Japoński list
Pewnego razu samuraj Paptaku Kurkinasadze,
Co żółte i skośne miał wszystko od nóg aż po oczy i uszy,
Kazał wygarnąć z pieca co najczarniejsze sadze,
I z dużą wprawą przyrządził z nich przeszło trzy litry tuszu
Po czem odprawił gejszę, popuścił cokolwiek szelek,
Popatrzył na Fuji-jamę, wypił ogromną herbatę,
Wtranżolił dwie garście ryżu, umoczył w tuszu pędzelek,
I zaczął pisać do księcia Typryku Mamapchatate.
"Ja syn szakala, ożenionego z hieną,
Ewentualnie nygusa, skrzyżowanego z wywłoką,
Proszę cię głosem schrypniętym, z gardła zżartego gangreną,
By na tym liście spoczęło Twoje wspaniałe oko,
Które jest, mówiąc nawiasem, piękniejsze od morskiej toni
I błyszczy jakoby księżyc, co nocą na niebo wypływa,
A przy tym roztacza wokół bukiet wspaniałej woni,
Podczas gdy moje przy nim wygląda jak zlewozmywak.
Chciałem w tym liście niegodnym Cię na przeróżne sposoby
Upraszać, błagać oraz zaklinać na wszystkie świętości,
Abyś nie kalał niebacznie swojej szlachetnej osoby,
Która jest dumą, ozdobą, a zwłaszcza nadzieją całej ludzkości.
Ty, tylu czynami herosów godnymi wsławiony
Zmuszałeś się w swojej dobroci, istoto zaiste boska,
By chodzić co piątek wieczorem do mej ohydnej żony,
Przy której nawet krokodyl wygląda jak Scheutz-Trojanowska.
Lecz ja Cię wybawię, o wielko, chociażby nawet i siłą
Chociem najmniejszy z padalców i najnędzniejszy z robaków
I kiedy znów przyjdziesz, to z żalem - będę Ci musiał dać w ryło."
Tu się podpisał:
Samuraj
Kurkinasadze Paptaku