Polska na fali

5 sty, 08:14

Źródło: The Washington Post

Fot. Wojciech Olkuśnik/Agencja Gazeta

Amerykańscy dziennikarze nie mogą wyjść z podziwu nad kondycją polskiej gospodarki. Ale miny im

rzedną, gdy słyszą o rosnącym deficycie finansów i długu publicznym.

Kolejka klientów ustawiła się do Dantego Cinque jeszcze przed otwarciem pierwszego polskiego

salonu Ferrari w budynku należącym wcześniej do partii komunistycznej. – Polska jest pod każdym

względem lepsza w porównaniu do tego, co się o niej myśli za granicą – mówi Cinque, dyrektor

generalny otwartego w październiku na Nowym Świecie salonu Ferrari. – Tu robi się wielkie pieniądze.

Jak informuje Bank Światowy, w 2009 roku Polska wyprzedziła Holandię, tym samym stając się szóstą

pod względem zamożności gospodarką w złożonej z 27 państw Unii Europejskiej. Z 38,2 mln

mieszkańców, Polska była jedynym krajem unijnym, któremu w 2009 roku nie tylko udało się uniknąć

recesji, ale i nawet odnotować wzrost w skali 1,8 proc. Podczas gdy większość europejskich państw

podnosi się z największej od II wojny światowej zapaści, Bank Światowy przewidywał na 2010 rok 3,5

-procentowy wzrost gospodarczy w kraju nad Wisłą.

Polski indeks giełdowy WIG20 do końca listopada zyskał 9 proc., licząc jego wartość w dolarach. Dla

porównania, stanowiący punkt odniesienia dla regionu indeks Stoxx Europe 600 wzrósł jedynie o 3.

Credit Suisse Group, Goldman Sachs i Morgan Stanley coraz śmielej inwestują w Warszawie. Lokalne i

zagraniczne spółki masowo wchodzą na warszawską Giełdę Papierów Wartościowych, a rząd planuje w

latach 2010-2011 sprzedać majątek państwowy wyceniany na 13,2 mld dolarów.

Wartą 430 mld dolarów polską gospodarkę napędza wiele czynników. Wśród nich znajdują się

wytwórcy części samochodowych i maszyn, które są eksportowane do Niemiec. Pomogły także

ograniczenia progów podatkowych z początku 2009 roku. Dzięki temu najbogatsi zamiast 40 proc.

odprowadzają do rządowej kasy jedynie 32 proc. dochodów. Na krajowych finansach pozytywnie odbił

się też 9,7-procentowy spadek wartości złotego do euro od początku 2008 roku. Pomogło to Polsce

utrzymać konkurencyjną pozycję na rynku. Do rozwoju przyczyniło się także 88,2 mld dolarów

subwencji, które kraj otrzyma z UE do końca 2013 roku. – Zbudowaliśmy bastion wzrostu – mówił

premier Donald Tusk na konferencji prasowej z okazji trzeciej rocznicy objęcia urzędu. Premier

stwierdził, że Polska jest gotowa na "próbę sił". Tymi słowami odniósł się do negocjacji nad kolejnym

siedmioletnim budżetem UE. W sprawie jego kształtu największy beneficjent z bloku wschodniego

może zetrzeć się z rządem premiera Davida Camerona, który zamierza obciąć wydatki Unii, by

ograniczyć rekordowy deficyt budżetowy Wielkiej Brytanii.

Według Głównego Urzędu Statystycznego średni dochód brutto zwiększył się w Polsce o niemal jedną

trzecią w ostatnich pięciu latach. – Niektórzy moi klienci mają w garażach po dziesięć Ferrari – mówi

Cinque. Dodaje, że większość klientów to właściciele dużych firm i pracownicy takich branż jak

bankowość i handel nieruchomościami.

Zgodnie z danymi UE, w październiku stopa bezrobocia w Polsce wynosiła 9,7 proc. w porównaniu z

14,1 proc. w Irlandii, czy 20,7 proc. w Hiszpanii. W III kwartale zeszłego roku PKB wzrósł o 4,2 proc.,

co oznacza najszybsze tempo od dwóch lat. Na znakomity wynik wpływ miał odnotowany w

październiku 9-procentowy wzrost sprzedaży detalicznej.

Korzystając z zapotrzebowania na powierzchnie handlowe i biurowe firma deweloperska Liebrecht &

wooD bierze udział w budowie Placu Unii, wartego 180 mln dolarów kompleksu handlowo-biurowego

w Warszawie. Firma przewiduje, że rozwój gospodarczy zaowocuje zwyżką cen nieruchomości w

stolicy. – Za 10-20 lat Polska będzie jednym z najbardziej znaczących krajów w Europie – mówi Marc

Lebbe, dyrektor generalny warszawskiego biura Liebrecht & wooD. – Nie ma powodu, dla którego nie

miałaby pewnego dnia zyskać takiej rangi jak Francja, Hiszpania, czy Włochy.

Polityka wewnętrzna wciąż pozostaje pod wpływem katastrofy lotniczej z 10 kwietnia 2010 roku w

Smoleńsku. Zginął wtedy prezydent Lech Kaczyński oraz 95 innych osób lecących oddać cześć

tysiącom polskich oficerów zamordowanym przez stalinowski aparat w Katyniu podczas II wojny

światowej. Niektóre ofiary należały do głównej partii opozycyjnej Prawo i Sprawiedliwość. Jej

przewodniczący Jarosław Kaczyński obarcza rząd "moralną odpowiedzialnością" za katastrofę. W jej

wyniku doszło do wcześniejszych wyborów prezydenckich, które wygrał Bronisław Komorowski, były

marszałek Sejmu i jeden z głównych polityków rządzącej Platformy Obywatelskiej. PO i PiS będą

głównymi siłami, które zetrą się w wyborach parlamentarnych w drugiej połowie roku.

Ale nie wszystko wygląda różowo. Niepokoi pogłębiający się deficyt finansów publicznych oraz dług

publiczny. W swoim raporcie agencja ratingowa Fitch Ratings radzi Polsce ograniczyć deficyt w celu

zachowania wiarygodności kredytowej. A jeżeli dług publiczny przekroczy pułap 55 proc. PKB,

zostanie naruszony drugi z trzech progów ostrożnościowych. Zgodnie z polskim prawem wymusi to na

rządzie drastyczne cięcia budżetowe. Ale ponieważ polskie progi ostrożnościowe są surowsze od

obowiązujących w UE, posiadacze obligacji nie wykonują nerwowych ruchów. I to mimo że Polska

będzie miała w przyszłym roku szóstą pod względem wielkości dziurę budżetową w UE, jak twierdzi

David Hauner kierujący działem rynków wschodzących w Bank of America Merrill Lynch w Londynie. –

Polskę czeka długa droga, zanim choćby zrówna się z krajami "starej" Europy – mówi Maja Goettig,

główna ekonomistka banku BPH. – Ale mamy ogromy potencjał i udało nam się wykorzystać kryzys,

by odrobić choćby część dystansu dzielącego nas od Europy.

Copyright 1996-2011 Grupa Onet.pl SA