KATARYNA KUJAWA
PRACA ZALICZENIOWA Z METODLOGII BADAŃ LITERACKICH
INTERPRETACJA PSYCHOANALITYCZNA FRAGMENTÓW POWIEŚĆI OLGI TOKARCZUK
Każda metodologia stwarza własny przedmiot refleksji, wybiera i skupia się na zupełnie innych elementach dzieła sztuki, inaczej rekonstruuje jego kształt i przypisywane mu znaczenia.
Strukturalizm wykreował sobie właściwy obszar zainteresowań. Poprzez zagłębianie w strukturę językową utworu, ułatwił funkcjonowanie pojęć gatunkiowych czy quasi-gatunkowych, które bez pewnego stopnia językowej wrażliwości mogłyby się nie wyłonić z metału literackiego niebytu.
Dla odmiany fenomenologia fascynacynowała się oczywistością. Zaczynała budować teorię od tego, co prawdziwe. Sądy musi cechować "świetlista pewność”. Badacze lieratury powinni dążyć do uchwycenia istoty tego, co dane, docierać do sedna zjawisk. Każdy analizowany materiał powinien porażać swoją niepodważalną prawdą.
Jeszcze inaczej do dzieła literackiego podchodzi psychoanaliza, w której Carl Gustaw Jung przeniósł teorię nieświadomości na grunt badań zajmujących się zbiorowymi wyobrażeniami. Poszukiwał w sztuce i kulturze wyobrażeń archetypowych, wykraczających poza nieświadomość jednostkową.
Uczeń Freuda uważał, że to, czego człowiek doświadcza w swoim życiu ma charakter psychiczny. Oznacza to, iż kreuje własną rzeczywistość, wyraża przez słowa i obrazy ukrytą enerigię psychiczną, zanurzoną w ponadjednostkowej prehistorii. Każdy bezwiednie sięga do świata pierwotnego. Ów świat jest nazywany siedliskiem archetypów, z których emanują poszczególne obrazy i symbole. W jego rozumieniu archetyp to nieuświadomiony i zbiorowy pokład psychiki dochodzący do głosu w snach i fantazjach, ukryte wyobrażenie zakorzenione w kolektywnej nieświadomości rządzące ludzką psychiką. To prawzór odsyłający do uniwersalnych doświadczeń ludzkich, takich jak dzieciństwo, maciezyństwo, śmieć i podróż.
Literaturoznawcy bardzo szybko doszli do wniosku, że koncepcja i założenia Junga są doskonałym narzędziem do badania proesu twórczego. Analiza symboliki literackiej zmierza bezpośrednio do warstwy obrazów pierwotnych, pozostających poza zasięgiem komentarza. Archetypy same w sobie są nieprzedstawialne, więc mozliwa jest tylko ich zlizona wizualizacja. To dzieło jest wartościowe, które odsyła nas do potężnego archetypu.
Jung przypisywał wyjątkowe znaczenie także snom. Marzenia senne są, jego zdaniem, celowo powiązane lub zmienione, choćby w sposób nieznaczny. Każda interpretacja jest jedynie hipotezą, gdyż treść marzenia sennego jest wieloznaczna i uwarunkowana indywidualną sytuacją osoby śpiącej. Na poziomie podświadomości indywidualnej sny są subiektywne, jednak na poziomie podświadomości zbiorowej są symbolicznymi odbiciami ogólnoludzkich archetypów. Po dokonaniu indywidualnej analizy snu, należy przejść do obiektywnej amplifikacji, która pozwoli na odkrycie znaczenia marzenia sennego w kontekście zbiorowej podświadomości. Obiektywna amplifikacja polega na wzbogaceniu poszczególnych elementów snu symbolicznym materiałem baśni, mitów itd., które naświetlają powszechny aspekt problemu, ważny dla każdego człowieka. Jung widział sen jako fabularną opowieść opartą na schemacie konstrukcyjnym, wskazywał na arechetypiczną uniwersalność symboli oraz porównywał sny z baśniami i mitami.
W tym kontekście mieści się twórczość Olgi Tokarczuk. Jej rozumienie mitu wywodzi się z jungowskiej koncepcji archetypu. Pisarka, z wykształcenia psycholog o wieloletnim stażu pracy jako psychoterapeutka, opiera się na odkryciach Zygmunta Freuda i Carla Gustawa Junga oraz nawiązuje do bogatej tradycji prozy psychologicznej. Interesuje ją przede wszystkim psychika kobiety, jej intymne przeżycia oraz uwikłanie w konflikty społeczne, niemożność pogodzenia się z samym sobą. Mówi o cielesnym domu, zewnętrznej otoczce własnego ja. Jej proza zainteresowała mnie szczególnie z powodu poruszanej tam problematyki psychologicznej. Szczególną uwagę zwróciłam na skomplikowane psychologicznie osobowości kobiet i mężczyzn, którzy nie potrafią odnaleźć się w świecie, pogodzić ze swoją płciowością i seksualnością.
Wielka Matka to archetyp cechujący się ambiwalencją[16] w 1911 r., oznaczający jednoczesne wartościowanie obiektu pozytywnymi i negatywnymi cechami.)), czyli wywołujący przeciwstawne wrażenia. Poprzez nawiązanie do symboliki kobiecego łona, z jednej strony symbolizuje go dawanie życia, a z drugiej strony - pochłanianie, lęk przed nieznanym, przed utratą niezależności. Za każdym z tych symboli idzie jednak nawiązanie do świata natury, do sił natury, które z jednej strony obdarowują, a z drugiej mogą być destrukcyjne. W szczególny sposób problem ten wyraża sformułowany przez Freuda kompleks Edypa. Tłumaczyłoby to aktualny wśród niektórych wspólnot plemiennych lęk przed odbyciem aktu seksualnego, jako kontaktu z nieznanym, z „tamtym światem”.
Wielka Matka często utożsamiana jest w kulturze ze sferą sakralną, jako ta, która daje i odbiera życie. I tak należą do jej symbolicznych przedstawień: starożytne boginie płodności, z wyeksponowanymi częściami ciała odpowiedzialnymi za płodność, w mitologii - Demeter, bogini plonów i urodzaju, ale także obumierania świata przyrody, w religii chrześcijańskiej - Matka Boska, ze swym atrybutem ze świata zwierząt - gołębicą[17]. W romantyzmie polskim popularna była personifikacja ojczyzny, co widać choćby u Mickiewicza (Wiersz O Matko Polko, Inwokacja Pana Tadeusza). Archetyp Wielkiej Matki przedstawia także wizerunek Śmierci, w średniowieczu rozpowszechniany pod postacią Dance Macabre.
Wielka Matka - jest to obraz uosabiający pierwiastek natury w kobiecie. Z archetypem Wielkiej Matki łączy się dopełniająca Ducha przepotężna Matka Natura, Wielka Matka Ziemia, będąca wszechobejmującym „światem”. Jest ona z jednej strony kwintesencją matczynej miłości, wszechogarniającego współczucia dla wszystkich żywych istnień, „która wszystko rozumie, wszystko wybacza, zawsze pragnie najlepszego, zawsze żyje tylko dla innych, nigdy nie szuka własnej korzyści, jest odkrywczynią wielkiej miłości i zarazem głosicielem ostatecznej prawdy”, a zarazem może przejawić się jako nieubłagana, aż do krwi obejmująca dziecko swoimi twardymi, bezlitosnymi rękami. Archetyp Wielkiej Matki, podobnie jak inne archetypy może zaktualizować się w nieskończonej liczbie postaci, może przybrać formy jasne lub ciemne, dobre lub złe, pociągające lub odpychające, wzbudzające miłość albo strach.
Fazy alchemicznej przemiany, tak dobrze opisane przez Josepha Campbella
w Bohaterze o tysiącu twarzy, w założeniu miały przedstawiać indywiduację zarów-no mężczyzny, jak i kobiety. Ich uniwersalność podważa jednak już sama struktura; motyw wyprawy w żeńskiej wersji reprezentowany jest marginalnie i wyrywkowo - wśród tysiąca twarzy protagonisty odnajdziemy niewiele kobiecych. Autor nie wy-kracza ponadto poza Jungowską interpretację żeńskości jako biernej; jest tu zawsze ten, który poznaje i ta, która ma zostać poznaną.
W obrazowym języku mitologii kobieta przedstawia całość tego, co można poznać. Bohater jest tym, który poznaje. [...] Nie może być ona nigdy potężniejsza niż on sam, aczkolwiek może zawsze obiecywać więcej niż jest on w danej chwili zdolny spostrzec i pojąć. [...] I jeśli potrafi on dorównać jej wzniosłością, to oboje, poznający i poznawana, uwolnią się od wszelkich ograniczeń .
Żeńska wersja spotkania z męskością kończy się natomiast tym, że bohaterka zo-staje małżonką nieśmiertelnego. Wyraźnie brakuje tu tej sekwencji opowieści, która podkreśla rangę powrotu do znanego świata i przyniesienie daru, mającego ocalić społeczność. I choć autor twierdzi, że
sens wszechobecnego mitu o wędrówce bohatera sprowadza się do tego, że ma on służyć zarówno mężczyznom, jak i kobietom jako ogólny wzorzec, a człowiek musi jedynie od-kryć, jakie jest jego usytuowanie względem ogólnoludzkiej formuły, a potem pozwolić jej, by prowadziła go poza ograniczające jego świadomość mury ,
właśnie rozumienie świadomości okazuje się tym, co uniemożliwia istnienie żeń-skiego wariantu zakończenia monomitu. Przyniesienie daru tożsame jest przecież
z rozszerzeniem świadomości, a ta, w porządku filozofii, kultury i psychologii defi-niowana była wyłącznie przez mężczyzn . Właśnie z tego powodu Skogemann -
w przeciwieństwie do Estés - uważa, że baśnie i mity nie mogą stanowić psychicz-nej mapy rozwoju współczesnej kobiety. Tworząc własny model kobiecej indywidu-acji korzysta z wzorców literackich (chodzi o fabularne stereotypy amerykańskich
i angielskich powieści współczesnych) i „seryjnych”, archetypowych snów swoich klientek. Przy odwołaniach do beletrystyki autorka powołuje się na amerykańską badaczkę Annis Pratt, której zainteresowania obracają się wokół ekofeminizmu, kry-tyki mitograficznej i archetypowej . Podkreślając, że kobieca podróż różni się od męskiej, Pratt konstruuje żeński scenariusz indywiduacji. Wyróżnia w nim siedem faz, które są psychologicznie aktywne, bowiem - co podkreśla Skogemann - ideal-nie pasują do serii snów współczesnych kobiet. W literaturze, oczywiście, nie zaw-sze występują w komplecie. Są to:
1. Oddzielenie od świata ego
2. Przewodnik/znak ze świata przyrody
3. Konfrontacja z postaciami rodziców
4. Kochanek ze świata przyrody
5. Cień
6. Zstąpienie do nadiru
7. Powrót do znanego świata .
Pierwsza faza podróży w stronę matriarchalnej psyche to uświadomienie sobie niezadowolenia z dotychczas pełnionych ról społecznych i norm obyczajowych. Właśnie poczucie uwięzienia sprawia, że bohaterka dokonuje psychicznego skoku
w nieznane; „oddzielenia od świata ego”. W przekroczeniu progu nieświadomości pomaga inicjowanej „przewodnik lub znak ze świata przyrody”. Kluczem do dal-szej podróży staje się wewnętrzne spotkanie z rodzicami; ich obrazy muszą zostać przekształcone, by mogły służyć jako archetypowi przewodnicy. Innym rodzajem przewodnika w kobiecej podróży staje się niepatriarchalna postać animusa. „Ko-chanek ze świata przyrody” ma wtajemniczyć inicjowaną w seksualne i naturalne energie i pomóc w ich integracji (może to być zwierzę, zjawisko lub ponadindy-widualna postać symbolizująca płodność oraz śmierć i odrodzenie). Kolejną fazą indywiduacji jest konfrontacja z Cieniem. Nie jest to jednak cień w znaczeniu Jungowskim, ale demoniczna postać Animusa. Według Skogemann i Pratt ten de-strukcyjny, męski pierwiastek należy do matriarchalnej warstwy psychiki, gdzie reprezentuje władzę i śmierć. Zaakceptowanie swojego anty-ja należy, oczywiście, do niezbywalnych zadań rozwoju kobiety. „Zstąpienie do nadiru” równoznaczne jest z doświadczeniem śmierci i może prowadzić tak do obłędu, jak do przemiany. Skogemann podkreśla, że wtajemniczenie kobiety w mroczne, „podziemne” rejony psychiki jest trudniejsze niż mężczyzny, ponieważ nie zawsze kończy się sukce-sem. Przyniesiony dar uniemożliwia pełny „powrót do znanego świata”, bo odkry-te przez nią wartości są dewaluowane przez społeczeństwo. W związku z tym, za-uważa Pratt, bohaterka powieści inicjacyjnej przekazuje go młodszej kobiecie (niekiedy czytelniczce) albo wtajemnicza samą siebie jako córkę w ponadindywi-dualną postać macierzyńską.
Właśnie z tym ostatnim zabiegiem mamy do czynienia w opowieści Prawiek
i inne czasy Olgi Tokarczuk. Autorka, znana z filtrowania mitycznych fabuł przez myśl Junga, wprowadza bohaterkę, która stając się Córką Matki zdolna jest wejść
w kontakt z żeńskim, rytmicznym potencjałem świata, by w archetypowy sposób doświadczyć własnego macierzyństwa. Nawiasem mówiąc, żeński rytm strukturali-zuje również narrację powieści, nadając jej charakter okalający i otwarty, a nie line-arny i zamknięty. Kłoska zjawia się w Prawieku jakby znikąd, a bezdomność i swo-boda obyczajowa od razu sytuują ją na marginesie okolicznej społeczności. Jest buj-na i dorodna jak wiosenna natura, chodzi boso, a zadając się z mężczyznami nigdy nie chce „położyć się po bożemu”. Mówi: „Dlaczego ja mam leżeć pod tobą? Jestem ci równa” . Mimo niewątpliwych nawiązań boginicznych: do Kory, a zwłaszcza do Lilith, Kłoska jest początkowo „tylko” wiejską dziewczyną. Ponieważ jednak musi przeżyć możliwości, które nie pasują do potocznej rzeczywistości, opuszcza dotych-czasową przestrzeń doświadczeń kulturowych. „Pociągał ją las. Kiedy tylko weszła między drzewa, poczuła, że wszystko pachnie inaczej: mocniej, wyraźniej” . Natura w Prawieku jest światem ponadczasowym i ponadprzestrzennym, co umożliwia przemianę tożsamości. Jak pisze Pratt:
tożsamość „ja” w takim świecie zdaje się być płynna, przechodzi zmiany i skoki w zależ-ności od wizji wewnętrznej i od świata jako całości - jest odchylona w stosunku do nor-malnego punktu widzenia .
Kobiece próby ciała pozwolą Kłosce zidentyfikować się z ponadosobową żeń-skością. Trauma samotnego porodu i śmierć noworodka niosą zmianę, otwierają wgląd w inną rzeczywistość: „zarysy innych światów i innych czasów, rozpostarte nad i pod naszymi” . Zstępując do nadiru, Kłoska doświadcza spotkania z Boginią - Matką, której pożąda
całym swoim obolałym ciałem [...], z miejsca nad brzuchem, bliskiego sercu. [...] Spoj-rzała w jej oczy i zobaczyła w nich coś, czego do tej pory nie znała ani nawet nie myślała, że istnieje. „Jesteś moja” - powiedziała ogromna kobieta i gładziła Kłoskę po szyi i na-brzmiałych piersiach. Tam, gdzie palce dotykały Kłoski, jej ciało stawało się błogie i nie-śmiertelne. Kłoska cała oddawała się temu dotykowi, miejsce po miejscu. Potem wielka kobieta wzięła Kłoskę na ręce i przytuliła do piersi. Kłoska spękanymi wargami znalazła sutek. Pachniał zwierzęcą sierścią, rumiankiem i rutą. Kłoska piła i piła .
Wejście we wspólnotową prakobiecość i jedność ze źródłem bytu poprzedza, wywołany porodem, rozpad osobowości, utrata kontroli nad rzeczywistością, roz-puszczanie się ego. Ale po wynurzeniu nic już nie jest takie jak dawniej:
To nie był już świat, składający się z przedmiotów, z rzeczy, ze zjawisk, które istnieją obok siebie. Teraz to, co widziała Kłoska, stało się jedną bryłą, jednym wielkim zwierzę-ciem albo jednym wielkim człowiekiem, który przybrał wiele postaci, aby pączkować, umierać i odradzać się. Wszystko wokół Kłoski było jednym ciałem i jej ciało było częścią tego wielkiego ciała - ogromne, wszechmocne, niewyobrażalnie potężne. [...] Niby wszyst-ko było jak zawsze: za niedużą zieloną łączką, przez którą biegła piaszczysta droga, rósł so-snowy las, porośnięty po brzegach leszczyną. Lekki wietrzyk poruszał trawą
i liśćmi, grał gdzieś konik polny i bzyczały muchy. Nic więcej. A jednak Kłoska widziała teraz, w jaki sposób konik polny łączy się z niebem i co trzyma leszczyny przy leśnej dro-dze. Widziała też więcej. Widziała siłę, która przenika wszystko, rozumiała jej działanie .
Kobieca indywiduacja - co zgodnie podkreślają Estés i Skogemann - polega na dążeniu do uzyskania harmonii ze światem i poddaniu się warunkom „podróży”, wręcz na przyjęciu postawy rytualnej, opartej na wymianie miłości. Ponieważ „ma-triarchalna psychika skłania się przed losem, żyje z nim w zgodzie” , Kłoska zdo-bywa dostęp do innej, pozornie ukrytej strony rzeczywistości i dla społeczności Pra-wieku staje się tą, która wie - wiedźmą, wieszczunką, czarownicą. Zamieszkuje
w opuszczonym domu w lesie, przepowiada przyszłość, ma dostęp do tajemnic natu-ry. Jej atrybutem, podobnie jak matriarchalnych bogiń, są zwierzęta z różnych po-ziomów kosmicznych; górną część zrujnowanego domu zamieszkują sowa i kania, w kuchni, przy palenisku mieszka zakochany w Kłosce wąż, znosząc tym samym rzekomo odwieczną nieprzyjaźń między sobą a niewiastą.
Odbudowanie boginicznych aspektów żeńskości nie może się obyć bez integracji męskiego pierwiastka. Obraz kochanka ze świata natury jest u Tokarczuk wyraźnie rozszczepiony. Zły Człowiek, pachnący „jak drzewo, jak mech, jak sierść dzika, jak futro zająca” wtajemnicza Kłoskę w podziemne rejony psychiki:
Kiedy pozwalała mu wejść na siebie, wiedziała, że nie spółkuje z człowiekiem. [...] Kiedy to do niej docierało, ogarniał ją strach, ale i podniecenie, że oto i ona sama zamie-nia się w łanię, w lochę, w klępę, że jest niczym więcej niż samicą, jak miliardy samic na świecie .
Zły Człowiek jednak również zabija. Demoniczny Animus - jak nazywa Skoge-mann aktywną w żeńskiej psychice postać Cienia - ma cechy wrogie wobec życia
i może „pałać nienawiścią do samego siebie” . Kłoska ulega mu, bo ulega swoim popędom, chce jednak - bezskutecznie - zdobyć nad nim władzę. Na drugim biegu-nie sytuuje się, reprezentujący płodność i życie, a więc wartości matriarchalne, ro-ślinny kochanek - pachnący arcydzięgiel. Przychodzi pod postacią zdrewniałego młodzieńca, który
posadził sobie Kłoskę na biodrach i ukorzeniał się w niej rytmicznie [...], przenikając całe ciało, penetrując jego wewnętrzne zakamarki, spijając z niego soki .
Ta faza indywiduacji jest w kobiecym scenariuszu bardzo ważna. O ile protago-nista dąży do uwolnienia się z pułapek nieświadomości i zaufania własnej woli i ro-zumowi, a także do „czystej”, oddzielonej od ciała duchowości, kobieta sięga do żeńskiej prapodstawy świata, która wyklucza rozbrat ducha i Erosa. Rozpostarta
w tej naturalnej przestrzeni kobiecość dąży do odbudowania i integracji dawnych, wypartych treści duchowo-religijnych.
Kiedy rodzi się córka Kłoski, w izbie pachnie arcydzięglem, a koło kobiecego wta-jemniczenia zamyka się. Odtąd bohaterka sama stanie się matką i w przyszłości po-wtórzy los Demeter; jej córka, Ruta zostanie uwiedziona i po zamążpójściu spędzać
z nią będzie tylko wiosnę i lato. Jednak scenariusz kobiecej „podróży” nie jest u To-karczuk wyznaczony wyłącznie przez motyw utraty. Wydaje się, że żeńska indywidu-acja w ogóle unika jasnych rozróżnień, jest - w stosunku do męskiej - relatywistycz-na, mniej zorientowana na jednoznaczność doświadczenia. Jej charakterystyką są oczekiwanie i tajemnica, a także gotowość na wezwanie. Jak pisze Erich Neumann
doświadczanie na sposób żeński jest [...] wzajemnie powiązane z procesami rozwoju
i upadku, naturalnymi cyklami życia, dojrzewania i umierania, a także rytmami i okresa-mi natury, ducha i czasu .
Z czasem macierzyńskie, szczodre ciało Kłoski zyska cudowne właściwości; piersi wypełnią się uzdrawiającym mlekiem. Jednak wszyscy uzdrowieni zginą
w czasie wojny, gdyż „tak właśnie przejawia się Bóg” Olgi Tokarczuk - w na-przemiennych rytmach życia, śmierci, w transformacji świata.
Symbolika kobieco.ci w ujêciu Junga i rozwiniêta przez Ericha Neumanna wskazuje
na ponadkulturowy i ponadhistoryczny wymiar znaczeñ odwo³uj¹cych siê do
archetypu Wielkiej Matki. Kobieco.æ ma wymiar podstawowy, realizuj¹cy siê poprzez
funkcje prokreacyjne oraz postawy macierzyñskie i opiekuñcze, a tak¿e wymiar
transformacyjny . odwo³uj¹cy siê do sfery erotycznej, poetyckiej, ekspresji twórczej.
Europa, której mit za³o¿ycielski odwo³uje siê do postaci bogini fenickiej uprowadzonej
przez Zeusa, realizuje we wspó³czesnym wydaniu integracji Wschodu
z Zachodem wiele idei macierzyñskich: kolektywne programy leczenia, pomocy
spo³ecznej, nauczania i wychowania, zniesienie kary .mierci, nieograniczon¹ konsumpcj
ê i swobody obywatelskie, walkê z wykluczeniem wszelkiego rodzaju, nierealistyczne
projekty pomocy narkomanom, alkoholikom, ludziom oty³ym i ofiarom
wypadków, ambitne programy pomocy przestêpcom i osobom nieprzystosowanym
spo³ecznie, eutanazjê ludzi starych i chorych, walkê w obronie ¿ycia poczêtego,
ochronê zwierz¹t i .rodowiska naturalnego... Tym samym uczy siê podstawowych
znaczeñ archetypu Wielkiej Matki, która kiedy. panowa³a w lasach, bezdro¿ach
i domostwach dawnej Europy.
Zdaniem Kuleszy pisarka jest zaangażowana w feminizm czwartej fali, związany z książką Judith Butler "Uwikłani w płeć." Tokarczuk potwierdziła, ze Butler bardzo precyzyjnie nazwała to, co sama intuicyjnie odkrywała. Feminizm dla pisarki jest głosem represjonowanej części ludzkości, bez względu na płeć biologiczną.
Ideałem mężczyzny Olgi Tokarczuk mógłby być bohater jej ostatniej powieści "Prowadź swój pług przez kości umarłych" - Dyzio. Jest delikatny, chory na alergie, o dziewczęcej urodzie. To jest mężczyzną bez chęci przemocy, bez dominacji, agresji, jest bardzo wrażliwy. Z drugiej strony w tej samej książce są mężczyźni będący uosobieniem patriarchalnej siły, władzy i cywilizacji.
- Nie mam nic przeciwko mężczyznom, uwielbiam ich i cieszę się z tego, że na naszych oczach zmienia się paradygmat tego kim jest i jaki jest mężczyzna. Trudno grać cały czas macho. Od tego umiera się na zawały serca. Chciałabym uwolnić mężczyzn od tej narzuconej im roli - powiedziała z uśmiechem Tokarczuk.
Autorka "Gry na wielu bębenkach" próbuje skonstruować typ mężczyzny który znajduje się na peryferiach paradygmatu męskości, próbuje go dowartościować. Podobne podejście cechuje Tokarczuk wobec kobiet. Postaci kobiece występujące w jej powieściach to stare kobiety. Marta, Olga, Janina Duszejko, Kłoska są odsunięte od głównego nurtu, nie pasują do społeczeństwa. Patrzą z perspektywy, z której widać więcej.
- W "Biegunach" pojawia się kilka zdań o kobietach, który zaczynają się starzeć, wychodzą z nurtu erotycznego i stają się niewidzialne. To jest sytuacja pisarska, takie oko. Mądrość życiowa nabierana z wiekiem, usytuowanie się na granicy społeczeństwa, to ma niezwykłe właściwości - zdradziła Tokarczuk.
Olga Tokarczuk, jako psycholog zainspirowany szkołą psychoanalizy chętnie porusza tematy związane ze snem, marzeniem sennym i jego wieloznaczną symboliką odczytań. Sen zawsze był uważany za jedno z głównych źródeł materiału symbolicznego. Kojarzono go z tym, co podświadome i jeszcze nie stworzone. Wierzono, że człowiek śniąc może mieć wgląd w przyszłość. Wiąże się to
z tajemniczością śnienia, jego pierwotnością. Zanim sumeryjski bóg Enki wydał rozkaz stworzenia człowieka, był on pogrążony właśnie we śnie. W mitologii greckiej Hypnos, czyli sen i Tanatos- śmierć byli rodzeństwem, prawdopodobnie dlatego też sen był i jest synonimem śmierci. Najczęściej podczas snu zostaje nam przekazana tajemna wiedza, której my nie rozumiemy. Staramy się ją poprzez różne obecne symbole zinterpretować. Nad wiedzą, którą dają nam sny i nad samymi snami Tokarczuk zastanawia się w swoich książkach. Objawienie za sprawą snu przeżywa Markiz w „Podróży Ludzi Księgi”, a ludzie z Prawieku zapadają w letarg biorąc sen za prawdziwe życie. Sen jako symbolikę śmierci wykorzystuje autorka w „Annie In
w grobowcach świata”. Zafascynowanie Tokarczuk snem i śnieniem najpełniej widać w „Domu dziennym, domu nocnym”, który zbudowany jest z odwołań do snów różnych ludzi, ich tłumaczeń, senników. Staje się on ośrodkiem refleksji powieściowej. Już pierwszy akapit powieści wskazuje, że będzie ona poświęcona symbolice świata- snu- „ Pierwszej nocy miałam nieruchomy sen. Śniło mi się, że jestem czystym patrzeniem, czystym wzrokiem i nie mam ciała ani imienia. Tkwię wysoko nad doliną, w jakimś nieokreślonym punkcie, z którego widzę wszystko lub prawie wszystko. Poruszam się w tym patrzeniu, ale pozostaję w miejscu. To raczej widziany świat poddaje mi się, kiedy na niego patrzę, przysuwa się i odsuwa tak, że mogę zobaczyć wszystko naraz albo tylko najdrobniejsze szczegóły”.Ten pierwszy fragment rozpoczynający utwór nasuwa przypuszczenie, że całą powieść możemy potraktować jako senne widzenie świata. Przez całą tę senną gmatwaninę zaciera się granice między tym co realne, a tym co śnione. Autorka uważa, że tylko sen jest prawdą, właśnie on jest realny. To on pokazuje prawdę i umożliwia jej zrozumienie. Na świat snu składają się tu trzy motywy:
1. reguły i logika snu,
2. świat jako sen zrodzony z podejrzenia, że żyjemy śniąc na jawie, a gdy się budzimy to w istocie zapadamy w sen,
3. świat widziany we śnie- rzeczywistość stworzona przez sen i wyobraźnię śniącego, nie stawiająca w niczym oporu.
Sen staje się tu drabiną do poznania każdej tajemnicy świata.
Drugą płaszczyzną, niemniej istotną od pierwszej i ściśle z nią związaną są dzieje książkowych bohaterek. Kobiety zostały sportretowane pełniej od mężczyzn, autorka wyraźnie staje po ich stronie, ukazując tragiczne często losy na przestrzeni lat.
Mamy tu pełen przekrój kobiecych postaci od tych najgorzej sytuowanych po bogate, od samotnych po żyjące w licznej rodzinie. Jedną charakterystyczną cechą wspólną jest to, że wszystkie bohaterki w większym bądź mniejszym stopniu są ciężko doświadczane przez mężczyzn. Mężczyźni stoją w wyraźnej opozycji do kobiet, ich postacie przedstawiane są przez pryzmat przeważnie negatywnych cech charakteru. To rozdzielenie między płciami sięga tak daleko, że w pewnej chwili wydaje się iż jedynym, który nie skrzywdził kobiety jest upośledzony umysłowo Izydor.
Jednakże to, co z jednej strony wydaje mi się wadą, bądź ujmując łagodniej przesadą, z drugiej tworzy ważną zaletę tej książki. Chodzi mi tu o niezwykłą dla mnie sugestywność i bogactwo emocji jakie wyrażają bohaterki. To kobiece spojrzenie na świat, uczucia jakie prezentują, ich reakcja na to, co przynosi życie wydała mi się na tyle ważna, by uznać to jako osobną płaszczyznę. Gdy pierwsza z płaszczyzn mówi nam o ludziach, o ich czasie narodzin, życia i śmierci, tak druga mówi o kobiecie jako osobie i jej roli i losie w społeczności.
M. Lurker, op. cit., s.208-209.
O. Tokarczuk, Dom dzienny, dom nocny, op. cit., s. 7.
P. Czapliński, Niezgoda na istnienie, „Tygodnik Powszechny” 1999, nr 8.