Czy szkoła uczy mądrości, Współczesne kierunki pedagogiczne prof. dr Prusak Paweł


Dotychczasowy model szkoły nie przystaje do nowej rzeczywistości. 
Metody kształcenia, wypracowane w ciągu minionych trzech wieków, 
nie sprawdzają się wobec ludzi, których percepcję zmieniły technologie elektroniczne. 
Czy szkoła nauczy się uczyć mądrości
, czy zaniknie?

Paweł Misiak

Fot. Stefan Ciechan

Wiosną kwitną drzewa, korepetytorzy pracują bez wytchnienia, a wiele myśli i rozmów krąży wokół szkoły. Dzieci, młodzież i rodzice pytają siebie i innych, co dalej? Jaką wybrać szkołę? Co i gdzie studiować? Problemy to ważkie, bo decyzje rzutują na los młodych ludzi w ciągu sporego kawałka dalszego życia. By zdecydować, co i gdzie, warto sobie najpierw powiedzieć, po co? Zwykle za główny cel uczenia się uważane jest późniejsze znalezienie dobrej pracy. Dobra praca to praca pewna i dobrze opłacana. Ten przyziemny pragmatyzm pojawia się nie tylko w myśleniu rodziców, lecz i tych, których rzecz bezpośrednio dotyczy, już nawet między podstawówką a gimnazjum.

Pogląd, że szkoła powinna jak najlepiej przygotować do przyszłej pracy, jest odbiciem myślenia kategoriami odchodzącej w przeszłość epoki przemysłowej. Przemiany cywilizacyjne ostatnich dziesięcioleci podważają i zmieniają wiele paradygmatów kształtujących ludzkie światopoglądy od trzech wieków, na których oparty jest panujący nam wciąż system oświatowy. Szkoła jako instytucja coraz gorzej pasuje do rzeczywistości społecznej, w której funkcjonuje. Trzeba ją więc na nowo przemyśleć, odpowiedzieć na pytania: czego powinna uczyć? W jaki sposób? A może w ogóle nie jest potrzebna?

PRZEMYSŁ SZKOLNY

W słynnej Trzeciej fali Alvin Toffler zauważa, że szkoła epoki nowoczesnej, czyli - według jego nomenklatury - cywilizacji drugiej fali, zorganizowana jest na modłę przemysłową. Nowatorzy i działacze społeczni - uważając, że fabryka jest najwcześniejszą formą przedsiębiorstwa produkcyjnego - chcieli zastosować te same zasady organizacyjne również do innych organizmów społecznych. Dlatego właśnie organizacje drugiej fali, a więc między innymi szkoły, szpitale, więzienia i urzędy państwowe, przyjęły tyle cech typowych dla fabryki - wśród nich podział pracy i obowiązków, taką samą hierarchiczną strukturę i taką samą zimną i nieczułą bezosobowość. Szkoły drugiej fali miały przede wszystkim przygotowywać młodych ludzi do przyszłej pracy w systemie industrialnym.

W szkołach nauczano czytania, pisania i liczenia oraz elementów wiedzy z różnych dyscyplin. Ale - pisze dalej Toffler - równolegle realizowany był „program ukryty”, obejmujący trzy przedmioty: punktualność, posłuszeństwo i umiejętność wykonywania rutynowej, powtarzalnej pracy. Zwraca też uwagę, iż ów okres przygotowania do dorosłości, czyli do zostania jednym z trybików (lub trybów) w maszynerii społeczeństwa przemysłowego, stopniowo się rozrastał. Wydłużał się rok szkolny, edukację zaczynano w coraz młodszym wieku, a także spędzano w szkole coraz więcej lat. Miało to związek z rosnącymi potrzebami coraz bardziej skomplikowanej, wyspecjalizowanej i zsynchronizowanej organizacji społeczeństwa. Przy tym ogromną rolę w funkcjonowaniu cywilizacji odgrywała niewidzialna ręka rynku. Także szkołę postrzegano w perspektywie merkantylnej. W nauczycielu widziano „producenta”, w uczniach „klientów”, proces nauczania jako „transakcję”. W nieco innym ujęciu szkoła jest „fabryką”, absolwent zaś jej produktem, którego wartość określa rynek (w szczególności rynek pracy). Ta kapitalistyczna wizja instytucji edukacyjnych wydaje się być u nas wciąż żywa.

Z moich obserwacji wynika, że choć podobno wchodzimy w cywilizację trzeciej fali nasza oświata funkcjonuje wedle reguł odchodzącej epoki nowoczesnej. System szkolny działa zgodnie z paradygmatami charakterystycznymi dla czasów masowej produkcji standardowych wyrobów. Jest sterowany sztywnymi procedurami, ustalonymi i nadzorowanymi przez hierarchię urzędników z ministrem na szczycie. Hasło „wszystkie dzieci są nasze” jest tu rozumiane jako obowiązkowe poddanie ich posłuszeństwu wobec systemu. Jednocześnie postępująca merkantylizacja coraz szerszych obszarów rzeczywistości społecznej sprawia, że idea edukacji coraz częściej jest rozumiana jako przygotowywanie młodych ludzi do zajęcia właściwego miejsca w ekonomicznej strukturze społeczeństwa, to znaczy, by byli oddanymi konsumentami.

RZEKA DZIECIŃSTWA

Wejście w system szkolny dość ściśle wiąże się z wyróżnieniem specjalnego okresu w życiu człowieka - szeroko pojmowanego dzieciństwa czy też dorastania. Wcześniej jest niemowlęctwo i wczesne dzieciństwo, później - dorosłość. Neil Postman spoglądając W stronę XVIII wieku uformowanie się pojęcia dzieciństwa (dorastania) dostrzega w epoce oświecenia. Wcześniej, do pewnego momentu, młodzi ludzie uważani byli za „uogólnione niemowlęta” i nie uczestniczyli w życiu społecznym, po czym (jeśli przeżyli - warto pamiętać o wysokiej śmiertelności wśród dzieci) wchodzili od razu w dojrzałość, ze wszystkimi konsekwencjami - zaczynali podlegać regułom życia dorosłych z ich obowiązkami, prawami i odpowiedzialnością.

Postman pisze, że już w koncepcjach oświeceniowych jednym z zasadniczych wyróżników dzielących „uogólnione niemowlęctwo” od dorosłości był stopień kompetencji językowej. W teorii człowieka rodzącego się jako tabula rasa okres dzieciństwa-dorastania, spędzany głównie na nauce, to czas zapisywania owej tabliczki, czyli nabywania umiejętności posługiwania się językiem w szerokim znaczeniu. Dotyczyło to przede wszystkim poznawania pisma jako medium utrwalania i komunikacji, a także innych elementów środowiska kulturowego, w którym dany człowiek funkcjonował.

Dalej zauważa Postman jeszcze jeden ważny aspekt zagadnienia: ów szczególny status człowieka dorastającego związany był z ograniczonym dostępem do informacji. Inaczej mówiąc, istniała sfera zagadnień „nie dla dzieci”, co uzasadniano potrzebą ochrony psychiki i wrażliwości młodego człowieka. Ograniczenia dotyczyły głównie spraw przygnębiających i strasznych, ale także „wstydliwych”, których dobre zrozumienie wymaga osiągnięcia pewnej dojrzałości zarówno fizycznej, jak emocjonalnej. W samym pojęciu dzieciństwa zawarte było zatem założenie, że środowisko informacyjne świata dzieci jest bardziej ograniczone niż świata dorosłych. W tym ujęciu kształcenie i wychowywanie młodego człowieka oznacza stopniowe wprowadzanie go w środowisko informacyjne dorosłych.

DOJRZEWANIE W KSIĄŻCE

Od czasów Gutenberga, a zdaniem niektórych już od wynalezienia pisma, najważniejszym i najpowszechniejszym sposobem przekazywania wiedzy, dziedzictwa kultury duchowej czy - jeszcze ogólniej - widzenia świata było słowo pisane, zwłaszcza książki. Będąc konkretnymi obiektami materialnymi, podlegającymi ograniczeniom przestrzeni i czasu, mogą być w miarę skutecznie chronione przed dostępem dzieci. Tym samym ich treść łatwo obłożyć wspomnianym wyżej „embargiem informacyjnym”. Zarazem to książka właśnie jest podstawowym narzędziem szkolnej edukacji. Dlatego tak ważną rolę odgrywa tu umiejętność czytania. Jej opanowanie umożliwia dalsze poznawanie świata oraz rozwijanie kompetencji kulturowych, w okresie dorastania prowadzone i nadzorowane głównie przez szkołę.

Umasowienie systemu oświaty spowodowało, że ludzie masowo zaczęli na co dzień obcować ze słowem pisanym. Pismo zaś, jak wszystkie technologie angażujące psychikę, wpływa na sposób ludzkiego myślenia. Czytanie tekstów sprzyja racjonalności i skłania do analitycznego odbioru informacji. Czytanie ze zrozumieniem oznacza podążanie za tokiem opowiadania lub rozumowania autora, co wymaga z jednej strony uruchomienia wyobraźni, z drugiej umiejętności wnioskowania i myślenia krytycznego. Chcąc pojąć treści zawarte w tekście, czytelnik musi stworzyć w swojej świadomości przekazywane w słowach obrazy świata lub zrekonstruować ciąg skojarzeń i związków logicznych między poszczególnymi stwierdzeniami. Obcowanie z książką sprzyja skupieniu i aktywizowaniu wewnętrznego świata myśli i wyobrażeń, pobudzanych przez odczytywane słowa. Jest czynnością o charakterze kontemplacyjnym i indywidualistycznym. Skłania do zachowania dyscypliny myśli.

Szkoła kształcąca czytelników, a tym samym ludzi myślących, dziedziczy po epoce oświecenia jej optymizm poznawczy oraz wiarę w potęgę ludzkiego umysłu i racjonalnego rozumowania. Takie nastawienie jest znakomicie skorelowane ze sposobem funkcjonowania społeczeństw w rozwiniętej epoce przemysłowej. Osiągnięcia naukowe i techniczne, coraz więcej odkryć i wynalazków w coraz krótszym czasie, zwłaszcza od drugiej połowy XIX wieku, były dla większości potwierdzeniem słuszności kształcenia przez książki i dla książek.

NOWE WIDZENIE

Od kilkudziesięciu lat w życiu cywilizowanych społeczeństw przekaz audiowizualny zaczyna dominować nad tekstowym, co nie pozostaje bez wpływu na kształtowanie świadomości odbiorców. Język filmu i telewizji odwołuje się silniej do emocji niż do myślenia analitycznego, krytycznego i racjonalnego. Wykorzystuje przy tym zdolność naszej psychiki do wypełniania luk między postrzeganymi obrazami tak, by układały się nam one w jakąś spójną (co niekoniecznie znaczy logiczną czy linearną) całość. Film tworzy złudzenie płynnego ruchu wykorzystując pewną bezwładność ludzkiego widzenia. Podobnie jest z narracją. Określone sekwencje scen wyzwalają u oglądającego nieuświadomioną reakcję w postaci odruchowego wypełniania przeskoków w opowieści tak, by w świadomości odbiorcy całość miała ciągłość i sens.

Telewizja przemawia do ciała, a nie do umysłu. Dlatego przełamuje nasze zdolności krytyczne - pisze Derrick de Kerckhove w Powłoce kultury. Przytacza przy tym wnioski z badań, mówiące, iż dzieci, które uczą się oglądać telewizję zanim nauczą się czytać, posługują się wzrokiem inaczej niż ludzie czytający. Nie analizują widzianych obrazów, lecz omiatają je krótkimi spojrzeniami, wystarczającymi do ogólnego zarejestrowania zawartości. Nie bardzo zresztą mogą inaczej. Charakterystyczna dla telewizji szybka narracja nie daje widzowi szans na refleksję. Ta bowiem wymaga pewnego „czasu relaksacji”, którego nie ma, bo oczom podawany jest już następny obraz. Reakcje na szybkozmienne ciągi obrazów (a także dźwięków) są bardziej emocjonalne niż rozsądkowe. Zjawisko to jest powszechnie wykorzystywane w metodach perswazji reklamowej. De Kerckhove nazywa to przeniesieniem przetwarzania informacji z naszych mózgów na ekrany.

„Dzieci telewizji” tę samą taktykę operowania wzrokiem przenoszą potem na czytanie, ale bez powodzenia. Czytanie wymaga bowiem sekwencyjnego rozpoznawania znaków i syntezowania z nich „mowy wewnętrznej”, a tego nie potrafią. Z dużym trudem przychodzi im nauczenie się płynnego czytania, jak również logicznego i krytycznego myślenia. Raczej nie będą czytelnikami książek w tradycyjnym rozumieniu. Jeśli już zechcą sięgnąć po coś wydrukowanego i oprawionego, wybiorą raczej komiks. Do tej sytuacji dostosowują się niektóre media drukowane. Obraz zaczyna w nich wypierać pismo, teksty przekazują jakieś informacje, czyli opisy faktów i zdarzeń, lub komentarze, mówiące odbiorcy co ma myśleć, a nie co powinien wiedzieć, żeby myśleć samemu. Do tego ostatniego bowiem czytelnik „wykształcony” na telewizji nie jest przygotowany. Takich jest wśród nas coraz więcej.

SZKOŁA DZIŚ ...

Do współczesnej szkoły, działającej na wzór przemysłowy i znakomicie dostosowanej do społeczeństwa ery industrialnej, przychodzą dziś owe „dzieci telewizji”, wobec których dotychczas stosowana pedagogika zawodzi. Dziś elektroniczne środki przekazu tworzą środowisko informacyjne jednakowe dla ludzi młodych i dla dorosłych. W tym sensie „instytucja” dzieciństwa zanika. Postman pyta, jak w tych warunkach możliwe jest kształcenie i wychowywanie dzieci i młodzieży. Czego może czterdziestolatek nauczyć dwunastolatka, jeżeli obaj oglądają te same programy telewizyjne, te same filmy, te same reklamy, te same wiadomości, słuchają tych samych płyt i otrzymują te same informacje, korzystając z Internetu? Sugeruje, że w tworzącym się społeczeństwie trzeciej fali dzieciństwo staje się kategorią ekonomiczną. Kultura ma bardzo niewiele do zaoferowania dzieciom poza tym, że chce uczynić z nich konsumentów. Dziecko to ktoś, kto ma pieniądze, by móc kupować rzeczy. Dorosły to ktoś, kto ma więcej pieniędzy, by kupować rzeczy.

W tych warunkach trudno się dziwić, że system oświaty przeżywa kryzys, a właściwie ulega rozpadowi. Nie zdają egzaminu metody nauczania oparte na książce i odpowiednim poszerzaniu infosfery młodego człowieka, dające pewną podstawową wiedzę i kształcące umiejętność racjonalnej analizy. Prof. Jacek Jadacki na łamach kwietniowej „Odry” powiada: u swoich słuchaczy nie mogę założyć żadnego wspólnego minimum wiedzy. Żadnego! Ubolewa też nad niską kulturą logiczną społeczeństwa. Z własnych doświadczeń mogę dodać, że słysząc zapowiedź, iż egzamin (z przedmiotu bardzo ścisłego) będzie wymagał znajomości podstawowych faktów, ale przede wszystkim rozumienia i logicznego myślenia, większość studentów wpadała w popłoch i nieomal przerażenie. A przecież umiejętności te powinni byli wynieść ze szkoły.

... I JUTRO

Toffler sugeruje, że w globalnej „elektronicznej wiosce” nauczanie w dzisiejszym rozumieniu może tracić na znaczeniu. Nawet umiejętność czytania i pisania nie będzie taka ważna, jako że technologia maszynowego rozpoznawania i syntezowania mowy wciąż czyni postępy. Komputery mogą pisać pod nasze dyktando. Zamiast „poczytaj mi mamo”, dziecko może dziś powiedzieć „poczytaj mi komputerze”, i maszyna to zrobi. W takiej perspektywie sama definicja analfabetyzmu wymaga przemyślenia na nowo - pisze Toffler.

Z kolei Postman rolę szkoły widzi w uczeniu, jak sobie radzić z nadmiarem atakującej nas zewsząd informacji (stwierdzeń o faktach) oraz jak budować wiedzę, czyli porządkować informacje, osadzać je w jakimś kontekście i wskazywać, jakich informacji szukać dalej, by pełniej rozumieć świat. Innymi słowy, chodzi o stawianie wobec zalewu docierających do nas informacji pytania „dlaczego”. Jedną z najważniejszych funkcji instytucji społecznych, m.in. szkół, jest pomaganie nam w rozróżnianiu, kiedy informacje są ważne, a kiedy nieprzydatne, społecznie akceptowalne lub obrazoburcze, zwyczajne lub niezwykłe, a nawet prawdziwe lub fałszywe. Następny krok na tej drodze to osiąganie mądrości, czyli zdolności rozróżniania, które dziedziny wiedzy są przydatne do rozwiązywania istotnych problemów.

W naszej praktyce nowoczesność w szkole jest dziś powszechnie rozumiana jako wyposażenie w sprzęt elektroniczny, komputery i - koniecznie! - podłączenie wszystkiego do Internetu. Tak jakby celem kształcenia było wystawienie dzieci i młodzieży na jeszcze silniejsze bombardowanie informacjami oraz towarzyszące mu utrwalanie bezrefleksyjnego odbioru. To z pewnością wygodne dla obu stron „szkolnej transakcji”. Zresztą, zaczyna się to już znacznie wcześniej - w żłobku i przedszkolu narzędziem pracy pedagogicznej jest wideo, telewizor i filmiki o pokemonach, przedzielone klipami reklamowymi, świetnie zapadającymi w chłonną pamięć dzieci. W szkole zaś często odgrywany jest spektakl pozorów - nauczyciele udają, że uczą, a uczniowie, że się uczą.

W czasach ponowoczesnych trzeba chyba myśleć po nowemu. Na przykład, jak przewidują specjaliści, w społeczeństwie trzeciej fali będzie dominować organizacja matrycowa czy też sieciowa, a nie hierarchiczna. Co wtedy z systemem oświatowym? Pewnie się rozpadnie. I co dalej? Może taniej wyjdzie za „oświatowe” publiczne pieniądze zafundować każdemu młodemu człowiekowi komputer i łącze internetowe plus krótki kurs posługiwania się myszką? Niech przynajmniej siedzi w domu, zamiast odreagowywać stres szkolny znęcając się nad młodszymi lub siejąc zniszczenie. Podstawy czytania, pisania i liczenia, potrzebne (czy aby na pewno?), by stać się dobrym konsumentem, można „załatwić” przez krótkie - półroczne, roczne - indywidualne, domowe korepetycje. Wszak zostanie nam armia ludzi bez broni - nauczycieli bez szkoły! A postulaty profesorów Jadackiego i Postmana, by uczyć myślenia i mądrości, znajdą być może zastosowanie w odniesieniu do elity - nowej, a nielicznej arystokracji rozumu, która będzie się zabawiać organizowaniem igrzysk dla infoproletariackich mas.
A może szkoła ma szansę przetrwać? Pierwej jednak muszą się pojawić jacyś współcześni następcy Komenskiego, Rousseau, Pestalozziego i Froebla, którzy „wynajdą” nowy jej kształt, pasujący do ponowoczesnego świata trzeciej fali.

Logosfera

Wstęp

   Tego paradoksu nie można było przewidzieć w połowie XV w. Drukowane wtedy czcionkami Gutenberga pierwsze książki dawały początek erze mass mediów. Książkę rękopiśmienną zastępuje podówczas książka wydawana masowo, w rosnących stale nakładach. I oto z tej „kultury druku” wyłania się później „cywilizacja obrazu”, aby już w połowie wieku XX stać się zagrożeniem dla... słowa drukowanego. Podobnie zdumiewa inny jeszcze paradoks. Zastanawia oto wzrastająca dziś niechęć człowieka do obcowania ze słowem drukowanym z jednoczesną fascynacją obrazem, gdy tymczasem, jak to podkreślają historycy kultury, pismo wyłoniło się ze sztuk plastycznych, tzn. z obrazów wykonywanych przez człowieka żyjącego przed tysiącami lat (m.in. w grotach). Przeszły one niezwykłą metamorfozę, dały bowiem początek pismu obrazkowemu i klinowemu oraz hieroglifom, aby w końcu przybrać formę znaków  
alfabetu1.

   Z chwilą pojawienia się mass mediów, a w nich wielkich możliwości powielania słowa i reprodukowania obrazu, powstał problem wzajemnego stosunku tych dwóch elementarnych składników kultury2. W odpowiedzi na stawiane pod ich adresem pytania mówi się najczęściej o dominacji jednego nad drugim, o prymacie któregoś z nich, o komplementarności, a nawet o ich odbiorze korelatywnym. W niniejszej refleksji logosfera jako środowisko słowa rozpatrywana jest w relacji do ikonosfery, będącej środowiskiem obrazu. Ta ostatnia zaś realizuje często w stosunku do jednostki negatywne skutki cywilizacji obrazu, zawsze groźne dla pełnego rozwoju osobowości człowieka3.

 

Środowisko człowieka

   W analizie czynników, które warunkują rozwój człowieka, dużo uwagi poświęca się jego środowisku4. Z kolei studia nad środowiskiem pozwalają w pełnym kontekście rozpatrywać niektóre zjawiska z dziedziny wychowania w rodzinie, szkole, internacie czy w parafii. Środowiskowe spojrzenie na człowieka doprowadziło w dalszej konsekwencji do wyłonienia w grupie nauk o wychowaniu tzw. pedagogiki mesologicznej. Jest to dyscyplina, która zajmuje się pedagogicznymi aspektami środowiska5. Jednocześnie badania nad środowiskiem społecznym człowieka pozwoliły uchwycić środowiskowy charakter świata mass mediów. Dziś mówi się nie tylko o mediach jako o ważkim składniku środowiska społecznego, lecz raczej jako o elementach, które współtworzą odrębne i niezależnie istniejące środowiska6. Potwierdzają to wprowadzone do nauki i do obiegu społecznego niektóre terminy, jak np. sonosfera (środowisko dźwięku) czy infosfera (środowisko informacji).

   Rozwijana od dawna teoria środowiska prowadzi dziś do niekwestionowanych spostrzeżeń. Podkreśla się, że poszczególne składniki środowiska oddziałują na psychikę jednostki niezwykle skutecznie, ponieważ „bombardują” ją regularnie i przez długi czas. To skuteczne oddziaływanie przyrównywane bywa do przysłowiowej kropli wody, która zdolna jest wyżłobić głęboki ślad nawet w twardej skale (bo pada stale w to samo miejsce i przez długi czas). Biorąc to pod uwagę, pedagogowie postulują, aby środowisko wychowawcze (nie planowane i nie kontrolowane) mogło się przeobrazić w środowisko pedagogiczne (przemyślane, planowane, intencjonalne). Decydują o tym sami wychowawcy oraz te czynniki, które warunkują proces wychowania7. Ten postulat należy odnieść w całej rozciągłości do ikonosfery, tzn. do środowiska obrazu (eikon w języku greckim znaczy „obraz”).

   Przed negatywnymi skutkami cywilizacji obrazu przestrzegał już papież Paweł VI. W adhortacji Evangelii nuntiandi ogłoszonej w 1975 r. stwierdził, iż znane jest „zdanie wielu psychologów i socjologów, którzy utrzymują, że cywilizacja słowa, jako nieskuteczna i nieużyteczna, już się przeżyła, a obecnie następuje nowy styl życia, cywilizacja obrazu. Taki stan rzeczy łatwo podsuwa myśl, że do głoszenia Ewangelii trzeba stosować nowoczesne środki, jakimi dysponuje ta cywilizacja”. Paweł VI podkreślił następnie, że przeobrażenia cywilizacyjne nie powinny osłabiać mocy słowa, ponieważ ono „zawsze posiada swą wyższość i skuteczność, zwłaszcza gdy niesie z sobą moc Bożą” (1 Kor 2, 1-5). Z tej racji również w obecnych czasach zachowuje swoją aktualność Pawłowe „Wiara ze słuchania” (Rz 10, 7). Papież kończy tę myśl stwierdzeniem: „Słowo usłyszane prowadzi do wierności” (EN, nr 42). Cywilizacja obrazu, będąca czynnikiem, który marginalizuje słowo, widoczna jest przede wszystkim w ikonosferze dzisiejszego człowieka. Dlatego w refleksji nad cywilizacją obrazu mówi się dziś najwięcej o ikonosferze. Zwykła obserwacja dowodzi, że zasadniczo w obrębie środowiska obrazu ulega procesowi deprecjacji słowo mówione i drukowane i daje znać o sobie dominacja obrazu nad słowem.

   W kulturze współczesnego człowieka odnotowuje się zjawisko swoistej ekspansji obrazu. Skuteczność wpływu ikonosfery na psychikę człowieka, realizowanego kosztem słowa (a więc także i pogłębionego myślenia) wyrażają pewne sformułowania, będące w obiegu społecznym, np. „mentalność telewizyjna”, „myślenie plakatowe”, „film gumą do żucia dla oczu” itp. To wszystko zda się przypominać człowiekowi, że w ramach nowej cywilizacji mass mediów dokonuje się proces „więzienia słowa przez obraz”8.

   Należy jeszcze podkreślić, że środowiska, w których żyje człowiek są zróżnicowane. Zachodzi jednak wzajemne powiązanie składników środowiska z człowiekiem, który w nim przebywa. To z kolei daje możliwość wzajemnego oddziaływania na siebie, dzięki czemu prawdziwe stają się dwa stwierdzenia: jakie środowisko, taki człowiek i jaki człowiek, takie środowisko. Tę prawidłowość wskazującą na wzajemność oddziaływania należy również odnieść do środowiska mass mediów9.

   Spojrzenie środowiskowe na człowieka pozwala odnaleźć pełny kontekst tych wszystkich zjawisk, które spełniają doniosłą rolę w jego rozwoju osobowym, tzn. także w jego wychowaniu, kształceniu i samowychowaniu, w uspołecznieniu oraz w życiu religijnym i moralnym. Widać to na przykładzie pornografii. Dziś mówi się już o pornofonii i pornowizji. Niewykluczone, że w odniesieniu do niektórych osób należałoby mówić nawet o „pornosferze” (tworzonej przez osoby, ale też przez telewizję satelitarną, filmy wideo, publikacje ilustrowane, pornografię uliczną itp.).

   Jeżeli środowisko staje się dzięki wpływowi pedagogów środkiem wychowania, funkcjonujące w nim mass media mogą się przyczynić do rozwoju osobowego każdego z uczestników tego środowiska. Będzie wtedy również utrzymana równowaga w relacji słowo - obraz.

 

ŚrodowIsko słowa

   Dominacja obrazu nad słowem, jaka może zaistnieć w ikonosferze człowieka, prowadzi często do wielu negatywnych skutków. Oto niektóre z nich.

   Nadmierne obcowanie człowieka z obrazami (które jedynie imitują oryginały) spłyca w nim myślenie, prowadzi do powierzchownego ujmowania problemów, usypia w stosunku do spraw prawdziwie ważnych, stępia krytycyzm, odwodzi od samodzielnej i twórczej refleksji. Z czasem jednostka karmiona żywiołowo ikonosferą stroni od obcowania z tekstem drukowanym, męczy się żywym wywodem drugiego człowieka i więcej sobie ceni obcowanie z telewizją niż bezpośredni kontakt ze słowem.

   Nadmiar percypowanych obrazów (fotografia, film, telewizja, plakat, kolorowy magazyn itp.) utrudnia też człowiekowi formułowanie trafnych opinii i diagnoz pod adresem otaczającej go rzeczywistości10.

   Natomiast stałe obcowanie ze słowem mówionym (słuchanym) i drukowanym (czytanym) zdolne jest pogłębić człowieka i przyczynić się do jego rozwoju intelektualnego. W tej sytuacji logosfera, tzn. środowisko słowa (logos w języku greckim znaczy „słowo”), może się stać szczególnie dogodnym środkiem prowadzącym do uniknięcia negatywnych skutków cywilizacji obrazu11.

   Logosfera to przede wszystkim prymat słowa w środowisku społecznym człowieka (w mieszkaniu, fabryce, parafii, szkole itp.). Wyraża się on w całej strukturze środowiska. Przy czym głównym składnikiem logosfery jest zawsze człowiek - ten, który mówi i ten słuchający. Osoby będące w stałym i twórczym dialogu nadają konkretnej logosferze właściwe jej i niepowtarzalne piętno, tak jak niepowtarzalny jest sam człowiek.

   Inne składniki środowiska słowa to księgozbiór domowy i czytana przez domowników prasa, to także media pośredniczące w przekazywaniu słowa (płyta gramofonowa, taśma magnetofonowa, radio, telewizja itp.). Logosferę budują też rozmowy, opinie, komentarze i dyskusje odnoszące się do treści emitowanych przez telewizję (programy, filmy, sprawozdania itp.).

   W logosferze chrześcijanina kimś najważniejszym jest Chrystus, Słowo przedwieczne, które było na początku i zamieszkało wśród ludzi (J 1, 1.14). To Słowo sprawia, że dzięki medytacji i wspólnej modlitwie logosfera staje się w życiu chrześcijanina niezastąpionym środowiskiem jego pełnego rozwoju.

   W niełatwym budowaniu logosfery wspiera człowieka świadomość, że wszystkim jego szlachetnym poczynaniom Chrystus, tj. Słowo przedwieczne, nadaje głęboki sens; w języku greckim bowiem logos znaczy również „sens”12.

   Z powyższego wynika, że środowisko słowa jest bardziej „ludzkie” niż środowisko obrazu. W tym ostatnim obecność drugiego człowieka nie jest nieodzowna (np. w ikonoferze mieszkania, muzeum książki, kościoła, ulicy itp.). W logosferze natomiast jest zawsze potrzebny ten drugi człowiek, który wypowiada słowa, czyta je i również siebie komunikuje innym ludziom za pośrednictwem słowa. Widać zatem wyraźnie, że ikonosfera jest środowiskiem w dużym stopniu urzeczowionym, natomiast logosfera jest środowiskiem bardziej spersonalizowanym. Dlatego też środowisko słowa przede wszystkim zdolne jest do budowania wspólnoty, a za jej aktywnym pośrednictwem - do osiągania przez jednostkę pełnego i harmonijnego rozwoju.

 
Wnioski

   Rozważania nad środowiskiem słowa prowadzą do kilku zasadniczych wniosków. Wszystkie one mają charakter pilnych postulatów, dotyczą wszak wychowania człowieka i rozwoju kultury, w której on uczestniczy. Kultura zaś „jest tym, przez co człowiek jako człowiek staje się bardziej człowiekiem: bardziej „jest”13.

   Zagadnienie logosfery zostało w tej krótkiej wypowiedzi zaledwie zasygnalizowane. Wymaga zatem pogłębionego studium i dalszych poszukiwań. Wielorakie aspekty tego problemu (m.in. psychologiczny, socjologiczny i pastoralny) powinny się doczekać odpowiednich badań14.

   Przede wszystkim jednak logosfera jako problem badawczy powinna być rozpatrywana przez nauki o wychowaniu, w szczególności zaś przez pedagogikę mass mediów15.

   Pogłębiona refleksja nad środowiskiem słowa, a także porównywanie go z ikonosferą prowadzi do postulatu, żeby we wszystkich środowiskach wychowujących promować, a nawet preferować ciszę. Twórcze milczenie zdolne jest rodzić głębokie, mądre i piękne słowo, a jednocześnie otwierać szeroko na przyjęcie słowa ze strony drugiego człowieka. Nie wyciszony wewnętrznie człowiek przeżywa często swoisty jarmark w swojej osobowości. W następstwie tego traci zdolność prawidłowego obcowania ze słowem i bogactwem jego treści.

   Dzięki medytacji, w klimacie wewnętrznej i zewnętrznej ciszy człowiek jest nawet zdolny „poznawać język Mówiącego”16. Spotkanie ze Słowem prowadzi wtedy do kontemplacji, niezbędnej do pełnego i owocnego rozwoju sacrum w człowieku.

   Skutecznym środkiem wewnętrznego wyciszenia może się stać czytanie tekstów „na głos”17. Rodzice i inni wychowawczy powinni przyzwyczajać dzieci i młodzież do  stałego  czytania na głos (również dla siebie).

   Regularnie odbywane bezpośrednie spotkania z mistrzami słowa: pisarzami, aktorami, charyzmatycznymi mówcami (kaznodziejami) i z dziennikarzami powinny utwierdzić młode pokolenie w przekonaniu, że słowo jest niezastąpionym środkiem w rozwoju człowieka i kultury.

   Problematyką środowiska słowa jak najszerzej powinni się zainteresować w swojej działalności nauczyciele, wychowawcy, katecheci i rodzice. Również publicyści i ludzie mediów mogą mieć satysfakcję, gdy zapoznają społeczeństwo z zagrożeniami ze strony cywilizacji obrazu, a także z nową szansą, jaką daje człowiekowi tworzona przezeń logosfera.

   Powszechna promocja słowa na rzecz rozwoju logosfery oraz przeciwdziałanie jego marginalizacji w kulturze współczesnego człowieka - to najważniejsze postulaty wynikające z przedstawionych refleksji. Stanowią one pilne zadania dla osób, którym leży na sercu prawidłowy rozwój jednostki i społeczeństwa.

 



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
notatki Pruska1, Współczesne kierunki pedagogiczne prof. dr Prusak Paweł
notatki Pruska, Współczesne kierunki pedagogiczne prof. dr Prusak Paweł
prusak 1, Współczesne kierunki pedagogiczne prof. dr Prusak Paweł
Współczesne kierunki pedagogiczne materiały do egzaminu na podstawie wykładu prof B Śliwerskiego na
WSPÓŁCZESNE KIERUNKI PEDAGOGICZNE, SWPW wykłady - pedagogika
wykład 08 - pedagogika behawioralna - Winfired Wermter - Dom Mi, współczesne kierunki pedagogiczne
organizacje, Współczesne kierunki pedagogiczne
Współczesne kierunki pedagogiki - 2 wykład, UKW, pedagogika
Pedagogika emancypacyjna, Współczesne kierunki pedagogiki
wykład 12 - pedagogika fenomenologiczna, współczesne kierunki pedagogiczne
wyklad 3 cd, współczesne kierunki pedagogiczne
Pedagogika krytyczna i pedagogika emancypacyjna, pedagogika AJD, IV rok, Innowacje i współczesne kie
Współczesne kierunki Pedagogiki Resocjalizacyjnej Pedofilia
Zagadnienia na egzamin ze współczesnych kierunków pedagogicznych
Współczesne kierunki pedagogiczne- ĆWICZENIA, Pedagogika
wspolczesne kierunki Pedagogiczne- WYKLADY gmail, Pedagogika uw, Współczesne kierunki pedagogiczne,
pedagogika ćwiczenia sciaga rok1, studia pedagogiczne, Rok 4, Współczesne kierunki w pedagogice - Pr
WKP, pedagogika analityczno-krytyczna, Współczesne kierunki w pedagogice

więcej podobnych podstron