background image

Kate Walker 

 

Szkarłatna suknia ślubna 

 
 
 

ROZDZIAŁ PIERWSZY  

Estrella  stała  z  dłonią  na  klamce,  usiłując  odzyskać  spokój.  Musiała 

przygotować  się  do  spotkania  z  mężczyzną,  który  czekał  na  nią  za  tymi 
drzwiami.  

Sądziła,  że  ojciec  zrezygnował  już  z  wydania  jej  za  mąż  za  pierwszego 

dostępnego kandydata. Ale przed chwilą wmaszerował bez pukania do pokoju 
córki i poinformował ją, że mężczyzna, z którym odbył tego popołudnia ważne 
spotkanie, chce się z nią widzieć i to natychmiast. Czując, jak ściska ją w dołku, 
uświadomiła sobie, że się myliła i że wszystko zaczyna się od początku.  

Uciekłaby,  gdyby  to  było  możliwe.  Ale  z  doświadczenia  wiedziała,  że 

jedynym  sposobem  poradzenia  sobie  z  tą  sytuacją  była  otwarta  konfrontacja, 
twarzą w twarz.  

Zaczerpnęła więc znowu tchu, przesunęła drżącą dłonią po gładkich, czarnych 

włosach,  Wyprostowała  wątłe  ramiona,  zmusiła  się  do  naciśnięcia  klamki  i 
weszła do środka.  

Stał przy wielkim oknie w końcu pokoju. Na jasnym tle widać było zarys jego 

wysokiej,  silnej  postaci,  twarz  miał  odwróconą,  spoglądał  na  leżący  w  dole 
ogród.  

- Senior Dańo? Senior Ramón Juan Francisco Dańo?  

Napięcie  znalazło  także  odbicie  w  jej  głosie,  stał  się  chłodny,  ostry, 

niesympatyczny. Mężczyzna odwrócił gwałtownie głowę.  

- To ja. A pani to Estrella Medrano? - odezwał się równie chłodnym i 

nieżyczliwym tonem.  

- Ojciec powiedział, że chce się pan ze mną widzieć.  

Nie  odpowiedziała  wprost  na  jego  pytanie.  Zmarszczył  brwi,  urażony  lub 

rozgniewany obcesowością powitania, chłodem w jej głosie.  

- Tak, chciałem z panią porozmawiać.  
- Myślałam, że przyszedł pan do mojego ojca.  
- Tak. .. Zamierzałem nabyć od niego stację telewizyjną.  
- Dobił pan targu?  
- My ... negocjacje wciąż trwają.  
Oczywiście, że trwają, cynicznie podsumowała Estrella. Umowa nie zostanie 

background image

podpisana,  dopóki  ten  facet  nie  spełni  żądań  ojca.  Jeśli  miała  jeszcze  jakieś 
wątpliwości,  zniknęły  bez  śladu.  Miała  przed  sobą  kolejnego  z  długiej  listy 
kandydatów na męża, którego ojciec zamierzał dla niej kupić.  

-  Za  drogo  dla  pana?  -  spytała  ostrożnie,  wygładzając  spoconymi  dłońmi 

ciemną, wąską spódnicę. 

- Nie, wcale nie. Zapłaciłbym chyba każdą cenę.  
- Więc tak bardzo chce pan zdobyć tę stację?  

     - Istotnie. 

Gdyby  miała  choć  trochę  rozumu,  uznałaby,  że  to  odpowiedni  moment,  by 

oznajmić,  że  wie,  co  się  dzieje  i  nie  widzi  powodu,  by  ciągnąć  to  dalej. 
Nieważne,  co  powiedział  mu  jej  ojciec,  ona  nie  zamierza  słuchać  jego 
oświadczyn. Nie ma mowy, by kiedykolwiek je przyjęła.  

Ale tego nie powiedziała. I, prawdę mówiąc, nie miała pojęcia, dlaczego tak 

postąpiła.  

Ramón Dańo okazał się inny, niż oczekiwała.  

Przede wszystkim sądziła, że będzie podobny do swego ojca. Reuben Dańo był 
wielki, ciężki i przysadzisty, miał włosy czarne jak heban i czarne oczy. I nikt, 
nawet jego własna matka, nie mógłby twierdzić, że jest przystojny.  

Ale  ten  mężczyzna  był  niezwykle  urodziwy.  I  pod  wieloma  względami 

stanowił niemal całkowite przeciwieństwo swego ojca, zwłaszcza jeśli chodziło  

o wygląd i koloryt.  

.  

Po pierwsze, był o wiele wyższy, a jego włosy, choć ciemne, miały miedziane 

przebłyski,  odbijające  promienie  słońca,  tak  że  ich  kolor  przywodził  na  myśl 
raczej  polerowany  brąz  niż  heban.  Z  włosami  kontrastowały  oczy,  chłodne, 
czujne,  szare  jak  niebo  po  gwałtownej  ulewie,  osadzone  w  twarzy  o  ostrych, 
rzeźbionych  rysach.  Gładka  skóra  sprawiała  wrażenie  raczej  opalonej  niż 
smagłej, jak u Ojca.  

Oczywiście,  zapomniała,  że  Ramón  Dańo  jest  tylko  w  połowie  Hiszpanem. 

Jego matka, która zmarła, kiedy był jeszcze niemowlęciem, była Angielką.  

- Więc dlaczego chciał się pan ze mną widzieć? - wykrztusiła. Jak gdyby tego 
nie wiedziała!  
- Żeby z panią porozmawiać. .  
- A pan zawsze dostaje to, czego chce?  

Nie podobało mu się jej zachowanie, to było oczywiste. Zmarszczka na jego 

czole nie znikła, przeciwnie - stawała się wyraźniejsza. Ale Estrella nie przejęła 
się tym.  

Chciała, żeby to się skończyło. By mogła wyjść i powrócić do swego pokoju. 

Do samotności, do której tak przywykła. Do piorunujących spojrzeń, pouczeń i 
pełnej  wściekłości  dezaprobaty  ojca,  dezaprobaty,  z  którą  żyła  tak  długo;  że 
miała  wrażenie,  iż  nigdy  nie  widziała  na  jego  twarzy  innego  wyrazu.  Do 
potępienia  ze strony  tutejszego towarzystwa,  szeptów  za  jej  plecami,  rozmów, 
które gwałtownie milkły, gdy wchodziła do pokoju.  

-  To  ona  ...  -  gadali  ludzie.  -  Ta  mała  Medrano,  dziewczyna,  która  odebrała 

background image

Carlosa Pereę żonie. Porzucił ją i dwójkę małych dzieci. A przecież mógłby być 
ojcem tej małej dziwki ...  

- Nie usiądzie pani? - Ramón wskazał dłonią krzesło.  

- Muszę?  

Nie  było  powodu,  by  serce  podchodziło  jej  do  gardła  na  myśl,  że  mogłaby 

znaleźć się bliżej mego.  

- Wolę stać.  

     - Myślałem, że siedząc, czułaby się pani swobodniej. 

- Prawdę mówiąc, wolałabym być wszędzie, byle nie tu.  

- Zapewniam, że nie zatrzymam pani długo.  

- Mówił chłodnym, oficjalnym tonem.  

- Aja zapewniam, że nie interesuje mnie, co pan  

ma do powiedzenia.  

Dotknęła  go  do  żywego.  Było  to  widoczne  po  gwałtownie  zaczerpniętym 

oddechu, po lodowatym spojrzeniu, którym ją obrzucił.  

- Czy mogę zasugerować, by poczekała pani, aż coś powiem?  

Przyglądał  się  jej  od  chwili,  gdy  weszła  do  pokoju,  ale  teraz  jego  stalowe, 

szare  oczy  zmierzyły  każdy  centymetr  jej  ciała,  od  czubka  głowy  do  stóp.  To 
lodowate spojrzenie sprawiło, że poczuła się jak zachwalana klacz rozpłodowa, 
która niezupełnie sprostała jego oczekiwaniom.  

- Więc niech pan mówi - zdołała wydusić.  
- Dobrze.  

Silna dłoń przeczesała lśniące ciemne włosy, zmierzwiła je na chwilę; potem 

opadły,  układając  się  z  precyzją,  świadczącą  o  starannym  i  najwyraźniej 
kosztownym  strzyżeniu.  Nagle,  wbrew  samej  sobie,  Estrella  odczuła  żal,  że 
stało  się  to  tak  szybko.  Bo  przez  krótką  chwilę,  przez  kilka  ulotnych  sekund, 
zobaczyła innego Ramóna Dario. Mężczyznę pozbawionego chłodu i czujności, 
które zachowywał niemal bez przerwy, odkąd weszła do tego pokoju.  
Przyłapała  się  na  myśli,  że  tak  wyglądałby  w  łóżku,  i  przeszył  ją  zmysłowy 
dreszcz.  Przeżyła  szok,  gdy  zorientowała  się,  że  obraz  ten  wywołuje  przy-
spieszone  bicie  jej  serca.  Nigdy  dotąd  tak  się  nie  czuła.  Nigdy.  Nawet  przy 
Carlosie.  

- Jest pewien kłopot... to znaczy, m y mamy kłopot.  
Głos  Ramóna  Dario  gwałtownie  przywołał  ją  do  gorzkiej  rzeczywistości, 

rozwiewając zmysłowe fantazje.  

- Co pan ma na myśli, mówiąc "my"? Dlaczego łączy nas pan ze sobą w ten 

sposób?  

- To pani ojciec nas połączył.  

A więc wreszcie dotarli do sedna sprawy. Pragnęła wyciągnąć rękę, położyć 

ją  na  ustach  mężczyzny  i  powstrzymać  go.  Powstrzymać  go  przed  oświad-
czynami, do których skusił go jej ojciec obietnicą zysków.  

Bo  gdyby  się  oświadczył,  musiałaby  dać  mu  odpowiedź.  A  odpowiedzią 

background image

byłoby "nie". Jak zawsze.  

- Pani ojciec zaproponował cenę, którą mogę zaakceptować - ciągnął Ramon, 

najwyraźniej biorąc jej milczenie za zachętę. - Chcę mieć tę stację! Ale postawił 
też inny warunek. Chce, abym się z panią ożenił. Nie sprzeda mi stacji, o ile się 
na to nie zgodzę.  

-  Wiem  -  powiedziała  cicho;  tak  cicho,  że  z  początku  jej  nie  zrozumiał. 

Chwilę potem dotarło do niego znaczenie jej słów.  

- Pani wie! - powtórzył, nie mogąc uwierzyć w to, co usłyszał.  

Jak mogła być tak spokojna? Z taką obojętnością przyjąć plany ojca? A może - 
ogarnęła go fala obrzydzenia - może od początku była w to zamieszana? Może 
nawet sama go wybrała i powiadomiła ojca o swojej decyzji? Mial wrażenie, że 
jest kawałkiem mięsa, wyłożonym na sklepowej ladzie. Poczuł ucisk w żołądku 
i zwrócił się do niej ochrypłym z gniewu i odrazy głosem.  

- Czy dobrze usłyszałem? Powiedziała pani, że wie o tym?!  

- Tak.  

Mówiła jeszcze ciszej, ale tym razem spodziewał się tego, obserwował więc z 

uwagą  ruch  jej  warg  i  w  równym  stopniu  usłyszał,  jak  i  zobaczył  ulatujące  z 
nich słowo.  

-  Ale  ...  skąd?  Skąd  pani  wie?  -  powtórzył  z  naciskiem,  gdy  mu  nie 

odpowiedziała.  -  Chyba  mam  prawo  do  wyjaśnień,  skoro  igra  pani  z  moim 
życiem.  

To ją poruszyło. Wysunęła buntowniczo brodę, czarne oczy rozbłysły.  
-  Dobrze  ...  otrzyma  pan  wyjaśnienie,  ale  ostrzegam,  nie  spodoba  się  panu. 

Myśli pan, że to pierwszy raz? Że jest pan jedynym mężczyzną, którego ojciec 
próbował dla mnie kupić?  

- A nie jestem?  

Potrząsnęła tak gwałtownie głową, że kruczoczarne włosy rozwiały się dziko 

wokół nagle pobladłej twarzy.  

- Nie jest pan nawet drugim ... ani trzecim.  
- Proszę mi oszczędzić szczegółów - warknął. - Niech pani poda tylko w 
przybliżeniu, ilu ich było.  

Takiej Estrelli Medrano mógł się spodziewać; taka była, z tego co o niej słyszał. 
Pozwolił, by zwiódł go jej wygląd, ponieważ wyglądała inaczej, niż sądził. Nie 
przypominała  zupełnie  kobiety,  którą  sobie  wyobraził.  Kiedy  pojawiła  się  w 
drzwiach, jej widok tak go zaskoczył, że zapatrzył się na nią bezmyślnie.  

W  wyobrażeniu,  które  sobie  wytworzył,  była  niewysoka,  zmysłowa  i 

wulgarna.  Tymczasem  była  wyższa,  szczuplejsza,  wyciszona;  o  wiele 
kulturalniejsza  i  bardziej  szykowna,  niż  mógłby  sobie  wyobrazić.  Od  owalnej 
twarzy  o  wysokich  kościach  policzkowych  do  wąskich,  drobnych  stóp  w 
prostych, czarnych czółenkach była uosobieniem powściągliwości. Tylko masa 
gęstych,  jedwabistych  włosów,  czarnych  i  lśniących  jak  skrzydła  kruka, 
sugerowała,  że  dziewczyna  ma  w  sobie  coś  nieokiełznanego,  nielicującego  z 

background image

prostą, białą bluzką i gładką, doskonale skrojoną spódnicą, surową niczym habit 
zakonnicy.  

Była piękna. Zachwycająca i seksowna jak diabli... ale chłodna i twarda jak 

diament.  

Gdyby dotąd nie wierzył w plotki o jej przeszłości, zrobiłby to teraz. O tak, 

wierzył w nie! Usłyszał właśnie potwierdzenie z jej własnych ust - no, może nie 
dotyczyło to przeszłości, tylko chytrych planów, które snuli ona i jej ojciec, by 
wybrać ofiarę, osaczyć ją, złowić.  

- Ilu?  
- Dziesięciu. - Głos miała chłodny, czysty i twardy jak kamień. - Dziewięciu 
przed panem. Pan jest dziesiąty.  

Lekko pochyliła głowę, słysząc rzucone wściekłym tonem przekleństwo, ale 
była to jedyna reakcja z jej strony.  

- Ostrzegałam, że to się panu nie spodoba.  
- Ma pani słuszność, do diabła, nie spodobało mi  

się! - warknął Ramón. - Nie lubię być manipulowany. - Nie manipulowałam .... - 
zaczęła, lecz urwała, gdy jej szeroko otwarte ciemne oczy spostrzegły 
wściekłość na jego twarzy.  

- Wiedziała pani, co się dzieje.  
- Ja ... Tak - przyznała.  
- I nie pomyślała pani, że zwykła grzeczność wymaga, aby przynajmniej mi o 
tym powiedzieć?  
W  odpowiedzi  znowu  wysunęła  brodę,  spojrzała  mu  w  oczy,  jak  gdyby 

prowokowała go do dalszych wypowiedzi w tym tonie.  

-  Pan  mówi  o  grzeczności!  -  rzuciła.  -  O  tym,  co  powinnam  albo  czego  nie 

powinnam powiedzieć! Przecież to pan był gotów przystać na plan mojego ojca!  

Tego jednak Ramón nie zamierzał tolerować. Dobrze wiedział, co ma zrobić, 

od chwili, gdy Alfredo Medrano złożył mu tę obraźliwą propozycję. Nie, to nie 
była  propozycja,  raczej  polecenie,  wydane  arbitralnie  przez  starszego  pana, 
przekonanego  o  własnej  wyższości.  Oznajmiał  swoje  żądanie  i  oczekiwał,  że 
wszyscy skoczą, by je wypełnić.  

A  ponieważ  Ramón  wiedział,  czego  od  niego  oczekiwano,  zamierzał 

całkowicie pokrzyżować staremu szyki.  

- W cale nie, do cholery! - warknął wściekle.  
- Nie? - spytała z ironią, unosząc kpiąco czarną brew. - Więc co pan tu robi?  

Sam był zmuszony zadać sobie to pytanie. Co tu robił, u diabła, narażając się 

na  połajanki  tej  ciemnookiej  wiedźmy?  Pięknej,  seksownej,  ciemnookiej 
wiedźmy  o  zmysłowych  ustach,  która  stała  wyprostowana  gniewnie,  z  dłońmi 
opartymi na biodrach, tak że nie można było nie widzieć jej kuszących, pełnych 
piersi. A wściekłość zabarwiła rumieńcem złocistą skórę, napiętą na wysokich, 
arystokratycznych kościach policzkowych.  

- Wie pani aż za dobrze, dlaczego tu jestem ... Przyszedłem, żeby ...  
- Wiem, chciał pan negocjować kupno stacji telewizyjnej! Ale ojciec nie 

background image

zgodził się jej sprzedać.  

- O ile nie zgodzę się na jego warunki.  
- O ile nie zgodzi się pan na jego warunki - powtórzyła kpiąco Estrella. - A 
jednak pan tu został. Zastanawiam się dlaczego.  

-  Pani  wie, dlaczego  zostałem  -  burknął. Starał  się  zapanować  nad  myślami, 

zwalczyć  przypływ  pożądania,  tak  silnego,  że  nieomal  skulił  się  z  bólu.  - 
Zostałem, żeby porozmawiać z panią.  

- Żeby wypełnić rozkaz mego ojca i namówić mnie na ślub?  

Wyrzuciwszy  z  siebie  te  słowa,  odwróciła  się  gwałtownie,  okrążyła  wielki 

skórzany  fotel, tak  że  jego  szerokie,  wysokie oparcie tworzyło barierę  między 
nią a gościem, gdy znowu zwróciła się twarzą ku niemu.  

- Może pani sobie myśleć, co chce.  
- Mówił mi pan, jak bardzo zależy panu na tej stacji.  

Teraz,  gdy  jej  kuszące  ciało  skrywał  wielki  fotel,  Ramon  powinien  był 

odzyskać  jasność  myśli,  ale  tak  się  nie  stało.  Przed  oczami  miał  tylko  kształt 
krągłych pośladków pod seksownie opiętą czarną spódnicą; które mignęły mu, 
gdy odwróciła się od niego, i falowanie jej bioder.  

- Och, zależy mi na niej, ale nie do tego stopnia! Nie aż tak, bym miał się z 
panią związać!  

Zauważył  z  zadowoleniem,  że  uwaga  ta  dotknęła  ją  do  żywego.  Jakiś 

podstępny  diabełek  podsunął  mu  myśl,  by  wykorzystał  okazję  i  wymierzył 
silniejszy CIOS.  

-  Nie  myślałem  jeszcze  o  żeniaczce.  Dlaczego  miałbym  wiązać  się  z  jedną, 

skoro  w  Katalonii  i  poza  nią  jest  tyle  pięknych  kobiet?  Poza  tym  mam  swoją 
dumę.  Wolałbym  sam  wybrać  sobie  żonę,  niż  zaakceptować  kandydatkę,  do 
poślubienia której skłonić by mnie miała łapówka.  

- Może być pan spokojny - to panu nie grozi!  
Nie przebierał w słowach, prawda? Estrella z trudem ukryła wrażenie, 
wywołane tym zjadliwym atakiem. Stłumiła chęć płaczu, choć piekące łzy na-
płynęły jej do oczu. Wystarczająco często płakała w przeszłości z powodu 
mężczyzn, którzy nie byli tego warci. Ale po tym, jak jej uczucia zdeptał taki 
ekspert jak Carlos, drobne zniewagi nie mogły jej dotknąć. Jednak słowa 
Ramóna trafiły celnie, zostawiając w jej duszy głęboką ranę. 
-  Nie  wyszłabym  za  pana,  nawet  gdyby  od  tego  zależało  moje  życie  i 

przyszłość ludzkości! - rzuciła. - Gdyby pan się oświadczył...  

- Czego nie zrobię.  
- Gdyby pan się oświadczył - ciągnęła przez zaciśnięte zęby - z radością 
cisnęłabym panu te słowa w twarz.  
- Więc proszę się rozkoszować myślą o tym - odparował. - Bo tylko w 
wyobraźni będzie miała  

pani do tego okazję. Nie mam zamiaru wkładać głowy w pętlę, żebyście mogli 
zacisnąć  mi  ją  na  szyi.  Nawet  jeśli  od  bardzo,  bardzo  dawna  nie  widziałem 
równie seksownego stworzenia.  

background image

ROZDZIAŁ DRUGI  

Równie seksownego stworzenia ...  

Estrella nie wierzyła własnym uszom. Czy Ramón naprawdę to powiedział...?  

W głowie zakręciło się jej od przypływu czysto kobiecego zadowolenia. Nie 

zdołała  powstrzymać  przelotnego  uśmiechu,  który  uniósł  lekko  kąciki  jej  ust. 
Trwał  krótko,  jak  uderzenie  serca;  po  sekundzie  nie  było  po  nim  śladu.  Ale 
Ramon zauważył to i jego czarne brwi ściągnęły się jeszcze groźniej.  

- Och, cieszy się pani - wycedził z ironią. - Spodobało się, że uznałem panią 

za seksowną? Proszę tylko nie myśleć, że obróci to pani na swoją korzyść. Nie 
jestem w tak rozpaczliwej sytuacji, by godzić się na resztki po Carlosie Perei ... 
Nawet  jeśli  towarzyszy  im  pokaźna  łapówka  w  formie  stacji  telewizyjnej.  Dla 
mnie trzeba by czegoś więcej.  

- Cóż, mógłby dostać pan więcej.  
Tym razem w przelotnym, wymuszonym uśmieszku Estrelli nie było cienia 

ciepła ani radości.  

- Gdyby dobrze rozegrał pan tę partię, ojciec przekazałby panu wszystko. 
Wszystko, czego by pan zażądał - nawet zamek i związany z nim tytuł. Gdyby 
dał mu pan wnuka, jego wdzięczność nie miałaby gramc.  

Zaskoczył ją wyraz, który przez chwilę zagościł na jego przystojnej twarzy. I 

chwila milczenia, poprzedzająca kolejny atak. 

- Dziękuję, nie skorzystam z tej propozycji - wycedził. - Nawet uwzględniając 

dodatkowe korzyści, cena jest wciąż zbyt wysoka.  

-  Ja  niczego  nie  proponowałam  -  odgryzła  się  Estrella.  -  Po  prostu 

wyjaśniłam,  co  pan  traci.  Nie  ma  mowy  o  żadnym  układzie  ani  nie  będzie  w 
przyszłości ... Przynajmniej nie z panem.  

Wysunęła się zza fotela, przecięła szybko pokój, podeszła do drzwi i zacisnęła 

dłoń na klamce z taką siłą, jakby to była jego szyja. Ta myśl wywołała ponury 
uśmiech na jej ustach.  

- Koniec negocjacji - rzekła, otwierając szeroko drzwi. Przesunęła się w bok, 

jak gdyby chciała zrobić mu  miejsce, by mógł wyjść, nie zbliżając się do niej 
zbyt blisko. - I spotkania. Byłabym wdzięczna, gdyby pan już wyszedł.  

- Bardzo chętnie - odpowiedział tonem ostrym niczym sztylet, i zanim ruszył 

ku wyjściu, pochylił się w jej kierunku, naśladując szyderczo dworski ukłon.  

Każdy jego krok i wyprostowana, sztywna sylwetka, sygnalizowały wyraźnie, 

co odczuwał. Był wściekły, to oczywiste. Poza tym żywił do niej bezgraniczną 
pogardę, żałował, że się tu znalazł i jak najszybciej pragnął opuścić ten pokój. 

Dlatego  takim  idiotyzmem  było  ogarniające  ją  nagle  uczucie:  nagły, 

bezsensowny  i  przeszywający  żal  na  myśl,  że  za  minutę,  może  mniej,  ten 
mężczyzna odejdzie. I nigdy go już nie zobaczy.  

Ale przecież tego chciała, prawda? Żeby zniknął z jej życia raz na zawsze. By 

background image

nigdy  już  nie  musiała  patrzeć  w  jego  oczy  i  widzieć  w  nich  lekceważenia  i 
lodowatej pogardy, które sprawiały, że drżała niczym liść na wietrze.  

Tego  właśnie  pragnęła,  ale  -obserwując  Ramóna  -  poczuła  nagły  przypływ 

pożądania.  Nawet  jej  nie dotknął  ani nie pocałował  -  a  jeśli teraz  pozwoli  mu 
odejść, nigdy tego nie zrobi.  

Tak  szaleńczo  pragnęła  choć  raz  w  życiu  doświadczyć  jego  pocałunku,  że 

niewiele  brakowało,  a  powiedziałaby  mu  o  tym.  Nie  odważyła  się.  Miała 
wrażenie, że język jej skamieniał, mogła tylko w milczeniu patrzeć, jak Ramón 
zmierza  w  kierunku  otwartych  drzwi.  Ale  nie  wyszedł.  Skręcił  i  zbliżył  się  do 
niej. Wyraz jego oczu zaalarmował ją, jednak nie zdążyła nawet zastanowić się, 
o  co  mu  chodzi.  Wyciągnął  ręce,  chwycił  ją  za  ramiona  i  gwałtownym 
szarpnięciem przyciągnął do siebie. Zaparło jej dech z wrażenia, gdy zderzyła 
się piersiami z twardym, ciepłym torsem. Nie miała czasu pomyśleć ani próbo-
waćoporu,  gdy  męska  dłoń  uniosła  jej  brodę,  tak  że  gniewne,  czarne  oczy 
dziewczyny napotkały chłodne, szacujące spojrzenie szarych źrenic.  
- Odchodzę - burknął głosem ochrypłym z tłumionego gniewu oraz innego 
uczucia, które sprawiło, że Estrellę przeszedł dreszcz. - Odchodzę ... i to chętnie 
... ale przedtem muszę coś jeszcze zrobić.  

Rzucił  chmurne  spojrzenie  na  jej  usta,  akurat  w  chwili,  gdy  nerwowo 

zwilżała je językiem, potem spojrzał w spłoszone czarne oczy.  

- Chciałem to zrobić, jak tylko panią zobaczyłem. Prowokowała mnie pani od 

chwili, gdy przeszła przez te drzwi.  

-  Ja  ...  -  próbowała  zaprotestować,  ale  słowa  uwięzły  jej  w  gardle,  gdy 

poczuła na ustach jego zachłanne wargi.  

Nie mogła się powstrzymać i oddała pocałunek.  

Rozchyliła  wargi,  nie  pod  naciskiem  jego  ust,  lecz  zachęcająco,  przyjmując  z 
radością zmysłowy dotyk i pieszczotę jego języka, odpowiadając mu w ten sam 
sposób.  

- Ramónie ...  
Był to cichy szept, imię to wyrwało się jej z ust, zanim zdążyła się opanować 

czy pomyśleć.  

-  Ramónie  -  westchnęła  ponownie  i  usłyszała,  że  zaśmiał  się  cicho, 

niepewnie, zanim znowu przyciągnął ją do siebie i pocałował.  

Poczuła  nagle  żar,  przesuwający  się  w  dół.  Nie  mogła  powstrzymać  się  i 

przylgnęła do mężczyzny.  

W  odpowiedzi  z  jego  gardła  wydarł  się  ochrypły,  urywany  dźwięk,  który 

podziałał na jej rozpalone zmysły jak żarliwa zachęta. Jeszcze silniej zacisnęła 
zanurzone  w  ciemnych  włosach  palce,  przyciągnęła  bliżej  jego  głowę  i 
przycisnęła wargi do jego ust.  

Poprzez  cienką  bawełnę  bluzki  czuła  na  swych  żebrach  palący  dotyk  jego 
dłoni.  Pragnęła,  by  ją  całował,  by  jej  dotykał.  Chciała,  by  jego  dłonie 
przesuwały  się  w  górę  -  wyżej  i  wyżej.  Jej  piersi  nie  mogły  doczekać  się 

background image

pieszczoty jego palców. Opanowało ją tak silne pożądanie, że jęknęła głośno.  

Ku  jej  przerażeniu,  ten  dźwięk  podziałał  na  Ramóna  jak  policzek.  Albo 

ostrzeżenie,  że  nie  powinien  posuwać  się  dalej.  Nagle  zesztywniał,  zamarł, 
potem uniósł głowę z zamierzoną powolnością, przez cały czas patrząc głęboko 
w jej oczy.  

To chłodne, stalowe spojrzenie przywróciło ją gwałtownie do rzeczywistości. 

Nagły przeskok od pełnej upojenia namiętności do realnego świata przyprawił 
ją o lekkie mdłości. Rozpaczliwie zmagając się z zażenowaniem, które czuła na 
myśl o swoim zachowaniu, i świadomością, że wzrok Ramóna w najmniejszym 
stopniu  nie  przypominał  wzroku  kochanka,  próbowała  przywołać  na  twarz 
wyraz chłodnej obojętności. Nie wiedziała jednak, czy zdołała tego dokonać.  

- Madre de Dios ... - wyszeptał Ramón zdyszanym, roztrzęsionym głosem. - 

Madre de Dios.  

Nie  potrafił  skupić  myśli,  był  oszołomiony  i  zamroczony  dzikim  i  nie 

opanowanym pożądaniem, które nagle ich połączyło.  

Ale nie można powiedzieć, że nieoczekiwanie.  

Tego przecież chciał od chwili, gdy ją ujrzał. Tego, a nawet więcej. Pragnął 

jej. Nie zdołał się powstrzymać, gdy pojawiła się okazja, by wziąć ją w ramiona 
i scałować arogancką wyniosłość z jej twarzy. 

Natomiast  nie  spodziewał  się,  że  ona  zareaguje  w  taki  sposób.  Sądził,  że 

całowanie jej będzie przypominało całowanie ściany, zimnej, twardej i nieustęp-
liwej. Tymczasem ona rozgorzała w jego ramionach jak ogień. W jednej chwili 
stracił  panowanie  nad  sobą.  Nie  wiedział,  gdzie  się  znajduje  ani  kim  jest,  nie 
miał pojęcia, co się dzieje. Jeszcze chwila i zerwałby z niej ubranie, rzucił ją na 
podłogę, zaspokajając pożerające go pragnienie jej uległego i chętnego ciała.  

Dopiero kiedy jej głośny jęk uświadomił mu, gdzie się znajduje i kim ona jest, 

wróciło mu poczucie rzeczywistości.  

-  No  proszę,  i  co  teraz?  -  odezwał  się,  specjalnie  przeciągając  słowa,  jak 

gdyby  nagły  poryw  namiętności nie  wywarł na nim  żadnego wrażenia.  -  Och, 
droga  Estrello,  czy  tak  żegna  pani  wszystkich  partnerów  w  interesach? 
Pocałunkiem?  

Estrella  otworzyła  usta,  by  mu  odpowiedzieć,  ale  najwyraźniej  straciła 

panowanie nad głosem; zacisnęła wargi i szybko przełknęła ślinę.  

- Nie całowałam pana - zdołała odpowiedzieć.  

- O ile pamiętam, to pan mnie pocałował. l w żadnym  
przypadku  nie  jesteśmy  partnerami.  Ani partnerami  w  interesach ani  ...  ani  w 
żadnym innym znaczeniu tego słowa.  

-  Oczywiście,  że  nie  -  Ramon  podkreślił  swoją  wypowiedź  cynicznym 

uśmiechem.  -  Ale,  jeśli  mnie  pamięć  nie  myli,  wcale  się  pani  nie  opierała. 
Wprost przeciwnie. 

Wpatrując się w jej wielkie, oszołomione oczy, uśmiechnął się jeszcze 

szerzej.  

. - Może by pani za mnie nie wyszła, ale chętnie założę się, że gdybym zaprosił 

background image

panią do łóżka, znalazłaby się w nim pani błyskawicznie. Nawet teraz.  

Gwałtownie  zaczerpnęła  tchu  i  otworzyła  usta,  by  zaprotestować.  Ramón 

mówił dalej, zanim zdołała wypowiedzieć słowo.  

-  Ale  choć  bardzo  chętnie  przyjąłbym  pani  ofertę;  niestety  muszę  odmówić. 

Ten pocałunek nauczył mnie, że od początku miałem rację. Jakikolwiek układ z 
panią  byłby  dla  mnie  zbyt  kosztowny.  l,  prawdę  mówiąc,  nie  sądzę,  aby  była 
pani tego warta.  

Odwrócił  się  i  ruszył  ku  drzwiom,  modląc  się  w  duchu,  by  przyjęła  to  za 

dobrą monetę. Bo w głębi duszy wiedział, że nie potrafiłby jej przekonać, gdyby 
jeszcze  raz  musiał  się  do  niej  odezwać.  Do  diabła,  nawet  siebie  samego  nie 
potrafił przekonać.  
Gdyby rzuciła mu słowo zachęty - gdyby zawołała go, poprosiła, by wrócił, 
wiedział dobrze, że by jej posłuchał. Wystarczyło, by się zatrzymał - i musiałby 
się do niej odwrócić. Nie mogłaby nie spostrzec, w jakim był stanie. Chyba że 
jest ślepa i głupia - a wiedział, że tak nie było. A gdyby zobaczył ponownie jej 
twarz, z ustami napuchniętymi i zaczerwienionymi od jego pocałunków, 
otoczoną potarganymi czarnymi włosami, nie zdołałby się powstrzymać. 
Musiałby podejść do niej, porwać ją w ramiona i znowu zacząć to, co przerwali. 
A tym razem nic, naprawdę nic nie powstrzymałoby go przed zdobyciem tego, 
czego pragnął. Nawet gdyby sam Ąlfredo wkroczył do pokoju.  

Więc szedł dalej. Po prostu stawiał jedną stopę przed drugą, bez pośpiechu, 

jak podczas przechadzki, z udawaną swobodą. W chwili, gdy skręcił, by zejść 
po schodach, dobiegł go jej głos.  

- Nawet gdyby od tego zależało moje życie, senior Dario! Tak powiedziałam i 
mówiłam to serio. I nie wystarczy pocałunek, abym zmieniła zdanie. - Więc 
choć w tym się zgadzamy.  

Och,  kogo  ja  próbuję  oszukać,  spytała  się  w  duchu  Estrella,  patrząc  na 

Ramóna, który beztrosko pomachał jej ręką, zanim zszedł po schodach i zniknął 
jej  z  oczu.  Gdyby  choć  przez  chwilkę  zerknął  na  nią,  wiedziałby,  że  każde 
słowo  było  kłamstwem.  Powiedział  prawdę.  Przerażającą,  szokującą, 
druzgocącą prawdę·  

Potrząsnęła  głową  udręczona  swoją  słabością  i  głupotą.  Należała  do  tego 

mężczyzny. Gdyby trochę mocniej nalegał, całował ją dłużej, dotknął jej tam, 
gdzie  pragnęła  być  dotykana,  oddałaby  mu  się  bez  wahania,  nawet  tu,  na 
podłodze, gdyby tego zażądał.  

Z trudem zebrała dość sił, by oprzeć się mu tym razem; wątpiła, by udało się 

jej  ponownie.  Nie  wiedziała,  czy  to,  co  czuje,  jest  gniewem,  rozczarowaniem 
czy  czysto  fizyczną  frustracją.  Poddając  się  porywowi  dziecinnego 
rozdrażnienia,  z  całej  siły  trzasnęła  drzwiami,  rozkoszując  się  echem,  które 
powtórzyło ten ogłuszający dźwięk.  

Co  się  z  nią  działo?  Dlaczego  sprawy  potoczyły  się  tak  szybko?  Myślała,  że 
kocha Carlosa Pereę, ale nalegała, aby się nie śpieszyli ... A tego mężczyzny nie 
kochała.  Jak  mogła  go  kochać?  Przecież  znała  Ramóna  Dario  od  ...  Rzuciła 

background image

okiem na zegar wiszący na ścianie i zorientowała się, że nie minęło nawet pół 
godziny od chwili, gdy weszła do pokoju. Niecałe trzydzieści minut temu ojciec 
przysłał ją tutaj, by poznała ostatniego kandydata na męża.  

Ale  w  przypadku  Ramóna  Dario  czas  nie  miał  znaczenia.  Jego  widok 

poruszył ją od pierwszego spojrzenia. Jak gdyby spotkała swoje przeznaczenie. 
Jak  gdyby  jej  ciało  rozpoznało  swego  pana,  brakujący  fragment  układanki, 
człowieka, na którego musiała reagować, niezależnie od okoliczności.  

Oszukiwała się tylko, wmawiając sobie, że mogłaby się mu oprzeć, gdyby ją 

zawołał.  Nie  miała  szans,  choćby  się  najmocniej  starała.  Właściwie  mogłaby 
przyznać się do tego przed sobą i stawić czoło faktom.  

Był  tylko  jeden  jasny  punkt  tej  sytuacji.  Sądząc  po  sposobie,  w  jakim  się 

rozstali, nie groziło im ponowne spotkanie. Więc nie będzie musiała zmagać się 
z  pokusą,  podejmować  walki  z  góry  skazanej  na  przegraną.  Jeśli  nie  zobaczy 
już Ramóna, nic jej nie zagrozi. Ani z jego strony, ani ze strony samej siebie.  

Ta myśl miała dodać jej otuchy. Powinna była ją pokrzepić. W rzeczywistości 
wywarła odwrotny skutek. 

ROZDZIAŁ TRZECI  

Ramón zatrzasnął kopniakiem drzwi, rzucił klucze na pobliską serwantkę i ze 

zmęczeniem przesunął dłońmi po twarzy. Następnie z ponurą miną rozejrzał się 
po pustym, cichym mieszkaniu.  

Jeszcze  dwa  tygodnie  temu  był  panem  swojego  życia.  Wszystko  szło,  jak 

zaplanował, tak jak sobie życzył. Z wyjątkiem jednej rzeczy.  

Chciał mieć stację Medrano i zamierzał ją zdobyć. I właśnie z tego powodu 
całe jego życie jakby stanęło na głowie. Dlatego, że spotkał Estrellę Medrano.  
Musiał się napić.  
Idąc do kuchni po butelkę wina, zauważył, że na sekretarce telefonu migocze 

światełko,  a  świecący  czerwono  wskaźnik  informuje,  że  czeka  na  niego  pięć 
wiadomości. Przystanął, by nacisnąć guzik odtwarzania, potem skierował się do 
kuchni.  

- Ramón, gdzie ty się podziewasz, chłopie?  

Na dźwięk głosu brata Ramón uśmiechnął się szeroko. Alex, świeżo 
upieczony ojciec, nie widzący świata poza córeczką, uwielbiał zanudzać ro-
dzinę opowieściami o malutkiej i o tym, jaka jest cudowna. 

Otworzył butelkę i nalewał wino do kieliszka, gdy rozległo się kliknięcie, potem 
sygnał dźwiękowy i aparat zaczął odtwarzać następną wiadomość.  

- Senor Dario?  

background image

Głos był kobiecy, cichy i dość niepewny. Butelka z hukiem uderzyła o blat. 
Ramón pode-  

rwał gwałtownie głowę i zwrócił się twarzą w kierunku kuchennych drzwi, by 
lepiej słyszeć nagranie.  Ostatni  raz ten głos dźwięczał  za  jego  plecami  w  dłu-
gim, wytwornym korytarzu Castillo Medrano. Co skłoniło Estrellę Medrano do 
tego telefonu, skoro przysięgała, że nie chce go nigdy więcej widzieć?  

Trzecia wiadomość, niezbyt interesująca i związana z pracą, dobiegała końca 

i  miał  właśnie  odsłuchać  jeszcze  raz  wiadomość  od  Estrelli,  kiedy  rozpoczęło 
się odtwarzanie czwartego komunikatu.  

- Senor Dario? Już raz próbowałam się z panem skontaktować.  
Zadzwoniła  ponownie!  Ramón  zastygł  z  kieliszkiem  uniesionym  do  ust. 

Próbował zrozumieć, dlaczego kobieta, która oznajmiła mu, że jest dziesiątym 
kandydatem do jej ręki - i że nigdy by go nie wybrała! - nagle tak bardzo chciała 
się z nim skontaktować.  

Z wiadomości na sekretarce właściwie niczego się nie dowiedział. Tylko tyle, 
że Estrella miała do niego sprawę, że dzwoniła już raz i zadzwoni znowu. 
Zauważył, że nie podała swojego numeru. Ani nie zasugerowała, by próbował 
zadzwonić do niej. Zamierzał nacisnąć guzik powtarzania, kiedy odezwał się 
dzwonek u drzwi. 

-  Chciałem  właśnie  do  ciebie  dzwonić  -  powiedział,  uchylając  drzwi.  - 

Niepotrzebnie tak się niecierpliwisz, że się nie odzywam ...  

Słowa zamarły mu na ustach, gdy zobaczył, kto stoi w korytarzu.  

- To pani!  

Na podeście stała Estrella Medrano. Skulona, z rękami w kieszeniach cienkiego 
lnianego żakietu, który nosiła do białego podkoszulka i wytartych dżinsów.  
- Co pani tu robi?  

- Przecież pan wie.  
- Skąd, u diabła, miałbym to wiedzieć?  
Zdał  sobie  sprawę,  że  odezwał  się  zbyt  ostro.  Ale  nie  był  w  stanie 

powstrzymać się ani udawać przyjaciela tylko po to, by zrobić jej przyjemność. I 
nie  zamierzał  bawić  się  w  towarzyskie  uprzejmości  z  kobietą,  która  wyraźnie 
stwierdziła, że nie chce go więcej widzieć.  

- Mówił pan, że chciał do mnie zadzwonić.  
- Powiedziałem to, zanim panią rozpoznałem.  

Myślałem, że to ktoś inny - wyjaśnił z naciskiem. - Czekałem na sekretarkę.  

- Rozumiem. Jeśli przeszkadzam, mogę odejść ...  
- Nie.  
Jak to się, do cholery, stało? Otworzył usta, żeby wymówić "tak". Ale jakimś 

cudem podświadomość pokonała go i wypowiedział coś zupełnie innego.  

- Nie ... Niech pani wejdzie.  

Wiedział, że głos go zdradzał. Sam jej widok przywołał wspomnienia tych 
nieprzespanych nocy, męczących go, odkąd wyszedł z Castillo Medrano, nie 
oglądając się za siebie.  

background image

Odszedł, ale nie był w stanie wygonić jej ze swych myśli. Prześladowała go 

w  dzień  i  w  nocy;  obraz  jej  pięknej  twarzy,  wysokiej  i  smukłej  sylwetki, 
długich, czarnych włosów nawiedzał go w snach.  

Gdy przechodziła obok niego, owionął go zapach perfum zmieszany z wonią 

jej skóry. Niemal stracił głowę, przełknął z trudem ślinę i starał się nie myśleć 
o  natychmiastowej  reakcji  swego  ciała  na  jej  bliskość.  Żywił  nadzieję,  że 
dziewczyna powie, co miała do powiedzenia, i szybko się wyniesie. Wiedział, 
że . i tak czeka go kolejna niespokojna noc. Szybko upił łyk wina z kieliszka.  

_ Mogę zaproponować pani coś do picia? - spytał, przypominając sobie nagle 

o obowiązkach gospodarza.  

- Dziękuję, tak.  

Zareagowała  z  wdzięcznością,  jak  gdyby  rzucił  jej  linę  ratunkową.  Zadał 

więc  sobie  w  myślach  pytanie,  po  co  tu  przyszła.  Jaka  ważna  przyczyna 
sprawiła,  że  przełamała  niechęć  i  zjawiła  się  w  jego  domu?  Czy  długo  będą 
bawić się w towarzyską pogawędkę, zanim skłoni ją, by powiedziała, o co jej 
chodzi?  

- Może być czerwone wino?  

Doskonale.  

- Przyniosę pani kieliszek.  
Ku jego przerażeniu, poszła za nim do kuchni.  

Tymczasem on miał nadzieję, że kilka chwil samotności pozwoli mu wziąć się 
w garść. Czuł mrowienie na całym ciele, każdy nerw reagował na Jej obecność.  

Obcisły  biały  podkoszulek  opinał  krągłe  piersi  Estrelli  i  podkreślał  wąską 

talię.  A  jeśli  kształtne,  jędrne  pośladki  wyglądały  kusząco  pod  wąską,  czarną 
spódnicą,  to  gdy  były  obciągnięte  dżinsami,  przyprawiały  go  o  prawdziwe 
katusze - bo mógł na nie tylko patrzeć. Długie czarne włosy związała w koński 
ogon,  i  ta  surowa,  gładka  fryzura  podkreślała  dramatycznie  doskonałość  jej 
rysów.  Śladowy  makijaż  uwydatniał  gęstość  jej  rzęs  i  miękki,  uwodzicielski 
kształt ust.  

Trzymając w dłoni kieliszek, zaprowadził ją do salonu i usadził w wielkim, 

miękkim  fotelu, obitym  skórą o  barwie karmelu.  Sam  stanął w  pewnej  odleg-
łości, opierając się o drewniane, rzeźbione obramowanie kominka.  

- Czemu zawdzięczam zaszczyt goszczenia pani? - spytał, gdy stało się jasne, 

że gość nie przerwie niezręcznego milczenia.  - Przyjmuję, że istnieje ku temu 
powód?  Chyba  nie  przyszła  tu  pani,  aby  przyjrzeć  się,  jak  mieszka  gorsza 
połowa ludzkości?  

- Och nie, nic podobnego.  
- Więc może zechce mi pani wyjaśnić, o co  

chodzi?  

Jak,  och,  jak  mogłaby  na  to  odpowiedzieć?  Zapomniała,  jaki  był  wysoki,  jaki 
budził  respekt  i  -  choć  powinna  być  na  to  przygotowana  -  jego  niezwykła, 
mroczna  uroda  podziałała  na  nią  niczym  uderzenie  w  twarz.  Najwyraźniej 

background image

niedawno wrócił z pracy. Rzucił gdzieś marynarkę, rozluźnił krawat w czarne i 
ciemnoczerwone wzory, rozpiął jeden guzik u kołnierzyka koszuli, odsłaniając 
długą, muskularną szyję, o gładkiej, ozłoconej słońcem skórze.  

Estrelli  wystarczyło  spojrzeć  na  niego,  by  zaschło  jej  w  ustach.  I  choć 

wiedziała,  że  główną  przyczyną  było  zdenerwowanie,  uświadomiła  sobie,  że 
miała też inne powody. Krew pulsowała jej w skroniach, i to nie z lęku.  

- No więc? - z ironią spytał Ramón, zniecierpliwiony jej wahaniem. - 
Dlaczego pani tu przyszła?  
- Ja ... musiałam z panem porozmawiać.  
- O czym? O kolejnej propozycji małżeńskiej?  

Poczuła gwałtowne ściskanie w gardle, musiała przełknąć ślinę, by pozbyć się 
bolesnego skurczu. - Ja ... - zaczęła mówić, lecz głos jej się załamał.  
Nie pomógł jej nawet łyk wina.  

-  O  co  chodzi,  dono  Medrano?  Czy  to  ojciec  panią  przysłał?  Ma  pani 

namówić  mnie,  żebym  zmienił  zdanie?  A  może  nie  potrafiła  mu  pani 
powiedzieć,  że  kolejny  mężczyzna  odrzucił  ofertę,  więc  wciąż  czeka  na  moją 
odpowiedź?  

Estrella skuliła się w środku pod wpływem tego sarkazmu.  
- Ojciec nie wie, że tu jestem.  
To go zaskoczyło. Zaraz jednak wziął się w garść i na jego twarzy pojawiła 

się chłodna czujność.  

- Nie wie? Więc gdzie, jego zdaniem, pani przebywa? 
- U przyjaciół. Powiedziałam, że zamierzam odwiedzić w mieście dawną 

koleżankę ze szkoły.  

- I nie poinformowała go pani, że to ja mam być tą "dawną koleżanką"?  

- Mmm - tyle tylko zdołała z siebie wydusić. Po wyrazie jego twarzy poznała, 

że wzbudziła w nim nieufność i jednocześnie - na przekór wszystkiemu - pewne 
zainteresowanie.  

Powinna  podtrzymać  to  zainteresowanie.  W  końcu,  jeśli  podsyci  jego 

ciekawość, nie wyrzuci jej za drzwi, dopóki nie usłyszy wyjaśnień.  

-  Coraz  ciekawiej  -  mruknął  Ramón  z  fałszywą  łagodnością.  -  Nie  tylko 

zjawia  się  tu  pani  niespodziewanie,  pomimo  zaklęć,  że  nie  chce  mnie  pani 
więcej widzieć, to jeszcze ojciec został oszukany. Zastanawiam się, dlaczego ta 
wizyta była dla pani tak ważna.  

Teraz  albo  nigdy.  Estrella  upiła  łyk  wina,  z  nadzieją,  że  alkohol  doda  jej 

odwagi.  Nie  podjęła  jeszcze  decyzji,  czy  doprowadzi  sprawę  do  końca.  Roz-
wiązanie, które wpadło jej do głowy w nocy, w mroku jej pokoju, wydawało się 
idealne.  Ale  teraz,  w  biały  dzień,  w  eleganckim  mieszkaniu  Ramóna,  w  obec-
ności  tego  mężczyzny,  który  górował  nad  nią,  oparty  o  wielki,  rzeźbiony 
kominek,  to przekonanie opuściło  ją.  Pamiętała  jednak,  jak  zamierzała  zacząć. 
Teraz  wprowadzi  swój  plan  w  życie,  i  będzie,  co  ma  być.  Ta  myśl  dodała  jej 
odwagi i kiedy znowu się odezwała, jej głos był zaskakująco mocny.  

- Ja ... przyszłam pana przeprosić. 

background image

Ogarnęło  go  .  zdumienie.  Tego  się  najwidoczniej  nie  spodziewał. 

Znieruchomiał, z kieliszkiem uniesionym do ust. Nagle potrząsnął głową.  

- Chyba się przesłyszałem - powiedział ostrym tonem. - Zdawało mi się, że 

pani powiedziała ...  

- Że przyszłam pana przeprosić.  
Widać było, że jej nie uwierzył. Obrzucił ją sceptycznym spojrzeniem, szare 

niczym burzowe chmury oczy zlodowaciały.  

- Przeprosić za co? - dociekał.  
- Za ... zachowanie ojca ... i moje .... Tamtego dnia,  

kiedy był pan w zamku. Nie powinniśmy byli .... Naprawdę jest mi przykro ...  

Chciała, by się odezwał... powiedział coś ... cokolwiek! Tymczasem on wypił 

tylko resztę wina z kieliszka i usiadł na wielkiej kanapie, stanowiącej komplet z 
fotelem,  na  brzegu  którego  przycupnęła  Estrella.  Zetknął  dłonie  czubkami 
palców, przesłonił nimi usta i uważnie przyglądał się kobiecie.  

-  Ramónie...  -  odezwała  się,  nie  mogąc  dłużej  wytrzymać  milczenia,  ale 

przerwał jej bez słowa przeprosin.  

- Niech pani powtórzy - zażądał ostro. - Powtórzy to, co powiedziała pani 

przed chwilą.  

Czego chciał - dowodu, że była szczera? A może tylko zamierzał ją poniżyć, 

zmuszając do nieskończonego wyjaśniania, dlaczego doń przyszła?  

- Że chciałam przeprosić? Chciałam. Naprawdę. Ojciec źle zrobił, że prosił 
pana ...  

- To było coś więcej niż prośba. 

-  Wiem,  że  zażądał,  aby  ożenił  się  pan  ze  mną,  jeśli  zależy  panu  na  kupnie 

stacji. Nie powinien był tego robić. A ja ...  

Opuściła  ją  odwaga,  musiała  więc  zamilknąć,  zaczerpnąć  tchu  dla 

uspokojenia, zanim zebrała siły .i mogła mówić dalej.  

- Nie powinnam była zachować się w taki sposób. Te chłodne, szare, znowu 
przymrużone oczy wciąż wpatrywały się w jej twarz, wychwytując każdą zmianę 
wyrazu, każdy przebłysk emocji, który przemknął po delikatnych rysach.  

- Niemal mógłbym uwierzyć, że mówi pani szczerze - powiedział w końcu.  
- Bo tak jest!  
Musiał jej uwierzyć. W przeciwnym razie jej plan skazany był na 

niepowodzenie.  

- Mówię prawdę - zapewniła, pochylając się do przodu, z twarzą zwróconą ku 

niemu,  wpatrując  się  w  jego  oczy.  Zrobiła  małą  pauzę,  mając  nadzieję,  że 
Ramón się odezwie. Dała mu okazję, by się wtrącił i zapewnił, że jej wierzy.  

Ale on tego nie zrobił. Po prostu siedział, patrząc jej w oczy, obserwował i 

czekał.  

-  Ojciec  nie  powinien  stawiać  panu  takiego  warunku  ...  niezależnie  od 

powodów. A ja ... należało od razu powiedzieć, że wiem ... że domyśliłam się, iż 
znowu powrócił do swych starych sztuczek. Trzeba było uprzedzić ...  

Wiedziała, że gada bez sensu, ale nie mogła się powstrzymać. Milczenie 

background image

Ramóna denerwowało ją, musiała więc zrobić coś - cokolwiek - by je przerwać.  

- Powinnam była panu to wyjaśnić.  
- Ale nie zrobiła pani tego.  
~ Nie ... nie zrobiłam .  
- Zechce pani powiedzieć dlaczego?  
- Ja ... - odpowiedziała, ale nerwy ją zawiodły,  

głowie czuła pustkę. Sięgnęła więc po kieliszek i wychyliła go do dna.  

-  Wolałbym, żeby  się  pani  nie  upiła - oschle  stwierdził  Ramón.  -  Nie sądzę, 

aby poprawiło to moje stosunki z pani ojcem, jeśli będę musiał odwieźć mu do 
domu podchmieloną córkę.  

- Nie jestem pijana! zaprotestowała z oburzeniem, ale poczuła, że się 

czerwieni.  

- Na najlepszej drodze do tego. Proszę mi powiedzieć, co takiego strasznego 

ma pani do powiedzenia, że musi się pani upić, aby to wykrztusić?  

W duchu Estrella przyznała, że łatwiej by jej było, gdyby się upiła. Może pod 

wpływem alkoholu miałaby mniej oporów, by wyznać temu mężczyźnie, że nie 
jest  w  stanie  wyrzucić  go  z  pamięci,  że  nawiedza  jej  sny  każdej  nocy,  a  jego 
obraz  prześladuje  ją  w  dzień.  Bezgranicznie  zażenowana,  odstawiła  kieliszek, 
nie odrywając od niego wzroku. Nie była w stanie spojrzeć w oczy Ramónowi.  

- No więc? - zapytał.  
Uniosła buntowniczo głowę i przestała liczyć się ze słowami.  

- Doskonale pan wie, od czego to się zaczęło! 
Wszyscy  wiedzą!  Dlatego  mój  ojciec ucieka się do takich gierek.  ..  Dlatego 

próbuje przekupić lub zmusić jakiegoś mężczyznę, aby mnie poślubił. Wiedział 
pan od początku. To pan wspomniał o Carlosie podczas ostatniego spotkania. 

- Ach, więc mówimy o Carlosie Perei. Zastanawiałem się, kiedy dotrzemy do 

sedna sprawy. O co chodzi? Chce pani twierdzić, że nie było żadnego Carlosa? 
Że opowieść o waszym romansie to bajka? 

Och, gdyby mogła tak powiedzieć. 
-  Nie  -  wyszeptała  cicho,  z  rozpaczą.  -  Nie  zamierzam  tego  mówić.  To  nie 

byłaby prawda. Carlos ... Carlos istniał. 

- Zatem postanowiła pani wyjaśnić mi, dlaczego związała się pani z żonatym 

mężczyzną, jak go pani skusiła, by porzucił żonę i... ile ich było ... trójkę dzieci? 

- Dwójkę - odparła obronnym tonem .. - Było ich tylko dwoje. 
- I, jak sądzę, uważa pani, że to coś zmienia? 
- Nie sądzę, aby cokolwiek mogło to zmienić. 
Nic  nie  mogło  złagodzić  wyrzutów  sumienia,  to  pewne.  I  nic,  jak  się 

wydawało, nie mogło przywrócić jej dobrego imienia. 

- Nie - zgodził się drwiąco Ramón. Nagle zerwał się, jak gdyby nie mógł już 

znieść jej bliskości. - Nie sądzę, aby obchodziło panią, że miał żonę i dzieci i że 
złamał im serce, aby uganiać się za panią. To nie było ważne, prawda? Dostała 
pani, czego chciała, i nieważne, jaką cenę musieli zapłacić inni. 

Nie przypuszczała, że może ogarnąć ją jeszcze większe przygnębienie, ani że 

background image

pamięć  o  popełnionych  błędach  przyczyni  jej  więcej  bólu.  Nawet  wtedy,  gdy 
odkryła prawdę o Carlosie, nie wydawała się sobie tak nieczysta i zbrukana, jak 
teraz pod wpływem potępienia w głosie Ramóna. 

Nie  mogła  już  tego  znieść.  Wstała,  wysoko  uniosła  głowę  i  zmusiła  się,  by 

rzucić mu wyzywające spojrzenie. 

- To nie było tak, senor Dario! 
Z  zadowoleniem  stwierdziła,  że  zdołała  zapanować  nad  głosem,  nad  jego 

drżeniem, choć wskutek tego zabrzmiał chłodno i ostro. Uznała jednak, że jest 
to mniejsze zło. 

- Wcale tak nie było! Ale nie oczekuję, że pan w to uwierzy. Myślałam, że jest 

pan inny, ale się myliłam. Oczywiście, że się myliłam! Nie jest pan inny ... jest 
pan taki jak tamci ... jak mój ojciec… 

- Do diabła, nie! 
Dotknęła go do żywego. Ogarnął go gniew. Oczy mu zapłonęły, koło  nosa i 

ust pojawiły się białe plamy. 

- Do diabła, tak! - warknęła. - Jest pan taki jak on, może nie? Widzi pan to, co 

chce widzieć, wierzy w to, w co chce wierzyć. Nie chce pan spojrzeć na sprawy 
z drugiej strony, ujrzeć coś, co może być prawdą! 

- Mówi pani ...? 
- Nie mówię nic, poza ... Dobranoc. 

Odwróciła się gwałtownie, złapała torebkę, zacisnęła mocno dłoń na rączkach, 
aż pobielały jej kostki. Może zdoła dojść do drzwi. Jeśli będzie dość szybka i 
silna.  

- Dobranoc, senor Dario - powiedziała przez zęby. - Dziękuję za wino. Żałuję, 

że nie mogę powiedzieć, że było mi miło ... ale wolę nie kłamać.  

Myślała,  że  pozwoli  jej  odejść.  Patrzył  w  milczeniu,  jak  przechodzi  przez 

pokój, więc uznała, że tak się stanie. Że straciła jedyną szansę, spaliła za sobą 
mosty i będzie musiała raz na zawsze zrezygnować ze swych planów. Nie było 
już  nadziei,  że  Ramón  zechce  jej  pomóc.  Jednak  nie  to  sprawiło,  że  łzy 
napłynęły  jej  do  oczu,  lecz  świadomość,  że  po  raz  kolejny  nie  udało  się  jej 
przekonać kogoś, że jest inna, niż sądzono. A choć prawie nie znała Ramóna, 
cierpiała  na  myśl,  że  dołączył  do  tych,  którzy  potępili  ją,  nie  wysłuchawszy 
nawet wyjaśnień.  

- Estrello ...  
Jego głos rozległ się, gdy najmniej się tego spodziewała. Brzmiał tak cicho, że 

-  zajęta  tylko  myślami  o  swojej  klęsce  i o tym, by  znaleźć  się  za drzwiami  -  z 
początku  nie  była  pewna,  czy  naprawdę  go  słyszy,  czy  tylko  sobie  to 
wyobraziła. Jednak mężczyzna odezwał się znowu, i tym razem nie mogła się 
mylić.  

- Estrello, nie odchodź.  

Po raz pierwszy zwrócił się do niej po imieniu, zauważyła, zwalniając kroku. 

Uświadomiła sobie, że nigdy nie słyszała równie doskonałego dźwięku. Poczuła 
ucisk  w  sercu  na  myśl,  że  może  będzie  to  jedyna  okazja,  by  usłyszeć,  jak 

background image

wymawia  jej  imię.  Nie  mogła  jednak  odwrócić  się  i  spojrzeć  mu  w  twarz.  Za 
bardzo bała się tego, co ujrzałaby w jego oczach, i tego, co mógłby wyczytać z 
jej wzroku. Jeśli musiała odejść, wolała zrobić to w tej chwili. Gdyby zawahała 
się lub spojrzała za siebie, może nigdy nie zdołałaby ruszyć dalej. 

ROZDZIAŁ CZWARTY  

Ramón  ze  zdurnieniem  uświadomił  sobie,  że  po  raz pierwszy  wypowiedział 

jej imię. Pierwszy raz stała się dla niego realna do tego stopnia, że nie myślał o 
niej  jedynie  jako  o  córce  Alfreda  Medrana  czy  -  jakją  nazywał  z  ironią  -  doiii 
Medrano.  Albo  kobiecie,  którą,  jak  tego  oczekiwano,  miał  poprosić  o  rękę. 
Odczuł to jako szok. Prawdziwy, zwalający z nóg szok.  

Czy naprawdę dotąd nie widział w niej człowieka?  

Całował ją, śnił o niej, snuł na jej temat fantazje - ale czy kiedykolwiek 
naprawdę ją zobaczył?  

Kim  była  Estrella  Medrano?  Kim  była  ta  kobieta,  którą  praktycznie  kazano 

mu  poślubić  -  z  taką  arogancją,  z  taką  władczością,  że  od  razu  się  do  niej 
uprzedził?  

- Nie odchodź - powtórzył z większym naciskiem. - Nie w ten sposób. Zostań.  

Powoli,  bardzo  powoli  obróciła  się,  stanęła  z  nim  twarzą  w  twarz.  Jej  oczy 

lśniły  podejrzanie,  połyskując  w  promieniach  zachodzącego  słońca,  wpadają-
cych przez wielkie okna. Twarz też wydawała się inna. Bledsza, mizerna, jakby 
delikatniejsza. 

A może to była kolejna rzecz, której wcześniej nie zauważył?  

- Mam zostać? - powtórzyła cicho. - Dlaczego?  
Była czujna niczym ścigane zwierzę, obserwowała go tymi wielkimi, 
przestraszonymi oczami, jak gdyby z obawą, że nagle rzuci się na nią. 

- Jadłaś kolację?  

Tym razem potrząsnęła tylko głową; wydawało się, że boi się, iż głos ją 

zawiedzie.  

- Ja też nie ... Więc powinniśmy coś zjeść, żeby wino nie uderzyło nam do 

głowy.  

Znowu odpowiedziała samym gestem, skinieniem głowy.  

- W porządku.  

Aby dostać się do kuchni, musiał przejść obok Estrelli. Przyglądała mu się w 

milczeniu, jej blada twarz zastygła w wyrazie czujności i niepewności.  

Nie podobały mu się uczucia, które w nim budziła. Nigdy jeszcze kobieta nie 

reagowała na niego w ten sposób. A było wiele kobiet w jego życiu. Kobiet, z 

background image

którymi  łatwo  było  rozmawiać,  łatwo  oczarować.  Ale  ta  była  nastroszona 
niczym dziki kot.  

- Nie zamierzam zrobić ci krzywdy.  

Czuł, że musi to powiedzieć. Byle tylko się uspokoiła.  
- Nie - odpowiedziała cicho, dziwnie urywanym głosem. - Nie sądzę, abyś 

miał taki zamiar.  

- A co to miało znaczyć?  

Stał teraz naprzeciw niej, twarzą w twarz, mógł więc widzieć zasępienie w tych 
pięknych oczach, napięte mięśnie twarzy.  

- Estrell0 - ponaglił ją ostro, gdy ociągała się z odpowiedzią.  

-  To  znaczy  ...  -  odparła,  obrzucając  go  gniewnym  spojrzeniem,  choć 

jednocześnie zauważył leki dreszcz, przebiegający jej ciało, gdy starała się od-
zyskać panowanie nad sobą. - To znaczy, że czasami jesteś taki sam jak inni. 
Widzisz tylko to, co masz przed oczami.  

-  Inni?  To  znaczy,  inni  mężczyźni,  których  twój  ojciec  chciał  namówić  na 

ślub z tobą? Ci, których próbował kupić?  

Niedobrze  mu  się  robiło  na  myśl,  że  został  wrzucony  do  jednego  worka  z 

nimi wszystkimi. Że był tylko jednym z nazwisk na liście.  

- Do diabła, Estrello - ja taki nie jestem!  
- Nie? - spytała z wyzwaniem, krzyżując ręce  

przed sobą i gniewnie postukując drobną stopą w podłogę. - Nie? Jesteś 
pewien?  

- Oczywiście, że jestem pewien! Każdy z nich wiedział, że może coś dostać 

od twego ojca. Oni wszyscy ci się oświadczyli.  

- Więc gdzie różnica? Dlaczego nie masz być do . nich podobny? Powiedz, co 

robiłeś w tamtym pokoju? Dlaczego posłano po mnie, żebym z tobą poroz-
mawiała? Co zamierzałeś zrobić?  

- Do cholery, nie to, czego chciał twój ojciec.  
- Naprawdę?  

-  Nie  słyszałaś,  co  powiedziałem?  Nie,  nie  zamierzałem  się  zgodzić.  Chcesz 
poznać różnicę pomiędzy mną a tymi, których twój ojciec kupił? Rzecz w tym, 
że ich udało mu się kupić! Oni ci się oświadczyli, ja - nie.  

- Bo ...  
- Nie.  
Ramón uniósł dłoń i opuścił ją gwałtownie, jak gdyby w ten sposób ucinał 

temat.  

-  Nie  dlatego,  że  nie  miałem  okazji.  Ani  dlatego,  że  zaatakowałaś  mnie  jak 

rozwścieczona kocica. Ani dlatego, że pokłóciliśmy się tak, że zmieniłem zda-
nie. Nie oświadczyłem się, bo nie zamierzałem tego robić!  

Nie zrobiłby nic, czego chciał Alfredo Medrano.  

Za mocno wryły mu się w pamięć obelgi, którymi obrzucił go stary.  

-  Moja  stacja  nie  jest  dla  takich,  jak  pan  -  wypalił  Medrano.  -  Ziemia,  na 

której ją zbudowano, od lat należy do naszej rodziny. Nie sprzedam jej nadętej 

background image

miernocie, facetowi, co, jak słyszałem, nie ma nawet prawa do nazwiska, które 
nosi, i przypadkiem zarobił właśnie pierwszy milion.  
Ramón odwrócił się i zamierzał już odejść, kiedy stary wąż złożył mu inną 
propozycję. Żeby ożenił się z Estrellą i w ten sposób zdobył upragnioną stację· - 
Od początku nie zamierzałem się oświadczać.  
Nawet wtedy, kiedy zaproponował mi stację za pół ceny, o ile wezmę z nią 
ciebie.  

Jeśli wcześniej sprawiała wrażenie zaskoczonej, teraz wyglądała na 
oszołomioną. Z jej twarzy od płynęły kolory, wyróżniały się tylko ciemne 
plamy oczu i różowe łuki ust.  

- Ale ... wiem, jak bardzo chciałeś mieć tę stację.  
- Tak - przyznał, skinąwszy głową, by zaakcentować to słowo. - Tak, 
chciałem ją mieć. Był czas, kiedy sądziłem, że niczego bardziej nie pragnę.  
- I 

nic innego nie dałoby ci takiej satysfakcji?  

- Nic nie mogłoby się z tym równać. Nie mogłem pogodzić się z myślą, że ją 
straciłem. Nadal nie mogę.  
- Dlaczego?  
Westchnął, przeczesał obiema dłońmi lśniące włosy.  
- Och, to długa historia.  
- Mam całą noc.  

Zdawało się, że naprawdę tak myślała. Najdziwniejsze, że poczuł, że mógłby 

się  jej  zwierzyć.  Wytłumaczyć,  co  czuł,  opowiedzieć  coś  niecoś  ze  skom-
plikowanej historii swej rodziny.  

- Naprawdę chcesz tego wysłuchać? Jeśli tak, to proponuję, byśmy usiedli.  

Podążyła za nim do kominka, każde z nich zajęło miejsce, które zajmowało 

niedawno. Ramón sięgnął po butelkę, napełnił kieliszki, jeden z nich podsunął 
Estrelli. Upił solidny łyk, dobierając w myślach słowa.  

- Żeby to zrozumieć, musiałabyś dowiedzieć się czegoś o mojej rodzinie.  

- Wiem, że twoja matka była Angielką, a ojciec ...  
- Jeśli masz na myśli Reubena Dano, to nie był moim ojcem. W każdym razie 
nie biologicznym. 
Drgnęła zaskoczona, zorientował się więc, że o tym nie wiedziała. - To kto ... 
?  
- Juan Alcolar.  
- Ten od Korporacji Alcolar?  
- Między innymi. Tak, ten.  

Ramón wpatrywał się w kieliszek, wprawiając w ruch obrotowy resztkę wina 

.  

-  Moja  matka  miała  z  nim  romans  i  ja  jestem  jego  rezultatem.  Ale  w  owym 

czasie była już żoną mojego ... Reubena. Więc zmusił ją do obietnicy, że nigdy 
tego nie zdradzi.  

- I 

dorastałeś, sądząc, że twoim ojcem jest Reuben Dario?  

Skinął powoli głową.  

background image

- Zostałem nawet zarejestrowany jako jego syn. Ale to nie było możliwe. 
Reuben nie mógł mieć dzieci.  
- A matka nigdy ci nie powiedziała?  
- Nie miała okazji. Umarła, kiedy byłem mały.  

Ale zostawiła list, który miałem odczytać, jak skończę dwadzieścia jeden lat. 
Tak się dowiedziałem.  

- Jak to zniosłeś?  
- A jak myślisz? Jak byś się poczuła, gdybyś nagle odkryła, że twój ojciec nie 
jest naprawdę twoim ojcem?  

Estrella  zastanowiła  się,  potem  potrząsnęła  głową.  Ramón  stwierdził,  że 

wyglądała  na  otumanioną,  ale  nie  mogła  czuć  nawet  części  tego  zamętu,  w 
jakim pogrążył się, poznawszy prawdę.  

- Zdezorientowana - powiedziała w końcu.  

- Tak właśnie się poczułem. Nie wiedziałem, gdzie moje miejsce ... kim jestem. 
Gdzie moja rodzina. Reu-. ben i ja nie byliśmy w najlepszych stosunkach. Za 
bardzo różniliśmy się od siebie. Ja chciałem zajmować się mediami, on pragnął, 
bym robił coś bardziej praktycznego ... Żebym został księgowym, jak on. Stale 
się o to kłóciliśmy. Zrozumiałem to wszystko lepiej, gdy poznałem prawdę o 
swoim pochodzeniu. Kiedy uświadomiłem sobie, że moim prawdziwym ojcem 
jest don Juan Alcolar.  

Znowu zerknął na nią z ukosa.  

-  Więc  widzisz  -  ciągnął  oschłym  tonem  -  twój  ojciec  może  chętniej  by  mi 

przekazał swoją ukochaną stację telewizyjną, gdyby wiedział, że jestem człon-
kiem innej szacownej, katalońskiej rodziny. I to takiej, której historia i tytuły są 
jeszcze starsze niż Medranów. I synem kogoś, kto zbił majątek na mediach.  

- To dlatego chciałeś mieć tę stację ... żeby stać się częścią imperium 

Alcolarów?  

Potrząsnął gwałtownie głową, zaprzeczenie widoczne było w jego oczach, na 

jego twarzy.  

- Nic podobnego. Zależało mi na niej, bo chciałem mieć coś swojego, czego 
bym nie zawdzięczał majątkowi Alcolarów, lecz własnej ciężkiej pracy. 
Kiedy spotkałem się z moim ojcem ... prawdziwym ojcem, przyjął mnie z 
radością do rodziny. Myślę, że podniecało go, że ma syna, który zajmuje się 
tym samym co on. Joaquin nie interesuje się mediami. Przeniósł się na wieś, 
zajmuje się prowadzeniem winnicy i eksportem win. Alex zaś ... cóż, Alex ma 
inne zadanie w korporacji. 

- Alex? - spytała z zaciekawieniem Estrella i zauważyła, że Ramónowi drgnął 

kącik ust.  

.- To drugi brat, przyrodni, z innej matki. Ostrzegałem cię, że to trochę 

zagmatwane.  

Mogła  tylko  potrząsnąć  głową  i  sięgnąć  po  kieliszek.  Istotnie,  to  było 

zagmatwane,  i  -  prawdę  mówiąc  -  czuła  się  nieco  ogłuszona.  Ojciec  Ramóna 
zdradzał  żonę  z  dwiema  różnymi  kobietami,  miał  z  nimi  dzieci,  a  jednak 

background image

wyszedł z tej sytuacji z nietkniętą reputacją. Kiedy zaś ona z całą niewinnością, 
niemądrze, na ślepo związała się z żonatym, raz na zawsze została napiętnowana 
jako dziwka.  

No,  ale  byli  przecież  w  Hiszpanii.  A  Hiszpania  to  kraina  mężczyzn. 

Wystarczyło  posłuchać,  jak  ludzie  mówili  dziś  o  Carlosie  Perei.  Jako  o 
człowieku,  którego  zachowanie  rozumieli  -  był  mężczyzną  i  zawróciła  mu  w 
głowie kapryśna i nieodpowiedzialna młoda dziewczyna. Ale przecież znali go 
już  dobrze,  zanim  ona  wróciła  z  klasztornej  szkoły,  ekskluzywnej  szkoły  dla 
dziewcząt z wyższych sfer, która  - zgodnie z oczekiwaniami jej ojca  - miała z 
niej zrobić damę. A potem Carlosa spotkała taka tragiczna śmierć.  

- Więc ... ta stacja byłaby tylko twoja. Nie stanowiłaby części Korporacji 

Alcolar.  

- No właśnie. To jedyna rzecz, o której mógłbym powiedzieć, że należy do 
mnie. Nie do Arcolarów, nie do Dariów. Do mnie. Ojciec dałby mi część 
korporacji, ale nie tego chciałem. Tylko tego, żeby dorównać mojemu 
prawdziwemu ojcu w świecie, w którym się obracał. No i, oczywiście, stacja. 

Medrano wniosłaby ze sobą element "starej Hiszpanii", katalońskie dziedzictwo, 
które Juan Alcolar ceni może nawet bardziej niż twój ojciec.  

Rytm,  wystukiwany  smukłym  palcem  na  ściance  kieliszka,  wyraźniej  niż 

słowa zdradzał uczucia Ramóna.  

- Więc może teraz rozumiesz, dlaczego tak bardzo zależało mi na jej kupnie.  
Jeśli to nie, jest idealna okazja, by powiedzieć,  

oczym  myślała,  przychodząc  tutaj,  to  lepszej  nie  będzie,  oceniła  w  duchu 
Estrella.  Zaczerpnęła  tchu,  wyprostowała  ramiona,  jak  gdyby  gotując  się  do 
tego, co musiała zrobić.  

- Dajmy na to, że wcale nie musisz jej stracić? Uff, nareszcie to powiedziałam, 
pomyślała, czując, jak zimny dreszcz strachu przebiega jej po grzbiecie, choć 
zachodzące słońce grzało mocno. Gdy tylko spostrzegła jego reakcję, kiedy 
przyznał się, jak bardzo zależało mu na umowie z jej ojcem, zrozumiała, że nie 
trafi się jej druga taka szansa. Ale nie mogła jeszcze uwierzyć, że zdobyła się na 
odwagę, że naprawdę wypowiedziała te słowa. A sądząc po wyrazie twarzy 
Ramóna, po tym jak ściągnął sceptycznie czarne brwi, on także miał 
wątpliwości.  

- Co takiego? - spytał zaskoczonym tonem. O czym ty mówisz?  

- Pytam, co byś zrobił, gdyby się okazało, że jest sposób, abyś nie musiał 
rezygnować z tego interesu. Sposób, dzięki któremu stacja może do ciebie 
należeć. - I jak niby miałbym to osiągnąć? 

- J...jak?  
Głos Estrelli zmienił się w żenujący pisk. Miała wrażenie, jakby ktoś ścisnął 

ją za gardło i nie po~ trafiła zebrać sił, by odpowiedzieć.  

- Estrello? Do diabła, co mówisz? To niemożliwe. Twój ojciec odrzucił moją 

propozycję.  

- Jednak myślę, że mógłbyś go przekonać, aby zmienił zdanie.  

background image

- Chyba zwariowałaś! - stwierdził pogardliwie Ramón. - Powiedział, że nie ma 
mowy o sprzedaży. - Postawił jeden warunek.  

To  dziwne,  ale  tak  jakby  odzyskiwała  głos.  Sprawiała  wrażenie  osoby 

spokojnej i pewnej siebie, świadomej swych celów. Tylko reakcji Ramóna nie 
była w stanie przewidzieć.  

- Jeden warunek - powtórzył ze zdumieniem, zmieszanym z gniewem.  - Ale, 

Estrello, wiesz, jaki to był warunek. Chciał...  

- Chciał, żebyś się ze mną ożenił dokończyła za niego, bo urwał, potrząsając 

głową z niedowierzaniem. - Powiedział, że sprzeda ci stację, jeśli się zgodzisz 
na ślub ze mną.  

- Mówisz, że zrobiłabyś to? Że spełniłabyś jego  

żądanie?  

Zebrała wszystkie siły. - Właśnie to mówię.  
- Chcesz, żebym się z tobą ożenił?  

- Tak. Chcę. 

ROZDZIAŁ PIĄTY  

- Ramónie, proszę!  
Tylko na tyle mogła się zdobyć. Odrzucał jej propozycję, widziała to w jego 

oczach, napiętych mięśniach twarzy. Nie mógłby wyraźniej okazać, że nie chce 
mieć nic wspólnego z jej planem.  

- To żart, prawda?  
- N ... nie.  
Wiara w siebie, która podtrzymywała ją na duchu, gwałtownie słabła. Poczuła 

się  zagubiona  i  pusta.  Postawiła  wszystko  na  jedną  kartę  i  wydawało  się,  że 
przegrała.  

- Nie, to nie żart.  
- Mówisz poważnie?  
Zerwał  się  na  równe  nogi,  odwrócił  od  niej,  przeszedł  przez  pokój  i  stanął 

przy wielkim oknie. Wpatrywał się w gwałtownie ciemniejące niebo i pojawia-
jące się w dole światła miasta. Potem, równie gwałtownie, wrócił na poprzednie 
miejsce. Odgłosowi kroków na wyfroterowanej podłodze wtórowało  nierówne, 
szybkie bicie jej serca.  

- Dlaczego, do diabła, sugerujesz coś takiego? Co za wariactwo ... ?  

- To nie wariactwo.  
Ogarnięta  rozpaczą  Estrella  przerwała  potok  jego  gniewnych  słów.  Spojrzał 

background image

na nią, jak gdyby nagle wyrosła jej druga głowa.  

Chciała patrzeć mu w oczy, jak równy równemu, a nie czuć się przytłoczona 

faktem, że górował nad nią? więc zmusiła się do wstania i nawet zrobiła kilka 
kroków w jego kierunku.  

- To nie wariactwo, Ramónie! To może się udać ... Ty dostaniesz to, czego 

chciałeś, a ja ...  

- Tego właśnie nie rozumiem. Co będziesz z tego  

miała?  

- Wolność.  
Tylko jedno słowo, a znaczyło tak wiele. - Wolność?  
- Tak. Widziałeś, jak to wszystko wygląda. Jaki  

jest  mój  ojciec,  jak  rozpaczliwie  pragnie  wydać  mnie  za  mąż  ...  przywrócić 
dobre imię rodziny, które, jego zdaniem, splamiłam.  

- Wydawało mi się, że doskonale sobie radzisz.  

Po prostu odrzucasz każdego starającego. - Ale nie widziałeś 

wszystkiego.  
Poczuła, że nogi uginaj ą się pod nią, więc podeszła do wielkiego fotela przy 

kominku  i  przysiadła  na  jego  grubo  wyściełanej  poręczy.  Oparty  o  futrynę 
drzwi Ramón przyglądał się jej, skrzyżowawszy ramiona na szerokiej piersi.  

-  Nie  widziałeś  mnie,  gdy  jestem  z  nim  bez  świadków.  Kiedy  muszę 
wysłuchiwać  jego  kazań,  znosić  wybuchy  wściekłości.  Kiedy  mówi,  jak  go 
rozczarowałam, okryłam hańbą jego i rodzinę. I nie daje za wygraną. Po prostu 
próbuje  wydać  mnie  za  mąż,  skłaniając  tych  mężczyzn  do  oświadczyn  ... 
przekupując ich. I nie było cię przy tym, kiedy przychodzili prosić mnie o rękę. 
Jak oglądali mnie niczym konia na aukcji, zastanawiając się, czy moja wartość 
jako klaczy zrównoważy moją szokującą reputację. Tak bardzo mam tego dość, 
Ramónie. To poniżające. Nienawidzę tego.  

- To zrób coś z tym.  
- Właśnie próbuję.  

Starała się uśmiechnąć, ale on nie zmienił wyrazu twarzy.  
-  Chcę  z  tym  skończyć.  Jak  mi  się  zdaje,  jedyny  sposób,  to  dać  ojcu,  czego 

pragnie.  Chce,  abym  wyszła  za  mąż.  Więc  jeśli  wezmę  ślub,  jeśli  będę  miała 
obrączkę  na  palcu  i,  co  się  z  tym  wiąże,  godne  szacunku  nazwisko,  ludzie 
zapomną o przeszłości. I ojciec teź o niej zapomni.  

- Ale ty będziesz żyła w teraźniejszości.  
- Wiem. Sądzisz, że o tym nie myślałam? Że nie powtarzałam tego sobie w 
myślach setki razy, aż bałam się, że wpadnę w szaleństwo? Że nie próbowa-
łam znaleźć innego rozwiązania?  
- Ale dlaczego ja ... ?  
- Mówiłam ci ...  

To mu nie wystarczało. Wyczytała to z jego twarzy. Istotnie, był jeszcze inny 
powód, ale chyba nie mogła zdradzić go w tej chwili. Nie teraz, gdy od-
dzielająca ich przestrzeń zdawała się rozciągać jak wielka, ziejąca przepaść, a 

background image

oni stali po przeciwnych stronach.  

Nie mogła mu tego wyjaśnić.  
- Mówiłam ci ... - powtórzyła bezradnie.  
- Powiedz mi jeszcze raz.  

Ramón  odepchnął  się  od  ściany,  podszedł  do  Estrelli  i  pochylił  się  nad  nią, 

opierając jedną dłoń na wysokim oparciu fotela, a drugą na poręczy, na której 
przysiadła. Uwięziona w ten sposób nie mogła się ruszyć.  

Zaryzykowała,  rzuciła  jedno  szybkie  spojrzenie  na  jego  ciemną, 

nieprzeniknioną  twarz,  zimne  oczy  -  i  nie  była  w  stanie  tego  znieść.  Spuściła 
wzrok, próbowała wpatrywać się w kolana, ale w rezultacie tylko ostrzej, niemal 
boleśnie uświadomiła sobie, źe otacza ją jakby klatka złożona z długich, silnych 
ramion  i  twardej,  masywnej  ściany  torsu.  Znalazł  się  tak  blisko  jej  twarzy,  że 
czuła  ciepło  jego  skóry;  cierpki  zapach  jakiejś  cytrusowej  wody  kolońskiej 
drażnił jej nozdrza ...  

Przycisnął  biodra  do  kolan  Estrelli,  zapięty  w  talii  wąski,  skórzany  pasek 

tylko  kilka  cali  dzieliło  od  jej  dłoni,  spoczywających  na  udach.  Gdyby  trochę 
wyciągnęła rękę, tylko odrobinę, mogłaby go dotknąć ...  

Ledwo ta myśl przyszła jej do głowy, Ramón ujął ją za brodę i uniósł jej 

twarz.  

To  było  jeszcze  gorsze.  Bo  teraz,  gdyby  spojrzała  w  górę,  utonęłaby  w 
srebrzystych sadzawkach jego oczu. Gdyby chciała opuścić wzrok, spocząłby na 
pięknych,  zmysłowych  ustach.  Na  wargach,  które  pocałowały  ją  raz,  ale  o 
których  śniła  przez  cały  czas.  Ten  pocałunek  doprowadził  ją  do  szaleństwa  i 
samo wspomnienie o nim wywołało wybuch palącego pożądania.  

- Powiedz mi, co będziesz z tego miała - polecił.  

Ostry, szorstki ton jego głosu przebił się przez zmysłowe opary, otumaniające 
jej umysł.  

- Mówiłam ci ... Wolność. Zyskam wolność.  
- I to ci wystarczy? Warto z tego powodu wiązać się z jakimś obcym 
człowiekiem?  
- Nie z "jakimś", lecz z tobą.  
Ramón wciągnął powietrze przez zęby, zdradzając, że usiłuje zapanować nad 

sobą.  

-  Dlaczego  ze  mną?  Pytałem  cię  już  o  to  wcześniej,  Estrello,  i  będę  pytać, 

dopóki nie dostanę odpowiedzi. Dlaczego ze mną?  

Och,  co  miała  na  to  odpowiedzieć?  Prawdę.  To  było  jedyne  wyjście.  Więc 

choć  ściskało  ją  w  dołku,  przełknęła  ślinę  i  zmusiła  się  do  spojrzenia  mu  w 
oczy.  

-  Z  powodu  tego,  co  mówiłeś  wcześniej.  Że  nie  zamierzałeś  mi  się 

oświadczyć, kiedy zażądał tego mój ojciec. Zrezygnowałeś z umowy, na której 
ci zależało. Dlatego. I... i ...  

- I? - ponaglił ją, kiedy przerwała, jak gdyby słowa uwięzły jej w gardle. - I 

co jeszcze?  

background image

- I to - westchnęła. - I to ...  
Podniosła głowę i przycisnęła usta do ust Ramóna.  

Wyczuła jego zaskoczenie, zesztywniałe nagle ciało przez chwilę stawiało opór. 
Ogarnął  ją  strach,  że  źle  oceniła  sytuację.  Zaraz  jednak  usłyszała  głębokie 
westchnienie,  jego  wargi  zmiękły,  przyjął  pocałunek  i  odpowiedział  nań  bez 
zwłoki. Ten pocałunek nie przypominał pierwszego, nie miał w sobie brutalnej, 
niemal okrutnej zaborczości. Ale choć był taki delikatny, obudził w niej te same 
uczucia, taką samą palącą żądzę.  

Och,  dzięki  Bogu!  Ta  jedyna  myśl  przemknęła  jej  przez  głowę,  zanim 

całkowicie utraciła zdolność rozumowania. Dzięki  Bogu, że się nie myliła. Że 
nie wyobrażała sobie czegoś, co nie istniało, że naprawdę połączyło ich dzikie 
pożądanie. Pożądanie, które skłoniło ją do wymyślenia zwariowanego planu, i 
które - jak się modliła - pomoże im go zrealizować.  

I to ...  
Te  słowa  wciąż  dźwięczały  w  uszach  Ramóna,  kiedy  usta  Estrelli  dotknęły 

jego ust, ale była to ostatnia rozsądna myśl, którą był w stanie sformułować.  

Cała jego świadomość skupiła się na jednej osobie - i była nią Estrella. 

Estrella, z jej gładką skórą i smukłym ciałem, z długimi, falującymi włosami. 
Były związane w koński ogon z tyłu głowy, nie mógł więc zanurzyć w nich 
palców. Jednym ruchem ściągnął krępującą je wstążkę, rzucił ją gdzieś na 
podłogę i przeczesywał dłonią długie, jedwabiste pasma. Miękkość 
muskających jego twarz włosów, lekki zapach ziołowego szamponu tylko 
podsycały narastające w nim pożądanie. 

- Ramónie ...  
Potrzebował jej. Wszystkiego, co mogła mu zaofiarować. I potrzebował tego 

teraz. Zsunął lniany żakiet z jej ramion i upuścił na podłogę,  u ich stóp. Białą 
obcisłą  podkoszulkę  spotkał  ten  sam  los.  Zapach  jej  rozgrzanej  skóry,  nagły 
powiew  oszałamiających  perfum  zaatakował  jego  zmysły  z  taką  mocą,  że 
zakręciło mu się w głowie.  

Ześliznęli  się  z  fotela,  opadli  na  podłogę,  poczuli  chłód  wyfroterowanego 

drewna na obnażonej skórze. Estrella szarpnęła jego koszulę, wyciągając ją ze 
spodni i jak najszybciej odpinając guziki. Palce odmawiały jej posłuszeństwa; w 
pewnej  chwili  Ramón  usłyszał  trzask  rozdzieranej  tkaniny,  ale  nic  go  tonie 
obeszło.  Pragnął  tego,  czego i ona  pragnęła:  aby  ich ciała  zetknęły  się,  by  nie 
oddzielało ich ubranie.  

Pomagał jej z zapałem; zrzucając z siebie podartą koszulę i ciskając ją w drugi 

koniec pokoju, wyszeptał jej do ucha:  

- Estrella ... Mi estrella. Moja piękna gwiazda. Kochanie ... nie możemy tego 
zrobić ...  
Nie możemy? Dla roznamiętnionego umysłu Estrelli te słowa były niczym 

chlust lodowatej wody.  

Jak  mógł  to  teraz  powiedzieć?  Kiedy  wiedziała,  że  Ramón  musi  się  z  nią 

kochać, bo inaczej zabije ją frustracja.  

background image

- Nie możemy? Ale ... - zaprotestowała i usłyszała jego cichy śmiech.  

- Nie tutaj, mi angel. Nie tutaj. Podłoga ... Urwał gwałtownie, bo wbrew jego 
protestom dziewczyna zacisnęła palce na klamrze jego paska i szybko ją 
odpięła.  

- Estrello! - w tym jęku protest mieszał się z bezradnością. - Próbuję myśleć o 
tobie!  
- A ja ci mówię, że nie dbam o nic!  
- Ale podłoga jest... za twarda. Mój pokój ...  
Z trudem dobierał słowa, gdy zaczęła go pieścić, ujmując dłonią jego 
męskość. - Łóżko ...  
- Nie.  
Estrella  nie  chciała  się  stąd  ruszać.  Wszystko  było  dla  niej  takie  nowe, 

cudowne, wyzwalające, pozbawione zahamowań, że z przerażeniem myślała, iż 
może to utracić. Bała się, że zaleje ją lodowata fala rzeczywistości i zmusi do 
zastanowienia.  

-  Nie  -  powtórzyła  szeptem  i  stłumiła  jego  protest  pocałunkiem.  -  Nie,  nie 

tam. Tutaj. Właśnie tu, I teraz. Pragnę cię, Ramónie.  

- Och, Dios - westchnął, kapitulując. - A ja pragnę ciebie! 

ROZDZIAŁ SZÓSTY  

Estrella nie chciała, aby nadszedł ranek. Tylko o tym myślała, ilekroć budziła 

się  ze  snu,  w  który  zapadła  mniej  więcej  w  połowie  nocy.  Przedtem  Ramón 
zabrał ją z salonu, poprowadził po schodach do sypialni i położył na wielkim, 
podwójnym łóżku. Nie pamiętała, ile razy się kochali, wiedziała tylko, że - choć 
jej  ciało  zostało  w  końcu  zaspokojone  i  poddało  się  zmęczeniu  -  jej  umysł 
odczuwał wciąż pożądanie.  

Nigdy  czegoś  podobnego  nie  przeżyła.  Nawet  z  Carlosem,  a  Carlos  był  jej 

jedynym  kochankiem.  Nie  chciała  myśleć  o  nim,  ale  nie  mogła  powstrzymać 
napływających wspomnień. Bo w jedną krótką noc Ramón całkowicie wymazał 
wszystko,  czego  Carlos  nauczył  ją  o  miłości.  Albo  raczej  wszystko,  czego  jej 
nie nauczył.  

A przecież zawsze wierzyła, że kochała Carlosa.  

Nigdy nie kojarzyła miłości z Ramónem. Jednak to on posiadł jej duszę i ciało, 
wypierając z pamięci wspomnienia o kłamstwach innego mężczyzny.  

- No, naprawdę będziesz miała kłopot, jak to wyjaśnić swojemu ojcu. 

Niski, zachrypnięty, lekko ironiczny głos wyrwał ją z zamyślenia. Otworzyła 

background image

gwałtownie oczy i odwróciła głowę. Zobaczyła Ramóna, który wszedł cicho do 
pokoju i stał przy drzwiach, trzymając w dłoniach kubki z kawą.  

Wilgotne włosy i zaróżowiona cera zdradzały, że niedawno wziął prysznic i 

ogolił  się.  Był  nie  tylko  ubrany,  ale  włożył  pełny  uniform  biznesmena.  Nosił 
kolejny  idealnie  skrojony  garnitur,  koszulę  i  krawat  -  tym  razem  niebieski  -  i 
wyglansowane  czarne  buty.  Wszystko  to  głosiło,  że  dzisiejszy  dzień 
przeznaczony jest na pracę, nie na zabawę.  

- A może powiedziałaś mu, że zanocujesz u tej koleżanki?  

Ja  ...  powiedziałam,  że  wrócę,  kiedy  wrócę  -  zdołała  wykrztusić, 

uświadamiając  sobie  z  bólem,  jak  mógłby  zinterpretować  jej  odpowiedź.  - 
Chyba jednak to zrobię, zanim ojciec zadzwoni do Carmen i zacznie zadawać 
kłopotliwe pytania.  
- Najpierw wypij kawę. – Ramon podał jej kubek. Dopiero gdy podciągnęła się 
na poduszkach, a prześcieradło zsunęło się z jej ciała, uświadomiła sobie, że pod 
osłoną cienkiej egipskiej bawełny jest całkowicie naga. Oblała się rumieńcem, 
gwałtownie podciągnęła białe prześcieradło, wsuwając je pod pachy i niemal 
okręcając wokół szyi, tak że była całkowicie osłonięta.  

- Trochę na to za późno, prawda? - spytał oschle, przyglądając się jej, gdy 

niemal wyrwała mu kubek z ręki. Przesunął nogą krzesło i wyciągnął się w nim. 

- Tej nocy dowiedziałem się, jak wyglądasz bez ubrania.  

- Nie chciałam wylać na siebie kawy - warknęła, wiedząc, że niepotrzebnie 

się broni.  

Piękne usta Ramóna lekko drgnęły, tylko to zdradziło jego uczucia, starannie 

zamaskowane obojętnym tonem.  

- Bardzo rozsądnie. Nie chcesz chyba poparzyć swojej delikatnej skóry.  
Estrella wzdrygnęła się w duchu, słysząc kryjącą się w tych słowach ironię. 

Tak,  było  już  za późno na  wstydliwość. Tak,  tej  nocy  widział,  dotykał  - i  nie 
tylko - każdy centymetr jej ciała. Ale to działo się minionej nocy, w mroku, w 
łóżku.  Dzisiejszego  ranka,  w  chłodnym  świetle  dnia  -  sprawy  wyglądały 
maczeJ.  

A najgorsze z tego było zachowanie Ramóna.  

Kiedy zasypiała, przytulona do szczupłego, mocnego ciała mężczyzny, czuła się 
odprężona i rozluźniona. Nie miała pojęcia, co teraz będzie. Ale po nocy, która 
ich  połączyła,  wspólnie  przeżytej  namiętności  i  rozkoszy,  nie  miała 
wątpliwości,  że  uda się  im  znaleźć  jakieś  rozwiązanie.  Była  zbyt  wyczerpana, 
aby o tym teraz myśleć, ale zrobi to rano.  

Tylko że ranek, na który czekała, miał się zacząć od przebudzenia u boku 
Ramóna. Wyobrażała sobie, jak powoli, bez pośpiechu wynurza się ze snu. 
Mogą nawet - co niemal pewne - znowu się kochać. Potem, gdy będą 
rozluźnieni po zaspokojeniu namiętności, a ona spocznie w jego ramionach, z 
głową na jego piersi, na pewno zaczną ze sobą rozmawiać.  

Takiego  Ramóna  mogłaby  przekonać.  Więcej  -  mogła  otworzyć  przed  nim 

serce i powiedzieć mu wszystko. Wyjawić bolesną prawdę o Carlosie i swojej 

background image

przeszłości. Ale ten drugi Ramón - to całkiem inna sprawa.  

Ich noc należała do przeszłości. Zaczął się jego dzień. Ramón Dario, wielki 

biznesmen, wstał już z łóżka, ubrał się i był gotów do pracy. A ona ...  

Co  miała  zrobić?  Czego  od  niej  oczekiwał?  Że  wstanie,  weźmie  prysznic, 

ubierze się i... wyjdzie? A co z minioną nocą? Ze wszystkim, co było między 
nimi?  

- Idziesz do pracy. - Była to idiotyczna uwaga, ale tylko na nią mogła się 

zdobyć.  

-  To  oczywiste.  -  Jego  głos  nie  zdradzał  niczego,  oblicze  było  pustą, 

nieprzeniknioną maską, ciężkie powieki przysłaniały oczy.  

- Ale dlaczego?  
Niepotrzebnie to powiedziała. Zorientowała się, gdy zobaczyła, że uniósł 
głowę i przymrużył oczy.  
- Firma sama się nie poprowadzi.  
- Ale sądziłam, że dzisiaj ...  
Z każdym słowem pogarszała swoje położenie.  

Teraz czarne brwi Ramóna ściągnęły się gniewnie i niemal fizycznie czuła jego 
odrzucenie.  

- A niby dlaczego - zapytał lodowatym tonem - dzisiejszy dzień miałby się 
różnić od pozostałych?  
- No ... sądziłam ...  

-  Sądziłaś?  -  powtórzył  groźnie, kiedy  zawahała  się.  Myśli  tak  kłębiły  się  w 

jej głowie, że nie mogła wymówić słowa.  

- Że ty ... i ja ...  
- W ciąż myślisz o tym idiotycznym pomyśle, że  

moglibyśmy wziąć ślub? - rzucił ostro. - Bo jeśli tak, to sugeruję, żebyś o tym 
zapomniała. Nie ma mowy o żadnym małżeństwie z rozsądku. Powiedziałem to 
twojemu ojcu.  

- Ale tej nocy ... To nie mój ojciec ... to ja zaproponowałam.  

- Aja daję ci tę samą odpowiedź, jak twemu ojcu. Powiedział to z taką lodowatą 
zjadliwością, że Estrella wtulila się w poduszki i zacisnęła palce na kubku, aż 
pobielały jej kostki.  

-  Nie  myślę  o  małżeństwie.  Nie  chcę  się  żenić,  nigdy  nie  chciałem.  Lubię 

swoje życie takie, jakie jest. A gdybym nawet zapragnął mieć żonę, to musia-
łaby to być kobieta, którą sam wybrałem. Nie osoba, która sama wystawia się na 
sprzedaż. Nawet za cenę stacji telewizyjnej.  

Z  cynizmem  zauważył,  że  sprawiała  wrażenie  zaskoczonej.  Przecież  nie 

mogła uwierzyć, że postąpi zgodnie z jej beznadziejnym planem. O ile taki plan 
rzeczywiście istniał.  

Wczoraj dał się zaskoczyć. Nie był przygotowany na taki pocałunek, więc w 
ułamku sekundy stracił głowę, jak napalony nastolatek. I wcale tego nie 
żałował. Tyle że z powodu tej rozkosznej nocy Estrella zdawała się wierzyć, 
że zgodził się na jej szalony plan. 

background image

- Ale ... ale wczoraj w nocy ...  
- W nocy? Chcesz udawać, że ta noc była wyjątkowa? Ty pragnęłaś mnie. Ja 
pragnąłem ciebie - i dałem ci, czego chciałaś.  
- I sam wziąłeś, co chciałeś.  
- Tak, a niby dlaczego miałem zachować się inaczej? To ty zawsze robiłaś 
pierwszy krok.  

Musiał  jednak  przyznać,  że  gdy  widział  ją  tak,  jak  teraz  -  nadal  w  łóżku,  z 

zaspanymi oczami, czarnymi włosami rozrzuconymi po poduszce, złocistą skórą 
kontrastującą  z  bielą  pościeli  -  kusiło  go,  by  samemu  zrobić  pierwszy  krok. 
Niemal  nie  zdołał  zapanować  nad  nagłą  reakcją  swego  ciała,  gdy  wszedł  do 
sypialni  i  zobaczył  ją  leżącą  z  zamkniętymi  oczami,  ciepłą  i  rozluźnioną.  Ale 
był  już  ranek,  miał  dużo  czasu,  by  przemyśleć,  jakie  szaleństwo  popełnił,  i 
uświadomić sobie, że musi z tym skończyć.  

Właśnie  on  powinien  wiedzieć,  jak  destrukcyjny  wpływ  może  mieć 

poślubienie kobiety, która nie kocha. Czy jego własna matka nie postąpiła tak z 
Reubenem i czy oboje gorzko tego nie żałowali? Sama myśl, że mógłby się w 
przyszłości  dowiedzieć,  że  nie  on  jest  ojcem  upragnionego  dziecka,  wywoły-
wała ucisk w żołądku.  

Nie  można  tego  dalej  ciągnąć.  Nieważne,  co  Estrella  myśli  albo  czego  się 
spodziewa. Trzeba to przeciąć. Raz na zawsze. Musi sprawić, by odeszła i nigdy 
nie  wróciła.  Bo  gdyby  wróciła,  mógłby  nie  mieć  dość  rozsądku  lub  siły,  by 
zerwać ponownie. 

Wysączył resztę kawy i postawił pusty kubek na podłodze.  
- Rzuciłaś mi się na szyję, a ja jestem normalnym, zdr,owym mężczyzną. Do 

diabła, co miałem zrobić? Powiedzieć: przepraszam, kochanie, ale nie jestem w 
nastroju? I odejść?  

- Kiedyś ... tak zrobiłeś. W zamku.  
Tak,  odszedł,  i  niemal  go  to  zabiło.  Nie  chciał  ponownie  tego  przeżywać. 

Objawy głodu narkotycznego, które dręczyły jego podniecone ciało, złożyły się 
na osobistą wizję piekła.  

-  Wtedy  powiedziałaś,  że  nie  dałabyś  się  tknąć, nawet  gdybym  był  ostatnim 

mężczyzną na Ziemi. Zeszłej nocy zmieniłaś zdanie.  

- Ja ... ja myślałam ...  
- Co myślałaś, kochanie? Chyba nie wpadł ci do głowy szalony pomysł, że się 
w tobie zakochałem?  
Wydawało się, że ta myśl budzi w niej takie samo przerażanie, jak w nim.  
- Co? Nie! Nie ma mowy! Nigdy!  
- Dobrze. Cieszę się, że nie posunęłaś się aż tak daleko w swoim 
fantastycznym scenariuszu. Dokąd idziesz?  
Odstawiła kubek na szafkę nocną i wyskoczyła z łóżka; prześcieradło, którym 

się owinęła, ciągnęło się za nią jak tren.  

-  Szukam  swojego  ubrania.  Chcę  się  ubrać.  -  Rozejrzała  się  po  sypialni  z 
niepokojem, zagryzając usta. - Gdzie moje ubranie? Do diabła, co z nim zrobiłeś 

background image

... ? 

- Opanuj się! - Uniósł dłoń, by ją uspokoić.  

- Jeśli pamiętasz, w nocy trochę nas poniosło. Twoje ubranie nadal jest w 
salonie. Przyniosę ci je.  

Schodząc  na  dół,  przypomniał  sobie,  że  to  widok  jej  rzeczy  -  i  własnych  - 

porozrzucanych  po  podłodze,  przywrócił  mu  rozsądek.  Naoczny  dowód  na  to, 
że  pozwolił,  aby  namiętność  uderzyła  mu  do  głowy  i  zamiast  myśleć  o 
konsekwencjach uległ fizycznym popędom, otrzeźwił go. Jak mógł zapomnieć 
się tak głupio - i to właśnie z Estrellą Medrano?  

Ubranie,  które  podniósł  z  podłogi  i  starannie  poukładał,  leżało  teraz  w 

zgrabym stosiku w skórzanym fotelu. Tym samym, na którym przysiadła, zanim 
pierwszy raz go pocałowała. Gdyby miał choć trochę rozumu, poprzestałby na 
tym.  

Wciąż  jej  pragnął,  maldito  sea!  Pochylił  się,  by  zabrać  rzeczy  Estrelli,  ale 

zamarł  na  widok  kawałków  brzoskwiniowej  satyny  i  koronek,  które  kilka 
godzin  wcześniej  zsunął  z  jej  uległego  ciała.  Skierował  zamglone  oczy  na 
fragment podłogi, na którym wtedy leżał. Gdzie wciągnął ją na siebie i ...  

lrifierno, no!  
Odwrócił  wzrok  od  kuszących  skrawków  brzoskwiniowej  satyny,  zakrył  je 

podkoszulkiem i skierował się ku schodom.  

Estrella stała pod oknem, tam gdzie ją zostawił.  

Jedno  spojrzenie  na  jej  nieruchomą  twarz,  wyraz  gniewnego  uporu  w  oczach, 
wystarczyło niemal, by zdusić płomienie pożądania. Niemal - nie do końca. Ale 
sprawiała  wrażenie  tak  nieprzystępnej,  że  zatrzymał  się  po  przeciwnej  stronie 
łóżka i z szyderczym ukłonem złożył ubranie na pomiętej narZUCIe.  

- Twoje ubranie, senorita.  
- Dziękuję - odpowiedziała z niechęcią, niemal z przymusem. - A teraz, jeśli 
nie masz nic przeciwko temu, chciałabym zostać sama, gdy będę się ubierać.  
- Poczekam na ciebie na dole.  
- Dobrze.  

Czekała  demonstracyjnie,  z  rękami  opartymi  na  biodrach.  Dopiero  gdy 

opuścił pokój i usłyszała jego kroki na schodach, wyplątała się z prześcieradeł i 
poszła do łazienki. Nie miała pojęcia, jak długo stała pod kaskadą gorącej wody. 
Wiedziała tylko, że niezależnie od tego, ile razy by się szorowała, nadal będzie 
czuła się brudna.  

Zeszła w końcu na dół, modląc się w duchu, by Ramón miał dość czekania i 

udał  się  już  do  biura.  Czekało  ją  rozczarowanie.  Siedział  w  kuchni,  na  stole 
piętrzył  się  stos  listów.  Dolał  sobie  kawy,  ale  najwyraźniej  nie  tknął  jej,  tak 
samo jak nie czytał listu, który trzymał w dłoni.  

- Wychodzę - oznajmiła ostrym tonem, stojąc w drzwiach. Tylko to potrafiła 

wymyślić. Nie miała doświadczenia w takich sytuacjach.  

Ramón podniósł szybko głowę i rzucił chłodne spojrzenie na jej bladą twarz.  
- Nie idź jeszcze. Nic nie jadłaś. Masz ochotę na śniadanie?  

background image

- Chyba bym się udławiła - powiedziała, zła, że odgrywał rolę uprzejmego 
gospodarza. - Chcę iść do domu.  

-  Estrello  ...  -  Odsunął  krzesło  i  wstał.  Wydawał  się  niepokojąco  wysoki  i 

silny. - Sytuacja w twoim domu ... naprawdę jest tak źle?  

- Poznałeś mojego ojca - tylko tyle odpowiedziała.  
- Więc dlaczego się nie wyprowadzisz? Znajdź jakąś pracę ...  
Urwał gwałtownie, gdy wybuchnęła ironicznym śmiechem.  

- Chyba żartujesz! Powtarzam, poznałeś mojego ojca. Jest starszy niż ojcowie 

moich  rówieśników  ...  Założę  się,  że  starszy  od  twojego!  A  jeśli  chodzi  o 
przekonania  -  jeszcze  starszy.  Ja  zaś  jestem  jego  jedynym  dzieckiem  ... 
dziedziczką  rodu  Medrano.  Moje  wychowanie  było  po  prostu  średniowieczne. 
Niczego mnie nie nauczono, nie mam zawodu.  

Poza  tym,  kiedy  prawda  o  Carlosie  wyszła  na  jaw,  Estrella  niemal  się 

załamała. Nie była w stanie myśleć ani działać. Ojciec to wykorzystał, przejął 
kontrolę nad jej życiem i sprawował ją nadal.  

- Nikt by mi nie zaproponował pracy.  
- Ja mógłbym to zrobić.  
- Ty? - nie wierzyła własnym uszom.  
- Dam ci pracę. W Korporacji Alcolar. Możesz odejść z domu, znaleźć jakieś 
mieszkanie.  
- Uważasz, że jestem godna pracy, ale niegodna małżeństwa?  

- Nie powiedziałem tego, do diabła! 
-  A  ja  nie  pamiętam,  żebym  mówiła  coś  o  poszukiwaniu pracy!  -  Musiałaby 

widywać go, rozmawiać z nim i za każdym razem wspominałaby minioną noc i 
upokorzenie, które przeżyła rankiem. - Nie przyjęłabym pracy od ciebie, nawet 
gdybyś płacił szczerym złotem! Nie chcę nic od ciebie!  

- W nocy było inaczej. - W jego głosie znowu pojawił się groźny, mroczny 

ton.  

- To co innego.  
- Tak, zeszłej nocy myślałaś, że dostaniesz ode mnie to, czego chciałaś. - 
Pomimo wysiłku Ramón stracił w końcu panowanie nad sobą. Próbował jej 
pomóc, a ona odrzuciła pomoc z pogardą. - A ja nie znoszę, kiedy się mnie 
wykorzystuje - warknął wściekle i zauważył, że Estrella uniosła głowę i sze-
roko otworzyła oczy.  
- Nie byłeś wykorzystywany - zaprotestowała.  
- Nie? Uwierz mi, kochanie, tak się czułem.  
- Och, więc ofiarowanie ci tego, czego - jak mówiłeś - pragniesz najbardziej 
na świecie, to wykorzystywanie?  
Przez  chwilę  wydawało  mu  się,  że  miała  na  myśli  siebie  i  poczuł  zawrót 

głowy, sądząc, że go przejrzała. Wkrótce potem odzyskał przytomność umysłu i 
uświadomił sobie, że mówiła o stacji telewizyjnej.  

- Powiedziałem ci, że cena jest za wysoka.  
- Wczoraj byłeś chyba innego zdania.  

background image

- Wczoraj chodziło tylko o seks! Niczego nie obiecywałem.  

Tym  dotknął  ją  do  żywego.  Zauważył,  że  zamrugała  powiekami  i  jakby 
zamknęła  się  w  sobie.  Ale  najwyraźniej  potrzebowała  tylko  czasu,  aby  od-
powiedzieć na jego atak.  

- I bardzo dobrze, że niczego nie obiecywałeś, bo wczoraj mogłam być na tyle 

głupia, żeby się zgodzić. Dziś myślę trzeźwo i jestem skłonna przyznać ci rację 
co do ceny. Tak jak ty, nie jestem gotowa, by ją zapłacić.  

- Oczywiście, że nie. Twój ojciec zadał sobie wiele trudu, by wyjaśnić mi, że 

nie posiadam takiego szacownego katalońskiego rodowodu, jakiego oczekuje od 
zięcia.  

- Nie ... I dlatego byłeś dopiero dziesiąty na liście ewentualnych konkurentów.  
Ubodło go to. Urażona męska duma sprawiła, że odrzucił wszelkie hamulce i 

względy sprawiedliwości. Wróciła dawna Estrella - bezwzględna, wyrachowana 
kobieta,  którą  pogardzał.  Dobrze,  że  sobie  o  tym  przypomniał.  Niewiele 
brakowało, a nabrałby się na jej łzawą opowieść.  
- Więc dlaczego rzuciłaś mi się wczoraj na szyję? Uniosła podbródek, ciemne 
oczy rozbłysły gniewem.  

- To chyba jasne? Miałam na ciebie ochotę.  
- Co? Zachciało ci się prostego faceta? Lubisz sobie popatrzeć, jak żyją niższe 
klasy? Tylko dlatego miałaś romans z Carlosem Pereą?  
- Zostaw Car ... nie wciągaj go w to!  

- Dobra, zostawię go. Na razie. Ale powiedz mi, moja śliczna doiio Medrano ... 
querida ... -postarał się nasycić swoje słowa zjadliwością, która miała ranić, jak 
zranił go jej komentarz. - Tych dziewięciu konkurentów ... na ilu z nich rzuciłaś 
się  tak  jak  na  mnie?  Przetestowałaś  ich  wszystkich,  żeby  sprawdzić,  czy 
spełniają twoje wysokie wymagania? Czy ..  

To bardziej odgłos uderzenia w twarz uciszył go niż sam cios. Przez chwilę 

stali nieruchomo i tylko patrzyli na siebie. Estrella była zdumiona swoją reakcją, 
oddychała szybko i nierówno. 

- No cóż, chyba się o to prosiłem - stwierdził, powstrzymując odruch potarcia 

dłonią bolącego policzka.  

-  Owszem!  -  Odruchowo  uniosła  obie  ręce,  zasłoniła  twarz  gestem 

zdradzającym  wściekłość  i  jednocześnie  jakby  obronnym.  -  Nic  mnie  nie 
łączyło z tamtymi - nic! Jeśli musisz wiedzieć, jesteś jedynym, z którym dłużej 
rozmawiałam, jedynym, którego pocałowałam, jedynym, z którym ... z którym 
...  

Urwała, najwyraźniej nie była w stanie skończyć zdania.  
 - Więc powinienem czuć się zaszczycony?  

Estrella potrząsnęła gwałtownie głową, długie włosy utworzyły wokół jej 
twarzy czarną chmurę.  
- Wcale nie. Ty i Carlos jesteście tylko dowodem, jaką jestem przerażająco 
naiwną idiotką, jeśli chodzi o mężczyzn!  

- Ja ... - odezwał się, ale przerwała mu, zanim zdążył coś jeszcze powiedzieć.  

background image

- Dość! - warknęła. - Ani słowa więcej! To, co usłyszałam od ciebie, wystarczy 
mi do końca życia. 
Można  by  sądzić,  że  wyciągnęłam  wnioski  ze  związku  z  pasożytem  i 
manipulantem,  ale  nie!  Widocznie  jestem  tak  głupia,  że  stale  trzeba  mi  o  tym 
przypominać! No cóż, wyświadczył mi pan tę przysługę, senor Dario ... i bardzo 
panu dziękuję za pouczenia.  Tym  razem  naprawdę  wzięłam  sobie tę lekcję do 
serca, na dobre. I nie sądzę, żebym kiedyś o niej zapomniała.  
Zanim Ramón zdążył zebrać myśli i odpowiedzieć jej, obróciła się na pięcie, 
złapała torebkę i wybiegła, zatrzaskując za sobą drzwi. 

ROZDZIAŁ SIÓDMY  

- Co się z tobą ostatnio dzieje, Ramónie? Chodzisz jak we śnie.  

    - Może się zakochał. 
    -  Czy  to  prawda?  Czyżby  wielki  senor  "małżeństwo  mnie  nie  interesuje" 
Dario w końcu wpadł?  

-  Nie  dokuczaj  mu,  Mercedes  -  wtrąciła  się  Cassie  i  otrzymała  w  nagrodę 

pełen wdzięczności uśmiech szwagra. - Myślę, że ma dużo spraw na głowie.  

-  Raczej  jedną,  ale  dużą!  -  zaśmiała  się  siostra  Ramóna.  -  Czy  o  to  chodzi? 

Musi być naprawdę wyjątkowa, skoro zwaliła mojego brata z nóg!  

Naprawdę  wyjątkowa.  Znał  osobę,  do  której  pasowało  to  określenie.  I  to 

prawda, że od tygodnia nie przestawał o niej myśleć, od chwili, kiedy wyniosła 
się z jego mieszkania i z jego życia.  

Próbował ją zatrzymać. Prawie natychmiast udał się za nią, ale to 
kilkusekundowe wahanie dało jej przewagę. Wydawało się, że przeznaczenie 
było po jej stronie. Musiała wejść do windy, jak tylko opuściła jego mieszkanie, 
jakimś cudem złapała taksówkę w minutę po wyjściu na ulicę, i kiedy sam 
wybiegł na zewnątrz, już jej nie było. Zniknęła, jak gdyby nigdy nie istniała.  

- Chyba nie martwisz się wciąż tą stacją telewizyjną?  

To odezwał się jego ojciec. Juan A1colar, oparty plecami o krzesło, pozornie 

wydawał  się  odprężony,  w  dłoni  trzymał  kieliszek  z  najlepszym  czerwonym 
winem  z  winnicy  swego  syna.  Ale  spojrzenie,  którym  obrzucił  twarz  Ramóna, 
było ostre i taksujące.  

- W pewnym sensie ... tak - przyznał niechętnie Ramón, świadom, że problem 

ma nie ze stacją Medrana, lecz z jego córką.  

-  Mówiłem  ci,  żebyś  dał  sobie  spokój.  Mcdrano  to  ograniczony  stary  osioł. 

Zawsze  był  zanadto  dumny  ze  swego  katalońskiego  dziedzictwa.  I  za  mało 

background image

elastyczny.  

-  I  to  mówi  człowiek,  który  nie  pamięta,  że  w  naszych  żyłach  obok  krwi 

katalońskiej  płynie  także  andaluzyjska  -  zauważył  Joaquin,  wchodząc  do  po-
koju.  Złożył  pocałunek  na  czubku  jasnowłosej  głowy  Cassie.  -  Ty  i  Medrano 
jesteście  tacy  sami,  papa.  Nie  możesz  zapomnieć  o  pradziadku,  choćbyś  tego 
chciał.  
Ramón uświadomił sobie, że jeszcze przed kilkoma tygodniami taka rozmowa 
byłaby - łagodnie mówiąc - nieprawdopodobna. Ale od chwili, gdy Joaquin i 
Cassie oznajmili, że zamierzają się pobrać i dorzucili wspaniałą wiadomość, że 
w drodze jest drugi wnuk Juana, stosunki między starszym panem i jego 
pierworodnym ociepliły się. 

Joaquin też złagodniał. Gdy tak stał, otaczając ramieniem narzeczoną, nikt by 

nie uwierzył, że niecały miesiąc temu prawie się rozstali. Teraz mieli kłopoty za 
sobą.  Musieli  tylko  szczerze  porozmawiać,  a  Joaquin  -  zapomnieć  o 
idiotycznym przekonaniu, że nie nadaje się do trwałych związków.  

Ramón nie mógł znaleźć sobie miejsca, bo w uszach brzmiał mu własny głos, 

mówiący "nie chcę się żenić; nigdy tego nie chciałem". Podszedł do kredensu, 
by dolać sobie kawy z dzbanka.  

- A ty nie jesteś lepszy - zwrócił się do przyrodniego brata. - Wydaje mi się, 

że jeśli chodzi o upór i dumę, to wszyscy Alcolatowie są tacy sami.  

-  Kocioł i  garnek  -  ze  śmiechem  mruknęła  Cassie, odrywając  wzrok od listy 

gości weselnych, którą przygotowywała.  

- Co? - zmarszczył brwi Ramón.  
- W Anglii mamy przysłowie o kotle, który przygania garnkowi, a sam smoli. 
Myślę, że pasuje nie tylko do Joaquina, ale i do ciebie.  
- Jesteś tak samo typowym Alcolarem jak Joaquin - wtrąciła Mercedes. - Pod 

względem uporu i dumy pasujecie do siebie.  

-  Ja  ...  -  zaczął  protestować  Ramón  i  urwał,  wspominając,  ile  razy  podnosił 

słuchawkę, by zadzwonić do Castillo Medrano, a potem znowu ją odkładał.  
Podjechał nawet samochodem pod dom Estrelli, ale zaraz zawrócił. Uznając, że 
najlepszą taktyką będzie w tym przypadku milczenie, nic nie powiedział, dopił 
tylko kawę. 

- Kocioł i garnek - kąciki ust Cassie uniosły się lekko w górę.  

Jej  słowa  towarzyszyły  Ramónowi  przez  cały  czas  w  drodze  do  domu. 

Powtarzał  je  w  myślach,  zasypiając.  Tkwiły  w  jego  pamięci,  gdy  się  obudził. 
Niespokojna  noc  przyniosła  odpowiedź,  dlaczego  tak  było.  Jego  sen 
przepełniony był rojeniami. A w nich pojawiała się tylko jedna osoba. Estrella 
Medrano. Nawet rankiem, po obudzeniu, te rojenia nie rozwiały się, torturowały 
go  wspomnieniami,  obwiniały  za  fatalny  wybuch  gniewu,  sprawiały,  że  był 
niespokojny i nie mógł skupić na niczym uwagi.  

Gdy  zamykał  oczy,  widział  jej  twarz.  Gdy  siedział  przy  biurku,  mógłby 

przysiąc,  że  czuje  zapach  jej  perfum,  jedwabiste  muśnięcie  długich,  czarnych 
włosów  na  twarzy.  Kiedy  podniósł  słuchawkę  i  usłyszał  kobiecy  głos,  był 

background image

święcie  przekonany,  iż  to  ona  dzwoni.  Ale  to  tylko  Mercedes  chciała 
opowiedzieć mu o planowanej wycieczce do Anglii.  

Powtarzał w duchu, że powinien sobie odpuścić.  

Zapomnieć o Estrelli. Kogo próbował tym oszukać? Nie mógł o niej zapomnieć. 
Pragnął jej. Tak bardzo, że aż czuł ból.  

- Infierno!  

Rzucił pióro, wstał i zerwał marynarkę, wiszącą na oparciu krzesła. Jeszcze 
trochę i zupełnie straci rozum. Tylko ją zobaczę, mówił do siebie. Zobaczę, 
porozmawiam z nią i ... Dalej nie odważył się posunąć. 

Nie  wiedział,  co  kryło  się  za  tym  "dalej".  To  pytanie  przyszło  mu  do  głowy 
dopiero wtedy, gdy siedział już w samochodzie i włączył silnik.  

Przecież nie myśli chyba o poślubieniu Estrelli Medrano, prawda?  

Estrellę  okropnie  bolała  głowa.  Niewiele  spała  przez  ostatni  tydzień,  a 

dzisiejszy dzień okazał się kroplą przepełniającą dzban. Kiedy ojciec oznajmił, 
że  będą  mieli  gościa  na  kolacji,  po  chwili  zrozumiała,  co  miał  na  myśli. 
Zauważyła błysk w jego oku, mocne zaciśnięcie warg - i już wiedziała. To nie 
był  zwyczajny  gość,  jeden  z  przyjaciół  ojca  wpadający  z  towarzyską  wizytą. 
Ojciec znowu znalazł jej kolejnego kandydata na męża.  

- Papa ... proszę, nie rób tego ...  
Od pewnego czasu nie próbowała nawet walczyć.  

Ale  po  upokorzeniu  i  zażenowaniu,  które  przeżyła  z  powodu  Ramóna  Dario, 
wiedziała, że nie zniesie tego ponownie.  

Alfredo był całkowicie nieczuły na jej prośby i argumenty. Podjął decyzję i 

nie mogła nic zrobić, by zmienił zdanie.  

- Gdybyś nie unurzała nazwiska Medrano w błocie, romansując z żonatym, 
niszcząc życie wspaniałej kobiety, nie mówiąc już o dwójce dzieci, to nie 
byłabyś w takiej sytuacji. Ale ostrzegam cię, dziewczyno, moja cierpliwość się 
kończy. - Podszedł bliżej, wpatrując się w twarz córki. Podkreśłał swoje słowa 
tak gwałtownym ruchem ręki, że Estrella cofnęła się z lękiem. - Albo 
uporządkujesz swoje życie, albo znajdziesz się na ulicy, gdzie twoje miejsce.  

- Papa ...  
- Nie. Koniec dyskusji - warknął. - Mówię ci, wyjdziesz za przyzwoitego 
człowieka lub wyniesiesz się z domu, tak jak stoisz. Nie weźmiesz nic ze sobą ... 
I nie obchodzi mnie, czy utrzymasz się na powierzchni, czy pójdziesz na dno.  

Nie miała wątpliwości, że naprawdę tak myślał.  

Od jakiegoś czasu jego nastroje były coraz bardziej niestałe, mroczne i groźne. 
Ze strachem myślała, co mógłby jeszcze wymyślić. Teraz już to wiedziała.  

Nagle  perspektywa  pracy  u  Ramóna  nie  wydawała  się  taka  odrażająca.  Ale 

gdyby  chciała  skorzystać  z  jego  propozycji,  musiałaby  wrócić  do  niego  na 
kolanach  i  błagać,  aby  wyświadczył  jej  przysługę,  którą  wcześniej  z  pogardą 
odrzuciła.  

Postanowiła  podporządkować  się  rozkazom  ojca,  przynajmniej  pozornie. 

background image

Przebrała  się  do  kolacji  w  błękitną  suknię,  jak  kazał,  umalowała  się,  nawet 
upięła  wysoko  włosy,  przytrzymując  je  ozdobnymi  grzebykami.  Cały  czas 
zbierało się jej na mdłości, nerwy miała napięte ze strachu, nie tyle na myśl o 
spotkaniu  z  konkurentem,  kupionym  za  pieniądze  jej  ojca,  ile  o  nieuniknionej 
konfrontacji z Alfredem. Była to przerażająca perspektywa.  
Rzeczywistość  okazała  się  jeszcze  gorsza.  Esteban  Ramirez  mógłby  być  jej 
ojcem.  Miał  dużą  nadwagę,  proste,  przetłuszczone  włosy  i  niezbyt  przyjemnie 
pachniał.  To  go  jednak  nie  powstrzymało  od  obrzucania  jej  spojrzeniem,  jak 
gdyby  była  okazową  jałówką.  Wykorzystywał  też  każdą  okazję,  by  się  o  nią 
otrzeć lub dotknąć ją gorącymi, wilgotnymi dłońmi, ilekroć znalazła się blisko 
niego.  
- Ależ z pani śliczne, młodziutkie stworzonko. - Prowadził ją do stołu, pożerając 
wzrokiem. - Śliczne. Jestem pewien, że zostaniemy przyjaciółmi.  

Kolacja była prawdziwą torturą. Estrella nie mogła przełknąć ani kęsa, bawiła 

się  tylko  jedzeniem,  przesuwając  je  po  talerzu.  W  końcu  uniosła  odrobinę  do 
ust, ale - jak tylko doleciał ją zapach kurczaka - zrobiło się jej niedobrze. Czym 
prędzej odłożyła widelec i sięgnęła po kieliszek z winem.  

Ale  i  to  obróciło  się  przeciwko  niej.  Złośliwym  zrządzeniem  losu  ojciec 

wybrał to samo aromatyczne czerwone wino, którym tydzień temu częstował ją 
w  swoim  mieszkaniu  Ramón.  Wystarczył  jeden  łyk,  by  napłynęła  fala 
wspomnień.  Ścisnęło  ją  w  gardle  i  musiała  przełknąć  gwałtownie,  by  się  nie 
zakrztusić.  

- Coś się stało? -ostro zapytał ojciec, zauważywszy zmianę na jej twarzy.  
- Nie - zdołała wymówić. - Nic ... wszystko w porządku.  
To nie była prawda. Smak wina przywołał te namiętne, erotyczne wizje, które 

pojawiały  się,  ilekroć  udawało  się  jej  zasnąć.  Znowu  czuła  dotyk  Ramóna, 
pocałunki i smak jego ust, gdy próbowała oblizać  

spIeczone wargI 

- Co ..  Kto taki?  

Głos ojca. Pochłonięta myślami, nie zauważyła, że jeden ze służących podszedł 
do Alfreda i szepnął mu coś do ucha.  

- Kto?  

Alfredo obrzucił córkę chłodnym, krytycznym spojrzeniem, które sprawiło, że 

jej i tak już napięte mięśnie sprężyły się jeszcze silniej, a żołądek zacisnął się, 
aż jęknęła z bólu.  

- Dario?  
Przez chwilę sądziła, że się przesłyszała. Musiała się przesłyszeć. Ale oj ciec 

zwrócił się do niej.  

- Podobno Ramón Dario przyszedł zobaczyć się z tobą. Wiesz, po co?  
Estrella otworzyła usta, ale nie zdołała odpowiedzieć. To niemożliwe. Ramón 

nie  mógł  tu  przyjść.  Po  prostu  nie  mógł.  Potrząsnęła  głową  w  odpowiedzi  na 
wściekłe spojrzenie Alfreda.  

- Cóż, chyba trzeba sprawdzić, czego chce. Rafaelu, poproś tutaj senora Dario.  

background image

Nawet teraz nie była przekonana, że to dzieje się naprawdę. Mówiła sobie, że 

pojawi się Rafael i powie, że nastąpiła pomyłka. Albo okaże się, że źle uslyszała 
nazwisko i służący wprowadzi kogoś innego.  

Jednak Rafael wrócił, a za nim szedł wysoki, ciemnowłosy mężczyzna, który 
od pierwszego dnia, kiedy go ujrzała, nawiedzał jej myśli na jawie i we śnie. 
Nigdy jeszcze nie był ubrany tak sportowo. Błękitna koszulka polo opinała 
jego ramiona i piersi, ciasne dżinsy uwydatniały długość nóg, wąskie biodra i 
talię oraz mięśnie, na widok których zaschło jej w ustach. 
Jeśli  zdziwiło  go,  że  zastał  gospodarzy  przy  kolacji  wraz  z  Ramirezem,  nie 

okazał  tego.  Jego  oczy  natychmiast  odszukały  Estrellę,  siedzącą  po  drugiej 
stronie stołu. Utkwił w jej zatroskanych ciemnych oczach spojrzenie, w którym 
uznanie mieszało się z kpiną. Obrzucił wzrokiem stół, przez chwilę spoglądał na 
Alfreda,  trochę  dłużej  -  przymrużywszy  oczy  -  na  Ramireza,  potem  znowu 
zwrócił się ku oj cu Estrelli.  

- Senor Medrano.  
Krótki uśmiech, którym obdarzył obecnych, był kwintesencją powściągliwej 

uprzejmości.  Tylko  oso~  ba  tak  wyczulona  na  wszystko,  co  go  dotyczyło,  jak 
Estrella, spostrzegłaby, że ten uśmiech nie był całkiem szczery, że poprzedzało 
go ledwo zauważalne wahanie i znikł równie szybko, jak się pojawił.  

- Estrello ....  
Ramón  z  trudem  panował  nad  głosem  i  wyrazem  twarzy.  Wiele  wysiłku 

kosztowało go zamaskowanie odrazy i gniewu, które narastały w nim, w miarę 
jak oceniał sytuację. Nie trzeba było geniuszu, aby zrozumieć, co się tu działo. 
Wystarczył jeden rzut oka, a gdyby potrzebował pomocy, to twarz Estrelli zdra-
dzała wszystko. Ramón mógłby czytać w niej jak w książce.  

W tej twarzy wyróżniały się oczy, ciemne, mroczne, zachmurzone, otoczone 
nieprawdopodobnie długimi i czarnymi rzęsami. Ale nawet gruba warstwa 
makijażu, starannie nałożone cienie i kolory nie mogły zamaskować sińców nad 
wysokimi kośćmi policzkowymi, ani świadczących o stresie linii wokół 
miękkich, zmysłowych ust.  

Wyglądała zachwycająco, piękniej niż do tej pory.  

Jednocześnie  sprawiała  wrażenie  zagubionej,  wystraszonej  i  niezwykle 
bezbronnej. Ta bezbronność apelowała do jego męskości i budziła w nim chęć 
otoczenia jej opieką.  

Na  pewno  wolałaby  znaleźć  się  gdzie  indziej.  To  oczywiste.  Łatwo  było 

odkryć  powód  jej  strapienia.  Ten  krępy,  tłusty,  przypominający  ropuchę 
mężczyzna.  Nie  przejął  się,  że  przerwano  im  kolację,  bo  wpatrywał  się  w 
Estrellę  zimnymi,  świńskimi  oczkami  i  rozbierał  ją  wzrokiem.  Kolejny  facet, 
któremu  ojciec  chciał  ją  sprzedać.  Konkurent  numer  jedenaście,  o  ile  się  nie 
mylił. Niedługo nim będzie, przysiągł w duchu Ramón.  

- Czym możemy panu służyć, senor Dario?  
Alfredo dawał do zrozumienia, że nie jest zachwycony nieoczekiwaną wizytą, 
choć starał się pamiętać o potrzebie zachowania pozorów w obecności Estebana 

background image

Ramireza. Bez wątpienia czuł, że wizyta poprzedniego konkurenta może 
kolidować z planami, jakie miał wobec obecnego.  

-  Proszę  o  wybaczenie,  senor  Medrano  -  odpowiedział  Ramon  z  chłodną, 

nienaganną uprzejmością. - Nie wiedziałem, że zakłócę panu posiłek. Estrello?  

Ku krańcowemu zaskoczeniu dziewczyny, skierował na nią pełne wyrzutu 
spojrzenie, a w jego głosie brzmiała lekka pretensja. 

-  Powinnaś  mnie  uprzedzić,  że  twój  ojciec  zaprosił  na  kolację  swojego 

wspólnika.  Przyszedłbym  wcześniej,  albo  moglibyśmy  ogłosić  to  przy  innej 
okazji.  

- Ja ...  

Zauważywszy ostrzegawczy błysk w szarych oczach, Estrella zdławiła okrzyk 

zdumienia, który już-już miał wyrwać się z jej ust, i wypiła łyk wina. Nie miała 
pojęcia,  jaką  grę  prowadził,  ale  dopóki  się  nie  dowie,  lepiej  będzie  siedzieć 
cicho i obserwować, co on knuje.  

-  Co  ogłosić?  -  ostro  spytał  Alfredo,  przesuwając  z  zaskoczeniem  wzrok  z 

córki na gościa i z powrotem. - Estrello?  

Nie  wiedziała,  co  mu  odpowiedzieć.  Nie  orientując  się,  do  czego  zmierza 

Ramón, wolała wcale nie otwierać ust. Więc tylko wskazała kieliszkiem wyso-
kiego  mężczyznę,  stojącego po drugiej  stronie stołu, dając do  zrozumienia,  że 
on wszystko wyjaśni. Miała nadzieję, że nie trafiła z deszczu pod rynnę. Mogła 
tylko  milczeć  i  modlić  się,  aby  potrafiła  postąpić  zgodnie  z  tym,  co  zostanie 
powiedziane.  

- Co ogłosić? - Alfredo zwrócił się do Ramóna. - Co się dzieje, do diabła?  
- Proszę o wybaczenie ...  

Przeprosiny  brzmiały  tak  szczerze,  że  Estrella  potrząsnęła  głową, 

zastanawiając  się,  czy  przypadkiem  nie  ma  halucynacji  i  czy  naprawdę  stoi 
przed nimi Ramón.  

-  Prosiłem  pana  córkę,  aby  nic  nie  mówiła,  dopóki  oboje  nie  staniemy  przed 
panem.  Musiałem  ją  skłonić,  by  mi  to  obiecała  -  chciała  wyjawić  wszystko 
wcześniej.  

Teraz Alfredo patrzył na córkę z zakłopotaniem.  

Estrella  starała  się  zachować  obojętny  wyraz  twarzy.  Myśli  kłębiły  się  w  jej 
głowie, próbowała odgadnąć, co za chwilę powie Ramón. Starała się nie myśleć 
o na] gorszym.  

Wspominając,  jak  bardzo  byli  rozgniewani  oboje,  kiedy  wybiegła  z  jego 

mieszkania, bała  się,  że  powodowany  złością  może  powiedzieć  coś,  co napra-
wdę zniszczy jej życie. Czy aż tak był nią wściekły?  

-  Widzę  jednak,  że  dotrzymała  słowa.  Cieszę  się,  bo  mam  okazję,  by  zrobić 

to, jak należy. Mam już odpowiedź Estrelli, ale potrzebuję pańskiej.  

Zwrócił się do Alfreda, przybierając nagle oficjalny ton:  

- Senor Medrano, przyszedłem zapytać, czy zgodzi się pan, bym poślubił pana 
córkę. 

background image

ROZDZIAŁ ÓSMY  

Estrel1a  miała  wrażenie,  że  to  zły  sen,  w  którym  nic  nie  jest  prawdziwe  i 

wszystko zostało wywrócone do góry nogami. Nie miała pojęcia, co się dzieje.  

O czym mówił Ramón? Dlaczego to robi?  
I - co najważniejsze - czy mówił poważnie? Wydawało się jej, że minęły 
wieki, wieki strachu  

i niepewności, zanim świat zwolnił bieg i znowu zaczął obracać się wokół swej 
osi. W międzyczasie Esteban Ramirez, który najwyraźniej zjawił się w castillo 
tylko  z  jednego  powodu,  stracił  cierpliwość  i  wyniósł  się,  ogromnie 
rozgniewany.  Jej  ojciec  ostrym  tonem  zadał  Ramónowi  kilka  pytań,  a  ten  od-
powiedział na nie chłodno i spokojnie.  

Tak przypuszczała, bo w uszach jej szumiało,jakby tam buszowały tysiące 
zaniepokojonych pszczół, więc nie najlepiej słyszała, co się wokół niej działo. 
Kręciło się jej w głowie, odczuwała lekkie mdłości, a skupienie uwagi na 
czymkolwiek wymagało wielkiego wysiłku. Bez przerwy wracały do niej 
wypowiedziane przez Ramóna słowa. 

Przyszedłem zapytać, czy zgodzi się pan, bym posłubil pana córkę.  
Sugerował,  że  Estrel1a  wiedziała  o  wszystkim,  kiedy  w  rzeczywistości  nie 

miała  o  niczym  pojęcia.  Kiedy  po  raz  ostatni  go  widziała,  jasno  dawał  do 
zrozumienia, że nie chce jej więcej widzieć.  

- Więc zostawiam ·was ...  
Głos  ojca  zdawał  się  dolatywać  z  oddali,  z  końca  ciemnego,  zamkniętego 

tunelu. Potem rozległ się odgłos zamykania drzwi i w pokoju zapadła cisza.  

Estrel1a została sam na sam z milczącym, skupionym Ramónem Dario.  

Powoli wynurzała się z koszmaru, w którym nic nie miało sensu. Zamrugała, 

by odzyskać ostrość widzenia, i spojrzała na wysokiego, ciemnowłosego męż-
czyznę, stojącego po drugiej stronie długiego, błyszczącego drewnianego stołu. 
Blask świec rzucał refleksy na jego włosy i odbijał się w oczach. Wiedziała, że 
czekał, by się odezwała, ale w głowie miała pustkę.  

- No cóż, Estrel1o, querida. I jak się czujesz jako narzeczona?  

- Czy ... czyja? - zdołała wykrztusić.  

Jakby w jej mózgu przepalił się bezpiecznik; przez chwilę nie pamiętała, o 
czym Ramón rozmawiał z Alfredem. Czy naprawdę poprosił ojca o jej rękę? - 
Moja, oczywiście. - W głosie mężczyzny brzmia-  
ło rozbawienie, ale chłodne i nieprzyjemne. Rozdrażniło ją to. - A myślałaś, że 
czyja?  

Nie mogła być z nim zaręczona ... To nie mogło się zdarzyć, nie w ten sposób 

... A może jednak. .. ?  

- Ale dlaczego?  
- Dlaczego? - powtórzył sztucznie beztroskim  

tonem, w którym jednak dźwięczała groźba. - Sądziłem, że się rozumiemy. Ty 

background image

zdobędziesz wolność, na której tak ci zależy, a ja to, czego pragnę.  

Poczuła  się,  jakby  dostała  w  twarz.  Oczywiście,  żenił  się  z  nią  dla  stacji 

telewizyjnej. Świadomość, że ona, jako człowiek, nic dla niego nie znaczy, że 
jest tylko środkiem do celu, raniła jej duszę.  

Co  to  miało  znaczyć?  Czyżby  chciała  czegoś  więcej?  Marzyła  o  tym?  O 

czymś, co zmieniłoby układ w prawdziwe małżeństwo, oparte na ... na ... ?  

Na miłości? To słowo pojawiło się w jej myślach nieproszone i niepożądane. 

Nie!  Z  wysiłkiem  odsunęła  je  od  siebie.  Sądziła,  że  kocha  Carlosa,  a  i  on 
twierdził, że jest w niej zakochany. Dopiero gdy poznała prawdę, zorientowała 
się,  że  w  ich  związku  nie  było  miłości.  On  po  prostuj  ej  pragnął  i  był  gotów 
kłamać,  oszukiwać  i  zdradzać  -  nawet  posunąć  się  do  przestępstwa,  aby  ją 
zdobyć.  Ramón  niczego  nie  udawał.  Nie  kłamał.  Wprost  przeciwnie,  był  tak 
brutalnie szczery, że doskonale wiedziała, co do niej czuJe.  

Tylko do siebie mogła mieć pretensję. Sama narzuciła się temu mężczyźnie, 

proponując  mu  w  zamian  stację  Medrano,  i  nie  powinna  narzekać,  że  przyjął 
warunki.  Nie  miał  nic  więcej  do  zaofiarowania;  niczego  więcej  od  niej  nie 
chciał.  

- O co chodzi, Estrello? - Ramón wyraźnie kpił.  

- Masz wątpliwości co do naszego układu? Uważasz, że za tanio się sprzedałaś? 
A może chciałabyś, żebym oświadczył się ceremonialnie, na kolanach?  

- Nie! - krzyknęła zaszokowana.  
Nawet myśleć nie chciała, że ten piękny, dumny mężczyzna mógłby znaleźć 

się u jej stóp, by prosić o coś, co było kłamstwem.  

- Nie, nie ma takiej potrzeby. - Czuła się niepewnie, więc jej głos zabrzmiał 

chłodniej, niż zamierzała. - Ale jestem pewna, że mój ojciec to miał na myśli, 
kiedy zostawiał nas samych.  

-  Twój  ojciec  i  tak  wyciągnął  więcej  korzyści  z  tej  sytuacji,  niż  na  to 

zasługuje - warknął Ramón. - Od tej chwili liczymy się tylko my i nikt więcej.  

- To mi odpowiada. Powinnam jednak dodać, że ojciec będzie się spodziewał, 

że dostanę pierścionek zaręczynowy.  

Starała  się  podtrzymać  rozmowę.  Nie  chciała  tak  siedzieć,  w  przeciwnym 

kącie  pokoju,  samotna  w  tym  całym  luksusie.  Sam  widok  Ramóna  odświeżył 
wspomnienia tego, jak czuła się w jego ramionach, przytulona do niego, ogrzana 
ciepłem jego ciała.  

Siedząc  tutaj,  odgrodzona  blatem  wielkiego  stołu,  czuła  się  zagubiona  i 

opuszczona,  drżała  z  chłodu,  choć  w  pokoju  było  ciepło.  Nie  wiedziała,  jak 
zasypać dzielącą ich przepaść, duchową, trudniejszą do pokonania niż fizyczna. 
Musiała tylko wstać i zrobić kilka kroków. Ale nie czuła się na siłach, by tego 
dokonać.  

- Oczywiście. Wybierzemy jakiś jutro ... jeśli zdecydujemy się doprowadzić 

to do końca.  

- A zdecydujemy?  

Obrzucił ją spojrzeniem, w którym cynizm mieszał się z ironicznym 

background image

rozbawieniem.  

- Myślisz, że twój ojciec pozwoliłby mi się wycofać, kiedy wreszcie 

przyjąłem jego warunki?  

Ramón  nie  mógł  się  pozbyć  myśli,  że  to  wyjątkowo  niedorzeczna  rozmowa, 

jak  na  osoby  świeżo  zaręczone.  Ona  siedziała  przy  stole  w  jednym  końcu 
pokoju, on był tutaj, oddalony o całe mile, a przynajmniej takie miał wrażenie. 
Gdyby  w  grę  wchodziło  prawdziwe  małżeństwo,  znalazłaby  się  już  w  jego 
ramionach, a ich rozmowę przerywałyby  pocałunki, szybkie, namiętne, długie, 
zmysłowe .... Do diabła, chciał ją porwać w ramiona.  

- Więc ... dlaczego zmieniłeś zdanie?  
Co  miał  jej  na  to  odpowiedzieć?  Prawdę  mówiąc,  sam  o  tym  nie  wiedział, 

dopóki nie znalazł się na drodze, prowadzącej do  castillo. Nawet wtedy wma-
wiał sobie, że może się zatrzymać, że w każdej chwili może zawrócić.  

Dopiero  gdy  wszedł  do  tego  pokoju  i  zobaczył  Estrellę,  wtedy  zrozumiał. 

Poczuł głęboką pewność, że musi mieć tę kobietę za wszelką cenę.  

- Wszedłem tutaj i ....  
Zaczął mówić i urwał, uświadomiwszy sobie, co miał zamiar powiedzieć.  
- Wszedłem i zobaczyłem tego capa. Jak rozumiem, to był konkurent numer 

jedenaście?  

- Tak. - Spojrzała na krzesło, które zajmował przedtem Esteban Ramirez i 

lekko wzdrygnęła się z odrazy. 

- Więc zdaje się, że przyszedłem w samą porę.  

Twój ojciec naprawdę sprzedałby cię temu człowiekowi?  

Uśmiechnęła się blado, smutno i bezradnie.  
- Mógł mi ofiarować szacowne nazwisko i obrączkę·  
Ramón  wymruczał  zwięzłe  i  bardzo  wulgarne  przekleństwo,  a  uśmiech 

Estrelli na ułamek sekundy pocieplał.  

- A czy z nami jest inaczej? Mógłbyś powiedzieć, że ... że przehandlowałam 

ci samą siebie za stację telewizyjną·  

- Do diabła, nie! Między nami jest coś więcej!  
- Naprawdę?  
Kiedy wbijała w niego te wielkie oczy, miał wrażenie, że cały roztapia się w 

środku. Jakby istniały dwie, całkowicie odmienne Estrelle. Jedna, tak krucha, że 
lękał się, że mógłby stłuc ją dotknięciem ręki; druga twarda, bezwzględna istota 
z  ich  pierwszego  spotkania,  mająca  fatalną  reputację.  Takim  typem  kobiet 
pogardzał - egoistkami, które potrafiły uwieść cudzego męża.  

Która z nich jest prawdziwa? Nie potrafił jeszcze odgadnąć. Ale w nich obu 

kryła  się  trzecia  Estrella.  Porywcza,  namiętna,  nieprawdopodobnie  seksowna, 
doskonale piękna Estrella Medrano, której istnienie odkrył tamtej nocy.  

Zrobiłby wszystko, aby znowu ją mieć. W ramionach, w łóżku, w swoim 

życiu. Dlatego znalazł się tutaj, a ta cholerna stacja telewizyjna zajmowała w 
jego myślach bardzo odległe miejsce. 

- N a przykład CO?  

background image

Ramón zaśmiał się znowu, tym razem życzliwie.  

Wiedział,  że  ta  życzliwość  widoczna  była  w  jego  twarzy,  rozjaśniła  oczy  i 
uśmiech. Czuł, że Estrella zauważyła to, zmienił się nieco wyraz jej twarzy.  

- Naprawdę musisz o to pytać? -Wyciągnął rękę.  

- Chodź do mnie. Chodź i pozwól, abym ci to  
pokazał, przypomniał, co jest między nami.  

Poruszyła się, jakby chciała wypełnić jego polecenie, potem znieruchomiała.· 

Utkwiła w jego twarzy wielkie, czarne jak węgiel oczy, jej policzki pobladły.  

Zmarszczył brwi, bardziej zaskoczony niż zagniewany, opuścił dłoń i zrobił 

kilka: szybkich kroków w jej kierunku. Zatrzymał się przy jej krześle. Usłyszał, 
jak  zaczerpnęła  tchu,  gdy  położył  dłonie  na  jej  ramionach.  Ich  uścisk  był 
delikatny, lecz stanowczy i krzepiący.  

-  Chyba  się  mnie  nie  boisz?  -  Nie  potrafił  zapanować  nad  lekkim  drżeniem 

głosu. - Nie byłabyś tą Estrellą, która przyszła owej nocy do mojego mieszkania 
... która ... mi się zaofiarowała - przeciągnął to słowo, aż nabrało zmysłowego 
wydźwięku w tak cudowny sposób. Tamta Estrella nie bała się nikogo.  

Poczuł przeszywający ją dreszcz i uważniej spojrzał jej w twarz.  

- To była tylko jedna noc - odpowiedziała ochrypłym głosem. - Małżeństwo 
jest... jest... – Przełknęła gwałtownie ślinę, jak gdyby obawiała się wypowie-
dzieć to słowo. - W małżeństwie chodzi o coś innego. - Niezupełnie.  

Powoli podnosił ją w górę. Zaszeleścił błękitny jedwab jej sukni, otoczył go 

zapach perfum.  

- Wiesz, że ta noc była ... - ciągnął urywanym głosem. - Wyobraź sobie życie 

pełne takich nocy ... z których każda będzie lepsza od poprzedniej.  

Zauważył, że przełknęła ślinę i wysunęła koniuszek języka, by zwilżyć 

wyschnięte wargi. .  

- Małżeństwo to nie same noce.  
- Ale to nie będą z w y k ł e noce. Tylko niesamowite, zaskakujące noce. 
Noce, których nigdy nie zapomnisz. Noce, o których będziesz marzyć za dnia, 
i śnić, kiedy położysz się spać.  
Nie  wyglądała  na  przekonaną.  Co  stało  się  ze  śmiałą,  pewną  siebie, 

uwodzicielską Estrellą, która podbiła go jednym pocałunkiem?  

- Czy to wystarczy?  
- Mnie tak. Chcesz dowodu? Na przykład to ...  
Pochylił głowę i złożył na jej delikatnych wargach równie delikatny i czuły 

pocałunek. Odpowiedziała nań lekkim westchnieniem pełnym zachwytu. Nawet 
tak subtelna reakcja sprawiła, że zareagował podnieceniem.  

- I to ...  
Delikatnie pogłębił pocałunek, rozchylając jej wargi. Pozwolił, by jego język 

igrał z jej językiem.  

- Czy to nie wystarczy? - spytał, z ustami wtulonymi w jej policzek. 

- Och, tak - westchnęła. - Och, tak. ..  
Jak on dała się porwać pożądaniu i w tej chwili nie pragnął niczego więcej.  

background image

- Jesteś moja - w jego głosie brzmiał triumf. Moja i tylko moja ...  
Przypomniało  mu  się,  jak  ten  stary  cap,  Esteban  Ramirez,  siedział 

naprzeciwko niej, z oczami wbitymi w jej śliczną twarz, i poczuł mdłości. Sama 
myśl,  że  mógłby  dotknąć  Estrelli,  dotknąć  łapskami  tego  miękkiego  ciała, 
sprawiła, że zacisnął zęby z powstrzymywanego gniewu.  

- Jak mógłbym pozwolić, żeby inny mężczyzna ... ?  
W  głosie  Ramóna  pojawiła  się  nowy  ton.  Nuta  bezwzględnej  zaborczości, 

która stanowiła podtekst jego słów.  

Jak mógłbym pozwolić, żeby inny mężczyzna ... ? 
 
- Nie ... nie było innego ...  
- Nie?  
Zaśmiał się gorzko, ironicznie, bez odrobiny ciepła.  
- A co z kandydatem numer jedenaście? I z jego tak bardzo szacownym 

nazwiskiem?  

- Proszę! - Wzdrygnęła się. - Nie życzyłbyś mi chyba tego.  
- Ale twój ojciec - tak.  

Czy  to  był  jedyny  powód  jego  decyzji?  Musiała  zadać  sobie  to  pytanie.  Czy 
zjawił się tutaj, by wziąć ją w posiadanie, jak gdyby była niewolnicą, kosztow-
nym  drobiazgiem,  który  mógłby  nabyć,  o  ile  cena  okaże  się  odpowiednia? 
Czymś,  czego  nie  cenił,  dopóki  nie  okazało  się,  że  wzbudza  zainteresowanie 
innego  mężczyzny,  że  ten  mógłby  to  zdobyć?  I  dopiero  wtedy  uświadomił 
sobie, jak bardzo pragnie to mieć?  

- A ja bym odmówiła. Wiesz o tym, musisz to wiedzieć. Jesteś jedynym ...  
- Taaak, wiem - wtrącił Ramón, kiedy zabrakło jej słów. - Miałaś na mnie 

ochotę.  

Przez  jedną  straszliwą  chwilę  myślała,  że  się  rozmyślił.  Wiedziała,  że 

przypomniał sobie, jak rzuciła mu w twarz te słowa w jego mieszkaniu.  

- Miałaś na mnie ochotę - powtórzył.  
Ku  jej  zaskoczeniu  na  jego  nieruchomej  twarzy  pojawił  się  nagle  szeroki, 

wspaniały, olśniewający uśmiech.  

- Jak ja na ciebie, moja gwiazdko. Pragnę cię tak bardzo, że nie mogę myśleć, 

nie mogę pracować, nie mogę spać. Masz władzę nad moim życiem i nie będę 
sobą,  dopóki  nie  znajdziesz się  w  moim  łóżku.  A  jeśli do tego  potrzebny  jest 
ślub, no to się pobierzemy.  

Naprawdę to zrobię? - pomyślała Estrella. Naprawdę zrealizuję do końca ten 

zwariowany pomysł poślubienia kogoś, kto mnie nie kocha, kto tylko mnie 
pragnie? Z drugiej strony, sądziła - pozwoliła sobie w to uwierzyć - że Carlos ją 
kochał. A jednak wszystko co mówił, od początku do końca, było kłamstwem. 
Ramón przynajmniej był wobec niej brutalnie szczery. Pragnął jej, a ona czuła 
to samo. Och, jak bardzo go pragnęła! 

- Pobierzemy się - powtórzyła cichym, lecz pewnym głosem.  
- Wkrótce - rzucił ostro Ramón, na co odpowiedziała jedynie skinieniem 

głowy.  

background image

Nagle  przyszło  jej  coś  do  głowy.  Szybko  podniosła  wzrok  na  jego 

nieruchomą,  pozbawioną  wyrazu  twarz  i  zauważyła  błysk  pożądania  w  jego 
oczach, lekki rumieniec na kościach policzkowych.  

- Nasze małżeństwo - zdołała wykrztusić z wahaniem. Nie odważyła się zadać 

sobie pytania, dlaczego porusza ten temat. - Jak długo ma trwać?  

Nie odpowiedział od razu; nieomal widziała, jak przetwarza w myślach to 

pytanie.  

- Dopóki oboje nie zdobędziemy tego, czego pragniemy - oznajmił w końcu, 

obrzucając surowym spojrzeniem jej bladą, mizerną twarz.  

- To znaczy?  

Estrelli  wydawało  się,  że  tonem  głosu  zdradza,  jak  ważne  jest  to  pytanie. 

Jednak Ramón chyba niczego nie zauważył. A przynajmniej nie okazał tego; ani 
wyrazem twarzy, ani spojrzeniem.  

-  Ty  chcesz  być  wolna,  żeby  nikt  cię  już  nie  oceniał  i  nie  taksował,  niczym 

rozpłodową  klacz.  Twój  ojciec  pragnie  mieć  wnuka,  który  odziedziczy  tytuł  i 
ziemie  Medranów.  A  ja  ...  -  zamilkł,  rzuciwszy  na  nią  wzrokiem.  Spojrzenie 
szarych oczu zatrzymało się na jej ustach, na wargach rozchylonych z napięcia i 
niepewności. - A ja chcę tego ... - wyszeptał zachrypniętym nagle głosem.  

Pochylił szybko głowę, mocno, zaborczo przycisnął usta do jej warg. Nie było 
nic  łagodnego  w  tym  pocałunku,  jedynie  gorące,  samcze  pożądanie  i  nie-
nasycona, niemal prymitywna zachłanność.  

Estrella  zareagowała  odruchowo,  bez  jednego  słowa.  Nie  mogła  postąpić 

inaczej. Straciła kontrolę nad swym ciałem; mógł robić z nim, co chciał. Minęło 
dużo  czasu,  zanim  któreś  z  nich  uświadomiło  sobie  potrzebę  zaczerpnięcia 
powietrza. Kiedy się odsunęli, serce Estrelli waliło tak mocno, że czuła zawrót 
głowy, była jak oślepiona, miała mgłę przed oczami.  

-  Tak  długo,  jak  to  będzie  trwało,  kochanie  -  zdołał  wykrztusić  Ramón,  też 

wytrącony z równowagi.  

Pocałował ją znowu, z jeszcze większym pożądaniem.  

- Tak długo, jak to będzie trwało, pozostaniemy małżeństwem. 
 
- No proszę!  
Mercedes  wsunęła  ostatni  kwiat  pomarańczy  w  efektownie  upięte  czarne 

włosy Estrelli i cofnęła się, aby podziwiać rezultat.  

- Uważam, że wyglądają cudownie. Ale o wiele łatwiej by  mi  było, gdybym 

wiedziała, jaką masz suknię·  

Zerknęła na odbicie Estrelli i posłała przyszłej bratowej niewinne spojrzenie, 

usiłując  skłonić  ją  do  zdradzenia  sekretu.  Ta  jednak  potrząsnęła  stanowczo 
głową, całkowicie nieczuła na sztuczki Mercedes.  

- To moja tajemnica, i tylko moja. Pamiętaj, że nie spodziewałam się takiego 

zamieszania i ceremOnII.  

-  Co?  -  Mercedes  popatrzyła  na  nią  ze  zdumieniem.  Nie  myślałaś  chyba,  że 

Ramón zaproponuje ci potajemny ślub lub choćby zwykłą, cichą uroczystość?  

background image

Mówiąc  szczerze,  Estrella  tego  właśnie  oczekiwała.  Ale  wydawało  się,  że 
Ramón jest innego zdania. W gruncie rzeczy tak wiele z jego poczynań stanowi-
ło  przeciwieństwo  tego,  czego  się  spodziewała,  że  zaczynała  się  zastanawiać, 
czy  mężczyzna,  za  którego  miała  wyjść,  jest  tym  samym,  którego  poznała 
owego dnia, gdy zjawił się w zamku, by negocjować kupno stacji Medrano.  

Na początek - sprawa pierścionka zaręczynowego.  
Wiedząc,  że  małżeństwo  ich  jest  tylko  układem  handlowym,  całkowicie 

pozbawionym uczuć - poza szaleńczym pożądaniem, które, jak wyznał szczerze 
Ramón, skłoniło go do oświadczyn - sądziła, że postarają się jedynie zachować 
pozory. Jej ojciec oczekiwał, że córka będzie nosiła pierścionek, więc Ramón go 
dostarczy. To wszystko.  

Otóż nie. Nie tylko Ramón postarał się o wyjątkowy pierścionek dla niej, lecz 

zorganizował też uroczystość z okazji wręczenia go. Przyjęcie, na które zaprosił 
całą rodzinę, przyjaciół oraz wszystkich członków rodziny Estrelli.  

-  Dlaczego?  -  zapytała  go  pewnego  wieczoru,  kiedy  wspomniał  o  swoim 

pomyśle. - Po co tyle zachodu z powodu zaaranżowanego małżeństwa?  

Przymrużył oczy i obrzucił ją chłodnym~ beznamiętnym spojrzeniem.  
-  Nikt  niczego  dla  mnie  nie  aranżował  -  odpowiedział  szorstko.  - 

Oświadczyłem ci się z własnej woli, to była wyłącznie moja decyzja.  

- Ale ... ale ...  
Nie wiedziała, co powiedzieć. Do głowy napływały jej słowa, czuła jednak, że 

ryzykownie byłoby podzielić się nimi z Ramónem. 

Nikt wprawdzie nie zaaranżował ich małżeństwa - ale istniała taka możliwość. 

W ich związku nie było uczucia. Tylko pożądanie, chęć zdobycia szacownego 
nazwiska oraz - rzecz jasna, ten układ finansowy z jej ojcem. Nie brali ślubu z 
miłości, a więc nie będzie to prawdziwe małżeństwo. 

- Ale co? - ostro spytał Ramon. 
-  Przecież  to  nie  będzie  prawdziwe  małżeństwo…  Naprawdę  chcesz  robić 

sobie tyle kłopotu? 

-  To  będzie  prawdziwe  małżeństwo.  W  każdym  razie  nigdy  nie  zawrę 

prawdziwszego. Powiedz mi - podniósł nagle głos - czy wstydzisz się tych zarę-
czyn? 

- Wstydzę się? - spytała, zaskoczona, że mogło mu to przyjść do głowy. - Nie, 

wcale nie. Dlaczego miałabym się wstydzić? 

-  Cóż,  ustaliliśmy,  że  nie  zajmowałem  pierwszego  miejsca  na  liście  twoich 

konkurentów… 

Więc  nadal  go  to  nurtowało.  Estrella  zdołała  ukryć  zagadkowy  uśmieszek. 

Ramón Dario był bardzo dumnym człowiekiem. Nie mógł znieść, że znalazł się 
na dziesiątej pozycji tej haniebnej listy. 

- Na liście mojego ojca - poprawiła, lecz Ramón zignorował to. 
Nie  jestem  też  czystej  krwi  Katalończykiem, w  ogóle nie  może  być  mowy  o 

żadnej czystości krwi. 

background image

- Esteban Ramirez jest pełnokrwistym Katalończykiem - przypomniala. - A boję 
się nawet pomyśleć, jak wyglądałoby moje życie z nim. To ojciec może mieć 
obsesję na punkcie przodków i genealogii, ale nie ja. Inaczej nie zbliżyłabym się 
do ...  

Przerażona, że mogła się tak wygadać, przycisnęła dłoń do ust.  
- Do Carlosa - dokończył za nią Ramón obojętnym, nie zdradzającym uczuć 

głosem.  

W  Estrelli  odezwało  się  nagle  sumienie,  uświadamiając  jej,  że  nie  powinna 

dłużej  milczeć.  Że  musi  mu  wszystko  wyjaśnić.  Potrafiła  stawiać  opór  ojcu, 
ignorować  plotki  i  udawać,  że  nie  słyszy  szeptów  za  plecami.  Ramón  to  co 
innego.  

Miał  w  sobie  coś,  co  zmuszało  do  szczerości  i  otwartości.  Nie  mogła  go 

okłamywać  ani  ukrywać  uczuć,  jak  to  czyniła  z  innymi,  nauczona  doświad-
czeniem.  

-  Nie  wiedziałam,  że  Carlos  był  żonaty  -  powiedziała  nagle,  wyrzucając  z 

siebie te słowa, zanim miała czas zastanowić się i stracić resztki odwagi.  

Rzucił jej spojrzenie, bardziej zaskoczone niż sceptyczne, ale i tak zraniło ją 

to, jakby nagle znikła ochronna powłoka, chroniąca przed reakcją, którą uznała 
za dezaprobatę.  

- Nie wiedziałam! - powtórzyła. - Powiedział, że jest wolny!  
- I uwierzyłaś mu?  
- Tak.  
Powiedziała  to  szeptem,  jednak  z  innego  powodu,  niż  mógłby  podejrzewać. 

Prawdziwym wstrząsem była świadomość, że coś się zmieniło.  

Wciąż odczuwała ból z powodu zdrady Carlosa, ale teraz widziała wszystko 

inaczej.  Jak  gdyby  oglądała  przeszłość  przez  odwrotną  stronę  lunety,  więc 
wydawała się bardziej oddalona. I dystans sprawiał, że ten ból malał. 

- Tak, uwierzyłam mu. 
I oczekuje, że ja też w to uwierzę, pomyślał Ramon. 
Nie rozumiała, że był gotów zapomnieć o przeszłości, że ważne jest tylko to, 
co ich połączyło. Więc wymyśliła tę idiotyczną historyjkę, to ... kłamstwo. Bo 
to musiało być kłamstwo. 
Oczywiście, orientowała się, że Perea był żonaty. 
Czyż mogło być inaczej? Wszyscy o tym wiedzieli. Nawet tu, w Barcelonie, 
rozeszły się wieści o tej historii, o tym, jak katalońska duma Alfreda została 
wdeptana w błoto za sprawą jego niesfornej córki. 
Tej niesfornej córki, która miała zostać niesforną żoną Ramóna. Żoną, która 
nie szanowała go na tyle, by powiedzieć prawdę, lecz przekręciła całą 
historię, aby pokazać się w lepszym świetle. Wciąż kłamała, wciąż nim 
manipulowała… 
Jednak w tej chwili nie obchodziło go to. Chciał ją mieć w swoim łóżku, a 
jeśli jedynym sposobem do tego było małżeństwo, to się z nią ożeni. 
- Do diabła! 

background image

Wyciągnął rękę, szarpnął dziewczynę ku sobie i zamknął ją w niedźwiedzim, 
zapierającym dech w piersiach uścisku. Kiedy próbowała zaczerpnąć 
powietrza, wziął ją pod brodę, schylił głowę i wycisnął na jej wargach mocny, 
zdecydowany pocałunek. 

- Sprawię, że o nim zapomnisz! - szepnął z ustami przy jej ustach. - Usunę jego 
obraz  z  twoich  myśli,  każdy  jego  ślad  z  twojej  duszy.  Nigdy  już  o  nim  nie 
pomyślisz  ...  nigdy!  Jesteś  moja,  dano  Estrello  ...  moja  i  niczyja  więcej.  Jak 
długo  będziesz  miała  na  palcu  mój  pierścionek,  nosiła  moje  nazwisko  i 
mieszkała w moim domu, będziesz moja i tylko moja.  

Jak bardzo pragnęła tego mężczyzny ... To powinno budzić w niej lęk. Rok, 

nawet kilka miesięcy temu byłaby przerażona. Ale nie teraz. To było cudowne. 
Podniecające, fascynujące. Jak szybowanie wysoko, po bezchmurnym niebie, z 
ciepłymi  promieniami  słońca  na  twarzy.  Żyła  naprawdę.  Nie  czuła  się  tak  od 
dawna, nawet w czasach, gdy jeszcze nie znała Carlosa. A i Carlos nie potrafił 
tego sprawić.  

- Jestem twoja -powiedziała, oddając pocałunek ze zdwojonym zapałem.  
Jak zawsze, pocałunek rozbudził namiętność, namiętność przekształciła się w 

pożądanie. Porzucili myśl o zaplanowanym posiłku, zapomnieli o nim, ogarnięci 
całkiem  innym  głodem.  Potykając  się,  weszli po  schodach,  wciąż  całując się  i 
rozpinając ubrania, wreszcie padli na łóżko. Nie myśleli o niczym, nie zwracali 
na nic uwagi, opanowani niepoddającym się kontroli pożądaniu.  

Zarumieniona na to wspomnienie Estrella przyglądała się pierścionkowi, który 
Ramón wsunął jej na palec kilka dni temu, podczas przyjęcia. Dotknęła go, 
przesuwając czubkiem palca po pięknych, lśniących brylantach, tworzących 
gwiazdę. Była to zamierzona aluzja do jej imienia. Tego się nie spodziewała. 
Nie marzyła nawet, że mógłby wyszukać coś tak imponującego i 
zachwycającego.  

- Ja ... nie wiem, jak ci dziękować - wyjąkała, kiedy umilkły powinszowania, 

skończyło  się  ściskanie  rąk  i  poklepywanie  Ramóna  po  plecach,  i  mogli 
wreszcie skraść kilka chwil sam na sam w cichym kąciku wielkiego pokoju w 
domu jego ojca ..  

Ramón odrzucił jej podziękowanie wyniosłym ruchem ręki.  
-  Jesteś  moją  narzeczoną.  To  oczywiste,  że  powinienem  dać  ci  pierścionek. 

Przecież  nie  chcemy,  żeby  ktoś  pomyślał,  że  nie  są  to  prawdziwe  zaręczyny. 
Zawłaszcza twój ojciec.  

Na  wspomnienie ojca  Estrella  wzdrygnęła  się  w duchu.  Nie  chciała  myśleć, 

dlaczego  don  Medrano  jest  nagle  taki  uśmiechnięty.  Dlaczego  rzucił  kilka 
życzliwych  spojrzeń  swojej  marnotrawnej  córce  -  a  jeszcze  życzliwszymi 
obdarzył przyszłego zięcia.  

- Ojciec jest wdzięczny, że uwolni się od niegodnej córki. I myśli, że jesteś 
wspaniały, bo wybawiłeś go ode mnie, choć mam opinię "szkarłatnej 
wszetecznicy".  

background image

Nagłe  zmarszczenie  brwi  Ramóna  odczuła  jak  pchnięcie  ostrym  sztyletem. 
Miała. świadomość, że mówi rozdrażnionym, nawet napastliwym tonem, ale nie 
potrafiła się opanować. Wiedziała, ile godzin spędził Ramón w bibliotece razem 
z  Alfredem  i  jego  adwokatem  na  negocjacjach,  które  miały  zdecydować  o  jej 
losie. Ramón nie podał jej szczegółów, za to ojciec - tak. Zdradził z detalami, co 
zaproponował  jako  swój  wkład  do  umowy.  Więc  była  pewna,  że  Ramón 
wyszedł  z  biblioteki  jako  właściciel  upragnionej  stacji  telewizyjnej  i  że 
kosztowało go to połowę sumy, którą zamierzał wyłożyć z początku.  

- Może żenię się z tobą dlatego, że jesteś "szkarłatną wszetecznicą" - wycedził 

kpiącym  tonem.  W  jego  oczach  pojawił  się  srebrzysty  błysk,  gdy  obrzucił 
spojrzeniem  smukłą  sylwetkę  dziewczyny  w  obcisłej  czarno-złotej  sukni.  - 
Pewne jest, że to ze "szkarłatną wszetecznicą" chcę żyć ... I mieć ją w swoim 
łóżku.  

Z  uśmiechu,  który  pojawił  się  w  kącikach  jego  ust,  gdy  skończył  mówić, 

zorientowała się, że wspominał, jak odwiedzała go w jego mieszkaniu, jak eks-
cytująco  spędzali  te  wieczory  -  nie  mówiąc  już  o  większości  poranków  i 
popołudni.  

- Nieważne, ile razy się kochamy, wciąż nie mogę się tobą nasycić.  
Nadal miała w pamięci te tajemnicze finansowe negocjacje, więc przekonała 

się,  że  -  wbrew  swojej  woli  -  nie  potrafi  powstrzymać  się  przed  wypowie-
dzeniem zjadliwej uwagi.  

- To dobrze ... bo nie chcę, żebyś sobie pomyślał, że możesz odstąpić od 

naszej umowy.  

- A dlaczego miałbym tego chcieć, moja śliczna gwiazdko?  
Ramón  pochylił  się  i  przesunął  ustami  po  jej  czole,  wzdłuż  linii  ciemnych 

brwi, do delikatnej żyłki pulsującej na skroni.  

- Cóż, masz, czego pragnąłeś, więc ...  

- Uważasz, że mógłbym złamać obietnicę? Nie dotrzymać danego ci słowa?  

Jego głos brzmiał  groźnie i ostro,  spojrzenie, które  wbił  w szeroko otwarte, 

podkrążone oczy dziewczyny, płonęło ogniem gniewu.  

- Nie wiesz, że prędzej bym umarł, niż to zrobił? Estrelli zakręciło się w głowie, 
jej niemądre, naiwne serce podskoczyło z radości, że może jest dla niego czymś 
więcej niż tylko żoną, stanowiącą nieodłączną część umowy handlowej. Ale 
właśnie gdy jej umysł zaprzątnięty był tym szalonym marzeniem, następne 
słowa Ramóna zniszczyły je całkowicie, podziałały niczym chlust lodowatej 
wody w twarz.  

- Jeśli daję komuś słowo, to dotrzymanie go jest kwestią honoru  - stwierdził 

zwięźle,  podkreślając  ostro  każde  słowo.  -  Poza  tym,  twój  ojciec  nie  jest 
głupcem. Nie złoży swojego podpisu na umowie, dopóki mój nie znajdzie się na 
świadectwie  ślubu.  Więc  nie  musisz  się  obawiać,  querida,  że  ucieknę  sprzed 
ołtarza. Za dobrze wiem, czego chcę od życia, żeby to zrobić.  

- Ponieważ widzisz to wszystko jako transakcję. To ściągnęło na nią kolejne 
szybkie, karcące spojrzenie tych stalowoszarych oczu, z których znikła kpina, 

background image

pozostawiając po sobie ponurość i lodowaty chłód.  

- Ja nie sypiam ze wspólnikami, dono Medrano.  

Nigdy tego nie robiłem i teraz też nie będę. - Więc dlaczego ... ?  

Ich sam na sam dobiegło końca. Mercedes zauważyła ukrytą w kącie parę i za 
chwilę podeszła do nich razem z Cassie. Bratowa zaciągnęła Ramóna na parkiet, 
więc okazja do dalszej rozmowy przepadła.  

Później  też  się  nie  nadarzyła.  Przeszkodziły  temu  tańce,  kolacja,  toasty  i 

przemówienia.  Estrelli  wydawało  się,  że  cały  jej  czas  pochłaniają 
podziękowania  za  życzenia,  przyjmowanie  gratulacji  z  największym 
entuzjazmem, najaki potrafiła się zdobyć, modląc się w duchu, by jej uśmiech 
wydawał się naturalny, a nie sztywny i wymuszony.  

Pod  koniec  wieczoru  bolały  ją  szczęki  i  mięśnie  policzków,  a  próbując 

odgrywać  role  szczęśliwej  i  podnieconej  narzeczonej  nabawiła  się  migreny. 
Tymczasem  w  głębi  duszy  czuła  taki  zamęt  i  niepokój,  że  miała  wrażenie,  iż 
nigdy nie będzie w stanie myśleć jasno.  

Ramón nagle wydał się jej innym człowiekiem.  

Goście mogli tego nie zauważyć; często się uśmiechał, dużo mówił, opowiadał 
dowcipy,  był  wprost  uosobieniem  dumnego,  szczęśliwego  narzeczonego.  Ale 
dla  kogoś  tak  wrażliwego  na  jego  nastroje,  na  każdą  zmianę  w  głosie, 
spojrzeniu, jak Estrella, jasne było, że myślami przebywał gdzie indziej.  

Obejmował ją w tańcu, jednak w rzeczywistości jej nie dotykał. Podtrzymywał 
uprzejmą, banalną konwersację, słuchał jej odpowiedzi, reagował na nie, ale 
wydawało się, że jej nie słyszy. Choć przez resztę wieczoru rzadko się od niej 
oddalał, miała wrażenie, że to nie Ramon jej towarzyszy, lecz blady cień 
mężczyzny, który był jej narzeczonym, kochankiem i przyszłym mężem, a 
którego w gruncie rzeczy wcale nie znała.  

Nie doszło także do tak upragnionej rozmowy.  

Ledwo  zdążyli  pożegnać  ostatnich  ociągających  się  gości,  Ramón  gestem 
przywołał  pokojówkę,  która  podbiegła,  przynosząc  płaszcz  Estrelli.  Na  drugie 
skinienie  pojawił  się  szofer,  naj  widoczniej  oczekujący  tego  wezwania,  i  w 
mgnieniu  oka  przed  głównym  wejściem  zatrzymała  się  wielka,  luksusowa 
limuzyna.  

- Ale ... - próbowała zaprotestować, jednak Ramón nie zwrócił uwagi na jej 

sprzeciw.  

- Obiecałem twojemu ojcu, że dopilnuję, żebyś bezpiecznie dotarła do domu - 

tylko tyle powiedział. - Wypiłem za dużo szampana i nie mogę sam cię odwieźć, 
więc Paco się o to zatroszczy.  

- Myślałam ... Nie chcę jeszcze wychodzić!  
- Estrello - głos Ramóna miał irytująco rozsądne, nawet łagodne brzmienie, 
ale chłód w oczach i wojowniczo wysunięta broda sygnalizowały zupełnie 
inne uczucia. - Już późno, a mamy przed sobą pracowity tydzień w związku z 
przygotowaniami do wesela.  
Dotknął  lekko  ręką  jej  twarzy,  przesunął  palcami  po  policzku.  Gdyby  nie 

background image

wyraz  jego  oczu,  częściowo  przysłoniętych  powiekami,  odwróciłaby  głowę  i 
przycisnęła wargi do wnętrza tej dłoni.  

- Nie jestem zmęczona.  
- I chcę, żeby tak pozostało. W dzień naszego ślubu chcę zobaczyć 
zaróżowioną pannę młodą, a nie istotę bladą i wykończoną z braku snu. 
- Ale ...  
- Estrello, jedziesz do domu.  
Nie podniósł głosu, mówił tak samo chłodno, ale jednocześnie dobitnie, że nie 

miała  odwagi  się  sprzeczać.  A  już  z  pewnością  nie  odważyła  się  wyznać,  że 
miała  nadzieję,  że  zostanie  u  niego  na  noc.  Że  potrzebowała  uścisku  jego 
ramion, dotyku ust na swoich wargach.  

- No dobrze, jeśli nalegasz.  
Próbując  skłonić  go  do  pocałunku,  stanęła  na  palcach  i  przycisnęła  usta  do 

kłującego  policzka,  do  ust.  Ale  nie  doczekała  się  odzewu.  Nie  odwzajemnił 
nawet  całusa,  sięgnął  po  jej  długi,  wieczorowy  płaszcz  z  czarnego  aksamitu  i 
narzucił go na ramiona Estrelli.  

- Dobranoc, querida. Śpij dobrze.  
Wziął  ją  pod  ramię,  niemal  siłą  sprowadził  po  schodach,  do  czekającego 

samochodu,  dał  jej  tyle  czasu,  by  zdołała  usadowić  się  na  tylnym  siedzeniu, 
zatrzasnął drzwi i wyprostował się.  

Próbowała  jeszcze  pomachać  do  niego,  przesłać  mu  pocałunek,  ale  zastukał 

tylko  w  okno  kierowcy,  dając  mu  znak  do  odjazdu,  potem  cofnął  się  i  z  nie-
przeniknionym wyrazem twarzy obserwował, jak samochód odjeżdża.  

Choć od tego czasu spotkała się z nim kilka razy, nigdy już nie wziął jej do 

sypialni.  Zachowywał  się  z  nienaganną uprzejmością, nawet przyjacielsko,  ale 
zadbał o to, by rzadko zostawali sami, a jeśli już - to w takich miejscach, gdzie 
mogli się najwyżej pocałować, a na pewno nie uprawiać miłość.  

Więc dzisiejszej nocy - nocy poślubnej - Estrella oczekiwała z pewną obawą, 

jak gdyby była dziewicą, :tóra po raz pierwszy będzie kochać się z mężem.  

Jakiego  Ramóna  mogła  się  dziś  spodziewać?  Gorliwego,  namiętnego 

kochanka,  który  nie  mógł  utrzymać  rąk  przy  sobie,  czy  przygaszonego, 
chłodnego  zamkniętego  w  sobie  mężczyznę,  jakim  był  od  przyjęcia 
zaręczynowego?  Niespokojnie  obracała  na  laku  zaręczynowy  pierścionek, 
zdradzając tym swoje zaniepokojenie i skrępowanie.  

- Estrello!  

Głos Mercedes przywołał ją z odległego miejsca, do którego zaprowadziły ją 

rozmyślania. Podskoczyła, poderwała głowę i szeroko otworzyła oczy·  

- Prze ... przepraszam - zdołała wykrztusić, próbując odzyskać panowanie nad 

sobą. - Zamyśliłam się·  

-  A  ja  wiem  nad  czym!  -  uśmiechnęła  się  Mercedes.  -  Naprawdę  źle  z  tobą! 

Zastanawiam się, czy  mój brat zdaje sobie sprawę, jak szaleńczo jesteś w nim 
zakochana!  

- Co ... ?  

background image

Estrella wzdrygnęła się i próbowała coś powiedzieć, ale słowa uwięzły jej w 

gardle, a język odmówił posłuszeństwa, gdy dotarło do niej w końcu znaczenie 
słów Mercedes.  

Zakochana.  
Czy Mercedes powiedziała "zakochana"?  

Nie była w stanie zebrać myśli i zastanowić się nad problemami związanymi z 
tym uczuciem. Problemami, które miały całkowicie zmienić jej życie.  
Mogła być tylko wdzięczna losowi, że Mercedes akurat w tym momencie 
odwróciła się, by sięgnąć po torebkę, i nie zobaczyła, że twarz Estrelli pokrywa 
się bladością. 

ROZDZIAŁ DZIESIĄTY  

- Ona zaraz tu będzie.  

Joaquin uśmiechnął się szeroko do brata. Stali z boku ołtarza w małym 

wiejskim kościółku.  

- Lepiej ciesz się ostatnimi chwilami wolności.  
- I to mówi facet, który sam się ożenił jakiś mie-  

siąc temu - zaśmiał się Alex, naj młodszy z trzech synów Juana Alcolara. - Jako 
stary żonkoś gorąco polecam małżeński stan.  

Naprawdę tak uważa, pomyślał Ramón, widząc, jak ciemnoszare oczy Alexa 

spoczęły  na  wysokiej,  szczupłej  kobiecie  o  kasztanowych  włosach.  Jego 
angielska  żona,  Luiza,  siedziała  o  kilka  metrów  od  nich,  w  jednej  z  ławek 
rodziny  Alcolar, trzymając  na kolanach  malutką córeczkę. Od czasu, gdy  Alex 
powrócił z Anglii z Luizą, która utrzymywała, że jest jego żoną, byli dosłownie 
nierozłączni. Narodziny Marii Eleny stały się ukoronowaniem ich miłości.  

Starszy przyrodni brat Ramóna też odnalazł szczęście, chociaż nie obyło się bez 
problemów,  nim  Joaquin  zmądrzał  i  zrozumiał,  że  jest  po  uszy  zakochany  w 
Cassie.  Teraz  byli  już  po  ślubie  i  oczekiwali  pierwszego  dziecka.  Joaquin 
dojrzał i złagodniał, napięte ongiś stosunki  z ojcem  i  Ramónem  poprawiły  się 
znacznie,  kiedy  zaczął  nowe  życie.  Świadomość,  że  kocha  i  jest  kochany, 
zmieniła mężczyznę znanego jako El Lobo - Samotny Wilk - w zupełnie innego 
człowieka.  

W duchu Ramón przyznawał, że jest zazdrosny jak diabli. Szczerze mówiąc, 

sam kiedyś marzył o takim szczęśliwym zakończeniu dla siebie.  

Jego  życie  rodzinne  -  dorastanie  bez  matki,  pod  okiem  mężczyzny,  którego 

uważał  za  ojca,  surowego,  brutalnego  i  pozbawionego  uczuć  -  sprawiło,  że 

background image

marzył o posiadaniu domu, jakim cieszyli się jego przyjaciele. Poprzysiągł, że 
pewnego  dnia,  gdy  będzie  już  dojrzałym  mężczyzną,  stworzy  dla  siebie  takie 
życie i dom, jakiego nigdy nie miał, z żoną, którą pokocha i wokół której będzie 
kręcił się jego świat.  

Więc dlaczego żenił się z Estrellą? Dlaczego stał tu dzisiaj, ze swymi braćmi, 

ubrany  w  tradycyjną,  ręcznie  haftowaną  koszulę,  którą  –  ku  jego  osłupieniu  - 
Estrella uparła się sama uszyć?  

- Muszę przyznać, że jestem zdumiony - mówił Alex. - Zawsze myślałem, że 
jeśli już ktoś cię zaciągnie przed ołtarz, to tylko śliczna Benita. Najpierw świata 
poza nią nie widzisz, a potem nagle oznajmiasz, że żenisz się z kobietą, o której 
nikt z nas nie słyszał. Co cię opętało, do diabła?  
- Estrella mnie opętała – odparl Ramón, uświadamiając sobie, że mówi szczerą 
prawdę.  
Zadawał sobie to pytanie nieskończenie wiele razy i nigdy nie znalazł na nie 
bardziej logicznej odpowiedzi.  

Opętała  go  Estrella.  Wtargnęła  w  jego  życie  niczym  płonąca  kometa,  a  nie 

zwykła  gwiazda,  od  której  pochodziło  jej  imię.  Od  tej  pory  nie  był  w  stanie 
rozsądnie  myśleć.  Zapomniał  o  Benicie,  która  do  niedawna  wydawała  mu  się 
najbardziej  godną  pożądania  kobietą.  Nawet  gdyby  chciał,  nie  mógłby  sobie 
przypomnieć jej twarzy - a nie chciał. Jego umysł zajęty był tylko tą, którą miał 
dziś poślubić.  

- Mercedes zawsze mówiła, że jeśli się kiedyś zakochasz, to całkiem stracisz 

głowę  -  wtrącił  Joaquin.  -  Ale  była  pewna,  że  dużo  czasu  upłynie,  nim 
znajdziesz sobie kogoś, z kim zechcesz się związać.  

- Mercedes myśli, że zjadła wszystkie rozumy - zakpił Ramón, mając 
nadzieję, że brzmi to przeko-  

nująco.  

Owszem,  stracił  głowę,  ale  nie  z  miłości.  Zawładnęło  nim  pożądanie  i  nie 

mógł uwolnić się od więzów namiętności, którymi spętała go Estrella. Nie był 
zresztą pewien, czy tego chce.  

Nie wiedział, czy w ogóle wierzy w miłość. Och, kiedyś w nią wierzył, gdy 

był młodszy. Dopiero wiadomość, że nie jest synem Reubena Dario, że matka 
zdradziła męża na początku ich małżeństwa i on jest tego owocem, pozbawiła 
go złudzeń.  

-  Nasz  siostrzyczka  sama  powinna  dowiedzieć  się,  czym  jest  miłość,  nim 

zacznie pouczać, jaki ma ona wpływ na życie innych.  

-  Niewykluczone,  że  nie  będziemy  długo  na  to  czekać  -  odpowiedział  starszy 
brat. - Od jakiego czasu jest bardzo roztargniona. Może o kimś myśli  

- No, jeśli tak, to niech Bóg się zmiłuje nad nami - wtrącił nabożnym tonem 
Alex. - Pamiętacie, jak -  

uznała, że jest we mnie zakochana, kiedy po raz pierwszy zjawiłem się u was? 
Zanim dowiedziała się, że jestem jej bratem? Jeśli zakocha się naprawdę, to od 
razu wpadnie po uszy.  

background image

- Chyba to cecha rodzinna - mruknął ironicznie Joaquin. - Tylko niektórym z 

nas poznanie prawdy zabiera więcej czasu.  

A  niektórzy  z  nas  zadowalają  się  czym  innym,  uznał  Ramón,  choć  nie 

wypowiedział tych słów na głos. Jedno było pewne - wpadł po uszy od razu i z 
każdym dniem pogrążał się coraz bardziej. I dlatego znalazł się w tym kościele. 
Nie z powodu tej cholernej stacji telewizyjnej ani dlatego, że Estrella go o to 
prosiła,  ani  dla  arystokratycznego  dziedzictwa,  które  w  przyszłości  miało 
przypaść jego dzieciom.  

Był tutaj, gdyż nie mógł trzymać się z dala, bo ze wszystkich rzeczy, które 

zyskiwał dzięki temu układowi, najważniejsza była dlań Estrella.  

- Już przyszła.  
Nie  był  pewien,  który  z  braci  to  powiedział,  uświadomił  sobie  tylko,  że 

stłumione  odgłosy  poruszenia  i  podniecenia,  dolatujące  z  drugiego  końca 
kościoła, oznajmiały, że Estrella, jego narzeczona i niebawem żona, zjawiła się 
wreszcie.  

Teraz była ostatnia chwila na zmianę zdania - gdyby zamierzał je zmienić. 

o  dziwo,  nie  miał  żadnych  wątpliwości.  Czuł  głęboką  pewność,  że  tego 

właśnie  pragnie,  że  to  jedyna  słuszna  droga.  Przynajmniej  na  razie,  a  dalej 
będzie, co ma być.  

Zaczyna się - teraz przemówił Joaquin. Starszy brat ocenił wygląd Ramóna, 

poprawił mu krawat i klepnął go po ramieniu. - Kurtyna w górę, hermana.  

Właśnie  ten  zwrot  hermana  -  "bracie"  poruszył  Ramóna  do  żywego. 

Dotychczas  w  ich  stosunkach  istniało  pewne  napięcie,  nieuniknione, 
zważywszy na niekonwencjonalne układy w rodzinie Alcolarów, więc to czułe 
słowo, któremu towarzyszył szeroki uśmiech, wytrąciło go z równowagi. Czuł 
taką ulgę,  radość  i  wdzięczność,  że nie  od  razu  zwrócił  uwagę  na poruszenie, 
wywołane pojawieniem się panny młodej.  

-  O  Boże  ...  -  to  było  pierwsze,  co  usłyszał  Ramón.  Ten  szept  Aleksa,  w 

którym  mieszało  się  niedowierzanie  i  przewrotne  rozbawienie,  gwałtownie 
sprowadził go na ziemię. - Ramónie?  

Za  jego  plecami  narastały  szepty  i  komentarze,  wzbierały  niczym  fala, 

stawały się coraz głośniejsze i w końcu nie dało się ich dłużej ignorować. Nie 
mógł więc stać tak dalej przy ołtarzu, zwrócony plecami do obecnych. Musiał 
się odwrócić, musiał popatrzeć.  

Mój Boże, jakaż ona piękna!  

To była jego pierwsza myśl, jedyna, na którą się zdobył. Na widok Estrelli 
zaparło mu dech w piersiach, zakręciło mu się w głowie. 

Szła  do  ołtarza  sama,  nie  zgodziła  się,  by  ojciec  oddawał  ją  przyszłemu 

mężowi. Nie nosiła welonu ani innego przybrania głowy, jedynie upięła wysoko 
lśniące kruczoczarne włosy i przyozdobiła je małymi białymi kwiatkami. Twarz 
miała  nieco  bladą,  lecz  zdecydowaną;  ten  kontrast  sprawiał,  że  jej  wielkie, 
ciemne  oczy  wydawały  się  jeszcze  większe  i  ciemniejsze.  Gdy  Ramón  się 

background image

odwrócił,  te  szeroko  otwarte  oczy  wpiły  się  w  jego  twarz,  obserwując  go 
czujnie, i odrobina rumieńca zabarwiła porcelanowo białe policzki.  

Uczesanie  podkreślało  smukłą,  wytworną  linię  szyi,  na  której  Estrella 

zawiesiła  tylko  cieniutki  złoty  łańcuszek  z  brylantową  gwiazdą.  Wisiorek  ten, 
pasujący do zaręczynowego pierścionka, Ramón przysłał jej poprzedniego dnia 
jako  ślubny  dar.  Gwiazda  spoczywała  wygodnie  u  nasady  szyi,  odsłoniętej 
przez kwadratowe wycięcie sukni. Kwadratowy dekolt był jednym szczegółem 
stroju, który zdradziła Ramónowi.  

Kwadratowy dekolt długiej, dopasowanej, jedwabnej ...  
Przesunął  spojrzenie  niżej,  przyglądając  się  uważnie  sukni,  potem, 

zaszokowany, poderwał głowę i spojrzał w twarz narzeczonej.  

- Och, Estrello - wyszeptał ze zdumieniem i dumą, tłumiąc śmiech. - Och, mi 

Estrella.  

Ojciec jest wdzięczny, że uwolni się od niegodnej córki - w uszach wyraźnie 

brzmiały mu słowa, które wypowiedziała podczas ich przyjęcia zaręczynowego.  

I myśli, że jesteś wspaniały, bo wybawiłeś go ode mnie, choć '?lam opinię 
"szkarłatnej wszetecznicy".  

Wiedział,  że  krążyło  mnóstwo  plotek.  Wścibskie  kumoszki  z  wioski,  jej 

ojciec, starsza i bardzo zgorszona ciotka - wszyscy zastanawiali się, jak dziew-
czyna  ubierze  się  do  ślubu.  Przekonywali,  że  tradycyjna  biel  nie  będzie 
odpowiednia. Sugerowali kolor kremowy, a może błękitny ...  

Estrella słuchała, myślała swoje i ani słowem nie zdradziła, co planuje. Teraz 

czekał ich prawdziwy cios między oczy.  

Suknia  była  długa,  do  ziemi,  jak  większość  tradycyjnych  ślubnych  sukni. 

Uszyta z przepięknego, najmiększego jedwabiu, idealnie skrojona, nieskazitelnie 
elegancka - jak wszystko, co wybierała Estrella. Obcisły stanik z kwadratowym 
dekoltem  kontrastował  ze  zwojami  materii  i  długim  trenem,  ciągnącym  się  od 
szczupłej talii. Jednym słowem  - doskonały, klasyczny strój ślubny, gdyby nie 
jeden szczegół...  

Jeszcze  żadnej  sukni  ślubnej  nie  uszyto  z  tak  oślepiającego, 

nieprawdopodobnego, bijącego w oczy szkarłatu.  

Moja "szkarłatna wszetecznica ".  
Moja zuchwała, ołśniewająca, moja dziełna Estrel/a.  

Ramon nie wiedział, czy wypowiedział na głos te słowa, czy tylko 
rozbrzmiewały w jego myślach. Widząc wahanie i nagłe zwątpienie w oczach 
dziewczyny uświadomił sobie, że nie może tak stać bezczynnie i czekać.  

Zanim  zorientował  się,  że  to  robi,  opuścił  swoje  miejsce  pod  ołtarzem  i 

ruszył w jej kierunku. Wyciągnął do niej rękę.  

Natychmiast niepewność i obawa zniknęły z jej twarzy. Rzuciła mu szeroki, 

oślepiający uśmiech, ujęła bukiet w jedną rękę i podała mu drugą. Jej uśmiech 
stał się jeszcze szerszy, kiedy zacisnął palce na jej dłoni.  

- Moja "szkarłatna wszetecznica". Moja piękna "szkarłatna wszetecznica".  

Tym razem powiedział te słowa naprawdę, ale szeptem, który tylko oni mogli 

background image

usłyszeć.  Uniósł  do  ust  dłoń  panny  młodej  i  złożył  na  niej  gorący  pocałunek, 
potem wsunął pod ramię ucałowaną dłoń i uśmiechnął się. Zauważył lśnienie łez 
w  ciemnych,  wpatrzonych  w  niego  oczach,  i  wiedział,  że  pomimo  pozorów 
odwagi - prostych jak struna pleców, podniesionej hardo głowy i zdecydowania, 
z  jakim  szła  samotnie  przez  nawę  -  wcale  nie  była  tak  pewna  siebie.  Choć 
odważna i zdecydowana, w środku dygotała z łęku. Więc przycisnął swą wielką, 
szeroką  dłonią  smukłą,  delikatną  rączkę,  spoczywającą  na  ciemnym  rękawie 
jego  fraka.  Znowu  się  do  niej  uśmiechnął  i  zauważył,  że  wraca  jej  pewność 
siebie.  

- Gotowa? - spytał szeptem. Skinęła głową, tym razem pewnie, zdecydowanie, 

bez wahania.  

- Tak - powiedziała i ruszyła razem z nim w kierunku czekającego księdza.  

Przybyła do kościoła niemal w stanie histerii.  

Słowa  Mercedes  uderzyły  w  nią  z  mocą  błyskawicy,  oświetlając  wszystko, 
czego dotąd nie widziała łub nie rozumiała. Zakochała się ślepo, wariacko, na 
śmierć i życie w Ramónie Dario, którego Alfredo Medrano dla niej kupił.  

Nie  czuła  nic  podobnego  do  Carlosa.  To  nie  była  miłość,  lecz  zaślepienie, 

zakochanie  w  idei  zakochania.  Myślała,  że  zależy  jej  na  nim,  ale  nie  dało  się 
tego  porównać  z  wielką,  wszechogarniającą  falą  uczucia  do  Ramóna.  Jej 
namiętność  do  Carlosa  była  tylko  krótkim,  słabym  zauroczeniem,  które  z 
czasem  przeminęło. Co  innego  miłość  do  Ramóna. Zakorzeniła  się silnie  w  jej 
sercu, stała się częścią jej samej, jej duszy. Nie mogłaby jej wyrwać i żyć dalej. 
Bez niego byłaby niczym, nie byłoby dla niej przyszłości.  

Gdy uświadomiła sobie to, zachwiała się, zwolniła kroku. Nie wiedziała, czy 

zdoła  iść  dalej.  Kolana  uginały  się  pod  nią,  zimny  dreszcz  przebiegł  jej  po 
plecach i gdyby miała więcej sił, spanikowałaby i uciekła z kościoła. Ale w tej 
właśnie Ramón odwrócił się i spojrzał na nią.  

Zrobił  więcej:  podszedł  do  niej  z  wyciągniętą  ręką.  Ujął  jej  dłoń  mocnymi, 

ciepłymi palcami, dodając jej otuchy.  

Moja "szkarłatna wszetecznica" - powiedział. Moja piękna "szkarłatna 
wszetecznica".  

Może  to  nie  było  wiele.  Na  pewno  nie  wszystko,  o  czym  marzyła.  Nie  było 
gwałtownych,  żarliwych  zapewnień  o  miłości.  Ale  też  ich  nie  oczekiwała.  A 
kiedy  porównała  te  słowa,  wypowiedziane  niskim,  zachrypniętym  głosem,  w 
którym  dźwięczało  głębokie  oddanie,  z  kwiecistymi,  przesadnymi  i  nieszcze-
rymi  komplementami,  jakimi  obsypywał  ją  Carlos,  wiedziała,  co  woli  i  w  co 
wierzy.  

Kiedy  się  do  niej  uśmiechnął,  poczuła,  że  poszłaby  za  nim  wszędzie.  Jeśli 

miała dotąd jakieś wątpliwości, teraz zrozumiała, że kocha go naprawdę, że nie 
jest w nim tylko zakochana.  

A Ramón?  

Zdawała sobie sprawę, dlaczego się z nią żenił.  

Zaczynali  wspólne  życie  z  niewłaściwych  powodów  -  finansowych,  nie 

background image

uczuciowych. To było małżeństwo z rozsądku, ale nie musiało takim pozostać. 
Było to również małżeństwo z namiętności, i jak długo trwała, tak długo ich coś 
łączyło. Byłaby ostatnią idiotką, gdyby nie potrafiła tego wykorzystać.  

Tak  długo,  jak  to  będzie  trwało,  pozostaniemy  małżeństwem,  powiedział 

Ramón. Dopóki oboje nie zdobędziemy tego, czego pragniemy  

No  cóż,  zdobył  już  to,  czego  chciał  -  albo  zdobędzie  jeszcze  przed  końcem 

tego  dnia.  Ale  jej  też  pragnął,  okazywał  to  w  sposób  nie  pozostawiający 
wątpliwości.  Jego  pożądanie  było  tym  asem,  który  trzymała  w  rękawie.  Jak 
długo będzie jej pożądał, ich związek utrzyma się.  
A jak długo będą ze sobą, istniała szansa, że poczuje do niej coś więcej niż 
pociąg fizyczny, do którego się przyznawał. Już ona zadba, aby namiętność nie 
ostygła. Będzie ją podsycać, obserwować, jak rośnie, modlić się, by wciąż był 
przykuty do niej okowami pożądania. 

Na początek to wystarczy; mogła tylko prosić Boga, żeby, jeśli starczy czasu i 

los zechce im sprzyjać, to uczucie przekształciło się w coś mocniejszego.  

Ta  myśl pozwoliła jej przetrwać długą ceremonię i ucztę, która nastąpiła po 

niej. To może się udać; wiedziała, że może się udać.  

Bo jeśli tak się nie stanie, ich związek nie będzie miał szans. Jeśli Estrella nie 

zdoła przekształcić namiętności, którą żywił do niej Ramón, w uczucie głębsze i 
mocniejsze,  to  pewnego  dnia  -  bez  ożywczego  tchnienia  miłości  -  namiętność 
osłabnie i pozostawi po sobie pustkę. Wtedy go straci. On odwróci się i odejdzie 
od niej na zawsze.  

Ale  wciąż  jeszcze  miała  czas.  I  zamierzała  wykorzystać  go  najlepiej,  jak 

potrafi. Zacznie od dzisiejszej nocy.  

ROZDZIAŁ JEDENASTY  

Dzięki Bogu, już prawie po wszystkim, pomyślał z ulgą Ramón.  
Gdyby  miał  spędzić  kolejną  godzinę  -  a  nawet  minutę  -  na  uprzejmych 

rozmowach, przyjmowaniu gratulacji, uśmiechaniu się przy niezbyt taktownych 
żartach  na  temat  utraconej  wolności  oraz  czekającej  go  nocy,  chybaby 
eksplodował.  

Nie znaczyło to, że nie cieszyło go przyjęcie  owszem, bawił się dobrze ... z 

początku.  Przyjemność  sprawiała  mu  obecność  rodziny,  taniec  z  Estrellą,  z 
Cassie i Mercedes, a potem znowu z Estrellą. Ale co za dużo to niezdrowo. Miał 
już po dziurki w nosie przebywania z gośćmi, wystawiania się na pokaz.  
Chciał zostać sam na sam ze swoją żoną. Spojrzał w drugi koniec wielkiej sali 
balowej, gdzie stała Estrella, olśniewająco piękna w szkarłatnej sukni, i śmiała 
się z czegoś, co mówiła do niej Mercedes. Z odchyloną w tył głową i lekkim 

background image

rumieńcem na policzkach nie przypominała tej bladej, zalęknionej, wątłej istoty, 
która zjawiła się w kościele.  

- Ślicznie wygląda, prawda?  

U  boku  Ramóna  znalazł  się  Juan  Alcolar.  W  ręku  trzymał  kieliszek  z  winem. 
Jego ciemnobrązowe oczy wpatrywały się w Estrel1ę, ale było w nich coś, co 
przyciągnęło uwagę Ramóna i skłoniło go, by uważniej przyjrzał się ojcu.  

Głos  Juana  brzmiał  nieco  ochryple,  a  oczy  dziwnie  błyszczały.  Gdyby 

chodziło o kogoś innego, można by podejrzewać, że ma w oczach łzy.  

Ramón  zauważył  w  duchu,  że  ojciec  nie  był  typem  człowieka,  okazującego 

emocje. Prawdę mówiąc, rzadko otwierał się przed ludźmi, nawet przed człon-
kami rodziny. W każdym razie - nie przed synami. Tylko Mercedes potrafiła go 
do tego skłonić. Tak było zawsze, od chwili, gdy się po raz pierwszy spotkali, 
wiele  lat  temu.  Ramón  wkroczył  wtedy  do  biura  Juana  Alcolara  i  zażądał 
wyjaśnienia, czy prawdą jest to, czego się właśnie dowiedział. Że Juan jest jego 
prawdziwym ojcem, a nie - jak dotąd wierzył - niedawno zmarły Reuben Dario.  

- Przypomina mi Honorię.  
Ramón  odwrócił  gwałtownie  głowę,  nie  mogąc  uwierzyć  własnym  uszom. 

Honoria była żoną Juana, matką Joaquina i Mercedes. Zadziwiło go, że ojciec 
wspomniał o niej teraz, a przecież nigdy tego nie robił.  

- Naprawdę była podobna do Estrelli? - spytał ostrożnie.  

- Bardzo.  

Juan upił trochę wina z kieliszka, jak gdyby zbierając się na odwagę.  

- Nie powtarzaj moich błędów, synu. 

- Błędów?  
Ramón  wiedział,  że  jego  głos  zabrzmial  ostro;  zastanawiał  się  nawet,  czy 

ojciec  nie  wycofa  się  znowu  do  swojej  skorupy,  ale  Juan  najwyraźniej 
postanowił otworzyć się przed synem.  

- Kochałem dwie kobiety - powiedział. -  i obie straciłem.  
- Moją matkę ...  
Juan skinął ze smutkiem głową.  
-  Uwielbiałem  Marguerite,  ale  byłem  młody  ...  i  głupi.  Powiedziałem  jej,  że 

nie  chcę  zobowiązań  ani  małżeństwa.  Złamałem  jej  serce.  Dlatego  wyszła  za 
Reubena Dario.  

Ramón  zastanawiał  się,  dlaczego  właśnie  teraz,  może  po  raz  drugi  w  życiu, 

ojciec zdecydował się porozmawiać o jego matce, a nawet wymienił jej imię·  

- Ale spotkałeś ją jeszcze - stwierdził szorstko.  
- Tylko jeden raz. Przypadek zetknął nas ze sobą. Byłem już żonaty z 
Honorią, Joaquin miał prawie dwa lata ...  
Westchnął ciężko, z głębi serca.  

-  Nic  się  nie  zmieniło.  Wciąż  była  najpiękniejszą  kobietą,  jaką  widziałem, 
kobietą moich marzeń. I była zagubiona, samotna. Ona i Dario nie mogli mieć 
dzieci,  ich  małżeństwo  się  rozpadało.  Nie  jestem  dumny  z  tego,  co  się  stało. 
Spędziliśmy razem tydzień, gdy Reuben przebywał w Ameryce. Jeden cudowny 

background image

tydzień.  Ale  oboje  wiedzieliśmy,  że  tak  dalej  być  nie  może.  Żadne  z  nas  nie 
mogłoby  żyć  z  poczuciem  winy,  z  myślą,  że  krzywdzimy  innych.  Więc  się 
rozstaliśmy. Ty przyszedłeś na świat dziewięć miesięcy później.  

- A matka umarła, zanim skończyłem dwa miesiące.  
Nie pamiętał matki. Miał przed oczami tylko jej twarz z fotografii, które 

oglądał.  

-  Ale  wkrótce  o  niej  zapomniałeś  -  dorzucił,  nie  potrafiąc  ukryć  goryczy.  - 

Znalazłeś sobie inną. Alex jest tylko o rok młodszy ode mnie.  

- Nie! - zaprzeczył gwałtownie ojciec. - To nie było tak. Straciłem głowę, nie 

wiedziałem,  a  raczej  nie  obchodziło  mnie,  jak  postępuję.  Kiedy  pojechałem  w 
interesach do Anglii, spotkałem kobietę ... Pracowała jako gospodyni w domu, 
w  którym  gościłem.  Wyglądała  jak  twoja  matka  ...  Jak  Marguerite,  kiedy  się 
poznaliśmy.  Upiłem  się.  To  była  jednorazowa  przygoda.  Nie  miałem  nawet 
pojęcia, że zaszła w ciążę. Do chwili, gdy pojawił się Alex.  

- A ta druga?  

Estrella  zakończyła  rozmowę  i  rozejrzała  się  dokoła,  szukając  kogoś 

wzrokiem. Zauważyła Ramóna i przesłała mu taki uśmiech, że zakręciło mu się 
w głowie.  

- Druga kobieta, którą kochałem? To Honoria, moja żona, matka Joaquina i 

Mercedes.  

- Zawsze myślałem, że to było małżeństwo z rozsądku.  

- Bo tak było ... na początku. Sam nie wiedziałem, co mam. 

- Ja też tak sądzę - dodał ochrypłym głosem.  

- Najwyższy czas na rozpoczęcie małżeńskiego  
życia.  

- Zgadzam się. Przebiorę się tylko w coś bardziej odpowiedniego na podróż i 

jestem do twojej dyspOzyCJI.  

Do dyspozycji! Dobry Boże, czyżby wiedziała, jak zareagował na te słowa i 

ton, którymi zostały wypowiedziane? Mógł się założyć, że wiedziała.  

- Idź się przebrać, senora Dario - rozkazał.  

- I pospiesz się.  

Ten błysk w jej oku i lekkie wygięcie ust prawie powaliły go na kołana, ale 

przynajmniej odsunęła się od niego o krok czy dwa, umożliwiając mu oddycha-
nie,  zanim  wykonała  niski,  głęboki,  dworski,  choć  najwyraźniej  żartobliwy 
ukłon.  

- Oczywiście, senor. Jak mój małżonek każe.  
A  to  czarownica!  Wiedziała,  co  robi,  jakie  wrażenie  na  nim  wywiera. 

Zaangażowanie  ...  do  diabła,  tak,  zaangażował  się  w  związek  z  tą  kobietą. 
Znalazł się w potrzasku, w więzieniu, i w żaden sposób nie mógł się uwolnić. 
Ojciec nie miał powodu do niepokoju.  
- Senor Dario ... Ramónie. - W jego myśli wdarł się nagle ten głos. Rozpoznał 
go i zmarszczył brwi. - Don Alfredo?  

- Jak sądzę, mamy jeszcze trochę spraw do załatwienia.  

background image

- Teraz? - Ramón z trudem powstrzymał się od wyrażenia niecierpliwości i 
niezadowolenia. Pewnie, że teraz. Sam na to nalegał. Mieli sfinalizować umowę 
w dniu, w którym poślubi Estrel1ę, a potem nie chciał o tym więcej słyszeć.  

- Oczywiście. Ma pan ze sobą dokumenty?  
- Tutaj. - Starszy mężczyzna dotknął górnej kieszeni swego fraka. - A tam jest 
pokój - wskazał kierunek dłonią - w którym, jak mnie zapewniono, nikt nie 
zakłóci nam spokoju.  
- Więc dobrze.  
Ramón przeczesał włosy obiema dłońmi, starając się zebrać myśli, przestawić 

je  na  sprawy  zawodowe,  uwolnić  od  mrocznych  zmysłowych  fantazji,  śladem 
których chciały podążać.  

- Skończmy już z tym wszystkim.  

Nucąc  cichutko  "I  feel  pretty",  Estrel1a  wyśliznęła  się  z  dopasowanej 

szkarłatnej sukni i powiesiła ją na wyściełanym, pokrytym jedwabiem wieszaku. 
Nie mogła uwolnić się od piosenki z "West Side Story", której słowa idealnie 
odzwierciedlały to, co czuła.  

Czuła się ładna. Bardzo ładna ... zachwycająca ... i czarująca. Czyż mogło być 

inaczej,  skoro  widziała,  jak  patrzył  na  nią  Ramón,  widziała  ledwie  powstrzy-
mywaną namiętność w jego oczach, odkrywała ją w jego pocałunku.  

Sprawi, że mąż ją pokocha, przysięgała sobie w duchu. Może tego dokonać! 

Naprawdę może tego dokonać.  
Uświadomiła  sobie  nagle,  że  nie  powinna  dłużej  zwlekać.  Poderwała  się  i 
przejrzała  w  lustrze.  Makijaż,  nałożony  przez  specjalistkę  przed  wyjściem  do 
kościoła, trzymał się doskonale. Może by dodać odrobinę ciemniej szego cienia 
na powieki, błyszczyk na usta ...  

Zabrało  to  jej  tylko  kilka  chwil.  Wkrótce  miała  już  na  sobie  eleganckie, 

kremowe  spodnium  z  czarnym,  przypominającym  kamizelkę  topem.  Jeszcze 
sandały na wysokich obcasach i...  

Nie.  Zatrzymała  w  połowie  drogi  uniesioną  dłoń  i  zdecydowała,  że  nie 

wyciągnie  spinek,  które  podtrzymywały  skomplikowaną  fryzurę,  nie  wyjmie 
wpiętych w nią kwiatów pomarańczy i nie rozpuści włosów. Niech zostanie tak, 
jak jest. Będzie chłodniej, mniej zawracania głowy w podróży, a gdy dojadą do 
willi,  poprosi  Ramóna  o  pomoc.  Wiedziała,  jak  lubił  zanurzać  palce  w  jej 
włosach,  wyczuwała,  że  spodoba  mu  się  powolne  rozplatanie  spiętrzonych 
pasm,  widok  czarnych  loków  opadających  na  twarz,  na  ramiona.  Będzie 
przeczesywał je palcami, robiąc przerwy na pocałunki ...  

Nie  mogła  dłużej  czekać.  Szybko  rozpyliła  ulubione  perfumy  za  uszami,  u 

nasady  szyi,  na  dekolcie.  Potem,  wciąż  podśpiewując,  schwyciła  elegancką 
kopertową torebkę z lakierowanej skóry, skierowała się ku drzwiom i zeszła po 
schodach.  Znalazła  się  właśnie  na  podeście,  skąd,  sama  niewidziana,  mogła 
obserwować  zatłoczony  pokój,  gdy  nagle  jej  uwagę  przyciągnął  odgłos 
otwierania  drzwi.  To,  co  zobaczyła,  sprawiło,  że  znieruchomiała,  a  serce 

background image

podeszło jej do gardła.  

Ramón  i  jej  ojciec  wychodzili  właśnie  z  bocznego  pokoju.  Razem.  A 
wyjaśnienie mogło być tylko ,jl;dno. Tak jak kilka tygodni temu, kiedy spędzili 
całe popołudnie w bibliotece. Kiedy ...  

Nie, nie chciała o tym myśleć. Żałowała, że ich zauważyła. Ale stało się. I nic 

nie mogło cofnąć czasu. Nie mogła znowu znaleźć się na górze, zatrzymać się 
dla  poprawienia  żakietu  czy  dodania  dodatkowej  warstwy  tuszu  na  rzęsy,  tak 
aby wyszła na schody chwilę wcześniej lub później. Żeby tego nie widzieć.  

Nie  widzieć  Ramóna  wychodzącego  z  jej  ojcem,  wkładającego  długą  białą 

kopertę  do  wewnętrznej  kieszeni  fraka.  Ani  ojca,  który  zamknął  trzymane  w 
ręku piękne złote pióro, zanim wsunął je do górnej kieszonki.  

Wesele odprawione. Przysięga małżeńska złożona. Ramón i ona byli mężem i 

żoną.  Więc  należało  zająć  się  prawnymi  aspektami,  podpisać  dokumenty, 
wymienić umowy. Nie poczekał nawet do końca dnia weselnego, nim upomniał 
się  o  nagrodę  za  to,  że  się  z  nią  ożenił,  ratując  jej  reputację.  Równie  dobrze 
mógłby  wyciągnąć  kontrakt  w  kościele,  by  został  podpisany,  zaraz  po 
umieszczeniu jego nazwiska na świadectwie ślubu.  

Miała  wrażenie,  że  jej  serce  przeszył  lodowaty  sztylet;  ból  był  tak  silny,  że 

nieomal  krzyknęła.  Z  ogromnym  wysiłkiem  zdołała  się  opanować,  przygryzła 
silnie wargę, aż poczuła w ustach metaliczny smak krwi.  
Na szczęście nikt jej nie widział. Tu, gdzie stała, była dobrze ukryta, i byle się 
nie poruszyła, me groziło jej, że ktoś ją zobaczy.  

Tkwiła zatem w miejscu, z oczami przysłoniętymi palącą mgiełką łez. Łez, z 

którymi  walczyła  zaciekle, zdecydowana  za  wszelką  cenę  powstrzymać  się od 
płaczu.  Mówiła  w  duchu,  że  policzy  do  trzydziestu,  a  potem  zejdzie  na  dół. 
Trzydzieści sekund powinno jej wystarczyć.  

Jeden ... dwa ...  

Nie  mogła  się  powstrzymać  od  refleksji,  że  Ramón  wcale  nie  wyglądał  na 

uradowanego, choć osiągnął wszystko, czego pragnął, wszystko, za co zapłacił, 
poślubiając ją. Wprost przeciwnie. Na jego przystojnej twarzy zastygł grymas, 
czarne brwi były zmarszczone, usta zaciśnięte; przypominał bombę, która może 
wybuchnąć  w  każdej  chwili.  Wydawało  się,  że  ktoś  -  być  może  jej  ojciec 
podpalił  lont  i  wycofał  się  w  bezpieczną  strefę,  poza  zasięg  nieuniknionej 
eksplozji.  

Czternaście ... A nie dwadzieścia? Pomyliła się w liczeniu. Nie wiedziała, co 

robi, gdzie się znajduje. Chyba zacznie odliczanie od początku. Albo ...  

- Estrello!  
Nie sposób było nie poznać tego głosu ani dźwięczącego w nim ogromnego 

zniecierpliwienia. Zbyt późno zorientowała się, że Ramón podszedł do schodów 
i stał, patrząc na nią. Mógł ją widzieć aż za dobrze  - i najwyraźniej chciał się 
dowiedzieć,  dlaczego  zastygła  w  miejscu,  sprawiając  wrażenie,  jakby 
zapomniała drogi do sali balowej. 

-  Estrello!  -  powtórzył  ciszej,  lecz  z  taką  Samą  stanowczością,  'dając  do 

background image

zrozumienia, że nie zamierza marnować czasu na jej rozterki.  

Zamrugała, by odzyskać ostrość widzenia; zobaczyła, że stanął na najniższym 

stopniu i wyciągnął rękę rozkazująco, przywołując ją do siebie. Ten gest mówił, 
że nie zamierza wejść po nią na górę. Jej miejsce jest u jego boku, więc niech się 
pospieszy i dołączy do niego.  

Aż  za  dobrze  wiedziała,  że  wahanie  zostanie  uznane  za  bunt,  buntu  zaś  nie 

zamierzał  tolerować,  zbiegła  więc  po  schodach  najszybciej  jak  mogła  na  tych 
absurdalnie wysokich obcasach.  

Ledwo zdążyła znaleźć się przy nim, gdy jego wyciągnięta dłoń zacisnęła się 

na jej palcach w miażdżącym uścisku, aż skrzywiła się z bólu.  

-  Gotowa?  -  nie  takim  tonem  zadał  to  samo  pytanie  w  kościele  -  czyżby  to 

było zaledwie pięć godzin temu?  

- T ... tak.  

Tylko tyle zdołała wykrztusić. Gdy prowadził ją przez pokój, niemal ciągnąc 

za  sobą,  pogrążyła  się  w  myślach.  Usiłowała  odgadnąć  powód  takiej  zmiany 
zachowania,  nie  chciała  jednak  brać  pod  uwagę  najbardziej  oczywistej 
możliwości. Ale tylko ona przychodziła jej do głowy.  

Ramón ożenił się z nią, by zdobyć upragnioną stację telewizyjną. W grę mogły 
również  wchodzić  arystokratyczne  koneksje,  które  odziedziczą  ich  dzieci. 
Teraz,  gdy  już  miał,  czego  chciał, nie  próbował nawet udawać,  że  mu  na niej 
zależy. Gdyby nie to, czy  w jego oczach byłoby tyle lodowatej  wściekłości, a 
usta zaciskałyby się w cienką linię?  

Chyba że jej ojciec zastosował jakiś paskudny kruczek, może nawet wycofał 

się  z  umowy?  Jeśli  jednak  tak  postąpił,  to  jaką  przyszłość  miało  ich 
małżeństwo? O ile to było małżeństwo ...  

Nie  wiedziała  tego,  a  Ramón  wyraźnie  nie  miał  nastroju  do  wyjaśnień.  W 

dodatku oczekiwano od niej, że odjedzie z tym rozwścieczonym mężczyzną. Że 
przez ponad dwa tygodnie będzie sam na sam z groźnym nieznajomym.  

Jakimś cudem udało się jej dojść do drzwi, choć nogi uginały się pod nią ze 

strachu.  Zmusiła  się  do  uścisków  i  pocałunków,  dziękowała  właściwym  lu-
dziom,  choć  nie  orientowała  się,  z  kim  ma  do  czynienia.  Nawet  wsiadła  do 
limuzyny, nie potykając się ani nie uderzając w głowę.  

Zanim zdążyła usadowić się wygodnie i nieco ochłonąć, jej mąż zajął miejsce 
obok niej i zastukał w szklaną przegrodę, oddzielającą ich od kierowcy. - 
Jedźmy - tylko tyle powiedział.  

Gdy Paco włączył silnik i wrzucił bieg, Ramón zatrzasnął drzwi, zamykając 

siebie i żonę w ciasnej, ograniczonej przestrzeni. 

ROZDZIAŁ DWUNASTY  

background image

- Czy coś się stało?  

Estrella  zadawała  to  pytanie  dwukrotnie.  Pierwszy  raz  -  gdy  elegancka 

limuzyna  wyjechała  z  miasta  na  drogę  wiodącą  na  północ.  Wtedy  Ramón  nie 
był w stanie udzielić jej odpowiedzi. I nadal nie chciał tego robić. Trudno mu 
było z nią rozmawiać, a nawet patrzeć na nią.  

- Nic nie mów, Estrello - odpowiedział ostro. - Nie mam ochoty na 
pogawędkę.  
- Za dużo alkoholu?  

W  jej  głosie  dźwięczał  dziwny,  urywany  śmiech,  przypominający  dźwięk 

wydawany przez źle nastrojone radio.  

- Czegoś za dużo, to fakt - mruknął, odchylając się do tyłu i opierając głowę 

na podpórce. Zamknął oczy, by odgrodzić się od świata, którego nie chciał już 
oglądać.  

Za  dużo  planów  i  intryg.  Za  dużo  "być  może",  które  przekształciły  się  w 

"nigdy". Za dużo - tak, musiał to przyznać - nadziei, bliskich spełnienia marzeń, 
które zamieniły się w jego rękach w popiół. O jedno rozczarowanie za dużo, o 
jedno więcej, niż mógł znieść. 

Nie  wiedział,  co  było  gorsze.  Pulsująca  w  skroniach  wściekłość, 

uniemożliwiająca  mulogiczne  myślenie,  czy  poczucie,  że  zrobiono  z  niego 
głupca i z zimną krwią wykorzystano.  

- Za dużo ludzi ... i do wszystkich musieliśmy się uśmiechać, czy mieliśmy na 

to ochotę, czy nie - ciągnęła tym samym, denerwująco przerywanym głosem.  

Zastanawiał  się,  co  sprawiło,  że  miała  tak  zmieniony  głos.  ,Podniecenie  - 

radość  z  powodu  osiągnięcia  zamierzonego  celu?  A  może  niepewność  -  chęć 
odkrycia, o czym rozmawiał z jej ojcem? Czyżby naprawdę tego nie wiedziała?  

Nie sądził, by obawiała się przyszłości. Zaplanowała wszystko szczegółowo 

... i to od samego początku.  

- Wiem, jakie to uczucie.  
- Tak. - Ramón nie zdołał ukryć nuty cynizmu. Przecież jednym z tych, do 
których musiała się uśmiechać, był on sam. - Jestem tego pewien.  
Czy  wiedziała  również,  jak  czuje  się  człowiek,  uświadamiający  sobie,  że 

złapał  się  na  wędkę  jak  ryba?  Połknął  haczyk,  został  wyciągnięty  z  wody  i 
wrzucony do siatki -- i dopiero przed chwilą to zrozumiał?  

A już zaczął myśleć, że Estrella jest inna - nie taka, jak głosiły plotki - i mylił 
się. Całkowicie i diabelnie. To tylko dowodziło, jakim był głupcem. 
Zaślepionym, opętanym, obłąkanym głupcem, który zapomniał o zasadzie, by 
nigdy nie skakać do nie znanej wody. I skoczył na głowę, z zamkniętymi 
oczami.  

Niech  diabli porwą Alfreda  Medrano  za to, że  chciał  jak  najszybciej  dorwać 

się  do  pieniędzy  i  upomniał  się  o  nie  w  najmniej  odpowiednim  momencie.  I 
niechby diabli porwali jego samego, za to, że przestał mieć się na baczności, że 
wystawił  się  na  cios  akurat  wtedy,  gdy  powinien  był  zebrać  wszystkie  siły  i 
upewnić  się,  że  nic  nie  przebije  się  przez  linie  obrony.  I  niech  diabli  porwą 

background image

Estrellę, że znalazła słabe miejsce w jego - jak sądził - szczelnej zbroi.  

Z gniewnym westchnieniem przesunął dłonią po czole, jakby chciał odgonić 

mroczne, nieproszone myśli, potem zamarł, czując delikatne dotknięcie na swej 
drugiej dłoni, spoczywającej na udzie.  

- Przestań!  
- Co się dzieje?  
Sprawiała wrażenie tak przejętej, że poczuł, iż żołądek skręca mu się boleśnie 

z odrazy. Może nadal odpowiadała jej taka gra.  

Zapach  perfum  był  teraz  silniejszy,  otaczał  go,  budził  w  nim  gniew  i 

przyprawiał  o  mdłości.  A  przecież  jeszcze  rano  podziwiał  tę  subtelną 
mieszaninę aromatu kwiatów i korzeni. Wiedział już, że znienawidzi ten zapach 
na zawsze; będzie mu się kojarzył z tą chwilą i gorzką świadomością, że został 
zdradzony.  

- Byłem pewien, że w końcu odzyska rozum ...  
Głos Alfreda dźwięczał mu wciąż w uszach, wywołując skurcze żołądka.  

- Sprawa wisiała na włosku. Ale mając w perspektywie utratę wszystkiego ... 

Wiedziała, że mówię serio. I jeśli nie znajdzie sobie odpowiedniego męża, nie 
dostanie nic ... nawet złamanego grosza. Od razu zmądrzała.  

Estrella nigdy nie wspomniała mu o groźbie wydziedziczenia. Ramón zdołał 

zapanować  nad  sobą;  nie  chciał  dopuścić,  by  stary  go  zirytował  ani  by 
zorientował się, że jego. słowa trafiły w czuły punkt.  

- No cóż, osiągnął pan swój cel - stwierdził ozięble. - Pana córka jest już 

mężatką.  

Alfredo skinął siwą głową i uśmiechnął się z triumfem.  

- Ona też ma, czego chciała. Nikt nie może odrzucić Estrelli, jak pan to zrobił. 

Wiedziałem, że każe panu za to zapłacić. I tak zrobiła.  

- Za nic nie płacę! Sam postanowiłem ją poślubić.  

- Tak się panu wydaje, ale w rzeczywistości nie miał pan wyboru. Wzięła się 

za  pana,  jak  za  Pereę.  "Albo  Ramón  Dario,  albo  nikt",  mówiła.  I  teraz  wodzi 
pana na pasku. Tańczy pan, jak ona zagra, całkiem jak tamten biedny dureń.  

- Ramónie?  
Uniósł  gwałtownie  powieki;  zachmurzone,  szare  oczy  zapatrzyły  się  w 

ciemne oczy Estrelli pod lekko zmarszczonymi, cienkimi brwiami. 

Wiedziałaś, że ojciec zamierza cię wydziedziczyć.  

Całe to gadanie o wolności, o tym, że mnie pragniesz, było kłamstwem. Chodziło 
tylko o pieniądze. Wyszłaś za mnie, wykorzystałaś mnie, aby dostać forsę·  

Gdyby od początku zdawał sobie z tego sprawę, nie byłoby to takie straszne. 

Gdyby  zachowała  się  uczciwie,  mógłby  poradzić  sobie  z  tą  sytuacją.  Może 
nawet  zgodziłby  się  na  jej  plan.  Ale  nie  powiedziała  mu  prawdy.  Ani  razu. 
Okłamywała go, manipulowała nim, sprawiła, że jej współczuł, potem posłużyła 
się nim, tak jak Carlosem.  

- Boli cię głowa?  

I znowu poczuł dotyk jej palców na twarzy, tym razem wygładzały głęboką 

background image

zmarszczkę między brwiami. Nawet nie wiedział, że tam była.  

Pochylała  się  nad  nim,  czuł  ciepło  jej  skóry,  zapach  jej  ciała  drażnił  mu 

nozdrza.  Tylko  kilka  centymetrów  dzieliło  jego  usta  od  jej  warg,  nieco 
rozchylonych,  odsłaniających  białe  zęby.  Migotliwa  brylantowa  gwiazda  u 
nasady szyi unosiła się lekko z każdym oddechem, odbijając światła reflektorów 
mijających  ich  samochodów.  Gdyby  przesunął  wzrok  niżej,  do  głębokiego 
wycięcia  czarnego  topu, ujrzałby  gładką okrągłość  jej  piersi, napierających  na 
materiał, i cieniste zagłębienie między mml. ..  

Marzył, że dziś w nocy złoży tam głowę, że wtuli twarz w ciepłą miękkość jej 

piersi, przyciśnie wargi do atłasowej skóry i zaznaczy pocałunkami... 

-  Nie!  Tak  - poprawił  się  pospiesznie, widząc, że się  cofnęła. Najwidoczniej 

uznała, że przeczenie odnosi się do jej pytania o ból głowy.  

Zamierzał zagrać z nią w otwarte karty; musiał to zrobić. Ale nie teraz. Nie w 

obecności  Paca  siedzącego  za  kierownicą  z  kamienną  twarzą;  wprawdzie 
dyplomatycznie zachowywał milczenie, ale jednak był tutaj.  

Estrello, daj spokój - mruknął. - Jestem zmęczony. To był ciężki dzień. 

Ciężki dzień, i w dodatku nie skończy się tak, jak oczekiwał.  

Za każdym razem, kiedy jego wzrok padał na Estrellę, myślał o chwili, gdy 

opuszczą  przyjęcie.  O  tym,  jak  zostaną  nareszcie  sami.  Kiedy  będzie  mógł 
wziąć  ją  w  ramiona  i  całować,  aż  oboje  oszaleją  z  namiętności,  niezdolni  do 
myślenia, i głusi na wszystko poza wymaganiami ich ciał.  

Ale to było wtedy, gdy myślał o niej inaczej, kiedy wydawała się inną osobą. 

Kimś, kogo pragnął...  

- W porządku!  
Nie była zadowolona, odczytał to z tonu jej głosu i błysku w oku, ale zrobiła, 

o co prosił. Odsunęła się gwałtownie, skrzyżowała ramiona i siedziała sztywno 
wyprostowana, oddzielona od niego niemal całą szerokością tylnego siedzenia.  
Natychmiast, o ironio losu, pożałował swoich słów. Chciał mieć ją blisko siebie, 
czuć jej ciało, wziąć ją w ramiona. Oczywiście, nie tak to sobie wymarzył. Nie 
ufał jej już, jego duszę wciąż przepełniał gniew, że został tak wykorzystany. Ale 
nadal jej pragnął. Był na tyle głupi, że ani gniew, ani rozczarowanie nie mogły 
tego zmienić. Wiedział, jaka jest w środku, to jednak nie przeszkadzało mu za-
chwycać się jej wyglądem. Była piękna, seksowna, godna pożądania. I była jego 
żoną.  

- Chodź tutaj.  
- Co.?  
Estrella  nie  wierzyła  własnym  uszom.  Przed  chwila  Ramón  powiedział  jej, 

żeby dała mu spokój. Idź do diabła, mówił jego głos i wyraz twarzy. Próbowała 
wszystkiego, co jej przyszło na myśl, by skłonić go do wyjaśnień, ale odepchnął 
ją,  słownie,  jeśli  nie  fizycznie.  A  potem,  kiedy  już  się  poddała,  nagle  zmienił 
zdanie.  "Chodź  tutaj"  -  polecił  i  wyciągnął  rękę,  aroganckim  skinieniem  palca 
rozkazując jej, by przysunęła się bliżej.  

Najchętniej  by  mu  odmówiła.  Nawet  zastanawiała  się,  czy  tak  nie  postąpić, 

background image

ale  chęć  buntu  szybko.  przeminęła.  Nic  dziwnego.,  Ramón  był  jej  mężem  i 
kochała go.. Poza tym, jeśli miała zrealizować plan zdobycia jego serca, mogła 
to  osiągnąć  tylko  w  jeden  sposób.  Musiała  sprawić,  by  jej  pożądał  i  chciał 
zatrzymać przy sobie, a nie mogła teg. zrobić, gdy dzieliła ich taka przestrzeń.  

- Estrello. ...  
W głosie Ramóna zabrzmiała ostrzegawcza nuta.  

Wiedziała,  że  jeśli  go  nie  posłucha,  może  ostatecznie  zaprzepaścić  szansę  na 
wspólną noc. Więc przysunęła się do jego boku, poczuła otaczające ją ramiona i 
rozkoszowała  się  ich  siłą  i  ciepłem.  W  krótkiej  jak  uderzenie  serca  chwili 
zrozumiała,  dlaczego  nigdy  nie  będzie  w  stanie  walczyć  z  tym  mężczyzną, 
nigdy nie wystąpi przeciw niemu.  

Mogła tylko oddać mu się, ulec mrocznej zmysłowości, którą rozbudził w niej 

jego  dotyk  i  pocałunki.  Pogrążona  w  ekstazie,  nie  zauważyła,  że  samochód 
zatrzymał się i kierowca powiedział coś do Ramóna. Gdy ten wyprostował się 
szybko  i  odsunął  od  niej,  cofając  dłoń,  zaprotestowała  nadąsanym  szeptem,  i 
próbowała znowu przyciągnąć jego głowę do swojej.  

-  Estrello!  -  w  głosie  Ramóna  irytacja  łączyła  się  z  szelmowskim 

rozbawieniem. - Jesteśmy na miejscu. Przyjechaliśmy.  

Kiedy  zamrugała  z  zaskoczeniem,  wyrwana  z  wszechogarniającego 

podniecenia, ujął jej twarz w obie dłonie i wycisnął mocny, szybki pocałunek na 
rozchylonych wargach.  

-  Poczekaj  trochę  mi  Estreila,  mój  seksowny  kociaku. Poczekaj. Paco  tu  nie 

zostanie,  wyładuje  tylko  walizki  i  odjedzie.  Pozbędę  się  go  najszybciej  jak 
potrafię.  Daję  słowo.  I  wtedy  będziesz  tylko  moja.  Bądź  cierpliwa  ...  i 
nienasycona.  
Potykając  się,  zdołała  wyjść  z  limuzyny,  utrzymując  się  w  pionowej  pozycji 
tylko  dzięki  muskularnemu  ramieniu  męża,  obejmującego  ją  w  pasie.  Ledwo, 
ledwo  zwróciła  uwagę,  że  Ramón  dopilnował  przeniesienia  ich  bagażu, 
podziękował  kierowcy  i  wręczył  mu  niezwykle  hojny  napiwek,  aby  ruszył  w 
swoją  drogę  jak  najprędzej.  Nie  potrafiłaby  powiedzieć,  czy  była  to  noc,  czy 
dzień, kiedy zamknął kopniakiem drzwi i zwrócił się do niej. Wiedziała tylko, 
że nareszcie zostali sami.  

- Sami ...  

  - Sami - powtórzył Ramón. I wciąż nienasyceni.  

ROZDZIAŁ TRZYNASTY  

Wciąż nienasyceni ...  

background image

Ramón  nie  czekał  na  odpowiedź.  Nie  zapalając  światła,  uniósł  Estrellę  w 

ramionach i skierował się ku schodom, odnajdując drogę w ciemności niczym 
kot.  

Sypialnia  zalana  była  księżycową  poświatą,  pozwalającą  orientować  się  we 

wnętrzu. Nie dał Estrelli szansy, by mogła się rozejrzeć. Zsunął ją na podłogę, 
jednocześnie  zdejmując  z  niej  żakiet,  a  potem  obcisły  top.  Biustonosz  został 
rozpięty już wcześniej i też wylądował w jakimś mrocznym kącie.  

Następny etap zajął więcej czasu. ,Nie z powodu niezręczności czy wahania 

Ramóna, lecz dlatego, że postanowił obsypać pocałunkami jej całe ciało.  

Estrella poczuła ciepło jego warg na czole, nosie, ustach; potem kontynuował 

tę zmysłową podróż, poświęcając wiele czasu i uwagi jej ramionom, piersiom, 
gładkiemu brzuchowi, gdzie jego język badał zagłębienie pępka. Zanim dotarł 
do linii spodni, dziewczyna stała się kłębkiem nerwów i pragnęła tylko osunąć 
się na kolana.  

Ale  on  zaprotestował,  gdy  jej  osłabłe  ciało  zaczęło  ześlizgiwać  się  w  dół. 
Podtrzymał  ją  znowu,  ostrzegając  błyskiem  oczu,  by  została  tam,  gdzie  stoi. 
Tymczasem jego dłonie zajęły się pozostałymi częściamijej ubrania, układając 
je na podłodze ujej stóp.  

- Ramónie! - westchnęła, zacisnęła palce na jego ramionach, gdyż musiała się 

czegoś przytrzymać. - Proszę. Pragnę cię ... potrzebuję ciebie ...  

Upłynęło  wiele,  bardzo  wiele  czasu,  zanim  Estrella  odzyskała  zdolność 

myślenia. Powoli przestało kręcić się jej w głowie, serce zaczęło bić normalnym 
rytmem.  Była  jednak  zmęczona,  wyczerpana  długim,  pełnym  emocji  dniem, 
kilkakrotnie budziła się  i zasypiała, zanim  wreszcie  poruszyła  się,  westchnęła, 
zatrzepotała powiekami i przeciągnęła się ...  

I zamarła, kiedy jej uwagę przyciągnęła panująca w sypialni cisza. Nie była to 

cisza,  jakiej  oczekiwała:  przyjemne,  przepełnione  poczuciem  bliskości  mil-
czenie dwojga ludzi, którzy niedawno oddawali się dzikiej, namiętnej  miłości, 
doprowadzając się do takiego wyczerpania, że zasnęli spleceni ramionami.  

Nie  obudziła  się  w  objęciach  męża.  Zmusiła  się  do  otwarcia  oczu, 

podciągnęła  do  półsiedzącej  pozycji,  oparła  na  jednym  łokciu  i  rozejrzała 
dokoła. Ramón siedział na brzegu łóżka.  

- Co tam robisz?  

Nie potrzebowała słów, by odczuć niepokój, ostrzegający o nadciągającym 
niebezpieczeństwie. Była wciąż naga, chociaż ktoś - najwidoczniej Ramón - 
nakrył ją prześcieradłem, gdy spała. On miał na sobie czarne spodnie i białą 
koszulę, które niedawno temu z niego zerwała. I przyglądał się jej niepokojąco 
zimnym, krytycznym wzrokiem.  

- Co ... co robisz?  

  - Czekam, aż się obudzisz.   Te słowa były  

równie chłodne jak jego lodowate spojrzenie. Chłód przeniknął do jej serca.  

- Dlaczego? Stało się coś? Coś złego?  

background image

Jego  uśmiech  zmroził  Estrelli  krew  w  żyłach,  niewidzialna,  zimna  ręka 

ścisnęła bezlitośnie jej żołądek.  

- Oczywiście, że nie. Wszystko poszło tak, jak się spodziewałaś.  

- Jak się ... ? Nie wiem, o czym mówisz. Naprawdę wygląda na zdziwioną, 
stwierdził cynicznie, patrząc na jej zmarszczone brwi i wyraz zaskoczenia w 
oczach. Miał ochotę roześmiać się głośno na myśl, że próbowała odgrywać rolę, 
do której nie miała kwalifikacji. Jednocześnie w głębi jego serca kryła się 
niechciana, niewygodna myśl, że może - tylko może - istotnie nie miała o 
niczym pojęcia.  

Nie, to niemożliwe ...  
- Dostałaś to, czego chciałaś.  
- O tak. .. - Przeciągnęła się zmysłowo, z uśmiechem na ustach. - Dostałam.  

Ten uśmiech przeszył jego serce jak ostrze sztyletu, pozostawiając ranę, bolesną 
lecz nie śmiertelną - przynajmniej na razie. Czy był aż takim głupcem, by nadal 
mieć nadzieję, że nie wykorzystała go tak paskudnie, jak podejrzewał? 

-  Ty  też.  -  Nagle  usiadła  prosto,  osłaniając  się  prześcieradłem.  -  Dostałeś, 

czego pragnąłeś, prawda? Chyba mój ojciec nie wycofał się z interesu?  

Potrząsnął głową, ale ten gest nie złagodził surowego, napiętego wyrazu jego 

twarzy. Pozostała chłodna i obojętna jak zawsze.  

- Och, nie. Twój papa aż nazbyt chętnie złożył podpis na wykropkowanej 

linii.  

Oczywiście,  że  to  zrobił.  Ramón  miał  ochotę  znowu  potrzasnąć  głową,  tym 

razem z rozpaczy nad sobą. Trzeba mu było uczyć się od starego Alfreda, a jego 
hasło  powinno  brzmieć:  jaki  ojciec,  taka  córka.  Tymczasem  pozwolił,  by 
owładnęły nim inne, niezdrowe uczucia.  

- Więc dlaczego jesteś w złym humorze?  
- Myślałem o naszym małżeństwie ...  

nie doszedł do żadnych wniosków. Wcześniej wmówił sobie, że to nie ma 

znaczenia.  Wiedział  przecież,  że  nie  kochała  go,  czemu  więc  świadomość,  że 
kłamała,  wyjaśniając,  dlaczego  wychodzi  za  mąż  bez  miłości,  miała  coś 
zmienić?  

-  Ja  też.  -  Przysunąwszy  się  bliżej,  położyła  mu  rękę  na  ramieniu,  gładząc 

skórę, odsłoniętą przez podwinięty rękaw koszuli. - To była moja pierwsza myśl 
po obudzeniu.  

Przyszło mu to z trudem, ale nie zareagował.  

Cholera,  pragnął  to  zrobić;  cierpiał  istne  męki  piekielne.  Skóra  Estrelli  była 
wciąż zaróżowiona od żaru namiętności, oczy zmęczone, z lekko opadającymi 
powiekami,  i  zaspane.  Absurdalnie  kunsztowna  fryzura  ucierpiała,  gdy  się 
kochali,  więc  długie  czarne  pasma,  splątane  i  rozsypane,  zwisały  wokół  jej 
twarzy.  Miał  wielką  ochotę  wygładzić  je,  założyć  za  uszy,  ale  wiedział,  że 
gdyby  choć  raz  j  ej  dotknął,  nie  mógłby  się  już  powstrzymać.  Zmusił  się,  by 
siedzieć bez ruchu, zimny i sztywny niczym marmurowy posąg, ze spojrzeniem 
bez wyrazu i zaciśniętymi zębami.  

background image

- Och, Ramónie, przecież to cię nie mogło zdenerwować ...  
Zbliżyła  się  jeszcze  bardziej  i  polożyła  głowę  na  jego  ramieniu.  Nie 

przytrzymywała  już  prześcieradła,  więc  zaczęło  się  zsuwać  powoli  i 
prowokująco po jej ciele.  

Cholernie dobrze wiedział, co jest grane. Zamierzała skierować jego myśli na 

inny  tor,  uwodząc  go.  Ale  on  nie  chciał,  żeby  odwracano  jego  uwagę.  Wcze-
śniej,  w  samochodzie,  mówił  sobie,  że  to  nie  ma  znaczenia.  Poślubił  ją, 
ponieważ  go  pragnęła  i  on  też  jej  pragnął;  nadal  jej  pragnie,  bardziej  niż  kie-
dykolwiek. Uznał, że wszystko może się ułożyć - więc zadowoli się tym, co ma.  
Ale to mu nie wystarczało. Nie mogło zatrzeć w jego pamięci faktu, że go 
oszukała i wykorzystała.  
- Wiedzieliśmy, że nasze małżeństwo może przetrwać.  

Zniżyła głos do szeptu, który pobudzał jego zmysły, sprawiał, że pożądanie 
zaatakowało go gwałtownie i z okrucieństwem. Z okrucieństwem, bo wiedział, 
iż musi je zwalczyć. Sam seks nie wystarczy, nawet jeśli ona w to wierzyła. 

Pociąg seksualny z czasem osłabnie, może nawet zniknąć całkowicie. I co im 

wtedy zostanie? Czego zapragnie Estrella, kiedy przestanie ją bawić, że ma go 
w swojej mocy, i zacznie szukać nowej zabawki? Do diabła, nawet jego matka 
nigdy nie zamierzała zaciągnąć Juana Alcolara do łóżka. Zakochała się w nim 
nieoczekiwanie.  

- Weszliśmy w nie z otwartymi oczami. Wiedzieliśmy, czego pragniemy - i 

dostaliśmy to.  

- Ale ty dostałaś o wiele więcej, niż podobno chciałaś.  
Była tak zaskoczona, że zamarła z otwartymi ustami.  
- Więcej niż ... więcej niż .. O, tak.  
Zaśmiała się. Do cholery, naprawdę się zaśmiała.  

Gniew znowu uderzył mu do głowy.  

- Tak, dostałam więcej, niż mogłam oczekiwać. Ale nie przypuszczałam, że o 
tym wiesz.  
- Nie przypuszczałaś!  

Był  to  ryk  ślepej  furii.  Zabójczej  mieszaniny  złości  i  bólu,  która  odbierała 

zdolność  myślenia.  Czerwona  mgła  wściekłości  przysłoniła  mu  oczy:  nic  nie 
widział, mógł tylko czuć.  

Nie  zniesie  dłużej  jej  bliskości.  Nie  będzie  siedział  spokojnie,  podczas  gdy 

ona wtula się w niego, z głową opartą na jego ramieniu, myśląc, że wystarczy 
tylko go pocałować, pozwolić, by to cholerne prześcieradło zsunęło się niżej ...  

Nie! Odsunął się od niej tak gwałtownie, że straciła równowagę i rozciągnęła się 
na łóżku. Zerwał się na równe nogi, odskoczył na środek pokoju, odwrócił się 
do niej, obrzucając ją wściekłym spojrzeniem, choć poprzez mgłę zasłaniającą 
mu oczy nie mógł zobaczyć tej zakłamanej, podstępnej twarzy.  

- A więc sama się przyznajesz! Mówisz, że to prawda!  
- Tak. .. myślę ...  

Jej głos ledwo przebijał się przez szum w jego uszach. Nagle umilkła, 

background image

znieruchomiała i pobladła. - Jak się dowiedziałeś?  

- Od twojego ojca, oczywiście! - rzucił Ramón, wypluwając każde słowo z 
gniewem. - Nie sądziłaś chyba, że mnie nie poinformuje, i to z radością?  
- Od ojca ... ? Ramónie, o czym my mówimy?  
- Och, oszczędź mi tego! - wybuchnął. Nie próbuj się wycofywać, dano 
Estrello. Ty i twój ojciec macie to, na czym wam zależało. Zdobyłaś męża - 
chociaż był dopiero dziesiąty na twojej liście. Nawet dostałaś niespodziewaną 
premię, bo chcesz mieć go w swoim łóżku. Czego brakowało pozostałym 
kandydatom, że nie miałaś na nich ochoty?  
Nie  próbowała  odpowiedzieć,  a  nawet  gdyby  starała  się  coś  wtrącić,  nie 

słuchałby jej. Mówił dalej, powodowany gniewem.  

-  Twój  ojciec  odzyskał  poważanie,  może  mieć  nadzieję  na  wnuka  i 

spadkobiercę,  nawet  znalazł  sobie  frajera,  by  kupił  jego  stację.  A  ja  ...  ja 
wyszedłem na durnia!  

- Nie - usiłowała mu przerwać Estrella, ale nie chciał jej słuchać. 
-  Tak,  niech  cię  diabli,  tak!  Ale  to  koniec,  querida!  Koniec  ...  słyszysz? 

Koniec! Mam tego dosyć, więcej nie zniosę! Jesteś już mężatką i obyś przeko-
nała  się,  że  gra  była  warta  świeczki.  Możesz  mieć  tylko  nadzieję,  że  to,  co 
działo  się  w  tym  łóżku  minionej  nocy,  przyniesie  efekt,  jakiego  pragnie  twój 
papa.  Jeśli  naprawdę  marzyłaś,  że  dasz  mu  wnuka,  który  odziedziczy  po  nim 
tytuł i majątek, to lepiej zacznij się modlić, abyś była już w ciąży. Bo przysię-
gam, że nigdy więcej cię nie tknę.  

- Ramónie … 
Nie  mógł  dłużej  wytrzymać  z  nią  w  jednym  pokoju.  Wiedział,  że  gdyby  tu 

został, zrobiłby coś, czego mógłby potem żałować. Albo by ją pocałował, albo 
zabił  -  i  w  tej  chwili  nie  był  pewien,  która  z  dwóch  pokus  była  silniejsza.  A 
każda z nich miałaby katastrofalny skutek.  

Więc nie chcąc narażać się na konsekwencje, obrócił się na pięcie, wyszedł z 

sypialni,  zbiegł  po  schodach  i  dotarł  do  drzwi.  Nie  zwalniając  prawie  kroku, 
otworzył  je  tak  gwałtownie,  że  Z  głośnym  hukiem  uderzyły  o  ścianę.  Chwilę 
później wyszedł już na zewnątrz, w chłód nocy.  

Szedł dalej, nie wiedząc, dokąd zmierza. Nie obchodziło go to, pragnął tylko 

znaleźć się jak najdalej od swej świeżo poślubionej żony. 

ROZDZIAŁ CZTERNASTY  

Estrella  nie  potrafiła  uwierzyć,  że  naprawdę  zapadła  w  sen.  Nie  zamierzała 

tego robić. Chciała czuwać i czekać na powrót Ramóna.  

background image

Zbyt  zrozpaczona,  by  krzyczeć,  i  zbyt  spięta,  by  płakać,  potrafiła  tylko 

siedzieć,  liczyć  minuty,  zrywać  się  przy  każdym  niespodziewanym  odgłosie, 
czekać - i modlić się, żeby wrócił, przynajmniej po swoJe rzeczy.  

W  pewnym  momencie,  nie  zdając  sobie  z  tego  sprawy,  usnęła.  Na  chwilę 

tylko zamknęła oczy, a kiedy je znowu otworzyła, zmiana oświetlenia ostrzegła 
ją, że od czasu, kiedy po raz ostatni spojrzała w okno, upłynęła znaczna część 
nocy.  Rzuciła  okiem  na  zegarek.  Była  czwarta  nad  ranem.  Najmroczniejsza, 
najbardziej przygnębiająca godzina nocy.  

Najciemniej jest przed świtem. To przysłowie sprawiło, że poczuła się jeszcze 
gorzej. Dla niej świtem byłby powrót Ramóna, gdyż mieliby wtedy szanse 
porozmawiać i wyjaśnić sobie wszystko. Ale dom nadal pogrążony był w ciszy. 
A ona czuła się okropnie nieszczęśliwa. Z napięcia rozbolała ją głowa, dręczyło 
ją pragnienie i koniecznie musiała się czegoś napić.  

Pomyślała,  że  filiżanka  kawy  mogłaby  złagodzić  fizyczne  dolegliwości. 

Najpierw jednak musi znaleźć kuchnię. Nie wiedziała nawet, gdzie znajdują się 
kontakty,  więc  próbowała  zejść  na  dół  po  ciemku,  trzymając  się  ścian, 
pokonując schody po jednym stopniu, z zachowaniem największej ostrożności. 
Hall  i  salon  również  tonęły  w  mroku,  walizki  jej  i  Ramóna  stały  w  plamie 
księżycowej poświaty, tam gdzie je cisnęli przed kilku godzinami.  

-  Po  prawej  stronie  masz  kontakt  -  usłyszała  głos  dolatujący  z  ciemności. 

Wzdrygnęła się i wydała słaby okrzyk przestrachu.  

- Nie bój się - powiedział cicho Ramón. - To tylko ja. Sprawdź na wysokości 

ramienia.  

Po kilku sekundach poszukiwań odnalazła kontakt, nacisnęła go i nagle pokój 

zalało światło tak jasne, że musiała przymrużyć oczy.  

Ramon  siedział  w  jednym  z  obszernych,  czarnych  foteli,  ustawionych  w 

drugim  końcu  pokoju,  przy  wielkim,  pustym  kominku.  Musiała  przyznać,  że 
wyglądał koszmarnie. Włosy miał rozczochrane, zmierzwione przez wiatr. Pod 
lśniącymi  dawniej,  teraz  przygaszonymi  i  zachmurzonymi  oczami,  widniały 
ciemne kręgi, a silny zarost nadawał mu wygląd podejrzanego włóczęgi.  

- Jak tu wszedłeś? - tylko takie niemądre pytanie przyszło jej do głowy. 
- Mam klucz. - Jego głos był cichy i bezbarwny, równie pozbawiony wyrazu 
jak twarz.  
- Nic nie słyszałam.  
- Pewnie dlatego, że nie chciałem cię zbudzić.  
I jak miała to rozumieć? Czy nie chciał jej budzić z troski o nią, czy dlatego, 

że nie chciał z nią rozmawiać?  

- Dawno wróciłeś?  
Skierował zasępione oczy na zegar, potem na jej twarz.  
- Jakąś godzinę temu. Może półtorej.  
- I cały czas siedziałeś w ciemnościach?  
Skinął ponuro głową.  

background image

- Miałem wiele do przemyślenia.  
- Och.  
Tyle  zdołała  wykrztusić.  Nie  odważyła  się  zapytać,  o  czym  myślał.  Więc 

poszukała ucieczki w banałach i sprawach praktycznych.  

- Ja ... chciałam zrobić coś do picia. Też masz ochotę?  

Ledwo zdążyła to powiedzieć, kiedy Ramón zerwał się zwinnie na nogi i rzucił 
spojrzenie w kierunku drzwi, znajdujących się po drugiej stronie pokoju. 
- Zajmę się tym. Ty usiądź.  

- Ale ... - Estrella próbowała zaprotestować, uciszył ją zaraz uniesieniem 
dłoni.  

- Prościej będzie, jeśli ja to zrobię. Wiem, gdzie mam szukać. Kawa czy coś 

mocniejszego?  

- Poproszę o kawę.  

Drink tylko by ją dobił. Pomimo drzemki, była tak zmęczona, że alkohol 
uderzyłby jej do glowy i nie mogłaby sensownie rozmawiać.  

- O czym myślałeś?  
Zadała to pytanie tak cichym głosem, z takim wahaniem, że nie wiedziała, czy 

ją usłyszał, dopóki nie zatrzymał się na chwilę w drzwiach i nie spojrzał na mą.  

- Zrobię kawę - powiedział. - Wtedy pogadamy.  
czym myślałeś? 
 
I jak mam na to odpowiedzieć, pytał się w duchu Ramón. Jego dłonie 
automatycznie napełniały wodą imbryk, przygotowały kawę, mleko i filiżanki.  

O  czym  myślał?  Oczywiście,  o  Estrelii.  O  ich  związku.  Czy  łączy  ich  jakiś 

związek? Czy chciał tego? A jeśli tak, to co mają teraz zrobić?  

Przygotowywanie kawy nie trwało długo, musiał więc zanieść poczęstunek do 

pokoju, w którym czekała Estrella. Wydawała się bardzo mała w porównaniu z 
olbrzymim, obitym czarnym welurem fotelem.  

- Proszę. 
Postawił filiżankę z kawą na stoliku obok niej, potem z drugą filiżanką w ręce 

podszedł do ustawionego naprzeciwko fotela. W ostatniej chwili uznał, że jest 
zbyt podminowany, więc oparł się o ścianę i uważnie obserwował żonę.  

- To o czym chcesz rozmawiać?  
- Nie sądzę, by nasze małżeństwo mogło przetrwać - powiedział bez ogródek. 
- Nic z tego nie będzie. 

- Dlaczego? Co się zmieniło?  
- Co się zmieniło? Zacznijmy od tego, że ożeni-  

łem się z tobą, aby ci pomóc. Mówiłaś, że trzeba cię ratować przed intrygami 
ojca, który koniecznie chce cię wyswatać. Że musisz uciekać.  

- Bo musiałam.  

Tak mocno zacisnęła palce na uszku filiżanki, że aż pobielały jej kostki. 

Zbladła jeszcze bardziej.  

- Wiesz, że tak było ... sam widziałeś ...  
- Widziałem to, co chciałaś, żebym zobaczył - wtrącił złośliwie. - Maskę 

background image

biednej-małej-boga-  

tej-dziewczynki, którą przywdziałaś. Odegraną scenkę "Po prostu muszę uciec" 
i "Nie obchodzi mnie, jak to zrobię".  

- Niczego nie odgrywałam!  
- Nie?  

Przestał  udawać,  że  pije  kawę,  na  którą  i  tak  nie  miał  ochoty,  i  odstawił 

filiżankę na drewnianą obudowę kominka.  

- Nie! Przysięgam! Wiesz, jak wyglądało moje życie!  
- Wiem, co mi opowiadałaś. Równie dobrze mogłaś połowę zmyślić. A twój 

ojciec ...  

- Nie wierzysz w to, co ci o nim mówiłam? Ani że byłam tak nieszczęśliwa? 

Już zapomniałeś? Byłeś przy tym, kiedy ten c ... cap ... kiedy Esteban Ramirez 
...  

- Och, widziałem go! I wtedy ci uwierzyłem. Ale nie miałem pojęcia, że 
zadecydowałaś już, z kim chcesz iść do łóżka. Tak jak kiedyś uznałaś, że 
masz ochotę na Pereę. 
Był to tak nieoczekiwany i silny cios, że zaszokowana Estrella odrzuciła w tył 

głowę. Ogłupiała i drżąca, wpatrywała się w Ramóna z przerażeniem.  

- Czy to mój ojciec ... Naprawdę w to wierzysz? Sądzisz, że ... ?  

Rozejrzała się po pokoju i zauważyła lakierowaną torebkę, którą położyła na 

kredensie zaraz po przyjeździe. Złapała ją i rzuciła do Ramóna, nie dbając o to, 
czy zdoła ją złapać.  
- Zajrzyj do niej. Dalej, otwórz i sprawdź ... Zbity z tropu, zrobił, co kazała. W 
środku, obok różnych damskich akcesoriów, znalazł złożoną białą kopertę, a w 
niej - urzędowo wyglądający dokument. Podpisany, opatrzony pieczęciami i 
datą.  

Świadectwo ślubu. - Co u ...  
Przez chwilę Ramónowi wydawało się, że trzyma w ręku własne świadectwo 

ślubu, ale przyjrzał się ponownie. Miał wrażenie, że druk rozpływa mu się przed 
oczami, gdy zobaczył podpisy.  

Estrella Medrano. Carlos Perea.  
- Co to jest, Estrello?  
- Nie widzisz? - Jej głos ociekał goryczą. - Nie umiesz czytać? Jak sądzisz, co 
to może być?  

- To świadectwo ślubu. - Nadal nie potrafił uwierzyć, że to powiedział. - Ty i 
Carlos ... Ale ... my ....  

- Och, nie przejmuj się. - Ona również przestała udawać, że pije kawę. - Nie 
wpadaj w panikę. Nie popełniliśmy bigamii. Za to Carlos - tak!. Oczywiście, nie 
powiedział mi o tym. Inaczej nie byłabym tak głupia, by za niego wyjść.  

- On ... Wyszłaś za niego?  
- A sądzisz, że jak namówił mnie na ucieczkę?  
- Naprawdę nie wiedziałaś, że był żonaty?  
- Przysięgał, że jest kawałerem!  

background image

- Jak mogłaś nie wiedzieć?  
- Carlos mieszkał tu kiedyś, ale potem się wyprowadził. Ja też wyjechałam, 
do szkoły, a potem na uniwersytet. Nie miałam pojęcia, co się z nim działo w 
międzyczasie. Wiedziałam tylko, że wrócił. Żona z dziećmi nadal mieszkała 
w ich starym domu, w innym mieście. Jej matka zachorowała, więc musiała 
się nią opiekować. Przypuszczam, że nikt nic nie mówił, bo wszyscy o tym 
wiedzieli i uznali, że ja też jestem poinformowana.  
Musiała zaczerpnąć tchu, nim wróciła do swej opowieści.  

-  Namówił  mnie,  bym  utrzymywała  nasze  spotkania  w  tajemnicy  ... 

Powiedział,  że  ojciec  nigdy  go  nie  zaakceptuje.  Oczywiście,  tak  by  się  stało. 
Teraz wiem, że chciał się tylko ze mną przespać ... Ale mówił.... Wiedział, że 
jestem zastraszona, więc powiedział, że pragnie się ze mną ożenić.   .  

-  I  dlatego  z  nim  wyjechałaś?  -  spytał  zachrypniętym  głosem.  Był 

zaszokowany  jej  spowiedzią.  I  świadomością,  że  tak  niesprawiedliwie  ją 
oceniał. Jak zresztą wszyscy. - Kiedy dowiedziałaś się prawdy?  

Ciemne oczy Estrelli spochmurniały na wspomnienie cierpienia, które 
przyniósł jej tamten koszmarny dzień.  

- Kiedy jego żona zadzwoniła do hotelu, aby powiedzieć mu, że ich córeczka 

jest chora i potrzebuje go.  

Odpowiedź Ramóna była krótka, dosadna i niezwykle gwałtowna.  
- Ty odebrałaś telefon?  
- Tak.  
- Och, Estrello. - Mógł tylko potrząsnąć głową, tak był zdumiony ohydnym 
postępkiem tamtego mężczyzny. - Ale dlaczego ... dlaczego nikomu nic nie 
powiedziałaś?  

Spuściła  oczy,  a  jej  bose  stopy  poruszały  się  niespokojnie  po  szlaku, 

wyznaczonym przez wzór dywanu.  

- Co dobrego mogło z tego wyniknąć? Carlos zginął w wypadku tydzień po 

tym,  jak  odkryłam  prawdę.  Jego  rodzina  ...  jego  żona  i  dzieci  dość  już 
wycierpiały. Nie mogłam przyczyniać im więcej bólu.  

- Więc wzięłaś winę na siebie.  

-  Wytrzymałam  to...  Przyzwyczaiłam  się,  że  sprawiam  ojcu  zawód.  Tak  było 
zawsze, od chwili moich narodzin. Ojciec marzył wyłącznie o synach, niestety, 
nie spłodził ani jednego. Byłam ostatnią nadziej ą rodziców. Oj ciec miał ponad 
pięćdziesiątkę, kiedy przyszłam na świat, a matka nie mogła mieć więcej dzieci. 
On  pragnął  tylko  męskiego  spadkobiercy,  który  mógłby  przejąć  po  nim 
posiadłość, poślubić cichą, grzeczną, dobrze skoligaconą młodą damę, zdolną do 
rodzenia  kolejnych  chłopców.  Wnuków,  kontynuatorów  rodu  Medrano.  A 
dostał...  córkę  -  oznajmiła  beznamiętnie.  -  I  w  gruncie  rzeczy  nigdy  tego nie 
wybaczył matce ani mnie.  

-  Nie  rozumiem,  jak  ktoś  może  być  tobą  rozczarowany  -  oznajmił, 

uświadamiając sobie, że mówi szczerze. - Wiedziałem, że twój ojciec jest dur-
niem,  ale  teraz  mam  dowód.  Ja  też  okazałem  się  głupcem,  skoro  uwierzyłem 

background image

choć w jedno jego słowo.  

Uniosła głowę, na jej bladej twarzy pojawił się słaby uśmiech.  
- Ja ... powiedziałam mu, że jedynym konkurentem, którego mogę przyjąć, 

jesteś ty.  

- Zamierzałaś mi o tym wszystkim opowiedzieć?  
- A j ak myślisz,· dlaczego ta koperta znalazła się  

w  mojej  torebce?  Przez  przypadek  miałam  ze  sobą  świadectwo  mojego 
pierwszego,  nie  legalnego  ślubu?  Miałam  zamiar  pokazać  je  tobie!  Wyznać 
prawdę ... opowiedzieć o wszystkim. Chciałam zrobić to ostatniej nocy ... ale ty 
.... ale my ...  

- Tak mi przykro.  
Tylko  tyle  zdołał  powiedzieć.  Nie  potrafił  w  inny  sposób  okazać,  że  jej 

współczuje, rozumie wszystko i pogardza mężczyzną, który tak ją oszukał.  

- I 

twój ojciec wini cię za wszystko?  

Wykrzywiła z goryczą usta.  
- Znasz mojego ojca. Mężczyźni są zawsze święci, dopóki nie sprowadzą ich 

na  manowce  rozpustne  kobiety.  Więc  ja  musiałam  być  grzesznicą,  a  Carlos  - 
niewinną ofiarą.  

- Chętnie bym zabił tego drania.  
- Nie sądzę, aby to coś zmieniło. Ale ... ale i tak ci dzię … 
Głos jej się załamał. Zanim Ramón zdążył pomyśleć, już był przy niej, osuwał 

się na kolana i otaczał j ą ramionami.  

Estrella  na  chwilę  przytuliła  twarz  do  jego  ramienia  i  poczuł  wilgoć  łez  na 

swej koszuli. Mógł tylko gładzić ją po plecach, po włosach.  

- To jednak nie wszystko, prawda? - wykrztusiła. - Nie dlatego byłeś taki zły.  
Naprawdę sprawiał wrażenie zakłopotanego, a nawet zażenowanego; powstał 

z kolan i przysiadł na poręczy jej fotela.  

- To może poczekać.  
- Nie może! Nie pozwolę na to! Jeśli zamierzasz zarzucać mi kłamstwo, 
oskarżać, że ... zrobiłam z ciebie durnia, to miej przynajmniej tyle 
przyzwoitości, by powiedzieć, na czym się opierasz. Kto ci coś powiedział?  
Westchnął i przeczesał włosy palcami. - Twój ojciec.  
- Ojciec? Co mówił? I dlaczego mu uwierzyłeś, skoro wiesz, że zrobiłby 
wszystko .... powiedział wszystko ...  
- Więc to nieprawda, że groził ci wydziedziczeniem, jeśli nie wyjdziesz za 

mąż?  

- Tak. To prawda.  
- Co? - Ramón pochylił się, z wyrazem determinacji na urodziwej twarzy. - 
Nie dosłyszałem. 

- Powiedziałam "tak". Tak! Tak! Ojciec oznajmił, że nie dostanę złamanego 
grosza, że wyrzuci mnie na ulicę. To chciałeś wiedzieć? Jesteś zadowolony?  
- Nie - odparł, wstając i krążąc wokół fotela. Nie.  

- Co "nie"? Nie, nie wierzysz, czy ...  

background image

- Nie, do diabła, nie jestem zadowolony! Nie to chciałem usłyszeć.  
O dziwo, uwierzyła mu. Ale w zakamarkach jej umysłu kryło się paskudne 

podejrzenie.  

- Myślisz, że dlatego za ciebie wyszłam? O to chodzi! Sądzisz, że zrobiłam to 

dla pieniędzy.  

- Sama przyznałaś ...  
- Powiedziałam tylko, że ojciec rzeczywiście groził mi wydziedziczeniem. A 
ty masz czelność prawić mi morały i udawać świętszego od papieża! Ty, 
który ożeniłeś się ze mną dla tej cholernej stacji telewizyjnej!  
- Nie!  
- Tak! Daj spokój, Ramónie - drwiła. - Pamiętasz, jak mówiłeś, że ojciec 
zaproponował ci interes. Że mógłbyś mieć stację za połowę ceny. I podpisałeś 
z nim umowę dzisiaj ... to jest wczoraj - poprawiła się szybko. - Nie mogłeś 
się doczekać! Przepisał na ciebie stację w dzień naszego ślubu. Prawda?  
- Tak. Ale nie za pół ceny. Chciał mi ją ofiarować w prezencie ślubnym.  

- Och, gratuluję - stwierdziła z pogardą. Ból przeżerał ją na wylot niczym 
kwas. - Więc ubiłeś lepszy interes, niż się spodziewałeś. 

- Nie, ponieważ nie zapłaciłem ...  
- Nie zapłaciłeś nic. Dostałeś ją za darmo.  
- Estrello! - Uciszył ją od razu, nie mogła mówić dalej. - Nie tylko nie 
dostałem stacji za darmo, ale zapłaciłem całą sumę. Co do grosza. I dałbym 
więcej, gdybym musiał.  
Otworzyła i zamknęła usta, próbując coś powiedzieć, lecz nie wydostał się z 
nich żaden dźwięk.  
- Ale ... - wykrztusiła w końcu. - Dlaczego?  
- Czyż to nie oczywiste?  
- Nie dla mnie. Dlaczego ktoś, a ty w szczególności, miałby płacić pełną cenę 
za coś, co może dostać za pół ceny czy nawet w prezencie?  

Uśmiechnął się kpiąco, jakby drwiąc z samego siebie, w spojrzeniu, które jej 

rzucił, również odbijała się ta ironia. Zaczerpnął głośno tchu.  

- Bo cię kocham.  

Przyznał  w  duchu,  że  był  najwyższy  czas  na  to  wyznanie.  Jedynie  ono 

wyjaśniało, co czuł. Tyle że próbował nie przyznawać się do tego, nawet przed  

sobą·  

Estrella wciąż starała się zrozumieć, co powiedział.  

- Przecież ... przecież mówiłeś, że nasze małżeństwo nie ma przyszłości.  
Ponownie zanurzył obie dłonie we włosach.  
- Uważałem, że nie ma na to szans, skoro tylko jedno z nas jest zakochane.  

- Ale ty już odrzuciłeś propozycję mojego ojca. Znowu zaczął krążyć po 
pokoju, niczym tygrys w klatce. 

- Nie mogłem inaczej postąpić. Nie chciałem, żebyś myślała, że żenię się z tobą 
z powodu tej stacji. - Ale to ja zaproponowałam taki układ.  

- Za to ja nie potrafiłem doprowadzić go do końca.  

background image

Chociaż  wciąż  nie  byłem  w  stanie  przyznać,  że  to,  co  czuję,  jest  miłością, 
wiedziałem,  że  nie  zgodzę  się,  byśmy  rozpoczęli  nasze  wspólne  życie  w  ten 
sposób.  Tak,  chciałem  mieć  stację  Medrano,  ale  ciebie  pragnąłem  jeszcze 
bardziej.  I  chciałem  zdobyć  cię  bez  żadnych  warunków,  zobowiązań  czy 
ekwiwalentów finansowych.  

Nieoczekiwanie Estrella wysunęła się do przodu, chwyciła go za ręce, tak że 

musiał spojrzeć w jej płonące, ciemne oczy.  

- I właśnie wtedy mój ojciec powiedział ci, że groził mi wydziedziczeniem?  

- Tak.  
- Ale postawił mi to ultimatum po tym, jak poprosiłam cię, żebyś wziął ze 
mną ślub. Tamtego dnia, w zamku, kiedy przyszedłeś się oświadczyć, i kiedy 
zjawił się ten ... cap, to wtedy powiedział mi o swej decyzji. Albo znajdę 
męża, albo stracę wszystko.  

Jej oczy błagały, aby jej uwierzył. Chciał jej wierzyć.  

-  Ramónie,  uwierz  mi,  proszę  -  błagała  teraz  Estrella,  i  w  tej  samej  chwili 

uświadomił sobie, że nie potrzebuje żadnego dowodu.  

- Wierzę ci - odparł.  

Estrella wzięła głęboki oddech, potem powoli wypuściła powietrze z płuc. 
Serce jej waliło z radości. Ramón ją kochał i ufał jej. Czego jeszcze mogła 
pragnąć?  

Teraz kolej na nią. Za długo kazała mu czekać. Musiała szybko zakończyć 
jego cierpienie.  

- Powiedziałeś, że nasze małżeństwo nie ma przyszłości, skoro tylko jedno z 
nas jest zakochane ... ?  
- Nie sądzę, abym mógł to znieść.  
- Nie sądzisz, abyś mógł to znieść! Och, Ramónie ... – Ujęła jego dłonie i 
uścisnęła je mocno. Ja też bym nie mogła. A jeśli czujemy to samo?  

Nie spuszczała z niego wzroku i ujrzała w jego oczach najpierw zmieszanie, 

potem - gdy uświadomił sobie znaczenie jej słów - pojawiła się w nich  

nadzieja.  

.  

- Czy ty ... ?  
- Tak - odparła. - Tak, mówię ci, że ja też cię kocham. Kocham cię całym 
sercem i duszą. Prawdziwym powodem, dla którego poprosiłam, byś się ze mną 
ożenił, było to, że zaczynałam cię kochać i nie mogłam nic na to poradzić. 
Mówię ci, że nigdy nie byłeś numerem dziesiątym na mojej liście. Zawsze byłeś 
i będziesz numerem pierwszym. I mówię ci, że chcę, aby nasze małżeństwo było 
prawdziwe - pełne miłości i dzielenia się wszystkim, przez resztę naszego życia. 
Jak ty, nie zniosłabym, gdyby było inaczej.  

Przeczytała odpowiedź w jego twarzy, zanim porwał ją w ramiona.  

- Nie grozi ci to - zapewnił ją głosem pełnym szczerości. - Nasze prawdziwe 
małżeństwo zaczyna się teraz, kiedy ja wiem już, że mnie kochasz, a ty – że ja 
ubóstwiam ciebie. Nie mogę bez ciebie żyć. A żeby tego dowieść ...  

Wziął ją za rękę, przeprowadził przez wielkie, oszklone drzwi na taras przed 

background image

domem. Słońce zaczynało właśnie wschodzić, wyzłacając niebo swoim ogniem.  

I  kiedy  świt  oznajmił  początek  nowego  dnia,  Ramón  powtórzył  i  odnowił 

swoją  przysięgę  małżeńską,  którą  złożył  jej  poprzedniego  dnia,  a  Estrella 
powtórzyła swoją. Tak rozpoczęli wspólne, pełne miłości życie.