background image

CHARLOTTE LAMB

Zabawa w chowanego

Harlequin

Toronto • Nowy Jork • Londyn

Amsterdam • Ateny • Budapeszt •   Hamburg

Madryt • Mediolan • Paryż • Praga •   Sofia

Sydney • Sztokholm • Tokio • Warszawa

background image

ROZDZIAŁ   PIERWSZY
Po raz pierwszy Donna zdała sobie sprawę z tego, że jest śledzona, 
dopiero na rogu bulwaru Malesherbes. Zaczęła iść szybciej i usłyszała, 
że ktoś tuż za nią wyraźnie przyspieszył kroku.
Dochodziło wpół do drugiej w nocy. Na ulicy było niewielu 
przechodniów, a ruch samochodowy stopniowo zamierał. Donna 
poczuła się niepewnie.
Odmówiła beztrosko Marie-Louise, która zaproponowała, że odwiezie 
ją do domu.
Piękne dzięki, ale mam ochotę się przejść. Taka cudowna noc! - 
powiedziała do przyjaciółki.
Nie boisz się chodzić po Paryżu w środku nocy? - Marie-Louise nie 
była zachwycona pomysłem Donny. - Powinnam cię odwieźć - 
powtórzyła.
Po butelce chablis, którą wypiłyśmy? - spytała rozbawiona Donna. - Z 
pewnością będę bezpieczniejsza, idąc na własnych nogach. Na 
szczęście, zawianych pieszych policja nie aresztuje.
Marie-Louise roześmiała się wesoło.
Będzie mi ciebie brak. Musisz koniecznie odwiedzić nas w Lyonie.
Obiecuję. - Donna uścisnęła przyjaciółkę. - Dobrej nocy.
Jej także będzie brak Marie-Louise. Bez tej miłej dziew-
6  
czyny Paryż straci wiele ze swego uroku. Przez całe dwa lata Donna 
oglądała to miasto oczyma przyjaciółki i nauczyła sie je kochać.
Czuła się w Paryżu niemal tak dobrze, jak w rodzinnym Londynie. 
Teraz jednak, nocą, słyszała za plecami kroki idącego za nią mężczyzny 
i miasto wydawało się jej mniej przyjazne.
Po raz pierwszy żałowała, że mieszka w tak spokojnej dzielnicy. Bulwar 
Malesherbes spodobał się jej od razu, gdy tylko go zobaczyła w upalne, 
sierpniowe, niedzielne popołudnie. Na jezdni panował mały ruch, a 
sklepy i większość mieszkań były zamknięte. Ich właściciele opuścili 
rozpalone mury miasta, udając się na urlopy nad morze lub na wieś.
Tego pierwszego dnia, kiedy Donna znalazła się na bulwarze 
Malesherbes, nie zdawała sobie sprawy, jak opustoszała jest w lecie cała 
dzielnica. Stanęła wówczas pod jednym z platanów i przyglądała się 
lekko drgającym liściom. Wysokie domy, których okna ocieniały 
zamknięte okiennice, zdawały się drzemać w słońcu jak wielkie szare 
koty zauroczone ciepłem.
Mimo że komorne było zbyt duże jak na jej ówczesne możliwości 
finansowe, zdecydowała się wynająć tu apartament. I nigdy potem 
swego kroku nie żałowała, zwłaszcza wtedy, kiedy poznała bliżej 
dzielnicę i zżyła się z sąsiadami.
Teraz, w środku nocy, ciszę przerywało tylko stukanie obcasów Donny 
o chodnik i dochodzące z tyłu, coraz bliższe odgłosy kroków 
mężczyzny, który podążał jej śladem.
Bulwar Malesherbes był szeroki, zwłaszcza tam, gdzie po obu stronach 
rosły rozłożyste drzewa. Donna popatrzyła na skryte za nimi okna. Dziś 
już wiedziała, że tej parnej,

background image

7
 
letniej nocy w większości mieszkań nie ma nikogo. Paryż w sierpniu 
należy do turystów. Przed ich zalewem uciekli mieszkańcy.
Gdyby napadł mnie mężczyzna, który idzie z tyłu, czy znalazłby się 
tutaj ktoś, kto usłyszałby mój krzyk? - zapytywała samą siebie. Skręciła 
nagle i niemal biegiem przecięła jezdnię. Była o parę kroków od wejścia 
do domu, w którym mieszkała. W półmroku ujrzała mosiężną klamkę. Z 
ulgą zatrzymała się przy drzwiach frontowych i w tym momencie 
uprzytomniła sobie, że mężczyzna, który ją śledził, nagle rozpłynął się 
w ciemnościach nocy. Rozejrzała się wokoło. Wszędzie panowała cisza. 
Bulwar opustoszał. Oprócz niej nie było tu nikogo.
Wystraszona wpadła do holu. W kantorku za firanką drzemała 
konsjerżka. Usłyszawszy kroki podniosła głowę. Lokatorka uspokoiła ją 
gestem i powiedziała:
- Cest moi, madame. Bonne nuit.
Pod czujnym okiem madame Lebrun poczuła się spokojniejsza. 
Konsjerżka zawsze pilnie obserwowała, kto wchodzi do domu. A kiedy 
opuszczała swoje miejsce, na posterunku zjawiał się monsieur Lebrun.
Mieszkanie Donny znajdowało się na trzecim piętrze. W domu nie było 
windy, musiała więc wchodzić wysoko po stromych, wąskich schodach. 
Od chwili sprowadzenia się tutaj, dzięki tym wspinaczkom straciła na 
wadze dwa kilogramy. Teraz, idąc na górę, była świadoma, że niemal 
wszystkie mieszkania na klatce schodowej są zamknięte na cztery 
spusty i nie ma w nich nikogo. Przed dwoma tygodniami lokatorzy 
rozjechali się na urlopy i wrócą, podobnie jak większość paryżan, w 
pierwszy weekend września.
Donna bardzo lubiła paryskie lato. W okolicy bulwaru Malesherbes 
nawet w sierpniu było cicho i spokojnie. Tu-

8
 
ryści tutaj nie docierali. Widywało się ich dopiero na bulwarze 
Haussmanna i w pobliżu dużych domów towarowych, takich jak Au 
Printemps, Galeries Lafayette i C&A. Z tych ruchliwych miejsc do 
bulwaru Malesherbes szło się zaledwie kilka minut. Był to już jednak 
zupełnie inny świat.
W rzeczywistości Paryż stanowi zlepek różnorodnych miasteczek i 
każde z nich zachowało do dziś swój odrębny, niepowtarzalny 
charakter.
Donna otworzyła drzwi i szybko zapaliła światło w przedpokoju. Nadal 
była niespokojna. Przeszła przez całe mieszkanie. Nie zauważyła 
niczego podejrzanego. Odprężona poszła do kuchni. Miała ochotę na 
filiżankę gorącej czekolady.
Wlewała właśnie mleko do kubka, gdy zadzwonił telefon.
Aż drgnęła, kiedy ostry dzwonek rozdarł nocną ciszę. Pobiegła do 
saloniku i szybko podniosła słuchawkę.
To ty, Donno? - usłyszała męski głos.
Tak. Słucham - odrzekła zdenerwowana.
Mówi Gavin.

To ty? Skąd dzwonisz? I dlaczego w środku nocy? Czy coś się stało? - 
pytała zaniepokojona.

background image

Jesteś sama? - Głos Gavina przeszedł w gardłowy szept.
- Tak. Oczywiście.
Czy miałaś telefon z Londynu? Czy dzisiaj ktoś się z tobą stamtąd 
kontaktował?
O co chodzi? Powiedz mi wreszcie, co się stało. Dlaczego ktoś z 
Londynu miałby się ze mną kontaktować?
Nieważne. Zaraz będę u ciebie. Uprzedź konsjerżkę, żeby mnie 
wpuściła.
- Jesteś w Paryżu?! - wykrzyknęła zdumiona Donna.

  9
- W budce telefonicznej po drugiej stronie ulicy. Mu
siałem się upewnić, czy wszystko jest w porządku. Za pięć
minut będę u ciebie.
Donna odłożyła słuchawkę i po chwili znów ją podniosła, żeby 
zadzwonić do konsjerżki. Madame Lebrun odmawiała wpuszczenia na 
górę gości płci męskiej po dziesiątej wieczorem nawet wówczas, gdy 
byli to tak dystyngowani panowie jak szef Donny, i kiedy przybywali w 
towarzystwie równie nobliwie wyglądających żon. „To jest przyzwoity 
dom" - niezmiennie oświadczała konsjerżka.
- Votre frere, mademoiselle? - powtórzyła, nie dowie
rzając słowom młodej lokatorki.
- Qui, vraiment! C est mon  jumeau.
- Ah, oui. - Z wyraźną niechęcią madame Lebrun przy
pomniała sobie, że Donna rzeczywiście ma brata bliźniaka,
który ją odwiedzał. Donna i Gavin nie byli identyczni, lecz
na tyle do siebie podobni, że już na pierwszy rzut oka każdy
mógł się przekonać, iż są rodzeństwem.
Wreszcie, po dłuższych namowach, konsjerżka łaskawie zgodziła się 
wpuścić mężczyznę do domu. Donna szybko wypiła gorącą czekoladę i 
czekała na brata. Dlaczego zjawia się bez uprzedzenia, i do tego w 
środku nocy? Wprawdzie cały wieczór była poza domem, na kolacji u 
Marie--Louise, ale mógł przecież zadzwonić w dzień.
Gavin znał dobrze zwyczaje siostry. Wiedział, że wieczorami niemal 
zawsze wychodzi z domu - do kina, do restauracji na kolację ze 
znajomymi lub na jakieś domowe przyjęcie. Miała w Paryżu sporo 
przyjaciół. Całą grupą zamierzali jechać za tydzień do Lyonu na ślub 
Marie--Louise i zatrzymać się na weekend w motelu pod miastem.
Marie-Louise wychodziła za mąż za człowieka, którego znała niemal 
całe życie. Obie rodziny były z sobą zaprzy-

10  
jaźnione. Można by sądzić, że jest to małżeństwo zaaranżowane, gdyby 
nie fakt, że Marie-Louise i Jean-Paul po prostu się kochali. Gdy Donna 
dowiedziała się, jak bardzo rodzina dziewczyny pragnie tego mariażu, 
była poruszona.
- Nie pozwól w nic się wrobić - ostrzegała przyjaciół
kę. - Tego typu małżeństwa z reguły są nieudane. O mały
włos, a mnie by spotkał taki los. Ojciec bardzo chciał,
żebym wyszła za mąż za jego kandydata. Dopiero w ostat
niej chwili się opamiętałam. Nie poddawaj się żadnym
naciskom rodziny. Przecież chodzi wyłącznie o twoją przy
szłość!
Marie-Louise uśmiechnęła się do Donny.

background image

- Jestem zadowolona, że moi rodzice pragną tego
małżeństwa. Gdyby go nie chcieli, i tak wyszłabym za
Jean-Paula. Tylko on się liczy i jestem przekonana, że
w pełni odwzajemnia moje uczucia.
O prawdziwości tych słów przyjaciółki Donna przekonała się dopiero 
wówczas, gdy poznała Jean-Paula i zobaczyła, jak odnosi się do Marie-
Louise. Już na pierwszy rzut oka było widać, jak bardzo są w sobie 
zakochani. Na tę myśl serce Donny aż się ścisnęło. Westchnęła głęboko 
z nutą żalu, a nawet zazdrości.
Umyła kubek po czekoladzie. Czekała na Gavina pełna niepokoju. Brat 
z pewnością nie przywoził dobrych wieści.
Usłyszała wreszcie dzwonek do drzwi.
Gavinie! Wybrałeś przedziwną porę na składanie wizyt! - przywitała 
wymówką nocnego gościa.
Przepraszam. - Uśmiechnął się lekko, oparty o framugę drzwi. - Czy 
jesteś zmęczona tak jak ja?
W rozchełstanej koszuli wyglądał fatalnie. Miał w ręku niewielki 
neseser i Donnie wydało się nagle, że brat przed czymś ucieka. Przed 
czym?

11
 
- Wchodź. Wiesz przecież, że jesteś mile widziany. Za
wsze. Niezależnie od pory dnia czy nocy. - Niepokój Donny
wzmógł się jeszcze bardziej. Czyżby Gavin pokłócił się z oj
cem? Czy tym razem ojciec na dobre wyrzucił go z domu?
Weszli do saloniku. Młody człowiek opadł ciężko na fotel, westchnął 
głęboko i zamknął oczy.
- O Boże! Czuję się koszmarnie! -jęknął.
- I wyglądasz nie najlepiej. - Donna obserwowała ścią
gniętą twarz brata.
Oboje mieli delikatne rysy, mleczną cerę i jasne włosy. Donna była 
prześliczną dziewczyną, przyciągającą spojrzenia mężczyzn. Gavin, 
bardzo podobny do siostry, nie robił wrażenia na kobietach. Był 
bezbarwny, a rysy jego twarzy zdradzały słabość charakteru.
- Czy stało się coś złego? - spytała Donna. Z bratem
łączyły ją wręcz telepatyczne więzy. Byli przecież bliź
niakami.
Tym razem nie miała żadnych złych przeczuć aż do chwili, w której 
usłyszała w słuchawce jego napięty głos. Wyczuła, że jest przerażony.
- Zachowałem się jak ostatni kretyn - odparł, unosząc
opadające powieki.
- To nic nowego. - Donna uśmiechnęła się do brata.
- Jestem piekielnie zmęczony! -jęknął w odpowiedzi.
- Przyjechałem promem z Dover, a potem zgubiłem się na
drodze z Calais.
- To prawie niemożliwe!
- Zjechałem z autostrady, żeby zadzwonić do ciebie.
Zapomniałem, jaki jest numer twojego telefonu i nie umia
łem sobie poradzić. Sama wiesz, że kiepsko mówię po
francusku. Tak więc ruszyłem wprost do Paryża, a tutaj
twoja konsjerżka nie wpuściła mnie do mieszkania i nie

12

background image

 
pozwoliła poczekać, aż wrócisz. Włóczyłem się trochę, ale wpadłem w 
oko jakiemuś policjantowi i musiałem zamelinować się w bistrze.
- Czy zanim zatelefonowałeś, spacerowałeś pod okna
mi? - spytała Donna. - Dochodząc do domu miałam wra
żenie, że ktoś za mną idzie, ale kiedy się obejrzałam, nie
zobaczyłam nikogo.
Gavin wyprostował się błyskawicznie w fotelu. Jego dolna warga 
zadrgała nerwowo.
Ktoś cię śledził? - spytał z niepokojem.
Chyba tak. Powiedz mi wreszcie, czego się boisz.
- Wpadłem w tarapaty. I on dowiedział się o wszy
stkim. Dlatego musiałem uciekać, zanim rozpęta się piekło.
- Mówisz o ojcu?
- Nie, o Brodim. Ale on natychmiast powie ojcu, więc
na jedno wychodzi.
Donna zbladła jak papier.
- Co zrobiłeś? - spytała brata.
Spojrzał na nią z ukosa i zagryzł wargę.
Potrzebowałem pieniędzy. Ostatnio miałem złą passę, ale nie mogła 
przecież trwać w nieskończoność. Musiałem mieć szansę odegrania 
tego, co straciłem.
Ochf - jęknęła Donna. - Znów zacząłeś grać! Jak mogłeś?! Przecież 
obiecałeś...
Nie masz pojęcia, jak koszmarne jest moje życie -wybuchnął Gavin. - 
Tobie to dobrze. Wyjechałaś sobie, ale ja jestem uziemiony. Dzień po 
dniu chodzę do firmy i ślęczę przy biurku, a głupi ludzie przez cały czas 
nie dają mi spokoju. I do tego jeszcze ojciec. Patrzy na mnie tak, jakby 
żałował, że w ogóle się urodziłem.
Gavin skrył twarz w dłoniach i zaczął drżeć na całym ciele.

13
 
- Uspokój się, proszę. - Donna uklękła na podłodze
obok fotela. Ten dorosły brat zachowywał się jak bezradny
mały chłopak. Przyjechał do niej, bo potrzebował opieki.
- Donno, pomóż mi.
Ileż to razy słyszała te słowa z jego ust?
Oczywiście, pomogę - przyrzekła, głaszcząc Gavina po głowie. Mimo 
że byli bliźniakami, zawsze czuła się starsza. Urodził się pól godziny 
później i długo przebywał w inkubatorze pod ścisłą kontrolą. W 
pewnym sensie od tamtej pory aż do dziś wymagał opieki.
Skąd Brodie dowiedział się, że grałeś? - spytała Donna.
Musiałem wziąć forsę z prywatnego konta - odrzekł, nie odrywając rąk 
od twarzy.
- O Boże! Z konta ojca? Ale skąd Brodie...
On teraz kieruje interesami. Od wiosny. Ojciec przekazał mu nadzór 
nad firmą, z chwilą gdy poczuł się gorzej.
Co jest ojcu? - Donna nie miała pojęcia, że choruje i że przestał 
prowadzić firmę.
Lekarz stwierdził dusznicę bolesną - odrzekł Gavin. - Nie miej takiej 
przerażonej miny. Musi po prostu zwolnić tempo życia i bardzo na 
siebie uważać. Tylko zdenerwowanie lub przemęczenie wywołuje atak. 
Zalecono mu natychmiastowe przejście na emeryturę, lecz ojciec nie 

background image

poddał się do końca. Mianował Brodie'ego dyrektorem, ale sam został 
prezesem. Przychodzi na zebrania zarządu i z daleka czuwa nad 
wszystkim, co dzieje się w firmie.
A więc rządzi Brodie Fox! - Ma, czego chciał, mimo że nie udało mu 
się zostać zięciem szefa, pomyślała z goryczą.

Czy to cię dziwi?
Nic a nic - spokojnie odparła Donna.

14
 
Brodie zawsze o tym marzył. Ostatni atak ojca stworzył mu ogromną 
szansę.
Dlaczego nic nie powiedziałeś? - spojrzała z wyrzutem na brata. - 
Przecież odwiedzałeś mnie wiosną.
Nie chciałem cię martwić. - Gavin nie patrzył siostrze w oczy.
Nie uwierzyła w jego słowa.
- Ile wziąłeś z konta ojca? - spytała po chwili.
Nadal unikał jej wzroku. Językiem zwilżył nerwowo
wargi.
- Ja te pieniądze tylko pożyczyłem. Przecież wreszcie
musiało dopisać mi szczęście.
Ile? - powtórzyła Donna.
Tysiąc funtów.
Szybko przeliczyła w myślach swe oszczędności.
Może uda mi się zdobyć dla ciebie te pieniądze.
Słuchaj, ale to nie wszystko...

Wziąłeś więcej? - niemal wykrzyknęła. - Mów wreszcie. Ile?
Tylko się nie złość. Sama wiesz, że ojciec traktuje mnie jak szczeniaka i 
od czasu do czasu odpala parę funtów. Gdybym pracował dla kogoś 
obcego, zarabiałbym lepiej. No, ale i tak firma będzie moja. Nasza - 
poprawił się i spojrzał na siostrę. - Znasz chyba testament ojca. Oboje 
dziedziczymy po połowie. Gdyby stary nie miał węża w kieszeni, nie 
miałbym teraz kłopotów finansowych. Przecież i tak te pieniądze będą 
moje...
Słysząc słowa brata Donna aż zaniemówiła. To, co po-wiedział, 
zabrzmiało prawie tak, jakby nie mógł doczekać się śmierci ojca.
- Gavinie... - zaczęła po chwili, ale szybko urwała na
widok jego naburmuszonej miny. Nie znosił, gdy usiłowała

15
 
prawić mu kazania. Zamykał się wówczas nawet przed nią. - Ile ci 
trzeba? - spytała z westchnieniem.
- Szesnaście tysięcy.
Z chwilą ukończenia dwudziestu jeden lat oboje z Gavi-nem otrzymali 
pieniądze zapisane im przez zmarłą matkę. Swoją część Donna wydała 
na urządzenie się w Paryżu i kursy językowe. Opanowała dobrze 
francuski i dostała pracę tłumaczki. Gavin zaś swoje pieniądze 
przepuścił. Po prostu przegrał.
Nie mam takiej sumy! Spojrzał błagalnie na siostrę.
Wobec tego pogadaj z Brodim.

background image

Nie! - krzyknęła. Przyrzekła sobie nigdy więcej się z nim nie zobaczyć.
Zrozum wreszcie, że jeśli Brodie powie ojcu, będę skończony. Stary 
mnie wydziedziczy. Już to zapowiedział. Wiem, że mną pogardzasz. 
Bez przerwy gnębi mnie to, że nigdy nie jestem w stanie dogodzić ojcu, 
bez względu na to, jak bardzo się staram. Hazard jest dla mnie ucieczką 
od rzeczywistości!
Donna popatrzyła na brata zdumiona. Po raz pierwszy się przed nią 
otworzył. Nigdy przedtem nie rozmawiał tak szczerze. Z pewnością 
część winy spoczywała na ojcu. Był człowiekiem zimnym, nadzwyczaj 
surowym i wymagającym. Nigdy nie ukrywał, że pogardza Gavinem, 
gdyż syn nie spełnił pokładanych w nim nadziei. Nic więc dziwnego, że 
chłopak z rozpaczy zaczął zwalczać swe smutki przy ruletce!
Donna podniosła się i pogładziła brata po głowie.
- Jest bardzo późno. Idź teraz do łóżka. Jutro spokojnie
pomyślimy, co robić dalej. Nie martw się, pomogę ci.
Westchnął z ulgą, podniósł się z fotela i uścisnął Donnę.

16
 
- Dzięki, siostrzyczko. Nie wiem, co bym zrobił bez
ciebie.
Może wówczas nauczyłby się polegać wyłącznie na sobie, pomyślała 
Donna. Teraz jednak na taki eksperyment w żadnym razie by się nie 
zdobyła. Ryzyko było zbyt duże. Od chwili śmierci matki zawsze mu 
pomagała i musi zrobić to teraz. Kto wie, co mógłby uczynić, gdyby 
zostawiła go samemu sobie.
- Dostanę kubek gorącego mleka? - zapytał ziewając.
Oczywiście. Kładź się, przyniosę ci do łóżka. Uśmiechnął się lekko.
Dolej trochę brandy. Dobrze mi zrobi.
Kiwnęła głową i patrzyła, jak brat idzie do małego pokoju, który służył 
za pokój gościnny. Kiedy podgrzała mleko, Gavin już leżał.
Spróbuj zasnąć, braciszku. Jutro sobota, nie idę do pracy. Mam cię 
ściągnąć z łóżka o świcie, czy chcesz dłużej pospać?
Jeśli sam wcześniej nie wstanę, obudź mnie o dziewiątej. Słuchaj. - 
Zasępił się. - Wspominałaś, że ktoś cię dziś śledził. Zauważyłaś, kto to 
był? - zapytał zaniepokojony.
Nie. Wiem tylko, że szedł za mną mężczyzna. Ale to przecież nie może 
mieć z tobą nic wspólnego. Jakiś przypadkowy facet, łazęga. Więc się 
nie przejmuj.
Pewnie masz rację. Jestem przeczulony. Dziś rano Brodie oznajmił mi, 
że odkrył brak pieniędzy na koncie. Miał czelność nazwać mnie 
złodziejem! Powiedział, że jeśli przez weekend sam nie przyznam się 
ojcu do tego, co zrobiłem, on go poinformuje w poniedziałek przed 
posiedzeniem zarządu. Patrzył na mnie tak pogardliwie, jak zwykł to 
czynić stary. Wiedziałem, że muszę zwiewać

17
 
i Brodie, jak sądzę, domyślił się, co mam zamiar zrobić. Przez całą 
drogę do Paryża wydawało mi się, że mnie ściga. Donna popatrzyła na 
brata. Jego twarz nabrała niepokojąco zielonej barwy. Tak wyglądał 
zawsze, już jako dziecko, kiedy bał się gniewu ojca.
- Przestań się denerwować, bo nie zaśniesz.
- Nie martw się o mnie. Wszystko będzie w porządku.

background image

- Gavin pił powoli gorące mleko. - Dobranoc.
Zrzucił swe kłopoty na barki siostry i poczuł się lepiej.
- Śpij spokojnie.
Donna położyła się do łóżka. Po chwili rozbolała ją głowa. Nie mogła 
zasnąć.
Jak Brodie Fox śmiał nazwać Gavina złodziejem?! Brat nie powinien 
zabierać pieniędzy, ale bądź co bądź są to fundusze rodziny. Brodie 
zaczął pracować w firmie przed pięciu laty z niezłomnym 
postanowieniem wzięcia jej pod kontrolę. I, jak widać, to mu się udało. 
Ale jakim prawem wtrąca się w sprawy rodzinne i grozi Gavinowi?
Obiecała pomóc bratu, ale nie miała pojęcia, jak to zrobić. Przecież nie 
padnie na kolana przed mianowanym przez ojca dyrektorem firmy i nie 
będzie go o nic błagać!
Przed dwoma laty, zanim opuściła Londyn, powiedziała Brodie'emu, co 
o nim myśli. Wygarnęła mu wszystko. Była górą. Teraz, gdyby 
zdecydowała się prosić go o pobłażanie bratu, oddałaby się w ręce tego 
bezkompromisowego i wyrachowanego mężczyzny. Muszę przestać o 
tym myśleć, postanowiła. Przed jutrzejszym ciężkim dniem potrzebny 
mi jest odpoczynek.
Męczyła się długo, zanim wreszcie zasnęła.
Gdy Donna obudziła się rano, pokój był zalany słońcem, a wokół 
rozchodził się apetyczny aromat kawy. Ziewając,

18
 
niechętnie wstała z łóżka. Była niewyspana. Włożyła bawełniany 
szlafrok i poszła do kuchni.
Gavin nastawił właśnie kawę i wyciskał sok z pomarańczy.
- Witaj. Jak spałaś?-zapytał.
Kiepsko. A ty? - Popatrzyła na brata. - Wyglądasz lepiej niż wczoraj.
Spałem jak zabity - przyznał. - A teraz umieram z głodu. Gdzie 
trzymasz chleb? Nie mogę go znaleźć.
Skończył się wczoraj. Muszę zejść do boulangerie, żeby kupić bułki na 
śniadanie.
- Powiedz mi dokąd, to sam pójdę.
- Na następnym rogu skręć w lewo. Piekarnię zoba
czysz od razu, po przeciwnej stronie ulicy. Kup croissanty,
bułeczki i bagietkę. Czy masz jakieś franki? - spytała Don
na widząc, że Gavin szykuje się do wyjścia.
Mam. Zrób kawę. Wrócę na jednej nodze.
Świetnie.
Po wyjściu brata Donna poszła do łazienki. Przemyła twarz zimną 
wodą, uczesała się i z niesmakiem przyjrzała się sobie w lustrze. Oczy 
miała podkrążone, twarz bladą, a włosy bez połysku. Wyglądam 
okropnie, pomyślała.
Zadźwięczał dzwonek u drzwi. Westchnęła ciężko. Ga-vin wrócił 
wcześniej, niż przypuszczała.
- Jesteś szybki - powiedziała, otwierając szeroko
drzwi.
Zamarła na widok stojącego przed nią mężczyzny. Zatrzasnęłaby mu 
drzwi przed nosem, gdyby nie skorzystał z jej zaskoczenia i pewnym 
krokiem nie wszedł do mieszkania.
Po chwili odzyskała głos.
- Co sobie właściwie myślisz? - zwróciła się ostro do

background image

gościa.

19
 
- Gdzie Gavin? - zapytał mężczyzna. Wszedł do poko
ju i rozejrzał się wokoło. Salonik był urządzony w staro
świeckim stylu. Donna kupowała meble na wyprzedażach
i w komisach. Nie były to wprawdzie antyki, lecz solidne,
ręcznej roboty sprzęty z okresu międzywojennego. Two
rzyły interesującą, sympatyczną całość.
- Gavin? - powtórzyła Donna.
- Tylko nie udawaj, że nie wiesz, o co chodzi. To nie
w twoim stylu.
Gość miał przenikliwe, zimne, niebieskie oczy, lekko przysłonięte 
ciężkimi powiekami. Z jego potężnej sylwetki biła pewność siebie.
- Wiem, że jest tutaj - ciągnął dalej. - Wyjechał z An
glii wczoraj po południu. Paryska agencja detektywistycz
na potwierdziła moje przypuszczenia, że zameldował się
u ciebie.
- Obserwowali mieszkanie? Jak śmiałeś to zlecić?!
Uspokój się, nie histeryzuj. Gdybym nie wiedział, że Gavin jest w 
Paryżu, w ogóle bym tutaj nie przyjeżdżał. Za bardzo cenię własny czas.
Czy to jakiś twój detektyw szedł za mną aż do domu wczoraj w nocy? 
Miał szczęście, że nie wezwałam policji!
W odpowiedzi Brodie wzruszył tylko ramionami. Popatrzył wymownie 
na stół.
- Śniadanie na dwoje - skomentował, widząc przygo
towane nakrycia. - Gavin jeszcze śpi? A może ukrywasz
w sypialni kochanka?
Donna poczuła nagle nieprzepartą chęć wyprowadzenia go z 
równowagi.
- Tak - odrzekła. W oczach gościa dojrzała wyraz za
skoczenia.

20
 
- Kłamiesz - powiedział szorstkim głosem przez zaciś
nięte zęby.
Uśmiechnęła się, rzucając wzrokiem wyzwanie.
- I nie radzę ci sprawdzać, bo możesz otrzymać na
uczkę.
Z satysfakcją obserwowała złość malującą się na twarzy Brodie'ego.
Odwrócił się nagle i opuścił pokój, kierując kroki w głąb mieszkania. 
Donna szybko otworzyła drzwi na balkon wychodzący na ulicę. Chciała 
ostrzec brata. Właśnie wracał, obładowany torbą z jedzeniem. 
Przechyliła się przez balustradę, ale zanim zdążyła zawołać, poczuła, 
jak dłoń Bro-die'ego zaciska się na jej wargach. Bez słowa wciągnął ją 
do pokoju.
- Jesteś sprytniejsza niż ten twój braciszek - rzucił ze
złością. - O mały włos, a dałbym się nabrać.
Dziewczyna na próżno usiłowała się wyrwać z jego żelaznego uścisku.
Po chwili oboje usłyszeli dzwonek.
- Już jest - z satysfakcją rzekł Brodie. Popchnął Donnę
w stronę drzwi wejściowych, nadal zatykając jej usta ręką.

background image

- Wchodź - powiedział szorstko do Gavina.
Donna zobaczyła pobladłą twarz brata.

ROZDZIAŁ  DRUGI
Gavin schronił się w kuchni. Brodie ruszył za nim. Nie mogę dopuścić 
do ich rozmowy w cztery oczy, pomyślała zdesperowana Donna. 
Usłyszała koniec zdania wypowiadanego przez Brodie'ego:
- ... bo tym razem nie ujdzie ci to na sucho. Poniesiesz
wszystkie konsekwencje swego czynu.
Muszę z tobą porozmawiać - powiedziała do gościa.
Później.
Teraz! - wykrzyknęła rozzłoszczona.
- Teraz rozmawiam z twoim bratem - odrzekł Brodie
tonem wykluczającym wszelką dyskusję.
Jego arogancja oburzyła Donnę.
Co ty sobie, do diabła, wyobrażasz? - wybuchnęła. - Mnie i memu bratu 
nie będziesz rozkazywał. Jesteś wyłącznie pracownikiem naszego ojca. 
Jakim prawem ścigasz Gavina przez całą drogę do Paryża, wdzierasz się 
do mego mieszkania, grozisz i używasz przemocy w stosunku do 
mnie?!
Czy coś ci zrobił, siostrzyczko? - zapytał zaniepokojony Gavin.
- Użył siły fizycznej.
- Uniemożliwiłem ci tylko ostrzeżenie brata, że tutaj
jestem - wyjaśnił Brodie. - Trudno nazwać to przemocą.
22  
- Trzymaj się z dala od mojej siostry! - wykrzyknął
rozzłoszczony Gavin, zrywając się z miejsca.
Brodie bez słowa położył dłoń na jego ramieniu. Nacisk ręki był tak 
silny, że Gavin opadł z powrotem na krzesło. Zrobił się blady jak 
ściana. Poczuł się poniżony.
Nawet nie próbuj bić się ze mną - ostrzegł go Brodie. - Nie masz szans. 
- Głos mężczyzny brzmiał spokojnie, niemal łagodnie. - Zupełnie 
inaczej zamierzałem spędzić ten weekend. Proszę mi wierzyć, ściganie 
brata pani, panno Cowley, nie sprawia mi żadnej przyjemności. - Brodie 
z rozmysłem zwrócił się tak oficjalnie do Donny. - Oszczędziłbym 
sobie tej podróży, gdybym powiedział pani ojcu, że Gavin podjął dużą 
sumę z konta lub, nie bawiąc się w żadne takie ceregiele, od razu 
zawiadomiłbym policję o dokonanej kradzieży pieniędzy. Zrobiłbym 
tak, gdyby nie chodziło o syna mego szefa. Skoro jednak Gavin opuścił 
kraj, musiałem tu za nim przyjechać.
Jestem przekonana, że ojciec będzie ci za to wdzięczny - odezwała się 
Donna. - Gdybyś jednak nie zagroził memu bratu, z pewnością 
pozostałby w Londynie. Przecież próbowałeś go zmusić, żeby sam się 
przyznał. Jeśli wówczas mój ojciec dostałby ataku serca, nie ciebie by 
za to obwiniano.
Nie zależy mi na tym, żeby pan Cowley miał następny atak - odrzekł 
Brodie ze ściągniętą twarzą.
Sądzisz, że w to uwierzę? - Donna roześmiała mu się prosto w nos. - 
Zrobisz wszystko, żeby ojciec dowiedział się o tym, że Gavin wziął te 
pieniądze! Chcesz ich skłócić. Zależy ci, aby mój brat został 
wydziedziczony. Marzysz tylko o tym, żeby objąć pełny nadzór nad 
naszą firmą!
To zdumiewające, co pani sobie wymyśliła, panno Cowley.

background image

23
 
Przestań wreszcie zwracać się do mnie w taki kretyński sposób! - 
wykrzyczała zirytowana Donna.
Przepraszam. Sądziłem, że nie wolno mi mówić do ciebie po imieniu.
Dziewczyna, ignorując jego słowa, zwróciła się do brata:
Zjedz śniadanie, a ja porozmawiam z nim na osobności. - Nalała kawy 
do filiżanki i podała ją Gavinowi, po czym, nie patrząc na gościa, 
wyszła z kuchni i skierowała się do saloniku. Po chwili usłyszała za 
sobą kroki. Brodie wszedł do pokoju i zamknął drzwi. Odwrócił się w 
stronę Donny. Przypominał jej groźne, dzikie zwierzę, gotujące się do 
skoku na upatrzoną ofiarę. Donna bała się go, ale starała się tego nie 
okazywać. Popatrzyła Brodie'emu prosto w oczy.
Gdybyś rzeczywiście troszczył się o zdrowie mego ojca, nie mówiłbyś 
mu nic o Gavinie - zaczęła.
Na koncie brakuje szesnastu tysięcy funtów. Jak sądzisz, w jaki spoób 
mam to wyjaśnić?
Daj mi trochę czasu, kilka dni, a dopilnuję, żeby te pieniądze zostały 
zwrócone - odrzekła Donna. Wiedziała, że poruszy niebo i ziemię, żeby 
je zdobyć.
Dysponujesz tak dużą sumą gotówki? - spytał spokojnie Brodie.

Zdobędę ją.
Pożyczysz?
Czy to ma jakieś znaczenie, skoro ją wpłacę?
- Tak, bo pieniądze muszą znaleźć się na koncie jeszcze
przed wtorkiem.
- Tak szybko? - Donna cała zdrętwiała.
- Na wtorek jest zapowiedziana oficjalna rewizja ksiąg
i konto musi być w całkowitym porządku.

24
 
- Czy mógłbyś jakoś wytłumaczyć, że... - Głos młodej
kobiety nagle się załamał.
Brodie, ironicznie uśmiechnięty, pochylił się w jej stronę.
W jaki sposób? - spytał.
Nie mam pojęcia. Wymyśl coś.
Mam skłamać dla ciebie?
Twarz młodej kobiety oblał rumieniec.
Czy musisz tak stawiać sprawę?
Chcę wiedzieć, o co mnie konkretnie prosisz.
- Wizytę rewidentów możesz przecież odroczyć o kilka
dni.
Brodie usiadł na kanapie. Dopiero teraz Donna zwróciła uwagę na to, 
jak elegancko jest ubrany.
Miał na sobie wytworny jasnoszary garnitur, który musiał kosztować 
majątek, jedwabną koszulę i równie dobrze dobrany krawat. Brodie był 
zawsze obdarzony świetnym gustem, a teraz miał już wystarczające 
środki, by kupować sobie to, co najlepsze. Osiągnął szczyt kariery i 
zrobi wszystko, by swą pozycję umocnić jeszcze bardziej.
- Przypuśćmy, że to załatwię - powiedział po chwili,
a jego głos zabrzmiał dziwnie łagodnie. - Wiesz przecież
jednak, że Gavin nigdy ci tych pieniędzy nie zwróci. Przez

background image

kilka dni będzie wyrażał swą głęboką wdzięczność, po
czym nad całą tą sprawą przejdzie do porządku dziennego.
Po prostu uzna ją za niebyłą. Nie lubi pamiętać o niczym,
co przywodzi mu na myśl własne niepowodzenia.
- To wyłącznie mój problem!
- Niezupełnie. Za kilka miesięcy Gavin znów zacznie
stawiać na wyścigach lub grać w ruletkę. Hazard stał się już
jego drugą naturą. To choroba, lecz twój ojciec sobie tego
nie uświadamia. Woli wierzyć, że syn w każdej chwili jest
w stanie zerwać z nałogiem.

25
 
Skąd Brodie tak dobrze zna Gavina? - zastanawiała się zaskoczona 
Donna.
Gość odczekał chwilę i ciągnął dalej:
Wcześniej czy później twój brat znajdzie się znów w przymusowej 
sytuacji. Z konta firmy więcej już nie weźmie, moja w tym głowa. Jeśli 
jednak zdefrauduje jakieś inne pieniądze, nie będzie łatwo wyciągnąć 
go z opresji.
Gavin już nigdy nie zrobi nic takiego - oświadczyła Donna. - Czy 
rzeczywiście sądzisz, że uda ci się pozbyć się go z firmy? Nie 
zapominaj o tym, że pewnego dnia on stanie się jej właścicielem.
Nie mówiłem, że chcę usunąć Gavina. Nie dopuszczę jednak do tego, 
by miał dostęp do firmowych funduszy.
Jak śmiesz w ogóle tak mówić?! Chodzi o wyłączną własność mojej 
rodziny! Ile razy mam ci powtarzać, że ty jesteś jedynie pracownikiem 
ojca?! Jakim prawem traktujesz mego brata jak zwykłego, byle jakiego 
urzędnika, przyłapanego na gorącym uczynku?!
Nie traktuję tak Gavina. Gdyby chodziło o kogoś innego, od razu 
zawiadomiłbym policję o popełnionym przestępstwie. Sama widzisz, że 
z twym bratem obchodzę się zupełnie inaczej...
Gavin właściwie nie przywłaszczył sobie tych pieniędzy, przecież są 
one własnością... - zaczęła niepewnie Donna.
Ojca? - dopowiedział Brodie. - Uważasz, że Gavin postąpił uczciwie?
Nie. - Podeszła do okna. Była świadoma, że gość uważnie taksuje ją 
wzrokiem, co ponownie ją rozzłościło. Odwróciła się szybko i spojrzała 
na Brodie'ego. - Chcesz odsunąć Gavina od prowadzenia spraw firmy - 
powiedzia-

26
 
ła z wyrzutem. - Dasz mu jakieś podrzędne zajęcie, a sam nadal 
będziesz rządził w najlepsze.
Sądzisz, że potrafiłby pokierować firmą? - Gość wzruszył ramionami. - 
W ciągu najdalej dwóch lat doprowadziłby ją do bankructwa, a 
pracownicy straciliby zatrudnienie. Czy nie ma dla ciebie żadnego 
znaczenia, że ci ludzie zostaną wówczas na lodzie, bez pracy i środków 
do życia?
Jesteś sprytny. - Donna roześmiała się gorzko. - Muszę oddać ci 
sprawiedliwość. I masz szczęście. Gavin wpadł ci po prostu w ręce. Co 
za gratka! Nie musisz pozbywać się go z firmy, bo sam o to zadbał.
Jeśli już przelałaś na mnie całą żółć, to może przejdźmy do 
najważniejszej sprawy - rzekł Brodie przez zaciśnięte zęby. - Co 

background image

zrobimy z Gavinem?
- My? - powtórzyła za nim ze złością.
Nagle mężczyzna znalazł się tuż przy niej. Cofnęła się odruchowo.
- Donno, nie walcz ze mną - powiedział opanowanym
głosem.
- Chciałbyś, abym zmiękła w twoich rękach.
- Nie ukrywam, że to byłoby interesujące. - Uśmiech
nął się lekko. Widząc złość w oczach dziewczyny, zapytał
nagle: - Co się stało? Dlaczego traktujesz mnie tak wrogo?
Czy zrobiłem ci coś złego?
Serce Donny zaczęło bić urywanym rytmem. Dlaczego nadal była pod 
przemożnym wpływem tego mężczyzny? Sądziła, że czas zrobił swoje, 
że Brodie jest teraz dla niej tylko wrogiem, którego trzeba się strzec. 
Dziś okazało się jednak, że jest inaczej. Reagowała na jego bliskość. 
Pamiętała rzeczy, o których pragnęła zapomnieć.

27
 
- Nie zamierzam rozmawiać o tym, co było - odrzekła,
unikając jego wzroku.
- Ale ja chcę.
Stał tak blisko, że niemal fizycznie czuła jego dotyk.
Nic mnie to nie obchodzi. - Zapach wody kolońskiej podziałał na nią 
odurzająco.
Czyżby? - Zmysłowy głos Brodie'ego sprawił, że serce Donny zaczęło 
bić jak szalone.
- Tracisz czas.
- Przy tej opaleniźnie twoje włosy wyglądają jak sre
brzysty jedwab. - Musnął lekko dłonią głowę dziewczyny.
Drgnęła jak oparzona.
- Nie dotykaj mnie!
- Kiedyś to lubiłaś - powiedział aksamitnym głosem.
Na samo wspomnienie tego, co działo się kiedyś, serce
podeszło jej do gardła. Jakże łatwo było wierzyć czułym słowom i 
gestom Brodie'ego, a przecież zachowywał się tak tylko z czystego 
wyrachowania.
- Donno, czego się obawiasz? - zapytał półgłosem.
Niczego i nikogo. Nie zmieniaj tematu. Mówimy przecież o moim 
bracie. - Jednym zwinnym ruchem odsunęła się i przeszła szybko na 
drugą stronę pokoju. Uginały się pod nią nogi, oddychała nierówno.
Gavin wymaga leczenia - powiedział Brodie spokojnym głosem, gdy 
usiadła na krześle. - Powinien iść do psychiatry. Skłonność do hazardu 
może być objawem jakiegoś głębszego problemu.
Ma rację, pomyślała Donna. Takie rozwiązanie przychodziło jej już do 
głowy.
- Kilka razy usiłowałem uprzytomnić to twemu ojcu,
ale jeśli chodzi o leczenie psychiatryczne, ma on dzie
więtnastowieczne poglądy. W żaden sposób nie dał się

28
 
przekonać i nasze rozmowy na ten temat za każdym razem kończyły się 
kłótnią. On nie uważa depresji psychicznej za chorobę. Może fakt, że 
Gavin zabrał pieniądze, wreszcie go przekona, iż mam rację.

background image

Zwłaszcza w sytuacji, w której będzie musiał uznać syna albo za 
kryminalistę, albo za człowieka chorego, wymagającego leczenia. To 
miałeś na myśli?
Tak. - Brodie podszedł bliżej i usiadł na kanapie na wprost Donny. - 
Byłoby nalepiej, gdybyś to sama powiedziała ojcu.
- Nie! - wykrzyknęła odruchowo.
Jeśli oboje z nim porozmawiamy, może uda się go przekonać - ciągnął 
Brodie.
Dobrze wiesz, że od dwóch lat nie widziałam ojca. Nigdy nie liczył się 
z moim zdaniem, więc i teraz nie będzie. Twoja opinia ma dla niego 
znacznie większą wartość niż moja. - Pełen goryczy głos dziewczyny 
zaczął lekko drżeć. Dwa lata temu ojciec zranił ją głęboko i od tamtej 
pory mu tego nie wybaczyła. Jego także omamił Brodie Fox, ale kiedy 
jej samej otworzyły się oczy, nie była w stanie przekonać ojca o 
niegodziwości tego człowieka.
Gdyby rzeczywiście zależało ci na Gavinie, wówczas wróciłabyś ze 
mną do Londynu i pomogła przekonać pana Cowleya. Niedawno miał 
jeszcze jeden atak i bardzo się zmienił. Staram się go nie denerwować. 
Uważam, że trzeba jak najłagodniej przedstawić mu całą sprawę. Do 
tego ty jesteś potrzebna.
Kamienny spokój, z jakim Brodie mówił te słowa, zaniepokoił Donnę. 
Wiedziała, że nigdy nie potrafił okazywać żadnych uczuć i jest zdolny 
do najgorszych rzeczy.
- Ojciec mnie nie posłucha!

29
 
- Tak czy inaczej, powinnaś niebawem wrócić do Lon
dynu. Wygląda na to, że twój ojciec długo nie pożyje.
Ta wiadomość wstrząsnęła Donną.
Nie wiedziałam, że jest aż tak chory! Gavin nic mi wcześniej nie mówił.
Może w ogóle o tym nie wie. Pan Cowley ukrywa swój stan.

No to skąd wiesz, że źle się czuje?
Lekarz mnie ostrzegł. Po ostatnim ataku choroby.
I nie powiedziałeś o tym Gavinowi?
- Obawiałem się, że nie udźwignie tej wiadomości
- odrzekł spokojnie.
Donna popatrzyła na niego zaskoczona. Zdawała sobie sprawę z tego, 
że Brodie może mieć rację. Jak zareagowałby Gavin? Pewnie by się 
załamał.
Powinieneś mnie poinformować, a ja porozmawiałabym z bratem.
Nie utrzymywaliśmy przecież żadnych kontaktów. List ode mnie 
podarłabyś zapewne bez czytania. A gdybym zadzwonił, odłożyłabyś 
słuchawkę. Mam rację?
Och, nie bądź śmieszny! O tym, że ojciec może w każdej chwili 
umrzeć, powinieneś mnie zawiadomić!
Gdybym był o tym przekonany, z pewnością wezwałbym cię od razu do 
Londynu - odrzekł Brodie z typową dla niego arogancją, która tak 
bardzo drażniła Donnę. - A więc co zamierzasz zdziałać w sprawie 
Gavina? - spytał już spokojnie. - Wracasz z nami czy też mnie 
pozostawiasz załatwienie tej sprawy z waszym ojcem?
Pojadę - odrzekła niechętnie. - Ale najwcześniej w poniedziałek. Muszę 
uprzedzić szefa i pozałatwiać różne sprawy.

background image

- Dobrze. Chętnie spędzę weekend w Paryżu. To może

30
 
być przyjemne. - Mężczyzna podniósł się i spojrzał na zegarek. - 
Zarezerwowałem pokój u Ritza, bagaże wysłałem tam taksówką. Czas, 
żebym sam się pokazał.
Kiedy znaleźli się w przedpokoju, z kuchni wysunęła się głowa Gavina.
- Zjedzmy dziś kolację we trójkę - zaproponował Brodie.
Donna rzuciła bratu niespokojne spojrzenie. Sama u-
znała, że należy przyjąć zaproszenie. Brodie będzie im potrzebny w 
Londynie. Nie powinna go teraz do siebie zrażać.
- Dziękujemy.
- Wobec tego spotykamy się u Ritza o siódmej trzy
dzieści. Zgoda?
- Przyjdziemy - odrzekła.
- Nie pójdę z nim na żadną kolację! - wybuchnął Ga-
vin, gdy tylko drzwi zamknęły się za gościem. - Jedzenie
ugrzęźnie mi w gardle! O czym tak długo rozmawialiście?
Co Brodie mówił o mnie? Co chce zrobić?
Powiedział mi, że ojciec jest ciężko chory.
Przecież ci to mówiłem.
- Brodie uważa, że w tej sytuacji powinnam wrócić do
Londynu.
Usłyszawszy te słowa, Gavin aż się rozpromienił.
- Świetnie! Porozmawiasz z ojcem. Zawsze lepiej ci to
wychodziło niż mnie!
Gavinowi brakowało pewności siebie. Łatwo dawał się zranić. Był 
słaby, poddawał się wpływom, a równocześnie nie miał poczucia 
własnej wartości.
Nie powinnam opuszczać Londynu, pomyślała Donna. Nie należało 
zostawiać Gavina zdanego na siebie. Postąpiłam wówczas egoistycznie, 
ale byłam przekonana, że to jedyne wyjście.

  31
Dwa lata temu dowiedziała się, że człowiek, którego pokochała, pragnął 
tylko zdobyć pozycję w firmie jej ojca. Był to dla niej prawdziwy cios. 
Musiała opuścić Londyn, by ukoić ból i leczyć zranione serce. 
Wyjeżdżając z domu, nie pomyślała o Gavinie, za co teraz miała do 
siebie pretensję. Gdyby była na miejscu, może udałoby się odciągnąć go 
od hazardu.
Kiedy jedziesz? - zapytał brat znad filiżanki świeżej kawy.
W poniedziałek. Dziś spróbuję skontaktować się z szefem i go 
uprzedzić.
Po rozmowie z Brodim Donna straciła apetyt. Wstała od stołu i poszła 
do łazienki, żeby wziąć prysznic. Kiedy wróciła do kuchni, Gavin był w 
znacznie lepszym nastroju.
- Pójdę nad Sekwanę i posiedzę przy kawie w okolicy
Notre Damę - oświadczył.
Donna uśmiechnęła się do brata.
- Zjemy razem lunch? Gdzie się spotkamy?
Umówili się w Dzielnicy Łacińskiej.
Miała dużo szczęścia. Złapała telefonicznie szefa w ostatniej chwili, bo 
wyjeżdżał na weekend z Paryża. Dał jej tydzień urlopu i współczuł z 

background image

powodu choroby ojca.
W Paryżu Donna pracowała jako tłumaczka. Robiła przekłady 
artykułów z francuskiego na angielski dla jednego z poczytnych 
międzynarodowych czasopism. Pracowała dużo, chętnie i dobrze 
zarabiała. Otrzymywała także zlecenia od innych wydawców. Miała już 
wyrobioną markę. Wiedziała, że jej tłumaczenia się podobają.
Szybko sprzątnęła mieszkanie, zrobiła niezbędne zakupy w pobliskich 
sklepikach i pojechała metrem na spotkanie z bratem.
Gavin siedział wśród turystów, obserwując uliczne wy-

32  
stępy mima. W Dzielnicy Łacińskiej jest wiele miejsc, w których można 
zjeść szybki lunch. Są bistra greckie, tureckie i algierskie. Zdecydowali 
się na coś egzotycznego. Zjedli kus-kus i algierską słodką potrawę z 
orzechów, ziarna sezamowego i miodu.
- Zupełnie nie rozumiem, dlaczego mieszkasz tak dale
ko od Dzielnicy Łacińskiej. Tutaj jest wspaniale, ciągle coś
się dzieje - powiedział Gavin podczas spaceru wzdłuż Se
kwany.
- Bo chcę mieć spokój.
- W twojej dzielnicy jest okropnie. Nudy na pudy.
- Skrzywił się z dezaprobatą.
- Mamy różne gusta.
Brat nagle spoważniał i zmienił temat.
- Źle się stało, że w ogóle wyjeżdżałaś z Londynu.
Gdybyś została w domu, moje sprawy ułożyłyby się lepiej.
Donna wsunęła rękę pod jego ramię.
Zobaczysz, wszystko się ułoży. Pod warunkiem, że przestaniesz grać.
Obiecuję - odrzekł z przekonaniem. Niestety, przyrzekał nie pierwszy 
raz. Poprzednio złamał słowo.
Do domu wrócili taksówką.
Gavin wyraźnie wyglądał na zmęczonego. Zaczął ziewać.
Ostatnie dwie noce fatalnie spałem. Jestem wykończony. - Rzucił 
siostrze niepewne spojrzenie. - Nie pójdę na kolację z Brodim Foxem. 
Dlaczego się zgodziłaś? Wiesz przecież, że ten człowiek jest naszym 
wrogiem!
Wiem - z uśmiechem odrzekła Donna. - Ale gdy wrócimy do Londynu, 
będzie nam potrzebna jego pomoc.
No to idź sama - upierał się Gavin. - Muszę się wreszcie wyspać.
- Tchórzysz?

  33
Brat zawsze jak ognia unikał rzeczy nieprzyjemnych. Nie odezwał się 
ani słowem.
Dobrze już, dobrze. - Donna westchnęła głęboko. - Idź spać. Pójdę 
sama.
Wytworna kolacja u Ritza osłodzi ci tę gorzką pigułkę. - Gavin 
wyraźnie się odprężył. Nie miał pojęcia, jak ciężko będzie siostrze 
spędzić ten wieczór w towarzystwie Brodie'ego i udawać, że wykwintne 
potrawy nie stają jej w gardle.
Zawsze był egoistą. Po prostu nie zwracał uwagi na to, co odczuwa jego 
otoczenie. Dwa lata temu na szczęście nie zauważył, jak bardzo Donna 
była zakochana w Brodim. Wiedział oczywiście, że do ich związku 
dąży ojciec, ale nie miał pojęcia, co dzieje się między młodymi.

background image

Donna włożyła koktajlową czarną sukienkę. Wiedziała, że wieczorem u 
Ritza zastanie wiele wytwornie ubranych pań. Nie był to strój 
kosztowny, lecz wyróżniał się prostotą i elegancją. Uszyła go 
przyjaciółka Marie-Louise, która w Paryżu uczyła się haute couture. 
Marie-Louise pracowała jako pielęgniarka w jednej z prywatnych 
klinik. Z racji tego zajęcia znała wielu ciekawych i wpływowych ludzi. 
Ci z nich, którzy stali się jej przyjaciółmi, przypadli do gustu także 
Donnie.
Poznała Marie-Louise wkrótce po przyjeździe do Paryża w poczekalni u 
dentysty. Zaczęły rozmawiać. Następnego dnia wpadły na siebie 
przypadkowo przed Galeries Lafa-yette. Rozbawione tym zbiegiem 
okoliczności, poszły na kawę i od tamtej pory datowała się ich zażyła 
znajomość.
Dzięki Marie-Louise Donna szybko zaklimatyzowała się w obcym 
środowisku. Przyjaciółka przyjechała do Paryża do szkoły 
pielęgniarskiej, aby znaleźć się w pobliżu narzeczonego, który w tym 
czasie był zatrudniony w jed-

34  
nym z paryskich szpitali. Potem Jean-Paul wrócił do rodzinnego Lyonu, 
gdzie dostał dobrą pracę, ale Marie--Louise pozostała nadal w stolicy, 
widując się z nim tylko od czasu do czasu.
Z pokoju Gavina nie dochodziły żadne odgłosy. Widocznie od razu 
położył się spać, pomyślała Donna. Wzięła taksówkę, która zawiozła ją 
do hotelu Ritza, snobistycznego i ulubionego miejsca spotkań majętnej 
śmietanki paryskiej. Brodie miał czekać w barze.
Weszła do zatłoczonego wnętrza. Na jej widok od jednego ze stolików 
poderwał się jakiś mężczyzna. Zaczął machać ręką, chcąc zwrócić na 
siebie uwagę.
- Donna! - wykrzyknął. - Ca va, cherie?
- Alain! Comment allez-vous? - Donna podeszła do
jego stolika.
Alain Roche był niskim, dość brzydkim ciemnowłosym mężczyzną o 
nieco wyłupiastych oczach. Pracował jako dziennikarz w jednej z 
paryskich lewicujących gazet. Dzięki ogromnemu urokowi osobistemu 
miał zawsze mnóstwo wielbicielek. Flirtował zapamiętale, miał ciągle 
nowe damy serca, ale kiedy romans się kończył, pozostawał nadal w 
dobrych stosunkach ze swymi przyjaciółkami. Donna nie była 
dziewczyną Alaina, lecz bardzo sobie ceniła tę znajomość. 
Sympatyczny dziennikarz był świetnym kompanem i miał zawsze 
ogromne poczucie humoru.
Spytał ją, co robi u Ritza. Skrzywił się słysząc, że umówiła się na 
kolację z innym mężczyzną i, nie bacząc na zawistne spojrzenie 
siedzącej obok niego kobiety, zaprosił Donnę na szybkiego drinka. 
Wymówiła się jednak i ruszyła dalej na poszukiwanie Brodie'ego. Alain 
poderwał się od stolika i jeszcze przez chwilę towarzyszył jej, żartując 
jak zwykle. Na pożegnanie Donna ucałowała go w oba

35
 
policzki   i   dopiero   wtedy  ujrzała  Brodie'ego,   który z wyraźną 
dezaprobatą obserwował całą scenę.
- Skąd wytrzasnęłaś takiego typa? - spytał na powitanie. - Jeśli tak 
wyglądają wszyscy twoi francuscy amanci, to gratuluję doskonałego 

background image

gustu - dodał kąśliwie. - Choćbyś nie wiem jak go całowała, i tak nie 
przemieni się w księcia z bajki.

ROZDZIAŁ   TRZECI
Kolację jedli w słynnej restauracji ogrodowej Ritza. Z baru docierały 
dźwięki muzyki, a z sali jadalnej gwar ożywionych rozmów. Sceneria 
ogrodu była nadzwyczaj romantyczna. Wśród ukwieconych klombów 
wznosiły się bladoróżowe sfinksy. Wokół świec palących się na stoli-
kach krążyły ćmy. Niebo nad głowami rozświetlały gwiazdy. Mimo 
tego bajecznego wręcz otoczenia, Donna czuła się nieswojo.
- Alain jest moim serdecznym przyjacielem - wyjaśni
ła, gdy Brodie skierował rozmowę na jej sprawy.
Wypytywał Donnę o lata spędzone w Paryżu. Starała się mówić jak 
najmniej. Obawiała się, że każdy, nawet najdrobniejszy strzępek 
informacji mógłby wykorzystać przeciwko niej.
- Nie masz tu nikogo? - spytał, przyglądając się dziew
czynie uważnie.
Tego nie powiedziałam.
W ogóle niewiele powiedziałaś mi o sobie.

Czemu chcesz znać moje życie prywatne? Ty o swoim nie wspomniałeś 
dotychczas ani słowa.
Nie pytałaś. - Jego uśmiech napotkał kamienne spojrzenie młodej 
kobiety.
- Bo to mnie nie interesuje.
Kelner podał suflet. Zaczęli jeść. Okazał się wyśmienity,
37
 
wprost rozpływał się w ustach. Brodie sam zamówił wino. Ku 
zdumieniu Donny zrobił to jak prawdziwy koneser. Wybrał gatunek 
doskonale nadający się do sufletu. Za to go jednak, oczywiście, nie 
pochwaliła.
Widzę, że Gavin nie miał ochoty na tę kolację - rzekł po chwili 
milczenia.
Nie miał ochoty ciebie oglądać. To precyzyjniejsze wyjaśnienie.
Wiem, że czuje do mnie urazę. Nic w tym zresztą dziwnego.
Kiedy kelner dolał wina i ponownie zostali sami przy stole, Donna 
uśmiechnęła się z przymusem.
- Wiem, że ojciec ma o tobie doskonałe mniemanie.
- I dlatego Gavin mnie nie znosi? Przecież w firmie
o nic nie rywalizujemy, chyba że jemu tak się wydaje.
Robię tylko to, co do mnie należy.
I masz wygórowane ambicje - dodała Donna.
Czy ambicje to coś złego?
Tak, jeśli są skierowane w niewłaściwym kierunku.
Co masz na myśli? Kwestionujesz moją uczciwość?

Och, jesteś zbyt przebiegły na to, żeby pozwolić sobie na jakąkolwiek 
niesolidność. Nie robisz błędów. Masz zbyt mało czysto ludzkich cech.
Co ty, do licha, chcesz przez to powiedzieć? Uważasz, że powinienem 
defraudować pieniądze, zapijać się i zażywać narkotyki?
Nie bądź śmieszny! Doskonale wiesz, że nie o to chodzi.
A więc o co? Wolisz, jeśli mężczyzna ma słaby charakter, daje się 
podporządkować i pada przed tobą na kolana?

background image

Ponowna obecność kelnera przy stoliku sprawiła, iż Donna więcej się 
nie odezwała. Żałowała tylko, że jej

38 '  
pierwsza w życiu kolacja u Ritza odbywała się w tak napiętej 
atmosferze. Jedzenie, trzeba przyznać wyborne, musiało tu kosztować 
majątek. W menu cen nie było. No cóż, Brodie żył jak król, na prawo i 
lewo wydając firmowe pieniądze.
Gdy pili kawę, do ogrodu wszedł Alain. Jego towarzyszka, rzuciwszy 
Donnie wrogie spojrzenie, skierowała się wprost do stolika wskazanego 
im przez kelnera. Alain zatrzymał się jednak obok nich. Dziewczyna 
przedstawiła nawzajem obu panów.
- Czy będziesz jutro na przyjęciu? - zapytał.
Ach, u Olgi! Zupełnie o nim zapomniałam. Nie, chyba nie. W 
poniedziałek wyjeżdżam do Londynu.
Cest affreux! - wykrzyknął Alain, robiąc zrozpaczoną minę. Na długo?
Chyba nie. W każdym razie przyjadę do Lyonu i tam się zobaczymy.
Alain spojrzał jej czule w oczy. Już wcześniej zauważył lodowaty 
wzrok Brodie'ego, więc umyślnie zachowywał się jak amant. Z 
przesadną galanterią podniósł do ust dłoń dziewczyny i złożył na niej 
przeciągły pocałunek.
- Na nasz wspólny weekend będę czekał z prawdzi
wym utęsknieniem - szepnął czule. - Au revoir, moja ko
chana.
Na widok grobowej miny Brodie'ego Donna miała ochotę roześmiać się 
głośno, ale w porę się powstrzymała.
Hotel opuścili w milczeniu. Dopiero gdy portier szukał taksówki dla 
Donny, jej ponury towarzysz zapytał:
- Wybierasz się na weekend z tym Francuzem?
- Tak. - Dziewczyna obrzuciła go niewinnym spojrze
niem. - Na następny.

39
 
- Lepiej od razu odwołaj, bo nie pojedziesz - niemal
warknął.
- Oczywiście, że pojadę.
Właśnie w tym momencie zatrzymała się przed nimi taksówka. Portier 
otworzył przed Donną drzwi samochodu. Gdy znalazła się w środku, 
Brodie nachylił się w jej stronę.
- Następny weekend spędzisz w Londynie - powie
dział z naciskiem.
Udała, że nie słyszy.
- Dziękuję za kolację - odezwała się słodkim głosem.
- Była doskonała. Dobranoc.
Gdy taksówka ruszyła sprzed hotelu, dziewczyna zamknęła oczy. Alain 
specjalnie zachowywał się jak jej amant, gdyż widział, że złości to jej 
towarzysza.
W Paryżu nie spotykała się z nikim szczególnym. W jej oczach żaden z 
poznanych tu mężczyzn nawet się nie umywał do Brodie'ego. 
Nienawidziła go, lecz równocześnie nie mogła wymazać go z pamięci. 
Nie potrafiła także zakochać się w nikim innym.
Następnego dnia Donna i Gavin wybrali się na lunch do małej 
restauracji na nabrzeżu Voltaire'a. Usiedli przy jednym ze stolików 

background image

ustawionych wprost na chodniku i obserwowali ludzi przechadzających 
się nad Sekwaną.
W tym domu zmarł Voltaire - powiedziała Donna, wskazując wzrokiem 
fasadę budynku, przed którym się znajdowali.
Chciałbym mieszkać w Paryżu - odezwał się Gavin, nie zwracając 
uwagi na słowa siostry. - Odpowiada mi ta atmosfera i ten rytm życia.
Och, ale przecież jest sierpień, miesiąc całkiem nietypowy. Przyjedź w 
listopadzie. Sam się wtedy przekonasz, jak może być tu ponuro.

40
 
Ale tobie się podoba.
Tak. Uwielbiam atmosferę Paryża.
Wrócili spacerem do domu, zatrzymując się po drodze na kawę i wodę 
sodową. Gavin się odprężył.
Czy masz jakąś dziewczynę? - spytała Donna.
Całe stado. - Mrugnął łobuzersko do siostry.
Mam na myśli kogoś, o kim myślisz poważnie.
Wiem. Nie. W zasadzie nie. A ty? Potrząsnęła przecząco głową.

Nie zamierzam się żenić - ciągnął brat. - To okropna odpowiedzialność. 
Na samą myśl aż dostaję dreszczy. Związać się na stałe z jedną kobietą? 
I mieć dzieci? Brr!
Szkoda, że nie odpowiada ci praca w firmie. - Donna westchnęła 
głęboko. - Co cię najbardziej męczy?

Czuję  się tam jak w klatce - powiedział ponurym głosem. - Potwornie 
się nudzę. Całymi dniami siedzę przy biurku i dyktuję listy 
beznadziejnej sekretarce, którą przydzielił mi Brodie. Powinnaś ją 
zobaczyć. Ma mięśnie jak zapaśnik, a pod nosem małe wąsiki. Czekam, 
aż wyrośnie jej broda. Wkracza do mego pokoju jak sierżant, z notesem 
w ręku i pokrzykuje tak, że boję się powiedzieć, aby sobie! poszła i 
zostawiła mnie w spokoju.
Biedaczka. - Donna się roześmiała. - Wcale jej nie zazdroszczę. Nie ma 
z tobą łatwego życia. Mam propozycję. Zainteresuj się produkcją szkła. 
Może to będzie ci bardziej odpowiadało.
Miałbym zacząć pracę w fabryce? Na tym pewnie zakończy się cała 
moja kariera. - Westchnął głośno. - Brodie posadzi mnie na stołku przy 
taśmie produkcyjnej i będzie bacznie obserwował, czy nie wypuszczam 
braków. - Przez twarz Gavina przemknął uśmiech. - Kiedy byłem

41
 
mały, chciałem koniecznie zostać facetem, który rozbija młotkiem 
odrzucone sztuki.
Firma Cowleyów była jednym z największych brytyjskich producentów 
wyrobów ze szkła. Należały do niej trzy fabryki w różnych częściach 
kraju. Biura koordynujące wszystkie prace mieściły się w Londynie, w 
nowoczesnym, okazałym budynku w samym centrum miasta.
Niegdyś firma w całości należała do Cowleyów, ale przed sześciu laty 
ojciec Donny i Gavina zdecydował się przekształcić przedsiębiorstwo w 
spółkę akcyjną, żeby zdobyć większy kapitał na modernizację i rozwój 
produkcji. Otwarto wówczas następną fabrykę. Pakiet kontrolny akcji 
pozostał w rękach Jamesa Cowleya. To posunięcie bardzo się opłaciło, 

background image

przyniosło duże zyski. Wzrosły znacznie kapitał firmy i jej notowania 
na giełdzie.
Donna popatrzyła na brata.
Od samego początku powinieneś pracować w fabryce. Masz zdolności 
manualne. Pamiętam modele latawców, które kiedyś robiłeś. Były 
świetne.
Produkcja szkła to nie zabawa, a nawet najnowocześniejsza fabryka nie 
jest przyjemnym miejscem pracy. Jedyne szkło, jakie chciałbym 
wytwarzać, to... - Gavin wzruszył ramionami. - Kogo to zresztą może 
obchodzić?
- Mnie! Co chciałeś powiedzieć? - zapytała.
Wchodzili już do domu. Gavin zatrzymał się na scho
dach w połowie drogi. Był zadyszany.
- Jak możesz mieszkać tak wysoko!
- Na niższych piętrach lokale są droższe. Z moich okien
mam za to ładniejszy widok. I większy spokój w nocy.
Przy herbacie Donna wróciła do przerwanej rozmowy.
- Gdy wchodziliśmy do domu, zacząłeś coś mówić
o szkle, jakie chciałbyś robić.

42
Zabawa w chowanego
- Nie znoszę zautomatyzowanej produkcji, ale zawsze
fascynowało mnie ręczne dmuchanie szkła.
- Mówiłeś ojcu, że to cię interesuje?
- Tak. Już jako szczeniak, kiedy miałem czternaście lat.
Ale z miejsca mnie obrugał. Powiedział, że ręczne wytwa
rzanie szkła to zabawa dla amatorów, a ja mam się nauczyć
zarządzania firmą i nie myśleć o żadnych głupotach.
No i co? Poddałeś się od razu?
Na pewno nic by z tego nie wyszło.
Jesteś urodzonym pesymistą.
Raczej realistą.
Zadzwonił telefon. Donna podniosła słuchawkę i usłyszała głos 
Brodie'ego:
- Mamy samolot jutro o dziesiątej. Cały dzień nie było
cię w domu. Co robiłaś?
- Pokazywałam Gavinowi Paryż.
Pokaż mi go dziś wieczorem. Pójdźmy na spacer nad Sekwanę. Jest 
piękny księżyc.
Powinnam wcześniej się położyć przed jutrzejszym wyjazdem.
Tchórzysz - powiedział miękkim głosem i nie usiłował dłużej jej 
namawiać.
Gdy odłożyła słuchawkę, zaczęła żałować swojej decyzji. Wieczór był 
upojny. Wsiedliby na stateczek i popłynęli Sekwaną pod mostami, 
obserwując srebrzystą wodę, nabrzeża i światła Paryża. Westchnęła. 
Może jednak lepiej się stało, że odmówiła. Jutro czeka ją ciężki dzień. 
Od dwóch lat po raz pierwszy zobaczy się z ojcem.
Następnego ranka Brodie podjechał po nich taksówką i w trójkę udali 
się na lotnisko. Po odprawie celnej usiedli przy kawie. Rozmowa jakoś 
się nie kleiła. Gavin był ponury. Wracał do domu pod eskortą, jak 
chłopak przyła-

43

background image

 
pany na wagarach. Zły nastrój brata udzielił się także Donnie.
Padało, kiedy wylądowali na Heathrow. Wsiedli do samochodu 
zostawionego przez Brodie'ego na lotnisku i ruszyli na północny 
wschód. James Cowley mieszkał w pobliżu Saffiron Walden. Miał także 
apartament w centrum Londynu, z którego czasami korzystał, gdy w 
mieście zatrzymywały go do późna jakieś sprawy i nie chciał po nocy 
wracać do Essex.
Minęli ostatnie przedmieścia Londynu. Wokół drogi roztaczał się teraz 
typowo wiejski krajobraz. Deszcz ustał, a na niebie ukazała się 
przepiękna tęcza.
Brodie przerwał milczenie.
- Jak się czujesz, wracając do domu? - zapytał Donnę.
Dziwnie. Tak, jakbym szła do dentysty. Czy ojciec wie, że 
przyjeżdżamy?
Nie. Nic mu nie mówiłem, bo nie wiedziałem, czy uda mi się 
sprowadzić Gavina do domu.

Bałeś się, że wymknie się po drodze?
Przeszło mi to przez myśl.
Dlatego chciałeś, abym wracała z wami?
To jeden z powodów.
A inny?
Powiem ci, gdy będziemy sami.
- Nie zostanę długo. Słyszałeś przecież, że za tydzień
muszę już być w Lyonie.
Brodie spoważniał i zacisnął usta.
Nie wierzę, że romansujesz z tym okropnym Francuzem.
Dopiero mam zamiar. - Kłamstwo przyszło Donnie z dużą trudnością.
- Nie zrobisz tego - warknął w odpowiedzi.

44  
Ostry ton jego głosu sprawił, że dziewczyna się najeżyła.
- Ja o tym decyduję - odparła kategorycznie.
To się jeszcze okaże. - Skręcił w podjazd pod dom. - Nie pozwolę ci 
wyjechać.
Jakim prawem? Mam ciebie prosić o zezwolenie? To, z kim sypiam, 
jest wyłącznie moją sprawą.
Ze zgrzytem opon zahamował przed domem. Na jego twarzy malowała 
się wściekłość. W takim stanie Donna jeszcze nigdy go nie widziała. 
Przez chwilę miała wrażenie, iż zaraz ją uderzy.
Wysiadł z wozu i trzasnął drzwiami, aż zadźwięczały szyby.
- Co go ugryzło? - zapytał zaskoczony Gavin.
Dziewczyna zauważyła, że brat jest bardzo blady.
Uśmiechnęła się, próbując go uspokoić.
Wysiadaj, wejdziemy razem. Brodie powiedział mi, że ojciec o niczym 
nie wie. Ty milcz, ja sama wszystko mu wyjaśnię.
Nie potrafiłbym, nawet gdybym chciał - jęknął Ga-vin. - Całą drogę z 
Heathrow zastanawiałem się, co mam mówić.
Zostaw to mnie. - Bała się, że nawet teraz brat może zrejterować.
Dogonili Brodie'ego, który właśnie dzwonił do drzwi. Otworzyła je pani 
Eyre, gospodyni ojca. Popatrzyła zdumiona na Donnę.
Wielkie nieba! - wykrzyknęła.
Dzień dobry pani - przywitała ją dziewczyna.

background image

- Twój ojciec nic nie mówił, że przyjedziesz. Widocz
nie zapomniał mnie poinformować. Jesteś opalona i zjaś-
niały ci włosy. We Francji musi być gorąco. Zmieniłaś się.
Tyle czasu... Miło widzieć cię znowu. Wchodź, nie może-

45
 
my przecież stać tu w nieskończoność. Ojciec z pewnością niecierpliwi 
się i chce cię zobaczyć.
Donna wcale nie była tego pewna. Brodie zdążył przynieść bagaże z 
samochodu. Napotkała jego ironiczny wzrok.
Słysząc ożywiony ruch w holu, James Cowley wyszedł z gabinetu.
- Pani Eyre! A cóż to za hałasy?! Ile razy mówiłem
pani, że w takich warunkach nie mogę pracować! - Jego
wzrok zatrzymał się nagle na postaci córki. - Donna? - po
wiedział zduszonym głosem, jakby nie wierząc własnym
oczom.
Dziewczyna popatrzyła na ojca ze ściśniętym gardłem. Ogromnie się 
postarzał. Miał zupełnie siwe włosy, a na wychudłej i pooranej 
zmarszczkami twarzy zapadnięte głęboko oczy. Wyglądał na ciężko 
chorego. Tak bardzo się zmienił, że na pewno nie rozpoznałaby ojca od 
razu, widząc go z daleka.
- Dzień dobry - powiedziała cicho i podeszła bliżej.
- Wróciłaś do domu? - zapytał drżącym głosem, a oczy
mu zwilgotniały.
Nigdy jeszcze nie widziała, by ojciec okazywał jakieś uczucia. Bardzo 
się zmienił. Brodie mówił prawdę. Ten chory człowiek nie ma przed 
sobą zbyt długiego życia, pomyślała ze ściśniętym sercem. Wzruszona 
serdecznym powitaniem, zagryzła wargi. Nie wiedziała, jak się zacho-
wać. Do tej pory ojciec był dla niej kimś zupełnie obcym. Spojrzała 
mimo woli na Brodie'ego, jakby u niego szukając wsparcia.
- Przywiozłem Donnę z Paryża - powiedział, od
czytując jej myśli i postawił na podłodze przyniesione wa
lizki.

46
 
James Cowley popatrzył na niego.
- Ty ją przywiozłeś? - Nagle na jego wymizerowanej
twarzy pojawił się ciepły uśmiech. Objął mocno córkę
i przytulil do siebie. Nigdy przedtem tak się nie zachowy
wał. - To wspaniała wiadomość! Czemu trzymałeś ją w se
krecie? Zresztą nieważne. Jestem taki szczęśliwy, mogąc
widzieć w razem!
Donna zesztywniała. Ojciec wyciągał fałszywe wnioski. Spojrzała 
surowo na Brodie'ego, nakłaniając go wzrokiem, żeby wyjaśnił 
powstałe nieporozumienie.
A więc kiedy... - zaczął Cowley, lecz gwałtownie urwał, niemogąc 
złapać oddechu. Brodie podbiegł do niego i podtrzymał w ostatniej 
chwili, gdyż starszy pan osuwał się nazietnię. Wziął bezwładnego na 
ręce, zaniósł do salonu i ułożył na kanapie.
Pani Eyre, proszę wezwać karetkę. Donno, w górnej szufladziebiurka 
ojca są tabletki. Gavinie, przynieś szklankę wody. Czego jeszcze stoisz? 
Szybciej! Szybciej!

background image

Trzymając fiolkę w ręku i zamykając szufladę, Donna zobaczyła na 
biurku swoje oprawione zdjęcie. Miała na nim jedenaście lat, piegi na 
nosie i szczerbę między zębami. Jeszczeraz coś ścisnęło ją za gardło. 
Wróciła szybko do ojca.
Brodiewyjął dwie tabletki, delikatnie uniósł głowę leżącego i podsunął 
szklankę z wodą, by chory mógł je przełknąć. Wiedział, co robić. Nie 
stracił głowy. Donna nienawidziła go, lecz instynktownie wyczuwają, 
że w krytycznych chwilach może na nim polegać.

ROZDZIAŁ   CZWARTY
Donna spędziła całą noc w poczekalni szpitalnej. Dopiero nad ranem 
zmożył ją sen. Kiedy Brodie dotknął lekko jej ramienia, obudziła się i 
nieprzytomnym wzrokiem rozejrzała wokoło. W pierwszej chwili nie 
wiedziała, gdzie się znajduje. Nie pamiętała wydarzeń ostatniego 
wieczoru. Oprzytomniała po kilku sekundach. Na myśl o ojcu krew 
odpłynęła jej z twarzy.
- Co z nim? - spytała zbielałymi wargami.
- Zasnął - szybko uspokoił ją Brodie. - Lekarz twier
dzi, że sytuacja jest opanowana.
Odetchnęła z prawdziwą ulgą. Przez wiele godzin była w pełni 
świadoma, że tuż obok toczy się walka o życie ojca.
- Nie ma sensu dłużej tu czekać. I tak nie pozwolą go
zobaczyć. Odwiozę cię do domu - powiedział Brodie.
- Do domu? - powtórzyła niezbyt przytomnie.
- Tak. - Mężczyzna spojrzał na nią uważnie. - Musisz
zjeść jakieś śniadanie, a potem się przespać. Już robi się dzień.
Donna nawet nie zauważyła, kiedy pokój wypełnił się szarym światłem 
wczesnego poranka. Musiałam zasnąć, pomyślała. Nagle przypomniała 
sobie o bracie.
Gdzie Gavin? - Zaniepokojona rozejrzała się po poczekalni. 
Przesiedział tu z nią całą noc, ale teraz go nie było.
Wyszedł przed godziną, żeby zaczerpnąć świeżego powietrza. 
Powiedział, że wróci do domu taksówką.
48
 
- Pozwoliłeś mu wyjść? - spytała dziewczyna. Ogarnął
ją niepokój.
Nie jestem jego strażnikiem - odrzekł Brodie.
Co będzie, jeśli znów zwieje?
Gdy ojciec jest chory? Sądzę, że teraz nie ucieknie. Donna wcale nie 
była tego pewna. Dobrze znała brata
i wiedziała, że zdenerwowany potrafi robić różne dziwne rzeczy.
- Gavina stać na wszystko - odrzekła, kiedy oboje wy
chodzili z poczekalni.
Szpital zaczynał powoli tętnić życiem. Słychać było brzęk naczyń, 
odgłosy przejeżdżających wózków i szybkie kroki pielęgniarek na 
korytarzach. Z otwartych pokoi dochodziły głosy budzących się 
pacjentów. Gdy Donna i Bro-die, kierując się do wyjścia, znaleźli się na 
parterze, owionęły ich intensywne kuchenne zapachy.
Dziewczyna poczuła skurcz żołądka. Była głodna, mimo to jednak na 
myśl o jedzeniu zrobiło się jej niedobrze.
Dopiero w samochodzie, gdy opuścili teren szpitala, spojrzała na 
Brodie'ego. Na twarzy miał widoczny zarost. Nie golił się od 
poprzedniego ranka.

background image

- Wyglądasz jak ponury drab - powiedziała z nutką
złośliwości.
Dlaczego?
Nie jesteś ogolony.
Spojrzał we wsteczne lusterko, skrzywił się na widok swej twarzy i 
przeciągnął dłonią po szorstkiej brodzie.
Fakt - uśmiechnął się. - A wiesz, jak ty wyglądasz?
Nie i wolę nie wiedzieć.
- Słusznie. Oboje jesteśmy wykończeni i wyglądamy
okropnie po nie przespanej nocy.
W odpowiedzi westchnęła. Brodie dotknął lekko ręką jej

49
 
kolana. Skrzywiła się z niechęcią. Widząc to cofnął szybko dłoń.
Resztę drogi przejechali w zupełnym milczeniu.
Zatrzymali się przed domem.
Drzwi otworzyła pani Eyre.
- Jak się czuje pan James? - zapytała nerwowo.
Jakoś się trzyma, tak mówią lekarze. Na szczęście, tym razem atak nie 
był bardzo groźny.
Dzięki Bogu. - Gospodyni spojrzała na Donnę. - Jesteś zmęczona. 
Powinnaś od razu się położyć.
- Najpierw musimy zjeść śniadanie - wtrącił Brodie.
- Nie jestem głodna - zaprotestowała Donna.
Nie zważał na jej słowa.
- Prosimy o kawę, grzanki i jajka na miękko. Może
jeszcze sok lub pomarańcze.
Gdy pani Eyre wyszła do kuchni, Donna zwróciła się do niego:
Nie zamierzam jeść. Nie będę w stanie nic przełknąć po takiej nocy.
Spróbuj. Może lepiej się poczujesz. Napij się przynajmniej mleka i 
zjedz ze dwa plasterki pomarańczy. Przestaniesz mieć wówczas to 
okropne ssanie w żołądku.
Skąd wie tak dobrze, jak ja się czuję? Donna popatrzyła na niego spod 
oka. Zbyt dobrze wyczuwał, co się z nią dzieje, a to napawało 
niepokojem.
- Jeśli coś przegryziesz, będzie ci łatwiej zasnąć. - Ru
chem ręki Brodie wskazał drzwi łazienki znajdującej się na
parterze. - Umyj twarz i ręce, a potem przyjdź do saloniku.
Spojrzała na niego i spokojnie spytała:
- Puszczasz mnie samą? Nie chcesz dopilnować, czy
porządnie myję uszy?
Nie czekając na odpowiedź poszła do łazienki i odkręci-

50
 
ła kurki. Przemyła twarz i oczy. Chłodna woda trochę ją orzeźwiła. 
Donna machnęła ręką na makijaż. Przeczesała tylko włosy.
Brodie czekał na nią w saloniku. Było to niewielkie pomieszczenie. 
Promienie porannego słońca tańczące na jasnozielonych ścianach 
sprawiały, że wyglądało ono wesoło i sympatycznie.
Mężczyzna stał przy oknie i patrzył na zieleń otaczającą dom.
Donna wzięła do ręki poranną gazetę i bez większego zainteresowania 
przejrzała nagłówki. Nic jej nie ciekawiło. Obawa o ojca i fizyczne 

background image

wyczerpanie zrobiły swoje. Czuła się fatalnie. Wyobcowana, jakby 
odizolowana od otoczenia.
- Obawiałam się, że umrze -powiedziała nagle.
Brodie spojrzał na nią i uśmiechnął się ciepło.
- Wiem. Ale twój ojciec jest urodzonym wojownikiem.
Nie chce umierać. Najważniejsze to mieć po co żyć. On
teraz ma.
Dziewczyna prawie nie słyszała jego słów. Zauważyła tylko, że musiał 
się ogolić, gdy była w łazience. Miał gładką skórę. Wpadające do 
pokoju promienie słońca oświetlały czoło, uwypuklały kości 
policzkowe i mocno zarysowaną szczękę. Widok ten poruszył zmysły 
Donny. Własna reakcja na jego bliskość wprawiła ją w zakłopotanie.
O czym mówisz? Co masz na myśli? - rzuciła wyzywająco.
Walczy o życie, bo chce się doczekać pierwszego wnuka - odrzekł 
żartobliwym tonem. Wydawał się rozbawiony.
Och! - Donna poczuła nagle, jak krew uderza jej do głowy. Zupełnie 
zapomniała o tym, co działo się w do-

i
ZABAWA W  CHOWANEGO 51
mu tuż przed atakiem ojca. Teraz wszystko wróciło ze zdwojoną siłą. 
Purpurowa na twarzy, zacisnęła kurczowo dłonie.
Skąd przyszedł ojcu do głowy taki idiotyzm? Powiedziałeś mu, że mnie 
przywieziesz? A może także to, iż zamierzamy się pobrać?
Nie byliśmy w kontakcie od chwili mego wyjazdu do Paryża. 
Widocznie James po prostu tak sobie wyobraził twą przyszłość. Że 
stanie się to, na czym tak bardzo od dawna mu zależało. - Brodie nadal 
wydawał się nieco ubawiony całą tą rozmową.
Dziewczyna poczuła się urażona.
Czemu nie powiedziałeś ojcu, że to nie jest prawda?
A dlaczego sama tego nie zrobiłaś?
Bo aż mnie zatkało!
- Mnie też - odparł, przybierając niezwykle poważny
wyraz twarzy.
Donna wpadła w prawdziwą furię.
- Kłamiesz! Uważałeś to za świetny żart! - Popatrzyła
na niego złym wzrokiem i wycedziła przez zaciśnięte zęby:
- Robiąc ten idiotyczny dowcip, wprowadziłeś ojca
w błąd. Jak, na Boga, teraz mu powiemy, że to, co sobie
wymyślił, jest nieprawdą?
- Nie powiemy - odrzekł stanowczym głosem.
Dziewczyna zamilkła. Zastanawiała się nad ostatnimi
słowami Brodie'ego.
Do pokoju weszła pani Eyre. Postawiła na stole śniadanie.
- Jajka będą za chwilę - powiedziała wychodząc.
Gdy tylko drzwi zamknęły się za gospodynią, Donna
wybuchnęła:
- Co to ma znaczyć? Oczywiście, wszystko od razu

52
 
wyjaśnimy! Przecież wcześniej czy później ojciec dowie się prawdy.
- Taka wiadomość mogłaby wywołać następny atak
- oświadczył spokojnie Brodie zasiadając do stołu. Nalał

background image

z dzbanka soku pomarańczowego z lodem do dwóch szkla
nek.
- Musimy ojcu powiedzieć - nalegała Donna.
- I wziąć na siebie odpowiedzialność za jego samopo
czucie? - Wziął grzankę, posmarował starannie masłem
i upił łyk soku.
Całe zmęczenie podróżą i przeżyciami ostatnich dwudziestu czterech 
godzin spowodowało, że dopiero teraz do świadomości dziewczyny 
zaczęła docierać myśl, iż znalazła się w sytuacji bez wyjścia. W 
prawdziwej pułapce.
Opatia się plecami na krześle i zagryzła wargi.
Ale wcześniej czy później i tak się dowie... - powtórzyła powoli.
Później, bo w żadnym razie nie teraz. - Brodie zabrał się spokojnie do 
jedzenia grzanki. Wyglądało na to, że uznał dyskusję za wyczerpaną.
Jego niewzruszona mina doprowadzała Donnę do szaleństwa. Nie brał 
wcale pod uwagę tego, co ona czuje. Pod wpływem zdenerwowania 
pojawiły się jej przed oczyma czerwone plamy.
- Jeśli myślisz, że będę cokolwiek udawała, to się grubo
mylisz! - wycedziła. Wstała od stołu i ruszyła do wyjścia.
W drzwiach ukazała się właśnie pani Eyre z tacą w ręku. Zdumiona 
popatrzyła na Donnę.
- Przyniosłam ci jajka - powiedziała łagodnym, uspo
kajającym głosem. Takim, jakim mówi się do dziecka.
Dziewczyna usiadła przy stole i podziękowała.
Do chwili wyjścia gospodyni w pokoju panowało mil-

  53
czenie. Donna nie podnosiła wzroku znad talerza. Ścięła czubek jajka i 
jadła je machinalnie, nie czując smaku-Po chwili, z nadal opuszczoną 
głową, zapytała:
- Co zamierzasz zrobić w sprawie tych pieniędzy, które
zabrał Gavin? Mówiłeś, że zanim zjawią się rewidenci, cała
suma musi być już w banku.
- I tam jest.
- Jak to się stało? Skąd się wzięła? - spytała zdumiona,
podnosząc wzrok na Brodie'ego.
Dolał kawy do obu filiżanek i oświadczył beznamiętnym głosem:
- Uzupełniłem konto jeszcze przed wyjazdem  do  Pary
ża. - Mówił tak spokojnie, jakby relacjonował prognozę
pogody.
Oczy Donny zrobiły się ogromne, a jej twarz poczerwie-niała ze złości.
- Coś nie tak? - zapytał z udanym zainteresowaniem.
Mówisz, że włożyłeś pieniądze na konto przed wyjazdem do Francji?
Zacznij jeść drugie jajko, bo wystygnie - poradził spokojnie.
- A więc kłamałeś!
Zrobisz dużą przykrość pani Eyre, jeśli zostawisz na talerzu to, co ci 
przygotowała.
Dlaczego nie powiedziałeś o tym Gavinowi? Dlaczego przez cały czas 
udawałeś? Utrzymywałeś nas w przekonaniu, że pieniędzy nie ma na 
koncie! Dlaczego?
Jest już zupełnie zimne - stwierdził Brodie, smarując masłem drugą 
grzankę.
Donna zerwała się z krzesła.
- Przestań wreszcie bawić się ze mną w kotka i mysz

background image

kę! Odpowiedz na moje pytanie! - wykrzyknęła.

54
 
Mężczyzna powoli odłożył grzankę na talerzyk i, nie spiesząc się, 
wytarł palce w serwetkę.
- Lepiej idź do łóżka i dobrze się wyśpij. Jesteś wykoń
czona.
- Odpowiadaj!
Poprawił się na krześle i bez cienia uśmiechu popatrzył na dziewczynę.
Kiedy tylko się zorientowałem, że Gavin zdefraudo-wał pieniądze, z 
mojego prywatnego rachunku przelałem na konto twego ojca identyczną 
sumę. Gdybym od razu powiedział o tym Gavinowi, myślisz, że by się 
w ogóle przejął tą całą sprawą? Trzeba było dać mu nauczkę. Chciałem 
nim potrząsnąć, zmusić do zastanowienia się nad tym, co robi. Musi 
wreszcie zacząć ponosić odpowiedzialność za swoje czyny. A 
właściwie dlaczego miałby bezkarnie brać cudze pieniądze? 
Dopuszczenie do tego byłoby z mojej strony dalszą demoralizacją tego 
niepoważnego człowieka.
A więc dlaczego brakujące pieniądze zastąpiłeś na koncie swoimi? - 
zapytała Donna.
Nie chciałem dopuścić do tego, by James został uwikłany w publiczny 
skandal.
Nie masz żadnego prawa wtrącać się do życia mojej rodziny ani nami 
dyrygować! Tu i tam załatwiasz za nas różne sprawy, wydajesz 
polecenia Gavinowi, a mnie zmuszasz do działań, na które nie mam 
ochoty. Dlaczego uzurpujesz sobie prawo do takiej ingerencji w nasze 
życie? Co ty sobie, do diabła, właściwie wyobrażasz? Za kogo się 
masz?
Jesteś zmęczona, połóż się do łóżka. - Brodie wstał od stołu. Z jego 
okazałej postaci oprócz pewności siebie emanował autorytet.

  55
- Przestań mi wreszcie rozkazywać! - Donna nie posia
dała się ze złości.
- Nie bądź uparta.
- Zrobię to, co mi się podoba. Nie będę tańczyć, jak ty
mi zagrasz.
- Czyżby?
Brodie podszedł bliżej. Dziewczyna poczuła się nagle bardzo 
niepewnie. Czasami ten mężczyzna za bardzo przypominał jej ojca. 
Miał jego upór, chłód i pewność siebie.
Wszystko ma być natychmiast wyjaśnione! - Popatrzyła na Brodie'ego 
rozszerzonymi ze złości oczami. - Nawet nie próbuj mną manipulować! 
Nie będę udawała, że do siebie wróciliśmy. W to mnie nie 
wmanewrujesz!
Jaka jest więc twoja propozycja? Mamy iść do szpitala i uświadomić 
Jamesowi, że opacznie zrozumiał twój przyjazd do domu i że się nie 
pogodziliśmy? - zapytał rzeczowym tonem.
Donna wiedziała, że Brodie ma rację. Takie rozwiązanie było, 
oczywiście, nie do przyjęcia ze względu na ciężki stan zdrowia ojca. 
Ryzyko byłoby zbyt duże.
- Chętnie udusiłabym cię teraz gołymi rękami! - wy
krzyknęła zdławionym głosem.

background image

Niebieskie oczy Brodie'ego nagle ożyły. Jedną ręką objął ją wpół i 
przerzucił sobie przez plecy.
- Puść mnie!
Nie zwracając uwagi na dalsze krzyki, wyniósł szybko dziewczynę z 
pokoju.
W holu natknęli się na panią Eyre. Patrzyła skonsternowana na 
szamocącą się Donnę.
- Niosę ją do łóżka, bo kiepsko się czuje - wyjaśnił
śmiejąc się Brodie.
- Czy przynieść do łóżka butelkę z gorącą wodą? - spy-

5(5
 
tała gospodyni. - A może szklankę ciepłego mleka? Czy mogę w czymś 
pomóc?
- Dziękuję, dam sobie radę - odrzekł, wchodząc na
schody. Z zainteresowaniem obserwował zaciętą minę
Donny.
Kiedy znaleźli się poza zasięgiem wzroku i słuchu gospodyni, 
dziewczyna wycedziła przez zaciśnięte zęby:
- Przysięgam, że pewnego dnia zapłacisz mi za to.
- Tak. Pewnego dnia - powiedział niemal szeptem.
Odniosła nieprzeparte wrażenie, że Brodie ma na myśli
zupełnie coś innego niż ona.
Położył Donnę na łóżku w jej dawnej sypialni. Usiadł tuż obok, nachylił 
się i przycisnął rozłożone ramiona dziewczyny do poduszki. Zbliżył 
głowę do jej twarzy.
Zostaw mnie i natychmiast stąd wyjdź - poleciła szorstkim tonem, 
unikając jego wzroku.
Nie chcesz, żebym pomógł ci się rozebrać? - zapytał z kpiną w głosie.
Dotknij mnie choć jednym palcem, a popamiętasz. - Spostrzegła 
ironiczny Uśmiech na jego twarzy. Postanowiła zamilknąć.
Donno, o co chodzi? Dlaczego tak bardzo niepokoi cię moja obecność 
w sypialni? - Utkwił wzrok w jej szyi.
Próbowała powstrzymać gwałtowne bicie serca. Jej reakcja na bliskość 
tego mężczyzny nie byłaby tak groźna, gdyby tylko potrafiła opanować 
się dostatecznie.
Pani Eyre byłaby zgorszona - odrzekła, siląc się na spokój.
Bardzo w to wątpię. Oboje jesteśmy przecież dorosłymi ludźmi. A 
ponadto pani Eyre odniosła identyczne wrażenie jak twój ojciec.
- Zaraz powiem jej prawdę!

57
 
Nie powiesz. Prawdę najpierw musi poznać James. Pani Eyre mogłaby 
się przy nim wygadać, a do tego przecież nie możemy dopuścić.
To wszystko posunęło się już stanowczo za daleko - powiedziała 
rozgoryczona Donna. Usiłowała podnieść się z łóżka, ale siedzący obok 
Brodie nadal ją przytrzymywał. - Zostaw mnie wreszcie w spokoju! - 
wykrzyknęła.
Jego obecność była odurzająca. Usta Brodie'ego znajdowały się zbyt 
blisko jej twarzy. Jeden rzut oka na jego wargi sprawił, że serce Donny 
zaczęło znów bić jak szalone.
Pani Eyre opowie o tym sąsiadom i znajomym. Ani się obejrzę, a anons 

background image

o ślubie znajdzie się w gazetach.
Masz zbyt bujną wyobraźnię - uspokajał ją, ale wesołe błyski w jego 
oczach dobitnie świadczyły o tym, że powstała sytuacja niezmiernie go 
bawi.
Dziewczyna zaczęła się denerwować.
Czy możesz mnie wreszcie puścić? - spytała, ponownie próbując 
uwolnić ramiona z silnego uścisku. - To boli. Zrobiłeś mi siniaki.
Gdzie? Niech zobaczę. - Z zafrasowaną miną zaczął odpinać guziki jej 
bluzki.
Miała już tego dość.
- Wychodź stąd. Natychmiast!
Wyprostował się, lecz nadal siedział na łóżku. Przeczesał ręką 
zwichrzone włosy.
- Nie denerwuj się. Już sobie idę. Powiem pani Eyre,
żeby cię nie budziła. O ojca się nie martw. Będę w stałym
kontakcie ze szpitalem. Jeśli usłyszę coś nowego, zjawię się
i sam ci przekażę wiadomość.
- Nie pójdziesz spać? - spytała.

58  
Wiedziała, że całą noc był na nogach. Trzymał się doskonale, znacznie 
lepiej niż ona. Nie okazywał zmęczenia.
- Trochę się teraz zdrzemnę, ale za jakąś godzinę muszę
jechać do biura. Dzisiaj zaczyna się doroczna rewizja ksiąg.
Donna nagle pobladła.
Och, zupełnie o tym zapomniałam! Jesteś pewny, że wszystko będzie w 
porządku?
Tak. Podjęcia pieniędzy z konta twego ojca na tak krótki czas z 
pewnością nikt nie zakwestionuje. Prywatne rachunki bankowe są 
właśnie po to, żeby móc szybko dysponować niezbędnymi funduszami, 
bez formalności, które towarzyszą operacjom dokonywanym z konta 
firmy. Bądź spokojna. Tak długo, jak sałdo się zgadza, a wpływy i 
wydatki są poprawnie zaksięgowane, nie będzie żadnych problemów.
Zachowałeś się okropnie. Mogłeś mi o tym wszystkim powiedzieć w 
Paryżu. A tak zamartwiałam się przez cały czas o Gavina - warknęła 
Donna.
- Gdybym to zrobił, czy wróciłabyś ze mną do domu?
Leżała na łóżku z włosami rozrzuconymi na poduszce.
Z ponurą miną popatrzyła na niego.
- Nie!
Wzruszył ramionami.
- Tak właśnie przypuszczałem.
Jesteś nikczemnikiem - cicho powiedziała drżącym głosem.
Miałem ważne powody, by ściągnąć cię tutaj. - Rozluźnił krawat. 
Donna zesztywniała. Obserwowała go uważnie.
Byłam potrzebna po to, aby namówić ojca, żeby wysłał Gavina do 
psychiatry? Mówiłeś, że na tym ci zależy.
Dlaczego rozwiązuje krawat i rozpina kołnierzyk? - za-

  59
stanawiała się Donna. Nie miała odwagi go o to zapytać, bo gdyby tylko 
dotknął ją znów choćby jednym palcem, podniosłaby taki krzyk, że nie 
tylko pani Eyre, lecz także wszyscy sąsiedzi przybiegliby zobaczyć, co 
się dzieje.

background image

Tak. To był jeden z ważnych powodów - przytaknął. Rozpiął do końca 
koszulę.
Co robisz?! - wykrzyknęła, gotowa w każdej chwili wyskoczyć z łóżka, 
gdyby tylko zbliżył się do niej.
Zaraz zrobię sobie kąpiel - wyjaśnił. Wstał i dopiero teraz zauważył 
przerażone spojrzenie dziewczyny. - Co ci przyszło do głowy? Sądziłaś, 
że co zrobię?
Och, wynoś się wreszcie! - Rzuciła w niego poduszką.
Brodie opuścił pokój z uśmiechem na twarzy. Donna szybko 
wyskoczyła z łóżka, podbiegła do drzwi i zamknęła je na klucz.
Rozbierając się dyszała ze złości. Powinna się domyślić, że on coś 
kombinuje. Okłamał zarówno ją, jak i brata. Z premedytacją rozgrywał 
własne sprawy i posłużył się Gawinem, żeby zaciągnąć ją w pułapkę.
Od pierwszej chwili, gdy zobaczyła go w Paryżu, miała się na 
baczności. Wiedziała, że Brodie'emu ufać nie można. Na nic to się 
jednak nie zdało. Dała się mu omotać, uwierzyła w kłamstwa.
Jota w jotę powtórzyła się sytuacja sprzed dwóch lat. Wówczas też ją 
oszukał, w taki sam sposób.
Ale o co teraz mogło mu chodzić? Donna nie potrafiła odpowiedzieć 
sobie na to pytanie. I nagle przyszła jej do głowy ta niedorzeczna myśl.
- Och, nie, tylko nie to! - szepnęła. - Nie mógłby...
Czyżby nadal chciał namówić ją, żeby wyszła za niego
za mąż? Nie, to nieprawdopodobne!

60  
Dwa lata temu dała Brodie'emu wyraźnie do zrozumienia, że nigdy nie 
zostanie jego żoną. W żaden sposób nie mógł przecież zapomnieć o 
tym, co mu powiedziała. Tak ostre słowa, jakie wówczas usłyszał, 
pamięta się do końca życia! Po tym, co stało się między nimi, musiał 
przecież wiedzieć, że wszystko skończone i że ona nigdy do niego nie 
wróci.
Podeszła do wysokiej staroświeckiej komody, żeby wyjąć nocną 
koszulę. Pani Eyre zdążyła już rozpakować jej bagaże. Ubrania 
powiesiła w szafie, a bieliznę ułożyła w szufladach. Donna wyciągnęła 
białą bawełnianą koszulkę. Zaczęła wkładać ją przez głowę, gdy nagle 
w wysokim lustrze stojącym w kącie pokoju ujrzała swoje odbicie.
Zobaczyła stwardniałe, sterczące sutki. Odcinały się wyraźnie od jasnej 
skóry piersi. Z westchnieniem zamknęła oczy. Była podniecona. 
Przenikał ją dreszcz pożądania.
Brodie dobrze wiedział, co robi. Musiał dostrzec, jakie wywarł na niej 
wrażenie, kiedy tak siedział obok na łóżku, przytrzymując za ramiona. 
Zimnymi, niebieskimi oczyma uważnie ją obserwował. Zauważył jej 
reakcję.
Nienawidziła go i pogardzała nim, ale nie potrafiła się wyzwolić spod 
wpływu tego mężczyzny. Przekonywała samą siebie, że wyleczyła się z 
miłości, że były narzeczony nic już dla niej nie znaczy. Wreszcie, po 
dwóch latach, w to uwierzyła. I co? Okazało się, że oszukiwała samą 
siebie. Bo kiedy tylko ujrzała Brodie'ego w drzwiach swego mieszkania 
w Paryżu, w okamgnieniu wróciło całe uczucie, a lata rozstania 
przestały się liczyć.
Kilka minut temu, gdy siedział tak blisko, usiłowała ukryć wrażenie, 
jakie na niej wywierał. Był jednak zbyt spostrzegawczy, by nie 
zauważyć, że nadal ją podnieca. Z pewnością odkrył jej tajone emocje.

background image

61
 
Kiedy rozmawiali, dał jej jednoznacznie do zrozumienia, że Gavin 
nigdy nie stanie na czele firmy Jamesa Cow-leya. Było jednak 
oczywiste, że udziały ojca odziedziczy rodzeństwo i w jego rękach 
znajdzie się pakiet kontrolny akcji. Akcji, na których Brodie'emu tak 
bardzo zależy. Bez nich jego pozycja w firmie miałaby niezmiernie 
kruche podstawy. Gdyby ojca zabrakło, Gavin i Donna w każdej chwili 
mogliby się go bez trudu pozbyć.
Wciągnęła nocną koszulę i objęła dłońmi rozpaloną twarz. Była niemal 
tak zrozpaczona powstałą sytuacją, jak dwa lata temu, kiedy to odkryła, 
jak złym i przewrotnym człowiekiem jest Brodie Fox.
Mieli się właśnie zaręczyć, gdy na przyjęciu wydawanym przez starych 
przyjaciół Brodie'ego spotkała obcą dziewczynę.
Tego pamiętnego wieczoru do domu Toma Reeda i jego żony, Jinny, 
Donna przyszła sama. Brodie uprzedził, że się spóźni. W jednej z fabryk 
należących do firmy powstało zagrożenie strajkowe i musiał tam jechać, 
by rozładować sytuację.
Tom Reed, przyjaciel Brodie'ego, u którego odbywało się przyjęcie, był 
zamożnym maklerem giełdowym. Wraz z żoną i dziećmi mieszkał w 
okazałym, luksusowym domu w Virginia Water.
Gospodarze zajęli się Donną niezwykle serdecznie. Oprowadzili ją po 
całym domu i przedstawili innym gościom.
Kiedy z kieliszkiem szampana krążyła wśród zebranych, zobaczyła 
uderzająco piękną dziewczynę, która trzymała się z daleka od Donny, 
lecz cały czas nie spuszczała z niej wzroku. Uroda dziewczyny i jej 
ubiór bardzo rzucały się w oczy. Była wysoka, zgrabna, ubrana w 
seksowną suk-

62
 
nię ze szkarłatnego jedwabiu. Miała piękne, czarne, lśniące włosy i 
ciemne oczy. Poruszała się z wdziękiem, a jej doskonała figura 
przyciągała wzrok mężczyzn. Nie zwracała jednak na nich uwagi i 
obojętnie traktowała tych, którzy próbowali nawiązać z nią rozmowę.
Donna zmęczyła się ciągłym krążeniem wśród gości. Przysiadła na 
ławeczce w wykuszu okiennym. Po chwili podeszła do niej czarnowłosa 
piękność.
- Czy ty jesteś Donna Cowley? - zapytała.
- Tak. - Donna uśmiechnęła się zdawkowo. - Skąd zna
pani moje nazwisko?
- Widziałam cię na fotografii. Jestem Chnstabel Clair.
W tym momencie Donna uprzytomniła sobie, dlaczego
twarz tej dziewczyny wydawała się jej znajoma. Christabel Clair była 
znaną fotomodelką.
- Powinnam od razu cię rozpoznać. - Wyciągnęła rękę
do nieznajomej. - Byłam przekonana, że już gdzieś cię
widziałam. Ale skąd znasz moje zdjęcie? Nie jestem prze
cież sławna.
Po chwili wahania Christabel lodowatymi palcami ujęła jej dłoń.
- Brodie mi pokazywał - powiedziała z taką goryczą
w głosie, że Donna poczuła się nieswojo. Ogarnęła ją nagle
niewytłumaczalna chęć ucieczki z przyjęcia i uwolnienia
się od modelki. Opanowała się z trudem.

background image

- Brodie? Jesteś jego znajomą?
Christabel Clair roześmiała się chrapliwie.
- Znajomą? Tak bym siebie w żadnym razie nie nazwa
ła. - Podniosła nagle do góry prawą rękę, ukazując pier
ścionek na palcu. Ogromny diament okolony wianuszkiem
drobniutkich drogocennych kamieni. Połyskiwał zimnym,

63
 
niesamowitym wręcz blaskiem. - Ten pierścionek dostałam od niego.
Z wrażenia Donnie aż zaschło w gardle. Oderwała wzrok od klejnotu i 
popatrzyła na piękną twarz dziewczyny. Dopiero teraz pod zdawkowym 
uśmiechem nieznajomej dojrzała źle skrywaną wrogość.
- Zamierzałam odesłać pierścionek z chwilą, gdy zer
wał zaręczyny - ciągnęła Chnstabel - ale byłam tak
wściekła na niego, że tego nie zrobiłam.
Słowa dziewczyny wstrząsnęły Donną.
- Byłaś narzeczoną Brodie'ego? - spytała.
- Przez sześć miesięcy. Zanim nie spotkał ciebie. Mie
liśmy się pobrać tydzień temu. Kupiłam nawet suknię ślub
ną. Ale Brodie wówczas już uznał, że jesteś dla niego dużo
lepszą partią. - Otworzyła zameczek srebrnej torebki wie
czorowej i wyciągnęła z niej złożoną kartkę papieru. -
Przysłał mi to zaraz po poznaniu ciebie. Obejrzyj sobie.
Christabel wetknęła kartkę w rękę Donny.
- No, czytaj! Czytaj! Powinnaś się dowiedzieć, jakim
człowiekiem jest naprawdę Brodie. Jestem pewna, że cie
bie też oszuka. Tak samo jak mnie!
Z pobladłą twarzą Donna drżącymi palcami rozwinęła kartkę. Był to 
papier firmowy jej ojca. Rozpoznała charakter pisma Brodie'ego. Co do 
autorstwa listu nie miała więc żadnych wątpliwości. Data zgadzała się z 
tym, co powiedziała Christabel. Brodie musiał napisać go następnego 
dnia po tym, gdy się poznali. Była to przełomowa chwila w jej życiu. 
Dobrze zapamiętała datę. Przeniosła wzrok niżej. Tekst był krótki:
„Christabel, nie będzie ślubu. Między nami wszystko skończone. 
Więcej się nie zobaczymy. Nie próbuj żadnych

64
 
sztuczek, bo to nic nie da. Zamierzam ożenić się z kimś innym".
Pod tym lakonicznym, brutalnym listem widniał naniesiony w 
pośpiechu, biegnący skosem, podpis Brodie'ego.
Christabel wyrwała kartkę z rąk Donny, która patrzyła na nią 
zszokowana.
- Miałaś to wszystko, czego ja mu dać nie mogłam
powiedziała z goryczą modelka. - Pieniądze i wysoką pozycję 
społeczną, a więc świetne perspektywy. Po mnie niczego wówczas 
spodziewać się nie mógł. Dopiero startowałam w zawodzie i miałam 
kłopoty ze zdobyciem stałej pracy. A Brodie był niecierpliwy. I 
ostrożny. Nie chciał stawiać na niepewnego konia. Zawsze pożerała go 
ambicja. Zależało mu na tym, by jak najszybciej zrobić karierę i zdobyć 
wysoką pozycję społeczną. Do tego celu ty świetnie się nadawałaś. 
Gdybym miała pieniądze, Brodie zostałby ze mną. Jestem o tym 
przekonana. W łóżku było nam ze sobą wręcz doskonale. Takiej 

background image

partnerki jak ja w życiu już nie znajdzie. Nie masz się co łudzić, nigdy 
mi nie dorównasz, nie zaspokoisz zmysłów Brodie'ego. Nie podniecisz 
go tak jak ja. Nie staniesz się obiektem jego pożądania. Za żadne 
pieniądze. - Christabel zmierzyła Donnę od stóp do głów.
Jest pani godna litości, panno Cowley. Kochając Brodie'ego, będziesz 
miała z nim bardzo ciężkie życie. Na twoim miejscu jeszcze raz 
przemyślałabym swoją decyzję. Póki nie jest za późno. Kupisz go sobie 
za duże pieniądze, ale nigdy nie będzie do ciebie należał.
Christabel roześmiała się nieprzyjemnie, obróciła na pięcie i odeszła.
Donna została sama. Kredowobiała, siedziała przez chwilę bez ruchu. 
Wreszcie zebrała siły. Wstała i wróciła

  65
do pozostałych gości. Odnalazła panią domu i z uśmiechem na twarzy, 
jakby nic się nie stało, zaczęła się żegnać.
Powiedziała, że boli ją głowa, na przyjście Brodie'ego dłużej czekać już 
nie może i jedzie do domu. Jinny wyglądała na zaniepokojoną. Pytała, 
czy może w czymś pomóc. Być może zauważyła rozmowę Christabel z 
Donną. Przecież wszyscy przyjaciele i znajomi Brodie'ego musieli 
wiedzieć, że piękna modelka jeszcze tak niedawno była jego stałą 
dziewczyną! Z pewnością szeptali na ten temat za plecami Donny i 
zastanawiali się, ile czasu jeszcze upłynie, zanim dowie się o swej tak 
bardzo atrakcyjnej poprzedniczce.
Z wymuszonym uśmiechem przylepionym do warg podziękowała Jinny 
za uroczy wieczór. Oświadczyła, że świetnie się bawiła, ale że już 
naprawdę musi wracać, bo ból głowy stał się bardzo silny.
Półprzytomna dotarła do domu i położyła się do łóżka. Następnego 
ranka wyjechała. Musiała mieć spokój i czas, żeby wszystko przemyśleć 
i zastanowić się, co robić dalej.
W każdym razie jednej rzeczy była zupełnie pewna. Nie może poślubić 
Brodie'ego po tym, co uczynił. Brutalnie zerwał zaręczyny z jedną 
dziewczyną tylko dlatego, że trafiła się inna, bogatsza. Decyzję o 
zerwaniu z narzeczonym Donna powzięła od razu, musiała jednak 
przemyśleć w samotności związane z tym sprawy.
Zastanawiała się, w jaki sposób oświadczyć mu, że go nie poślubi. 
Mogła powiedzieć wprost, że wie o jego związku z Christabel i że 
czytała list, w którym zrywał zaręczyny. Jednym słowem, musiałaby 
przyznać się do tego, że zna całą historię. Nie uznała jednak takiego 
rozwiązania za najlepsze.
Byłoby poniżające wyznać Brodie'emu, jak bardzo ją

66
 
zranił. Ujawniłaby przecież przed nim swoją zazdrość. Za bardzo by się 
odsłoniła. Wiedząc o tym Brodie prawdopodobnie nie przejąłby się 
zbytnio. Jest przecież tak pewny siebie. Uznałby, że musi tylko 
udobruchać majętną narzeczoną, zapewnić o dozgonnym uczuciu i 
sprawa zostanie załatwiona. Znów by ją owinął wokół małego palca.
Donna doszła więc do wniosku, że szczerze rozmawiać z nim nie może. 
Jeśli nie szczerze, to wobec tego jak? Przecież musi wyjaśnić, dlaczego 
zrywa zaręczyny. A jak powie ojcu, że nie zdecyduje się na 
małżeństwo, na którym tak bardzo mu zależy?
Po dwóch dniach i bezsennych nocach, pełnych łez, rozpaczy i 
rozważania różnych możliwości, Donna nadal nie wiedziała, jak 

background image

najlepiej rozwiązać tę nieszczęsną sprawę.
Wróciła do domu, gdzie zastała Brodie'ego. Był właśnie z wizytą u jej 
ojca.
Powstała sytuacja ułatwiła jej dalsze postępowanie. Zaczęło się od tego, 
że Brodie zażądał wyjaśnienia, gdzie i z kim była przez ostatnie dwa 
dni. Pienił się ze złości. Po jego stronie stał James Cowley. Nie ukrywał 
niezadowolenia z nagłego wyjazdu córki.
Donna oświadczyła kategorycznie, że nie udzieli żad-nych wyjaśnień.
James Cowley zwrócił się do Brodie'ego:
- Zostawiam was. Będzie lepiej, jeżeli sam z nią porozmawiasz. Wbij 
mojej córce trochę rozumu do głowy.
Po wyjściu ojca dziewczyna nadal odmawiała jakichkolwiek 
odpowiedzi. Zsunęła z palca pierścionek zaręczynowy i cisnęła nim w 
Brodie'ego. A potem wygarnęła, co o nim myśli. Nie miała pojęcia, że 
potrafi zrobić coś takiego, i to ją zaskoczyło. Jej słowa płynęły 
nieprzerwanym potokiem. Na głowę Brodie'ego wylała całą swoją 
wście-

67
 
kłość. Dopiero teraz zdała sobie sprawę z tego, jak bardzo ją zranił.
Mężczyzna sztywniał w miarę słuchania. Jego początkowo blada twarz 
przybrała odcień purpury. Patrzył na Donnę takim wzrokiem, jakby nie 
dowierzał własnym oczom i uszom.
Nie pozwoliła sobie przerwać. Nie dała mu szansy zadania żadnych 
pytań i nie dopuściła do protestów. A kiedy wyczerpała wszelkie 
możliwe obelgi, obróciła się na pięcie i szybko wyszła z pokoju, głośno 
trzaskając drzwiami.
Jak można było się spodziewać, cała sprawa na tym się nie skończyła. 
Ojciec i Brodie nie traktowali poważnie ani słów, ani zamiarów Donny. 
Jej wybuch uznali za przejaw babskiej histerii. Na różne sposoby 
próbowali ją uspokoić i udobruchać. Chcieli dowiedzieć się, co się 
właściwie stało. Nie mieli pojęcia, jaka jest prawdziwa przyczyna tak 
ostrej reakcji i nagłego zerwania przez nią zaręczyn.
Przestała się odzywać. Milczała uparcie. Po kryjomu czyniła 
przygotowania do opuszczenia rodzicielskiego domu.
I pewnego pięknego dnia, nic nikomu nie mówiąc, przeniosła się do 
Paryża.
Wiedziała, że w Londynie zostać nie może. W każdej bowiem chwili 
byłaby narażona na spotkanie Brodie'ego. Aby wymazać go na zawsze z 
pamięci, musiała wyjechać. I to daleko. Od dziecka uczyła się 
francuskiego. Postanowiła udoskonalić znajomość tego języka i 
załatwić sobie jakąś pracę w Paryżu. Do Francji jeździła już wcześniej. 
Ten kraj bardzo się jej podobał. Czuła się tam jak w domu.
Jakże była wówczas naiwna myśląc, że za granicą uda się jej szybko 
zapomnieć o człowieku, którego tak bardzo kochała! Dopiero dwa lata 
pobytu poza krajem utwierdziły

68  
ją w przekonaniu, że Brodie jest już tylko cieniem z przeszłości. 
Przykrym wspomnieniem, w znacznym stopniu zatartym, i niczym 
więcej.
Teraz już była pewna, że się myliła. Jej miłość do Bro-die'ego 
przerodziła się w fizyczne pożądanie. Cień z przeszłości stał się 

background image

rzeczywistością, mężczyzną z krwi i kości. Donna straciła poczucie 
bezpieczeństwa.
Jeśli Brodie domyśli się, jakie miotają nią uczucia, zagrożenie będzie 
jeszcze większe. Gdyby tym razem ją omotał, mogłaby ulec i zostad 
jego żoną. Żoną mężczyzny, którego nie lubiła i do którego nie miała 
zaufania.

ROZDZIAŁ   PIĄTY
Donna obudziła się dopiero późnym popołudniem. Wzięła chłodny 
prysznic. Włożyła białe, bawełniane spodnie i niebieską bluzę. Uczesała 
się, zrobiła lekki makijaż i zeszła na dół.
Gavina znalazła w ogrodzie. Przechadzał się zamyślony, z rękami w 
kieszeniach. Na jego twarzy malował się niepokój.
- Cześć! - powiedział na widok zbliżającej się siostry.
- Wyspałaś się?
- Tak. A co się z tobą działo przez całe przedpołudnie?
Gdzie byłeś?
Wzruszył ramionami.
Łaziłem bez celu po mieście. Musiałem przemyśleć w spokoju różne 
sprawy. W obecności Brodie'ego Foxa nie byłoby to możliwe.
Masz rację - przyznała zaciskając wargi. - Ale niepokoiłam się o ciebie.
Przykro mi, siostrzyczko. - Gavin uśmiechnął się przepraszająco.
- Czy po powrocie do domu widziałeś się z Brodim?
- zapytała.
Tak - skinął głową. - Odbyliśmy rozmowę.
O tych nieszczęsnych pieniądzach?
Aha. Powiedział, że o całej sprawie nie ma sensu
70
 
informować ojca. Postawił jednak warunek, że mam zostać w firmie i 
nie robić następnych numerów. - Podniósł wzrok na siostrę i popatrzył 
jej głęboko w oczy. - Słuchaj, nie jestem w stanie wrócić za to przeklęte 
biurko! Na samą myśl o firmie robi mi się niedobrze. Nienawidzę tej 
kretyńskiej, ogłupiającej roboty! Donno, poradź, co mam robić!
Czy mówiłeś Brodie'emu, jak bardzo męczy cię ta praca? - Jeszcze 
przed zadaniem tego pytania Donna znała odpowiedź. Wiedziała, że 
brat nie potrafi szczerze rozmawiać ani z ojcem, ani z Brodim.
Co by to dało? Czy istnieje inne wyjście? Przecież nic nie umiem, nie 
zdobyłem żadnego zawodu. Powinienem zrobić to samo co ty. 
Wyjechać stąd i zacząć czegoś się uczyć. - Gavin czułym gestem objął 
ją ramieniem. - Ty jesteś dzielna, siostrzyczko. Szanuję cię za to, co 
zrobiłaś. Opuściłaś dom, zdobyłaś kwalifikacje. Stanęłaś mocno na 
własnych nogach. Zdobyłaś zawód i dobrą pracę. Wiem, jaki to był 
ogromny wysiłek. Masz silny charakter i jesteś stanowcza. Ja nigdy nie 
byłbym w stanie przeciwstawić się ojcu.
- Ojca teraz nie ma - powiedziała Donna.
Na twarzy Gavina odmalowało się zaskoczenie. Spojrzał na nią 
uważnie.
Wiem - odrzekł. - Ale jeśli tym razem atak serca był lekki, niebawem 
wróci do domu. Brodie mówił, że za jakieś dziesięć dni wypiszą go ze 
szpitala i że potem, oczywiście, będzie musiał prowadzić spokojny tryb 
życia i bardzo się oszczędzać.
Dziesięć dni to sporo. Przez ten czas można wiele zrobić. Zacznij od 
wizyty u lekarza specjalisty. Ktoś musi ci pomóc zwalczyć pociąg do 

background image

hazardu. - Donna spostrzegła, że Gavin sztywnieje i zaczyna się od niej 
odsuwać.

  71
Przytrzymała jego rękę na swym ramieniu i ciągnęła dalej: - Będziesz 
miał także czas, żeby uzyskać bliższe informacje na temat nauki 
ręcznego formowania szkła. Dowiedz się, gdzie prowadzi się szkolenia 
w tym zawodzie.
Żarty sobie stroisz? - Skrzywił się i z niechęcią wzruszył ramionami. - 
Jestem za stary na naukę od podstaw i terminowanie. Przecież nic nie 
wiem o tej robocie. Wszystkiego musiałbym uczyć się od początku, 
zaczynać od zera. W moim wieku?
Nie jesteś za stary. Są przecież różne szkoły zawodowe dla dorosłych. 
Trzeba jakąś znaleźć. Załamywanie rąk i narzekanie nic tu nie pomoże. 
Trzeba zacząć działać. Na własne oczy musisz się przekonać, czy praca 
przy ręcznym formowaniu szkła naprawdę będzie ci odpowiadać. Jeśli 
okaże się, że nie, to przynajmniej będziesz wiedział, na czym stoisz. Ale 
najpierw musisz skończyć z hazardem, bo zrujnuje ci życie. To nałóg, 
podobnie jak alkoholizm. Nie twoja wina, że zapadłeś na tę chorobę, ale 
musisz się leczyć. A do tego jest potrzebna pomoc specjalisty.
Donna zauważyła, jak kąciki ust Gavina nagle opadły, a na jego twarzy 
pojawił się upór.
Uważasz mnie za psychicznego? Nie jestem wariatem. Chcę tylko 
zmienić swoją egzystencję, uatrakcyjnić życie, mieć trochę frajdy.
Wiesz świetnie, że chodzi nie tylko o to. Sprawa jest poważniejsza.
Brat wyraźnie się zdenerwował. Miał już po dziurki w nosie tej 
rozmowy.
- Och, daj mi wreszcie święty spokój! Zajmij się włas
nymi sprawami. O moich nie masz zielonego pojęcia.
Odsunął się od niej, zostawiając ją samą na ścieżce i zawrócił w stronę 
domu.

72
 
Dziewczyna patrzyła na odchodzącego brata. Westchnęła głęboko. 
Kiepsko rozegrała tę rundę. Chyba za bardzo przypierała Gavina do 
muru. Nie będzie łatwo namówić go, by poszedł do psychiatry i poddał 
się leczeniu.
Zatopiona w smętnych myślach ruszyła w stronę domu i nagle znalazła 
się twarzą w twarz z Brodim.
Pani Eyre powiedziała, że tutaj cię znajdę - rzekł, stając w ogrodowej 
furtce, przez którą dopiero co wyszedł Gavin. - Właśnie wróciłem ze 
szpitala. Stan twego ojca się poprawił. Lekarze są zadowoleni.
Wiem - odparła sztywno. - Kiedy tylko się obudziłam, zadzwoniłam do 
szpitala.
Podniosła wzrok na stojącego przed nią mężczyznę. Miał na sobie szyty 
na miarę, kosztowny jasnoszary garnitur i elegancką koszulę w 
delikatne prążki, z usztywnionym białym kołnierzykiem. Był, jak 
zwykle, ubrany wytwornie i bezbłędnie. Zaczęła się zastanawiać, skąd 
on bierze na to pieniądze. Prawdę mówiąc, o Brodim wiedziała 
niewiele. Skąd pochodził? Co robił, zanim zaczął pracować w firmie 
Jamesa Cowleya? Kiedyś obiło się jej o uszy, że przedtem był 
zatrudniony w podobnym przedsiębiorstwie, gdzieś na północy kraju. 
Nigdy jednak nie mówił nic o sobie i własnej rodzinie ani o swej 

background image

przeszłości. Z pewnością ma po temu ważne powody, pomyślała z 
nieufnością.
- Powiedzieli mi, że dopiero jutro będzie można go
odwiedzić - mówił dalej Brodie.
- Wiem. Też to słyszałam - odrzekła cierpko.
Popatrzył uważnie na jej napiętą, poważną twarz i zapy
tał:
- O co tym razem chodzi? Jakieś nowe pretensje?
- Nie. Po prostu nie mam ci nic do powiedzenia. - Pró
bowała go ominąć, lecz znów zastąpił jej drogę.

73
 
- Jest jedna sprawa, o której chętnie bym porozmawiał.
- Głos Brodie'ego brzmiał beznamiętnie i sucho.
- Jaka?
- Chcę wiedzieć, dlaczego dwa lata temu tak nagle
mnie opuściłaś - wyjaśnił spokojnie.
Donna odniosła wrażenie, że odpowiedź na to pytanie interesuje 
Brodie'ego wyłącznie teoretycznie. Przecież nigdy nie darzył jej 
uczuciem. Nie mogła więc wówczas go zranić, gdyż była mu całkowicie 
obojętna. Małżeństwo, które aranżował, miało być z jego strony 
posunięciem czysto strategicznym. Chodziło mu przecież tylko i 
wyłącznie o pieniądze i własną karierę. Plan jednak zawiódł, a jego 
twórca chce teraz poznać przyczyny niepowodzenia po to, by w 
przyszłości nie powtórzyć podobnego błędu. Donna była o tym głęboko 
przekonana.
Brodie był sprytny, a zarazem bardzo inteligentny. Uczył się na 
błędach, wyciągał z nich wnioski. Postępował inaczej niż Gavin i ona 
sama. Rodzeństwo kierowało się w życiu tym, co dyktowało serce, 
podczas gdy on z powodzeniem opierał się wszelkim emocjom. W 
porównaniu z nim jesteśmy z Gavinem okropnie niemądrzy, pomyślała 
z westchnieniem Donna. Łatwo dajemy się zranić, zwłaszcza takim 
ludziom, jak Brodie Fox.
- Uprzytomniłam sobie, jaki zrobiłam błąd - odparła
oschle. - Sądzę, że dokładnie to ci wtedy wyjaśniłam.
- Zależało jej na tym, by do chwili powrotu do Francji jak
najmniej widywać Brodie'ego. Obawiała się, że dziś w sy
pialni bezbłędnie odczytał jej reakcję. Jest bystry, aż za
bardzo. Prawdopodobnie już się domyślił, co teraz przeży
wam w jego obecności, pomyślała z niepokojem.
- Tak, bardzo dokładnie - odrzekł zaciskając usta.
Postanowiła skończyć tę rozmowę. Usiłowała go wymi-

74
 
nąć, ale przytrzymał ją za ramię. Popatrzyła z niesmakiem na jego 
wyciągniętą rękę i powiedziała opanowanym, pozornie beznamiętnym 
głosem:
- Odsuń się.
Swego czasu Brodie potrafił doskonale udawać, że ją kocha. Dlaczego 
teraz miałaby dać po sobie poznać, że on ją obchodzi?
Zaskoczyłaś mnie wówczas tak bardzo, że zupełnie zgłupiałem. Nie 
mogłem zebrać myśli - odezwał się po chwili, nie puszczając ramienia 

background image

Donny. - Dopiero później uprzytomniłem sobie, że wcale nie 
wyjaśniłaś, o co masz do mnie pretensję i dlaczego tak nagle uznałaś 
mnie za wroga. Co takiego ci zrobiłem?
Nic szczególnego. Byłeś po prostu sobą - odparła dziewczyna z 
kwaśnym uśmiechem. - A ja, niestety, dość późno się przekonałam, jaki 
jesteś naprawdę.
Nie - szybko zaprzeczył, potrząsając głową. - To żadne wyjaśnienie. 
Musiało się wtedy coś stać. Jestem o tym przekonany. Ale co? - Ścisnął 
mocno jej ramię. Z bólu aż się skrzywiła. Wyswobodziła rękę i ruszyła 
szybko przed siebie, nie zdając sobie sprawy, że idzie w głąb ogrodu.
Nie dając za wygraną podążył za nią.
- Tygodniami łamałem sobie głowę zastanawiając się,
co mogło spowodować twoje tak zaskakujące zachowanie.
Tysiące razy wracałem do każdego szczegółu, do najdrob
niejszego nawet incydentu, który wydarzył się przed tą
twoją pamiętną tyradą. Musiała powstać jakaś konkretna
przyczyna tego, że ze mną zerwałaś. Był jakiś punkt zwrot
ny, od którego wszystko zaczęło się psuć. Jestem przekona
ny, że tamtej wiosny było nam ze sobą bardzo dobrze.
Sprawy układały się doskonale. A więc co się stało? Upły-

  75
nęło wiele czasu, zanim sobie uprzytomniłem, że twój wyjazd 
poprzedziło bezpośrednio jedno wydarzenie: przyjęcie u Toma Reeda i 
jego żony.
Słysząc ostatnie słowa, Donna aż pobladła. Powinna wcześniej zdać 
sobie sprawę z tego, że Brodie będzie dociekał przyczyny zerwania. 
Potrafił świetnie analizować każdą sytuację, nie pomijając nawet 
najdrobniejszych szczegółów. Tego zdania był również James Cowley. 
Mawiał często, że Brodie jest człowiekiem niezwykle dociekliwym i nie 
spasuje, zanim nie rozwiąże nurtującego go problemu. Czy tym razem 
odkrył prawdę? Czy wie lub się domyśla, dlaczego z nim zerwała?
Z zamyślenia wyrwały ją następne słowa Brodie'ego:
- Na tamtym przyjęciu byłaś beze mnie. Mimo obietnic, nie zjawiłem 
się u Reedów. Wezwano mnie nagle do jednej z fabryk, gdzie robotnicy 
zagrozili strajkiem i musiałem łagodzić powstałe napięcia. Pamiętam, że 
zadzwoniłem wówczas do Reedów, żeby cię uprzedzić, że nie przyjadę, 
ale już cię tam nie było. Od Toma dowiedziałem się, że właśnie 
wyszłaś. Śmiejąc się ostrzegał, że jeśli będę cię zaniedbywał, to mogę 
stracić narzeczoną. Początkowo nie przywiązywałem żadnego 
znaczenia do tych słów. Było oczywiste, że żartował, ale tego dnia, 
kiedy opuściłaś dom i po kryjomu wyjechałaś do Paryża, 
przypomniałem sobie, co mówił. Zacząłem się wtedy zastanawiać, czy 
nie miał jednak racji i może właśnie tutaj należy szukać przyczyny 
twojego postępowania.
Odwróciła się, by nie dostrzegł ulgi, która odmalowała się na jej twarzy. 
Nie dowiedział się więc o tym, że pamiętnego wieczoru zetknęła się z 
Christabel. Widocznie Tom nie zauważył, że rozmawiały, bądź też 
rozmyślnie nie wspomniał o tym Brodie'emu. Reedowie musieli 
przecież

76
 
wiedzieć o jego zaręczynach z Donną. Jeśli jednak byli jego 

background image

prawdziwymi przyjaciółmi, to dlaczego na przyjęcie zaprosili także jego 
byłą narzeczoną?
- Mam rację? Czy o to chodziło? - zapytał szorstkim,
gardłowym głosem. - Sądziłaś, że za mało się tobą zajmu
ję? Podejrzewałaś, że bardziej interesuję się firmą niż przy
szłą żoną?
Słuchając tych słów Donna zastanawiała się, czy Reedowie mieli coś 
wspólnego z incydentem na przyjęciu. Czy maczali w nim palce i 
rozmyślnie ukartowali spotkanie obu kobiet? Jeśli tak, to jaki mieli w 
tym cel?
- Nie podejrzewałam, lecz wiedziałam - odparła lodo
watym tonem. - Postanowiłeś ożenić się ze mną, żeby zo
stać zięciem mego ojca i wkraść się w jego łaski. To było
oczywiste. Zerwałam nasze zaręczyny i wyjechałam z An
glii z innego powodu. Bo nagle sobie uprzytomniłam, że
nie mogę zostać twoją żoną. Sama myśl o tym była dla
mnie nie do zniesienia.
Brodie zmarszczył czoło. Ze ściągniętą twarzą popatrzył na Donnę.
- Tylko tyle masz mi do powiedzenia? - zapytał.
- Początkowo byłam gotowa cię poślubić, żeby zado
wolić ojca - kłamała i w pośpiechu brnęła dalej. - Ale
pewnego dnia przejrzałam na oczy i uświadomiłam sobie,
że nie mogę dopuścić do tego, by on zawsze kierował mym
życiem. Wiedziałam, że chcesz ożenić się wyłącznie dla
kariery. Jesteś wystarczająco ambitny i wyrachowany.
Działasz zawsze z premedytacją, jesteś zimny i pozbawio
ny ludzkich odruchów. Dlatego było ci łatwo zdecydować
się na takie posunięcie. Mnie jednak to rozwiązanie nie
odpowiadało. I z chwilą gdy sobie uprzytomniłam, że nie

  77
potrafię żyć z tobą na takich zasadach, musiałam jak najszybciej 
wyplątać się z całej sprawy.
Zacisnął zęby. Jego oddech stał się krótki i urywany.
- Nie mam ludzkich uczuć? Uważasz, że taki właśnie
jestem? Chyba nadszedł już czas przekonać cię o tym, jak
bardzo się mylisz! - Złapał Donnę za ramiona i przyciągnął
ku sobie.
Nie potrafiła uwolnić się z żelaznego uścisku.
- Puść mnie! - krzyknęła. Była przerażona. Bała się
własnej reakcji na jego bliskość. Nie, nie może dopuścić do
tego, by zaczął ją całować! Kopnęła go z całej siły. Zasko
czony, na chwilę rozluźnił uścisk. Wyswobodziła się z jego
ramion, szybko odsunęła go i rzuciła się pędem w stronę
domu.
Starał się ją dogonić. Gdy przez otwarte drzwi z tarasu wbiegła do 
salonu, wpadła wprost na Gavina. Popatrzył ze zdumieniem na siostrę.
- Czy coś się pali? - spytał zaskoczony jej zachowa
niem.
Gdy kilka sekund później do pokoju wtargnął Brodie, Gavin 
zorientował się w sytuacji. Zmierzył intruza wrogim spojrzeniem.
Muszę porozmawiać z twoją siostrą. Zostaw nas samych - poprosił 
Brodie.
Ani mi się śni. Zostaw Donnę w spokoju. Widzisz przecież, że nie chce 

background image

mieć z tobą nic wspólnego. - W oczach Gavina ukazały się złe błyski. - 
Ile razy mam ci to jeszcze powtórzyć? A może potrzebujesz 
oświadczenia na piśmie?
Twarz Brodie'ego spurpurowiała. Malowała się na niej prawdziwa 
wściekłość.
- Jak śmiesz tak się odzywać! - wybuchnął. - To spra
wa między mną a Donną. Nie ma z tobą nic wspólnego.

78
 
- Daj spokój mojej siostrze. Nie pozwolę ci jej nękać.
- Gavin był w wojowniczym nastroju. - Nie boimy się cie
bie. Być może masz duży wpływ na ojca, manipulujesz
nim, ale z nami nie wygrasz! Dla nas jesteś nikim!
Donna wzięła brata za rękę. Uścisnął ją mocno.
- Nie przejmuj się, siostrzyczko. Już ja się sam z nim
rozprawię. - Na jego twarzy Donna dostrzegła buńczuczny
uśmiech. Było widać, że jest zadowolony z siebie. Po raz
pierwszy komuś się przeciwstawił. Do tej pory nigdy tak się
nie zachowywał.
Brodie, z twarzą wykrzywioną złością, przez chwilę obserwował ich 
spod oka, a potem ruszył do drzwi i bez słowa opuścił pokój.
- Zrejterował! I co na to powiesz? - wykrzykiwał
z tryumfem Gavin.
- Dziękuję za pomoc. - Donna uśmiechnęła się do brata.
Jeśli znów zacznie cię nagabywać, daj mi od razu znać. - Podniósł z 
dumą głowę i wyprostował szczupłe ramiona. Odzyskiwał pewność 
siebie. - Już ja go nauczę, jak należy obchodzić się z kobietami. Od tej 
pory ze mną będzie miał do czynienia!
Postaram się trzymać od niego z daleka - Donna na głos wypowiedziała 
swe myśli.
Nie będzie to proste. Brodie przeniósł się do nas. Zaraz po tym, jak ojca 
zabrali do szpitala.
Zamieszkał w naszym domu?! - z przerażeniem wykrzyknęła 
dziewczyna.
Gavin bezradnie wzruszył ramionami.
- Kiedy ojciec miał poprzedni atak, postąpił tak samo.
Powiedział, że gdyby działo się coś złego, z naszego domu
będzie miał znacznie bliżej do szpitala. Dojazd z Londynu
zabrałby zbyt wiele czasu.

  79
- I ty się na to zgodziłeś? - spytała marszcząc czoło.
Myślisz, że mnie pytał? - odrzekł z westchnieniem. - Wprowadził się 
bez słowa uprzedzenia. Wiedziałem, że ojciec to zaaprobuje, więc nie 
było sensu protestować. I tak Brodie często spędza u nas całe 
weekendy. Zamykają się wówczas z ojcem w gabinecie i godzinami 
rozprawiają o interesach. Ten facet rządzi się tutaj jak u siebie. Traktuje 
nasz dom jak swój.
Lub jak hotel - dodała Donna. Na myśl o tym, że będzie musiała 
przebywać z Brodim pod jednym dachem, wstrząsnęły ją dreszcze. - A 
co z biurem firmy? Czy codziennie będzie stąd dojeżdżał do Londynu?
Nie mam pojęcia. Sądzisz, że cokolwiek mi mówi? Kiedy był poprzedni 
atak, Brodie wybrał się do firmy po dwóch dniach, dopiero kiedy się 

background image

upewnił, że ojcu nie grozi żadne niebezpieczeństwo. Cały czas wisiał 
przy telefonie. Stąd wydawał polecenia i załatwiał wszystkie sprawy.
Robi, co mu się żywnie podoba. Jeździ ojcu po głowie, a on mu na to 
pozwala - dodała Donna ze zmarszczonym czołem.
Brodie zastępuje mu syna. Takiego, o jakim zawsze marzył.
W głosie brata Donna wyczuła smutek i zniechęcenie. Popatrzyła na 
niego wzrokiem pełnym czułości.
Ojciec cię kocha, Gavinie. Na pewno. Pod niektórymi względami 
jesteście do siebie podobni.
Kpisz sobie czy co? - Roześmiał się z goryczą. - W niczym go nie 
przypominam.
Nie zdajesz sobie z tego sprawy, bo nie umiesz spojrzeć na siebie. 
Macie podobne charaktery i być może dlatego często się nie zgadzacie. 
Ojca drażnią w tobie jego

80
 
własne słabości. Dlatego tak ciągle cię musztruje. Chce, abyś się 
zmienił na lepsze.
- Pleciesz trzy po trzy - odrzekł z niedowierzaniem.
Było jednak widać, że słowa siostry zrobiły na nim
wrażenie. Podświadomie pewnie zawsze zdawał sobie sprawę z 
istniejących podobieństw miedzy nim a ojcem, ale nigdy nie miał 
odwagi się do tego przyznać.
Rzucił siostrze ukradkowe spojrzenie i uśmiechnął się rozbrajająco.
- Przemyślałem sobie to, co mówiłaś o nauce ręcznego
formowania szkła. Chyba sprawdzę, czy są jakieś kursy.
Może to niegłupi pomysł, żeby się czegoś pouczyć - po
wiedział pozornie obojętnym tonem.
Donna postanowiła zachowywać się powściągliwie i nie okazać 
zbytniego entuzjazmu.
To dobrze - odparła spokojnie. Uznała, że nie należy więcej poruszać 
tego tematu. Podsunęła pomysł, a Gavin go podjął, i to musi 
wystarczyć. Powinien wreszcie zacząć działać samodzielnie i kierować 
własnymi sprawami, a nie poddawać się woli ojca i Brodie'ego. Kiedy 
się tego nauczy, może zda sobie sprawę, że jego kompleksy w stosunku 
do ojca nie są w pełni uzasadnione i że James Cowley nie jest 
niedoścignionym ideałem.
Ale do żadnych konowałów nie pójdę - oświadczył tonem 
wykluczającym jakąkolwiek dyskusję.
Donna się nie odezwała. Zanim wróci do tej sprawy, musi wymyślić 
jakiś sposób namówienia Gavina na leczenie. Miał w sobie upór 
charakterystyczny dla ludzi o słabym charakterze. A może były to wady 
cechujące człowieka o silnej osobowości? Może dlatego pozwalał ojcu 
kierować sobą?
Nie ulega wątpliwości, że pragnął prowadzić zupełnie

81
 
inne życie niż to, na które dotychczas się godził. Było coś, co go 
naprawdę interesowało. Mówiąc Donnie o ręcznym formowaniu szkła, 
przyznał się do tego. A może hazardem starał się zrekompensować nie 
zaspokojone ambicje i marzenia? Ojciec wyżywał się w prowadzeniu 
rodzinnych interesów i ta praca stała się sensem jego życia. Gavin miał 

background image

także wiele energii, lecz jego zainteresowania były od początku 
niewłaściwie ukierunkowane. Poddał się tyranii ojca. Został przy nim i 
pozwolił sobą kierować. Dlaczego? Czemu godził się przez lata z taką 
sytuacją, mimo że widział ciągłą dezaprobatę w jego oczach i sam był 
zawsze niezadowolony z siebie? Dlaczego?
Donna popatrzyła uważnie na brata. Przyszła jej nagle do głowy 
zaskakująca, niemal niedorzeczna myśl. A może przyczyna 
postępowania Gavina tkwi w tym, że za bardzo kocha ojca, by mu się 
otwarcie przeciwstawić i opuścić dom, podobnie jak ona to uczyniła?
Jestem głodna - powiedziała. - Czy już coś jadłeś? Przespałeś się?
Trochę. Zjadłem kanapkę i wypiłem kawę. Ale chętnie jeszcze coś 
przegryzę.
Chodźmy do kuchni - zaproponowała Donna. - Pani Eyre nie weźmie 
mi chyba za złe, jeśli wkroczę na jej terytorium. Pamiętasz moje próby 
gotowania pod okiem naszej gospodyni?
Do końca życia nie zapomnę twardych jak kamień ciastek twojej 
produkcji - drażnił się z nią Gavin.
- Jak możesz tak mówić?! Ciastka były świetne!
- Tamten twój eksperyment kulinarny jakoś udało mi
się przeżyć. Będzie jednak bezpieczniej, jeśli zjemy dziś
coś prostego. Może bób z grzankami?
W kuchni nie było nikogo. Donna tak długo myszkowa-

82
 
ła, aż wreszcie znalazła puszkę bobu. Podała ją Gavinowi, żeby 
otworzył, a sama pokroiła chleb i włożyła do tostera.
Brat wyłożył bób na miseczkę. Wyciągnęli sztućce. Od dawna nie czuli 
się tak swobodnie. Jako dzieci trzymali się razem i byli bardzo zżyci, 
ale w miarę upływu czasu i dorastania każdemu z nich przybywało 
sekretów, które ich coraz bardziej rozdzielały.
Właśnie kończyli jeść, gdy do kuchni weszła pani Eyre. Trzymała w 
ręku koszyk pełen owoców z sadu znajdującego się w głębi ogrodu.
Zrobiliśmy sobie mały posiłek - wyjaśniła Donna przepraszającym 
tonem. Kuchnia była domeną gospodyni.
Gdybym wiedziała, że jesteście głodni, sama przygotowałabym coś do 
jedzenia - odrzekła sztywno pani Eyre. - Trzeba mi było tylko 
powiedzieć.
To była dla nas frajda, że sami mogliśmy sobie coś upitrasić - 
powiedział uśmiechając się Gavin.
Wzrok pani Eyre wyraźnie złagodniał. Młody Cowley był zawsze jej 
ulubieńcem.
- Czy chcecie czegoś jeszcze? - spytała zbierając stoją
ce przed nimi talerze.
Donna i Gavin potrząsnęli głowami, podnieśli się od stołu i wyszli z 
kuchni, nie chcąc dłużej narażać się gospodyni.
- Na obiad będzie pudding z owocami - powiedziała
pani Eyre widząc, że Donna wpatruje się w koszyk.
Czy życzy pani sobie, żebym pomogła?
Dziękuję. Sama sobie poradzę.
Gospodyni zawsze niechętnym okiem patrzyła na Donnę krzątającą się 
w kuchni. Nie lubiła, gdy ktoś plątał się jej pod nogami. Od czasu do 
czasu wspaniałomyślnie poświęcała godzinę, by uczyć dziewczynę 
gotowania jakiejś po-

background image

83
 
trawy. Najczęściej jednak wymawiała się twierdząc, że ma dużo własnej 
roboty i w ten sposób pozbywała się intruza. Tak więc dopiero w 
Paryżu Donna zaczęła na serio zajmować się gotowaniem i domowymi 
sprawami. Sama musiała uczyć się wszystkiego.
Gdy znaleźli się w holu, Gavin spojrzał na zegarek.
O której zamykają bibliotekę? Przejadę się i zobaczę, czy nie mają 
jakiejś literatury na temat ręcznego formowania szkła. - Wyglądał teraz 
jak uczniak. Miał zaaferowaną minę i zaróżowione koniuszki uszu.
Świetnie. Jeśli nic tam nie znajdziesz, zajrzyj do księgarni. Aha, przy 
okazji zapytaj w bibliotece, czy przypadkiem nie mają wykazu 
organizowanych szkoleń i kursów. Gdy panią Eyre interesował przed 
laty kurs wieczorowy na temat garncarstwa, poprosiła mnie, żebym 
właśnie z biblioteki przywiozła jej informator. O tej porze roku rozkła-
dają tam na stołach różne materiały, bo zajęcia na kursach rozpoczynają 
się przeważnie w połowie września.
Gavin bez słowa kiwnął głową. W kilka minut później Donna usłyszała, 
jak uruchamia samochód.
Bez celu przechadzała się po mieszkaniu, wszędzie napotykając 
wzrokiem znajome przedmioty. Od dwóch lat nic nie uległo zmianie. 
Wszystko zastała po staremu.
Pani Eyre znalazła ją w salonie.
Jadę po zakupy. Może masz jakieś życzenia? Donna potrząsnęła głową.
Nie mam, dziękuję - odrzekła grzecznie.
- Wrócę za niecałą godzinę - powiedziała gospodyni.
- Pan Brodie jest w domu. Gdyby był ci potrzebny, poszu
kaj go na górze. Widziałam, jak szedł po schodach.
Brodie nadal jest tutaj? Donna nie zdawała sobie z tego sprawy. Była 
przekonana, że dawno już wyjechał. Uprzyto-

84  
mniła sobie nagle, że poza nimi w domu nie ma nikogo. Na myśl o tym, 
że w każdej chwili może natknąć się na niego, przeszły ją dreszcze.
Na palcach wyszła po cichu do holu. Stanęła nadsłuchując, czy z głębi 
domu nie dochodzą jakieś odgłosy. Postanowiła wymknąć się do sadu i 
tam poczekać na powrót Gavina lub pani Eyre.
Kiedy ruszyła w stronę drzwi wyjściowych, zadzwonił telefon. Zamarła. 
Stojąc bez ruchu, spojrzała mimo woli w kierunku schodów. Co będzie, 
jeśli Brodie zechce odebrać telefon na dole? W tym momencie usłyszała 
jego głos:
- Pani Eyre, czy byłaby pani uprzejma odebrać ten
telefon? Pewnie dzwonią z firmy. Zaraz zejdę do holu,
muszę tylko zabrać z pokoju potrzebne papiery.
Donna zagryzła wargi. Jeśli sama nie podniesie słuchawki, Brodie 
pewnie zbiegnie zaraz na dół, żeby sprawdzić, dlaczego telefon nadal 
dzwoni. Podbiegła cicho do aparatu.
- Czy mogę mówić z panem Foxem? - zapytała jakaś
kobieta.
Jego sekretarka? - zastanawiała się Donna. Głos kobiety miał 
uwodzicielskie brzmienie. Być może stałe uwodzenie, także przez 
telefon, należy do obowiązków służbowych sekretarki Brodie'ego, 
pomyślała z niechęcią.

background image

- Pan Fox nie może w tej chwili podejść - odrzekła
lodowatym tonem. - Proszę zadzwonić później.
W słuchawce zaległa cisza, lecz po chwili kobieta znów się odezwała:
- Proszę mu powiedzieć, żeby jak najszybciej zadzwo
nił do Christabel.
Słysząc to imię, Donna aż ścierpła. Nabrała głęboko powietrza. 
Nienaturalnym głosem powtórzyła:
- Christabel?

  85
- Tak. Pan Fox zna numer mojego telefonu - odrzekła rozmówczyni 
głosem przypominającym mruczenie przy-milającej się kotki i się 
rozłączyła.
Donna powoli odłożyła słuchawkę, wpatrując się w nią z niekłamanym 
obrzydzeniem. A więc tak mają się sprawy! Brodie znów spotyka się z 
tą kobietą. Romans trwa nadal. Gdy tylko ona zniknęła z pola widzenia, 
wrócił do swej kochanki.
Zaczęła gorączkowo myśleć. Przez głowę przebiegały jej różne pytania. 
Czy Christabel natychmiast mu wybaczyła? Z pewnością! Powitała 
ukochanego z otwartymi ramionami. Być może pamiętnego wieczoru z 
góry ukartowała spotkanie z Donną u Reedów. Czy liczyła na to, że jeśli 
do uszu nowej narzeczonej Brodie'ego wsączy porcję jadu, to odzyska 
swego amanta?
Tak. O to z pewnością chodziło! Christabel, sprytna i przewrotna, 
dobrze wiedziała, że po takiej rozmowie żadna kobieta nie będzie w 
stanie oprzeć się uczuciu zazdrości!
Słowa Christabel wyryły się Donnie na zawsze w pamięci. Przez wiele 
tygodni po przyjęciu u Reedów budziła się w nocy, naychmiast je sobie 
przypominając.
„W łóżku było nam ze sobą wręcz doskonale. Takiej partnerki, jak ja, w 
życiu już nie znajdzie. Nie masz się co łudzić, nigdy mi nie dorównasz. 
Nie zaspokoisz zmysłów Brodie'ego. Nie podniecisz go tak jak ja."
Donna aż jęknęła. Zamknęła oczy i zacisnęła zęby. Od pierwszej chwili 
nie chciała uwierzyć tej przewrotnej kobiecie, ale jej zmysłowy uśmiech 
w pełni potwierdzał to, co mówiła. Miała niezwykłą siłę 
przekonywania.
Oczy Christabel, błyszczące jak gwiazdy, były oczyma kobiety, która 
wie wszystko o pożądaniu i zaspokajaniu

86  
potrzeb mężczyzny, a jej ponętne ciało eksponowało tę wiedzę. Miała 
pełne, zmysłowe wargi i bujne, czarne włosy opadające falami wokół 
twarzy. Emanowała seksem. Spoglądając na tę stuprocentową kobietę, 
Donna poczuła się nikim. Wzrok modelki dawał jej to jednoznacznie do 
zrozumienia. Wyjeżdżając do Paryża, zabrała ze sobą przygnębiający 
wizerunek własnej osoby odbity w oczach Christabel. Obraz ten męczył 
ją miesiącami i sprawił, że Donna poczuła się nijaka i pozbawiona 
jakichkolwiek kobiecych powabów.
Z tych ponurych rozmyślań wyrwał ją odgłos szybkich kroków na 
schodach. Próbowała schronić się w kuchni, ale Brodie był szybszy. 
Błyskawicznie znalazł się obok niej w holu.
- Czy to ty odebrałaś telefon? - zapytał.
Kiwnęła głową, niezdolna wykrztusić ani jednego słowa.
Był do mnie?

background image

Tak.
Czekają przy telefonie? - Spojrzał w stronę aparatu.
Nie.
- A więc kto dzwonił? - Dopiero teraz Brodie zauwa
żył, że z Donną dzieje się coś dziwnego.
- Christabel - wyrzuciła z siebie jednym tchem.
W zwykle spokojnych oczach Brodie'ego dojrzała nagły błysk 
niepokoju. Szybko się jednak opanował. Musiał mieć w tym dużą 
wprawę. Przecież ciągle kłamał. Był mistrzem w tej dziedzinie.
- Czego chciała? - spytał obojętnym tonem.
Dziewczyna nabrała głęboko powietrza. Musiała się
opanować. Zachowa się godnie i nie wybuchnie. Nie zrobi żadnej sceny 
zazdrości, nie powie, że wie świetnie, czego naprawdę chce od niego ta 
wyuzdana kobieta i co on jej

87
 
daje - od czasu do czasu, tylko w wolnych chwilach, gdy nie ma zbyt 
wielu spraw firmy na głowie. Christabel godzi się bez protestów na 
takie traktowanie? Ponowne zaręczyny, jeśli do nich doszło, Brodie 
trzyma w tajemnicy. Gdyby poślubił tę kobietę, James Cowley 
natychmiast by się o tym dowiedział. A więc romans trwa nadal w 
ukryciu.
Chciała, żebyś zadzwonił - odrzekła lodowatym głosem. - Mówiła, że 
znasz numer jej telefonu.
Nie sądzę, aby to było coś pilnego. - Nie zauważył pełnego nienawiści 
wzroku Donny. - Gdzie pani Eyre? - zapytał.

Wyszła.
AGavin?
Po błysku w jego oczach poznała, że wie świetnie o nieobecności jej 
brata. Czyżby zauważył, jak Gavin odjeżdża samochodem sprzed 
domu?
Też go nie ma. - Jeśli Brodie sądzi, pomyślała, że uda mu się mnie 
dopaść, to głęboko się myli. Jeszcze pięć minut temu drżała na samą 
myśl, że natknie się na niego, ale teraz, po telefonie Christabel, nie 
będzie z tym żadnego problemu. Nawet na bezludnej wyspie nie dałaby 
Brodie'emu zbliżyć się do siebie!
A więc jesteśmy sami. - Głos mężczyzny brzmiał ciepło i łagodnie. 
Podszedł bliżej i z uśmiechem popatrzył na Donnę.
Rzuciła mu lodowate spojrzenie.
- To co z tego?
W odpowiedzi tylko się roześmiał. Był pewnie przekonany, że się z nim 
droczy.
- Obiecałem, że coś ci udowodnię - powiedział z kpią
cym wyrazem twarzy. Stał tak blisko, że niemal jej dotykał.

88
 
W pierwszej chwili nie zorientowała się, o czym on mówi, gdyż ciągle 
jeszcze myślała o Christabel.
Co? - Była przekonana, że Brodie powie jej zaraz o tej kobiecie, 
zaprzeczy jej słowom i wszystko wyjaśni. Ona, oczywiście, nie uwierzy 
mu do końca, ale usłyszy jakieś wytłumaczenie i to przyniesie 

background image

upragnioną ulgę.
Że nie jestem zimny i pozbawiony ludzkich odruchów - wyszeptał 
wprost do jej ucha.
Dopiero w tej chwili zdała sobie sprawę, o co chodzi, lecz było już za 
późno.
Objął Donnę wpół i, gdy skręciła głowę, by się wyswobodzić, 
przycisnął gorące wargi do jej szyi.
Zadrżała. Serce zaczęło bić zwariowanym, nierównym rytmem. Traciła 
oddech. Ogarnęła ją fala podniecenia. Czy uda jej się zachować 
panowanie nad sobą? Czy z chwilą gdy znalazła się w objęciach 
Brodie'ego, zapomni, z jakiego pokroju człowiekiem ma do czynienia?
Przytulając Donnę jedną ręką, drugą uniósł do góry jej podbródek i 
przyciągnął do siebie twarz dziewczyny. Zamknęła oczy. Przez chwilę 
patrzył na nią spod półprzy-mkniętych powiek, a potem przywarł 
wargami do lekko rozchylonych ust.
Poddała się. Zarzuciła mu ręce na szyję i z zapamiętaniem zaczęła 
oddawać pocałunki.
Uchyliła wreszcie przymknięte powieki. Wokół zrobiło się szaro. 
Zapadał zmierzch. Nadal obejmowała Brodie'e-go. Nie potrafiła myśleć, 
tkwiła jakby w półśnie.
- No i co, udowodniłem? - zapytał, spoglądając
z uśmiechem na dziewczynę.
Słowa nie w pełni do niej docierały. To, co działo się przed 
pocałunkami, wydawało się teraz odległe o miliony lat świetlnych.

  89
- Że nie jestem zimny i pozbawiony ludzkich odru
chów - przypomniał. Pochylił się i pocałował ją w kark,
wywołując w ciele Donny nowe dreszcze pożądania. - Pra
gnę cię - wyszeptał, przytulając ją jeszcze mocniej do sie
bie.
Jej umysł zaczynał powoli pracować. Z nagłym bólem serca 
przypomniała sobie telefon Christabel. Jak mogłam się tak poddać? - 
ubolewała zawstydzona własnym zachowaniem. Dlaczego mam tak 
słabą wolę? Czemu jestem aż tak głupia? Jeden pocałunek Brodie'ego 
wystarczył, żeby poszły w niepamięć wszelkie postanowienia. Przecież 
dwa lata temu ten mężczyzna tak bardzo ją zranił. Czy sama się teraz 
doprasza, by zrobił to raz jeszcze?
Zimny i nieuczciwy. Jak inaczej można by scharakteryzować człowieka, 
który żyje zjedna kobietą, a zaręcza się z inną?
- Daj mi wreszcie spokój! - wybuchnęła nagle. Szarp
nęła się i wyrwała z jego objęć.
Popatrzył na nią zaskoczony i urażony.
- Chciałam się tylko przekonać, czy robisz jeszcze na
mnie jakieś wrażenie - powiedziała lodowatym tonem.
- Nie robisz - dodała jadowicie. - Trzymaj się więc z da
leka!
Brodie zrobił krok w jej kierunku. W niebieskich oczach dostrzegła 
gniewne błyski.
- Jeśli jeszcze raz spróbujesz mnie dotknąć choćby jed
nym palcem - ciągnęła dalej - będziesz musiał natych
miast opuścić nasz dom. Pod tym dachem możesz pozostać
pod warunkiem, że przestaniesz się do mnie zbliżać. Jesteś
jedynie gościem. W moim domu. I dobrze to sobie zapa

background image

miętaj.
Patrzył na nią bez słowa. Odwróciła się i zaczęła biec po

90  
schodach na górę. Powinna iść powoli, spokojnie, lecz nie potrafiła się 
opanować.
Stojąc już na podeście pierwszego piętra, spojrzała w dół. Jej wzrok był 
pełen nienawiści.
- A teraz będzie lepiej, jeśli zadzwonisz do kochanki, zanim się 
zdenerwuje. Swego romansu nie musisz już dłużej utrzymywać w 
tajemnicy. Zapewniam cię, że ojciec o wszystkim się dowie!

ROZDZIAŁ   SZÓSTY
Ze zmienioną twarzą i zaciśniętymi wargami Brodie przeszył Donnę 
wzrokiem.
- O czym ty mówisz? - syknął, a w jego głosie dało się
słyszeć taką wściekłość, że dziewczyna mimo woli aż za
drżała.
Odwróciła się i puściła pędem w stronę własnego pokoju. Biegnąc 
słyszała jego szybkie kroki na schodach. Gonił ją. Zdążyła jednak 
wpaść do sypialni i zaniknąć drzwi na klucz. Ciężko dysząc oparła się o 
framugę. Po co mu to w ogóle powiedziałam? - pomyślała z rozpaczą.
Od uderzenia pięścią drzwi aż zadrżały.
- Otwieraj! Donno, natychmiast mi otwórz! - krzyczał
Brodie.
Była wściekła na siebie. Nie powinna zdradzić się z tym, że wie o jego 
sekretnym romansie. Znając dociekliwość byłego narzeczonego, 
obawiała się, że mógłby się domyślić prawdziwego powodu, dla 
którego przed dwoma laty tak nagle zerwała zaręczyny i wyjechała do 
Francji. Co gorsza, znajomość tego faktu Brodie z pewnością 
wykorzysta przeciwko niej.
Ktoś kiedyś słusznie powiedział, że wiedza to potęga. Nieujawnianie 
motywów własnego postępowania było znacznie bezpieczniejsze. 
Gdyby nadal żył w nieświadomości, nie miałby podstaw do 
wyperswadowania jej po-
92
 
wziętej niegdyś decyzji. Swoim ostatnim, bezsensownym wybuchem 
dała mu oręż do ręki.
- Wpuść mnie! Nie wolno rzucać w twarz takich oskar
żeń i uciekać! Musisz wyjaśnić, o co chodzi. Donno,
otwórz wreszcie drzwi. Nie mogę przecież tak z tobą roz
mawiać!
Głos Brodie'ego brzmiał gniewnie i ostro. Donna nie miała jednak 
najmniejszego zamiaru reagować na jego nalegania.
Usiadła na łóżku i zaczęła rozglądać się po pokoju. Od chwili wyjazdu z 
domu nic się tutaj nie zmieniło.
Półki po obu stronach łóżka były nadal wypełnione jej książkami. Na 
toaletce stały flakony perfum, których nigdy nie używała. Obok nich 
leżał komplet srebrnych szczotek i grzebieni. Otrzymała go od matki 
chrzestnej na dwudzieste pierwsze urodziny. Na ścianach nadal wisiały 
dobrze znane obrazy. Przez dwadzieścia lat co rano zatrzymywała na 
nich wzrok.
- Donno, wcześniej czy później będziesz musiała ze

background image

mną porozmawiać. - Brodie nie dawał za wygraną. -Jesteś
w błędzie sądząc, że tym razem uda ci się uniknąć wyjaś
nień. - Jego głos zabrzmiał jeszcze ostrzej. - Do diabła,
powiedz, co właściwie miałaś na myśli?!
Od strony okna dobiegł warkot silnika. To Gavin. Zatrzymał samochód 
na podjeździe, wysiadł i głośno zatrzasnął za sobą drzwi.
Do Donny dotarły następne słowa Brodie'ego:
- Porozmawiamy później. Nie łudź się, że się wykrę
cisz. Zmuszę cię do rozmowy.
Usłyszała oddalające się kroki. Po chwili ucichły na schodach. 
Odetchnęła z ulgą. Wiedziała jednak, że Brodie nie daruje i zmusi ją do 
wyjaśnień. Ach, czemu zachowała

93
 
się tak głupio! Tyle czasu milczała. Dlaczego więc nagle dzisiaj 
poniosły ją nerwy?
Podeszła do okna. Chciała zaczerpnąć świeżego powietrza. Wieczór był 
ciepły i parny, przesycony zapachem róż i kapryfolium.
Jakże wiele letnich wieczorów spędziła tutaj, w tym pokoju, wdychając 
te odurzające aromaty i wsłuchując się w odgłosy nadchodzącej nocy! 
Od Saffron Walden dzieliły siedzibę Cowleyów rozległe zielone pola i 
łąki. W dali widać było światła. Paliły się w domach stojących wzdłuż 
drogi.
Donna popatrzyła na zegarek. Było jeszcze dość wcześnie.
Pomyślała o ojcu leżącym w szpitalu. Jak się teraz czuje? Zagryzła 
wargi. Nigdy nie potrafili się do siebie zbliżyć. Właściwie go nie znała. 
Miała mu za złe postępowanie z Gavinem. Od najwcześniejszych lat 
stale okazywał synowi swoje niezadowolenie i rozczarowanie. Gdyby 
bardziej go kochał, może życie Gavina ułożyłoby się lepiej?
Usłyszała trzaśniecie frontowych drzwi. Zobaczyła przez okno, że 
Brodie wychodzi z domu i wsiada do samochodu. Miał zgrabną 
sylwetkę i lekki, sprężysty chód. Donnę znów ogarnęło podniecenie. 
Kiedy wreszcie przestanie pożądać tego mężczyzny? Czy nie dość już z 
jego powodu wycierpiała?
Ruszył ostro, ze zgrzytem opon. Spod kół wyprysnął żwir. Dokąd mu 
tak śpieszno?
To przecież oczywiste. Donna skrzywiła wargi we wzgardliwym 
uśmiechu. Pędzi do Christabel. Musi ją przecież ułagodzić. Wyjaśnić, 
że Donna nic dla niego nie znaczy. A może w ogóle się nie przyznał, że 
wróciła do domu? Ta kobieta chyba nie poznała jej głosu przez telefon.

94
 
Pewnie Brodie zataił przed kochanką swój wypad do Paryża i miał 
nadzieję, że uda mu się utrzymać przyjazd Donny w tajemnicy.
Kiedy samochód zniknął w oddali, rozejrzała się wokoło. Ogród był 
pięknie utrzymany, a trawniki wystrzyżone bardzo starannie. Po obu 
stronach bramy wjazdowej rosły cyprysy, a trochę dalej róże. Biała, 
marmurowa fontanna była wkomponowana w ozdobne krzewy. Dom i 
całe otoczenie podkreślały wysoką pozycję Jamesa Cowleya. Były 
symbolem tego, czego Brodie pragnął tak bardzo, że w zamian był 
gotów poświęcić nie tylko swoją godność, lecz także najgłębsze 
uczucia.

background image

Jak można aż tak pożądać dóbr doczesnych, przyziemnych rzeczy? - 
zastanawiała się Donna. Przecież więcej radości może dać sam widok 
kępki rozkwitających fiołków. O ile więcej szczęścia można znaleźć w 
małym mieszkanku, dzieląc je z kochanym człowiekiem. Jak wiele 
znaczy wówczas zwykły spacer w deszczu i hot-dog zjedzony na ulicy.
Można wyliczyć tysiące różnych rzeczy, które mają wartość znacznie 
większą niż pieniądze i kariera. Ale dlaczego tylko do tego sprowadzają 
się pragnienia Brodie'e-go?
Jedno jest pewne. Kocha Christabel, w przeciwnym bowiem razie nie 
wróciłby do niej po wyjeździe Donny.
Od kiedy datowała się ich znajomość? Z pewnością od dawna. 
Dlaczego więc tak długo ociąga się z poślubieniem tej kobiety? 
Dlaczego traktuje ją tak lekko? Musiała być nieprzytomnie zakochana 
w Brodim, jeśli wybaczyła mu zerwanie. Donna dobrze pamiętała treść 
napisanej przez niego kartki, którą pokazała jej Christabel. A potem co? 
Wystarczyło, że kiwnął palcem, a już padła do jego stóp!

95
 
Jaka kobieta mogłaby zrobić coś podobnego, godzić się z rolą, którą jej 
Brodie wyznaczył w swym życiu?
Donna odeszła od okna. Nie, nie miała prawa oskarżać Christabel o to, 
że była gotowa mu wszystko przebaczyć. Przecież sama dopiero co była 
w jego ramionach, obejmowała go i całowała z własnej woli...
- Donno? Czy śpisz? - zapytał cicho Gavin.
Otworzyła drzwi.
- Zdobyłem trzy książki - oświadczył z przejęciem.
- Dwie w bibliotece, a jedną w księgarni w Saffron Wal-
den. Są napisane trudnym językiem, bardzo fachowe, ale
w jednej z nich jest sporo ciekawych ilustracji. Mam też
materiały informacyjne o kursach. Zajęcia rozpoczynają
się już na początku września. Muszę się szybko zapisać, bo
potem może nie być żadnego wolnego miejsca.
Donna roześmiała się wesoło.
Zejdźmy na dół. Jest jeszcze trochę czasu do kolacji, więc spokojnie 
sobie porozmawiamy. Czy pani Eyre jest już w domu?
Tak. Z kuchni rozchodzą się smakowite zapachy. Wpadłem także do 
szpitala. Ojciec spał, ale przez okienko w drzwiach pozwolono mi 
popatrzeć na niego. Wygląda lepiej, niż sądziłem. Będę mógł odwiedzić 
go jutro po południu.
Nie przestając się uśmiechać, Donna objęła brata.
- Czy wolno zanosić kwiaty? - spytała.
Chyba tak. Wiem, powinienem kupić. - Zrzedła mu mina. Miał poczucie 
winy. Znów nie zrobił tego, co trzeba.
Głuptasie, chodzi o naszą jutrzejszą wizytę. Dlatego napytałam.
Odetchnął z ulgą.
- Fajnie. Przed pójściem załatwimy kwiaty. Teraz prze-

96  
studiujmy broszurę z programem kursów, którą przyniosłem. Trzeba 
sprawdzić, jakie formalne warunki muszę spełniać, żeby mnie przyjęli.
Czy zamierzasz poinformować Brodie'ego o swojej decyzji? - zapytała 
Donna, gdy siedli do kolacji.
Od razu powie ojcu. - Twarz Gavina spochmurniała. -1 zaraz coś 

background image

wykombinują, żeby mi przeszkodzić.
Zostaw mnie całą sprawę, sama ją załatwię - stanowczym głosem 
odrzekła Donna. Uprzytomniła sobie nagle, że ma broń przeciwko 
Brodie'emu. Bardzo mu przecież zależy, by James Cowley nie 
dowiedział się o romansie z Christabel. Gdyby nie obawiał się gniewu 
szefa, z pewnością tak skrzętnie nie ukrywałby swych długotrwałych 
stosunków z tą kobietą.
Gavin popatrzył na siostrę.
Myślisz, że Brodie w ogóle zechce cię słuchać? - zapytał z 
powątpiewaniem w głosie.
Tak - odparła siostra. - Odetchnie z ulgą, gdy zejdziesz mu z drogi. 
Zaczniesz się uczyć, więc przestaniesz bywać w firmie i interesować się 
jej sprawami.
Fakt - przyznał Gavin. - Donno, jesteś mądra. Sprytniejsza, niż 
myślałem.
Każdym człowiekiem kierują zawsze jakieś ukryte, osobiste motywy 
działania - odrzekła z cyniczną nutą w głosie.
- W tym Paryżu zrobiłaś się twarda.
Raczej dorosła. - Wzruszyła ramionami. - Każdy się zmienia po 
opuszczeniu rodzinnego domu. Trochę niezależności jeszcze nikomu 
nie zaszkodziło. - Uśmiechęła się do brata.
Nigdy nie potrafiłem przeciwstawić się ojcu. Nie wiem, dlaczego - 
powiedział Gavin z ponurą miną. - A co

97
 
dopiero teraz, gdy jestem winien Brodie'emu te koszmarne szesnaście 
tysięcy funtów, które za mnie założył. Będę musiał przyznać się ojcu do 
całej sprawy i znów znajdę się w sytuacji bez wyjścia. Donno, ale 
schrzaniłem swoje życie!
- Ojcu na razie nic nie mów.
- Masz mnie za idiotę? - obruszył się brat. Ziewnął
i spojrzał na zegarek. - Idę do łóżka. Jestem potwornie
śpiący.
Po chwili Donna znalazła się u siebie w sypialni. Nie mogła zasnąć. 
Brodie nie wracał, nie słyszała jego samochodu.
Czy całą noc spędzi z Christabel? Czy pieści się z nią teraz? Na samą 
myśl o tym Donna poczuła się okropnie. Przecież nie mogę być 
zazdrosna, upomniała samą siebie. Nie będzie się zadręczała 
wizerunkiem Brodie'ego w objęciach innej kobiety!
Nienawidziła zarówno jego, jak i Christabel. Przysięgła sobie, że nie 
dopuści do tego, by zakłócili jej spokój. Od jutra wszystko się zmieni. 
Teraz ona trzyma go w garści. Brodie zatańczy, jak mu zagra.
Jeśli chce nadal trzymać swój romans w sekrecie przed Jamesem 
Cowleyem, będzie musiał za to zapłacić. Ojciec ma bardzo 
staroświeckie poglądy i kieruje się sztywnym kodeksem moralnym. 
Jeżeli dowie się, że Brodie sypiał z inną kobietą udając miłość do jego 
córki, nigdy mu tego nie wybaczy. Poczyta to za osobistą zniewagę.
Tak więc Brodie Fox, jeśli zależy mu na tym, by Donna trzymała język 
za zębami, będzie musiał przystać na jej warunki i pomóc Gavinowi.
W chwilę później zmorzył ją sen. Obudziła się, kiedy

98
 

background image

W pokoju było już widno. Tuż obok siebie poczuła mocny aromat 
kawy.
Otworzyła oczy i zobaczyła Brodie'ego z filiżanką w ręku.
- Co robisz w moim pokoju? Wyjdź stąd natychmiast,
bo będę krzyczeć! - Usiadła na łóżku i podciągnęła aż pod
brodę prześcieradło, pod którym spała.
Postawił kawę na stoliku nocnym i, nie zważając na protesty Donny, 
rozsiadł się obok niej.
- A krzycz sobie do woli. Oprócz nas w domu nie ma
nikogo. - Wyprostował plecy, splótł dłonie za głową i roz
bawionym wzrokiem zaczął przyglądać się dziewczynie.
- Gavinie! - zawołała. - Gavinie, chodź tutaj!
Odpowiedzi nie było. W domu panowała cisza. Brodie
uśmiechnął się złośliwie.
- Wyjechał. Jakieś dziesięć minut temu. A pani Eyre
jest na samym końcu sadu. Zrywa agrest na przetwory.
Musiałabyś użyć megafonu, żeby cię usłyszała.
Donna zacisnęła drżące palce na brzegu okrywającego ją prześcieradła.
- Posuwasz się za daleko - syknęła ze złością. - Jestem
już zmęczona twoimi dowcipami. Wcale nie są zabawne.
Wynoś się wreszcie z mojej sypialni! Gdyby pani Eyre
wróciła i zobaczyła cię tutaj, mogłaby sobie pomyśleć,
że... - urwała nagle.
- Że co? - zapytał łagodnym tonem.
Donna poczuła, jak fala gorąca uderza jej do głowy. Nie mogła 
podnieść wzroku i spojrzeć Brodie'emu w oczy. Sposób, w jaki się 
uśmiechał, i miękkie brzmienie jego głosu pogarszały jeszcze sytuację. 
Z trudem wzięła się w garść. Brodie myśli, że ją osaczył? Zaraz się 
przekona, jak bardzo się myli!

99
 
- Chcę z. tobą porozmawiać - zaczęła.
Rozplótł ręce i oparł obok nóg Donny, przygważdżąjąc ją do łóżka.
- To dobrze się składa - odparł. - Bo ja też.
Zaniepokoiły ją podejrzane błyski w niebieskich oczach
Brodie'ego. Zauważyła, że niedawno się ogolił. Odwróciła wzrok od 
jego twarzy. Od gładkiej, śniadej skóry, mocno zarysowanej szczęki i 
wyrazistych, zmysłowych ust. Nie chciała na niego patrzeć. 
Postanowiła, że już nigdy więcej nie podda się urokowi tego człowieka.
- Rozmowa będzie dotyczyła Gavina - oznajmiła sta
nowczym głosem. - Mierzi go praca w biurze i zamierzają
rzucić. Chce się nauczyć ręcznego formowania szkła i po
znać historię tego procesu. Nowoczesne przemysłowe me
tody stosowane w naszych fabrykach go nie interesują.
Wiem, że zamiary Gavina ojcu się nie spodobają, ale jeśli
je poprzesz, łatwiej będzie mu się z tym pogodzić. A ja
w zamian...
Zgoda - rzekł szybko Brodie. Donna popatrzyła na niego zdumiona.
Jeszcze nie skończyłam - podjęła przerwane zdanie.

Nie musisz. To sensowny pomysł. W biurze z Gavina pożytek jest mały. 
Albo w ogóle nie zjawia się w pracy, albo plącze pod nogami, co jest 
jeszcze gorsze.

background image

A więc będziesz zadowolony, jeśli się go pozbędziesz?
Kiwnął głową.
- Kiedy Gavin nauczy się czegoś mądrego na temat
formowania szkła, będzie mógł wrócić do firmy jako do
radca. Osobiście uważam ten pomysł za dobry i namówię
Jamesa, żeby wyraził zgodę, ale stawiam jeden warunek.
Gavin musi iść do psychiatry. Znam jednego dobrego lęka-

100  
rza. Twój brat nie przestanie uprawiać hazardu, dopóki nie zrozumie 
przyczyn, które sprawiły, że wpadł w nałóg. Taka pomoc jest mu 
potrzebna.
- Może się nie zgodzić.
- Musisz go namówić. Tylko ty masz wpływ na Gavina.
- Brodie spojrzał na filiżankę kawy, którą przed chwilą posta
wił na stoliku przy łóżku. - Wypij, póki jeszcze ciepła.
Wzięła ją do jednej ręki, nie puszczając prześcieradła, które ciągle 
jeszcze trzymała pod brodą.
- Wczoraj wieczorem widziałem się z Christabel - po
wiedział jakby od niechcenia.
Kilka kropli kawy znalazło się na spodku.
- Sądzę, że ojciec nie będzie zachwycony twoim potaje
mnym flirtem - odezwała się Donna przez zaciśnięte zęby.
Wyraz twarzy Brodie'ego zmienił się w okamgnieniu. Zobaczyła 
malującą się na niej wściekłość.
- Mów wreszcie, co to wszystko ma znaczyć! - wark
nął groźnie.
- Zapytaj swą przyjaciółkę - odparła z goryczą.
- Co wiesz o mnie i o Christabel? - Brodie aż poczer
wieniał. - Kto ci o tym powiedział?
- Ona sama. We własnej osobie.
Wczoraj przez telefon? - Złość na jego twarzy powoli ustępowała 
miejsca niedowierzaniu. - Niemożliwe! Przecież w ogóle się nie znacie! 
- Musiał zauważyć, że twarz Donny lekko pobladła. - Poznałaś ją? - 
zapytał z naciskiem. - Gdzie i kiedy?
Czy to ważne? Wiem, co was łączy, i sądzę, że memu ojcu to się nie 
spodoba. Mam rację?
Zastanawiał się przez chwilę. Zmarszczył brwi.
Zamierzasz mnie szantażować? - zapytał zdumiony.
Chcesz, aby ojciec dowiedział się o tej niesmacznej

101
 
historii? - spytała Donna. - Z pewnością przestanie wówczas mieć o 
tobie tak dobre mniemanie jak dotychczas - dodała cierpkim głosem.
Brodie popatrzył na nią tępym wzrokiem.
- Każdy inny mężczyzna na twoim miejscu byłby teraz
speszony i zawstydzony. A ty co? Potwierdzasz swoim za
chowaniem, że jesteś zimny i wyrachowany. Nic nie jest
W stanie cię poruszyć - ciągnęła dalej. - Jeśli kombinujesz,
jak wykpić się z całej tej sprawy, oszczędź sobie trudu.
Drugi raz mnie nie nabierzesz!
- A kiedy oszukałem cię po raz pierwszy? - zapytał.
Chce się przekonać, ile wiem o jego romansie, pomyśla

background image

ła Donna.
Nieważne - odparła szybko. Nie powinien poznać przyczyny, dla której 
dwa lata temu z nim zerwała.
Ale dla mnie jest to istotne. I to bardzo. - Pochylił się ku niej. - Muszę 
dokładnie wiedzieć, o czym mówisz i skąd znasz tę całą historię.
Daj mi święty spokój! Czy chcesz, żebym od razu poszła do ojca?
A więc szantaż. - Brodie roześmiał się głośno. - Miałem rację.

Nie.
Wobec tego jak nazwiesz takie postępowanie?

A jak ty określisz sposób, w jaki ściągnąłeś mnie tutaj z Paryża?
Powiedzmy apelem do lojalności w stosunku do rodziny.
A jak nazwiesz to, że dałeś ojcu do zrozumienia, iż się pogodziliśmy?
Już ci mówiłem. Czystą rozrywką. To było bardzo zabawne. Obawiałem 
się, że wybuchnę śmiechem.

H02  
Mam uwierzyć? Zdobyłam oręż przeciwko tobie i do-brze o tym 
pamiętaj.
Wprost umieram ze strachu - zakpił Brodie. W jego oczach Donna 
dojrzała rozbawienie. - Nadal jednak nie powiedziałaś, co ma być 
właściwie przedmiotem szantażu.
To oczywiste. Ty i Christabel. Byłeś z nią zaręczony, zanim mnie 
poznałeś! - wykrzyknęła.
Twarz Brodie'ego nagle spochmumiała.
- Skąd wiesz? Od tej dziewczyny?
- Nieważne. Liczy się tylko to, że nie od ciebie. Prze
milczałeś przede mną ten drobny fakt w twoim życiorysie.
- Nie było o czym mówić - odparł krótko.
W odpowiedzi Donna tylko pogardliwie się roześmiała.
- Czy Christabel mówiła, dlaczego z nią zerwałem? -
napytał ostrym tonem.
- Tak.
- A więc sama wiesz, dlaczego nic ci o niej nie wspo
mniałem na początku naszej znajomości. Byłem zbyt roz
goryczony. Pragnąłem szybko zapomnieć o tej kobiecie.
W jego głosie Donna wyczuła tylko złość. Nie miał Zamiaru się bronić.
A więc sam mi opowiedz. Powinnam chyba poznać tę historię także z 
drugiej strony. - Reakcja Brodie'ego była inna, niż Donna się 
spodziewała, i to ją zaskoczyło.
Dowiedziałem się, że Christabel spędziła weekend z  moim żonatym 
przyjacielem. Czy ci to mówiła?
Nie. Ale pokazała kartkę, którą jej wysłałeś. Zapamiętałam datę i to, że 
zamierzasz poślubić inną kobietę. Mnie miałeś na myśli? Już wtedy, 
drugiego dnia naszej znajomości, postanowiłeś się ze mną ożenić?
W pokoju zapanowała cisza.
- Nie - odrzekł po chwili. - W dniu, w którym po raz

103
 
pierwszy cię ujrzałem, byłem tak zły, że nie zwróciłbym uwagi na 
żadną kobietę. Dopiero co odkryłem sprawki Christabel i tylko one 
naprawdę mnie wówczas obchodziły.

background image

- Zdecydowałeś się jednak mnie poślubić ze względu
na pozycję ojca i pieniądze. - Donnie łzy cisnęły się do
oczu.
To nieprawda - zaprzeczył ostro.
Przecież napisałeś Christabel...
- Chciałem zachować twarz! - warknął. - Zrobiła ze
mnie ostatniego idiotę! Zdradziła z moim najlepszym przy
jacielem. Natychmiast wszystko mu wygarnąłem. Doszło
do dzikiej awantury, podczas której się pobiliśmy. Straci
łem panowanie nad sobą. Złamałem mu nos. Kilka dni
przeleżał w szpitalu. O mały włos, a policja wszczęłaby
dochodzenie. Ale on nie powiedział prawdy. Chronił włas
ną skórę i moją. Żona tego człowieka do dzisiaj w ogóle
o niczym nie wie. Wszystko przemilczałem i jestem prze
konany, że i on będzie trzymał język za zębami. Z mężczy
zną mogłem walczyć na pięści, ale z kobietą to inna spra
wa. Dlatego napisałem do Christabel, że zrywam, bo się
żenię. Nie chciałem, aby myślała, że złamała mi serce.
- A złamała? - spytała cicho Donna.
- Przez parę tygodni byłem o tym przekonany. Szybko
jednak dotarło do mnie, że przede wszystkim ucierpiała
moja miłość własna. Christabel to piękna kobieta. Najład
niejsza, jaką kiedykolwiek spotkałem.
Donna zagryzła wargi. To była prawda, ale dla niej bardzo bolesna.
- Przypomina jedną z tych roślin tropikalnych, które
mają niemal nieziemskie kwiaty - ciągnął Brodie. - Na
pierwszy rzut oka człowiek się nimi zachwyca, lecz zaraz
potem zaczyna sobie uprzytamniać, jak bardzo są niereal-

104
 
ne. Mają krótkie korzenie i szybko więdną. Piękno angielskiej róży trwa 
znacznie dłużej. - Przesunął wzrok na jej pobladłe oblicze, pieszcząc je 
spojrzeniem.
Mimo to jednak wróciłeś do Christabel - powiedziała lodowatym tonem. 
- Nie udawaj niewiniątka, bo ci z tym nie do twarzy. Wystarczyło, że do 
ciebie zadzwoniła, i natychmiast do niej pojechałeś. Na całą noc.
Skąd wiesz, ile czasu spędziłem u Christabel? - zapytał.
Dziewczyna poczerwieniała.
Wiem, i to powinno ci wystarczyć. Nie jestem aż tak naiwna, żeby nie 
zdawać sobie sprawy z tego, jak się zabawiacie. Przestań więc wmawiać 
we mnie, że z nią zerwałeś, bo nigdy w to nie uwierzę.
Masz bujną wyobraźnię. - Brodie przysunął się bliżej.
Puść moje okrycie! Wyjdź stąd natychmiast, bo zaraz oberwiesz! - 
warknęła Donna.
Ze strachu trzęsę się jak galareta - odrzekł śmiejąc się. Nadal 
przytrzymywał brzeg zsuwającego się prześcieradła. Z niezwykłą 
pieczołowitością zaczął owijać nim Donnę. Powolne ruchy jego rąk 
sprawiły, że zadrżała, a serce zaczęło bić przyspieszonym rytmem. 
Traciła oddech.
- Przestań - szepnęła.
Patrzył teraz na nią uważnie. Pod wpływem przenikliwego wzroku 
Brodie'ego zaczęła palić ją twarz.
- Kiedy dowiedziałaś się o Christabel? - zapytał mięk

background image

kim głosem.
Zesztywniała. Na szczęście w tej właśnie chwili usłyszała szybkie kroki 
Gavina na schodach. Byli tak sobą

105
 
zajęci, że żadne z nich nie zwróciło uwagi na zajeżdżający pod dom 
samochód.
Brodie skrzywił się i podniósł leniwym ruchem. Usłyszał westchnienie 
ulgi, które wyrwało się z ust Donny.
- Na razie jesteś uratowana. Porozmawiamy później.
- Wychodząc z pokoju niemal zderzył się z Gavinem.
Chłopak popatrzył na siostrę ze zmarszczonym czołem.
- Co się dzieje? Dlaczego Brodie był tutaj?
- Rozmawialiśmy o tobie - odrzekła przytomnie. -
Obiecał, że pomoże namówić ojca, aby zgodził się na twoją
naukę. Pod warunkiem jednak, że pójdziesz do jakiegoś
znanego mu psychiatry.
- Nic z tego. Nie pójdę. Na umyśle jestem zdrowy.
- Hazard to nałóg, braciszku - tłumaczyła łagodnie
Donna. - Jak picie i zażywanie narkotyków. Można się
z tego wyleczyć z pomocą specjalisty.
- W każdej chwili jestem w stanie przestać grać.
- Co ci szkodzi pójść do lekarza? Jeśli zgodzisz się
przynajmniej na jedną wizytę, to Brodie ci pomoże.
Gavin wzruszył niechętnie ramionami.
- No dobrze. Ale pamiętaj, tylko raz. Nie zamierzam
kłaść się na kozetce dla czubków i rozmawiać z jakimś
kretynem o moim dzieciństwie i o tym, co mi się przyśniło.
Donna uśmiechnęła się do brata. To był już pewien postęp.

ROZDZIAŁ   SIÓDMY
Twarz Jamesa Cowleya była blada. Miał półprzymknię-te oczy i sine 
wargi. Pielęgniarka uprzedziła Donnę i Gavi-na, że ich ojciec otrzymał 
dużą dawkę środków uspokajających i że wizyta musi być krótka. Jego 
zły wygląd przeraził Donnę. Usiadła przy łóżku i wzięła go za rękę.
Czy czegoś potrzebujesz? - spytała łagodnym głosem. Nawet się nie 
poruszył Po chwili usłyszała cichy szept:
Nie, dziękuję.
Gavin z nieszczęśliwą miną stał obok łóżka. Nie znosił szpitalnej 
atmosfery. Był zaniepokojony ciężkim stanem ojca.
- A Brodie? - cicho zapytał chory.
- Wejdzie za chwilę - wyjaśniła Donna. Tylko dwóm
osobom pozwalano jednocześnie odwiedzać pacjentów. -
Czeka na korytarzu. Gavin i ja chcieliśmy być u ciebie
razem.
Palce Jamesa Cowleya zacisnęły się lekko na dłoni córki.
- Ty i Brodie. Wspaniała wiadomość. Zawsze tego pra
gnąłem. On jest dla mnie jak syn.
Wiem. - Donna uśmiechnęła się z wysiłkiem. W oczach Gavina pojawił 
się żal.
Pójdę po Brodie'ego - powiedział. James Cowley przeniósł wzrok na 
syna.
Nie widziałem cię jeszcze - szepnął.

background image

  107
Gavin nachylił się i niezdarnie pocałował leżącego.
Ojcze, dzisiaj wyglądasz dużo lepiej niż wczoraj.
Wczoraj? Byłeś tu? Nie pamiętam.
Spałeś. Rzuciłem tylko okiem na ciebie. Ojciec uśmiechnął się słabo.
- Ach tak. Dziękuję, że przyszedłeś. - Aż do drzwi
pokoju śledził wzrokiem wychodzącego syna. Donna usły
szała, jak westchnął.
- Gavin studiuje historię ręcznego formowania szkła
- zaczęła. - Nie miałam pojęcia, że jest tak długa i cieka
wa. Bardzo się nią zainteresował. Szkło wyrabiane przez
Rzymian miało niebieskawy, mętny odcień, bo proces wy
tapiania nie był przez nich jeszcze w pełni opanowany.
W roztopionej masie pozostawało wiele zanieczyszczeń.
Wiem to od Gavina.
James Cowley popatrzył na córkę.
- Ten chłopak zawsze chodzi z głową w chmurach
- westchnął.
Drzwi do pokoju otworzyły się bezszelestnie. Na widok Brodie'ego 
oczy chorego nieco się ożywiły.
- Dobrze, że jesteś. Co z zamówieniami?
Bardzo proszę, żadnych rozmów o interesach - włączyła się Donna.
Chciałem tylko usłyszeć, co... - zaczął nieśmiało James Cowley. Był 
potulny jak baranek.
Żadnych rozmów o interesach - z uśmiechem na twarzy powtórzył 
Brodie słowa Donny. - Słyszałeś, co mówiła? Chcesz, żeby mi potem 
natarła uszu?
Chory uśmiechnął się ze zrozumieniem.
- Nie pozwól, żeby zaczęła ciosać ci kołki na głowie.
Donna z trudem udawała, że bawi ją ta rozmowa. Brodie
rzucił jej wesołe spojrzenie.

108
 
- Nie martw się, nie dopuszczę do tego. Wezmę ją
w karby - odrzekł żartobliwym tonem.
Policzki chorego lekko się zaróżowiły. Wyglądał na zadowolonego.
Gdy wyszli z pokoju, Donna odezwała się ostro do Bro-die'ego:
Nie rób tego więcej!
Czego? - Udawał, że nie wie, o co chodzi.

Nie rób do mnie takich czułych min. I nie wygaduj, że weźmiesz mnie 
w karby. Milczałam tylko ze względu na ojca. - Brodie ją rozzłościł.
Nie przejmuj się tak bardzo. Twój ojciec uważa, że miejsce żony jest w 
domu. Mówiłem, żeby go rozbawić.

Czyżbyś był innego zdania? - spytała cierpkim tonem.
Tak. Uważam, że miejsce żony jest w łóżku męża.
Typowo męska odzywka! - prychnęła.
Wyszli z budynku szpitala i skierowali się na parking. Gavin czekał w 
samochodzie. Donna spojrzała na niego i niepokojem. Czy bardzo 
przejął się tym, że ojciec znów Wyróżnił Brodie'ego?
- Mam ochotę pójść dziś do kina - oświadczył normal
nym tonem.

background image

- Zabierzesz mnie z sobą? - zapytała szybko.
- Lepiej, żeby jedno z nas zostało w domu, w razie
gdyby dzwonili ze szpitala, że ojcu się pogorszyło.
Brodie w milczeniu prowadził samochód. Kiedy dojechali na miejsce, 
zatrzymał wóz i spojrzał przez ramię na Gavina.
- Zostań w domu. Jesteś wykończony. Do kina możesz
pójść jutro. Będziesz w lepszej formie.
Słowa Brodie'ego podziałały na Gavina jak czerwona płachta na byka.

109
 
- Znów chcesz mi rozkazywać? Odczep się wreszcie
ode mnie! - krzyknął i jak oparzony wyskoczył z samo
chodu.
Donna pospieszyła za bratem, który zdążył już otworzyć drzwi swego 
małego sportowego wozu. Zanim dobiegła, ruszył z piskiem opon.
Och! -jęknęła. Chciało się jej płakać. - Pojedzie do jakiegoś klubu i 
znów będzie grał - powiedziała ze złością do Brodie'ego. - Dlaczego nie 
próbowałeś go zatrzymać?
Mam pomysł. Biegnij szybko na górę i włóż na siebie coś ładnego. 
Objedziemy lokale, w których zwykle bywa. Otwierają je dopiero około 
dziewiątej. On najpierw pójdzie do kina, a potem zje kolację. Będziemy 
więc mieli wystarczająco dużo czasu, żeby go odnaleźć.
Donna spojrzała podejrzliwie na Brodie'ego.
- Skąd wiesz, gdzie szukać Gavina? - zapytała.
Musiałem regulować jego długi. Gdyby nie zapłacił, wierzyciele 
skontaktowaliby się z Jamesem, a temu chciałem zapobiec.
Wiedziałeś, że mój brat gra, i nie próbowałeś go powstrzymać? - urwała 
na widok jego zimnego spojrzenia.
Co, twoim zdaniem, powinienem uczynić? Związać go? Zbić? A może 
powiedzieć Jamesowi, żeby przestał dawać Gavinowi kieszonkowe? 
Zrobiłem, co mogłem. Rozmawiałem z twoim bratem. Obiecywał 
poprawę, ale po jakimś czasie znów siadał do gry. Sądzisz, że nie wiem, 
dokąd dziś się wypuścił? Hazard stał się jego stałą ucieczką przed 
zmartwieniami. Widok chorego ojca sprawił mu przykrość. I to 
wystarczyło. Można by powiedzieć, że Ga-vin ma swoisty rodzaj alergii 
na Jamesa. Kocha ojca, ale ta miłość niszczy jego samego.

110
 
Donna w milczeniu słuchała słów Brodie'ego. Miał rację. Wiedział, na 
czym polegają problemy jej brata.
- Przepraszam, nie powinnam mieć do ciebie pretensji. W tym, co dzieje 
się z Gavinem, nie ma twojej winy. Jestem wdzięczna za to, co dla 
niego zrobiłeś.
Weszła do domu. Wybrała sukienkę odpowiednią na wieczorny wypad 
do Londynu. Głęboko wydekoltowaną, z połyskującego, mięsistego 
jedwabiu w morelowym odcieniu, uwydatniającym jej jasną karnację. 
Zrobiła lekki makijaż.
Nie miała ochoty jechać z Brodim i zwiedzać nocnych lokali w 
poszukiwaniu Gavina. Jeszcze gorszą perspektywą było jednak 
pozwolić na to, by brat znów się zgrał, nie mając ani grosza.
Już był zadłużony po uszy. Jak uda mu się spłacić Bro-die'ego, jeśli nie 
dostanie od ojca pieniędzy?

background image

Dlaczego Brodie regulował jego długi? - pomyślała zaniepokojona i 
podejrzliwa. Co knuł? A w ogóle skąd miał pieniądze na kosztowny 
samochód, eleganckie ubrania, luksusowe hotele i kolacje w 
wytwornych restauracjach? Skąd brał na to wszystko? Lekką ręką 
spłacił ostatni dług Gavina, ogromną przecież sumę, mimo iż wiedział, 
że wiele czasu upłynie, zanim otrzyma z powrotem swoje pieniądze.
Czekał na nią w holu. Na widok tego przystojnego, czarnowłosego 
mężczyzny pod Donną ugięły się nogi.
Także się przebrał. Miał na sobie wieczorowy garnitur, białą, 
usztywnioną koszulę i czarny krawat. Patrzył, jak Donna ostrożnie 
schodzi ze schodów, podtrzymując plączącą się długą suknię.
Czuła na sobie jego spojrzenie. Bardzo pragnęła wiedzieć, co w głębi 
serca myśli o niej. Czasami wydawało się

111
 
jej, że mu się podoba. Najczęściej jednak odnosiła wrażenie, że każdy 
przejaw zainteresowania jej osobą jest tylko zwykłym udawaniem. 
Twarz miał nieprzeniknioną. Nie sposób było z niej odczytać, co 
naprawdę odczuwa i myśli.
- Trzeba uprzedzić panią Eyre, że nie będziemy na
kolacji - powiedziała nerwowo.
- Już to zrobiłem. Zaproponowałem jej wolny wieczór.
Donna rzuciła mu ostre spojrzenie. Rządził się w tym
domu, jakby był właścicielem.
Brodie zauważył, że spochmuniała i spokojnie wyjaśnił:
Zobaczyła mnie tak ubranego, więc powiedziałem, że jedziemy 
potańczyć. - W jego oczach pojawiły się figlarne błyski. - Uznała to za 
świetny pomysł, że we dwójkę spędzimy dzisiejszy wieczór. Pani Eyre 
ma romantyczną duszę.
Nie powinieneś sugerować takich rzeczy - upomniała go sucho Donna. - 
Gdy się potem dowie, że wystrychnęliśmy ją na dudka, poczuje się 
urażona. Zaraz pójdę do niej i wszystko wyjaśnię.
Lekko, a zarazem stanowczo Brodie wziął Donnę za ramię i obrócił w 
stronę drzwi wyjściowych.
- Jeśli chcemy złapać w porę Gavina, musimy już je
chać.
Wyszli z domu i wsiedli do samochodu. Brodie włączył silnik.
- Masz ładną sukienkę - powiedział miękkim głosem
nie patrząc na dziewczynę. - Ma kolor pięknego owocu,
dojrzałego i bardzo apetycznego.
- Dziękuję. - Oblała się rumieńcem.
Ruszyli. Donna siedziała nieruchomo. Wyglądała przez okno.
Skierował wzrok na jej poważną twarz.

102  
- Wielu mężczyzn chętnie rozebrałoby cię z tej sukni
- dodał z lekkim uśmiechem.
- Możemy włączyć jakąś muzykę? Nie mam ochoty na
rozmowę, zwłaszcza w stylu, w którym zacząłeś ją prowa
dza - odparła oschle.
- Znajdź coś. Kasety są w schowku.
Wybrała muzykę fortepianową Gershwina. Słuchając obserwowała 
poczerwieniałe niebo. Brodie prowadził w milczeniu.

background image

Kiedy znaleźli się w Londynie, zaparkował wóz na prywatnym parkingu 
przed jednym z nocnych klubów, który mieścił się na najwyższym 
piętrze hotelu. Wsiedli do windy i wjechali na górę.
- Dobry wieczór - powitał ich szef sali. - Stolik dla
państwa? Mamy dziś dużo gości. Ale zaraz zobaczę, może
znajdzie się jeszcze coś wolnego.
Brodie wszedł do środka i od progu zaczął rozglądać się po zatłoczonej 
sali. Na małej scenie, przy przygaszonych światłach, występowała 
kabaretowa śpiewaczka. Publiczność nagradzała ją brawami. Donna z 
zainteresowaniem przyglądała się występowi.
Wolny stolik znalazł się niemal natychmiast, mimo czekających na 
miejsce innych gości. Jak Brodie to załatwił?
- zastanawiała się dziewczyna. Dał dyskretnie napiwek?
Kiedy już usiedli, zamówił kawior i szampana w sposób tak naturalny, 
jakby ciągle to robił. Skąd ma pieniądze, że stać go na takie 
ekstrawagancje? Czy jest stałym gościem nocnych lokali?
- Nie liczyłeś chyba na to, że tutaj zastaniemy Gavina
- Powiedziała z dużą dozą podejrzliwości.
Brodie pochylił się ku niej i szepnął prawie do ucha:
- Spójrz w tamten róg sali - wskazał wzrokiem kiera-

  113
nek - a zobaczysz kilku jego przyjaciół. Widzisz to hałaśliwe 
towarzystwo w wieczorowych strojach?
Donna ujrzała dwóch młodych mężczyzn z dziewczynami. Byli lekko 
podpici. Wyglądali na złotą młodzież.
- Gavin obraca się w takim towarzystwie?
Z niesmakiem patrzyła, jak jeden z nich, bardzo dobrze ubrany, wzywa 
głośno kelnera i aroganckim głosem zamawia szampana.
- Tak. Od pewnego czasu. Oni grają także. Wyłącznie
dla zabawy. Dość kosztownej w wypadku Gavina.
Trzymając kieliszek w ręku Donna popatrzyła uważnie naBrodie'ego.
Szampan i kawior kosztują majątek. Czy takie wydatki idą na rachunek 
firmy?
Nie - odrzekł krótko. Widząc jednak jej podejrzliwy wzrok, zapytał: - O 
co teraz ci chodzi? O co tym razem mnie oskarżasz?
Nie oskarżam. Jestem po prostu ciekawa. Sprawiasz wrażenie 
człowieka, który żyje na wysokiej stopie i stać go na wszystko. Masz 
kosztowny samochód i eleganckie ubrania. Czy to wszystko z pensji?
Aha. Rozumiem, co masz na myśli. O to chodzi - powiedział powoli. - 
Sądzisz, że oszukuję twego ojca i, podobnie jak Gavin, defrauduję w 
firmie pieniądze?
- Nic takiego nie mówiłam.
- Ale tak myślisz. Twoja uwaga była jednoznaczna - do
dał suchym tonem.
Zastanawiałam się tylko... - zaczęła z wahaniem.
Moja odpowiedź brzmi: nie - odrzekł krótko.
Donna była zla na siebie. Po co w ogóle zaczynała rozmowę na ten 
temat? Być może wyjaśnienie zamożności Brodie'ego jest bardzo 
proste. Ma jakieś własne pieniądze.

114  
Nigdy nic nie mówił ani o swej rodzinie, ani o przeszłości. Zdała sobie 
z tego sprawę dopiero po pamiętnym spotkaniu z Christabel. Przedtem 

background image

była tak nieprzytomnie zakochana, że inne rzeczy się nie liczyły.
Czy pochodzisz z bogatej rodziny? - spytała z lekkim rumieńcem na 
twarzy, spuszczając wzrok.
Weź trochę kawioru - powiedział chłodnym tonem, podsuwając jej 
srebrny półmisek.
Jeśli sądzi, że przestanę go wypytywać, to grubo się myli, pomyślała.
- Czy twoi rodzice żyją? - Wzięła łyżkę kawioru i od
sunęła półmisek.
- Nie.
- Och, przykro mi. Od kiedy? - spytała łagodniejszym
głosem.
Nigdy ich nie znałem. Podniosła głowę zaskoczona.
Zmarli, gdy byłeś małym dzieckiem?
- Tak - odrzekł ze ściągniętą twarzą. Zmienił temat. -Je
śli Gavin nie zjawi się tutaj w ciągu pół godziny, będziemy
musieli pojechać do następnego lokalu. Proponuję Rambouil-
let. Tam grają w karty znacznie częściej niż w innych klubach.
Znów się wymigał od rozmowy na tematy osobiste. Nie chciał nic 
więcej powiedzieć o sobie. Donna nie dawała jednak za wygraną.
Ile miałeś lat, gdy umarli twoi rodzice? - zapytała.
Byłem niemowlęciem. Chcesz jeszcze kawioru?
Nie, dziękuję.
Była wstrząśnięta jego odpowiedzią. Musiał mieć okropne dzieciństwo! 
Na tę myśl aż się wzdrygnęła. Sama jako dziecko była bardzo 
szczęśliwa. Aż do śmierci matki, kiedy to ochłodły uczucia ojca w 
stosunku do dzieci.

115
 
- Kto się tobą zajmował? - A może Brodie wychowy
wał się w sierocińcu, pomyślała.
Brat ojca. Stryj.
Lubiłeś go?
- Nie bardzo. On też niezbyt mnie lubił. Mieszkaliśmy
pod jednym dachem i tolerowaliśmy się nawzajem.
- Czy był żonaty? - zadała kolejne pytanie.
- Nie. Nie znosił kobiet. Chyba nawet żadna nigdy nie
przestąpiła progu jego domu. Był trudnym człowiekiem.
Ponurym, porywczym i bardzo podejrzliwym. Kiedy tylko
skończyłem osiem lat, wysłał mnie do szkoły z internatem
i zapomniał, że w ogóle istnieję.
- Musiałeś być bardzo samotny. Lubiłeś szkołę?
- Nie było mi w niej najgorzej. Pozyskałem przyjaciół
i już nie byłem sam.
- Czy twój stryj...
- Zmarł, kiedy miałem piętnaście lat. - Brodie przerwał
i spojrzał na zegarek. - Robi się późno. Ruszajmy dalej.
Zapłacił rachunek. Wstali od stolika.
Gdy opuszczali klub, w holu natknęli się na grupę nowo przybyłych 
gości. Wśród nich Donna ujrzała Christabel Clair.
Na widok modelki natychmiast ścierpła, lecz na jej twarzy szybko 
pojawił się wymuszony uśmiech. Postanowiła głęboko ukryć przykre 
doznania i nie dać po sobie poznać, jak bardzo nienawidzi tej kobiety.
Christabel dojrzała Brodie'ego. Donna zauważyła, jak wymieniają 

background image

znaczące spojrzenia. Wydawało się jej, że piękna modelka nieco się 
speszyła. Była jednak świetną aktorką. Z promiennym uśmiechem 
wyciągnęła ręce w jego stronę.
- Jak miło cię zobaczyć! Całe lata się nie widzieliśmy!

116  
Brodie zesztywniał. Nie zareagował na to spontaniczne i głośne 
powitanie. Zbliżyła się do niego i pocałowała lekko w policzek. Nadal 
stał napięty i milczący.
Kochany! Wyglądasz jak zawsze niezwykle przystojnie! Przyszedłeś się 
zabawić? - wykrzykiwała nadal Chri-stabel. I dopiero w tym momencie 
spostrzegła, że nie jest sam. Zaskoczona, spojrzała na Donnę. Nagle jej 
wzrok zrobił się lodowaty. Poznała, kogo ma przed sobą.
Toż to chyba Donna Cowley! - powiedziała nieswo-im głosem.
Znajomi pięknej modelki stali roześmiani tuż obok niej. Donna 
zobaczyła, jak jeden z mężczyzn lekko skinął głową w ich kierunku. 
Brodie grzecznie, lecz chłodno odwzajemnił powitanie.
Christabel kokieteryjnie odrzuciła w tył głowę. W jej uszach zabłysły 
brylantowe kolczyki. Uśmiechnęła się sztucznie i zwróciła do Donny:
- Byłam przekonana, że mieszkasz za granicą.
Tak. - Donna nie była w stanie prowadzić z tą kobietą żadnej 
kurtuazyjnej rozmowy. Za bardzo jej nienawidziła. Brodie musiał być 
nieprzytomnie zakochany w Christabel, w przeciwnym bowiem razie 
nie wybaczyłby niewierności i zerwał znajomość. Modelka przed 
chwilą powiedziała, że od dawna się nie widzieli. A przecież spędzili 
razem ostatnią noc! Donna już wcześniej wiedziała, że ta kobieta nie 
postępuje uczciwie, ale ostatnie kłamstwo, tak gładko przed chwilą 
wypowiedziane, wprost ją zaszokowało.
Sama myślę o tym, żeby gdzieś wyjechać - mówiła Christabel, rzucając 
okiem na napiętą twarz Brodie'ego. - Najchętniej wybrałabym się do 
Stanów. Do Nowego Jorku. Tam jest wspaniale, prawda? - Przez ramię 
uśmiechnę-

117
 
la się zalotnie do jednego ze stojących obok mężczyzn. Odpowiedział 
radosnym, pełnym zachwytu spojrzeniem.
Donna czuła, że słowa Christabel są skierowane wyłącznie do 
Brodie'ego. Czy wspominając o Stanach groziła, że go porzuci, jeśli się 
z nią nie ożeni? A co on na to? Jak się zachowa? - zastanawiała się.
- Nadal pracujesz jako modelka? - zwróciła się do
Christabel. - Krótka to kariera, prawda? - W głosie Donny
pobrzmiewał złośliwy ton. Zaskoczony Brodie rzucił jej
ukradkowe spojrzenie.
Christabel otworzyła szeroko usta i ukazała w uśmiechu komplet 
przepięknych, śnieżnobiałych zębów.
- Kochana, praca modelki to zaledwie krok na drodze
do lepszego świata - odrzekła znacząco.
Raczej do łóżek bogatych mężczyzn, pomyślała Donna. Miała 
nieprzepartą ochotę wymierzyć policzek tej przewrotnej kobiecie, ale w 
porę się powstrzymała.
Brodie wsunął rękę pod ramię dziewczyny.
- Na nas już czas. Musimy iść. Miło było was zoba
czyć. - Jego grzeczny uśmiech był przeznaczony dla osób,

background image

z którymi przyszła Christabel. Na nią nawet nie spojrzał.
Wsiedli do windy.
Między Brodim a Christabel powstał jakiś konflikt. Coś jest nie w 
porządku, skonstatowała Donna. Czyżby tym razem rozstali się na 
dobre? A może w obecności innych ludzi grali w jakiegoś swoistego 
pokera o im tylko znaną Stawkę? Kto był lepszy? Kto w tym pojedynku 
zwyciężał? Na te pytania nie potrafiła sobie odpowiedzieć.
Gdy wysiedli z windy, Brodie zapytał:
Czemu jesteś zła?
Nie jestem - zaprzeczyła gwałtownie.
Czyżby?

118
 
Zignorowała tę uwagę i szybkim krokiem przemierzyła parking. 
Mężczyzna szedł tuż za nią. Nie wytrzymała i wy-buchnęła:
Dlaczego ta kobieta powiedziała, że od dawna się nie widzieliście? To 
było przecież grubymi nićmi szyte kłamstwo!
Aha, więc zezłościła cię Christabel. Tak właśnie przypuszczałem.
O co wam chodziło? Znów się pokłóciliście? - spytała Donna.
Brodie otworzył samochód, przytrzymał jej drzwi i usiadł za 
kierownicą. Dopiero gdy wyjeżdżali z parkingu, odezwał się 
spokojnym, opanowanym głosem:
Nie da się tego łatwo wytłumaczyć. Pamiętaj, że mamy teraz inne 
sprawy na głowie. Przyjechaliśmy przecież po to, żeby znaleźć Gavina.
Szukamy igły w stogu siana! - wybuchnęła. - Trzeba było od razu 
wyjechać z domu w ślad za nim. Masz szybszy samochód. Mógłbyś na 
szosie siedzieć Gavinowi tak długo na ogonie, aż by się zatrzymał.
- Lub rozbił - uzupełnił Brodie.
Donna popatrzyła na niego, zaskoczona.
- Nie przyszło ci do głowy, że gdybym wyruszył za nim
w pościg, wcisnąłby gaz do deski i zaczął jechać jak szale
niec? Potrafi zachowywać się nieodpowiedzialnie, kiedy
bywa w tak podłym nastroju jak dzisiaj. Zastanawiam się,
na ile dobrze znasz swego brata.
Zaparkował w pobliżu St James's Club.
- Może poczekasz w samochodzie, a ja tymczasem zaj
rzę do środka - zaproponował.
- Wolę iść z tobą - odrzekła. - Wątpię, czy Gavin zech-

119
 
ce opuścić lokal na twoją prośbę. Ja więcej u niego wskóram.
- Wyjdzie, gdy go o to poproszę. - W glosie Brodie'e-go wyczuła upór. - 
Zostań tutaj, Donno. Postąpisz sensowniej.
Niechętnie posłuchała jego rady. Jeśli Gavin już zdążył sobie popić, 
może dojść do scysji. Lepiej, żeby nie była świadkiem awantury.
Nie czekała długo. Siedząc w samochodzie zobaczyła w lusterku, jak 
Brodie wyciąga z klubu szamocącego się, podpitego Gavina. Brat klął i 
głośno wymyślał, używając słów, jakich wolałaby nie słyszeć.
Brodie wykręcił mu ręce i poprowadził w stronę wozu.
Roztrzęsiona Donna szybko otworzyła tylne drzwi. Ga-vin został 
brutalnie wepchnięty do środka. Popatrzył na siostrę z taką furią, że aż 
pobladła. Szarpał klamkę, lecz Brodie włączył automatyczną blokadę 

background image

drzwi i uruchomił silnik. Ruszyli.
Jechali tak szybko, że przerażona Donna przez całą drogę trzymała się 
kurczowo siedzenia.
Kiedy dotarli szczęśliwie na miejsce, Brodie wyłączył blokadę zamka. 
Gavin wygramolił się niezdarnie z samochodu i, nie zważając na nich, 
sztywnym krokiem, lekko się zataczając, wszedł do domu.

ROZDZIAŁ  ÓSMY
Kiedy następnego dnia Donna weszła do szpitalnego pokoju, zobaczyła, 
że ojciec nie leży już w łóżku. Zaskoczona, zatrzymała się w drzwiach, 
obładowana kwiatami i książkami.
Na widok zdumienia malującego się na twarzy córki James Cowley 
uśmiechnął się z zadowoleniem.
- Nie mylą cię oczy! - powiedział z dumą.
- Lekarze pozwolili ci wstać z łóżka? - zapytała, zbli
żając się do niego powoli.
- Oczywiście.
Siedział w fotelu. Był ubrany w gruby szlafrok. Na kolanach trzymał 
rozłożoną gazetę.
Donna pochyliła się i ucałowała ojca w policzek.
Wyglądasz znacznie lepiej. Coś mi się zdaje, że niedługo wrócisz do 
domu.
Obiecują, że wypuszczą mnie stąd za tydzień. Podobno poprawa jest 
znaczna. Lekarze uważają, że pacjent powinien jak najwcześniej zacząć 
podnosić się z łóżka. Wtedy podobno szybciej dochodzi do siebie.
Donna położyła bukiet róż na stoliku przy łóżku i pokazała ojcu 
kryminały, które przyniosła.
- Lekka lektura. W sam raz dla ciebie. Żeby mózg się
nie wysilał, a równocześnie nie rdzewiał.
Słysząc słowa córki James Cowley skrzywił się wyraźnie.
121
 
- Miałem atak serca. To nie choroba umysłu. Moja
głowa jest w porządku.
Dziewczyna wzięła krzesło z kąta pokoju, postawiła je obok fotela i 
usiadła.
- Kiedy wstałeś z łóżka? - zapytała.
Pięć minut przed twoim przyjściem! - odrzekł z uśmiechem. -I wrócę 
tam zaraz po skończonej wizycie. Lekarze chcą mnie szybko usprawnić. 
Potrzebne im wolne łóżko. Wprost mi to powiedzieli. Śliczne róże. 
Sama je zrywałaś?
Tak. Na dowód mogę pokazać rankę po kolcu. - Wyciągnęła rękę.
Wypatrzył mały, czerwony punkcik na palcu. Przyciągnął dłoń córki i 
pocałował.
Donna była zaskoczona zachowaniem ojca. Zaczerwieniła się po 
korzonki włosów. Po raz pierwszy od wczesnego dzieciństwa okazał jej 
dowód sympatii.
Oboje poczuli się speszeni. James Cowley przerwał milczenie.
Gdzie jest Brodie? - spytał.
W biurze - odparła dziewczyna. Z aprobatą kiwnął głową.
- To dobrze. Bardzo dobrze. Kieruje przecież firmą.
Spoczywa na nim teraz duża odpowiedzialność. Mówił ci
chyba o tym.
Donna postanowiła zmienić temat. Ojciec nie pytał o Gavina. Zaczęła 

background image

więc sama mówić o bracie.
- Gavin nie przyjechał, bo źle się czuje. Jest przeziębio
ny. Pomyśleliśmy oboje, że będzie lepiej, jeśli zostanie
w domu i dziś cię nie odwiedzi.
Kiedy Brodie wyciągnął go z klubu, Gavin był bardzo

122
 
pijany. Rano musiał więc mieć potężnego kaca. Donna nie miała 
najmniejszej ochoty oglądać brata. Z pewnością był w okropnym 
humorze.
Już sam nie wiem, co robić z tym chłopakiem - powiedział James 
Cowley ze zmarszczonym czołem. - Przecież nie jest głupi. Zupełnie nie 
rozumiem, dlaczego tak źle radzi sobie w firmie.
Ojcze, czy chciałeś kiedyś zostać malarzem? - ni stąd, ni zowąd spytała 
Donna.
Skąd ci coś takiego w ogóle przyszło do głowy? Oczywiście, że nie. Nie 
mam pojęcia o rysowaniu.
Donna widziała, że ojciec jest zaskoczony. Mówiła dalej:
Gavin ma talent.
Czyżby chciał zostać malarzem?
Nie,
Zobaczyła, że odetchnął z ulgą.
Dzięki Bogu! Ale mnie przestraszyłaś! Artyści to jedna wielka banda. 
Na bakier z moralnością.
Gavin ma większe aspiracje - ciągnęła Donna. - Uważam, że jest bardzo 
zdolny.
Do czego? Do hazardu? Do picia? - W podniesionym głosie Jamesa 
Cowleya przebijał gniew.
Postanowiła szybko go ułagodzić.
- Zobaczysz, że z tego wyrośnie.
- Wolałbym, żeby bardziej przypominał ciebie. Ty wy
rosłaś na dzielną kobietę. Przeniosłaś się do obcego kraju,
zdobyłaś zawód i niezłą pozycję. Początkowo byłem zły, że
opuściłaś dom i wyjechałaś. Ale Brodie miał rację. Przeko
nał mnie, że powinnaś zdobyć trochę samodzielności i zo
baczyć, jak wygląda świat, zanim założysz rodzinę. Byłob)
dobrze, gdyby Gavin postąpił podobnie. Przecież ten chło
pak ma już prawie dwadzieścia cztery lata!

123
 
Donna w milczeniu trawiła słowa ojca. Czyżby Brodie od samego 
początku myślał o tym, by wcześniej czy później ściągnąć ją z 
powrotem do domu?
Skąd wiedział, co się z nią dzieje? Od Gavina? Brat odwiedzał ją w 
Paryży i pisywali do siebie. A może Brodie korzystał z usług agencji 
detektywistycznej, tej samej, która ostatnio śledziła jej brata we Francji?
- A propos Paryża - powiedziała spokojnie do ojca.
- W najbliższy weekend wracam do siebie. Moja najlepsza
przyjaciółka wychodzi za mąż. Obiecałam być na jej ślu
bie.
Kiedy się zobaczymy?
Chyba dopiero w następny wtorek.

background image

Czy Brodie jedzie z tobą? - zapytał James Cowley, marszcząc czoło.
Nie. Będzie ciebie odwiedzał, podobnie jak Gavin. Wrócę najwcześniej, 
jak to będzie możliwe. Przyrzekam.
Donna nie wyjeżdżałaby do Francji, gdyby ojciec czuł się gorzej. Dziś 
rano, przed przyjściem do szpitala, postanowiła, że zadzwoni do Alaina 
Roche'a, a także do Marie--Louise i powie im, że musi pozostać w 
Londynie i na ślub nie przyjedzie.
Teraz, widząc tak dużą poprawę zdrowia ojca, zdecydowała się jednak 
pojechać do Lyonu. Z Londynu wyleci w sobotę, tak że poza domem 
będzie tylko dwa dni. Nic złego w tym czasie stać się nie powinno.
Usłyszała dzwonek oznajmiający zakończenie wizyt. Wstała i 
pocałowała ojca.
Postaram się wrócić już w poniedziałek - obiecała.
To bardzo dobrze. - Cowley uśmiechnął się do córki. Do domu dotarła 
dopiero wpół do piątej. Po drodze

124  
zatrzymała się w Saffron Walden, żeby zrobić zakupy i spokojnie wypić 
herbatę w kawiarni. W holu zastała panią Eyre.
Jak czuje się dziś twój ojciec? - zapytała gospodyni.
Znacznie lepiej.
- To wspaniała wiadomość. Kiedy poprzednim razem
pan Cowley miał atak, Gavin był zrozpaczony. Sądził, że
stało się to z jego powodu. Zawsze okropnie się sprzeczali.
Żyli jak pies z kotem.
- Bardzo się wtedy pokłócili? - spytała Donna.
- Tak - potwierdziła pani Eyre. - Pan Cowley stracił
przytomność i zabrali go do szpitala, a Gavin tak się tym
przejął, że przez kilka dni prawie nic nie jadł.
Czy dlatego nic mi nie powiedział o chorobie ojca?
- zastanawiała się Donna, wchodząc po schodach na górę.
Nie chciał mówić o tym, bo czuł się winny?
Zajrzała do jego sypialni. Była pusta. Nigdzie ani śladu brata. Gdzie się 
podział? Właśnie zamierzała zejść na dół i zapytać o to panią Eyre, gdy 
na piętrze otworzyły się drzwi i ze swego pokoju wyszedł Brodie.
- Wróciłeś wcześniej - stwierdziła Donna.
Spodziewała się go znacznie później. Biuro firmy było
czynne do wpół do szóstej, a dojazd z Londynu w godzinach szczytu 
zabierał wiele czasu.
- Przyjechałem bezpośrednio po lunchu z klientem
- wyjaśnił. - Chciałem porozmawiać z Gavinem.
- Gdzie jest? Nigdzie nie mogę go znaleźć.
- Wyjechał - odrzekł krótko Brodie i zawrócił do po
koju.
Donna poszła za nim.
- Wyjechał? Dokąd? Wyjaśnij mi, proszę.
Zaczął rozpinać koszulę.

125
 
Idę pod prysznic. Zgrzałem się w samochodzie wracając z Londynu.
Powiesz mi wreszcie, gdzie jest Gavin? - nalegała zniecierpliwiona.
- Pojechał do Midlands na dwa dni.

background image

Mężczyzna ściągnął koszulę.
Dopiero teraz Donna zwróciła uwagę, że rozbiera się przy niej bez 
skrępowania. Spojrzała na gładkie, umięśnione ramiona i opalony tors 
pokryty gęstym owłosieniem. Mimo że Brodie tak wiele czasu spędzał 
w firmie, miał ciało i sylwetkę sportowca.
Przełknęła ślinę.
- Po co? - pytała natarczywie, już nieco schrypniętym
głosem.
Dotknął ręką suwaka w spodniach.
- Czy nie moglibyśmy porozmawiać później? Marzę
o tym, żeby się wreszcie umyć.
Z zarumienioną twarzą dziewczyna obróciła się na pięcie i zwrócona 
twarzą do wyjścia spytała jeszcze raz:
- Po co tam pojechał? Przecież chyba uzgodniliśmy, że
nie pozostawimy Gavina samemu sobie, dopóki nie zasięg
nie porady twojego znajomego psychiatry!
Za plecami usłyszała odgłos rozpinanego suwaka u spodni. Szybko 
podeszła do drzwi.
- Donno, nie możesz traktować brata jak dziecko - po
wiedział Brodie. - Jeśli chce uprawiać hazard, nic go nie
powstrzyma. Dziś po południu wyjeżdżał do Midlands je
den z naszych handlowców i Gavin z nim się zabrał. Geor-
ge ma głowę na karku. Wie, w czym rzecz, jeśli chodzi
o twego brata, i będzie miał go na oku. Ma syna niewiele
młodszego niż Gavin i umie z nim postępować.
Słysząc za plecami szelest zdejmowanych spodni, otwo-

126
 
rzyła drzwi na korytarz. Była już na progu, gdy dobiegł ją głos 
Brodie'ego:
W Midlands załatwiłem twemu bratu wizytę w dyrekcji małej, 
prywatnej wytwórni szkła. Jeśli go zaaprobują, będzie mógł u nich 
odbyć praktykę. To właściwie nie fabryczka, lecz warsztat. Nauczy się 
tam znacznie więcej niż na najlepszych kursach zawodowych.
To ładnie z twojej strony. Czy Gavin był zadowolony?
Donna odruchowo chciała się odwrócić, ale w porę uprzytomniła sobie, 
że Brodie jest już pewnie nagi.
- Tak. Jutro wieczorem dowiemy się, czy go przyjęli
- odpowiedział.
W tym momencie poczuła jego ręce na swoich ramionach. Przycisnął ją 
do siebie.
- Co robisz? - wyjąkała.
Zaczął całować jej kark, oddechem lekko rozdmuchując włosy na szyi.
- A gdzie nagroda za to, że tak troszczę się o twego
brata?
Chciałeś wziąć prysznic - przypomniała. Czuła dotyk umięśnionych 
nóg.
Mam czas.
Przesunął dłonie w dół i objął ją w talii. W chwilę potem, gdy lekko 
dotknął palcami jej piersi, zaczęła się gwałtownie wyrywać. Puścił ją od 
razu.
Biegnąc do swego pokoju, słyszała jeszcze głośny śmiech Brodie'ego.
Zadyszana oparła się o framugę. Jak śmiał tak się zachowywać! 

background image

Przecież nadal był zainteresowany Christabel!
Wciąż nie chciał nic mówić na jej temat. Milczał jak zaklęty. Swój 
romans ukrywał przed wszystkimi. Nawet

  127
James Cawley nie wiedział, że zanim się poznali, Brodie był zaręczony 
z inną kobietą!
Trochę się uspokoiła. Wróciła pamięcią do dawnych czasów.
Brodie'ego poznała na przyjęciu. Właśnie skończyła college i na 
początek podjęła pracę w dziale kadr firmy ojca. Poinformowała go od 
razu, że to zajęcie traktuje jako tymczasowe i że zamierza robić karierę 
zawodową.
James Cowley miał staroświeckie poglądy. W przeciwieństwie do córki 
uważał, że miejsce kobiety jest w domu, przy mężu i dzieciach. Od 
samego początku kojarzył Donnę z Brodim Foxem i wcale się z tym nie 
krył.
Czysty przypadek zrządził, że zakochała się nieprzytomnie w tym 
samym człowieku, którego wybrał dla niej ojciec.
Dopiero po kilku miesiącach znajomości Brodie zaczął czynić drobne 
aluzje co do ich ewentualnego związku. Pewnego dnia zapytał Donnę, 
gdzie chciałaby mieszkać.
- Wolisz wieś czy miasto? W Londynie byłoby nam
wygodniej. - Po raz pierwszy wówczas konkretnie poru
szył temat ich wspólnej przyszłości.
Kilka dni potem, gdy byli na Bond Street, zatrzymał się przed wystawą 
jubilera. Przyglądał się leżącym pierścionkom.
- Jaki kamień podoba ci się najbardziej? - zapytał.
Była w siódmym niebie! Marzyła o tym, żeby wyjść za
Brodie'ego. Nie miała wtedy pojęcia, że niedawno rozstał się ze swoją 
dziewczyną i natychmiast chwytał to, co najlepsze: nową, bogatą 
narzeczoną, otwierającą mu drogę do kariery.
Byłam tak nieprzytomnie zakochana! Sama wpadłam mu w ręce! - 
myślała teraz zrozpaczona.

128
 
Zaczęła zastanawiać się nad przyszłością.
Jedno było pewne. Ojciec nie może zostać sam, jeśli Gavin przeniesie 
się do Midlands. Musi zlikwidować więc mieszkanie w Paryżu, rzucić 
pracę i wrócić do domu.
Ale tutaj, niestety, ciągle będzie się natykała na Bro-die'ego. 
Westchnęła ciężko. To poważna przeszkoda. Taka sytuacja oznaczała 
stałe kłopoty.
Wzięła prysznic i przebrała się. W chwilę później usłyszała pukanie do 
drzwi, a potem znajomy głos:
- Pani Eyre chce dziś wcześniej podać kolację. Wybiera
się w odwiedziny do siostry.
Donna zeszła na dół.
Siedli do stołu. Nie miała apetytu.
- Jeśli Gavin wyjedzie, twój ojciec zostanie tu sam.
Trzeba temu zaradzić - powiedział Brodie.
Nie odezwała się ani słowem.
- Będziesz musiała wrócić do domu - dodał po chwili
miękkim głosem, lekko się przy tym uśmiechając. - Do

background image

brze wiesz, że James nie może mieszkać sam. Jeśli nie
wrócisz, Gavin zostanie. Odbierzesz bratu szansę wyrwa
nia się z domu.
A więc dlatego wypchnął Gavina do Midlands! Dopiero teraz 
zrozumiała jego intencje. Miał w tym własny interes!
Postanowiła nic nie mówić o planowanym wyjeździe do Lyonu. 
Obawiała się, że Brodie wymyśli coś, aby jej w tym przeszkodzić. Jutro, 
zaraz po jego wyjściu do biura, poprosi panią Eyre o podwiezienie na 
stację, do pociągu, i z Londynu najbliższym samolotem odleci do 
Paryża.

ROZDZIAŁ    DZIEWIĄTY
Marie-Louise promienieje, pomyślała Donna, wodząc za nią wzrokiem 
na przyjęciu weselnym. Jej przyjaciółka przechodziła od grupy do grupy 
gości zgromadzonych w obszernej hotelowej sali balowej. Witała się z 
nimi i całowała na sposób francuski: po razie w oba policzki dalekich 
krewnych, dwukrotnie najlepszych przyjaciół. Aż trzykrotnie Marie-
Louise ucałowała babcię.
Ona to pożyczyła dzisiejszej pannie młodej przepiękny miękki welon. 
Liczył sobie ponad dwieście lat, a koronka z czysto białej przybrała 
odcień kremowy. W fałdach welonu połyskiwały naszyte nań perły i 
drobniutkie małe różyczki.
Uroczystości zaślubin trwały długo i były wspaniałe. Spod sklepienia 
średniowiecznego kościoła płynęły śpiewy chóralne. Przez stare 
okienne witraże przebijały do wnętrza promienie słońca. Panna młoda 
wyglądała niezwykle efektownie.
- Jesteś zadumana, moja droga - powiedział Alain,
uśmiechając się ciepło do Donny. - Dlaczego?
- Rzeczywiście tak wyglądam?
Na jej twarzy musiały odbijać się mieszane uczucia. Z jednej strony 
cieszyła się bardzo szczęściem Marie--Louise, z drugiej zaś zazdrościła 
przyjaciółce. Miłości i kochanego męża. Szczęśliwej i bezpiecznej 
przyszłości.
130
 
Chciałabyś wyjść za mąż? - pytał nadal Alain.
Czy to oświadczyny?
Roześmiał się i z udawanym przerażeniem podniósł obie ręce do góry.
Ależ nie, moja droga! Ja do małżeństwa się nie nadaję! W 
przeciwieństwie do ciebie. - Przyjrzał się jej uważ-nie. - Ty się 
nadajesz. Tak sądzę.
Większość ludzi się pobiera. Wcześniej czy później - odrzekła 
spokojnie Donna.
Ja do nich nie należę - z pełnym przekonaniem powiedział Alain.
Godzinę później tańczyli razem i na parkiecie niemal zderzyli się z 
Marie-Louise wirującą w ramionach Jean--Paula.
- Dobrze się bawicie? - spytała świeżo upieczona mał
żonka.
- Znakomicie!-odrzekli jednocześnie.
Donna uprzytomniła sobie nagle, że od dziś jej stosunki z przyjaciółką z 
konieczności będą musiały ulec zmianie. Nadal zapewne pozostaną w 
kontakcie, ale ich życie potoczy się różnymi torami.
Marie-Louise będzie miała wiele zajęć, nowych znajomych i przyjaciół, 
zaabsorbują ją sprawy inne niż dotychczas. Ślub jest zarówno 

background image

początkiem, jak i końcem. Punktem zwrotnym w życiu.
Trochę później miały okazję porozmawiać przez chwilę same.
- Co z ojcem? - spytała Marie-Louise.
- Lepiej, ale serce ma słabe - odparła Donna.
Opowiedziała pokrótce przyjaciółce wydarzenia z ostat
niego tygodnia.
- Zostawiłam naszej gospodyni - ciągnęła - adres i nu-

  131
mer telefonu hotelu, w którym się zatrzymałam. Gdyby ojcu się 
pogorszyło, w każdej chwili będzie mogła się ze mną skontaktować. 
Przykro mi, że nie mogę zostać na imprezie, którą Alain i reszta naszej 
paczki organizują na jutro. Muszę wracać do Londynu.
- To jednak miło, że w takiej sytuacji w ogóle zdecydo
wałaś się przyjechać do Lyonu. Dziękuję ci bardzo. - Ma
rie-Louise nachyliła się w stronę Donny i ucałowała ją ser
decznie w oba policzki. - Dzięki za prezent ślubny. Ta
srebrna patera do owoców jest przepiękna. Bardzo się nam
podoba.
Odezwiesz się do mnie? - spytała Donna.
Oczywiście. Zostajesz w Paryżu?
- Nie. Zdecydowałam się wrócić na stałe do domu - od
rzekła z westchnieniem. Nie zwierzyła się Marie-Louise ze
wszystkich swych trosk. Nie miały czasu dla siebie, a i mo
ment nie był odpowiedni.
- Alain będzie niepocieszony.
- Jakoś to przeżyje. - Donna się roześmiała.
Państwo młodzi wcześnie opuścili gości. Wyjeżdżali
w podróż poślubną. Przyjęcie jednak trwało nadal. Wszyscy świetnie się 
bawili.
- Powinniśmy już iść - zwróciła się Donna do Alaina.
Spojrzała na zegarek. Dochodziła dziesiąta. - Jeśli jutro
rano mam zdążyć na samolot do Londynu, powinnam po
łożyć się wcześnie.
Przyjaciel zrobił zmartwioną minę.
- Przecież jest dziecinna pora! Sądziłem, że wybierze
my się jeszcze gdzieś potańczyć.
Reszta towarzystwa z radością podchwyciła jego propozycję.
- Świetnie! Idziemy!

132
 
- Nie mogę - odrzekła Donna.
Chodź - prosił Alain. - Śluby sprawiają, że od razu wpadam w depresję. 
Musisz mnie rozruszać.
Z pewnością zrobi to któraś z twoich licznych wielbicielek - 
powiedziała dziewczyna ze śmiechem. - Naprawdę powinnam już 
wracać do hotelu. Bardzo proszę, idźcie beze mnie.
Mówi się trudno - odparł zrezygnowany Alain. - Proponuję klub disco. 
Odprowadzę Donnę do hotelu i później do was dołączę - rzucił w 
kierunku przyjaciół.
- O ile później? - zapytał ktoś nieco złośliwie.
Kiedy wyszli na ulicę, Alain zachowywał się, jak zawsze, normalnie, po 
przyjacielsku. Nie próbował uwodzić Donny. Flirtował z nią tylko 

background image

publicznie, przy znajomych, żeby podtrzymać reputację donżuana.
W hotelu wsiedli do windy. Ich pokoje znajdowały się na tym samym 
piętrze. Alain poczekał, aż Donna otworzy drzwi do siebie i zapali 
światło. Ucałował ją kordialnie w oba policzki.
- Nie zapomnij o nas. Będę tęsknił za tobą. Napiszesz?
Oczywiście. - Roześmiała się wesoło. Stała w otwartych drzwiach. - Ale 
obiecaj, że mi odpowiesz.
Nie mam twojego adresu w Anglii. Możesz mi go teraz dać?
Weszła do pokoju i otworzyła torebkę, żeby wyciągnąć ołówek i kartkę 
papieru.
Alain wszedł za nią do środka i nogą przymknął za sobą drzwi. Czekał 
spokojnie, aż zapisze swój adres.
Przyjaciele nigdy w to nie uwierzą, że jego znajomość z tą atrakcyjną 
kobietą jest wyłącznie platoniczna. Miał reputację uwodziciela, z 
pewnością zasłużoną, lecz teraz,

133
 
gdy zdążył się w życiu już wyszumieć, zaczynała mu niekiedy ciążyć 
jak kula u nogi.
Donna podała mu kartkę z adresem. Przeczytał, złożył starannie na pół i 
wsunął do portfela.
- Dobrego lotu do Londynu - powiedział na pożegna
nie.
Hotel był opustoszały. Wszędzie panowała cisza. Nieliczni goście 
przebywali jeszcze na mieście lub już spali. Alain i Donna rozmawiali 
półgłosem. Oczywiście po francusku.
- Dobranoc. - Donna pocałowała go w policzek. - Baw
się dobrze.
Stał tyłem do drzwi na korytarz. Przez cały czas ich rozmowy były 
uchylone.
- Nie mam ochoty na zabawę. Ale muszę iść, bo pomy
ślą sobie nie wiadomo co. - Uśmiechnął się lekko. - A ty
kładź się od razu do łóżka.
W tym momencie od strony korytarza ktoś tak silnie popchnął 
przymknięte drzwi, że Alain aż się zatoczył, pociągając ją za sobą. 
Chroniąc się przed upadkiem, złapała go odruchowo. Całym ciałem 
głucho uderzył w ścianę, równocześnie obejmując dziewczynę.
Nic ci nie jest? - zapytał.
Co się dzieje? - Donna spojrzała na otwarte drzwi.
- Pewnie jakiś pijak - z niesmakiem odparł po francu
sku.
Nie odrywała wzroku od drzwi. Ukazała się w nich sylwetka rosłego 
mężczyzny. Na jego widok dziewczynie zrobiło się słabo.
- Pozwól, że ja sam to załatwię. - Alain odsunął ją na
bok i stanął twarzą w twarz z intruzem. Wydawało mu się,
że gdzieś już widział tego człowieka.

134  
Donna stanęła jak wryta.
Skąd wziął się tutaj Brodie? Co on tu robi?
Była przerażona.
Monsieur, proszę opuścić ten pokój, zanim wezwę policję hotelową - 
powiedział Alain po francusku, cedząc z osobna każde słowo.

background image

Muszę z tobą porozmawiać, Donno - odezwał się gość po angielsku, a 
jego głos był lodowaty.
- Znasz tego mężczyznę? - spytał Alain.
Tak. To... - zaczęła, a na jej policzki wystąpił szkarłatny rumieniec.
Każ wyjść stąd temu facetowi, zanim rozkwaszę mu gębę! - ostro 
przerwał jej Brodie.
Aha, już wiem, skąd znam tę twarz - stwierdził flegmatycznie Alain, 
przyglądając się gościowi zwężonymi oczyma. - Paryż. Ritz. Czy to z 
tym panem jadłaś tam kolację?
Alainie, przepraszam cię bardzo, ale bądź tak dobry i zostaw nas 
samych. Muszę z nim porozmawiać.
- Czy rzeczywiście chcesz tego, cherie?
Chce czy nie chce, to bez znaczenia - oświadczył Brodie arogancko, 
tym razem dobrą francuszczyzną. - Wyrzuć go stąd wreszcie! - z 
wściekłością zwrócił się do Donny.
Pańskie maniery pozostawiają wiele do życzenia - z niesmakiem odparł 
Alain.
Brodie zamierzył się na niego pięścią.
- Zostaw go! Mam już tego dość! - wykrzyknęła Don
na. - Jak śmiesz wdzierać się do mojego pokoju i tak za
chowywać! Masz się uspokoić, i to natychmiast!
Błyskawicznie stanęła między mężczyznami.
- Idź już - ponownie poprosiła Alaina. - O mnie się nie
martw. Ja sobie z nim poradzę.

135
 
- Nie jestem o tym w pełni przekonany, ale jeśli
chcesz... - Z rezygnacją wzruszył ramionami.
- Dziękuję ci za wszystko.
Spojrzał przeciągle na Brodie'ego.
- Jeśli zrobi pan przykrość Donnie, ze mną będzie pan
miał do czynienia.
Brodie całkowicie zignorował tę uwagę. Pokazał Alai-nowi drzwi i 
głośno je za nim zatrzasnął.
- Jak śmiesz tak postępować w stosunku do mego przy
jaciela! - wy buchnęła Donna.
Trzęsła się ze złości.
Powiadasz, przyjaciela? Czy to twój kochanek?
To moja sprawa!
Moja także.
Nie.
Powtarzam. Moja.

Mów ciszej! - Obawiała się, że Alain ich usłyszy. Brodie zbliżył się do 
niej.
Sypiasz z tym Francuzem? - zapytał złowrogo. Podniosła rękę i bez 
słowa uderzyła go w twarz. Złapał Donnę za ramiona i zaczął nią silnie 
potrząsać.
Mów prawdę!
- Nic nie powiem! To moja sprawa, nie twoja. A czy ty
mi opowiadasz o swoim bujnym życiu? Jedno mogę ci
zdradzić. Moje jest znacznie spokojniejsze.
Nadal trzymał ją mocno.

background image

- Mów prawdę! - powtórzył. - Odpowiedz! Pozwoli
łaś mu zbliżyć się do siebie? Jeśli tak, zamorduję tego
faceta!
Brodie nie panował już nad sobą. Po chwili jednak oprzytomniał.
- Przestań wreszcie mnie dręczyć - dodał nieco łagod-

136
 
niejszym tonem. - Przecież nie jesteś zakochana w tym mydłku. To 
niemożliwe.
- Skąd wiesz?
Bo... - Głos Brodie'ego lekko się załamał. - Bo należysz tylko do mnie.
Nie! - Donna aż pobladła. - Nie należę! Ciebie nienawidzę!
- Nieprawda.
Przyciągnął ją mocniej do siebie i pocałował w usta z taką pasją, że 
poczuła, jak słabnie.
Odchylił głowę i popatrzył na nią z tryumfem.
- Pobieramy się. Zaraz. Zanim twój ojciec wyjdzie ze
szpitala. Nie można go narażać na emocje związane ze
ślubem. Dowie się, gdy będzie po wszystkim. Tak będzie
sensowniej.
- Nie - wyszeptała Donna zbielałymi wargami.
Jak on w ogóle śmie mówić coś takiego?! Zależy mu na firmie, nie na 
mnie. Niedoczekanie! Tym razem nie wygra.
- Nie traćmy więcej czasu na kłótnie - powiedział Bro-
die pojednawczo.
Nadal był bardzo pewny siebie.
- Czy uważasz mnie za ostatnią idiotkę? - wybuchnęła
Donna. - Sądzisz, że zapomniałam o twojej stałej kochan
ce? O romansie z Christabel Clair? Ponownie oszukać się
nie dam. I nie zostanę twoją żoną. Nigdy!

ROZDZIAŁ   DZIESIĄTY
Brodie popatrzył uważnie na Donnę.
- Christabel? - powtórzył.
Zauważyła, że j'est zaskoczony i zdezorientowany.
- Nie udawaj, dobrze wiesz, co mam na myśli! Wasz
romans nadal kwitnie. Przyznałeś się przecież do tego.
Kiedy zatelefonowała, pojechałeś do niej natychmiast.
Spędziliście razem całą noc. A gdy ci o tym powiedziałam,
nawet nie zaprzeczyłeś!
- Nie mówiłem, że całą noc spędziłem z Christabel.
- To ona dzwoniła. Przecież sama odebrałam telefon.
Brodie ciężkim krokiem podszedł do krzesła. Usiadł,
wyciągnął przed siebie długie nogi i westchnął głęboko.
Usiądź! - powiedział do Donny.
Nie.
- Siadaj wreszcie! - zażądał kategorycznie. - Kiedy
mówiłem o zerwaniu z Christabel, przemilczałem jedną
ważną rzecz.
- Zdążyłam zauważyć-odparła jadowicie.
- Nie przerywaj. Chcesz usłyszeć całą historię? Co to ja
mówiłem? - Przeciągnął palcami po zwichrzonych wło
sach. - Aha. Przemilczałem nazwisko mężczyzny, z któ

background image

rym mnie zdradzała. Znasz go.
Ja? - W głosie Donny pojawiło się niedowierzanie.
Tym mężczyzną był Tom Reed.
138
 
- Co? To niemożliwe!
Nie mogła uwierzyć. Przecież miał tak miłą i śliczną żonę, i dwójkę 
wspaniałych dzieci! Donna zawsze wolała Jinny od jej męża. Tom 
wydawał się nudny, nieco nadęty i egoistyczny. Interesowała go tylko 
własna kariera. To, że mógł mieć romans, było wręcz 
nieprawdopodobne. I to z taką kobietą jak Christabel.
Chyba już ci mówiłem, że wtedy, w bójce, temu mężczyźnie złamałem 
nos. Pozostał krzywy. Źle mu go złożyli.
Zastanawiałam się nawet, w jakich okolicznościach Tom go złamał - 
powiedziała Donna. - No dobrze, ale jeśli to wszystko, co mi tu 
opowiadasz, jest prawdą, to dlaczego nadal się z nim przyjaźnisz? 
Nigdy nie powiedziałeś złego słowa na temat Toma. Byłam przekonana, 
że jest twoim najlepszym przyjacielem.
Był - odparł Brodie. - Trzymałem do chrztu jego synka. Bardzo lubię 
Jinny. To miła i dobra dziewczyna. Po tym, jak pobiłem się z Tomem, 
w zasadzie przestaliśmy się widywać. Wiązały nas jednak wspólne 
interesy, należeliśmy do tego samego klubu. Gdy szedłem grać w golfa, 
natykałem się na Toma. Kiedy wstępowałem na drinka, zastawałem go 
przy barze. Nie mogłem zerwać naszej znajomości bez niepotrzebnych 
plotek i wzbudzenia podejrzeń Jinny. Stopniowo zaczęło do mnie 
zresztą docierać, że należało winić przede wszystkim Christabel, a nie 
Toma. Nie należy do tego typu mężczyzn, którzy zdecydowaliby się 
zniszczyć własne małżeństwo romansując z inną kobietą. Ponadto 
bardzo kocha dzieci. Spotkaliśmy się któregoś dnia, wypiliśmy po parę 
kieliszków i Tom obiecał mi solennie, że z Christabel nigdy więcej się 
nie zobaczy.
Była przecież u Reedów na przyjęciu! - wykrzyknęła Donna.

139
 
Brodie podniósł wzrok i popatrzył na nią uważnie.
- I tam się poznałyście? Mam rację? - zapytał.
Bez słowa skinęła głową.
- Dopiero co dowiedziałem się o tym od Toma - wes
tchnął. - Pamiętasz chyba wieczorny telefon Christabel.
Dzwoniła, bo potrzebowała mojej natychmiastowej pomo
cy. Tom Reed, który był wówczas u niej, nagle zasłabł.
Chwilami tracił przytomność, majaczył i Christabel nie
wiedziała, co począć. Było oczywiste, że jej kochanek nie
jest w stanie wsiąść do samochodu i wrócić do własnego
domu. Była przerażona. Wydawało się jej, że on umiera.
Dlatego właśnie zatelefonowała po mnie.
Zamilkł na chwilę, wziął głęboki oddech i ciągnął dalej:
- Pojechałem na miejsce. Tom był w okropnym stanie.
Miał bardzo wysoką gorączkę. Bez przerwy bredził. Do
tego jeszcze był naguteńki jak święty turecki, a Christabel
nie dala rady go ubrać. Owinąłem go więc w koc, wsadzi
łem do samochodu i najszybciej, jak tylko mogłem, zawio
złem do szpitala. Żeby jakoś wytłumaczyć jego nagość,

background image

powiedziałem lekarzowi, że zasłabł w klubie podczas ką
pieli, którą brał po grze w squasha. Wyglądało na to, że
uwierzył. Starałem się, żeby moja historyjka wyglądała
przekonująco. Zależało mi jednak przede wszystkim na
tym, aby chronić Jinny.
Znów przerwał. Nabrał powietrza.
- Zostałem w szpitalu i czekałem na wyniki badań
- kontynuował. - Sporo czasu upłynęło, zanim mi powie
dzieli, że Tom ma wirusowe zapalenie płuc. Taka infekcja
nagle ścina człowieka z nóg. Musiał się od kogoś zarazić.
Oświadczono, że jego stan jest ciężki. Grozi mu zapalenie
opłucnej. Gdy tylko się upewniłem, że nie ma bezpośred
niego zagrożenia życia, pojechałem do domu Reedów.

140
 
Chciałem być przy Jinny w chwili, gdy dowie się o nagłej chorobie 
męża. Na szczęście, zachowała się dzielnie i spokojnie, ale postanowiła 
jak naszybciej znaleźć się przy Tomie. Uparła się, że w szpitalu 
pozostanie przez całą noc. Zawiadomiła telefonicznie matkę, prosząc, 
by przyjechała zająć się dziećmi. Zanim jednak starsza pani, 
mieszkająca na drugim końcu Londynu, była w stanie zjawić się w do-
niu Reedów, musiało upłynąć sporo czasu. Do szpitala Jinny chciała 
jechać natychmiast, więc zgodziłem się zostać z dziećmi aż do 
przyjazdu jej matki. Dotarła dobrze po północy. Dlatego, kiedy 
wróciłem do twojego domu, zrobiła się trzecia nad ranem.
Brodie zamilkł.
Donna słuchała uważnie jego słów. Opowiadanie brzmiało 
prawdopodobnie. Uwierzyła w nie. Zawierało konkretne fakty, łatwe do 
sprawdzenia. A ponadto w całą tę historię było zamieszane zbyt wiele 
osób. Gdyby mówił nieprawdę, z pewnością na poparcie swych słów nie 
namówiłby ani personelu szpitala, ani matki Jinny.
- A więc Tom Reed, mimo przyrzeczeń, nadal widywał
się z Christabel - powiedziała powoli.
Na twarzy Brodie'ego odmalowała się złość.
- Oszukiwał mnie. Kiedy zobaczyłem go u Christabel,
majaczył i wygadywał przeróżne rzeczy. Niektóre z nich
były nawet interesujące. Między innymi dowiedziałem się,
gdzie i w jakich okolicznościach poznałaś Christabel. To
ona tak długo męczyła Toma, aż zgodził się zaprosić ją na
przyjęcie we własnym domu. Bardzo się opierał, był temu
przeciwny. Obawiał się, że Jinny zorientuje się, co łączy go
z tą dziewczyną i wszystko się wyda. Był przerażony taką
perspektywą. Ustąpił w końcu kochance, gdyż go szanta
żowała. Podpowiedziała mu, żeby przedstawił ją żonie jako

141
 
jedną z klientek swojej firmy. I tak zrobił. Jinny była jedynie trochę 
zaskoczona tym, że tej klasy modelka inwestuje, korzystając z pomocy 
Toma. Oczywiście, męża o nic nie podejrzewała. Była go pewna. Swoje 
małżeństwo uważała za niezwykle udane i szczęśliwe.
Donna usłyszała w głosie Brodie'ego gorycz.
- Żal mi Jinny! - powiedziała z głębokim westchnie

background image

niem.
- Mnie też - przytaknął.
Usiadł obok na łóżku.
- Tego wieczoru, kiedy zachorował Tom, zobaczyłem
Christabel po raz pierwszy od dwóch lat - powiedział po
woli.
Donna odruchowo odsunęła się od niego i oparła na poduszce.
I przez cały ten czas Tom miał romans z Christabel. Okropność. Jak 
mógł tak zdradzać żonę?! - Na moment zapomniała, że Brodie siedzi tuż 
obok. Ogarnęła ją złość. A co by się stało, gdyby Jinny dowiedziała się 
o całej tej koszmarnej sprawie? Tom zrujnowałby jej szczęście. - Jak 
mógł zrobić coś podobnego?! - dodała po chwili głośno.
Sam nie jestem w stanie tego pojąć - odparł z zadumą. - Byłem tak 
wściekły, że miałem ochotę o wszystkim opowiedzieć Jinny. Ten 
nędzny facet nie jest jej wart. Jest za dobra dla niego. Ale taka 
wiadomość by ją zniszczyła. Więc nic nie powiedziałem. Po prostu nie 
potrafiłem.
I dobrze, że tego nie zrobiłeś. Ale Tom powinien ponieść zasłużoną 
karę. Przez całe lata oszukiwał i okłamywał. Żonę, przyjaciela i całe 
otoczenie. A na domiar złego wiedział doskonale, że to Christabel 
rozbiła z premedytacją nasz... - urwała nagle. Jej oczy napotkały wzrok 
Brodie'ego.

142
 
- Tak - powiedział pozornie spokojnym głosem. -
Wreszcie, po dwóch latach, Tom mimo woli zdradził się
przede mną, że to jemu i Christabel zawdzięczam, Donno,
nasze rozstanie i zerwane zaręczyny. Musiał mieć jednak
wyrzuty sumienia, bo majacząc w gorączce bez przerwy do
tego wracał. Ten facet jest pod całkowitym wpływem Chri
stabel. Gdyby mu kazała, wskoczyłby dla niej w ogień.
Zamilkł, lecz po chwili znów zaczął mówić:
- Ta kobieta go omotała. Sam Tom jest człowiekiem
bardzo przeciętnym. Niezbyt bystrym. Brak polotu nadra
bia sumiennością i pracowitością. W życiu, zanim zainte
resował się Christabel, zawsze postępował w sposób wła
ściwy. Ciężko pracował, był dobrym mężem i troskliwym
ojcem, prawdziwą podporą rodziny. Prowadził uporządko
wane, spokojne życie. Na początku zaczął flirtować z Chri
stabel, jak sądzę, po prostu z nudów. Chciał nieco urozmai
cić swą jednostajną egzystencję, mieć trochę dodatkowych
emocji, zakosztować zakazanego owocu. Spróbował
i wpadł z kretesem. Tak, że nie potrafił się uwolnić z sideł
tej kobiety. Stosunku Toma do Christabel nie nazwałbym
miłością. To było raczej opętanie. Całkowicie zwariował na
jej punkcie.
Brodie skończył swą opowieść. Popatrzył na Donnę. Pod wpływem jego 
przenikliwego wzroku znów poczuła się nieswojo i niepewnie. 
Przełknęła ślinę.
Będzie lepiej, jeśli sobie teraz pójdziesz - powiedziała nerwowo. - 
Zrobiło się bardzo późno. A ja muszę wstać wcześnie, by zdążyć na 
ranny samolot do Londynu.
Usłyszałaś ode mnie całą prawdę - powiedział poważnym tonem, nie 

background image

zważając na jej słowa. - Sądzę, że należy mi się teraz rewanż. Powiedz 
wreszcie, co łączy cię z tym Francuzem?

  143
Nie podnosząc wzroku odrzekła spokojnie:
- Jesteśmy przyjaciółmi. I to wszystko.
Czyżby? - syknął ze złością. Wyraźnie nie był przekonany.
Tak, to wszystko! - Podniosła gniewnie głowę. - Do Lyonu przyjechała 
nas cała paczka. Osiem osób. Byliśmy zaproszeni na ślub mojej 
przyjaciółki. Po weselu całe towarzystwo postanowiło iść jeszcze do 
dyskoteki. Odmówiłam, bo jutro muszę wstać wcześnie. Dlatego Alain 
odprowadził mnie do hotelu. Zaraz potem miał dołączyć do reszty 
znajomych.
Nie flirtuje z tobą? - zapytał Brodie z niedowierzaniem.
Jeśli zechce, może mieć codziennie inną kobietę. Ma wręcz 
nieprawdopodobne powodzenie. Zaczyna go to jednak męczyć. Biedny 
Alain.
Ten facet jest pociągający dla kobiet? - prychnął. -Wolne żarty!
A co ty możesz wiedzieć na ten temat? - cierpkim głosem spytała 
Donna. - Nie jesteś przecież kobietą.
- Fakt - mruknął i zaraz potem uśmiechnął się szeroko.
- Chcesz, żebym ci tego dowiódł?
Szybko się od niego odsunęła.
- Chcę, żebyś wstał z mego łóżka i natychmiast stąd
wyszedł!
Nawet się nie poruszył.
- Pozostało nam jeszcze kilka spraw do wyjaśnienia
- oświadczył sucho.
- Nie mamy o czym mówić!
- Dlaczego mi nie powiedziałaś, że jedziesz do Lyonu
na ślub przyjaciółki? Ni stąd, ni zowąd opuściłaś dom.
Dlaczego w tajemnicy przede mną?

144  
- Mówiłam ojcu i pani Eyre. Na wszelki wypadek zo
stawiłam nawet adres hotelu.
- Ale ukrywałaś ten wyjazd przede mną. Czemu?
- Z jakiego powodu miałabym informować cię o moich
sprawach? Jestem wolnym człowiekiem. Mogę robić wszy
stko, co mi się podoba. Nikomu nie muszę się tłumaczyć!
Uwierzyła Brodie'emu, że nie miał romansu z inną kobietą. Nie było to 
jednak równoznaczne z tym, że wobec niej samej postępuje fair. Pragnie 
ją poślubić, aby zdobyć firmę. To jasne jak słońce.
- Chciałaś wzbudzić moją zazdrość - powiedział
oskarżycielskim tonem.
Donna się zarumieniła.
Nieprawda! Nic takiego nie przyszło mi nawet do głowy. Wyjazd do 
Francji trzymałam przed tobą w sekrecie z zupełnie innego powodu. 
Bałam się, że jeśli się dowiesz, to mi go w jakiś sposób uniemożliwisz.
Dobrze wiedziałaś, że twój weekend z tym Francuzem wcale mi się nie 
spodoba! - nie dawał za wygraną.
Dobrze wiedziałam, jak zareagujesz, gdy tylko usłyszysz, że wracam do 
Francji. Chciałam mieć święty spokój.
Na jedno wychodzi. Świetnie zdawałaś sobie sprawę z tego, że nie 

background image

pochwalam twych spotkań z innymi mężczyznami!
Bez twojej wiedzy robiłam tak przez pełne dwa lata. Skąd więc to nagłe 
zainteresowanie? - odcięła się Donna. - Skąd taka zmiana frontu?
Zesztywniał, wpił w nią wzrok, a w jego oczach ukazały sie gniewne 
błyski.
- Miałaś kogoś? - zapytał ostro.
Nie mogła znieść jego przenikliwego spojrzenia. Spuściła głowę. 
Chciała ukryć przed nim prawdę.

145
 
Wyciągnął rękę, ujął jej podbródek i zmusił, by spojrzała mu prosto w 
twarz.
- Kocham cię - powiedział zduszonym głosem.
Poczuła nagły ból w okolicy serca.
Jak śmiesz tak kłamać?! Zależy ci tylko na firmie ojca, a nie na mnie! - 
wykrzyknęła z rozpaczą.
Firma twego ojca już do mnie należy - odrzekł szorstko.
Donna drgnęła. Popatrzyła na Brodie'ego zdumiona. Miał ponury wyraz 
twarzy, napięte rysy i mocno zaciśnięte usta. Nie spuszczał z niej 
wzroku.
- Należy do mnie od prawie trzech lat - dodał. - Zanim
zacząłem pracować u twego ojca, byłem już właścicielem
sporej liczby udziałów. W miarę upływu czasu dokupywa
łem nowe akcje. Kiedy postanowiłem, że się z tobą ożenię,
zaproponowałem Jamesowi, żeby sprzedał mi pakiet kon
trolny. To, że Gavin stanie kiedyś na czele firmy i nią
pokieruje, nigdy nie wchodziło w grę. Nie ma do tego
predyspozycji. Po prostu się nie nadaje. Brakuje mu cech
niezbędnych menedżerowi. Twój ojciec świetnie zdawał
sobie z tego sprawę.
Brodie zrobił krótką przerwę.
- A więc gdy się dowiedział - ciągnął - że zamierzam
cię poślubić, zgodził się sprzedać mi te udziały, które ty,
Donno, miałaś po nim odziedziczyć. James nie rozumiał
motywów mojego postępowania. Wytłumaczyłem mu
więc, że robię tak dlatego, żeby uniknąć pomówienia o oże
nek dla pieniędzy, dla zdobycia tych właśnie udziałów.
Dziewczyna zagryzła wargi.
- Dlaczego nic mi o tym nie powiedziałeś?
- Z tych akcji zamierzałem zrobić ci prezent ślubny
- wyjaśnił krótko.

146
 
Zamknęła oczy.
- Och, Brodie, jaki byłeś głupi!
Tak, byłem bardzo głupi sądząc, że mi wierzysz - powiedział ze złością. 
- Byłem przekonany, że mnie kochasz i obdarzasz pełnym zaufaniem. I 
nie wątpiłaś w moje uczciwe zamiary dopóty, dopóki nie poznałaś 
Chństabel. Donno, między nami przecież wszystko układało się 
doskonale. Twoje oświadczenie, że zrywasz, spadło na mnie jak grom z 
jasnego nieba. Zanim się pozbierałem, po tobie już nie było śladu. 
Zniknęłaś.

background image

Mogłeś przyjechać do Paryża, żeby wyjaśnić tę sytuację - powiedziała 
Donna z wyrzutem.
Co wyjaśnić? Przecież nie miałem pojęcia, że dowiedziałaś się o moim 
związku z Christabel. Nie wyjawiłaś mi przyczyny tak nagłego 
rozstania. Oświadczyłaś tylko, że jestem wstrętny, nie możesz na mnie 
patrzeć, i zaraz wyjechałaś. Po tym, co od ciebie usłyszałem, byłem w 
takim szoku, że musiało upłynąć sporo czasu, żebym się otrząsnął i 
zaczął logicznie myśleć.
Chyba zastanawiałeś się jednak się nad tym, dlaczego cię zostawiłam.
A co ty, do diabła, sobie myślisz? Oczywiście, że tak! Sjawałem na 
głowie, by wyjaśnić, co właściwie się stało. Wielokrotnie rozmawiałem 
na ten temat z twoim ojcem. Powiedział mi, że prawdopodobnie nie 
dojrzałaś jeszcze do małżeństwa. Radził, bym poczekał spokojnie rok 
lub nieco dłużej i dał ci trochę czasu na usamodzielnienie się i po-
smakowanie życia.
Brodie zrobił krótką przerwę i po chwili zapytał:
No i co? Zrobiłaś to? Skosztowałaś życia?
W pewnym sensie - odparła nie patrząc mu w oczy.
W jakim? - Jego głos zabrzmiał chrapliwie.

147
 
Donna popatrzyła na niego spod półprzymkhiętych powiek.
Podciągnęłam znajomość francuskiego, nauczyłam się gotować i bardzo 
dobrze poznałam Paryż - odrzekła spokojnie, z góry wiedząc, że jej 
wyjaśnienia nie zadowolą Brodie'ego.
Przestań wreszcie bawić się ze mną w kotka i myszkę! Świetnie wiesz, 
o co mi chodzi! - wybuchnął. Podniósł wzrok i popatrzył na nią z 
napięciem. - Miałaś kogoś?
- Nie - odrzekła, lekko się przy tym uśmiechając.
To wcale nie jest zabawne! - Brodie aż zgrzytnął zębami. Złapał 
dziewczynę za ramiona. - Do diabla, przestań się śmiać!
Dwa lata to szmat czasu - nadal mówiła spokojnie. Uśmiech nie 
schodził z jej twarzy. - Dlaczego nie przyjechałeś do mnie do Paryża?
Nie dawałaś przecież żadnego znaku życia - powiedział szorstko. - 
Pytasz, czemu się nie zjawiłem? Przecież to oczywiste. Ze względów 
czysto ambicjonalnych. Dlaczego miałem się za tobą uganiać, skoro ty 
tego nie chciałaś? Pomyślałem sobie wówczas, że jeśli będzie ci na 
mnie zależało, prędzej czy później wrócisz do domu. I wtedy będę mógł 
cię zapytać.
- O co?
- Czy mam jeszcze u ciebie jakieś szanse. Czy warto,
żebym ponowił oświadczyny. Kiedy James zaczął choro
wać, zamierzałem nawiązać z tobą kontakt, ale on się temu
sprzeciwił. Nie chciał, żebyś wracała do domu tylko ze
względu na niego. Gdyby ataki serca twojego ojca były
wtedy groźniejsze, z pewnością bym go nie posłuchał. Do
piero gdy Gavin zdefraudował pieniądze i uciekł - domy-

148  
śliłem się, że pojechał do Paryża - miałem wreszcie dobry pretekst, żeby 
cię zobaczyć.
Donna popatrzyła na niego kokieteryjnie.
- Pretekst? Naprawdę był ci potrzebny?

background image

Oczywiście! W przeciwnym razie mogłabyś sobie pomyśleć, że dlatego 
zjawiłem się w Paryżu, bo nie mogę bez ciebie żyć!
Jesteś skończonym idiotą - powiedziała czule, zarzucając mu ręce na 
szyję.
Popatrzył w jej półprzymknięte, roześmiane oczy.
- Tak sądzisz?
Skąd mogłam wiedzieć, czy jeszcze mnie kochasz, skoro byłeś tak 
daleko?
Aha. O to chodzi. - Objął ją w talii i przyciągnął do siebie. - Nie 
zapominaj, że to samo odnosiło się także do drugiej strony. Skąd 
mogłem wiedzieć, czy jeszcze czujesz coś do mnie? Przeniosłaś się na 
dobre do Paryża i wyglądało na to, że w ogóle zapomniałaś o moim 
istnieniu.
Dobrze pamiętałam - odrzekła łagodnym głosem, przyglądając się 
jednocześnie zarysowi jego zmysłowych ust.
- Tak?
Ujął w dłonie twarz Donny.
- Chciałam zapomnieć, ale nie potrafiłam - zdążyła
wyszeptać, zanim pocałunkiem zamknął jej usta.
- Najdroższa - wyszeptał.
Całował z pasją, która zapierała jej dech w piersiach. Pociągnął ją na 
łóżko.
- Och! - westchnęła cicho.
- Bardzo cię kocham! - Pokrywał teraz pocałunkami
jej kark i szyję. - Zastanawiałem się, czy gdy cię zobaczę,
będziesz mi tak droga, jak poprzednio. Przez długie dwa

149
 
lata, które wydawały się być nieskończonością, wielbiłem twój obraz 
zapisany głęboko w pamięci, a nie żywą dziewczynę. Ale kiedy stanęłaś 
przede mną w drzwiach swego paryskiego mieszkania, od razu 
wiedziałem, że moje uczucia do ciebie się nie zmieniły!
Donna roześmiała się i czule dotknęła ręką policzka Brodie'ego.
Nie do wiary! I pomyśleć, że pod tym stalowym pancerzem kryje się 
romantyczna dusza! A ja sądziłam, że jesteś tylko racjonalnie 
myślącym, stąpającym mocno po ziemi człowiekiem interesu!
W biznesie też kryje się romantyzm - odparł uśmiechając się z 
zadowoleniem. - Gavin jest jeszcze zbyt niedojrzały, by to zrozumieć, 
ale ty od razu pojmiesz, co mam na myśli, jestem tego pewny. Za 
każdym razem, gdy przejeżdżam obok dopiero co wybudowanego 
domu, patrzę na nowe okna o lśniących szybach i z dumą myślę sobie: 
te szyby to być może jest nasza robota! Efekt naszej pracy!
Pocałowała go lekko.
- Nic dziwnego, że ojciec ma o tobie tak doskonałe
mniemanie. Jesteście do siebie podobni. Przychodną wam
do głowy identyczne myśli!
Zwichrzył ręką jej włosy. I nagle spoważniał.
- Wyjdziesz za mnie, Donno?
- Tak - odpowiedziała wprost, bez fałszywej skromno
ści.
Całował ją teraz powoli i bardzo mocno.
Zrobię wszystko, żebyś była szczęśliwa.
Ja też. Oboje się o to postaramy. Roześmiał się wesoło.

background image

To właśnie miałem na myśli. Jest jeszcze jedna spra-

150
 
wa, która nie daje mi spokoju. Jeśli Gavinowi uda się załatwić pracę w 
Midlands, James zostanie sam w swym wielkim, opustoszałym domu.
Zupełnie zapomniałam o Gavinie! - wykrzyknęła Donna. - Jak poszła 
mu rozmowa?
Na kierownictwu fabryczki zrobił chyba dobre wrażenie. A on sam 
zachwyca się tym, co w niej produkują. Zaproponowano mu odbycie 
praktyki. W poniedziałek ma powiadomić o swej decyzji. Przed 
podjęciem pracy w Midlands powstrzymuje go tylko jedna sprawa. 
Niepokoi się, co będzie z ojcem. Nie chce zostawiać go samego. - 
Brodie niepewnie popatrzył na Donnę i z wahaniem zapytał: -Może po 
ślubie zamieszkamy razem z nim? Co na to powiesz?
Ważne jest tylko to, byśmy mogli być razem. Reszta się nie liczy. Masz 
rację, nie mogę zostawić ojca samego. Postanowiłam, że jeśli Gavin 
wyjedzie, wrócę do domu. Mam rezerwację na jutrzejszy samolot do 
Londynu. Moje sprawy w Paryżu zlikwiduję później.
Chcesz powiedzieć, że niepotrzebnie marnowałem czas i energię, gnając 
tu za tobą, skoro i tak zamierzałaś wracać jutro do domu?
Wiedziała, że się z nią przekomarza. Zobaczyła jego rozjaśnioną twarz i 
szczęście malujące się w oczach.
To rozumiem. Mówisz to, co naprawdę myślisz. Wreszcie. Czy 
ukrywasz przede mną jeszcze jakieś sekrety?
Może jeden, najwyżej dwa - powiedział żartobliwym tonem, ponownie 
pociągając ją za sobą na łóżko. - Od tej pory nie będzie między nami 
żadnych tajemnic. Nie będziemy już nic przed sobą ukrywać. Koniec z 
zabawą w chowanego.

  151
Donnie nagle przypomniała się sprawa, która nurtowała ją od dawna.
Powiedz mi, skąd wziąłeś pieniądze, żeby wykupić nasze rodzinne 
udziały? - zapytała bez ogródek.
Jeszcze ci nie mówiłem? Po śmierci stryja odziedziczyłem po nim 
majątek. Nie zostawił testamentu. Sam z pewnością nic by mi nie 
zapisał, ale, jako jego jedynemu żyjącemu krewnemu, wszystko 
automatycznie przypadło mnie. W jakimś sensie, wbrew swojej woli, 
stryj sprawił, że jesteśmy razem. - Brodie roześmiał się cierpko. - Byłby 
wściekły, gdyby się dowiedział, że przyczynił się do naszego szczęścia.
Skąd wiesz? A może byłby zadowolony z tego, co się stało? - 
zaprotestowała dziewczyna. - Jeśli nie masz dowodów, nie przesądzaj 
sprawy na niekorzyść drugiej strony.
Brodie spojrzał na nią.
Gdybyś ty tak postępowała, nie stracilibyśmy dwóch lat wspólnego 
życia.
Przykro mi, kochany. Przepraszam - wyszeptała. Pocałowała go lekko w 
ucho, a potem zaczęła drażnić zębami skórę na jego karku.
Ręce Brodie'ego błądziły po jej ciele. Zamknęła oczy. Każdym nerwem 
chłonęła doznawane pieszczoty.
Teraz już wiedziała, że wkrótce nie będzie między nimi żadnych 
tajemnic. Dokładnie poznają się nawzajem. Nie będą nic przed sobą 
ukrywali. Skończy się wreszcie zabawa w chowanego, a zacznie 
prawdziwa miłość, oparta na wzajemnym pożądaniu, uczciwości i 

background image

lojalności.