"Imigrant" brzmi jak obelga. Jak wyzywają się uczniowie podstawówek
Justyna Suchecka 23.09.2015
W szkole podstawowej w Berezówce na Lubelszczyźnie, którą prowadzi stowarzyszenie rodziców i nauczycieli, uczy się ok. 70 dzieci. Obecnie jest tam więcej cudzoziemców niż Polaków. To Ukraińcy, Gruzini i Czeczeni. Wkrótce mogą się tu uczyć również mali Syryjczycy... (JAKUB ORZECHOWSKI)
"Ty uchodźco! Ty imigrancie!" - tak wyzywają się na przerwie szóstoklasiści. Dzieci przejmują agresywny język, który znają z domu i mediów. Nauczyciele czują się bezradni.
Dziś w polskich szkołach uczy się ponad 10 tys. dzieci cudzoziemskich. 1 września naukę rozpoczęło 945 dzieci cudzoziemców, którzy ubiegają się w Polsce o ochronę międzynarodową. Wśród nich jest 418 Ukraińców oraz 370 Rosjan (większość z nich narodowości czeczeńskiej). W szkołach uczy się także 44 dzieci z Kirgistanu, 40 z Gruzji oraz 32 młodych Syryjczyków. Tych ostatnich już wkrótce będzie zapewne więcej.
Czy jesteśmy na nich gotowi? Joanna Kluzik-Rostkowska, minister edukacji narodowej, twierdzi, że tak. - Na polskiej ziemi dziecko uchodźcze staje się naszym dzieckiem. Ma prawo do bezpłatnej nauki, więcej, ma obowiązek się uczyć - deklaruje szefowa MEN.
MEN na dzieci uchodźców przekazuje co roku wyższą subwencję oświatową. Samorządy mają obowiązek opłacić dodatkowe zajęcia z języka polskiego i wyrównawcze (ale tylko przez 12 miesięcy). Szkoły, w których uczą się cudzoziemcy, mogą zatrudnić też asystenta kulturowego. To ważne, bo z przeprowadzonych w zeszłym roku przez Rzecznika Praw Obywatelskich badań wynika, że właśnie bariera językowa jest największym problem cudzoziemskich uczniów.
Zdaniem Związku Nauczycielstwa Polskiego dotychczasowe wsparcie to za mało. W liście do premier Ewy Kopacz związkowcy nauczyciele podkreślają: "Przygotowanie szkół nie polega na zapewnieniu miejsca w klasach, kolorowego papieru i ołówków". I domagają się większej liczby szkoleń - dla nich, ale i dla rodziców.
Apelują: "Jeśli dzieci uchodźców mają poczuć się w polskich szkołach dobrze, a ich rodzice mają mieć poczucie, że są one w naszych placówkach bezpieczne i szczęśliwe, należy już dziś przystąpić do stworzenia koncepcji kształcenia dzieci uchodźców i współpracy z ich rodzicami, należy także przygotować szkolenia dla nauczycieli z placówek, do których dzieci te zostaną skierowane, oraz zaprojektować działania adresowane do społeczności lokalnych, w których znajdują się te placówki".
Czy takie działania są potrzebne? Nauczyciele nie mają wątpliwości. Matematyczka z jednej z wielkomiejskich podstawówek opowiada "Wyborczej": - Uczeń, Polak, poskarżył mi się, że inne dzieci nazywają go uchodźcą. Traktowały to jako wyzwisko, pogardliwe jak "ty głupku". Kiedy zapytałam, czy w ogóle wiedzą, co to znaczy, okazało się, że nie bardzo. Za to potrafiły powtórzyć wiele zasłyszanych w domu stereotypów. Było widać, jak mało wiedzą o tym, przed czym ci ludzie uciekają, czy dlaczego Polska będzie im pomagać. W tej naszej klasowej dyskusji bardzo pomogło to, że jedna z dziewczynek była latem na Węgrzech. Z przejęciem opowiedziała klasie o tym, co widziała. Wiem, że to wielu dzieciom otworzyło oczy - dodaje.
Problem dyskryminacji dzieci o innym kolorze skóry, pochodzeniu czy religii miał w polskich szkołach miejsce na długo przed tym, nim przybyło w nich dzieci uchodźców. Potwierdza to m.in. raport Towarzystwa Edukacji Antydyskryminacyjnej.
- Dyskryminacja z powodu tożsamości jest uznawana za coś "naturalnego" i w związku z tym jest bagatelizowana zarówno przez uczniów, jak i nauczycieli - mówiła "Wyborczej" Małgorzata Jonczy-Adamska, koordynatorka projektu badawczego "Dyskryminacja w szkole - obecność nieusprawiedliwiona".
Nauczyciele, z którymi rozmawiamy, narzekają na brak wsparcia.
- To nieważne, czy do mojej klasy trafi jakiś mały Syryjczyk czy nie. Ci uczniowie i tak będą tym tematem żyli - mówi anglistka z poznańskiego gimnazjum. - Mają Facebooka, a tam zalew informacji o uchodźcach. Wiele z nich agresywnych. Nie możemy ich od tego odciąć, ale nauczmy, jak weryfikować te informacje.
Właśnie tego oczekuje od szkoły wielu rodziców. Monika z Katowic, mama 13-latka: - Boję się, że moje dziecko pójdzie w świat z przeświadczeniem, że każdy, kto jest w jakiś sposób inny, jest zły, jest wrogiem i zagrożeniem. Co mam odpowiadać synowi, który gdzieś przeczytał, że "muzułmanie gwałcą wszystko, co się rusza"? Ja jestem w stanie na to zareagować. Ale co z dziećmi, których rodzice nie prostują takich treści? Rola szkoły jest ogromna.
Z pomocą nauczycielom przychodzą organizacje pozarządowe. Projekty edukacyjne na temat uchodźców w Polsce prowadzą m.in. PAH, Fundacja na rzecz Różnorodności Społecznej, Stowarzyszenie Vox Humana, Polskie Forum Migracyjne, fundacja Ocalenie czy Helsińska Fundacja Praw Człowieka. Materiały dla nauczycieli opracował też podległy MEN Ośrodek Rozwoju Edukacji.
Twórcy Społecznego Monitora Edukacji radzą, by na lekcjach odwoływać się do przeszłości - do losów Żydów czy muzułmanów wygnanych z Półwyspu Iberyjskiego, mówić o Wielkiej Emigracji.
UNHCR (Unhcr-cetraleurope.org) opracowało dla nauczycieli szereg materiałów dydaktycznych po angielsku. Ich twórcy zachęcają, by korzystać z nich na różnych zajęciach - od wiedzy o społeczeństwie po sztukę. Z raportu UNICEF wynika, że w wyniku konfliktu w Syrii miejsca pracy opuściło 52 tys. nauczycieli, a 2,4 mln dzieci nie ma dostępu do szkół. Szef ZNP Sławomir Broniarz: - Edukacja pomaga dzieciom, młodym ludziom i dorosłym, którzy są zagrożeni marginalizacją, stanąć na własnych nogach, wyzwolić się z biedy i w pełni uczestniczyć w życiu społecznym z perspektywą zbudowania lepszej przyszłości. f