Hufca „Rodło”
Arka Noego :
1. A gu gu
2. Ja jestem
3. Jezus ratownik
4. Najlepsza modlitwa na świecie
5. Przebaczone winy darowane długi
6. Sieje je
7. Tato
8. Święty święty uśmiechnięty
Czerwony Tulipan :
1. A jeżeli
2. Czyści Jak łza
3. Dużo palę
4. Jedyne Co Mam
5. Nffff środku nieba
6. Niezauważalna
7. Odblaski świec
8. Prosty Jak Zegarek świat
9. Rudy płomień
10. Sekret kardynała Richelieu
11. Szwagierka
12. W stronę lasu
13. Wszystko Czeka
14. Życie osła
Jacek Kaczmarski :
1. Ambasadorowie
2. Antylitania
3. Arka Noego
4. Autoportret Witkacego
5. Bajka
6. Bajka o głupim Jasiu
7. Ballada feudalna
8. Ballada o spalonej synagodze
9. Ballada o ślepcach
10. Bankiet
11. Barykada
12. Birkenau
13. Chrystus i kupcy
14. Czerwony autobus
15. Czołg
16. Dobre rady pana ojca
17. Drzewo genealogiczne
18. Dzieci Hioba
19. Dzielnica żebraków
20. Elekcja
21. Encore, jeszcze raz
22. Epitafium dla Brunona Jasieńskiego
23. Epitafium dla sowizdrzała
24. Epitafium Dla Włodzimierza Wysockiego
25. Hymn
26. Hymn wieczoru kawalerskiego
27. Kanapka z człowiekiem
28. Kariera Nikodema Dyzmy
29. Kasandra
30. Kniazia Jaremy nawrócenie
31. Konfesjonał
32. Kosmonauci
33. Koń wyścigowy
34. Krajobraz po uczcie
35. Krzyk
36. Lalka, czyli polski pozytywizm
37. Lekcja historii klasycznej
38. Litania
39. Manewry
40. Meldunek
41. Misja
42. Modlitwa o wschodzie słońca
43. Mury
44. Na starej mapie krajobraz utopijny
45. Nasza klasa
46. Nawiedzona, wiek xx
47. Nie lubię
48. Obława
49. Obława II
50. Obława IV
51. Ostatni dzwonek (modlitwa o wschodzie słońca)
52. Ostatnie dni Norwida
53. Osły i ludzie
54. Pan Kmicic
55. Pan Podbipięta
56. Pan Wołodyjowski
57. Pijany poeta
58. Pikieta powstańcza
59. Piosenka o mufce
60. Pobojowisko
61. Poczekalnia
62. Pompeja
63. Powrót
64. Powrót z Syberii
65. Prosty człowiek
66. Przeczucie
67. Przedszkole
68. Przesłuchanie anioła
69. Pustynia
70. Rejtan, czyli raport ambasadora
71. Rokosz
72. Rozbite oddziały
73. Rozstrzelanie
74. Rzeź niewiniątek
75. Samosierra
76. Sen Katarzyny II
77. Starość Owidiusza
78. Starość Piotra Wysockiego
79. Stańczyk
80. Strącanie aniołów
81. Szturm
82. Tradycja
83. Walka Jakuba z aniołem
84. Warchoł
85. Wariacje dla Grażynki
86. Według Gombrowicza - narodu obrażanie
87. Widzenie
88. Wieszanie zdrajców
89. Wieża Babel
90. Wigilia na Syberii
91. Wiosna 1905
92. Wygnanie z raju
93. Z XVI-wiecznym portretem trumiennym rozmowa
94. Zatruta studnia
95. Zbroja
96. Zesłanie studentów
97. Zeznanie Kaczorowskiego
98. Zmartwychwstanie Mandelsztama
99. Źródło
Stare Dobre Małżeństwo:
„Dla Wszystkich Starczy Miejsca” :
1. Ach, kiedy znowu ruszą dla mnie dni?
2. Gloria
3. Jak
4. Jest już za późno, nie jest za późno
5. Kim właściwie była ta piękna pani?
6. Metamorfoza
7. Nie Brookliński most
8. Opadły mgły, wstaje nowy dzień
9. Pieśń na wyjście
10. Sanctus
11. Tobie albo zawieja w Michigan
12. Z nim będziesz szczęśliwsza
„Makatki”:
1. Ballada na urodziny
2. Ballada o arenie cyrkowej
3. Coraz krótsze listy od ciebie
4. Czasem nagle smutniejesz
5. Jaką cenę
6. Makatka dla przechodzącej
7. Makatka kusząca
8. Makatka szalona
9. Makatka z aniołem
10. Makatka z wojownikiem
11. Modlitwa o śmiech
12. Na sierpniowym balkonie
13. Nasz słony rachunek
14. Niepokój
15. Obudź się
16. Piosenka dla juniora i jego gitary
17. Piosenka dla Wojtka Bellona
18. Szara ballada
19. Z podwórka
„Czarny Blues O Czwartej Nad Ranem” :
1. Ballada majowa
2. Ballada o poecie
3. Ballada z gór
4. Czarny blues o czwartej nad ranem
5. List do małego księcia
6. Malinowe lato
7. Przy ognisku nad Szczawniczkiem
8. Rozliczysz mnie panie
9. Spóźnione wyznanie
10. Wchodzenie do zimy
11. Wojtka Bellona ostatnia ziemska podróż do Włodawy
12. Wyglądają przez okno
13. Wysockiemu
14. Z synem w oknie
15. Zapomniany grajek
16. Zawirował świat
17. Zwózka nieba
„Pod Wielkim Dachem Nieba” :
1. Boże, pełen w niebie chwały
2. Błogo bardzo sławił będę ten dzień
3. Ciało me wklęte w korowód istnienia
4. Czekanie na wiosnę
5. Człowiek człowiekowi
6. Gdziekolwiek
7. Imperatyw
8. Koncert
9. Noc albo oczekiwanie na śniadanie
10. Piosenka dla piosenki
11. Pożegnanie
12. Szczęście
13. W zakątku cmentarza
14. Wędrówką życie jest człowieka
„Live In Łowicz” :
1. Blues dla małej
2. Przechyla się ku jesieni ziemia
„Niebieska Tancbuda” :
1. Banita
2. Czy warto
3. Dokąd idziesz? Do słońca!
4. Dziękczynienie
5. Komunia
6. Może się stanie raz jeden cud
7. Narodziny świata
8. Odezwij się
9. Ona sobie tego nie życzy
10. Piosenka dla Rafała Urbana
11. Piosenka dla robotnika rannej zmiany
12. Przebyłem noc właśnie
13. Urodziny
14. Wypłakałem oczy niebieskie
15. Zabraknie ci psa
„Dolina W Długich Cieniach” :
1. Biała lokomotywa
2. Czas płynie i zabija rany
3. Dolina o długich cieniach
4. Dookoła mgła
5. Idź dalej
6. Jesień
7. Nie rozdziobią nas kruki
8. Piosenka dla zapowietrzonego
9. Piosenka nad piosenkami
10. Ratuj, słoneczko
11. Tak
12. Tango Triste
13. Za dalą dal
14. Zobaczysz
„Latawce Pogodnych Dni” :
1. Ballada powojowa
2. Białe gołębie
3. Erotyk słoneczny
4. Latawce dobrych dni
5. Między nami tyle śniegu
6. Modlitwa końca mojego wieku
7. Niewiara
8. Pastorałka bez drożna
9. Piosenka o nadziei
10. Po strunach idę do nieba
11. Pod kątem ostrym
12. Rozmowa bez słowa
13. Sen bez snu
14. Wrzesień
15. Znów piąta nad ranem
„Inne” :
1. Majka
Wolna Grupa Bukowina:
1. Ballada o Cześku piekarzu
2. Bar na stawach
3. Bez słów
4. Bukowina I
5. Bukowina II
6. Chyli się dzień do kresu
7. Kołysanka dla Joanny I.
8. Maestro bezdomny
9. Majster bieda
10. Między nami
11. Nocna piosenka o mieście
12. Nuta z ponidzia
13. Ocean
14. Pejzaże Harasymowiczowskie
15. Pieśń łagodnych
16. Piosenka o zajączku
17. Piosenka wiosenna
18. Pod wspólnym dachem
19. Poślę dziewczynie
20. Rzeka
21. Sielanka o domu
22. Zakochani
Harcerskie:
1. Ballada rajdowa
2. Bracia skauci
3. Bratnie słowo
4. Dalej wesoło
5. Druhno daj się pocałować
6. Drużynowy
7. Harcerska dola
8. Harcerska miłość
9. Harcerski hejnał wieczorny
10. Harcerski krzyż
11. Harcerskie ideały
12. Harcerskie reagge
13. Harcerze
14. Harcerzem być
15. Hymn szarych szeregów
16. Idziemy w jasną
17. Idą skauci
18. Już rozpaliło się ognisko
19. Las nam gra fanfary
20. Modlitwa harcerska
21. Ogień
22. Osiągnięcia
23. Pieśń komendanta
24. Pieśń pożegnalna
25. Piosenka instruktorska
26. Piosenka na powitanie
27. Piosenka naszych druhen
28. Piosenka turystyczna nr 3
29. Po całej Polsce
30. Ptaki ptakom
31. Płonie ognisko
32. Sosenka
33. Szara harcerka
34. Szara harcerska lilijka
35. Szara lilijka
36. Szare szeregi
37. Zielony las
38. Zielony mundur
39. Zielony płomień
40. Złączeni węzłem
41. Świętokrzyski harcerz
Szanty:
1. 10 w skali Bauforta
2. 23 marzec
3. 24 lutego
4. 900 mil
5. Ahoj załogo
6. Alfabet bosmański
7. Amigo
8. Ballada o wikingu
9. Biały mnich
10. Brzeg nowej Szkocji
11. Chłopcy z albatrosa
12. Chłopcy z Botany Bay
13. Colombo
14. Cztery wiatry
15. Emma
16. Fiddler's Green
17. Gdzie ta keja
18. Grand Coureur
19. Heave away Santiano
20. Hiszpanka z Callao
21. Hiszpańskie dziewczyny
22. Ja stawiam
23. Jeszcze jeden dzień
24. Kabestan
25. Marco Polo
26. Morskie opowieści
27. Morze północne
28. Najdroższy śledź
29. Nie wrócę na morze
30. Pacyfik
31. Paddy Doyle
32. Paddy West
33. Pod sztokfiszem
34. Pogoda
35. Pożegnanie Liverpoolu
36. Press Gang
37. Płyńmy w dół do starej Maui
38. Pójdę przez morze
39. Roluj ją, Paddy
40. Sacramento
41. Sally Brown I
42. Shenandoah
43. Staruszek jacht
44. Stary port
45. Stary tłusty Vernon
46. Szesnaście ton
47. Sześć błota stóp
48. Tawerna "pod pijaną zgrają"
49. Titanic
50. Umbriaga
51. Wesoły wiatr
52. Wybrzeża Peru
53. Wysoki brzeg Dundee
54. Z pijanym żeglarzem
55. Zaginął świat białych żagli
56. Zbij gościa z nóg
57. Znowu będzie kiwać
58. Śmiały harpunnik
Inne:
1. A jednak żyjesz
2. A my hej! A my ho!
3. A my wciąż idziemy
4. Ach Solina
5. Ale to już było
6. Alleluja
7. Ameryka
8. Ameryka
9. Andzia
10. Arahia
11. Baby
12. Bajdewind
13. Ballada na złe drogi
14. Ballada o górach
15. Ballada o Janku Wiśniewskim
16. Ballada o krzyżowcu
17. Ballada o smutnym skinie
18. Ballada o wigilijnym śledziu, czyli pastorałka kaszubska
19. Bardzo smutna piosenka retro
20. Bartne
21. Beskid
22. Beskidzki sklep
23. Biała sukienka
24. Bieszczady
25. Bieszczady 2000
26. Bieszczady II
27. Bieszczady Rock'n'Roll
28. Bieszczadzka ciuchcia
29. Bieszczadzka kołysanka
30. Bieszczadzki rajd
31. Bieszczadzki trakt
32. Bieszczadzkie pory roku
33. Bieszczadzkie reagge
34. Bieszczadzkie wieczory
35. Bieszczadzkie wspomnienia
36. Bolero
37. Bryka
38. Bum cyk cyk
39. Byś się wreszcie umyła
40. Cały dzień na szlaku
41. Chory na wyobraźnię
42. Ciebie brak (więzień)
43. Cygańska ballada
44. Czar ogniska
45. Czardasz na połoninie
46. Czarna chmura
47. Czas powrotów
48. Czerwone maki na Monte Cassino
49. Czołg
50. Deszcz, jesienny deszcz
51. Do gór
52. Do pracy, rodacy
53. Dym z jałowca
54. Easy Rrider - czyli pieszy jeździec
55. Echo
56. Emeryt
57. Erotyk nieśmiałego obiektu pożądania
58. Gawędziarze
59. Gonić marzenia
60. Green Horn
61. Grosza nie mam
62. Górska ballada
63. Hej chłopcy
64. Hej przyjaciele
65. Hej, gitaro ma
66. Hejnał wieczorny
67. Horyzonty
68. Huba
69. Huśtawka
70. I nikomu nie wolno się z tego śmiać
71. Ja mam tylko jeden świat
72. Jak dobrze mi
73. Jak dobrze nam
74. Jaki był ten dzień
75. Jamboree
76. Jesienna zaduma
77. Jesienne wino
78. Jesień w górach
79. Jolka, jolka
80. Kalifornia
81. Kanada
82. Kibel
83. Kinga
84. Klinga
85. Kocham cię jak Irlandię
86. Kongo River
87. Krajka
88. Krajobrazy
89. Kwiatek
90. Lato czeka
91. Lato ucieka
92. Lato z komarami
93. Lato z ptakami odchodzi
94. Leśni
95. Los włóczęgi
96. M - 16
97. Marsz Mokotowa
98. Marzenie
99. Mazurski rejs
100. Mazury
101. Mały obóz
102. Moi przyjaciele
103. Moja mała
104. Moja muzyka
105. My, cyganie
106. Młode lata
107. Na krawędzi snu
108. Na śmietniku
109. Nad brzegiem wielkiej wody
110. Najdroższy przyjaciel
111. Nasze wędrówki
112. Nie czaruj
113. Nie płacz Ewka
114. Nieboszczyk
115. O mój rozmarynie
116. Obra
117. Och Ela
118. Oczekiwanie
119. Ogniobranie
120. Ogrodu serce
121. Oka
122. Pechowy dzień
123. Pieśń przewodników beskidzkich
124. Piosenka na rozgrzanie
125. Piosenka weterana
126. Piszę do ciebie
127. Plastikowa biedronka
128. Pocztówka z Beskidu
129. Pod śliwką
130. Podnóża moich gór
131. Powitanie dnia
132. Poznaj swój kraj
133. Pożegnanie gór
134. Pożegnanie z latem
135. Prowadź melodio
136. Przechyły
137. Przemijanie
138. Przeżyj to sam
139. Przyjaciele
140. Przyjaciele
141. Przyjaźń
142. Przyjdzie jeszcze
143. Pędziwiatr i
144. Pędziwiatr ii
145. Raz, dwa, trzy, cztery
146. Retro-rajd
147. Róże z Dublina
148. Samotnik
149. Samotny rajd
150. Sierpień
151. Skóra
152. Smak księżycowy
153. Sosna
154. Staruszka gitara
155. Stary namiot
156. Stary tramp
157. Stokrotka
158. Strumień
159. Szanta Agnieszki
160. Szary człowiek
161. Szczors
162. Szuwary
163. Słowo wyrwane sercu
164. Taka piosenka
165. Tam gdzie byłem
166. Tango z garbem
167. Tango z plecakiem
168. Trzech wodzów
169. Tyle kilometrów
170. Tylko chcieć
171. U wrót lasu
172. Ukraina
173. We wtorek w schronisku
174. Wertepy
175. Whisky
176. Whisky Johnny
177. Wiklina
178. Wiosna
179. Wstaje dzień
180. Wychowań
181. Wędrowanie
182. Wędrowiec I
183. Wędrowiec II
184. Wędruj z nami lasami
185. Wędrówka z wiatrem
186. Z miasta do miasta
187. Zagrajcie nam
188. Zajazd pod różą
189. Zatańcz ze mną
190. Zawieja w Michigan
191. Zawsze mało
192. Zawsze tam gdzie ty
193. Zegar
194. Znad wód
195. Zwykłe ciało
196. Złudzenie samotności
197. Ślad
198. Śmieciuchy
199. Śpiewać całą noc
200. Śpiewogranie
201. Żeglowanie
202. Żegnaj Ameryko
203. Żołnierze z RPA
204. Życie to nie teatr
Arka Noego
„A GU GU”
Kapodaster -III próg
Chcemy cię uwielbiaća C G
Tak jak małe dzieci
Które nie potrafią
Jeszcze nic powiedzieć
a gu a gu a gu a gu a gu a gu F
a gu a gu a gu guuu ! F G a
A to nasze gu gu
Boże ty rozumiesz
Małe modli się najlepiej
Duże modli się jak umie
A gu gu !
Namów swoją mamę
Namów Tatę swego
Niech spróbują tak jak dzieci
Modlić się do niego
Niech spróbują tak jak dzieci
Modlić się do niego
Agu gu !
nanajnajnaj .....
Agu gu
nananajnaj ....
„JA JESTEM”
Kapodaster -II próg
To moje pierwsze godziny C a
Jestem najmłodsze z całej rodziny G F G
Jestem jak małe ziarenko
Czuje że żyje urosnę wam prędko
Ja jestem C G F
Ja czuję
Ja żyje
moje serce bije / x 2
To moje pierwsze tygodnie
U mamy pod sercem jest mi wygodnie
I czekam z radości już skacze
Kiedy was w końcu wszystkich zobaczę
Ja jestem ...
Moje serce już dawno bije
Dziękuje ci mamo za to że żyje
Moje serce już dawno bije
Dziękuje ci tato za to że żyje
Moje serce dla ciebie bije
Dziękuje ci Boże za to że żyje
Moje serce dla ciebie bije
Dziękuje ci Boże za to że żyje
Ja jestem ...
„JEZUS RATOWNIK”
Kiedy przede mną straszna głębina E a
Boże ty o mnie nie zapominasz
Kto Tobie patrzy prosto w oczy
Ten się nie boi do wody skoczyć
allelu Jah allelu Jah allelu ! d C E a
allelu Jah allelu
allelu Jah allelu Jah allelu !
allelu Jah allelu
alle alle
alle allelu Jah
alle alle
alle allelu Jah
alle alle
alle allelu Jah
alle alle
alle allelu Jah
I mogą starsi i mogą młodzi
Razem z tobą po wodzie chodzić
Nic nam nie zrobi woda głęboka
Jezus - Ratownik nas kocha
allelu Jah ...
Kto tobie patrzy prosto w oczy
Ten się nie boi do wody skoczyć
Nic nam nie zrobi woda głęboka
Jezus - Ratownik nas kocha
allelu Jah
„NAJLEPSZA MODLITWA NA ŚWIECIE”
Dla ciebie siedzę dla ciebie chodzę A h D
Dla ciebie skacze na jednej nodze
najlepszą modlitwę na świecie znam E fis D
cieszyć się z tego z tego co mam
Czy mam wszystko - czy mi brakuje
Kiedy się modle - mówię dziękuję
najlepszą modlitwę na świecie znam
cieszyć się z tego z tego co mam
proszę za mamę proszę za tatę
żebym nie biła się więcej z bratem
najlepszą modlitwę na świecie znam
cieszyć się z tego Brata co mam
najlepszą modlitwę na świecie znam
cieszyć się z tego Brata co mam
najlepszą modlitwę na świecie znam
cieszyć się z tego z tego co mam
„PRZEBACZONE WINY DAROWANE DŁUG”
Kapodaster -V próg
Zaczynam nowe życie Daruje wszystkie długi d C F
Chcę pokochać to czego nie da się polubić
uśmiechem na twarzy pokonam przeciwności
nic nie będę dłużna oprócz miłości d C E
Przebaczone winy darowane długi d e a
Zegar właśnie bije 2000 lat
Przebaczone winy darowane długi
Jubileusz 3-2-1-0 Start !!!
Boże ja cię proszę naucz nas przebaczać
Żeby żaden człowiek nie musiał dzisiaj płakać
I na całym świecie żeby dla każdego
Było pod dostatkiem chleba powszedniego
Przebaczone winy darowane długi ...
A pokój niech będzie z nami /x2
Jest tylu dzisiaj głodnych i spragnionych
Ubogich cierpiących i porzuconych
Chciałbym już na zawsze nie tylko od święta
o głodnych i spragnionych braciach pamiętać
Przebaczone winy darowane długi ...
A pokój niech będzie z nami
Hevenu szalom alehem
„SIEJE JE”
Kapodaster -III próg
Dzisiaj zasieje ziarno nadzieje F C a G
Pora już ruszać na cały świat
Nie jedno padnie na żyzną ziemie
trzeba już wstać i pora je siać ! F C
sieje je sieje je C
sieje je F C
sieje je F G
sieje je C
Niektóre ziarna padną na skały
Niektóre jeszcze wydziobie ptak
Na nowo ziarna miłości i wiary
Trzeba już wstać i pora je siać !
sieje je sieje je ...
a eja eja o ziarno wyda plone e G
Trzydzieści sześćdziesiąt a jeszcze inne sto
a eja eja o ziarno wyda plon
Trzydzieści sześćdziesiąt a jeszcze inne sto
Dzisiaj zasieję ziarno nadzieję
Pora już ruszać na cały świat
Nie jedno padnie na żyzną ziemię
Trzeba już wstać i pora je siać !
sieje je sieje je
a eja eja o ziarno wyda plon ...
„ŚWIĘTY ŚWIĘTY UŚMIECHNIĘTY”
Kapodaster -II próg
Taki Duży taki mały może Świętym być C d G
Taki gruby taki chudy możę świętym być
Taki ja i taki ty może Świętym być
Taki ja i taki ty może Świętym być
Święty kocha Boga życia mu nie szkoda a G a
Kocha Bliźniego jak siebie samego F E
Święty kocha Boga życia mu nie szkoda
Kocha Bliźniego jak siebie samego
Taki Duży taki mały może Świętym być ...
Kto się nawróci ten się nie smuci
Każdy święty chodzi uśmiechnięty
Tylko nawrócona jest zadowolona
Każda święta chodzi uśmiechnięta
Taki Duży taki mały może Świętym być ...
Nic nie potrzebuje zawsze się raduje
bo święta załoga kocha tylko Boga
Nic nie potrzebuje zawsze się raduje
bo święta załoga kocha tylko Boga
Taki Duży taki mały może Świętym być ...
Gdzie można dzisiaj Świętych zobaczyć
Są między nami w szkole i w pracy
Gdzie można dzisiaj Świętych zobaczyć
Są między nami w szkole i w pracy
„TATO”
Kapodaster -V próg
Nie boje się gdy ciemno jest C G C
ojciec za rękę prowadzi mnie /x2 F G
Dziękuje ci tato za wszystko co robisz a C
że bawisz się ze mną na rękach mnie nosisz F C G
Dziękuje ci tato i wiem to na pewno a C
przez cały dzień czuwasz nade mną F G
nie boje się ...
czasem się martwię czegoś nie umiem
ty mnie pocieszasz i mnie rozumiesz
Śmieje się głośno kiedy żartujesz
Bardzo cię kocham i potrzebuje
nie boje się ..
Nasz ojciec mieszka w niebie
kocha mnie i ciebie
on nas kocha, kocha mnie i ciebie
nie boje się ...
Sanki są w zimie rower jest w lato
Mama to nie jest to samo co tato
nie boje się ..
Czerwony Tulipan
„JEDYNE CO MAM”
Jedyne co mam to złudzenia h h
Że mogę mieć własne pragnienia h h
Jedyne co mam to złudzenia że mogę je mieć A A h h
Miałam siebie na własność h h
Ktoś zabrał mi prywatność h h
Co mam zrobić? Bez siebie jak żyć? e G h
Bez siebie jak żyć? D Fis h
Miałam słowa własne
Ktoś stwierdził, że zbyt ciasne
Co mam zrobić? Bez słów jak żyć?
Bez słów jak żyć?
Jedyne co mam to złudzenia...
Miałam serce dla wszystkich
Ktoś klucz do niego obmyślił
Co mam zrobić? Bez serca jak żyć?
Bez serca jak żyć?
Miałam myśli spokojne
Lecz ktoś wywołał w nich wojnę
Co mam zrobić? Teraz jak żyć?
Jak teraz żyć?
Jedyne co mam to złudzenia... /*4
Jedyne co mam to złudzenia... /*4
„WSZYSTKO CZEKA”
Cały świat czeka - my z nim a a a
Czekamy na następne chwile a a E
Żyjemy w bezruchu, zamknięci w okruchu E E E
Życia, co przecież żyje E7 a
Cały świat czeka - my z nim
Czekamy na następne chwile
Choć nam się zdaje - do czegoś gnamy
Ciągle czekamy
Czekało pierwsze słowo d G
Na wyjście z zaciśniętych warg C C
Czekała myśl najskrytsza d E7 a A
Czekała łza na powód d E7
Czekałam ja na dowód a a
Czekało zło przed drzwiami H7 H7
Czekało coś przed nami E7
Cały świat czeka - my z nim...
Czekali zwarci w jedno
Na kilka zrozumiałych słów
Czekali z ufną twarzą
Czekali więc w milczeniu
Czekali w zamyśleniu
Czekali z dłońmi złymi
Czekało coś przed nimi
Cały świat czeka - my z nim...
„W STRONE LASU”
Wszedłeś w me wyczekiwania dis dis
Wypatrzenia dni przebytych dis dis
W moje rozmarzenia Cis dis
I odeszłam razem z tobą
Cichą drogą
W stronę cienia
Wszedłeś w me wyczekiwania
Wypatrzenia dni przebytych
W długie zamyślenia
I odeszłam wtedy z tobą
Polną drogą
W stronę cienia
W stronę lasu, w stronę cienia gis Cis Fis HB
W stronę mego przeznaczenia dis B dis dis
W stronę naszej samotności
Złotej zieloności
dis dis dis dis
Na ziemi krągłej, niebieskiej
Jak szafir w nocy świecącej
Jesteśmy sami dla siebie, dla gwiazdy gdzieś spadającej
I pytasz widząc jak spada głową w dół z nieboskłonu
Czy spełnią się nasze marzenia
Twoje i moje pragnienia
W stronę lasu, w stronę cienia...
Na ziemi życie dającej
Jak oko słowa zielonej
Przyszedłeś po mnie w godzinie nieokreślonej
Wszedłeś w me wyczekiwanie
Więc odeszłam wtedy z tobą
Naszą polną drogą
W stronę lasu, w stronę cienia... /*2
W stronę lasu, w stronę cienia... /*2
„ODBLASKI ŚWIEC”
Usnęły już odblaski świec G G D D G C G C G
Zakończył się szczęśliwy dzień
Nasz stary zegar ponagla czas
I swym dzwonieniem tak żegna nas
Pada deszcz, pada deszcz C a G C
Idzie noc przez świat D D G G
Pada deszcz, pada deszcz C a G C
Idzie noc D D GC G G G
Czas na mnie czas, patrz płomyk zgasł
Odleciał już ostatni ptak
I ja nie wrócę pod ten dach
Za deszczem pójdę goniąc wiatr
Pada deszcz, pada deszcz...
Pada deszcz, pada deszcz...
„A JEŻELI”
a d E F d E a a a a
A jeżeli tak, a jeżeli coś a d E a
Wciąż się truję myślą złudną C G C C
Myślą jasną. myślą cudną a F G C
I zatruta śnię F F E E
Bo jeżeli nie no to... a d E a
A jeżeli tak, a jeżeli coś
Rozgołębią mi się zorze
Ogniem cały świat zagorze
Jak czerwony mak
Bo jeżeli tak - no to... Boże a d E a
.C.G.C.C. .a.d.E.F. .d.E.a.a.a.a.
A jeżeli nie, a jeżeli nie
Wciąż się truję myślą złudną
Myślą jasną, myślą cudną
I zatruta śnię
Bo jeżeli ni - no to... trudno
.d.E.a.a./*x
.d.E.a.a./*x
SZWAGIERKA - CZERWONY TULIPAN -
Lalala... .a.a.d.d.G.G.C.A.
Miał cię mój brat przez wiele lat a a d d
Ale się całkiem wykończył G G C A
Chłop był na schwał, każdą by miał d d a a
Gdyby się z tobą nie złączył E E7 a a
Szwagierka, szwagierka
Bawiłaś się ze mną jak w berka
Że mi dziś w piersi rzęzi i gra
To szwagierka, szwagierka maja
Lalala....
Teraz cię mam, kończę się sam
Nie wiem czy dotrwam do lata
Chłop byłem na schwał, każdą bym miał
Gdybym posłuchał rad brata
Szwagierka, szwagierka... /*2
Szwagierka, szwagierka... /*2
„SEKRET KARDYNAŁA RICHELIEU”
Niegdyś przyjaciel dobry mój e7 e7
Dziś długów nie oddaje a7 a7
Nic złego nie zrobiłem mu e7 H7 a7
A on mnie nie poznaje eH7 e H7
Innego znów za uszy
Ciągnąłem do matury
On w dyrektory ruszył
I patrzy na mnie z góry e H7 e e
Kardynała Richelieu e e
Sekret wam dziś zdradzę A A
Od przyjaciół Boże strzeż e e
Z wrogami sobie poradzę H7 a
Raz kumpel brał na raty
Adapter, radio, daczę
A ja będąc żyrantem
Do dziś te raty płacę
Przyjaciel miał trudności
Postawiłem go na nogi
On teraz mi z wdzięczności
Przyprawić pragnie rogi
Kardynała Richelieu...
Bo z przyjaciółmi często
Podobne są układy
Przyjaciel cię roluje
Nic na to nie poradzisz
Zjawisko dziś powszechne
Nie warto się tym smucić
Najlepiej się uśmiechnąć
I tak sobie zanucić
Kardynała Richelieu...
Kardynała Richelieu...
„PROSTY JAK ZEGAREK ŚWIAT”
Powinien być prosty jak zegarek świat C G C C
Po każdym tik - byłoby – tak G G C G
Żeby wszystko jak w zegarku d G
Od jedynki do dwójeczki C A7
Później trójka, czwórka, piątka d G
To by człowiek się nie plątał C A7
W myślach czynach no i w mowie d G
Żeby wszystko jak w zegarku C A7
Sześć i siedem, potem osiem d d
To nie traciłby tych wiosen G G
I zachował dłużej zdrowie C G C G
Powinien być prosty jak zegarek świat...
Żeby wszystko jak w zegarku
Od dziewiątki do dziesiątki
Jedenastki i dwunastki
To by człowiek nosił maski
Zamiast niszczyć twarz na wichrze
Żeby wszystko jak w zegarku
Po trzynastej jest czternasta
To by sercem tak nie szastał
To by miał sumienie czystsze
Powinien być prosty jak zegarek świat...
Żeby wszystko jak w zegarku
Jest piętnasta i szesnasta
Siedemnasta, szósta wieczór
To by wiele rzeczy przeczuł
Zamiast krętą ścieżką chodzić
Żeby wszystko jak w zegarku
Dziewiętnasta i dwudziesta
To by często w miejscu nie stał
Kiedy krok wystarczyło zrobić
Powinien być prosty jak zegarek świat...
Żeby wszystko jak w zegarku
Po dwudziestej pierwszej druga
I dwudziesta trzecia zaraz
A jak bardzo się postarasz
Przed dwunastą zdążysz wszystko
Żeby wszystko jak w zegarku
Bo przed tobą nowa doba
Od początku całkiem nowa
Dzień zaczynasz z tarczą czystą
Powinien być prosty jak zegarek świat...
Powinien być prosty jak zegarek świat...
„ŻYCIE OSŁA”
d G d C d /*4
Czy życie osła d G
Musi być zawsze ośle d C d
Czy osioł żyć nie może d G
Anielsko wzniośle d C d
Ochrypłym, drżącym głosem C G
A nawet z łezką w oku F C
Przemawiał pan osiołek d C F d
Do łąki i obłoków F C d d
Hej-ho, do łąki i obłoków G d C d d
Hej-ho, do obłoków G d C d d
Ech, gdyby tak skrzydła mieć A C
Ogromne i tęczowe F C
Złotą aureolą d C F d
Otulić oślą głowę F C d
Gdyby tak skrzydła mieć A C
Ogromne i tęczowe F C
Złotą aureolą d C F
Otulić oślą głowę d C d d
Hej-ho, gdyby tak skrzydła mieć G d C d d
Hej-ho, gdyby tak skrzydła mieć
G d C d d G d C d d G d C d
Był dobry, bardzo dobry
Na łąki nie śmiał gderać
Lecz czyż kto żył jak osioł
Jak osioł ma umierać
Może kiedy łagodnie
Bez złości przejdą lata
Rzuci mu grosz świętości
Tata z tamtego świata
Hej-ho, tata z tamtego świata
Hej-ho, z tamtego świata
Ech, gdyby tak skrzydła mieć...
Już koniec - jak żył
- Tak umarł nasz osiołek
Dębowe spuśćmy wieko
Przykryjmy ziemią dołek
Przy ostatniej skibce
Zanućmy od niechcenia
Że może jednak czasem
Spełniają się marzenia
Hej-ho, spełniają się marzenia
Hej-ho, marzenia
Ech, gdyby tak skrzydła mieć...
Ech, gdyby tak skrzydła mieć...
„NIEZAUWAŻALNA”
Chciałabym patrzeć na ciebie C C
Na ciebie śpiącego C C
Chciałabym patrzeć na ciebie C C
Na ciebie śpiącego C C
Chciałabym spać, spać, spać F F
Chciałabym spać z tobą F F
Z tobą C C C C
Chciałabym wchodzić w twój sen
Chciałabym wchodzić w twój sen
Chciałabym wchodzić w twój sen
Sen - iść z tobą
Iść, iść, iść
Aż do twego największego
Lęku, lęku, lęku
Chciałabym dać ci jedno słowo
Co cię obroni
Chciałabym dać ci jedno słowo
Co cię obroni
Chciałabym dać ci, dać ci
Jedno
Chciałabym wchodzić za tobą wchodzić
Po długich, długich schodach
Chciałabym wchodzić za tobą wchodzić
Po długich, długich schodach
I stać, stać, stać
Stać się
Płomieniem w twoich dłoniach
W złożonych dłoniach - tam gdzie twoje ciało
W dłoniach tam gdzie twoje ciało
Tam gdzie twoje ciało
Leży przy mnie, przy mnie, przy mnie, przy mnie
Przy mnie
Przy mnie, przy mnie
A ty w nie wchodzisz łatwo niby oddech
A ty w nie wchodzisz łatwo niby oddech
A ty w nie wchodzisz łatwo niby oddech
A ty w nie wchodzisz łatwo niby oddech
Chciałabym być, być, być
Chciałabym być
Powietrzem co w tobie mieszka
Chciałabym być niezauważalna
Niezauważalna
Chciałabym być niezauważalna
I taka
Niezbędna
Niezbędna
„NA ŚRODKU NIEBA”
Na samym środku nieba e e
Wznosi się piec do chleba G D
Najświętszy piekarz w mozole a e
Wypieka krągłe bochenki h h A A
Złociste jak aureole G D e
Złociste jak aureole D h e
Złociste jak aureole G D e
Złociste jak aureole D h e e e
Żeby głodni nie byli głodni e e
By markotni byli pogodni G D
By bezsenność spłoszył sen A A e e
Tam-daj... e G D e D h e G D e D h.
Tuż za piecem zwyczajnie
Zdyszany gwiżdże czajnik
Biało nakryte są stoły
Ubrane w kuse sukienki
Parzą herbatę anioły
Parzą herbatę anioły
Parzą herbatę anioły
Parzą herbatę anioły
Żeby głodni nie byli głodni...
Staje archanioł w oknie
Za oknem deszcz - Ziemia moknie
Woła do mistrza od smyczka
Potrzebna taka muzyczka
Żeby głodni nie byli głodni...
Cudnie gra - nikt nie słucha
Biel serwet skalała mucha
Herbata dawno ostygła
Aniołom opadły skrzydła
Aniołom opadły skrzydła
Aniołom opadły skrzydła
Aniołom opadły skrzydła
A głodni dalej są głodni /
Markotni nie są pogodni /*2
Bezsenność silniejsza niż sen /
Tam-daj...
Tam-daj...
„DUŻO PALĘ”
Dużo palę, mało jem fis fis
Mało jem lecz trochę piję fis fis
I powoli, tak powoli h h
Czas ucieka fis fis
Niezwyczajny czas cis h
Choć codzienny jak gazeta fis cis
Gorzkie słowa mówił ktoś
Idąc za mną po ulicy
Bez znaczenia, jakiś w bramie
Pocałunek
A od rana szklanki kawy, szklanki kawy, szklanki kawy
Nawet diabeł ich nie zliczy
Niespełnione me pomysły
Moje myśli niedojrzałe
I pomyłki, bezsensowne
Namiętności
Ten nasz wielki świat
Potem chwile samotności
Może jest prawda, czego chcę
Prawdą jest co mówię
Ale mówię bez uśmiechu
Bez radości
Oni chyba boją się, nie rozumiem, nie rozumiem
Nie rozumiem tych mądrości
Dużo palę, mało jem
Mało jem lecz trochę piję
I powoli, tak powoli
Czas ucieka
Niezwyczajny czas - choć codzienny cis h
Niezwyczajny czas - choć codzienny cis h
Niezwyczajny czas - choć codzienny cis h
Jak gazeta fis cis
Jak gazeta fis cis
„RUDY PŁOMIEŃ”
Nazwałeś mnie kiedyś swoim płomieniem cis cis
Splatając włosy mówisz, że parzą twoje palce Dis
Igrałeś z ogniem rozdmuchując iskry cis cis
I biorąc w dłonie całe jego kiście Dis Dis cis cis
Ta-daj, ta-daj, ta-daj Dis Dis cis cis Dis Dis
Rudy płomień - przetykany złotą nitką h h
Rude ciepło - takie bliskie mojej twarzy fis fis
Twoje włosy rude - to wszystko E E
Rude włosy - płomień co nie parzy A fis h h
Ta-daj, ta-daj cis cis h h Dis Dis
Mów do mnie grzejąc ręce w moich włosach
Rozpalaj płomyk z czerwonych pasemek
Nawiń na palec serdeczny mój płomień
dołóż do ognia moich ciepłych wspomnień
Na-naj...
Rudy płomień - przetykany złotą nitką fis fis
Rude ciepło - takie bliskie mojej twarzy E E
Twoje włosy rude - to wszystko h h
Rude włosy - płomień co nie parzy Dis Dis cis
Ta-daj, ta-daj Dis Dis cis cis Dis Dis
Jest we mnie ogień głęboko ukryty
Tli się leciutko - bo nie ma powietrza
Otworzę (Otworzysz) serce, wybuchnę płomieniem
Nawet gdy siebie w szary popiół zmienię /
Na-naj... /
Na-naj... /
„CZYŚCI JAK ŁZA”
Nie kłam - kochany nie kłam a F a F
Że wszystko piekłem, niedobrym snem a F E E7
Uwierz, są tu i ówdzie d G d G
Zwyczajni ludzie - i ja to wiem d G A A
Może na bulwarze w Salonikach d A d d
Szczęścia wypatruje tęskny wzrok G G A A
Może gdzieś w kolejce u rzeźnika g g d d
A my - tuż, tuż - o krok Dis A d d
Czyści jak łza radości A A A A
Czyści jak łza miłości d d d d
Bez żadne zawiłości C C C C
Czyści jak łza F F F F
Czyści jak łzy płyniemy D D D D
Po policzkach ziemi g g g g
Nim kiedyś w niej znikniemy C C C C
Czyści jak łza F F F F
Nie kłam - kochany - nie kłam c c c c
Nie kłam - kochany - nie kłam g g g g
Że wkoło wściekła panuje złość
D7 D7 D7 D7 g g g g
Ufaj melodii słuchaj c c c c
Melodii serca słuchaj g g g g
Melodii serca nigdy dość D7 D7 D7 D7 g g
W tajemniczym kwiatu medalionie G G Dis Dis
Rzewne nutki graweruje czas D D7 g g
Ty i ja samotni na balkonie G G Dis Dis
Słuchamy jak dźwięczą w nas D D7 g g
Czyści jak łza radości c c c c
Czyści jak łza miłości g g g g
Bez żadne zawiłości D7 D7 D7 D7
Czyści jak łza g g g g
Czyści jak łzy płyniemy c c c c
Po policzkach ziemi g g g g
Nim kiedyś w niej znikniemy D7 D7 D7 D7
Czyści jak łza g g g g
g g g g Dis Dis D D g g g g D D D D
g g g g Dis Dis D D g g g g
Czyści jak łza radości...
Czyści jak łza radości...
Jacek Kaczmarski
„MODLITWA O WSCHODZIE SŁOŃCA”
E A E
Każdy Twój wyrok przyjmę twardy
A E H7 E
Przed mocą Twoją się ukorzę.
H7 E A E
Ale chroń mnie Panie od pogardy
A E H7 E
Od nienawiści strzeż mnie Boże.
E H7 E A E
Wszak Tyś jest niezmierzone dobro
Którego nie wyrażą słowa.
Więc mnie od nienawiści obroń
I od pogardy mnie zachowaj.
Co postanowisz, niech się ziści.
Niechaj się wola Twoja stanie,
Ale zbaw mnie od nienawiści
Ocal mnie od pogardy, Panie.
1980
„AMBASADOROWIE (H. HOLBEIN MŁ.)”
d C a d
Jeszcze pod ręką globus - z taką mapą świata,
C A
Na jaką stać strategię, plany i marzenia.
d C a d
Jeszcze insygnia władzy, sobolowa szata,
C d
Gęsty, trefiony włos i ręki gest bez drżenia.
C a d
Jeszcze w zasięgu dłoni zegar - jeszcze wcześnie,
C A
Pewności siebie ruch wskazówki nie odbiera.
d C a d
Wzrok - lustro duszy - widzi wszystko nawet we śnie,
A
Któremu spokój niesie Cyfra i Litera.
D G D
Tyle zrobili już, jak na swe młode lata,
G A
Ulega dziejów wosk ich nieomylnym śladom -
h Fis G
To George de Selve - obiecujący dyplomata
D A D A
I Jean de Dinteville - francuski ambasador.
Dyskretny przepych - tylko echem dostojeństwa,
Turecki dywan, włoska lutnia - znak obycia.
W milczących ustach bezwzględnego smak zwycięstwa,
W postawach - wielkość - osiągnięta już za życia.
Ciężka kotara obu wspiera tym - co kryje.
Patrzą przed siebie śmiało, pewni swoich racji,
Wszak dyplomacja włada wszystkim dziś - co żyje,
A oni - kwiat szesnastowiecznej dyplomacji!
Nie wiedzą, co to ból, co dżuma, albo katar.
Zachciankom wielkich - świat uczyni zawsze zadość!
To George de Selve - obiecujący dyplomata
I Jean de Dinteville - francuski ambasador.
Lecz w nastrojonej lutni nagle struna pęka
I żółkną brzegi kart w otwartej wiedzy księdze
Za krucyfiksem błądzi mimowolnie ręka
Strzałka zegara iść zaczyna coraz prędzej!
Straszliwy kształt przed nimi zjawia się w pół kroku
I niszczy spokój - czy artysta się wygłupia?
Nie, to nie żart! Na kształt ten trzeba spojrzeć z boku!
Żeby zobaczyć jasno, że to czaszka trupia!
Byli - i nie ma ich, ach - cóż za wielka strata!
Jak nazywali się? Któż dzisiaj tego świadom?
Ach! George de Selve! Obiecujący dyplomata...
D A DGD
Ach! Jean de Dinteville, francuski ambasador...
31.03.87
„HYMN”
a E
Kto w twierdzy wyrósł po co mu ogrody
a E
Kto krew ma w oczach nie zniesie błękitu
F e C a e a E
Sytość zabije nawykłych do głodu
F e C a e a E
Myśl upodlona nie dźwignie zaszczytów
Kto się ukrywał szczuty i tropiony
Nigdy nie będzie umiał stanąć prosto
Zawsze pod murem zawsze pochylony
Chyba że nagle uwierzy w swą boskość
e h
Kto w życiu oparł się wszelkim pokusom
e h
Tu po tygodniu jest ostoją grzechu
C D e
Dawniej jedyną uciśnioną duszą
C D e
A teraz jednym z tysięcy uśmiechów
Z ran zadawanych kto krzyczał w agonii
Na męki dając ciało by myśl pieścić
Nie widzi sensu w nauce harmonii
Ani nie umie śpiewać o tym pieśni
Kto świat opuścił w zastanej postaci
Ten nie zaśpiewa hymnu dziękczynienia
Choćby i przez to miał zbawienie stracić
Nie ma o nie ma zadośćuczynienia /*2
Nie dla wiwatów człowiekowi dłonie
Nie dla nagrody przykazania boże
Bo każdy oddech w walce ma swój koniec
Walka o duszę
Końca mieć nie może
1980
„PRZECZUCIE (CZTERY PORY NIEPOKOJU)”
d a
Wiosną lody ruszyły, Panowie Przysięgli.
d a
Zakwitają pustynie, śnieg się w słońcu zwęglił,
d a
Bóg umiera na krzyżu, ale zmartwychwstaje,
A7
Kurczak z pluszu wysiedział Wielkanocne Jaje,
d G C
Baran z cukru nie martwi się losu koleją,
d G C
Świtem ptaki w niebieskim zapachu szaleją.
A
Tyle razy to wszystko już się wydarzyło,
d E
Więc dlaczego przed strachem chowamy się w miłość?
a d
- Bo za oknem wiosenny wiatr drzewami szarpie,
a d
Budzą się do pracy upiory i harpie;
F
Nie ufaj w wieczory, wstań, zaciągnij story -
E a d a d
Upiory i harpie, harpie i upiory...
Latem cierpkie owoce pęcznieją słodyczą,
W tańcu pracy pszczoły na urodzaj liczą,
Słońce szczodrze wytrząsa swoją gęstą grzywę
Na ludzi ospałych, na miasta leniwe.
Matka Boska się pławi w złocie i zieleniach,
Pustoszeją w święto narodowe więzienia -
Tak co roku nas lato spokojem kołysze,
Więc dlaczego przed strachem chowamy się w ciszę?
- Bo za oknem grzmot się ściga z błyskawicą,
W letnią burzę tańczą Wodnik z Topielicą -
Zakochani w zbrodni, ofiar wiecznie głodni -
Wodnik i Topielica, Topielica i Wodnik.
Jesień kładzie słoneczne wspomnienia w słoiki,
Pachną zioła, pęcznieją worki i koszyki,
Przyjaciele wracają z podróży dalekich,
Obmywają stopy w nurcie własnej rzeki.
Pod wieńcem i zniczem usypiają zmarli
Zapomniawszy już o tym, co życiu wydarli,
Poeci o jesieni powielają sztampy,
Więc dlaczego przed strachem - zapalamy lampy?
- Bo za szybą jesienna ulewa zajadła,
Podchodzą do okien strzygi i widziadła.
Odwróć się od szyby, rozmawiaj na migi -
Strzygi i widziadła, widziadła i strzygi...
Zima dzieli istnienia na czarne i białe,
Zimą ciało ogrzejesz tylko innym ciałem,
Paleniska buzują, ciemnieją kominy,
Gęsim puchem piernaty wabią i pierzyny.
Trzej Królowie przybędą Panu bić pokłony,
Złożą dary bogate na wiechciu ze słomy.
Już lat dwa tysiące powraca to święto,
Więc skąd nad stołami milczące memento?
- Bo za oknem śnieżyca, chichoty i wycie, /
Przed którymi na próżno chowamy się w życie. /
Ten niepokój dopadnie nas zawsze i wszędzie - /
Pamiętamy, co było... /
Więc wiemy, co będzie. / *2
kwiecień '87
„DRZEWO GENEALOGICZNE”
D A
Rodowód mój nie sięga bursztynowych szlaków,
D A
Mój praszczur się nie najadł na ciele Popiela,
h e
I kiedy nie od razu zbudowano Kraków
A7 D
Zabrakło także mojej krwi przedstawiciela.
d a
Czy byli pod Grunwaldem - milczą kronikarze,
d a
Jeżeli wzięli Moskwę - to ich tam zjedzono.
B F
Brakuje mi pradziadów w głównym nurcie zdarzeń
C d
Bym mógł ich dać za przykład pro publico bono.
F C B F
Za to jacyś przodkowie (widzę po swych ustach,
F C d
Których krój Epikura psuje wstyd nieszczery)
F C B F
Musieli czuć się dobrze przy Saskich Augustach
F C d
I z Ciołkiem zwiedzać chętnie ogrody Wenery.
A ponoć moim krewnym był żołnierz-poeta
Co za Kościuszki szyj chciał biskupów, magnatów;
Ach czyżbym po nim przejął jakobiński nietakt
I czci brak dla błękitnej krwi i purpuratów?
Nie słychać o mym rodzie w Noc Listopadową
I nie zasilał chyba styczniowych patroli,
Z Syberii żaden z moich z posiwiałą głową
Nie wracał, by napisać księgę swych niedoli.
Za to jakiś zmarznięty francuski gwardzista
Miło ogrzał się w jednym z litewskich powiatów,
A znów Tatar Potockich czarnym okiem błyskał
Do stołecznej działaczki "Proletaryatu".
Najświeższe drzewa rodu mojego gałązki
Spłonęły za murami w getcie i w Powstaniu,
Lub w powojennym gruncie przyjęły się grząskim
I wypuściły pączek - o nim w jednym zdaniu:
Chodziłem do kościoła - oglądać witraże,
W komunistycznej szkole miałem same piątki,
Od dziecka byłem głodny podróży i wrażeń
Nieświadom, że to złego miłe są początki.
Nie mam blizn po kajdankach, napletek posiadam,
Na świat przyszedłem w czepku, nie pod ułańskim czakiem;
Po dekadzie wygnania - polskim jeszcze władam,
Proszę więc o dokument, że jestem Polakiem.
"Nie ma blizn po kajdankach, napletek posiada!
Na świat ten przyszedł w czepku, nie pod ułańskim czakiem!
Po dekadzie wygnania - polskim jeszcze włada,
Prosi nas o dokument, że jest Polakiem"
„STRĄCANIE ANIOŁÓW”
h A D
Chóry śpiewały chóry śpiewały chóry śpiewały milczał głos
D fis h e
Który powinien wszystko wyjaśnić
e G
Szły tłumy białe szły tłumy białe
h G h
Nad umowną krawędź przepaści /*2
h D G h A h
Nad umowną krawędź przepaści
Tam stali oni tam stali oni tam stali oni i stał on
Skrzydła im ścierpły w długiej niewoli
A wokół skroni a wokół skroni
Nie mają już aureoli /*2
Nie mają już aureoli
Udowodniono udowodniono udowodniono wszystkim bunt
I wszyscy będą dzisiaj strąceni
W twarzach znajomych w twarzach znajomych
Nie blask niebiański się mieni /*2
Nie blask niebiański się mieni
Niektórzy dumnie niektórzy dumnie niektórzy dumnie prężą kark
Gdy w dół ich miecz ognisty spycha
Tłumaczą w tłumie tłumaczą w tłumie
Nie duma to lecz pycha /*2
Nie duma to lecz pycha
c B Es
Niektórzy płaczą niektórzy płaczą niektórzy płaczą krzyczą w głos
Es c Es f
Ich wrzask zagłusza chór anielski
f As
Niektórzy skaczą niektórzy skaczą
c As c
Chcą być przeklęci pierwsi /*2
c Es f c B c
Chcą być przeklęci pierwsi
c B Es
Ostatni spadnie ostatni spadnie ostatni spadnie pierwszy z nich
Es c f
Czerniejąc w locie po koronę
f As
Po nim zostanie po nim zostanie
c As c
Biel tłumu głos stłumiony /*2
c Es f c B c
Biel tłumu głos stłumiony
c B Dis
Więc egzekucja więc egzekucja więc egzekucja dokonana
Es g f
Anioł szatanem nazwie brata
f
Na chwałę Pana na chwałę Pana
As f As
Na chwałę Pana na chwałę Pana
c As c
I wieczną rozpacz świata /*2
c Es f c B c
I wieczną rozpacz świata
1980
„ELEKCJA”
d
Ramiona do nieba wzniesione wzburzeniem
g B A
Łacina spieniona na wargach,
d
Żył sznury na skroniach, przekrwione spojrzenie
g B A
Przekleństwo, modlitwa lub skarga.
g
Pod nos podtykane i palce i pięści,
d B A
Na racje oracji trwa bitwa,
d A d g
Szablistą polszczyzną tnie, świszcze i chrzęści
F g A d
Przekleństwo, skarga, modlitwa.
A d
"Czas ratować państwo chore,
A d
Szlag mnie trafia - ergo sum!
F g
Po sąsiadach partię zbiorę,
A7
Uczynimy szum!"
Ten Prusom gardłuje, ten Wiednia partyzant
Ów ruskiej się chwyta sukienki,
A troską każdego szczęśliwa ojczyzna -
Stąd modły, przekleństwa i jęki.
Polityką zwie się ów spór Panów Braci
W rozmowach elekta z elektem;
Schlebiają szarakom złociści magnaci
Wśród jęków, modlitw i przekleństw.
"Czas ratować państwo chore..."
"Pojedziemy do stolicy,
Wszak Warszawa to nie Rzym,
Tam rabują przedawczycy,
Poświecimy im!"
Co czub i wąsiska - to wróż i historyk,
Niezbite też ma argumenta;
Lecz Wiednie Sobieskich i Pskowy Batorych
Dziś każdy inaczej pamięta!
Więc grunt to obyczaj, obyczaj - rzecz święta,
By Rzeczpospolita zakwitła
Niech rządzi, kto bądź - byle wolnych nie pętał
W przekleństwach, skargach, modlitwach!
"Czas ratować państwo chore..."
"Jest nas patryjotów siła,
Żaden nam nie straszny wróg,
A Ojczyzna sercu miła
I łaskawy Bóg."
"Rozniesiemy na szabelkach
Zdrajców, co nam wodzą rej,
Rzeczpospolita jest wielka
Starczy dla nas jej!"
Ramiona do nieba wzniesione przed zgonem,
Krew czarna zaschnięta na wargach,
A w oczach otwartych milczenie zdumione
I skarga...
13.01.93
„DZIELNICA ŻEBRAKÓW”
e h
W dzielnicy żebraków, pod murem klasztoru,
G A H
Za zamkiem, gdzie miejskiej nie ujrzysz już straży
e D
Aż huczy od gorzkich oskarżeń i sporów
a C h e
Przeciwko Królowi Nędzarzy.
Ma nędza swa godność, lecz nią się nie najesz,
I więcej coś w ustach mieć chcesz, prócz nadziei,
Wybrano więc króla, a on - powiadają -
Okazał się królem złodziei.
I złodziej ma honor, choć głód cierpi rzadziej,
Lecz inny to cech i się rządzi inaczej -
Więc mówić się zwykło już głośno o zdradzie
Idei godności żebraczej.
C e
A król wszak szlachetną miał myśl, by pogodzić
B a H7
I jednych i drugich, choć w walkach zajadli;
e D
Lecz zanim spłodzoną ideę urodził -
a C h e
Złodzieje nędzarzy okradli.
Na burzach dziejowych w żebraczej dzielnicy
Ni klasztor, ni zamek właściwie nie straci,
Bo koszt szlachetności wyliczą skarbnicy...
A okradziony - zapłaci.
17.01.93
„KOŃ WYŚCIGOWY (WG W. WYSOCKIEGO)”
e e6 H7
Za chwilę start wielkiego biegu za miliony.
e e6 H7
- Więc doczekałem się nareszcie swego dnia!
a
Chrypną głośniki: Czarny koń, dżokej w czerwonym!
C H7
- To dżokej mój, a Czarny koń - to właśnie ja!
e e6 H7
Nie na mnie skierowane publiczności oczy,
e e6 H7
Na mnie nie stawiał nikt, pisano o mnie źle,
a
Ale ja wiem, że mogę gnać, co koń wyskoczy
C H e
I że zwycięstwo jest pisane właśnie mnie!
Start! Tunel toru za barierą się otwiera,
Do przodu rwę, wiatr z oczu mi wyciska łzy,
Dżokej w strzemionach staje, chłoszcze ,jak cholera!
Na czarnej sierści rosną pierwsze pręgi krwi
Sam wiem, jak biec! Kopyta szarpią ruń na bruzdy,
Przeszkody tnę - jedna po drugiej - od niechcenia!
Ach, jakbym biegł! - Tylko bez siodła i bez uzdy,
Co chcą powstrzymać mnie od mego przeznaczenia!
Co mnie obchodzą publiczności dzikie wrzaski!
Co mnie obchodzi dżokej mój - czerwony karzeł?!
Ja tu dla siebie biegnę, nie z niczyjej łaski,
I - co potrafię - zaraz wszystkim wam pokażę!
Znikają z obu stron chorągwie, twarze, godła,
Ja czuję tor i tylko tor i kopyt takt,
Więc jeden ruch! - I wylatuje dżokej z siodła
I z pyska znika mi wędzidła słony smak!
Pędzę co sił, cóż dla mnie dyskwalifikacja -
Przegrywa stajnia, dżokej, widz - ale nie ja!
Nikt nie zagrozi mi - to dla mnie ta owacja,
Lecz meta nie jest końcem biegu - ani dnia!
Więc dalej gnam, nie wiedząc - czy to ja, czy nie ja,
O którym wrzeszczą, że oszalał! - Ich to rzecz!
Stać mnie na wszystko! - byle tylko bez dżokeja!
I raz na zawsze - z siodłem, uzdą, pejczem - precz!
kwiecień '87
„ENCORE, JESZCZE RAZ (FIEDOTOW)”
a F a
Mam wszystko, czego może chcieć uczciwy człowiek
d C
Światopogląd, wykształcenie, młodość, zdrowie,
d E a
Rodzinę, która kocha mnie, dwie, trzy kobiety,
E F E
Gitarę, psa i oficerskie epolety!
To wszystko miało cel i otom jest u celu.
Na straży pól bezkresnych strażnik (jeden z wielu).
Przy lampie leżę, drzwi zamknięte, płomień drga,
A ja przez szpadę uczę skakać swego psa!
d a
Na drzwi się nie oglądaj, nasienie sobacze,
E E7 a A7
Gdzie w śniegach nocny wilka trop i zaspy po pas.
d a
Skacz jak ci każę, będę patrzył jak skaczesz!
E a
Encore, encore, jeszcze raz!
Za oknem posterunku nic nie dzieje się,
Czego bym umiał dopilnować, albo nie.
Dali tu stertę starych futer i człowieka,
Ażeby był i nie wiadomo na co czekał!
Więc przypuszczenia snuję, liczę sęki w ścianach,
Czasem przekłuję końcem szpady karakana,
W oku mam błysk! (Od knota co się w lampie żarzy)
Czerwony odcisk na podpartej ręką twarzy!
Tak, jest gdzieś świat, obce języki, lecz nie tu.
Tu z ust dobywam głos, by rzucić rozkaz psu!
Są konstelacje gwiazd i nieprzebyte drogi,
Ja krokiem izbę mierzę, gdy zdrętwieją nogi!
I wtedy szczeka pies na ostróg moich brzęk,
Ze ściany rezonuje mu gitary dźwięk
Ze wspomnień pieśni, które znam, tka wątek wróżb,
Jak gdybym kiedyś swoje życie przeżył już...
Więc jem i śpię, pies śledzi wszystkie moje ruchy.
Gdy piję, powiem czasem coś, on wtedy słucha.
I widzę w oknie, zamiast zimy, lampę, psa
I oficera, który pije tak jak ja!
Nic nie ma za tą ścianą z wielkich, czarnych belek,
Nad stropem nazbyt niskim, by skorzystać z szelek!
Nic we mnie prócz do świata żalu dziecięcego,
Tu nikt nie widzi, więc się wstydzić nie mam czego!
Oczami za mną nie wódź, nasienie sobacze!
Gdy piję w towarzystwie alkoholowych zmor!
I nie liż mnie po rękach, gdy biję cię i - płaczę!
Jeszcze raz! Jeszcze raz! Encore!
1977
„EPITAFIUM DLA WŁODZIMIERZA WYSOCKIEGO”
e
To moja droga z piekła do piekła
e
W dół na złamanie karku gnam
e
Nikt mnie nie trzyma, nikt nie prześwietla,
e
Nie zrywa mostów, nie stawia bram.
a e
Po grani! Po grani!
a C G
Nad przepaścią bez łańcuchów bez wahania
a e
Tu na trzeźwo diabli wezmą
H7 C
Zdradzi mnie rozsądek - drań
a
H7
W wilczy dół wspomnienia zmienią ostrą grań.
a e
Po grani! Po grani! Po grani!
a C G
Tu mi drogi nie zastąpią pokonani
a e
Tylko łapią mnie za nogi
H7 C
Krzyczą - Nie idź! Krzyczą - Stań!
C
Ci, co wpół stanęli drogi
a C H7 e
I zębami, pazurami kruszą grań!
To moja droga z piekła do piekła
W przepaść na łeb na szyję skok.
Boskiej Komedii nowy przekład
W pierwszy krok piekła pierwszy krok.
Tu do mnie, tu do mnie
Ruda chwyta mnie dziewczyna swymi dłońmi
I do końskiej grzywy wiąże
Szarpie grzywę, rumak rży.
Ona - Co ci jest, mój książę? - szepce mi.
Do piekła! Do piekła! Do piekła!
Nie mam czasu na przejażdżki, wiedźmo
wściekła.
Nie wiesz ty co cię tam czeka -
Mówi sine tocząc łzy.
Piekło też jest dla człowieka,
Nie strasz, nie kuś
I odchodząc zabierz sny.
To moja droga z piekła do piekła
Wokół postaci bladych tłok.
Koń mnie nad nimi unosi z lekka
I w drugi krąg kieruję krok.
Zesłani! Zesłani!
Naznaczeni, potępieni i sprzedani
Co robicie w piekła sztolniach
Brodząc w błocie, depcząc lód?
Czy śmierć daje ludzi wolnych znów pod knut?
To nie tak, to nie tak, to nie tak!
Nie użalaj się nad nami tyś - poeta.
Myśmy raju znieść nie mogli.
Tu nasz żywioł, tu nasz dom,
Tu nie wejdą ludzie podli,
Tutaj żaden nas nie zdziesiątkuje grom!
e a
Pani bagien, mokradeł i śnieżnych pól
H7 e
Rozpal w łaźni kamienie na biel
a
Z ciał rozgrzanych niech się wytopi ból
H7 e
Tatuaże weźmiemy na cel.
a
Bo na sercu, po lewej tam Stalin drży.
H7 e
Pot zalewa mu oczy i wąs.
a
Jego profil specjalnie tam kłuli my,
H7 e
Żeby słyszał jak serca się rwą!
To moja droga z piekła do piekła
Lampy naftowe wabią wzrok.
Podmiejska chata, mała izdebka
I w trzeci krąg kolejny krok.
Wchodź śmiało, wchodź śmiało
Nie wiem jak ci trafić tutaj się udało.
Ot, jak raz samowar kipi.
Pij herbatę, synu, pij.
Samogonu z nami wypij - w zdrowiu żyj.
Nam znośnie, nam znośnie, nam znośnie
Tak żyjemy niewidocznie i bezgłośnie
Pożyjemy i pomrzemy - nie usłyszy o nas świat
A po śmierci wypijemy
Za przeżytych w dobrej wierze parę lat.
To moja droga z piekła do piekła
Miasto - a w mieście przy bloku blok
Wciągam powietrze i chwiejny z lekka
Już w czwarty krąg kieruję krok.
Do cyrku! Do cyrku! Do kina!
Telewizor włączyć bajka się zaczyna!
Mama w sklepie, tata w barze,
Syn z pepeszy tnie aż gra.
Na pionierskiej huście marzeń gwiazdę ma.
Na mecze! Na mecze! Na wiece!
Swoje znać, nie rzucać w oczy się bezpiece!
Sąsiad - owszem, wypić można,
Lecz to sąsiad, brat to brat.
Jak świat światem do ostrożnych
Zwykł należeć i uśmiechać się ten świat.
To moja droga z piekła do piekła.
Na scenie Hamlet i skłuty bok,
Z którego właśnie krew wyciekła
To w piąty krąg kolejny krok.
O matko! O matko!
Jakże mogłaś ty mu sprzedać się tak łatwo?
Wszak on męża twego zabił,
Zgładzi mnie, splugawi tron,
Zniszczy Danię, lud ograbi - Bijcie w dzwon!
Na trwogę! Na trwogę! Na trwogę!
Nie wybieraj między żądzą swą, a Bogiem!
Póki czas naprawić błędy matko nie rób tego -
Stój!
Cenzor z dziewiątego rzędu:
Nie, w tej formie to nie może wcale pójść!
To moja droga z piekła do piekła.
Piwo i wódka, koniak, grog.
Najlepszych z nas ostatnia Mekka
I w szósty krąg kolejny krok.
Na górze, na górze, na górze
Chciałoby się żyć najpełniej i najdłużej.
O to warto się postarać
To jest nałóg - zrozum to!
Tam się żyje jak za cara i ot co.
Na dole, na dole, na dole
Szklanka wódki i razowy chleb na stole,
I my wszyscy tam i tutaj
Tłum rozdartych dusz na pół.
Po huśtawce mdłość i smutek
Choćbyś nawet co dzień walił głową w stół!
To moja droga z piekła do piekła
Zwolna zapada nade mną mrok,
Więc biesów szpaler szlak mi oświetla
Gdy w siódmy krąg kieruję krok.
Tam milczą i siedzą,
I na moją twarz nie spojrzą - wszystko wiedzą
Siedzą, ale nie gadają
Mętnie wzrok spod powiek lśni
Żują coś, bo im wypadły dawno kły
Więc stoję, więc stoję, więc stoję
A przed nimi leży w teczce życie moje.
Nie czytają, nie pytają,
Milczą, siedzą, kaszle ktoś
A za oknem werble grają
Znów parada, święto albo jeszcze coś.
I pojąłem co chcą ze mną zrobić tu
I za gardło porywa mnie strach.
Koń mój zniknął, a wy siedmiu kręgów tłum
Macie w uszach i w oczach piach.
Po mnie nikt nie wyciągnie okrutnych rąk,
Mnie nie będą katować i strzyc,
Dla mnie mają tu jeszcze ósmy krąg,
Ósmy krąg, w którym nie ma już nic.
Pamiętajcie wy o mnie, co sił, co sił,
Choć przemknąłem przed wami jak cień.
Palcie w łaźni, aż kamień się zmieni w pył
Przecież wrócę, gdy zacznie się dzień...
1980
„DZIECI HIOBA”
a d
Żyły przecież dzieci Hioba bogobojnie i dostatnio
a E
Siedmiu synów jak te sosny, siedem córek jak te brzozy
a d
Szanowały swego ojca i kochały swoją matkę
E
Żyły w zgodzie z każdym przykazaniem bożym
a d
A tej nocy błysk i grom
a d
Runął ich bezpieczny dom
a d C d a
I na głowy spadł lawiną głazów grad
a d
Dnia nie ujrzy więcej już
a d
Siedem sosen, siedem brzóz
a d C d a G
Jednej nocy cały las utracił świat
C G
Za tę ojców nadgorliwość
C G
W wierze w wyższą sprawiedliwość
F E
Która każe ufać w dobra tryumf nad złem
C G
Za lojalność i pokorę
C G
I za łask minioną porę
a F E
Za niewiarę w świat za progiem który jest
F E
Za ten zakład diabła z Bogiem
F E
Czyj silniejszy będzie ogień
a C
Dzieci Hioba, Dzieci Hioba
G a
Idzie kres
Żyły przecież dzieci Hioba na nadzieję w przyszłość rodu
Siedmiu synów jak te miecze, siedem córek jak te róże
Nie zaznały w swoim życiu smaku krwi ni smaku głodu
I kto tylko żył szczęśliwy los im wróżył
A tej nocy grom i błysk
Śpiących pozamieniał w nic
Boży świt oglądał już dymiący gruz
Patrzył nieomylny kat
Jak litością zdjęty wiatr
Bogobojny lament Hioba w niebo niósł
Za ten zakład Boga z biesem
W zgodzie z waszym interesem
Choć ostrzega was jak może zmysłów pięć
Za ten zakład Boga z czartem
O kolejną dziejów kartę
I za kije końce oba za zwykłego życia chęć
Za to czego nie ujrzycie
Bo się wam odbierze życie
Dzieci Hioba, Dzieci Hioba
Idzie śmierć
1981
„PRZESŁUCHANIE ANIOŁA”
e
Kiedy staje przed nimi
H7
w cieniu podejrzenia
a
jest jeszcze cały
H7
z materii światła
eony jego włosów
spięte są w pukiel
niewinności
po pierwszym pytaniu
policzki nabiegają krwią
krew rozprowadzają
narzędzia i interrogacja
żelazem trzciną
wolnym ogniem
określa się granice
jego ciała
uderzenie w plecy
utrwala kręgosłup
między kałużą a obłokiem
po kilku nocach
gdy dzieło jest skończone
skórzane gardło anioła
pełne jest lepkiej ugody
jakże piękna jest chwila
gdy pada na kolana
wcielony w winę
nasycony treścią
język waha się
między wybitymi zębami
a wyznaniem
e D C H
wieszają go głową w dół
e
z włosów anioła
ściekają krople wosku
h
i tworzą na podłodze
prostą przepowiednię
„WALKA JAKUBA Z ANIOŁEM”
G D e D G
G
A kiedy walczył Jakub z aniołem
D2
I kiedy pojął że walczy z Bogiem
e
Skrzydło świetliste bódł spoconym czołem
h
Ciało nieziemskie kalał pyłem z drogi
C D2
I wołał Daj mi Panie bo nie puszczę
a D2
Błogosławieństwo na teraz i na potem
a D2
A kaftan jego cuchnął kozim tłuszczem
a D2
A szaty Pana mieniły się złotem
g
On sam zaś Pasterz lecz o rękach gładkich
D2
W zapasach wołał Łamiesz moje prawa
e h
I żądasz jeszcze abym sam z nich zakpił
C D2
Ciebie co bluźnisz grozisz błogosławił
a D2
A szaty jego mieniły się złotem
a D2
Kaftan Jakuba cuchnął kozim tłuszczem
G
W niewoli praw twych i w ludzkiej niewoli
D2
Żyłem wśród zwierząt obce karmiąc plemię
e h
Jeśli na drodze do wolności stoisz
C D e C D e
Prawa odrzucę precz a Boga zmienię
G D2
I w tym spotkaniu na bydlęcej drodze
e h
Bóg uległ i Jakuba błogosławił
C D2
Wprzód mu odjąwszy władzę w jednej nodze
a D2
By wolnych poznać po tym że kulawi /*3
1979
„AUTOPORTRET WITKACEGO”
G D
Patrzę na świat z nawyku
G D
Więc to nie od narkotyków
a e G D
Mam czerwone oczy doświadczalnych królików
Wstałem właśnie od stołu
Więc to nie z mozołu
Mam zaciśnięte wargi zgłodniałych Mongołów
Słucham nie słów lecz dźwięków
Więc nie z myśli fermentu
Mam odstające uszy naiwnych konfidentów
Wszędzie węszę bandytów
Więc nie dla kolorytu
Mam typowy cień nosa skrzywdzonych Semitów
d a
Widzę kształt rzeczy w ich sensie istotnym
d a
I to mnie czyni wielkim oraz jednokrotnym
e a H7
W odróżnieniu od was którzy Państwo wybaczą
e H7
Jesteście wierszem idioty odbitym na powielaczu
Dosyć sztywną mam szyję
I dlatego wciąż żyję
Że polityka dla mnie to w krysztale pomyje
Umysł mam twardy jak łokcie
Więc mnie za to nie kopcie
Że rewolucja dla mnie to czerwone paznokcie
Wrażliwym jest jak membrana
Zatem wieczór i z rana
Trzęsę się jak śledziona z węgorz wyrwana
Zagłady świata się boję
Więc dla poprawy nastroju
Wrzeszczę jak dziecko w ciemnym zamknięte pokoju
Ja bardziej niż wy jeszcze krztuszę się i duszę
Ja częściej niż wy jeszcze żyć nie chcę a muszę
e G F e
Ale tknąć się nikomu nie dam i dlatego
e G F e
Gdy trzeba będzie sam odbiorę światu Witkacego.
e e7 C H7 e e7 H7 e
1980
„KARIERA NIKODEMA DYZMY”
A
Mój śmiech histerii i pogardy do waszych uszu nie dociera
h E
To on jest dzielny, mądry, twardy - ja tylko wariat, degenerat.
fis D
On jest sól ziemi i kość z kości, głosiciel nieobjętych dążeń.
H A
A ja w monoklu śmieć ludzkości, zdeklasowany, chory książę.
E fis
Więc śmiech piskliwy we mnie wzbiera
E fis
Na widok pychy i charyzmy.
E D A
Na waszą miarę to kariera,
E A
Kariera Nikodema Dyzmy.
W pas się kłaniają ministrowie u stóp byłego fordansera,
Wyrokiem jest cokolwiek powie, nikim jest kogo sponiewiera.
Kocha go moja piękna siostra, wszyscy się boją go lokaje,
Nie widać więc, gdy budzi postrach, czego i gdzie mu nie dostaje...
Więc śmiech piskliwy we mnie wzbiera...
Odrzucił tych, po których wspiął się, lecz sami sobie winni teraz,
Gdy w swoim wszechwiedzącym dąsie mało pozycji mu premiera.
Rzecznicy salonowej tłuszczy unoszą brwi :"To wielki człowiek!"
Ja krzyczę: "Cham to! Cham graduszczyj!!", lecz przecież mam nierówno w głowie.
Więc śmiech piskliwy we mnie wzbiera...
Nikodem - mąż opatrznościowy, bez wad charakter, bez usterek.
Oto Polaka portret nowy - tylko mu w rękę dać siekierę...
Lecz zmilczę, ma nade mną władzę i zapowiedział mi to w porę,
Że jeśli go w czymkolwiek zdradzę - natychmiast wyśle mnie do Tworek.
Więc śmiech płaczliwy we mnie wzbiera,
Na widok pychy i charyzmy.
Na waszą miarę to kariera.
Kariera Nikodema Dyzmy.
„KNIAZIA JAREMY NAWRÓCENIE”
H e H e
Drży ze strachu czerń kozacza,
H e D
Dęba stają osełedce -
G D G D
Kniaź Jarema się nawraca,
a H e
Prawosławnej wiary nie chce.
H a H a H
Złe przeczucie piersi dusi;
a a H
Chłopom - Popy i Ikony,
C D G C G
A on - Pan udzielny Rusi
a H e
Księstwo zbliża do Korony.
C a
Lat dwadzieścia duch w nim drzemał
F C
Aż go Rzymski Krzyż oświecił:
e a
Kniaź Jarema, Kniaź Jarema
C D e
Straszny będzie dla swych dzieci!
Jęczą głośno Ruskie Pany
- Zajrzyj w duszę swą, Władyko!
Wszak oddajesz wszystko za nic
I nas gubisz polityką!
Oczywista próśb daremność -
Kniaź noc całą leżał krzyżem:
- Kto mnie kocha, pójdzie ze mną,
Lub na palik go naniżę!
Lat dwadzieścia duch w nim drzemał...
- Nie dostaniesz się w pokorze
Na królewskie przedpokoje,
Stanie w ogniu Zaporoże,
Pójdzie w dym dziedzictwo twoje!
- Przed dziedzictwem chcę Ojczyzny,
Przed Ojczyzną chcę zbawienia,
Niech za Chrystusowe Blizny
Idą w ogień pokolenia!
Lat dwadzieścia duch w nim drzemał...
- Krew dla ciebie, nie zaszczyty!
Wzgarda dla ruskiego księcia!
My dla Rzeczypospolitej
Jak paznokcie do przycięcia!
Zechce przyciąć, to się sparzy,
Bo ja Krzyżem się zasłonię;
Doczekają Koroniarze
Wiśniowieckich na swym tronie!
Ku serc pokrzepieniu temat -
Leży w krypcie szkłem przykryty
Kniaź Jarema, Kniaź Jarema
Ojciec dzieci na pal wbitych!
Kniaź Jarema, Kniaź Jarema
Neofita - bo polityk.
16.02.93
„KASANDRA”
e
Nic się nie kończy prostym tak lub nie
I nie na darmo giną wojownicy
a
Dlatego mówię To początek końca
A lud pijany wspina się na mury
e H
Bo pustką zieją szańce barbarzyńców
Strzeżcie się tryumfu jest pułapką losu
I nic nie znaczą wrogów naszych hołdy
Jeden jest ogień którym płoną stosy
Miecz o dwóch ostrzach trzyma tępy żołdak
H C
Ja wam nie bronię radości
a G
Bo losu nie zmienią wam wróżby
a e
Ale pomyślcie o własnej słabości
h e
Zamiast o tryumfie nad ludźmi
O straszne święto co poprzedza zgon
Szczęśliwe miasto pod rządami Priama
Rynki świątynie freski i poematy
Zbeszcześci zabłocony but Achaja
Ślepota dzieci twych otwiera bramy
e
Już mrówcza fala toczy się po polu
Gdzie niewzruszenie tkwi Czerwony Koń
a G C G C
Ach jakbym chciała być jak oni być jak oni
a G C G C H
Ach jak mi ciąży to co czuję to co wiem
H C
Bawcie się pijcie dzieci
a G
Jak się bawić i pić potraficie
a e
Są ludy co dojrzały do śmierci
h e
Z rąk ludów niedojrzałych do życia
a
Są ludy...
1978
„BAJKA O GŁUPIM JASIU (Z BAŚNI DZIECIŃSTWA)”
a
Ojców dom pożegnał Głupi Jasio
d
Szukać Wody Życia rad nie rad.
E
Stopy ścisnął swym niedobrym braciom,
a E a
Którzy siłą go wysłali w świat.
G C
Schedę jego wezmą i zmarnują -
A d
Nic powiedzieć nie mógł, choćby chciał,
H E
Więc wyruszył w drogę pogwizdując -
F (E7) E (a)
Starczy mu, że mowę zwierząt znał. /*2
d
Głupi Jasiu, Głupi Jasiu -
a
Śmiał się w lesie szczebiot ptasi
E a A
- Prawda to, że ci rozumu brak!
d
Woda Życia nie istnieje
a
A w obczyźnie nam zmarniejesz!
H7 (E7) E (a)
- Ale on przed siebie szedł i tak. /*2
Szedł za słonkiem tam, gdzie zachodziło,
Pod stopami chrzęścił złoty żwir.
Ale złoto Jasia nie olśniło,
Wsłuchał się w wieczorny ptaków ćwir.
- Idź - ćwierkały - Jasiu do stolicy,
Gdzie umiera Król na łożu z piór.
Uzdrów go wywarem z ziarn pszenicy,
On ci władzę da i jedną z cór.
Głupi Jasiu, Głupi Jasiu -
Wabił w lesie szczebiot ptasi -
Wszak bogactwo lepsze jest od bied!
Nie istnieje Woda Życia,
Więc przynajmniej miej coś z życia!
- Ale on przed siebie ciągle szedł.
Nie chciał władzy Jasio, bo był głupi
I nie myślał o najsłodszym z ciał,
Bo by się miłością, władzą upił,
A on Wodę Życia znaleźć miał.
Zawędrował w usypiska dzikie,
Gdzie się węże wiły mu u nóg.
Uciekłby - kto mądry - przed ich sykiem,
Ale Jasio syk zrozumieć mógł:
Głupi Jasiu, Głupi Jasiu,
Jeśliś nas się nie przestraszył -
Idź przed siebie ścieżką na sam szczyt;
Lecz nie zważaj na uroki,
Nie oglądaj się na boki,
Bo cię wtedy nie ocali nikt.
Pnie się w górę ścieżką kamienistą
Wśród upiorów, widm, bezgłowych ciał,
Ale nie przeraża go to wszystko
Bo nie takie bajki z domu znał.
Widzi już na szczycie jak ze źródła
Woda Życia tryska srebrną mgłą -
A przy źródle jeden z braci mruga:
- Popatrz Jasiu w dół, tam jest twój dom!
Głupi Jasiu Głupi Jasiu,
Coś na złudę się połasił -
Raz spojrzałeś w dół, jedyny raz:
Na nic trudy, droga krwawa,
Zniknął dom i brata zjawa
I zmieniłeś się pod szczytem w głaz.
Wraca teraz Głupi Jaś z kamienia,
Pełznie drogą rok po roku - cal,
Lecz przeminą całe pokolenia
Nim pokonać zdoła złotą dal.
A, gdy dotrze już do domu kamień,
Dzieciom ktoś opowie o nim baśń
I pojawi się przy starej bramie
Ożywiony baśnią Głupi Jaś.
d
Głupi Jasiu, Głupi Jasiu,
a
Rozumiałeś mowę ptasią,
E a A
Ale więcej już rozumiesz dziś:
d
W baśniach śpią prawdziwe dzieje;
C
Woda Życia nie istnieje,
H (E) E (a)
Ale zawsze warto po nią iść.
09.02.89
„SEN KATARZYNY II”
G D G
Na smyczy trzymam filozofów Europy
D e
Podparłam armią marmurowe Piotra stropy
C D e
Mam psy, sokoły, konie - kocham łów szalenie
C D G
A wokół same zające i jelenie
Fis h
Pałace stawiam, głowy ścinam
Fis G D
Kiedy mi przyjdzie na to chęć
C D e
Mam biografów, portrecistów
C D G
I jeszcze jedno pragnę mieć
e H e H
- Stój Katarzyno! Koronę Carów
e a C D G
Sen taki jak ten może Ci z głowy zdjąć!
Kobietą jestem ponad miarę swoich czasów
Nie bawią mnie umizgi bladych lowelasów
Ich miękkich palców dotyk budzi obrzydzenie
Już wolę łowić zające i jelenie
Ze wstydu potem ten i ów
Rzekł o mnie - Niewyżyta Niemra!
I pod batogiem nago biegł
Po śniegu dookoła Kremla!
- Stój Katarzyno! Koronę Carów
Sen taki jak ten może Ci z głowy zdjąć!
Kochanka trzeba mi takiego jak imperium
Co by mnie brał tak jak ja daję - całą pełnią
Co by i władcy i poddańca był wcieleniem
I mi zastąpił zające i jelenie
Co by rozumiał tak jak ja
Ten głupi dwór rozdanych ról
I pośród pochylonych głów
Dawał mi rozkosz albo ból!
e H e H
- Stój Katarzyno! Koronę Carów
e a C D e
Sen taki jak ten może Ci z głowy zdjąć!
e H e H
Gdyby się taki kochanek kiedyś znalazł...
e a C D G
- Wiem! sama wiem! Kazałabym go ściąć!
1978
„KRZYK (MUNCH)”
g d
Dlaczego wszyscy ludzie mają zimne twarze?
g d
Dlaczego drążą w świetle ciemne korytarze?
g
Dlaczego ciągle muszę biec nad samym skrajem?
A
Dlaczego z mego głosu mało tak zostaje?
g d
Krzyczę, krzyczę, krzyczę, krzyczę wniebogłosy!
g d
A! Zatykam uszy swe!
B
Smugi w powietrzu i mój bieg
C
Jak prądy niewidzialnych rzek
g A
Mój własny krzyk, mój własny krzyk ogłusza mnie!
g d
A! Zatykam uszy swe!
g A d
Mój własny krzyk, mój własny krzyk ogłusza mnie!
Kim jest ten człowiek, który ciągle za mną idzie?
Zamknięte oczy ma i wszystko nimi widzi!
Wiem, że on wie, że ja się strasznie jego boję,
Wiem, że coś mówi, lecz zatkałam uszy swoje!
Krzyczę, krzyczę, krzyczę, krzyczę wniebogłosy
A czy ktoś zrozumie to?!
Nie kończy się ten straszny most
I nic się nie tłumaczy wprost
Wszystko ma drugie, trzecie, czwarte, piąte dno!
A! Czy ktoś zrozumie to?!
Wszystko ma drugie, trzecie, czwarte, piąte dno!
Mówicie o mnie, że szalona, że szalona!
Mówicie o mnie, ja to samo krzyczę o nas!
I swoim krzykiem przez powietrze drążę drogę,
Po której wszyscy inni iść w milczeniu mogą...
Krzyczę, krzyczę, krzyczę, krzyczę wniebogłosy!
A! Ktoś chwyta, woła - stój!
Lecz wiem, że już nadchodzi czas
Gdy będzie musiał każdy z was
g A
Uznać ten krzyk, ten krzyk, ten krzyk z mych niemych ust
d es d
Za swój!!!
1978
„PAN PODBIPIĘTA”
a G a a G a
- Krwi, krwi, krwi ! - krzyczał pan Zagłoba
G E
Na widok trupa pana Podbipięty.
a G a G a
- Krwi! - zawrzasnęła zbaraska załoga
G C
A Litwin chwiał się, do belek przybity
d a
Święty Sebastian strzałami przeszyty
F E a G a
Słodki, niewinny, cichy, obojętny.
Rycerz bez skazy, co jak smok gruchotał
Czerń (co jest czerń? dzisiaj nie ma czerni)
Na jasnej twarzy ślad grotu i cnota,
Której się Longin radośnie wyzbyłby
Po tym jak jednym ciosem zerwał trzy łby
Ludzi, o których wierzył - że niewierni...
C G
Lecz przecież krew ta jest tak miła Bogu,
C G7
Że zaraz kreskę w niebieskim rejestrze
a C
Zarabiał szlachcic siekąc tępych wrogów
E
Co tylko po to wchodzili w granice
a
Słabej, lecz wiecznej Rzeczypospolitej
F E a G a
Aby się mogła na ich trupach wesprzeć.
Kiedy Zagłoba pił miód (nie dla chamów)
Picie to było inne, niż Bohuna:
Horyłka, beczka dziegciu, wymiar stanu
Nieszczęśliwego, dzielnego Kozaka,
Co śmiał kniaziównę kochać - zawadiaka -
Cham, co boskiego się nie zląkł pioruna.
C G
I na paliki zaostrzone świeżo
C G
Gładko nizali się stron cierpiętnicy.
a G
Król płakał, modlił się, głęboko wierząc
F E
Że hekatomba historię oczyści
d E
Jak wiatr las czyści ze szczerniałych liści
F e a
By pole bitwy gniło dla winnicy.
- Krwi, krwi, krwi! - krzyczał pan Zagłoba
I krew się lała sprawiedliwie, szczodrze;
Lecz pan Longinus, rycerstwa ozdoba
Nie mógł pozornych tryumfów być już świadkiem,
Grymasem śmierci dając znać ukradkiem
Że wie zbyt wiele, by było mu dobrze.
„ZMARTWYCHWSTANIE MANDELSZTAMA”
a
Po Archipelagu krąży dziwna fama,
C G B a
Że mają wydawać Ośkę Mandelsztama.
Dziwi się bezmiernie urzędnik nalany:
Jakże go wydawać? On dawno wydany!
C d
Tłumaczy sekretarz nowy ciężar słowa:
G (a) E (G) (B) (a)
Dziś "wydawać" znaczy tyle, co "drukować". /*2
Powstał mały zamęt w pamięci strażników:
Którego Mandelsztama? Mamy ich bez liku!
Jeden szyje worki, drugi miesza beton,
Trzeci drzewo rąbie - każdy jest poetą.
W oczach urzędników rośnie płomień grozy,
Bo w szwach od poetów pękają obozy. /*2
Przeglądają druki, wyroki - nic nie ma,
Każda kartoteka zmienia się w poemat.
A w tym poemacie - ludzi jak drzew w tajdze,
Choćbyś szczezł, to tego jednego - nie znajdziesz!
Stary zek wspomina, że on dawno umarł,
Lecz po latach zekom miesza się w rozumach.
Bo, jak to być może, że ziemia go kryje,
Gdy w gazetach piszą, że Mandelsztam żyje!? /*2
Skądże mają widzieć w syberyjskich borach,
Że to "życie" to tylko taka - metafora.
Patrzy z góry Osip na te wyspy krwawe
I gorzko smakuje swą spóźnioną sławę.
Bo, jak to być może, że ziemia go kryje,
Gdy w gazetach piszą, że Mandelsztam żyje!?
Skądże mają widzieć w syberyjskich borach,
Że to "życie" to tylko taka - metafora.
„ARKA NOEGO (ARRASY WAWELSKIE)”
e
W pełnym słońcu w środku lata
D
Wśród łagodnych fal zieleni
e D
Wre zapamiętała praca
e D h a7 e
Stawiam łódź na suchej ziemi
e
Owad w pąku drży kwitnącym
D
Chłop po barki brodzi w życie
e D
Ja pracując w dzień i w nocy
e D h a7 e
Mam już burty i poszycie
a e
Budujcie Arkę przed potopem
D a h e a e
Dobądźcie na to swych wszystkich sił!
Budujcie Arkę przed potopem
Choćby tłum z waszej pracy kpił!
Ocalić trzeba co najdroższe
A przecież tyle już tego jest!
Budujcie Arkę przed potopem
D a h e
Odrzućcie dziś każdy zbędny gest
Muszę taką łódź zbudować
By w niej całe życie zmieścić
Nikt nie wierzy w moje słowa
Wszyscy mają ważne wieści
Ktoś się o majątek kłóci
Albo łatwy węszy żer
Zanim się ze snu obudzi
Będę miał już maszt i ster!
Budujcie Arkę przed potopem
Niech was nie mami głupców chór!
Budujcie Arkę przed potopem
Słychać już grzmot burzowych chmur!
Zostawcie kłótnie swe na potem
Wiarę przeczuciom dajcie raz!
Budujcie Arkę przed potopem
Zanim w końcu pochłonie was!
Każdy z was jest łodzią w której
Może się z potopem mierzyć
Cało wyjść z burzowej chmury
Musi tylko w to uwierzyć!
Lecz w ulewie grzmot za grzmotem
I za późno krzyk na trwogę
I za późno usta z błotem
Wypluwają mą przestrogę!
fis h fis
Budujcie Arkę przed potopem
E h cis fis h fis
Słyszę sterując w serce fal!
Budujcie Arkę przed potopem
Krzyczy ten co się przedtem śmiał!
Budujcie Arkę przed potopem
Naszych nad własnym losem łez!
Budujcie Arkę przed potopem
E h cis fis
Na pierwszy i na ostatni chrzest!
1980
„MANEWRY”
a
Bez ruchu każą tkwić nam tu
d
Jak długo - nie pamiętam już
a
Brak nam powietrza słów i snu
F E
W gardłach - zaschniętej śliny kurz
a
Jak okiem sięgnąć w strony dwie
d
Okopów linie ciągną się
a
A my czekamy - mija czas
F E
I do ataku wciąż nie posyłają nas!
a
Powiecie - śpieszyć się nie ma gdzie!
E
I to jest prawda - co tu kryć?
E7
Lecz gdy w okopy nas się śle
a
To kiedyś atak musi być!
d
Jedna jest tylko droga stąd
a
Gdzie horyzonty wrogie się mglą
F a
Inaczej zaś polowy sąd
F E
A dać się swoim - to już gruby błąd!
a G a
Wszak to manewry tylko są
G C
Na wzgórzach lornet błyszczą szkła
d a
Wszystko jest strategiczną grą
F E
W której brać udział muszę ja!
a
Kolega pyta raz po raz
d
Co będzie jeśli trafią nas
a
Odpowiedź jedna musi być:
F E a
Po prostu nie będziemy żyć!
a
Krzyk! I ruszamy do ataku
E
Na odsłonięte stoki wzgórz
Wokół wybuchy czarnych krzaków
a
Dym! Huk! I nic nie widać już!
d
W głowie panicznie mi się trzepie
a
Jak w klatce ptak spłoszony - puls
F a
Więc żyję! Czy to naboje ślepe?
F F6 E
Czy może to ślepota kul!?
a G a
Wtem w miejscu zatrzymuję się
G C
Gdzie jest przyjaciel, gdzie jest wróg?!
F a
Nie widzę go! On widzi mnie!
E a
Strzał! Ból! I lecę z nóg!
a
Leżę - przy ziemi trzymam twarz
d
Swój własny oddech czuję z niej
a
Z dali co mój wchłonęła wrzask
F E
Idą sanitariusze trzej...
a
Co chwila słyszę suchy strzał
d
Wstrzymuję przerażony dech
a
To tych co przeżyli boju szał
F E a
Dobija tamtych trzech!
a
Już są tuż tuż! Zastygam i
d
Podchodzą, nachylają się...
Widzę znajome twarze trzy
E
Strzał!
a
Dobili mnie.
d a
- Zbudź się - Otwieram oczy - pole
E E4 E F
Kolega - okop - flagi żerdź.
B a
Zmrok. Wciąż czekamy na swą kolej.
B E a
Żyjemy. Śniąc śmierć.
1977
„NA STAREJ MAPIE KRAJOBRAZ UTOPIJNY”
d g A d g A d g A d
Twardo dmuchają na zimne Zefiry pucułowate,
g B7 A B7 A A7
Szumią i trzeszczą na wietrze odwieczne puszcze i bory,
d g A d g A d g A d
Jeży się sierść rzek i jezior, jak pchła wskakuje w nią statek
g B7 A g A7 d
Mijając wioski i miasta kruche, jak stary miedzioryt.
F B F C F
Tu konny z dłonią u czoła, tam chłop pochylony nad radłem,
B g B7 A7 B7 A A7
Tu gruda ostrzem ruszona, tam wzgórza w ruchu perspektyw;
d g A d g A d g A d
Nad szorstką skórą pustkowi wiją się wstęgi jedwabne
g B7 A g A7 d
Z nazwami mitycznych krain, które wędrowca urzekły.
A d
Dróg, by tam trafić - nic nie ułatwia
E7 A C7
W przestrzeniach burz i w czasów kipieli,
F g A g
Ale istnieje przecież Sarmatia,
d B7 A7 d (A)
Istnieje gdzieś Terra Felix.
Trzech mieszczan pośrodku mostu wstrzymała senna dysputa,
Za nimi w prostym rysunku - zbór, cerkiew, kościół i spichlerz.
Nurt w pieczy ma ich zasobność na ciężkich od beczek szkutach,
Uczciwszy potrzeby ciała - miło o duszy pomyśleć.
Hen, gdzie szlak wodny zakręca, wśród pól zbóż brzemieniem ugiętych
Bocian klekocze skowronkom o afrykańskich podróżach.
Słucha od czasów pogańskich tych samych plotek Dąb Święty
I nimfę w leśnym jeziorze strzeże przed wzrokiem intruza.
Dróg, by tam trafić...
W pochodzie rubasznych obłoków krążą Zodiaku pierścienie:
Przed Panną, Lwem, Bykiem, Wagą - bramy otwarte na oścież.
Na wieżach zamków co noc o przyszłość się troszczą uczeni,
A w gronie doradców - władca o teraźniejszość się troszczy.
Ceni przyjemność i pracę, szanuje rąk ludzkich twory,
Nęcą go księgi tajemnic, cieszy go ład i dostatek.
Ale codziennie spogląda na mapy starej miedzioryt,
Gdzie wciąż dmuchają na zimne Zefiry pucułowate.
Ta Terra Felix, Sarmatia warta
Wiecznych podróży, pióra i lutni,
Istnieje przecież - wsparta na barkach
Bóstwa o rysach okrutnych.
05.02.93
„MURY”
e H7 e H7
On natchniony i młody był, ich nie policzyłby nikt
C H C H e
On im pieśnią dodawał sił, śpiewał że blisko już świt.
e H7 e H7
Świec tysiące palili mu, znad głów podnosił się dym,
C H C
Śpiewał, że czas by runął mur...
H e
Oni śpiewali wraz z nim:
H e
Wyrwij murom zęby krat!
H e
Zerwij kajdany, połam bat!
a e
A mury runą, runą, runą
H e
I pogrzebią stary świat!
Wkrótce na pamięć znali pieśń i sama melodia bez słów
Niosła ze sobą starą treść, dreszcze na wskroś serc i głów.
Śpiewali więc, klaskali w rytm, jak wystrzał poklask ich brzmiał,
I ciążył łańcuch, zwlekał świt...
On wciąż śpiewał i grał:
Wyrwij murom zęby krat!...
Aż zobaczyli ilu ich, poczuli siłę i czas,
I z pieśnią, że już blisko świt szli ulicami miast;
Zwalali pomniki i rwali bruk: - Kto z nami! Kto przeciw nam!
Kto sam ten nasz najgorszy wróg!
A śpiewak także był sam.
Patrzył na równy tłumów marsz,
Milczał wsłuchany w kroków huk,
A mury rosły, rosły, rosły
Łańcuch kołysał się u nóg...
1978
„WEDŁUG GOMBROWICZA - NARODU OBRAŻANIE”
E A E H
Polak, to embrion narodziarski:
E A E H
Z lepianek począł się, z zaścianków,
cis fis cis gis
Z najazdów ruskich i tatarskich,
A H A H
Z niemieckich katedr, włoskich zamków.
E A E H
W genealogii tej określił
E A E H
Oryginalny naród się by,
cis fis A H
Gdyby się uczył własnej treści,
A H
Zamiast przymierzać cudze gęby.
Gis7 cis E
Chrystusem był i Rzymianinem
fis cis
I w tej sprzeczności żył - i wyżył:
C E
To dźwigał Krzyż i czyjąś winę,
H E A E Gis7
To znów na szyi - tylko krzyżyk.
cis E
U Żyda pił, batożył Żyda
fis cis
A przed Żydowską Matką klękał
C E
I czekał łaski malowidła
H cis H
Najświętsza ratuj go panienka!
Nie lubi stwarzać się - być chciałby.
Wszak Bóg rzekł: "Niech się stanie Polak",
A szatan w płacz - Das ist unglaubich!
Nieszczęsna w Polsce moja dola!
Słusznie się lęka Pan Ciemności,
Że ciężko będzie miał z Lachami;
W szczegółach przecież diabeł gości,
A Polak gardzi szczegółami!
Nie lubi tworzyć, lecz zdobywać
Gdy niedostatek mu doskwiera.
Uchodzi więc za bohatera,
Ale nim nie jest, chociaż bywa.
Gdy świat przeszyje myśli błyskiem
I wielką prawdę w lot uchwyci,
To straci na niej zamiast zyskać
I jeszcze tym się będzie szczycił.
Jak dziecko lubi się przebierać
Powtarzać słowa, miny, gesty,
W dziadkowych nosić się orderach
I nigdy mu niczego nie wstyd.
Okrutny bywa, lub przylepny,
W swoim pojęciu niekaralny,
Bo uczuciowo nie okrzepły,
Dojrzewający, embrionalny.
W niewoli - za wolnością płacze
Nie wierząc, by ją kiedyś zyskał,
Toteż gdy wolność swą zobaczy
Święconą wodą na nią pryska.
Bezpiecznie tylko chciał gardłować
I romantycznie o niej marzyć,
A tu się ciałem stały słowa
I Bóg wie co się może zdarzyć!
Oto wzór dla świata:
Pan się z chamem zbratał.
Nie ma pana, nie ma chama -
Jest bańka mydlana.
Aż się słyszeć grom dał,
Z bańki będzie bomba!
Z bomby błysk, czyli blitz -
Znowu nie ma nic.
09.01.93
„LITANIA”
a C E
Od swych ojców dojrzalsi, kiedy byli w tym wieku,
a C G C
Beznadziejną ich drogą podążamy na przekór.
C E
Czasem słabsi od kurzu wstrzymujemy wichury
A7 d
I stawiamy pomniki zapomnianej kultury.
d E F
Czasem twardsi od skały i jak skała nieczuli
a e a E a aCE
Omijamy spojrzeniem wyrywany bruk ulic.
a C G
Wszechstronniejsi od mędrców myśl chowamy na potem,
C G C
Nazywamy mus - łaską i światłością ciemnotę.
C E
Bardziej godni od królów z ziemi grząskiej od potu,
A7 d
Ślepym siłom historii wciąż skaczemy do oczu,
d E F
Lecz mądrzejsi od wodzów z twarzą nisko spuszczoną
a e a E a aCE
Podajemy im codzień przerdzewiałe strzemiono.
a C E
Śmiertelniejsi od kwiatów podnosimy się łanem,
a C G C
Kiedy kosa już w ruchu, a pokosy sprzedane.
C E
Sprawiedliwsi od sędziów w trybunale wysokim
A7 d
Z wyuczonym spokojem przyjmujemy wyroki.
d E F
Bezwzględniejsi od katów wreszcie wielcy i sami
a g# g f# F
Na szafotach gadamy odciętymi głowami.
„MISJA”
e
Warczą bębny ludożerców na Wyspach Szczęśliwych
Idziemy misjonarze starych prawd brzegiem oceanu
Kto z nas pierwszy przyjmie rytualny rytm za swój
Kto uzna władzę oszalałych szamanów
f
Kadzie wódki tłum tłum łomot łomot łomot
Jesteśmy jak się zdaje zupełnie bezbronni
Oto spełniona przepowiednia nie przynosi chwały
Ogień krew ofiar jeszcze nieprzytomni
fis
Będą nas poić dzikie kobiety o bezwzględnych ciałach
Śmiejąc się z naszych mdłości strachu zaklinania
Pijani będziemy krzyczeć kładąc dłonie pod pałki bijących w bębny
Lecz powiedzmy złoty ząb zatrze w ich pamięci największe kazania
g
Zmuszą nas byśmy pierwsi pili żółć zarzynanego jeńca
Będziemy też spać z żoną wodza po czym męskość zostanie nam odjęta
Każdy nasz ruch okaże się słowem w zapadającym wyroku
Gdy zapadnie zmrok święto naszej śmierci będzie rozpoczęte
gis
Wzmoże się huk po czym błyśnie święte ostrze grotu
Którym wykroją nam serca po to na przykład żeby spadły deszcze
Gdyby nazajutrz spadły byłby powód jeszcze
Do gorzkiego śmiechu znad nieba pełnego łomotu
e
Warczą bębny ludożerców na Wyspach Szczęśliwych
Idziemy misjonarze starych prawd brzegiem oceanu
Kto z nas pierwszy przyjmie rytualny rytm za swój
Kto uzna władzę oszalałych szamanów
1978
„NIE LUBIĘ (WG W. WYSOCKIEGO)”
e C7+
Nie lubię gdy mi mówią po imieniu
e H
Gdy w zdaniu jest co drugie słowo - brat
Nie lubię gdy mnie klepią po ramieniu
e
Z uśmiechem wykrzykując - kopę lat!
Nie lubię gdy czytają moje listy
E a
Przez ramię odczytując treść ich kart
e
Nie lubię tych co myślą że na wszystko
H e
Najlepszy jest cios w pochylony kark
f
Nie znoszę gdy do czegoś ktoś mnie zmusza
C
Nie znoszę gdy na litość brać mnie chce
Nie znoszę gdy z butami lezą w duszę
f
Tym bardziej gdy mi napluć w nią starają się
Nie znoszę much co żywią się krwią świeżą
F b
Nie znoszę psów co szarpią mięsa strzęp
f
Nie znoszę tych co tępo w siebie wierzą
C f
Gdy nawet już ich dławi własny pęd!
fis
Nie cierpię poczucia bezradności
Cis
W jakim zaszczute zwierzę patrzy w lufy strzelb
Nie cierpię zbiegów złych okoliczności
fis
Co pojawiają się gdy ktoś osiąga cel
Nie cierpię więc niewyjaśnionych przyczyn
Fis h
Nie cierpię niepowetowanych strat
fis
Nie cierpię liczyć nie spełnionych życzeń
Cis fis
Nim mi ostatnie uprzejmy spełni kat
g
Ja nienawidzę gdy przerwie mi rozmowę
D
W słuchawce suchy metaliczny szczęk
Ja nienawidzę strzałów w tył głowy
g
Do salw w powietrze czuję tylko wstręt
Ja nienawidzę siebie kiedy tchórzę
G c
Gdy wytłumaczeń dla łajdactw szukam swych
g
Kiedy uśmiecham się do tych którym służę
D gG
Choć z całej duszy nienawidzę ich!
„ŹRÓDŁO”
e
Płynie rzeka wąwozem jak dnem koleiny, która samą siebie żłobiła
C
Rosną ściany wąwozu, z obu stron coraz wyżej, tam na górze są
D G
ponoć równiny;
a e
I im więcej tej wody, tym się głębiej potoczy
a Ezm7 H
Sama biorąc na siebie cień zboczy...
e
Piach spod nurtu ucieka, nurt po piachu się wije,
Własna w czeluść ciągnie go siła.
C D
Ale jest ciągle rzeka na dnie rozpadliny, jest i będzie, będzie
G
jak była,
e
Bo źródło
a
Bo źródło
C Ezm7 H
Wciąż bije.
A na ścianach wąwozu pasy barw i wyżłobień, tej rzeki historia
tych brzegów -
Ślady głazów rozmytych, cienie drzew powalonych, muł zgarnięty
pod siebie
Wbrew sobie
A hen, w dole blask nikły ciągle ziemię rozcina,
Ziemia nad nim się zrastać zaczyna...
Z obu stron żwir i glina, by zatrzymać go w biegu, woda syczy
i wchłania
Lecz żyje
I zakręca, omija, wsiąka, wspina się, pieni, ale płynie, wciąż płynie
Wbrew brzegom -
Bo źródło
Bo źródło
Wciąż bije.
I są miejsca gdzie w szlamie woda niemal zastygła pod kożuchem
brudnej zieleni;
Tam ślad, prędzej niż ten co zostawił go, znika -
Niewidoczne bagienne są sidła.
Ale źródło wciąż bije, tłoczy puls między stoki,
Więc jest nurt, choć ukryty dla oka!
e
Nieba prawie nie widać, czeluść chłodna i ciemna,
Niech się sypią lawiny kamieni!
a e
I niech łączą się zbocza bezlitosnych wąwozów,
a e
Bo cóż drąży kształt przyszłych przestrzeni
C Ezm7 H
Jak nie rzeka podziemna?
a e
Groty w skałach wypłucze, żyły złote odkryje -
Bo źródło
Bo źródło
Wciąż bije.
1978
„PAN WOŁODYJOWSKI”
a E a
Do nieba leci Mały Rycerz
a G C
Wybuchem rozerwany w strzępy,
d a
W Rzeczypospolitej granice
E a
Tureckie kładą się zastępy.
a E a G
Pęka imperium pełne swobód,
C G C
Rozerwą je sąsiedzi rychło -
F C d a
Jak Basi rzekł, tak powie Bogu
d E a
Pan Michał swoje credo: Nic to!
Trzęsie się z płaczu pan Zagłoba
Nad symboliczną Polski trumną
I krwi nie woła - sam nad grobem,
Bo umrzeć łatwo; żyć jest trudno.
Więc szloch rycerskie ciśnie piersi
Kaja bohater się i nicpoń
Wobec tak niepojętej śmierci,
O której Michał rzekł, że - Nic to!
Lecz * nic to * - śmierć, czy * nic to * - życie?
Potyczki, zwiady i miłostki?
Do nieba leci Mały Rycerz,
Do nieba jest najbliżej - z Polski.
Swoje odsłuchał i odsłużył
Wiatraczkiem, sztychem, fintą płytką
I oto dzieło jego - w gruzy...
Więc rację chyba miał, że - Nic to!
Nie znał mądrości swej żołnierzyk
Zajęty Baśką i szabelką:
Nie wątpić, w sens ofiary wierzyć
Jest rzeczą łatwą - bywa wielką.
Lecz potem, wbrew serc pokrzepieniu
Łzę cenić tylko na policzku
F G C D
I na niebieskim, na sklepieniu
a E a
Wypisać krwią dewizę - Nic to!
27.10.89.
„ZBROJA”
e D e D e
Dałeś mi, Panie zbroję, dawny kuł płatnerz ją,
D e D e
W wielu pogięta bojach, w wielu ochrzczona krwią.
G e6 H7
W wykutej dla giganta, potykam się co krok,
G Fis F e H7 e
Bo, jak sumienia szantaż, uciska lewy bok.
D G D
Lecz choć zaginął hełm i miecz
a e
Dla ciała żadna w niej ostoja
a H7 C a
To przecież w końcu ważna rzecz
e H7 e H7
Zbroja ...
Magicznych na niej rytów dziś nie odczyta nikt
Ale wykuta z mitów i wieczna jest jak mit
Do ciała mi przywarła, przeszkadza żyć i spać
A tłum się cieszy z karła, co chce giganta grać.
Lecz choć zaginął hełm i miecz
Dla ciała żadna w niej ostoja
To przecież w końcu ważna rzecz
Zbroja...
A taka w niej powaga dawno zaschniętej krwi
Że czuję jak wymaga i każe rosnąć mi
Być może nadaremnie, lecz stanę w niej za stu.
Zdejmij ją, Panie ze mnie jeśli umrę podczas snu
Bo choć zaginął hełm i miecz
Dla ciała żadna w niej ostoja
To przecież życia warta rzecz
Zbroja...
Wrzasnęli hasło "wojna" zbudzili hufce hord,
Zgwałcona noc spokojna ogląda pierwszy mord.
Goreją świeże rany, hańbiona płonie twarz
Lecz nam do obrony dany pamięci pancerz nasz.
Więc choć za ciosem pada cios
I wróg posiłki śle w konwojach
Nas przed upadkiem chroni wciąż
Zbroja...
Wywlekli pudła z blachy, natkali kul do luf
I straszą - sami w strachu - strzelają do ciał i słów
Zabrońcie żyć wystrzałem, niech zatryumfuje gwałt!
Nad każdym wzejdzie ciałem pamięci żywej kształt
Choć słońce skrył bojowy gaz
I żołdak pławi się w rozbojach
Wciąż przed upadkiem chroni nas
Zbroja...
Wytresowali świnie, kupili sobie psy
I w pustych słów świątyni, stawiają ołtarz krwi.
Zawodzi przed bałwanem półślepy kapłan-łgarz
I każdym nowym zdaniem hartuje pancerz nasz.
Choć krwią zachłysnął się nasz czas
Choć myśli toną w paranojach
Jak zawsze chronić będzie nas
Zbroja...
22 04 1982
„LEKCJA HISTORII KLASYCZNEJ”
E H
"Galia est omnis divisa in partes tres
fis Gis
Quorum unam incolunt Belgae aliam Aquitani
cis cis7 A
Tertiam qui ipsorum lingua Celtae nostra Gali apelantur
E A H E AEH
Ave Caesar morituri te salutant!"
Nad Europą twardy krok legionów brzmi
Nieunikniony wróży koniec republiki
Gniją wzgórza galijskie w pomieszanej krwi
A Juliusz Cezar pisze swoje pamiętniki
"Galia est omnis divisa in partes tres..."
Pozwól Cezarze my zdobędziemy cały świat
Gwałcić rabować sycić wszelkie pożądania
Proste prośby żołnierzy te same są od lat
A Juliusz Cezar zabaw nie zabrania
"Galia est omnis divisa in partes tres..."
Cywilizuje podbite narody nowy ład
Rosną krzyże przy drogach od Renu do Nilu
Skargą krzykiem i płaczem rozbrzmiewa cały świat
A Juliusz Cezar ćwiczy lapidarność stylu!
"Galia est omnis divisa in partes tres..."
1979
„Z XVI-WIECZNYM PORTRETEM TRUMIENNYM ROZMOWA”
a G a G a
Nie patrz na nas z wyrzutem pyszny szaławiło,
d F G g A
Bądźże z sercem otwartym dla dzieci swych dzieci.
d C d a
Od twoich czasów sławnych tyle się zmieniło,
G F d F G a
Że aż szkoda zawracać tym głowę Waszeci.
Mało wiemy o tobie, coś na Turka chadzał,
Węgra królem obierał i tratował Szweda,
Ale patrzył i tego, by obrana władza
Nie zabrała ci czasem, czegoś sam jej nie dał.
F C G a
A nie dałeś jej prawa by ci grozić drewnem
F C B A
Bo przed Bogiem za posła nie chcesz Jezuity,
F C d a
By na takie cię pola mogła słać bitewne,
G F d F G a
Gdzie krew i rany - twoje, a cudze profity.
e a e
A my, co rusz, to przed kimś
a e
Kolejnym - na kolanach;
C G
Dalekośmy odeszli
a h
Od siły Waszmość Pana.
C G
Po wciąż to nowych dworach
C D e
Pętamy się nie w porę;
C D G
Kochamy się w honorach,
C D G
Nie znamy się z honorem.
Łypnij na nas łagodniej okiem wyrazistym
Co widziało królestwa twojego Wiek Złoty,
Zamiast łajać nas z trumny za sprawą artysty,
Że są czasy kolosów i czasy miernoty.
Rzymskim prawem się szczycisz opartym na sile:
Dłoń złocisty pas maca, kręci wąs sumiasty;
Ale wyrozumiałość - to siły przywilej
Urodzony z rozumu na twój wiek szesnasty.
Czemuś synów nie uczył, z czegoś sam korzystał,
Że czapka rozum grzeje, by nie skapiał chyłkiem?
Rychło jeden za drugim - poseł czy statysta -
Czapkowali rozumem, a myśleli tyłkiem
I my - na byle słowo
Na tylne stajem łapki;
W zawiei z gołą głową
Szukamy własnej czapki.
W tym, co zostało z włości
W dziedzictwie po waszmościach -
Brakuje nam mądrości,
Kochamy się w mądrościach.
Patrz na nas jak uważasz, pyszny szaławiło,
Jest czego ci zazdrościć, jest i za co karcić.
Choć dawno już cię nie ma - cennie ci się żyło,
A ci co się cenili - byli tego warci.
Znaczyło słowo - słowo, sprawa zaś gardłowa
Kończyła się na gardle - które ma się jedno;
Wtedy się wie jak w pełni życie posmakować,
A ci, w których krew krąży - przed śmiercią nie bledną.
Koniem dla nich istnienie! - trzeba znać ogiera;
Pięści słucha, czy pieśni, czy rwie się w step czy w tłum;
I umieć nie spaść kiedy piersi pęd rozpiera
A spadłszy, szepnąć jeszcze - equus polonus sum!
A my, nie z własnej winy,
Aż się przyznawać hadko -
Nie znamy już łaciny
I z polskim nam niełatwo.
Lecz ujrzy przodek w grobie
Na co nas jeszcze stać:
Bo się kochamy - w sobie!
Nie pragnąc - siebie - znać!
06.02.93
„WARCHOŁ”
A
- Warchoł! - krzyczą. Nie zaprzeczam,
E4 E
Tylko własnym prawom ufam:
A
Wolna wola jest człowiecza,
E A
Pergaminów nie posłucha.
a
Boska ręka w tym, czy diabla,
E4 E
Szpetnie to, czy właśnie pięknie -
a
Wola moja jest, jak szabla:
E a
Nagniesz ją za mocno - pęknie.
F a
A niewprawną puścisz dłonią -
F a
W pysk odbije stali siła;
B
Tak się naucz robić bronią,
E4 E
By naturą swą służyła.
C F C G
Sprawa ze mną - jak kraj ten stara
C F C G
I jak zwykle on - byle jaka:
C F C d
Nie zrobili ze mnie janczara -
a G a d a G
Nie uczynią też i dworaka.
C F C G
Wychwalali zasługi i cnoty
C F C G
Podsycali pochlebstwem wady,
C F C d
A ja służyć - nie mam ochoty,
a G F e a
Warchołowi - nikt nie da rady!
Lubię tany, pełne dzbany,
Sute stoły i tapczany,
Płeć nadobną – nie surową
I od święta - Boże Słowo.
Lecz ni ksiądz, ni okowita
Piekłem straszy, niebem nęci,
Ani żadna mnie kobita
Wokół palca nie okręci.
Mój ból głowy, moja skrucha,
Moje kiszki, moja franca,
Moja wreszcie groza ducha,
Gdy Kostucha rwie do tańca!
Sprawa ze mną - jak kraj ten stara...
Jakbym ja był człowiek z wosku
W rękach wodzów, niewiast, klechów -
Mógłbym ich zostawić troskom
Cały ciężar moich grzechów.
Ale znam tych stróżów mienia,
Sędziów sumień, prawdy zakon,
Spekulantów odkupienia -
Bo znam siebie - jako tako.
Ulepiony i pokłuty
Niepotrzebny będę więcej;
Rzucą w ogień dla pokuty
I umyją po mnie ręce.
Sprawa ze mną - jak kraj ten stara
I jak zwykle on - byle jaka:
Nie zrobili ze mnie janczara,
Nie uczynią też i dworaka.
Zły? - być może. Dobry? - a czemu?
Nie tak wiele znów pychy we mnie.
Dajcie żyć po swojemu - grzesznemu,
A i świętym żyć będzie przyjemniej!
14.01.93
„TRADYCJA”
G C G C
Spójrzcie na królów naszych poczet -
G C G C
Kapłanów durnej tolerancji.
G D G C
Twarze jak katalogi zboczeń
G D G C
Niesionych z Niemiec, Włoch i Francji!
G C G C
W obłokach rozbujałe dusze,
G C G
Ciała lubieżne i ułomne,
C G C G
Fikcyjne pakty i sojusze,
D G
Zmarnotrawione sny koronne -
C G C G
Nie czyja inna - lecz ich wina:
D G
Sojusz Hitlera i Stalina!
Spójrzcie na podgolone łby,
Na oczy zalepione miodem,
Wypukłe usta żądne krwi,
Na brzuchy obnoszone przodem,
Na czuby, wąsy, brody, brwi,
Do szabel przyrośnięte pięści -
To dumnej szlachty pyszne dni
Naszemu winne są nieszczęściu!
To za ich grzechy - myśmy czyści -
Gnębią nas teraz komuniści!
C F C F
Sejmy, sejmiki, wnioski, veto!
C F C F
I - nie oddamy praw o włos!
C F C
Ten tłum idący za lawetą,
C F C F
Nieświadom, co mu niesie los!
C F C F
Nie to nie nasi antenaci!
C F C G
Nie mamy z nimi nic wspólnego!
F C G C
Nie będą nam ułani - braćmi!
G C
My już - nie dzieci Piłsudskiego!
F C F C
To ich historia temu winna,
G C E
Że nasza będzie całkiem inna:
a d a E
Zapomnieć wojny i powstania,
a d a G
Jedynie słuszny szarpać dzwon
C F C F
Narodowego - byle trwania
C G C
W zgodzie na namiestniczy tron.
F C F
W zamian - w tej ziemi nam mogiła,
C F C G
I przodków śpiew, jak echa kielich,
C F
Że - "Jeszcze Polska wtedy żyła,
G C
Gdy za nią ginęli!"...
maj'86
„BALLADA O SPALONEJ SYNAGODZE”
a e a
Żydzi, Żydzi wstawajcie, płonie synagoga!
e a
Cała Wschodnia Ściana porosła już żarem!
e a
Powietrze drży, skacze po suchych belkach ogień!
G e a
Wstawajcie, chrońcie święte księgi wiary!
a e a
Gromadzą się ciemni w krąg płonącego gmachu,
G C
Biegają iskry po pejsach, tlą się długie brody,
d a d a
W oczach blask pożaru, rozpaczy i strachu,
e a
Gdzie będą teraz wznosić swoje próżne modły?!
a e a
Płonie synagoga! Trzask i krzyk gardłowy!
e a
Belki w żar się sypią, iskry w górę lecą!
d a G a
Tam w środku, Żyd został! Jeszcze widać ręce!
d e a
Już czarne! O, Jehowo, za co? O, Jehowo?!
e a
Noc zapadła. Stoją wszyscy wielkim kołem,
G C
Chmury nisko, w ciemnościach gwiazda się dopala.
d C d a
Patrzą na swe chałaty porosłe popiołem,
a d e a
Rząd rąk i twarzy w mrok się powoli oddala...
a d
Stali tak do rana, deszcz spadł, ciągle stali
a
Aż popiół się zmieszał ze szlamem.
- Jeden Żyd się spalił! Jeden Żyd się spalił!
d e a
Śpiewał w knajpie nad wódką włóczęga pijany.
1977
„KRAJOBRAZ PO UCZCIE”
D G D G D
Nie ogryźli kości nie dopili wina
h e A D
Resztek jedzenia szuka pies pod stołem
D G D G D
Na dębowym blacie obrana cytryna
h e A D
I suche pestki czereśni dookoła
e A D
Odeszli z damami o zatłuszczonych wargach
e A D
Do łożnic szerokich za ciężkie zasłony
G D G D
Gdzie biały pudel kraj krynoliny targa
h eA D
Przez panią w rumieńcach za fotel rzuconej
e A D
A w stolicy koronacja się zaczyna
e A D
I król światowy pokazuje szyk
D G D
Ale z obecnych jeszcze nie wie nikt
D h G A D
Że na tortach dał napis "Wiwat Katarzyna"
Ksiąg nie doczytali nie skończyli pisać
Drukując hymny gorące epistoły
Jakby miały spoić pękniętych ścian rysy
Gryzące pochwały pochwalne gryzmoły
Odeszli do zajęć sennych długotrwałych
Nad biurka za małe dla królewskich zaleceń
Gdzie świtem pióra skrzypiące się łamały
A świece świeciły by nic nie oświecić
A w stolicy Sejm kończy obrady
Na rękach niesiony uśmiecha się król
Ambasadorowie nie zmieniają ról
Wiedząc jak blisko od chwały do zdrady
Nie skończyli ostrzyć kos na sztorc stawianych
Nie ruszyli zamków i sal pałacowych
Nie powywieszali wszystkich zdrajców stanu
W ziemię pól bitewnych powgniatane głowy
Odeszli w sukmanach kurtach i opończach
Po staremu się męczyć nad nie swoją rolą
Ktoś powiedział - wiedziałem że to się tak skończy
Na żer wyszły obce wojskowe patrole
A król bez królestwa chodził na spacery
Nie ze swojej kasy utrzymując dwór
I nie wiedział jeszcze niepotrzebny chór
Jakie kiedy i za co zalśnią mu ordery
"Imperatorowa i państwa ościenne
przywrócą spokojność obywatelom naszym
Przeto z wolnej woli dziś rezygnujemy
Z pretensji do tronu i polskiej korony
Nieszczęśliwie zdarzona w kraju insurekcja
Pogrążyła go w chaos oraz stan zniszczenia
Pieczołowitość nasza na nic się nie przyda
Świadczymy z całą rzetelnością Naszego Imienia"
Nie ogryźli kości
Nie dopili wina
Resztek jedzenia szuka pies pod stołem
1977
„ZATRUTA STUDNIA (MALCZEWSKI)”
a d
Mróz tak siarczysty, że palce zagina
a d
Lecz tam gdzie studnie pod lodowce wbito
Ciałami zmarłych przetrawiona glina
Cieczą zdrój jasny syci jadowitą
Milczy szafarka i nad wiadrem czeka
Aż wiatr kolejnych tułaczy przygoni
Nie drgnie pod czapką jakucką powieka
Gdy będą pili z jej wystygłych dłoni
Kto się tej wody chociaż raz napije
Tego oplotą jadowite żmije
Nie zazna serca normalnego bicia
Ni chwili myśli spokojnej za życia
Będzie w szaleństwie szarpał własne ciało
Rył pazurami pod lodową skała
I póki życia każdą chwilę strawi
Żeby zatrute źródło bólu zdławić
Lecz są i tacy którym łyk napoju
Nad studnią jadu szepnie o spokoju
Ci na bezdrożnych północnych przestrzeniach
Zapomną domu swego i imienia
Im czas oszczędzi pośpiesznej siwizny
W zdumieniu będą własne macać blizny
W barłóg zawszony jak w weneckie łoże
Sny wniosą które nie czują odmrożeń
Ty który słuchasz jak się słucha baśni
Albo wyblakły odczytuje napis
Nie wierzysz, uśmiech twoją twarz rozjaśnił
Bo tyś się dawno już z tej studni napił!
„WIDZENIE”
e fis e
Widzę normalny kraj -
fis C e
Brzozy, cerkiew, rzeka
fis e
Nad rzeką olchowy gaj,
fis C h
Dar Boga dla człowieka.
Wiatrem wędruje dzwon
Zrodzony w gliny grudzie
I oto ze wszystkich stron
Idą normalni ludzie.
G D GD
Mówią to, co mówili
C h e
Nikt ich za to nie gani.
G D G D
Myślą to, co myśleli
C h
Nikt nie myśli za nich.
I widzę jedno z miast
W jego mrówczej strukturze,
W otwartym oknie blask
I drzwi otwarte w murze.
Za drzwiami pokój, stół,
Na ścianach starzy mistrzowie,
Za stołem - jakbym czuł -
Siedzi normalny człowiek.
I mówi to, co mówił
Wcale nie boi się tego.
I myśli to, co myślał
I nie ma w tym nic złego.
I widzę drogę w kres
Za koło horyzontu,
Nie dziwiąc się, że tak jest
Jak powinno być od początku.
Więc chwyta mnie jeden - z Nich
I w oczy drwiąco patrzy:
- Obudź się no, te - psych!
I daje mi zastrzyk.
Potem, normalna rzecz,
Do łóżka mnie przywiąże.
Chciałbym znów zasnąć, lecz
Za snem - już nie nadążę.
„ROZBITE ODDZIAŁY”
Fis h Fis h H7
Po klęsce - nie pierwszej, podnosząc przyłbice
e h Fis h
Przechodzą, jak we śnie, ostatnie granice.
Przez cło przemycają swój okrzyk bojowy
I kulę ostatnią, co w ustach się schowa.
e D A D
Przy stołach współczucia nurzają się w winie
e h Fis h
I obcym śpiewają o Tej, co nie zginie.
Swą krew ocaloną oddają za darmo
Każdemu, kto zechce połączyć ich z armią.
Farbują mundury, wędrują przez kraje
I czasem strzelają do siebie nawzajem.
Pod każdym sztandarem byle nie białym
Szukają zwycięstwa - rozbite oddziały.
Przychodzą po zmierzchu do kobiet im obcych,
A tam kędy przejdą - urodzą się chłopcy.
Gdy wrócą, przygnani kolejną zawieją
Zobaczą, że synów swych nie rozumieją.
Spisują więc dla nich noc w noc pamiętniki
Nieprzetłumaczalne na obce języki.
I cierpią, gdy śmieje się z nich świat zwycięski,
Niepomni, że mądry
Nie śmieje się z klęski.
maj '87
„STAŃCZYK (MATEJKO)”
g
Dziś bal na zamku królowej Bony
f
Wytruto myszy zwieszono lampiony
as g
I opłacono śpiewaków
Czuje jak blednie moja twarz błazeńska
Właśniem przeczytał o stracie Smoleńska
Ale gdzie Smoleńsk gdzie Kraków
Wiadomość pewna podpisy pieczęcie
Ale królowa skrzywi się z niechęcią
Rachunki bardziej ją troszczą
Zaplatam palce nieskore do gestów
Bo samych wodzów jest tu ze czterdziestu
Na balu dobrze ich goszczą
A E
Gdybym pociągał sznury wielkich dzwonów
A E
To bym z nich dobył najwyższego tonu
fis E A
I biłbym biłbym na trwogę
A dzwoneczkami na błazeńskiej czapce
Swój kaduceusz mając za doradcę
D E A
Kogóż przestrzec ja mogę
Stańczyk - wołają - dajcie tu Stańczyka
Już im nie starcza uczta i muzyka
Chcą jeszcze pośmiać się z głupca
Nie jestem dobrym błaznem na te czasy
Lecz wśród jedwabnych i złotych kutasów
Na mądrość znajdźcie mi kupca
Lecz żadna mądrość nie zastąpi przeczuć
Które są ze mną dzisiaj jak co wieczór
Choćby grano najgłośniej
Siedzę bez ruchu jak wyzbyty mowy
Czemu więc nagle wokół mojej głowy
Dzwoneczki dzwonią żałośnie
To ta kobieta władzy wciąż niesyta
Pisma podmienia raportów nie czyta
Tajne prowadzi układy
Mówcie że mądra że wielkiego rodu
Że wschodem rządzić ma ręka zachodu
A ja nie cierpię tej baby!
1980
„SAMOSIERRA (MICHAŁOWSKI)”
h fis
Pod prąd wąwozem w twarz ognistym wiatrom
G D e Fis
Po końskie brzuchy w nurt płynącej lawy
h fis
Prze szwoleżerów łatwopalny szwadron
D G D e Fis A E
Gardła armatnie kolanami dławić
Fis h A
W mokry mrok topi głowy szwoleżerów
D A D
Deszcz gliny ziemi i rozbitej skały
G D e h
Ci co polegną - pójdą w bohatery
e h C h
Ci co przeżyją - pójdą w generały
Fis
Potem twarz z ognia jeszcze nieobeschłą
Będą musieli w szczere giąć uśmiechy
Z oczu wymazać swoją hardą przeszłość
e Fis A E
Uszy nastawiać na szeptów oddechy
Fis h A
Zwycięskie piersi obciążą ordery
D A D
I wstęgi spłyną z ramion sytych chwały
G D e h
Ci co polegli - idą w bohatery
e h C cis Gis
Ci co przeżyli - idą w generały
cis gis
Potem zaś czyści w paradnych mundurach
A E fis Gis
Galopem w wąwóz wielkiej polityki
cis gis
Gdzie w deszczu złota i kadzideł chmurach
E A E fis Gis H Fis
Pióra miast armat państw krzyżują szyki
Gis cis H
I tylko paru nie minie pokuta
E H E
W mrowisku lękiem karmionych koterii
A E fis cis
Nieść będą ciężar wytrząśniętej z buta
fis cis D cis
Grudki zaschniętej gliny Samosierry
Gis
Ale twarz z ognia jeszcze nieobeschłą
Będą musieli w szczere giąć uśmiechy
Z oczu wymazać swoją hardą przeszłość
fis Gis H Fis
Uszy nastawić na szeptów oddechy
Gis cis H
Nie ten umiera co właśnie umiera
E H E
Lecz ten co żyjąc w martwej kroczy chwale
A E fis cis
Więc ci co polegli - poszli w bohatery
fis cis D Gis cis
Ci co przeżyli - muszą walczyć dalej
1980
„WIEŻA BABEL”
A2
Spójrz w dół Gabrielu archaniele
D2
Gdzie tłum swój nowy wznosi chram
A2
Na bezprzykładny ich wysiłek
E4
Gdy chcą w nadludzkim arcydziele
A2 G6 A2 G6
Dorównać nam przez chwilę
A2
Gdy w dół biegają i do góry
G6
Spajając ciężkie głazy krwią
A2
Na swym wspaniałym wspólnym kopcu
Bez żadnej kłótni i awantury
G6
Radośni są i mocni
Że wszyscy maja język jeden
By nim wyrazić jedną myśl
Tacy się widzą piękni i mądrzy
Zbyt szybko chcą osiągnąć Eden
I miarą swą świat sądzić
Nie muszę nawet palcem ruszyć
By w prochy ziemi wetrzeć proch
Bo piorun moją rękę zdradzi
Człowiek zagładę nosi w duszy
Wystarczy go przerazić
Odbiorę bratu brata język
I koniec zgody Tłumiąc głos
Będą się zdradzać śledzić kumać
Na mnie polegać we mnie wierzyć
Wszak to ich los i duma
Patrz teraz Dłonie im opadły
I już nie rozumieją słów
Wieża osuwa się w mrowisko
Niech cię nie mierzi ich szkaradność
Spójrz znów
Już czysto
1979
„RZEŹ NIEWINIĄTEK”
G
Dzieci dzieci chodźcie się pobawić z żołnierzami
e
W ostrzach mieczy słońce świeci konie chwieją łbami
D e
W uszach oczach i nozdrzach wre stypa much
D
Matki matki puśćcie swe pociechy do wojaków
h
Włócznie pałki i arkany gratka dla dzieciaków
A h
Wciąż się śmieją i rozumieją bez słów
H C
To nie krew na ostrzu miecza
D e
To zaschnięty sok granatu
To nie włosy na arkanie
To zbłąkane babie lato
To nie skóry strzęp na włóczni
To proporzec wiatr odtrąca
To nie ognia ślad na pałce
Osmaliła się na słońcu
Ptaki ptaki chodźcie się pożywić po żołnierzach
Nie byle jakie to ochłapy na ich drodze leżą
W uszach oczach i nozdrzach wre stypa much
Piaski piaski dawno po was przeszły wojska w sławie
I nie chcą zasnąć rozrzucone czaszki po zabawie
Wciąż się śmieją i rozumieją bez słów /*3
1980
„ROKOSZ”
d B d
- Dosyć mamy tego, co było,
B d
- Panowie szlachta! W górę czuby!
C
- Nie da dobrocią się - to siłą
B A7
Strzec przed hetmanem praw swych zguby!
d B d
- Furda podpisy i układy!
B d
- Kłamie inkaust, krew jest szczera!
E d
- Układ, by powód był do zdrady,
E7 A
Podpis jest by się go wypierać!
d C
- Dalej na Zamek!
d g
- Dalej! Dalej!
d B
- Precz z hetmanem!
d
- Precz!
F g
W potrzebie wzywa nas ku chwale
d A d
Pospolita Rzecz!
d C
- Dalej na Zamek!
F g
- Dalej! Dalej!
d B
- Precz z hetmanem!
d
- Precz!
F g
W potrzebie wzywa nas ku chwale
E7 A
Pospolita Rzecz!
d g d
Niech z czeluści piekieł bestie
d g d
Wyciągają ku nam szpony;
F g
Hufce bronią nas niebieskie,
d a d
Świetliste bastiony.
Niech diabelskim wynalazkom
Bije ciemny świat pokłony,
Nas czekają z bożą łaską
Niedoczesne trony.
- Dosyć mamy tego, co jest!
- Panowie szlachta! Do pałaszy!
- Starczy po gardle ostrza gest
A kundel kanclerz się wystraszy!
- Furda odezwy sądy pozwy,
- Łżą płaczki, żeśmy rokoszanie!
- Ich matactw my ofiarne kozły
Padnie kraj, jeśli nas nie stanie!
- Dalej na wieżę!
- Dalej! Dalej!
- Precz z kanclerzem!
- Precz!
W potrzebie wzywa nas ku chwale
Pospolita Rzecz!
Niech z czeluści piekieł...
- Dosyć mamy tego, co będzie!
- Panowie szlachta! Po buławy!
- Niech jeden z nas na tronie siędzie
I weźmie w ręce nasze sprawy!
- Uniesiem razem władzy ciężar
W zamian ojczyzny skarbiąc miłość!
Wiedział nasz pradziad jak zwyciężać,
Niech zatem będzie tak, jak było!
- Dalej na szańce!
- Dalej! Dalej!
- Precz z Pomazańcem!
- Precz!
W potrzebie wzywa nas ku chwale
Pospolita Rzecz!
Niech nam obce chwalą wzory
Niemce, Szwedy, Angielczyki -
Nie nauczą nas pokory
Czarcie ich praktyki!
Niechaj słucha się litery
Kto się nie ma za człowieka,
Nas za wiarę w zapał szczery
Wiekuistość czeka!
04.02.93
„REJTAN, CZYLI RAPORT AMBASADORA (MATEJKO)”
a E
Wasze wieliczestwo, na wstępie spieszę donieść:
a E
Akt podpisany i po naszej myśli brzmi.
a E
Zgodnie z układem wyłom w Litwie i Koronie
a E A7
Stał się dziś faktem, czemu nie zaprzeczy nikt;
d E
Muszę tu wspomnieć jednak o gorszącej scenie,
d E
Której wspomnienie budzi we mnie żal i wstręt,
d E
Zwłaszcza, że miała ona miejsce w polskim sejmie,
d E a E
Gdy podpisanie paktów miało skończyć się.
Niejaki Rejtan, zresztą poseł z Nowogrodu,
Co w jakiś sposób jego krok tłumaczy mi,
Z szaleństwem w oczach wszerz wyciągnął się na progu
I nie chciał puścić posłów w uchylone drzwi.
Koszulę z piersi zdarł, zupełnie jak w teatrze,
Polacy - czuły naród - dali nabrać się:
Niektórzy w krzyk, że już nie mogą na to patrzeć,
Inni zdobyli się na litościwą łzę.
Tyle hałasu trudno sobie wyobrazić!
Wzniesione ręce, z głów powyrywany kłak,
Ksiądz Prymas siedział bokiem, nie widziałem twarzy,
Evidemment, nie było mu to wszystko w smak.
d g d
Poninskij wezwał straż - to łajdak jakich mało,
g d
Do dalszych spraw polecam z czystym sercem go,
E
Branickij twarz przy wszystkich dłońmi zakrył cała,
d E a E
Szczęsnyj Potockij był zupełnie comme il faut.
I tylko jeden szlachcic stary wyszedł z sali,
Przewrócił krzesło i rozsypał monet stos,
A co dziwniejsze, jak mi potem powiadali,
To też Potockij! (ale całkiem autre chose).
d E
Tak a propos, jedna z dwóch dam mi przydzielonych
d E
Z niesmakiem odwróciła się wołając - Fu!
d E
Niech ekscelencja spojrzy jaki owłosiony!
d E a E
(Co było zresztą szczera prawdą, entre nous.)
Wszyscy krzyczeli, nie pojąłem ani słowa.
Autorytetu władza nie ma tu za grosz,
I bez gwarancji nadal dwór ten finansować
To może znaczyć dla nas zbyt wysoki koszt.
a E
Tuż obok loży, gdzie wśród dam zająłem miejsce,
a E
Szaleniec jakiś (niezamożny, sądząc z szat)
a E a
Trójbarwną wstążkę w czapce wzniósł i szablę w pięści -
d E a A7
Zachodnich myśli wpływu niewątpliwy ślad!
Tak przy okazji - portret Waszej Wysokości
Tam wisi, gdzie powiesić poleciłem go,
Lecz z zachowania tam obecnych można wnosić
Że się nie cieszy wcale należytą czcią.
Król, przykro mówić, też nie umiał się zachować,
Choć nadal jest lojalny, mogę stwierdzić to:
Wszystko, co mógł - to ręce do kieszeni schować,
Kiedy ten mnisi lis Kołłątaj judził go.
W tym zamieszaniu spadły pisma i układy.
Zdrajcy! Krzyczano, lecz do kogo, trudno rzec.
Polityk przecież w ogóle nie zna słowa "zdrada",
A politycznych obyczajów trzeba strzec.
a
Skłócony naród, król niepewny, szlachta dzika
E
Sympatie zmienia wraz z nastrojem raz po raz.
a E
Rozgrywka z nimi to nie żadna polityka,
a E
To wychowanie dzieci, biorąc rzecz en masse.
d E
Dlatego radzę: Nim ochłoną ze zdumienia,
d E
Tą drogą dalej iść, nie grozi niczym to;
d E
Wygrać, co da się wygrać! Rzecz nie bez znaczenia,
d E a E a
Zanim nastąpi europejskie qui pro quo!
1980
„WYGNANIE Z RAJU”
D G D
- Chodziłeś po dolinach i ogrodach
D G D
Najdoskonalszy swego władcy twór
A e A
Kwiatowy pył osiadał ci na stopach
A e A
Twarz chłodził tresowany wiatr
D G D
Zwierzęta grzały cię puszystą sierścią
D G D
W źrenicy tańczył strumieni błysk
A e A
A w zamian za to tylko posłuszeństwo
e
Uległość wobec Pana
Fis
Więcej nic
e Fis
Tylko pokora wobec bezwzględnego nieba
e Fis
Miłość do tego tylko co potrzeba
D G D
A ja nie mogłam bezczynnością żyć upojną
G A h
I zrobiłam to czego nie wolno
d F
- Zrobiłaś To się daje odczuć
A d
Kaleczę sobie palce na kamieniach
C d
A plecy jeszcze czują Archanioła miecz
d F
I płaczesz idąc w dół po zboczu
A d
U mojej szyi płaczesz ze zmęczenia
C d
I nie masz nawet sił na starcie brudnych łez
g
- Dałam ci rozkosz
C
- Dałaś ból
C
- Dałam ci dumę
d
- I wstyd
B C F
- Więc powiedz po co jeszcze każesz mi iść z sobą
B C A
Skoro nie cierpisz mnie i drwisz
d A
- Utraciłem raj
g B A
- Więc po bezdrożach pójdziesz nie czekając cudu
d A
- Utraciłem raj
g B A
- I będziesz walczył o każdy życia dzień
d A
- Utraciłem raj
B C A
- Na próżno czekać będziesz końca swoich trudów
d A
- Utraciłem raj
B C A d A B A
- Nie będziesz miał nikogo oprócz mnie
d A
- Utraciłam raj
g B A
- Do końca nie zapomnę ci tej winy
D A
- Utraciłam raj
g B A
- Będziesz cierpiała razem ze mną licząc dni
d F C
- Utraciłam raj
B A
- I będę bił cię będę krzywdził bez przyczyny
d C
- Utraciłam raj
B g A
- Jesteś słabością moją więc mi dodaj sił
d g
- Pomóż mi przejść przez strumień
A
Rękę daj
d A
- Utraciliśmy
d A
Utraciliśmy
d F
Utraciliśmy
C F
Raj
1978
„DOBRE RADY PANA OJCA”
e A
Słuchaj młody ojca grzecznie
C D e
A żyć będziesz pożytecznie.
e A
Stamtąd czekaj szczęśliwości,
C D e D
Gdzie twych przodków leżą kości.
G D
Nie wyjeżdżaj w obce kraje,
G (C) D (h7) (e) (D)
Bo tam szpetne obyczaje. /*2
G D
Nalej ojcu, gardło spłucz,
G D
Ucz się na Polaka - ucz.
C h7 e
Bo tam szpetne obyczaje.
One Niemce i Francuzy
Maja pludry i rajtuzy.
Niechrześcijańską miłość głoszą
I na wierzchu jajca noszą.
Pyski w pudrach i w pomadkach,
Wszy w perukach, franca w zadkach.
Nalej ojcu, gardło spłucz...
Cudzoziemskich ksiąg nie czytaj,
Czego nie wiesz - księdza pytaj.
Ucz się siodła, szabli, dzbana,
A poznają w tobie pana.
Z targowiska nie bierz złota -
To żydowska jest robota.
Nalej ojcu, gardło spłucz...
Twoja sprawa - strzec Ojczyzny,
Czyli własnej ojcowizny.
Nie wiesz, gdzie się czai zdrada -
Uczyń zajazd na sąsiada.
Jak już musisz być w stolicy
Patrz co robią politycy.
Na elekcjach dawaj kreskę
Nie za słowa, a za kieskę.
Nalej ojcu, gardło spłucz...
Bierz od wszystkich z animuszem,
Dawaj na mszę za swą duszę.
Bóg cnotliwie czyta chęci
I zachowa je w pamięci.
Żeń się młodo, dzieci rób
By miał kto o twój dbać grób.
Tu przez wieki twoje dziady
Dały nauk tych przykłady.
Tu przez wieki twoje wnuki
Nie przepomną tej nauki.
Nalej ojcu, gardło spłucz...
Taką stoi Polska racją
Na pohybel innym nacjom!
06.01.93
„PRZEDSZKOLE”
a
W przedszkolu naszym nie jest źle
B
Zabawek mamy tutaj w bród
a
Po całych dniach bawimy się
B E a
W coraz to inny trud
Pani nam przypatruje się
Pilnuje gdzie zabawy kres
W przedszkolu naszym nie jest źle
Kiedy się grzecznym jest
B
Bo jeśli nie - zaraz po pupach po pupach po pupach biją nas
a
I krzyczą - patrz szcze patrz szczeniaku gdzieś ty wlazł
B
Albo po łapach po łapach po łapach trzepią i
a B E a
W kącie się łyka łzy
Za oknem tyle świata lśni
Do szyby więc przyciskam nos
Wszystkim zachwycałbym się gdy -
Gdyby nie Pani głos
Bo mamy w pociąg bawić się
Pani nas ciągnie tam i tu
I chyba sama nie wie gdzie
Powtarza tylko: czuczuczu...
a
My za nią przewracając się
B
I na zakrętach lecąc w bok
Patrzymy jak się pociąg rwie
a
Krzyczymy czuczu gubiąc krok
A Pani ciągle biega i
Za Nią już tylko jeden dwu
Bo reszta pod ścianami tkwi
I leżąc krzyczy: czuczuczu...
Pani się zatrzymuje zła
Pierwszego z brzegu łapie i
Tym pierwszym zwykle bywam ja
Bo jestem krnąbrny oraz zły
Więc zaraz da mi da po pupie po pupie po pupie zbije mnie
Krzycząc - czemu szcze czemu szczeniaku nie bawisz się
A ja z pociągu wypadłem tylko i
W kącie połykam łzy
Lecz nic nie mówię cóż to da?
Coś tylko we mnie w środku drży
W kąciku siedzę cicho sza,
Myślę że smutno mi
Lecz z czasem minie też i to
W przedszkolu naszym tak już jest
Że zapomina się tu zło
Tu troskom szybki kres!
Więc znów bawimy wszyscy się
Pod czujnym okiem Pani, i
W przedszkolu naszym nie jest źle!
E a
(Szczególnie, gdy się śpi!)
1976
„PROSTY CZŁOWIEK”
e
Ja - prosty człowiek - wierzę w słowo.
a H7
Powiedzą - wstań i idź - to idę.
e
Zarabiam ręką a nie głową
a H7
Nie grzeszę pychą ani wstydem.
C G D
Dla ludzi mam otwarte drzwi,
a H7
Niewiele zabrać można mi,
e
Ale jak ktoś mi da po pysku -
B a H7 e
Oddam z nawiązką - Ja nie Chrystus!
Ja - prosty człowiek - mądrym ufam,
Sprytnym nie wchodzę raczej w drogę,
Mówię niewiele, chętniej słucham,
Pojmuję to, co pojąć mogę.
Dla głodnych talerz mam i stół,
Z tego com zebrał - oddam pół.
Ale jak sięgnie ktoś po wszystko -
Łapy przetrącę - ja nie Chrystus!
Ja - prosty człowiek - krwi oszczędzam,
O byle co jej nie przeleję,
Milsze mi życie, niż śmierć nędzna
Za obietnice i nadzieje.
Bliźniemu tez użyczę krwi
Byle starczyło jeszcze mi.
Lecz niechby ktoś mi kroplę wyssał -
Z gardła wyszarpię - ja nie Chrystus!
Ja - prosty człowiek - cóż mi skarga,
Kadzą mi albo palcem grożą.
Każdy swój krzyż przez życie targa,
A jeszcze kamień mu dołożą.
Dźwignę, to dobrze, nie - to nie:
Drżyjcie gdy krew zaleje mnie!
02.02.93
„STAROŚĆ PIOTRA WYSOCKIEGO”
G A G
Czasem mówi jak człowiek
A G
Rękę poda uśmiechnie się uprzejmie
e D e D
A czasem błyśnie szaleństwem spod powiek
e D e
I wtedy ma w oczach Syberię
D e
Nocą pali światła w oknach
D e
I krzyczy (matki straszą nim dzieci)
D e h
Generale Sowiński reduta od krwi mokra
G A H
Niech pan nas Bogu poleci!
e h e h h A G
- Nie wychodźcie z obozu wybiją was jak kaczki -
Cały się kurczy i marszczy
Kiedy się musi meldować co miesiąc
Po dwudziestu sześciu latach carscy
W obłęd powstańca nie wierzą
Trzema ciosami zrąbał drzewo
I śmiał się - to masło nie pień -
Rąbaliśmy z tymi co zostali w śniegach
Pnie zmarznięte na kamień
- Generale Sowiński, dlaczego cię nie widzę -
Chodzi chyłkiem po Warce
I zagląda nagle ludziom w oczy
Jakby w każdym widział wroga albo zdrajcę
Widmo bezsennych nocy
e D e
Ich głosy generale są o krok
D e
- Ich głosy generale są o krok
D e
Śmieje się Moskal nade mną pochylony
D e
Śmieje się Moskal nade mną pochylony
D e h
Już po walce generale już po walce
G A e
Ten okop jest stracony
„POWRÓT”
e2
Ścichł wrzask szczęk i śpiew
a2
Z ust wypluwam lepki piach
Przez bezludny step
e2 h
Wieje zimny wiatr
e2
Tu i ówdzie strzęp
h
Lub stopy ślad
e2
Przysypany
e a
Dokąd teraz pójdę kiedy nie istnieją już narody
e a
Zapomniany przez anioły porzucony w środku drogi
e a
Nie ma w kogo wierzyć nie ma kochać nienawidzić kogo
e a
I nie dbają o mnie światy martwy zmierzch nad moja drogą
e2
Gdzie mój ongiś raj
h
Chcę wrócić tam
e2
Jak najprościej
e2
- Szukasz raju!
e2
Szukasz raju!
a2
Na rozstajach wypatrując śladu gór?!
e2
Szukasz raju!
e2
Szukasz raju!
a2
Opasuje ziemię tropów twoich sznur...
Sam też mogę żyć
Żyć dopiero mogę sam
Niepokorna myśl
Zyska wolny kształt
Tu i ówdzie błysk
Lub słowa ślad
Odkrywamy
Wszystkie drogi teraz moje kiedy wiem jak dojść do zgody
Żadna burza cisza susza nie zakłóci mojej drogi
Nie horyzont coraz nowy nowa wciąż fatamorgana
Ale obraz świata sponad szczytu duszy oglądany
Tam dziś wspiąłem się
Znalazłem raj
Raj bez granic
- Jesteś w raju
Jesteś w raju
Żaden tłum nie dotarł nigdy na twój szczyt
Jesteś w raju
Jesteś w raju
Gdzie spokojny słyszysz krwi i myśli rytm...
- Jestem w raju
Jestem w raju
Żaden tłum nie dotarł nigdy na mój szczyt
Jestem w raju
Jestem w raju
Gdzie spokojny słyszę krwi i myśli rytm...
1980
„POMPEJA”
e
Odkopywaliśmy miasto Pompeję
A
Jak się odkrywa spodziewane lądy
a
Gdy okiem ludzkim nie widziane dzieje
e
Jutro ujrzane potwierdzą poglądy
a H e
Z których dziś jeszcze głupców tłum się śmieje
G
W miarę kopania miejski cień narastał
D
Jakbyśmy wszyscy wracali do domu
a
Wjeżdżając wolno w świt wielkiego miasta
e
Cicho by snu nie przerywać nikomu
a H e
Tylko pies szczekał i łańcuchem szastał
e
Czemu pies szczeka rwie się na łańcuchu
Szybkie dłonie masują mięśnie dostojnika
A
Który w łaźni na własnym kołysząc się brzuchu
e
Wydaje rozkazy pyta niewolnika
a H e
Pies szczeka bo się boi wielkiego wybuchu
Bzdura Na chwilę przerwij bolą kości
Co z poetą którego rozkazałem śledzić
Nic nowego meldują podwładni z ciemności
W swoim mieszkaniu przy kaganku siedzi
I pisze za wierszem wiersz dla potomności
Czemu pies szczeka targa się po nocy
Tej którą objął twarz znieruchomiała
Bzdura może ulicznik trafił kundla z procy
Mruczy chce wydobyć uległość z jej ciała
Ale ona w oknie utkwiła już oczy
Ziemia drży czy nie czujesz Objął ją od tyłu
I szepnął do ucha to drżą członki moje
Świat nie zginie dlatego że bydlę zawyło
Odwraca jej głowę i długo całuje
Na dach pada gorące pierwsze ziarno pyłu
e
Czemu pies szczeka słychać w całym mieście
A
Więzień szarpie kratę czuje duszny powiew
a
Strażnicy otwórzcie Ludzie gdzie jesteście
e
Ja jestem żebrak spod muru odpowie
a H e
Ślini się nóg nie ma drzemał przy areszcie
Ratuj mnie wypuść ten tylko się ślini
I ślina w ciemnościach już błyszczy czerwono
Mogę pomodlić się w jakiejś świątyni
Tyle ich ostatnio tutaj postawiono
Nic żaden z bogów dla nas nie uczyni
Czemu pies szczeka patrz jak płonie niebo
Z pieca wyciągaj bochenki niezdaro
Ziemia dygoce uciekać stąd trzeba
Nie chcę być własnej głupoty ofiarą
Weź wszystkie pieniądze i formę do chleba
Czemu pies szczeka Tak to już koniec
Lecz jeszcze zabiorę te misy z ołtarza
Nikt nie zobaczy gdy wszystko zniszczone
Nie zdążę nie zdążę noc w dzień się rozjarza
Biegnę jak ciężko powietrze spalone
a
Psa który ostrzegał nikt nie spuścił z łańcucha
H
Zastygł
Pysk otwarty
Łapy w próg wtopione
e
Podniosłem oczy i objąłem wzrokiem
G
Ulice stragany stadiony sklepienia
H
Wtem słyszę szmer
a
Pada z nieba popiół
e
A to się tylko obsunęła ziemia
C H e
pod czyimś szybkim nierozważnym krokiem
„BARYKADA (ŚMIERĆ BACZYŃSKIEGO)”
a E
Tym galeonem barykady
a G
Planetę ognia opływamy
C d
Nic nie widzący, niewidoczni -
H E
Przejrzyste cienie dni.
a E
W popiołu plusz się zapadamy,
a G
W który zmieniły się pokłady,
C d
Niebo się coraz wyżej złoci,
H E a
Okręt nabiera krwi.
C d
Unoszą nas ceglane fale -
C d
Piętnastoletnich kapitanów
a d
W spełnienie marzeń o podróżach
H E
W nietknięty stopą świat.
C d
I byle prędzej, byle dalej,
C d
Wczepieni w burty potrzaskane
a F
Nim ciało całkiem się zanurzy
H E a
W ciszę bezdenną lat.
Map popalonych czarne ptaki
Krążą dokoła gniazd bocianich,
Z których nikt nie zawoła - ziemia!
By zerwać nas ze snu.
Inne dziś nas prowadzą znaki,
My już dla świata - niewidzialni -
I jeden tylko zbudzi hejnał
Żelazne kule głów.
C d
Tubylec się perłami poci
C d
Tam, gdzie zielona i głęboka
a d
Rzeka wśród palm leniwie gada,
H E
Że nadpływamy - my:
a E
Niosący w darze huk i pocisk,
C G
Śmierć niezawodną w mgnieniu oka
C d
Z którego cała nam wypadła
F H7 E a
Planeta - grudka krwi.
„POCZEKALNIA”
d A d
Siedzieliśmy w poczekalni, bo na zewnątrz deszcz i ziąb
C A
Do pociągu sporo czasu jeszcze było -
d A
Można zatem wypić kawę albo rzucić coś na ząb,
C A
Bo nikt nie wie kiedy człek znów napcha ryło.
d C
Wtem słyszymy kół stukoty i lokomotywy świst,
B A
Więc rzucamy się do wyjścia na perony,
d C B A
Ale w miejscu nas zatrzymał megafonów zgrzyt i pisk:
B A
- To nie wasz pociąg - ogłosiły megafony.
d A d
Uwierzyliśmy megafonom.
A d
Uprzejmie wszak ostrzegły nas
d C F A
Po co stać w deszczu na peronie,
d C d
Skoro przed nami jeszcze czas?
Żarcie szybko się skończyło, nuda zagroziła nam,
Zaczęliśmy drzemać, marzyć i flirtować,
Ktoś przygrywał na gitarze, zanucili tu i tam
Zaciążyły nam do tyłu nasze głowy.
Wtem słyszymy kół stukoty i lokomotywy świst,
Więc ospale podnosimy się z foteli.
Ale w miejscu nas zatrzymał już znajomy zgrzyt i pisk:
- To nie wasz pociąg - przez megafon powiedzieli!
Uwierzyliśmy megafonom!
Pomarzyć w cieple - dobra rzecz.
Po co stać w deszczu na peronie
Zamiast w fotelu miękkim lec?!
Po marzeniach przyszła kolej na dziewczyny oraz łyk,
Co pozwolił nam zapomnieć o czekaniu!
A tymczasem za oknami n-ty już się puszył świt -
I poczuliśmy się trochę oszukani!
Więc gdy znowu kół stukoty usłyszeliśmy i świst -
W garść się wzięliśmy i dalej! - na perony!
Lecz zatrzymał nas na progu już znajomy zgrzyt i pisk:
- To nie wasz pociąg! - ogłosiły megafony.
Uwierzyliśmy megafonom!
W końcu nie było nam tak źle.
Po co stać w deszczu na peronie,
Gdzie z wszystkich stron wichura dmie?
Uderzyło nas jak gromem, spojrzeliśmy wreszcie w krąg,
A już wiele, wiele świtów przeminęło!
I patrzymy w starcze oczy, powstrzymując drżenie rąk -
Zadziwieni, gdzie się życie nam podziało?!
Wybiegamy na perony, lecz na torach leży rdza,
Semafory, hen pod lasem - opuszczone...
Żaden pociąg nie zabierze już z tej poczekalni nas,
Milczą teraz niepotrzebne megafony...
I gorzko się zapatrzyliśmy
W zabrane nam dalekie strony
I w duszach swych przeklinaliśmy
Tę łatwą wiarę w megafony.
1975
„POBOJOWISKO”
a G
Święty spokój nad równiną porachunków;
a E7
Krew żarliwa ścięta w galaretę błota,
a E7
Słychać tu i tam pośmiertny szczęk rynsztunku,
a G
Błyska z nieba odpryśnięty płatek złota.
F
Chciwa trunku i rabunku
G a a/G a/F E7
Tłumnie tłoczy się hołota.
C G
Kto padł pierwszy - może pełną mieć manierkę,
C G
Kto ostatni - skarby w bitwie z wroga zdarte.
C G
Nim się psy i kruki zlecą na wyżerkę
a e
W dobre ręce trafi wszystko, co coś warte:
F
Rosną kosztowności w stertę
G a
Przerzucaną sprośnym żartem.
a
Gdy ścierają się świata mocarze
B
Od przepaści wieczności o krok -
B
My jesteśmy tych starć kronikarze:
E7 a
Obdzieracze sumienni zwłok.
a
Kiedy staną przed Stwórcą tak nadzy
A7 d
Jak ich stworzył Pan Niebios - na Sąd
B a
My insygnia bogactwa i władzy
E7 A A7
(Z rąk do rąk, z rąk do rąk, z rąk do rąk, z rąk do rąk)
d a
My insygnia bogactwa i władzy
E7 a a/G a/F E7
Z rąk podawać będziemy do rąk.
Mają cenę swą sygnety i pierścienie,
Co niejednej jeszcze dadzą kształt pieczęci;
Szkaplerzyki i krzyżyki też są w cenie,
Wszak ten wiary przodków znak pierś grzeszną święci:
Tak następne pokolenie
Da dowody swej pamięci
Przyda szabla się i puklerz połupany,
Nie przepadnie pas rycerski, płaszcz i szyszak:
Obwiesimy tym gliniane nasze ściany,
Wykroimy szumne szaty dla hołysza.
Tylko pióra nam są na nic
Bo tu nikt nie umie pisać.
Gdy ścierają się świata mocarze...
Z czasem z pola bitwy pozostanie nazwa.
Sami dzieci nauczymy o niej pieśni,
Bo nad nami będzie przecież lśnić, jak gwiazda,
Której ziemski blask z pogromuśmy wynieśli.
W łupem wyściełanych gniazdach
Sytym sępom śmierć się nie śni.
Z czasem nowa z nas powstanie wodzów rota
Uzbrojona w historyczne argumenty.
W chamskiej dłoni buzdyganów władza złota
Wyprowadzi w pole śpiewne regimenty.
I znowu zjawi się hołota
Żeby łan posprzątać zżęty.
Gdy ścierają się świata mocarze
Od przepaści wieczności o krok -
My jesteśmy tych starć kronikarze:
Obdzieracze sumienni zwłok.
Gdy staniemy przed Stwórcą tak nadzy
Jak nas stworzył Pan Niebios - na Sąd
Tam insygnia bogactwa i władzy
Z rąk wędrować będą do rąk.
03.02.93
„OBŁAWA”
a C
Skulony w jakiejś ciemnej jamie
G C
Smaczniem sobie spał
F
I spały małe wilczki dwa -
E
Zupełnie ślepe jeszcze
a C
Wtem stary wilk przewodnik
G C
Co życie dobrze znał
F
Łeb podniósł warknął groźnie
E
Aż mną szarpnęły dreszcze
a F
Poczułem nagle wokół siebie
E a
Nienawistną woń
F
Woń która tłumi wszelki spokój
E
Zrywa wszystkie sny
a F
Z daleka ktoś gdzieś krzyknął nagle
E a
Krótki rozkaz: goń -
F
I z czterech stron wypadły na nas
E
Cztery gończe psy
a F G C
Obława! Obława! Na młode wilki obława!
F
Te dzikie zapalczywe
E
W gęstym lesie wychowane!
a F G C
Krąg śniegu wydeptany! W tym kręgu plama krwawa!
F E a
Ciała wilcze kłami gończych psów szarpane!
Ten który rzucił na mnie się
Niewiele szczęścia miał
Bo wypadł prosto mi na kły
I krew trysnęła z rany
Gdym teraz - ile w łapach sił -
Przed siebie prosto rwał
Ujrzałem małe wilczki dwa
Na strzępy rozszarpane!
Zginęły ślepe, ufne tak
Puszyste kłębki dwa
Bezradne na tym świecie złym
Nie wiedząc kto je zdławił
I zginie także stary wilk
Choć życie dobrze zna
Bo z trzema naraz walczy psami
I z ran trzech naraz krwawi
Obława! Obława! Na młode wilki obława!...
Wypadłem na otwartą przestrzeń
Pianę z pyska tocząc
Lecz tutaj też ze wszystkich stron -
Zła mnie otacza woń!
A myśliwemu co mnie dojrzał
Już się śmieją oczy
I ręka pewna, niezawodna
Podnosi w górę broń!
Rzucam się w bok, na oślep gnam
Aż ziemia spod łap tryska
I wtedy pada pierwszy strzał
Co kark mi rozszarpuje
Wciąż pędzę, słyszę jak on klnie!
I krew mi płynie z pyska
On strzela po raz drugi!
Lecz teraz już pudłuje!
Obława! Obława! Na młode wilki obława!...
Wyrwałem się z obławy tej
Schowałem w jakiś las
Lecz ile szczęścia miałem w tym
To każdy chyba przyzna
Leżałem w śniegu jak nieżywy
Długi długi czas
Po strzale zaś na zawsze mi
Została krwawa blizna!
Lecz nie skończyła się obława
I nie śpią gończe psy
I giną ciągle wilki młode
Na całym wielkim świecie
Nie dajcie z siebie zedrzeć skór!
Brońcie się i wy!
O, bracia wilcy! Brońcie się
Nim wszyscy wyginiecie!
1974
„OBŁAWA II”
e a C H7 e
Obce lasy przemierzam, serce szarpie mi krtań
C e
Nie ze strachu - z wściekłości, z rozpaczy.
a C a
Ślad po wilczych gromadach mchy pokryły i darń
C a
Niedobitki los cierpią sobaczy.
H7 C
Z gąszczu żaden kudłaty pysk nie wyjrzy na krok
H7 C H7
W ślepiach obłęd, lęk, chciwość lub zdrada
a
Na otwartych przestrzeniach dawno znikł wilczy trop
C H7
Wilk wie dobrze czym pachnie zagłada.
e a
Słyszę wciąż i uszom nie wierzę
Fis H7
Lecz potwierdza co krok wszystko mi
e a
Zwierzem jesteś i żyjesz jak zwierzę
C H7 e
Lecz nie wilki, nie wilki już wy!
Myśli brat, że bezpieczny, skoro schronił się w las
Lecz go ściga nie Bóg - ściga człowiek
Śmigieł świst nad głowami, grad pocisków i wrzask
Co wyrywa źrenice spod powiek
Strzelców twarze pijane w drzew koronach znad luf
Wrzący deszcz wystrzelonych ładunków
To już nie polowanie, nie obława, nie łów
To planowe niszczenie gatunku!
Z rąk w mundurach, z helikopterów
Maszynowa broń wbija we łby
Czarne kule i wrzask oficerów
Wy nie wilki, nie wilki już wy!
Kto nie popadł w szaleństwo, kto nie poszedł pod strzał
Jeszcze biegnie klucząc po norach
Lecz już nie ma kryjówek, które miał, które znał
Wszędzie wściekła wywęszy go sfora
I pomyśleć, że kiedyś ją traktował jak łup
Który niewart wilczych był kłów
Dziś krewniaka swym panom zawloką do stóp
Lub rozszarpią na rozkaz bez słów.
Bo kto biegnie - zginie dziś w biegu
A kto stanął - padnie gdzie stał
Krwią w panice piszemy na śniegu
My nie wilki, my mięso na strzał!
Ten skowycze trafiony, tamten skomli na wznak
Cóż ja sam nic tu zrobić nie mogę
Niech się zdarzy co musi się zdarzyć i tak
Kiedy pocisk zabiegnie mi drogę
Starą ranę na karku rozszarpuje do krwi
Ale póki wilk krwawi - wilk żyw
Więc to jeszcze nie śmierć - śmierć ostrzejsze ma kły
Nie mój tryumf, lecz zwycięstwo - nie ich!
Na nic skowyt we wrzawie i skarga
Póki w żyłach starczy mi krwi
Pierwszy bratu skoczę do gardła
Gdy zawyje - Nie wilki już my!
„OBŁAWA IV”
e G e
Oto i ja, w posoce skrzepłej osaczony,
e G e
Ja - wilk trójłapy wśród sfory płatnych łapsów
G e
Stoję i warczę, kaleki i bezbronny,
G e
Szczuty jak pies od niepamiętnych czasów.
a C a
Uciekać dalej nie będę już i nie chcę,
C a
Więc pysk w pysk staję z myśliwym i nagonką.
C a
Mdławy niewoli zapach nozdrza łechce
F H
I nagła cisza unosi się nad łąką.
e a
Myśliwy jeszcze ma broń i trzyma smycze,
C H e
Lecz las jest nasz i łąki są nasze!
e a
Wilk wolny wyje, na smyczy pies - skowycze
C H e
I bać się musi i swoich braci straszyć.
Popatrzcie na mnie, gończe psy zziajane,
Bite za próżną pogoń za swym bratem -
Stoję przed wami, po stokroć zabijany
Z blizną na karku, z odgryzioną łapą.
Nie ufam wam, ale i nie chcę zaufania,
Swoje za sobą mam i macie wy za swoje.
Byłem ścigany, byliście oszukani
A oszukanych sfor - ja się nie boję.
Myśliwy jeszcze ma broń i trzyma smycze...
Podejdźcie do mnie wy, karmione z ręki,
Kikut i blizna to wolności cena.
Sam tylko zapach jej zaciska szczęki
Psa, w którym skomle zapomniany szczeniak.
Po lasach jeszcze wciąż żyją wilki młode,
Porozpraszane przez bezrozumne salwy,
Silne i wściekłe, i strasznej zemsty głodne
I ja je kocham i tak mi bardzo żal ich!
Myśliwy jeszcze ma broń i trzyma smycze...
Niejeden z was, co się na miskę łaszczy
Zapominając swoje niespokojne sny -
Wie wszak, że bije ręka, która głaszcze,
Na pierwszy objaw jedynego zewu krwi..
Skomleć o łaskę - niegodne psa, ni wilka,
Dać się tresować i na rozkazy czekać:
Nasza ma być najkrótsza życia chwilka,
I być wyborem - przyjaźń do człowieka...
Wilk wolny - wyje, na smyczy pies - skowycze
I bać się musi i swoich braci straszyć.
Myśliwy jeszcze ma broń i trzyma smycze,
Lecz las jest nasz i łąki też są nasze!
08.06.89
„MELDUNEK”
d C d B C
W kamieniołomach moi ludzie pracują szybko i dokładnie
d C d B C
Daje się zauważyć zapał i szczere zaangażowanie
es
Do pracy stają co dzień wszyscy nikt się nie leni i nie kradnie
d C B F C d
Wszystkie okowy i narzędzia są zawsze w doskonałym stanie
Praca przebiega zgodnie z planem marmur jest tu najwyższej klasy
Śmiertelność niska stan fizyczny kontrolujemy przez badanie
Wydajność pracy stale wzrasta i niezależna jest od rasy
Chociaż na wszystkich frontach robót wciąż najwytrwalsi są Germanie
C G C Es F C
Wszyscy zdajemy sobie sprawę ile dla państwa trud nasz waży
D A D C B C D
Dzięki któremu staną gmachy co świat zadziwią swym ogromem
E H E D C E
Place ulice proste drogi łuki tryumfalne dla cesarzy
G D F C D d
Porty świątynie i posągi gospody i publiczne domy
W nich nasza cząstka trudów tłumu duma co przetrwa wieki całe
I stąd czerpiemy swoją siłę choć po nas nie zostanie znaku
Lojalni i do końca wierni będziemy marmur kuli dalej
O czym melduje dziś jak co dzień starszy niewolnik
Trak Spartakus
1980
„OSTATNIE DNI NORWIDA”
a
Piękno jest na to, żeby zachwycało -
A7
Nie znam piękniejszej nad - Piękno - ojczyzny,
d
W której - minąwszy przeznaczeń mielizny
G
Warto zanurzyć obolałe ciało,
E4 E
Pychy się wyzbyć.
Grobowce Piękna - kosztowne artyzmy,
Których wieczności wzór - piramid stałość -
Na duszę kładą tylko plamę białą
Jak bandaż kłamstwa, co owija blizny
By nie bolało.
a E
A nad Sekwaną pochylona gałąź
a E
Żywa - pod blaskiem corocznej siwizny
C G
Wspomina drzewo układane w pryzmy,
C d
Gdy Templariuszy Król spalał wspaniałość
E E4 E
W czas wielkiej schizmy.
Ściemniała belka w narożniku izby,
W której się kiedyś na Ludwiki grało,
Dobrze pamięta, choć wygięta w pałąk,
Czas, gdy Moliera psy uliczne gryzły
Z Pana pochwałą!
a E
Tu Marsyliankę też się poznawało,
a E
Gdy wolność tłumu obwieszczały gwizdy
C G
I bruk paryski był - jak nigdy - żyzny,
d
Bo gilotyna grała, aż chrupały
E4 E
Karki w bieliźnie.
a E
Po Bonapartem ścichły echa wyzwisk,
a E
Szańce Komuny w bieg życia wessało
C G
I świat w bezduszną obrasta dojrzałość -
d
Knuty z jedwabiu, przemysł, socjalizmy -
E E4 E
Nabite Działo!
a E
Ręce grabieją, wino całkiem kwaśne,
a E
Na rękawiczki braknie mi pieniędzy
C G
I myśl zmarznięta nie chce płynąć prędzej,
C d
A przecież przez nią i to dla niej właśnie
E4 E
Umieram w nędzy.
a
Więc cóż jest piękno? Wód słoneczne bryzgi?
A7
Diament w popiołach? Pamięć? Doskonałość?
d G
Gdyby to tylko - byłoby za mało! -
d
Dusza, rozpięta raz na Krzyżu Myśli
E a
- Wyrazi - Całość!
27.03.87
„PAN KMICIC”
a d
Wilcze zęby, oczy siwe,
E a
Groźnie garść obuszkiem furczy,
a d
Gniew w zawody z wichru zrywem,
E a
Dzika radość - lot jaskółczy,
A d
Czyn - to czyn: zapadła klamka
H E
Puścić kura po zaściankach!
a d
Hej, kto szlachta ten z Kmicicem!
a E a
Hajda na Wołmontowicze!
Przodkom - kule między oczy!
Krótką rozkosz dać sikorkom!
Po łbie - kto się napatoczy,
Kijów sto - chudopachołkom!
Potem picie do obłędu,
Studnia, śnieg, my z tobą, Jędruś!
Hej, kto szlachta ten z Kmicicem!
Hajda na Wołmontowicze!
Zdrada, krzyż, na krzyż przysięga
( Tak krucyfiks - cyrografem )
I oddala się Oleńka,
Żądze się wychłoszcze batem.
Za to swoich siec, czy obcych -
Jedna praca. Za mną, chłopcy!
Hej, kto szlachta ten z Kmicicem!
Hajda na Wołmontowicze!
Wreszcie lek na duszy blizny:
Polska - suknem Radziwiłła.
Wróg prywatny - wróg ojczyzny,
Niespodzianka, jakże miła.
Los, sumienie, panny stratę
Wynagrodzi spór z magnatem,
Hej, kto szlachta ten z Kmicicem!
Hajda na Wołmontowicze!
Jasna Góra, czas pokuty.
- Trup, trup! - Kmicic strzela z łuku.
Klasztor płaszczem nieb zasnuty
W szwedzkich armat strasznym huku.
Jędrek się granatem bawi,
Ksiądz Kordecki - błogosławi.
Hej, kto szlachta ten z Kmicicem!
Hajda na Wołmontowicze!
Jest nagroda za cierpienie
Kto się śmieli, ten korzysta:
Dawnych grzechów odpuszczenie,
Król Jędrkowi skronie ściska.
Masz Tatarów, w drogę ruszaj,
Raduj Boga rzezią w Prusach!
Hej, kto szlachta ten z Kmicicem!
Hajda na Wołmontowicze!
Krzyż, ojczyzna, Bóg, prywata,
Warchoł w oczach zmienia skórę.
Wierny jest jak topór kata
I podobną ma naturę.
Więc za słuszną sprawność ręki
Będzie ręka i Oleńki,
Łaska króla, dworek dzieci,
Szlachcic, co przykładem świeci.
Hej, kto szlachta ten z Kmicicem!
Hajda na Wołmontowicze!
27.10.89
„KONFESJONAŁ”
G
- Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus,
e
Formuły tej nauczył mnie przyjaciel.
H C
Myślałem o spowiedzi w formie listu,
G D G
Lecz słowa napisane - brzmią inaczej.
G
Nie zmusza mnie do tego próżność, trwoga,
e
Ciekawość, nawyk, nastrój tej świątyni.
H C
Nie wierząc w Boga - obraziłem Boga
G D G
Grzechami następującymi:
G C G
Za prawo me uznałem to, że żyję.
C D
Za własną potem wziąłem to zasługę
e h C
I - co nie moje - miałem za niczyje,
G D G
Więc brałem, nigdy się nie licząc z długiem.
Uznałem, że mam prawo sadzić ludzi
Dlatego tylko, że mam tę możliwość.
Poznawszy sposób - jak sumienia budzić
Zbierałem obudzonych sumień żniwo.
e D e
Bogactwo zła, którego byłem świadom
H C
Było mi w życiu - tylko za ostrogę.
h e D
Cierpieniem cudzym żyłem i zagładą.
G D G
Gdy cierpieć, ani ginąć sam - nie mogłem.
Stworzyłem świat - na podobieństwo Świata
Uznawszy, że na wszystko mam odpowiedź,
Lecz nie wyjąłem misy z rąk Piłata
I nie uniknął swojej męki - Człowiek.
Wierzyłem szczerze w wieczne prawo baśni,
Co każe sobie istnieć - dla morału,
Że życie ludzkie samo się wyjaśni
I wola ma jedynie służyć ciału.
Więc nazywałem szczęściem nieodmiennie
To, co zadowoleniem było - z siebie.
I nawet teraz bardzo mi przyjemnie,
Że tak we własnych wątpliwościach grzebię.
G C G
Bo widzę, że ta spowiedź - to piosenka - /
G C D /
Dla siebie ją samego wykonuję... /
e H C G /
To też grzech - więcej grzechów nie pamiętam, /
D G D /
Ale tego jednego - nie żałuję! / *2
„BALLADA O ŚLEPCACH (BREUGHEL)”
e A
Potykam się, więc ręce w przód, do góry twarz, w dół lecę.
e A
O ciemny Boże mego życia, miej mnie w swej opiece!
C G
Nie puścić kija, paść na wznak, plecami na kamienie...
D e
To tylko rów, przydrożny rów, już po przerażeniu...
Gdzie wleczesz nas, przeklęty kpie? Gdzie jesteś głupcze ślepy?
Giń sam jak chcesz, a nas ze sobą nie zabieraj w przepaść!
W ręku mam twego płaszcza kłąb, Chryste, i ja padam,
Z twarzy ucieka ciepło dnia. Biada nam, ginę, biada!
Puść kij, którym nas ciągniesz w dół! Upadliście, ja stoję.
Puść kij, my dalej chcemy iść! Przeklęte nogi twoje!
Nie puszcza, ciągnie tam, gdzie garb poplątanych ciał...
Ach! Gdybym oczy miał...
Krzyk! Hałas! Co się dzieje tam? Bark tego co przede mną.
Twardnieje pod palcami od głosów pełna ciemność.
Szum drzew, krok i własny oddech co w słuchaniu wadzi...
Cóż z groźnych przeczuć? Pójdę tam, gdzie ślepiec poprowadzi...
Z ręką na plecach tego z przodu iść! - poniżenie i męczarnia.
Każdy z nich inną kryje myśl, w inną się stronę garnie.
Przy żarciu też ten pierwszy syty się poczuje,
Kto szybciej zmaca gdzie jest chleb i szybciej go przeżuje...
Ciężko na końcu iść, tłum gnojem cię obrzuci,
Lecz zawsze będę tym, który ostatni się przewróci!
O tak, jak teraz padam na nich, kłębią się pode mną.
A każdy swoje ciało ma i swoją w ciele ciemność.
Cóż nam zostało, kiedy świata zabrakło dookoła?
Kije i sakwy, i kapoty, i palce w oczodołach,
Powiewy wiatru, Słońca promień, chciwe twarze brać,
Padać i wstawać, padać i wstawać
Padać i wstawać, i ...wstać.
„BAJKA”
a
Był Kraj, co wieki cierpień znał,
Pieśń pismem blizn pisaną śpiewał,
d
A ziemia żyzna mierzwą ciał
Rodziła myśli jako drzewa.
E F
Aż powiał nad nią twardy wiatr
C
I posiał w glebę plon zatruty.
G
Wymarłym wielkim drzewom w ślad
B a
Skarlałe rodzą się kikuty.
Kto chce - niech zowie - borem sad
Przyciętych drzewek na rozstaju.
Nie zmieni tym najprostszej z prawd:
Nie ma już - drodzy - tego kraju.
Jest tylko wiatr, bezwzględny wiatr,
Co nagle w środku nocy budzi
I, jak spod ziemi - puszcza w świat
Zupełnie odmienionych ludzi.
C G B a
Był sobie kraj, był sobie kraj.
Jeden - do góry wzniósłszy dłoń
Ślepymi strzela Norwidami,
Lecz tak, by czasem Boże broń!
Nie trafić kogoś i nie zranić.
Wedetta robotniczych sag
Wkłada sukienkę w czarny deseń,
Choć przecież na rządowy raut
Zajeżdża białym mercedesem!
Inny bohater wielkich chwil
Klasyków w służbę władzy wdraża
I czci wallenrodyczny styl
Z dwuznaczną miną - na dwóch twarzach.
Purpurat gnie się zaś co sił
To przed mundurem, to przed Bogiem,
Choć już wśród wiernych zawisł był
Raz biskup, co rozmawiał - z wrogiem!
Był sobie kraj, był sobie kraj.
W tle pożądliwie brzęczy rój
Komentatorów i pisarzy,
Co myśl ostatnią zmienią w gnój,
Byle w tysiącach egzemplarzy.
Bo tak dziś przecież musi być!
Bo oni wiedzą, co się święci!
Bo trzeba chronić wątłą nić!
Prawdę przechowa się - w pamięci!
Ginie niewysłowiona myśl,
A pamięć ginie razem z ciałem.
O tym, coś widział - mów i pisz!
- Nic nie wiedziałem, zapomniałem.
Więc znowu kiedyś tłumy widm
Minione nam przypomną zdrady,
Znowu rozważnym - kurz, jak wstyd
Zakryje - puste - dno szuflady.
Byliśmy z nimi i wśród nich,
Lecz każdy się inaczej budzi.
To dla nas oprawiony sztych...
Nie ma już - drodzy - dawnych ludzi,
A dla nich - drodzy - nie ma nas.
Siedząc przy nawarzonym piwie
Tez opowiedzą sobie baśń,
Żyć będą długo i szczęśliwie.
Był sobie kraj, był...
1983
„BANKIET”
e
Ja przy małym stoliku nad wystygłą herbatą,
E a
Oni tam za kotarą, gdzie muzyka i gwar.
e
Siedzę sam w pustej sali, żółte stołów lśnią blaty,
H7 e
Nawet tych bez zaproszeń skusił bankietu czar.
Ktoś spóźniony przechodzi, widzi mnie i przystaje -
Co tu robisz, jak w domu? Ot, znajomy czy ktoś.
Chodźże ze mną - i idę, gdzie się bawią i grają,
Dodatkowy cóż znaczy tam gość.
E a
Wchodzę, stół, tłum, biel świateł, pryska nastrój ponury.
Fis H7
Histeryczne chichoty podchmielonych już pań.
e a
Siadam, biorę na talerz plastry miąs, konfitury,
e H7 e
Parę miłych zmieniam z kimś zdań.
Nie pamiętam, czy to żenił z kimś tam ktoś się,
Czy też jakiś jubileusz być to miał.
Ja pamiętam, że na stole postawiono wielkie prosię,
Z niego każdy mięsa strzęp dla siebie rwał.
Obstawili nas kelnerzy jak opryszków,
Przy drzwiach jacyś wyfraczeni stali trzej.
Innych pięciu lało wódę oraz wino do kieliszków,
Żeby trawić nam to wszystko było lżej.
Przy mnie też stał taki jeden całkiem blisko,
Dziką siłę mięśni czuło się pod skórą.
Choć na dźwięk każdego słowa kłaniał mi się jak mógł nisko,
Patrzył z góry, patrzył z góry.
Północ - śpiewy pijane, chór z pełnymi ustami,
Ja fałszuję, lecz fałsz mój zagłuszony przez ryk.
Więc poganiam tych, którzy nie śpiewają wraz z nami,
Choć właściwej melodii już nie śpiewa tu nikt.
Wtem coś łamie się we mnie: Co ja robię zalany?
Trzeba wyjść stąd, uciekać, wstaję, krzyczę przez gwar.
Gdy na ustach swych czuję dłoń sąsiadki pijanej
I odurza mnie zapach perfum "Moskiewski czar".
Sufit w dół na mnie leci i podłoga się kiwa,
Zimny mrok pod powieki, pot perlisty na kark.
Z wewnątrz mnie dziko strumień się gorący wyrywa
I przewraca kieliszki wśród okrzyków i skarg.
Kelner, ten co za mną stał, do przodu skoczył,
Wprawnym chwytem obezwładnił moją dłoń.
Dźwignął, szarpnął, szturchnął w plecy, odprowadził na ubocze,
Tam wyrwałem się i odwróciłem doń.
Zatoczyłem się natychmiast, kiedy puścił,
Z trudem, ale utrzymałem równowagę,
I wyprowadziłem cios w ten jego uniżony uśmiech,
I w sprzeciwu nie cierpiącą tę rozwagę.
W tył odleciał, byli inni - doskoczyli,
W kwadrat mordę mą zaplutą skuli mi.
I za drzwi mnie w zimny miejski świt rzucili,
Piąta rano, puste miasto w oczach drży.
Ja nad wódką poranną przy wyziębłym bufecie,
Oni tam się wsadzają do limuzyn i aut.
Najwyraźniej nie umiem bawić się na bankiecie
I nie dla mnie ślub, jubileusz czy raut.
„ZEZNANIE KACZOROWSKIEGO”
C
Co tam widać w perspektywie?
G7
Góra łachów a się rusza.
G
To dziad Kaczorowski wstaje,
C G7
Szukać szczęścia w starych puszkach.
Ledwie świt nad miastem blady
Drzwi śmietnika już odmyka
Wczoraj z walizami gwiazdor,
Dzisiaj z workiem jak słoikarz.
By się życiem nie przejmować,
Podśpiewuje pieśń radosną,
Już dokładnie nie pamięta,
Czy kaszubską, czy krakowską.
C G7 G C
La, la, la....
Towarzyszka jego życia
Dawno zeszła już na marne.
Twarz od wódki fioletowa
Garb na plecach, w ręku garnek.
Chce zanucić coś do marszu,
Lecz zapomniał jak piosneczka
Szła. O, chyba już pamięta,
Tak, to będzie "szła dzieweczka".
La, la, la...
Społeczeństwo obok biegnie,
A dziad siedzi, czyta neon.
Każdy chętnie się pociesza,
Że tan dziad to jeszcze nie on.
I dlatego Kaczorowski
Chce odwiedzić urząd miejski
I zatwierdzić nowy etat:
Wolny dziad obywatelski.
- Ja tu niżej podpisany,
W myśl pożytku ze mnie w mieście,
W nawiązaniu do tobołów,
Dawać mi tu dziesięć dwieście!
A tymczasem w barze POSTiW
Gra węgierski Locomotiv.
Dziad zanuci, z resztek podje,
Przecież świetnie zna melodię.
La, la, la...
I tak śni nasz pierwszy skrzypek,
Lęka się, że dziadem będzie.
Chciałby mary złe odgonić,
Występować jak najprędzej.
Nagle budzi go dyrygent:
- To galówka! Kaczor nie śpij!
Teatr Wielki, przemówienia!
Więc on zrywa się do pieśni:
La, la, la...
„PIOSENKA O MUFCE”
A
Prześliczna dzieweczka na spacer raz szła,
E A
Gdy noc ją złapała wietrzysta i zła.
Być może przestraszyłby ziąb i mrok ją,
E A
Lecz miała wszak mufkę prześliczną swą.
A
Nie ruszaj, to moje, weź precz łapy swoje,
E A
Popsujesz ja, boję się o mufkę swą.
Więc szła w dół ulicy przez zamieć i mrok,
Gdy jakiś młodzieniec z nią zrównał swój krok.
Na widok jej uśmiech rozjaśnił mu twarz -
Ach, panno, prześliczną wszak mufkę ty masz.
Wiem dobrze, że mam mufkę śliczną jak sen,
Co chłopców spojrzenia przyciąga co dzień.
Różowym jedwabiem podszyta pod spodem,
A z wierzchu futerko, co chroni przed chłodem.
Lecz mufka jest moja i nic do niej ci,
Bo mama kazała jej strzec dobrze mi.
Więc idź w swoją drogę i zostaw mnie już,
Bo nie dam ci mufki i za tysiąc róż.
Lecz noc była zimna i pannie, co szła,
Zachciało się winka kubeczek lub dwa.
Po winku zbyt mocnym zagościł sen w niej,
A chłopcy z jej mufką igrali, że hej.
Zbudziwszy się w płacz uderzyła i jęk:
Zepsuli mi mufkę i szew na niej pękł,
Otarli futerko i jedwab na fest
I na nic ma mufka zapewne już jest!
Więc, młode dziewczęta, strzec trzeba się wam,
Tych chłopców, co z wami chcą być sam na sam.
Przeminą, raz, dwa, wina szum, słodkie słówka,
A w darze zostanie wam dziurawa mufka.
„PIJANY POETA”
C G C
Pijany poeta ma za złe, że klaszczą,
F C
Że patrzą na niego ciekawie,
G a
Że każdy mu nietakt łaskawie wybaczą -
G C
Poeta wszak wariat jest prawie.
Nie chodzi po ziemi, współżyje z duchami,
Ich mowę na wylot zna przecież,
I cóż, że ogląda się wciąż za trunkami -
Alkohol nie szkodzi poecie.
F C
Kochają go bardzo, drwiąc z rąk jego drżenia
G C
Ta drwina współczucia ma nazwę,
F C
Ugoszczą, przytulą, ukoją cierpienia -
G C
A on im to wszystko ma za złe.
Do łez się zamartwią, że znowu nic nie jadł,
Że pali za dużo i nie śpi,
Że w oczach mu tańczy szaleńcza zawieja,
A oni pragnęliby pieśni.
Zakocha się szczerze trzy razy na tydzień
I wstyd mu, że tak zakłamany,
Czasami w połowie wieczoru gdzieś wyjdzie,
Lecz częściej się zdrzemnie pijany.
A oni się wtedy po cichu rozzłoszczą,
Że nie dba, gdy w krąg niego siedzą,
Lecz czegoś mu jednak naprawdę zazdroszczą,
Lecz czego zazdroszczą - nie wiedzą.
„EPITAFIUM DLA BRUNONA JASIEŃSKIEGO”
E A
Europa się wędzi, niby łosoś królewski,
H E H
W dymie gazów bojowych, wbita na złoty hak,
E A
Żre się kucharz francuski z szefem kuchni niemieckiej,
H E H E
Z ryby tak smakowitej - co przyrządzić i jak.
D G C
Żaden stary się przepis nie wydaje jej godny,
D G D
Tak czy siak trzeba będzie rybę przeciąć na pół,
G C
Już rozpruto podbrzusze, płynie z głębi jam rodnych
D G D G
Czarny kawior narodów politykom na stół.
e a
A ja wdycham Londynu grypogenne opary
h e h
I Paryża smakuję zgniłowonny rokwor,
e a
Po La Manchy się błąkam, w Rzymie szukać mam wiary,
h e h e
Bezskutecznie za swój pragnąc brać każdy port.
E A
A mój port jest w stolicy krasnolicych Azjatów,
H E H
Gdzie w moździerzu historii nowy utrze się lud,
E A
Tam mi kałmuk otworzy duszę swoją jak bratu,
H E H E
Tam pod ziemią bogactwo siarki, węgla i rud.
D G C
Tam poeci kieszenie mają pełne dolarów
D G D
I za szczęście historii przelewają swój tusz,
G C
Tam czerwieńsze od krwi są cumulusy sztandarów,
D G H
Od sztandarów zaś pąki pierwszomajowych róż.
E A
Tam ja, Polak i były obywatel Europy,
H E H
Pieśń rozwinę i formie nową nadam tam treść.
E A
Bataliony poetów będą lizać mi stopy,
C a E e
Ja im mannę gwiazd sypnę, żeby mieli co jeść!
Bruno Jasieński: niemieckie imię,
Nazwisko polskiej szlachty,
Żyd, komunista, bywał w Rzymie,
Paryskie miał kontakty.
W Moskwie sądzony za szpiegostwo,
Skazany i zesłany.
Zaginął gdzieś po drodze -
Odtąd los jego jest nieznany.
e a
Drogą białą jak obłęd, w śnieg jak łajno mamuta
h e h
Idę młody, genialny, ręce łańcuch mi skuł.
e a
Strażnik z twarzą kałmuka, w moim płaszczu i butach,
h e h e
Żółte zęby wyszczerza, jakby kwiat siarki żuł.
E A
Nagle widzę, żem w raju po lodowej podróży,
H E H
A on - Bóg mój, którego czciłem wam wszak na złość!
E A
Mam więc Boga takiego, na jakiegom zasłużył,
H E H E
A tam trup mój, biedaczek, zmarzł już całkiem na kość!
D G C
Pan zaś spluwa żółtawo, smarka w palce bez chustki
D G D
I na krzesło "stół" mówi, a na stół mówi "stoł".
G C
Patrzy kucharz niemiecki wraz z kucharzem francuskim,
D G H
Jak łososia z kawiorem między zęby już wziął.
e a
Sok po brodzie mu płynie, niewątpliwie czerwony,
h e h
Łyka skórę i ości, wyssał oczy i mózg.
e a
Wszak przez wieki ten łosoś był dla niego wędzony,
C a E
A on czekał cierpliwie - ciemny Bóg pustych ust!
„EPITAFIUM DLA SOWIZDRZAŁA”
d e F e d
- Na progu Twego domu ktoś oddaje mocz,.
F G d
Dziedzinę Twoją ma za szalet;
d e F e d
Do okien Ci zagląda stale dzień i noc
B F G d e d
Ty z tego drwisz, Sowizdrzale...
d A
- Przecież wiem kto
d A
Robi mi to,
d C
Bym bał się, wściekał się na zło,
F A d C
Aż strawię czas swój na bezsilny lęk i boje.
F C
Ja wolę skok
F C
Przez blask i mrok
F C
Na tyczce drwin , bez zbędnych zwłok
F C F
Nad każdym błotem śmignąć i nad każdym gnojem.
D g D
Niech patrzy drań
g D
Co łatwych pań
g F
Ma w bród za kilka śliskich zdań -
B D g E7
Jak żyją ci, co się nie mają czego wstydzić.
a E
Judasza spłosz -
a E
A on za grosz
a G
Zmyśli, czego nie widział wprost
C E7 A
Czego się nie da zniszczyć - z tego trzeba szydzić.
D e F e d
- Bezkarnie w biały dzień szaleje wściekły pies
F G d
I mądrość też ugrzęzła w szale.
E F e d
Mądrością dzisiaj wściekły śmiech z nieśmiałych łez -
B F G d e
A ty szalejesz, Sowizdrzale!
d g d
- Jest śmiech i śmiech
g d
Jak dar, jak grzech,
C A7 d
A ja się będę śmiał za trzech
E A7
Z wściekłego psa, co kąsa wokół zanim zdechnie;
g d
Lecz jest i łza
g d
I nad nią ja
C A7 d
Nie parsknę, póki boleść trwa
E A7
I pierwszy walnę w pysk, co przy niej się uśmiechnie.
F C A7
Lub zaleję się po chamsku
d D7
W uczcie ślepców wezmę udział
g d
I jak pijak dam się zamknąć
A7 d
W pierwszej lepszej budzie.
F C A7
Lub zatoczę się w ramiona
d D7
Sine, wyprzedane do cna,
g d
Skoro ma być opłacona
A7 d
Moja miłość nocna.
F C A7
Lub zadławię się na amen
d D7
Myślą, która nic nie sprawi,
g d A7
Aż mi w końcu pozostanie
d
Codzienna nienawiść...
d e F e d
- Na linie tańczysz już podciętej z obu stron
F G d
Nad tłumem, uskrzydlony w chwale,
d e F e d
Gdy spadniesz - zgniesz i nie zabrzmi nigdy dzwon
B F G d e d
Nad twoją gwiazdą, Sowizdrzale!
d A
- Gonimy czas,
d A
Czas goni nas
d C
Chłoszcze po piętach raz po raz
F A d C
I nie nadzieja każe pozbyć się wytchnienia.
F C
Wśród drzew i chat
F C
Od lat, od lat
F C
Gna ludzi niewidzialny bat
F C F
I lęk przed snem, bo w czasie snu bat rytm swój
zmienia
D g D
Więc choćbym chciał -
g D
Nie będę spał;
g F
Tańcem i śpiewem będę rwał
B D g E7
Do góry dusze poduszone własnym ściskiem.
a E
Stąd widzę, gdzie
a E
Szukają mnie
a G
I w całym świecie czuję się
C E7 A
Jak brzdąc w kołysce, gdy go ręce pieszczą bliskie.
D e F e d
- Wyzywasz, drażnisz tych, co w złotych tronach tkwią;
F G d
Cudownych nie zna świat ocaleń:
E F e d
Za dokuczliwość możesz stracić głowę swą;
B F G d e
Drugiej nie znajdziesz, Sowizdrzale!
d g d
Mój los - to głos,
g d
Mój głos - to stos,
C A7 d
Stos - do lepszego świata most,
E A7
Nie moja sprawa szukać dla mnie nowej głowy.
g d
Dopóki trwa
g d
Bandycka gra
C A7 d
Ta, którą mam niech drwi i łka
E A7
Dopóki nie pojawi się Sowizdrzał nowy.
F C A7
Już mi płomień twarz osmalił,
d D7
Już się zbiera gwarna gawiedź,
g d
Już się inkwizytor chwali,
A7 d
Paląc ku poprawie.
F C A7
Już do domu dymem wracam,
d D7
Szarpię drzwiami zhańbionymi,
g d
Matka ściera łzy przy pracy,
A7 d
Bo jej w oczy dymi.
F C A7
Już i popiół wygasł w chłodzie,
d D7
Palenisko wymieciono,
g d
Krąży plotka po narodzie,
A7 d
Że heretyk spłonął.
„HYMN WIECZORU KAWALERSKIEGO”
D G A D
Bierzesz przyjacielu żonę -
e
Twoja sprawa i twój los,
G Fis hG
Nie weźmiemy cię w obronę,
D A D A
Ale rzuć przez ramię grosz,
D G A D
By się zeszły nasze drogi,
e
Jak się zeszły raz,
G Fis h G
Chociaż inne wielbiąc Bogi,
D A D A
Będziesz dawał w gaz.
D A D
A my damy w banię,
G h e
A my damy w szyję,
G D G D
Człowiek z pawiem na kolanie
e G D A D A
Dowie się, że żyje.
Baw się teraz, ile wlezie,
Pij i rzygaj póki sił,
Żebyś kiedyś mógł powiedzieć -
Ale sobie człowiek żył.
Co mi tam czerwone wino
I w bażancie śrut,
Byli kumple i dziewczyna,
Było wódy w bród.
A my damy w banię...
Czasem wymkniesz się z pieleszy,
By "Smirnova" wypić litr,
Puścić pawia i się cieszyć,
Że tak lśni skoro świt.
Jak tam oni teraz żyją -
Westchniesz, patrząc w słońca wschód -
Politurę pewnie piją,
Nie zaginie polski ród.
A my damy w banię...
Wreszcie się przestaniesz smucić
I nie patrząc więcej w tył,
Z końca świata do nas wrócisz,
Bo człek wraca tam, gdzie pił.
Będzie wódy co niemiara,
Ozdobnego ptactwa moc
I popije stara wiara
Drugą, trzecią, czwartą noc.
A my damy w banię...
„KOSMONAUCI”
a
Posadzili na fotelach miękkich nas
B
I pasami do nich ciała przywiązali
I zamknęli nad głowami szczelny właz
a
I od zewnątrz śruby w nich pozakręcali
Hełmy głowy nam wessały jak pijawki
B
I oddzielił nas od świata brzuch potwora
Jeśli słychać coś to to co jest w słuchawkach
a
Jeśli widać coś to to w telewizorach
B a
W cichą ciemną przestrzeń nieba wystrzelili nas
B E
I patrzyli póki się nie upewnili że
a
My próżni w stanie nieważkości
B
Gdzie z opóźnieniem nas dochodzą głosy z ziemi
Gdzie w normie humor dobry w normie mdłości
a
W normie powolność mózgu niedokrwienie
Ciągle w tym samym stadium dojrzałości
B
W jakim nas wystrzelono w ten bezkresny krater
Z takim zasobem o swym losie wiadomości
E a
Jaki nam da - koordynator
Słychać tylko jego lub spikera głos
Na ekranach gąszcz wykresów i wyliczeń
Jaką siłę daje atomowy stos
Ile jemy mięsa w proszku i słodyczy
Nie lecimy my odkrywać gwiazdozbiorów
Ani z obcych planet uszczknąć gruntu gramów
Naszym wielkim celem jest ogólnie biorąc
KONSEKWENTNA KONTYNUACJA PROGRAMU!
Cicha ciemna przestrzeń nieba nas otacza
I nikt z nas na razie nie rozpacza że
My w próżni w stanie nieważkości
Przedmioty myśli krążą gdzieś bezwładnie
Że automaty weszły w stan nieomylności
I wszystko wiedzą dokładnie
Że rozłożone porcje naszej aktywności
Że czas nieprędki gdy staniemy znów na ziemi
Wrócimy - sądząc po programów niezmienności
Gdy coś się bez nas na niej zmieni
1976
„PUSTYNIA”
e f e
Wielbłądy upadają ze zmęczenia
f e
Piach oczom wzrok odbiera, w zębach zgrzyta
a H e
Nasz ślad za nami znika w oka mgnieniu
e D C H e
O zagubioną drogę nikt nie pyta
e
Wtem słychać gniewny pomruk poganiaczy
g
Wymownie kładą dłonie na kindżały
b
Żądają wina kobiet i zapłaty
Fis C H e
Klną jawnie nas wyprawę i świat cały
A my już chyba znamy kres podróży
Patrzymy póki jeszcze starczy sił
Jak w piasku wiatr nam przyszłość wróży
W zbiorowe dawnych wypraw mknąc mogiły
Przewodnik zagubionej karawany
Unosi się w strzemionach
Słońce świeci
Kolejne tworzy nam fatamorgany
Oazy obiecuje
Naszym dzieciom
1979
„BALLADA FEUDALNA”
D C D C D
Dawni fornale majątku, przywiązani do niego
e C D
Bardziej niż każe rozsądek, głód, miejscowe prawo -
D C D C D
Raby tej ziemi, wygnani z niej właśnie dlatego -
e C D
Zwracam się do was - dworski pisarczyk i pachoł,
h e D A D
Na tyle tu nieważny by grać odważnego.
h Fis
Do czwartaków przywykli jak do pięknych domów
h Fis
Ci, co przyszli na wasze, jeszcze ciepłe, miejsca.
h Fis
Pijąc kłócą się, kłócąc - nie ufają nikomu.
h E A
W nocy gardła pełne piekącego szczęścia:
h e D A D
Narzekać, nienawidzić, kląć na ekonomów.
Ten żywy nawóz, co rano idzie w ziemię czarną,
Wzdłuż długich bruzd ospała nadzorców robota.
Gnije zgoda, panoszy się mowa wulgarna,
Ziemia ciągle rodzi dla obcego złota,
Pot na niskich czołach oblicza się w ziarnach.
h Fis h Fis
Dwór stoi jak stał - siedlisko wróbli i kukułek.
h Fis
(Chociaż plotka i wróżba przyszłość jakąś tu stwarza)
h Fis h Fis
W zmatowiałych salonach, gdzie się niegdyś snuły
h E A
Karmione pamięcią duchy przodków gospodarza,
h e D A D
Ciągle w modzie kolumny i obce statuły!
Zwykłe słowa wyszły już z użycia.
Wielkimi porozumieć nie można się wcale.
Co raz ktoś zawoła o winnych wykrycie,
Pan ręką pokazuje mu graniczne pale,
Za którymi znikliście wy - wygnani w przeżycie.
h Fis h Fis
Widzę was nieraz, kiedy twarz ukryję w dłoniach.
h Fis
Macie przynajmniej wasze chlubne poniżenie,
h Fis
Gdy, wracam, łuk ziemi ojczyznę przesłonił
h E A
Ciągle taką samą w waszym zapatrzeniu.
h e D A D
Stoicie w oddali na wysokich koniach.
1977
„CZOŁG (WG W. WYSOCKIEGO)”
a B a
Gąsienicami zagrzebany w piach nad Wisłą
B a
Patrzę przez rzekę pustym peryskopem
A7 d
Na miasto w walce, które jest tak blisko
F E
Że Wisły nurt - frontowym staje się okopem.
Rozgrzany pancerz pod wrześniowym żarem
Rwie do ataku się i pali pod dotykiem,
Ale wystygły silnik śpi pod skrzepłym smarem
I od miesiąca nie siadł nikt - za celownikiem.
Krtań lufy pusta łaknie znów pocisków smaku
A łyka tylko tłusty dym - z drugiego brzegu!
W słuchawkach zdjętych hełmofonów - krzyk Polaków
I nie wiem, czemu rzeki tej nie wziąłem - z biegu!
Dajcie mi wgryźć się gąsienicą w fale śliskie
I ogniem swoim dajcie wesprzeć barykady!
By miasto w walce - które tak jest bliskie
Bezruchu mego - nie nazwało mianem - zdrady!
Lecz milczy sztab i milczą pędy tataraku
Którymi mnie przed tymi, co czekają - skryto.
Bo russkij tank - nie będzie walczył za Polaków!
Bo russkij tank - zaczekać ma, by ich wybito!
Gdy się wypali już powstanie ciemnym błyskiem
Włączą mi silnik i ożywia krew maszyny,
Bym mógł obejrzeć miasto - co tak bliskie -
Bez walki zdobywając gruzy i ruiny.
sierpień '87
„NAWIEDZONA, WIEK XX”
g
Buty Czarnego lśnią ogniście
Czuję w powietrzu spaleniznę
Kiedy mi ogolili głowę
B A As g
Nie było śladu po siwiźnie
F
Bardzo nas dużo bardzo dużo
I wszystkie takie jednakowe
Ale ten Czarny jak kałuża
Mnie krzycząc "Dumne" bije w głowę
g F
A znów ten biały jak robaki
g F
Powiedział że mam dobrą krew
g F
I śmiał się więc zaczęłam płakać
g F
A płacz zamienił mi się w śmiech
as
Więc z chleba chociaż jestem głodna
Zrobiłam sobie dziś wisiorki
Od razu ładniej wyglądałam
H B A as
Wśród kobiet powpychanych w worki
Ges
I zaśpiewałam sobie cicho
Że jestem ja księżniczką z baśni
Co czeka by ktoś po nią przyszedł
A jedna z was skoczyła na mnie
as Ges
Czy ktoś zrozumie co to znaczy
as Ges
Miała czerwone w oczach łzy
as Ges
Krzyczała na mnie nie wiem co
as Ges
Że jestem karmicielką wszy
a
I wyjaśniła skąd są dymy
I czemu część z nas dawno śpi
Po naszych gdy leżymy ciałach
C H B a
Wędrują takie białe wszy
G
Podobno lubią słodką krew
I te z nas które jej nie mają
Nie mogą razem z nami żyć
Znikają
a G
A ja żyć mogę dzięki wszy
a G
Co ssie moją krew za jakie grzechy
a G
Bo ciągle pragnie mojej krwi
a G
Więc będę żyła póki wszy
1979
„SZTURM”
d
Szturmują bramy! Kłódek trzask!
Ze wszystkich stron rozgrzane twarze!
Straż puszcza pod naciskiem mas!
Wpadają w chłodne korytarze
A B A d
Wołając - Czas! Już czas! Już czas!
Gną się parkiety pod naporem,
Zrośnięte otwierają drzwi,
Wśród rzeźb, obrazów i ubiorów
Z przepisów barwna ciżba drwi
I woła - Wzoru! Wzoru! Wzoru!
d C G d
Muzeum wszystkich nie pomieści,
C d
Więc idą przez pamiątek zbiór,
C G d
A ci, co raz już całość przeszli,
C d
Z powrotem zamykają sznur
F C G d
Wołając - Treści! Treści! Treści!
Patrzą na szable, katafalki,
Procesje zamienionych w lód,
Błamy sztandarów rozpostartych,
Wybrzmiałych pieśni zwoje nut
I krzyczą - Walki! Walki! Walki!
d C G d
I cisza tej zapada miary
C d
Gdy nagle wiedzą, czego chcą
C G d
Ci, którym przeznaczono mary,
C d
A którzy o swe życie drżą,
F C d
Ale wołają - Wiary!
B A d
- Ofiary... - echem mury drwią.
1980
„WIESZANIE ZDRAJCÓW (NORBLIN)”
d
Nic nie widać stąd gdzie stoję
Gęsto krążą w słońcu głowy
d C F g
Tłum napiera na konwoje
A
Wokół prostych trzech rusztowań
g
Każdy krzyczy co innego
Nazbierało się wściekłości
g F B c
Pcha się jeden na drugiego
D
Dziś będziemy bezlitośni
g c Es D
Król gdzieś w oknie stoi ponoć
g F d
Nic dziwnego że się kryje
g c Es D
Różnie może być z koroną
g
Gdy hetmańskie cierpią szyje
g
Nie dla żartu biskupowi
d
Postawili szubienicę
g
Pustą pętlą wiatr kołysze
d
Nie wiadomo kogo złowi
Krzyk się wzmaga - pierwszy w górze
Stąd nie widać tylko który
Nie chciałbym być w jego skórze
Dla nas też już kręcą sznury
Drugi dynda wrzawa wściekła
Mało tryumfu gniew w zenicie
Tamci w drodze już do piekła
A nam walczyć tu o życie!
Trzeci szarpie się jak umie
Coś tłumaczy klęka pada
Bo niełatwo mu zrozumieć
W taki sposób słowo zdrada
Zawisł - Tańczy przez minutę
Życie w nim ugrzęzło twardo
Jeszcze w pętli kopie butem
Z płaczem wstydem i pogardą
g
Wiszą zdrajcy takie czasy
Będą wisieć przez dni parę
g F B c
Wrony drzeć z nich będą pasy
D
Jak się drze sztandary stare
g c Es D
Może jeszcze coś się zmieni
g F d
Coś wyniknie z tej roboty
g
Zanim zdejmą ich z szubienic
d Es F g
Żeby w trumnach złożyć złotych
1980
„PIKIETA POWSTAŃCZA (M. GIERYMSKI)”
Dziadem wędrownym jestem
Losu swego panem
Zmienili mi tę przestrzeń
W trakty wydeptane
Dzień w dzień
Dzień w dzień
Chodzę wielkim tropem obcych armii
Noc w noc
Noc w noc
Inna strona świata łuny karmi
Wiem tyle że
Było ich zbyt wielu by powiedzieć dużo
W głos śmiali się
Gdy groziłem kijem że mi świat zakurzą
Dziadem wędrownym jestem
Nie znam się na wojsku
Lecz tak niewielu przecież
Mówi dziś po polski
Patrz tam
Patrz tam
Kraj pod twoim kładzie się spojrzeniem
Patrz tam
Patrz tam
Nie bój się za własnym spojrzeć cieniem
Grom stamtąd gna
Nad równinę wichry i burzowe chmury
Śmierć z sobą ma
Śmiertelniejszą aniżeli śmierć z natury
Dziadem wędrownym jestem
Nic wam nie doradzę
Takich jak wy tłum jeszcze
W ziemię odprowadzę
Tak jest już stratowana
Że ciał nie osłania
Przeminiecie ja zostanę
Emisariusz trwania
1980
„ZESŁANIE STUDENTÓW (MALCZEWSKI)”
c f c
Pod wielką mapą Imperium
c f c
Odpocząć jak kto potrafi
c B c
Kończymy bliską Syberią
c g c
Skrócony kurs geografii
Śpi - kto spać może po drodze
Trudnej jak lekcja historii
Na wielkiej pustej podłodze
Egzamin wstępny katorgi
f Es f c G c f c g c
Najmłodszy w mapę ja w okno
Patrzy szczytuje litery
Układa drogę powrotną
Przez białe wiorsty papieru
Dwaj inni usiedli razem
Dręczą się w mokrych ubraniach
Jakby tu ojcu pokazać
Naganne ze sprawowania
Ten ściągnął buty tarł palce
Ten nogą zdrętwiałą kołysze
Ten jeszcze myśli o walce
Te Odyseję już pisze
Żołdak spity jak bela
Śpi i karabin odrzucił
Wie nawet w majaczeniach
Że i tak nie ma gdzie uciec
Szynele o wyrok za duże
Kij co z wilgoci poczerniał
Książki tobołki podróżne
Pod wielką mapą Imperium
1980
„WIGILIA NA SYBERII (MALCZEWSKI)”
D A
Zasyczał w ciężkiej ciszy samowar
D E7 g6
Ukrop nalewam do szklanki
D A
Przy wigilijnym stole bez słowa
D G g6 A D
Świętują polscy zesłańcy
g6 d
Na ścianach mroźny osad wilgoci
g A7
Obrus podszyty słomą
g6 d
Płomieniem ciemnym świeca się kopci
g A D
Słowem - wszystko jak w domu
G D A D
"Słyszę z nieba muzykę i anielskie pieśni
G D A D
Sławią Boga że nam się do stajenki mieści
A D H7 e
Nie chce rozum pojąć tego chyba okiem dojrzy czego
D G A D
Czy się mu to nie śni"...
Nie będzie tylko gwiazdy na niebie
Grzybów w świątecznym barszczu
Jest nóż z żelaza przy czarnym chlebie
Cukier dzielony na kartce
Talerz podstawiam by nie uronić
Tego czym życie się słodzi
Inny w talerzu pustym twarz schronił
g g7 A D A
Bóg się nam jutro narodzi.
D G D h7 e A D
"Król wiecznej chwały już się nam narodził
G A h7 e A D
Z kajdan niewoli lud swój wyswobodził
A D A D A D
Brzmij wesoło świecie cały oddaj ukłon Panu chwały
A D A D G D e A D
Bo to się spełniło co nas nabawiło serca radością"...
d g6 A7
Nie, nie jesteśmy biedni i smutni
d E7 g6 A7
Chustka przy twarzy to katar
d g6 A7
Nie będzie klusek z makiem i kutii
d G g6 A7 d
Będzie chleb i herbata
F C A7
Siedzę i sam się w sobie nie mieszczę
d G g A
Patrząc na swoje życie
F C A7
Jesteśmy razem - czegóż chcieć jeszcze
d G g A7 d
Jutro przyjdzie Zbawiciel
D e A D
"Lulajże Jezuniu moja perełko
H7 e A D
Lulaj ulubione me pieścidełko
D G H7 e A7 D
Lulajże Jezuniu lulajże lulaj
D H7 e A7 D
A ty go Matulu w płaczu utulaj"...
Byleby świecy starczyło na noc
Długo się czeka na niego
By jak co roku sobie nad ranem
Życzyć tego samego
Znów się urodzi, umrze w cierpieniu
Znowu dopali się świeca
Po ciemku wolność w jego imieniu
Jeden drugiemu obieca...
1980
„POWRÓT Z SYBERII (MALCZEWSKI)”
d6 E7 d 6 E7
Po rudej ziemi grabarz żuk pomału
a a7 fis0 F7zw E7
Swą kulę ziemską ku jej losom toczy
Po rudych kudłach umęczone fauny
Drapią się chyłkiem ocierając oczy
d6 E7 d6 E7
Doniosły tutaj moje sztywne zwłoki
g g7 E0 Es7zw D7
Abym obejrzał to com dawno wymyślił
c D c D
Dwór opuszczony deski w miejsce okien
g g7 E0 Es7zw D7
Ciszę tak wielką że słychać ruch myśli
g A d C
Tutaj był kiedyś Rzym mój Grecja moja
g A d C
W świątyniach stodół mieszkał Bogów zagon
g A d B
Stojąc w obejściu w pozłocistych zbrojach
F d B C F
Na moje walki patrzyli z powagą
Tutaj ukryłem srebrnoustą lirę
Która się stała duszą tego dworu
Tutaj indykom czytając Szekspira
Drżałem o losy swego Elsynoru
W tumanach kurzu tańczyły rusałki
Nimfy w dziewannach uwodziły wzrokiem
A ja Don Kichot wciąż niesyty walki
Świat ten mierzyłem małym groźnym krokiem
Potem mnie długo długo tu nie było
I oto wracam z najdłuższej podróży
Stamtąd gdzie nic się z marzeń nie spełniło
Tu gdzie najgorsze spełniają się wróżby
W martwych pejzażach skrzydłem ptak nie strzepnie
Zgwałconej nimfie grobem szara łąka
Wróżka mych losów milknie głuchnie ślepnie
Na fauny czeka wrzaskliwa nagonka
Ręka poprawia obsunięty całun
Zimne powieki nasuwa na oczy
Po rudej ziemi grabarz żuk pomału
Swą ziemską ku jej losom toczy
1980
„WIOSNA 1905 (MASŁOWSKI)”
g G Gis A b B H C
cis
Wiosenny dzień - zapach lip
Po deszczu ulica lśni
Stuk podków i siodeł skrzyp
Koń wiosnę poczuł i rży
fis
Bandytów złapano dwóch
Przez miasto prowadzą ich
Drży koński przy twarzy brzuch
Fis7
Drży twarz przy końskim brzuchu
h f0
Długo czekaliśmy na tę wiosnę
h f0 E7 A
Całe swoich piętnaście lat
d f0
W marszu w Aleje Ujazdowskie
d f0 Fis7
Z twarzy uśmiech dziecięcy spadł
Idą i drogi swej nie widzą
W myślach pierwszy piszą już list
Konie wędzidła swoje gryzą
d f0 B D
Uszy drąży kozacki gwizd
To dzieci w słów wierzą sens
To dzieci marzą i śnią
To dzieciom sen spędza z rzęs
Dobro płacone ich krwią
Dorośli umieją żyć
Dorosłym sen - mara - śmiech
To dzieci będą się bi
Za słów dorosłych prawdę
Przeszli nie widać ich zza koni
Znika po kałużach ich ślad
Jeszcze w ostrogę szabla dzwoni
Czymże byłby bez tego świat
Pusta ulica pachnie deszczem
W drzewach jasny puszy się liść
W mokrym powietrzu ciągle jeszcze
d f0 B D
Krąży kozacki gwizd!
1980
„BIRKENAU (KRAWCZYK)”
d B A d B A
Porządny w pryzmach marnuje się opał
d B A d B A
I zimny komin zbędne ma przestoje
A B
Mizerne niebo czeka na swój pokarm
g a
Tłuste obłoki słodkich swądów zwoje
Skrzętni palacze gdzieś się zapodziali
Wystygła ruszta popiół tuli glina
I w bezcielesnym milczeniu umarli
Słuchają jęków głodnego komina
d B A d
Po ustalonych raz na zawsze drogach
Płynie nad nimi ślepe oko Boga
1981
„Rozstrzelanie (Wróblewski)”
a
Raz! Dwa!
To tylko rozstrzelanie cieni
Wbijanie w ścięty wapnem świat
e3
Nie ma już trawy słońca kamieni
a
To tylko rozstrzelanie cieni
Trzy! Cztery!
To z ubrań wytrząsanie ciał
Bo traci właśnie kształt wymierny
Każdy kto kiedyś kształt swój miał
To z ubrań wytrząsanie ciał
Cztery! Raz!
To zapatrzenie w drogę kuli
Grzęznący w głąb źrenicy lęk
Nie ma plutonu gmachów ulic
To zapatrzenie kuli
Pięć!
Nienaturalne kończyn pozy
Matowy martwej skóry blask
Milczenie obliczonej grozy
Nienaturalne kończyn pozy
Trzy! Pięć!
To przechodzenie światów boso
Lot w smudze mroku w biały dzień
Minął bez echa krótki łoskot
To przechodzenie światów boso
Dwa!
To tylko rozstrzelanie cieni
e3
To tylko pięć
Razy
a
Ja
1980
„Chrystus i kupcy”
e
- Towaru! - Krzyczy chciwy lud
F
My towar wszelki dzisiaj mamy!
e
Zaspokoimy każdy głód
G B F H
Co zechcą kupić - odsprzedamy
Tu połcie haseł, wiary kark!
Zwoje idei, miąższe snu!
W świątyni sytość waszych warg!
Róg obfitości tylko tu!
e D
- Nie mogę w to uwierzyć, do świątyni wchodzę
G
Drżą złote stropy wzdęte tłumu wrzawą i smrodem
fis
Tłuszczem spływają ściany, głosy dźwięczą trzosem
H D C H
Płacą tu ile mają, biorą co uniosą!
Wynoście się natychmiast, kupcy i handlarze!
Złodzieje i żebracy śliniący brudne grosze!
Oczyścić mi posadzki! Wykadzić ołtarze!
Niech w pustym gmachu znowu zabrzmi echem poszept.
Głosu mego nie słychać! Krzyk mój znikł we wrzawie!
Co mam robić w świątyni w targ wyrosłej z gruntu?!
Krzyczeć, krzyczeć, aż gardło w krzyku tym wykrwawię!
Wierzyć, wierzyć, aż wiarę sprowadzę do buntu!
e
- Dalej brać ile wlezie, płać i nastaw ręce!
F
Na plecy bierz, co twoje, wracaj póki dają!
e
Sprzedaj, co da się sprzedać, a będziesz miał więcej!
G B F H
Bóg inaczej spogląda na tych, którzy mają!
- Precz!
e G B F H
- Bóg inaczej spogląda na tych, którzy mają! /*3
1979
„CZERWONY AUTOBUS (LINKE)”
d
Pędzimy przez polską dzicz
Wertepy chaszcze błota
Patrz w tył tam nie ma nic
Żałoba i sromota
f0
Patrz w przód tam raz po raz
Cel mgłą niebieską kusi
Tam chce być każdy z nas
B7 A7
Kto nie chce chcieć- ten musi!
d
W Czerwonym Autobusie
W Czerwonym Autobusie
W Czerwonym Autobusie mija czas!
Tu stoi młody Żyd
Nos wskazuje Żyd czy nie Żyd
I jakby mu było wstyd
Że mimo wszystko przeżył
A baba z koszem jaj
Już szepce do człowieka
- Wie o tym cały kraj
Że Żydzi to bezpieka!
Więc na co jeszcze czekasz!
Więc na co jeszcze czekasz!
Więc na co jeszcze czekasz! W mordę daj!
g d
Inteligentna twarz
E7 Es7zw d
Co słucha zamiast mówić
g d
Tors otulony w płaszcz
E7 Es7zw d
Szyty na miarę spluwy
f0
A kierowniczy układ
Czerwony widząc wóz
Bezgłowa dzierży kukła -
B7 A7
Generalissimus!
Ich dziełem marszruta!
Ich dziełem marszruta!
Ich dziełem marszruta! - Luz i mus!
Za robotnikiem ksiądz
Za księdzem kosynierzy
I ktoś modli klnąc
Ktoś bluźnie nie wierzy
Proletariacki herszt
Kapować coś zaczyna
Więc prosty robi gest
I rękę w łokciu zgina!
Nie ruszy go lawina!
Nie ruszy go lawina!
Nie ruszy go lawina! Mocny jest!
A z tyłu stary dziad
W objęcia wziął prawiczkę
Złośliwy czyha czart
W nadziei na duszyczkę
Upiorów mały rząd
Zwieszony z poręczy
W krew w żyły sączy trąd
Zatruje! I udręczy!
Za oknem Polska w tęczy!
Za oknem Polska w tęczy!
Za oknem Polska w tęczy! Jedźmy stąd!
1981
„OSŁY I LUDZIE (GOYA)”
d2
Dosiadł mnie osioł okrakiem
a
I rykiem obwieścił donośnym
Że na wierzchu takim
Będzie jeźdźcem wolności
Wbił mi w żebra ostrogi
Wepchnął do ust. kostkę cukru
Chwostem tnąc w poprzek nogi
Zmusił bez trudu to truchtu
Zaduch ośli mnie dusi
Jestem kloaką jeźdźca
Bo co spod ogona wypuści
Na moich gromadzi się plecach
Małpy śpiewają mu pieśni
I łaską zwą co jest musem
On ryczy nad uchem: nie śpij!
I już nie truchtem lecz kłusem
Mija nas inny wierzchowiec
Z wysiłku ogłuchł i oślepł
Osioł go kopie po głowie
Cień jego uszy ma ośle
Nikt już nie mówi po ludzku
Rykiem i śmiechem się chwalą
Głaszczą i chłoszczą do skutku
Kłus nasz przechodzi w galop
Pędzę na zgiętych kolanach
Więcej niż znieść mogę znoszę
Aż świta myśl niesłychana
I ludzką głowę podnoszę
To nic że ostrogi bodą
Szpicruta nad uchem gra
To jeździec stworzony pod siodło
I jeźdźca dosiąść się da!
„KANAPKA Z CZŁOWIEKIEM (LINKE)”
e
Ostry nóż
Wchodzi w chleb
d
Deszcz okrusz-
Ków sypie się
Grzęznę w tłuszcz
Z oczu łzy
W ciepłych struż-
Kach płyną mi
To z cebu-
Li żółte młyńskie ko-
Ła przygniata-
Ją mnie do krom-
Ki Wsmarowa-
Li mnie od czo-
Ła aż po pię-
Ty i korzon-
Ki Przyprawia-
Ją według kar-
Ty sól mnie szczy-
Pie w nos pieprz wier-
Ci a ja wca-
Le nie chcę być pożar-
Ty mnie nie spie-
Szy się do śmier-
Ci - Jakim prawem starcy ludojady
Przyrządzają sobie tękanapkę
Wrzeszczę przygnieciony i bezradny
Wciska w tłuste masło łapki
Jeszcze sokiem z cytryn mnie spryskują
Żebym przed spożyciem skurczył się
Przecież ktoś się musi za mną ująć
Tak po prostu wszak nie zjedzą mnie!
F
Drgnął mój chleb
Unosi dłoń go wzwyż
Boże!
D
Czuję dech
Zgłodniały widzę pysk!
Może
g
To jest żart!
Czy śmiać się mam czy łkać?!
Patrzę
E
W lśnienie warg
Co zaczynają drgać!
Nagle
a
Otchłań ust.
I zębów biła grań!
Woni
Fis
Zgniłej chlust!
Ruchomą widzę krtań!
Bronię
h
Się co sił
Wtem trzask i mrok mnie skrył!
e
- Masło świetne /
Chleb wspaniały /
d
Człowiek z lekka /
Był zgorzkniały /x2
1980
„WARIACJE DLA GRAŻYNKI (GIELNIAK)”
Es d
Spójrz na ten asfaltowy pazur co topi niebo z celofanu!
Es d
Huczący lej sprężonych gazów wytryska z niewidocznych kranów!
cis h
Płonący tiul falami dwiema niknąc odsłania Czerni odlew
fis f0 fis a
A tam jest Otchłań w której nie ma miejsca na jeden ludzki oddech...
Komórkom tkankom miodu żyłkom na liściu pajęczynom
Wszystkim strukturom kryształowym w sposób ten sam i żyć i ginąć!
Każde poczuje unerwienie ten ból na wskroś duszności atak
Gdy się rozłazi ciało ziemi pod czarnym palcem antyświata!
d
Za tą zasłoną która płonie
E Es
Uparcie żyliśmy Owady
d
Wierzące w trajektorie komet
E Es
W siebie w pomyśle gwiazd układy
Es
Teraz ten paluch nas rozdusi
d
Jak wszy schwytane w światła smudze
g f0
I gwiazd posypią się okruchy
A4 A
By schnąć na proch w tej centyfudze
Es d
W tym wirze my już proch znikomy skorupki krabów planet jajek
Es d
Ziemia porosła w nocy płomyk jaki przeważnie próchno daje
cis e
Krążymy w osypisku gwiazd
h
Dwa niewidoczne ziarnka soli
fis
I ginie świat
f0
A nas a nas
fis a
Tych kilka małych miejsc
d
Wciąż boli
1980
„STAROŚĆ OWIDIUSZA”
D A D
- Cóż, że pięknie, gdy obco - kiedyś tu będzie Rumunia
D A D
Obmywana przez fale morza, co stanie się Czarne.
D G D
Barbarzyńcy w kożuchach zmienią się w naród ambitny
h fis e A
Pod Kolumną Trajana zajmując się drobnym handlem.
Umrę patrząc z tęsknotą na niedostrzegalne szczyty
Siedmiu wzgórz, które człowiek zmieni w Wieczne Miasto,
Skąd przez kraje podbite, z rąk do rąk - niepiśmiennych
Iść będzie i nie dojdzie pismo Augusta z łaską.
h
Nie ma tu z kim rozmawiać, zwój wierszy wart każdej ceny.
h fis
Ciała kobiet ciekawych brane pospiesznie, bez kunsztu
Cis fis
I bez szeptów bezwiednych - chłoną nie dając nic w zamian
A G A D
Białe nasienie Imperium w owcą pachnącym łóżku.
Z dala od dworu i tłumu - cóż za cena wygnania?
Mówiłem wszak sam - nad poezją władza nie może mieć władzy.
Cyrku w pustelnie zamiana spokój jednak odbiera,
Bo pyszniej drażnić, niż kupcom za opał kadzić.
Rzymu mego kolumny! Wróg z murów was powydziera
I tylko we mnie zostanie czysty wasz grecki rodowód!
Na nim jedynie się wspieram tu, gdzie nie wiedzą - co grecja,
Z szacunkiem śmiejąc się z czci, jaką oddaję słowu.
Sen, jedzenie, gra w kości do bólu w schylonych plecach,
Wiersz od ręki pisany dla tych, którym starczy - co mają.
Piękna tu nikt nie obieca, za piękno płaci się złotem.
Pojąłem, tworząc tu, jak z Ariadny powstaje pająk:
Na pajęczynie wyrazów - barwy, zapach i dotyk,
Łąki, pałace i ludzie - drżący Rzym mojej duszy -
Geometria pamięci przodków wyzbyta brzydoty,
Zwierciadło żywej harmonii diamentowych okruszyn.
Stoją nade mną tubylcy pachnący czosnkiem i czuję
Jak zmieniam się w list do Stolicy, który nikogo nie wzrusza.
Kiedyś tu będzie Rumunia, Morze - już Czarne - faluje
I glebą pieśni się staje ciało i świat Owidiusza.
25.03.87
„CZERWONY AUTOBUS (LINKE)”
d
Pędzimy przez polską dzicz
Wertepy chaszcze błota
Patrz w tył tam nie ma nic
Żałoba i sromota
f0
Patrz w przód tam raz po raz
Cel mgłą niebieską kusi
Tam chce być każdy z nas
B7 A7
Kto nie chce chcieć- ten musi!
d
W Czerwonym Autobusie
W Czerwonym Autobusie
W Czerwonym Autobusie mija czas!
Tu stoi młody Żyd
Nos wskazuje Żyd czy nie Żyd
I jakby mu było wstyd
Że mimo wszystko przeżył
A baba z koszem jaj
Już szepce do człowieka
- Wie o tym cały kraj
Że Żydzi to bezpieka!
Więc na co jeszcze czekasz!
Więc na co jeszcze czekasz!
Więc na co jeszcze czekasz! W mordę daj!
g d
Inteligentna twarz
E7 Es7zw d
Co słucha zamiast mówić
g d
Tors otulony w płaszcz
E7 Es7zw d
Szyty na miarę spluwy
f0
A kierowniczy układ
Czerwony widząc wóz
Bezgłowa dzierży kukła -
B7 A7
Generalissimus!
Ich dziełem marszruta!
Ich dziełem marszruta!
Ich dziełem marszruta! - Luz i mus!
Za robotnikiem ksiądz
Za księdzem kosynierzy
I ktoś modli klnąc
Ktoś bluźnie nie wierzy
Proletariacki herszt
Kapować coś zaczyna
Więc prosty robi gest
I rękę w łokciu zgina!
Nie ruszy go lawina!
Nie ruszy go lawina!
Nie ruszy go lawina! Mocny jest!
A z tyłu stary dziad
W objęcia wziął prawiczkę
Złośliwy czyha czart
W nadziei na duszyczkę
Upiorów mały rząd
Zwieszony z poręczy
W krew w żyły sączy trąd
Zatruje! I udręczy!
Za oknem Polska w tęczy!
Za oknem Polska w tęczy!
Za oknem Polska w tęczy! Jedźmy stąd!
1981
„OSŁY I LUDZIE (GOYA)”
d2
Dosiadł mnie osioł okrakiem
a
I rykiem obwieścił donośnym
Że na wierzchu takim
Będzie jeźdźcem wolności
Wbił mi w żebra ostrogi
Wepchnął do ust. kostkę cukru
Chwostem tnąc w poprzek nogi
Zmusił bez trudu to truchtu
Zaduch ośli mnie dusi
Jestem kloaką jeźdźca
Bo co spod ogona wypuści
Na moich gromadzi się plecach
Małpy śpiewają mu pieśni
I łaską zwą co jest musem
On ryczy nad uchem: nie śpij!
I już nie truchtem lecz kłusem
Mija nas inny wierzchowiec
Z wysiłku ogłuchł i oślepł
Osioł go kopie po głowie
Cień jego uszy ma ośle
Nikt już nie mówi po ludzku
Rykiem i śmiechem się chwalą
Głaszczą i chłoszczą do skutku
Kłus nasz przechodzi w galop
Pędzę na zgiętych kolanach
Więcej niż znieść mogę znoszę
Aż świta myśl niesłychana
I ludzką głowę podnoszę
To nic że ostrogi bodą
Szpicruta nad uchem gra
To jeździec stworzony pod siodło
I jeźdźca dosiąść się da!
1980
„KANAPKA Z CZŁOWIEKIEM (LINKE)
e
Ostry nóż
Wchodzi w chleb
d
Deszcz okrusz-
Ków sypie się
Grzęznę w tłuszcz
Z oczu łzy
W ciepłych struż-
Kach płyną mi
To z cebu-
Li żółte młyńskie ko-
Ła przygniata-
Ją mnie do krom-
Ki Wsmarowa-
Li mnie od czo-
Ła aż po pię-
Ty i korzon-
Ki Przyprawia-
Ją według kar-
Ty sól mnie szczy-
Pie w nos pieprz wier-
Ci a ja wca-
Le nie chcę być pożar-
Ty mnie nie spie-
Szy się do śmier-
Ci - Jakim prawem starcy ludojady
Przyrządzają sobie tę kanapkę
Wrzeszczę przygnieciony i bezradny
Wciska w tłuste masło łapki
Jeszcze sokiem z cytryn mnie spryskują
Żebym przed spożyciem skurczył się
Przecież ktoś się musi za mną ująć
Tak po prostu wszak nie zjedzą mnie!
F
Drgnął mój chleb
Unosi dłoń go wzwyż
Boże!
D
Czuję dech
Zgłodniały widzę pysk!
Może
g
To jest żart!
Czy śmiać się mam czy łkać?!
Patrzę
E
W lśnienie warg
Co zaczynają drgać!
Nagle
a
Otchłań ust.
I zębów biła grań!
Woni
Fis
Zgniłej chlust!
Ruchomą widzę krtań!
Bronię
h
Się co sił
Wtem trzask i mrok mnie skrył!
e
- Masło świetne /
Chleb wspaniały /
d
Człowiek z lekka /
Był zgorzkniały /x2
1980
„WARIACJE DLA GRAŻYNKI (GIELNIAK)”
Es d
Spójrz na ten asfaltowy pazur co topi niebo z celofanu!
Es d
Huczący lej sprężonych gazów wytryska z niewidocznych kranów!
cis h
Płonący tiul falami dwiema niknąc odsłania Czerni odlew
fis f0 fis a
A tam jest Otchłań w której nie ma miejsca na jeden ludzki oddech...
Komórkom tkankom miodu żyłkom na liściu pajęczynom
Wszystkim strukturom kryształowym w sposób ten sam i żyć i ginąć!
Każde poczuje unerwienie ten ból na wskroś duszności atak
Gdy się rozłazi ciało ziemi pod czarnym palcem antyświata!
d
Za tą zasłoną która płonie
E Es
Uparcie żyliśmy Owady
d
Wierzące w trajektorie komet
E Es
W siebie w pomyśle gwiazd układy
Es
Teraz ten paluch nas rozdusi
d
Jak wszy schwytane w światła smudze
g f0
I gwiazd posypią się okruchy
A4 A
By schnąć na proch w tej centyfudze
Es d
W tym wirze my już proch znikomy skorupki krabów planet jajek
Es d
Ziemia porosła w nocy płomyk jaki przeważnie próchno daje
cis e
Krążymy w osypisku gwiazd
h
Dwa niewidoczne ziarnka soli
fis
I ginie świat
f0
A nas a nas
fis a
Tych kilka małych miejsc
d
Wciąż boli
1980
„STAROŚĆ OWIDIUSZA”
D A D
- Cóż, że pięknie, gdy obco - kiedyś tu będzie Rumunia
D A D
Obmywana przez fale morza, co stanie się Czarne.
D G D
Barbarzyńcy w kożuchach zmienią się w naród ambitny
h fis e A
Pod Kolumną Trajana zajmując się drobnym handlem.
Umrę patrząc z tęsknotą na niedostrzegalne szczyty
Siedmiu wzgórz, które człowiek zmieni w Wieczne Miasto,
Skąd przez kraje podbite, z rąk do rąk - niepiśmiennych
Iść będzie i nie dojdzie pismo Augusta z łaską.
h
Nie ma tu z kim rozmawiać, zwój wierszy wart każdej ceny.
h fis
Ciała kobiet ciekawych brane pospiesznie, bez kunsztu
Cis fis
I bez szeptów bezwiednych - chłoną nie dając nic w zamian
A G A D
Białe nasienie Imperium w owcą pachnącym łóżku.
Z dala od dworu i tłumu - cóż za cena wygnania?
Mówiłem wszak sam - nad poezją władza nie może mieć władzy.
Cyrku w pustelnie zamiana spokój jednak odbiera,
Bo pyszniej drażnić, niż kupcom za opał kadzić.
Rzymu mego kolumny! Wróg z murów was powydziera
I tylko we mnie zostanie czysty wasz grecki rodowód!
Na nim jedynie się wspieram tu, gdzie nie wiedzą - co grecja,
Z szacunkiem śmiejąc się z czci, jaką oddaję słowu.
Sen, jedzenie, gra w kości do bólu w schylonych plecach,
Wiersz od ręki pisany dla tych, którym starczy - co mają.
Piękna tu nikt nie obieca, za piękno płaci się złotem.
Pojąłem, tworząc tu, jak z Ariadny powstaje pająk:
Na pajęczynie wyrazów - barwy, zapach i dotyk,
Łąki, pałace i ludzie - drżący Rzym mojej duszy -
Geometria pamięci przodków wyzbyta brzydoty,
Zwierciadło żywej harmonii diamentowych okruszyn.
Stoją nade mną tubylcy pachnący czosnkiem i czuję
Jak zmieniam się w list do Stolicy, który nikogo nie wzrusza.
Kiedyś tu będzie Rumunia, Morze - już Czarne - faluje
I glebą pieśni się staje ciało i świat Owidiusza.
25.03.87
Stare Dobre Małżeństwo
„Dla wszystkich starczy miejsca”
„JAK”
sł. E. Stachura, muz. K. Myszkowski
jak po nocnym niebie sunące białe obłoki nad lasem .D.A.G.D.
jak na szyi wędrowca apaszka szamotana wiatrem .e.G.D.D.
jak wyciągnięte tam powyżej gwieździste ramiona wasze
a tu są nasze, a tu są nasze,
jak suchy szloch w tę dżdżystą noc
jak winny - li - niewinny sumienia wyrzut
że się żyje gdy umarło tylu tylu tylu
jak suchy szloch w tę dżdżystą noc
jak lizać rany celnie zadane
jak lepić serce w proch potrzaskane
jak suchy szloch w tę dżdżystą noc
pudowy kamień, pudowy kamień
ja na nim stanę, on na mnie stanie
on na mnie stanie, spod niego wstanę
jak suchy szloch w tę dżdżystą noc
jak złota kula nad wodami
jak świt pod spuchniętymi powiekami
jak zorze miłe, śliczne polany
jak słońca pierś
jak garb swój nieść
jak do was, siostry mgławicowe
ten zawodzący śpiew
jak biec do końca, potem odpoczniesz, potem odpoczniesz
cudne manowce, cudne manowce, cudne, cudne manowce
jak biec do końca, potem odpoczniesz, potem odpoczniesz
cudne manowce, cudne manowce, cudne, cudne manowce
Na na na...
jak biec do końca, potem odpoczniesz, potem odpoczniesz
cudne manowce, cudne manowce, cudne, cudne manowce
jak biec do końca, potem odpoczniesz, potem odpoczniesz
cudne manowce, cudne manowce, cudne, cudne manowce
jak biec do końca, potem odpoczniesz, potem odpoczniesz
cudne manowce, cudne manowce, cudne, cudne manowce
cudne manowce, cudne manowce, cudne, cudne manowce
„JEST JUŻ ZA PÓŹNO, NIE JEST ZA PÓŹNO”
sł. E. Stachura, muz. K. Myszkowski
Jeszcze zdążymy w dżungli ludzkości siebie odnaleźć, .G.a.G.C.
Tęskność zawrotna przybliża nas. .a.G.a.D7.
Zbiegną się wreszcie tory sieroce naszych dwu planet, .G.a.G.C.
Cudnie spokrewnią się ciała nam. .a.G.a.D7.
Jest już za późno! / .h.
Nie jest za późno! / .C.
Jest już za późno! / .h.
Nie jest za późno! / *2 .C.
Jest już za późno! / .h.
Nie jest za późno! / .C.a.D.
Jeszcze zdążymy tanio wynająć małą mansardę
Z oknem na rzekę lub też na park,
Z łożem szerokim, piecem wysokim, ściennym zegarem;
Schodzić będziemy codziennie w świat.
Jest już za późno...
Jeszcze zdążymy naszą miłością siebie zachwycić,
Siebie zachwycić i wszystko w krąg.
Wojna to będzie straszna, bo czas nas będzie chciał zniszczyć,
Lecz nam się uda zachwycić go.
Już jest za późno...
Już jest za późno...
„Z NIM BĘDZIESZ SZCZĘŚLIWSZA”
sł. E. Stachura, muz. K. Myszkowski
.C.G.a.e.C.G.H7.H7. /*2
Zrozum to, co powiem .e.H7.
Spróbuj to zrozumieć dobrze .G.D.
Jak życzenia najlepsze, te urodzinowe .C.G.
Albo noworoczne, jeszcze lepsze może .a.H7.H7.
O północy gdy składane .C.G.
Drżącym głosem, niekłamane. .H7.H7.
Z nim będziesz szczęśliwsza, .C.G.
Dużo szczęśliwsza będziesz z nim. .a.H7.
Ja, cóż- .C.
Włóczęga, niespokojny duch, .G.
Ze mną można tylko .a.
Pójść na wrzosowisko .D7.
I zapomnieć wszystko. .e.e.
Jaka epoka, jaki wiek, .C.G.a.
Jaki rok, jaki miesiąc, jaki dzień .G.a.C.G.G.
I jaka godzina .a.
Kończy się .C.
A jaka zaczyna. .e.e.
(BIS)
.C.G.a.e.C.G.H7.H7. /*2
Nie myśl, że nie kocham
Lub, że tylko trochę.
Jak cię kocham, nie powiem, no bo nie wypowiem
Tak ogromnie bardzo, jeszcze więcej może.
I dlatego właśnie żegnaj
Zrozum dobrze żegnaj.
Z nim będziesz szczęśliwsza...
Ze mną można tylko .a.
W dali znikać cicho. .C.e.e.
„KIM WŁAŚCIWIE BYŁA TA PIĘKNA PANI?”
sł. E. Stachura, muz. K. Myszkowski
.(III próg)
Lala... .a.G.e.a.d.C.G.G.
Nikt nie zna ścieżek gwiazd, .a.G.
Wybrańcem kto wśród nas, .e.a.
Zapukał ktoś - to do mnie gość. .d.C.G.G.
Włóczyłem się jak cień,
Czekałem na ten dzień
I stoisz w drzwiach -
Jak dziwny ptak.
Więc bardzo proszę, wejdź, / .F.G.
Tu siadaj, rozgość się / .e.a.
I zdradź mi, kim tyś jest, / .F.
Madame? / *2 .G.
Albo nie zdradzaj mi, / .e.a.
Lepiej nie mówmy nic... / .G.
Lepiej nie mówmy nic... / .F.C.C.
Nieśmiało sunie brzask,
Zatrzymać chciałbym czas,
Inaczej jest,
Czas musi biec.
Gdzieś w dali zapiał kur,
Niemodny wdziewasz strój,
Już stoisz w drzwiach...
Jak dziwny ptak.
Więc jednak musisz pójść, /
Posyłasz mi przez próg /
Ulotny uśmiech twój, /
Madame, / *2
Lecz będę czekać, przyjdź, /
Gdy tylko zechcesz przyjdź, /
Będziemy razem żyć...! /
Ja będę czekać, przyjdź .e.a.
Gdy tylko zechcesz przyjdź .G.
Będziemy razem żyć. .F.C.
Lalala...
„NIE BROOKLIŃSKI MOST”
sł. E. Stachura, muz. K. Myszkowski
.dD2.dD2.C.dD2. /*2
Rozdzierający .dD2.
Jak tygrysa pazur .C.
Antylopy plecy .dD2.
Jest smutek człowieczy. .C.dD2.dD2.
Nie brookliński most .C.dD2.
Ale przemienić .C.
W jasny, nowy dzień .dD2.
Najsmutniejszą noc - .C.dD2.
To jest dopiero coś! .C.dD2.
.dD2.C.dD2. .dD2.dD2.C.dD2.dD2.
Przerażający
Jak ozdoba świata
Co w malignie bredzi
Jest obłęd człowieczy.
Nie brookliński most
Lecz na drugą stronę
Głową przebić się
Przez obłędu los -
To jest dopiero coś!
Będziemy smucić się starannie! / .C.d.
Będziemy szaleć nienagannie! / .C.d.
Będziemy naprzód niesłychanie! / *2 .C.d.
Ku polanie! / .C.dD2.dD2.
.dD2.dD2.C.dD2. /*2
Nie brookliński most...
Nie brookliński most...
„METAMORFOZA”
sł. E. Stachura, muz. K. Myszkowski
.C.C.C.C.C.C.C.C.
.D.D.D.D.C.C.C.C.
.D.D.D.D.
Góra .D.D.D.D.D.D.D.D.
Chmury pękały czarne .D.D.D.D.
Coraz czarniejsze .C.C.D.D.
Jakby koni frygijskich groźne tabuny .D.D.D.D.C.C.D.D.D.D.
Aż grom .D.D.D.D.
Przeszył obraz niedokończony jeszcze .C.C.D.D.C.C.D.D.D.D.
A model spadał .D.D.
Głową w dół .D.D.
W płótno .C.C.
I wrósł .D.D.
W ciepłe jeszcze kontury .C.C.D.D.
Nagłego olśnienia .C.C.D.D.D.D.
Aż grom .D.D.D.D.
Przeszył obraz niedokończony jeszcze .C.C.D.D.C.C.D.D.D.D.
To był ranek .C.C.
A ty się śmiałaś do mnie z portretu .D.D.C.C.D.D.
To był ranek .C.C.
A ty się śmiałaś do mnie z portretu .D.D.C.C.D.D.
To był ranek .C.C.
A ty się śmiałaś do mnie z portretu .D.D.C.C.D.D.
To był ranek .C.C.
A ty się śmiałaś do mnie z portretu .D.D.C.C.D.D.
To był ranek .C.C.
A ty się śmiałaś do mnie z portretu .D.D.C.C.D.D.
.D....
.D....
„OPADŁY MGŁY, WSTAJE NOWY DZIEŃ”
sł. E. Stachura, muz. K. Myszkowski
Opadły mgły i miasto ze snu się budzi, .G.C.
Górą czmycha już noc, .G.D.
Ktoś tam cicho czeka, by ktoś powrócił; .G.C.
Do gwiazd jest bliżej niż krok! .G.D.D7.
Pies się włóczy popod murami - bezdomny; .G.C.
Niesie się tęsknota czyjaś na świata cztery strony! .G.D.G.C.G.D.
A Ziemia toczy, toczy swój garb uroczy; .G.C.
Toczy, toczy się los! .G.D.
A Ziemia toczy, toczy swój garb uroczy; .G.C.
Toczy, toczy się los! .G.D.
Ty, co płaczesz, ażeby śmiać mógł się ktoś .G.C.
-Już dość! -Już dość! -Już dość! .G.D.
Odpędź czarne myśli!
Dość już twoich łez!
Niech to wszystko przepadnie we mgle!
Bo nowy dzień wstaje,
Bo nowy dzień wstaje,
Nowy dzień!
Bo nowy dzień wstaje,
Bo nowy dzień wstaje,
Nowy dzień!
Bo nowy dzień wstaje,
Bo nowy dzień wstaje,
Nowy dzień!
.G.C.G.D.G.C.G.D.G.G.
Z dusznego snu już miasto tu się wynurza,
Słońce wschodzi gdzieś tam,
Tramwaj na przystanku zakwitł jak róża;
Uchodzą cienie do bram!
Ciągną swoje wózki-dwukółki mleczarze;
Nad dachami snują się sny podlotków pełne marzeń!
A Ziemia toczy, toczy swój garb uroczy;
Toczy, toczy się los!
A Ziemia toczy, toczy swój garb uroczy;
Toczy, toczy się los!
Ty,co płaczesz, ażeby śmiać mógł się ktoś
-Już dość! -Już dość! -Już dość!
Odpędź czarne myśli!
Porzuć błędny wzrok!
Niech to wszystko zabierze już noc!
Bo nowy dzień wstaje,
Bo nowy dzień wstaje.
Nowy dzień!
Bo nowy dzień wstaje,
Bo nowy dzień wstaje.
Nowy dzień!
Bo nowy dzień wstaje,
Bo nowy dzień wstaje.
Nowy dzień!
Nowy dzień!
„ACH, KIEDY ZNOWU RUSZĄ DLA MNIE DNI?”
sł. E. Stachura, muz. K. Myszkowski
.D.G.A.D.
Minęło wiele miesięcy, .D.e.
Ale mnie nic nie minęło; .G.D.
Czas dla mnie w miejscu przystanął; .D.e.
Takie jest chłopcy, takie jest piekło. .G.A.D.D.
Na odgłos kroków po schodach
Serce wciąż skacze do gardła,
Że może jednak to ona,
Ona - to: piękna moja zagłada.
Ach, kiedy znowu ruszą dla mnie dni? .Fis.e.
Noce i dni! .h.G.
I pory roku krążyć zaczną znów .D.CG.
Jak obieg krwi: .D.D.
Lato, jesień, zima wiosna - .Fis.e.
Do Boliwii droga prosta! .h.G.
Wiosna, lato, jesień, zima; .D.CG.
Nic mi się nie przypomina! .D.A.A.
.e.G.D.D. .Fis.e.h.h.
.G.D.Fis.Fis. .e.G. .D.G.A.D.
Ni żyć już można, ni umrzeć.
Wypłakane łzy doszczętnie.
Oddycham ledwie i z bólem,
Kością mi w gardle staje powietrze.
Czy tak już będzie i będzie,
Boże mój, Boże, mój Boże;
Zawsze i wszędzie w obłędzie,
Boże mój, wbiłeś we mnie wszystkie noże!
Ach, kiedy znowu ruszą dla mnie dni?...
Ach, kiedy znowu ruszą dla mnie dni?...
„TOBIE ALBO ZAWIEJA W MICHIGAN”
sł. E. Stachura, muz. K. Myszkowski
Zawieja w Michigan, .G.C.
Zapada serce w śnieg, .G.a.
Pustkowie ciągnie się, .C.
Wysepki żadnej drzew .G.D.
Ni domu, z domu gest: .e.
Wejdź! Wejdź! Wejdź! Wejdź! Wejdź! .C.D.D7.
Pustkowie hen i hen,
Zawieja, mróz i biel;
Zawyłem aż po kres,
Czy się spodziewać, że...
A wicher w trąbki dmie:
Nie! Nie! Nie! Nie! Nie!
Miłości nasze tam,
Są tam, gdzie nie ma nas,
U Boga w środku gwiazd
Pokochał też bym brak
I cały słałbym blask:
W dal! W dal! W dal! W dal! W dal!
W dal! W dal! W dal! W dal! W dal!
„SANCTUS”
sł. E. Stachura, muz. K. Myszkowski
Święty święty święty-blask kłujący oczy .eh.e.C.D.
Święta święta święta-ziemia co nas nosi .eh.e.C.e.
Święty kurz na drodze .e.
Święty kij przy nodze .C.
Święte krople potu .D.D.
Święty kamień w polu .e.
Przysiądź na nim, panie .C.
Święty płomyk rosy .D.D.
Święte wędrowanie .e.e.
Święty chleb - chleba łamanie .CD.G.
Święta sól - solą witanie .CD.e.
Święta cisza, święty śpiew .CD.e.
Znojny łomot prawych serc .C.C.D.D.
Słupy oczu zapatrzonych
Bicie powiek zadziwionych
Święty ruch i drobne stopy
Święta święta ziemia co nas nosi
Słońce i ludny niebieski zwierzyniec .e.C.
Baran, Lew, Skorpion i Ryby sferyczne .D.e.
Droga mleczna, Obłok magellana .e.h.
Meteory, Gwiazda Przedporanna .C.D.
Saturn i Saturna dziwów wieniec .e.C.
Trzy pierścienie i księżyców dziewięć .D.e.
Neptun, Pluton, Uran, Mars, Merkury, Jowisz .e.h.C.C.D.D.
Święty chleb - chleba łamanie
Święta sól - solą witanie
Święta cisza, święty śpiew
Znojny łomot prawych serc
Słupy oczu zapatrzonych
Bicie powiek zadziwionych
Święty ruch i drobne stopy
Święta święta święta-Ziemio co nas nosi
Lala... .e.C.D.e.e.h.C.D. /*2
Lala... .e.C.D.e.e.h.C.D. /*2
„GLORIA”
sł. E. Stachura, muz. K. Myszkowski
.G.e.G.a.C.D.G.G7.
Chwała najsampierw komu, .G.e.
Komu gloria na wysokościach ? .G.a.C.D.G.G7.
Chwała najsampierw tobie .C.D.
Trawo przychylna każdemu, .e.e.
Kraino na dół od Edenu. .C.D.C.
Gloria! Gloria! .D.G.
Chwała tobie, słońce .G.e.
Odyńcu ty samotny, .G.a.
Co wstajesz rano z trzęsawisk nocnych, .C.D.G.G7.
I w górę bieżysz, w niebo sam się wzbijasz .C.D.e.e.
I chmury czarne białym kłem przebijasz .C.D.C.
I to wszystko bezkrwawo - brawo, brawo .D.C.
I to wszystko złociście, i nikogo nie boli .D.C.
Gloria! Gloria in excelsis soli! .D.G.
Z słońcem pochwalonym teraz pędźmy razem
Na nim, na odyńcu galopujmy dalej.
Chwała tobie, wietrze
Wieczny, ty młodziku,
Sieroto świata, ulubieńcze losu
Od złego ratuj i kąkoli w zbożu
Łagodnie kołysz tych co są na morzu
Gloria! Gloria in excelsis eoli!
Z wiatrem pochwalonym teraz pędźmy społem
Na nim, na koniku galopujmy polem.
Chwała wam ptaszki śpiewające!
Chwała wam ryby pluskające!
Chwała wam zające na łące
Zakochane w biedronce!
Chwała wam: zimy, wiosny, lata i jesienie
Chwała temu co bez gniewu idzie
Poprzez śniegi, deszcze, blaski oraz cienie,
W piersi pod koszulą całe jego mienie!
Gloria! Gloria!
Gloria! Gloria!
„PIEŚŃ NA WYJŚCIE”
sł. E. Stachura, muz. K. Myszkowski
.(I próg)
.a.a.a.a.
Idź, człowieku, idź, rozpowiedz .a.a.
Idźcie wszystkie stany .d.d7.
Kolorowi, biali, czarni .E.E7.
Idźcie załaszcza wy, ludkowie .F.G.
Przez na oścież bramy .a.e.e.
Dla wszystkich starczy miejsca .C.G.a.e.
Pod wielkim dachem nieba .C.G.a.e.
Rozejdźcie się po drogach .C.e.
Po łąkach, po rozłogach .a.e.
Po polach, błoniach i wygonach .C.e.
W blasku słońca, w cieniu chmur .a.e.
Rozejdźcie się po niżu .F.G.
Rozejdźcie się po wyżu .F.G.
Rozejdźcie się po płaskowyżu .F.G.
W blasku słońca, w cieniu chmur .a.e.
Dla wszystkich starczy miejsca .C.e.a.e.
Pod wielkim dachem nieba .C.e.a.e.
Na ziemi, której ja i ty / .C.e.a.a.
Nie zamienimy w bagno krwi /*4 .C.e.a.a
Nie zamienimy w bagno krwi /*4 .C.e.a.a
„MAKATKI”
„MAKATKA KUSZĄCA”
sł. A. Ziemianin, muz. R. Ziobro
ej ty Ewo rajskie dziewczę .D.G.A.D.
nie wykręcisz się dzisiaj ogryzkiem .D.G.A.D.
miecz ognisty nie wisi nad nami .H7.e.A.A.
Michał w karty gra z cherubinem .F.G.D.D.
nie bądź z tych co to tylko wzdychają
klucz ściskając w kieszeni fartuszka
niech tańczą dziś wszystkie drzewa
nawet ciężka od upału grusza
Lalala... .D.G.A.D.D*.G.D.D.
.D.G.A.D.D*.G.D.D.
pod jabłonią wreszcie odpoczniemy
w zbóż włosów ukryje się cały
i będziemy świat błogosławić
że jest dla nas znowu łaskawy
a pod wieczór cicho przyjdą
skrzydlaci wysłannicy pana
- nie jadłem żadnego ogryzka - powiem
skusiły mnie tylko jabłka
skusiły mnie tylko jabłka
„MAKATKA Z ANIOŁEM”
sł. A. Ziemianin, muz. K. Myszkowski
na twarzy twej rumieńce .A.D.
jakbyś był uduchowiony .E.A.
przez gruźlicę płuc .D.
a dobroć twą nieziemską .A.E.E7.
zamykasz na niebieski klucz .fis.D.A.E.
zamykasz na niebieski klucz .D.E.A.A.
.A.A4.A.A4.
najczęściej można spotkać cię / .D.E.
nad przepaścią lukrowaną / .fis.D.
gdy przez dziurawą kładkę /*2 .A.D.
przeprowadzasz swoje dzieci / .C.h7.A.A4.
nocą może chciałbyś
oderwać się od ściany
ale jedno skrzydło
gwóźdż ci przedziurawił
więc zostajesz z nami
na wieki wieków amen
najczęściej można spotkać cię /
nad przepaścią lukrowaną /
gdy przez dziurawą kładkę /*2
przeprowadzasz dwoje dzieci /
przeprowadzasz dwoje dzieci /*2
„CZASEM NAGLE SMUTNIEJESZ”
sł. A. Ziemianin, muz. K. Myszkowski
czasem nagle smutniejesz .d.BC.
to jakby dnia ubywa .A.gA.
i nie wiem jak ci pomóc .B.g.
więc tylko proszę wybacz .A.A7.
czasem łzy w twoich oczach .d.d.
na krótką chwilę zagoszczą .B.B.
i nie wiem czy coś mówić .g.g.
i nawet nie wiem po co .A.A.
puszczam wię wtedy latwce
ze śmiechu mego śmieszne
i znowu dnia przybywa
powietrze staje się lżejsze
i lżejsza staje się wędrówka
z plecakiem coraz cięższym
nad domem przysiadła tęcza
na nieba niebieskiej gałęzi
la laj... .d.BC. .A.gA. B.g. .A.A7. /*2
(jeszcze raz od poczatku)
(jeszcze raz od poczatku)
„NIEPOKÓJ”
sł. J. Baran, muz. K. Myszkowski
mosty które .d.
pod osłoną nocy .B.
przerzucamy do siebie .A7.
porywa świt .BA7.
trwa potop jutrzenki .d.
po obu brzegach .B.
bezradnie biegamy .A7.
ręce do siebie wyciągamy .B.A.A7.
twoje oczy .B.A7.
rozwarte szeroko rozstaniem .d.d.
oddalają się i serce za nimi podąża .B.A7.d.d.
oglądając się i raz po raz za siebie .B.A7.d.d.
oglądając się za siebie .B.A7.d.d.
przez niebo przebiega
dreszcz niepokoju
rozstępuje się świat
na dwie połowy
i coraz mniejsza .d.
staje się .B.
włosów chnura .A7.B.
kasztanowa .A.A7.
twoje oczy...
i twoja ręka
wyrwana z mojej
do stacji zbliżają się
robotnicy
dnia powszedniego
o twarzach przeraźliwie
trzeźwych
twoje oczy...
„MAKATKA DLA PRZECHODZĄCEJ’
sł. A. Ziemianin, muz. K. Myszkowski
Lalala... .eH7.ea7.CH7.CH7. /*2
.e.H7.ea7.H7.ea7.H7e.a7H7.E.
na ciebie spojrzeć .e.H7.
i widzieć cię przez wieki .ea7.H7.
jak w wiosennym słońcu .ea7.
przymykasz powieki .H7e.a7H7.E.
jak niesiesz siebie .eH7.
pełna dumnej chwały .ea7.
i zostawiasz w trawie .CH7.
sandałowe ślady .CH7.
które chwile są jeszcze
i już wstają trawy
ale twym odejściem
jeszcze chcą się bawić
tak odchodzisz na zawsze
taką cię spamiętam
i nieważne kim jesteś
grzesznica czy świętą
Lalala...
„OBUDŹ SIĘ”
sł. A. Ziemianin, muz. K. Myszkowski
z tobą by konie kraść .e.e.
różaniec odmawiać .a.a.
tańczyć białe tango .C.H7.
do białego rana .e.e.
do rany cię przyłożyć / .C.C.
do zdjęcia iść z tobą / .H7.H7.
niech sobie fotograf /*2 .a.C.
nie myśli byle co / .H7.H7.
o tobie pisać wiersze
nawet te bez rymu
o tobie rozmawiać
w kolejce po gruszki
dla ciebie gruszki zrywać /
studnię kopać w skale /
wiadro wody wylać /*2
może się obudzisz /
może się obudzisz /
Coraz krótsze listy od ciebie
sł. A. Ziemianin, muz. K. Myszkowski
Stare Dobre Małżeństwo - Makatki
.GDis+.G.
coraz krótsze listy od Ciebie .G.Dis+.e.B*.
piszesz, że ogrodnik umarł .C.D.G.CG.
nikt się tej śmierci nie spodziewał .C7+.C7+.e.e.
nawet kwiaty które sadził wczoraj .H7.H7.e.E.
nawet kwiaty które sadził wczoraj .C7+.H7.e.e.
piszesz jeszcze, że jesień jest ładna
po ogrodzie po sadzie szaleje
jabłka nad ranem strąca
wszystko powoli woła do siebie
wszystko powoli woła do siebie
u Ciebie też ze zdrowiem krucho
wiem - choć o tym nie wspominasz
poszarpane całkiem nerwy
i jeszcze innych sto spraw
i jeszcze innych sto spraw
coraz rzadsze listy od Ciebie
listonosz tu chyba nic nie winien
coraz krótsze listy od Ciebie
szukamy się już tylko we mgle
szukamy się już tylko we mgle
szukamy się już tylko we mgle
„PIOSENKA DLA WOJTKA BELLONA”
sł. A. Kiełb-Szawuła, muz. K. Myszkowski
.D6.D4.Dd4.D. /*2
Powiedz dokąd znów wędrujesz? .D.G.D.D.
Czy daleko jest twój sad? .D.G.D.D.
- Hen w krainy buczynowe .C.G.D.D.
Ze mną tam układa pieśni wiatr .C.G.D.D.
Hen w krainy buczynowe .e.G.D.D.
Ze mną tam nikogo tylko wiatr .e.G.D.D.
.eG.D.eG.D.
Zmierzchy grają a przestrzenie
Własny mi podają dźwięk
Takie śpiewy z nimi lub milczenie
W którym znika każdy dawny lęk
W takich śpiewach lub milczeniu
W szumie świętych buków zginął lęk
Zaszumiały cię powietrza
I ruszyłeś sam na szlak
Ten ostatni, ten najlepszy -
Przyszedł czas, Pan dał ci znak
Ten ostatni, ten najlepszy - /
Przyszedł czas, Pan dał ci znak /*5
Przyszedł czas, Pan dał ci znak /*5
„Makatka szalona”
sł. A. Ziemianin, muz. K. Myszkowski
La, la, la... .d.C.B.A. .gC.AB. .gA.d.
.gC.AB. .gA.D.
.d.d.
wychodzi do każdego pociągu .dCdd.
z zółtym uśmiechem nadzei .BA.
liczy wagony dobrego i złego / .gCAB.
od zimy do późnej jesieni /*2 .gAdd.
mówią, że od niej uciekł
na żelaznym kogucie
kogut zapiał na odlotne
i nikt go więcej nie spotkał
więc kłóci się w niej
światło dzienne i nocne
jak dobre stare winoz cierpkim octem
La, la, la...
nikt nie wie czy jej się to śniło
gdy była pełnia księżyca
czy tylko z drzewa w ogrodzie
gruszki szaleństwa ktoś strąca
wychodzi do każdego pociągu
z żółtym uśmiechem nadziei
liczy wagony dobrego i złego
od zimy do późnej jesieni
La, la, la...
La, la, la...
„NASZ SŁONY RACHUNEK”
sł. A. Ziemianin, muz. K. Myszkowski
.e.e.e zm. e zm.a7.a7.e.e.C.C.H7.H7.e.e.e.e.
.e.e zm.a7.e.C.H7.e.e. /*2
kto nas zmówił na wspólną wyprawę .e.D.C.H7.
kto nam kruche wiosło do ręki włożył .C.a.H7.H7.
kto nas puścił na mętne fale .C.a.H7.e.
kto tak dziwnie nasz kurs rozpisał .C7+.H7.e.e
kto tak dziwnie nasz kurs rozpisał .C7+.H7.e.e
z kim się trzymać w tej wielkiej podróży
w kim sternika szukać w kim brata
w którym porcie zatrzymać się dłużej
aby znaleźć ziarno odpowiedzi
aby znaleźć ziarno odpowiedzi
komu ufać a kogo się bać .C.G.a7.H7.
gdzie się szukać i gdzie odnajdywać .C.a.H7.H7.
nasz pokład - wciąż zimniejsza kra .C.a7.H7.e.
w ślepym namiocie pytania mieszkają .e zm.a7 H7.e.e.
bez odpowiedzi .e zm.a7 H7.e.e.
bez odpowiedzi .e zm.a7 H7.e.e.
kto nas namówił na wspólną wyprawę...
kto nas namówił na wspólną wyprawę...
„Z PODWÓRKA”
sł. A. Ziemianin, muz. K. Myszkowski
orzech starzeje się po włosku .D.fis.G.A.
jest twardy - a jednak do zgryzienia .h.h.G.A.
zielone krople jego oczu .h.A.G.fis.
już mało mają do patrzenia .G.A.D.D.
sąsiadka mruga do mnie często
to tik co został jej z małżeństwa
a mąż pijany suszy się na sznurze
już wkrótce znowu przyjdą święta
wisi też dywan co latać zapomniał
prezent od teściów - wierny pies
sierść mu się jeży już nie gęsta
rzadkim wzruszeniem - szkoda łez
tu trzeba twardo - jak ten orzech
niech nie pomyślą nic sąsiedzi
z dywanu lecą chmury kurzu
to może w nim złe licho siedzi
„SZARA BALLADA”
sł. J. Baran, muz. K. Myszkowski
nie czerń lecz szarość wszędzie .c.f.
ta nić szara się przędzie .Gis.G.
ona ze mną przede mną i przy mnie .f.G.c.c.
ona rankiem w mej głowie
w dłoniach i w pierwszym słowie
niczym gołąb pocztowy powraca
szarą nicią przeszyty .Gis.B.c.c.
i do świata przyszyty .Gis.B.c.c.
tak jak guzik do szarego płaszcza .Gis.B.c.C.
z szarej włóczki me myśli / .Gis.B.
zgrzebne dni tygodnie / .c.c.
z szarej włóczki jesienie i lata / .Gis.B.c.c.
/*2
nawet wiersz cały z tęczy / .Gis.B.
nagły list radość szczęście / .c.c.
co jak wzór na kilimie się złocą / .Gis.B.c.C.
już za moment szarzeją
są jak fatamorgana
w zeschły liść się zmieniają i popiół
z szarych nici ten kłębek
który w szarą godzinę
sennie zwijam pod głowę podkładam
ludzie chorzy na szarość
mój los chory na szarość
mój dom moje miasto planeta
Boże cały ze złota /
przędący na kołowrotku /
czemu z siebie wysnuwasz nić szarą /
/*2
Ojcze nasz wielobarwny /
w akselbantach w brokatach /
który błyszczysz i mienisz się cały /
jeśli trochę nas lubisz
nachyl się nad wrzecionem
dorzuć włosów anielskich do włóczki
bo w nas szarość w oddechach
szarość w snach i uśmiechach
szarość we łzach modlitwie i hymnie
szarość we łzach modlitwie i hymnie
„MODLITWA O ŚMIECH”
sł. A. Ziemianin, muz. K. Myszkowski
.a.a.a.a.C.e.a.a.F.C.G.G.
.a.d.a.e.a.d.a.e.a.a.
śmiechu mi trzeba .a.
na te dziwne czasy .d0.
śmiechu zdrowego .C.
jak źródlana woda .G.a.a.
niech mnie kołysze .a.
w tej wielkiej podróży .d0.
i niech prowadzi .C.
gdzie śmieszna gospoda .G.a.a.
niech dźwięczy męczy / .F.C.
aż do zadyszki / .aFzm.
śmiechu mi trzeba /*2 .CG.
przede wszystkim / .a.a.
niech się zatrzęsą
od śmiechu ściany
niechaj na zawsze
będę nim pijany
nie okrutnego
nie cynicznego
śmiechu mi trzeba
bardzo ludzkiego
niech dźwięczy męczy...
niech dźwięczy męczy...
„MAKATKA Z WOJOWNIKIEM”
sł. A. Ziemianin, muz. R. Ziobro
wielki wojownik zdobył małą filiżankę .d.dC.F.F.
księgę mądrą której nie przeczyta .g.Dis.B.B.
wróci zmęczony z wojennej wyprawy .A7.dC.F.F.
i wszystko rzuci u stóp żony .g.BC.G4.G.
będzie roztrząsał swą ostatnią bitwę
bo stać go tylko na taki wysiłek
chwały wciąż sobie będzie przydawał
by lepiej czuć że naprawdę żyje
a gdy mu przyjdzie dzień do dnia dodawać
będzie się trapił i nuda go skręci
więc znów wymyśli nową wyprawę
bo uzna że i tak coś się święci
na szczęście znajdzie się ktoś z bliskich
kto księgę przeczyta filiżnkę uniesie pod światło
i znowu krok naprzód zrobi ziemia
choć wcale nie będzie jej łatwo
choć wcale nie będzie jej łatwo .g.BC.D.D.
(lepsza do gry jest wersja: .a.aG.C.C.
.d.B.F.F.
.E.aG.C.C.
.d.FG.D4.D. - .d.FG.A.A. na końcu)
.d.FG.D4.D. - .d.FG.A.A. na końcu)
Piosenka dla juniora i jego gitary
sł. E. Stachura, muz. K. Myszkowski
Stare Dobre Małżeństwo - Makatki
.G.Ce.aD.G.
Gdy pokłócisz się z dziewczyną .G.D.
(Nie życzę ci, lecz różnie jest); .e.C.
Nie chciej zaraz marnie ginąć; .G.h.
Zaufaj mi, przekonasz się: .C.D.D7.
Skocz w pudło gitary .a.C.
I tam rozłóż się obozem. .G.D.
Skocz w pudło gitary, .a.C.
Ratunkowym ona kołem. .G.D.
Przeczekaj nachalną nawałnicę; .F.C.
Wyjdź potem ze słońcem na ulicę! .G.D.
Wyjdź potem ze słońcem na ulicę! .a.C.G. .Ce.aD.G.
Gdy ci będzie jakoś nie tak
(Nie życzę ci, lecz różnie jest)
Gdy ta słynna smuga cienia
Przypęta się, przerazi cię:
Skocz w pudło gitary...
Aż cię znowu noc dopadnie
(Nie życzę ci, lecz różnie jest);
Ciemny Bóg się tobą zajmie,
Lecz wtedy ty wywijasz się:
Skocz w pudło gitary...
I pomóż słońcu! .a. / .a. /
I pomóż słońcu! .C. / .C. /*2
I pomóż słońcu lśnić! .G.G. / .G.D.C.G. /
.Ce.aD.G. .G.Ce.aD.G.
.Ce.aD.G. .G.Ce.aD.G.
„BALLADA O ARENIE CYRKOWEJ”
sł. J. Baran, muz. K. Myszkowski
na koniec - rozwiązano teatr .G.h.C.G.
więc cała w sztucznych ogniach teraz .D.D.G.G.
kręci się arena cyrkowa .D.D.e.e.
naszych czasów metafora .C.D.GC.G.
nic tu na pewno wszystko na niby
małpa jest cyrku idolem
karzeł podkręca szatańską korbkę
arena toczy się kołem
niczym piłeczki w palcach żonglerów
duszyczki nasze wirują wkoło
życie przestało być sztuką
i stało się sztuczką cyrkową
dwie siostry syjamskie: prawda kłamstwo
wbiegają w zwinnych podskokach
nikt nie odróżni jednej od drugiej
są w jednakowych trykotach
Bóg gdyby nawet w krzaku ognistym
pojawił się między nami
mówilibyśmy że to magik
kolejną sztuczką nas mami
lecz dokąd można w cyrku żyć
pytamy stojąc na głowie
słyszymy drwiący błazna śmiech
i to jedyna odpowiedź
i to jedyna odpowiedź
„NA SIERPNIOWYM BALKONIE”
sł. A. Ziemianin, muz. K. Myszkowski
.cis.Czm.Gis Czm.A.fis.cis.A.Gis.
(gwiżdżąc) .cis.fis.Gis.cis.A.cis.A.Gis.
.cis.Czm.Gis.cis.A.cis.A.Gis.
Między ziemią a niebem jesteśmy .cis.Czm.
Gwiazdy dojrzewają w środku nocy .Gis Czm.A.
I tak jest strasznie balkonowo .fisCzm.Giscis.
Że jedna z nich za chwilę skoczy .fis.Gis7.
Spadnie w środek górskiego sierpnia
Zgaśnie nim zdąży dotknąć zioła
Ktoś odszedł znów w samotną podróż
Szepnął nam że ktoś go woła
Drzew korony chylą się ku górom
Trzeba umieć odejść pustym szlakiem
W góry tam gdize mieszka miłość
Na balkonie nic nie ukryjesz
Choć nosi w sobie kilka szpar
Znajdzie się miejsce
Dla naszych wszystkich skarg
Między niebe a ziemią zawieszeni
Choć bliżej nam zawsze do ziemi
Pod nami rośnie już kilka pięter
A wszystkie dawno na zawsze zajęte
(gwiżdżąc)
(gwiżdżąc)
„JAKĄ CENĘ”
sł. A. Ziemianin, muz. K. Myszkowski
ilu ludzi nasz świat uniesie .h.h.
aby wciąż jeszcze mógł się kręcić .AA4.AA9.
ilu trzeba dzisiaj poetów .cis.cis.
by choć wiersz pozostał w pamięci .fis.fis.
jak nazwać co jeszcze nie nazwane .a.a.
i co jeszcze może czekać człowieka .G.G.
jaką tajemnicę dźwiga każdy kamień .h.h.
że nie wie o niej nawet rzeka .AA4.A7.
na, na, na... .h.h.AA4.AA9.G.G.FisG.Fis.
czy po to tutaj tylko jesteśmy
by przed nocą bardziej się zmęczyć
czy liść z Twego wielkiego drzewa
jest zaledwie kaprysem gałęzi
zostawiłeś nam ślady swych stóp
na nieba niebieskiej korze
tak mało ich i tak bardzo wiele
bo przecież Ty wszystko możesz
na, na, na...
jaką cenę trzeba zapłacić
za to ziemskie ciche przebywanie
jakie skrzypce trzeba usłyszeć
aby wiedzieć co jeszcze jest grane
ile śliwek rozebrać do pestki
aby poznać ten śliwkowy błękit
ile spotkać kamieni nad rzeką
by się zbudzić jeszcze poetą
na, na, na...
z której strony czekać na sen
i gdzie sny chować na dzień
ile musi dojrzeć poziomek
aby lato miało swój koniec
jak opisać porannego wróbla
który w szare piórka się ubrał
jak podejść koło po kamieniu w wodzie
jak z tym dziwnym światem być w zgodzie .h.h.AA4.AA9.G.G.FisG.FisG.FisG.FisG.
jak z tym dziwnym światem być w zgodzie .h.h.AA4.AA9.G.G.FisG.FisG.FisG.FisG.
„BALLADA NA URODZINY”
sł. J. Baran, muz. K. Myszkowski
jakby nigdy nic brodzę już w smudze cienia .G.h.C.D.
i widzę jak zachodzi słonko ojca i matki .h.e.a.D.
jakby nigdy nic przyjaciół paru na cmentarzach .G.h.C.D.
jakby nigdy nic kwitną na nich kwiatki .h.e.a.D.G.G.
jakby nigdy nic słońce świeci innym
i kto inny ze światem się zżywa
jakby nigdy nic żartujemu pijemy
choć przy stole wciąż kogoś ubywa
jakby nigdy nic kolejna jesień mija
jakby nigdy nic życie ucieka
jakby nigdy nic robię dobrą minę do złej gry
I z nadzieją na jutro czekam .h.e.a.D.
.G.D.e.h.C.G.C.D. /*7 .G.
.G.D.e.h.C.G.C.D. /*7 .G.
„CZARNY BLUES O CZWARTEJ NAD RABEM”
„SPÓŹNIONE WYZNANIE”
sł. J. Baran, muz. R. Ziobro
.D.A.h.fis.G.B.a7/4.D. /*2
spotkali sie po latach na środku ulicy .D.a7/4.D.G.
i nie mogą się sobie nadziwić .e.D.A7/4.A7.
że oboje są tacy siwi .C.G.D.D.
niczym przebierańcy udający prawdziwych .e.G.D.D.
ona przygłucha i on niedosłyszy .h.h7.G7+.G7+.
mówi że daremnie przewędrował pół świata .A.A.D.D4D.
jej zaś pozostało to miasto .G.D.e.D.
przez wszystkie te lata .B.C.G.D.
przez wszystkie te lata .B.C.G.D.
nawet nie wiesz jak cię kochałam
krzyczy mu na pół ulicy
omal z miłości nie oszalałam
lecz trzymałam wszystko w tajemnicy
oglądają się za nimi ludzie
jak wręczają sobie słów zeschnięty bukiet
w którym ożyło przez chwilę przedwiośnie
sprzed pięćdziesięciu wiosen
sprzed pięćdziesięciu wiosen
sprzed pięćdziesięciu wiosen
„BALLADA Z GÓR”
sł. J. Baran, muz. K. Myszkowski
tu króluje zeszłoroczny czas .G.C.D.D.
na posłaniu z liści buczynowych .B.F.C.C.
stąd do ziemi dalej niż do gwiazd .a.H7.e.e.
zachwytu swego nie wysłowisz .C.D.GC.G.
rosną skrzydła u ramion .e.e.e.e.
czas się w wieczność przemienia .C.C.C.C.
obłocznieją wszystkie ziemskie sprawy .a.a.a.a.
gdy zbliżamy się do szczytu po kamieniach .H7.H7.H7.H7.
rosną skrzydła u ramion
czas się w wieczność przemienia
góry i wolność dokoła
chyba dostąpimy tu wniebowstąpienia
a w schronisku Święty Piotr z herbatą
i widoki nieziemskie na świat
przy ognisku rozłożymy się z gitarą
posłuchamy co nam w duszy gra .C.D.G.G.
z pleców góry zrzucimy do stóp
i zmęczenie rozzujemy z nóg
to schronisko to prawdziwy raj
niechaj wieczny odpoczynek trwa
rosną skrzydła u ramion
rosną przepastne błękity
życie pełne olśnień zachwytów
tyś wędrówką najwytrwalszą ku szczytom
góry tu wszystko jest święte
tu wspinaczki nasze wniebowzięte
w górach rosła Światowida twarz
od ogniska bije jeszcze baśni blask
tu króluje zeszłoroczny czas... /*2
tu króluje zeszłoroczny czas... /*2
„WOJTKA BELLONA OSTATNIA ZIEMSKA PODRÓŻ DO WŁODAWY”
sł. A. Ziemianin, muz. K. Myszkowski
Z gitarą i piórem .d.
kwietniowym wieczorem .C.
jedziemy Wojtku .G.
razem do Włodawy .G.
Stary bieszczadnik .F.
Majster Bieda .G.
wciąż wierny górom .A.
jak zwykle jest z nami .A7.
I mówisz - wszystko się uda .d.F.
o to nie ma żadnej obawy .C.A.
przecież jedziemy dziś .B.C.
na dwa dni do Włodawy .dC.d.
W przedziale po oczach
mdli mleczna żarówka
mała
gwiazda betlejemska
I pociąg lubelski
noc długa przecina
buntując się
na ostrych zakrętach
I mówisz - wszystko będzie dobrze
opowiemy im nasze sprawy
przecież po to jedziemy
na dwa dni do Włodawy
Z plecaka chleb wyjęty
garść soli
kawałek sprytem zdobytej
kiełbasy
Chcemy noc przeskoczyć
ciemną i niepewną
z biletem kupionym
w nieznane
Lecz mówisz - znów musi się udać
choć tyle podróży za nami
przecież jedziemy dziś
na dwa dni do Włodawy
Dzisiaj się buntuje
Czesiek Król nad króle
piekarz rodem z Buska
wchodzi w układ
Stawia pasjans z bułek
i gorzej się czuje
a w drewnie cierpliwym
został ślad
A Ty na przekór wszystkim mówisz
że się uda - nie ma obawy
przecież jedziemy dziś
na dwa dni do Włodawy
I są wciąż pytania
i są wciąż rozmowy
ważne
choć tylko przedziałowe
I jak z każdej
wspólnej nam posiady
wygląda w przyszłość
zatroskany człowiek
Wyciągasz wiersz ciepły jeszcze
wczoraj bodajże napisany
i czytasz głośno go w przedziale
w naszej podróży do Włodawy
Z gitarą i piórem
kwietniowym wieczorem
jedziemy Wojtku
razem do Włodawy
Stary bieszczadnik
Majster Bieda
wciąż wierny górom
jak zwykle jest z nami
I mówisz - wszystko się uda
o to nie ma żadnej obawy
przecież jedziemy dziś
na dwa dni do Włodawy
na dwa dni do Włodawy
„BALLADA MAJOWA”
sł. J. Baran, muz. K. Myszkowski
brnąłem do ciebie maju .D.A.
przez mrozy i biele .A7.h.
przez śnieżyce i zaspy .G.fis.
i lute zawieje .G.A.
przez bezbarwne szpitalne
korytarze stycznia
w tych korytarzch słońce
gasło ustawicznie .G.A.D.D.
a teraz maj dokoła maj .D.A.
wyświęca ogrody .A7.h.
i cały ja i cały ja .G.D.
zanurzony w jordanie pogody .G.A.
a teraz maj i maj i maj
dokoła się święci
od wonnych bzów szlonych bzów
wprost w głowie się kręci .G.A.D.D.
i płyną przeze mnie dmuchawce
jak dzieciństwa echa
i wielka jest majowa noc
kiedy niebo się do ziemi uśmiecha
śpi w twoim wnętrzu chłopiec
w chłopcu pierwszy zachwyt poznaję
z twoich ziaren wyrosną sady
strudzonemu pielgrzymką ulżyj dodaj wiary
a teraz maj dokoła maj ...
a teraz maj dokoła maj ...
„PRZY OGNISKU NAD SZCZAWNICZKIEM”
sł. A. Ziemianin, muz. R. Ziobro
.C.C.F.F.d.F.C.C.
siedzimy razem przy ognisku .C.C.F7+.F.
gwiazdy spadają nam na głowę .d7.e7.F7+.G.
ogień jest wielki i okrutny .F7+.e7.d7.C.
gałęziom ogryza młodą korę .Gis.F.G.G.
rzucamy do ogniska listy
te najpiękniejsze - nie napisane
płomienie wciąż w upartym szepcie
same składają się na amen
czasem kieliszek z wódką czystą
na cienkiej nóżce przejdzie między nami
i chce się śpiewać chce się wyć
ze szczęścia które właśnie mamy
siedzimy razem przy ognisku
gwiazdy spadają nam na głowę
konary siwieją mocno nadpalone
Bóg sypie włosy nam popiołem /*3 (za 3 - .G.F.G.C.)
.C.C.F.F.d.F.C.C.
.C.C.F.F.d.F.C.C.
„MALINOWE LATO”
sł. A. Ziemianin, muz. R. Ziobro
.G.D.e.D.C.a.G.D. /*2
tak lekko płynie w nas to lato .G.H7.e.e.
jakby biedronki nim powoziły .C.a.D2.D.
w zaprzęgu jeszcze polne kwiaty .C.G.a7.G.
lekko schylają się do zimy .a7.D2 D.G.G.
ty zapatrzona w malin krople .Dis.Gis.B.B.
co z lipca jeszcze nie ostygły .Dis.Gis.B.B.
płynę za tobą wnet na oślep .b.G.c.c.
ustami zbieram twe maliny .Gis.B.Dis.Dis.
bronisz mi trochę jak przez mgłę .H.E.Fis.Fis.
i zasłaniasz od wiatru ręką .gis.Cis.E.Fis.
dopiero później przyjdzie nam odpocząć .fis.A.E.E.
znów zejść na naszą ziemię świętą .G.C.D2.D.
tak lekko płynie w nas to lato...
tak lekko płynie w nas to lato...
„ZWÓZKA NIEBA”
sł. J. Baran, muz. K. Myszkowski
gdzie spojrzysz nieba i nieba .D.fis.
pod nimi wozy i wozy .H7.e.
wyładowane pogodą .fis.G.
wtaczają się do stodół .D.A.
o nieprzerwane sierpniowe / .G.fis.
urodzaje dojrzałych upałów / .G.fis.
pokoszone ze zmierzchem /*2 .G.D.
o świecie znów odrastają / .G.A.
małomówny ludek małopolski
krząta się przy zwózce nieb
terkoczą furki po dróżkach
prychają siwki kare
trwa pszczele gromadzenie
pogody za zimowe chłody
słońce nie spuszcza równiny z oka
drzemie czas w brzozowych obłokach
o nieprzerwane sierpniowe...
„LIST DO MAŁEGO KSIĘCIA”
sł. A. Ziemianin, muz. K. Myszkowski
zagubieni - Książe - jesteśmy .G.e.
pod gwiazdami grzejemy ręce .C.D.
niebo śmieje się szeroko .h.C.
nasze niebo to jednak coś więcej .G.FC.D.D7.
niespokojnie - Książe - żyjemy
wśród szeptanych krucho skarg
dzień do dnia się dodaje
w dobrą gwiazdę trzeba wierzyć nam
nasze wieczne ucieczki-wycieczki
nasze wzdychanie w nieznane
niedy niebo cię olśni
wiesz że zaczął się wielki taniec
pod gwiazdami - Książe - żyjemy
pod gwiazdami grzejemy ręce
niebo śmieje się otwarcie
i nie trzeba wtedy nic więcej
i nie trzeba wtedy nic więcej
„BALLADA O POECIE”
sł. J. Baran, muz. K. Myszkowski
.C.e.a.e.F.C.G.G7./*2
odfrunęły anioły do ciepłych rajów .C.e.
tylko jeden w karczmie na rozstaju .a.e.
głuchy na boskie wołania .F.C.
hulał z karczmareczką do świtania .G.G7.
pióra piwem zlane sosem musztardowym .e.a.
skaranie boskie z takim aniołem .e.a.
jedno skrzydło złamał drugie zastawił .F.C.
wszystkich wycałował pod ławę się zwalił .G.F.C.C.
wszystkich wycałował pod ławę się zwalił .G.F.C.C.
wszystkich wycałował pod ławę się zwalił .G.F.a.F.a.FG.
nawarzył anioł piwa - stracił mannę z nieba
nusi sam zapracować na kawałek chleba
że nikogo nie zbawił - sczłowieczał na amen
już na zawsze zostanie anioł między nami
niebo z ziemią rymuje słowami skrzypcami
i pomiędzy kramami kręci się z rymami
dzieci za nim biegną psów pijaczków zgraja
a ten im wyśpiewuje o utraconych rajach
a ten im wyśpiewuje o utraconych rajach
a ten im wyśpiewuje o utraconych rajach
a ten im wyśpiewuje o utraconych rajach
„ZAPOMNIANY GRAJEK”
sł. J. Baran, muz. K. Myszkowski
.G.D.H7.E.C.G.Dis7.D7.
.H7.e.H7.e.G.D.H7.e.
w jaki cień się usunąłeś .G.D.
grajku, zapomniany grajku .H7.e.
któryś wprawił w ruch muzykę .C.G.
i poderwał nas do tańca .Dis7.D7.
i z jakiego omamienia .H7.e.
wrzaw przytupów roztańczenia .H7.C.
nie wiadomo kiedy gdzie .G.D.
wymknąłeś się z izby w cień .C.e.
nie pamięta cię już nikt
lecz wciąż jeszcze kraży w żyłach
coraz szybciej i obrotniej
jak wrzeciono twa melodia
słychać tylko tupot butów
słychać tylko tupot serc
kto przetrzyma kto ustanie
trwa sam bez muzyki taniec
grajku zapomniany grajku
wychyl się zza chmur raz jeszcze
przeciągnij po strunach smyczkiem
dla tych co zgubili rytm
dla tej smutnej pani w kącie
dla staruszki pod zegarem
i dla tego opartego
plecami o drzwi - poety
plecami o drzwi - poety
„Z SYNEM W OKNIE”
sł. A. Ziemianin, muz. R. Ziobro
patrzymy wspólnie .D.
na ten sam orzech włoski .G.
jak słońce zawiązuje mu .D.
zielone w koronie loki .G.D.G.D.G.
widzimy razem
tę samą łąkę
na której czas chwilowo
zamknął się w poziomkę
lecz ja powoli / .G.
wyprowadza się z tej zieleni / .A.D.GA.
i jedną nogą / .GD.
już wchodzę do jesieni / .e.A.D.D.
/*2
a tobie który jesteś /
jeszcze cały zielony /
potrzebny do drogi /
but siedmiomilowy /
but siedmiomilowy /
„WCHODZENIE DO ZIMY”
sł. A. Ziemianin, muz. K. Myszkowski
tam, ta... .e.H7.H7.G.C.G.H7.H7. /*2
patrz orzechy coraz twardsze tej jesieni .G.h7.H7.e.
wiewiórki ostrzą zęby na rogu księżyca .C.G.H7.H7.
w ciemnym lesie klęczy na jedno kolano .e.H7.H7.G.
na obrusie przymrozku - wilczyca .C.G.H7.H7.
kurczą się rozmowy - od słowa do słowa
herbata nagle zamarza przy stole
krok do zimy prawie, nie do uchwycenia
a jednak już bijemy przed nią czołem
tam, ta...
telewizor szronem zaszedł nie wiadomo kiedy
szklanka ślizga się jak igła po płycie
słuchamy Vivaldiego "Cztery pory roku"
słyszysz jak mocno bije w nas życie
tam, ta...
tam, ta...
„WYSOCKIEMU”
sł. A. Ziemianin, muz. K. Myszkowski
śpiewasz na cały świat .a.H7.
chropawą szaloną Rosję .E.a.
Twoje olbrzymie państwo .d.
stać na wielkiego artystę .G.C.C.
i pozwalają ci na niejedno .d.E.
możesz śpiewać o gimnastyce .F.a.
nawet nie mają za złe .H7.
jeśli porównać to z życiem .H7.E.E.
Ciebie nie można uciszyć
nie zamkną Ci nigdy ust
czy siedzisz przy nocnej lampce
czy idziesz w szalony kurs
szklanka wódki dogasa na stole
wszystkich zmarłych dzisiaj święto
więc pewnie śpiewasz teraz Bogu
całą swą duszą ochrypniętą
śpiewasz na cały świat...
śpiewasz na cały świat...
„ZAWIROWAŁ ŚWIAT”
sł. muz. K. Myszkowski
chmury skłębione niosą mrozy i śnieg .C.d.
wiatr gwiżdże w nieszczelnych futrynach .F.C.
kolejny raz pociąg spóźnia się
znak, że znowu zaczyna się zima
uuu... zawirował świat /
jak płatki śniegu na dworze /
stare wspomnienia odżyły znów /*2
niewiel nam to jednak pomoże /
królowa śniegu srebrnym welonem swym
pokryła prawie świat cały
wystawić nos poza domu próg
to wyczyn nie lada śmiały
uuu... zawirował świat
szare poranki i krótkie dnie
każde z nas ma dziś tylko dla siebie
tysiąc listów strawił pieca żar
w tym dwieście pięćdziesiąt od ciebie
uuu... zawirował świat
uuu... zawirował świat
„WYGLĄDAJĄ PRZEZ OKNO”
sł. A. Ziemianin, muz. K. Myszkowski
patrzą jedno przez drugie .a.G.E.a.
bo teraz zima i czasu trochę więcej .C.G.E.E7.
za oknem górą w niebo się wzbija .a.G.E.a.
na szybie mrozu rumieńce .a.e.a.a.
la, la, la, la... .a.G.a.a.a.e.a.a.
oni tego już nie wiedzą
za bardzo się z tym zżyli
góra trzyma się całkiem prosto
im życie ku ziemi się chyli
la, la, la, la...
na stole odcinek renty
list bardzo otwarty od syna
pasjans na wpół rozpoczęty
i całkiem wieczorna godzina
la, la, la, la...
ona mówi:
włącz radio może coś powiedzą
on jej na to:
a po co i tak już wiem co trzeba
la, la, la, la...
i dalej patrzą przez okno
i dalej wlecze im się zima
za oknem idą kolędnicy
lecz tylko śmierć wśród nich jest prawdziwa
la, la, la, la...
la, la, la, la...
„CZARNY BLUES O CZWARTEJ NAD RANEM”
sł. A. Ziemianin, muz. K. Myszkowski
czwarta nad ranem .A.A.
może sen przyjdzie .cis.cis.
może mnie odwiedzisz .D.D.A.A.
czwarta nad ranem .E.E.
może sen przyjdzie .fis.fis.
może mnie odwiedzisz .D.E.A.A.
czemu cię nie ma na odległość ręki .A.E.
czemu mówimy do siebie listami .fis.cis.
gdy ci to śpiewam - u mnie pełnia lata .D.A.
gdy to usłyszysz - będzie środek zimy .D.E.
czemu się budzę o czwartej nad ranem .A.E.
i włosy twoje próbuję ugłaskać .fis.cis.
lecz nigdzie nie ma twoich włosów .D.A.
jest tylko blada nocna lampka .D.E.
- łysa śpiewaczka .fis.fis.
śpiewamy bluesa bo czwarta nad ranem
tak cicho by nie zbudzić sąsiadów
czajnik z gwizdkiem świruje na gazie
myślałby kto że rodem z Manhattanu
czwarta nad ranem...
herbata czarna myśli rozjaśnia
a list twój sam się czyta
że można go śpiewać
za oknem mruczą bluesa
topole z Krupniczej
i jeszcze strażak wszedł na solo
ten z Mariackiej Wieży
jego trąbka - jak księżyc
biegnie nad topolą
nigdzie się jej nie spieszy
już piąta
może sen przyjdzie
może mnie odwiedzisz
już piąta
może sen przyjdzie
może mnie odwiedzisz
może mnie odwiedzisz
„ROZLICZYSZ MNIE PANIE”
sł. A. Ziemianin, muz. K. Myszkowski
ze słabości mojej rozliczysz mnie Panie .d.g.A.d.
z błądzeń moich i tych dróg na skróty .B.B.A.A7A.
buty niosły same - nie trzymały mnie .g.B.A.d.
nawet szalone sznurówki .B.B.A.A7A.
z wszystkich grzechów rozliczysz mnie Panie .d.g.A.d.
na wieki wieków amen .g.d.B.A.d.d.
z małości mojej rozliczysz mnie Panie
że cieszyłem się nad trawy pochylonym piórkiem
i że chciałem czasem nad ranem
złowić w wiersz
zypuszczoną przez Ciebie jaskółkę
z wszystkich grzechów rozliczysz mnie Panie
na wieki wieków amen
i z kielicha rozliczysz mnie Panie
z tych dymiących jasną pianę kufli
kiedy w głowie mej kilka było planet
a ja chciałem to przed Tobą ukryć
z wszystkich grzechów rozliczysz mnie panie
na wieki wieków amen
na wieki wieków amen
„POD WIELKIM DACHEM NIEBA”
„IMPERATYW”
sł. P. Bakal, muz. K. Myszkowski
Będziemy szli nieprzerwanie .e.C.
W ulewie, skwarze, huraganie .aC.H7.
Przez chwiejne mosty, grząskie bagna .GC.G.
Chaszcze, pustynie i mokradła .aG.H7.
Będziemy szli przez zamiecie .ea.e.
Przez grudnie, marce, czerwce, sierpnie .Ca.CH7.
Upalne lata, mroźne zimy .C.e.
Będziemy szli - nie zawrócimy .a.H7.
Z wiarą w następny zakręt drogi / .CG.H7.
Co znów okaże się nie ten / .GC.DD4.
W tajne przymierze z Panem Bogiem /*2 .Ga.H7.
W naszego trudu jakiś sens / .C.C.
Aaaaa... .e.C.e.C.e.C.e.C.
Będziemy szli bez wytchnienia
Upadający ze zmęczenia
Bez gromkich fanfar i okrzyków
Bez pozy dumnych wojowników
Będziemy szli - wbrew logice
Powolnym marszem całe życie
Będziemy mówić, że już dosyć
I dalej dalej dalej kroczyć
Z wiarą w następny zakręt drogi...
Z wiarą w następny zakręt drogi...
„CZEKANIE NA WIOSNĘ”
sł. A. Kiełb, muz. K. Myszkowski
Nie wierz gdy mówią, że chcemy jedynie .h.e.
Z głodu nie marnąć i ustrzec się chłodu .Fis.h.
Złe sny uciszamy by słyszeć wyraźnie .G.D.
Czy na rzece naszej pękają już lody .e.Fis
Pozorna cisza lecz wytrwałość nasza .C0.e.
Rozpali każde już ostygłe słowo .A.Fis.
Na nowo nazwie co ponazywane .h.e.
Nadzieji znów pozwoli nam skosztować .Fis.Fis.
Tak wciąż uparcie czekamy na wiosnę
Schowani w myśli niepokornych kokon
Bez strachu patrząc wrogom prosto w oczy
Dyktując wojne fałszywym prorokom
Pozorna cisz lecz wytrwałość nasza...
„KONCERT”
sł. A. Kiełb, muz. A. Kiełb, K. Myszkowski
.D7.g.D7.g.g.
W kołnierz wtulam twarz .D7.g.
Chowam się przed miastem .D7.g.
Jego cienie żłobią w mojej twarzy wąwóz .Dis.B.D7.D7.
Trzeszczy jak ułamek szkła .Dis.B.
Mój codzienny niepokój .c.g.
Jak wydostać się z cienia, może wtedy .Dis.B.D7.D7.
Gdyby koncert grać ten na trąbki i skrzypce / .Dis.B.
Tak by dźwięki ułożyły się w wiersz / .Dis.B.
Gdyby łyżką światła rozweselić to wszystko /*2 .Dis.B.
Żeby we mnie zaśpiewało coś też / .D7.g.
Żeby we mnie zaśpiewało coś też .D7.g.g.
Rośnie we mnie mgła
Jak ze studzien stu
Nie wiem ilu trzeba ksiąg by ją rozwiać
Jedno wiem - że muszę biec
Póki sił mi wystarczy
Póki tylko ta nuta - mam ją w sobie
Będę koncert grać ten na trąbki i skrzypce /
Tak by dźwięki ułożyły się w wiersz /
Będę łyżką światła rozweselać to wszystko /*2
Żeby w tobie zaśpiewało coś też /
Żeby w tobie zaśpiewało coś też
„SZCZĘŚCIE”
sł. B. Leśmian, muz. K. Myszkowski
.C.e.F.C. .e.F.G.G. .C.e.F.C. .e.F.G.C.C.
Coś srebrnego dzieje się w chmur dali .C.e.F.C.
Wicher do drzwi puka, jakby przyniósł list .e.F.G.G.
Myśmy długo na siebie czekali
Jaki ruch w niebiosach słyszysz burzy świt
Ty masz duszę gwiezdną i rozrzutną
Czy pamiętasz pośpiech pomieszanych tchnień
Szczęście przyszło - czemuż nam tak smutno
Że przed jego blaskiem uchodzimy w cień
Czemuż ono w mroku szuka treści
I rozgrzesza nicość i zatraca kres
Jego bezmiar wszystko w sobie zmieści
Oprócz mego lęku, oprócz twoich łez
Oprócz mego lęku, oprócz twoich łez
„CIAŁO ME WKLĘTE W KOROWÓD ISTNIENIA’
sł. B. Leśmian, muz. K. Myszkowski
Ciało me wklęte w korowód istnienia .a.H7.
Wzruszone słońcem od stóp aż do głów, .a.H7.e.e.
Zna ruchy dziwne i znieruchomienia
Które zeń w śpiewie przechodzą do słów
Zna pląsy gwiezdne, wszechświatów taneczność
I wir i turkot rozszalałych piast
Pieśnią jest życie i pieśnią jest wieczność
W takt mego serca i nie moich gwiazd
Gdy wieczór na noc się układa .D.C.
Zmierzchami tłumiąc purpurowy żal .D.e.
Bóg - niby z nieba strącona kaskada
W pierś mą uderza i rozdzwania w dal
I drgają w piersi rozdzwonione losy
Bije do głowy rozśpiewana krew
I pieśnią całe ogarniam niebiosy
I Ziemię całą widzę poprzez śpiew
Ciało me wklęte w korowód istnienia
Wzruszone słońcem od stóp aż do głów,
Zna ruchy dziwne i znieruchomienia,
Które zeń w śpiewie przechodzą do słów
Które zeń w śpiewie przechodzą do słów
„W ZAKĄTKU CMENTARZA”
sł. B. Leśmian, muz. K. Myszkowski
Mają zmarli w niedzielę ten pośmiertny kłopot .DG.DG.DG.A.
Że w obczyźnie cmentarza czują się bezdomni .DG.DG.A.A.
A lubią noc tę spędzać po pod mgłą lub po pod .DG.DG.DG.A.
Wiecznością co się w jarach gęstwi nieprzytomnie .fis.G.A.A.
Maria z Bzówka wygody wspomina izdebne .G.A.DG.De.
Słońce w łóżku, wiatr w sieni i ogród macierzyn .G.A.
Gdzie było tyle w radości uchodzących ścieżyn .DG.DG.DG.A.
A wszystkie takie trafne i drzewom potrzebne .G.A.
Tatata... .DG.DG.DG.A.
Żebrak co się zadławił na śmierć krztyną chleba
Kijem niegdyś wędrownym obłędnie się babrze
W nieodgadle błękitnym, pełnym Boga chabrze
By zeń dla snu wiecznego wydłubać źdźbło nieba
Tatata...
Mnich co po to byt ziemski tłumił bez szemrania
By pędzić żywot wieczny w sposób nienaganny
Kreśli palcem na próchnie list do panny Anny
Życząc rychłego w kwiatach zmartwychwstania
Tatata...
Panna Anna udaje, że jest w bez żałobie
I biorąc na kolana młodą mgłę pieszczochę
Ukradkiem z pajęczyny tka zwiewną pończochę
Dla brzozy co tkwi boso na kochanka grobie
Tatata...
A opodal mniej więcej naprzeciw rozstaju
We fraku bezrozumnie skąsanym przez szczura
Na czele kilku cieni żeńskiego rodzaju
Nieboszczyk Madaleński prowadzi mazura
Tatata...
Mają zmarli w niedzielę ten pośmiertny kłopot...
Mają zmarli w niedzielę ten pośmiertny kłopot...
„BOŻE, PEŁEN W NIEBIE CHWAŁY”
sł. B. Leśmian, muz. K. Myszkowski
.G.C.D.G.
Boże, pełen w niebie chwały .e.G.C.D.C.G.
A na krzyżu pomarniały .C.D.G.G.
Gdzieś się skrywał i gdzieś bywał .e7.a7.
Żem Cię nigdy nie widywał .C.D.D.D.
Żem Cię nigdy nie widywał .G.D.G.G.
Wiem, że w moich klęsk czeluści
Moc mnie Twoja nie opuści
Czyli razem trwamy dzielnie
Czy też każdy z nas oddzielnie
Czy też każdy z nas oddzielnie
Mów, co czynisz w tej godzinie
Kiedy dusza moja ginie
Czy łzę ronisz potajemną
Czy też giniesz razem ze mną
Czy też giniesz razem ze mną
Czy też giniesz razem ze mną
„POŻEGNANIE”
sł. P. Bakal, muz. K. Myszkowski
la, la, la... .G.D.G.D. /
.G.D.Fis7.Fis7. /
.h.G.D. /*2
.Fis7.Fis7.Fis7.Fis7. /
Może się spotkamy znów po kilku latach .h.Fis7.Fis7.h.
Może właśnie tutaj lub na końcu świata .G.D.Fis7.Fis7.
Będziesz wtedy inna - ja wciąż taki sam .G.D.Fis7.h.
Może nam się uda zacząć jeszcze raz .G.D.Fis7.Fis7.
Dzisiaj muszę odejść - już mnie nie zatrzymuj
Przez te wszystkie lata nic się nie zmieniło
Rozstawiłaś straże wokół moich snów
Daj mi wreszcie spokój - dosyć mam już słów
la, la, la...
Wrócę tu na pewno, gdy nadejdzie pora
Zapamiętaj tylko, co mówiłem wczoraj
Zapamiętaj tylko, że się nie zmieniłem
Myślę, co myślałem, wierzę w co wierzyłem
Wrócę, gdy zrozumiesz - już po kilku latach
Może właśnie tutaj będzie koniec świata
Będziesz wtedy inna - ja wciąż taki sam
Może nam się uda zacząć jeszcze raz...
la, la, la...
la, la, la...
„PIOSENKA DLA PIOSENKI”
sł. E. Stachura, muz. K. Myszkowski
W zachwycie dziewiczym .G.
Dzień przebywszy ten .e.G.G.
To teraz wędrowcze .a.
Żeń się z nocką .C.
Żeń .D.D7.
Przy nagim ognisku
Weź wyciągnij się
I miłuj się z ogniem
Dokładając drew
Już woda w kociołku
Durli durli wrze
Ach święta wieczerza
Też cudowna rzecz
Nad głową wiatr szumi .G.
Wiecznie nową pieśń .e.G.G.
A w tobie cichutko .a.
I dlatego wiesz .C.D.D.
Żeś jej źródłem jest .C.
Ona twoim też .D.e.
Ona twoim też .D.e.
„NOC ALBO OCZEKIWANIE NA ŚNIADANIE”
sł. E. Stachura, muz. K. Myszkowski
Ty się pochyl róża-bóg .a.e.
ty się do mnie pochyl i .a.e.
i na ucho jak kolczyk róża-bóg .G.a.
aaa... .G.a.G.a.
Moje ucho ma dzban
z niego pić tylko tobie nikomu
a twój kolczyk jak ucho na dzban
aaa...
o modlitwy mnie wabisz o, wabisz
że błysk noża
w najpiękniejsze serce kozy
aaa...
Z tobą czystość zachować to gorzej
każdy lew by się spalił już dawno
las popiołu z jego grzywy nic więcej
aaa...
Ty się pochyl róża-bóg
Ty się do mnie pochyl we mnie
Wytryśniemy jak słońce wytryśnie
aaa...
aaa...
„CZŁOWIEK CZŁOWIEKOWI”
sł. E. Stachura, muz. K. Myszkowski
Człowiek człowiekowi wilkiem .g.d.
Człowiek człowiekowi strykiem .F.g.
Lecz ty się nie daj zgnębić .g.d.
Lecz ty się nie daj spętlić .F.g.
Człowiek człowiekowi szpadą
Człowiek człowiekowi zdradą
Lecz ty się nie daj zgładzić
Lecz ty się nie daj zdradzić
Człowiek człowiekowi pumą .a.e.
Człowiek człowiekowi dżumą .G.a.
Lecz ty się nie daj pumie .a.e.
Lecz ty się nie daj dżumie .G.a.
Człowiek człowiekowi łomem
Człowiek człowiekowi gromem
Lecz ty się nie daj zgłuszyć
Lecz ty się nie daj skruszyć
Człowiek człowiekowi wilkiem .h.fis.
Lecz ty się nie daj zwilczyć .A.h.
Człowiek człowiekowi bliźnim .h.fis.
Z bliźnim się możesz zabliźnić .A.h.
Z bliźnim się możesz zabliźnić .A.h.
„GDZIEKOLWIEK”
sł. E. Stachura, muz. K. Myszkowski
.G.a7.C.G.a7.C.G.G./*2
Gdziekolwiek jesteś .G.a7.
Wyjdź za bramę! .C.G.
Idź na pola, .a7.C.
Słysz wołanie! .G.G.
To ja wołam .a7.C.G.G.
Gdziekolwiek jestem,
To mnie nie ma
Jest maligna,
Bo cię nie ma.
Jest pustynia.
Gdziekolwiek jesteś,
To Cię nie ma.
Jest maligna,
Bo mnie nie ma.
Jest pustynia.
Gdziekolwiek jestem,
Tam ty jesteś.
Tak jesteśmy
Jak milczenie
Bo w tej pieśni.
Jak dwa jabłka na czereśni
Jak dwa jabłka na czereśni
„BŁOGO BARDZO SŁAWIŁ BĘDĘ TEN DZIEŃ”
sł. E. Stachura, muz. K. Myszkowski
.e.e.e.e. .a.C.G.a. .a.G.a.a. .C.G.a.G. .C.G.a.G.
Błogo bardzo sławił będę ten dzień, .a.C.G.a.
Kiedy na nowo się narodzę, .C.G.a.G.
Nawet gdy to będzie śmierci mej dzień .F.G.G.a.
Może jednak narodzę się wcześniej .F.G.a.G.
Nawet gdy to będzie śmierci mej dzień .F.G.G.a.
Może jednak narodzę się wcześniej .F.G.a.a.
.a.C.G.a. .a.G.a.a. .C.G.a.G. .C.G.a.G.
Nie będzie za mną chodził mój cień,
Kiedy na nowo się narodzę,
Straszny i zwęglony, czarny mój cień
Drzewo gromem rażone w lesie
Straszny i zwęglony, czarny mój cień
Drzewo gromem rażone w lesie
Spał będę w nocy a nie spał w dzień,
Kiedy na nowo się narodzę,
Jasny bez demonów będzie mój sen
Zaś na jawie nie zjedzą mnie pleśnie
Jasny bez demonów będzie mój sen
Zaś na jawie nie zjedzą mnie pleśnie
Pójdę bezpowrotnie daleko, hen,
Kiedy na nowo się narodzę;
Wszędzie na miłość głuchy jak pień,
Będę w sadach obrywał czereśnie
Wszędzie na miłość głuchy jak pień,
Będę w sadach obrywał czereśnie
Będę w sadach obrywał czereśnie
„WĘDRÓWKĄ ŻYCIE JEST CZŁOWIEKA”
sł. E. Stachura, muz. K. Myszkowski
aaa... .G.D.e.e /*4
Wędrówką jedną życie jest człowieka; .e.e.G.G.
Idzie wciąż, .D.
Dalej wciąż, .e.
Dokąd? Skąd? .GD.
Dokąd! Skąd!
Dokąd! Skąd! .e.e.
Jak zjawa senna życie jest człowieka;
Zjawia się,
Dotknąć chcesz,
Lecz ucieka?
Lecz ucieka !
Lecz ucieka !
To nic! To nic! To nic! .CG.D.
Dopóki sił .C.
Jednak iść! Przecież iść! .GD.
Będę iść! .e.e.
To nic! To nic! To nic! .Ce.D.
Dopóki sił, .C.
Będę szedł! Będę biegł! .GD.
Nie dam się! .e.e.
Wędrówką jedną życie jest człowieka;
Idzie tam,
Idzie tu,
Brak mu tchu ?
Brak mu tchu !
Brak mu tchu !
Jak chmura zwiewna zycie jest człowieka!
Płynie wzwyż,
Płynie w niż!
Śmierć go czeka?
Śmierć go czeka !
Śmierc go czeka !
To nic! To nic! To nic!... /*4
aaa... /*4
aaa... /*4
„LIVE IN ŁOWICZ”
„BLUES DLA MAŁEJ”
sł. A. Ziemianin, muz. K. Myszkowski
.zwr. ... .h7/5-.E./*2
.ref.
wystukaj po torach do mnie list .C.G.
wtedy naprawdę nie wyjedziesz cała .a.G.
niech będzie w nim lokomotywy gwizd .F.C.
tylko to zrób jeszcze dla mnie - Mała .h7/5-.E.a.a.
wystukaj po torach do mnie list
choćby w alfabecie Morse'a
moja ulica jeszcze twardo śpi
jeśli tak chcesz w liście zostań
a mogliśmy - Mała - razem łąką iść .h7/5-.h7/5-.
świt witać po kolana w rosie .a.a.
a mogliśmy - Mała - razem piwo pić .G.G.
dom nasz zamienić na sto pociech .E.E.
a mogliśmy - Mała - konie kraść .F.F.
z niebieskiego boskiego pastwiska .C.C.
a mogliśmy - Mała - w środku lata .h7/5-.h7/5-.
zbudować słoneczną przystań .E.a.a
(ref. - ... .E.E.)
napisz od serca do mnie list
i zamieszkaj w tym liście cała
niech śmiechu dużo będzie w nim
obiecaj mi to dzisiaj - Mała
napisz od serca do mnie list
lecz - proszę - nie wysyłaj go nigdy
w szufladzie zamknij go na klucz
niech czeka wciąż lepszych dni
a mogliśmy - Mała - razem łąką iść...
(wstęp)
(wstęp)
„PRZECHYLA SIĘ KU JESIENI ZIEMIA”
sł. J. Baran, muz. K. Myszkowski
słońce cofa się w popłochu .G.h.
z dnia na dzień .C.G.
ubywa mu mocy i coraz wcześniej .e.D.
trzepocze o szyby ćma nocy .CD.e.e.
przechyla się ku jesieni ziemia .F.F.D.D7.
bo zachodzi mgłą lustro nieba .G.D.H7.e.
w tym lustrze niczym odrzucone rzeczy .C.D.e.e.
odbijamy się pomniejszeni .C.C.D.D7.
słońce cofa się w popłochu...
bo przekwitły w nas wonne metafory
i na dłoni usypana garść popiołu
z wszystkich uniesień majowych
słońce cofa się w popłochu...
bo grzechoczą w nas pola makowe
jak zamyślone nad marnością świata
filozofów zasuszone głowy
słońce cofa się w popłochu .G.h.
z dnia na dzień .C.G.
ubywa mu mocy i coraz wcześniej .e.D.
trzepocze o szyby ćma nocy .CD.e.e.
przechyla się ku jesieni ziemia .F.F.D.D7.
przechyla się ku jesieni ziemia .F.F.D.D7.
przechyla się ku jesieni ziemia .F.F.D.D7.
przechyla się ku jesieni ziemia .F.F.D.D7.
„NIEBIESKA TANCBUDA”
„NARODZINY ŚWIATA”
sł. E. Stachura, muz. K. Myszkowski
Oto pierwsze padły słowa: oto stało się! .h.A.fis.h.
Każda rzecz ma raz początek, czy kto chce, czy nie! .D.A.A9.h.h
Rodzi się ziemi kula; rodzi się świat! / .D.fis.G.
Bezimienni wstają z mułu; idzie w górę las! /*2 .A. .D.fis.
Rodzi się wąż i robak; rodzi się ptak! / .G. .A.fis.fis.
Co to będzie, jak to będzie, nie wiadomo nic! .G.D.A.D.
Kto już za kim cicho tęskni; nie wiadomo nic! .G.D.A.h.h.G.G.
Suną chmury, grzmią pioruny - oto pada deszcz!
Pętla czasu się rozwija i do gardła lgnie!
Rodzi się życie nowe; rodzi się śmierć! /
Człowiek stoi ponad wodą, własną zgłębia toń! /*2
Rodzi się płacz i lament; rodzi się moc! /
Ten się dźwiga, ten się garbi, w plecach stoi nóż!
Słońce wschodzi i zachodzi, nie przeszkodzi ból!
Beznadziejne są nadzieje, wiara, lęk i żal!
Starożytność, nowożytność a za dalą dal!
Rodzi się ogień wieczny; rodzi się pleśń! /
Przegrać - wygrać, kochać - gardzić, poza cieniem blask! /*2
Rodzi się "nie" jak niemoc; rodzi się "tak"! /
Walą serca, krwawią stopy, gońmy wiatr! .G.D.A.D.
Walą serca, krwawią stopy, gońmy wiatr! .G.D.A.D.
Walą serca, krwawią stopy, gońmy wiatr! .G.D.A.D.
Walą serca, krwawią stopy, gońmy wiatr! .G.D.A.h.h.G.G.
.h.h.G.G.
„URODZINY”
sł. E. Stachura, muz. K. Myszkowski
.(wstęp) .C.D.G.C.G.C.D.D.
.C.D.G.C.G.C.D.G.C.G.C.
Dzisiaj są moje urodziny, .G.C.G.C.
Które obchodzę bez rodziny; .G.C.D.
Daleko, wysoko, wśród manowców. .C.G.D.
W pokoiku na wieży hangaru dla szybowców. .C.D.G.C.G.C.
Zupełnie tu nieźle tu mi, .C.G.D.D.
Organki mi służą do gry. .a.C.G.C.
Na twarzy obeschły już łzy, .C.G.D.D.
Już warg nie zagryzam do krwi. .a.C.G.C.G.C.
Niech żyje ziemia! .C.D.
Niech żyje niebo! .C.D.
I ty, co rodzisz się, żyj! .C.G.D.D.
Niech żyje ziemia!
Niech żyje niebo!
I ty - pomiędzy tym - żyj!
(wstęp)
Jutro raniutko jak ten szczygieł
Wstanę, umyję się, zagwiżdżę,
I zejdę w doliny zaludnione
Roboty poszukać i wdzięcznej narzeczonej.
Jak los będę pukać do drzwi,
Aż wreszcie otworzysz mi ty.
I powiesz: Miły mój, witaj mi!
Tęskniłam tysiąc nocy i dni!
Niech żyje ziemia!
Niech żyje niebo!
I ty, co tęsknisz, żyj!
Niech żyje ziemia!
Niech żyje niebo!
Będziemy razem żyć!
(wstęp)
(wstęp)
„PIOSENKA DLA ROBOTNIKA RANNEJ ZMIANY”
sł. E. Stachura, muz. K. Myszkowski
Godzina słynna: piąta pięć .E.E.
Naciska budzik, dźwiga się .E.E.
Do kuchni drogę zna na pamięć .E.E.
Prowadzą go tam nogi same .E.E7.
Pod kran pakuje śpiący łeb .A.A.
Przez chwilę jeszcze śpi jak w łóżku .E.E.
Dopóki nie posłyszy plusku .H7.
I wtedy wreszcie budzi się .A.E.H7.
Aniele Pracy - stróżu mój
Jak ciężki robotnika znój
Zbożowa kawa, smalec, chleb
Salceson czasem, kiedy jest
Do teczki drugie pcha śniadanie
I teraz szybko na przystanek
W tramwaju tłok i nie ma Boga .H7.
Jest ramię w ramię, w nogę noga .A.E.
Kimanie na stojąco jest .H7.E.H7.
Aniele Pracy - stróżu mój
Jak ciężki robotnika znój
Przez osiem godzin praca wre
Jak z bicza strzelił minął dzień
Już w domu siedzi przed ekranem
Na stole flaszka z marcepanem
Dziś cały czas w ataku nasi
Aniele Pracy - stróżu mój
Jak ciężki robotnika znój
Nich nas ukoi dobry sen
Najlepsza w końcu jest to rzecz
I co się śni ? Podwyżka cen
Aniele Pracy - stróżu mój
Jak ciężki robotnika znój
Jak ciężki robotnika znój
„ONA SOBIE TEGO NIE ŻYCZY”
sł. E. Stachura, muz. K. Myszkowski
.G.D.CD.G.
Już o nic nie zapytam
Nigdy więcej.
Tylko co mam robić,
Kto mi powie,
Żeby powstrzymać ręce,
Które mi się same
Wyrywają do niej.
A to ją złości,
A to ją drażni,
Ona sobie tego nie życzy!
Nie chce mych włości,
Nie chce mych danin,
Ona sobie tego nie życzy!
A kiedy mówię do niej: pozwól
Poszukać pójdę wiatru w polu-
Ona sobie, sobie, sobie tego, tego nie życzy!
Ona sobie tego nie życzy!
Ona sobie, sobie, sobie tego, tego nie życzy!
Ona sobie tego nie życzy!
Już o nic nie zapytam
Nigdy więcej,
Tylko co mam zrobić,
Kto mi powie,
Żeby powstrzymać serce,
Które mi się samo wprost wyrywa do niej.
A to ją złości,...
A to ją złości,...
„WYPŁAKAŁEM OCZY NIEBIESKIE”
sł. E. Stachura, muz. K. Myszkowski
.D.D.D.D.
Wypłakałem za tobą .D.
Oczy niebieskie, królewskie i pieskie .D.e.e.
Wypłakałem za tobą .A.
Morze ogromne, lubowne, żeglowne .G.D.AA4.AA9.
Po tym morzu ty płyniesz, .D.
Do mnie ty płyniesz, .A.
Do mnie .DD4.DD2.
Niech cię dobre bogi! / .G.D.
Niech cię dobre wiatry / .A4.A9.
I obłoki białe, dobre! / .G.D.
Wszystko dobre, piękne, modre! /*2 .C.G.
Na wybrzeżu ja tu stoję, / .DD4.DD2.
Słyszysz modlę się i modlę! / .e.G.DD4.DD2.
Wypłakałem za tobą
Oczy niebieskie, królewskie i pieskie;
Wypłakałem za tobą
Morze ogromne, lubowne, żeglowne:
Po tym morzu odpływasz,
Ode mnie odpływasz,
Ode mnie!
Niech cię dobre bogi! /
Niech cię dobre wiatry! /
I obłoki białe, dobre! /
Wszystko dobre, piękne, modre! /*2
Na krawędzi ja tu stoję, /
Gdy poruszę się to po mnie /
.e.G.DD4.DD2.
.e.G.DD4.DD2.
„CZY WARTO”
sł. E. Stachura, muz. K. Myszkowski
Ta riri dam... .E.H7.A.H7./*2 .H7.
Zwalić by można się z nóg .E.H7.
Co rusz, .A.
Co krok.
Co noc, .fis.
To szloch
I rozpacz. .E.E.
Ale czy warto? .A.
Może nie warto? .H7.
Chyba nie warto... .A.
Raczej nie warto. .H7.
Nie, nie - nie, nie warto. .A.E.
Nie, nie - nie, nie warto. .fis.E.E.
Ta riri dam... .E.H7.A.H7./*2 .H7.
Zginąć by można jak nic:
Do żył
Jest nóż.
Lub w dół
Na bruk
Z wysoka.
Ale czy warto? ...
Jechać by można do miast
Lub w las,
Na błoń.
Na koń
I goń
Nieboskłon.
Ale czy warto? ...
Ale czy warto? ...
„ODEZWIJ SIĘ”
sł. E. Stachura, muz. K. Myszkowski
.(wstęp) .G.D.G.D.G.D.A.G.DD4.D4D./*2
Świeciło Słońce potem padał deszcz .D.G.
Jak w Słońcu szliśmy wręcz pod deszczem .D.A.
Tak samo w nocy jak i w biały dzień .G.
Płonęły oczy nam do siebie .D.A.A7.
Skończyło się / .G.
Miało wiecznie trwać / .D.
Skończyło się / .G.
/
Już nie ma cię /*2 .D.
Ach jaka szkoda nas / .A.
Już nie ma mnie / .G.
/
Już nie ma mnie / .DD4.DD2.
Mówiłaś: nigdy nigdy nikt i nic
Rozdzielić w życiu nas nie zdoła
Mówiłem: zawszę będę żyć
Potężnie zawsze żyć bo kocham
Skończyło się ...
(wstęp)
Co zrobić teraz gdy się spadło z chmur
Na wielkie ziemi tej pustkowia
Co robić teraz gdy się skończył cud
Wymódlmy zatem go od nowa
Niech zacznie się /
I trwa wiecznie znów /
Niech zacznie się /
/
Czy słyszysz mnie /*2
Pośrodku gór i mórz /
Odezwij się /
/
Odezwij się /
(wstęp)
(wstęp)
„ZABRAKNIE CI PSA”
sł. E. Stachura, muz. K. Myszkowski
Ta rara ra... .A.G.D.A./*2
Ja sobie pójdę precz, .A.G.
Pójdę precz daleko, .D.
Do Zagubinowa. .A.
W oddali zniknie .A.
Głowa moja płowa .G.D.A.
Lecz jeszcze, o, pani, .C.
Doczekasz się dnia... .G.
Zabraknie ci psa! .D.A.
Lecz jeszcze, o, pani, .C.
Doczekasz się dnia... .G.
Zabraknie ci psa! .D.A.
Ta rara ra...
Nie będę łasił się,
Do rąk twych przypadał,
A ty jak ta skała.
Nie będę skamlał,
Żebyś mnie pogłaskała.
Lecz jeszcze, o, pani...
Co uzyskuje się
Łkaniem i błaganiem?
Niechaj wie, kto nie wie
Dziewczęce serce
Coraz bardziej twardnieje.
Lecz jeszcze, o, pani...
Ja sobie pójdę precz,
Pójdę precz daleko,
Może w Patagonii.
Tak, żebyś była
Bardzo zadowolona.
Lecz jeszcze, o, pani...
Lecz jeszcze, o, pani...
„BANITA”
sł. E. Stachura, muz. K. Myszkowski
.e9.C7+. /*3
Oto wypędzam Szatana .e9.C7+.
Oto wypędzam Anioła .a7G.H7.
Wypędzam z serca obu ich .CD.G.
Ich obu, co często są jednym .aH7.e.
Niech przyjdzie mi samemu żyć .C.e.
O skrzydłach własnych i rdzewnych .a.H7.
Niech przyjdzie mi samemu żyć .CD.G.
O skrzydłach własnych i rdzewnych .aH7.e9.C7+.e9.C7+.
I wypędziłem Szatana
I wypędziłem Anioła
A w serce moje wstąpił wiatr
I tam on zamieszkał i szumi
A domem moim stał się las
Nad lasem biją pioruny
A domem moim stał się las
Nad lasem biją pioruny
Ciężko jest żyć bez Szatana
Ciężko jest żyć bez Anioła
Banita boski to mój los
Lecz nie ja go sobie wybrałem
To ona mi wybrała go
Dziewczyna, którą ubóstwiałem
To ona mi wybrała go
Dziewczyna, którą ubóstwiałem
Dziewczyna, którą ubóstwiałem
„Może się stanie raz jeden cud”
sł. E. Stachura, muz. K. Myszkowski
Ja wiem .E.
Wiem
Szeroka .Dis7 5-.
Droga jest .cis.cis.
Wiem też .A.
Wiem
Że ty już .E.
Nie chcesz mnie .H.H.
A jednak wciąż / .A.
Nie ruszam stąd / .E.
Bo może się stanie raz jeden cud / .Dis7 5-.cis.
I przyjdziesz dotkniesz mnie /*2 .AH.E.
I powiesz / .Dis7 5-.
Zostań tu / .Gis.cis.cis.
Ja wiem
Wiem
Głębokie
Lasy są
I jeszcze
Wiem
Że do nich
Gna mnie los
A jednak wciąż...
O tam
W górze
Posłuchaj
Szumi wiatr
Ja wiem
Mówi
Że będzie
Szkoda nas
A jednak wciąż...
A jednak wciąż...
Przebyłem noc właśnie
sł. E. Stachura, muz. K. Myszkowski
Stare Dobre Małżeństwo - Niebieska Tancbuda
Przebyłem noc właśnie i nikt mnie nie wita .E.DA.E.E.
nikt mi żaden nie mówi - bądź pozdrowiony .E.DA.E.E.
bądź na śniadaniu tako na wieczerzy .A.GD.E.E.
a sen niech cię ma między tym a tamtym .A.GD.E.E.
Tam dam... .A.GD.E.E./*2
Przebyłem noc właśnie i nikt mnie nie wita
a pracowałem ciężko nad szukaniem
nad wyszukaniem tych bram nieśmiertelnych
tych bram zatraconych poszukując
Tam dam... /*2
Przebyłem noc właśnie i nikt mnie nie spyta
nikt mnie żaden nie spyta - jak ci się szło
jak też ci się szło przez czarne listowie
Tam dam... /*2
Przebyłem noc właśnie i jestem zmęczony
nie odwiedził mnie faun ani anioł stróż
ani też najmniejszy robaczek świetlisty
Tam dam... /*4
Tam dam... /*4
„PIOSENKA DLA RAFAŁA URBANA”
sł. E. Stachura, muz. K. Myszkowski
.D D4 D D2.A A7.
.D D4 D D2.A A9 A A4.
Założę z każdym się, Ojcze Rafale, .D.C0.e e9+ e9 e9+ e.e9+ e9 e9+ e e.
O piwo, wódkę, krew, życie zuchwałe, .G.e.D D4 D D2.A A9 A A4.
Że sobie jesteś teraz w Śląskim raju .D D4.C0 C0+.e.e.
Doradcą ogrodnika w boskim gaju .G.e.D D2 D D.D D D4 D6.
Usynowiłeś mnie, włóczęgę, .G.G.
Niech ci tam więc przestrzennie będzie .D.C0.
Tu, w tym Meksyku, w Monterrey .e9+.GA.D D4. D7 D7 D7/4 D6.
Nostalgia mi za Tobą wykrzywiła gębę, .G.G.D.C0.
Płaczę jak bóbr, lecz ty się śmiej! .e.G.D2.D2.
Lecz ty się śmiej! .e.A.D D4 D D2.A A7.
Wspominam nasze dni, Ojcze Rafale,
Etymologię, śpiew i bumstararę,
I liczną a prześliczną kompaniję,
Herbatę z rumem oraz Potiszilem. .G.e.D D2 D D.A A9 A A.
Mówiłeś do mnie: Ed, kiedy ja umrę,
To ty już dobrze wiesz, jaką mam trumnę,
I rakiem zajechała tratwo-sanna,
Powiozła tam cię, gdzie się kłania ściana.
Usynowiłeś mine, włóczęgę,...
Założę z każdym się, Ojcze Rafale,
O piwo, wódkę, krew, życie zuchwałe,
Że hucznie z Potęgową tam balujesz,
Pośrodku sadów tam, w niebieskiej tancbudzie.
Usynowiłeś mnie, włóczęgę, .G.G.
Niech ci tam więc przestrzennie będzie .D.C0.
Tu, w tym Meksyku, w Monterrey .e9+.GA.D D4. D7 D7 D7/4 D6.
Nostalgia mi za Tobą wykrzywiła gębę, .G.G.D.C0.
Płaczę jak bóbr, lecz ty się śmiej! .e.G.D2.D2.
Lecz ty się śmiej! .e.G.D D4 D6 D6.D6 D4 D D.
Lecz ty się śmiej! .e.G.D D4.D D2.
Lecz ty się śmiej! .e.G.D.D.
Lecz ty się śmiej! .e.G.D.D.
„Komunia”
sł. E. Stachura, muz. K. Myszkowski
I jeżeli spontaniczna to rzecz .a.e.a.e.
I jeżeli oczywista to rzecz .a.e.a.e.
I jeżeli naturalna to rzecz .a.e.a.e.
Weź .C.
To co się tu daje .G.
W imię słońca .a.e.
I jego gońca .C.G.a.e.
Słowika gwiżdżącego, amen .C.G.a.e.
Amen .C.G.a.e.a.e.a.e.a.e.
I jeżeli spontaniczna to rzecz .a.e.a.e.
I jeżeli oczywista to rzecz .a.e.a.e.
I jeżeli naturalna to rzecz .a.e.a.e.
Weź .C.
To co się tu daje .G.
W imię słońca .a.e.
I jego gońca .C.G.a.e.
Słowika gwiżdżącego, amen .C.G.a.e.
Amen .C.G.a.e.
Amen .C.G.a.e.
Amen .C.G.a.
I jeżeli spontaniczna to rzecz .a.e.a.e.
I jeżeli oczywista to rzecz .a.e.a.e.
I jeżeli naturalna to rzecz .a.e.a.e.
I jeżeli spontaniczna to rzecz .a.e.a.e.
I jeżeli oczywista to rzecz .a.e.a.e.
I jeżeli naturalna to rzecz .a.e.a.e.
I jeżeli naturalna to rzecz .a.e.a.e.
„DZIĘKCZYNIENIE”
sł. E. Stachura, muz. K. Myszkowski
.GC.G.GC.G.
Wielkie Ci dzięki .G.G.
Szczytne źródełko za twoje piosenki .C.C.
Wielkie Ci dzięki .D.
Bystry potoku, za twoje piosenki .C.GC.G.
Wielkie Ci dzięki
Wzgóra z Kaderko za twoje piosenki
Wielkie ci dzięki
Polna pasterko za twoje piosenki
Wielkie Ci dzięki
Rzeko rzeczona za twoje piosenki
Wielkie Ci dzięki
Morski grzebieniu za twoje piosenki
Wielkie Ci dzięki
Liściu naziemny za twoje piosenki
Wielkie Ci dzięki
Liściu nadrzewny za twoje piosenki
Wielkie Ci dzięki
Szumie koronny za twoje piosenki
Wielkie Ci dzięki
Pstry koguciku za twoje piosenki
Wielkie Ci dzięki
Żabko kumoszko za twoje piosenki
Wielkie Ci dzięki
Świerszczu świerszczący za twoje piosenki
Wielkie Ci dzięki
Gromie dudniący za twoje piosenki
Wielkie Ci dzięki
Deszczu bębniący za twoje piosenki
Wielkie Ci dzięki
Wietrze świszczący za twoje piosenki
Wielkie Ci dzięki
Ogniu strzelisty za twoje piosenki
Wielkie Wam dzięki
Chóry naniebne za wasze piosenki
Wielkie Ci dzięki
Ciszo wieczysta za twoje piosenki
tam tara da...
tam tara da...
„DOKĄD IDZIESZ? DO SŁOŃCA!”
sł. E. Stachura, muz. K. Myszkowski
.D.C.G.g.D.h.A4.A.
.D.C.G.g.D.A.D.D.
W nocy noc i w ludziach czarna noc .D.A.D.A.
Blask nie widzi gdzie ma zadać cios .D.GA.D.CD7.
Jestem tutaj .G.G.
Wołam cię .D.A.
Jestem tutaj .G.G.
Przeszyj mnie .D.A.
Promieniu świetlisty złocisty .D.A.D.D.
Nie strasz mnie jak gdybyś nie miał wzejść
Wiem żeś tu pod horyzontem jest
W lustrze nieba
Widać cię
W ziemi drżeniu
Słychać cię
Promieniu świetlisty złocisty .D.A.D.D7 D7 D7 H.
Nocy proszę nie przeciągaj już .E.H.E.H.
Skoro świt do słońca pora pójść .E.AH.E.DE7.
Z błyskiem w oku .A.A.
Będę szedł .E.H.
Wprost na ciebie .A.A.
Będę biegł .E.H.
Promieniu świetlisty złocisty .E.H.E.D.A.a.E.cis.H4.H.
.E.D.A.a.E.H.E.E. ...
.E.D.A.a.E.H.E.E. ...
„DOLINA W DLUGICH CIENIACH”
„DOLINA O DŁUGICH CIENIACH”
sł. E. Stachura, muz. K. Myszkowski
Kiedy przybyłem do tej doliny, .e.D0.
Dzień miał się ku zachodowi. .G.D.
I można było słońca blask łagodny / .C.G.
Nareszcie znosić bez mrużenia powiek. /*2 .H7.e.
Dolina zaś leżała w długich cieniach .C.G.
Między górami sinoniebieskimi; .H7.e.
Cicho i spokojnie - / .C.
Tu było dawno po wojnie. /*2 .G.H7.e.
Głowa mi też ciążyła,
Byłem zmęczony długą znojną drogą,
Wszystkiego miałem dosyć i w myślach /
Widziałem wreszcie tu gościnę błogą. /*2
Dolina ta leżała w długich cieniach
Między górami sinoniebieskimi;
Cicho i spokojnie - /
Tu było dawno po wojnie. /*2
Długo myślałem: w dół nie poleciałem.
Żalu do siebie nie mam.
Już słońce zaszło, a ja dalej stałem, /
I stamtąd właśnie tu zaszedłem śpiewać! /*2
Dolina śmierci leży w długich cieniach
Między górami sinoniebieskimi;
Cicho i spokojnie - /
Tam jest już dawno po wojnie. /*2
(wstęp)
(wstęp)
„TANGO TRISTE”
sł. E. Stachura, muz. K. Myszkowski
To było tak, jak zaćmienie słońca w sercu: .d.C.d.d.
Przestała naraz widzieć mnie; .F.C.A.A.
To było tak, jak trzęsienie ziemi w Peru. .F.C.d.A.
Przestała naraz słyszeć mnie. .d.A7.dA7.dC.
To było tak,
Jak o latarnię morską
Rozbija się wędrowny ptak.
W najgłębszą ciemność strącił mnie największy blask.
Tango - żałobny śpiew jak po szarańczy. / .d.C.d.d.
Tango - to smutna myśl, którą się tańczy. / .F.C.F.F.
Z kulą u nogi przeklętej pamięci, /*2 .C.C.
Z nożem, co w plecach aż do rękojeści, / .d.d.
Z obłędem, co w oczach się nie mieści. / .A7.A7.dA7.dC.
Niech będzie tak, że zaćmienie zawsze będzie:
Nie wyjdzie słońce dla mnie już;
Niech będzie tak, że trzęsienie ziemi wszędzie:
Zaginął wszędzie po mnie słuch;
Niech będzie tak,
Bo ja nie żyję wcale,
Bo duchem ptaka stał się ptak.
W najgłębszej nocy tańczę do czarnego dnia.
Tango - żałobny śpiew jak po szarańczy. ...
Tango - żałobny śpiew jak po szarańczy. ...
„ZOBACZYSZ”
sł. E. Stachura, muz. K. Myszkowski
Ach, kiedy ona cię kochać przestanie: .h.h.
Zobaczysz! .e.e.
Zobaczysz noc w środku dnia, .G.Fis.h.h.
Czarne niebo zamiast gwiazd; .G.D.
Zobaczysz wszystko to samo, .C0.C0.
Co ja. .e.e.
Zobaczysz wszystko to samo, .G.Fis.
Co ja. .h.h.
A ziemia, zobaczysz, .G.G.
Ziemia to nie będzie ziemia: .D.C0.
Nie będzie cię nosić. .e.Fis.h.h.
A ogień, zobaczysz, .G.G.
Ogień to nie będzie ogień: .D.C0.
Nie będziesz w nim brodzić. .e.Fis.G.Fis.
A woda, zobaczysz,
Woda, to nie będzie woda:
Nie będzie cię chłodzić.
A wiatr, zobaczysz,
Wiatr to nie będzie wiatr:
Nie będzie cię koić.
Ach, kiedy cię ona kochać przestanie:
Zobaczysz!
Zobaczysz obcą własną twarz,
Jakie wielkie oczy ma strach;
Zobaczysz wszystko to samo,
Co ja.
Zobaczysz wszystko to samo,
Co ja.
A ziemia, zobaczysz...
I wszystkie żywioły, .G.D.
Wszystkie będą ci złorzeczyć: .C0.C0.
Lepiej byś przepadł bez wieści! .e.Fis.h.h.
Lepiej byś przepadł bez wieści! .e.Fis.h.h.
„RATUJ, SŁONECZKO”
sł. E. Stachura, muz. K. Myszkowski
.A.A4.A.A4. (zwr.)
Słoneczko, śliczne oko, .A.C0.A.A.
Dnia oko pięknego, .fis.cis.D.A.
Nie jesteś ty zwyczajów .h.cis.fis.fis.E.
Kochania mojego. .C0.E.E7.
Tu lubisz mnie, / .A.C0. / .h.cis.
A ona nie; / .A.A. / .fis.fis.
Czemu słoneczko, /*2 .fis.cis./ .E.
Czemu tak jest? / .D.A. / .C0.E.E7.
Słoneczko, śliczne oko,...
Tu lubisz mnie, /
Ja lubię cię; /
Za nią szaleję /*2
Jak dziki zwierz. /
(zwr.)
Słoneczko, śliczne oko,...
Ty widzisz mnie, /
A ona nie; /
Ratuj, słoneczko, /*2
Bo tylko śmierć! /
(zwr.)
(zwr.)
„JESIEŃ”
sł. E. Stachura, muz. K. Myszkowski
.e. .C.H7.e.C.a.H7.e.e./*2
Zanurzać, zanurzać się .C.C0.
W ogrody rudej jesieni i liście .e.C.
Zrywać kolejno, jakby godziny istnienia .a.H7.e.E.
Chodzić od drzewa do drzewa
Od bólu i znowu do bólu cichutko
Krokiem cierpienia, by wiatru nie zbudzić ze snu
I liście zrywać bez żalu
Z uśmiechem ciepłym i smutnym
A mały listek ostatni zostawić komuś i umrzeć
A mały listek ostatni zostawić komuś i umrzeć .C.H7.e.e.
(wst.)
(wst.)
„CZAS PŁYNIE I ZABIJA RANY”
sł. E. Stachura, muz. K. Myszkowski
Posłuchaj porzucony przez nią, .e.G.
Nie znany mój przyjacielu .D.D7.
W rozpaczy swojej .C.
Nie wychodź na balkon, nie wychodź, .G.D.D7.
Do bruku z góry nie przychodź, nie przychodź, nie przychodź, .C.G.D.D7.
Na smugę cienia nie wbiegaj, .e.G.
Zaczekaj, trochę zaczekaj! .CG.DG.
Posłuchaj porzucona przezeń,
Nie znana mi przyjaciółko
W rozpaczy swojej
Nie wychodź na balkon, nie wychodź,
Do bruku z góry nie przychodź, nie przychodź, nie przychodź,
Na smugę cienia nie wbiegaj,
Zaczekaj, trochę zaczekaj!
.e.e.e.e.
Przysięgam wam, że płynie czas! .e.G.
Że płynie czas i zabija rany! .C.G.
Przysięgam wam, przysięgam wam, .e.e.D.D.
Przysięgam wam, że płynie czas! .e.G.
Że zabija rany - przysięgam wam! .C.G.D.D.
Tylko dajcie mu czas, .e.
Dajcie czasowi czas. .D.e.e.
Pozwólcie czarnym potoczyć się chmurom .C.G.D.D
Po was, przez nas i między ustami, .C.G.
I oto dzień przychodzi, nowy dzień .C.G.D.D.
One już daleko, daleko, daleko za górami! .C.G.D.D.
Tylko dajcie mu czas, .e.
Dajcie czasowi czas, .D.e.e.
Bo bardzo, bardzo .C.
Bardzo szkoda .G.
Byłoby nas! .D.D.
Bo bardzo, bardzo
Bardzo szkoda
Byłoby nas!
Bo bardzo, bardzo
Bardzo szkoda
Byłoby nas!
Tylko dajcie mu czas! .e.
Tylko dajcie mu czas! .e.
„BIAŁA LOKOMOTYWA”
sł. E. Stachura, muz. K. Myszkowski
.G.
Sunęła poprzez czarne łąki .G.C.
Sunęła przez spalony las .D.C.G.G
Mijała bram zwęglone szczątki .G.C.
Płynęła przez wspomnienia miast .D.C.G.D.D7.
Biała lokomotywa .C.D.G.
Biała lokomotywa .C.D.G.G.
.G.G.
Skąd wzięła się w krainie śmierci
Ta żywa zjawa istny cud
Tu pośród pustych marnych wierszy
Tu gdzie już tylko czarny kurz
Biała lokomotywa
Biała lokomotywa
Ach czyj ach czyj to jest .G.G.
Ten piękny hojny gest .G.G.
Kto mi tu przysłał ją .G.G.
Bym się wydostał stąd .G7.G7.
Białą lokomotywę .C.D.G.
Białą lokomotywę .C.D.G.G.
.G.G.
Ach któż, ach któż to może być
Beze mnie kto nie może żyć
I bym zmartwychwstał błaga mnie
By mnie obudził jasny zew
Białej lokomotywy
Białej lokomotywy
Suniemy poprzez czarne łąki
Suniemy przez spalony las
Mijamy bram zwęglone szczątki
Płyniemy przez wspomnienia miast
Z Białą lokomotywą
Z Białą lokomotywą
Gdzie brzęczą pszczoły pluszcze rzeka
Gdzie słońca blask i cienie drzew
Do tej co na mnie w życiu czeka
Do życia znowu nieś mnie nieś
Biała lokomotywo
Biała lokomotywo
Biała lokomotywo
Biała lokomotywo
Biała lokomotywo
„IDŹ DALEJ”
sł. E. Stachura, muz. K. Myszkowski
.DD2.DD2. .h.G.D.A. .hG.DA.G.A. .DD2.DD2.
Czy wszystko już dla mnie stracone, skończone .h.G.
Wróżbiarzu, co czytasz z obłoków jak z ksiąg .D.A.
Spójrz i przeczytaj, co pisze tam o mnie .hG.DA.
Weź przebij, weź odsłoń mi nieco ten gąszcz .G.A.DD2.DD2.
Prawdziwy to gąszcz, kłębi gęściej się wciąż .h.fis.
Niewiele tam widzi proroczy mój wzrok .G.D.AA4.AA4.
Krzyżują się drogi i gmatwa się czas .h.fis.
Co było i co jest i co stanie się .G.A.D.AA4.AA4.
Straszliwy to gąszcz, kłębi gęściej się wciąż
Kurzawa szaleje, dzeiń zbłądził i noc
Gdzieś gna tabun koni i pali się las
I dym się unosi, wciąż więcej go jest
Nie widzę już nic, nic a nic, biało mi /
Idź dalej niezłomnie, a mnie zostaw sny /
Nic nie jest stracone, skoćczone też nie /*2
Gdy droga przed tobą, a sam jesteś w tle /
.h.G.D.A....
„PIOSENKA NAD PIOSENKAMI”
sł. E. Stachura, muz. K. Myszkowski
.cis.fis.H7.E.A.fis.Gis.Gis.
Jak to powiedzieć, jak to powiedzieć .cis.fis.
Dumnie i biednie szedłem przed siebie .H7.E.
Dumnie i biednie w piekle i w niebie .A.fis.
Szedłem przed siebie .Gis.cis.
Jak puch, jak puch, to w zwyż, to w dół .Gis.cis.
To w górę znów, a z góry w dół .H7.E.
A z dołu w dół i znów do gór, do chmur, do chmur .fis.cis.
I raptem w grób i z grobu w grób .A.Gis.
Jak nie ten duch .cis.fis.H7.E.
.A.fis.Gis.Gis.
Jak to powiedzieć, jak to powiedzieć...
Nie śniłem że coś zmieni się
Że stanie się ta istna rzecz
I stało się, olśniło mnie i zmiotło mnie
I nie ma mnie - cudowna rzecz - najwyższa pieśń
Jak to powiedzieć, jak to powiedzieć...
Ech zjawo ty, realna ty
Po wszystkie dni faktyczna ty
Po wszystkie dni prawdziwe ty, o żywe ty
O piękne ty, o wieczne ty, ta oto ty
.A.fis.Gis.cis./*2
.A.fis.Gis.cis./*2
„TAK”
sł. E. Stachura, muz. K. Myszkowski
.a.C.a.C.
Tu i tam i tam i tam i tu .a.C.a.C.
Tam i tu i tu i tu i tam .a.C.a.C.
Tam i jeszcze tam i jeszcze tu .a.C.a.C.
Tu i jeszcze tu i jeszcze tam .a.C.EE7.E9+.
Tu i jeszcze tam .a.
Tam i jeszcze tu .C.
Tu i jeszcze, jeszcze tam .EE7.E9+.
Cudu wszechświata, nocny ład .a.C.
Niewysłowiony bukiet gwiazd .a.C.
Każda z gwiazd samotna .a.C.
Każda z gwiazd samotna .a.C.
Wszystkie razem zaś .EE7.E9+.
Piszący ogród promienny tak .a.C.a.C.
Każdy z nas samotny .a.C.
Każdy z nas samotny .a.C.
Czemuż, czemuż więc .D.D.
My gwiezdne dzieci .D.D.
W gwiazdozbiór piękny, przepiękny wręcz .D.D.EE7.E9+.
Nie skupimy serc .a.C.
Tam ta ra... .a.C.a.C.a.C.a.C.
Tu i tam...
Tam ta ra...
.a.C....
.a.C....
„PIOSENKA DLA ZAPOWIETRZONEGO”
sł. E. Stachura, muz. K. Myszkowski
Cudownie jest: .E.
Powietrze jest! .H7.
Dwie ręce mam, .cis.
Dwie nogi mam! .C0.
W chlebaku chleb, .A.
Do chleba ser, .gis.
Do picia deszcz. .fis.H7.
Nadchodzi noc .A.
I zimno z nią, .Gis.
Mam ręce dwie, .cis.
Obejmę się. .C0.
Ukryję się, .E.
Utulę się, .H7.
We własną sierść. .E.H7.
Cudownie jest:
Powietrze jest!
Dwie ręce mam,
Dwie nogi mam!
W chlebaku chleb,
Do chleba ser,
Do picia deszcz.
Daleko świt,
Nie widać nic.
Dwie nogi mam,
Dojdziemy tam.
Szczekają psy!
Fruwają mgły!
Niech pani śpi!
(jeszcze raz II cześć)
(jeszcze raz II cześć)
„ZA DALĄ DAL”
sł. E. Stachura, muz. K. Myszkowski
.A.fis.D.E. (ref.)
Ja wiem, .A.
Wiem,
Że gór tych .fis.
Siedem jest .D.E.
Wiem też, .cis.
Wiem, .fis.
Przejść muszę .D.
Siedem rzek! .E.E7.
I ciągle dal, .A.A.
Za dalą dal, .fis.fis.
Zawieje, śnieżyce i żar, i kurz. .D.E.cis.fis.
I nie wiem nawet już, .D.D.
Czy tam gdzieś .E.E.
Będzie kres .A.fis.
Czy tam gdzieś .D.E.
Będzie kres .A.fis.D.E.
Już w żadnych
Oczach
Nie będę
Mieszkać mógł
Już w każdych włosach
Zobaczę
Wstęgę dróg!
I ciągle dal,...
Ja wiem,
Czemu
Zaszumiał
Nagle wiatr
Słyszę,
Mówi, że w drogę
Na mnie czas!
I ciągle dal,...
I ciągle dal,...
„DOOKOŁA MGŁA”
sł. E. Stachura, muz. K. Myszkowski
Jak długo pisana mi jeszcze włóczęga? .e.D.H7.e.
Ech, gwiazdo - ogniku ty błędny mych dni. .C.D.G.D.
Spraw, by skończyła się wreszcie ta męka. .C.G.a.H7.
I zapędź, do czułych zakulaj mnie drzwi! .C.a.H7.H7.
.e.e.C.H7.
Lecz gdzie jest ten dom, jak tam idzie się doń?
Gdzie jest ta stanica, gdzie progi te są?
Ten most jest na rzece, za rzeką jest sad;
Tam próznia się kończy, zaczyna się świat.
Lecz gdzie rzeka ta, gdzie rzucony jest most?
Gdzie sad ten jest biały, jabłonki gdzie są?
Na drzewach owoce i strąca je wiatr,
Do kosza je zbiera ta ręka jak kwiat.
Te strony gdzieś są, gdiześ daleko za mgłą,
Więc idę i dalej przedzieram się wciąż.
Zbierają się ptaki, ruszają na szlak,
Już lecą wprost lecą, nie błądzą jak ja.
Jak długo pisana mi jeszcze włóczęga?
Ech, gwiazdo - ogniku ty błędny mych dni.
Spraw, by skończyła się wreszcie ta męka.
I zapędź, do czułych zakulaj mnie drzwi!
„NIE ROZDZIOBIĄ NAS KRUKI”
sł. E. Stachura, muz. K. Myszkowski
.D.G0.h.G.fis.e.A.A4.
.D.G0.h.G.D.A.G.G.
Nie rozdziobią nas kruki .D.G0.h.G.
Ni wrony, ani nic! .fis.e.A.A4.
Nie rozszarpią na sztuki .D.G0.h.G.
Poezji wściekłe kły! .D.A.G.G.
Ruszaj się Bruno, idziemy na piwo; .Fis.Fis.h.h.
Niechybnie brakuje tam nas! .G.D.A.A.
Od stania w miejscu nie jeden już zginął, .Fis.Fis.h.h.
Niejeden zginął już kwiat! .G.D.A.D.D4.D.D4.
Nie omami nas forsa
Ni sławy pusty dźwięk!
Inną ścigamy postać:
Realnej zjawy tren!
Ruszaj się Bruno, idziemy na piwo...
Nie zdechniemy tak szybko,
Jak sobie roi śmierć!
Ziemia dla nas za płytka,
Fruniemy w góry gdzieś!
Ruszaj się Bruno, idziemy na piwo; .Fis.Fis.h.h.
Niechybnie brakuje tam nas! .G.D.A.A.
Od stania w miejscu nie jeden już zginął, .Fis.Fis.h.h.
Niejeden zginął już kwiat! .G.D.A.G.
Ruszaj się Bruno, idziemy na piwo...
.D.G0.h.G. ...
... .DD4.DD4. ...
„LATAWCE POGODNYCH DNI”
„MIĘDZY NAMI TYLE ŚNIEGU”
sł. A. Ziemianin, muz. K. Myszkowski
Ślady twoje zasypało .d.B.
w śniegu całkiem się zgubiły .A.d.
szukać trudno - wszędzie biało .B.F.
czekać - też nad moje siły .C.C7.
Gdzie cię poniosło na tych saniach .d.A.
co ci się stało w środku zimy .B.F.
a jeszcze latem byłaś ze mną .C.C7.
czy w twoje życie wszedł ktoś inny? .A.A7.
Między nami tyle śniegu
Między nami tyle lodu
Czy trafimy znów do siebie?
W naszych oknach szyby chłodu
Może wiosna cię odmieni
Może lato da zapomnieć
Czekam tylko do jesieni
Więc przypomnij sobie o mnie .dA.d.d.d.d.
Mam po tobie listów kilka
i krzyżówkę bez dwóch haseł
pięć biletów - tramwajowych
pewnie dzisiaj też nie zasnę
bo wciąż w myślach biję się z sobą
gdybyś dziś znów stanęła na progu
ze śniegu pewnie bym cię otrzepał
i dziękował sam nie wiem komu
Między nami tyle śniegu...
Między nami tyle śniegu...
„ZNÓW PIĄTA NAD RANEM”
sł. A. Ziemianin, muz. K. Myszkowski
.G.C.G.C. .G.C.G.C. .G.C.D.C.
.G.D.D. .C.D.G.C.G.C.
A ja .G.C.G.C.
A ja bez ciebie .G.C.D.C.
Jakby bez ręki .G.D.
Jak niebo bezchmurne .G.
Które traci błękit .C.D.D.
A ja .G.C.G.C.
A ja bez ciebie .G.C.D.C.
Niczym nad przepaścią .G.D.
I choć gwiazdy liczę .C.
Trudno będzie zasnąć .D.G.C.G.C.
A ja
A ja bez ciebie
Jak pień powalony
I jeszcze słyszę tylko
Ziemi straszny skowyt
A ja
A ja bez ciebie
Jak księżyc bez nocy
I nikt snu nie zsyła
Na zmęczone oczy
A ja
A ja bez ciebie
Jak wiadro bez wody
Jak śliwka bez pestki
Bez poręczy schody
A ja
A ja bez ciebie
Niczym kwiat bez rosy
Listy twe są czarne
Zwłaszcza po północy
A ja
A ja bez ciebie
Jak drzewo bez liści
Jednak znów nie zasnę
Już mi się nie przyśnisz
A ty
A ty beze mnie?
Co się jutro stanie
Sen przyjść nie chce miła
Znów piąta nad ranem
Znów piąta nad ranem
„EROTYK SŁONECZNY”
sł. A. Ziemianin, muz. W. Czemplik
.a.D0.C.D0E.F.E.a.E.
.a.D0.C.D0E.d7.E.a.E.
ukryci przed światem .a.d.
we włosach łąki .C.E.
w zadyszeniu zapomnieniu .F.C.
w nagłym naszym przytomnieniu .G.C.
odkrywamy się dla siebie .dC.Ea.
bądźmy dla siebie sami .G.G.
w obłąkaniu w zadziwieniu .d.CG.
w słońca największym podniesieniu .G.h.d7.C.
oślepieni sobą | x6 .G.FC. .G.FC. .G.FC.G.G./*2
powietrze drży w twych oczach
to trzmiel w barwach ochronnych
dogaduje się z latem
językiem tylko sobie znanym
więc dajmy spokój już
bądźmy dla siebie sami...
„PO STRUNACH IDĘ DO NIEBA”
sł. A. Ziemianin, muz. K. Myszkowski
.fis.E./*4
Jedno życie moje życie .fis.
Jedno życie nam .E.fis.fis.
I dlatego - droga biedo - .A.
Jakoś ciebie pcham .E.A.A.
Jedno życie moje życie .G.
Jedno życie mam .G.fis.fis.
I dlatego - siostro biedo - .cis.
Na gitarze gram .cis.fis.fisE.
Po strunach idę do nieba / .fis.E.
Świadkiem mi stary blues / .cis.fis.
I jeszcze sobie śpiewam / .A.
Do słońca bliżej już / .E.A.A.
/*2
Śpię na zielonej łące / .G.G.
Lub pod namiotem z brzóz / .fis.fis.
Czasem dajemy koncert / .cis.cis.
Ja i ten stary blues / .E.().fis.E.
Jedną kieszeń pustą kieszeń
Jedną kieszeń mam
Kumplem moim biały obłok
Więc nie jestem sam
Jedną panią piękną panią
Jedną panią znam
Czasem do niej się uśmiecham
Już nie będę sam
Po strunach...
.fis.E....
„NIEWIARA”
sł. B. Leśmian, muz. K. Myszkowski
.D.C*.D.C*.D.C*.D.C*.
Już nic nie widzę - zasypiam już .D.C*.D.C*.
W ciszy i w grozie. .D.C*.
Znika mi słońce w załomach wzgórz, .D.C*.D.C*.D.C*.
Bóg znika - w brzozie... .D.C*.D.C*.
Ginie mi z oczu umowny kwiat .D.C*.D.C*.
W chwiejnej dolinie. .D.C*.
Gdzie się podziewa ten cały świat, .D.C*.D.C*.D.C*.
Gdy z oczu ginie? .D.C*.
Gdy z oczu ginie? .D.C*.
Gdy z oczu ginie? .D.C*.D.C*.
Czy korzystając z tego, żem zwarł / .C.C.D.D.
Rzęsy na mgnienie - / .C.C.
Znużony dreszczem i łzami czar / .G*.G*.D.C*.D.C*.
Znicestwia w cienie? /*2 .C.G*.
Znicestwia w cienie? / .C.G*.
Znicestwia w cienie? / .C.C.D.D.
.D.C*.D.C*.D.C*.D.C*.
Czy wypoczywa od barw i złud
Popod snu bramą,
Wznosząc boleśnie w wieczność i chłód
Twarz nie tę samą?...
Twarz nie tę samą?...
Twarz nie tę samą?...
Nie, nie! Przy tobie jak dawniej, trwa
Śmiertelny, bujny!
Jest tu gdzie zgroza, niewiara twa
I sen twój czujny!
I sen twój czujny!
I sen twój czujny!
.D.C*.D.C*.D.C*.D.C*.
Już nic nie widzę - zasypiam już .D.C*.D.C*.
Już nic nie widzę - zasypiam już .D.C*.D.C*.
Już nic nie widzę - zasypiam już .D.C*.D.C*.D.D.
„SEN BEZ SNU”
sł. A. Ziemianin, muz. K. Myszkowski
Północ nie daje snu tej nocy .e.eD.G.G.
Każe rozmawiać z gwiazdami .C7+.C7+.F7+.F7+.
Komar upija się mą krwią .e.eD.G.G.
Piszczy do ucha głupie sprawy .C7+.C7+.C0.H7.
I nie ma metafizyki w tę noc / .G.D.
Jest tylko tępy ból istnienia / .H7.e.
Księżyc jak krążek starej płyty /*2 .C.a7.
Której od dawna nikt nie zmienia / .C0.H7. / .C0.C0.C0.C0.e.
.e.e.e.e.e.e.e.
Chodzę po domu jak po klatce
Piję kolejną szaloną herbatę
Komar piłuje cienki krzyk
Dalej nade mną trzyma wartę
I modlić się trudno w taką noc /
Ty wiesz najlepiej - Boże /
Więc tylko można wyjść za próg /*2
Kiedy poranne wstają zorze /
Kiedy poranne wstają zorze /
„ROZMOWA BEZ SŁOWA”
sł. A. Ziemianin, muz. K. Myszkowski
.H.H H4 H4 H4.E.E E9 E9 E9./*2
z tobą choćby pomilczeć .H.
jakże jest ciekawie .H H4 H4 H4.
gdy siedzisz cała piękna .E.
przy swej małej kawie .E E9 E9 E9.H.
.H H4 H4 H4.E.E E9 E9 E9.
i podnosisz filiżankę
nie nazbyt wysoko
jakbyś chciała sprawdzić
czy jeszcze jest po co
włosy twe kochane / .dis.gis.
oczy twe kawowe / .dis.gis.
jakże cię podziwiam /*2 .E.Fis.
w tej cichej rozmowie / .H.H H4 H4 H4.E.E E9 E9 E9.
w tej cichej rozmowie .H.H H4 H4 H4.E.E E9 E9 E9.
w tej cichej rozmowie .H.H H4 H4 H4.E.E E9 E9 E9.
w tej cichej rozmowie .H.H H4 H4 H4.E.E E9 E9 E9.H4.
w tej cichej rozmowie .H.H H4 H4 H4.E.E E9 E9 E9.H4.
„POD KĄTEM OSTRYM”
sł. A. Ziemianin, muz. K. Myszkowski
.(zw. *2)
Dom mój ostatnio .G.C.
Ledwo stał na nogach .D.e.
Stół nawet przechylał się .F.C.
Kiedy jadłem obiad .G.D.
Podłoga grzbiet prężyła
Klepki aż trzeszczały
Jakoś tak nie mogłem
Złapać równowagi
Przechylił się mrocznie
Mój dom na chwilę
I mieszkałem kątem
Na równi pochyłej
(zw. *2)
Dobrze że wróciłaś /
Kwiaty w wazonie /
Znów oswojone /*6
Cicho piją wodę /
(zw. *2)
(zw. *2)
„WRZESIEŃ”
sł. muz. R. Żarowski
wrzesień - wrzosem zakwitł las .A9.A9.A9.A9.
jesień - melancholii czas .A9.A9.cis.G.
z paletą farb przywitał wiatr .h.E.
zaplamił cały park .A9.Fis.
bolą oczy od tych wszystkich barw .h.cis.D.D.DDDE.
zrudział mchem porosły pień .A9.A9.A9.A9.
jesień - coaraz krótszy każdy dzień .A9.A9.cis.G.
przyszedłem nasycić wzrok .h.E.
nim spadną liście z drzew .A9.Fis.
nim umilknie całkiem ptaków śpiew .h.cis.D.D.
zanim spadnie śnieg .cis.D.
nim oblepi wszystko śnieg .cis.D.
leśnym duktem bezszelestnie .A9.e
idzie jesień pełna barw .Fis.h.
ma woalkę z mgieł .cis.D.
i z babiego lata tren .cis.D.
w zamyśleniu przechodzi .A9.D.
zwiewna jak z ognisk dym .E.A9.
zwiewna jak z ognisk dym .E.A9.
„MODLITWA KOŃCA MOJEGO WIEKU”
muz. A. Ziemianin, muz. K. Myszkowski
.e.e.D.D.C.C.h.h.C.h.G.D.e.D.e.e.
Ty który śmieszne kawki .e.e.
nauczyłeś latać .D.D.
Ty który jesteś z tego .C.C.
i nie z tego świata .h.h.
Uchowaj dzisiaj od nienawiści .C.h.G.D.
Moje serce moje oczy moje myśli .e.D.e.e.
Ty który stworzyłeś
jaśminu gałązkę
Ty który orzech włoski
zawiązujesz w piąstkę
Zachowaj dzisiaj od nienawiści
Moje serce moje oczy moje myśli
Ty który ciepłym słońcem
napełniasz mieszkania
Ty który dałeś nam
trudne przykazania
Uratuj dzisiaj od nienawiści
Moje serce moje oczy moje myśli
Ty który kaczeńce
wymyśliłeś dla nas
A żaby nauczyłeś
nocnego kumkania
Odwróć dziś - proszę - od nienawiści
Moje serce moje oczy moje myśli
Ty który do morza
prowadzisz swe rzeki
Ty który zmęczonym
zamykasz powieki
Nachyl dziś - proszę - w stronę miłości
Moje serce moje myśli moje oczy
Moje serce moje myśli moje oczy
„LATAWCE DOBRYCH DNI”
sł. A. Ziemianin, muz. K. Myszkowski
Uśmiechnij się do mnie czasem Panie .A.A.E.E.
Słonecznie - na całe niebo .D.D.A.D.A.A.
Słonecznie - na całe niebo .D.D.A.A.
Daj mi pogodę na jesienne dni .E.E.D.D.
Tak bardzo dzisiaj potrzebną .E.E.E7.E7.A.D.A.A.
.A.D.A.A.
I nie licz mi grzechów Panie
Bo przecież kto ich nie ma
Bo przecież kto ich nie ma
Puszczaj latawce dobrych dni
I jeśli możesz - przebacz
Bo psu nie zszedłem z drogi raz
I wódkę piłem ze stróżem nocnym
I wódkę piłem ze stróżem nocnym
Przy pierwszej flaszce mi powiedział
Że wcale nie czuje się mocny
Stróżowi też przebaczyć chciej
Bo życie miał takie stróżowate
Bo życie miał takie stróżowate
I tylko czasem - gdy trochę wypił
Na chwilę bratał się ze światem
Na chwilę bratał się ze światem
„BALLADA POWOJOWA”
sł. J. Baran, muz. K. Myszkowski
nawet ci najmniejsi .E.G.
ludkowie najmarniejsi .A.E.
nie porzucają nadziei .G.D.E.E.
pną się ku górze
po stromym murze
podobni powojom winogradom
-powój powój / .D.A.
powojowi ludzie / .E.E.
jak wy to robicie / .D.A.H7.H7.
że trwacie i trwacie /*2 .D.A.
po tym gładkim murze / .E.E.
w szalonym uporze / .D.A.
dokąd się wspinacie - / .H7.H7.E.G.A.E.G.D.E.E.
.E.G.A.E.G.D.E.E.
i skąd w każdym gwiazda
podniebnie wyrasta
dokąd z sobą wiedzie
w biedzie i nie-biedzie
blaskiem w sercach łudzi
całkiem szarych ludzi...
-powój powój...
-powój powój...
„PIOSENKA O NADZIEI”
sł. J. Baran, muz. K. Myszkowski
wciąż plecami odwrócona .G*.F9/6 C*.F9/6.G*.
niczym widnokrąg ruchoma .F9/6.G*.C*.G*.
w jutrzennej poświacie cała .G*.F9/6 C*.F9/6.G*.
to zbliża się to oddala .F9/6.G*.C*.C*.C*.C*.
o niej pieśni układałeś
w stogach gwiazdach jej szukałeś
brnąłeś borem lasem losem
za jej znikającym głosem
dopędzasz ją wreszcie masz
obraca ku tobie twarz
kostusia stara jak świat
jak wryty staje twój czas
jak wryty staje twój czas
„BIAŁE GOŁĘBIE”
sł. A. Ziemianin, muz. K. Myszkowski
.e.e.
la, la, la... .a.e.D.H7.a.e.D.H7.e.e.
przyjeżdżasz jeszcze czasem .e.D.
- bilet masz zniżkowy - .H7.C.
i siadasz w końcu stołu .a.H7.
do naszej zwykłej rozmowy .CD.e.
herbatę - jak dawniej - słodzisz
i pijesz raczej słabszą
próbujesz coś powiedzieć
lecz nie wiesz jak zacząć .CD.e.e.
papierosa znowu zapalam
ty gasisz go smutnym wzrokiem
dla ciebie zawsze będę
małym niemądrym chłopcem
a tu już wnuki - moje dzieci / .a.e.
proszą by opowiadać o tobie / .D.H7.
niebo z tobą ściągam im na ziemię /*2 .a.e.
lecz i tak nie wszystko opowiem / .D.H7.e.e.
.e.e.
przyjeżdżaj więc jeszcze czasem
niech będzie Bóg wyrozumiały
przecież nie możesz tak na zawsze
samych nas tutaj zostawić
a pod wieczór niech białe gołębie /
przyfruną z drabiną strażacką /
i niech prowadzą cię za ręce /*2
nad Kraków i wieżę Mariacką /
La, la, la...
La, la, la...
„PASTORAŁKA BEZDROŻNA”
sł. J. Baran, muz. K. Myszkowski
tyle Drogi uszliśmy tyle czasu uszło .d.d.C.C.
nigdzie śladu Miasteczka Gwiazdy ni Zajazdu .B*.B*.A.A.
padając oddajemy wnukom nasze buty .B*.B*.A.A.d.C.B*.A.
i oddech podajemy sobie z ust do ust .B*.B*.A.A.d.D2 d.D4 d.D2 d.
padając oddajemy wnukom nasze sny
nasze serca co marszu wybijały rytm
lecz nie widać początku ni końca w oddali
powraca tylko echo naszego wołania
może zabłądziliśmy może nie tą Drogą
należało iść może na lewo na prawo
ciemno że oko wykol i wiatr w oczy prószy
bezradnie obracamy w rękach stare mapy
a możeś ty Zajazdem Gwiazdą Mesjaszem
Drogo nasza bezdrożna bez początku końca
nasza alfo omego znikąd prowadząca
prowadź nas więc donikąd jak najdłużej prowadź
my zaś ci zaśpiewamy kolędę podróżną
i złożymy ci mirrę kadzidło i złoto
na kolana padniemy w twym kurzu i błocie
drogo nasza bezdrożna nasz jedyny Boże
.dF.FC.CB.BA....
.dF.FC.CB.BA....
„INNE”
„MAJKA”
Gdy jestem sam, myślami biegnę .G.e.C.D.
Do mej najdroższej, jak rzeka wiernej
Majka, nie jestem Ciebie wart .G.e.C.D.G.e.C.D.
Majka, zmieniłbym dla Ciebie cały świat
Choć dni mijają i czas ucieka
Ty jesteś wierna, wierna jak rzeka
Majka, nie jestem Ciebie wart...
Bułaś mą gwiazdą, byłaś mą wiosną
Sennym marzeniem, myślą radosną
Majka, nie jestem Ciebie wart...
Oddałbym wszystko, bo jesteś inna
Za jeden uśmiech, jedno spojrzenie
Majka, nie jestem Ciebie wart...
Majka, nie jestem Ciebie wart...
Wolna Grupa Bukowina
„BUKOWINA I”
a e7 a e7
a d7 e7 a7
W Bukowinie góry W niebie postrzępionym
a d7 e7 a7
W Bukowinie rosną skrzydła świętym bukom
C7+ G C7+ a7
Minął dzleń wiatrem z hal rozdzwoniony
d7 e7 a7
I nie mogę znaleźć Bukowiny
d7 er a7
I nie mogę znaleźć
d7 a7 e7 a7
Chociaż gwiazdy mnie prowadzą ciągle szukam
W Bukowinie zarośnięte echem lasy
W Bukowinie liść zieleni się i złoci
Śpiewa czasem banior ciemnym basem
I nie mogę znaleźć Bukowiny
I nie mogę znaleźć
Choć już szukam godzin krocie i dni krocie
W Bukowinie deszczem z chmur opada
Okrzyk ptasi zawieszony w niebie
Nocka gwiezdną gadkę górom gada
I nie mogę znaleźć Bukowiny
I nie mogę znaleźć
Choć mnie woła Bukowina wciąż do siebie
„BUKOWINA II”
C d F C
Dość wytoczyli bań próżnych przed domy kalecy
C d F C
Zyją jak żyli - bezwolni, głusi i ślepi
d G e
Nie współczuj - szkodałez i żalu
d G C e a
Bezbarwni są, bo chcą być szarzy
e F Fis G C
Ty wyżej, wyżej bądź i dalej
d G C
Niż ci, co się wyzbyli marzeń
c F G
Niechaj zalśni Bukowina w barwie malin
C F G
Niechaj zabrzmi Bukowina w wiatru szumie
C d C
Dzień minął, dzień minął - nadszedł wieczór
F G
Świece gwiazd zapalił
C d F C
Siadł przy ogniu pieśń posłyszał i umilkł.
Po dniach zgiełkliwych, po nocach wyłożonych brukiem
W zastygłym szkliwie gwiazdneonowych próżno szukać
Tego, co tylko zielonością
Na palcach zaplecionych drzemie
Rozewrzyj dłonie mocniej,mocniej
Za kark chwyć słońce, sięgnij w niebo
Niechaj zalśni Bukowina w barwie malin...
Odnaleźć musisz - gdzie góry chmurom dłoń podają
Gdzie deszcz i susze, gdzie lipce, październiki, maje
Stają się rokiem, węzłem życia
Twój dom bukowy zawieszony
U nieba pnia, kroplą żywicy
Błękitny, złoty i zielony
Niechaj zalśni Bukowina w barwie malin...
„MAJSTER BIEDA”
D G fis e A D
skąd przychodził kto go znał D G
kto mu rękę podał kiedy D G A
nad rowem siadał wyjmował chleb D A
serem przekładał i dzielił się z psem fis h
tyle wszystkiego co z sobą miał A G fis e
Majster Bieda A D G fis e A D
Czapkę z głowy sciągał gdy
wiatr gałęzie chylił drzewom
śmiał się do słońca i śpiewał do gwiazd
drogę bez końca co przed nim szła
znał jak pięć palców jak szeląg zły
Majster Bieda
Nikt nie pytał skąd się wziął
gdy do ognia się przysiadał
wtulał się w krąg ciepła jak w kożuch
znużony drogą wędrowiec boży
zasypiał długo gapiąc się w noc
Majster Bieda
Aż nastąpił taki rok D G
smutny rok tak widać trzeba D D7 G A
Nie przyszedł Bieda zieloną wiosną D A
mlejsce gdzie siadał zielskiem zarosło fis h
I choć niejeden wytężał wzrok A G
chOĆ lato pustym gościńcem przeszło A G
z rudymi liśćmi jesieni schedą A G
WIatrem niesiony popłynął w przeszłośĆ A G
wiatrem niesiony popłynął w przeszłośĆ A G
wiatrem niesiony popłynął w przeszłość A G A
Majster Bieda D G fis e A D
BAR NA STAWACH
sł., muz. W.Bellon
Wolna Grupa Bukowina
F9/6 C9/5 G
F9/6 C9/5
Jeszcze się w nocy kołysze miasto
G
8.15 na Stawach bar
F9/6 C9/5
Bramę otwiera wchodzimy tedy
G
Ja i Hnatowicz Jan
F9/6 C9/5 G
Co tu zostało z wierszy Mistrza
Klasa robotnicza fasolka z bufetu
A smak poranny piwa łapczywie
Poznają poematy w beretach
Wszedł dzielnicowy krokiem szeryfa
Tępo spod dacha popatrzył
Nie mieści mu się w głowie służbowej
Że można wypić na czczo
Co tu zostało z wierszy Mistrza
Kiedy wyjść trzeba na papierosa
A bufetowa grozi gliną
Gdy ktoś coś powie głośniej
Pod ścianą zaraz przy wejściu
Paląc sporty z rękawa
Siedli goście wprost z wierszy Mistrza
Bubu Makino wypisz wymaluj
Słuchaliśmy ich z Hnatowiczem
Jak żywy poemat Stawów
Poezją był brzęk ich kufli
Kosmiczny wymiar miały słowa
Lecz chłopakom od sąsiedniego stolika
Chyba z zawodówki pobliskiej
Nagle się dziwnie zachciało
Żeby te zgredy wyszli
Co tu zostało z wierszy Mistrza
Chłodem powiało od drzwi nie domkniętych
I wyszliśmy z Hnatowiczem
Gdzie indziej szukać poezji
„BEZ SŁÓW”
sł., muz. W.Bellon
G D
Chodzą ulicami ludzie
e h
Maj przechodzą lipiec grudzień
C G D
Zagubieni wśród ulic bram
G D
Przemarznięte grzeją dłonie
e h
Dokądś pędzą za czymś gonią
C G D
I budują wciąż domki z kart
C G
A tam w mech odziany kamień
C G
Tam zaduma w wiatru graniu
C G D
Tam powietrze ma inny smak
C G
Porzuć kroków rytm na bruku
C G
Spróbuj - znajdziesz jeśli szukać
C G D
Zechcesz nowy świat własny świat
Płyną ludzie miastem szarzy
Pozbawieni złudzeń marzeń
Omijają wciąż główny nurt
Kryją się w swych norach krecich
I śnić nawet o karecie
Co lśni złotem nie potrafią już
Żyją ludzie asfalt depczą
Nikt nie krzyknie każdy szepcze
Drzwi zamknięte zaklepany krąg
Tylko czasem kropla z oczu
Po policzku w dół się stoczy
I to dziwne drżenie rąk
„CHYLI SIĘ DZIEŃ DO KRESU”
sł. W.Bellon, muz. W.Juszczyszyn
D D7+ D7 C G D C G D D7+ D7 C
Chyli się dzień do kresu wieczorne wiadomości
G D
Doniosły znów o sukcesach
e A
Palcami na stole mierzę lampy krąg
C G
W popielniczce niedopałków dym
D C
Ostatni z przyjaciół zamknął drzwi
G h e A7
Ich drogi różne od moich dróg
D C
Błądząc w oparach półsnu
G h e A7
Chcę spać i zasnąć nie mogę
D C D
Ich drogi różne od moich dróg
Chcę spać i zasnąć nie mogę
Przede mną talerz z gazety z życiem skrojonym na połcie
Ptaki stukają do okien
Na burzę idzie płynie mrok
Podobno zakrzywia się przestrzeń i czas
Czytałem o tym w panoramie nie raz
Ostatnie wiadomości już
Błądząc w oparach półsnu
Chcę spać i zasnąć nie mogę
Ostatnie wiadomości już
Chcę spać i zasnąć nie mogę
Deszcz stary kumpel z ulicy choć późno łazi po dachach
Snują się senne auta
W gumowym płaszczu nadchodzi mgła
A wraz z nią mleczarz ziewając w głos
Kończy się miejska deszczowa noc
Poranne wiadomości tuż, chcę spać i zasnąć nie mogę
Błądząc w oparach półsnu
Chcę spać i zasnąć nie mogę
Poranne wiadomości tuż
Chcę spać i zasnąć nie mogę
„BALLADA O CZEŚKU PIEKARZU”
sł., muz. W.Bellon
G D A G D
D A
Chleba takiego jak ten od Cześka
e G Fis h
Nie kupisz nigdzie nawet w Warszawie
G A
Bo Czesiek piekarz nie piekł lecz tworzył
D A
Bochny jak z mąki słonecznej kołacze
D A
Kłaniali mu się ludzie gdy wyjrzał
e G Fis h
Przez okno w kitlu łyknąć powietrza
G A
A kromkę masłem smarując każdy
D A D
Mówił: nad chleby ten chleb od Cześka
C G e a
Chleb się chlebie chleb się chlebie
C h e
Bo nad chleb być może co
Ref.
C G e a
Chleb się chlebie chleb się chlebie
C
Nich ci nigdy nie zabraknie
D A e h
Drożdży wody rąk i ziarna
G D A G D
(mruczał Czesiek tak noc w noc)
A o porankach chlebem pachnących
Gdy pora idzie spać na piekarzy
Zaczerwienione przymykał oczy
Czesiek i siadał z dłutem przy stole
Ciągle te same włosy i trochę
Za duży nos w drewnie cierpliwym
Pieściły ręce dziesiątki razy
W poranki świeżym chlebem pachnące
Ref. Chleb się chlebie...
Nikt takich słów jak miasto miastem
Nie znał i źle się dzieje mówili
Na obraz czerniał Czesiek razowca
Kruszał podobnie bułce zleżałej
Gdy go znaleźli na pasku z wojska
Dluto jak wbite w bochen mial w garści
I nie wie nikt co Cześka wzięło
Lecz śpiewa każdy jak miasto miastem
„KOŁYSANKA DLA JOANNY I”
sł., muz. W.Bellon
C C7+ C C7+ C6
C e
Zanim mi sen na oczy spłynie
d C G
Moje myśli szybują przez lufcik
C e
Żeby cię ujrzeć w ową chwilę
a C G
Gdy włosy czeszesz przed lustrem
A kiedy zaśniesz w ciepłej pościeli
Znużone długim przelotem
Jak ptaki głowy w skrzydła wtulają
Patrząc na sen twój spokojny
G C C7+ C6 C
C e
Niech ci się przyśnią pory roku
d C G
Niech grają we śnie twoim i tańczą
C G
Jesień prężąca liście do lotu
C G
Lato w upale słonecznym
C G
A jeśli zima to w śniegu cała
C G
Wiosna w miłków słonecznych łąkach
C F
Śpij moje myśli nad tobą czuwają
e G a
Na parapecie za oknem
„MAESTRO BEZDOMNY”
sł. M.Pacuła, muz. W.Bellon
D D6 D D4, D D6 D D4
D D6 D
Długo w nocy stukają klawisze
G
Nocna lampka płonie do świtu
A G D
Co pan pisze Maestro Bezdomny
A G D
Co pan pisze
D D6 D D4, D D6 D D4
Dziś już takich wierszy nie drukują
Każdy dźwiga osobną chandrę
Pan nie wierzy, a jednak to prawda
Pan nie wierzy
To wszystko napisane w księgach
Mamy nawet własnych proroków
Więc do przodu Maestro Bezdomny
Więc do przodu
h
Zechciej słuchać, za oknem zgrzyta
D
Masowej pieśni ton wesoły
G fis e
Smutek proszę znika bezboleśnie
e A
Smutek proszę
h
Z pejzażu wyszły stare wiatraki
D
Z pieczątką grzesznych Don Kichoci
G fis e
A myśmy przeszli do współczesnych
A
A myśmy przeszli
D A
A myśmy przeszli
D A
Przeszli
D D6 D D4, D D6 D D4
Długo w nocy stukają klawisze
Nocna lampka płonie do świtu
Szkoda ciszy Maestro Bezdomny
Szkoda ciszy
„MIĘDZY NAMI”
sł., muz. W.Bellon
a7 a6 e9 e, a7 a6 e9 e
a7 a6
Między nami dalekie morza
e
Grające w muszlach
a7 a6
Wypisane na korze
G
Wiersze i gusła
e G e
Między nami ciepłe blisko nocy
C e a
Rozciągnięte na odległość dłoni
a H7
Jestem w tobie - broczysz
e C D e
Oddechem szeptem skonał płomień
a7 a6
Między nami zawstydzenie
e
Piekące pod powiekami
a D
Nie pozwól mi wrócić na ziemię
e a e
A tkliwość dłoni twoich niech chłodzi
a D
Na czole mym znamię Kaina
G e
Świtu się boję
a7 a6 e a7
Między nami korytarz myśli łączący
a6 G
Sny kolorowe
C e a
Spójrz oto wita nas słońce
C e a D
Spójrz oto wita nas słońce
D G e
Wejdźmy w dzień nowy
„NOCNA PIOSENKA O MIEŚCIE”
sł., muz. W.Bellon
C G
W mieście jak ryby tramwaje
F a G
A miasto jak studnia bez dna
C G G7 a
A niebo jak żuraw a niebo jak żuraw
C d
Schyla się nocą i świtem powstaje
E e a
Nad rybną studnią bez dna
A7 F
Zaułków lipcem sparzonych
G F C
Wyciszyć nie może zmrok
E7
Zasiedli na ławkach
a
Zasiedli na ławkach
F C
Ludzie co twarze dniem umęczone
G C a
Pod lipiec kładą i zmrok
Nie śpię bo spotkać chcę w mieście
Tę ciszę co gęsta jak noc
Rozmawiać z krokami swoimi krokami
I oto idę nocy na przeciw
Bo wokół cisza i noc
Czekam aż neon przytłumi
Rozmyta latarnia dnia
Odnajdą się cienie
Odnajdą się cienie
I ludźmi ulice zatłumią
Czekam na przyjście dnia
W mieście jak ryby tramwaje...
„OCEAN”
sł., muz. M.Hrynkiewicz
A G D A
A G
Oceanie sinowłosy
D A
Białe statki ku mnie wyślij
A G
Dwa kamyki moje myśli
D A
Na otwartych dłoniach niosę
A E
Daj mi miejsce w głębi morza
G D
Szczyptę lądu, szczyptę skały
A G
Tu zbuduję zamek biały
D A
Tutaj gniazdo swe założę.
Gdzieś daleko w stu stolicach
Żyją ludzie, biją w dzwony
Niezliczone bataliony
Przyczajone na granicach
Marszałkowie szklanoocy
Palą owce i dziewczęta
Kto o kwiatach dziś pamięta
Szumią giełdy w głębi nocy.
W głębi morza zabłąkany
Nie chcę nic o ludziach słyszeć
Biały kolor kolor ciszy
W moim zamku białe ściany
W moim zamku gdzieś w ogrodzie
Będę czytać wschodnie baśnie
Zanim słońce w morzu zgaśnie
Żeby z morza powstać co dzień.
A gdy ludzie wypełnieni
Nienawiścią w jednej chwili
Zniszczą wszystko co stworzyli
Wielkim ogniem z wnętrza ziemi
Znikną lądy zniknie morze
Nie wie nikt co będzie potem
W białych światach ja z powrotem
W łonie matki się ułożę
„PEJZAŻE HARASYMOWICZOWSKIE”
G D
Kiedy stałem w przedświcie a Synaj
c e
Prawdę głosił przez trąby wiatru
G D
Zasmreczyły się chmur igliwiem
e c D
Bure świerki o góry wsparte
G D
I na niebie byłem ja jeden
c e
Plotąc pieśni w warkocze bukowe
G D
I schodziłem na ziemię za kwestą
e c D
Przez skrzydlącą się bramę Lackowej
G c G
I był Beskid i były słowa
G c D
Zanurzone po Pęki w cerkwi baniach
D
Rozłożyście złotych
c D G
Smagających się z wiatrem do krwi
G D
Moje myśli biegały końmi
C e G
Po niebieskich mokrych połoninach
G D
I modliłem się złożywszy dłonie
e c D
Do gór, do Madonny brunatnolicej
G D
A gdy serce kroplami tęsknoty
c e
Jęło spadać na góry sine
G D
Czarodziejskim kwiatem paproci
e C D
Rozgwieździła się Bukowina
I był Beskid i były słowa...
„PIEŚŃ ŁAGODNYCH”
sł. W.Bellon, muz. W.Jarociński
G G4 G G4
G G7+
Ile światłem prowadzeni
C7+ cisZM
Dróg powietrza przejść zdołamy
G dZM E4 E
W ilu rzekach zanurzymy stopy
C7+ A9
Ile w nas zdumienia jeszcze
G dZM
Ile złudzeń nie straconych
a7 D4 D fis G H7 G
Światów ile nie odkrytych wokół
a7 D4 D G G7+
Zadajemy tae pytania głosem ptasim
a7 D4 DG
Niech prowadzą nas bez odpowiedzi nawet
C7+ cisZM
Niech się wznoszą niech się wznoszą
G fis H7
Aż zabłysną tęczą
C7+ G a7 h7
Do krainy łagodności bramą
Białych plam poszukiwacze
Wszędzie w sobie ponad sobą
Odkrywamy karty niezwyczajne
Oto morza falowanie
Statek ze szkarłatnym żaglem
Oto splot płomienia życiodajny
Niech zakwita niech oczyszcza niech kształt nada
Tam co w nas tkwi gdzieś na dnie samym
Niech się wznosi niech się wznosi
Aż zabłyśnie tęczą
Do krainy łagodności bramą
„PIOSENKA WIOSENNA”
GDCG GDCG h
e h C D
Zagram dla Ciebie na każdej gitarze świata
e h c D
na ulic fletach na nitkach babiego lata
G D G C
wyśpiewam jak potrafię księżyce na rozstajach
h7 C a7 D
I wrześnie i stycznie i maje
h7 a7 D7
I zagubione dźwięki i barwy na płótnach Vlamincka
h7 C7+ a7 D
I słońce wędrujące promienia ścieżynką
Ref.
G D C G
Graj nam graj pieśni skrzydlata
h C D4 D
wiosna taniec nasz niesie po łąkach
G C g H7 C
zatańczymy się w sobie do lata
G D4 C D G
zatańczymy się w siebie bez końca
A blask co oświetla me ręce gdy piszę
nabrzmiał potrzebą rozerwania ciszy
przez okno wyciekł pełna go teraz chmara wronia
dziobi się w dziobów końcach a w ogonach ogoni
a pieśń moja to niknie to wraca
i nie wiem co bym zrobił gdybym ją utracił
Ref.
Graj nam graj pieśni skrzydlata... bis x2
„POD WSPÓLNYM DACHEM”
sł. A.Ziemianin, muz. W.Jarociński
A E7 h7 A
Wybrałeś dach ten sam co ja
D A E7
I ten sam komin z wiecznie żywym dymem
A E7 h7 A
W pokoju gdzie obrazy dwa
D A E7
Pozostał ślad po pianinie
D A h7 A
Więc gramy wciąż na cztery ręce
D A E7
Nuty krople deszczu plączą się w ogrodzie
D A h7 A
Więc gramy wciąż na cztery ręce
D A E
Nuty krople deszczu
Nasz stały gość, kulawy kot
Od dawna z nami na ty
Tylko listonosz, chyba niechcący
Zamienia listy na łzy
„NUTA Z PONIDZIA”
a F7+ G C7+, d7 G C, h7 E4 ,a G6 F7+ G6, a G6 e E
a F G C7+
Polami polami po miedzach po miedzach
d7 G C7+
Po błocku skisłym w mgłę i wiatr
h7 E7
Nie za szybko kroki drobiąc
a G6 F7+ G
Idzie wiosna idzie nam
a G e E a F E a F E
Idzie wiosna - idzie nam
Rozłożyła wiosna spódnicę zieloną
Przykryła błota bury łan
Pachnie ziemia ciałem młodym
Póki wiosna póki trwa
Póki wiosna póki trwa
Rozpuściła wiosna warkocze kwieciste
Zbarwniały łąki niczym kram
Będzie odpust pod Wiślicą
Póki wiosna póki trwa
Póki wiosna póki trwa
Ponidzie wiosenne Ponidzie leniwe
Prężysz się jak do słońca kot
Rozciągnięte po tych polach
Lichych lasach pstrych łozinach
Skałkach słońcem rozognionych
Nidą w łąkach roziskrzoną
Na Ponidziu wiosna trwa
Na Ponidziu wiosna trwa
a G F a
Na Ponidziu
„POŚLĘ DZIEWCZYNIE”
sł., muz. W.Bellon
F C G C
F C G C
Poślę dziewczynie torbę pomarańcz
G D C G
Niechaj ich wielkie kuliste głowy
F C G C
W jej drobnych dłoniach radośnie tańczą
F C G C
Taniec ogniście pomarańczowy
F C G C
Poślę dziewczynie kwiaty niedrogie
Co zapach ziemi płatkami kryją
Rosnące cicho na kopcach mogił
Takie nie swoje - jak ja niczyje
Poślę dziewczynie na liściach buka
Promienie słońca i wiatru zapach
Choć długo będę po górach szukał
Naniosę wreszcie je na liście mapy
Poślę dziewczynie ślad kół szeroki
Co się nie kończy i nie zaczyna
Odbity w kurzu spękanej drogi
Po której schodzi z gór biała zima
Poślę dziewczynie miłość do szlaków
Do gór połonin bacowych gadek
Poślę jej czerwień ze wszystkich maków
A później chyba już sam przyjadę
„RZEKA”
sł., muz. W.Jarociński
E A2, E A2
C F9 C F9
Wsłuchany w twą cichą piosenkę
C F9 e E4 e
Wyszedłem na brzeg pierwszy raz
F e a
Wiedziałem już rzeko, że kocham cię rzeko
F e d G
Że odtąd pójdę z tobą
C F9 C F9
O dobra rzeko
C F9 e a
O mądra wodo
F e a
Wiedziałaś gdzie stopy znużone prowadzić
F e d
Gdy sił już było brak.
G
Brak.
C F9 C F9
Wieże miast, łuny świateł
Ich oczy zszarzałe nie raz
Witały mnie pustką, żegnały milczeniem
Gdym stał się twoim nurtem.
Po dziś dzień z tobą rzeko
Gdzież począł, gdzie kres dał ci Bóg
Ach życia mi braknie, by szlak twój przemierzyć
By poznać twą melodię.
„SIELANKA O DOMU”
A A4 A A4
A h7 cis7 A7 D E9 A A7+
A jeśli dom będę miał to będzie bukowy koniecznie
h7 E9 cis7 A7/4 D E4 E
Pachnący i słoneczny wieczorem usiądę wiatr gra
A A7 D E
A zegar na ścianie gwarzy
A h7 cis7 a0
Dobrze się idzie panie zegarze
h7 E7 cis7 A7/4
Tik tak tik tak tik tak
D E7/4 E7
Świeca skwierczy i mruga przewrotnie
A h7 cis7 a0 h7 E7 cis7 a0
Więc puszczam oko do niej dobry humor dziś pani ma
h7 E7 A A4 A
dobry humor dziś pani ma
Ref.
A E
Szukam szukania mi trzeba
G D A
Domu gitarą i piórem
A E
A góry nade mną jak niebo
G D d A A4 A
A niebo nade mną jak góry. I x2
Gdy głosy usłyszę u drzwi czyjekolwiek wejdźcie poproszę
Jestem zbieraczem głosów a dom mój bardzo lubi gdy
Śmiech ściany mu rozjaśnia
I gędźby lubi i pieśni
Wpadnijcie na parę chwil
Kiedy los was zawiedzie w te strony
Bo dom mój otworem stoi dla takich jak wy
dla takich jak wy
Ref. Szukam szukania mi trzeba...I x2
Zaproszę dzień i noc zaproszę cztery wiatry
Dla wszystkich dni otwarte ktoś poda pierwszy ton
Zagramy na góry koncert
Buków porą pachnącą
Nasiąkną ściany grą
A zmęczonym wędrownikom
Odpocząć dozwala muzyka bo taki będzie mój dom
bo taki będzie mój dom
Ref. Szukam szukania mi trzeba... I x2
PIOSENKA O ZAJĄCZKU
sł., muz. W.Bellon
Wolna Grupa Bukowina
G F C G, G C G, F G
G F C G
Mam mało czasu, tak mało jak piachu
D A G
W dziecięcej garści nad rzeką
G F C G
Zwieram powieki zatrzymać obraz
D A G
Co z moich wspomnień wycieka
G D F
Bledną kolory i płynie płynie
F C G
Rzeka po szarej łące
G D F
I płynie płynie nierealniejąc
F C e
Rzeką zielony zajączek
G F C G, G C G, F G
Biegnę, wciąż biegnę przed siebie w siebie
Tęczę rozgarniam rękami
Letnim upałem wytrzeć do sucha
Spotniałą, wilgotną pamięć
Rzeki jaszczurka w trawie się wije
Słońce się chyli zrudziałe
Wieczną zieloność zachować w oczach
Tak wiele pragnę, tak mało
Bledną kolory i płynie rzeka
Bez końca i bez początku
Nasyć me oczy kolorem rosy
I drzwi mi otwórz zajączku
„ZAKOCHANI”
C G D C, C G D C, G
G D C G
W śniegu słońcem połączeni
F9 C G G h
Plotąc tkliwości przędzę
e D
Ponad czasem żyją
e D
Sami w wirze zdarzeń
C D
Krok za krokiem
h e
Krok za krokiem
C G D
Idąc tropem sarnim
C G D G
Zakochani
Deszczu kroplę ci utoczę
W świecidełko przejrzyste
Rozniebieszczę morze
Rozszeleszczę liście
Lat już tyle
Lat już tyle
Połączeni snami
Zakochani
Dam na dłoni ciepła garstkę
Oczu palcami dotknę
Chcesz powróżę z kart ci
Ciszę zwielokrotnię
Coraz bliżej
Coraz bliżej
Wspólne oddychanie
Zakochani
Na kobiercu z resztek zimy
Ręce związane chmurą
Biblią Połoniny
Błogosławią góry
Dokąd idą
Dokąd idą
Życia stromą granią
Zakochani
Harcerskie
„PIOSENKA TURYSTYCZNA NR 3”
Wybiegasz z domu z rozwianym włosem G
Wzrok rozbiegany na ustach piana e
W kieszeni góra czterdzieści złotych G
Skąd w tobie taka nagła przemiana e
Zawsze spokojny zrównoważony C D G e
Patrzysz na ludzi posępnym wzrokiem C D G e
Grzecznie ubrany i ogolony C D G e
A dziś przerażasz swoim widokiem C D
W tramwaju patrzą jak na idiotę C D G e
Wyrzucić ciebie mają ochotę C D G e
Nawet nie wiedzą, że jedziesz na rajd C D
Jedziesz na rajd sto pięćdziesiąty raz C D G e
A nogi drżą ci jakby z osiki C D G
Wiatr znowu muska przyjaźnie twoją twarz C D G e
Jak gdyby chciał ci piegi policzyć C D
Mózg ci pracuje na pełnych obrotach
Przyspiesza jeszcze na myśl o nocy
Tak cię podnieca styk piątek - sobota
Nie powstrzymujesz myśli na wodzy
Najlepsze chwile ciągle czekają
No kiedy się ten tramwaj zatrzyma
Wreszcie wysiadasz kumple machają
W końcu dla ciebie rajd się zaczyna
Już jesteś razem z całą drużyną
Zbiórka kulbaczyć i dalej w las
Jak z bicza strzelił trzy dni przeminą
Na wędrowanie za krotki jest czas
„HYMN SZARYCH SZEREGÓW”
1. Będziemy szli przez Polskę Szarymi Szeregami a E a
I będzie prawo z nami i będzie Bóg nad nami a E a
I będziem szli jak hymny wskroś miast, wskroś wsi, polami C G E a
I będziem równać w prawo Szarymi Szeregami a E a
2. Gdy rzucą nam wyzwanie ze wschodu czy z zachodu
Zawisza miecz nam poda i ruszym do pochodu
Zadudni ziemia czarna gąsienic tysiącami
I będziem szli do boju Szarymi Szeregami
3. Rozniosą się fanfary echami rozgłośnymi
Hen, po piastowskiej ziemi szarżami husarskimi
Za nami pójdzie naród z orłami, sztandarami
Powiedziem go szpalerem Szarymi Szeregami
4. I będziem gmach budować w harcerskim twardym znoju
Otworzym w nim podwoje dla prawdy i pokoju
I będzie Polska mowa, my będziem Polakami
I stanie straż przed gmachem Szarymi Szeregami
5. Na straży polskich granic będziemy wiecznie stać
Szarymi Szeregami, szara harcerska brać
I będziem trwać kamieniem wzdłuż dróg drogowskazami
I wieść będziemy młodych Szarymi Szeregami
„MODLITWA HARCERSKA”
O Panie Boże, Ojcze nasz a d a
W opiece Swej nas miej E a
Harcerskich serc Ty drgnienia znasz
Nam pomóc zawsze chciej
Wszak Ciebie i Ojczyznę a
Miłując chcemy żyć E a
Harcerskim prawom życia, dnia a d e
Wiernymi zawsze być E a
O daj nam zdrowie dusz i ciał
Swym światłem zanurz noc
I daj nam hart tatrzańskich skał
I twórczą wzbudź w nas moc
Na szczytach górskich czy wśród łąk h e h
W dolinach bystrych rzek Fis h
Szukamy śladów Twoich rąk
By życie z Tobą wieść
Przed nami jest otwarty świat
Za nami tyle dróg
Choć wiele ścieżek kusi nas
Lecz dla nas tylko Bóg
„HARCERSKIE IDEAŁY”
1. Na ścianie masz kolekcję swoich barwnych wspomnień D A e
Suszony kwiat, naszyjnik, wiersz i liść
Już tyle lat przypinasz szpilką na tej słomie
To wszystko, co cenniejsze jest niż skarb
Po środku sam generał Robert Baden-Powell
Rzeźbiony w drewnie lilijki smukły kształt
Jest krzyża znak i srebrny orzeł jest w koronie
A zaraz pod nim harcerskich dziesięć prawd
2. Ramię pręż, słabość krusz i nie zawiedź w potrzebie D A e h
Podaj swą pomocną dłoń tym, co liczą na ciebie
Zmieniaj świat, zawsze bądź sprawiedliwy i odważny
Śmiało zwalczaj wszelkie zło, niech twym bratem będzie każdy
R. I świeć przykładem świeć G A D
I leć w przestworza leć
I nieś ze sobą wieść
Że być harcerzem chcesz
3. A gdy spyta cię ktoś, skąd ten krzyż na twej piersi
Z dumą odpowiesz mu - taki mają najdzielniejsi
Bo choć mało mam lat w tym harcerskim mundurze
Bogu, ludziom i Ojczyźnie na ich wieczną chwałę służę
[R] I świeć przykładem świeć...
„OGIEŃ”
1. Zwyczaj to stary jak świat C d C F
Ogień , ogień, ogień. G C G C
Rozpalmy blisko nas
Ogień, ogień, ogień.
R. Dla spóźnionego wędrowca, C F C F
Dla wszystkich spóźnionych w noc. G C F G C
Rozpalmy tu, rozpalmy tu: C F
Ogień , ogień, ogień G C
2. Pierwsza gwiazdka już wzeszła
Czas by ogień rozpalić
Lipy, sosny i buki
Chylą gałęzie w oddali
[R] Dla spóźnionego wędrowca...
3. Najpiękniejsze ognisko
Z trzaskiem sypią się skry
Wokół samych przyjaciół masz
Więc śpiewaj z nami i Ty:
[R] Dla spóźnionego wędrowca...
„ZIELONY PŁOMIEŃ”
W dąbrowy gęstym listowiu a G a G
Błyska zielona skra a G a
Trzepoce z wiatrem jak płomień
Mundur harcerski nasz
Czapka troszeczkę na bakier C d C d
Dusza rogata w niej C d C E
Wiatr polny w uszach i ptaki a G a G
W pachnących włosach drzew a G a
Tam, gdzie się kończy horyzont
Leży nieznany ląd
Ziemia jest trochę garbata
Więc go nie widać stąd
Kreską przebiega błękitną
Strzępioną pasmem gór
Żeglują ku tej granicy
Białe okręty chmur
Gdzie niskie niebo usypia
Na rosochatych pniach
Gdziekolwiek namiot rozpinam
Będzie kraina ta
Zieleń o zmroku wilgotna
Z niebieską plamką dnia
Cisza jak gwiazda ogromna
W grzywie złocistych traw
W dąbrowy gęstym listowiu
Błyska zielona skra
Trzepoce płomień zielony
Mundur harcerski nasz
Czapka troszeczkę na bakier
Lecz nie poprawiaj jej
Polny za uchem masz kwiatek
Duszy rogatej lżej
„BALLADA RAJDOWA”
C G F C
Właśnie tu na tej ziemi
Młody harcerz meldował
Swą gotowość umierać za Polskę
Tak jak ty niesiesz plecak
On niósł w ręku karabin
W sercu miłość nadzieję i troskę
Może tu w Nowej Słupi
Dależycach, Bielicach
Brzozowymi krzyżami znaczonych
Swą dziewczynę pożegnał
Nic nie wiedząc, że tylko
Kilka dni życia mu przeznaczono
Naszej ziemi śpiewamy
Ziemi pokłon składamy
Taki prosty, serdeczny, harcerski
Niechaj echo poniesie
Tę balladę rajdową
W nowe jutro i w przyszłość nową
Na pomniku wyryto
Że szesnaście miał wiosen
Że był śmiały, odważny, radosny
Kiedy padał płakała
Cała puszcza jodłowa
Nie doczekał czekanej tak wiosny
I choć on nie doczekał
To nie zginął tak w sobie
Przetarł szlak, którym dzisiaj wędrujesz
Kiedy tak przy ognisku
Śpiewasz sobie ballady
Tak jak on w sercu ojczyznę czujesz
„BRACIA SKAUCI”
Bracia skauci, dosyć kurzu, dosyć kurzu łykać nam
Trzeba spieszyć nam do lasu, by wypocząć trochę tam
W lesie cudna jest polana, hufiec rozkaz stanąć ma
Wnet ogniska rozpalamy, a jest ich czterdzieści dwa
W lesie cudnych drzew korony wnet zaszumią piosnkę swą
Na co naszych trąbek tony odpowiedzą pobudką
Wietrzyk chłodzi nasze lica, kwiat upaja wonią swą
A tam ptaszki na błękicie pieśni Bogu swoje ślą
Nie marnujmy bracia chwili, pijmy tego lasu czar
Jasnych chwil jest tak niewiele i tych później będzie żal
„DALEJ WESOŁO”
Dalej wesoło niech popłynie gromki śpiew
Niech stutysięcznym echem zabrzmi pośród drzew
Niech spędzi z czoła wszelki smutek, wszelki cień
Wszak słoneczny mamy dzień
Tra la la...
W sercu radość się rozpala
Tra la la...
Chcemy słońca, chcemy żyć
Harce, wycieczki, obozowych przeżyć moc
Piosenki gorące, mknące jak kamyki z proc
Serca złączone bratnich uczuć cudną grą
Pozdrowienia ku nam ślą
Tra la...
„DRUHNO DAJ SIĘ POCAŁOWAĆ”
Dziś drużyna nasza ustaliła
Że nie będzie z chłopcami chodziła
Że będziemy wierne swojej cnocie
Całusa nie damy hołocie
Druhno, druhno, daj się pocałować
Druhno, druhno, czemu buzię chowasz
Druhno, druhno, przecież nikt nie widzi nas
Druhno, pocałuj chociaż raz
Zgrabne nóżki bez pończoszek miały
Same oczka za nimi latały
Choć spódniczka także modnie kusa
Hołocie nie damy całusa
Chociaż ciągle za nami chodzili
Chociaż modne dżinsy wciąż nosili
Chociaż mieli włosy na Tytusa
Hołocie nie damy całusa
„DRUŻYNOWY”
Na polanie dogasa ognisko
W ciemnym lesie złociste lśnią skry
Księżyc zaszedł, poranek już blisko
A ty śnisz tęczowe sny
Tańczą złote odblaski płomienia
Co tak jasno dziś złocą twą twarz
Snują ci się cudne marzenia
Drużynowy, wodzu nasz
Nikt ci nie dał złocistych odznaczeń
Taki szary, harcerski twój strój
Choć bez rang, bez medali, odznaczeń
Tyś nam wodzem w życia bój
Będą kiedyś te skry w czas zaklęte
Co tak jasno dziś złocą twą twarz
Opowiadać o obie legendę
Drużynowy, wodzu nasz
„HARCERSKA MIŁOŚĆ”
Powiedz czy pójdziesz ze mną G D
Pójdę na sam koniec świata C D G
Powiedz czy będziesz szczęśliwa G D
Nawet w deszczowe lata C D G
Pobiegniemy w zielony las G D
Zbudujemy sobie szałas G e
Nawet dwa C D
Będzie szczęście miłość ty i ja C D G
Powiedz czy chciałabyś ze mną
Tak przez całe życie
A co będziemy jedli
Będę wstawał o świcie
W strumieniu złowię ryby
W lesie znajdę grzyby
No i tak
Będzie szczęście miłość ty i ja
A gdy przyjdzie sroga zima
Wielki piec zbuduję
W jego cieple usiądziemy
A ja ciebie przytulę
Podaj rękę mi zaraz
Pobiegniemy w zielony las
Zostawimy miasta wsie
Nie znajdzie nas nikt no bo gdzie
„HARCERSKI HEJNAŁ WIECZORNY”
Już minął dzień C
Już nocy cień
Już ciemna noc
Otula świat
Wieczorną mgłą C G
Idzie noc G C
Koniec dnia C
Hejnał gra C
Czuwaj! G C
„HARCERSKI KRZYŻ”
Idziemy w życie bez trwogi C F C
Samotni wśród ludu mas C G
I z raz obranej już drogi C F C
Moc żadna nie zepchnie nas F G
Marsz naprzód nasza drużyno F C
W dół nigdy, lecz zawsze wzwyż C G
Po latach które przeminą C G C
Harcerski zostanie krzyż F G (F C G F G C)
W warsztacie, w szkole czy w biurze
Na jeden zeszliśmy szlak
W harcerskim szarym mundurze
Ten jeden łączy nas znak
„HARCERZEM BYĆ”
Harcerzem być to dobra rzecz C a
Móc śpiewać przy ognisku d G
Z gitarą swoją za pan brat
Rozśpiewać cały świat
Księżyca blask i ognia żar
To rzecz niesamowita
To nastrój, który dobrze gra
Do tej melodii z gitar
Gdy słońce zgasi blaski swe
I brzuch napełnisz jadłem
Do kręgu staniesz z bratem swym
Głosząc te słowa prawdy:
Harcerzem być...
„IDĄ SKAUCI”
Idą skauci łez doliną a E a E a
Nocką głuchą, nocką siną. Raz, dwa,trzy!
Hej druhowie gdzie idziecie C
Czego szukacie po świecie. Raz, dwa, trzy! G a E a
My idziemy w zórz świtanie
Tam gdzie Polska zmartwychwstanie. Raz, dwa trzy!
Poprzez burze i zawieje
Lepsza przyszłość Polsce dnieje. Raz, dwa, trzy!
Siła nasza w sercach będzie
Z nią zwyciężym wroga wszędzie. Raz, dwa, trzy!
Ramię w ramię druhu miły
W pełni mocy, w pełni siły. Raz, dwa, trzy!
W zbożnej pracy, w ducha trudzie
Rzucim światu wieść o cudzie. Raz, dwa, trzy!
Zabrzmi nasza pieśń radości
O złocistym dniu wolności. Raz, dwa, trzy!
„IDZIEMY W JASNĄ”
Idziemy w jasną, z błękitu utkaną dal a d a
Drogą wśród łąk, pól bezkresnych a E
Wśród morza szumiących fal E a
Cicho, szeroko, jak okiem spojrzenia śle
Jakieś się snują marzenia
W wieczornej spowite mgle
Idziemy naprzód i ciągle pniemy się wzwyż
By dobyć szczyt ideałów:
Świetlany harcerski krzyż
„JUŻ ROZPALIŁO SIĘ OGNISKO”
Już rozpaliło się ognisko
Dając nam dobrej wróżby znak
Siedliśmy wszyscy przy nim blisko
Bo w całej Polsce siedzą tak
Siedzą harcerze przy płomieniach
Ciepły blask ognia skupia ich
Wszystko co złe, to szuka cienia
Do światła dobro garnie się
Mówiłeś druhu komendancie
Że zaufanie do nas masz
Że wierzysz w nasze szczere chęci
Wszak ty harcerskie serca znasz
Warunki tylko warunkami
Od dawna już słyszymy to
Lecz my jesteśmy harcerzami
I zwyciężymy wszystko zło
„LAS NAM GRA FANFARY”
Las gra nam fanfary, zielony nasz strój
Nie błyszczą na piersiach pancerze
My w życie idziemy na bezkrwawy bój
Harcerze, harcerze, harcerze
I bronić będziemy ojczystych swych miedz
My w służbie Ojczyzny żołnierze
Bo w boju za wolność potrafią lec
Harcerze, harcerze, harcerze
Sen cudny o szpadzie śni nam się wciąż
I dawni orężni rycerze
W potrzebie staniemy, jak jeden mąż
Harcerze, harcerze, harcerze
„OSIĄGNIĘCIA”
Nasze dawne harcerskie ogniska
Mają teraz swój nowy wymiar
Siedzisz, patrzysz, słuchasz i czekasz
Co przyniesie następna godzina
Razem może coś wymyślimy
Razem może coś osiągniemy
Pokonamy głuchą samotność
Połączeni węzłem braterskim
Czas zabawy beztroskiej już minął
Chociaż mundur wciąż nosisz stary
Wiesz, że nie ma drogi do nikąd
Znajdź więc tę, która ciebie prowadzi
My nie chcemy stać obojętni
Patrzeć, jak nam życie ucieka
Jak stanowią coś o nas bez nas
Jak kierują naszymi losami
Powołani kiedyś do służby
Dziś nasz los bierzemy w swe ręce
By rozwiązać dręczące pytania
By zaistnieć nie tylko w piosence
„PIEŚŃ KOMENDANTA”
Na polanie dogasa ognisko d
Cicho w locie srebrzyste mkną skry A7
Księżyc zaszedł, poranek już blisko d g
A ty śnisz tęczowe sny A7 d
Wśród zygzaków złocistych płomieni C F
Co tak jasno dziś złocą twą twarz C F a
Jawią ci się twe twórcze marzenia d g
Komendancie - wodzu nasz A7 d
Nikt ci nie dał złocistych odznaczeń
Taki szary harcerski masz strój
Lecz bez oznak, bez szlif i odznaczeń
Tyś nam wodzem na życia bój
Będą kiedyś te gwiazdy zaklęte
Co tak jasno dziś złocą twą twarz
Opowiadać o tobie legendę
Komendancie - wodzu nasz
„PIOSENKA NASZYCH DRUHEN”
Usiadła gdzieś pod płotem, na poboczu D h G A
W gęstwinie się schowała, pośród traw
Ale echo od czasu do czasu D A Fis7 h
Niesie jej radosny śpiew G A D
Piosenka śpiewana na powitanie D h G A
Piosenka śpiewana na pożegnanie
Piosenka najmilszą z wszystkich druhen jest D h G A D
Raz na rajdzie z wiatrem gna
Potem znowu woła nas
I ze świerszczem swych próbuje sił
Aby duet powstał z nich
Piosenka śpiewana...
Ale kiedy przyjdzie noc
I piosenka pójdzie spać
Wtedy w głowie będziesz słyszał głos
Wyśpiewując refren wciąż
Piosenka śpiewana...
„SZARE SZEREGI”
Gdzie wichry wojny niesie wiatr a d
Tam za rogu stu G C E
Stoi harcerzy szara brać a d
I flaga biało-czerwona E a
Szare Szeregi Szeregi a d
Szare Szeregi G C E
W szarych mundurach a d
Harcerska brać E a
Nie straszny im już wojny czas
Ni strzał za rogu stu
Choć czarnych krzyży wokół las
Opaska biało-czerwona
Chwycił za butelkę pełną benzyny
I wybiegł na drogę z nią
Krzyknął do swoich "czuwaj chłopaki"
I zginął za biało-czerwoną
Złożyli go w ziemi tej
Za którą życie swe dał
A grób porosły kępy mchów
I flaga biało-czerwona
Harcerzu wspomnij wojny czas
I przyjdź na groby ich
Choć srogich zmagań minął czas
Ty wspomnij Szare Szeregi
„PO CAŁEJ POLSCE”
Po całej Polsce o tej godzinie
Palą się watry i sypią skry
Z tysiąca piersi jedna pieśń płynie
Harcerskie myśli, harcerskie sny
Mienią się złotem krwawe płomienie
Pieśń nasza płynie, hen w nieba próg
Palą się watry, snują marzenia
I błogosławi harcerstwu Bóg
Pieśnią i gwarą serdeczną, bratnią
Zwiążemy serca na wieczny czas
Niechaj w radości czy znojnej pracy
Wspomnienie watry połączy nas
Wśród nocnej ciszy, gdzieś na polanie
Popłyną pieśni, hen w siną dal
Która z nich, która z nami zostanie
Wśród tych potoków, lasów i skał
„ŚWIĘTOKRZYSKI HARCERZ”
Właśnie tu, na tej ziemi, młody harcerz meldował
Swą gotowość - umierać za Polskę
Tak jak ty niesiesz plecak, on niósł w ręku karabin
W sercu radość, nadzieję i troskę
Może tu, w Nowej Słupi, w Daleszycach-Bielicach
Brzozowymi krzyżami znaczony
Swą dziewczynę pożegnał, nic nie wiedząc, że tylko
Kilka dni życia mu przeznaczone
Naszej ziemi śpiewamy, ziemi pokłon oddamy
Taki prosty, serdeczny, harcerski
Niechaj echo poniesie tę balladę rajdową
W nowe jutro i przyszłość nową
Na pomniku wyryto, że szesnaście miał wiosen
Że był dzielny, odważny, radosny
Kiedy padał - płakała cała puszcza jodłowa
Nie doczekał czekanej tak wiosny
I choć on nie doczekał, to nie zginął tak sobie
Przetarł szlak, którym ty dziś wędrujesz
I gdy tak przy ognisku śpiewasz sobie balladę
Tak jak on w sercu Ojczyznę czujesz
„PIOSENKA NA POWITANIE”
Usiadła gdzieś pod płotem na poboczu D h G A
W gęstwinie się schowała, pośród traw D h G A
Ale echo od czasu do czasu D A fis h
Niesie jej radosny głos G A D
Piosenka śpiewana na powitanie D h G A
Piosenka śpiewana na pożegnanie D h G A
Piosenka najmilsza z wszystkich druhen jest D fis G A D
Raz na rajdzie z wiatrem gna
Potem znowu woła nas
I ze świerszczem swych próbuje sił
Aby duet powstał z nich
Ale kiedy przyjdzie noc
I piosenka pójdzie spać
Wtedy w głowie będziesz słyszał głos
Wyśpiewując refren wciąż
„SOSENKA”
Jak to dobrze być harcerzem a d
Na obozie spędzać czas E a
Na północy pojezierze
Na południu szumi las
Hej las, mówię wam
Szumi las, mówię wam
A w lesie, mówię wam, sosenka
Spodobała mi się jeden raz
Harcerka Marysieńka
Sama woda łódkę niosła
Łódkę niosła w siną dal
A on zamiast trzymać wiosła
Objął ją i śpiewał tak
Hej las...
Całuj, całuj druhu miły
Całuj, całuj póki czas
Bo gdy przyjdzie czas rozstania
To już nas nie będzie tam
Gdzie las...
„PŁONIE OGNISKO”
Płonie ognisko i szumią knieje d A7 d
Drużynowy jest wśród nas A7 d
Opowiada starodawne dzieje A7 d
Bohaterski wskrzesza czas g A7 d e
O rycerstwie z znad kresowych granic C F G7
O obrońcach naszych polskich granic A7 d
A ponad nami wiatr szumny wieje g7 A g
I dębowy huczy las g6 A d
Już do odwrotu głos trąbki wzywa
Alarmując ze wszech stron
Wstaje wiara w ordynku szczęśliwa
Serca biją w zgodny ton
Każda twarz się uniesieniem płoni
Każdy laskę krzepko dzierży w dłoni
A z młodzieńczej się piersi wyrywa
Pieśń potężna, pieśń jak dzwon
„PIEŚŃ POŻEGNALNA”
Ogniska już dogasa blask a
Braterski splećmy krąg C F
W wieczornej ciszy w świetle gwiazd C F C G
Ostatni uścisk rąk C F G C C F C
Kto raz przyjaźni poznał moc
Nie będzie trwonił słów
Przy innym ogniu, w inną noc
Do zobaczenia znów
Nie zgaśnie tej przyjaźni żar
Co połączyła nas
Nie pozwolimy by ją starł
Nieubłagany czas
„SZARA HARCERKA”
Czy to w noc, czy to w dzień a
Chodzi za mną twój cień d
O mazurska harcereczko ty E E7 a
Kwitną róże i bzy a
A w oczętach twych łzy d
I spokoju nie dajesz ty mi E E
Szara harcerko a
Smutne twe oczy d
Patrząc nie widzisz ty mnie E a E
Ogniska płoną, skry się migocą a d
I w dzień i w nocy czas mknie E E
Czy pamiętasz te dni
Ja na warcie i ty
W szarym lesie - przyjacielu nasz
Cały obóz już śpi
Tylko cień sosny drży
Czuwaj, zaśnij w mym sercu i ty
„SZARA LILIJKA”
Gdy zakochasz się w szarej lilijce a d
I w świetlanym harcerskim krzyżu E a
Kiedy olśni cię blask ogniska a d
Radę jedną ci dam E a
Załóż mundur i przypnij lilijkę a d
Czapkę na bakier włóż G C E
W szeregu stań wśród harcerzy a d
I razem z nimi w świat rusz E a
Razem z nimi będziesz wędrował
Po Łysicy i Świętym Krzyżu
Poznasz uroki Gór Świętokrzyskich
Które powiedzą ci tak
Gdy po latach będziesz wspominał
Stare dzieje w harcerskiej drużynie
Swemu dziecku co dorastać zaczyna
Radę jedną dasz
„HARCERSKA DOLA”
Z miejsca na miejsce z wiatrem wtór a
Do Dniestru fal, tatrzańskich gór E E7
Wszędzie nas pędzi, wszędzie gna A
Harcerska dola radosna a E a
Nam trud nieznany ani znój
Bo myśmy złu wydali bój
I z nim do walki wciąż nas gna
Harcerska dola radosna
Nasza przyroda jasny wzrok
Niechaj rozproszą ludziom mrok
Niechaj innym szczęście do
Harcerska dola radosna
„SZARA HARCERSKA LILIJKA”
Szara, harcerska lilijka E a
Ciągle ta sama od lat d a
Choć niepozorna, mała i skromna d a
Może przesłonić ci świat E a
I ty i ja E a
Lubimy patrzeć w jej blask G C E
Gdy przy ognisku rude płomienie d a
Nowy nadają jej kształt E a
Szarą, harcerską lilijkę
Lubię wziąć czasem do rąk
W drobnych jej płatkach drzemie zagadka
Dlaczego ręce tak drżą
„HARCERZE”
Rośniemy dla śpiewu A
Jak ptaki jak drzewa fis
I w słońce patrzymy tak samo h E
Rzucają nam czwórce A
Bukiety na serce fis
I skrzydła nam rosną u ramion h E
Szeroki świat czeka jak przyjaciel A cis fis
Za dalą dal bez przerwy woła nas h E7 AE
I z każdym dniem cudowniej i bogaciej A cis fis
Otwiera się niepowtarzalny czas h E A
Jak blasku i ognia
Oddzielić nie można
Ni barw od liści zielonych
Tak nas nie odłączy
Od marzeń gorących
I dłoni przyjaznej od dłoni
Od brzasku do brzasku
Przez wioski i miasta
Prowadzi nas serca potrzeba
W harcerskich mundurach
Chodzimy po chmurach
I kocha nas ziemia i niebo
„ZIELONY MUNDUR”
Dawno minął czas twych dziecięcych zabaw G e C D
Z krótkich spodni już wyrósł każdy z nas
Chciałbyś zrobić komuś jakiś kawał
Lecz ktoś ci podpowie "Ile ty masz lat"
Znów trzeba wysłuchać zbyt długie kazanie
O szkole, o książkach pomyśleć aż strach
O piciu, paleniu i złym zachowaniu
Pomyślisz, posłuchasz i powiesz tak
A jak chciałbym znów zielony mundur mieć
I plecak swój
Ze stelażem, z himalajką albo bez
Byłeś jeszcze zuchem gdy dostałeś mundur
Trochę później plecak minął czasu szmat
Patrzysz w kącie szafy cóż to ale heca
To twój stary mundur symbol dawnych lat
Gdy szedłeś przed siebie ze swoim plecakiem
A trasę wyznaczał kolorowy szlak
Z przyrodą, piosenką i czapką na bakier
Odkrywał wciąż będziesz jakiś nowy świat
Nie maco narzekać, nie ma co rozważać
Po co dłużej czekać, jaki problem masz
Ty wciąż jesteś młody to świat się postarzał
Zrozumiesz to wszystko gdy zatrzymasz czas
I pójdziesz przed siebie za swoim plecakiem
Gdy drogę wyznacza kolorowy szlak
Z przyrodą piosenką i czapką na bakier
Odkrywał wciąż będziesz całkiem nowy świat
„ZIELONY LAS”
Zielony las i rzeki szum e
To myśli i marzenia C D G
Namiotów krąg, ogniska żar e
To moje nocne widzenia C D G
Hej, strumienie me góry i polany G D C G
Pośród was żyję opętaniem swym e C D G
Z wami łączę dziś wszystko co wspaniałe G D C G
Harcerski mundur i watry dym e C D G
Pobiegnę tam gdzie słońce już
Rozrzuca złote włosy
Padnę na twarz, by zmyć z niej kurz
Kroplą porannej rosy
„HARCERSKIE REAGGE”
C e a d G
Jak co roku nadszedł już najwyższy czas
Byś na wędrówkę ruszył z nami
Spakuj plecak i słodkie dżemy dwa
Bochenek chleba i placek z jabłkami
Znów ruszymy wilgotnym rankiem
Lokomotywa gwiżdże ruszając ze stacji
I już wiesz, że nic nie zmieni się
Będziesz jeździł tak do końca wakacji
Reagge, harcerskie reagge
Lewa, prawa słyszysz już na szlaku
Reagge, harcerskie reagge
Dojdziesz z nami aż na zachód
Jak co roku nadszedł już najwyższy czas
Byś na wędrówkę ruszył z nami
Szum potoków znów tu zwabi cię
Zieleń pól, pagórków malowanych
„BRATNIE SŁOWO”
Bratnie słowo sobie dajem
Że pomagać będziem wzajem
Druh druhowi, druhnie druh
Hasło znaj: Czuj duch!
W troskach, smutkach i zmartwieniach
W dni pogodne i w dni cienia
W dzień i w ciemną noc
Przyjaźń da ci moc
Zważmy aby słowo sobie dane
Było zawsze dotrzymane
Druh druhowi druhnie druh
Hasło znaj: Czuj Duch !
„ZŁĄCZENI WĘZŁEM”
Złączeni węzłem braterskiej miłości
Zwycięsko płyniem wśród życiowych fal
Przed nami jutro jaśniejszej przyszłości
Z nami potęga, naszych czynów stal
Dłoń z dłonią wiąż, przez życie dąż
Pełen nadziei, ochoty
Swym czynem świeć, jak orzeł leć
W świat prawdy, piękna i cnoty
Na narodowej, harcerskiej placówce
Do końca życia będziem wiernie stać
Wierząc, że nasze drużyny i hufce
Połączą naród w jedną, wielką brać
„PIOSENKA INSTRUKTORSKA”
Tam w lesie nad jeziorem, wśród wysokich smukłych drzew C F C
Wesoły ogień płonie i echo niesie śpiew C G
Najmilej nam się gwarzy w tę letnią, jasną noc C F C
Młodzi, starzy z ognia czerpią swoją moc C G C
Płyną pieśni w letną noc, tam młodzi starzy z ognia czerpią moc C F C G C
Idziemy prostą drogą, by o nowy walczyć ład
O nowe, lepsze życie, o nowy lepzy świat
Idziemy ramię w ramię w ten letni jasny dzień
A nad nami instruktorska płynie pieśń
Ramię w ramię! Jasny dzień niech nam harcerska niesie nasza pieśń!
Podajmy sobie dłonie i mocny zwiążmy krąg
Niech iskra twórczej pracy przeniknie z rąk do rąk!
Romantyzm naszych marzeń w powszedni wplećmy dzień
Chodzmy dalej, chodzmy wyżej ponad cień!
Instruktorski zwiążmy krąg, niech przyjażń krzepi siłę naszych rąk!
„PTAKI PTAKOM”
Wybiegani, wysłuchani, wybawieni D A D
Siądźcie w koło do ogniska mego stóp G A D
Chcę powiedzieć wam o tamtej złej jesieni G A D h
Z której przyszedł ten harcerski leśny grób G A
Myśli mieli rozczochrane tak jak dzisiaj
I mundury te dzisiejsze mieli też
Lecz stanęli w pogotowiu, gdy padł wystrzał
I bronili tej najwyższej z wszystkich wież
Harcerze, którym słowa na ustach zamierały D h G A
Harcerki, którym uśmiech zabrał wojny czas D h G A
Jak ptaki po przestworzach lasu szybowały G A D h
By upaść jak puszczony bez pamięci głaz G A
Mogli odejść, mogli uciec w swoje jutro
Nikt by słowa wypowiedzieć nie był śmiał
Lecz zostali, chociaż było im tak trudno
Gdy za strzałem padał ciągle drugi strzał
To dla Polski tak czuwali dniem i nocą
Polski sztandar osłaniali piersią swą
I odeszli, kiedy wzięto ich przemocą
Aby w ziemię wtopić całą duszę swą
Niech im pokłon odda nasze pokolenie
Tym, co umrzeć tam musieli mimo snów
I gdy przyjdą, by podeptać wam marzenia
Polski sztandar osłonimy piersią swą
Szanty
„24 LUTEGO”
To dwudziesty czwarty był lutego H7 E
Poranna zrzedła mgła gis
O! wyszło z niej siedem uzbrojonych kryp cis
Turecki niosły znak gis cis
No i... znów bijatyka, no H7 E
Znów bijatyka, no
Bijatyka cały dzień H
I porąbany dzień i porąbany łeb gis
Razem bracia, aż po zmierzch cis
Już pierwszy zbliża się do burt
I zwie się "Goździk" i...
Z Algieru pasza wysłał go
Aby nam upuścił krwi
No i...
Już następny zbliża się do burt
A zwie się "Róży pąk"
Plunęliśmy ze wszystkich luf
Bardzo prędko szedł na dno
No i...
W naszych rękach dwa i dwa na dnie
Cała reszta zwiała gdzieś
A jeden z nich zabraliśmy aż
Na starej Anglii brzeg
No i... x2
„STARY PORT”
Stary port do snu się kładzie, milkną krzyki dźwigów, śpiewy cum.
Stary port na dzisiaj dość ma wrażeń,
ale jutro niech przychodzi szybciej już.
A w pobliskiej tawernie sny do kufli się wkradły,
przecież one też z życia chciałyby coś mieć.
A w pobliskiej tawernie wiatr się wślizgnął kominem
i roznosi po kątach marynarskiej pieśni szept. 2*
Stara łajba śpi już dawno, stary rybak zasnął razem z nią.
Przytuleni jak dwie mewy nierozłączne
o morzach, oceanach razem śnią.
A w pobliskiej tawernie nawet kurz już zasnął,
wiatr drzemie w kominie, szumi, gra, szeleści.
A w pobliskiej tawernie cicho gra muzyka,
wszystko zasłuchane w granie nocnych cykad,
wszystko zasłuchane w nocnych cykad granie.
„EMMA”
Emma, Emma, pozwól mi E7 H E
- Zrobię małe baby Juliannie E D E
Emma, Emma, po co wstyd?
- Zrobię małe baby Juliannie
I! Zakołysz mocno i
I! Pociągnij ile sił
I! Pod żagiel weĽmy go
W upał i pogodę złą
I! Do przodu i w tył
Stary głupi i zły
O! Cholerę mu w bok (dawaj!)
Bo najpóĽniej za rok
No! I wybierz ten luz
(Jeszcze!) O! Dwa razy i szlus
I! Ostatni to raz!
(Obłóż) O! Do koi już czas
„AMIGO”
A nasz stary bosman siwy
Nad kieliszkiem wina drży
Wiara siedzi, wiara słucha
Co on dziś opowie im
I wspominaj te czasy
Gdy byłeś matrosem, amigo
A ja jaj, a ja jaj...
Stary bosman fajkę pyka
I wspomnienia dalej mkną
Ciągle oko swe przymyka
I wspomina dolę złą
I choć nieraz była bieda
Niespokojne były dni
Wtedy fajka ma jedyna
Odwagi dodawała mi
Stary bosman fajkę pyka
I wspomnienia dalej mkną
Ciągle oko swe przymyka
I przeklina dolę złą
„ROLUJ JĄ, PADDY”
Kiedy byłem bardzo mały szczyl,
Piękny, wielki okręt mi się śnił,.
Lekkie żagle na rejach, śnieżnej bieli krótki błysk,
Wokół wszyscy tak krzyczeli mi:
Roluj ją Paddy, roluj ją!
Roluj ją Paddy, roluj ją!
Chociaż ręce ci drżą, lina zdziera skórę twą,
Roluj ją Paddy, roluj ją!
Kiedy byłem trochę większy szczyl,
Stary Jackie opowiadał mi,
Gdy płynęli na Horn napotkali wielki sztorm,
Z całej załogi przeżył tylko on.
Kiedy byłem jeszcze większy szczyl,
Matka często powtarzała mi:
Morze nie jest dla ciebie, chyba, że już będę w niebie.
Teraz inne słowa dĽwięczą mi,
Teraz, kiedy pływam tak jak wy.
Ciepłe, miękkie łóżko mi się śni,
Zapach zielonej trawy, pięknych dziewcząt dĽwięczny śmiech,
Za tym śmiechem jakiś lekki grzech!
„COLOMBO”
W XVI wieku raz w Madrycie ze starej gościł Italii
Zakładał w rynsztok paw do mewek aż się palił
Że ziemia jest okrągła jak jaja, co mu wiszą
On wiedział to, ten na baby pies lubieżny Kolumb Krzysio
Hiszpańskiej Izabeli rzekł, gdy spotkał ją po drodze
Daj statek i ładunek, a z Chicago ci przywiozę
Ach nie tak szybko rzekła Iza, żeglarzu narowisty
Niech sprawdzę w kuluarze twe dwie rzetelne listy
Biednemu żeglarzowi odpocząć nie dawała
Królowa co godzinę Kolumba glejt sprawdzała
W czterdzieści dni i nocy Atlantyk przepłynęli
I Kolumb, i załoga, i strasznie baby chcięli
Nasz Kolumb miał kolesia też tak jak on szubrawca
Kochał go jak brata, a dmuchał jak dmuchawca
Zoczyli pewną damę, co brzegiem przechodziła
I sto tysięcy dolców ich w godzinę zarobiła
Cudzołożyli aż kurzyło, dzielnie się sprawiali
I populacja wzrosła dziesięć razy, gdy wracali
„NIE WRÓCĘ NA MORZE”
Gdy wreszcie dotarłem do Liverpool a G a
Zabawić trza było się e a
Dziewczynki i drinki, normalna to rzecz a C a C
Kto liczyłby grosze swe a G E
A zanim w kieszeni ujrzałem dno a C a e
Przyrzekłem sobie, zę a G
Dosyć już tego, już nigdy więcej a G
Na morze nie wrócę, o nie! a e a
O nie! O nie! C G
Na morze nie wrócę, o nie! d F G
Dosyć już tego, już nigdy więcej a G
Na morze nie wrócę, o nie a e a
Ruszyłem w miasto, spotkałem ją i dałem namówić się
"Chodź ze mną mały, wiem czego ci brak, nie będzie ci ze mną źle"
Gdy świt mnie obudził, nie było już jej, zniknęła jak we mgle
Wściekły i goły wiedziałem już, że znalazłem się znowu na dnie
Na dnie, na dnie
Znalazłem się znowu na dnie
Wściekły i goły wiedziałem już
Że znalazłem się znowu na dnie
Powlokłem się, w końcu port blisko był, nie wiedząc co ześle mi los
Znajomy werbownik zdziwił się gdy znowu usłyszał mój głos
"Niedawno mówiłeś, że skończyć z tym chcesz, takich jak ty mam ze stu
Dosyć tej gadki, zabieraj manatki i ruszaj na morze znów"
I znów i znów,
Ruszaj na morze znów
Dosyć tej gadki, zabieraj manatki
I ruszaj na morze znów
Stał tam wielorybnik, co płynąć miał w stronę arktycznych mórz
Gdzie wściekłe są wichry, ziąb, śnieg i lód, że prawie zamarza rum
Gdybym miał chociaż co wciągnąć na grzbiet, nie byłoby może tak źle
Prędzej skonam, niż dam nabrać się wypłynąć kiedyś znów w rejs
Znów w rejs, znów w rejs
Płynąć kiedyś znów w rejs
Prędzej skonam niż dam nabrać się by
Płynąć kiedyś znów rejs
Wiosło mierzy dwadzieścia stóp, a ręce są tylko dwie
Od piątej rano do zmierzchu co dzień, potem z nóg ścina mnie
Czasami po prostu nie chce się żyć - czy kiedyś to skończy się?
Znowu przyrzekam sobie, że na morze nie wrócę, o nie!
O nie, o nie
Na morze nie wrócę, o nie
Znowu przyrzekam sobie, że
Na morze nie wrócę, o nie
Gdy wreszcie dotarłem do Liverpool zabawić trza było się
Znów dziewczynki i drinki - normalna to rzecz, którz liczyłby grosze swe
I znów nim w kieszeni ujrzałem dno przyrzekłem sobie, że:
Dosyć już tego, już nigdy więcej, na morze nie wrócę, o nie
O nie, o nie
Na morze nie wrócę, o nie
Dosyć już tego, już nigdy więcej
Na morze nie wrócę, o nie
„PŁYŃMY W DÓŁ DO STAREJ MAUI”
Mozolny twardy i trudny jest nasz wielorybniczy znój d A d C d A d
Lecz nie przestraszy nas sztormów ryk i nie zlęknie groza burz d A d C d A d
Dziś powrotnym kursem wracamy znów rejsu chyba to ostatnie dni d A d C
I każdy w sercu już chyba ma piękne panny ze starej Maui d A7 d A d C
Płyńmy w dół do starej Maui już czas F C
Płyńmy w dół do starej Maui d A7
Arktyki blask już pożegnać czas d A d C
Płyńmy w dół do starej Maui d A d
Z północnym sztormem już płynąć czas wśród lodowych groĽnych gór
I dobrze wiemy, że nadszedł czas ujrzeć niebo z tropikalnych chmur
Dziesięć długich miesięcy zostało gdzieś wśród piekielnej kamczackiej mgły
Żegnamy już Arktyki blask i płyniemy do starej Maui
Płyńmy w dół do starej Maui...
Za sobą mamy już Diamond Head no i groĽne stare Oahu
Tam maszty i pokład na długo skuł wszechobecny, groĽny lód
Jak odrażająca i straszna jest biel Arktyki, tego nie wie nikt
Za sobą mamy już setki mil, czas wziąć kurs do Starej Maui
Płyńmy w dół do starej Maui...
Lody zostały za rufą gdzieś, ciepła bryza w żagle dmie
Że piękne dziewczyny czekają już na nasz powrót, każdy wie
Czarne oczy ich wypatrują nas, chciałby każdy szybko być wśród nich
Więc szybciej łajbo nam się tocz tam do dziewczyn ze Starej Maui
Płyńmy w dół do starej Maui...
Harpuny już odłożyć czas, starczy, dość już wielorybiej krwi
Już pełne tranu beczki masz, płynne złoto sprzedasz w mig
Za swój żywot psi, za trud i znój kiedyś w niebie dostaniesz złoty tron
O dzięki Ci, Boże, że każdy mógł wrócić do rodzinnych stron
Płyńmy w dół do starej Maui...
Kotwica mocno trzyma dno, wreszcie ujrzysz ukochany dom
Przed nami główki portów już i kościelny słychać dzwon
A na lądzie uciech nas czeka sto, wnet zobaczysz dziatki swe
Na spacer weźmiesz żonę swą i zapomnisz wszystkie chwile złe
Płyńmy w dół do starej Maui...
„STARY TŁUSTY VERNON”
Hej-ho, ciągnij go d F
Diablo rzadki dzisiaj grog B A7 d
Ochrzcił wodę w rum
Stary, tłusty Vernon
Hej-ho, ciągnij go
Ciągnij ten cholerny drąg
Zmienił wodę w rum
Stary, tłusty Vernon
Admirał Vernon grog d C
Już diabli smażą go A7 d
Skwierczy tam nie rok, nie dwa, nie trzy C A7
Zmienił wodę w rum d C
Dziś chciałby wrócić tu A7 d
Mówię to, no bo, co miałbym kryć d G A7 d
Hej-ho, ciągnij go...
Ta mała z Collao
Ech, miała to i sio
Byłem tam nie raz, nie dwa, nie trzy
Mówiła bierz co chcesz
Co wziąłem chyba wiesz
Mówię to, no bo, co miałbym kryć
Hej-ho, ciągnij go...
W Szanghaju mów co chcesz
Nienajgorzej było też
Z żółtą Li nie raz, nie dwa, nie trzy
Poznałem ją na wskroś
Li wszystko miała w skos
Mówię to, no bo, co miałbym kryć
Hej-ho, ciągnij go...
Hej w porcie Amsterdam
Też nie brakuje dam
Spotkasz je nie raz, nie dwa, nie trzy
I tobie bracie też
Powiedzą: chcesz to bierz
Mówię to, no bo, co miałbym kryć
Hej-ho, ciągnij go...
Tuż za przylądkiem Horn
Wciąż diabli niosą sztorm
Byłem tam nie raz, nie dwa, nie trzy
No ciągnij bracie hej
Bo pójdą drzazgi z rej
Mówię to, no bo, co miałbym kryć
Hej-ho, ciągnij go...
„AHOJ ZAŁOGO”
Spróbuj sobie wyobrazić, kiedy otworzysz oczy a G a
Że tak nagle dziwny widok cię otoczy a G a
Kapitanem oto jesteś na wielkim swym okręcie G a G a
Przed siebie płyniesz śmiało, szybko i zawzięcie G a F E a
Ahoj, załogo! Ahoj, kapitanie! C G d a
I nie ma w tej historii nawet cienia przesady
Bo kto właściwie wątpi, że nie dasz sobie rady
Opłyniesz dziś pół świata, a może i świat cały
Ja będę trzymać kciuki, nie jesteś aż tak mały
Jeśli się trochę boisz być sam na oceanie
Zabierz ze sobą misia i zrób go swym bosmanem
Koniecznie weź też lalę, pod rękę pajacyka
A będziesz miał dzielnego majtka i sternika
I z dzielną tak załogą możesz zdobyć biegun
Lub w berka się pobawić na nieznanym brzegu
A wszystkich tu dorosłych, jeśli będą grzeczni
Zostawisz gdzieś na wyspie, tam będą bezpieczni
„CHŁOPCY Z ALBATROSA”
Na manewry do Saint Marka a
Przypłynęła marynarka ?
Przypłynęła hen z dalekich, obcych mórz A7
A, że knajpa była sławna d
U starego ojca Pawła a
Więc tam spieszy pięciu chłopców z "Albatrosa" E E7 a
I ten pierwszy, co był chudy a
I ten drugi, co był rudy
I ten trzeci, co bez przerwy wódkę chlał A7
I ten czwarty - ten obdarty d
Co miał w górę nos zadarty a
I co z czartem o swą duszę w kości grał! E E7 a
I ten piąty - ten najmłodszy
Co w miłości był najsłodszy
Co miał oczy jak diamenty czarne dwa! A7
Jak dziewczynie spojrzał w oczy d
To od razu zauroczył a
I mógł wtedy robić wszystko to, co chciał! E E7 aA7
Każda jasno-, ciemnowłosa d
Śni o chłopcach z "Albatrosa" a
Z "Albatrosa" - bo tak statek ich się zwał! E E7 a
A miał stary ojciec Paweł
Córkę wielce niełaskawą
Piękną Lili, co nie chciała chłopców znać
Aż pewnego dnia ujrzała
Strach powiedzieć - pokochała
Wszystkich naraz pięciu chłopców z "Albatrosa"
I pierwszego, co był chudy...
Kochała Lili złotowłosa
Pięciu chłopców z "Albatrosa"
Z "Albatrosa" - bo tak statek ich się zwał!
Odpłynęli chłopcy nagle
Znikły w dali białe żagle
Płacze Lili, morze gorzkie od jej łez
A wtem z dala mkną sygnały
Że "Albatros" wpadł na skały
Zatonęło pięciu chłopców z "Albatrosa"
I ten pierwszy, co był chudy...
Płacze Lili złotowłosa
Za chłopcami z "Albatrosa"
Z "Albatrosa" - bo tak statek ich się zwał!
Płacze Lili dniem i nocą
Gwiazdy w niebie się migocą
Wielkim falom wciąż przybywa Lili łez
Lecz... nie mija roczek cały
Dziadzio Paweł niańczy małych
Pięciu malców - nowy manszaft "Albatrosa".
A ten pierwszy - to jest chudy
A ten drugi - to jest rudy
A ten trzeci - jakby trochę wódki chciał
A ten czwarty - ten obdarty
Co ma w górę nos zadarty
Już by z czartem o swą duszę w kości grał!
A ten piąty - ten najmłodszy
Tak jak ojciec jest najsłodszy
I ma ślepka jak diamenty czarne dwa!
Jak dziewczynie spojrzy w oczy
To od razu zauroczy
I mógł będzie zrobić wszystko, co by chciał!
Nie płacz Lili złotowłosa
Rośnie manszaft "Albatrosa"
Taki sam, jak tamten z dzikich skał!
„WESOŁY WIATR”
Pociągnijmy z flaszy łyk, e G D
Wesoły wiatr powieje nam w mig. e D e D
Pociągnijmy jeszcze raz, e G D
Wesoły wiatr prowadzi nas. e D e
Gdy na morzu skwar i sztil, e G D
Gdy nawet mewa w powietrzu śpi, e D e D
Na martwej fali rzyga Jaś, e G D
jeden na to sposób masz. e D e
Pociągnijmy z...
Gdy znów na wachtę nie chce ci się wstać,
W sztormiaku dziury i łachy mokre masz,
Gdy bosman ciągle kwaśną ma twarz,
Jeden na to sposób masz.
Pociągnijmy z...
Odpłynąć chciałbyś w inny świat.
Kalosze już są, potrzebny jeszcze jacht.
Choć nie ma go, choć zima zła,
Każdy na to sposób ma.
Pociągnijmy z...
„PADDY WEST”
Gdy pierwszy raz szedłem w dół London Road
Gdzie Paddy West miał swój dom
Choć nie dał mi grogu a żarcie miał psie
Zostałem u niego dzień
Powiedział: "Stary potrzeba rąk
Na statek zaciągnij się,
Choć trumną wszyscy żeglarze go zwą
Tam znajdziesz swój własny kąt"
Więc załóż bracie drelichy
Z uśmiechem na pokład wejdź
I powiedz żeś dobrym żeglarzem jest
Bo przysłał cię Paddy West
A kiedy już dobrze napchałem brzuch
To Paddy powiada tak:
"Na górę szoruj i zrefuj grot
Bo porwie go ostry wiatr!"
Pognałem biegiem jak kazał West
Po schodach tupiąc jak muł
Nie było żagli więc z głupia frant
Firany ściągnąłem w dół
Miał Paddy szturwał przed domem swym
Na słupie wbitym na sztorc
Sterować kazał kursantom swym
Na wachcie stać dzień i noc
Czasami krzyczał: "All hands on the deck"
I wodą z wiadra nas lał
I to znaczyło że przyszedł sztorm
I silny kładzie nas szkwał
Powiadał Paddy: "Ostatnia rzecz
Co ją uczynić ci trza
Trzy razy musisz okrążyć stół
Gdzie bycze tkwią rogi dwa.
I wtedy brachu tak możesz rzec
Że zejman z ciebie i chwat
Trzykrotnie już okrążyłeś Horn
I pływasz od wielu lat."
„BALLADA O WIKINGU”
Opowiem wam balladę
Którą przyniósł mi wiatr
Ocean ją wyrzucił
Na brzeg w poszumie fal
Hej, ludzie, chodźcie tu, zaśpiewam wam
Niech znów naleją nam wina pełen dzban
Hej, ludzie, wrzućcie grosz do torby mej
Niech zabrzmi dalszy ciąg ballady tej
Raz kiedyś rudy wiking
Kamratów zwołał swych
I długą łódz zbudował
I pożeglował w dal
Hej, ludzie...
Płynęli tak przed siebie
Szukając przygód wciąż
Aż w końcu zapomnieli
Gdzie ich rodzinny dom
Hej, ludzie...
A kiedy chcieli wracać
Do fiordów i do żon
Nie było już powrotów
Najbliżej było dno
Hej, ludzie...
I ty pamiętaj o tym
Gdy zechcesz ruszać w świat
Najcięższe są powroty
Z tych fal pieszczonych przez wiatr
Hej, ludzie...
Bo to już koniec jest ballady mej
„ZAGINĄŁ ŚWIAT BIAŁYCH ŻAGLI”
Śnieg i mgła i cisza w krąg, e H7 a G
Nad portem gęstnieje mrok C D7 e
I tylko trzask próchniejących rej D D G
Z ciszą spowalnia krok. H7 e
Czasem tu zanuci wiatr
Gra refren żeglarskich bajd.
Komendy strzęp słonym echem brzmiąc,
Nieśmiało zaprasza w tan.
Zaginął już białych żagli świat, C e C e
Zostały tylko sny, C a G
Sny o potędze odkreślonych mil, e G a e
Szybkich rejsów i twardych dni. H7 e
Gadka rej w uszach brzmi,
Chce wejść w ten zaklęty świat,
Lecz przecież wiem, że przy niej tkwi
Tylko dostojny wiatr.
„STARUSZEK JACHT”
Już nam od morskiej wody burty ściemniały G D C D
I żagle niejednym wichrem rozmagały G D C D
Staruszek jacht u kresu swoich dni C G C G
W przystani cichej o przygodach śni D e C D
Hej ruszajmy w rejs do portów naszych marzeń G C G D e
Jacht gotów jest chodźcie więc żeglarze C D e C D G
Staruszek jacht duma może o pierwszym sztormie
O rejsach których nie umie wciąż zapomnieć
Gdy szlak gwiazd na horyzoncie lśni
Wypłynąć chciałby jak za tamtych dni
Nieważne co się wydarzy nieważne kiedy
Zabierzcie w podróż staruszka raz jeszcze jeden
Kto ujrzał raz przed dziobem morza toń
Powracać będzie wciąż do tamtych stron
„POŻEGNANIE LIVERPOOLU”
Żegnaj nam dostojny stary porcie C C7 F C
Rzeko Mercey, żegnaj nam C G7
Zaciągnąłem się na rejs do Kalifornii C C7 F C
Byłem tam już nie jeden raz C G7 C
A więc żegnaj mi, kochana ma G F C
Za chwilę wypłyniemy w długi rejs C C7 G
Ile miesięcy cię nie będę widział? - nie wiem sam
C C7 F C
Lecz pamiętać zawsze będę cię C G7 C
Zaciągnąłem się na herbaciany kliper
Dobry statek, choć sławę ma złą
A że kapitanem jest stary Burgess
Pływającym piekłem wszyscy go zwą
Z kapitanem tym płynę już nie pierwszy raz
Znamy się od wielu, wielu lat
Jeśliś dobrym żeglarzem - radę sobie dasz
Jeśli nie - toś cholernie wpadł
Żegnaj nam dostojny stary porcie
Rzeko Mercey, żegnaj nam
Wypływamy już na rejs do Kalifornii
Gdy wrócimy, opowiemy wam
„GDZIE TA KEJA”
Sł. i muz. J. Porębski
Gdyby tak ktoś przyszedł i powiedział a
Stary czy masz czas G a
Potrzebuję do załogi jakąś nową twarz C G C
Amazonka Wielka Rafa oceany trzy C7 d
Rejs na całość rok dwa lata a
To powiedziałbym E a (G a)
Gdzie ta keja przy niej ten jacht a E a
Gdzie ta koja wymarzona w snach C G C
Gdzie te wszystkie sznurki od tych szmat
g A d (g d)
Gdzie to brama na szeroki świat a E a
Gdzie ta keja przy niej ten jacht
Gdzie ta koja wymarzona w snach
W każdej chwili płynę w taki rejs
Tylko gdzie to jest no gdzie to jest
Gdzieś na dnie wielkiej szafy
Leży ostry nóż
Stare dżinsy wystrzępione impregnuje kurz
W kompasie igła zardzewiała
Lecz kierunek znam biorę wór na plecy
I przed siebie gnam
Przeszły lata zapyziałe
Rzęsą zarósł staw
A na przystani czółno stało kolorowy paw
Zaokrągliły się marzenia wyjałowiał step
Ciągle marzy o załodze
Ten zakuty łeb
„SHENANDOAH”
O Missouri ty wielka rzeko C F C
Ojcze rzek kto bieg twój zmierzy F C
Namioty Indian na jej brzegach a d a
Away gdy czółno mknie poprzez Missouri F C a e F C F G7 C
O Shenandoah imię jej byłą
I nie wiedziała co to miłość
Aż przyszedł kupiec i w rozterce
Jej własne ofiarował serce
A stary wódz rzekł że nie może
Białemu córka wodza ścielić łoże
Lecz wódka białych wzrok mu mami
Już wojownicy śpią z duchami
Wziął czółno swe i z biegiem rzeki
Dziewczynę uwiózł w kraj daleki
O Shenandoah czerwony ptaku
Wraz ze mną płyń po życia szlaku
„PADDY DOYLE”
Heja hej brać na gejdawy O! E H7 E A
Paddy Doyle znowu sprzedał nam pic E H7 E
Heja hej brać na gejdawy O!
Znowu zrobił na w konia jak nic
Buty dziurawe Paddy nam dał
Widać Paddy interes w tym miał
Buty dziur mają bracie jak ser
Przyjdzie czas Paddy zeżre je hej
Za ten stary dziurawy but
Zwiśnie Paddy z rei jak drut
Obok Doyle'a zadynda nasz Kuk
Stary złodziej brudas i mruk
Kuk się spasł przy nas jak tłusty wieprz
Zdrowo będzie upuścić mu krew
Bosman znowu na wanty nas gna
No to pluj z góry na tego psa
Jutro chief znowu komuś da w pysk
Będzie wała miał z tego nie zysk
„HEAVE AWAY SANTIANO”
Hej płyńmy z prądem rzeki tam gdzie Liverpool
d F C
Heave away Santiano d C
Dokoła Hornu przez Frisco Bay a
Tam gdzie strome zbocza Mexico d C d
Więc heave away i w górę w dół
Heave away Santiano
Nim minie rok powrócimy znów
Tam gdzie strome zbocza Mexico
Ten kliper dla załogi zawsze piekłem był
Żelazny Yankes dowodził nim
Po złoto Kalifornii ciągle gnał nas wiatr
Bo puste ładownie wypełniać trza nam
A był to dla nas wszystkich stary dobry czas
W 49-tym za młodych lat
I Zachariasz Taylor tam górą był
Gdy wygrał swój bój pod Monterey
I szybko zwiał Santy gdy pomógł Scott
Jak Bonaparte pod Waterloo
I dla mnie kiedyś w końcu nastał dobry dzień
Gdy Sally Brown pokochała mnie
„ŚMIAŁY HARPUNNIK”
d a d a a e g a d
Nasz Diament prawie gotów już w cieśninach nie ma kry
Na kei piękne panny stoją w oczach błyszczą łzy
Kapitan w niebo wlepia wzrok ruszamy lada dzień
Płyniemy tam gdzie słońca blask nie mąci nocy cień
A więc krzycz ho ho d C d
Odwagę w sercu miej d C d
Wielorybów cielska groźne są d a g
Lecz dostaniemy je d C d
Ej panno powiedz po co łzy nic nie zatrzyma mnie
Do prędzej w lodach kwiat zakwitnie niż wycofam się
No nie płacz mała wrócę tu nasz los nie taki zły
Bo do dukatów wór za tran i wielorybie kły
Na Edku stary wąchał wiatr lunetę w ręku miał
Na łodziach co zawisły już z harpunem każdy stał
I dmucha tam i dmucha tu ogromne stado w krąg
Harpuny wiosła liny brać i ciągaj brachu ciąg
I dla wieloryba już
Ostatni to dzień
Bo śmiały harpunnik
Uderza weń
„CZTERY WIATRY”
Przynieś nam wietrze z północy a
Na pokład okruchy lodu A7
By myśli nasze gorące d g
Ostudzić powiewem chłodu d C d
Przynieś nam wietrze z południa
Zapach tytoniu i kawy
Gdy usiądziemy w kubryku
By śpiewać żeglarskie sprawy
Nieznany wietrze ze wschodu
Nie ślij nam szkwałów zbyt dużo
Nam z żagli podartych trudno
Przyszłość dobrą wywróżyć
Wietrze z zachodu wiejący
Odpowiedz na pytań tysiące
Czy po powrocie do domu
Zaświeci w nim dla nas słońce
„KABESTAN”
Do kabestanu chłopcy wraz a d E a c f G c
Ze wszystkich pchaj go sił d a g a f c b c
Niech ciągnie kotwę z morza dna
Kabestan a my a nim
Od kabestanu łańcuch skrzypi d g A7 f b c7
Do diabła mocniej pchaj d a g f c b c
Kotwica w górę pot niech kipi
Pchaj mocniej raz i dwa
Już za rufą zniknie ląd
Do diabła mocniej pchaj
Bo zaraz odpływamy stąd
Pchaj mocniej raz i dwa
Za jednym zwojem drugi zwój
Do diabła mocniej pchaj
Aż sztorman krzyknie głośno "stój"
Pchaj mocniej raz i dwa
„SZEŚĆ BŁOTA STÓP”
Uderz w bęben już bo nadszedł mój czas
Wrzućcie do wody na wieczną wachtę tam gdzie
Sześć błota stóp sześć błota stóp
Dziewięć sążni wody i sześć błota stóp
Ściągnijcie flagę w dół uszyjcie worek mi
Dwie kule przy nogach ostatni ścieg bez krwi no i
Na wachcie już nie ujrzycie chyba mnie
Kończę ziemską podróż do Hiloo dotrę wnet tam gdzie
A ląd daleko jest przed wami setek mil
A mnie pozostało do lądu kilka chwil no i
„PRESS GANG”
W dół od rzeki poprzez London Street h A h A
Psów królewskich oddział zwarty szedł h A h
Ojczyźnie trzeba dziś świeżej krwi fis e fis
Marynarzy floty wojennej A h A h
A że byłem wtedy silny chłop
W tłumie złowił mnie sierżanta wzrok
W kajdanach z bramy wywlekli mnie
Marynarza floty wojennej
Jak o prawa upominać się
Na gretingu nauczyli mnie
Niejeden krwią spłynął wtedy grzbiet
Marynarza floty wojennej
Nikt nie zliczy ile krwi i łez
Wsiąkło w pokład gdy się zaczął rejs
Dla chwały twej słodki kraju mój
Marynarzy floty wojennej
Hen za rufą zniknął miły dom
Jesteś tylko parą silnych rąk
Dowódca tutaj twoim bogiem jest
Marynarzu floty wojennej
Gdy łapaczy szyk formuje się
W pierwszym rzędzie możesz ujrzeć mnie
Kto stanie na mojej drodze dziś
Łup stanowi floty wojennej
„PACYFIK”
Kiedy szliśmy przez Pacyfik C
Wey, hey, roluj go C G
Zwiało nam z pokładu skrzynki C
Taki był cholerny sztorm G C
Hej znowu zmyło coś C F
Zniknął w morzu jakiś gość C G
Hej policz, który tam C F
Jaki znowu zmyło kram C G C
Pełne śledzia i sardynki
Kosze krabów, beczkę sera
Kalesony oficera
Sześć jeżowców, jedną żabę
Kapitańską zmyło babę
Beczki rumu nam nie zwiało
Pół załogi ją trzymało
Hej znowu zmyło coś
Zniknął w morzu jakiś gość
Postawcie wina dzban
Opowiemy dalej wam
„POD SZTOKFISZEM”
Świat nabił nas w butelkę AA7+ Ce
Za naszą poniewierkę, DA FC
Za kiepski los i pieski, pieski wikt. AA7+GE eD7G
Dziś dymią wszystkie czuby, AA7+ Ce
Dziś śpiewa cały kubryk: fA FC
"Panieneczki, otwierajcie drzwi!" EAEA G7C
"Pod Sztokfiszem" parę dni! AEA G7CG7C
Brzuch jak beczka, w beczce dżin. AEA G7CG7C
Nim na morze wypłyniemy, znów na morze... fDEA CaD7G
To nalej jeszcze, mała mi, AA7+ Ce
Bo jutro będzie gorzej, fA FC
Jeśli się do jutra będzie żyć. EAEA CG7C
Choć stale porty zmieniasz,
Jednaka wszędzie cena,
Gorzałki łyk jest droższy niż twój łeb!
Masz długi w czarciej kasie,
Więc nalej, póki da się,
Z pełną szklanką dolę swoją klep.
"Pod Sztokfiszem" parę dni!
Brzuch jak beczka, w beczce dżin.
Nim na morze wypłyniemy, znów na morze...
To nalej jeszcze, mała mi, |
Bo jutro będzie gorzej, |
Gdy nas porwie czart na mały drink! | x2
„PÓJDĘ PRZEZ MORZE”
W dół od rzeki, poprzez London Street,
Psów królewskich oddział zwarty szedł.
Ojczyźnie trzeba dziś świeżej krwi
Marynarzy floty wojennej.
A że byłem wtedy silny chłop
W tłumie złowił mnie sierżanta wzrok.
W kajdanach z bramy wywlekli mnie
Marynarza floty wojennej.
Jak o prawa upominać się
Na gretingu nauczyli mnie.
Niejeden krwią wtedy spłynął
Grzbiet marynarza floty wojennej.
Nikt nie zliczy ile krwi i łez
Wsiąkło w pokład nim się zaczął rejs,
Dla chwały twej słodki kraju mój,
Marynarzy floty wojennej.
Hen za rufą miły został dom,
Jesteś tylko parą silnych rąk.
Dowódca tu twoim Bogiem jest
Marynarzu floty wojennej.
Gdy łapaczy szyk formuje się
W pierwszym rzędzie możesz ujrzeć mnie.
Kto stanie na mojej drodze dziś,
Łup stanowi floty wojennej.
„SACRAMENTO”
Sł. J. Wadowski, Oprac. muz. M. Siurawski
Tam gdzie jest Horn, znów wiedzie kurs, C C
Z nami razem, z nami razem! G7 C G7
Tam gdzie jest Horn, przez śnieg i sztorm C C
Z nami razem, razem, hej! G7 C
Więc razem! O! C
Do Kalifornii! O! C C7 F
Tam złoty jest piach, bo złote dno, F C F C
Gdzie urwiska Sacramento! a a7 G7 G7 C
Tam gdzie jest Horn, gdzie deszcz i mgła,
Tam gdzie jest Horn, gdzie nie ma dnia.
Raz szedłem tam przez setkę dni
Ze Stanley Port do Frisco Bay.
Ostatni raz, gdym widział Horn,
Modliłem się o szybki zgon.
Ten bękart mat wykończył mnie,
Alem go zmógł, przeżyło się.
A Czarnuch Jim to pecha miał,
Gdy wiatr go z rei w morze zwiał.
I minie rok nim poprzez Sund
Na Bałtyk znów zawiedzie kurs.
„FIDDLER'S GREEN”
Sł. pol. J. Rogacki, Muz. J. Conolly
Stary port się powoli układał do snu C F C a
Świeża bryza zmarszczyła morze gładkie jak stół C F C G
Stary rybak na kei zaczął śpiewać swą pieśń F e d C
Zabierzcie mnie chłopcy, mój czas skończył się a d7 F G
Tylko wezmę mój sztormiak i sweter C G C
Ostatni raz spojrzę na Pils F C G
Pozdrów moich kolegów, powiedz że dnia pewnego F e C e
Spotkamy się wszyscy tam w Fiddler's Green d G C
O Fiddler's Green słyszałem nie raz
Jeśli piekło ominę dopłynąć chcę tam
Gdzie delfiny figlują w wodzie czystej jak łza
A o mroźnej Grenlandii zapomina się tam
Kiedy już tam dopłynę oddam cumy na ląd
Różne bary są czynne cały dzień i całą noc
Piwo nic nie kosztuje, a dziewczęta jak sen
A rum w buteleczkach rośnie na każdym z drzew
Aureola i harfa to nie to o czym śnię
O morza rozkołys i wiatr modlę się
Stare pudło wyciągnę, zagram coś w cichą noc
A wiatr w takielunku zaśpiewa swój song
Nieba lazur nad głowę nie ma burz nie ma fal
Ryby w koło pluskają ach jak dobrze nam
Spokój nic do roboty każdy leży lub śpi
A kapitan w kambuzie robi nam „cup of tea”
„Z PIJANYM ŻEGLARZEM”
Z pijanym żeglarzem co zrobimy, a
Z pijanym żeglarzem co zrobimy, G
Z pijanym żeglarzem co zrobimy, a
Gdy przyjdzie raniutko. G a
Hej, jak się zabawimy, a
Hej, jak się zabawimy, G
Hej, jak się zabawimy, a
Gdy przyjdzie raniutko. G a
Złóżmy go w ratowniczej łodzi...
Szpunt wyciśgnijmy, niech tonie w wodzie...
Pagajami na nogi go stawiajmy...
W zęzę złożywszy wężem lejmy...
Trzymajmy go za nogi, gdy rzygać będzie...
Wszorujemy go w likszparę...
Obłożymy go na knadze...
Przeciągniemy go przez kipę...
Sterem go zróbmy, gdy sztywnym będzie...
Ickiem go zróbmy, gdy wiotkim będzie...
Powiesimy go na rei...
Zaształujemy go do forpiku...
Przeciągniemy go pod kilem...
Zrefujemy go wraz z grotżaglem...
Zmarlujemy go na bomie...
Włóżmy go do kapitańskiej koi...
Parę pagajów mu w dupę dajmy...
Dziewczyny do koi też mu nie dajmy...
Klina na kaca też mu nie dajmy...
„WYBRZEŻA PERU”
Hej, wielorybnicy, wam wichrów i burz
Nie straszne są ryki, czas w drogę nam już
Kapitan powiedział, a ja wierzę mu
Jest moc wielorybów u brzegów Peru
Po drodze do Peru minęliśmy Horn
I chłopy żylaste, i ja, ty i on
Łodzi wystarczy, no to żagle na maszt
Sygnały wiadome, na łowy już czas
Pierwszego zoczyliśmy, gdy zapadał zmierzch
I wtedy stary Bunker tak do nas rzekł
Spokojnie do koi! Wypocząć, ja wiem
Jutro po lewej pokażą znów się
O piątej nad ranem poderwał na wrzask
Człowieka na topie - tam dmucha! There is spouts!
A zdołu ryk drugi - No gdzie one są?!
Dwa rumby po lewej i trzy mile stąd!
All hands on deck! I tupot, i krzyk
Tablety do łodzi! Nie leni się nikt
Odważnie i żywo! Do brasów! Do rej!
Obracać w dół łodzie! Lower her away! Lower her away!
Pierwsza łódź gładko ześlizgnęła się w dół
Frunęła po falach, wygięte plecy w pół
Sterniku, pamiętaj com powiadał ci
Uważaj na ogon, chociaż bestia wciąż śpi
Chief trafił i cielsko ześlizgnęło się w głąb
Wybieraj i obłóż linę, a gdy zbrakło nam już rąk
Wypłynął, krwią żygnął, zdechł, na hol dał się wziąć
Chwyciliśmy haki, by płetwy mu ciąć
Przy burcie na gajach ciągnęliśmy tran
Rekiny szalały we krwi z jego ran
A każdy się zwijał no i robił za trzech
Bo wyszło nam lepiej niż po pięćset na łeb
I w starym Tumbez pohulamy że hej
Masz dziewkę, ja też! Ze dwie setki dasz jej!
Niech ma, a gdy forsę przehulasz do cna
Znów na wieloryby wyruszysz jak ja
„BIAŁY MNICH”
Razem chłopcy uciekajmy stąd E
Rwijmy za liny obróćmy ten cholerny blok H A E
Razem chłopcy uciekajmy stąd
Bierzmy kurs tam gdzie rodzinny Mingway
Biały Mnich ogromna bestia zła
Na swoim koncie niejeden duży okręt ma
Czy są burze czy idzie szkwał i sztorm
Bierzmy kurs tam gdzie rodzinny Mingway
Tam gdzie nasze wierne żony są
Całymi dniami wpatrują się gdzieś hen w morską toń
Nie zwlekajmy płyńmy chłopcy tam
Gdzie słońce świeci w rodzinnym Mingway
„WYSOKI BRZEG DUNDEE”
Brzeg wysoki jest w Dundee, e a
Zbiega w dół i znów się wspina, d e E
Dobre stocznie, klipry w nich, C e a d
Zgrabniutkie jak dziewczyna. a E a
Nie widziałeś? To Quebec,
Zbiega w dół i znów się wspina,
Nastroszony drewnem brzeg,
Ze szkockich gór dziewczyna.
Hej, hej, jak długi rejs, F C d a
Zbiega w dół i znów się wspina d a E7
Na stromy fali grzbiet F C d a
Ze szkockich gór dziewczyna. d a E a
Zakurzony Charleston,
Perkalowa sukienczyna
Bawełniany czesze lok
W lusterku morza sinym.
Gdzieś na końcu mapy jest
Port, skąd nikt już nie odpłynął.
Nie wiesz, kiedy czeka cię
Ostatni rejs do Hilo.
Hej, hej, do Hilo Bay!
Zbiega w dół i znów się wspina
Na stromy fali grzbiet
Ze szkockich gór dziewczyna.
I powrócisz do Dundee
Nie na długo się zatrzymasz,
Dobre stocznie, klipry w nich,
Zgrabniuśkie jak dziewczyna.
Hej, hej, jak długi rejs,
Zbiega w dół i znów się wspina
Na stromy fali grzbiet
Ze szkockich gór dziewczyna.
„MARCO POLO”
Nasz Marco Polo to dzielny ship e G e
Największe fale brał e G
W Australii będąc widziałem go C e G D
Gdy w porcie przy kei stał e D e
I urzekł mnie tak urodą swą
Że zaciągnąłem się
I powiał wiatr w dali zniknął ląd
Mój dom i Australii brzeg
Marco Polo w królewskich liniach był e D C H7 e D e
Marco Polo tysiące przebył mil e D C H7 e D e
Na jednej z wysp za korali sznur
Tubylec złoto dał
I poszli wszyscy w ten dziki kraj
Bo złoto mieć każdy chciał
I wielkie szczęście spotkało tych
Co wyszli na ten brzeg
Bo pełne złota ładownie są
I każdy bogaczem jest
W powrotnej drodze tak szalał sztorm
Że drzazgi poszły z rej
A statek wciąż burtą wodę brał
Do dna była coraz mniej
Ładunek cały trza było nam
Do morza wrzucić tu
Do lądu dojść i biedakiem być
Ratować choć żywot swój
„MORSKIE OPOWIEŚCI”
a
Niechaj drżą gitary struny,
G
Niechaj wiatr grzywacze pieści,
a C G a
Niechaj znów popłyną ku nam morskie opowieści.
ref. Hej ha kolejkę nalej,
Hej ha kielichy wznieśmy,
To zrobi doskonale morskim opowieściom.
Kiedy rum zaszumi w głowie,
Cały świat nabiera treści,
Wtedy chętnie słucha człowiek morskich opowieści.
Łajba to jest morski statek,
Sztorm to wiatr co wieje z gestem,
Cierpi kraj na niedostatek morskich opowieści.
Pływał raz marynarz który,
Czart, Rasputin, bestia taka,
Że obracał kabestanem i to bez handszpacha.
Kto chce niechaj wierzy,
Kto chce niech nie wierzy,
Nam na tym nie zależy więc wypijmy jeszcze.
Pływał raz marynarz który,
Żywił się wyłącznie pieprzem,
Sypał pieprz do konfitury i do zupy mlecznej.
Gdy spod Helu raz dmuchało,
Żagle zdarła moc nieludzka,
Patrzę w koję mi przywiało gołą babę z Pucka.
Może ktoś się będzie zżymać,
Mówić, że to zdrożne wieści,
Ale to jest właśnie klimat morskich opowieści.
„HISZPAŃSKIE DZIEWCZYNY”
Sł. A.Mendrygał i G. Wasilewski, Muz. wg "Spanish Ladies"
Żegnajcie nam dziś hiszpańskie dziewczyny e C H7
Żegnajcie nam dziś marzenia ze snów e C D
Ku brzegom angielskim już ruszać nam pora e D e H7
Lecz kiedyś na pewno wrócimy tu znów e C H7 e
I smak waszych ust hiszpańskie dziewczyny
W noc ciemną i złą się będzie nam śnił
Leniwie popłyną znów rejsu godziny
Wspomnienie ust waszych przysporzy nam sił
Niedługo ujrzymy znów w dali Cape Deadman
I Głowę Baranią sterczącą wśród wzgórz
I statki stojące na redzie pod Plymouth
Klarować kotwicę najwyższy już czas
A potem znów żagle na masztach rozkwitną
Kurs szyper wyznaczy do Portland i Wight
I znów stara łajba potoczy się ciężko
Przez fale w kierunku na Beachy i Dougeness Light
Zabłysną nam bielą skał zęby pod Dover
I znów noc w kubryku wśród legend i bajd
Powoli i znojnie tak płynie nam życie
Na wodach i portach przy South Foreland Light
„10 W SKALI BAUFORTA”
a d
Kołysał nas zachodni wiatr,
E7 a
Brzeg gdzieś za rufą został
d a
I nagle ktoś jak papier zbladł.
H7 E7
Sztorm idzie panie bosman.
F C F C
A bosman tylko zapiął płaszcz
F E7 a
I zaklął: Ech do czorta!
F G a E7 a
Nie daję łajbie żadnych szans,
F E7 a
Dziesięć w skali Bauforta.
Z zasłony ołowianych chmur
Ulewa spadła nagle,
Rzucało nami w górę, w dół
I fala zmyła żagle.
A bosman tylko zapiął płaszcz
O pokład znów uderzył deszcz
I padał już do rana;
Diabelnie ciężki był to rejs,
Szczególnie dla bosmana.
A bosman tylko zapiął płaszcz
I zaklął: Ech do czorta!
Przedziwne czasem sny się ma,
Dziesięć w skali Bauforta.
„23 MARZEC”
To 23 marzec był
Kiedy ląd za rufą znikł
Niebiosa niechaj chronią nas
Od sztormów, kry i mgły
Nasze serca będą mocniej bić
Odwagi nie brak nam
Gdy dojdziemy do grenlandzkich wód
Wieloryby będą tam
Wśród mroźnych wód Grenlandii
Przyjdzie płynąć długie dnie
Nudzić się nie będzie tutaj nikt
Tu robota zawsze jest
Choć łapy odmrożone masz
W nogi zimno, w sercu źle
Będziesz patrzeć wśród lodowych gór
Czy wieloryb to, czy nie
Na północ stary ciągnie nas
Cieśninę widać już
Usłyszysz wnet znajomy ryk
Hej na deck i łodzie w dół!
Harpuny wtedy pójdą w ruch
Wielkie cielska będą kłuć
Gdy wieloryb wreszcie będzie nasz
Czas do domu wracać już
Portowych uciech przyjdzie czas
Panienki, tańce, rum
A kiedy forsa skończy się
Do Grenlandii wrócisz znów
„MORZE PÓŁNOCNE”
Słuchajcie morscy bracia, jak w linach śpiewa wiatr G C G G C G
O strasznym losie majtka, co zwał się Jan van Deijk a D
Pod nogą pokład chwiejny, portowych tawern gwar G C G G C G
Północne Morze wokół i przyjaźń w szklance grogu a D G e
Bogactwo tylko takie znał a D G C G
Dowodził nim kapitan, co morski zgłębił fach
Pochodził z Amsterdamu i piękną córkę miał
Niejeden więc marynarz u stóp jej serce kładł
Kapitan był jak Morze Północne, zimne morze
Żadnemu chłopcu nie był rad
A gdy hiszpańskich królów z Holandii wygnał lud
Kapitan powiódł okręt, strzec Amsterdamu wrót
Jesienny czas już nastał, świat cały tonął w mgle
Wtem z masztu ktoś zawołał: Hiszpański widzę okręt!
Krzyknęli więc: Hiszpanom śmierć!
Usłyszał to kapitan, na pokład spiesznie zbiegł
Znak krzyża skreślił szpadą i tak załodze rzekł:
Ten z was, co wrogi okręt na morza pośle dno
Zostanie nagrodzony bogactwem niezmierzonym
Za żonę pojmie córkę mą
Spojrzeli na grzywacze i w oczach mieli strach
Gdy nie chce nikt, ja pójdę! - zawołał Jan van Deijk
W jesienne morze skoczył, popłynął poprzez toń
Łaskawe bądź mi morze i ocal mnie o Boże
Szeptał dziurawiąc galeonu dno
Wśród fal Jan znowu płynie, gdzie okręt czekać miał
Wtem widzi, jego okręt wziął kurs na Amsterdam
Oszukał go kapitan, miast córki śmierć mu dał
Dokoła tylko morze, Północne, zimne morze |
I ludzkiej zdrady gorzki smak | x2
„900 MIL”
Tyle już minęło dni
Czas wysuszył z oczu łzy
Żaden list nie czeka na mnie już
Gdyby pociąg szybciej biegł
Byłbym w domu jeszcze dziś
Jeszcze dziewięćset mil
Tam, gdzie mój dom
Oddam wszystko to, co mam
Oddam swój pierścionek wam
I walizkę swoją oddam też
Pociąg, który wiezie mnie
Ma wagonów chyba sto
Stukot kół już słychać na sto mil
Tam dziewczyna czeka mnie
Bym powrócił do niej znów
Jeszcze dziewięćset mil tam, gdzie mój dom
Gdy dziewczyna powie - nie!
Nie wyruszę nigdy już
Wrócę do rodzinnych swoich stron
„POGODA”
Są pogody morskiej dwa rodzaje e
Obie dobrze marynarze znają a
Ważne bowiem są pogody obie H7 e
Lecz ważniejsza ta, którą mam w sobie e H7
Ważna jest tylko ta pogoda e
Którą w sercu będę miał H7
Ważna jest tylko ta pogoda G
Choć dokoła huczy szkwał a H7
Co mi tam rozszalała woda e E
Co mi tam ostre zęby skał a H7
Ważna jest tylko ta pogoda e H7
Którą w sercu będę miał H7 e
Gdy od ciebie listu nie mam dłużej
Wtedy w sercu bardzo mi się chmurzy
Miła, napisz choć karteczkę małą
By w mym sercu słońce się zaśmiało
Gdy załoga sztamę z sobą trzyma
To daremnie sztormem straszy nas
Gdy o burtę fala łeb rozbija
Nie da rady, ochronić naszej przyjaźni
„ZNOWU BĘDZIE KIWAĆ”
Znowu będzie kiwać nas, znów usłyszysz ten szum fal C a
Ptaków śpiew na zboczach skał, co na lądzie śni się nam d G F C
Wypłyniemy w długi rejs, zaśpiewamy starą pieśń
Pośród fal poniesie się tylko proszę weĽ stąd mnie
Miałem dzisiaj piękny sen
Znów Lizbona śniła się
Pośród białych żagli rejs
Czy on może spełnić się?
Czas upływa szybko więc
Za dni parę, lada dzień
Biały worek, sztormiak, dres
Wezmę z sobą w marzeń rejs
Znowu będzie...
Jeszcze miesiąc, jeszcze dwa
Znów komendy pójdą w tan
Oddać cumy! żagle staw!
I odpłynąć z wiatrem dal!
Co za szczęście co za cud
Płynąć poprzez morza znów
Rzucić kotwę w porcie tam
Skąd sam Kolumb płynął w świat
Znowu będzie...
„SZESNAŚCIE TON”
Ktoś mówił, że z gliny ulepił mnie Pan e A7 e
Lecz przecież się składam z kości i krwi e A7 e
Z kości i krwi i z jarzma na kark a G a a7
I pary rąk, pary silnych rąk H7 e
Co dzień szesnaście ton
I co z tego mam?
Tym więcej mam długów
Im więcej mam lat
Nie wołaj Święty Piotrze
Ja nie mogę przyjść
Bo duszę swoją oddałem za dług
Gdy matka mnie rodziła, pochmurny był świt
Podniosłem więc szuflę, poszedłem pod szyb
Nadzorca mi rzekł: - Nie zbawi cię Pan
Załaduj co dzień po szesnaście ton
Czort może dałby radę, a może i nie
Szesnastu tonom podołać co dzień
Szesnaście ton, szesnaście jak drut
Co dzień nie da rady nawet i we dwóch
Gdy kiedyś spotkasz mnie, lepiej z drogi mi zejdź
Bo byli już tacy - nie pytaj gdzie są
Nie pytaj gdzie są, bo zawsze jest ktoś
Nie ten, to ów, co urządzi cię
„BRZEG NOWEJ SZKOCJI”
Żegnaj Nowa Szkocjo niech fale biją w brzeg G h
Tajemnicze twe góry wznoszą szczyty swe C e
Kiedy będę daleko hen na oceanie złym G D
Czy was kiedyś jeszcze ujrzę czy zostaną mi sny e D e D
Słońce już zachodzi a ptaki skryły się
W liściach drzew znalazły schronienie swe
Mam wrażenie że przyroda już zapadłą w cichym śnie
Lecz nie dla mnie wolne chwile praca czaka mnie
Kiedy me najskrytsze marzenia ziszczą się
Marzę by do przyjaciół swych przyłączyć się
Wkrótce już opuszczę te rodzinne strony me
A więc żegnaj ma dziewczyno i wyczekuj mnie
Ktoś uderzył e bębny i z domu wyrwał mnie
To kapitan nas woła więc stawiłem się
Żegnajcie kochani wypływamy w długi rejs
Powrócimy do swych rodzin znów spotkamy się
„TITANIC”
Płynął wielki Titanic, dumnie fale pruł \CF
Nagle huk dał się słyszeć, jakby pękł na pół \CG
Powstał ogromny gwar i krzyk, lecz się nie uratował nikt \CF
W kilka chwil poszedł statek na dno \CGC
W kilka chwil poszedł statek na dno \CFG
Tysiąc sto ciał zatonęło pośród fal \CFC
W kilka chwil poszedł statek na dno \CGC
Gdy Titanic opuszczał macierzysty port
Miał się sztormom opierać przez niejeden rok
Lecz gdzie by się taki zdał, co by wyroki Boskie znał
W kilka chwil poszedł statek na dno
W kilka chwil...
Na pokładzie bogacze pili gin i rum
A na dole w zaduchu gniótł się biedny tłum
Lecz tych tutaj i tych spotkał w efekcie los ten sam
W kilka chwil poszedł statek na dno
W kilka chwil...
Jedni stali zmartwieni przez ten dziwny traf
Inni w wodę skakali, aby płynąć wpław
Inni modlili się, lecz Bóg nic nie pomógł, chociaż mógł
W kilka chwil poszedł statek na dno
W kilka chwil...
Ach jak straszna, jak straszna musi to być rzecz
Gdy nie można uciekać ani w przód, ni wstecz
I choć minęło już bardzo, bardzo wiele lat
Tę historię pamięta cały świat.
„HISZPANKA Z CALLAO”
Przepuściłem znów całą forsę swą G e
Na hiszpańską dziewkę z Callao a G D
Wyciągnęła ze mnie cały szmal
I spłukałem na nią się do cna
Więc znikają główki portu G e
W którym stary został dom G D
Znów za rufą niknie w dali G e
Ukochany stały ląd a D
Dalej chłopcy, rwijmy fały G e
Niech uderzy w żagle wiatr a D
W morze znowu wypływamy
Ile tam spędzimy lat
Już nie jeden pokład mym domem był
I nie jeden bat me plecy bił
Choć robota ciężka i żarcie psie
W Callao po rejsie znajdziesz mnie
Znów znikają główki portu
W którym stary został dom
Znów za rufą niknie w dali
Ukochany stały ląd
Dalej chłopcy...
Zaprószyłem tam nieraz głową swą,
W barze u Hiszpanki z Callao.
Rumu butlę wielką dała mi
I ciągnęła ze mną aż po świt.
Więc znikają główki portu,
W którym stary został dom.
Znów za rufą niknie w dali
Ukochany stały ląd.
Dalej chłopcy...
„CHŁOPCY Z BOTANY BAY”
Już nad Hornem zapada noc, wiatr na żaglach położył się
A tam jeszcze korsarze na Botany Bay
Upychają zdobycze swe
Jolly Roger na maszcie już śpi, jutro przyjdzie z Hiszpanem się bić
A korsarze znużeni na Botany Bay
Za zwycięstwo dziś będą swe pić
Śniady klang puchar wznosi do ust, bracia toast niech idzie na dno
Tylko Johny nie pije bo kilka mil stąd
Otuliło złe morze go
Nie podnosi kielicha do ust zawsze on tu najgłośniej się śmiał
Mistrz fechtunku z Florencji ugodził go
Już nie będzie za szoty się brał
W starym porcie zapłacze Margot jej kochany nie wróci już
Za dezercję do panny na kei w Brisbane
Oddać musiał swą głowę pod nóż
Tak niewielu zostało ich dziś resztę zabrał Neptun pod dach
Choć na ustach wciąż uśmiech to w sercach lód
W kuflu miesza się rum i strach
To ostatni chyba już rejs cios sztyletem lub kula w pierś
Bóg na szkuner w niebiosach zabierze ich
Wszystkich chłopców z Botany Bay
Już nad Hornem zapada noc, wiatr na żaglach położył się
A tam jeszcze korsarze na Botany Bay
Upychają zdobycze swe
„NAJDROŻSZY ŚLEDŹ”
Hej! Ho! Hej! Ha! Ciągnij raz i ciągnij dwa!
Wyszliśmy o trzeciej rano C G7 C G7
Ciężko było wstać C G7 C
A nord-westowa szóstka C G7 C F
Jeszcze nie przestała wiać C G7 C
Przysypane piaskiem oczy
I o suchym pysku
Słoneczko jeszcze spało gdy
Ciągnęliśmy po klapowisku. I...
Wali w górę, wali w dół E7 a E7 a
kuter pingpongowy stół E7 a E7 a
A ten trałowy śledź C G C
Kombinuje, gdzie tu dzieci mieć F C G C
Ciągnęliśmy cztery razy, ryby było wbród
I był też ten najdroższy śledź- więc dawaj go w lód
Ale szybko się skończyło, hej! Na radar patrz!
Kontroler idzie z bosmanatu, trzeba szybko wiać. I...
Wali w górę, wali w dół
Kuter pingpongowy stół
A trałowy śledź
W trzymilowym pasie wchodzi w sieć
I tak prawie do południa szóstką z nordu wiał
Leżało w skrzyniach parę ton- rekordowy trał
W "Odrze" rybę żeśmy zdali- organizacyjny szczyt
Czekaliśmy przez resztę dnia na skrzynki, lód i kwit
Wali w górę, wali w dół
Pieczęć brygadzisty w stół
Bo ten najdroższy śledź
Pieczęć na ogonie musi mieć
Do domu wróciłem nocą, bo trzeba było zrobić klar
A jeszcze po drodze, sami wiecie, jest niejeden bar
O pierwszej w radio powiedzieli, że będzie trzy do sześć,
Więc szyper mówi, że przed świtem kuter pójdzie w rejs. I...
Wali w górę, wali w dół
Żona pingpongowy stół
Bo każdy zdrowy śledź
Kombinuje gdzie tu dzieci mieć
„GRAND COUREUR”
Wielki korsarz "Grand Coureur" d
To był okręt krwawych łez d
Kiedyśmy na morze szli d
Żeby tam Angoli bić d
Zdrajca morze, nawet wiatr F C
Obrócił się przeciwko nam d C d
Hej, razem chłopcy, hej! d C d
Wesoło chłopcy, hej! d C d
La, la, la, la, la, la, la, la F C d C d
Wypłynęliśmy z Lourient
Gładka fala, świeży wiatr
Jeszcze bracie widać ląd
A nas gnają już do pomp
Pierwszy podmuch złamał maszt
Bo zgniły był cholerny wrak
Nową stengę cieśla dał
Trzeba zapleść kilka want
A tu znów cholerny bal
Burtą stanąć trza do fal
Hej tam, ster prawo na burt
Odpalić mi ze wszystkich rur!
Angol bardzo blisko był
Lufy w rzędach miał jak kły
Niósł po morzach nagłą śmierć
Ale Francuz nie bał się
Hej tam, ster prawo na burt
Odpalić mi ze wszystkich rur!
On kulami pluł nam w nos
A my w niego cios za cios
Hej, abordaż! Wczepiaj hak!
Zaraz Angol będzie nasz!
A tu gruby korek mgły
Angola nam na zawsze skrył
Tak minęło dwieście dni
Zdobyliśmy pryzy trzy:
Pierwszy - wpół przegniły wrak
Drugi - kapeć tyleż wart
Trzeci - hulk co woził gnój
I z nim też był cholerny bój
Żeby nikt nie opadł z sił
Doskonały prowiant był:
Żyły i zjełczały łój
Zamiast wina - octu słój
Suchar stary, ale był
Choć w każdym robak biały żył
Srogo los po dupach lał
W porcie przyjdzie zdychać nam
Dwieście dni i pusty trzos
Pieski rejs, parszywy los
Każdy zgubę widzi już
I każdy szuka wyjścia dróg
Szyper jedną z armat wziął
Skoczył z nią w przepastną toń
Bosman ruszył w jego ślad
Dzierżąc się kotwicy łap
Ochmistrz - wielkiej kłótni drań
Pijany leń i złodziej dań
Jaja były, kiedy kuk
Łyżką od śmierdzących zup
Sam do kotła wcisnął się
Pierwszy raz był w kotle wieprz
I odpłynął z wiatrem gdzieś
A niech go przyjmie piekła brzeg!
Nawet autor pieśni tej
Ze zgryzoty skoczył z rej
Huknął o kuchenny blat
Prosto do kubryku wpadł
No a skutek taki był
Że okręt rozbił w drobny pył!
Jeśli tej historii treść
Poruszyła kilka serc
Dobrych manier nie brak wam
Hej postawcie wina dzban!
Bo gdy się śpiewa, w gardle schnie
No a z wyschniętym gardłem źle
Hej, pijmy chłopcy, hej!
Wesoło chłopcy, hej!
Hej, razem chłopcy, hej!
Wesoło chłopcy, hej!
„TAWERNA ‘POD PIJANĄ ZGRAJĄ’ ”
Kiedy niebo do morza przytula się z płaczem, \CEaF \CE7aF
Liche sosny garbate do reszty wykrzywia, \CA7dG \CGdG
Brzegiem nocy wędrują bezdomni tułacze \CEaF \CE7aF
I nikt nie wie skąd idą, jaki wiatr ich przywiał. \CFGCa \CFGCa
Do tawerny "Pod pijaną zgrają", \FGCa \FG7Ca
Do tańczących, rozhukanych ścian \FGCa \FG7Ca
I do dziewczyn, które serca \FG \FG
Za złamany grosz oddają, \Ca \CA7
Nie pytając czyś ty kiep, czy drań \FGCa \dGC
Kiedy wiatr noc chmurną przegoni za wodę,
Gdy pół słońce pół nieba pół morza rozpali,
Opuszczają wędrowcy uśpioną gospodę,
Z pierwszą bryzą znikają w pomarszczonej dali.
A w tawernie "Pod pijaną zgrają",
Spływa smutek z okopconych ścian,
A dziewczyny z pół grosików
Amulety układają
Na kochanie, na tęsknotę i na żal.
Kiedy chandra jesienna jak mgła cię otoczy,
Kiedy wszystko postawisz na kartę przegraną,
Zamiast siedzieć bezczynnie i płakać lub psioczyć,
Weź węzełek na plecy, ruszaj w świat - w nieznane.
Do tawerny "Pod pijaną zgrają",
Do tańczących, rozhukanych ścian
I do dziewczyn, które serca
Za złamany grosz oddają
Nie pytając czyś ty kiep, czy drań.
„ZBIJ GOŚCIA Z NÓG”
Oh! Zbij gościa z nóg bracie zbij gościa z nóg D
- Way-hay zbij gościa z nóg ! D A7
Przecież jest to twój wróg A7
- Nie daj mu szans i zbij gościa z nóg! A7 D
Ciągnijcie żeglarze i słuchajcie mnie
Kto mnie nie posłucha ten skończy na dnie
Gdy spotkasz panienkę to przyjrzyj się jej
- Way-hay zbij gościa z nóg !
Byś potem nie musiał szukać forsy swej
- Nie daj mu szans i zbij gościa z nóg!
Gdy się halsowałem na róg, gdzie był bar
Spotkałem dziewczynę, ach ciała jej czar!
Och! pociągnij w górę, och pociągnij w dół
Och! pociągnij w górę, och pociągnij w dół
Och! dajże mu w ryja i nie żałuj sił
Och! dajże mu w ryja tak, by w ziemi gnił
Gdy wypłyniesz w morze to dostaniesz w kość
I przeklniesz to nieraz i będziesz miał dość.
„JA STAWIAM”
Czy mam pieniądze, czy grosza mi brak - ja stawiam e D e
Czy los mi sprzyja, czy idzie mi wspak - ja stawiam e D e
Czy mam kompanów dziesięciu, czy dwóch e G
Czy mam ochotę na rum, czy na miód A C H7
Czy mam pieniądze, czy grosza mi brak - ja stawiam e D e
Czy wicher w oczy, czy w plecy mi dmie - ja stawiam
Czy mi kompani ufają, czy nie - ja stawiam
Czy ja ścigam wroga, czy wróg ściga mnie
Dopóki mój okręt nie leży na dnie
Czy mam pieniądze, czy grosza mi brak - ja stawiam
A kiedy mnie dziewka porzuci jak psa - ja stawiam
Gąsiorek biorę i piję do dna - ja stawiam
Kompanię zbieram i siadam za stół
I nie ma wtedy płacenia na pół
Bo kiedy mnie dziewka porzuci jak psa - ja stawiam
Czy tam dopłynę gdzie kończy się świat
Czy aż do piekła poniesie mnie wiatr
Ja stawiam żagiel jak kufel na stół - ja stawiam
Ja stawiam żagiel jak kufel na stół - ja stawiam
Ja stawiam żagiel jak kufel na stół - ja stawiam
„SALLY BROWN I”
Sally Brown jasna Mulatka, D G D
- Łej, hej, ciągnij go! G A D
Irlandzkiego miała dziadka G A D
- Spłukałem się na Sally Brown! A7 A9 D
Sally Brown jest cud kobitą,
Bo pije rum i żuje tytoń.
Już lat siedem, jak znam Sally,
Nigdyśmy nie próżnowali.
Prowadziłem ją pod "Słonia",
Pod "Hawajkę i pod "Konia".
To by było całkiem klawo,
Chodzić z Sally nad Motławą.
Dałem jej złoty pierścionek,
Bo tak dba o mój ogonek.
Chciałem się więc z nią się ożenić,
Lecz nie chciała stanu zmienić.
Mówi, że się nie opłaci,
Prać co wieczór brudnych gaci.
Sally śliczną ma córeczkę,
Przypomina mnie troszeczkę.
Sally kocha mnie szalenie,
Dopóki pełne mam kieszenie.
Gdy ostatni grosz wyłożę,
To muszę wracać znów na morze.
Sally Brown, jasna Mulatka,
Irlandzkiego miała dziadka.
„JESZCZE JEDEN DZIEŃ”
Od dzieciństwa chciałem pływać
O liniowcach śniłem wciąż
Uciekałem z domu by zobaczyć port
Bielą żagli opętany
Utonąłem w morzu klnąc
Przeklęty marynarski los
Jeszcze jeden dzień, jeszcze jedna noc
I porzucę starą łajbę, wiem, że morza mam już dość 2x
Tłukę się po całym świecie
Opłynąłem już Cape Horn
Ale ciągle nie wiem gdzie postawię dom
Chwiejny pokład pod nogami
Horyzonty hen za mgłą
I to jedno spać nie daje tak jak chory ząb
Po co mi to wszystko stary
Każdy chce normalnie żyć
Spoza mgieł już widać mój ostatni port
Tyle wspólnych wspomnień mamy
Ale tak już musi być
Zaśpiewajmy cicho nim odejdę stąd
„UMBRIAGA”
Sł. i muz. W. Zamojski
Kiedy jacht nie wraca znów i w główkach A7 D7 H7
Portu ciągle go brak e
Przejmujesz się i serce Ci drży, a może a7
Już pozostanie tak. H7
A Umbriaga wciąż gna, silnych wiatrów nie boi się e a7
Wśród fali wali raz po raz bo przebrany ma bras D7 G H7
Więc nie przejmuj się oni wrócą tu
Bo oprócz wiatrów i burz musisz być i już.
Ty jesteś wróżką mą, o której myślę
Przez cały czas
I chociaż burza jest, piękna pogoda trwa
Twą piękną postać i twarz przed oczyma mam.
„ALFABET BOSMAŃSKI”
A - jak Atlantyk, co trzeba go przejść
B - jest jak burta, burty zawsze są dwie
C - jest jak cuma "Wybierz i obłóż ją!"
D - jak dryf-kotwa, dziób, dirki i dno
W morze iść trzeba dziś, wesoło nam jest
A zanim wyjdziemy zaśpiewamy wam pieśń
Holo-way-hi, wołaj, ciągaj i pchaj
Kiedy żeglarz ma grog, wtedy wszystko mu gra
E - jest jak Eol, co sprzyja dziś nam
F - tak jak fały, "Hej! wybierać fał!"
G - jak gejtawy, gordingi i grot
H - jest jak handszpak, trzeba mocno pchać go
I - to jest sygnał: "Zmieniam w lewo mój kurs"
J - jest jak jusing, żagle szyć trzeba znów
K - jest jak kubryk, gdzie słychać nasz śpiew
L - jak latarnia, co błyski nam śle
Ł - jest jak łańcuch, "Hej! Wybierać go!"
M - jest jak marsel, piętro niżej jest grot
N - tak jak nagiel, niderholer i not
O - jak obijacz, "Dalej! na burte go"
P - jest jak pompa, każdy zna już ten ruch
Q - zaś oznacza: "Mój statek jest zdrów"
R - jest jak reje gdzie włazimy co dzień
S - jest jak Sally, stenga i ster
T - jest jak trapy, co wiodą na ląd
U - jest jak Uznam, gdzie znam każdy kąt
W - jest jak wimpel, prostuje go wiatr
Z - jest jak zejman, co opłynął ten świat
„NIE WRÓCĘ NA MORZE”
Gdy wreszcie dotarłem do Liverpool a G a
Zabawić trza było się e a
Dziewczynki i drinki, normalna to rzecz a C a C
Kto liczyłby grosze swe a G E
A zanim w kieszeni ujrzałem dno a C a e
Przyrzekłem sobie, że a G
Dosyć już tego, już nigdy więcej a G
Na morze nie wrócę, o nie! a e a
O nie! O nie! C G
Na morze nie wrócę, o nie! d F G
Dosyć już tego, już nigdy więcej a G
Na morze nie wrócę, o nie a e a
Ruszyłem w miasto, spotkałem ją i dałem namówić się
"Chodź ze mną mały, wiem czego ci brak, nie będzie ci ze mną źle"
Gdy świt mnie obudził, nie było już jej, zniknęła jak we mgle
Wściekły i goły wiedziałem już, że znalazłem się znowu na dnie
Na dnie, na dnie
Znalazłem się znowu na dnie
Wściekły i goły wiedziałem już
Że znalazłem się znowu na dnie
Powlokłem się, w końcu port blisko był, nie wiedząc co ześle mi los
Znajomy werbownik zdziwił się gdy znowu usłyszał mój głos
"Niedawno mówiłeś, że skończyć z tym chcesz, takich jak ty mam ze stu
Dosyć tej gadki, zabieraj manatki i ruszaj na morze znów"
I znów i znów,
Ruszaj na morze znów
Dosyć tej gadki, zabieraj manatki
I ruszaj na morze znów
Stał tam wielorybnik, co płynąć miał w stronę arktycznych mórz
Gdzie wściekłe są wichry, ziąb, śnieg i lód, że prawie zamarza rum
Gdybym miał chociaż co wciągnąć na grzbiet, nie byłoby może tak źle
Prędzej skonam, niż dam nabrać się wypłynąć kiedyś znów w rejs
Znów w rejs, znów w rejs
Płynąć kiedyś znów w rejs
Prędzej skonam niż dam nabrać się by
Płynąć kiedyś znów rejs
Wiosło mierzy dwadzieścia stóp, a ręce są tylko dwie
Od piątej rano do zmierzchu co dzień, potem z nóg ścina mnie
Czasami po prostu nie chce się żyć - czy kiedyś to skończy się?
Znowu przyrzekam sobie, że na morze nie wrócę, o nie!
O nie, o nie
Na morze nie wrócę, o nie
Znowu przyrzekam sobie, że
Na morze nie wrócę, o nie
Gdy wreszcie dotarłem do Liverpool zabawić trza było się
Znów dziewczynki i drinki - normalna to rzecz, którz liczyłby grosze swe
I znów nim w kieszeni ujrzałem dno przyrzekłem sobie, że:
Dosyć już tego, już nigdy więcej, na morze nie wrócę, o nie
O nie, o nie
Na morze nie wrócę, o nie
Dosyć już tego, już nigdy więcej
Na morze nie wrócę, o nie
„WESOŁY WIATR”
Pociągnijmy z flaszy łyk, e G D
Wesoły wiatr powieje nam w mig. e D e D
Pociągnijmy jeszcze raz, e G D
Wesoły wiatr prowadzi nas. e D e
Gdy na morzu skwar i sztil, e G D
Gdy nawet mewa w powietrzu śpi, e D e D
Na martwej fali rzyga Jaś, e G D
jeden na to sposób masz. e D e
Pociągnijmy z...
Gdy znów na wachtę nie chce ci się wstać,
W sztormiaku dziury i łachy mokre masz,
Gdy bosman ciągle kwaśną ma twarz,
Jeden na to sposób masz.
Pociągnijmy z...
Odpłynąć chciałbyś w inny świat.
Kalosze już są, potrzebny jeszcze jacht.
Choć nie ma go, choć zima zła,
Każdy na to sposób ma.
Pociągnijmy z...
INNE
„CIEBIE BRAK (WIĘZIEŃ)”
Dziś na ścianie wydrapałem a D7
Łyżką twoje inicjały E7 F7 E7
I kotwicę już łykałem, a D7
Bo wspomnienia spać nie dały E7 F7 E7
Obudziłem się wymięty,
Cały mokry i zmęczony,
Dzielą nas krat grube pręty,
Czuję miękkość warg spragnionych
I tylko mi ciebie brak w tym więźniu a D7
I tylko mi ciebie brak, ciebie tu, ciebie tu a D7 E7
Czy pamiętasz te gorące
Noce nasze nieprzespane,
Te miłością pałające
Słowa nam tak dobrze znane
Kaloryfer nie zastąpi
Ud gorących pożądania,
Kiedy to się wreszcie skończy,
Znowu dzisiaj nic ze spania
Błyszczą sznyty na mych rękach,
już na dworze całkiem ciemno
Gdzieś na pryczy sąsiad stęka,
Kiedy będziesz razem ze mną,
Kiedy wątłe twe paluszki
Pogładzą me tatuaże,
Kiedy szczupłe twoje nóżki
Oplotą mnie żądne wrażeń
Znowu paczkę dziś dostałem
Zawiązaną twoją ręką,
Całą noc gorzko płakałem,
Wszystko we mnie zmiękło, pękło
W paczce były chleb, kiełbasa,
Papierosy, puszka mleka
I na kartce napisane
Słowa trzy: „Ja kocham, czekam”
Dzień za dniem się wlecze wolno,
Wlecze się za nocą noc
Jak mi ciężko tu bez ciebie,
Wie zniszczony stary koc
Jak mi ciepła ust twych braknie
I harców w miłosnej grze,
Jeden stary koc dziurawy
tym tutaj dobrze wie
Och! Stefan!
Jak mi ciebie brak w tym więźniu
I tylko mi ciebie brak, ciebie tu
„DO GÓR”
Do gór, Świętokrzyskich gór C e a F
Wzywa nas północny wiatr G F C
Do gór, Świętokrzyskich gór C e a F
Wzywa na wędrówki czas G F C
Bo my harcerze C e
Chcemy poznać świat a F
Uciekamy z tłocznych miast GFC
Wędrować z gitarą tak
To przyjemna dla nas rzecz
Wędrować z gitarą tak
Pośród lasów, pól i rzek
Gdy nadejdzie przygód kres
Powrócimy do swych miast
Gdy nadejdzie przygód kres
Wspominać będziemy was
„ZAGRAJCIE NAM”
Zagrajcie nam może się cofnie czas C d
Do tamtych dni z naszych marzeń F C G
Do dni spędzonych pośród sennych traw C d
Gdy czas ucieka z biegiem zdarzeń F C G
Hej w góry, w góry, w góry
Popatrz, tam wstaje blady świt
Jeszcze tak nieporadny
Chce ominąć szczyt
Hej miły panie czekaj
Zaraz my też będziemy tam
Nie będziesz musiał schodzić
Z połoniny sam
Dziewczyno ma przecież ja kocham cię
I chciałbym być zawsze z tobą
Wspomnienia me twarde jak skała są
Zagrajcie nam a nie zapomnę
„NIEBOSZCZYK”
Nieboszczykiem być to ci jest przygoda C a d G
W trumnie sobie gnić gdy ładna pogoda C a d G
Inni muszą żyć a ty możesz sobie gnić C a d GC
Czy też słonko świeci czy też deszczyk pada
Jedno pewne jest że ty się rozkładasz
Wydzielając smród słodki niczym pszczeli miód
Trumna psuje się deski w niej próchnieją
A robaczki to napawa nadzieją
Bo choć wielki swąd nikt nie wyjdzie głodny z stąd
„BIESZCZADY 2000”
Tu w dolinach wstaje krwią wilgotny dzień e9 a
Strzechy ogniem płoną trupy kryje cień D7 G H7
Mokre od krwi trawy wypatrują dnia e9 a
Ciepła które pierwszy miotacz ognia da D7 G H7
Cicho K-a-e-m gada gwarzy pośród skał G C D G
O tym deszczu co z chmury sto rentgenów dał G C D G
Świerki pozostałe po pożarze drzew G C D G
Głowy pragną do góry ponad dymy wznieść G C D G
Tęczą barwny wstaje atomowy grzyb
Słońce jasno świeci zza pancernych szyb
Pachnie iperytem pokos rudych traw
A licznik Gaigera coraz szybciej gna
Serenadą armat kaskadami bomb
Front powoli kroczy przez zapadły ląd
Spokojnie o zmroku gasną lampy dnia
Z wielkim wozem Blacklord rusza na swój szlak
„MARZENIE”
Znowu będzie kiwać nas C
Znów usłyszysz ten szum fal a
Ptaków śpiew na zboczach skał d
Co na lądzie śni się nam C G C
Wypłyniemy w długi rejs
Zaśpiewamy starą pieśń
Pośród fal poniesie się
Tylko proszę weź stąd mnie
Miałem dzisiaj piękny sen
Znów Lizbona śniła się
Pośród białych żagli rejs
Czy on może spełnić się
Czas upływa szybko więc
Za dni parę lada dzień
Biały worek sztormiak dres
Wezmę z sobą w marzeń rejs
Jeszcze miesiąc jeszcze dwa
Znów komendy pójdą w tan
Oddać cumy żagle staw
I odpłynąć z wiatrem w dal
Co za szczęście co za cud
Płynąć poprzez morza znów
Rzucić kotwę w porcie tam
Skąd sam Kolumb płynął w świat
„POWITANIE DNIA”
Nowy nadchodzi dzień a G a
Ginie już nocy cień F C
Znów przygoda nas pcha C F d
W nowy piękniejszy świat C e
A wspomnienia tych dni a
Pozostawią swój znak FC
„POD ŚLIWKĄ”
Idzie diabeł ścieżką krzywą pełen myśli złych e C D e
Nie pożyczył mu na piwo, nie pożyczył nikt e C D e
Słońce praży go od rana, wiatr gorący dmucha e C D G H
Diabeł się z pragnienia słania w ten piekielny upał
e C D e
Idzie anioł wśród zieleni, dobrze mu się wiedzie
Pełno drobnych ma w kieszeni i przyjaciół wszędzie
Nagle przystanęli obaj na drodze pod śliwką
Zobaczyli, że im browar wyszedł na przeciwko
Nie ma szczęścia na tym świecie ni sprawiedliwości
Anioł pije piwo trzecie, diabeł mu zazdrości
Pożycz dychę - mówi diabeł - Bóg ci wynagrodzi
My artyści w taki upał żyć musimy w zgodzie
Na to anioł zatrzepotał skrzydeł pióropuszem
I powiada - dam ci dychę w zamian za twą duszę
Musiał diabeł duszę wściekłą aniołowi sprzedać
I stworzyli sobie piekło z odrobiną nieba
„MŁODE LATA”
W kominku już dogasa blask C e
W fotelu bujanym sobie siedzę C7 f
Syneczku mój ty oczka zmruż FC
Usłuchaj melodii tej d G
Jak dobrze jest dzieckiem być
I o nic nie zabiegać
Zabawki wziąć i bawić się
Tak tak to jest piękny wiek
Nie ma jak to młode lata d G
Nie ma jak to młody wiek C A7
Nie ma jak zabawy czas
Nawet tam gdzie nie ma nas
Cichutko cicho mija czas
Ucieka rok za rokiem
A człowiek cóż starzeje się
Starzejesz się i ty
Braciszku mój i ty nieraz
Wspominać będziesz słowa
Najlepszy dla człowieka czas
To czas dziecięcych lat
„SŁOWO WYRWANE SERCU”
Czy to już tak dawno było a F
Czyżby wszystko się skończyło C G
Za co kara taka straszna a e
Nawet wrogom się przebacza-nie mnie a e C
Płaczesz ty, płaczę ja C G
Płacze z nami cały świat a e
I nikt nie wie że to serce krzyczy tak F C G
Taki szloch taki ból
Jakby ktoś te serce kłuł
Jakby ktoś te serce kłuł
Za co tak
Tyle słonych łez wylałem
A swe szczęście już przegrałem
Powiedz tylko jedno słowo
A odnajdę cię na nowo
Proszę wróć
„TYLKO CHCIEĆ”
Że spadnie z nieba to co chcesz e F7
Mylisz się bracie i na pewno H7 e
Nie czekaj cudów przecież wiesz
Życie upływa a masz jedno
Tylko chcieć, będziesz miał słońce co dnia e D
Tylko chcieć, rozjaśnisz każdy mrok e D G
Tylko chcieć twój cały będzie zodiak a D G
Tylko chcieć a szczęście masz o krok C D G
Kolory tęczy i złoto zbóż F7 H7 E
Srebro księżyca i zapach róż F7 H7 E
Dla ciebie wszystko a H7
Nie pójdziesz dalej nawet krok
Gdy stoisz w miejscu to na pewno
Nie czekaj cudów przecież wiesz
Życie upływa a masz jedno
Nie czekaj jutra dzisiaj już
Obudź się bracie kwiaty więdną
I już bez cudów przecież wiesz
Życie upływa a masz jedno
„BIAŁA SUKIENKA”
Czasem gdy mam chandrę i jestem sam a e F C
Kieruję wzrok za okno, wysoko tam a e F G C
Gdzie nad dachami domów i w noc i w dzień E a D7 G
Napływa kołysząca marzeniem snem a e F G C
I ona taka w swej białej sukience C G
Jak piękny ptak który zapiera w piersi dech C F C
Chwyciłem mocno jej obie ręce G C F
Oczarowany zasłuchany w słodki śpiew C a D7 G
I całą w żaglach jak w białej sukience C G
Jak piękny ptak który zapiera w piersi dech C F C
Chwyciłem mocno ster w obie ręce G C F
I żeglowałem zasłuchany w fali śpiew C G C
Wspomnienia przemijają a w sercu żal
Wciąż w łajbie się przemienia dziewczęcy czar
I jeśli mi nie wierzysz to gnaj co tchu
Tam z kei możesz ujrzeć coś z mego snu
Nie wiem czy jeszcze kiedyś zobaczę ją
Czy tylko w moich myślach jej oczy lśnią
Gdy pochylona ostro do wiatru szła
Znowu się przeplatają obrazy dwa
„DO PRACY, RODACY”
A przed nami większe cele, D A D
A przed nami nowy świat, G A D
Razem młodzi przyjaciele G A D
Zbudujemy nowy ład D7 E A
Do pracy, rodacy, D A D D7
Do fabryk, do roli, G A D D7
Już nowe się jutro G A D D7
Wykuwa powoli E A A7
Hej młoty do roboty,
Niebieskie ptaki do paki
I niech wre robota,
Co tam wolna sobota
W naszych rękach nasza sprawa,
W naszych rękach przyszłość mas
Domy rosną z lewa, z prawa,
Tymi ręcami rośnie tysiąc wsi i miast!
W cegły się zamienia glina
I myśl się zamienia w czyn,
Nieśmiertelnej myśli siła
W naszych sercach mocno tkwi
Do pracy, rodacy,
Do fabryk, do roli
Już nowe się jutro
Wykuwa powoli (o Jezu, jak powoli)
Hej młoty do roboty,
Niebieskie ptaki do paki
I niech wre robota,
Co tam wolna sobota .. (i niedziela
i lany poniedziałek i diabli wiedzą co jeszcze!)
„NIE CZARUJ”
Popatrz cudna dziś pogoda G D G
Słońce jak pomarańcza C G
Zieleń jak twoje oczy H7 e
Kusi i woła na harce A7 e
Rękę proszę złóż maleńką
Ufnie w me męskie dłonie
Zgodnie jak przyjaciele
Spacer zróbmy na błonie
Nie czaruj już nie czaruj G D G
Ja się na to nie skuszę D G
Czyhasz jak bazyliszek C G
Na niewinną mą duszę D D7 G
Miła nie bądź taka harda
Ja cię jak skała skruszę
Wezmę kij wierny plecak
Ja na rajd jutro ruszę
Na rajd, rajd turystyczny
Ruszę jak słonko rankiem
Może tu już nie wrócę
Będę lasu kochankiem
Jak ten dzban co wodę nosi
To co było się skończy
Pójdę na koniec świata
Nic nas przecież nie łączy
Pójdę niby wiatr swawolny
Jak skowronek radosny
Wierzę że pójdziesz ze mną
Spacerem spragniona wiosny
„BYŚ SIĘ WRESZCIE UMYŁA”
Powiedz mi co byś chciała D G D A
Cuda ja czynię moja mała D G D A
Masz chęć na lody może D G D A
A jak nie to pójdziemy w zboże e A D
Jeśli chcesz jeszcze więcej
Wezmę cię ja w twoje ręce
Znajdziesz rozkosz w moich dłoniach
Zrobię to z gracją słonia
Powiedz mi co byś chciała
Zrobię wszystko moja mała
Boję się tylko o swe zdrowie
Więc tobie tego nie zrobię
Byś się wreszcie umyła
„WĘDROWIEC II”
Odpływasz zmęczony legendą owiany e D C h
A mówią wędrowcze żeś morzem posiwiał
Twe wiosła zbutwiałe przyrosły do fali
To nie ten to nie ten e D
Nie ten czas nie ten wiek C e h e
Odeszły już stada narwali zmęczonych
Twój harpun złamany czas ostrze wykruszył
Twą burtę roztrzaskał tankowiec ze stali
Dziób wolno obracasz by zmierzać do nikąd
Nieznane łowiska i brzegi nieznane
Spójrz morze rozcięte wielką wieżą wiertniczą
Twój żagiel wędrowcze na wietrze omdlały
Odpływa w nieznane na wskroś przemoknięty
Na chwilę się wstrzymał horyzont rozpalił
Twój czas biały piasek klepsydry przesypał
Nie będzie już łowów u brzegów Grenlandii
Pchnij wiosła już pora odpłynąć donikąd
„KONGO RIVER”
Czy byłeś tam nad Kongo River D G
Razem o! A7
Tam febra niezłe zbiera żniwo D A7 DG
Razem woźmy go o! DA7 D
Jankeski okręt w rzekę wpłynął
Tam błyszczą reje barwą żywą
O! Brać się chłopcy brać a żywo A7 D G
Cholerne brzegi Kongo River
Skąd wiesz że okręt to jankeski
Zbroczone krwią pokładu deski
Ach Kongo River a potem Chiny
W kabinach same sukinsyny
Ach powiedz kto tam jest kapitanem
John mokra Śliwa - stary palant
A kto tam pierwszym jest oficerem
Sam Fender Jim cwana cholera
A kogo mają za drugiego
Sacarapę - Johna Piekielnego
A bosman czarnuch zapleśniały
Jack z Frisco liże mu sandały
Kuk lubi z chłopcem pobaraszkować
I nie ma czasu by gotować
Jak myślisz co mają na śniadanie
Tę wodę co miał Kuk w kolanie
Jak myślisz co na obiad jedzą
Z handszpaka stek polany zęzą
Nie zgadniesz jaki tam jest ładunek
Z plugawych tawern sto dziewczynek
„ALLELUJA”
Tajemny akord kiedyś brzmiał
Pan cieszył się, gdy Dawid grał
Ale muzyki dziś tak nikt nie czuje
Kwarta i kwinta tak to szło
Raz wyżej w dur, raz w niżej w mol
Nieszczęsny król ułożył Alleluja
Alleluja, Alleluja
Alleluja, Alleluja
Na wiarę nic nie chciałeś brać
Lecz sprawił to księżyca blask,
Że piękność jej na zawsze cię podbiła
Kuchenne krzesło tronem twym
Ostrzygła cię, już nie masz sił
I z gardła ci wydarła Alleluja
Dlaczego mi zarzucasz wciąż,
Że nadaremno wzywam Go
Ja przecież nawet nie znam Go z imienia
Jest w każdym słowie świata błysk
Nieważne, czy usłyszysz dziś
Najświętsze, czy najczystsze Alleluja
Tak się starałem, ale cóż
Dotykam tylko, zamiast czuć
Lecz mówię prawdę, nie chcę was oszukać
I chociaż wszystko poszło źle
Przed Panem Pieśni stawię się
Śpiewając tylko jedno ... Alleluja
„LATO Z KOMARAMI”
Tak niedługo miało przyjść C
Potem długo miało być a
Wyczekane wymarzone wyśpiewane d G C
Kiedy nadszedł wreszcie ten C
Wytęskniony pierwszy dzień a
Nie wiedziałem jakie jeszcze będzie dalej d G C
Siedem minut spóźnił się d G
Pociąg który przywiózł mnie C a
A gdy namiot stanął wreszcie nad jeziorem d G C
Zrozumiałem wtedy że d G
Coś mnie gryzie coś mnie je C a
Nie zważając na przygodę i na wolę d G C
Lato z komarami d G
Lato swędzące bez przerwy C a
Lato z owadami d G
Lato komary i nerwy C
Miał być spokój miał być ład
Śpimy razem pierwszy raz
Na wakacjach pod namiotem całkiem sami
Ważne przejścia miały być
Nasze noce nasze dni
Zagubione gdzieś pomiędzy jeziorami
A więc witamina B "Owadosol" itp.
A gdy walka wreszcie stałą się koszmarem
Gdy zwijałem namiot swój
Obok mnie komarów rój
Pobzykiwał turystyczne pieśni stare
„ŻEGLOWANIE”
Wiatr wesoło pochylił żagli biel D G D
Burta srebrne grzebienie fali tnie D D7 A
Zniknął w dali szary ląd ziemskie troski poszły w kąt A7DD7G
Hej! Przed nami morskich przygód jasne dni D A7 D
Słońce nigdy nam nie zajdzie h fis
W śmiałych rejsach przez ten świat h fis
Każdy z nas swój cel odnajdzie G A D
Choćby zawsze szedł pod wiatr G A D
Hej kolego trzymaj kurs
Przeciwnościom śmiej się w nos
J za wąsy prowadź los
J za wąsy prowadź los
Kurs wykreślił nam kapitan według gwiazd
Włączył w zygzak tej włóczęgi wiele miast
Płynie w dali nasza pieśń i zaniesie o tym wieść
Żeśmy wyszli już ze swych lądowych gniazd
„ZATAŃCZ ZE MNĄ”
Liść zielenią zagra nam wiatr a G a
A śpiew naszych ptaków tylko prawdę powie F E
Choć niepojęty tan cały świat
Choć nam nie wszystko chce zmienić się w głowie
Zatańcz ze mną na polanie a G a
Tak po prostu G F E
Zatańcz ze mną na polanie a G a
Choć raz prawdziwie zatańcz ze mną w sobie C F E a
Spójrz jakie drzewa są uśmiechnięte
A trawa oświadcza się kwiatom
Choć nienazwane to piękno przepiękne
Oddają się wszystkim nie biorąc nic za to
Drzewa coś szepcą coś ciągle śpiewają
I pełno w ich szumie twojej piękności
Choć troszeczkę o jesieni boją
To i tak las pełen jest naszej miłości
„MOJA MUZYKA”
Jest taka jedna piosenka we mnie a e a e
Zna ją kto poznał wędrówki szlak a e H7
W mieście jej szukać nadaremno
W lesie zanuci ją każdy ptak
Tyle jest nowa o ile stara
Tyle we mnie co poza mną
Co niesie czyje ją wiele serc
Widzę ją kiedy oczy zamykam e H7 e
Słyszę ją kiedy cisza trwa e H7 e
Bo to jest taka moja muzyka D c e
Co im ciszej tym ładniej mi gra C H7 e
Nie ma jej w wierszach co na papierze
Spisane z wiarą w słowa traw
W górach jej szukam bo w liście wierzę
W drzewach jesiennych pełno barw
I piosenką żyję choć ułomna
Choć nie ma nutek brak jej słów
Lecz bez niej dusza ma bezdomna
Więc szukać mam wciąż i znów
„PLASTIKOWA BIEDRONKA”
Gdy cię pierwszy raz ujrzałem G D
Wielkim tirem zajechałem e C
Ja się w tobie zakochałem G D
Lecz ty na mnie nie spojrzałaś e C G
Plastikowa biedronko G D
Ty moja kochana e C
Zostań moją żonką G D e
Błagam cię na kolanach C G
Spotkaliśmy się w Olsztynie
Na sklepowej półce stałaś
Ja się w tobie zakochałem
Lecz ty na mnie nie spojrzałaś
Ja gumowy pingwin kocham
Ty mi się nie odwzajemniasz
Gdy nas ekspedientka brała
Odstawiła na ten stelaż
Ja ci miłość swą wyznałem
Ty z szympansem mnie zdradziłaś
Ja ci wtedy pokazałem
Jaka jest pingwina siła
Na tym kończy się ballada
Mój ty widzu ukochany
Jeśli ci się spodobała
To zaśpiewaj razem z nami
„NA ŚMIETNIKU”
Późną nocą gdy wszyscy śpią już smacznie D e
Ja z namiotu się wymykam po cichutku A7 D
Z pojemnikiem woreczkiem i latarką
By w śmietniku pogrzebać aż do skutku
W pojemniku na śmietniku D
Szperam nieraz całą noc e
W pojemniku smakołyków A7
Można znaleźć całą moc D
Tu pomidor tam jakaś sucha bułka
Pudełeczko w którym jeszcze jest sardynka
Głowa śledzie kalafior pół ogórka
Na sam widok człowiekowi cieknie ślinka
Mój woreczek powoli się zapełnia
Jeszcze chwila będzie trudno go udźwignąć
Muszę znaleźć jeszcze trochę serka
Bo ja lubię żółty serek ponad wszystko
Późno już trzeba wracać do śpiwora
Bo wróbelek po cichutku już zawodzi
Z tej piosenki wynika już taki morał
Że harcerzom coraz lepiej się powodzi
„EASY RIDER - CZYLI PIESZY JEŹDZIEC”
A kiedy nic już nie miałem w mieście do roboty e
Bo na większość poetów skończył się już popyt
Wsiadłem w auto i rzekłem pora mi uciekać a
Do tej Polski gdzie jeszcze kocha się człowieka H7
Tam gdzie rowy przydrożne ubarwione mleczem a
Zapraszają wędrowca "wstąpcie do miasteczek" H7
Easy Rider, przeszło mi przez głowę e a
Easy Rider, głupiec jednym słowem e H7
Lecz ciągnęły mnie panny ciepłe jak poranek a
Kiedy mleko skwaszone wynoszą na ganek H7
Easy Rider e / a/
W miasteczku pierwszym zamknięty był jedyny hotel
Bo personel miał wolne właśnie w tę sobotę
A w prywatnym mieszkaniu drzwi otworzył blondyn
I zapytał mnie z miejsca jakie masz poglądy
Sprawiedliwość i prawda to jest dla mnie wszystko
Wtedy padła odpowiedź - zjeżdżaj aktywisto
Easy Rider, przeszło mi przez głowę
Easy Rider, głupiec jednym słowem
Lecz ciągnęły mnie dalej wierzby malowane
I te nasze dziewczyny ładne jak z pisanek
Easy Rider
W następnym domku miejski prokurator
Różom kolce wycinał równo ciął sekator
Przywitałem go grzecznie z prośbą o mieszkanie
On zapytał mnie tylko jakie ma pan zdanie
Sprawiedliwość i prawda to jest dla mnie wszystko
Usłyszałem odpowiedź - odejdź ekstremisto
Easy Rider, przeszło mi przez głowę
Easy Rider, głupiec jednym słowem
Lecz ciągnęło mnie jeszcze do rodzinnych wiosek
Gdzie częstują każdego miodem i bigosem
Easy Rider
Solidny dom z pruskiej cegły siatką ogrodzony
I na bramie tabliczka "Obcym wstęp wzbroniony"
I na ganku gospodarz czerstwy jak bochenek
Wziął przywitał pytaniem - Co najbardziej cenię
Sprawiedliwość i prawda to jest dla mnie wszystko
Burek bierz miastowego będzie widowisko
Easy Rider, przeszło mi przez głowę
Easy Rider, głupiec jednym słowem
Lecz ciągnęło mnie jeszcze w strony te dalekie
Gdzie tak swojsko pachnie sianem i człowiekiem
Easy Rider
A kiedy minął jeż miesiąc w mej samotnej drodze
Gdzieś na szlaku zatrzymał pojazd mój wędrowiec
Sprawiedliwość i prawda rzekłem do rodaka
I był pierwszym co spytał - Dobrze ale jaka
I podzielił się c e mną chlebem i kłopotem
To był też easy rider tylko na piechotę
Easy Rider
„MAZURY”
Błękit jeziora dokoła
A tam w oddali gdzieś las
Słońce i przestrzeń nas woła
Tutaj więc spędź wolny czas
Hej, Mazury, jakie cudne
Gdzie jest taki drugi kraj
Tu przeżyjesz chwile trudne
Tu przeżyjesz życia maj
Do namiotu od ogniska
Trzeba wracać, pora, czas
Już nadchodzi nocka bliska
Hej, Mazury, witam was
Żeglarz z dziewczyną ze wzgórza
Patrzą na las, w głębi wód
Słońce się w falach zanurza
Nadchodzi zmierzch, pora snów
Piękna jest nasza kraina
Domy bielutkie jak śnieg
A nad jeziorem dziewczyna
Chciałbym z nią przeżyć choć wiek
„O MÓJ ROZMARYNIE”
O mój rozmarynie, rozwijaj się d g A d
O mój rozmarynie, rozwijaj się F B C F
Pójdę do dziewczyny, pójdę do jedynej zapytam się D g C A d
A jak mi odpowie - nie kocham cię
Ułani werbują, strzelcy maszerują, zaciągnę się
Dadzą mi konika cisawego
I ostrą szabelkę, i ostrą szabelkę do boku mego
Powiodą z okopów na bagnety
Bagnet mnie ukłuje, śmierć mnie pocałuje, ale nie ty!
„PODNÓŻA MOICH GÓR”
Podnóża moich gór osnuły szare mgły d A7 d g A7 d
Nad nimi pasma chmur rzęsiste ronią łzy d A7 d g A7 d
Lecz dumne czoła mych skał nie znosząc mroków tych mąk d A7 d B C7 E
Przez chmur przebiły się wał, i w Słońca patrzą krąg d Gis0 A d A7 d
Choć smutków tyle w krąg i prób nie znany kres
Nie wolno łamać rąk, ni próżnych ronić łez
Lecz śmiało w górę wznieść skroń i wierzyć, że mroków tych cień
Słoneczną kryje gdzieś toń, i wielki jasny dzień
„POŻEGNANIE GÓR”
Słońca dysk zaginął już w konarach a d a
Na polanę spłynął szary mrok d G7 C a
Smętnie zadzwoniła gdzieś gitara d G7 C a
W nocnej ciszy czyjś zamiera krok d E a A7
Smetnie zadzwonila gdzies gitara d G7 C a
w nocnej ciszy czyjs zamiera krok d E7 a
Przy ognisku wędrowców gromada
W blasku iskier zamarł cieni krąg
Wysłuchując struny opowiadań
Zasłyszanych gdzieś daleko stąd
Pięciolinia wyznaczonym szlakiem
Błądzi zapomniany niemy cień
A w swych troskach smętnie zadumany
Żegna światek odchodzący dzień
Znika w dali kalejdoskop twarzy
Zgasłych ognisk dym już sięga chmur
Pomyśl ile niespełnionych marzeń
Łączy w sobie pożegnanie gór
Już nie znikną góry z twoich wspomnień
Oczy ikon, nieprzebyty szlak
Szumu jodeł nie da się zapomnieć
Będziesz do nich wracać w swoich snach
„GREEN HORN”
Miałem wtedy ech! szesnaście lat C F C
Swoją drogą szedłem przez świat F G
W sercu zawsze tkwiła uparta myśl C F C a
By za głosem morza iść C G
A więc śpiewam, żegnaj Carling Port C F C
I żegnaj nam Green Horn C G
Będę myślał o tobie dzień i noc C C7 F C
Aby kiedyś wrócić tu F G
Aby kiedyś wrócić znów F G C
W każde z wielkich siedmiu sztormowych mórz
Wychodziłem, bo zmuszał mnie los
Każdy w porcie ode mnie usłyszeć mógł
Nigdy więcej morza już
Mam dziewczynę słodką Mary Doyle
Dom swój również ma na Green Horn
Sercem, duszą pragnie zatrzymać mnie
Żebym w może nie zwiał jej
w blasku ognia
„POZNAJ SWÓJ KRAJ”
Poznaj swój kraj G
Wszystkie jego tajemnice D
Jezioro, gaj D
Niech nie robią Ci różnicy G
Lasy i góry - góry i lasy G C
Poznaj bracie pókiś młody G
Pókiś młody poznaj bracie
Szykuj się więc - więc szykuj się D
Szczęśliwej drogi G
Misiu Jogi
Z łoskotem kół
Jedzie pociąg jak szalony
I wiezie nas
W najpiękniejsze polskie strony
Lasy i góry...
Teraz już wiesz
Jaka piękna Polska cała
Bo przygód moc
Nasza wiara spamiętała
„RÓŻE Z DUBLINA”
Gdzieś w Irlandii, tysiące mil stąd C F C
Stoi domek wśród zielonych wzgórz C a G
Zimne morze wyrzuca na ląd C F C
Bukiet irlandzkich czerwonych róż C F C
Kiedy skończy się wreszcie ten rejs C C7 F
Kiedy ujrzysz rodzinny swój dom C G
Czy rozpozna cię twój stary pies C F C
I czy żona jest wierna ci wciąż C F C
Od fordecku na wantach gra wiatr
Gra melodię z rodzinnych twych stron
Zdrajca smutek do serca się wkradł
Wali w strunę tęsknoty jak w dzwon
Kiedy...
Czasem patrzysz na morze, gdy sztorm
Rzuca statkiem od nieba do dna
Wtedy widzisz jak szalona toń
Bukiet róż niesie z prądem pod wiatr
Kiedy...
Czy do nóg będzie łasił się pies
Czy złowrogo zabłyśnie mu ząb
Kiedy skończy się wreszcie ten rejs
Kiedy ujrzysz rodzinny swój dom
Kiedy...
„SAMOTNY RAJD”
Siedzisz gdzieś na skraju drogi i sznurujesz but d G C a
Bo maleńki kamyk stopę gniótł d G C
Połykasz kilometry i wciąż trzymasz kurz C7 F f
Kiedy wreszcie się zatrzymasz już? C a G
Przed tobą setki dróg C G
A każda z nich prowadzi w świat F G C
Choćbyś bracie nie żałował nóg a e d
Starczy ich, starczy ich na wiele lat d G C
Obok pędzą samochody, mogą zabrać cię
Popatrz, jeden już zatrzymał się
Niedbałym gestem go odsyłasz w siną dal
Bo nieprzedeptanej drogi żal
Smętna łapa drogowskazu pokazuje szlak
Ale ty omijasz go i tak
Wybierasz trasę, która innym dała w kość
Trochę jakby sobie sam na złość
Gdzie ci ludzie, którzy kiedyś mieli z tobś iść
Co się stało, że ich nie ma dziś?
Może nie chcieli gdzieś po drodze paść na twarz
Ty poszedłeś i co z tego masz?
„SMAK KSIĘŻYCOWY”
Już dawno nie byłem na rajdzie a C
Znajomy smak księżycówy G a
Syn mi na głowę wyłazi
Znajomy smak księżycówy
Żona mnie z domu nie wypuszcza
Znajomy smak księżycówy
Po rajdach pozostał mi w ustach
Znajomy smak księżycówy
Ach smaka mam, smaka mam jak fix G a
Wypiłbym całe morze piwa G a
Oczy płoną, ręce drżą, dusza z piersi się wyrywa G
Bo - rajd się zbliża E a
Odjeżdżałem - dali strzemiennego
Przyjechałem - przywitał jak swego
Przy ognisku siedzę dla rozgrzewki
Coraz częściej dobrze mi pod drzewkiem
Ach smaka mam, a smaka mam jak fix
Wypiłbym całe morze wódki
Wlewam w siebie bez umiaru piwo, wino, bimber, harę
Bo rajd jest krótki
Skąd się tutaj wziąłem nie pamiętam
Wiem, że stale deptał mi po piętach
Nogi wcale mnie nie bolą, nie
Ale za to w głowie huczy, wre
Ach kaca mam, kaca mam jak fix
Żołądek nęka, głowa mi pęka
Gadaj zaraz jak tam było, jak do domu się wróciło
Nic nie pamiętam
Lecz smaka mam, smaka jak fix
Na kacu tylko smak mi został
Gadaj prędko do cholery, gdzie następny rajd i kiedy
Bo - smak jest constans
„STARY NAMIOT”
Będziemy dumni niesłychanie F
Gdy zastęp nowy namiot dostanie C7
Szyk niedościgły, prosto spod igły
Ogólny podziw i uznanie F
Nowe namioty są jak marzenie B g C7 F
Nowe namioty robią wrażenie C7 F
Lecz stary namiot zachował twarz
Bo który namiot ma taki staż
Od wojska mamy go w prezencie
Czas wyrył na nim swoje pieczęcie
Jakie gawędy, jakie legendy
Drzemią ukryte w tym brezencie
Bo w tej podszytej wiatrem budzie
Pod połatanym dachem płóciennym
Zżyli się ludzie w żołnierskim trudzie
A może nawet i wojennym
„STARY TRAMP”
Sypie śnieg, ktoś gra muzykę country G D
W ciepły płomień kominka wbijasz wzrok C D G
Znowu noc, w górach zatańczył halny
Siedzisz sam, masz w głowie myśli sto C G F G C
Jesteś starym trampem, przyjaciel twój to wiatr
Który nieraz w kości z tobą grał
Kiedy w góry idziesz to on chętnie z tobą gna
A ty buty zdzierasz nie pierwszy raz
Myślisz więc, to chyba nie te czasy
Kiedy wiosną zamykałsię twój dom
I co rok witały cię Bieszczady
I żegnały liście padające wkrąg
Jesteś starym trampem...
Jakiś głos podszepnął parę razy
Zabierz plecak swój i dawnych marzeń trzos
Ruszasz więc, bo chyba nie ma rady
Aby ktoś zatrzymać mógł włóczęgi los
Jesteś starym trampem...
„SZANTA AGNIESZKI”
Wiatr wiał, był lekki szkwał,
Kapitan zły humor miał,
Rumu też było brak,
Słowem - cholerny świat.
Hej, ho, dobrze szło,
Dobrze szło się na dno!
Bosman wciąż japę darł
I on też zły humor miał,
Rumu mu było brak
I nie miał co w gardło lać.
Kucharz strasznie się wściekł,
Ktoś zeżarł mu cały chleb,
Wariat to musiał być,
Od chleba można tyć.
Statek nasz zlany krwią,
Billego w łeb trafił bom,
Czaszka w zakrzepłej krwi
A obok zwłoki i my.
John na wściekliznę zmarł,
Wściekły sum skórę zeń zdarł,
Mało zostało nas
A reszty dokonał czas.
„ZNAD WÓD”
Znad wód rechot żab rozlega się
I słońce żegna szczyty gór w purpurze zórz
Czas kończyć obozowy dzień, czas kończyć już
Na apel, na apel! echo głos nasz nieś
Czuj-czuwaj, czuj-czuwaj! sztandarowi cześć
Na apel, na apel czas
Czuj-czuwaj! odkrzyknął las
Już zgasł ognia blask
Podaj mi dłoń jak brat
„SZARY CZŁOWIEK”
Dym z ogniska unosi się a
Moja twarz smutniejsza co dzień e
Dymie szczery daleko leć
Ptakom zanieś myśli m
Dymie, najlepszy druhu C
Dymie, jedyny przyjacielu G
Dzielę z tobą swą samotność E
Jestem szary jak i ty a
W ogniska blask patrzę znów
Urzeka mnie jego czar
Jeszcze raz przeżywam życie
Z moich policzków płynie łza
Wspomnienia ogarniają mnie
Moja twarz, uśmiech, gest
Świadkiem wszystkiego jest dym
I ptaki, jeśli im opowiem
„SZUWARY”
Dość włóczęgi na dzisiaj a E
Przy ognisku czas siąść E a
Pora spełnić obyczaj
Patrząc na ognia krąg
Wnet popłyną melodie, rozkołysze się las a C d
Usiądziemy przy sobie, szczęście będzie wśród nas d E a
Zaszumiały szuwary, tafla wody już śpi a E a
Straszą nas nocne mary, więc wracajmy i my a E a
Płyną nowe marzenia
Ogień rozpala twarz
Pozostaną wspomnienia
Któż zapomni je z nas
Wnet popłyną melodie...
„TAM GDZIE BYŁEM”
Tam, gdzie byłem - zielone łany niosły zapach skoszonej trawy
Ponad łąką mgliste tumany świt przyniosły łzawy
Po polach, bezdrożach, polami i szosą
Wędrować przed siebie, gdzie oczy poniosą
Tam, gdzie byłem - wiatraki stare pustą dłonią wstrzymały ziemię
I jak dawniej cienie ich szare w trawach cicho drzemią
Tam, gdzie byłem - powrócę znowu polną drogą wśród smukłych traw
A przed słońcem znów mnie ukryje cień przydrożnej wierzby
„TANGO Z GARBEM”
Dawno minęły czasy, gdy matka
Łzy kryjąc w kącie z cicha ronione
Wsuwała chyłkiem ci do plecaka
Bułeczki z serem i salcesonem
Tak wyruszałeś na swoje pierwsze
Te wymarzone, wyśnione szlaki
Ludziom kroczyłeś ufnie naprzeciw
Słysząc za sobą szydercze takie:
To ten wariat z garbem, od tego się nie umiera
To ten wariat z garbem, co turystycznie spędza czas
To ten wariat z garbem, który po drogach kurz wyciera
To ten wariat z garbem, który próbuje wstrzymać czas
Teraz stateczny ojciec rodziny
Samochód, żona, dzieci, M-4
Brydż u znajomych i imieniny
Spacer w niedzielę, trochę opery
Czasem za oknem widzisz, jak idą
Dźwigając swoje wielkie plecaki
Chciałbyś dołączyć, stanąć w szeregu
I znów usłyszeć szydercze takie:
To ten wariat...
„TANGO Z PLECAKIEM”
Cały tydzień charuję jak wół D e
I mozolę jak mała pszczółka, G A D
Mnożę liczby i dzielę na pół
Kwadraciki, trójkąty i kółka
Ale za to w sobotę to ja rzucam robotę G A D h
I wyruszam na szlak do tanga
Do tanga z plecakiem, jak dziewczyna z chłopakiem
Jednym słowem turystyczna balanga G A D
Idę sobie zielonym szlakiem
Ulubioną piosenkę nucę
Kiedyś znowu ze swoim plecakiem
Na zieloną tę drogę powrócę
Bo ja w wolną sobotę, to mam zawsze ochotę
Znów wyruszyć na szlak do tanga
Do tanga z plecakiem, jak dziewczyna z chłopakiem
Jednym słowen turystyczna balanga
Gdy wędrówki mej przyjdzie już kres
Trzeba plecak na tydzień porzucić
Po niedzieli znów nerwowy stres
Ale nie ma co bracie się smucić
Bo za tydzień w sobotę, znowu rzucisz robotę
I wyruszyszna szlak do tanga
Do tanga z plecakiem, jak dziewczyna z chłopakiem
Jednym słowem turystyczna balanga
„WHISKY JOHNNY”
Whisky nocą mi się śni, D
- Whisky Johnny! D
Będę ją chłeptał po kres dni, A
- Więc golnij sobie Johnny A7 D
(Whisky Johnny, whisky for my Johnny) (2x)
Whisky żeglarska sprawa to,
W cynowym kubku widać dno.
Podgrzaną whisky pije kiep,
Piorunem swój zaprószy łeb.
Zaś z lodu wprost tę cechę ma,
Że gardlo zda się nie mieć dna.
Mój biedny tata krótko żył,
Za dużo jadł, za mało pił.
Przez whisky mam czerwony nos,
Na zadku dziury, pusty trzos.
Wybaczcie usłyszałem coś,
Oh! Znów stawia tamten gość.
„WSTAJE DZIEŃ”
Wstaje dzień, blaski zórz
Sponad pól, sponad mórz
Płoszą cień, zbudź się już
Dzień jest tuż, dzień jest tuż
„ZAWSZE TAM GDZIE TY”
Zamienię każdy oddech w niespokojny wiatr C a G
By zabrał mnie z powrotem, tam gdzie masz swój świat
Poskładam wszystkie szepty, w jeden ciepły krzyk
Żeby znalazł się tam, gdzie pochowałaś sny
Już teraz wiem, że dni są tylko po to F G
By do Ciebie wracać każdą nocą złotą C a
Nie znam słów co mają większy sens
Jeśli tylko jedno, jedno tylko wiem
Być tam, zawsze tam gdzie Ty
Nie pytaj mnie o jutro, to za tysiąc lat
Płyniemy białą łódką, w niezbadany czas
Poskładam wszystkie szepty, w jeden ciepły krzyk
By już nie uciekły nam, by wysuszyły łzy
Budzić się i chodzić spać we własnym niebie
Być tam, zawsze tam gdzie Ty
Żegnać się co świt i wracać znów do Ciebie
Być tam, zawsze tam gdzie Ty
Budzić się i chodzić spać we własnym niebie
Być tam, zawsze tam gdzie Ty
„Z MIASTA DO MIASTA”
Nie żałuję tych dni, kiedy budził mnie świt G C D G D e
Kiedy wszystko nie tak, gdy ruszałem na szlak e C D D7
A ty znów z miasta do miasta C D
Z drogi w drogę bez snu G e
Nie wiesz sam, czy jeszcze kiedyś wrócisz tu C D G G7
Jedziesz znów z miasta do miasta C D
Z drogi w drogę już czas G e
Nie wiesz sam, czy to miejsce C D
Jeszcze kiedyś ujrzy nas C D G
Kiedy musisz już iść, żarcie wrzucasz na tył
I koszule ze trzy - przecież country w nas tkwi
Chciałbyś czasem być dziś z tymi, co dały ci
Piękne chwile, a ty nie starałeś się nic
„ZAJAZD POD RÓŻĄ”
Dla zakochanych i bezdomnych
Wędrowców, których tropi pech
Jest jedno miejsce, które szczęście im zapewni
Da ciepłą strawę, świeży chleb
Bo to jest zajazd Pod Różą
Pod różą, czerwoną jak płomień
Gdzie wino płynie strumieniami
Przy dźwiękach gitary czas nam płynie wolno
Tu możesz zjeść i wypić z nami
Gdy głód cię zdybie gdzieś na szlaku
I nie masz sił, by dalej iść
Uśmiechnij bracie się i pędź do zajazdu
On cię nakarmi, da ci pić
Choć niewygodne twoje łóżko
I na poddaszu pokój ten
To czystą pościel masz i w kącie lustro
I co noc własny, nowy sen
Wzmarzyć można sobie wszystko
To, co do głowy przyjdzie nam
I w ciemną noc, kiedy gwiazdy błysną
Przyśni się znowu zajazd nam
„DYM Z JAŁOWCA”
1. Dym z jałowca łzy wyciska, D h
Noc się coraz wyżej wznosi. G A
Strumień srebrną falą błyska, D h
Czyjś głos w nocnej ciszy prosi: G A A7
R. Żeby była taka noc, D fis
Kiedy myśli mkną do Boga, G A
Żeby były takie dni, D h
Że się przy nim ciągle jest. G A
Żeby był przy tobie ktoś, D fis
Kogo nie zniechęci droga G A
Żebyś plecak swój zielony D h
Stromą ścieżką umiał nieść. G A D
2. Ogrzej dłonie przy ognisku,
Płomień twarz ci zarumieni.
Usiądziemy razem blisko,
Jedną myślą połączeni.
[R] Żeby była taka noc....
3. Tuż przed szczytem się zatrzymaj,
Spójrz jak gwizdy w dół spadają.
Spójrz jak drży kosodrzewina,
Góry z tobą wraz wołają:
[R] Żeby była taka noc....
„BIESZCZADY ROCK'N'ROLL”
Miały już bieszczady swoje tango. C
Miały także taniec zwany sambą. F C
Miały także polkę prosto z pola. C
Lecz nie miały jeszcze rock'n'roll-a G F C
ref.
Bieszczady rock'n'roll, w połoninach woogie-boogie. C
Gdy jesteś tylko sam dzień się staje taki długi. F C
Gdy jesteś z nami wraz, bardzo szybko mija czas. G F C
Na stanicy błoto po kolana, a deszcz pada od przedwczoraj rana.
Przemoczone wszystko do niteczki.
Chciałbyś zmienić buty i majteczki.
ref. Bieszczady rock'n'roll ...
Na stanicy od samego rana druh oboźny ciągle drze się na nas.
Ciągle sprawdza nam nasze namioty.
Chciałby wszystkim zrobić nam piloty.
ref. Bieszczady rock'n'roll ...
„BIESZCZADZKIE WSPOMNIENIA”
C a C a F G F G
Tam w Bieszczadach nad Wetliną, te obozy - to nie sny.
C a C a F G F G (Fis) F
Tyle rajdów już przeżyłeś, zapomniałeś, że przecież ty...
ref.
Tyle kilometrów masz za sobą, (a przed sobą) G C a F
tyle ognisk, biwaków i tras. G C a F
Tyle lat wędrówki wspólną drogą, G C a
Więc dlaczego chcesz zostawić nas. (na lodzie) F G C a
(Więc dlaczego chcesz zostawić nas) F G C
Życie płynie, czas ucieka, obowiązków masz już dość,
A na ciebie ciągle czeka tych bieszczadzkich lasów woń.
ref. Tyle kilometrów masz za sobą ...
Wspominając tamte lata i te wszystkie wspólne dni,
Rogatywka, mundur, mapa, niech przypomną one ci...
ref. Tyle kilometrów masz za sobą ...
„BIESZCZADZKA KOŁYSANKA”
Codzienność gna bieszczadzkim traktem E H7 E H7
Na gołoborze wyszedł wrzesień E H7 A H
Na połoniny ranną rosą E H7 E H7
w krzakach jałowca zło - ota jesień. E A H E H7 E H7
(złota jesień)
Babiego lata cienką nitką
aż po horyzont wiatr zaniesie.
Senny krajobraz we mgle tonie,
pożółkłe liście z dróg wymiecie.
ref.
E H7 E H7 E H7 E H7 E H7 E H7 E H7EH7
Śpij,( śpij, śpij ) bajkę ci daję, bukiet róż, welon, korale.
Śnij,( śnij, śnij ) może coś wyśnisz, zaprosisz mnie na ślub.
(ale ślubu nie będzie - bo ślub już był)
Grzbietami szczytów niebo znaczy,
Smerek, Hryszczata, Hoń, Tarnica.
W ogrodzie bieli kwiatów znika
słońce co pali i zachwyca.
Wieczór tysiącem gwiazd zaczyna
Długie wśród nocy rozmyślania.
Księżyc zatacza wielkie koła,
będzie tak krążył aż do świtania.
ref. Śpij, bajkę ci daję ...
„ŻEGNAJ AMERYKO”
Z każdą chwilą, z każdym słowem coraz dalej, D A D
Tak na przekór przyszłym wielkim dniom, G A
Biegnę naprzód w codzienności zasłuchany D A h G
I żelazną drogą daje rękę snom. D A D D7
Żegnaj, Ameryko, trzymaj się, G A D
Spotkamy się w Nowym Orleanie, h G D A
A na razie krótkie słowa dwa: D A h G
€Moje uszanowanie€ D A D
Tylko stukot kół natrętnie przypomina
Niepoważne słowa, gesty niepoważne
I życzenie, że gdy podróż swą zaczynasz,
To nie pozwól jej zbyt wcześnie się zakończyć.
Cóż, że ciasno jest w wagonie trzeciej klasy,
Nie zachęca do rozmowy współpasażer,
Może tak jak ja chcę wierzyć w lepsze czasy,
Slogan, co reklamą świetlną w głowie płonie.
Kiedy znowu zgubisz bilet na swój pociąg,
A w kieszeni będzie pieniądz pożyczony,
Wtedy znów konduktor przyjdzie tak jak dzisiaj
I zaliczy siedem paczek od osoby.
„BIESZCZADZKIE WIECZORY”
Sł. i muz. B. Adamek
Dzień był męczący i długi, zmienił się w karmin zachodu. G C D
Postawię namiot na łące, gdzie pszczoły szukają miodu. e C H7
Ten fiolet zlany z zielenią, te najpiękniejsze kolory. e C D
Uczę się nieba na pamięć, kocham bieszczadzkie wieczory. e C H7 e
ref.
Dziś nie chce mi się spać, nie chcę nocy w sen zamieniać. G C D G
Jeszcze chciałbym dla was grać, nim wam powiem do widzenia C e {H7}H7 {e}
Jutro mnie tu nie będzie, lecz będą kwiaty i drzewa.
Będzie strumień srebrzysty i wiatr co nuci i śpiewa.
Echo wciąż tu powtarza co z gór zeszło do grani,
Czar w tych szczytach zamknięty to, że żyje już dla nich.
ref. Dziś nie chce mi się spać ...
To ostatnie już chwile zanim się pożegnamy.
By nie zapomnieć o sobie piosenkę tę zaśpiewamy.
Księżyc w rytm się kołysze, liście klaszczą wiatr śpiewa,
Lecą iskry z ogniska, tańczą cienie na drzewach.
ref. Dziś nie chce mi się spać ...
„OGRODU SERCE”
W moim ogrodzie, gdzie czas leniwy
Powolną strugą płyną wytrwale,
W moim ogrodzie gdzie jeszcze nigdy
Tak dawno słów przyjaznych parę
W moim ogrodzie gdzie smutek gości
Gdzie gorzkie dni i gorzkie noce
W moim ogrodzie gdzie samotności
Nikt nie rozjaśnił, gdzie nigdy dosyć
W moim ogrodzie gdzie długa zima
Zmroziła wszystkie ciepłe uczucia
W moim ogrodzie gdzie strumień źródła
Zastygł w bezruch, a czas umyka
Aż pewnej nocy puściły lody
Ogrodu serce mocniej zabiło
Przyszłaś nabrałaś źródlanej wody
I napoiłaś, a wszystko ożyło
Byłaś tak śliczna niczym poranek
Niczym wiosenny kwiat jabłoni
I nie zapomnę nigdy tej chwili
Gdy dłoń dotknęła twojej dłoni
I nie zapomnę tych chwil radosnych
Kiedy nie mogąc wydobyć słowa
Z zapartym tchem patrzyłem Ci w oczy
Tak trwała nasza bez słów rozmowa
Ja twoje włosy dotykałem ukradkiem
Gdy zamyślone z pochyloną głową
Byłaś mi jak prześliczna nimfa
Co się przegląda nad tafli wodą
I choć tak blisko byłaś przy mnie
Choć twoje oczy śmiały się do mnie
Doprawdy niczego nie jestem pewien
Co czułaś wtedy, czy wart jestem wspomnień
„BOLERO”
W małym miasteczku, gdzieś na krańcach Hiszpanii A G
Stary krawiec Amigo szył bolero najtaniej F E
Pan był bogaty czy biedny, pan był biedny czy cieć A G
Każdy takie bolero chciał mieć F E
Bo to bolero A
Dla bogatych Kawaleros G
W tym bolero będziesz senior F E
Prezentował się jak struś F E
Na bolero, Kawaleros ty się skuś ole! F E
Na korridę gdy wyjdziesz w swe bolero okryty
Mocniej serce zabije, serce twej seniority
A gdy ona zemdlona na twe łono bez sił
Padnie szepcąc €Amigo, kto to szył?€
Jakie chcesz pan bolero: białe, czarne, różowe
Zapinane od tyłu czy wkładane przez głowę
Stary krawiec Amigo naszej drużynie kochanej
Może uszyć bolero najtaniej
„BALLADA O SMUTNYM SKINIE”
Skin jest całkiem łysy, włosków on nie nosi A A4 A
Glaca w słońcu błyszczy jakby kombajn skosił
Pejsów nie ma skin, kitek nienawidzi
Boją się go Arabi, Murzyni i Żydzi
Najgorsza dla skina jest co roku zima
Jak on ją przetrzyma, przecież włosków ni ma
Nałóż czapkę skinie, skinie nałóż czapkę E A fis E
Kiedy wicher wieje, gdy pogoda w kratkę
Uszka się przeziębią, kark zlodowacieje, D E A A
Resztki myśli z mózgu wiaterek przewieje
Mamusia na drutach czapkę z wełny robi
Nałożysz ją skinie gdy się chłodniej zrobi
Wełna w główkę grzeje, ciepło jest pod czaszką
I komórki szare wówczas nie zamarzną
Nasz skin był odważny, czapki nie nałożył
Całą zimę biegał łysy, wiosny już nie dożył
Główka mu zsiniała, uszka odmroziły
Czaszka na pół pękła, szwy wewnątrz puściły
„MY, CYGANIE”
My, Cyganie co pędzimy z wiatrem, F C (A7)
My, Cyganie, znamy cały świat, d a (A7)
My, Cyganie, wszystkim gramy, d a
A śpiewamy sobie tak: H7 e G E E7 a A A7
Ore, ore, szabadabada, amore, F C
Hej, amore szabadabada, d a
O muriaty, o szogriaty, d a
Hajda trojka na mienia. E E7 a A A7
Kiedy tańczę - niebo tańczy ze mną,
Kiedy gwiżdżę - gwiżdże ze mną wiatr,
Zamknę oczy - liście więdną,
Kiedy milknę - milczy świat.
Gdy śpiewamy - słucha cała ziemia,
Gdy śpiewamy - słucha cały świat,
Niechaj każdy z nami śpiewa,
Niech rozbrzmiewa piosnka ta:
Będzie prościej, będzie jaśniej,
Całą radość damy wam,
Będzie prościej, będzie jaśniej,
Gdy zaśpiewa każdy z was:
„HUBA”
Hej chłopcy i dziewczęta
Niech każdy z was pamięta
Że huba to jest grzyb co rośnie na pniu
Że hubę to się tańczy w ten rytm
A,B,C,D,E,F,G huba, huba ...
Hej ciocie i wujkowie
Niech każdy z was się dowie
Że huba to jest taki grzyb, co rośnie na pniu
Że hubę to się tańczy w ten rytm
Hej babcie i dziadkowie
Hej panie i panowie ...
„JOLKA, JOLKA”
Jolka, Jolka pamiętasz lato ze snu C G a
Gdy pisałaś: Tak mi źle C G a
Urwij się choćby zaraz, coś ze mną zrób C G d a
Nie zostawiaj tu samej, o nie C G F
Żebrzą wciąż o benzynę gnałem przez noc
Silnik rzęził ostatkiem sił
Aby być znowu w tobie, śmiać się i kląć
Wszystko było tak proste w te dni
Dziecko spało za ścianą czujne jak ptak
Niechaj Bóg wyprostuje mu sny
Powiedziałaś, że nigdy, że nigdy aż tak
Słodkie były jak krew twoje łzy
Emigrowałem z objęć twych nad ranem d F C d F C
Dzień mnie wyganiał, nocą znów wracałem d F C d F G
Dane nam było słońca zaćmienie
Następne będzie może za sto lat
Plażą szły zakonnice, a słońce w dół
Wciąż spadało nie mogąc spaść
Mąż tam w świecie za funtem odkładał funt
Na Toyotę przepiękną aż strach
Mąż twój wielbi porządek i pełne szkło
Narzeczoną miał kiedyś jak sen
Z autobusem Arabów zdradziła go
Nigdy nie był już sobą o nie
W wielkiej żyliśmy wannie i rzadko tak
Wypełzaliśmy na suchy ląd
Czarodziejka gorzałka tańczyła w nas
Meta była w dwa kroki stąd
Nie wiem ciągle dlaczego zaczęło się tak
Czemu zgasło też nie wie nikt
Są wciąż różne koło mnie, nie budzę się sam
Ale nic nie jest proste w te dni
„BALLADA O KRZYŻOWCU”
Wolniej, wolniej, wstrzymaj konia, e
Dokąd pędzisz w stal odziany, A
Pewnie tam gdzie błyszczą w dali, C
Jerusalem białe ściany. D
Pewnie myślisz, że w świątyni, e
Zniewolony pan twój czeka, A
Żebyś przyszedł go ocalić, C
Żebyś przybył doń z daleka. D
Woniej, wolniej, wstrzymaj konia,
Byłem dzisiaj w Jerusalem,
Przemierzałem puste sale,
Pana twego nie widziałem.
Pan opuścił Święte Miasto
Przed minutą, przed godziną,
W chłodnym gaju na pustyni
Z Mahometem pije wino.
Wolniej, wolniej, wstrzymaj konia,
Chcesz oblegać Jerusalem,
Strzegą go wysokie wieże,
Strzegą go Mahometanie.
Pan opuścił Święte Miasto,
Na nic poświęcenie twoje,
Po cóż niszczyć białe wieże,
Po cóż ludzi niepokoić.
Wolniej, wolniej, wstrzymaj konia,
Porzuć walkę niepotrzebną,
Porzuć miecz i włócznię swoją
I jedź ze mną, i jedź ze mną.
Bo gdy szlakiem ku północy
Podążają hufce ludne,
Ja podnoszę dumnie głowę
I odjeżdżam na południe.
„BARDZO SMUTNA PIOSENKA RETRO”
Lato było jakieś szare G D
I słowikom brakło tchu G D
Smutnych wierszy parę H7 e
Ktoś napisał znów A D
Smutnych wierszy nigdy dosyć G D
I zranionych ciężko serc G D
Nieprzespanych nocy H7 e
Które trawi lęk A D
Kap, kap - płyną łzy G D
W łez kałużach ja i ty G D
Wypłakane oczy i przekwitłe bzy G E7 a D6 G
Płacze z nami deszcz G D
I fontanna szlocha też G D
Trochę zadziwiona skąd ma tyle łez G E7 a D6 G
Nad dachami muza leci
Muza czyli weny znak
Czemuż wam poeci
Miodu w sercach brak
Muza ma sukienkę krótką
Muza skrzydła ma u rąk
Lecz wam ciągle smutno
A mnie boli ząb
„NAD BRZEGIEM WIELKIEJ WODY”
Nad brzegiem wielkiej wody, C a C - a
Jak przyszedł tak i siadł C a C - a
Do smutku miał powody, C a C
Ktoś mu grosz ostatni skradł a C a G - d
W starej torbie widać dno, G d G - d
Smutny bez pieniędzy dzień G d G - d
Trzeba będzie zrobić coś, G d G
Przyjdzie sprzedać własny cień d G d C - a C a
Już lata nie te F G C - a
I iść nie chce się, F G C - a
A do domu jeszcze kawał drogi F a G
- bolą nogi G
Nad brzegiem wielkiej wody,
Jak przyszedł tak i siadł
Do smutku miał powody,
Bo to już ostatni raz
Pora wracać w swoje strony,
Za rok znów wyruszysz gdzieś
Znowu w butach zakurzonych
Będziesz z wiatrem włóczył się
„UKRAINA”
Hej, tam gdzieś znad Czarnej Wody a
Siada na koń Kozak młody, E E7
Czule żegna się z dziewczyną, a
Jeszcze czulej z Ukrainą. E E7 a G
Hej, hej, hej, sokoły, C
Omijajcie góry, lasy, doły, G G7 E7
Dzwoń, dzwoń, dzwoń dzwoneczku, a
Mój stepowy skowroneczku. E E7 a G
Hej, hej, hej, sokoły, C
Omijajcie góry, lasy, doły, G G7 E7
Dzwoń, dzwoń, dzwoń dzwoneczku, a
Mój stepowy dzwoń, dzwoń, dzwoń. E E7 a E7 a
Wiele dziewcząt jest na świecie,
Lecz najwięcej w Ukrainie,
Tam me serce pozostało
Przy kochanej mej dziewczynie.
Ona jedna tam została,
Przepióreczka moja mała,
A ja tutaj w obcej stronie
Dniem i nocą tęsknię do niej.
Żal, żal za dziewczyną,
Za zieloną Ukrainą,
Żal, żal, serce płacze,
Już jej więcej nie zobaczę.
Wina, wina, wina dajcie,
A jak umrę - pochowajcie
Na zielonej Ukrainie,
Przy kochanej mej dziewczynie.
„AMERYKA”
Z każdą chwilą, z każdym słowem coraz dalej G D G
Tak na przekór przyszłym wielkim dniom E C G D7
Biegnę naprzód w codzienności zasłuchany G D e C
I żelazną drogą daję rękę snom G D G G7
Żegnaj, Ameryko, trzymaj się C D G
Spotkamy się w Nowym Orleanie e C G D
A na razie zwykłe słowa dwa G D e C
Moje uszanowanie G D G (G7)
Tylko stukot kół natrętnie przypomina
Niepoważne słowa, gesty niepoważne
I życzenie, że gdy podróż swą zaczynasz
To nie pozwól jej zbyt szybko się zakończyć
Cóż, że ciasno jest w wagonie trzeciej klasy
Nie zachęca do rozmowy współpasażer
Może tak jak ja chce wierzyć w lepsze czasy
Slogan, co reklamą świetlną w głowie płonie
Kiedy znowu zgubisz bilet na swój pociąg
A w kieszeni będzie pieniądz pożyczony
Wtedy znów konduktor przyjdzie tak jak dzisiaj
I zaliczy siedem paczek od osoby
„ALE TO JUŻ BYŁO”
Z wielu pieców się jadło chleb D A D
Bo od lat przyglądam się światu G A
Nie raz rano zabolał łeb D A D
I mówili zmiana klimatu G A
Czasem trafił się wielki raut D G
Albo feta proletariatu G A
Nie raz podróż najlepszym z aut D G
Częściej szare drogi powiatu G A
Ale to już było G A
I nie wróci więcej D
I choć tyle się zdarzyło fis G
To do przodu wciąż wyrywa D
Głupie serce
Ale to już było
Znikło gdzieś za nami
Choć w papierach lat przybyło
To naprawdę wciąż jesteśmy tacy sami
„HORYZONTY”
Na niebie już gwiazdy gasną, bo jasno
Wstaje słońce, wstaje nowy dzień.
Będziemy razem iść, do siebie, po niebie
Gdzie horyzont w dali kończy się.
Kocham Cię tak! A jak?
Jak ptaka ptak! Tak, tak!
Chciałbym Cię kochać całą noc, do rana
A jeśli już nie kochasz
To zapomnij o mnie proszę Cię kochana.
Daj mi swą rękę ukochana, do ran
Popatrz na mnie i uśmiechnij się
W dali już widać kormorany, o rany,
Co jak nasza miłość wnoszą się.
Miłość jest piękna jak kwiat róży, po burzy
Żyje ona tylko pośród nas
Lecz czasem coś się w niej zaburzy,
kiedy ktoś samotny jest wśród nas.
„BIESZCZADY II”
Co ty tam robisz jeszcze na Zachodzie?
Czy cię tam forsa trzyma, czy układy?
PrzyjedĽ i mojej zawierz raz metodzie
Ja zawsze, gdy jest jakiś ruch w narodzie
Wyjeżdżam w Bieszczady
Mówią, że Polska o głodzie i chłodzie
No cóż, na głód i chłód nie znajdziesz rady
Lecz po co tłuszcz ma spływać nam po brodzie
Gdy można żyć o owocach i o wodzie
Jadąc w Bieszczady
Tam niespodzianki cię czekają co dzień
Gdy w połoniny wyruszasz na zwiady
A potem patrzysz o słońca zachodzie
Siadłszy na drzewa przewalonej kłodzie
Jak żyją Bieszczady
Przyjeżdżaj zaraz, jeśliś jest na chodzie
Rzuć politykę, panny i ballady
Tutaj jesienią, jak w rajskim ogrodzie
Oprócz istnienia nic cię nie obchodzi
Przyjeżdżaj w Bieszczady
Co ty tam robisz...
...wyjeżdżam w Bieszczady x3
„ACH SOLINA”
Każdy kiedyś zakochać się musi a E a
Czy to młody, czy stary już jest C F C
No bo życie przewrotnie cię kusi F C A7
No bo życie kolego ma gest D7 G7
Zawsze szczęścia na świecie szukałeś C F C
Wiele portów widziałeś i kei F E
Tysiąc miejsc, setki ludzi poznałeś F C A7
Aż ujrzałeś Solinę, o hej D7 G7
Ach Solina, Solina, Solina C F C
Ty jesteś jak piękna dziewczyna F C
I cała w zielonej sukience F C A7
Z obrączką tamy na ręce. D7 G7
Kapryśna namiętna kochanka C F C
Taflą wody całujesz i gnasz F E
Białe żagle jak wstążki u wianka F C A7
Wierna żona przy boku mym trwasz D7 G7 C
Na centralnym Cię burza wyniańczy
Wołkowyja poskąpi Ci wody
A przytuli zaciszny Polańczyk
Rakiem wejdziesz do domku Jagody.
Z Chrewtu tańcząc leciutko na fali
Mijasz dęba i już wietrze wiej
Piękny Jawor i tama w oddali
Alf i Młody, Solina o hej
„HUŚTAWKA”
A czy przyroda w kolebkach myslala kiedys dokladnie G e C D
Na co jej wielkie mamuty? Ani wyglada to ladnie
Ani z nich skora na buty. Nie ma co pytac koledzy
Robila i tak jej wyszlo. Nikt nie wymyslal specjalnie
Tego w czym zyc na przyszlo, uprzedzam o tym lojalnie
Jeden jest rytm, jeden rytm G
Jeden jest wegiel i tlen e
Zwykla losu koleja C
Praca, posilek i sen D
Jeden przypada na dzien
Swit jeden i jeden zmrok
Pierwsi sie ludza nadzieja
A drudzy rownaja krok
Jeden przypada na dzien
Swit jeden i jeden zmrok
Pierwsi odchodza w cien
A drudzy rownaja krok<br>
Nie skacz tak zaraz na szyny, jeszcze nie o te grasz stawke
W wesolym miasteczku dziewczyny chca z toba isc na hustawke
Lepiej ci bedzie z nimi. Pachnie tak mocno siano
Kwiaty sie gna od motyli. Jezdzi slonce po niebie
Swiatlo ucieka, slad myli, miasteczko czeka na ciebie
Jeden jest rytm, jeden rytm
Wazny jest wydech i wdech
Nasyc sie rownym oddechem
Nasyc sie dzisiaj za trzech
Raz tylko dany ci czas
Ani on twoj ani czyj
Z czasem sie wszystko ustoi
Zyj na hustawce zyj
Raz tylko dany ci czas
Ani on twoj ani czyj
Z czasem sie wszystko ustoi
Zyj na hustawce zyj
Jeden jest rytm, jeden rytm
Jeden jest wegiel i tlen
Zwykla losu koleja
Praca, posilek i sen
Jeden przypada na dzien
Swit jeden i jeden zmrok
Pierwsi odchodza w cien
A drudzy rownaja krok
Jeden jest rytm, jeden rytm
Wazny jest wydech i wdech
Nasyc sie rownym oddechem
Nasyc sie dzisiaj za trzech
Raz tylko dany ci czas
Ani on twoj ani czyj
Z czasem sie wszystko ustoi
Zyj na hustawce zyj
Zyj na hustawce zyj
Ani on twoj ani czyj
Ani czyj ani czyj
Z czasem wszystko sie ustoi
„CZAR OGNISKA”
Przygasa ognisko, otula je mgła a d G a
Świerszcz na swych skrzypeczkach nocny koncert gra a d E a
A więc wszyscy razem zawtórujmy mu
Dobranoc, dobranoc, pogodnego snu
I zatoczmy kręgiem koło C G
Rzućmy czar w ognisko d a
Niech się spełnią nam marzenia a d
Niech się spełni wszystko E a
Żeby jutro było słońce
Ptak mógł w gniazdo wrócić
Żeby wierzba nie płakała
Przestała się smucić
Wygasło ognisko, jeszcze w oczach blask
Senne drzewa szumią, więc my jeszcze raz
Zanućmy cichutko, zawtórujmy im
Dobranoc, dobranoc, niech się spełnią sny
I zatoczmy....
„CZARNA CHMURA”
Nasz Stary, przeklinając, całą noc na mostku stał D
I drogi w tych cholernych lodach szukał pośród gwiazd A D
Wszystkie sople z mostku pospadały, kiedy zrobił zwrot D G D A
I do domu kurs wyznaczył przez cholerny lód na wprost D G A D
Czas do domu, czas! D A D
Już za kilka dni w barze spędzimy wesolutko parę chwil D G D A
Z groźnym lodem już się nie spotkamy, chyba, że przez szkło D G D A
Gdy w szklaneczce pełnej whisky będzie stukać nam o dno D G A D
Trzy miesiące pływaliąmy, błądząc wśród lodowych gór
Wielkie kry cieliśmy dziobem poszukując foczych skór
Zdechłej ryby nie złowiliśmy, krew się gotowała w nas
Gdy fortuna się odwróci, spróbujemy jeszcze raz
Nie pomogły zaklinania, choć kapitan skrobał maszt
Stary bosman pluł przez ramię, my gwizdaliśmy pod wiatr
Zamki w strzelbach pordzewiały, a za nami drogi szmat
Zdechłej foki ani śladu, więc zwiewajmy póki czas
„OCZEKIWANIE”
Jest sroga zima, a o lecie już myślę nieśmiało d g
Kiedy z wiatrem i złotą kulą słońca A7 d
Znów wyruszę na włóczęgę wspaniałą A7
Gorące lato, mała ważka nad wodą szybuje
Senne żaby leniwie drzemią w stawie
Polny konik swe skrzypce szykuje
Przy kominku ciepły płomień d g A d C
Ciągle lato przypomina F g A7
Spójrz za oknem, jak w zamieci g A7 d
Tańczy z mrozem biała zima g A7 d
Zielone liście, gdzieniegdzie pożółkły na drzewach
Jesień idąc rozpina babie lato
Twoja buzia jest cała w złotych piegach
Ale jest zima, mróz trzaska i rysuje figury
Byle jeszcze tak dotrwać aż do lata
Potem opuścić szare miejskie mury
„ECHO”
Gdy zatęsknisz za lasem, za wędrówką z plecakiem d G7 C a
Kiedy z dala usłyszysz ptaków śpiew d G7 C
Nie namyślaj się długo, weź gitarę i ruszaj d G7 C a
Właśnie dziś przygoda woła cię C7
Echo, echo, ty ze skautami leć d G7 C a
Echo, echo, bywaj tu d G7 C C7
Echo, echo, ty plecak z sobą weź d G7 C a
Echo, echo, ruszaj już d G7 C
Gdy się skończy wędrówka po tej cudnej krainie
Opuścimy szumiący pusty las
Ale zawsze brzmieć będzie echo Gór Świętokrzyskich
Które znów tu za rok przywiodą cię
„EMERYT”
Emma, Emma, pozwól mi E7 H E
- Zrobię małe baby Juliannie E D E
Emma, Emma, po co wstyd?
- Zrobię małe baby Juliannie
I! Zakołysz mocno
I! Pociągnij ile sił
I! Pod żagiel weźmy go
W upał i pogodę złą
I! Do przodu i w tył
Stary głupi i zły
O! Cholerę mu w bok (dawaj!)
Bo najpóźniej za rok
No! I wybierz ten luz
(Jeszcze!) O! Dwa razy i szlus
I! Ostatni to raz!
(Obłóż) O! Do koi już czas
„HEJNAŁ WIECZORNY”
Idzie noc F
Słońce już zeszło z gór
Zeszło z pól
Zeszło z mórz
W cichym śnie spocznij już F C
Bóg/noc jest tuż C
„CHORY NA WYOBRAŹNIĘ”
Dawno już w mieście drwił z niego każdy e a7
Pośmiewiskiem był ludziom na co dzień e a7
Ot wariat, chory na wyobraźnię C G C G
Wiecznie w drodze spóźniony przechodzień a H7
- Dokąd idziesz - pytali go bliscy
- Z tego bracie to trzeba się leczyć
A on brał tekturową walizkę
I wychodził swym obrazom na przeciw, mówiąc
Idę tam, gdzie bezmiar błękitów G D e a
Światłocienie cyprysów przy drodze G D e a
Feerią barw każdy ranek rozkwita C G C G
Chociaż wiem, że do celu nie dojdę a H7
Gdy malował świat milkł jak zaklęty
Kurczył się w skrawek płótna na ramach
A on pieścił je, jak pierś kobiety
W siedmiobarwnych tęcz kreskach i plamach
Kiedy skończył upatrywał się w ciszy
By natchnieniem nasycić swą duszę
A gdy dał się marszandom wykryć
Pił noc całą, by z brzaskiem wyruszyć, mówiąc
„JAK DOBRZE MI”
Lasów wonnych smak, pola pełne zbóż D e G D
Gdzieś zaśpiewał ptak, a to wieczór już
Jak dobrze mi D e
Przed siebie iść G
Mieć dla siebie swoje dni Fis h
Rozbij namiot tu, gdzie słowika śpiew
Śpiewa ci do snu nawet szelest drzew
Gdzieś ogniska blask, złotych iskier moc
Już zasypia las, ty i twoja noc
Dźwięków słychać sto, to włóczęgi śpiew
Echo słucha go, słucha każdy krzew
Już minęła noc, w drogę ruszać czas
Więc zapakuj koc i przywitaj las
Lasów wonnych smak, pola pełne zbóż
Znów zaśpiewał ptak, ten włóczęgi stróż
„JAMBOREE”
Ze wszystkich krajów i narodów C
Ze wszystkich świata stron i ras G C
Na Jambo spływa potok młodych
Na Jambo młody szumi las
Synowie puszczy i przyrody F G
Podają sobie bratnią dłoń F C
Zewsząd zjechali tu na gody
Po szczęścia i radości plon G C
O Jamboree, o Jamboree... C
Jak dobrze nam i jak radośnie G
O Jamboree, o Jamboree...
Radosnym echem niechaj przestrzeń brzmi C
Do wszystkich krajów i narodów
Stąd żagiew weźmie każdy z nas
Roznieci zapał w sercach młodych
Tą pieśnią w blasku jasnych gwiazd
Nie będzie różnic wśród narodów
Granice zbudujemy z serc
Splecionych ramion łańcuch młody
Starczy za sto milionów twierdz
„LATO UCIEKA”
Wróciłeś do domu zmęczony, bo znowu gorąco jest dziś GCGE7
Na trawie przed twoim balkonem znalazłeś żółty liść A7D7GCGEsDG
Czekamy na ciebie z muzyką, chodź szybciej, bo porwie ją wiatr GCGE7
Przed nami kolory i ścieżki, za nami piosenki ślad A7D7GCGEsDG
I już wiesz, że to lato ucieka, i jakby ci czegoś żal CDGCDG
Pakujesz swój stary plecak i ruszasz przed siebie w świat GFE7a7 (A7)D7(D7G)
Idziemy z piosenką przez życie, śpiewamy ją tu i tam
I wcale nie widać pośpiechu, że znów nam przybyło lat
Znów jesień nas w górach zastanie, ten sam, ale pusty szlak
I blues gdzieś w schronisku nad ranem, i pierwszy zimy znak
„BALLADA O JANKU WIŚNIEWSKIM”
Chłopcy z Grabówka, chłopcy z Chylonii
Dzisiaj milicja użyła broni
Dzielnieśmy stali, celnie rzucali
Janek Wiśniewski padł
Na drzwiach ponieśli go Świętojańską
Naprzeciw glinom, naprzeciw tankom
Chłopcy, stoczniowcy, pomścijcie druha
Janek Wiśniewski padł
Huczą petardy, ścielą się gazy
Na robotników sypią się razy
Padają starcy, dzieci, kobiety
Janek Wiśniewski padł
Jeden raniony, drugi zabity
Krew się polała grudniowym świtem
To Partia strzela do robotników
Janek Wiśniewski padł
Krwawy Kociołek to kat Trójmiasta
Przez niego giną dzieci, niewiasty
Poczekaj, draniu, my cię dostaniem
Janek Wiśniewski padł
Stoczniowcy Gdyni, stoczniowcy Gdańska
Idźcie do domu, skończona walka
Świat się dowiedział, nic nie powiedział
Janek Wiśniewski padł
Nie płaczcie matki, to nie na darmo
Nad stocznią sztandar z czarną kokardą
Za chleb i wolność, i nową Polskę
Janek Wiśniewski padł
„NASZE WĘDRÓWKI”
Ideałów twych małą kolekcję A7+
Codzienności patyna już kryje h7
I ambicja zwolna usypia E
Mrucząc: ale tyję! A7+ h7
I choć głowę odwracasz od burzy
W miękkich kapciach młodość swą chowasz
Wiatr wesołą melodię ci niesie
A z melodią słowa:
Dopóki tylko nogi będą nosić mnie h7 E A7+ A7
Dopóki z mej gitary będzie płyną śpiew h7 E A7+ G0
Dopóki tylko góry i jeziora będą witać nas h7 Gis0 A7+ fis7
To zawsze na wędrówkę, zawsze będzie czas h7 E A7+
Spakuj więc odkurzone marzenia
Starych marzeń porcję nie mała
Potem nogą pchaj w plecak to wszystko
Choćby wejść nie chciało
I poszukaj nas na starych szlakach
My będziemy jak zawsze ci sami
Stare miejsca odszukaj przy ogniu
I zaśpiewaj z nami:
„OGNIOBRANIE’
Tam czas nie jest tylko czekaniem C e
A godziny jak paciorki barwne F G
Godziny urodzajne
Przesuwają się brane zachłannie
Czemuś taki zamyślony
W co tak mocno zapatrzony
Czy ci ktoś powiedział przykre słowo
Czy ci błędów twoich nie darował?
Trzeba tylko znać drogę a e a
Trzeba tylko chcieć tam dojść d G C
Do tego miejsca ogniobrania a d
Do miejsca chciwego czerpania E a
I uważnie się rozglądać a d
By nikt nie czekał daremnie G a
I nie omijać tchórzliwie tego a d
Co twoim udziałem E a
I cierpliwie szukać światła a d
Nawet gdy najstraszniej, najciemniej G a
I wierzyć w sprawy wielkie a d
Choć cię zmęczą nieważne i małe E a
Nawet nie wiesz, ze jest takie miejsce
To miejsce ogniobrania
Trafisz tam o każdej porze
Tylko przed tym się nie wzbraniaj
Tam bierze się pełnymi garściami
Wesoły płomień i tchnienie
I radość, radość bez granic
Radość jak świtanie
Trzeba tylko znać drogę...
A gdy biegiem zwykłych spraw znużony
Gdy się wiara w ich sens zachwieje
Tam na jasnej znajdziesz polanie
Zielony dzbanuszek nadziei
Tam jak krągłe, dojrzałe owoce
Dźwięki się nagle roztoczą
Temu dadzą radości miarę
Tego zasmucą, zaskoczą
Trzeba tylko znać drogę...
„SAMOTNIK”
Na poddaszu w mojej chacie D C
Mieszkał kiedyś taki facet G D F C
Który dnia pewnego cicho do mnie rzekł C G D F C
Gdy zakochasz się w dziewczynie D F
Nie podrywaj jej na kino G D F C
Ale patrząc prosto w oczy rzeknij słowa te C G D F F C
Jestem taki samotny h G
Jak palec albo pies D A
Kocham wiersze Stachury C G
I stary dobry jazz D A
Szczęścia w życiu nie miałem h G
Rzucały mnie dziewczyny D A
Szukam cichego portu C G
Gdzie okręt mój zawinie D
Na te słowa z miłosierdzia
Padła już niejedna twierdza
I nie jedna cnota chyżo poszła w las
Ryba bierze na robaki
A panienka na tekst taki
Który cicho szepce patrząc prosto w twarz
Gdy czas pierwszych zrywów minął
Zakochałem się w dziewczynie
Z którą się na całe życie zostać chce
Chciałem rzec będziemy razem
Zrozumiała mnie od razu
I jak echo powtórzyła słowa te
Jestem taka samotna
Jak szczotka, albo miotła
Kocham wiersze Leśmiana
I szaleć aż do rana
Szczęścia w życiu nie miałam
Przygody mnie mijały
Szukam cichego portu
Gdzie okręt mój zawinie
„PIOSENKA WETERANA”
Sł. M. Souczek, Muz. R. Pomorski
Tyle kartek papieru zapisanych C e a
Tyle nutek zawiązanych pięciolinią F7+ D d7 G
Fotografii stos bez liku i gitara gdzieś na strychu e7 a F7+ G
Tyle lat, a jednak ciągle żal F7+ d7 G C
Jeszcze plącze się w pamięci „Czas powrotów” F7+ G e a
„Jesień w górach” i „Bieszczadzki trakt” F7+ D d G
Jeszcze budzisz się ze słoną łezką w oku e a d7
I wyruszyć chcesz z plecakiem gdzieś na szlak F7+ d G C
Już nie twoje „buty całkiem przemoczone” h7 E a D
I nie tobie samby, bluesy świerszczyk gra d E a C7
Jeszcze łudzisz się nadzieją, że nie koniec F7+ D C a
Że tam wrócisz, że „Biesczadzki koncert” trwa F7+ d7 G C
Tyle ścieżek na pamięć wydeptanych
Tyle ognisk wypalonych aż po brzask
A wspomnienia spać nie dają i po głowie się tułają
Tyle lat, a jednak ciągle żal
„ŚPIEWAĆ CAŁĄ NOC”
Zielony pociąg ruszył na zielony przygód szlak e a e
Zielony namiot czeka i zielony czeka las e a e
Przy ognisku siedzę ja i przy ognisku siedzisz ty d e
Już spełnione wszystkie sny a w głowie zielona, upatra myśl d e H7
Śpiewać całą noc, całą noc do rana a H7 e
Na polanie cichej rozrzucać śmiech
Dobre wróżby czytać w płomieni plamach
Nim konie rżeniem obudzą dzień
Śpiewać całą noc, całą noc do rana
Na polanie cichej rozrzucać śmiech
Dobre wróżby czytać w płomieni plamach
Chcę tylko z tobą, z tobą chcę
Zielone siano pachnie jak zielonej łąki dno
Zielone serca marzą a zielone ręce drżą
Na rozłąki długie dni węgielek z ognia dajesz mi
W nim zaklęta wspomnień moc, a z nami zielone pragnienie to
Zielony plecak czeka na zielone lato znów
Zielone listy pełne są zielonych ciepłych słów
Mój węgielek w dłoniach grzej i już nam czekać będzie lżej
Nim przeminą długie dni pod niebem zielony zaśpiewam ci
„ŚPIEWOGRANIE”
Jest, że lepiej już nie C G C
Nie będzie, choć wiem G a
Że będzie jak jest F G
Jest, że serce chce bić
I bije, by żyć
I śpiewać się chce
Nasze wędrowanie C G
Nasze harcowanie C G
Nasze śpiewogranie a F
Dziej się, dziej F G
Jeszcze długa droga
Jeszcze ogień płonie
Jeszcze śpiewać mogę
Serce chce...
Nam nie trzeba ni bram
Raju trzeba nam
Tam, gdzie śpiewam i gram
Nam żaden smutek na skroń
Tylko radość i dłoń
PrzyjaĄni to znak
Nasze wędrowanie...
„STOKROTKA”
Gdzie strumyk płynie z wolna F
Rozsiewa zioła maj C
Stokrotka rosła polna B
A nad nią szumiał gaj C F
W tym gaju tak ponuro
Że aż przeraża mnie
Ptaszęta za wysoko
A mnie samotnej źle
Wtem harcerz ją spotyka:
Stokrotko witam cię
Twój urok mnie zachwyca
Czy chcesz być ma czy nie?
Stokrotka się zgodziła
I poszli w ciemny las
A harcerz taki gapa
Że aż w pokrzywy wlazł
A ona, ona, ona
Cóż biedna zrobić ma
Nad gapą pochylona
I śmieje się ha, ha
„TYLE KILOMETRÓW”
Tam w Bieszczadach nad Wetliną C a C a
Te obozy - to nie sny F G F G
Tyle rajdów już przeżyłeś
Zapomniałeś, a przecież ty
Tyle kilometrów masz za sobą F G C a
Tyle ognisk, biwaków i tras
Tyle lat wędrówki wspólną drogą
Więc dlaczego chcesz zostawić nas
Życie płynie, czas ucieka
Obowiązków masz już dość
A na ciebie ciągle czeka
Tych bieszczadzkich lasów woń
Tyle kilometrów...
Wspominając tamte lata
I te wszystkie trudne dni
Rogatywka, mundur, mapa
Niech przypomną one ci
Tyle kilometrów...
„U WRÓT LASU”
W wrót lasu, gdzie zorza się pali D e G D
Rozbiliśmy zielone namioty
Leśne księgi będziemy czytali
Szumy sosen i leśne świergoty
Bo przecież dobrze wiesz, bo zrozumiałeś
Co znaczy wokół ognia krąg
Bo przecież właśnie tu się przekonałeś
Ile dać może uścisk rąk
W lesie pali się ognisko
Gdzie noc tańczącym spływa cieniem
W zasięgu ognia siądzmy blisko
Gdzie dopalają się płomienie
Bo przecież dobrze wiesz...
W zasięgu ognia nasze twarze
Wpatrują się z zachwytem w ogień
I oczy nasze skrzą się od marzeń
I każdy z nas wspomina sobie
Bo przecież dobrze wiesz...
Ogniu, ogniu wesoły
Iskierka twoja w nas nie zgaśnie
I żyć nam z tobą będzie lepiej
Lepiej, radośniej i jaśniej
Bo przecież dobrze wiesz...
„WĘDRÓWKA Z WIATREM”
Kraina brzóz, żeremia bobrów
Łosi potężnych ryk wiatr niesie w dal
Jezior błękit, groza skał
To jest ojczyzna ma
Bum tiri bum bum bum bum tiri...
Srebrna toń lasu, słońce w dolinach
Kiedy zobaczę znów wierzchołki gór
Jezior błękit...
„WIOSNA”
Idzie sobie wiosna słychać świergot ptaków a d G C
Ładna to piosenka, ale głupia taka a d E a
Już przyleciał bocian i w kałuży dłubie a d G a
Mnie to nie przeszkadza dalej będzie głupie a d E a
Aaa ... Już jest wiosna, aaa ... dłuższe dnie F G C a
Aaa ... Kwiatki rosną, aaa ... głupie nie F G C a
Słońce jasno świeci, dym się w polu snuje
Zupełnie bez sensu, ale się rymuje
Budzi się przyroda już zielono wszędzie
Bać się nie należy znowu refren będzie
Rozmarzają rzeki, płynie kra do morza
Zwrotka nie najgorsza, ale rymu nie ma
Stokrotki na polach już się cieszą dzieci
Bo dla nich jest wiosna, dla nas refren trzeci
Wiosna jest po zimie w myśl ludowych przysłów
Ja już nie mam głowy do tych idiotyzmów
Kończy się piosenka śniegu nie ma prawie
Pisać głupie teksty nawet ja potrafię
„WĘDRUJ Z NAMI LASAMI”
Póki cię nie zżarła nuda
Póki siłę jeszcze masz
Póki ci nie straszne słońce
Wielki deszcz i silny grad
Póki lubisz liczyć gwiazdy
Przy ognisku trzymać straż
Spakuj plecak załóż buty
Dalszy ciąg już chyba znasz
Wędruj z nami lasami, polami
I maszeruj bez końca, bez celu
A gdy spotkasz przygodę
Wtedy szybko się dowiesz
Że tak warto na luzie czasem żyć
W lesie ci zagrają drzewa
W polu ci zaśpiewa ptak
Deszcz opowie ci legendę
Do snu ukołysze wiatr
Płomień słońca cię ogrzeje
A piosenka radość da
Ty i twoi przyjaciele
Każdy cię już tutaj zna
Kiedy młode lata miną
Kiedy sił już będzie brak
Kiedy nogi już zmęczone
Nie powiodą cię na szlak
Siedząc w cieple przy kominku
Zapatrzony w ognia blask
Będziesz w ciszy snuł wspomnienia
Tamtych ogni słyszał trzask
„TRZECH WODZÓW"
Być raz wielcy trzej wodzowie C
Oni mieć wielkie zdrowie F
I ognista woda kochać lubić pić C G
Oni mieć zawsze humor C
I bez przerwy robić rumor F
Oni jak bawoły dzikie potem wyć C G C
My być tam, my być tu F
Wielki nasz Manitou C
On nam dać, dać ognista woda, dać C G
My ją pić, pić do rana C
Nasza woda ukochana F
My ją pić, my ją pić a potem paść C G C
Wiekli wódz Inczuczuna
Mieć nad głową wielka łuna
Taki wielki umysłowiec z niego być
Ciągle knuć kombinować
I bez przerwy lamentować
Jakby sobie na tym świecie lepiej żyć
My być tam...
Wielki wódz Mała Kopa
Z niego być kawał chłopa
On z mustanga gdy być młody na skalp spaść
On wesoła mieć gęba
I świergotać jak ptak zięba
Gdy ognista woda wiadrem w niego lać
My być tam...
Wielki wódz Orle Pióro
On chcieć być zawsze górą
On chcieć mieć przy sobie zawsze dużo skwaw
On mieć skalp małowłosa
Do ognistej wody nosa
On chcieć nurt swojego życia puścić wpław
My być tam...
Ledwie świt blady wstanie
Już na ścieżce są Indianie
Oni swoja ścieżka zdrowia dobrze znać
Chlać ognistą na kaca
Znów wesoła mieć glaca
Oni tylko samo dobro z życia brać
My być tam...
Że na wodzów być posucha
Dobić do nich wódz Zasucha
On bibuła dla ognista woda być
On ją pić jak atrament
I upijać się na amen
Potem jego biała squaw go wielce lżyć
My być tam...
„CYGAŃSKA BALLADA”
Czy słońce na niebie, czy wieczór zapada a d a d
Wędruje po świecie cygańska ballada. a E
I śpiewa wędrowcom w zielonych dąbrowach, a G d a
jak dobrze z balladą wędrować. E E7 a
Laj, laj... d G d a
Jak dobrze z balladą wędrować. E E7 a
Usiądzie ballada przy ogniu wędrowca a d a d
I wrzuci do ognia gałązkę jałowca. a E
Kto raz się zachłysnął podobnym zapachem, a G d a
Ten nigdy nie uśnie pod dachem. E E7 a
Laj, laj... d G d a
Ten nigdy nie uśnie pod dachem. E E7 a
Wędruje ballada bez płaszcza i boso, a d a d
Zasypia z księżycem i budzi się z rosą. a E
I doli cygańskiej na żadną nie zmieni - a G d a
Melodia szerokich przestrzeni. E E7 a
Laj, laj... d G d a
Melodia szerokich przestrzeni. E E7 a
Niejeden próbował namówić balladę, a d a d
By poszła do miasta i wzięła posadę, a E
Że tam ją czekają przyjęcia i bale, a G d a
A tutaj marnuje swój talent. E E7 a
Laj, laj... d G d a
A tutaj marnuje swój talent. E E7 a
Zaśmiała się lekko cygańska ballada, a d a d
Nie dla niej kariera, nie dla niej estrada, a E
Bo w mieście balladom jest duszno i obco a G d a
I któż by zaśpiewał wędrowcom ? E E7 a
Laj, laj... d G d a
I któż by zaśpiewał wędrowcom ? E E7 a
I poszła ballada na wieczną wółczęgę a d a d
I śpiewa wędrowcom cygańską piosenkę. a E
Wieczorem pod jednym sypiają namiotem a G d a
I nigdy nie przyjdą z powrotem. E E7 a
Laj, laj... d G d a
I nigdy nie przyjdą z powrotem. E E7 a
A kiedy wędrowcy do miasta odjadą, a d a d
Zostawią cię w lesie, cygańska ballado. a E
I może po roku pod starym namiotem a G d a
Odnajdą balladę z powrotem. E E7 a
Laj, laj... d G d a
Odnajdą balladę z powrotem. E E7 aKINGA
„M – 16”
W bunkier na polu przez małe okienko e D C G e D c D
Wrzuciłem granat jedną ręką
Ze środka buchnęły jakieś opary e D C G e D c D
Dwie dusze w morach jak senne mary
I zaśmierdziało bojowym gazem C G e D
Darłem przed siebie moim ułazem
Znów padło trupów kilkanaście
Gdy kłócił się z uzi mój M - 16
Dwóch bezczelnie z tyłu podeszło
To było w nocy zaraz po deszczu
Znów to uczucie się pojawiło
Gdy doszedłem do siebie tych dwóch już nie żyło
I zaśmierdziało...
Gdy przyszli po mnie pod jesień już było
Wcisnęli czarny beret na moje ryło
Złomu w kieszenie ponapychali
"Nie myśl, zabijaj" tak przykazali
I zaśmierdziało...
I jechaliśmy wszyscy razem
Już nie śmierdziało bojowym gazem
Polna dziewanno zielona pani
Chroń swych żołnierzy przed pociskami / Chcemy być ludĄmi nie mordercami
„CZERWONE MAKI NA MONTE CASSINO”
Czy widzisz te gruzy na szczycie? C
Tam wróg twój się kryje jak szczur! d
Musicie! Musicie!! Musicie!!! G
Za kark wziąć i strącić go z chmur! C
I poszli szaleni, zażarci
I poszli zabijać i mścić! C7 d
I poszli - jak zawsze - uparci! C
Jak zawsze za honor się bić! D7 G7 G
Czerwone maki na Monte Cassino C
Zamiast rosy piły polską krew... f6
Po tych makach szedł żolnierz i ginął G7 C
Lecz od śmierci silniejszy był gniew! G7 C
Przejdą lata i wieki przeminą C
Pozostaną ślady dawnych dni... [C7] f
I tylko maki na Monte Cassino [B9] [B] C
Czerwieńsze będą, bo z polskiej wzrosną krwi! D7 G7 C
Runęli przez ogień straceńcy!
Niejeden z nich dostał i padł
Jak ci, z Somosierry szaleńcy!
Jak ci, spod Rokitny sprzed lat!
Runęli impetem szalonym
I doszli! I udal się szturm!
I sztandar swój biało-czerwony
Zatknęli na gruzach wśród chmur!...
Czerwone maki...
Czy widzisz ten rząd białych krzyży?
To Polak z honorem bral ślub!
Idź naprzód! Im dalej, im wyżej
Tym więcej ich znajdziesz u stóp!
Ta ziemia do Polski należy
Choć Polska daleko jest stąd
Bo wolność krzyżami się mierzy!
Historia ten jeden ma błąd!
Czerwone maki...
„PISZĘ DO CIEBIE”
Piszę do ciebie list z pola boju C a
Piszę do ciebie po śmierci F G
Cztery minuty po chwili zgonu
Wybuchu przesyłam szmer ci
Jeśli zobaczę cię z tym żołnierzem F G
Naszej miłości już nikt nie ocali C a
Wszystko, co piękne zadepcze układ F G
Bandy lizusów i mądrali C G
Piszę do ciebie smutną piosenkę
Sam, sam nie wiem, jak to robię
Przed chwilą właśnie urwało mi rękę
A moim kolegom urwało ręce obie
Piszę do ciebie chociaż nie mogę
Sam, sam nie wiem, jak to robię
Przed chwilą właśnie urwało mi nogę
A moim kolegom urwało nogi obie
„ŻOŁNIERZE Z RPA”
Dostałem wczoraj karabin C a C a
Zabijał będę dla hecy
Zabijał ludzi czarnych
Strzelał im prosto w plecy
Szafa grająca gra
Żołnierzom w RPA
W obozie sielanka
Za oknem krwawa bitwa
Jechałem kiedyś czołgiem
I najechałem chatę
W tej chacie byli ludzie - czarni
Dostanę za to wypłatę
Ściągnąłem skórę z murzyna
Oprawiał będę w nią książki
Bogaci ludzie ze Stanów
Przysyłać będą pieniążki
„HEJ CHŁOPCY”
Hej, chłopcy, bagnet na broń!
Długa droga, daleka przed nami
Mocne serca, a w ręku karabin
Granaty w dłoniach i bagnet na broni
Jasny świt się roztoczy, wiatr powieje nam w oczy
I odetchnąć da płucom i rozgorzeć da krwi
I piosenkę, jak tęczę nad nami roztoczy
W równym rytmie marsza - raz, dwa, trzy...
Hej, chłopcy, bagnet na broń!
Długa droga, daleka przed nami
Mocne serca a w ręku karabin
Granaty w dłoniach i bagnet na broni
Ciemna noc się nad nami roziskrzyła gwiazdami
Długie wstęgi drug w pyle, długie noce i dni
Nowa Polska, zwycięska jest w nas i przed nami
W równym rytmie marsza - raz, dwa, trzy...
Hej, chłopcy, bagnet na broń!
Bo kto wie, czy to jutro, pojutrze czy dziś
Przyjdzie rozkaz, że już, że już trzeba nam iść...
Granaty w dłoniach i bagnet na broni!
„AMERYKA”
Z każdą chwilą, z każdym słowem coraz dalej G D G
Tak na przekór przyszłym wielkim dniom E C G D7
Biegnę naprzód w codzienności zasłuchany G D e C
I żelazną drogą daję rękę snom G D G G7
Żegnaj, Ameryko, trzymaj się C D G
Spotkamy się w Nowym Orleanie e C G D
A na razie zwykłe słowa dwa G D e C
Moje uszanowanie G D G (G7)
Tylko stukot kół natrętnie przypomina
Niepoważne słowa, gesty niepoważne
I życzenie, że gdy podróż swą zaczynasz
To nie pozwól jej zbyt szybko się zakończyć
Cóż, że ciasno jest w wagonie trzeciej klasy
Nie zachęca do rozmowy współpasażer
Może tak jak ja chce wierzyć w lepsze czasy
Slogan, co reklamą świetlną w głowie płonie
Kiedy znowu zgubisz bilet na swój pociąg
A w kieszeni będzie pieniądz pożyczony
Wtedy znów konduktor przyjdzie tak jak dzisiaj
I zaliczy siedem paczek od osoby
„BARTNE”
[recytacja]
Na zachodzie jeszcze słońce się toczy C
I butelka na ławę rzuca cień a
Wojtek Bellon zagląda mi w oczy F
W Bartnem pod bacówką gaśnie dzień G
Mówią mi, że gdy gram jego song
Głos mi drży i do oczu płyną łzy
Wojtek przez głośniki wypiek Cześka sławi
Jego pieśń ponad góry niosą mgły...
Utonęły w zieleni pól i puchu nieba C D G
Morzu liści i wełnianym swetrze traw F E a
Moją pamięć, moje myśli niezbadane F C
Zaklęte w melodii niskich harf F G
Gdzieś na końcu świata, gdzie nie widać piekieł
Tylko niebo na ikonach srebrem lśni
Święty spokój ofiaruje nam Mikołaj
Święty spokój w jego skośnych oczach tkwi
Dobry Pan mnie wiedzie wyboistą drogą C a
Dobry Pan życzenia moje zna F E a
W górach myśli poszybują ku pradawnym Bogom F C
A w kopułach cerkwi wieczność trwa F G
Na tej drodze różne słowa już padały
Słowa złe i dobre, miłość szła i śmierć
Tylko buki niewzruszone w górach stoją
Jakby chciały się do nieba wznieść F G C
C a F G
Nikt nie spieszy się, nie zżyma, nie złorzeczy
Życie musi mieć swój smak i stały takt
Prawdzie życia nie da się zaprzeczyć
Każde słowo znaczy to, co znaczyć ma
Nie ma miejsca na spojrzenia ukradkowe
Tutaj ludziom musisz patrzeć prosto w twarz
Tutaj serce na wszystko masz gotowe
Tu na szczytach blisko nieba wiecznie trwasz
Dobry Pan...
„BIESZCZADZKA CIUCHCIA”
Jedzie bieszczadzka ciuchcia G a
Sypie, strzela iskrami C G
Taka, co przed stu laty
Jeździała z traperami
Bucha dym z komina F G
Bucha dym z komina F G
Drzewa uciekają C a
Która to godzina
która to godzina
Koła jej stukają
Wjeżdzamy w nasz
Zielony, romantyczny świat
Świat z którym już
Przyjaźnimy się od lat
Bucha dym z komina
Bucha dym z komina
G Gis A
Jedzie bieszczadzka ciuchcia
Stara i śmieszna troszkę
Taką jeździł mój dziadek
Ścigając babci pończoszkę
Jedzie bieszczadzka ciuchcia
Pokryta patyną czasu
Sapie, kicha czasmi
W głębi bieszczadzkich lasów
„BIESZCZADZKI RAJD”
Zebrało się tutaj wielu C a7 d7 G
Takich jak ty C a7 d7 G
Siadaj z nami przyjacielu C C7 F f
A zaśpiewamy ci C G C
Rajd, rajd bieszczadzki rajd
Czy to w słońce, czy to w deszcz
Idziesz z nami przyjacielu
Bo sam chcesz
Każdy student przeżyć chce
Ten bieszczadzki rajd
Aby wzmocnić swoje siły
Jemy dużo pajd
Czasem chleba nam brakuje
Ale fajno jest
Ktoś nas wtedy poratuje
To braterski gest
Może kiedyś tu za rok
Wszyscy się spotkamy
Obsiądziemy ogień w koło
I tak zaśpiewamy
„BIESZCZADZKIE PORY ROKU”
Stoją w lustrach powietrza D fis
Dni znużone upałem G D
Lato sen z powiek spędza h h7 E7
Ledwie zmierzch, a już ranek A A7
Lipiec puka do słońca
Sprzątać zboża wnet zacznie
Lubię czytać bez końca
Złotą księgę wakacji
A mnie jest dobrze tu, a mnie jest dobrze tu G A D h
Gdzie jest cisza jak niebo wysoka G D A
A mnie jest dobrze tu, a mnie jest dobrze tu
Gdzie zapach ziół i lasów chłodny dotyk
A mnie jest dobrze tu, a mnie jest dobrze tu G A D G
Na bieszczadzkich bezdrożach i szlakach A D
A mnie jest dobrze tu, a mnie jest dobrze tu G A D g
W jesienne dni i w samym środku lata D A G D
Jesień zgrzebne koszule
Kroi drzewom po nocach
Chmury łażą po górach
Całe w deszczu warkoczach
Gada wiatr sam do siebie
Ptakom już się nie zwierza
Świątek zasnął kamieniem
Przy sosnowych pacierzach
A mnie jest...
„BRYKA”
Kopyto za kopytem G C D G
Stary koń ciągnie brykę
A na bryce siedzę ja
Melodyjkę taką gram:
O jak dobrze mi
Że nie muszę dzisiaj pieszo iść
Kopyto za kopytem
Wiatr popycha starą brykę
I choć głos ochrypły ma
Razem ze mną śpiewa tak:
O jak dobrze...
Kopyto za kopytem
Krzywe koło chwieje brykę
W kłębach kurzu bryka ta
Melodyjkę dalej gra
O jak dobrze mi...
„CZARDASZ NA POŁONINIE”
Nad doliną srebrnorosa mgła jak panna młoda a d d7
Wszystko wokól w ciszy blednie, tylko jej uroda G C A7
Wsród połonin przemknie lekko, trochę zawstydzona d E7 a a7
Nim przygarnie ją w ramiona letni sen H7 E7 a G
Hej, hej, hej, nasze śpiewogranie F C G C
Hej, hej, hej, z ognisk na polanie F C E7 a
W iskier blasku, nocą zapalonych G C
Czardasz na połoninie pomknie niestrudzony F C G C
Czardasz na połoninie pomknie niestrudzony F C E7 a
Nad taborem w nocnej ciszy iskier pył opada
Żar ogniska, serca płoną, tylko ona blada
Przy ognisku w tańcu przemknie trochę zawstydzona
Nim przygarnie ją w ramiona letni sen
„CZAS POWROTÓW”
Buty całkiem przemoczone d G C a
Na nic się nie zdadzą komu
Plecak stary, płaszcz dziurawy
Czas powrotów, czas powrotu d G C
Takie tu lasy i takie drzewa F C
Bezdroża, że nie śniło się nikomu G C
Coś we mnie tańczy, coś we mnie śpiewa
Jeszcze nie chce mi się wracać do domu
Resztki chleba na kolację
Smalec z puszki przesolony
Mama w domu czeka z paskiem
Czas powrotów, czas powrotu
„BALLADA NA ZŁE DROGI”
Na drogi złe, dni zwyczajne d E
I na najwyższe z progów a F
Dostaliśmy w dłonie balladę d E
I pachnie jak owoc głogu a A7
I będzie przebiegać muzyka d G
Czy ty wiesz jak to dużo po dniu C F
I w wierszu nam będzie rozkwitać d E
Ballada - posag mój a A7 (a)
Na ludzi o szarych obliczach
Na ścieżki i wilcze doły
Gdy zechce na głos będzie krzyczeć
I w miejscu nam nie ustoi
A kiedy będziemy odchodzić
Hen do krainy łowów
Błękitne się niebo otworzy
I spadnie jak owoc głogu
„GROSZA NIE MAM”
Ja o drogę się nie pytam e D
Bo nie ważny dla mnie czas e D e
Nie zabłądzę, bo nie mogę
Domu nie mam już od lat
Grosza nie mam i nie będę G D
Nigdy swego domu miał G e
Ale zawsze robić będę e D
To, co tylko będę chciał e D e
Gdy mnie głód za gardło ściśnie
To dwie ręce jeszcze mam
Dziwią wtedy się ludziska
Że na chleb zarabiam sam
Jakiś drab kamieniem cisnął
Za mną, jak za jakimś psem
Dziwią wtedy się ludziska
Że coś może ukraść chcę
Spać pod drzewem jest wesoło
A na szlaku każdy brat
Piasek sypie się pod koła
A ja wolny jak ten ptak
Idź, idź, przed siebie idź
Nikt ci drogi nie zastąpi, nie
O nic nie lękaj się
Droga sama zaprowadzi cię
„PIEŚŃ PRZEWODNIKÓW BESKIDZKICH”
Gdy ci smutno, gdy masz kaca
Gdy zła praca, marna płaca
Gdy twą radość diabli wzięli
Przychodź do nas, niech płynie wino
I złe chwile szybciej miną
Tak jak wszystko "panta rei"
Hej dana, śpiewajmy co sił nam stanie
Bo przyjaźń szalbierstwem, szaleństwem kochanie
Hej dana, hej dana, póki starczy tchu
Bo nie masz żywota jak nasz żywot tu
Wszystko mija, wszystko się zmienia
Dzisiaj zrobisz uprawnienia
Jutro znów się urżniesz w trupa
Wśród upału wśród zamieci
Nie wiesz, co ci na łeb zleci
Może manna, może kupa
Hej dana...
U nas ciepło, u nas miło
U nas nikt ci nie da w ryło
Nawet cukier u nas słodszy
Przy radosnych pieśni wtórze
Dla dorosłych piekło duże
I piekiełko dla najmłodszych
Hej dana ...
„KRAJOBRAZY”
Już zaszedł nad doliną złocisty słońca krąg G e C D
Ogłosy ciche płyną z dalekich pól i łąk
Dalekie ludzi głosy, daleki słychać spiew
I szelest kropel rosy po drżących liściach drzew
Posłuchaj w ciszy ognia i wkoło spójrz
Wieczorne krajobrazy czas zabiera
Wędrowcze stron dalekich zamknij nasz krąg
Już dopalają się ostatnie drewna
Promieni gra czerwcowa topnieje w sinej mgle
I świeży zapach siana skoszona łąka śle
Wiatr z wonią polnych kwiatów gaszonych blaskiem zórz
Poezja krajobrazów w głąb ludzkich płynie dusz
Posłuchaj w ciszy...
W półcieniu kształt olbrzymi rzucają pasma gór
Zrzucają piękne suknie, wkładają płaszcze z chmur
Prostują swoje skrzydła, podarty kryją stok
Jak senne malowidła powoli toną w mrok
Posłuchaj w ciszy...
„CAŁY DZIEŃ NA SZLAKU”
Tysiące dróg mam za sobą już
Spocone czoło okrywa kurz
Lecz ciągle idę, woła mnie mój szlak
Na polnej drodze pozdrawiam wiatr
Czasem w strumieniu obmyję twarz
A przed zaśnięciem pytam o drogę gwiazd
Cały dzień na szlaku, wieczorem ognia blask
Chociaż nieraz w brzuchu pusto, zawsze sobie radę dasz
Spłukane deszczem niebo lśni
Czerwienią słońce barwi świt
Odrzucam noc, w drogę ruszać czas
Deszczowych pereł dywan lśni
Królewskim gestem wiatr spędza mgły
Już bez wahania wkraczam na mój szlak
Wędrówka kiedyś skończy się
Osiadłe życie zacznę wieść
Pieniądze, żona, dzieci pewnie też
Ale na nowo odnajdzie mnie
Natrętny refren piosenki tej
Wyruszam znowu, niech dzieje się co chce
„RAZ, DWA, TRZY, CZTERY”
Raz, dwa, trzy, cztery C
Naszą łódkę diabli wzięli F
Pięć, sześć, siedem, osiem G
Lecz my mamy sztormy w nosie a F G / F G C
Posłuchajcie tej krótkiej historii C F
O bardzo przewrotnym oceanie G F
Wtedy kilku mocnych facetów C F
Mówiło "Nic nam się nie stanie" G C
Woda była dziwnie spokojna
I prawie wszyscy się pospali
Nagle jakiś młody się wydarł:
"Bosman! Burza na nas z prawej wali!"
Tego dnia Neptun był nieugięty
Na dno łódź posłał szybko, tak bywa
Kilku chłopów w beczkach po śledziach
Dzisiaj po Atlantyku pływa
„KALIFORNIA”
Długa droga tam prowadzi, długa droga G a D7 G
I nie przejdziesz jej do kresu swoich dni a D7 G
Ale każdy musi w życiu, musi raz spróbować a D7 G
Jak tam iść, jak tam iść a D7 G C G
Przecież nigdy deszcz nie pada, w Kalifornii
Bo banany lecą z nieba tak jak deszcz
Ludzie złote mają serca, rzeki mlekiem płyną
Gdzieś tak jest, gdzieś tak jest
Gdyby ktoś powiedział ci, że jej nie ma
i że nigdy nie odnajdziesz drogi tej
Ty nie pozwól żeby ktoś tam odebrał ci marzenia
Ty w to wierz, ty w to wierz
W to, że nigdy deszcz nie pada w Kalifornii...
„MOJA MAŁA”
Moja mała, do widzenia już, jeszcze raz buzi daj
A wywalczę ci kraj, piękny kraj pełen zbóż
Po powrocie ofiaruję ci w mej manierce ten cud
Rybkę ze słonych wód lub korale z mej krwi
Moja mała otrzyj łzy, będę listy pisał ci
O wojence nie myśl źle, moja mała, moja mała, mój ty snie
Po powrocie dam ci, jeszcze dam śniegu z wysokich gór
Wiatru z zielonych pól, szybek z nieznanych miast
Więc bogata będziesz, że aż strach, ja przy tobie jak król
W domku drobnym jak ul będę śpiewał ci tak
„A MY WCIĄŻ IDZIEMY”
A my wciąż idziemy tam gdzie wiatr nas gna F C F C
Ze strumieniem wody co w potokach gna F C F C
Wędrujemy, wędrujemy na połonin szlak d a d a C F
Czasem boso lecz w ostrogach F C F C
Z wiecznie mokrą głową g F C
To niezwykły jest przechodzień
Lasem polem drogą
W sadzie z duszą na ramieniu
Z sianem pod koszulą
Drzemka w trawie przy kamieniu
Noc pod jedną chmurą
Polowanie na zrąb słońca
Tam przed świtem zjawa
Na pagórku czekająca
Przy źródełku marzeń
A gdy wreszcie połoniny
Słońce w deszcz się chowa
Środkiem jaru strumyk płynie
Niesie z nurtem słowa
Potem w butach lecz bez ostróg
Z posiwiałą głową
Znowu w góry z laską w ręku
Staruszkowie w drodze
„BUM CYK CYK”
Bum cyk cyk i rata rata C F G
Nie ma to jak los pirata C G C
Kto na drodze raz mu stanie
Z tego kasza (na śniadanie)
Kiedy pirat się obudzi C F G
Myje ząbki, rączki, buzię C F C
Z mlekiem pije szybką kawę d
I wyrusza na wyprawę G
Na wyprawie tysiąc zdarzeń
Sztormy, bitwy, abordaże
Salwy z armat, pojedynki
Wory złota i łupów skrzynki
Wtem przygoda pryska sama
Gdy nad nosem staje mama
Piratowi palcem grozi:
"Znów łazienka cała w wodzie!"
„DESZCZ, JESIENNY DESZCZ”
Deszcz, jesienny deszcz smutne pieśni gra
Mokną na nim karabiny, hełmy kryje rdza
Nieśpo błocie w dal w zapłakany świat
Przemoczone pod plecakiem osiemnaście lat
Gdzieś daleko stąd mrok zapada znów,
Ciemna głowka twej dziewczyny chyli się do snu
Może właśnie dziś patrzy w nocną mgłę
I modlitwą prosi Boga, by zachował cię
Deszcz, jesienny deszcz bębni w hełmów stal
Idziesz młody żołnierzyku gdzieś w nieznaną dal
Może dobry Bóg da, że wrócisz znów
Będziesz tulił ciemną główkę miłej swej do snu
„HEJ PRZYJACIELE”
Tam dokąd chciałem już nie dojdę szkoda zdzierać nóg C G F C
Już wędrówki naszej wspólnej nadchodzi kres
Wy pójdziecie inną drogą, zostawicie mnie
Odejdziecie, sam zostanę na rozstaju dróg
Hej, przyjaciele zostańce ze mną
Przecież wszystko to co miałem oddałem wam
Hej przyjaciele - choć chwilę jedną
Znowu w życiu mi nie wyszło, znowu będę sam
Znów spóźniłem się na pociąg i odjechał już
Tylko jego mglisty koniec zamajaczył mi
Stoję smutny na peronie z tą walizką jedną
Tak jak człowiek, który zgubił do domu swego klucz
Hej, przyjaciele...
Tam, dokąd chciałem, już nie dojdę szkoda zdzierać nóg
Już wędrówki naszej wspólnej nadchodzi kres
Wy pójdziecie inną drogą, zostawicie mnie
Zamazanych drogowskazów nie odczytam już
„CZOŁG”
Dalej, bracia do bułata!
Dalej, bracia, do bułata, wszak nam dzisiaj tylko żyć
Pokażemy, że Sarmata umie jeszcze wolnym być
Długo spała Polska Święta, długo Biały Orzeł spał
Lecz się zbudził i pamiętał, że on kiedyś wolność miał
Śmiałym skrzydłem on poleci przez szczęk mieczów i kul grad
Za nim, za nim polskie dzieci, tylko w zgodzie za nim w świat
Będziem rąbać, będziem siekać jak nam miły Bóg i kraj
Dalej bracia, a nie zwlekać, z naszej Polski zrobim raj
Już złodzieje i tyrani na piekielny poszli brzeg
I Moskalom zaprzedany ziemię gryzie zdrajca, szpieg
W szlachetnej młodości żyje staropolska płynie krew
Ufność, bracie, w naszej sile a wolności wzrośnie krzew!
Wiwat gwardia narodowa, wojsko polskie, tobie cześć!
Bądź gotowy, bądź gotowa za Ojczyznę życie nieść!
Dalej, bracia, do bułata, wszak nam dzisiaj tylko żyć
Pokażemy, że Sarmata umie jeszcze wolnym być
„A MY HEJ! A MY HO!”
A my hej! A my ho! Już za kilka lat C G F C
A my hej! A my ho! Opłyniemy świat a G F C
Jeśli mój bracie myślisz, że pływanie to prosta sprawa a
Muszę cię z tego błędu wyleczyć, bo to przecież na kpinę zakrawa G F G
Nie może żeglować fajtłapa, leń, tchórz, czy jakiś słabeusz a
Bo nigdzie taki przecież nie dopłynie, a zwłaszcza nie dopłynie do celu G F a
Jeśli będziesz na morzu i sztorm nagle cię otoczy
Możesz być pewny tylko jednego - u mamy i taty nie znajdziesz pomocy
Sam sobie musisz poradzić, sam uciszyć możesz wrzawę
Nie płakać, krzyczeć, nie lamentować, bo to tylko pogarsza sprawę
Teraz już chyba wiesz, Kolumbem być nie jest łatwo
Pływać po morzach wielkim żaglowce, to nie to samo, co pływać tratwą
żegluga to trudna sztuka, trzeba uczyć się jej chwilkę
A jeśli będziesz silny i twardy, zostaniesz w końcu morskim wilkiem
„JESIEŃ W GÓRACH”
Lato zamknięte kluczem ptaków a d
Zostawia tylko swe wspomnienia G7 C A7
Jesień odważnie stawia kroki d a
Zaczyna mgłami dyszeć ziemia H7 E
A w górach nie ma już nikogo
Niebo nas straszy niepogodą
Lato do ciepłych stron umyka
W skłębionych chmurach i strumykach
a a d E
Na niebie mokrym od jesiennej słoty
Koczuje tabor żalu i tęsknoty
A drzewa pogubiły liście
Na wczesne mrozu przyjście
Wiatr tylko plącze się dokoła
Na wrzosach pajęczyny wiesza
I zasypiają leśne zioła
Jak smutne słowa tego wiersza
„MARSZ MOKOTOWA”
Nie grają nam surmy bojowe
I werble do szturmu nie warczą
Nam przecież te noce sierpniowe
I prężne ramiona wystarczą
Niech płynie piosenka z barykad
Wśród ulic,zaułków,ogrodów
Z chłopcami niech idzie na wypad
Pod rękę przez cały Mokotów
Ten pierwszy marsz ma dziwną moc
Tak w piersiach gra, aż braknie tchu
Czy słońca żar, czy chłodna noc
Prowadzi nas pod ogniem luf
Ten pierwszy marsz to właśnie zew
Niech brzmi i trwa wśród huku dział
Batalion gdzieś rozpoczął szturm
Spłynęła łza i pierwszy strzał!
Niech wiatr ją poniesie do miasta
Jak żagiel płonącą i krwawą
Niech w górze zawiśnie na gwiazdach
Czy słyszysz, płonąca Warszawo
Niech zabrzmi w uliczkach znajomych
W alejach, gdzie bzy już nie kwitną
Gdzie w twierdze zmieniły się domy
Gdzie serca z zapału nie stygną!
Ten pierwszy marsz ma dziwną moc
Tak w piersiach gra, aż braknie tchu
Czy słońca żar, czy chłodna noc
Prowadzi nas pod ogniem luf
Trn pierwszy marsz niech dzień po dniu
W poszumie drzew i w sercach drży
Bez próżnych skarg i zbędnych słów
To nasza krew i czyjeś łzy!
„BESKIDZKI SKLEP”
A w Beskidzie gra muzyka, tańczą święci krasnozłoci
Z baniek cerkwi piją wino poczerniałe wiedźmy złockie
Na przypieckach mruczą koty, w kącie żarna jęczą rzewnie
Tylko jeden dach spokojny cicho sterczy w sennym niebie
Pójdziesz prosto polną drogą
Tam, gdzie cerkwi piersi złote
Przez spieniony przejdziesz potok
Po napiętych strunach mostu
Przy kapliczce przejdziesz ścieżką
Na kamienne stopnie trzy
Drzwi otworzą się z szelestem i...
Tam na półkach dziecięce marzenia karmrlkami płoną
Tam się chmiel z dębiną żeni, będzie złoty owoc
W workach z kaszą kichają myszy, naftą pachnie chleb
A sklepikarz basem dyszy, zaciągając z ruska śpiewnie
To jest sklep, beskidzki sklep
A w Beskidzie weselisko, roztańczone korowody
Lato wkłada swoje ręce za pazuchę wiośnie młodej
Wieczór z okna sypie przędzę, na firankach białych siada
Tylko jedna szyba pusta spoza krat z gwiazdami gada
„GONIĆ MARZENIA”
Na włóczęgę już wyruszyć przyszła pora e a
Las nas woła śpiewem ptaków, szumem drzew H7 e
I wołają nas już pola i jeziora a
Zeszłoroczny nasz wesoły pomnąc śpiew H7 E7
Ludzie mają swoje prace, ludzie lubią się bogacić E a
Pełne brzuchy mają, chcą mieć pełny trzos H7
A ja gonię, a ja gonię swe marzenia e a
Szczęścia szukam, gdzie kaczeńce i gdzie wrzos H7
Tym, co iść nie lubią mówię do widzenia
Za dni kilka może znów powrócę tu
Idę w świat, by tam dogonić swe marzenia
Aby spełnić kilka moich złotych snów
Więc z dziewczyną swą pod rękę i z gitarą i z piosenką
Precz mi smutki, precz przykrości - słońce świeć
Idę gonić, idę gonić swe marzenia
I spokoju szukać pośród starych drzew
Tak to proste, że i gadać szkoda czasu
Tylko plecak wziąć i iść przed siebie wprost
Szukać wiatru i zapachów szukać lasu
Jak najdalej zadymionych wielkich miast
Zrozum bracie, tak to trzeba - łóżkiem trawa, dachem drzewa
Z wiatrem biegać i z ptakami śpiewać w głos
Trzeba gonić, trzeba gonić swe marzenia
A nie czekać, ile trosk przyniesie los
„GÓRSKA BALLADA”
Przyłączył się do nas na jednej z wędrówek C F G C
Razem z nami przemierzał górskie szlaki F e
Rzadko do kogoś odezwał się słowem F e d C
I chyba mu dobrze było z nami D7 G
Raz kiedyś w schronisku, gdy noc nas zdybała
Otworzył jakiś zeszyt wypłowiały
Spod palców spłynęły mu dźwięki gitary
I słowa nieznane lecz bliskie
Bo zagrał swą balladę, a w niej zamnkną echa gór a e d G C
Bo zagrał swą balladę, górskich potoków szum
Od tego wieczoru już zawsze nam spiewał
O nim samym mówiły piosenki
Jakieś imię dziewczyny, wspomnienie dużego miasta
Dym z ognisk i noce nieprzespane
Na jednym ze szlaków pożegnał się z nami
Odszedł drogą inną, nieznaną
Odszedł jak Majster Bieda, może kiedyś powróci
Zawsze na niego czekamy
„BAJDEWIND”
Sześć tysięcy marzeń stąd
- Hej tam do zwrotu przez sztag!
Jakiś cel masz, jakiś ląd
- Lewy wybierz i prawy daj luz!
Lecz cóż z takich marzeń lądem
Kiedy ciągle wieje w mordę
Dawniej gdy od celu wiało
To ofiarę się składało
Na ołtarze i wtedy woje
Z wiatrem mogli iść na Troję
Dziś masz przewagę nad Odysem
Dziś znasz foka, grot i dyszę
Parę halsów byle jakich
I powrócisz do Itaki
Słychać więc na całym świecie:
It's good wind, haroszyj wietier
Można także w fordewindzie
Lecz dopłyniesz nim gdzie indziej
„KRAJKA”
Chorałem dzwonków dzień rozkwita, a d
Jeszcze od rosy rzęsy mokre, a F
We mgle turkoce pierwsza bryka, a d
Słońce wyrusza na włóczęgę E7 a
Drogą pylista, drogą polną, a d
Jak kolorowa panny krajka, a F G7
Słońce się wznosi nad stodołą, a d
Będzie tańczyła walca, E7
A ja mam swą gitarę, F G
Spodnie wytarte i buty stare, C a
Wiatry niosą mnie A E a A
Zmoknięte świerszcze stroją skrzypce,
Żuraw się wsparł o cembrowinę,
Wiele nanosi wody jeszcze,
Wielu się ludzi z niej napije
„KWIATEK”
Jesteś kwiatku pewny siebie D A e
Wyrosłeś, o kwiatku luby
Lecz wszystkiego jeszcze nie wiesz
Bliskie są dni twojej zguby
Nic po tobie, nic po wierszach
W smogu zapach twój utonie
Już pustynia coraz szersza
Już romantyczności koniec
Tam gdzie rosłeś, w tej dąbrowie
Tam pobiegnie nowa trasa
Postarają się panowie
Aby był porządek w lasach
Hej turysto, podnieś głowę
Ocal swą przyrodę matkę
Rozkuj beton, zasiej trawę
Rozwiej dym ponad kwiatkiem
„BALLADA O WIGILIJNYM ŚLEDZIU, CZYLI PASTORAŁKA KASZUBSKA”
"Ości znów mnie rwą na pogodę złą D G
Znowu podły miałem sen" D A
Rzekł raz do swej żony śledź zmęczony D G
W wigilijny dzień D A D
Popłynęli więc na mieliznę, gdzie D
Chcieli wygrzać stare ości h
A tu jak na złość sieci rzucił ktoś D G
No i śledzia tym rozzłościł D A D
Łaj da dirli ladi dam dirli durli dadi dam D G
Dirli dudam dirli dam dej D A
Łaj da dirli ladi dam dirli durli dadi dam D G
Dirli dudam dirli dam dej D A D
"Nie denerwuj mnie, zrzędzisz cały dzień!"
Żona śledzia rzekła w gniewie
"Łuska świerzbi mnie, w skrzelach coś mnie rwie
IdĽ wygarnij tej Kaszebie!
Ach co za gbur, zarzucił tu
Stare sieci by nas złowić
W wigilijny dzień, stary truteń chce
Słone dzwonka z nas porobić"
Łaj da dirli ladi dam dirli durli dadi dam
Wypłynął więc na powierzchnię śledź
I nabrał wody w skrzela
Wysadził łeb nad wodę i rzekł:
"Dziadku Budzisz dziś Wigilia!
Stary Budzisz, zły, w knajpie wczoraj był
Przepił wszystko co zarobił
Jego żona znów tak dopiekła mu
Że chciał w morzu karpia złowić
Łaj da dirli ladi dam dirli durli dadi dam
"Hej złota rybko dopomóż szybko"
Dziad rzecze tak do śledzia
"Wracając z targu przepiłem karpia
Więc ty chodź do kasierza"
"To chyba żart, ja mam być karp!?"
ŚledĽ zjeżył się okropnie
"Daruj bracie lecz jestem wolny śledź
A nie dzwonko w kwaśnym occie!"
"To chyba żart, to ma być karp?
Posłuchaj drogi panie
Jestem wolny śledĽ, jeśli złowisz mnie
To ci ością w gardle stanę!!"
Łaj da dirli ladi dam dirli durli dadi dam
„LATO CZEKA”
Już za parę dni, za dni parę C G C G7 C
Weźmiesz plecak swój i gitarę C G e F G7
Pożegnania kilka słów F D9 G A7 E7 F H7 e
Pitagoras bądźcie zdrów d G7 C A7 d G7 C
Do widzenia wam canto, cantare G C d11 G G7 C
Lato, lato, lato czeka C A7
Razem z latem czeka rzeka a G7 C
Razem z rzeką czeka las F C
A tam ciągle nie ma nas C G
Lato, lato, nie płacz czasem
Czekaj z rzeką, czekaj z lasem
W lesie schowaj dla nas chłodny cień
Przyjedziemy lada dzień
Lato, lato, mieszka w drzewach
Lato, lato, w ptakach śpiewa
Słońcu karze odkryć twarz
Lato, lato, jak się masz
Lato, lato, dam ci różę
Lato, lato, zostań dłużej
Zamiast się po krajach włóczyć stu
Lato, lato, zostań tu
„OKA”
Szumi dokoła las, czy to jawa, czy sen
Co ci przypomina, co ci przypomina
Widok znajomy ten
Żółty, wiślany piach, wioski słomiany dach
Płynie, płynie Oka jak Wisła szeroka
Jak Wisła głęboka
Był już niejeden las, wiele przeszliśmy rzek
Ale najpiękniejszy, ale najpiękniejszy
Jest naszej Wisły brzeg
Piękny jest Wisły brzeg, piękny jest Oki bieg
Jak szarża ułańska od Wisły do Gdańska
Pójdziemy, dojdziemy
„SIERPIEŃ”
Szepczą auta zakochane w asfaltach e a
W sadach drzewa się wznoszą na palcach D G H7
Mewy żagle między niebem a wodą e a
Pług i brona pod sierpniową pogodą D H7 e
Gwiezdna panna patrzy z nieba jak święta C G
Księżyc pachnie niby bochen przecięty H7 e
Niebo szkli się brylantami jak pierścień C G
Szczęście staje się chlebem chleb szczęściem e H7 e
Zmrok wyrasta namiotami na brzegach
Idą snopy rośnym polem w szeregach
Noc gwiazdami sieje ziemię naokół
Ziemia wzdycha odpoczynkiem po roku
„NAJDROŻSZY PRZYJACIEL”
Gdy w rejs długi wyruszyłem
Wyspy skarbów szukać chciałem
Skarbów już nie znajdę chyba
Lecz poznałem wieloryba
No bo sami chyba wiecie
Co najdroższe jest na świecie
Że nie złoto i diamenty
Lecz przyjaciel uśmiechnięty 2x
Cóż mi wraki zatopione
Skrzynie srebrem wypełnione
Gdy ja cieszę się ogromnie
Gdy się rekin śmieje do mnie
No bo sami chyba wiecie
Co najdroższe jest na świecie
Że nie złoto i diamenty
Lecz przyjaciel uśmiechnięty 2x
Chcę nieznane odkryć lądy
Nowe wyspy, morskie prądy
Dziś poznałam ptasie śpiewy
Gdy mnie obudziły mewy
No bo sami chyba wiecie
Co najdroższe jest na świecie
Że nie złoto i diamenty
Lecz przyjaciel uśmiechnięty 2x
„LEŚNI”
Nie ma nikt na świecie domu, jak my mamy
Jest zielony w lecie, zimą śnieżnobiały
Mamy dach z gałęzi, z mchu miękkiego łóżko
Lampą jest nam księżyc ponad leśną dróżką
Idą, idą leśni, kompas mają z gwiazd
Nikt nie słyszy pieśni, tylko jeden las
Idą, idą leśni, drogę leśnym daj
Tam, gdzie my jesteśmy, tam jest wolny kraj
Górą chmurka płynie, ptak na niebie tańczy
Dołem przez gęstwinę idą partyzanci
Drapieżniki leśne, wilków złych wataha
Żandarm wejść tu nie chce i SS ma stracha
Nie wiadomo nigdy gdzie i skąd spadniemy
Mścić niemieckie krzywdy wobec polskiej ziemi
Hej, daleka droga, broń ugniata ramię
Kule są dla wroga, a ostatnia dla mnie
Nie martw się, dziewczyno, trzeba mieć nadzieję
Wszak nie wszyscy giną, może ocaleję
Jak przyjemnie będzie wrócić do swej wioski
Gdy ostatni padnie żołdak hitlerowski
„WERTEPY”
Przed nami górskie bezdroża C F C
I potok szumiący wśród gór
Za nami ludzkie skłębione morza C F C a
I miasta skłócony tłum C F C
W dal wertepami idziemy z wolna C a F C
Słońce nad nami, przed nami C a F
Za nami, pod nami F
Stuk butów, szum fal... F C
Wiatr plącze włosy dziewczynie
Czarniejsze niż nocy mrok
Nad nami chmury leniwie płyną
I z wiatrem goni je wzrok
W dal wertepami...
Tak chodzę dwadzieścia już lat
I czterech kawalerskich synów mam
A każdy z osobna obiecał mi
Że będzie chodził tak jak ja
W dal wertepami...
„HEJ, GITARO MA”
Kiedy siedzisz pod namiotem C
I głód ci zagląda w oczy G
Brać pospała się pokotem F
A deszcz serce wodą moczy C G
Wtedy sięgasz po gitarę
I butelkę z rozgrzewaczem
Skoczną nutą budzisz wiarę
Serce ci z radości skacze
Hej gitaro ma nie bądź na mnie zła C G
Zagraj jakąś skoczną melodyjkę F C G7
Grajmy póki czas póki życie trwa C G
Więc chłopaki przechylajmy szyjkę F C G
Kiedy rzuci cię dziewczyna
Mówiąc żeś ty nic nie warty
Albo minie cię fortuna
Przegrasz całą forsę w karty
I do domu późno wracasz
Ściągasz buty, płaszcz, koszulę
Potem tydzień leczysz kaca
Lecz pamiętaj o szczególe
Hej gitaro...
Gdy dożyjesz długich latek
I w fotelu na biegunach
Ktoś ci będzie mówił "Dziadek"
Ciebie zaś rozpiera duma
Kiedy siedząc przy herbatce
W miękkich kapciach i bonżurce
Serce tłucze się jak w klatce
Gdy syn syna w struny tłucze
Hej gitaro...
„LOS WŁÓCZĘGI”
Pójdę jak szary brat zakonny h G
Albo włóczęga lnianowłosy h G
W tę stronę, z której na zagony h e
Leje się jasne mleko brzozy A h
Chcę ziemię z krańca w kraniec zmierzyć
Idąc za blaskiem gwiazdy płonej
I w szczęście bliźnich znów uwierzyć
Na miedzy żytem rozdzwonionej
I mówię tak samemu sobie h G
Patrząc na wite z łyka kręgi A h
Szczęśliwy kogo przyozdobił h G
Kijem i torbą los włóczęgi A h
Kto w swym ubóstwie nie zna troski
Ani przyjaciół, ani wrogów
I może z wioski iść do wioski
Modląc się do spotkanych stogów
Świt pełną ręką złotej rosy
Rumiane jabłka zorzy strąca
Kosiarze grabiąc traw pokosy
Pieśnią witają mnie na łąkach
„OBRA”
Kiedy czerwiec pieści ziemię, każdy staje przed problemem G C
W jaki sposób ma być leniem i co z sobą zrobić ma D G
Nam są obce te kłopoty, po poznaliśmy kraj złoty G C
Gdzie brak deszczu oraz słoty, gdzie króluje już od lat: D C D7
Obra z wszystkich rzek najbardziej dobra G D
Taka czysta taka modra, że lepszego nie masz nic C D7
Kochana Obra cała w rybach oraz w bobrach
sympatyczna niczym kobra G D C
W niej nie kochać się to wstyd D G D G
Zamiast gnić w akademiku, egzystencję mieć do kitu
Bilet do Zbąszynia wykup i w pociągu o tym myśl
By używać ubikacji tylko w biegu nie na stacji
I, że dawniej za sanacji nie płynęła tak jak dziś
Obra z wszystkich...
A gdy siedzisz już w kajaku, siedź na rufie i przytakuj
Boś turysta jest spod znaku znanej firmy AKT
Wiosłuj bracie w pocie czoła i rozglądaj się dookoła
Byś naocznie stwierdzić zdołał fakt niezaprzeczalny, że:
Obra z wszystkich...
„MOI PRZYJACIELE”
Kiedy was nie ma, to jakby nagle G e
Zabrakło w moim życiu muzyki C D
Kiedy was nie ma, to tak mi się zdaje
Że przeminę, że będę nikim
Kiedy was nie ma, to jakby niebo
Miało się rozstać na zawsze ze słońcem.
Kiedy was nie ma, dosyć mam wszystkiego
I pragnę stąd na zawsze odejść
Moi przyjaciele, moi przyjaciele
Moi przyjaciele, bądźcie zawsze ze mną
Moi przyjaciele, moi przyjaciele
Zawsze wiem, że wszystko można
Że wystarczy tylko chcieć
Jak mam wyspiewać, jak mam dziękować
Jak wytłumaczyć, że bez was mnie nie ma
Przytulam do was moją miłość
I wdzięczność swą w modlitwę zamieniam
Milion aniolków narysuję
I wszystkie razem postrącam z nieba
Dom na górze wybuduję
I zagram dla was, kiedy trzeba
Moi przyjaciele...
„NA KOLEJOWYM SZLAKU”
1840-ty był rok d e G
Kiedy poczułem, czas zrobić ten krok C D C D
Kiedy poczułem, czas ruszyć się, by d e G
By przeżyć coś na szlaku C d a D e
Firajli luli lula, hej x3 d C G D e G
(lub Wina mi nalej, wina, hej)
Na kolejowym szlaku d C d a D e
C d d C d
A w 1843-cim
Poznałem moją dziewczynę Betty
Poznałem jasnowłosą Betty
Poznałem ją na szlaku
A w 1844-tym
Zagrałem z nią w otwarte karty
I powiedziałem jej, że tramp
Samotnie żyć musi na szlaku
Nie ważne, który to będzie rok
Kiedy poczujesz, czas zrobić ten krok
Kiedy poczujesz, czas ruszyć się, by
By przeżyć coś na szlaku
Nie ważne, ile będziesz miał lat
Gdy znudzi cię spokojny ten świat
Gdy zechcesz znów po męsku żyć
A tak się żyje na szlaku
Na kolejowym szlaku...
„SZCZORS”
Ciągnął oddział z daleka, szedł brzegami rzek
Pod czerwonym sztandarem sam dowódca szedł
Głowa jego w bandażach płynie rzeką wpław
Krwawe ślady zostawia wśród wilgotnych traw
Skąd wy chłopcy jesteście, kto dowodzi wam
Kto pod waszym sztandarem ranny naprzód gna
My o wolność walczymy, chłopski na nas strój
Partyzanckie oddziały Szczors prowadzi w bój
Żył on w głodzie i chłodzie, z naszych wyszedł strzech
Razem z nami wojował i przelewał krew
Myśmy wroga pobili, przegonili precz
Wolność droższa nad życie, wolność święta rzecz
„PRZYJAŹŃ”
Dobrze mieć swojego przyjaciela
Który życie z tobą wciąż podziela
Dobrze, gdy przyjaciel jest przy tobie
W każdym miejscu i o każdej porze
Przyjaźń, najpiękniejsza rzecz na świecie
Byle gdzie jej nigdy nie znajdziecie
Ona sama z serca zawsze wyjdzie
Kiedy czas narodzin dla niej przyjdzie
Miałem kiedyś swego przyjaciela
Teraz wielka pustka mi doskwiera
On już oczy ma zamknięte wiecznie
On już do mnie nic nie rzeknie więcej
Kiedyś rzekł przyjaciel mi w sekrecie
Żebym nigdy nie był sam na świecie
Żebym swego przyjaciela miał
Żebym swoją przyjaźń jemu dał
„ZEGAR”
Oddam zegar w naprawdę dobre ręce e D e
Stary zegar, który po ojcu mam e D e
Zegar co bije w moim sercu, C D G e
Zegar co zęby przy mnie zjadł C D e
Potraciłem, oddałem prawie wszystko
Szafę i dwa krzesła wziął nocny stróż
Szczęście, że grabarz wziął łopatę
Na pewno jej nie odda już
Już mnie tutaj nic nie trzyma C D e
W każdej chwili mogę iść C D e
Jeszcze tylko zegar oddać ten C D G e
Bo za ciężki by go nieść C D e
Oddam zegar w naprawdę dobre ręce
Stary zegar co czasem rządzi sam
Nie trzeba wcale go nakręcać
Kto zechce całkiem darmo dam
Podpaliłem rupiecie na poddaszu
Poszedł banknot ostatni na ten cel
Nic nie mam co by mnie trzymało
Nic, tylko zegar oddać ten
„GAWĘDZIARZE”
e D G a C H7 e
Takie zwykłe, takie małe, e D e
Tutaj mają wielką wagę e D e
Wykrzykniki kolorowe D e
Wyglądają wciąż jak nowe D e
Gawędziarze, gawędziarze D e
Odgrzebują stare sprawy, D e
Przy ognisku i przy kawie D e
Nieciekawe i ciekawe D e
O tym jak kiedyś w górach D
na pomoc ktoś krzyczał głośno e
O tym jak na Mazurach D
ktoś złamał wiosło e
O tym jak patyk trzasnął G D
Gdy wiatr za mocno dmuchał a e
I chyba każdy już zasnął G D
Tylko autor słuchał C e
Oczy szerzej się otworzą
I przypomną i pomarzą
Oni już nie mają czasu,
Ale dzieciom się przydadzą
Opowieści, opowieści
Takie tanie, no bo własne
Uśmiechają się, a jeśli
Przesadziłeś coś - nie zasną
„WĘDROWANIE”
Rozwichrzone nad głową sosny rosochate e D H7 e
Biegną niebem chmurki owieczki skrzydlate e D H7 e
Senne oko jeziora zda się na wpół drzemie G C D G H7
Kolorowe sady słodkie niosą brzemię e a D7 e
A nam czegóż to więcej potrzeba G D C G
Powiedz nam e H7 e
Powiedz nam lesie i drogo piaszczysta G D C G
Powiedz nam e H7 e
Połoniny zielone, przepastne doliny
Ukwiecone łąki - strojne jak dziewczyny
Płaczka wierzba przysiadła na przydrożnym rowie
Matka żegnająca ruszających w drogę
Przemierzamy drożyny jak wędrowne ptaki
Co na niebie kluczem wyznaczają szlaki
Dokąd, dokąd tak pędzisz uskrzydlony bracie
Pędzisz nie bez celu - już we krwi to macie
„WĘDROWIEC I”
Nie oglądaj się za siebie kiedy wstaje brzask d F
Ruszaj z nami w świat, nie zatrzymuj się C g d
Sam wybierasz swoją drogę z wiatrem, czy po wiatr d F
Znasz tu każdy szlak, przestrzeń woła cię C g d
Przecież wiesz, że dla ciebie każdy nowy dzień F C g d
Przecież wiesz, że dla ciebie chłodny lasu cień
Przecież wiesz, jak upalna bywa letnia noc
Przecież wiesz, że wędrowca los to jest twój los
Lśni w oddali toń jeziora, słyszysz ptaków krzyk
Tu odpoczniesz dziś i nabierzesz sił
Ale jutro znów wyruszysz na swój stary szlak
Będziesz dalej szedł, tam gdzie pędzi wiatr
„PĘDZIWIATR I”
A kiedy był mały wiatry mu śpiewały h A Fis h
Wichry kołysały, nim wyruszył w świat D A Fis h
Teraz gdzieś po świecie, złote liście miecie
Będą z nim po lesie tańcowały
Dokąd pędzisz Panie,
Tam gdzie wichrów granie D
Po niebie, po niebie,
przed siebie h Fis A Fis h
Hej, wiatry wiejące, hej wichry szumiące
W cztery świata końce mnie weźcie
Ja tam nad górami, tam nad dolinami
„TAKA PIOSENKA”
Jest taka jedna piosenka we mnie d a d a
Zna ją kto poznał wędrówki smak d a H7 E
W mieście jej szukasz nadaremnie d a d a
W lesie zanuci ją każdy ptak d a H7 E
Tyle jest nowa, o ile stara
Tyle co we mnie, poza mną jest
Niczyja jak ten wiatr w konarach
Choć nieraz czuje ją wiele serc
Widzę ją kiedy oczy zamykam a E a
Słyszę ją kiedy cisza trwa a E a
Bo to jest taka moja muzyka C d a
Co im ciszej tym ładniej mi gra F E a
Nie ma jej w wierszach co na papierze
Wpisane z wiarą w słowa traw
W górach jej szukam, bo w liście wierzę
W drzewach jesiennych pełnych barw
I z piosnką żyję, choć ułomna
Bo nie ma nutek i brak jej słów
Lecz bez niej dusza ma bezbronna
Więc szukać muszę wciąż i znów
„ŻYCIE TO NIE TEATR”
Życie to nie teatr, mówisz ciągle, opowiadasz; a E
Maski coraz inne, coraz mylne się nakłada; E7 a
Wszystko to zabawa, wszystko to jest jedna gra F C
Przy otwartych i zamkniętych drzwiach To jest gra! G C G
Życie to nie teatr, ja ci na to odpowiadam; a E
Życie to nie tylko kolorowa maskarada; E7 a
Życie jest straszniejsze i piękniejsze jeszcze jest; F C
Wszystko przy nim blednie, blednie nawet sama śmierć! E7 a C7
Ty i ja - teatry to są dwa Ty i ja! F G C G
Ty - ty prawdziwej nie uronisz łzy C E7 a
Ty najwyżej w górę wznosisz brwi C7 F
Nawet kiedy jest ci źle, to nie jest źle G C
Bo ty grasz! G
Ja - duszę na ramieniu wiecznie mam C E7 a
Cały jestem zbudowany z ran C7 F
Lecz kaleką nie ja jestem, tylko ty! G C G
Dzisiaj bankiet u artystów, ty się tam wybierasz;
Gości będzie dużo, nieodstępna tyraliera;
Flirt i alkohole, może tańce będą też,
Drzwi otwarte potem zamkną się No i cześć!
Wpadnę tam na chwilę, zanim spuchnie atmosfera;
Wódki dwie wypiję, potem cicho się pozbieram;
Wyjdę na ulicę, przy fontannie zmoczę łeb;
Wyjdę na przestworza, przecudowny stworzę wiersz
Ty i ja - teatry to są dwa Ty i ja!
Ty - prawdziwej nie uronisz łzy
Ty najwyżej w górę wznosisz brwi
I niezaraźliwy wcale jest twój śmiech
Bo ty grasz!
Ja - duszę na ramieniu wiecznie mam
Cały jestem zbudowany z ran
Lecz gdy śmieję się, to w krąg się śmieje świat!
„POCZTÓWKA Z BESKIDU”
Po Beskidzie błądzi jesień G D
Wypłakuje deszczu łzy e h7
Na zgarbionych plecach niesie C G
Worek siwej mgły a7 D - G
Pastelowe cienie kładzie
Zdobiąc rozczochrany las
Nocą rwie w brzemiennym sadzie
Grona słodkich gwiazd-złotych gwiazd
Jesienią góry są najszczersze C D G C
Żurawim kluczem otwierają drzwi G D G G7
Jesienią smutne piszę wiersze C D G C
Smutne piosenki śpiewam ci G D G
Po Beskidzie błądzą ludzie
Kare konie w chmurach rżą
Święci pańscy zamiast w niebie
Po kapliczkach śpią
Kowal w kuźni klepie biedę
Czarci wydeptują trakt
W pustej cerkwi co niedzielę
Rzewnie śpiewa wiatr-pobożny wiatr
„POŻEGNANIE Z LATEM”
Przyprószone płowością jesieni gór skronie e D h e
Jarzębiny się stroją w purpurowe grona e D e
Nad zębaty horyzont wznoszę puste dłonie e D h e
By odpędzić nostalgię i żal móc pokonać G D h A7
Chmur okręty beztrosko żeglują po niebie
Liści grad kolorowy opada bezwolnie
Zima goni już jesień a ja chciałbym już wreszcie
Znaleźć to czego szukam niespokojnie
Zostawiam was góry G D
Na łaskę i niełaskę nieba e
Na wiatru i deszczu G D
Wieczne hulanie h A7
Na bezlitosny wojsk jesieni przemarsz G D h e
By wiosną błagać o zmiłowanie G D h A7
Pozostawiam spienione żyły strumieni
Śpiewającą cudownie po kamieniach wodę
Już opuszczam me lasy z ich żywicznym tchnieniem
I was smreki wiecznie zielone i młode
Do połonin niebieskich odwracam już oczy
Czekam wozu z błękitu z niebieskimi końmi
Sycę zmysł widokiem by duszę zamroczyć
Ale wiatr cieknie między wzniesionymi dłońmi
„PROWADŹ MELODIO”
Prowadź melodio ma G C G
Prowadź mnie moje granie G C e
Poprzez góry i doliny C D G e
Aż po nieba kres C D G e (C D G) } bis
Prowadź melodio ma
Prowadź mnie moje granie
Poprzez góry i doliny
Póki starczy mi sił } bis
„LATO Z PTAKAMI ODCHODZI”
Lato z ptakami odchodzi a d a
Wiatr skręca liście w warkocze d a E a
Dywanem pokrywa szlaki a d a
Szkarłaty wiesza na zboczach d a E a
Przyobleka myśli w kolory d G
Liści złoto, buków purpurę C a
Palę w ogniu letnie wspomnienia d G
Idę wymachując kosturem C E
Idę w góry cieszyć się życiem d G
Oddać dłoniom halnego włosy C a
W szelest liści wsłuchać się pragnę d G
W odlatujących ptaków głosy C E (a E)
Słony pot czuję w ustach
Dzień spracowany ucieka
Anioł zapala gwiazdy
Oświetla drogę człowieka
Już niedługo rozpalę ogień
Na rozległej górskiej polanie
Już niedługo szałas przytulny
Wśród dostojnych buków powstanie
„STARUSZKA GITARA”
Na włóczęgę się wybrałem G
Spakowałem plecak swój C G
Do widzenia powiedziałem C e
I poszedłem w stronę gór C D G
Ta staruszka gitara e a
Ten wytarty plecak mój C D G
Zawsze wiernie ze mną idą e a
Na złocistych szlakach gór C D G
Spotykałem wielu ludzi
Pomagali mi jak mogli
Odpłacałem się uśmiechem
I piosenką na "dzień dobry"
Tak się czasem w życiu zdarza
Że się spotka przyjaciela
On ci w biedzie dopomoże
I na szlaku będzie wspierał
Wędrowałem całe lata
By się znaleźć wreszcie tu
Z mą gitarą i plecakiem
Napełnionym śpiewem gór
Wysypuję z niego wszystko
Na gitarze starej gram
Opowieści z tamtych szlaków
Przekazuję dzisiaj Wam
„BIESZCZADZKIE REAGGE”
Sł. i muz. A. Starzec
Porannej mgły snuje się dym d C d - C
Jutrzenki szal na stokach gór d C d - C
Nowy dzień budzi się, budzi się F C d - C
Melodię dnia już rosa gra d c d - C
Reagge, bieszczadzkie reagge d C d C
Słońcem pachnące, ma jagód smak
Reagge, bieszczadzkie reagge
Jak potok rwące, przed siebie gna
Połonin czar ma taką moc
Że gdy je ujrzysz pierwszy raz
Wrócić chcesz, wrócić chcesz znów za rok
Z poranną rosą czekać dnia
„BESKID”
A w Beskidzie rozzłocony buk G C D G / C D
A w Beskidzie rozzłocony buk G C e a / D
Będę chodził Bukowiną C D
Z dłutem w ręku, by w dziewczęcych twarzach G C
Uśmiech rzeźbić - niech nie płaczą już G C D
Niech się cieszą po kapliczkach moich dróg C D G/CD
Beskidzie, malowany cerkiewny dach G C D G
Beskidzie, zapach miodu w bukowych pniach G C H7 e
Tutaj wracam, gdy ruda jesień C D
Na przełęcze swój tobół niesie, G C
Słucham bicia dzwonów G
W przedwieczorny czas C D
Beskidzie, malowany wiatrami dom G C D G
Beskidzie, tutaj słowa inaczej brzmią G C H7 e
Kiedy krzyczę w jesienną ciszę, C D
Kiedy wiatrem szeleszczą liście, G C
Kiedy wolność się tuli w ciepło moich rąk G C D
Gdy jak źrebak się tuliło mych rąk C D G / C D
A w Beskidzie zamyślony czas
A w Beskidzie zamyślony czas
Będę chodził z nim poddaszem gór,
By zerwanych marzeń struny
Przywiązywać niespokojnym dłoniom drzew
Niech mi grają na rozstajach moich dróg
„JAKI BYŁ TEN DZIEŃ”
Późno już, otwiera się noc d B C a
Sen podchodzi do drzwi B F
Na palcach jak kot g A
Nadchodzi czas ucieczki na aut,
Gdy kolejny mój dzień
Wspomnieniem się stał
Jaki był ten dzień, co darował, co wziął ?
Czy mnie wywiódł pod niebo,
Czy rzucił na dno ?
Jaki był ten dzień, czy coś zmienił, czy nie ?
Czy był tylko nadzieją
Na dobre i złe ?
Łagodny mrok zasłania mi twarz
Jakby przeczył, że chcę być
Z tobą chociaż raz
Nie skarżę się, że mam to co mam,
Że przegrałem coś w życiu,
Że jestem tu sam
„PRZEMIJANIE”
Dzień kolejny minął a e a
Dzień co nic nie przyniósł a G a e
Jeszcze się nie skończył a e a
A już nowy wyrósł E a
Tyle dni minęło, tyle marzeń G a e
Tylu ludzi przeszło, tyle zdarzeń G a e
Tyle marzeń sennych się nie spełniło G a e
Tyle dobrych gwiazd ubyło C G a
Tyle słów powiedział
Słów co nic nie znaczą
Może kogoś uraził
Czyjeś oczy płaczą
Znowu czasu mijanie
Znowu minął dzień
Komu zaświeci słońce
Dobrych oczu mgnień
„ANDZIA”
Przyszła do mnie nie wiem skąd G C D
Zawróciła w głowie tak dokładnie G C D
Teraz rozumiem, to jest to G C D
Jedna z nią noc i już przepadłem G C D
Andzia, o Andzia .. / 4x G C D
Patrzę wokoło i jest mi źle
Coraz więcej widzę i jeszcze więcej
Muszę więc szybko z nią spotkać się
Z Andzią życie będzie łatwiejsze
Andzia, o Andzia .. / 4x
Teraz już nie mogę bez niej żyć
Wszystko poza nią jest nieważne
Świat w kolorach daje mi
Ja i ona już na zawsze
Andzia, o Andzia .. / 4x
„KLINGA”
Niech w księgach wiedzy szpera rabin d C d
Nauka to jest wymysł diabli d C A7
Mądrością moją jest karabin F C g
I klinga ukochanej szabli A7 d
Nie dbam o szarżę, ni o gwiazdki
Co kiedyś mi przystroją kołnierz
Wy piszcie klechdy i powiastki
Ja biję się jak musi żołnierz
Nie pnę się do zaszczytów drabin
I generałów biorą diabli
Podporą moją jest karabin
I klinga ukochanej szabli
Nie tęsknię do kawiarni gwarnej
Gdzie rządzi banda dziwolągów
Gardzę zapachem buduarów
Gdzie Ania psoci wśród szezlongów
Nie nęcą mnie zalety babin
Kobieta zdradną - bierz ją diabli
Kochanką moją jest karabin
I klinga ukochanej szabli
Nie jeden wróg miał na mnie chrapkę
A teraz jęczy w piekle na dnie
Ze śmiercią igram w ciuciubabkę
Więc może kiedyś mnie dopadnie
Ksiądz niech mnie grzebie, albo rabin
Żołnierza się nie czepią diabli
Wy w grób połóżcie mi karabin
I klingę ukochanej szabli
„EROTYK NIEŚMIAŁEGO OBIEKTU POŻĄDANIA”
Siedzę ja, siedzisz ty D A9 D A9
I coś tak we mnie drży D A9 D A9
Coraz ciemniej, coraz przyjemniej h Fis h Fis
I jeszcze te zamknięte drzwi h Fis h Fis
Niepokojąco, wyczekująco,
Siedzisz vis-a-vis
Trochę nerwowo poruszam głową,
Bo jeszcze te zamknięte drzwi
Co ja zrobię, że kobiet się boję, e A D h
Szczególnie w niedwuznacznej sytuacji e A D
I nigdy nie mogę poradzić sobie e A D h
W przypadku erotycznej konfrontacji e A D
Szklanka pusta, rozchylasz usta,
Aż robi się gorąco mi
Zaciskam ręce, zrzucasz sukienkę
I na dodatek te zamknięte drzwi
Uśmiechasz się do mnie, a ja nieprzytomnie
Wmawiam sobie, że mi się to śni
Bardzo czule mi ściągasz koszulę,
Do cholery, te zamknięte drzwi
Jeszcze spodnie, bo niewygodnie,
Za oknem księżyc lśni,
Drzewa mokną, a ja - przez okno,
Bo były zamknięte drzwi
Co ja zrobię, że ciebie się boję
Zwłaszcza, że byłaś natrętna
A jednak mogłem poradzić sobie
To cóż, że z ósmego piętra
No to lecę, cześć !
„KIBEL”
Gdy siedzę sobie w kiblu C
Spuszczone gacie mam
Zamykam sobie wtedy oczy C F
Obmyślam nowy plan C G C
Obmyślam nowy plan C G
Obmyślam nowy plan F C
Obmyślam nowy plan C F
Wtedy kiedy sram C G C
Choć zapach jakiś dziwny
I deska twarda jest
To wcale mi to nie przeszkadza
Siedzieć tu tylko chcę
Pomysły coraz lepsze
Do głowy wchodzą mi
I wcale nie wiem o tym że
To wszystko mi się śni
Już pora kończyć sranie
Papieru urwać garść
Podetrzeć sobie brudną dupę
Do łóżka kłaść się spać
Choć plan niedokończony
Choć miał najlepszym być
Zostało w głowie tylko to
"Bez srania nie da się żyć"
„NIE PŁACZ EWKA”
Nie płacz Ewka, bo tu miejsca brak C a
Na twe babskie łzy G
Po ulicy miłość hula wiatr
Wśród rozbitych szyb
Patrz poeci śliczny prawdy sens
Roztrwonili w grach
W półlitrówkach pustych S O S
Wysyłają w świat
Żegnam was już wiem d F
Nie załatwię wszystkich pilnych spraw C G a
Idę sam, właśnie tam d F
Gdzie czekają mnie C
Tam przyjaciół kilku mam, od lat
Dla nich zawsze śpiewam, dla nich gram
Jeszcze raz żegnam was
Nie spotkamy się
Proza życia to przyjaźni kat
Pęka cienka nić
Telewizor, meble, mały fiat
Oto marzeń szczyt
Hej prorocy moi z gniewnych lat
Obrastacie w tłuszcz
Już was w swoje szpony dopadł szmal
Zdrada płynie z ust
„BABY”
Okręt w rejsie od pół roku, a
Łza za babą kręci w oku, A7 d
Bo choć twardy jest marynarz,
To bez baby nie wytrzymasz. a
Choćbyś w ręku łamał sztaby, E
To bez baby nie da rady.
Baby, ach te baby a
Człek by je łyżkami jadł (gdyby mógł), A7 d
Co tu gadać, co tu kryć,
Trudno bez baby żyć, a
Trudno bez baby żyć. E a E a
A na drzwiczkach mej kabiny
Malowane girls w bikini,
Okręt się na falach kiwa,
Babka rusza się jak żywa.
Choć rysunek całkiem klawy,
Brak tu jednak żywej baby.
Po pół roku już pływania
Wracam z rejsu do mieszkania,
A tam żona, me kochanie,
Z jakimś gachem na tapczanie.
Ja faceta w mordę leję,
A ta stoi i się śmieje.
Więc ja mówię żonie, aby
Zaprzestała rej zabawy,
Bo tak mówiąc ordynarnie
Pójdę z taką spod latarni,
Lub zakocham się szalenie,
Po raz drugi się ożenię.
Baby, ach te baby,
Człek by je łyżkami jadł (gdyby mógł)
Co tu gadać, co tu kryć,
Trudno bez baby żyć,
Trudno z babami żyć.
„ARAHIA”
Mój dom murem podzielony d
Podzielone murem strony a
Po lewej stronie łazienka E
Po prawej stronie kuchenka a A7
Moje ciało murem podzielone
Dziesięć palców na lewą stronę
Drugie dziesięć na prawą stronę
Głowy równa część na każdą stronę
Moja ulica murem podzielona
Świeci neonami prawa strona
Lewa strona cała wygaszona
Zza zasłony obserwuję obie strony
Lewa strona nigdy się nie budzi
Prawa strona nigdy nie zasypia
„PRZEŻYJ TO SAM”
Na życie patrzysz bez emocji C G a
Na przekór czasom i ludziom wbrew d G
Gdziekolwiek jesteś w dzień czy w nocy C G a
Oczyma widza oglądasz grę d G G7
Ktoś inny zmienia świat na lepszy
nadstawia głowę, podnosi krzyk
A ty z daleka, bo tak lepiej
I w razie czego nie tracisz nic
C G a d G
Przeżyj to sam, przeżyj to sam
Nie zamieniaj serca w twardy głaz
Póki jeszcze serce masz
Widziałeś wczoraj znów w dzienniku
Zmęczonych ludzi, wzburzony tłum
I jeden szczegół wzrok twój przykuł
Ogromne morze ludzkich głów
A spiker cedził ostre słowa
Od których nagła wzbierała złość
I począł w tobie gniew kiełkować
Aż pomyślałeś milczenia dość
„SKÓRA”
C F C C F C a C G a C G
Stoję na ulicy z nią, stoję twarzą w twarz
Ktoś przechodzi, trąca łokciem, wzrokiem pluje w nas
Szeptem mówię: Mała patrz - cywilizowany świat
Potem obejmuję ją odpływamy w dal
Nie dochodzi obcy głos, wolno płynie czas
Odpływamy w otchłań gwiazd, Mała nuci to co ja
Tam tam tam, tam tara tata tam F G C F
Tam tam tam, tam tara tata tam F G C G
Stoję na ulicy z nią, śmiechy wokół nas
Ktoś przechodzi, trąca łokciem, pluje małej w twarz
Głośno mówię: Mała patrz - cywilizowany świat
Potem mu przestawiam nos upadł ale wstał
Dookoła głosów sto: ten w skórze to drań
Padam dzisiaj byłem sam, Mała nuci to co ja
Wtedy obejmuję ją, odpływamy w dal
Nie dochodzi obcy głos, wolno płynie czas
Odpływamy w otchłań gwiazd, Mała nuci to co ja
„ZWYKŁE CIAŁO”
d B F C
Takie zwykłe masz ciało, takie szare
Takie nudne są dni, takie same
Gdy o świcie do pracy swojej wstajesz
Takie zwykłe masz ciało, bo takie szare
Autobusy i tramwaje } 4x
Takie złe i zmęczone ludzkie twarze
Alkoholem skropione bez wyrazu
Toczą życie o świcie po trotuarze
Takie złe i zmęczone ludzkie twarze
Taksówkarze i cinkciarze
„WHISKY”
Mówią o mnie w mieście: co z niego za typ? G C / 4x
Wciąż chodzi pijany, pewno nie wie, co to wstyd!
G C / 4x
Brudny niedomytek, w stajni ciągle śpi D DX D
Czego szuka w naszym mieście? CX D a
Idź do diabła - mówią ludzie, CX a
Pełni cnót, ludzie pełni cnót / 2x GX CX / 4x
Chciałem kiedyś zmądrzeć, po ich stronie być
Spać w czystej pościeli, świeże mleko pić
Naprawdę chciałem zmądrzeć i po ich stronie być
Pomyślałem więc o żonie,
Aby stać się jednym z nich,
Stać się jednym z nich / 2x
Miałem na oku hacjendę - wspaniałą, mówię wam,
Lecz nie chciała w niej zamieszkać żadna z pięknych dam
Wszystkie śmiały się, wołając, wołając za mną wciąż:
Bardzo ładny frak masz, Billy,
Ale kiepski byłby z ciebie,
Kiepski byłby mąż / 2x
Whisky, moja żono, jednak tyś najlepszą z dam
Już mnie nie opuścisz, nie już nie będę sam!
Mówią: whisky to nie wszystko, można bez niej żyć
Lecz nie wiedzą o tym ludzie
Że najgorsze w życiu to
To samotnym być / 2x
„WYCHOWANIE”
e D C H7
Dziękuję mamie i tacie za opiekę
Za ciepło rodzinne i kłótnie przy kolacji
Dziękuję szkole za pierwsze kontakty
Za dzikie wakacje i nerwy w ubikacji
D h G A
Ojczyznę kochać trzeba i szanować
Nie deptać flagi i nie pluć na godło
Należy też w coś wierzyć i ufać
Ojczyznę kochać trzeba i szanować
e h C H7
Cześć gdzie uciekasz, skryj się pod mój parasol
Tak strasznie leje i mokro wszędzie
Ty dziwnie oburzona odpowiadasz nie trzeba
Odchodzisz w swoją stronę, bo tak cię wychowali
Wydaje mi się, że jesteś gdzieś daleko
Tak się tylko wydaje, bo właściwie ciebie nie ma
Tak bardzo chciałbym, abyśmy zwariowali
Tak bardzo chciałbym, lecz tak nas wychowali
„OCH ELA”
Byłaś naprawdę fajną dziewczyną C e
I było nam z sobą naprawdę miło C7 a
Lecz tamten chłopak był bombowy d F
Bo trafiał w dziesiątkę w strzelnicy sportowej d F G
Gdy rękę trzymałem na twoim kolanie
To miałem o tobie wysokie mniemanie
Lecz kiedy z nim w bramie piłaś wino
Coś we mnie drgnęło coś się zmieniło
Och Ela, straciłaś przyjaciela F G C a
Musisz się wreszcie nauczyć, F G (F G C)
Że miłości nie można odrzucić C a
Pytałem błagałem, ty nic nie mówiłaś
Nie byłaś już dla mnie taka miła
Patrzyłaś tylko z niewinną miną
I zrozumiałem coś się skończyło
Aż wreszcie poszedłem po rozum po głowie
Kupiłem na targu nóż sprężynowy
Po tamtym zostało tylko wspomnienie
Czarne lakierki co jeszcze nie wiem
„I NIKOMU NIE WOLNO SIĘ Z TEGO ŚMIAĆ”
a F E
Wy kłamiecie aby kupić nas
Sprzedajecie nas bezcenny czas
Wciąż myślicie, że to tylko tłum
Zabraniacie dźwięków wszystkich strun
I nikomu nie wolno się z tego śmiać
I w dwa złotka oklejacie się
Choć kryjecie ją dokładnie wiem
Że jesteście ludźmi tak jak my
Choć czasami władza wam się śni
I nikomu nie wolno się z tego śmiać a F E
I nikomu nie wolno się z tego śmiać h G Fis
„NA KRAWĘDZI SNU”
a F C G
Wieża i okno, kolejna trwa noc
Za oknem pejzaż, północ i mrok
Kroki jak strzały uciekły gdzieś w dal
Ostatni przechodzień zdradził martwy czas
Światło neonów zabija taniec cieni
Nagie manekiny ze swych panów się śmieją
Ożywa martwa cisza, dźwięki jak szkło
Szalony głos syreny gdzieś zniknął za mgłą
Nie wiem co jest prawdą na krawędzi snu
Nie wiem co jest snem na krawędzi prawdy
Miasto i noc, miasto i szok
Słońce w zenicie i ożył martwy czas
Miasto znów walczy ze swym cieniem jeszcze raz
Bezwład i próżnia, szybkość i szał
Cel został gdzieś za nami, ktoś kiedyś go znał
Miliony sprzecznych celów mieszają się wciąż
Świat nakręconych lalek, zdarzenia i los
Prorocy krzyczą hasła, żebracy się śmieją
Bezduszne marionetki na wietrze się chwieją
„ZAWSZE MAŁO”
G e C D
Chociaż wszyscy nam mówią: już się zmienił czas,
mimo tego to nie obchodzi nas
Przecież każdy ma po tych naście lat,
każdy na swój sposób widzi świat
A tu w głowie ciągle szumi
Jeszcze by się chciało
Robić to co zakazane,
Czego zawsze (zawsze) zawsze było mało
Gdy siedzimy przy ognisku, szybko mija czas,
bowiem wszędzie jest wesoło tam gdzie nie brak nas
Nam wystarczy dobra paczka i gitara,
przecież zawsze się dobierz fajna wiara
„BIESZCZADZKI TRAKT”
Sł i muz. B. Adamek
Kiedy nadejdzie czas, wabi nas ognia blask G D C G
Na polanie, gdzie króluje zły G D C G
Gwiezdny pył w ogniu tym, łzy wyciśnie nam dym, G D C G
Tańczą iskry z gwiazdami, a my: D C G
Śpiewajmy wszyscy w ten radosny czas C D G
Śpiewajmy razem, ilu jest tu nas C D C
Choć lata młode szybko płyną, wiemy że D G e
Nie starzejemy się! C D G
W lesie, gdzie licho śpi, ma przygoda swe drzwi
Pójdźmy tam, gdzie na ścianie lasu lśnią
Oczy sów, wilcze kły, rykiem powietrze drży,
Nawet gwiazdy przyjazne dziś są
Śpiewajmy wszyscy ...
Dorzuć do ognia drew, w górę niech płynie śpiew
Wiatr poniesie go w wilgotny czas
Każdy z nas o tym wie - znowu spotkamy się,
A połączy nas bieszczadzki trakt!
Śpiewajmy wszyscy ...
„MAŁY OBÓZ”
Kiedy razem ze skowronkiem D
Powitamy nowy dzień fis
Rosy z trawy się napijesz D7
Pierwszy słońca promień zjesz G
Potem wracać będzie trzeba g
Pożegnamy rzekę, las D
Bądźcie zdrowi nasi bracia C7
Bądźcie zdrowi na nas czas A7
Ustawimy mały obóz
Bramę zbudujemy z serc
A z tych dusz co tak gorące
Zbudujemy sobie piec
Rozpalimy mały ogień
A w tym ogniu będziesz piekł
Naszą przyjaźń, która łączy
Która da ci to co chcesz
Hej, my kiedyś tu wrócimy
Nie za rok, na to za dwa
Więc dlaczego płacze rzeka
A więc czemu szumi las
Wszak przyjaźni naszej wielkiej
Nie rozerwie piorun zły
Ona mocna jest bezczelnie
Więc my wszyscy jeszcze raz
„JAK DOBRZE NAM”
Jak dobrze nam zdobywać góry a d
I młodą piersią chłonąć wiatr E a
Prężnymi stopy deptać chmury a d
I palce ranić ostrzem Tatr d a E a H7 e
Mieć w uszach szum strumieni śpiew a d
A w żyłach roztętnioną krew E a
Hejże hej, hejże ha a F e H
Żyjmy więc póki czas a a H
Bo kto wie, bo kto zna d e E7 a
Kiedy znowu ujrzę was a E a H7 e
Jak dobrze nam głęboką nocą
Wędrować jasną wstęgą szos
Patrzeć jak gwiazdy niebo złocą
I czekać co przyniesie los
Jak dobrze nam tak przy ognisku
Tęczową wstęgą marzeń snuć
Patrzeć jak w niebo iskra tryska
I wokół siebie przyjaźń czuć
Mieć w oczach blask i ognia żar
A w duszy mieć młodości czar
„ŚLAD”
Przyjdzie rozstań czas D E fis / G
I nie będzie nas D E fis / G
Na polanie tylko pozostanie D E fis / G
Po ognisku ślad D E fis / G
Zdartych głosów chór
Źle złapany dur
Warty w nocy, jej niebieskie oczy
Nie powrócą już
Zarośnięty szlak
Długiej drogi ślad
Lasów pustych i zielonych pustyń
Kiedyś będzie brak
Rozszalały wiatr
Ognia naszych wart
Jak marzenie naszych serc płomienie
I lotniczy znak
Staniesz z nami w krąg
Dotkniesz silnych rąk
Będziesz śpiewał marzył i rozlewał
Cały serca żar
„ZŁUDZENIE SAMOTNOŚCI”
Przyjaciele których nie miałem h
Których w biedzie sobie zmyśliłem
Opowiedzą wam że kochałem A
A to przecież znaczy że żyłem E A
Oni każdy dzień wam powtórzą
O powrotach z nikąd powiedzą
Zaufali ptasim podróżom
A to przecież znaczy że wiedzą E h
Nie gniewajcie się że nie chciałem
Żyć wśród was bo nie siebie skrzywdziłem
Przyjaciele których nie miałem
Mogą przysiądz że kiedyś byłem
Oni każdy dzień wam powtórzą
O powrotach z nikąd powiedzą
Przyjaciele których nie miałem
Dzisiaj razem ze mną tu siedzą
„BALLADA O GÓRACH”
Oto las i słońce nad lasem C a F G
Ale to pominiemy tymczasem C a F G
Bo choć las to też ważna sprawa F G C a
Ale to jest o górach ballada d G F C a C a
I góry i góry i nic więcej nie trzeba E a E a
Chyba żeby o tych górach zaśpiewać E a
O trawach z Połonin i że w Cisnej znów leje G C a
Jak noc nad turniami szaleje d G F C
Oto góry i cisa nad nimi
Kilka buków też między innymi
Ale tak na marginesie
Chyba wiatr tę balladę poniesie
A kiedy dotrą już do was
Tej krótkiej ballady słowa
Wyjście z opresji jest oto takie
Wybrać się w góry z plecakiem
„PĘDZIWIATR II”
Idę drogą poprzez świat e d e G D e
Idę tam gdzie hula wiatr e d e G D e
Tam gdzie oczy niosą mnie G D e G D e
Tam gdzie diabeł tylko wie C D e
Idę z moim wiatrem hen
Choć ludziska patrzą źle
Bom ja przecież pędziwiatr
Dla takiego miejsca brak
A ty wiej, wiej wietrze mój e C D G
Jam przyjaciel twój C D e
Na gitarze z wiatrem gram
Czasem ptak wtóruje nam
I choć mija dzień za dniem
Droga nam nie dłuży się
Bratem moim kamień jest
Siostrą napotkany kwiat
Mą miłością droga ta
Która wiedzie mnie przez świat
A gdy mi zabraknie sił
I zakończę drogę swą
Ty mój wietrze dalej wiej
Czasem tylko wspomnij mnie
Czasem zawiej w polu gdzieś
Czasem pogłaszcz stary sad
Zanieś ludziom moją pieśń
Zanim zniknie po mnie ślad
„RETRO-RAJD”
Kiedy babcia młoda była C e
To na rajdy też chodziła d G
Razem z dziadkiem mym C e d G
Służba niosła kosze całe C e
Najróżniejszych wiktuałów d G
Było pełno win C e a G
Bo to był retro-rajd C e
Te panie w sukniach białych d G
Retro-rajd C e
Wykwintne stroje panów d G
O ho ho C e
Tych dawnych rajdów czas d G
Pojazd stanął w leśnej głuszy
Na polanę tłumek ruszył
Mile spędzić czas
Wnet z szampanów poszły strzał
A niektórzy zaśpiewali
Z nimi babcia ma
„BIESZCZADY”
Tu w dolinach wstaje mgłą wilgotny dzień e9 a
Szczyty ogniem płoną, stoki kryje cień D7 G H7
Mokre rosną trawy wypatrując dnia e9 a
Ciepła, które pierwszy słońca promień da D7 G H7
Cicho potok gada, gwarzy pośród skał G C D G
O tym deszczu, co z chmury trochę wody dał G C D G D7
Świerki zapatrzone w horyzontu kres G C D G
Głowy pragną wysoko, jak najwyżej wznieść G C D G H7
Tęczą kwiatów barwny połoniny łan
Słońcem wypełniony jagodowy dzban
Pachnie świeżym sianem pokos pysznych traw
Owiec dzwoneczkami cisza niebu gra
Serenadą świerszczy, kaskadami gwiazd
Noc w zadumie kroczy, mroku ścieląc czas
Wielkim Wozem księżyc rusza na swój szlak
Pozłocistym sierpem gasi lampy dnia
„PRZECHYŁY”
Pierwszy raz przy pełnym takielunku e D e
Biorę ster i trzymam kurs na wiatr e D e
I jest jak przy pierwszym pocałunku, a H7 e
W ustach sól, gorącej wody smak. a H7 e
O-ho-ho, przechyły i przechyły, a H7 e
O-ho-ho, za falą fala mknie, a H7 e
O-ho-ho, trzymajcie się dziewczyny, a H7 e
Ale wiatr, ósemkę chyba dmie! a H7 e
Zwrot przez sztag – o”kay, zaraz to zrobię,
Słyszę jak kapitan cicho klnie,
Gubię wiatr i zamiast w niego dziobem,
To on mnie od tyłu kumple w śmiech.
Hej, ty tam za burtą wychylony,
Tam naprawdę nie ma się czego śmiać,
Cicho siedź i lepiej proś Neptuna,
Żeby coś nie spadło ci na kark.
Krople mgły w tęczowym kropel pyle,
Słyszę jak po deskach spływa deszcz,
Jutro znów wypłynę, bo odkryłem,
Morze, noc, żeglarską, starą pieśń.
„KANADA”
Kanada, lata 50-te, brudna przepocona sala gimnastyczna
Jakiejś kanadyjskiej szkoły dziewczęta tańczą ze sobą
Chłopcy trochę pijani podpierają drabinki sali gimnastycznej
W kieszeni butelki taniego, wytrawnego wina
Po 21 a może nawet po 10 centów
Frank Levie właśnie zaśpiewał "O Jesabele" C a F G
Przypiąłem więc żelazny krzyż do piersi swej C a F G
Podszedłem do największej z dziewcząt i najbardziej blond C E a
Powiedziałem: Jeszcze mnie nie znasz i to jest twój wielki błąd F C
Więc czy pokażesz mi, gadaj czy pokażesz mi F C
Powiedz czy pokażesz mi swe nagie ciało F C
A ja skoncentruje się przed czekającym mnie w następnej zwrotce
Niełatwym zadanie aktorskim, z tekstu wynika, że będę musiał
Wcielić się w postać niewinnej, jasnowłosej kanadyjskiej nastolatki
Chodź odtańczymy w najciemniejszy kąt
Tam może nawet nie odepchnę twoich rąk
Wyraźnie słyszę w twoim głosie głód
Wszystkiego, czego zechcesz dotknąć będziesz mógł
Lecz nie pokażę ci, nigdy nie pokażę ci
Nie ja nie pokażę ci nagiego ciała
Tańczę blisko, zespół gra "Story West"
Konfetti, serpentyny lecą prosto w nas
Szepnęła "Masz minutę by zakochać się"
W tak uroczystej chwili musisz wierzyć że
Pokażesz jednak mi, że pokażesz jednak mi
Ty pokażesz jednak mi swe nagie ciało
„JA MAM TYLKO JEDEN ŚWIAT”
Kiedy w piątek słońce świeci C d
Serce mi do góry wzlata G
Że w sobotę wezmę plecak G d
W podróż do mojego świata G C
Bo ja mam tylko jeden świat C d
Słońce, góry, pola, wiatr G C
I nie mnie więcej nie obchodzi C d
Bom turystą się urodził G7 C
Dla mnie w mieście jest za ciasno
Wśród pojazdów, kurzu, spalin
Ja w zieloną jadę ciszę
W ścieżki pełne słodkich malin
Myślę leżąc pośród kwiatów
Lub w jęczmienia złotym łanie
Czy przypadkiem za pół wieku
Coś z tym światem się nie stanie
Chciałbym żeby ten mój świat
Przetrwał jeszcze tysiąc lat
Żeby mogły nasze dzieci
Z tego świata też się cieszyć
„MAZURSKI REJS”
Gdzieś w szuwarach zbłądził wiatr e h
Ciszę niesie noc e h
Nad plażami niesie się e h
Czyjś zbłąkany głos e H7
Nad brzegami ognisk blask e h
W wodzie nocą lśni e h
Tak zaczyna się ten czas e h
Wakacyjnych dni a H7
Nie zabieraj z sobą nic, nawet słów C D G
Na cóż bagaż ten e
Ruszaj z nami skoro świt, ruszaj tam C D G
Na mazurski rejs e
Jak powracających fal cieniem ty C D G
Będziesz wracał wciąż e
Wracał, żeby jeszcze raz C D
Wrócić z nią e
Babie lato niesie wiatr
W zamyślony las
Pajęczyną ciepłych dni
Oplótł sierpień nas
Miną dni, miesiące dwa
Zlecą jak we śnie
Popiół z ognisk rozwiał wiatr
Opustoszał brzeg
Pozostanie wspomnień garść
I smak twoich łez
Znów za rok popływać chcę
Na mazurski rejs
Szlakiem pustym dzikich plaż
Płynie łódź
Tutaj każda letnia noc
Ma smak twoich ust
„KOCHAM CIĘ JAK IRLANDIĘ”
Mieszkałaś gdzieś w kraju nad Wisłą C e C C7+
Pamiętam to tak dokładnie G0 d A7 d
Twoich czarnych oczu bliskość B F
Wciąż kocham cię jak Irlandię C G
A ty się temu nie dziwisz C e C C7+
Wiesz dobrze, co byłoby dalej G0 d A7 d
Jak byśmy byli szczęśliwi B F
Gdybym nie kochał cię wcale C G C
Przed szczęściem żywić obawę
Z nadzieją że mi ją skradniesz
Wlokę ten ból przez Włocławek
Kochając cię jak Irlandię
Gdzieś na ulicy Fabrycznej
Spotkać się nam wypadnie
Lecz takie są widać wytyczne
By kochać cię jak Irlandię
Czy mi to kiedyś wybaczysz
Działałem tak nieporadnie
Czy to dla ciebie coś znaczy
Że kocham cię jak Irlandię
„JESIENNE WINO”
Z brzękiem ostróg wjechałem do miasta e D e
Pod jesień było, czas złotych liści nastał e D G
W kieszeni worek srebra, czas do domu a G D e
Wtem za plecami woła głos D C a e
Usiądź razem ze mną e G
Spróbuj mego wina D G
Z czereśni, wiśni resztek lata a G
Choć jesień się zaczyna D C
Tyle tej jesieni e G
Jeszcze jest przed nami D G
Zdążysz wrócić do domu a G
Nim noc zawita nad drogami D C e
Słońce stało w zenicie bił południowy żar
A w gardle kurz przebytej drogi
Co tam spocznę na chwilę, przecież nie zaszkodzi
Do przejścia niedaleką drogę jeszcze mam
Zbudziłem się w czerwieni zachodu
Pod starą knajpą co rynek zamyka
Zabrała moje srebro i duszę ostrogi
Zostało pragnienie i tępy głowy ból
„ZAWIEJA W MICHIGAN”
Zawieja w Michigan G C
Zapada serce w śnieg G a
Pustkowie ciągnie się C
Wysepki żadnej, drzew G a
Ni domu z domu gest e
Wejdź... C e D7
Pustkowie hen i hen
Zawieja, mróz i biel
Zawyłem aż po kres
Czy się spodziewać że
A wicher w trąbki dmie
Nie
Miłości nasze tam
Są tam gdzie nie ma nas
U boga w środku gwiazd
Pokochał też bym brak
I cały słał bym blask
W dal
„PRZYJDZIE JESZCZE”
Przyjdzie jeszcze taki dzień C G d G a
Kiedy wszyscy się spotkamy F G
W nasze serca wejdzie miłość
Przecież wszyscy się kochamy
To się nazywa ponoć C G
Nierealnym światem złym a C a
Niesprawiedliwym i fałszywym F G
Ale popatrz czasem
Tak na siebie w lustro
Jesteś jak ten świat
Nasza praca dnia zwykłego
Będzie lżejsza i prawdziwsza
Chleb na stole często świeży
Będzie zawsze gościł tu
Nasze dzieci będą piękne
Tak jak kiedyś my byliśmy
Choć czas płynie, choć czas leci
To nie przejmuj się tym, nie
„WE WTOREK W SCHRONISKU”
Sł. W. Buchcic, Muz. R. Pomorski
Złotym kobiercem wymoszczone góry C F C A D A
Jesień w doliny przyszła dziś nad ranem e F a G cis D h E
Buki czerwienią zabarwiły chmury C F C e A D cis7 fis
Z latem się złotym właśnie pożegnałem F G C D E A (E)
We wtorek w schronisku po sezonie C F G C A D E A
W doliny wczoraj zszedł ostatni gość e F G fis H E
Za oknem plucha, kubek parzy dłonie e F d e A D cis7 fis
I tej herbaty i tych gór mam dość F G C D E A (E)
Szaruga niebo powoli zasnuwa
Wiatr już gałęzie postrząsał z liści
Pod wiatr, pod górkę znowu sam zasuwam
Może w schronisku spotkam kogoś z bliskich
Ludzie tak wiele spraw muszą załatwić
A czas sobie płynie, wolno pantarej
Do siebie tylko już nie mogę trafić
Kochać, to więcej z siebie dać, czy mniej
„SOSNA”
Biegłaś zboczem, brązowo-zielona, a d
Miedzią słońca i trawy zielenią, G C E7
Biegłaś brzegiem strumienia spragniona, a d
Twoje włosy targał górski wiatr E a
Zanurzyłaś swe dłonie w potoku,
Który głazy w poszumie omijał,
Burza kropel w srebrzystej pogoni
Obraz twój porwała szybko w dal
I wracałaś do góry powoli
Zielonością i brązem strzelista,
Gdy cię wchłaniał cień lasu znajomy,
Znów twe włosy, sosno, targał wiatr
„PIOSENKA NA ROZGRZANIE”
Zimna tak, że aż strach, trudno rozgrzać się C e F C
Korowody chłodnych myśli oziębiają mnie F C a G
Nie pomaga łyk herbaty ani ciepły szal C e F C
Urojone z sopli kraty jak roztopić mam F C a G
Piosenka na rozgrzanie C e
Na rozgrzanie serc F G
Rozgrzewa mnie takie granie C e
Jak w domu ciepły piec F G
W przytulnym cieple nutek F G
W przytulnym cieple pauz C a
Z zimnego jak lód serca F G
Wypłynie czasem łza F C
Jak dziewczynka z zapałkami, chcę ciepła miłości
Nie rozgrzeję się słowami, tymi co ze złości
Nie rozbawią mnie pajace, co na sznurkach skaczą
Chociaż wszystkim nam jest zimno, dobrze dziś pajacom
„PECHOWY DZIEŃ”
Wiatr przystojny w garniturze A
Chciał spodobać się złej chmurze G
Chmura w złości deszczem go przepędza D A
Wiatr się schował w jakimś oknie A
Jest szczęśliwy że nie moknie G
A miał przecież chmurze być a męża D A
Lecz nie jest źle, mogło być gorzej C G E a
Czasem w życiu zdarza się pechowy dzień C7 G A
Wiatr szczęśliwy w wolnym stanie
Zawsze stać go na zawianie
Zawsze stać go na samotny spacer
I niejedna chmura teraz
Kocha, cierpi i umiera
Mówiąc, Wietrze mogło być inaczej
„WIKLINA”
Gorzko pachnie podmokła wiklina a d a
Mgła, mgła, mgła E a
W krąg bezdroża, śladu drogi nie ma a d A7
Schyłek dnia d a
Lecz to nic d
Nie martw się a
Jutro będzie lepiej F
Wstanie nowy dzień C d
A to wszystko żebyś wierzył F C d
Że nie łatwo być harcerzem a E a
Słońce zaszło, gwiazdy takie smutne
Noc, noc, noc
Chlupie woda w przemoczonym bucie
Jak na złość
Na obozie szybko mija czas
Źle, źle, źle
Obóz mija, czas do domu wracać
Tak już jest
„STRUMIEŃ”
Idę w góry w marzeniach, dalej i dalej C a F G G e C D
Znajdę to co mi dane, jeszcze odnaleźć
Widzę ślady ogniska, drewno z szałasu
Zapach wczorajszej zupy resztek zapasów
Strumień cicho szumi w dole F G C D
I z drzewami gada C a G e
Żeby czar tych dni powrócił F G e C D
Czy jest na to rada? A e G
Twarze już się rozpływają G C D
Jak na deszczu szyby G e
Zima ziemią zawładnęła e C D
Zakuła ją w dyby e C e
Dobrze, dobrze się stało, że zima biała
Wspomnień nie zamroziła, bo nie umiała
Bo gdy w twym życiu ciężkie, chwile nastaną
Wszystko diabli gdzieś wezmą, one zostaną
Czy pamiętasz jeszcze ogniska płomień
Czy wraca do twej pamięci dotyk mej dłoni
Gdy wiatr gitary struny trąci leciutko
Wraca wspomnienie lata, ale na krótko
„ŚMIECIUCHY”
Opuszczone już schroniska straszą oczodoły okien H7 e e a
Połoniny posmutniały, puste domy i stodoły H7 e e a
Rysie, wilki i świstaki patrzą wokół przestraszone H7 e e a
Po turystach znowu góry zaśmiecone e a
Przyjdzie zima śnieg przykryje C H7 e
Wszystkie puszki i butelki e a
Pochowają się pod śniegiem e a
Chleby, bułki, żółte serki H7 e
Wszystkie szlaki śnieg przykryje e a
Śmieci schowa pod pierzyną H7 e
Ale kiedy przyjdzie wiosna e H7 a
Znów wypłyną C H7 e
Połamali co się dało, uśmiercili, to co żyło
Narobili dookoła jakby latryn mało było
Jakiś cham nie wiedział chyba, że przebywa w rezerwacie
I na samym środku szlaku, ściągnął gacie
Śmieci wojsko nie wyzbiera, żeby było jakoś schludnie
Nie wymiecie wiatr ze ścieżek, nie odlecą na południe
Własne góry zaśmiecimy, ale wiem co będzie potem
Polecimy za granicę, śmiecić lotem
„A JEDNAK ŻYJESZ”
A jednak żyjesz, życia ci mało a e
To przez ciebie wszystko się stało G D a
Forsa w kieszeni, wilgotne ręce a e
Świata nie zmienisz, siebie już prędzej G D a
Popamiętasz mnie jeszcze D h
Gdy dogonię cię deszczem D h
Gdy ci się pomylą drogi D G A
Bo pod wiatr zawsze gorzej e h
Cóż gorszego być może e h
Zwłaszcza kiedy bolą nogi D G A
Głupia jesteś, jak twoje życie
Śmieszna jak w wodzie krzywe odbicie
Weź sobie wszystko, wszystko co dałaś
Słowa zbyt duże, czyny zbyt małe
„JESIENNA ZADUMA”
Nic nie mam e
Zdmuchnęła mnie ta jesień całkiem F
Nawet nie wiem e
Jak tam sprawy za lasem F
Rano wstaję, poemat chwalę G Fis h D
Biorę się za słowo jak za chleb e G D H7 e
Rzeczywiście tak jak księżyc e G
Ludzie znają mnie tylko z jednej a e
Jesiennej strony D a e
Nic nie mam
Tylko z daszkiem nieba zamyślony kaszkiet
Nie zważam
Na mody byle jakie
Piszę wyłącznie, piszę wyłącznie
Uczuć starym drapakiem
amazanych drogowskazów nie odczytam już