spiewnik

fInternetowy śpiewnik

Hufca „Rodło”

www.zhp.olsztyn.pl




Arka Noego :

1. A gu gu

2. Ja jestem

3. Jezus ratownik

4. Najlepsza modlitwa na świecie

5. Przebaczone winy darowane długi

6. Sieje je

7. Tato

8. Święty święty uśmiechnięty


Czerwony Tulipan :

1. A jeżeli

2. Czyści Jak łza

3. Dużo palę

4. Jedyne Co Mam

5. Nffff środku nieba

6. Niezauważalna

7. Odblaski świec

8. Prosty Jak Zegarek świat

9. Rudy płomień

10. Sekret kardynała Richelieu

11. Szwagierka

12. W stronę lasu

13. Wszystko Czeka

14. Życie osła


Jacek Kaczmarski :

1. Ambasadorowie

2. Antylitania

3. Arka Noego

4. Autoportret Witkacego

5. Bajka

6. Bajka o głupim Jasiu

7. Ballada feudalna

8. Ballada o spalonej synagodze

9. Ballada o ślepcach

10. Bankiet

11. Barykada

12. Birkenau

13. Chrystus i kupcy

14. Czerwony autobus

15. Czołg

16. Dobre rady pana ojca

17. Drzewo genealogiczne

18. Dzieci Hioba

19. Dzielnica żebraków

20. Elekcja

21. Encore, jeszcze raz

22. Epitafium dla Brunona Jasieńskiego

23. Epitafium dla sowizdrzała

24. Epitafium Dla Włodzimierza Wysockiego

25. Hymn

26. Hymn wieczoru kawalerskiego

27. Kanapka z człowiekiem

28. Kariera Nikodema Dyzmy

29. Kasandra

30. Kniazia Jaremy nawrócenie

31. Konfesjonał

32. Kosmonauci

33. Koń wyścigowy

34. Krajobraz po uczcie

35. Krzyk

36. Lalka, czyli polski pozytywizm

37. Lekcja historii klasycznej

38. Litania

39. Manewry

40. Meldunek

41. Misja

42. Modlitwa o wschodzie słońca

43. Mury

44. Na starej mapie krajobraz utopijny

45. Nasza klasa

46. Nawiedzona, wiek xx

47. Nie lubię

48. Obława

49. Obława II

50. Obława IV

51. Ostatni dzwonek (modlitwa o wschodzie słońca)

52. Ostatnie dni Norwida

53. Osły i ludzie

54. Pan Kmicic

55. Pan Podbipięta

56. Pan Wołodyjowski

57. Pijany poeta

58. Pikieta powstańcza

59. Piosenka o mufce

60. Pobojowisko

61. Poczekalnia

62. Pompeja

63. Powrót

64. Powrót z Syberii

65. Prosty człowiek

66. Przeczucie

67. Przedszkole

68. Przesłuchanie anioła

69. Pustynia

70. Rejtan, czyli raport ambasadora

71. Rokosz

72. Rozbite oddziały

73. Rozstrzelanie

74. Rzeź niewiniątek

75. Samosierra

76. Sen Katarzyny II

77. Starość Owidiusza

78. Starość Piotra Wysockiego

79. Stańczyk

80. Strącanie aniołów

81. Szturm

82. Tradycja

83. Walka Jakuba z aniołem

84. Warchoł

85. Wariacje dla Grażynki

86. Według Gombrowicza - narodu obrażanie

87. Widzenie

88. Wieszanie zdrajców

89. Wieża Babel

90. Wigilia na Syberii

91. Wiosna 1905

92. Wygnanie z raju

93. Z XVI-wiecznym portretem trumiennym rozmowa

94. Zatruta studnia

95. Zbroja

96. Zesłanie studentów

97. Zeznanie Kaczorowskiego

98. Zmartwychwstanie Mandelsztama

99. Źródło


Stare Dobre Małżeństwo:

Dla Wszystkich Starczy Miejsca” :

1. Ach, kiedy znowu ruszą dla mnie dni?

2. Gloria

3. Jak

4. Jest już za późno, nie jest za późno

5. Kim właściwie była ta piękna pani?

6. Metamorfoza

7. Nie Brookliński most

8. Opadły mgły, wstaje nowy dzień

9. Pieśń na wyjście

10. Sanctus

11. Tobie albo zawieja w Michigan

12. Z nim będziesz szczęśliwsza

Makatki”:

1. Ballada na urodziny

2. Ballada o arenie cyrkowej

3. Coraz krótsze listy od ciebie

4. Czasem nagle smutniejesz

5. Jaką cenę

6. Makatka dla przechodzącej

7. Makatka kusząca

8. Makatka szalona

9. Makatka z aniołem

10. Makatka z wojownikiem

11. Modlitwa o śmiech

12. Na sierpniowym balkonie

13. Nasz słony rachunek

14. Niepokój

15. Obudź się

16. Piosenka dla juniora i jego gitary

17. Piosenka dla Wojtka Bellona

18. Szara ballada

19. Z podwórka

Czarny Blues O Czwartej Nad Ranem” :

1. Ballada majowa

2. Ballada o poecie

3. Ballada z gór

4. Czarny blues o czwartej nad ranem

5. List do małego księcia

6. Malinowe lato

7. Przy ognisku nad Szczawniczkiem

8. Rozliczysz mnie panie

9. Spóźnione wyznanie

10. Wchodzenie do zimy

11. Wojtka Bellona ostatnia ziemska podróż do Włodawy

12. Wyglądają przez okno

13. Wysockiemu

14. Z synem w oknie

15. Zapomniany grajek

16. Zawirował świat

17. Zwózka nieba

Pod Wielkim Dachem Nieba” :

1. Boże, pełen w niebie chwały

2. Błogo bardzo sławił będę ten dzień

3. Ciało me wklęte w korowód istnienia

4. Czekanie na wiosnę

5. Człowiek człowiekowi

6. Gdziekolwiek

7. Imperatyw

8. Koncert

9. Noc albo oczekiwanie na śniadanie

10. Piosenka dla piosenki

11. Pożegnanie

12. Szczęście

13. W zakątku cmentarza

14. Wędrówką życie jest człowieka

Live In Łowicz” :

1. Blues dla małej

2. Przechyla się ku jesieni ziemia

Niebieska Tancbuda” :

1. Banita

2. Czy warto

3. Dokąd idziesz? Do słońca!

4. Dziękczynienie

5. Komunia

6. Może się stanie raz jeden cud

7. Narodziny świata

8. Odezwij się

9. Ona sobie tego nie życzy

10. Piosenka dla Rafała Urbana

11. Piosenka dla robotnika rannej zmiany

12. Przebyłem noc właśnie

13. Urodziny

14. Wypłakałem oczy niebieskie

15. Zabraknie ci psa

Dolina W Długich Cieniach” :

1. Biała lokomotywa

2. Czas płynie i zabija rany

3. Dolina o długich cieniach

4. Dookoła mgła

5. Idź dalej

6. Jesień

7. Nie rozdziobią nas kruki

8. Piosenka dla zapowietrzonego

9. Piosenka nad piosenkami

10. Ratuj, słoneczko

11. Tak

12. Tango Triste

13. Za dalą dal

14. Zobaczysz


Latawce Pogodnych Dni” :

1. Ballada powojowa

2. Białe gołębie

3. Erotyk słoneczny

4. Latawce dobrych dni

5. Między nami tyle śniegu

6. Modlitwa końca mojego wieku

7. Niewiara

8. Pastorałka bez drożna

9. Piosenka o nadziei

10. Po strunach idę do nieba

11. Pod kątem ostrym

12. Rozmowa bez słowa

13. Sen bez snu

14. Wrzesień

15. Znów piąta nad ranem

Inne” :

1. Majka


Wolna Grupa Bukowina:

1. Ballada o Cześku piekarzu

2. Bar na stawach

3. Bez słów

4. Bukowina I

5. Bukowina II

6. Chyli się dzień do kresu

7. Kołysanka dla Joanny I.

8. Maestro bezdomny

9. Majster bieda

10. Między nami

11. Nocna piosenka o mieście

12. Nuta z ponidzia

13. Ocean

14. Pejzaże Harasymowiczowskie

15. Pieśń łagodnych

16. Piosenka o zajączku

17. Piosenka wiosenna

18. Pod wspólnym dachem

19. Poślę dziewczynie

20. Rzeka

21. Sielanka o domu

22. Zakochani


Harcerskie:

1. Ballada rajdowa

2. Bracia skauci

3. Bratnie słowo

4. Dalej wesoło

5. Druhno daj się pocałować

6. Drużynowy

7. Harcerska dola

8. Harcerska miłość

9. Harcerski hejnał wieczorny

10. Harcerski krzyż

11. Harcerskie ideały

12. Harcerskie reagge

13. Harcerze

14. Harcerzem być

15. Hymn szarych szeregów

16. Idziemy w jasną

17. Idą skauci

18. Już rozpaliło się ognisko

19. Las nam gra fanfary

20. Modlitwa harcerska

21. Ogień

22. Osiągnięcia

23. Pieśń komendanta

24. Pieśń pożegnalna

25. Piosenka instruktorska

26. Piosenka na powitanie

27. Piosenka naszych druhen

28. Piosenka turystyczna nr 3

29. Po całej Polsce

30. Ptaki ptakom

31. Płonie ognisko

32. Sosenka

33. Szara harcerka

34. Szara harcerska lilijka

35. Szara lilijka

36. Szare szeregi

37. Zielony las

38. Zielony mundur

39. Zielony płomień

40. Złączeni węzłem

41. Świętokrzyski harcerz


Szanty:

1. 10 w skali Bauforta

2. 23 marzec

3. 24 lutego

4. 900 mil

5. Ahoj załogo

6. Alfabet bosmański

7. Amigo

8. Ballada o wikingu

9. Biały mnich

10. Brzeg nowej Szkocji

11. Chłopcy z albatrosa

12. Chłopcy z Botany Bay

13. Colombo

14. Cztery wiatry

15. Emma

16. Fiddler's Green

17. Gdzie ta keja

18. Grand Coureur

19. Heave away Santiano

20. Hiszpanka z Callao

21. Hiszpańskie dziewczyny

22. Ja stawiam

23. Jeszcze jeden dzień

24. Kabestan

25. Marco Polo

26. Morskie opowieści

27. Morze północne

28. Najdroższy śledź

29. Nie wrócę na morze

30. Pacyfik

31. Paddy Doyle

32. Paddy West

33. Pod sztokfiszem

34. Pogoda

35. Pożegnanie Liverpoolu

36. Press Gang

37. Płyńmy w dół do starej Maui

38. Pójdę przez morze

39. Roluj ją, Paddy

40. Sacramento

41. Sally Brown I

42. Shenandoah

43. Staruszek jacht

44. Stary port

45. Stary tłusty Vernon

46. Szesnaście ton

47. Sześć błota stóp

48. Tawerna "pod pijaną zgrają"

49. Titanic

50. Umbriaga

51. Wesoły wiatr

52. Wybrzeża Peru

53. Wysoki brzeg Dundee

54. Z pijanym żeglarzem

55. Zaginął świat białych żagli

56. Zbij gościa z nóg

57. Znowu będzie kiwać

58. Śmiały harpunnik


Inne:

1. A jednak żyjesz

2. A my hej! A my ho!

3. A my wciąż idziemy

4. Ach Solina

5. Ale to już było

6. Alleluja

7. Ameryka

8. Ameryka

9. Andzia

10. Arahia

11. Baby

12. Bajdewind

13. Ballada na złe drogi

14. Ballada o górach

15. Ballada o Janku Wiśniewskim

16. Ballada o krzyżowcu

17. Ballada o smutnym skinie

18. Ballada o wigilijnym śledziu, czyli pastorałka kaszubska

19. Bardzo smutna piosenka retro

20. Bartne

21. Beskid

22. Beskidzki sklep

23. Biała sukienka

24. Bieszczady

25. Bieszczady 2000

26. Bieszczady II

27. Bieszczady Rock'n'Roll

28. Bieszczadzka ciuchcia

29. Bieszczadzka kołysanka

30. Bieszczadzki rajd

31. Bieszczadzki trakt

32. Bieszczadzkie pory roku

33. Bieszczadzkie reagge

34. Bieszczadzkie wieczory

35. Bieszczadzkie wspomnienia

36. Bolero

37. Bryka

38. Bum cyk cyk

39. Byś się wreszcie umyła

40. Cały dzień na szlaku

41. Chory na wyobraźnię

42. Ciebie brak (więzień)

43. Cygańska ballada

44. Czar ogniska

45. Czardasz na połoninie

46. Czarna chmura

47. Czas powrotów

48. Czerwone maki na Monte Cassino

49. Czołg

50. Deszcz, jesienny deszcz

51. Do gór

52. Do pracy, rodacy

53. Dym z jałowca

54. Easy Rrider - czyli pieszy jeździec

55. Echo

56. Emeryt

57. Erotyk nieśmiałego obiektu pożądania

58. Gawędziarze

59. Gonić marzenia

60. Green Horn

61. Grosza nie mam

62. Górska ballada

63. Hej chłopcy

64. Hej przyjaciele

65. Hej, gitaro ma

66. Hejnał wieczorny

67. Horyzonty

68. Huba

69. Huśtawka

70. I nikomu nie wolno się z tego śmiać

71. Ja mam tylko jeden świat

72. Jak dobrze mi

73. Jak dobrze nam

74. Jaki był ten dzień

75. Jamboree

76. Jesienna zaduma

77. Jesienne wino

78. Jesień w górach

79. Jolka, jolka

80. Kalifornia

81. Kanada

82. Kibel

83. Kinga

84. Klinga

85. Kocham cię jak Irlandię

86. Kongo River

87. Krajka

88. Krajobrazy

89. Kwiatek

90. Lato czeka

91. Lato ucieka

92. Lato z komarami

93. Lato z ptakami odchodzi

94. Leśni

95. Los włóczęgi

96. M - 16

97. Marsz Mokotowa

98. Marzenie

99. Mazurski rejs

100. Mazury

101. Mały obóz

102. Moi przyjaciele

103. Moja mała

104. Moja muzyka

105. My, cyganie

106. Młode lata

107. Na krawędzi snu

108. Na śmietniku

109. Nad brzegiem wielkiej wody

110. Najdroższy przyjaciel

111. Nasze wędrówki

112. Nie czaruj

113. Nie płacz Ewka

114. Nieboszczyk

115. O mój rozmarynie

116. Obra

117. Och Ela

118. Oczekiwanie

119. Ogniobranie

120. Ogrodu serce

121. Oka

122. Pechowy dzień

123. Pieśń przewodników beskidzkich

124. Piosenka na rozgrzanie

125. Piosenka weterana

126. Piszę do ciebie

127. Plastikowa biedronka

128. Pocztówka z Beskidu

129. Pod śliwką

130. Podnóża moich gór

131. Powitanie dnia

132. Poznaj swój kraj

133. Pożegnanie gór

134. Pożegnanie z latem

135. Prowadź melodio

136. Przechyły

137. Przemijanie

138. Przeżyj to sam

139. Przyjaciele

140. Przyjaciele

141. Przyjaźń

142. Przyjdzie jeszcze

143. Pędziwiatr i

144. Pędziwiatr ii

145. Raz, dwa, trzy, cztery

146. Retro-rajd

147. Róże z Dublina

148. Samotnik

149. Samotny rajd

150. Sierpień

151. Skóra

152. Smak księżycowy

153. Sosna

154. Staruszka gitara

155. Stary namiot

156. Stary tramp

157. Stokrotka

158. Strumień

159. Szanta Agnieszki

160. Szary człowiek

161. Szczors

162. Szuwary

163. Słowo wyrwane sercu

164. Taka piosenka

165. Tam gdzie byłem

166. Tango z garbem

167. Tango z plecakiem

168. Trzech wodzów

169. Tyle kilometrów

170. Tylko chcieć

171. U wrót lasu

172. Ukraina

173. We wtorek w schronisku

174. Wertepy

175. Whisky

176. Whisky Johnny

177. Wiklina

178. Wiosna

179. Wstaje dzień

180. Wychowań

181. Wędrowanie

182. Wędrowiec I

183. Wędrowiec II

184. Wędruj z nami lasami

185. Wędrówka z wiatrem

186. Z miasta do miasta

187. Zagrajcie nam

188. Zajazd pod różą

189. Zatańcz ze mną

190. Zawieja w Michigan

191. Zawsze mało

192. Zawsze tam gdzie ty

193. Zegar

194. Znad wód

195. Zwykłe ciało

196. Złudzenie samotności

197. Ślad

198. Śmieciuchy

199. Śpiewać całą noc

200. Śpiewogranie

201. Żeglowanie

202. Żegnaj Ameryko

203. Żołnierze z RPA

204. Życie to nie teatr









Arka Noego


A GU GU”


Kapodaster -III próg


Chcemy cię uwielbiaća C G

Tak jak małe dzieci

Które nie potrafią

Jeszcze nic powiedzieć


a gu a gu a gu a gu a gu a gu F

a gu a gu a gu guuu ! F G a



A to nasze gu gu

Boże ty rozumiesz

Małe modli się najlepiej

Duże modli się jak umie


A gu gu !


Namów swoją mamę

Namów Tatę swego

Niech spróbują tak jak dzieci

Modlić się do niego

Niech spróbują tak jak dzieci

Modlić się do niego


Agu gu !


nanajnajnaj .....


Agu gu


nananajnaj ....



JA JESTEM”


Kapodaster -II próg


To moje pierwsze godziny C a

Jestem najmłodsze z całej rodziny G F G

Jestem jak małe ziarenko

Czuje że żyje urosnę wam prędko


Ja jestem C G F

Ja czuję

Ja żyje

moje serce bije / x 2


To moje pierwsze tygodnie

U mamy pod sercem jest mi wygodnie

I czekam z radości już skacze

Kiedy was w końcu wszystkich zobaczę


Ja jestem ...


Moje serce już dawno bije

Dziękuje ci mamo za to że żyje

Moje serce już dawno bije

Dziękuje ci tato za to że żyje


Moje serce dla ciebie bije

Dziękuje ci Boże za to że żyje

Moje serce dla ciebie bije

Dziękuje ci Boże za to że żyje


Ja jestem ...



JEZUS RATOWNIK”


Kiedy przede mną straszna głębina E a

Boże ty o mnie nie zapominasz

Kto Tobie patrzy prosto w oczy

Ten się nie boi do wody skoczyć


allelu Jah allelu Jah allelu ! d C E a

allelu Jah allelu

allelu Jah allelu Jah allelu !

allelu Jah allelu


alle alle

alle allelu Jah

alle alle

alle allelu Jah

alle alle

alle allelu Jah

alle alle

alle allelu Jah


I mogą starsi i mogą młodzi

Razem z tobą po wodzie chodzić

Nic nam nie zrobi woda głęboka

Jezus - Ratownik nas kocha


allelu Jah ...


Kto tobie patrzy prosto w oczy

Ten się nie boi do wody skoczyć

Nic nam nie zrobi woda głęboka

Jezus - Ratownik nas kocha


allelu Jah



NAJLEPSZA MODLITWA NA ŚWIECIE”


Dla ciebie siedzę dla ciebie chodzę A h D

Dla ciebie skacze na jednej nodze

najlepszą modlitwę na świecie znam E fis D

cieszyć się z tego z tego co mam


Czy mam wszystko - czy mi brakuje

Kiedy się modle - mówię dziękuję

najlepszą modlitwę na świecie znam

cieszyć się z tego z tego co mam


proszę za mamę proszę za tatę

żebym nie biła się więcej z bratem


najlepszą modlitwę na świecie znam

cieszyć się z tego Brata co mam

najlepszą modlitwę na świecie znam

cieszyć się z tego Brata co mam

najlepszą modlitwę na świecie znam

cieszyć się z tego z tego co mam



PRZEBACZONE WINY DAROWANE DŁUG”


Kapodaster -V próg


Zaczynam nowe życie Daruje wszystkie długi d C F

Chcę pokochać to czego nie da się polubić

uśmiechem na twarzy pokonam przeciwności

nic nie będę dłużna oprócz miłości d C E


Przebaczone winy darowane długi d e a

Zegar właśnie bije 2000 lat

Przebaczone winy darowane długi

Jubileusz 3-2-1-0 Start !!!


Boże ja cię proszę naucz nas przebaczać

Żeby żaden człowiek nie musiał dzisiaj płakać

I na całym świecie żeby dla każdego

Było pod dostatkiem chleba powszedniego


Przebaczone winy darowane długi ...


A pokój niech będzie z nami /x2


Jest tylu dzisiaj głodnych i spragnionych

Ubogich cierpiących i porzuconych

Chciałbym już na zawsze nie tylko od święta

o głodnych i spragnionych braciach pamiętać


Przebaczone winy darowane długi ...


A pokój niech będzie z nami


Hevenu szalom alehem



SIEJE JE”


Kapodaster -III próg


Dzisiaj zasieje ziarno nadzieje F C a G

Pora już ruszać na cały świat

Nie jedno padnie na żyzną ziemie

trzeba już wstać i pora je siać ! F C


sieje je sieje je C

sieje je F C

sieje je F G

sieje je C


Niektóre ziarna padną na skały

Niektóre jeszcze wydziobie ptak

Na nowo ziarna miłości i wiary

Trzeba już wstać i pora je siać !


sieje je sieje je ...


a eja eja o ziarno wyda plone e G

Trzydzieści sześćdziesiąt a jeszcze inne sto

a eja eja o ziarno wyda plon

Trzydzieści sześćdziesiąt a jeszcze inne sto


Dzisiaj zasieję ziarno nadzieję

Pora już ruszać na cały świat

Nie jedno padnie na żyzną ziemię

Trzeba już wstać i pora je siać !


sieje je sieje je


a eja eja o ziarno wyda plon ...



ŚWIĘTY ŚWIĘTY UŚMIECHNIĘTY”


Kapodaster -II próg

Taki Duży taki mały może Świętym być C d G

Taki gruby taki chudy możę świętym być

Taki ja i taki ty może Świętym być

Taki ja i taki ty może Świętym być


Święty kocha Boga życia mu nie szkoda a G a

Kocha Bliźniego jak siebie samego F E

Święty kocha Boga życia mu nie szkoda

Kocha Bliźniego jak siebie samego


Taki Duży taki mały może Świętym być ...


Kto się nawróci ten się nie smuci

Każdy święty chodzi uśmiechnięty

Tylko nawrócona jest zadowolona

Każda święta chodzi uśmiechnięta


Taki Duży taki mały może Świętym być ...


Nic nie potrzebuje zawsze się raduje

bo święta załoga kocha tylko Boga

Nic nie potrzebuje zawsze się raduje

bo święta załoga kocha tylko Boga


Taki Duży taki mały może Świętym być ...


Gdzie można dzisiaj Świętych zobaczyć

Są między nami w szkole i w pracy

Gdzie można dzisiaj Świętych zobaczyć

Są między nami w szkole i w pracy



TATO”


Kapodaster -V próg


Nie boje się gdy ciemno jest C G C

ojciec za rękę prowadzi mnie /x2 F G


Dziękuje ci tato za wszystko co robisz a C

że bawisz się ze mną na rękach mnie nosisz F C G

Dziękuje ci tato i wiem to na pewno a C

przez cały dzień czuwasz nade mną F G


nie boje się ...


czasem się martwię czegoś nie umiem

ty mnie pocieszasz i mnie rozumiesz

Śmieje się głośno kiedy żartujesz

Bardzo cię kocham i potrzebuje


nie boje się ..


Nasz ojciec mieszka w niebie

kocha mnie i ciebie

on nas kocha, kocha mnie i ciebie


nie boje się ...


Sanki są w zimie rower jest w lato

Mama to nie jest to samo co tato


nie boje się ..






























Czerwony Tulipan


JEDYNE CO MAM”


Jedyne co mam to złudzenia h h

Że mogę mieć własne pragnienia h h

Jedyne co mam to złudzenia że mogę je mieć A A h h


Miałam siebie na własność h h

Ktoś zabrał mi prywatność h h

Co mam zrobić? Bez siebie jak żyć? e G h

Bez siebie jak żyć? D Fis h


Miałam słowa własne

Ktoś stwierdził, że zbyt ciasne

Co mam zrobić? Bez słów jak żyć?

Bez słów jak żyć?


Jedyne co mam to złudzenia...


Miałam serce dla wszystkich

Ktoś klucz do niego obmyślił

Co mam zrobić? Bez serca jak żyć?

Bez serca jak żyć?


Miałam myśli spokojne

Lecz ktoś wywołał w nich wojnę

Co mam zrobić? Teraz jak żyć?

Jak teraz żyć?


Jedyne co mam to złudzenia... /*4

Jedyne co mam to złudzenia... /*4



WSZYSTKO CZEKA”



Cały świat czeka - my z nim a a a

Czekamy na następne chwile a a E

Żyjemy w bezruchu, zamknięci w okruchu E E E

Życia, co przecież żyje E7 a


Cały świat czeka - my z nim

Czekamy na następne chwile

Choć nam się zdaje - do czegoś gnamy

Ciągle czekamy


Czekało pierwsze słowo d G

Na wyjście z zaciśniętych warg C C

Czekała myśl najskrytsza d E7 a A

Czekała łza na powód d E7

Czekałam ja na dowód a a

Czekało zło przed drzwiami H7 H7

Czekało coś przed nami E7


Cały świat czeka - my z nim...


Czekali zwarci w jedno

Na kilka zrozumiałych słów

Czekali z ufną twarzą

Czekali więc w milczeniu

Czekali w zamyśleniu

Czekali z dłońmi złymi

Czekało coś przed nimi


Cały świat czeka - my z nim...



W STRONE LASU”


Wszedłeś w me wyczekiwania dis dis

Wypatrzenia dni przebytych dis dis

W moje rozmarzenia Cis dis


I odeszłam razem z tobą

Cichą drogą

W stronę cienia


Wszedłeś w me wyczekiwania

Wypatrzenia dni przebytych

W długie zamyślenia


I odeszłam wtedy z tobą

Polną drogą

W stronę cienia


W stronę lasu, w stronę cienia gis Cis Fis HB

W stronę mego przeznaczenia dis B dis dis

W stronę naszej samotności

Złotej zieloności

dis dis dis dis

Na ziemi krągłej, niebieskiej

Jak szafir w nocy świecącej

Jesteśmy sami dla siebie, dla gwiazdy gdzieś spadającej


I pytasz widząc jak spada głową w dół z nieboskłonu

Czy spełnią się nasze marzenia

Twoje i moje pragnienia


W stronę lasu, w stronę cienia...


Na ziemi życie dającej

Jak oko słowa zielonej

Przyszedłeś po mnie w godzinie nieokreślonej


Wszedłeś w me wyczekiwanie

Więc odeszłam wtedy z tobą

Naszą polną drogą


W stronę lasu, w stronę cienia... /*2

W stronę lasu, w stronę cienia... /*2



ODBLASKI ŚWIEC”



Usnęły już odblaski świec G G D D G C G C G

Zakończył się szczęśliwy dzień

Nasz stary zegar ponagla czas

I swym dzwonieniem tak żegna nas


Pada deszcz, pada deszcz C a G C

Idzie noc przez świat D D G G

Pada deszcz, pada deszcz C a G C

Idzie noc D D GC G G G


Czas na mnie czas, patrz płomyk zgasł

Odleciał już ostatni ptak

I ja nie wrócę pod ten dach

Za deszczem pójdę goniąc wiatr


Pada deszcz, pada deszcz...

Pada deszcz, pada deszcz...



A JEŻELI”


a d E F d E a a a a

A jeżeli tak, a jeżeli coś a d E a

Wciąż się truję myślą złudną C G C C

Myślą jasną. myślą cudną a F G C

I zatruta śnię F F E E

Bo jeżeli nie no to... a d E a


A jeżeli tak, a jeżeli coś

Rozgołębią mi się zorze

Ogniem cały świat zagorze

Jak czerwony mak

Bo jeżeli tak - no to... Boże a d E a


.C.G.C.C. .a.d.E.F. .d.E.a.a.a.a.


A jeżeli nie, a jeżeli nie

Wciąż się truję myślą złudną

Myślą jasną, myślą cudną

I zatruta śnię

Bo jeżeli ni - no to... trudno

.d.E.a.a./*x

.d.E.a.a./*x



SZWAGIERKA - CZERWONY TULIPAN -


Lalala... .a.a.d.d.G.G.C.A.


Miał cię mój brat przez wiele lat a a d d

Ale się całkiem wykończył G G C A

Chłop był na schwał, każdą by miał d d a a

Gdyby się z tobą nie złączył E E7 a a


Szwagierka, szwagierka

Bawiłaś się ze mną jak w berka

Że mi dziś w piersi rzęzi i gra

To szwagierka, szwagierka maja


Lalala....


Teraz cię mam, kończę się sam

Nie wiem czy dotrwam do lata

Chłop byłem na schwał, każdą bym miał

Gdybym posłuchał rad brata


Szwagierka, szwagierka... /*2

Szwagierka, szwagierka... /*2



SEKRET KARDYNAŁA RICHELIEU”


Niegdyś przyjaciel dobry mój e7 e7

Dziś długów nie oddaje a7 a7

Nic złego nie zrobiłem mu e7 H7 a7

A on mnie nie poznaje eH7 e H7


Innego znów za uszy

Ciągnąłem do matury

On w dyrektory ruszył

I patrzy na mnie z góry e H7 e e


Kardynała Richelieu e e

Sekret wam dziś zdradzę A A

Od przyjaciół Boże strzeż e e

Z wrogami sobie poradzę H7 a

Raz kumpel brał na raty

Adapter, radio, daczę

A ja będąc żyrantem

Do dziś te raty płacę


Przyjaciel miał trudności

Postawiłem go na nogi

On teraz mi z wdzięczności

Przyprawić pragnie rogi


Kardynała Richelieu...


Bo z przyjaciółmi często

Podobne są układy

Przyjaciel cię roluje

Nic na to nie poradzisz


Zjawisko dziś powszechne

Nie warto się tym smucić

Najlepiej się uśmiechnąć

I tak sobie zanucić


Kardynała Richelieu...

Kardynała Richelieu...



PROSTY JAK ZEGAREK ŚWIAT”


Powinien być prosty jak zegarek świat C G C C

Po każdym tik - byłoby – tak G G C G


Żeby wszystko jak w zegarku d G

Od jedynki do dwójeczki C A7

Później trójka, czwórka, piątka d G

To by człowiek się nie plątał C A7

W myślach czynach no i w mowie d G

Żeby wszystko jak w zegarku C A7

Sześć i siedem, potem osiem d d

To nie traciłby tych wiosen G G

I zachował dłużej zdrowie C G C G


Powinien być prosty jak zegarek świat...


Żeby wszystko jak w zegarku

Od dziewiątki do dziesiątki

Jedenastki i dwunastki

To by człowiek nosił maski

Zamiast niszczyć twarz na wichrze

Żeby wszystko jak w zegarku

Po trzynastej jest czternasta

To by sercem tak nie szastał

To by miał sumienie czystsze


Powinien być prosty jak zegarek świat...


Żeby wszystko jak w zegarku

Jest piętnasta i szesnasta

Siedemnasta, szósta wieczór

To by wiele rzeczy przeczuł

Zamiast krętą ścieżką chodzić

Żeby wszystko jak w zegarku

Dziewiętnasta i dwudziesta

To by często w miejscu nie stał

Kiedy krok wystarczyło zrobić


Powinien być prosty jak zegarek świat...


Żeby wszystko jak w zegarku

Po dwudziestej pierwszej druga

I dwudziesta trzecia zaraz

A jak bardzo się postarasz

Przed dwunastą zdążysz wszystko

Żeby wszystko jak w zegarku

Bo przed tobą nowa doba

Od początku całkiem nowa

Dzień zaczynasz z tarczą czystą


Powinien być prosty jak zegarek świat...

Powinien być prosty jak zegarek świat...



ŻYCIE OSŁA”


d G d C d /*4

Czy życie osła d G

Musi być zawsze ośle d C d

Czy osioł żyć nie może d G

Anielsko wzniośle d C d


Ochrypłym, drżącym głosem C G

A nawet z łezką w oku F C

Przemawiał pan osiołek d C F d

Do łąki i obłoków F C d d


Hej-ho, do łąki i obłoków G d C d d

Hej-ho, do obłoków G d C d d


Ech, gdyby tak skrzydła mieć A C

Ogromne i tęczowe F C

Złotą aureolą d C F d

Otulić oślą głowę F C d


Gdyby tak skrzydła mieć A C

Ogromne i tęczowe F C

Złotą aureolą d C F

Otulić oślą głowę d C d d


Hej-ho, gdyby tak skrzydła mieć G d C d d

Hej-ho, gdyby tak skrzydła mieć

G d C d d G d C d d G d C d


Był dobry, bardzo dobry

Na łąki nie śmiał gderać

Lecz czyż kto żył jak osioł

Jak osioł ma umierać

Może kiedy łagodnie

Bez złości przejdą lata

Rzuci mu grosz świętości

Tata z tamtego świata


Hej-ho, tata z tamtego świata

Hej-ho, z tamtego świata


Ech, gdyby tak skrzydła mieć...


Już koniec - jak żył

- Tak umarł nasz osiołek

Dębowe spuśćmy wieko

Przykryjmy ziemią dołek

Przy ostatniej skibce

Zanućmy od niechcenia

Że może jednak czasem

Spełniają się marzenia


Hej-ho, spełniają się marzenia

Hej-ho, marzenia


Ech, gdyby tak skrzydła mieć...

Ech, gdyby tak skrzydła mieć...



NIEZAUWAŻALNA”


Chciałabym patrzeć na ciebie C C

Na ciebie śpiącego C C

Chciałabym patrzeć na ciebie C C

Na ciebie śpiącego C C

Chciałabym spać, spać, spać F F

Chciałabym spać z tobą F F

Z tobą C C C C


Chciałabym wchodzić w twój sen

Chciałabym wchodzić w twój sen

Chciałabym wchodzić w twój sen

Sen - iść z tobą

Iść, iść, iść

Aż do twego największego

Lęku, lęku, lęku


Chciałabym dać ci jedno słowo

Co cię obroni

Chciałabym dać ci jedno słowo

Co cię obroni


Chciałabym dać ci, dać ci

Jedno


Chciałabym wchodzić za tobą wchodzić

Po długich, długich schodach

Chciałabym wchodzić za tobą wchodzić

Po długich, długich schodach

I stać, stać, stać

Stać się

Płomieniem w twoich dłoniach


W złożonych dłoniach - tam gdzie twoje ciało

W dłoniach tam gdzie twoje ciało

Tam gdzie twoje ciało

Leży przy mnie, przy mnie, przy mnie, przy mnie

Przy mnie

Przy mnie, przy mnie



A ty w nie wchodzisz łatwo niby oddech

A ty w nie wchodzisz łatwo niby oddech

A ty w nie wchodzisz łatwo niby oddech

A ty w nie wchodzisz łatwo niby oddech

Chciałabym być, być, być

Chciałabym być

Powietrzem co w tobie mieszka


Chciałabym być niezauważalna

Niezauważalna

Chciałabym być niezauważalna


I taka


Niezbędna

Niezbędna



NA ŚRODKU NIEBA”


Na samym środku nieba e e

Wznosi się piec do chleba G D

Najświętszy piekarz w mozole a e

Wypieka krągłe bochenki h h A A

Złociste jak aureole G D e

Złociste jak aureole D h e

Złociste jak aureole G D e

Złociste jak aureole D h e e e


Żeby głodni nie byli głodni e e

By markotni byli pogodni G D

By bezsenność spłoszył sen A A e e

Tam-daj... e G D e D h e G D e D h.


Tuż za piecem zwyczajnie

Zdyszany gwiżdże czajnik

Biało nakryte są stoły

Ubrane w kuse sukienki

Parzą herbatę anioły

Parzą herbatę anioły

Parzą herbatę anioły

Parzą herbatę anioły


Żeby głodni nie byli głodni...


Staje archanioł w oknie

Za oknem deszcz - Ziemia moknie

Woła do mistrza od smyczka

Potrzebna taka muzyczka


Żeby głodni nie byli głodni...


Cudnie gra - nikt nie słucha

Biel serwet skalała mucha

Herbata dawno ostygła

Aniołom opadły skrzydła

Aniołom opadły skrzydła

Aniołom opadły skrzydła

Aniołom opadły skrzydła


A głodni dalej są głodni /

Markotni nie są pogodni /*2

Bezsenność silniejsza niż sen /

Tam-daj...

Tam-daj...



DUŻO PALĘ”


Dużo palę, mało jem fis fis

Mało jem lecz trochę piję fis fis

I powoli, tak powoli h h

Czas ucieka fis fis

Niezwyczajny czas cis h

Choć codzienny jak gazeta fis cis


Gorzkie słowa mówił ktoś

Idąc za mną po ulicy

Bez znaczenia, jakiś w bramie

Pocałunek

A od rana szklanki kawy, szklanki kawy, szklanki kawy

Nawet diabeł ich nie zliczy


Niespełnione me pomysły

Moje myśli niedojrzałe

I pomyłki, bezsensowne

Namiętności

Ten nasz wielki świat

Potem chwile samotności


Może jest prawda, czego chcę

Prawdą jest co mówię

Ale mówię bez uśmiechu

Bez radości

Oni chyba boją się, nie rozumiem, nie rozumiem

Nie rozumiem tych mądrości


Dużo palę, mało jem

Mało jem lecz trochę piję

I powoli, tak powoli

Czas ucieka

Niezwyczajny czas - choć codzienny cis h

Niezwyczajny czas - choć codzienny cis h

Niezwyczajny czas - choć codzienny cis h

Jak gazeta fis cis

Jak gazeta fis cis



RUDY PŁOMIEŃ”


Nazwałeś mnie kiedyś swoim płomieniem cis cis

Splatając włosy mówisz, że parzą twoje palce Dis

Igrałeś z ogniem rozdmuchując iskry cis cis

I biorąc w dłonie całe jego kiście Dis Dis cis cis

Ta-daj, ta-daj, ta-daj Dis Dis cis cis Dis Dis


Rudy płomień - przetykany złotą nitką h h

Rude ciepło - takie bliskie mojej twarzy fis fis

Twoje włosy rude - to wszystko E E

Rude włosy - płomień co nie parzy A fis h h

Ta-daj, ta-daj cis cis h h Dis Dis


Mów do mnie grzejąc ręce w moich włosach

Rozpalaj płomyk z czerwonych pasemek

Nawiń na palec serdeczny mój płomień

dołóż do ognia moich ciepłych wspomnień

Na-naj...


Rudy płomień - przetykany złotą nitką fis fis

Rude ciepło - takie bliskie mojej twarzy E E

Twoje włosy rude - to wszystko h h

Rude włosy - płomień co nie parzy Dis Dis cis

Ta-daj, ta-daj Dis Dis cis cis Dis Dis


Jest we mnie ogień głęboko ukryty

Tli się leciutko - bo nie ma powietrza

Otworzę (Otworzysz) serce, wybuchnę płomieniem


Nawet gdy siebie w szary popiół zmienię /

Na-naj... /

Na-naj... /



CZYŚCI JAK ŁZA”


Nie kłam - kochany nie kłam a F a F

Że wszystko piekłem, niedobrym snem a F E E7

Uwierz, są tu i ówdzie d G d G

Zwyczajni ludzie - i ja to wiem d G A A



Może na bulwarze w Salonikach d A d d

Szczęścia wypatruje tęskny wzrok G G A A

Może gdzieś w kolejce u rzeźnika g g d d

A my - tuż, tuż - o krok Dis A d d


Czyści jak łza radości A A A A

Czyści jak łza miłości d d d d

Bez żadne zawiłości C C C C

Czyści jak łza F F F F


Czyści jak łzy płyniemy D D D D

Po policzkach ziemi g g g g

Nim kiedyś w niej znikniemy C C C C

Czyści jak łza F F F F


Nie kłam - kochany - nie kłam c c c c

Nie kłam - kochany - nie kłam g g g g

Że wkoło wściekła panuje złość

D7 D7 D7 D7 g g g g


Ufaj melodii słuchaj c c c c

Melodii serca słuchaj g g g g

Melodii serca nigdy dość D7 D7 D7 D7 g g


W tajemniczym kwiatu medalionie G G Dis Dis

Rzewne nutki graweruje czas D D7 g g

Ty i ja samotni na balkonie G G Dis Dis

Słuchamy jak dźwięczą w nas D D7 g g


Czyści jak łza radości c c c c

Czyści jak łza miłości g g g g

Bez żadne zawiłości D7 D7 D7 D7

Czyści jak łza g g g g


Czyści jak łzy płyniemy c c c c

Po policzkach ziemi g g g g

Nim kiedyś w niej znikniemy D7 D7 D7 D7

Czyści jak łza g g g g

g g g g Dis Dis D D g g g g D D D D

g g g g Dis Dis D D g g g g


Czyści jak łza radości...

Czyści jak łza radości...


















Jacek Kaczmarski


MODLITWA O WSCHODZIE SŁOŃCA”


E A E

Każdy Twój wyrok przyjmę twardy

A E H7 E

Przed mocą Twoją się ukorzę.

H7 E A E

Ale chroń mnie Panie od pogardy

A E H7 E

Od nienawiści strzeż mnie Boże.


E H7 E A E

Wszak Tyś jest niezmierzone dobro

Którego nie wyrażą słowa.

Więc mnie od nienawiści obroń

I od pogardy mnie zachowaj.


Co postanowisz, niech się ziści.

Niechaj się wola Twoja stanie,

Ale zbaw mnie od nienawiści

Ocal mnie od pogardy, Panie.


1980



AMBASADOROWIE (H. HOLBEIN MŁ.)”


d C a d

Jeszcze pod ręką globus - z taką mapą świata,

C A

Na jaką stać strategię, plany i marzenia.

d C a d

Jeszcze insygnia władzy, sobolowa szata,

C d

Gęsty, trefiony włos i ręki gest bez drżenia.

C a d

Jeszcze w zasięgu dłoni zegar - jeszcze wcześnie,

C A

Pewności siebie ruch wskazówki nie odbiera.

d C a d

Wzrok - lustro duszy - widzi wszystko nawet we śnie,

A

Któremu spokój niesie Cyfra i Litera.


D G D

Tyle zrobili już, jak na swe młode lata,

G A

Ulega dziejów wosk ich nieomylnym śladom -

h Fis G

To George de Selve - obiecujący dyplomata

D A D A

I Jean de Dinteville - francuski ambasador.


Dyskretny przepych - tylko echem dostojeństwa,

Turecki dywan, włoska lutnia - znak obycia.

W milczących ustach bezwzględnego smak zwycięstwa,

W postawach - wielkość - osiągnięta już za życia.

Ciężka kotara obu wspiera tym - co kryje.

Patrzą przed siebie śmiało, pewni swoich racji,

Wszak dyplomacja włada wszystkim dziś - co żyje,

A oni - kwiat szesnastowiecznej dyplomacji!


Nie wiedzą, co to ból, co dżuma, albo katar.

Zachciankom wielkich - świat uczyni zawsze zadość!

To George de Selve - obiecujący dyplomata

I Jean de Dinteville - francuski ambasador.


Lecz w nastrojonej lutni nagle struna pęka

I żółkną brzegi kart w otwartej wiedzy księdze

Za krucyfiksem błądzi mimowolnie ręka

Strzałka zegara iść zaczyna coraz prędzej!

Straszliwy kształt przed nimi zjawia się w pół kroku

I niszczy spokój - czy artysta się wygłupia?

Nie, to nie żart! Na kształt ten trzeba spojrzeć z boku!

Żeby zobaczyć jasno, że to czaszka trupia!


Byli - i nie ma ich, ach - cóż za wielka strata!

Jak nazywali się? Któż dzisiaj tego świadom?

Ach! George de Selve! Obiecujący dyplomata...

D A DGD

Ach! Jean de Dinteville, francuski ambasador...

31.03.87



HYMN”


a E

Kto w twierdzy wyrósł po co mu ogrody

a E

Kto krew ma w oczach nie zniesie błękitu

F e C a e a E

Sytość zabije nawykłych do głodu

F e C a e a E

Myśl upodlona nie dźwignie zaszczytów


Kto się ukrywał szczuty i tropiony

Nigdy nie będzie umiał stanąć prosto

Zawsze pod murem zawsze pochylony

Chyba że nagle uwierzy w swą boskość


e h

Kto w życiu oparł się wszelkim pokusom

e h

Tu po tygodniu jest ostoją grzechu

C D e

Dawniej jedyną uciśnioną duszą

C D e

A teraz jednym z tysięcy uśmiechów


Z ran zadawanych kto krzyczał w agonii

Na męki dając ciało by myśl pieścić

Nie widzi sensu w nauce harmonii

Ani nie umie śpiewać o tym pieśni

Kto świat opuścił w zastanej postaci

Ten nie zaśpiewa hymnu dziękczynienia

Choćby i przez to miał zbawienie stracić

Nie ma o nie ma zadośćuczynienia /*2


Nie dla wiwatów człowiekowi dłonie

Nie dla nagrody przykazania boże

Bo każdy oddech w walce ma swój koniec

Walka o duszę

Końca mieć nie może

1980



PRZECZUCIE (CZTERY PORY NIEPOKOJU)”


d a

Wiosną lody ruszyły, Panowie Przysięgli.

d a

Zakwitają pustynie, śnieg się w słońcu zwęglił,

d a

Bóg umiera na krzyżu, ale zmartwychwstaje,

A7

Kurczak z pluszu wysiedział Wielkanocne Jaje,

d G C

Baran z cukru nie martwi się losu koleją,

d G C

Świtem ptaki w niebieskim zapachu szaleją.

A

Tyle razy to wszystko już się wydarzyło,

d E

Więc dlaczego przed strachem chowamy się w miłość?


a d

- Bo za oknem wiosenny wiatr drzewami szarpie,

a d

Budzą się do pracy upiory i harpie;

F

Nie ufaj w wieczory, wstań, zaciągnij story -

E a d a d

Upiory i harpie, harpie i upiory...


Latem cierpkie owoce pęcznieją słodyczą,

W tańcu pracy pszczoły na urodzaj liczą,

Słońce szczodrze wytrząsa swoją gęstą grzywę

Na ludzi ospałych, na miasta leniwe.

Matka Boska się pławi w złocie i zieleniach,

Pustoszeją w święto narodowe więzienia -

Tak co roku nas lato spokojem kołysze,

Więc dlaczego przed strachem chowamy się w ciszę?


- Bo za oknem grzmot się ściga z błyskawicą,

W letnią burzę tańczą Wodnik z Topielicą -

Zakochani w zbrodni, ofiar wiecznie głodni -

Wodnik i Topielica, Topielica i Wodnik.


Jesień kładzie słoneczne wspomnienia w słoiki,

Pachną zioła, pęcznieją worki i koszyki,

Przyjaciele wracają z podróży dalekich,

Obmywają stopy w nurcie własnej rzeki.

Pod wieńcem i zniczem usypiają zmarli

Zapomniawszy już o tym, co życiu wydarli,

Poeci o jesieni powielają sztampy,

Więc dlaczego przed strachem - zapalamy lampy?


- Bo za szybą jesienna ulewa zajadła,

Podchodzą do okien strzygi i widziadła.

Odwróć się od szyby, rozmawiaj na migi -

Strzygi i widziadła, widziadła i strzygi...


Zima dzieli istnienia na czarne i białe,

Zimą ciało ogrzejesz tylko innym ciałem,

Paleniska buzują, ciemnieją kominy,

Gęsim puchem piernaty wabią i pierzyny.

Trzej Królowie przybędą Panu bić pokłony,

Złożą dary bogate na wiechciu ze słomy.

Już lat dwa tysiące powraca to święto,

Więc skąd nad stołami milczące memento?


- Bo za oknem śnieżyca, chichoty i wycie, /

Przed którymi na próżno chowamy się w życie. /

Ten niepokój dopadnie nas zawsze i wszędzie - /

Pamiętamy, co było... /

Więc wiemy, co będzie. / *2


kwiecień '87



DRZEWO GENEALOGICZNE”


D A

Rodowód mój nie sięga bursztynowych szlaków,

D A

Mój praszczur się nie najadł na ciele Popiela,

h e

I kiedy nie od razu zbudowano Kraków

A7 D

Zabrakło także mojej krwi przedstawiciela.

d a

Czy byli pod Grunwaldem - milczą kronikarze,

d a

Jeżeli wzięli Moskwę - to ich tam zjedzono.

B F

Brakuje mi pradziadów w głównym nurcie zdarzeń

C d

Bym mógł ich dać za przykład pro publico bono.

F C B F

Za to jacyś przodkowie (widzę po swych ustach,

F C d

Których krój Epikura psuje wstyd nieszczery)

F C B F

Musieli czuć się dobrze przy Saskich Augustach

F C d

I z Ciołkiem zwiedzać chętnie ogrody Wenery.


A ponoć moim krewnym był żołnierz-poeta

Co za Kościuszki szyj chciał biskupów, magnatów;

Ach czyżbym po nim przejął jakobiński nietakt

I czci brak dla błękitnej krwi i purpuratów?


Nie słychać o mym rodzie w Noc Listopadową

I nie zasilał chyba styczniowych patroli,

Z Syberii żaden z moich z posiwiałą głową

Nie wracał, by napisać księgę swych niedoli.


Za to jakiś zmarznięty francuski gwardzista

Miło ogrzał się w jednym z litewskich powiatów,

A znów Tatar Potockich czarnym okiem błyskał

Do stołecznej działaczki "Proletaryatu".


Najświeższe drzewa rodu mojego gałązki

Spłonęły za murami w getcie i w Powstaniu,

Lub w powojennym gruncie przyjęły się grząskim

I wypuściły pączek - o nim w jednym zdaniu:


Chodziłem do kościoła - oglądać witraże,

W komunistycznej szkole miałem same piątki,

Od dziecka byłem głodny podróży i wrażeń

Nieświadom, że to złego miłe są początki.


Nie mam blizn po kajdankach, napletek posiadam,

Na świat przyszedłem w czepku, nie pod ułańskim czakiem;

Po dekadzie wygnania - polskim jeszcze władam,

Proszę więc o dokument, że jestem Polakiem.


"Nie ma blizn po kajdankach, napletek posiada!

Na świat ten przyszedł w czepku, nie pod ułańskim czakiem!

Po dekadzie wygnania - polskim jeszcze włada,

Prosi nas o dokument, że jest Polakiem"



STRĄCANIE ANIOŁÓW”


h A D

Chóry śpiewały chóry śpiewały chóry śpiewały milczał głos

D fis h e

Który powinien wszystko wyjaśnić

e G

Szły tłumy białe szły tłumy białe

h G h

Nad umowną krawędź przepaści /*2

h D G h A h

Nad umowną krawędź przepaści


Tam stali oni tam stali oni tam stali oni i stał on

Skrzydła im ścierpły w długiej niewoli

A wokół skroni a wokół skroni

Nie mają już aureoli /*2

Nie mają już aureoli

Udowodniono udowodniono udowodniono wszystkim bunt

I wszyscy będą dzisiaj strąceni

W twarzach znajomych w twarzach znajomych

Nie blask niebiański się mieni /*2

Nie blask niebiański się mieni

Niektórzy dumnie niektórzy dumnie niektórzy dumnie prężą kark

Gdy w dół ich miecz ognisty spycha

Tłumaczą w tłumie tłumaczą w tłumie

Nie duma to lecz pycha /*2

Nie duma to lecz pycha

c B Es

Niektórzy płaczą niektórzy płaczą niektórzy płaczą krzyczą w głos

Es c Es f

Ich wrzask zagłusza chór anielski

f As

Niektórzy skaczą niektórzy skaczą

c As c

Chcą być przeklęci pierwsi /*2

c Es f c B c

Chcą być przeklęci pierwsi

c B Es

Ostatni spadnie ostatni spadnie ostatni spadnie pierwszy z nich

Es c f

Czerniejąc w locie po koronę

f As

Po nim zostanie po nim zostanie

c As c

Biel tłumu głos stłumiony /*2

c Es f c B c

Biel tłumu głos stłumiony

c B Dis

Więc egzekucja więc egzekucja więc egzekucja dokonana

Es g f

Anioł szatanem nazwie brata

f

Na chwałę Pana na chwałę Pana


As f As

Na chwałę Pana na chwałę Pana

c As c

I wieczną rozpacz świata /*2

c Es f c B c

I wieczną rozpacz świata


1980



ELEKCJA”


d

Ramiona do nieba wzniesione wzburzeniem

g B A

Łacina spieniona na wargach,

d

Żył sznury na skroniach, przekrwione spojrzenie

g B A

Przekleństwo, modlitwa lub skarga.

g

Pod nos podtykane i palce i pięści,

d B A

Na racje oracji trwa bitwa,

d A d g

Szablistą polszczyzną tnie, świszcze i chrzęści

F g A d

Przekleństwo, skarga, modlitwa.

A d

"Czas ratować państwo chore,

A d

Szlag mnie trafia - ergo sum!

F g

Po sąsiadach partię zbiorę,

A7

Uczynimy szum!"


Ten Prusom gardłuje, ten Wiednia partyzant

Ów ruskiej się chwyta sukienki,

A troską każdego szczęśliwa ojczyzna -

Stąd modły, przekleństwa i jęki.

Polityką zwie się ów spór Panów Braci

W rozmowach elekta z elektem;

Schlebiają szarakom złociści magnaci

Wśród jęków, modlitw i przekleństw.

"Czas ratować państwo chore..."


"Pojedziemy do stolicy,

Wszak Warszawa to nie Rzym,

Tam rabują przedawczycy,

Poświecimy im!"


Co czub i wąsiska - to wróż i historyk,

Niezbite też ma argumenta;

Lecz Wiednie Sobieskich i Pskowy Batorych

Dziś każdy inaczej pamięta!

Więc grunt to obyczaj, obyczaj - rzecz święta,

By Rzeczpospolita zakwitła

Niech rządzi, kto bądź - byle wolnych nie pętał

W przekleństwach, skargach, modlitwach!

"Czas ratować państwo chore..."


"Jest nas patryjotów siła,

Żaden nam nie straszny wróg,

A Ojczyzna sercu miła

I łaskawy Bóg."


"Rozniesiemy na szabelkach

Zdrajców, co nam wodzą rej,

Rzeczpospolita jest wielka

Starczy dla nas jej!"


Ramiona do nieba wzniesione przed zgonem,

Krew czarna zaschnięta na wargach,

A w oczach otwartych milczenie zdumione

I skarga...


13.01.93







DZIELNICA ŻEBRAKÓW”


e h

W dzielnicy żebraków, pod murem klasztoru,

G A H

Za zamkiem, gdzie miejskiej nie ujrzysz już straży

e D

Aż huczy od gorzkich oskarżeń i sporów

a C h e

Przeciwko Królowi Nędzarzy.


Ma nędza swa godność, lecz nią się nie najesz,

I więcej coś w ustach mieć chcesz, prócz nadziei,

Wybrano więc króla, a on - powiadają -

Okazał się królem złodziei.


I złodziej ma honor, choć głód cierpi rzadziej,

Lecz inny to cech i się rządzi inaczej -

Więc mówić się zwykło już głośno o zdradzie

Idei godności żebraczej.


C e

A król wszak szlachetną miał myśl, by pogodzić

B a H7

I jednych i drugich, choć w walkach zajadli;

e D

Lecz zanim spłodzoną ideę urodził -

a C h e

Złodzieje nędzarzy okradli.


Na burzach dziejowych w żebraczej dzielnicy

Ni klasztor, ni zamek właściwie nie straci,

Bo koszt szlachetności wyliczą skarbnicy...

A okradziony - zapłaci.


17.01.93



KOŃ WYŚCIGOWY (WG W. WYSOCKIEGO)”


e e6 H7

Za chwilę start wielkiego biegu za miliony.

e e6 H7

- Więc doczekałem się nareszcie swego dnia!

a

Chrypną głośniki: Czarny koń, dżokej w czerwonym!

C H7

- To dżokej mój, a Czarny koń - to właśnie ja!

e e6 H7

Nie na mnie skierowane publiczności oczy,

e e6 H7

Na mnie nie stawiał nikt, pisano o mnie źle,

a

Ale ja wiem, że mogę gnać, co koń wyskoczy

C H e

I że zwycięstwo jest pisane właśnie mnie!


Start! Tunel toru za barierą się otwiera,

Do przodu rwę, wiatr z oczu mi wyciska łzy,

Dżokej w strzemionach staje, chłoszcze ,jak cholera!

Na czarnej sierści rosną pierwsze pręgi krwi

Sam wiem, jak biec! Kopyta szarpią ruń na bruzdy,

Przeszkody tnę - jedna po drugiej - od niechcenia!

Ach, jakbym biegł! - Tylko bez siodła i bez uzdy,

Co chcą powstrzymać mnie od mego przeznaczenia!


Co mnie obchodzą publiczności dzikie wrzaski!

Co mnie obchodzi dżokej mój - czerwony karzeł?!

Ja tu dla siebie biegnę, nie z niczyjej łaski,

I - co potrafię - zaraz wszystkim wam pokażę!

Znikają z obu stron chorągwie, twarze, godła,

Ja czuję tor i tylko tor i kopyt takt,

Więc jeden ruch! - I wylatuje dżokej z siodła

I z pyska znika mi wędzidła słony smak!


Pędzę co sił, cóż dla mnie dyskwalifikacja -

Przegrywa stajnia, dżokej, widz - ale nie ja!

Nikt nie zagrozi mi - to dla mnie ta owacja,

Lecz meta nie jest końcem biegu - ani dnia!

Więc dalej gnam, nie wiedząc - czy to ja, czy nie ja,

O którym wrzeszczą, że oszalał! - Ich to rzecz!

Stać mnie na wszystko! - byle tylko bez dżokeja!

I raz na zawsze - z siodłem, uzdą, pejczem - precz!


kwiecień '87



ENCORE, JESZCZE RAZ (FIEDOTOW)”


a F a

Mam wszystko, czego może chcieć uczciwy człowiek

d C

Światopogląd, wykształcenie, młodość, zdrowie,

d E a

Rodzinę, która kocha mnie, dwie, trzy kobiety,

E F E

Gitarę, psa i oficerskie epolety!

To wszystko miało cel i otom jest u celu.

Na straży pól bezkresnych strażnik (jeden z wielu).

Przy lampie leżę, drzwi zamknięte, płomień drga,

A ja przez szpadę uczę skakać swego psa!


d a

Na drzwi się nie oglądaj, nasienie sobacze,

E E7 a A7

Gdzie w śniegach nocny wilka trop i zaspy po pas.

d a

Skacz jak ci każę, będę patrzył jak skaczesz!

E a

Encore, encore, jeszcze raz!


Za oknem posterunku nic nie dzieje się,

Czego bym umiał dopilnować, albo nie.

Dali tu stertę starych futer i człowieka,

Ażeby był i nie wiadomo na co czekał!

Więc przypuszczenia snuję, liczę sęki w ścianach,

Czasem przekłuję końcem szpady karakana,

W oku mam błysk! (Od knota co się w lampie żarzy)

Czerwony odcisk na podpartej ręką twarzy!


Tak, jest gdzieś świat, obce języki, lecz nie tu.

Tu z ust dobywam głos, by rzucić rozkaz psu!

Są konstelacje gwiazd i nieprzebyte drogi,

Ja krokiem izbę mierzę, gdy zdrętwieją nogi!

I wtedy szczeka pies na ostróg moich brzęk,

Ze ściany rezonuje mu gitary dźwięk

Ze wspomnień pieśni, które znam, tka wątek wróżb,

Jak gdybym kiedyś swoje życie przeżył już...


Więc jem i śpię, pies śledzi wszystkie moje ruchy.

Gdy piję, powiem czasem coś, on wtedy słucha.

I widzę w oknie, zamiast zimy, lampę, psa

I oficera, który pije tak jak ja!

Nic nie ma za tą ścianą z wielkich, czarnych belek,

Nad stropem nazbyt niskim, by skorzystać z szelek!

Nic we mnie prócz do świata żalu dziecięcego,

Tu nikt nie widzi, więc się wstydzić nie mam czego!


Oczami za mną nie wódź, nasienie sobacze!

Gdy piję w towarzystwie alkoholowych zmor!

I nie liż mnie po rękach, gdy biję cię i - płaczę!

Jeszcze raz! Jeszcze raz! Encore!


1977



EPITAFIUM DLA WŁODZIMIERZA WYSOCKIEGO”


e

To moja droga z piekła do piekła

e

W dół na złamanie karku gnam

e

Nikt mnie nie trzyma, nikt nie prześwietla,

e

Nie zrywa mostów, nie stawia bram.

a e

Po grani! Po grani!

a C G

Nad przepaścią bez łańcuchów bez wahania

a e

Tu na trzeźwo diabli wezmą

H7 C

Zdradzi mnie rozsądek - drań

a

H7

W wilczy dół wspomnienia zmienią ostrą grań.

a e

Po grani! Po grani! Po grani!

a C G

Tu mi drogi nie zastąpią pokonani

a e

Tylko łapią mnie za nogi

H7 C

Krzyczą - Nie idź! Krzyczą - Stań!

C

Ci, co wpół stanęli drogi

a C H7 e

I zębami, pazurami kruszą grań!


To moja droga z piekła do piekła

W przepaść na łeb na szyję skok.

Boskiej Komedii nowy przekład

W pierwszy krok piekła pierwszy krok.

Tu do mnie, tu do mnie

Ruda chwyta mnie dziewczyna swymi dłońmi

I do końskiej grzywy wiąże

Szarpie grzywę, rumak rży.

Ona - Co ci jest, mój książę? - szepce mi.

Do piekła! Do piekła! Do piekła!

Nie mam czasu na przejażdżki, wiedźmo

wściekła.

Nie wiesz ty co cię tam czeka -

Mówi sine tocząc łzy.

Piekło też jest dla człowieka,

Nie strasz, nie kuś

I odchodząc zabierz sny.


To moja droga z piekła do piekła

Wokół postaci bladych tłok.

Koń mnie nad nimi unosi z lekka

I w drugi krąg kieruję krok.

Zesłani! Zesłani!

Naznaczeni, potępieni i sprzedani

Co robicie w piekła sztolniach

Brodząc w błocie, depcząc lód?

Czy śmierć daje ludzi wolnych znów pod knut?

To nie tak, to nie tak, to nie tak!

Nie użalaj się nad nami tyś - poeta.

Myśmy raju znieść nie mogli.

Tu nasz żywioł, tu nasz dom,

Tu nie wejdą ludzie podli,

Tutaj żaden nas nie zdziesiątkuje grom!


e a

Pani bagien, mokradeł i śnieżnych pól

H7 e

Rozpal w łaźni kamienie na biel

a

Z ciał rozgrzanych niech się wytopi ból

H7 e

Tatuaże weźmiemy na cel.

a

Bo na sercu, po lewej tam Stalin drży.

H7 e

Pot zalewa mu oczy i wąs.

a

Jego profil specjalnie tam kłuli my,

H7 e

Żeby słyszał jak serca się rwą!


To moja droga z piekła do piekła

Lampy naftowe wabią wzrok.

Podmiejska chata, mała izdebka

I w trzeci krąg kolejny krok.

Wchodź śmiało, wchodź śmiało

Nie wiem jak ci trafić tutaj się udało.

Ot, jak raz samowar kipi.

Pij herbatę, synu, pij.

Samogonu z nami wypij - w zdrowiu żyj.

Nam znośnie, nam znośnie, nam znośnie

Tak żyjemy niewidocznie i bezgłośnie

Pożyjemy i pomrzemy - nie usłyszy o nas świat

A po śmierci wypijemy

Za przeżytych w dobrej wierze parę lat.


To moja droga z piekła do piekła

Miasto - a w mieście przy bloku blok

Wciągam powietrze i chwiejny z lekka

Już w czwarty krąg kieruję krok.

Do cyrku! Do cyrku! Do kina!

Telewizor włączyć bajka się zaczyna!

Mama w sklepie, tata w barze,

Syn z pepeszy tnie aż gra.

Na pionierskiej huście marzeń gwiazdę ma.

Na mecze! Na mecze! Na wiece!

Swoje znać, nie rzucać w oczy się bezpiece!

Sąsiad - owszem, wypić można,

Lecz to sąsiad, brat to brat.

Jak świat światem do ostrożnych

Zwykł należeć i uśmiechać się ten świat.


To moja droga z piekła do piekła.

Na scenie Hamlet i skłuty bok,

Z którego właśnie krew wyciekła

To w piąty krąg kolejny krok.

O matko! O matko!

Jakże mogłaś ty mu sprzedać się tak łatwo?

Wszak on męża twego zabił,

Zgładzi mnie, splugawi tron,

Zniszczy Danię, lud ograbi - Bijcie w dzwon!

Na trwogę! Na trwogę! Na trwogę!

Nie wybieraj między żądzą swą, a Bogiem!

Póki czas naprawić błędy matko nie rób tego -

Stój!

Cenzor z dziewiątego rzędu:

Nie, w tej formie to nie może wcale pójść!


To moja droga z piekła do piekła.

Piwo i wódka, koniak, grog.

Najlepszych z nas ostatnia Mekka

I w szósty krąg kolejny krok.

Na górze, na górze, na górze

Chciałoby się żyć najpełniej i najdłużej.

O to warto się postarać

To jest nałóg - zrozum to!

Tam się żyje jak za cara i ot co.

Na dole, na dole, na dole

Szklanka wódki i razowy chleb na stole,

I my wszyscy tam i tutaj

Tłum rozdartych dusz na pół.

Po huśtawce mdłość i smutek

Choćbyś nawet co dzień walił głową w stół!

To moja droga z piekła do piekła

Zwolna zapada nade mną mrok,

Więc biesów szpaler szlak mi oświetla

Gdy w siódmy krąg kieruję krok.

Tam milczą i siedzą,

I na moją twarz nie spojrzą - wszystko wiedzą

Siedzą, ale nie gadają

Mętnie wzrok spod powiek lśni

Żują coś, bo im wypadły dawno kły

Więc stoję, więc stoję, więc stoję

A przed nimi leży w teczce życie moje.

Nie czytają, nie pytają,

Milczą, siedzą, kaszle ktoś

A za oknem werble grają

Znów parada, święto albo jeszcze coś.


I pojąłem co chcą ze mną zrobić tu

I za gardło porywa mnie strach.

Koń mój zniknął, a wy siedmiu kręgów tłum

Macie w uszach i w oczach piach.

Po mnie nikt nie wyciągnie okrutnych rąk,

Mnie nie będą katować i strzyc,

Dla mnie mają tu jeszcze ósmy krąg,

Ósmy krąg, w którym nie ma już nic.

Pamiętajcie wy o mnie, co sił, co sił,

Choć przemknąłem przed wami jak cień.

Palcie w łaźni, aż kamień się zmieni w pył

Przecież wrócę, gdy zacznie się dzień...


1980



DZIECI HIOBA”


a d

Żyły przecież dzieci Hioba bogobojnie i dostatnio

a E

Siedmiu synów jak te sosny, siedem córek jak te brzozy

a d

Szanowały swego ojca i kochały swoją matkę

E

Żyły w zgodzie z każdym przykazaniem bożym

a d

A tej nocy błysk i grom

a d

Runął ich bezpieczny dom

a d C d a

I na głowy spadł lawiną głazów grad

a d

Dnia nie ujrzy więcej już

a d

Siedem sosen, siedem brzóz

a d C d a G

Jednej nocy cały las utracił świat

C G

Za tę ojców nadgorliwość

C G

W wierze w wyższą sprawiedliwość

F E

Która każe ufać w dobra tryumf nad złem

C G

Za lojalność i pokorę

C G

I za łask minioną porę

a F E

Za niewiarę w świat za progiem który jest

F E

Za ten zakład diabła z Bogiem

F E

Czyj silniejszy będzie ogień

a C

Dzieci Hioba, Dzieci Hioba

G a

Idzie kres

Żyły przecież dzieci Hioba na nadzieję w przyszłość rodu

Siedmiu synów jak te miecze, siedem córek jak te róże

Nie zaznały w swoim życiu smaku krwi ni smaku głodu

I kto tylko żył szczęśliwy los im wróżył

A tej nocy grom i błysk

Śpiących pozamieniał w nic

Boży świt oglądał już dymiący gruz

Patrzył nieomylny kat

Jak litością zdjęty wiatr

Bogobojny lament Hioba w niebo niósł

Za ten zakład Boga z biesem

W zgodzie z waszym interesem

Choć ostrzega was jak może zmysłów pięć

Za ten zakład Boga z czartem

O kolejną dziejów kartę

I za kije końce oba za zwykłego życia chęć

Za to czego nie ujrzycie

Bo się wam odbierze życie

Dzieci Hioba, Dzieci Hioba

Idzie śmierć


1981



PRZESŁUCHANIE ANIOŁA”


e

Kiedy staje przed nimi

H7

w cieniu podejrzenia

a

jest jeszcze cały

H7

z materii światła


eony jego włosów

spięte są w pukiel

niewinności


po pierwszym pytaniu

policzki nabiegają krwią


krew rozprowadzają

narzędzia i interrogacja


żelazem trzciną

wolnym ogniem

określa się granice

jego ciała


uderzenie w plecy

utrwala kręgosłup

między kałużą a obłokiem


po kilku nocach

gdy dzieło jest skończone

skórzane gardło anioła

pełne jest lepkiej ugody


jakże piękna jest chwila

gdy pada na kolana

wcielony w winę

nasycony treścią


język waha się

między wybitymi zębami

a wyznaniem

e D C H

wieszają go głową w dół


e

z włosów anioła

ściekają krople wosku

h

i tworzą na podłodze

prostą przepowiednię



WALKA JAKUBA Z ANIOŁEM”


G D e D G

G

A kiedy walczył Jakub z aniołem

D2

I kiedy pojął że walczy z Bogiem

e

Skrzydło świetliste bódł spoconym czołem

h

Ciało nieziemskie kalał pyłem z drogi


C D2

I wołał Daj mi Panie bo nie puszczę

a D2

Błogosławieństwo na teraz i na potem

a D2

A kaftan jego cuchnął kozim tłuszczem

a D2

A szaty Pana mieniły się złotem


g

On sam zaś Pasterz lecz o rękach gładkich

D2

W zapasach wołał Łamiesz moje prawa

e h

I żądasz jeszcze abym sam z nich zakpił

C D2

Ciebie co bluźnisz grozisz błogosławił


a D2

A szaty jego mieniły się złotem

a D2

Kaftan Jakuba cuchnął kozim tłuszczem


G

W niewoli praw twych i w ludzkiej niewoli

D2

Żyłem wśród zwierząt obce karmiąc plemię

e h

Jeśli na drodze do wolności stoisz

C D e C D e

Prawa odrzucę precz a Boga zmienię


G D2

I w tym spotkaniu na bydlęcej drodze

e h

Bóg uległ i Jakuba błogosławił

C D2

Wprzód mu odjąwszy władzę w jednej nodze

a D2

By wolnych poznać po tym że kulawi /*3


1979



AUTOPORTRET WITKACEGO”


G D

Patrzę na świat z nawyku

G D

Więc to nie od narkotyków

a e G D

Mam czerwone oczy doświadczalnych królików

Wstałem właśnie od stołu

Więc to nie z mozołu

Mam zaciśnięte wargi zgłodniałych Mongołów


Słucham nie słów lecz dźwięków

Więc nie z myśli fermentu

Mam odstające uszy naiwnych konfidentów

Wszędzie węszę bandytów

Więc nie dla kolorytu

Mam typowy cień nosa skrzywdzonych Semitów


d a

Widzę kształt rzeczy w ich sensie istotnym

d a

I to mnie czyni wielkim oraz jednokrotnym

e a H7

W odróżnieniu od was którzy Państwo wybaczą

e H7

Jesteście wierszem idioty odbitym na powielaczu


Dosyć sztywną mam szyję

I dlatego wciąż żyję

Że polityka dla mnie to w krysztale pomyje

Umysł mam twardy jak łokcie

Więc mnie za to nie kopcie

Że rewolucja dla mnie to czerwone paznokcie


Wrażliwym jest jak membrana

Zatem wieczór i z rana

Trzęsę się jak śledziona z węgorz wyrwana

Zagłady świata się boję

Więc dla poprawy nastroju

Wrzeszczę jak dziecko w ciemnym zamknięte pokoju


Ja bardziej niż wy jeszcze krztuszę się i duszę

Ja częściej niż wy jeszcze żyć nie chcę a muszę

e G F e

Ale tknąć się nikomu nie dam i dlatego

e G F e

Gdy trzeba będzie sam odbiorę światu Witkacego.

e e7 C H7 e e7 H7 e


1980



KARIERA NIKODEMA DYZMY”


A

Mój śmiech histerii i pogardy do waszych uszu nie dociera

h E

To on jest dzielny, mądry, twardy - ja tylko wariat, degenerat.

fis D

On jest sól ziemi i kość z kości, głosiciel nieobjętych dążeń.

H A

A ja w monoklu śmieć ludzkości, zdeklasowany, chory książę.


E fis

Więc śmiech piskliwy we mnie wzbiera

E fis

Na widok pychy i charyzmy.

E D A

Na waszą miarę to kariera,

E A

Kariera Nikodema Dyzmy.


W pas się kłaniają ministrowie u stóp byłego fordansera,

Wyrokiem jest cokolwiek powie, nikim jest kogo sponiewiera.

Kocha go moja piękna siostra, wszyscy się boją go lokaje,

Nie widać więc, gdy budzi postrach, czego i gdzie mu nie dostaje...


Więc śmiech piskliwy we mnie wzbiera...


Odrzucił tych, po których wspiął się, lecz sami sobie winni teraz,

Gdy w swoim wszechwiedzącym dąsie mało pozycji mu premiera.

Rzecznicy salonowej tłuszczy unoszą brwi :"To wielki człowiek!"

Ja krzyczę: "Cham to! Cham graduszczyj!!", lecz przecież mam nierówno w głowie.


Więc śmiech piskliwy we mnie wzbiera...


Nikodem - mąż opatrznościowy, bez wad charakter, bez usterek.

Oto Polaka portret nowy - tylko mu w rękę dać siekierę...

Lecz zmilczę, ma nade mną władzę i zapowiedział mi to w porę,

Że jeśli go w czymkolwiek zdradzę - natychmiast wyśle mnie do Tworek.


Więc śmiech płaczliwy we mnie wzbiera,

Na widok pychy i charyzmy.

Na waszą miarę to kariera.

Kariera Nikodema Dyzmy.



KNIAZIA JAREMY NAWRÓCENIE”


H e H e

Drży ze strachu czerń kozacza,

H e D

Dęba stają osełedce -

G D G D

Kniaź Jarema się nawraca,

a H e

Prawosławnej wiary nie chce.


H a H a H

Złe przeczucie piersi dusi;

a a H

Chłopom - Popy i Ikony,

C D G C G

A on - Pan udzielny Rusi

a H e

Księstwo zbliża do Korony.


C a

Lat dwadzieścia duch w nim drzemał

F C

Aż go Rzymski Krzyż oświecił:

e a

Kniaź Jarema, Kniaź Jarema

C D e

Straszny będzie dla swych dzieci!


Jęczą głośno Ruskie Pany

- Zajrzyj w duszę swą, Władyko!

Wszak oddajesz wszystko za nic

I nas gubisz polityką!

Oczywista próśb daremność -

Kniaź noc całą leżał krzyżem:

- Kto mnie kocha, pójdzie ze mną,

Lub na palik go naniżę!


Lat dwadzieścia duch w nim drzemał...


- Nie dostaniesz się w pokorze

Na królewskie przedpokoje,

Stanie w ogniu Zaporoże,

Pójdzie w dym dziedzictwo twoje!

- Przed dziedzictwem chcę Ojczyzny,

Przed Ojczyzną chcę zbawienia,

Niech za Chrystusowe Blizny

Idą w ogień pokolenia!


Lat dwadzieścia duch w nim drzemał...


- Krew dla ciebie, nie zaszczyty!

Wzgarda dla ruskiego księcia!

My dla Rzeczypospolitej

Jak paznokcie do przycięcia!

Zechce przyciąć, to się sparzy,

Bo ja Krzyżem się zasłonię;

Doczekają Koroniarze

Wiśniowieckich na swym tronie!


Ku serc pokrzepieniu temat -

Leży w krypcie szkłem przykryty

Kniaź Jarema, Kniaź Jarema

Ojciec dzieci na pal wbitych!


Kniaź Jarema, Kniaź Jarema

Neofita - bo polityk.


16.02.93



KASANDRA”


e

Nic się nie kończy prostym tak lub nie

I nie na darmo giną wojownicy

a

Dlatego mówię To początek końca

A lud pijany wspina się na mury

e H

Bo pustką zieją szańce barbarzyńców


Strzeżcie się tryumfu jest pułapką losu

I nic nie znaczą wrogów naszych hołdy

Jeden jest ogień którym płoną stosy

Miecz o dwóch ostrzach trzyma tępy żołdak


H C

Ja wam nie bronię radości

a G

Bo losu nie zmienią wam wróżby

a e

Ale pomyślcie o własnej słabości

h e

Zamiast o tryumfie nad ludźmi


O straszne święto co poprzedza zgon

Szczęśliwe miasto pod rządami Priama

Rynki świątynie freski i poematy

Zbeszcześci zabłocony but Achaja

Ślepota dzieci twych otwiera bramy


e

Już mrówcza fala toczy się po polu

Gdzie niewzruszenie tkwi Czerwony Koń

a G C G C

Ach jakbym chciała być jak oni być jak oni

a G C G C H

Ach jak mi ciąży to co czuję to co wiem


H C

Bawcie się pijcie dzieci

a G

Jak się bawić i pić potraficie

a e

Są ludy co dojrzały do śmierci

h e

Z rąk ludów niedojrzałych do życia

a

Są ludy...


1978



BAJKA O GŁUPIM JASIU (Z BAŚNI DZIECIŃSTWA)”


a

Ojców dom pożegnał Głupi Jasio

d

Szukać Wody Życia rad nie rad.

E

Stopy ścisnął swym niedobrym braciom,

a E a

Którzy siłą go wysłali w świat.

G C

Schedę jego wezmą i zmarnują -

A d

Nic powiedzieć nie mógł, choćby chciał,

H E

Więc wyruszył w drogę pogwizdując -

F (E7) E (a)

Starczy mu, że mowę zwierząt znał. /*2

d

Głupi Jasiu, Głupi Jasiu -

a

Śmiał się w lesie szczebiot ptasi

E a A

- Prawda to, że ci rozumu brak!

d

Woda Życia nie istnieje

a

A w obczyźnie nam zmarniejesz!

H7 (E7) E (a)

- Ale on przed siebie szedł i tak. /*2


Szedł za słonkiem tam, gdzie zachodziło,

Pod stopami chrzęścił złoty żwir.

Ale złoto Jasia nie olśniło,

Wsłuchał się w wieczorny ptaków ćwir.

- Idź - ćwierkały - Jasiu do stolicy,

Gdzie umiera Król na łożu z piór.

Uzdrów go wywarem z ziarn pszenicy,

On ci władzę da i jedną z cór.

Głupi Jasiu, Głupi Jasiu -

Wabił w lesie szczebiot ptasi -

Wszak bogactwo lepsze jest od bied!

Nie istnieje Woda Życia,

Więc przynajmniej miej coś z życia!

- Ale on przed siebie ciągle szedł.


Nie chciał władzy Jasio, bo był głupi

I nie myślał o najsłodszym z ciał,

Bo by się miłością, władzą upił,

A on Wodę Życia znaleźć miał.

Zawędrował w usypiska dzikie,

Gdzie się węże wiły mu u nóg.

Uciekłby - kto mądry - przed ich sykiem,

Ale Jasio syk zrozumieć mógł:

Głupi Jasiu, Głupi Jasiu,

Jeśliś nas się nie przestraszył -

Idź przed siebie ścieżką na sam szczyt;

Lecz nie zważaj na uroki,

Nie oglądaj się na boki,

Bo cię wtedy nie ocali nikt.


Pnie się w górę ścieżką kamienistą

Wśród upiorów, widm, bezgłowych ciał,

Ale nie przeraża go to wszystko

Bo nie takie bajki z domu znał.

Widzi już na szczycie jak ze źródła

Woda Życia tryska srebrną mgłą -

A przy źródle jeden z braci mruga:

- Popatrz Jasiu w dół, tam jest twój dom!

Głupi Jasiu Głupi Jasiu,

Coś na złudę się połasił -

Raz spojrzałeś w dół, jedyny raz:

Na nic trudy, droga krwawa,

Zniknął dom i brata zjawa

I zmieniłeś się pod szczytem w głaz.


Wraca teraz Głupi Jaś z kamienia,

Pełznie drogą rok po roku - cal,

Lecz przeminą całe pokolenia

Nim pokonać zdoła złotą dal.

A, gdy dotrze już do domu kamień,

Dzieciom ktoś opowie o nim baśń

I pojawi się przy starej bramie

Ożywiony baśnią Głupi Jaś.

d

Głupi Jasiu, Głupi Jasiu,

a

Rozumiałeś mowę ptasią,

E a A

Ale więcej już rozumiesz dziś:

d

W baśniach śpią prawdziwe dzieje;

C

Woda Życia nie istnieje,

H (E) E (a)

Ale zawsze warto po nią iść.


09.02.89



SEN KATARZYNY II”


G D G

Na smyczy trzymam filozofów Europy

D e

Podparłam armią marmurowe Piotra stropy

C D e

Mam psy, sokoły, konie - kocham łów szalenie

C D G

A wokół same zające i jelenie


Fis h

Pałace stawiam, głowy ścinam

Fis G D

Kiedy mi przyjdzie na to chęć

C D e

Mam biografów, portrecistów

C D G

I jeszcze jedno pragnę mieć


e H e H

- Stój Katarzyno! Koronę Carów

e a C D G

Sen taki jak ten może Ci z głowy zdjąć!


Kobietą jestem ponad miarę swoich czasów

Nie bawią mnie umizgi bladych lowelasów

Ich miękkich palców dotyk budzi obrzydzenie

Już wolę łowić zające i jelenie


Ze wstydu potem ten i ów

Rzekł o mnie - Niewyżyta Niemra!

I pod batogiem nago biegł

Po śniegu dookoła Kremla!


- Stój Katarzyno! Koronę Carów

Sen taki jak ten może Ci z głowy zdjąć!


Kochanka trzeba mi takiego jak imperium

Co by mnie brał tak jak ja daję - całą pełnią

Co by i władcy i poddańca był wcieleniem

I mi zastąpił zające i jelenie


Co by rozumiał tak jak ja

Ten głupi dwór rozdanych ról

I pośród pochylonych głów

Dawał mi rozkosz albo ból!


e H e H

- Stój Katarzyno! Koronę Carów

e a C D e

Sen taki jak ten może Ci z głowy zdjąć!

e H e H

Gdyby się taki kochanek kiedyś znalazł...

e a C D G

- Wiem! sama wiem! Kazałabym go ściąć!


1978



KRZYK (MUNCH)”


g d

Dlaczego wszyscy ludzie mają zimne twarze?

g d

Dlaczego drążą w świetle ciemne korytarze?

g

Dlaczego ciągle muszę biec nad samym skrajem?

A

Dlaczego z mego głosu mało tak zostaje?

g d

Krzyczę, krzyczę, krzyczę, krzyczę wniebogłosy!

g d

A! Zatykam uszy swe!

B

Smugi w powietrzu i mój bieg

C

Jak prądy niewidzialnych rzek

g A

Mój własny krzyk, mój własny krzyk ogłusza mnie!

g d

A! Zatykam uszy swe!

g A d

Mój własny krzyk, mój własny krzyk ogłusza mnie!


Kim jest ten człowiek, który ciągle za mną idzie?

Zamknięte oczy ma i wszystko nimi widzi!

Wiem, że on wie, że ja się strasznie jego boję,

Wiem, że coś mówi, lecz zatkałam uszy swoje!

Krzyczę, krzyczę, krzyczę, krzyczę wniebogłosy

A czy ktoś zrozumie to?!

Nie kończy się ten straszny most

I nic się nie tłumaczy wprost

Wszystko ma drugie, trzecie, czwarte, piąte dno!

A! Czy ktoś zrozumie to?!

Wszystko ma drugie, trzecie, czwarte, piąte dno!


Mówicie o mnie, że szalona, że szalona!

Mówicie o mnie, ja to samo krzyczę o nas!

I swoim krzykiem przez powietrze drążę drogę,

Po której wszyscy inni iść w milczeniu mogą...

Krzyczę, krzyczę, krzyczę, krzyczę wniebogłosy!

A! Ktoś chwyta, woła - stój!

Lecz wiem, że już nadchodzi czas

Gdy będzie musiał każdy z was

g A

Uznać ten krzyk, ten krzyk, ten krzyk z mych niemych ust

d es d

Za swój!!!


1978



PAN PODBIPIĘTA”


a G a a G a

- Krwi, krwi, krwi ! - krzyczał pan Zagłoba

G E

Na widok trupa pana Podbipięty.

a G a G a

- Krwi! - zawrzasnęła zbaraska załoga

G C

A Litwin chwiał się, do belek przybity

d a

Święty Sebastian strzałami przeszyty

F E a G a

Słodki, niewinny, cichy, obojętny.


Rycerz bez skazy, co jak smok gruchotał

Czerń (co jest czerń? dzisiaj nie ma czerni)

Na jasnej twarzy ślad grotu i cnota,

Której się Longin radośnie wyzbyłby

Po tym jak jednym ciosem zerwał trzy łby

Ludzi, o których wierzył - że niewierni...


C G

Lecz przecież krew ta jest tak miła Bogu,

C G7

Że zaraz kreskę w niebieskim rejestrze

a C

Zarabiał szlachcic siekąc tępych wrogów

E

Co tylko po to wchodzili w granice

a

Słabej, lecz wiecznej Rzeczypospolitej

F E a G a

Aby się mogła na ich trupach wesprzeć.


Kiedy Zagłoba pił miód (nie dla chamów)

Picie to było inne, niż Bohuna:

Horyłka, beczka dziegciu, wymiar stanu

Nieszczęśliwego, dzielnego Kozaka,

Co śmiał kniaziównę kochać - zawadiaka -

Cham, co boskiego się nie zląkł pioruna.


C G

I na paliki zaostrzone świeżo

C G

Gładko nizali się stron cierpiętnicy.

a G

Król płakał, modlił się, głęboko wierząc

F E

Że hekatomba historię oczyści

d E

Jak wiatr las czyści ze szczerniałych liści

F e a

By pole bitwy gniło dla winnicy.


- Krwi, krwi, krwi! - krzyczał pan Zagłoba

I krew się lała sprawiedliwie, szczodrze;

Lecz pan Longinus, rycerstwa ozdoba

Nie mógł pozornych tryumfów być już świadkiem,

Grymasem śmierci dając znać ukradkiem

Że wie zbyt wiele, by było mu dobrze.



ZMARTWYCHWSTANIE MANDELSZTAMA”


a

Po Archipelagu krąży dziwna fama,

C G B a

Że mają wydawać Ośkę Mandelsztama.


Dziwi się bezmiernie urzędnik nalany:

Jakże go wydawać? On dawno wydany!


C d

Tłumaczy sekretarz nowy ciężar słowa:

G (a) E (G) (B) (a)

Dziś "wydawać" znaczy tyle, co "drukować". /*2


Powstał mały zamęt w pamięci strażników:

Którego Mandelsztama? Mamy ich bez liku!


Jeden szyje worki, drugi miesza beton,

Trzeci drzewo rąbie - każdy jest poetą.


W oczach urzędników rośnie płomień grozy,

Bo w szwach od poetów pękają obozy. /*2


Przeglądają druki, wyroki - nic nie ma,

Każda kartoteka zmienia się w poemat.


A w tym poemacie - ludzi jak drzew w tajdze,

Choćbyś szczezł, to tego jednego - nie znajdziesz!


Stary zek wspomina, że on dawno umarł,

Lecz po latach zekom miesza się w rozumach.


Bo, jak to być może, że ziemia go kryje,

Gdy w gazetach piszą, że Mandelsztam żyje!? /*2


Skądże mają widzieć w syberyjskich borach,

Że to "życie" to tylko taka - metafora.


Patrzy z góry Osip na te wyspy krwawe

I gorzko smakuje swą spóźnioną sławę.


Bo, jak to być może, że ziemia go kryje,

Gdy w gazetach piszą, że Mandelsztam żyje!?


Skądże mają widzieć w syberyjskich borach,

Że to "życie" to tylko taka - metafora.


ARKA NOEGO (ARRASY WAWELSKIE)”


e

W pełnym słońcu w środku lata

D

Wśród łagodnych fal zieleni

e D

Wre zapamiętała praca

e D h a7 e

Stawiam łódź na suchej ziemi

e

Owad w pąku drży kwitnącym

D

Chłop po barki brodzi w życie

e D

Ja pracując w dzień i w nocy

e D h a7 e

Mam już burty i poszycie

a e

Budujcie Arkę przed potopem

D a h e a e

Dobądźcie na to swych wszystkich sił!

Budujcie Arkę przed potopem

Choćby tłum z waszej pracy kpił!

Ocalić trzeba co najdroższe

A przecież tyle już tego jest!

Budujcie Arkę przed potopem

D a h e

Odrzućcie dziś każdy zbędny gest


Muszę taką łódź zbudować

By w niej całe życie zmieścić

Nikt nie wierzy w moje słowa

Wszyscy mają ważne wieści

Ktoś się o majątek kłóci

Albo łatwy węszy żer

Zanim się ze snu obudzi

Będę miał już maszt i ster!

Budujcie Arkę przed potopem

Niech was nie mami głupców chór!

Budujcie Arkę przed potopem

Słychać już grzmot burzowych chmur!

Zostawcie kłótnie swe na potem

Wiarę przeczuciom dajcie raz!

Budujcie Arkę przed potopem

Zanim w końcu pochłonie was!


Każdy z was jest łodzią w której

Może się z potopem mierzyć

Cało wyjść z burzowej chmury

Musi tylko w to uwierzyć!

Lecz w ulewie grzmot za grzmotem

I za późno krzyk na trwogę

I za późno usta z błotem

Wypluwają mą przestrogę!


fis h fis

Budujcie Arkę przed potopem

E h cis fis h fis

Słyszę sterując w serce fal!

Budujcie Arkę przed potopem

Krzyczy ten co się przedtem śmiał!

Budujcie Arkę przed potopem

Naszych nad własnym losem łez!

Budujcie Arkę przed potopem

E h cis fis

Na pierwszy i na ostatni chrzest!


1980



MANEWRY”


a

Bez ruchu każą tkwić nam tu

d

Jak długo - nie pamiętam już

a

Brak nam powietrza słów i snu

F E

W gardłach - zaschniętej śliny kurz

a

Jak okiem sięgnąć w strony dwie

d

Okopów linie ciągną się

a

A my czekamy - mija czas

F E

I do ataku wciąż nie posyłają nas!


a

Powiecie - śpieszyć się nie ma gdzie!

E

I to jest prawda - co tu kryć?

E7

Lecz gdy w okopy nas się śle

a

To kiedyś atak musi być!

d

Jedna jest tylko droga stąd

a

Gdzie horyzonty wrogie się mglą

F a

Inaczej zaś polowy sąd

F E

A dać się swoim - to już gruby błąd!


a G a

Wszak to manewry tylko są

G C

Na wzgórzach lornet błyszczą szkła

d a

Wszystko jest strategiczną grą

F E

W której brać udział muszę ja!

a

Kolega pyta raz po raz

d

Co będzie jeśli trafią nas

a

Odpowiedź jedna musi być:

F E a

Po prostu nie będziemy żyć!


a

Krzyk! I ruszamy do ataku

E

Na odsłonięte stoki wzgórz

Wokół wybuchy czarnych krzaków

a

Dym! Huk! I nic nie widać już!

d

W głowie panicznie mi się trzepie

a

Jak w klatce ptak spłoszony - puls

F a

Więc żyję! Czy to naboje ślepe?


F F6 E

Czy może to ślepota kul!?


a G a

Wtem w miejscu zatrzymuję się

G C

Gdzie jest przyjaciel, gdzie jest wróg?!

F a

Nie widzę go! On widzi mnie!

E a

Strzał! Ból! I lecę z nóg!

a

Leżę - przy ziemi trzymam twarz

d

Swój własny oddech czuję z niej

a

Z dali co mój wchłonęła wrzask

F E

Idą sanitariusze trzej...


a

Co chwila słyszę suchy strzał

d

Wstrzymuję przerażony dech

a

To tych co przeżyli boju szał

F E a

Dobija tamtych trzech!

a

Już są tuż tuż! Zastygam i

d

Podchodzą, nachylają się...

Widzę znajome twarze trzy

E

Strzał!

a

Dobili mnie.

d a

- Zbudź się - Otwieram oczy - pole

E E4 E F

Kolega - okop - flagi żerdź.

B a

Zmrok. Wciąż czekamy na swą kolej.

B E a

Żyjemy. Śniąc śmierć.


1977



NA STAREJ MAPIE KRAJOBRAZ UTOPIJNY”


d g A d g A d g A d

Twardo dmuchają na zimne Zefiry pucułowate,

g B7 A B7 A A7

Szumią i trzeszczą na wietrze odwieczne puszcze i bory,

d g A d g A d g A d

Jeży się sierść rzek i jezior, jak pchła wskakuje w nią statek

g B7 A g A7 d

Mijając wioski i miasta kruche, jak stary miedzioryt.

F B F C F

Tu konny z dłonią u czoła, tam chłop pochylony nad radłem,

B g B7 A7 B7 A A7

Tu gruda ostrzem ruszona, tam wzgórza w ruchu perspektyw;

d g A d g A d g A d

Nad szorstką skórą pustkowi wiją się wstęgi jedwabne

g B7 A g A7 d

Z nazwami mitycznych krain, które wędrowca urzekły.

A d

Dróg, by tam trafić - nic nie ułatwia

E7 A C7

W przestrzeniach burz i w czasów kipieli,

F g A g

Ale istnieje przecież Sarmatia,

d B7 A7 d (A)

Istnieje gdzieś Terra Felix.


Trzech mieszczan pośrodku mostu wstrzymała senna dysputa,

Za nimi w prostym rysunku - zbór, cerkiew, kościół i spichlerz.

Nurt w pieczy ma ich zasobność na ciężkich od beczek szkutach,

Uczciwszy potrzeby ciała - miło o duszy pomyśleć.


Hen, gdzie szlak wodny zakręca, wśród pól zbóż brzemieniem ugiętych

Bocian klekocze skowronkom o afrykańskich podróżach.

Słucha od czasów pogańskich tych samych plotek Dąb Święty

I nimfę w leśnym jeziorze strzeże przed wzrokiem intruza.


Dróg, by tam trafić...


W pochodzie rubasznych obłoków krążą Zodiaku pierścienie:

Przed Panną, Lwem, Bykiem, Wagą - bramy otwarte na oścież.

Na wieżach zamków co noc o przyszłość się troszczą uczeni,

A w gronie doradców - władca o teraźniejszość się troszczy.


Ceni przyjemność i pracę, szanuje rąk ludzkich twory,

Nęcą go księgi tajemnic, cieszy go ład i dostatek.

Ale codziennie spogląda na mapy starej miedzioryt,

Gdzie wciąż dmuchają na zimne Zefiry pucułowate.


Ta Terra Felix, Sarmatia warta

Wiecznych podróży, pióra i lutni,

Istnieje przecież - wsparta na barkach

Bóstwa o rysach okrutnych.


05.02.93



MURY”


e H7 e H7

On natchniony i młody był, ich nie policzyłby nikt

C H C H e

On im pieśnią dodawał sił, śpiewał że blisko już świt.

e H7 e H7

Świec tysiące palili mu, znad głów podnosił się dym,

C H C

Śpiewał, że czas by runął mur...

H e

Oni śpiewali wraz z nim:

H e

Wyrwij murom zęby krat!

H e

Zerwij kajdany, połam bat!

a e

A mury runą, runą, runą

H e

I pogrzebią stary świat!


Wkrótce na pamięć znali pieśń i sama melodia bez słów

Niosła ze sobą starą treść, dreszcze na wskroś serc i głów.

Śpiewali więc, klaskali w rytm, jak wystrzał poklask ich brzmiał,

I ciążył łańcuch, zwlekał świt...

On wciąż śpiewał i grał:


Wyrwij murom zęby krat!...


Aż zobaczyli ilu ich, poczuli siłę i czas,

I z pieśnią, że już blisko świt szli ulicami miast;

Zwalali pomniki i rwali bruk: - Kto z nami! Kto przeciw nam!

Kto sam ten nasz najgorszy wróg!

A śpiewak także był sam.


Patrzył na równy tłumów marsz,

Milczał wsłuchany w kroków huk,

A mury rosły, rosły, rosły

Łańcuch kołysał się u nóg...


1978



WEDŁUG GOMBROWICZA - NARODU OBRAŻANIE”


E A E H

Polak, to embrion narodziarski:

E A E H

Z lepianek począł się, z zaścianków,

cis fis cis gis

Z najazdów ruskich i tatarskich,

A H A H

Z niemieckich katedr, włoskich zamków.

E A E H

W genealogii tej określił

E A E H

Oryginalny naród się by,

cis fis A H

Gdyby się uczył własnej treści,

A H

Zamiast przymierzać cudze gęby.

Gis7 cis E

Chrystusem był i Rzymianinem

fis cis

I w tej sprzeczności żył - i wyżył:

C E

To dźwigał Krzyż i czyjąś winę,

H E A E Gis7

To znów na szyi - tylko krzyżyk.

cis E

U Żyda pił, batożył Żyda

fis cis

A przed Żydowską Matką klękał

C E

I czekał łaski malowidła

H cis H

Najświętsza ratuj go panienka!


Nie lubi stwarzać się - być chciałby.

Wszak Bóg rzekł: "Niech się stanie Polak",

A szatan w płacz - Das ist unglaubich!

Nieszczęsna w Polsce moja dola!

Słusznie się lęka Pan Ciemności,

Że ciężko będzie miał z Lachami;

W szczegółach przecież diabeł gości,

A Polak gardzi szczegółami!

Nie lubi tworzyć, lecz zdobywać

Gdy niedostatek mu doskwiera.

Uchodzi więc za bohatera,

Ale nim nie jest, chociaż bywa.

Gdy świat przeszyje myśli błyskiem

I wielką prawdę w lot uchwyci,

To straci na niej zamiast zyskać

I jeszcze tym się będzie szczycił.


Jak dziecko lubi się przebierać

Powtarzać słowa, miny, gesty,

W dziadkowych nosić się orderach

I nigdy mu niczego nie wstyd.

Okrutny bywa, lub przylepny,

W swoim pojęciu niekaralny,

Bo uczuciowo nie okrzepły,

Dojrzewający, embrionalny.

W niewoli - za wolnością płacze

Nie wierząc, by ją kiedyś zyskał,

Toteż gdy wolność swą zobaczy

Święconą wodą na nią pryska.

Bezpiecznie tylko chciał gardłować

I romantycznie o niej marzyć,

A tu się ciałem stały słowa

I Bóg wie co się może zdarzyć!

Oto wzór dla świata:

Pan się z chamem zbratał.

Nie ma pana, nie ma chama -

Jest bańka mydlana.

Aż się słyszeć grom dał,

Z bańki będzie bomba!

Z bomby błysk, czyli blitz -

Znowu nie ma nic.


09.01.93



LITANIA”


a C E

Od swych ojców dojrzalsi, kiedy byli w tym wieku,

a C G C

Beznadziejną ich drogą podążamy na przekór.

C E

Czasem słabsi od kurzu wstrzymujemy wichury

A7 d

I stawiamy pomniki zapomnianej kultury.

d E F

Czasem twardsi od skały i jak skała nieczuli

a e a E a aCE

Omijamy spojrzeniem wyrywany bruk ulic.


a C G

Wszechstronniejsi od mędrców myśl chowamy na potem,

C G C

Nazywamy mus - łaską i światłością ciemnotę.

C E

Bardziej godni od królów z ziemi grząskiej od potu,

A7 d

Ślepym siłom historii wciąż skaczemy do oczu,

d E F

Lecz mądrzejsi od wodzów z twarzą nisko spuszczoną

a e a E a aCE

Podajemy im codzień przerdzewiałe strzemiono.


a C E

Śmiertelniejsi od kwiatów podnosimy się łanem,

a C G C

Kiedy kosa już w ruchu, a pokosy sprzedane.

C E

Sprawiedliwsi od sędziów w trybunale wysokim

A7 d

Z wyuczonym spokojem przyjmujemy wyroki.

d E F

Bezwzględniejsi od katów wreszcie wielcy i sami

a g# g f# F

Na szafotach gadamy odciętymi głowami.



MISJA”


e

Warczą bębny ludożerców na Wyspach Szczęśliwych

Idziemy misjonarze starych prawd brzegiem oceanu

Kto z nas pierwszy przyjmie rytualny rytm za swój

Kto uzna władzę oszalałych szamanów


f

Kadzie wódki tłum tłum łomot łomot łomot

Jesteśmy jak się zdaje zupełnie bezbronni

Oto spełniona przepowiednia nie przynosi chwały

Ogień krew ofiar jeszcze nieprzytomni


fis

Będą nas poić dzikie kobiety o bezwzględnych ciałach

Śmiejąc się z naszych mdłości strachu zaklinania

Pijani będziemy krzyczeć kładąc dłonie pod pałki bijących w bębny

Lecz powiedzmy złoty ząb zatrze w ich pamięci największe kazania


g

Zmuszą nas byśmy pierwsi pili żółć zarzynanego jeńca

Będziemy też spać z żoną wodza po czym męskość zostanie nam odjęta

Każdy nasz ruch okaże się słowem w zapadającym wyroku

Gdy zapadnie zmrok święto naszej śmierci będzie rozpoczęte


gis

Wzmoże się huk po czym błyśnie święte ostrze grotu

Którym wykroją nam serca po to na przykład żeby spadły deszcze

Gdyby nazajutrz spadły byłby powód jeszcze

Do gorzkiego śmiechu znad nieba pełnego łomotu


e

Warczą bębny ludożerców na Wyspach Szczęśliwych

Idziemy misjonarze starych prawd brzegiem oceanu

Kto z nas pierwszy przyjmie rytualny rytm za swój

Kto uzna władzę oszalałych szamanów


1978



NIE LUBIĘ (WG W. WYSOCKIEGO)”


e C7+

Nie lubię gdy mi mówią po imieniu

e H

Gdy w zdaniu jest co drugie słowo - brat

Nie lubię gdy mnie klepią po ramieniu

e

Z uśmiechem wykrzykując - kopę lat!

Nie lubię gdy czytają moje listy

E a

Przez ramię odczytując treść ich kart

e

Nie lubię tych co myślą że na wszystko

H e

Najlepszy jest cios w pochylony kark


f

Nie znoszę gdy do czegoś ktoś mnie zmusza

C

Nie znoszę gdy na litość brać mnie chce

Nie znoszę gdy z butami lezą w duszę

f

Tym bardziej gdy mi napluć w nią starają się

Nie znoszę much co żywią się krwią świeżą

F b

Nie znoszę psów co szarpią mięsa strzęp

f

Nie znoszę tych co tępo w siebie wierzą

C f

Gdy nawet już ich dławi własny pęd!


fis

Nie cierpię poczucia bezradności

Cis

W jakim zaszczute zwierzę patrzy w lufy strzelb

Nie cierpię zbiegów złych okoliczności

fis

Co pojawiają się gdy ktoś osiąga cel

Nie cierpię więc niewyjaśnionych przyczyn

Fis h

Nie cierpię niepowetowanych strat

fis

Nie cierpię liczyć nie spełnionych życzeń

Cis fis

Nim mi ostatnie uprzejmy spełni kat


g

Ja nienawidzę gdy przerwie mi rozmowę

D

W słuchawce suchy metaliczny szczęk

Ja nienawidzę strzałów w tył głowy

g

Do salw w powietrze czuję tylko wstręt

Ja nienawidzę siebie kiedy tchórzę

G c

Gdy wytłumaczeń dla łajdactw szukam swych

g

Kiedy uśmiecham się do tych którym służę

D gG

Choć z całej duszy nienawidzę ich!



ŹRÓDŁO”


e

Płynie rzeka wąwozem jak dnem koleiny, która samą siebie żłobiła

C

Rosną ściany wąwozu, z obu stron coraz wyżej, tam na górze są

D G

ponoć równiny;

a e

I im więcej tej wody, tym się głębiej potoczy

a Ezm7 H

Sama biorąc na siebie cień zboczy...

e

Piach spod nurtu ucieka, nurt po piachu się wije,


Własna w czeluść ciągnie go siła.

C D

Ale jest ciągle rzeka na dnie rozpadliny, jest i będzie, będzie

G

jak była,

e

Bo źródło

a

Bo źródło

C Ezm7 H

Wciąż bije.


A na ścianach wąwozu pasy barw i wyżłobień, tej rzeki historia

tych brzegów -

Ślady głazów rozmytych, cienie drzew powalonych, muł zgarnięty

pod siebie

Wbrew sobie

A hen, w dole blask nikły ciągle ziemię rozcina,

Ziemia nad nim się zrastać zaczyna...

Z obu stron żwir i glina, by zatrzymać go w biegu, woda syczy

i wchłania

Lecz żyje

I zakręca, omija, wsiąka, wspina się, pieni, ale płynie, wciąż płynie

Wbrew brzegom -

Bo źródło

Bo źródło

Wciąż bije.

I są miejsca gdzie w szlamie woda niemal zastygła pod kożuchem

brudnej zieleni;

Tam ślad, prędzej niż ten co zostawił go, znika -

Niewidoczne bagienne są sidła.

Ale źródło wciąż bije, tłoczy puls między stoki,

Więc jest nurt, choć ukryty dla oka!

e

Nieba prawie nie widać, czeluść chłodna i ciemna,

Niech się sypią lawiny kamieni!

a e

I niech łączą się zbocza bezlitosnych wąwozów,

a e

Bo cóż drąży kształt przyszłych przestrzeni

C Ezm7 H

Jak nie rzeka podziemna?

a e

Groty w skałach wypłucze, żyły złote odkryje -

Bo źródło

Bo źródło

Wciąż bije.


1978



PAN WOŁODYJOWSKI”


a E a

Do nieba leci Mały Rycerz

a G C

Wybuchem rozerwany w strzępy,

d a

W Rzeczypospolitej granice

E a

Tureckie kładą się zastępy.

a E a G

Pęka imperium pełne swobód,

C G C

Rozerwą je sąsiedzi rychło -

F C d a

Jak Basi rzekł, tak powie Bogu

d E a

Pan Michał swoje credo: Nic to!


Trzęsie się z płaczu pan Zagłoba

Nad symboliczną Polski trumną

I krwi nie woła - sam nad grobem,

Bo umrzeć łatwo; żyć jest trudno.

Więc szloch rycerskie ciśnie piersi

Kaja bohater się i nicpoń

Wobec tak niepojętej śmierci,

O której Michał rzekł, że - Nic to!


Lecz * nic to * - śmierć, czy * nic to * - życie?

Potyczki, zwiady i miłostki?

Do nieba leci Mały Rycerz,

Do nieba jest najbliżej - z Polski.

Swoje odsłuchał i odsłużył

Wiatraczkiem, sztychem, fintą płytką

I oto dzieło jego - w gruzy...

Więc rację chyba miał, że - Nic to!


Nie znał mądrości swej żołnierzyk

Zajęty Baśką i szabelką:

Nie wątpić, w sens ofiary wierzyć

Jest rzeczą łatwą - bywa wielką.

Lecz potem, wbrew serc pokrzepieniu

Łzę cenić tylko na policzku

F G C D

I na niebieskim, na sklepieniu

a E a

Wypisać krwią dewizę - Nic to!


27.10.89.



ZBROJA”


e D e D e

Dałeś mi, Panie zbroję, dawny kuł płatnerz ją,

D e D e

W wielu pogięta bojach, w wielu ochrzczona krwią.

G e6 H7

W wykutej dla giganta, potykam się co krok,

G Fis F e H7 e

Bo, jak sumienia szantaż, uciska lewy bok.


D G D

Lecz choć zaginął hełm i miecz

a e

Dla ciała żadna w niej ostoja

a H7 C a

To przecież w końcu ważna rzecz

e H7 e H7

Zbroja ...


Magicznych na niej rytów dziś nie odczyta nikt

Ale wykuta z mitów i wieczna jest jak mit

Do ciała mi przywarła, przeszkadza żyć i spać

A tłum się cieszy z karła, co chce giganta grać.


Lecz choć zaginął hełm i miecz

Dla ciała żadna w niej ostoja

To przecież w końcu ważna rzecz

Zbroja...


A taka w niej powaga dawno zaschniętej krwi

Że czuję jak wymaga i każe rosnąć mi

Być może nadaremnie, lecz stanę w niej za stu.

Zdejmij ją, Panie ze mnie jeśli umrę podczas snu


Bo choć zaginął hełm i miecz

Dla ciała żadna w niej ostoja

To przecież życia warta rzecz

Zbroja...


Wrzasnęli hasło "wojna" zbudzili hufce hord,

Zgwałcona noc spokojna ogląda pierwszy mord.

Goreją świeże rany, hańbiona płonie twarz

Lecz nam do obrony dany pamięci pancerz nasz.


Więc choć za ciosem pada cios

I wróg posiłki śle w konwojach

Nas przed upadkiem chroni wciąż

Zbroja...


Wywlekli pudła z blachy, natkali kul do luf

I straszą - sami w strachu - strzelają do ciał i słów

Zabrońcie żyć wystrzałem, niech zatryumfuje gwałt!

Nad każdym wzejdzie ciałem pamięci żywej kształt


Choć słońce skrył bojowy gaz

I żołdak pławi się w rozbojach

Wciąż przed upadkiem chroni nas

Zbroja...


Wytresowali świnie, kupili sobie psy

I w pustych słów świątyni, stawiają ołtarz krwi.

Zawodzi przed bałwanem półślepy kapłan-łgarz

I każdym nowym zdaniem hartuje pancerz nasz.


Choć krwią zachłysnął się nasz czas

Choć myśli toną w paranojach

Jak zawsze chronić będzie nas

Zbroja...


22 04 1982



LEKCJA HISTORII KLASYCZNEJ”


E H

"Galia est omnis divisa in partes tres

fis Gis

Quorum unam incolunt Belgae aliam Aquitani

cis cis7 A

Tertiam qui ipsorum lingua Celtae nostra Gali apelantur

E A H E AEH

Ave Caesar morituri te salutant!"


Nad Europą twardy krok legionów brzmi

Nieunikniony wróży koniec republiki

Gniją wzgórza galijskie w pomieszanej krwi

A Juliusz Cezar pisze swoje pamiętniki


"Galia est omnis divisa in partes tres..."


Pozwól Cezarze my zdobędziemy cały świat

Gwałcić rabować sycić wszelkie pożądania

Proste prośby żołnierzy te same są od lat

A Juliusz Cezar zabaw nie zabrania


"Galia est omnis divisa in partes tres..."


Cywilizuje podbite narody nowy ład

Rosną krzyże przy drogach od Renu do Nilu

Skargą krzykiem i płaczem rozbrzmiewa cały świat

A Juliusz Cezar ćwiczy lapidarność stylu!


"Galia est omnis divisa in partes tres..."


1979



Z XVI-WIECZNYM PORTRETEM TRUMIENNYM ROZMOWA”


a G a G a

Nie patrz na nas z wyrzutem pyszny szaławiło,

d F G g A

Bądźże z sercem otwartym dla dzieci swych dzieci.

d C d a

Od twoich czasów sławnych tyle się zmieniło,

G F d F G a

Że aż szkoda zawracać tym głowę Waszeci.


Mało wiemy o tobie, coś na Turka chadzał,

Węgra królem obierał i tratował Szweda,

Ale patrzył i tego, by obrana władza

Nie zabrała ci czasem, czegoś sam jej nie dał.


F C G a

A nie dałeś jej prawa by ci grozić drewnem

F C B A

Bo przed Bogiem za posła nie chcesz Jezuity,

F C d a

By na takie cię pola mogła słać bitewne,

G F d F G a

Gdzie krew i rany - twoje, a cudze profity.


e a e

A my, co rusz, to przed kimś

a e

Kolejnym - na kolanach;

C G

Dalekośmy odeszli

a h

Od siły Waszmość Pana.

C G

Po wciąż to nowych dworach

C D e

Pętamy się nie w porę;

C D G

Kochamy się w honorach,

C D G

Nie znamy się z honorem.


Łypnij na nas łagodniej okiem wyrazistym

Co widziało królestwa twojego Wiek Złoty,

Zamiast łajać nas z trumny za sprawą artysty,

Że są czasy kolosów i czasy miernoty.


Rzymskim prawem się szczycisz opartym na sile:

Dłoń złocisty pas maca, kręci wąs sumiasty;

Ale wyrozumiałość - to siły przywilej

Urodzony z rozumu na twój wiek szesnasty.


Czemuś synów nie uczył, z czegoś sam korzystał,

Że czapka rozum grzeje, by nie skapiał chyłkiem?

Rychło jeden za drugim - poseł czy statysta -

Czapkowali rozumem, a myśleli tyłkiem


I my - na byle słowo

Na tylne stajem łapki;

W zawiei z gołą głową

Szukamy własnej czapki.

W tym, co zostało z włości

W dziedzictwie po waszmościach -

Brakuje nam mądrości,

Kochamy się w mądrościach.


Patrz na nas jak uważasz, pyszny szaławiło,

Jest czego ci zazdrościć, jest i za co karcić.

Choć dawno już cię nie ma - cennie ci się żyło,

A ci co się cenili - byli tego warci.


Znaczyło słowo - słowo, sprawa zaś gardłowa

Kończyła się na gardle - które ma się jedno;

Wtedy się wie jak w pełni życie posmakować,

A ci, w których krew krąży - przed śmiercią nie bledną.


Koniem dla nich istnienie! - trzeba znać ogiera;

Pięści słucha, czy pieśni, czy rwie się w step czy w tłum;

I umieć nie spaść kiedy piersi pęd rozpiera

A spadłszy, szepnąć jeszcze - equus polonus sum!


A my, nie z własnej winy,

Aż się przyznawać hadko -

Nie znamy już łaciny

I z polskim nam niełatwo.


Lecz ujrzy przodek w grobie

Na co nas jeszcze stać:

Bo się kochamy - w sobie!

Nie pragnąc - siebie - znać!


06.02.93



WARCHOŁ”


A

- Warchoł! - krzyczą. Nie zaprzeczam,

E4 E

Tylko własnym prawom ufam:

A

Wolna wola jest człowiecza,

E A

Pergaminów nie posłucha.

a

Boska ręka w tym, czy diabla,

E4 E

Szpetnie to, czy właśnie pięknie -

a

Wola moja jest, jak szabla:

E a

Nagniesz ją za mocno - pęknie.

F a

A niewprawną puścisz dłonią -

F a

W pysk odbije stali siła;

B

Tak się naucz robić bronią,

E4 E

By naturą swą służyła.

C F C G

Sprawa ze mną - jak kraj ten stara

C F C G

I jak zwykle on - byle jaka:

C F C d

Nie zrobili ze mnie janczara -

a G a d a G

Nie uczynią też i dworaka.

C F C G

Wychwalali zasługi i cnoty

C F C G

Podsycali pochlebstwem wady,

C F C d

A ja służyć - nie mam ochoty,

a G F e a

Warchołowi - nikt nie da rady!


Lubię tany, pełne dzbany,

Sute stoły i tapczany,

Płeć nadobną – nie surową

I od święta - Boże Słowo.


Lecz ni ksiądz, ni okowita

Piekłem straszy, niebem nęci,

Ani żadna mnie kobita

Wokół palca nie okręci.


Mój ból głowy, moja skrucha,

Moje kiszki, moja franca,

Moja wreszcie groza ducha,

Gdy Kostucha rwie do tańca!


Sprawa ze mną - jak kraj ten stara...


Jakbym ja był człowiek z wosku

W rękach wodzów, niewiast, klechów -

Mógłbym ich zostawić troskom

Cały ciężar moich grzechów.


Ale znam tych stróżów mienia,

Sędziów sumień, prawdy zakon,

Spekulantów odkupienia -

Bo znam siebie - jako tako.


Ulepiony i pokłuty

Niepotrzebny będę więcej;

Rzucą w ogień dla pokuty

I umyją po mnie ręce.


Sprawa ze mną - jak kraj ten stara

I jak zwykle on - byle jaka:

Nie zrobili ze mnie janczara,

Nie uczynią też i dworaka.

Zły? - być może. Dobry? - a czemu?

Nie tak wiele znów pychy we mnie.

Dajcie żyć po swojemu - grzesznemu,

A i świętym żyć będzie przyjemniej!


14.01.93



TRADYCJA”


G C G C

Spójrzcie na królów naszych poczet -

G C G C

Kapłanów durnej tolerancji.

G D G C

Twarze jak katalogi zboczeń

G D G C

Niesionych z Niemiec, Włoch i Francji!

G C G C

W obłokach rozbujałe dusze,

G C G

Ciała lubieżne i ułomne,

C G C G

Fikcyjne pakty i sojusze,

D G

Zmarnotrawione sny koronne -

C G C G

Nie czyja inna - lecz ich wina:

D G

Sojusz Hitlera i Stalina!


Spójrzcie na podgolone łby,

Na oczy zalepione miodem,

Wypukłe usta żądne krwi,

Na brzuchy obnoszone przodem,

Na czuby, wąsy, brody, brwi,

Do szabel przyrośnięte pięści -

To dumnej szlachty pyszne dni

Naszemu winne są nieszczęściu!

To za ich grzechy - myśmy czyści -

Gnębią nas teraz komuniści!


C F C F

Sejmy, sejmiki, wnioski, veto!

C F C F

I - nie oddamy praw o włos!

C F C

Ten tłum idący za lawetą,

C F C F

Nieświadom, co mu niesie los!

C F C F

Nie to nie nasi antenaci!

C F C G

Nie mamy z nimi nic wspólnego!

F C G C

Nie będą nam ułani - braćmi!

G C

My już - nie dzieci Piłsudskiego!

F C F C

To ich historia temu winna,

G C E

Że nasza będzie całkiem inna:


a d a E

Zapomnieć wojny i powstania,

a d a G

Jedynie słuszny szarpać dzwon

C F C F

Narodowego - byle trwania

C G C

W zgodzie na namiestniczy tron.

F C F

W zamian - w tej ziemi nam mogiła,

C F C G

I przodków śpiew, jak echa kielich,

C F

Że - "Jeszcze Polska wtedy żyła,

G C

Gdy za nią ginęli!"...


maj'86



BALLADA O SPALONEJ SYNAGODZE”


a e a

Żydzi, Żydzi wstawajcie, płonie synagoga!

e a

Cała Wschodnia Ściana porosła już żarem!

e a

Powietrze drży, skacze po suchych belkach ogień!

G e a

Wstawajcie, chrońcie święte księgi wiary!


a e a

Gromadzą się ciemni w krąg płonącego gmachu,

G C

Biegają iskry po pejsach, tlą się długie brody,

d a d a

W oczach blask pożaru, rozpaczy i strachu,

e a

Gdzie będą teraz wznosić swoje próżne modły?!


a e a

Płonie synagoga! Trzask i krzyk gardłowy!

e a

Belki w żar się sypią, iskry w górę lecą!

d a G a

Tam w środku, Żyd został! Jeszcze widać ręce!

d e a

Już czarne! O, Jehowo, za co? O, Jehowo?!


e a

Noc zapadła. Stoją wszyscy wielkim kołem,

G C

Chmury nisko, w ciemnościach gwiazda się dopala.

d C d a

Patrzą na swe chałaty porosłe popiołem,

a d e a

Rząd rąk i twarzy w mrok się powoli oddala...


a d

Stali tak do rana, deszcz spadł, ciągle stali

a

Aż popiół się zmieszał ze szlamem.

- Jeden Żyd się spalił! Jeden Żyd się spalił!

d e a

Śpiewał w knajpie nad wódką włóczęga pijany.


1977



KRAJOBRAZ PO UCZCIE”


D G D G D

Nie ogryźli kości nie dopili wina

h e A D

Resztek jedzenia szuka pies pod stołem

D G D G D

Na dębowym blacie obrana cytryna

h e A D

I suche pestki czereśni dookoła

e A D

Odeszli z damami o zatłuszczonych wargach

e A D

Do łożnic szerokich za ciężkie zasłony

G D G D

Gdzie biały pudel kraj krynoliny targa

h eA D

Przez panią w rumieńcach za fotel rzuconej


e A D

A w stolicy koronacja się zaczyna

e A D

I król światowy pokazuje szyk

D G D

Ale z obecnych jeszcze nie wie nikt

D h G A D

Że na tortach dał napis "Wiwat Katarzyna"


Ksiąg nie doczytali nie skończyli pisać

Drukując hymny gorące epistoły

Jakby miały spoić pękniętych ścian rysy

Gryzące pochwały pochwalne gryzmoły

Odeszli do zajęć sennych długotrwałych

Nad biurka za małe dla królewskich zaleceń

Gdzie świtem pióra skrzypiące się łamały

A świece świeciły by nic nie oświecić


A w stolicy Sejm kończy obrady

Na rękach niesiony uśmiecha się król

Ambasadorowie nie zmieniają ról

Wiedząc jak blisko od chwały do zdrady


Nie skończyli ostrzyć kos na sztorc stawianych

Nie ruszyli zamków i sal pałacowych

Nie powywieszali wszystkich zdrajców stanu

W ziemię pól bitewnych powgniatane głowy

Odeszli w sukmanach kurtach i opończach

Po staremu się męczyć nad nie swoją rolą

Ktoś powiedział - wiedziałem że to się tak skończy

Na żer wyszły obce wojskowe patrole


A król bez królestwa chodził na spacery

Nie ze swojej kasy utrzymując dwór

I nie wiedział jeszcze niepotrzebny chór

Jakie kiedy i za co zalśnią mu ordery


"Imperatorowa i państwa ościenne

przywrócą spokojność obywatelom naszym

Przeto z wolnej woli dziś rezygnujemy

Z pretensji do tronu i polskiej korony

Nieszczęśliwie zdarzona w kraju insurekcja

Pogrążyła go w chaos oraz stan zniszczenia

Pieczołowitość nasza na nic się nie przyda

Świadczymy z całą rzetelnością Naszego Imienia"


Nie ogryźli kości

Nie dopili wina

Resztek jedzenia szuka pies pod stołem


1977



ZATRUTA STUDNIA (MALCZEWSKI)”


a d

Mróz tak siarczysty, że palce zagina

a d

Lecz tam gdzie studnie pod lodowce wbito

Ciałami zmarłych przetrawiona glina

Cieczą zdrój jasny syci jadowitą


Milczy szafarka i nad wiadrem czeka

Aż wiatr kolejnych tułaczy przygoni

Nie drgnie pod czapką jakucką powieka

Gdy będą pili z jej wystygłych dłoni


Kto się tej wody chociaż raz napije

Tego oplotą jadowite żmije

Nie zazna serca normalnego bicia

Ni chwili myśli spokojnej za życia


Będzie w szaleństwie szarpał własne ciało

Rył pazurami pod lodową skała

I póki życia każdą chwilę strawi

Żeby zatrute źródło bólu zdławić


Lecz są i tacy którym łyk napoju

Nad studnią jadu szepnie o spokoju

Ci na bezdrożnych północnych przestrzeniach

Zapomną domu swego i imienia


Im czas oszczędzi pośpiesznej siwizny

W zdumieniu będą własne macać blizny

W barłóg zawszony jak w weneckie łoże

Sny wniosą które nie czują odmrożeń


Ty który słuchasz jak się słucha baśni

Albo wyblakły odczytuje napis

Nie wierzysz, uśmiech twoją twarz rozjaśnił

Bo tyś się dawno już z tej studni napił!



WIDZENIE”


e fis e

Widzę normalny kraj -

fis C e

Brzozy, cerkiew, rzeka

fis e

Nad rzeką olchowy gaj,

fis C h

Dar Boga dla człowieka.

Wiatrem wędruje dzwon

Zrodzony w gliny grudzie

I oto ze wszystkich stron

Idą normalni ludzie.


G D GD

Mówią to, co mówili

C h e

Nikt ich za to nie gani.

G D G D

Myślą to, co myśleli

C h

Nikt nie myśli za nich.


I widzę jedno z miast

W jego mrówczej strukturze,

W otwartym oknie blask

I drzwi otwarte w murze.

Za drzwiami pokój, stół,

Na ścianach starzy mistrzowie,

Za stołem - jakbym czuł -

Siedzi normalny człowiek.


I mówi to, co mówił

Wcale nie boi się tego.

I myśli to, co myślał

I nie ma w tym nic złego.


I widzę drogę w kres

Za koło horyzontu,

Nie dziwiąc się, że tak jest

Jak powinno być od początku.

Więc chwyta mnie jeden - z Nich

I w oczy drwiąco patrzy:

- Obudź się no, te - psych!

I daje mi zastrzyk.


Potem, normalna rzecz,

Do łóżka mnie przywiąże.

Chciałbym znów zasnąć, lecz

Za snem - już nie nadążę.

ROZBITE ODDZIAŁY”


Fis h Fis h H7

Po klęsce - nie pierwszej, podnosząc przyłbice

e h Fis h

Przechodzą, jak we śnie, ostatnie granice.


Przez cło przemycają swój okrzyk bojowy

I kulę ostatnią, co w ustach się schowa.


e D A D

Przy stołach współczucia nurzają się w winie

e h Fis h

I obcym śpiewają o Tej, co nie zginie.


Swą krew ocaloną oddają za darmo

Każdemu, kto zechce połączyć ich z armią.


Farbują mundury, wędrują przez kraje

I czasem strzelają do siebie nawzajem.


Pod każdym sztandarem byle nie białym

Szukają zwycięstwa - rozbite oddziały.


Przychodzą po zmierzchu do kobiet im obcych,

A tam kędy przejdą - urodzą się chłopcy.


Gdy wrócą, przygnani kolejną zawieją

Zobaczą, że synów swych nie rozumieją.


Spisują więc dla nich noc w noc pamiętniki

Nieprzetłumaczalne na obce języki.


I cierpią, gdy śmieje się z nich świat zwycięski,

Niepomni, że mądry

Nie śmieje się z klęski.


maj '87



STAŃCZYK (MATEJKO)”


g

Dziś bal na zamku królowej Bony

f

Wytruto myszy zwieszono lampiony

as g

I opłacono śpiewaków

Czuje jak blednie moja twarz błazeńska

Właśniem przeczytał o stracie Smoleńska

Ale gdzie Smoleńsk gdzie Kraków

Wiadomość pewna podpisy pieczęcie

Ale królowa skrzywi się z niechęcią

Rachunki bardziej ją troszczą

Zaplatam palce nieskore do gestów

Bo samych wodzów jest tu ze czterdziestu

Na balu dobrze ich goszczą


A E

Gdybym pociągał sznury wielkich dzwonów

A E

To bym z nich dobył najwyższego tonu

fis E A

I biłbym biłbym na trwogę

A dzwoneczkami na błazeńskiej czapce

Swój kaduceusz mając za doradcę

D E A

Kogóż przestrzec ja mogę


Stańczyk - wołają - dajcie tu Stańczyka

Już im nie starcza uczta i muzyka

Chcą jeszcze pośmiać się z głupca

Nie jestem dobrym błaznem na te czasy

Lecz wśród jedwabnych i złotych kutasów

Na mądrość znajdźcie mi kupca


Lecz żadna mądrość nie zastąpi przeczuć

Które są ze mną dzisiaj jak co wieczór

Choćby grano najgłośniej

Siedzę bez ruchu jak wyzbyty mowy

Czemu więc nagle wokół mojej głowy

Dzwoneczki dzwonią żałośnie


To ta kobieta władzy wciąż niesyta

Pisma podmienia raportów nie czyta

Tajne prowadzi układy

Mówcie że mądra że wielkiego rodu

Że wschodem rządzić ma ręka zachodu

A ja nie cierpię tej baby!


1980



SAMOSIERRA (MICHAŁOWSKI)”


h fis

Pod prąd wąwozem w twarz ognistym wiatrom

G D e Fis

Po końskie brzuchy w nurt płynącej lawy

h fis

Prze szwoleżerów łatwopalny szwadron

D G D e Fis A E

Gardła armatnie kolanami dławić

Fis h A

W mokry mrok topi głowy szwoleżerów

D A D

Deszcz gliny ziemi i rozbitej skały

G D e h

Ci co polegną - pójdą w bohatery

e h C h

Ci co przeżyją - pójdą w generały


Fis

Potem twarz z ognia jeszcze nieobeschłą

Będą musieli w szczere giąć uśmiechy

Z oczu wymazać swoją hardą przeszłość

e Fis A E

Uszy nastawiać na szeptów oddechy

Fis h A

Zwycięskie piersi obciążą ordery

D A D

I wstęgi spłyną z ramion sytych chwały

G D e h

Ci co polegli - idą w bohatery

e h C cis Gis

Ci co przeżyli - idą w generały


cis gis

Potem zaś czyści w paradnych mundurach

A E fis Gis

Galopem w wąwóz wielkiej polityki

cis gis

Gdzie w deszczu złota i kadzideł chmurach

E A E fis Gis H Fis

Pióra miast armat państw krzyżują szyki

Gis cis H

I tylko paru nie minie pokuta

E H E

W mrowisku lękiem karmionych koterii

A E fis cis

Nieść będą ciężar wytrząśniętej z buta

fis cis D cis

Grudki zaschniętej gliny Samosierry


Gis

Ale twarz z ognia jeszcze nieobeschłą

Będą musieli w szczere giąć uśmiechy

Z oczu wymazać swoją hardą przeszłość

fis Gis H Fis

Uszy nastawić na szeptów oddechy

Gis cis H

Nie ten umiera co właśnie umiera


E H E

Lecz ten co żyjąc w martwej kroczy chwale

A E fis cis

Więc ci co polegli - poszli w bohatery

fis cis D Gis cis

Ci co przeżyli - muszą walczyć dalej


1980



WIEŻA BABEL”


A2

Spójrz w dół Gabrielu archaniele

D2

Gdzie tłum swój nowy wznosi chram

A2

Na bezprzykładny ich wysiłek

E4

Gdy chcą w nadludzkim arcydziele

A2 G6 A2 G6

Dorównać nam przez chwilę


A2

Gdy w dół biegają i do góry

G6

Spajając ciężkie głazy krwią

A2

Na swym wspaniałym wspólnym kopcu


Bez żadnej kłótni i awantury

G6

Radośni są i mocni


Że wszyscy maja język jeden

By nim wyrazić jedną myśl

Tacy się widzą piękni i mądrzy

Zbyt szybko chcą osiągnąć Eden

I miarą swą świat sądzić


Nie muszę nawet palcem ruszyć

By w prochy ziemi wetrzeć proch

Bo piorun moją rękę zdradzi

Człowiek zagładę nosi w duszy

Wystarczy go przerazić


Odbiorę bratu brata język

I koniec zgody Tłumiąc głos

Będą się zdradzać śledzić kumać

Na mnie polegać we mnie wierzyć

Wszak to ich los i duma


Patrz teraz Dłonie im opadły

I już nie rozumieją słów

Wieża osuwa się w mrowisko

Niech cię nie mierzi ich szkaradność

Spójrz znów

Już czysto


1979



RZEŹ NIEWINIĄTEK”


G

Dzieci dzieci chodźcie się pobawić z żołnierzami

e

W ostrzach mieczy słońce świeci konie chwieją łbami

D e

W uszach oczach i nozdrzach wre stypa much


D

Matki matki puśćcie swe pociechy do wojaków

h

Włócznie pałki i arkany gratka dla dzieciaków

A h

Wciąż się śmieją i rozumieją bez słów


H C

To nie krew na ostrzu miecza

D e

To zaschnięty sok granatu

To nie włosy na arkanie

To zbłąkane babie lato

To nie skóry strzęp na włóczni

To proporzec wiatr odtrąca

To nie ognia ślad na pałce

Osmaliła się na słońcu


Ptaki ptaki chodźcie się pożywić po żołnierzach

Nie byle jakie to ochłapy na ich drodze leżą

W uszach oczach i nozdrzach wre stypa much


Piaski piaski dawno po was przeszły wojska w sławie

I nie chcą zasnąć rozrzucone czaszki po zabawie

Wciąż się śmieją i rozumieją bez słów /*3


1980



ROKOSZ”


d B d

- Dosyć mamy tego, co było,

B d

- Panowie szlachta! W górę czuby!

C

- Nie da dobrocią się - to siłą

B A7

Strzec przed hetmanem praw swych zguby!

d B d

- Furda podpisy i układy!

B d

- Kłamie inkaust, krew jest szczera!

E d

- Układ, by powód był do zdrady,

E7 A

Podpis jest by się go wypierać!


d C

- Dalej na Zamek!

d g

- Dalej! Dalej!

d B

- Precz z hetmanem!

d

- Precz!

F g

W potrzebie wzywa nas ku chwale

d A d

Pospolita Rzecz!


d C

- Dalej na Zamek!

F g

- Dalej! Dalej!

d B

- Precz z hetmanem!

d

- Precz!

F g

W potrzebie wzywa nas ku chwale

E7 A

Pospolita Rzecz!


d g d

Niech z czeluści piekieł bestie

d g d

Wyciągają ku nam szpony;

F g

Hufce bronią nas niebieskie,

d a d

Świetliste bastiony.

Niech diabelskim wynalazkom

Bije ciemny świat pokłony,

Nas czekają z bożą łaską

Niedoczesne trony.


- Dosyć mamy tego, co jest!

- Panowie szlachta! Do pałaszy!

- Starczy po gardle ostrza gest

A kundel kanclerz się wystraszy!

- Furda odezwy sądy pozwy,

- Łżą płaczki, żeśmy rokoszanie!

- Ich matactw my ofiarne kozły

Padnie kraj, jeśli nas nie stanie!


- Dalej na wieżę!

- Dalej! Dalej!

- Precz z kanclerzem!

- Precz!

W potrzebie wzywa nas ku chwale

Pospolita Rzecz!


Niech z czeluści piekieł...


- Dosyć mamy tego, co będzie!

- Panowie szlachta! Po buławy!

- Niech jeden z nas na tronie siędzie

I weźmie w ręce nasze sprawy!

- Uniesiem razem władzy ciężar

W zamian ojczyzny skarbiąc miłość!

Wiedział nasz pradziad jak zwyciężać,

Niech zatem będzie tak, jak było!


- Dalej na szańce!

- Dalej! Dalej!

- Precz z Pomazańcem!

- Precz!

W potrzebie wzywa nas ku chwale

Pospolita Rzecz!


Niech nam obce chwalą wzory

Niemce, Szwedy, Angielczyki -

Nie nauczą nas pokory

Czarcie ich praktyki!

Niechaj słucha się litery

Kto się nie ma za człowieka,

Nas za wiarę w zapał szczery

Wiekuistość czeka!


04.02.93




REJTAN, CZYLI RAPORT AMBASADORA (MATEJKO)”


a E

Wasze wieliczestwo, na wstępie spieszę donieść:

a E

Akt podpisany i po naszej myśli brzmi.

a E

Zgodnie z układem wyłom w Litwie i Koronie

a E A7

Stał się dziś faktem, czemu nie zaprzeczy nikt;


d E

Muszę tu wspomnieć jednak o gorszącej scenie,

d E

Której wspomnienie budzi we mnie żal i wstręt,

d E

Zwłaszcza, że miała ona miejsce w polskim sejmie,

d E a E

Gdy podpisanie paktów miało skończyć się.


Niejaki Rejtan, zresztą poseł z Nowogrodu,

Co w jakiś sposób jego krok tłumaczy mi,

Z szaleństwem w oczach wszerz wyciągnął się na progu

I nie chciał puścić posłów w uchylone drzwi.


Koszulę z piersi zdarł, zupełnie jak w teatrze,

Polacy - czuły naród - dali nabrać się:

Niektórzy w krzyk, że już nie mogą na to patrzeć,

Inni zdobyli się na litościwą łzę.


Tyle hałasu trudno sobie wyobrazić!

Wzniesione ręce, z głów powyrywany kłak,

Ksiądz Prymas siedział bokiem, nie widziałem twarzy,

Evidemment, nie było mu to wszystko w smak.


d g d

Poninskij wezwał straż - to łajdak jakich mało,

g d

Do dalszych spraw polecam z czystym sercem go,

E

Branickij twarz przy wszystkich dłońmi zakrył cała,

d E a E

Szczęsnyj Potockij był zupełnie comme il faut.


I tylko jeden szlachcic stary wyszedł z sali,

Przewrócił krzesło i rozsypał monet stos,

A co dziwniejsze, jak mi potem powiadali,

To też Potockij! (ale całkiem autre chose).


d E

Tak a propos, jedna z dwóch dam mi przydzielonych

d E

Z niesmakiem odwróciła się wołając - Fu!

d E

Niech ekscelencja spojrzy jaki owłosiony!

d E a E

(Co było zresztą szczera prawdą, entre nous.)


Wszyscy krzyczeli, nie pojąłem ani słowa.

Autorytetu władza nie ma tu za grosz,

I bez gwarancji nadal dwór ten finansować

To może znaczyć dla nas zbyt wysoki koszt.


a E

Tuż obok loży, gdzie wśród dam zająłem miejsce,

a E

Szaleniec jakiś (niezamożny, sądząc z szat)

a E a

Trójbarwną wstążkę w czapce wzniósł i szablę w pięści -

d E a A7

Zachodnich myśli wpływu niewątpliwy ślad!


Tak przy okazji - portret Waszej Wysokości

Tam wisi, gdzie powiesić poleciłem go,

Lecz z zachowania tam obecnych można wnosić

Że się nie cieszy wcale należytą czcią.


Król, przykro mówić, też nie umiał się zachować,

Choć nadal jest lojalny, mogę stwierdzić to:

Wszystko, co mógł - to ręce do kieszeni schować,

Kiedy ten mnisi lis Kołłątaj judził go.


W tym zamieszaniu spadły pisma i układy.

Zdrajcy! Krzyczano, lecz do kogo, trudno rzec.

Polityk przecież w ogóle nie zna słowa "zdrada",

A politycznych obyczajów trzeba strzec.


a

Skłócony naród, król niepewny, szlachta dzika

E

Sympatie zmienia wraz z nastrojem raz po raz.

a E

Rozgrywka z nimi to nie żadna polityka,

a E

To wychowanie dzieci, biorąc rzecz en masse.

d E

Dlatego radzę: Nim ochłoną ze zdumienia,

d E

Tą drogą dalej iść, nie grozi niczym to;

d E

Wygrać, co da się wygrać! Rzecz nie bez znaczenia,

d E a E a

Zanim nastąpi europejskie qui pro quo!


1980



WYGNANIE Z RAJU”


D G D

- Chodziłeś po dolinach i ogrodach

D G D

Najdoskonalszy swego władcy twór

A e A

Kwiatowy pył osiadał ci na stopach

A e A

Twarz chłodził tresowany wiatr

D G D

Zwierzęta grzały cię puszystą sierścią

D G D

W źrenicy tańczył strumieni błysk

A e A

A w zamian za to tylko posłuszeństwo

e

Uległość wobec Pana

Fis

Więcej nic

e Fis

Tylko pokora wobec bezwzględnego nieba

e Fis

Miłość do tego tylko co potrzeba

D G D

A ja nie mogłam bezczynnością żyć upojną

G A h

I zrobiłam to czego nie wolno


d F

- Zrobiłaś To się daje odczuć

A d

Kaleczę sobie palce na kamieniach

C d

A plecy jeszcze czują Archanioła miecz

d F

I płaczesz idąc w dół po zboczu

A d

U mojej szyi płaczesz ze zmęczenia

C d

I nie masz nawet sił na starcie brudnych łez


g

- Dałam ci rozkosz

C

- Dałaś ból

C

- Dałam ci dumę

d

- I wstyd

B C F

- Więc powiedz po co jeszcze każesz mi iść z sobą

B C A

Skoro nie cierpisz mnie i drwisz


d A

- Utraciłem raj

g B A

- Więc po bezdrożach pójdziesz nie czekając cudu

d A

- Utraciłem raj

g B A

- I będziesz walczył o każdy życia dzień

d A

- Utraciłem raj

B C A

- Na próżno czekać będziesz końca swoich trudów

d A

- Utraciłem raj

B C A d A B A

- Nie będziesz miał nikogo oprócz mnie


d A

- Utraciłam raj

g B A

- Do końca nie zapomnę ci tej winy

D A

- Utraciłam raj

g B A

- Będziesz cierpiała razem ze mną licząc dni

d F C

- Utraciłam raj

B A

- I będę bił cię będę krzywdził bez przyczyny

d C

- Utraciłam raj

B g A

- Jesteś słabością moją więc mi dodaj sił


d g

- Pomóż mi przejść przez strumień

A

Rękę daj

d A

- Utraciliśmy

d A

Utraciliśmy

d F

Utraciliśmy

C F

Raj


1978



DOBRE RADY PANA OJCA”


e A

Słuchaj młody ojca grzecznie

C D e

A żyć będziesz pożytecznie.

e A

Stamtąd czekaj szczęśliwości,

C D e D

Gdzie twych przodków leżą kości.

G D

Nie wyjeżdżaj w obce kraje,

G (C) D (h7) (e) (D)

Bo tam szpetne obyczaje. /*2

G D

Nalej ojcu, gardło spłucz,

G D

Ucz się na Polaka - ucz.

C h7 e

Bo tam szpetne obyczaje.


One Niemce i Francuzy

Maja pludry i rajtuzy.


Niechrześcijańską miłość głoszą

I na wierzchu jajca noszą.


Pyski w pudrach i w pomadkach,

Wszy w perukach, franca w zadkach.


Nalej ojcu, gardło spłucz...


Cudzoziemskich ksiąg nie czytaj,

Czego nie wiesz - księdza pytaj.


Ucz się siodła, szabli, dzbana,

A poznają w tobie pana.


Z targowiska nie bierz złota -

To żydowska jest robota.


Nalej ojcu, gardło spłucz...


Twoja sprawa - strzec Ojczyzny,

Czyli własnej ojcowizny.


Nie wiesz, gdzie się czai zdrada -

Uczyń zajazd na sąsiada.


Jak już musisz być w stolicy

Patrz co robią politycy.


Na elekcjach dawaj kreskę

Nie za słowa, a za kieskę.


Nalej ojcu, gardło spłucz...


Bierz od wszystkich z animuszem,

Dawaj na mszę za swą duszę.


Bóg cnotliwie czyta chęci

I zachowa je w pamięci.


Żeń się młodo, dzieci rób

By miał kto o twój dbać grób.


Tu przez wieki twoje dziady

Dały nauk tych przykłady.


Tu przez wieki twoje wnuki

Nie przepomną tej nauki.


Nalej ojcu, gardło spłucz...


Taką stoi Polska racją

Na pohybel innym nacjom!


06.01.93





PRZEDSZKOLE”


a

W przedszkolu naszym nie jest źle

B

Zabawek mamy tutaj w bród

a

Po całych dniach bawimy się

B E a

W coraz to inny trud


Pani nam przypatruje się

Pilnuje gdzie zabawy kres

W przedszkolu naszym nie jest źle

Kiedy się grzecznym jest


B

Bo jeśli nie - zaraz po pupach po pupach po pupach biją nas

a

I krzyczą - patrz szcze patrz szczeniaku gdzieś ty wlazł

B

Albo po łapach po łapach po łapach trzepią i

a B E a

W kącie się łyka łzy


Za oknem tyle świata lśni

Do szyby więc przyciskam nos

Wszystkim zachwycałbym się gdy -

Gdyby nie Pani głos


Bo mamy w pociąg bawić się

Pani nas ciągnie tam i tu

I chyba sama nie wie gdzie

Powtarza tylko: czuczuczu...


a

My za nią przewracając się

B

I na zakrętach lecąc w bok

Patrzymy jak się pociąg rwie

a

Krzyczymy czuczu gubiąc krok


A Pani ciągle biega i

Za Nią już tylko jeden dwu

Bo reszta pod ścianami tkwi

I leżąc krzyczy: czuczuczu...


Pani się zatrzymuje zła

Pierwszego z brzegu łapie i

Tym pierwszym zwykle bywam ja

Bo jestem krnąbrny oraz zły


Więc zaraz da mi da po pupie po pupie po pupie zbije mnie

Krzycząc - czemu szcze czemu szczeniaku nie bawisz się

A ja z pociągu wypadłem tylko i

W kącie połykam łzy


Lecz nic nie mówię cóż to da?

Coś tylko we mnie w środku drży

W kąciku siedzę cicho sza,

Myślę że smutno mi


Lecz z czasem minie też i to

W przedszkolu naszym tak już jest

Że zapomina się tu zło

Tu troskom szybki kres!


Więc znów bawimy wszyscy się

Pod czujnym okiem Pani, i

W przedszkolu naszym nie jest źle!

E a

(Szczególnie, gdy się śpi!)


1976



PROSTY CZŁOWIEK”


e

Ja - prosty człowiek - wierzę w słowo.

a H7

Powiedzą - wstań i idź - to idę.

e

Zarabiam ręką a nie głową

a H7

Nie grzeszę pychą ani wstydem.


C G D

Dla ludzi mam otwarte drzwi,

a H7

Niewiele zabrać można mi,

e

Ale jak ktoś mi da po pysku -

B a H7 e

Oddam z nawiązką - Ja nie Chrystus!


Ja - prosty człowiek - mądrym ufam,

Sprytnym nie wchodzę raczej w drogę,

Mówię niewiele, chętniej słucham,

Pojmuję to, co pojąć mogę.


Dla głodnych talerz mam i stół,

Z tego com zebrał - oddam pół.

Ale jak sięgnie ktoś po wszystko -

Łapy przetrącę - ja nie Chrystus!


Ja - prosty człowiek - krwi oszczędzam,

O byle co jej nie przeleję,

Milsze mi życie, niż śmierć nędzna

Za obietnice i nadzieje.


Bliźniemu tez użyczę krwi

Byle starczyło jeszcze mi.

Lecz niechby ktoś mi kroplę wyssał -

Z gardła wyszarpię - ja nie Chrystus!

Ja - prosty człowiek - cóż mi skarga,

Kadzą mi albo palcem grożą.

Każdy swój krzyż przez życie targa,

A jeszcze kamień mu dołożą.


Dźwignę, to dobrze, nie - to nie:

Drżyjcie gdy krew zaleje mnie!


02.02.93



STAROŚĆ PIOTRA WYSOCKIEGO”


G A G

Czasem mówi jak człowiek

A G

Rękę poda uśmiechnie się uprzejmie

e D e D

A czasem błyśnie szaleństwem spod powiek

e D e

I wtedy ma w oczach Syberię

D e

Nocą pali światła w oknach

D e

I krzyczy (matki straszą nim dzieci)

D e h

Generale Sowiński reduta od krwi mokra

G A H

Niech pan nas Bogu poleci!


e h e h h A G

- Nie wychodźcie z obozu wybiją was jak kaczki -

Cały się kurczy i marszczy

Kiedy się musi meldować co miesiąc

Po dwudziestu sześciu latach carscy

W obłęd powstańca nie wierzą

Trzema ciosami zrąbał drzewo

I śmiał się - to masło nie pień -

Rąbaliśmy z tymi co zostali w śniegach

Pnie zmarznięte na kamień


- Generale Sowiński, dlaczego cię nie widzę -

Chodzi chyłkiem po Warce

I zagląda nagle ludziom w oczy

Jakby w każdym widział wroga albo zdrajcę

Widmo bezsennych nocy

e D e

Ich głosy generale są o krok


D e

- Ich głosy generale są o krok

D e

Śmieje się Moskal nade mną pochylony

D e

Śmieje się Moskal nade mną pochylony

D e h

Już po walce generale już po walce

G A e

Ten okop jest stracony


POWRÓT”


e2

Ścichł wrzask szczęk i śpiew

a2

Z ust wypluwam lepki piach


Przez bezludny step

e2 h

Wieje zimny wiatr

e2

Tu i ówdzie strzęp

h

Lub stopy ślad

e2

Przysypany

e a

Dokąd teraz pójdę kiedy nie istnieją już narody

e a

Zapomniany przez anioły porzucony w środku drogi

e a

Nie ma w kogo wierzyć nie ma kochać nienawidzić kogo

e a

I nie dbają o mnie światy martwy zmierzch nad moja drogą

e2

Gdzie mój ongiś raj

h

Chcę wrócić tam

e2

Jak najprościej

e2

- Szukasz raju!

e2

Szukasz raju!

a2

Na rozstajach wypatrując śladu gór?!

e2

Szukasz raju!

e2

Szukasz raju!

a2

Opasuje ziemię tropów twoich sznur...


Sam też mogę żyć

Żyć dopiero mogę sam

Niepokorna myśl

Zyska wolny kształt

Tu i ówdzie błysk

Lub słowa ślad

Odkrywamy

Wszystkie drogi teraz moje kiedy wiem jak dojść do zgody

Żadna burza cisza susza nie zakłóci mojej drogi

Nie horyzont coraz nowy nowa wciąż fatamorgana

Ale obraz świata sponad szczytu duszy oglądany

Tam dziś wspiąłem się

Znalazłem raj

Raj bez granic


- Jesteś w raju

Jesteś w raju

Żaden tłum nie dotarł nigdy na twój szczyt

Jesteś w raju

Jesteś w raju

Gdzie spokojny słyszysz krwi i myśli rytm...


- Jestem w raju

Jestem w raju

Żaden tłum nie dotarł nigdy na mój szczyt

Jestem w raju

Jestem w raju

Gdzie spokojny słyszę krwi i myśli rytm...


1980



POMPEJA”


e

Odkopywaliśmy miasto Pompeję

A

Jak się odkrywa spodziewane lądy

a

Gdy okiem ludzkim nie widziane dzieje

e

Jutro ujrzane potwierdzą poglądy

a H e

Z których dziś jeszcze głupców tłum się śmieje


G

W miarę kopania miejski cień narastał

D

Jakbyśmy wszyscy wracali do domu

a

Wjeżdżając wolno w świt wielkiego miasta

e

Cicho by snu nie przerywać nikomu

a H e

Tylko pies szczekał i łańcuchem szastał


e

Czemu pies szczeka rwie się na łańcuchu


Szybkie dłonie masują mięśnie dostojnika

A

Który w łaźni na własnym kołysząc się brzuchu

e

Wydaje rozkazy pyta niewolnika

a H e

Pies szczeka bo się boi wielkiego wybuchu


Bzdura Na chwilę przerwij bolą kości

Co z poetą którego rozkazałem śledzić

Nic nowego meldują podwładni z ciemności

W swoim mieszkaniu przy kaganku siedzi

I pisze za wierszem wiersz dla potomności


Czemu pies szczeka targa się po nocy

Tej którą objął twarz znieruchomiała

Bzdura może ulicznik trafił kundla z procy

Mruczy chce wydobyć uległość z jej ciała

Ale ona w oknie utkwiła już oczy


Ziemia drży czy nie czujesz Objął ją od tyłu

I szepnął do ucha to drżą członki moje

Świat nie zginie dlatego że bydlę zawyło

Odwraca jej głowę i długo całuje

Na dach pada gorące pierwsze ziarno pyłu


e

Czemu pies szczeka słychać w całym mieście

A

Więzień szarpie kratę czuje duszny powiew

a

Strażnicy otwórzcie Ludzie gdzie jesteście

e

Ja jestem żebrak spod muru odpowie

a H e

Ślini się nóg nie ma drzemał przy areszcie


Ratuj mnie wypuść ten tylko się ślini

I ślina w ciemnościach już błyszczy czerwono

Mogę pomodlić się w jakiejś świątyni

Tyle ich ostatnio tutaj postawiono

Nic żaden z bogów dla nas nie uczyni


Czemu pies szczeka patrz jak płonie niebo

Z pieca wyciągaj bochenki niezdaro

Ziemia dygoce uciekać stąd trzeba

Nie chcę być własnej głupoty ofiarą

Weź wszystkie pieniądze i formę do chleba


Czemu pies szczeka Tak to już koniec

Lecz jeszcze zabiorę te misy z ołtarza

Nikt nie zobaczy gdy wszystko zniszczone

Nie zdążę nie zdążę noc w dzień się rozjarza

Biegnę jak ciężko powietrze spalone


a

Psa który ostrzegał nikt nie spuścił z łańcucha

H

Zastygł

Pysk otwarty

Łapy w próg wtopione


e

Podniosłem oczy i objąłem wzrokiem

G

Ulice stragany stadiony sklepienia

H

Wtem słyszę szmer

a

Pada z nieba popiół

e

A to się tylko obsunęła ziemia

C H e

pod czyimś szybkim nierozważnym krokiem

BARYKADA (ŚMIERĆ BACZYŃSKIEGO)”


a E

Tym galeonem barykady

a G

Planetę ognia opływamy

C d

Nic nie widzący, niewidoczni -

H E

Przejrzyste cienie dni.

a E

W popiołu plusz się zapadamy,

a G

W który zmieniły się pokłady,

C d

Niebo się coraz wyżej złoci,

H E a

Okręt nabiera krwi.

C d

Unoszą nas ceglane fale -

C d

Piętnastoletnich kapitanów

a d

W spełnienie marzeń o podróżach

H E

W nietknięty stopą świat.

C d

I byle prędzej, byle dalej,

C d

Wczepieni w burty potrzaskane

a F

Nim ciało całkiem się zanurzy

H E a

W ciszę bezdenną lat.


Map popalonych czarne ptaki

Krążą dokoła gniazd bocianich,

Z których nikt nie zawoła - ziemia!

By zerwać nas ze snu.

Inne dziś nas prowadzą znaki,

My już dla świata - niewidzialni -

I jeden tylko zbudzi hejnał

Żelazne kule głów.

C d

Tubylec się perłami poci

C d

Tam, gdzie zielona i głęboka

a d

Rzeka wśród palm leniwie gada,

H E

Że nadpływamy - my:

a E

Niosący w darze huk i pocisk,

C G

Śmierć niezawodną w mgnieniu oka

C d

Z którego cała nam wypadła

F H7 E a

Planeta - grudka krwi.


POCZEKALNIA”


d A d

Siedzieliśmy w poczekalni, bo na zewnątrz deszcz i ziąb

C A

Do pociągu sporo czasu jeszcze było -

d A

Można zatem wypić kawę albo rzucić coś na ząb,

C A

Bo nikt nie wie kiedy człek znów napcha ryło.

d C

Wtem słyszymy kół stukoty i lokomotywy świst,

B A

Więc rzucamy się do wyjścia na perony,

d C B A

Ale w miejscu nas zatrzymał megafonów zgrzyt i pisk:

B A

- To nie wasz pociąg - ogłosiły megafony.

d A d

Uwierzyliśmy megafonom.

A d

Uprzejmie wszak ostrzegły nas

d C F A

Po co stać w deszczu na peronie,

d C d

Skoro przed nami jeszcze czas?


Żarcie szybko się skończyło, nuda zagroziła nam,

Zaczęliśmy drzemać, marzyć i flirtować,

Ktoś przygrywał na gitarze, zanucili tu i tam

Zaciążyły nam do tyłu nasze głowy.

Wtem słyszymy kół stukoty i lokomotywy świst,

Więc ospale podnosimy się z foteli.

Ale w miejscu nas zatrzymał już znajomy zgrzyt i pisk:

- To nie wasz pociąg - przez megafon powiedzieli!

Uwierzyliśmy megafonom!

Pomarzyć w cieple - dobra rzecz.

Po co stać w deszczu na peronie

Zamiast w fotelu miękkim lec?!


Po marzeniach przyszła kolej na dziewczyny oraz łyk,

Co pozwolił nam zapomnieć o czekaniu!

A tymczasem za oknami n-ty już się puszył świt -

I poczuliśmy się trochę oszukani!

Więc gdy znowu kół stukoty usłyszeliśmy i świst -

W garść się wzięliśmy i dalej! - na perony!

Lecz zatrzymał nas na progu już znajomy zgrzyt i pisk:

- To nie wasz pociąg! - ogłosiły megafony.

Uwierzyliśmy megafonom!

W końcu nie było nam tak źle.

Po co stać w deszczu na peronie,

Gdzie z wszystkich stron wichura dmie?


Uderzyło nas jak gromem, spojrzeliśmy wreszcie w krąg,

A już wiele, wiele świtów przeminęło!

I patrzymy w starcze oczy, powstrzymując drżenie rąk -

Zadziwieni, gdzie się życie nam podziało?!

Wybiegamy na perony, lecz na torach leży rdza,

Semafory, hen pod lasem - opuszczone...

Żaden pociąg nie zabierze już z tej poczekalni nas,

Milczą teraz niepotrzebne megafony...

I gorzko się zapatrzyliśmy

W zabrane nam dalekie strony

I w duszach swych przeklinaliśmy

Tę łatwą wiarę w megafony.


1975



POBOJOWISKO”


a G

Święty spokój nad równiną porachunków;

a E7

Krew żarliwa ścięta w galaretę błota,

a E7

Słychać tu i tam pośmiertny szczęk rynsztunku,

a G

Błyska z nieba odpryśnięty płatek złota.

F

Chciwa trunku i rabunku

G a a/G a/F E7

Tłumnie tłoczy się hołota.

C G

Kto padł pierwszy - może pełną mieć manierkę,

C G

Kto ostatni - skarby w bitwie z wroga zdarte.

C G

Nim się psy i kruki zlecą na wyżerkę

a e

W dobre ręce trafi wszystko, co coś warte:

F

Rosną kosztowności w stertę

G a

Przerzucaną sprośnym żartem.

a

Gdy ścierają się świata mocarze

B

Od przepaści wieczności o krok -

B

My jesteśmy tych starć kronikarze:

E7 a

Obdzieracze sumienni zwłok.

a

Kiedy staną przed Stwórcą tak nadzy

A7 d

Jak ich stworzył Pan Niebios - na Sąd

B a

My insygnia bogactwa i władzy

E7 A A7

(Z rąk do rąk, z rąk do rąk, z rąk do rąk, z rąk do rąk)

d a

My insygnia bogactwa i władzy

E7 a a/G a/F E7

Z rąk podawać będziemy do rąk.


Mają cenę swą sygnety i pierścienie,

Co niejednej jeszcze dadzą kształt pieczęci;

Szkaplerzyki i krzyżyki też są w cenie,

Wszak ten wiary przodków znak pierś grzeszną święci:

Tak następne pokolenie

Da dowody swej pamięci

Przyda szabla się i puklerz połupany,

Nie przepadnie pas rycerski, płaszcz i szyszak:

Obwiesimy tym gliniane nasze ściany,

Wykroimy szumne szaty dla hołysza.

Tylko pióra nam są na nic

Bo tu nikt nie umie pisać.

Gdy ścierają się świata mocarze...


Z czasem z pola bitwy pozostanie nazwa.

Sami dzieci nauczymy o niej pieśni,

Bo nad nami będzie przecież lśnić, jak gwiazda,

Której ziemski blask z pogromuśmy wynieśli.

W łupem wyściełanych gniazdach

Sytym sępom śmierć się nie śni.

Z czasem nowa z nas powstanie wodzów rota

Uzbrojona w historyczne argumenty.

W chamskiej dłoni buzdyganów władza złota

Wyprowadzi w pole śpiewne regimenty.

I znowu zjawi się hołota

Żeby łan posprzątać zżęty.

Gdy ścierają się świata mocarze

Od przepaści wieczności o krok -

My jesteśmy tych starć kronikarze:

Obdzieracze sumienni zwłok.

Gdy staniemy przed Stwórcą tak nadzy

Jak nas stworzył Pan Niebios - na Sąd

Tam insygnia bogactwa i władzy

Z rąk wędrować będą do rąk.


03.02.93



OBŁAWA”


a C

Skulony w jakiejś ciemnej jamie

G C

Smaczniem sobie spał

F

I spały małe wilczki dwa -

E

Zupełnie ślepe jeszcze

a C

Wtem stary wilk przewodnik

G C

Co życie dobrze znał

F

Łeb podniósł warknął groźnie

E

Aż mną szarpnęły dreszcze


a F

Poczułem nagle wokół siebie

E a

Nienawistną woń

F

Woń która tłumi wszelki spokój

E

Zrywa wszystkie sny

a F

Z daleka ktoś gdzieś krzyknął nagle

E a

Krótki rozkaz: goń -

F

I z czterech stron wypadły na nas

E

Cztery gończe psy


a F G C

Obława! Obława! Na młode wilki obława!

F

Te dzikie zapalczywe

E

W gęstym lesie wychowane!

a F G C

Krąg śniegu wydeptany! W tym kręgu plama krwawa!

F E a

Ciała wilcze kłami gończych psów szarpane!


Ten który rzucił na mnie się

Niewiele szczęścia miał

Bo wypadł prosto mi na kły

I krew trysnęła z rany

Gdym teraz - ile w łapach sił -

Przed siebie prosto rwał

Ujrzałem małe wilczki dwa

Na strzępy rozszarpane!

Zginęły ślepe, ufne tak

Puszyste kłębki dwa

Bezradne na tym świecie złym

Nie wiedząc kto je zdławił

I zginie także stary wilk

Choć życie dobrze zna

Bo z trzema naraz walczy psami

I z ran trzech naraz krwawi


Obława! Obława! Na młode wilki obława!...


Wypadłem na otwartą przestrzeń

Pianę z pyska tocząc

Lecz tutaj też ze wszystkich stron -

Zła mnie otacza woń!

A myśliwemu co mnie dojrzał

Już się śmieją oczy

I ręka pewna, niezawodna

Podnosi w górę broń!

Rzucam się w bok, na oślep gnam

Aż ziemia spod łap tryska

I wtedy pada pierwszy strzał

Co kark mi rozszarpuje

Wciąż pędzę, słyszę jak on klnie!

I krew mi płynie z pyska

On strzela po raz drugi!

Lecz teraz już pudłuje!


Obława! Obława! Na młode wilki obława!...


Wyrwałem się z obławy tej

Schowałem w jakiś las

Lecz ile szczęścia miałem w tym

To każdy chyba przyzna

Leżałem w śniegu jak nieżywy

Długi długi czas

Po strzale zaś na zawsze mi

Została krwawa blizna!

Lecz nie skończyła się obława

I nie śpią gończe psy

I giną ciągle wilki młode

Na całym wielkim świecie

Nie dajcie z siebie zedrzeć skór!

Brońcie się i wy!

O, bracia wilcy! Brońcie się

Nim wszyscy wyginiecie!


1974



OBŁAWA II”


e a C H7 e

Obce lasy przemierzam, serce szarpie mi krtań

C e

Nie ze strachu - z wściekłości, z rozpaczy.

a C a

Ślad po wilczych gromadach mchy pokryły i darń

C a

Niedobitki los cierpią sobaczy.

H7 C

Z gąszczu żaden kudłaty pysk nie wyjrzy na krok

H7 C H7

W ślepiach obłęd, lęk, chciwość lub zdrada

a

Na otwartych przestrzeniach dawno znikł wilczy trop

C H7

Wilk wie dobrze czym pachnie zagłada.


e a

Słyszę wciąż i uszom nie wierzę

Fis H7

Lecz potwierdza co krok wszystko mi

e a

Zwierzem jesteś i żyjesz jak zwierzę

C H7 e

Lecz nie wilki, nie wilki już wy!


Myśli brat, że bezpieczny, skoro schronił się w las

Lecz go ściga nie Bóg - ściga człowiek

Śmigieł świst nad głowami, grad pocisków i wrzask

Co wyrywa źrenice spod powiek

Strzelców twarze pijane w drzew koronach znad luf

Wrzący deszcz wystrzelonych ładunków

To już nie polowanie, nie obława, nie łów

To planowe niszczenie gatunku!


Z rąk w mundurach, z helikopterów

Maszynowa broń wbija we łby

Czarne kule i wrzask oficerów

Wy nie wilki, nie wilki już wy!


Kto nie popadł w szaleństwo, kto nie poszedł pod strzał

Jeszcze biegnie klucząc po norach

Lecz już nie ma kryjówek, które miał, które znał

Wszędzie wściekła wywęszy go sfora

I pomyśleć, że kiedyś ją traktował jak łup

Który niewart wilczych był kłów

Dziś krewniaka swym panom zawloką do stóp

Lub rozszarpią na rozkaz bez słów.


Bo kto biegnie - zginie dziś w biegu

A kto stanął - padnie gdzie stał

Krwią w panice piszemy na śniegu

My nie wilki, my mięso na strzał!


Ten skowycze trafiony, tamten skomli na wznak

Cóż ja sam nic tu zrobić nie mogę

Niech się zdarzy co musi się zdarzyć i tak

Kiedy pocisk zabiegnie mi drogę

Starą ranę na karku rozszarpuje do krwi

Ale póki wilk krwawi - wilk żyw

Więc to jeszcze nie śmierć - śmierć ostrzejsze ma kły

Nie mój tryumf, lecz zwycięstwo - nie ich!


Na nic skowyt we wrzawie i skarga

Póki w żyłach starczy mi krwi

Pierwszy bratu skoczę do gardła

Gdy zawyje - Nie wilki już my!



OBŁAWA IV”


e G e

Oto i ja, w posoce skrzepłej osaczony,

e G e

Ja - wilk trójłapy wśród sfory płatnych łapsów

G e

Stoję i warczę, kaleki i bezbronny,

G e

Szczuty jak pies od niepamiętnych czasów.

a C a

Uciekać dalej nie będę już i nie chcę,

C a

Więc pysk w pysk staję z myśliwym i nagonką.

C a

Mdławy niewoli zapach nozdrza łechce

F H

I nagła cisza unosi się nad łąką.

e a

Myśliwy jeszcze ma broń i trzyma smycze,

C H e

Lecz las jest nasz i łąki są nasze!

e a

Wilk wolny wyje, na smyczy pies - skowycze

C H e

I bać się musi i swoich braci straszyć.


Popatrzcie na mnie, gończe psy zziajane,

Bite za próżną pogoń za swym bratem -

Stoję przed wami, po stokroć zabijany

Z blizną na karku, z odgryzioną łapą.

Nie ufam wam, ale i nie chcę zaufania,

Swoje za sobą mam i macie wy za swoje.

Byłem ścigany, byliście oszukani

A oszukanych sfor - ja się nie boję.


Myśliwy jeszcze ma broń i trzyma smycze...


Podejdźcie do mnie wy, karmione z ręki,

Kikut i blizna to wolności cena.

Sam tylko zapach jej zaciska szczęki

Psa, w którym skomle zapomniany szczeniak.

Po lasach jeszcze wciąż żyją wilki młode,

Porozpraszane przez bezrozumne salwy,

Silne i wściekłe, i strasznej zemsty głodne

I ja je kocham i tak mi bardzo żal ich!


Myśliwy jeszcze ma broń i trzyma smycze...


Niejeden z was, co się na miskę łaszczy

Zapominając swoje niespokojne sny -

Wie wszak, że bije ręka, która głaszcze,

Na pierwszy objaw jedynego zewu krwi..

Skomleć o łaskę - niegodne psa, ni wilka,

Dać się tresować i na rozkazy czekać:

Nasza ma być najkrótsza życia chwilka,

I być wyborem - przyjaźń do człowieka...


Wilk wolny - wyje, na smyczy pies - skowycze

I bać się musi i swoich braci straszyć.

Myśliwy jeszcze ma broń i trzyma smycze,

Lecz las jest nasz i łąki też są nasze!


08.06.89



MELDUNEK”


d C d B C

W kamieniołomach moi ludzie pracują szybko i dokładnie

d C d B C

Daje się zauważyć zapał i szczere zaangażowanie

es

Do pracy stają co dzień wszyscy nikt się nie leni i nie kradnie

d C B F C d

Wszystkie okowy i narzędzia są zawsze w doskonałym stanie


Praca przebiega zgodnie z planem marmur jest tu najwyższej klasy

Śmiertelność niska stan fizyczny kontrolujemy przez badanie

Wydajność pracy stale wzrasta i niezależna jest od rasy

Chociaż na wszystkich frontach robót wciąż najwytrwalsi są Germanie


C G C Es F C

Wszyscy zdajemy sobie sprawę ile dla państwa trud nasz waży

D A D C B C D

Dzięki któremu staną gmachy co świat zadziwią swym ogromem

E H E D C E

Place ulice proste drogi łuki tryumfalne dla cesarzy

G D F C D d

Porty świątynie i posągi gospody i publiczne domy


W nich nasza cząstka trudów tłumu duma co przetrwa wieki całe

I stąd czerpiemy swoją siłę choć po nas nie zostanie znaku

Lojalni i do końca wierni będziemy marmur kuli dalej

O czym melduje dziś jak co dzień starszy niewolnik

Trak Spartakus


1980



OSTATNIE DNI NORWIDA”


a

Piękno jest na to, żeby zachwycało -

A7

Nie znam piękniejszej nad - Piękno - ojczyzny,

d

W której - minąwszy przeznaczeń mielizny

G

Warto zanurzyć obolałe ciało,

E4 E

Pychy się wyzbyć.


Grobowce Piękna - kosztowne artyzmy,

Których wieczności wzór - piramid stałość -

Na duszę kładą tylko plamę białą

Jak bandaż kłamstwa, co owija blizny

By nie bolało.


a E

A nad Sekwaną pochylona gałąź

a E

Żywa - pod blaskiem corocznej siwizny

C G

Wspomina drzewo układane w pryzmy,

C d

Gdy Templariuszy Król spalał wspaniałość

E E4 E

W czas wielkiej schizmy.


Ściemniała belka w narożniku izby,

W której się kiedyś na Ludwiki grało,

Dobrze pamięta, choć wygięta w pałąk,

Czas, gdy Moliera psy uliczne gryzły

Z Pana pochwałą!


a E

Tu Marsyliankę też się poznawało,

a E

Gdy wolność tłumu obwieszczały gwizdy

C G

I bruk paryski był - jak nigdy - żyzny,

d

Bo gilotyna grała, aż chrupały

E4 E

Karki w bieliźnie.


a E

Po Bonapartem ścichły echa wyzwisk,

a E

Szańce Komuny w bieg życia wessało

C G

I świat w bezduszną obrasta dojrzałość -

d

Knuty z jedwabiu, przemysł, socjalizmy -

E E4 E

Nabite Działo!


a E

Ręce grabieją, wino całkiem kwaśne,

a E

Na rękawiczki braknie mi pieniędzy


C G

I myśl zmarznięta nie chce płynąć prędzej,

C d

A przecież przez nią i to dla niej właśnie

E4 E

Umieram w nędzy.


a

Więc cóż jest piękno? Wód słoneczne bryzgi?

A7

Diament w popiołach? Pamięć? Doskonałość?

d G

Gdyby to tylko - byłoby za mało! -

d

Dusza, rozpięta raz na Krzyżu Myśli

E a

- Wyrazi - Całość!


27.03.87




PAN KMICIC”


a d

Wilcze zęby, oczy siwe,

E a

Groźnie garść obuszkiem furczy,

a d

Gniew w zawody z wichru zrywem,

E a

Dzika radość - lot jaskółczy,

A d

Czyn - to czyn: zapadła klamka

H E

Puścić kura po zaściankach!

a d

Hej, kto szlachta ten z Kmicicem!

a E a

Hajda na Wołmontowicze!


Przodkom - kule między oczy!

Krótką rozkosz dać sikorkom!

Po łbie - kto się napatoczy,

Kijów sto - chudopachołkom!

Potem picie do obłędu,

Studnia, śnieg, my z tobą, Jędruś!

Hej, kto szlachta ten z Kmicicem!

Hajda na Wołmontowicze!


Zdrada, krzyż, na krzyż przysięga

( Tak krucyfiks - cyrografem )

I oddala się Oleńka,

Żądze się wychłoszcze batem.

Za to swoich siec, czy obcych -

Jedna praca. Za mną, chłopcy!

Hej, kto szlachta ten z Kmicicem!

Hajda na Wołmontowicze!


Wreszcie lek na duszy blizny:

Polska - suknem Radziwiłła.

Wróg prywatny - wróg ojczyzny,

Niespodzianka, jakże miła.

Los, sumienie, panny stratę

Wynagrodzi spór z magnatem,

Hej, kto szlachta ten z Kmicicem!

Hajda na Wołmontowicze!


Jasna Góra, czas pokuty.

- Trup, trup! - Kmicic strzela z łuku.

Klasztor płaszczem nieb zasnuty

W szwedzkich armat strasznym huku.

Jędrek się granatem bawi,

Ksiądz Kordecki - błogosławi.

Hej, kto szlachta ten z Kmicicem!

Hajda na Wołmontowicze!


Jest nagroda za cierpienie

Kto się śmieli, ten korzysta:

Dawnych grzechów odpuszczenie,

Król Jędrkowi skronie ściska.

Masz Tatarów, w drogę ruszaj,

Raduj Boga rzezią w Prusach!

Hej, kto szlachta ten z Kmicicem!

Hajda na Wołmontowicze!


Krzyż, ojczyzna, Bóg, prywata,

Warchoł w oczach zmienia skórę.

Wierny jest jak topór kata

I podobną ma naturę.

Więc za słuszną sprawność ręki

Będzie ręka i Oleńki,

Łaska króla, dworek dzieci,

Szlachcic, co przykładem świeci.

Hej, kto szlachta ten z Kmicicem!

Hajda na Wołmontowicze!


27.10.89



KONFESJONAŁ”


G

- Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus,

e

Formuły tej nauczył mnie przyjaciel.

H C

Myślałem o spowiedzi w formie listu,

G D G

Lecz słowa napisane - brzmią inaczej.

G

Nie zmusza mnie do tego próżność, trwoga,

e

Ciekawość, nawyk, nastrój tej świątyni.

H C

Nie wierząc w Boga - obraziłem Boga

G D G

Grzechami następującymi:


G C G

Za prawo me uznałem to, że żyję.

C D

Za własną potem wziąłem to zasługę

e h C

I - co nie moje - miałem za niczyje,

G D G

Więc brałem, nigdy się nie licząc z długiem.

Uznałem, że mam prawo sadzić ludzi

Dlatego tylko, że mam tę możliwość.

Poznawszy sposób - jak sumienia budzić

Zbierałem obudzonych sumień żniwo.


e D e

Bogactwo zła, którego byłem świadom

H C

Było mi w życiu - tylko za ostrogę.

h e D

Cierpieniem cudzym żyłem i zagładą.

G D G

Gdy cierpieć, ani ginąć sam - nie mogłem.

Stworzyłem świat - na podobieństwo Świata

Uznawszy, że na wszystko mam odpowiedź,

Lecz nie wyjąłem misy z rąk Piłata

I nie uniknął swojej męki - Człowiek.


Wierzyłem szczerze w wieczne prawo baśni,

Co każe sobie istnieć - dla morału,

Że życie ludzkie samo się wyjaśni

I wola ma jedynie służyć ciału.

Więc nazywałem szczęściem nieodmiennie

To, co zadowoleniem było - z siebie.

I nawet teraz bardzo mi przyjemnie,

Że tak we własnych wątpliwościach grzebię.


G C G

Bo widzę, że ta spowiedź - to piosenka - /

G C D /

Dla siebie ją samego wykonuję... /

e H C G /

To też grzech - więcej grzechów nie pamiętam, /

D G D /

Ale tego jednego - nie żałuję! / *2



BALLADA O ŚLEPCACH (BREUGHEL)”


e A

Potykam się, więc ręce w przód, do góry twarz, w dół lecę.

e A

O ciemny Boże mego życia, miej mnie w swej opiece!

C G

Nie puścić kija, paść na wznak, plecami na kamienie...

D e

To tylko rów, przydrożny rów, już po przerażeniu...


Gdzie wleczesz nas, przeklęty kpie? Gdzie jesteś głupcze ślepy?

Giń sam jak chcesz, a nas ze sobą nie zabieraj w przepaść!

W ręku mam twego płaszcza kłąb, Chryste, i ja padam,

Z twarzy ucieka ciepło dnia. Biada nam, ginę, biada!


Puść kij, którym nas ciągniesz w dół! Upadliście, ja stoję.

Puść kij, my dalej chcemy iść! Przeklęte nogi twoje!

Nie puszcza, ciągnie tam, gdzie garb poplątanych ciał...

Ach! Gdybym oczy miał...


Krzyk! Hałas! Co się dzieje tam? Bark tego co przede mną.

Twardnieje pod palcami od głosów pełna ciemność.

Szum drzew, krok i własny oddech co w słuchaniu wadzi...

Cóż z groźnych przeczuć? Pójdę tam, gdzie ślepiec poprowadzi...


Z ręką na plecach tego z przodu iść! - poniżenie i męczarnia.

Każdy z nich inną kryje myśl, w inną się stronę garnie.

Przy żarciu też ten pierwszy syty się poczuje,

Kto szybciej zmaca gdzie jest chleb i szybciej go przeżuje...


Ciężko na końcu iść, tłum gnojem cię obrzuci,

Lecz zawsze będę tym, który ostatni się przewróci!

O tak, jak teraz padam na nich, kłębią się pode mną.

A każdy swoje ciało ma i swoją w ciele ciemność.


Cóż nam zostało, kiedy świata zabrakło dookoła?

Kije i sakwy, i kapoty, i palce w oczodołach,

Powiewy wiatru, Słońca promień, chciwe twarze brać,

Padać i wstawać, padać i wstawać

Padać i wstawać, i ...wstać.



BAJKA”


a

Był Kraj, co wieki cierpień znał,

Pieśń pismem blizn pisaną śpiewał,

d

A ziemia żyzna mierzwą ciał

Rodziła myśli jako drzewa.

E F

Aż powiał nad nią twardy wiatr

C

I posiał w glebę plon zatruty.

G

Wymarłym wielkim drzewom w ślad

B a

Skarlałe rodzą się kikuty.


Kto chce - niech zowie - borem sad

Przyciętych drzewek na rozstaju.

Nie zmieni tym najprostszej z prawd:

Nie ma już - drodzy - tego kraju.

Jest tylko wiatr, bezwzględny wiatr,

Co nagle w środku nocy budzi

I, jak spod ziemi - puszcza w świat

Zupełnie odmienionych ludzi.


C G B a

Był sobie kraj, był sobie kraj.


Jeden - do góry wzniósłszy dłoń

Ślepymi strzela Norwidami,

Lecz tak, by czasem Boże broń!

Nie trafić kogoś i nie zranić.

Wedetta robotniczych sag

Wkłada sukienkę w czarny deseń,

Choć przecież na rządowy raut

Zajeżdża białym mercedesem!


Inny bohater wielkich chwil

Klasyków w służbę władzy wdraża

I czci wallenrodyczny styl

Z dwuznaczną miną - na dwóch twarzach.

Purpurat gnie się zaś co sił

To przed mundurem, to przed Bogiem,

Choć już wśród wiernych zawisł był

Raz biskup, co rozmawiał - z wrogiem!


Był sobie kraj, był sobie kraj.


W tle pożądliwie brzęczy rój

Komentatorów i pisarzy,

Co myśl ostatnią zmienią w gnój,

Byle w tysiącach egzemplarzy.

Bo tak dziś przecież musi być!

Bo oni wiedzą, co się święci!

Bo trzeba chronić wątłą nić!

Prawdę przechowa się - w pamięci!


Ginie niewysłowiona myśl,

A pamięć ginie razem z ciałem.

O tym, coś widział - mów i pisz!

- Nic nie wiedziałem, zapomniałem.

Więc znowu kiedyś tłumy widm

Minione nam przypomną zdrady,

Znowu rozważnym - kurz, jak wstyd

Zakryje - puste - dno szuflady.


Byliśmy z nimi i wśród nich,

Lecz każdy się inaczej budzi.

To dla nas oprawiony sztych...

Nie ma już - drodzy - dawnych ludzi,

A dla nich - drodzy - nie ma nas.

Siedząc przy nawarzonym piwie

Tez opowiedzą sobie baśń,

Żyć będą długo i szczęśliwie.


Był sobie kraj, był...


1983



BANKIET”


e

Ja przy małym stoliku nad wystygłą herbatą,

E a

Oni tam za kotarą, gdzie muzyka i gwar.

e

Siedzę sam w pustej sali, żółte stołów lśnią blaty,

H7 e

Nawet tych bez zaproszeń skusił bankietu czar.


Ktoś spóźniony przechodzi, widzi mnie i przystaje -

Co tu robisz, jak w domu? Ot, znajomy czy ktoś.

Chodźże ze mną - i idę, gdzie się bawią i grają,

Dodatkowy cóż znaczy tam gość.


E a

Wchodzę, stół, tłum, biel świateł, pryska nastrój ponury.

Fis H7

Histeryczne chichoty podchmielonych już pań.

e a

Siadam, biorę na talerz plastry miąs, konfitury,

e H7 e

Parę miłych zmieniam z kimś zdań.


Nie pamiętam, czy to żenił z kimś tam ktoś się,

Czy też jakiś jubileusz być to miał.

Ja pamiętam, że na stole postawiono wielkie prosię,

Z niego każdy mięsa strzęp dla siebie rwał.


Obstawili nas kelnerzy jak opryszków,

Przy drzwiach jacyś wyfraczeni stali trzej.

Innych pięciu lało wódę oraz wino do kieliszków,

Żeby trawić nam to wszystko było lżej.


Przy mnie też stał taki jeden całkiem blisko,

Dziką siłę mięśni czuło się pod skórą.

Choć na dźwięk każdego słowa kłaniał mi się jak mógł nisko,

Patrzył z góry, patrzył z góry.


Północ - śpiewy pijane, chór z pełnymi ustami,

Ja fałszuję, lecz fałsz mój zagłuszony przez ryk.

Więc poganiam tych, którzy nie śpiewają wraz z nami,

Choć właściwej melodii już nie śpiewa tu nikt.


Wtem coś łamie się we mnie: Co ja robię zalany?

Trzeba wyjść stąd, uciekać, wstaję, krzyczę przez gwar.

Gdy na ustach swych czuję dłoń sąsiadki pijanej

I odurza mnie zapach perfum "Moskiewski czar".


Sufit w dół na mnie leci i podłoga się kiwa,

Zimny mrok pod powieki, pot perlisty na kark.

Z wewnątrz mnie dziko strumień się gorący wyrywa

I przewraca kieliszki wśród okrzyków i skarg.


Kelner, ten co za mną stał, do przodu skoczył,

Wprawnym chwytem obezwładnił moją dłoń.

Dźwignął, szarpnął, szturchnął w plecy, odprowadził na ubocze,

Tam wyrwałem się i odwróciłem doń.


Zatoczyłem się natychmiast, kiedy puścił,

Z trudem, ale utrzymałem równowagę,

I wyprowadziłem cios w ten jego uniżony uśmiech,

I w sprzeciwu nie cierpiącą tę rozwagę.


W tył odleciał, byli inni - doskoczyli,

W kwadrat mordę mą zaplutą skuli mi.

I za drzwi mnie w zimny miejski świt rzucili,

Piąta rano, puste miasto w oczach drży.


Ja nad wódką poranną przy wyziębłym bufecie,

Oni tam się wsadzają do limuzyn i aut.

Najwyraźniej nie umiem bawić się na bankiecie

I nie dla mnie ślub, jubileusz czy raut.



ZEZNANIE KACZOROWSKIEGO”


C

Co tam widać w perspektywie?

G7

Góra łachów a się rusza.

G

To dziad Kaczorowski wstaje,

C G7

Szukać szczęścia w starych puszkach.


Ledwie świt nad miastem blady

Drzwi śmietnika już odmyka

Wczoraj z walizami gwiazdor,

Dzisiaj z workiem jak słoikarz.


By się życiem nie przejmować,

Podśpiewuje pieśń radosną,

Już dokładnie nie pamięta,

Czy kaszubską, czy krakowską.


C G7 G C

La, la, la....


Towarzyszka jego życia

Dawno zeszła już na marne.

Twarz od wódki fioletowa

Garb na plecach, w ręku garnek.


Chce zanucić coś do marszu,

Lecz zapomniał jak piosneczka

Szła. O, chyba już pamięta,

Tak, to będzie "szła dzieweczka".


La, la, la...


Społeczeństwo obok biegnie,

A dziad siedzi, czyta neon.

Każdy chętnie się pociesza,

Że tan dziad to jeszcze nie on.


I dlatego Kaczorowski

Chce odwiedzić urząd miejski

I zatwierdzić nowy etat:

Wolny dziad obywatelski.


- Ja tu niżej podpisany,

W myśl pożytku ze mnie w mieście,

W nawiązaniu do tobołów,

Dawać mi tu dziesięć dwieście!


A tymczasem w barze POSTiW

Gra węgierski Locomotiv.

Dziad zanuci, z resztek podje,

Przecież świetnie zna melodię.


La, la, la...


I tak śni nasz pierwszy skrzypek,

Lęka się, że dziadem będzie.

Chciałby mary złe odgonić,

Występować jak najprędzej.


Nagle budzi go dyrygent:

- To galówka! Kaczor nie śpij!

Teatr Wielki, przemówienia!

Więc on zrywa się do pieśni:


La, la, la...


PIOSENKA O MUFCE”


A

Prześliczna dzieweczka na spacer raz szła,

E A

Gdy noc ją złapała wietrzysta i zła.

Być może przestraszyłby ziąb i mrok ją,

E A

Lecz miała wszak mufkę prześliczną swą.


A

Nie ruszaj, to moje, weź precz łapy swoje,

E A

Popsujesz ja, boję się o mufkę swą.


Więc szła w dół ulicy przez zamieć i mrok,

Gdy jakiś młodzieniec z nią zrównał swój krok.

Na widok jej uśmiech rozjaśnił mu twarz -

Ach, panno, prześliczną wszak mufkę ty masz.


Wiem dobrze, że mam mufkę śliczną jak sen,

Co chłopców spojrzenia przyciąga co dzień.

Różowym jedwabiem podszyta pod spodem,

A z wierzchu futerko, co chroni przed chłodem.


Lecz mufka jest moja i nic do niej ci,

Bo mama kazała jej strzec dobrze mi.

Więc idź w swoją drogę i zostaw mnie już,

Bo nie dam ci mufki i za tysiąc róż.


Lecz noc była zimna i pannie, co szła,

Zachciało się winka kubeczek lub dwa.

Po winku zbyt mocnym zagościł sen w niej,

A chłopcy z jej mufką igrali, że hej.


Zbudziwszy się w płacz uderzyła i jęk:

Zepsuli mi mufkę i szew na niej pękł,

Otarli futerko i jedwab na fest

I na nic ma mufka zapewne już jest!


Więc, młode dziewczęta, strzec trzeba się wam,

Tych chłopców, co z wami chcą być sam na sam.

Przeminą, raz, dwa, wina szum, słodkie słówka,

A w darze zostanie wam dziurawa mufka.

PIJANY POETA”


C G C

Pijany poeta ma za złe, że klaszczą,

F C

Że patrzą na niego ciekawie,

G a

Że każdy mu nietakt łaskawie wybaczą -

G C

Poeta wszak wariat jest prawie.


Nie chodzi po ziemi, współżyje z duchami,

Ich mowę na wylot zna przecież,

I cóż, że ogląda się wciąż za trunkami -

Alkohol nie szkodzi poecie.


F C

Kochają go bardzo, drwiąc z rąk jego drżenia

G C

Ta drwina współczucia ma nazwę,

F C

Ugoszczą, przytulą, ukoją cierpienia -

G C

A on im to wszystko ma za złe.


Do łez się zamartwią, że znowu nic nie jadł,

Że pali za dużo i nie śpi,

Że w oczach mu tańczy szaleńcza zawieja,

A oni pragnęliby pieśni.


Zakocha się szczerze trzy razy na tydzień

I wstyd mu, że tak zakłamany,

Czasami w połowie wieczoru gdzieś wyjdzie,

Lecz częściej się zdrzemnie pijany.


A oni się wtedy po cichu rozzłoszczą,

Że nie dba, gdy w krąg niego siedzą,

Lecz czegoś mu jednak naprawdę zazdroszczą,

Lecz czego zazdroszczą - nie wiedzą.



EPITAFIUM DLA BRUNONA JASIEŃSKIEGO”


E A

Europa się wędzi, niby łosoś królewski,

H E H

W dymie gazów bojowych, wbita na złoty hak,

E A

Żre się kucharz francuski z szefem kuchni niemieckiej,

H E H E

Z ryby tak smakowitej - co przyrządzić i jak.


D G C

Żaden stary się przepis nie wydaje jej godny,

D G D

Tak czy siak trzeba będzie rybę przeciąć na pół,

G C

Już rozpruto podbrzusze, płynie z głębi jam rodnych

D G D G

Czarny kawior narodów politykom na stół.


e a

A ja wdycham Londynu grypogenne opary

h e h

I Paryża smakuję zgniłowonny rokwor,

e a

Po La Manchy się błąkam, w Rzymie szukać mam wiary,

h e h e

Bezskutecznie za swój pragnąc brać każdy port.


E A

A mój port jest w stolicy krasnolicych Azjatów,

H E H

Gdzie w moździerzu historii nowy utrze się lud,

E A

Tam mi kałmuk otworzy duszę swoją jak bratu,

H E H E

Tam pod ziemią bogactwo siarki, węgla i rud.


D G C

Tam poeci kieszenie mają pełne dolarów

D G D

I za szczęście historii przelewają swój tusz,

G C

Tam czerwieńsze od krwi są cumulusy sztandarów,

D G H

Od sztandarów zaś pąki pierwszomajowych róż.


E A

Tam ja, Polak i były obywatel Europy,

H E H

Pieśń rozwinę i formie nową nadam tam treść.

E A

Bataliony poetów będą lizać mi stopy,

C a E e

Ja im mannę gwiazd sypnę, żeby mieli co jeść!


Bruno Jasieński: niemieckie imię,

Nazwisko polskiej szlachty,

Żyd, komunista, bywał w Rzymie,

Paryskie miał kontakty.

W Moskwie sądzony za szpiegostwo,

Skazany i zesłany.

Zaginął gdzieś po drodze -

Odtąd los jego jest nieznany.


e a

Drogą białą jak obłęd, w śnieg jak łajno mamuta

h e h

Idę młody, genialny, ręce łańcuch mi skuł.

e a

Strażnik z twarzą kałmuka, w moim płaszczu i butach,

h e h e

Żółte zęby wyszczerza, jakby kwiat siarki żuł.


E A

Nagle widzę, żem w raju po lodowej podróży,

H E H

A on - Bóg mój, którego czciłem wam wszak na złość!

E A

Mam więc Boga takiego, na jakiegom zasłużył,

H E H E

A tam trup mój, biedaczek, zmarzł już całkiem na kość!


D G C

Pan zaś spluwa żółtawo, smarka w palce bez chustki

D G D

I na krzesło "stół" mówi, a na stół mówi "stoł".

G C

Patrzy kucharz niemiecki wraz z kucharzem francuskim,

D G H

Jak łososia z kawiorem między zęby już wziął.


e a

Sok po brodzie mu płynie, niewątpliwie czerwony,

h e h

Łyka skórę i ości, wyssał oczy i mózg.

e a

Wszak przez wieki ten łosoś był dla niego wędzony,

C a E

A on czekał cierpliwie - ciemny Bóg pustych ust!



EPITAFIUM DLA SOWIZDRZAŁA”


d e F e d

- Na progu Twego domu ktoś oddaje mocz,.

F G d

Dziedzinę Twoją ma za szalet;

d e F e d

Do okien Ci zagląda stale dzień i noc

B F G d e d

Ty z tego drwisz, Sowizdrzale...


d A

- Przecież wiem kto

d A

Robi mi to,

d C

Bym bał się, wściekał się na zło,

F A d C

Aż strawię czas swój na bezsilny lęk i boje.

F C

Ja wolę skok

F C

Przez blask i mrok

F C

Na tyczce drwin , bez zbędnych zwłok

F C F

Nad każdym błotem śmignąć i nad każdym gnojem.

D g D

Niech patrzy drań

g D

Co łatwych pań

g F

Ma w bród za kilka śliskich zdań -

B D g E7

Jak żyją ci, co się nie mają czego wstydzić.

a E

Judasza spłosz -

a E

A on za grosz

a G

Zmyśli, czego nie widział wprost

C E7 A

Czego się nie da zniszczyć - z tego trzeba szydzić.


D e F e d

- Bezkarnie w biały dzień szaleje wściekły pies

F G d

I mądrość też ugrzęzła w szale.

E F e d

Mądrością dzisiaj wściekły śmiech z nieśmiałych łez -

B F G d e

A ty szalejesz, Sowizdrzale!


d g d

- Jest śmiech i śmiech

g d

Jak dar, jak grzech,


C A7 d

A ja się będę śmiał za trzech

E A7

Z wściekłego psa, co kąsa wokół zanim zdechnie;

g d

Lecz jest i łza

g d

I nad nią ja

C A7 d

Nie parsknę, póki boleść trwa

E A7

I pierwszy walnę w pysk, co przy niej się uśmiechnie.


F C A7

Lub zaleję się po chamsku

d D7

W uczcie ślepców wezmę udział

g d

I jak pijak dam się zamknąć

A7 d

W pierwszej lepszej budzie.

F C A7

Lub zatoczę się w ramiona

d D7

Sine, wyprzedane do cna,

g d

Skoro ma być opłacona

A7 d

Moja miłość nocna.

F C A7

Lub zadławię się na amen

d D7

Myślą, która nic nie sprawi,

g d A7

Aż mi w końcu pozostanie

d

Codzienna nienawiść...


d e F e d

- Na linie tańczysz już podciętej z obu stron

F G d

Nad tłumem, uskrzydlony w chwale,

d e F e d

Gdy spadniesz - zgniesz i nie zabrzmi nigdy dzwon

B F G d e d

Nad twoją gwiazdą, Sowizdrzale!


d A

- Gonimy czas,

d A

Czas goni nas

d C

Chłoszcze po piętach raz po raz

F A d C

I nie nadzieja każe pozbyć się wytchnienia.

F C

Wśród drzew i chat

F C

Od lat, od lat


F C

Gna ludzi niewidzialny bat

F C F

I lęk przed snem, bo w czasie snu bat rytm swój

zmienia

D g D

Więc choćbym chciał -

g D

Nie będę spał;

g F

Tańcem i śpiewem będę rwał

B D g E7

Do góry dusze poduszone własnym ściskiem.

a E

Stąd widzę, gdzie

a E

Szukają mnie

a G

I w całym świecie czuję się

C E7 A

Jak brzdąc w kołysce, gdy go ręce pieszczą bliskie.


D e F e d

- Wyzywasz, drażnisz tych, co w złotych tronach tkwią;

F G d

Cudownych nie zna świat ocaleń:

E F e d

Za dokuczliwość możesz stracić głowę swą;

B F G d e

Drugiej nie znajdziesz, Sowizdrzale!


d g d

Mój los - to głos,

g d

Mój głos - to stos,


C A7 d

Stos - do lepszego świata most,

E A7

Nie moja sprawa szukać dla mnie nowej głowy.

g d

Dopóki trwa

g d

Bandycka gra

C A7 d

Ta, którą mam niech drwi i łka

E A7

Dopóki nie pojawi się Sowizdrzał nowy.


F C A7

Już mi płomień twarz osmalił,

d D7

Już się zbiera gwarna gawiedź,

g d

Już się inkwizytor chwali,

A7 d

Paląc ku poprawie.

F C A7

Już do domu dymem wracam,

d D7

Szarpię drzwiami zhańbionymi,

g d

Matka ściera łzy przy pracy,

A7 d

Bo jej w oczy dymi.

F C A7

Już i popiół wygasł w chłodzie,

d D7

Palenisko wymieciono,

g d

Krąży plotka po narodzie,

A7 d

Że heretyk spłonął.



HYMN WIECZORU KAWALERSKIEGO”


D G A D

Bierzesz przyjacielu żonę -

e

Twoja sprawa i twój los,

G Fis hG

Nie weźmiemy cię w obronę,

D A D A

Ale rzuć przez ramię grosz,

D G A D

By się zeszły nasze drogi,

e

Jak się zeszły raz,

G Fis h G

Chociaż inne wielbiąc Bogi,

D A D A

Będziesz dawał w gaz.


D A D

A my damy w banię,

G h e

A my damy w szyję,

G D G D

Człowiek z pawiem na kolanie

e G D A D A

Dowie się, że żyje.


Baw się teraz, ile wlezie,

Pij i rzygaj póki sił,

Żebyś kiedyś mógł powiedzieć -

Ale sobie człowiek żył.

Co mi tam czerwone wino

I w bażancie śrut,

Byli kumple i dziewczyna,

Było wódy w bród.


A my damy w banię...


Czasem wymkniesz się z pieleszy,

By "Smirnova" wypić litr,

Puścić pawia i się cieszyć,

Że tak lśni skoro świt.

Jak tam oni teraz żyją -

Westchniesz, patrząc w słońca wschód -

Politurę pewnie piją,

Nie zaginie polski ród.


A my damy w banię...


Wreszcie się przestaniesz smucić

I nie patrząc więcej w tył,

Z końca świata do nas wrócisz,

Bo człek wraca tam, gdzie pił.

Będzie wódy co niemiara,

Ozdobnego ptactwa moc

I popije stara wiara

Drugą, trzecią, czwartą noc.


A my damy w banię...



KOSMONAUCI”


a

Posadzili na fotelach miękkich nas

B

I pasami do nich ciała przywiązali

I zamknęli nad głowami szczelny właz

a

I od zewnątrz śruby w nich pozakręcali

Hełmy głowy nam wessały jak pijawki

B

I oddzielił nas od świata brzuch potwora

Jeśli słychać coś to to co jest w słuchawkach

a

Jeśli widać coś to to w telewizorach

B a

W cichą ciemną przestrzeń nieba wystrzelili nas

B E

I patrzyli póki się nie upewnili że


a

My próżni w stanie nieważkości

B

Gdzie z opóźnieniem nas dochodzą głosy z ziemi

Gdzie w normie humor dobry w normie mdłości

a

W normie powolność mózgu niedokrwienie

Ciągle w tym samym stadium dojrzałości

B

W jakim nas wystrzelono w ten bezkresny krater

Z takim zasobem o swym losie wiadomości

E a

Jaki nam da - koordynator


Słychać tylko jego lub spikera głos

Na ekranach gąszcz wykresów i wyliczeń

Jaką siłę daje atomowy stos

Ile jemy mięsa w proszku i słodyczy

Nie lecimy my odkrywać gwiazdozbiorów

Ani z obcych planet uszczknąć gruntu gramów

Naszym wielkim celem jest ogólnie biorąc

KONSEKWENTNA KONTYNUACJA PROGRAMU!

Cicha ciemna przestrzeń nieba nas otacza

I nikt z nas na razie nie rozpacza że


My w próżni w stanie nieważkości

Przedmioty myśli krążą gdzieś bezwładnie

Że automaty weszły w stan nieomylności

I wszystko wiedzą dokładnie

Że rozłożone porcje naszej aktywności

Że czas nieprędki gdy staniemy znów na ziemi

Wrócimy - sądząc po programów niezmienności

Gdy coś się bez nas na niej zmieni


1976



PUSTYNIA”


e f e

Wielbłądy upadają ze zmęczenia

f e

Piach oczom wzrok odbiera, w zębach zgrzyta

a H e

Nasz ślad za nami znika w oka mgnieniu

e D C H e

O zagubioną drogę nikt nie pyta


e

Wtem słychać gniewny pomruk poganiaczy

g

Wymownie kładą dłonie na kindżały

b

Żądają wina kobiet i zapłaty

Fis C H e

Klną jawnie nas wyprawę i świat cały


A my już chyba znamy kres podróży

Patrzymy póki jeszcze starczy sił

Jak w piasku wiatr nam przyszłość wróży

W zbiorowe dawnych wypraw mknąc mogiły


Przewodnik zagubionej karawany

Unosi się w strzemionach

Słońce świeci

Kolejne tworzy nam fatamorgany

Oazy obiecuje

Naszym dzieciom


1979



BALLADA FEUDALNA”


D C D C D

Dawni fornale majątku, przywiązani do niego

e C D

Bardziej niż każe rozsądek, głód, miejscowe prawo -

D C D C D

Raby tej ziemi, wygnani z niej właśnie dlatego -

e C D

Zwracam się do was - dworski pisarczyk i pachoł,

h e D A D

Na tyle tu nieważny by grać odważnego.


h Fis

Do czwartaków przywykli jak do pięknych domów

h Fis

Ci, co przyszli na wasze, jeszcze ciepłe, miejsca.

h Fis

Pijąc kłócą się, kłócąc - nie ufają nikomu.

h E A

W nocy gardła pełne piekącego szczęścia:

h e D A D

Narzekać, nienawidzić, kląć na ekonomów.


Ten żywy nawóz, co rano idzie w ziemię czarną,

Wzdłuż długich bruzd ospała nadzorców robota.

Gnije zgoda, panoszy się mowa wulgarna,

Ziemia ciągle rodzi dla obcego złota,

Pot na niskich czołach oblicza się w ziarnach.


h Fis h Fis

Dwór stoi jak stał - siedlisko wróbli i kukułek.

h Fis

(Chociaż plotka i wróżba przyszłość jakąś tu stwarza)

h Fis h Fis

W zmatowiałych salonach, gdzie się niegdyś snuły

h E A

Karmione pamięcią duchy przodków gospodarza,

h e D A D

Ciągle w modzie kolumny i obce statuły!


Zwykłe słowa wyszły już z użycia.

Wielkimi porozumieć nie można się wcale.

Co raz ktoś zawoła o winnych wykrycie,

Pan ręką pokazuje mu graniczne pale,

Za którymi znikliście wy - wygnani w przeżycie.


h Fis h Fis

Widzę was nieraz, kiedy twarz ukryję w dłoniach.

h Fis

Macie przynajmniej wasze chlubne poniżenie,

h Fis

Gdy, wracam, łuk ziemi ojczyznę przesłonił

h E A

Ciągle taką samą w waszym zapatrzeniu.

h e D A D

Stoicie w oddali na wysokich koniach.


1977



CZOŁG (WG W. WYSOCKIEGO)”


a B a

Gąsienicami zagrzebany w piach nad Wisłą

B a

Patrzę przez rzekę pustym peryskopem

A7 d

Na miasto w walce, które jest tak blisko

F E

Że Wisły nurt - frontowym staje się okopem.

Rozgrzany pancerz pod wrześniowym żarem

Rwie do ataku się i pali pod dotykiem,

Ale wystygły silnik śpi pod skrzepłym smarem

I od miesiąca nie siadł nikt - za celownikiem.


Krtań lufy pusta łaknie znów pocisków smaku

A łyka tylko tłusty dym - z drugiego brzegu!

W słuchawkach zdjętych hełmofonów - krzyk Polaków

I nie wiem, czemu rzeki tej nie wziąłem - z biegu!

Dajcie mi wgryźć się gąsienicą w fale śliskie

I ogniem swoim dajcie wesprzeć barykady!

By miasto w walce - które tak jest bliskie

Bezruchu mego - nie nazwało mianem - zdrady!


Lecz milczy sztab i milczą pędy tataraku

Którymi mnie przed tymi, co czekają - skryto.

Bo russkij tank - nie będzie walczył za Polaków!

Bo russkij tank - zaczekać ma, by ich wybito!

Gdy się wypali już powstanie ciemnym błyskiem

Włączą mi silnik i ożywia krew maszyny,

Bym mógł obejrzeć miasto - co tak bliskie -

Bez walki zdobywając gruzy i ruiny.


sierpień '87



NAWIEDZONA, WIEK XX”


g

Buty Czarnego lśnią ogniście

Czuję w powietrzu spaleniznę

Kiedy mi ogolili głowę

B A As g

Nie było śladu po siwiźnie


F

Bardzo nas dużo bardzo dużo

I wszystkie takie jednakowe

Ale ten Czarny jak kałuża

Mnie krzycząc "Dumne" bije w głowę


g F

A znów ten biały jak robaki

g F

Powiedział że mam dobrą krew

g F

I śmiał się więc zaczęłam płakać

g F

A płacz zamienił mi się w śmiech


as

Więc z chleba chociaż jestem głodna

Zrobiłam sobie dziś wisiorki

Od razu ładniej wyglądałam

H B A as

Wśród kobiet powpychanych w worki


Ges

I zaśpiewałam sobie cicho

Że jestem ja księżniczką z baśni

Co czeka by ktoś po nią przyszedł

A jedna z was skoczyła na mnie


as Ges

Czy ktoś zrozumie co to znaczy

as Ges

Miała czerwone w oczach łzy

as Ges

Krzyczała na mnie nie wiem co

as Ges

Że jestem karmicielką wszy


a

I wyjaśniła skąd są dymy

I czemu część z nas dawno śpi

Po naszych gdy leżymy ciałach

C H B a

Wędrują takie białe wszy


G

Podobno lubią słodką krew

I te z nas które jej nie mają

Nie mogą razem z nami żyć

Znikają


a G

A ja żyć mogę dzięki wszy

a G

Co ssie moją krew za jakie grzechy

a G

Bo ciągle pragnie mojej krwi

a G

Więc będę żyła póki wszy


1979



SZTURM”


d

Szturmują bramy! Kłódek trzask!

Ze wszystkich stron rozgrzane twarze!

Straż puszcza pod naciskiem mas!

Wpadają w chłodne korytarze

A B A d

Wołając - Czas! Już czas! Już czas!


Gną się parkiety pod naporem,

Zrośnięte otwierają drzwi,

Wśród rzeźb, obrazów i ubiorów

Z przepisów barwna ciżba drwi

I woła - Wzoru! Wzoru! Wzoru!


d C G d

Muzeum wszystkich nie pomieści,

C d

Więc idą przez pamiątek zbiór,

C G d

A ci, co raz już całość przeszli,

C d

Z powrotem zamykają sznur

F C G d

Wołając - Treści! Treści! Treści!


Patrzą na szable, katafalki,

Procesje zamienionych w lód,

Błamy sztandarów rozpostartych,

Wybrzmiałych pieśni zwoje nut

I krzyczą - Walki! Walki! Walki!


d C G d

I cisza tej zapada miary

C d

Gdy nagle wiedzą, czego chcą

C G d

Ci, którym przeznaczono mary,

C d

A którzy o swe życie drżą,

F C d

Ale wołają - Wiary!


B A d

- Ofiary... - echem mury drwią.


1980



WIESZANIE ZDRAJCÓW (NORBLIN)”


d

Nic nie widać stąd gdzie stoję

Gęsto krążą w słońcu głowy

d C F g

Tłum napiera na konwoje

A

Wokół prostych trzech rusztowań

g

Każdy krzyczy co innego

Nazbierało się wściekłości

g F B c

Pcha się jeden na drugiego

D

Dziś będziemy bezlitośni


g c Es D

Król gdzieś w oknie stoi ponoć

g F d

Nic dziwnego że się kryje

g c Es D

Różnie może być z koroną

g

Gdy hetmańskie cierpią szyje

g

Nie dla żartu biskupowi

d

Postawili szubienicę

g

Pustą pętlą wiatr kołysze

d

Nie wiadomo kogo złowi


Krzyk się wzmaga - pierwszy w górze

Stąd nie widać tylko który

Nie chciałbym być w jego skórze

Dla nas też już kręcą sznury

Drugi dynda wrzawa wściekła

Mało tryumfu gniew w zenicie

Tamci w drodze już do piekła

A nam walczyć tu o życie!


Trzeci szarpie się jak umie

Coś tłumaczy klęka pada

Bo niełatwo mu zrozumieć

W taki sposób słowo zdrada

Zawisł - Tańczy przez minutę

Życie w nim ugrzęzło twardo

Jeszcze w pętli kopie butem

Z płaczem wstydem i pogardą


g

Wiszą zdrajcy takie czasy

Będą wisieć przez dni parę

g F B c

Wrony drzeć z nich będą pasy

D

Jak się drze sztandary stare

g c Es D

Może jeszcze coś się zmieni

g F d

Coś wyniknie z tej roboty

g

Zanim zdejmą ich z szubienic

d Es F g

Żeby w trumnach złożyć złotych


1980



PIKIETA POWSTAŃCZA (M. GIERYMSKI)”


Dziadem wędrownym jestem

Losu swego panem

Zmienili mi tę przestrzeń

W trakty wydeptane


Dzień w dzień

Dzień w dzień

Chodzę wielkim tropem obcych armii

Noc w noc

Noc w noc

Inna strona świata łuny karmi

Wiem tyle że

Było ich zbyt wielu by powiedzieć dużo

W głos śmiali się

Gdy groziłem kijem że mi świat zakurzą


Dziadem wędrownym jestem

Nie znam się na wojsku

Lecz tak niewielu przecież

Mówi dziś po polski


Patrz tam

Patrz tam

Kraj pod twoim kładzie się spojrzeniem

Patrz tam

Patrz tam

Nie bój się za własnym spojrzeć cieniem

Grom stamtąd gna

Nad równinę wichry i burzowe chmury

Śmierć z sobą ma

Śmiertelniejszą aniżeli śmierć z natury


Dziadem wędrownym jestem

Nic wam nie doradzę

Takich jak wy tłum jeszcze

W ziemię odprowadzę


Tak jest już stratowana

Że ciał nie osłania

Przeminiecie ja zostanę

Emisariusz trwania


1980



ZESŁANIE STUDENTÓW (MALCZEWSKI)”


c f c

Pod wielką mapą Imperium

c f c

Odpocząć jak kto potrafi

c B c

Kończymy bliską Syberią

c g c

Skrócony kurs geografii


Śpi - kto spać może po drodze

Trudnej jak lekcja historii

Na wielkiej pustej podłodze

Egzamin wstępny katorgi


f Es f c G c f c g c

Najmłodszy w mapę ja w okno

Patrzy szczytuje litery

Układa drogę powrotną

Przez białe wiorsty papieru


Dwaj inni usiedli razem

Dręczą się w mokrych ubraniach

Jakby tu ojcu pokazać

Naganne ze sprawowania


Ten ściągnął buty tarł palce

Ten nogą zdrętwiałą kołysze

Ten jeszcze myśli o walce

Te Odyseję już pisze


Żołdak spity jak bela

Śpi i karabin odrzucił

Wie nawet w majaczeniach

Że i tak nie ma gdzie uciec


Szynele o wyrok za duże

Kij co z wilgoci poczerniał

Książki tobołki podróżne

Pod wielką mapą Imperium


1980



WIGILIA NA SYBERII (MALCZEWSKI)”


D A

Zasyczał w ciężkiej ciszy samowar

D E7 g6

Ukrop nalewam do szklanki

D A

Przy wigilijnym stole bez słowa

D G g6 A D

Świętują polscy zesłańcy


g6 d

Na ścianach mroźny osad wilgoci

g A7

Obrus podszyty słomą

g6 d

Płomieniem ciemnym świeca się kopci

g A D

Słowem - wszystko jak w domu


G D A D

"Słyszę z nieba muzykę i anielskie pieśni

G D A D

Sławią Boga że nam się do stajenki mieści

A D H7 e

Nie chce rozum pojąć tego chyba okiem dojrzy czego

D G A D

Czy się mu to nie śni"...


Nie będzie tylko gwiazdy na niebie

Grzybów w świątecznym barszczu

Jest nóż z żelaza przy czarnym chlebie

Cukier dzielony na kartce

Talerz podstawiam by nie uronić

Tego czym życie się słodzi

Inny w talerzu pustym twarz schronił

g g7 A D A

Bóg się nam jutro narodzi.


D G D h7 e A D

"Król wiecznej chwały już się nam narodził

G A h7 e A D

Z kajdan niewoli lud swój wyswobodził

A D A D A D

Brzmij wesoło świecie cały oddaj ukłon Panu chwały

A D A D G D e A D

Bo to się spełniło co nas nabawiło serca radością"...


d g6 A7

Nie, nie jesteśmy biedni i smutni

d E7 g6 A7

Chustka przy twarzy to katar

d g6 A7

Nie będzie klusek z makiem i kutii

d G g6 A7 d

Będzie chleb i herbata

F C A7

Siedzę i sam się w sobie nie mieszczę

d G g A

Patrząc na swoje życie

F C A7

Jesteśmy razem - czegóż chcieć jeszcze

d G g A7 d

Jutro przyjdzie Zbawiciel


D e A D

"Lulajże Jezuniu moja perełko

H7 e A D

Lulaj ulubione me pieścidełko

D G H7 e A7 D

Lulajże Jezuniu lulajże lulaj

D H7 e A7 D

A ty go Matulu w płaczu utulaj"...


Byleby świecy starczyło na noc

Długo się czeka na niego

By jak co roku sobie nad ranem

Życzyć tego samego

Znów się urodzi, umrze w cierpieniu

Znowu dopali się świeca

Po ciemku wolność w jego imieniu

Jeden drugiemu obieca...


1980



POWRÓT Z SYBERII (MALCZEWSKI)”


d6 E7 d 6 E7

Po rudej ziemi grabarz żuk pomału

a a7 fis0 F7zw E7

Swą kulę ziemską ku jej losom toczy

Po rudych kudłach umęczone fauny

Drapią się chyłkiem ocierając oczy

d6 E7 d6 E7

Doniosły tutaj moje sztywne zwłoki

g g7 E0 Es7zw D7

Abym obejrzał to com dawno wymyślił

c D c D

Dwór opuszczony deski w miejsce okien

g g7 E0 Es7zw D7

Ciszę tak wielką że słychać ruch myśli

g A d C

Tutaj był kiedyś Rzym mój Grecja moja

g A d C

W świątyniach stodół mieszkał Bogów zagon

g A d B

Stojąc w obejściu w pozłocistych zbrojach

F d B C F

Na moje walki patrzyli z powagą

Tutaj ukryłem srebrnoustą lirę

Która się stała duszą tego dworu

Tutaj indykom czytając Szekspira

Drżałem o losy swego Elsynoru

W tumanach kurzu tańczyły rusałki

Nimfy w dziewannach uwodziły wzrokiem

A ja Don Kichot wciąż niesyty walki

Świat ten mierzyłem małym groźnym krokiem

Potem mnie długo długo tu nie było

I oto wracam z najdłuższej podróży

Stamtąd gdzie nic się z marzeń nie spełniło

Tu gdzie najgorsze spełniają się wróżby

W martwych pejzażach skrzydłem ptak nie strzepnie

Zgwałconej nimfie grobem szara łąka

Wróżka mych losów milknie głuchnie ślepnie

Na fauny czeka wrzaskliwa nagonka

Ręka poprawia obsunięty całun

Zimne powieki nasuwa na oczy

Po rudej ziemi grabarz żuk pomału

Swą ziemską ku jej losom toczy


1980



WIOSNA 1905 (MASŁOWSKI)”




g G Gis A b B H C

cis

Wiosenny dzień - zapach lip

Po deszczu ulica lśni

Stuk podków i siodeł skrzyp

Koń wiosnę poczuł i rży

fis

Bandytów złapano dwóch

Przez miasto prowadzą ich

Drży koński przy twarzy brzuch

Fis7

Drży twarz przy końskim brzuchu


h f0

Długo czekaliśmy na tę wiosnę

h f0 E7 A

Całe swoich piętnaście lat

d f0

W marszu w Aleje Ujazdowskie

d f0 Fis7

Z twarzy uśmiech dziecięcy spadł

Idą i drogi swej nie widzą

W myślach pierwszy piszą już list

Konie wędzidła swoje gryzą

d f0 B D

Uszy drąży kozacki gwizd


To dzieci w słów wierzą sens

To dzieci marzą i śnią

To dzieciom sen spędza z rzęs

Dobro płacone ich krwią

Dorośli umieją żyć

Dorosłym sen - mara - śmiech

To dzieci będą się bi

Za słów dorosłych prawdę


Przeszli nie widać ich zza koni

Znika po kałużach ich ślad

Jeszcze w ostrogę szabla dzwoni

Czymże byłby bez tego świat

Pusta ulica pachnie deszczem

W drzewach jasny puszy się liść

W mokrym powietrzu ciągle jeszcze

d f0 B D

Krąży kozacki gwizd!


1980


BIRKENAU (KRAWCZYK)”


d B A d B A

Porządny w pryzmach marnuje się opał

d B A d B A

I zimny komin zbędne ma przestoje

A B

Mizerne niebo czeka na swój pokarm

g a

Tłuste obłoki słodkich swądów zwoje


Skrzętni palacze gdzieś się zapodziali

Wystygła ruszta popiół tuli glina

I w bezcielesnym milczeniu umarli

Słuchają jęków głodnego komina


d B A d

Po ustalonych raz na zawsze drogach

Płynie nad nimi ślepe oko Boga


1981



Rozstrzelanie (Wróblewski)”


a

Raz! Dwa!

To tylko rozstrzelanie cieni

Wbijanie w ścięty wapnem świat

e3

Nie ma już trawy słońca kamieni

a

To tylko rozstrzelanie cieni


Trzy! Cztery!

To z ubrań wytrząsanie ciał

Bo traci właśnie kształt wymierny

Każdy kto kiedyś kształt swój miał

To z ubrań wytrząsanie ciał


Cztery! Raz!

To zapatrzenie w drogę kuli

Grzęznący w głąb źrenicy lęk

Nie ma plutonu gmachów ulic

To zapatrzenie kuli


Pięć!

Nienaturalne kończyn pozy

Matowy martwej skóry blask

Milczenie obliczonej grozy

Nienaturalne kończyn pozy


Trzy! Pięć!

To przechodzenie światów boso

Lot w smudze mroku w biały dzień

Minął bez echa krótki łoskot

To przechodzenie światów boso


Dwa!

To tylko rozstrzelanie cieni

e3

To tylko pięć

Razy

a

Ja


1980



Chrystus i kupcy”


e

- Towaru! - Krzyczy chciwy lud

F

My towar wszelki dzisiaj mamy!

e

Zaspokoimy każdy głód

G B F H

Co zechcą kupić - odsprzedamy

Tu połcie haseł, wiary kark!

Zwoje idei, miąższe snu!

W świątyni sytość waszych warg!

Róg obfitości tylko tu!


e D

- Nie mogę w to uwierzyć, do świątyni wchodzę

G

Drżą złote stropy wzdęte tłumu wrzawą i smrodem

fis

Tłuszczem spływają ściany, głosy dźwięczą trzosem

H D C H

Płacą tu ile mają, biorą co uniosą!


Wynoście się natychmiast, kupcy i handlarze!

Złodzieje i żebracy śliniący brudne grosze!

Oczyścić mi posadzki! Wykadzić ołtarze!

Niech w pustym gmachu znowu zabrzmi echem poszept.


Głosu mego nie słychać! Krzyk mój znikł we wrzawie!

Co mam robić w świątyni w targ wyrosłej z gruntu?!

Krzyczeć, krzyczeć, aż gardło w krzyku tym wykrwawię!

Wierzyć, wierzyć, aż wiarę sprowadzę do buntu!


e

- Dalej brać ile wlezie, płać i nastaw ręce!

F

Na plecy bierz, co twoje, wracaj póki dają!

e

Sprzedaj, co da się sprzedać, a będziesz miał więcej!

G B F H

Bóg inaczej spogląda na tych, którzy mają!


- Precz!

e G B F H

- Bóg inaczej spogląda na tych, którzy mają! /*3


1979



CZERWONY AUTOBUS (LINKE)”


d

Pędzimy przez polską dzicz

Wertepy chaszcze błota

Patrz w tył tam nie ma nic

Żałoba i sromota

f0

Patrz w przód tam raz po raz

Cel mgłą niebieską kusi

Tam chce być każdy z nas

B7 A7

Kto nie chce chcieć- ten musi!

d

W Czerwonym Autobusie

W Czerwonym Autobusie

W Czerwonym Autobusie mija czas!


Tu stoi młody Żyd

Nos wskazuje Żyd czy nie Żyd

I jakby mu było wstyd

Że mimo wszystko przeżył

A baba z koszem jaj

Już szepce do człowieka

- Wie o tym cały kraj

Że Żydzi to bezpieka!

Więc na co jeszcze czekasz!

Więc na co jeszcze czekasz!

Więc na co jeszcze czekasz! W mordę daj!


g d

Inteligentna twarz

E7 Es7zw d

Co słucha zamiast mówić

g d

Tors otulony w płaszcz

E7 Es7zw d

Szyty na miarę spluwy

f0

A kierowniczy układ

Czerwony widząc wóz

Bezgłowa dzierży kukła -

B7 A7

Generalissimus!

Ich dziełem marszruta!

Ich dziełem marszruta!

Ich dziełem marszruta! - Luz i mus!


Za robotnikiem ksiądz

Za księdzem kosynierzy

I ktoś modli klnąc

Ktoś bluźnie nie wierzy

Proletariacki herszt

Kapować coś zaczyna

Więc prosty robi gest

I rękę w łokciu zgina!

Nie ruszy go lawina!

Nie ruszy go lawina!

Nie ruszy go lawina! Mocny jest!


A z tyłu stary dziad

W objęcia wziął prawiczkę

Złośliwy czyha czart

W nadziei na duszyczkę

Upiorów mały rząd

Zwieszony z poręczy

W krew w żyły sączy trąd

Zatruje! I udręczy!

Za oknem Polska w tęczy!

Za oknem Polska w tęczy!

Za oknem Polska w tęczy! Jedźmy stąd!


1981



OSŁY I LUDZIE (GOYA)”


d2

Dosiadł mnie osioł okrakiem

a

I rykiem obwieścił donośnym

Że na wierzchu takim

Będzie jeźdźcem wolności

Wbił mi w żebra ostrogi

Wepchnął do ust. kostkę cukru

Chwostem tnąc w poprzek nogi

Zmusił bez trudu to truchtu


Zaduch ośli mnie dusi

Jestem kloaką jeźdźca

Bo co spod ogona wypuści

Na moich gromadzi się plecach

Małpy śpiewają mu pieśni

I łaską zwą co jest musem

On ryczy nad uchem: nie śpij!

I już nie truchtem lecz kłusem


Mija nas inny wierzchowiec

Z wysiłku ogłuchł i oślepł

Osioł go kopie po głowie

Cień jego uszy ma ośle

Nikt już nie mówi po ludzku

Rykiem i śmiechem się chwalą

Głaszczą i chłoszczą do skutku

Kłus nasz przechodzi w galop


Pędzę na zgiętych kolanach

Więcej niż znieść mogę znoszę

Aż świta myśl niesłychana

I ludzką głowę podnoszę

To nic że ostrogi bodą

Szpicruta nad uchem gra

To jeździec stworzony pod siodło

I jeźdźca dosiąść się da!


KANAPKA Z CZŁOWIEKIEM (LINKE)”


e

Ostry nóż

Wchodzi w chleb

d

Deszcz okrusz-

Ków sypie się

Grzęznę w tłuszcz

Z oczu łzy

W ciepłych struż-

Kach płyną mi

To z cebu-

Li żółte młyńskie ko-

Ła przygniata-

Ją mnie do krom-

Ki Wsmarowa-

Li mnie od czo-

Ła aż po pię-

Ty i korzon-

Ki Przyprawia-

Ją według kar-

Ty sól mnie szczy-

Pie w nos pieprz wier-

Ci a ja wca-

Le nie chcę być pożar-

Ty mnie nie spie-

Szy się do śmier-

Ci - Jakim prawem starcy ludojady

Przyrządzają sobie tękanapkę

Wrzeszczę przygnieciony i bezradny

Wciska w tłuste masło łapki

Jeszcze sokiem z cytryn mnie spryskują

Żebym przed spożyciem skurczył się

Przecież ktoś się musi za mną ująć

Tak po prostu wszak nie zjedzą mnie!

F

Drgnął mój chleb

Unosi dłoń go wzwyż

Boże!

D

Czuję dech

Zgłodniały widzę pysk!

Może

g

To jest żart!

Czy śmiać się mam czy łkać?!

Patrzę

E

W lśnienie warg

Co zaczynają drgać!

Nagle

a

Otchłań ust.

I zębów biła grań!

Woni

Fis

Zgniłej chlust!

Ruchomą widzę krtań!

Bronię

h

Się co sił

Wtem trzask i mrok mnie skrył!


e

- Masło świetne /

Chleb wspaniały /

d

Człowiek z lekka /

Był zgorzkniały /x2


1980



WARIACJE DLA GRAŻYNKI (GIELNIAK)”


Es d

Spójrz na ten asfaltowy pazur co topi niebo z celofanu!

Es d

Huczący lej sprężonych gazów wytryska z niewidocznych kranów!

cis h

Płonący tiul falami dwiema niknąc odsłania Czerni odlew

fis f0 fis a

A tam jest Otchłań w której nie ma miejsca na jeden ludzki oddech...


Komórkom tkankom miodu żyłkom na liściu pajęczynom

Wszystkim strukturom kryształowym w sposób ten sam i żyć i ginąć!

Każde poczuje unerwienie ten ból na wskroś duszności atak

Gdy się rozłazi ciało ziemi pod czarnym palcem antyświata!


d

Za tą zasłoną która płonie

E Es

Uparcie żyliśmy Owady

d

Wierzące w trajektorie komet

E Es

W siebie w pomyśle gwiazd układy

Es

Teraz ten paluch nas rozdusi

d

Jak wszy schwytane w światła smudze

g f0

I gwiazd posypią się okruchy

A4 A

By schnąć na proch w tej centyfudze


Es d

W tym wirze my już proch znikomy skorupki krabów planet jajek

Es d

Ziemia porosła w nocy płomyk jaki przeważnie próchno daje

cis e

Krążymy w osypisku gwiazd

h

Dwa niewidoczne ziarnka soli

fis

I ginie świat

f0

A nas a nas

fis a

Tych kilka małych miejsc

d

Wciąż boli


1980



STAROŚĆ OWIDIUSZA”


D A D

- Cóż, że pięknie, gdy obco - kiedyś tu będzie Rumunia

D A D

Obmywana przez fale morza, co stanie się Czarne.

D G D

Barbarzyńcy w kożuchach zmienią się w naród ambitny

h fis e A

Pod Kolumną Trajana zajmując się drobnym handlem.


Umrę patrząc z tęsknotą na niedostrzegalne szczyty

Siedmiu wzgórz, które człowiek zmieni w Wieczne Miasto,

Skąd przez kraje podbite, z rąk do rąk - niepiśmiennych

Iść będzie i nie dojdzie pismo Augusta z łaską.


h

Nie ma tu z kim rozmawiać, zwój wierszy wart każdej ceny.

h fis

Ciała kobiet ciekawych brane pospiesznie, bez kunsztu

Cis fis

I bez szeptów bezwiednych - chłoną nie dając nic w zamian

A G A D

Białe nasienie Imperium w owcą pachnącym łóżku.


Z dala od dworu i tłumu - cóż za cena wygnania?

Mówiłem wszak sam - nad poezją władza nie może mieć władzy.

Cyrku w pustelnie zamiana spokój jednak odbiera,

Bo pyszniej drażnić, niż kupcom za opał kadzić.


Rzymu mego kolumny! Wróg z murów was powydziera

I tylko we mnie zostanie czysty wasz grecki rodowód!

Na nim jedynie się wspieram tu, gdzie nie wiedzą - co grecja,

Z szacunkiem śmiejąc się z czci, jaką oddaję słowu.


Sen, jedzenie, gra w kości do bólu w schylonych plecach,

Wiersz od ręki pisany dla tych, którym starczy - co mają.

Piękna tu nikt nie obieca, za piękno płaci się złotem.

Pojąłem, tworząc tu, jak z Ariadny powstaje pająk:


Na pajęczynie wyrazów - barwy, zapach i dotyk,

Łąki, pałace i ludzie - drżący Rzym mojej duszy -

Geometria pamięci przodków wyzbyta brzydoty,

Zwierciadło żywej harmonii diamentowych okruszyn.


Stoją nade mną tubylcy pachnący czosnkiem i czuję

Jak zmieniam się w list do Stolicy, który nikogo nie wzrusza.

Kiedyś tu będzie Rumunia, Morze - już Czarne - faluje

I glebą pieśni się staje ciało i świat Owidiusza.


25.03.87



CZERWONY AUTOBUS (LINKE)”


d

Pędzimy przez polską dzicz

Wertepy chaszcze błota

Patrz w tył tam nie ma nic

Żałoba i sromota

f0

Patrz w przód tam raz po raz

Cel mgłą niebieską kusi

Tam chce być każdy z nas

B7 A7

Kto nie chce chcieć- ten musi!

d

W Czerwonym Autobusie

W Czerwonym Autobusie

W Czerwonym Autobusie mija czas!


Tu stoi młody Żyd

Nos wskazuje Żyd czy nie Żyd

I jakby mu było wstyd

Że mimo wszystko przeżył

A baba z koszem jaj

Już szepce do człowieka

- Wie o tym cały kraj

Że Żydzi to bezpieka!

Więc na co jeszcze czekasz!

Więc na co jeszcze czekasz!

Więc na co jeszcze czekasz! W mordę daj!


g d

Inteligentna twarz

E7 Es7zw d

Co słucha zamiast mówić

g d

Tors otulony w płaszcz

E7 Es7zw d

Szyty na miarę spluwy

f0

A kierowniczy układ

Czerwony widząc wóz

Bezgłowa dzierży kukła -

B7 A7

Generalissimus!

Ich dziełem marszruta!

Ich dziełem marszruta!

Ich dziełem marszruta! - Luz i mus!


Za robotnikiem ksiądz

Za księdzem kosynierzy

I ktoś modli klnąc

Ktoś bluźnie nie wierzy

Proletariacki herszt

Kapować coś zaczyna

Więc prosty robi gest

I rękę w łokciu zgina!

Nie ruszy go lawina!

Nie ruszy go lawina!

Nie ruszy go lawina! Mocny jest!


A z tyłu stary dziad

W objęcia wziął prawiczkę

Złośliwy czyha czart

W nadziei na duszyczkę

Upiorów mały rząd

Zwieszony z poręczy

W krew w żyły sączy trąd

Zatruje! I udręczy!

Za oknem Polska w tęczy!

Za oknem Polska w tęczy!

Za oknem Polska w tęczy! Jedźmy stąd!


1981



OSŁY I LUDZIE (GOYA)”



d2

Dosiadł mnie osioł okrakiem

a

I rykiem obwieścił donośnym

Że na wierzchu takim

Będzie jeźdźcem wolności

Wbił mi w żebra ostrogi

Wepchnął do ust. kostkę cukru

Chwostem tnąc w poprzek nogi

Zmusił bez trudu to truchtu


Zaduch ośli mnie dusi

Jestem kloaką jeźdźca

Bo co spod ogona wypuści

Na moich gromadzi się plecach

Małpy śpiewają mu pieśni

I łaską zwą co jest musem

On ryczy nad uchem: nie śpij!

I już nie truchtem lecz kłusem


Mija nas inny wierzchowiec

Z wysiłku ogłuchł i oślepł

Osioł go kopie po głowie

Cień jego uszy ma ośle

Nikt już nie mówi po ludzku

Rykiem i śmiechem się chwalą

Głaszczą i chłoszczą do skutku

Kłus nasz przechodzi w galop


Pędzę na zgiętych kolanach

Więcej niż znieść mogę znoszę

Aż świta myśl niesłychana

I ludzką głowę podnoszę

To nic że ostrogi bodą

Szpicruta nad uchem gra

To jeździec stworzony pod siodło

I jeźdźca dosiąść się da!


1980



KANAPKA Z CZŁOWIEKIEM (LINKE)


e

Ostry nóż

Wchodzi w chleb

d

Deszcz okrusz-

Ków sypie się

Grzęznę w tłuszcz

Z oczu łzy

W ciepłych struż-

Kach płyną mi

To z cebu-

Li żółte młyńskie ko-

Ła przygniata-

Ją mnie do krom-

Ki Wsmarowa-

Li mnie od czo-

Ła aż po pię-

Ty i korzon-

Ki Przyprawia-

Ją według kar-

Ty sól mnie szczy-

Pie w nos pieprz wier-

Ci a ja wca-

Le nie chcę być pożar-

Ty mnie nie spie-

Szy się do śmier-

Ci - Jakim prawem starcy ludojady

Przyrządzają sobie tę kanapkę

Wrzeszczę przygnieciony i bezradny

Wciska w tłuste masło łapki

Jeszcze sokiem z cytryn mnie spryskują

Żebym przed spożyciem skurczył się

Przecież ktoś się musi za mną ująć

Tak po prostu wszak nie zjedzą mnie!

F

Drgnął mój chleb

Unosi dłoń go wzwyż

Boże!

D

Czuję dech

Zgłodniały widzę pysk!

Może

g

To jest żart!

Czy śmiać się mam czy łkać?!

Patrzę

E

W lśnienie warg

Co zaczynają drgać!

Nagle

a

Otchłań ust.

I zębów biła grań!

Woni

Fis

Zgniłej chlust!

Ruchomą widzę krtań!

Bronię

h

Się co sił

Wtem trzask i mrok mnie skrył!


e

- Masło świetne /

Chleb wspaniały /

d

Człowiek z lekka /

Był zgorzkniały /x2


1980



WARIACJE DLA GRAŻYNKI (GIELNIAK)”


Es d

Spójrz na ten asfaltowy pazur co topi niebo z celofanu!

Es d

Huczący lej sprężonych gazów wytryska z niewidocznych kranów!

cis h

Płonący tiul falami dwiema niknąc odsłania Czerni odlew

fis f0 fis a

A tam jest Otchłań w której nie ma miejsca na jeden ludzki oddech...


Komórkom tkankom miodu żyłkom na liściu pajęczynom

Wszystkim strukturom kryształowym w sposób ten sam i żyć i ginąć!

Każde poczuje unerwienie ten ból na wskroś duszności atak

Gdy się rozłazi ciało ziemi pod czarnym palcem antyświata!


d

Za tą zasłoną która płonie

E Es

Uparcie żyliśmy Owady

d

Wierzące w trajektorie komet

E Es

W siebie w pomyśle gwiazd układy

Es

Teraz ten paluch nas rozdusi

d

Jak wszy schwytane w światła smudze

g f0

I gwiazd posypią się okruchy

A4 A

By schnąć na proch w tej centyfudze


Es d

W tym wirze my już proch znikomy skorupki krabów planet jajek

Es d

Ziemia porosła w nocy płomyk jaki przeważnie próchno daje

cis e

Krążymy w osypisku gwiazd

h

Dwa niewidoczne ziarnka soli

fis

I ginie świat

f0

A nas a nas

fis a

Tych kilka małych miejsc

d

Wciąż boli


1980



STAROŚĆ OWIDIUSZA”


D A D

- Cóż, że pięknie, gdy obco - kiedyś tu będzie Rumunia

D A D

Obmywana przez fale morza, co stanie się Czarne.

D G D

Barbarzyńcy w kożuchach zmienią się w naród ambitny

h fis e A

Pod Kolumną Trajana zajmując się drobnym handlem.


Umrę patrząc z tęsknotą na niedostrzegalne szczyty

Siedmiu wzgórz, które człowiek zmieni w Wieczne Miasto,

Skąd przez kraje podbite, z rąk do rąk - niepiśmiennych

Iść będzie i nie dojdzie pismo Augusta z łaską.


h

Nie ma tu z kim rozmawiać, zwój wierszy wart każdej ceny.

h fis

Ciała kobiet ciekawych brane pospiesznie, bez kunsztu

Cis fis

I bez szeptów bezwiednych - chłoną nie dając nic w zamian

A G A D

Białe nasienie Imperium w owcą pachnącym łóżku.


Z dala od dworu i tłumu - cóż za cena wygnania?

Mówiłem wszak sam - nad poezją władza nie może mieć władzy.

Cyrku w pustelnie zamiana spokój jednak odbiera,

Bo pyszniej drażnić, niż kupcom za opał kadzić.


Rzymu mego kolumny! Wróg z murów was powydziera

I tylko we mnie zostanie czysty wasz grecki rodowód!

Na nim jedynie się wspieram tu, gdzie nie wiedzą - co grecja,

Z szacunkiem śmiejąc się z czci, jaką oddaję słowu.


Sen, jedzenie, gra w kości do bólu w schylonych plecach,

Wiersz od ręki pisany dla tych, którym starczy - co mają.

Piękna tu nikt nie obieca, za piękno płaci się złotem.

Pojąłem, tworząc tu, jak z Ariadny powstaje pająk:


Na pajęczynie wyrazów - barwy, zapach i dotyk,

Łąki, pałace i ludzie - drżący Rzym mojej duszy -

Geometria pamięci przodków wyzbyta brzydoty,

Zwierciadło żywej harmonii diamentowych okruszyn.


Stoją nade mną tubylcy pachnący czosnkiem i czuję

Jak zmieniam się w list do Stolicy, który nikogo nie wzrusza.

Kiedyś tu będzie Rumunia, Morze - już Czarne - faluje

I glebą pieśni się staje ciało i świat Owidiusza.


25.03.87






Stare Dobre Małżeństwo


Dla wszystkich starczy miejsca”



JAK”

sł. E. Stachura, muz. K. Myszkowski


jak po nocnym niebie sunące białe obłoki nad lasem .D.A.G.D.

jak na szyi wędrowca apaszka szamotana wiatrem .e.G.D.D.


jak wyciągnięte tam powyżej gwieździste ramiona wasze

a tu są nasze, a tu są nasze,


jak suchy szloch w tę dżdżystą noc

jak winny - li - niewinny sumienia wyrzut

że się żyje gdy umarło tylu tylu tylu


jak suchy szloch w tę dżdżystą noc

jak lizać rany celnie zadane

jak lepić serce w proch potrzaskane


jak suchy szloch w tę dżdżystą noc

pudowy kamień, pudowy kamień

ja na nim stanę, on na mnie stanie

on na mnie stanie, spod niego wstanę


jak suchy szloch w tę dżdżystą noc

jak złota kula nad wodami

jak świt pod spuchniętymi powiekami


jak zorze miłe, śliczne polany

jak słońca pierś

jak garb swój nieść

jak do was, siostry mgławicowe

ten zawodzący śpiew


jak biec do końca, potem odpoczniesz, potem odpoczniesz

cudne manowce, cudne manowce, cudne, cudne manowce


jak biec do końca, potem odpoczniesz, potem odpoczniesz

cudne manowce, cudne manowce, cudne, cudne manowce


Na na na...


jak biec do końca, potem odpoczniesz, potem odpoczniesz

cudne manowce, cudne manowce, cudne, cudne manowce


jak biec do końca, potem odpoczniesz, potem odpoczniesz

cudne manowce, cudne manowce, cudne, cudne manowce


jak biec do końca, potem odpoczniesz, potem odpoczniesz

cudne manowce, cudne manowce, cudne, cudne manowce

cudne manowce, cudne manowce, cudne, cudne manowce



JEST JUŻ ZA PÓŹNO, NIE JEST ZA PÓŹNO”

sł. E. Stachura, muz. K. Myszkowski


Jeszcze zdążymy w dżungli ludzkości siebie odnaleźć, .G.a.G.C.

Tęskność zawrotna przybliża nas. .a.G.a.D7.

Zbiegną się wreszcie tory sieroce naszych dwu planet, .G.a.G.C.

Cudnie spokrewnią się ciała nam. .a.G.a.D7.


Jest już za późno! / .h.

Nie jest za późno! / .C.

Jest już za późno! / .h.

Nie jest za późno! / *2 .C.

Jest już za późno! / .h.

Nie jest za późno! / .C.a.D.


Jeszcze zdążymy tanio wynająć małą mansardę

Z oknem na rzekę lub też na park,

Z łożem szerokim, piecem wysokim, ściennym zegarem;

Schodzić będziemy codziennie w świat.


Jest już za późno...


Jeszcze zdążymy naszą miłością siebie zachwycić,

Siebie zachwycić i wszystko w krąg.

Wojna to będzie straszna, bo czas nas będzie chciał zniszczyć,

Lecz nam się uda zachwycić go.


Już jest za późno...

Już jest za późno...



Z NIM BĘDZIESZ SZCZĘŚLIWSZA”

sł. E. Stachura, muz. K. Myszkowski


.C.G.a.e.C.G.H7.H7. /*2


Zrozum to, co powiem .e.H7.

Spróbuj to zrozumieć dobrze .G.D.

Jak życzenia najlepsze, te urodzinowe .C.G.

Albo noworoczne, jeszcze lepsze może .a.H7.H7.

O północy gdy składane .C.G.

Drżącym głosem, niekłamane. .H7.H7.


Z nim będziesz szczęśliwsza, .C.G.

Dużo szczęśliwsza będziesz z nim. .a.H7.

Ja, cóż- .C.

Włóczęga, niespokojny duch, .G.

Ze mną można tylko .a.

Pójść na wrzosowisko .D7.

I zapomnieć wszystko. .e.e.

Jaka epoka, jaki wiek, .C.G.a.

Jaki rok, jaki miesiąc, jaki dzień .G.a.C.G.G.

I jaka godzina .a.

Kończy się .C.

A jaka zaczyna. .e.e.

(BIS)

.C.G.a.e.C.G.H7.H7. /*2


Nie myśl, że nie kocham

Lub, że tylko trochę.

Jak cię kocham, nie powiem, no bo nie wypowiem

Tak ogromnie bardzo, jeszcze więcej może.

I dlatego właśnie żegnaj

Zrozum dobrze żegnaj.


Z nim będziesz szczęśliwsza...


Ze mną można tylko .a.

W dali znikać cicho. .C.e.e.



KIM WŁAŚCIWIE BYŁA TA PIĘKNA PANI?”

sł. E. Stachura, muz. K. Myszkowski


.(III próg)

Lala... .a.G.e.a.d.C.G.G.


Nikt nie zna ścieżek gwiazd, .a.G.

Wybrańcem kto wśród nas, .e.a.

Zapukał ktoś - to do mnie gość. .d.C.G.G.

Włóczyłem się jak cień,

Czekałem na ten dzień

I stoisz w drzwiach -

Jak dziwny ptak.


Więc bardzo proszę, wejdź, / .F.G.

Tu siadaj, rozgość się / .e.a.

I zdradź mi, kim tyś jest, / .F.

Madame? / *2 .G.

Albo nie zdradzaj mi, / .e.a.

Lepiej nie mówmy nic... / .G.

Lepiej nie mówmy nic... / .F.C.C.


Nieśmiało sunie brzask,

Zatrzymać chciałbym czas,

Inaczej jest,

Czas musi biec.

Gdzieś w dali zapiał kur,

Niemodny wdziewasz strój,

Już stoisz w drzwiach...

Jak dziwny ptak.


Więc jednak musisz pójść, /

Posyłasz mi przez próg /

Ulotny uśmiech twój, /

Madame, / *2

Lecz będę czekać, przyjdź, /

Gdy tylko zechcesz przyjdź, /

Będziemy razem żyć...! /


Ja będę czekać, przyjdź .e.a.

Gdy tylko zechcesz przyjdź .G.

Będziemy razem żyć. .F.C.


Lalala...



NIE BROOKLIŃSKI MOST”

sł. E. Stachura, muz. K. Myszkowski


.dD2.dD2.C.dD2. /*2

Rozdzierający .dD2.

Jak tygrysa pazur .C.

Antylopy plecy .dD2.

Jest smutek człowieczy. .C.dD2.dD2.


Nie brookliński most .C.dD2.

Ale przemienić .C.

W jasny, nowy dzień .dD2.

Najsmutniejszą noc - .C.dD2.

To jest dopiero coś! .C.dD2.

.dD2.C.dD2. .dD2.dD2.C.dD2.dD2.

Przerażający

Jak ozdoba świata

Co w malignie bredzi

Jest obłęd człowieczy.


Nie brookliński most

Lecz na drugą stronę

Głową przebić się

Przez obłędu los -

To jest dopiero coś!


Będziemy smucić się starannie! / .C.d.

Będziemy szaleć nienagannie! / .C.d.

Będziemy naprzód niesłychanie! / *2 .C.d.

Ku polanie! / .C.dD2.dD2.

.dD2.dD2.C.dD2. /*2


Nie brookliński most...

Nie brookliński most...



METAMORFOZA”

sł. E. Stachura, muz. K. Myszkowski


.C.C.C.C.C.C.C.C.

.D.D.D.D.C.C.C.C.

.D.D.D.D.

Góra .D.D.D.D.D.D.D.D.

Chmury pękały czarne .D.D.D.D.

Coraz czarniejsze .C.C.D.D.

Jakby koni frygijskich groźne tabuny .D.D.D.D.C.C.D.D.D.D.


Aż grom .D.D.D.D.

Przeszył obraz niedokończony jeszcze .C.C.D.D.C.C.D.D.D.D.


A model spadał .D.D.

Głową w dół .D.D.

W płótno .C.C.

I wrósł .D.D.

W ciepłe jeszcze kontury .C.C.D.D.

Nagłego olśnienia .C.C.D.D.D.D.


Aż grom .D.D.D.D.

Przeszył obraz niedokończony jeszcze .C.C.D.D.C.C.D.D.D.D.


To był ranek .C.C.

A ty się śmiałaś do mnie z portretu .D.D.C.C.D.D.

To był ranek .C.C.

A ty się śmiałaś do mnie z portretu .D.D.C.C.D.D.

To był ranek .C.C.

A ty się śmiałaś do mnie z portretu .D.D.C.C.D.D.

To był ranek .C.C.

A ty się śmiałaś do mnie z portretu .D.D.C.C.D.D.

To był ranek .C.C.

A ty się śmiałaś do mnie z portretu .D.D.C.C.D.D.

.D....

.D....



OPADŁY MGŁY, WSTAJE NOWY DZIEŃ”

sł. E. Stachura, muz. K. Myszkowski


Opadły mgły i miasto ze snu się budzi, .G.C.

Górą czmycha już noc, .G.D.

Ktoś tam cicho czeka, by ktoś powrócił; .G.C.

Do gwiazd jest bliżej niż krok! .G.D.D7.

Pies się włóczy popod murami - bezdomny; .G.C.

Niesie się tęsknota czyjaś na świata cztery strony! .G.D.G.C.G.D.

A Ziemia toczy, toczy swój garb uroczy; .G.C.

Toczy, toczy się los! .G.D.

A Ziemia toczy, toczy swój garb uroczy; .G.C.

Toczy, toczy się los! .G.D.


Ty, co płaczesz, ażeby śmiać mógł się ktoś .G.C.

-Już dość! -Już dość! -Już dość! .G.D.

Odpędź czarne myśli!

Dość już twoich łez!

Niech to wszystko przepadnie we mgle!

Bo nowy dzień wstaje,

Bo nowy dzień wstaje,

Nowy dzień!

Bo nowy dzień wstaje,

Bo nowy dzień wstaje,

Nowy dzień!

Bo nowy dzień wstaje,

Bo nowy dzień wstaje,

Nowy dzień!

.G.C.G.D.G.C.G.D.G.G.

Z dusznego snu już miasto tu się wynurza,

Słońce wschodzi gdzieś tam,

Tramwaj na przystanku zakwitł jak róża;

Uchodzą cienie do bram!

Ciągną swoje wózki-dwukółki mleczarze;

Nad dachami snują się sny podlotków pełne marzeń!

A Ziemia toczy, toczy swój garb uroczy;

Toczy, toczy się los!

A Ziemia toczy, toczy swój garb uroczy;

Toczy, toczy się los!


Ty,co płaczesz, ażeby śmiać mógł się ktoś

-Już dość! -Już dość! -Już dość!

Odpędź czarne myśli!

Porzuć błędny wzrok!

Niech to wszystko zabierze już noc!

Bo nowy dzień wstaje,

Bo nowy dzień wstaje.

Nowy dzień!


Bo nowy dzień wstaje,

Bo nowy dzień wstaje.

Nowy dzień!


Bo nowy dzień wstaje,

Bo nowy dzień wstaje.

Nowy dzień!

Nowy dzień!








ACH, KIEDY ZNOWU RUSZĄ DLA MNIE DNI?”

sł. E. Stachura, muz. K. Myszkowski


.D.G.A.D.

Minęło wiele miesięcy, .D.e.

Ale mnie nic nie minęło; .G.D.

Czas dla mnie w miejscu przystanął; .D.e.

Takie jest chłopcy, takie jest piekło. .G.A.D.D.


Na odgłos kroków po schodach

Serce wciąż skacze do gardła,

Że może jednak to ona,

Ona - to: piękna moja zagłada.


Ach, kiedy znowu ruszą dla mnie dni? .Fis.e.

Noce i dni! .h.G.

I pory roku krążyć zaczną znów .D.CG.

Jak obieg krwi: .D.D.

Lato, jesień, zima wiosna - .Fis.e.

Do Boliwii droga prosta! .h.G.

Wiosna, lato, jesień, zima; .D.CG.

Nic mi się nie przypomina! .D.A.A.

.e.G.D.D. .Fis.e.h.h.

.G.D.Fis.Fis. .e.G. .D.G.A.D.

Ni żyć już można, ni umrzeć.

Wypłakane łzy doszczętnie.

Oddycham ledwie i z bólem,

Kością mi w gardle staje powietrze.


Czy tak już będzie i będzie,

Boże mój, Boże, mój Boże;

Zawsze i wszędzie w obłędzie,

Boże mój, wbiłeś we mnie wszystkie noże!


Ach, kiedy znowu ruszą dla mnie dni?...

Ach, kiedy znowu ruszą dla mnie dni?...



TOBIE ALBO ZAWIEJA W MICHIGAN”

sł. E. Stachura, muz. K. Myszkowski


Zawieja w Michigan, .G.C.

Zapada serce w śnieg, .G.a.

Pustkowie ciągnie się, .C.

Wysepki żadnej drzew .G.D.

Ni domu, z domu gest: .e.

Wejdź! Wejdź! Wejdź! Wejdź! Wejdź! .C.D.D7.


Pustkowie hen i hen,

Zawieja, mróz i biel;

Zawyłem aż po kres,

Czy się spodziewać, że...

A wicher w trąbki dmie:

Nie! Nie! Nie! Nie! Nie!

Miłości nasze tam,

Są tam, gdzie nie ma nas,

U Boga w środku gwiazd

Pokochał też bym brak

I cały słałbym blask:

W dal! W dal! W dal! W dal! W dal!

W dal! W dal! W dal! W dal! W dal!



SANCTUS”

sł. E. Stachura, muz. K. Myszkowski


Święty święty święty-blask kłujący oczy .eh.e.C.D.

Święta święta święta-ziemia co nas nosi .eh.e.C.e.


Święty kurz na drodze .e.

Święty kij przy nodze .C.

Święte krople potu .D.D.

Święty kamień w polu .e.

Przysiądź na nim, panie .C.

Święty płomyk rosy .D.D.

Święte wędrowanie .e.e.


Święty chleb - chleba łamanie .CD.G.

Święta sól - solą witanie .CD.e.

Święta cisza, święty śpiew .CD.e.

Znojny łomot prawych serc .C.C.D.D.


Słupy oczu zapatrzonych

Bicie powiek zadziwionych

Święty ruch i drobne stopy

Święta święta ziemia co nas nosi


Słońce i ludny niebieski zwierzyniec .e.C.

Baran, Lew, Skorpion i Ryby sferyczne .D.e.

Droga mleczna, Obłok magellana .e.h.

Meteory, Gwiazda Przedporanna .C.D.

Saturn i Saturna dziwów wieniec .e.C.

Trzy pierścienie i księżyców dziewięć .D.e.

Neptun, Pluton, Uran, Mars, Merkury, Jowisz .e.h.C.C.D.D.


Święty chleb - chleba łamanie

Święta sól - solą witanie

Święta cisza, święty śpiew

Znojny łomot prawych serc


Słupy oczu zapatrzonych

Bicie powiek zadziwionych

Święty ruch i drobne stopy

Święta święta święta-Ziemio co nas nosi


Lala... .e.C.D.e.e.h.C.D. /*2

Lala... .e.C.D.e.e.h.C.D. /*2



GLORIA”

sł. E. Stachura, muz. K. Myszkowski


.G.e.G.a.C.D.G.G7.

Chwała najsampierw komu, .G.e.

Komu gloria na wysokościach ? .G.a.C.D.G.G7.


Chwała najsampierw tobie .C.D.

Trawo przychylna każdemu, .e.e.

Kraino na dół od Edenu. .C.D.C.

Gloria! Gloria! .D.G.


Chwała tobie, słońce .G.e.

Odyńcu ty samotny, .G.a.

Co wstajesz rano z trzęsawisk nocnych, .C.D.G.G7.


I w górę bieżysz, w niebo sam się wzbijasz .C.D.e.e.

I chmury czarne białym kłem przebijasz .C.D.C.

I to wszystko bezkrwawo - brawo, brawo .D.C.

I to wszystko złociście, i nikogo nie boli .D.C.

Gloria! Gloria in excelsis soli! .D.G.


Z słońcem pochwalonym teraz pędźmy razem

Na nim, na odyńcu galopujmy dalej.


Chwała tobie, wietrze

Wieczny, ty młodziku,

Sieroto świata, ulubieńcze losu

Od złego ratuj i kąkoli w zbożu

Łagodnie kołysz tych co są na morzu

Gloria! Gloria in excelsis eoli!


Z wiatrem pochwalonym teraz pędźmy społem

Na nim, na koniku galopujmy polem.


Chwała wam ptaszki śpiewające!

Chwała wam ryby pluskające!

Chwała wam zające na łące

Zakochane w biedronce!


Chwała wam: zimy, wiosny, lata i jesienie

Chwała temu co bez gniewu idzie

Poprzez śniegi, deszcze, blaski oraz cienie,

W piersi pod koszulą całe jego mienie!

Gloria! Gloria!

Gloria! Gloria!


PIEŚŃ NA WYJŚCIE”

sł. E. Stachura, muz. K. Myszkowski


.(I próg)

.a.a.a.a.

Idź, człowieku, idź, rozpowiedz .a.a.

Idźcie wszystkie stany .d.d7.

Kolorowi, biali, czarni .E.E7.

Idźcie załaszcza wy, ludkowie .F.G.

Przez na oścież bramy .a.e.e.


Dla wszystkich starczy miejsca .C.G.a.e.

Pod wielkim dachem nieba .C.G.a.e.


Rozejdźcie się po drogach .C.e.

Po łąkach, po rozłogach .a.e.

Po polach, błoniach i wygonach .C.e.

W blasku słońca, w cieniu chmur .a.e.


Rozejdźcie się po niżu .F.G.

Rozejdźcie się po wyżu .F.G.

Rozejdźcie się po płaskowyżu .F.G.

W blasku słońca, w cieniu chmur .a.e.


Dla wszystkich starczy miejsca .C.e.a.e.

Pod wielkim dachem nieba .C.e.a.e.


Na ziemi, której ja i ty / .C.e.a.a.

Nie zamienimy w bagno krwi /*4 .C.e.a.a

Nie zamienimy w bagno krwi /*4 .C.e.a.a



MAKATKI”



MAKATKA KUSZĄCA”

sł. A. Ziemianin, muz. R. Ziobro


ej ty Ewo rajskie dziewczę .D.G.A.D.

nie wykręcisz się dzisiaj ogryzkiem .D.G.A.D.

miecz ognisty nie wisi nad nami .H7.e.A.A.

Michał w karty gra z cherubinem .F.G.D.D.


nie bądź z tych co to tylko wzdychają

klucz ściskając w kieszeni fartuszka

niech tańczą dziś wszystkie drzewa

nawet ciężka od upału grusza


Lalala... .D.G.A.D.D*.G.D.D.

.D.G.A.D.D*.G.D.D.


pod jabłonią wreszcie odpoczniemy

w zbóż włosów ukryje się cały

i będziemy świat błogosławić

że jest dla nas znowu łaskawy


a pod wieczór cicho przyjdą

skrzydlaci wysłannicy pana

- nie jadłem żadnego ogryzka - powiem

skusiły mnie tylko jabłka

skusiły mnie tylko jabłka



MAKATKA Z ANIOŁEM”

sł. A. Ziemianin, muz. K. Myszkowski


na twarzy twej rumieńce .A.D.

jakbyś był uduchowiony .E.A.

przez gruźlicę płuc .D.

a dobroć twą nieziemską .A.E.E7.

zamykasz na niebieski klucz .fis.D.A.E.

zamykasz na niebieski klucz .D.E.A.A.

.A.A4.A.A4.

najczęściej można spotkać cię / .D.E.

nad przepaścią lukrowaną / .fis.D.

gdy przez dziurawą kładkę /*2 .A.D.

przeprowadzasz swoje dzieci / .C.h7.A.A4.


nocą może chciałbyś

oderwać się od ściany

ale jedno skrzydło

gwóźdż ci przedziurawił

więc zostajesz z nami

na wieki wieków amen


najczęściej można spotkać cię /

nad przepaścią lukrowaną /

gdy przez dziurawą kładkę /*2

przeprowadzasz dwoje dzieci /


przeprowadzasz dwoje dzieci /*2



CZASEM NAGLE SMUTNIEJESZ”

sł. A. Ziemianin, muz. K. Myszkowski


czasem nagle smutniejesz .d.BC.

to jakby dnia ubywa .A.gA.

i nie wiem jak ci pomóc .B.g.

więc tylko proszę wybacz .A.A7.


czasem łzy w twoich oczach .d.d.

na krótką chwilę zagoszczą .B.B.

i nie wiem czy coś mówić .g.g.

i nawet nie wiem po co .A.A.


puszczam wię wtedy latwce

ze śmiechu mego śmieszne

i znowu dnia przybywa

powietrze staje się lżejsze


i lżejsza staje się wędrówka

z plecakiem coraz cięższym

nad domem przysiadła tęcza

na nieba niebieskiej gałęzi


la laj... .d.BC. .A.gA. B.g. .A.A7. /*2


(jeszcze raz od poczatku)

(jeszcze raz od poczatku)



NIEPOKÓJ”

sł. J. Baran, muz. K. Myszkowski


mosty które .d.

pod osłoną nocy .B.

przerzucamy do siebie .A7.

porywa świt .BA7.


trwa potop jutrzenki .d.

po obu brzegach .B.

bezradnie biegamy .A7.

ręce do siebie wyciągamy .B.A.A7.


twoje oczy .B.A7.

rozwarte szeroko rozstaniem .d.d.

oddalają się i serce za nimi podąża .B.A7.d.d.

oglądając się i raz po raz za siebie .B.A7.d.d.

oglądając się za siebie .B.A7.d.d.


przez niebo przebiega

dreszcz niepokoju

rozstępuje się świat

na dwie połowy


i coraz mniejsza .d.

staje się .B.

włosów chnura .A7.B.

kasztanowa .A.A7.


twoje oczy...


i twoja ręka

wyrwana z mojej

do stacji zbliżają się


robotnicy

dnia powszedniego

o twarzach przeraźliwie

trzeźwych


twoje oczy...



MAKATKA DLA PRZECHODZĄCEJ’

sł. A. Ziemianin, muz. K. Myszkowski


Lalala... .eH7.ea7.CH7.CH7. /*2

.e.H7.ea7.H7.ea7.H7e.a7H7.E.



na ciebie spojrzeć .e.H7.

i widzieć cię przez wieki .ea7.H7.

jak w wiosennym słońcu .ea7.

przymykasz powieki .H7e.a7H7.E.


jak niesiesz siebie .eH7.

pełna dumnej chwały .ea7.

i zostawiasz w trawie .CH7.

sandałowe ślady .CH7.


które chwile są jeszcze

i już wstają trawy

ale twym odejściem

jeszcze chcą się bawić


tak odchodzisz na zawsze

taką cię spamiętam

i nieważne kim jesteś

grzesznica czy świętą


Lalala...



OBUDŹ SIĘ”

sł. A. Ziemianin, muz. K. Myszkowski


z tobą by konie kraść .e.e.

różaniec odmawiać .a.a.

tańczyć białe tango .C.H7.

do białego rana .e.e.


do rany cię przyłożyć / .C.C.

do zdjęcia iść z tobą / .H7.H7.

niech sobie fotograf /*2 .a.C.

nie myśli byle co / .H7.H7.


o tobie pisać wiersze

nawet te bez rymu

o tobie rozmawiać

w kolejce po gruszki


dla ciebie gruszki zrywać /

studnię kopać w skale /

wiadro wody wylać /*2

może się obudzisz /

może się obudzisz /





Coraz krótsze listy od ciebie

sł. A. Ziemianin, muz. K. Myszkowski

Stare Dobre Małżeństwo - Makatki


.GDis+.G.

coraz krótsze listy od Ciebie .G.Dis+.e.B*.

piszesz, że ogrodnik umarł .C.D.G.CG.

nikt się tej śmierci nie spodziewał .C7+.C7+.e.e.

nawet kwiaty które sadził wczoraj .H7.H7.e.E.

nawet kwiaty które sadził wczoraj .C7+.H7.e.e.


piszesz jeszcze, że jesień jest ładna

po ogrodzie po sadzie szaleje

jabłka nad ranem strąca

wszystko powoli woła do siebie

wszystko powoli woła do siebie


u Ciebie też ze zdrowiem krucho

wiem - choć o tym nie wspominasz

poszarpane całkiem nerwy

i jeszcze innych sto spraw

i jeszcze innych sto spraw


coraz rzadsze listy od Ciebie

listonosz tu chyba nic nie winien

coraz krótsze listy od Ciebie

szukamy się już tylko we mgle

szukamy się już tylko we mgle

szukamy się już tylko we mgle



PIOSENKA DLA WOJTKA BELLONA”

sł. A. Kiełb-Szawuła, muz. K. Myszkowski


.D6.D4.Dd4.D. /*2

Powiedz dokąd znów wędrujesz? .D.G.D.D.

Czy daleko jest twój sad? .D.G.D.D.

- Hen w krainy buczynowe .C.G.D.D.

Ze mną tam układa pieśni wiatr .C.G.D.D.

Hen w krainy buczynowe .e.G.D.D.

Ze mną tam nikogo tylko wiatr .e.G.D.D.

.eG.D.eG.D.

Zmierzchy grają a przestrzenie

Własny mi podają dźwięk

Takie śpiewy z nimi lub milczenie

W którym znika każdy dawny lęk

W takich śpiewach lub milczeniu

W szumie świętych buków zginął lęk


Zaszumiały cię powietrza

I ruszyłeś sam na szlak

Ten ostatni, ten najlepszy -

Przyszedł czas, Pan dał ci znak

Ten ostatni, ten najlepszy - /

Przyszedł czas, Pan dał ci znak /*5

Przyszedł czas, Pan dał ci znak /*5



Makatka szalona”

sł. A. Ziemianin, muz. K. Myszkowski



La, la, la... .d.C.B.A. .gC.AB. .gA.d.

.gC.AB. .gA.D.

.d.d.

wychodzi do każdego pociągu .dCdd.

z zółtym uśmiechem nadzei .BA.

liczy wagony dobrego i złego / .gCAB.

od zimy do późnej jesieni /*2 .gAdd.


mówią, że od niej uciekł

na żelaznym kogucie

kogut zapiał na odlotne

i nikt go więcej nie spotkał


więc kłóci się w niej

światło dzienne i nocne

jak dobre stare winoz cierpkim octem


La, la, la...


nikt nie wie czy jej się to śniło

gdy była pełnia księżyca

czy tylko z drzewa w ogrodzie

gruszki szaleństwa ktoś strąca


wychodzi do każdego pociągu

z żółtym uśmiechem nadziei

liczy wagony dobrego i złego

od zimy do późnej jesieni


La, la, la...

La, la, la...



NASZ SŁONY RACHUNEK”

sł. A. Ziemianin, muz. K. Myszkowski


.e.e.e zm. e zm.a7.a7.e.e.C.C.H7.H7.e.e.e.e.

.e.e zm.a7.e.C.H7.e.e. /*2

kto nas zmówił na wspólną wyprawę .e.D.C.H7.

kto nam kruche wiosło do ręki włożył .C.a.H7.H7.

kto nas puścił na mętne fale .C.a.H7.e.

kto tak dziwnie nasz kurs rozpisał .C7+.H7.e.e

kto tak dziwnie nasz kurs rozpisał .C7+.H7.e.e


z kim się trzymać w tej wielkiej podróży

w kim sternika szukać w kim brata

w którym porcie zatrzymać się dłużej

aby znaleźć ziarno odpowiedzi

aby znaleźć ziarno odpowiedzi


komu ufać a kogo się bać .C.G.a7.H7.

gdzie się szukać i gdzie odnajdywać .C.a.H7.H7.

nasz pokład - wciąż zimniejsza kra .C.a7.H7.e.

w ślepym namiocie pytania mieszkają .e zm.a7 H7.e.e.

bez odpowiedzi .e zm.a7 H7.e.e.

bez odpowiedzi .e zm.a7 H7.e.e.


kto nas namówił na wspólną wyprawę...

kto nas namówił na wspólną wyprawę...



Z PODWÓRKA”

sł. A. Ziemianin, muz. K. Myszkowski


orzech starzeje się po włosku .D.fis.G.A.

jest twardy - a jednak do zgryzienia .h.h.G.A.

zielone krople jego oczu .h.A.G.fis.

już mało mają do patrzenia .G.A.D.D.


sąsiadka mruga do mnie często

to tik co został jej z małżeństwa

a mąż pijany suszy się na sznurze

już wkrótce znowu przyjdą święta


wisi też dywan co latać zapomniał

prezent od teściów - wierny pies

sierść mu się jeży już nie gęsta

rzadkim wzruszeniem - szkoda łez


tu trzeba twardo - jak ten orzech

niech nie pomyślą nic sąsiedzi

z dywanu lecą chmury kurzu

to może w nim złe licho siedzi



SZARA BALLADA”

sł. J. Baran, muz. K. Myszkowski


nie czerń lecz szarość wszędzie .c.f.

ta nić szara się przędzie .Gis.G.

ona ze mną przede mną i przy mnie .f.G.c.c.

ona rankiem w mej głowie

w dłoniach i w pierwszym słowie

niczym gołąb pocztowy powraca


szarą nicią przeszyty .Gis.B.c.c.

i do świata przyszyty .Gis.B.c.c.

tak jak guzik do szarego płaszcza .Gis.B.c.C.


z szarej włóczki me myśli / .Gis.B.

zgrzebne dni tygodnie / .c.c.

z szarej włóczki jesienie i lata / .Gis.B.c.c.

/*2

nawet wiersz cały z tęczy / .Gis.B.

nagły list radość szczęście / .c.c.

co jak wzór na kilimie się złocą / .Gis.B.c.C.


już za moment szarzeją

są jak fatamorgana

w zeschły liść się zmieniają i popiół


z szarych nici ten kłębek

który w szarą godzinę

sennie zwijam pod głowę podkładam


ludzie chorzy na szarość

mój los chory na szarość

mój dom moje miasto planeta

Boże cały ze złota /

przędący na kołowrotku /

czemu z siebie wysnuwasz nić szarą /

/*2

Ojcze nasz wielobarwny /

w akselbantach w brokatach /

który błyszczysz i mienisz się cały /


jeśli trochę nas lubisz

nachyl się nad wrzecionem

dorzuć włosów anielskich do włóczki


bo w nas szarość w oddechach

szarość w snach i uśmiechach

szarość we łzach modlitwie i hymnie

szarość we łzach modlitwie i hymnie



MODLITWA O ŚMIECH”

sł. A. Ziemianin, muz. K. Myszkowski


.a.a.a.a.C.e.a.a.F.C.G.G.

.a.d.a.e.a.d.a.e.a.a.

śmiechu mi trzeba .a.

na te dziwne czasy .d0.

śmiechu zdrowego .C.

jak źródlana woda .G.a.a.

niech mnie kołysze .a.

w tej wielkiej podróży .d0.

i niech prowadzi .C.

gdzie śmieszna gospoda .G.a.a.


niech dźwięczy męczy / .F.C.

aż do zadyszki / .aFzm.

śmiechu mi trzeba /*2 .CG.

przede wszystkim / .a.a.


niech się zatrzęsą

od śmiechu ściany

niechaj na zawsze

będę nim pijany


nie okrutnego

nie cynicznego

śmiechu mi trzeba

bardzo ludzkiego


niech dźwięczy męczy...

niech dźwięczy męczy...



MAKATKA Z WOJOWNIKIEM”

sł. A. Ziemianin, muz. R. Ziobro


wielki wojownik zdobył małą filiżankę .d.dC.F.F.

księgę mądrą której nie przeczyta .g.Dis.B.B.

wróci zmęczony z wojennej wyprawy .A7.dC.F.F.

i wszystko rzuci u stóp żony .g.BC.G4.G.


będzie roztrząsał swą ostatnią bitwę

bo stać go tylko na taki wysiłek

chwały wciąż sobie będzie przydawał

by lepiej czuć że naprawdę żyje


a gdy mu przyjdzie dzień do dnia dodawać

będzie się trapił i nuda go skręci

więc znów wymyśli nową wyprawę

bo uzna że i tak coś się święci


na szczęście znajdzie się ktoś z bliskich

kto księgę przeczyta filiżnkę uniesie pod światło

i znowu krok naprzód zrobi ziemia

choć wcale nie będzie jej łatwo

choć wcale nie będzie jej łatwo .g.BC.D.D.



(lepsza do gry jest wersja: .a.aG.C.C.

.d.B.F.F.

.E.aG.C.C.

.d.FG.D4.D. - .d.FG.A.A. na końcu)

.d.FG.D4.D. - .d.FG.A.A. na końcu)





Piosenka dla juniora i jego gitary

sł. E. Stachura, muz. K. Myszkowski

Stare Dobre Małżeństwo - Makatki


.G.Ce.aD.G.

Gdy pokłócisz się z dziewczyną .G.D.

(Nie życzę ci, lecz różnie jest); .e.C.

Nie chciej zaraz marnie ginąć; .G.h.

Zaufaj mi, przekonasz się: .C.D.D7.


Skocz w pudło gitary .a.C.

I tam rozłóż się obozem. .G.D.

Skocz w pudło gitary, .a.C.

Ratunkowym ona kołem. .G.D.

Przeczekaj nachalną nawałnicę; .F.C.

Wyjdź potem ze słońcem na ulicę! .G.D.

Wyjdź potem ze słońcem na ulicę! .a.C.G. .Ce.aD.G.


Gdy ci będzie jakoś nie tak

(Nie życzę ci, lecz różnie jest)

Gdy ta słynna smuga cienia

Przypęta się, przerazi cię:


Skocz w pudło gitary...


Aż cię znowu noc dopadnie

(Nie życzę ci, lecz różnie jest);

Ciemny Bóg się tobą zajmie,

Lecz wtedy ty wywijasz się:


Skocz w pudło gitary...


I pomóż słońcu! .a. / .a. /

I pomóż słońcu! .C. / .C. /*2

I pomóż słońcu lśnić! .G.G. / .G.D.C.G. /


.Ce.aD.G. .G.Ce.aD.G.

.Ce.aD.G. .G.Ce.aD.G.



BALLADA O ARENIE CYRKOWEJ”

sł. J. Baran, muz. K. Myszkowski


na koniec - rozwiązano teatr .G.h.C.G.

więc cała w sztucznych ogniach teraz .D.D.G.G.

kręci się arena cyrkowa .D.D.e.e.

naszych czasów metafora .C.D.GC.G.


nic tu na pewno wszystko na niby

małpa jest cyrku idolem

karzeł podkręca szatańską korbkę

arena toczy się kołem


niczym piłeczki w palcach żonglerów

duszyczki nasze wirują wkoło

życie przestało być sztuką

i stało się sztuczką cyrkową


dwie siostry syjamskie: prawda kłamstwo

wbiegają w zwinnych podskokach

nikt nie odróżni jednej od drugiej

są w jednakowych trykotach


Bóg gdyby nawet w krzaku ognistym

pojawił się między nami

mówilibyśmy że to magik

kolejną sztuczką nas mami


lecz dokąd można w cyrku żyć

pytamy stojąc na głowie

słyszymy drwiący błazna śmiech

i to jedyna odpowiedź

i to jedyna odpowiedź



NA SIERPNIOWYM BALKONIE”

sł. A. Ziemianin, muz. K. Myszkowski


.cis.Czm.Gis Czm.A.fis.cis.A.Gis.

(gwiżdżąc) .cis.fis.Gis.cis.A.cis.A.Gis.

.cis.Czm.Gis.cis.A.cis.A.Gis.


Między ziemią a niebem jesteśmy .cis.Czm.

Gwiazdy dojrzewają w środku nocy .Gis Czm.A.

I tak jest strasznie balkonowo .fisCzm.Giscis.

Że jedna z nich za chwilę skoczy .fis.Gis7.


Spadnie w środek górskiego sierpnia

Zgaśnie nim zdąży dotknąć zioła

Ktoś odszedł znów w samotną podróż

Szepnął nam że ktoś go woła


Drzew korony chylą się ku górom

Trzeba umieć odejść pustym szlakiem

W góry tam gdize mieszka miłość


Na balkonie nic nie ukryjesz

Choć nosi w sobie kilka szpar

Znajdzie się miejsce

Dla naszych wszystkich skarg


Między niebe a ziemią zawieszeni

Choć bliżej nam zawsze do ziemi

Pod nami rośnie już kilka pięter

A wszystkie dawno na zawsze zajęte


(gwiżdżąc)

(gwiżdżąc)



JAKĄ CENĘ”

sł. A. Ziemianin, muz. K. Myszkowski


ilu ludzi nasz świat uniesie .h.h.

aby wciąż jeszcze mógł się kręcić .AA4.AA9.

ilu trzeba dzisiaj poetów .cis.cis.

by choć wiersz pozostał w pamięci .fis.fis.


jak nazwać co jeszcze nie nazwane .a.a.

i co jeszcze może czekać człowieka .G.G.

jaką tajemnicę dźwiga każdy kamień .h.h.

że nie wie o niej nawet rzeka .AA4.A7.


na, na, na... .h.h.AA4.AA9.G.G.FisG.Fis.


czy po to tutaj tylko jesteśmy

by przed nocą bardziej się zmęczyć

czy liść z Twego wielkiego drzewa

jest zaledwie kaprysem gałęzi


zostawiłeś nam ślady swych stóp

na nieba niebieskiej korze

tak mało ich i tak bardzo wiele

bo przecież Ty wszystko możesz


na, na, na...


jaką cenę trzeba zapłacić

za to ziemskie ciche przebywanie

jakie skrzypce trzeba usłyszeć

aby wiedzieć co jeszcze jest grane


ile śliwek rozebrać do pestki

aby poznać ten śliwkowy błękit

ile spotkać kamieni nad rzeką

by się zbudzić jeszcze poetą


na, na, na...


z której strony czekać na sen

i gdzie sny chować na dzień

ile musi dojrzeć poziomek

aby lato miało swój koniec


jak opisać porannego wróbla

który w szare piórka się ubrał

jak podejść koło po kamieniu w wodzie

jak z tym dziwnym światem być w zgodzie .h.h.AA4.AA9.G.G.FisG.FisG.FisG.FisG.

jak z tym dziwnym światem być w zgodzie .h.h.AA4.AA9.G.G.FisG.FisG.FisG.FisG.



BALLADA NA URODZINY”

sł. J. Baran, muz. K. Myszkowski


jakby nigdy nic brodzę już w smudze cienia .G.h.C.D.

i widzę jak zachodzi słonko ojca i matki .h.e.a.D.

jakby nigdy nic przyjaciół paru na cmentarzach .G.h.C.D.

jakby nigdy nic kwitną na nich kwiatki .h.e.a.D.G.G.


jakby nigdy nic słońce świeci innym

i kto inny ze światem się zżywa

jakby nigdy nic żartujemu pijemy

choć przy stole wciąż kogoś ubywa


jakby nigdy nic kolejna jesień mija

jakby nigdy nic życie ucieka

jakby nigdy nic robię dobrą minę do złej gry

I z nadzieją na jutro czekam .h.e.a.D.

.G.D.e.h.C.G.C.D. /*7 .G.

.G.D.e.h.C.G.C.D. /*7 .G.



CZARNY BLUES O CZWARTEJ NAD RABEM”


SPÓŹNIONE WYZNANIE”

sł. J. Baran, muz. R. Ziobro


.D.A.h.fis.G.B.a7/4.D. /*2

spotkali sie po latach na środku ulicy .D.a7/4.D.G.

i nie mogą się sobie nadziwić .e.D.A7/4.A7.

że oboje są tacy siwi .C.G.D.D.

niczym przebierańcy udający prawdziwych .e.G.D.D.


ona przygłucha i on niedosłyszy .h.h7.G7+.G7+.

mówi że daremnie przewędrował pół świata .A.A.D.D4D.

jej zaś pozostało to miasto .G.D.e.D.

przez wszystkie te lata .B.C.G.D.

przez wszystkie te lata .B.C.G.D.


nawet nie wiesz jak cię kochałam

krzyczy mu na pół ulicy

omal z miłości nie oszalałam

lecz trzymałam wszystko w tajemnicy


oglądają się za nimi ludzie

jak wręczają sobie słów zeschnięty bukiet

w którym ożyło przez chwilę przedwiośnie

sprzed pięćdziesięciu wiosen

sprzed pięćdziesięciu wiosen

sprzed pięćdziesięciu wiosen



BALLADA Z GÓR”

sł. J. Baran, muz. K. Myszkowski


tu króluje zeszłoroczny czas .G.C.D.D.

na posłaniu z liści buczynowych .B.F.C.C.

stąd do ziemi dalej niż do gwiazd .a.H7.e.e.

zachwytu swego nie wysłowisz .C.D.GC.G.


rosną skrzydła u ramion .e.e.e.e.

czas się w wieczność przemienia .C.C.C.C.

obłocznieją wszystkie ziemskie sprawy .a.a.a.a.

gdy zbliżamy się do szczytu po kamieniach .H7.H7.H7.H7.


rosną skrzydła u ramion

czas się w wieczność przemienia

góry i wolność dokoła

chyba dostąpimy tu wniebowstąpienia


a w schronisku Święty Piotr z herbatą

i widoki nieziemskie na świat

przy ognisku rozłożymy się z gitarą

posłuchamy co nam w duszy gra .C.D.G.G.


z pleców góry zrzucimy do stóp

i zmęczenie rozzujemy z nóg

to schronisko to prawdziwy raj

niechaj wieczny odpoczynek trwa


rosną skrzydła u ramion

rosną przepastne błękity

życie pełne olśnień zachwytów

tyś wędrówką najwytrwalszą ku szczytom


góry tu wszystko jest święte

tu wspinaczki nasze wniebowzięte

w górach rosła Światowida twarz

od ogniska bije jeszcze baśni blask


tu króluje zeszłoroczny czas... /*2

tu króluje zeszłoroczny czas... /*2



WOJTKA BELLONA OSTATNIA ZIEMSKA PODRÓŻ DO WŁODAWY”

sł. A. Ziemianin, muz. K. Myszkowski


Z gitarą i piórem .d.

kwietniowym wieczorem .C.

jedziemy Wojtku .G.

razem do Włodawy .G.


Stary bieszczadnik .F.

Majster Bieda .G.

wciąż wierny górom .A.

jak zwykle jest z nami .A7.


I mówisz - wszystko się uda .d.F.

o to nie ma żadnej obawy .C.A.

przecież jedziemy dziś .B.C.

na dwa dni do Włodawy .dC.d.


W przedziale po oczach

mdli mleczna żarówka

mała

gwiazda betlejemska


I pociąg lubelski

noc długa przecina

buntując się

na ostrych zakrętach


I mówisz - wszystko będzie dobrze

opowiemy im nasze sprawy

przecież po to jedziemy

na dwa dni do Włodawy


Z plecaka chleb wyjęty

garść soli

kawałek sprytem zdobytej

kiełbasy


Chcemy noc przeskoczyć

ciemną i niepewną

z biletem kupionym

w nieznane


Lecz mówisz - znów musi się udać

choć tyle podróży za nami

przecież jedziemy dziś

na dwa dni do Włodawy


Dzisiaj się buntuje

Czesiek Król nad króle

piekarz rodem z Buska

wchodzi w układ


Stawia pasjans z bułek

i gorzej się czuje

a w drewnie cierpliwym

został ślad


A Ty na przekór wszystkim mówisz

że się uda - nie ma obawy

przecież jedziemy dziś

na dwa dni do Włodawy


I są wciąż pytania

i są wciąż rozmowy

ważne

choć tylko przedziałowe


I jak z każdej

wspólnej nam posiady

wygląda w przyszłość

zatroskany człowiek


Wyciągasz wiersz ciepły jeszcze

wczoraj bodajże napisany

i czytasz głośno go w przedziale

w naszej podróży do Włodawy


Z gitarą i piórem

kwietniowym wieczorem

jedziemy Wojtku

razem do Włodawy


Stary bieszczadnik

Majster Bieda

wciąż wierny górom

jak zwykle jest z nami


I mówisz - wszystko się uda

o to nie ma żadnej obawy

przecież jedziemy dziś

na dwa dni do Włodawy

na dwa dni do Włodawy



BALLADA MAJOWA”

sł. J. Baran, muz. K. Myszkowski


brnąłem do ciebie maju .D.A.

przez mrozy i biele .A7.h.

przez śnieżyce i zaspy .G.fis.

i lute zawieje .G.A.


przez bezbarwne szpitalne

korytarze stycznia

w tych korytarzch słońce

gasło ustawicznie .G.A.D.D.


a teraz maj dokoła maj .D.A.

wyświęca ogrody .A7.h.

i cały ja i cały ja .G.D.

zanurzony w jordanie pogody .G.A.


a teraz maj i maj i maj

dokoła się święci

od wonnych bzów szlonych bzów

wprost w głowie się kręci .G.A.D.D.


i płyną przeze mnie dmuchawce

jak dzieciństwa echa

i wielka jest majowa noc

kiedy niebo się do ziemi uśmiecha


śpi w twoim wnętrzu chłopiec

w chłopcu pierwszy zachwyt poznaję

z twoich ziaren wyrosną sady

strudzonemu pielgrzymką ulżyj dodaj wiary


a teraz maj dokoła maj ...

a teraz maj dokoła maj ...



PRZY OGNISKU NAD SZCZAWNICZKIEM”

sł. A. Ziemianin, muz. R. Ziobro


.C.C.F.F.d.F.C.C.

siedzimy razem przy ognisku .C.C.F7+.F.

gwiazdy spadają nam na głowę .d7.e7.F7+.G.

ogień jest wielki i okrutny .F7+.e7.d7.C.

gałęziom ogryza młodą korę .Gis.F.G.G.


rzucamy do ogniska listy

te najpiękniejsze - nie napisane

płomienie wciąż w upartym szepcie

same składają się na amen


czasem kieliszek z wódką czystą

na cienkiej nóżce przejdzie między nami

i chce się śpiewać chce się wyć

ze szczęścia które właśnie mamy


siedzimy razem przy ognisku

gwiazdy spadają nam na głowę

konary siwieją mocno nadpalone

Bóg sypie włosy nam popiołem /*3 (za 3 - .G.F.G.C.)

.C.C.F.F.d.F.C.C.

.C.C.F.F.d.F.C.C.



MALINOWE LATO”

sł. A. Ziemianin, muz. R. Ziobro


.G.D.e.D.C.a.G.D. /*2

tak lekko płynie w nas to lato .G.H7.e.e.

jakby biedronki nim powoziły .C.a.D2.D.

w zaprzęgu jeszcze polne kwiaty .C.G.a7.G.

lekko schylają się do zimy .a7.D2 D.G.G.


ty zapatrzona w malin krople .Dis.Gis.B.B.

co z lipca jeszcze nie ostygły .Dis.Gis.B.B.

płynę za tobą wnet na oślep .b.G.c.c.

ustami zbieram twe maliny .Gis.B.Dis.Dis.


bronisz mi trochę jak przez mgłę .H.E.Fis.Fis.

i zasłaniasz od wiatru ręką .gis.Cis.E.Fis.

dopiero później przyjdzie nam odpocząć .fis.A.E.E.

znów zejść na naszą ziemię świętą .G.C.D2.D.


tak lekko płynie w nas to lato...

tak lekko płynie w nas to lato...



ZWÓZKA NIEBA”

sł. J. Baran, muz. K. Myszkowski


gdzie spojrzysz nieba i nieba .D.fis.

pod nimi wozy i wozy .H7.e.

wyładowane pogodą .fis.G.

wtaczają się do stodół .D.A.


o nieprzerwane sierpniowe / .G.fis.

urodzaje dojrzałych upałów / .G.fis.

pokoszone ze zmierzchem /*2 .G.D.

o świecie znów odrastają / .G.A.


małomówny ludek małopolski

krząta się przy zwózce nieb

terkoczą furki po dróżkach

prychają siwki kare


trwa pszczele gromadzenie

pogody za zimowe chłody

słońce nie spuszcza równiny z oka

drzemie czas w brzozowych obłokach


o nieprzerwane sierpniowe...



LIST DO MAŁEGO KSIĘCIA”

sł. A. Ziemianin, muz. K. Myszkowski


zagubieni - Książe - jesteśmy .G.e.

pod gwiazdami grzejemy ręce .C.D.

niebo śmieje się szeroko .h.C.

nasze niebo to jednak coś więcej .G.FC.D.D7.


niespokojnie - Książe - żyjemy

wśród szeptanych krucho skarg

dzień do dnia się dodaje

w dobrą gwiazdę trzeba wierzyć nam


nasze wieczne ucieczki-wycieczki

nasze wzdychanie w nieznane

niedy niebo cię olśni

wiesz że zaczął się wielki taniec


pod gwiazdami - Książe - żyjemy

pod gwiazdami grzejemy ręce

niebo śmieje się otwarcie

i nie trzeba wtedy nic więcej

i nie trzeba wtedy nic więcej



BALLADA O POECIE”

sł. J. Baran, muz. K. Myszkowski


.C.e.a.e.F.C.G.G7./*2

odfrunęły anioły do ciepłych rajów .C.e.

tylko jeden w karczmie na rozstaju .a.e.

głuchy na boskie wołania .F.C.

hulał z karczmareczką do świtania .G.G7.


pióra piwem zlane sosem musztardowym .e.a.

skaranie boskie z takim aniołem .e.a.

jedno skrzydło złamał drugie zastawił .F.C.

wszystkich wycałował pod ławę się zwalił .G.F.C.C.

wszystkich wycałował pod ławę się zwalił .G.F.C.C.

wszystkich wycałował pod ławę się zwalił .G.F.a.F.a.FG.


nawarzył anioł piwa - stracił mannę z nieba

nusi sam zapracować na kawałek chleba

że nikogo nie zbawił - sczłowieczał na amen

już na zawsze zostanie anioł między nami


niebo z ziemią rymuje słowami skrzypcami

i pomiędzy kramami kręci się z rymami

dzieci za nim biegną psów pijaczków zgraja

a ten im wyśpiewuje o utraconych rajach

a ten im wyśpiewuje o utraconych rajach

a ten im wyśpiewuje o utraconych rajach

a ten im wyśpiewuje o utraconych rajach



ZAPOMNIANY GRAJEK”

sł. J. Baran, muz. K. Myszkowski


.G.D.H7.E.C.G.Dis7.D7.

.H7.e.H7.e.G.D.H7.e.

w jaki cień się usunąłeś .G.D.

grajku, zapomniany grajku .H7.e.

któryś wprawił w ruch muzykę .C.G.

i poderwał nas do tańca .Dis7.D7.


i z jakiego omamienia .H7.e.

wrzaw przytupów roztańczenia .H7.C.

nie wiadomo kiedy gdzie .G.D.

wymknąłeś się z izby w cień .C.e.


nie pamięta cię już nikt

lecz wciąż jeszcze kraży w żyłach

coraz szybciej i obrotniej

jak wrzeciono twa melodia


słychać tylko tupot butów

słychać tylko tupot serc

kto przetrzyma kto ustanie

trwa sam bez muzyki taniec


grajku zapomniany grajku

wychyl się zza chmur raz jeszcze

przeciągnij po strunach smyczkiem

dla tych co zgubili rytm


dla tej smutnej pani w kącie

dla staruszki pod zegarem

i dla tego opartego

plecami o drzwi - poety

plecami o drzwi - poety



Z SYNEM W OKNIE”

sł. A. Ziemianin, muz. R. Ziobro


patrzymy wspólnie .D.

na ten sam orzech włoski .G.

jak słońce zawiązuje mu .D.

zielone w koronie loki .G.D.G.D.G.


widzimy razem

tę samą łąkę

na której czas chwilowo

zamknął się w poziomkę


lecz ja powoli / .G.

wyprowadza się z tej zieleni / .A.D.GA.

i jedną nogą / .GD.

już wchodzę do jesieni / .e.A.D.D.

/*2

a tobie który jesteś /

jeszcze cały zielony /

potrzebny do drogi /

but siedmiomilowy /

but siedmiomilowy /



WCHODZENIE DO ZIMY”

sł. A. Ziemianin, muz. K. Myszkowski


tam, ta... .e.H7.H7.G.C.G.H7.H7. /*2


patrz orzechy coraz twardsze tej jesieni .G.h7.H7.e.

wiewiórki ostrzą zęby na rogu księżyca .C.G.H7.H7.

w ciemnym lesie klęczy na jedno kolano .e.H7.H7.G.

na obrusie przymrozku - wilczyca .C.G.H7.H7.


kurczą się rozmowy - od słowa do słowa

herbata nagle zamarza przy stole

krok do zimy prawie, nie do uchwycenia

a jednak już bijemy przed nią czołem


tam, ta...


telewizor szronem zaszedł nie wiadomo kiedy

szklanka ślizga się jak igła po płycie

słuchamy Vivaldiego "Cztery pory roku"

słyszysz jak mocno bije w nas życie


tam, ta...

tam, ta...





WYSOCKIEMU”

sł. A. Ziemianin, muz. K. Myszkowski


śpiewasz na cały świat .a.H7.

chropawą szaloną Rosję .E.a.

Twoje olbrzymie państwo .d.

stać na wielkiego artystę .G.C.C.


i pozwalają ci na niejedno .d.E.

możesz śpiewać o gimnastyce .F.a.

nawet nie mają za złe .H7.

jeśli porównać to z życiem .H7.E.E.


Ciebie nie można uciszyć

nie zamkną Ci nigdy ust

czy siedzisz przy nocnej lampce

czy idziesz w szalony kurs


szklanka wódki dogasa na stole

wszystkich zmarłych dzisiaj święto

więc pewnie śpiewasz teraz Bogu

całą swą duszą ochrypniętą


śpiewasz na cały świat...

śpiewasz na cały świat...



ZAWIROWAŁ ŚWIAT”

sł. muz. K. Myszkowski


chmury skłębione niosą mrozy i śnieg .C.d.

wiatr gwiżdże w nieszczelnych futrynach .F.C.

kolejny raz pociąg spóźnia się

znak, że znowu zaczyna się zima


uuu... zawirował świat /

jak płatki śniegu na dworze /

stare wspomnienia odżyły znów /*2

niewiel nam to jednak pomoże /


królowa śniegu srebrnym welonem swym

pokryła prawie świat cały

wystawić nos poza domu próg

to wyczyn nie lada śmiały


uuu... zawirował świat


szare poranki i krótkie dnie

każde z nas ma dziś tylko dla siebie

tysiąc listów strawił pieca żar

w tym dwieście pięćdziesiąt od ciebie


uuu... zawirował świat

uuu... zawirował świat







WYGLĄDAJĄ PRZEZ OKNO”

sł. A. Ziemianin, muz. K. Myszkowski


patrzą jedno przez drugie .a.G.E.a.

bo teraz zima i czasu trochę więcej .C.G.E.E7.

za oknem górą w niebo się wzbija .a.G.E.a.

na szybie mrozu rumieńce .a.e.a.a.


la, la, la, la... .a.G.a.a.a.e.a.a.


oni tego już nie wiedzą

za bardzo się z tym zżyli

góra trzyma się całkiem prosto

im życie ku ziemi się chyli


la, la, la, la...


na stole odcinek renty

list bardzo otwarty od syna

pasjans na wpół rozpoczęty

i całkiem wieczorna godzina


la, la, la, la...


ona mówi:

włącz radio może coś powiedzą

on jej na to:

a po co i tak już wiem co trzeba


la, la, la, la...


i dalej patrzą przez okno

i dalej wlecze im się zima

za oknem idą kolędnicy

lecz tylko śmierć wśród nich jest prawdziwa


la, la, la, la...

la, la, la, la...



CZARNY BLUES O CZWARTEJ NAD RANEM”

sł. A. Ziemianin, muz. K. Myszkowski


czwarta nad ranem .A.A.

może sen przyjdzie .cis.cis.

może mnie odwiedzisz .D.D.A.A.

czwarta nad ranem .E.E.

może sen przyjdzie .fis.fis.

może mnie odwiedzisz .D.E.A.A.


czemu cię nie ma na odległość ręki .A.E.

czemu mówimy do siebie listami .fis.cis.

gdy ci to śpiewam - u mnie pełnia lata .D.A.

gdy to usłyszysz - będzie środek zimy .D.E.


czemu się budzę o czwartej nad ranem .A.E.

i włosy twoje próbuję ugłaskać .fis.cis.

lecz nigdzie nie ma twoich włosów .D.A.

jest tylko blada nocna lampka .D.E.

- łysa śpiewaczka .fis.fis.


śpiewamy bluesa bo czwarta nad ranem

tak cicho by nie zbudzić sąsiadów

czajnik z gwizdkiem świruje na gazie

myślałby kto że rodem z Manhattanu


czwarta nad ranem...


herbata czarna myśli rozjaśnia

a list twój sam się czyta

że można go śpiewać

za oknem mruczą bluesa

topole z Krupniczej


i jeszcze strażak wszedł na solo

ten z Mariackiej Wieży

jego trąbka - jak księżyc

biegnie nad topolą

nigdzie się jej nie spieszy


już piąta

może sen przyjdzie

może mnie odwiedzisz

już piąta

może sen przyjdzie

może mnie odwiedzisz

może mnie odwiedzisz



ROZLICZYSZ MNIE PANIE”

sł. A. Ziemianin, muz. K. Myszkowski


ze słabości mojej rozliczysz mnie Panie .d.g.A.d.

z błądzeń moich i tych dróg na skróty .B.B.A.A7A.

buty niosły same - nie trzymały mnie .g.B.A.d.

nawet szalone sznurówki .B.B.A.A7A.


z wszystkich grzechów rozliczysz mnie Panie .d.g.A.d.

na wieki wieków amen .g.d.B.A.d.d.


z małości mojej rozliczysz mnie Panie

że cieszyłem się nad trawy pochylonym piórkiem

i że chciałem czasem nad ranem

złowić w wiersz

zypuszczoną przez Ciebie jaskółkę


z wszystkich grzechów rozliczysz mnie Panie

na wieki wieków amen


i z kielicha rozliczysz mnie Panie

z tych dymiących jasną pianę kufli

kiedy w głowie mej kilka było planet

a ja chciałem to przed Tobą ukryć


z wszystkich grzechów rozliczysz mnie panie

na wieki wieków amen

na wieki wieków amen




POD WIELKIM DACHEM NIEBA”



IMPERATYW”

sł. P. Bakal, muz. K. Myszkowski


Będziemy szli nieprzerwanie .e.C.

W ulewie, skwarze, huraganie .aC.H7.

Przez chwiejne mosty, grząskie bagna .GC.G.

Chaszcze, pustynie i mokradła .aG.H7.


Będziemy szli przez zamiecie .ea.e.

Przez grudnie, marce, czerwce, sierpnie .Ca.CH7.

Upalne lata, mroźne zimy .C.e.

Będziemy szli - nie zawrócimy .a.H7.


Z wiarą w następny zakręt drogi / .CG.H7.

Co znów okaże się nie ten / .GC.DD4.

W tajne przymierze z Panem Bogiem /*2 .Ga.H7.

W naszego trudu jakiś sens / .C.C.


Aaaaa... .e.C.e.C.e.C.e.C.


Będziemy szli bez wytchnienia

Upadający ze zmęczenia

Bez gromkich fanfar i okrzyków

Bez pozy dumnych wojowników


Będziemy szli - wbrew logice

Powolnym marszem całe życie

Będziemy mówić, że już dosyć

I dalej dalej dalej kroczyć


Z wiarą w następny zakręt drogi...

Z wiarą w następny zakręt drogi...



CZEKANIE NA WIOSNĘ”

sł. A. Kiełb, muz. K. Myszkowski


Nie wierz gdy mówią, że chcemy jedynie .h.e.

Z głodu nie marnąć i ustrzec się chłodu .Fis.h.

Złe sny uciszamy by słyszeć wyraźnie .G.D.

Czy na rzece naszej pękają już lody .e.Fis


Pozorna cisza lecz wytrwałość nasza .C0.e.

Rozpali każde już ostygłe słowo .A.Fis.

Na nowo nazwie co ponazywane .h.e.

Nadzieji znów pozwoli nam skosztować .Fis.Fis.


Tak wciąż uparcie czekamy na wiosnę

Schowani w myśli niepokornych kokon

Bez strachu patrząc wrogom prosto w oczy

Dyktując wojne fałszywym prorokom


Pozorna cisz lecz wytrwałość nasza...



KONCERT”

sł. A. Kiełb, muz. A. Kiełb, K. Myszkowski


.D7.g.D7.g.g.

W kołnierz wtulam twarz .D7.g.

Chowam się przed miastem .D7.g.

Jego cienie żłobią w mojej twarzy wąwóz .Dis.B.D7.D7.

Trzeszczy jak ułamek szkła .Dis.B.

Mój codzienny niepokój .c.g.

Jak wydostać się z cienia, może wtedy .Dis.B.D7.D7.


Gdyby koncert grać ten na trąbki i skrzypce / .Dis.B.

Tak by dźwięki ułożyły się w wiersz / .Dis.B.

Gdyby łyżką światła rozweselić to wszystko /*2 .Dis.B.

Żeby we mnie zaśpiewało coś też / .D7.g.

Żeby we mnie zaśpiewało coś też .D7.g.g.


Rośnie we mnie mgła

Jak ze studzien stu

Nie wiem ilu trzeba ksiąg by ją rozwiać

Jedno wiem - że muszę biec

Póki sił mi wystarczy

Póki tylko ta nuta - mam ją w sobie


Będę koncert grać ten na trąbki i skrzypce /

Tak by dźwięki ułożyły się w wiersz /

Będę łyżką światła rozweselać to wszystko /*2

Żeby w tobie zaśpiewało coś też /

Żeby w tobie zaśpiewało coś też



SZCZĘŚCIE”

sł. B. Leśmian, muz. K. Myszkowski


.C.e.F.C. .e.F.G.G. .C.e.F.C. .e.F.G.C.C.

Coś srebrnego dzieje się w chmur dali .C.e.F.C.

Wicher do drzwi puka, jakby przyniósł list .e.F.G.G.

Myśmy długo na siebie czekali

Jaki ruch w niebiosach słyszysz burzy świt


Ty masz duszę gwiezdną i rozrzutną

Czy pamiętasz pośpiech pomieszanych tchnień

Szczęście przyszło - czemuż nam tak smutno

Że przed jego blaskiem uchodzimy w cień


Czemuż ono w mroku szuka treści

I rozgrzesza nicość i zatraca kres

Jego bezmiar wszystko w sobie zmieści

Oprócz mego lęku, oprócz twoich łez

Oprócz mego lęku, oprócz twoich łez



CIAŁO ME WKLĘTE W KOROWÓD ISTNIENIA’

sł. B. Leśmian, muz. K. Myszkowski


Ciało me wklęte w korowód istnienia .a.H7.

Wzruszone słońcem od stóp aż do głów, .a.H7.e.e.

Zna ruchy dziwne i znieruchomienia

Które zeń w śpiewie przechodzą do słów


Zna pląsy gwiezdne, wszechświatów taneczność

I wir i turkot rozszalałych piast

Pieśnią jest życie i pieśnią jest wieczność

W takt mego serca i nie moich gwiazd


Gdy wieczór na noc się układa .D.C.

Zmierzchami tłumiąc purpurowy żal .D.e.

Bóg - niby z nieba strącona kaskada

W pierś mą uderza i rozdzwania w dal


I drgają w piersi rozdzwonione losy

Bije do głowy rozśpiewana krew

I pieśnią całe ogarniam niebiosy

I Ziemię całą widzę poprzez śpiew


Ciało me wklęte w korowód istnienia

Wzruszone słońcem od stóp aż do głów,

Zna ruchy dziwne i znieruchomienia,

Które zeń w śpiewie przechodzą do słów

Które zeń w śpiewie przechodzą do słów



W ZAKĄTKU CMENTARZA”

sł. B. Leśmian, muz. K. Myszkowski


Mają zmarli w niedzielę ten pośmiertny kłopot .DG.DG.DG.A.

Że w obczyźnie cmentarza czują się bezdomni .DG.DG.A.A.

A lubią noc tę spędzać po pod mgłą lub po pod .DG.DG.DG.A.

Wiecznością co się w jarach gęstwi nieprzytomnie .fis.G.A.A.


Maria z Bzówka wygody wspomina izdebne .G.A.DG.De.

Słońce w łóżku, wiatr w sieni i ogród macierzyn .G.A.

Gdzie było tyle w radości uchodzących ścieżyn .DG.DG.DG.A.

A wszystkie takie trafne i drzewom potrzebne .G.A.


Tatata... .DG.DG.DG.A.


Żebrak co się zadławił na śmierć krztyną chleba

Kijem niegdyś wędrownym obłędnie się babrze

W nieodgadle błękitnym, pełnym Boga chabrze

By zeń dla snu wiecznego wydłubać źdźbło nieba


Tatata...


Mnich co po to byt ziemski tłumił bez szemrania

By pędzić żywot wieczny w sposób nienaganny

Kreśli palcem na próchnie list do panny Anny

Życząc rychłego w kwiatach zmartwychwstania


Tatata...


Panna Anna udaje, że jest w bez żałobie

I biorąc na kolana młodą mgłę pieszczochę

Ukradkiem z pajęczyny tka zwiewną pończochę

Dla brzozy co tkwi boso na kochanka grobie


Tatata...


A opodal mniej więcej naprzeciw rozstaju

We fraku bezrozumnie skąsanym przez szczura

Na czele kilku cieni żeńskiego rodzaju

Nieboszczyk Madaleński prowadzi mazura


Tatata...


Mają zmarli w niedzielę ten pośmiertny kłopot...

Mają zmarli w niedzielę ten pośmiertny kłopot...



BOŻE, PEŁEN W NIEBIE CHWAŁY”

sł. B. Leśmian, muz. K. Myszkowski


.G.C.D.G.

Boże, pełen w niebie chwały .e.G.C.D.C.G.

A na krzyżu pomarniały .C.D.G.G.

Gdzieś się skrywał i gdzieś bywał .e7.a7.

Żem Cię nigdy nie widywał .C.D.D.D.

Żem Cię nigdy nie widywał .G.D.G.G.


Wiem, że w moich klęsk czeluści

Moc mnie Twoja nie opuści

Czyli razem trwamy dzielnie

Czy też każdy z nas oddzielnie

Czy też każdy z nas oddzielnie


Mów, co czynisz w tej godzinie

Kiedy dusza moja ginie

Czy łzę ronisz potajemną

Czy też giniesz razem ze mną

Czy też giniesz razem ze mną

Czy też giniesz razem ze mną



POŻEGNANIE”

sł. P. Bakal, muz. K. Myszkowski


la, la, la... .G.D.G.D. /

.G.D.Fis7.Fis7. /

.h.G.D. /*2

.Fis7.Fis7.Fis7.Fis7. /


Może się spotkamy znów po kilku latach .h.Fis7.Fis7.h.

Może właśnie tutaj lub na końcu świata .G.D.Fis7.Fis7.

Będziesz wtedy inna - ja wciąż taki sam .G.D.Fis7.h.

Może nam się uda zacząć jeszcze raz .G.D.Fis7.Fis7.


Dzisiaj muszę odejść - już mnie nie zatrzymuj

Przez te wszystkie lata nic się nie zmieniło

Rozstawiłaś straże wokół moich snów

Daj mi wreszcie spokój - dosyć mam już słów


la, la, la...


Wrócę tu na pewno, gdy nadejdzie pora

Zapamiętaj tylko, co mówiłem wczoraj

Zapamiętaj tylko, że się nie zmieniłem

Myślę, co myślałem, wierzę w co wierzyłem


Wrócę, gdy zrozumiesz - już po kilku latach

Może właśnie tutaj będzie koniec świata

Będziesz wtedy inna - ja wciąż taki sam

Może nam się uda zacząć jeszcze raz...


la, la, la...

la, la, la...



PIOSENKA DLA PIOSENKI”

sł. E. Stachura, muz. K. Myszkowski


W zachwycie dziewiczym .G.

Dzień przebywszy ten .e.G.G.

To teraz wędrowcze .a.

Żeń się z nocką .C.

Żeń .D.D7.


Przy nagim ognisku

Weź wyciągnij się

I miłuj się z ogniem

Dokładając drew


Już woda w kociołku

Durli durli wrze

Ach święta wieczerza

Też cudowna rzecz


Nad głową wiatr szumi .G.

Wiecznie nową pieśń .e.G.G.

A w tobie cichutko .a.

I dlatego wiesz .C.D.D.

Żeś jej źródłem jest .C.

Ona twoim też .D.e.

Ona twoim też .D.e.



NOC ALBO OCZEKIWANIE NA ŚNIADANIE”

sł. E. Stachura, muz. K. Myszkowski


Ty się pochyl róża-bóg .a.e.

ty się do mnie pochyl i .a.e.

i na ucho jak kolczyk róża-bóg .G.a.

aaa... .G.a.G.a.


Moje ucho ma dzban

z niego pić tylko tobie nikomu

a twój kolczyk jak ucho na dzban

aaa...


o modlitwy mnie wabisz o, wabisz

że błysk noża

w najpiękniejsze serce kozy

aaa...


Z tobą czystość zachować to gorzej

każdy lew by się spalił już dawno

las popiołu z jego grzywy nic więcej

aaa...


Ty się pochyl róża-bóg

Ty się do mnie pochyl we mnie

Wytryśniemy jak słońce wytryśnie

aaa...

aaa...



CZŁOWIEK CZŁOWIEKOWI”

sł. E. Stachura, muz. K. Myszkowski


Człowiek człowiekowi wilkiem .g.d.

Człowiek człowiekowi strykiem .F.g.

Lecz ty się nie daj zgnębić .g.d.

Lecz ty się nie daj spętlić .F.g.


Człowiek człowiekowi szpadą

Człowiek człowiekowi zdradą

Lecz ty się nie daj zgładzić

Lecz ty się nie daj zdradzić


Człowiek człowiekowi pumą .a.e.

Człowiek człowiekowi dżumą .G.a.

Lecz ty się nie daj pumie .a.e.

Lecz ty się nie daj dżumie .G.a.


Człowiek człowiekowi łomem

Człowiek człowiekowi gromem

Lecz ty się nie daj zgłuszyć

Lecz ty się nie daj skruszyć


Człowiek człowiekowi wilkiem .h.fis.

Lecz ty się nie daj zwilczyć .A.h.

Człowiek człowiekowi bliźnim .h.fis.

Z bliźnim się możesz zabliźnić .A.h.

Z bliźnim się możesz zabliźnić .A.h.



GDZIEKOLWIEK”

sł. E. Stachura, muz. K. Myszkowski


.G.a7.C.G.a7.C.G.G./*2

Gdziekolwiek jesteś .G.a7.

Wyjdź za bramę! .C.G.

Idź na pola, .a7.C.

Słysz wołanie! .G.G.

To ja wołam .a7.C.G.G.


Gdziekolwiek jestem,

To mnie nie ma

Jest maligna,

Bo cię nie ma.

Jest pustynia.


Gdziekolwiek jesteś,

To Cię nie ma.

Jest maligna,

Bo mnie nie ma.

Jest pustynia.


Gdziekolwiek jestem,

Tam ty jesteś.

Tak jesteśmy

Jak milczenie

Bo w tej pieśni.

Jak dwa jabłka na czereśni

Jak dwa jabłka na czereśni



BŁOGO BARDZO SŁAWIŁ BĘDĘ TEN DZIEŃ”

sł. E. Stachura, muz. K. Myszkowski


.e.e.e.e. .a.C.G.a. .a.G.a.a. .C.G.a.G. .C.G.a.G.

Błogo bardzo sławił będę ten dzień, .a.C.G.a.

Kiedy na nowo się narodzę, .C.G.a.G.

Nawet gdy to będzie śmierci mej dzień .F.G.G.a.

Może jednak narodzę się wcześniej .F.G.a.G.

Nawet gdy to będzie śmierci mej dzień .F.G.G.a.

Może jednak narodzę się wcześniej .F.G.a.a.

.a.C.G.a. .a.G.a.a. .C.G.a.G. .C.G.a.G.

Nie będzie za mną chodził mój cień,

Kiedy na nowo się narodzę,

Straszny i zwęglony, czarny mój cień

Drzewo gromem rażone w lesie

Straszny i zwęglony, czarny mój cień

Drzewo gromem rażone w lesie


Spał będę w nocy a nie spał w dzień,

Kiedy na nowo się narodzę,

Jasny bez demonów będzie mój sen

Zaś na jawie nie zjedzą mnie pleśnie

Jasny bez demonów będzie mój sen

Zaś na jawie nie zjedzą mnie pleśnie


Pójdę bezpowrotnie daleko, hen,

Kiedy na nowo się narodzę;

Wszędzie na miłość głuchy jak pień,

Będę w sadach obrywał czereśnie

Wszędzie na miłość głuchy jak pień,

Będę w sadach obrywał czereśnie

Będę w sadach obrywał czereśnie



WĘDRÓWKĄ ŻYCIE JEST CZŁOWIEKA”

sł. E. Stachura, muz. K. Myszkowski


aaa... .G.D.e.e /*4


Wędrówką jedną życie jest człowieka; .e.e.G.G.

Idzie wciąż, .D.

Dalej wciąż, .e.

Dokąd? Skąd? .GD.

Dokąd! Skąd!

Dokąd! Skąd! .e.e.


Jak zjawa senna życie jest człowieka;

Zjawia się,

Dotknąć chcesz,

Lecz ucieka?

Lecz ucieka !

Lecz ucieka !


To nic! To nic! To nic! .CG.D.

Dopóki sił .C.

Jednak iść! Przecież iść! .GD.

Będę iść! .e.e.


To nic! To nic! To nic! .Ce.D.

Dopóki sił, .C.

Będę szedł! Będę biegł! .GD.

Nie dam się! .e.e.


Wędrówką jedną życie jest człowieka;

Idzie tam,

Idzie tu,

Brak mu tchu ?

Brak mu tchu !

Brak mu tchu !


Jak chmura zwiewna zycie jest człowieka!

Płynie wzwyż,

Płynie w niż!

Śmierć go czeka?

Śmierć go czeka !

Śmierc go czeka !


To nic! To nic! To nic!... /*4


aaa... /*4

aaa... /*4



LIVE IN ŁOWICZ”


BLUES DLA MAŁEJ”

sł. A. Ziemianin, muz. K. Myszkowski


.zwr. ... .h7/5-.E./*2

.ref.

wystukaj po torach do mnie list .C.G.

wtedy naprawdę nie wyjedziesz cała .a.G.

niech będzie w nim lokomotywy gwizd .F.C.

tylko to zrób jeszcze dla mnie - Mała .h7/5-.E.a.a.


wystukaj po torach do mnie list

choćby w alfabecie Morse'a

moja ulica jeszcze twardo śpi

jeśli tak chcesz w liście zostań


a mogliśmy - Mała - razem łąką iść .h7/5-.h7/5-.

świt witać po kolana w rosie .a.a.

a mogliśmy - Mała - razem piwo pić .G.G.

dom nasz zamienić na sto pociech .E.E.


a mogliśmy - Mała - konie kraść .F.F.

z niebieskiego boskiego pastwiska .C.C.

a mogliśmy - Mała - w środku lata .h7/5-.h7/5-.

zbudować słoneczną przystań .E.a.a

(ref. - ... .E.E.)

napisz od serca do mnie list

i zamieszkaj w tym liście cała

niech śmiechu dużo będzie w nim

obiecaj mi to dzisiaj - Mała


napisz od serca do mnie list

lecz - proszę - nie wysyłaj go nigdy

w szufladzie zamknij go na klucz

niech czeka wciąż lepszych dni


a mogliśmy - Mała - razem łąką iść...

(wstęp)

(wstęp)



PRZECHYLA SIĘ KU JESIENI ZIEMIA”

sł. J. Baran, muz. K. Myszkowski


słońce cofa się w popłochu .G.h.

z dnia na dzień .C.G.

ubywa mu mocy i coraz wcześniej .e.D.

trzepocze o szyby ćma nocy .CD.e.e.

przechyla się ku jesieni ziemia .F.F.D.D7.


bo zachodzi mgłą lustro nieba .G.D.H7.e.

w tym lustrze niczym odrzucone rzeczy .C.D.e.e.

odbijamy się pomniejszeni .C.C.D.D7.


słońce cofa się w popłochu...


bo przekwitły w nas wonne metafory

i na dłoni usypana garść popiołu

z wszystkich uniesień majowych


słońce cofa się w popłochu...


bo grzechoczą w nas pola makowe

jak zamyślone nad marnością świata

filozofów zasuszone głowy


słońce cofa się w popłochu .G.h.

z dnia na dzień .C.G.

ubywa mu mocy i coraz wcześniej .e.D.

trzepocze o szyby ćma nocy .CD.e.e.

przechyla się ku jesieni ziemia .F.F.D.D7.

przechyla się ku jesieni ziemia .F.F.D.D7.

przechyla się ku jesieni ziemia .F.F.D.D7.

przechyla się ku jesieni ziemia .F.F.D.D7.




NIEBIESKA TANCBUDA”



NARODZINY ŚWIATA”

sł. E. Stachura, muz. K. Myszkowski


Oto pierwsze padły słowa: oto stało się! .h.A.fis.h.

Każda rzecz ma raz początek, czy kto chce, czy nie! .D.A.A9.h.h


Rodzi się ziemi kula; rodzi się świat! / .D.fis.G.

Bezimienni wstają z mułu; idzie w górę las! /*2 .A. .D.fis.

Rodzi się wąż i robak; rodzi się ptak! / .G. .A.fis.fis.


Co to będzie, jak to będzie, nie wiadomo nic! .G.D.A.D.

Kto już za kim cicho tęskni; nie wiadomo nic! .G.D.A.h.h.G.G.


Suną chmury, grzmią pioruny - oto pada deszcz!

Pętla czasu się rozwija i do gardła lgnie!


Rodzi się życie nowe; rodzi się śmierć! /

Człowiek stoi ponad wodą, własną zgłębia toń! /*2

Rodzi się płacz i lament; rodzi się moc! /


Ten się dźwiga, ten się garbi, w plecach stoi nóż!

Słońce wschodzi i zachodzi, nie przeszkodzi ból!


Beznadziejne są nadzieje, wiara, lęk i żal!

Starożytność, nowożytność a za dalą dal!


Rodzi się ogień wieczny; rodzi się pleśń! /

Przegrać - wygrać, kochać - gardzić, poza cieniem blask! /*2

Rodzi się "nie" jak niemoc; rodzi się "tak"! /


Walą serca, krwawią stopy, gońmy wiatr! .G.D.A.D.

Walą serca, krwawią stopy, gońmy wiatr! .G.D.A.D.

Walą serca, krwawią stopy, gońmy wiatr! .G.D.A.D.

Walą serca, krwawią stopy, gońmy wiatr! .G.D.A.h.h.G.G.

.h.h.G.G.



URODZINY”

sł. E. Stachura, muz. K. Myszkowski


.(wstęp) .C.D.G.C.G.C.D.D.

.C.D.G.C.G.C.D.G.C.G.C.


Dzisiaj są moje urodziny, .G.C.G.C.

Które obchodzę bez rodziny; .G.C.D.

Daleko, wysoko, wśród manowców. .C.G.D.

W pokoiku na wieży hangaru dla szybowców. .C.D.G.C.G.C.


Zupełnie tu nieźle tu mi, .C.G.D.D.

Organki mi służą do gry. .a.C.G.C.

Na twarzy obeschły już łzy, .C.G.D.D.

Już warg nie zagryzam do krwi. .a.C.G.C.G.C.


Niech żyje ziemia! .C.D.

Niech żyje niebo! .C.D.

I ty, co rodzisz się, żyj! .C.G.D.D.


Niech żyje ziemia!

Niech żyje niebo!

I ty - pomiędzy tym - żyj!


(wstęp)


Jutro raniutko jak ten szczygieł

Wstanę, umyję się, zagwiżdżę,

I zejdę w doliny zaludnione

Roboty poszukać i wdzięcznej narzeczonej.


Jak los będę pukać do drzwi,

Aż wreszcie otworzysz mi ty.

I powiesz: Miły mój, witaj mi!

Tęskniłam tysiąc nocy i dni!


Niech żyje ziemia!

Niech żyje niebo!

I ty, co tęsknisz, żyj!


Niech żyje ziemia!

Niech żyje niebo!

Będziemy razem żyć!


(wstęp)

(wstęp)



PIOSENKA DLA ROBOTNIKA RANNEJ ZMIANY”

sł. E. Stachura, muz. K. Myszkowski


Godzina słynna: piąta pięć .E.E.

Naciska budzik, dźwiga się .E.E.

Do kuchni drogę zna na pamięć .E.E.

Prowadzą go tam nogi same .E.E7.

Pod kran pakuje śpiący łeb .A.A.

Przez chwilę jeszcze śpi jak w łóżku .E.E.

Dopóki nie posłyszy plusku .H7.

I wtedy wreszcie budzi się .A.E.H7.


Aniele Pracy - stróżu mój

Jak ciężki robotnika znój

Zbożowa kawa, smalec, chleb

Salceson czasem, kiedy jest

Do teczki drugie pcha śniadanie

I teraz szybko na przystanek

W tramwaju tłok i nie ma Boga .H7.

Jest ramię w ramię, w nogę noga .A.E.

Kimanie na stojąco jest .H7.E.H7.


Aniele Pracy - stróżu mój

Jak ciężki robotnika znój

Przez osiem godzin praca wre

Jak z bicza strzelił minął dzień

Już w domu siedzi przed ekranem

Na stole flaszka z marcepanem

Dziś cały czas w ataku nasi


Aniele Pracy - stróżu mój

Jak ciężki robotnika znój

Nich nas ukoi dobry sen

Najlepsza w końcu jest to rzecz

I co się śni ? Podwyżka cen

Aniele Pracy - stróżu mój

Jak ciężki robotnika znój

Jak ciężki robotnika znój



ONA SOBIE TEGO NIE ŻYCZY”

sł. E. Stachura, muz. K. Myszkowski


.G.D.CD.G.

Już o nic nie zapytam

Nigdy więcej.

Tylko co mam robić,

Kto mi powie,


Żeby powstrzymać ręce,

Które mi się same

Wyrywają do niej.


A to ją złości,

A to ją drażni,

Ona sobie tego nie życzy!


Nie chce mych włości,

Nie chce mych danin,

Ona sobie tego nie życzy!


A kiedy mówię do niej: pozwól

Poszukać pójdę wiatru w polu-


Ona sobie, sobie, sobie tego, tego nie życzy!

Ona sobie tego nie życzy!


Ona sobie, sobie, sobie tego, tego nie życzy!

Ona sobie tego nie życzy!


Już o nic nie zapytam

Nigdy więcej,

Tylko co mam zrobić,

Kto mi powie,


Żeby powstrzymać serce,

Które mi się samo wprost wyrywa do niej.


A to ją złości,...

A to ją złości,...



WYPŁAKAŁEM OCZY NIEBIESKIE”

sł. E. Stachura, muz. K. Myszkowski


.D.D.D.D.

Wypłakałem za tobą .D.

Oczy niebieskie, królewskie i pieskie .D.e.e.

Wypłakałem za tobą .A.

Morze ogromne, lubowne, żeglowne .G.D.AA4.AA9.


Po tym morzu ty płyniesz, .D.

Do mnie ty płyniesz, .A.

Do mnie .DD4.DD2.


Niech cię dobre bogi! / .G.D.

Niech cię dobre wiatry / .A4.A9.

I obłoki białe, dobre! / .G.D.

Wszystko dobre, piękne, modre! /*2 .C.G.

Na wybrzeżu ja tu stoję, / .DD4.DD2.

Słyszysz modlę się i modlę! / .e.G.DD4.DD2.


Wypłakałem za tobą

Oczy niebieskie, królewskie i pieskie;

Wypłakałem za tobą

Morze ogromne, lubowne, żeglowne:


Po tym morzu odpływasz,

Ode mnie odpływasz,

Ode mnie!


Niech cię dobre bogi! /

Niech cię dobre wiatry! /

I obłoki białe, dobre! /

Wszystko dobre, piękne, modre! /*2

Na krawędzi ja tu stoję, /

Gdy poruszę się to po mnie /

.e.G.DD4.DD2.

.e.G.DD4.DD2.



CZY WARTO”

sł. E. Stachura, muz. K. Myszkowski


Ta riri dam... .E.H7.A.H7./*2 .H7.


Zwalić by można się z nóg .E.H7.

Co rusz, .A.

Co krok.

Co noc, .fis.

To szloch

I rozpacz. .E.E.


Ale czy warto? .A.

Może nie warto? .H7.

Chyba nie warto... .A.

Raczej nie warto. .H7.

Nie, nie - nie, nie warto. .A.E.

Nie, nie - nie, nie warto. .fis.E.E.


Ta riri dam... .E.H7.A.H7./*2 .H7.


Zginąć by można jak nic:

Do żył

Jest nóż.

Lub w dół

Na bruk

Z wysoka.


Ale czy warto? ...


Jechać by można do miast

Lub w las,

Na błoń.

Na koń

I goń

Nieboskłon.


Ale czy warto? ...

Ale czy warto? ...



ODEZWIJ SIĘ”

sł. E. Stachura, muz. K. Myszkowski


.(wstęp) .G.D.G.D.G.D.A.G.DD4.D4D./*2

Świeciło Słońce potem padał deszcz .D.G.

Jak w Słońcu szliśmy wręcz pod deszczem .D.A.

Tak samo w nocy jak i w biały dzień .G.

Płonęły oczy nam do siebie .D.A.A7.


Skończyło się / .G.

Miało wiecznie trwać / .D.

Skończyło się / .G.

/

Już nie ma cię /*2 .D.

Ach jaka szkoda nas / .A.

Już nie ma mnie / .G.

/

Już nie ma mnie / .DD4.DD2.


Mówiłaś: nigdy nigdy nikt i nic

Rozdzielić w życiu nas nie zdoła

Mówiłem: zawszę będę żyć

Potężnie zawsze żyć bo kocham


Skończyło się ...

(wstęp)

Co zrobić teraz gdy się spadło z chmur

Na wielkie ziemi tej pustkowia

Co robić teraz gdy się skończył cud

Wymódlmy zatem go od nowa


Niech zacznie się /

I trwa wiecznie znów /

Niech zacznie się /

/

Czy słyszysz mnie /*2

Pośrodku gór i mórz /

Odezwij się /

/

Odezwij się /

(wstęp)

(wstęp)



ZABRAKNIE CI PSA”

sł. E. Stachura, muz. K. Myszkowski


Ta rara ra... .A.G.D.A./*2


Ja sobie pójdę precz, .A.G.

Pójdę precz daleko, .D.

Do Zagubinowa. .A.

W oddali zniknie .A.

Głowa moja płowa .G.D.A.


Lecz jeszcze, o, pani, .C.

Doczekasz się dnia... .G.

Zabraknie ci psa! .D.A.

Lecz jeszcze, o, pani, .C.

Doczekasz się dnia... .G.

Zabraknie ci psa! .D.A.


Ta rara ra...


Nie będę łasił się,

Do rąk twych przypadał,

A ty jak ta skała.

Nie będę skamlał,

Żebyś mnie pogłaskała.


Lecz jeszcze, o, pani...


Co uzyskuje się

Łkaniem i błaganiem?

Niechaj wie, kto nie wie

Dziewczęce serce

Coraz bardziej twardnieje.


Lecz jeszcze, o, pani...


Ja sobie pójdę precz,

Pójdę precz daleko,

Może w Patagonii.

Tak, żebyś była

Bardzo zadowolona.


Lecz jeszcze, o, pani...

Lecz jeszcze, o, pani...



BANITA”

sł. E. Stachura, muz. K. Myszkowski


.e9.C7+. /*3

Oto wypędzam Szatana .e9.C7+.

Oto wypędzam Anioła .a7G.H7.

Wypędzam z serca obu ich .CD.G.

Ich obu, co często są jednym .aH7.e.

Niech przyjdzie mi samemu żyć .C.e.

O skrzydłach własnych i rdzewnych .a.H7.

Niech przyjdzie mi samemu żyć .CD.G.

O skrzydłach własnych i rdzewnych .aH7.e9.C7+.e9.C7+.


I wypędziłem Szatana

I wypędziłem Anioła

A w serce moje wstąpił wiatr

I tam on zamieszkał i szumi

A domem moim stał się las

Nad lasem biją pioruny

A domem moim stał się las

Nad lasem biją pioruny


Ciężko jest żyć bez Szatana

Ciężko jest żyć bez Anioła

Banita boski to mój los

Lecz nie ja go sobie wybrałem

To ona mi wybrała go

Dziewczyna, którą ubóstwiałem

To ona mi wybrała go

Dziewczyna, którą ubóstwiałem

Dziewczyna, którą ubóstwiałem



Może się stanie raz jeden cud”

sł. E. Stachura, muz. K. Myszkowski


Ja wiem .E.

Wiem

Szeroka .Dis7 5-.

Droga jest .cis.cis.


Wiem też .A.

Wiem

Że ty już .E.

Nie chcesz mnie .H.H.


A jednak wciąż / .A.

Nie ruszam stąd / .E.

Bo może się stanie raz jeden cud / .Dis7 5-.cis.

I przyjdziesz dotkniesz mnie /*2 .AH.E.

I powiesz / .Dis7 5-.

Zostań tu / .Gis.cis.cis.


Ja wiem

Wiem

Głębokie

Lasy są


I jeszcze

Wiem

Że do nich

Gna mnie los


A jednak wciąż...


O tam

W górze

Posłuchaj

Szumi wiatr


Ja wiem

Mówi

Że będzie

Szkoda nas


A jednak wciąż...

A jednak wciąż...





Przebyłem noc właśnie

sł. E. Stachura, muz. K. Myszkowski

Stare Dobre Małżeństwo - Niebieska Tancbuda


Przebyłem noc właśnie i nikt mnie nie wita .E.DA.E.E.

nikt mi żaden nie mówi - bądź pozdrowiony .E.DA.E.E.

bądź na śniadaniu tako na wieczerzy .A.GD.E.E.

a sen niech cię ma między tym a tamtym .A.GD.E.E.


Tam dam... .A.GD.E.E./*2


Przebyłem noc właśnie i nikt mnie nie wita

a pracowałem ciężko nad szukaniem

nad wyszukaniem tych bram nieśmiertelnych

tych bram zatraconych poszukując


Tam dam... /*2


Przebyłem noc właśnie i nikt mnie nie spyta

nikt mnie żaden nie spyta - jak ci się szło

jak też ci się szło przez czarne listowie


Tam dam... /*2


Przebyłem noc właśnie i jestem zmęczony

nie odwiedził mnie faun ani anioł stróż

ani też najmniejszy robaczek świetlisty


Tam dam... /*4

Tam dam... /*4



PIOSENKA DLA RAFAŁA URBANA”

sł. E. Stachura, muz. K. Myszkowski


.D D4 D D2.A A7.

.D D4 D D2.A A9 A A4.

Założę z każdym się, Ojcze Rafale, .D.C0.e e9+ e9 e9+ e.e9+ e9 e9+ e e.

O piwo, wódkę, krew, życie zuchwałe, .G.e.D D4 D D2.A A9 A A4.

Że sobie jesteś teraz w Śląskim raju .D D4.C0 C0+.e.e.

Doradcą ogrodnika w boskim gaju .G.e.D D2 D D.D D D4 D6.


Usynowiłeś mnie, włóczęgę, .G.G.

Niech ci tam więc przestrzennie będzie .D.C0.

Tu, w tym Meksyku, w Monterrey .e9+.GA.D D4. D7 D7 D7/4 D6.

Nostalgia mi za Tobą wykrzywiła gębę, .G.G.D.C0.

Płaczę jak bóbr, lecz ty się śmiej! .e.G.D2.D2.

Lecz ty się śmiej! .e.A.D D4 D D2.A A7.


Wspominam nasze dni, Ojcze Rafale,

Etymologię, śpiew i bumstararę,

I liczną a prześliczną kompaniję,

Herbatę z rumem oraz Potiszilem. .G.e.D D2 D D.A A9 A A.


Mówiłeś do mnie: Ed, kiedy ja umrę,

To ty już dobrze wiesz, jaką mam trumnę,

I rakiem zajechała tratwo-sanna,

Powiozła tam cię, gdzie się kłania ściana.


Usynowiłeś mine, włóczęgę,...


Założę z każdym się, Ojcze Rafale,

O piwo, wódkę, krew, życie zuchwałe,

Że hucznie z Potęgową tam balujesz,

Pośrodku sadów tam, w niebieskiej tancbudzie.


Usynowiłeś mnie, włóczęgę, .G.G.

Niech ci tam więc przestrzennie będzie .D.C0.

Tu, w tym Meksyku, w Monterrey .e9+.GA.D D4. D7 D7 D7/4 D6.

Nostalgia mi za Tobą wykrzywiła gębę, .G.G.D.C0.

Płaczę jak bóbr, lecz ty się śmiej! .e.G.D2.D2.

Lecz ty się śmiej! .e.G.D D4 D6 D6.D6 D4 D D.

Lecz ty się śmiej! .e.G.D D4.D D2.

Lecz ty się śmiej! .e.G.D.D.

Lecz ty się śmiej! .e.G.D.D.



Komunia”

sł. E. Stachura, muz. K. Myszkowski


I jeżeli spontaniczna to rzecz .a.e.a.e.

I jeżeli oczywista to rzecz .a.e.a.e.

I jeżeli naturalna to rzecz .a.e.a.e.

Weź .C.

To co się tu daje .G.

W imię słońca .a.e.

I jego gońca .C.G.a.e.

Słowika gwiżdżącego, amen .C.G.a.e.

Amen .C.G.a.e.a.e.a.e.a.e.


I jeżeli spontaniczna to rzecz .a.e.a.e.

I jeżeli oczywista to rzecz .a.e.a.e.

I jeżeli naturalna to rzecz .a.e.a.e.

Weź .C.

To co się tu daje .G.

W imię słońca .a.e.

I jego gońca .C.G.a.e.

Słowika gwiżdżącego, amen .C.G.a.e.

Amen .C.G.a.e.

Amen .C.G.a.e.

Amen .C.G.a.



I jeżeli spontaniczna to rzecz .a.e.a.e.

I jeżeli oczywista to rzecz .a.e.a.e.

I jeżeli naturalna to rzecz .a.e.a.e.


I jeżeli spontaniczna to rzecz .a.e.a.e.

I jeżeli oczywista to rzecz .a.e.a.e.

I jeżeli naturalna to rzecz .a.e.a.e.

I jeżeli naturalna to rzecz .a.e.a.e.



DZIĘKCZYNIENIE”

sł. E. Stachura, muz. K. Myszkowski


.GC.G.GC.G.

Wielkie Ci dzięki .G.G.

Szczytne źródełko za twoje piosenki .C.C.

Wielkie Ci dzięki .D.

Bystry potoku, za twoje piosenki .C.GC.G.


Wielkie Ci dzięki

Wzgóra z Kaderko za twoje piosenki

Wielkie ci dzięki

Polna pasterko za twoje piosenki


Wielkie Ci dzięki

Rzeko rzeczona za twoje piosenki

Wielkie Ci dzięki

Morski grzebieniu za twoje piosenki


Wielkie Ci dzięki

Liściu naziemny za twoje piosenki

Wielkie Ci dzięki

Liściu nadrzewny za twoje piosenki


Wielkie Ci dzięki

Szumie koronny za twoje piosenki

Wielkie Ci dzięki

Pstry koguciku za twoje piosenki


Wielkie Ci dzięki

Żabko kumoszko za twoje piosenki

Wielkie Ci dzięki

Świerszczu świerszczący za twoje piosenki


Wielkie Ci dzięki

Gromie dudniący za twoje piosenki

Wielkie Ci dzięki

Deszczu bębniący za twoje piosenki


Wielkie Ci dzięki

Wietrze świszczący za twoje piosenki

Wielkie Ci dzięki

Ogniu strzelisty za twoje piosenki


Wielkie Wam dzięki

Chóry naniebne za wasze piosenki

Wielkie Ci dzięki

Ciszo wieczysta za twoje piosenki


tam tara da...

tam tara da...



DOKĄD IDZIESZ? DO SŁOŃCA!”

sł. E. Stachura, muz. K. Myszkowski


.D.C.G.g.D.h.A4.A.

.D.C.G.g.D.A.D.D.

W nocy noc i w ludziach czarna noc .D.A.D.A.

Blask nie widzi gdzie ma zadać cios .D.GA.D.CD7.


Jestem tutaj .G.G.

Wołam cię .D.A.

Jestem tutaj .G.G.

Przeszyj mnie .D.A.

Promieniu świetlisty złocisty .D.A.D.D.


Nie strasz mnie jak gdybyś nie miał wzejść

Wiem żeś tu pod horyzontem jest

W lustrze nieba

Widać cię

W ziemi drżeniu

Słychać cię

Promieniu świetlisty złocisty .D.A.D.D7 D7 D7 H.


Nocy proszę nie przeciągaj już .E.H.E.H.

Skoro świt do słońca pora pójść .E.AH.E.DE7.


Z błyskiem w oku .A.A.

Będę szedł .E.H.

Wprost na ciebie .A.A.

Będę biegł .E.H.

Promieniu świetlisty złocisty .E.H.E.D.A.a.E.cis.H4.H.

.E.D.A.a.E.H.E.E. ...

.E.D.A.a.E.H.E.E. ...




DOLINA W DLUGICH CIENIACH”


DOLINA O DŁUGICH CIENIACH”

sł. E. Stachura, muz. K. Myszkowski


Kiedy przybyłem do tej doliny, .e.D0.

Dzień miał się ku zachodowi. .G.D.

I można było słońca blask łagodny / .C.G.

Nareszcie znosić bez mrużenia powiek. /*2 .H7.e.


Dolina zaś leżała w długich cieniach .C.G.

Między górami sinoniebieskimi; .H7.e.

Cicho i spokojnie - / .C.

Tu było dawno po wojnie. /*2 .G.H7.e.


Głowa mi też ciążyła,

Byłem zmęczony długą znojną drogą,

Wszystkiego miałem dosyć i w myślach /

Widziałem wreszcie tu gościnę błogą. /*2


Dolina ta leżała w długich cieniach

Między górami sinoniebieskimi;

Cicho i spokojnie - /

Tu było dawno po wojnie. /*2


Długo myślałem: w dół nie poleciałem.

Żalu do siebie nie mam.

Już słońce zaszło, a ja dalej stałem, /

I stamtąd właśnie tu zaszedłem śpiewać! /*2


Dolina śmierci leży w długich cieniach

Między górami sinoniebieskimi;

Cicho i spokojnie - /

Tam jest już dawno po wojnie. /*2


(wstęp)

(wstęp)



TANGO TRISTE”

sł. E. Stachura, muz. K. Myszkowski


To było tak, jak zaćmienie słońca w sercu: .d.C.d.d.

Przestała naraz widzieć mnie; .F.C.A.A.

To było tak, jak trzęsienie ziemi w Peru. .F.C.d.A.

Przestała naraz słyszeć mnie. .d.A7.dA7.dC.


To było tak,

Jak o latarnię morską

Rozbija się wędrowny ptak.

W najgłębszą ciemność strącił mnie największy blask.


Tango - żałobny śpiew jak po szarańczy. / .d.C.d.d.

Tango - to smutna myśl, którą się tańczy. / .F.C.F.F.

Z kulą u nogi przeklętej pamięci, /*2 .C.C.

Z nożem, co w plecach aż do rękojeści, / .d.d.

Z obłędem, co w oczach się nie mieści. / .A7.A7.dA7.dC.


Niech będzie tak, że zaćmienie zawsze będzie:

Nie wyjdzie słońce dla mnie już;

Niech będzie tak, że trzęsienie ziemi wszędzie:

Zaginął wszędzie po mnie słuch;


Niech będzie tak,

Bo ja nie żyję wcale,

Bo duchem ptaka stał się ptak.

W najgłębszej nocy tańczę do czarnego dnia.


Tango - żałobny śpiew jak po szarańczy. ...

Tango - żałobny śpiew jak po szarańczy. ...



ZOBACZYSZ”

sł. E. Stachura, muz. K. Myszkowski


Ach, kiedy ona cię kochać przestanie: .h.h.

Zobaczysz! .e.e.

Zobaczysz noc w środku dnia, .G.Fis.h.h.

Czarne niebo zamiast gwiazd; .G.D.

Zobaczysz wszystko to samo, .C0.C0.

Co ja. .e.e.

Zobaczysz wszystko to samo, .G.Fis.

Co ja. .h.h.


A ziemia, zobaczysz, .G.G.

Ziemia to nie będzie ziemia: .D.C0.

Nie będzie cię nosić. .e.Fis.h.h.


A ogień, zobaczysz, .G.G.

Ogień to nie będzie ogień: .D.C0.

Nie będziesz w nim brodzić. .e.Fis.G.Fis.


A woda, zobaczysz,

Woda, to nie będzie woda:

Nie będzie cię chłodzić.


A wiatr, zobaczysz,

Wiatr to nie będzie wiatr:

Nie będzie cię koić.


Ach, kiedy cię ona kochać przestanie:

Zobaczysz!

Zobaczysz obcą własną twarz,

Jakie wielkie oczy ma strach;

Zobaczysz wszystko to samo,

Co ja.

Zobaczysz wszystko to samo,

Co ja.


A ziemia, zobaczysz...


I wszystkie żywioły, .G.D.

Wszystkie będą ci złorzeczyć: .C0.C0.

Lepiej byś przepadł bez wieści! .e.Fis.h.h.

Lepiej byś przepadł bez wieści! .e.Fis.h.h.



RATUJ, SŁONECZKO”

sł. E. Stachura, muz. K. Myszkowski


.A.A4.A.A4. (zwr.)


Słoneczko, śliczne oko, .A.C0.A.A.

Dnia oko pięknego, .fis.cis.D.A.

Nie jesteś ty zwyczajów .h.cis.fis.fis.E.

Kochania mojego. .C0.E.E7.


Tu lubisz mnie, / .A.C0. / .h.cis.

A ona nie; / .A.A. / .fis.fis.

Czemu słoneczko, /*2 .fis.cis./ .E.

Czemu tak jest? / .D.A. / .C0.E.E7.


Słoneczko, śliczne oko,...


Tu lubisz mnie, /

Ja lubię cię; /

Za nią szaleję /*2

Jak dziki zwierz. /

(zwr.)

Słoneczko, śliczne oko,...


Ty widzisz mnie, /

A ona nie; /

Ratuj, słoneczko, /*2

Bo tylko śmierć! /

(zwr.)

(zwr.)



JESIEŃ”

sł. E. Stachura, muz. K. Myszkowski


.e. .C.H7.e.C.a.H7.e.e./*2

Zanurzać, zanurzać się .C.C0.

W ogrody rudej jesieni i liście .e.C.

Zrywać kolejno, jakby godziny istnienia .a.H7.e.E.


Chodzić od drzewa do drzewa

Od bólu i znowu do bólu cichutko

Krokiem cierpienia, by wiatru nie zbudzić ze snu


I liście zrywać bez żalu

Z uśmiechem ciepłym i smutnym

A mały listek ostatni zostawić komuś i umrzeć


A mały listek ostatni zostawić komuś i umrzeć .C.H7.e.e.

(wst.)

(wst.)



CZAS PŁYNIE I ZABIJA RANY”

sł. E. Stachura, muz. K. Myszkowski


Posłuchaj porzucony przez nią, .e.G.

Nie znany mój przyjacielu .D.D7.

W rozpaczy swojej .C.

Nie wychodź na balkon, nie wychodź, .G.D.D7.

Do bruku z góry nie przychodź, nie przychodź, nie przychodź, .C.G.D.D7.

Na smugę cienia nie wbiegaj, .e.G.

Zaczekaj, trochę zaczekaj! .CG.DG.


Posłuchaj porzucona przezeń,

Nie znana mi przyjaciółko

W rozpaczy swojej

Nie wychodź na balkon, nie wychodź,

Do bruku z góry nie przychodź, nie przychodź, nie przychodź,

Na smugę cienia nie wbiegaj,

Zaczekaj, trochę zaczekaj!

.e.e.e.e.

Przysięgam wam, że płynie czas! .e.G.

Że płynie czas i zabija rany! .C.G.

Przysięgam wam, przysięgam wam, .e.e.D.D.

Przysięgam wam, że płynie czas! .e.G.

Że zabija rany - przysięgam wam! .C.G.D.D.


Tylko dajcie mu czas, .e.

Dajcie czasowi czas. .D.e.e.


Pozwólcie czarnym potoczyć się chmurom .C.G.D.D

Po was, przez nas i między ustami, .C.G.

I oto dzień przychodzi, nowy dzień .C.G.D.D.

One już daleko, daleko, daleko za górami! .C.G.D.D.

Tylko dajcie mu czas, .e.

Dajcie czasowi czas, .D.e.e.


Bo bardzo, bardzo .C.

Bardzo szkoda .G.

Byłoby nas! .D.D.


Bo bardzo, bardzo

Bardzo szkoda

Byłoby nas!


Bo bardzo, bardzo

Bardzo szkoda

Byłoby nas!


Tylko dajcie mu czas! .e.

Tylko dajcie mu czas! .e.



BIAŁA LOKOMOTYWA”

sł. E. Stachura, muz. K. Myszkowski


.G.

Sunęła poprzez czarne łąki .G.C.

Sunęła przez spalony las .D.C.G.G

Mijała bram zwęglone szczątki .G.C.

Płynęła przez wspomnienia miast .D.C.G.D.D7.

Biała lokomotywa .C.D.G.

Biała lokomotywa .C.D.G.G.

.G.G.

Skąd wzięła się w krainie śmierci

Ta żywa zjawa istny cud

Tu pośród pustych marnych wierszy

Tu gdzie już tylko czarny kurz

Biała lokomotywa

Biała lokomotywa


Ach czyj ach czyj to jest .G.G.

Ten piękny hojny gest .G.G.

Kto mi tu przysłał ją .G.G.

Bym się wydostał stąd .G7.G7.

Białą lokomotywę .C.D.G.

Białą lokomotywę .C.D.G.G.

.G.G.

Ach któż, ach któż to może być

Beze mnie kto nie może żyć

I bym zmartwychwstał błaga mnie

By mnie obudził jasny zew

Białej lokomotywy

Białej lokomotywy


Suniemy poprzez czarne łąki

Suniemy przez spalony las

Mijamy bram zwęglone szczątki

Płyniemy przez wspomnienia miast

Z Białą lokomotywą

Z Białą lokomotywą


Gdzie brzęczą pszczoły pluszcze rzeka

Gdzie słońca blask i cienie drzew

Do tej co na mnie w życiu czeka

Do życia znowu nieś mnie nieś

Biała lokomotywo

Biała lokomotywo

Biała lokomotywo

Biała lokomotywo

Biała lokomotywo



IDŹ DALEJ”

sł. E. Stachura, muz. K. Myszkowski


.DD2.DD2. .h.G.D.A. .hG.DA.G.A. .DD2.DD2.

Czy wszystko już dla mnie stracone, skończone .h.G.

Wróżbiarzu, co czytasz z obłoków jak z ksiąg .D.A.

Spójrz i przeczytaj, co pisze tam o mnie .hG.DA.

Weź przebij, weź odsłoń mi nieco ten gąszcz .G.A.DD2.DD2.


Prawdziwy to gąszcz, kłębi gęściej się wciąż .h.fis.

Niewiele tam widzi proroczy mój wzrok .G.D.AA4.AA4.

Krzyżują się drogi i gmatwa się czas .h.fis.

Co było i co jest i co stanie się .G.A.D.AA4.AA4.


Straszliwy to gąszcz, kłębi gęściej się wciąż

Kurzawa szaleje, dzeiń zbłądził i noc

Gdzieś gna tabun koni i pali się las

I dym się unosi, wciąż więcej go jest


Nie widzę już nic, nic a nic, biało mi /

Idź dalej niezłomnie, a mnie zostaw sny /

Nic nie jest stracone, skoćczone też nie /*2

Gdy droga przed tobą, a sam jesteś w tle /


.h.G.D.A....



PIOSENKA NAD PIOSENKAMI”

sł. E. Stachura, muz. K. Myszkowski


.cis.fis.H7.E.A.fis.Gis.Gis.

Jak to powiedzieć, jak to powiedzieć .cis.fis.

Dumnie i biednie szedłem przed siebie .H7.E.

Dumnie i biednie w piekle i w niebie .A.fis.

Szedłem przed siebie .Gis.cis.


Jak puch, jak puch, to w zwyż, to w dół .Gis.cis.

To w górę znów, a z góry w dół .H7.E.

A z dołu w dół i znów do gór, do chmur, do chmur .fis.cis.

I raptem w grób i z grobu w grób .A.Gis.

Jak nie ten duch .cis.fis.H7.E.

.A.fis.Gis.Gis.

Jak to powiedzieć, jak to powiedzieć...


Nie śniłem że coś zmieni się

Że stanie się ta istna rzecz

I stało się, olśniło mnie i zmiotło mnie

I nie ma mnie - cudowna rzecz - najwyższa pieśń


Jak to powiedzieć, jak to powiedzieć...


Ech zjawo ty, realna ty

Po wszystkie dni faktyczna ty

Po wszystkie dni prawdziwe ty, o żywe ty

O piękne ty, o wieczne ty, ta oto ty

.A.fis.Gis.cis./*2

.A.fis.Gis.cis./*2



TAK”

sł. E. Stachura, muz. K. Myszkowski


.a.C.a.C.

Tu i tam i tam i tam i tu .a.C.a.C.

Tam i tu i tu i tu i tam .a.C.a.C.

Tam i jeszcze tam i jeszcze tu .a.C.a.C.

Tu i jeszcze tu i jeszcze tam .a.C.EE7.E9+.

Tu i jeszcze tam .a.

Tam i jeszcze tu .C.

Tu i jeszcze, jeszcze tam .EE7.E9+.


Cudu wszechświata, nocny ład .a.C.

Niewysłowiony bukiet gwiazd .a.C.

Każda z gwiazd samotna .a.C.

Każda z gwiazd samotna .a.C.

Wszystkie razem zaś .EE7.E9+.

Piszący ogród promienny tak .a.C.a.C.


Każdy z nas samotny .a.C.

Każdy z nas samotny .a.C.


Czemuż, czemuż więc .D.D.

My gwiezdne dzieci .D.D.

W gwiazdozbiór piękny, przepiękny wręcz .D.D.EE7.E9+.

Nie skupimy serc .a.C.


Tam ta ra... .a.C.a.C.a.C.a.C.


Tu i tam...


Tam ta ra...

.a.C....

.a.C....



PIOSENKA DLA ZAPOWIETRZONEGO”

sł. E. Stachura, muz. K. Myszkowski


Cudownie jest: .E.

Powietrze jest! .H7.

Dwie ręce mam, .cis.

Dwie nogi mam! .C0.


W chlebaku chleb, .A.

Do chleba ser, .gis.

Do picia deszcz. .fis.H7.


Nadchodzi noc .A.

I zimno z nią, .Gis.

Mam ręce dwie, .cis.

Obejmę się. .C0.


Ukryję się, .E.

Utulę się, .H7.

We własną sierść. .E.H7.


Cudownie jest:

Powietrze jest!

Dwie ręce mam,

Dwie nogi mam!


W chlebaku chleb,

Do chleba ser,

Do picia deszcz.


Daleko świt,

Nie widać nic.

Dwie nogi mam,

Dojdziemy tam.


Szczekają psy!

Fruwają mgły!

Niech pani śpi!

(jeszcze raz II cześć)

(jeszcze raz II cześć)



ZA DALĄ DAL”

sł. E. Stachura, muz. K. Myszkowski


.A.fis.D.E. (ref.)

Ja wiem, .A.

Wiem,

Że gór tych .fis.

Siedem jest .D.E.


Wiem też, .cis.

Wiem, .fis.

Przejść muszę .D.

Siedem rzek! .E.E7.


I ciągle dal, .A.A.

Za dalą dal, .fis.fis.

Zawieje, śnieżyce i żar, i kurz. .D.E.cis.fis.

I nie wiem nawet już, .D.D.

Czy tam gdzieś .E.E.

Będzie kres .A.fis.

Czy tam gdzieś .D.E.

Będzie kres .A.fis.D.E.


Już w żadnych

Oczach

Nie będę

Mieszkać mógł


Już w każdych włosach

Zobaczę

Wstęgę dróg!


I ciągle dal,...


Ja wiem,

Czemu

Zaszumiał

Nagle wiatr


Słyszę,

Mówi, że w drogę

Na mnie czas!


I ciągle dal,...

I ciągle dal,...



DOOKOŁA MGŁA”

sł. E. Stachura, muz. K. Myszkowski


Jak długo pisana mi jeszcze włóczęga? .e.D.H7.e.

Ech, gwiazdo - ogniku ty błędny mych dni. .C.D.G.D.

Spraw, by skończyła się wreszcie ta męka. .C.G.a.H7.

I zapędź, do czułych zakulaj mnie drzwi! .C.a.H7.H7.

.e.e.C.H7.

Lecz gdzie jest ten dom, jak tam idzie się doń?

Gdzie jest ta stanica, gdzie progi te są?

Ten most jest na rzece, za rzeką jest sad;

Tam próznia się kończy, zaczyna się świat.


Lecz gdzie rzeka ta, gdzie rzucony jest most?

Gdzie sad ten jest biały, jabłonki gdzie są?

Na drzewach owoce i strąca je wiatr,

Do kosza je zbiera ta ręka jak kwiat.


Te strony gdzieś są, gdiześ daleko za mgłą,

Więc idę i dalej przedzieram się wciąż.

Zbierają się ptaki, ruszają na szlak,

Już lecą wprost lecą, nie błądzą jak ja.


Jak długo pisana mi jeszcze włóczęga?

Ech, gwiazdo - ogniku ty błędny mych dni.

Spraw, by skończyła się wreszcie ta męka.

I zapędź, do czułych zakulaj mnie drzwi!



NIE ROZDZIOBIĄ NAS KRUKI”

sł. E. Stachura, muz. K. Myszkowski


.D.G0.h.G.fis.e.A.A4.

.D.G0.h.G.D.A.G.G.

Nie rozdziobią nas kruki .D.G0.h.G.

Ni wrony, ani nic! .fis.e.A.A4.

Nie rozszarpią na sztuki .D.G0.h.G.

Poezji wściekłe kły! .D.A.G.G.


Ruszaj się Bruno, idziemy na piwo; .Fis.Fis.h.h.

Niechybnie brakuje tam nas! .G.D.A.A.

Od stania w miejscu nie jeden już zginął, .Fis.Fis.h.h.

Niejeden zginął już kwiat! .G.D.A.D.D4.D.D4.


Nie omami nas forsa

Ni sławy pusty dźwięk!

Inną ścigamy postać:

Realnej zjawy tren!


Ruszaj się Bruno, idziemy na piwo...


Nie zdechniemy tak szybko,

Jak sobie roi śmierć!

Ziemia dla nas za płytka,

Fruniemy w góry gdzieś!


Ruszaj się Bruno, idziemy na piwo; .Fis.Fis.h.h.

Niechybnie brakuje tam nas! .G.D.A.A.

Od stania w miejscu nie jeden już zginął, .Fis.Fis.h.h.

Niejeden zginął już kwiat! .G.D.A.G.


Ruszaj się Bruno, idziemy na piwo...

.D.G0.h.G. ...

... .DD4.DD4. ...



LATAWCE POGODNYCH DNI”


MIĘDZY NAMI TYLE ŚNIEGU”

sł. A. Ziemianin, muz. K. Myszkowski


Ślady twoje zasypało .d.B.

w śniegu całkiem się zgubiły .A.d.

szukać trudno - wszędzie biało .B.F.

czekać - też nad moje siły .C.C7.


Gdzie cię poniosło na tych saniach .d.A.

co ci się stało w środku zimy .B.F.

a jeszcze latem byłaś ze mną .C.C7.

czy w twoje życie wszedł ktoś inny? .A.A7.


Między nami tyle śniegu

Między nami tyle lodu

Czy trafimy znów do siebie?

W naszych oknach szyby chłodu


Może wiosna cię odmieni

Może lato da zapomnieć

Czekam tylko do jesieni

Więc przypomnij sobie o mnie .dA.d.d.d.d.


Mam po tobie listów kilka

i krzyżówkę bez dwóch haseł

pięć biletów - tramwajowych

pewnie dzisiaj też nie zasnę


bo wciąż w myślach biję się z sobą

gdybyś dziś znów stanęła na progu

ze śniegu pewnie bym cię otrzepał

i dziękował sam nie wiem komu


Między nami tyle śniegu...

Między nami tyle śniegu...



ZNÓW PIĄTA NAD RANEM”

sł. A. Ziemianin, muz. K. Myszkowski


.G.C.G.C. .G.C.G.C. .G.C.D.C.

.G.D.D. .C.D.G.C.G.C.

A ja .G.C.G.C.

A ja bez ciebie .G.C.D.C.

Jakby bez ręki .G.D.

Jak niebo bezchmurne .G.

Które traci błękit .C.D.D.


A ja .G.C.G.C.

A ja bez ciebie .G.C.D.C.

Niczym nad przepaścią .G.D.

I choć gwiazdy liczę .C.

Trudno będzie zasnąć .D.G.C.G.C.


A ja

A ja bez ciebie

Jak pień powalony

I jeszcze słyszę tylko

Ziemi straszny skowyt


A ja

A ja bez ciebie

Jak księżyc bez nocy

I nikt snu nie zsyła

Na zmęczone oczy


A ja

A ja bez ciebie

Jak wiadro bez wody

Jak śliwka bez pestki

Bez poręczy schody


A ja

A ja bez ciebie

Niczym kwiat bez rosy

Listy twe są czarne

Zwłaszcza po północy


A ja

A ja bez ciebie

Jak drzewo bez liści

Jednak znów nie zasnę

Już mi się nie przyśnisz


A ty

A ty beze mnie?

Co się jutro stanie

Sen przyjść nie chce miła

Znów piąta nad ranem

Znów piąta nad ranem



EROTYK SŁONECZNY”

sł. A. Ziemianin, muz. W. Czemplik


.a.D0.C.D0E.F.E.a.E.

.a.D0.C.D0E.d7.E.a.E.

ukryci przed światem .a.d.

we włosach łąki .C.E.

w zadyszeniu zapomnieniu .F.C.

w nagłym naszym przytomnieniu .G.C.

odkrywamy się dla siebie .dC.Ea.


bądźmy dla siebie sami .G.G.

w obłąkaniu w zadziwieniu .d.CG.

w słońca największym podniesieniu .G.h.d7.C.

oślepieni sobą | x6 .G.FC. .G.FC. .G.FC.G.G./*2


powietrze drży w twych oczach

to trzmiel w barwach ochronnych

dogaduje się z latem

językiem tylko sobie znanym

więc dajmy spokój już


bądźmy dla siebie sami...

PO STRUNACH IDĘ DO NIEBA”

sł. A. Ziemianin, muz. K. Myszkowski


.fis.E./*4

Jedno życie moje życie .fis.

Jedno życie nam .E.fis.fis.

I dlatego - droga biedo - .A.

Jakoś ciebie pcham .E.A.A.


Jedno życie moje życie .G.

Jedno życie mam .G.fis.fis.

I dlatego - siostro biedo - .cis.

Na gitarze gram .cis.fis.fisE.


Po strunach idę do nieba / .fis.E.

Świadkiem mi stary blues / .cis.fis.

I jeszcze sobie śpiewam / .A.

Do słońca bliżej już / .E.A.A.

/*2

Śpię na zielonej łące / .G.G.

Lub pod namiotem z brzóz / .fis.fis.

Czasem dajemy koncert / .cis.cis.

Ja i ten stary blues / .E.().fis.E.


Jedną kieszeń pustą kieszeń

Jedną kieszeń mam

Kumplem moim biały obłok

Więc nie jestem sam


Jedną panią piękną panią

Jedną panią znam

Czasem do niej się uśmiecham

Już nie będę sam


Po strunach...

.fis.E....



NIEWIARA”

sł. B. Leśmian, muz. K. Myszkowski


.D.C*.D.C*.D.C*.D.C*.

Już nic nie widzę - zasypiam już .D.C*.D.C*.

W ciszy i w grozie. .D.C*.

Znika mi słońce w załomach wzgórz, .D.C*.D.C*.D.C*.

Bóg znika - w brzozie... .D.C*.D.C*.


Ginie mi z oczu umowny kwiat .D.C*.D.C*.

W chwiejnej dolinie. .D.C*.

Gdzie się podziewa ten cały świat, .D.C*.D.C*.D.C*.

Gdy z oczu ginie? .D.C*.

Gdy z oczu ginie? .D.C*.

Gdy z oczu ginie? .D.C*.D.C*.


Czy korzystając z tego, żem zwarł / .C.C.D.D.

Rzęsy na mgnienie - / .C.C.

Znużony dreszczem i łzami czar / .G*.G*.D.C*.D.C*.

Znicestwia w cienie? /*2 .C.G*.

Znicestwia w cienie? / .C.G*.

Znicestwia w cienie? / .C.C.D.D.


.D.C*.D.C*.D.C*.D.C*.

Czy wypoczywa od barw i złud

Popod snu bramą,

Wznosząc boleśnie w wieczność i chłód

Twarz nie tę samą?...

Twarz nie tę samą?...

Twarz nie tę samą?...


Nie, nie! Przy tobie jak dawniej, trwa

Śmiertelny, bujny!

Jest tu gdzie zgroza, niewiara twa

I sen twój czujny!

I sen twój czujny!

I sen twój czujny!

.D.C*.D.C*.D.C*.D.C*.

Już nic nie widzę - zasypiam już .D.C*.D.C*.

Już nic nie widzę - zasypiam już .D.C*.D.C*.

Już nic nie widzę - zasypiam już .D.C*.D.C*.D.D.



SEN BEZ SNU”

sł. A. Ziemianin, muz. K. Myszkowski


Północ nie daje snu tej nocy .e.eD.G.G.

Każe rozmawiać z gwiazdami .C7+.C7+.F7+.F7+.

Komar upija się mą krwią .e.eD.G.G.

Piszczy do ucha głupie sprawy .C7+.C7+.C0.H7.


I nie ma metafizyki w tę noc / .G.D.

Jest tylko tępy ból istnienia / .H7.e.

Księżyc jak krążek starej płyty /*2 .C.a7.

Której od dawna nikt nie zmienia / .C0.H7. / .C0.C0.C0.C0.e.

.e.e.e.e.e.e.e.

Chodzę po domu jak po klatce

Piję kolejną szaloną herbatę

Komar piłuje cienki krzyk

Dalej nade mną trzyma wartę


I modlić się trudno w taką noc /

Ty wiesz najlepiej - Boże /

Więc tylko można wyjść za próg /*2

Kiedy poranne wstają zorze /

Kiedy poranne wstają zorze /


ROZMOWA BEZ SŁOWA”

sł. A. Ziemianin, muz. K. Myszkowski


.H.H H4 H4 H4.E.E E9 E9 E9./*2

z tobą choćby pomilczeć .H.

jakże jest ciekawie .H H4 H4 H4.

gdy siedzisz cała piękna .E.

przy swej małej kawie .E E9 E9 E9.H.

.H H4 H4 H4.E.E E9 E9 E9.

i podnosisz filiżankę

nie nazbyt wysoko

jakbyś chciała sprawdzić

czy jeszcze jest po co


włosy twe kochane / .dis.gis.

oczy twe kawowe / .dis.gis.

jakże cię podziwiam /*2 .E.Fis.

w tej cichej rozmowie / .H.H H4 H4 H4.E.E E9 E9 E9.

w tej cichej rozmowie .H.H H4 H4 H4.E.E E9 E9 E9.

w tej cichej rozmowie .H.H H4 H4 H4.E.E E9 E9 E9.

w tej cichej rozmowie .H.H H4 H4 H4.E.E E9 E9 E9.H4.

w tej cichej rozmowie .H.H H4 H4 H4.E.E E9 E9 E9.H4.



POD KĄTEM OSTRYM”

sł. A. Ziemianin, muz. K. Myszkowski


.(zw. *2)

Dom mój ostatnio .G.C.

Ledwo stał na nogach .D.e.

Stół nawet przechylał się .F.C.

Kiedy jadłem obiad .G.D.


Podłoga grzbiet prężyła

Klepki aż trzeszczały

Jakoś tak nie mogłem

Złapać równowagi


Przechylił się mrocznie

Mój dom na chwilę

I mieszkałem kątem

Na równi pochyłej

(zw. *2)

Dobrze że wróciłaś /

Kwiaty w wazonie /

Znów oswojone /*6

Cicho piją wodę /

(zw. *2)

(zw. *2)







WRZESIEŃ”

sł. muz. R. Żarowski


wrzesień - wrzosem zakwitł las .A9.A9.A9.A9.

jesień - melancholii czas .A9.A9.cis.G.

z paletą farb przywitał wiatr .h.E.

zaplamił cały park .A9.Fis.

bolą oczy od tych wszystkich barw .h.cis.D.D.DDDE.


zrudział mchem porosły pień .A9.A9.A9.A9.

jesień - coaraz krótszy każdy dzień .A9.A9.cis.G.

przyszedłem nasycić wzrok .h.E.

nim spadną liście z drzew .A9.Fis.

nim umilknie całkiem ptaków śpiew .h.cis.D.D.


zanim spadnie śnieg .cis.D.

nim oblepi wszystko śnieg .cis.D.

leśnym duktem bezszelestnie .A9.e

idzie jesień pełna barw .Fis.h.


ma woalkę z mgieł .cis.D.

i z babiego lata tren .cis.D.

w zamyśleniu przechodzi .A9.D.

zwiewna jak z ognisk dym .E.A9.

zwiewna jak z ognisk dym .E.A9.



MODLITWA KOŃCA MOJEGO WIEKU”

muz. A. Ziemianin, muz. K. Myszkowski


.e.e.D.D.C.C.h.h.C.h.G.D.e.D.e.e.

Ty który śmieszne kawki .e.e.

nauczyłeś latać .D.D.

Ty który jesteś z tego .C.C.

i nie z tego świata .h.h.


Uchowaj dzisiaj od nienawiści .C.h.G.D.

Moje serce moje oczy moje myśli .e.D.e.e.


Ty który stworzyłeś

jaśminu gałązkę

Ty który orzech włoski

zawiązujesz w piąstkę


Zachowaj dzisiaj od nienawiści

Moje serce moje oczy moje myśli


Ty który ciepłym słońcem

napełniasz mieszkania

Ty który dałeś nam

trudne przykazania


Uratuj dzisiaj od nienawiści

Moje serce moje oczy moje myśli


Ty który kaczeńce

wymyśliłeś dla nas

A żaby nauczyłeś

nocnego kumkania


Odwróć dziś - proszę - od nienawiści

Moje serce moje oczy moje myśli


Ty który do morza

prowadzisz swe rzeki

Ty który zmęczonym

zamykasz powieki


Nachyl dziś - proszę - w stronę miłości

Moje serce moje myśli moje oczy

Moje serce moje myśli moje oczy



LATAWCE DOBRYCH DNI”

sł. A. Ziemianin, muz. K. Myszkowski


Uśmiechnij się do mnie czasem Panie .A.A.E.E.

Słonecznie - na całe niebo .D.D.A.D.A.A.

Słonecznie - na całe niebo .D.D.A.A.

Daj mi pogodę na jesienne dni .E.E.D.D.

Tak bardzo dzisiaj potrzebną .E.E.E7.E7.A.D.A.A.

.A.D.A.A.

I nie licz mi grzechów Panie

Bo przecież kto ich nie ma

Bo przecież kto ich nie ma

Puszczaj latawce dobrych dni

I jeśli możesz - przebacz


Bo psu nie zszedłem z drogi raz

I wódkę piłem ze stróżem nocnym

I wódkę piłem ze stróżem nocnym

Przy pierwszej flaszce mi powiedział

Że wcale nie czuje się mocny


Stróżowi też przebaczyć chciej

Bo życie miał takie stróżowate

Bo życie miał takie stróżowate

I tylko czasem - gdy trochę wypił

Na chwilę bratał się ze światem

Na chwilę bratał się ze światem



BALLADA POWOJOWA”

sł. J. Baran, muz. K. Myszkowski


nawet ci najmniejsi .E.G.

ludkowie najmarniejsi .A.E.

nie porzucają nadziei .G.D.E.E.

pną się ku górze

po stromym murze

podobni powojom winogradom


-powój powój / .D.A.

powojowi ludzie / .E.E.

jak wy to robicie / .D.A.H7.H7.

że trwacie i trwacie /*2 .D.A.

po tym gładkim murze / .E.E.

w szalonym uporze / .D.A.

dokąd się wspinacie - / .H7.H7.E.G.A.E.G.D.E.E.

.E.G.A.E.G.D.E.E.

i skąd w każdym gwiazda

podniebnie wyrasta

dokąd z sobą wiedzie

w biedzie i nie-biedzie

blaskiem w sercach łudzi

całkiem szarych ludzi...


-powój powój...

-powój powój...



PIOSENKA O NADZIEI”

sł. J. Baran, muz. K. Myszkowski


wciąż plecami odwrócona .G*.F9/6 C*.F9/6.G*.

niczym widnokrąg ruchoma .F9/6.G*.C*.G*.

w jutrzennej poświacie cała .G*.F9/6 C*.F9/6.G*.

to zbliża się to oddala .F9/6.G*.C*.C*.C*.C*.


o niej pieśni układałeś

w stogach gwiazdach jej szukałeś

brnąłeś borem lasem losem

za jej znikającym głosem


dopędzasz ją wreszcie masz

obraca ku tobie twarz

kostusia stara jak świat

jak wryty staje twój czas

jak wryty staje twój czas



BIAŁE GOŁĘBIE”

sł. A. Ziemianin, muz. K. Myszkowski


.e.e.

la, la, la... .a.e.D.H7.a.e.D.H7.e.e.


przyjeżdżasz jeszcze czasem .e.D.

- bilet masz zniżkowy - .H7.C.

i siadasz w końcu stołu .a.H7.

do naszej zwykłej rozmowy .CD.e.


herbatę - jak dawniej - słodzisz

i pijesz raczej słabszą

próbujesz coś powiedzieć

lecz nie wiesz jak zacząć .CD.e.e.


papierosa znowu zapalam

ty gasisz go smutnym wzrokiem

dla ciebie zawsze będę

małym niemądrym chłopcem


a tu już wnuki - moje dzieci / .a.e.

proszą by opowiadać o tobie / .D.H7.

niebo z tobą ściągam im na ziemię /*2 .a.e.

lecz i tak nie wszystko opowiem / .D.H7.e.e.

.e.e.

przyjeżdżaj więc jeszcze czasem

niech będzie Bóg wyrozumiały

przecież nie możesz tak na zawsze

samych nas tutaj zostawić


a pod wieczór niech białe gołębie /

przyfruną z drabiną strażacką /

i niech prowadzą cię za ręce /*2

nad Kraków i wieżę Mariacką /


La, la, la...

La, la, la...



PASTORAŁKA BEZDROŻNA”

sł. J. Baran, muz. K. Myszkowski


tyle Drogi uszliśmy tyle czasu uszło .d.d.C.C.

nigdzie śladu Miasteczka Gwiazdy ni Zajazdu .B*.B*.A.A.

padając oddajemy wnukom nasze buty .B*.B*.A.A.d.C.B*.A.

i oddech podajemy sobie z ust do ust .B*.B*.A.A.d.D2 d.D4 d.D2 d.


padając oddajemy wnukom nasze sny

nasze serca co marszu wybijały rytm

lecz nie widać początku ni końca w oddali

powraca tylko echo naszego wołania


może zabłądziliśmy może nie tą Drogą

należało iść może na lewo na prawo

ciemno że oko wykol i wiatr w oczy prószy

bezradnie obracamy w rękach stare mapy


a możeś ty Zajazdem Gwiazdą Mesjaszem

Drogo nasza bezdrożna bez początku końca

nasza alfo omego znikąd prowadząca

prowadź nas więc donikąd jak najdłużej prowadź


my zaś ci zaśpiewamy kolędę podróżną

i złożymy ci mirrę kadzidło i złoto

na kolana padniemy w twym kurzu i błocie

drogo nasza bezdrożna nasz jedyny Boże

.dF.FC.CB.BA....

.dF.FC.CB.BA....






INNE”


MAJKA”


Gdy jestem sam, myślami biegnę .G.e.C.D.

Do mej najdroższej, jak rzeka wiernej


Majka, nie jestem Ciebie wart .G.e.C.D.G.e.C.D.

Majka, zmieniłbym dla Ciebie cały świat


Choć dni mijają i czas ucieka

Ty jesteś wierna, wierna jak rzeka


Majka, nie jestem Ciebie wart...


Bułaś mą gwiazdą, byłaś mą wiosną

Sennym marzeniem, myślą radosną


Majka, nie jestem Ciebie wart...


Oddałbym wszystko, bo jesteś inna

Za jeden uśmiech, jedno spojrzenie


Majka, nie jestem Ciebie wart...

Majka, nie jestem Ciebie wart...


































Wolna Grupa Bukowina


BUKOWINA I”


a e7 a e7


a d7 e7 a7

W Bukowinie góry W niebie postrzępionym

a d7 e7 a7

W Bukowinie rosną skrzydła świętym bukom

C7+ G C7+ a7

Minął dzleń wiatrem z hal rozdzwoniony

d7 e7 a7

I nie mogę znaleźć Bukowiny

d7 er a7

I nie mogę znaleźć

d7 a7 e7 a7

Chociaż gwiazdy mnie prowadzą ciągle szukam


W Bukowinie zarośnięte echem lasy

W Bukowinie liść zieleni się i złoci

Śpiewa czasem banior ciemnym basem

I nie mogę znaleźć Bukowiny

I nie mogę znaleźć

Choć już szukam godzin krocie i dni krocie


W Bukowinie deszczem z chmur opada

Okrzyk ptasi zawieszony w niebie

Nocka gwiezdną gadkę górom gada

I nie mogę znaleźć Bukowiny

I nie mogę znaleźć

Choć mnie woła Bukowina wciąż do siebie



BUKOWINA II”


C d F C

Dość wytoczyli bań próżnych przed domy kalecy

C d F C

Zyją jak żyli - bezwolni, głusi i ślepi

d G e

Nie współczuj - szkodałez i żalu

d G C e a

Bezbarwni są, bo chcą być szarzy

e F Fis G C

Ty wyżej, wyżej bądź i dalej

d G C

Niż ci, co się wyzbyli marzeń


c F G

Niechaj zalśni Bukowina w barwie malin

C F G

Niechaj zabrzmi Bukowina w wiatru szumie

C d C

Dzień minął, dzień minął - nadszedł wieczór

F G

Świece gwiazd zapalił

C d F C

Siadł przy ogniu pieśń posłyszał i umilkł.


Po dniach zgiełkliwych, po nocach wyłożonych brukiem

W zastygłym szkliwie gwiazdneonowych próżno szukać

Tego, co tylko zielonością

Na palcach zaplecionych drzemie

Rozewrzyj dłonie mocniej,mocniej

Za kark chwyć słońce, sięgnij w niebo


Niechaj zalśni Bukowina w barwie malin...


Odnaleźć musisz - gdzie góry chmurom dłoń podają

Gdzie deszcz i susze, gdzie lipce, październiki, maje

Stają się rokiem, węzłem życia

Twój dom bukowy zawieszony

U nieba pnia, kroplą żywicy

Błękitny, złoty i zielony


Niechaj zalśni Bukowina w barwie malin...



MAJSTER BIEDA”


D G fis e A D


skąd przychodził kto go znał D G

kto mu rękę podał kiedy D G A

nad rowem siadał wyjmował chleb D A

serem przekładał i dzielił się z psem fis h

tyle wszystkiego co z sobą miał A G fis e

Majster Bieda A D G fis e A D


Czapkę z głowy sciągał gdy

wiatr gałęzie chylił drzewom

śmiał się do słońca i śpiewał do gwiazd

drogę bez końca co przed nim szła

znał jak pięć palców jak szeląg zły

Majster Bieda

Nikt nie pytał skąd się wziął

gdy do ognia się przysiadał

wtulał się w krąg ciepła jak w kożuch

znużony drogą wędrowiec boży

zasypiał długo gapiąc się w noc

Majster Bieda



Aż nastąpił taki rok D G

smutny rok tak widać trzeba D D7 G A

Nie przyszedł Bieda zieloną wiosną D A

mlejsce gdzie siadał zielskiem zarosło fis h

I choć niejeden wytężał wzrok A G

chOĆ lato pustym gościńcem przeszło A G

z rudymi liśćmi jesieni schedą A G

WIatrem niesiony popłynął w przeszłośĆ A G

wiatrem niesiony popłynął w przeszłośĆ A G

wiatrem niesiony popłynął w przeszłość A G A

Majster Bieda D G fis e A D


BAR NA STAWACH

sł., muz. W.Bellon

Wolna Grupa Bukowina


F9/6 C9/5 G


F9/6 C9/5

Jeszcze się w nocy kołysze miasto

G

8.15 na Stawach bar

F9/6 C9/5

Bramę otwiera wchodzimy tedy

G

Ja i Hnatowicz Jan


F9/6 C9/5 G


Co tu zostało z wierszy Mistrza

Klasa robotnicza fasolka z bufetu

A smak poranny piwa łapczywie

Poznają poematy w beretach


Wszedł dzielnicowy krokiem szeryfa

Tępo spod dacha popatrzył

Nie mieści mu się w głowie służbowej

Że można wypić na czczo


Co tu zostało z wierszy Mistrza

Kiedy wyjść trzeba na papierosa

A bufetowa grozi gliną

Gdy ktoś coś powie głośniej


Pod ścianą zaraz przy wejściu

Paląc sporty z rękawa

Siedli goście wprost z wierszy Mistrza

Bubu Makino wypisz wymaluj


Słuchaliśmy ich z Hnatowiczem

Jak żywy poemat Stawów

Poezją był brzęk ich kufli

Kosmiczny wymiar miały słowa


Lecz chłopakom od sąsiedniego stolika

Chyba z zawodówki pobliskiej

Nagle się dziwnie zachciało

Żeby te zgredy wyszli


Co tu zostało z wierszy Mistrza

Chłodem powiało od drzwi nie domkniętych

I wyszliśmy z Hnatowiczem

Gdzie indziej szukać poezji



BEZ SŁÓW”

sł., muz. W.Bellon

G D

Chodzą ulicami ludzie

e h

Maj przechodzą lipiec grudzień

C G D

Zagubieni wśród ulic bram

G D

Przemarznięte grzeją dłonie

e h

Dokądś pędzą za czymś gonią

C G D

I budują wciąż domki z kart


C G

A tam w mech odziany kamień

C G

Tam zaduma w wiatru graniu

C G D

Tam powietrze ma inny smak

C G

Porzuć kroków rytm na bruku

C G

Spróbuj - znajdziesz jeśli szukać

C G D

Zechcesz nowy świat własny świat


Płyną ludzie miastem szarzy

Pozbawieni złudzeń marzeń

Omijają wciąż główny nurt

Kryją się w swych norach krecich

I śnić nawet o karecie

Co lśni złotem nie potrafią już

Żyją ludzie asfalt depczą

Nikt nie krzyknie każdy szepcze

Drzwi zamknięte zaklepany krąg

Tylko czasem kropla z oczu

Po policzku w dół się stoczy

I to dziwne drżenie rąk



CHYLI SIĘ DZIEŃ DO KRESU”

sł. W.Bellon, muz. W.Juszczyszyn


D D7+ D7 C G D C G D D7+ D7 C

Chyli się dzień do kresu wieczorne wiadomości

G D

Doniosły znów o sukcesach

e A

Palcami na stole mierzę lampy krąg

C G

W popielniczce niedopałków dym

D C

Ostatni z przyjaciół zamknął drzwi

G h e A7

Ich drogi różne od moich dróg

D C

Błądząc w oparach półsnu

G h e A7

Chcę spać i zasnąć nie mogę

D C D

Ich drogi różne od moich dróg

Chcę spać i zasnąć nie mogę


Przede mną talerz z gazety z życiem skrojonym na połcie

Ptaki stukają do okien

Na burzę idzie płynie mrok

Podobno zakrzywia się przestrzeń i czas

Czytałem o tym w panoramie nie raz

Ostatnie wiadomości już

Błądząc w oparach półsnu

Chcę spać i zasnąć nie mogę

Ostatnie wiadomości już

Chcę spać i zasnąć nie mogę


Deszcz stary kumpel z ulicy choć późno łazi po dachach

Snują się senne auta

W gumowym płaszczu nadchodzi mgła

A wraz z nią mleczarz ziewając w głos

Kończy się miejska deszczowa noc

Poranne wiadomości tuż, chcę spać i zasnąć nie mogę

Błądząc w oparach półsnu

Chcę spać i zasnąć nie mogę

Poranne wiadomości tuż

Chcę spać i zasnąć nie mogę



BALLADA O CZEŚKU PIEKARZU”

sł., muz. W.Bellon


G D A G D

D A

Chleba takiego jak ten od Cześka

e G Fis h

Nie kupisz nigdzie nawet w Warszawie

G A

Bo Czesiek piekarz nie piekł lecz tworzył

D A

Bochny jak z mąki słonecznej kołacze

D A

Kłaniali mu się ludzie gdy wyjrzał

e G Fis h

Przez okno w kitlu łyknąć powietrza

G A

A kromkę masłem smarując każdy

D A D

Mówił: nad chleby ten chleb od Cześka

C G e a

Chleb się chlebie chleb się chlebie

C h e

Bo nad chleb być może co


Ref.

C G e a

Chleb się chlebie chleb się chlebie

C

Nich ci nigdy nie zabraknie

D A e h

Drożdży wody rąk i ziarna

G D A G D

(mruczał Czesiek tak noc w noc)


A o porankach chlebem pachnących

Gdy pora idzie spać na piekarzy

Zaczerwienione przymykał oczy

Czesiek i siadał z dłutem przy stole

Ciągle te same włosy i trochę

Za duży nos w drewnie cierpliwym

Pieściły ręce dziesiątki razy

W poranki świeżym chlebem pachnące


Ref. Chleb się chlebie...


Nikt takich słów jak miasto miastem

Nie znał i źle się dzieje mówili

Na obraz czerniał Czesiek razowca

Kruszał podobnie bułce zleżałej

Gdy go znaleźli na pasku z wojska

Dluto jak wbite w bochen mial w garści

I nie wie nikt co Cześka wzięło

Lecz śpiewa każdy jak miasto miastem



KOŁYSANKA DLA JOANNY I”

sł., muz. W.Bellon


C C7+ C C7+ C6


C e

Zanim mi sen na oczy spłynie

d C G

Moje myśli szybują przez lufcik

C e

Żeby cię ujrzeć w ową chwilę

a C G

Gdy włosy czeszesz przed lustrem


A kiedy zaśniesz w ciepłej pościeli

Znużone długim przelotem

Jak ptaki głowy w skrzydła wtulają

Patrząc na sen twój spokojny


G C C7+ C6 C


C e

Niech ci się przyśnią pory roku

d C G

Niech grają we śnie twoim i tańczą

C G

Jesień prężąca liście do lotu

C G

Lato w upale słonecznym

C G

A jeśli zima to w śniegu cała

C G

Wiosna w miłków słonecznych łąkach

C F

Śpij moje myśli nad tobą czuwają

e G a

Na parapecie za oknem




MAESTRO BEZDOMNY”

sł. M.Pacuła, muz. W.Bellon


D D6 D D4, D D6 D D4


D D6 D

Długo w nocy stukają klawisze

G

Nocna lampka płonie do świtu

A G D

Co pan pisze Maestro Bezdomny

A G D

Co pan pisze


D D6 D D4, D D6 D D4


Dziś już takich wierszy nie drukują

Każdy dźwiga osobną chandrę

Pan nie wierzy, a jednak to prawda

Pan nie wierzy


To wszystko napisane w księgach

Mamy nawet własnych proroków

Więc do przodu Maestro Bezdomny

Więc do przodu


h

Zechciej słuchać, za oknem zgrzyta

D

Masowej pieśni ton wesoły

G fis e

Smutek proszę znika bezboleśnie

e A

Smutek proszę

h

Z pejzażu wyszły stare wiatraki

D

Z pieczątką grzesznych Don Kichoci

G fis e

A myśmy przeszli do współczesnych

A

A myśmy przeszli

D A

A myśmy przeszli

D A

Przeszli


D D6 D D4, D D6 D D4


Długo w nocy stukają klawisze

Nocna lampka płonie do świtu

Szkoda ciszy Maestro Bezdomny

Szkoda ciszy








MIĘDZY NAMI”

sł., muz. W.Bellon


a7 a6 e9 e, a7 a6 e9 e

a7 a6

Między nami dalekie morza

e

Grające w muszlach

a7 a6

Wypisane na korze

G

Wiersze i gusła


e G e

Między nami ciepłe blisko nocy

C e a

Rozciągnięte na odległość dłoni

a H7

Jestem w tobie - broczysz

e C D e

Oddechem szeptem skonał płomień


a7 a6

Między nami zawstydzenie

e

Piekące pod powiekami

a D

Nie pozwól mi wrócić na ziemię

e a e

A tkliwość dłoni twoich niech chłodzi

a D

Na czole mym znamię Kaina

G e

Świtu się boję


a7 a6 e a7

Między nami korytarz myśli łączący

a6 G

Sny kolorowe

C e a

Spójrz oto wita nas słońce

C e a D

Spójrz oto wita nas słońce

D G e

Wejdźmy w dzień nowy



NOCNA PIOSENKA O MIEŚCIE”

sł., muz. W.Bellon


C G

W mieście jak ryby tramwaje

F a G

A miasto jak studnia bez dna

C G G7 a

A niebo jak żuraw a niebo jak żuraw

C d

Schyla się nocą i świtem powstaje

E e a

Nad rybną studnią bez dna


A7 F

Zaułków lipcem sparzonych

G F C

Wyciszyć nie może zmrok

E7

Zasiedli na ławkach

a

Zasiedli na ławkach

F C

Ludzie co twarze dniem umęczone

G C a

Pod lipiec kładą i zmrok


Nie śpię bo spotkać chcę w mieście

Tę ciszę co gęsta jak noc

Rozmawiać z krokami swoimi krokami

I oto idę nocy na przeciw

Bo wokół cisza i noc


Czekam aż neon przytłumi

Rozmyta latarnia dnia

Odnajdą się cienie

Odnajdą się cienie

I ludźmi ulice zatłumią

Czekam na przyjście dnia

W mieście jak ryby tramwaje...



OCEAN”

sł., muz. M.Hrynkiewicz


A G D A

A G

Oceanie sinowłosy

D A

Białe statki ku mnie wyślij

A G

Dwa kamyki moje myśli

D A

Na otwartych dłoniach niosę

A E

Daj mi miejsce w głębi morza

G D

Szczyptę lądu, szczyptę skały

A G

Tu zbuduję zamek biały

D A

Tutaj gniazdo swe założę.


Gdzieś daleko w stu stolicach

Żyją ludzie, biją w dzwony

Niezliczone bataliony

Przyczajone na granicach

Marszałkowie szklanoocy

Palą owce i dziewczęta

Kto o kwiatach dziś pamięta

Szumią giełdy w głębi nocy.


W głębi morza zabłąkany

Nie chcę nic o ludziach słyszeć

Biały kolor kolor ciszy

W moim zamku białe ściany

W moim zamku gdzieś w ogrodzie

Będę czytać wschodnie baśnie

Zanim słońce w morzu zgaśnie

Żeby z morza powstać co dzień.


A gdy ludzie wypełnieni

Nienawiścią w jednej chwili

Zniszczą wszystko co stworzyli

Wielkim ogniem z wnętrza ziemi

Znikną lądy zniknie morze

Nie wie nikt co będzie potem

W białych światach ja z powrotem

W łonie matki się ułożę



PEJZAŻE HARASYMOWICZOWSKIE”


G D

Kiedy stałem w przedświcie a Synaj

c e

Prawdę głosił przez trąby wiatru

G D

Zasmreczyły się chmur igliwiem

e c D

Bure świerki o góry wsparte

G D

I na niebie byłem ja jeden

c e

Plotąc pieśni w warkocze bukowe

G D

I schodziłem na ziemię za kwestą

e c D

Przez skrzydlącą się bramę Lackowej

G c G

I był Beskid i były słowa

G c D

Zanurzone po Pęki w cerkwi baniach

D

Rozłożyście złotych

c D G

Smagających się z wiatrem do krwi

G D

Moje myśli biegały końmi

C e G

Po niebieskich mokrych połoninach

G D

I modliłem się złożywszy dłonie

e c D

Do gór, do Madonny brunatnolicej

G D

A gdy serce kroplami tęsknoty

c e

Jęło spadać na góry sine

G D

Czarodziejskim kwiatem paproci

e C D

Rozgwieździła się Bukowina


I był Beskid i były słowa...



PIEŚŃ ŁAGODNYCH”

sł. W.Bellon, muz. W.Jarociński


G G4 G G4


G G7+

Ile światłem prowadzeni

C7+ cisZM

Dróg powietrza przejść zdołamy

G dZM E4 E

W ilu rzekach zanurzymy stopy

C7+ A9

Ile w nas zdumienia jeszcze

G dZM

Ile złudzeń nie straconych

a7 D4 D fis G H7 G

Światów ile nie odkrytych wokół


a7 D4 D G G7+

Zadajemy tae pytania głosem ptasim

a7 D4 DG

Niech prowadzą nas bez odpowiedzi nawet

C7+ cisZM

Niech się wznoszą niech się wznoszą

G fis H7

Aż zabłysną tęczą

C7+ G a7 h7

Do krainy łagodności bramą


Białych plam poszukiwacze

Wszędzie w sobie ponad sobą

Odkrywamy karty niezwyczajne

Oto morza falowanie

Statek ze szkarłatnym żaglem

Oto splot płomienia życiodajny


Niech zakwita niech oczyszcza niech kształt nada

Tam co w nas tkwi gdzieś na dnie samym

Niech się wznosi niech się wznosi

Aż zabłyśnie tęczą

Do krainy łagodności bramą



PIOSENKA WIOSENNA”


GDCG GDCG h


e h C D

Zagram dla Ciebie na każdej gitarze świata

e h c D

na ulic fletach na nitkach babiego lata

G D G C

wyśpiewam jak potrafię księżyce na rozstajach

h7 C a7 D

I wrześnie i stycznie i maje

h7 a7 D7

I zagubione dźwięki i barwy na płótnach Vlamincka

h7 C7+ a7 D

I słońce wędrujące promienia ścieżynką


Ref.

G D C G

Graj nam graj pieśni skrzydlata

h C D4 D

wiosna taniec nasz niesie po łąkach

G C g H7 C

zatańczymy się w sobie do lata

G D4 C D G

zatańczymy się w siebie bez końca


A blask co oświetla me ręce gdy piszę

nabrzmiał potrzebą rozerwania ciszy

przez okno wyciekł pełna go teraz chmara wronia

dziobi się w dziobów końcach a w ogonach ogoni

a pieśń moja to niknie to wraca

i nie wiem co bym zrobił gdybym ją utracił


Ref.

Graj nam graj pieśni skrzydlata... bis x2



POD WSPÓLNYM DACHEM”

sł. A.Ziemianin, muz. W.Jarociński


A E7 h7 A

Wybrałeś dach ten sam co ja

D A E7

I ten sam komin z wiecznie żywym dymem

A E7 h7 A

W pokoju gdzie obrazy dwa

D A E7

Pozostał ślad po pianinie


D A h7 A

Więc gramy wciąż na cztery ręce

D A E7

Nuty krople deszczu plączą się w ogrodzie

D A h7 A

Więc gramy wciąż na cztery ręce

D A E

Nuty krople deszczu


Nasz stały gość, kulawy kot

Od dawna z nami na ty

Tylko listonosz, chyba niechcący

Zamienia listy na łzy



NUTA Z PONIDZIA”



a F7+ G C7+, d7 G C, h7 E4 ,a G6 F7+ G6, a G6 e E


a F G C7+

Polami polami po miedzach po miedzach

d7 G C7+

Po błocku skisłym w mgłę i wiatr

h7 E7

Nie za szybko kroki drobiąc

a G6 F7+ G

Idzie wiosna idzie nam

a G e E a F E a F E

Idzie wiosna - idzie nam


Rozłożyła wiosna spódnicę zieloną

Przykryła błota bury łan

Pachnie ziemia ciałem młodym

Póki wiosna póki trwa

Póki wiosna póki trwa


Rozpuściła wiosna warkocze kwieciste

Zbarwniały łąki niczym kram

Będzie odpust pod Wiślicą

Póki wiosna póki trwa

Póki wiosna póki trwa


Ponidzie wiosenne Ponidzie leniwe

Prężysz się jak do słońca kot

Rozciągnięte po tych polach

Lichych lasach pstrych łozinach

Skałkach słońcem rozognionych

Nidą w łąkach roziskrzoną

Na Ponidziu wiosna trwa

Na Ponidziu wiosna trwa

a G F a

Na Ponidziu



POŚLĘ DZIEWCZYNIE”

sł., muz. W.Bellon


F C G C


F C G C

Poślę dziewczynie torbę pomarańcz

G D C G

Niechaj ich wielkie kuliste głowy

F C G C

W jej drobnych dłoniach radośnie tańczą

F C G C

Taniec ogniście pomarańczowy


F C G C


Poślę dziewczynie kwiaty niedrogie

Co zapach ziemi płatkami kryją

Rosnące cicho na kopcach mogił

Takie nie swoje - jak ja niczyje


Poślę dziewczynie na liściach buka

Promienie słońca i wiatru zapach

Choć długo będę po górach szukał

Naniosę wreszcie je na liście mapy


Poślę dziewczynie ślad kół szeroki

Co się nie kończy i nie zaczyna

Odbity w kurzu spękanej drogi

Po której schodzi z gór biała zima


Poślę dziewczynie miłość do szlaków

Do gór połonin bacowych gadek

Poślę jej czerwień ze wszystkich maków

A później chyba już sam przyjadę



RZEKA”

sł., muz. W.Jarociński


E A2, E A2


C F9 C F9

Wsłuchany w twą cichą piosenkę

C F9 e E4 e

Wyszedłem na brzeg pierwszy raz

F e a

Wiedziałem już rzeko, że kocham cię rzeko

F e d G

Że odtąd pójdę z tobą


C F9 C F9

O dobra rzeko

C F9 e a

O mądra wodo

F e a

Wiedziałaś gdzie stopy znużone prowadzić

F e d

Gdy sił już było brak.

G

Brak.

C F9 C F9


Wieże miast, łuny świateł

Ich oczy zszarzałe nie raz

Witały mnie pustką, żegnały milczeniem

Gdym stał się twoim nurtem.


Po dziś dzień z tobą rzeko

Gdzież począł, gdzie kres dał ci Bóg

Ach życia mi braknie, by szlak twój przemierzyć

By poznać twą melodię.



SIELANKA O DOMU”


A A4 A A4


A h7 cis7 A7 D E9 A A7+

A jeśli dom będę miał to będzie bukowy koniecznie

h7 E9 cis7 A7/4 D E4 E

Pachnący i słoneczny wieczorem usiądę wiatr gra

A A7 D E

A zegar na ścianie gwarzy

A h7 cis7 a0

Dobrze się idzie panie zegarze

h7 E7 cis7 A7/4

Tik tak tik tak tik tak

D E7/4 E7

Świeca skwierczy i mruga przewrotnie

A h7 cis7 a0 h7 E7 cis7 a0

Więc puszczam oko do niej dobry humor dziś pani ma

h7 E7 A A4 A

dobry humor dziś pani ma


Ref.

A E

Szukam szukania mi trzeba

G D A

Domu gitarą i piórem

A E

A góry nade mną jak niebo

G D d A A4 A

A niebo nade mną jak góry. I x2


Gdy głosy usłyszę u drzwi czyjekolwiek wejdźcie poproszę

Jestem zbieraczem głosów a dom mój bardzo lubi gdy

Śmiech ściany mu rozjaśnia

I gędźby lubi i pieśni

Wpadnijcie na parę chwil

Kiedy los was zawiedzie w te strony

Bo dom mój otworem stoi dla takich jak wy

dla takich jak wy


Ref. Szukam szukania mi trzeba...I x2


Zaproszę dzień i noc zaproszę cztery wiatry

Dla wszystkich dni otwarte ktoś poda pierwszy ton

Zagramy na góry koncert

Buków porą pachnącą

Nasiąkną ściany grą

A zmęczonym wędrownikom

Odpocząć dozwala muzyka bo taki będzie mój dom

bo taki będzie mój dom


Ref. Szukam szukania mi trzeba... I x2


PIOSENKA O ZAJĄCZKU

sł., muz. W.Bellon

Wolna Grupa Bukowina


G F C G, G C G, F G


G F C G

Mam mało czasu, tak mało jak piachu

D A G

W dziecięcej garści nad rzeką

G F C G

Zwieram powieki zatrzymać obraz

D A G

Co z moich wspomnień wycieka


G D F

Bledną kolory i płynie płynie

F C G

Rzeka po szarej łące

G D F

I płynie płynie nierealniejąc

F C e

Rzeką zielony zajączek


G F C G, G C G, F G


Biegnę, wciąż biegnę przed siebie w siebie

Tęczę rozgarniam rękami

Letnim upałem wytrzeć do sucha

Spotniałą, wilgotną pamięć


Rzeki jaszczurka w trawie się wije

Słońce się chyli zrudziałe

Wieczną zieloność zachować w oczach

Tak wiele pragnę, tak mało


Bledną kolory i płynie rzeka

Bez końca i bez początku

Nasyć me oczy kolorem rosy

I drzwi mi otwórz zajączku



ZAKOCHANI”


C G D C, C G D C, G


G D C G

W śniegu słońcem połączeni

F9 C G G h

Plotąc tkliwości przędzę

e D

Ponad czasem żyją

e D

Sami w wirze zdarzeń

C D

Krok za krokiem

h e

Krok za krokiem

C G D

Idąc tropem sarnim

C G D G

Zakochani


Deszczu kroplę ci utoczę

W świecidełko przejrzyste

Rozniebieszczę morze

Rozszeleszczę liście

Lat już tyle

Lat już tyle

Połączeni snami

Zakochani


Dam na dłoni ciepła garstkę

Oczu palcami dotknę

Chcesz powróżę z kart ci

Ciszę zwielokrotnię

Coraz bliżej

Coraz bliżej

Wspólne oddychanie

Zakochani


Na kobiercu z resztek zimy

Ręce związane chmurą

Biblią Połoniny

Błogosławią góry

Dokąd idą

Dokąd idą

Życia stromą granią

Zakochani




Harcerskie



PIOSENKA TURYSTYCZNA NR 3”


Wybiegasz z domu z rozwianym włosem G

Wzrok rozbiegany na ustach piana e

W kieszeni góra czterdzieści złotych G

Skąd w tobie taka nagła przemiana e

Zawsze spokojny zrównoważony C D G e

Patrzysz na ludzi posępnym wzrokiem C D G e

Grzecznie ubrany i ogolony C D G e

A dziś przerażasz swoim widokiem C D

W tramwaju patrzą jak na idiotę C D G e

Wyrzucić ciebie mają ochotę C D G e

Nawet nie wiedzą, że jedziesz na rajd C D


Jedziesz na rajd sto pięćdziesiąty raz C D G e

A nogi drżą ci jakby z osiki C D G

Wiatr znowu muska przyjaźnie twoją twarz C D G e

Jak gdyby chciał ci piegi policzyć C D


Mózg ci pracuje na pełnych obrotach

Przyspiesza jeszcze na myśl o nocy

Tak cię podnieca styk piątek - sobota

Nie powstrzymujesz myśli na wodzy

Najlepsze chwile ciągle czekają

No kiedy się ten tramwaj zatrzyma

Wreszcie wysiadasz kumple machają

W końcu dla ciebie rajd się zaczyna

Już jesteś razem z całą drużyną

Zbiórka kulbaczyć i dalej w las

Jak z bicza strzelił trzy dni przeminą

Na wędrowanie za krotki jest czas




HYMN SZARYCH SZEREGÓW”


1. Będziemy szli przez Polskę Szarymi Szeregami a E a

I będzie prawo z nami i będzie Bóg nad nami a E a

I będziem szli jak hymny wskroś miast, wskroś wsi, polami C G E a

I będziem równać w prawo Szarymi Szeregami a E a


2. Gdy rzucą nam wyzwanie ze wschodu czy z zachodu

Zawisza miecz nam poda i ruszym do pochodu

Zadudni ziemia czarna gąsienic tysiącami

I będziem szli do boju Szarymi Szeregami


3. Rozniosą się fanfary echami rozgłośnymi

Hen, po piastowskiej ziemi szarżami husarskimi

Za nami pójdzie naród z orłami, sztandarami

Powiedziem go szpalerem Szarymi Szeregami


4. I będziem gmach budować w harcerskim twardym znoju

Otworzym w nim podwoje dla prawdy i pokoju

I będzie Polska mowa, my będziem Polakami

I stanie straż przed gmachem Szarymi Szeregami


5. Na straży polskich granic będziemy wiecznie stać

Szarymi Szeregami, szara harcerska brać

I będziem trwać kamieniem wzdłuż dróg drogowskazami

I wieść będziemy młodych Szarymi Szeregami



MODLITWA HARCERSKA”


O Panie Boże, Ojcze nasz a d a

W opiece Swej nas miej E a

Harcerskich serc Ty drgnienia znasz

Nam pomóc zawsze chciej


Wszak Ciebie i Ojczyznę a

Miłując chcemy żyć E a

Harcerskim prawom życia, dnia a d e

Wiernymi zawsze być E a


O daj nam zdrowie dusz i ciał

Swym światłem zanurz noc

I daj nam hart tatrzańskich skał

I twórczą wzbudź w nas moc


Na szczytach górskich czy wśród łąk h e h

W dolinach bystrych rzek Fis h

Szukamy śladów Twoich rąk

By życie z Tobą wieść


Przed nami jest otwarty świat

Za nami tyle dróg

Choć wiele ścieżek kusi nas

Lecz dla nas tylko Bóg


HARCERSKIE IDEAŁY”


1. Na ścianie masz kolekcję swoich barwnych wspomnień D A e

Suszony kwiat, naszyjnik, wiersz i liść

Już tyle lat przypinasz szpilką na tej słomie

To wszystko, co cenniejsze jest niż skarb

Po środku sam generał Robert Baden-Powell

Rzeźbiony w drewnie lilijki smukły kształt

Jest krzyża znak i srebrny orzeł jest w koronie

A zaraz pod nim harcerskich dziesięć prawd


2. Ramię pręż, słabość krusz i nie zawiedź w potrzebie D A e h

Podaj swą pomocną dłoń tym, co liczą na ciebie

Zmieniaj świat, zawsze bądź sprawiedliwy i odważny

Śmiało zwalczaj wszelkie zło, niech twym bratem będzie każdy


R. I świeć przykładem świeć G A D

I leć w przestworza leć

I nieś ze sobą wieść

Że być harcerzem chcesz


3. A gdy spyta cię ktoś, skąd ten krzyż na twej piersi

Z dumą odpowiesz mu - taki mają najdzielniejsi

Bo choć mało mam lat w tym harcerskim mundurze

Bogu, ludziom i Ojczyźnie na ich wieczną chwałę służę


[R] I świeć przykładem świeć...



OGIEŃ”


1. Zwyczaj to stary jak świat C d C F

Ogień , ogień, ogień. G C G C

Rozpalmy blisko nas

Ogień, ogień, ogień.


R. Dla spóźnionego wędrowca, C F C F

Dla wszystkich spóźnionych w noc. G C F G C

Rozpalmy tu, rozpalmy tu: C F

Ogień , ogień, ogień G C


2. Pierwsza gwiazdka już wzeszła

Czas by ogień rozpalić

Lipy, sosny i buki

Chylą gałęzie w oddali


[R] Dla spóźnionego wędrowca...


3. Najpiękniejsze ognisko

Z trzaskiem sypią się skry

Wokół samych przyjaciół masz

Więc śpiewaj z nami i Ty:


[R] Dla spóźnionego wędrowca...

ZIELONY PŁOMIEŃ”



W dąbrowy gęstym listowiu a G a G

Błyska zielona skra a G a

Trzepoce z wiatrem jak płomień

Mundur harcerski nasz

Czapka troszeczkę na bakier C d C d

Dusza rogata w niej C d C E

Wiatr polny w uszach i ptaki a G a G

W pachnących włosach drzew a G a


Tam, gdzie się kończy horyzont

Leży nieznany ląd

Ziemia jest trochę garbata

Więc go nie widać stąd

Kreską przebiega błękitną

Strzępioną pasmem gór

Żeglują ku tej granicy

Białe okręty chmur


Gdzie niskie niebo usypia

Na rosochatych pniach

Gdziekolwiek namiot rozpinam

Będzie kraina ta

Zieleń o zmroku wilgotna

Z niebieską plamką dnia

Cisza jak gwiazda ogromna

W grzywie złocistych traw


W dąbrowy gęstym listowiu

Błyska zielona skra

Trzepoce płomień zielony

Mundur harcerski nasz

Czapka troszeczkę na bakier

Lecz nie poprawiaj jej

Polny za uchem masz kwiatek

Duszy rogatej lżej



BALLADA RAJDOWA”


C G F C


Właśnie tu na tej ziemi

Młody harcerz meldował

Swą gotowość umierać za Polskę

Tak jak ty niesiesz plecak

On niósł w ręku karabin

W sercu miłość nadzieję i troskę

Może tu w Nowej Słupi

Dależycach, Bielicach

Brzozowymi krzyżami znaczonych

Swą dziewczynę pożegnał

Nic nie wiedząc, że tylko

Kilka dni życia mu przeznaczono


Naszej ziemi śpiewamy

Ziemi pokłon składamy

Taki prosty, serdeczny, harcerski

Niechaj echo poniesie

Tę balladę rajdową

W nowe jutro i w przyszłość nową


Na pomniku wyryto

Że szesnaście miał wiosen

Że był śmiały, odważny, radosny

Kiedy padał płakała

Cała puszcza jodłowa

Nie doczekał czekanej tak wiosny

I choć on nie doczekał

To nie zginął tak w sobie

Przetarł szlak, którym dzisiaj wędrujesz

Kiedy tak przy ognisku

Śpiewasz sobie ballady

Tak jak on w sercu ojczyznę czujesz



BRACIA SKAUCI”


Bracia skauci, dosyć kurzu, dosyć kurzu łykać nam

Trzeba spieszyć nam do lasu, by wypocząć trochę tam

W lesie cudna jest polana, hufiec rozkaz stanąć ma

Wnet ogniska rozpalamy, a jest ich czterdzieści dwa

W lesie cudnych drzew korony wnet zaszumią piosnkę swą

Na co naszych trąbek tony odpowiedzą pobudką

Wietrzyk chłodzi nasze lica, kwiat upaja wonią swą

A tam ptaszki na błękicie pieśni Bogu swoje ślą

Nie marnujmy bracia chwili, pijmy tego lasu czar

Jasnych chwil jest tak niewiele i tych później będzie żal



DALEJ WESOŁO”


Dalej wesoło niech popłynie gromki śpiew

Niech stutysięcznym echem zabrzmi pośród drzew

Niech spędzi z czoła wszelki smutek, wszelki cień

Wszak słoneczny mamy dzień


Tra la la...

W sercu radość się rozpala

Tra la la...

Chcemy słońca, chcemy żyć


Harce, wycieczki, obozowych przeżyć moc

Piosenki gorące, mknące jak kamyki z proc

Serca złączone bratnich uczuć cudną grą

Pozdrowienia ku nam ślą


Tra la...







DRUHNO DAJ SIĘ POCAŁOWAĆ”


Dziś drużyna nasza ustaliła

Że nie będzie z chłopcami chodziła

Że będziemy wierne swojej cnocie

Całusa nie damy hołocie


Druhno, druhno, daj się pocałować

Druhno, druhno, czemu buzię chowasz

Druhno, druhno, przecież nikt nie widzi nas

Druhno, pocałuj chociaż raz


Zgrabne nóżki bez pończoszek miały

Same oczka za nimi latały

Choć spódniczka także modnie kusa

Hołocie nie damy całusa


Chociaż ciągle za nami chodzili

Chociaż modne dżinsy wciąż nosili

Chociaż mieli włosy na Tytusa

Hołocie nie damy całusa



DRUŻYNOWY”


Na polanie dogasa ognisko

W ciemnym lesie złociste lśnią skry

Księżyc zaszedł, poranek już blisko

A ty śnisz tęczowe sny


Tańczą złote odblaski płomienia

Co tak jasno dziś złocą twą twarz

Snują ci się cudne marzenia

Drużynowy, wodzu nasz


Nikt ci nie dał złocistych odznaczeń

Taki szary, harcerski twój strój

Choć bez rang, bez medali, odznaczeń

Tyś nam wodzem w życia bój


Będą kiedyś te skry w czas zaklęte

Co tak jasno dziś złocą twą twarz

Opowiadać o obie legendę

Drużynowy, wodzu nasz



HARCERSKA MIŁOŚĆ”


Powiedz czy pójdziesz ze mną G D

Pójdę na sam koniec świata C D G

Powiedz czy będziesz szczęśliwa G D

Nawet w deszczowe lata C D G


Pobiegniemy w zielony las G D

Zbudujemy sobie szałas G e

Nawet dwa C D

Będzie szczęście miłość ty i ja C D G


Powiedz czy chciałabyś ze mną

Tak przez całe życie

A co będziemy jedli

Będę wstawał o świcie


W strumieniu złowię ryby

W lesie znajdę grzyby

No i tak

Będzie szczęście miłość ty i ja


A gdy przyjdzie sroga zima

Wielki piec zbuduję

W jego cieple usiądziemy

A ja ciebie przytulę


Podaj rękę mi zaraz

Pobiegniemy w zielony las

Zostawimy miasta wsie

Nie znajdzie nas nikt no bo gdzie



HARCERSKI HEJNAŁ WIECZORNY”


Już minął dzień C

Już nocy cień

Już ciemna noc

Otula świat

Wieczorną mgłą C G


Idzie noc G C

Koniec dnia C

Hejnał gra C

Czuwaj! G C



HARCERSKI KRZYŻ”


Idziemy w życie bez trwogi C F C

Samotni wśród ludu mas C G

I z raz obranej już drogi C F C

Moc żadna nie zepchnie nas F G


Marsz naprzód nasza drużyno F C

W dół nigdy, lecz zawsze wzwyż C G

Po latach które przeminą C G C

Harcerski zostanie krzyż F G (F C G F G C)


W warsztacie, w szkole czy w biurze

Na jeden zeszliśmy szlak

W harcerskim szarym mundurze

Ten jeden łączy nas znak



HARCERZEM BYĆ”


Harcerzem być to dobra rzecz C a

Móc śpiewać przy ognisku d G

Z gitarą swoją za pan brat

Rozśpiewać cały świat



Księżyca blask i ognia żar

To rzecz niesamowita

To nastrój, który dobrze gra

Do tej melodii z gitar


Gdy słońce zgasi blaski swe

I brzuch napełnisz jadłem

Do kręgu staniesz z bratem swym

Głosząc te słowa prawdy:


Harcerzem być...



IDĄ SKAUCI”



Idą skauci łez doliną a E a E a

Nocką głuchą, nocką siną. Raz, dwa,trzy!

Hej druhowie gdzie idziecie C

Czego szukacie po świecie. Raz, dwa, trzy! G a E a


My idziemy w zórz świtanie

Tam gdzie Polska zmartwychwstanie. Raz, dwa trzy!

Poprzez burze i zawieje

Lepsza przyszłość Polsce dnieje. Raz, dwa, trzy!


Siła nasza w sercach będzie

Z nią zwyciężym wroga wszędzie. Raz, dwa, trzy!

Ramię w ramię druhu miły

W pełni mocy, w pełni siły. Raz, dwa, trzy!


W zbożnej pracy, w ducha trudzie

Rzucim światu wieść o cudzie. Raz, dwa, trzy!

Zabrzmi nasza pieśń radości

O złocistym dniu wolności. Raz, dwa, trzy!



IDZIEMY W JASNĄ”


Idziemy w jasną, z błękitu utkaną dal a d a

Drogą wśród łąk, pól bezkresnych a E

Wśród morza szumiących fal E a


Cicho, szeroko, jak okiem spojrzenia śle

Jakieś się snują marzenia

W wieczornej spowite mgle


Idziemy naprzód i ciągle pniemy się wzwyż

By dobyć szczyt ideałów:

Świetlany harcerski krzyż








JUŻ ROZPALIŁO SIĘ OGNISKO”


Już rozpaliło się ognisko

Dając nam dobrej wróżby znak

Siedliśmy wszyscy przy nim blisko

Bo w całej Polsce siedzą tak


Siedzą harcerze przy płomieniach

Ciepły blask ognia skupia ich

Wszystko co złe, to szuka cienia

Do światła dobro garnie się


Mówiłeś druhu komendancie

Że zaufanie do nas masz

Że wierzysz w nasze szczere chęci

Wszak ty harcerskie serca znasz


Warunki tylko warunkami

Od dawna już słyszymy to

Lecz my jesteśmy harcerzami

I zwyciężymy wszystko zło



LAS NAM GRA FANFARY”


Las gra nam fanfary, zielony nasz strój

Nie błyszczą na piersiach pancerze

My w życie idziemy na bezkrwawy bój

Harcerze, harcerze, harcerze


I bronić będziemy ojczystych swych miedz

My w służbie Ojczyzny żołnierze

Bo w boju za wolność potrafią lec

Harcerze, harcerze, harcerze


Sen cudny o szpadzie śni nam się wciąż

I dawni orężni rycerze

W potrzebie staniemy, jak jeden mąż

Harcerze, harcerze, harcerze



OSIĄGNIĘCIA”


Nasze dawne harcerskie ogniska

Mają teraz swój nowy wymiar

Siedzisz, patrzysz, słuchasz i czekasz

Co przyniesie następna godzina


Razem może coś wymyślimy

Razem może coś osiągniemy

Pokonamy głuchą samotność

Połączeni węzłem braterskim


Czas zabawy beztroskiej już minął

Chociaż mundur wciąż nosisz stary

Wiesz, że nie ma drogi do nikąd

Znajdź więc tę, która ciebie prowadzi


My nie chcemy stać obojętni

Patrzeć, jak nam życie ucieka

Jak stanowią coś o nas bez nas

Jak kierują naszymi losami


Powołani kiedyś do służby

Dziś nasz los bierzemy w swe ręce

By rozwiązać dręczące pytania

By zaistnieć nie tylko w piosence



PIEŚŃ KOMENDANTA”


Na polanie dogasa ognisko d

Cicho w locie srebrzyste mkną skry A7

Księżyc zaszedł, poranek już blisko d g

A ty śnisz tęczowe sny A7 d


Wśród zygzaków złocistych płomieni C F

Co tak jasno dziś złocą twą twarz C F a

Jawią ci się twe twórcze marzenia d g

Komendancie - wodzu nasz A7 d


Nikt ci nie dał złocistych odznaczeń

Taki szary harcerski masz strój

Lecz bez oznak, bez szlif i odznaczeń

Tyś nam wodzem na życia bój


Będą kiedyś te gwiazdy zaklęte

Co tak jasno dziś złocą twą twarz

Opowiadać o tobie legendę

Komendancie - wodzu nasz



PIOSENKA NASZYCH DRUHEN”


Usiadła gdzieś pod płotem, na poboczu D h G A

W gęstwinie się schowała, pośród traw

Ale echo od czasu do czasu D A Fis7 h

Niesie jej radosny śpiew G A D


Piosenka śpiewana na powitanie D h G A

Piosenka śpiewana na pożegnanie

Piosenka najmilszą z wszystkich druhen jest D h G A D


Raz na rajdzie z wiatrem gna

Potem znowu woła nas

I ze świerszczem swych próbuje sił

Aby duet powstał z nich


Piosenka śpiewana...


Ale kiedy przyjdzie noc

I piosenka pójdzie spać

Wtedy w głowie będziesz słyszał głos

Wyśpiewując refren wciąż


Piosenka śpiewana...

SZARE SZEREGI”


Gdzie wichry wojny niesie wiatr a d

Tam za rogu stu G C E

Stoi harcerzy szara brać a d

I flaga biało-czerwona E a


Szare Szeregi Szeregi a d

Szare Szeregi G C E

W szarych mundurach a d

Harcerska brać E a


Nie straszny im już wojny czas

Ni strzał za rogu stu

Choć czarnych krzyży wokół las

Opaska biało-czerwona


Chwycił za butelkę pełną benzyny

I wybiegł na drogę z nią

Krzyknął do swoich "czuwaj chłopaki"

I zginął za biało-czerwoną


Złożyli go w ziemi tej

Za którą życie swe dał

A grób porosły kępy mchów

I flaga biało-czerwona


Harcerzu wspomnij wojny czas

I przyjdź na groby ich

Choć srogich zmagań minął czas

Ty wspomnij Szare Szeregi



PO CAŁEJ POLSCE”


Po całej Polsce o tej godzinie

Palą się watry i sypią skry

Z tysiąca piersi jedna pieśń płynie

Harcerskie myśli, harcerskie sny


Mienią się złotem krwawe płomienie

Pieśń nasza płynie, hen w nieba próg

Palą się watry, snują marzenia

I błogosławi harcerstwu Bóg


Pieśnią i gwarą serdeczną, bratnią

Zwiążemy serca na wieczny czas

Niechaj w radości czy znojnej pracy

Wspomnienie watry połączy nas


Wśród nocnej ciszy, gdzieś na polanie

Popłyną pieśni, hen w siną dal

Która z nich, która z nami zostanie

Wśród tych potoków, lasów i skał







ŚWIĘTOKRZYSKI HARCERZ”


Właśnie tu, na tej ziemi, młody harcerz meldował

Swą gotowość - umierać za Polskę

Tak jak ty niesiesz plecak, on niósł w ręku karabin

W sercu radość, nadzieję i troskę

Może tu, w Nowej Słupi, w Daleszycach-Bielicach

Brzozowymi krzyżami znaczony

Swą dziewczynę pożegnał, nic nie wiedząc, że tylko

Kilka dni życia mu przeznaczone


Naszej ziemi śpiewamy, ziemi pokłon oddamy

Taki prosty, serdeczny, harcerski

Niechaj echo poniesie tę balladę rajdową

W nowe jutro i przyszłość nową

Na pomniku wyryto, że szesnaście miał wiosen

Że był dzielny, odważny, radosny

Kiedy padał - płakała cała puszcza jodłowa

Nie doczekał czekanej tak wiosny

I choć on nie doczekał, to nie zginął tak sobie

Przetarł szlak, którym ty dziś wędrujesz

I gdy tak przy ognisku śpiewasz sobie balladę

Tak jak on w sercu Ojczyznę czujesz



PIOSENKA NA POWITANIE”


Usiadła gdzieś pod płotem na poboczu D h G A

W gęstwinie się schowała, pośród traw D h G A

Ale echo od czasu do czasu D A fis h

Niesie jej radosny głos G A D


Piosenka śpiewana na powitanie D h G A

Piosenka śpiewana na pożegnanie D h G A

Piosenka najmilsza z wszystkich druhen jest D fis G A D


Raz na rajdzie z wiatrem gna

Potem znowu woła nas

I ze świerszczem swych próbuje sił

Aby duet powstał z nich


Ale kiedy przyjdzie noc

I piosenka pójdzie spać

Wtedy w głowie będziesz słyszał głos

Wyśpiewując refren wciąż



SOSENKA”


Jak to dobrze być harcerzem a d

Na obozie spędzać czas E a

Na północy pojezierze

Na południu szumi las


Hej las, mówię wam

Szumi las, mówię wam

A w lesie, mówię wam, sosenka

Spodobała mi się jeden raz

Harcerka Marysieńka


Sama woda łódkę niosła

Łódkę niosła w siną dal

A on zamiast trzymać wiosła

Objął ją i śpiewał tak


Hej las...


Całuj, całuj druhu miły

Całuj, całuj póki czas

Bo gdy przyjdzie czas rozstania

To już nas nie będzie tam


Gdzie las...



PŁONIE OGNISKO”


Płonie ognisko i szumią knieje d A7 d

Drużynowy jest wśród nas A7 d

Opowiada starodawne dzieje A7 d

Bohaterski wskrzesza czas g A7 d e


O rycerstwie z znad kresowych granic C F G7

O obrońcach naszych polskich granic A7 d

A ponad nami wiatr szumny wieje g7 A g

I dębowy huczy las g6 A d


Już do odwrotu głos trąbki wzywa

Alarmując ze wszech stron

Wstaje wiara w ordynku szczęśliwa

Serca biją w zgodny ton


Każda twarz się uniesieniem płoni

Każdy laskę krzepko dzierży w dłoni

A z młodzieńczej się piersi wyrywa

Pieśń potężna, pieśń jak dzwon



PIEŚŃ POŻEGNALNA”


Ogniska już dogasa blask a

Braterski splećmy krąg C F

W wieczornej ciszy w świetle gwiazd C F C G

Ostatni uścisk rąk C F G C C F C


Kto raz przyjaźni poznał moc

Nie będzie trwonił słów

Przy innym ogniu, w inną noc

Do zobaczenia znów


Nie zgaśnie tej przyjaźni żar

Co połączyła nas

Nie pozwolimy by ją starł

Nieubłagany czas





SZARA HARCERKA”


Czy to w noc, czy to w dzień a

Chodzi za mną twój cień d

O mazurska harcereczko ty E E7 a

Kwitną róże i bzy a

A w oczętach twych łzy d

I spokoju nie dajesz ty mi E E


Szara harcerko a

Smutne twe oczy d

Patrząc nie widzisz ty mnie E a E

Ogniska płoną, skry się migocą a d

I w dzień i w nocy czas mknie E E


Czy pamiętasz te dni

Ja na warcie i ty

W szarym lesie - przyjacielu nasz

Cały obóz już śpi

Tylko cień sosny drży

Czuwaj, zaśnij w mym sercu i ty



SZARA LILIJKA”


Gdy zakochasz się w szarej lilijce a d

I w świetlanym harcerskim krzyżu E a

Kiedy olśni cię blask ogniska a d

Radę jedną ci dam E a


Załóż mundur i przypnij lilijkę a d

Czapkę na bakier włóż G C E

W szeregu stań wśród harcerzy a d

I razem z nimi w świat rusz E a


Razem z nimi będziesz wędrował

Po Łysicy i Świętym Krzyżu

Poznasz uroki Gór Świętokrzyskich

Które powiedzą ci tak


Gdy po latach będziesz wspominał

Stare dzieje w harcerskiej drużynie

Swemu dziecku co dorastać zaczyna

Radę jedną dasz



HARCERSKA DOLA”


Z miejsca na miejsce z wiatrem wtór a

Do Dniestru fal, tatrzańskich gór E E7

Wszędzie nas pędzi, wszędzie gna A

Harcerska dola radosna a E a


Nam trud nieznany ani znój

Bo myśmy złu wydali bój

I z nim do walki wciąż nas gna

Harcerska dola radosna


Nasza przyroda jasny wzrok

Niechaj rozproszą ludziom mrok

Niechaj innym szczęście do

Harcerska dola radosna



SZARA HARCERSKA LILIJKA”


Szara, harcerska lilijka E a

Ciągle ta sama od lat d a

Choć niepozorna, mała i skromna d a

Może przesłonić ci świat E a


I ty i ja E a

Lubimy patrzeć w jej blask G C E

Gdy przy ognisku rude płomienie d a

Nowy nadają jej kształt E a


Szarą, harcerską lilijkę

Lubię wziąć czasem do rąk

W drobnych jej płatkach drzemie zagadka

Dlaczego ręce tak drżą



HARCERZE”


Rośniemy dla śpiewu A

Jak ptaki jak drzewa fis

I w słońce patrzymy tak samo h E

Rzucają nam czwórce A

Bukiety na serce fis

I skrzydła nam rosną u ramion h E


Szeroki świat czeka jak przyjaciel A cis fis

Za dalą dal bez przerwy woła nas h E7 AE

I z każdym dniem cudowniej i bogaciej A cis fis

Otwiera się niepowtarzalny czas h E A


Jak blasku i ognia

Oddzielić nie można

Ni barw od liści zielonych

Tak nas nie odłączy

Od marzeń gorących

I dłoni przyjaznej od dłoni


Od brzasku do brzasku

Przez wioski i miasta

Prowadzi nas serca potrzeba

W harcerskich mundurach

Chodzimy po chmurach

I kocha nas ziemia i niebo



ZIELONY MUNDUR”


Dawno minął czas twych dziecięcych zabaw G e C D

Z krótkich spodni już wyrósł każdy z nas

Chciałbyś zrobić komuś jakiś kawał

Lecz ktoś ci podpowie "Ile ty masz lat"

Znów trzeba wysłuchać zbyt długie kazanie

O szkole, o książkach pomyśleć aż strach

O piciu, paleniu i złym zachowaniu

Pomyślisz, posłuchasz i powiesz tak


A jak chciałbym znów zielony mundur mieć

I plecak swój

Ze stelażem, z himalajką albo bez


Byłeś jeszcze zuchem gdy dostałeś mundur

Trochę później plecak minął czasu szmat

Patrzysz w kącie szafy cóż to ale heca

To twój stary mundur symbol dawnych lat

Gdy szedłeś przed siebie ze swoim plecakiem

A trasę wyznaczał kolorowy szlak

Z przyrodą, piosenką i czapką na bakier

Odkrywał wciąż będziesz jakiś nowy świat


Nie maco narzekać, nie ma co rozważać

Po co dłużej czekać, jaki problem masz

Ty wciąż jesteś młody to świat się postarzał

Zrozumiesz to wszystko gdy zatrzymasz czas

I pójdziesz przed siebie za swoim plecakiem

Gdy drogę wyznacza kolorowy szlak

Z przyrodą piosenką i czapką na bakier

Odkrywał wciąż będziesz całkiem nowy świat



ZIELONY LAS”

Zielony las i rzeki szum e

To myśli i marzenia C D G

Namiotów krąg, ogniska żar e

To moje nocne widzenia C D G


Hej, strumienie me góry i polany G D C G

Pośród was żyję opętaniem swym e C D G

Z wami łączę dziś wszystko co wspaniałe G D C G

Harcerski mundur i watry dym e C D G


Pobiegnę tam gdzie słońce już

Rozrzuca złote włosy

Padnę na twarz, by zmyć z niej kurz

Kroplą porannej rosy



HARCERSKIE REAGGE”


C e a d G


Jak co roku nadszedł już najwyższy czas

Byś na wędrówkę ruszył z nami

Spakuj plecak i słodkie dżemy dwa

Bochenek chleba i placek z jabłkami


Znów ruszymy wilgotnym rankiem

Lokomotywa gwiżdże ruszając ze stacji

I już wiesz, że nic nie zmieni się

Będziesz jeździł tak do końca wakacji


Reagge, harcerskie reagge

Lewa, prawa słyszysz już na szlaku

Reagge, harcerskie reagge

Dojdziesz z nami aż na zachód


Jak co roku nadszedł już najwyższy czas

Byś na wędrówkę ruszył z nami

Szum potoków znów tu zwabi cię

Zieleń pól, pagórków malowanych



BRATNIE SŁOWO”


Bratnie słowo sobie dajem

Że pomagać będziem wzajem

Druh druhowi, druhnie druh

Hasło znaj: Czuj duch!


W troskach, smutkach i zmartwieniach

W dni pogodne i w dni cienia

W dzień i w ciemną noc

Przyjaźń da ci moc


Zważmy aby słowo sobie dane

Było zawsze dotrzymane

Druh druhowi druhnie druh

Hasło znaj: Czuj Duch !



ZŁĄCZENI WĘZŁEM”


Złączeni węzłem braterskiej miłości

Zwycięsko płyniem wśród życiowych fal

Przed nami jutro jaśniejszej przyszłości

Z nami potęga, naszych czynów stal

Dłoń z dłonią wiąż, przez życie dąż

Pełen nadziei, ochoty


Swym czynem świeć, jak orzeł leć

W świat prawdy, piękna i cnoty

Na narodowej, harcerskiej placówce

Do końca życia będziem wiernie stać

Wierząc, że nasze drużyny i hufce

Połączą naród w jedną, wielką brać



PIOSENKA INSTRUKTORSKA”


Tam w lesie nad jeziorem, wśród wysokich smukłych drzew C F C

Wesoły ogień płonie i echo niesie śpiew C G

Najmilej nam się gwarzy w tę letnią, jasną noc C F C

Młodzi, starzy z ognia czerpią swoją moc C G C

Płyną pieśni w letną noc, tam młodzi starzy z ognia czerpią moc C F C G C


Idziemy prostą drogą, by o nowy walczyć ład

O nowe, lepsze życie, o nowy lepzy świat

Idziemy ramię w ramię w ten letni jasny dzień

A nad nami instruktorska płynie pieśń

Ramię w ramię! Jasny dzień niech nam harcerska niesie nasza pieśń!


Podajmy sobie dłonie i mocny zwiążmy krąg

Niech iskra twórczej pracy przeniknie z rąk do rąk!

Romantyzm naszych marzeń w powszedni wplećmy dzień

Chodzmy dalej, chodzmy wyżej ponad cień!

Instruktorski zwiążmy krąg, niech przyjażń krzepi siłę naszych rąk!



PTAKI PTAKOM”


Wybiegani, wysłuchani, wybawieni D A D

Siądźcie w koło do ogniska mego stóp G A D

Chcę powiedzieć wam o tamtej złej jesieni G A D h

Z której przyszedł ten harcerski leśny grób G A


Myśli mieli rozczochrane tak jak dzisiaj

I mundury te dzisiejsze mieli też

Lecz stanęli w pogotowiu, gdy padł wystrzał

I bronili tej najwyższej z wszystkich wież


Harcerze, którym słowa na ustach zamierały D h G A

Harcerki, którym uśmiech zabrał wojny czas D h G A

Jak ptaki po przestworzach lasu szybowały G A D h

By upaść jak puszczony bez pamięci głaz G A


Mogli odejść, mogli uciec w swoje jutro

Nikt by słowa wypowiedzieć nie był śmiał

Lecz zostali, chociaż było im tak trudno

Gdy za strzałem padał ciągle drugi strzał


To dla Polski tak czuwali dniem i nocą

Polski sztandar osłaniali piersią swą

I odeszli, kiedy wzięto ich przemocą

Aby w ziemię wtopić całą duszę swą


Niech im pokłon odda nasze pokolenie

Tym, co umrzeć tam musieli mimo snów

I gdy przyjdą, by podeptać wam marzenia

Polski sztandar osłonimy piersią swą




Szanty


24 LUTEGO”


To dwudziesty czwarty był lutego H7 E

Poranna zrzedła mgła gis

O! wyszło z niej siedem uzbrojonych kryp cis

Turecki niosły znak gis cis


No i... znów bijatyka, no H7 E

Znów bijatyka, no

Bijatyka cały dzień H

I porąbany dzień i porąbany łeb gis

Razem bracia, aż po zmierzch cis


Już pierwszy zbliża się do burt

I zwie się "Goździk" i...

Z Algieru pasza wysłał go

Aby nam upuścił krwi


No i...


Już następny zbliża się do burt

A zwie się "Róży pąk"

Plunęliśmy ze wszystkich luf

Bardzo prędko szedł na dno


No i...


W naszych rękach dwa i dwa na dnie

Cała reszta zwiała gdzieś

A jeden z nich zabraliśmy aż

Na starej Anglii brzeg


No i... x2



STARY PORT”


Stary port do snu się kładzie, milkną krzyki dźwigów, śpiewy cum.

Stary port na dzisiaj dość ma wrażeń,

ale jutro niech przychodzi szybciej już.


A w pobliskiej tawernie sny do kufli się wkradły,

przecież one też z życia chciałyby coś mieć.

A w pobliskiej tawernie wiatr się wślizgnął kominem

i roznosi po kątach marynarskiej pieśni szept. 2*


Stara łajba śpi już dawno, stary rybak zasnął razem z nią.

Przytuleni jak dwie mewy nierozłączne

o morzach, oceanach razem śnią.


A w pobliskiej tawernie nawet kurz już zasnął,

wiatr drzemie w kominie, szumi, gra, szeleści.


A w pobliskiej tawernie cicho gra muzyka,

wszystko zasłuchane w granie nocnych cykad,

wszystko zasłuchane w nocnych cykad granie.



EMMA”


Emma, Emma, pozwól mi E7 H E

- Zrobię małe baby Juliannie E D E

Emma, Emma, po co wstyd?

- Zrobię małe baby Juliannie


I! Zakołysz mocno i

I! Pociągnij ile sił


I! Pod żagiel weĽmy go

W upał i pogodę złą


I! Do przodu i w tył

Stary głupi i zły


O! Cholerę mu w bok (dawaj!)

Bo najpóĽniej za rok


No! I wybierz ten luz

(Jeszcze!) O! Dwa razy i szlus


I! Ostatni to raz!

(Obłóż) O! Do koi już czas



AMIGO”


A nasz stary bosman siwy

Nad kieliszkiem wina drży

Wiara siedzi, wiara słucha

Co on dziś opowie im


I wspominaj te czasy

Gdy byłeś matrosem, amigo

A ja jaj, a ja jaj...


Stary bosman fajkę pyka

I wspomnienia dalej mkną

Ciągle oko swe przymyka

I wspomina dolę złą


I choć nieraz była bieda

Niespokojne były dni

Wtedy fajka ma jedyna

Odwagi dodawała mi


Stary bosman fajkę pyka

I wspomnienia dalej mkną

Ciągle oko swe przymyka

I przeklina dolę złą



ROLUJ JĄ, PADDY”


Kiedy byłem bardzo mały szczyl,

Piękny, wielki okręt mi się śnił,.

Lekkie żagle na rejach, śnieżnej bieli krótki błysk,

Wokół wszyscy tak krzyczeli mi:


Roluj ją Paddy, roluj ją!

Roluj ją Paddy, roluj ją!

Chociaż ręce ci drżą, lina zdziera skórę twą,

Roluj ją Paddy, roluj ją!


Kiedy byłem trochę większy szczyl,

Stary Jackie opowiadał mi,

Gdy płynęli na Horn napotkali wielki sztorm,

Z całej załogi przeżył tylko on.


Kiedy byłem jeszcze większy szczyl,

Matka często powtarzała mi:

Morze nie jest dla ciebie, chyba, że już będę w niebie.

Teraz inne słowa dĽwięczą mi,


Teraz, kiedy pływam tak jak wy.

Ciepłe, miękkie łóżko mi się śni,

Zapach zielonej trawy, pięknych dziewcząt dĽwięczny śmiech,

Za tym śmiechem jakiś lekki grzech!



COLOMBO”


W XVI wieku raz w Madrycie ze starej gościł Italii

Zakładał w rynsztok paw do mewek aż się palił


Że ziemia jest okrągła jak jaja, co mu wiszą

On wiedział to, ten na baby pies lubieżny Kolumb Krzysio


Hiszpańskiej Izabeli rzekł, gdy spotkał ją po drodze

Daj statek i ładunek, a z Chicago ci przywiozę


Ach nie tak szybko rzekła Iza, żeglarzu narowisty

Niech sprawdzę w kuluarze twe dwie rzetelne listy


Biednemu żeglarzowi odpocząć nie dawała

Królowa co godzinę Kolumba glejt sprawdzała


W czterdzieści dni i nocy Atlantyk przepłynęli

I Kolumb, i załoga, i strasznie baby chcięli


Nasz Kolumb miał kolesia też tak jak on szubrawca

Kochał go jak brata, a dmuchał jak dmuchawca


Zoczyli pewną damę, co brzegiem przechodziła

I sto tysięcy dolców ich w godzinę zarobiła


Cudzołożyli aż kurzyło, dzielnie się sprawiali

I populacja wzrosła dziesięć razy, gdy wracali



NIE WRÓCĘ NA MORZE”


Gdy wreszcie dotarłem do Liverpool a G a

Zabawić trza było się e a

Dziewczynki i drinki, normalna to rzecz a C a C

Kto liczyłby grosze swe a G E

A zanim w kieszeni ujrzałem dno a C a e

Przyrzekłem sobie, zę a G

Dosyć już tego, już nigdy więcej a G

Na morze nie wrócę, o nie! a e a


O nie! O nie! C G

Na morze nie wrócę, o nie! d F G

Dosyć już tego, już nigdy więcej a G

Na morze nie wrócę, o nie a e a


Ruszyłem w miasto, spotkałem ją i dałem namówić się

"Chodź ze mną mały, wiem czego ci brak, nie będzie ci ze mną źle"

Gdy świt mnie obudził, nie było już jej, zniknęła jak we mgle

Wściekły i goły wiedziałem już, że znalazłem się znowu na dnie


Na dnie, na dnie

Znalazłem się znowu na dnie

Wściekły i goły wiedziałem już

Że znalazłem się znowu na dnie


Powlokłem się, w końcu port blisko był, nie wiedząc co ześle mi los

Znajomy werbownik zdziwił się gdy znowu usłyszał mój głos

"Niedawno mówiłeś, że skończyć z tym chcesz, takich jak ty mam ze stu

Dosyć tej gadki, zabieraj manatki i ruszaj na morze znów"


I znów i znów,

Ruszaj na morze znów

Dosyć tej gadki, zabieraj manatki

I ruszaj na morze znów


Stał tam wielorybnik, co płynąć miał w stronę arktycznych mórz

Gdzie wściekłe są wichry, ziąb, śnieg i lód, że prawie zamarza rum

Gdybym miał chociaż co wciągnąć na grzbiet, nie byłoby może tak źle

Prędzej skonam, niż dam nabrać się wypłynąć kiedyś znów w rejs


Znów w rejs, znów w rejs

Płynąć kiedyś znów w rejs

Prędzej skonam niż dam nabrać się by

Płynąć kiedyś znów rejs


Wiosło mierzy dwadzieścia stóp, a ręce są tylko dwie

Od piątej rano do zmierzchu co dzień, potem z nóg ścina mnie

Czasami po prostu nie chce się żyć - czy kiedyś to skończy się?

Znowu przyrzekam sobie, że na morze nie wrócę, o nie!


O nie, o nie

Na morze nie wrócę, o nie

Znowu przyrzekam sobie, że

Na morze nie wrócę, o nie


Gdy wreszcie dotarłem do Liverpool zabawić trza było się

Znów dziewczynki i drinki - normalna to rzecz, którz liczyłby grosze swe

I znów nim w kieszeni ujrzałem dno przyrzekłem sobie, że:

Dosyć już tego, już nigdy więcej, na morze nie wrócę, o nie


O nie, o nie

Na morze nie wrócę, o nie

Dosyć już tego, już nigdy więcej

Na morze nie wrócę, o nie



PŁYŃMY W DÓŁ DO STAREJ MAUI”


Mozolny twardy i trudny jest nasz wielorybniczy znój d A d C d A d

Lecz nie przestraszy nas sztormów ryk i nie zlęknie groza burz d A d C d A d

Dziś powrotnym kursem wracamy znów rejsu chyba to ostatnie dni d A d C

I każdy w sercu już chyba ma piękne panny ze starej Maui d A7 d A d C


Płyńmy w dół do starej Maui już czas F C

Płyńmy w dół do starej Maui d A7

Arktyki blask już pożegnać czas d A d C

Płyńmy w dół do starej Maui d A d


Z północnym sztormem już płynąć czas wśród lodowych groĽnych gór

I dobrze wiemy, że nadszedł czas ujrzeć niebo z tropikalnych chmur

Dziesięć długich miesięcy zostało gdzieś wśród piekielnej kamczackiej mgły

Żegnamy już Arktyki blask i płyniemy do starej Maui


Płyńmy w dół do starej Maui...


Za sobą mamy już Diamond Head no i groĽne stare Oahu

Tam maszty i pokład na długo skuł wszechobecny, groĽny lód

Jak odrażająca i straszna jest biel Arktyki, tego nie wie nikt

Za sobą mamy już setki mil, czas wziąć kurs do Starej Maui


Płyńmy w dół do starej Maui...


Lody zostały za rufą gdzieś, ciepła bryza w żagle dmie

Że piękne dziewczyny czekają już na nasz powrót, każdy wie

Czarne oczy ich wypatrują nas, chciałby każdy szybko być wśród nich

Więc szybciej łajbo nam się tocz tam do dziewczyn ze Starej Maui


Płyńmy w dół do starej Maui...


Harpuny już odłożyć czas, starczy, dość już wielorybiej krwi

Już pełne tranu beczki masz, płynne złoto sprzedasz w mig

Za swój żywot psi, za trud i znój kiedyś w niebie dostaniesz złoty tron

O dzięki Ci, Boże, że każdy mógł wrócić do rodzinnych stron


Płyńmy w dół do starej Maui...


Kotwica mocno trzyma dno, wreszcie ujrzysz ukochany dom

Przed nami główki portów już i kościelny słychać dzwon

A na lądzie uciech nas czeka sto, wnet zobaczysz dziatki swe

Na spacer weźmiesz żonę swą i zapomnisz wszystkie chwile złe


Płyńmy w dół do starej Maui...



STARY TŁUSTY VERNON”


Hej-ho, ciągnij go d F

Diablo rzadki dzisiaj grog B A7 d

Ochrzcił wodę w rum

Stary, tłusty Vernon


Hej-ho, ciągnij go

Ciągnij ten cholerny drąg

Zmienił wodę w rum

Stary, tłusty Vernon


Admirał Vernon grog d C

Już diabli smażą go A7 d

Skwierczy tam nie rok, nie dwa, nie trzy C A7

Zmienił wodę w rum d C

Dziś chciałby wrócić tu A7 d

Mówię to, no bo, co miałbym kryć d G A7 d


Hej-ho, ciągnij go...


Ta mała z Collao

Ech, miała to i sio

Byłem tam nie raz, nie dwa, nie trzy

Mówiła bierz co chcesz

Co wziąłem chyba wiesz

Mówię to, no bo, co miałbym kryć


Hej-ho, ciągnij go...


W Szanghaju mów co chcesz

Nienajgorzej było też

Z żółtą Li nie raz, nie dwa, nie trzy

Poznałem ją na wskroś

Li wszystko miała w skos

Mówię to, no bo, co miałbym kryć


Hej-ho, ciągnij go...


Hej w porcie Amsterdam

Też nie brakuje dam

Spotkasz je nie raz, nie dwa, nie trzy

I tobie bracie też

Powiedzą: chcesz to bierz

Mówię to, no bo, co miałbym kryć


Hej-ho, ciągnij go...


Tuż za przylądkiem Horn

Wciąż diabli niosą sztorm

Byłem tam nie raz, nie dwa, nie trzy

No ciągnij bracie hej

Bo pójdą drzazgi z rej

Mówię to, no bo, co miałbym kryć


Hej-ho, ciągnij go...



AHOJ ZAŁOGO”


Spróbuj sobie wyobrazić, kiedy otworzysz oczy a G a

Że tak nagle dziwny widok cię otoczy a G a

Kapitanem oto jesteś na wielkim swym okręcie G a G a

Przed siebie płyniesz śmiało, szybko i zawzięcie G a F E a


Ahoj, załogo! Ahoj, kapitanie! C G d a


I nie ma w tej historii nawet cienia przesady

Bo kto właściwie wątpi, że nie dasz sobie rady

Opłyniesz dziś pół świata, a może i świat cały

Ja będę trzymać kciuki, nie jesteś aż tak mały


Jeśli się trochę boisz być sam na oceanie

Zabierz ze sobą misia i zrób go swym bosmanem

Koniecznie weź też lalę, pod rękę pajacyka

A będziesz miał dzielnego majtka i sternika


I z dzielną tak załogą możesz zdobyć biegun

Lub w berka się pobawić na nieznanym brzegu

A wszystkich tu dorosłych, jeśli będą grzeczni

Zostawisz gdzieś na wyspie, tam będą bezpieczni



CHŁOPCY Z ALBATROSA”


Na manewry do Saint Marka a

Przypłynęła marynarka ?

Przypłynęła hen z dalekich, obcych mórz A7

A, że knajpa była sławna d

U starego ojca Pawła a

Więc tam spieszy pięciu chłopców z "Albatrosa" E E7 a


I ten pierwszy, co był chudy a

I ten drugi, co był rudy

I ten trzeci, co bez przerwy wódkę chlał A7

I ten czwarty - ten obdarty d

Co miał w górę nos zadarty a

I co z czartem o swą duszę w kości grał! E E7 a

I ten piąty - ten najmłodszy

Co w miłości był najsłodszy

Co miał oczy jak diamenty czarne dwa! A7

Jak dziewczynie spojrzał w oczy d

To od razu zauroczył a

I mógł wtedy robić wszystko to, co chciał! E E7 aA7


Każda jasno-, ciemnowłosa d

Śni o chłopcach z "Albatrosa" a

Z "Albatrosa" - bo tak statek ich się zwał! E E7 a


A miał stary ojciec Paweł

Córkę wielce niełaskawą

Piękną Lili, co nie chciała chłopców znać

Aż pewnego dnia ujrzała

Strach powiedzieć - pokochała

Wszystkich naraz pięciu chłopców z "Albatrosa"


I pierwszego, co był chudy...


Kochała Lili złotowłosa

Pięciu chłopców z "Albatrosa"

Z "Albatrosa" - bo tak statek ich się zwał!


Odpłynęli chłopcy nagle

Znikły w dali białe żagle

Płacze Lili, morze gorzkie od jej łez

A wtem z dala mkną sygnały

Że "Albatros" wpadł na skały

Zatonęło pięciu chłopców z "Albatrosa"


I ten pierwszy, co był chudy...


Płacze Lili złotowłosa

Za chłopcami z "Albatrosa"

Z "Albatrosa" - bo tak statek ich się zwał!


Płacze Lili dniem i nocą

Gwiazdy w niebie się migocą

Wielkim falom wciąż przybywa Lili łez

Lecz... nie mija roczek cały

Dziadzio Paweł niańczy małych

Pięciu malców - nowy manszaft "Albatrosa".


A ten pierwszy - to jest chudy

A ten drugi - to jest rudy

A ten trzeci - jakby trochę wódki chciał

A ten czwarty - ten obdarty

Co ma w górę nos zadarty

Już by z czartem o swą duszę w kości grał!

A ten piąty - ten najmłodszy

Tak jak ojciec jest najsłodszy

I ma ślepka jak diamenty czarne dwa!

Jak dziewczynie spojrzy w oczy

To od razu zauroczy

I mógł będzie zrobić wszystko, co by chciał!


Nie płacz Lili złotowłosa

Rośnie manszaft "Albatrosa"

Taki sam, jak tamten z dzikich skał!



WESOŁY WIATR”


Pociągnijmy z flaszy łyk, e G D

Wesoły wiatr powieje nam w mig. e D e D

Pociągnijmy jeszcze raz, e G D

Wesoły wiatr prowadzi nas. e D e


Gdy na morzu skwar i sztil, e G D

Gdy nawet mewa w powietrzu śpi, e D e D

Na martwej fali rzyga Jaś, e G D

jeden na to sposób masz. e D e


Pociągnijmy z...


Gdy znów na wachtę nie chce ci się wstać,

W sztormiaku dziury i łachy mokre masz,

Gdy bosman ciągle kwaśną ma twarz,

Jeden na to sposób masz.


Pociągnijmy z...


Odpłynąć chciałbyś w inny świat.

Kalosze już są, potrzebny jeszcze jacht.

Choć nie ma go, choć zima zła,

Każdy na to sposób ma.


Pociągnijmy z...







PADDY WEST”


Gdy pierwszy raz szedłem w dół London Road

Gdzie Paddy West miał swój dom

Choć nie dał mi grogu a żarcie miał psie

Zostałem u niego dzień

Powiedział: "Stary potrzeba rąk

Na statek zaciągnij się,

Choć trumną wszyscy żeglarze go zwą

Tam znajdziesz swój własny kąt"

Więc załóż bracie drelichy

Z uśmiechem na pokład wejdź

I powiedz żeś dobrym żeglarzem jest

Bo przysłał cię Paddy West


A kiedy już dobrze napchałem brzuch

To Paddy powiada tak:

"Na górę szoruj i zrefuj grot

Bo porwie go ostry wiatr!"

Pognałem biegiem jak kazał West

Po schodach tupiąc jak muł

Nie było żagli więc z głupia frant

Firany ściągnąłem w dół


Miał Paddy szturwał przed domem swym

Na słupie wbitym na sztorc

Sterować kazał kursantom swym

Na wachcie stać dzień i noc

Czasami krzyczał: "All hands on the deck"

I wodą z wiadra nas lał

I to znaczyło że przyszedł sztorm

I silny kładzie nas szkwał


Powiadał Paddy: "Ostatnia rzecz

Co ją uczynić ci trza

Trzy razy musisz okrążyć stół

Gdzie bycze tkwią rogi dwa.

I wtedy brachu tak możesz rzec

Że zejman z ciebie i chwat

Trzykrotnie już okrążyłeś Horn

I pływasz od wielu lat."



BALLADA O WIKINGU”


Opowiem wam balladę

Którą przyniósł mi wiatr

Ocean ją wyrzucił

Na brzeg w poszumie fal


Hej, ludzie, chodźcie tu, zaśpiewam wam

Niech znów naleją nam wina pełen dzban

Hej, ludzie, wrzućcie grosz do torby mej

Niech zabrzmi dalszy ciąg ballady tej


Raz kiedyś rudy wiking

Kamratów zwołał swych

I długą łódz zbudował

I pożeglował w dal


Hej, ludzie...


Płynęli tak przed siebie

Szukając przygód wciąż

Aż w końcu zapomnieli

Gdzie ich rodzinny dom


Hej, ludzie...


A kiedy chcieli wracać

Do fiordów i do żon

Nie było już powrotów

Najbliżej było dno


Hej, ludzie...


I ty pamiętaj o tym

Gdy zechcesz ruszać w świat

Najcięższe są powroty

Z tych fal pieszczonych przez wiatr


Hej, ludzie...

Bo to już koniec jest ballady mej



ZAGINĄŁ ŚWIAT BIAŁYCH ŻAGLI”


Śnieg i mgła i cisza w krąg, e H7 a G

Nad portem gęstnieje mrok C D7 e

I tylko trzask próchniejących rej D D G

Z ciszą spowalnia krok. H7 e


Czasem tu zanuci wiatr

Gra refren żeglarskich bajd.

Komendy strzęp słonym echem brzmiąc,

Nieśmiało zaprasza w tan.


Zaginął już białych żagli świat, C e C e

Zostały tylko sny, C a G

Sny o potędze odkreślonych mil, e G a e

Szybkich rejsów i twardych dni. H7 e


Gadka rej w uszach brzmi,

Chce wejść w ten zaklęty świat,

Lecz przecież wiem, że przy niej tkwi

Tylko dostojny wiatr.



STARUSZEK JACHT”


Już nam od morskiej wody burty ściemniały G D C D

I żagle niejednym wichrem rozmagały G D C D

Staruszek jacht u kresu swoich dni C G C G

W przystani cichej o przygodach śni D e C D


Hej ruszajmy w rejs do portów naszych marzeń G C G D e

Jacht gotów jest chodźcie więc żeglarze C D e C D G


Staruszek jacht duma może o pierwszym sztormie

O rejsach których nie umie wciąż zapomnieć

Gdy szlak gwiazd na horyzoncie lśni

Wypłynąć chciałby jak za tamtych dni


Nieważne co się wydarzy nieważne kiedy

Zabierzcie w podróż staruszka raz jeszcze jeden

Kto ujrzał raz przed dziobem morza toń

Powracać będzie wciąż do tamtych stron



POŻEGNANIE LIVERPOOLU”


Żegnaj nam dostojny stary porcie C C7 F C

Rzeko Mercey, żegnaj nam C G7

Zaciągnąłem się na rejs do Kalifornii C C7 F C

Byłem tam już nie jeden raz C G7 C


A więc żegnaj mi, kochana ma G F C

Za chwilę wypłyniemy w długi rejs C C7 G

Ile miesięcy cię nie będę widział? - nie wiem sam

C C7 F C

Lecz pamiętać zawsze będę cię C G7 C


Zaciągnąłem się na herbaciany kliper

Dobry statek, choć sławę ma złą

A że kapitanem jest stary Burgess

Pływającym piekłem wszyscy go zwą


Z kapitanem tym płynę już nie pierwszy raz

Znamy się od wielu, wielu lat

Jeśliś dobrym żeglarzem - radę sobie dasz

Jeśli nie - toś cholernie wpadł


Żegnaj nam dostojny stary porcie

Rzeko Mercey, żegnaj nam

Wypływamy już na rejs do Kalifornii

Gdy wrócimy, opowiemy wam



GDZIE TA KEJA”

Sł. i muz. J. Porębski


Gdyby tak ktoś przyszedł i powiedział a

Stary czy masz czas G a

Potrzebuję do załogi jakąś nową twarz C G C

Amazonka Wielka Rafa oceany trzy C7 d

Rejs na całość rok dwa lata a

To powiedziałbym E a (G a)


Gdzie ta keja przy niej ten jacht a E a

Gdzie ta koja wymarzona w snach C G C

Gdzie te wszystkie sznurki od tych szmat

g A d (g d)

Gdzie to brama na szeroki świat a E a

Gdzie ta keja przy niej ten jacht

Gdzie ta koja wymarzona w snach

W każdej chwili płynę w taki rejs

Tylko gdzie to jest no gdzie to jest


Gdzieś na dnie wielkiej szafy

Leży ostry nóż

Stare dżinsy wystrzępione impregnuje kurz

W kompasie igła zardzewiała

Lecz kierunek znam biorę wór na plecy

I przed siebie gnam


Przeszły lata zapyziałe

Rzęsą zarósł staw

A na przystani czółno stało kolorowy paw

Zaokrągliły się marzenia wyjałowiał step

Ciągle marzy o załodze

Ten zakuty łeb



SHENANDOAH”


O Missouri ty wielka rzeko C F C

Ojcze rzek kto bieg twój zmierzy F C

Namioty Indian na jej brzegach a d a

Away gdy czółno mknie poprzez Missouri F C a e F C F G7 C


O Shenandoah imię jej byłą

I nie wiedziała co to miłość


Aż przyszedł kupiec i w rozterce

Jej własne ofiarował serce


A stary wódz rzekł że nie może

Białemu córka wodza ścielić łoże


Lecz wódka białych wzrok mu mami

Już wojownicy śpią z duchami


Wziął czółno swe i z biegiem rzeki

Dziewczynę uwiózł w kraj daleki


O Shenandoah czerwony ptaku

Wraz ze mną płyń po życia szlaku



PADDY DOYLE”


Heja hej brać na gejdawy O! E H7 E A

Paddy Doyle znowu sprzedał nam pic E H7 E

Heja hej brać na gejdawy O!

Znowu zrobił na w konia jak nic


Buty dziurawe Paddy nam dał

Widać Paddy interes w tym miał


Buty dziur mają bracie jak ser

Przyjdzie czas Paddy zeżre je hej


Za ten stary dziurawy but

Zwiśnie Paddy z rei jak drut


Obok Doyle'a zadynda nasz Kuk

Stary złodziej brudas i mruk


Kuk się spasł przy nas jak tłusty wieprz

Zdrowo będzie upuścić mu krew


Bosman znowu na wanty nas gna

No to pluj z góry na tego psa


Jutro chief znowu komuś da w pysk

Będzie wała miał z tego nie zysk



HEAVE AWAY SANTIANO”


Hej płyńmy z prądem rzeki tam gdzie Liverpool

d F C

Heave away Santiano d C

Dokoła Hornu przez Frisco Bay a

Tam gdzie strome zbocza Mexico d C d


Więc heave away i w górę w dół

Heave away Santiano

Nim minie rok powrócimy znów

Tam gdzie strome zbocza Mexico


Ten kliper dla załogi zawsze piekłem był

Żelazny Yankes dowodził nim


Po złoto Kalifornii ciągle gnał nas wiatr

Bo puste ładownie wypełniać trza nam


A był to dla nas wszystkich stary dobry czas

W 49-tym za młodych lat


I Zachariasz Taylor tam górą był

Gdy wygrał swój bój pod Monterey


I szybko zwiał Santy gdy pomógł Scott

Jak Bonaparte pod Waterloo


I dla mnie kiedyś w końcu nastał dobry dzień

Gdy Sally Brown pokochała mnie



ŚMIAŁY HARPUNNIK”


d a d a a e g a d


Nasz Diament prawie gotów już w cieśninach nie ma kry

Na kei piękne panny stoją w oczach błyszczą łzy

Kapitan w niebo wlepia wzrok ruszamy lada dzień

Płyniemy tam gdzie słońca blask nie mąci nocy cień


A więc krzycz ho ho d C d

Odwagę w sercu miej d C d

Wielorybów cielska groźne są d a g

Lecz dostaniemy je d C d


Ej panno powiedz po co łzy nic nie zatrzyma mnie

Do prędzej w lodach kwiat zakwitnie niż wycofam się

No nie płacz mała wrócę tu nasz los nie taki zły

Bo do dukatów wór za tran i wielorybie kły


Na Edku stary wąchał wiatr lunetę w ręku miał

Na łodziach co zawisły już z harpunem każdy stał

I dmucha tam i dmucha tu ogromne stado w krąg

Harpuny wiosła liny brać i ciągaj brachu ciąg


I dla wieloryba już

Ostatni to dzień

Bo śmiały harpunnik

Uderza weń



CZTERY WIATRY”


Przynieś nam wietrze z północy a

Na pokład okruchy lodu A7

By myśli nasze gorące d g

Ostudzić powiewem chłodu d C d


Przynieś nam wietrze z południa

Zapach tytoniu i kawy

Gdy usiądziemy w kubryku

By śpiewać żeglarskie sprawy


Nieznany wietrze ze wschodu

Nie ślij nam szkwałów zbyt dużo

Nam z żagli podartych trudno

Przyszłość dobrą wywróżyć


Wietrze z zachodu wiejący

Odpowiedz na pytań tysiące

Czy po powrocie do domu

Zaświeci w nim dla nas słońce



KABESTAN”


Do kabestanu chłopcy wraz a d E a c f G c

Ze wszystkich pchaj go sił d a g a f c b c

Niech ciągnie kotwę z morza dna

Kabestan a my a nim


Od kabestanu łańcuch skrzypi d g A7 f b c7

Do diabła mocniej pchaj d a g f c b c

Kotwica w górę pot niech kipi

Pchaj mocniej raz i dwa


Już za rufą zniknie ląd

Do diabła mocniej pchaj

Bo zaraz odpływamy stąd

Pchaj mocniej raz i dwa


Za jednym zwojem drugi zwój

Do diabła mocniej pchaj

Aż sztorman krzyknie głośno "stój"

Pchaj mocniej raz i dwa




SZEŚĆ BŁOTA STÓP”


Uderz w bęben już bo nadszedł mój czas

Wrzućcie do wody na wieczną wachtę tam gdzie


Sześć błota stóp sześć błota stóp

Dziewięć sążni wody i sześć błota stóp


Ściągnijcie flagę w dół uszyjcie worek mi

Dwie kule przy nogach ostatni ścieg bez krwi no i


Na wachcie już nie ujrzycie chyba mnie

Kończę ziemską podróż do Hiloo dotrę wnet tam gdzie


A ląd daleko jest przed wami setek mil

A mnie pozostało do lądu kilka chwil no i



PRESS GANG”


W dół od rzeki poprzez London Street h A h A

Psów królewskich oddział zwarty szedł h A h

Ojczyźnie trzeba dziś świeżej krwi fis e fis

Marynarzy floty wojennej A h A h


A że byłem wtedy silny chłop

W tłumie złowił mnie sierżanta wzrok

W kajdanach z bramy wywlekli mnie

Marynarza floty wojennej


Jak o prawa upominać się

Na gretingu nauczyli mnie

Niejeden krwią spłynął wtedy grzbiet

Marynarza floty wojennej


Nikt nie zliczy ile krwi i łez

Wsiąkło w pokład gdy się zaczął rejs

Dla chwały twej słodki kraju mój

Marynarzy floty wojennej


Hen za rufą zniknął miły dom

Jesteś tylko parą silnych rąk

Dowódca tutaj twoim bogiem jest

Marynarzu floty wojennej


Gdy łapaczy szyk formuje się

W pierwszym rzędzie możesz ujrzeć mnie

Kto stanie na mojej drodze dziś

Łup stanowi floty wojennej



PACYFIK”


Kiedy szliśmy przez Pacyfik C

Wey, hey, roluj go C G

Zwiało nam z pokładu skrzynki C

Taki był cholerny sztorm G C


Hej znowu zmyło coś C F

Zniknął w morzu jakiś gość C G

Hej policz, który tam C F

Jaki znowu zmyło kram C G C


Pełne śledzia i sardynki

Kosze krabów, beczkę sera

Kalesony oficera

Sześć jeżowców, jedną żabę

Kapitańską zmyło babę

Beczki rumu nam nie zwiało

Pół załogi ją trzymało


Hej znowu zmyło coś

Zniknął w morzu jakiś gość

Postawcie wina dzban

Opowiemy dalej wam



POD SZTOKFISZEM”


Świat nabił nas w butelkę AA7+ Ce

Za naszą poniewierkę, DA FC

Za kiepski los i pieski, pieski wikt. AA7+GE eD7G

Dziś dymią wszystkie czuby, AA7+ Ce

Dziś śpiewa cały kubryk: fA FC

"Panieneczki, otwierajcie drzwi!" EAEA G7C


"Pod Sztokfiszem" parę dni! AEA G7CG7C

Brzuch jak beczka, w beczce dżin. AEA G7CG7C

Nim na morze wypłyniemy, znów na morze... fDEA CaD7G

To nalej jeszcze, mała mi, AA7+ Ce

Bo jutro będzie gorzej, fA FC

Jeśli się do jutra będzie żyć. EAEA CG7C


Choć stale porty zmieniasz,

Jednaka wszędzie cena,

Gorzałki łyk jest droższy niż twój łeb!

Masz długi w czarciej kasie,

Więc nalej, póki da się,

Z pełną szklanką dolę swoją klep.


"Pod Sztokfiszem" parę dni!

Brzuch jak beczka, w beczce dżin.

Nim na morze wypłyniemy, znów na morze...

To nalej jeszcze, mała mi, |

Bo jutro będzie gorzej, |

Gdy nas porwie czart na mały drink! | x2


PÓJDĘ PRZEZ MORZE”


W dół od rzeki, poprzez London Street,

Psów królewskich oddział zwarty szedł.

Ojczyźnie trzeba dziś świeżej krwi

Marynarzy floty wojennej.


A że byłem wtedy silny chłop

W tłumie złowił mnie sierżanta wzrok.

W kajdanach z bramy wywlekli mnie

Marynarza floty wojennej.


Jak o prawa upominać się

Na gretingu nauczyli mnie.

Niejeden krwią wtedy spłynął

Grzbiet marynarza floty wojennej.


Nikt nie zliczy ile krwi i łez

Wsiąkło w pokład nim się zaczął rejs,

Dla chwały twej słodki kraju mój,

Marynarzy floty wojennej.


Hen za rufą miły został dom,

Jesteś tylko parą silnych rąk.

Dowódca tu twoim Bogiem jest

Marynarzu floty wojennej.


Gdy łapaczy szyk formuje się

W pierwszym rzędzie możesz ujrzeć mnie.

Kto stanie na mojej drodze dziś,

Łup stanowi floty wojennej.



SACRAMENTO”

Sł. J. Wadowski, Oprac. muz. M. Siurawski


Tam gdzie jest Horn, znów wiedzie kurs, C C

Z nami razem, z nami razem! G7 C G7

Tam gdzie jest Horn, przez śnieg i sztorm C C

Z nami razem, razem, hej! G7 C


Więc razem! O! C

Do Kalifornii! O! C C7 F

Tam złoty jest piach, bo złote dno, F C F C

Gdzie urwiska Sacramento! a a7 G7 G7 C


Tam gdzie jest Horn, gdzie deszcz i mgła,

Tam gdzie jest Horn, gdzie nie ma dnia.


Raz szedłem tam przez setkę dni

Ze Stanley Port do Frisco Bay.


Ostatni raz, gdym widział Horn,

Modliłem się o szybki zgon.


Ten bękart mat wykończył mnie,

Alem go zmógł, przeżyło się.


A Czarnuch Jim to pecha miał,

Gdy wiatr go z rei w morze zwiał.


I minie rok nim poprzez Sund

Na Bałtyk znów zawiedzie kurs.



FIDDLER'S GREEN”

Sł. pol. J. Rogacki, Muz. J. Conolly


Stary port się powoli układał do snu C F C a

Świeża bryza zmarszczyła morze gładkie jak stół C F C G

Stary rybak na kei zaczął śpiewać swą pieśń F e d C

Zabierzcie mnie chłopcy, mój czas skończył się a d7 F G


Tylko wezmę mój sztormiak i sweter C G C

Ostatni raz spojrzę na Pils F C G

Pozdrów moich kolegów, powiedz że dnia pewnego F e C e

Spotkamy się wszyscy tam w Fiddler's Green d G C


O Fiddler's Green słyszałem nie raz

Jeśli piekło ominę dopłynąć chcę tam

Gdzie delfiny figlują w wodzie czystej jak łza

A o mroźnej Grenlandii zapomina się tam


Kiedy już tam dopłynę oddam cumy na ląd

Różne bary są czynne cały dzień i całą noc

Piwo nic nie kosztuje, a dziewczęta jak sen

A rum w buteleczkach rośnie na każdym z drzew


Aureola i harfa to nie to o czym śnię

O morza rozkołys i wiatr modlę się

Stare pudło wyciągnę, zagram coś w cichą noc

A wiatr w takielunku zaśpiewa swój song


Nieba lazur nad głowę nie ma burz nie ma fal

Ryby w koło pluskają ach jak dobrze nam

Spokój nic do roboty każdy leży lub śpi

A kapitan w kambuzie robi nam „cup of tea”



Z PIJANYM ŻEGLARZEM”


Z pijanym żeglarzem co zrobimy, a

Z pijanym żeglarzem co zrobimy, G

Z pijanym żeglarzem co zrobimy, a

Gdy przyjdzie raniutko. G a


Hej, jak się zabawimy, a

Hej, jak się zabawimy, G

Hej, jak się zabawimy, a

Gdy przyjdzie raniutko. G a


Złóżmy go w ratowniczej łodzi...

Szpunt wyciśgnijmy, niech tonie w wodzie...

Pagajami na nogi go stawiajmy...

W zęzę złożywszy wężem lejmy...

Trzymajmy go za nogi, gdy rzygać będzie...

Wszorujemy go w likszparę...

Obłożymy go na knadze...

Przeciągniemy go przez kipę...

Sterem go zróbmy, gdy sztywnym będzie...

Ickiem go zróbmy, gdy wiotkim będzie...

Powiesimy go na rei...

Zaształujemy go do forpiku...

Przeciągniemy go pod kilem...

Zrefujemy go wraz z grotżaglem...

Zmarlujemy go na bomie...

Włóżmy go do kapitańskiej koi...

Parę pagajów mu w dupę dajmy...

Dziewczyny do koi też mu nie dajmy...

Klina na kaca też mu nie dajmy...



WYBRZEŻA PERU”


Hej, wielorybnicy, wam wichrów i burz

Nie straszne są ryki, czas w drogę nam już

Kapitan powiedział, a ja wierzę mu

Jest moc wielorybów u brzegów Peru


Po drodze do Peru minęliśmy Horn

I chłopy żylaste, i ja, ty i on

Łodzi wystarczy, no to żagle na maszt

Sygnały wiadome, na łowy już czas


Pierwszego zoczyliśmy, gdy zapadał zmierzch

I wtedy stary Bunker tak do nas rzekł

Spokojnie do koi! Wypocząć, ja wiem

Jutro po lewej pokażą znów się


O piątej nad ranem poderwał na wrzask

Człowieka na topie - tam dmucha! There is spouts!

A zdołu ryk drugi - No gdzie one są?!

Dwa rumby po lewej i trzy mile stąd!


All hands on deck! I tupot, i krzyk

Tablety do łodzi! Nie leni się nikt

Odważnie i żywo! Do brasów! Do rej!

Obracać w dół łodzie! Lower her away! Lower her away!


Pierwsza łódź gładko ześlizgnęła się w dół

Frunęła po falach, wygięte plecy w pół

Sterniku, pamiętaj com powiadał ci

Uważaj na ogon, chociaż bestia wciąż śpi


Chief trafił i cielsko ześlizgnęło się w głąb

Wybieraj i obłóż linę, a gdy zbrakło nam już rąk

Wypłynął, krwią żygnął, zdechł, na hol dał się wziąć

Chwyciliśmy haki, by płetwy mu ciąć


Przy burcie na gajach ciągnęliśmy tran

Rekiny szalały we krwi z jego ran

A każdy się zwijał no i robił za trzech

Bo wyszło nam lepiej niż po pięćset na łeb


I w starym Tumbez pohulamy że hej

Masz dziewkę, ja też! Ze dwie setki dasz jej!

Niech ma, a gdy forsę przehulasz do cna

Znów na wieloryby wyruszysz jak ja



BIAŁY MNICH”


Razem chłopcy uciekajmy stąd E

Rwijmy za liny obróćmy ten cholerny blok H A E

Razem chłopcy uciekajmy stąd

Bierzmy kurs tam gdzie rodzinny Mingway


Biały Mnich ogromna bestia zła

Na swoim koncie niejeden duży okręt ma

Czy są burze czy idzie szkwał i sztorm

Bierzmy kurs tam gdzie rodzinny Mingway


Tam gdzie nasze wierne żony są

Całymi dniami wpatrują się gdzieś hen w morską toń

Nie zwlekajmy płyńmy chłopcy tam

Gdzie słońce świeci w rodzinnym Mingway



WYSOKI BRZEG DUNDEE”


Brzeg wysoki jest w Dundee, e a

Zbiega w dół i znów się wspina, d e E

Dobre stocznie, klipry w nich, C e a d

Zgrabniutkie jak dziewczyna. a E a


Nie widziałeś? To Quebec,

Zbiega w dół i znów się wspina,

Nastroszony drewnem brzeg,

Ze szkockich gór dziewczyna.


Hej, hej, jak długi rejs, F C d a

Zbiega w dół i znów się wspina d a E7

Na stromy fali grzbiet F C d a

Ze szkockich gór dziewczyna. d a E a


Zakurzony Charleston,

Perkalowa sukienczyna

Bawełniany czesze lok

W lusterku morza sinym.


Gdzieś na końcu mapy jest

Port, skąd nikt już nie odpłynął.

Nie wiesz, kiedy czeka cię

Ostatni rejs do Hilo.


Hej, hej, do Hilo Bay!

Zbiega w dół i znów się wspina

Na stromy fali grzbiet

Ze szkockich gór dziewczyna.


I powrócisz do Dundee

Nie na długo się zatrzymasz,

Dobre stocznie, klipry w nich,

Zgrabniuśkie jak dziewczyna.


Hej, hej, jak długi rejs,

Zbiega w dół i znów się wspina

Na stromy fali grzbiet

Ze szkockich gór dziewczyna.



MARCO POLO”


Nasz Marco Polo to dzielny ship e G e

Największe fale brał e G

W Australii będąc widziałem go C e G D

Gdy w porcie przy kei stał e D e


I urzekł mnie tak urodą swą

Że zaciągnąłem się

I powiał wiatr w dali zniknął ląd

Mój dom i Australii brzeg


Marco Polo w królewskich liniach był e D C H7 e D e

Marco Polo tysiące przebył mil e D C H7 e D e


Na jednej z wysp za korali sznur

Tubylec złoto dał

I poszli wszyscy w ten dziki kraj

Bo złoto mieć każdy chciał


I wielkie szczęście spotkało tych

Co wyszli na ten brzeg

Bo pełne złota ładownie są

I każdy bogaczem jest


W powrotnej drodze tak szalał sztorm

Że drzazgi poszły z rej

A statek wciąż burtą wodę brał

Do dna była coraz mniej


Ładunek cały trza było nam

Do morza wrzucić tu

Do lądu dojść i biedakiem być

Ratować choć żywot swój



MORSKIE OPOWIEŚCI”


a

Niechaj drżą gitary struny,

G

Niechaj wiatr grzywacze pieści,

a C G a

Niechaj znów popłyną ku nam morskie opowieści.


ref. Hej ha kolejkę nalej,

Hej ha kielichy wznieśmy,

To zrobi doskonale morskim opowieściom.



Kiedy rum zaszumi w głowie,

Cały świat nabiera treści,

Wtedy chętnie słucha człowiek morskich opowieści.



Łajba to jest morski statek,

Sztorm to wiatr co wieje z gestem,

Cierpi kraj na niedostatek morskich opowieści.



Pływał raz marynarz który,

Czart, Rasputin, bestia taka,

Że obracał kabestanem i to bez handszpacha.



Kto chce niechaj wierzy,

Kto chce niech nie wierzy,

Nam na tym nie zależy więc wypijmy jeszcze.



Pływał raz marynarz który,

Żywił się wyłącznie pieprzem,

Sypał pieprz do konfitury i do zupy mlecznej.



Gdy spod Helu raz dmuchało,

Żagle zdarła moc nieludzka,

Patrzę w koję mi przywiało gołą babę z Pucka.



Może ktoś się będzie zżymać,

Mówić, że to zdrożne wieści,

Ale to jest właśnie klimat morskich opowieści.



HISZPAŃSKIE DZIEWCZYNY”

Sł. A.Mendrygał i G. Wasilewski, Muz. wg "Spanish Ladies"


Żegnajcie nam dziś hiszpańskie dziewczyny e C H7

Żegnajcie nam dziś marzenia ze snów e C D

Ku brzegom angielskim już ruszać nam pora e D e H7

Lecz kiedyś na pewno wrócimy tu znów e C H7 e


I smak waszych ust hiszpańskie dziewczyny

W noc ciemną i złą się będzie nam śnił

Leniwie popłyną znów rejsu godziny

Wspomnienie ust waszych przysporzy nam sił


Niedługo ujrzymy znów w dali Cape Deadman

I Głowę Baranią sterczącą wśród wzgórz

I statki stojące na redzie pod Plymouth

Klarować kotwicę najwyższy już czas


A potem znów żagle na masztach rozkwitną

Kurs szyper wyznaczy do Portland i Wight

I znów stara łajba potoczy się ciężko

Przez fale w kierunku na Beachy i Dougeness Light


Zabłysną nam bielą skał zęby pod Dover

I znów noc w kubryku wśród legend i bajd

Powoli i znojnie tak płynie nam życie

Na wodach i portach przy South Foreland Light



10 W SKALI BAUFORTA”


a d

Kołysał nas zachodni wiatr,

E7 a

Brzeg gdzieś za rufą został

d a

I nagle ktoś jak papier zbladł.

H7 E7

Sztorm idzie panie bosman.


F C F C

A bosman tylko zapiął płaszcz

F E7 a

I zaklął: Ech do czorta!

F G a E7 a

Nie daję łajbie żadnych szans,

F E7 a

Dziesięć w skali Bauforta.


Z zasłony ołowianych chmur

Ulewa spadła nagle,

Rzucało nami w górę, w dół

I fala zmyła żagle.


A bosman tylko zapiął płaszcz


O pokład znów uderzył deszcz

I padał już do rana;

Diabelnie ciężki był to rejs,

Szczególnie dla bosmana.


A bosman tylko zapiął płaszcz

I zaklął: Ech do czorta!

Przedziwne czasem sny się ma,

Dziesięć w skali Bauforta.



23 MARZEC”


To 23 marzec był

Kiedy ląd za rufą znikł

Niebiosa niechaj chronią nas

Od sztormów, kry i mgły


Nasze serca będą mocniej bić

Odwagi nie brak nam

Gdy dojdziemy do grenlandzkich wód

Wieloryby będą tam


Wśród mroźnych wód Grenlandii

Przyjdzie płynąć długie dnie

Nudzić się nie będzie tutaj nikt

Tu robota zawsze jest


Choć łapy odmrożone masz

W nogi zimno, w sercu źle

Będziesz patrzeć wśród lodowych gór

Czy wieloryb to, czy nie


Na północ stary ciągnie nas

Cieśninę widać już

Usłyszysz wnet znajomy ryk

Hej na deck i łodzie w dół!


Harpuny wtedy pójdą w ruch

Wielkie cielska będą kłuć

Gdy wieloryb wreszcie będzie nasz

Czas do domu wracać już


Portowych uciech przyjdzie czas

Panienki, tańce, rum

A kiedy forsa skończy się

Do Grenlandii wrócisz znów



MORZE PÓŁNOCNE”


Słuchajcie morscy bracia, jak w linach śpiewa wiatr G C G G C G

O strasznym losie majtka, co zwał się Jan van Deijk a D

Pod nogą pokład chwiejny, portowych tawern gwar G C G G C G

Północne Morze wokół i przyjaźń w szklance grogu a D G e

Bogactwo tylko takie znał a D G C G


Dowodził nim kapitan, co morski zgłębił fach

Pochodził z Amsterdamu i piękną córkę miał

Niejeden więc marynarz u stóp jej serce kładł

Kapitan był jak Morze Północne, zimne morze

Żadnemu chłopcu nie był rad


A gdy hiszpańskich królów z Holandii wygnał lud

Kapitan powiódł okręt, strzec Amsterdamu wrót

Jesienny czas już nastał, świat cały tonął w mgle

Wtem z masztu ktoś zawołał: Hiszpański widzę okręt!

Krzyknęli więc: Hiszpanom śmierć!


Usłyszał to kapitan, na pokład spiesznie zbiegł

Znak krzyża skreślił szpadą i tak załodze rzekł:

Ten z was, co wrogi okręt na morza pośle dno

Zostanie nagrodzony bogactwem niezmierzonym

Za żonę pojmie córkę mą


Spojrzeli na grzywacze i w oczach mieli strach

Gdy nie chce nikt, ja pójdę! - zawołał Jan van Deijk

W jesienne morze skoczył, popłynął poprzez toń

Łaskawe bądź mi morze i ocal mnie o Boże

Szeptał dziurawiąc galeonu dno


Wśród fal Jan znowu płynie, gdzie okręt czekać miał

Wtem widzi, jego okręt wziął kurs na Amsterdam

Oszukał go kapitan, miast córki śmierć mu dał

Dokoła tylko morze, Północne, zimne morze |

I ludzkiej zdrady gorzki smak | x2



900 MIL”


Tyle już minęło dni

Czas wysuszył z oczu łzy

Żaden list nie czeka na mnie już


Gdyby pociąg szybciej biegł

Byłbym w domu jeszcze dziś

Jeszcze dziewięćset mil

Tam, gdzie mój dom


Oddam wszystko to, co mam

Oddam swój pierścionek wam

I walizkę swoją oddam też


Pociąg, który wiezie mnie

Ma wagonów chyba sto

Stukot kół już słychać na sto mil


Tam dziewczyna czeka mnie

Bym powrócił do niej znów

Jeszcze dziewięćset mil tam, gdzie mój dom


Gdy dziewczyna powie - nie!

Nie wyruszę nigdy już

Wrócę do rodzinnych swoich stron



POGODA”


Są pogody morskiej dwa rodzaje e

Obie dobrze marynarze znają a

Ważne bowiem są pogody obie H7 e

Lecz ważniejsza ta, którą mam w sobie e H7


Ważna jest tylko ta pogoda e

Którą w sercu będę miał H7

Ważna jest tylko ta pogoda G

Choć dokoła huczy szkwał a H7

Co mi tam rozszalała woda e E

Co mi tam ostre zęby skał a H7

Ważna jest tylko ta pogoda e H7

Którą w sercu będę miał H7 e


Gdy od ciebie listu nie mam dłużej

Wtedy w sercu bardzo mi się chmurzy

Miła, napisz choć karteczkę małą

By w mym sercu słońce się zaśmiało


Gdy załoga sztamę z sobą trzyma

To daremnie sztormem straszy nas

Gdy o burtę fala łeb rozbija

Nie da rady, ochronić naszej przyjaźni


ZNOWU BĘDZIE KIWAĆ”


Znowu będzie kiwać nas, znów usłyszysz ten szum fal C a

Ptaków śpiew na zboczach skał, co na lądzie śni się nam d G F C

Wypłyniemy w długi rejs, zaśpiewamy starą pieśń

Pośród fal poniesie się tylko proszę weĽ stąd mnie


Miałem dzisiaj piękny sen

Znów Lizbona śniła się

Pośród białych żagli rejs

Czy on może spełnić się?

Czas upływa szybko więc

Za dni parę, lada dzień

Biały worek, sztormiak, dres

Wezmę z sobą w marzeń rejs


Znowu będzie...


Jeszcze miesiąc, jeszcze dwa

Znów komendy pójdą w tan

Oddać cumy! żagle staw!

I odpłynąć z wiatrem dal!

Co za szczęście co za cud

Płynąć poprzez morza znów

Rzucić kotwę w porcie tam

Skąd sam Kolumb płynął w świat


Znowu będzie...



SZESNAŚCIE TON”


Ktoś mówił, że z gliny ulepił mnie Pan e A7 e

Lecz przecież się składam z kości i krwi e A7 e

Z kości i krwi i z jarzma na kark a G a a7

I pary rąk, pary silnych rąk H7 e


Co dzień szesnaście ton

I co z tego mam?

Tym więcej mam długów

Im więcej mam lat

Nie wołaj Święty Piotrze

Ja nie mogę przyjść

Bo duszę swoją oddałem za dług


Gdy matka mnie rodziła, pochmurny był świt

Podniosłem więc szuflę, poszedłem pod szyb

Nadzorca mi rzekł: - Nie zbawi cię Pan

Załaduj co dzień po szesnaście ton


Czort może dałby radę, a może i nie

Szesnastu tonom podołać co dzień

Szesnaście ton, szesnaście jak drut

Co dzień nie da rady nawet i we dwóch


Gdy kiedyś spotkasz mnie, lepiej z drogi mi zejdź

Bo byli już tacy - nie pytaj gdzie są

Nie pytaj gdzie są, bo zawsze jest ktoś

Nie ten, to ów, co urządzi cię



BRZEG NOWEJ SZKOCJI”


Żegnaj Nowa Szkocjo niech fale biją w brzeg G h

Tajemnicze twe góry wznoszą szczyty swe C e

Kiedy będę daleko hen na oceanie złym G D

Czy was kiedyś jeszcze ujrzę czy zostaną mi sny e D e D


Słońce już zachodzi a ptaki skryły się

W liściach drzew znalazły schronienie swe

Mam wrażenie że przyroda już zapadłą w cichym śnie

Lecz nie dla mnie wolne chwile praca czaka mnie


Kiedy me najskrytsze marzenia ziszczą się

Marzę by do przyjaciół swych przyłączyć się

Wkrótce już opuszczę te rodzinne strony me

A więc żegnaj ma dziewczyno i wyczekuj mnie


Ktoś uderzył e bębny i z domu wyrwał mnie

To kapitan nas woła więc stawiłem się

Żegnajcie kochani wypływamy w długi rejs

Powrócimy do swych rodzin znów spotkamy się



TITANIC”


Płynął wielki Titanic, dumnie fale pruł \CF

Nagle huk dał się słyszeć, jakby pękł na pół \CG

Powstał ogromny gwar i krzyk, lecz się nie uratował nikt \CF

W kilka chwil poszedł statek na dno \CGC


W kilka chwil poszedł statek na dno \CFG

Tysiąc sto ciał zatonęło pośród fal \CFC

W kilka chwil poszedł statek na dno \CGC


Gdy Titanic opuszczał macierzysty port

Miał się sztormom opierać przez niejeden rok

Lecz gdzie by się taki zdał, co by wyroki Boskie znał

W kilka chwil poszedł statek na dno


W kilka chwil...


Na pokładzie bogacze pili gin i rum

A na dole w zaduchu gniótł się biedny tłum

Lecz tych tutaj i tych spotkał w efekcie los ten sam

W kilka chwil poszedł statek na dno


W kilka chwil...


Jedni stali zmartwieni przez ten dziwny traf

Inni w wodę skakali, aby płynąć wpław

Inni modlili się, lecz Bóg nic nie pomógł, chociaż mógł

W kilka chwil poszedł statek na dno


W kilka chwil...


Ach jak straszna, jak straszna musi to być rzecz

Gdy nie można uciekać ani w przód, ni wstecz

I choć minęło już bardzo, bardzo wiele lat

Tę historię pamięta cały świat.



HISZPANKA Z CALLAO”


Przepuściłem znów całą forsę swą G e

Na hiszpańską dziewkę z Callao a G D

Wyciągnęła ze mnie cały szmal

I spłukałem na nią się do cna


Więc znikają główki portu G e

W którym stary został dom G D

Znów za rufą niknie w dali G e

Ukochany stały ląd a D


Dalej chłopcy, rwijmy fały G e

Niech uderzy w żagle wiatr a D

W morze znowu wypływamy

Ile tam spędzimy lat


Już nie jeden pokład mym domem był

I nie jeden bat me plecy bił

Choć robota ciężka i żarcie psie

W Callao po rejsie znajdziesz mnie


Znów znikają główki portu

W którym stary został dom

Znów za rufą niknie w dali

Ukochany stały ląd


Dalej chłopcy...


Zaprószyłem tam nieraz głową swą,

W barze u Hiszpanki z Callao.

Rumu butlę wielką dała mi

I ciągnęła ze mną aż po świt.


Więc znikają główki portu,

W którym stary został dom.

Znów za rufą niknie w dali

Ukochany stały ląd.


Dalej chłopcy...



CHŁOPCY Z BOTANY BAY”


Już nad Hornem zapada noc, wiatr na żaglach położył się

A tam jeszcze korsarze na Botany Bay

Upychają zdobycze swe


Jolly Roger na maszcie już śpi, jutro przyjdzie z Hiszpanem się bić

A korsarze znużeni na Botany Bay

Za zwycięstwo dziś będą swe pić


Śniady klang puchar wznosi do ust, bracia toast niech idzie na dno

Tylko Johny nie pije bo kilka mil stąd

Otuliło złe morze go


Nie podnosi kielicha do ust zawsze on tu najgłośniej się śmiał

Mistrz fechtunku z Florencji ugodził go

Już nie będzie za szoty się brał


W starym porcie zapłacze Margot jej kochany nie wróci już

Za dezercję do panny na kei w Brisbane

Oddać musiał swą głowę pod nóż


Tak niewielu zostało ich dziś resztę zabrał Neptun pod dach

Choć na ustach wciąż uśmiech to w sercach lód

W kuflu miesza się rum i strach


To ostatni chyba już rejs cios sztyletem lub kula w pierś

Bóg na szkuner w niebiosach zabierze ich

Wszystkich chłopców z Botany Bay


Już nad Hornem zapada noc, wiatr na żaglach położył się

A tam jeszcze korsarze na Botany Bay

Upychają zdobycze swe



NAJDROŻSZY ŚLEDŹ”


Hej! Ho! Hej! Ha! Ciągnij raz i ciągnij dwa!


Wyszliśmy o trzeciej rano C G7 C G7

Ciężko było wstać C G7 C

A nord-westowa szóstka C G7 C F

Jeszcze nie przestała wiać C G7 C

Przysypane piaskiem oczy

I o suchym pysku

Słoneczko jeszcze spało gdy

Ciągnęliśmy po klapowisku. I...


Wali w górę, wali w dół E7 a E7 a

kuter pingpongowy stół E7 a E7 a

A ten trałowy śledź C G C

Kombinuje, gdzie tu dzieci mieć F C G C


Ciągnęliśmy cztery razy, ryby było wbród

I był też ten najdroższy śledź- więc dawaj go w lód

Ale szybko się skończyło, hej! Na radar patrz!

Kontroler idzie z bosmanatu, trzeba szybko wiać. I...


Wali w górę, wali w dół

Kuter pingpongowy stół

A trałowy śledź

W trzymilowym pasie wchodzi w sieć


I tak prawie do południa szóstką z nordu wiał

Leżało w skrzyniach parę ton- rekordowy trał

W "Odrze" rybę żeśmy zdali- organizacyjny szczyt

Czekaliśmy przez resztę dnia na skrzynki, lód i kwit


Wali w górę, wali w dół

Pieczęć brygadzisty w stół

Bo ten najdroższy śledź

Pieczęć na ogonie musi mieć


Do domu wróciłem nocą, bo trzeba było zrobić klar

A jeszcze po drodze, sami wiecie, jest niejeden bar

O pierwszej w radio powiedzieli, że będzie trzy do sześć,

Więc szyper mówi, że przed świtem kuter pójdzie w rejs. I...


Wali w górę, wali w dół

Żona pingpongowy stół

Bo każdy zdrowy śledź

Kombinuje gdzie tu dzieci mieć



GRAND COUREUR”


Wielki korsarz "Grand Coureur" d

To był okręt krwawych łez d

Kiedyśmy na morze szli d

Żeby tam Angoli bić d

Zdrajca morze, nawet wiatr F C

Obrócił się przeciwko nam d C d


Hej, razem chłopcy, hej! d C d

Wesoło chłopcy, hej! d C d

La, la, la, la, la, la, la, la F C d C d


Wypłynęliśmy z Lourient

Gładka fala, świeży wiatr

Jeszcze bracie widać ląd

A nas gnają już do pomp

Pierwszy podmuch złamał maszt

Bo zgniły był cholerny wrak


Nową stengę cieśla dał

Trzeba zapleść kilka want

A tu znów cholerny bal

Burtą stanąć trza do fal

Hej tam, ster prawo na burt

Odpalić mi ze wszystkich rur!


Angol bardzo blisko był

Lufy w rzędach miał jak kły

Niósł po morzach nagłą śmierć

Ale Francuz nie bał się

Hej tam, ster prawo na burt

Odpalić mi ze wszystkich rur!


On kulami pluł nam w nos

A my w niego cios za cios

Hej, abordaż! Wczepiaj hak!

Zaraz Angol będzie nasz!

A tu gruby korek mgły

Angola nam na zawsze skrył


Tak minęło dwieście dni

Zdobyliśmy pryzy trzy:

Pierwszy - wpół przegniły wrak

Drugi - kapeć tyleż wart

Trzeci - hulk co woził gnój

I z nim też był cholerny bój


Żeby nikt nie opadł z sił

Doskonały prowiant był:

Żyły i zjełczały łój

Zamiast wina - octu słój

Suchar stary, ale był

Choć w każdym robak biały żył


Srogo los po dupach lał

W porcie przyjdzie zdychać nam

Dwieście dni i pusty trzos

Pieski rejs, parszywy los

Każdy zgubę widzi już

I każdy szuka wyjścia dróg


Szyper jedną z armat wziął

Skoczył z nią w przepastną toń

Bosman ruszył w jego ślad

Dzierżąc się kotwicy łap

Ochmistrz - wielkiej kłótni drań

Pijany leń i złodziej dań


Jaja były, kiedy kuk

Łyżką od śmierdzących zup

Sam do kotła wcisnął się

Pierwszy raz był w kotle wieprz

I odpłynął z wiatrem gdzieś

A niech go przyjmie piekła brzeg!


Nawet autor pieśni tej

Ze zgryzoty skoczył z rej

Huknął o kuchenny blat

Prosto do kubryku wpadł

No a skutek taki był

Że okręt rozbił w drobny pył!


Jeśli tej historii treść

Poruszyła kilka serc

Dobrych manier nie brak wam

Hej postawcie wina dzban!

Bo gdy się śpiewa, w gardle schnie

No a z wyschniętym gardłem źle


Hej, pijmy chłopcy, hej!

Wesoło chłopcy, hej!

Hej, razem chłopcy, hej!

Wesoło chłopcy, hej!



TAWERNA ‘POD PIJANĄ ZGRAJĄ’ ”


Kiedy niebo do morza przytula się z płaczem, \CEaF \CE7aF

Liche sosny garbate do reszty wykrzywia, \CA7dG \CGdG

Brzegiem nocy wędrują bezdomni tułacze \CEaF \CE7aF

I nikt nie wie skąd idą, jaki wiatr ich przywiał. \CFGCa \CFGCa


Do tawerny "Pod pijaną zgrają", \FGCa \FG7Ca

Do tańczących, rozhukanych ścian \FGCa \FG7Ca

I do dziewczyn, które serca \FG \FG

Za złamany grosz oddają, \Ca \CA7

Nie pytając czyś ty kiep, czy drań \FGCa \dGC


Kiedy wiatr noc chmurną przegoni za wodę,

Gdy pół słońce pół nieba pół morza rozpali,

Opuszczają wędrowcy uśpioną gospodę,

Z pierwszą bryzą znikają w pomarszczonej dali.


A w tawernie "Pod pijaną zgrają",

Spływa smutek z okopconych ścian,

A dziewczyny z pół grosików

Amulety układają

Na kochanie, na tęsknotę i na żal.


Kiedy chandra jesienna jak mgła cię otoczy,

Kiedy wszystko postawisz na kartę przegraną,

Zamiast siedzieć bezczynnie i płakać lub psioczyć,

Weź węzełek na plecy, ruszaj w świat - w nieznane.


Do tawerny "Pod pijaną zgrają",

Do tańczących, rozhukanych ścian

I do dziewczyn, które serca

Za złamany grosz oddają

Nie pytając czyś ty kiep, czy drań.



ZBIJ GOŚCIA Z NÓG”


Oh! Zbij gościa z nóg bracie zbij gościa z nóg D

- Way-hay zbij gościa z nóg ! D A7

Przecież jest to twój wróg A7

- Nie daj mu szans i zbij gościa z nóg! A7 D


Ciągnijcie żeglarze i słuchajcie mnie

Kto mnie nie posłucha ten skończy na dnie


Gdy spotkasz panienkę to przyjrzyj się jej

- Way-hay zbij gościa z nóg !

Byś potem nie musiał szukać forsy swej

- Nie daj mu szans i zbij gościa z nóg!


Gdy się halsowałem na róg, gdzie był bar

Spotkałem dziewczynę, ach ciała jej czar!


Och! pociągnij w górę, och pociągnij w dół

Och! pociągnij w górę, och pociągnij w dół


Och! dajże mu w ryja i nie żałuj sił

Och! dajże mu w ryja tak, by w ziemi gnił


Gdy wypłyniesz w morze to dostaniesz w kość

I przeklniesz to nieraz i będziesz miał dość.



JA STAWIAM”


Czy mam pieniądze, czy grosza mi brak - ja stawiam e D e

Czy los mi sprzyja, czy idzie mi wspak - ja stawiam e D e

Czy mam kompanów dziesięciu, czy dwóch e G

Czy mam ochotę na rum, czy na miód A C H7

Czy mam pieniądze, czy grosza mi brak - ja stawiam e D e


Czy wicher w oczy, czy w plecy mi dmie - ja stawiam

Czy mi kompani ufają, czy nie - ja stawiam

Czy ja ścigam wroga, czy wróg ściga mnie

Dopóki mój okręt nie leży na dnie

Czy mam pieniądze, czy grosza mi brak - ja stawiam


A kiedy mnie dziewka porzuci jak psa - ja stawiam

Gąsiorek biorę i piję do dna - ja stawiam

Kompanię zbieram i siadam za stół

I nie ma wtedy płacenia na pół

Bo kiedy mnie dziewka porzuci jak psa - ja stawiam


Czy tam dopłynę gdzie kończy się świat

Czy aż do piekła poniesie mnie wiatr

Ja stawiam żagiel jak kufel na stół - ja stawiam

Ja stawiam żagiel jak kufel na stół - ja stawiam

Ja stawiam żagiel jak kufel na stół - ja stawiam




SALLY BROWN I”


Sally Brown jasna Mulatka, D G D

- Łej, hej, ciągnij go! G A D

Irlandzkiego miała dziadka G A D

- Spłukałem się na Sally Brown! A7 A9 D


Sally Brown jest cud kobitą,

Bo pije rum i żuje tytoń.


Już lat siedem, jak znam Sally,

Nigdyśmy nie próżnowali.


Prowadziłem ją pod "Słonia",

Pod "Hawajkę i pod "Konia".


To by było całkiem klawo,

Chodzić z Sally nad Motławą.


Dałem jej złoty pierścionek,

Bo tak dba o mój ogonek.


Chciałem się więc z nią się ożenić,

Lecz nie chciała stanu zmienić.


Mówi, że się nie opłaci,

Prać co wieczór brudnych gaci.


Sally śliczną ma córeczkę,

Przypomina mnie troszeczkę.


Sally kocha mnie szalenie,

Dopóki pełne mam kieszenie.


Gdy ostatni grosz wyłożę,

To muszę wracać znów na morze.


Sally Brown, jasna Mulatka,

Irlandzkiego miała dziadka.



JESZCZE JEDEN DZIEŃ”


Od dzieciństwa chciałem pływać

O liniowcach śniłem wciąż

Uciekałem z domu by zobaczyć port

Bielą żagli opętany

Utonąłem w morzu klnąc

Przeklęty marynarski los


Jeszcze jeden dzień, jeszcze jedna noc

I porzucę starą łajbę, wiem, że morza mam już dość 2x


Tłukę się po całym świecie

Opłynąłem już Cape Horn

Ale ciągle nie wiem gdzie postawię dom

Chwiejny pokład pod nogami

Horyzonty hen za mgłą

I to jedno spać nie daje tak jak chory ząb


Po co mi to wszystko stary

Każdy chce normalnie żyć

Spoza mgieł już widać mój ostatni port

Tyle wspólnych wspomnień mamy

Ale tak już musi być

Zaśpiewajmy cicho nim odejdę stąd



UMBRIAGA”

Sł. i muz. W. Zamojski



Kiedy jacht nie wraca znów i w główkach A7 D7 H7

Portu ciągle go brak e

Przejmujesz się i serce Ci drży, a może a7

Już pozostanie tak. H7


A Umbriaga wciąż gna, silnych wiatrów nie boi się e a7

Wśród fali wali raz po raz bo przebrany ma bras D7 G H7

Więc nie przejmuj się oni wrócą tu

Bo oprócz wiatrów i burz musisz być i już.


Ty jesteś wróżką mą, o której myślę

Przez cały czas

I chociaż burza jest, piękna pogoda trwa

Twą piękną postać i twarz przed oczyma mam.



ALFABET BOSMAŃSKI”


A - jak Atlantyk, co trzeba go przejść

B - jest jak burta, burty zawsze są dwie

C - jest jak cuma "Wybierz i obłóż ją!"

D - jak dryf-kotwa, dziób, dirki i dno


W morze iść trzeba dziś, wesoło nam jest

A zanim wyjdziemy zaśpiewamy wam pieśń

Holo-way-hi, wołaj, ciągaj i pchaj

Kiedy żeglarz ma grog, wtedy wszystko mu gra


E - jest jak Eol, co sprzyja dziś nam

F - tak jak fały, "Hej! wybierać fał!"

G - jak gejtawy, gordingi i grot

H - jest jak handszpak, trzeba mocno pchać go


I - to jest sygnał: "Zmieniam w lewo mój kurs"

J - jest jak jusing, żagle szyć trzeba znów

K - jest jak kubryk, gdzie słychać nasz śpiew

L - jak latarnia, co błyski nam śle


Ł - jest jak łańcuch, "Hej! Wybierać go!"

M - jest jak marsel, piętro niżej jest grot

N - tak jak nagiel, niderholer i not

O - jak obijacz, "Dalej! na burte go"


P - jest jak pompa, każdy zna już ten ruch

Q - zaś oznacza: "Mój statek jest zdrów"

R - jest jak reje gdzie włazimy co dzień

S - jest jak Sally, stenga i ster


T - jest jak trapy, co wiodą na ląd

U - jest jak Uznam, gdzie znam każdy kąt

W - jest jak wimpel, prostuje go wiatr

Z - jest jak zejman, co opłynął ten świat



NIE WRÓCĘ NA MORZE”


Gdy wreszcie dotarłem do Liverpool a G a

Zabawić trza było się e a

Dziewczynki i drinki, normalna to rzecz a C a C

Kto liczyłby grosze swe a G E

A zanim w kieszeni ujrzałem dno a C a e

Przyrzekłem sobie, że a G

Dosyć już tego, już nigdy więcej a G

Na morze nie wrócę, o nie! a e a


O nie! O nie! C G

Na morze nie wrócę, o nie! d F G

Dosyć już tego, już nigdy więcej a G

Na morze nie wrócę, o nie a e a


Ruszyłem w miasto, spotkałem ją i dałem namówić się

"Chodź ze mną mały, wiem czego ci brak, nie będzie ci ze mną źle"

Gdy świt mnie obudził, nie było już jej, zniknęła jak we mgle

Wściekły i goły wiedziałem już, że znalazłem się znowu na dnie


Na dnie, na dnie

Znalazłem się znowu na dnie

Wściekły i goły wiedziałem już

Że znalazłem się znowu na dnie


Powlokłem się, w końcu port blisko był, nie wiedząc co ześle mi los

Znajomy werbownik zdziwił się gdy znowu usłyszał mój głos

"Niedawno mówiłeś, że skończyć z tym chcesz, takich jak ty mam ze stu

Dosyć tej gadki, zabieraj manatki i ruszaj na morze znów"


I znów i znów,

Ruszaj na morze znów

Dosyć tej gadki, zabieraj manatki

I ruszaj na morze znów


Stał tam wielorybnik, co płynąć miał w stronę arktycznych mórz

Gdzie wściekłe są wichry, ziąb, śnieg i lód, że prawie zamarza rum

Gdybym miał chociaż co wciągnąć na grzbiet, nie byłoby może tak źle

Prędzej skonam, niż dam nabrać się wypłynąć kiedyś znów w rejs


Znów w rejs, znów w rejs

Płynąć kiedyś znów w rejs

Prędzej skonam niż dam nabrać się by

Płynąć kiedyś znów rejs


Wiosło mierzy dwadzieścia stóp, a ręce są tylko dwie

Od piątej rano do zmierzchu co dzień, potem z nóg ścina mnie

Czasami po prostu nie chce się żyć - czy kiedyś to skończy się?

Znowu przyrzekam sobie, że na morze nie wrócę, o nie!


O nie, o nie

Na morze nie wrócę, o nie

Znowu przyrzekam sobie, że

Na morze nie wrócę, o nie


Gdy wreszcie dotarłem do Liverpool zabawić trza było się

Znów dziewczynki i drinki - normalna to rzecz, którz liczyłby grosze swe

I znów nim w kieszeni ujrzałem dno przyrzekłem sobie, że:

Dosyć już tego, już nigdy więcej, na morze nie wrócę, o nie


O nie, o nie

Na morze nie wrócę, o nie

Dosyć już tego, już nigdy więcej

Na morze nie wrócę, o nie



WESOŁY WIATR”


Pociągnijmy z flaszy łyk, e G D

Wesoły wiatr powieje nam w mig. e D e D

Pociągnijmy jeszcze raz, e G D

Wesoły wiatr prowadzi nas. e D e


Gdy na morzu skwar i sztil, e G D

Gdy nawet mewa w powietrzu śpi, e D e D

Na martwej fali rzyga Jaś, e G D

jeden na to sposób masz. e D e


Pociągnijmy z...


Gdy znów na wachtę nie chce ci się wstać,

W sztormiaku dziury i łachy mokre masz,

Gdy bosman ciągle kwaśną ma twarz,

Jeden na to sposób masz.


Pociągnijmy z...


Odpłynąć chciałbyś w inny świat.

Kalosze już są, potrzebny jeszcze jacht.

Choć nie ma go, choć zima zła,

Każdy na to sposób ma.


Pociągnijmy z...



INNE


CIEBIE BRAK (WIĘZIEŃ)”


Dziś na ścianie wydrapałem a D7

Łyżką twoje inicjały E7 F7 E7

I kotwicę już łykałem, a D7

Bo wspomnienia spać nie dały E7 F7 E7

Obudziłem się wymięty,

Cały mokry i zmęczony,

Dzielą nas krat grube pręty,

Czuję miękkość warg spragnionych


I tylko mi ciebie brak w tym więźniu a D7

I tylko mi ciebie brak, ciebie tu, ciebie tu a D7 E7


Czy pamiętasz te gorące

Noce nasze nieprzespane,

Te miłością pałające

Słowa nam tak dobrze znane

Kaloryfer nie zastąpi

Ud gorących pożądania,

Kiedy to się wreszcie skończy,

Znowu dzisiaj nic ze spania


Błyszczą sznyty na mych rękach,

już na dworze całkiem ciemno

Gdzieś na pryczy sąsiad stęka,

Kiedy będziesz razem ze mną,

Kiedy wątłe twe paluszki

Pogładzą me tatuaże,

Kiedy szczupłe twoje nóżki

Oplotą mnie żądne wrażeń


Znowu paczkę dziś dostałem

Zawiązaną twoją ręką,

Całą noc gorzko płakałem,

Wszystko we mnie zmiękło, pękło

W paczce były chleb, kiełbasa,

Papierosy, puszka mleka

I na kartce napisane

Słowa trzy: „Ja kocham, czekam”


Dzień za dniem się wlecze wolno,

Wlecze się za nocą noc

Jak mi ciężko tu bez ciebie,

Wie zniszczony stary koc

Jak mi ciepła ust twych braknie

I harców w miłosnej grze,

Jeden stary koc dziurawy

tym tutaj dobrze wie


Och! Stefan!

Jak mi ciebie brak w tym więźniu

I tylko mi ciebie brak, ciebie tu



DO GÓR”


Do gór, Świętokrzyskich gór C e a F

Wzywa nas północny wiatr G F C

Do gór, Świętokrzyskich gór C e a F

Wzywa na wędrówki czas G F C


Bo my harcerze C e

Chcemy poznać świat a F

Uciekamy z tłocznych miast GFC


Wędrować z gitarą tak

To przyjemna dla nas rzecz

Wędrować z gitarą tak

Pośród lasów, pól i rzek


Gdy nadejdzie przygód kres

Powrócimy do swych miast

Gdy nadejdzie przygód kres

Wspominać będziemy was



ZAGRAJCIE NAM”


Zagrajcie nam może się cofnie czas C d

Do tamtych dni z naszych marzeń F C G

Do dni spędzonych pośród sennych traw C d

Gdy czas ucieka z biegiem zdarzeń F C G


Hej w góry, w góry, w góry

Popatrz, tam wstaje blady świt

Jeszcze tak nieporadny

Chce ominąć szczyt

Hej miły panie czekaj

Zaraz my też będziemy tam

Nie będziesz musiał schodzić

Z połoniny sam


Dziewczyno ma przecież ja kocham cię

I chciałbym być zawsze z tobą

Wspomnienia me twarde jak skała są

Zagrajcie nam a nie zapomnę



NIEBOSZCZYK”


Nieboszczykiem być to ci jest przygoda C a d G

W trumnie sobie gnić gdy ładna pogoda C a d G

Inni muszą żyć a ty możesz sobie gnić C a d GC


Czy też słonko świeci czy też deszczyk pada

Jedno pewne jest że ty się rozkładasz

Wydzielając smród słodki niczym pszczeli miód


Trumna psuje się deski w niej próchnieją

A robaczki to napawa nadzieją

Bo choć wielki swąd nikt nie wyjdzie głodny z stąd



BIESZCZADY 2000”


Tu w dolinach wstaje krwią wilgotny dzień e9 a

Strzechy ogniem płoną trupy kryje cień D7 G H7

Mokre od krwi trawy wypatrują dnia e9 a

Ciepła które pierwszy miotacz ognia da D7 G H7


Cicho K-a-e-m gada gwarzy pośród skał G C D G

O tym deszczu co z chmury sto rentgenów dał G C D G

Świerki pozostałe po pożarze drzew G C D G

Głowy pragną do góry ponad dymy wznieść G C D G


Tęczą barwny wstaje atomowy grzyb

Słońce jasno świeci zza pancernych szyb

Pachnie iperytem pokos rudych traw

A licznik Gaigera coraz szybciej gna


Serenadą armat kaskadami bomb

Front powoli kroczy przez zapadły ląd

Spokojnie o zmroku gasną lampy dnia

Z wielkim wozem Blacklord rusza na swój szlak



MARZENIE”


Znowu będzie kiwać nas C

Znów usłyszysz ten szum fal a

Ptaków śpiew na zboczach skał d

Co na lądzie śni się nam C G C


Wypłyniemy w długi rejs

Zaśpiewamy starą pieśń

Pośród fal poniesie się

Tylko proszę weź stąd mnie


Miałem dzisiaj piękny sen

Znów Lizbona śniła się

Pośród białych żagli rejs

Czy on może spełnić się


Czas upływa szybko więc

Za dni parę lada dzień

Biały worek sztormiak dres

Wezmę z sobą w marzeń rejs


Jeszcze miesiąc jeszcze dwa

Znów komendy pójdą w tan

Oddać cumy żagle staw

I odpłynąć z wiatrem w dal


Co za szczęście co za cud

Płynąć poprzez morza znów

Rzucić kotwę w porcie tam

Skąd sam Kolumb płynął w świat



POWITANIE DNIA”


Nowy nadchodzi dzień a G a

Ginie już nocy cień F C

Znów przygoda nas pcha C F d

W nowy piękniejszy świat C e

A wspomnienia tych dni a

Pozostawią swój znak FC



POD ŚLIWKĄ”


Idzie diabeł ścieżką krzywą pełen myśli złych e C D e

Nie pożyczył mu na piwo, nie pożyczył nikt e C D e

Słońce praży go od rana, wiatr gorący dmucha e C D G H

Diabeł się z pragnienia słania w ten piekielny upał

e C D e


Idzie anioł wśród zieleni, dobrze mu się wiedzie

Pełno drobnych ma w kieszeni i przyjaciół wszędzie

Nagle przystanęli obaj na drodze pod śliwką

Zobaczyli, że im browar wyszedł na przeciwko


Nie ma szczęścia na tym świecie ni sprawiedliwości

Anioł pije piwo trzecie, diabeł mu zazdrości

Pożycz dychę - mówi diabeł - Bóg ci wynagrodzi

My artyści w taki upał żyć musimy w zgodzie


Na to anioł zatrzepotał skrzydeł pióropuszem

I powiada - dam ci dychę w zamian za twą duszę

Musiał diabeł duszę wściekłą aniołowi sprzedać

I stworzyli sobie piekło z odrobiną nieba



MŁODE LATA”


W kominku już dogasa blask C e

W fotelu bujanym sobie siedzę C7 f

Syneczku mój ty oczka zmruż FC

Usłuchaj melodii tej d G

Jak dobrze jest dzieckiem być

I o nic nie zabiegać

Zabawki wziąć i bawić się

Tak tak to jest piękny wiek


Nie ma jak to młode lata d G

Nie ma jak to młody wiek C A7

Nie ma jak zabawy czas

Nawet tam gdzie nie ma nas


Cichutko cicho mija czas

Ucieka rok za rokiem

A człowiek cóż starzeje się

Starzejesz się i ty

Braciszku mój i ty nieraz

Wspominać będziesz słowa

Najlepszy dla człowieka czas

To czas dziecięcych lat



SŁOWO WYRWANE SERCU”


Czy to już tak dawno było a F

Czyżby wszystko się skończyło C G

Za co kara taka straszna a e

Nawet wrogom się przebacza-nie mnie a e C


Płaczesz ty, płaczę ja C G

Płacze z nami cały świat a e

I nikt nie wie że to serce krzyczy tak F C G

Taki szloch taki ból

Jakby ktoś te serce kłuł

Jakby ktoś te serce kłuł

Za co tak


Tyle słonych łez wylałem

A swe szczęście już przegrałem

Powiedz tylko jedno słowo

A odnajdę cię na nowo

Proszę wróć



TYLKO CHCIEĆ”


Że spadnie z nieba to co chcesz e F7

Mylisz się bracie i na pewno H7 e

Nie czekaj cudów przecież wiesz

Życie upływa a masz jedno


Tylko chcieć, będziesz miał słońce co dnia e D

Tylko chcieć, rozjaśnisz każdy mrok e D G

Tylko chcieć twój cały będzie zodiak a D G

Tylko chcieć a szczęście masz o krok C D G

Kolory tęczy i złoto zbóż F7 H7 E

Srebro księżyca i zapach róż F7 H7 E

Dla ciebie wszystko a H7


Nie pójdziesz dalej nawet krok

Gdy stoisz w miejscu to na pewno

Nie czekaj cudów przecież wiesz

Życie upływa a masz jedno


Nie czekaj jutra dzisiaj już

Obudź się bracie kwiaty więdną

I już bez cudów przecież wiesz

Życie upływa a masz jedno



BIAŁA SUKIENKA”


Czasem gdy mam chandrę i jestem sam a e F C

Kieruję wzrok za okno, wysoko tam a e F G C

Gdzie nad dachami domów i w noc i w dzień E a D7 G

Napływa kołysząca marzeniem snem a e F G C


I ona taka w swej białej sukience C G

Jak piękny ptak który zapiera w piersi dech C F C

Chwyciłem mocno jej obie ręce G C F

Oczarowany zasłuchany w słodki śpiew C a D7 G

I całą w żaglach jak w białej sukience C G

Jak piękny ptak który zapiera w piersi dech C F C

Chwyciłem mocno ster w obie ręce G C F

I żeglowałem zasłuchany w fali śpiew C G C


Wspomnienia przemijają a w sercu żal

Wciąż w łajbie się przemienia dziewczęcy czar

I jeśli mi nie wierzysz to gnaj co tchu

Tam z kei możesz ujrzeć coś z mego snu


Nie wiem czy jeszcze kiedyś zobaczę ją

Czy tylko w moich myślach jej oczy lśnią

Gdy pochylona ostro do wiatru szła

Znowu się przeplatają obrazy dwa



DO PRACY, RODACY”


A przed nami większe cele, D A D

A przed nami nowy świat, G A D

Razem młodzi przyjaciele G A D

Zbudujemy nowy ład D7 E A


Do pracy, rodacy, D A D D7

Do fabryk, do roli, G A D D7

Już nowe się jutro G A D D7

Wykuwa powoli E A A7

Hej młoty do roboty,

Niebieskie ptaki do paki

I niech wre robota,

Co tam wolna sobota


W naszych rękach nasza sprawa,

W naszych rękach przyszłość mas

Domy rosną z lewa, z prawa,

Tymi ręcami rośnie tysiąc wsi i miast!


W cegły się zamienia glina

I myśl się zamienia w czyn,

Nieśmiertelnej myśli siła

W naszych sercach mocno tkwi


Do pracy, rodacy,

Do fabryk, do roli

Już nowe się jutro

Wykuwa powoli (o Jezu, jak powoli)

Hej młoty do roboty,

Niebieskie ptaki do paki

I niech wre robota,

Co tam wolna sobota .. (i niedziela

i lany poniedziałek i diabli wiedzą co jeszcze!)






NIE CZARUJ”


Popatrz cudna dziś pogoda G D G

Słońce jak pomarańcza C G

Zieleń jak twoje oczy H7 e

Kusi i woła na harce A7 e

Rękę proszę złóż maleńką

Ufnie w me męskie dłonie

Zgodnie jak przyjaciele

Spacer zróbmy na błonie


Nie czaruj już nie czaruj G D G

Ja się na to nie skuszę D G

Czyhasz jak bazyliszek C G

Na niewinną mą duszę D D7 G


Miła nie bądź taka harda

Ja cię jak skała skruszę

Wezmę kij wierny plecak

Ja na rajd jutro ruszę

Na rajd, rajd turystyczny

Ruszę jak słonko rankiem

Może tu już nie wrócę

Będę lasu kochankiem


Jak ten dzban co wodę nosi

To co było się skończy

Pójdę na koniec świata

Nic nas przecież nie łączy

Pójdę niby wiatr swawolny

Jak skowronek radosny

Wierzę że pójdziesz ze mną

Spacerem spragniona wiosny



BYŚ SIĘ WRESZCIE UMYŁA”


Powiedz mi co byś chciała D G D A

Cuda ja czynię moja mała D G D A

Masz chęć na lody może D G D A

A jak nie to pójdziemy w zboże e A D


Jeśli chcesz jeszcze więcej

Wezmę cię ja w twoje ręce

Znajdziesz rozkosz w moich dłoniach

Zrobię to z gracją słonia


Powiedz mi co byś chciała

Zrobię wszystko moja mała

Boję się tylko o swe zdrowie

Więc tobie tego nie zrobię


Byś się wreszcie umyła



WĘDROWIEC II”


Odpływasz zmęczony legendą owiany e D C h

A mówią wędrowcze żeś morzem posiwiał

Twe wiosła zbutwiałe przyrosły do fali


To nie ten to nie ten e D

Nie ten czas nie ten wiek C e h e


Odeszły już stada narwali zmęczonych

Twój harpun złamany czas ostrze wykruszył

Twą burtę roztrzaskał tankowiec ze stali


Dziób wolno obracasz by zmierzać do nikąd

Nieznane łowiska i brzegi nieznane

Spójrz morze rozcięte wielką wieżą wiertniczą


Twój żagiel wędrowcze na wietrze omdlały

Odpływa w nieznane na wskroś przemoknięty

Na chwilę się wstrzymał horyzont rozpalił


Twój czas biały piasek klepsydry przesypał

Nie będzie już łowów u brzegów Grenlandii

Pchnij wiosła już pora odpłynąć donikąd



KONGO RIVER”


Czy byłeś tam nad Kongo River D G

Razem o! A7

Tam febra niezłe zbiera żniwo D A7 DG

Razem woźmy go o! DA7 D

Jankeski okręt w rzekę wpłynął

Tam błyszczą reje barwą żywą


O! Brać się chłopcy brać a żywo A7 D G

Cholerne brzegi Kongo River


Skąd wiesz że okręt to jankeski

Zbroczone krwią pokładu deski

Ach Kongo River a potem Chiny

W kabinach same sukinsyny


Ach powiedz kto tam jest kapitanem

John mokra Śliwa - stary palant

A kto tam pierwszym jest oficerem

Sam Fender Jim cwana cholera


A kogo mają za drugiego

Sacarapę - Johna Piekielnego

A bosman czarnuch zapleśniały

Jack z Frisco liże mu sandały


Kuk lubi z chłopcem pobaraszkować

I nie ma czasu by gotować

Jak myślisz co mają na śniadanie

Tę wodę co miał Kuk w kolanie


Jak myślisz co na obiad jedzą

Z handszpaka stek polany zęzą

Nie zgadniesz jaki tam jest ładunek

Z plugawych tawern sto dziewczynek




ALLELUJA”


Tajemny akord kiedyś brzmiał

Pan cieszył się, gdy Dawid grał

Ale muzyki dziś tak nikt nie czuje

Kwarta i kwinta tak to szło

Raz wyżej w dur, raz w niżej w mol

Nieszczęsny król ułożył Alleluja


Alleluja, Alleluja

Alleluja, Alleluja


Na wiarę nic nie chciałeś brać

Lecz sprawił to księżyca blask,

Że piękność jej na zawsze cię podbiła

Kuchenne krzesło tronem twym

Ostrzygła cię, już nie masz sił

I z gardła ci wydarła Alleluja


Dlaczego mi zarzucasz wciąż,

Że nadaremno wzywam Go

Ja przecież nawet nie znam Go z imienia

Jest w każdym słowie świata błysk

Nieważne, czy usłyszysz dziś

Najświętsze, czy najczystsze Alleluja


Tak się starałem, ale cóż

Dotykam tylko, zamiast czuć

Lecz mówię prawdę, nie chcę was oszukać

I chociaż wszystko poszło źle

Przed Panem Pieśni stawię się

Śpiewając tylko jedno ... Alleluja


LATO Z KOMARAMI”


Tak niedługo miało przyjść C

Potem długo miało być a

Wyczekane wymarzone wyśpiewane d G C

Kiedy nadszedł wreszcie ten C

Wytęskniony pierwszy dzień a

Nie wiedziałem jakie jeszcze będzie dalej d G C

Siedem minut spóźnił się d G

Pociąg który przywiózł mnie C a

A gdy namiot stanął wreszcie nad jeziorem d G C

Zrozumiałem wtedy że d G

Coś mnie gryzie coś mnie je C a

Nie zważając na przygodę i na wolę d G C


Lato z komarami d G

Lato swędzące bez przerwy C a

Lato z owadami d G

Lato komary i nerwy C


Miał być spokój miał być ład

Śpimy razem pierwszy raz

Na wakacjach pod namiotem całkiem sami

Ważne przejścia miały być

Nasze noce nasze dni

Zagubione gdzieś pomiędzy jeziorami

A więc witamina B "Owadosol" itp.

A gdy walka wreszcie stałą się koszmarem

Gdy zwijałem namiot swój

Obok mnie komarów rój

Pobzykiwał turystyczne pieśni stare



ŻEGLOWANIE”


Wiatr wesoło pochylił żagli biel D G D

Burta srebrne grzebienie fali tnie D D7 A

Zniknął w dali szary ląd ziemskie troski poszły w kąt A7DD7G

Hej! Przed nami morskich przygód jasne dni D A7 D


Słońce nigdy nam nie zajdzie h fis

W śmiałych rejsach przez ten świat h fis

Każdy z nas swój cel odnajdzie G A D

Choćby zawsze szedł pod wiatr G A D

Hej kolego trzymaj kurs

Przeciwnościom śmiej się w nos

J za wąsy prowadź los

J za wąsy prowadź los


Kurs wykreślił nam kapitan według gwiazd

Włączył w zygzak tej włóczęgi wiele miast

Płynie w dali nasza pieśń i zaniesie o tym wieść

Żeśmy wyszli już ze swych lądowych gniazd



ZATAŃCZ ZE MNĄ”


Liść zielenią zagra nam wiatr a G a

A śpiew naszych ptaków tylko prawdę powie F E

Choć niepojęty tan cały świat

Choć nam nie wszystko chce zmienić się w głowie


Zatańcz ze mną na polanie a G a

Tak po prostu G F E

Zatańcz ze mną na polanie a G a

Choć raz prawdziwie zatańcz ze mną w sobie C F E a


Spójrz jakie drzewa są uśmiechnięte

A trawa oświadcza się kwiatom

Choć nienazwane to piękno przepiękne

Oddają się wszystkim nie biorąc nic za to


Drzewa coś szepcą coś ciągle śpiewają

I pełno w ich szumie twojej piękności

Choć troszeczkę o jesieni boją

To i tak las pełen jest naszej miłości



MOJA MUZYKA”


Jest taka jedna piosenka we mnie a e a e

Zna ją kto poznał wędrówki szlak a e H7

W mieście jej szukać nadaremno

W lesie zanuci ją każdy ptak

Tyle jest nowa o ile stara

Tyle we mnie co poza mną

Co niesie czyje ją wiele serc


Widzę ją kiedy oczy zamykam e H7 e

Słyszę ją kiedy cisza trwa e H7 e

Bo to jest taka moja muzyka D c e

Co im ciszej tym ładniej mi gra C H7 e


Nie ma jej w wierszach co na papierze

Spisane z wiarą w słowa traw

W górach jej szukam bo w liście wierzę

W drzewach jesiennych pełno barw

I piosenką żyję choć ułomna

Choć nie ma nutek brak jej słów

Lecz bez niej dusza ma bezdomna

Więc szukać mam wciąż i znów



PLASTIKOWA BIEDRONKA”


Gdy cię pierwszy raz ujrzałem G D

Wielkim tirem zajechałem e C

Ja się w tobie zakochałem G D

Lecz ty na mnie nie spojrzałaś e C G


Plastikowa biedronko G D

Ty moja kochana e C

Zostań moją żonką G D e

Błagam cię na kolanach C G


Spotkaliśmy się w Olsztynie

Na sklepowej półce stałaś

Ja się w tobie zakochałem

Lecz ty na mnie nie spojrzałaś


Ja gumowy pingwin kocham

Ty mi się nie odwzajemniasz

Gdy nas ekspedientka brała

Odstawiła na ten stelaż


Ja ci miłość swą wyznałem

Ty z szympansem mnie zdradziłaś

Ja ci wtedy pokazałem

Jaka jest pingwina siła


Na tym kończy się ballada

Mój ty widzu ukochany

Jeśli ci się spodobała

To zaśpiewaj razem z nami



NA ŚMIETNIKU”


Późną nocą gdy wszyscy śpią już smacznie D e

Ja z namiotu się wymykam po cichutku A7 D

Z pojemnikiem woreczkiem i latarką

By w śmietniku pogrzebać aż do skutku


W pojemniku na śmietniku D

Szperam nieraz całą noc e

W pojemniku smakołyków A7

Można znaleźć całą moc D


Tu pomidor tam jakaś sucha bułka

Pudełeczko w którym jeszcze jest sardynka

Głowa śledzie kalafior pół ogórka

Na sam widok człowiekowi cieknie ślinka


Mój woreczek powoli się zapełnia

Jeszcze chwila będzie trudno go udźwignąć

Muszę znaleźć jeszcze trochę serka

Bo ja lubię żółty serek ponad wszystko


Późno już trzeba wracać do śpiwora

Bo wróbelek po cichutku już zawodzi

Z tej piosenki wynika już taki morał

Że harcerzom coraz lepiej się powodzi



EASY RIDER - CZYLI PIESZY JEŹDZIEC”


A kiedy nic już nie miałem w mieście do roboty e

Bo na większość poetów skończył się już popyt

Wsiadłem w auto i rzekłem pora mi uciekać a

Do tej Polski gdzie jeszcze kocha się człowieka H7

Tam gdzie rowy przydrożne ubarwione mleczem a

Zapraszają wędrowca "wstąpcie do miasteczek" H7


Easy Rider, przeszło mi przez głowę e a

Easy Rider, głupiec jednym słowem e H7

Lecz ciągnęły mnie panny ciepłe jak poranek a

Kiedy mleko skwaszone wynoszą na ganek H7

Easy Rider e / a/


W miasteczku pierwszym zamknięty był jedyny hotel

Bo personel miał wolne właśnie w tę sobotę

A w prywatnym mieszkaniu drzwi otworzył blondyn

I zapytał mnie z miejsca jakie masz poglądy

Sprawiedliwość i prawda to jest dla mnie wszystko

Wtedy padła odpowiedź - zjeżdżaj aktywisto


Easy Rider, przeszło mi przez głowę

Easy Rider, głupiec jednym słowem

Lecz ciągnęły mnie dalej wierzby malowane

I te nasze dziewczyny ładne jak z pisanek

Easy Rider


W następnym domku miejski prokurator

Różom kolce wycinał równo ciął sekator

Przywitałem go grzecznie z prośbą o mieszkanie

On zapytał mnie tylko jakie ma pan zdanie

Sprawiedliwość i prawda to jest dla mnie wszystko

Usłyszałem odpowiedź - odejdź ekstremisto


Easy Rider, przeszło mi przez głowę

Easy Rider, głupiec jednym słowem

Lecz ciągnęło mnie jeszcze do rodzinnych wiosek

Gdzie częstują każdego miodem i bigosem

Easy Rider


Solidny dom z pruskiej cegły siatką ogrodzony

I na bramie tabliczka "Obcym wstęp wzbroniony"

I na ganku gospodarz czerstwy jak bochenek

Wziął przywitał pytaniem - Co najbardziej cenię

Sprawiedliwość i prawda to jest dla mnie wszystko

Burek bierz miastowego będzie widowisko


Easy Rider, przeszło mi przez głowę

Easy Rider, głupiec jednym słowem

Lecz ciągnęło mnie jeszcze w strony te dalekie

Gdzie tak swojsko pachnie sianem i człowiekiem

Easy Rider


A kiedy minął jeż miesiąc w mej samotnej drodze

Gdzieś na szlaku zatrzymał pojazd mój wędrowiec

Sprawiedliwość i prawda rzekłem do rodaka

I był pierwszym co spytał - Dobrze ale jaka

I podzielił się c e mną chlebem i kłopotem

To był też easy rider tylko na piechotę


Easy Rider



MAZURY”


Błękit jeziora dokoła

A tam w oddali gdzieś las

Słońce i przestrzeń nas woła

Tutaj więc spędź wolny czas


Hej, Mazury, jakie cudne

Gdzie jest taki drugi kraj

Tu przeżyjesz chwile trudne

Tu przeżyjesz życia maj

Do namiotu od ogniska

Trzeba wracać, pora, czas

Już nadchodzi nocka bliska

Hej, Mazury, witam was


Żeglarz z dziewczyną ze wzgórza

Patrzą na las, w głębi wód

Słońce się w falach zanurza

Nadchodzi zmierzch, pora snów


Piękna jest nasza kraina

Domy bielutkie jak śnieg

A nad jeziorem dziewczyna

Chciałbym z nią przeżyć choć wiek



O MÓJ ROZMARYNIE”




O mój rozmarynie, rozwijaj się d g A d

O mój rozmarynie, rozwijaj się F B C F

Pójdę do dziewczyny, pójdę do jedynej zapytam się D g C A d


A jak mi odpowie - nie kocham cię

Ułani werbują, strzelcy maszerują, zaciągnę się


Dadzą mi konika cisawego

I ostrą szabelkę, i ostrą szabelkę do boku mego


Powiodą z okopów na bagnety

Bagnet mnie ukłuje, śmierć mnie pocałuje, ale nie ty!



PODNÓŻA MOICH GÓR”


Podnóża moich gór osnuły szare mgły d A7 d g A7 d

Nad nimi pasma chmur rzęsiste ronią łzy d A7 d g A7 d

Lecz dumne czoła mych skał nie znosząc mroków tych mąk d A7 d B C7 E

Przez chmur przebiły się wał, i w Słońca patrzą krąg d Gis0 A d A7 d


Choć smutków tyle w krąg i prób nie znany kres

Nie wolno łamać rąk, ni próżnych ronić łez

Lecz śmiało w górę wznieść skroń i wierzyć, że mroków tych cień

Słoneczną kryje gdzieś toń, i wielki jasny dzień



POŻEGNANIE GÓR”


Słońca dysk zaginął już w konarach a d a

Na polanę spłynął szary mrok d G7 C a

Smętnie zadzwoniła gdzieś gitara d G7 C a

W nocnej ciszy czyjś zamiera krok d E a A7

Smetnie zadzwonila gdzies gitara d G7 C a

w nocnej ciszy czyjs zamiera krok d E7 a


Przy ognisku wędrowców gromada

W blasku iskier zamarł cieni krąg

Wysłuchując struny opowiadań

Zasłyszanych gdzieś daleko stąd


Pięciolinia wyznaczonym szlakiem

Błądzi zapomniany niemy cień

A w swych troskach smętnie zadumany

Żegna światek odchodzący dzień


Znika w dali kalejdoskop twarzy

Zgasłych ognisk dym już sięga chmur

Pomyśl ile niespełnionych marzeń

Łączy w sobie pożegnanie gór


Już nie znikną góry z twoich wspomnień

Oczy ikon, nieprzebyty szlak

Szumu jodeł nie da się zapomnieć

Będziesz do nich wracać w swoich snach



GREEN HORN”


Miałem wtedy ech! szesnaście lat C F C

Swoją drogą szedłem przez świat F G

W sercu zawsze tkwiła uparta myśl C F C a

By za głosem morza iść C G


A więc śpiewam, żegnaj Carling Port C F C

I żegnaj nam Green Horn C G

Będę myślał o tobie dzień i noc C C7 F C

Aby kiedyś wrócić tu F G

Aby kiedyś wrócić znów F G C


W każde z wielkich siedmiu sztormowych mórz

Wychodziłem, bo zmuszał mnie los

Każdy w porcie ode mnie usłyszeć mógł

Nigdy więcej morza już


Mam dziewczynę słodką Mary Doyle

Dom swój również ma na Green Horn

Sercem, duszą pragnie zatrzymać mnie

Żebym w może nie zwiał jej

w blasku ognia



POZNAJ SWÓJ KRAJ”


Poznaj swój kraj G

Wszystkie jego tajemnice D

Jezioro, gaj D

Niech nie robią Ci różnicy G


Lasy i góry - góry i lasy G C

Poznaj bracie pókiś młody G

Pókiś młody poznaj bracie

Szykuj się więc - więc szykuj się D

Szczęśliwej drogi G

Misiu Jogi


Z łoskotem kół

Jedzie pociąg jak szalony

I wiezie nas

W najpiękniejsze polskie strony


Lasy i góry...


Teraz już wiesz

Jaka piękna Polska cała

Bo przygód moc

Nasza wiara spamiętała



RÓŻE Z DUBLINA”


Gdzieś w Irlandii, tysiące mil stąd C F C

Stoi domek wśród zielonych wzgórz C a G

Zimne morze wyrzuca na ląd C F C

Bukiet irlandzkich czerwonych róż C F C

Kiedy skończy się wreszcie ten rejs C C7 F

Kiedy ujrzysz rodzinny swój dom C G

Czy rozpozna cię twój stary pies C F C

I czy żona jest wierna ci wciąż C F C


Od fordecku na wantach gra wiatr

Gra melodię z rodzinnych twych stron

Zdrajca smutek do serca się wkradł

Wali w strunę tęsknoty jak w dzwon


Kiedy...


Czasem patrzysz na morze, gdy sztorm

Rzuca statkiem od nieba do dna

Wtedy widzisz jak szalona toń

Bukiet róż niesie z prądem pod wiatr


Kiedy...


Czy do nóg będzie łasił się pies

Czy złowrogo zabłyśnie mu ząb

Kiedy skończy się wreszcie ten rejs

Kiedy ujrzysz rodzinny swój dom


Kiedy...



SAMOTNY RAJD”


Siedzisz gdzieś na skraju drogi i sznurujesz but d G C a

Bo maleńki kamyk stopę gniótł d G C

Połykasz kilometry i wciąż trzymasz kurz C7 F f

Kiedy wreszcie się zatrzymasz już? C a G


Przed tobą setki dróg C G

A każda z nich prowadzi w świat F G C

Choćbyś bracie nie żałował nóg a e d

Starczy ich, starczy ich na wiele lat d G C


Obok pędzą samochody, mogą zabrać cię

Popatrz, jeden już zatrzymał się

Niedbałym gestem go odsyłasz w siną dal

Bo nieprzedeptanej drogi żal


Smętna łapa drogowskazu pokazuje szlak

Ale ty omijasz go i tak

Wybierasz trasę, która innym dała w kość

Trochę jakby sobie sam na złość


Gdzie ci ludzie, którzy kiedyś mieli z tobś iść

Co się stało, że ich nie ma dziś?

Może nie chcieli gdzieś po drodze paść na twarz

Ty poszedłeś i co z tego masz?

SMAK KSIĘŻYCOWY”


Już dawno nie byłem na rajdzie a C

Znajomy smak księżycówy G a

Syn mi na głowę wyłazi

Znajomy smak księżycówy

Żona mnie z domu nie wypuszcza

Znajomy smak księżycówy

Po rajdach pozostał mi w ustach

Znajomy smak księżycówy


Ach smaka mam, smaka mam jak fix G a

Wypiłbym całe morze piwa G a

Oczy płoną, ręce drżą, dusza z piersi się wyrywa G

Bo - rajd się zbliża E a


Odjeżdżałem - dali strzemiennego

Przyjechałem - przywitał jak swego

Przy ognisku siedzę dla rozgrzewki

Coraz częściej dobrze mi pod drzewkiem


Ach smaka mam, a smaka mam jak fix

Wypiłbym całe morze wódki

Wlewam w siebie bez umiaru piwo, wino, bimber, harę

Bo rajd jest krótki


Skąd się tutaj wziąłem nie pamiętam

Wiem, że stale deptał mi po piętach

Nogi wcale mnie nie bolą, nie

Ale za to w głowie huczy, wre


Ach kaca mam, kaca mam jak fix

Żołądek nęka, głowa mi pęka

Gadaj zaraz jak tam było, jak do domu się wróciło

Nic nie pamiętam

Lecz smaka mam, smaka jak fix

Na kacu tylko smak mi został

Gadaj prędko do cholery, gdzie następny rajd i kiedy

Bo - smak jest constans


STARY NAMIOT”


Będziemy dumni niesłychanie F

Gdy zastęp nowy namiot dostanie C7

Szyk niedościgły, prosto spod igły

Ogólny podziw i uznanie F


Nowe namioty są jak marzenie B g C7 F

Nowe namioty robią wrażenie C7 F

Lecz stary namiot zachował twarz

Bo który namiot ma taki staż


Od wojska mamy go w prezencie

Czas wyrył na nim swoje pieczęcie

Jakie gawędy, jakie legendy

Drzemią ukryte w tym brezencie


Bo w tej podszytej wiatrem budzie

Pod połatanym dachem płóciennym

Zżyli się ludzie w żołnierskim trudzie

A może nawet i wojennym



STARY TRAMP”


Sypie śnieg, ktoś gra muzykę country G D

W ciepły płomień kominka wbijasz wzrok C D G

Znowu noc, w górach zatańczył halny

Siedzisz sam, masz w głowie myśli sto C G F G C


Jesteś starym trampem, przyjaciel twój to wiatr

Który nieraz w kości z tobą grał

Kiedy w góry idziesz to on chętnie z tobą gna

A ty buty zdzierasz nie pierwszy raz


Myślisz więc, to chyba nie te czasy

Kiedy wiosną zamykałsię twój dom

I co rok witały cię Bieszczady

I żegnały liście padające wkrąg


Jesteś starym trampem...


Jakiś głos podszepnął parę razy

Zabierz plecak swój i dawnych marzeń trzos

Ruszasz więc, bo chyba nie ma rady

Aby ktoś zatrzymać mógł włóczęgi los


Jesteś starym trampem...



SZANTA AGNIESZKI”


Wiatr wiał, był lekki szkwał,

Kapitan zły humor miał,

Rumu też było brak,

Słowem - cholerny świat.


Hej, ho, dobrze szło,

Dobrze szło się na dno!


Bosman wciąż japę darł

I on też zły humor miał,

Rumu mu było brak

I nie miał co w gardło lać.


Kucharz strasznie się wściekł,

Ktoś zeżarł mu cały chleb,

Wariat to musiał być,

Od chleba można tyć.


Statek nasz zlany krwią,

Billego w łeb trafił bom,

Czaszka w zakrzepłej krwi

A obok zwłoki i my.


John na wściekliznę zmarł,

Wściekły sum skórę zeń zdarł,

Mało zostało nas

A reszty dokonał czas.



ZNAD WÓD”


Znad wód rechot żab rozlega się

I słońce żegna szczyty gór w purpurze zórz

Czas kończyć obozowy dzień, czas kończyć już

Na apel, na apel! echo głos nasz nieś

Czuj-czuwaj, czuj-czuwaj! sztandarowi cześć

Na apel, na apel czas

Czuj-czuwaj! odkrzyknął las


Już zgasł ognia blask

Podaj mi dłoń jak brat



SZARY CZŁOWIEK”


Dym z ogniska unosi się a

Moja twarz smutniejsza co dzień e

Dymie szczery daleko leć

Ptakom zanieś myśli m


Dymie, najlepszy druhu C

Dymie, jedyny przyjacielu G

Dzielę z tobą swą samotność E

Jestem szary jak i ty a


W ogniska blask patrzę znów

Urzeka mnie jego czar

Jeszcze raz przeżywam życie

Z moich policzków płynie łza


Wspomnienia ogarniają mnie

Moja twarz, uśmiech, gest

Świadkiem wszystkiego jest dym

I ptaki, jeśli im opowiem



SZUWARY”


Dość włóczęgi na dzisiaj a E

Przy ognisku czas siąść E a

Pora spełnić obyczaj

Patrząc na ognia krąg


Wnet popłyną melodie, rozkołysze się las a C d

Usiądziemy przy sobie, szczęście będzie wśród nas d E a

Zaszumiały szuwary, tafla wody już śpi a E a

Straszą nas nocne mary, więc wracajmy i my a E a


Płyną nowe marzenia

Ogień rozpala twarz

Pozostaną wspomnienia

Któż zapomni je z nas


Wnet popłyną melodie...



TAM GDZIE BYŁEM”


Tam, gdzie byłem - zielone łany niosły zapach skoszonej trawy

Ponad łąką mgliste tumany świt przyniosły łzawy


Po polach, bezdrożach, polami i szosą

Wędrować przed siebie, gdzie oczy poniosą


Tam, gdzie byłem - wiatraki stare pustą dłonią wstrzymały ziemię

I jak dawniej cienie ich szare w trawach cicho drzemią


Tam, gdzie byłem - powrócę znowu polną drogą wśród smukłych traw

A przed słońcem znów mnie ukryje cień przydrożnej wierzby



TANGO Z GARBEM”


Dawno minęły czasy, gdy matka

Łzy kryjąc w kącie z cicha ronione

Wsuwała chyłkiem ci do plecaka

Bułeczki z serem i salcesonem


Tak wyruszałeś na swoje pierwsze

Te wymarzone, wyśnione szlaki

Ludziom kroczyłeś ufnie naprzeciw

Słysząc za sobą szydercze takie:


To ten wariat z garbem, od tego się nie umiera

To ten wariat z garbem, co turystycznie spędza czas

To ten wariat z garbem, który po drogach kurz wyciera

To ten wariat z garbem, który próbuje wstrzymać czas


Teraz stateczny ojciec rodziny

Samochód, żona, dzieci, M-4

Brydż u znajomych i imieniny

Spacer w niedzielę, trochę opery


Czasem za oknem widzisz, jak idą

Dźwigając swoje wielkie plecaki

Chciałbyś dołączyć, stanąć w szeregu

I znów usłyszeć szydercze takie:


To ten wariat...

TANGO Z PLECAKIEM”


Cały tydzień charuję jak wół D e

I mozolę jak mała pszczółka, G A D

Mnożę liczby i dzielę na pół

Kwadraciki, trójkąty i kółka


Ale za to w sobotę to ja rzucam robotę G A D h

I wyruszam na szlak do tanga

Do tanga z plecakiem, jak dziewczyna z chłopakiem

Jednym słowem turystyczna balanga G A D


Idę sobie zielonym szlakiem

Ulubioną piosenkę nucę

Kiedyś znowu ze swoim plecakiem

Na zieloną tę drogę powrócę


Bo ja w wolną sobotę, to mam zawsze ochotę

Znów wyruszyć na szlak do tanga

Do tanga z plecakiem, jak dziewczyna z chłopakiem

Jednym słowen turystyczna balanga


Gdy wędrówki mej przyjdzie już kres

Trzeba plecak na tydzień porzucić

Po niedzieli znów nerwowy stres

Ale nie ma co bracie się smucić


Bo za tydzień w sobotę, znowu rzucisz robotę

I wyruszyszna szlak do tanga

Do tanga z plecakiem, jak dziewczyna z chłopakiem

Jednym słowem turystyczna balanga



WHISKY JOHNNY”


Whisky nocą mi się śni, D

- Whisky Johnny! D

Będę ją chłeptał po kres dni, A

- Więc golnij sobie Johnny A7 D


(Whisky Johnny, whisky for my Johnny) (2x)


Whisky żeglarska sprawa to,

W cynowym kubku widać dno.


Podgrzaną whisky pije kiep,

Piorunem swój zaprószy łeb.


Zaś z lodu wprost tę cechę ma,

Że gardlo zda się nie mieć dna.


Mój biedny tata krótko żył,

Za dużo jadł, za mało pił.


Przez whisky mam czerwony nos,

Na zadku dziury, pusty trzos.


Wybaczcie usłyszałem coś,

Oh! Znów stawia tamten gość.



WSTAJE DZIEŃ”


Wstaje dzień, blaski zórz

Sponad pól, sponad mórz

Płoszą cień, zbudź się już

Dzień jest tuż, dzień jest tuż



ZAWSZE TAM GDZIE TY”


Zamienię każdy oddech w niespokojny wiatr C a G

By zabrał mnie z powrotem, tam gdzie masz swój świat

Poskładam wszystkie szepty, w jeden ciepły krzyk

Żeby znalazł się tam, gdzie pochowałaś sny


Już teraz wiem, że dni są tylko po to F G

By do Ciebie wracać każdą nocą złotą C a

Nie znam słów co mają większy sens

Jeśli tylko jedno, jedno tylko wiem

Być tam, zawsze tam gdzie Ty


Nie pytaj mnie o jutro, to za tysiąc lat

Płyniemy białą łódką, w niezbadany czas

Poskładam wszystkie szepty, w jeden ciepły krzyk

By już nie uciekły nam, by wysuszyły łzy


Budzić się i chodzić spać we własnym niebie

Być tam, zawsze tam gdzie Ty

Żegnać się co świt i wracać znów do Ciebie

Być tam, zawsze tam gdzie Ty

Budzić się i chodzić spać we własnym niebie

Być tam, zawsze tam gdzie Ty



Z MIASTA DO MIASTA”


Nie żałuję tych dni, kiedy budził mnie świt G C D G D e

Kiedy wszystko nie tak, gdy ruszałem na szlak e C D D7


A ty znów z miasta do miasta C D

Z drogi w drogę bez snu G e

Nie wiesz sam, czy jeszcze kiedyś wrócisz tu C D G G7

Jedziesz znów z miasta do miasta C D

Z drogi w drogę już czas G e

Nie wiesz sam, czy to miejsce C D

Jeszcze kiedyś ujrzy nas C D G



Kiedy musisz już iść, żarcie wrzucasz na tył

I koszule ze trzy - przecież country w nas tkwi


Chciałbyś czasem być dziś z tymi, co dały ci

Piękne chwile, a ty nie starałeś się nic



ZAJAZD POD RÓŻĄ”


Dla zakochanych i bezdomnych

Wędrowców, których tropi pech

Jest jedno miejsce, które szczęście im zapewni

Da ciepłą strawę, świeży chleb


Bo to jest zajazd Pod Różą

Pod różą, czerwoną jak płomień

Gdzie wino płynie strumieniami

Przy dźwiękach gitary czas nam płynie wolno

Tu możesz zjeść i wypić z nami


Gdy głód cię zdybie gdzieś na szlaku

I nie masz sił, by dalej iść

Uśmiechnij bracie się i pędź do zajazdu

On cię nakarmi, da ci pić


Choć niewygodne twoje łóżko

I na poddaszu pokój ten

To czystą pościel masz i w kącie lustro

I co noc własny, nowy sen


Wzmarzyć można sobie wszystko

To, co do głowy przyjdzie nam

I w ciemną noc, kiedy gwiazdy błysną

Przyśni się znowu zajazd nam



DYM Z JAŁOWCA”


1. Dym z jałowca łzy wyciska, D h

Noc się coraz wyżej wznosi. G A

Strumień srebrną falą błyska, D h

Czyjś głos w nocnej ciszy prosi: G A A7


R. Żeby była taka noc, D fis

Kiedy myśli mkną do Boga, G A

Żeby były takie dni, D h

Że się przy nim ciągle jest. G A

Żeby był przy tobie ktoś, D fis

Kogo nie zniechęci droga G A

Żebyś plecak swój zielony D h

Stromą ścieżką umiał nieść. G A D


2. Ogrzej dłonie przy ognisku,

Płomień twarz ci zarumieni.

Usiądziemy razem blisko,

Jedną myślą połączeni.


[R] Żeby była taka noc....


3. Tuż przed szczytem się zatrzymaj,

Spójrz jak gwizdy w dół spadają.

Spójrz jak drży kosodrzewina,

Góry z tobą wraz wołają:


[R] Żeby była taka noc....



BIESZCZADY ROCK'N'ROLL”


Miały już bieszczady swoje tango. C

Miały także taniec zwany sambą. F C

Miały także polkę prosto z pola. C

Lecz nie miały jeszcze rock'n'roll-a G F C


ref.


Bieszczady rock'n'roll, w połoninach woogie-boogie. C

Gdy jesteś tylko sam dzień się staje taki długi. F C

Gdy jesteś z nami wraz, bardzo szybko mija czas. G F C


Na stanicy błoto po kolana, a deszcz pada od przedwczoraj rana.

Przemoczone wszystko do niteczki.

Chciałbyś zmienić buty i majteczki.


ref. Bieszczady rock'n'roll ...


Na stanicy od samego rana druh oboźny ciągle drze się na nas.

Ciągle sprawdza nam nasze namioty.

Chciałby wszystkim zrobić nam piloty.


ref. Bieszczady rock'n'roll ...



BIESZCZADZKIE WSPOMNIENIA”


C a C a F G F G

Tam w Bieszczadach nad Wetliną, te obozy - to nie sny.

C a C a F G F G (Fis) F

Tyle rajdów już przeżyłeś, zapomniałeś, że przecież ty...


ref.


Tyle kilometrów masz za sobą, (a przed sobą) G C a F

tyle ognisk, biwaków i tras. G C a F

Tyle lat wędrówki wspólną drogą, G C a

Więc dlaczego chcesz zostawić nas. (na lodzie) F G C a

(Więc dlaczego chcesz zostawić nas) F G C


Życie płynie, czas ucieka, obowiązków masz już dość,

A na ciebie ciągle czeka tych bieszczadzkich lasów woń.


ref. Tyle kilometrów masz za sobą ...


Wspominając tamte lata i te wszystkie wspólne dni,

Rogatywka, mundur, mapa, niech przypomną one ci...


ref. Tyle kilometrów masz za sobą ...



BIESZCZADZKA KOŁYSANKA”


Codzienność gna bieszczadzkim traktem E H7 E H7

Na gołoborze wyszedł wrzesień E H7 A H

Na połoniny ranną rosą E H7 E H7

w krzakach jałowca zło - ota jesień. E A H E H7 E H7

(złota jesień)


Babiego lata cienką nitką

aż po horyzont wiatr zaniesie.

Senny krajobraz we mgle tonie,

pożółkłe liście z dróg wymiecie.


ref.


E H7 E H7 E H7 E H7 E H7 E H7 E H7EH7

Śpij,( śpij, śpij ) bajkę ci daję, bukiet róż, welon, korale.

Śnij,( śnij, śnij ) może coś wyśnisz, zaprosisz mnie na ślub.

(ale ślubu nie będzie - bo ślub już był)


Grzbietami szczytów niebo znaczy,

Smerek, Hryszczata, Hoń, Tarnica.

W ogrodzie bieli kwiatów znika

słońce co pali i zachwyca.

Wieczór tysiącem gwiazd zaczyna

Długie wśród nocy rozmyślania.

Księżyc zatacza wielkie koła,

będzie tak krążył aż do świtania.


ref. Śpij, bajkę ci daję ...



ŻEGNAJ AMERYKO”


Z każdą chwilą, z każdym słowem coraz dalej, D A D

Tak na przekór przyszłym wielkim dniom, G A

Biegnę naprzód w codzienności zasłuchany D A h G

I żelazną drogą daje rękę snom. D A D D7


Żegnaj, Ameryko, trzymaj się, G A D

Spotkamy się w Nowym Orleanie, h G D A

A na razie krótkie słowa dwa: D A h G

Moje uszanowanie€ D A D


Tylko stukot kół natrętnie przypomina

Niepoważne słowa, gesty niepoważne

I życzenie, że gdy podróż swą zaczynasz,

To nie pozwól jej zbyt wcześnie się zakończyć.

Cóż, że ciasno jest w wagonie trzeciej klasy,

Nie zachęca do rozmowy współpasażer,

Może tak jak ja chcę wierzyć w lepsze czasy,

Slogan, co reklamą świetlną w głowie płonie.


Kiedy znowu zgubisz bilet na swój pociąg,

A w kieszeni będzie pieniądz pożyczony,

Wtedy znów konduktor przyjdzie tak jak dzisiaj

I zaliczy siedem paczek od osoby.



BIESZCZADZKIE WIECZORY”

Sł. i muz. B. Adamek


Dzień był męczący i długi, zmienił się w karmin zachodu. G C D

Postawię namiot na łące, gdzie pszczoły szukają miodu. e C H7

Ten fiolet zlany z zielenią, te najpiękniejsze kolory. e C D

Uczę się nieba na pamięć, kocham bieszczadzkie wieczory. e C H7 e


ref.


Dziś nie chce mi się spać, nie chcę nocy w sen zamieniać. G C D G

Jeszcze chciałbym dla was grać, nim wam powiem do widzenia C e {H7}H7 {e}


Jutro mnie tu nie będzie, lecz będą kwiaty i drzewa.

Będzie strumień srebrzysty i wiatr co nuci i śpiewa.

Echo wciąż tu powtarza co z gór zeszło do grani,

Czar w tych szczytach zamknięty to, że żyje już dla nich.


ref. Dziś nie chce mi się spać ...


To ostatnie już chwile zanim się pożegnamy.

By nie zapomnieć o sobie piosenkę tę zaśpiewamy.

Księżyc w rytm się kołysze, liście klaszczą wiatr śpiewa,

Lecą iskry z ogniska, tańczą cienie na drzewach.


ref. Dziś nie chce mi się spać ...



OGRODU SERCE”


W moim ogrodzie, gdzie czas leniwy

Powolną strugą płyną wytrwale,

W moim ogrodzie gdzie jeszcze nigdy

Tak dawno słów przyjaznych parę


W moim ogrodzie gdzie smutek gości

Gdzie gorzkie dni i gorzkie noce

W moim ogrodzie gdzie samotności

Nikt nie rozjaśnił, gdzie nigdy dosyć


W moim ogrodzie gdzie długa zima

Zmroziła wszystkie ciepłe uczucia

W moim ogrodzie gdzie strumień źródła

Zastygł w bezruch, a czas umyka


Aż pewnej nocy puściły lody

Ogrodu serce mocniej zabiło

Przyszłaś nabrałaś źródlanej wody

I napoiłaś, a wszystko ożyło


Byłaś tak śliczna niczym poranek

Niczym wiosenny kwiat jabłoni

I nie zapomnę nigdy tej chwili

Gdy dłoń dotknęła twojej dłoni


I nie zapomnę tych chwil radosnych

Kiedy nie mogąc wydobyć słowa

Z zapartym tchem patrzyłem Ci w oczy

Tak trwała nasza bez słów rozmowa


Ja twoje włosy dotykałem ukradkiem

Gdy zamyślone z pochyloną głową

Byłaś mi jak prześliczna nimfa

Co się przegląda nad tafli wodą


I choć tak blisko byłaś przy mnie

Choć twoje oczy śmiały się do mnie

Doprawdy niczego nie jestem pewien

Co czułaś wtedy, czy wart jestem wspomnień



BOLERO”


W małym miasteczku, gdzieś na krańcach Hiszpanii A G

Stary krawiec Amigo szył bolero najtaniej F E

Pan był bogaty czy biedny, pan był biedny czy cieć A G

Każdy takie bolero chciał mieć F E


Bo to bolero A

Dla bogatych Kawaleros G

W tym bolero będziesz senior F E

Prezentował się jak struś F E

Na bolero, Kawaleros ty się skuś ole! F E


Na korridę gdy wyjdziesz w swe bolero okryty

Mocniej serce zabije, serce twej seniority

A gdy ona zemdlona na twe łono bez sił

Padnie szepcąc €Amigo, kto to szył?€


Jakie chcesz pan bolero: białe, czarne, różowe

Zapinane od tyłu czy wkładane przez głowę

Stary krawiec Amigo naszej drużynie kochanej

Może uszyć bolero najtaniej








BALLADA O SMUTNYM SKINIE”


Skin jest całkiem łysy, włosków on nie nosi A A4 A

Glaca w słońcu błyszczy jakby kombajn skosił

Pejsów nie ma skin, kitek nienawidzi

Boją się go Arabi, Murzyni i Żydzi

Najgorsza dla skina jest co roku zima

Jak on ją przetrzyma, przecież włosków ni ma


Nałóż czapkę skinie, skinie nałóż czapkę E A fis E

Kiedy wicher wieje, gdy pogoda w kratkę

Uszka się przeziębią, kark zlodowacieje, D E A A

Resztki myśli z mózgu wiaterek przewieje


Mamusia na drutach czapkę z wełny robi

Nałożysz ją skinie gdy się chłodniej zrobi

Wełna w główkę grzeje, ciepło jest pod czaszką

I komórki szare wówczas nie zamarzną


Nasz skin był odważny, czapki nie nałożył

Całą zimę biegał łysy, wiosny już nie dożył

Główka mu zsiniała, uszka odmroziły

Czaszka na pół pękła, szwy wewnątrz puściły



MY, CYGANIE”


My, Cyganie co pędzimy z wiatrem, F C (A7)

My, Cyganie, znamy cały świat, d a (A7)

My, Cyganie, wszystkim gramy, d a

A śpiewamy sobie tak: H7 e G E E7 a A A7


Ore, ore, szabadabada, amore, F C

Hej, amore szabadabada, d a

O muriaty, o szogriaty, d a

Hajda trojka na mienia. E E7 a A A7


Kiedy tańczę - niebo tańczy ze mną,

Kiedy gwiżdżę - gwiżdże ze mną wiatr,

Zamknę oczy - liście więdną,

Kiedy milknę - milczy świat.


Gdy śpiewamy - słucha cała ziemia,

Gdy śpiewamy - słucha cały świat,

Niechaj każdy z nami śpiewa,

Niech rozbrzmiewa piosnka ta:


Będzie prościej, będzie jaśniej,

Całą radość damy wam,

Będzie prościej, będzie jaśniej,

Gdy zaśpiewa każdy z was:



HUBA”


Hej chłopcy i dziewczęta

Niech każdy z was pamięta

Że huba to jest grzyb co rośnie na pniu

Że hubę to się tańczy w ten rytm


A,B,C,D,E,F,G huba, huba ...


Hej ciocie i wujkowie

Niech każdy z was się dowie

Że huba to jest taki grzyb, co rośnie na pniu

Że hubę to się tańczy w ten rytm


Hej babcie i dziadkowie

Hej panie i panowie ...



JOLKA, JOLKA”


Jolka, Jolka pamiętasz lato ze snu C G a

Gdy pisałaś: Tak mi źle C G a

Urwij się choćby zaraz, coś ze mną zrób C G d a

Nie zostawiaj tu samej, o nie C G F


Żebrzą wciąż o benzynę gnałem przez noc

Silnik rzęził ostatkiem sił

Aby być znowu w tobie, śmiać się i kląć

Wszystko było tak proste w te dni


Dziecko spało za ścianą czujne jak ptak

Niechaj Bóg wyprostuje mu sny

Powiedziałaś, że nigdy, że nigdy aż tak

Słodkie były jak krew twoje łzy


Emigrowałem z objęć twych nad ranem d F C d F C

Dzień mnie wyganiał, nocą znów wracałem d F C d F G

Dane nam było słońca zaćmienie

Następne będzie może za sto lat


Plażą szły zakonnice, a słońce w dół

Wciąż spadało nie mogąc spaść

Mąż tam w świecie za funtem odkładał funt

Na Toyotę przepiękną aż strach


Mąż twój wielbi porządek i pełne szkło

Narzeczoną miał kiedyś jak sen

Z autobusem Arabów zdradziła go

Nigdy nie był już sobą o nie


W wielkiej żyliśmy wannie i rzadko tak

Wypełzaliśmy na suchy ląd

Czarodziejka gorzałka tańczyła w nas

Meta była w dwa kroki stąd


Nie wiem ciągle dlaczego zaczęło się tak

Czemu zgasło też nie wie nikt

Są wciąż różne koło mnie, nie budzę się sam

Ale nic nie jest proste w te dni



BALLADA O KRZYŻOWCU”


Wolniej, wolniej, wstrzymaj konia, e

Dokąd pędzisz w stal odziany, A

Pewnie tam gdzie błyszczą w dali, C

Jerusalem białe ściany. D

Pewnie myślisz, że w świątyni, e

Zniewolony pan twój czeka, A

Żebyś przyszedł go ocalić, C

Żebyś przybył doń z daleka. D


Woniej, wolniej, wstrzymaj konia,

Byłem dzisiaj w Jerusalem,

Przemierzałem puste sale,

Pana twego nie widziałem.

Pan opuścił Święte Miasto

Przed minutą, przed godziną,

W chłodnym gaju na pustyni

Z Mahometem pije wino.


Wolniej, wolniej, wstrzymaj konia,

Chcesz oblegać Jerusalem,

Strzegą go wysokie wieże,

Strzegą go Mahometanie.

Pan opuścił Święte Miasto,

Na nic poświęcenie twoje,

Po cóż niszczyć białe wieże,

Po cóż ludzi niepokoić.


Wolniej, wolniej, wstrzymaj konia,

Porzuć walkę niepotrzebną,

Porzuć miecz i włócznię swoją

I jedź ze mną, i jedź ze mną.

Bo gdy szlakiem ku północy

Podążają hufce ludne,

Ja podnoszę dumnie głowę

I odjeżdżam na południe.



BARDZO SMUTNA PIOSENKA RETRO”


Lato było jakieś szare G D

I słowikom brakło tchu G D

Smutnych wierszy parę H7 e

Ktoś napisał znów A D

Smutnych wierszy nigdy dosyć G D

I zranionych ciężko serc G D

Nieprzespanych nocy H7 e

Które trawi lęk A D


Kap, kap - płyną łzy G D

W łez kałużach ja i ty G D

Wypłakane oczy i przekwitłe bzy G E7 a D6 G

Płacze z nami deszcz G D

I fontanna szlocha też G D

Trochę zadziwiona skąd ma tyle łez G E7 a D6 G


Nad dachami muza leci

Muza czyli weny znak

Czemuż wam poeci

Miodu w sercach brak

Muza ma sukienkę krótką

Muza skrzydła ma u rąk

Lecz wam ciągle smutno

A mnie boli ząb



NAD BRZEGIEM WIELKIEJ WODY”


Nad brzegiem wielkiej wody, C a C - a

Jak przyszedł tak i siadł C a C - a

Do smutku miał powody, C a C

Ktoś mu grosz ostatni skradł a C a G - d


W starej torbie widać dno, G d G - d

Smutny bez pieniędzy dzień G d G - d

Trzeba będzie zrobić coś, G d G

Przyjdzie sprzedać własny cień d G d C - a C a


Już lata nie te F G C - a

I iść nie chce się, F G C - a

A do domu jeszcze kawał drogi F a G

- bolą nogi G


Nad brzegiem wielkiej wody,

Jak przyszedł tak i siadł

Do smutku miał powody,

Bo to już ostatni raz


Pora wracać w swoje strony,

Za rok znów wyruszysz gdzieś

Znowu w butach zakurzonych

Będziesz z wiatrem włóczył się



UKRAINA”


Hej, tam gdzieś znad Czarnej Wody a

Siada na koń Kozak młody, E E7

Czule żegna się z dziewczyną, a

Jeszcze czulej z Ukrainą. E E7 a G


Hej, hej, hej, sokoły, C

Omijajcie góry, lasy, doły, G G7 E7

Dzwoń, dzwoń, dzwoń dzwoneczku, a

Mój stepowy skowroneczku. E E7 a G


Hej, hej, hej, sokoły, C

Omijajcie góry, lasy, doły, G G7 E7

Dzwoń, dzwoń, dzwoń dzwoneczku, a

Mój stepowy dzwoń, dzwoń, dzwoń. E E7 a E7 a


Wiele dziewcząt jest na świecie,

Lecz najwięcej w Ukrainie,

Tam me serce pozostało

Przy kochanej mej dziewczynie.


Ona jedna tam została,

Przepióreczka moja mała,

A ja tutaj w obcej stronie

Dniem i nocą tęsknię do niej.


Żal, żal za dziewczyną,

Za zieloną Ukrainą,

Żal, żal, serce płacze,

Już jej więcej nie zobaczę.


Wina, wina, wina dajcie,

A jak umrę - pochowajcie

Na zielonej Ukrainie,

Przy kochanej mej dziewczynie.



AMERYKA”


Z każdą chwilą, z każdym słowem coraz dalej G D G

Tak na przekór przyszłym wielkim dniom E C G D7

Biegnę naprzód w codzienności zasłuchany G D e C

I żelazną drogą daję rękę snom G D G G7


Żegnaj, Ameryko, trzymaj się C D G

Spotkamy się w Nowym Orleanie e C G D

A na razie zwykłe słowa dwa G D e C

Moje uszanowanie G D G (G7)


Tylko stukot kół natrętnie przypomina

Niepoważne słowa, gesty niepoważne

I życzenie, że gdy podróż swą zaczynasz

To nie pozwól jej zbyt szybko się zakończyć


Cóż, że ciasno jest w wagonie trzeciej klasy

Nie zachęca do rozmowy współpasażer

Może tak jak ja chce wierzyć w lepsze czasy

Slogan, co reklamą świetlną w głowie płonie


Kiedy znowu zgubisz bilet na swój pociąg

A w kieszeni będzie pieniądz pożyczony

Wtedy znów konduktor przyjdzie tak jak dzisiaj

I zaliczy siedem paczek od osoby



ALE TO JUŻ BYŁO”


Z wielu pieców się jadło chleb D A D

Bo od lat przyglądam się światu G A

Nie raz rano zabolał łeb D A D

I mówili zmiana klimatu G A

Czasem trafił się wielki raut D G

Albo feta proletariatu G A

Nie raz podróż najlepszym z aut D G

Częściej szare drogi powiatu G A


Ale to już było G A

I nie wróci więcej D

I choć tyle się zdarzyło fis G

To do przodu wciąż wyrywa D

Głupie serce


Ale to już było

Znikło gdzieś za nami

Choć w papierach lat przybyło

To naprawdę wciąż jesteśmy tacy sami



HORYZONTY”


Na niebie już gwiazdy gasną, bo jasno

Wstaje słońce, wstaje nowy dzień.

Będziemy razem iść, do siebie, po niebie

Gdzie horyzont w dali kończy się.


Kocham Cię tak! A jak?

Jak ptaka ptak! Tak, tak!

Chciałbym Cię kochać całą noc, do rana

A jeśli już nie kochasz

To zapomnij o mnie proszę Cię kochana.


Daj mi swą rękę ukochana, do ran

Popatrz na mnie i uśmiechnij się

W dali już widać kormorany, o rany,

Co jak nasza miłość wnoszą się.


Miłość jest piękna jak kwiat róży, po burzy

Żyje ona tylko pośród nas

Lecz czasem coś się w niej zaburzy,

kiedy ktoś samotny jest wśród nas.



BIESZCZADY II”


Co ty tam robisz jeszcze na Zachodzie?

Czy cię tam forsa trzyma, czy układy?

PrzyjedĽ i mojej zawierz raz metodzie

Ja zawsze, gdy jest jakiś ruch w narodzie

Wyjeżdżam w Bieszczady

Mówią, że Polska o głodzie i chłodzie

No cóż, na głód i chłód nie znajdziesz rady

Lecz po co tłuszcz ma spływać nam po brodzie

Gdy można żyć o owocach i o wodzie

Jadąc w Bieszczady


Tam niespodzianki cię czekają co dzień

Gdy w połoniny wyruszasz na zwiady

A potem patrzysz o słońca zachodzie

Siadłszy na drzewa przewalonej kłodzie

Jak żyją Bieszczady


Przyjeżdżaj zaraz, jeśliś jest na chodzie

Rzuć politykę, panny i ballady

Tutaj jesienią, jak w rajskim ogrodzie

Oprócz istnienia nic cię nie obchodzi

Przyjeżdżaj w Bieszczady

Co ty tam robisz...

...wyjeżdżam w Bieszczady x3




ACH SOLINA”


Każdy kiedyś zakochać się musi a E a

Czy to młody, czy stary już jest C F C

No bo życie przewrotnie cię kusi F C A7

No bo życie kolego ma gest D7 G7

Zawsze szczęścia na świecie szukałeś C F C

Wiele portów widziałeś i kei F E

Tysiąc miejsc, setki ludzi poznałeś F C A7

Aż ujrzałeś Solinę, o hej D7 G7


Ach Solina, Solina, Solina C F C

Ty jesteś jak piękna dziewczyna F C

I cała w zielonej sukience F C A7

Z obrączką tamy na ręce. D7 G7

Kapryśna namiętna kochanka C F C

Taflą wody całujesz i gnasz F E

Białe żagle jak wstążki u wianka F C A7

Wierna żona przy boku mym trwasz D7 G7 C


Na centralnym Cię burza wyniańczy

Wołkowyja poskąpi Ci wody

A przytuli zaciszny Polańczyk

Rakiem wejdziesz do domku Jagody.

Z Chrewtu tańcząc leciutko na fali

Mijasz dęba i już wietrze wiej

Piękny Jawor i tama w oddali

Alf i Młody, Solina o hej



HUŚTAWKA”


A czy przyroda w kolebkach myslala kiedys dokladnie G e C D

Na co jej wielkie mamuty? Ani wyglada to ladnie

Ani z nich skora na buty. Nie ma co pytac koledzy

Robila i tak jej wyszlo. Nikt nie wymyslal specjalnie

Tego w czym zyc na przyszlo, uprzedzam o tym lojalnie


Jeden jest rytm, jeden rytm G

Jeden jest wegiel i tlen e

Zwykla losu koleja C

Praca, posilek i sen D

Jeden przypada na dzien

Swit jeden i jeden zmrok

Pierwsi sie ludza nadzieja

A drudzy rownaja krok

Jeden przypada na dzien

Swit jeden i jeden zmrok

Pierwsi odchodza w cien

A drudzy rownaja krok<br>


Nie skacz tak zaraz na szyny, jeszcze nie o te grasz stawke

W wesolym miasteczku dziewczyny chca z toba isc na hustawke

Lepiej ci bedzie z nimi. Pachnie tak mocno siano

Kwiaty sie gna od motyli. Jezdzi slonce po niebie

Swiatlo ucieka, slad myli, miasteczko czeka na ciebie


Jeden jest rytm, jeden rytm

Wazny jest wydech i wdech

Nasyc sie rownym oddechem

Nasyc sie dzisiaj za trzech

Raz tylko dany ci czas

Ani on twoj ani czyj

Z czasem sie wszystko ustoi

Zyj na hustawce zyj

Raz tylko dany ci czas

Ani on twoj ani czyj

Z czasem sie wszystko ustoi

Zyj na hustawce zyj


Jeden jest rytm, jeden rytm

Jeden jest wegiel i tlen

Zwykla losu koleja

Praca, posilek i sen

Jeden przypada na dzien

Swit jeden i jeden zmrok

Pierwsi odchodza w cien

A drudzy rownaja krok


Jeden jest rytm, jeden rytm

Wazny jest wydech i wdech

Nasyc sie rownym oddechem

Nasyc sie dzisiaj za trzech

Raz tylko dany ci czas

Ani on twoj ani czyj

Z czasem sie wszystko ustoi

Zyj na hustawce zyj

Zyj na hustawce zyj

Ani on twoj ani czyj

Ani czyj ani czyj

Z czasem wszystko sie ustoi



CZAR OGNISKA”


Przygasa ognisko, otula je mgła a d G a

Świerszcz na swych skrzypeczkach nocny koncert gra a d E a

A więc wszyscy razem zawtórujmy mu

Dobranoc, dobranoc, pogodnego snu


I zatoczmy kręgiem koło C G

Rzućmy czar w ognisko d a

Niech się spełnią nam marzenia a d

Niech się spełni wszystko E a

Żeby jutro było słońce

Ptak mógł w gniazdo wrócić

Żeby wierzba nie płakała

Przestała się smucić


Wygasło ognisko, jeszcze w oczach blask

Senne drzewa szumią, więc my jeszcze raz

Zanućmy cichutko, zawtórujmy im

Dobranoc, dobranoc, niech się spełnią sny


I zatoczmy....



CZARNA CHMURA”


Nasz Stary, przeklinając, całą noc na mostku stał D

I drogi w tych cholernych lodach szukał pośród gwiazd A D

Wszystkie sople z mostku pospadały, kiedy zrobił zwrot D G D A

I do domu kurs wyznaczył przez cholerny lód na wprost D G A D


Czas do domu, czas! D A D

Już za kilka dni w barze spędzimy wesolutko parę chwil D G D A

Z groźnym lodem już się nie spotkamy, chyba, że przez szkło D G D A

Gdy w szklaneczce pełnej whisky będzie stukać nam o dno D G A D


Trzy miesiące pływaliąmy, błądząc wśród lodowych gór

Wielkie kry cieliśmy dziobem poszukując foczych skór

Zdechłej ryby nie złowiliśmy, krew się gotowała w nas

Gdy fortuna się odwróci, spróbujemy jeszcze raz


Nie pomogły zaklinania, choć kapitan skrobał maszt

Stary bosman pluł przez ramię, my gwizdaliśmy pod wiatr

Zamki w strzelbach pordzewiały, a za nami drogi szmat

Zdechłej foki ani śladu, więc zwiewajmy póki czas



OCZEKIWANIE”


Jest sroga zima, a o lecie już myślę nieśmiało d g

Kiedy z wiatrem i złotą kulą słońca A7 d

Znów wyruszę na włóczęgę wspaniałą A7

Gorące lato, mała ważka nad wodą szybuje

Senne żaby leniwie drzemią w stawie

Polny konik swe skrzypce szykuje


Przy kominku ciepły płomień d g A d C

Ciągle lato przypomina F g A7

Spójrz za oknem, jak w zamieci g A7 d

Tańczy z mrozem biała zima g A7 d


Zielone liście, gdzieniegdzie pożółkły na drzewach

Jesień idąc rozpina babie lato

Twoja buzia jest cała w złotych piegach

Ale jest zima, mróz trzaska i rysuje figury

Byle jeszcze tak dotrwać aż do lata

Potem opuścić szare miejskie mury



ECHO”


Gdy zatęsknisz za lasem, za wędrówką z plecakiem d G7 C a

Kiedy z dala usłyszysz ptaków śpiew d G7 C

Nie namyślaj się długo, weź gitarę i ruszaj d G7 C a

Właśnie dziś przygoda woła cię C7


Echo, echo, ty ze skautami leć d G7 C a

Echo, echo, bywaj tu d G7 C C7

Echo, echo, ty plecak z sobą weź d G7 C a

Echo, echo, ruszaj już d G7 C


Gdy się skończy wędrówka po tej cudnej krainie

Opuścimy szumiący pusty las

Ale zawsze brzmieć będzie echo Gór Świętokrzyskich

Które znów tu za rok przywiodą cię



EMERYT”


Emma, Emma, pozwól mi E7 H E

- Zrobię małe baby Juliannie E D E

Emma, Emma, po co wstyd?

- Zrobię małe baby Juliannie


I! Zakołysz mocno

I! Pociągnij ile sił


I! Pod żagiel weźmy go

W upał i pogodę złą


I! Do przodu i w tył

Stary głupi i zły


O! Cholerę mu w bok (dawaj!)

Bo najpóźniej za rok


No! I wybierz ten luz

(Jeszcze!) O! Dwa razy i szlus


I! Ostatni to raz!

(Obłóż) O! Do koi już czas



HEJNAŁ WIECZORNY”


Idzie noc F

Słońce już zeszło z gór

Zeszło z pól

Zeszło z mórz

W cichym śnie spocznij już F C

Bóg/noc jest tuż C



CHORY NA WYOBRAŹNIĘ”


Dawno już w mieście drwił z niego każdy e a7

Pośmiewiskiem był ludziom na co dzień e a7

Ot wariat, chory na wyobraźnię C G C G

Wiecznie w drodze spóźniony przechodzień a H7


- Dokąd idziesz - pytali go bliscy

- Z tego bracie to trzeba się leczyć

A on brał tekturową walizkę

I wychodził swym obrazom na przeciw, mówiąc


Idę tam, gdzie bezmiar błękitów G D e a

Światłocienie cyprysów przy drodze G D e a

Feerią barw każdy ranek rozkwita C G C G

Chociaż wiem, że do celu nie dojdę a H7


Gdy malował świat milkł jak zaklęty

Kurczył się w skrawek płótna na ramach

A on pieścił je, jak pierś kobiety

W siedmiobarwnych tęcz kreskach i plamach


Kiedy skończył upatrywał się w ciszy

By natchnieniem nasycić swą duszę

A gdy dał się marszandom wykryć

Pił noc całą, by z brzaskiem wyruszyć, mówiąc



JAK DOBRZE MI”


Lasów wonnych smak, pola pełne zbóż D e G D

Gdzieś zaśpiewał ptak, a to wieczór już


Jak dobrze mi D e

Przed siebie iść G

Mieć dla siebie swoje dni Fis h


Rozbij namiot tu, gdzie słowika śpiew

Śpiewa ci do snu nawet szelest drzew


Gdzieś ogniska blask, złotych iskier moc

Już zasypia las, ty i twoja noc


Dźwięków słychać sto, to włóczęgi śpiew

Echo słucha go, słucha każdy krzew


Już minęła noc, w drogę ruszać czas

Więc zapakuj koc i przywitaj las


Lasów wonnych smak, pola pełne zbóż

Znów zaśpiewał ptak, ten włóczęgi stróż






JAMBOREE”


Ze wszystkich krajów i narodów C

Ze wszystkich świata stron i ras G C

Na Jambo spływa potok młodych

Na Jambo młody szumi las


Synowie puszczy i przyrody F G

Podają sobie bratnią dłoń F C

Zewsząd zjechali tu na gody

Po szczęścia i radości plon G C


O Jamboree, o Jamboree... C

Jak dobrze nam i jak radośnie G

O Jamboree, o Jamboree...

Radosnym echem niechaj przestrzeń brzmi C


Do wszystkich krajów i narodów

Stąd żagiew weźmie każdy z nas

Roznieci zapał w sercach młodych

Tą pieśnią w blasku jasnych gwiazd


Nie będzie różnic wśród narodów

Granice zbudujemy z serc

Splecionych ramion łańcuch młody

Starczy za sto milionów twierdz



LATO UCIEKA”


Wróciłeś do domu zmęczony, bo znowu gorąco jest dziś GCGE7

Na trawie przed twoim balkonem znalazłeś żółty liść A7D7GCGEsDG

Czekamy na ciebie z muzyką, chodź szybciej, bo porwie ją wiatr GCGE7

Przed nami kolory i ścieżki, za nami piosenki ślad A7D7GCGEsDG


I już wiesz, że to lato ucieka, i jakby ci czegoś żal CDGCDG

Pakujesz swój stary plecak i ruszasz przed siebie w świat GFE7a7 (A7)D7(D7G)


Idziemy z piosenką przez życie, śpiewamy ją tu i tam

I wcale nie widać pośpiechu, że znów nam przybyło lat

Znów jesień nas w górach zastanie, ten sam, ale pusty szlak

I blues gdzieś w schronisku nad ranem, i pierwszy zimy znak



BALLADA O JANKU WIŚNIEWSKIM”


Chłopcy z Grabówka, chłopcy z Chylonii

Dzisiaj milicja użyła broni

Dzielnieśmy stali, celnie rzucali

Janek Wiśniewski padł


Na drzwiach ponieśli go Świętojańską

Naprzeciw glinom, naprzeciw tankom

Chłopcy, stoczniowcy, pomścijcie druha

Janek Wiśniewski padł


Huczą petardy, ścielą się gazy

Na robotników sypią się razy

Padają starcy, dzieci, kobiety

Janek Wiśniewski padł


Jeden raniony, drugi zabity

Krew się polała grudniowym świtem

To Partia strzela do robotników

Janek Wiśniewski padł


Krwawy Kociołek to kat Trójmiasta

Przez niego giną dzieci, niewiasty

Poczekaj, draniu, my cię dostaniem

Janek Wiśniewski padł


Stoczniowcy Gdyni, stoczniowcy Gdańska

Idźcie do domu, skończona walka

Świat się dowiedział, nic nie powiedział

Janek Wiśniewski padł


Nie płaczcie matki, to nie na darmo

Nad stocznią sztandar z czarną kokardą

Za chleb i wolność, i nową Polskę

Janek Wiśniewski padł



NASZE WĘDRÓWKI”


Ideałów twych małą kolekcję A7+

Codzienności patyna już kryje h7

I ambicja zwolna usypia E

Mrucząc: ale tyję! A7+ h7


I choć głowę odwracasz od burzy

W miękkich kapciach młodość swą chowasz

Wiatr wesołą melodię ci niesie

A z melodią słowa:


Dopóki tylko nogi będą nosić mnie h7 E A7+ A7

Dopóki z mej gitary będzie płyną śpiew h7 E A7+ G0

Dopóki tylko góry i jeziora będą witać nas h7 Gis0 A7+ fis7

To zawsze na wędrówkę, zawsze będzie czas h7 E A7+


Spakuj więc odkurzone marzenia

Starych marzeń porcję nie mała

Potem nogą pchaj w plecak to wszystko

Choćby wejść nie chciało


I poszukaj nas na starych szlakach

My będziemy jak zawsze ci sami

Stare miejsca odszukaj przy ogniu

I zaśpiewaj z nami:



OGNIOBRANIE’


Tam czas nie jest tylko czekaniem C e

A godziny jak paciorki barwne F G

Godziny urodzajne

Przesuwają się brane zachłannie

Czemuś taki zamyślony

W co tak mocno zapatrzony

Czy ci ktoś powiedział przykre słowo

Czy ci błędów twoich nie darował?


Trzeba tylko znać drogę a e a

Trzeba tylko chcieć tam dojść d G C

Do tego miejsca ogniobrania a d

Do miejsca chciwego czerpania E a

I uważnie się rozglądać a d

By nikt nie czekał daremnie G a

I nie omijać tchórzliwie tego a d

Co twoim udziałem E a

I cierpliwie szukać światła a d

Nawet gdy najstraszniej, najciemniej G a

I wierzyć w sprawy wielkie a d

Choć cię zmęczą nieważne i małe E a


Nawet nie wiesz, ze jest takie miejsce

To miejsce ogniobrania

Trafisz tam o każdej porze

Tylko przed tym się nie wzbraniaj

Tam bierze się pełnymi garściami

Wesoły płomień i tchnienie

I radość, radość bez granic

Radość jak świtanie


Trzeba tylko znać drogę...


A gdy biegiem zwykłych spraw znużony

Gdy się wiara w ich sens zachwieje

Tam na jasnej znajdziesz polanie

Zielony dzbanuszek nadziei

Tam jak krągłe, dojrzałe owoce

Dźwięki się nagle roztoczą

Temu dadzą radości miarę

Tego zasmucą, zaskoczą


Trzeba tylko znać drogę...



SAMOTNIK”


Na poddaszu w mojej chacie D C

Mieszkał kiedyś taki facet G D F C

Który dnia pewnego cicho do mnie rzekł C G D F C

Gdy zakochasz się w dziewczynie D F

Nie podrywaj jej na kino G D F C

Ale patrząc prosto w oczy rzeknij słowa te C G D F F C


Jestem taki samotny h G

Jak palec albo pies D A

Kocham wiersze Stachury C G

I stary dobry jazz D A

Szczęścia w życiu nie miałem h G

Rzucały mnie dziewczyny D A

Szukam cichego portu C G

Gdzie okręt mój zawinie D


Na te słowa z miłosierdzia

Padła już niejedna twierdza

I nie jedna cnota chyżo poszła w las

Ryba bierze na robaki

A panienka na tekst taki

Który cicho szepce patrząc prosto w twarz


Gdy czas pierwszych zrywów minął

Zakochałem się w dziewczynie

Z którą się na całe życie zostać chce

Chciałem rzec będziemy razem

Zrozumiała mnie od razu

I jak echo powtórzyła słowa te


Jestem taka samotna

Jak szczotka, albo miotła

Kocham wiersze Leśmiana

I szaleć aż do rana

Szczęścia w życiu nie miałam

Przygody mnie mijały

Szukam cichego portu

Gdzie okręt mój zawinie



PIOSENKA WETERANA”

Sł. M. Souczek, Muz. R. Pomorski



Tyle kartek papieru zapisanych C e a

Tyle nutek zawiązanych pięciolinią F7+ D d7 G

Fotografii stos bez liku i gitara gdzieś na strychu e7 a F7+ G

Tyle lat, a jednak ciągle żal F7+ d7 G C


Jeszcze plącze się w pamięci „Czas powrotów” F7+ G e a

Jesień w górach” i „Bieszczadzki trakt” F7+ D d G

Jeszcze budzisz się ze słoną łezką w oku e a d7

I wyruszyć chcesz z plecakiem gdzieś na szlak F7+ d G C

Już nie twoje „buty całkiem przemoczone” h7 E a D

I nie tobie samby, bluesy świerszczyk gra d E a C7

Jeszcze łudzisz się nadzieją, że nie koniec F7+ D C a

Że tam wrócisz, że „Biesczadzki koncert” trwa F7+ d7 G C


Tyle ścieżek na pamięć wydeptanych

Tyle ognisk wypalonych aż po brzask

A wspomnienia spać nie dają i po głowie się tułają

Tyle lat, a jednak ciągle żal



ŚPIEWAĆ CAŁĄ NOC”


Zielony pociąg ruszył na zielony przygód szlak e a e

Zielony namiot czeka i zielony czeka las e a e

Przy ognisku siedzę ja i przy ognisku siedzisz ty d e

Już spełnione wszystkie sny a w głowie zielona, upatra myśl d e H7


Śpiewać całą noc, całą noc do rana a H7 e

Na polanie cichej rozrzucać śmiech

Dobre wróżby czytać w płomieni plamach

Nim konie rżeniem obudzą dzień

Śpiewać całą noc, całą noc do rana

Na polanie cichej rozrzucać śmiech

Dobre wróżby czytać w płomieni plamach

Chcę tylko z tobą, z tobą chcę


Zielone siano pachnie jak zielonej łąki dno

Zielone serca marzą a zielone ręce drżą

Na rozłąki długie dni węgielek z ognia dajesz mi

W nim zaklęta wspomnień moc, a z nami zielone pragnienie to


Zielony plecak czeka na zielone lato znów

Zielone listy pełne są zielonych ciepłych słów

Mój węgielek w dłoniach grzej i już nam czekać będzie lżej

Nim przeminą długie dni pod niebem zielony zaśpiewam ci



ŚPIEWOGRANIE”


Jest, że lepiej już nie C G C

Nie będzie, choć wiem G a

Że będzie jak jest F G


Jest, że serce chce bić

I bije, by żyć

I śpiewać się chce


Nasze wędrowanie C G

Nasze harcowanie C G

Nasze śpiewogranie a F

Dziej się, dziej F G

Jeszcze długa droga

Jeszcze ogień płonie

Jeszcze śpiewać mogę

Serce chce...


Nam nie trzeba ni bram

Raju trzeba nam

Tam, gdzie śpiewam i gram


Nam żaden smutek na skroń

Tylko radość i dłoń

PrzyjaĄni to znak


Nasze wędrowanie...



STOKROTKA”


Gdzie strumyk płynie z wolna F

Rozsiewa zioła maj C

Stokrotka rosła polna B

A nad nią szumiał gaj C F


W tym gaju tak ponuro

Że aż przeraża mnie

Ptaszęta za wysoko

A mnie samotnej źle


Wtem harcerz ją spotyka:

Stokrotko witam cię

Twój urok mnie zachwyca

Czy chcesz być ma czy nie?


Stokrotka się zgodziła

I poszli w ciemny las

A harcerz taki gapa

Że aż w pokrzywy wlazł


A ona, ona, ona

Cóż biedna zrobić ma

Nad gapą pochylona

I śmieje się ha, ha



TYLE KILOMETRÓW”


Tam w Bieszczadach nad Wetliną C a C a

Te obozy - to nie sny F G F G

Tyle rajdów już przeżyłeś

Zapomniałeś, a przecież ty


Tyle kilometrów masz za sobą F G C a

Tyle ognisk, biwaków i tras

Tyle lat wędrówki wspólną drogą

Więc dlaczego chcesz zostawić nas


Życie płynie, czas ucieka

Obowiązków masz już dość

A na ciebie ciągle czeka

Tych bieszczadzkich lasów woń


Tyle kilometrów...


Wspominając tamte lata

I te wszystkie trudne dni

Rogatywka, mundur, mapa

Niech przypomną one ci


Tyle kilometrów...



U WRÓT LASU”


W wrót lasu, gdzie zorza się pali D e G D

Rozbiliśmy zielone namioty

Leśne księgi będziemy czytali

Szumy sosen i leśne świergoty


Bo przecież dobrze wiesz, bo zrozumiałeś

Co znaczy wokół ognia krąg

Bo przecież właśnie tu się przekonałeś

Ile dać może uścisk rąk


W lesie pali się ognisko

Gdzie noc tańczącym spływa cieniem

W zasięgu ognia siądzmy blisko

Gdzie dopalają się płomienie


Bo przecież dobrze wiesz...


W zasięgu ognia nasze twarze

Wpatrują się z zachwytem w ogień

I oczy nasze skrzą się od marzeń

I każdy z nas wspomina sobie


Bo przecież dobrze wiesz...


Ogniu, ogniu wesoły

Iskierka twoja w nas nie zgaśnie

I żyć nam z tobą będzie lepiej

Lepiej, radośniej i jaśniej


Bo przecież dobrze wiesz...



WĘDRÓWKA Z WIATREM”


Kraina brzóz, żeremia bobrów

Łosi potężnych ryk wiatr niesie w dal


Jezior błękit, groza skał

To jest ojczyzna ma

Bum tiri bum bum bum bum tiri...


Srebrna toń lasu, słońce w dolinach

Kiedy zobaczę znów wierzchołki gór


Jezior błękit...







WIOSNA”


Idzie sobie wiosna słychać świergot ptaków a d G C

Ładna to piosenka, ale głupia taka a d E a

Już przyleciał bocian i w kałuży dłubie a d G a

Mnie to nie przeszkadza dalej będzie głupie a d E a


Aaa ... Już jest wiosna, aaa ... dłuższe dnie F G C a

Aaa ... Kwiatki rosną, aaa ... głupie nie F G C a


Słońce jasno świeci, dym się w polu snuje

Zupełnie bez sensu, ale się rymuje

Budzi się przyroda już zielono wszędzie

Bać się nie należy znowu refren będzie


Rozmarzają rzeki, płynie kra do morza

Zwrotka nie najgorsza, ale rymu nie ma

Stokrotki na polach już się cieszą dzieci

Bo dla nich jest wiosna, dla nas refren trzeci


Wiosna jest po zimie w myśl ludowych przysłów

Ja już nie mam głowy do tych idiotyzmów

Kończy się piosenka śniegu nie ma prawie

Pisać głupie teksty nawet ja potrafię



WĘDRUJ Z NAMI LASAMI”


Póki cię nie zżarła nuda

Póki siłę jeszcze masz

Póki ci nie straszne słońce

Wielki deszcz i silny grad

Póki lubisz liczyć gwiazdy

Przy ognisku trzymać straż

Spakuj plecak załóż buty

Dalszy ciąg już chyba znasz


Wędruj z nami lasami, polami

I maszeruj bez końca, bez celu

A gdy spotkasz przygodę

Wtedy szybko się dowiesz

Że tak warto na luzie czasem żyć


W lesie ci zagrają drzewa

W polu ci zaśpiewa ptak

Deszcz opowie ci legendę

Do snu ukołysze wiatr

Płomień słońca cię ogrzeje

A piosenka radość da

Ty i twoi przyjaciele

Każdy cię już tutaj zna


Kiedy młode lata miną

Kiedy sił już będzie brak

Kiedy nogi już zmęczone

Nie powiodą cię na szlak

Siedząc w cieple przy kominku

Zapatrzony w ognia blask

Będziesz w ciszy snuł wspomnienia

Tamtych ogni słyszał trzask



TRZECH WODZÓW"


Być raz wielcy trzej wodzowie C

Oni mieć wielkie zdrowie F

I ognista woda kochać lubić pić C G

Oni mieć zawsze humor C

I bez przerwy robić rumor F

Oni jak bawoły dzikie potem wyć C G C


My być tam, my być tu F

Wielki nasz Manitou C

On nam dać, dać ognista woda, dać C G

My ją pić, pić do rana C

Nasza woda ukochana F

My ją pić, my ją pić a potem paść C G C


Wiekli wódz Inczuczuna

Mieć nad głową wielka łuna

Taki wielki umysłowiec z niego być

Ciągle knuć kombinować

I bez przerwy lamentować

Jakby sobie na tym świecie lepiej żyć


My być tam...


Wielki wódz Mała Kopa

Z niego być kawał chłopa

On z mustanga gdy być młody na skalp spaść

On wesoła mieć gęba

I świergotać jak ptak zięba

Gdy ognista woda wiadrem w niego lać


My być tam...


Wielki wódz Orle Pióro

On chcieć być zawsze górą

On chcieć mieć przy sobie zawsze dużo skwaw

On mieć skalp małowłosa

Do ognistej wody nosa

On chcieć nurt swojego życia puścić wpław


My być tam...


Ledwie świt blady wstanie

Już na ścieżce są Indianie

Oni swoja ścieżka zdrowia dobrze znać

Chlać ognistą na kaca

Znów wesoła mieć glaca

Oni tylko samo dobro z życia brać


My być tam...


Że na wodzów być posucha

Dobić do nich wódz Zasucha

On bibuła dla ognista woda być

On ją pić jak atrament

I upijać się na amen

Potem jego biała squaw go wielce lżyć


My być tam...



CYGAŃSKA BALLADA”


Czy słońce na niebie, czy wieczór zapada a d a d

Wędruje po świecie cygańska ballada. a E

I śpiewa wędrowcom w zielonych dąbrowach, a G d a

jak dobrze z balladą wędrować. E E7 a

Laj, laj... d G d a

Jak dobrze z balladą wędrować. E E7 a


Usiądzie ballada przy ogniu wędrowca a d a d

I wrzuci do ognia gałązkę jałowca. a E

Kto raz się zachłysnął podobnym zapachem, a G d a

Ten nigdy nie uśnie pod dachem. E E7 a

Laj, laj... d G d a

Ten nigdy nie uśnie pod dachem. E E7 a


Wędruje ballada bez płaszcza i boso, a d a d

Zasypia z księżycem i budzi się z rosą. a E

I doli cygańskiej na żadną nie zmieni - a G d a

Melodia szerokich przestrzeni. E E7 a

Laj, laj... d G d a

Melodia szerokich przestrzeni. E E7 a


Niejeden próbował namówić balladę, a d a d

By poszła do miasta i wzięła posadę, a E

Że tam ją czekają przyjęcia i bale, a G d a

A tutaj marnuje swój talent. E E7 a

Laj, laj... d G d a

A tutaj marnuje swój talent. E E7 a


Zaśmiała się lekko cygańska ballada, a d a d

Nie dla niej kariera, nie dla niej estrada, a E

Bo w mieście balladom jest duszno i obco a G d a

I któż by zaśpiewał wędrowcom ? E E7 a

Laj, laj... d G d a

I któż by zaśpiewał wędrowcom ? E E7 a


I poszła ballada na wieczną wółczęgę a d a d

I śpiewa wędrowcom cygańską piosenkę. a E

Wieczorem pod jednym sypiają namiotem a G d a

I nigdy nie przyjdą z powrotem. E E7 a

Laj, laj... d G d a

I nigdy nie przyjdą z powrotem. E E7 a


A kiedy wędrowcy do miasta odjadą, a d a d

Zostawią cię w lesie, cygańska ballado. a E

I może po roku pod starym namiotem a G d a

Odnajdą balladę z powrotem. E E7 a

Laj, laj... d G d a

Odnajdą balladę z powrotem. E E7 aKINGA



M – 16”


W bunkier na polu przez małe okienko e D C G e D c D

Wrzuciłem granat jedną ręką

Ze środka buchnęły jakieś opary e D C G e D c D

Dwie dusze w morach jak senne mary


I zaśmierdziało bojowym gazem C G e D

Darłem przed siebie moim ułazem

Znów padło trupów kilkanaście

Gdy kłócił się z uzi mój M - 16


Dwóch bezczelnie z tyłu podeszło

To było w nocy zaraz po deszczu

Znów to uczucie się pojawiło

Gdy doszedłem do siebie tych dwóch już nie żyło


I zaśmierdziało...


Gdy przyszli po mnie pod jesień już było

Wcisnęli czarny beret na moje ryło

Złomu w kieszenie ponapychali

"Nie myśl, zabijaj" tak przykazali


I zaśmierdziało...


I jechaliśmy wszyscy razem

Już nie śmierdziało bojowym gazem

Polna dziewanno zielona pani

Chroń swych żołnierzy przed pociskami / Chcemy być ludĄmi nie mordercami



CZERWONE MAKI NA MONTE CASSINO”


Czy widzisz te gruzy na szczycie? C

Tam wróg twój się kryje jak szczur! d

Musicie! Musicie!! Musicie!!! G

Za kark wziąć i strącić go z chmur! C

I poszli szaleni, zażarci

I poszli zabijać i mścić! C7 d

I poszli - jak zawsze - uparci! C

Jak zawsze za honor się bić! D7 G7 G


Czerwone maki na Monte Cassino C

Zamiast rosy piły polską krew... f6

Po tych makach szedł żolnierz i ginął G7 C

Lecz od śmierci silniejszy był gniew! G7 C

Przejdą lata i wieki przeminą C

Pozostaną ślady dawnych dni... [C7] f

I tylko maki na Monte Cassino [B9] [B] C

Czerwieńsze będą, bo z polskiej wzrosną krwi! D7 G7 C


Runęli przez ogień straceńcy!

Niejeden z nich dostał i padł

Jak ci, z Somosierry szaleńcy!

Jak ci, spod Rokitny sprzed lat!

Runęli impetem szalonym

I doszli! I udal się szturm!

I sztandar swój biało-czerwony

Zatknęli na gruzach wśród chmur!...


Czerwone maki...


Czy widzisz ten rząd białych krzyży?

To Polak z honorem bral ślub!

Idź naprzód! Im dalej, im wyżej

Tym więcej ich znajdziesz u stóp!

Ta ziemia do Polski należy

Choć Polska daleko jest stąd

Bo wolność krzyżami się mierzy!

Historia ten jeden ma błąd!


Czerwone maki...



PISZĘ DO CIEBIE”


Piszę do ciebie list z pola boju C a

Piszę do ciebie po śmierci F G

Cztery minuty po chwili zgonu

Wybuchu przesyłam szmer ci


Jeśli zobaczę cię z tym żołnierzem F G

Naszej miłości już nikt nie ocali C a

Wszystko, co piękne zadepcze układ F G

Bandy lizusów i mądrali C G


Piszę do ciebie smutną piosenkę

Sam, sam nie wiem, jak to robię

Przed chwilą właśnie urwało mi rękę

A moim kolegom urwało ręce obie


Piszę do ciebie chociaż nie mogę

Sam, sam nie wiem, jak to robię

Przed chwilą właśnie urwało mi nogę

A moim kolegom urwało nogi obie



ŻOŁNIERZE Z RPA”


Dostałem wczoraj karabin C a C a

Zabijał będę dla hecy

Zabijał ludzi czarnych

Strzelał im prosto w plecy


Szafa grająca gra

Żołnierzom w RPA

W obozie sielanka

Za oknem krwawa bitwa


Jechałem kiedyś czołgiem

I najechałem chatę

W tej chacie byli ludzie - czarni

Dostanę za to wypłatę


Ściągnąłem skórę z murzyna

Oprawiał będę w nią książki

Bogaci ludzie ze Stanów

Przysyłać będą pieniążki



HEJ CHŁOPCY”


Hej, chłopcy, bagnet na broń!

Długa droga, daleka przed nami

Mocne serca, a w ręku karabin

Granaty w dłoniach i bagnet na broni


Jasny świt się roztoczy, wiatr powieje nam w oczy

I odetchnąć da płucom i rozgorzeć da krwi

I piosenkę, jak tęczę nad nami roztoczy

W równym rytmie marsza - raz, dwa, trzy...


Hej, chłopcy, bagnet na broń!

Długa droga, daleka przed nami

Mocne serca a w ręku karabin

Granaty w dłoniach i bagnet na broni


Ciemna noc się nad nami roziskrzyła gwiazdami

Długie wstęgi drug w pyle, długie noce i dni

Nowa Polska, zwycięska jest w nas i przed nami

W równym rytmie marsza - raz, dwa, trzy...


Hej, chłopcy, bagnet na broń!

Bo kto wie, czy to jutro, pojutrze czy dziś

Przyjdzie rozkaz, że już, że już trzeba nam iść...

Granaty w dłoniach i bagnet na broni!



AMERYKA”


Z każdą chwilą, z każdym słowem coraz dalej G D G

Tak na przekór przyszłym wielkim dniom E C G D7

Biegnę naprzód w codzienności zasłuchany G D e C

I żelazną drogą daję rękę snom G D G G7


Żegnaj, Ameryko, trzymaj się C D G

Spotkamy się w Nowym Orleanie e C G D

A na razie zwykłe słowa dwa G D e C

Moje uszanowanie G D G (G7)


Tylko stukot kół natrętnie przypomina

Niepoważne słowa, gesty niepoważne

I życzenie, że gdy podróż swą zaczynasz

To nie pozwól jej zbyt szybko się zakończyć


Cóż, że ciasno jest w wagonie trzeciej klasy

Nie zachęca do rozmowy współpasażer

Może tak jak ja chce wierzyć w lepsze czasy

Slogan, co reklamą świetlną w głowie płonie


Kiedy znowu zgubisz bilet na swój pociąg

A w kieszeni będzie pieniądz pożyczony

Wtedy znów konduktor przyjdzie tak jak dzisiaj

I zaliczy siedem paczek od osoby



BARTNE”


[recytacja]

Na zachodzie jeszcze słońce się toczy C

I butelka na ławę rzuca cień a

Wojtek Bellon zagląda mi w oczy F

W Bartnem pod bacówką gaśnie dzień G


Mówią mi, że gdy gram jego song

Głos mi drży i do oczu płyną łzy

Wojtek przez głośniki wypiek Cześka sławi

Jego pieśń ponad góry niosą mgły...


Utonęły w zieleni pól i puchu nieba C D G

Morzu liści i wełnianym swetrze traw F E a

Moją pamięć, moje myśli niezbadane F C

Zaklęte w melodii niskich harf F G


Gdzieś na końcu świata, gdzie nie widać piekieł

Tylko niebo na ikonach srebrem lśni

Święty spokój ofiaruje nam Mikołaj

Święty spokój w jego skośnych oczach tkwi


Dobry Pan mnie wiedzie wyboistą drogą C a

Dobry Pan życzenia moje zna F E a

W górach myśli poszybują ku pradawnym Bogom F C

A w kopułach cerkwi wieczność trwa F G


Na tej drodze różne słowa już padały

Słowa złe i dobre, miłość szła i śmierć

Tylko buki niewzruszone w górach stoją

Jakby chciały się do nieba wznieść F G C

C a F G

Nikt nie spieszy się, nie zżyma, nie złorzeczy

Życie musi mieć swój smak i stały takt

Prawdzie życia nie da się zaprzeczyć

Każde słowo znaczy to, co znaczyć ma


Nie ma miejsca na spojrzenia ukradkowe

Tutaj ludziom musisz patrzeć prosto w twarz

Tutaj serce na wszystko masz gotowe

Tu na szczytach blisko nieba wiecznie trwasz


Dobry Pan...



BIESZCZADZKA CIUCHCIA”


Jedzie bieszczadzka ciuchcia G a

Sypie, strzela iskrami C G

Taka, co przed stu laty

Jeździała z traperami


Bucha dym z komina F G

Bucha dym z komina F G

Drzewa uciekają C a

Która to godzina

która to godzina

Koła jej stukają

Wjeżdzamy w nasz

Zielony, romantyczny świat

Świat z którym już

Przyjaźnimy się od lat

Bucha dym z komina

Bucha dym z komina

G Gis A

Jedzie bieszczadzka ciuchcia

Stara i śmieszna troszkę

Taką jeździł mój dziadek

Ścigając babci pończoszkę


Jedzie bieszczadzka ciuchcia

Pokryta patyną czasu

Sapie, kicha czasmi

W głębi bieszczadzkich lasów



BIESZCZADZKI RAJD”


Zebrało się tutaj wielu C a7 d7 G

Takich jak ty C a7 d7 G

Siadaj z nami przyjacielu C C7 F f

A zaśpiewamy ci C G C


Rajd, rajd bieszczadzki rajd

Czy to w słońce, czy to w deszcz

Idziesz z nami przyjacielu

Bo sam chcesz


Każdy student przeżyć chce

Ten bieszczadzki rajd

Aby wzmocnić swoje siły

Jemy dużo pajd


Czasem chleba nam brakuje

Ale fajno jest

Ktoś nas wtedy poratuje

To braterski gest


Może kiedyś tu za rok

Wszyscy się spotkamy

Obsiądziemy ogień w koło

I tak zaśpiewamy



BIESZCZADZKIE PORY ROKU”


Stoją w lustrach powietrza D fis

Dni znużone upałem G D

Lato sen z powiek spędza h h7 E7

Ledwie zmierzch, a już ranek A A7

Lipiec puka do słońca

Sprzątać zboża wnet zacznie

Lubię czytać bez końca

Złotą księgę wakacji


A mnie jest dobrze tu, a mnie jest dobrze tu G A D h

Gdzie jest cisza jak niebo wysoka G D A

A mnie jest dobrze tu, a mnie jest dobrze tu

Gdzie zapach ziół i lasów chłodny dotyk

A mnie jest dobrze tu, a mnie jest dobrze tu G A D G

Na bieszczadzkich bezdrożach i szlakach A D

A mnie jest dobrze tu, a mnie jest dobrze tu G A D g

W jesienne dni i w samym środku lata D A G D


Jesień zgrzebne koszule

Kroi drzewom po nocach

Chmury łażą po górach

Całe w deszczu warkoczach

Gada wiatr sam do siebie

Ptakom już się nie zwierza

Świątek zasnął kamieniem

Przy sosnowych pacierzach


A mnie jest...



BRYKA”


Kopyto za kopytem G C D G

Stary koń ciągnie brykę

A na bryce siedzę ja

Melodyjkę taką gram:


O jak dobrze mi

Że nie muszę dzisiaj pieszo iść


Kopyto za kopytem

Wiatr popycha starą brykę

I choć głos ochrypły ma

Razem ze mną śpiewa tak:


O jak dobrze...


Kopyto za kopytem

Krzywe koło chwieje brykę

W kłębach kurzu bryka ta

Melodyjkę dalej gra


O jak dobrze mi...



CZARDASZ NA POŁONINIE”


Nad doliną srebrnorosa mgła jak panna młoda a d d7

Wszystko wokól w ciszy blednie, tylko jej uroda G C A7

Wsród połonin przemknie lekko, trochę zawstydzona d E7 a a7

Nim przygarnie ją w ramiona letni sen H7 E7 a G


Hej, hej, hej, nasze śpiewogranie F C G C

Hej, hej, hej, z ognisk na polanie F C E7 a

W iskier blasku, nocą zapalonych G C

Czardasz na połoninie pomknie niestrudzony F C G C

Czardasz na połoninie pomknie niestrudzony F C E7 a


Nad taborem w nocnej ciszy iskier pył opada

Żar ogniska, serca płoną, tylko ona blada

Przy ognisku w tańcu przemknie trochę zawstydzona

Nim przygarnie ją w ramiona letni sen



CZAS POWROTÓW”


Buty całkiem przemoczone d G C a

Na nic się nie zdadzą komu

Plecak stary, płaszcz dziurawy

Czas powrotów, czas powrotu d G C


Takie tu lasy i takie drzewa F C

Bezdroża, że nie śniło się nikomu G C

Coś we mnie tańczy, coś we mnie śpiewa

Jeszcze nie chce mi się wracać do domu


Resztki chleba na kolację

Smalec z puszki przesolony

Mama w domu czeka z paskiem

Czas powrotów, czas powrotu






BALLADA NA ZŁE DROGI”


Na drogi złe, dni zwyczajne d E

I na najwyższe z progów a F

Dostaliśmy w dłonie balladę d E

I pachnie jak owoc głogu a A7


I będzie przebiegać muzyka d G

Czy ty wiesz jak to dużo po dniu C F

I w wierszu nam będzie rozkwitać d E

Ballada - posag mój a A7 (a)


Na ludzi o szarych obliczach

Na ścieżki i wilcze doły

Gdy zechce na głos będzie krzyczeć

I w miejscu nam nie ustoi


A kiedy będziemy odchodzić

Hen do krainy łowów

Błękitne się niebo otworzy

I spadnie jak owoc głogu



GROSZA NIE MAM”


Ja o drogę się nie pytam e D

Bo nie ważny dla mnie czas e D e

Nie zabłądzę, bo nie mogę

Domu nie mam już od lat


Grosza nie mam i nie będę G D

Nigdy swego domu miał G e

Ale zawsze robić będę e D

To, co tylko będę chciał e D e


Gdy mnie głód za gardło ściśnie

To dwie ręce jeszcze mam

Dziwią wtedy się ludziska

Że na chleb zarabiam sam


Jakiś drab kamieniem cisnął

Za mną, jak za jakimś psem

Dziwią wtedy się ludziska

Że coś może ukraść chcę


Spać pod drzewem jest wesoło

A na szlaku każdy brat

Piasek sypie się pod koła

A ja wolny jak ten ptak


Idź, idź, przed siebie idź

Nikt ci drogi nie zastąpi, nie

O nic nie lękaj się

Droga sama zaprowadzi cię



PIEŚŃ PRZEWODNIKÓW BESKIDZKICH”


Gdy ci smutno, gdy masz kaca

Gdy zła praca, marna płaca

Gdy twą radość diabli wzięli

Przychodź do nas, niech płynie wino

I złe chwile szybciej miną

Tak jak wszystko "panta rei"


Hej dana, śpiewajmy co sił nam stanie

Bo przyjaźń szalbierstwem, szaleństwem kochanie

Hej dana, hej dana, póki starczy tchu

Bo nie masz żywota jak nasz żywot tu


Wszystko mija, wszystko się zmienia

Dzisiaj zrobisz uprawnienia

Jutro znów się urżniesz w trupa

Wśród upału wśród zamieci

Nie wiesz, co ci na łeb zleci

Może manna, może kupa


Hej dana...


U nas ciepło, u nas miło

U nas nikt ci nie da w ryło

Nawet cukier u nas słodszy

Przy radosnych pieśni wtórze

Dla dorosłych piekło duże

I piekiełko dla najmłodszych


Hej dana ...



KRAJOBRAZY”


Już zaszedł nad doliną złocisty słońca krąg G e C D

Ogłosy ciche płyną z dalekich pól i łąk

Dalekie ludzi głosy, daleki słychać spiew

I szelest kropel rosy po drżących liściach drzew


Posłuchaj w ciszy ognia i wkoło spójrz

Wieczorne krajobrazy czas zabiera

Wędrowcze stron dalekich zamknij nasz krąg

Już dopalają się ostatnie drewna


Promieni gra czerwcowa topnieje w sinej mgle

I świeży zapach siana skoszona łąka śle

Wiatr z wonią polnych kwiatów gaszonych blaskiem zórz

Poezja krajobrazów w głąb ludzkich płynie dusz


Posłuchaj w ciszy...


W półcieniu kształt olbrzymi rzucają pasma gór

Zrzucają piękne suknie, wkładają płaszcze z chmur

Prostują swoje skrzydła, podarty kryją stok

Jak senne malowidła powoli toną w mrok


Posłuchaj w ciszy...




CAŁY DZIEŃ NA SZLAKU”


Tysiące dróg mam za sobą już

Spocone czoło okrywa kurz

Lecz ciągle idę, woła mnie mój szlak

Na polnej drodze pozdrawiam wiatr

Czasem w strumieniu obmyję twarz

A przed zaśnięciem pytam o drogę gwiazd


Cały dzień na szlaku, wieczorem ognia blask

Chociaż nieraz w brzuchu pusto, zawsze sobie radę dasz


Spłukane deszczem niebo lśni

Czerwienią słońce barwi świt

Odrzucam noc, w drogę ruszać czas

Deszczowych pereł dywan lśni

Królewskim gestem wiatr spędza mgły

Już bez wahania wkraczam na mój szlak


Wędrówka kiedyś skończy się

Osiadłe życie zacznę wieść

Pieniądze, żona, dzieci pewnie też

Ale na nowo odnajdzie mnie

Natrętny refren piosenki tej

Wyruszam znowu, niech dzieje się co chce



RAZ, DWA, TRZY, CZTERY”


Raz, dwa, trzy, cztery C

Naszą łódkę diabli wzięli F

Pięć, sześć, siedem, osiem G

Lecz my mamy sztormy w nosie a F G / F G C


Posłuchajcie tej krótkiej historii C F

O bardzo przewrotnym oceanie G F

Wtedy kilku mocnych facetów C F

Mówiło "Nic nam się nie stanie" G C


Woda była dziwnie spokojna

I prawie wszyscy się pospali

Nagle jakiś młody się wydarł:

"Bosman! Burza na nas z prawej wali!"


Tego dnia Neptun był nieugięty

Na dno łódź posłał szybko, tak bywa

Kilku chłopów w beczkach po śledziach

Dzisiaj po Atlantyku pływa



KALIFORNIA”


Długa droga tam prowadzi, długa droga G a D7 G

I nie przejdziesz jej do kresu swoich dni a D7 G

Ale każdy musi w życiu, musi raz spróbować a D7 G

Jak tam iść, jak tam iść a D7 G C G


Przecież nigdy deszcz nie pada, w Kalifornii

Bo banany lecą z nieba tak jak deszcz

Ludzie złote mają serca, rzeki mlekiem płyną

Gdzieś tak jest, gdzieś tak jest


Gdyby ktoś powiedział ci, że jej nie ma

i że nigdy nie odnajdziesz drogi tej

Ty nie pozwól żeby ktoś tam odebrał ci marzenia

Ty w to wierz, ty w to wierz

W to, że nigdy deszcz nie pada w Kalifornii...



MOJA MAŁA”


Moja mała, do widzenia już, jeszcze raz buzi daj

A wywalczę ci kraj, piękny kraj pełen zbóż

Po powrocie ofiaruję ci w mej manierce ten cud

Rybkę ze słonych wód lub korale z mej krwi


Moja mała otrzyj łzy, będę listy pisał ci

O wojence nie myśl źle, moja mała, moja mała, mój ty snie


Po powrocie dam ci, jeszcze dam śniegu z wysokich gór

Wiatru z zielonych pól, szybek z nieznanych miast

Więc bogata będziesz, że aż strach, ja przy tobie jak król

W domku drobnym jak ul będę śpiewał ci tak



A MY WCIĄŻ IDZIEMY”


A my wciąż idziemy tam gdzie wiatr nas gna F C F C

Ze strumieniem wody co w potokach gna F C F C

Wędrujemy, wędrujemy na połonin szlak d a d a C F


Czasem boso lecz w ostrogach F C F C

Z wiecznie mokrą głową g F C

To niezwykły jest przechodzień

Lasem polem drogą


W sadzie z duszą na ramieniu

Z sianem pod koszulą

Drzemka w trawie przy kamieniu

Noc pod jedną chmurą


Polowanie na zrąb słońca

Tam przed świtem zjawa

Na pagórku czekająca

Przy źródełku marzeń


A gdy wreszcie połoniny

Słońce w deszcz się chowa

Środkiem jaru strumyk płynie

Niesie z nurtem słowa


Potem w butach lecz bez ostróg

Z posiwiałą głową

Znowu w góry z laską w ręku

Staruszkowie w drodze


BUM CYK CYK”


Bum cyk cyk i rata rata C F G

Nie ma to jak los pirata C G C

Kto na drodze raz mu stanie

Z tego kasza (na śniadanie)


Kiedy pirat się obudzi C F G

Myje ząbki, rączki, buzię C F C

Z mlekiem pije szybką kawę d

I wyrusza na wyprawę G


Na wyprawie tysiąc zdarzeń

Sztormy, bitwy, abordaże

Salwy z armat, pojedynki

Wory złota i łupów skrzynki


Wtem przygoda pryska sama

Gdy nad nosem staje mama

Piratowi palcem grozi:

"Znów łazienka cała w wodzie!"



DESZCZ, JESIENNY DESZCZ”


Deszcz, jesienny deszcz smutne pieśni gra

Mokną na nim karabiny, hełmy kryje rdza


Nieśpo błocie w dal w zapłakany świat

Przemoczone pod plecakiem osiemnaście lat


Gdzieś daleko stąd mrok zapada znów,

Ciemna głowka twej dziewczyny chyli się do snu


Może właśnie dziś patrzy w nocną mgłę

I modlitwą prosi Boga, by zachował cię


Deszcz, jesienny deszcz bębni w hełmów stal

Idziesz młody żołnierzyku gdzieś w nieznaną dal


Może dobry Bóg da, że wrócisz znów

Będziesz tulił ciemną główkę miłej swej do snu



HEJ PRZYJACIELE”


Tam dokąd chciałem już nie dojdę szkoda zdzierać nóg C G F C

Już wędrówki naszej wspólnej nadchodzi kres

Wy pójdziecie inną drogą, zostawicie mnie

Odejdziecie, sam zostanę na rozstaju dróg


Hej, przyjaciele zostańce ze mną

Przecież wszystko to co miałem oddałem wam

Hej przyjaciele - choć chwilę jedną

Znowu w życiu mi nie wyszło, znowu będę sam


Znów spóźniłem się na pociąg i odjechał już

Tylko jego mglisty koniec zamajaczył mi

Stoję smutny na peronie z tą walizką jedną

Tak jak człowiek, który zgubił do domu swego klucz


Hej, przyjaciele...


Tam, dokąd chciałem, już nie dojdę szkoda zdzierać nóg

Już wędrówki naszej wspólnej nadchodzi kres

Wy pójdziecie inną drogą, zostawicie mnie

Zamazanych drogowskazów nie odczytam już



CZOŁG”


Dalej, bracia do bułata!


Dalej, bracia, do bułata, wszak nam dzisiaj tylko żyć

Pokażemy, że Sarmata umie jeszcze wolnym być


Długo spała Polska Święta, długo Biały Orzeł spał

Lecz się zbudził i pamiętał, że on kiedyś wolność miał


Śmiałym skrzydłem on poleci przez szczęk mieczów i kul grad

Za nim, za nim polskie dzieci, tylko w zgodzie za nim w świat


Będziem rąbać, będziem siekać jak nam miły Bóg i kraj

Dalej bracia, a nie zwlekać, z naszej Polski zrobim raj


Już złodzieje i tyrani na piekielny poszli brzeg

I Moskalom zaprzedany ziemię gryzie zdrajca, szpieg


W szlachetnej młodości żyje staropolska płynie krew

Ufność, bracie, w naszej sile a wolności wzrośnie krzew!


Wiwat gwardia narodowa, wojsko polskie, tobie cześć!

Bądź gotowy, bądź gotowa za Ojczyznę życie nieść!


Dalej, bracia, do bułata, wszak nam dzisiaj tylko żyć

Pokażemy, że Sarmata umie jeszcze wolnym być






A MY HEJ! A MY HO!”


A my hej! A my ho! Już za kilka lat C G F C

A my hej! A my ho! Opłyniemy świat a G F C


Jeśli mój bracie myślisz, że pływanie to prosta sprawa a

Muszę cię z tego błędu wyleczyć, bo to przecież na kpinę zakrawa G F G

Nie może żeglować fajtłapa, leń, tchórz, czy jakiś słabeusz a

Bo nigdzie taki przecież nie dopłynie, a zwłaszcza nie dopłynie do celu G F a


Jeśli będziesz na morzu i sztorm nagle cię otoczy

Możesz być pewny tylko jednego - u mamy i taty nie znajdziesz pomocy

Sam sobie musisz poradzić, sam uciszyć możesz wrzawę

Nie płakać, krzyczeć, nie lamentować, bo to tylko pogarsza sprawę


Teraz już chyba wiesz, Kolumbem być nie jest łatwo

Pływać po morzach wielkim żaglowce, to nie to samo, co pływać tratwą

żegluga to trudna sztuka, trzeba uczyć się jej chwilkę

A jeśli będziesz silny i twardy, zostaniesz w końcu morskim wilkiem



JESIEŃ W GÓRACH”


Lato zamknięte kluczem ptaków a d

Zostawia tylko swe wspomnienia G7 C A7

Jesień odważnie stawia kroki d a

Zaczyna mgłami dyszeć ziemia H7 E


A w górach nie ma już nikogo

Niebo nas straszy niepogodą

Lato do ciepłych stron umyka

W skłębionych chmurach i strumykach

a a d E

Na niebie mokrym od jesiennej słoty

Koczuje tabor żalu i tęsknoty

A drzewa pogubiły liście

Na wczesne mrozu przyjście


Wiatr tylko plącze się dokoła

Na wrzosach pajęczyny wiesza

I zasypiają leśne zioła

Jak smutne słowa tego wiersza






MARSZ MOKOTOWA”


Nie grają nam surmy bojowe

I werble do szturmu nie warczą

Nam przecież te noce sierpniowe

I prężne ramiona wystarczą


Niech płynie piosenka z barykad

Wśród ulic,zaułków,ogrodów

Z chłopcami niech idzie na wypad

Pod rękę przez cały Mokotów


Ten pierwszy marsz ma dziwną moc

Tak w piersiach gra, aż braknie tchu

Czy słońca żar, czy chłodna noc

Prowadzi nas pod ogniem luf

Ten pierwszy marsz to właśnie zew

Niech brzmi i trwa wśród huku dział

Batalion gdzieś rozpoczął szturm

Spłynęła łza i pierwszy strzał!


Niech wiatr ją poniesie do miasta

Jak żagiel płonącą i krwawą

Niech w górze zawiśnie na gwiazdach

Czy słyszysz, płonąca Warszawo


Niech zabrzmi w uliczkach znajomych

W alejach, gdzie bzy już nie kwitną

Gdzie w twierdze zmieniły się domy

Gdzie serca z zapału nie stygną!


Ten pierwszy marsz ma dziwną moc

Tak w piersiach gra, aż braknie tchu

Czy słońca żar, czy chłodna noc

Prowadzi nas pod ogniem luf

Trn pierwszy marsz niech dzień po dniu

W poszumie drzew i w sercach drży

Bez próżnych skarg i zbędnych słów

To nasza krew i czyjeś łzy!



BESKIDZKI SKLEP”


A w Beskidzie gra muzyka, tańczą święci krasnozłoci

Z baniek cerkwi piją wino poczerniałe wiedźmy złockie

Na przypieckach mruczą koty, w kącie żarna jęczą rzewnie

Tylko jeden dach spokojny cicho sterczy w sennym niebie


Pójdziesz prosto polną drogą

Tam, gdzie cerkwi piersi złote

Przez spieniony przejdziesz potok

Po napiętych strunach mostu

Przy kapliczce przejdziesz ścieżką

Na kamienne stopnie trzy

Drzwi otworzą się z szelestem i...

Tam na półkach dziecięce marzenia karmrlkami płoną

Tam się chmiel z dębiną żeni, będzie złoty owoc

W workach z kaszą kichają myszy, naftą pachnie chleb

A sklepikarz basem dyszy, zaciągając z ruska śpiewnie

To jest sklep, beskidzki sklep


A w Beskidzie weselisko, roztańczone korowody

Lato wkłada swoje ręce za pazuchę wiośnie młodej

Wieczór z okna sypie przędzę, na firankach białych siada

Tylko jedna szyba pusta spoza krat z gwiazdami gada



GONIĆ MARZENIA”


Na włóczęgę już wyruszyć przyszła pora e a

Las nas woła śpiewem ptaków, szumem drzew H7 e

I wołają nas już pola i jeziora a

Zeszłoroczny nasz wesoły pomnąc śpiew H7 E7

Ludzie mają swoje prace, ludzie lubią się bogacić E a

Pełne brzuchy mają, chcą mieć pełny trzos H7

A ja gonię, a ja gonię swe marzenia e a

Szczęścia szukam, gdzie kaczeńce i gdzie wrzos H7


Tym, co iść nie lubią mówię do widzenia

Za dni kilka może znów powrócę tu

Idę w świat, by tam dogonić swe marzenia

Aby spełnić kilka moich złotych snów

Więc z dziewczyną swą pod rękę i z gitarą i z piosenką

Precz mi smutki, precz przykrości - słońce świeć

Idę gonić, idę gonić swe marzenia

I spokoju szukać pośród starych drzew


Tak to proste, że i gadać szkoda czasu

Tylko plecak wziąć i iść przed siebie wprost

Szukać wiatru i zapachów szukać lasu

Jak najdalej zadymionych wielkich miast

Zrozum bracie, tak to trzeba - łóżkiem trawa, dachem drzewa

Z wiatrem biegać i z ptakami śpiewać w głos

Trzeba gonić, trzeba gonić swe marzenia

A nie czekać, ile trosk przyniesie los






GÓRSKA BALLADA”


Przyłączył się do nas na jednej z wędrówek C F G C

Razem z nami przemierzał górskie szlaki F e

Rzadko do kogoś odezwał się słowem F e d C

I chyba mu dobrze było z nami D7 G


Raz kiedyś w schronisku, gdy noc nas zdybała

Otworzył jakiś zeszyt wypłowiały

Spod palców spłynęły mu dźwięki gitary

I słowa nieznane lecz bliskie


Bo zagrał swą balladę, a w niej zamnkną echa gór a e d G C

Bo zagrał swą balladę, górskich potoków szum


Od tego wieczoru już zawsze nam spiewał

O nim samym mówiły piosenki

Jakieś imię dziewczyny, wspomnienie dużego miasta

Dym z ognisk i noce nieprzespane


Na jednym ze szlaków pożegnał się z nami

Odszedł drogą inną, nieznaną

Odszedł jak Majster Bieda, może kiedyś powróci

Zawsze na niego czekamy



BAJDEWIND”


Sześć tysięcy marzeń stąd

- Hej tam do zwrotu przez sztag!

Jakiś cel masz, jakiś ląd

- Lewy wybierz i prawy daj luz!


Lecz cóż z takich marzeń lądem

Kiedy ciągle wieje w mordę


Dawniej gdy od celu wiało

To ofiarę się składało


Na ołtarze i wtedy woje

Z wiatrem mogli iść na Troję


Dziś masz przewagę nad Odysem

Dziś znasz foka, grot i dyszę


Parę halsów byle jakich

I powrócisz do Itaki


Słychać więc na całym świecie:

It's good wind, haroszyj wietier


Można także w fordewindzie

Lecz dopłyniesz nim gdzie indziej




KRAJKA”


Chorałem dzwonków dzień rozkwita, a d

Jeszcze od rosy rzęsy mokre, a F

We mgle turkoce pierwsza bryka, a d

Słońce wyrusza na włóczęgę E7 a


Drogą pylista, drogą polną, a d

Jak kolorowa panny krajka, a F G7

Słońce się wznosi nad stodołą, a d

Będzie tańczyła walca, E7

A ja mam swą gitarę, F G

Spodnie wytarte i buty stare, C a

Wiatry niosą mnie A E a A


Zmoknięte świerszcze stroją skrzypce,

Żuraw się wsparł o cembrowinę,

Wiele nanosi wody jeszcze,

Wielu się ludzi z niej napije



KWIATEK”


Jesteś kwiatku pewny siebie D A e

Wyrosłeś, o kwiatku luby

Lecz wszystkiego jeszcze nie wiesz

Bliskie są dni twojej zguby


Nic po tobie, nic po wierszach

W smogu zapach twój utonie

Już pustynia coraz szersza

Już romantyczności koniec


Tam gdzie rosłeś, w tej dąbrowie

Tam pobiegnie nowa trasa

Postarają się panowie

Aby był porządek w lasach


Hej turysto, podnieś głowę

Ocal swą przyrodę matkę

Rozkuj beton, zasiej trawę

Rozwiej dym ponad kwiatkiem



BALLADA O WIGILIJNYM ŚLEDZIU, CZYLI PASTORAŁKA KASZUBSKA”


"Ości znów mnie rwą na pogodę złą D G

Znowu podły miałem sen" D A

Rzekł raz do swej żony śledź zmęczony D G

W wigilijny dzień D A D

Popłynęli więc na mieliznę, gdzie D

Chcieli wygrzać stare ości h

A tu jak na złość sieci rzucił ktoś D G

No i śledzia tym rozzłościł D A D


Łaj da dirli ladi dam dirli durli dadi dam D G

Dirli dudam dirli dam dej D A

Łaj da dirli ladi dam dirli durli dadi dam D G

Dirli dudam dirli dam dej D A D


"Nie denerwuj mnie, zrzędzisz cały dzień!"

Żona śledzia rzekła w gniewie

"Łuska świerzbi mnie, w skrzelach coś mnie rwie

IdĽ wygarnij tej Kaszebie!

Ach co za gbur, zarzucił tu

Stare sieci by nas złowić

W wigilijny dzień, stary truteń chce

Słone dzwonka z nas porobić"


Łaj da dirli ladi dam dirli durli dadi dam


Wypłynął więc na powierzchnię śledź

I nabrał wody w skrzela

Wysadził łeb nad wodę i rzekł:

"Dziadku Budzisz dziś Wigilia!

Stary Budzisz, zły, w knajpie wczoraj był

Przepił wszystko co zarobił

Jego żona znów tak dopiekła mu

Że chciał w morzu karpia złowić


Łaj da dirli ladi dam dirli durli dadi dam


"Hej złota rybko dopomóż szybko"

Dziad rzecze tak do śledzia

"Wracając z targu przepiłem karpia

Więc ty chodź do kasierza"


"To chyba żart, ja mam być karp!?"

ŚledĽ zjeżył się okropnie

"Daruj bracie lecz jestem wolny śledź

A nie dzwonko w kwaśnym occie!"


"To chyba żart, to ma być karp?

Posłuchaj drogi panie

Jestem wolny śledĽ, jeśli złowisz mnie

To ci ością w gardle stanę!!"


Łaj da dirli ladi dam dirli durli dadi dam



LATO CZEKA”


Już za parę dni, za dni parę C G C G7 C

Weźmiesz plecak swój i gitarę C G e F G7

Pożegnania kilka słów F D9 G A7 E7 F H7 e

Pitagoras bądźcie zdrów d G7 C A7 d G7 C

Do widzenia wam canto, cantare G C d11 G G7 C


Lato, lato, lato czeka C A7

Razem z latem czeka rzeka a G7 C

Razem z rzeką czeka las F C

A tam ciągle nie ma nas C G


Lato, lato, nie płacz czasem

Czekaj z rzeką, czekaj z lasem

W lesie schowaj dla nas chłodny cień

Przyjedziemy lada dzień


Lato, lato, mieszka w drzewach

Lato, lato, w ptakach śpiewa

Słońcu karze odkryć twarz

Lato, lato, jak się masz


Lato, lato, dam ci różę

Lato, lato, zostań dłużej

Zamiast się po krajach włóczyć stu

Lato, lato, zostań tu



OKA”


Szumi dokoła las, czy to jawa, czy sen

Co ci przypomina, co ci przypomina

Widok znajomy ten


Żółty, wiślany piach, wioski słomiany dach

Płynie, płynie Oka jak Wisła szeroka

Jak Wisła głęboka


Był już niejeden las, wiele przeszliśmy rzek

Ale najpiękniejszy, ale najpiękniejszy

Jest naszej Wisły brzeg


Piękny jest Wisły brzeg, piękny jest Oki bieg

Jak szarża ułańska od Wisły do Gdańska

Pójdziemy, dojdziemy



SIERPIEŃ”


Szepczą auta zakochane w asfaltach e a

W sadach drzewa się wznoszą na palcach D G H7

Mewy żagle między niebem a wodą e a

Pług i brona pod sierpniową pogodą D H7 e


Gwiezdna panna patrzy z nieba jak święta C G

Księżyc pachnie niby bochen przecięty H7 e

Niebo szkli się brylantami jak pierścień C G

Szczęście staje się chlebem chleb szczęściem e H7 e


Zmrok wyrasta namiotami na brzegach

Idą snopy rośnym polem w szeregach

Noc gwiazdami sieje ziemię naokół

Ziemia wzdycha odpoczynkiem po roku







NAJDROŻSZY PRZYJACIEL”


Gdy w rejs długi wyruszyłem

Wyspy skarbów szukać chciałem

Skarbów już nie znajdę chyba

Lecz poznałem wieloryba


No bo sami chyba wiecie

Co najdroższe jest na świecie

Że nie złoto i diamenty

Lecz przyjaciel uśmiechnięty 2x


Cóż mi wraki zatopione

Skrzynie srebrem wypełnione

Gdy ja cieszę się ogromnie

Gdy się rekin śmieje do mnie


No bo sami chyba wiecie

Co najdroższe jest na świecie

Że nie złoto i diamenty

Lecz przyjaciel uśmiechnięty 2x


Chcę nieznane odkryć lądy

Nowe wyspy, morskie prądy

Dziś poznałam ptasie śpiewy

Gdy mnie obudziły mewy


No bo sami chyba wiecie

Co najdroższe jest na świecie

Że nie złoto i diamenty

Lecz przyjaciel uśmiechnięty 2x



LEŚNI”


Nie ma nikt na świecie domu, jak my mamy

Jest zielony w lecie, zimą śnieżnobiały

Mamy dach z gałęzi, z mchu miękkiego łóżko

Lampą jest nam księżyc ponad leśną dróżką


Idą, idą leśni, kompas mają z gwiazd

Nikt nie słyszy pieśni, tylko jeden las

Idą, idą leśni, drogę leśnym daj

Tam, gdzie my jesteśmy, tam jest wolny kraj


Górą chmurka płynie, ptak na niebie tańczy

Dołem przez gęstwinę idą partyzanci

Drapieżniki leśne, wilków złych wataha

Żandarm wejść tu nie chce i SS ma stracha


Nie wiadomo nigdy gdzie i skąd spadniemy

Mścić niemieckie krzywdy wobec polskiej ziemi

Hej, daleka droga, broń ugniata ramię

Kule są dla wroga, a ostatnia dla mnie


Nie martw się, dziewczyno, trzeba mieć nadzieję

Wszak nie wszyscy giną, może ocaleję

Jak przyjemnie będzie wrócić do swej wioski

Gdy ostatni padnie żołdak hitlerowski


WERTEPY”


Przed nami górskie bezdroża C F C

I potok szumiący wśród gór

Za nami ludzkie skłębione morza C F C a

I miasta skłócony tłum C F C


W dal wertepami idziemy z wolna C a F C

Słońce nad nami, przed nami C a F

Za nami, pod nami F

Stuk butów, szum fal... F C


Wiatr plącze włosy dziewczynie

Czarniejsze niż nocy mrok

Nad nami chmury leniwie płyną

I z wiatrem goni je wzrok


W dal wertepami...


Tak chodzę dwadzieścia już lat

I czterech kawalerskich synów mam

A każdy z osobna obiecał mi

Że będzie chodził tak jak ja


W dal wertepami...



HEJ, GITARO MA”


Kiedy siedzisz pod namiotem C

I głód ci zagląda w oczy G

Brać pospała się pokotem F

A deszcz serce wodą moczy C G


Wtedy sięgasz po gitarę

I butelkę z rozgrzewaczem

Skoczną nutą budzisz wiarę

Serce ci z radości skacze


Hej gitaro ma nie bądź na mnie zła C G

Zagraj jakąś skoczną melodyjkę F C G7

Grajmy póki czas póki życie trwa C G

Więc chłopaki przechylajmy szyjkę F C G


Kiedy rzuci cię dziewczyna

Mówiąc żeś ty nic nie warty

Albo minie cię fortuna

Przegrasz całą forsę w karty


I do domu późno wracasz

Ściągasz buty, płaszcz, koszulę

Potem tydzień leczysz kaca

Lecz pamiętaj o szczególe


Hej gitaro...


Gdy dożyjesz długich latek

I w fotelu na biegunach

Ktoś ci będzie mówił "Dziadek"

Ciebie zaś rozpiera duma


Kiedy siedząc przy herbatce

W miękkich kapciach i bonżurce

Serce tłucze się jak w klatce

Gdy syn syna w struny tłucze


Hej gitaro...



LOS WŁÓCZĘGI”


Pójdę jak szary brat zakonny h G

Albo włóczęga lnianowłosy h G

W tę stronę, z której na zagony h e

Leje się jasne mleko brzozy A h


Chcę ziemię z krańca w kraniec zmierzyć

Idąc za blaskiem gwiazdy płonej

I w szczęście bliźnich znów uwierzyć

Na miedzy żytem rozdzwonionej


I mówię tak samemu sobie h G

Patrząc na wite z łyka kręgi A h

Szczęśliwy kogo przyozdobił h G

Kijem i torbą los włóczęgi A h


Kto w swym ubóstwie nie zna troski

Ani przyjaciół, ani wrogów

I może z wioski iść do wioski

Modląc się do spotkanych stogów


Świt pełną ręką złotej rosy

Rumiane jabłka zorzy strąca

Kosiarze grabiąc traw pokosy

Pieśnią witają mnie na łąkach



OBRA”


Kiedy czerwiec pieści ziemię, każdy staje przed problemem G C

W jaki sposób ma być leniem i co z sobą zrobić ma D G

Nam są obce te kłopoty, po poznaliśmy kraj złoty G C

Gdzie brak deszczu oraz słoty, gdzie króluje już od lat: D C D7


Obra z wszystkich rzek najbardziej dobra G D

Taka czysta taka modra, że lepszego nie masz nic C D7

Kochana Obra cała w rybach oraz w bobrach

sympatyczna niczym kobra G D C

W niej nie kochać się to wstyd D G D G


Zamiast gnić w akademiku, egzystencję mieć do kitu

Bilet do Zbąszynia wykup i w pociągu o tym myśl

By używać ubikacji tylko w biegu nie na stacji

I, że dawniej za sanacji nie płynęła tak jak dziś


Obra z wszystkich...


A gdy siedzisz już w kajaku, siedź na rufie i przytakuj

Boś turysta jest spod znaku znanej firmy AKT

Wiosłuj bracie w pocie czoła i rozglądaj się dookoła

Byś naocznie stwierdzić zdołał fakt niezaprzeczalny, że:


Obra z wszystkich...



MOI PRZYJACIELE”


Kiedy was nie ma, to jakby nagle G e

Zabrakło w moim życiu muzyki C D

Kiedy was nie ma, to tak mi się zdaje

Że przeminę, że będę nikim

Kiedy was nie ma, to jakby niebo

Miało się rozstać na zawsze ze słońcem.

Kiedy was nie ma, dosyć mam wszystkiego

I pragnę stąd na zawsze odejść


Moi przyjaciele, moi przyjaciele

Moi przyjaciele, bądźcie zawsze ze mną

Moi przyjaciele, moi przyjaciele

Zawsze wiem, że wszystko można

Że wystarczy tylko chcieć


Jak mam wyspiewać, jak mam dziękować

Jak wytłumaczyć, że bez was mnie nie ma

Przytulam do was moją miłość

I wdzięczność swą w modlitwę zamieniam

Milion aniolków narysuję

I wszystkie razem postrącam z nieba

Dom na górze wybuduję

I zagram dla was, kiedy trzeba


Moi przyjaciele...



NA KOLEJOWYM SZLAKU”


1840-ty był rok d e G

Kiedy poczułem, czas zrobić ten krok C D C D

Kiedy poczułem, czas ruszyć się, by d e G

By przeżyć coś na szlaku C d a D e


Firajli luli lula, hej x3 d C G D e G

(lub Wina mi nalej, wina, hej)

Na kolejowym szlaku d C d a D e

C d d C d

A w 1843-cim

Poznałem moją dziewczynę Betty

Poznałem jasnowłosą Betty

Poznałem ją na szlaku


A w 1844-tym

Zagrałem z nią w otwarte karty

I powiedziałem jej, że tramp

Samotnie żyć musi na szlaku


Nie ważne, który to będzie rok

Kiedy poczujesz, czas zrobić ten krok

Kiedy poczujesz, czas ruszyć się, by

By przeżyć coś na szlaku


Nie ważne, ile będziesz miał lat

Gdy znudzi cię spokojny ten świat

Gdy zechcesz znów po męsku żyć

A tak się żyje na szlaku

Na kolejowym szlaku...



SZCZORS”


Ciągnął oddział z daleka, szedł brzegami rzek

Pod czerwonym sztandarem sam dowódca szedł

Głowa jego w bandażach płynie rzeką wpław

Krwawe ślady zostawia wśród wilgotnych traw


Skąd wy chłopcy jesteście, kto dowodzi wam

Kto pod waszym sztandarem ranny naprzód gna

My o wolność walczymy, chłopski na nas strój

Partyzanckie oddziały Szczors prowadzi w bój


Żył on w głodzie i chłodzie, z naszych wyszedł strzech

Razem z nami wojował i przelewał krew

Myśmy wroga pobili, przegonili precz

Wolność droższa nad życie, wolność święta rzecz



PRZYJAŹŃ”


Dobrze mieć swojego przyjaciela

Który życie z tobą wciąż podziela

Dobrze, gdy przyjaciel jest przy tobie

W każdym miejscu i o każdej porze


Przyjaźń, najpiękniejsza rzecz na świecie

Byle gdzie jej nigdy nie znajdziecie

Ona sama z serca zawsze wyjdzie

Kiedy czas narodzin dla niej przyjdzie


Miałem kiedyś swego przyjaciela

Teraz wielka pustka mi doskwiera

On już oczy ma zamknięte wiecznie

On już do mnie nic nie rzeknie więcej


Kiedyś rzekł przyjaciel mi w sekrecie

Żebym nigdy nie był sam na świecie

Żebym swego przyjaciela miał

Żebym swoją przyjaźń jemu dał



ZEGAR”


Oddam zegar w naprawdę dobre ręce e D e

Stary zegar, który po ojcu mam e D e

Zegar co bije w moim sercu, C D G e

Zegar co zęby przy mnie zjadł C D e


Potraciłem, oddałem prawie wszystko

Szafę i dwa krzesła wziął nocny stróż

Szczęście, że grabarz wziął łopatę

Na pewno jej nie odda już


Już mnie tutaj nic nie trzyma C D e

W każdej chwili mogę iść C D e

Jeszcze tylko zegar oddać ten C D G e

Bo za ciężki by go nieść C D e


Oddam zegar w naprawdę dobre ręce

Stary zegar co czasem rządzi sam

Nie trzeba wcale go nakręcać

Kto zechce całkiem darmo dam


Podpaliłem rupiecie na poddaszu

Poszedł banknot ostatni na ten cel

Nic nie mam co by mnie trzymało

Nic, tylko zegar oddać ten



GAWĘDZIARZE”


e D G a C H7 e


Takie zwykłe, takie małe, e D e

Tutaj mają wielką wagę e D e

Wykrzykniki kolorowe D e

Wyglądają wciąż jak nowe D e

Gawędziarze, gawędziarze D e

Odgrzebują stare sprawy, D e

Przy ognisku i przy kawie D e

Nieciekawe i ciekawe D e


O tym jak kiedyś w górach D

na pomoc ktoś krzyczał głośno e

O tym jak na Mazurach D

ktoś złamał wiosło e

O tym jak patyk trzasnął G D

Gdy wiatr za mocno dmuchał a e

I chyba każdy już zasnął G D

Tylko autor słuchał C e


Oczy szerzej się otworzą

I przypomną i pomarzą

Oni już nie mają czasu,

Ale dzieciom się przydadzą

Opowieści, opowieści

Takie tanie, no bo własne

Uśmiechają się, a jeśli

Przesadziłeś coś - nie zasną



WĘDROWANIE”


Rozwichrzone nad głową sosny rosochate e D H7 e

Biegną niebem chmurki owieczki skrzydlate e D H7 e

Senne oko jeziora zda się na wpół drzemie G C D G H7

Kolorowe sady słodkie niosą brzemię e a D7 e


A nam czegóż to więcej potrzeba G D C G

Powiedz nam e H7 e

Powiedz nam lesie i drogo piaszczysta G D C G

Powiedz nam e H7 e


Połoniny zielone, przepastne doliny

Ukwiecone łąki - strojne jak dziewczyny

Płaczka wierzba przysiadła na przydrożnym rowie

Matka żegnająca ruszających w drogę


Przemierzamy drożyny jak wędrowne ptaki

Co na niebie kluczem wyznaczają szlaki

Dokąd, dokąd tak pędzisz uskrzydlony bracie

Pędzisz nie bez celu - już we krwi to macie



WĘDROWIEC I”


Nie oglądaj się za siebie kiedy wstaje brzask d F

Ruszaj z nami w świat, nie zatrzymuj się C g d

Sam wybierasz swoją drogę z wiatrem, czy po wiatr d F

Znasz tu każdy szlak, przestrzeń woła cię C g d


Przecież wiesz, że dla ciebie każdy nowy dzień F C g d

Przecież wiesz, że dla ciebie chłodny lasu cień

Przecież wiesz, jak upalna bywa letnia noc

Przecież wiesz, że wędrowca los to jest twój los


Lśni w oddali toń jeziora, słyszysz ptaków krzyk

Tu odpoczniesz dziś i nabierzesz sił

Ale jutro znów wyruszysz na swój stary szlak

Będziesz dalej szedł, tam gdzie pędzi wiatr



PĘDZIWIATR I”


A kiedy był mały wiatry mu śpiewały h A Fis h

Wichry kołysały, nim wyruszył w świat D A Fis h

Teraz gdzieś po świecie, złote liście miecie

Będą z nim po lesie tańcowały



Dokąd pędzisz Panie,

Tam gdzie wichrów granie D

Po niebie, po niebie,

przed siebie h Fis A Fis h


Hej, wiatry wiejące, hej wichry szumiące

W cztery świata końce mnie weźcie

Ja tam nad górami, tam nad dolinami


TAKA PIOSENKA”


Jest taka jedna piosenka we mnie d a d a

Zna ją kto poznał wędrówki smak d a H7 E

W mieście jej szukasz nadaremnie d a d a

W lesie zanuci ją każdy ptak d a H7 E


Tyle jest nowa, o ile stara

Tyle co we mnie, poza mną jest

Niczyja jak ten wiatr w konarach

Choć nieraz czuje ją wiele serc


Widzę ją kiedy oczy zamykam a E a

Słyszę ją kiedy cisza trwa a E a

Bo to jest taka moja muzyka C d a

Co im ciszej tym ładniej mi gra F E a


Nie ma jej w wierszach co na papierze

Wpisane z wiarą w słowa traw

W górach jej szukam, bo w liście wierzę

W drzewach jesiennych pełnych barw


I z piosnką żyję, choć ułomna

Bo nie ma nutek i brak jej słów

Lecz bez niej dusza ma bezbronna

Więc szukać muszę wciąż i znów



ŻYCIE TO NIE TEATR”


Życie to nie teatr, mówisz ciągle, opowiadasz; a E

Maski coraz inne, coraz mylne się nakłada; E7 a

Wszystko to zabawa, wszystko to jest jedna gra F C

Przy otwartych i zamkniętych drzwiach To jest gra! G C G


Życie to nie teatr, ja ci na to odpowiadam; a E

Życie to nie tylko kolorowa maskarada; E7 a

Życie jest straszniejsze i piękniejsze jeszcze jest; F C

Wszystko przy nim blednie, blednie nawet sama śmierć! E7 a C7


Ty i ja - teatry to są dwa Ty i ja! F G C G

Ty - ty prawdziwej nie uronisz łzy C E7 a

Ty najwyżej w górę wznosisz brwi C7 F

Nawet kiedy jest ci źle, to nie jest źle G C

Bo ty grasz! G

Ja - duszę na ramieniu wiecznie mam C E7 a

Cały jestem zbudowany z ran C7 F

Lecz kaleką nie ja jestem, tylko ty! G C G


Dzisiaj bankiet u artystów, ty się tam wybierasz;

Gości będzie dużo, nieodstępna tyraliera;

Flirt i alkohole, może tańce będą też,

Drzwi otwarte potem zamkną się No i cześć!


Wpadnę tam na chwilę, zanim spuchnie atmosfera;

Wódki dwie wypiję, potem cicho się pozbieram;

Wyjdę na ulicę, przy fontannie zmoczę łeb;

Wyjdę na przestworza, przecudowny stworzę wiersz


Ty i ja - teatry to są dwa Ty i ja!

Ty - prawdziwej nie uronisz łzy

Ty najwyżej w górę wznosisz brwi

I niezaraźliwy wcale jest twój śmiech

Bo ty grasz!

Ja - duszę na ramieniu wiecznie mam

Cały jestem zbudowany z ran

Lecz gdy śmieję się, to w krąg się śmieje świat!



POCZTÓWKA Z BESKIDU”


Po Beskidzie błądzi jesień G D

Wypłakuje deszczu łzy e h7

Na zgarbionych plecach niesie C G

Worek siwej mgły a7 D - G


Pastelowe cienie kładzie

Zdobiąc rozczochrany las

Nocą rwie w brzemiennym sadzie

Grona słodkich gwiazd-złotych gwiazd


Jesienią góry są najszczersze C D G C

Żurawim kluczem otwierają drzwi G D G G7

Jesienią smutne piszę wiersze C D G C

Smutne piosenki śpiewam ci G D G


Po Beskidzie błądzą ludzie

Kare konie w chmurach rżą

Święci pańscy zamiast w niebie

Po kapliczkach śpią


Kowal w kuźni klepie biedę

Czarci wydeptują trakt

W pustej cerkwi co niedzielę

Rzewnie śpiewa wiatr-pobożny wiatr



POŻEGNANIE Z LATEM”


Przyprószone płowością jesieni gór skronie e D h e

Jarzębiny się stroją w purpurowe grona e D e

Nad zębaty horyzont wznoszę puste dłonie e D h e

By odpędzić nostalgię i żal móc pokonać G D h A7

Chmur okręty beztrosko żeglują po niebie

Liści grad kolorowy opada bezwolnie

Zima goni już jesień a ja chciałbym już wreszcie

Znaleźć to czego szukam niespokojnie


Zostawiam was góry G D

Na łaskę i niełaskę nieba e

Na wiatru i deszczu G D

Wieczne hulanie h A7

Na bezlitosny wojsk jesieni przemarsz G D h e

By wiosną błagać o zmiłowanie G D h A7


Pozostawiam spienione żyły strumieni

Śpiewającą cudownie po kamieniach wodę

Już opuszczam me lasy z ich żywicznym tchnieniem

I was smreki wiecznie zielone i młode

Do połonin niebieskich odwracam już oczy

Czekam wozu z błękitu z niebieskimi końmi

Sycę zmysł widokiem by duszę zamroczyć

Ale wiatr cieknie między wzniesionymi dłońmi



PROWADŹ MELODIO”




Prowadź melodio ma G C G

Prowadź mnie moje granie G C e

Poprzez góry i doliny C D G e

Aż po nieba kres C D G e (C D G) } bis


Prowadź melodio ma

Prowadź mnie moje granie

Poprzez góry i doliny

Póki starczy mi sił } bis



LATO Z PTAKAMI ODCHODZI”


Lato z ptakami odchodzi a d a

Wiatr skręca liście w warkocze d a E a

Dywanem pokrywa szlaki a d a

Szkarłaty wiesza na zboczach d a E a

Przyobleka myśli w kolory d G

Liści złoto, buków purpurę C a

Palę w ogniu letnie wspomnienia d G

Idę wymachując kosturem C E


Idę w góry cieszyć się życiem d G

Oddać dłoniom halnego włosy C a

W szelest liści wsłuchać się pragnę d G

W odlatujących ptaków głosy C E (a E)


Słony pot czuję w ustach

Dzień spracowany ucieka

Anioł zapala gwiazdy

Oświetla drogę człowieka

Już niedługo rozpalę ogień

Na rozległej górskiej polanie

Już niedługo szałas przytulny

Wśród dostojnych buków powstanie



STARUSZKA GITARA”


Na włóczęgę się wybrałem G

Spakowałem plecak swój C G

Do widzenia powiedziałem C e

I poszedłem w stronę gór C D G


Ta staruszka gitara e a

Ten wytarty plecak mój C D G

Zawsze wiernie ze mną idą e a

Na złocistych szlakach gór C D G


Spotykałem wielu ludzi

Pomagali mi jak mogli

Odpłacałem się uśmiechem

I piosenką na "dzień dobry"


Tak się czasem w życiu zdarza

Że się spotka przyjaciela

On ci w biedzie dopomoże

I na szlaku będzie wspierał


Wędrowałem całe lata

By się znaleźć wreszcie tu

Z mą gitarą i plecakiem

Napełnionym śpiewem gór


Wysypuję z niego wszystko

Na gitarze starej gram

Opowieści z tamtych szlaków

Przekazuję dzisiaj Wam



BIESZCZADZKIE REAGGE”

Sł. i muz. A. Starzec



Porannej mgły snuje się dym d C d - C

Jutrzenki szal na stokach gór d C d - C

Nowy dzień budzi się, budzi się F C d - C

Melodię dnia już rosa gra d c d - C


Reagge, bieszczadzkie reagge d C d C

Słońcem pachnące, ma jagód smak

Reagge, bieszczadzkie reagge

Jak potok rwące, przed siebie gna


Połonin czar ma taką moc

Że gdy je ujrzysz pierwszy raz

Wrócić chcesz, wrócić chcesz znów za rok

Z poranną rosą czekać dnia






BESKID”


A w Beskidzie rozzłocony buk G C D G / C D

A w Beskidzie rozzłocony buk G C e a / D

Będę chodził Bukowiną C D

Z dłutem w ręku, by w dziewczęcych twarzach G C

Uśmiech rzeźbić - niech nie płaczą już G C D

Niech się cieszą po kapliczkach moich dróg C D G/CD


Beskidzie, malowany cerkiewny dach G C D G

Beskidzie, zapach miodu w bukowych pniach G C H7 e

Tutaj wracam, gdy ruda jesień C D

Na przełęcze swój tobół niesie, G C

Słucham bicia dzwonów G

W przedwieczorny czas C D

Beskidzie, malowany wiatrami dom G C D G

Beskidzie, tutaj słowa inaczej brzmią G C H7 e

Kiedy krzyczę w jesienną ciszę, C D

Kiedy wiatrem szeleszczą liście, G C

Kiedy wolność się tuli w ciepło moich rąk G C D

Gdy jak źrebak się tuliło mych rąk C D G / C D


A w Beskidzie zamyślony czas

A w Beskidzie zamyślony czas

Będę chodził z nim poddaszem gór,

By zerwanych marzeń struny

Przywiązywać niespokojnym dłoniom drzew

Niech mi grają na rozstajach moich dróg



JAKI BYŁ TEN DZIEŃ”


Późno już, otwiera się noc d B C a

Sen podchodzi do drzwi B F

Na palcach jak kot g A

Nadchodzi czas ucieczki na aut,

Gdy kolejny mój dzień

Wspomnieniem się stał


Jaki był ten dzień, co darował, co wziął ?

Czy mnie wywiódł pod niebo,

Czy rzucił na dno ?

Jaki był ten dzień, czy coś zmienił, czy nie ?

Czy był tylko nadzieją

Na dobre i złe ?


Łagodny mrok zasłania mi twarz

Jakby przeczył, że chcę być

Z tobą chociaż raz

Nie skarżę się, że mam to co mam,

Że przegrałem coś w życiu,

Że jestem tu sam






PRZEMIJANIE”


Dzień kolejny minął a e a

Dzień co nic nie przyniósł a G a e

Jeszcze się nie skończył a e a

A już nowy wyrósł E a


Tyle dni minęło, tyle marzeń G a e

Tylu ludzi przeszło, tyle zdarzeń G a e

Tyle marzeń sennych się nie spełniło G a e

Tyle dobrych gwiazd ubyło C G a


Tyle słów powiedział

Słów co nic nie znaczą

Może kogoś uraził

Czyjeś oczy płaczą


Znowu czasu mijanie

Znowu minął dzień

Komu zaświeci słońce

Dobrych oczu mgnień



ANDZIA”


Przyszła do mnie nie wiem skąd G C D

Zawróciła w głowie tak dokładnie G C D

Teraz rozumiem, to jest to G C D

Jedna z nią noc i już przepadłem G C D


Andzia, o Andzia .. / 4x G C D


Patrzę wokoło i jest mi źle

Coraz więcej widzę i jeszcze więcej

Muszę więc szybko z nią spotkać się

Z Andzią życie będzie łatwiejsze


Andzia, o Andzia .. / 4x


Teraz już nie mogę bez niej żyć

Wszystko poza nią jest nieważne

Świat w kolorach daje mi

Ja i ona już na zawsze


Andzia, o Andzia .. / 4x



KLINGA”


Niech w księgach wiedzy szpera rabin d C d

Nauka to jest wymysł diabli d C A7

Mądrością moją jest karabin F C g

I klinga ukochanej szabli A7 d

Nie dbam o szarżę, ni o gwiazdki

Co kiedyś mi przystroją kołnierz

Wy piszcie klechdy i powiastki

Ja biję się jak musi żołnierz



Nie pnę się do zaszczytów drabin

I generałów biorą diabli

Podporą moją jest karabin

I klinga ukochanej szabli


Nie tęsknię do kawiarni gwarnej

Gdzie rządzi banda dziwolągów

Gardzę zapachem buduarów

Gdzie Ania psoci wśród szezlongów


Nie nęcą mnie zalety babin

Kobieta zdradną - bierz ją diabli

Kochanką moją jest karabin

I klinga ukochanej szabli


Nie jeden wróg miał na mnie chrapkę

A teraz jęczy w piekle na dnie

Ze śmiercią igram w ciuciubabkę

Więc może kiedyś mnie dopadnie


Ksiądz niech mnie grzebie, albo rabin

Żołnierza się nie czepią diabli

Wy w grób połóżcie mi karabin

I klingę ukochanej szabli



EROTYK NIEŚMIAŁEGO OBIEKTU POŻĄDANIA”


Siedzę ja, siedzisz ty D A9 D A9

I coś tak we mnie drży D A9 D A9

Coraz ciemniej, coraz przyjemniej h Fis h Fis

I jeszcze te zamknięte drzwi h Fis h Fis

Niepokojąco, wyczekująco,

Siedzisz vis-a-vis

Trochę nerwowo poruszam głową,

Bo jeszcze te zamknięte drzwi


Co ja zrobię, że kobiet się boję, e A D h

Szczególnie w niedwuznacznej sytuacji e A D

I nigdy nie mogę poradzić sobie e A D h

W przypadku erotycznej konfrontacji e A D


Szklanka pusta, rozchylasz usta,

Aż robi się gorąco mi

Zaciskam ręce, zrzucasz sukienkę

I na dodatek te zamknięte drzwi

Uśmiechasz się do mnie, a ja nieprzytomnie

Wmawiam sobie, że mi się to śni

Bardzo czule mi ściągasz koszulę,

Do cholery, te zamknięte drzwi


Jeszcze spodnie, bo niewygodnie,

Za oknem księżyc lśni,

Drzewa mokną, a ja - przez okno,

Bo były zamknięte drzwi


Co ja zrobię, że ciebie się boję

Zwłaszcza, że byłaś natrętna

A jednak mogłem poradzić sobie

To cóż, że z ósmego piętra

No to lecę, cześć !



KIBEL”


Gdy siedzę sobie w kiblu C

Spuszczone gacie mam

Zamykam sobie wtedy oczy C F

Obmyślam nowy plan C G C


Obmyślam nowy plan C G

Obmyślam nowy plan F C

Obmyślam nowy plan C F

Wtedy kiedy sram C G C


Choć zapach jakiś dziwny

I deska twarda jest

To wcale mi to nie przeszkadza

Siedzieć tu tylko chcę


Pomysły coraz lepsze

Do głowy wchodzą mi

I wcale nie wiem o tym że

To wszystko mi się śni


Już pora kończyć sranie

Papieru urwać garść

Podetrzeć sobie brudną dupę

Do łóżka kłaść się spać


Choć plan niedokończony

Choć miał najlepszym być

Zostało w głowie tylko to

"Bez srania nie da się żyć"



NIE PŁACZ EWKA”


Nie płacz Ewka, bo tu miejsca brak C a

Na twe babskie łzy G

Po ulicy miłość hula wiatr

Wśród rozbitych szyb

Patrz poeci śliczny prawdy sens

Roztrwonili w grach

W półlitrówkach pustych S O S

Wysyłają w świat


Żegnam was już wiem d F

Nie załatwię wszystkich pilnych spraw C G a

Idę sam, właśnie tam d F

Gdzie czekają mnie C

Tam przyjaciół kilku mam, od lat

Dla nich zawsze śpiewam, dla nich gram

Jeszcze raz żegnam was

Nie spotkamy się


Proza życia to przyjaźni kat

Pęka cienka nić

Telewizor, meble, mały fiat

Oto marzeń szczyt

Hej prorocy moi z gniewnych lat

Obrastacie w tłuszcz

Już was w swoje szpony dopadł szmal

Zdrada płynie z ust


BABY”


Okręt w rejsie od pół roku, a

Łza za babą kręci w oku, A7 d

Bo choć twardy jest marynarz,

To bez baby nie wytrzymasz. a

Choćbyś w ręku łamał sztaby, E

To bez baby nie da rady.


Baby, ach te baby a

Człek by je łyżkami jadł (gdyby mógł), A7 d

Co tu gadać, co tu kryć,

Trudno bez baby żyć, a

Trudno bez baby żyć. E a E a


A na drzwiczkach mej kabiny

Malowane girls w bikini,

Okręt się na falach kiwa,

Babka rusza się jak żywa.

Choć rysunek całkiem klawy,

Brak tu jednak żywej baby.


Po pół roku już pływania

Wracam z rejsu do mieszkania,

A tam żona, me kochanie,

Z jakimś gachem na tapczanie.

Ja faceta w mordę leję,

A ta stoi i się śmieje.


Więc ja mówię żonie, aby

Zaprzestała rej zabawy,

Bo tak mówiąc ordynarnie

Pójdę z taką spod latarni,

Lub zakocham się szalenie,

Po raz drugi się ożenię.


Baby, ach te baby,

Człek by je łyżkami jadł (gdyby mógł)

Co tu gadać, co tu kryć,

Trudno bez baby żyć,

Trudno z babami żyć.



ARAHIA”


Mój dom murem podzielony d

Podzielone murem strony a

Po lewej stronie łazienka E

Po prawej stronie kuchenka a A7


Moje ciało murem podzielone

Dziesięć palców na lewą stronę

Drugie dziesięć na prawą stronę

Głowy równa część na każdą stronę


Moja ulica murem podzielona

Świeci neonami prawa strona

Lewa strona cała wygaszona

Zza zasłony obserwuję obie strony


Lewa strona nigdy się nie budzi

Prawa strona nigdy nie zasypia



PRZEŻYJ TO SAM”


Na życie patrzysz bez emocji C G a

Na przekór czasom i ludziom wbrew d G

Gdziekolwiek jesteś w dzień czy w nocy C G a

Oczyma widza oglądasz grę d G G7

Ktoś inny zmienia świat na lepszy

nadstawia głowę, podnosi krzyk

A ty z daleka, bo tak lepiej

I w razie czego nie tracisz nic


C G a d G


Przeżyj to sam, przeżyj to sam

Nie zamieniaj serca w twardy głaz

Póki jeszcze serce masz


Widziałeś wczoraj znów w dzienniku

Zmęczonych ludzi, wzburzony tłum

I jeden szczegół wzrok twój przykuł

Ogromne morze ludzkich głów

A spiker cedził ostre słowa

Od których nagła wzbierała złość

I począł w tobie gniew kiełkować

Aż pomyślałeś milczenia dość



SKÓRA”


C F C C F C a C G a C G


Stoję na ulicy z nią, stoję twarzą w twarz

Ktoś przechodzi, trąca łokciem, wzrokiem pluje w nas

Szeptem mówię: Mała patrz - cywilizowany świat


Potem obejmuję ją odpływamy w dal

Nie dochodzi obcy głos, wolno płynie czas

Odpływamy w otchłań gwiazd, Mała nuci to co ja


Tam tam tam, tam tara tata tam F G C F

Tam tam tam, tam tara tata tam F G C G


Stoję na ulicy z nią, śmiechy wokół nas

Ktoś przechodzi, trąca łokciem, pluje małej w twarz

Głośno mówię: Mała patrz - cywilizowany świat


Potem mu przestawiam nos upadł ale wstał

Dookoła głosów sto: ten w skórze to drań

Padam dzisiaj byłem sam, Mała nuci to co ja


Wtedy obejmuję ją, odpływamy w dal

Nie dochodzi obcy głos, wolno płynie czas

Odpływamy w otchłań gwiazd, Mała nuci to co ja



ZWYKŁE CIAŁO”


d B F C


Takie zwykłe masz ciało, takie szare

Takie nudne są dni, takie same

Gdy o świcie do pracy swojej wstajesz

Takie zwykłe masz ciało, bo takie szare


Autobusy i tramwaje } 4x


Takie złe i zmęczone ludzkie twarze

Alkoholem skropione bez wyrazu

Toczą życie o świcie po trotuarze

Takie złe i zmęczone ludzkie twarze


Taksówkarze i cinkciarze



WHISKY”


Mówią o mnie w mieście: co z niego za typ? G C / 4x

Wciąż chodzi pijany, pewno nie wie, co to wstyd!

G C / 4x

Brudny niedomytek, w stajni ciągle śpi D DX D

Czego szuka w naszym mieście? CX D a

Idź do diabła - mówią ludzie, CX a

Pełni cnót, ludzie pełni cnót / 2x GX CX / 4x


Chciałem kiedyś zmądrzeć, po ich stronie być

Spać w czystej pościeli, świeże mleko pić

Naprawdę chciałem zmądrzeć i po ich stronie być

Pomyślałem więc o żonie,

Aby stać się jednym z nich,

Stać się jednym z nich / 2x


Miałem na oku hacjendę - wspaniałą, mówię wam,

Lecz nie chciała w niej zamieszkać żadna z pięknych dam

Wszystkie śmiały się, wołając, wołając za mną wciąż:

Bardzo ładny frak masz, Billy,

Ale kiepski byłby z ciebie,

Kiepski byłby mąż / 2x


Whisky, moja żono, jednak tyś najlepszą z dam

Już mnie nie opuścisz, nie już nie będę sam!

Mówią: whisky to nie wszystko, można bez niej żyć

Lecz nie wiedzą o tym ludzie

Że najgorsze w życiu to

To samotnym być / 2x

WYCHOWANIE”


e D C H7


Dziękuję mamie i tacie za opiekę

Za ciepło rodzinne i kłótnie przy kolacji

Dziękuję szkole za pierwsze kontakty

Za dzikie wakacje i nerwy w ubikacji


D h G A


Ojczyznę kochać trzeba i szanować

Nie deptać flagi i nie pluć na godło

Należy też w coś wierzyć i ufać

Ojczyznę kochać trzeba i szanować


e h C H7


Cześć gdzie uciekasz, skryj się pod mój parasol

Tak strasznie leje i mokro wszędzie

Ty dziwnie oburzona odpowiadasz nie trzeba

Odchodzisz w swoją stronę, bo tak cię wychowali


Wydaje mi się, że jesteś gdzieś daleko

Tak się tylko wydaje, bo właściwie ciebie nie ma

Tak bardzo chciałbym, abyśmy zwariowali

Tak bardzo chciałbym, lecz tak nas wychowali



OCH ELA”


Byłaś naprawdę fajną dziewczyną C e

I było nam z sobą naprawdę miło C7 a

Lecz tamten chłopak był bombowy d F

Bo trafiał w dziesiątkę w strzelnicy sportowej d F G


Gdy rękę trzymałem na twoim kolanie

To miałem o tobie wysokie mniemanie

Lecz kiedy z nim w bramie piłaś wino

Coś we mnie drgnęło coś się zmieniło


Och Ela, straciłaś przyjaciela F G C a

Musisz się wreszcie nauczyć, F G (F G C)

Że miłości nie można odrzucić C a


Pytałem błagałem, ty nic nie mówiłaś

Nie byłaś już dla mnie taka miła

Patrzyłaś tylko z niewinną miną

I zrozumiałem coś się skończyło


Aż wreszcie poszedłem po rozum po głowie

Kupiłem na targu nóż sprężynowy

Po tamtym zostało tylko wspomnienie

Czarne lakierki co jeszcze nie wiem







I NIKOMU NIE WOLNO SIĘ Z TEGO ŚMIAĆ”


a F E


Wy kłamiecie aby kupić nas

Sprzedajecie nas bezcenny czas

Wciąż myślicie, że to tylko tłum

Zabraniacie dźwięków wszystkich strun


I nikomu nie wolno się z tego śmiać


I w dwa złotka oklejacie się

Choć kryjecie ją dokładnie wiem

Że jesteście ludźmi tak jak my

Choć czasami władza wam się śni


I nikomu nie wolno się z tego śmiać a F E

I nikomu nie wolno się z tego śmiać h G Fis



NA KRAWĘDZI SNU”


a F C G


Wieża i okno, kolejna trwa noc

Za oknem pejzaż, północ i mrok

Kroki jak strzały uciekły gdzieś w dal

Ostatni przechodzień zdradził martwy czas


Światło neonów zabija taniec cieni

Nagie manekiny ze swych panów się śmieją

Ożywa martwa cisza, dźwięki jak szkło

Szalony głos syreny gdzieś zniknął za mgłą


Nie wiem co jest prawdą na krawędzi snu

Nie wiem co jest snem na krawędzi prawdy

Miasto i noc, miasto i szok


Słońce w zenicie i ożył martwy czas

Miasto znów walczy ze swym cieniem jeszcze raz

Bezwład i próżnia, szybkość i szał

Cel został gdzieś za nami, ktoś kiedyś go znał


Miliony sprzecznych celów mieszają się wciąż

Świat nakręconych lalek, zdarzenia i los

Prorocy krzyczą hasła, żebracy się śmieją

Bezduszne marionetki na wietrze się chwieją



ZAWSZE MAŁO”


G e C D


Chociaż wszyscy nam mówią: już się zmienił czas,

mimo tego to nie obchodzi nas

Przecież każdy ma po tych naście lat,

każdy na swój sposób widzi świat



A tu w głowie ciągle szumi

Jeszcze by się chciało

Robić to co zakazane,

Czego zawsze (zawsze) zawsze było mało


Gdy siedzimy przy ognisku, szybko mija czas,

bowiem wszędzie jest wesoło tam gdzie nie brak nas

Nam wystarczy dobra paczka i gitara,

przecież zawsze się dobierz fajna wiara



BIESZCZADZKI TRAKT”

Sł i muz. B. Adamek


Kiedy nadejdzie czas, wabi nas ognia blask G D C G

Na polanie, gdzie króluje zły G D C G

Gwiezdny pył w ogniu tym, łzy wyciśnie nam dym, G D C G

Tańczą iskry z gwiazdami, a my: D C G


Śpiewajmy wszyscy w ten radosny czas C D G

Śpiewajmy razem, ilu jest tu nas C D C

Choć lata młode szybko płyną, wiemy że D G e

Nie starzejemy się! C D G


W lesie, gdzie licho śpi, ma przygoda swe drzwi

Pójdźmy tam, gdzie na ścianie lasu lśnią

Oczy sów, wilcze kły, rykiem powietrze drży,

Nawet gwiazdy przyjazne dziś są


Śpiewajmy wszyscy ...


Dorzuć do ognia drew, w górę niech płynie śpiew

Wiatr poniesie go w wilgotny czas

Każdy z nas o tym wie - znowu spotkamy się,

A połączy nas bieszczadzki trakt!


Śpiewajmy wszyscy ...



MAŁY OBÓZ”


Kiedy razem ze skowronkiem D

Powitamy nowy dzień fis

Rosy z trawy się napijesz D7

Pierwszy słońca promień zjesz G

Potem wracać będzie trzeba g

Pożegnamy rzekę, las D

Bądźcie zdrowi nasi bracia C7

Bądźcie zdrowi na nas czas A7


Ustawimy mały obóz

Bramę zbudujemy z serc

A z tych dusz co tak gorące

Zbudujemy sobie piec

Rozpalimy mały ogień

A w tym ogniu będziesz piekł

Naszą przyjaźń, która łączy

Która da ci to co chcesz


Hej, my kiedyś tu wrócimy

Nie za rok, na to za dwa

Więc dlaczego płacze rzeka

A więc czemu szumi las

Wszak przyjaźni naszej wielkiej

Nie rozerwie piorun zły

Ona mocna jest bezczelnie

Więc my wszyscy jeszcze raz



JAK DOBRZE NAM”


Jak dobrze nam zdobywać góry a d

I młodą piersią chłonąć wiatr E a

Prężnymi stopy deptać chmury a d

I palce ranić ostrzem Tatr d a E a H7 e


Mieć w uszach szum strumieni śpiew a d

A w żyłach roztętnioną krew E a

Hejże hej, hejże ha a F e H

Żyjmy więc póki czas a a H

Bo kto wie, bo kto zna d e E7 a

Kiedy znowu ujrzę was a E a H7 e


Jak dobrze nam głęboką nocą

Wędrować jasną wstęgą szos

Patrzeć jak gwiazdy niebo złocą

I czekać co przyniesie los


Jak dobrze nam tak przy ognisku

Tęczową wstęgą marzeń snuć

Patrzeć jak w niebo iskra tryska

I wokół siebie przyjaźń czuć


Mieć w oczach blask i ognia żar

A w duszy mieć młodości czar



ŚLAD”


Przyjdzie rozstań czas D E fis / G

I nie będzie nas D E fis / G

Na polanie tylko pozostanie D E fis / G

Po ognisku ślad D E fis / G


Zdartych głosów chór

Źle złapany dur

Warty w nocy, jej niebieskie oczy

Nie powrócą już


Zarośnięty szlak

Długiej drogi ślad

Lasów pustych i zielonych pustyń

Kiedyś będzie brak


Rozszalały wiatr

Ognia naszych wart

Jak marzenie naszych serc płomienie

I lotniczy znak


Staniesz z nami w krąg

Dotkniesz silnych rąk

Będziesz śpiewał marzył i rozlewał

Cały serca żar



ZŁUDZENIE SAMOTNOŚCI”


Przyjaciele których nie miałem h

Których w biedzie sobie zmyśliłem

Opowiedzą wam że kochałem A

A to przecież znaczy że żyłem E A


Oni każdy dzień wam powtórzą

O powrotach z nikąd powiedzą

Zaufali ptasim podróżom

A to przecież znaczy że wiedzą E h


Nie gniewajcie się że nie chciałem

Żyć wśród was bo nie siebie skrzywdziłem

Przyjaciele których nie miałem

Mogą przysiądz że kiedyś byłem


Oni każdy dzień wam powtórzą

O powrotach z nikąd powiedzą

Przyjaciele których nie miałem

Dzisiaj razem ze mną tu siedzą



BALLADA O GÓRACH”


Oto las i słońce nad lasem C a F G

Ale to pominiemy tymczasem C a F G

Bo choć las to też ważna sprawa F G C a

Ale to jest o górach ballada d G F C a C a


I góry i góry i nic więcej nie trzeba E a E a

Chyba żeby o tych górach zaśpiewać E a

O trawach z Połonin i że w Cisnej znów leje G C a

Jak noc nad turniami szaleje d G F C


Oto góry i cisa nad nimi

Kilka buków też między innymi

Ale tak na marginesie

Chyba wiatr tę balladę poniesie


A kiedy dotrą już do was

Tej krótkiej ballady słowa

Wyjście z opresji jest oto takie

Wybrać się w góry z plecakiem



PĘDZIWIATR II”


Idę drogą poprzez świat e d e G D e

Idę tam gdzie hula wiatr e d e G D e

Tam gdzie oczy niosą mnie G D e G D e

Tam gdzie diabeł tylko wie C D e

Idę z moim wiatrem hen

Choć ludziska patrzą źle

Bom ja przecież pędziwiatr

Dla takiego miejsca brak


A ty wiej, wiej wietrze mój e C D G

Jam przyjaciel twój C D e


Na gitarze z wiatrem gram

Czasem ptak wtóruje nam

I choć mija dzień za dniem

Droga nam nie dłuży się

Bratem moim kamień jest

Siostrą napotkany kwiat

Mą miłością droga ta

Która wiedzie mnie przez świat


A gdy mi zabraknie sił

I zakończę drogę swą

Ty mój wietrze dalej wiej

Czasem tylko wspomnij mnie

Czasem zawiej w polu gdzieś

Czasem pogłaszcz stary sad

Zanieś ludziom moją pieśń

Zanim zniknie po mnie ślad



RETRO-RAJD”


Kiedy babcia młoda była C e

To na rajdy też chodziła d G

Razem z dziadkiem mym C e d G

Służba niosła kosze całe C e

Najróżniejszych wiktuałów d G

Było pełno win C e a G


Bo to był retro-rajd C e

Te panie w sukniach białych d G

Retro-rajd C e

Wykwintne stroje panów d G

O ho ho C e

Tych dawnych rajdów czas d G


Pojazd stanął w leśnej głuszy

Na polanę tłumek ruszył

Mile spędzić czas

Wnet z szampanów poszły strzał

A niektórzy zaśpiewali

Z nimi babcia ma



BIESZCZADY”


Tu w dolinach wstaje mgłą wilgotny dzień e9 a

Szczyty ogniem płoną, stoki kryje cień D7 G H7

Mokre rosną trawy wypatrując dnia e9 a

Ciepła, które pierwszy słońca promień da D7 G H7


Cicho potok gada, gwarzy pośród skał G C D G

O tym deszczu, co z chmury trochę wody dał G C D G D7

Świerki zapatrzone w horyzontu kres G C D G

Głowy pragną wysoko, jak najwyżej wznieść G C D G H7


Tęczą kwiatów barwny połoniny łan

Słońcem wypełniony jagodowy dzban

Pachnie świeżym sianem pokos pysznych traw

Owiec dzwoneczkami cisza niebu gra


Serenadą świerszczy, kaskadami gwiazd

Noc w zadumie kroczy, mroku ścieląc czas

Wielkim Wozem księżyc rusza na swój szlak

Pozłocistym sierpem gasi lampy dnia



PRZECHYŁY”


Pierwszy raz przy pełnym takielunku e D e

Biorę ster i trzymam kurs na wiatr e D e

I jest jak przy pierwszym pocałunku, a H7 e

W ustach sól, gorącej wody smak. a H7 e


O-ho-ho, przechyły i przechyły, a H7 e

O-ho-ho, za falą fala mknie, a H7 e

O-ho-ho, trzymajcie się dziewczyny, a H7 e

Ale wiatr, ósemkę chyba dmie! a H7 e


Zwrot przez sztag – o”kay, zaraz to zrobię,

Słyszę jak kapitan cicho klnie,

Gubię wiatr i zamiast w niego dziobem,

To on mnie od tyłu kumple w śmiech.


Hej, ty tam za burtą wychylony,

Tam naprawdę nie ma się czego śmiać,

Cicho siedź i lepiej proś Neptuna,

Żeby coś nie spadło ci na kark.


Krople mgły w tęczowym kropel pyle,

Słyszę jak po deskach spływa deszcz,

Jutro znów wypłynę, bo odkryłem,

Morze, noc, żeglarską, starą pieśń.



KANADA”


Kanada, lata 50-te, brudna przepocona sala gimnastyczna

Jakiejś kanadyjskiej szkoły dziewczęta tańczą ze sobą

Chłopcy trochę pijani podpierają drabinki sali gimnastycznej

W kieszeni butelki taniego, wytrawnego wina

Po 21 a może nawet po 10 centów


Frank Levie właśnie zaśpiewał "O Jesabele" C a F G

Przypiąłem więc żelazny krzyż do piersi swej C a F G

Podszedłem do największej z dziewcząt i najbardziej blond C E a

Powiedziałem: Jeszcze mnie nie znasz i to jest twój wielki błąd F C

Więc czy pokażesz mi, gadaj czy pokażesz mi F C

Powiedz czy pokażesz mi swe nagie ciało F C


A ja skoncentruje się przed czekającym mnie w następnej zwrotce

Niełatwym zadanie aktorskim, z tekstu wynika, że będę musiał

Wcielić się w postać niewinnej, jasnowłosej kanadyjskiej nastolatki


Chodź odtańczymy w najciemniejszy kąt

Tam może nawet nie odepchnę twoich rąk

Wyraźnie słyszę w twoim głosie głód

Wszystkiego, czego zechcesz dotknąć będziesz mógł

Lecz nie pokażę ci, nigdy nie pokażę ci

Nie ja nie pokażę ci nagiego ciała


Tańczę blisko, zespół gra "Story West"

Konfetti, serpentyny lecą prosto w nas

Szepnęła "Masz minutę by zakochać się"

W tak uroczystej chwili musisz wierzyć że


Pokażesz jednak mi, że pokażesz jednak mi

Ty pokażesz jednak mi swe nagie ciało



JA MAM TYLKO JEDEN ŚWIAT”


Kiedy w piątek słońce świeci C d

Serce mi do góry wzlata G

Że w sobotę wezmę plecak G d

W podróż do mojego świata G C


Bo ja mam tylko jeden świat C d

Słońce, góry, pola, wiatr G C

I nie mnie więcej nie obchodzi C d

Bom turystą się urodził G7 C


Dla mnie w mieście jest za ciasno

Wśród pojazdów, kurzu, spalin

Ja w zieloną jadę ciszę

W ścieżki pełne słodkich malin


Myślę leżąc pośród kwiatów

Lub w jęczmienia złotym łanie

Czy przypadkiem za pół wieku

Coś z tym światem się nie stanie


Chciałbym żeby ten mój świat

Przetrwał jeszcze tysiąc lat

Żeby mogły nasze dzieci

Z tego świata też się cieszyć



MAZURSKI REJS”



Gdzieś w szuwarach zbłądził wiatr e h

Ciszę niesie noc e h

Nad plażami niesie się e h

Czyjś zbłąkany głos e H7

Nad brzegami ognisk blask e h

W wodzie nocą lśni e h

Tak zaczyna się ten czas e h

Wakacyjnych dni a H7


Nie zabieraj z sobą nic, nawet słów C D G

Na cóż bagaż ten e

Ruszaj z nami skoro świt, ruszaj tam C D G

Na mazurski rejs e

Jak powracających fal cieniem ty C D G

Będziesz wracał wciąż e

Wracał, żeby jeszcze raz C D

Wrócić z nią e


Babie lato niesie wiatr

W zamyślony las

Pajęczyną ciepłych dni

Oplótł sierpień nas

Miną dni, miesiące dwa

Zlecą jak we śnie

Popiół z ognisk rozwiał wiatr

Opustoszał brzeg


Pozostanie wspomnień garść

I smak twoich łez

Znów za rok popływać chcę

Na mazurski rejs

Szlakiem pustym dzikich plaż

Płynie łódź

Tutaj każda letnia noc

Ma smak twoich ust



KOCHAM CIĘ JAK IRLANDIĘ”


Mieszkałaś gdzieś w kraju nad Wisłą C e C C7+

Pamiętam to tak dokładnie G0 d A7 d

Twoich czarnych oczu bliskość B F

Wciąż kocham cię jak Irlandię C G


A ty się temu nie dziwisz C e C C7+

Wiesz dobrze, co byłoby dalej G0 d A7 d

Jak byśmy byli szczęśliwi B F

Gdybym nie kochał cię wcale C G C


Przed szczęściem żywić obawę

Z nadzieją że mi ją skradniesz

Wlokę ten ból przez Włocławek

Kochając cię jak Irlandię


Gdzieś na ulicy Fabrycznej

Spotkać się nam wypadnie

Lecz takie są widać wytyczne

By kochać cię jak Irlandię


Czy mi to kiedyś wybaczysz

Działałem tak nieporadnie

Czy to dla ciebie coś znaczy

Że kocham cię jak Irlandię


JESIENNE WINO”


Z brzękiem ostróg wjechałem do miasta e D e

Pod jesień było, czas złotych liści nastał e D G

W kieszeni worek srebra, czas do domu a G D e

Wtem za plecami woła głos D C a e


Usiądź razem ze mną e G

Spróbuj mego wina D G

Z czereśni, wiśni resztek lata a G

Choć jesień się zaczyna D C

Tyle tej jesieni e G

Jeszcze jest przed nami D G

Zdążysz wrócić do domu a G

Nim noc zawita nad drogami D C e


Słońce stało w zenicie bił południowy żar

A w gardle kurz przebytej drogi

Co tam spocznę na chwilę, przecież nie zaszkodzi

Do przejścia niedaleką drogę jeszcze mam


Zbudziłem się w czerwieni zachodu

Pod starą knajpą co rynek zamyka

Zabrała moje srebro i duszę ostrogi

Zostało pragnienie i tępy głowy ból



ZAWIEJA W MICHIGAN”


Zawieja w Michigan G C

Zapada serce w śnieg G a

Pustkowie ciągnie się C

Wysepki żadnej, drzew G a

Ni domu z domu gest e

Wejdź... C e D7


Pustkowie hen i hen

Zawieja, mróz i biel

Zawyłem aż po kres

Czy się spodziewać że

A wicher w trąbki dmie

Nie


Miłości nasze tam

Są tam gdzie nie ma nas

U boga w środku gwiazd

Pokochał też bym brak

I cały słał bym blask

W dal



PRZYJDZIE JESZCZE”


Przyjdzie jeszcze taki dzień C G d G a

Kiedy wszyscy się spotkamy F G

W nasze serca wejdzie miłość

Przecież wszyscy się kochamy


To się nazywa ponoć C G

Nierealnym światem złym a C a

Niesprawiedliwym i fałszywym F G

Ale popatrz czasem

Tak na siebie w lustro

Jesteś jak ten świat


Nasza praca dnia zwykłego

Będzie lżejsza i prawdziwsza

Chleb na stole często świeży

Będzie zawsze gościł tu


Nasze dzieci będą piękne

Tak jak kiedyś my byliśmy

Choć czas płynie, choć czas leci

To nie przejmuj się tym, nie



WE WTOREK W SCHRONISKU”

Sł. W. Buchcic, Muz. R. Pomorski


Złotym kobiercem wymoszczone góry C F C A D A

Jesień w doliny przyszła dziś nad ranem e F a G cis D h E

Buki czerwienią zabarwiły chmury C F C e A D cis7 fis

Z latem się złotym właśnie pożegnałem F G C D E A (E)


We wtorek w schronisku po sezonie C F G C A D E A

W doliny wczoraj zszedł ostatni gość e F G fis H E

Za oknem plucha, kubek parzy dłonie e F d e A D cis7 fis

I tej herbaty i tych gór mam dość F G C D E A (E)


Szaruga niebo powoli zasnuwa

Wiatr już gałęzie postrząsał z liści

Pod wiatr, pod górkę znowu sam zasuwam

Może w schronisku spotkam kogoś z bliskich


Ludzie tak wiele spraw muszą załatwić

A czas sobie płynie, wolno pantarej

Do siebie tylko już nie mogę trafić

Kochać, to więcej z siebie dać, czy mniej



SOSNA”


Biegłaś zboczem, brązowo-zielona, a d

Miedzią słońca i trawy zielenią, G C E7

Biegłaś brzegiem strumienia spragniona, a d

Twoje włosy targał górski wiatr E a


Zanurzyłaś swe dłonie w potoku,

Który głazy w poszumie omijał,

Burza kropel w srebrzystej pogoni

Obraz twój porwała szybko w dal


I wracałaś do góry powoli

Zielonością i brązem strzelista,

Gdy cię wchłaniał cień lasu znajomy,

Znów twe włosy, sosno, targał wiatr




PIOSENKA NA ROZGRZANIE”


Zimna tak, że aż strach, trudno rozgrzać się C e F C

Korowody chłodnych myśli oziębiają mnie F C a G

Nie pomaga łyk herbaty ani ciepły szal C e F C

Urojone z sopli kraty jak roztopić mam F C a G


Piosenka na rozgrzanie C e

Na rozgrzanie serc F G

Rozgrzewa mnie takie granie C e

Jak w domu ciepły piec F G

W przytulnym cieple nutek F G

W przytulnym cieple pauz C a

Z zimnego jak lód serca F G

Wypłynie czasem łza F C


Jak dziewczynka z zapałkami, chcę ciepła miłości

Nie rozgrzeję się słowami, tymi co ze złości

Nie rozbawią mnie pajace, co na sznurkach skaczą

Chociaż wszystkim nam jest zimno, dobrze dziś pajacom



PECHOWY DZIEŃ”


Wiatr przystojny w garniturze A

Chciał spodobać się złej chmurze G

Chmura w złości deszczem go przepędza D A

Wiatr się schował w jakimś oknie A

Jest szczęśliwy że nie moknie G

A miał przecież chmurze być a męża D A


Lecz nie jest źle, mogło być gorzej C G E a

Czasem w życiu zdarza się pechowy dzień C7 G A


Wiatr szczęśliwy w wolnym stanie

Zawsze stać go na zawianie

Zawsze stać go na samotny spacer

I niejedna chmura teraz

Kocha, cierpi i umiera

Mówiąc, Wietrze mogło być inaczej



WIKLINA”


Gorzko pachnie podmokła wiklina a d a

Mgła, mgła, mgła E a

W krąg bezdroża, śladu drogi nie ma a d A7

Schyłek dnia d a


Lecz to nic d

Nie martw się a

Jutro będzie lepiej F

Wstanie nowy dzień C d

A to wszystko żebyś wierzył F C d

Że nie łatwo być harcerzem a E a


Słońce zaszło, gwiazdy takie smutne

Noc, noc, noc

Chlupie woda w przemoczonym bucie

Jak na złość


Na obozie szybko mija czas

Źle, źle, źle

Obóz mija, czas do domu wracać

Tak już jest



STRUMIEŃ”


Idę w góry w marzeniach, dalej i dalej C a F G G e C D

Znajdę to co mi dane, jeszcze odnaleźć

Widzę ślady ogniska, drewno z szałasu

Zapach wczorajszej zupy resztek zapasów


Strumień cicho szumi w dole F G C D

I z drzewami gada C a G e

Żeby czar tych dni powrócił F G e C D

Czy jest na to rada? A e G

Twarze już się rozpływają G C D

Jak na deszczu szyby G e

Zima ziemią zawładnęła e C D

Zakuła ją w dyby e C e


Dobrze, dobrze się stało, że zima biała

Wspomnień nie zamroziła, bo nie umiała

Bo gdy w twym życiu ciężkie, chwile nastaną

Wszystko diabli gdzieś wezmą, one zostaną


Czy pamiętasz jeszcze ogniska płomień

Czy wraca do twej pamięci dotyk mej dłoni

Gdy wiatr gitary struny trąci leciutko

Wraca wspomnienie lata, ale na krótko



ŚMIECIUCHY”


Opuszczone już schroniska straszą oczodoły okien H7 e e a

Połoniny posmutniały, puste domy i stodoły H7 e e a

Rysie, wilki i świstaki patrzą wokół przestraszone H7 e e a

Po turystach znowu góry zaśmiecone e a


Przyjdzie zima śnieg przykryje C H7 e

Wszystkie puszki i butelki e a

Pochowają się pod śniegiem e a

Chleby, bułki, żółte serki H7 e

Wszystkie szlaki śnieg przykryje e a

Śmieci schowa pod pierzyną H7 e

Ale kiedy przyjdzie wiosna e H7 a

Znów wypłyną C H7 e


Połamali co się dało, uśmiercili, to co żyło

Narobili dookoła jakby latryn mało było

Jakiś cham nie wiedział chyba, że przebywa w rezerwacie

I na samym środku szlaku, ściągnął gacie


Śmieci wojsko nie wyzbiera, żeby było jakoś schludnie

Nie wymiecie wiatr ze ścieżek, nie odlecą na południe

Własne góry zaśmiecimy, ale wiem co będzie potem

Polecimy za granicę, śmiecić lotem



A JEDNAK ŻYJESZ”


A jednak żyjesz, życia ci mało a e

To przez ciebie wszystko się stało G D a

Forsa w kieszeni, wilgotne ręce a e

Świata nie zmienisz, siebie już prędzej G D a


Popamiętasz mnie jeszcze D h

Gdy dogonię cię deszczem D h

Gdy ci się pomylą drogi D G A

Bo pod wiatr zawsze gorzej e h

Cóż gorszego być może e h

Zwłaszcza kiedy bolą nogi D G A


Głupia jesteś, jak twoje życie

Śmieszna jak w wodzie krzywe odbicie

Weź sobie wszystko, wszystko co dałaś

Słowa zbyt duże, czyny zbyt małe



JESIENNA ZADUMA”


Nic nie mam e

Zdmuchnęła mnie ta jesień całkiem F

Nawet nie wiem e

Jak tam sprawy za lasem F

Rano wstaję, poemat chwalę G Fis h D

Biorę się za słowo jak za chleb e G D H7 e


Rzeczywiście tak jak księżyc e G

Ludzie znają mnie tylko z jednej a e

Jesiennej strony D a e


Nic nie mam

Tylko z daszkiem nieba zamyślony kaszkiet

Nie zważam

Na mody byle jakie

Piszę wyłącznie, piszę wyłącznie

Uczuć starym drapakiem

amazanych drogowskazów nie odczytam już

402




Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Śpiewnik
Śpiewnik 81
Śpiewnik 84
Śpiewnik religijny cz 1
Śpiewnik 79
ŚPIEWNIK HARCERSKI 2 compressed(4)
Śpiewnik religijny cz 3
Takich już nie ma, POLSKIE TEKSTY PIOSENEK ŚPIEWNIKI
śpiewnik BARTEk2011, Teksty Rajd BARTEK
Śpiewnik 163
Śpiewnik 42
Śpiewnik oazowy
Śpiewnik 62
Śpiewnik Zuchowy compressed(4)
Śpiewnik rekolekcje
2010 Dodatek do śpiewnika z akordami Biało żółta
śpiewnik 6
Śpiewnik 124
Śpiewnik pieśni i piosenek pielgrzymkowych