CHARLOTTE LAMB
Zabawa w chowanego
Harlequin
Toronto • Nowy Jork • Londyn
Amsterdam • Ateny • Budapeszt • Hamburg
Madryt • Mediolan • ParyŜ • Praga • Sofia
Sydney • Sztokholm • Tokio • Warszawa
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Po raz pierwszy Donna zdała sobie sprawę z tego, Ŝe jest śledzona,
dopiero na rogu bulwaru Malesherbes. Zaczęła iść szybciej i usłyszała,
Ŝ
e ktoś tuŜ za nią wyraźnie przyspieszył kroku.
Dochodziło wpół do drugiej w nocy. Na ulicy było niewielu
przechodniów, a ruch samochodowy stopniowo zamierał. Donna
poczuła się niepewnie.
Odmówiła beztrosko Marie-Louise, która zaproponowała, Ŝe odwiezie
ją do domu.
Piękne dzięki, ale mam ochotę się przejść. Taka cudowna noc! -
powiedziała do przyjaciółki.
Nie boisz się chodzić po ParyŜu w środku nocy? - Marie-Louise nie
była zachwycona pomysłem Donny. - Powinnam cię odwieźć -
powtórzyła.
Po butelce chablis, którą wypiłyśmy? - spytała rozbawiona Donna. - Z
pewnością będę bezpieczniejsza, idąc na własnych nogach. Na
szczęście, zawianych pieszych policja nie aresztuje.
Marie-Louise roześmiała się wesoło.
Będzie mi ciebie brak. Musisz koniecznie odwiedzić nas w Lyonie.
Obiecuję. - Donna uścisnęła przyjaciółkę. - Dobrej nocy.
Jej takŜe będzie brak Marie-Louise. Bez tej miłej dziew-
6
czyny ParyŜ straci wiele ze swego uroku. Przez całe dwa lata Donna
oglądała to miasto oczyma przyjaciółki i nauczyła sie je kochać.
Czuła się w ParyŜu niemal tak dobrze, jak w rodzinnym Londynie.
Teraz jednak, nocą, słyszała za plecami kroki idącego za nią męŜczyzny
i miasto wydawało się jej mniej przyjazne.
Po raz pierwszy Ŝałowała, Ŝe mieszka w tak spokojnej dzielnicy. Bulwar
Malesherbes spodobał się jej od razu, gdy tylko go zobaczyła w upalne,
sierpniowe, niedzielne popołudnie. Na jezdni panował mały ruch, a
sklepy i większość mieszkań były zamknięte. Ich właściciele opuścili
rozpalone mury miasta, udając się na urlopy nad morze lub na wieś.
Tego pierwszego dnia, kiedy Donna znalazła się na bulwarze
Malesherbes, nie zdawała sobie sprawy, jak opustoszała jest w lecie cała
dzielnica. Stanęła wówczas pod jednym z platanów i przyglądała się
lekko drgającym liściom. Wysokie domy, których okna ocieniały
zamknięte okiennice, zdawały się drzemać w słońcu jak wielkie szare
koty zauroczone ciepłem.
Mimo Ŝe komorne było zbyt duŜe jak na jej ówczesne moŜliwości
finansowe, zdecydowała się wynająć tu apartament. I nigdy potem
swego kroku nie Ŝałowała, zwłaszcza wtedy, kiedy poznała bliŜej
dzielnicę i zŜyła się z sąsiadami.
Teraz, w środku nocy, ciszę przerywało tylko stukanie obcasów Donny
o chodnik i dochodzące z tyłu, coraz bliŜsze odgłosy kroków
męŜczyzny, który podąŜał jej śladem.
Bulwar Malesherbes był szeroki, zwłaszcza tam, gdzie po obu stronach
rosły rozłoŜyste drzewa. Donna popatrzyła na skryte za nimi okna. Dziś
juŜ wiedziała, Ŝe tej parnej,
7
letniej nocy w większości mieszkań nie ma nikogo. ParyŜ w sierpniu
naleŜy do turystów. Przed ich zalewem uciekli mieszkańcy.
Gdyby napadł mnie męŜczyzna, który idzie z tyłu, czy znalazłby się
tutaj ktoś, kto usłyszałby mój krzyk? - zapytywała samą siebie. Skręciła
nagle i niemal biegiem przecięła jezdnię. Była o parę kroków od wejścia
do domu, w którym mieszkała. W półmroku ujrzała mosięŜną klamkę. Z
ulgą zatrzymała się przy drzwiach frontowych i w tym momencie
uprzytomniła sobie, Ŝe męŜczyzna, który ją śledził, nagle rozpłynął się
w ciemnościach nocy. Rozejrzała się wokoło. Wszędzie panowała cisza.
Bulwar opustoszał. Oprócz niej nie było tu nikogo.
Wystraszona wpadła do holu. W kantorku za firanką drzemała
konsjerŜka. Usłyszawszy kroki podniosła głowę. Lokatorka uspokoiła ją
gestem i powiedziała:
- Cest moi, madame. Bonne nuit.
Pod czujnym okiem madame Lebrun poczuła się spokojniejsza.
KonsjerŜka zawsze pilnie obserwowała, kto wchodzi do domu. A kiedy
opuszczała swoje miejsce, na posterunku zjawiał się monsieur Lebrun.
Mieszkanie Donny znajdowało się na trzecim piętrze. W domu nie było
windy, musiała więc wchodzić wysoko po stromych, wąskich schodach.
Od chwili sprowadzenia się tutaj, dzięki tym wspinaczkom straciła na
wadze dwa kilogramy. Teraz, idąc na górę, była świadoma, Ŝe niemal
wszystkie mieszkania na klatce schodowej są zamknięte na cztery
spusty i nie ma w nich nikogo. Przed dwoma tygodniami lokatorzy
rozjechali się na urlopy i wrócą, podobnie jak większość paryŜan, w
pierwszy weekend września.
Donna bardzo lubiła paryskie lato. W okolicy bulwaru Malesherbes
nawet w sierpniu było cicho i spokojnie. Tu-
8
ryści tutaj nie docierali. Widywało się ich dopiero na bulwarze
Haussmanna i w pobliŜu duŜych domów towarowych, takich jak Au
Printemps, Galeries Lafayette i C&A. Z tych ruchliwych miejsc do
bulwaru Malesherbes szło się zaledwie kilka minut. Był to juŜ jednak
zupełnie inny świat.
W rzeczywistości ParyŜ stanowi zlepek róŜnorodnych miasteczek i
kaŜde z nich zachowało do dziś swój odrębny, niepowtarzalny
charakter.
Donna otworzyła drzwi i szybko zapaliła światło w przedpokoju. Nadal
była niespokojna. Przeszła przez całe mieszkanie. Nie zauwaŜyła
niczego podejrzanego. OdpręŜona poszła do kuchni. Miała ochotę na
filiŜankę gorącej czekolady.
Wlewała właśnie mleko do kubka, gdy zadzwonił telefon.
AŜ drgnęła, kiedy ostry dzwonek rozdarł nocną ciszę. Pobiegła do
saloniku i szybko podniosła słuchawkę.
To ty, Donno? - usłyszała męski głos.
Tak. Słucham - odrzekła zdenerwowana.
Mówi Gavin.
To ty? Skąd dzwonisz? I dlaczego w środku nocy? Czy coś się stało? -
pytała zaniepokojona.
Jesteś sama? - Głos Gavina przeszedł w gardłowy szept.
- Tak. Oczywiście.
Czy miałaś telefon z Londynu? Czy dzisiaj ktoś się z tobą stamtąd
kontaktował?
O co chodzi? Powiedz mi wreszcie, co się stało. Dlaczego ktoś z
Londynu miałby się ze mną kontaktować?
NiewaŜne. Zaraz będę u ciebie. Uprzedź konsjerŜkę, Ŝeby mnie
wpuściła.
- Jesteś w ParyŜu?! - wykrzyknęła zdumiona Donna.
9
- W budce telefonicznej po drugiej stronie ulicy. Mu
siałem się upewnić, czy wszystko jest w porządku. Za pięć
minut będę u ciebie.
Donna odłoŜyła słuchawkę i po chwili znów ją podniosła, Ŝeby
zadzwonić do konsjerŜki. Madame Lebrun odmawiała wpuszczenia na
górę gości płci męskiej po dziesiątej wieczorem nawet wówczas, gdy
byli to tak dystyngowani panowie jak szef Donny, i kiedy przybywali w
towarzystwie równie nobliwie wyglądających Ŝon. „To jest przyzwoity
dom" - niezmiennie oświadczała konsjerŜka.
- Votre frere, mademoiselle? - powtórzyła, nie dowie
rzając słowom młodej lokatorki.
- Qui, vraiment! C est mon jumeau.
- Ah, oui. - Z wyraźną niechęcią madame Lebrun przy
pomniała sobie, Ŝe Donna rzeczywiście ma brata bliźniaka,
który ją odwiedzał. Donna i Gavin nie byli identyczni, lecz
na tyle do siebie podobni, Ŝe juŜ na pierwszy rzut oka kaŜdy
mógł się przekonać, iŜ są rodzeństwem.
Wreszcie, po dłuŜszych namowach, konsjerŜka łaskawie zgodziła się
wpuścić męŜczyznę do domu. Donna szybko wypiła gorącą czekoladę i
czekała na brata. Dlaczego zjawia się bez uprzedzenia, i do tego w
ś
rodku nocy? Wprawdzie cały wieczór była poza domem, na kolacji u
Marie--Louise, ale mógł przecieŜ zadzwonić w dzień.
Gavin znał dobrze zwyczaje siostry. Wiedział, Ŝe wieczorami niemal
zawsze wychodzi z domu - do kina, do restauracji na kolację ze
znajomymi lub na jakieś domowe przyjęcie. Miała w ParyŜu sporo
przyjaciół. Całą grupą zamierzali jechać za tydzień do Lyonu na ślub
Marie--Louise i zatrzymać się na weekend w motelu pod miastem.
Marie-Louise wychodziła za mąŜ za człowieka, którego znała niemal
całe Ŝycie. Obie rodziny były z sobą zaprzy-
10
jaźnione. MoŜna by sądzić, Ŝe jest to małŜeństwo zaaranŜowane, gdyby
nie fakt, Ŝe Marie-Louise i Jean-Paul po prostu się kochali. Gdy Donna
dowiedziała się, jak bardzo rodzina dziewczyny pragnie tego mariaŜu,
była poruszona.
- Nie pozwól w nic się wrobić - ostrzegała przyjaciół
kę. - Tego typu małŜeństwa z reguły są nieudane. O mały
włos, a mnie by spotkał taki los. Ojciec bardzo chciał,
Ŝ
ebym wyszła za mąŜ za jego kandydata. Dopiero w ostat
niej chwili się opamiętałam. Nie poddawaj się Ŝadnym
naciskom rodziny. PrzecieŜ chodzi wyłącznie o twoją przy
szłość!
Marie-Louise uśmiechnęła się do Donny.
- Jestem zadowolona, Ŝe moi rodzice pragną tego
małŜeństwa. Gdyby go nie chcieli, i tak wyszłabym za
Jean-Paula. Tylko on się liczy i jestem przekonana, Ŝe
w pełni odwzajemnia moje uczucia.
O prawdziwości tych słów przyjaciółki Donna przekonała się dopiero
wówczas, gdy poznała Jean-Paula i zobaczyła, jak odnosi się do Marie-
Louise. JuŜ na pierwszy rzut oka było widać, jak bardzo są w sobie
zakochani. Na tę myśl serce Donny aŜ się ścisnęło. Westchnęła głęboko
z nutą Ŝalu, a nawet zazdrości.
Umyła kubek po czekoladzie. Czekała na Gavina pełna niepokoju. Brat
z pewnością nie przywoził dobrych wieści.
Usłyszała wreszcie dzwonek do drzwi.
Gavinie! Wybrałeś przedziwną porę na składanie wizyt! - przywitała
wymówką nocnego gościa.
Przepraszam. - Uśmiechnął się lekko, oparty o framugę drzwi. - Czy
jesteś zmęczona tak jak ja?
W rozchełstanej koszuli wyglądał fatalnie. Miał w ręku niewielki
neseser i Donnie wydało się nagle, Ŝe brat przed czymś ucieka. Przed
czym?
11
- Wchodź. Wiesz przecieŜ, Ŝe jesteś mile widziany. Za
wsze. NiezaleŜnie od pory dnia czy nocy. - Niepokój Donny
wzmógł się jeszcze bardziej. CzyŜby Gavin pokłócił się z oj
cem? Czy tym razem ojciec na dobre wyrzucił go z domu?
Weszli do saloniku. Młody człowiek opadł cięŜko na fotel, westchnął
głęboko i zamknął oczy.
- O BoŜe! Czuję się koszmarnie! -jęknął.
- I wyglądasz nie najlepiej. - Donna obserwowała ścią
gniętą twarz brata.
Oboje mieli delikatne rysy, mleczną cerę i jasne włosy. Donna była
prześliczną dziewczyną, przyciągającą spojrzenia męŜczyzn. Gavin,
bardzo podobny do siostry, nie robił wraŜenia na kobietach. Był
bezbarwny, a rysy jego twarzy zdradzały słabość charakteru.
- Czy stało się coś złego? - spytała Donna. Z bratem
łączyły ją wręcz telepatyczne więzy. Byli przecieŜ bliź
niakami.
Tym razem nie miała Ŝadnych złych przeczuć aŜ do chwili, w której
usłyszała w słuchawce jego napięty głos. Wyczuła, Ŝe jest przeraŜony.
- Zachowałem się jak ostatni kretyn - odparł, unosząc
opadające powieki.
- To nic nowego. - Donna uśmiechnęła się do brata.
- Jestem piekielnie zmęczony! -jęknął w odpowiedzi.
- Przyjechałem promem z Dover, a potem zgubiłem się na
drodze z Calais.
- To prawie niemoŜliwe!
- Zjechałem z autostrady, Ŝeby zadzwonić do ciebie.
Zapomniałem, jaki jest numer twojego telefonu i nie umia
łem sobie poradzić. Sama wiesz, Ŝe kiepsko mówię po
francusku. Tak więc ruszyłem wprost do ParyŜa, a tutaj
twoja konsjerŜka nie wpuściła mnie do mieszkania i nie
12
pozwoliła poczekać, aŜ wrócisz. Włóczyłem się trochę, ale wpadłem w
oko jakiemuś policjantowi i musiałem zamelinować się w bistrze.
- Czy zanim zatelefonowałeś, spacerowałeś pod okna
mi? - spytała Donna. - Dochodząc do domu miałam wra
Ŝ
enie, Ŝe ktoś za mną idzie, ale kiedy się obejrzałam, nie
zobaczyłam nikogo.
Gavin wyprostował się błyskawicznie w fotelu. Jego dolna warga
zadrgała nerwowo.
Ktoś cię śledził? - spytał z niepokojem.
Chyba tak. Powiedz mi wreszcie, czego się boisz.
- Wpadłem w tarapaty. I on dowiedział się o wszy
stkim. Dlatego musiałem uciekać, zanim rozpęta się piekło.
- Mówisz o ojcu?
- Nie, o Brodim. Ale on natychmiast powie ojcu, więc
na jedno wychodzi.
Donna zbladła jak papier.
- Co zrobiłeś? - spytała brata.
Spojrzał na nią z ukosa i zagryzł wargę.
Potrzebowałem pieniędzy. Ostatnio miałem złą passę, ale nie mogła
przecieŜ trwać w nieskończoność. Musiałem mieć szansę odegrania
tego, co straciłem.
Ochf - jęknęła Donna. - Znów zacząłeś grać! Jak mogłeś?! PrzecieŜ
obiecałeś...
Nie masz pojęcia, jak koszmarne jest moje Ŝycie -wybuchnął Gavin. -
Tobie to dobrze. Wyjechałaś sobie, ale ja jestem uziemiony. Dzień po
dniu chodzę do firmy i ślęczę przy biurku, a głupi ludzie przez cały czas
nie dają mi spokoju. I do tego jeszcze ojciec. Patrzy na mnie tak, jakby
Ŝ
ałował, Ŝe w ogóle się urodziłem.
Gavin skrył twarz w dłoniach i zaczął drŜeć na całym ciele.
13
- Uspokój się, proszę. - Donna uklękła na podłodze
obok fotela. Ten dorosły brat zachowywał się jak bezradny
mały chłopak. Przyjechał do niej, bo potrzebował opieki.
- Donno, pomóŜ mi.
IleŜ to razy słyszała te słowa z jego ust?
Oczywiście, pomogę - przyrzekła, głaszcząc Gavina po głowie. Mimo
Ŝ
e byli bliźniakami, zawsze czuła się starsza. Urodził się pól godziny
później i długo przebywał w inkubatorze pod ścisłą kontrolą. W
pewnym sensie od tamtej pory aŜ do dziś wymagał opieki.
Skąd Brodie dowiedział się, Ŝe grałeś? - spytała Donna.
Musiałem wziąć forsę z prywatnego konta - odrzekł, nie odrywając rąk
od twarzy.
- O BoŜe! Z konta ojca? Ale skąd Brodie...
On teraz kieruje interesami. Od wiosny. Ojciec przekazał mu nadzór
nad firmą, z chwilą gdy poczuł się gorzej.
Co jest ojcu? - Donna nie miała pojęcia, Ŝe choruje i Ŝe przestał
prowadzić firmę.
Lekarz stwierdził dusznicę bolesną - odrzekł Gavin. - Nie miej takiej
przeraŜonej miny. Musi po prostu zwolnić tempo Ŝycia i bardzo na
siebie uwaŜać. Tylko zdenerwowanie lub przemęczenie wywołuje atak.
Zalecono mu natychmiastowe przejście na emeryturę, lecz ojciec nie
poddał się do końca. Mianował Brodie'ego dyrektorem, ale sam został
prezesem. Przychodzi na zebrania zarządu i z daleka czuwa nad
wszystkim, co dzieje się w firmie.
A więc rządzi Brodie Fox! - Ma, czego chciał, mimo Ŝe nie udało mu
się zostać zięciem szefa, pomyślała z goryczą.
Czy to cię dziwi?
Nic a nic - spokojnie odparła Donna.
14
Brodie zawsze o tym marzył. Ostatni atak ojca stworzył mu ogromną
szansę.
Dlaczego nic nie powiedziałeś? - spojrzała z wyrzutem na brata. -
PrzecieŜ odwiedzałeś mnie wiosną.
Nie chciałem cię martwić. - Gavin nie patrzył siostrze w oczy.
Nie uwierzyła w jego słowa.
- Ile wziąłeś z konta ojca? - spytała po chwili.
Nadal unikał jej wzroku. Językiem zwilŜył nerwowo
wargi.
- Ja te pieniądze tylko poŜyczyłem. PrzecieŜ wreszcie
musiało dopisać mi szczęście.
Ile? - powtórzyła Donna.
Tysiąc funtów.
Szybko przeliczyła w myślach swe oszczędności.
MoŜe uda mi się zdobyć dla ciebie te pieniądze.
Słuchaj, ale to nie wszystko...
Wziąłeś więcej? - niemal wykrzyknęła. - Mów wreszcie. Ile?
Tylko się nie złość. Sama wiesz, Ŝe ojciec traktuje mnie jak szczeniaka i
od czasu do czasu odpala parę funtów. Gdybym pracował dla kogoś
obcego, zarabiałbym lepiej. No, ale i tak firma będzie moja. Nasza -
poprawił się i spojrzał na siostrę. - Znasz chyba testament ojca. Oboje
dziedziczymy po połowie. Gdyby stary nie miał węŜa w kieszeni, nie
miałbym teraz kłopotów finansowych. PrzecieŜ i tak te pieniądze będą
moje...
Słysząc słowa brata Donna aŜ zaniemówiła. To, co po-wiedział,
zabrzmiało prawie tak, jakby nie mógł doczekać się śmierci ojca.
- Gavinie... - zaczęła po chwili, ale szybko urwała na
widok jego naburmuszonej miny. Nie znosił, gdy usiłowała
15
prawić mu kazania. Zamykał się wówczas nawet przed nią. - Ile ci
trzeba? - spytała z westchnieniem.
- Szesnaście tysięcy.
Z chwilą ukończenia dwudziestu jeden lat oboje z Gavi-nem otrzymali
pieniądze zapisane im przez zmarłą matkę. Swoją część Donna wydała
na urządzenie się w ParyŜu i kursy językowe. Opanowała dobrze
francuski i dostała pracę tłumaczki. Gavin zaś swoje pieniądze
przepuścił. Po prostu przegrał.
Nie mam takiej sumy! Spojrzał błagalnie na siostrę.
Wobec tego pogadaj z Brodim.
Nie! - krzyknęła. Przyrzekła sobie nigdy więcej się z nim nie zobaczyć.
Zrozum wreszcie, Ŝe jeśli Brodie powie ojcu, będę skończony. Stary
mnie wydziedziczy. JuŜ to zapowiedział. Wiem, Ŝe mną pogardzasz.
Bez przerwy gnębi mnie to, Ŝe nigdy nie jestem w stanie dogodzić ojcu,
bez względu na to, jak bardzo się staram. Hazard jest dla mnie ucieczką
od rzeczywistości!
Donna popatrzyła na brata zdumiona. Po raz pierwszy się przed nią
otworzył. Nigdy przedtem nie rozmawiał tak szczerze. Z pewnością
część winy spoczywała na ojcu. Był człowiekiem zimnym, nadzwyczaj
surowym i wymagającym. Nigdy nie ukrywał, Ŝe pogardza Gavinem,
gdyŜ syn nie spełnił pokładanych w nim nadziei. Nic więc dziwnego, Ŝe
chłopak z rozpaczy zaczął zwalczać swe smutki przy ruletce!
Donna podniosła się i pogładziła brata po głowie.
- Jest bardzo późno. Idź teraz do łóŜka. Jutro spokojnie
pomyślimy, co robić dalej. Nie martw się, pomogę ci.
Westchnął z ulgą, podniósł się z fotela i uścisnął Donnę.
16
- Dzięki, siostrzyczko. Nie wiem, co bym zrobił bez
ciebie.
MoŜe wówczas nauczyłby się polegać wyłącznie na sobie, pomyślała
Donna. Teraz jednak na taki eksperyment w Ŝadnym razie by się nie
zdobyła. Ryzyko było zbyt duŜe. Od chwili śmierci matki zawsze mu
pomagała i musi zrobić to teraz. Kto wie, co mógłby uczynić, gdyby
zostawiła go samemu sobie.
- Dostanę kubek gorącego mleka? - zapytał ziewając.
Oczywiście. Kładź się, przyniosę ci do łóŜka. Uśmiechnął się lekko.
Dolej trochę brandy. Dobrze mi zrobi.
Kiwnęła głową i patrzyła, jak brat idzie do małego pokoju, który słuŜył
za pokój gościnny. Kiedy podgrzała mleko, Gavin juŜ leŜał.
Spróbuj zasnąć, braciszku. Jutro sobota, nie idę do pracy. Mam cię
ś
ciągnąć z łóŜka o świcie, czy chcesz dłuŜej pospać?
Jeśli sam wcześniej nie wstanę, obudź mnie o dziewiątej. Słuchaj. -
Zasępił się. - Wspominałaś, Ŝe ktoś cię dziś śledził. ZauwaŜyłaś, kto to
był? - zapytał zaniepokojony.
Nie. Wiem tylko, Ŝe szedł za mną męŜczyzna. Ale to przecieŜ nie moŜe
mieć z tobą nic wspólnego. Jakiś przypadkowy facet, łazęga. Więc się
nie przejmuj.
Pewnie masz rację. Jestem przeczulony. Dziś rano Brodie oznajmił mi,
Ŝ
e odkrył brak pieniędzy na koncie. Miał czelność nazwać mnie
złodziejem! Powiedział, Ŝe jeśli przez weekend sam nie przyznam się
ojcu do tego, co zrobiłem, on go poinformuje w poniedziałek przed
posiedzeniem zarządu. Patrzył na mnie tak pogardliwie, jak zwykł to
czynić stary. Wiedziałem, Ŝe muszę zwiewać
17
i Brodie, jak sądzę, domyślił się, co mam zamiar zrobić. Przez całą
drogę do ParyŜa wydawało mi się, Ŝe mnie ściga. Donna popatrzyła na
brata. Jego twarz nabrała niepokojąco zielonej barwy. Tak wyglądał
zawsze, juŜ jako dziecko, kiedy bał się gniewu ojca.
- Przestań się denerwować, bo nie zaśniesz.
- Nie martw się o mnie. Wszystko będzie w porządku.
- Gavin pił powoli gorące mleko. - Dobranoc.
Zrzucił swe kłopoty na barki siostry i poczuł się lepiej.
- Śpij spokojnie.
Donna połoŜyła się do łóŜka. Po chwili rozbolała ją głowa. Nie mogła
zasnąć.
Jak Brodie Fox śmiał nazwać Gavina złodziejem?! Brat nie powinien
zabierać pieniędzy, ale bądź co bądź są to fundusze rodziny. Brodie
zaczął pracować w firmie przed pięciu laty z niezłomnym
postanowieniem wzięcia jej pod kontrolę. I, jak widać, to mu się udało.
Ale jakim prawem wtrąca się w sprawy rodzinne i grozi Gavinowi?
Obiecała pomóc bratu, ale nie miała pojęcia, jak to zrobić. PrzecieŜ nie
padnie na kolana przed mianowanym przez ojca dyrektorem firmy i nie
będzie go o nic błagać!
Przed dwoma laty, zanim opuściła Londyn, powiedziała Brodie'emu, co
o nim myśli. Wygarnęła mu wszystko. Była górą. Teraz, gdyby
zdecydowała się prosić go o pobłaŜanie bratu, oddałaby się w ręce tego
bezkompromisowego i wyrachowanego męŜczyzny. Muszę przestać o
tym myśleć, postanowiła. Przed jutrzejszym cięŜkim dniem potrzebny
mi jest odpoczynek.
Męczyła się długo, zanim wreszcie zasnęła.
Gdy Donna obudziła się rano, pokój był zalany słońcem, a wokół
rozchodził się apetyczny aromat kawy. Ziewając,
18
niechętnie wstała z łóŜka. Była niewyspana. WłoŜyła bawełniany
szlafrok i poszła do kuchni.
Gavin nastawił właśnie kawę i wyciskał sok z pomarańczy.
- Witaj. Jak spałaś?-zapytał.
Kiepsko. A ty? - Popatrzyła na brata. - Wyglądasz lepiej niŜ wczoraj.
Spałem jak zabity - przyznał. - A teraz umieram z głodu. Gdzie
trzymasz chleb? Nie mogę go znaleźć.
Skończył się wczoraj. Muszę zejść do boulangerie, Ŝeby kupić bułki na
ś
niadanie.
- Powiedz mi dokąd, to sam pójdę.
- Na następnym rogu skręć w lewo. Piekarnię zoba
czysz od razu, po przeciwnej stronie ulicy. Kup croissanty,
bułeczki i bagietkę. Czy masz jakieś franki? - spytała Don
na widząc, Ŝe Gavin szykuje się do wyjścia.
Mam. Zrób kawę. Wrócę na jednej nodze.
Ś
wietnie.
Po wyjściu brata Donna poszła do łazienki. Przemyła twarz zimną
wodą, uczesała się i z niesmakiem przyjrzała się sobie w lustrze. Oczy
miała podkrąŜone, twarz bladą, a włosy bez połysku. Wyglądam
okropnie, pomyślała.
Zadźwięczał dzwonek u drzwi. Westchnęła cięŜko. Ga-vin wrócił
wcześniej, niŜ przypuszczała.
- Jesteś szybki - powiedziała, otwierając szeroko
drzwi.
Zamarła na widok stojącego przed nią męŜczyzny. Zatrzasnęłaby mu
drzwi przed nosem, gdyby nie skorzystał z jej zaskoczenia i pewnym
krokiem nie wszedł do mieszkania.
Po chwili odzyskała głos.
- Co sobie właściwie myślisz? - zwróciła się ostro do
gościa.
19
- Gdzie Gavin? - zapytał męŜczyzna. Wszedł do poko
ju i rozejrzał się wokoło. Salonik był urządzony w staro
ś
wieckim stylu. Donna kupowała meble na wyprzedaŜach
i w komisach. Nie były to wprawdzie antyki, lecz solidne,
ręcznej roboty sprzęty z okresu międzywojennego. Two
rzyły interesującą, sympatyczną całość.
- Gavin? - powtórzyła Donna.
- Tylko nie udawaj, Ŝe nie wiesz, o co chodzi. To nie
w twoim stylu.
Gość miał przenikliwe, zimne, niebieskie oczy, lekko przysłonięte
cięŜkimi powiekami. Z jego potęŜnej sylwetki biła pewność siebie.
- Wiem, Ŝe jest tutaj - ciągnął dalej. - Wyjechał z An
glii wczoraj po południu. Paryska agencja detektywistycz
na potwierdziła moje przypuszczenia, Ŝe zameldował się
u ciebie.
- Obserwowali mieszkanie? Jak śmiałeś to zlecić?!
Uspokój się, nie histeryzuj. Gdybym nie wiedział, Ŝe Gavin jest w
ParyŜu, w ogóle bym tutaj nie przyjeŜdŜał. Za bardzo cenię własny czas.
Czy to jakiś twój detektyw szedł za mną aŜ do domu wczoraj w nocy?
Miał szczęście, Ŝe nie wezwałam policji!
W odpowiedzi Brodie wzruszył tylko ramionami. Popatrzył wymownie
na stół.
- Śniadanie na dwoje - skomentował, widząc przygo
towane nakrycia. - Gavin jeszcze śpi? A moŜe ukrywasz
w sypialni kochanka?
Donna poczuła nagle nieprzepartą chęć wyprowadzenia go z
równowagi.
- Tak - odrzekła. W oczach gościa dojrzała wyraz za
skoczenia.
20
- Kłamiesz - powiedział szorstkim głosem przez zaciś
nięte zęby.
Uśmiechnęła się, rzucając wzrokiem wyzwanie.
- I nie radzę ci sprawdzać, bo moŜesz otrzymać na
uczkę.
Z satysfakcją obserwowała złość malującą się na twarzy Brodie'ego.
Odwrócił się nagle i opuścił pokój, kierując kroki w głąb mieszkania.
Donna szybko otworzyła drzwi na balkon wychodzący na ulicę. Chciała
ostrzec brata. Właśnie wracał, obładowany torbą z jedzeniem.
Przechyliła się przez balustradę, ale zanim zdąŜyła zawołać, poczuła,
jak dłoń Bro-die'ego zaciska się na jej wargach. Bez słowa wciągnął ją
do pokoju.
- Jesteś sprytniejsza niŜ ten twój braciszek - rzucił ze
złością. - O mały włos, a dałbym się nabrać.
Dziewczyna na próŜno usiłowała się wyrwać z jego Ŝelaznego uścisku.
Po chwili oboje usłyszeli dzwonek.
- JuŜ jest - z satysfakcją rzekł Brodie. Popchnął Donnę
w stronę drzwi wejściowych, nadal zatykając jej usta ręką.
- Wchodź - powiedział szorstko do Gavina.
Donna zobaczyła pobladłą twarz brata.
ROZDZIAŁ DRUGI
Gavin schronił się w kuchni. Brodie ruszył za nim. Nie mogę dopuścić
do ich rozmowy w cztery oczy, pomyślała zdesperowana Donna.
Usłyszała koniec zdania wypowiadanego przez Brodie'ego:
- ... bo tym razem nie ujdzie ci to na sucho. Poniesiesz
wszystkie konsekwencje swego czynu.
Muszę z tobą porozmawiać - powiedziała do gościa.
Później.
Teraz! - wykrzyknęła rozzłoszczona.
- Teraz rozmawiam z twoim bratem - odrzekł Brodie
tonem wykluczającym wszelką dyskusję.
Jego arogancja oburzyła Donnę.
Co ty sobie, do diabła, wyobraŜasz? - wybuchnęła. - Mnie i memu bratu
nie będziesz rozkazywał. Jesteś wyłącznie pracownikiem naszego ojca.
Jakim prawem ścigasz Gavina przez całą drogę do ParyŜa, wdzierasz się
do mego mieszkania, grozisz i uŜywasz przemocy w stosunku do
mnie?!
Czy coś ci zrobił, siostrzyczko? - zapytał zaniepokojony Gavin.
- UŜył siły fizycznej.
- UniemoŜliwiłem ci tylko ostrzeŜenie brata, Ŝe tutaj
jestem - wyjaśnił Brodie. - Trudno nazwać to przemocą.
22
- Trzymaj się z dala od mojej siostry! - wykrzyknął
rozzłoszczony Gavin, zrywając się z miejsca.
Brodie bez słowa połoŜył dłoń na jego ramieniu. Nacisk ręki był tak
silny, Ŝe Gavin opadł z powrotem na krzesło. Zrobił się blady jak
ś
ciana. Poczuł się poniŜony.
Nawet nie próbuj bić się ze mną - ostrzegł go Brodie. - Nie masz szans.
- Głos męŜczyzny brzmiał spokojnie, niemal łagodnie. - Zupełnie
inaczej zamierzałem spędzić ten weekend. Proszę mi wierzyć, ściganie
brata pani, panno Cowley, nie sprawia mi Ŝadnej przyjemności. - Brodie
z rozmysłem zwrócił się tak oficjalnie do Donny. - Oszczędziłbym
sobie tej podróŜy, gdybym powiedział pani ojcu, Ŝe Gavin podjął duŜą
sumę z konta lub, nie bawiąc się w Ŝadne takie ceregiele, od razu
zawiadomiłbym policję o dokonanej kradzieŜy pieniędzy. Zrobiłbym
tak, gdyby nie chodziło o syna mego szefa. Skoro jednak Gavin opuścił
kraj, musiałem tu za nim przyjechać.
Jestem przekonana, Ŝe ojciec będzie ci za to wdzięczny - odezwała się
Donna. - Gdybyś jednak nie zagroził memu bratu, z pewnością
pozostałby w Londynie. PrzecieŜ próbowałeś go zmusić, Ŝeby sam się
przyznał. Jeśli wówczas mój ojciec dostałby ataku serca, nie ciebie by
za to obwiniano.
Nie zaleŜy mi na tym, Ŝeby pan Cowley miał następny atak - odrzekł
Brodie ze ściągniętą twarzą.
Sądzisz, Ŝe w to uwierzę? - Donna roześmiała mu się prosto w nos. -
Zrobisz wszystko, Ŝeby ojciec dowiedział się o tym, Ŝe Gavin wziął te
pieniądze! Chcesz ich skłócić. ZaleŜy ci, aby mój brat został
wydziedziczony. Marzysz tylko o tym, Ŝeby objąć pełny nadzór nad
naszą firmą!
To zdumiewające, co pani sobie wymyśliła, panno Cowley.
23
Przestań wreszcie zwracać się do mnie w taki kretyński sposób! -
wykrzyczała zirytowana Donna.
Przepraszam. Sądziłem, Ŝe nie wolno mi mówić do ciebie po imieniu.
Dziewczyna, ignorując jego słowa, zwróciła się do brata:
Zjedz śniadanie, a ja porozmawiam z nim na osobności. - Nalała kawy
do filiŜanki i podała ją Gavinowi, po czym, nie patrząc na gościa,
wyszła z kuchni i skierowała się do saloniku. Po chwili usłyszała za
sobą kroki. Brodie wszedł do pokoju i zamknął drzwi. Odwrócił się w
stronę Donny. Przypominał jej groźne, dzikie zwierzę, gotujące się do
skoku na upatrzoną ofiarę. Donna bała się go, ale starała się tego nie
okazywać. Popatrzyła Brodie'emu prosto w oczy.
Gdybyś rzeczywiście troszczył się o zdrowie mego ojca, nie mówiłbyś
mu nic o Gavinie - zaczęła.
Na koncie brakuje szesnastu tysięcy funtów. Jak sądzisz, w jaki spoób
mam to wyjaśnić?
Daj mi trochę czasu, kilka dni, a dopilnuję, Ŝeby te pieniądze zostały
zwrócone - odrzekła Donna. Wiedziała, Ŝe poruszy niebo i ziemię, Ŝeby
je zdobyć.
Dysponujesz tak duŜą sumą gotówki? - spytał spokojnie Brodie.
Zdobędę ją.
PoŜyczysz?
Czy to ma jakieś znaczenie, skoro ją wpłacę?
- Tak, bo pieniądze muszą znaleźć się na koncie jeszcze
przed wtorkiem.
- Tak szybko? - Donna cała zdrętwiała.
- Na wtorek jest zapowiedziana oficjalna rewizja ksiąg
i konto musi być w całkowitym porządku.
24
- Czy mógłbyś jakoś wytłumaczyć, Ŝe... - Głos młodej
kobiety nagle się załamał.
Brodie, ironicznie uśmiechnięty, pochylił się w jej stronę.
W jaki sposób? - spytał.
Nie mam pojęcia. Wymyśl coś.
Mam skłamać dla ciebie?
Twarz młodej kobiety oblał rumieniec.
Czy musisz tak stawiać sprawę?
Chcę wiedzieć, o co mnie konkretnie prosisz.
- Wizytę rewidentów moŜesz przecieŜ odroczyć o kilka
dni.
Brodie usiadł na kanapie. Dopiero teraz Donna zwróciła uwagę na to,
jak elegancko jest ubrany.
Miał na sobie wytworny jasnoszary garnitur, który musiał kosztować
majątek, jedwabną koszulę i równie dobrze dobrany krawat. Brodie był
zawsze obdarzony świetnym gustem, a teraz miał juŜ wystarczające
ś
rodki, by kupować sobie to, co najlepsze. Osiągnął szczyt kariery i
zrobi wszystko, by swą pozycję umocnić jeszcze bardziej.
- Przypuśćmy, Ŝe to załatwię - powiedział po chwili,
a jego głos zabrzmiał dziwnie łagodnie. - Wiesz przecieŜ
jednak, Ŝe Gavin nigdy ci tych pieniędzy nie zwróci. Przez
kilka dni będzie wyraŜał swą głęboką wdzięczność, po
czym nad całą tą sprawą przejdzie do porządku dziennego.
Po prostu uzna ją za niebyłą. Nie lubi pamiętać o niczym,
co przywodzi mu na myśl własne niepowodzenia.
- To wyłącznie mój problem!
- Niezupełnie. Za kilka miesięcy Gavin znów zacznie
stawiać na wyścigach lub grać w ruletkę. Hazard stał się juŜ
jego drugą naturą. To choroba, lecz twój ojciec sobie tego
nie uświadamia. Woli wierzyć, Ŝe syn w kaŜdej chwili jest
w stanie zerwać z nałogiem.
25
Skąd Brodie tak dobrze zna Gavina? - zastanawiała się zaskoczona
Donna.
Gość odczekał chwilę i ciągnął dalej:
Wcześniej czy później twój brat znajdzie się znów w przymusowej
sytuacji. Z konta firmy więcej juŜ nie weźmie, moja w tym głowa. Jeśli
jednak zdefrauduje jakieś inne pieniądze, nie będzie łatwo wyciągnąć
go z opresji.
Gavin juŜ nigdy nie zrobi nic takiego - oświadczyła Donna. - Czy
rzeczywiście sądzisz, Ŝe uda ci się pozbyć się go z firmy? Nie
zapominaj o tym, Ŝe pewnego dnia on stanie się jej właścicielem.
Nie mówiłem, Ŝe chcę usunąć Gavina. Nie dopuszczę jednak do tego,
by miał dostęp do firmowych funduszy.
Jak śmiesz w ogóle tak mówić?! Chodzi o wyłączną własność mojej
rodziny! Ile razy mam ci powtarzać, Ŝe ty jesteś jedynie pracownikiem
ojca?! Jakim prawem traktujesz mego brata jak zwykłego, byle jakiego
urzędnika, przyłapanego na gorącym uczynku?!
Nie traktuję tak Gavina. Gdyby chodziło o kogoś innego, od razu
zawiadomiłbym policję o popełnionym przestępstwie. Sama widzisz, Ŝe
z twym bratem obchodzę się zupełnie inaczej...
Gavin właściwie nie przywłaszczył sobie tych pieniędzy, przecieŜ są
one własnością... - zaczęła niepewnie Donna.
Ojca? - dopowiedział Brodie. - UwaŜasz, Ŝe Gavin postąpił uczciwie?
Nie. - Podeszła do okna. Była świadoma, Ŝe gość uwaŜnie taksuje ją
wzrokiem, co ponownie ją rozzłościło. Odwróciła się szybko i spojrzała
na Brodie'ego. - Chcesz odsunąć Gavina od prowadzenia spraw firmy -
powiedzia-
26
ła z wyrzutem. - Dasz mu jakieś podrzędne zajęcie, a sam nadal
będziesz rządził w najlepsze.
Sądzisz, Ŝe potrafiłby pokierować firmą? - Gość wzruszył ramionami. -
W ciągu najdalej dwóch lat doprowadziłby ją do bankructwa, a
pracownicy straciliby zatrudnienie. Czy nie ma dla ciebie Ŝadnego
znaczenia, Ŝe ci ludzie zostaną wówczas na lodzie, bez pracy i środków
do Ŝycia?
Jesteś sprytny. - Donna roześmiała się gorzko. - Muszę oddać ci
sprawiedliwość. I masz szczęście. Gavin wpadł ci po prostu w ręce. Co
za gratka! Nie musisz pozbywać się go z firmy, bo sam o to zadbał.
Jeśli juŜ przelałaś na mnie całą Ŝółć, to moŜe przejdźmy do
najwaŜniejszej sprawy - rzekł Brodie przez zaciśnięte zęby. - Co
zrobimy z Gavinem?
- My? - powtórzyła za nim ze złością.
Nagle męŜczyzna znalazł się tuŜ przy niej. Cofnęła się odruchowo.
- Donno, nie walcz ze mną - powiedział opanowanym
głosem.
- Chciałbyś, abym zmiękła w twoich rękach.
- Nie ukrywam, Ŝe to byłoby interesujące. - Uśmiech
nął się lekko. Widząc złość w oczach dziewczyny, zapytał
nagle: - Co się stało? Dlaczego traktujesz mnie tak wrogo?
Czy zrobiłem ci coś złego?
Serce Donny zaczęło bić urywanym rytmem. Dlaczego nadal była pod
przemoŜnym wpływem tego męŜczyzny? Sądziła, Ŝe czas zrobił swoje,
Ŝ
e Brodie jest teraz dla niej tylko wrogiem, którego trzeba się strzec.
Dziś okazało się jednak, Ŝe jest inaczej. Reagowała na jego bliskość.
Pamiętała rzeczy, o których pragnęła zapomnieć.
27
- Nie zamierzam rozmawiać o tym, co było - odrzekła,
unikając jego wzroku.
- Ale ja chcę.
Stał tak blisko, Ŝe niemal fizycznie czuła jego dotyk.
Nic mnie to nie obchodzi. - Zapach wody kolońskiej podziałał na nią
odurzająco.
CzyŜby? - Zmysłowy głos Brodie'ego sprawił, Ŝe serce Donny zaczęło
bić jak szalone.
- Tracisz czas.
- Przy tej opaleniźnie twoje włosy wyglądają jak sre
brzysty jedwab. - Musnął lekko dłonią głowę dziewczyny.
Drgnęła jak oparzona.
- Nie dotykaj mnie!
- Kiedyś to lubiłaś - powiedział aksamitnym głosem.
Na samo wspomnienie tego, co działo się kiedyś, serce
podeszło jej do gardła. JakŜe łatwo było wierzyć czułym słowom i
gestom Brodie'ego, a przecieŜ zachowywał się tak tylko z czystego
wyrachowania.
- Donno, czego się obawiasz? - zapytał półgłosem.
Niczego i nikogo. Nie zmieniaj tematu. Mówimy przecieŜ o moim
bracie. - Jednym zwinnym ruchem odsunęła się i przeszła szybko na
drugą stronę pokoju. Uginały się pod nią nogi, oddychała nierówno.
Gavin wymaga leczenia - powiedział Brodie spokojnym głosem, gdy
usiadła na krześle. - Powinien iść do psychiatry. Skłonność do hazardu
moŜe być objawem jakiegoś głębszego problemu.
Ma rację, pomyślała Donna. Takie rozwiązanie przychodziło jej juŜ do
głowy.
- Kilka razy usiłowałem uprzytomnić to twemu ojcu,
ale jeśli chodzi o leczenie psychiatryczne, ma on dzie
więtnastowieczne poglądy. W Ŝaden sposób nie dał się
28
przekonać i nasze rozmowy na ten temat za kaŜdym razem kończyły się
kłótnią. On nie uwaŜa depresji psychicznej za chorobę. MoŜe fakt, Ŝe
Gavin zabrał pieniądze, wreszcie go przekona, iŜ mam rację.
Zwłaszcza w sytuacji, w której będzie musiał uznać syna albo za
kryminalistę, albo za człowieka chorego, wymagającego leczenia. To
miałeś na myśli?
Tak. - Brodie podszedł bliŜej i usiadł na kanapie na wprost Donny. -
Byłoby nalepiej, gdybyś to sama powiedziała ojcu.
- Nie! - wykrzyknęła odruchowo.
Jeśli oboje z nim porozmawiamy, moŜe uda się go przekonać - ciągnął
Brodie.
Dobrze wiesz, Ŝe od dwóch lat nie widziałam ojca. Nigdy nie liczył się
z moim zdaniem, więc i teraz nie będzie. Twoja opinia ma dla niego
znacznie większą wartość niŜ moja. - Pełen goryczy głos dziewczyny
zaczął lekko drŜeć. Dwa lata temu ojciec zranił ją głęboko i od tamtej
pory mu tego nie wybaczyła. Jego takŜe omamił Brodie Fox, ale kiedy
jej samej otworzyły się oczy, nie była w stanie przekonać ojca o
niegodziwości tego człowieka.
Gdyby rzeczywiście zaleŜało ci na Gavinie, wówczas wróciłabyś ze
mną do Londynu i pomogła przekonać pana Cowleya. Niedawno miał
jeszcze jeden atak i bardzo się zmienił. Staram się go nie denerwować.
UwaŜam, Ŝe trzeba jak najłagodniej przedstawić mu całą sprawę. Do
tego ty jesteś potrzebna.
Kamienny spokój, z jakim Brodie mówił te słowa, zaniepokoił Donnę.
Wiedziała, Ŝe nigdy nie potrafił okazywać Ŝadnych uczuć i jest zdolny
do najgorszych rzeczy.
- Ojciec mnie nie posłucha!
29
- Tak czy inaczej, powinnaś niebawem wrócić do Lon
dynu. Wygląda na to, Ŝe twój ojciec długo nie poŜyje.
Ta wiadomość wstrząsnęła Donną.
Nie wiedziałam, Ŝe jest aŜ tak chory! Gavin nic mi wcześniej nie mówił.
MoŜe w ogóle o tym nie wie. Pan Cowley ukrywa swój stan.
No to skąd wiesz, Ŝe źle się czuje?
Lekarz mnie ostrzegł. Po ostatnim ataku choroby.
I nie powiedziałeś o tym Gavinowi?
- Obawiałem się, Ŝe nie udźwignie tej wiadomości
- odrzekł spokojnie.
Donna popatrzyła na niego zaskoczona. Zdawała sobie sprawę z tego,
Ŝ
e Brodie moŜe mieć rację. Jak zareagowałby Gavin? Pewnie by się
załamał.
Powinieneś mnie poinformować, a ja porozmawiałabym z bratem.
Nie utrzymywaliśmy przecieŜ Ŝadnych kontaktów. List ode mnie
podarłabyś zapewne bez czytania. A gdybym zadzwonił, odłoŜyłabyś
słuchawkę. Mam rację?
Och, nie bądź śmieszny! O tym, Ŝe ojciec moŜe w kaŜdej chwili
umrzeć, powinieneś mnie zawiadomić!
Gdybym był o tym przekonany, z pewnością wezwałbym cię od razu do
Londynu - odrzekł Brodie z typową dla niego arogancją, która tak
bardzo draŜniła Donnę. - A więc co zamierzasz zdziałać w sprawie
Gavina? - spytał juŜ spokojnie. - Wracasz z nami czy teŜ mnie
pozostawiasz załatwienie tej sprawy z waszym ojcem?
Pojadę - odrzekła niechętnie. - Ale najwcześniej w poniedziałek. Muszę
uprzedzić szefa i pozałatwiać róŜne sprawy.
- Dobrze. Chętnie spędzę weekend w ParyŜu. To moŜe
30
być przyjemne. - MęŜczyzna podniósł się i spojrzał na zegarek. -
Zarezerwowałem pokój u Ritza, bagaŜe wysłałem tam taksówką. Czas,
Ŝ
ebym sam się pokazał.
Kiedy znaleźli się w przedpokoju, z kuchni wysunęła się głowa Gavina.
- Zjedzmy dziś kolację we trójkę - zaproponował Brodie.
Donna rzuciła bratu niespokojne spojrzenie. Sama u-
znała, Ŝe naleŜy przyjąć zaproszenie. Brodie będzie im potrzebny w
Londynie. Nie powinna go teraz do siebie zraŜać.
- Dziękujemy.
- Wobec tego spotykamy się u Ritza o siódmej trzy
dzieści. Zgoda?
- Przyjdziemy - odrzekła.
- Nie pójdę z nim na Ŝadną kolację! - wybuchnął Ga-
vin, gdy tylko drzwi zamknęły się za gościem. - Jedzenie
ugrzęźnie mi w gardle! O czym tak długo rozmawialiście?
Co Brodie mówił o mnie? Co chce zrobić?
Powiedział mi, Ŝe ojciec jest cięŜko chory.
PrzecieŜ ci to mówiłem.
- Brodie uwaŜa, Ŝe w tej sytuacji powinnam wrócić do
Londynu.
Usłyszawszy te słowa, Gavin aŜ się rozpromienił.
- Świetnie! Porozmawiasz z ojcem. Zawsze lepiej ci to
wychodziło niŜ mnie!
Gavinowi brakowało pewności siebie. Łatwo dawał się zranić. Był
słaby, poddawał się wpływom, a równocześnie nie miał poczucia
własnej wartości.
Nie powinnam opuszczać Londynu, pomyślała Donna. Nie naleŜało
zostawiać Gavina zdanego na siebie. Postąpiłam wówczas egoistycznie,
ale byłam przekonana, Ŝe to jedyne wyjście.
31
Dwa lata temu dowiedziała się, Ŝe człowiek, którego pokochała, pragnął
tylko zdobyć pozycję w firmie jej ojca. Był to dla niej prawdziwy cios.
Musiała opuścić Londyn, by ukoić ból i leczyć zranione serce.
WyjeŜdŜając z domu, nie pomyślała o Gavinie, za co teraz miała do
siebie pretensję. Gdyby była na miejscu, moŜe udałoby się odciągnąć go
od hazardu.
Kiedy jedziesz? - zapytał brat znad filiŜanki świeŜej kawy.
W poniedziałek. Dziś spróbuję skontaktować się z szefem i go
uprzedzić.
Po rozmowie z Brodim Donna straciła apetyt. Wstała od stołu i poszła
do łazienki, Ŝeby wziąć prysznic. Kiedy wróciła do kuchni, Gavin był w
znacznie lepszym nastroju.
- Pójdę nad Sekwanę i posiedzę przy kawie w okolicy
Notre Damę - oświadczył.
Donna uśmiechnęła się do brata.
- Zjemy razem lunch? Gdzie się spotkamy?
Umówili się w Dzielnicy Łacińskiej.
Miała duŜo szczęścia. Złapała telefonicznie szefa w ostatniej chwili, bo
wyjeŜdŜał na weekend z ParyŜa. Dał jej tydzień urlopu i współczuł z
powodu choroby ojca.
W ParyŜu Donna pracowała jako tłumaczka. Robiła przekłady
artykułów z francuskiego na angielski dla jednego z poczytnych
międzynarodowych czasopism. Pracowała duŜo, chętnie i dobrze
zarabiała. Otrzymywała takŜe zlecenia od innych wydawców. Miała juŜ
wyrobioną markę. Wiedziała, Ŝe jej tłumaczenia się podobają.
Szybko sprzątnęła mieszkanie, zrobiła niezbędne zakupy w pobliskich
sklepikach i pojechała metrem na spotkanie z bratem.
Gavin siedział wśród turystów, obserwując uliczne wy-
32
stępy mima. W Dzielnicy Łacińskiej jest wiele miejsc, w których moŜna
zjeść szybki lunch. Są bistra greckie, tureckie i algierskie. Zdecydowali
się na coś egzotycznego. Zjedli kus-kus i algierską słodką potrawę z
orzechów, ziarna sezamowego i miodu.
- Zupełnie nie rozumiem, dlaczego mieszkasz tak dale
ko od Dzielnicy Łacińskiej. Tutaj jest wspaniale, ciągle coś
się dzieje - powiedział Gavin podczas spaceru wzdłuŜ Se
kwany.
- Bo chcę mieć spokój.
- W twojej dzielnicy jest okropnie. Nudy na pudy.
- Skrzywił się z dezaprobatą.
- Mamy róŜne gusta.
Brat nagle spowaŜniał i zmienił temat.
- Źle się stało, Ŝe w ogóle wyjeŜdŜałaś z Londynu.
Gdybyś została w domu, moje sprawy ułoŜyłyby się lepiej.
Donna wsunęła rękę pod jego ramię.
Zobaczysz, wszystko się ułoŜy. Pod warunkiem, Ŝe przestaniesz grać.
Obiecuję - odrzekł z przekonaniem. Niestety, przyrzekał nie pierwszy
raz. Poprzednio złamał słowo.
Do domu wrócili taksówką.
Gavin wyraźnie wyglądał na zmęczonego. Zaczął ziewać.
Ostatnie dwie noce fatalnie spałem. Jestem wykończony. - Rzucił
siostrze niepewne spojrzenie. - Nie pójdę na kolację z Brodim Foxem.
Dlaczego się zgodziłaś? Wiesz przecieŜ, Ŝe ten człowiek jest naszym
wrogiem!
Wiem - z uśmiechem odrzekła Donna. - Ale gdy wrócimy do Londynu,
będzie nam potrzebna jego pomoc.
No to idź sama - upierał się Gavin. - Muszę się wreszcie wyspać.
- Tchórzysz?
33
Brat zawsze jak ognia unikał rzeczy nieprzyjemnych. Nie odezwał się
ani słowem.
Dobrze juŜ, dobrze. - Donna westchnęła głęboko. - Idź spać. Pójdę
sama.
Wytworna kolacja u Ritza osłodzi ci tę gorzką pigułkę. - Gavin
wyraźnie się odpręŜył. Nie miał pojęcia, jak cięŜko będzie siostrze
spędzić ten wieczór w towarzystwie Brodie'ego i udawać, Ŝe wykwintne
potrawy nie stają jej w gardle.
Zawsze był egoistą. Po prostu nie zwracał uwagi na to, co odczuwa jego
otoczenie. Dwa lata temu na szczęście nie zauwaŜył, jak bardzo Donna
była zakochana w Brodim. Wiedział oczywiście, Ŝe do ich związku
dąŜy ojciec, ale nie miał pojęcia, co dzieje się między młodymi.
Donna włoŜyła koktajlową czarną sukienkę. Wiedziała, Ŝe wieczorem u
Ritza zastanie wiele wytwornie ubranych pań. Nie był to strój
kosztowny, lecz wyróŜniał się prostotą i elegancją. Uszyła go
przyjaciółka Marie-Louise, która w ParyŜu uczyła się haute couture.
Marie-Louise pracowała jako pielęgniarka w jednej z prywatnych
klinik. Z racji tego zajęcia znała wielu ciekawych i wpływowych ludzi.
Ci z nich, którzy stali się jej przyjaciółmi, przypadli do gustu takŜe
Donnie.
Poznała Marie-Louise wkrótce po przyjeździe do ParyŜa w poczekalni u
dentysty. Zaczęły rozmawiać. Następnego dnia wpadły na siebie
przypadkowo przed Galeries Lafa-yette. Rozbawione tym zbiegiem
okoliczności, poszły na kawę i od tamtej pory datowała się ich zaŜyła
znajomość.
Dzięki Marie-Louise Donna szybko zaklimatyzowała się w obcym
ś
rodowisku. Przyjaciółka przyjechała do ParyŜa do szkoły
pielęgniarskiej, aby znaleźć się w pobliŜu narzeczonego, który w tym
czasie był zatrudniony w jed-
34
nym z paryskich szpitali. Potem Jean-Paul wrócił do rodzinnego Lyonu,
gdzie dostał dobrą pracę, ale Marie--Louise pozostała nadal w stolicy,
widując się z nim tylko od czasu do czasu.
Z pokoju Gavina nie dochodziły Ŝadne odgłosy. Widocznie od razu
połoŜył się spać, pomyślała Donna. Wzięła taksówkę, która zawiozła ją
do hotelu Ritza, snobistycznego i ulubionego miejsca spotkań majętnej
ś
mietanki paryskiej. Brodie miał czekać w barze.
Weszła do zatłoczonego wnętrza. Na jej widok od jednego ze stolików
poderwał się jakiś męŜczyzna. Zaczął machać ręką, chcąc zwrócić na
siebie uwagę.
- Donna! - wykrzyknął. - Ca va, cherie?
- Alain! Comment allez-vous? - Donna podeszła do
jego stolika.
Alain Roche był niskim, dość brzydkim ciemnowłosym męŜczyzną o
nieco wyłupiastych oczach. Pracował jako dziennikarz w jednej z
paryskich lewicujących gazet. Dzięki ogromnemu urokowi osobistemu
miał zawsze mnóstwo wielbicielek. Flirtował zapamiętale, miał ciągle
nowe damy serca, ale kiedy romans się kończył, pozostawał nadal w
dobrych stosunkach ze swymi przyjaciółkami. Donna nie była
dziewczyną Alaina, lecz bardzo sobie ceniła tę znajomość.
Sympatyczny dziennikarz był świetnym kompanem i miał zawsze
ogromne poczucie humoru.
Spytał ją, co robi u Ritza. Skrzywił się słysząc, Ŝe umówiła się na
kolację z innym męŜczyzną i, nie bacząc na zawistne spojrzenie
siedzącej obok niego kobiety, zaprosił Donnę na szybkiego drinka.
Wymówiła się jednak i ruszyła dalej na poszukiwanie Brodie'ego. Alain
poderwał się od stolika i jeszcze przez chwilę towarzyszył jej, Ŝartując
jak zwykle. Na poŜegnanie Donna ucałowała go w oba
35
policzki i dopiero wtedy ujrzała Brodie'ego, który z wyraźną
dezaprobatą obserwował całą scenę.
- Skąd wytrzasnęłaś takiego typa? - spytał na powitanie. - Jeśli tak
wyglądają wszyscy twoi francuscy amanci, to gratuluję doskonałego
gustu - dodał kąśliwie. - Choćbyś nie wiem jak go całowała, i tak nie
przemieni się w księcia z bajki.
ROZDZIAŁ TRZECI
Kolację jedli w słynnej restauracji ogrodowej Ritza. Z baru docierały
dźwięki muzyki, a z sali jadalnej gwar oŜywionych rozmów. Sceneria
ogrodu była nadzwyczaj romantyczna. Wśród ukwieconych klombów
wznosiły się bladoróŜowe sfinksy. Wokół świec palących się na stoli-
kach krąŜyły ćmy. Niebo nad głowami rozświetlały gwiazdy. Mimo
tego bajecznego wręcz otoczenia, Donna czuła się nieswojo.
- Alain jest moim serdecznym przyjacielem - wyjaśni
ła, gdy Brodie skierował rozmowę na jej sprawy.
Wypytywał Donnę o lata spędzone w ParyŜu. Starała się mówić jak
najmniej. Obawiała się, Ŝe kaŜdy, nawet najdrobniejszy strzępek
informacji mógłby wykorzystać przeciwko niej.
- Nie masz tu nikogo? - spytał, przyglądając się dziew
czynie uwaŜnie.
Tego nie powiedziałam.
W ogóle niewiele powiedziałaś mi o sobie.
Czemu chcesz znać moje Ŝycie prywatne? Ty o swoim nie wspomniałeś
dotychczas ani słowa.
Nie pytałaś. - Jego uśmiech napotkał kamienne spojrzenie młodej
kobiety.
- Bo to mnie nie interesuje.
Kelner podał suflet. Zaczęli jeść. Okazał się wyśmienity,
37
wprost rozpływał się w ustach. Brodie sam zamówił wino. Ku
zdumieniu Donny zrobił to jak prawdziwy koneser. Wybrał gatunek
doskonale nadający się do sufletu. Za to go jednak, oczywiście, nie
pochwaliła.
Widzę, Ŝe Gavin nie miał ochoty na tę kolację - rzekł po chwili
milczenia.
Nie miał ochoty ciebie oglądać. To precyzyjniejsze wyjaśnienie.
Wiem, Ŝe czuje do mnie urazę. Nic w tym zresztą dziwnego.
Kiedy kelner dolał wina i ponownie zostali sami przy stole, Donna
uśmiechnęła się z przymusem.
- Wiem, Ŝe ojciec ma o tobie doskonałe mniemanie.
- I dlatego Gavin mnie nie znosi? PrzecieŜ w firmie
o nic nie rywalizujemy, chyba Ŝe jemu tak się wydaje.
Robię tylko to, co do mnie naleŜy.
I masz wygórowane ambicje - dodała Donna.
Czy ambicje to coś złego?
Tak, jeśli są skierowane w niewłaściwym kierunku.
Co masz na myśli? Kwestionujesz moją uczciwość?
Och, jesteś zbyt przebiegły na to, Ŝeby pozwolić sobie na jakąkolwiek
niesolidność. Nie robisz błędów. Masz zbyt mało czysto ludzkich cech.
Co ty, do licha, chcesz przez to powiedzieć? UwaŜasz, Ŝe powinienem
defraudować pieniądze, zapijać się i zaŜywać narkotyki?
Nie bądź śmieszny! Doskonale wiesz, Ŝe nie o to chodzi.
A więc o co? Wolisz, jeśli męŜczyzna ma słaby charakter, daje się
podporządkować i pada przed tobą na kolana?
Ponowna obecność kelnera przy stoliku sprawiła, iŜ Donna więcej się
nie odezwała. śałowała tylko, Ŝe jej
38 '
pierwsza w Ŝyciu kolacja u Ritza odbywała się w tak napiętej
atmosferze. Jedzenie, trzeba przyznać wyborne, musiało tu kosztować
majątek. W menu cen nie było. No cóŜ, Brodie Ŝył jak król, na prawo i
lewo wydając firmowe pieniądze.
Gdy pili kawę, do ogrodu wszedł Alain. Jego towarzyszka, rzuciwszy
Donnie wrogie spojrzenie, skierowała się wprost do stolika wskazanego
im przez kelnera. Alain zatrzymał się jednak obok nich. Dziewczyna
przedstawiła nawzajem obu panów.
- Czy będziesz jutro na przyjęciu? - zapytał.
Ach, u Olgi! Zupełnie o nim zapomniałam. Nie, chyba nie. W
poniedziałek wyjeŜdŜam do Londynu.
Cest affreux! - wykrzyknął Alain, robiąc zrozpaczoną minę. Na długo?
Chyba nie. W kaŜdym razie przyjadę do Lyonu i tam się zobaczymy.
Alain spojrzał jej czule w oczy. JuŜ wcześniej zauwaŜył lodowaty
wzrok Brodie'ego, więc umyślnie zachowywał się jak amant. Z
przesadną galanterią podniósł do ust dłoń dziewczyny i złoŜył na niej
przeciągły pocałunek.
- Na nasz wspólny weekend będę czekał z prawdzi
wym utęsknieniem - szepnął czule. - Au revoir, moja ko
chana.
Na widok grobowej miny Brodie'ego Donna miała ochotę roześmiać się
głośno, ale w porę się powstrzymała.
Hotel opuścili w milczeniu. Dopiero gdy portier szukał taksówki dla
Donny, jej ponury towarzysz zapytał:
- Wybierasz się na weekend z tym Francuzem?
- Tak. - Dziewczyna obrzuciła go niewinnym spojrze
niem. - Na następny.
39
- Lepiej od razu odwołaj, bo nie pojedziesz - niemal
warknął.
- Oczywiście, Ŝe pojadę.
Właśnie w tym momencie zatrzymała się przed nimi taksówka. Portier
otworzył przed Donną drzwi samochodu. Gdy znalazła się w środku,
Brodie nachylił się w jej stronę.
- Następny weekend spędzisz w Londynie - powie
dział z naciskiem.
Udała, Ŝe nie słyszy.
- Dziękuję za kolację - odezwała się słodkim głosem.
- Była doskonała. Dobranoc.
Gdy taksówka ruszyła sprzed hotelu, dziewczyna zamknęła oczy. Alain
specjalnie zachowywał się jak jej amant, gdyŜ widział, Ŝe złości to jej
towarzysza.
W ParyŜu nie spotykała się z nikim szczególnym. W jej oczach Ŝaden z
poznanych tu męŜczyzn nawet się nie umywał do Brodie'ego.
Nienawidziła go, lecz równocześnie nie mogła wymazać go z pamięci.
Nie potrafiła takŜe zakochać się w nikim innym.
Następnego dnia Donna i Gavin wybrali się na lunch do małej
restauracji na nabrzeŜu Voltaire'a. Usiedli przy jednym ze stolików
ustawionych wprost na chodniku i obserwowali ludzi przechadzających
się nad Sekwaną.
W tym domu zmarł Voltaire - powiedziała Donna, wskazując wzrokiem
fasadę budynku, przed którym się znajdowali.
Chciałbym mieszkać w ParyŜu - odezwał się Gavin, nie zwracając
uwagi na słowa siostry. - Odpowiada mi ta atmosfera i ten rytm Ŝycia.
Och, ale przecieŜ jest sierpień, miesiąc całkiem nietypowy. Przyjedź w
listopadzie. Sam się wtedy przekonasz, jak moŜe być tu ponuro.
40
Ale tobie się podoba.
Tak. Uwielbiam atmosferę ParyŜa.
Wrócili spacerem do domu, zatrzymując się po drodze na kawę i wodę
sodową. Gavin się odpręŜył.
Czy masz jakąś dziewczynę? - spytała Donna.
Całe stado. - Mrugnął łobuzersko do siostry.
Mam na myśli kogoś, o kim myślisz powaŜnie.
Wiem. Nie. W zasadzie nie. A ty? Potrząsnęła przecząco głową.
Nie zamierzam się Ŝenić - ciągnął brat. - To okropna odpowiedzialność.
Na samą myśl aŜ dostaję dreszczy. Związać się na stałe z jedną kobietą?
I mieć dzieci? Brr!
Szkoda, Ŝe nie odpowiada ci praca w firmie. - Donna westchnęła
głęboko. - Co cię najbardziej męczy?
Czuję się tam jak w klatce - powiedział ponurym głosem. - Potwornie
się nudzę. Całymi dniami siedzę przy biurku i dyktuję listy
beznadziejnej sekretarce, którą przydzielił mi Brodie. Powinnaś ją
zobaczyć. Ma mięśnie jak zapaśnik, a pod nosem małe wąsiki. Czekam,
aŜ wyrośnie jej broda. Wkracza do mego pokoju jak sierŜant, z notesem
w ręku i pokrzykuje tak, Ŝe boję się powiedzieć, aby sobie! poszła i
zostawiła mnie w spokoju.
Biedaczka. - Donna się roześmiała. - Wcale jej nie zazdroszczę. Nie ma
z tobą łatwego Ŝycia. Mam propozycję. Zainteresuj się produkcją szkła.
MoŜe to będzie ci bardziej odpowiadało.
Miałbym zacząć pracę w fabryce? Na tym pewnie zakończy się cała
moja kariera. - Westchnął głośno. - Brodie posadzi mnie na stołku przy
taśmie produkcyjnej i będzie bacznie obserwował, czy nie wypuszczam
braków. - Przez twarz Gavina przemknął uśmiech. - Kiedy byłem
41
mały, chciałem koniecznie zostać facetem, który rozbija młotkiem
odrzucone sztuki.
Firma Cowleyów była jednym z największych brytyjskich producentów
wyrobów ze szkła. NaleŜały do niej trzy fabryki w róŜnych częściach
kraju. Biura koordynujące wszystkie prace mieściły się w Londynie, w
nowoczesnym, okazałym budynku w samym centrum miasta.
Niegdyś firma w całości naleŜała do Cowleyów, ale przed sześciu laty
ojciec Donny i Gavina zdecydował się przekształcić przedsiębiorstwo w
spółkę akcyjną, Ŝeby zdobyć większy kapitał na modernizację i rozwój
produkcji. Otwarto wówczas następną fabrykę. Pakiet kontrolny akcji
pozostał w rękach Jamesa Cowleya. To posunięcie bardzo się opłaciło,
przyniosło duŜe zyski. Wzrosły znacznie kapitał firmy i jej notowania
na giełdzie.
Donna popatrzyła na brata.
Od samego początku powinieneś pracować w fabryce. Masz zdolności
manualne. Pamiętam modele latawców, które kiedyś robiłeś. Były
ś
wietne.
Produkcja szkła to nie zabawa, a nawet najnowocześniejsza fabryka nie
jest przyjemnym miejscem pracy. Jedyne szkło, jakie chciałbym
wytwarzać, to... - Gavin wzruszył ramionami. - Kogo to zresztą moŜe
obchodzić?
- Mnie! Co chciałeś powiedzieć? - zapytała.
Wchodzili juŜ do domu. Gavin zatrzymał się na scho
dach w połowie drogi. Był zadyszany.
- Jak moŜesz mieszkać tak wysoko!
- Na niŜszych piętrach lokale są droŜsze. Z moich okien
mam za to ładniejszy widok. I większy spokój w nocy.
Przy herbacie Donna wróciła do przerwanej rozmowy.
- Gdy wchodziliśmy do domu, zacząłeś coś mówić
o szkle, jakie chciałbyś robić.
42
Zabawa w chowanego
- Nie znoszę zautomatyzowanej produkcji, ale zawsze
fascynowało mnie ręczne dmuchanie szkła.
- Mówiłeś ojcu, Ŝe to cię interesuje?
- Tak. JuŜ jako szczeniak, kiedy miałem czternaście lat.
Ale z miejsca mnie obrugał. Powiedział, Ŝe ręczne wytwa
rzanie szkła to zabawa dla amatorów, a ja mam się nauczyć
zarządzania firmą i nie myśleć o Ŝadnych głupotach.
No i co? Poddałeś się od razu?
Na pewno nic by z tego nie wyszło.
Jesteś urodzonym pesymistą.
Raczej realistą.
Zadzwonił telefon. Donna podniosła słuchawkę i usłyszała głos
Brodie'ego:
- Mamy samolot jutro o dziesiątej. Cały dzień nie było
cię w domu. Co robiłaś?
- Pokazywałam Gavinowi ParyŜ.
PokaŜ mi go dziś wieczorem. Pójdźmy na spacer nad Sekwanę. Jest
piękny księŜyc.
Powinnam wcześniej się połoŜyć przed jutrzejszym wyjazdem.
Tchórzysz - powiedział miękkim głosem i nie usiłował dłuŜej jej
namawiać.
Gdy odłoŜyła słuchawkę, zaczęła Ŝałować swojej decyzji. Wieczór był
upojny. Wsiedliby na stateczek i popłynęli Sekwaną pod mostami,
obserwując srebrzystą wodę, nabrzeŜa i światła ParyŜa. Westchnęła.
MoŜe jednak lepiej się stało, Ŝe odmówiła. Jutro czeka ją cięŜki dzień.
Od dwóch lat po raz pierwszy zobaczy się z ojcem.
Następnego ranka Brodie podjechał po nich taksówką i w trójkę udali
się na lotnisko. Po odprawie celnej usiedli przy kawie. Rozmowa jakoś
się nie kleiła. Gavin był ponury. Wracał do domu pod eskortą, jak
chłopak przyła-
43
pany na wagarach. Zły nastrój brata udzielił się takŜe Donnie.
Padało, kiedy wylądowali na Heathrow. Wsiedli do samochodu
zostawionego przez Brodie'ego na lotnisku i ruszyli na północny
wschód. James Cowley mieszkał w pobliŜu Saffiron Walden. Miał takŜe
apartament w centrum Londynu, z którego czasami korzystał, gdy w
mieście zatrzymywały go do późna jakieś sprawy i nie chciał po nocy
wracać do Essex.
Minęli ostatnie przedmieścia Londynu. Wokół drogi roztaczał się teraz
typowo wiejski krajobraz. Deszcz ustał, a na niebie ukazała się
przepiękna tęcza.
Brodie przerwał milczenie.
- Jak się czujesz, wracając do domu? - zapytał Donnę.
Dziwnie. Tak, jakbym szła do dentysty. Czy ojciec wie, Ŝe
przyjeŜdŜamy?
Nie. Nic mu nie mówiłem, bo nie wiedziałem, czy uda mi się
sprowadzić Gavina do domu.
Bałeś się, Ŝe wymknie się po drodze?
Przeszło mi to przez myśl.
Dlatego chciałeś, abym wracała z wami?
To jeden z powodów.
A inny?
Powiem ci, gdy będziemy sami.
- Nie zostanę długo. Słyszałeś przecieŜ, Ŝe za tydzień
muszę juŜ być w Lyonie.
Brodie spowaŜniał i zacisnął usta.
Nie wierzę, Ŝe romansujesz z tym okropnym Francuzem.
Dopiero mam zamiar. - Kłamstwo przyszło Donnie z duŜą trudnością.
- Nie zrobisz tego - warknął w odpowiedzi.
44
Ostry ton jego głosu sprawił, Ŝe dziewczyna się najeŜyła.
- Ja o tym decyduję - odparła kategorycznie.
To się jeszcze okaŜe. - Skręcił w podjazd pod dom. - Nie pozwolę ci
wyjechać.
Jakim prawem? Mam ciebie prosić o zezwolenie? To, z kim sypiam,
jest wyłącznie moją sprawą.
Ze zgrzytem opon zahamował przed domem. Na jego twarzy malowała
się wściekłość. W takim stanie Donna jeszcze nigdy go nie widziała.
Przez chwilę miała wraŜenie, iŜ zaraz ją uderzy.
Wysiadł z wozu i trzasnął drzwiami, aŜ zadźwięczały szyby.
- Co go ugryzło? - zapytał zaskoczony Gavin.
Dziewczyna zauwaŜyła, Ŝe brat jest bardzo blady.
Uśmiechnęła się, próbując go uspokoić.
Wysiadaj, wejdziemy razem. Brodie powiedział mi, Ŝe ojciec o niczym
nie wie. Ty milcz, ja sama wszystko mu wyjaśnię.
Nie potrafiłbym, nawet gdybym chciał - jęknął Ga-vin. - Całą drogę z
Heathrow zastanawiałem się, co mam mówić.
Zostaw to mnie. - Bała się, Ŝe nawet teraz brat moŜe zrejterować.
Dogonili Brodie'ego, który właśnie dzwonił do drzwi. Otworzyła je pani
Eyre, gospodyni ojca. Popatrzyła zdumiona na Donnę.
Wielkie nieba! - wykrzyknęła.
Dzień dobry pani - przywitała ją dziewczyna.
- Twój ojciec nic nie mówił, Ŝe przyjedziesz. Widocz
nie zapomniał mnie poinformować. Jesteś opalona i zjaś-
niały ci włosy. We Francji musi być gorąco. Zmieniłaś się.
Tyle czasu... Miło widzieć cię znowu. Wchodź, nie moŜe-
45
my przecieŜ stać tu w nieskończoność. Ojciec z pewnością niecierpliwi
się i chce cię zobaczyć.
Donna wcale nie była tego pewna. Brodie zdąŜył przynieść bagaŜe z
samochodu. Napotkała jego ironiczny wzrok.
Słysząc oŜywiony ruch w holu, James Cowley wyszedł z gabinetu.
- Pani Eyre! A cóŜ to za hałasy?! Ile razy mówiłem
pani, Ŝe w takich warunkach nie mogę pracować! - Jego
wzrok zatrzymał się nagle na postaci córki. - Donna? - po
wiedział zduszonym głosem, jakby nie wierząc własnym
oczom.
Dziewczyna popatrzyła na ojca ze ściśniętym gardłem. Ogromnie się
postarzał. Miał zupełnie siwe włosy, a na wychudłej i pooranej
zmarszczkami twarzy zapadnięte głęboko oczy. Wyglądał na cięŜko
chorego. Tak bardzo się zmienił, Ŝe na pewno nie rozpoznałaby ojca od
razu, widząc go z daleka.
- Dzień dobry - powiedziała cicho i podeszła bliŜej.
- Wróciłaś do domu? - zapytał drŜącym głosem, a oczy
mu zwilgotniały.
Nigdy jeszcze nie widziała, by ojciec okazywał jakieś uczucia. Bardzo
się zmienił. Brodie mówił prawdę. Ten chory człowiek nie ma przed
sobą zbyt długiego Ŝycia, pomyślała ze ściśniętym sercem. Wzruszona
serdecznym powitaniem, zagryzła wargi. Nie wiedziała, jak się zacho-
wać. Do tej pory ojciec był dla niej kimś zupełnie obcym. Spojrzała
mimo woli na Brodie'ego, jakby u niego szukając wsparcia.
- Przywiozłem Donnę z ParyŜa - powiedział, od
czytując jej myśli i postawił na podłodze przyniesione wa
lizki.
46
James Cowley popatrzył na niego.
- Ty ją przywiozłeś? - Nagle na jego wymizerowanej
twarzy pojawił się ciepły uśmiech. Objął mocno córkę
i przytulil do siebie. Nigdy przedtem tak się nie zachowy
wał. - To wspaniała wiadomość! Czemu trzymałeś ją w se
krecie? Zresztą niewaŜne. Jestem taki szczęśliwy, mogąc
widzieć w razem!
Donna zesztywniała. Ojciec wyciągał fałszywe wnioski. Spojrzała
surowo na Brodie'ego, nakłaniając go wzrokiem, Ŝeby wyjaśnił
powstałe nieporozumienie.
A więc kiedy... - zaczął Cowley, lecz gwałtownie urwał, niemogąc
złapać oddechu. Brodie podbiegł do niego i podtrzymał w ostatniej
chwili, gdyŜ starszy pan osuwał się nazietnię. Wziął bezwładnego na
ręce, zaniósł do salonu i ułoŜył na kanapie.
Pani Eyre, proszę wezwać karetkę. Donno, w górnej szufladziebiurka
ojca są tabletki. Gavinie, przynieś szklankę wody. Czego jeszcze stoisz?
Szybciej! Szybciej!
Trzymając fiolkę w ręku i zamykając szufladę, Donna zobaczyła na
biurku swoje oprawione zdjęcie. Miała na nim jedenaście lat, piegi na
nosie i szczerbę między zębami. Jeszczeraz coś ścisnęło ją za gardło.
Wróciła szybko do ojca.
Brodiewyjął dwie tabletki, delikatnie uniósł głowę leŜącego i podsunął
szklankę z wodą, by chory mógł je przełknąć. Wiedział, co robić. Nie
stracił głowy. Donna nienawidziła go, lecz instynktownie wyczuwają,
Ŝ
e w krytycznych chwilach moŜe na nim polegać.
ROZDZIAŁ CZWARTY
Donna spędziła całą noc w poczekalni szpitalnej. Dopiero nad ranem
zmoŜył ją sen. Kiedy Brodie dotknął lekko jej ramienia, obudziła się i
nieprzytomnym wzrokiem rozejrzała wokoło. W pierwszej chwili nie
wiedziała, gdzie się znajduje. Nie pamiętała wydarzeń ostatniego
wieczoru. Oprzytomniała po kilku sekundach. Na myśl o ojcu krew
odpłynęła jej z twarzy.
- Co z nim? - spytała zbielałymi wargami.
- Zasnął - szybko uspokoił ją Brodie. - Lekarz twier
dzi, Ŝe sytuacja jest opanowana.
Odetchnęła z prawdziwą ulgą. Przez wiele godzin była w pełni
ś
wiadoma, Ŝe tuŜ obok toczy się walka o Ŝycie ojca.
- Nie ma sensu dłuŜej tu czekać. I tak nie pozwolą go
zobaczyć. Odwiozę cię do domu - powiedział Brodie.
- Do domu? - powtórzyła niezbyt przytomnie.
- Tak. - MęŜczyzna spojrzał na nią uwaŜnie. - Musisz
zjeść jakieś śniadanie, a potem się przespać. JuŜ robi się dzień.
Donna nawet nie zauwaŜyła, kiedy pokój wypełnił się szarym światłem
wczesnego poranka. Musiałam zasnąć, pomyślała. Nagle przypomniała
sobie o bracie.
Gdzie Gavin? - Zaniepokojona rozejrzała się po poczekalni.
Przesiedział tu z nią całą noc, ale teraz go nie było.
Wyszedł przed godziną, Ŝeby zaczerpnąć świeŜego powietrza.
Powiedział, Ŝe wróci do domu taksówką.
48
- Pozwoliłeś mu wyjść? - spytała dziewczyna. Ogarnął
ją niepokój.
Nie jestem jego straŜnikiem - odrzekł Brodie.
Co będzie, jeśli znów zwieje?
Gdy ojciec jest chory? Sądzę, Ŝe teraz nie ucieknie. Donna wcale nie
była tego pewna. Dobrze znała brata
i wiedziała, Ŝe zdenerwowany potrafi robić róŜne dziwne rzeczy.
- Gavina stać na wszystko - odrzekła, kiedy oboje wy
chodzili z poczekalni.
Szpital zaczynał powoli tętnić Ŝyciem. Słychać było brzęk naczyń,
odgłosy przejeŜdŜających wózków i szybkie kroki pielęgniarek na
korytarzach. Z otwartych pokoi dochodziły głosy budzących się
pacjentów. Gdy Donna i Bro-die, kierując się do wyjścia, znaleźli się na
parterze, owionęły ich intensywne kuchenne zapachy.
Dziewczyna poczuła skurcz Ŝołądka. Była głodna, mimo to jednak na
myśl o jedzeniu zrobiło się jej niedobrze.
Dopiero w samochodzie, gdy opuścili teren szpitala, spojrzała na
Brodie'ego. Na twarzy miał widoczny zarost. Nie golił się od
poprzedniego ranka.
- Wyglądasz jak ponury drab - powiedziała z nutką
złośliwości.
Dlaczego?
Nie jesteś ogolony.
Spojrzał we wsteczne lusterko, skrzywił się na widok swej twarzy i
przeciągnął dłonią po szorstkiej brodzie.
Fakt - uśmiechnął się. - A wiesz, jak ty wyglądasz?
Nie i wolę nie wiedzieć.
- Słusznie. Oboje jesteśmy wykończeni i wyglądamy
okropnie po nie przespanej nocy.
W odpowiedzi westchnęła. Brodie dotknął lekko ręką jej
49
kolana. Skrzywiła się z niechęcią. Widząc to cofnął szybko dłoń.
Resztę drogi przejechali w zupełnym milczeniu.
Zatrzymali się przed domem.
Drzwi otworzyła pani Eyre.
- Jak się czuje pan James? - zapytała nerwowo.
Jakoś się trzyma, tak mówią lekarze. Na szczęście, tym razem atak nie
był bardzo groźny.
Dzięki Bogu. - Gospodyni spojrzała na Donnę. - Jesteś zmęczona.
Powinnaś od razu się połoŜyć.
- Najpierw musimy zjeść śniadanie - wtrącił Brodie.
- Nie jestem głodna - zaprotestowała Donna.
Nie zwaŜał na jej słowa.
- Prosimy o kawę, grzanki i jajka na miękko. MoŜe
jeszcze sok lub pomarańcze.
Gdy pani Eyre wyszła do kuchni, Donna zwróciła się do niego:
Nie zamierzam jeść. Nie będę w stanie nic przełknąć po takiej nocy.
Spróbuj. MoŜe lepiej się poczujesz. Napij się przynajmniej mleka i
zjedz ze dwa plasterki pomarańczy. Przestaniesz mieć wówczas to
okropne ssanie w Ŝołądku.
Skąd wie tak dobrze, jak ja się czuję? Donna popatrzyła na niego spod
oka. Zbyt dobrze wyczuwał, co się z nią dzieje, a to napawało
niepokojem.
- Jeśli coś przegryziesz, będzie ci łatwiej zasnąć. - Ru
chem ręki Brodie wskazał drzwi łazienki znajdującej się na
parterze. - Umyj twarz i ręce, a potem przyjdź do saloniku.
Spojrzała na niego i spokojnie spytała:
- Puszczasz mnie samą? Nie chcesz dopilnować, czy
porządnie myję uszy?
Nie czekając na odpowiedź poszła do łazienki i odkręci-
50
ła kurki. Przemyła twarz i oczy. Chłodna woda trochę ją orzeźwiła.
Donna machnęła ręką na makijaŜ. Przeczesała tylko włosy.
Brodie czekał na nią w saloniku. Było to niewielkie pomieszczenie.
Promienie porannego słońca tańczące na jasnozielonych ścianach
sprawiały, Ŝe wyglądało ono wesoło i sympatycznie.
MęŜczyzna stał przy oknie i patrzył na zieleń otaczającą dom.
Donna wzięła do ręki poranną gazetę i bez większego zainteresowania
przejrzała nagłówki. Nic jej nie ciekawiło. Obawa o ojca i fizyczne
wyczerpanie zrobiły swoje. Czuła się fatalnie. Wyobcowana, jakby
odizolowana od otoczenia.
- Obawiałam się, Ŝe umrze -powiedziała nagle.
Brodie spojrzał na nią i uśmiechnął się ciepło.
- Wiem. Ale twój ojciec jest urodzonym wojownikiem.
Nie chce umierać. NajwaŜniejsze to mieć po co Ŝyć. On
teraz ma.
Dziewczyna prawie nie słyszała jego słów. ZauwaŜyła tylko, Ŝe musiał
się ogolić, gdy była w łazience. Miał gładką skórę. Wpadające do
pokoju promienie słońca oświetlały czoło, uwypuklały kości
policzkowe i mocno zarysowaną szczękę. Widok ten poruszył zmysły
Donny. Własna reakcja na jego bliskość wprawiła ją w zakłopotanie.
O czym mówisz? Co masz na myśli? - rzuciła wyzywająco.
Walczy o Ŝycie, bo chce się doczekać pierwszego wnuka - odrzekł
Ŝ
artobliwym tonem. Wydawał się rozbawiony.
Och! - Donna poczuła nagle, jak krew uderza jej do głowy. Zupełnie
zapomniała o tym, co działo się w do-
i
ZABAWA W CHOWANEGO 51
mu tuŜ przed atakiem ojca. Teraz wszystko wróciło ze zdwojoną siłą.
Purpurowa na twarzy, zacisnęła kurczowo dłonie.
Skąd przyszedł ojcu do głowy taki idiotyzm? Powiedziałeś mu, Ŝe mnie
przywieziesz? A moŜe takŜe to, iŜ zamierzamy się pobrać?
Nie byliśmy w kontakcie od chwili mego wyjazdu do ParyŜa.
Widocznie James po prostu tak sobie wyobraził twą przyszłość. śe
stanie się to, na czym tak bardzo od dawna mu zaleŜało. - Brodie nadal
wydawał się nieco ubawiony całą tą rozmową.
Dziewczyna poczuła się uraŜona.
Czemu nie powiedziałeś ojcu, Ŝe to nie jest prawda?
A dlaczego sama tego nie zrobiłaś?
Bo aŜ mnie zatkało!
- Mnie teŜ - odparł, przybierając niezwykle powaŜny
wyraz twarzy.
Donna wpadła w prawdziwą furię.
- Kłamiesz! UwaŜałeś to za świetny Ŝart! - Popatrzyła
na niego złym wzrokiem i wycedziła przez zaciśnięte zęby:
- Robiąc ten idiotyczny dowcip, wprowadziłeś ojca
w błąd. Jak, na Boga, teraz mu powiemy, Ŝe to, co sobie
wymyślił, jest nieprawdą?
- Nie powiemy - odrzekł stanowczym głosem.
Dziewczyna zamilkła. Zastanawiała się nad ostatnimi
słowami Brodie'ego.
Do pokoju weszła pani Eyre. Postawiła na stole śniadanie.
- Jajka będą za chwilę - powiedziała wychodząc.
Gdy tylko drzwi zamknęły się za gospodynią, Donna
wybuchnęła:
- Co to ma znaczyć? Oczywiście, wszystko od razu
52
wyjaśnimy! PrzecieŜ wcześniej czy później ojciec dowie się prawdy.
- Taka wiadomość mogłaby wywołać następny atak
- oświadczył spokojnie Brodie zasiadając do stołu. Nalał
z dzbanka soku pomarańczowego z lodem do dwóch szkla
nek.
- Musimy ojcu powiedzieć - nalegała Donna.
- I wziąć na siebie odpowiedzialność za jego samopo
czucie? - Wziął grzankę, posmarował starannie masłem
i upił łyk soku.
Całe zmęczenie podróŜą i przeŜyciami ostatnich dwudziestu czterech
godzin spowodowało, Ŝe dopiero teraz do świadomości dziewczyny
zaczęła docierać myśl, iŜ znalazła się w sytuacji bez wyjścia. W
prawdziwej pułapce.
Opatia się plecami na krześle i zagryzła wargi.
Ale wcześniej czy później i tak się dowie... - powtórzyła powoli.
Później, bo w Ŝadnym razie nie teraz. - Brodie zabrał się spokojnie do
jedzenia grzanki. Wyglądało na to, Ŝe uznał dyskusję za wyczerpaną.
Jego niewzruszona mina doprowadzała Donnę do szaleństwa. Nie brał
wcale pod uwagę tego, co ona czuje. Pod wpływem zdenerwowania
pojawiły się jej przed oczyma czerwone plamy.
- Jeśli myślisz, Ŝe będę cokolwiek udawała, to się grubo
mylisz! - wycedziła. Wstała od stołu i ruszyła do wyjścia.
W drzwiach ukazała się właśnie pani Eyre z tacą w ręku. Zdumiona
popatrzyła na Donnę.
- Przyniosłam ci jajka - powiedziała łagodnym, uspo
kajającym głosem. Takim, jakim mówi się do dziecka.
Dziewczyna usiadła przy stole i podziękowała.
Do chwili wyjścia gospodyni w pokoju panowało mil-
53
czenie. Donna nie podnosiła wzroku znad talerza. Ścięła czubek jajka i
jadła je machinalnie, nie czując smaku-Po chwili, z nadal opuszczoną
głową, zapytała:
- Co zamierzasz zrobić w sprawie tych pieniędzy, które
zabrał Gavin? Mówiłeś, Ŝe zanim zjawią się rewidenci, cała
suma musi być juŜ w banku.
- I tam jest.
- Jak to się stało? Skąd się wzięła? - spytała zdumiona,
podnosząc wzrok na Brodie'ego.
Dolał kawy do obu filiŜanek i oświadczył beznamiętnym głosem:
- Uzupełniłem konto jeszcze przed wyjazdem do Pary
Ŝ
a. - Mówił tak spokojnie, jakby relacjonował prognozę
pogody.
Oczy Donny zrobiły się ogromne, a jej twarz poczerwie-niała ze złości.
- Coś nie tak? - zapytał z udanym zainteresowaniem.
Mówisz, Ŝe włoŜyłeś pieniądze na konto przed wyjazdem do Francji?
Zacznij jeść drugie jajko, bo wystygnie - poradził spokojnie.
- A więc kłamałeś!
Zrobisz duŜą przykrość pani Eyre, jeśli zostawisz na talerzu to, co ci
przygotowała.
Dlaczego nie powiedziałeś o tym Gavinowi? Dlaczego przez cały czas
udawałeś? Utrzymywałeś nas w przekonaniu, Ŝe pieniędzy nie ma na
koncie! Dlaczego?
Jest juŜ zupełnie zimne - stwierdził Brodie, smarując masłem drugą
grzankę.
Donna zerwała się z krzesła.
- Przestań wreszcie bawić się ze mną w kotka i mysz
kę! Odpowiedz na moje pytanie! - wykrzyknęła.
54
MęŜczyzna powoli odłoŜył grzankę na talerzyk i, nie spiesząc się,
wytarł palce w serwetkę.
- Lepiej idź do łóŜka i dobrze się wyśpij. Jesteś wykoń
czona.
- Odpowiadaj!
Poprawił się na krześle i bez cienia uśmiechu popatrzył na dziewczynę.
Kiedy tylko się zorientowałem, Ŝe Gavin zdefraudo-wał pieniądze, z
mojego prywatnego rachunku przelałem na konto twego ojca identyczną
sumę. Gdybym od razu powiedział o tym Gavinowi, myślisz, Ŝe by się
w ogóle przejął tą całą sprawą? Trzeba było dać mu nauczkę. Chciałem
nim potrząsnąć, zmusić do zastanowienia się nad tym, co robi. Musi
wreszcie zacząć ponosić odpowiedzialność za swoje czyny. A
właściwie dlaczego miałby bezkarnie brać cudze pieniądze?
Dopuszczenie do tego byłoby z mojej strony dalszą demoralizacją tego
niepowaŜnego człowieka.
A więc dlaczego brakujące pieniądze zastąpiłeś na koncie swoimi? -
zapytała Donna.
Nie chciałem dopuścić do tego, by James został uwikłany w publiczny
skandal.
Nie masz Ŝadnego prawa wtrącać się do Ŝycia mojej rodziny ani nami
dyrygować! Tu i tam załatwiasz za nas róŜne sprawy, wydajesz
polecenia Gavinowi, a mnie zmuszasz do działań, na które nie mam
ochoty. Dlaczego uzurpujesz sobie prawo do takiej ingerencji w nasze
Ŝ
ycie? Co ty sobie, do diabła, właściwie wyobraŜasz? Za kogo się
masz?
Jesteś zmęczona, połóŜ się do łóŜka. - Brodie wstał od stołu. Z jego
okazałej postaci oprócz pewności siebie emanował autorytet.
55
- Przestań mi wreszcie rozkazywać! - Donna nie posia
dała się ze złości.
- Nie bądź uparta.
- Zrobię to, co mi się podoba. Nie będę tańczyć, jak ty
mi zagrasz.
- CzyŜby?
Brodie podszedł bliŜej. Dziewczyna poczuła się nagle bardzo
niepewnie. Czasami ten męŜczyzna za bardzo przypominał jej ojca.
Miał jego upór, chłód i pewność siebie.
Wszystko ma być natychmiast wyjaśnione! - Popatrzyła na Brodie'ego
rozszerzonymi ze złości oczami. - Nawet nie próbuj mną manipulować!
Nie będę udawała, Ŝe do siebie wróciliśmy. W to mnie nie
wmanewrujesz!
Jaka jest więc twoja propozycja? Mamy iść do szpitala i uświadomić
Jamesowi, Ŝe opacznie zrozumiał twój przyjazd do domu i Ŝe się nie
pogodziliśmy? - zapytał rzeczowym tonem.
Donna wiedziała, Ŝe Brodie ma rację. Takie rozwiązanie było,
oczywiście, nie do przyjęcia ze względu na cięŜki stan zdrowia ojca.
Ryzyko byłoby zbyt duŜe.
- Chętnie udusiłabym cię teraz gołymi rękami! - wy
krzyknęła zdławionym głosem.
Niebieskie oczy Brodie'ego nagle oŜyły. Jedną ręką objął ją wpół i
przerzucił sobie przez plecy.
- Puść mnie!
Nie zwracając uwagi na dalsze krzyki, wyniósł szybko dziewczynę z
pokoju.
W holu natknęli się na panią Eyre. Patrzyła skonsternowana na
szamocącą się Donnę.
- Niosę ją do łóŜka, bo kiepsko się czuje - wyjaśnił
ś
miejąc się Brodie.
- Czy przynieść do łóŜka butelkę z gorącą wodą? - spy-
5(5
tała gospodyni. - A moŜe szklankę ciepłego mleka? Czy mogę w czymś
pomóc?
- Dziękuję, dam sobie radę - odrzekł, wchodząc na
schody. Z zainteresowaniem obserwował zaciętą minę
Donny.
Kiedy znaleźli się poza zasięgiem wzroku i słuchu gospodyni,
dziewczyna wycedziła przez zaciśnięte zęby:
- Przysięgam, Ŝe pewnego dnia zapłacisz mi za to.
- Tak. Pewnego dnia - powiedział niemal szeptem.
Odniosła nieprzeparte wraŜenie, Ŝe Brodie ma na myśli
zupełnie coś innego niŜ ona.
PołoŜył Donnę na łóŜku w jej dawnej sypialni. Usiadł tuŜ obok, nachylił
się i przycisnął rozłoŜone ramiona dziewczyny do poduszki. ZbliŜył
głowę do jej twarzy.
Zostaw mnie i natychmiast stąd wyjdź - poleciła szorstkim tonem,
unikając jego wzroku.
Nie chcesz, Ŝebym pomógł ci się rozebrać? - zapytał z kpiną w głosie.
Dotknij mnie choć jednym palcem, a popamiętasz. - Spostrzegła
ironiczny Uśmiech na jego twarzy. Postanowiła zamilknąć.
Donno, o co chodzi? Dlaczego tak bardzo niepokoi cię moja obecność
w sypialni? - Utkwił wzrok w jej szyi.
Próbowała powstrzymać gwałtowne bicie serca. Jej reakcja na bliskość
tego męŜczyzny nie byłaby tak groźna, gdyby tylko potrafiła opanować
się dostatecznie.
Pani Eyre byłaby zgorszona - odrzekła, siląc się na spokój.
Bardzo w to wątpię. Oboje jesteśmy przecieŜ dorosłymi ludźmi. A
ponadto pani Eyre odniosła identyczne wraŜenie jak twój ojciec.
- Zaraz powiem jej prawdę!
57
Nie powiesz. Prawdę najpierw musi poznać James. Pani Eyre mogłaby
się przy nim wygadać, a do tego przecieŜ nie moŜemy dopuścić.
To wszystko posunęło się juŜ stanowczo za daleko - powiedziała
rozgoryczona Donna. Usiłowała podnieść się z łóŜka, ale siedzący obok
Brodie nadal ją przytrzymywał. - Zostaw mnie wreszcie w spokoju! -
wykrzyknęła.
Jego obecność była odurzająca. Usta Brodie'ego znajdowały się zbyt
blisko jej twarzy. Jeden rzut oka na jego wargi sprawił, Ŝe serce Donny
zaczęło znów bić jak szalone.
Pani Eyre opowie o tym sąsiadom i znajomym. Ani się obejrzę, a anons
o ślubie znajdzie się w gazetach.
Masz zbyt bujną wyobraźnię - uspokajał ją, ale wesołe błyski w jego
oczach dobitnie świadczyły o tym, Ŝe powstała sytuacja niezmiernie go
bawi.
Dziewczyna zaczęła się denerwować.
Czy moŜesz mnie wreszcie puścić? - spytała, ponownie próbując
uwolnić ramiona z silnego uścisku. - To boli. Zrobiłeś mi siniaki.
Gdzie? Niech zobaczę. - Z zafrasowaną miną zaczął odpinać guziki jej
bluzki.
Miała juŜ tego dość.
- Wychodź stąd. Natychmiast!
Wyprostował się, lecz nadal siedział na łóŜku. Przeczesał ręką
zwichrzone włosy.
- Nie denerwuj się. JuŜ sobie idę. Powiem pani Eyre,
Ŝ
eby cię nie budziła. O ojca się nie martw. Będę w stałym
kontakcie ze szpitalem. Jeśli usłyszę coś nowego, zjawię się
i sam ci przekaŜę wiadomość.
- Nie pójdziesz spać? - spytała.
58
Wiedziała, Ŝe całą noc był na nogach. Trzymał się doskonale, znacznie
lepiej niŜ ona. Nie okazywał zmęczenia.
- Trochę się teraz zdrzemnę, ale za jakąś godzinę muszę
jechać do biura. Dzisiaj zaczyna się doroczna rewizja ksiąg.
Donna nagle pobladła.
Och, zupełnie o tym zapomniałam! Jesteś pewny, Ŝe wszystko będzie w
porządku?
Tak. Podjęcia pieniędzy z konta twego ojca na tak krótki czas z
pewnością nikt nie zakwestionuje. Prywatne rachunki bankowe są
właśnie po to, Ŝeby móc szybko dysponować niezbędnymi funduszami,
bez formalności, które towarzyszą operacjom dokonywanym z konta
firmy. Bądź spokojna. Tak długo, jak sałdo się zgadza, a wpływy i
wydatki są poprawnie zaksięgowane, nie będzie Ŝadnych problemów.
Zachowałeś się okropnie. Mogłeś mi o tym wszystkim powiedzieć w
ParyŜu. A tak zamartwiałam się przez cały czas o Gavina - warknęła
Donna.
- Gdybym to zrobił, czy wróciłabyś ze mną do domu?
LeŜała na łóŜku z włosami rozrzuconymi na poduszce.
Z ponurą miną popatrzyła na niego.
- Nie!
Wzruszył ramionami.
- Tak właśnie przypuszczałem.
Jesteś nikczemnikiem - cicho powiedziała drŜącym głosem.
Miałem waŜne powody, by ściągnąć cię tutaj. - Rozluźnił krawat.
Donna zesztywniała. Obserwowała go uwaŜnie.
Byłam potrzebna po to, aby namówić ojca, Ŝeby wysłał Gavina do
psychiatry? Mówiłeś, Ŝe na tym ci zaleŜy.
Dlaczego rozwiązuje krawat i rozpina kołnierzyk? - za-
59
stanawiała się Donna. Nie miała odwagi go o to zapytać, bo gdyby tylko
dotknął ją znów choćby jednym palcem, podniosłaby taki krzyk, Ŝe nie
tylko pani Eyre, lecz takŜe wszyscy sąsiedzi przybiegliby zobaczyć, co
się dzieje.
Tak. To był jeden z waŜnych powodów - przytaknął. Rozpiął do końca
koszulę.
Co robisz?! - wykrzyknęła, gotowa w kaŜdej chwili wyskoczyć z łóŜka,
gdyby tylko zbliŜył się do niej.
Zaraz zrobię sobie kąpiel - wyjaśnił. Wstał i dopiero teraz zauwaŜył
przeraŜone spojrzenie dziewczyny. - Co ci przyszło do głowy? Sądziłaś,
Ŝ
e co zrobię?
Och, wynoś się wreszcie! - Rzuciła w niego poduszką.
Brodie opuścił pokój z uśmiechem na twarzy. Donna szybko
wyskoczyła z łóŜka, podbiegła do drzwi i zamknęła je na klucz.
Rozbierając się dyszała ze złości. Powinna się domyślić, Ŝe on coś
kombinuje. Okłamał zarówno ją, jak i brata. Z premedytacją rozgrywał
własne sprawy i posłuŜył się Gawinem, Ŝeby zaciągnąć ją w pułapkę.
Od pierwszej chwili, gdy zobaczyła go w ParyŜu, miała się na
baczności. Wiedziała, Ŝe Brodie'emu ufać nie moŜna. Na nic to się
jednak nie zdało. Dała się mu omotać, uwierzyła w kłamstwa.
Jota w jotę powtórzyła się sytuacja sprzed dwóch lat. Wówczas teŜ ją
oszukał, w taki sam sposób.
Ale o co teraz mogło mu chodzić? Donna nie potrafiła odpowiedzieć
sobie na to pytanie. I nagle przyszła jej do głowy ta niedorzeczna myśl.
- Och, nie, tylko nie to! - szepnęła. - Nie mógłby...
CzyŜby nadal chciał namówić ją, Ŝeby wyszła za niego
za mąŜ? Nie, to nieprawdopodobne!
60
Dwa lata temu dała Brodie'emu wyraźnie do zrozumienia, Ŝe nigdy nie
zostanie jego Ŝoną. W Ŝaden sposób nie mógł przecieŜ zapomnieć o
tym, co mu powiedziała. Tak ostre słowa, jakie wówczas usłyszał,
pamięta się do końca Ŝycia! Po tym, co stało się między nimi, musiał
przecieŜ wiedzieć, Ŝe wszystko skończone i Ŝe ona nigdy do niego nie
wróci.
Podeszła do wysokiej staroświeckiej komody, Ŝeby wyjąć nocną
koszulę. Pani Eyre zdąŜyła juŜ rozpakować jej bagaŜe. Ubrania
powiesiła w szafie, a bieliznę ułoŜyła w szufladach. Donna wyciągnęła
białą bawełnianą koszulkę. Zaczęła wkładać ją przez głowę, gdy nagle
w wysokim lustrze stojącym w kącie pokoju ujrzała swoje odbicie.
Zobaczyła stwardniałe, sterczące sutki. Odcinały się wyraźnie od jasnej
skóry piersi. Z westchnieniem zamknęła oczy. Była podniecona.
Przenikał ją dreszcz poŜądania.
Brodie dobrze wiedział, co robi. Musiał dostrzec, jakie wywarł na niej
wraŜenie, kiedy tak siedział obok na łóŜku, przytrzymując za ramiona.
Zimnymi, niebieskimi oczyma uwaŜnie ją obserwował. ZauwaŜył jej
reakcję.
Nienawidziła go i pogardzała nim, ale nie potrafiła się wyzwolić spod
wpływu tego męŜczyzny. Przekonywała samą siebie, Ŝe wyleczyła się z
miłości, Ŝe były narzeczony nic juŜ dla niej nie znaczy. Wreszcie, po
dwóch latach, w to uwierzyła. I co? Okazało się, Ŝe oszukiwała samą
siebie. Bo kiedy tylko ujrzała Brodie'ego w drzwiach swego mieszkania
w ParyŜu, w okamgnieniu wróciło całe uczucie, a lata rozstania
przestały się liczyć.
Kilka minut temu, gdy siedział tak blisko, usiłowała ukryć wraŜenie,
jakie na niej wywierał. Był jednak zbyt spostrzegawczy, by nie
zauwaŜyć, Ŝe nadal ją podnieca. Z pewnością odkrył jej tajone emocje.
61
Kiedy rozmawiali, dał jej jednoznacznie do zrozumienia, Ŝe Gavin
nigdy nie stanie na czele firmy Jamesa Cow-leya. Było jednak
oczywiste, Ŝe udziały ojca odziedziczy rodzeństwo i w jego rękach
znajdzie się pakiet kontrolny akcji. Akcji, na których Brodie'emu tak
bardzo zaleŜy. Bez nich jego pozycja w firmie miałaby niezmiernie
kruche podstawy. Gdyby ojca zabrakło, Gavin i Donna w kaŜdej chwili
mogliby się go bez trudu pozbyć.
Wciągnęła nocną koszulę i objęła dłońmi rozpaloną twarz. Była niemal
tak zrozpaczona powstałą sytuacją, jak dwa lata temu, kiedy to odkryła,
jak złym i przewrotnym człowiekiem jest Brodie Fox.
Mieli się właśnie zaręczyć, gdy na przyjęciu wydawanym przez starych
przyjaciół Brodie'ego spotkała obcą dziewczynę.
Tego pamiętnego wieczoru do domu Toma Reeda i jego Ŝony, Jinny,
Donna przyszła sama. Brodie uprzedził, Ŝe się spóźni. W jednej z fabryk
naleŜących do firmy powstało zagroŜenie strajkowe i musiał tam jechać,
by rozładować sytuację.
Tom Reed, przyjaciel Brodie'ego, u którego odbywało się przyjęcie, był
zamoŜnym maklerem giełdowym. Wraz z Ŝoną i dziećmi mieszkał w
okazałym, luksusowym domu w Virginia Water.
Gospodarze zajęli się Donną niezwykle serdecznie. Oprowadzili ją po
całym domu i przedstawili innym gościom.
Kiedy z kieliszkiem szampana krąŜyła wśród zebranych, zobaczyła
uderzająco piękną dziewczynę, która trzymała się z daleka od Donny,
lecz cały czas nie spuszczała z niej wzroku. Uroda dziewczyny i jej
ubiór bardzo rzucały się w oczy. Była wysoka, zgrabna, ubrana w
seksowną suk-
62
nię ze szkarłatnego jedwabiu. Miała piękne, czarne, lśniące włosy i
ciemne oczy. Poruszała się z wdziękiem, a jej doskonała figura
przyciągała wzrok męŜczyzn. Nie zwracała jednak na nich uwagi i
obojętnie traktowała tych, którzy próbowali nawiązać z nią rozmowę.
Donna zmęczyła się ciągłym krąŜeniem wśród gości. Przysiadła na
ławeczce w wykuszu okiennym. Po chwili podeszła do niej czarnowłosa
piękność.
- Czy ty jesteś Donna Cowley? - zapytała.
- Tak. - Donna uśmiechnęła się zdawkowo. - Skąd zna
pani moje nazwisko?
- Widziałam cię na fotografii. Jestem Chnstabel Clair.
W tym momencie Donna uprzytomniła sobie, dlaczego
twarz tej dziewczyny wydawała się jej znajoma. Christabel Clair była
znaną fotomodelką.
- Powinnam od razu cię rozpoznać. - Wyciągnęła rękę
do nieznajomej. - Byłam przekonana, Ŝe juŜ gdzieś cię
widziałam. Ale skąd znasz moje zdjęcie? Nie jestem prze
cieŜ sławna.
Po chwili wahania Christabel lodowatymi palcami ujęła jej dłoń.
- Brodie mi pokazywał - powiedziała z taką goryczą
w głosie, Ŝe Donna poczuła się nieswojo. Ogarnęła ją nagle
niewytłumaczalna chęć ucieczki z przyjęcia i uwolnienia
się od modelki. Opanowała się z trudem.
- Brodie? Jesteś jego znajomą?
Christabel Clair roześmiała się chrapliwie.
- Znajomą? Tak bym siebie w Ŝadnym razie nie nazwa
ła. - Podniosła nagle do góry prawą rękę, ukazując pier
ś
cionek na palcu. Ogromny diament okolony wianuszkiem
drobniutkich drogocennych kamieni. Połyskiwał zimnym,
63
niesamowitym wręcz blaskiem. - Ten pierścionek dostałam od niego.
Z wraŜenia Donnie aŜ zaschło w gardle. Oderwała wzrok od klejnotu i
popatrzyła na piękną twarz dziewczyny. Dopiero teraz pod zdawkowym
uśmiechem nieznajomej dojrzała źle skrywaną wrogość.
- Zamierzałam odesłać pierścionek z chwilą, gdy zer
wał zaręczyny - ciągnęła Chnstabel - ale byłam tak
wściekła na niego, Ŝe tego nie zrobiłam.
Słowa dziewczyny wstrząsnęły Donną.
- Byłaś narzeczoną Brodie'ego? - spytała.
- Przez sześć miesięcy. Zanim nie spotkał ciebie. Mie
liśmy się pobrać tydzień temu. Kupiłam nawet suknię ślub
ną. Ale Brodie wówczas juŜ uznał, Ŝe jesteś dla niego duŜo
lepszą partią. - Otworzyła zameczek srebrnej torebki wie
czorowej i wyciągnęła z niej złoŜoną kartkę papieru. -
Przysłał mi to zaraz po poznaniu ciebie. Obejrzyj sobie.
Christabel wetknęła kartkę w rękę Donny.
- No, czytaj! Czytaj! Powinnaś się dowiedzieć, jakim
człowiekiem jest naprawdę Brodie. Jestem pewna, Ŝe cie
bie teŜ oszuka. Tak samo jak mnie!
Z pobladłą twarzą Donna drŜącymi palcami rozwinęła kartkę. Był to
papier firmowy jej ojca. Rozpoznała charakter pisma Brodie'ego. Co do
autorstwa listu nie miała więc Ŝadnych wątpliwości. Data zgadzała się z
tym, co powiedziała Christabel. Brodie musiał napisać go następnego
dnia po tym, gdy się poznali. Była to przełomowa chwila w jej Ŝyciu.
Dobrze zapamiętała datę. Przeniosła wzrok niŜej. Tekst był krótki:
„Christabel, nie będzie ślubu. Między nami wszystko skończone.
Więcej się nie zobaczymy. Nie próbuj Ŝadnych
64
sztuczek, bo to nic nie da. Zamierzam oŜenić się z kimś innym".
Pod tym lakonicznym, brutalnym listem widniał naniesiony w
pośpiechu, biegnący skosem, podpis Brodie'ego.
Christabel wyrwała kartkę z rąk Donny, która patrzyła na nią
zszokowana.
- Miałaś to wszystko, czego ja mu dać nie mogłam
powiedziała z goryczą modelka. - Pieniądze i wysoką pozycję
społeczną, a więc świetne perspektywy. Po mnie niczego wówczas
spodziewać się nie mógł. Dopiero startowałam w zawodzie i miałam
kłopoty ze zdobyciem stałej pracy. A Brodie był niecierpliwy. I
ostroŜny. Nie chciał stawiać na niepewnego konia. Zawsze poŜerała go
ambicja. ZaleŜało mu na tym, by jak najszybciej zrobić karierę i zdobyć
wysoką pozycję społeczną. Do tego celu ty świetnie się nadawałaś.
Gdybym miała pieniądze, Brodie zostałby ze mną. Jestem o tym
przekonana. W łóŜku było nam ze sobą wręcz doskonale. Takiej
partnerki jak ja w Ŝyciu juŜ nie znajdzie. Nie masz się co łudzić, nigdy
mi nie dorównasz, nie zaspokoisz zmysłów Brodie'ego. Nie podniecisz
go tak jak ja. Nie staniesz się obiektem jego poŜądania. Za Ŝadne
pieniądze. - Christabel zmierzyła Donnę od stóp do głów.
Jest pani godna litości, panno Cowley. Kochając Brodie'ego, będziesz
miała z nim bardzo cięŜkie Ŝycie. Na twoim miejscu jeszcze raz
przemyślałabym swoją decyzję. Póki nie jest za późno. Kupisz go sobie
za duŜe pieniądze, ale nigdy nie będzie do ciebie naleŜał.
Christabel roześmiała się nieprzyjemnie, obróciła na pięcie i odeszła.
Donna została sama. Kredowobiała, siedziała przez chwilę bez ruchu.
Wreszcie zebrała siły. Wstała i wróciła
65
do pozostałych gości. Odnalazła panią domu i z uśmiechem na twarzy,
jakby nic się nie stało, zaczęła się Ŝegnać.
Powiedziała, Ŝe boli ją głowa, na przyjście Brodie'ego dłuŜej czekać juŜ
nie moŜe i jedzie do domu. Jinny wyglądała na zaniepokojoną. Pytała,
czy moŜe w czymś pomóc. Być moŜe zauwaŜyła rozmowę Christabel z
Donną. PrzecieŜ wszyscy przyjaciele i znajomi Brodie'ego musieli
wiedzieć, Ŝe piękna modelka jeszcze tak niedawno była jego stałą
dziewczyną! Z pewnością szeptali na ten temat za plecami Donny i
zastanawiali się, ile czasu jeszcze upłynie, zanim dowie się o swej tak
bardzo atrakcyjnej poprzedniczce.
Z wymuszonym uśmiechem przylepionym do warg podziękowała Jinny
za uroczy wieczór. Oświadczyła, Ŝe świetnie się bawiła, ale Ŝe juŜ
naprawdę musi wracać, bo ból głowy stał się bardzo silny.
Półprzytomna dotarła do domu i połoŜyła się do łóŜka. Następnego
ranka wyjechała. Musiała mieć spokój i czas, Ŝeby wszystko przemyśleć
i zastanowić się, co robić dalej.
W kaŜdym razie jednej rzeczy była zupełnie pewna. Nie moŜe poślubić
Brodie'ego po tym, co uczynił. Brutalnie zerwał zaręczyny z jedną
dziewczyną tylko dlatego, Ŝe trafiła się inna, bogatsza. Decyzję o
zerwaniu z narzeczonym Donna powzięła od razu, musiała jednak
przemyśleć w samotności związane z tym sprawy.
Zastanawiała się, w jaki sposób oświadczyć mu, Ŝe go nie poślubi.
Mogła powiedzieć wprost, Ŝe wie o jego związku z Christabel i Ŝe
czytała list, w którym zrywał zaręczyny. Jednym słowem, musiałaby
przyznać się do tego, Ŝe zna całą historię. Nie uznała jednak takiego
rozwiązania za najlepsze.
Byłoby poniŜające wyznać Brodie'emu, jak bardzo ją
66
zranił. Ujawniłaby przecieŜ przed nim swoją zazdrość. Za bardzo by się
odsłoniła. Wiedząc o tym Brodie prawdopodobnie nie przejąłby się
zbytnio. Jest przecieŜ tak pewny siebie. Uznałby, Ŝe musi tylko
udobruchać majętną narzeczoną, zapewnić o dozgonnym uczuciu i
sprawa zostanie załatwiona. Znów by ją owinął wokół małego palca.
Donna doszła więc do wniosku, Ŝe szczerze rozmawiać z nim nie moŜe.
Jeśli nie szczerze, to wobec tego jak? PrzecieŜ musi wyjaśnić, dlaczego
zrywa zaręczyny. A jak powie ojcu, Ŝe nie zdecyduje się na
małŜeństwo, na którym tak bardzo mu zaleŜy?
Po dwóch dniach i bezsennych nocach, pełnych łez, rozpaczy i
rozwaŜania róŜnych moŜliwości, Donna nadal nie wiedziała, jak
najlepiej rozwiązać tę nieszczęsną sprawę.
Wróciła do domu, gdzie zastała Brodie'ego. Był właśnie z wizytą u jej
ojca.
Powstała sytuacja ułatwiła jej dalsze postępowanie. Zaczęło się od tego,
Ŝ
e Brodie zaŜądał wyjaśnienia, gdzie i z kim była przez ostatnie dwa
dni. Pienił się ze złości. Po jego stronie stał James Cowley. Nie ukrywał
niezadowolenia z nagłego wyjazdu córki.
Donna oświadczyła kategorycznie, Ŝe nie udzieli Ŝad-nych wyjaśnień.
James Cowley zwrócił się do Brodie'ego:
- Zostawiam was. Będzie lepiej, jeŜeli sam z nią porozmawiasz. Wbij
mojej córce trochę rozumu do głowy.
Po wyjściu ojca dziewczyna nadal odmawiała jakichkolwiek
odpowiedzi. Zsunęła z palca pierścionek zaręczynowy i cisnęła nim w
Brodie'ego. A potem wygarnęła, co o nim myśli. Nie miała pojęcia, Ŝe
potrafi zrobić coś takiego, i to ją zaskoczyło. Jej słowa płynęły
nieprzerwanym potokiem. Na głowę Brodie'ego wylała całą swoją
wście-
67
kłość. Dopiero teraz zdała sobie sprawę z tego, jak bardzo ją zranił.
MęŜczyzna sztywniał w miarę słuchania. Jego początkowo blada twarz
przybrała odcień purpury. Patrzył na Donnę takim wzrokiem, jakby nie
dowierzał własnym oczom i uszom.
Nie pozwoliła sobie przerwać. Nie dała mu szansy zadania Ŝadnych
pytań i nie dopuściła do protestów. A kiedy wyczerpała wszelkie
moŜliwe obelgi, obróciła się na pięcie i szybko wyszła z pokoju, głośno
trzaskając drzwiami.
Jak moŜna było się spodziewać, cała sprawa na tym się nie skończyła.
Ojciec i Brodie nie traktowali powaŜnie ani słów, ani zamiarów Donny.
Jej wybuch uznali za przejaw babskiej histerii. Na róŜne sposoby
próbowali ją uspokoić i udobruchać. Chcieli dowiedzieć się, co się
właściwie stało. Nie mieli pojęcia, jaka jest prawdziwa przyczyna tak
ostrej reakcji i nagłego zerwania przez nią zaręczyn.
Przestała się odzywać. Milczała uparcie. Po kryjomu czyniła
przygotowania do opuszczenia rodzicielskiego domu.
I pewnego pięknego dnia, nic nikomu nie mówiąc, przeniosła się do
ParyŜa.
Wiedziała, Ŝe w Londynie zostać nie moŜe. W kaŜdej bowiem chwili
byłaby naraŜona na spotkanie Brodie'ego. Aby wymazać go na zawsze z
pamięci, musiała wyjechać. I to daleko. Od dziecka uczyła się
francuskiego. Postanowiła udoskonalić znajomość tego języka i
załatwić sobie jakąś pracę w ParyŜu. Do Francji jeździła juŜ wcześniej.
Ten kraj bardzo się jej podobał. Czuła się tam jak w domu.
JakŜe była wówczas naiwna myśląc, Ŝe za granicą uda się jej szybko
zapomnieć o człowieku, którego tak bardzo kochała! Dopiero dwa lata
pobytu poza krajem utwierdziły
68
ją w przekonaniu, Ŝe Brodie jest juŜ tylko cieniem z przeszłości.
Przykrym wspomnieniem, w znacznym stopniu zatartym, i niczym
więcej.
Teraz juŜ była pewna, Ŝe się myliła. Jej miłość do Bro-die'ego
przerodziła się w fizyczne poŜądanie. Cień z przeszłości stał się
rzeczywistością, męŜczyzną z krwi i kości. Donna straciła poczucie
bezpieczeństwa.
Jeśli Brodie domyśli się, jakie miotają nią uczucia, zagroŜenie będzie
jeszcze większe. Gdyby tym razem ją omotał, mogłaby ulec i zostad
jego Ŝoną. śoną męŜczyzny, którego nie lubiła i do którego nie miała
zaufania.
ROZDZIAŁ PIĄTY
Donna obudziła się dopiero późnym popołudniem. Wzięła chłodny
prysznic. WłoŜyła białe, bawełniane spodnie i niebieską bluzę. Uczesała
się, zrobiła lekki makijaŜ i zeszła na dół.
Gavina znalazła w ogrodzie. Przechadzał się zamyślony, z rękami w
kieszeniach. Na jego twarzy malował się niepokój.
- Cześć! - powiedział na widok zbliŜającej się siostry.
- Wyspałaś się?
- Tak. A co się z tobą działo przez całe przedpołudnie?
Gdzie byłeś?
Wzruszył ramionami.
Łaziłem bez celu po mieście. Musiałem przemyśleć w spokoju róŜne
sprawy. W obecności Brodie'ego Foxa nie byłoby to moŜliwe.
Masz rację - przyznała zaciskając wargi. - Ale niepokoiłam się o ciebie.
Przykro mi, siostrzyczko. - Gavin uśmiechnął się przepraszająco.
- Czy po powrocie do domu widziałeś się z Brodim?
- zapytała.
Tak - skinął głową. - Odbyliśmy rozmowę.
O tych nieszczęsnych pieniądzach?
Aha. Powiedział, Ŝe o całej sprawie nie ma sensu
70
informować ojca. Postawił jednak warunek, Ŝe mam zostać w firmie i
nie robić następnych numerów. - Podniósł wzrok na siostrę i popatrzył
jej głęboko w oczy. - Słuchaj, nie jestem w stanie wrócić za to przeklęte
biurko! Na samą myśl o firmie robi mi się niedobrze. Nienawidzę tej
kretyńskiej, ogłupiającej roboty! Donno, poradź, co mam robić!
Czy mówiłeś Brodie'emu, jak bardzo męczy cię ta praca? - Jeszcze
przed zadaniem tego pytania Donna znała odpowiedź. Wiedziała, Ŝe
brat nie potrafi szczerze rozmawiać ani z ojcem, ani z Brodim.
Co by to dało? Czy istnieje inne wyjście? PrzecieŜ nic nie umiem, nie
zdobyłem Ŝadnego zawodu. Powinienem zrobić to samo co ty.
Wyjechać stąd i zacząć czegoś się uczyć. - Gavin czułym gestem objął
ją ramieniem. - Ty jesteś dzielna, siostrzyczko. Szanuję cię za to, co
zrobiłaś. Opuściłaś dom, zdobyłaś kwalifikacje. Stanęłaś mocno na
własnych nogach. Zdobyłaś zawód i dobrą pracę. Wiem, jaki to był
ogromny wysiłek. Masz silny charakter i jesteś stanowcza. Ja nigdy nie
byłbym w stanie przeciwstawić się ojcu.
- Ojca teraz nie ma - powiedziała Donna.
Na twarzy Gavina odmalowało się zaskoczenie. Spojrzał na nią
uwaŜnie.
Wiem - odrzekł. - Ale jeśli tym razem atak serca był lekki, niebawem
wróci do domu. Brodie mówił, Ŝe za jakieś dziesięć dni wypiszą go ze
szpitala i Ŝe potem, oczywiście, będzie musiał prowadzić spokojny tryb
Ŝ
ycia i bardzo się oszczędzać.
Dziesięć dni to sporo. Przez ten czas moŜna wiele zrobić. Zacznij od
wizyty u lekarza specjalisty. Ktoś musi ci pomóc zwalczyć pociąg do
hazardu. - Donna spostrzegła, Ŝe Gavin sztywnieje i zaczyna się od niej
odsuwać.
71
Przytrzymała jego rękę na swym ramieniu i ciągnęła dalej: - Będziesz
miał takŜe czas, Ŝeby uzyskać bliŜsze informacje na temat nauki
ręcznego formowania szkła. Dowiedz się, gdzie prowadzi się szkolenia
w tym zawodzie.
ś
arty sobie stroisz? - Skrzywił się i z niechęcią wzruszył ramionami. -
Jestem za stary na naukę od podstaw i terminowanie. PrzecieŜ nic nie
wiem o tej robocie. Wszystkiego musiałbym uczyć się od początku,
zaczynać od zera. W moim wieku?
Nie jesteś za stary. Są przecieŜ róŜne szkoły zawodowe dla dorosłych.
Trzeba jakąś znaleźć. Załamywanie rąk i narzekanie nic tu nie pomoŜe.
Trzeba zacząć działać. Na własne oczy musisz się przekonać, czy praca
przy ręcznym formowaniu szkła naprawdę będzie ci odpowiadać. Jeśli
okaŜe się, Ŝe nie, to przynajmniej będziesz wiedział, na czym stoisz. Ale
najpierw musisz skończyć z hazardem, bo zrujnuje ci Ŝycie. To nałóg,
podobnie jak alkoholizm. Nie twoja wina, Ŝe zapadłeś na tę chorobę, ale
musisz się leczyć. A do tego jest potrzebna pomoc specjalisty.
Donna zauwaŜyła, jak kąciki ust Gavina nagle opadły, a na jego twarzy
pojawił się upór.
UwaŜasz mnie za psychicznego? Nie jestem wariatem. Chcę tylko
zmienić swoją egzystencję, uatrakcyjnić Ŝycie, mieć trochę frajdy.
Wiesz świetnie, Ŝe chodzi nie tylko o to. Sprawa jest powaŜniejsza.
Brat wyraźnie się zdenerwował. Miał juŜ po dziurki w nosie tej
rozmowy.
- Och, daj mi wreszcie święty spokój! Zajmij się włas
nymi sprawami. O moich nie masz zielonego pojęcia.
Odsunął się od niej, zostawiając ją samą na ścieŜce i zawrócił w stronę
domu.
72
Dziewczyna patrzyła na odchodzącego brata. Westchnęła głęboko.
Kiepsko rozegrała tę rundę. Chyba za bardzo przypierała Gavina do
muru. Nie będzie łatwo namówić go, by poszedł do psychiatry i poddał
się leczeniu.
Zatopiona w smętnych myślach ruszyła w stronę domu i nagle znalazła
się twarzą w twarz z Brodim.
Pani Eyre powiedziała, Ŝe tutaj cię znajdę - rzekł, stając w ogrodowej
furtce, przez którą dopiero co wyszedł Gavin. - Właśnie wróciłem ze
szpitala. Stan twego ojca się poprawił. Lekarze są zadowoleni.
Wiem - odparła sztywno. - Kiedy tylko się obudziłam, zadzwoniłam do
szpitala.
Podniosła wzrok na stojącego przed nią męŜczyznę. Miał na sobie szyty
na miarę, kosztowny jasnoszary garnitur i elegancką koszulę w
delikatne prąŜki, z usztywnionym białym kołnierzykiem. Był, jak
zwykle, ubrany wytwornie i bezbłędnie. Zaczęła się zastanawiać, skąd
on bierze na to pieniądze. Prawdę mówiąc, o Brodim wiedziała
niewiele. Skąd pochodził? Co robił, zanim zaczął pracować w firmie
Jamesa Cowleya? Kiedyś obiło się jej o uszy, Ŝe przedtem był
zatrudniony w podobnym przedsiębiorstwie, gdzieś na północy kraju.
Nigdy jednak nie mówił nic o sobie i własnej rodzinie ani o swej
przeszłości. Z pewnością ma po temu waŜne powody, pomyślała z
nieufnością.
- Powiedzieli mi, Ŝe dopiero jutro będzie moŜna go
odwiedzić - mówił dalej Brodie.
- Wiem. TeŜ to słyszałam - odrzekła cierpko.
Popatrzył uwaŜnie na jej napiętą, powaŜną twarz i zapy
tał:
- O co tym razem chodzi? Jakieś nowe pretensje?
- Nie. Po prostu nie mam ci nic do powiedzenia. - Pró
bowała go ominąć, lecz znów zastąpił jej drogę.
73
- Jest jedna sprawa, o której chętnie bym porozmawiał.
- Głos Brodie'ego brzmiał beznamiętnie i sucho.
- Jaka?
- Chcę wiedzieć, dlaczego dwa lata temu tak nagle
mnie opuściłaś - wyjaśnił spokojnie.
Donna odniosła wraŜenie, Ŝe odpowiedź na to pytanie interesuje
Brodie'ego wyłącznie teoretycznie. PrzecieŜ nigdy nie darzył jej
uczuciem. Nie mogła więc wówczas go zranić, gdyŜ była mu całkowicie
obojętna. MałŜeństwo, które aranŜował, miało być z jego strony
posunięciem czysto strategicznym. Chodziło mu przecieŜ tylko i
wyłącznie o pieniądze i własną karierę. Plan jednak zawiódł, a jego
twórca chce teraz poznać przyczyny niepowodzenia po to, by w
przyszłości nie powtórzyć podobnego błędu. Donna była o tym głęboko
przekonana.
Brodie był sprytny, a zarazem bardzo inteligentny. Uczył się na
błędach, wyciągał z nich wnioski. Postępował inaczej niŜ Gavin i ona
sama. Rodzeństwo kierowało się w Ŝyciu tym, co dyktowało serce,
podczas gdy on z powodzeniem opierał się wszelkim emocjom. W
porównaniu z nim jesteśmy z Gavinem okropnie niemądrzy, pomyślała
z westchnieniem Donna. Łatwo dajemy się zranić, zwłaszcza takim
ludziom, jak Brodie Fox.
- Uprzytomniłam sobie, jaki zrobiłam błąd - odparła
oschle. - Sądzę, Ŝe dokładnie to ci wtedy wyjaśniłam.
- ZaleŜało jej na tym, by do chwili powrotu do Francji jak
najmniej widywać Brodie'ego. Obawiała się, Ŝe dziś w sy
pialni bezbłędnie odczytał jej reakcję. Jest bystry, aŜ za
bardzo. Prawdopodobnie juŜ się domyślił, co teraz przeŜy
wam w jego obecności, pomyślała z niepokojem.
- Tak, bardzo dokładnie - odrzekł zaciskając usta.
Postanowiła skończyć tę rozmowę. Usiłowała go wymi-
74
nąć, ale przytrzymał ją za ramię. Popatrzyła z niesmakiem na jego
wyciągniętą rękę i powiedziała opanowanym, pozornie beznamiętnym
głosem:
- Odsuń się.
Swego czasu Brodie potrafił doskonale udawać, Ŝe ją kocha. Dlaczego
teraz miałaby dać po sobie poznać, Ŝe on ją obchodzi?
Zaskoczyłaś mnie wówczas tak bardzo, Ŝe zupełnie zgłupiałem. Nie
mogłem zebrać myśli - odezwał się po chwili, nie puszczając ramienia
Donny. - Dopiero później uprzytomniłem sobie, Ŝe wcale nie
wyjaśniłaś, o co masz do mnie pretensję i dlaczego tak nagle uznałaś
mnie za wroga. Co takiego ci zrobiłem?
Nic szczególnego. Byłeś po prostu sobą - odparła dziewczyna z
kwaśnym uśmiechem. - A ja, niestety, dość późno się przekonałam, jaki
jesteś naprawdę.
Nie - szybko zaprzeczył, potrząsając głową. - To Ŝadne wyjaśnienie.
Musiało się wtedy coś stać. Jestem o tym przekonany. Ale co? - Ścisnął
mocno jej ramię. Z bólu aŜ się skrzywiła. Wyswobodziła rękę i ruszyła
szybko przed siebie, nie zdając sobie sprawy, Ŝe idzie w głąb ogrodu.
Nie dając za wygraną podąŜył za nią.
- Tygodniami łamałem sobie głowę zastanawiając się,
co mogło spowodować twoje tak zaskakujące zachowanie.
Tysiące razy wracałem do kaŜdego szczegółu, do najdrob
niejszego nawet incydentu, który wydarzył się przed tą
twoją pamiętną tyradą. Musiała powstać jakaś konkretna
przyczyna tego, Ŝe ze mną zerwałaś. Był jakiś punkt zwrot
ny, od którego wszystko zaczęło się psuć. Jestem przekona
ny, Ŝe tamtej wiosny było nam ze sobą bardzo dobrze.
Sprawy układały się doskonale. A więc co się stało? Upły-
75
nęło wiele czasu, zanim sobie uprzytomniłem, Ŝe twój wyjazd
poprzedziło bezpośrednio jedno wydarzenie: przyjęcie u Toma Reeda i
jego Ŝony.
Słysząc ostatnie słowa, Donna aŜ pobladła. Powinna wcześniej zdać
sobie sprawę z tego, Ŝe Brodie będzie dociekał przyczyny zerwania.
Potrafił świetnie analizować kaŜdą sytuację, nie pomijając nawet
najdrobniejszych szczegółów. Tego zdania był równieŜ James Cowley.
Mawiał często, Ŝe Brodie jest człowiekiem niezwykle dociekliwym i nie
spasuje, zanim nie rozwiąŜe nurtującego go problemu. Czy tym razem
odkrył prawdę? Czy wie lub się domyśla, dlaczego z nim zerwała?
Z zamyślenia wyrwały ją następne słowa Brodie'ego:
- Na tamtym przyjęciu byłaś beze mnie. Mimo obietnic, nie zjawiłem
się u Reedów. Wezwano mnie nagle do jednej z fabryk, gdzie robotnicy
zagrozili strajkiem i musiałem łagodzić powstałe napięcia. Pamiętam, Ŝe
zadzwoniłem wówczas do Reedów, Ŝeby cię uprzedzić, Ŝe nie przyjadę,
ale juŜ cię tam nie było. Od Toma dowiedziałem się, Ŝe właśnie
wyszłaś. Śmiejąc się ostrzegał, Ŝe jeśli będę cię zaniedbywał, to mogę
stracić narzeczoną. Początkowo nie przywiązywałem Ŝadnego
znaczenia do tych słów. Było oczywiste, Ŝe Ŝartował, ale tego dnia,
kiedy opuściłaś dom i po kryjomu wyjechałaś do ParyŜa,
przypomniałem sobie, co mówił. Zacząłem się wtedy zastanawiać, czy
nie miał jednak racji i moŜe właśnie tutaj naleŜy szukać przyczyny
twojego postępowania.
Odwróciła się, by nie dostrzegł ulgi, która odmalowała się na jej twarzy.
Nie dowiedział się więc o tym, Ŝe pamiętnego wieczoru zetknęła się z
Christabel. Widocznie Tom nie zauwaŜył, Ŝe rozmawiały, bądź teŜ
rozmyślnie nie wspomniał o tym Brodie'emu. Reedowie musieli
przecieŜ
76
wiedzieć o jego zaręczynach z Donną. Jeśli jednak byli jego
prawdziwymi przyjaciółmi, to dlaczego na przyjęcie zaprosili takŜe jego
byłą narzeczoną?
- Mam rację? Czy o to chodziło? - zapytał szorstkim,
gardłowym głosem. - Sądziłaś, Ŝe za mało się tobą zajmu
ję? Podejrzewałaś, Ŝe bardziej interesuję się firmą niŜ przy
szłą Ŝoną?
Słuchając tych słów Donna zastanawiała się, czy Reedowie mieli coś
wspólnego z incydentem na przyjęciu. Czy maczali w nim palce i
rozmyślnie ukartowali spotkanie obu kobiet? Jeśli tak, to jaki mieli w
tym cel?
- Nie podejrzewałam, lecz wiedziałam - odparła lodo
watym tonem. - Postanowiłeś oŜenić się ze mną, Ŝeby zo
stać zięciem mego ojca i wkraść się w jego łaski. To było
oczywiste. Zerwałam nasze zaręczyny i wyjechałam z An
glii z innego powodu. Bo nagle sobie uprzytomniłam, Ŝe
nie mogę zostać twoją Ŝoną. Sama myśl o tym była dla
mnie nie do zniesienia.
Brodie zmarszczył czoło. Ze ściągniętą twarzą popatrzył na Donnę.
- Tylko tyle masz mi do powiedzenia? - zapytał.
- Początkowo byłam gotowa cię poślubić, Ŝeby zado
wolić ojca - kłamała i w pośpiechu brnęła dalej. - Ale
pewnego dnia przejrzałam na oczy i uświadomiłam sobie,
Ŝ
e nie mogę dopuścić do tego, by on zawsze kierował mym
Ŝ
yciem. Wiedziałam, Ŝe chcesz oŜenić się wyłącznie dla
kariery. Jesteś wystarczająco ambitny i wyrachowany.
Działasz zawsze z premedytacją, jesteś zimny i pozbawio
ny ludzkich odruchów. Dlatego było ci łatwo zdecydować
się na takie posunięcie. Mnie jednak to rozwiązanie nie
odpowiadało. I z chwilą gdy sobie uprzytomniłam, Ŝe nie
77
potrafię Ŝyć z tobą na takich zasadach, musiałam jak najszybciej
wyplątać się z całej sprawy.
Zacisnął zęby. Jego oddech stał się krótki i urywany.
- Nie mam ludzkich uczuć? UwaŜasz, Ŝe taki właśnie
jestem? Chyba nadszedł juŜ czas przekonać cię o tym, jak
bardzo się mylisz! - Złapał Donnę za ramiona i przyciągnął
ku sobie.
Nie potrafiła uwolnić się z Ŝelaznego uścisku.
- Puść mnie! - krzyknęła. Była przeraŜona. Bała się
własnej reakcji na jego bliskość. Nie, nie moŜe dopuścić do
tego, by zaczął ją całować! Kopnęła go z całej siły. Zasko
czony, na chwilę rozluźnił uścisk. Wyswobodziła się z jego
ramion, szybko odsunęła go i rzuciła się pędem w stronę
domu.
Starał się ją dogonić. Gdy przez otwarte drzwi z tarasu wbiegła do
salonu, wpadła wprost na Gavina. Popatrzył ze zdumieniem na siostrę.
- Czy coś się pali? - spytał zaskoczony jej zachowa
niem.
Gdy kilka sekund później do pokoju wtargnął Brodie, Gavin
zorientował się w sytuacji. Zmierzył intruza wrogim spojrzeniem.
Muszę porozmawiać z twoją siostrą. Zostaw nas samych - poprosił
Brodie.
Ani mi się śni. Zostaw Donnę w spokoju. Widzisz przecieŜ, Ŝe nie chce
mieć z tobą nic wspólnego. - W oczach Gavina ukazały się złe błyski. -
Ile razy mam ci to jeszcze powtórzyć? A moŜe potrzebujesz
oświadczenia na piśmie?
Twarz Brodie'ego spurpurowiała. Malowała się na niej prawdziwa
wściekłość.
- Jak śmiesz tak się odzywać! - wybuchnął. - To spra
wa między mną a Donną. Nie ma z tobą nic wspólnego.
78
- Daj spokój mojej siostrze. Nie pozwolę ci jej nękać.
- Gavin był w wojowniczym nastroju. - Nie boimy się cie
bie. Być moŜe masz duŜy wpływ na ojca, manipulujesz
nim, ale z nami nie wygrasz! Dla nas jesteś nikim!
Donna wzięła brata za rękę. Uścisnął ją mocno.
- Nie przejmuj się, siostrzyczko. JuŜ ja się sam z nim
rozprawię. - Na jego twarzy Donna dostrzegła buńczuczny
uśmiech. Było widać, Ŝe jest zadowolony z siebie. Po raz
pierwszy komuś się przeciwstawił. Do tej pory nigdy tak się
nie zachowywał.
Brodie, z twarzą wykrzywioną złością, przez chwilę obserwował ich
spod oka, a potem ruszył do drzwi i bez słowa opuścił pokój.
- Zrejterował! I co na to powiesz? - wykrzykiwał
z tryumfem Gavin.
- Dziękuję za pomoc. - Donna uśmiechnęła się do brata.
Jeśli znów zacznie cię nagabywać, daj mi od razu znać. - Podniósł z
dumą głowę i wyprostował szczupłe ramiona. Odzyskiwał pewność
siebie. - JuŜ ja go nauczę, jak naleŜy obchodzić się z kobietami. Od tej
pory ze mną będzie miał do czynienia!
Postaram się trzymać od niego z daleka - Donna na głos wypowiedziała
swe myśli.
Nie będzie to proste. Brodie przeniósł się do nas. Zaraz po tym, jak ojca
zabrali do szpitala.
Zamieszkał w naszym domu?! - z przeraŜeniem wykrzyknęła
dziewczyna.
Gavin bezradnie wzruszył ramionami.
- Kiedy ojciec miał poprzedni atak, postąpił tak samo.
Powiedział, Ŝe gdyby działo się coś złego, z naszego domu
będzie miał znacznie bliŜej do szpitala. Dojazd z Londynu
zabrałby zbyt wiele czasu.
79
- I ty się na to zgodziłeś? - spytała marszcząc czoło.
Myślisz, Ŝe mnie pytał? - odrzekł z westchnieniem. - Wprowadził się
bez słowa uprzedzenia. Wiedziałem, Ŝe ojciec to zaaprobuje, więc nie
było sensu protestować. I tak Brodie często spędza u nas całe
weekendy. Zamykają się wówczas z ojcem w gabinecie i godzinami
rozprawiają o interesach. Ten facet rządzi się tutaj jak u siebie. Traktuje
nasz dom jak swój.
Lub jak hotel - dodała Donna. Na myśl o tym, Ŝe będzie musiała
przebywać z Brodim pod jednym dachem, wstrząsnęły ją dreszcze. - A
co z biurem firmy? Czy codziennie będzie stąd dojeŜdŜał do Londynu?
Nie mam pojęcia. Sądzisz, Ŝe cokolwiek mi mówi? Kiedy był poprzedni
atak, Brodie wybrał się do firmy po dwóch dniach, dopiero kiedy się
upewnił, Ŝe ojcu nie grozi Ŝadne niebezpieczeństwo. Cały czas wisiał
przy telefonie. Stąd wydawał polecenia i załatwiał wszystkie sprawy.
Robi, co mu się Ŝywnie podoba. Jeździ ojcu po głowie, a on mu na to
pozwala - dodała Donna ze zmarszczonym czołem.
Brodie zastępuje mu syna. Takiego, o jakim zawsze marzył.
W głosie brata Donna wyczuła smutek i zniechęcenie. Popatrzyła na
niego wzrokiem pełnym czułości.
Ojciec cię kocha, Gavinie. Na pewno. Pod niektórymi względami
jesteście do siebie podobni.
Kpisz sobie czy co? - Roześmiał się z goryczą. - W niczym go nie
przypominam.
Nie zdajesz sobie z tego sprawy, bo nie umiesz spojrzeć na siebie.
Macie podobne charaktery i być moŜe dlatego często się nie zgadzacie.
Ojca draŜnią w tobie jego
80
własne słabości. Dlatego tak ciągle cię musztruje. Chce, abyś się
zmienił na lepsze.
- Pleciesz trzy po trzy - odrzekł z niedowierzaniem.
Było jednak widać, Ŝe słowa siostry zrobiły na nim
wraŜenie. Podświadomie pewnie zawsze zdawał sobie sprawę z
istniejących podobieństw miedzy nim a ojcem, ale nigdy nie miał
odwagi się do tego przyznać.
Rzucił siostrze ukradkowe spojrzenie i uśmiechnął się rozbrajająco.
- Przemyślałem sobie to, co mówiłaś o nauce ręcznego
formowania szkła. Chyba sprawdzę, czy są jakieś kursy.
MoŜe to niegłupi pomysł, Ŝeby się czegoś pouczyć - po
wiedział pozornie obojętnym tonem.
Donna postanowiła zachowywać się powściągliwie i nie okazać
zbytniego entuzjazmu.
To dobrze - odparła spokojnie. Uznała, Ŝe nie naleŜy więcej poruszać
tego tematu. Podsunęła pomysł, a Gavin go podjął, i to musi
wystarczyć. Powinien wreszcie zacząć działać samodzielnie i kierować
własnymi sprawami, a nie poddawać się woli ojca i Brodie'ego. Kiedy
się tego nauczy, moŜe zda sobie sprawę, Ŝe jego kompleksy w stosunku
do ojca nie są w pełni uzasadnione i Ŝe James Cowley nie jest
niedoścignionym ideałem.
Ale do Ŝadnych konowałów nie pójdę - oświadczył tonem
wykluczającym jakąkolwiek dyskusję.
Donna się nie odezwała. Zanim wróci do tej sprawy, musi wymyślić
jakiś sposób namówienia Gavina na leczenie. Miał w sobie upór
charakterystyczny dla ludzi o słabym charakterze. A moŜe były to wady
cechujące człowieka o silnej osobowości? MoŜe dlatego pozwalał ojcu
kierować sobą?
Nie ulega wątpliwości, Ŝe pragnął prowadzić zupełnie
81
inne Ŝycie niŜ to, na które dotychczas się godził. Było coś, co go
naprawdę interesowało. Mówiąc Donnie o ręcznym formowaniu szkła,
przyznał się do tego. A moŜe hazardem starał się zrekompensować nie
zaspokojone ambicje i marzenia? Ojciec wyŜywał się w prowadzeniu
rodzinnych interesów i ta praca stała się sensem jego Ŝycia. Gavin miał
takŜe wiele energii, lecz jego zainteresowania były od początku
niewłaściwie ukierunkowane. Poddał się tyranii ojca. Został przy nim i
pozwolił sobą kierować. Dlaczego? Czemu godził się przez lata z taką
sytuacją, mimo Ŝe widział ciągłą dezaprobatę w jego oczach i sam był
zawsze niezadowolony z siebie? Dlaczego?
Donna popatrzyła uwaŜnie na brata. Przyszła jej nagle do głowy
zaskakująca, niemal niedorzeczna myśl. A moŜe przyczyna
postępowania Gavina tkwi w tym, Ŝe za bardzo kocha ojca, by mu się
otwarcie przeciwstawić i opuścić dom, podobnie jak ona to uczyniła?
Jestem głodna - powiedziała. - Czy juŜ coś jadłeś? Przespałeś się?
Trochę. Zjadłem kanapkę i wypiłem kawę. Ale chętnie jeszcze coś
przegryzę.
Chodźmy do kuchni - zaproponowała Donna. - Pani Eyre nie weźmie
mi chyba za złe, jeśli wkroczę na jej terytorium. Pamiętasz moje próby
gotowania pod okiem naszej gospodyni?
Do końca Ŝycia nie zapomnę twardych jak kamień ciastek twojej
produkcji - draŜnił się z nią Gavin.
- Jak moŜesz tak mówić?! Ciastka były świetne!
- Tamten twój eksperyment kulinarny jakoś udało mi
się przeŜyć. Będzie jednak bezpieczniej, jeśli zjemy dziś
coś prostego. MoŜe bób z grzankami?
W kuchni nie było nikogo. Donna tak długo myszkowa-
82
ła, aŜ wreszcie znalazła puszkę bobu. Podała ją Gavinowi, Ŝeby
otworzył, a sama pokroiła chleb i włoŜyła do tostera.
Brat wyłoŜył bób na miseczkę. Wyciągnęli sztućce. Od dawna nie czuli
się tak swobodnie. Jako dzieci trzymali się razem i byli bardzo zŜyci,
ale w miarę upływu czasu i dorastania kaŜdemu z nich przybywało
sekretów, które ich coraz bardziej rozdzielały.
Właśnie kończyli jeść, gdy do kuchni weszła pani Eyre. Trzymała w
ręku koszyk pełen owoców z sadu znajdującego się w głębi ogrodu.
Zrobiliśmy sobie mały posiłek - wyjaśniła Donna przepraszającym
tonem. Kuchnia była domeną gospodyni.
Gdybym wiedziała, Ŝe jesteście głodni, sama przygotowałabym coś do
jedzenia - odrzekła sztywno pani Eyre. - Trzeba mi było tylko
powiedzieć.
To była dla nas frajda, Ŝe sami mogliśmy sobie coś upitrasić -
powiedział uśmiechając się Gavin.
Wzrok pani Eyre wyraźnie złagodniał. Młody Cowley był zawsze jej
ulubieńcem.
- Czy chcecie czegoś jeszcze? - spytała zbierając stoją
ce przed nimi talerze.
Donna i Gavin potrząsnęli głowami, podnieśli się od stołu i wyszli z
kuchni, nie chcąc dłuŜej naraŜać się gospodyni.
- Na obiad będzie pudding z owocami - powiedziała
pani Eyre widząc, Ŝe Donna wpatruje się w koszyk.
Czy Ŝyczy pani sobie, Ŝebym pomogła?
Dziękuję. Sama sobie poradzę.
Gospodyni zawsze niechętnym okiem patrzyła na Donnę krzątającą się
w kuchni. Nie lubiła, gdy ktoś plątał się jej pod nogami. Od czasu do
czasu wspaniałomyślnie poświęcała godzinę, by uczyć dziewczynę
gotowania jakiejś po-
83
trawy. Najczęściej jednak wymawiała się twierdząc, Ŝe ma duŜo własnej
roboty i w ten sposób pozbywała się intruza. Tak więc dopiero w
ParyŜu Donna zaczęła na serio zajmować się gotowaniem i domowymi
sprawami. Sama musiała uczyć się wszystkiego.
Gdy znaleźli się w holu, Gavin spojrzał na zegarek.
O której zamykają bibliotekę? Przejadę się i zobaczę, czy nie mają
jakiejś literatury na temat ręcznego formowania szkła. - Wyglądał teraz
jak uczniak. Miał zaaferowaną minę i zaróŜowione koniuszki uszu.
Ś
wietnie. Jeśli nic tam nie znajdziesz, zajrzyj do księgarni. Aha, przy
okazji zapytaj w bibliotece, czy przypadkiem nie mają wykazu
organizowanych szkoleń i kursów. Gdy panią Eyre interesował przed
laty kurs wieczorowy na temat garncarstwa, poprosiła mnie, Ŝebym
właśnie z biblioteki przywiozła jej informator. O tej porze roku rozkła-
dają tam na stołach róŜne materiały, bo zajęcia na kursach rozpoczynają
się przewaŜnie w połowie września.
Gavin bez słowa kiwnął głową. W kilka minut później Donna usłyszała,
jak uruchamia samochód.
Bez celu przechadzała się po mieszkaniu, wszędzie napotykając
wzrokiem znajome przedmioty. Od dwóch lat nic nie uległo zmianie.
Wszystko zastała po staremu.
Pani Eyre znalazła ją w salonie.
Jadę po zakupy. MoŜe masz jakieś Ŝyczenia? Donna potrząsnęła głową.
Nie mam, dziękuję - odrzekła grzecznie.
- Wrócę za niecałą godzinę - powiedziała gospodyni.
- Pan Brodie jest w domu. Gdyby był ci potrzebny, poszu
kaj go na górze. Widziałam, jak szedł po schodach.
Brodie nadal jest tutaj? Donna nie zdawała sobie z tego sprawy. Była
przekonana, Ŝe dawno juŜ wyjechał. Uprzyto-
84
mniła sobie nagle, Ŝe poza nimi w domu nie ma nikogo. Na myśl o tym,
Ŝ
e w kaŜdej chwili moŜe natknąć się na niego, przeszły ją dreszcze.
Na palcach wyszła po cichu do holu. Stanęła nadsłuchując, czy z głębi
domu nie dochodzą jakieś odgłosy. Postanowiła wymknąć się do sadu i
tam poczekać na powrót Gavina lub pani Eyre.
Kiedy ruszyła w stronę drzwi wyjściowych, zadzwonił telefon. Zamarła.
Stojąc bez ruchu, spojrzała mimo woli w kierunku schodów. Co będzie,
jeśli Brodie zechce odebrać telefon na dole? W tym momencie usłyszała
jego głos:
- Pani Eyre, czy byłaby pani uprzejma odebrać ten
telefon? Pewnie dzwonią z firmy. Zaraz zejdę do holu,
muszę tylko zabrać z pokoju potrzebne papiery.
Donna zagryzła wargi. Jeśli sama nie podniesie słuchawki, Brodie
pewnie zbiegnie zaraz na dół, Ŝeby sprawdzić, dlaczego telefon nadal
dzwoni. Podbiegła cicho do aparatu.
- Czy mogę mówić z panem Foxem? - zapytała jakaś
kobieta.
Jego sekretarka? - zastanawiała się Donna. Głos kobiety miał
uwodzicielskie brzmienie. Być moŜe stałe uwodzenie, takŜe przez
telefon, naleŜy do obowiązków słuŜbowych sekretarki Brodie'ego,
pomyślała z niechęcią.
- Pan Fox nie moŜe w tej chwili podejść - odrzekła
lodowatym tonem. - Proszę zadzwonić później.
W słuchawce zaległa cisza, lecz po chwili kobieta znów się odezwała:
- Proszę mu powiedzieć, Ŝeby jak najszybciej zadzwo
nił do Christabel.
Słysząc to imię, Donna aŜ ścierpła. Nabrała głęboko powietrza.
Nienaturalnym głosem powtórzyła:
- Christabel?
85
- Tak. Pan Fox zna numer mojego telefonu - odrzekła rozmówczyni
głosem przypominającym mruczenie przy-milającej się kotki i się
rozłączyła.
Donna powoli odłoŜyła słuchawkę, wpatrując się w nią z niekłamanym
obrzydzeniem. A więc tak mają się sprawy! Brodie znów spotyka się z
tą kobietą. Romans trwa nadal. Gdy tylko ona zniknęła z pola widzenia,
wrócił do swej kochanki.
Zaczęła gorączkowo myśleć. Przez głowę przebiegały jej róŜne pytania.
Czy Christabel natychmiast mu wybaczyła? Z pewnością! Powitała
ukochanego z otwartymi ramionami. Być moŜe pamiętnego wieczoru z
góry ukartowała spotkanie z Donną u Reedów. Czy liczyła na to, Ŝe jeśli
do uszu nowej narzeczonej Brodie'ego wsączy porcję jadu, to odzyska
swego amanta?
Tak. O to z pewnością chodziło! Christabel, sprytna i przewrotna,
dobrze wiedziała, Ŝe po takiej rozmowie Ŝadna kobieta nie będzie w
stanie oprzeć się uczuciu zazdrości!
Słowa Christabel wyryły się Donnie na zawsze w pamięci. Przez wiele
tygodni po przyjęciu u Reedów budziła się w nocy, naychmiast je sobie
przypominając.
„W łóŜku było nam ze sobą wręcz doskonale. Takiej partnerki, jak ja, w
Ŝ
yciu juŜ nie znajdzie. Nie masz się co łudzić, nigdy mi nie dorównasz.
Nie zaspokoisz zmysłów Brodie'ego. Nie podniecisz go tak jak ja."
Donna aŜ jęknęła. Zamknęła oczy i zacisnęła zęby. Od pierwszej chwili
nie chciała uwierzyć tej przewrotnej kobiecie, ale jej zmysłowy uśmiech
w pełni potwierdzał to, co mówiła. Miała niezwykłą siłę
przekonywania.
Oczy Christabel, błyszczące jak gwiazdy, były oczyma kobiety, która
wie wszystko o poŜądaniu i zaspokajaniu
86
potrzeb męŜczyzny, a jej ponętne ciało eksponowało tę wiedzę. Miała
pełne, zmysłowe wargi i bujne, czarne włosy opadające falami wokół
twarzy. Emanowała seksem. Spoglądając na tę stuprocentową kobietę,
Donna poczuła się nikim. Wzrok modelki dawał jej to jednoznacznie do
zrozumienia. WyjeŜdŜając do ParyŜa, zabrała ze sobą przygnębiający
wizerunek własnej osoby odbity w oczach Christabel. Obraz ten męczył
ją miesiącami i sprawił, Ŝe Donna poczuła się nijaka i pozbawiona
jakichkolwiek kobiecych powabów.
Z tych ponurych rozmyślań wyrwał ją odgłos szybkich kroków na
schodach. Próbowała schronić się w kuchni, ale Brodie był szybszy.
Błyskawicznie znalazł się obok niej w holu.
- Czy to ty odebrałaś telefon? - zapytał.
Kiwnęła głową, niezdolna wykrztusić ani jednego słowa.
Był do mnie?
Tak.
Czekają przy telefonie? - Spojrzał w stronę aparatu.
Nie.
- A więc kto dzwonił? - Dopiero teraz Brodie zauwa
Ŝ
ył, Ŝe z Donną dzieje się coś dziwnego.
- Christabel - wyrzuciła z siebie jednym tchem.
W zwykle spokojnych oczach Brodie'ego dojrzała nagły błysk
niepokoju. Szybko się jednak opanował. Musiał mieć w tym duŜą
wprawę. PrzecieŜ ciągle kłamał. Był mistrzem w tej dziedzinie.
- Czego chciała? - spytał obojętnym tonem.
Dziewczyna nabrała głęboko powietrza. Musiała się
opanować. Zachowa się godnie i nie wybuchnie. Nie zrobi Ŝadnej sceny
zazdrości, nie powie, Ŝe wie świetnie, czego naprawdę chce od niego ta
wyuzdana kobieta i co on jej
87
daje - od czasu do czasu, tylko w wolnych chwilach, gdy nie ma zbyt
wielu spraw firmy na głowie. Christabel godzi się bez protestów na
takie traktowanie? Ponowne zaręczyny, jeśli do nich doszło, Brodie
trzyma w tajemnicy. Gdyby poślubił tę kobietę, James Cowley
natychmiast by się o tym dowiedział. A więc romans trwa nadal w
ukryciu.
Chciała, Ŝebyś zadzwonił - odrzekła lodowatym głosem. - Mówiła, Ŝe
znasz numer jej telefonu.
Nie sądzę, aby to było coś pilnego. - Nie zauwaŜył pełnego nienawiści
wzroku Donny. - Gdzie pani Eyre? - zapytał.
Wyszła.
AGavin?
Po błysku w jego oczach poznała, Ŝe wie świetnie o nieobecności jej
brata. CzyŜby zauwaŜył, jak Gavin odjeŜdŜa samochodem sprzed
domu?
TeŜ go nie ma. - Jeśli Brodie sądzi, pomyślała, Ŝe uda mu się mnie
dopaść, to głęboko się myli. Jeszcze pięć minut temu drŜała na samą
myśl, Ŝe natknie się na niego, ale teraz, po telefonie Christabel, nie
będzie z tym Ŝadnego problemu. Nawet na bezludnej wyspie nie dałaby
Brodie'emu zbliŜyć się do siebie!
A więc jesteśmy sami. - Głos męŜczyzny brzmiał ciepło i łagodnie.
Podszedł bliŜej i z uśmiechem popatrzył na Donnę.
Rzuciła mu lodowate spojrzenie.
- To co z tego?
W odpowiedzi tylko się roześmiał. Był pewnie przekonany, Ŝe się z nim
droczy.
- Obiecałem, Ŝe coś ci udowodnię - powiedział z kpią
cym wyrazem twarzy. Stał tak blisko, Ŝe niemal jej dotykał.
88
W pierwszej chwili nie zorientowała się, o czym on mówi, gdyŜ ciągle
jeszcze myślała o Christabel.
Co? - Była przekonana, Ŝe Brodie powie jej zaraz o tej kobiecie,
zaprzeczy jej słowom i wszystko wyjaśni. Ona, oczywiście, nie uwierzy
mu do końca, ale usłyszy jakieś wytłumaczenie i to przyniesie
upragnioną ulgę.
ś
e nie jestem zimny i pozbawiony ludzkich odruchów - wyszeptał
wprost do jej ucha.
Dopiero w tej chwili zdała sobie sprawę, o co chodzi, lecz było juŜ za
późno.
Objął Donnę wpół i, gdy skręciła głowę, by się wyswobodzić,
przycisnął gorące wargi do jej szyi.
ZadrŜała. Serce zaczęło bić zwariowanym, nierównym rytmem. Traciła
oddech. Ogarnęła ją fala podniecenia. Czy uda jej się zachować
panowanie nad sobą? Czy z chwilą gdy znalazła się w objęciach
Brodie'ego, zapomni, z jakiego pokroju człowiekiem ma do czynienia?
Przytulając Donnę jedną ręką, drugą uniósł do góry jej podbródek i
przyciągnął do siebie twarz dziewczyny. Zamknęła oczy. Przez chwilę
patrzył na nią spod półprzy-mkniętych powiek, a potem przywarł
wargami do lekko rozchylonych ust.
Poddała się. Zarzuciła mu ręce na szyję i z zapamiętaniem zaczęła
oddawać pocałunki.
Uchyliła wreszcie przymknięte powieki. Wokół zrobiło się szaro.
Zapadał zmierzch. Nadal obejmowała Brodie'e-go. Nie potrafiła myśleć,
tkwiła jakby w półśnie.
- No i co, udowodniłem? - zapytał, spoglądając
z uśmiechem na dziewczynę.
Słowa nie w pełni do niej docierały. To, co działo się przed
pocałunkami, wydawało się teraz odległe o miliony lat świetlnych.
89
- śe nie jestem zimny i pozbawiony ludzkich odru
chów - przypomniał. Pochylił się i pocałował ją w kark,
wywołując w ciele Donny nowe dreszcze poŜądania. - Pra
gnę cię - wyszeptał, przytulając ją jeszcze mocniej do sie
bie.
Jej umysł zaczynał powoli pracować. Z nagłym bólem serca
przypomniała sobie telefon Christabel. Jak mogłam się tak poddać? -
ubolewała zawstydzona własnym zachowaniem. Dlaczego mam tak
słabą wolę? Czemu jestem aŜ tak głupia? Jeden pocałunek Brodie'ego
wystarczył, Ŝeby poszły w niepamięć wszelkie postanowienia. PrzecieŜ
dwa lata temu ten męŜczyzna tak bardzo ją zranił. Czy sama się teraz
doprasza, by zrobił to raz jeszcze?
Zimny i nieuczciwy. Jak inaczej moŜna by scharakteryzować człowieka,
który Ŝyje zjedna kobietą, a zaręcza się z inną?
- Daj mi wreszcie spokój! - wybuchnęła nagle. Szarp
nęła się i wyrwała z jego objęć.
Popatrzył na nią zaskoczony i uraŜony.
- Chciałam się tylko przekonać, czy robisz jeszcze na
mnie jakieś wraŜenie - powiedziała lodowatym tonem.
- Nie robisz - dodała jadowicie. - Trzymaj się więc z da
leka!
Brodie zrobił krok w jej kierunku. W niebieskich oczach dostrzegła
gniewne błyski.
- Jeśli jeszcze raz spróbujesz mnie dotknąć choćby jed
nym palcem - ciągnęła dalej - będziesz musiał natych
miast opuścić nasz dom. Pod tym dachem moŜesz pozostać
pod warunkiem, Ŝe przestaniesz się do mnie zbliŜać. Jesteś
jedynie gościem. W moim domu. I dobrze to sobie zapa
miętaj.
Patrzył na nią bez słowa. Odwróciła się i zaczęła biec po
90
schodach na górę. Powinna iść powoli, spokojnie, lecz nie potrafiła się
opanować.
Stojąc juŜ na podeście pierwszego piętra, spojrzała w dół. Jej wzrok był
pełen nienawiści.
- A teraz będzie lepiej, jeśli zadzwonisz do kochanki, zanim się
zdenerwuje. Swego romansu nie musisz juŜ dłuŜej utrzymywać w
tajemnicy. Zapewniam cię, Ŝe ojciec o wszystkim się dowie!
ROZDZIAŁ SZÓSTY
Ze zmienioną twarzą i zaciśniętymi wargami Brodie przeszył Donnę
wzrokiem.
- O czym ty mówisz? - syknął, a w jego głosie dało się
słyszeć taką wściekłość, Ŝe dziewczyna mimo woli aŜ za
drŜała.
Odwróciła się i puściła pędem w stronę własnego pokoju. Biegnąc
słyszała jego szybkie kroki na schodach. Gonił ją. ZdąŜyła jednak
wpaść do sypialni i zaniknąć drzwi na klucz. CięŜko dysząc oparła się o
framugę. Po co mu to w ogóle powiedziałam? - pomyślała z rozpaczą.
Od uderzenia pięścią drzwi aŜ zadrŜały.
- Otwieraj! Donno, natychmiast mi otwórz! - krzyczał
Brodie.
Była wściekła na siebie. Nie powinna zdradzić się z tym, Ŝe wie o jego
sekretnym romansie. Znając dociekliwość byłego narzeczonego,
obawiała się, Ŝe mógłby się domyślić prawdziwego powodu, dla
którego przed dwoma laty tak nagle zerwała zaręczyny i wyjechała do
Francji. Co gorsza, znajomość tego faktu Brodie z pewnością
wykorzysta przeciwko niej.
Ktoś kiedyś słusznie powiedział, Ŝe wiedza to potęga. Nieujawnianie
motywów własnego postępowania było znacznie bezpieczniejsze.
Gdyby nadal Ŝył w nieświadomości, nie miałby podstaw do
wyperswadowania jej po-
92
wziętej niegdyś decyzji. Swoim ostatnim, bezsensownym wybuchem
dała mu oręŜ do ręki.
- Wpuść mnie! Nie wolno rzucać w twarz takich oskar
Ŝ
eń i uciekać! Musisz wyjaśnić, o co chodzi. Donno,
otwórz wreszcie drzwi. Nie mogę przecieŜ tak z tobą roz
mawiać!
Głos Brodie'ego brzmiał gniewnie i ostro. Donna nie miała jednak
najmniejszego zamiaru reagować na jego nalegania.
Usiadła na łóŜku i zaczęła rozglądać się po pokoju. Od chwili wyjazdu z
domu nic się tutaj nie zmieniło.
Półki po obu stronach łóŜka były nadal wypełnione jej ksiąŜkami. Na
toaletce stały flakony perfum, których nigdy nie uŜywała. Obok nich
leŜał komplet srebrnych szczotek i grzebieni. Otrzymała go od matki
chrzestnej na dwudzieste pierwsze urodziny. Na ścianach nadal wisiały
dobrze znane obrazy. Przez dwadzieścia lat co rano zatrzymywała na
nich wzrok.
- Donno, wcześniej czy później będziesz musiała ze
mną porozmawiać. - Brodie nie dawał za wygraną. -Jesteś
w błędzie sądząc, Ŝe tym razem uda ci się uniknąć wyjaś
nień. - Jego głos zabrzmiał jeszcze ostrzej. - Do diabła,
powiedz, co właściwie miałaś na myśli?!
Od strony okna dobiegł warkot silnika. To Gavin. Zatrzymał samochód
na podjeździe, wysiadł i głośno zatrzasnął za sobą drzwi.
Do Donny dotarły następne słowa Brodie'ego:
- Porozmawiamy później. Nie łudź się, Ŝe się wykrę
cisz. Zmuszę cię do rozmowy.
Usłyszała oddalające się kroki. Po chwili ucichły na schodach.
Odetchnęła z ulgą. Wiedziała jednak, Ŝe Brodie nie daruje i zmusi ją do
wyjaśnień. Ach, czemu zachowała
93
się tak głupio! Tyle czasu milczała. Dlaczego więc nagle dzisiaj
poniosły ją nerwy?
Podeszła do okna. Chciała zaczerpnąć świeŜego powietrza. Wieczór był
ciepły i parny, przesycony zapachem róŜ i kapryfolium.
JakŜe wiele letnich wieczorów spędziła tutaj, w tym pokoju, wdychając
te odurzające aromaty i wsłuchując się w odgłosy nadchodzącej nocy!
Od Saffron Walden dzieliły siedzibę Cowleyów rozległe zielone pola i
łąki. W dali widać było światła. Paliły się w domach stojących wzdłuŜ
drogi.
Donna popatrzyła na zegarek. Było jeszcze dość wcześnie.
Pomyślała o ojcu leŜącym w szpitalu. Jak się teraz czuje? Zagryzła
wargi. Nigdy nie potrafili się do siebie zbliŜyć. Właściwie go nie znała.
Miała mu za złe postępowanie z Gavinem. Od najwcześniejszych lat
stale okazywał synowi swoje niezadowolenie i rozczarowanie. Gdyby
bardziej go kochał, moŜe Ŝycie Gavina ułoŜyłoby się lepiej?
Usłyszała trzaśniecie frontowych drzwi. Zobaczyła przez okno, Ŝe
Brodie wychodzi z domu i wsiada do samochodu. Miał zgrabną
sylwetkę i lekki, spręŜysty chód. Donnę znów ogarnęło podniecenie.
Kiedy wreszcie przestanie poŜądać tego męŜczyzny? Czy nie dość juŜ z
jego powodu wycierpiała?
Ruszył ostro, ze zgrzytem opon. Spod kół wyprysnął Ŝwir. Dokąd mu
tak śpieszno?
To przecieŜ oczywiste. Donna skrzywiła wargi we wzgardliwym
uśmiechu. Pędzi do Christabel. Musi ją przecieŜ ułagodzić. Wyjaśnić,
Ŝ
e Donna nic dla niego nie znaczy. A moŜe w ogóle się nie przyznał, Ŝe
wróciła do domu? Ta kobieta chyba nie poznała jej głosu przez telefon.
94
Pewnie Brodie zataił przed kochanką swój wypad do ParyŜa i miał
nadzieję, Ŝe uda mu się utrzymać przyjazd Donny w tajemnicy.
Kiedy samochód zniknął w oddali, rozejrzała się wokoło. Ogród był
pięknie utrzymany, a trawniki wystrzyŜone bardzo starannie. Po obu
stronach bramy wjazdowej rosły cyprysy, a trochę dalej róŜe. Biała,
marmurowa fontanna była wkomponowana w ozdobne krzewy. Dom i
całe otoczenie podkreślały wysoką pozycję Jamesa Cowleya. Były
symbolem tego, czego Brodie pragnął tak bardzo, Ŝe w zamian był
gotów poświęcić nie tylko swoją godność, lecz takŜe najgłębsze
uczucia.
Jak moŜna aŜ tak poŜądać dóbr doczesnych, przyziemnych rzeczy? -
zastanawiała się Donna. PrzecieŜ więcej radości moŜe dać sam widok
kępki rozkwitających fiołków. O ile więcej szczęścia moŜna znaleźć w
małym mieszkanku, dzieląc je z kochanym człowiekiem. Jak wiele
znaczy wówczas zwykły spacer w deszczu i hot-dog zjedzony na ulicy.
MoŜna wyliczyć tysiące róŜnych rzeczy, które mają wartość znacznie
większą niŜ pieniądze i kariera. Ale dlaczego tylko do tego sprowadzają
się pragnienia Brodie'e-go?
Jedno jest pewne. Kocha Christabel, w przeciwnym bowiem razie nie
wróciłby do niej po wyjeździe Donny.
Od kiedy datowała się ich znajomość? Z pewnością od dawna.
Dlaczego więc tak długo ociąga się z poślubieniem tej kobiety?
Dlaczego traktuje ją tak lekko? Musiała być nieprzytomnie zakochana
w Brodim, jeśli wybaczyła mu zerwanie. Donna dobrze pamiętała treść
napisanej przez niego kartki, którą pokazała jej Christabel. A potem co?
Wystarczyło, Ŝe kiwnął palcem, a juŜ padła do jego stóp!
95
Jaka kobieta mogłaby zrobić coś podobnego, godzić się z rolą, którą jej
Brodie wyznaczył w swym Ŝyciu?
Donna odeszła od okna. Nie, nie miała prawa oskarŜać Christabel o to,
Ŝ
e była gotowa mu wszystko przebaczyć. PrzecieŜ sama dopiero co była
w jego ramionach, obejmowała go i całowała z własnej woli...
- Donno? Czy śpisz? - zapytał cicho Gavin.
Otworzyła drzwi.
- Zdobyłem trzy ksiąŜki - oświadczył z przejęciem.
- Dwie w bibliotece, a jedną w księgarni w Saffron Wal-
den. Są napisane trudnym językiem, bardzo fachowe, ale
w jednej z nich jest sporo ciekawych ilustracji. Mam teŜ
materiały informacyjne o kursach. Zajęcia rozpoczynają
się juŜ na początku września. Muszę się szybko zapisać, bo
potem moŜe nie być Ŝadnego wolnego miejsca.
Donna roześmiała się wesoło.
Zejdźmy na dół. Jest jeszcze trochę czasu do kolacji, więc spokojnie
sobie porozmawiamy. Czy pani Eyre jest juŜ w domu?
Tak. Z kuchni rozchodzą się smakowite zapachy. Wpadłem takŜe do
szpitala. Ojciec spał, ale przez okienko w drzwiach pozwolono mi
popatrzeć na niego. Wygląda lepiej, niŜ sądziłem. Będę mógł odwiedzić
go jutro po południu.
Nie przestając się uśmiechać, Donna objęła brata.
- Czy wolno zanosić kwiaty? - spytała.
Chyba tak. Wiem, powinienem kupić. - Zrzedła mu mina. Miał poczucie
winy. Znów nie zrobił tego, co trzeba.
Głuptasie, chodzi o naszą jutrzejszą wizytę. Dlatego napytałam.
Odetchnął z ulgą.
- Fajnie. Przed pójściem załatwimy kwiaty. Teraz prze-
96
studiujmy broszurę z programem kursów, którą przyniosłem. Trzeba
sprawdzić, jakie formalne warunki muszę spełniać, Ŝeby mnie przyjęli.
Czy zamierzasz poinformować Brodie'ego o swojej decyzji? - zapytała
Donna, gdy siedli do kolacji.
Od razu powie ojcu. - Twarz Gavina spochmurniała. -1 zaraz coś
wykombinują, Ŝeby mi przeszkodzić.
Zostaw mnie całą sprawę, sama ją załatwię - stanowczym głosem
odrzekła Donna. Uprzytomniła sobie nagle, Ŝe ma broń przeciwko
Brodie'emu. Bardzo mu przecieŜ zaleŜy, by James Cowley nie
dowiedział się o romansie z Christabel. Gdyby nie obawiał się gniewu
szefa, z pewnością tak skrzętnie nie ukrywałby swych długotrwałych
stosunków z tą kobietą.
Gavin popatrzył na siostrę.
Myślisz, Ŝe Brodie w ogóle zechce cię słuchać? - zapytał z
powątpiewaniem w głosie.
Tak - odparła siostra. - Odetchnie z ulgą, gdy zejdziesz mu z drogi.
Zaczniesz się uczyć, więc przestaniesz bywać w firmie i interesować się
jej sprawami.
Fakt - przyznał Gavin. - Donno, jesteś mądra. Sprytniejsza, niŜ
myślałem.
KaŜdym człowiekiem kierują zawsze jakieś ukryte, osobiste motywy
działania - odrzekła z cyniczną nutą w głosie.
- W tym ParyŜu zrobiłaś się twarda.
Raczej dorosła. - Wzruszyła ramionami. - KaŜdy się zmienia po
opuszczeniu rodzinnego domu. Trochę niezaleŜności jeszcze nikomu
nie zaszkodziło. - Uśmiechęła się do brata.
Nigdy nie potrafiłem przeciwstawić się ojcu. Nie wiem, dlaczego -
powiedział Gavin z ponurą miną. - A co
97
dopiero teraz, gdy jestem winien Brodie'emu te koszmarne szesnaście
tysięcy funtów, które za mnie załoŜył. Będę musiał przyznać się ojcu do
całej sprawy i znów znajdę się w sytuacji bez wyjścia. Donno, ale
schrzaniłem swoje Ŝycie!
- Ojcu na razie nic nie mów.
- Masz mnie za idiotę? - obruszył się brat. Ziewnął
i spojrzał na zegarek. - Idę do łóŜka. Jestem potwornie
ś
piący.
Po chwili Donna znalazła się u siebie w sypialni. Nie mogła zasnąć.
Brodie nie wracał, nie słyszała jego samochodu.
Czy całą noc spędzi z Christabel? Czy pieści się z nią teraz? Na samą
myśl o tym Donna poczuła się okropnie. PrzecieŜ nie mogę być
zazdrosna, upomniała samą siebie. Nie będzie się zadręczała
wizerunkiem Brodie'ego w objęciach innej kobiety!
Nienawidziła zarówno jego, jak i Christabel. Przysięgła sobie, Ŝe nie
dopuści do tego, by zakłócili jej spokój. Od jutra wszystko się zmieni.
Teraz ona trzyma go w garści. Brodie zatańczy, jak mu zagra.
Jeśli chce nadal trzymać swój romans w sekrecie przed Jamesem
Cowleyem, będzie musiał za to zapłacić. Ojciec ma bardzo
staroświeckie poglądy i kieruje się sztywnym kodeksem moralnym.
JeŜeli dowie się, Ŝe Brodie sypiał z inną kobietą udając miłość do jego
córki, nigdy mu tego nie wybaczy. Poczyta to za osobistą zniewagę.
Tak więc Brodie Fox, jeśli zaleŜy mu na tym, by Donna trzymała język
za zębami, będzie musiał przystać na jej warunki i pomóc Gavinowi.
W chwilę później zmorzył ją sen. Obudziła się, kiedy
98
W pokoju było juŜ widno. TuŜ obok siebie poczuła mocny aromat
kawy.
Otworzyła oczy i zobaczyła Brodie'ego z filiŜanką w ręku.
- Co robisz w moim pokoju? Wyjdź stąd natychmiast,
bo będę krzyczeć! - Usiadła na łóŜku i podciągnęła aŜ pod
brodę prześcieradło, pod którym spała.
Postawił kawę na stoliku nocnym i, nie zwaŜając na protesty Donny,
rozsiadł się obok niej.
- A krzycz sobie do woli. Oprócz nas w domu nie ma
nikogo. - Wyprostował plecy, splótł dłonie za głową i roz
bawionym wzrokiem zaczął przyglądać się dziewczynie.
- Gavinie! - zawołała. - Gavinie, chodź tutaj!
Odpowiedzi nie było. W domu panowała cisza. Brodie
uśmiechnął się złośliwie.
- Wyjechał. Jakieś dziesięć minut temu. A pani Eyre
jest na samym końcu sadu. Zrywa agrest na przetwory.
Musiałabyś uŜyć megafonu, Ŝeby cię usłyszała.
Donna zacisnęła drŜące palce na brzegu okrywającego ją prześcieradła.
- Posuwasz się za daleko - syknęła ze złością. - Jestem
juŜ zmęczona twoimi dowcipami. Wcale nie są zabawne.
Wynoś się wreszcie z mojej sypialni! Gdyby pani Eyre
wróciła i zobaczyła cię tutaj, mogłaby sobie pomyśleć,
Ŝ
e... - urwała nagle.
- śe co? - zapytał łagodnym tonem.
Donna poczuła, jak fala gorąca uderza jej do głowy. Nie mogła
podnieść wzroku i spojrzeć Brodie'emu w oczy. Sposób, w jaki się
uśmiechał, i miękkie brzmienie jego głosu pogarszały jeszcze sytuację.
Z trudem wzięła się w garść. Brodie myśli, Ŝe ją osaczył? Zaraz się
przekona, jak bardzo się myli!
99
- Chcę z. tobą porozmawiać - zaczęła.
Rozplótł ręce i oparł obok nóg Donny, przygwaŜdŜąjąc ją do łóŜka.
- To dobrze się składa - odparł. - Bo ja teŜ.
Zaniepokoiły ją podejrzane błyski w niebieskich oczach
Brodie'ego. ZauwaŜyła, Ŝe niedawno się ogolił. Odwróciła wzrok od
jego twarzy. Od gładkiej, śniadej skóry, mocno zarysowanej szczęki i
wyrazistych, zmysłowych ust. Nie chciała na niego patrzeć.
Postanowiła, Ŝe juŜ nigdy więcej nie podda się urokowi tego człowieka.
- Rozmowa będzie dotyczyła Gavina - oznajmiła sta
nowczym głosem. - Mierzi go praca w biurze i zamierzają
rzucić. Chce się nauczyć ręcznego formowania szkła i po
znać historię tego procesu. Nowoczesne przemysłowe me
tody stosowane w naszych fabrykach go nie interesują.
Wiem, Ŝe zamiary Gavina ojcu się nie spodobają, ale jeśli
je poprzesz, łatwiej będzie mu się z tym pogodzić. A ja
w zamian...
Zgoda - rzekł szybko Brodie. Donna popatrzyła na niego zdumiona.
Jeszcze nie skończyłam - podjęła przerwane zdanie.
Nie musisz. To sensowny pomysł. W biurze z Gavina poŜytek jest mały.
Albo w ogóle nie zjawia się w pracy, albo plącze pod nogami, co jest
jeszcze gorsze.
A więc będziesz zadowolony, jeśli się go pozbędziesz?
Kiwnął głową.
- Kiedy Gavin nauczy się czegoś mądrego na temat
formowania szkła, będzie mógł wrócić do firmy jako do
radca. Osobiście uwaŜam ten pomysł za dobry i namówię
Jamesa, Ŝeby wyraził zgodę, ale stawiam jeden warunek.
Gavin musi iść do psychiatry. Znam jednego dobrego lęka-
100
rza. Twój brat nie przestanie uprawiać hazardu, dopóki nie zrozumie
przyczyn, które sprawiły, Ŝe wpadł w nałóg. Taka pomoc jest mu
potrzebna.
- MoŜe się nie zgodzić.
- Musisz go namówić. Tylko ty masz wpływ na Gavina.
- Brodie spojrzał na filiŜankę kawy, którą przed chwilą posta
wił na stoliku przy łóŜku. - Wypij, póki jeszcze ciepła.
Wzięła ją do jednej ręki, nie puszczając prześcieradła, które ciągle
jeszcze trzymała pod brodą.
- Wczoraj wieczorem widziałem się z Christabel - po
wiedział jakby od niechcenia.
Kilka kropli kawy znalazło się na spodku.
- Sądzę, Ŝe ojciec nie będzie zachwycony twoim potaje
mnym flirtem - odezwała się Donna przez zaciśnięte zęby.
Wyraz twarzy Brodie'ego zmienił się w okamgnieniu. Zobaczyła
malującą się na niej wściekłość.
- Mów wreszcie, co to wszystko ma znaczyć! - wark
nął groźnie.
- Zapytaj swą przyjaciółkę - odparła z goryczą.
- Co wiesz o mnie i o Christabel? - Brodie aŜ poczer
wieniał. - Kto ci o tym powiedział?
- Ona sama. We własnej osobie.
Wczoraj przez telefon? - Złość na jego twarzy powoli ustępowała
miejsca niedowierzaniu. - NiemoŜliwe! PrzecieŜ w ogóle się nie znacie!
- Musiał zauwaŜyć, Ŝe twarz Donny lekko pobladła. - Poznałaś ją? -
zapytał z naciskiem. - Gdzie i kiedy?
Czy to waŜne? Wiem, co was łączy, i sądzę, Ŝe memu ojcu to się nie
spodoba. Mam rację?
Zastanawiał się przez chwilę. Zmarszczył brwi.
Zamierzasz mnie szantaŜować? - zapytał zdumiony.
Chcesz, aby ojciec dowiedział się o tej niesmacznej
101
historii? - spytała Donna. - Z pewnością przestanie wówczas mieć o
tobie tak dobre mniemanie jak dotychczas - dodała cierpkim głosem.
Brodie popatrzył na nią tępym wzrokiem.
- KaŜdy inny męŜczyzna na twoim miejscu byłby teraz
speszony i zawstydzony. A ty co? Potwierdzasz swoim za
chowaniem, Ŝe jesteś zimny i wyrachowany. Nic nie jest
W stanie cię poruszyć - ciągnęła dalej. - Jeśli kombinujesz,
jak wykpić się z całej tej sprawy, oszczędź sobie trudu.
Drugi raz mnie nie nabierzesz!
- A kiedy oszukałem cię po raz pierwszy? - zapytał.
Chce się przekonać, ile wiem o jego romansie, pomyśla
ła Donna.
NiewaŜne - odparła szybko. Nie powinien poznać przyczyny, dla której
dwa lata temu z nim zerwała.
Ale dla mnie jest to istotne. I to bardzo. - Pochylił się ku niej. - Muszę
dokładnie wiedzieć, o czym mówisz i skąd znasz tę całą historię.
Daj mi święty spokój! Czy chcesz, Ŝebym od razu poszła do ojca?
A więc szantaŜ. - Brodie roześmiał się głośno. - Miałem rację.
Nie.
Wobec tego jak nazwiesz takie postępowanie?
A jak ty określisz sposób, w jaki ściągnąłeś mnie tutaj z ParyŜa?
Powiedzmy apelem do lojalności w stosunku do rodziny.
A jak nazwiesz to, Ŝe dałeś ojcu do zrozumienia, iŜ się pogodziliśmy?
JuŜ ci mówiłem. Czystą rozrywką. To było bardzo zabawne. Obawiałem
się, Ŝe wybuchnę śmiechem.
H02
Mam uwierzyć? Zdobyłam oręŜ przeciwko tobie i do-brze o tym
pamiętaj.
Wprost umieram ze strachu - zakpił Brodie. W jego oczach Donna
dojrzała rozbawienie. - Nadal jednak nie powiedziałaś, co ma być
właściwie przedmiotem szantaŜu.
To oczywiste. Ty i Christabel. Byłeś z nią zaręczony, zanim mnie
poznałeś! - wykrzyknęła.
Twarz Brodie'ego nagle spochmumiała.
- Skąd wiesz? Od tej dziewczyny?
- NiewaŜne. Liczy się tylko to, Ŝe nie od ciebie. Prze
milczałeś przede mną ten drobny fakt w twoim Ŝyciorysie.
- Nie było o czym mówić - odparł krótko.
W odpowiedzi Donna tylko pogardliwie się roześmiała.
- Czy Christabel mówiła, dlaczego z nią zerwałem? -
napytał ostrym tonem.
- Tak.
- A więc sama wiesz, dlaczego nic ci o niej nie wspo
mniałem na początku naszej znajomości. Byłem zbyt roz
goryczony. Pragnąłem szybko zapomnieć o tej kobiecie.
W jego głosie Donna wyczuła tylko złość. Nie miał Zamiaru się bronić.
A więc sam mi opowiedz. Powinnam chyba poznać tę historię takŜe z
drugiej strony. - Reakcja Brodie'ego była inna, niŜ Donna się
spodziewała, i to ją zaskoczyło.
Dowiedziałem się, Ŝe Christabel spędziła weekend z moim Ŝonatym
przyjacielem. Czy ci to mówiła?
Nie. Ale pokazała kartkę, którą jej wysłałeś. Zapamiętałam datę i to, Ŝe
zamierzasz poślubić inną kobietę. Mnie miałeś na myśli? JuŜ wtedy,
drugiego dnia naszej znajomości, postanowiłeś się ze mną oŜenić?
W pokoju zapanowała cisza.
- Nie - odrzekł po chwili. - W dniu, w którym po raz
103
pierwszy cię ujrzałem, byłem tak zły, Ŝe nie zwróciłbym uwagi na
Ŝ
adną kobietę. Dopiero co odkryłem sprawki Christabel i tylko one
naprawdę mnie wówczas obchodziły.
- Zdecydowałeś się jednak mnie poślubić ze względu
na pozycję ojca i pieniądze. - Donnie łzy cisnęły się do
oczu.
To nieprawda - zaprzeczył ostro.
PrzecieŜ napisałeś Christabel...
- Chciałem zachować twarz! - warknął. - Zrobiła ze
mnie ostatniego idiotę! Zdradziła z moim najlepszym przy
jacielem. Natychmiast wszystko mu wygarnąłem. Doszło
do dzikiej awantury, podczas której się pobiliśmy. Straci
łem panowanie nad sobą. Złamałem mu nos. Kilka dni
przeleŜał w szpitalu. O mały włos, a policja wszczęłaby
dochodzenie. Ale on nie powiedział prawdy. Chronił włas
ną skórę i moją. śona tego człowieka do dzisiaj w ogóle
o niczym nie wie. Wszystko przemilczałem i jestem prze
konany, Ŝe i on będzie trzymał język za zębami. Z męŜczy
zną mogłem walczyć na pięści, ale z kobietą to inna spra
wa. Dlatego napisałem do Christabel, Ŝe zrywam, bo się
Ŝ
enię. Nie chciałem, aby myślała, Ŝe złamała mi serce.
- A złamała? - spytała cicho Donna.
- Przez parę tygodni byłem o tym przekonany. Szybko
jednak dotarło do mnie, Ŝe przede wszystkim ucierpiała
moja miłość własna. Christabel to piękna kobieta. Najład
niejsza, jaką kiedykolwiek spotkałem.
Donna zagryzła wargi. To była prawda, ale dla niej bardzo bolesna.
- Przypomina jedną z tych roślin tropikalnych, które
mają niemal nieziemskie kwiaty - ciągnął Brodie. - Na
pierwszy rzut oka człowiek się nimi zachwyca, lecz zaraz
potem zaczyna sobie uprzytamniać, jak bardzo są niereal-
104
ne. Mają krótkie korzenie i szybko więdną. Piękno angielskiej róŜy trwa
znacznie dłuŜej. - Przesunął wzrok na jej pobladłe oblicze, pieszcząc je
spojrzeniem.
Mimo to jednak wróciłeś do Christabel - powiedziała lodowatym tonem.
- Nie udawaj niewiniątka, bo ci z tym nie do twarzy. Wystarczyło, Ŝe do
ciebie zadzwoniła, i natychmiast do niej pojechałeś. Na całą noc.
Skąd wiesz, ile czasu spędziłem u Christabel? - zapytał.
Dziewczyna poczerwieniała.
Wiem, i to powinno ci wystarczyć. Nie jestem aŜ tak naiwna, Ŝeby nie
zdawać sobie sprawy z tego, jak się zabawiacie. Przestań więc wmawiać
we mnie, Ŝe z nią zerwałeś, bo nigdy w to nie uwierzę.
Masz bujną wyobraźnię. - Brodie przysunął się bliŜej.
Puść moje okrycie! Wyjdź stąd natychmiast, bo zaraz oberwiesz! -
warknęła Donna.
Ze strachu trzęsę się jak galareta - odrzekł śmiejąc się. Nadal
przytrzymywał brzeg zsuwającego się prześcieradła. Z niezwykłą
pieczołowitością zaczął owijać nim Donnę. Powolne ruchy jego rąk
sprawiły, Ŝe zadrŜała, a serce zaczęło bić przyspieszonym rytmem.
Traciła oddech.
- Przestań - szepnęła.
Patrzył teraz na nią uwaŜnie. Pod wpływem przenikliwego wzroku
Brodie'ego zaczęła palić ją twarz.
- Kiedy dowiedziałaś się o Christabel? - zapytał mięk
kim głosem.
Zesztywniała. Na szczęście w tej właśnie chwili usłyszała szybkie kroki
Gavina na schodach. Byli tak sobą
105
zajęci, Ŝe Ŝadne z nich nie zwróciło uwagi na zajeŜdŜający pod dom
samochód.
Brodie skrzywił się i podniósł leniwym ruchem. Usłyszał westchnienie
ulgi, które wyrwało się z ust Donny.
- Na razie jesteś uratowana. Porozmawiamy później.
- Wychodząc z pokoju niemal zderzył się z Gavinem.
Chłopak popatrzył na siostrę ze zmarszczonym czołem.
- Co się dzieje? Dlaczego Brodie był tutaj?
- Rozmawialiśmy o tobie - odrzekła przytomnie. -
Obiecał, Ŝe pomoŜe namówić ojca, aby zgodził się na twoją
naukę. Pod warunkiem jednak, Ŝe pójdziesz do jakiegoś
znanego mu psychiatry.
- Nic z tego. Nie pójdę. Na umyśle jestem zdrowy.
- Hazard to nałóg, braciszku - tłumaczyła łagodnie
Donna. - Jak picie i zaŜywanie narkotyków. MoŜna się
z tego wyleczyć z pomocą specjalisty.
- W kaŜdej chwili jestem w stanie przestać grać.
- Co ci szkodzi pójść do lekarza? Jeśli zgodzisz się
przynajmniej na jedną wizytę, to Brodie ci pomoŜe.
Gavin wzruszył niechętnie ramionami.
- No dobrze. Ale pamiętaj, tylko raz. Nie zamierzam
kłaść się na kozetce dla czubków i rozmawiać z jakimś
kretynem o moim dzieciństwie i o tym, co mi się przyśniło.
Donna uśmiechnęła się do brata. To był juŜ pewien postęp.
ROZDZIAŁ SIÓDMY
Twarz Jamesa Cowleya była blada. Miał półprzymknię-te oczy i sine
wargi. Pielęgniarka uprzedziła Donnę i Gavi-na, Ŝe ich ojciec otrzymał
duŜą dawkę środków uspokajających i Ŝe wizyta musi być krótka. Jego
zły wygląd przeraził Donnę. Usiadła przy łóŜku i wzięła go za rękę.
Czy czegoś potrzebujesz? - spytała łagodnym głosem. Nawet się nie
poruszył Po chwili usłyszała cichy szept:
Nie, dziękuję.
Gavin z nieszczęśliwą miną stał obok łóŜka. Nie znosił szpitalnej
atmosfery. Był zaniepokojony cięŜkim stanem ojca.
- A Brodie? - cicho zapytał chory.
- Wejdzie za chwilę - wyjaśniła Donna. Tylko dwóm
osobom pozwalano jednocześnie odwiedzać pacjentów. -
Czeka na korytarzu. Gavin i ja chcieliśmy być u ciebie
razem.
Palce Jamesa Cowleya zacisnęły się lekko na dłoni córki.
- Ty i Brodie. Wspaniała wiadomość. Zawsze tego pra
gnąłem. On jest dla mnie jak syn.
Wiem. - Donna uśmiechnęła się z wysiłkiem. W oczach Gavina pojawił
się Ŝal.
Pójdę po Brodie'ego - powiedział. James Cowley przeniósł wzrok na
syna.
Nie widziałem cię jeszcze - szepnął.
107
Gavin nachylił się i niezdarnie pocałował leŜącego.
Ojcze, dzisiaj wyglądasz duŜo lepiej niŜ wczoraj.
Wczoraj? Byłeś tu? Nie pamiętam.
Spałeś. Rzuciłem tylko okiem na ciebie. Ojciec uśmiechnął się słabo.
- Ach tak. Dziękuję, Ŝe przyszedłeś. - AŜ do drzwi
pokoju śledził wzrokiem wychodzącego syna. Donna usły
szała, jak westchnął.
- Gavin studiuje historię ręcznego formowania szkła
- zaczęła. - Nie miałam pojęcia, Ŝe jest tak długa i cieka
wa. Bardzo się nią zainteresował. Szkło wyrabiane przez
Rzymian miało niebieskawy, mętny odcień, bo proces wy
tapiania nie był przez nich jeszcze w pełni opanowany.
W roztopionej masie pozostawało wiele zanieczyszczeń.
Wiem to od Gavina.
James Cowley popatrzył na córkę.
- Ten chłopak zawsze chodzi z głową w chmurach
- westchnął.
Drzwi do pokoju otworzyły się bezszelestnie. Na widok Brodie'ego
oczy chorego nieco się oŜywiły.
- Dobrze, Ŝe jesteś. Co z zamówieniami?
Bardzo proszę, Ŝadnych rozmów o interesach - włączyła się Donna.
Chciałem tylko usłyszeć, co... - zaczął nieśmiało James Cowley. Był
potulny jak baranek.
ś
adnych rozmów o interesach - z uśmiechem na twarzy powtórzył
Brodie słowa Donny. - Słyszałeś, co mówiła? Chcesz, Ŝeby mi potem
natarła uszu?
Chory uśmiechnął się ze zrozumieniem.
- Nie pozwól, Ŝeby zaczęła ciosać ci kołki na głowie.
Donna z trudem udawała, Ŝe bawi ją ta rozmowa. Brodie
rzucił jej wesołe spojrzenie.
108
- Nie martw się, nie dopuszczę do tego. Wezmę ją
w karby - odrzekł Ŝartobliwym tonem.
Policzki chorego lekko się zaróŜowiły. Wyglądał na zadowolonego.
Gdy wyszli z pokoju, Donna odezwała się ostro do Bro-die'ego:
Nie rób tego więcej!
Czego? - Udawał, Ŝe nie wie, o co chodzi.
Nie rób do mnie takich czułych min. I nie wygaduj, Ŝe weźmiesz mnie
w karby. Milczałam tylko ze względu na ojca. - Brodie ją rozzłościł.
Nie przejmuj się tak bardzo. Twój ojciec uwaŜa, Ŝe miejsce Ŝony jest w
domu. Mówiłem, Ŝeby go rozbawić.
CzyŜbyś był innego zdania? - spytała cierpkim tonem.
Tak. UwaŜam, Ŝe miejsce Ŝony jest w łóŜku męŜa.
Typowo męska odzywka! - prychnęła.
Wyszli z budynku szpitala i skierowali się na parking. Gavin czekał w
samochodzie. Donna spojrzała na niego i niepokojem. Czy bardzo
przejął się tym, Ŝe ojciec znów WyróŜnił Brodie'ego?
- Mam ochotę pójść dziś do kina - oświadczył normal
nym tonem.
- Zabierzesz mnie z sobą? - zapytała szybko.
- Lepiej, Ŝeby jedno z nas zostało w domu, w razie
gdyby dzwonili ze szpitala, Ŝe ojcu się pogorszyło.
Brodie w milczeniu prowadził samochód. Kiedy dojechali na miejsce,
zatrzymał wóz i spojrzał przez ramię na Gavina.
- Zostań w domu. Jesteś wykończony. Do kina moŜesz
pójść jutro. Będziesz w lepszej formie.
Słowa Brodie'ego podziałały na Gavina jak czerwona płachta na byka.
109
- Znów chcesz mi rozkazywać? Odczep się wreszcie
ode mnie! - krzyknął i jak oparzony wyskoczył z samo
chodu.
Donna pospieszyła za bratem, który zdąŜył juŜ otworzyć drzwi swego
małego sportowego wozu. Zanim dobiegła, ruszył z piskiem opon.
Och! -jęknęła. Chciało się jej płakać. - Pojedzie do jakiegoś klubu i
znów będzie grał - powiedziała ze złością do Brodie'ego. - Dlaczego nie
próbowałeś go zatrzymać?
Mam pomysł. Biegnij szybko na górę i włóŜ na siebie coś ładnego.
Objedziemy lokale, w których zwykle bywa. Otwierają je dopiero około
dziewiątej. On najpierw pójdzie do kina, a potem zje kolację. Będziemy
więc mieli wystarczająco duŜo czasu, Ŝeby go odnaleźć.
Donna spojrzała podejrzliwie na Brodie'ego.
- Skąd wiesz, gdzie szukać Gavina? - zapytała.
Musiałem regulować jego długi. Gdyby nie zapłacił, wierzyciele
skontaktowaliby się z Jamesem, a temu chciałem zapobiec.
Wiedziałeś, Ŝe mój brat gra, i nie próbowałeś go powstrzymać? - urwała
na widok jego zimnego spojrzenia.
Co, twoim zdaniem, powinienem uczynić? Związać go? Zbić? A moŜe
powiedzieć Jamesowi, Ŝeby przestał dawać Gavinowi kieszonkowe?
Zrobiłem, co mogłem. Rozmawiałem z twoim bratem. Obiecywał
poprawę, ale po jakimś czasie znów siadał do gry. Sądzisz, Ŝe nie wiem,
dokąd dziś się wypuścił? Hazard stał się jego stałą ucieczką przed
zmartwieniami. Widok chorego ojca sprawił mu przykrość. I to
wystarczyło. MoŜna by powiedzieć, Ŝe Ga-vin ma swoisty rodzaj alergii
na Jamesa. Kocha ojca, ale ta miłość niszczy jego samego.
110
Donna w milczeniu słuchała słów Brodie'ego. Miał rację. Wiedział, na
czym polegają problemy jej brata.
- Przepraszam, nie powinnam mieć do ciebie pretensji. W tym, co dzieje
się z Gavinem, nie ma twojej winy. Jestem wdzięczna za to, co dla
niego zrobiłeś.
Weszła do domu. Wybrała sukienkę odpowiednią na wieczorny wypad
do Londynu. Głęboko wydekoltowaną, z połyskującego, mięsistego
jedwabiu w morelowym odcieniu, uwydatniającym jej jasną karnację.
Zrobiła lekki makijaŜ.
Nie miała ochoty jechać z Brodim i zwiedzać nocnych lokali w
poszukiwaniu Gavina. Jeszcze gorszą perspektywą było jednak
pozwolić na to, by brat znów się zgrał, nie mając ani grosza.
JuŜ był zadłuŜony po uszy. Jak uda mu się spłacić Bro-die'ego, jeśli nie
dostanie od ojca pieniędzy?
Dlaczego Brodie regulował jego długi? - pomyślała zaniepokojona i
podejrzliwa. Co knuł? A w ogóle skąd miał pieniądze na kosztowny
samochód, eleganckie ubrania, luksusowe hotele i kolacje w
wytwornych restauracjach? Skąd brał na to wszystko? Lekką ręką
spłacił ostatni dług Gavina, ogromną przecieŜ sumę, mimo iŜ wiedział,
Ŝ
e wiele czasu upłynie, zanim otrzyma z powrotem swoje pieniądze.
Czekał na nią w holu. Na widok tego przystojnego, czarnowłosego
męŜczyzny pod Donną ugięły się nogi.
TakŜe się przebrał. Miał na sobie wieczorowy garnitur, białą,
usztywnioną koszulę i czarny krawat. Patrzył, jak Donna ostroŜnie
schodzi ze schodów, podtrzymując plączącą się długą suknię.
Czuła na sobie jego spojrzenie. Bardzo pragnęła wiedzieć, co w głębi
serca myśli o niej. Czasami wydawało się
111
jej, Ŝe mu się podoba. Najczęściej jednak odnosiła wraŜenie, Ŝe kaŜdy
przejaw zainteresowania jej osobą jest tylko zwykłym udawaniem.
Twarz miał nieprzeniknioną. Nie sposób było z niej odczytać, co
naprawdę odczuwa i myśli.
- Trzeba uprzedzić panią Eyre, Ŝe nie będziemy na
kolacji - powiedziała nerwowo.
- JuŜ to zrobiłem. Zaproponowałem jej wolny wieczór.
Donna rzuciła mu ostre spojrzenie. Rządził się w tym
domu, jakby był właścicielem.
Brodie zauwaŜył, Ŝe spochmuniała i spokojnie wyjaśnił:
Zobaczyła mnie tak ubranego, więc powiedziałem, Ŝe jedziemy
potańczyć. - W jego oczach pojawiły się figlarne błyski. - Uznała to za
ś
wietny pomysł, Ŝe we dwójkę spędzimy dzisiejszy wieczór. Pani Eyre
ma romantyczną duszę.
Nie powinieneś sugerować takich rzeczy - upomniała go sucho Donna. -
Gdy się potem dowie, Ŝe wystrychnęliśmy ją na dudka, poczuje się
uraŜona. Zaraz pójdę do niej i wszystko wyjaśnię.
Lekko, a zarazem stanowczo Brodie wziął Donnę za ramię i obrócił w
stronę drzwi wyjściowych.
- Jeśli chcemy złapać w porę Gavina, musimy juŜ je
chać.
Wyszli z domu i wsiedli do samochodu. Brodie włączył silnik.
- Masz ładną sukienkę - powiedział miękkim głosem
nie patrząc na dziewczynę. - Ma kolor pięknego owocu,
dojrzałego i bardzo apetycznego.
- Dziękuję. - Oblała się rumieńcem.
Ruszyli. Donna siedziała nieruchomo. Wyglądała przez okno.
Skierował wzrok na jej powaŜną twarz.
102
- Wielu męŜczyzn chętnie rozebrałoby cię z tej sukni
- dodał z lekkim uśmiechem.
- MoŜemy włączyć jakąś muzykę? Nie mam ochoty na
rozmowę, zwłaszcza w stylu, w którym zacząłeś ją prowa
dza - odparła oschle.
- Znajdź coś. Kasety są w schowku.
Wybrała muzykę fortepianową Gershwina. Słuchając obserwowała
poczerwieniałe niebo. Brodie prowadził w milczeniu.
Kiedy znaleźli się w Londynie, zaparkował wóz na prywatnym parkingu
przed jednym z nocnych klubów, który mieścił się na najwyŜszym
piętrze hotelu. Wsiedli do windy i wjechali na górę.
- Dobry wieczór - powitał ich szef sali. - Stolik dla
państwa? Mamy dziś duŜo gości. Ale zaraz zobaczę, moŜe
znajdzie się jeszcze coś wolnego.
Brodie wszedł do środka i od progu zaczął rozglądać się po zatłoczonej
sali. Na małej scenie, przy przygaszonych światłach, występowała
kabaretowa śpiewaczka. Publiczność nagradzała ją brawami. Donna z
zainteresowaniem przyglądała się występowi.
Wolny stolik znalazł się niemal natychmiast, mimo czekających na
miejsce innych gości. Jak Brodie to załatwił?
- zastanawiała się dziewczyna. Dał dyskretnie napiwek?
Kiedy juŜ usiedli, zamówił kawior i szampana w sposób tak naturalny,
jakby ciągle to robił. Skąd ma pieniądze, Ŝe stać go na takie
ekstrawagancje? Czy jest stałym gościem nocnych lokali?
- Nie liczyłeś chyba na to, Ŝe tutaj zastaniemy Gavina
- Powiedziała z duŜą dozą podejrzliwości.
Brodie pochylił się ku niej i szepnął prawie do ucha:
- Spójrz w tamten róg sali - wskazał wzrokiem kiera-
113
nek - a zobaczysz kilku jego przyjaciół. Widzisz to hałaśliwe
towarzystwo w wieczorowych strojach?
Donna ujrzała dwóch młodych męŜczyzn z dziewczynami. Byli lekko
podpici. Wyglądali na złotą młodzieŜ.
- Gavin obraca się w takim towarzystwie?
Z niesmakiem patrzyła, jak jeden z nich, bardzo dobrze ubrany, wzywa
głośno kelnera i aroganckim głosem zamawia szampana.
- Tak. Od pewnego czasu. Oni grają takŜe. Wyłącznie
dla zabawy. Dość kosztownej w wypadku Gavina.
Trzymając kieliszek w ręku Donna popatrzyła uwaŜnie naBrodie'ego.
Szampan i kawior kosztują majątek. Czy takie wydatki idą na rachunek
firmy?
Nie - odrzekł krótko. Widząc jednak jej podejrzliwy wzrok, zapytał: - O
co teraz ci chodzi? O co tym razem mnie oskarŜasz?
Nie oskarŜam. Jestem po prostu ciekawa. Sprawiasz wraŜenie
człowieka, który Ŝyje na wysokiej stopie i stać go na wszystko. Masz
kosztowny samochód i eleganckie ubrania. Czy to wszystko z pensji?
Aha. Rozumiem, co masz na myśli. O to chodzi - powiedział powoli. -
Sądzisz, Ŝe oszukuję twego ojca i, podobnie jak Gavin, defrauduję w
firmie pieniądze?
- Nic takiego nie mówiłam.
- Ale tak myślisz. Twoja uwaga była jednoznaczna - do
dał suchym tonem.
Zastanawiałam się tylko... - zaczęła z wahaniem.
Moja odpowiedź brzmi: nie - odrzekł krótko.
Donna była zla na siebie. Po co w ogóle zaczynała rozmowę na ten
temat? Być moŜe wyjaśnienie zamoŜności Brodie'ego jest bardzo
proste. Ma jakieś własne pieniądze.
114
Nigdy nic nie mówił ani o swej rodzinie, ani o przeszłości. Zdała sobie
z tego sprawę dopiero po pamiętnym spotkaniu z Christabel. Przedtem
była tak nieprzytomnie zakochana, Ŝe inne rzeczy się nie liczyły.
Czy pochodzisz z bogatej rodziny? - spytała z lekkim rumieńcem na
twarzy, spuszczając wzrok.
Weź trochę kawioru - powiedział chłodnym tonem, podsuwając jej
srebrny półmisek.
Jeśli sądzi, Ŝe przestanę go wypytywać, to grubo się myli, pomyślała.
- Czy twoi rodzice Ŝyją? - Wzięła łyŜkę kawioru i od
sunęła półmisek.
- Nie.
- Och, przykro mi. Od kiedy? - spytała łagodniejszym
głosem.
Nigdy ich nie znałem. Podniosła głowę zaskoczona.
Zmarli, gdy byłeś małym dzieckiem?
- Tak - odrzekł ze ściągniętą twarzą. Zmienił temat. -Je
ś
li Gavin nie zjawi się tutaj w ciągu pół godziny, będziemy
musieli pojechać do następnego lokalu. Proponuję Rambouil-
let. Tam grają w karty znacznie częściej niŜ w innych klubach.
Znów się wymigał od rozmowy na tematy osobiste. Nie chciał nic
więcej powiedzieć o sobie. Donna nie dawała jednak za wygraną.
Ile miałeś lat, gdy umarli twoi rodzice? - zapytała.
Byłem niemowlęciem. Chcesz jeszcze kawioru?
Nie, dziękuję.
Była wstrząśnięta jego odpowiedzią. Musiał mieć okropne dzieciństwo!
Na tę myśl aŜ się wzdrygnęła. Sama jako dziecko była bardzo
szczęśliwa. AŜ do śmierci matki, kiedy to ochłodły uczucia ojca w
stosunku do dzieci.
115
- Kto się tobą zajmował? - A moŜe Brodie wychowy
wał się w sierocińcu, pomyślała.
Brat ojca. Stryj.
Lubiłeś go?
- Nie bardzo. On teŜ niezbyt mnie lubił. Mieszkaliśmy
pod jednym dachem i tolerowaliśmy się nawzajem.
- Czy był Ŝonaty? - zadała kolejne pytanie.
- Nie. Nie znosił kobiet. Chyba nawet Ŝadna nigdy nie
przestąpiła progu jego domu. Był trudnym człowiekiem.
Ponurym, porywczym i bardzo podejrzliwym. Kiedy tylko
skończyłem osiem lat, wysłał mnie do szkoły z internatem
i zapomniał, Ŝe w ogóle istnieję.
- Musiałeś być bardzo samotny. Lubiłeś szkołę?
- Nie było mi w niej najgorzej. Pozyskałem przyjaciół
i juŜ nie byłem sam.
- Czy twój stryj...
- Zmarł, kiedy miałem piętnaście lat. - Brodie przerwał
i spojrzał na zegarek. - Robi się późno. Ruszajmy dalej.
Zapłacił rachunek. Wstali od stolika.
Gdy opuszczali klub, w holu natknęli się na grupę nowo przybyłych
gości. Wśród nich Donna ujrzała Christabel Clair.
Na widok modelki natychmiast ścierpła, lecz na jej twarzy szybko
pojawił się wymuszony uśmiech. Postanowiła głęboko ukryć przykre
doznania i nie dać po sobie poznać, jak bardzo nienawidzi tej kobiety.
Christabel dojrzała Brodie'ego. Donna zauwaŜyła, jak wymieniają
znaczące spojrzenia. Wydawało się jej, Ŝe piękna modelka nieco się
speszyła. Była jednak świetną aktorką. Z promiennym uśmiechem
wyciągnęła ręce w jego stronę.
- Jak miło cię zobaczyć! Całe lata się nie widzieliśmy!
116
Brodie zesztywniał. Nie zareagował na to spontaniczne i głośne
powitanie. ZbliŜyła się do niego i pocałowała lekko w policzek. Nadal
stał napięty i milczący.
Kochany! Wyglądasz jak zawsze niezwykle przystojnie! Przyszedłeś się
zabawić? - wykrzykiwała nadal Chri-stabel. I dopiero w tym momencie
spostrzegła, Ŝe nie jest sam. Zaskoczona, spojrzała na Donnę. Nagle jej
wzrok zrobił się lodowaty. Poznała, kogo ma przed sobą.
ToŜ to chyba Donna Cowley! - powiedziała nieswo-im głosem.
Znajomi pięknej modelki stali roześmiani tuŜ obok niej. Donna
zobaczyła, jak jeden z męŜczyzn lekko skinął głową w ich kierunku.
Brodie grzecznie, lecz chłodno odwzajemnił powitanie.
Christabel kokieteryjnie odrzuciła w tył głowę. W jej uszach zabłysły
brylantowe kolczyki. Uśmiechnęła się sztucznie i zwróciła do Donny:
- Byłam przekonana, Ŝe mieszkasz za granicą.
Tak. - Donna nie była w stanie prowadzić z tą kobietą Ŝadnej
kurtuazyjnej rozmowy. Za bardzo jej nienawidziła. Brodie musiał być
nieprzytomnie zakochany w Christabel, w przeciwnym bowiem razie
nie wybaczyłby niewierności i zerwał znajomość. Modelka przed
chwilą powiedziała, Ŝe od dawna się nie widzieli. A przecieŜ spędzili
razem ostatnią noc! Donna juŜ wcześniej wiedziała, Ŝe ta kobieta nie
postępuje uczciwie, ale ostatnie kłamstwo, tak gładko przed chwilą
wypowiedziane, wprost ją zaszokowało.
Sama myślę o tym, Ŝeby gdzieś wyjechać - mówiła Christabel, rzucając
okiem na napiętą twarz Brodie'ego. - Najchętniej wybrałabym się do
Stanów. Do Nowego Jorku. Tam jest wspaniale, prawda? - Przez ramię
uśmiechnę-
117
la się zalotnie do jednego ze stojących obok męŜczyzn. Odpowiedział
radosnym, pełnym zachwytu spojrzeniem.
Donna czuła, Ŝe słowa Christabel są skierowane wyłącznie do
Brodie'ego. Czy wspominając o Stanach groziła, Ŝe go porzuci, jeśli się
z nią nie oŜeni? A co on na to? Jak się zachowa? - zastanawiała się.
- Nadal pracujesz jako modelka? - zwróciła się do
Christabel. - Krótka to kariera, prawda? - W głosie Donny
pobrzmiewał złośliwy ton. Zaskoczony Brodie rzucił jej
ukradkowe spojrzenie.
Christabel otworzyła szeroko usta i ukazała w uśmiechu komplet
przepięknych, śnieŜnobiałych zębów.
- Kochana, praca modelki to zaledwie krok na drodze
do lepszego świata - odrzekła znacząco.
Raczej do łóŜek bogatych męŜczyzn, pomyślała Donna. Miała
nieprzepartą ochotę wymierzyć policzek tej przewrotnej kobiecie, ale w
porę się powstrzymała.
Brodie wsunął rękę pod ramię dziewczyny.
- Na nas juŜ czas. Musimy iść. Miło było was zoba
czyć. - Jego grzeczny uśmiech był przeznaczony dla osób,
z którymi przyszła Christabel. Na nią nawet nie spojrzał.
Wsiedli do windy.
Między Brodim a Christabel powstał jakiś konflikt. Coś jest nie w
porządku, skonstatowała Donna. CzyŜby tym razem rozstali się na
dobre? A moŜe w obecności innych ludzi grali w jakiegoś swoistego
pokera o im tylko znaną Stawkę? Kto był lepszy? Kto w tym pojedynku
zwycięŜał? Na te pytania nie potrafiła sobie odpowiedzieć.
Gdy wysiedli z windy, Brodie zapytał:
Czemu jesteś zła?
Nie jestem - zaprzeczyła gwałtownie.
CzyŜby?
118
Zignorowała tę uwagę i szybkim krokiem przemierzyła parking.
MęŜczyzna szedł tuŜ za nią. Nie wytrzymała i wy-buchnęła:
Dlaczego ta kobieta powiedziała, Ŝe od dawna się nie widzieliście? To
było przecieŜ grubymi nićmi szyte kłamstwo!
Aha, więc zezłościła cię Christabel. Tak właśnie przypuszczałem.
O co wam chodziło? Znów się pokłóciliście? - spytała Donna.
Brodie otworzył samochód, przytrzymał jej drzwi i usiadł za
kierownicą. Dopiero gdy wyjeŜdŜali z parkingu, odezwał się
spokojnym, opanowanym głosem:
Nie da się tego łatwo wytłumaczyć. Pamiętaj, Ŝe mamy teraz inne
sprawy na głowie. Przyjechaliśmy przecieŜ po to, Ŝeby znaleźć Gavina.
Szukamy igły w stogu siana! - wybuchnęła. - Trzeba było od razu
wyjechać z domu w ślad za nim. Masz szybszy samochód. Mógłbyś na
szosie siedzieć Gavinowi tak długo na ogonie, aŜ by się zatrzymał.
- Lub rozbił - uzupełnił Brodie.
Donna popatrzyła na niego, zaskoczona.
- Nie przyszło ci do głowy, Ŝe gdybym wyruszył za nim
w pościg, wcisnąłby gaz do deski i zaczął jechać jak szale
niec? Potrafi zachowywać się nieodpowiedzialnie, kiedy
bywa w tak podłym nastroju jak dzisiaj. Zastanawiam się,
na ile dobrze znasz swego brata.
Zaparkował w pobliŜu St James's Club.
- MoŜe poczekasz w samochodzie, a ja tymczasem zaj
rzę do środka - zaproponował.
- Wolę iść z tobą - odrzekła. - Wątpię, czy Gavin zech-
119
ce opuścić lokal na twoją prośbę. Ja więcej u niego wskóram.
- Wyjdzie, gdy go o to poproszę. - W glosie Brodie'e-go wyczuła upór. -
Zostań tutaj, Donno. Postąpisz sensowniej.
Niechętnie posłuchała jego rady. Jeśli Gavin juŜ zdąŜył sobie popić,
moŜe dojść do scysji. Lepiej, Ŝeby nie była świadkiem awantury.
Nie czekała długo. Siedząc w samochodzie zobaczyła w lusterku, jak
Brodie wyciąga z klubu szamocącego się, podpitego Gavina. Brat klął i
głośno wymyślał, uŜywając słów, jakich wolałaby nie słyszeć.
Brodie wykręcił mu ręce i poprowadził w stronę wozu.
Roztrzęsiona Donna szybko otworzyła tylne drzwi. Ga-vin został
brutalnie wepchnięty do środka. Popatrzył na siostrę z taką furią, Ŝe aŜ
pobladła. Szarpał klamkę, lecz Brodie włączył automatyczną blokadę
drzwi i uruchomił silnik. Ruszyli.
Jechali tak szybko, Ŝe przeraŜona Donna przez całą drogę trzymała się
kurczowo siedzenia.
Kiedy dotarli szczęśliwie na miejsce, Brodie wyłączył blokadę zamka.
Gavin wygramolił się niezdarnie z samochodu i, nie zwaŜając na nich,
sztywnym krokiem, lekko się zataczając, wszedł do domu.
ROZDZIAŁ ÓSMY
Kiedy następnego dnia Donna weszła do szpitalnego pokoju, zobaczyła,
Ŝ
e ojciec nie leŜy juŜ w łóŜku. Zaskoczona, zatrzymała się w drzwiach,
obładowana kwiatami i ksiąŜkami.
Na widok zdumienia malującego się na twarzy córki James Cowley
uśmiechnął się z zadowoleniem.
- Nie mylą cię oczy! - powiedział z dumą.
- Lekarze pozwolili ci wstać z łóŜka? - zapytała, zbli
Ŝ
ając się do niego powoli.
- Oczywiście.
Siedział w fotelu. Był ubrany w gruby szlafrok. Na kolanach trzymał
rozłoŜoną gazetę.
Donna pochyliła się i ucałowała ojca w policzek.
Wyglądasz znacznie lepiej. Coś mi się zdaje, Ŝe niedługo wrócisz do
domu.
Obiecują, Ŝe wypuszczą mnie stąd za tydzień. Podobno poprawa jest
znaczna. Lekarze uwaŜają, Ŝe pacjent powinien jak najwcześniej zacząć
podnosić się z łóŜka. Wtedy podobno szybciej dochodzi do siebie.
Donna połoŜyła bukiet róŜ na stoliku przy łóŜku i pokazała ojcu
kryminały, które przyniosła.
- Lekka lektura. W sam raz dla ciebie. śeby mózg się
nie wysilał, a równocześnie nie rdzewiał.
Słysząc słowa córki James Cowley skrzywił się wyraźnie.
121
- Miałem atak serca. To nie choroba umysłu. Moja
głowa jest w porządku.
Dziewczyna wzięła krzesło z kąta pokoju, postawiła je obok fotela i
usiadła.
- Kiedy wstałeś z łóŜka? - zapytała.
Pięć minut przed twoim przyjściem! - odrzekł z uśmiechem. -I wrócę
tam zaraz po skończonej wizycie. Lekarze chcą mnie szybko usprawnić.
Potrzebne im wolne łóŜko. Wprost mi to powiedzieli. Śliczne róŜe.
Sama je zrywałaś?
Tak. Na dowód mogę pokazać rankę po kolcu. - Wyciągnęła rękę.
Wypatrzył mały, czerwony punkcik na palcu. Przyciągnął dłoń córki i
pocałował.
Donna była zaskoczona zachowaniem ojca. Zaczerwieniła się po
korzonki włosów. Po raz pierwszy od wczesnego dzieciństwa okazał jej
dowód sympatii.
Oboje poczuli się speszeni. James Cowley przerwał milczenie.
Gdzie jest Brodie? - spytał.
W biurze - odparła dziewczyna. Z aprobatą kiwnął głową.
- To dobrze. Bardzo dobrze. Kieruje przecieŜ firmą.
Spoczywa na nim teraz duŜa odpowiedzialność. Mówił ci
chyba o tym.
Donna postanowiła zmienić temat. Ojciec nie pytał o Gavina. Zaczęła
więc sama mówić o bracie.
- Gavin nie przyjechał, bo źle się czuje. Jest przeziębio
ny. Pomyśleliśmy oboje, Ŝe będzie lepiej, jeśli zostanie
w domu i dziś cię nie odwiedzi.
Kiedy Brodie wyciągnął go z klubu, Gavin był bardzo
122
pijany. Rano musiał więc mieć potęŜnego kaca. Donna nie miała
najmniejszej ochoty oglądać brata. Z pewnością był w okropnym
humorze.
JuŜ sam nie wiem, co robić z tym chłopakiem - powiedział James
Cowley ze zmarszczonym czołem. - PrzecieŜ nie jest głupi. Zupełnie nie
rozumiem, dlaczego tak źle radzi sobie w firmie.
Ojcze, czy chciałeś kiedyś zostać malarzem? - ni stąd, ni zowąd spytała
Donna.
Skąd ci coś takiego w ogóle przyszło do głowy? Oczywiście, Ŝe nie. Nie
mam pojęcia o rysowaniu.
Donna widziała, Ŝe ojciec jest zaskoczony. Mówiła dalej:
Gavin ma talent.
CzyŜby chciał zostać malarzem?
Nie,
Zobaczyła, Ŝe odetchnął z ulgą.
Dzięki Bogu! Ale mnie przestraszyłaś! Artyści to jedna wielka banda.
Na bakier z moralnością.
Gavin ma większe aspiracje - ciągnęła Donna. - UwaŜam, Ŝe jest bardzo
zdolny.
Do czego? Do hazardu? Do picia? - W podniesionym głosie Jamesa
Cowleya przebijał gniew.
Postanowiła szybko go ułagodzić.
- Zobaczysz, Ŝe z tego wyrośnie.
- Wolałbym, Ŝeby bardziej przypominał ciebie. Ty wy
rosłaś na dzielną kobietę. Przeniosłaś się do obcego kraju,
zdobyłaś zawód i niezłą pozycję. Początkowo byłem zły, Ŝe
opuściłaś dom i wyjechałaś. Ale Brodie miał rację. Przeko
nał mnie, Ŝe powinnaś zdobyć trochę samodzielności i zo
baczyć, jak wygląda świat, zanim załoŜysz rodzinę. Byłob)
dobrze, gdyby Gavin postąpił podobnie. PrzecieŜ ten chło
pak ma juŜ prawie dwadzieścia cztery lata!
123
Donna w milczeniu trawiła słowa ojca. CzyŜby Brodie od samego
początku myślał o tym, by wcześniej czy później ściągnąć ją z
powrotem do domu?
Skąd wiedział, co się z nią dzieje? Od Gavina? Brat odwiedzał ją w
ParyŜy i pisywali do siebie. A moŜe Brodie korzystał z usług agencji
detektywistycznej, tej samej, która ostatnio śledziła jej brata we Francji?
- A propos ParyŜa - powiedziała spokojnie do ojca.
- W najbliŜszy weekend wracam do siebie. Moja najlepsza
przyjaciółka wychodzi za mąŜ. Obiecałam być na jej ślu
bie.
Kiedy się zobaczymy?
Chyba dopiero w następny wtorek.
Czy Brodie jedzie z tobą? - zapytał James Cowley, marszcząc czoło.
Nie. Będzie ciebie odwiedzał, podobnie jak Gavin. Wrócę najwcześniej,
jak to będzie moŜliwe. Przyrzekam.
Donna nie wyjeŜdŜałaby do Francji, gdyby ojciec czuł się gorzej. Dziś
rano, przed przyjściem do szpitala, postanowiła, Ŝe zadzwoni do Alaina
Roche'a, a takŜe do Marie--Louise i powie im, Ŝe musi pozostać w
Londynie i na ślub nie przyjedzie.
Teraz, widząc tak duŜą poprawę zdrowia ojca, zdecydowała się jednak
pojechać do Lyonu. Z Londynu wyleci w sobotę, tak Ŝe poza domem
będzie tylko dwa dni. Nic złego w tym czasie stać się nie powinno.
Usłyszała dzwonek oznajmiający zakończenie wizyt. Wstała i
pocałowała ojca.
Postaram się wrócić juŜ w poniedziałek - obiecała.
To bardzo dobrze. - Cowley uśmiechnął się do córki. Do domu dotarła
dopiero wpół do piątej. Po drodze
124
zatrzymała się w Saffron Walden, Ŝeby zrobić zakupy i spokojnie wypić
herbatę w kawiarni. W holu zastała panią Eyre.
Jak czuje się dziś twój ojciec? - zapytała gospodyni.
Znacznie lepiej.
- To wspaniała wiadomość. Kiedy poprzednim razem
pan Cowley miał atak, Gavin był zrozpaczony. Sądził, Ŝe
stało się to z jego powodu. Zawsze okropnie się sprzeczali.
ś
yli jak pies z kotem.
- Bardzo się wtedy pokłócili? - spytała Donna.
- Tak - potwierdziła pani Eyre. - Pan Cowley stracił
przytomność i zabrali go do szpitala, a Gavin tak się tym
przejął, Ŝe przez kilka dni prawie nic nie jadł.
Czy dlatego nic mi nie powiedział o chorobie ojca?
- zastanawiała się Donna, wchodząc po schodach na górę.
Nie chciał mówić o tym, bo czuł się winny?
Zajrzała do jego sypialni. Była pusta. Nigdzie ani śladu brata. Gdzie się
podział? Właśnie zamierzała zejść na dół i zapytać o to panią Eyre, gdy
na piętrze otworzyły się drzwi i ze swego pokoju wyszedł Brodie.
- Wróciłeś wcześniej - stwierdziła Donna.
Spodziewała się go znacznie później. Biuro firmy było
czynne do wpół do szóstej, a dojazd z Londynu w godzinach szczytu
zabierał wiele czasu.
- Przyjechałem bezpośrednio po lunchu z klientem
- wyjaśnił. - Chciałem porozmawiać z Gavinem.
- Gdzie jest? Nigdzie nie mogę go znaleźć.
- Wyjechał - odrzekł krótko Brodie i zawrócił do po
koju.
Donna poszła za nim.
- Wyjechał? Dokąd? Wyjaśnij mi, proszę.
Zaczął rozpinać koszulę.
125
Idę pod prysznic. Zgrzałem się w samochodzie wracając z Londynu.
Powiesz mi wreszcie, gdzie jest Gavin? - nalegała zniecierpliwiona.
- Pojechał do Midlands na dwa dni.
MęŜczyzna ściągnął koszulę.
Dopiero teraz Donna zwróciła uwagę, Ŝe rozbiera się przy niej bez
skrępowania. Spojrzała na gładkie, umięśnione ramiona i opalony tors
pokryty gęstym owłosieniem. Mimo Ŝe Brodie tak wiele czasu spędzał
w firmie, miał ciało i sylwetkę sportowca.
Przełknęła ślinę.
- Po co? - pytała natarczywie, juŜ nieco schrypniętym
głosem.
Dotknął ręką suwaka w spodniach.
- Czy nie moglibyśmy porozmawiać później? Marzę
o tym, Ŝeby się wreszcie umyć.
Z zarumienioną twarzą dziewczyna obróciła się na pięcie i zwrócona
twarzą do wyjścia spytała jeszcze raz:
- Po co tam pojechał? PrzecieŜ chyba uzgodniliśmy, Ŝe
nie pozostawimy Gavina samemu sobie, dopóki nie zasięg
nie porady twojego znajomego psychiatry!
Za plecami usłyszała odgłos rozpinanego suwaka u spodni. Szybko
podeszła do drzwi.
- Donno, nie moŜesz traktować brata jak dziecko - po
wiedział Brodie. - Jeśli chce uprawiać hazard, nic go nie
powstrzyma. Dziś po południu wyjeŜdŜał do Midlands je
den z naszych handlowców i Gavin z nim się zabrał. Geor-
ge ma głowę na karku. Wie, w czym rzecz, jeśli chodzi
o twego brata, i będzie miał go na oku. Ma syna niewiele
młodszego niŜ Gavin i umie z nim postępować.
Słysząc za plecami szelest zdejmowanych spodni, otwo-
126
rzyła drzwi na korytarz. Była juŜ na progu, gdy dobiegł ją głos
Brodie'ego:
W Midlands załatwiłem twemu bratu wizytę w dyrekcji małej,
prywatnej wytwórni szkła. Jeśli go zaaprobują, będzie mógł u nich
odbyć praktykę. To właściwie nie fabryczka, lecz warsztat. Nauczy się
tam znacznie więcej niŜ na najlepszych kursach zawodowych.
To ładnie z twojej strony. Czy Gavin był zadowolony?
Donna odruchowo chciała się odwrócić, ale w porę uprzytomniła sobie,
Ŝ
e Brodie jest juŜ pewnie nagi.
- Tak. Jutro wieczorem dowiemy się, czy go przyjęli
- odpowiedział.
W tym momencie poczuła jego ręce na swoich ramionach. Przycisnął ją
do siebie.
- Co robisz? - wyjąkała.
Zaczął całować jej kark, oddechem lekko rozdmuchując włosy na szyi.
- A gdzie nagroda za to, Ŝe tak troszczę się o twego
brata?
Chciałeś wziąć prysznic - przypomniała. Czuła dotyk umięśnionych
nóg.
Mam czas.
Przesunął dłonie w dół i objął ją w talii. W chwilę potem, gdy lekko
dotknął palcami jej piersi, zaczęła się gwałtownie wyrywać. Puścił ją od
razu.
Biegnąc do swego pokoju, słyszała jeszcze głośny śmiech Brodie'ego.
Zadyszana oparła się o framugę. Jak śmiał tak się zachowywać!
PrzecieŜ nadal był zainteresowany Christabel!
WciąŜ nie chciał nic mówić na jej temat. Milczał jak zaklęty. Swój
romans ukrywał przed wszystkimi. Nawet
127
James Cawley nie wiedział, Ŝe zanim się poznali, Brodie był zaręczony
z inną kobietą!
Trochę się uspokoiła. Wróciła pamięcią do dawnych czasów.
Brodie'ego poznała na przyjęciu. Właśnie skończyła college i na
początek podjęła pracę w dziale kadr firmy ojca. Poinformowała go od
razu, Ŝe to zajęcie traktuje jako tymczasowe i Ŝe zamierza robić karierę
zawodową.
James Cowley miał staroświeckie poglądy. W przeciwieństwie do córki
uwaŜał, Ŝe miejsce kobiety jest w domu, przy męŜu i dzieciach. Od
samego początku kojarzył Donnę z Brodim Foxem i wcale się z tym nie
krył.
Czysty przypadek zrządził, Ŝe zakochała się nieprzytomnie w tym
samym człowieku, którego wybrał dla niej ojciec.
Dopiero po kilku miesiącach znajomości Brodie zaczął czynić drobne
aluzje co do ich ewentualnego związku. Pewnego dnia zapytał Donnę,
gdzie chciałaby mieszkać.
- Wolisz wieś czy miasto? W Londynie byłoby nam
wygodniej. - Po raz pierwszy wówczas konkretnie poru
szył temat ich wspólnej przyszłości.
Kilka dni potem, gdy byli na Bond Street, zatrzymał się przed wystawą
jubilera. Przyglądał się leŜącym pierścionkom.
- Jaki kamień podoba ci się najbardziej? - zapytał.
Była w siódmym niebie! Marzyła o tym, Ŝeby wyjść za
Brodie'ego. Nie miała wtedy pojęcia, Ŝe niedawno rozstał się ze swoją
dziewczyną i natychmiast chwytał to, co najlepsze: nową, bogatą
narzeczoną, otwierającą mu drogę do kariery.
Byłam tak nieprzytomnie zakochana! Sama wpadłam mu w ręce! -
myślała teraz zrozpaczona.
128
Zaczęła zastanawiać się nad przyszłością.
Jedno było pewne. Ojciec nie moŜe zostać sam, jeśli Gavin przeniesie
się do Midlands. Musi zlikwidować więc mieszkanie w ParyŜu, rzucić
pracę i wrócić do domu.
Ale tutaj, niestety, ciągle będzie się natykała na Bro-die'ego.
Westchnęła cięŜko. To powaŜna przeszkoda. Taka sytuacja oznaczała
stałe kłopoty.
Wzięła prysznic i przebrała się. W chwilę później usłyszała pukanie do
drzwi, a potem znajomy głos:
- Pani Eyre chce dziś wcześniej podać kolację. Wybiera
się w odwiedziny do siostry.
Donna zeszła na dół.
Siedli do stołu. Nie miała apetytu.
- Jeśli Gavin wyjedzie, twój ojciec zostanie tu sam.
Trzeba temu zaradzić - powiedział Brodie.
Nie odezwała się ani słowem.
- Będziesz musiała wrócić do domu - dodał po chwili
miękkim głosem, lekko się przy tym uśmiechając. - Do
brze wiesz, Ŝe James nie moŜe mieszkać sam. Jeśli nie
wrócisz, Gavin zostanie. Odbierzesz bratu szansę wyrwa
nia się z domu.
A więc dlatego wypchnął Gavina do Midlands! Dopiero teraz
zrozumiała jego intencje. Miał w tym własny interes!
Postanowiła nic nie mówić o planowanym wyjeździe do Lyonu.
Obawiała się, Ŝe Brodie wymyśli coś, aby jej w tym przeszkodzić. Jutro,
zaraz po jego wyjściu do biura, poprosi panią Eyre o podwiezienie na
stację, do pociągu, i z Londynu najbliŜszym samolotem odleci do
ParyŜa.
ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY
Marie-Louise promienieje, pomyślała Donna, wodząc za nią wzrokiem
na przyjęciu weselnym. Jej przyjaciółka przechodziła od grupy do grupy
gości zgromadzonych w obszernej hotelowej sali balowej. Witała się z
nimi i całowała na sposób francuski: po razie w oba policzki dalekich
krewnych, dwukrotnie najlepszych przyjaciół. AŜ trzykrotnie Marie-
Louise ucałowała babcię.
Ona to poŜyczyła dzisiejszej pannie młodej przepiękny miękki welon.
Liczył sobie ponad dwieście lat, a koronka z czysto białej przybrała
odcień kremowy. W fałdach welonu połyskiwały naszyte nań perły i
drobniutkie małe róŜyczki.
Uroczystości zaślubin trwały długo i były wspaniałe. Spod sklepienia
ś
redniowiecznego kościoła płynęły śpiewy chóralne. Przez stare
okienne witraŜe przebijały do wnętrza promienie słońca. Panna młoda
wyglądała niezwykle efektownie.
- Jesteś zadumana, moja droga - powiedział Alain,
uśmiechając się ciepło do Donny. - Dlaczego?
- Rzeczywiście tak wyglądam?
Na jej twarzy musiały odbijać się mieszane uczucia. Z jednej strony
cieszyła się bardzo szczęściem Marie--Louise, z drugiej zaś zazdrościła
przyjaciółce. Miłości i kochanego męŜa. Szczęśliwej i bezpiecznej
przyszłości.
130
Chciałabyś wyjść za mąŜ? - pytał nadal Alain.
Czy to oświadczyny?
Roześmiał się i z udawanym przeraŜeniem podniósł obie ręce do góry.
AleŜ nie, moja droga! Ja do małŜeństwa się nie nadaję! W
przeciwieństwie do ciebie. - Przyjrzał się jej uwaŜ-nie. - Ty się
nadajesz. Tak sądzę.
Większość ludzi się pobiera. Wcześniej czy później - odrzekła
spokojnie Donna.
Ja do nich nie naleŜę - z pełnym przekonaniem powiedział Alain.
Godzinę później tańczyli razem i na parkiecie niemal zderzyli się z
Marie-Louise wirującą w ramionach Jean--Paula.
- Dobrze się bawicie? - spytała świeŜo upieczona mał
Ŝ
onka.
- Znakomicie!-odrzekli jednocześnie.
Donna uprzytomniła sobie nagle, Ŝe od dziś jej stosunki z przyjaciółką z
konieczności będą musiały ulec zmianie. Nadal zapewne pozostaną w
kontakcie, ale ich Ŝycie potoczy się róŜnymi torami.
Marie-Louise będzie miała wiele zajęć, nowych znajomych i przyjaciół,
zaabsorbują ją sprawy inne niŜ dotychczas. Ślub jest zarówno
początkiem, jak i końcem. Punktem zwrotnym w Ŝyciu.
Trochę później miały okazję porozmawiać przez chwilę same.
- Co z ojcem? - spytała Marie-Louise.
- Lepiej, ale serce ma słabe - odparła Donna.
Opowiedziała pokrótce przyjaciółce wydarzenia z ostat
niego tygodnia.
- Zostawiłam naszej gospodyni - ciągnęła - adres i nu-
131
mer telefonu hotelu, w którym się zatrzymałam. Gdyby ojcu się
pogorszyło, w kaŜdej chwili będzie mogła się ze mną skontaktować.
Przykro mi, Ŝe nie mogę zostać na imprezie, którą Alain i reszta naszej
paczki organizują na jutro. Muszę wracać do Londynu.
- To jednak miło, Ŝe w takiej sytuacji w ogóle zdecydo
wałaś się przyjechać do Lyonu. Dziękuję ci bardzo. - Ma
rie-Louise nachyliła się w stronę Donny i ucałowała ją ser
decznie w oba policzki. - Dzięki za prezent ślubny. Ta
srebrna patera do owoców jest przepiękna. Bardzo się nam
podoba.
Odezwiesz się do mnie? - spytała Donna.
Oczywiście. Zostajesz w ParyŜu?
- Nie. Zdecydowałam się wrócić na stałe do domu - od
rzekła z westchnieniem. Nie zwierzyła się Marie-Louise ze
wszystkich swych trosk. Nie miały czasu dla siebie, a i mo
ment nie był odpowiedni.
- Alain będzie niepocieszony.
- Jakoś to przeŜyje. - Donna się roześmiała.
Państwo młodzi wcześnie opuścili gości. WyjeŜdŜali
w podróŜ poślubną. Przyjęcie jednak trwało nadal. Wszyscy świetnie się
bawili.
- Powinniśmy juŜ iść - zwróciła się Donna do Alaina.
Spojrzała na zegarek. Dochodziła dziesiąta. - Jeśli jutro
rano mam zdąŜyć na samolot do Londynu, powinnam po
łoŜyć się wcześnie.
Przyjaciel zrobił zmartwioną minę.
- PrzecieŜ jest dziecinna pora! Sądziłem, Ŝe wybierze
my się jeszcze gdzieś potańczyć.
Reszta towarzystwa z radością podchwyciła jego propozycję.
- Świetnie! Idziemy!
132
- Nie mogę - odrzekła Donna.
Chodź - prosił Alain. - Śluby sprawiają, Ŝe od razu wpadam w depresję.
Musisz mnie rozruszać.
Z pewnością zrobi to któraś z twoich licznych wielbicielek -
powiedziała dziewczyna ze śmiechem. - Naprawdę powinnam juŜ
wracać do hotelu. Bardzo proszę, idźcie beze mnie.
Mówi się trudno - odparł zrezygnowany Alain. - Proponuję klub disco.
Odprowadzę Donnę do hotelu i później do was dołączę - rzucił w
kierunku przyjaciół.
- O ile później? - zapytał ktoś nieco złośliwie.
Kiedy wyszli na ulicę, Alain zachowywał się, jak zawsze, normalnie, po
przyjacielsku. Nie próbował uwodzić Donny. Flirtował z nią tylko
publicznie, przy znajomych, Ŝeby podtrzymać reputację donŜuana.
W hotelu wsiedli do windy. Ich pokoje znajdowały się na tym samym
piętrze. Alain poczekał, aŜ Donna otworzy drzwi do siebie i zapali
ś
wiatło. Ucałował ją kordialnie w oba policzki.
- Nie zapomnij o nas. Będę tęsknił za tobą. Napiszesz?
Oczywiście. - Roześmiała się wesoło. Stała w otwartych drzwiach. - Ale
obiecaj, Ŝe mi odpowiesz.
Nie mam twojego adresu w Anglii. MoŜesz mi go teraz dać?
Weszła do pokoju i otworzyła torebkę, Ŝeby wyciągnąć ołówek i kartkę
papieru.
Alain wszedł za nią do środka i nogą przymknął za sobą drzwi. Czekał
spokojnie, aŜ zapisze swój adres.
Przyjaciele nigdy w to nie uwierzą, Ŝe jego znajomość z tą atrakcyjną
kobietą jest wyłącznie platoniczna. Miał reputację uwodziciela, z
pewnością zasłuŜoną, lecz teraz,
133
gdy zdąŜył się w Ŝyciu juŜ wyszumieć, zaczynała mu niekiedy ciąŜyć
jak kula u nogi.
Donna podała mu kartkę z adresem. Przeczytał, złoŜył starannie na pół i
wsunął do portfela.
- Dobrego lotu do Londynu - powiedział na poŜegna
nie.
Hotel był opustoszały. Wszędzie panowała cisza. Nieliczni goście
przebywali jeszcze na mieście lub juŜ spali. Alain i Donna rozmawiali
półgłosem. Oczywiście po francusku.
- Dobranoc. - Donna pocałowała go w policzek. - Baw
się dobrze.
Stał tyłem do drzwi na korytarz. Przez cały czas ich rozmowy były
uchylone.
- Nie mam ochoty na zabawę. Ale muszę iść, bo pomy
ś
lą sobie nie wiadomo co. - Uśmiechnął się lekko. - A ty
kładź się od razu do łóŜka.
W tym momencie od strony korytarza ktoś tak silnie popchnął
przymknięte drzwi, Ŝe Alain aŜ się zatoczył, pociągając ją za sobą.
Chroniąc się przed upadkiem, złapała go odruchowo. Całym ciałem
głucho uderzył w ścianę, równocześnie obejmując dziewczynę.
Nic ci nie jest? - zapytał.
Co się dzieje? - Donna spojrzała na otwarte drzwi.
- Pewnie jakiś pijak - z niesmakiem odparł po francu
sku.
Nie odrywała wzroku od drzwi. Ukazała się w nich sylwetka rosłego
męŜczyzny. Na jego widok dziewczynie zrobiło się słabo.
- Pozwól, Ŝe ja sam to załatwię. - Alain odsunął ją na
bok i stanął twarzą w twarz z intruzem. Wydawało mu się,
Ŝ
e gdzieś juŜ widział tego człowieka.
134
Donna stanęła jak wryta.
Skąd wziął się tutaj Brodie? Co on tu robi?
Była przeraŜona.
Monsieur, proszę opuścić ten pokój, zanim wezwę policję hotelową -
powiedział Alain po francusku, cedząc z osobna kaŜde słowo.
Muszę z tobą porozmawiać, Donno - odezwał się gość po angielsku, a
jego głos był lodowaty.
- Znasz tego męŜczyznę? - spytał Alain.
Tak. To... - zaczęła, a na jej policzki wystąpił szkarłatny rumieniec.
KaŜ wyjść stąd temu facetowi, zanim rozkwaszę mu gębę! - ostro
przerwał jej Brodie.
Aha, juŜ wiem, skąd znam tę twarz - stwierdził flegmatycznie Alain,
przyglądając się gościowi zwęŜonymi oczyma. - ParyŜ. Ritz. Czy to z
tym panem jadłaś tam kolację?
Alainie, przepraszam cię bardzo, ale bądź tak dobry i zostaw nas
samych. Muszę z nim porozmawiać.
- Czy rzeczywiście chcesz tego, cherie?
Chce czy nie chce, to bez znaczenia - oświadczył Brodie arogancko,
tym razem dobrą francuszczyzną. - Wyrzuć go stąd wreszcie! - z
wściekłością zwrócił się do Donny.
Pańskie maniery pozostawiają wiele do Ŝyczenia - z niesmakiem odparł
Alain.
Brodie zamierzył się na niego pięścią.
- Zostaw go! Mam juŜ tego dość! - wykrzyknęła Don
na. - Jak śmiesz wdzierać się do mojego pokoju i tak za
chowywać! Masz się uspokoić, i to natychmiast!
Błyskawicznie stanęła między męŜczyznami.
- Idź juŜ - ponownie poprosiła Alaina. - O mnie się nie
martw. Ja sobie z nim poradzę.
135
- Nie jestem o tym w pełni przekonany, ale jeśli
chcesz... - Z rezygnacją wzruszył ramionami.
- Dziękuję ci za wszystko.
Spojrzał przeciągle na Brodie'ego.
- Jeśli zrobi pan przykrość Donnie, ze mną będzie pan
miał do czynienia.
Brodie całkowicie zignorował tę uwagę. Pokazał Alai-nowi drzwi i
głośno je za nim zatrzasnął.
- Jak śmiesz tak postępować w stosunku do mego przy
jaciela! - wy buchnęła Donna.
Trzęsła się ze złości.
Powiadasz, przyjaciela? Czy to twój kochanek?
To moja sprawa!
Moja takŜe.
Nie.
Powtarzam. Moja.
Mów ciszej! - Obawiała się, Ŝe Alain ich usłyszy. Brodie zbliŜył się do
niej.
Sypiasz z tym Francuzem? - zapytał złowrogo. Podniosła rękę i bez
słowa uderzyła go w twarz. Złapał Donnę za ramiona i zaczął nią silnie
potrząsać.
Mów prawdę!
- Nic nie powiem! To moja sprawa, nie twoja. A czy ty
mi opowiadasz o swoim bujnym Ŝyciu? Jedno mogę ci
zdradzić. Moje jest znacznie spokojniejsze.
Nadal trzymał ją mocno.
- Mów prawdę! - powtórzył. - Odpowiedz! Pozwoli
łaś mu zbliŜyć się do siebie? Jeśli tak, zamorduję tego
faceta!
Brodie nie panował juŜ nad sobą. Po chwili jednak oprzytomniał.
- Przestań wreszcie mnie dręczyć - dodał nieco łagod-
136
niejszym tonem. - PrzecieŜ nie jesteś zakochana w tym mydłku. To
niemoŜliwe.
- Skąd wiesz?
Bo... - Głos Brodie'ego lekko się załamał. - Bo naleŜysz tylko do mnie.
Nie! - Donna aŜ pobladła. - Nie naleŜę! Ciebie nienawidzę!
- Nieprawda.
Przyciągnął ją mocniej do siebie i pocałował w usta z taką pasją, Ŝe
poczuła, jak słabnie.
Odchylił głowę i popatrzył na nią z tryumfem.
- Pobieramy się. Zaraz. Zanim twój ojciec wyjdzie ze
szpitala. Nie moŜna go naraŜać na emocje związane ze
ś
lubem. Dowie się, gdy będzie po wszystkim. Tak będzie
sensowniej.
- Nie - wyszeptała Donna zbielałymi wargami.
Jak on w ogóle śmie mówić coś takiego?! ZaleŜy mu na firmie, nie na
mnie. Niedoczekanie! Tym razem nie wygra.
- Nie traćmy więcej czasu na kłótnie - powiedział Bro-
die pojednawczo.
Nadal był bardzo pewny siebie.
- Czy uwaŜasz mnie za ostatnią idiotkę? - wybuchnęła
Donna. - Sądzisz, Ŝe zapomniałam o twojej stałej kochan
ce? O romansie z Christabel Clair? Ponownie oszukać się
nie dam. I nie zostanę twoją Ŝoną. Nigdy!
ROZDZIAŁ DZIESIĄTY
Brodie popatrzył uwaŜnie na Donnę.
- Christabel? - powtórzył.
ZauwaŜyła, Ŝe j'est zaskoczony i zdezorientowany.
- Nie udawaj, dobrze wiesz, co mam na myśli! Wasz
romans nadal kwitnie. Przyznałeś się przecieŜ do tego.
Kiedy zatelefonowała, pojechałeś do niej natychmiast.
Spędziliście razem całą noc. A gdy ci o tym powiedziałam,
nawet nie zaprzeczyłeś!
- Nie mówiłem, Ŝe całą noc spędziłem z Christabel.
- To ona dzwoniła. PrzecieŜ sama odebrałam telefon.
Brodie cięŜkim krokiem podszedł do krzesła. Usiadł,
wyciągnął przed siebie długie nogi i westchnął głęboko.
Usiądź! - powiedział do Donny.
Nie.
- Siadaj wreszcie! - zaŜądał kategorycznie. - Kiedy
mówiłem o zerwaniu z Christabel, przemilczałem jedną
waŜną rzecz.
- ZdąŜyłam zauwaŜyć-odparła jadowicie.
- Nie przerywaj. Chcesz usłyszeć całą historię? Co to ja
mówiłem? - Przeciągnął palcami po zwichrzonych wło
sach. - Aha. Przemilczałem nazwisko męŜczyzny, z któ
rym mnie zdradzała. Znasz go.
Ja? - W głosie Donny pojawiło się niedowierzanie.
Tym męŜczyzną był Tom Reed.
138
- Co? To niemoŜliwe!
Nie mogła uwierzyć. PrzecieŜ miał tak miłą i śliczną Ŝonę, i dwójkę
wspaniałych dzieci! Donna zawsze wolała Jinny od jej męŜa. Tom
wydawał się nudny, nieco nadęty i egoistyczny. Interesowała go tylko
własna kariera. To, Ŝe mógł mieć romans, było wręcz
nieprawdopodobne. I to z taką kobietą jak Christabel.
Chyba juŜ ci mówiłem, Ŝe wtedy, w bójce, temu męŜczyźnie złamałem
nos. Pozostał krzywy. Źle mu go złoŜyli.
Zastanawiałam się nawet, w jakich okolicznościach Tom go złamał -
powiedziała Donna. - No dobrze, ale jeśli to wszystko, co mi tu
opowiadasz, jest prawdą, to dlaczego nadal się z nim przyjaźnisz?
Nigdy nie powiedziałeś złego słowa na temat Toma. Byłam przekonana,
Ŝ
e jest twoim najlepszym przyjacielem.
Był - odparł Brodie. - Trzymałem do chrztu jego synka. Bardzo lubię
Jinny. To miła i dobra dziewczyna. Po tym, jak pobiłem się z Tomem,
w zasadzie przestaliśmy się widywać. Wiązały nas jednak wspólne
interesy, naleŜeliśmy do tego samego klubu. Gdy szedłem grać w golfa,
natykałem się na Toma. Kiedy wstępowałem na drinka, zastawałem go
przy barze. Nie mogłem zerwać naszej znajomości bez niepotrzebnych
plotek i wzbudzenia podejrzeń Jinny. Stopniowo zaczęło do mnie
zresztą docierać, Ŝe naleŜało winić przede wszystkim Christabel, a nie
Toma. Nie naleŜy do tego typu męŜczyzn, którzy zdecydowaliby się
zniszczyć własne małŜeństwo romansując z inną kobietą. Ponadto
bardzo kocha dzieci. Spotkaliśmy się któregoś dnia, wypiliśmy po parę
kieliszków i Tom obiecał mi solennie, Ŝe z Christabel nigdy więcej się
nie zobaczy.
Była przecieŜ u Reedów na przyjęciu! - wykrzyknęła Donna.
139
Brodie podniósł wzrok i popatrzył na nią uwaŜnie.
- I tam się poznałyście? Mam rację? - zapytał.
Bez słowa skinęła głową.
- Dopiero co dowiedziałem się o tym od Toma - wes
tchnął. - Pamiętasz chyba wieczorny telefon Christabel.
Dzwoniła, bo potrzebowała mojej natychmiastowej pomo
cy. Tom Reed, który był wówczas u niej, nagle zasłabł.
Chwilami tracił przytomność, majaczył i Christabel nie
wiedziała, co począć. Było oczywiste, Ŝe jej kochanek nie
jest w stanie wsiąść do samochodu i wrócić do własnego
domu. Była przeraŜona. Wydawało się jej, Ŝe on umiera.
Dlatego właśnie zatelefonowała po mnie.
Zamilkł na chwilę, wziął głęboki oddech i ciągnął dalej:
- Pojechałem na miejsce. Tom był w okropnym stanie.
Miał bardzo wysoką gorączkę. Bez przerwy bredził. Do
tego jeszcze był naguteńki jak święty turecki, a Christabel
nie dala rady go ubrać. Owinąłem go więc w koc, wsadzi
łem do samochodu i najszybciej, jak tylko mogłem, zawio
złem do szpitala. śeby jakoś wytłumaczyć jego nagość,
powiedziałem lekarzowi, Ŝe zasłabł w klubie podczas ką
pieli, którą brał po grze w squasha. Wyglądało na to, Ŝe
uwierzył. Starałem się, Ŝeby moja historyjka wyglądała
przekonująco. ZaleŜało mi jednak przede wszystkim na
tym, aby chronić Jinny.
Znów przerwał. Nabrał powietrza.
- Zostałem w szpitalu i czekałem na wyniki badań
- kontynuował. - Sporo czasu upłynęło, zanim mi powie
dzieli, Ŝe Tom ma wirusowe zapalenie płuc. Taka infekcja
nagle ścina człowieka z nóg. Musiał się od kogoś zarazić.
Oświadczono, Ŝe jego stan jest cięŜki. Grozi mu zapalenie
opłucnej. Gdy tylko się upewniłem, Ŝe nie ma bezpośred
niego zagroŜenia Ŝycia, pojechałem do domu Reedów.
140
Chciałem być przy Jinny w chwili, gdy dowie się o nagłej chorobie
męŜa. Na szczęście, zachowała się dzielnie i spokojnie, ale postanowiła
jak naszybciej znaleźć się przy Tomie. Uparła się, Ŝe w szpitalu
pozostanie przez całą noc. Zawiadomiła telefonicznie matkę, prosząc,
by przyjechała zająć się dziećmi. Zanim jednak starsza pani,
mieszkająca na drugim końcu Londynu, była w stanie zjawić się w do-
niu Reedów, musiało upłynąć sporo czasu. Do szpitala Jinny chciała
jechać natychmiast, więc zgodziłem się zostać z dziećmi aŜ do
przyjazdu jej matki. Dotarła dobrze po północy. Dlatego, kiedy
wróciłem do twojego domu, zrobiła się trzecia nad ranem.
Brodie zamilkł.
Donna słuchała uwaŜnie jego słów. Opowiadanie brzmiało
prawdopodobnie. Uwierzyła w nie. Zawierało konkretne fakty, łatwe do
sprawdzenia. A ponadto w całą tę historię było zamieszane zbyt wiele
osób. Gdyby mówił nieprawdę, z pewnością na poparcie swych słów nie
namówiłby ani personelu szpitala, ani matki Jinny.
- A więc Tom Reed, mimo przyrzeczeń, nadal widywał
się z Christabel - powiedziała powoli.
Na twarzy Brodie'ego odmalowała się złość.
- Oszukiwał mnie. Kiedy zobaczyłem go u Christabel,
majaczył i wygadywał przeróŜne rzeczy. Niektóre z nich
były nawet interesujące. Między innymi dowiedziałem się,
gdzie i w jakich okolicznościach poznałaś Christabel. To
ona tak długo męczyła Toma, aŜ zgodził się zaprosić ją na
przyjęcie we własnym domu. Bardzo się opierał, był temu
przeciwny. Obawiał się, Ŝe Jinny zorientuje się, co łączy go
z tą dziewczyną i wszystko się wyda. Był przeraŜony taką
perspektywą. Ustąpił w końcu kochance, gdyŜ go szanta
Ŝ
owała. Podpowiedziała mu, Ŝeby przedstawił ją Ŝonie jako
141
jedną z klientek swojej firmy. I tak zrobił. Jinny była jedynie trochę
zaskoczona tym, Ŝe tej klasy modelka inwestuje, korzystając z pomocy
Toma. Oczywiście, męŜa o nic nie podejrzewała. Była go pewna. Swoje
małŜeństwo uwaŜała za niezwykle udane i szczęśliwe.
Donna usłyszała w głosie Brodie'ego gorycz.
- śal mi Jinny! - powiedziała z głębokim westchnie
niem.
- Mnie teŜ - przytaknął.
Usiadł obok na łóŜku.
- Tego wieczoru, kiedy zachorował Tom, zobaczyłem
Christabel po raz pierwszy od dwóch lat - powiedział po
woli.
Donna odruchowo odsunęła się od niego i oparła na poduszce.
I przez cały ten czas Tom miał romans z Christabel. Okropność. Jak
mógł tak zdradzać Ŝonę?! - Na moment zapomniała, Ŝe Brodie siedzi tuŜ
obok. Ogarnęła ją złość. A co by się stało, gdyby Jinny dowiedziała się
o całej tej koszmarnej sprawie? Tom zrujnowałby jej szczęście. - Jak
mógł zrobić coś podobnego?! - dodała po chwili głośno.
Sam nie jestem w stanie tego pojąć - odparł z zadumą. - Byłem tak
wściekły, Ŝe miałem ochotę o wszystkim opowiedzieć Jinny. Ten
nędzny facet nie jest jej wart. Jest za dobra dla niego. Ale taka
wiadomość by ją zniszczyła. Więc nic nie powiedziałem. Po prostu nie
potrafiłem.
I dobrze, Ŝe tego nie zrobiłeś. Ale Tom powinien ponieść zasłuŜoną
karę. Przez całe lata oszukiwał i okłamywał. śonę, przyjaciela i całe
otoczenie. A na domiar złego wiedział doskonale, Ŝe to Christabel
rozbiła z premedytacją nasz... - urwała nagle. Jej oczy napotkały wzrok
Brodie'ego.
142
- Tak - powiedział pozornie spokojnym głosem. -
Wreszcie, po dwóch latach, Tom mimo woli zdradził się
przede mną, Ŝe to jemu i Christabel zawdzięczam, Donno,
nasze rozstanie i zerwane zaręczyny. Musiał mieć jednak
wyrzuty sumienia, bo majacząc w gorączce bez przerwy do
tego wracał. Ten facet jest pod całkowitym wpływem Chri
stabel. Gdyby mu kazała, wskoczyłby dla niej w ogień.
Zamilkł, lecz po chwili znów zaczął mówić:
- Ta kobieta go omotała. Sam Tom jest człowiekiem
bardzo przeciętnym. Niezbyt bystrym. Brak polotu nadra
bia sumiennością i pracowitością. W Ŝyciu, zanim zainte
resował się Christabel, zawsze postępował w sposób wła
ś
ciwy. CięŜko pracował, był dobrym męŜem i troskliwym
ojcem, prawdziwą podporą rodziny. Prowadził uporządko
wane, spokojne Ŝycie. Na początku zaczął flirtować z Chri
stabel, jak sądzę, po prostu z nudów. Chciał nieco urozmai
cić swą jednostajną egzystencję, mieć trochę dodatkowych
emocji, zakosztować zakazanego owocu. Spróbował
i wpadł z kretesem. Tak, Ŝe nie potrafił się uwolnić z sideł
tej kobiety. Stosunku Toma do Christabel nie nazwałbym
miłością. To było raczej opętanie. Całkowicie zwariował na
jej punkcie.
Brodie skończył swą opowieść. Popatrzył na Donnę. Pod wpływem jego
przenikliwego wzroku znów poczuła się nieswojo i niepewnie.
Przełknęła ślinę.
Będzie lepiej, jeśli sobie teraz pójdziesz - powiedziała nerwowo. -
Zrobiło się bardzo późno. A ja muszę wstać wcześnie, by zdąŜyć na
ranny samolot do Londynu.
Usłyszałaś ode mnie całą prawdę - powiedział powaŜnym tonem, nie
zwaŜając na jej słowa. - Sądzę, Ŝe naleŜy mi się teraz rewanŜ. Powiedz
wreszcie, co łączy cię z tym Francuzem?
143
Nie podnosząc wzroku odrzekła spokojnie:
- Jesteśmy przyjaciółmi. I to wszystko.
CzyŜby? - syknął ze złością. Wyraźnie nie był przekonany.
Tak, to wszystko! - Podniosła gniewnie głowę. - Do Lyonu przyjechała
nas cała paczka. Osiem osób. Byliśmy zaproszeni na ślub mojej
przyjaciółki. Po weselu całe towarzystwo postanowiło iść jeszcze do
dyskoteki. Odmówiłam, bo jutro muszę wstać wcześnie. Dlatego Alain
odprowadził mnie do hotelu. Zaraz potem miał dołączyć do reszty
znajomych.
Nie flirtuje z tobą? - zapytał Brodie z niedowierzaniem.
Jeśli zechce, moŜe mieć codziennie inną kobietę. Ma wręcz
nieprawdopodobne powodzenie. Zaczyna go to jednak męczyć. Biedny
Alain.
Ten facet jest pociągający dla kobiet? - prychnął. -Wolne Ŝarty!
A co ty moŜesz wiedzieć na ten temat? - cierpkim głosem spytała
Donna. - Nie jesteś przecieŜ kobietą.
- Fakt - mruknął i zaraz potem uśmiechnął się szeroko.
- Chcesz, Ŝebym ci tego dowiódł?
Szybko się od niego odsunęła.
- Chcę, Ŝebyś wstał z mego łóŜka i natychmiast stąd
wyszedł!
Nawet się nie poruszył.
- Pozostało nam jeszcze kilka spraw do wyjaśnienia
- oświadczył sucho.
- Nie mamy o czym mówić!
- Dlaczego mi nie powiedziałaś, Ŝe jedziesz do Lyonu
na ślub przyjaciółki? Ni stąd, ni zowąd opuściłaś dom.
Dlaczego w tajemnicy przede mną?
144
- Mówiłam ojcu i pani Eyre. Na wszelki wypadek zo
stawiłam nawet adres hotelu.
- Ale ukrywałaś ten wyjazd przede mną. Czemu?
- Z jakiego powodu miałabym informować cię o moich
sprawach? Jestem wolnym człowiekiem. Mogę robić wszy
stko, co mi się podoba. Nikomu nie muszę się tłumaczyć!
Uwierzyła Brodie'emu, Ŝe nie miał romansu z inną kobietą. Nie było to
jednak równoznaczne z tym, Ŝe wobec niej samej postępuje fair. Pragnie
ją poślubić, aby zdobyć firmę. To jasne jak słońce.
- Chciałaś wzbudzić moją zazdrość - powiedział
oskarŜycielskim tonem.
Donna się zarumieniła.
Nieprawda! Nic takiego nie przyszło mi nawet do głowy. Wyjazd do
Francji trzymałam przed tobą w sekrecie z zupełnie innego powodu.
Bałam się, Ŝe jeśli się dowiesz, to mi go w jakiś sposób uniemoŜliwisz.
Dobrze wiedziałaś, Ŝe twój weekend z tym Francuzem wcale mi się nie
spodoba! - nie dawał za wygraną.
Dobrze wiedziałam, jak zareagujesz, gdy tylko usłyszysz, Ŝe wracam do
Francji. Chciałam mieć święty spokój.
Na jedno wychodzi. Świetnie zdawałaś sobie sprawę z tego, Ŝe nie
pochwalam twych spotkań z innymi męŜczyznami!
Bez twojej wiedzy robiłam tak przez pełne dwa lata. Skąd więc to nagłe
zainteresowanie? - odcięła się Donna. - Skąd taka zmiana frontu?
Zesztywniał, wpił w nią wzrok, a w jego oczach ukazały sie gniewne
błyski.
- Miałaś kogoś? - zapytał ostro.
Nie mogła znieść jego przenikliwego spojrzenia. Spuściła głowę.
Chciała ukryć przed nim prawdę.
145
Wyciągnął rękę, ujął jej podbródek i zmusił, by spojrzała mu prosto w
twarz.
- Kocham cię - powiedział zduszonym głosem.
Poczuła nagły ból w okolicy serca.
Jak śmiesz tak kłamać?! ZaleŜy ci tylko na firmie ojca, a nie na mnie! -
wykrzyknęła z rozpaczą.
Firma twego ojca juŜ do mnie naleŜy - odrzekł szorstko.
Donna drgnęła. Popatrzyła na Brodie'ego zdumiona. Miał ponury wyraz
twarzy, napięte rysy i mocno zaciśnięte usta. Nie spuszczał z niej
wzroku.
- NaleŜy do mnie od prawie trzech lat - dodał. - Zanim
zacząłem pracować u twego ojca, byłem juŜ właścicielem
sporej liczby udziałów. W miarę upływu czasu dokupywa
łem nowe akcje. Kiedy postanowiłem, Ŝe się z tobą oŜenię,
zaproponowałem Jamesowi, Ŝeby sprzedał mi pakiet kon
trolny. To, Ŝe Gavin stanie kiedyś na czele firmy i nią
pokieruje, nigdy nie wchodziło w grę. Nie ma do tego
predyspozycji. Po prostu się nie nadaje. Brakuje mu cech
niezbędnych menedŜerowi. Twój ojciec świetnie zdawał
sobie z tego sprawę.
Brodie zrobił krótką przerwę.
- A więc gdy się dowiedział - ciągnął - Ŝe zamierzam
cię poślubić, zgodził się sprzedać mi te udziały, które ty,
Donno, miałaś po nim odziedziczyć. James nie rozumiał
motywów mojego postępowania. Wytłumaczyłem mu
więc, Ŝe robię tak dlatego, Ŝeby uniknąć pomówienia o oŜe
nek dla pieniędzy, dla zdobycia tych właśnie udziałów.
Dziewczyna zagryzła wargi.
- Dlaczego nic mi o tym nie powiedziałeś?
- Z tych akcji zamierzałem zrobić ci prezent ślubny
- wyjaśnił krótko.
146
Zamknęła oczy.
- Och, Brodie, jaki byłeś głupi!
Tak, byłem bardzo głupi sądząc, Ŝe mi wierzysz - powiedział ze złością.
- Byłem przekonany, Ŝe mnie kochasz i obdarzasz pełnym zaufaniem. I
nie wątpiłaś w moje uczciwe zamiary dopóty, dopóki nie poznałaś
Chństabel. Donno, między nami przecieŜ wszystko układało się
doskonale. Twoje oświadczenie, Ŝe zrywasz, spadło na mnie jak grom z
jasnego nieba. Zanim się pozbierałem, po tobie juŜ nie było śladu.
Zniknęłaś.
Mogłeś przyjechać do ParyŜa, Ŝeby wyjaśnić tę sytuację - powiedziała
Donna z wyrzutem.
Co wyjaśnić? PrzecieŜ nie miałem pojęcia, Ŝe dowiedziałaś się o moim
związku z Christabel. Nie wyjawiłaś mi przyczyny tak nagłego
rozstania. Oświadczyłaś tylko, Ŝe jestem wstrętny, nie moŜesz na mnie
patrzeć, i zaraz wyjechałaś. Po tym, co od ciebie usłyszałem, byłem w
takim szoku, Ŝe musiało upłynąć sporo czasu, Ŝebym się otrząsnął i
zaczął logicznie myśleć.
Chyba zastanawiałeś się jednak się nad tym, dlaczego cię zostawiłam.
A co ty, do diabła, sobie myślisz? Oczywiście, Ŝe tak! Sjawałem na
głowie, by wyjaśnić, co właściwie się stało. Wielokrotnie rozmawiałem
na ten temat z twoim ojcem. Powiedział mi, Ŝe prawdopodobnie nie
dojrzałaś jeszcze do małŜeństwa. Radził, bym poczekał spokojnie rok
lub nieco dłuŜej i dał ci trochę czasu na usamodzielnienie się i po-
smakowanie Ŝycia.
Brodie zrobił krótką przerwę i po chwili zapytał:
No i co? Zrobiłaś to? Skosztowałaś Ŝycia?
W pewnym sensie - odparła nie patrząc mu w oczy.
W jakim? - Jego głos zabrzmiał chrapliwie.
147
Donna popatrzyła na niego spod półprzymkhiętych powiek.
Podciągnęłam znajomość francuskiego, nauczyłam się gotować i bardzo
dobrze poznałam ParyŜ - odrzekła spokojnie, z góry wiedząc, Ŝe jej
wyjaśnienia nie zadowolą Brodie'ego.
Przestań wreszcie bawić się ze mną w kotka i myszkę! Świetnie wiesz,
o co mi chodzi! - wybuchnął. Podniósł wzrok i popatrzył na nią z
napięciem. - Miałaś kogoś?
- Nie - odrzekła, lekko się przy tym uśmiechając.
To wcale nie jest zabawne! - Brodie aŜ zgrzytnął zębami. Złapał
dziewczynę za ramiona. - Do diabla, przestań się śmiać!
Dwa lata to szmat czasu - nadal mówiła spokojnie. Uśmiech nie
schodził z jej twarzy. - Dlaczego nie przyjechałeś do mnie do ParyŜa?
Nie dawałaś przecieŜ Ŝadnego znaku Ŝycia - powiedział szorstko. -
Pytasz, czemu się nie zjawiłem? PrzecieŜ to oczywiste. Ze względów
czysto ambicjonalnych. Dlaczego miałem się za tobą uganiać, skoro ty
tego nie chciałaś? Pomyślałem sobie wówczas, Ŝe jeśli będzie ci na
mnie zaleŜało, prędzej czy później wrócisz do domu. I wtedy będę mógł
cię zapytać.
- O co?
- Czy mam jeszcze u ciebie jakieś szanse. Czy warto,
Ŝ
ebym ponowił oświadczyny. Kiedy James zaczął choro
wać, zamierzałem nawiązać z tobą kontakt, ale on się temu
sprzeciwił. Nie chciał, Ŝebyś wracała do domu tylko ze
względu na niego. Gdyby ataki serca twojego ojca były
wtedy groźniejsze, z pewnością bym go nie posłuchał. Do
piero gdy Gavin zdefraudował pieniądze i uciekł - domy-
148
ś
liłem się, Ŝe pojechał do ParyŜa - miałem wreszcie dobry pretekst, Ŝeby
cię zobaczyć.
Donna popatrzyła na niego kokieteryjnie.
- Pretekst? Naprawdę był ci potrzebny?
Oczywiście! W przeciwnym razie mogłabyś sobie pomyśleć, Ŝe dlatego
zjawiłem się w ParyŜu, bo nie mogę bez ciebie Ŝyć!
Jesteś skończonym idiotą - powiedziała czule, zarzucając mu ręce na
szyję.
Popatrzył w jej półprzymknięte, roześmiane oczy.
- Tak sądzisz?
Skąd mogłam wiedzieć, czy jeszcze mnie kochasz, skoro byłeś tak
daleko?
Aha. O to chodzi. - Objął ją w talii i przyciągnął do siebie. - Nie
zapominaj, Ŝe to samo odnosiło się takŜe do drugiej strony. Skąd
mogłem wiedzieć, czy jeszcze czujesz coś do mnie? Przeniosłaś się na
dobre do ParyŜa i wyglądało na to, Ŝe w ogóle zapomniałaś o moim
istnieniu.
Dobrze pamiętałam - odrzekła łagodnym głosem, przyglądając się
jednocześnie zarysowi jego zmysłowych ust.
- Tak?
Ujął w dłonie twarz Donny.
- Chciałam zapomnieć, ale nie potrafiłam - zdąŜyła
wyszeptać, zanim pocałunkiem zamknął jej usta.
- NajdroŜsza - wyszeptał.
Całował z pasją, która zapierała jej dech w piersiach. Pociągnął ją na
łóŜko.
- Och! - westchnęła cicho.
- Bardzo cię kocham! - Pokrywał teraz pocałunkami
jej kark i szyję. - Zastanawiałem się, czy gdy cię zobaczę,
będziesz mi tak droga, jak poprzednio. Przez długie dwa
149
lata, które wydawały się być nieskończonością, wielbiłem twój obraz
zapisany głęboko w pamięci, a nie Ŝywą dziewczynę. Ale kiedy stanęłaś
przede mną w drzwiach swego paryskiego mieszkania, od razu
wiedziałem, Ŝe moje uczucia do ciebie się nie zmieniły!
Donna roześmiała się i czule dotknęła ręką policzka Brodie'ego.
Nie do wiary! I pomyśleć, Ŝe pod tym stalowym pancerzem kryje się
romantyczna dusza! A ja sądziłam, Ŝe jesteś tylko racjonalnie
myślącym, stąpającym mocno po ziemi człowiekiem interesu!
W biznesie teŜ kryje się romantyzm - odparł uśmiechając się z
zadowoleniem. - Gavin jest jeszcze zbyt niedojrzały, by to zrozumieć,
ale ty od razu pojmiesz, co mam na myśli, jestem tego pewny. Za
kaŜdym razem, gdy przejeŜdŜam obok dopiero co wybudowanego
domu, patrzę na nowe okna o lśniących szybach i z dumą myślę sobie:
te szyby to być moŜe jest nasza robota! Efekt naszej pracy!
Pocałowała go lekko.
- Nic dziwnego, Ŝe ojciec ma o tobie tak doskonałe
mniemanie. Jesteście do siebie podobni. Przychodną wam
do głowy identyczne myśli!
Zwichrzył ręką jej włosy. I nagle spowaŜniał.
- Wyjdziesz za mnie, Donno?
- Tak - odpowiedziała wprost, bez fałszywej skromno
ś
ci.
Całował ją teraz powoli i bardzo mocno.
Zrobię wszystko, Ŝebyś była szczęśliwa.
Ja teŜ. Oboje się o to postaramy. Roześmiał się wesoło.
To właśnie miałem na myśli. Jest jeszcze jedna spra-
150
wa, która nie daje mi spokoju. Jeśli Gavinowi uda się załatwić pracę w
Midlands, James zostanie sam w swym wielkim, opustoszałym domu.
Zupełnie zapomniałam o Gavinie! - wykrzyknęła Donna. - Jak poszła
mu rozmowa?
Na kierownictwu fabryczki zrobił chyba dobre wraŜenie. A on sam
zachwyca się tym, co w niej produkują. Zaproponowano mu odbycie
praktyki. W poniedziałek ma powiadomić o swej decyzji. Przed
podjęciem pracy w Midlands powstrzymuje go tylko jedna sprawa.
Niepokoi się, co będzie z ojcem. Nie chce zostawiać go samego. -
Brodie niepewnie popatrzył na Donnę i z wahaniem zapytał: -MoŜe po
ś
lubie zamieszkamy razem z nim? Co na to powiesz?
WaŜne jest tylko to, byśmy mogli być razem. Reszta się nie liczy. Masz
rację, nie mogę zostawić ojca samego. Postanowiłam, Ŝe jeśli Gavin
wyjedzie, wrócę do domu. Mam rezerwację na jutrzejszy samolot do
Londynu. Moje sprawy w ParyŜu zlikwiduję później.
Chcesz powiedzieć, Ŝe niepotrzebnie marnowałem czas i energię, gnając
tu za tobą, skoro i tak zamierzałaś wracać jutro do domu?
Wiedziała, Ŝe się z nią przekomarza. Zobaczyła jego rozjaśnioną twarz i
szczęście malujące się w oczach.
To rozumiem. Mówisz to, co naprawdę myślisz. Wreszcie. Czy
ukrywasz przede mną jeszcze jakieś sekrety?
MoŜe jeden, najwyŜej dwa - powiedział Ŝartobliwym tonem, ponownie
pociągając ją za sobą na łóŜko. - Od tej pory nie będzie między nami
Ŝ
adnych tajemnic. Nie będziemy juŜ nic przed sobą ukrywać. Koniec z
zabawą w chowanego.
151
Donnie nagle przypomniała się sprawa, która nurtowała ją od dawna.
Powiedz mi, skąd wziąłeś pieniądze, Ŝeby wykupić nasze rodzinne
udziały? - zapytała bez ogródek.
Jeszcze ci nie mówiłem? Po śmierci stryja odziedziczyłem po nim
majątek. Nie zostawił testamentu. Sam z pewnością nic by mi nie
zapisał, ale, jako jego jedynemu Ŝyjącemu krewnemu, wszystko
automatycznie przypadło mnie. W jakimś sensie, wbrew swojej woli,
stryj sprawił, Ŝe jesteśmy razem. - Brodie roześmiał się cierpko. - Byłby
wściekły, gdyby się dowiedział, Ŝe przyczynił się do naszego szczęścia.
Skąd wiesz? A moŜe byłby zadowolony z tego, co się stało? -
zaprotestowała dziewczyna. - Jeśli nie masz dowodów, nie przesądzaj
sprawy na niekorzyść drugiej strony.
Brodie spojrzał na nią.
Gdybyś ty tak postępowała, nie stracilibyśmy dwóch lat wspólnego
Ŝ
ycia.
Przykro mi, kochany. Przepraszam - wyszeptała. Pocałowała go lekko w
ucho, a potem zaczęła draŜnić zębami skórę na jego karku.
Ręce Brodie'ego błądziły po jej ciele. Zamknęła oczy. KaŜdym nerwem
chłonęła doznawane pieszczoty.
Teraz juŜ wiedziała, Ŝe wkrótce nie będzie między nimi Ŝadnych
tajemnic. Dokładnie poznają się nawzajem. Nie będą nic przed sobą
ukrywali. Skończy się wreszcie zabawa w chowanego, a zacznie
prawdziwa miłość, oparta na wzajemnym poŜądaniu, uczciwości i
lojalności.