background image

 

 

Spotkanie Klubu poświęcone 60. rocznicy walki o Wilno 

 

W dniu 7 lipca 2004 roku w sali konferencyjnej Instytutu Pamięci Narodowej – Komisji 

Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu odbyła się kolejna sesja Klubu 

Historycznego im. gen. Stefana Roweckiego „Grota” poświęcona operacji „Ostra Brama” w 

60. rocznicę walki o Wilno, pt. „Przed Warszawą było Wilno...”.  

 

Kazimierz Krajewski 

OBEP Warszawa 

Założenia operacji „Ostra Brama”. Oddziały nowogródzkie w walce o 

Wilno 

Koncepcja operacji „Ostra Brama” pojawiła się w planach dowództwa Armii Krajowej 

stosunkowo  późno.  Początkowo  okręgi  Wilno  i  Nowogródek,  działające  zresztą 
samodzielnie, miały wyznaczone odrębne zadania na moment przełomowy. Do czasu 
wykrystalizowania  się  w  KG  AK  planu  akcji  „Burza”,  tj.  do  listopada  1943  r., 

Nowogródzki  Okręg  AK  obowiązywały  wyznaczone  zadania  osłonowe  wobec 
przewidywanego  powstania  powszechnego  wewnątrz  kraju.  Miały  one  charakter 
wystąpień dywersyjnych; polegały na uderzeniu w niemieckie  szlaki komunikacyjne, 

mosty i węzły kolejowe.  

Należy  też  zaznaczyć,  że  Komendanta  Okręgu,  ppłk  Jan  Szulc  vel  Janusz  Szlaski 
„Prawdzic” wyraźnie podaje w swych wspomnieniach, iż ze względu na złe stosunki z 
partyzantka  sowiecką,  uzyskał  jeszcze  od  Komendanta  Głównego  AK  gen.  S. 

Roweckiego „Grota” zgodę na wycofanie najbardziej zagrożonych ludzi na zachód, do 
Polski  centralnej,  gdzie  mogliby  zostać  użyci  do  dalszych  działań.  Przyjęcie  takiego 
rozwiązania  dawało  możliwość  wykonania  powierzonych  zadań  dywersyjnych 

stosunkowo  nieznacznymi  siłami  patroli  saperskich  Okręgu,  przy  jednoczesnym 
uchronieniu  organizacji  terenowej  AK  przed  masową  dekonspiracją  wobec 

wkraczających Rosjan.  

Rozkaz  Komendanta  Głównego  AK  nr  1300/III  z  dnia  20  XI  1943  r.  informujący  o 

koncepcji  akcji  „Burza”  wprowadzał  zasadniczą  zmianę  w  planie  użycia  sił  Okręgu 
Nowogródzkiego  w  momencie  przełomowym.  Do  „Burzy”  w  Nowogródzkiem 
przeznaczono teraz znacznie większe siły, już nie tylko patrole saperskie, lecz również 

oddziały partyzanckie i zmobilizowane oddziały terenowe. Siły te miały wykonać akcje 
dywersyjne  na  szlaki  komunikacyjne,  atakować  wycofujące  się  tylne  straże  wojsk 

niemieckich  i  po  stoczonej  walce  ujawnić  się  wobec  Armii  Czerwonej,  występując  w 
roli  gospodarza  terenu.  Jednak  koncepcja  ewakuowania  ludzi  najbardziej 
zagrożonych  wobec  sowietów  nie  została  w  tym  czasie  jeszcze  oficjalnie  odwołana. 

Jeszcze  w  początku  czerwca  1944  r.  Komendant  Okręgu  „Nów”  wydał  rozkaz 
przeprowadzenia  likwidacji  szeregu  umocnionych  posterunków  niemieckich 
strzegących  granicy  pomiędzy  Generalnym  Kommissariatem  Ostland  i  Bezirk 

Białystok.  Celem  tej  operacji  było  oczyszczenie  granicy  z  niemieckich  załóg,  dla 
zabezpieczenia  swobodnego  przemarszu  części  oddziałów  Nowogródzkiego  Okręgu 

AK  na  zachód.  Nawiązał  też  kontakt  z  Białostockim  Okręgiem  AK  w  sprawie 
przemarszu swych sił przez jego teren. 

background image

 

 

Nową  sytuację  stworzyło  pojawienie  się  na  kresach  mjr./ppłk.  cc  Macieja 
Kalenkiewicza  „Kotwicza”,  pracownika  Oddziału  Operacyjnego  Komendy  Głównej 
AK.  W  kwietniu  1944  r.,  już  jako  dowódca  Zgrupowania  „Nadniemeńskiego” 

opracował  on  w  tajemnicy  wstępną  koncepcję  opanowania  Wilna  siłami  Armii 
Krajowej – znaną już wkrótce jako operacja „Ostra Brama”. Było to daleko posunięte 
odstępstwo  od  planu  „Burza”,  który  pierwotnie  wyłączał  wielkie  miasta  z  wystąpień 

zbrojnych. Można zastanawiać się, skąd wziął się sam pomysł – niektórzy upatrują w 
nim inspirację ideą „Uderzenia”, tj. czynu zbrojnego dokumentującego metodą faktów 

dokonanych  polską  państwowość  na  wschodzie.  „Kotwicz”  znał  dowódcę  oddziałów 
„Uderzenia”  operujących  w  polu  od  1942  r.,  tj.  ppor.  „Sablewskiego”  (był  on  nawet 
przez jakiś czas jego  podkomendnym). To jednak jest tylko hipoteza. Jakkolwiek by 

nie było, mjr „Kotwicz” oceniał, iż liczące się zbrojne wystąpienie znacznych sił AK w 
tym  dużym  mieście  mogłoby  zmusić  sowietów  do  poważnego,  sojuszniczego 
potraktowania  Armii  Krajowej,  zaś  nad  ewentualnym  gwałtem  ze  strony  rosyjskiej 

sprzymierzeni nie mogliby przejść do porządku dziennego, tak jak nad wydarzeniami 
rozgrywającymi  się  w  małych  wołyńskich  miejscowościach  o  nic  nie  mówiących  w 

świecie  nazwach.  Polska  operacja  wojskowa  w  Wilnie  pokazałaby  rzeczywisty 
stosunek  Stalina  do  „sprawy  polskiej”  –  niezależnie  od  wygłaszanych  przez  niego 
deklaracji.  W  ten  sposób  Wilno  stałoby  się  eksperymentem,  swoistym  „papierkiem 

lakmusowym”,  ukazującym  jak  Rosjanie  potraktują  oddziały  AK  występujące  jako 
gospodarz terenu, w wyzwoleniu którego odegrały istotną rolę. 

Plan opracowany przez mjr. „Kotwicza” zakładał udział w operacji oddziałów Okręgu 
AK  Wilno  i  Nowogródek,  przy  czym  opowiadał  się  on  zdecydowanie  za 

podporządkowaniem całości sił AK z tego terenu jednemu ośrodkowi decyzyjnemu – 
Komendzie  Wileńskiej.  „Kotwicz”  na  własną  rękę  nawiązał  kontakt  z  Komendantem 
Wileńskiego  Okręgu  AK  ppłk.  Aleksandrem  Krzyżanowskim  „Wilkiem”,  jego  szefem 

sztabu mjr. Lubosławem Krzeszowskim „Ludwikiem” i zastępcą Delegata Rządu dr J. 
Dobrzańskim „Maciejem”, pozyskując ich całkowicie dla swej koncepcji. Od tej chwili 
starania  w  Komendzie  Głównej  AK  o  uzyskanie  zgody  na  przeprowadzenie  operacji 

„Ostra  Brama”  wziął  na  siebie  ppłk  „Wilk”  i  czynniki  wileńskie.  Starania  te 
uwieńczone  zostały  powodzeniem.  W  maju  1944  r.  ppłk  „Wilk”  zreferował  pomysł 

zdobycia  Wilna  własnymi  siłami  w  Kom.  Gł.  AK  i  uzyskał  jej  akceptację.  Trzeba  też 
dodać,  że  „Kotwicz”  dokonał  też  oceny  jednostek  bojowych  Okręgu  Nowogródek, 
formułując sugestie co do ich obsady dowódczej. 

O decyzji podporządkowania sił Okręgu Nowogródek ppłk „Wilkowi” i ich udziale w 
akcji  na  Wilno  ppłk  „Prawdzic”  został  powiadomiony  na  odprawie  w  Komendzie 

Głównej AK w Warszawie w dniu 12 VI 1944 r. Jednocześnie odwołano go z funkcji 
Komendanta  Okręgu.  Na  jego  miejsce  mianowano  świeżo  przybyłego  z  Anglii  ppłk 

dypl.  cc.  Adama  Szydłowskiego  „Poleszuka”.  „Prawdzic”  został  jednocześnie 
poinformowany  przez  gen.  „Bora”  o  tym,  że  koncepcja  wycofania  na  zachód 
zagrożonych  ludzi  jest  całkowicie  nieaktualna.  Oddziały  partyzanckie,  nawet  te 

najbardziej  uwikłane  w  konflikt  zbrojny  z  sowietami,  miały  pozostać  na  terenie 
Okręgu  „Nów”  i  wziąć  udział  w  akcji  wileńskiej.  Można  dodać,  że  dotychczasowy 
komendant Okręgu nie chcąc opuszczać swych żołnierzy w momencie w których będą 

się rozstrzygały nie tylko ich losy, ale i losy całego kraju, poprosił o zgodę na powrót 
na  Nowogródczyznę  i  pozostanie  tam  jako  dowódca  jednego  ze  zgrupowań 

partyzanckich. Gen. „Bór” udzielił mu takiego zezwolenia. 

background image

 

 

Nowy  komendant  Okręgu  dotarł  na  Nowogródczyznę  dopiero  23  VI  1944  r. 
Rzeczywiste  kierownictwo  działań  w  momencie  przełomowym  znalazło  się  w  rękach 
ppłk. „Wilka” i jego sztabu, gdyż ppłk „Poleszuk” ze względu na brak czasu nie był w 

stanie nawet zapoznać się z powierzonym sobie Okręgiem. Jeszcze przez kilka dni po 
ruszeniu wielkiej ofensywy sowieckiej w towarzystwie ppłk „Wilka” objeżdżał podległy 
sobie  teren,  dokonując  przeglądu  swoich  sił.  W  Okręgu  Nowogródzkim  do  akcji 

wileńskiej  przeznaczono  większość  oddziałów  znajdujących  się  już  w  polu. 
Zorganizowane były one w 5 zgrupowań, tworzonych przez 9 batalionów piechoty, 7 

szwadronów  kawalerii,  4  mniejsze  pododdziały  –  łącznie  około  7000  żołnierzy. 
Szybkie  przesuwanie  się  frontu  spowodowało,  że  obaj  dowódcy  musieli  przerwać 
zaplanowany przegląd. Ppłk „Wilk” wydał rozkaz przyspieszający termin uderzenia na 

Wilno. Miało ono nastąpić nocą 6/7 VII 1944 r. Rozkaz dla oddziałów nowogródzkich 
wydany został 3 lipca. Najwcześniej dotarł do niektórych z nich pod koniec tegoż dnia. 
Do innych, stojących dalej, dzień lub dwa później. W efekcie oddziały nowogródzkie 

miały od trzech do jednego dnia na przybycie pod Wilno i odległość od 100  do 200 
km  do  pokonania,  w  terenie  znacznie  nasyconym  wycofującymi  się  jednostkami 

niemieckimi. 

Przyjrzyjmy się, jak wykonanie tego rozkazu wyglądało w poszczególnych batalionach.  

I, III i VI/77 pp AK, liczące łącznie 1.500 ludzi, znajdowały się na terenie ośrodka Iwje 
– Juraciszki pod Trabami. Tu kilka dni wcześniej atakowały wycofujące się kolumny 

antypartyzanckich  jednostek  niemiecko  –  białoruskich.  Pod  Bokszyszkami 
rozproszyły kompanię, a w Tranbach rozbiły batalion przeciwnika. Rozkaz udziału w 

operacji „Ostra Brama” otrzymały 3 VII 1944 r. i wykonały go, pospiesznie maszerując 
pod Wilno. Po drodze rozbrajały napotykane mniejsze grupki Niemców. 

W  tym  samym  dniu  rozkaz  dotarł  do  II  i  V  batalionu  77  pp  AK,  znajdujących  się 
najbliżej  Wilna,  w  rejonie  Werenowa  i  Ejszyszek.  II  batalion  szedł  na  Wilno  przez 
Puszczę  Rudnicką.  Podczas  marszu  wykonał  kilka  akcji,  m.in.  jego  pododdział 

prowadząc rozpoznanie w kierunku Białej Waki wziął do niewoli pluton Wehrmachtu. 
W przeddzień ataku na Wilno batalion znalazł się w bezpośredniej bliskości miasta, 

na południowy – zachód od niego. 

Ponieważ  nowomianowany  dowódca  V  batalionu  kpt.  „Bustromiak”  kilka  godzin 

wcześniej wyruszył w kierunku Lidy dla załatwienia spraw organizacyjnych Oddziału 
II  zabierając  ze  sobą  pierwszą  kompanię,  batalion  poszedł  na  Wilno  w  osłabionym 
składzie  pod  dowództwem  kpt.  J.  Bobina  „Kaliny”.  6  lipca  osiągnął  skraj 

podwileńskiej  wsi  Góry.  Po  drodze  ostrzelał  niemiecką  kolumnę  samochodową  pod 
Rukojniami, zaś 6 lipca miała potyczkę z niemiecką kolumnę taborową. 

Dowódca  VII  batalionu,  rozlokowanego  w  pow.  szczuczyńskim,  otrzymał  rozkaz 
udziału  w  operacji  wileńskiej  4  VII  1944  r.  Miał  do  pokonania  trasę  125  km.  Ppor. 

„Ostoja” miał pełną świadomość, że nie zdoła na czas wykonać go, nie miał też serca 
do tej operacji. Szansę na wykonanie rozkazu zmniejszyło jeszcze poświęcenie całego 
dnia na przygotowania do wymarszu. Batalion wyruszył dopiero 5 VII 1944 r. Szosę 

Ejszyszki  –  Wilno  pokonał  wykonując  oddziałem  wydzielonym  uderzenie  na 
niemiecką  kolumnę  samochodową,  co  zablokowało  okresowo  ruch  na  tym  szlaku  i 
pozwoliło na sforsowanie go przez batalion kilka kilometrów dalej. Po dwóch dniach 

osiągnął skraj Puszczy Rudnickiej w rejonie Posolczy. 

background image

 

 

Dla  żołnierzy  IV  batalionu  77  pp  AK  ppor.  Czesława  Zajączkowskiego  „Ragnera” 
wykonanie rozkazu udziału w operacji wileńskiej wymagało poświęcenia graniczącego 
z  utratą  instynktu  samozachowawczego.  Jednostka  ta  od  przeszło  roku  walczyła  z 

partyzantką sowiecką, broniąc przed nią linii Niemna. Pomimo to rozkaz, który dotarł 
do  batalionu  4  lub  5  lipca  -  został  wykonany.  „Ragnerowcy”,  kwaterujący  nad 
Niemnem na południe od Lidy, mieli do pokonania około 120 km w linii prostej, a w 

rzeczywistości  160-170  km.  Po  drodze,  pomiędzy  Żyrmunami  i  Bastunami  –  po 
zetknięciu się z czołówkami sowieckimi - nastąpiła „wymiana” dowództwa. „Ragner” i 

dowódcy  kompanii  ze  względów  na  bezpieczeństwo  zostali  ukryci  wśród  żołnierzy, 
komendę  batalionu  objął  por.  Mieczysław  Szczerski  „Szczerbic”.  W  czasie  marszu 
stoczono  kilka  walk  z  Niemcami.  Na  szosie  Lida  –  Grodno  zaatakowano  kolumnę 

samochodową,  niszcząc  cztery  pojazdy,  w  kolejnej  akcji  rozbito  jednostkę  wojskową 
która  zatrzymała  się  na  postój  w  majątku  Żyrmuny.  Rozbrojono  też  jednostkę 
własowską  pod  Śliżunami.  Po  zetknięciu  się  z  jednostkami  Armii  Czerwonej 

przekazano  im  blisko  150  jeńców.  Do  spotkania  doszło  na  terenach  leżących  na 
północ  od  Lidy.  Dowództwo  sowieckie  skierowało  IV  batalion  nie  pod  Wilno,  gdzie 

dążył, lecz na wschód – do Lipniszek, gdzie został skoszarowany. Dopiero nocą 11 VII 
1944  r.  por.  „Szczerbic”  zmyliwszy  czujność  Rosjan  zdołał  wyprowadzić  większość 
podkomendnych  z  miasteczka  i  poprowadzić  ich  pod  Wilno.  Dotarł  tam  jednak 

dopiero 16 VII 1944 r. 

VIII batalion 77 pp AK – „Bohdanka” początkowo nie był przeznaczony do udziału w 

akcji wileńskiej. Miał inne zadanie, polegające na ochronie przeprawy przez Niemen 
w  Dokudowie.  Skąd  taka  potrzebaω  Liczono,  iż  oddziały  AK  zmobilizowane  w 

obwodach  Baranowicze,  Nieśwież  i  Słonim  powinny  mieć  możliwość  dołączenia  do 
głównych  sił  okręgu.  Jednak  ostatecznie  i  „Bohdanka”  otrzymał  rozkaz  do  akcji 
wileńskiej.  Nastąpiło  to  wieczorem  4  VII,  po  zwycięskiej  bitwie  stoczonej  w  rejonie 

przeprawy  z  jednostką  Wehrmachtu.  Broniono  się  z  pozycji  umocnionych  dwoma 
ziemno – drzewnymi bunkrami, w końcowej fazie walki oddziały AK użyły zdobytego 
dwa  dni  wcześniej  samochodu  pancernego.  Na  zmianę  koncepcji  użycia  „Bohdanki” 

mogła  wpłynąć  opinia  „Kotwicza”,  który  stwierdzał,  że  „byłoby  przestępstwem” 
niewykorzystanie tej świetnej jednostki w akcji wileńskiej. Jednocześnie wiadomo już 

było, że oddziały obwodów Baranowicze i Nieśwież będą akcję „Burza” wykonywały na 
swoim  macierzystym  terenie,  ochranianie  więc  przeprawy  pod  Dokudowem  nie 
wydawało się już konieczne. 5 VII 1944 r. „Bohdanka” wyruszyła z Dokudowa, lecz o 

dotarciu  pod  Wilno  w  dwa  dni  nie  mogło  być  nawet  mowy.  Pokonując  ogromne 
trudności  i  przemykając  się  pomiędzy  jednostkami  niemieckimi  i  sowieckimi 
„Bohdanka” dotarła pod Wilno już po wygaśnięciu walk o miasto. 

Pod wpływem „Kotwicza” zdecydowano, że do akcji wileńskiej rzucone zostanie także 

Zgrupowanie Stołpeckie, dowodzone przez por. A. Pilcha „Górę”, „Dolinę”, odcięte od 
głównych  sił  Okręgu  olbrzymim  masywem  Puszczy  Nalibockiej,  opanowanym  przez 
partyzantkę  sowiecką.  Zgrupowanie  „Góry”  znajdowało  się  aż  pod  starą  granicą,  na 

południe od Iwieńca. Liczyło łącznie około 800 ludzi (był to I/78 pp AK i dywizjonu 
27  p.uł.  AK).  Dotychczas  zgrupowanie  było  nastawione  na  ochronę  ludności  przed 
terrorem  czerwonej  partyzantki,  a  w  perspektywie  miało  też  wydzielonym 

pododdziałem  uderzyć  na  niemiecki  obóz  koncentracyjny  w  Kołdyczewie  i  uwolnić 
więźniów.  Ponieważ  na  odprawie  dowódców  jednostek  partyzanckich  w  dniu  17  VI 

1943 r. reprezentujący Zgrupowanie por. F. Rybka „Kula” ocenił, iż nie zdoła ono we 
własnym  zakresie  dołączyć  do  głównych  sił  Okręgu  przeznaczonych  do  udziału  w 
operacji  wileńskiej,  mjr  „Kotwicz”  postanowił  przyjść  mu  z  pomocą.  Osobiście 

background image

 

 

zamierzał  przedrzeć  się  na  teren  obwodu  Stołpce  i  wyprowadzić  stamtąd  oddziały 
ppor.  „Góry”.  Miejsce  spotkania  obu  jednostek  wyznaczył  niezbyt  precyzyjnie  „pod 
Wołożynem”  na  dzień  10  VII  1944  r.  W  celu  zrealizowania  swego  zamiaru  mjr 

„Kotwicz”  zmontował  improwizowany  batalion  „Bagatelka”  w  sile  ponad  400 
żołnierzy,  z  którym  23  VI  1944  r.  wyruszył  z  Dokudowa  nad  Niemnem  na  wschód. 
Niestety  po  drodze  „Kotwicz”  uwikłał  się  w  walki  z  Niemcami  pod  Dyndyliszkami  i 

Kwiatkowcami,  przy  czym  został  ranny  w  rękę  (amputowano  mu  ją  w  szpitalu 
polowym  Wileńskiego  Okręgu  AK).  Nie  tylko,  że  nie  zrealizował  swego  zamysłu 

wyprowadzenia  oddziałów  stołpeckich  zza  Puszczy  Nalibockiej,  ale  sam  –  będąc 
głównym  reżyserem  akcji  wileńskiej  -  został  wyeliminowany  z  jej  realizacji.  Jak  się 
wkrótce  okazało,  z  jak  najfatalniejszym  dla  jej  przebiegu  skutkiem.  Por.  „Góra”  nie 

doczekawszy  się  zapowiadanego  mjr.  „Kotwicza”  i  nie  mając  aktualnych  rozkazów  z 
Komendy Okręgu, zdecydował się dołączyć do swego bezpośredniego przełożonego – 
inspektora  baranowickiego  kpt.  Józefa  Wierzbickiego  „Józefa”.  Po  rozbrojeniu  30 

czerwca 1944 r. załogi policyjnej w Rakowie (pow. Mołodeczno) oraz zmobilizowaniu 
żołnierzy  tamtejszej  placówki  AK,  1  lipca  1944  r.  ruszył  całością  sił  za  Niemen  w 

Nieświeskie,  a  następnie  Baranowickie,  gdzie  miał  nadzieje  nawiązać  kontakt  z  kpt. 
„Józefem”.  Pod  Połoneczką  stoczył  walkę  z  jednostką  Ostlegionu.  W  ciągu  dwóch 
kolejnych dni nie zdołał nawiązać łączności z kpt. „Józefem”. Zagrożony ogarnięciem 

przez szybko zbliżający się front, por. „Góra” szybko poszedł na zachód i 3 VII 1944 r. 
był  już  pod  Słonimiem.  Dopiero  tutaj  dogonił  go  łącznik  kpt.  „Józefa”,  przywożąc 
rozkaz  datowany  na  2  lipca,  wyznaczający  szczegółowe  zadania  w  „Burzy”  dla 

poszczególnych  pododdziałów.  W  związku  z zajęciem  powiatu  nieświeskiego  i  części 
powiatu  baranowickiego  przez  Armię  Czerwoną  rozkaz  ten  był  jednak  spóźniony  i 

niemożliwy do wykonania. W tej sytuacji „Góra” zdecydował się kontynuować marsz 
na  zachód,  mając  przeświadczenie,  że  pod  Warszawą  rozstrzygną  się  losy  Polski  i 
Armii  Krajowej.  Przez  teren  województwa  białostockiego  i  Warszawskiego  dotarł  w 

końcu lipca do Puszczy Kampinoskiej pod Warszawą. 

W  efekcie,  mimo  iż  wszystkie  oddziały  starały  się  otrzymany  „rozkaz  marszu  na 

„Wilno”  wykonać,  pod  miastem  w  dniu  6  VII  1944  r.  znalazła  się  tylko  część  sił 
Okręgu „Nów”. Były to I, II, III, V i VI bataliony 77 pp AK. Batalion II por. „Krysi” nie 

otrzymał jednak żadnych konkretnych rozkazów, dlatego też nie uczestniczył w ataku 
na  miasto.  Na  odcinku  południowo  –  zachodnim  sytuacja  taka  nie  była  żadnym 
wyjątkiem - trzy brygady: 6 i 7 oraz brygada „Gozdawy” nie wzięły udziału w operacji 

(dwie pierwsze dostały rozkazy, ale nie były w stanie ich wykonać (ω), do „Gozdawy” 
rozkazy  nie  dotarły.  Po  pierwszych  próbach  rozbrajania  oddziałów  wileńskich  przez 
Rosjan  batalion  por.  „Krysi”  okresowo  wycofał  się  nawet  na  południowy  zachód  od 

miasta.  

Ostatecznie w ataku nocą 6/7 VII 1944 r. brały udział cztery bataliony nowogródzkie 
–  I,  III,  V  i  VI/77  pp  AK,  a  także  kilka  mniejszych  pododdziałów  (min.  jeden  z 
plutonów  IV  batalionu),  liczące  łącznie  około  1.900  partyzantów  nowogródzkich  (tj. 

około  47  %  sił  użytych  do  ataku  z  zewnątrz).  Wspomniane  cztery  bataliony  zostały 
przydzielone  do  sformowanych  naprędce  improwizowanych  zgrupowań  mjr. 
„Pohoreckiego” i „Jaremy”. III/77 pp AK (UBK) nacierał na odcinku wsi Góry, gdzie 

zlokalizowany  był  jeden  z  niemieckich  węzłów  obrony  Wilna,  a  także  szereg 
przypadkowych  jednostek,  które  zatrzymały  się  tam  na  noc  (m.in.  szkoła  psów 

policyjnych SS i kolaboranckie pododdziały rosyjskojęzyczne). Po zaciętej całonocnej 
walce  wieś  Góry  została  zdobyta  przez  UBK.  Główny  bunkier  niemiecki,  na  którym 
załamywały  się  polskie  ataki,  padł  dopiero  po  oddaniu  kilku  celnych  strzałów  ze 

background image

 

 

zdobycznego  działka  ppanc.  I  i  VI  bataliony  77  pp  AK  nacierały  na  odcinku 
przedmieścia  Hrybiszki  w  kierunku  na  Rossę.  Przełamały  pierwszą  linie  niemieckiej 
obrony, zaś pododdziały I batalionu zdobyły nawet jeden z bunkrów. V batalion idący 

w drugim rzucie, nieco z zachodniego boku natarcia UBK wszedł do akcji rankiem 7 
VII  1944  r.  Jednak  wobec  wejścia  do  akcji  niemieckiego  lotnictwa  i  pociągu 
roboczego,  a  także  wobec  ogólnego  załamania  się  polskiego  natarcia,  podobnie  jak 

inne oddziały AK otrzymał rozkaz odwrotu. 

Bataliony  nowogródzkie,  podobnie  jak  oddziały  Okręgu  Wilno,  wycofały  się 
ostrzeliwane  przez  niemiecką  artylerię  i  atakowane  przez  lotnictwo.  Poniosły  dalsze 
wysokie  straty,  trudne  do  precyzyjnego  określenia  straty.  Największe,  sięgające  40 

zabitych, miał III batalion 77 pp AK (UBK). Bataliony I i VI straciły po co najmniej 
kilkunastu poległych każdy (starty VI batalionu mogły być nawet większe – było wielu 
zaginionych  i  poległych,  których  nie  zdołano  zabrać  ze  sobą).  Straty  V  batalionu 

poniesione podczas odwrotu były stosunkowo nieznaczne. Ogółem operacja wileńska 
kosztowała  bataliony  nowogródzkie  około  100  poległych  (w  tym  dwóch  dowódców 

kompanii  i  co  najmniej  czterech  dowódców  plutonów),  nie  licząc  kilkakrotnie 
większej liczby rannych. 

Nasuwają się pewne uwagi natury ogólnej w związku z rzuceniem do akcji wileńskiej 
batalionów  nowogródzkich.  Przede  wszystkim  rozkaz  przyspieszający  termin  akcji 
dotarł do nich zbyt późno. Fakt ten przesądził o niemożliwości przybycia na dzień 6 

VII  1944  r.  pod  Wilno  znacznej  części  oddziałów  nowogródzkich.  Na  czas  zdołały 
dotrzeć  te  bataliony,  do  których  rozkaz  o  udziale  w  akcji  wileńskiej  dotarł 

najwcześniej – już 3 lipca, i które miały najkrótszą drogę do przebycia. Niestety, nie 
wszystkie  oddziały,  które  dotarły  na  czas  pod  Wilno,  zostały  odpowiednio 
wykorzystane przez dowództwo operacji (np. świetna jednostka jaką był II/77 pp AK 

nie  uczestniczył  w  ataku,  bo  po  prostu  nie  dostał  żadnego  konkretnego  rozkazu). 
Natomiast  te  oddziały,  które  były  znacznie  oddalone  i  rozkaz  otrzymały  z 
opóźnieniem,  nie  mogły  go  terminowe  wykonać.  Jednak  wszystkie  oddziały 

nowogródzkie do których dotarł rozkaz, podjęły marsz na Wilno, przybywając tam z 
kilkudniowym opóźnieniem. 

Improwizowany charakter operacji jest widoczny  zwłaszcza wyraźnie na tle sposobu 
użycia  oddziałów  nowogródzkich.  Atakowały  one  miasto  frontalnie,  jak  regularne 

wojsko, wprost z długiego marszu. Warto tu wspomnieć, że w czasie nocnego boju o 
bunkry we wsi Góry, dowódca 1 kompanii III/77 pp AK (UBK) ppor. S. Karolkiewicz 
„Szczęsny”  wysunął  propozycję  pozostawienia  niezdobytych  punktów  niemieckiego 

oporu  i  przenikanie  mniejszymi  pododdziałami  (pluton,  kompania  -  do  miasta). 
Koncepcja  ta  nie  została  jednak  zaakceptowana  przez  dowództwo  tego  odcinka 

natarcia.  Z  relacji  żołnierzy  i  dowódców  pododdziałów  wynika,  że  oddziały 
nowogródzkie nie otrzymały aktualnego rozpoznania wywiadowczego, przewodników 
i  należytej  łączności  –  a  przecież  przyszło  im  działać  w  nieznanym  sobie  terenie. 

Ponieważ  koncepcja  operacji  wyklarowała  się  dosłownie  w  ostatniej  chwili,  w 
oddziałach  nowogródzkich  nie  prowadzono  szkolenia  z  zakresu  walk  w  mieście.  Na 
niedopracowaniu  szczegółów  realizacji  operacji  wileńskiej  niewątpliwie  negatywnie 

odbiła  się  nieobecność  jej  inicjatora,  mjr  „Kotwicza”.  Ten  oficer  o  wybitnej 
osobowości,  posiadał  bardzo  pozytywny  wpływ  na  kadrę  i  żołnierzy.  Niewątpliwie 

zadbałby  też  o  dopracowanie  takich  szczegółów  jak  chociażby  zorganizowanie 
należytej  łączności  z  oddziałami  nowogródzkimi,  jakie  dotarły  pod  Wilno.  Pomimo 
tych  wszystkich  mankamentów,  oddziały  nowogródzkie  spełniły,  na  miarę  swych 

background image

 

 

możliwości, postawione przed nimi zadania. Warto zwrócić uwagę, iż Okręgom Wilno 
i  Nowogródek,  które  w  1942,  i  nawet  jeszcze  w  1943  uznawano  ze  względu  na  stan 
organizacyjny za niekwalifikujące się do realizacji zadań powstańczych, ostatecznie w 

1944 r. przeprowadziły największą poza Powstaniem Warszawskim operację zbrojną 
AK w ramach „Burzy”. 

Co  było  dalej.  Oddziały  nowogródzkie,  odcięte  od  Wilna  przez  regularne  jednostki 
Armii  Czerwonej  które  w  międzyczasie  weszły  do  boju,  nie  uczestniczyły  już  w 

dalszych  walkach  o  miasto.  Ppłk.  „Wilk”  wydał  rozkaz  ściągnięcia  pod  Wilno  na 
koncentracje w rejonie Wołkorabiszek wszystkich batalionów nowogródzkich. Rozkaz 
ten  dotarł  nawet  do  tych  jednostek,  które  zdołały  znacznie  oddalić  się  od  miasta. 

Łącznie  17  lipca  1944  r.  pod  Wilnem  znajdowało  się  około  5.500  żołnierzy  Okręgu 
„Nów”.  Nowogródzkie  oddziały  AK  ściągnięte  pod  Wilno  podzieliły  losy  oddziałów 
wileńskich,  zdeterminowane  decyzjami  władz  sowieckich  realizowanymi  od  17  VII 

1944 r. Większość dowódców oddziałów nowogródzkich znając sowietów i nie mając 
do nich zaufania, świadomie uchyliła się od udziału w odprawie w Boguszach. Dzięki 

temu  mogli  wraz  w  „Kotwiczem”  szybkim  nocnym  marszem  poprowadzić  swe 
oddziały do Puszczy Rudnickiej. Jedynie IV batalion został rozbrojony już nocą 17/18 
VII,  podczas  nieudanej  próby  odskoku  spod  Wołkorabiszek.  W  Puszczy  Rudnickiej 

miała miejsce słynna narada, podczas której większość kadry opowiedziała się za nie 
podejmowaniem  otwartej  walki  z  Rosjanami.  Bataliony  zostały  rozformowane,  a  ich 
żołnierze  zwolnieni  do  domów.  Wyznaczeni  oficerowie  poprowadzili  chętnych  na 

punkt zborny w Gudełkach, skąd trafili do obozu w Miednikach. Trudno powiedzieć, 
ilu  nowogródzkich  akowców  znajdowało  się  wśród  więźniów.  Zapewne  stanowili 

sporą  część  spośród  zgromadzonych  tam  ponad  6.000  osób,  jako  że  pochodzili  z 
odległych  miejscowości  i  mieli  znacznie  trudniejszy  odskok  niż  miejscowi  żołnierze 
wileńscy.  Szereg  pododdziałów  podjęło  jednak  próbę  zorganizowanego  odskoku  na 

swój  macierzysty  teren.  M.in.  w  kilka  tygodni  później  nowy  komendant  okręgu 
udzielił pochwały żołnierzom VI batalionu, którzy nie stawili się na punkcie zbornym 
w Gudełkach, nie poszli w rozsypkę, ale w zwartych grupach usiłowali powrócić pod 

Iwje i Juraciszki. 

Akcję „Burza” wykonywały też oddziały Nowogródzkiego Okręgu AK zmobilizowane w 
powiatach  leżących  na  południowym  brzegu  Niemna.  Pierwszy  działania  rozpoczął 
Ośrodek  Nieśwież  –  „Strażnica”.  Na  terenie  gminy  Zaostrowiecze  zmobilizowani 

żołnierze  AK  atakowali  wycofujące  się  mniejsze  grupy  Niemców,  zdobywając  duże 
ilości  broni.  Następnie,  sformowani  w  kompanię  pod  dowództwem  ppor.  „Pociska” 
wkroczyli  do  Klecka.  Tutaj  zostali  rozbrojeni  przez  Armię  Czerwoną.  Żołnierze 

kompanii  terenowej  Nieśwież,  dowodzonej  osobiście  przez  komendanta  Ośrodka 
„Strażnica” por. St. Wintera „Stanleya”, zbierali się w Albie pod Kleckiem. Jednostkla 

ta  wykonała  zadania  „burzowe”  w  ograniczonym  zakresie.  Wobec  informacji  o 
rozbrajaniu  oddziałów  AK  przez  Sowietów,  por.  „Stanley”  rozformował  kompanię  i 
chcąc uniknąć aresztowania lub wcielenia do Armii Czerwonej, zdecydował się, wraz z 

wieloma podkomendnymi, na wstąpienie do Armii Berlinga. 

W Ośrodku Baranowicze – „Puszcza” koncentracja zarządzona przez inspektora kpt. 

J.  Wierzbickiego  „Józefa”  rozpoczęła  się  3  VII  1944  r.  w  majątku  Koźlakiewicze  (na 
płn. – zach. od Baranowicz). Łącznie stawiło się tu około 300 uzbrojonych żołnierzy 

AK.  Na  czele  tego  oddziału  kpt.  „Józef”  zaatakował  jednostki  niemieckie  wycofujące 
się  szosą  Stołowicze  –  Słonim.  Bezpośrednio  po  stoczonej  kilkugodzinnej  walce 
oddział AK zetknął się z nadchodzącymi wojskami sowieckimi. Dowództwo sowieckie 

background image

 

 

wyrażało  uznanie  dla  „polskich  partyzantów”,  jednak  nie  zezwoliło  na  wkroczenie 
oddziału  „Józefa”  do  Baranowicz.  Skierowało  go  do  Nowej  Myszy.  Miejscowość  ta 
stała  się  punktem  zbornym  dla  wszystkich  oddziałów  AK  Inspektoratu 

Baranowickiego.  Stawił  się  tu  pluton  placówki  Nowa  Mysz,  pluton  placówki 
Lachowicze, a także oddział z Ośrodka „Hart” przyprowadzony przez ppor. cz. w. K. 
Ogińskiego  „Wrzosa”,  liczący  blisko  80  żołnierzy.  Ta  ostatnia  grupa,  zmobilizowana 

na  terenie  gmin  Niedźwiedzica  i  Hancewicze  wykonywała  akcję  „Burza”  na 
pograniczu z Polesiem. M.in. atakowała mniejsze grupki wycofujących się Niemców i 

rozbroiła oddział wojska węgierskiego, a 6 VII 1944 r. odparta atak interweniujących 
Niemców  (przy  czym  poniesiono  straty  w  ludziach).  Około  15  VII  1944  r.  Oddział 
„Hartu” otrzymał rozkaz dołączenia na koncentrację w Nowej Myszy i szybko wykonał 

go.  Liczba  akowców  zgromadzonych  w  Nowej  Myszy  jest  trudna  do  określenia, 
zwłaszcza,  że  oprócz  zwartych  oddziałów  stawiali  się  tu  liczni  pojedynczy  ochotnicy, 
tak  Polacy  jak  i  Białorusini,  chcący  służyć  w  Wojsku  Polskim,  a  nie  w  Armii 

Czerwonej, do której właśnie władze sowieckie ogłosiły mobilizację. Z całą pewnością 
zebrało  się  tu  nie  mniej  niż  500  akowców  (niektóre  relacje  mówią  nawet  o  2.000 

ludzi). Kpt. „Józef” prowadził rozmowy z sowietami w Baranowiczach. Z kolejnej tury 
rozmów nie wrócił już do oddziałów. Jak się okazało został aresztowany przez NKWD 
i  najprawdopodobniej  zastrzelony  przy  próbie  ucieczki  z  konwoju  do  Mińska 

Białoruskiego.  Żołnierze  pozbawieni  dowództwa,  otoczeni  przez  jednostki  WW 
NKWD  zostali  rozbrojeni,  załadowani  do  odrutowanych  wagonów  i  wywiezieni  do 
obozu w Ałabinie na Uralu.  

Nie  był  to  jednak  koniec  udziału  nowogródzkich  oddziałów  AK  w  „Burzy”. 

Zgrupowanie  Stołpeckie,  dowodzone  przez  por.  Adolfa  Pilcha  ,  pokonując  ogromne 
trudności zdołało przemaszerować pod Warszawę. Po przejściu Wisły znalazło się w 
Puszczy  Kampinoskiej.  Tu  zostało  podporządkowane  dowódcy  VIII  rejonu  Obwodu 

Warszawa  –  powiat  krypt.  „Obroża”,  kpt.  Józefowi  Krzyczkowskiemu  „Szymonowi”. 
Stołpeckie oddziały „Doliny” odegrały zasadniczą rolę w powstańczych działaniach AK 
na  terenie  Puszczy  Kampinoskiej.  Uczestniczyły  w  walkach  na  terenie  Puszczy 

Kampinoskiej (m.in. w wypadzie na Truskaw i Marianów zniszczyły rosyjskojęzyczne 
jednostki SS, „wsławione” zbrodniami na cywilnej ludności Warszawy) oraz w mieście 

(atak  na  lotnisko  bielańskie,  dwukrotne  ataki  na  Dworzec  Gdański,  w  których 
wyginęła  piechota  zgrupowania  stołpeckiego).  29  września  wraz  z  całą  „Grupą 
Kampinos”  zostały  rozbite  w  boju  w  rejonie  wsi  Budy  Zosine.  Następnie  w  mocno 

uszczuplonym składzie przeszły na Kielecczyznę, gdzie dołączyły  do zgrupowania 25 
pp AK.  

 

http://klub-generalagrota.pl/portal/kg/45/49/?poz=2&update=1