  Manifest  lat  osiemdziesi

ą

tych  na  temat  umocnienia  pozycji  kobiet. 

Wyst

ę

puje  tam  w  roli  głównej  Madonna  i  ta  pani,  która  grała  siostr

ę

  Roseanne,  Jackie. 

(Aidan Quinn te

Ŝ

 tam gra, jako ten seksowny facet z East Village, tylko 

Ŝ

e akurat w tym filmie 

nie mo

Ŝ

na sobie obejrze

ć

 jego sami - wiecie - czego. Ale za to pokazuje tyłek!).

 

 

Zakl

ę

ta w sokoła

 

Urodzeni  pod  nieszcz

ęś

liw

ą

  gwiazd

ą

  kochankowie  padaj

ą

  ofiar

ą

  złego  zakl

ę

cia,  z 

którego  tylko  Matthew  Broderick  mo

Ŝ

e  ich  wyzwoli

ć

.  Rutger  Hauer  gra  dzielnego  Navarre, 

rycerza,  który 

Ŝ

yje  tylko  zemst

ą

  na  człowieku,  który  skrzywdził  jego  pi

ę

kn

ą

  ukochan

ą

Isabeau, gran

ą

 przez Michelle Pfeiffer. Elegancka i poruszaj

ą

ca historia miłosna. (Ale co si

ę

 

stało z włosami Matthew Broderickal).

 

 

Wiruj

ą

cy seks

 

Rozpuszczona nastolatka, Baby, uczy si

ę

 o wiele wi

ę

cej, ni

Ŝ

 tylko ta

ń

czy

ć

 cza - cz

ę

 

od  długowłosego  instruktora  ta

ń

ca,  Johnniego,  w  letnim  o

ś

rodku  wypoczynkowym. 

Klasyczna opowie

ść

 o dojrzewaniu, ulokowana w Catskills, z istotnym przesłaniem na temat 

ameryka

ń

skiego systemu klasowego. (Jedyny minus - nikt w tym filmie nie pokazał tyłka).

 

 

Flashdance

 

Alex, spawaczka za dnia i tancerka egzotyczna noc

ą

, grana przez Jennifer Beals, jest 

feministk

ą

 w stringach, prawdziw

ą

 Elizabeth Cady Stanton ta

ń

ca erotycznego, która marzy o 

przesłuchaniu  do  zespołu  baletowego  z  Pittsburga.  (Ale  najpierw  decyduje  si

ę

  przespa

ć

  ze 

swoim  absolutnie  seksownym  szefem,  Michaelem  Nourim,  i  wrzuci

ć

  mu  przez  okno  wielki 

kamie

ń

!).

 

 

The Cutting Edge

 

Byty zawodnik hokejowy, ogierowaty D.B. Sweeney, tworzy par

ę

 z ły

Ŝ

wiark

ą

 figurow

ą

 

i  bogat

ą

  zepsut

ą

  dziewczyn

ą

,  Moir

ą

  Kelly,  w  mało  realistycznej  próbie  zdobycia  złotego 

medalu  olimpijskiego.  Interesuj

ą

cy  ze  wzgl

ę

du  na  strategiczne  spi

ę

trzenie  seksualnego 

napi

ę

cia w scenach ta

ń

ca na lodzie. (Na z

ą

bkach. Na Z

Ą

BKACH).

 

Some Kind of Wonderful

 

Zwyci

ę

stwo  chłopczycy,  Mary  Stuart  Masterson,  nad  pa

ń

ciowat

ą

  Le

ą

  Thompson  w 

rywalizacji o serce Erica Stolza. Jak zwykle, gł

ę

bokie wejrzenie Johna Hughesa w psychik

ę

 i 

społeczne 

ś

rodowisko  nastolatków.  (Ostatni  film,  w  którym  Eric  Stolz  jeszcze  wygl

ą

da 

seksownie).

 

 

Orbitowanie bez cukru

 

background image

Kogo  wybierze  niezale

Ŝ

na  producentka  filmowa,  Winona  Ryder  -  przem

ą

drzałego 

obiboka  Ethana  Hawke'a  czy  schludnego  i  przebojowego  Bena  Stillera?  (A  to  nie  jest 

oczywiste?).

 

 

Footloose

 

Przybysz  spoza  miasta  neguje  małomiasteczkowe  prawa  zakazuj

ą

ce  ta

ń

ca.  W  roli 

głównej Kevin Bacon, który ratuje Lori Singer przed jej agresywnym i prostackim chłopakiem. 

Film  najbardziej  znany  ze  wzgl

ę

du  na  scen

ę

  zebrania  Komitetu  Rodzicielskiego,  podczas 

którego  bohater  grany  przez  Kevina  Bacona  udowadnia, 

Ŝ

e  solidnie  przygotował  si

ę

  do 

dyskusji, któr

ą

 wzbogaca licznymi cytatami z Biblii pochwalaj

ą

cymi taniec. (W filmach Dzikie 

Ŝą

dze i Człowiek widmo te

Ŝ

 mo

Ŝ

na zobaczy

ć

 sami - wiecie - co Kevina Bacona).

 

Czwartek, 11 grudnia, RZ 

Dzisiaj byłam z Kennym na lunchu u Big Wonga. 

Właściwie nie mam na ten temat nic do powiedzenia, poza tym, Ŝe nie zaprosił mnie 

na  Bezwyznaniowy  Bal  Zimowy.  Co  więcej,  wydaje  mi  się,  Ŝe  namiętność  Kenny'ego  do 

mnie zdecydowanie przygasła, odkąd we wtorek sięgnęła zenitu. 

Oczywiście,  zaczynałam  to  juŜ  podejrzewać,  poniewaŜ  przestał  dzwonić  do  mnie  po 

szkole i nie miałam od niego ani jednej wiadomości na ICQ od czasu Wielkiego Wypadku na 

Lodowisku. Mówi, Ŝe to dlatego, Ŝe jest bardzo zajęty nauką do egzaminów i tak dalej, ale ja 

podejrzewam coś innego: 

On wie. Wie o Michaelu. 

No bo tak, na dobrą sprawę, czy mógłby nie wiedzieć? 

MoŜe nie wie KONKRETNIE o Michaelu, ale musi przecieŜ OGÓLNIE się domyślać, 

Ŝ

e to nie on jest światłem mojego Ŝycia. 

To jest, gdybym w ogóle miała takie światło. 

Nie, Kenny jest wyłącznie miły. 

Doceniam  to,  i  tak  dalej,  ale  chciałabym,  Ŝeby  zdobył  się  na  odwagę  i  wreszcie  coś 

powiedział. Cała ta uprzejmość, cała jego troskliwość sprawia, Ŝe czuję się jeszcze gorzej. To 

znaczy,  jak  ja  mogłam?!  Naprawdę...  Jak  ja  mogłam  kiedykolwiek  się  zgodzić  zostać 

dziewczyną  Kenny'ego,  doskonale  wiedząc,  Ŝe  na  zabój  się  kocham  w  kimś  innym? 

Doprawdy,  Kenny  powinien  pójść  do  magazynu  „Majesty”  i  wszystko  im  opowiedzieć. 

„KsiąŜęca zdrada”, tak mogliby zatytułować artykuł. Zrozumiałabym, gdyby tak postąpił. 

Ale on tego nie zrobi. Bo jest porządnym człowiekiem. 

background image

Zamiast tego zamówił wegetariańskie pieroŜki na parze dla mnie, a dla siebie bułeczki 

z wieprzowiną (jeden pocieszający znak, który mówi mi, Ŝe Kenny nie kocha mnie juŜ tak jak 

dawniej:  znów  zaczął  jeść  mięso)  i  rozmawiał  ze  mną  o  biologii  i  o  tym,  co  się  działo  w 

czasie apelu (nie powiedziałam mu, Ŝe to ja uruchomiłam alarm, a on mnie nie pytał, więc nie 

musiałam nawet zasłaniać sobie nosa). Znów wspomniał, jak bardzo mu przykro, Ŝe zraniłam 

się  w  język  i  zapytał,  jak  sobie  radzę  z  algebrą,  i  zaproponował,  Ŝe  przyjdzie  do  mnie  i  mi 

pomoŜe,  jeśli  tylko  chcę  (Kenny  zdał  test  zwalniający  go  z  podstawowego  kursu  algebry), 

choć, jak  wiadomo,  mieszkam  pod jednym  dachem  z  nauczycielem  tego  przedmiotu.  Widać 

było wyraźnie, Ŝe on po prostu starał się być miły. 

I  przez  to  czuję  się  paskudnie.  Ze  względu  na  to,  co  będę  musiała  mu  zrobić  po 

egzaminach i tak dalej. 

Ale na bal mnie nie zaprosił. 

Nie wiem, czy to znaczy, Ŝe nie idziemy, czy teŜ Kenny uwaŜa fakt, Ŝe idziemy razem, 

za coś oczywistego. 

Przysięgam, ja zupełnie nie rozumiem chłopaków. 

Jakby  lunch  nie  był  wystarczająco  okropny,  na  RZ  teŜ  jest  fatalnie.  Nie,  Judith 

Gershner tu nie ma... Ale nie ma teŜ Michaela. Facet zniknął bez Ŝadnych wyjaśnień. Nikt nie 

wie, gdzie jest. Lilly musiała powiedzieć pani Hill, kiedy ta sprawdzała obecność, Ŝe jej brat 

wyszedł do łazienki. 

Ciekawa  jestem,  dokąd  on  naprawdę  poszedł.  Lilly  mówi,  Ŝe  odkąd  zaczął  pisać  ten 

swój  nowy  program,  który  Klub  Komputerowy  pokaŜe  na  Kiermaszu  Zimowym,  prawie  go 

nie widuje. 

Niby  to  Ŝadne  rewelacje,  bo  Michael  i  tak  prawie  nie  wychodził  ze  swojego  pokoju, 

ale w sumie... Ciekawe, czy czasami wraca do domu pouczyć się trochę. 

Pewnie  jednak,  skoro  i  tak  się  dostał  na  swoją  wybraną  uczelnię,  nie  musi  się  juŜ 

niczym przejmować. 

Poza tym, tak jak Lilly, Michael jest geniuszem. Nie musi zakuwać. 

W przeciwieństwie do całej naszej reszty. 

Wolałabym,  Ŝeby  znów  załoŜyli  drzwi  do  szafy  z  materiałami  piśmiennymi,  bo 

okropnie trudno jest się skoncentrować, kiedy Borys rzępoli tam na swoich skrzypcach. Lilly 

mówi,  Ŝe  to  tylko  jeszcze  jedna  próba  osłabienia  naszego  oporu  przez  władze  szkolne, 

pragnące, Ŝebyśmy w efekcie tych wysiłków stali się bezmózgimi klonami, ale ja uwaŜam, Ŝe 

zrobili  to  tylko  dlatego,  Ŝe  kiedyś  zapomnieliśmy  wypuścić  Borysa,  który  tkwił  w  szafie, 

dopóki nocny dozorca nie usłyszał jego Ŝałosnych błagań o uwolnienie. 

background image

I na dobrą sprawę, to wina Lilly. No bo ona jest w końcu jego dziewczyną. Naprawdę 

powinna lepiej się nim opiekować. 

 

 

PRACA DOMOWA 

Algebra:  test  sprawdzający  Angielski:  praca  semestralna  Historia 

cywilizacji: test sprawdzający RZ: nic 

Francuski: l'examen practique Biologia: test sprawdzający 

Czwartek, 11 grudnia, 21.00 

Grandmère powaŜnie pogięło. Dzisiaj wieczorem zaczęła mnie przepytywać z nazwisk 

i zakresu obowiązków wszystkich ministrów w rządzie taty. Nie tylko muszę dokładnie wie-

dzieć, czym  się  zajmują,  ale  równieŜ jaki jest  ich  stan cywilny  oraz  pamiętać  imiona i  wiek 

ich  dzieci,  jeśli  jakieś  mają.  To  z  tymi  dziećmi  mam  się  podobno  zadawać,  kiedy  będę 

spędzała  Gwiazdkę  w  pałacu.  Pewnie  wszyscy  mnie  znienawidzą  tak  samo  albo  jeszcze 

gorzej  niŜ  siostrzenica  i  siostrzeniec  pana  Gianiniego,  których  poznałam  w  czasie  Święta 

Dziękczynienia. 

Najwyraźniej od teraz wszystkie wakacje mam spędzać w towarzystwie ludzi, którzy 

mnie nienawidzą. 

Wiecie,  chciałabym  tylko  powiedzieć,  Ŝe  to  zupełnie  nie  moja  wina,  Ŝe  jestem 

księŜniczką.  Nie  mają  prawa  tak  mnie  nienawidzić.  Zrobiłam  wszystko,  co  w  mojej  mocy, 

Ŝ

eby nadal Ŝyć normalnie, mimo swojej ksiąŜęcej pozycji. Odrzuciłam propozycje pojawienia 

się  na  okładce  „CosmoGirl”,  „Teen  People”,  „Seventeen”,  „YM”  i  „Girl's  Life”.  Nie 

zgodziłam się wystąpić na TRL, Ŝeby zademonstrować najpopularniejszy film wideo w kraju, 

a kiedy burmistrz pytał, czy chcę być osobą, która przyciśnie guzik, który opuszcza balon na 

Times Square w noc sylwestrową, powiedziałam: nie, dziękuję (Pomijając juŜ, Ŝe Nowy Rok 

spędzę  w  Genowii,  jestem  przeciwna  kampanii  burmistrza  przeciwko  komarom,  jako  Ŝe 

pozostałości  pestycydów  uŜywanych  do  zabijania  komarów,  które  mogą  przenosić  wirus 

gorączki  Zachodniego  Nilu,  zatruły  miejscową  populację  krabów  skrzypłoczy.  Tymczasem 

jakiś  związek  znajdujący  się  we  krwi  skrzypłoczy,  które  Ŝyją  wzdłuŜ  całego  wschodniego 

wybrzeŜa, jest uŜywany do testowania czystości wszystkich leków i szczepionek stosowanych 

w Stanach Zjednoczonych. Kraby się regularnie odławia, pobiera od nich jedną trzecią krwi, a 

potem z powrotem wypuszcza je do morza... Morza, które teraz je zabija. Morza, które zabija 

background image

teŜ  całe  mnóstwo  innych  skorupiaków,  na  przykład  homary.  Tak  wysoki  jest  poziom 

zawartych w wodzie pestycydów). 

W kaŜdym razie, ja po prostu twierdzę, Ŝe dzieciaki, które mnie nienawidzą, powinny 

się trochę wyluzować, bo ja nigdy w Ŝyciu nie uganiałam się za światłami reflektorów, przed 

które mnie wypchnięto. Nigdy jeszcze nawet nie zwołałam własnej konferencji prasowej. 

Ale odbiegam od tematu. 

Sebastiano  był  tam,  popijał  aperitif  i  słuchał,  kiedy  wymieniałam  nazwisko  po 

nazwisku  (Grandmère  zrobiła  karty  ze  zdjęciami  ministrów  rządu  -  całkiem  jak  te  karty 

sprzedawane razem z gumą do Ŝucia, z których moŜesz uskładać sobie cały zespół Backstreet 

Boys,  tyle  Ŝe  ministrowie  rządowi  nie  noszą  tylu  skórzanych  ciuchów).  Zaczynałam  juŜ 

myśleć, Ŝe się pomyliłam co do fascynacji Sebastiana modą i Ŝe moŜe on faktycznie jest tam 

po  to,  Ŝeby  się  czegoś  nauczyć  na  późniejsze  czasy,  kiedy  juŜ  mnie  wepchnie  pod 

nadjeŜdŜającą limuzynę, czy coś. 

Ale kiedy Grandmère przerwała, Ŝeby odebrać telefon od swojego starego przyjaciela, 

generała  Pinocheta,  Sebastiano  zaczął  mi  zadawać  te  wszystkie  pytania  o  modę,  to  znaczy 

jakie  ubrania  lubimy  nosić,  ja  i  moi  przyjaciele.  Jaka  jest  moja  opinia,  chciał  wiedzieć,  na 

temat spodni z aksamitnego streczu? Obcisłych topów ze spandeksu? Cekinów? 

Powiedziałam  mu,  Ŝe  to  wszystko  jest  okay,  no  wiecie,  na  przykład  jako  stroje  na 

Halloween albo w Jersey City, ale Ŝe tak ogólnie, w codziennych sytuacjach, wolę bawełnę. 

Jakby  trochę  przygasł,  więc  powiedziałam  mu,  Ŝe  moim  zdaniem  pomarańczowy  będzie 

naprawdę nowym róŜem, co go z miejsca rozchmurzyło, i zrobił parę zapisków w notesie, z 

którym się nigdy nie rozstaje. Pomyślałam sobie teraz, Ŝe to zupełnie tak jak ja. 

Kiedy Grandmère wróciła od telefonu, poinformowałam ją - całkiem dyplomatycznie, 

chciałabym  dodać  -  Ŝe  biorąc  pod  uwagę,  jakie  postępy  zrobiłyśmy  przez  ostatnie  trzy 

miesiące, czuję, Ŝe jestem juŜ doskonale przygotowana do zbliŜającego się wystąpienia przed 

narodem  Genowii  i  Ŝe  moim  zdaniem  w  przyszłym  tygodniu  nie  musimy  mieć  lekcji,  bo 

czeka mnie PIĘĆ egzaminów semestralnych, do których muszę się jeszcze przygotować. 

Ale Grandmère totalnie się tym wkurzyła! Zaczęła mówić: 

- A skąd ty sobie wytrzasnęłaś pomysł, Ŝe twoja szkolna edukacja jest waŜniejsza niŜ 

przygotowanie  do  roli  głowy  państwa?  Od  ojca, jak przypuszczam.  Dla  niego  zawsze  tylko: 

wykształcenie,  wykształcenie,  wykształcenie.  Nie  zdaje  sobie  sprawy,  Ŝe  wykształcenie  nie 

jest ani w przybliŜeniu tak waŜne jak maniery. 

-  Grandmère  -  odparłam  -  jeŜeli  mam  rządzić  Genowią  jak  naleŜy,  potrzebuję 

wykształcenia. 

background image

Tym bardziej, Ŝe zamierzam urządzić w pałacu wielkie schronisko dla zwierząt. Ale i 

tak nie będę mogła tego zrobić, dopóki Grandmère  Ŝyje, więc nie widzę powodu, Ŝeby jej o 

tym teraz wspominać. .. To znaczy, ja w ogóle nie zamierzam jej o tym wspominać. 

Grandmère  wypowiedziała  parę  francuskich  przekleństw,  co  nie  było  z  jej  strony 

zachowaniem w stylu księŜnej wdowy, jeśli chcecie znać moją opinię. Na szczęście właśnie 

wtedy tata wszedł do środka, szukając swojego medalu powietrznych sił zbrojnych Genowii, 

bo  wybierał  się  do  ambasady  na  jakiś  obiad  na  szczycie.  Opowiedziałam  mu  o  swoich 

egzaminach  i  o  tym,  Ŝe  naprawdę  potrzebuję  przerwy  od  lekcji  etykiety,  Ŝeby  się  przygoto-

wać, a on stwierdził: 

- Tak, naturalnie. 

A kiedy Grandmère zaprotestowała, dodał tylko: 

- Na litość boską, jeŜeli do tej pory nie załapała o co chodzi, nigdy się nie połapie. 

Grandmère  zacisnęła  usta  i  nie  dodała  juŜ  nic  więcej.  Sebastiano  wykorzystał  ten 

moment i zapytał mnie, co sądzę na temat sztucznego jedwabiu. Powiedziałam mu, Ŝe nic nie 

sądzę. 

ChociaŜ raz mówiłam prawdę. 

Piątek, 12 grudnia, godzina wychowawcza 

LISTA RZECZY DO ZROBIENIA: 

 

1. Przestać tyle myśleć o Michaelu, zwłaszcza wtedy, kiedy powinnam się uczyć. 

2. Przestać mówić Grandmère cokolwiek o moim Ŝyciu osobistym. 

3. Zacząć się zachowywać bardziej: 

a. dojrzale, 

b. odpowiedzialnie, 

c. jak księŜniczka. 

4. Przestać obgryzać paznokcie. 

5. Spisać wszystko, co mama i pan G. powinni wiedzieć o opiece nad Grubym Louie, 

kiedy ja wyjadę. 

6. PREZENTY Z OKAZJI GWIAZDKI/CHANUKI! 

7. Przestać oglądać Słoneczny patrol, zamiast się uczyć. 

8. Przestać grać w Pod - Racera, zamiast się uczyć. 

9. Przestać słuchać muzyki, zamiast się uczyć. 

background image

10. Zerwać z Kennym. 

Piątek, 12 grudnia, gabinet dyrektor Gupty 

No cóŜ, to juŜ potwierdzone oficjalnie: 

Ja, Mia Thermopolis, jestem młodocianą przestępczynią. 

PowaŜnie. Okazuje się, Ŝe włączenie tego alarmu przeciwpoŜarowego to był zaledwie 

początek. 

Naprawdę  nie  wiem,  co  we  mnie  ostatnio  wstąpiło.  To  zupełnie  tak,  Ŝe  im  bliŜej 

jestem  wyjazdu  do  Genowii  i  wypełnienia  po  raz  pierwszy  swoich  oficjalnych  obowiązków 

księŜniczki, tym mniej się zachowuję jak księŜniczka. 

Ciekawe, czy mnie wyrzucą ze szkoły. 

Jeśli tak się stanie, będzie to straszna niesprawiedliwość. To Lana zaczęła. Siedziałam 

sobie na algebrze, słuchając jak pan Gianini opowiadał o płaszczyźnie współrzędnych, kiedy 

nagle  Lana  odwróciła  się  na  swoim  krześle  i  podłoŜyła  mi  pod.  sam  nos  egzemplarz  „USA 

Today”. A tam krzyczał nagłówek: 

 

OSTATNIE BADANIE OPINII PUBLICZNEJ

 

N

AJBARDZIEJ POPULARNI MŁODZI PRZEDSTAWICIELE

 

RODZIN KRÓLEWSKICH

 

Pi

ęć

dziesi

ą

t siedem procent czytelników twierdzi, 

Ŝ

e ksi

ąŜę

 William jest ich ulubionym 

młodym  przedstawicielem  brytyjskiej  rodziny  królewskiej,  podczas  gdy  młodszy  brat  Willa, 

Harry, otrzymał 28 procent głosów. Nasza własna, ameryka

ń

ska ksi

ęŜ

niczka, Mia Renaldo z 

Genowii,  zaj

ę

ła  trzecie  miejsce,  uzyskuj

ą

c  13  procent  głosów,  a  córki  ksi

ę

cia  Andrzeja  i 

Sarah Fergusson, Beatrice i Eugenie, zamykaj

ą

 list

ę

, ka

Ŝ

da otrzymuj

ą

c 1 procent głosów.

 

Powody uzasadniaj

ą

ce trzecie miejsce ksi

ęŜ

niczki Mii? „Niezbyt komunikatywna” - to 

najcz

ę

stsza  odpowied

ź

.  Co  ciekawe,  uwa

Ŝ

a  si

ę

Ŝ

e  ksi

ęŜ

niczka  Mia  jest  równie  nie

ś

miała, 

jak ksi

ęŜ

na Diana - matka Williama i Harry'ego - w czasach, kiedy po raz pierwszy znalazła 

si

ę

 w ostrym 

ś

wietle reflektorów mediów.

 

Ksi

ęŜ

niczka Mia, która dopiero niedawno dowiedziała si

ę

Ŝ

e jest nast

ę

pczyni

ą

 tronu 

Genowii,  niewielkiego  ksi

ę

stwa  poło

Ŝ

onego  na  Lazurowym  Wybrze

Ŝ

u,  ma  w  przyszłym 

tygodniu  odby

ć

  swoj

ą

  pierwsz

ą

  oficjaln

ą

  podró

Ŝ

  do  tego  kraju.  Przedstawiciel  ksi

ęŜ

niczki 

stwierdził, 

Ŝ

e  Mia  oczekuje  tej  wizyty  „z  ogromn

ą

  niecierpliwo

ś

ci

ą

”.  Ksi

ęŜ

niczka  b

ę

dzie 

kontynuowała  swoj

ą

  edukacj

ę

  w  Ameryce,  a  w  Genowii  sp

ę

dza

ć

  b

ę

dzie  jedynie  letnie 

miesi

ą

ce.

 

 

background image

Przeczytałam ten głupi artykuł, a potem oddałam gazetę Lanie. 

- I co z tego? - szepnęłam do niej. 

- A to - odszepnęła Lana - Ŝe zastanawiam się, ile zyskasz na popularności - zwłaszcza 

wśród obywateli Genowii - kiedy odkryją, Ŝe ich przyszła władczyni zabawia się włączaniem 

alarmów przeciwpoŜarowych, kiedy nic się nie pali. 

Oczywiście, tylko zgadywała. Nie mogła mnie widzieć. Chyba Ŝe... 

Chyba  Ŝe  Justin  Baxendale  się  zorientował!  No  wiecie,  skoro  widział  mnie  na 

korytarzu tuŜ przed uruchomieniem alarmu - i jeśli wspomniał o tym Lanie... 

Nie. To niemoŜliwe. LeŜę tak daleko poza sferą zainteresowań Justina Baxendale'a, Ŝe 

chyba dla niego nie istnieję. Nic Lanie nie powiedział. Lana, tak jak pan G., najwyraźniej do-

strzegła  podejrzany  zbieg  okoliczności  w  tym,  Ŝe  tej  fatalnej  środy  alarm  przeciwpoŜarowy 

odezwał się dwie minuty po tym, jak zostałam wypuszczona z klasy do łazienki. 

NiewaŜne. ChociaŜ mogła tylko zgadywać, wydało mi się, Ŝe wszystko wie i Ŝe nigdy 

juŜ nie da mi spokoju. 

Naprawdę nie wiem, co mi odwaliło. Nie umiem stwierdzić, czy to: 

 

A. stres związany z egzaminami, 

B. moja zbliŜająca się podróŜ do Genowii, 

C. ta sprawa z Kennym, 

D. fakt, Ŝe kocham się w facecie, który chodzi z muszką owocową w 

ludzkiej skórze, 

E.  fakt,  Ŝe  moja  matka  wkrótce  urodzi  dziecko  mojemu 

nauczycielowi algebry, 

F.  fakt,  Ŝe  Lana  dręczyła  mnie  praktycznie  przez  całe  Ŝycie  i  w 

zasadzie uchodziło jej to na sucho, czy teŜ 

G. wszystko razem. 

 

Cokolwiek było powodem, straciłam panowanie nad sobą. Zwyczajnie mnie poniosło. 

Sięgnęłam po telefon komórkowy Lany, który leŜał na jej stoliku tuŜ obok kalkulatora. 

I  zanim  się  zorientowałam,  co  robię,  połoŜyłam  ten  maleńki  róŜowy  gadŜecik  na 

podłodze i zgniotłam go na proch swoim butem wojskowym w rozmiarze czterdzieści jeden. 

Trudno chyba mieć pretensje do pana G., Ŝe wysłał mnie do gabinetu dyrektorki. 

Mimo to - od własnego ojczyma oczekiwałabym odrobiny współczucia. 

O kurczę. Idzie dyrektor Gupta. 

background image

Piątek, 12 grudnia, 17.00, poddasze 

No dobra, stało się. Jestem zawieszona. 

Zawieszona.  Wierzyć  mi  się  nie  chce.  JA!  Mia  Thermopolis!  Co  się  ze  mną  dzieje? 

Byłam kiedyś takim dobrym dzieckiem! 

Wprawdzie  to  tylko  jeden  dzień,  ale  zawsze.  PrzecieŜ  to  juŜ  na  stałe  trafi  do  moich 

akt! Co powiedzą ministrowie rządu Genowii? 

Zamieniam się w Courtney Love. 

No dobrze, ja wiem, dostanę się na studia, mimo Ŝe w pierwszym semestrze pierwszej 

klasy liceum zostałam na jeden dzień zawieszona w prawach ucznia, ale to jest takie totalnie 

Ŝ

enujące!  Dyrektor  Gupta  potraktowała  mnie,  jakbym  była  jakąś  KRYMINALISTKĄ,  czy 

kimś takim. 

A  wiecie,  co  się  mówi:  potraktuj  kogoś  jak  kryminalistę,  a  wkrótce  skończy  jako 

kryminalista.  Przynajmniej  wydaje  mi  się,  Ŝe  tak mówią.  Jak tak  dalej  pójdzie,  nie  zdziwcie 

się, jeŜeli niedługo zacznę nosić podarte kabaretki i farbować włosy na czarno. MoŜe nawet 

nauczę się palić i przekłuję sobie kaŜde ucho dwoma kolczykami. A potem zrobią o mnie film 

telewizyjny i zatytułują go KsięŜniczka skandalistka. PokaŜą w nim, jak podchodzę do księcia 

Williama  i  mówię:  „No  i  kto  jest  teraz  najpopularniejszą  koronowaną  głową,  dupku?”,  a 

potem walę go z byka w brzuch, albo coś. 

Tyle  Ŝe  za  pierwszym  razem,  kiedy  mi  przekłuwano  uszy,  omal  nie  zemdlałam,  a 

palenie jest naprawdę szkodliwe dla zdrowia, i zawsze uwaŜałam, Ŝe to musi boleć, kiedy się 

kogoś wali z byka. Boleć walącego. 

Chyba  mimo  wszystko  nie  stanowię  obiecującego  materiału  na  młodocianego 

przestępcę. 

Mój  tata  teŜ  tak  uwaŜa.  Jest  absolutnie  zdecydowany  napuścić  na  dyrektor  Guptę 

genowiańskich  prawników.  Jedyny  problem,  oczywiście,  leŜy  w  tym,  Ŝe  ja  mu  nie  chcę 

powiedzieć - ani nikomu innemu, skoro juŜ o tym mowa - co takiego zrobiła mi Lana,  Ŝe w 

efekcie  zaatakowałam  jej  telefon.  Trochę  cięŜko  jest  udowodnić,  Ŝe  atak  został 

sprowokowany,  kiedy  atakujący  nie  chce  wyjawić,  na  czym  polegała  prowokacja.  Tata 

męczył  mnie  przez  dość długą  chwilę,  kiedy  przyjechał  odebrać  mnie  ze  szkoły,  po  tym jak 

dostał Pilny Telefon Od Dyrektor Gupty. Nie chciałam mu powiedzieć, a Lars zrobił fatalnie 

obojętną  minę,  więc  tata  stwierdził  w  końcu:  „Jak  chcesz”  i  zacisnął  usta  w  taki 

charakterystyczny sposób. Zawsze tak robi, kiedy Grandmère wypije trochę za duŜo sidecara i 

zaczyna go nazywać Papą Kulą Bilardową. 

background image

Ale jak mogłabym mu wyznać, co powiedziała mi Lana? Gdybym to zrobiła, wszyscy 

wiedzieliby, Ŝe jestem winna nie jednego przestępstwa, ale dwóch! 

W  kaŜdym  razie,  teraz  jestem  juŜ  w  domu  i  oglądam  z  mamą  Lifetime  Channel. 

Odkąd zaszła w ciąŜę, nie maluje juŜ tyle w swojej pracowni. To dlatego, Ŝe czuje się ciągle 

wyczerpana, a odkryła, Ŝe dość trudno jest malować na leŜąco. Szkicuje więc sporo w łóŜku, 

głównie robi rysunki ołówkiem Grubemu Louie, który chyba jest zadowolony,  Ŝe ktoś z nim 

siedzi  przez  cały  dzień  w  domu.  Godzinami  wyleguje  się  u  niej  na  łóŜku  i  obserwuje  przez 

okno jej pokoju gołębie na drabince przeciwpoŜarowej. 

Ale  skoro  dzisiaj  jestem  w  domu,  mama  na  odmianę  mnie  zrobiła  parę  szkiców. 

UwaŜam, Ŝe rysuje mi za szerokie usta, ale nic jej nie mówię, bo pan Gianini i ja odkryliśmy, 

Ŝ

e  lepiej  jest  nie  sprawiać  mamie  przykrości  w  jej  obecnym  stanie  rozchwiania  hor-

monalnego.  NajlŜejsza  uwaga  -  choćby  niewinne  pytanie,  czemu  zostawiła  rachunek  za 

telefon  w  pojemniku  na  warzywa  w  lodówce  -  moŜe  ją  doprowadzić  do  godzinnego  ataku 

płaczu. 

Kiedy  mnie  rysowała,  oglądałam  świetny  film  pod  tytułem  Mamo,  czy  mogę  z  nim 

sypiać?  Tori  Spelling,  znana  z  Beverly  Hills  90  210  gra  dziewczynę,  która  ma  chłopaka  ze 

skłonnościami  do  przemocy.  Naprawdę  nie  rozumiem,  czemu  jakakolwiek  dziewczyna 

miałaby  chodzić  z chłopakiem,  który  ją  bije, ale mama  twierdzi,  Ŝe  to  kwestia  szacunku  dla 

samej siebie i związku, jaki się miało z własnym ojcem. Tyle Ŝe moja mama sama nie ma aŜ 

tak  rewelacyjnego  związku  z  dziadkiem,  a  przecieŜ  gdyby  jakikolwiek  facet  próbował  ją 

kiedyś  źle  potraktować,  moŜna  się  załoŜyć,  Ŝe  trafiłby  dzięki  niej  do  szpitala,  więc  sami 

widzicie. 

Mama  rysowała  i  próbowała  ze  mnie  wyciągnąć,  jak  doszło  do  tego,  Ŝe  brutalnie 

zaatakowałam  komórkę  Lany.  Łatwo  było  się  domyślić,  Ŝe  usiłuje  odegrać  taką  idealną 

telewizyjną mamusię. 

Chyba jednak podziałało, bo w pewnej chwili ni stąd, ni zowąd zorientowałam się, Ŝe 

opowiadam jej wszystko: całą prawdę o Kennym, o tym, Ŝe nie lubię się z nim całować, i o 

tym, Ŝe on to powiedział kolegom, i o tym, jak planuję z nim zerwać, kiedy tylko skończą się 

egzaminy. 

A gdzieś po drodze wspomniałam o Michaelu i Judith Gershner, i o Tinie, i o kartkach 

pocztowych, i o Kiermaszu Zimowym, i o Lilly i jej nowej organizacji, i o tym, Ŝe zostałam 

sekretarką  tej  organizacji,  i  właściwie  o  wszystkim,  tylko  nie  o  tym,  Ŝe  włączyłam  alarm 

przeciwpoŜarowy. 

W pewnej chwili mama przestała rysować i juŜ tylko patrzyła na mnie. 

background image

A wreszcie, kiedy skończyłam, stwierdziła: 

- Wiesz, czego moim zdaniem potrzebujesz? 

A ja spytałam: 

- Czego? 

A ona odpowiedziała: 

- Wakacji. 

I  zrobiłyśmy  sobie  wakacje,  tam  u  niej  na  łóŜku.  Nie  pozwoliła  mi  wrócić  do  nauki. 

Kazała  mi  za  to  zamówić  pizzę  i  razem  obejrzałyśmy  przyjemną,  chociaŜ  zupełnie 

nieprawdopodobną  końcówkę  Mamo,  czy  mogę  z  nim  sypiać?,  a  po  tym  filmie  puścili,  ku 

naszej  wspólnej  radości,  Zemstę  Piękności.  Courtney  Thorne  -  Smith  gra  tam 

małomiasteczkową  lalę  ze  Środkowego  Zachodu,  która  rozbija  się  po  okolicy  róŜowym 

cadillakiem,  nosi  kolczyki  w  kształcie  wielkich  kółek  i  zabija  takie  dziewczyny  jak  Tracey 

Gold (mocno posunięta w anoreksji od czasów serialu Dzieciaki, kłopoty i my) za podrywanie 

jej chłopaka. 

Przez chwilę na łóŜku mamy czułam się zupełnie jak za dobrych starych czasów. No 

wiecie, zanim mama poznała pana Gianiniego, a ja odkryłam, Ŝe jestem księŜniczką. 

Ale tylko przez chwile, bo przecieŜ nie jest jak za dawnych czasów. Bo teraz ona jest 

w ciąŜy, a ja zostałam zawieszona w prawach ucznia. 

Ale po co narzekać? 

Piątek, 12 grudnia, 20.00, poddasze 

O  mój  BoŜe.  Właśnie  sprawdziłam  pocztę  elektroniczną.  Zasypują  mnie  wspierające 

maile od przyjaciół! 

Wszyscy  chcą  mi  pogratulować  zdecydowanej  postawy  wobec  Lany  Weinberger. 

Współczują  mi  zawieszenia  w  prawach  ucznia  i  zachęcają  mnie,  Ŝebym  dzielnie  trwała  w 

swojej determinacji i nie uginała się pod presją dyrekcji (Jakiej determinacji? Jakiej presji? Ja 

przecieŜ  tylko  zniszczyłam  czyjś  telefon.  To  nie  miało  nic  wspólnego  z  dyrekcją  szkoły). 

Lilly posunęła  się  tak  daleko,  Ŝe  porównała  mnie  do  Marii  Stuart,  królowej  szkockiej,  która 

została uwięziona a potem ścięta przez ElŜbietę. 

Zastanawiam  się,  co  by  Lilly  pomyślała,  gdyby  wiedziała,  dlaczego  rozwaliłam  ten 

telefon.  To  znaczy,  gdyby  wiedziała,  Ŝe  to  ja  włączyłam  alarm  przeciwpoŜarowy,  który 

zrujnował zorganizowany przez nią strajk. 

Lilly mówi, Ŝe to kwestia zasad i Ŝe zostałam zawieszona za to, Ŝe nie zgodziłam się 

background image

odstąpić od swoich przekonań. Ale tak naprawdę zostałam zawieszona za zniszczenie czyjejś 

prywatnej własności - a zrobiłam to tylko po to, by odwrócić uwagę od innego przestępstwa, 

które popełniłam. 

Jednak  nikt  poza  mną  tego  nie  wie.  No cóŜ,  poza  mną  i  Laną.  A  przecieŜ  nawet  ona 

nie wie na pewno, dlaczego rozdeptałam jej telefon. PrzecieŜ to mógł być jeden z tych niczym 

nieuzasadnionych aktów przemocy, które zdarzają się codziennie. 

Jednak  wszyscy  inni  upatrują  w  tym  aktu  wielkiej  politycznej  odwagi.  Jutro,  na 

pierwszym  spotkaniu  Uczniów  Przeciwko  Makdonaldyzacji  Liceum  imienia  Alberta 

Einsteina  moja  sprawa  zostanie  przedstawiona  jako  przykład  jednej  z  wielu  niespra-

wiedliwych decyzji dyrektor Gupty. 

Jutro chyba zachoruję na typową „dwudniową chrypkę”. 

W  kaŜdym  razie  odpisałam  wszystkim,  dziękując  im  bardzo  za  poparcie  i  prosząc, 

Ŝ

eby zanadto nie rozdmuchiwali tej sprawy. Bo prawdę mówiąc, nie jestem dumna z tego, co 

zrobiłam. O wiele bardziej wolałabym NIE zrobić tego i zostać w szkole. 

Jedna  jaśniejsza  nuta:  Michael  najwyraźniej  dostaje  kartki,  które  mu  wysyłam.  Tina 

dzisiaj  przechodziła  obok  jego  szafki  po  WF  -  ie  i  widziała,  jak  wyjmował  ostatnią  z  nich  i 

chował  ją  do  plecaka!  Niestety,  według  Tiny,  nie  miał  na  twarzy  wyrazu  namiętnego 

zachwytu i wrzucając kartkę do torby, wcale nie spoglądał na nią czule. Nawet nie chował jej 

specjalnie ostroŜnie - Tina z przykrością mnie poinformowała,  Ŝe potem wsadził do plecaka 

swojego laptopa, niewątpliwie gniotąc przy tym kartkę. 

Ale potem Tina pośpieszyła z zapewnieniem, Ŝe nie zrobiłby tego, gdyby wiedział, Ŝe 

to jest kartka ode mnie, Mii! MoŜe gdybym ją podpisała... 

PrzecieŜ gdybym ją podpisała, Michael dowiedziałby się, Ŝe go lubię! Więcej nawet, 

wiedziałby, Ŝe go kocham, bo o ile pamiętam, to słowo zostało wymienione w przynajmniej 

jednej z nich. A jeśli on nie czuje tego samego co ja? Co za wstyd! O wiele gorszy, niŜ zostać 

zawieszonym w prawach ucznia. 

Och nie! Kiedy pisałam te słowa, dostałam wiadomość na ICQ od samego Michaela - 

niesamowite  prawda?  Tak  bardzo  się  wystraszyłam,  Ŝe  wrzasnęłam  i  przeraziłam  Grubego 

Louie, który spał mi właśnie na kolanach. Kot wbił mi wszystkie pazury w nogę i teraz całe 

udo mam głęboko podrapane. 

Michael napisał: 

 

C

RAC

K

ING

:

 

HEJ,  THERMOPOLIS,  CO  JA  TU  SŁYSZ

Ę

?  PODOBNO  JESTE

Ś

 

ZAWIESZONA?

 

background image

 

Odpowiedziałam: 

 

G

R

L

OUIE

:

 

TYLKO NA JEDEN DZIE

Ń

.

 

C

RAC

K

ING

:

 

A CO ZROBIŁA

Ś

?

 

G

R

L

OUIE

:

 

ROZWALIŁAM KOMÓRK

Ę

 PEWNEJ CHEERLEADERKI.

 

C

RAC

K

ING

:

 

RODZICE MUSZ

Ą

 BY

Ć

 Z CIEBIE DUMNI.

 

G

R

L

OUIE

:

 

NAWET JE

Ś

LI TAK, CAŁKIEM NIE

Ź

LE TO UKRYWAJ

Ą

.

 

C

RAC

K

ING

:

 

MASZ SZLABAN?

 

G

R

L

OUIE

:

 

DZIWNE, ALE NIE. ATAK NA KOMÓRK

Ę

 ZOSTAŁ SPROWOKOWANY.

 

C

RAC

K

ING

:

 

NO  WI

Ę

C  NADAL  WYBIERASZ  SI

Ę

  NA  ZIMOWY  KIERMASZ  W 

PRZYSZŁYM TYGODNIU?

 

G

R

L

OUIE

:

 

JAKO  SEKRETARKA  UCZNIÓW  PRZECIWKO  MAKDONALDYZACJI 

LICEUM  IMIENIA  ALBERTA  EINSTEINA  CHYBA  B

Ę

D

Ę

  MUSIAŁA.  TWOJA  SIOSTRA 

CHCE, 

ś

EBY

Ś

MY ZROBILI TAM WŁASNE STOISKO.

 

C

RAC

K

ING

:

 

CAŁA LILLY. WIECZNIE WALCZY Z WIATRAKAMI.

 

G

R

L

OUIE

:

 

MO

ś

NA TO I TAK UJ

ĄĆ

.

 

 

Pewnie  rozmawialibyśmy  dłuŜej,  ale  dokładnie  wtedy  moja  mama  wydarła  się  z 

kuchni, Ŝebym zwolniła linię, bo ona czeka na telefon od pana Gianiniego, który - co dziwne - 

jeszcze  nie  wrócił  do  domu  ze  szkoły,  chociaŜ  juŜ  dawno  minęła  pora  obiadu.  Więc  się 

wylogowałam. 

Michael juŜ drugi raz pytał, czy przyjdę na ten Kiermasz Zimowy. O co mu chodzi? 

Piątek, 12 grudnia, 21.00, poddasze 

Teraz juŜ wiemy, czemu pan G. tak się spóźniał z powrotem do domu: 

W drodze ze szkoły poszedł kupić choinkę. 

I to nie byle jaką choinkę, ale czterometrowe drzewko, które u podstawy ma chyba ze 

dwa metry średnicy. 

Oczywiście,  nie  powiedziałam  niczego  niemiłego,  bo  mama  była  taka  szczęśliwa  i 

podekscytowana tą choinką, i natychmiast wyciągnęła wszystkie swoje choinkowe ozdoby ze 

Zmarłymi  Sławami  (mama  nie  wiesza  na  choince  ślicznych  okrągłych  bombek  ani 

łańcuchów, jak normalni ludzie. Zamiast tego maluje na kawałkach blachy portrety sławnych 

ludzi, którzy umarli w danym roku, i wiesza je na drzewku. To dlatego mamy chyba jedyną 

choinkę  w  Ameryce  Północnej,  na  której  wiszą  podobizny  Richarda  i  Pat  Nixonów,  Elvisa, 

background image

Audrey  Hepburn,  Kurta  Cobaina,  Jima  Hensona,  Johna  Belushiego,  Rocka  Hudsona,  Aleca 

Guinnessa, Divine, Johna Lennona i wielu, wielu innych). 

A  pan  Gianini  co  chwila  zerkał  w  moją  stronę,  Ŝeby  się  przekonać,  czy  i  ja  jestem 

uszczęśliwiona. Powiedział, Ŝe kupił choinkę, bo uznał, Ŝe miałam fatalny dzień i nie chciał, 

Ŝ

eby był do końca całkiem zepsuty. 

Pan  G.,  oczywiście,  nie  ma  zielonego  pojęcia  o  temacie  mojej  pracy  semestralnej  z 

angielskiego. 

Co  ja  miałam  powiedzieć?  PrzecieŜ  on  juŜ  zadał  sobie  trud  i  kupił  to  drzewko,  a 

wiecie,  Ŝe  choinka  takich  rozmiarów  musiała  kosztować  majątek.  I  chciał  nam  zrobić 

przyjemność. Naprawdę. 

Jednak wolałabym, Ŝeby ludzie w tym domu konsultowali się czasem ze mną, zanim 

po prostu pójdą i coś zrobią. Najpierw ten cały numer z ciąŜą, teraz znów choinka. Gdyby pan 

G. zapytał mnie o zdanie, powiedziałabym mu: „Chodźmy do Big Kmart albo do Astor Place 

i  kupmy  ładną  sztuczną  choinkę,  Ŝeby  nie  przykładać  ręki  do  zniszczenia  naturalnego 

ś

rodowiska Ŝyciowego misiów polarnych”, jasne? 

Tylko Ŝe on mnie nie zapytał. 

A prawda jest taka, Ŝe nawet gdyby spytał, moja mama nigdy by się na to nie zgodziła. 

Jej  ulubione  zajęcie  podczas  BoŜego  Narodzenia  to  połoŜyć  się  na  podłodze  z  głową  pod 

choinką, patrzeć w górę przez gałęzie i wdychać zapach Ŝywicy. Mówi, Ŝe to jej przypomina 

dzieciństwo spędzone w Indianie i Ŝe to jest jedyne wspomnienie, które lubi. 

Trudno myśleć o misiach polarnych, kiedy twoja matka mówi ci coś takiego. 

Sobota, 13 grudnia, 14.00 

mieszkanie Lilly 

No  cóŜ,  pierwsze  spotkanie  Uczniów  Przeciwko  Makdonaldyzacji  Liceum  imienia 

Alberta Einsteina okazało się kompletną klapą. 

Po  prostu  nikt  się  nie  pojawił,  oprócz  mnie  i  Borysa  Pelkowskiego.  Trochę  mi 

przykro,  Ŝe  Kenny  nie  przyszedł.  Bo  jeśli  naprawdę  mnie  tak  kocha,  jak  twierdzi,  to  chyba 

powinien  wykorzystać  kaŜdą  okazję,  Ŝeby  przebywać  w  moim  towarzystwie,  nawet  takie 

nudne spotkanie Uczniów Przeciwko Makdonaldyzacji Liceum imienia Alberta Einsteina. 

Ale  widocznie  nawet  miłość  Kenny'ego  ma  swoje  granice.  Powinnam  była  dawno 

zrozumieć, skoro do Bezwyznaniowego Balu Zimowego zostało dokładnie sześć dni, a Kenny 

NADAL NIE ZAPYTAŁ MNIE, CZY CHCĘ Z NIM PÓJŚĆ. 

background image

Oczywiście,  nie  martwię  się  tym,  skąd.  W  końcu  dziewczyna,  która  włącza  alarm 

przeciwpoŜarowy  ORAZ  unicestwia  telefon  komórkowy  Lany  Weinberger,  nie  będzie  się 

martwiła, Ŝe nie ma partnera na jakiś głupi bal. 

No dobra, martwię się. 

Ale nie na tyle, Ŝeby zabawić się w Sadie Hawkins i pierwsza go zaprosić. 

Lilly  zupełnie  nie  jest  w  stanie  się  pogodzić  z  tym,  Ŝe  nikt  poza  mną  i  Borysem  nie 

pojawił się na zebraniu. Próbowałam jej tłumaczyć, Ŝe wszyscy są za bardzo zajęci nauką do 

egzaminów,  Ŝeby  przejmować  się  teraz  innymi  sprawami,  ale  ona  tego  nie  przyjmuje  do 

wiadomości.  W  tej  właśnie  chwili  siedzi  na  tapczanie,  a  Borys  coś  do  niej  mówi 

uspokajającym tonem. Borys jest dosyć obrzydliwy  - z tymi swoimi swetrami, które zawsze 

wsadza  w  spodnie  i  z  tym  dziwacznym  aparacikiem,  który  mu  kaŜe  nosić  ortodonta  -  ale 

łatwo  się  zorientować,  Ŝe  on  Lilly  kocha.  No  bo  wystarczy  popatrzeć  na  czułe  spojrzenie, 

jakim ją obrzuca, kiedy ona odgraŜa się, Ŝe zadzwoni do swojego lokalnego kongresmana. 

Serce mnie boli, kiedy patrzę, jak Borys patrzy na Lilly. 

Chyba  jestem  zazdrosna.  Chcę,  Ŝeby  jakiś  chłopak  w  ten  sposób  patrzył  na  MNIE.  I 

wcale  nie  myślę  tu  o  Kennym.  Myślę  o  chłopaku,  którego  ja  teŜ  bym  lubiła,  bardziej  niŜ 

przyjaciela. 

Mam  tego  dosyć.  Pójdę  do  kuchni  zobaczyć,  co  robi  Maya,  gosposia  Moscovitzów. 

Nawet pomaganie w zmywaniu naczyń jest lepsze niŜ to. 

Sobota, 13 grudnia, 14.30, 

mieszkanie Lilly 

Mai  nie  znalazłam  w  kuchni.  Była  tutaj,  w  pokoju  Michaela,  i  odkładała  na  miejsce 

jego  szkolny  mundurek,  który  właśnie  skończyła  prasować.  Maya  chodzi  po  pokoju,  zbiera 

rzeczy  Michaela  i  opowiada  mi  o  swoim  synu,  Manuelu.  Dzięki  pomocy  doktorostwa 

Moscovitz  Manuela  ostatnio  zwolniono  z  więzienia  w  Republice  Dominikany,  gdzie 

niesłusznie  go  zamknięto  jako  podejrzanego  o  popełnienie  zbrodni  stanu.  Teraz  Manuel 

organizuje  swoją  własną  partię  polityczną,  a  Maya  wprost  pęka  z  dumy,  choć  oczywiście 

martwi  się,  Ŝe  on  moŜe  znów  skończyć  w  więzieniu,  jeŜeli  trochę  nie  stonuje  swoich 

antyrządowych wypowiedzi. 

Manuel i Lilly mają chyba ze sobą wiele wspólnego. 

Historie Mai o Manuelu są zawsze interesujące, ale o wiele bardziej ciekawie jest po 

prostu być w pokoju Michaela. Wchodziłam tu juŜ wcześniej, oczywiście, ale nigdy pod jego 

background image

nieobecność. (Siedzi w szkole, mimo Ŝe jest sobota, i pracuje w pracowni komputerowej nad 

swoim projektem na kiermasz - najwyraźniej szkolne łącze jest szybsze niŜ jego własne. Poza 

tym, jak przypuszczam - chociaŜ niechętnie o tym myślę - on i Judith Gershner mogą wtedy 

do woli zabawiać się w ściąganie... plików, bez obawy interwencji rodzicielskiej). 

No więc leŜę na łóŜku Michaela, a Maya kręci się wkoło, składa koszule i mruczy coś 

na  temat  cukru,  jednego  z  głównych  produktów  eksportowych  w  jej  ojczyźnie,  który 

najwyraźniej  stanowi  źródło  pewnych  nieporozumień  w  partii  politycznej  jej  syna,  gdy 

tymczasem  pies  Michaela,  Pawłów,  siedzi  obok  mnie  i  dyszy  mi  w  twarz.  Nie  mogę  się 

powstrzymać od myśli: TAK WŁAŚNIE JEST BYĆ MICHAELEM. TO WIDZI MICHAEL, 

KIEDY  W  NOCY  SPOGLĄDA  NA  SUFIT  (poprzylepiał  na  nim fosforyzujące  gwiazdki  w 

kształcie  spiralnej  galaktyki  Andromedy),  A  TAK  PACHNIE  POŚCIEL  MICHAELA 

(zapachem wiosennej świeŜości, dzięki płynowi do płukania uŜywanemu przez Mayę) i TAK 

WŁAŚNIE WYGLĄDA BIURKO MICHAELA, KIEDY PATRZY SIĘ NA NIE Z ŁÓśKA. 

O,  patrząc  na  jego  biurko,  właśnie  coś  zauwaŜyłam.  To  jedna  z  moich  kartek!  Ta  z 

truskawką! 

Nie znajduje się na Ŝadnym eksponowanym miejscu, nie, nie. Po prostu leŜy na jego 

biurku. Ale hej! To o wiele lepiej, niŜ gdyby leŜała zmięta na dnie plecaka. Widać jednak te 

kartki  coś  dla  niego  znaczą,  skoro  nie  zakopał  ich  pod  stosami  innego  śmiecia  na  swoim 

biurku  -  podręcznikami  DOS  -  a  i  literatury  antymicrosoftowej  -  albo,  co  gorsza,  nie 

powyrzucał ich. 

To mnie trochę podnosi na duchu. 

Oho,  właśnie  słyszałam,  jak  stuknęły  drzwi  wejściowe.  Michael???  Czy  państwo 

doktorostwo  Moscovitz???  Lepiej  się  stąd  wyniosę.  Nie  na  darmo  Michael  wywiesił  na 

drzwiach tabliczkę z napisem: W

CHODZISZ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ

Sobota, 13 grudnia, 15.00, u Grandmère 

Chcielibyście wiedzieć, jakim cudem znalazłam się nagle w apartamencie Grandmère 

w hotelu Plaza? 

No cóŜ, powiem wam. 

Zdarzyła się katastrofa, a jej sprawcą jest Sebastiano. 

Oczywiście,  zawsze  podejrzewałam,  Ŝe  Sebastiano  nie  jest  niewiniątkiem  o  słodkim 

usposobieniu,  za  jakie  usiłuje  uchodzić.  Teraz  jednak  wygląda  na  to,  Ŝe  jedyna  zbrodnia,  z 

którą  Sebastiano  moŜe  mieć  jakiś  bliŜszy  związek,  to  mord  popełniony  na  jego  osobie.  Bo 

background image

jeśli  mój  tata  kiedykolwiek  dostanie  go  w  swoje  ręce,  Sebastiano  jest  po  prostu  martwym 

projektantem mody. 

Staram się patrzeć obiektywnie, ale naprawdę wydaje mi się, Ŝe wolałabym juŜ sama 

zostać  zamordowana.  To  znaczy,  byłabym  wtedy  nieŜywa  i  tak  dalej  -  trochę  smutne  - 

zwłaszcza Ŝe wciąŜ nie zdąŜyłam spisać tych instrukcji co do opieki nad Gru - i bym Louie w 

czasie mojej nieobecności - ale przynajmniej nie musiałabym w poniedziałek pokazywać się 

w szkole. 

A  jak  ja  mam  się  pokazać  w  szkole  w  poniedziałek,  wiedząc,  Ŝe  kaŜdy  z  moich 

kolegów z klasy widział dodatek, który załączono do „Sunday Timesa”? Dodatek, w którym 

jest ze dwadzieścia MOICH zdjęć, jak stoję przed trzema wysokimi lustrami w sukienkach od 

Sebastiana,  a  nad  całością  biegnie  tytuł:  M

ODA  GODNA  KSIĘśNICZKI

.

 

Wielki  tytuł.  Daje  po 

oczach. 

Och tak, ja nie Ŝartuję. M

ODA GODNA KSIĘśNICZKI

Chyba go właściwie nie winię. To znaczy Sebastiana. Przypuszczam, Ŝe trudno mu się 

było oprzeć podobnej pokusie. Przede wszystkim jest przecieŜ biznesmenem, a kiedy ma się 

księŜniczkę za modelkę swoich sukienek... No cóŜ, niezła reklama, prawda? 

Bo  wiadomo,  Ŝe  inne  gazety  odkupią  tę  historię.  No  wiecie:  „KsięŜniczka  Genowii 

Debiutuje Jako Modelka”. Tego typu numery. 

Więc  za  pomocą  pojedynczej  serii  zdjęć  Sebastiano  zyska  międzynarodowy  rozgłos 

dla swojej nowej linii ubrań. 

I to wygląda tak, jakbym ja tę linię ubrań promowała. 

Grandmère  nie  rozumie,  czemu  tata  i  ja  jesteśmy  tak  poruszeni.  No  cóŜ,  chyba 

rozumie, czemu tata jest poruszony. Znacie to całe: „Moja córka została wykorzystana!” Ona 

tylko nie moŜe pojąć, czemu JA jestem taka przygnębiona. 

- Wyglądałaś prześlicznie - powtarza mi co chwila. 

Tak. Jakby to coś zmieniało. 

Grandmère uwaŜa, Ŝe przesadzam. Ludzie kochani! Czy ja kiedykolwiek aspirowałam 

do  pójścia  w  ślady  Claudii  Schiffer?  Nie  przypominam  sobie.  Moda  akurat  nie  jest  tym,  co 

mnie pasjonuje. Mnie obchodzi ochrona środowiska! Prawa zwierząt! KRABY!!!!!!! 

Ludzie mi nie uwierzą, Ŝe nie pozowałam dobrowolnie do tych zdjęć. Ludzie pomyślą, 

Ŝ

e się sprzedałam. Ludzie uznają mnie za bezmyślną snobkę i do tego modelkę. 

Wolałabym juŜ raczej, Ŝeby mnie uwaŜali za młodocianą przestępczynię, mówię wam. 

Kiedy  usłyszałam,  jak  otworzyły  się  frontowe  drzwi  do  mieszkania  Moscovitzów  i 

uciekłam  z  pokoju  Michaela,  nie  miałam  zielonego  pojęcia,  Ŝe  przywitają  mnie  takie 

background image

katastrofalne  wieści.  PrzecieŜ  to  tylko  rodzicie  Lilly  wrócili  z  siłowni,  gdzie  spotkali  się  ze 

swoimi  prywatnymi  trenerami.  Potem  wstąpili  gdzieś  na  kawę  i  poczytali  sobie  niedzielną 

edycję „Timesa”, której spore fragmenty, nie wiedzieć czemu, dostarczane są w sobotę, jeŜeli 

ma się prenumeratę. 

No  więc  otworzyli  gazetę,  a  tu  proszę  -  księŜniczka  Genowii  prezentująca  świetną 

wiosenną kolekcję jakiegoś nowego projektanta. Co za niespodzianka. 

Totalnie zgłupiałam, kiedy pogratulowali mi startu do kariery w charakterze modelki. 

- Co takiego?! - spytałam. 

Więc  Lilly  i  Borys  przyglądali  mi  się  ciekawie,  a  państwo  doktorostwo  Moscovitz 

pokazali mi gazetę. 

W środku, w całej swojej kolorowej okazałości, był ten dodatek. 

Nie mam zamiaru kłamać i twierdzić, Ŝe źle wyglądałam. Wiecie, wzięli wszystkie te 

fotki, które pstryknęły mi asystentki Sebastiana, kiedy usiłowałam się zdecydować, co włoŜę 

na moje wystąpienie do obywateli Genowii, i umieścili je na purpurowym tle. Nie uśmiecham 

się  na  tych  zdjęciach,  nic  takiego.  Po  prostu  oglądam  samą  siebie  w  lustrze,  najwyraźniej 

zastanawiając  się  w  myślach:  „Hm,  czy  mogłabym  jeszcze  bardziej  przypominać  chodzącą 

wykałaczkę?” 

Ale  oczywiście,  jeŜeli  ktoś  mnie  nie  zna  i  nie  wie  DLACZEGO  przymierzałam  te 

wszystkie sukienki, wydam mu się jakimś dziwadłem, które o wiele ZA BARDZO przejmuje 

się swoim wyglądem i odświętnymi strojami. 

I dokładnie jako taka osoba zawsze chciałam być postrzegana, tak? 

OTÓś NIE!!! 

Muszę  przyznać,  jestem  nieco  uraŜona.  Kiedy  zadawał  mi  te  wszystkie  pytania  na 

temat  Michaela,  myślałam,  Ŝe  się  jakoś  dogadaliśmy,  ale  teraz  widzę,  Ŝe  jednak  nie.  Nie, 

jeŜeli mógł mi zrobić coś takiego, to znaczy, Ŝe nie. 

Mój  tata  juŜ  zadzwonił  do  „Timesa”  i  zaŜądał,  Ŝeby  wycofali  dodatek  ze  wszystkich 

egzemplarzy,  które  nie  zostały  jeszcze  sprzedane.  Zadzwonił  do  recepcji w  Plaza  i  kazał  im 

wpisać  Sebastiana  na  czarną  listę  jako  persona  non  grata,  co  oznacza,  Ŝe  kuzyn  księcia 

Genowii nie będzie mógł wejść na teren będący własnością hotelu. 

Pomyślałam, Ŝe to dość okrutne, ale i tak mniej okrutne niŜ to, co tata zamierzał zrobić 

najpierw,  to  znaczy  zadzwonić  do  nowojorskiej  policji  i  złoŜyć  skargę  na  Sebastiana  za 

wykorzystanie  podobizny  osoby  nieletniej  bez  zgody  jej  rodziców.  Na  szczęście  Grandmère 

go powstrzymała. Powiedziała, Ŝe dość juŜ udziału mediów w tej sprawie i nie trzeba do tego 

dodawać jeszcze upokorzenia członka rodziny ksiąŜęcej aresztowaniem. 

background image

Tata wciąŜ jest tak wściekły, Ŝe nie moŜe usiedzieć w jednym miejscu. Spaceruje tam i 

z powrotem po apartamencie. Rommel obserwuje go bardzo niespokojnie z kolan Grandmère, 

a łebek chodzi mu to w jedną, to w drugą stronę. Ten pudel podąŜa oczyma za tatą, zupełnie 

jakby oglądał US Open albo inny turniej. 

ZałoŜę się, Ŝe gdyby Sebastiano tu BYŁ, tata rozwaliłby mu o wiele więcej niŜ tylko 

komórkę. 

Sobota, 13 grudnia, 17.00, poddasze 

No cóŜ. 

Mogę powiedzieć tylko jedno - tym razem Grandmère przegięła. 

Mówię powaŜnie. Wydaje mi się, Ŝe tata juŜ nigdy w Ŝyciu się do niej nie odezwie. 

A wiem, Ŝe JA się do niej na pewno nie odezwę. 

I  niech  będzie,  to  jest  starsza  pani,  która  nie  wiedziała,  Ŝe  robi  coś  złego,  a  ja 

naprawdę powinnam być bardziej wyrozumiała. 

Ale  Ŝe  zrobiła  COŚ  TAKIEGO  -  Ŝe  nawet  nie  wzięła  pod  uwagę  moich  uczuć  - 

szczerze mówiąc, tego jej chyba nigdy nie zdołam wybaczyć. 

Oto,  co  się  zdarzyło:  TuŜ  przed  moim  wyjściem  z  hotelu  zadzwonił  Sebastiano. 

Totalnie zaskoczony tym, Ŝe tata jest na niego wściekły. Usiłował wejść na górę, Ŝeby się z 

nami zobaczyć, powiedział, ale ochroniarze hotelowi go zatrzymali. 

Wtedy  mój  tata,  który  odebrał  ten  telefon,  poinformował  Sebastiana,  Ŝe  ochroniarze 

nie  wpuścili  go  do  hotelu,  poniewaŜ  został  uznany  za  persona  non  grata,  a  potem  wyjaśnił 

dlaczego i Sebastiano jeszcze bardziej się zdziwił. Powtarzał co chwila: 

- AleŜ ja miałem twoje poz! Ja miałem twoje poz, Filipie! 

-  Moje  pozwolenie  na  wykorzystanie  zdjęć  mojej  córki  do  promowania  tych  twoich 

obrzydliwych łachmanów?! - Tata skrzywił się z niesmakiem. - Z całą pewnością nie! 

Ale Sebastiano upierał się, Ŝe pozwolenie miał. 

Po troszeczku wyszło na jaw, Ŝe owszem, miał. W pewnym sensie. Tyle Ŝe nie moje. 

Ani mojego ojca. Zgadnijcie, kto mu tego pozwolenia udzielił? 

Grandmère powiedziała z wielką godnością: 

-  Zrobiłam  to,  Filipie,  tylko  dlatego,  Ŝe  jak  wiesz,  Amelia  ma  okropnie  wypaczony 

obraz swojej osoby i trzeba jej było dodać nieco pewności siebie. 

Ale tata był tak rozwścieczony, Ŝe w ogóle nie chciał jej słuchać. Zagrzmiał tylko: 

- I Ŝeby poczuła się lepiej we własnej skórze, za jej plecami pozwoliłaś wykorzystać te 

background image

zdjęcia do reklamowania DAMSKIEJ MODY? 

CóŜ, po tych słowach Grandmère nie miała juŜ zbyt wiele do dodania. Stała tam tylko 

i mruczała: 

- Hm... uhm... hm... 

Zupełnie jak ktoś w horrorze, właśnie przyszpilony do ściany maczetą, ale jeszcze nie 

całkiem  martwy  (zawsze  zamykam  oczy  podczas  takich  scen,  więc  doskonale  wiem,  jak  to 

brzmi). 

Było oczywiste, Ŝe nawet jeśli Grandmère ma jakąś sensowną wymówkę dla swojego 

postępku, tata nie miał zamiaru tego słuchać - ani pozwolić, Ŝebym ja słuchała. Podszedł do 

mnie, złapał mnie za ramię i natychmiast wyprowadził z apartamentu. 

Myślałam,  Ŝe  ta  chwila  jakoś  nas  do  siebie  zbliŜy,  jak  to  się  zawsze  zdarza  ojcom  i 

córkom  w  filmach  telewizyjnych.  Mógłby  na  przykład  powiedzieć,  Ŝe  Grandmère  to  bardzo 

chora kobieta, więc wyśle się ją gdzieś, gdzie będzie sobie mogła długo i porządnie odpocząć. 

Ale tata powiedział mi tylko: 

- Wracaj do domu. 

Potem  przekazał  mnie  w  ręce  Larsa.  Na  koniec  jeszcze  BARDZO  MOCNO  trzasnął 

drzwiami apartamentu Grandmère, a wreszcie sam odmaszerował w stronę własnych pokoi. 

Jezu. 

Co udowadnia, Ŝe nawet ksiąŜęca rodzina moŜe być toksyczna. 

Nie umiecie sobie nas wyobrazić w programie Ricky Lake? 

 

Ricky:  Clarisso,  powiedz  nam,  czemu  pozwoliłaś  Sebastianowi  umieścić  zdjęcia 

twojej wnuczki w tym dodatku do „Timesa”? 

Grandmère: Proszę się do mnie zwracać Wasza Wysokość, panno Lake. Zrobiłam to, 

Ŝ

eby dodać jej pewności siebie. 

 

Ja wiem tylko, Ŝe kiedy pójdę do szkoły w poniedziałek, wszyscy zaczną powtarzać: 

- O patrzcie, idzie Mia, ta wielka OSZUSTKA, z całym tym swoim wegetarianizmem 

i  działalnością  na  rzecz  praw  zwierząt,  i  z  tym:  „NiewaŜne  jak  wyglądasz,  liczy  się  to,  co 

masz w środku”. Ale najwyraźniej nie ma nic złego w SESJACH MODY, no nie, Mia? 

Jakby nie wystarczało, Ŝe zostałam zawieszona. Teraz jeszcze moi koledzy zmieszają 

mnie z błotem. 

Siedzę  w  domu  i  usiłuję  udawać,  Ŝe  nic  takiego  nigdy  się  nie  zdarzyło.  To  trudne, 

oczywiście,  bo  kiedy  weszłam  na  poddasze,  zobaczyłam,  Ŝe  mama  juŜ  wyciągnęła  ten 

background image

dodatek z naszego egzemplarza gazety i na kaŜdym zdjęciu dorysowała mi na głowie róŜki, a 

potem przyczepiła do drzwi lodówki. 

ChociaŜ  w  pełni  doceniam  jej  poczucie  humoru,  wcale  nie  będzie  mi  dzięki  temu 

łatwiej  pokazać  się  w  poniedziałek  rano  w  szkole  -  z  twarzą,  która  teraz  wypełnia  dodatki 

reklamowe w gazetach w trzech sąsiadujących stanach. 

Co dziwne, jedna rzecz w tym wszystkim wyszła mi na dobre - wiem juŜ na pewno, Ŝe 

najlepiej  wyglądałam  w  białej  tafcie  z  błękitną  szarfą.  Tata  mówi,  Ŝe  chyba  po  jego  trupie 

załoŜę  tę  suknię,  czy  jakąkolwiek  inną  uszytą  przez  Sebastiana.  Ale  w  Genowii  nie  ma 

Ŝ

adnego innego projektanta, który potrafiłby zaprojektować taką ładną sukienkę, a co dopiero 

zrobić ją na czas. Więc wygląda mi na to, Ŝe jednak padnie na sukienkę od Sebastiana, którą 

dziś rano dostarczono mi do domu. 

I w ten sposób przynajmniej jedną rzecz mam z głowy. 

Chyba. 

Sobota, 13 grudnia, 20.00, poddasze 

Miałam juŜ siedemnaście maili, sześć telefonów i jedną wizytę (Lilly) w związku z tą 

aferą  ubraniową.  Lilly  twierdzi,  Ŝe  nie  jest  tak  źle,  jak  mi  się  wydaje,  i  Ŝe  większość  ludzi 

wyrzuca takie dodatki, nawet do nich nie zaglądając. 

JeŜeli to  prawda,  powiedziałam,  dlaczego  ci  wszyscy  ludzie  piszą  do  mnie  maile  lub 

dzwonią? 

Usiłowała  mi  wmówić,  Ŝe  to  wszystko  członkowie  Uczniów  Przeciwko 

Makdonaldyzacji Liceum imienia Alberta Einsteina, którzy dzwonią i piszą,  Ŝeby okazać mi 

swoją solidarność w kwestii tego zawieszenia w prawach ucznia, ale ja sądzę, Ŝe obie wiemy 

lepiej: 

To ludzie, którzy chcą wiedzieć, co mi odbiło i dlaczego się sprzedałam. 

Jak ja im kiedykolwiek zdołam wytłumaczyć, Ŝe nie miałam z tym nic wspólnego i Ŝe 

nic  o  tym  NIE  WIEDZIAŁAM?  Nikt  mi  nie  uwierzy.  No  bo  są  dowody.  JA  MAM  NA 

SOBIE te dowody. Widać je na zdjęciach. 

Ja  tu  sobie  siedzę,  a  tymczasem  szlag  trafia  całą  moją  reputację.  Jutro  rano  miliony 

prenumeratorów  „New  York  Timesa”  sięgną  po  gazetę  i  powiedzą:  „O,  proszę  bardzo. 

KsięŜniczka  Mia.  JuŜ  się  sprzedała.  Ciekawe,  ile  jej  zapłacili?  A  moŜna  by  pomyśleć,  Ŝe 

naleŜąc do ksiąŜęcej rodziny, nie będzie potrzebowała pieniędzy...”. 

Wreszcie  musiałam  poprosić  Lilly,  Ŝeby  sobie  poszła  do  domu,  bo  dostałam 

background image

okropnego  bólu  głowy.  Usiłowała  wyleczyć  mnie,  stosując  shiatsu,  które  jej  rodzice  bardzo 

często wykorzystują podczas sesji ze swoimi pacjentami, ale nie podziałało. Skończyło się na 

tym,  Ŝe  mi  chyba  naruszyła  jakieś  naczynko  krwionośne  między  kciukiem  i  palcem 

wskazującym, bo strasznie mnie boli. 

Postanowiłam  usiąść  teraz  do  nauki,  mimo  Ŝe  jest  sobotni  wieczór  i  wszyscy  inni 

ludzie w moim wieku gdzieś się bawią. 

Ale  wiecie  co?  KsięŜniczki  zawsze  omija  najlepsza  zabawa.  Jeszcze  wam  tego  nie 

mówili? 

 

LISTA RZECZY DO ZROBIENIA 

Algebra:  powtórzyć  rozdziały  1  -  10  Angielski:  praca  semestralna, 

10  stron,  podwójny  odstęp,  pamiętać  o  stosownych  marginesach,  poza  tym 

powtórzyć rozdziały 1 - 7 

Historia cywilizacji: powtórzyć rozdziały 1 - 12 

RZ: nic 

Francuski: Revue Chapitres 1 - 9 

Biologia: powtórzyć rozdziały 1 - 12 

Spisać instrukcję: jak dbać o Grubego Louie 

Zakupy z okazji Gwiazdki/Chanuki: 

• Mama - bluza ciąŜowa ze zdjęciem Bon Jovi 

• Tata - ksiąŜka na temat radzenia sobie z gniewem 

• Pan G. - szwajcarski scyzoryk 

• Lilly - czyste kasety wideo 

• Tina Hakim Baba - Emanuelle 

•  Kenny  -  połączenie  telewizora  i  wideo  (nie  myślcie  sobie,  Ŝe  to 

zbyt  drogi  prezent.  I  nie,  wcale  nie  kieruję  się  poczuciem  winy.  On 

naprawdę chce dostać coś takiego) 

• Grandmère - NIC!!!!!! 

Pomalować paznokcie (moŜe obecność paskudnego w smaku lakieru 

powstrzyma mnie od ich obgryzania) 

Zerwać z Kennym 

Zrobić porządek w szufladzie ze skarpetami. 

 

Zacznę  od  szuflady  ze  skarpetami,  bo  to  jest  ewidentnie  najpilniejsze.  Człowiek  nie 

background image

moŜe się na niczym skoncentrować, jeŜeli ma bałagan w skarpetach. 

Potem zajmę się algebrą, bo to mój najgorszy przedmiot i równieŜ pierwszy egzamin. 

Zdam, choćbym miała przypłacić to Ŝyciem. NIC mnie nie oderwie. Ani sprawa z Grandmère, 

ani  to,  Ŝe  cztery  z  tych  siedemnastu  maili  są  od  Michaela,  ani  to,  Ŝe  dwa  z  nich  są  od 

Kenny'ego,  ani  to,  Ŝe  pod  koniec  przyszłego  tygodnia  wyjeŜdŜam  do  Europy,  ani  fakt,  Ŝe 

moja  mama  i  pan  G.  w  pokoju  obok  razem  oglądają  Szklaną  pułapkę,  mój  ulubiony  film 

gwiazdkowy. NIC. 

ZDAM ALGEBRĘ W TYM SEMESTRZE I NIC MNIE NIE ODERWIE OD NAUKI 

DO EGZAMINÓW!!!!!!!!!!!!! 

Sobota, 13 grudnia, 21.00, poddasze 

Musiałam wyjść na moment i zobaczyć ten fragment, w którym Bruce Willis wrzuca 

granat do szybu windy, ale juŜ się z powrotem zabieram do roboty. 

Sobota, 13 grudnia, 21.30, poddasze 

No  cóŜ,  naprawdę  byłam  ciekawa,  czego  mógł  chcieć  Michael,  więc  przeczytałam 

jego maile - tylko jego. Jeden dotyczył dodatku (Lilly mu powiedziała, a on chciał wiedzieć, 

czy  podjęłam juŜ  decyzję  o abdykacji, cha,  cha),  a  pozostałe  trzy zawierały  dowcipy,  dzięki 

którym  pewnie  miałam  poczuć  się  lepiej.  Nie  były  szczególnie  zabawne,  ale  i  tak  się 

uśmiałam. 

ZałoŜę  się,  Ŝe  Judith  Gershner  nie  śmieje  się  z  dowcipów  Michaela.  Jest  za  bardzo 

zajęta klonowaniem róŜnych rzeczy. 

Sobota, 13 grudnia, 22.00, poddasze 

JAK DBAĆ O GRUBEGO LOUIE, 

KIEDY MNIE NIE BĘDZIE 

 

RANO: 

Z  samego  rana  proszę  napełnić  miseczkę  Grubego  Louie  SUCHĄ  KARMĄ.  Nawet 

jeśli w miseczce jest jeszcze jedzenie, on lubi, Ŝeby na wierzch dosypać mu trochę świeŜego, 

bo wtedy ma poczucie, Ŝe dostał śniadanie razem z całą resztą rodziny. 

W mojej łazience jest NIEBIESKI PLASTIKOWY KUBEK, stoi obok wanny. Proszę 

background image

napełniać  go  co  rano  wodą  z  umywalki.  Koniecznie  trzeba  uŜywać  wody  z  umywalki,  bo 

woda  w  zlewie  kuchennym  nie  jest  wystarczająco  zimna.  I  trzeba  ją  nalewać  do 

NIEBIESKIEGO KUBKA, bo Gruby Louie przyzwyczaił się pić z niego, kiedy ja myję zęby. 

W  korytarzu  za  drzwiami  do  mojego  pokoju  stoi  miseczka.  Proszę  ją  wypłukać  i 

napełnić  FILTROWANĄ  WODĄ  z  pojemnika  w  lodówce.  To  musi  być  FILTROWANA 

WODA, bo chociaŜ mówi się, Ŝe kranówka w Nowym Jorku jest pozbawiona zanieczyszczeń, 

zdrowiej  jest  dla  Grubego  Louie  dostawać  choć  trochę  wody,  która  na  pewno  jest  czysta. 

Koty  muszą  duŜo  pić,  Ŝeby  przepłukiwać  sobie  organizm  -  to  zapobiega  infekcjom  nerek  i 

układu  moczowego  -  więc  zawsze  trzeba  wystawiać  mu  duŜo  wody  i  nie  tylko  przy 

miseczkach z jedzeniem, ale w innych miejscach teŜ. 

Proszę  nie  pomylić  miseczki  na  korytarzu  z  MISECZKĄ  PRZY  CHOINCE.  Tamta 

miseczka jest po to, Ŝeby Louie nie podpijał wody z wiaderka, w którym stoi drzewko. Zbyt 

duŜa ilość Ŝywicy przyprawia go o zaparcia. 

Rano  Gruby  Louie  lubi  sobie  posiedzieć  na  parapecie  okna  w  moim  pokoju  i 

poobserwować  gołębie  na  drabince  przeciwpoŜarowej.  PROSZĘ  NIGDY  NIE  OTWIERAĆ 

TEGO  OKNA!  Trzeba  się  upewnić,  czy  zasłony  są  rozsunięte,  Ŝeby  mógł  wyglądać  bez 

przeszkód. 

Czasami lubi teŜ wyglądać przez okno obok telewizora. Jeśli płacze, kiedy tam siedzi, 

to znaczy, Ŝe trzeba go popieścić. 

 

PO POŁUDNIU: 

W  porze  obiadu  proszę  dawać  Grubemu  Louie  JEDZENIE  Z  PUSZKI.  Gruby  Louie 

lubi  wyłącznie  trzy  smaki:  UCZTĘ  KURCZAKOWO  -  TUNCZYKOWĄ  (W 

KAWAŁKACH), UCZTĘ KREWETKOWO - RYBNĄ (W KAWAŁKACH) oraz UCZTĘ Z 

RYB  MORSKICH  (W  KAWAŁKACH).  Nie  tknie  niczego  z  WOŁOWINĄ  ani  z 

WIEPRZOWINĄ. Zawartość puszki trzeba mu wyłoŜyć na nowy, CZYSTY talerzyk, inaczej 

nie  ruszy  jedzenia.  Poza  tym  nie  będzie  chciał  jeść,  jeŜeli  obiad  nie  zachowa  na  talerzyku 

kształtu, JAKI MIAŁ W PUSZCE, więc proszę nie rozgniatać mu jedzenia widelcem. 

Po  zjedzeniu  jedzenia  z  puszki  Gruby  Louie  lubi  wyciągnąć  się  na  dywanie  przed 

frontowymi drzwiami. To dobry moment,  Ŝeby zmusić go do ćwiczeń. Kiedy się wyciągnie, 

wystarczy  wsunąć  rękę  pod  jego  grzbiet  i  rozciągnąć  go  (bardzo  to  lubi),  aŜ  się  zwinie  w 

przecinek. Wtedy trzeba połoŜyć mu kciuki pod łopatkami i zrobić koci masaŜ. Jeśli robi się 

to dobrze, będzie mruczał. Jeśli robi się to źle, moŜna się szybko zorientować, bo gryzie. 

Gruby Louie bardzo łatwo się nudzi, a kiedy się nudzi, wtedy chodzi w kółko i płacze, 

background image

wiec oto parę gier, w które lubi się bawić: 

•  Proszę  wziąć  parę  kawałków  KOCIEGO  PRZYSMAKU  i  ułoŜyć  je  rządkiem  na 

sprzęcie grającym. Louie będzie je sobie po kolei strącał i ganiał. 

•  Proszę  posadzić  Grubego  Louie  na  KRZEŚLE  PRZY  MOIM  KOMPUTERZE  i 

schować  się  za  regałem  na  ksiąŜki,  a  potem  przerzucić  przez  oparcie  krzesła 

koniec sznurowadła, Ŝeby nie widział, skąd się tam wzięło. 

•  Z  poduszek  na  moim  łóŜku  proszę  zbudować  FORT  i  wsadzić  Grubego  Louie  do 

ś

rodka,  a  potem  wsuwać  dłoń  przez  którąś  ze  szczelin  między  poduszkami 

(zalecam zakładanie na czas tej zabawy rękawicy kuchennej). 

•  Proszę  do  BRUDNEJ  SKARPETKI  włoŜyć  trochę  kocimiętki  i  rzucić  ją  Grubemu 

Louie.  Dobrze  jest  potem  dać  mu  cztery  do  pięciu  godzin  spokoju,  bo  po 

kocimiętce traci umiar, jeśli chodzi o uŜywanie pazurów. 

 

KUWETA ZE śWIRKIEM: 

Panie  Gianini,  to  głównie  do  pana.  Mama  nie  powinna  czyścić  kuwety  ani  dotykać 

niczego,  co  miało  z  nią  jakiś  kontakt,  bo  moŜe  dostać  toksoplazmozy  i  dziecko  moŜe 

zachorować.  Po  zmianie  Ŝwirku  w  kuwecie  Grubego  Louie  zawsze  proszę  myć  ręce  ciepłą 

wodą z mydłem, nawet jeŜeli wydaje się panu, Ŝe nic nie zostało na rękach. 

Kuwetę  Grubego  Louie  naleŜy  czyścić  CODZIENNIE.  Proszę  zawsze  uŜywać 

absorbentnego Ŝwirku, a potem wyrzucać zawartość kuwety do plastikowej torby na śmieci i 

wynosić  ją  do  zsypu.  Nic  prostszego.  Grubsza  sprawa  przydarza  mu  się  na  ogół jakieś  dwie 

godziny  po  wieczornym  posiłku.  Zorientuje  się  pan  po  zapaszku,  który  będzie  dochodził  z 

kuwety w mojej łazience. 

 

NAJWAśNIEJSZE: 

Proszę  pamiętać,  Ŝeby  nie  zaglądać  do  SPECJALNEJ  SKRYTKI  ZA  TOALETĄ, 

którą Gruby Louie urządził sobie w mojej łazience. Tam trzyma swoją kolekcję błyszczących 

drobiazgów. JeŜeli wam coś zabierze i tam to znajdziecie, upewnijcie się, czy nie zabieracie 

tego  na  jego  oczach,  inaczej  całymi  tygodniami  będzie  was  usiłował  pogryźć  za  kaŜdym 

razem,  kiedy  was  zobaczy.  Rozmawiałam  o  tym  z  weterynarzem,  ale  on  powiedział,  Ŝe 

oprócz skierowania do specjalisty od psychologii zwierząt (jakieś siedemdziesiąt dolarów za 

godzinę terapii), nic innego nie moŜna zrobić. Po prostu musimy to jakoś znosić. 

PRZEDE  WSZYSTKIM,  PROSZĘ  PAMIĘTAĆ  O  TYM,  śEBY  KILKA  RAZY 

DZIENNIE  BRAĆ  GRUBEGO  LOUIE  NA  RĘCE,  PRZYTULAĆ  GO  I  GŁASKAĆ!!!!! 

background image

(ON TO LUBI). 

Sobota, 13 grudnia, północ, poddasze 

Wierzyć mi się nie chce, Ŝe juŜ jest dwunasta, a ja dalej przerabiam dopiero pierwszy 

rozdział Wstępu do algebry

Ta  ksiąŜka  nie  nadaje  się  do  czytania.  Mam  wielką  nadzieję,  Ŝe  autor  nie  zarobił  na 

niej zbyt wiele. 

Powinnam po prostu pójść do pana G, i zapytać go, co będzie na egzaminie. 

Nie, to by było oszustwo. 

Prawda? 

Niedziela, 14 grudnia, 10.00, poddasze 

Zostało  tylko  czterdzieści  osiem  godzin  do  egzaminu  z  algebry,  a  ja  wciąŜ  nie 

skończyłam jeszcze pierwszego rozdziału. 

Niedziela, 14 grudnia, 10.30, poddasze 

Znów przyszła Lilly. Chce się razem ze mną uczyć historii cywilizacji. Powiedziałam 

jej, Ŝe nie mogę zawracać sobie głowy historią cywilizacji, skoro jestem dopiero w pierwszym 

rozdziale powtórki z algebry, ale ona stwierdziła, Ŝe będziemy się uczyć na zmianę: ona przez 

godzinę  będzie  mnie  przepytywała  z  algebry,  a  potem ja ją  przepytam  z  historii  cywilizacji. 

Zgodziłam się, chociaŜ to nie jest tak całkiem w porządku - ona z algebry ma szóstkę, więc 

przepytywanie  mnie  wcale  jej  nie  pomoŜe,  za  to  mnie  się  przyda  powtórka  z  historii 

cywilizacji przy przepytywaniu jej. 

Ale w końcu od czego są przyjaciele. 

Niedziela, 14 grudnia, 11.00, poddasze 

Właśnie  dzwoniła  Tina.  Młodsze  rodzeństwo  doprowadza  ją  do  szału.  Spytała,  czy 

moŜe przyjść i pouczyć się tutaj. Powiedziałam, Ŝe tak, oczywiście. 

Co  innego  miałam  jej  powiedzieć?  Poza  tym  obiecała,  Ŝe  przyniesie  nam  bajgle  i 

wegetariański  serek  kremowy.  Powiedziała  teŜ,  Ŝe  oglądała  zdjęcia  w  dodatku  i  Ŝe  jej 

zdaniem  są  piękne,  i  Ŝe  nie  powinnam  się  przejmować  tym,  co  mówią  ludzie  o  mojej 

sprzedajności, bo wyglądałam naprawdę seksownie. 

background image

Niedziela, 14 grudnia, południe, poddasze 

Michael powiedział Borysowi, gdzie jest Lilly, więc teraz Borys teŜ tu jest. 

Lilly ma rację. Borys naprawdę za głośno oddycha. To bardzo rozprasza. 

I wolałabym, Ŝeby nie kładł nóg na moje łóŜko. Mógłby przynajmniej zdjąć buty. Ale 

Lilly powiedziała, Ŝe to nie jest dobry pomysł. 

Nie wiem naprawdę, czemu Lilly wytrzymuje z chłopakiem, który nie tylko oddycha 

przez usta, ale jeszcze śmierdzą mu stopy. 

MoŜe  i  Borys  jest  muzycznym  geniuszem,  ale  moim  zdaniem  musi  się jeszcze  wiele 

nauczyć na temat higieny. 

Niedziela, 14 grudnia, 12.30, poddasze 

A teraz Kenny teŜ tu przyszedł. Nie wiem, jak ja się mam w ogóle uczyć w tym tłumie 

ludzi. O, pan Gianini właśnie uznał, Ŝe to idealny moment, Ŝeby poćwiczyć grę na perkusji. 

Niedziela, 14 grudnia, 20.00, poddasze 

Powiedziałam Lilly, a ona się ze mną zgodziła, Ŝe skoro przyszli Borys i Kenny, całą 

naukę  jakby  diabli  wzięli.  No  i  bębnienie  pana  G.  wcale  nie  pomagało.  Zdecydowaliśmy 

więc, Ŝe najlepiej będzie zrobić sobie przerwę w nauce i pójść do Chinatown na dim sum. 

Bawiliśmy  się  świetnie  w  Wielkim  Szanghaju,  jedząc  wegetariańskie  pieroŜki  i 

fasolkę szparagową duszoną w sosie czosnkowym. Skończyło się na tym, Ŝe siedziałam obok 

Borysa,  a  on  naprawdę  mnie  rozśmieszał,  tak  wszystko  ustawiając,  Ŝe  ile  razy  kelnerzy 

przynosili  nam  coś  nowego,  jedyne  wolne  miejsce  na  stole  było  przed  nim  i  oni  tam  to 

stawiali, a potem Borys i ja mogliśmy sobie wybrać pierwsze kąski. 

Dzięki  temu  zdałam  sobie  sprawę,  Ŝe  mimo  tych  swetrów  i  oddychania  przez  usta, 

Borys naprawdę jest zabawnym i miłym gościem. Lilly ma wielkie szczęście. To znaczy - ma 

szczęście,  Ŝe  chłopak,  którego  kocha,  teŜ ją kocha.  Gdybym  tylko  mogła  kochać  Kenny'ego 

tak jak Lilly Borysa! 

Ale  zdaje  się,  nie  mam  Ŝadnej  władzy  nad  tym,  w  kim  się  zakochuję.  Wierzcie  mi, 

gdyby  tak  było,  NIE  zakochałabym  się  w  Michaelu.  Przede  wszystkim  on  jest  starszym 

bratem mojej najlepszej przyjaciółki, a gdyby Lilly kiedykolwiek odkryła, Ŝe ja go lubię, NIE 

zrozumiałaby. No i oczywiście on jest przecieŜ maturzystą i wkrótce skończy szkołę. 

I och, no tak - ma juŜ przecieŜ dziewczynę. 

background image

Ale co ja mam zrobić? PrzecieŜ nie mogę NA SIŁĘ zakochać się w Kennym ani tym 

bardziej nie mogę go ZMUSIĆ, Ŝeby przestał lubić mnie - to znaczy, no wiecie, Ŝeby przestał 

się we mnie kochać. 

ChociaŜ nadal nie zaprosił mnie na bal. Ani razu w ogóle o tym nie wspomniał. Lilly 

mówi, Ŝe powinnam do niego po prostu zadzwonić i powiedzieć: „No to jak, idziemy razem?” 

Cały  czas mi  wytyka,  Ŝe  przecieŜ miałam  dość  odwagi,  Ŝeby  rozwalić  komórkę  Lany.  Więc 

czemu, pyta Lilly, czemu brak mi odwagi, Ŝeby zadzwonić do własnego faceta i zapytać go, 

czy zabierze mnie na szkolny bal? 

No tak, ale komórkę Lany rozwaliłam w ataku szału. Nie mogę zebrać się na coś choć 

trochę przypominającego atak szału, kiedy w grę wchodzi Kenny. Jest taka część mnie samej, 

która wcale nie ma ochoty iść z nim i ta część mnie odczuwa ulgę, Ŝe on nic jeszcze o tym nie 

wspomniał. 

Och, to bardzo mała część mnie, ale jednak ISTNIEJE. 

No  więc  w  rezultacie,  mimo  Ŝe  bawiłam  się  dobrze,  siedząc  koło  Borysa  w  tej 

restauracji  i  tak  dalej,  było  to  teŜ  trochę  przygnębiające  ze względu  na  całą  moją  sytuację  z 

Kennym. 

A  potem  wszystko  zrobiło  się  jeszcze  bardziej  przygnębiające.  To  dlatego,  Ŝe  parę 

małych dziewczynek, Chinek z pochodzenia, podeszło do mnie, kiedy otwierałam ciasteczko 

z  wróŜbą  i  spytało,  czy  dam  im  autograf.  A  potem  podsunęły  mi  długopisy  i  dodatek 

reklamowy, który ukazał się w ostatnim wydaniu „Timesa”. 

Naprawdę  chciałam  się  zabić,  tylko  nie  bardzo  wiedziałam  jak.  Miałam  dźgnąć  się 

prosto w serce pałeczką do ryŜu, czy co? 

Podpisałam  im  tę  głupią  gazetę  i  usiłowałam  się  uśmiechnąć.  Ale  w  środku, 

oczywiście, Aś MNIE SKRĘCAŁO, zwłaszcza kiedy zobaczyłam, jak uszczęśliwione były te 

dziewczynki  spotkaniem  ze  mną.  I  dlaczego  zrobiłam  na  nich  takie  wraŜenie?  Nie,  nie  ze 

względu  na  moją  niezmordowaną  działalność  na  rzecz  misiów  polarnych,  wielorybów  czy 

głodujących dzieci. Której jeszcze nie podjęłam, ale absolutnie zamierzam to zrobić. 

Nie, to dlatego, Ŝe trafiłam do kolorowego pisma w paru ładnych sukienkach, a poza 

tym jestem wysoka i chuda jak modelka. 

Co wcale nie jest Ŝadnym komplementem! 

Potem ból głowy znów mi wrócił i powiedziałam, Ŝe muszę iść do domu. 

Nikt za bardzo nie protestował. Myślę, Ŝe wszyscy nagle zdali sobie sprawę, ile czasu 

juŜ  zmarnowaliśmy  i  ile  nauki  jeszcze  nam  wszystkim  zostało.  No  więc  rozeszliśmy  się,  a 

teraz  znów  siedzę  w  domu,  a  mama  mówi,  Ŝe  kiedy  mnie  nie  było,  cztery  razy  dzwonił 

background image

Sebastiano ORAZ Ŝe dostarczył mi kolejną sukienkę. 

I  to  nie  byle  jaką  sukienkę.  To  sukienka,  którą  zaprojektował  specjalnie  dla  mnie  na 

Bezwyznaniowy  Bal  Zimowy.  Nie  jest  seksowna.  Wcale  nie  jest  seksowna.  Jest  uszyta  z 

ciemnozielonego aksamitu, ma długie rękawy i szeroki, kwadratowy dekolt. 

Ale  kiedy  ją  włoŜyłam  i  przejrzałam  się  w  lustrze  w  swoim  pokoju,  zdarzyło  się  coś 

dziwnego: 

Wyglądałam dobrze. NAPRAWDĘ dobrze. Do sukienki dołączony był liścik: 

 

Prosz

ę

, wybacz mi.

 

Obiecuj

ę

Ŝ

e  dzi

ę

ki  tej  sukience  przestanie  o  tobie  my

ś

le

ć

,  jak  o  przyjaciółce  swojej 

małej siostrzyczki.

 

S.

 

 

To naprawdę słodkie. Smutne, ale słodkie. Sebastiano, oczywiście, nie ma pojęcia, Ŝe 

sytuacja z Michaelem jest beznadziejna i Ŝe śADNA sukienka nic tu nie pomoŜe. 

Ale  hej!  Sebastiano  przynajmniej  PRZEPROSIŁ.  Jak  zauwaŜyłam,  to  więcej,  niŜ 

moŜna powiedzieć o Grandmère. 

Oczywiście, Ŝe wybaczę Sebastianowi. No bo w końcu to wszystko nie jego wina. 

I pewnie któregoś dnia wybaczę takŜe Grandmère, poniewaŜ, jak rozumiem, jest stara 

i nie bardzo wie, co robi. 

Ale  nigdy,  przenigdy  nie  wybaczę  samej  sobie  tego,  Ŝe  w  ogóle  znalazłam  się  w 

podobnej sytuacji. Powinnam była to przewidzieć. Powinnam była powiedzieć Sebastianowi: 

bardzo  proszę,  tylko  bez  zdjęć.  Niestety,  gapiłam  się.  Patrzyłam,  jak  wyglądam  w  tych 

wszystkich sukienkach i zapomniałam, Ŝe rola księŜniczki to coś więcej niŜ noszenie ładnych 

sukienek  -  to  oznacza,  Ŝe  musisz  być  wzorem  dla  wielu  ludzi...  Ludzi,  których  nawet  nie 

znasz i których moŜesz nigdy nawet nie spotkać. 

I dlatego, jeŜeli nie zdam tego testu z algebry, przepadłam. 

Poniedziałek, 15 grudnia, godzina wychowawcza 

Liczba  uczniów  Liceum  imienia  Alberta  Einsteina,  którzy  (na  razie)  poczuli  się  w 

obowiązku  zrobić  mi  jakąś  uwagę  na  temat  zniszczenia  w  zeszły  piątek  komórki  Lany 

Weinberger: 37. 

Liczba  uczniów  Liceum  imienia  Alberta  Einsteina,  którzy  (na  razie)  poczuli  się  w 

obowiązku wspomnieć o moim zawieszeniu w prawach ucznia w zeszły piątek: 59. 

background image

Liczba  uczniów  Liceum  imienia  Alberta  Einsteina,  którzy  (na  razie)  poczuli  się  w 

obowiązku zrobić mi jakąś uwagę na temat zdjęć w weekendowym reklamowym dodatku do 

„New York Timesa”: 74. 

Ogólna  liczba  uwag  zrobionych  mi,  jak  na  razie,  dzisiaj  przez  uczniów  Liceum 

imienia Alberta Einsteina: 170. 

Co  dziwne,  kiedy  przebrnęłam  przez  to  wszystko  i  dotarłam  do  swojej  szafki, 

znalazłam  tam  coś  zupełnie  niespodziewanego:  pojedynczą  Ŝółtą  róŜę,  która  tkwiła  w 

drzwiczkach. 

Co to moŜe znaczyć? CzyŜby był w tej szkole ktoś, kto mną nie pogardza? 

Najwyraźniej  tak.  Ale  kiedy  rozejrzałam  się  wkoło,  zachodząc  w  głowę,  kim  moŜe 

być  ten  mój  jedyny  sojusznik,  zobaczyłam  tylko  Justina  Baxendale'a,  którego  (jak  zwykle) 

napastowała horda wielbicielek. 

Podejrzewam, Ŝe anonimowym ofiarodawcą mojej róŜy musi być Kenny, który usiłuje 

poprawić mi humor. Nie przyzna się, ale niby kto inny miałby to zrobić? 

Dzisiaj  mamy  powtórkę,  co  oznacza,  Ŝe  cały  dzień  -  oprócz  lunchu  -  powinniśmy 

spędzić w sali, gdzie zwykle mamy godzinę wychowawczą, i uczyć się do egzaminów, które 

zaczynają się jutro. Jak dla mnie, nie ma sprawy, bo przynajmniej w ten sposób nie grozi mi, 

Ŝ

e natknę się na Lanę. Ona ma godzinę wychowawczą na zupełnie innym piętrze. 

Jedyny  problem  to  to,  Ŝe  Kenny  jest  w  tej  samej  klasie.  Musimy  siedzieć  zgodnie  z 

porządkiem  alfabetycznym,  więc  znalazł  się  na  początku  rzędu  przede  mną,  ale  ciągle 

przesyła  mi  jakieś  liściki.  Liściki,  w  których  pisze  takie  rzeczy,  jak:  „Nie  trać  uśmiechu!” 

albo: „Trzymaj się, słoneczko!” 

Ale do róŜy nie chce się przyznać. 

Przy  okazji,  chcecie  wiedzieć,  ile  razy  odezwał  się  dzisiaj  do  mnie  Michael 

Moscovitz? 

RAZ. 

I trudno to nawet nazwać odezwaniem się. Powiedział mi na korytarzu, Ŝe glan mi się 

rozwiązał. 

Bo się rozwiązał. 

Moje Ŝycie się skończyło. 

Zostały  cztery  dni  do  Bezwyznaniowego  Balu  Zimowego,  a  ja  nadal  nie  mam 

partnera. 

 

Równanie odległości: 

background image

d - 10xrt 

r = 10 

t = 2 

d = 10 + 10 x 2 

= 10 + 20 = 30 

Zmienne zastępują liczby (litery) 

Prawo rozdzielności 

5x + 5y – 5 

5(x + y - 1) 

2a - 2b + 2c 

2( - l) - 2( - 2) + 2(5) 

- 2 + 4 + 10 = 12 

Czterokrotność  jakiejś  liczby  jest  dodana  do  trzech.  Wynik  jest  pięciokrotnością  tej 

samej liczby. 

 

Znajdź tę liczbę. 

x = szukana liczba 

4x + 3 = 5x 

- 4x   - 4x 

3 = x 

 

Regardes ks oiseaux stupides. 

 

System  kartezjanskiego  podziału  płaszczyzny  dzieli  płaszczyznę  na  cztery  części, 

nazywane ćwiartkami. 

Ć

wiartka 1 (dodatni, dodatni) 

Ć

wiartka 2 (ujemny, dodatni) 

Ć

wiartka 3 (ujemny, ujemny) 

Ć

wiartka 4 (dodatni, ujemny) 

 

Nachylenie: nachylenie linii oznaczamy m. 

 

Znaleźć nachylenie linii 

Nachylenie ujemne 

background image

Nachylenie dodatnie 

Zerowe nachylenie 

Linia pionowa nie ma nachylenia. 

Linia pozioma ma nachylenie równe zero. 

Współrzędne - punkty, które leŜą na tej samej linii. 

Linie równoległe mają to samo nachylenie. 

4x + 2y = 6 

2y = - 4x + 6 

y = - 2x + 3 

 

Strona czynna informuje, Ŝe podmiot wykonuje jakaś czynność. 

Strona bierna informuje, Ŝe jakaś czynność jest wykonywana na podmiocie. 

Wtorek, 16 grudnia 

Algebra i angielski juŜ poza mną. 

Zostały jeszcze tylko trzy, no i praca semestralna. 

 

Dzisiaj 76 uwag, z czego 53 niepochlebne 

„Sprzedajna” = 29 razy 

„Pewnie mi się wydaje, Ŝe jestem taka świetna” = 14 razy 

„Proszę, idzie Miss Thang” = 6 razy 

 

Lilly mówi: 

- A co cię obchodzi, co mówią inni ludzie? Znasz prawdę, tak? I tylko to się liczy. 

Łatwo  jej  mówić.  To  nie  Lilly  jest  osobą,  o  której  bez  przerwy  się  mówi.  To  JA  nią 

jestem. 

Ktoś zostawił w mojej szafce następną Ŝółtą róŜę. Co jest? Znów pytałam Kenny'ego, 

czy  to  nie  on,  ale  się  wyparł.  Dziwne,  strasznie  się  przy  tym  zaczerwienił.  Ale  to  moŜe 

dlatego, Ŝe Justin Baxendale, który właśnie koło nas przechodził, nastąpił mu na nogę. Kenny 

ma bardzo duŜe stopy, jeszcze większe niŜ moje. 

Zostały trzy dni do Bezwyznaniowego Balu Zimowego, i nada na froncie partnera na 

bal. 

background image

Ś

roda, 17 grudnia 

Egzamin z historii cywilizacji finis

Jeszcze tylko dwa i praca semestralna. 

62 uwagi, 34 niepochlebne 

 

„Sprzedajna” = 5 razy 

„Gdybym tak jak ty, Mia, nie miała biustu, teŜ mogłabym być modelką” = 6 razy 

Jedna  Ŝółta  róŜa,  ale  dalej  ani  śladu  ofiarodawcy.  MoŜe  komuś  pomyliły  się  szafki  i 

wziął moją za Lany. Ona się w końcu zawsze kręci w pobliŜu i czeka na Josha Richtera, który 

ma  szafkę  tuŜ  obok  mojej,  Ŝeby  potem  całować  się  z  nim  do  upadłego.  MoŜliwe,  Ŝe  ktoś 

myśli, Ŝe zostawia te róŜe dla niej. 

Bóg  świadkiem,  Ŝe  w  Liceum  imienia  Alberta  Einsteina  nie  ma  takiej  osoby,  która 

chciałaby  dawać  mi  kwiaty.  No, chyba  Ŝe  umrę,  a  oni  będą  mogli  rzucać  je  na  mój  grób  ze 

słowami: „Niewielka strata, Miss Thang”. 

Zostały dwa dni do balu. Dalej nic. 

Czwartek, 18 grudnia, 1.00 w nocy 

Właśnie coś mi przyszło do głowy: 

MoŜe Kenny kłamie w sprawie tych róŜ. MoŜe one NAPRAWDĘ są od niego. MoŜe 

zostawia je jako wstęp do zaproszenia mnie na jutrzejszy bal. 

Co  jest  naprawdę  trochę  obraźliwe.  To  znaczy  to,  Ŝe  tak  długo  zwlekał  z 

zaproszeniem.  Niby  skąd  ta  pewność,  Ŝe  do  tej  pory  nie  zgodziłam  się  juŜ  pójść  z  kimś 

innym? 

 

Jakby ktokolwiek inny mógł chcieć mnie zaprosić. 

HA! 

Czwartek, 18 grudnia, 16.00 

w limuzynie po drodze do hotelu Plaza 

NARESZCIE!!!!!! 

JUś PO!!!!! 

PO EGZAMINACH SEMESTRALNYCH!!!!!!!! 

background image

I wiecie co? 

Jestem  całkiem  pewna,  Ŝe  wszystkie  zdałam.  Nawet  algebrę.  Stopnie  wywieszą 

dopiero  jutro,  podczas  kiermaszu,  ale  tak  długo  męczyłam  pana  G.,  Ŝe  w  końcu  mi 

powiedział: 

- Mia, poradziłaś sobie. A teraz odczep się ode mnie, dobra? 

Jasne?????  Powiedział,  Ŝe  SOBIE  PORADZIŁAM!!!!!!!!!!  Wiecie,  co  znaczy: 

PORADZIŁAŚ SOBIE, prawda? 

TO ZNACZY, śE ZDAŁAM!!!!!!!!!!!!!!!!!!! 

Dzięki Bogu, juŜ po wszystkim. Teraz mogę się skoncentrować na rzeczach waŜnych: 

Na swoim Ŝyciu towarzyskim. 

Mówię  powaŜnie.  Moje  Ŝycie  towarzyskie  jest  w  stanie  kompletnej  ruiny.  Wszyscy 

ludzie  w  szkole  -  z  wyjątkiem  moich  przyjaciół  -  uwaŜają,  Ŝe  się  totalnie  sprzedałam. 

Powtarzają mi ciągle: 

- Ty róŜne rzeczy mówisz, Mia, ale ich nie robisz. 

No  cóŜ,  ja  im  pokaŜę.  Zaraz  po  egzaminie  z  historii  cywilizacji,  jeszcze  wczoraj, 

uderzyło  mnie  to  jak  tona  cegieł.  Wiedziałam  DOKŁADNIE,  co  powinnam  zrobić.  Coś 

takiego  zrobiłaby  na  moim  miejscu  Grandmère.  No  cóŜ,  moŜe  Grandmère  nie  zrobiłaby 

DOKŁADNIE  tego  samego,  ale  mniejsza  z  tym.  Sebastiano  na  pewno  nie  będzie 

uszczęśliwiony, ale z drugiej strony powinien był zapytać MNIE, a nie Grandmère, czy moŜe 

wykorzystać te zdjęcia do reklamy swoich ubrań. Racja? 

Muszę  powiedzieć,  Ŝe  jak  do  tej  pory  to  najbardziej  „ksiąŜęca”  rzecz,  jaką 

wymyśliłam.  Ja  mówię  bardzo,  bardzo  powaŜnie.  Serio.  Nie  uwierzylibyście,  jak  mi  się 

spociły dłonie. 

Ale  nie  mogę  siedzieć  dalej  bezczynnie.  Nie  będę  z  pokorą  przyjmować  tych  obelg. 

Coś z tym trzeba zrobić i wydaje mi się, Ŝe wiem co. 

Najlepsze jest to, Ŝe zrobię to zupełnie sama, bez Ŝadnej pomocy od nikogo. 

No  cóŜ,  dobra,  recepcjonista  w  hotelu  Plaza  pomógł  mi,  bo  udostępnił  pokój,  a  Lars 

pomógł, pozwalając mi wszystkie telefony załatwić ze swojej komórki. 

Lilly  pomogła  mi  spisać  to,  co  mam  do  powiedzenia,  a  Tina  dopiero  co  umalowała 

mnie i ułoŜyła mi włosy. 

Ale całą resztą zajęłam się sama. 

No dobra, juŜ czas. 

Jedziemy z tym koksem. 

background image

Czwartek, 18 grudnia, 19.00 

Właśnie obejrzałam siebie we wszystkich czterech głównych stacjach telewizyjnych, a 

poza  tym  w  New  York 1, CNN,  Headline  News, MSNBC  i  Fox  News  Channel.  Ewidentnie 

mają  teŜ  zamiar  pokazać  to  w  Entertainment  Tonight,  Access Hollywood i  E!  Entertainment 

News. 

I muszę przyznać, Ŝe jak na dziewczynę, która podobno ma kłopoty z obrazem samej 

siebie,  poradziłam  sobie  śpiewająco.  Nie  pomyliłam  się  ani  razu.  MoŜe  troszkę  za  szybko 

mówiłam, ale bez przesady moŜna mnie było  ZROZUMIEĆ. Chyba Ŝe nie mówi się dobrze 

po angielsku i tak dalej. 

I  wyglądałam  nieźle.  Pewnie  mogłam  włoŜyć  coś  innego  niŜ  szkolny  mundurek,  ale 

wiecie co? Granatowy kolor całkiem dobrze wychodzi w telewizji. 

Telefon  nie  przestaje  dzwonić  od  chwili,  kiedy  pierwszy  raz  nadano  konferencję.  Za 

pierwszym razem odebrała mama. Dzwonił Sebastiano, który wrzeszczał coś niezrozumiale o 

tym, jakoby go zrujnowałam. 

ChociaŜ on nie umie powiedzieć „zrujnowany”. Wychodzi mu „zruj”. 

Poczułam  się  naprawdę  paskudnie.  Bo  przecieŜ,  ja  nie  chciałam  go  rujnować. 

Zwłaszcza Ŝe wyświadczył mi sporą uprzejmość, projektując sukienkę na bal. 

Ale co ja miałam zrobić? Spróbowałam ukazać mu dobre strony całej sprawy. 

-  Sebastiano...  -  powiedziałam,  kiedy  podeszłam  do  telefonu  -  ja  ciebie  nie 

zrujnowałam.  Naprawdę.  PrzecieŜ  na  Greenpeace  pójdzie  dochód  ze  sprzedaŜy  tylko  tych 

sukienek, które miałam na sobie w dodatku reklamowym. 

Ale Sebastiano zupełnie nie dostrzegał szerszej perspektywy. Wrzeszczał dalej: 

- Zruj! Jestem zruj! 

Wyjaśniłam  mu,  Ŝe  wręcz  przeciwnie,  przekazanie  Greenpeace  całego  dochodu  ze 

sprzedaŜy  sukienek,  które  pokazałam,  zostanie  uznane  w  branŜy  za  błyskotliwe  posunięcie 

marketingowego  geniuszu  i  nie  zdziwię  się,  jeśli  te  sukienki  w  mgnieniu  oka  znikną  z 

wieszaków,  bo  takie  dziewczyny  jak  ja,  dla  których  są  przeznaczone  projektowane  przez 

niego stroje, naprawdę przejmują się kwestiami ochrony środowiska. 

Musiałam  się  paru  rzeczy  nauczyć  w  czasie  tych  moich lekcji  etykiety z  Grandmère, 

bo  na  koniec  totalnie  przeciągnęłam  go  na  swoją  stronę.  Zanim  odłoŜyłam  słuchawkę, 

Sebastiano zdołał chyba uwierzyć, Ŝe sam był autorem tego całego pomysłu. 

W  następnej  kolejności  zadzwonił  tata.  Będę  chyba  musiała  jeszcze  przemyśleć 

pomysł  kupienia  mu  na  gwiazdkę  ksiąŜki  o  radzeniu  sobie  z  gniewem,  bo  śmiał  się  do 

background image

rozpuku. Chciał wiedzieć, czy to był pomysł mojej mamy, a kiedy powiedziałam: 

- Nie, sama na to wpadłam... 

Odparł: 

- NAPRAWDĘ masz w sobie coś z księŜniczki, wiesz? 

Wiecie, mam takie dziwne wraŜenie, Ŝe zdałam właśnie jeszcze jeden egzamin. 

Tyle  Ŝe,  oczywiście,  nadal  nie  odzywam  się  do  Grandmère.  Ani  jeden  z  telefonów, 

które  dzisiaj  dostałam  -  od  Lilly  i  Tiny,  i  babci,  i  dziadka  z  Indiany,  którzy  widzieli  moją 

wypowiedź w jednym z lokalnych programów - nie był od niej. 

Naprawdę,  moim  zdaniem  to  ona  powinna  mnie  przeprosić,  bo  to  co  zrobiła,  było 

ciosem poniŜej pasa. 

Prawie  tak  samo,  zauwaŜyła  moja  mama  znad  obiadu  zamówionego  w  Number  One 

Noodle Son, jak to co JA DZIŚ zrobiłam. 

Trochę mnie wcięło. Jeszcze nie zdąŜyłam się nad tym zastanowić, ale rzeczywiście: 

to,  co  zrobiłam  dzisiaj  wieczorem,  było  równie  Ŝmijowate,  jak  wszystko,  co  kiedykolwiek 

zrobiła Grandmère. 

Ale  to  chyba  nie  powinno  nikogo  tak  strasznie  dziwić.  JESTEŚMY  w  końcu 

spokrewnione. 

No ale z drugiej strony - Luke Skywalker i Darth Vader teŜ byli. 

Muszę  lecieć.  Zaczyna  się  Słoneczny  patrol.  Po  raz  pierwszy  od  tygodni  obejrzę  go 

sobie spokojnie w domu. 

Czwartek, 18 grudnia, 21.00 

Właśnie  dzwoniła  Tina.  W  ogóle  nie  chciała  rozmawiać  o  konferencji  prasowej. 

Chciała się dowiedzieć, co dostałam od swojej Tajemniczej ŚnieŜynki. A ja na to: 

- Tajemniczej ŚnieŜynki? Co ty wygadujesz? 

-  No  wiesz...  -  odparła  Tina.  -  Mówię  o  twojej  Tajemniczej  ŚnieŜynce.  Pamiętasz, 

Mia.  Zapisywałyśmy  się  miesiąc  temu.  Wkładasz  swoje  imię  i  nazwisko  do  słoika,  a  potem 

ktoś  cię  losuje  i  przez  ostatni  tydzień  szkoły  przed  zimowymi  feriami  musi  być  twoją 

Tajemniczą  ŚnieŜynką.  Ma  cię  zaskakiwać  drobnymi  upominkami  i  tak  dalej.  Rozumiesz, 

mamy sobie nawzajem trochę ulŜyć w tym stresie. Cały tydzień egzaminów i tak dalej. 

Pamiętałam  jak  przez  mgłę,  Ŝe  na  tydzień  przed  Świętem  Dziękczynienia  Tina 

zaciągnęła  mnie  do  jakiegoś  składanego  stolika,  gdzie  geniuszkowato  wyglądający  ludzie  z 

samorządu  szkolnego  siedzieli  w  kącie  stołówki  z  tym  wielkim  słojem  pełnym  małych 

background image

karteczek papieru. Tina zmusiła mnie, Ŝebym zapisała swoje nazwisko na karteczce, a potem 

wylosowała czyjeś nazwisko ze słoja. 

- O mój BoŜe! - zawołałam. 

Przy tym całym stresie egzaminacyjnym zupełnie o tym zapomniałam! 

Co gorsza - zapomniałam,  Ŝe wylosowałam Tinę. Zresztą trudno to nazwać zbiegiem 

okoliczności,  bo  wrzuciła  swoją  karteczkę  z  nazwiskiem  do  słoja  tuŜ  przedtem,  nim 

sięgnęłam po los. BoŜe, ale ze mnie beznadziejna przyjaciółka! 

A  potem  zrozumiałam  jeszcze  coś.  śółte  róŜe.  Nie  trafiały  do  mojej  szafki  przez 

pomyłkę!  I  wcale  nie  były  prezentem  od  Kenny'ego!  Musiałam je  dostawać  od  Tajemniczej 

Ś

nieŜynki. 

CóŜ,  trochę  mnie  przybiło.  Bo  zaczyna  wyglądać  na  to,  Ŝe  Kenny  naprawdę  nie  ma 

zamiaru mnie zaprosić na jutrzejszy bal. 

- W głowie mi się nie mieści, Ŝe zapomniałaś - powiedziała Tina, trochę rozbawiona. - 

PrzecieŜ ty DOSTAWAŁAŚ róŜne rzeczy od swojej Tajemniczej ŚnieŜynki, prawda, Mia? 

Poczułam, jak ogarnia mnie poczucie winy. Totalnie skrewiłam. Biedna Tina! 

-  Hm,  no  tak...  -  powiedziałam,  zastanawiając  się,  gdzie  ja  teraz  znajdę jakiś  prezent 

dla  niej,  bo  jutro  jest  ostatni  dzień,  kiedy  ma  działać  Tajemnicza  ŚnieŜynka.  -  Dostawałam, 

fakt. 

Tina westchnęła. 

- Mnie chyba nikt nie wylosował - powiedziała. - Bo nic nie dostałam. 

-  Och,  nie  martw  się  -  pocieszyłam  ją  z  nadzieją,  Ŝe  poczucie  winy,  które  mnie 

zalewało,  nie  rzuca  się  w  oczy.  To  znaczy  w  uszy.  -  Jeszcze  dostaniesz.  Pewnie  twoja 

Tajemnicza  ŚnieŜynka  czeka  do  ostatniej  chwili,  bo  chce  cię  zaskoczyć  czymś  naprawdę 

miłym. 

- Tak uwaŜasz? - spytała Tina z powątpiewaniem. 

- Och, na pewno! - Wręcz tryskałam entuzjazmem. 

Nieco podniesiona na duchu, Tina przeszła do spraw praktycznych. 

- Teraz - powiedziała - skoro jest juŜ po egzaminach... 

- Hm, tak? 

- .. .kiedy masz zamiar powiedzieć Michaelowi, Ŝe to ty wysyłałaś mu te kartki? 

Zaszokowana, odparłam: 

- Chyba nigdy! 

Na co Tina stwierdziła rześko: 

- Mia, jeŜeli mu nie powiesz, to po co w ogóle te kartki wysyłałaś? 

background image

- śeby wiedział, Ŝe oprócz Judith Gershner są jeszcze inne dziewczyny, które go mogą 

lubić. 

Tina odparła powaŜnie: 

-  Mia,  to  nie  wystarczy.  Musisz  mu  wyznać,  Ŝe  to  byłaś  ty.  Jak  inaczej  masz  go 

kiedykolwiek zdobyć, jeŜeli on nie będzie wiedział, co czujesz? 

Tina Hakim Baba ma zadziwiająco wiele wspólnego z moim tatą. 

- Pamiętasz Kenny'ego? Tak właśnie cię zdobył. Przesyłał ci anonimowe listy, ale na 

koniec się ujawnił. 

- Taa - odparłam sarkastycznie. - I sama popatrz, co z TEGO wyszło. 

- Z tobą i Michaelem będzie inaczej - upierała się Tina. - Bo wy dwoje jesteście sobie 

przeznaczeni.  Ja  to  po  prostu  CZUJĘ.  Musisz  mu  powiedzieć  i  musisz  to  zrobić  jutro,  bo 

pojutrze wyjeŜdŜasz do Genowii. 

Och,  BoŜe.  No  tak,  ja  tu  się  pławię  w  samozadowoleniu,  dumna  z  mojej  pierwszej 

sensownie przeprowadzonej konferencji prasowej, a Genowia czeka! O tym teŜ zapomniałam. 

PrzecieŜ  ja  pojutrze  wyjeŜdŜam  do  Genowii!  Z  Grandmère!  Z  którą  juŜ  nawet  nie 

rozmawiam! 

Powiedziałam  Tinie,  Ŝe  jutro  wyznam  prawdę  Michaelowi.  Skończyła  rozmowę, 

wyraźnie zadowolona. 

Dobrze, Ŝe nie mogła widzieć mojego nosa. Nozdrza mi latały jak głupie, bo przecieŜ 

totalnie ją okłamałam. 

Za Ŝadne skarby nic nie powiem Michaelowi Moscovitzowi o tym, co do niego czuję. 

NiewaŜne, co mówi mój tata. NIE MOGĘ. 

Nie prosto w oczy. 

Nigdy. 

Piątek, 19 grudnia, godzina wychowawcza 

Trzymają  nas  tu  na  godzinie  wychowawczej  niczym  zakładników,  dopóki  nie 

rozdadzą nam ostatecznych wyników egzaminów. Potem mamy wolne i resztę dnia moŜemy 

sobie  spędzić  na  Kiermaszu  Zimowym  w  sali  gimnastycznej,  a  jeszcze  potem,  wieczorem, 

odbędzie się bal. 

Naprawdę. Po tej lekcji nie mamy juŜ dzisiaj Ŝadnych innych. Mamy się tylko dobrze 

bawić. 

Akurat. JuŜ widzę, jak się bawię do upadłego. 

background image

To dlatego, Ŝe oprócz moich licznych innych problemów, włączając w to fakt, Ŝe nie 

kocham swojego chłopaka, który najwyraźniej teŜ juŜ nie kocha mnie, a przynajmniej nie na 

tyle,  Ŝeby  mnie  zaprosić  na  szkolny  bal,  ale  za  to  kocham  się  w  bracie  swojej  najlepszej 

przyjaciółki, który nawet w przybliŜeniu nie ma pojęcia o moich uczuciach - chyba wiem, kto 

jest moją Tajemniczą ŚnieŜynką. 

Doprawdy, innego wyjaśnienia nie widzę. Z jakiego innego powodu Justin Baxendale 

- który, chociaŜ jest nowy, jest teŜ totalnie popularny, juŜ nie mówiąc o tym, Ŝe przystojny - 

miałby się ciągle kręcić koło mojej szafki? Nie no, naprawdę. JuŜ trzeci raz w tym tygodniu 

przyłapałam  go  na  tym,  Ŝe  wystaje  gdzieś  niedaleko.  Po  co  miałby  się  tu  kręcić,  jeśli  nie 

zostawia mi róŜ? 

Chyba Ŝe planuje zaszantaŜować mnie w sprawie alarmu przeciwpoŜarowego. 

Ale  Justin  Baxendale  raczej  nie  sprawia  na  mnie  wraŜenia  szantaŜysty.  To  znaczy, 

wygląda dla mnie jak ktoś, kto ma coś lepszego do roboty niŜ szantaŜowanie księŜniczek. 

Więc  pozostaje  tylko  jedno  wyjaśnienie  powodów,  dla  których  tak  często  kręci  się 

koło mojej szafki: 

To on jest moją Tajemniczą ŚnieŜynką... 

I jakieŜ to będzie totalnie Ŝenujące, kiedy wyjdę stąd po dzwonku, a Justin podejdzie, 

Ŝ

eby  mi  powiedzieć,  Ŝe  to  był  on  -  bo  taka  jest  zasada,  jak  się  okazuje:  dzisiaj  Tajemnicze 

Ś

nieŜynki się ujawniają - i będę musiała spojrzeć w te jego zamglone oczy o długich rzęsach i 

uśmiechnąć się szeroko a nieszczerze, i powiedzieć: 

- Och, dzięki, Justin. Nie miałam pojęcia, Ŝe to ty! 

NiewaŜne.  To  w  gruncie  rzeczy  najmniejszy  z  moich  problemów,  prawda?  No  bo, 

biorąc  pod  uwagę,  Ŝe  jestem  jedyną  dziewczyną  w  całej  szkole,  która  nie  ma  partnera  na 

dzisiejszy wieczorny bal... I Ŝe jutro muszę wyjechać do kraju, którego jestem księŜniczką, z 

moją szaloną babką, która nie odzywa się do mojego ojca i która, co wiem z doświadczenia, 

nie  powstrzyma  się  od  zapalenia  papierosa  w  samolotowej  toalecie,  jeŜeli  dopadnie  ją  głód 

nikotynowy. 

Naprawdę, Grandmère to najgorszy koszmar, jaki moŜe się przyśnić stewardesie. 

Ale  to  nie  jest  jeszcze  nawet  połowa  tego  wszystkiego.  A  co  z  moją  mamą  i  panem 

Gianinim?  Jasne,  oboje  zachowują  się  tak,  jakby  nie  mieli  nic  przeciwko  spędzeniu  przeze 

mnie  świąt  za  granicą,  i  twierdzą,  Ŝe  kiedy  mnie  nie  będzie,  urządzą  sobie  kameralne, 

prywatne święta we dwójkę, ale naprawdę załoŜę się, Ŝe tak w gruncie rzeczy mają mi to za 

złe. Na pewno. 

A co z moim stopniem z algebry? Och, pan Gianini mówi, Ŝe poszło mi dobrze, ale co 

background image

znaczy  to  „dobrze”?  Trójka?  Trójka  to  nie  jest  dobry  stopień.  Nie  jest,  biorąc  pod  uwagę 

liczbę  godzin,  jakie  poświęciłam  poprawieniu  się  z  tej  pały.  Trójka  jest  NIE  DO 

PRZYJĘCIA. 

I co - o BoŜe, CO - ja mam zrobić z Kennym? 

Przynajmniej  załatwiłam  sprawę  prezentu  dla  Tiny.  Wczoraj  wieczorem  weszłam  na 

sieć  i  wpisałam  ją  do  klubu  ksiąŜki  miesiąca  romansów  dla  nastolatek.  Wydrukowałam 

certyfikat potwierdzający jej przynaleŜność do klubu i wręczę go jej teraz po dzwonku. 

Kiedy  będzie  po  dzwonku,  czyli  wtedy,  kiedy  będę  musiała  równieŜ  wyjść  i  stanąć 

twarzą w twarz z Justinem Baxendale'em. 

I  nie  byłoby  to  takie  złe,  gdyby  nie  te  jego  oczy.  Dlaczego  on  musi  być  taki 

przystojny?  I  dlaczego  taki  przystojny  facet  musiał  wylosować  akurat  mnie?  Piękni  ludzie, 

tacy  jak  Lana  i  Justin,  nic  nie  mogą  na  to  poradzić,  Ŝe  ogarnia  ich  obrzydzenie  na  widok 

zwyczajnie wyglądających ludzi, takich jak ja. 

Prawdopodobnie  on  nawet  wcale  nie  wyciągnął  mojego  nazwiska  z  tego  słoja. 

Prawdopodobnie  wyciągnął  nazwisko  Lany  i  wkładał  te  wszystkie  róŜe  do  mojej  szafki, 

sądząc,  Ŝe  to  szafka  Lany,  bo  Bóg  mi  świadkiem,  Ŝe  ona  wiecznie  wystaje  przed  cudzymi 

szafkami. 

I  to  jest  jeszcze  gorsze.  Tina  powiedziała  mi,  Ŝe  Ŝółte  róŜe  oznaczają  WIECZNĄ 

MIŁOŚĆ. 

Właśnie dlatego podejrzewałam, Ŝe moŜe mimo wszystko daje mi je Kenny. 

Och, świetnie. Rozdają wydruki z naszymi stopniami. Ja nie będę czytać. Nawet mnie 

to nie obchodzi. NIE OBCHODZĄ MNIE MOJE WŁASNE STOPNIE. 

Dzięki Bogu, zadzwonił dzwonek. Po prostu wymknę się stąd - nie patrząc na stopnie, 

w  ogóle  nie  zerkając  na  stopnie  -  i  zajmę  się  swoimi  sprawami,  jakby  nie  działo  się  nic 

nadzwyczajnego. 

ChociaŜ,  oczywiście,  kiedy  dostaję  się  do  swojej  szafki,  tkwi  obok  niej  Justin  i 

rozgląda się za kimś. Lana teŜ tam stoi i czeka na Josha. 

Wiecie  co?  Mnie  to  wszystko  naprawdę  nie  jest  potrzebne.  To  znaczy,  Ŝeby  Justin 

przy  Lanie  wyjawiał,  Ŝe  jest  moją  Tajemniczą  ŚnieŜynką.  Bóg  raczy  wiedzieć,  jak  ona  to 

skomentuje,  ta  dziewczyna,  która  niemal  codziennie  od  czasu,  kiedy  wkroczyłyśmy  w  wiek 

dojrzewania,  doradzała  mi  zakładanie  plastrów  z  opatrunkiem  zamiast  stanika.  Odkąd 

rozwaliłam jej komórkę, lubi mnie jeszcze mniej. ZałoŜę się, Ŝe ma w rękawie coś wyjątkowo 

paskudnego, zarezerwowanego na taką właśnie okazję... 

- Koleś... 

background image

Koleś? Nie jestem kolesiem. Do kogo ten Justin mówi? 

Odwróciłam się. Josh stał za Laną. 

-  Koleś,  szukam  ciebie  juŜ  cały  tydzień  -  mówi  Justin  do  Josha.  -  Przyniosłeś  mi  te 

notatki z trygonometrii? Muszę się w godzinę przygotować do poprawki. 

Josh  coś  mówi,  ale  ja  go  nie  słyszę.  Nie  słyszę  go,  bo  w  ustach  bardzo  głośno  mi 

szumi.  A  w  uszach  szumi  mi  bardzo  głośno,  bo  za  Justinem  stoi  Michael.  MICHAEL 

MOSCOVITZ. 

A w ręku trzyma śÓŁTĄ RÓśĘ. 

Piątek, 19 grudnia, Kiermasz Zimowy 

O BoŜe. 

Znów tkwię po uszy w tarapatach. 

Znowu. 

I tym razem nawet nie jest to moja wina. To znaczy, nie mogłam się powstrzymać. To 

się po prostu STAŁO, rozumiecie? I to wcale nic nie znaczy. To było tylko, no wiecie, takie 

zwyczajne coś. 

A poza tym wcale nie jest tak, jak myśli Kenny. Zupełnie nie. To znaczy, jak się nad 

tym zastanowić, jest to totalna i kompletna poraŜka. Przynajmniej dla mnie. 

Bo oczywiście pierwsza rzecz, jaką powiedział Michael, kiedy zobaczył, Ŝe stoję tam i 

gapię się na niego, gdy on trzyma w ręku ten kwiat, to: 

- Proszę. Właśnie wypadła z twojej szafki. 

Wzięłam  ją  od  niego,  zupełnie  oszołomiona.  Przysięgam  Bogu  -  serce  mi  biło  tak 

mocno, Ŝe omal nie zemdlałam. 

Bo  ja  myślałam,  Ŝe  one  są  od  niego.  To  znaczy,  te  róŜe.  Przez  minutę  naprawdę 

myślałam, Ŝe to Michael Moscovitz zostawiał dla mnie róŜe. 

Ale oczywiście tym razem do róŜy dołączona była karteczka. A na niej: 

 

Powodzenia w Genowii! Do zobaczenia po Twoim powrocie!

 

Twoja Tajemnicza 

Ś

nie

Ŝ

ynka

 

Borys Pelkowski

 

 

Borys  Pelkowski.  Borys  Pelkowski  zostawiał  dla  mnie  te  wszystkie  róŜe.  Borys 

Pelkowski jest moją Tajemniczą ŚnieŜynką. 

background image

Oczywiście.  Borys  nie  ma  pojęcia,  Ŝe  Ŝółte  róŜe  oznaczają  wieczną  miłość.  Borys 

nawet  nie  wie,  Ŝe  nie  wsadza  się  swetra  w  spodnie.  Skąd  miałby  znać  sekretną  mowę 

kwiatów? 

Nie  wiem,  co  było  naprawdę  silniejsze,  moja  ulga,  Ŝe  to  nie  Justin  Baxendale 

zostawiał dla mnie róŜe... 

...czy rozczarowanie, Ŝe nie zostawiał ich Michael. 

A potem Michael zapytał: 

- No i? Jaki werdykt? 

Za całą odpowiedź popatrzyłam na niego głupio. WciąŜ jeszcze nie do końca do mnie 

docierało.  No  wiecie,  po  tych  kilku  krótkich  sekundach,  kiedy  wydawało  mi  się  -  naprawdę 

tak mi się wydawało, idiotce jednej - Ŝe on mnie kocha. 

- Co dostałaś z algebry? - spytał powoli, jakbym była niedorozwinięta. 

Bo faktycznie, jestem niedorozwinięta. Tak niedorozwinięta, Ŝe nawet nie wiedziałam, 

jak bardzo kocham Michaela Moscovitza, dopóki nie pojawiła się na scenie Judith Gershner i 

nie sprzątnęła mi go sprzed nosa. 

Otworzyłam  wreszcie  wydruk  komputerowy  zawierający  moje  oceny  i  - 

uwierzylibyście? - z algebry poprawiłam się z jedynki aŜ na pięć minus! 

Co  pokazuje,  Ŝe  jeŜeli  poświęcisz  kaŜdą  wolną  chwilę  uczeniu  się  czegoś,  istnieje 

spore prawdopodobieństwo, Ŝe jednak coś ci w głowie zostanie. 

Przynajmniej tyle, Ŝeby dostać pięć z minusem z egzaminu. 

Naprawdę próbuję nie pękać z dumy, ale to trudne. Jestem taka szczęśliwa. 

No cóŜ, poza tym, Ŝe nie mam partnera na bal. 

Niemniej i tak trudno było mi się nie cieszyć. W Ŝaden sposób nie mogłam dostać tego 

stopnia  tylko  dlatego,  Ŝe  nauczyciel  jest  przy  okazji  moim  ojczymem.  W  algebrze  albo 

podajesz dobrą odpowiedź, albo nie. Nie ma w tym nic subiektywnego, w przeciwieństwie do 

angielskiego. Nie ma tu Ŝadnej interpretacji faktów. Albo masz rację, albo się mylisz. 

A ja miałam rację. W jakichś osiemdziesięciu procentach. 

Oczywiście,  pomogło  mi  to,  Ŝe  znałam  odpowiedź  na  nadprogramowe  pytanie 

egzaminacyjne: na jakim instrumencie grał Ringo z The Beatles. 

Ale to mi dawało zaledwie dwa punkty. 

W  kaŜdym  razie,  w  tym  miejscu  zaczynają  się  moje  kolejne  kłopoty.  ChociaŜ  to  nie 

moja wina. 

Tak  się  ucieszyłam  z  tej  piątki  z  minusem,  Ŝe  na  chwilkę  zupełnie  zapomniałam,  Ŝe 

jestem zakochana w Michaelu. Na odmianę zapomniałam nawet, Ŝe zwykle bywam przy nim 

background image

nieśmiała. I zrobiłam coś, co było do mnie zupełnie niepodobne. 

PowaŜnie. Zarzuciłam mu ramiona na szyję i wrzasnęłam: 

- Uiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii! 

Jakoś tak samo wyszło. Byłam taka szczęśliwa. No dobra, cała sprawa z róŜami trochę 

mną wstrząsnęła, ale piątka z minusem niemal mi to wyrównała. No cóŜ, niemal. 

To był tylko niewinny uścisk. I to WSZYSTKO. Michael przecieŜ mnie douczał przez 

prawie cały semestr. On teŜ miał swój udział w tej piątce z minusem. 

Ale  jak  przypuszczam,  Kenny,  który  -  jak  mówi  mi  teraz  Tina  -  wyszedł  zza  rogu 

dokładnie w chwili, kiedy to robiłam - to znaczy, ściskałam Michaela - nie patrzył na to w ten 

sposób. Według Tiny Kenny uwaŜa, Ŝe coś jest między mną i Michaelem. 

Na co mogę powiedzieć tylko jedno: CHCIAŁABYM! 

Ale tego nie mogę powiedzieć. Muszę iść teraz znaleźć Kenny'ego i wyjaśnić mu, Ŝe 

to był tylko taki przyjacielski uścisk. 

Tina na to: 

- Dlaczego? Dlaczego nie powiesz mu prawdy - Ŝe nie czujesz do niego tego samego, 

co on czuje do ciebie? To twoja wielka okazja! 

Ale  nie  moŜna  z  kimś  zrywać  na  Kiermaszu  Zimowym.  No,  naprawdę.  To  by  było 

wredne. 

Dlaczego moje Ŝycie musi być tak pełne napięcia? 

Piątek, 19 grudnia, ciągle jeszcze Kiermasz Zimowy 

No  cóŜ,  nadal  nie  znalazłam  Kenny'ego,  ale  jedno  muszę  przyznać  szkolnej 

administracji - moŜe są apodyktyczni, niemniej wiedzą, jak urządzić imprezę. Nawet Lilly jest 

pod wraŜeniem. 

Oczywiście,  wszędzie  widać  ślady  makdonaldyzacji.  Na  kaŜdym  piętrze  jest 

dystrybutor  napoju  pomarańczowego  z  MacDonalda  i  wygląda  to  tak,  jakby  obrabowali 

Entenmann's, wszędzie stoi tyle stołów pełnych ciast i czekoladek. 

Ale i tak widać, Ŝe chcą nam urządzić dobrą zabawę. Wszystkie kluby oferują jakieś 

atrakcje  i  mają  swoje  stoiska.  Sala  gimnastyczna  została  przygotowana  do  tańców  dzięki 

Klubowi Tanecznemu, w audytorium są lekcje fechtunku, dzięki Klubowi Dramatycznemu w 

holu  na  pierwszym  piętrze  są  nawet  ćwiczenia  układów  dla  cheerleaderek,  przygotowane 

przez - któŜ by zgadł - cheerleaderki naszej drogiej druŜyny. 

Nigdzie  nie  mogłam  znaleźć  Kenny'ego,  ale  przy  stoisku  Uczniów  Przeciwko 

background image

Makdonaldyzacji Liceum imienia Alberta Einsteina wpadłam na Lilly (Uczniowie Przeciwko 

Makdonaldyzacji  Liceum  imienia  Alberta  Einsteina  nie  złoŜyli  na  czas  podania  o 

przydzielenie  im  stoiska,  więc  Lilly  pozostało  tylko  zorganizowanie  prowizorycznego 

stanowiska  w  stylu  Amnesty  International).  I  wiecie  co?  Zgadnijcie,  kto  dostał  z  czegoś 

jedynkę? 

Tak właśnie. 

Lilly. Kompletnie mnie zatkało. 

- Pani Spears dała ci jedynkę z angielskiego? TY dostałaś jedynkę? 

Ale ona niespecjalnie się tym przejmuje. 

-  Musiałam  zająć  jakieś  stanowisko,  Mia  -  powiedziała.  -  A  czasami,  kiedy  w  coś 

wierzysz, musisz zdobyć się na poświęcenie. 

- Jasne - odparłam - ale JEDYNKA? Twoi rodzice cię zabiją. 

- Nie, nie zabiją - powiedziała Lilly. - Spróbują mnie tylko przeanalizować. 

No i ma rację. 

O BoŜe. Idzie Tina. 

Mam nadzieję, Ŝe zapomniała... 

Niestety, nie. 

Idziemy zaraz do stoiska Klubu Komputerowego. 

Nie chcę iść do stoiska Klubu Komputerowego. JuŜ tam na chwilę zajrzałam i wiem, 

co  się  dzieje,  wystarczy.  Michael  i  Judith,  i  cała  reszta  komputerowych  geniuszków  siedzi 

tam  przed  kolorowymi  monitorami.  Kiedy  ktoś  podchodzi,  musi  usiąść  przed  jednym  z 

monitorów i zagrać w grę komputerową, zaprojektowaną przez Klub, w której przechodzi się 

przez  szkołę,  a  wszyscy  nauczyciele  noszą  dziwne  kostiumy.  Na  przykład  dyrektor  Gupta 

nosi strój ze skóry odpowiedni dla przełoŜonej domu publicznego i trzyma w ręku bicz, a pan 

Gianini ma na sobie kolorową piŜamkę i trzyma pluszowego misia, który wygląda dokładnie 

jak on sam. 

Kiedy  Klub  starał  się  o  stoisko  na  kiermasz,  przedstawili  inny  program,  oczywiście, 

więc nikt z nauczycieli ani dyrekcji nie ma pojęcia, co wszyscy siedzący tam ludzie oglądają. 

Ale moŜe zainteresuje ich, z czego ci ludzie się tak strasznie zaśmiewają. 

NiewaŜne. Nie chcę brać w tym udziału. Nie chcę się nawet zbliŜać do tego miejsca. 

Ale Tina mówi, Ŝe muszę. 

-  Teraz jest  najlepsza  chwila,  Ŝeby  mu  to  powiedzieć  -  twierdzi.  -  Nigdzie  nie  widać 

Kenny'ego. 

O BoŜe. I tyle człowiekowi przychodzi ze zwierzania się przyjaciołom. 

background image

Jeszcze później, piątek, 19 grudnia, 

nadal Kiermasz Zimowy 

No  cóŜ,  znów  siedzę  w  łazience  dla  dziewczyn.  I  z  całkowitą  pewnością  mogę 

stwierdzić, Ŝe juŜ stąd nigdy nie wyjdę. 

Nie,  chyba  tu  zostanę,  dopóki  wszyscy  nie  wyjdą  do  domu.  Tylko  wtedy  będzie 

bezpiecznie.  Dzięki  Bogu,  jutro  wyjeŜdŜam  z  tego  kraju.  MoŜe  do  czasu  mojego  powrotu 

wszyscy zaangaŜowani w ten drobny incydent zapomną o sprawie. 

Ale wątpię. Nie z moim szczęściem, w kaŜdym razie. 

Dlaczego mnie zawsze muszą się przytrafiać tego typu rzeczy? Nie no, powaŜnie? Co 

ja takiego robię, Ŝe bogowie wiecznie zwracają się przeciwko mnie? Dlaczego to się nigdy nie 

przytrafia Lanie Weinberger? Dlaczego to spotyka mnie? Zawsze MNIE? 

No dobra, juŜ piszę, co się stało. 

Nie  miałam  najmniejszego  zamiaru  mówić  Michaelowi.  To  znaczy,  pozwólcie  mi  to 

zaznaczyć  od  razu.  Ja  poszłam  z  Tiną  tylko  dlatego,  Ŝe  -  no  cóŜ  -  wyglądałoby  to  dziwnie, 

gdybym  jakoś  specjalnie  unikała  stoiska  Klubu  Komputerowego,  a  poza  tym  Michael  tyle 

razy prosił mnie, Ŝebym zajrzała. Więc w Ŝaden sposób nie mogłam się wykręcić. 

Ale  nie  miałam  zamiaru  ani  słowem  wspominać  o  Wiecie  Czym.  To  znaczy 

stwierdziłam,  Ŝe  Tina  po  prostu  będzie  musiała  pogodzić  się  z  tym  rozczarowaniem.  Nie 

kocha  się  kogoś  tak  długo,  jak  ja  kocham  Michaela  po  to,  Ŝeby  potem  podejść  do  niego 

znienacka i powiedzieć: „Och, a tak przy okazji, stary, wiesz - ja cię kocham”. 

Jasne? TEGO się tak nie mówi. 

Ale  niewaŜne.  No  więc  podeszłam  do  tego  głupiego  stoiska  razem  z  Tiną.  Wszyscy 

tam  chichotali  i  byli  mocno  nakręceni,  bo  ten  ich  program  okazał  się  takim  hitem,  Ŝe  do 

obejrzenia  go  ustawiła  się  cała,  naprawdę  długa  kolejka.  Ale  Michael  nas  zauwaŜył  i 

powiedział: 

- Chodźcie tutaj! 

Jakbyśmy  miały  przepchać  się  przed  tych  wszystkich  ludzi  stojących  w  kolejce.  To 

znaczy, zrobiłyśmy to, oczywiście, ale wszyscy za naszymi plecami narzekali. Trudno im się 

dziwić. Czekali juŜ dość długo. 

Ale chyba ze względu na to, co zrobiłam wczoraj wieczorem - no wiecie, wyjaśniłam 

na  łamach  ogólnokrajowej  telewizji,  Ŝe  wzięłam  udział  w  tej  reklamie  ubrań  wyłącznie 

dlatego,  Ŝe  ich  projektant  cały  dochód  postanowił  przeznaczyć  na  Greenpeace  -  chyba 

zyskałam trochę na popularności. (Jak do tej pory, pozytywne komentarze: 243. Negatywne: 

background image

1.  Oczywiście,  ze  strony  Lany).  Więc  to  marudzenie  nie  było  tak  głośne,  jak  moŜna  było 

oczekiwać. 

W kaŜdym razie Michael powiedział: 

- Chodź, Mia, i siadaj na tym krześle. 

I przed tym jednym monitorem komputerowym ustawił krzesło. 

No więc usiadłam i czekałam, aŜ ta głupia rzecz zastartuje, a wkoło mnie inni ludzie 

zaśmiewali  się,  jakby  na  swoich  monitorach  widzieli  coś  bardzo  zabawnego.  A  ja  tylko 

siedziałam sobie i myślałam: Do odwaŜnych świat naleŜy. 

Co było głupie, bo po pierwsze NIE ZAMIERZAŁAM mu powiedzieć, Ŝe go lubię, a 

po drugie, Michael nie jest całym światem. No i, oczywiście, do nikogo nie NALEśY. 

A potem usłyszałam, jak Judith mówi: 

- Czekaj, co ty robisz? 

I usłyszałam, jak Michael odpowiada: 

- Nie, w porządku. Mam dla niej coś specjalnego. 

I  wtedy  ekran  przed  moimi  oczami  zamigotał.  Westchnęłam.  Pomyślałam:  Dobra, 

zaczyna się ta głupia gra. Trzeba się będzie pośmiać, Ŝeby myślał, Ŝe mi się podobała. 

No i siedziałam tam i byłam w gruncie rzeczy trochę przygnębiona, bo naprawdę, jeśli 

się  nad  tym  zastanowić,  nie  miałam  powodów  do  radości.  To  znaczy,  wszyscy  inni  byli 

podekscytowani,  bo  potem  mieli  iść  na  bal,  ale  mnie  na  bal  nikt  nie  zaprosił  -  nawet  mój 

rzekomy  chłopak  -  więc  tego  teŜ  nie  miałam  co  wyczekiwać.  A  na  ferie  zimowe  wszyscy 

znajomi  wybierali  się  na  narty  albo  na  Wyspy  Bahama,  a  co  mnie  się  dostało?  Och  tak, 

impreza  z  paroma  członkami  Genowiańskiego  Stowarzyszenia  Hodowców  Oliwek.  To  na 

pewno bardzo mili ludzie, ale dajcie spokój... 

I zanim jeszcze wyjadę w swoją nudną podróŜ do Genowii, muszę zerwać z Kennym, 

coś, na co wcale nie mam ochoty, bo ja go naprawdę lubię i nie chcę uraŜać jego uczuć, ale 

chyba będę musiała to zrobić. 

ChociaŜ muszę przyznać, Ŝe fakt, iŜ on do tej pory nawet nie wspomniał słowa „bal” 

sprawia, Ŝe pomysł zerwania z nim staje się coraz mniej przygnębiający. 

Zatem jutro,  pomyślałam. Wyjadę  do  Europy. Polecę  samolotem  z  tatą  i  Grandmère, 

którzy nadal się do siebie nie odzywają (a poniewaŜ ja teŜ nie rozmawiam z Grandmère, ten 

lot  będzie  naprawdę  szalenie  zabawny),  a  kiedy  wrócę,  znając  moje  szczęście,  Michael  i 

Judith będą juŜ zaręczeni. 

To wszystko zdąŜyłam sobie pomyśleć w ułamku sekundy, kiedy siedziałam, a ekran 

przede  mną  migotał.  To,  i  jeszcze:  Wiesz,  naprawdę  nie  mam  ochoty  oglądać  swoich 

background image

nauczycieli w idiotycznych przebraniach. 

Ale  właśnie  wtedy  ekran  przestał  migotać  i  zobaczyłam  coś  zupełnie  innego. 

Zobaczyłam zamek. 

PowaŜnie.  To  był  zamek,  jak  w  Rycerzach  Okrągłego  Stołu  albo  w  Pięknej  i  Bestii, 

czy czymś takim. Obraz się zbliŜył i znaleźliśmy się za murami zamku, na środku dziedzińca, 

a tam był ogród. A w ogrodzie kwitły wielkie, ogromne czerwone róŜe. Niektóre zrzucały juŜ 

płatki  i  widać  było,  Ŝe  te  płatki  spadają  na  posadzkę  dziedzińca.  Pomyślałam  sobie:  Hej,  to 

wygląda naprawdę czadowo. 

A  potem  zapomniałam,  Ŝe  siedzę  przed  monitorem  komputera  na  Kiermaszu 

Zimowym,  jak  jeszcze  ze  dwadzieścia  innych  osób  dokoła.  Zaczęłam  mieć  wraŜenie,  Ŝe 

naprawdę znalazłam się w tym ogrodzie. 

A potem na  ekranie rozwinęła się chorągiew, jakby poruszana wiatrem. Na chorągwi 

złotymi  czcionkami  wypisane  były  jakieś  słowa.  Kiedy  przestała  powiewać,  udało  mi  się  je 

przeczytać: 

 

Ŝe są czerwone, 

A fiołki nie. 

Pewnie nie wiesz, ale 

Ja teŜ kocham Cię. 

 

Wrzasnęłam i poderwałam się z krzesła, przewracając je na ziemię. 

Wszyscy  się  zaczęli  śmiać.  Pewnie  myśleli,  Ŝe  zobaczyłam  dyrektor  Guptę  w 

skórzanym obcisłym kombinezonie. 

Tylko Michael wiedział, Ŝe nie. 

I Michael się nie śmiał. 

Ale ja nie miałam odwagi na niego spojrzeć. Nie mogłam patrzeć gdzie indziej niŜ na 

swoje stopy. Bo nie wierzyłam, Ŝe to się właśnie stało. To znaczy, nie mogłam tego pojąć. Co 

to ZNACZYŁO? Czy to znaczyło, Ŝe Michael wiedział, Ŝe to ja wysyłałam mu te wszystkie 

kartki i Ŝe on czuł to samo? 

A moŜe to znaczyło, Ŝe wiedział, Ŝe to ja mu wysyłałam te wszystkie kartki i chciał w 

ten sposób zakpić sobie ze mnie? 

Nie  wiedziałam.  Wiedziałam  tylko,  Ŝe  jeśli  natychmiast  się  stamtąd  nie  wydostanę, 

zacznę płakać... 

...i to na oczach wszystkich ludzi w całej szkole. 

background image

Złapałam Tinę za ramię i pociągnęłam ją, naprawdę MOCNO za sobą. Chyba miałam 

zamiar powiedzieć jej, co zobaczyłam, bo moŜe ONA mogłaby zdecydować, co to znaczyło, 

skoro ja ewidentnie nie byłam w stanie. 

Tina  krzyknęła  -  chyba  złapałam  ją  mocniej,  niŜ  zamierzałam  -  i  usłyszałam,  Ŝe 

Michael woła za mną: 

- Mia! 

Ale ja juŜ biegłam, wlokąc za sobą Tinę i przepychając się przez tłum w stronę drzwi, 

myśląc tylko o jednym: śe muszę się dostać do łazienki dla dziewczyn. Muszę się dostać do 

łazienki dla dziewczyn, zanim zacznę głośno szlochać. 

Ktoś  z  taką  samą  siłą,  z  jaką  ja  chwyciłam  Tinę,  chwycił  mnie.  Myślałam,  Ŝe  to 

Michael. Wiedziałam, Ŝe jeśli chociaŜ na niego spojrzę, rozpłaczę się głośno jak dziecko. 

- Spadaj! - powiedziałam i wyrwałam rękę. 

Ale odpowiedział mi głos Kenny'ego: 

- AleŜ, Mia, muszę z tobą porozmawiać. 

- Nie TERAZ Kenny - odezwała się Tina. 

Jednak Kenny nie chciał ustąpić. Powiedział: 

- Owszem, TERAZ. 

I widać było po jego minie, Ŝe nie ustąpi. 

Tina  przewróciła  oczyma  i  wycofała  się.  A  ja  tam  stałam,  zwrócona  plecami  do 

stoiska  Klubu  Komputerowego  i  modliłam  się:  PROSZĘ.  PROSZĘ,  MICHAEL,  NIE 

PODCHODŹ  TUTAJ.  PROSZĘ,  ZOSTAŃ  TAM,  GDZIE  STOISZ.  PROSZĘ,  PROSZĘ, 

PROSZĘ, NIE PODCHODŹ. 

- Mia... - odezwał się Kenny. 

Miał bardziej zakłopotany wyraz twarzy niŜ kiedykolwiek przedtem, a widziałam juŜ 

nieraz, jak Kenny bywał zakłopotany. Jest takim niezręcznym typem faceta. 

- Ja tylko chcę... To znaczy, chciałem, Ŝebyś wiedziała. No cóŜ. śe ja wiem. 

Patrzyłam  na  niego  w  milczeniu.  Nie  miałam  pojęcia,  o  czym  on  gada.  PowaŜnie. 

Zupełnie  zapomniałam  o  tym  uścisku  w  holu,  którego  był  świadkiem.  Kiedy  uściskałam 

Michaela.  Myślałam  tylko  przez  cały  czas:  PROSZĘ,  NIE  PODCHODŹ  DO  MNIE, 

MICHAEL. PROSZĘ CIĘ, MICHAEL, NIE PODCHODŹ... 

- Posłuchaj, Kenny - usłyszałam swój głos. Nie wiem, jak  mi się udało zmusić język 

do tego, Ŝeby przemówić, przysięgam. Czułam się jak jakiś niesprawny robot. - To naprawdę 

nie jest dobry moment. MoŜe porozmawiamy później... 

- Mia - przerwał mi Kenny. Miał dziwną minę. - Ja WIEM. Widziałem go. 

background image

Zamrugałam oczyma. 

I wtedy sobie przypomniałam. Michael i pięć mniej z algebry. 

- Och, Kenny - powiedziałam. - Naprawdę. To było tylko... To znaczy, nie ma nic... 

- Nie musisz się martwić - powiedział Kenny. I wtedy zrozumiałam, czemu jego twarz 

wyglądała  tak  dziwnie.  To  dlatego,  Ŝe  nosiła  wyraz,  jakiego  na  niej  nigdy  wcześniej  nie 

widziałam. Przynajmniej nie u Kenny'ego. Wyraz rezygnacji. - Nic nie powiem Lilly. 

Lilly! O BoŜe! Ostatnia osoba na świecie, której chciałabym powiedzieć, co czuję do 

Michaela! 

MoŜe jeszcze nie było za późno. MoŜe jeszcze istniała jakaś szansa, Ŝe uda mi się... 

Ale nie. Nie mogłam go okłamywać. Po raz pierwszy w Ŝyciu nie umiałam się zdobyć 

na kłamstwo. 

- Kenny - powiedziałam. - Tak mi przykro. 

Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, Ŝe juŜ za późno biec do łazienki dla dziewczyn: 

właśnie się rozpłakałam. Głos mi się załamał, a kiedy podniosłam ręce do twarzy, zrobiły się 

mokre od łez. 

Ś

wietnie. Płakałam na oczach wszystkich uczniów Liceum imienia Alberta Einsteina. 

- Kenny - powtórzyłam, pociągając nosem. - Ja uczciwie zamierzałam ci powiedzieć. I 

naprawdę cię lubię. Ja tylko ciebie... nie kocham. 

Kenny  miał  bardzo  bladą  twarz,  ale  się  nie  rozpłakał  -  w  przeciwieństwie  do  mnie. 

Dzięki  Bogu.  W  gruncie  rzeczy  udało  mu  się  nawet  lekko  uśmiechnąć  tym  dziwnym, 

zrezygnowanym uśmiechem i powiedział, potrząsając głową: 

- No, no. Ale jazda. To znaczy, kiedy pierwszy raz o tym pomyślałem, powiedziałem 

sobie:  niemoŜliwe.  Nie  Mia.  Ona  nie  zrobiłaby  tego  najbliŜszej  osobie.  Ale...  No  cóŜ,  to 

chyba wiele wyjaśnia. To znaczy, jeśli chodzi o nas. 

Nie mogłam mu juŜ dłuŜej patrzeć w oczy. Czułam się jak robak. Gorzej niŜ robak, bo 

robaki  z  punktu  widzenia  środowiska  naturalnego  są  szalenie  potrzebne.  Czułam  się  jak... 

Jak... 

Jak muszka owocowa. 

-  Ja  juŜ  od  dłuŜszego  czasu  podejrzewałem,  Ŝe  jest  ktoś  jeszcze  -  ciągnął  Kenny.  - 

Nigdy...  No  cóŜ,  nigdy  nie  odwzajemniałaś  moich  uczuć  w  taki  sam  sposób,  kiedy...  No 

wiesz, kiedy... 

No wiem. Kiedy się całowaliśmy. Miło z jego strony, Ŝe poruszył tę kwestię właśnie 

tu, w sali gimnastycznej, przy całej szkole. 

- Wiedziałem, Ŝe nic nie mówisz, bo nie chcesz zranić moich uczuć - dodał Kenny. - 

background image

Taką jesteś właśnie dziewczyną. I dlatego odkładałem zaproszenie cię na bal - przyznał. - Bo 

stwierdziłem,  Ŝe  mi  odmówisz.  Z  tego  powodu,  Ŝe  -  no  wiesz  -  lubisz  kogoś  innego.  To 

znaczy, wiem, Ŝe nigdy byś mnie nie okłamała, Mia. Jesteś najbardziej uczciwą osobą, jaką w 

Ŝ

yciu spotkałem. 

HA! śartował sobie ze mnie? JA? Uczciwa? Najwyraźniej nie miał zielonego pojęcia 

o moich nozdrzach. 

-  Dlatego  wiedziałem,  jak  bardzo  musisz  być  w  środku  rozdarta.  UwaŜam  tylko,  Ŝe 

powinnaś  jak  najszybciej  powiedzieć  o  tym  Lilly  -  stwierdził  Kenny  bardzo  powaŜnie.  - 

Zacząłem podejrzewać, no wiesz, juŜ w restauracji. A jeśli ja się domyśliłem, inni teŜ się w 

końcu domyśla. A przecieŜ nie chciałabyś, Ŝeby się o tym dowiedziała od kogoś trzeciego. 

Podniosłam  rękę,  chcąc sobie  otrzeć  łzy  rękawem,  ale  zatrzymałam  się w  pół  gestu  i 

wgapiłam się w niego. 

- W restauracji? W jakiej restauracji? 

-  No  wiesz  -  odparł  Kenny  ze  zmieszaną  miną.  -  Tego  dnia,  kiedy  poszliśmy  do 

Chinatown. Ty i on siedzieliście obok siebie. Śmialiście się bez  przerwy... Wyglądało na to, 

Ŝ

e jesteście bardzo zaprzyjaźnieni... 

Chinatown? AleŜ Michael nie poszedł wtedy z nami do Chinatown... 

-  I  wiesz  -  powiedział  Kenny.  -  Nie  ja  jeden  zauwaŜyłem,  Ŝe  on  ci  zostawiał  te  róŜe 

przez cały zeszły tydzień. 

Zamrugałam oczami. Prawie go nie widziałam przez łzy. 

- C - co? 

- No wiesz. - Rozejrzał się i zniŜył glos. - Borys. Zostawiał dla ciebie te róŜe. Mia, daj 

spokój. Jeśli chcesz ciągnąć to za plecami Lilly, to jedna sprawa, ale... 

Wrócił  mi  szum  w  uszach,  którego  dostałam  tuŜ  po  przeczytaniu  wiersza  Michaela. 

BORYS. BORYS PELKOWSKI. Mój chłopak właśnie ze mną zrywa, bo wydaje mu się, Ŝe 

mam romans z BORYSEM PELKOWSKIM. 

BORYSEM  PELKOWSKIM,  któremu  jedzenie  zawsze  zostaje  w  aparaciku 

ortodontycznym. 

BORYSEM PELKOWSKIM, który nosi swetry wetknięte do spodni. 

BORYSEM PELKOWSKIM, chłopakiem mojej najlepszej przyjaciółki. 

O BoŜe. Po co ja się w ogóle urodziłam? 

Usiłowałam  mu  wyjaśnić.  No  wiecie,  powiedzieć  prawdę.  śe  Borys  nie  jest  moją 

skrywaną miłością, tylko moją Tajemniczą ŚnieŜynką. 

Ale Tina rzuciła się naprzód, złapała mnie za rękę i powiedziała: 

background image

- Wybacz, Kenny. Mia musi teraz na chwilę odejść. 

A potem zaciągnęła mnie do łazienki. 

- Muszę mu wyjaśnić - powtarzałam co chwila jak wariatka i usiłowałam wyrwać się z 

jej uścisku. - Muszę mu powiedzieć. Muszę mu powiedzieć prawdę. 

-  Nie,  nie  musisz  -  powiedziała  Tina,  wpychając  mnie  do  łazienki.  -  Zerwaliście  ze 

sobą. NiewaŜne, dlaczego. Masz to za sobą, reszta się nie liczy. 

Mrugając  oczami,  patrzyłam  na  swoje  zapłakane  odbicie  w  lustrze  nad  umywalką. 

Wyglądałam  okropnie.  Nigdy  w  Ŝyciu  nie  widzieliście  kogoś,  kto  mniej  przypominał 

księŜniczkę niŜ ja w tamtej chwili. Wystarczyło, Ŝe na siebie popatrzyłam, a juŜ zalałam się 

łzami w kolejnym ataku płaczu. 

Oczywiście  Tina  twierdzi,  Ŝe  jej  zdaniem  Michael  na  pewno  nie  zamierzał  ze  mnie 

zakpić. Oczywiście twierdzi, Ŝe musiał się domyślić, kto mu wysyła te kartki, i usiłował dać 

mi znać, Ŝe czuje wobec mnie to samo. 

Ale ja, oczywiście, nie mogę w to uwierzyć. Bo gdyby to była prawda - GDYBY TO 

BYŁA PRAWDA - to dlaczego pozwolił mi odejść? Dlaczego nie próbował mnie zatrzymać? 

Tina  zwróciła  mi  uwagę,  Ŝe  próbował.  Ale  mój  dziki  wrzask  po  przeczytaniu  jego 

wierszyka i paniczna ucieczka do łazienki mogły do niego przemówić jako mało zachęcające 

sygnały. W gruncie rzeczy, miał prawo sobie pomyśleć, Ŝe mi się nie spodobało. Co więcej, 

zaznaczyła  Tina,  nawet  jeśli  Michael  usiłował  mnie  zatrzymać,  Kenny  go  ubiegł  i  dopadł 

mnie  na  korytarzu.  I  z  całą  pewnością  wyglądało  to  tak, jakbyśmy  oboje  przeŜywali  WaŜną 

Chwilę - co niewątpliwie miało miejsce - i nie Ŝyczyli sobie, Ŝeby nam przeszkadzano. 

I to wszystko jest oczywiście prawdą. 

Ale  moŜe  być  prawdą  i  to,  Ŝe  Michael  po  prostu  sobie  zaŜartował.  To  był  bardzo 

paskudny Ŝart, biorąc pod uwagę okoliczności, ale Michael nie zdaje sobie sprawy z tego, Ŝe 

uwielbiam  go  kaŜdym  włókienkiem  duszy.  Michael  nie  wie,  Ŝe  kochałam  się  w  nim  przez 

całe Ŝycie. Michael nie wie, Ŝe bez niego nigdy, ale to nigdy nie osiągnę samorealizacji. To 

znaczy,  dla  Michaela  jestem  po  prostu  najlepszą  przyjaciółką  jego  młodszej  siostry.  Pewnie 

nie zamierzał być okrutny. Pewnie myślał, Ŝe to będzie zabawne. 

To  nie  jego  wina,  Ŝe  moje  Ŝycie  się  skończyło,  a  ja  nigdy,  nigdy  juŜ  nie  wyjdę  z  tej 

łazienki. 

Poczekam tylko, aŜ wszyscy sobie pójdą, a potem wymknę się stąd i nikt mnie tu nie 

zobaczy aŜ do początku następnego semestru, a do tego czasu, miejmy nadzieję, wszystko to 

juŜ trochę przycichnie. 

A moŜe jeszcze inaczej, moŜe po prostu zostanę juŜ w Genowii... 

background image

Hej, właśnie. Dlaczego nie? 

Piątek, 19 grudnia, 17.00, poddasze 

Nie wiem, czemu ludzie nie chcą mi dać spokoju. 

PowaŜnie.  Dobra,  egzaminy  mam  juŜ  za  sobą,  ale  wciąŜ  jeszcze  masę  rzeczy  do 

zrobienia.  PrzecieŜ  muszę  się  spakować,  prawda?  Czy  ludzie  nie  wiedzą,  Ŝe  kiedy  jedziesz 

przedstawić  się  obywatelom  narodu,  którym  będziesz  kiedyś  rządzić,  masz  wtedy  sporo 

pakowania przed wyjazdem? 

Ale nie. Bez przerwy ktoś do mnie wydzwania i mailuje albo przychodzi. 

No cóŜ. Ja z nikim nie będę rozmawiać. Chyba dość jasno dałam to  do zrozumienia. 

Nie  rozmawiam  z  Lilly  ani  z  Tiną,  ani  z  ojcem,  ani  z  panem  Gianinim,  ani  z  mamą,  ani 

ZWŁASZCZA z Michaelem, chociaŜ zdąŜył juŜ zadzwonić cztery razy. 

Jestem za BARDZO zajęta i nie mam czasu na rozmowy. 

A ze słuchawkami na uszach nawet nie słyszę, jak walą do drzwi. Muszę powiedzieć, 

Ŝ

e to całkiem miłe uczucie. 

Piątek, 19 grudnia, 17.30, 

schodki przeciwpoŜarowe 

Ludzie  mają  prawo  do  prywatności.  Jeśli  mam  ochotę  posiedzieć  w  swoim  pokoju  i 

zamknąć  drzwi  na  klucz  i  nie  wychodzić  ani  z  nikim  nie  rozmawiać,  to  powinnam  mieć  do 

tego  prawo.  I  na  pewno  nie  jest  w  porządku  zdejmowanie  drzwi  do  mojego  pokoju  z 

zawiasów i zabieranie ich. Absolutnie nie w porządku. 

Ale  znalazłam  sposób,  Ŝeby  się  od  nich  wszystkich  uwolnić.  Wyszłam  na  schodki 

przeciwpoŜarowe. Jest jakieś minus jeden i pada śnieg, tak przy okazji, ale wiecie co? Jak na 

razie, nikt tu jeszcze za mną nie przyszedł. 

Na  szczęście  kupiłam  sobie  kiedyś  taki  pisak  z  latarką,  więc  widzę,  co  piszę.  Jakiś 

czas temu zaszło słońce i muszę przyznać, zimno mi w tyłek. Ale tu na zewnątrz jest całkiem 

przyjemnie. Słychać tylko szmer śniegu, który spada na metal schodków przeciwpoŜarowych 

i czasem jakąś syrenę albo autoalarm. W pewien sposób, tu jest nawet zacisznie. 

I  wiecie,  co  mi  właśnie  przyszło  do  głowy?  Potrzebuję  wypoczynku.  Porządnych 

wakacji. 

Naprawdę. Potrzebny mi chyba jakiś wyjazd i odpoczynek na plaŜy, czy coś takiego. 

background image

W Genowii jest ładna plaŜa. Naprawdę. Z jasnym piaskiem, drzewami palmowymi, ze 

wszystkim. 

Szkoda,  Ŝe  kiedy  tam  będę,  nie  znajdę  ani  chwili  czasu,  Ŝeby  na  nią  pójść,  bo  będę 

zbyt zajęta chrzczeniem okrętów bojowych, czy czymś podobnym. 

Ale  gdybym  MIESZKAŁA  w  Genowii...  No  wiecie,  przeprowadziła  się  tam  i 

zamieszkała na stałe... 

Och,  oczywiście,  będę  tęsknić  za  mamą.  JuŜ  się  nad  tym  zastanawiałam.  JuŜ  jakieś 

dwadzieścia  razy  wychylała  się  przez  okno  i  błagała  mnie,  Ŝebym  weszła  do  środka  albo 

chociaŜ załoŜyła kurtkę. 

Moja mama jest przemiłą kobietą. Będzie mi jej brakowało. 

Ale  przecieŜ  moŜe  przyjeŜdŜać  i  odwiedzać  mnie  w  Genowii.  Przynajmniej  do 

ósmego  miesiąca.  Potem  latanie  samolotem  moŜe  być  dla  niej  trochę  niebezpieczne.  Ale 

moŜe znów przyjechać, kiedy urodzi się mój przyrodni brat albo siostra. Byłoby miło. 

A  pan  G.  teŜ  jest  w  porządku.  Właśnie  się  wychylił  i  zapytał,  czy  chcę  trochę 

diabelskiego chilli, które właśnie przygotował. Powiedział, Ŝe ze względu na mnie nie dodał 

mięsa. 

To  bardzo  ładnie  z  jego  strony.  On  teŜ  moŜe  przyjeŜdŜać  i  odwiedzać  mnie  w 

Genowii. 

Miło się tam będzie mieszkało. Będę mogła więcej czasu spędzać z tatą. On teŜ wcale 

nie  jest  takim  złym  facetem,  kiedy  się  go  juŜ  lepiej  pozna.  TeŜ  chce,  Ŝebym  zeszła  ze 

schodków  przeciwpoŜarowych.  Chyba  mama musiała  do  niego  zadzwonić.  Mówi, Ŝe jest  ze 

mnie naprawdę dumny, ze względu na tę konferencję prasową i piątkę z minusem z algebry, i 

wszystko.  Chce  mnie  zabrać  na  obiad  i  to  uczcić.  Mówi,  Ŝe  moŜemy  iść  do  Zen  Palate. 

Absolutnie wegetariańska restauracja. Czy to nie jest ładnie z jego strony? 

Szkoda  tylko,  Ŝe  kazał  Larsowi  zdjąć  z  zawiasów  drzwi  do  mojego  pokoju,  inaczej 

chybabym z nim nawet poszła. 

Ronnie, nasza sąsiadka z mieszkania obok, właśnie wyjrzała oknem i mnie zobaczyła. 

Teraz chce wiedzieć, co ja wyprawiam, siedząc na schodkach przeciwpoŜarowych w grudniu. 

Powiedziałam jej, Ŝe potrzebuję trochę prywatności i Ŝe wygląda na to, Ŝe tylko w taki 

sposób mogę ją sobie wywalczyć. 

Ronnie stwierdziła: 

- Kotku, sama dobrze wiem, jak to wygląda. 

Powiedziała  jednak,  Ŝe  bez  płaszcza  tam  zamarznę  i  zaproponowała  mi  swoje  norki. 

Grzecznie odmówiłam, bo nie mogę wkładać na siebie skór zabitych zwierząt. 

background image

No  więc  poŜyczyła  mi  koc  elektryczny,  który  podłączyła  do  gniazdka  pod  swoim 

klimatyzatorem. Muszę przyznać, Ŝe teraz jest lepiej. 

Ronnie  szykuje  się  do  wyjścia.  Przyjemnie  jest  ją  oglądać,  kiedy  się  maluje.  Robiąc 

sobie  makijaŜ,  jednocześnie  cały  czas  rozmawia  ze  mną  przez  otwarte  okno.  Spytała  mnie, 

czy  mam  problemy  w  szkole  i  czy  to  dlatego  siedzę  na  schodkach  przeciwpoŜarowych,  a ja 

powiedziałam,  Ŝe  tak.  Spytała,  jakie  to  problemy,  więc  jej  opowiedziałam.  Mówiłam  jej,  Ŝe 

jestem prześladowana, Ŝe kocham się w bracie mojej najlepszej przyjaciółki, ale Ŝe dla niego 

to  raczej  tylko  świetny  Ŝart.  Och,  i  Ŝe  wszyscy  najwyraźniej  sądzą,  Ŝe  mam  romans  ze 

skrzypkiem,  któremu  brzydko  pachnie  z  ust  i  który,  tak  się  składa,  jest  chłopakiem  mojej 

najlepszej przyjaciółki. 

Ronnie pokręciła głową i powiedziała, Ŝe widać nic się nie zmieniło od czasów, kiedy 

ona  była  w  liceum.  Stwierdziła,  Ŝe  wie,  co  znaczy  prześladowanie,  bo  przecieŜ  sama  była 

kiedyś męŜczyzną. 

Powiedziałam jej, Ŝe tak naprawdę to wszystko jest i tak bez znaczenia, bo przenoszę 

się do Genowii. Ronnie bardzo zmartwiła ta wiadomość. Będzie jej mnie brakowało. Mówi, 

Ŝ

e  to  dzięki  mnie  poprawiły  się  warunki  w  zsypie  na  śmieci  w  naszym  budynku,  bo 

nalegałam, Ŝeby zainstalowano osobne pojemniki na gazety, puszki i butelki. 

A  potem  Ronnie  powiedziała, Ŝe  musi juŜ  iść,  bo  umówiła  się  ze swoim  chłopakiem 

na  drinka  w  Carlyle.  Dodała,  Ŝe  mogę  sobie  zatrzymać  koc  elektryczny,  tylko  Ŝebym 

pamiętała go oddać, kiedy juŜ mi przejdzie. 

BoŜe.  Nawet  moja  najbliŜsza  sąsiadka,  która  była  kiedyś  męŜczyzną,  ma  chłopaka. 

CO JEST ZE MNĄ NIE TAK???? 

Oho! Słyszę jakieś kroki w moim pokoju. A teraz kogo znowu przyniosło? 

Piątek, 19 grudnia, 19.30 

No cóŜ. O mało nie padłam z wraŜenia. 

Zgadnijcie, kto do mnie przyszedł na schodki przeciwpoŜarowe i siedział tam ze mną 

przez pół godziny? 

Grandmère. 

Ja wcale nie Ŝartuję. 

Tkwiłam  tam  sobie,  pogrąŜona  w  depresyjnych  myślach,  kiedy  nagle  z  mojego  okna 

wychylił  się  szeroki  futrzany  rękaw,  a  potem  stopa  w  bucie  na  wysokim  obcasie  i  wreszcie 

duŜa blond głowa, i zanim się zorientowałam, Grandmère siedziała obok mnie, przyglądając 

background image

mi się zmruŜonymi oczyma z głębi swoich długich do ziemi szynszyli. 

-  Amelio...  -  powiedziała  tym  tonem,  którym  daje  do  zrozumienia,  Ŝe  nie  przyjmie 

Ŝ

adnych wykrętów. - Co ty tutaj robisz? Pada śnieg. Wracaj do środka. 

Byłam w szoku. Zaszokowało mnie, Ŝe Grandmère w ogóle wzięła pod uwagę wyjście 

na  schodki  przeciwpoŜarowe  (to  niedelikatne,  Ŝeby  księŜniczka  o  tym  wspominała,  ale  tutaj 

jest naprawdę sporo gołębiego łajna), ale jeszcze bardziej to, Ŝe miała odwagę odezwać się do 

mnie, po tym, co zrobiła. 

Ale ona od razu przeszła do rzeczy. 

-  Rozumiem,  Ŝe  się  na  mnie  gniewasz  -  powiedziała.  -  I  masz  do  tego  prawo.  Chcę 

jednak, Ŝebyś wiedziała, Ŝe to co zrobiłam, zrobiłam dla ciebie. 

- Och, jasne! - Przyrzekałam, Ŝe nigdy się juŜ do niej nie odezwę, ale nie zdołałam się 

powstrzymać.  -  Grandmère,  jak  ty  w  ogóle  moŜesz  mówić  coś  takiego?  Kompletnie  mnie 

upokorzyłaś! 

- Naprawdę nie miałam zamiaru - powiedziała Grandmère. - Chciałam ci pokazać, Ŝe 

jesteś  tak  samo  ładna  jak  te  dziewczyny  w  magazynach,  do  których  zawsze  chciałaś  być 

podobna.  To  waŜne,  Ŝebyś  wiedziała,  Ŝe  nie  jesteś  okropną  kreaturą,  za  jaką  sama  siebie 

uwaŜasz. 

- Grandmère - powiedziałam. - To bardzo miło z twojej strony, ale nie musiałaś tego 

robić w taki sposób. 

-  A  jak  inaczej  miałam  to  osiągnąć?  -  spytała  Grandmère.  -  Nie  chciałaś  pozować 

Ŝ

adnym  pismom,  które  przysyłały  fotografów.  Ani  dla  „Vogue”,  ani  dla  „Harper's  Bazaar”. 

Nie  rozumiesz,  Ŝe  to,  co  powiedział  Sebastiano  o  twojej  strukturze  kostnej,  to  prawda? 

Amelio, jesteś naprawdę piękną dziewczyną. Gdybyś tylko trochę bardziej w siebie wierzyła, 

raz  na  jakiś  czas  gdzieś  się  pokazała...  Pomyśl,  jak  szybko  ten  chłopak,  którego  lubisz, 

zostawiłby dla ciebie dziewuchę od much domowych! 

- Muszek owocowych - poprawiłam. - I Grandmère, ja ci juŜ tłumaczyłam. Michael ją 

lubi,  bo  jest  naprawdę  błyskotliwa.  Łączy  ich  mnóstwo  wspólnych  zainteresowań,  choćby 

komputery. Jej wygląd nie ma nic do rzeczy. 

- Och, Mia - powiedziała Grandmère. - Nie bądź naiwna. 

Biedna  Grandmère.  Naprawdę  trudno  ją  winić,  bo  przecieŜ  pochodzi  z  tak 

odmiennego  świata.  W  świecie  Grandmère  kobiety  się  docenia  ze  względu  na  ich  wielką 

urodę  -  albo,  jeŜeli  nie  są  pięknościami,  ceni  się  je  za  to,  Ŝe  ubierają  się  bez  zarzutu.  A  co 

robią, na przykład jak zarabiają na Ŝycie, nie ma znaczenia, bo większość z nich nie robi nic. 

Och, moŜe trochę się zajmują dobroczynnością, ale to wszystko. 

background image

Grandmère nie rozumie, oczywiście, Ŝe w dzisiejszych czasach wielka uroda nie liczy 

się za bardzo. Och, liczy się w Hollywood, oczywiście, i na wybiegach mody w Mediolanie. 

Ale w obecnych czasach ludzie rozumieją, Ŝe idealny wygląd jest rezultatem DNA, czymś, co 

nie  jest  Ŝadną  zasługą  człowieka.  To  nie  Ŝadne  wielkie  osiągnięcie,  Ŝe  ktoś  jest  piękny.  To 

tylko geny. 

Nie, dzisiaj liczy się to, co robisz i co myślisz (i JAK myślisz), to, co się kryje POZA 

tymi  pięknymi  niebieskimi  czy  brązowymi  oczyma,  czy  zielonymi,  czy  jakimikolwiek 

innymi.  W  czasach  Grandmère  dziewczyna  taka  jak  Judith,  która  umie  klonować  muszki 

owocowe, byłaby postrzegana jak jakiś wybryk natury, chyba  Ŝe umiałaby klonować muszki 

ORAZ wyglądałaby zabójczo w ciuchach od Diora. 

No  cóŜ,  trzeba  przyznać,  Ŝe  choć  mamy  juŜ  imponująco  światłe  czasy,  dziewczyny 

takie jak Judith nadal nie przyciągają aŜ takiej uwagi jak Lana - a to nie fair, bo klonowanie 

muszek owocowych jest prawdopodobnie o wiele waŜniejsze niŜ perfekcyjne uczesanie. 

Naprawdę  Ŝałośni  są  tacy  ludzie  jak  ja:  nie  umiem  klonować  muszek  owocowych  I 

DO TEGO mam fatalne włosy. 

Ale nie ma sprawy. JuŜ się przyzwyczaiłam. 

Grandmère  jest  osobą,  która  musi  przyjąć  do  wiadomości,  Ŝe  stanowię  zupełnie 

beznadziejny przypadek. 

- Posłuchaj - powiedziałam do niej - ja ci juŜ mówiłam. Michael to nie jest taki facet, 

któremu  zaimponuję  tym,  Ŝe  znalazłam  się  w  dodatku  do  „Sunday  Timesa”  w  sukience 

balowej bez ramiączek. TO ZUPEŁNIE NIE W JEGO STYLU. Gdyby był facetem, któremu 

imponują takie rzeczy, nie chciałabym mieć z nim do czynienia. 

Grandmère nadal nie wyglądała na osobę przekonaną. 

-  No  cóŜ  -  powiedziała.  -  MoŜe  ty  i  ja  musimy  się  pogodzić  z  tą  róŜnicą  w  naszych 

poglądach. W kaŜdym razie, Amelio, przyszłam tu,  Ŝeby cię przeprosić. Nigdy nie chciałam 

sprawić ci przykrości. Chciałam ci tylko pokazać, co moŜesz osiągnąć, jeśli tylko spróbujesz. 

-  Szeroko  rozpostarła  dłonie  w  rękawiczkach.  -  I  popatrz,  jak  mi  się  udało.  PrzecieŜ  ty 

samodzielnie  zaplanowałaś  i  przeprowadziłaś  świetną  konferencję  prasową,  bez  niczyjej 

pomocy! 

Przy tych słowach musiałam się trochę uśmiechnąć. 

- Tak - powiedziałam. - Faktycznie. 

- Poza tym - dodała Grandmère - jak rozumiem, zdałaś algebrę. 

Uśmiechnęłam się nieco szerzej. 

- Tak, zdałam. 

background image

- No to - stwierdziła Grandmère - została ci do zrobienia juŜ tylko jedna rzecz. 

Pokiwałam głową. 

-  Wiem.  DuŜo  się  nad  tym  zastanawiałam  i  doszłam  do  wniosku,  Ŝe  moŜe  będzie 

lepiej, jeŜeli przedłuŜę swój pobyt w Genowii. MoŜe po prostu mogłabym tam juŜ zamieszkać 

na stałe. Co o tym sądzisz? 

Mina  Grandmère,  widziałam  to  w  świetle  dochodzącym  z  mojego  pokoju,  wyraŜała 

niedowierzanie. 

-  Mieszkać...  Mieszkać  w  Genowii?  -  ChociaŜ  raz  udało  mi  się  ją  wyprowadzić  z 

równowagi. - O czym ty mówisz? 

-  No  wiesz...  -  odparłam.  -  Są  tam  przecieŜ  szkoły.  Mogę  po  prostu  tam  skończyć 

pierwszą  klasę.  A  potem  moŜe  mogłabym  pojechać  do  jednego  z  tych  szwajcarskich 

internatów, o których zawsze tyle mówisz. 

Grandmère patrzyła na mnie. 

- Nie podobałoby ci się tam. 

-  Wręcz  przeciwnie  -  odparłam.  -  To  mogłoby  być  fajne.  śadnych  chłopców,  tak? 

Byłoby cudownie. To znaczy, w tej chwili chłopców mam trochę jakby dosyć. 

Grandmère potrząsnęła głową. 

- Ale twoje przyjaciółki... Twoja matka... 

- No cóŜ, mogłyby przyjeŜdŜać z wizytą - odparłam rozsądnie. 

Grandmère  nagle  spochmurniała.  Spojrzała  na  mnie  zza  mocno  utuszowanych 

szparek, w które zamieniły się jej oczy. 

-  Amelio  Mignonette  Grimaldi  Renaldo  -  powiedziała.  -  Ty  przed  czymś  uciekasz, 

prawda? 

Pokręciłam głową niewinnie. 

- AleŜ skąd, Grandmère. Nic podobnego. Chciałabym zamieszkać w Genowii. Byłoby 

czadowo. 

- CZADOWO?! 

Grandmère  wstała.  Wysokie  obcasy  jej  butów  wpadły  w  szpary  między  metalowymi 

kratkami  schodków  przeciwpoŜarowych,  ale  nie  zwróciła  na  to  uwagi.  Władczym  gestem 

wskazała na moje okno. 

-  Natychmiast  właź  do  środka  -  rozkazała  głosem,  jakiego  jeszcze  nigdy  u  niej  nie 

słyszałam. 

Muszę  przyznać,  byłam  tak  zaskoczona,  Ŝe  zrobiłam  dokładnie  to,  co  mi  kazała. 

Wyłączyłam  elektryczny  koc  Ronnie  i  wślizgnęłam  się  z  powrotem  do  mojego  pokoju.  A 

background image

potem stanęłam i poczekałam, aŜ Grandmère teŜ się wgramoli do środka. 

- Jesteś - powiedziała, kiedy juŜ wygładziła spódnicę - księŜniczką z ksiąŜęcego rodu 

Renaldich. KsięŜniczka - ciągnęła, podchodząc do mojej szafy i przeszukując jej zawartość - 

nie uchyla się od swoich zobowiązań. Ani nie ugina się przy pierwszej przeciwności losu. 

- Hm, Grandmère... - powiedziałam. - To, co się dzisiaj stało, trudno nazwać pierwszą 

przeciwnością  losu,  dobra?  To  co  się  dzisiaj  stało,  to  ostatnia  kropla  goryczy.  Ja  juŜ  tego 

dłuŜej nie zniosę, Grandmère. WyjeŜdŜam stąd. 

Grandmère  wyciągnęła  z  szafy  sukienkę,  którą  zaprojektował  dla  mnie  na  bal 

Sebastiano.  No  wiecie,  tę  -  która  podobno  miała  sprawić,  Ŝe  Michael  zapomni,  Ŝe  jestem 

przyjaciółką jego małej siostrzyczki. 

- Nonsens - powiedziała Grandmère. 

Tylko. 

Po prostu: nonsens. 

A potem wyprostowała się, tupiąc nogą i spojrzała na mnie. 

-  Grandmère  -  powiedziałam.  MoŜe  to  tylko  cały  ten  czas  spędzony  na  zewnątrz.  A 

moŜe  to,  Ŝe  byłam  całkiem  pewna,  Ŝe  w  pokoju  obok  mama,  pan  G.  i  tata  siedzą  razem  i 

podsłuchują.  Czy  mogło  być  inaczej?  Nie  było  Ŝadnych  DRZWI,  które  oddzielałyby  mój 

pokój od salonu. - Ty nic nie rozumiesz - dodałam. - Ja nie mogę tam wrócić. 

- Więc tym bardziej - odparła Grandmère - musisz tam pójść. 

-  Nie  -  powiedziałam.  -  Po  pierwsze,  nawet  nie  mam  partnera  na  bal,  okay?  A  po 

drugie, tylko nieudacznicy chodzą na bale bez osoby towarzyszącej. 

- Nie jesteś nieudacznikiem, Amelio - powiedziała Grandmère. - Jesteś księŜniczką. A 

księŜniczki nie uciekają, kiedy sprawy zaczynają się komplikować. KsięŜniczki prostują plecy 

i z podniesioną głową wychodzą naprzeciw katastrofie, która je czeka. Dzielnie i bez skarg. 

Odparłam: 

-  Halo,  my  tu  nie  rozmawiajmy  o  najazdach  Wizygotów,  dobrze,  Grandmère? 

Mówimy o całym liceum, które jest przekonane, Ŝe kocham się w Borysie Pelkowskim. 

- I właśnie dlatego - powiedziała Grandmère - musisz pokazać im, Ŝe nie przejmujesz 

się tym, co myślą. 

- Dlaczego nie mogę im tego okazać, nie idąc? 

-  Bo  to  -  odparła  Grandmère  -  byłoby  tchórzostwo.  A  ty,  Mia,  w  ciągu  ostatniego 

tygodnia w wystarczającym stopniu dowiodłaś, Ŝe tchórzem nie jesteś. A teraz ubieraj się. 

Nie wiem, czemu zrobiłam, co mi kazała. MoŜe dlatego, Ŝe gdzieś głęboko w środku 

wiedziałam, Ŝe raz w Ŝyciu Grandmère ma rację. 

background image

Albo  moŜe  dlatego,  Ŝe  w  głębi  ducha  byłam  chyba  trochę  ciekawa  i  chciałam 

zobaczyć, co się zdarzy. 

Ale myślę, Ŝe zrobiłam tak głównie dlatego, Ŝe po raz pierwszy w całym moim Ŝyciu 

Grandmère nie nazwała mnie Amelią. 

Nie. Nazwała mnie Mią. 

A  poniewaŜ  jestem  głupio  sentymentalna,  siedzę  teraz  w  samochodzie  i  jadę  z 

powrotem  do  tego  głupiego,  beznadziejnego  Liceum  imienia  Alberta  Einsteina,  chociaŜ 

zaledwie cztery godziny temu uwaŜałam, Ŝe raz na zawsze udało mi się otrząsnąć jego pył ze 

swoich stóp. 

Ale nie. Och, nie. Wracam, w tej głupiej aksamitnej sukience, którą zaprojektował dla 

mnie Sebastiano. Wracam, bez osoby towarzyszącej. Wracam, i pewnie mnie wyśmieją jako 

ten idiotyczny, pozbawiony partnera wybryk natury, którym przecieŜ jestem. 

JednakŜe jestem teŜ księŜniczką, a to najwyraźniej oznacza, Ŝe muszę przyjmować to, 

co mi los zgotuje, choćby było nie wiem jak okrutne, nieludzkie i niezasłuŜone. 

I niezaleŜnie od tego, co się stanie, cały czas będę się mogła pocieszać jedną myślą: 

Jutro będę juŜ o tysiące kilometrów od tego wszystkiego. 

O BoŜe. Jesteśmy na miejscu. 

Chyba zaraz zwymiotuję. 

Sobota, 20 grudnia, genowiański ksiąŜęcy odrzutowiec 

6000 metrów nad Oceanem Atlantyckim 

Kiedy  zbliŜały  się  moje  szóste  urodziny,  miałam  tylko  jedno  jedyne  Ŝyczenie. 

Chciałam dostać w prezencie kota. 

Wszystko  jedno  jakiego.  Byle  to  był  kot.  Chciałam  mieć  kota  na  własność. 

Odwiedziłyśmy  wtedy  rodziców  mojej  mamy  na  ich  farmie  w  Indianie  i  oni  tam  mieli 

mnóstwo  kotów.  Jedna  kotka  miała  małe  -  puchate  rudo  -  białe  kociaki,  które  głośno 

mruczały,  kiedy  trzymałam  je  sobie  pod  brodą  i  lubiły  zwijać  się  w  kłębek  w  przedniej 

kieszeni  mojego  kombinezonu  i  tam  sobie  drzemać.  Niczego  na  świecie  tak  nie  pragnęłam, 

jak móc zatrzymać jedno z tych kociąt. 

Powinnam  tu  wspomnieć,  Ŝe  w  tym  czasie  miałam  teŜ  problem  ze  ssaniem  kciuka. 

Mama  wypróbowała  juŜ  wszelkie  sposoby,  Ŝeby  mnie  od  tego  odzwyczaić,  włącznie  z 

kupieniem  mi  lalki  Barbie,  mimo  swojego  fundamentalnego  sprzeciwu  wobec  Barbie  i  tego 

wszystkiego, co ona uosabia. Taka łapówka. Nic nie pomogło. 

background image

Więc  kiedy  zaczęłam  jej  jęczeć,  Ŝe  chcę  dostać  kotka,  mama  wpadła  na  pewien 

pomysł. Powiedziała mi, Ŝe dostanę na urodziny kotka, jeŜeli przestanę ssać kciuk. 

I przestałam z miejsca. TAK BARDZO chciałam mieć kotka. 

Jednak  kiedy  zbliŜały  się  moje  urodziny,  nabrałam  wątpliwości,  czy  mama  dotrzyma 

swojej  części  umowy.  Po  pierwsze,  w  wieku  sześciu  lat  wiedziałam  juŜ,  Ŝe  moja  mama  nie 

naleŜy  do  najbardziej  odpowiedzialnych  osób  na  świecie.  No  bo niby  dlaczego  bez  przerwy 

wyłączano  nam  prąd?  A  przez  połowę  roku  chodziłam  do  szkoły,  nosząc  JEDNOCZEŚNIE 

spódniczkę i spodnie, bo mama pozwalała mi samej decydować, co na siebie włoŜę. Więc nie 

byłam  pewna,  czy  będzie  pamiętała  o  kociaku  -  a  jeśli  będzie  pamiętała,  to  czy  będzie 

wiedziała, skąd kociaka wziąć. 

Jak  sobie  zatem  moŜecie  wyobrazić,  kiedy  nadszedł  poranek  w  dniu  moich  szóstych 

urodzin, nie Ŝywiłam zbyt wielkich nadziei. 

Ale kiedy moja mama weszła do sypialni, niosąc tę małą kulkę Ŝółto - białego futerka i 

postawiła mi ją na brzuchu, a ja popatrzyłam w wielkie błękitne (zielone zrobiły się dopiero 

potem)  ślepka  Louie  (Grubym  Louie  został  dopiero  jakieś  dziesięć  kilo  później),  zaznałam 

takiej radości, jakiej nigdy przedtem jeszcze w Ŝyciu nie doznałam, i nigdy nie spodziewałam 

się znów przeŜyć. 

AŜ do wczorajszego wieczoru. 

Mówię absolutnie powaŜnie. 

Wczoraj  przeŜyłam  najpiękniejszy  wieczór  CAŁEGO  mojego  Ŝycia.  Po  tym  całym 

numerze  z  Sebastianem  i  jego  zdjęciami,  myślałam,  Ŝe  juŜ  NIGDY  WIĘCEJ  nie  poczuję 

wobec Grandmère czegokolwiek choćby zbliŜonego do wdzięczności. 

Ale  ona  miała  ABSOLUTNĄ  RACJĘ,  Ŝe  mnie  zmusiła  do  pójścia  na  bal.  TAK  SIĘ 

CIESZĘ,  Ŝe jednak  wróciłam  wtedy do  Alberta  Einsteina, najlepszej,  najukochańszej  szkoły 

w całym kraju, jeśli nie na całym świecie!!!!!!! 

Dobra, juŜ przechodzę do rzeczy: 

Lars  i  ja  podjechaliśmy  pod  frontowe  drzwi  szkoły.  W  oknach  paliły  się  białe 

migoczące światełka, które chyba miały udawać sople lodu. 

Byłam pewna, Ŝe zaraz zwymiotuję, i powiedziałam o tym Larsowi. Stwierdził, Ŝe nie 

zwymiotuję, bo o ile on się dobrze orientuje, nie jadłam nic oprócz kawałka tortu Entemann's 

na lunch, a ten tort na pewno juŜ  zdąŜyłam strawić. Udzieliwszy mi w ten sposób wsparcia, 

Lars wprowadził mnie po schodkach do środka budynku. 

Przy frontowym wejściu, koło szatni, kłębił się tłum ludzi. Lars oddał nasze płaszcze, 

podczas  gdy  ja  stałam  i  czekałam,  kiedy  ktoś  do  mnie  podejdzie  i  spyta,  czemu  jestem  bez 

background image

osoby  towarzyszącej.  Jednak podeszli  do  mnie  tylko  Lilly  -  i  -  Borys  oraz  Tina -  i  -  Dave  i 

zaczęli  zachowywać  się  bardzo  miło  i  mówić  mi,  jak  się cieszą,  Ŝe jednak  przyszłam.  (Tina 

mi  później  powiedziała,  Ŝe  juŜ  wszystkim  wyjaśniła,  Ŝe  Kenny  i  ja  zerwaliśmy  ze  sobą, 

chociaŜ nie tłumaczyła im dlaczego, DZIĘKI BOGU). 

Tak podniesiona na duchu przez przyjaciół, weszłam z nimi na salę gimnastyczną, całą 

udekorowaną  w  zimowym  stylu  płatkami  śniegu  wyciętymi  z  papieru,  jedną  z  lamp 

dyskotekowych  i  sztucznym  śniegiem,  który,  muszę  to  przyznać,  wyglądał  duŜo  ładniej  i 

czyściej niŜ śnieg, który zaczynał się piętrzyć na ziemi na dworze. 

Było  tam  mnóstwo  ludzi.  Widziałam  Lanę  z  Joshem  (uh),  Justina  Baxendale'a 

otoczonego  zwykłym  wianuszkiem  wielbicielek,  Shameekę,  Ling  Su  i  paru  innych 

znajomych.  Nawet  Kenny  tam  był,  ale  kiedy  mnie  zobaczył,  mocno  się  zaczerwienił, 

odwrócił i zaczął rozmawiać z jakąś dziewczyną z naszych zajęć z biologii. No proszę. 

Wszyscy  tam  byli  oprócz  jednej  osoby,  której  obecności  najbardziej  się  obawiałam. 

Albo pragnęłam. Sama nie wiedziałam, co bardziej. 

A potem zobaczyłam Judith Gershner. Zdjęła wreszcie swój kombinezon i wyglądała 

całkiem ładnie w czerwonej sukience w stylu Laury Ashley. 

Ale  nie  tańczyła  z  Michaelem.  Tańczyła  z  jakimś  chłopakiem,  którego  nigdy 

wcześniej nie widziałam. 

No więc rozejrzałam się za Lilly i wreszcie zauwaŜyłam ją przy jednym z automatów 

telefonicznych - właśnie dzwoniła. Podeszłam do niej i powiedziałam: 

- A gdzie twój brat? 

Lilly odwiesiła słuchawkę. 

- A skąd ja mam wiedzieć? - spytała. - Nie jestem jego niańką. 

Dziwnie  pokrzepiona  jej  zachowaniem  -  które  po  prostu  dowodziło,  Ŝe  choćby  nie 

wiem co, Lilly zawsze pozostaje sobą - powiedziałam: 

- No cóŜ, Judith Gershner tu jest, więc pomyślałam sobie, Ŝe... 

-  Na  litość  boską  -  przerwała  mi  Lilly  -  ile  razy  mam  ci  to  jeszcze  powtarzać? 

MICHAEL I JUDITH NIE CHODZĄ ZE SOBĄ. 

Odparłam: 

- Taa, jasne. To czemu przez ostatnie dwa tygodnie spędzali ze sobą kaŜdą chwilę? 

-  Bo  pracowali  nad  tym  głupim  programem  komputerowym  na  kiermasz  - 

powiedziała.  -  Poza  tym,  Judith  Gershner  juŜ  ma  chłopaka.  -  Lilly  złapała  mnie  za  ramię  i 

odwróciła, Ŝebym mogła się przyjrzeć Judith. - On chodzi do Trinity. 

Popatrzyłam  na  Judith.  Tańczyła  jakiś  wolny  numer  z  chłopakiem,  który  dosyć 

background image

przypominał Kenny'ego, tyle Ŝe ruchy miał nieco bardziej skoordynowane. 

- Och - westchnęłam. 

- Rzeczywiście: „och” - powiedziała Lilly. - Nie wiem, co się z tobą dzisiaj dzieje, ale 

naprawdę nie wyrabiam, jak tak dziwaczysz. Usiądź tutaj... - Lilly sięgnęła po krzesło. - I nie 

waŜ mi się stąd ruszać. Chcę wiedzieć, gdzie jesteś, kiedy będę potrzebowała cię znaleźć. 

Nawet nie zapytałam Lilly, po co miałaby mnie szukać. Po prostu usiadłam. Czułam, 

Ŝ

e mam juŜ dosyć. Byłam TAKA zmęczona. 

I  nawet  nie  chodziło  o  to,  Ŝe  czułam  się  rozczarowana.  No  bo  przecieŜ  nie  chciałam 

widzieć Michaela. W kaŜdym razie, jakaś część mnie nie chciała. 

Ale  inna  część  mnie  NAPRAWDĘ  chciała  go  zobaczyć  i  zapytać,  co  tak  dokładnie 

chciał powiedzieć w swoim wierszyku. 

Ale chyba trochę się bałam odpowiedzi. 

Bo mogła być inna niŜ ta, na którą miałam nadzieję. 

Po  chwili  Lars  i  Wahim  podeszli  i  usiedli  obok  mnie.  Czułam  się  jak  kompletna 

idiotka. Siedziałam, na tym głupim balu, z dwoma ochroniarzami pogrąŜonymi w dyskusji na 

temat  zalet  i  wad  kul  gumowych.  Nikt  nie  poprosił  mnie  do  tańca.  No  i  nic  dziwnego.  W 

końcu  jestem  wielką  nieudacznicą.  Wielką  nieudacznicą,  która  nawet  nie  miała  partnera  na 

bal. 

I która, przy okazji, podobno kocha się w Borysie Pelkowskim. 

Dlaczego  ja  stamtąd  nie  wyszłam?  Zrobiłam  juŜ  to,  co  mi  zaleciła  Grandmère. 

Pokazałam  się.  Udowodniłam  wszystkim,  Ŝe  nie  jestem  tchórzem.  Dlaczego  nie  miałabym 

wyjść? 

Wstałam. Powiedziałam do Larsa: 

-  Dosyć  tego.  JuŜ  dość  długo  tu  siedzimy.  Mam  jeszcze  mnóstwo  pakowania. 

Wracajmy juŜ. 

Lars  powiedział,  Ŝe  nie  ma  sprawy  i  zaczął  wstawać  z  miejsca.  A  potem  się  nagle 

zatrzymał. Zobaczyłam, Ŝe patrzy gdzieś za mnie. Odwróciłam się. 

A tam stał Michael. 

Widać było, Ŝe dopiero co przyszedł. Brakowało mu tchu. Muszkę miał rozwiązaną. A 

we włosach miał jeszcze śnieg. 

- Nie wiedziałem, Ŝe przyjdziesz - powiedział. 

Czułam, Ŝe moja twarz robi się czerwona jak sukienka Judith Gershner. Ale nic na to 

nie mogłam poradzić. Odparłam: 

- No cóŜ, niewiele brakowało, a bym nie przyszła. 

background image

- Dzwoniłem do ciebie parę razy - dodał. - Ale nie chciałaś podejść do telefonu. 

- Wiem. 

Chciałam,  Ŝeby  podłoga  sali  gimnastycznej  otwarła  się,  jak  w  Cudownym  Ŝyciu,  

Ŝ

ebym wpadła do znajdującego się pod nią basenu i utonęła, i nie musiała dłuŜej ciągnąć tej 

rozmowy. 

- Mia... - powiedział. - Ta sprawa dzisiaj. Ja nie chciałem, Ŝebyś się popłakała. 

Albo  ta  podłoga  mogłaby  się  rozstąpić, a ja  bym  tak  spadała i  spadała,  i spadała  bez 

końca.  To  teŜ  byłoby  niezłe.  Popatrzyłam  na  ziemię,  marząc,  Ŝeby  się  otworzyła  i  wreszcie 

mnie pochłonęła. 

-  Nie  płakałam  -  powiedziałam.  -  To  znaczy  nie  przez  to.  Chodziło  o  coś,  co 

powiedział Kenny. 

- Taa - odezwał się Michael. - No cóŜ, słyszałem, Ŝe ze sobą zerwaliście. 

Taa. Pewnie do tej pory juŜ cała szkoła słyszała. Wiedziałam, Ŝe teraz moja twarz jest 

jeszcze czerwieńsza niŜ sukienka Judith. 

-  Chodzi  o  to  -  ciągnął  Michael  -  Ŝe  ja  wiedziałem,  Ŝe  to  ty,  Ŝe  zostawiałaś  mi  te 

kartki. 

Gdyby  sięgnął  do  mojej  klatki  piersiowej,  wyrwał  mi  serce,  cisnął  je  na  podłogę  i 

kopnął  w  drugi  koniec  sali,  chyba  nie  zabolałoby  mnie  to  tak  bardzo,  jak  to,  co  właśnie  od 

niego usłyszałam. Czułam, Ŝe oczy znów mi się wypełniają łzami. 

- Wiedziałeś? 

Wiecie,  mieć  złamane  serce,  to  jedna  sprawa.  Ale  kiedy  ktoś  wam  to  robi  w  czasie 

szkolnego balu, na oczach wszystkich... Wtedy naprawdę nie ma lekko. 

- Oczywiście, Ŝe tak - odparł, trochę jakby zniecierpliwiony. - Lilly mi powiedziała. 

Po raz pierwszy spojrzałam mu w twarz. 

- LILLY ci powiedziała?! - zawołałam. - A skąd ONA wiedziała? 

Machnął ręką. 

- A tego nie wiem. Pewnie twoja przyjaciółka Tina jej powiedziała. Ale to niewaŜne. 

Rozejrzałam się po sali gimnastycznej i dostrzegłam Lilly i Tinę na drugim jej końcu, 

obie spoglądały w moim kierunku. Kiedy zobaczyły, Ŝe na nie patrzę, odwróciły się naprawdę 

szybko i udawały, Ŝe są pochłonięte rozmową ze swoimi partnerami. 

- Ja je chyba pozabijam - mruknęłam. 

Michael złapał mnie za ramiona. 

- Mia - powiedział, lekko mną potrząsając. - To nie ma ZNACZENIA. Liczy się to, Ŝe 

ja naprawdę myślę tak, jak napisałem. I sądziłem, Ŝe ty teŜ. 

background image

Wydawało mi się, Ŝe musiałam się przesłyszeć. Powiedziałam: 

- Oczywiście, Ŝe naprawdę myślę, jak napisałam. 

Pokręcił głową. 

- To czemu dziś uciekłaś z Kiermaszu Zimowego? 

- Bo ja... bo... myślałam... myślałam, Ŝe ty się ze mnie nabijasz - wyjąkałam. 

- W Ŝyciu - powiedział. 

I wtedy to właśnie zrobił. 

ś

adnego  zamieszania.  śadnego  pytania  mnie  o  zgodę.  Absolutnie  Ŝadnego  wahania. 

Po prostu pochylił się i pocałował mnie prosto w usta. 

I wtedy z miejsca się przekonałam, Ŝe Tina miała rację. 

Całowanie się NIE JEST OBRZYDLIWE, jeŜeli kochasz się w facecie. 

W gruncie rzeczy, to najprzyjemniejsza rzecz pod słońcem. 

A wiecie co w tym jest najlepsze? 

To znaczy, pomijając to, Ŝe Michael się we mnie kocha i musiał to ukrywać niemal tak 

długo jak ja sama, jeśli nie dłuŜej? 

I to, Ŝe Lilly wiedziała przez cały czas, ale nic nie mówiła aŜ do ostatnich paru dni, bo 

uwaŜała, Ŝe to ciekawy psychologicznie eksperyment: poczekać i zobaczyć, ile czasu zajmie 

nam samodzielne odkrycie prawdy (zajęło dość duŜo, jak się okazało). 

I to, Ŝe Michael w przyszłym roku idzie na Columbię, która mieści się zaledwie parę 

przystanków stąd, więc nadal będę się z nim mogła widywać tak często, jak zechcę. 

Och,  i  to,  Ŝe  Lana  przeszła  obok  nas,  kiedy  się  całowaliśmy,  i  powiedziała 

zdegustowanym tonem: 

- O BoŜe, wynajmijcie gdzieś sobie pokój, bardzo was proszę. 

I  tańczenie  z  nim  wolnych  tańców  przez  całą  noc,  póki  Lilly  wreszcie  do  nas  nie 

podeszła i nie powiedziała: 

-  Chodźcie  ludzie,  pada  taki  śnieg,  Ŝe  jeśli  teraz  nie  wyjdziemy,  nigdy  się  nie 

dostaniemy do domu. 

I  całowanie  się  na  dobranoc  przed  wejściem  do  mojego  domu,  kiedy  śnieg  padał 

wszędzie wkoło (a poirytowany Lars marudził, Ŝe marznie). 

Nie,  najlepsze  było,  Ŝe  od  razu  przeszliśmy  do  wersji  francuskiej  i  to  bez  Ŝadnego 

kłopotu. Tina miała rację - to się wydawało po prostu zupełnie naturalne. 

A teraz stewardesa ksiąŜęcego genowiańskiego odrzutowca mówi, Ŝe musimy opuścić 

stoliki na czas startu samolotu, więc na chwilę będę musiała przerwać pisanie. 

Tata  mówi,  Ŝe  jeśli  nie  przestanę  paplać  o  Michaelu,  pójdzie  do  kokpitu  i  będzie 

background image

siedział z pilotami. 

Grandmère  mówi,  Ŝe  nie  moŜe się  nadziwić  zmianie, jaka  we  mnie  zaszła.  Twierdzi, 

Ŝ

e  wydaję  się  wyŜsza.  I  wiecie,  chyba  to  prawda.  Ona  przypisuje  zasługę  kolejnej  z  kreacji 

Sebastiana projektowanych wyłącznie dla mnie, tak jak sukienka, dzięki której Michael miał 

dostrzec  we  mnie  kogoś  więcej  niŜ  tylko  przyjaciółkę  swojej  małej  siostrzyczki...  ChociaŜ 

okazało się, Ŝe i tak dostrzegał. Ale ja wiem, Ŝe to nie kwestia sukienki. 

I nawet nie miłość. No cóŜ, w kaŜdym razie, niezupełnie. 

I powiem wam, co to jest: samorealizacja. 

No  cóŜ  -  samorealizacja  oraz  fakt,  Ŝe  jak  się  okazuje,  naprawdę  jestem  księŜniczką. 

Muszę nią być. A wiecie, czemu? 

Bo od tej pory będę Ŝyła sobie długo i szczęśliwie. 

background image

PODZIĘKOWANIA 

Serdecznie  dziękuję  Beth  Ader,  Jennifer  Brown,  Barbarze  Cabot,  Sarah  Davies, 

Laurze Langlie, Abby McAden i Davidowi Waltonowi.