Komentarz naczelnego Fakty i Mity nr 43 /.2015 r.
PiS u bram!
Ciężko jest pisać komentarz przedwyborczy. Ciężko jest pismu takiemu jak nasze
zachować neutralność. Szanujemy wybór każdego Czytelnika, bo akurat ci, którzy czytają
„FiM”, należą do elity intelektualnej. Z drugiej strony w powodzi nowych twarzy i starych
obietnic niektórzy mają prawo być zagubieni. Poruszyło mnie na przykład wyznanie
„starego komucha” - jak sam się nazwał - na zjeździe Czytelników. Facet, który próbował
reformować PZPR, potem wyprowadzał jej sztandar i budował nowe lewicowe struktury,
antyklerykał, oznajmia mi, że będzie głosował na PiS. Dlaczego? Bo Kaczyński obiecuje
silne państwo, silne przywództwo i program socjalny. Noo, pięknie. Na pozór. Pewien pan
z wąsikiem obiecywał dokładnie to samo. A jak to się skończyło? Kamieni kupą.
Każde wybory powinny nieść nadzieję na pozytywne zmiany. Obecnie nadzieją jest tylko
to, że PiS nie będzie rządził samodzielnie i że jakimś cudem (w Polsce porozumienie
polityków różnych opcji graniczy z cudem) powstanie koalicja na przykład PO, ZL
i Nowoczesnej.pl. Zawsze może też dołączyć PSL. Wiem, że patrząc na sondaże, nie
chce Wam się iść na głosowanie. Mnie też się nie chce. Ale jeśli nie zechce się tylko co
trzeciemu z nas, to żadnej szansy na taką koalicję nie będzie. Dzień po wyborach
obudzimy się w państwie schizofrenicznym i nieobliczalnym, rządzonym pospołu przez
Dudę i Kaczyńskiego. Ci dwaj chcą nowego ustroju opartego na mieszance fanatyzmu
religijnego i nacjonalizmu. Widać to dokładnie po partiach, i jakimi PiS zawiera sojusze
w Parlamencie Europejskim. Są to partie głoszące szowinizm oraz ideę państwa
narodowego. Ale żadna z nich nie jest tak blisko przejęcia władzy jak PiS w Polsce!
Ugrupowania marzą o autorytaryzmie i dowodzą, że w Europie nie ma miejsca ani dla
jednego narodu europejskiego, ani dla laickich społeczeństw obywatelskich. Religia jest
według nich państwotwórcza - nieodzowna jako spoiwo łączące naród. A wychodząc
z takich założeń, ideolodzy PiS, m.in. prof. Ryszard Legutko i dr Waldemar Paruch,
wspierani przez podobnych sobie - takich jak Słowak Pavol Macala czy Węgier Karoly
Kocsis - dowodzą, że pogłębianie integracji europejskiej jest błędem. Podobnie jak
wyznaczanie jednolitych europejskich standardów praw i wolności obywatelskich,
politycznych czy gospodarczych. Według nich Unia Europejska ma rację bytu tylko jako
luźna współpraca w pełni suwerennych państw. Takie postawienie państw narodowych na
piedestał oznacza cofnięcie Europy do stanu sprzed II wojny światowej. To wtedy panował
kult poszczególnych społeczeństw i ras. I niezdrowa między nimi rywalizacja, która
doprowadziła do dwóch wojen światowych. Także wówczas religia była spoiwem dla
Polaków, Słowaków, Ukraińców, a także Niemców. Ci ostatni na bazie chrześcijaństwa
tworzyli własne mity, na przykład o Jezusie Aryjczyku, którego docelowo chcieli zastąpić
starogermańskimi bóstwami.
Prymitywne nacjonalizmy podszyte religią odezwały się ponownie w 1991 roku
w Jugosławii. Wojna domowa przyniosła tam śmierć setek tysięcy ludzi. Dzisiaj mieszanki
nacjonalizmu i religii wybuchają w Afganistanie, Iraku, Turcji, Syrii i Afryce. Może
i Kaczyński to rozumie, ale sensem jego życia jest walka i niszczenie, a ich powodem -
strach. On się boi świata opartego na autonomii jednostki i wolności wyboru.
Tylko państwo i naród się liczą. No i jeszcze führer.
Kaczyński zaraża strachem i jednocześnie podsyca reakcje obronne kilku milionów
Polaków. Skupia też podobnych sobie. Tacy ludzie jak Macierewicz, Waszczykowski
czy Brudziński chętnie rozdmuchają ogień nacjonalizmu i dołożą ręki do zniszczenia Unii
Europejskiej. Liczą, że jej rozpad otworzy drogę do budowy nowej wspólnoty. Czyżby nie
wiedzieli, że raz rozpalony ogień nacjonalizmu trudno ugasić? A może wcale ich to nie
obchodzi? Podobnie jak fakt, że koniec Unii Europejskiej i wspólnych, humanistycznych
praw to początek cenzury religijnej i narodowej oraz szykan wobec mniejszości. Świat
widział przecież gorsze zbrodnie popełniane z żądzy władzy. Ona zaślepia ludzi PiS także
w kwestii nieograniczonego zaufania do NATO i USA jako gwaranta polskiej
suwerenności. W poprzednim numerze „FiM” wymieniliśmy te „dowody miłości”
przywódców Stanów Zjednoczonych wobec Polski. Kaczyści nie chcą za to wspólnej
polityki zagranicznej UE. A przecież to właśnie samodzielne działania państw
członkowskich w sprawie Kosowa, Afganistanu, Iraku, Libii, Syrii dziś dają znać o sobie
w postaci masowych wędrówek ludów.
Nie ulega wątpliwości, że samodzielne rządy PiS oznaczać będą zaangażowanie Polski
w kolejne konflikty zbrojne. Wszak to Jarosław Kaczyński jako poseł ROP w 1999 roku
popierał w imię sojuszu z USA zbrojną interwencję w Kosowie. To on był gorącym obrońcą
decyzji Leszka Millera o naszym przystąpieniu do wojny w Afganistanie i Iraku. Anna
Fotyga - była szefowa dyplomacji i aktywistka PiS - w 2011 roku uznała brak udziału Polski
w interwencji w Libii za błąd. Dziś z tych państw wędrują do Europy setki tysięcy ludzi.
Liderzy PiS nawoływali też polski rząd do interwencji po stronie USA w Syrii...
Ktoś powie, że PiS głosi lewicowy program socjalny. To nieprawda. Ten program opiera
się na konserwatywnym populizmie, który ma przyciągnąć biednych i sfrustrowanych.
Mają oni dostać do kieszeni po kilka stów, które natychmiast zeżre inflacja. Podczas
pierwszych rządów PiS, podczas największej od dziesięcioleci prosperity światowej,
zyskali wyłącznie najbogatsi - zniesiono opodatkowanie spadkobierców wielkich fortun
i zlikwidowano trzecią stawkę w podatku PIT, przy utrzymaniu ulg podatkowych dla
bogaczy. W konsekwencji podatek PIT z progresywnego (bogatsi płacą więcej) stał się
podatkiem regresywnym (więcej płacą ubodzy).
Gwarancje socjalne są niezmiernie ważne, ale jako element wynikający z całego programu
gospodarczego. Bo nawet dziecko wie, że najpierw trzeba zbudować, dobrze sprzedać,
zarobić, a dopiero potem dzielić. „Eksperci” PiS przez 2 lata rządów zbudowali
8 kilometrów autostrad. Bardziej bowiem sprawdzają się w klepaniu zdrowasiek niż
w rządzeniu krajem. Ale wielu Polakom takie referencje odpowiadają. My do nich nie
należymy, dlatego odliczmy się wszyscy przy urnach.
JONASZ