Igranie z zemstą 5 8


Część 5




Nawet jeżeli poranne czynności stały się już dla Harry'ego rutyną, wcale nie wydawały się znajome. Wszystko wyglądało inaczej, ponieważ cokolwiek robił, wciąż nachodziły go wspomnienia o tym, co wydarzyło się wczorajszej nocy. Kiedy stał pod prysznicem przypomniał sobie jak palce Snape'a owijały się wokół swojej erekcji. Kiedy mył zęby, myślał o tym, w jaki sposób oczy Snape'a płonęły. Kiedy się ubierał, nie potrafił zapomnieć o niespodziewanym uśmiechu na twarzy Mistrza Eliksirów, gdy mężczyzna dochodził.

Podczas śniadania wcale nie było lepiej. Tak naprawdę, to kiedy opuszczał kuchnię, aby zejść do piwnicy, w ogóle nie pamiętał, aby cokolwiek jadł, chociaż jego żołądek był pełny. Drżącą dłonią zapukał do drzwi.

- Wejść.

Snape stał przy swoim stole do pracy, zachowując się tak, jakby nic szczególnego się nie wydarzyło. Harry przeszedł na swoją stronę pomieszczenia i przez kilka sekund pozwolił sobie myśleć, że być może to wszystko było tylko snem.

Dopóki nie zobaczył czterech zakorkowanych fiolek stojących pośrodku stołu.

- To wynik twojej pracy z poprzedniej nocy. Sądzę, że zdołasz znaleźć dla tego zastosowanie.

Harry ostrożnie przesunął fiolki na bok.

- Tak, sir.

Snape pamiętał. Oczywiście, że pamiętał, ale Harry nie rozumiał, dlaczego traktuje to tak... normalnie.

- Skup się!

Zaskoczony uniósł wzrok. Snape stał po drugiej stronie stołu. Harry nawet nie zdawał sobie sprawy, że gapił się w przestrzeń.

- To lista eliksirów, które będziesz warzył. - Snape położył na stole pomiędzy nimi kawałek pergaminu. - Niektóre z nich przygotowuje się przez kilka godzin, a niektóre kilka tygodni, ale to nie szkodzi, ponieważ masz na to całą resztę wakacji.

Harry podniósł listę i zaczął ją z uwagą czytać. Snape sięgnął za siebie i wyciągnął duże, ciemne, drewniane pudełko, które postawił przed Harrym.

- Stworzysz swój własny, prywatny zestaw eliksirów. Pomocnych eliksirów. Później pokażę ci zaklęcia, które będą chronić pudełko, a więc ty i tylko ty będziesz mógł je otworzyć.

Harry pokiwał głową, nie podnosząc wzroku znad pergaminu. Na liście znajdowało się przynajmniej pięć różnych mikstur leczniczych, maść na oparzenia, eliksir uzupełniający krew, dwie trucizny, o których Harry nigdy wcześniej nie słyszał, Wywar Żywej Śmierci, kilka eliksirów, których kompletnie nie znał, Eliksir Wielosokowy i Veritaserum. Zamrugał i spojrzał na Snape'a.

- Veritaserum? Pozwolisz mi uwarzyć Veritaserum?

Snape westchnął głęboko i przez chwilę nie odzywał się, tak jakby ostrożnie dobierał słowa.

- Potter, wszystkie te mikstury mają specyficzne zastosowanie i mogą pomóc ci podczas wojny. Tak jak powiedziałem, to będzie twój prywatny zestaw i nie podzielisz się nim z nikim. Nawet nie wspomnisz o jego istnieniu. Jestem doskonale świadomy tego, że bardzo łatwo można nadużyć takiego eliksiru jak Veritaserum. Jednakże, jeżeli kiedykolwiek to zrobisz, odpowiesz przede mną osobiście.

W czarnych, wpatrujących się w Harry'ego oczach Snape'a nie było tym razem żaru czy podniecenia. Jedynie zimne wyrachowanie, więc Harry natychmiast skinął głową.

- Dobrze, sir. Będę obchodził się z nimi bardzo ostrożnie.

Snape podważył palcem pokrywkę i otworzył pudełko.

- W środku znajdują się przepisy na uwarzenie każdego eliksiru i wszystkie składniki, których będziesz potrzebował. Niektóre z nich, na przykład ten na Veritaserum, nie są dostępne w żadnej publicznej literaturze, a więc dobrze ich pilnuj, zrozumiano?

Harry skinął głową i zajrzał do pudełka. Był czas, że widok tych wszystkich składników i władzy, które ze sobą niosły, sprawiłby, że byłby niezwykle podniecony i natychmiast obmyśliłby zemstę na kilku konkretnych Ślizgonach. Ale słowa Snape'a wryły mu się głęboko w umysł i teraz rozumiał, że tu nie chodzi o jakieś szkolne kawały, tylko o jego życie.

- To - Snape wskazał na mały kamień w kąciku pudełka - jest bezoar. Jestem przekonany, że pamiętasz, do czego służy.

Harry prychnął i podniósł go.

- Tak. Służy jako antidotum. Nigdy nie zapomnę tej lekcji.

Snape uśmiechnął się krzywo.

- Tak też myślałem. A teraz sugeruję, abyś zaczął od uwarzenia Wywaru Żywej Śmierci, a potem przestudiował resztę instrukcji. Na eliksir maskujący zapach przyjdzie czas później.

- Po prostu nie chcesz, żebym wygrał - powiedział Harry, posyłając mężczyźnie szeroki uśmiech.

- Znasz mnie aż za dobrze. - Snape odwrócił się z szelestem szat. - Bierz się do pracy, Potter.

Na dnie pudełka leżała sterta pergaminów, wszystkie zapełnione notatkami Snape'a, opisującymi składniki i sposób przyrządzania eliksirów. Był tam również delikatny nóż, moździerz i tłuczek oraz kilka drewnianych i żelaznych chochli. Harry wyjął przepisy, a potem przejechał palcami po wszystkich zawierających składniki fiolkach i słoikach, podziwiając je w milczeniu.

- Przestań się obijać!

Harry podskoczył, a pudełko zagrzechotało. Przeszukał instrukcje, aby znaleźć przepis na Wywar Żywej Śmierci, po czym wybrał odpowiednie składniki. Kiedy sięgnął po kociołek, zorientował się, gdzie właśnie stoi.

Dokładnie w tym samym miejscu, w którym wczorajszej nocy stał Snape. W miejscu, w którym Snape zadowalał się, obserwując go.

Próbując wyrzucić ten obraz ze swojego umysłu, Harry odwrócił się i potrącił łokciem jedną z fiolek lubrykantu, która spadła na podłogę.

- Lepiej, żeby to nie był tojad - powiedział Snape, obracając się, by spojrzeć na Harry'ego.

- Nie, sir. To tylko... ee... lubrykant. - Harry sięgnął po różdżkę i sprzątnął bałagan.
- Przepraszam, jestem trochę rozkojarzony. - Poczuł, jak jego policzki płoną i prosił, aby przestały.

Snape obserwował go przez chwilę, po czym uśmiechnął się krzywo.

- Musisz nauczyć się, że jest czas na pracę i czas na rozrywkę, a one rzadko się ze sobą łączą.

Harry zmarszczył brwi i zamyślił się na moment.

- W takim razie, co wydarzyło się wczorajszej nocy?

- Wyjątek.

- Myślałem, że nie robisz wyjątków.

- To źle myślałeś.

Harry prychnął, po czym wyjął nóż i zaczął szatkować płetwy ramory.

- A więc podejrzewam, że mogę użyć Wywaru Żywej Śmierci na kimś, kogo będę musiał obezwładnić. I dlatego muszę go uwarzyć, tak?

- Dokładnie.

- Wiesz, jeżeli możesz odbierać punkty podczas wakacji, równie dobrze możesz je przydzielać. Tak sobie pomyślałem.

- Nie przeginaj, Potter.

Chichocząc Harry zsunął pokrojone kawałki płetwy do kociołka i sprawdził przepis, aby upewnić się, że zrobił to dobrze.

Kontynuowali swoją pracę w milczeniu, chociaż Harry czasami zadawał okazjonalnie pytania dotyczące składników, które przygotowywał. Snape odpowiadał mu zwięźle, nauczycielskim tonem. Po kilku godzinach żołądek powiedział Harry'emu, że już niemal pora obiadowa.

Chłopak stwierdził, że poranek minął dobrze. Snape pamiętał, ale nie traktował go z tego powodu jakoś inaczej. Żadnych oznak szyderstw albo nienawiści. Jedynie profesjonalna i - przynajmniej w wypadku Snape'a - opanowana postawa, którą pokazywał Harry'emu od czasu rozpoczęcia ich letnich zajęć.

- Twój eliksir musi gotować się na wolnym ogniu przez kilka godzin - powiedział Snape, zmniejszając machnięciem różdżki ogień pod własnym kociołkiem. - Sugeruję, abyśmy zrobili sobie teraz przerwę, a później będziemy kontynuować twoje lekcje zaklęć.

Harry skinął głową i poszedł za mężczyzną do kuchni. Zjedli obiad szybko i w milczeniu. Snape, praktyczny jak zawsze, nie tracił czasu i przygotował talerz kanapek, a Harry zrobił herbatę. Usiedli naprzeciw siebie i zjedli w milczeniu. Kiedy Harry wypił resztkę herbaty, chciał po prostu posiedzieć przez dziesięć minut, ale Snape wstał.

Ich następnym przystankiem była biblioteka. Harry chciał wziąć "Psotny przewodnik po magicznych sztuczkach", ale Mistrz Eliksirów powstrzymał go ruchem ręki.

- Nie mamy czasu na materiał z pierwszego roku, Potter. Poćwiczysz Zaklęcie Nocnych Oczu. - Snape sięgnął po różdżkę, zasłonił wszystkie okna jednym machnięciem, a następnie skierował ją na swoją twarz. - Umieść czubek różdżki na grzbiecie swojego nosa i wypowiedz stanowczo: Nocturnus Aspectus.

Harry zrobił to, co polecił mu Snape, który w tym czasie rzucił Nox. Pokój pogrążył się w ciemności i w pierwszej chwili Harry pomyślał, że zrobił coś nieprawidłowo. Dopóki w polu jego widzenia nie zaczęły pojawiać się niewyraźne, czarno-białe kształty, otoczone niesamowitym, zielonym blaskiem. Widział stół, krzesła, swoje własne wyciągnięte ramię, kiedy odnajdował drogę przez pomieszczenie, i stojącego z boku i obserwującego go w milczeniu Snape'a.

- Działa - powiedział Harry, mrugając oczami, kiedy spoglądał na otaczające go przedmioty, równocześnie znajome i obce. - To trochę dziwaczne.

- Przywykniesz. Ile palców trzymam w górze, Potter?

Harry spojrzał na Snape'a i zobaczył, że mężczyzna ma dłonie zwinięte w pieści i ramiona skrzyżowane na piersi.

- Żadnego. Ale widzę za to twój uśmieszek.

Uśmieszek Snape'a niemal zmienił się w uśmiech, ale mężczyzna w ostatecznej chwili odwrócił głowę.

- Wystarczy. Zakończ czar.

Kilka zaklęć później wszystko powróciło do normalności, a Harry dopisał zaklęcie Nocnych Oczu do listy, zanim Snape zdążył przypomnieć mu o robieniu notatek.

- Powinieneś także opanować kilka klątw, które pomogą ci obezwładnić wroga.

- Klątw? - Harry zacisnął palce na różdżce, przypominając sobie te okropieństwa z książki, do której przeczytania Snape go zmusił.

- Dlaczego nie mogę po prostu rzucić zaklęcia oszałamiającego, jeżeli chcę kogoś wyeliminować?

- Ponieważ, ty nieuważny dzieciaku, każdy może je przerwać - warknął Snape, spoglądając na Harry'ego. - A te klątwy mogą być przerwane jedynie przez tego, kto je rzucił. Jeżeli tego nie zrobi, utrzymają się w najlepszym wypadku przez całą dobę.

- Acha. - Harry starał się nie wyglądać na zbyt przygaszonego. - Nie wiedziałem.

- Nie spodziewałem się, że będziesz wiedział. A teraz uważaj. - Snape skierował różdżkę na stojącą na stole wazę chińską i transmutował ją w kurczaka. - Zaczniemy od Klątwy Oślepiającej. Jej inkantacja to: Occaecare.

- A co ona robi? - zapytał Harry, wciąż nie będąc pewnym, czy chce poznać jakąkolwiek z tych klątw.

- Naprawdę jesteś takim ignorantem, czy po prostu chcesz mnie zdenerwować? - Snape złapał Harry'ego za ramię i popchnął go w stronę kurczaka, który patrzył na nich obu szeroko otwartymi oczami. - Oślepia kogoś, ty idioto. Rzuć ją!

Harry uniósł różdżkę i wypowiedział cicho:

- Occaecare.

Z jego różdżki wystrzelił nikły żółty promień i na kilka chwil otoczył głowę kurczaka, po czym jego oczy przybrały dziwny, jasnobłękitny kolor.

Snape westchnął.

- Zbyt słabo, ale będziesz miał później czas, żeby poćwiczyć. Aby zakończyć wystarczy proste Finite Incantatem, ale pamiętaj, że tylko ty możesz to zrobić. A teraz, aby rzucić Klątwę Paraliżującą, musisz wypowiedzieć: Torustitum.

Harry zagryzł wargę i skierował różdżkę w stronę na pół oślepionego kurczaka.

- Torustitum!

Kurczak przewrócił się na bok i jedynie jego głowa i jedna noga drgały lekko, kiedy próbował wstać ponownie.

- Znowu zbyt słabo - powiedział Snape, ale w jego głosie brzmiała satysfakcja, że Harry'emu udało się już za pierwszym razem. - Nie, żebym spodziewał się, iż zrozumiesz subtelność rzucania tych zaklęć. Jeżeli zostanie to zrobione poprawnie, sparaliżuje twojego przeciwnika od szyi w dół.

Harry zmarszczył brwi. To brzmiało znajomo.

- Czy to właśnie rzucałeś na mnie podczas naszych lekcji obrony?

- Wyglądasz na zaskoczonego. Której części "możemy używać każdej magii jakiej chcemy" nie zrozumiałeś?

Harry machnął ręką w stronę kurczaka.

- Najwyraźniej tej części.

- A wiec teraz już wiesz. - Snape przysiadł na stole. - Najpierw je zanotuj, a później będziesz ćwiczył te klątwy tak długo, dopóki się ich nie nauczysz.

Patrząc na biednego, sparaliżowanego kurczaka, Harry miał ochotę przetestować zaklęcia na Snapie. Ale im dłużej o tym myślał, tym bardziej dochodził do wniosku, że mogą jednak przydać się w bitwie. A więc zignorował mężczyznę i zaczął je ćwiczyć, jak przystało na grzecznego chłopca, którym Snape chciał, aby był.


***

Kiedy nadeszła pora kolacji, był wykończony. Snape opuścił bibliotekę godzinę temu, aby przygotować posiłek, a Harry kontynuował ćwiczenia, dopóki nie udało mu się w końcu rzucić klątw poprawnie. A teraz był głodny i zmęczony, chciał jedynie władować w siebie trochę jedzenia, a później wpełznąć do łóżka i spać aż do rana. Ale wiedział, że Mistrz Eliksirów miał jeszcze w planach lekcje oklumencji i sesję obrony.

Harry transmutował kurczaka, który na szczęście nie wyglądał, jakby doznał jakichś wielkich cierpień, z powrotem w wazę. Z przyjemnością zauważył, że zamiast zielono-niebieskich, miała teraz jasne, gryfońskie barwy.

Tłumiąc kilka ziewnięć, Harry zszedł do kuchni, gdzie Snape przygotował dwa talerze z gulaszem. Zastanowił się, czy to jedyna rzecz, którą mężczyzna potrafi ugotować, ale nie śmiał o to zapytać. Nie miał siły, aby werbalnie boksować się ze Snape'em.

Zjedli w znajomym już i raczej przyjemnym milczeniu. Kiedy Harry odłożył sztućce, Snape odchrząknął.

- Czas na twoją lekcję oklumencji.

Harry westchnął.

- Czy nie moglibyśmy po prostu odpocząć przez pół godziny, albo coś w tym stylu, sir? Jestem naprawdę zmęczony.

- Spodziewałem się tego, po całym popołudniu spędzonym na rzucaniu tych klątw. Ale Czarny Pan nie będzie przejmował się tym, czy jesteś zmęczony, czy nie, kiedy będzie próbował wedrzeć się do twojego umysłu.

- Tak, rozumiem.

- Możemy jednak skrócić nieco lekcję i odbyć ją tutaj. I aby oszczędzić twoją energie, sugeruję, abyś skupił się na oklumencji, a nie próbował drażnić mnie zaczepkami. - Snape wyciągnął różdżkę i obserwując Harry'ego, odchylił się na krześle.

- Nie mam ci do pokazania niczego, czego już byś nie widział - odparł Harry, uśmiechając się szeroko i również sięgając po różdżkę.

- Co? Żadnych łazienkowych sztuczek tym razem? Nie potrafię sobie wyobrazić, jak jesteś w stanie radzić sobie z tymi wszystkimi buzującymi hormonami. - Uśmiech Snape'a stał się kuszący, obiecujący i Harry zarumienił się, po czym szybko spuścił wzrok.

- Po prostu miejmy to już z głowy, dobrze?

- Jak sobie życzysz. Gotowy?

Harry skinął głową i natychmiast został uderzony wdzierającą się w niego mocą Snape'a. Nawet jeżeli był zmęczony i wydawało mu się, że nie da rady zbyt długo go powstrzymać, udało mu się skoncentrować i blokować mężczyznę przez jakiś czas. Może to, że nie musiał martwić się pokazywaniem Snape'owi wspomnienia, miało pozytywny wpływ na jego zdolności.

Snape pchnął mocniej, a Harry utrzymywał swój umysł pusty, utrzymywał wspomnienia daleko poza zasięgiem mężczyzny, dopóki Mistrz Eliksirów nie wycofał się w końcu i nie przerwał połączenia.

Drżącą dłonią Harry opuścił różdżkę i spojrzał na Snape'a.

- Robię postępy, prawda? Nie zaszkodziłoby ci, gdybyś mi to powiedział.

- To byłoby po prostu oznajmienie czegoś oczywistego - powiedział Snape, stukając różdżką w swoją dłoń. - Gdybyś do tej pory nie zrobił żadnych postępów, to naprawdę byłbyś najgłupszym dzieckiem, które kiedykolwiek uczęszczało do Hogwartu, a obaj wiemy, że nie jesteś.

- Wiemy? - zapytał Harry sączącym się od sarkazmu tonem.

- Tak, obaj wiemy, że ten wątpliwy zaszczyt przypada Longbottomowi.

Harry zacisnął zęby i spojrzał na Snape'a zmrużonymi oczami.

- Neville nie jest głupi. Jest całkiem dobry w Zielarstwie.

- Jestem pewien, że chłopak doskonale radzi sobie z brudzeniem swoich rąk podczas zabawy z roślinami, ale nie ma pojęcia o prawdziwej magii. - Oczy Snape'a także się zwęziły.

- Nie będę się z tobą kłócił - powiedział Harry, próbując powstrzymać swój temperament. - Ty myślisz, że Neville jest głupi, a ja wiem, że nie jest. W czerwcu w Ministerstwie sam stanął przeciwko Śmierciożercom.

- Słyszałem co innego. Niektórzy ze Śmierciożerców z przyjemnością patrzyli, jak Longbottom zsikał się ze strachu na pierwsze zetknięcie się z prawdziwymi kłopotami.

- Zamknij się! - krzyknął Harry, uderzając pięścią w stół. - Neville nigdy...

- Legilimens!

Myśli Harry'ego zawirowały w jego głowie niczym tornado i nie miał żadnej szansy, aby obronić się przed Snape'em.

Neville, patrzący na niego. Krew spływająca po jego nosie i policzku. Hermiona, leżąca na podłodze bez oznak życia. Bellatrix, celująca różdżką w Syriusza. I sam Syriusz, spadający, spadający i spadający...

Z trudem łapiąc oddech, Harry upadł na stół. Jego umysł był otępiały od bólu, który wywołało oglądanie tych obrazów.

- Robisz postępy, ale wciąż wiele brakuje ci do prawdziwego kontrolowania swoich emocji. - Głos Snape'a był odległy i zimny. Harry nie miał siły, aby podnieść głowę i spojrzeć na niego.

- Ty draniu - wyszeptał w blat stołu. - Ty pieprzony draniu.

- Może i jestem draniem, Potter - powiedział Snape, brzmiąc, jakby nagle znalazł się bardzo blisko. Harry zrozumiał, że mężczyzna pochylał się nad nim. - Ale na szczęście nie jestem Czarnym Panem, pragnącym cię zabić. Pamiętaj o tym i postaraj się trzymać na wodzy swoje nieokiełznane emocje.

Harry usłyszał, jak Snape odsuwa się, a po chwili dobiegło do niego brzękniecie szkła i odgłos nalewanego płynu. Wciąż nie miał siły, aby podnieść głowę i zaskoczyło go, gdy Snape postawił mu przed twarzą szklankę soku dyniowego.

- Wypij to. Za dziesięć minut będziemy kontynuować lekcję obrony.

Harry owinął rękę wokół chłodnej szklanki i spróbował się podnieść. Udało mu się to dopiero za drugim podejściem, po czym wypił sok. Następnie zdjął okulary i ukrył twarz w dłoniach.

- Wpadłem prosto w pułapkę, prawda? - powiedział, bardziej do siebie niż do Snape'a.

- Powiedziałem ci już wcześniej, że jesteś przewidywalny. Jedna zniewaga dotycząca twoich przyjaciół i wybuchasz niczym klątwa uśmiercająca.

- Tak - westchnął Harry i przetarł twarz dłonią. - Po prostu wpadam w złość i nie wiem, jak to powstrzymać.

- Niektórzy powiedzieliby, że to godne podziwu stawać w obronie swoich przyjaciół - powiedział Snape, brzmiąc na zamyślonego. - Jednakże ci ludzie nie muszą żyć z wiszącą nad nimi groźbą, że Czarny Pan wedrze się do ich umysłów. Musisz zrozumieć swoje priorytety.

Harry skinął głową i z powrotem założył okulary.

- Tak, rozumiem to. Tylko że... to jest tak cholernie trudne.

Snape parsknął.

- Nie sądzę, że ktokolwiek kiedykolwiek powiedział, iż to będzie łatwe. Z pewnością nie ja.

- Jak nauczyłeś się oklumencji? - Harry spojrzał na Snape'a i podparł dłonią policzek.

- W ten sam sposób, co ty. Z konieczności.

- Acha. Nie powiesz mi niczego więcej, prawda?

Mistrz Eliksirów uśmiechnął się krzywo.

- Skoro nie o mnie tu chodzi, odpowiedź brzmi "nie".

- Nie jestem zaskoczony - odparł Harry i zdobył się na złośliwy uśmieszek.

- No proszę...

Harry nie odezwał się więcej, rozmyślając nad tym, co właśnie się wydarzyło. Był zły na mężczyznę, a nawet wściekły i wcześniej trwałby w tym stanie przez kilka godzin, a nawet dni. Ale teraz jego gniew minął w momencie, kiedy zrozumiał, co Snape zrobił i dlaczego to zrobił. Patrzył na niego a Mistrz Eliksirów odwzajemniał spojrzenie i wciąż wyglądał jak ten sam groźny drań, którym zawsze był. Snape nie zmienił się. Czy to oznaczało, że Harry się zmienił?

- Masz minutę, Potter.

- O cholera - powiedział Harry i zerwał się z miejsca. Posłał Snape'owi ostatnie spojrzenie i wybiegł z kuchni. W korytarzu rzucił Zaklęcie Lekkich Jak Piórko Stóp i wbiegł po schodach. Ale kiedy znalazł się w korytarzu na piętrze stwierdził, że będzie zbyt przewidywalny, jeżeli pójdzie po swoją pelerynę niewidkę. Musi zrobić coś, czego Snape się nie spodziewa. Rozejrzał się po korytarzu i zobaczył drzwi, co do których był pewien, że mężczyzna nie będzie za nimi sprawdzał.

Sypialnia Snape'a.

Wśliznął się do ciemnego pokoju, cicho zamknął za sobą drzwi i rzucił na siebie Zaklęcie Nocnych Oczu. A następnie oparł się o ścianę i czekał, pewien, że Snape nie będzie teraz mógł się za nim podkraść.

Upłynęło nawet dłużej niż minuta, a Harry nie widział ani nie słyszał niczego podejrzanego. Lecz nagle zaalarmował go rozbłysk światła, więc spojrzał na prawo i zobaczył aportującego się prosto do pokoju Snape'a.

- Occaecare! - krzyknął, używając pierwszej klątwy, która przyszła mu do głowy i wyprzedzając o trzy sekundy inkantację Snape'a:

- Torustitum!

- Wygrałem! - wrzasnął Harry, kiedy jego sparaliżowane ciało upadło na podłogę. - Rzuciłem pierwszy zaklęcie! Wygrałem!

- Naprawdę? - zapytał Snape, poruszając się ostrożnie po uderzeniu Klątwy Oślepiającej, po czym kucnął obok Harry'ego. - Sądzę, że celem tych lekcji jest unieruchomienie twojego wroga. - Snape sięgnął w dół i wyciągnął różdżkę z jego bezwładnej ręki. - Powiedz mi, Potter, kto jest unieruchomiony? Kto ma nad kim kontrolę?

- Cholera - sapnął Harry, mając ochotę się kopnąć. - Ty masz kontrolę nade mną.

- Dokładnie. - Snape stuknął obiema różdżkami w swoje udo.

- Co, na Merlina, podkusiło cię, aby rzucać Klątwę Oślepiającą na kogoś, kto znajduje się w ciemnym pokoju? Ciemność była już po twojej stronie. To dzięki twojemu zaklęciu mogłem tak szybko cię zlokalizować, ty głupi dzieciaku. - Snape nie brzmiał już na zadowolonego.

- Nie wiem. To było pierwsze zaklęcie, które przyszło mi do głowy.

Snape przewrócił oczami, które rozbłysły bielą w ciemności.

- Jak mnie znalazłeś? - zapytał Harry. - Starałem się być nieprzewidywalny.

- I byłeś. Ale zrobiłeś jeden zasadniczy błąd.

- Jaki?

- Odwróciłeś się do mnie plecami.

- Co?

Snape przysunął się bliżej i położył dłoń na policzku Harry'ego, dotykając palcami jego brwi.

- W kuchni odwróciłeś się do mnie plecami i dałeś mi idealną okazję do rzucenia na ciebie Zaklęcia Tropiącego.

- Och, to było... podstępne.

- Przestań marszczyć brwi, Potter - powiedział Snape i Harry zorientował się, że mężczyzna może dotykiem wyczuwać jego minę. Rozluźnił brwi i starał się nie zwracać uwagi na to, jak gorąca była dłoń Snape'a spoczywająca na jego twarzy.

- Czy to boli? Ta klątwa - zapytał, aby zapomnieć o dotyku Snape'a.

Mężczyzna pokręcił głową.

- Po prostu zmusza mnie do używania innych zmysłów. - Palec Snape'a dotknął czoła Harry'ego. - Pocisz się - powiedział, ściszając głos do szeptu. - A twoje usta są wyschnięte. - Dłoń Snape'a musnęła wargi Harry'ego.

Chłopak przełknął ślinę, przypominając sobie, jak przyciskał się do Mistrza Eliksirów w pogrążonym w mroku korytarzu i jak Snape masturbował się aż do spełnienia. Zrobiło mu się gorąco, kiedy podniecenie, które rozrosło się w jego piersi, przeniknęło do penisa i sprawiło, że stał się twardy. Palce Snape'a powędrowały niżej, poprzez jego jabłko Adama, po czym zatrzymały się tuż przed uchem.

- Masz przyśpieszony puls. Czy to cię denerwuje?

- Nie - wychrypiał Harry. Czuł się bezbronny wiedząc, że Snape ma nad nim całkowitą kontrolę i może zrobić wszystko, co tylko zechce. I musiał przyznać, że podobała mu się idea Snape'a robiącego mu pewne rzeczy.

- A więc dlaczego twój puls jest taki wysoki? - Snape przesunął rękę w dół klatki piersiowej Harry'ego, odpinając guzik jego koszuli i wsuwając palce pod tkaninę. Harry syknął, kiedy palce mężczyzny musnęły jego sutek - Twoje serce bije jak szalone. Czy możesz mi powiedzieć, dlaczego?

- Ponieważ mnie dotykasz - przyznał Harry, pragnąc wygiąć plecy, aby mógł mocniej poczuć dotyk Snape'a na swoim sutku.

Kąciki ust mężczyzny uniosły się.

- Lubisz być dotykany w taki sposób?

- Tak - odparł Harry i zagryzł wargę, kiedy Snape uszczypnął palcami jego twardy sutek.

- Fascynujące. - Palce Snape'a zaczęły tańczyć wokół guzików, odpinając je jeden po drugim, aż w końcu koszula Harry'ego opadła na boki. Mężczyzna oblizał swoje cienkie wargi, przesunął dłonią po nagiej klatce piersiowej Harry'ego i zatrzymał ją na jego podbrzuszu. - Jeżeli przesunę rękę niżej, Potter, to co znajdę?

- Cholera - sapnął Harry, próbując spojrzeć wzdłuż swojego ciała. - Mojego penisa.

- Czy jest twardy?

- Tak.

- Może sam powinienem sprawdzić? - Snape złapał za spodnie Harry'ego i szybko uporał się z guzikiem i zamkiem.

- Proszę... - Harry zaczął naprężać się, desperacko próbując się poruszyć, zrobić cokolwiek, aby poczuć więcej tego, co robił mężczyzna.

- O co prosisz? - Snape wsunął palec w spodnie Harry'ego, rozsuwając je. Zatrzymał dłonie i Harry chciał krzyczeć na niego, aby nie przestawał.

- Proszę, zdejmij zaklęcie.

Jeden z palców Snape'a wśliznął się głębiej w spodnie Harry'ego i dotknął czubka jego penisa przez materiał bokserek.

- Uważam, że to idealna lekcja kontroli. To byłaby strata, gdybyśmy zakończyli ją zbyt szybko.

Harry przewrócił głowę na bok. To była jedyna część ciała, którą mógł poruszać, a dotyk palców Snape'a na jego penisie doprowadzał go do szaleństwa.

- Proszę, zdejmij klątwę. Też chciałbym cię dotknąć.

Palec mężczyzny zataczał kręgi wokół główki penisa Harry'ego.

- A więc wolałbyś, aby to była przyjemność, a nie nauka?

- Nie obchodzi mnie, co to jest. Chcę tylko, żebyś mnie dotykał. Tam. I ja też chcę cię dotykać. Kurwa, proszę.

- Już tylko za sam język powinienem trzymać cię pod działaniem klątwy. To bezbronne spojrzenie bardzo do ciebie pasuje, Potter. - Snape wsunął dłoń w bokserki Harry'ego. Jego głowa poderwała się gwałtownie, kiedy palec Snape'a przesunął się po trzonie twardego penisa.

- Na Merlina! - Usta Harry'ego otworzyły się w niemym krzyku.

- Niedługo eksplodujesz - powiedział Snape takim tonem, jakby odmierzał składniki eliksiru. - Taki twardy... To musi z pewnością już boleć. - Jego palec drażnił główkę penisa Harry'ego, rozsmarowując powolnymi kołami zbierającą się na czubku spermę.

- Proszę, proszę, proszę - jęczał Harry. Wiedział, że błaga, ale teraz go to nie obchodziło. Jedyne, czego chciał, to aby Snape go dotykał, obciągał mu, doprowadził go do orgazmu. Jedyne, co się liczyło to, dłoń Snape'a na jego penisie.

- Czy tego właśnie chcesz? - Mężczyzna owinął dwa palce wokół erekcji Harry'ego i przeciągnął nimi z góry na dół. - Czy chcesz, abym doprowadził cię do spełnienia?

- Tak, proszę.

Snape upuścił różdżki i wolną dłonią złapał rękę Harry'ego. Umieścił ją na swoim kroczu i nawet pomimo tego, że dłoń była bezwładna, Harry czuł erekcję Snape'a, przyciśniętą do swoich bezużytecznych palców.

- A czy ty chcesz dotknąć mojego penisa? Chcesz doprowadzić mnie do spełnienia?

- O tak... - Harry gapił się na swoją rękę, umieszczoną pomiędzy udami Snape'a, i próbował zmusić palce do poruszenia się. Oczywiście, nie udało mu się to i gwałtownie zacisnął powieki, kiedy palce Snape'a ponownie przesunęły się po jego erekcji.

- A więc może powinniśmy zakończyć tę głupią grę i zrobić to jak należy? - Snape uwolnił penisa i rękę Harry'ego i sięgnął po swoją różdżkę. - Finite Incantatem.

Zaklęcie Snape'a przerwało nie tylko Klątwę Paraliżującą, ale także Zaklęcie Nocnych Oczu i Harry został otoczony przez ciemność. Nawet jeżeli znowu miał kontrolę nad swoim ciałem, to nie odważył się poruszyć, leżał tylko i słuchał swojego urywanego oddechu.

- Jeżeli mógłbyś zwrócić przysługę - powiedział Snape. W jego głosie nie słychać było poruszenia.

Harry pomacał wokół siebie, podniósł różdżkę i dotknął jej czubkiem kolana Snape'a.

- Finite Incancatem.

- Jestem wdzięczny. - Szelest szat Snape'a powiedział Harry'emu, że mężczyzna wyprostował się. Jedno wymamrotane zaklęcie później na szafce nocnej Snape'a zapłonęły znajdujące się w lichtarzach świece.

Harry zamrugał pod wpływem słabego światła.

- Wstań i rozbierz się. - Snape patrzył na Harry'ego z góry swoimi na powrót czarnymi i skupionymi oczami, odpinając jednocześnie guziki swojej szaty.

Oni naprawdę to robili. Naprawdę się rozbierali. Ta myśl popchnęła Harry'ego do działania, a podniecenie i obietnica dotyku Snape'a rozmyły wszystkie wątpliwości.

A poza tym, to idealnie pasowało do jego planu, pomimo że Harry przestał już uważać ten plan za taki ważny, kiedy wstał i zdjął z siebie koszulę, patrząc, jak Snape wyślizguje się ze swoich szat. Pozbył się butów i skarpetek, a następnie ściągnął spodnie i bokserki i stanął nagi, wyeksponowany, ze sterczącą w kierunku brzucha erekcją. Snape pozbył się koszuli, spodni i butów, wyraz jego twarzy nie zdradzał ani odrobiny zawstydzenia, ale masywny penis wyraźnie pokazywał podniecenie.

Harry oblizał wargi i podszedł do nagiego Snape'a. Mężczyzna był wysoki i szczupły, jego blada skóra połyskiwała żółtawo w drgającym świetle świec. Harry zebrał w sobie odwagę i musnął palcami penisa mężczyzny. Był niezwykle gorący i Harry podążył pulsującą żyłą wzdłuż całej jego długości, aż jego palce natrafiły na jądra.

Mężczyzna zamrugał i Harry uśmiechnął się, po czym zaczął pocierać jądra, czując krótkie, ostre włoski łaskoczące go w palce.

Snape zacisnął dłoń na jego łokciu, a Harry wycofał się i spojrzał na niego.

- Na łóżko - było jedynym, co Snape powiedział, ale równie dobrze mógłby zasugerować Harry'emu rzucenie klątwy uśmiercającej. Robienie tego na łóżku sprawiało, że wydawało się to jeszcze prawdziwsze, tak prawdziwe, że uderzyło to w Harry'ego z siłą szarżującego tłuczka. Właśnie miał uprawiać seks z nauczycielem. Ale czy nie tego pragnął przez cały ten czas? Czy nie o to chodziło w jego planie? Czy nie było to coś, co przyniesie mu zasłużoną zemstę?

W jakiś sposób w tej grze już dawno przestało chodzić o zemstę, pomyślał Harry.

- Jakiś problem? - zapytał Snape, kiedy Harry się nie poruszył.

Potrząsnął głową, nie będąc pewnym, jak wyznać swoje obawy.

- Nigdy czegoś takiego nie robiłem - powiedział, zanim zdążył się powstrzymać. Zacisnął zęby.

- Podejrzewam, że nie miałeś zamiaru opowiadać mi o swoim niedoświadczeniu. - Snape brzmiał na rozbawionego. Przysunął się bliżej i owinął dłoń wokół penisa Harry'ego. - Odkryłem to już dawno - wyszeptał, przyciskając do niego swoje nagie ciało. - Nic nie smakuje tak słodko, jak niewinność.

Dysząc, Harry odchylił głowę, a Snape przyssał się wargami i językiem do jego szyi, całując go tak mocno, że przez chwilę Harry pomyślał, że może Snape naprawdę był wampirem i te wszystkie plotki są prawdziwe. Wtedy na jego wrażliwej skórze zacisnęły się zęby i posłały błyskawice elektryzującej przyjemności wprost do członka. Czuł przyciskającego się do jego biodra penisa mężczyzny, gorącego i pulsującego, a Snape ścisnął trzon jego erekcji.

- O tak, łóżko... - wydyszał Harry, kiedy myśli o ostrym, dzikim seksie zmyły wszystkie jego wcześniejsze wątpliwości. Dostrzegł cień krzywego uśmieszku na twarzy Snape'a, kiedy mężczyzna uwolnił go i pociągnął za sobą.

- Połóż się przy mnie. - Opadł na prześcieradło, kładąc się na boku. - I zdejmij okulary.

Harry wpełznął na łóżko i położył okulary na szafce nocnej, po czym rozciągnął się obok Snape'a, spoglądając na niego z wyczekiwaniem. W tamtych magazynach widział tak wiele rzeczy, które może robić razem dwóch mężczyzn, ale nie był pewien, co planował Snape ani jak daleko chciał się posunąć. Harry chciał być dotykany, lecz istniało dotykanie i seks na całego, a to ostatnie brzmiało po prostu trochę zbyt strasznie.

- Nie odgrywaj teraz nieśmiałego. - Snape położył rękę na biodrze Harry'ego i przyciągnął go bliżej. Harry spojrzał w dół, pomiędzy ich ciała, i przysunął się, tak że czubek jego naprężonego, gotowego penisa dotknął erekcji Snape'a. Sapnął z powodu tego dziwnego, ale jednocześnie przyjemnego uczucia.

Palce Snape'a zsunęły się niżej i złapały za pośladki Harry'ego, aby przysunąć go jeszcze bliżej i w ten sposób Harry leżał zarumieniony i wtulony w ciało Snape'a, a ich erekcje były przyciśnięte do siebie. Czuł na swoim czole nieregularny oddech mężczyzny.

- Tak lepiej - wyszeptał Snape i położył jedną nogę na biodrze Harry'ego, przesuwając rękę po jego plecach i przyciągnął go do siebie. - A jak teraz?

- Dobrze - udało się wydusić Harry'emu. Jego dolna warga zadrżała, kiedy poczuł erekcję Snape'a ocierającą się o jego jądra i penisa. Wsunął udo pomiędzy nogi mężczyzny. - Bardzo dobrze.

- Tak myślałem. - Palce Snape'a zacisnęły się na jego skórze pomiędzy łopatkami, a Harry z wahaniem, obawiając się zrobić coś źle, owinął ramię wokół boku mężczyzny, znajdując tam oparcie, kiedy wygiął plecy i wypchnął biodra, a ich penisy zaczęły się o siebie ocierać.

Chciał oprzeć czoło na ramieniu Snape'a, ale mężczyzna zabrał rękę z jego pleców i położył mu ją na policzku. Harry pragnął zamknąć oczy i zanurzyć się w to cudowne uczucie, kiedy jego penis ocierał się wciąż i wciąż o erekcję Snape'a, ale ostry głos mężczyzny powstrzymał go.

- Patrz na mnie, Potter. Chcę widzieć twoje oczy, kiedy będziesz dochodził.

- Merlinie - wyjęczał Harry i zanurzył spojrzenie w czarnych oczach Snape'a, kiedy ich ciała poruszały się, a penisy błagały o spełnienie. Czubki ich nosów otarły się o siebie i przez moment Harry pomyślał, że Snape ma zamiar go pocałować, ale mężczyzna tylko na niego patrzył i pożerał go swoim mrocznym spojrzeniem, dopóki Harry nie był pewien, że za chwilę zatonie w tym czarnym, bezdennym oceanie, który widział w jego oczach.

Jego mokra od potu skóra ocierała się o równie mokrą skórę Snape'a. Ich klatki piersiowe były mocno przyciśnięte, penisa tarły o siebie nawzajem, jądra drażniły uda, a nogi splątały się ze sobą.

To była najwspanialsza rzecz, jaką Harry kiedykolwiek robił. Lepsza od latania, lepsza od skopania tyłka Malfoyowi dobrze wycelowanym zaklęciem.

Harry przywarł do Snape'a, otoczony jego uściskiem, dłońmi, erekcją. Widział jedynie mroczny ogień, płonący w oczach mężczyzny, spalający go na popiół, aż w końcu te płomienie sięgnęły jego jąder i Harry doszedł, pokrywając skórę mężczyzny gorącymi, mokrymi strugami.

- Tak, o tak, Merlinie, tak... - jęczał, zmuszając się, aby nie zamknąć oczu, ponieważ obawiał się, że jeżeli ośmieli się to zrobić, to straci to spalające uczucie. - Kurwa, tak! - wydyszał, jego biodra szarpnęły się jeszcze kilka razy i reszta spermy została z niego wyciśnięta przez bezlitosne ruchy Snape'a.

Snape zabrał rękę z policzka Harry'ego, a chłopak wcisnął twarz w jego szyję. Czuł się zwiotczały, ale jednocześnie nie chciał, aby to się zakończyło. Snape zwiększył tempo, uderzając w Harry'ego szybkimi ruchami. Harry dyszał i miał wrażenie, że zaraz oszaleje, czując twardą erekcję Snape'a torturującą jego bezwładnego penisa.

Syczący odgłos wciąganego powietrza we włosach Harry'ego był jedynym ostrzeżeniem, zanim Snape doszedł, pokrywając skórę Harry'ego swoją spermą. Snape doprowadził swój orgazm do końca powolnymi, zmęczonymi ruchami i w końcu znieruchomiał, a Harry opadł obok niego.

Leżeli razem, wciąż owinięci swoimi nogami i ramionami, mocno do siebie przyciśnięci i Harry nie był pewien, czy to jest normalne, czy to właśnie ludzie robią po seksie i czy to, co oni robili, to naprawdę był seks.

Spojrzał na Snape'a, oblizał suche usta i przyglądał się patrzącemu na niego mężczyźnie. Jego czoło błyszczało od potu, a zazwyczaj blade policzki były delikatnie zarumienione. Harry nie chciał, aby to - czymkolwiek było - zakończyło się, więc ciaśniej owinął ramię wokół pleców Snape'a.

A wtedy mężczyzna przysunął się bliżej i musnął ustami wargi Harry'ego, ostrożnie i z wahaniem, tak jakby pytał go o pozwolenie. Harry nie odsunął się, pomimo tego, że jego puls przyspieszył. Ponownie oblizał usta i w momencie, kiedy jego język wycofał się do ust, Snape zmiażdżył mu wargi, ścigając go swoim językiem.

Jeżeli Harry sądził, że to, co razem doświadczali, nie mogło być już bardziej intymne, to się mylił. Usta Snape'a pożerały jego własne, język atakował brutalnie i Harry robił co w swojej mocy, aby nadążyć za szybkim tempem tych ruchów.

Dłoń Snape'a zacisnęła się we włosach Harry'ego i przysunęła jego głowę jeszcze bliżej, aż chłopak poczuł, jak jego wargi ocierają się o zęby mężczyzny. Zauważył, że Snape zamknął oczy, więc zrobił to samo i poddał mu się, już drugi raz tego samego wieczoru.

Zęby wycofały się, a wargi stały się delikatniejsze i Harry zrozumiał, że całują się, że naprawdę się całują, tak jak robią to kochankowie. Powolne, kuszące ocieranie się języków, mokrych i gorących, wciąż i wciąż od nowa, i to było dużo lepsze niż całowanie Cho. Harry pomyślał, że powinien być zażenowany takim intymnym kontaktem, ale nic takiego nie czuł. To było niemal tak przyjemne, jak ocieranie się o erekcję Snape'a.

Całowali się i całowali i nie przerywali przez długi czas. Palce Snape'a przesuwały się we włosach Harry'ego, ich nosy musnęły się, kiedy zmienili kąt, a Harry poruszał swoimi ustami z żarliwością, odsuwając je, aby się podrażnić, a wtedy zęby Snape'a łapały jego dolną wargę i przyciągały go z powrotem.

Snape przesunął językiem po jego wargach i w końcu przerwał pocałunek, a Harry zamrugał i uniósł powieki. Oczy mężczyzny nadal były czarne, ale w jakiś sposób wydawały się łagodniejsze i Harry, patrząc w nie, wziął głęboki, zmęczony oddech.

- Prześpij się, Potter - powiedział Snape. Jego głos był zachrypnięty, tak jakby przez cały dzień wykrzykiwał na uczniów obraźliwe uwagi.

To była niezwykle kusząca sugestia i Harry położył policzek na obojczyku Snape'a. Wciąż byli owinięci wokół siebie i Harry zastanawiał się, czy zaśnięcie w taki sposób i spędzenie całej nocy w łóżku Snape'a sprawi, że to doświadczenie stanie się jeszcze bardziej prawdziwe, niż do tej pory. Ale był zbyt wycieńczony, aby naprawdę się tym przejąć. Było mu ciepło i czuł się zaspokojony i myśl o tym, że miałby opuścić ten przyjemny uścisk sprawiała, że miał dreszcze. Przysunął się jeszcze bliżej, zamknął oczy i słuchając powolnych uderzeń serca Snape'a, pozwolił, aby sen wciągnął go w swoje objęcia.




CDN
_________________

Część 6




Kiedy Harry się obudził, po części wiedział, że Snape'a nie będzie obok. Ktoś taki jak Snape wolałby uniknąć konfrontacji z nastolatkiem w swoim łóżku, nawet jeżeli robił z nim różne intymne rzeczy. Ale gdy, mrugając, otworzył oczy, pozwalając im przyzwyczaić się do przytłumionego światła, zobaczył, że mężczyzna leży obok niego. I nadal śpi.

Promyki słońca, drżące wokół brzegów zasłon, rozświetlały pokój, rzucając na nich cienie. W nocy uwolnili się z uścisku, ale Snape leżał zaledwie kilka centymetrów od niego i Harry wpatrywał się z fascynacją w nieruchome ciało i spokojny wyraz twarzy. Wyciągnął rękę i dotknął sutka, ciemnego na tle bladej skóry. Stwardniał pod wpływem pieszczoty, a mężczyzna poruszył się.

Harry uśmiechnął się zawadiacko, złapał sutek pomiędzy palec wskazujący a kciuk i potarł go.

- Widzę, że wciąż tu jesteś, Potter.

Serce Harry'ego zaczęło szybciej bić. Spojrzał do góry, zastanawiając się, czy to oznaczało, że nie powinno go tu być. Oczy Snape'a były otwarte, a wyraz twarzy nieco zaspany.

- Sądziłem, że uciekniesz z krzykiem, kiedy obudzisz się obok swojego paskudnego Mistrza Eliksirów. - Usta mężczyzny drgnęły. Rozsunął nogi i owinął ramię wokół talii Harry'ego. - Z pewnością ujrzenie mnie o poranku powinno wystarczyć, abyś zrozumiał błąd, który popełniłeś wczorajszej nocy.

Harry zmarszczył brwi.

- Żartujesz - powiedział, będąc pod wrażeniem, że Snape potrafi robić takie rzeczy.

Wargi mężczyzny ułożyły się w coś, co niewiele dzieliło od uśmiechu.

- Istotnie. Jest zdecydowanie za wcześnie na jakąkolwiek poważną rozmowę. A teraz bądź cicho. Pragnę mieć jeszcze przynajmniej pół godziny niezakłóconego snu. - Zamknął oczy i znieruchomiał. Jedynie jego palce głaskały plecy Harry'ego.

Myśl o ucięciu sobie drzemki obok Snape'a była kusząca, ale Harry był już zbyt rozbudzony. A poza tym, sutek mężczyzny wciąż wyglądał na twardy i zapraszający. Przysunął się odrobinę bliżej i potarł go kciukiem.

- Potter - powiedział Snape ostrzegawczym tonem.

- Chcesz tego.

Snape ponownie otworzył oczy, spoglądając na Harry'ego z uniesioną brwią.

- A skąd możesz to wiedzieć?

Harry, szczerząc się, uszczypnął jego sutek.

- Ponieważ nie uciekłeś stąd z krzykiem, kiedy obudziłeś się obok mnie.

Snape prychnął.

- Może powinienem ci przypomnieć, że to jest moja sypialnia i wciąż mogę cię stąd wykopać.

- Nie zrobisz tego. - Harry przysunął się jeszcze bliżej i musnął sutek językiem.

- Jesteś okropnie pewny siebie, co?

- Tak - odparł, chociaż nie do końca wiedział, co wyprawia. Z zaskoczeniem stwierdził, iż nie czuł się aż tak skrępowany faktem, że obudził się obok Snape'a i drażnił go we śnie. Był zrelaksowany i uważał, że od początku lata nie przebudził się w tak dobrym nastroju.

Snape zacisnął palce we włosach Harry'ego i odciągnął jego głowę od swojej klatki piersiowej.

- Co mówiłem o niezakłóconym śnie? - Spojrzał na ich ciała i skrzywił się. - Doprawdy, zapomniałeś wczoraj rzucić zaklęcie czyszczące.

Harry także spojrzał w dół i zobaczył zaschniętą spermę pokrywającą ich skórę.

- Ja? Kazałeś mi iść spać.

- Nie przypominam sobie, abym zrobił coś takiego - powiedział Snape z kamiennym wyrazem twarzy.

- Kłamca - wymamrotał Harry i wyswobodził głowę z uścisku Snape'a, aby ponownie móc zaatakować ustami jego sutek. Przeczytał w jednym z magazynów, że sutki były szczególnie wrażliwą częścią ciała i chciał po prostu przetestować swoje umiejętności. A przynajmniej tak sobie wmawiał, kiedy zacisnął zęby wokół twardej brodawki.

- Wystarczy, Potter. To raczej niepokojące, że zacząłeś zachowywać się tak zuchwale tylko po jednym orgazmie, do którego cię doprowadziłem. Oczekiwałbym większej powściągliwości z twojej strony. - Harry cofnął się i spojrzał na Snape'a. Nie był pewien, czy mężczyzna wciąż żartuje czy nie. Jego głos brzmiał tak, jak zazwyczaj, czyli nie było w nim ani krztyny wesołości. - A poza tym nie mam zamiaru powtarzać pewnych czynności w takim stanie. - Snape usiadł i stłumił ziewnięcie, po czym podniósł się z łóżka. - Czas wziąć prysznic.

I z tymi słowami mężczyzna opuścił pokój, pozostawiając w nim Harry'ego, który patrzył jak odchodził i zastanawiał się, co tym razem zrobił źle. Może Snape nie był rannym ptaszkiem. A może po prostu wziął już od Harry'ego to, co chciał i cokolwiek zdarzyło się pomiędzy nimi, właśnie się skończyło. Ostatnia myśl posłała ostre ukłucie bólu w pierś Harry'ego.

Drzwi do łazienki ponownie otworzyły się z trzaskiem i w wejściu ukazała się twarz Snape'a.

- To było zaproszenie, abyś do mnie dołączył, ty głupi chłopaku.

- Och. - Harry usiadł i uśmiechnął się, podczas gdy mężczyzna ponownie zniknął za drzwiami. Przyłączenie się do Snape'a pod prysznicem było naprawdę świetnym pomysłem. Opuścił nogi na podłogę i automatycznie sięgnął ręką do swojej porannej erekcji. Odczuwał w niej ból, ponieważ cholernie chciało mu się sikać. Uwolnił penisa z uścisku i skierował się do łazienki.

Kiedy przekroczył jej próg, jego oczom ukazała się najbardziej surrealistyczna scena, jaką kiedykolwiek widział.

Snape stał nagi nad umywalką z fioletową szczoteczką w ręku i mył zęby.

Harry nic nie mógł na to poradzić; stał w wejściu jak wryty i gapił się.

Snape wyjął szczoteczkę z ust i spojrzał na niego.

- Coś nie tak?

- Nie. - Harry podszedł do umywalki tak zwyczajnie, jak było to możliwe o tak wczesnej porze.- Tylko że wyglądasz tak normalnie. Nie spodziewałem się tego.

Snape parsknął i odkręcił kran, aby umyć szczoteczkę i wyplukać usta.

- Doprawdy, Potter, czy spodziewałeś się, że jestem kimś innym, niż człowiekiem? Jeżeli mnie zranisz, to czy nie będę krwawił?

- Co?

- A myślałem, że zostałeś wychowany przez mugoli. - Snape brzmiał na znudzonego. Odwrócił się i spojrzał na niego. I Harry zauważył coś, czego nie widział w przyćmionym świetle sypialni.

Włosy Snape'a po tej stronie głowy, która w czasie snu była przyciśnięta do poduszki, zlepiły się ze sobą i sterczały dziko we wszystkie strony niczym gałęzie Wierzby Bijącej.

Harry próbował zapanować nad sobą. Naprawdę się starał, ale nie potrafił i wybuchnął śmiechem. Śmiał się tak mocno, że musiał przytrzymać się umywalki, a drugą ręką złapać za brzuch.

- Co, na niebiosa, wywołało u ciebie ten dziecinny napad śmiechu? - zapytał Snape, poirytowany.

- Twoje włosy... - wysapał Harry, robiąc nieokreślony ruch ręką - ...sterczą.

Snape wyglądał jakby nie mógł się zdecydować, czy przyłączyć się do Harry'ego, czy poszatkować go na małe kawałeczki. Harry starał się uspokoić, ale nie dał rady. Śmiał się już tak bardzo, że zaczął mieć problemy z oddychaniem. I wtedy dłonie mężczyzny chwyciły jego głowę i zmusiły go, aby spojrzał w lustro. Jeżeli włosy Snape'a wyglądały jak Wierzba Bijąca, to włosy Harry'ego wyglądały tak, jakby ktoś poraził go w nocy prądem. Sterczały aż po same końce i Harry natychmiast zamknął usta i przestał się śmiać.

- Właśnie - powiedział Snape i uśmiechnął się krzywo. - Spróbuj nad sobą panować.

Harry, patrząc na swoje odbicie, powędrował spojrzeniem do ust. Były spuchnięte i wyglądały na lekko posiniaczone.

- Merlinie, co się stało z moimi ustami?

- Pocałowałem cię - powiedział rzeczowo Snape i sięgnął po mały skórzany futerał. - Odświeżyłbym ci to wspomnienie, ale twój oddech pachnie tak, jakby wczorajszej nocy wpełzł ci do ust pufek i tam zdechł. Sugeruję, abyś umył zęby.

Policzki Harry'ego zapłonęły. Sięgnął po szczoteczkę i przygotował się do mycia zębów. Obserwował Snape'a, który otworzył futerał i wyjął z niego staromodną brzytwę, krem do golenia i mały, metalowy dozownik na mydło. Mężczyzna przesunął kciukiem po zaroście na swojej twarzy, przyglądając się sobie krytycznie w lustrze i nawilżył pędzel do golenia, po czym nałożył pianę na policzki, brodę i szyję.

Kiedy Harry skończył mycie zębów, wciąż nie potrafił oderwać wzroku od Snape'a, dopóki ten nie napotkał w lustrze jego spojrzenia.

- Ja... ee... muszę się wysikać - powiedział Harry pierwszą rzecz, która przyszła mu na myśl, zastanawiając się, dlaczego zawsze musi to być ta najdurniejsza.

- Jestem przekonany, że posiadasz na tyle rozumu, aby samodzielnie zlokalizować toaletę - powiedział Snape.

Racja. Najwyraźniej Snape nie miał problemu z tym, żeby Harry załatwił swoją potrzebę, będąc w tym samym pomieszczeniu. Kiedy już zapiął rozporek, dołączył znów do mężczyzny stojącego przy umywalce i zaczął się zastanawiać, czy jest to normalne zachowanie dla ludzi, którzy robili intymne rzeczy i którzy w pewnym stopniu uprawiali seks.

- Czy nie ma na to jakichś zaklęć? - zapytał Harry, przypominając sobie, jak Seamus zademonstrował jedno Deanowi zeszłego roku.

- Owszem, ale one nie są zbyt dokładne. Wolę się golić ręcznie. - Snape opłukał brzytwę i kontynuował golenie policzka.

- Acha - powiedział Harry, spoglądając na swoje odbicie w lustrze. - Nie wiedziałem.

- Podejrzewam, że jeszcze się nie golisz?

- Nie - odparł i poczuł się przez to bardzo niedojrzale. Przesunął palcem pod nosem. - Nie mam za wiele do golenia. Ron powiedział mi, że musi się golić dwa razy w tygodniu.

- Nie ma się czym przejmować. Ja zacząłem golić się codziennie dopiero, kiedy skończyłem siedemnaście lat.

- Tak, nie jesteś raczej owłosionym typem, prawda? - zapytał Harry, rzucając okiem na klatkę piersiową Snape'a. W większości była gładka, poza pasmem włosów ciągnącym się od pępka do krocza.

- Ty także. I raczej nigdy nie będziesz, jeżeli mam być szczery.

- Chyba mnie to cieszy.

- Mnie również - odparł mężczyzna i wytarł twarz ręcznikiem. Harry obserwował go i zastanawiał się, czy Snape właśnie go pocieszył? I czy przyznał, że coś w Harrym mu się podoba? I co się stało z prawdziwym Snape'em i kim był ten mężczyzna stojący obok niego? Rozmawiali w normalny, przyjacielski sposób. Harry nigdy nie spodziewał się, że Snape jest do czegoś takiego zdolny. I że on sam jest zdolny do robienia czegoś takiego ze Snape'em.

- Gotowy na prysznic, Potter?

Harry skupił na nim wzrok.

- Tak - odparł i podążył na Snape'em do kabiny prysznicowej. Mężczyzna odkręcił kurki i wszedł pod ciepły strumień. Harry dołączył do niego chwilę później i westchnął, czując spływającą po ciele wodę, zmywającą stary pot i zaschniętą spermę. I wtedy zorientował sie, jak blisko siebie stali. Łokieć mężczyzny otarł się o ramię Harry'ego, kiedy Snape przeczesał dłonią swoje mokre włosy i chłopak przypomniał sobie, jak to było czuć na sobie ręce Snape'a i jego penisa przyciśniętego do własnej erekcji.

Zwiotczały członek Harry'ego momentalnie powrócił do życia, niezwykle zainteresowany sytuacją. Snape zauważył to i drażniąc się z nim, przesunął palec w dół jego klatki piersiowej, zatrzymując go o dwa centymetry od twardej erekcji.

- Mówiłeś coś o powtarzaniu pewnych czynności - spróbował Harry, mając nadzieję, że nie brzmi na zbyt zdesperowanego.

- Istotnie, mówiłem coś takiego - odparł Mistrz Eliksirów, oplatając ramię wokół talii Harry'ego, aby przyciągnąć go bliżej. - Dotknij mnie.

Snape nie musiał już bardziej rozwijać swojej wypowiedzi, aby Harry doskonale zrozumiał, o co mu chodziło. Dotknął palcami jego penisa, który natychmiast stwardniał, po czym zacisnął dłoń wokół niego i przesunął ją w górę i w dół. Poczuł, jak ręka Snape'a zamyka się na jego własnym penisie i owinął wolne ramię wokół mężczyzny, aby złapać równowagę.

- Ściśnij trochę mocniej - powiedział Snape i Harry zrobił to, spoglądając w górę na jego twarz. Przyglądał się oczom i widział, jak mruga powiekami z powodu spływającej po nich wody. Poczuł, że uginają się pod nim kolana, kiedy Snape zaczął szybciej poruszać dłonią na jego penisie.

- Bardzo dobrze - wyszeptał mężczyzna i pochylił głowę, aby zamknąć usta Harry'ego w pocałunku. A Harry oddał go i zacisnął powieki, aby czuć jedynie to wszystko, co Snape mu robił. Silne usta przesuwały się po delikatnych wargach Harry'ego, pomiędzy którymi przecisnął się śliski język. Harry drażnił go swym własnym językiem, czując smak wody, pasty do zębów i czegoś podniecającego, czegoś, co było samym Snape'em.

Zaczął obciągać szybciej i poczuł, że Mistrz Eliksirów robi to samo. Ich ciała napierały na siebie, mokre i ciepłe, ich ręce ocierały się o siebie, a penisy dotykały i Harry przyciskał wargi do ust mężczyzny, nie chcąc utracić tego uczucia, kiedy Snape całował go tak, jakby już nigdy nie zamierzał go puścić.

Harry nie potrafił zbyt długo powstrzymywać wytrysku, nie, kiedy Snape obciągał mu z taką wprawą. Nogi mu drżały i ledwie się na nich utrzymywał, więc mocniej zacisnął ramię wokół mężczyzny i doszedł, trzęsąc się. Jego sperma pokryła dłoń Snape'a, zanim spłukała ją woda.

- Nie masz nad sobą żadnej kontroli - powiedział Snape w usta Harry'ego, ale w jego głosie nie było zbyt wiele złośliwości. Harry musiał się z nim zgodzić, skoro ledwie trzymał się na nogach. Kiedy orgazm odpłynął, przypomniał sobie, że wciąż ma w dłoni penisa mężczyzny, a więc ponownie zaczął poruszać dłonią i ściskać najlepiej, jak potrafił.

Jego wargi ponownie odszukały usta Snape'a i Harry skoncentrował się na dotykaniu penisa mężczyzny. A było to całkowicie inne niż robienie tego samemu sobie. I znacznie bardziej podniecające. Ich pocałunek stał się nieco łagodniejszy i wydawało się, że Snape ma wyraźny talent to powstrzymywania wytrysku, i to taki, że Harry zaczął się obawiać, iż będzie zmuszony się poddać. Próbował przekazać Snape'owi za pomocą ust i języka, że chciałby, aby doszedł i po kilku unikach upartego języka Harry'ego, mężczyzna ustąpił.

Jego penis zaczął pulsować, więc Harry przyspieszył i zaczął ściskać go mocniej. Usłyszał jak Snape gwałtownie wciąga powietrze, a ciepła sperma zalała mu dłoń i poczuł, jak ciało mężczyzny rozluźnia się. Harry odsunął się, przerywając pocałunek i wypuszczając z ręki zwiotczałego penisa, po czym spojrzał na Mistrza Eliksirów.

- Przypuszczam, iż było to wystarczająco satysfakcjonujące? - zapytał mężczyzna, leniwie przeciągając słowa.

- O tak. Bardzo satysfakcjonujące - odparł Harry, posyłając Snape'owi swój najlepszy głupkowaty uśmiech.

- To dobrze. W takim razie mam nadzieje, że nie będziesz miał już dzisiaj problemów ze skupieniem się na swojej pracy. Rozpoczniemy przyrządzanie Veritaserum. - Mężczyzna puścił Harry'ego, odsunął się o krok i sięgnął po mydło.

- Veritaserum? - zapytał Harry, obawiając się trochę warzenia tej mikstury.

- Hmm. - Snape namydlił swoją klatkę piersiową i penisa. - Będę ci asystował, ponieważ jest to eliksir niezwykle trudny do uwarzenia.

Harry, słysząc to, poczuł ulgę, ale starał się jej nie okazać. Sięgnął po swój szampon i nagle wpadł mu do głowy pewien pomysł.

- Dlaczego nie mógłbyś użyć tego? Ja użyłem wczoraj twojego mydła.

- Gryffindor traci pięć punktów za to, że ośmieliłeś się zasugerować, iż mógłbym użyć tej okropnej mikstury.

Harry prychnął i ignorując zdegustowane spojrzenie, nałożył na swoje włosy pokaźną porcję szamponu.

- Bardzo soczysty zapach, prawda?? - zapytał, uśmiechając się promiennie i wiedząc, że to rozzłości Snape'a.

- Tak, prawie tak samo soczysty jak ty, Potter. - Mężczyzna wyszedł spod prysznica i sięgnął po ręcznik. - Zejdź na dół na śniadanie. I nie guzdraj się. Mamy mnóstwo pracy. - Owinął ręcznik wokół bioder i opuścił łazienkę.

Czas zabawy dobiegł końca, pomyślał Harry i spłukał włosy, starając się zignorować ukłucie rozczarowania. Po zakończonym prysznicu wrócił do swojej sypialni i odnalazł na łóżku ubranie, okulary i różdżkę.

Westchnął i usiadł na materacu, wycierając włosy ręcznikiem. Po raz pierwszy tego ranka miął okazję pomyśleć o tym, co się wydarzyło.

A wydarzyło się bardzo wiele. I to było o wiele przyjemniejsze doświadczenie, niż się tego spodziewał. Nawet podobało mu się robienie tych wszystkich rzeczy ze Snape'em. I jeżeli miał być ze sobą szczery, to uwielbiał to. Uwielbiał czuć ciało Snape'a tuż przy swoim i zachowywać się przy mężczyźnie tak swobodnie i wymieniać z nim figlarne żarty i...

I wtedy Harry spojrzał na znajdujące się na szafce nocnej zdjęcie Syriusza. Młodego Syriusza na ślubie jego rodziców, roześmianego i machającego do nich. Sprawiło to, że spłynęła na niego fala zimnego poczucia winy.

Co on sobie myślał? Jak mogło mu się podobać robienie czegokolwiek z mężczyzną, przez którego zginął Syriusz?

Cisnął mokry ręcznik na łóżko i zagryzł wargę. Po prostu stracił nad sobą kontrolę. Był młody i napalony i to nie było niespodzianką, że podobał mu się dotyk dłoni zaciskającej się wokół jego penisa.

Ale musi trzymać się planu. I był głupi, że stracił go z oczu tylko dlatego, że Snape naprawdę dobrze całował.


***

Po śniadaniu, które było tak samo ciche i praktyczne jak wszystkie ich wspólne posiłki, Harry podążył za Snape'em do piwnicy. Otoczony kociołkami i tajemniczymi składnikami eliksirów wyglądał jak Mistrz Eliksirów, którym zawsze był. Nic nie pozostało z tego drażniącego się z nim, łagodnego mężczyzny, obok którego obudził się rano.

Co prawdopodobnie wyszło na lepsze, jak stwierdził. Pomoże mu to zapomnieć, jak bardzo podobało mu się wszystko, co robili razem.

- Wyjmij odpowiednie składniki, Potter.

O tak! To był właśnie ten Snape, którego znał. To był właśnie ten drań, który wysłał Syriusza na śmierć.

- Skup się!

- Tak, sir - odparł Harry i otworzył pudełko. Położył na stole przepis na Veritaserum i zaczął przeszukiwać butelki i fiolki, aby wybrać odpowiednie składniki, a następnie wziął kociołek i powiesił go nad ogniem.

- Potter! - Snape brzmiał na zniecierpliwionego. - Nie wiem, dlaczego w ogóle próbuję nauczyć cię czegokolwiek, skoro nie potrafisz nawet wypełnić prostych instrukcji!

Harry był zaskoczony. Jeszcze nawet nie zaczął, a Snape już na niego krzyczał. Ponownie spojrzał na instrukcję.

- Och - powiedział, kiedy przeczytał pierwszą uwagę Snape'a, tuż pod listą składników. Zdjął kociołek z ognia. - Tu jest napisane, że trzeba to przygotować w skorupie kraba ognistego.

Snape sapnął z pełnym kpiny zaskoczeniem:

- Naprawdę?

Wbrew niewielkiemu rozdrażnieniu, Harry zachichotał z powodu teatralnego zachowania Snape'a.

- Przepraszam, sir. Po prostu przypuszczałem...

- Ach! - Snape przysunął się bliżej. - I tu właśnie się mylisz. Kiedy warzysz eliksir, nie możesz niczego przypuszczać. Stosujesz się do instrukcji.. Upewniasz się, że czytasz dokładnie każdą linijkę w przepisie, abyś nie musiał niczego przypuszczać i przez to niszczyć swojej pracy.

- Tak, sir - odparł Harry i pomyślał, że to naprawdę dobra rada. Snape powinien powiedzieć mu to na pierwszym roku. Zaoszczędziłoby mu to wielu kłopotów z powodu zmarnowanych eliksirów. - No więc potrzebuję skorupy kraba ognistego. Czy mam taką?

- Nie, ale ja mam - powiedział Snape i sięgnął pod stół. Wyciągnął czarną, perłową muszlę wielkości dużego kafla, pokrytą czerwonymi, żółtymi i niebieskimi kamieniami szlachetnymi.

- Wow - powiedział Harry z podziwem.

- Jest niezwykle drogocenna i rzadka - oświadczył Mistrz Eliksirów, ostrożnie stawiając skorupę na stole. - Jeżeli ją upuścisz, to skręcę ci kark, czy to jasne? - Harry pokiwał głową. Nie miał wątpliwości, że Snape mógłby to zrobić. - Dobrze. A teraz postaw ją na ogniu i postępuj zgodnie z instrukcjami.

Harry ostrożnie owinął dłonie wokół skorupy i odwrócił się w stronę płomienia, modląc się w duchu, żeby jej nie upuścić. Udało mu się bezpiecznie umieścić ją nad ogniem, po czym wziął głęboki oddech, a następnie dokładnie przeczytał trzy kolejne punkty instrukcji. Potrzebował stu gramów piór memortka i pół litra smoczej krwi, aby je w niej zagotować. Wziął do ręki słoik z piórami.

- I to ma być dokładnie sto gramów, Potter - powiedział Snape, stojący dokładnie po drugiej stronie stołu i obserwujący każdy jego ruch. - Nie dziewięćdziesiąt dziewięć, nie sto jeden, tylko sto.

- Tak, sir. - Harry odważył pióra na swojej mosiężnej wadze i wsypał je do rozgrzanej skorupy. Następnie odmierzył pół litra smoczej krwi i także wlał ją do naczynia.

- Musi się gotować przez trzy godziny i powinieneś zmniejszać ogień o dziesięć procent co pół godziny, dopóki nie zacznie wrzeć - powiedział Snape, a Harry pokiwał głową, spoglądając na pergamin. - Zaklęcie, którym będziesz mógł to zrobić, znajdziesz w przepisie. Teraz możesz zając się szatkowaniem śledziony żaberta.

- Dobrze. - Harry zajrzał do skorupy, aby upewnić się, że mikstura się gotuje. I tak w istocie było, ale unosił się z niej okropny, podobny do zgniłych owoców smród. - Kto to wymyślił?

- Hmm? - zapytał niewyraźnie Snape.

Harry sięgnął po słoik ze śledzionami.

- Chodzi mi o to, kto to odkrył? I w jaki sposób to odkrył?

- Wszystkie te składniki mają magiczne właściwości. To kwestia eksperymentowania.

- To rozumiem - powiedział Harry, łapiąc nóż i tnąc śledzionę. - Ale skąd wiesz, z czym eksperymentować? Czy myślisz po prostu: "Och, co za cudowny magiczny ptaszek, oskubię go i wrzucę jego pióra do skorupy kraba ognistego, a potem dodam pół litra smoczej krwi i zobaczę, co się wydarzy i mam nadzieję, że nie wybuchnie mi to w twarz i nie pozostawi na niej oparzeń trzeciego stopnia".

Snape wydał z siebie coś, co przypominało śmiech i był to tak niezwykły dźwięk, że Harry upuścił swój nóż. Snape opanował się i spojrzał na niego z rozbawieniem.

- Wynajdowanie eliksirów to proces pełen prób i błędów. I w niektórych przypadkach przynoszący także śmierć lub chwałę.

Harry rozważył to.

- A czy ty wynalazłeś kiedyś jakiś eliksir?

- Stworzyłem w przeszłości kilka antidotów.

- Naprawdę? - Harry był pod wrażeniem. - To wydaje się skomplikowane.

Usta Snape'a ułożyły się w krzywy uśmieszek

- Nie jest takie, kiedy najpierw tworzysz trucizny.

Harry gapił się na Snape'a z opadniętą szczęką i nie wiedział, co powiedzieć.

- Kilka z nich uwarzysz pod koniec tygodnia - powiedział Snape i zmrużył oczy, kiedy spojrzał w dół na dłonie Harry'ego. - Na litość Merlina, chłopcze, przepis mówi, abyś posiekał śledzionę, a nie zamienił ją w miazgę!

Harry zagryzł wargę i spojrzał na krwawy bałagan, który zrobił na stole.

- Daj mi to, pokażę ci. - Snape okrążył stół i zatrzymał się tuż za nim. Stał tak blisko, że Harry czuł ciało mężczyzny przyciśnięte do swojego własnego i nagle uderzyły w niego wspomnienia z poprzedniej nocy.

Snape odsunął zniszczoną śledzionę na bok i wziął nową.

- Siekanie odbywa się przy pomocy nadgarstka, Potter. - Snape zacisnął rękę na jego dłoni i Harry przypomniał sobie sposób, w jaki mężczyzna zaciskał dłoń na jego penisie. A jego penis także to pamiętał i teraz zaczął napierać na spodnie.

- Poruszaj nadgarstkiem w górę i w dół, tak, właśnie tak - mówił Snape, a jego głos ściszył się, kiedy oddech musnął ucho Harry'ego. Mężczyzna prowadził jego rękę, a Harry potrafił myśleć tylko o tej dłoni poruszającej się w górę i w dół na jego członku.

Oblizał wargi i spojrzał w bok, tak że jego twarz znalazła się nagle niezwykle blisko twarzy Snape'a. W tej chwili jego poczynaniami kierował jedynie instynkt i ten instynkt - albo i penis, Harry nie był tego pewien - powiedział mu, że to idealna okazja, aby pocałować Snape'a. I zrobił to.

Przycisnął usta do ust mężczyzny i wysunął czubek języka, aby polizać jego dolną wargę. Po chwili wahania Snape rozchylił usta i zezwolił mu na wtargnięcie. Kiedy tylko Harry poczuł drugi język, drażniący jego własny, upuścił nóż i złapał palcami dłonie mężczyzny. Ich skóra była śliska od krwi.

Po kilku delikatnych pieszczotach ust i ruchach języka, Snape przerwał pocałunek. Oblizał wargi, a Harry zrobił to samo, jednak z większym ociąganiem. Nie był pewien, czy mężczyzna nie rozzłości się za to.

- Kto by pomyślał, że manipulowanie zakrwawioną śledzioną rozbije tę resztkę kontroli, która ci jeszcze pozostała, Potter - powiedział złośliwie Snape.

Harry uśmiechnął się,

- Mam szesnaście lat, sir. Może mnie podniecić manipulowanie czymkolwiek, jeżeli przyciskasz do mnie swojego penisa.

- Rozumiem - odparł Snape i przysunął się jeszcze bliżej, a Harry poczuł coś twardego, wbijającego mu się w plecy. - Ale myślałem, że już o tym rozmawialiśmy.

- Tak - westchnął chłopak. - Jest czas na naukę i czas na zabawę. Podejrzewam, że nie możesz zrobić kolejnego wyjątku?

- Nie, kiedy warzysz tak delikatną miksturę, jak Veritaserum. Zabawa może poczekać. Sugeruję, abyś skupił się na pracy, jeżeli nie chcesz poszatkować sobie palców. Ten nóż jest tak zaczarowany, aby był ostry jak brzytwa.

- W porządku. - Harry po raz ostatni potarł nosem i ustami o szyję mężczyzny, aby głęboko wciągnąć w nozdrza jego zapach, a następnie przeniósł swoją uwagę z powrotem na stół. Snape uwolnił go, ale stanął tuż obok, a Harry kontynuował siekanie śledziony, stosując się do jego uwag. Chłodne poczucie winy, które czuł wcześniej znikło, zastąpione gorącą obietnica późniejszej zabawy. Miał trudności, żeby pamiętać o swoim planie, kiedy czuł ciało Snape'a tuż obok siebie i jego smak na swoich wargach.


CDN
_________________

Część 7



Harry czekał, aż Mistrz Eliksirów skończy kolację i odłoży nóż i widelec, po czym rzucił zaklęcie, aby wyczyścić talerze. Snape znowu gotował i znowu zrobił gulasz. Poza tym, dzień minął Harry'emu całkiem dobrze. Rano warzyli eliksir, a następnie przenieśli się do biblioteki, aby poćwiczyć zaklęcia obronne i pomniejsze klątwy i zakończyli popołudnie udaną sesją oklumencji.

I teraz nadszedł czas na kolejną lekcję obrony, a Harry całkiem dobrze pamiętał, co wydarzyło się pod koniec poprzedniej. Snape wspomniał rano o "porze na zabawę" i Harry miał nadzieję, że dotrzyma słowa.

- Sir?

- Tak?

- Gotujesz odkąd się tu zjawiłeś i to wydaje się niesprawiedliwe, że sam musisz się tym zajmować, dlatego to ja mogę jutro przygotować kolację. Naprawdę nie będzie to dla mnie kłopot.

Snape odchylił się na krześle i spojrzał na Harry'ego podejrzliwym wzrokiem.

- Możesz po prostu przyznać, że nie smakuje ci mój gulasz.

- Smakuje mi! - odparł szybko Harry. Zbyt szybko, wnioskując z uniesionej brwi mężczyzny. - To naprawdę dobry gulasz. Tylko że jedzenie go codziennie staje się nieco monotonne.

- A więc w tym tkwi problem - powiedział z satysfakcją Snape. - Prosty, przyzwoity posiłek nie jest wystarczająco dobry dla Harry'ego Pottera. Oczekujesz pięciodaniowej kolacji. W takim razie czeka cię ogromne rozczarowanie, Potter. Nie mam zamiaru rozpieszczać cię tak, jak twoi mugolscy krewni. Tutaj będziesz jadł to, co dostaniesz.

Harry gapił się na Snape'a przez chwilę, po czym wydał z siebie zduszony śmiech.

- Merlinie, nie masz o niczym pojęcia - powiedział, kręcąc głową. - Nieważne - dodał łagodniej. - Twój gulasz jest dla mnie wystarczająco dobry.

Ta odpowiedź nie usatysfakcjonowała mężczyzny, który przysunął się bliżej i wbił Harry'ego w krzesło swoim mrocznym spojrzeniem.

- Jesteś beznadziejny w nauce eliksirów, Potter. Co mogłoby mnie zapewnić, że potrafisz gotować i nie spalisz tej kuchni, a wraz z nią całego domu?

Harry odwrócił głowę, wpatrując się w blat stołu i próbując powstrzymać gorący płomień gniewu, który opanował jego ciało.

- Gotowałem trzy posiłki dziennie, od kiedy skończyłem osiem lat. Moja ciotka mnie do tego zmuszała i mogę ci powiedzieć, że był to proces pełen prób i błędów i w niektórych przypadkach także niezwykle bliski otarcia się o śmierć lub chwałę. A więc możesz odsapnąć, pewien, że nie spalę tej pieprzonej kuchni!

- Cóż - odparł Snape, krzyżując ramiona. - Jeżeli w tym właśnie przejawiają się twoje talenty, w takim razie proszę bardzo, jutro kuchnia należy do ciebie.

- Świetnie - prychnął Harry, również krzyżując ramiona.

- Świetnie co?

- Świetnie, sir. - Harry odkrył nagle, że ciężko jest mu sobie przypomnieć, co lubił w Snapie.

- Spróbuj zachowywać się dojrzale - powiedział Snape, tak jakby cała wina leżała po stronie Harry'ego. - W tym domu obowiązują pewne zasady. Jedną z nich jest to, że masz zwracać się do mnie z szacunkiem.

Harry miał dosyć. Zerwał się z krzesła.

- Slytherin traci pięć punktów, sir, za to, że jest pan takim pieprzonym, ślepym, ignoranckim łajdakiem!

Wybiegł z kuchni zanim Snape zdążył odpowiedzieć i z głośnym hukiem zatrzasnął za sobą drzwi.

Zdecydował, że równie dobrze może teraz zejść do piwnicy, ponieważ nadszedł czas na dodanie do eliksiru sproszkowanego korzenia mimozy. Dotarłszy do laboratorium skontrolował gotującą się na ogniu miksturę, ponownie sprawdził instrukcje i dodał korzeń. Ostrożnie zamieszał wywar i obserwował, jak zmienia barwę z ciemnoczerwonej na jasnożółtą.

- Wolniej, Potter, albo ją zniszczysz.

Harry nie spojrzał w górę, ale poszedł za radą Snape'a.

- Może pan teraz zacząć na mnie wrzeszczeć, sir. A czemu nie da mi pan szlabanu? Wyszoruję stoły i podłogę bez użycia magii. Zawsze miał pan do tego słabość.

- To nie będzie konieczne - odparł Snape, przechodząc przez pomieszczenie i zatrzymując się obok niego. - Nawet mnie to rozbawiło. Jesteś pierwszym studentem, który kiedykolwiek odważył się odebrać mi punkty. Uważam, że to niezwykle orzeźwiające.

- Cóż, zasłużyłeś sobie na to - wymamrotał Harry, wyjmując chochlę z wywaru.

- Tak uważasz? Nie jestem jedynym, który pozwolił, aby emocje przejęły kontrolę nad językiem. - Harry zacisnął szczęki i nie odpowiedział. - Do tej pory mogłem polegać na obrażaniu twoich przyjaciół. Podejrzewam, że mogę dodać wspominanie twoich krewnych do listy rzeczy, które sprawiają, że tracisz nad sobą panowanie. - Harry zmarszczył brwi i spojrzał w końcu na mężczyznę. - I nadal będę obrażał twoich przyjaciół i wspominał krewnych, dopóki nie nauczysz się kontroli nad sobą - dodał Snape, ale jego głos był łagodny i dziwnie rzeczowy.

- Co? Chwila, czy ty mnie testowałeś? - zapytał Harry, zdezorientowany.

- Możesz to nazywać testowaniem. Ja uważam to za kolejną lekcję, której musisz się nauczyć.

Harry zamrugał. Snape celowo go podjudzał. Co za drań. Ale wiedza, dlaczego mężczyzna to robił sprawiła, że Harry poczuł się lepiej.

- Jesteś rozpuszczonym, niegrzecznym chłopczykiem - Snape wyszeptał do jego ucha. - Jesteś żałosną podróbką czarodzieja. Jesteś dziwadłem. - Harry upuścił chochlę, czując gotującą się w piersi wściekłość. - Przetrzymaj to, Potter. Nie trać panowania - dodał mężczyzna i owinął ramię wokół jego pasa. - Jesteś zwykłą ladacznicą, przypomnij sobie, jak błagałeś mnie wczorajszej nocy, abym dotknął twojego penisa.

- Kurwa - sapnął Harry, zaciskając oczy. - Kurwa, to jest trudne.

- Oddychaj. Skup się na oddychaniu. Skup się na swoim ciele. Nie pozwól, aby było spięte. - Snape przyciągnął Harry'ego do swojej klatki piersiowej i musnął wargami jego policzek, by następnie przesunąć je na szyję. - Nie zasłużyłeś na takie zainteresowanie ze strony swoich przyjaciół. Nie zasłużyłeś na to, aby ludzie tak ci nadskakiwali.

Harry oparł czoło o ramię mężczyzny i zaczął brać głębokie, drżące oddechy. Snape przesunął dłonie w dół jego pleców, składając delikatne pocałunki tuż pod jego uchem.

- Czy naprawdę uwierzyłeś, że kiedykolwiek przyjmę cię na swoje lekcje w przyszłym roku, Potter? Takiego głupiego chłopaka jak ty, który nie potrafi nawet uwarzyć mikstury nasennej bez pomocy trzymającego go za rączkę profesora? Nie, przez całe lato będę cię wykorzystywał do przygotowywania dla mnie eliksirów, a później z przyjemnością pozbędę się ciebie jak wczorajszej gazety.

Harry podniósł wzrok, dysząc ciężko. Snape brzmiał tak, jakby mówił to śmiertelnie poważnie.

- Oddychaj, Potter - powiedział mężczyzna, uśmiechając się lekko. - Łatwiej cię rozdrażnić, niż smocze pisklę.

- Ale jak mam pozostać spokojny, kiedy tak mnie obrażasz? - Harry zagryzł wargę, czując jak gniew odpływa, ponieważ Snape był teraz cicho i patrzył na niego nic niemówiącym wzrokiem. - Założę się, że ty nie potrafiłbyś pozostać spokojny, jeżeli to ja zacząłbym obrażać ciebie.

- Czy to wyzwanie, Potter?

- Tak - odparł Harry, uśmiechając się szeroko. Czuł się już lepiej. - Założę się, że nie będziesz potrafił pozostać spokojny, jeżeli odwrócimy role.

Snape uśmiechnął się kpiąco.

- Pokaż, na co cię stać. Nie powstrzymuj się.

- Dobrze. Ale nie możesz odebrać mi punktów, cokolwiek powiem.

- Masz moje słowo.

Uśmiech Harry'ego poszerzył się. Owinął jedno ramię wokół szyi mężczyzny, przylegając wygodnie do jego ciała.

- Jesteś brzydki. Naprawdę brzydki. Masz wielki nos i tłuste włosy.

Snape wyglądał na znudzonego.

- Dalej, Potter. Stać cię na więcej.

Harry prychnął i zastanowił się nad tym, czego jeszcze mógłby użyć.

- I jesteś okropnym nauczycielem. Jesteś absolutnie najgorszym nauczycielem, jakiego kiedykolwiek miałem. Jesteś gorszy nawet od Lockharta, a on był kompletnym kretynem.

Snape przechylił głowę, wciąż wyglądając na znudzonego. Jego oddech nie przyspieszył nawet odrobinę. Harry uniósł rękę i przycisnął palec do tego punktu na szyi, w którym mierzy się puls. Był spokojny i regularny.

- Jesteś Śmierciożercą. Założę się, że z przyjemnością ofiarowałbyś mnie Voldemortowi. - Harry poczuł niewielkie przyspieszenie tętna na wzmiankę o Voldemorcie i przypomniał sobie, że Snape nie lubi słyszeć tego imienia. A więc, naturalnie, zdecydował, że użyje go ponownie. - Założę się, że podobało ci się torturowanie i zabijanie dla Voldemorta. Założę się, że uwielbiałeś, kiedy cię pieprzył. Czy to dlatego do niego dołączyłeś?

Puls mężczyzny przyspieszył gwałtownie, osiągając niemal zawrotne tempo i Harry zamknął usta. Ale wtedy Snape wziął jeden głęboki oddech i jego tętno wróciło do normy. Harry zagryzł wargę, zastanawiając się, czy nie posunął się za daleko.

- Czy to wszystko, Potter? - zapytał Mistrz Eliksirów.

- Tak, tak myślę.

- Jeżeli nie czułbyś mojego pulsu, to czy mógłbyś zauważyć jakiekolwiek oznaki moich osobistych uczuć spowodowanych twoimi obraźliwymi słowami?

Harry zastanowił się nad tym. Twarz mężczyzny pozostała obojętna, nawet na wspomnienie o Voldemorcie.

- Nie, chyba nie. W jaki sposób udaje ci się pozostać takim spokojnym?

- Ponieważ, Potter, słuchanie prawdy nie jest w stanie za bardzo mnie zdenerwować.

Harry poczuł się tak, jakby ktoś nagle chlusnął mu w plecy wiadrem lodowatej wody. Odwrócił wzrok i spuścił głowę, ale Snape położył palec pod jego brodą i uniósł mu twarz.

- Wpadam w złość tylko wtedy, kiedy ludzie mnie okłamują, albo gdy mali chłopcy postanawiają ignorować zasady - powiedział mężczyzna i musnął wargami usta Harry'ego. Ten dotyk był taki znajomy i kojący, że Harry postanowił nie myśleć o prawdzie ukrytej za niektórymi rzeczami, które powiedział. Już od dawna wiedział, że Snape był Śmierciożercą. Oczekiwanie, że mężczyzna nigdy w życiu nie zrobił niczego okropnego było głupie. Po prostu nie chciał o nich wiedzieć.

Język Snape'a wśliznął się pomiędzy wargi Harry'ego, który pozwolił mu pogłębić pocałunek. Zamknął oczy i przylgnął do Snape'a, penetrującego językiem jego usta. Ale po chwili mężczyzna odsunął się i spojrzał na niego, lekko unosząc kąciki ust, co wyglądało niemal tak, jakby się uśmiechał.

- Dzisiaj wieczorem czeka nas jeszcze jedna lekcja - oświadczył Snape nauczycielskim tonem.

- Tak. A później będzie czas na zabawę? - zapytał Harry, czując się niezwykle zuchwale po tym, jak Snape go pocałował.

- O tak. I uważam, że powinniśmy dodać nową regułę do twoich lekcji obrony.

- Jaką regułę?

- Albo raczej nagrodę. Dla wygranego. Aby bardziej cię zmotywować.

Harry prychnął.

- Co będzie nagrodą?

- Przegrany może zrobić dla zwycięzcy fellatio - powiedział Snape, a jego oczy zmrużyły się, błyskając rozbawieniem.

Harry miał przez chwilę pustkę w głowie, kiedy próbował zrozumieć, co może oznaczać to słowo.

- Co?

- Fellatio, Potter - powtórzył Snape, kręcąc głową. - Miłość francuska. Stosunek oralny.

- Och. - Oczy Harry'ego rozszerzyły się. - Masz na myśli, że jeśli wygram, to mi obciągniesz?

- Jeżeli ty wygrasz, to owszem. Tak właśnie zrobię. Oczywiście, jeżeli ja wygram, to oczekuję, że ty zrobisz to samo dla mnie.

- Myślę, że mógłbym - wyszczerzył się Harry, czując podrażniającą jego wnętrzności ekscytację. Propozycja Snape'a spodobała się także jego penisowi, który drgnął entuzjastycznie w spodniach. - W porządku.

- Dobrze. Masz jedną minutę. - Snape uwolnił go i odsunął się. Harry już niemal odwrócił się do niego plecami, ale w ostatniej chwili przypomniał sobie wczorajszą noc i opuścił kuchnię bokiem, mając oko na Snape'a, który wydawał się całkiem zadowolony z jego dziwnego chodu.

Kiedy znalazł się na korytarzu, dotarło do niego, że znowu musi działać nieprzewidywalnie. Wejście na górę byłoby teraz zbyt oczywiste, a więc wśliznął się do biblioteki. Zgasił światła, rzucił na siebie Zaklęcie Nocnych Oczu, a następnie Zaklęcie Wykrywające na drzwi, którego Snape nauczył go wcześniej - ostrzeże go przed każdym intruzem, który przez nie przejdzie.

A później czekał, z Klątwą Paraliżującą na końcu języka. Nie chciał popełnić tego samego błędu, co poprzedniej nocy. Tym razem chciał wygrać. Snape ssący jego penisa, dokładnie tak, jak robił to w tym wspomnieniu, które Harry zobaczył, był prawdopodobnie najbardziej podniecającą rzeczą, o jakiej kiedykolwiek słyszał.

Zaklęcie Wykrywające wydało głośny, alarmujący dźwięk, kiedy drzwi się otworzyły.

- Torustitum! - wrzasnął Harry, kierując różdżkę na wkradającą się do pokoju postać. Jednak jego klątwa w ogóle nie dosięgła Snape'a.

Mężczyzna rzucił na siebie jakieś Zaklęcie Tarczy, ale było ono o wiele jaśniejsze, niż jakiekolwiek, które Harry widział do tej pory, przypominało promienie słoneczne odbijające się w zwierciadle. Czerwony promień światła z różdżki Harry'ego odbił się od niej i poleciał z powrotem do niego z podwójną prędkością, trafiając go w klatkę piersiową.

- Kurwa! - krzyknął, upadając na podłogę. - Co to było?

- To, panie Potter, było Lustrzane Zaklęcie Tarczy - powiedział Snape, spoglądając na niego z góry. - Podejrzewam, że nie jesteś z nim zaznajomiony.

- Nie. Znam tylko zwykłe Zaklęcie Tarczy.

- To jest znacznie bardziej potężne. Odbija na rzucającego wszystkie rodzaje zaklęć. I jest także o wiele trudniejsze do opanowania. - Snape kucnął obok Harry'ego. - Dobra robota z Zaklęciem Wykrywającym.

Harry uśmiechnął się z powodu komplementu, jakim obdarzył go mężczyzna, pomimo tego, że przegrał kolejną rundę i nie był to powód do radości.

- Nauczysz mnie Lustrzanego Zaklęcia Tarczy?

- Oczywiście, w odpowiednim czasie. Potrzeba do tego olbrzymiej mocy. Chcę, abyś potrenował najpierw inne zaklęcia.

- Po prostu nie chcesz, żebym wygrał - powiedział Harry, drażniąc się z mężczyzną.

Snape uśmiechnął się krzywo.

- Chce po prostu odebrać swoją nagrodę. Pamiętasz o naszej nowej regule, prawda?

- O tak - odparł Harry. Pamiętał ją całkiem dobrze. Przegrał. I teraz musiał obciągnąć Snape'owi. Musiał wziąć w usta jego penisa. W pokoju stało się nagle o kilka stopni goręcej i Harry poczuł spływający mu po czole pot.

- Dobrze. - Snape podniósł się, usiadł na jednym ze skórzanych foteli, rozsunął nogi i skierował różdżkę na Harry'ego. - Finite Incantatem.

Pokój pogrążył się w ciemności, a Harry odzyskał kontrolę nad swoim ciałem. Zanim usiadł, przeszukał dłońmi podłogę wokół siebie.

- Sir? Czy może pan zapalić światło?

- Nie. - Głos Snape'a dobiegł gdzieś z lewej strony. - Będziesz musiał użyć pozostałych zmysłów. Pomyśl o tym jak o kolejnej lekcji.

Harry zaczął pełznąć w stronę, z której dochodził głos Snape'a, przesuwając się powoli, centymetr po centymetrze, aż poczuł pod palcami czubek jego buta.

- Chcesz, żebym zrobił to... ee... teraz?

- Tak, Potter. Właśnie teraz.

Harry usiadł, przesuwając dłońmi po łydkach Snape'a, aż dotarł do jego kolan, co sprawiło, że wydał z siebie głębokie westchnienie. Następnie umościł się pomiędzy jego nogami, przesuwając ręce wzdłuż jego ud. Był teraz otoczony Snape'em, otoczony ciepłem jego ciała, zapachem, opleciony jego nogami. Tak wiele bodźców w spowijającej go ciemności.

Harry przesunął dłoń wyżej i wyczuł twardą, gorącą erekcję. Cofnął się, przestraszony. Wyglądało na to, że Snape był przygotowany na działanie Harry'ego. W ciemności rozległo się parsknięcie mężczyzny.

W porządku. Potrafi to zrobić. Widział to w swoich magazynach. Nie wydawało się zbyt trudne. Trzeba go po prostu wziąć do buzi i zacząć ssać. Oblizał wargi, przesunął dłoń, ponownie dotykając twardej erekcji mężczyzny i opuścił głowę. Penis Snape'a drgnął pod jego palcami i Harry wciągnął w nozdrza ciężki zapach piżma i podniecenia. Ściągnął napletek i musnął wargami główkę. Była gładka. Wilgotna. Kiedy odważył się wysunąć język, poczuł maleńką, słoną kroplę spermy.

- Uważaj na zęby - powiedział Snape, a jego głos był tak samo opanowany, jak zawsze. Poczuł palce mężczyzny wplatające mu się we włosy i zatrzymujące się na czubku jego głowy. - Weź go tak głęboko jak zdołasz.

Harry otworzył usta i zaczął ssać główkę. Wydawała się niezwykle gorąca, kiedy obmywał ją językiem. Obciągał palcami trzon penisa, wsuwając go głębiej w swoje usta.

- Właśnie tak - mruknął Snape, brzmiąc tak, jakby odrobinę brakowało mu tchu. - Głębiej. - Dłoń mężczyzny naparła mocniej na głowę Harry'ego.

Chłopak bardziej rozsunął jego spodnie i odsłonił jądra. Zaczął je ściskać w tym samym rytmie, w jakim przesuwał dłonią po twardym członku i wsunął go jeszcze głębiej w swoje usta. Ssał, przesuwając językiem w górę i w dół, a jego głowa podnosiła się i opadała. Palce Snape'a zacisnęły się mocniej w jego włosach, a z gardła wydobyło się ochrypłe westchnienie.

Harry stwierdził, że podoba mu się to, co robi. Ssanie pulsującego penisa Snape'a było niesamowicie intymnym doznaniem. Otaczająca go ciemność pomagała mu to odczuwać. Nie istniało nic, poza zapachem podniecenia Snape'a i jego penisem wsuwającym się do ust Harry'ego i wysuwającym z nich.

Mistrz Eliksirów wydał z siebie kolejne westchnienie, tym razem bardziej gardłowe i Harry uśmiechnął się, pomimo pełnych ust. Zaczął ssać mocniej, obciągać szybciej, drażnić dłonią jądra i pozwalał, aby Snape prowadził jego głowę w górę i w dół, aby sprawował nad nim kontrolę, aby go wykorzystywał, wykorzystywał jego usta.

Penis Harry'ego był twardy jak skała i pocierał o spodnie. Z jego ust wyrwał się jęk i przesunął się nieco, próbując znaleźć wygodniejszą pozycję.

- Nie waż się dotknąć siebie - powiedział Snape. Teraz już zdecydowanie brzmiał tak, jakby brakowało mu tchu. - Zajmę się tobą później.

Ta obietnica odnowiła entuzjazm Harry'ego i zaczął ssać tak mocno, iż w jego policzkach zrobiły się wgłębienia, a główka penisa mężczyzny uderzyła w jego gardło. Snape wydawał się być tak olbrzymi w jego ustach, tak potężny i Harry musiał przyznać, że podoba mu się to uczucie.

- Tak, prawie - wydyszał Snape, a jego głos był niezwykle łagodny i obcy. - Prawie.

Penis mężczyzny zaczął pulsować i Harry wsunął go jeszcze głębiej, a wtedy jego usta zostały zalane słonym nasieniem Snape'a. W pierwszej chwili Harry nie wiedział, co powinien zrobić, ale zdecydował, że dalej będzie ssał i przełykał, skoro Snape nie kazał mu robić czegoś innego. Smak jego spermy przyprawiał Harry'ego o zawrót głowy i osiadał na jego języku, ale nie przeszkadzało mu to. Podobało mu się to, że mu obciągnął, że Snape doszedł dzięki niemu.

- Potter - mruknął Snape, kiedy ostatnia struga spermy spłynęła w jego gardło. - Wystarczy.

Harry wyjął penisa ze swoich ust, oblizał wargi i odsunął się, zastanawiając się, czy zadowolił mężczyznę.

- Chodź tutaj. - Snape pociągnął go za koszulę, zmuszając do podniesienia się i Harry wspiął się na jego kolana, siadając na nich okrakiem.

- Było dobrze? - zapytał z wahaniem.

- To był twój pierwszy raz, prawda? - zapytał Snape, a jego głos znów był opanowany.

- Tak.

- Twoje umiejętności wymagają podszkolenia, ale entuzjazm jest inspirujący. - Snape objął Harry'ego za szyję i przyciągnął go do pocałunku.

- Podobało ci się? - Harry oddał pocałunek, uśmiechając się w jego usta.

- Tak, Potter. Podobało mi się. - W głosie mężczyzny brzmiało zadowolenie i Harry zaczął ocierać się o jego pierś, ponownie go całując.

- Mnie też się podobało - wyszeptał tak, jakby dzielił się sekretem. - I to bardzo.

- To dobrze. Podejrzewam, że w ciągu nadchodzących dni będziesz to robił wiele razy.

- Wygram - odparł Harry, czując się urażony. - Już niedługo. I wtedy to ty będziesz ssał mojego penisa.

- Zobaczymy. - Snape pocałował go ponownie, drażniąc językiem jego wargi. - Myślę, że masz pewien problem, który wymaga natychmiastowej uwagi.

Ręka Snape'a ześliznęła się wzdłuż klatki piersiowej Harry'ego i rozpięła jego spodnie, rozchylając je. A potem silne, smukłe palce odnalazły jego erekcję i uwolniły ją ze spodni.

- Merlinie, tak - jęknął Harry i wepchnął swój język w usta mężczyzny, zaciskając ręce na jego ramionach. Biodra zaczęły mu podrygiwać, zmuszając Snape'a do tego, aby szybciej poruszał dłonią.

Ich pocałunek stał się bardziej dziki, zęby Snape'a wgryzały się w wargi Harry'ego, który był tak podniecony faktem, że Snape doszedł w jego usta, że wystarczyło tylko pięć pociągnięć, aby poczuł, jak zalewa go fala spełnienia. Zaczął jęczeć, ssąc w swoich ustach język Snape'a jako marny substytut jego penisa i doszedł długimi strugami, a wprawna dłoń mężczyzny wyciągnęła z niego orgazm.

- Kurwa - wysapał, odrywając się od ust Snape'a. - Kurwa, jak dobrze. - Oparł się o mężczyznę, przyciskając wargi do jego policzka. Skóra była gładka i ciepła, z ledwie wyczuwalnym zarostem. Usta Snape'a pieściły szyję Harry'ego, podczas gdy mężczyzna wypuścił z uścisku jego zwiotczałego penisa.

- Tak świetnie potrafisz posługiwać się dłońmi - powiedział Harry, owijając ramiona wokół szyi Snape'a. - Uwielbiam, kiedy mnie tak dotykasz.

I wtedy to poczuł. Wrażenie, jakby przyciśnięte do jego szyi usta Snape'a rozciągnęły się w uśmiechu. Sam dotyk, ale Harry wiedział, co to było.

- Uśmiechnąłeś się - powiedział z triumfem w głosie.

- Z pewnością nie. - Snape brzmiał na oburzonego i Harry zaczął się śmiać. Mężczyzna zignorował go. - Nadszedł czas, aby zajrzeć do twojego eliksiru. Wciąż potrzeba kilku godzin pracy, żeby go skończyć. Włącz światła.

- Ee... Nie mam różdżki.

Snape wydał z siebie odgłos dezaprobaty.

- Ty głupi chłopaku. Nigdy, przenigdy nie rozstawaj się ze swoją różdżką.

- Byłem trochę rozkojarzony - odparł Harry, chociaż wiedział, że Snape ma rację.

- To nie jest żadne wytłumaczenie. Od tej pory masz mieć ze sobą różdżkę zawsze i w każdej sytuacji. Tak, Potter, nawet kiedy będziesz ssał mojego penisa.

Harry parsknął śmiechem.

- Uwielbiam, kiedy mówisz "penis".

- Och, zejdź ze mnie, ty nieznośny dzieciaku - warknął Snape, ale Harry wiedział, że wcale nie jest zły. To było dziwne, że znał go już tak dobrze, iż potrafił wychwycić takie różnice. Po raz ostatni przycisnął usta do warg mężczyzny, bardzo mocno i ześliznął się z jego kolan, wciąż chichocząc.

Przestał się jednak śmiać, kiedy Snape kazał mu szukać różdżki na czworakach i do tego w ciemności.



CDN
_________________

Część 8




Jakiś czas później, przyciśnięci do siebie, leżeli nadzy na łóżku Snape'a. Ich kończyny były splątane, a twarde penisy błagały o spełnienie.

Harry był już blisko, tak blisko, iż zaczął mocniej podrzucać biodrami. Przywarł ustami do warg Snape'a, jak gdyby chciał go pożreć. Ręka mężczyzny wędrowała po jego plecach, zsuwając się coraz niżej i niżej, aż w końcu musnęła tyłek.

I wtedy jeden z palców wsunął się pomiędzy jego pośladki i nacisnął na wejście. Uczucie było takie ekscytujące i zakazane, że Harry doszedł ze zduszonym krzykiem. Snape nadal pieścił jego wejście i drażnił je, tak że chłopak pomyślał, iż z powodu zalewających jego ciało gwałtownych fal orgazmu za chwilę chyba zwariuje.

- Merlinie - wydyszał w usta Snape'a. Ręka mężczyzny wycofała się i Harry poczuł, że Mistrz Eliksirów przyspieszył swoje ruchy, a jego twardy penis ocierał się o pokryty spermą brzuch Harry'ego. Przywarł do Snape'a, przyciągając go do siebie tak blisko jak potrafił. Chciał poczuć ten moment, kiedy mężczyzna dojdzie, chciał wiedzieć jak to odczuwa. Chciał wiedzieć czy Snape'owi podoba się to tak bardzo jak jemu.

Snape zacisnął powieki, a jego brwi zmarszczyły się i Harry poczuł gorące nasienie rozlewające się po jego skórze. Snape, drżąc, ścisnął go mocniej i było już po wszystkim.

Harry dyszał i obserwował, jak Mistrz Eliksirów otwiera oczy. Uśmiechnął się do mężczyzny, który w odpowiedzi uniósł kącik ust.

To był dobry wieczór. Idealny wieczór. Po oralnej przygodzie w bibliotece spędzili dwie godziny w laboratorium, po czym Snape kazał Harry'emu pójść ze sobą. Szybko odnaleźli drogę do sypialni mężczyzny i tym razem Harry nie wahał się, kiedy Snape powiedział mu, żeby się rozebrał i dołączył do niego.

- To było miłe - powiedział Harry, kiedy mężczyzna uwolnił się z jego uścisku. Przeciągnął się, czując się zrelaksowany i usatysfakcjonowany.

- Hmm. - Zabrzmiało to jak potwierdzenie i sprawiło, że chłopak uśmiechnął się szerzej.

Nie był tak zmęczony, jak poprzedniej nocy i nie czuł się śpiący. Obserwował więc Snape'a, obserwował te czarne oczy obserwujące jego.

- Muszę przyznać, że nigdy nie brałem cię za pederastę, Potter - powiedział Snape, a w jego głosie zabrzmiała nuta ciekawości.

- Za kogo? - Harry odsunął się odrobinę i ułożył wygodniej, podpierając się na łokciu. Ich nogi nadal były splatane, ale w ogóle mu to nie przeszkadzało.

- Za homoseksualistę.

Harry zamrugał.

- Ale ja nie jestem homoseksualistą.

Snape wybuchnął śmiechem, częściowo chowając twarz w poduszkę.

- Oczywiście, że nie, Potter. Właśnie dlatego ssałeś mojego penisa niecałe trzy godziny temu. Właśnie dlatego leżysz nago w łóżku z mężczyzną. Ponieważ nie jesteś homoseksualistą.

Policzki Harry'ego zapłonęły.

- Tak naprawdę to jeszcze o tym nie myślałem. Lubię robić wszystkie te rzeczy, ale nigdy nie rozważałem tego, czy jestem homoseksualistą.

Snape usiadł, westchnął i potrząsnął głową.

- Zazwyczaj nie omawiam ze studentami ich prywatnych problemów. Jednakże, skoro już tutaj jesteśmy, zobaczymy, co da się zrobić. - Snape oparł dwie poduszki o zagłówek, usiadł podpierając się na jednej z nich, poklepał zapraszająco miejsce obok siebie i odchrząknął. - Niech mi pan powie, panie Potter, od jak dawna skrywa pan seksualne fantazje dotyczące mężczyzn?

Harry wiedział, że Snape drażni się z nim, nawet jeżeli używał swojego najlepszego nauczycielskiego tonu. I normalnie zacząłby się śmiać, ale to nie była normalna sytuacja, ponieważ naprawdę w ogóle nie zastanawiał się nad tą sprawą.

- Nie skrywam niczego takiego - odpowiedział niezwykle cichym głosem. Oparł się o poduszkę, ale nie odważył się spojrzeć na Snape'a.

- A te magazyny homoseksualne trzymasz w pokoju jedynie dla własnej rozrywki?

Harry prychnął.

- Byłem tylko ciekawy. To nic nie znaczy.

- Potter. - Głos Snape'a był cichy, niemal łagodny. - Spójrz na mnie.

Harry skierował wzrok w górę i napotkał zmrużone oczy.

- Po pierwsze, jeżeli kiedykolwiek powiesz komukolwiek, że dałem ci szczerą poradę, to rzucę na ciebie dokładnie każdą klątwę ze "Śmierci przez różdżkę", rozumiesz? - Harry przytaknął, nie będąc pewien, do czego zmierza Snape. - Dobrze. A teraz rada. To całkowicie normalne, że czujesz się zagubiony w związku ze swoimi preferencjami seksualnymi. Jednakże nie przyniesie to nikomu korzyści, a najmniej tobie, jeżeli będziesz zaprzeczał swoim uczuciom. A teraz powiedz mi, Potter, kiedy po raz pierwszy pomyślałeś o seksie z mężczyzną?

- Nie jestem pewien. Jakoś w zeszłym roku, tak myślę. Zagłębiłem się w to bardziej tego lata, przez te magazyny. I przez ciebie.

- Rozumiem. A co sądzisz o dziewczynach?

- W większości uważam je za denerwujące - powiedział szczerze Harry. - A najdziwniejsze jest to, że dopóki nie zacząłem fantazjować o mężczyznach, nigdy tak naprawdę nie myślałem zbyt dużo o seksie. To znaczy w zeszłym roku była taka jedna dziewczyna, ale tylko się całowaliśmy. I nawet nie chciałem robić z nią czegoś więcej. Była bardzo irytująca. A teraz - Harry wskazał na siebie i Snape'a - chyba nie potrafię przestać o tym myśleć.

Snape parsknął.

- Nie sądzę, żeby to wszystko było aż takie dziwne. Odkrywałeś swoje preferencje. I wierzę, że ci się udało.

Harry westchnął.

- A więc jestem homoseksualistą? Po prostu świetnie.

- To nie jest takie straszne, Potter.

- A właśnie, że jest. - Harry potarł palcem bliznę na swoim czole. - Ja już jestem inny. Naprawdę nie potrzebuje kolejnego powodu, aby ludzie gapili się na mnie i obgadywali mnie za plecami.

- Przestań się nad sobą użalać. To do ciebie nie pasuje. - Głos Snape'a brzmiał już jak dawniej. - Jednakże masz rację co do reakcji ludzi. Potrafią być wyjątkowo nieprzychylni takim jak my. Czy powiedziałeś komuś o tym odkryciu?

- Poza tobą? - Harry'emu udało się lekko uśmiechnąć. - Nie.

- I niech tak zostanie.

- Co masz na myśli? - zapytał Harry, marszcząc brwi. - Myślałem, że może powinienem powiedzieć o tym swoim przyjaciołom.

Snape spojrzał w dół, najwyraźniej w poszukiwaniu odpowiednich słów.

- Ludzie zazwyczaj nie lubią homoseksualistów. Nawet osoby, na których ci zależy, mogą cię opuścić, kiedy dowiedzą się o twoich preferencjach.

- Ron i Hermiona nigdy by tego nie zrobili!

Snape uniósł brew.

- Jesteś tego pewien? Czy jesteś absolutnie pewien, że Weasley bez problemu zaakceptuje fakt, że lubisz ssać penisy?

- No dobrze, Ron odpada. Ale Hermiona nie będzie miała nic przeciwko.

- Panna Granger ma rozsądnie funkcjonujący umysł, więc dam jej kredyt zaufania. Ale czy myślisz, że Weasley będzie tak samo rozsądny? Czy wierzysz, że Molly Weasley otworzyłaby dla ciebie swoje ramiona, gdyby wiedziała? Czy sądzisz, że twój ojciec chrzestny krzyczałby z radości, gdyby wiedział, że preferujesz mężczyzn?

Harry zmrużył oczy, czując na plecach zimny dreszcz.

- Nie zaczynaj z tym, proszę.

Snape przesunął się bliżej, a jego ton stał się bardziej natarczywy.

- Niczego nie zaczynam. Po prostu próbuje ci wytłumaczyć, jak działa ten świat, żebyś wiedział, czego się spodziewać, kiedy to lato się skończy, a ty powrócisz do Hogwartu jako "Harry radosny gej". Na świecie jest wielu takich ludzi jak twój ojciec chrzestny, którzy nie mają zbyt dobrego zdania na temat homoseksualistów.

- Nie mieszaj w to Syriusza! - warknął Harry. - Wiem, że go nienawidzisz. Nie musisz mi o tym przypominać.

- Moje uczucia odnośnie twojego ojca chrzestnego nie mają tu nic do rzeczy, Potter. Chociaż raz bądź rozsądny i posłuchaj tego, co do ciebie mówię.

- Właśnie to robię i słyszę tylko, jak obrażasz Syriusza!

Snape odsunął się, a w jego oczach błyszczała złośliwość, tak jakby właśnie zamierzał publicznie skrytykować Harry'ego za schrzaniony eliksir.

- Widziałeś moje wspomnienie. Widziałeś mnie jako nastolatka. Jak myślisz, do kogo należał ten penis? Jak myślisz, skąd znam poglądy Blacka na ten temat?

Harry, zszokowany, otworzył usta i podążył za swoim instynktem, który mówił mu, żeby nigdy nie wierzyć Snape'owi.

- Kłamiesz!

Snape uśmiechnął się krzywo.

- Może powinienem umieścić to wspomnienie w myślodsiewni, żebyś mógł je dokładnie obejrzeć. Masz już doświadczenie w grzebaniu w moich prywatnych myślach.

- Przestań! - wrzasnął Harry, odskakując od Snape'a. Nie rozumiał, dlaczego mężczyzna mówi takie rzeczy o Syriuszu.

- Nie, Potter. Myślę, że nadszedł czas, abyś poznał inną część prawdy o swoim drogim ojcu chrzestnym.

- Zamknij się! - Harry zerwał się z łóżka i na drżących nogach ruszył w kierunku drzwi.

- Twój ojciec chrzestny był podstępnym, zaślepionym, nieodpowiedzialnym, narwanym, aroganckim, nietolerancyjnym łajdakiem!

- Mam to gdzieś! - wrzasnął i odwrócił się w stronę łóżka. Snape wyglądał tak, jakby chciał kogoś przekląć, najprawdopodobniej jego. - Mam gdzieś, czy był właśnie taki. Był wszystkim, co miałem!

Łzy gniewu kłuły go w oczy i niech go szlag trafi, jeżeli pozwoli Snape'owi je zobaczyć. Odwrócił się więc i wymaszerował z sypialni.

- Torustitum! - krzyknął Snape, a chwilę po tym: - Mobilicorpus!

I zanim Harry zdążył zorientować się, co się dzieje, ponownie leżał na łóżku obok Snape'a.

- Puść mnie! - Próbował rzucać się na pościeli, ale jego ciało nie chciało się poruszyć. - Natychmiast mnie puść!

Palce mężczyzny złapały go za brodę i zmusiły, aby na niego spojrzał.

- Jeżeli natychmiast się nie opanujesz, to zmuszę cię do wypicia eliksiru uspokajającego, czy to jasne? - Harry przełknął ślinę i zamknął oczy. Nie chciał patrzeć na Snape'a. - Tak lepiej - powiedział Snape i uwolnił brodę Harry'ego, który od razu odwrócił głowę. - Potter, wiem, co czułeś do swojego ojca chrzestnego i nawet ja nie jestem aż tak bezduszny, aby kontynuować ciskanie ci w twarz jego win. Próbuję ci tylko uświadomić, że nawet osoby, które uważasz za dobre, mogą mieć wyjątkowo paskudną opinię na temat twoich preferencji seksualnych.

Harry wziął głęboki oddech i ponownie otworzył oczy, ale wciąż nie chciał patrzeć na Snape'a.

- Co się wydarzyło? Co Syriusz ci zrobił?

- Finite Incantatem - powiedział Snape, stukając różdżką w pierś Harry'ego. - Nie waż się opuścić tego łóżka dopóki nie skończę. - Harry nie odpowiedział, ale nie poruszył się też, co Snape najwyraźniej uznał za zgodę. - Wiedziałem, że wolę mężczyzn odkąd skończyłem piętnaście lat. Przedyskutowałem to z kilkoma Ślizgonami, o których wiedziałem, że również mają podobne upodobania. Młodszy brat Blacka, Regulus, podsłuchał nas i doniósł twojemu chrzestnemu o swoim odkryciu. - Snape wyciągnął się na plecach obok Harry'ego i chłopak w końcu odwrócił głowę, aby na niego spojrzeć. Mężczyzna nie odwzajemnił spojrzenia, tylko wpatrywał się w sufit. - Wtedy Black użył swojego oczywistego uroku, aby przekonać mnie, iż dzielimy te same preferencje. A ja byłem na tyle głupi, że mu uwierzyłem. Chciałem mu wierzyć. Chciałem wierzyć w to, że jeden z tych idealnych Gryfonów ma równie mroczny sekret, jak ja. Kiedy Black wiedział już, że mnie przekonał, powiedział, że będzie się nadal ze mną spotykał, ale tylko wtedy, jeżeli będę mu obciągał. I robiłem to. Przez cały tydzień, każdej nocy. Ssałem jego penisa. On mnie nigdy nie dotknął.

- To właśnie widziałem - powiedział łagodnie Harry.

- Tak, Potter, natrafiłeś na wspomnienie z jednej z tych schadzek. Kiedy ów tydzień minął, Black przestał się ze mną widywać i rozgłosił plotkę, że jestem pedałem. Powiedział wszystkim, że jestem obrzydliwym lachociągiem. Sprawił, że moje życie w Hogwarcie stało się jeszcze gorsze niż do tej pory. Oczywiście, chciałem się na nim zemścić i dlatego rozpuściłem plotkę, że Black również jest gejem i uwielbia, kiedy jego penisa ssą Ślizgoni.

Harry parsknął, nie potrafiąc się powstrzymać. Snape rzucił mu rozbawione spojrzenie.

- Założę się, że Syriuszowi się to nie spodobało - powiedział Harry, uśmiechając się.

- Istotnie. Nie był za bardzo szczęśliwy.

- I co zrobił?

- Wysłał mnie do Wrzeszczącej Chaty. Poprosił, żebyśmy się tam spotkali, aby naprawić nasze relacje. Wierzę, że znasz dalszy ciąg tej historii.

- Tak - odparł Harry. Snape zacisnął usta, gapiąc się w przestrzeń. - Przepraszam za to, co zrobił Syriusz...

- Przestań, Potter. Nie opowiedziałem ci tej historii, żebyś się nade mną użalał. Chcę ci pokazać, że preferowanie mężczyzn nie jest słabością. Staje się nią, kiedy pozwolisz, aby inni użyli tego przeciwko tobie.

- Myślę, że zrozumiałem - odparł Harry i przysunął się odrobinę bliżej do Snape'a. - Dursleyowie ciągle opowiadali o tym, że homoseksualiści to gwałcący dzieci zboczeńcy.

- Kto by pomyślał, że ci mugole będą mnie aż tak dobrze znać? - odpowiedział spokojnie mężczyzna.

Harry przez chwilę gapił się na niego. I wtedy zrozumiał, o czym Snape mówił.

- Nie jestem dzieckiem. A ty nie jesteś gwałcicielem. Chociaż jeszcze się nie zdecydowałem, co do tej części ze zboczeńcem.

Snape odwrócił głowę i spojrzał na Harry'ego z uniesioną brwią.

- A więc może i nie jesteś dzieckiem, ale jesteś młody. I jesteś moim uczniem. I wielu ludzi przyzna rację, że jesteś zbyt młody, aby podjąć decyzję i zgodzić się na to, co robimy, a to czyni ze mnie gwałciciela. I zdecydowanie potrafię być zboczeńcem, Potter. Spędzimy ze sobą jeszcze tydzień. Tylko poczekaj.

Harry wybuchnął śmiechem i pogładził palcami ramię Snape'a w pojednawczym geście.

- Jeżeli wiesz o tym wszystkim, to dlaczego robisz ze mną te rzeczy?

- A dlaczego ty robisz je ze mną?

- Ponieważ lubię je robić. Są przyjemne - wyszeptał Harry.

- Cóż, sam sobie odpowiedziałeś. - Mężczyzna wziął głęboki oddech. - Możesz już iść, jeżeli chcesz. Skończyłem.

Harry przekręcił głowę i spojrzał na drzwi. A później na Snape'a.

- Mogę zostać tutaj?

- Jestem przekonany, że możesz. Ale spróbuj nie chrapać tak głośno, jak poprzedniej nocy.

- Ja nie chrapię - odparł Harry, szczerząc się. Złapał za pościel, wyciągnął ją spod nich i przykrył nią mężczyznę. Następnie wśliznął się pod nią i położył obok Snape'a, opierając policzek na jego klatce piersiowej.

- Zapomniałeś o czymś, Potter.

- Tak?

- Tak, jeżeli nie chcesz obudzić się, czując okropne swędzenie. - Harry przewrócił oczami, sięgnął po różdżkę i rzucił na nich obu zaklęcie czyszczące. - Znacznie lepiej. A teraz prześpij się trochę, Potter.

- Dobrze - odparł, układając się ponownie obok Snape'a, gdy tylko ten zgasił światła. Pokój pogrążył się w ciemnościach i Harry skupił się na powolnym i spokojnym tempie, w którym biło serce mężczyzny. Snape przesunął się i objął go ramieniem w talii, przyciągając bliżej do siebie. I Harry czuł się uspokojony, zrelaksowany i trochę mądrzejszy, podczas gdy puls mężczyzny utulał go do snu.


***

Veritaserum gotowało się na wolnym ogniu i nie potrzebowało żadnej uwagi przez kolejne dwadzieścia cztery godziny, więc Harry zabrał się za muchy siatkoskrzydłe, potrzebne do Eliksiru Wielosokowego, który musiał warzyć się przez dwadzieścia jeden dni. Sięgnął po kociołek, ustawił go na ogniu i zaczął przygotowywać muchy.

- Kto ukradł skórkę boomslanga i skrzeloziele z mojego gabinetu, Potter?

Harry spojrzał na stojącego przy innym stole i pracującego nad własnym eliksirem Snape'a i wyszczerzył się.

- Nie mam pojęcia, sir - odpowiedział najbardziej niewinnym tonem, na jaki było go stać.

- Użyłeś skrzeloziela podczas turnieju i wmawiasz mi, że nie wiesz, kto go zabrał? Wiem, że to byłeś ty. Nie wiem tylko, jak udało ci się dostać do mojego gabinetu.

- W porządku - powiedział Harry, litując się nad spoglądającym na niego z frustracją mężczyzną. - Użyłem twojego skrzeloziela, ale go nie wziąłem.

- W takim razie, kto to zrobił?

- Zgredek.

- Zgredek? Domowy skrzat?

- Tak. Ale to była sprawka Moody'ego, tego fałszywego Moody'ego. Chciał, żebym przeżył i wygrał, abym mógł wziąć udział w trzecim zadaniu.

Harry starał się zapomnieć o tym, co wydarzyło się po trzecim zadaniu, więc szybko wrzucił muchy siatkoskrzydłe do kociołka.

- Ach tak - powiedział Snape, jak gdyby właśnie odczytał myśli Harry'ego. - Trzecie zadanie. To, kiedy całkowicie samemu udało ci się sprowadzić z powrotem Czarnego Pana. Naprawdę, Potter, to był prawdziwy popis twojej niekompetencji.

Harry gapił się na mężczyznę, czując spływającą po ciele zimną falę niedowierzania. Dzień zaczął się w taki przyjemny sposób. Obudzili się razem, trochę się poprzekomarzali, a później powtórzyli pod prysznicem to samo, co zrobili poprzedniego dnia rano. A teraz Snape obrażał go. Ponownie.

Wtedy w umyśle Harry'ego coś zaskoczyło i zapragnął przywalić głową w ścianę. Oczywiście, że Snape go obrażał. To było częścią lekcji, którą Harry musiał sobie przyswoić, albo przynajmniej mężczyzna tak to sobie zaplanował.

Jednak w tej grze mogą brać udział dwie osoby, jak Harry nauczył się wczorajszego dnia.

- Tak, cóż, przynajmniej nie upadłem przed nim na kolana, całując skraj jego szaty i pozwalając mu się pierzyć, jak zrobili to niektórzy przebywający w tym pomieszczeniu - powiedział tak zwyczajnie, jak potrafił, ale i tak wzdrygnął się, słysząc swoje własne słowa.

Snape wyglądał jednak tak, jakby był pod wrażeniem. I wtedy na jego ustach pojawił się krzywy uśmieszek.

- Nie, pozwoliłeś tylko zginąć swojemu szkolnemu koledze. A to wymaga umiejętności, Potter. Powiedz mi, czy Diggory'ego łatwiej było zabić niż swojego ojca chrzestnego?

Kurwa. To zabolało. Harry zagryzł wargę, walcząc z rosnącym w piersi płomieniem gniewu.

- Oddychaj, Potter.

Harry próbował, ale ciężko było bronić się przed tymi słowami i nie pozwolić im się zranić.

- Syriusz był o wiele łatwiejszy do zabicia niż Cedrik - udało mu się w końcu wydusić, chociaż jego własne słowa wbijały mu się w serce niczym nóż. - W większości dzięki twojemu tchórzostwu i twojej niekompetencji. Żałosne, Snape, nawet ja miałem większe jaja, aby sprzeciwić się Umbridge. Ty byłeś takim tchórzem, że nawet nie spróbowałeś jej sprzątnąć, kiedy wrzeszczała na ciebie, że potrzebuje Veritaserum. A później nie mogłeś mnie znaleźć. Spędziłeś całe popołudnie błądząc po cholernym lesie. Gdzie wtedy były twoje zaklęcia tropiące, co?

Snape zacisnął usta i przez chwilę Harry myślał, że chyba naprawdę udało mu się go wkurzyć, ale wtedy mężczyzna wykrzywił wargi.

- Może i tak było, Potter, ale ja wciąż żyję. Podczas gdy twój ojciec chrzestny obciąga Śmierciożercom w piekle.

Harry zmrużył oczy.

- Nie, tak właściwie to pewien Śmierciożerca obciągnął mojemu ojcu chrzestnemu, kiedy był jeszcze uczniem. Do tego niemal zabił tego pedała. I uszło mu to na sucho. Powiedz mi, Snape, czy nadal sikasz ze strachu, kiedy tylko Lupin dziwnie na ciebie spojrzy?

Snape opuścił nóż i położył obie ręce na stole, pochylając się i przybliżając do Harry'ego.

- A teraz powiem ci coś, czego prawdopodobnie jeszcze nie wiesz. Draco Malfoy jest znacznie bardziej utalentowanym obciągaczem niż ty, Potter. Chyba nie sądziłeś, że to żałosne coś pomiędzy nami będzie trwało dłużej, prawda? W chwili, kiedy tylko znajdziemy się w Hogwarcie, będę każdej nocy wzywał Draco Malfoya do mojego gabinetu i pozwalał mu ssać swojego penisa. I może powiem mu także, jakim jesteś żałosnym frajerem, aby mógł ogłosić to całej szkole.

Harry'ego zatkało. Zupełnie zabrakło mu słów, ponieważ rozdzierający ból, który go przeszył, w jakiś sposób wyłączył najważniejsze funkcje jego mózgu.

- Oddychaj, Potter. - W głosie Snape'a słychać było triumf.

- Nie - powiedział Harry, wbijając paznokcie w drewniany blat stołu. - Kurwa. Nie. Nie potrafię już dłużej tego robić.

- Robiłeś to i nawet całkiem dobrze ci szło, jeżeli mam być szczery.

Ale Harry nie umiał pogodzić się z tym zimnym jak lód uczuciem odrzucenia, które go opanowało. Nie był w stanie wymyślić już niczego złośliwego, co mógłby powiedzieć mężczyźnie. Potrafił myśleć jedynie o Draco Malfoyu klęczącym przed Snape'em i ssącym jego penisa. I ten obraz doprowadzał go do szaleństwa wypełnionego... czymś gorzkim i niewybaczalnym.

Spojrzał na Snape'a, czując się pokonanym.

- Malfoy jest gejem?

Mężczyzna prychnął.

- Nie, Malfoy nie jest gejem. A nawet jeżeli by był, to i tak wciąż pozostałby heteroseksualny, ponieważ musi spłodzić potomka rodu Malfoyów. Jesteś taki łatwowierny. Znieważanie cię staje się coraz zabawniejsze.

- Nie wiem, dlaczego muszę się tego uczyć, zresztą ty i tak jesteś w tym lepszy, więc równie dobrze możemy przestać.

- Nie, Potter - powiedział mężczyzna, okrążając stół. Zatrzymał się tuż przed Harrym. - Musisz się tego nauczyć, ponieważ jeśli tego nie zrobisz, to pozwolisz, aby inni mieli nad tobą władzę. Jeżeli dopuścisz do tego, aby ludzkie słowa miały na ciebie wpływ, to dasz im władzę. To bardzo proste.

- Władzę? - Harry nie był pewien, do czego Snape zmierza.

- Tak. Władzę. Wyobraź sobie, że walczysz z wrogiem i musisz się skoncentrować na każdym ruchu. W twoim przypadku kilka trafnych obelg może całkowicie przebić się przez twoją obronę, a to czyni cię łatwym celem.

- Aha - powiedział Harry. Wyobraził sobie pojedynek z Bellatrix Lastrange. To było pewne, że przypomni mu o Syriuszu. I Harry wiedział, że stałby się zamroczony z wściekłości, gdyby to zrobiła. - Chyba rozumiem.

- To dobrze. Ponieważ wciąż będę cię obrażał i ranił, dopóki nie nauczysz odwdzięczać mi się obelgą za obelgę. Dopóki nie będziesz się wzdrygał przed używaniem przeciwko mnie mojej przeszłości jako Śmierciożercy. Potrzebujesz jakiegoś sentymentalnego zapewnienia, że nie powiem Malfoyowi o twoich umiejętnościach seksualnych przy pierwszej nadarzającej się okazji?

Harry parsknął.

- Nie - odparł, starając się nie wyglądać na nadąsanego. - Być może pocałunek pomógłby w przywróceniu mi wiary w twoje intencje.

Snape złapał Harry'ego za brodę i złożył szybki pocałunek na jego ustach.

- Masz. A teraz bierz się do pracy, Potter. - Snape obrócił się i podszedł do swojego stołu.

Harry uśmiechnął się i powrócił do przepisu na Eliksir Wielosokowy. Teraz, kiedy wiedział, dlaczego tak ważne jest, aby nauczył się przyjmować zniewagi, nie tracąc nad sobą kontroli, czuł się dużo lepiej. Ale nie potrafił przestać myśleć o tym, że to będzie chyba najtrudniejsza lekcja, jaką przyjdzie mu opanować tego lata.



CDN
_________________



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Igranie z zemstą ?łość
Igranie z zemstą 1 4 (HPlSS)
Igranie z zemstą 13 16 epilog
Igranie z zemstą
Igranie z zemstą 9 12
Zemsta, krótkie streszczenia lektur
ZEMSTA LOGOPEDY, pedagogika
ZEMSTA, Polonistyka, Romantyzm
Sprawozdanie 7 Brociek Zemsta
ABY 0009 X Wing 8 Zemsta Isard
Fredro Zemsta
zemsta, 2, AKT DRUGI
Zemsta streszczenie
A Fredro Zemsta
A Fredro Zemsta
comikowa zemsta WRAAA
Zemsta
Zemsta

więcej podobnych podstron