Polacy w bitwie o Atlantyk
front morski to najdłużej utrzymywany front II wojny światowej, a Polska Marynarka Wojenna była jedną z najaktywniejszych spośród mniejszych marynarek państw koalicji antyhitlerowskiej.
3 września 1939 roku rozpoczęła się bitwa o Atlantyk, Niemcy bez ostrzeżenia zniszczyli brytyjski statek pasażerski "Athenia", na którym znajdowało się 1103 pasażerów. Ubootwaffe była potęgą, dowodzoną przez Karla Doenitza
Po ataku Niemiec na Związek Radziecki ciężar walk został przerzucony na wschód, część statków przeniosła się na wody Bałtyku, odciążając tym samym flotę aliancką na Atlantyku.
Na podstawie sojuszu zawartego między Polską a Anglią już w pierwszych tygodniach wojny Polska przetransportowała swoje okręty wojenne, pasażerskie i transportowe do Anglii. Polska Marynarka Wojenna, czyli niszczyciele "Grom", "Błyskawica" i "Burza", okręty podwodne "Orzeł" i "Wilk" oraz inne jednostki, została podporządkowana Royal Navy, otrzymała też w dzierżawę niszczyciele: „Garland”, „Kujawiak”, „Krakowiak” i „Piorun”, a także "Ślązak", "Orkan"
W rezultacie tego sojuszu w 1941 roku polska flota wojenna liczyła
6 niszczycieli, 3 ścigacze, 4 okręty podwodne i kilkanaście mniejszych jednostek. Polskie okręty patrolowały przybrzeżne wody Wielkiej Brytanii i uczestniczyły w osłonie konwojów.
A) Niszczyciele
eskortowały konwoje na Morzu Północnym i Śródziemnym oraz na Atlantyku. Na powolne transportowce czyhały niemieckie łodzie podwodne - U-booty i samoloty.
W 1942 roku ORP „Garland” stoczył w obronie konwoju płynącego do Murmańska ciężką bitwę z samolotami niemieckimi, tracąc ponad 20 marynarzy. Podczas patrolu w 1943 roku został storpedowany ORP „Orkan”. Zginęło prawie 180 marynarzy
Zatopienie Bismarcka
Zasłużoną sławę zdobył w tym okresie ORP „Piorun”, który wziął udział w pościgu za „Bismarckiem”. Wykrył sławny pancernik, kiedy ten usiłował się wymknąć ścigającej go flotylli brytyjskiej. Doszło tu nawet do nierównego pojedynku między polskim niszczycielem a hitlerowskim kolosem, jest to niemal symbol walki z nieporównywalnie lepiej wyposażonym wrogiem w czasie II WŚ.
Flota polska bez przerwy kontynuowała działania wojenne przeciw najeźdźcy hitlerowskiemu. Okręty polskie eskortowały 787 konwojów, zatopiły 8 okrętów i 38 statków nieprzyjacielskich, biorąc udział w różnorodnych akcjach bojowych.
Oprócz okrętów wojennych w walkach na Atlantyku brała również udział polska flota handlowa. Jej jednostki między innymi „Batory”, były używane jako statki transportowe i pływały w konwojach a jej marynarze także zyskali uznanie aliantów zachodnich.
W atlantyckich konwojach pływały polskie statki handlowe, m.in. „Zagłoba” (zatonął w 1943 roku, być może storpedowany, z całą ponaddwudziestoosobową załogą), „Wisła”, „Morska Wola”. Konwoje były eskortowane przez polskie niszczyciele.
B) operacja "Pekin"
Walczyły także okręty. W przeddzień wojny do Angli zostały wysłane 3 polskie niszczyciele: ORP Błyskawica, Burza i Grom (operacja "Pekin"). Po rozpoczęciu wojny dwóm okrętom podwodnym udało się przebić przez Cieśniny Duńskie i także dopłynąć do Anglii. Były to ORP Orzeł i ORP Wilk. Pod Narwikiem zatonął ORP Grom. Za tą stratę dostaliśmy od Anglików ORP Garland, a póżniej ORP Piorun. Z okrętów podwodnych dostaliśmy ORP Sokół, ORP Jastrząb (zatonął ale załoga ocalała) i ORP Dzik. Otrzymaliśmy także 2 lekkie krążowniki: Conrad i Dragon, niestety oba zatonęły
Mimo niewielkiego doświadczenia załóg polskie jednostki od początku znalazły się na pierwszej linii.
D) okręty podwodne
Osobną kartę w historii zapisały polskie okręty podwodne. Po zatopieniu "Rio de Janeiro" ORP "Orzeł" zatonął w nieustalonych okolicznościach. Pozostał ORP "Wilk", który podczas jednego z patroli staranował i prawdopodobnie zatopił niemieckiego U-boota. Znaczące sukcesy odniosły dwa okręty podwodne otrzymane od Anglików: ORP "Dzik" i ORP "Sokół". Działając na Morzu Śródziemnym, zniszczyły wiele statków i okrętów włoskich oraz niemieckich, nieraz wdzierając się nawet do silnie strzeżonych baz. Otrzymano miano "Terrible twins" ("Straszne bliźniaki"). Tragicznie natomiast zakończyła się służba pod polską banderą okrętu podwodnego ORP "Jastrząb" - podczas jednego z rejsów został on omyłkowo zatopiony przez alianckie eskortowce.
oraz okręty podwodne "Sokół", "Jastrząb" i "Dzik". Polskie okręty wypełniały zadania wydane przez RAF: przeprowadziły 1162 operacje morskie i patrole bojowe, ochraniały 787 konwojów do Ameryki i Murmańska, wzięły udział w 665 starciach i bitwach morskich, walczyły z niemieckimi okrętami podwodnymi na Oceanie Atlantyckim i Morzu Śródziemnym, uczestniczyły w inwazjii na Sycylie i Francję. W sumie zniszczyły 6 niemieckich okrętów nawodnych, 2 podwodne i 41 statków transportowych, a uszkodziły 21 okrętów.
e) drobne jednostki
Kanał La Manche stał się areną walk polskich ścigaczy, kutrów artyleryjskich dozorowców. Te małe okręciki skutecznie stawiały czoła silniejszemu zwykle nieprzyjacielowi. Jedno z takich starć miało miejsce 22 czerwca 1942 roku. W walce z jednostkami wroga ścigacz „S-2” dwie z nich uszkodził, a sam zdołał się wycofać
natomiast pozostałe statki pasażerskie i wszystkie transportowe wykonywały zadania zlecone przez brytyjskie Ministerstwo Transportu Wojennego.
f) Lotnictwo.
Reprezentował je wchodzący w skład Lotnictwa Obrony Wybrzeża dywizjon 304 im. Ziemi Śląskiej. W trakcie ryzykownych akcji przeciwko niemieckim U-bootom nasze Wellingtony zatopiły dwa nieprzyjacielskie okręty podwodne i uszkodziły pięć innych. Wielokrotnie dochodziło przy tym do walk powietrznych z Luftwaffe nad otwarty morzem. W toku jednej z nich sześć JU-88 zaatakowało polskiego Wellingtona. W wyniku starcia dwie maszyny niemieckie nie powróciły do bazy.
Od 1942 nad Atlantykiem wykonywał loty bojowe polski dywizjon 304 przydzielony do dowództwa obrony wybrzeża, który zatopił dwa niemieckie U-Booty, a kilka uszkodził.
W bitwie o Atlantyk uczestniczyli też polscy piloci. Dywizjon 304 został, bowiem włączony wiosną 1942 roku w skład brytyjskiego lotnictwa przybrzeżnego, a jego lotnicy jeszcze w tym samym roku uszkodzili 9 okrętów podwodnych.
g) operacje desantowe.
Polskie okręty uczestniczyły w próbnej inwazji aliantów na Europę pod Dieppe, wspierały lądowanie sił sprzymierzonych w Afryce Północnej i we Włoszech. Najważniejszym desantem, w jakim wzięły udział polskie jednostki była na pewno operacja "Overlord" - lądowanie w Normandii. Walczył tam największy okręt PMW, lekki krążownik "Dragon". Jego karierę zakończył atak "żywej torpedy" - nowego rodzaju niemieckiej bronii. Poważnie uszkodzony okręt został użyty w Normandii jako falochron. Jego następcą był "Conrad", któremu udało się dotrwać do końca wojny. W chwili zakończenia działań na froncie w składzie polskiej floty wojennej znajdowało się oprócz niego 6 niszczycieli, 3 okręty podwodne oraz 5 ścigaczy.
W dniu 7 maja 1945 roku do zdobytej niemieckiej twierdzy i bazy morskiej Wilhelmshaven wpłynął flagowy okręt polski ORP "Conrad". Biało-czerwona bander załopotała nad portem na znak zwycięstwa.
Witold Urbanowicz w roku 1943 latał w Chinach ,gdzie zestrzelił dwa samoloty japońskie.
Został tam odznaczony dwoma medalami
1)Amerykański Air Medal
2)Chiński krzyż lotniczy
Jednak z chwilą przystąpienia Stanów Zjednoczonych do wojny dla U-Bootów rozpoczął się okres bezkarnych łowów na Oceanie Atlantyckim, atakowały one statki zarówno wojskowe, jak i handlowe, nie miały litości dla nikogo. Liczba U-Bootów stale wzrastała, w końcu wyniosła aż 393 okręty podwodne
RAF zaczął przeciwdziałać. Wprowadzono nowe radary, reflektory, nowe samoloty, które mogły podjąć walkę, choć jeszcze nierówną, z U-Bootami. Każdy tydzień przynosił coraz więcej ofiar. Lotnictwo Obrony Wybrzeża miało masę roboty, gdyż alarmy były bardzo częste. Wellingtony naokrągło patrolowały wody Atlantyku. Często w maszynach tych zasiadali Polacy, którzy wsławili się niezwykłą odwagą podczas walk nad Oceanem Atlantyckim. Niemcy nie mogli nadążyć z produkcją U-Bootów w zamian za te, które zostały zatopione. Brytyjczycy i ich sojusznicy znaleźli nareszcie sposób na okręty podwodne wroga. Poszli po rozum do głowy i zaczęli wprowadzać nad Atlantyk coraz więcej samolotów, tym samym zagrażając U-Bootom z powietrza. Doenitz nie wiedział, co z tym zrobić, jednak po zestrzeleniu jednego z samolotów przez U-Boota 333 zaczął wprowadzać na okręty niemieckie działka przeciwlotnicze i rozkazał załogom U-Bootów podejmować walkę z maszynami wroga. Admiralicja odpowiedziała, wprowadzając nowe urządzenia zwane "hedgehog" - "jeż". Były to maszyny wyrzucające serie bomb głębinowych do przodu, a nie, jak to wcześniej było, na boki i za rufę. Znacznie usprawniło to polowania na okręty podwodne Doenitza. Niemcy wprowadzali bomby akustyczne i radiowe, alianci jednak szybko się z nimi uporali, gdyż znali podobne urządzenia. Gdy Doenitz stracił w jednym miesiącu 33 U-Booty zawiesił ich działalność, po czym na wody Atlantyku wprowadził U-Booty typu XXI i XXIII, mogące pływać bardzo szybko pod wodą. W tym samym czasie usprawnił również inne typy U-Bootów, dając im nowe, lepsze radary. Jednak straty były coraz większe, co spowodowało, że admirał podzielił U-Booty na dwie grupy - Leuthen i Rossbach. Jedna atakowała konwoje na północnym Atlantyku, druga miała zniszczyć konwój płynący z Kanady. 1943 rok był czarnym rokiem dla Doenitza. W styczniu 1944 roku podjął następną ofensywę, rozstawiając U-Booty szerokim łukiem, od Wysp Owczych, aż po Brest. Większość z nich była wyposażona w nowe urządzenia - chrapy, odprowadzające spaliny i doprowadzjące powietrze, co spowodowało, że U-Booty mogły pływać pod wodą, bez wynurzania. Jednak od czerwca do końca 1944 roku zatonęło aż 105 okrętów podwodnych, bitwa o Atlantyk mogła być już zakończona. Od 1 stycznia do 7 maja 1945 roku U-Booty zatopiły jeszcze 51 statków, kończąc tym samym swoje pirackie przygody na Atlantyku.