background image

  

GŁĘBIA  CIEMNOŚCI

Model wszechświata w sonetach Adama Asnyka

1.

Poezja  Adama  Asnyka   (1838-1897)   jest   stale   „podejrzana”   dla   badaczy   literatury 

–   romantyczna   w   swojej   najgłębszej   naturze,   a   zarazem     śmiało   wychodząca   naprzeciw 
wyzwaniom nowego czasu, rozchwiana i rozwichrzona, ale też i scientystyczna. Z powodu 
tego   rozdwojenia   emocjonalnego   i   immanentnej   dwoistości   światopoglądowej   od   samego 
początku   zjednywała   sobie   wielu   zwolenników   i   była   prowokacją   dla   zaprzysięgłych 
wrogów.

1

 Nie doczekała się też na dobrą sprawę kompleksowego opisu i znalazła się gdzieś w 

samym środku „czasów niepoetyckich”. Dziwi to tym bardziej, że przecież o Asnyku pisywali 
najwięksi literaturoznawcy i prawodawcy estetyczni pokolenia, a nawet miał poeta szansę 
stać się nowym wieszczem narodowym. Zresztą stawał się nim na chwilę, dla niewielkich 
grup   opiniotwórczych   –   wszak   to     jego   poproszono   o   wygłoszenie   mowy   podczas 
sprowadzenia prochów Mickiewicza na Wawel i jego często umieszczano w jednej linii ze 
Słowackim,  Krasińskim.  Przy  całym  jednak   splendorze,   nie  szczędzono  mu   też  krytyki  i 
sarkazmu, wytykano braki i niedostatki wyobraźni, dyskutowano z jego światopoglądem, nie 
zgadzano się z apoteozą śmierci, jako „chorążego postępu”. 

Z   jednej   strony  były  takie   oto   zdania   Stanisława  Tarnowskiego:  Prawda   uczucia, 

prostota w tonie, szczęśliwa absencja napuszystości, frazesu, wszystkiego, co pretensjonalne i  
oklepane, do tego wiersz bardzo dźwięczny, giętki i wyrobiony – oto ujmujące zalety, które na 
pierwszy rzut oka w tej poezji podobać się muszą
;

2

  a ze strony drugiej – jawnie stawiające 

poetę w opozycji do romantyków tego rodzaju sądy Eugeniusza Kucharskiego: Cechę ogólną 
wyrazu artystycznego Asnyka stanowi powściągliwość, umiarkowanie tonu. Unika on tonów 
silnych, zjaw żywiołowych, barw jaskrawych i silnych kontrastów. Odbija się w tym charakter 
jego miękkiej, kontemplatywnej i refleksyjnej osobowości, stroniącej od podniet mocnych, 
nakładającej jakby tłumik na płynące do duszy odgłosy świata. Nie znajdziemy u niego ani  
żywiołowości   Mickiewicza,   ani   zawrotnej   fali   obrazów   i   kolorystycznego   bogactwa  
Słowackiego.   Obrazy   jego   nie   tyle   przemawiają   bogactwem   i   soczystością   barw,   ile  
natężeniem   świetlnym,   łagodnym   doborem   świateł   i   cieni.

3

  Te   ostatnie   sądy   krytyczne 

pozostawały   w   sprzeczności   z   wypowiedziami   luminarzy   ówczesnej   kultury,   jak   choćby 
Sienkiewicza czy Chmielowskiego – pierwszy  z nich tak widział artyzm Asnyka: Słowa są 
tak wyrzeźbione starannie, że nic nie ma w nich niedorobionego, szorstkiego, rzuconego w 
masach, nic nie wyskakuje chropowato.

4

  Drugi natomiast apoteozował:  Asnyk, jako mistrz 

formy, należy do największych, jakich mieliśmy w poezji naszej. Język jego odznacza się taką 
czystością szczeropolską, że za wzór służyć może tym, co dobrze po polsku mówić i pisać  
pragną.

5

 Na przeciwnym biegunie było jednak wytykanie poecie zbytniego idealizmu, jak w 

przypadku Tetmajera, który z kolei pisał, iż Idealizm wypełnia całą poezję Asnyka: jest on u 
niego w wyborze tematów, jak w formie wiersza, zarówno w treści, jak w wykonaniu.

6

 I jedni i 

background image

drudzy mieli rację – ta poezja jest niejednorodna i pełna sprzeczności, pełna przeciwstawnych 
deklaracji, pełna antytetycznych ujęć. Może dlatego W opinii historyków literatury twórczość 
Asnyka dość wcześnie utraciła na społecznej popularności, co stało się między innymi za  
sprawą   poezji   młodopolskiej   i   późniejszych   zmian   w   zakresie   wrażliwości   czytelniczej,  
dalekiej od romantycznej uczuciowości i nastroju sentymentalno-melancholicznego.

7

 Dlatego 

też nie doczekała się wielkiej monografii i znaczącego monografisty, interpretatora na miarę 
tych, którzy opisywali fenomen poety romantycznego.

W   jednym   wszakże   badacze   są   z   reguły   zgodni   –   powszechnie   przyznają,   że 

najważniejszym i największym osiągnięciem w dorobku poety jest cykl pt. Nad głębiami. To 
- przyznają - jakby suma doświadczeń i syntetyczny zapis filozofii życia i śmierci, a nade 
wszystko próba znalezienia swojego miejsca w naturze, pośród ludzi i pośród zjawiskowego 
wszechświata. Tutaj Kucharski przyznaje: Na wysoki stopień doskonałości wznosi się mowa  
poetycka   Asnyka   w   drugim   okresie   twórczości,   zwłaszcza   w   utworach   opisowych   i 
filozoficznych. Przyroda czy człowiek, myśl czy wzruszenie przesuwa się wtedy przed naszą 
wyobraźnią w przedstawieniach pełnych krzepkości i mocy, odczutych, tętniących życiem. 
Rzecz   opisywana   jest   jak   żywa,   ujęta   w   linie   niezrównane,   w   barwy   przepyszne   i 
niezapomniane.

8

  Dzisiejsi   badacze   także   chwalą   ten   cykl,   a   dzięki   nowym   odkryciom 

naukowym mają szersze pole do popisu – ich próby syntetycznego spojrzenia i wyodrębnienia 
zjawisk centralnych ukazują jednak raz jeszcze dwubiegunowość poezji Asnyka. Tak jest  w 
przypadku sądów Henryka Markiewicza, który z jednej strony przyznaje, iż Poetycką syntezę 
swego światopoglądu zawarł Asnyk w cyklu trzydziestu sonetów Nad głębiami, ogłaszanych 
stopniowo w latach 1883-1892. Powtarzał tu, że prawem rzeczywistości  jest nieuchronna  
przemijalność wszystkich zjawisk, ale na tym polu dokonuje się ewolucyjny postęp („Śmierć  
to   ciągłego   postępu   chorąży!”),

9

  ale   –   przy   szerszym   oglądzie   -   nie   może   nie   wskazać 

uchybień -  Jako próba całościowej odpowiedzi na najważniejsze pytania światopoglądowe 
cykl „Nad głębiami” stanowił na tle swego czasu przedsięwzięcie odosobnione i ambitne.  
Trzeba jednak powiedzieć, że pod względem koncepcji myślowej odpowiedzi nie były ani w 
pełni   konsekwentne,   ani   oryginalne   (parafrazował   tu   poeta   głównie   rozpowszechnione 
wówczas  poglądy neokantystów).

10

  Markiewicz patrzy na Asnyka z perspektywy rozległej 

wiedzy o literaturze europejskiej i może sobie pozwolić na tego rodzaju klasyfikacje, zresztą 
nawiązujące   do   wcześniejszych   rozważań   Henryka   Szuckiego.

11

  W   szkicu   tym   skłonni 

jesteśmy zgodzić się ze zdaniami entuzjastów i oponentów, przyjmujemy jednak za wykładnię 
wartości   formułę   Kucharskiego,   który   tak   widzi   ów   cykl:  W   dziedzinę   myśli   o   bycie 
(metafizyki) wkracza Asnyk niejednokrotnie już w drobnych swych utworach, (...) ale jako 
całość, dającą wykończony, zamknięty obraz świata i filozoficznej wiary, zawarł w poemacie  
filozoficznym   „Nad   głębiami”   (...).   W   szeregu   świetnie   skomponowanych,   doskonale 
ilustrujących treść abstrakcyjną obrazów poetyckich rozwija poeta swą myśl o granicach  
ludzkiego  poznania  (teoria poznania), o wszechświecie, człowieku i  Bogu (metafizyka), o  
prawie moralnym człowieczeństwa (etyka), o nieustannym rozwoju istnienia i życia (teoria 
ewolucji),   a   wreszcie   na   tej   podwalinie   filozoficznej   zakłada   niewzruszoną   wiarę   w 
odrodzenie   własnego   narodu.   „Nad   głębiami”,   jak   z   jednej   strony   jest   najświetniejszym 
pomnikiem poezji filozoficznej w naszej literaturze, tak z drugiej znowu przez swą podstawę 
myślową i przez instynktowe parcie myśli w pewnym określonym kierunku stanowi jeden z  
charakterystycznych objawów umysłowości polskiej po 1863 roku.

12

  W kontekście tego, co 

powiedział Kucharski warto też dla dopełnienia przywołać inny sąd,  dwudziestowiecznego 
badacza: „Nad głębiami” to niewątpliwie – drugi obok erotyków – szczyt dojrzałości twórczej  
El...y’ego,   to   największe   osiągnięcie   jego   poetyckiego   talentu.   To   także   dotarcie   do 
myślowych   wyżyn   i   odkrycie   myślowych   głębi.   W   cyklu   tym   uwidacznia   poeta   swe 
przeświadczenia   gnoseologiczne   i   ontologiczne,   uwydatnia   determinizm,   jako   jedno   z 
generalnych   praw   działających   we   wszechświecie,   ukazuje   wzajemne   zależności   między 

background image

ludźmi,   przekonuje   o   „wspólnej   odpowiedzialności   człowieczeństwa”,   zaś   argumenty 
filozoficzne wykorzystuje do wyrażenia pewności, że Polska odzyska wolność.

13

 

Przedmiotem  tego szkicu i ambicją jego autora jest próba wyodrębnienia w sonetach z 

cyklu Nad głębiami fizykalnego modelu wszechświata. Asnyk jest przecież poetą, który stoi 
pod czarną kopułą nieba i patrzy w gwiazdy, a nade wszystko jest poetą, który składa w 
swoich   wierszach   hołd   tej   niewyobrażalnie   rozległej   przestrzeni   i   tej   niewyobrażalnie 
skomplikowanej,   a   przy   tym   nieograniczenie   twórczej,   struktury.   Rację   ma   Z. 
Mocarska-Tycowa, gdy pisze, że Wyposażona w wieczysty ruch natura (wszechświat, materia  
„wiecznym ożywiona ruchem”) jest bytem twórczym i będącym celem samym w sobie, a więc  
absolutnie innym od człowieka i stąd przezeń niepojętym.

14

  Właśnie  owa niepojętość każe 

Asnykowi odtwarzać w wierszach struktury kosmiczne i przestrzenie międzygwiezdne, każe 
mu przyglądać się każdej drobince życia, zawieszonej pośród ogromów. 

2.

  

W   sonecie   pierwszym   znajdziemy   obraz   wszechświata   –   niezmierzonego, 

nieogarnionego morza, które kryje w swoich głębiach niewyobrażalne tajemnice i zamiast 
odsłaniać   się     przed   człowiekiem,   ledwie   odbija   jego   kształty,   niweczy   wszelkie   próby 
zgłębienia jego sensu: 

Zmiennego bytu falo ty ruchliwa,
Co nas unosisz po wszechświata toni!
Daremnie wzrok nasz za tem wszystkiem goni,
Co pod powierzchnią twoją się ukrywa;

Choć nam w błyskawic blasku się odsłoni
Głąb niezmierzona, ciemna i straszliwa...
Trudno nam dotrzeć spojrzeniami do niej
Przez pianę zjawisk, co po wierzchu pływa.

Próżno nad głębią schyleni – jej ciemnic
Obraz chwytamy, gdyż ruchliwa fala,
Zamiast odwiecznych istnienia tajemnic,

Własną twarz naszą ukazuje z dala,
I nasz widnokrąg cały się powleka
Rzuconem w wszechświat odbiciem człowieka.

Wstępna apostrofa wskazuje na falowy charakter zjawisk we wszechświecie odwzorowanym 
w tych sonetach. Samo istnienie, u poety, ma taki charakter i nieustannie nakłada się na 
istnienia wcześniejsze, nawiązuje do zgubionych w czasie fal. Według Mocarskiej-Tycowej: 
W kreowanym przez poetę obrazie wszechświata fala jest także objawieniem jego harmonii.  
(...)   Jest   to   harmonia   oparta   na   jedności   przeciwieństw,   na   aktywnej   równowadze  
sprzeczności przechodzących wciąż w siebie nawzajem, którą przedstawia właśnie pulsujący  
ruch falowy.

15

 Ów ruch stale przywodzi na myśl pulsowanie krwi w skroniach i pulsowanie – 

odnawianej codziennie i rekreowanej  refleksją – świadomości. Ale też jest kreacją człowieka, 
próbą wytłumaczenia tego, co magnetyczne i kosmiczne, tego co przygniata człowieka swoim 
ogromem   i   swoją   głębią.   Nie   można   opisywać   wszechświata   inaczej,   jak   na   zasadzie 
porównania,   mnożenia   ekwiwalentów   wyobraźniowych   i   tutaj   jedynym   –   przyznajmy  od 
razu,   że   niezwykle   trafnie   dobranym   –   zamiennikiem   jest   woda.   Rację   zatem   ma 
Mocarska-Tycowa, gdy przygląda się jej i odsłania jej zakodowany w poezji Asnyka sens - 
Materia wody, powiedzmy lepiej, wieczyście falująca materia wody, jest tą, ku której skłania 

background image

się wyobraźnia poety szukając budulca na obrazową konkretyzację swojej refleksji o bycie. 
Dominująca   w   tej   refleksji   świadomość   zmienności   wszelkich   form   bytu   znajduje   w   fali 
wodnej   najpełniejszą   ekspresję   nietrwałości   form   i   ich   mijalności.   Fala   jest   najlepszym  
obrazem   znikomości   kształtu,   który   ledwie   zaistnieje,   już   niknie.   Kruchość,   znikomość,  
temporalna nietrwałość wszelkiego bytu nie może znaleźć lepszego objawienia niż w zjawisku 
fali. Również materia wody nadaje się znakomicie do prezentacji tej doświadczanej i refleksją 
ogarnianej   znikomości   bytu,   bowiem   jest   substancjalna,   lecz   nieesencjonalna,   obecna   i  
przezroczysta,   materialna,   lecz   amorficzna,   pozbawiona   gęstości.   Stąd   też   w   wodzie  
wyobraźnia Asnyka znajduje odpowiednią materię do zobrazowania nicości wszelkiego bytu i  
znikomości   jego   form,   do   przedstawiania   wszechświata   w   postaci   nieskończonych, 
niezmierzonych, płynnych otchłani.

16

 Człowiek odbija się w falującym lustrze wszechświecie, 

wpatrując   się   w   dal   i   próbując   przeniknąć   głębię   ciemności,   dostrzega   z   czasem   własne 
odbicie,   powielone   i   zwielokrotnione,   ale   też   wtłoczone   w   „tryby”   tej   przerażającej 
maszynerii.   Tak   odkrywa,   że   jest   nikłym,   właściwie   nic   nie   znaczącym,   pogłosem 
odwiecznych narodzin, a jego istnienie ma sens tylko w fizycznym wymiarze. Każda próba 
logicznego   i   myślowego   ogarnięcia   tych   ogromów   jest   ryzykownym   zagłębianiem   się   w 
czymś   niedookreślonym,   w   czymś   tajemniczym   i   budzącym   lęk.   Rację   zatem   ma 
monografistka, gdy pisze, że W tym ujęciu każda cząsteczka nieskończonej i wiecznej natury –  
atom – może stanowić centrum pulsującego, rozedrganego ciągłym życiem wszechświata, nie  
zaś   człowiek.   Pojedynczy   człowiek,   porwany   siłami   natury,   poddany   jej   prawom,   ani   się 
wyłoni, ani może zaistnieć imiennie i w sposób ważny w tym wielkim kosmicznym odmęcie, w  
tym ogromie wchłaniającym jedne, a rodzącym  następne fale „zmiennego bytu”.

17

  Asnyk 

koduje   w   wewnętrznej   warstwie   obrazowej   sonetu   pierwszego   przedstawienie   żeglarza 
rzuconego gdzieś na środek oceanu i po zapadnięciu zmroku wpatrującego się z przerażeniem 
w ogromy nad głową i ogromy pod nim. Takie zawieszenie jest metaforą człowieczeństwa, 
chwilowego   i   uczepionego   bytu,   niczym   kruchej   łodzi.   W   takich   momentach   jest   poeta 
wyrazicielem świadomości globalnej i refleksji jednostkowej, charakterystycznej dla istnień 
nadwrażliwych i swoimi myślami popychających zrozumienie zjawisk fizycznych i struktur 
ontycznych, na wyższy poziom. Słusznie zatem zauważa Maria Szypowska, że  W sonetach 
„Nad głębiami” rozwija Asnyk tę myśl: człowiek może i powinien sobie uświadomić swoją  
łączność z całą ludzkością, zarówno przeszłą, jak przyszłą (...).

18

 W takich „okruchach czasu” 

wszechświat i jakiś przedwieczny duch pochyla się nad poetą i jego żeglarzem, w takich 
chwilach twórca i rozbitek zagłębiają się w wieczność. W sonecie tym mamy zatem jakby 
określenie przestrzeni, sytuacji, chwili, w jakiej poeta otwiera przed czytelnikiem kosmiczne 
ogromy i zaczyna snuć swoją odważną opowieść. Wie, że to, co zamierza zrobić jest z góry 
skazane   na   niepowodzenie,   jednak   podejmuje   trud,   bo   dla   niego   sens   poezji   i   sens 
człowieczeństwa   zawiera   się   w   próbowaniu,   w   ruchu   od   punktu   zerowego   do   punktu 
ostatecznego. I nawet, jeśli ten pierwszy punkt okaże się na końcu drogi punktem ostatnim, 
sens   –   dla  Asnyka   –   zawiera   się   w   podjęciu   wysiłku   i     p   r   ó   b   i   e.   To   jest   filozofia 
maksymalistyczna  i  minimalistyczna  zarazem,  ale   przecież  –  jak   mówi  Henryk Szucki   –
Filozofia Asnyka, nie usuwając względności poznania ludzkiego (...), nie odrzucając istnienia  
poza   nami   realnego   bytu,   na   którym   zaczęto   budować   gmach   myśli   filozoficznej   drugiej 
połowy XIX wieku, nie zabijała równocześnie tego pierwiastka metafizycznego, jakim jest dla  
wszystkich   ludzi   wrodzona   tęsknota   do   Nieskończoności,   choćby   ta   nieskończoność   była 
pojęta   naukowo   jako   Wszechświat-Jedność   wszystko   obejmujący   i   rządzony   z   żelazną 
koniecznością niezmiennych praw przyrodniczych, gdzie o wolności woli czy nieśmiertelności 
indywidualnej głucho, gdzie, jeśli chodzi o świat zjawisk, istnieją jedynie atomy względnie ich  
ruchy   tylko.

19

  Te   ruchy   są   jednak   śladem   istnienia   i   dowodem   na   to,   że   w   głębinach 

wszechświata pulsuje byt i krzewi się świadomość.

background image

         Metafora fali i wszechogarniającego oceanu znajdzie rozwinięcie w sonecie szóstym. 
Tutaj już woda zdaje się wypełniać wszystko i jak w pradawnych kosmogoniach – odsyła 
wyobraźnię   ku   kosmosowi,   ku   wielkiemu   kręgowi   stworzenia,   stale   pulsującego   i   stale 
odradzającego się w śmierci milionów istnień:

Na falach swoich toczy słońc miliony
Wieczny Ocean bez dna i wybrzeży,
Którego nawet goniec uskrzydlony
Przestrzeni – promień świetlany nie zmierzy;

Ani fantazji młodej polot świeży,
Ani błysk myśli, na zwiady rzucony,
Do krańców jego nigdzie nie dobieży
I tajemniczej nie przedrze zasłony.

Nieskończoności łańcuch wyciągnięty,
Biegnąc przez mroczne przestrzeni odmęty,
Wśród bezbrzeżnego znika nam ogromu,

Niemocą myśli przedwcześnie ucięty.
A z drugiej strony – ginie po kryjomu,
Gdzieś – w nieskończonej małości atomu.

Wszelkie dociekania na temat bytu, rzuconego w kosmos wraz z gwiazdami, skazane są na 
niepowodzenie, bo wszechświat jest oceanem bez końca i bez początku. Dodatkowo jeszcze 
owa   metaforyka wody nakłada się i krzyżuje w wielu tekstach z metaforyką „otchłani”, 
wzbogacając w ten sposób znacznie swoją nośność znaczeniową i ekspresywność refleksji 
poetyckiej.

20

  Tę   nośność   wzmaga   jeszcze   jakby   „nasączenie   transcendencją”   – 

wszechświat–ocean   Asnyka ginie gdzieś w mikrokosmosie atomu. Rozciąga się zatem od 
niewyobrażalnych wielkości do niewyobrażalnych małości. I jedna i druga otchłań jest tak 
przerażająca, że człowiek może jedynie ku niej spoglądać, może próbować ją ogarnąć myślą, 
ale powinien zdać sobie sprawę z tego, że nigdy jej nie zrozumie i nigdy nie odnajdzie w nich 
punktu zaczepienia – nawet, gdy umrze, po śmierci cząstki współtworzące niegdyś jego ciało 
stale rzucane będą w otwierające się i zamykające głębie. Metaforyka akwatyczna pojawi się 
też w sonecie siódmym, gdzie istnienie porównane zostało do bańki wodnej i równie jak ona 
nietrwałej:

Rzucone w przestrzeń złotych gwiazd kagańce,
Te wirujących światów zbiorowiska,
Skupione bytów chwilowych ogniska,
Ten cały ogrom, za którego krańce

Nie możem sięgnąć, przygodni mieszkańce –
Z nieskończoności toni bez nazwiska
Wzniósł się, podobny wirującej bańce,
Która na fali tęczuje i pryska.

Niesie go z sobą ta nieznana fala,
Co, poza bytem będąc, byt okala
I wszystko z łona swego wyprowadza,

I nowe słońca w przestrzeniach zapala,
Gdy nią poruszy kierująca władza,
Co byt na głębiach nicestwa osadza.

background image

   

W sonecie drugim Asnyk dookreśla sytuację bytu zawieszonego pośród przepaści i 

wręcz zwraca się bezpośrednio do wszechświata, a potem wydaje jakże pesymistyczny sąd: 

Wieczne ciemności, bezdenne otchłanie,
Co otaczacie tajemnicą życie!
Próżno was ciągle pytamy – milczycie,
Głuche na nasze skargi i wołanie.

Próżna ciekawość! próżne serca bicie!
Nikt odpowiedzi od was nie dostanie –
Chyba nam echo odrzuci pytanie,
Przywtórzy myśli, tkwiącej w piersiach skrycie.

I nieraz biedni za prawdę bierzemy
Ten głuchy oddźwięk własnej wyobraźni,
Sądząc, że słyszym tajny głos natury –

Lecz wszechświat stoi tak jak przedtem niemy,
I otchłań póty milczeniem nas draźni,
Póki nas w mrok swój nie wciągnie ponury.

Człowiek stara się tworzyć w wyobraźni konstrukcje, które w jakiś sposób odzwierciedlałyby 
złożoność i skomplikowanie struktury wszechświata, stale szuka echa bezgłośnego dialogu, 
ale zawsze odpowiedzią jest tylko wyniosłe milczenie. To, co wydaje się odkryciem, co daje 
pozór wiedzy, jest ledwie pogłosem jaźni, albo echem imaginacji. Już Szucki wskazywał, że 
Według Asnyka (...) rzeczywistość, dostępna poznaniu ludzkiemu, jest jedynie zjawiskowa,  
fakty zaś  niczym innym jak naszymi wrażeniami, rozpatrywanymi jako znaki lub symbole 
rzeczywistości   w   sobie   nierozpoznawalnej.

21

  Bo,   w   istocie,   nie   potrafimy   dekodować 

informacji zawartych głęboko w nas samych i odbijanych przez wszechświat. Wszechświat 
zatem pełni u Asnyka  funkcję zasłony dla obszarów tajemnicy – skrywa to, co powinno 
pozostać niewiadomą i generuje fantomy, działa na wyobraźnię tak silnie, że ta nie potrafi mu 
sprostać. Mało tego, wszechświat jest bytem morderczym, ledwie przez chwilę egzystencji 
pozwala na refleksję, a potem wciąga każde istnienie w czeluść. Poeta, próbujący rozwikłać 
zagadkę wszechświata, wsłuchujący się w tajny głos natury staje do konfrontacji z fatalną siłą 
i   –   jakiekolwiek   wyobraźniowe   eskapady   by   nie   podejmował   –   musi   poddać   się   temu 
ciągowi. Wyobraźnia jest jednak jego chwilową wolnością, w niej stwarza to, co być morze 
zostanie   przez   wszechświat   odrzucone   i   przez   czas   zweryfikowane,   ale   jednakże   jest 
dowodem – choćby cząstkowej – niezależności. Jak pisze Kucharski: Tworzenie poetyckie jest 
funkcją (czynnością) wyobraźni, a utwór i jego elementy owocem tej czynności, wytworem 
wyobraźni. Poeta bowiem, zupełnie inaczej niż malarz lub rzeźbiarz, t w o r z y ć   może już  
wtedy, gdy jeszcze nie pisze. Podobny w tym do muzyka, dla którego tworzeniem jest samo już 
wiązanie   tonów   jeszcze   nie   wygranych,   słyszanych   „w   duszy   swej   wnętrznościach”.   Im  
doskonalsza  wyobraźnia,  tym  doskonalsze  jej wytwory, tym wyższa  ich wartość.

22

  Dramat 

Asnyka polegał jednak na tym, że zrozumiał on, iż nawet tak subtelna imaginacja, jak ta którą 
otrzymał   od   natury,   nie   potrafi   sprostać   wyzwaniom   ogromów.   Musi   uciekać   się   do 
zamienników,   mówi   próbować   tworzyć   własny  model   kosmosu,   który  –   poeta   miał   tego 
świadomość – jest ledwie namiastką tego, co pozostaje poza nasza percepcją i co w czasach 
Asnyka było rzeczywiście ledwie mgiełką, ledwie mrzonką, a czasem – ledwie poetyckim 
przeczuciem. O ileż wiedza na temat wszechświata była wtedy uboższa. Nie pojawiają się 
zatem   w   tych   sonetach   ani  czarne   dziury,   ani  czerwone   karły,   ani   gwiazdy   neutronowe, 
pulsary  czy  kwazary, nie pojawia się teoria  big bangu; bo po prostu nauka jeszcze ich nie 
odkryła,   jeszcze   pozostawała   na   poziomie   obiegowej   wiedzy   o   nieskończoności 

background image

wszechświata. Dzisiaj, nawet popularnonaukowe przybliżenie Hoimara von Ditfurtha, daje 
już   młodemu   człowiekowi   możliwość   zapoznania   się   z   obecnie   przyjętym   przez   naukę 
fizycznym modelem wszechświata.

23

 W czasach Asnyka – przy całym kulcie wiedzy i przy 

niezwykłej w tym względzie erudycji poety – wiedza na temat kosmosu była w powijakach i 
dopiero miała się wspaniale rozwinąć. Trudno się zatem dziwić, że poeta – starając się odkryć 
działanie praw uniwersalnych

24

  – ucieka się w swoich rozważaniach do mistyki i filozofii.

W   sonecie   trzecim   wprowadza   postać   Łudzącej   Maji,   która   odsyłając   imaginację 

czytelnika ku krainom wschodnim,

25

 wypełnia jednocześnie bolesną pustkę wyobraźniową z 

pierwszego i drugiego sonetu:
 

Łudząca Maja otworzy ci oczy,
Migając widzeń różnobarwną tęczą,
Splotami wrażeń zmysłowych otoczy
I siecią złudzeń usidli pajęczą.

Widzisz tłum zjawisk, co się wkoło tłoczy,
Słyszysz melodie, co ci w uszach dźwięczą,
I śnisz sen smutny, chwilami uroczy,
W którym cię widma zagadkowe dręczą.

Ścigając próżno przynęty zwodnicze,
Co się wciąż z twojej usuwają dłoni,
Pragniesz rozpoznać więzy tajemnicze

I swej piastunki zakryte oblicze;
Lecz ledwie rękę wyciągnąłeś do niej,
Łudząca Maja oczy ci zasłoni.

Tutaj mistyka i metafizyka zajmuje miejsce wyobraźni, albo przynajmniej wchodzi z nią w 
bliższy   kontakt.   Maja   –   tak   ja   wcześniej   wszechświat   –   jest   strażniczką   przedwiecznej 
tajemnicy   i   pomaga   poecie   zaakceptować   to,   co   nieuchronne,   to   co   śmiertelne.   Jest 
poszerzeniem przestrzeni o sferę ducha i ucieczką ku niej. Dlatego też – skorzystajmy raz 
jeszcze   z   trafnych   uściśleń   Kucharskiego   -  Jego   metafizyka   w   przeciwieństwie   do 
materialistycznych koncepcji pozytywizmu jest na wskroś spirytualistyczna i przedstawia tę 
odmianę spirytualizmu, którą nazywamy panpsychizmem. Istotę bytu stanowi dlań duch, a nie  
materia, znikoma, zmienna zasłona „łudzącej Maji”. Wszechświat wypełnia „pył ożywiony, 
co   w   przestrzeni   krąży”,   a   tym   samym   jest   emanacją   Boga,   „Ducha   świata”,   który  
„bezustannie czuwa i przyszłych istnień z siebie nić wysnuwa”.

26

 Maja jest postacią znaną z 

filozofii indyjskiej i z przywołań w filozofii Schopenhauera i przenosi też rozważania Asnyka 
w obszary rozważań tego niemieckiego pesymisty. Asnyk mógł zetknąć się z jego dziełami 
podczas studiów filozoficznych w Niemczech, a nawet – dziwnym by było – gdyby   się z 
nimi   nie   zetknął.   Jak   pisze   Kucharski:  Pewne   ujęcia   myślowe,   a   nawet   sposób   wyrażeń  
świadczy, że nieobca mu była filozofia Schopenhauera, której rozgłos, rosnący po śmierci 
filozofa (1860), przypada właśnie na czas studiów poety w Heidelbergu. Zasadnicze jednak  
dążności myślowe, zawarte w utworze „Nad głębiami”, świadczą, że Asnyk zachowuje się  
opornie wobec twierdzeń podstawowych i zasadniczych tego wielkiego pesymisty. O wiele  
bliższa   jest   mu   filozofia   G.   T.   Fechnera   i   E.   Hartmanna.

27

  Poeta   świadomie   podążał   ku 

nowym rozstrzygnięciom filozoficznym, bo po początkowym (sonet I i II) „starciu” z materią 
wszechświata   zrozumiał,   że   dają   mu   one   szansę   stworzenia   czegoś   oryginalnego,   czegoś 
odmiennego od tego, co proponowała poezja romantyczna i poezja jego rówieśników. Takie 
połączenie filozofii z poezją odbierane było jako samobójstwo twórcze, choć nie brakowało 
też   analityków,   którzy   potrafili   zrozumieć   jak   wielkim  novum  było   tego   rodzaju 

background image

przedsięwzięcie. Dopiero rozważania Henryka Szuckiego nadały tym działaniom odpowiedni 
wymiar – jego zdaniem Zasługą Asnyka było w pierwszym rzędzie pogłębienie i rozszerzenie 
poezji   motywami   z   filozofii   czerpanymi,   zwrócenie   uwagi   swym   następcom   na   bogate,   a  
dotychczas niewykorzystane pokłady myśli ludzkiej, zapoczątkowanie nowej epoki, w której  
uczucie   myślą   spotęgowane   przestanie   być   igraszką   słów   a   stanie   się   wyrazem   ducha 
szukającego dla ludzkości nowych dróg.

28

 Tutaj, w sonecie trzecim, Maja jest postacią, która 

posiadła wiedzę o kosmosie i o człowieku, a nade wszystko wpatrzyła się w przeznaczenie 
całej  ludzkości.  Ona jest   tą,  która  widzi  i  rozumie,  ale  też  tą,  która  gasi  świadomość  w 
punkcie ostatecznym. 

Sonet czwarty jest jeszcze jednym potwierdzeniem, że ludzkość – niczym przelotne 

ptaki - gdzieś bez śladu ginie, stale zmierza ku niewiadomym przestrzeniom i stale przekracza 
niedostrzegalne granice. Wędruje pośród ogromów nie zdając sobie sprawy z tego jaka siła ją 
popycha, jakie mechanizmy leżą u podłoża jej pielgrzymowania: 

Tak pokolenia w nieskończoność mroczną
Nieprzerwanemi łańcuchami płyną,
Nie wiedząc nawet, skąd wyszły... gdzie spoczną...
Ani nad jaką wznoszą się krainą

Asnyk   –   w   nawiązaniu   do   odwiecznych   wędrówek   stad   ptaków   –   potwierdza   ciągłość 
doświadczeń,   potwierdza   falowy,   a   może   wahadłowy  ruch   ku   tajemnicy,   ku   wyzwaniom 
ostatecznym.   Słusznie   wskazuje   zatem   Jan   Zygmunt   Jakubowski,   iż  W   swojej   poezji 
filozoficznej   ukazywał   ciągłość   historii.   Wierzył,   że   –   mimo   nieustannych   przemian   –   w  
świadomości   nowych   ludzi   żyje   to,   co   było   najlepsze   w   przeszłości.   Był   przekonany,   że  
twórczo pojęta tradycja nie jest czymś martwym.

29

  Ta tradycja jest jak instynkt i pozwala 

budować na czymś tak ulotnym jak byt i świadomość – pozwala żyć z wyrokiem śmierci i 
jedynie  na chwilę odkładaną egzekucją.  W powtarzającym  się stale  rytuale  wędrówki  ku 
niewiadomej,   ku   tajemnicy   wszechświata   człowiek   zdoła   dostrzec   ledwie  przelotną   grę 
świateł i cieni
, ale może właśnie wtedy uświadomi sobie – za Immanuelem Kantem -   że 
poznanie ma charakter względny.

30

  Sonet piąty jest potwierdzeniem zawieszenia w ciemności 

i zawieszenia w przestrzeni, a zarazem potwierdzeniem, iż oświetlanie myślą i refleksją takich 
ogromów   skazane   jest   na   niepowodzenie,   bo   tylko   pogłębia   poczucie   znikomości   i   – 
paradoksalnie – poszerza głębie:
 

Gdy nas ciemności otaczają wszędzie,
W swej zacieśnionej zatrzymując sieci,
Wzrok nasz nie sięga za drogi krawędzie
I nie pytamy: Co za nią? jak dzieci.

Lecz niech kto światło na drodze roznieci –
To, choć wzrok szerszy widnokrąg posiędzie,
Dokoła miejsca, które blask oświeci,
Otchłań ciemności jeszcze większą będzie.

Wraz z blaskiem wiedzy zdobytej płomienia,
W miarę,  jak widzeń krąg się rozprzestrzenia,
Wciąż obszar mroków nieprzebytych rośnie...

I to, co dostrzec możemy, jest niczem
Przed tem nieznanem, skrytem, tajemniczem,
Co nam mrok wieczny zasłania zazdrośnie.

Tutaj   pojawia   się   motyw   zamknięcia   bytu   w   zaklętym   kręgu.   Myśl   ludzka,   starająca   się 
zrozumieć wszechświat, porusza się po omacku i nie zdaje sobie sprawy z tego, że krąży 

background image

dokoła   martwego   punktu   chwilowej   i   ledwie   uchwytnej,   egzystencji.   Jak   podpowiada 
Mocarska-Tycowa: Ruch obiegowy, dokonujący się po linii kolistej, eksponowany tak często  
w refleksyjnych wierszach Asnyka, jest prezentacją działania zdeterminowanego, biegnącego 
po ściśle wyznaczonym torze, działania też o charakterze zamkniętym, jak zamkniętą linię  
stanowi koło. Ów ruch po linii kolistej jest ruchem rotującym, jest obrazem powtarzalności 
ekstremalnych   „progów   bytu”:   narodzin   i   śmierci,   które   obejmują   makrokosmos  
wszechświata   –   rozpalanie   się   i   wygasanie   gwiazd,   formowanie   się   i   rozpad   planet   – 
zbiorowości i światów wszelkich organizmów żywych na ziemi, zaistnienie i mijanie wspólnot  
ludzkich, wreszcie mikrokosmosu pojedynczego człowieka.

31

 Ambicje Asnyka w obrębie tego 

cyklu   były   ogromne   –   chciał   stworzyć   wykładnię   bytów   kosmicznych   i   umieścić   każdy 
pojedynczy byt w ogromnym mechanizmie wszechświata, chciał zrozumieć kosmogenezę i 
odtworzyć  w swoich utworach kolejne cykle narodzin i śmierci, i chciał – korzystając z 
doświadczeń astronomii, filozofii i poezji właśnie – stworzyć cykl, w którym zobaczyłby 
oblicze Boga, twarz każdego człowieka i swoją prawdziwą twarz. Jak zauważył Szucki: Świat 
zjawisk jest dla Asnyka odbiciem własnej twarzy, odbiciem człowieka we wszechświecie. Jako  
fala ruchliwa ukrywającego się pod nią nieznanego bytu (...), skrytego, tajemniczego (...),  
jako tajemnicza zasłona zmysłów – Maji (...), zasłania nam przed oczyma wielką zagadkę, to 
coś nieznane, które u Kanta nazywa się rzeczą w sobie.

32

  Trop kantowski wraca stale przy 

opisach Nad głębiami, bo ten filozof podążał pierwszy szlakiem, którym potem powędrował 
poeta. I jednemu i drugiemu chodziło o to, żeby znaleźć odpowiedź ostateczną, i jeden i drugi 
musiał zadowolić się samym szukaniem, samą refleksją. Iluż to badaczom, iluż pokoleniom 
zdawało   się,   że   posiedli   wiedzę   o   wszechświecie   –od   czasów   powstania   starożytnych 
cywilizacji, każde stulecie miało własną wizję kosmosu i każda taka teoria weryfikowana 
było   przez   ludzkość   nadchodzącą   –   tę   niosącą   bagaż   wzniosłych   triumfów   ducha   i   tę 
dziedziczącą zbrodnie, wykroczenia przeciwko kodeksowi człowieczeństwa (por. też sonety 
XIII, XIVXVXVIXVIIXVIII). 

Sonet ósmy przynosi wizję wiecznej nocy, która niczym całun opadła kiedyś tam, u 

początku czasu na stworzenie i odtąd zawsze już ograniczała jego percepcję. To jest noc 
świata i noc wszechświata, noc bez końca:  

Noc, noc wieczysta, głuszą przedbytową
Otacza kręgi drgające istnienia –
Noc i pierwotny eter bez skupienia,
Bez związku z światów fizyczną budową,

Swą jednolitą nicość rozprzestrzenia,
Z której dopiero falę światów nową,
Wirami mgławic skłębionych pierścienia,
W przyszłości twórcze wyprowadzi słowo.

Noc, noc wieczysta! W jej bezwładnej czczości –
Żaden istnienia odblask nie zagości;
Nic się nie zmienia, nie drga, nie posuwa

I nic nie mierzy tej pustej wieczności –
Tylko Duch świata bezustannie czuwa
I przyszłych istnień z siebie nić wysnuwa.

W tym utworze nawiązuje Asnyk do wierzeń starożytnych Hindusów, którzy eter uczynili 
jednym z żywiołów świata. Tutaj – podobnie jak w filozofii indyjskiej – istnieje on poza 
czasem i poza kreowaną nocą. Jest bytem bezkształtnym i wypełnionym nicością. Nikt nie 
zdoła go wyodrębnić, nic nie dookreśli jego granic. Istnieje w sferach galaktycznych i tylko 

background image

wypełniający wszechświat Duch zna jego rolę i wie jaką pełni funkcję. On – Absolut, Bóg 

33

 – 

jest  twórcą i on wykorzystuje w procesie kształtowania istnień to, co jest do tego niezbędne. 
Warta podkreślenia jest tutaj wiedza Asnyka o spiralnych formach galaktycznych i takim 
właśnie charakterze wielu „bytów” kosmicznych.

34

  Sonety  I  –  VIII  są apoteozą ogromu i 

nieprzeniknionej głębi wszechświata, są zarazem przygotowaniem do wprowadzenia tonów 
indywidualnych,   bliższych   poecie   i   przeciwstawiających   się   epoce.   Po   namalowaniu 
bezbrzeżnego   tła,   po   otwarciu   głębin   kosmicznych,   po   próbie   ogarnięcia   tego,   co 
niewyobrażalne i wskazaniu, ze jest to niemożliwe - wreszcie po utwierdzeniu w przepaściach 
eteru   i   Ducha   wszechświata,   daje   Asnyk   w   sonetach   kolejnych   wykładnię   istnienia 
indywidualnego i samotnego umierania. Nie widzi (sonet IX, XII) możliwości ucieczki, nie 
widzi szansy zmiany swojego położenia – nie wierzy w nieśmiertelność. Posiadł wiedzę, 
która stała się jego przekleństwem i, jak zauważa Kucharski - Zdawał sobie sprawę, że  jego  
epoka wchodzi na drogę krzyżową, że zdążając do swego celu, depce po rzeczach drogich i 
świętych, ale równocześnie rozumiał, że ona tę drogę przebyć musi, bo inaczej nie odrobi  
rzeczy   przespanych   i   zaległych.   Nie   mógł   jej   przywtórzyć   sercem,   a   na   to,   by   się   jej 
przeciwstawić   lub   narzucić   samowładnie   swój   ideał,   nie   miał   mocy,   ani   wewnętrznego  
przeświadczenia.   Doba   moralnej   hegemonii   wielkich   jednostek,   godzina   dziejowego  
indywidualizmu, wybiła bezpowrotnie, ostać się nie mogła wobec rozwoju życia i nowoczesnej  
świadomości krytycznej. Rozbieżność z dążeniem epoki stanowi podłoże, na którym urasta  
jego   duchowość.   Czuł   się   zbędnym,   niepotrzebnym.   Stąd   pochodzi   zasadniczy   rys   jego 
osobowości: poczucie osamotnienia.

35

  Doskonale rozumiał, że Tylko treść, która z całością 

się splata (sonet X) może ocaleć, może na ułamek sekundy przeciwstawić się nieuchronnemu 
rozpadowi. W nieustannym ciągu wzrastania i obumierania, w chaosie i rozpadzie, Wciąż coś 
przybywa i coś nam ucieka;/ Myśli, uczucia rodzą się i giną;/ Każdy dzień stwarza świeży  
kształt człowieka,  
(sonet  XI). Człowiek dla Asnyka jest zatem tworem chwili, nieustannie 
odnawianym   i   od   nowa   kreowanym   wraz   z   nowym   cyklem   astronomicznym.   Musi 
uświadomić   sobie   swoją   łączność   ze   wszechświatem   jeśli   chce   w   nim   żyć.   W   sonecie 
dziewiętnastym określa Asnyk dokładnie czym jest samoświadomość i wskazuje drogę dla –
podobnych jemu – bytów refleksyjnych:    

Dopiero w związku z wszechświata ogromem
Człowiek granice istnienia rozszerza;
Na mocy swego z naturą przymierza
Już się nie czuje bezsilnym atomem,

Tonącym w wnętrzu nicestwa łakomem;
Lecz odzyskuje odwagę żołnierza,
Co wie, że za nim stoi armia świeża
I że świat cały jest dla niego domem.

Jako cząsteczka tej wielkiej potęgi,
Co się rozciąga w nieskończoność wszędzie...
Może ogarniać wszystkie widnokręgi,

Odczuć się w światów niewstrzymanym pędzie
I na tle czasu wijącej się wstęgi
Żyć w tem, co było, co jest i co będzie.

Taka   akceptacja   siebie   i   swojej   znikomości   daje   szansę   zobaczenia   tego,   co   zakrywała 
rozpacz, co rozmydlało poczucie osamotnienia, co ginęło pod naporem ogromu przestrzeni i 
bezdennej   wieczności.   Dopiero   wtedy   staje   się   człowiek   cząstką   niewyobrażalnego   bytu, 
który ku czemuś podąża i ma jakiś – nieznany, ale będący przedmiotem westchnień – cel. 
Rację zatem ma Szucki, gdy mówi, że  W ten sposób wszechświat jako całość jest jeden, 

background image

uduchowiony,   zjawiska   zaś,   a   więc   i   ludzie   bytują   w   tej   jedności   i   poza   nią   nie   mają  
samoistnego działania dla siebie, lecz są rodzajem czynności zasady, w której bytują i dla  
której   czynią.

36

 

Tak   otrzymuje   człowiek   Asnyka   możliwość   bytowania   w   przeszłości, 

teraźniejszości i przyszłości, tak oddala śmierć na bezpieczną odległość, a nawet wprzęga ją 
w proces ciągłego kształtowania i podążania w dal, odwiecznego odradzania się w nowych 
strukturach. To jest też podążanie w kierunku Ducha, który nie zna trwogi i nie „przeżywa” 
rozterek związanych z umieraniem i rozpadem (sonet  XX). Trwa i tylko obserwuje, albo 
uczestniczy w metamorfozach – przygląda się:

Cząstkowym zgonom, pozornym zagładom,
Burzliwej fali ciemnemu korytu,
Lecącym w otchłań stuleci kaskadom,
Pomrokom nocy i jutrzenkom świtu.

Dla niego metamorfoza jest odbiciem istnienia i potwierdzeniem realności przebiegających 
zjawisk.   W   łańcuchu   postrzeganych   przez   niego   zmian  śmierć   jest   stopniem   wyższego 
rozwoju. 
Tutaj poetyckie ego Asnyka pozostaje w największym konflikcie z hasłami epoki – 
scientystycznej i dumnie patrzącej w przyszłość, pozytywnej i pozytywami żyjącej. Tu – jego 
wizja przybiera postać romantycznej, albo pesymistycznej (w sensie filozoficznym) apoteozy 
śmierci. Sonet następny – XXI – przynosi jeszcze jedno wyraźne uściślenie owej śmiertelnej 
filozofii postępu: 

W coraz to wyższe przeradza się wzory
Pył ożywiony, co w przestrzeni krąży;
Ledwie się w cieniu śmiertelnym pogrąży,
Wnet go z martwości świt rozbudzi skory.

Śmierć – to ciągłego postępu chorąży!
Który na nowe świat prowadzi tory,
Wschodzącym kiełkom usuwa zapory
I z rzeszą istot w nieskończoność dąży.

Z jego opatrznej, choć surowej łaski
Świat nie zastyga pod próchnem i pleśnią,
Ale młodości wciąż przebrzmiewa pieśnią

I w coraz nowe przystraja się blaski,
I coraz dalej mknąc na fali chyżej,
Po stopniach przemian posuwa się wyżej.

To jest zgoda na przemijanie i zgoda na metamorfozę, to jest jedna z technik odsuwania na 
bok rozpaczy i przerażenia. To jest fantazja skazanego na śmierć, który zamiast czekać na 
zepchnięcie w otchłań – sam w nią skacze ze „straceńczym” okrzykiem na ustach. Człowiek – 
według Asnyka – musi skoczyć w otchłań, bo są już tam roje podobnych jemu bytów (sonet 
XXII  i  XXIII) i musi wybrać śmierć, bo inaczej zwariuje, straci kontrolę nad myślami i 
wtedy dopiero – najrealniej – umrze. Nie ma tutaj sensu bunt, bo będzie on równie chwilowy 
jak cała egzystencja – człowiek może stać się zaporą dla odwiecznych prądów, ale przecież 
ich nie powstrzyma, może ledwie na chwilę zwolni ich bieg, ale zaraz porwą go i rzucą w 
otchłań (sonet  XXIV). Lepiej przyjąć  rolę myślącej cząsteczki, lepiej kontemplować swe 
chwilowe   istnienie,   lepiej   usunąć   się   w   cień   i   stamtąd   obserwować   to,   co   widoczne,   co 
przesuwa się przed wzrokiem. Może dlatego – jak pisze Kucharski - W przedstawieniu świata 
wewnętrznego nie spotkamy u niego wybuchowych manifestacji duszy, stanów rozżarzonych 
do białości, okrzyków bólu lub dławiącego łkania, drgającej mowy, wielkiego uniesienia lub  
pasji. Wyraz artystyczny jest zneutralizowany przez świadomość, nastrojony na przyciszony,  

background image

molowy   ton   przeżycia.   Wzruszenia   najsilniejsze   i   przejmujące   poszukują   u   niego   jakby  
instynktownie ciemności i nocy, ścierającej kontur obrazów i tłumiącej żywość barwy.

37

 

Ów 

molowy ton przeżycia jest kontrastem dla gwałtownych i burzliwych reakcji zachodzących 
we   wszechświecie.  W  jaki   sposób   poeta   mógłby  wyrazić   grozę   i   monumentalny  wymiar 
powstania   nowej   gwiazdy,   śmierci   galaktyki,   jak   zdołałby   wyrazić   w   wierszu   ową 
nieskończoność zakrzywionych przestrzeni? Może jedynie dokumentować wierszem swoje 
porażki i dawać wyraz zachwytowi nad tym, co przepastne i groźnie piękne. Może określać – 
na jednym z poziomów – charakter swojej egzystencji i status świadomości. Tak czyni w 
sonecie dwudziestym piątym:  
  

Jako cząsteczka wszechświata myśląca,
Szukam w nim celu i o celu myślę –
Bo ten się wiąże z mem pojęciem ściśle,
Tak jak odczucie światła lub gorąca.

Znam tylko bowiem jedną z form tysiąca
Natury, w moim odbitej umyśle;
Sądzę ją z tego, co mi sama przyśle
I czem o władze mi dane potrąca.

Natura twórcza, wieczna, bezcelowa
Nie da się zmieścić w naszych pojęć ramie –
Więc wiecznym prawom, co w swem łonie chowa,

I konieczności, co nas wszystkich łamie,
Ludzkiej dążności narzucamy znamię,
Na ludzki język tłumacząc jej słowa.

Poeta ma też świadomość tego, że język ma swoje ograniczenia i nigdy nie zdoła precyzyjnie 
określić głębi przepaści, głębi ciemności. Nie mając odpowiednich „przyrządów” poeta nie 
potrafi znaleźć punktu zaczepienia –  sytuacja egzystencjalna bohatera lirycznego sonetów 
wydaje się bardzo trudna. Nie tylko nie potrafi on owej głębi zdefiniować (stąd mnogość  
synonimów   kontekstowych),   ale   nie   jest   też   jej   w   stanie   ogarnąć   żadnym   z   narzędzi  
poznawczych (zawodzi tu wzrok, słuch, dotyk), bo głębia nie ma granic i jest niezmierzalna.

38 

Najboleśniejszym   tonem   w   sonetach   Asnyka   jest   właśnie   owo   uświadomienie   sobie 
niemożności.   Akceptacja   ułomności   zmysłów   i   ułomnego   postrzegania   struktur 
pankosmicznych.   To   jest   tragizm   eschatologii   zaakceptowanej,   tragizm   kresu 
uświadomionego i wkomponowanego w całość obrazu egzystencji. 

Sonet   dwudziesty   szósty   przynosi   apoteozę   materii   kosmicznej   i   wskazanie,   że 

kosmos przenika nawet najdrobniejszą cząstkę przestrzeni – niby promieniowanie reliktowe 
dobiega do każdego miejsca we wszechświecie i niesie informację o pierwszym wybuchu, o 
rozżarzeniu, które było u początku wszystkich rzeczy:

Pierwotną białość słonecznych promieni
Ziemski widnokrąg rozszczepia i łamie
Na chmurach, w tęczy różnobarwnej bramie –
I fala światła inaczej się mieni

W błękitach morza, w żywej łąk zieleni,
W złocistych łanach i zórz krwawej plamie...
I każdy z kwiatów innej barwy znamię
W grze malowniczych odbija odcieni.

Podobnie światło prawdy w ziemskiej sferze,
Przez mgły spływając, w tęczę się rozwionie,

background image

Gdy ludzkim duszom niesie blaski świeże;

Każda z nich w siebie inne barwy chłonie,
Każda za całość jedną cząstkę bierze:
Tę, którą sama w swem odbija łonie.

Zdumiewająca   jest   tutaj   owa   zgodność   metaforyki   i   symboliki   Asnyka   z   później 
sformułowaną teorią wielkiego wybuchu (big bangu) i zdumiewająca jest przenikliwość poety 
w poszukiwaniu odpowiedzi na temat pierwszej przyczyny, pierwszego stworzenia. Rację ma 
zatem   Szucki,   gdy   mówi,   że  Kosmogonia   u   niego,   aczkolwiek   krótko   i   niejasno  
naszkicowana, jest punktem wyjścia jego rozmyślań metafizycznych. W niej tkwi jądro i klucz 
do zrozumienia jego metafizyki, dla której znowu punktem wyjścia jest początek wszechświata 
– kosmosu i życia organizmów (...).

39

 Porównane do światła – owo promieniowanie reliktowe 

zdaje się rozszczepiać przechodząc przez ziemski widnokrąg. Tak samo jest z każdą prawdą, 
która napotykając na kłamstwo i zamglenie, nieoczekiwanie „rozwija się w tęczę”. Tak jest 
też z poznaniem, które nigdy nie jest skupioną wiązką, a raczej jest efektem rozszczepienia. 
Tego rodzaju wiedza i taka metaforyka wskazywać mogą, iż pesymizm tutaj triumfuje, a 
poeta   nadludzkim   wysiłkiem   stara   się   powołać   do   życia   nowe   światy   i   pragnie   znaleźć 
wytłumaczenie dla praw, które odkrywa, dla praw, których nie może pojąć. Właśnie – jak 
wskazuje Markiewicz - Największy wysiłek widać w sonetach kosmogonicznych, gdzie autor  
starał się zasugerować niewyobrażalną ideę nieskończonej i nieuformowanej jeszcze materii.

4

0

 Wysiłek jednakże nie jest równoważny z wygraną – raczej potęguje tony pesymistyczne. Im 

jest większy, tym rozleglej odsłania ograniczenia ludzkiej percepcji. Widać to w rozbłyskach 
gwiazd i u końca wyraźnego cyklu, u końca roku, u końca życia,   u końca epoki (sonet 
XXVII

). 

Dramat polega też jednak i na tym, że śmierć generuje nowe istnienia i nowe byty 

wydobywa z nicości (sonet  XXVIII) – jest straszliwą bramą nowego istnienia, której nie 
przejdzie ten, kto nie popełni dobrowolnego samobójstwa ducha (sonet  XXIX). Tylko tacy 
przewodnicy, tylko duchowi samobójcy wkroczą w nowe stulecie i nowe milenium, tylko tacy 
dobrowolni wygnańcy odnajdą sens w bezsensie – tylko oni.

Sonet   trzydziesty   jest   zwieńczeniem   całego   cyklu   i   jakby   jeszcze   jednym 

streszczeniem wiedzy o wszechświecie i filozofii egzystencji w nim:    

Taka jak byłaś – nie wstaniesz z mogiły!
Nie wrócisz na świat w dawnej swojej krasie;
Musisz porzucić kształt przeszłości zgniły,
Na którym teraz robactwo się pasie;

Musisz zatracić niejeden rys miły
I wdzięk w dawniejszym uwielbiany czasie...
Lecz nową postać wziąć i nowe siły
I nowych wieków oręż mieć w zapasie.

Grób cię nie odda światu – widomem bladem,
Z mogilnej pleśni i zgnilizny plamą,
Do wnętrza śmierci przesiąknięte jadem...

Lecz, przystrojona w królewski diadem,
Musisz do życia wkroczyć życia bramą,
Musisz być inną, choć będziesz tą samą!

Odwieczna   metamorfoza   przebiega   od   energii   pulsującej   w   żywej   komórce   do   energii 
rozsadzającej gwiazdy supernowe. To jest droga, którą przeszła każda ludzka cząstka i którą 
każda taka cząstka przejdzie jeszcze miliony razy. Śmierć i rozpad jest tutaj punktem, w 

background image

którym graniczy istnienie i nieistnienie, punktem – w którym rodzi się nowy kształt, nowa 
rzeczywistość kosmiczna. Musimy umrzeć, żeby z naszych komórek, żeby z pierwiastków 
współtworzących   nasze   organizmy,   powstać   mogły   nowe,   bardziej   złożone   struktury. 
Stanowimy   element   wszechświata,   jego   budulec   i   –   niczym   oceaniczne   korale   –   naszą 
śmiercią przyczyniamy się do powstania nowej „rafy”, nowego „lądu”.   

3.

Wszechświat i śmierć są największymi tajemnicami, z jakimi dane jest zetknąć się 

człowiekowi. Adam Asnyk ambitnie wyszedł naprzeciw tym wyzwaniom i śmiało wpatrywał 
się w ciemność, odważnie formułował sądy na temat tego co nieprzeniknione i niezgłębione. 
Szedł pod prąd dziejów i buntował się przeciwko ograniczeniom ludzkiej percepcji. Chciał 
stworzyć cykl, w którym odnalazłby siebie i byt całej ludzkości, odbity w czarnym lustrze 
kosmosu, niknący w wiecznej ciemności. Osiągnął zadziwiająco wiele i niewiele zarazem, bo 
przy tego rodzaju przedsięwzięciach zawsze istnieje ryzyko śmieszności i ryzyko spłycenia. 
Poezja   inaczej   niż   nauka   rozkłada   akcenty   i   pozwala   podążać   za   intuicją,   za   ledwie 
uchwytnym   impulsem,   za   pogłosem   z   wnętrza   wszechświata   i   wnętrza   świadomości. 
Znajdziemy   zatem   w   tych   sonetach   wiele   nieomal   odkrywczych   prawd   i   wiele   – 
zdumiewających u takiego mistrza – przeniesień akcentów na sprawy bliższe życiu i bliższe 
centralnym obsesjom epoki. Obok dumnego wpatrzenia we wszechświat mamy tutaj zatem 
sporo psychologizowania, sporo sądów z zakresu wiedzy o ludzkich zachowaniach. Pojawiają 
się też tony patriotyczne, choć jakby ledwie zaznaczone, jakby wprowadzone pod wpływem 
nakazu chwili, pod wpływem nagłego impulsu. I jakkolwiek by nie oceniać tego cyklu, jest to 
pierwsze tak wyraziste w poezji polskiej ukazanie wszechświata i zarazem próba odtworzenia 
w wierszu jego modelu.  

Jaki   zatem   jest   ów   wszechświat   w   sonetach   pt.  Nad   głębiami  Adama  Asnyka? 

Pokuśmy się o próbę podsumowania. A zatem, jest on strukturą otwartą i zamkniętą zarazem. 
Jest   głębią   i   płytkością,   choć   wyraźna   jest   w   nim   pionowa   oś   symetrii.   Jak   zauważa 
Magdalena Danilewiczowa -  Tytuł cyklu Asnyka sugeruje, że model układu wszechświata 
został   tu   ukierunkowany   pionowo,   a   jego   najistotniejszą   opozycją   jest   przeciwstawienie 
głęboki-płytki. „Głębie” i „płycizny”, które znajdują różny wyraz w płaszczyźnie leksykalnej i  
frazeologicznej   tekstu,   stanowią   pojęcia-klucze   tych   sonetów.

41

  Takich   pojęć-kluczy   jest 

oczywiście   więcej   i   stanowią   one   jakby   poszczególne   przestrzenie   oświetlone.   Bo 
wszechświat Asnyka jest nieograniczoną ciemnością, gdzieniegdzie tylko rozświetlającą się w 
chwili kosmogonicznej, chwili lokalnego stworzenia, albo – lokalnej śmierci, nieuchronnego 
rozpadu.   Takie   rozświetlanie   przypomina   o   złudności   kosmicznej   perspektywy   i   rodzi 
napięcia, przenosi poznanie na niemożliwy poziom percepcji. Trudno byłoby wskazać w tych 
sonetach konkretnego człowieka – raczej znajdziemy w nich pozbawiony cech ludzkich byt, 
„coś” co z człowieka pozostało po przejściu szlaku egzystencji, coś, co jeszcze stanowi o jego 
indywidualnym wymiarze, a jednocześnie „coś”, co przygotowuje go do drogi ostatecznej. 
I pierwszej zarazem, i nowej zarazem. Ciemność rozprzestrzenia się w górę i w dół, w bok i w 
stronę   przeciwną   –   ciemność   jest   głębią   nie   mającą   dna,   gdzieś   tam   w   odległych 
przestrzeniach   galaktycznych   zakrzywiającą   się,   skręcającą   się   w   spiralę   czującego   i 
świadomego samego siebie bytu.       

Z konieczności i z powodu ułomności ludzkiego „aparatu percepcyjnego” porównuje 

Asnyk wszechświat do oceanu i jednocześnie wskazuje na falowy charakter zmian w nim 
zachodzących. Tak jak we współczesnej fizyce, fala jest dla Asnyka formą, której nie można 
przypisać masy i przyspieszenia. Fala jest niezwykle „poetycka” i adekwatna w opisie zjawisk 
kosmicznych   ,   ponieważ   może   istnieć   bez   ruchu   materii.

42

  Jak   wiadomo   fale   rządzą   się 

background image

swoimi prawami i niezależnie od tego co przyczyniło się do ich powstania – istnieją na wiele 
sposobów. Wszechświat w tych sonetach faluje i stale zmienia się z powodu owego falowania 
– wciąż ku jakiemuś „brzegowi” podąża, stale niesie jakieś informacje, treści, znaczenia w 
inne obszary. Choć Asnyk nie mógł znać tego prawa, w jego „poetyckim wszechświecie” 
obowiązuje prawo wzrostu entropii. Kreowany układ stale obniża swoją wartość energetyczną 
i stale podąża ku uporządkowanym, wyższym formom energii.

43

  Człowiek, a właściwie już 

pierwiastki, które go współtworzyły, podlega tym samym regułom i nie może się przeciwko 
nim buntować, bo owa niezgoda przypominałaby bunt istoty, która chce żyć, a która nie chce, 
żeby w jej ciele płynęła krew.

Wszechświat  Asnyka   jest   wypełniony  Duchem   i   samoświadomy.   Jakby  kontroluje 

przez cały czas zjawiska w nim zachodzące. Niczym hinduska bogini Maja, dba też o to, żeby 
stale   przed   oczyma   człowieka   zalegała   zasłona   odwiecznej   tajemnicy.   On   żyje   i   niczym 
przeogromny,   poczęty  przed   milionami   lat   organizm,   zmierza   od   punktu   zero   do   punktu 
końcowego,   od   pierwszej   przyczyny   do   przyczyny   ostatecznej,   od   niewyobrażalnych 
temperatur   i   niewyobrażalnego   ciśnienia   –   do   zimna   i   rozprzężenia.   A   przy   tym   –   z 
perspektywy oglądającego go człowieka drugiej połowy dziewiętnastego stulecia -   nie ma 
początku   i   nie   ma   końca.   Jest   metamorfozą   i   jedyną   odpowiedzią   człowieka   na   ową 
nieustającą   przemianę,   może   być   metamorfoza   jego   świadomości.   Zaakceptowanie   roli 
cząstki, której miejsce zostało z góry założone i zaprogramowane – cząstki myślącej, ale 
swoim myśleniem nie mogącej wyjść poza zakodowany w genach i w komórkach schemat. 
Zasługą i znaczącym osiągnięciem Adama Asnyka było udokumentowanie w cyklu sonetów 
pt. Nad głębiami owej wszechpotężnej i wszechogarniającej przestwór metamorfozy. 

Przypisy:

background image

1

   

1

 Istotę tego rozdwojenia wskazuje S. Tarnowski:  Taki smutny, taki zniechęcony, tak nie dowierzający sobie,

 tak niespokojnie oglądający się za czymś, na czym mógłby oprzeć jakąś ufność, jakąś otuchę, a nie znajdujący  
tego ani w sobie, ani w otaczających przyjaciołach czy przeciwnikach (...).
 [w:] S. Tarnowski, „Poezje” przez 
El...y
 [w:] O literaturze polskiej XIX wieku, wyb. i oprac. H. Markiewicz, Warszawa 1977, s.648.

2

  

2

 S. Tarnowski, ibidem, s. 641. 

3

  

3

 E. Kucharski, Twórczość liryczna Asnyka [w:] Między teorią a historią literatury, wyb. i oprac. 

A. Hutnikiewicz, Warszawa 1986, s. 589.

4

  

4

 H. Sienkiewicz, cyt. za: Z. Przybyła, Asnyk po stu latach [w:] Asnyk i Konopnicka, Częstochowa 1997, s. 11.

5

  

5

 

P. Chmielowski, cyt. za: Z. Przybyła, ibidem, s. 12.

6

  

6

 K. Przerwa-Tetmajer, cyt za: Z. Przybyła, ibidem.

7

  

7

 Z. Przybyła, ibidem.

8

  

8

 

E. Kucharski, op. cit, s. 587-588.

9

  

9

 H. Markiewicz, Pozytywizm, Warszawa 1999, s. 287.

1

0

 H. Markiewicz, ibidem, s. 288.

1

1

 Por. H. Szucki, Poeci moniści. Rzecz o Asnyku i Młodej Polsce, Lwów 1935.

1

2

 

E. Kucharski, op. cit., s. 575.

1

3

 A. Baczewski, Poezja Adama Asnyka, Rzeszów 1991, s. 192.

1

4

 

Z. Mocarska-Tycowa, Wybory i konieczności. Poezja Asnyka wobec gustów estetycznych i najważniejszych

 pytań swoich czasów, Toruń 1990, s. 178.

1

5

 

Ibidem s. 179.

1

6

 Ibidem, s. 180.

1

7

 

Ibidem, s. 184.

1

8

 

M. Szypowska, Asnyk znany i nieznany, Warszawa 1971, s. 722.

1

9

 H. Szucki, op. cit., s. 29.

2

0

 Z. Mocarska-Tycowa, op. cit., s. 172.

2

1

 

H. Szucki, op. cit., s. 34.

2

2

 

E. Kucharski, op. cit., s. 578.

2

3

 

Por. H. von Ditfurth,

 

Dzieci wszechświata, przeł. A. D. Tauszyńska, Warszawa 1981; tegoż, Na początku był

wodór, przeł. A. D. Tauszyńska, Warszawa 1978; tegoż,  Duch nie spadł z nieba, przeł. A. D. Tauszyńska, 

Warszawa 1979; tegoż, Nie tylko z tego świata jesteśmy, przeł. A. D. Tauszyńska, Warszawa 1985.  

2

4

 

Por. A. Baczewski: op. cit., s. 192.

2

5

 

 

H. Schipper tak objaśnia rodowód hinduskiej bogini: Maja, bóstwo hinduskie, symbol złudy w naszym

poznaniu, przedstawiana pod postacią kobiety okrytej zasłoną. [w:] A. Asnyk, Pisma, t. II, Warszawa 1939, s. 

351; Warto też tutaj zacytować starą mądrość wskazaną przez Schopenhauera: To Maja, zasłona ułudy, która  
przesłania oczy śmiertelnikom i zmusza ich, by widzieli świat, o którym nie można rzec ani, że jest, ani, że go  
nie ma, bo jest jak sen, jak odblask słońca w piasku, w którym wędrowiec z daleka dostrzega wodę, albo jak  
rzucona linia, w której widzi węża.
 [w:] Świat jakowola i przedstawienie, przeł. J. Garewicz, Warszawa 1994, s. 
37. Por też, ibidem, s. 51, 391, 435, 500, 552, 563, 571, 600, 630, 632, 742.      

2

6

 

E. Kucharski,  op.  cit.,  s. 576;  Na spirytualistyczny charakter metafizyki Asnyka wskazuje także 

H.   Markiewicz:  Nad   tym   zespołem   idei   etyczno-społecznych   i   narodowych   nadbudował   Asnyk  
sweprzeświadczenia filozoficzne. Poznanie ludzkie określił jako względne, antropomorfizujące i ograniczone  
do   zjawiskowej   powierzchni   rzeczywistości.   Ontologia   poety   nosi   charakter   spirytualistyczny   (...). 
Rzeczywistość ma charakter deterministyczny, podległa jest prawom „niezłomnym”, ale ukierunkowanym w  
stronę ideałów dobra i harmonii (...).
 H. Markiewicz, op. cit.,    s. 287.

2

7

 E. Kucharski, op. cit., Warszawa 1986, s. 577.

2

8

 H. Szucki, op. cit., s. 29.

2

9

 J. Z Jakubowski, „Ta łza, co z oczu twoich spływa...” (O poezji Adama Asnyka) [w:] Trwałe przymierza

wyb. i oprac. J. Jakubowska, Warszawa 1988, s. 418.

3

0

 

Por. A. Baczewski, op. cit., s. 181; Na korespondencję z poglądami ontologicznymi i epistemologicznymi

Kanta wskazuje też Julian Krzyżanowski:  Cykl ten, zaczęty rozważaniami laicko metafizycznymi na temat  

kosmosu, opartymi nie na fantazji poetycmkiej, lecz na poglądach, które nauka opatruje nazwiskami Kanta i  
Laplace’a – rozważaniami odwołującymi się do Kantowskiej teorii poznania – kładzie nacisk na ewolucjonizm  
przyrodniczy, którego zasady Asnyk przenosi na życie zbiorowe ludzkości. Walka o byt występuje tam  nie jako 
prawo pięści, lecdz jako wzajemna współzależność i współpraca jednostek i gromad ludzkich (...).   Śmierć  
biologiczną rozumie on nie jako zagładę, lecz jako przejście od jednego stadium rozwojowego do innego, 
wyższego, zagładzie bowiem podlega to tylko, co jest przejawem zła i czego pokolenia dalsze do skarbnicy 
wspólnego dorobku przejąć nie będą mogły.
 [w:] J. Krzyżanowski, Dzieje literatury polskiej, Warszawa 1982, 
s. 453.

3

1

 Z. Mocarska-Tycowa, op. cit., Toruń 1990, s. 175-176.

3

2

 H. Szucki, Sonety „Nad głębiami” na tle filozofii XIX wieku, „Pamiętnik Literacki” 1927, z. 3-4, s. 312. 

3

3

 Por. co na ten temat mówi Baczewski: Do zasad ontologii i kosmologii, które zawarł poeta w „Nad głębiami”,

background image

wprowadził pojęcie, a właściwie istotę, Ducha wszechświata jako siły twórczej i wszystko ożywiającej. Duch  

ów jawi się w Nad głębiami jako Absolut, przyjmuje bowiem atrybuty boskie, jest – według Asnyka – Bogiem.  
[w:] A. Baczewski, op. cit., s. 185.

34

 Podobnie rzecz się ma w pięknym liryku pt. „Mgławice”Rozsiane w światów przestrzeni, / Kosmiczne

spływają mgły,/ W smugi przejrzystych pierścieni,/ W obłoczek wiążą się mdły./ Pośród gwiaździstych łabędzi,/  

Gwiaździstych wężów i lir,/ Moc wieczna w przyszłość je pędzi,/ W powszechny wprowadza wir./ Świetlanym  
zwojem się wznosi/ Tych nikłych cząstek rój.../ Szukają wspólnej swej osi,/ By obrót rozpocząć swój./ I tak się  
męczą i chwieją,/ I lotny skupiają pył,/ by zbić się z czasów koleją/ W szeregi ognistych brył./ Przez długie  
męczą się wieki,/ Chcąc zdobyć wewnętrzny ład –/ Dzień jeszcze bardzo daleki,/ Gdy nowy z nich wyjdzie 
świat./ Lecz będą kolebka jasną/ Nowych żywotów i sił,/ Gdy nasze słońca pogasną,/ W kosmiczny zetrą się  
pył.

3

5

 E. Kucharski, op. cit., s. 565-566.

3

6

 H. Szucki, Poeci moniści..., s. 31.

3

7

 E. Kucharski, op. cit., s. 589-590.

3

8

 M. Danielewiczowa, O przestrzeni artystycznej w sonetach „Nad głębiami”, „Pamiętnik Literacki” 1987, 

z. 4, s. 173. 

3

9

 H. Szucki, Sonety „Nad głębiami”..., s. 315.

4

0

 

H. Markiewicz, op. cit., s. 288.

4

1

 M. Danilewiczowa, op. cit., s. 170-171.

4

2

 Por. R. H. March, Fizyka dla poetów, przeł. M. Kubiak i K. Stępień, Warszawa 1974, s. 157.

4

3

 O entropii we wszechświecie - por. R. K. Bałandin, Czas, Ziemia, mózg, przeł. R. Zawadzki, Warszawa 1976,

 s. 258.


Document Outline