background image

Kate Walker

Szkarłatna suknia ślubna

ROZDZIAŁ PIERWSZY 

Estrella stała z dłonią na klamce, usiłując odzyskać spokój. Musiała przygotować się do spotkania z 

mężczyzną, który czekał na nią za tymi drzwiami. 

Sądziła, że ojciec zrezygnował już z wydania jej za mąż za pierwszego dostępnego kandydata. Ale 

przed chwilą wmaszerował bez pukania do pokoju córki i poinformował ją, że mężczyzna, z którym odbył 

tego popołudnia ważne spotkanie, chce się z nią widzieć i to natychmiast. Czując, jak ściska ją w dołku, 

uświadomiła sobie, że się myliła i że wszystko zaczyna się od początku. 

Uciekłaby, gdyby to było możliwe. Ale z doświadczenia wiedziała, że jedynym sposobem poradzenia 

sobie z tą sytuacją była otwarta konfrontacja, twarzą w twarz. 

Zaczerpnęła więc znowu tchu, przesunęła drżącą dłonią po gładkich, czarnych włosach, Wyprostowała 

wątłe ramiona, zmusiła się do naciśnięcia klamki 

i  weszła

 do środka. 

Stał przy wielkim oknie w końcu pokoju. Na jasnym tle widać było zarys jego wysokiej, silnej postaci, 

twarz miał odwróconą, spoglądał na leżący w dole ogród. 

- Senior 

Dario? 

Senior 

Ramón Juan Francisco Dario? 

Napięcie znalazło także odbicie w jej głosie, stał się chłodny, ostry, niesympatyczny. Mężczyzna od-

wrócił gwałtownie głowę. 

- To ja. A pani to Estrella Medrano? - odezwał się równie chłodnym i nieżyczliwym tonem. 

- Ojciec powiedział, że chce się pan ze mną widzieć. 

Nie odpowiedziała wprost na jego pytanie. Zmarszczył brwi, urażony lub rozgniewany obcesowością 

powitania, chłodem w jej głosie. 

- Tak, chciałem z panią porozmawiać. 

- Myślałam, że przyszedł pan do mojego ojca. 

- Tak... Zamierzałem nabyć od niego stację telewizyjną. 

- Dobił pan targu? 

- My ... negocjacje wciąż trwają. 

Oczywiście, że trwają, cynicznie podsumowała Estrella. Umowa nie zostanie podpisana, dopóki ten 

facet nie spełni żądań ojca. Jeśli miała jeszcze jakieś wątpliwości, zniknęły bez śladu. Miała przed sobą 

kolejnego z długiej listy kandydatów na męża, którego ojciec zamierzał dla niej kupić. 

- Za drogo dla pana? - spytała ostrożnie, wygładzając spoconymi dłońmi ciemną, wąską spódnicę.

- Nie, wcale nie. Zapłaciłbym chyba każdą cenę. 

background image

- Więc tak bardzo chce pan zdobyć tę stację? 

     - Istotnie.

Gdyby miała choć trochę rozumu, uznałaby, że to odpowiedni moment, by oznajmić, że wie, co się 

dzieje i nie widzi powodu, by ciągnąć to dalej. Nieważne, co powiedział mu jej ojciec, ona nie zamierza 

słuchać jego oświadczyn. Nie ma mowy, by kiedykolwiek je przyjęła. 

Ale tego nie powiedziała. I, prawdę mówiąc, nie miała pojęcia, dlaczego tak postąpiła. 

Ramón Dario okazał się inny, niż oczekiwała. 

Przede wszystkim sądziła, że będzie podobny do swego ojca. Reuben Dario był wielki, ciężki i przysa-

dzisty, miał włosy czarne jak heban i czarne oczy. I nikt, nawet jego własna matka, nie mógłby twierdzić, 

że jest przystojny. 

Ale ten mężczyzna był niezwykle urodziwy. I pod wieloma względami stanowił niemal całkowite prze-

ciwieństwo swego ojca, zwłaszcza jeśli chodziło 

o wygląd i koloryt. 

 

Po pierwsze, był o wiele wyższy, a jego włosy, choć ciemne, miały miedziane przebłyski, odbijające 

promienie słońca, tak że ich kolor przywodził na myśl  raczej polerowany brąz niż heban. Z włosami 

kontrastowały oczy, chłodne, czujne, szare jak niebo po gwałtownej ulewie, osadzone w twarzy o ostrych, 

rzeźbionych rysach. Gładka skóra sprawiała wrażenie raczej opalonej niż smagłej, jak 

u ojca. 

Oczywiście, zapomniała, że Ramón Dario jest tylko w połowie Hiszpanem. Jego matka, która zmarła, 

kiedy był jeszcze niemowlęciem, była Angielką. 

- Więc dlaczego chciał się pan ze mną widzieć? - wykrztusiła. Jak gdyby tego nie wiedziała! 

- Żeby z panią porozmawiać… 

- A pan zawsze dostaje to, czego chce? 

Nie   podobało   mu   się   jej   zachowanie,   to   było   oczywiste.   Zmarszczka   na   jego   czole   nie   znikła, 

przeciwnie - stawała się wyraźniejsza. Ale Estrella nie przejęła się tym. 

Chciała, żeby to się skończyło. By mogła wyjść i powrócić do swego pokoju. Do samotności, do której 

tak przywykła. Do piorunujących spojrzeń, pouczeń i pełnej wściekłości dezaprobaty ojca, dezaprobaty, z 

którą żyła tak długo; że miała wrażenie, iż nigdy nie widziała na jego twarzy innego wyrazu. Do potępienia 

ze   strony   tutejszego   towarzystwa,   szeptów   za   jej   plecami,   rozmów,   które   gwałtownie   milkły,   gdy 

wchodziła do pokoju. 

- To ona ... - gadali ludzie. - Ta mała Medrano, dziewczyna, która odebrała Carlosa Pereę żonie. Po-

rzucił ją i dwójkę małych dzieci. A przecież mógłby być ojcem tej małej dziwki ... 

- Nie usiądzie pani? - Ramón wskazał dłonią krzesło. 

- Muszę? 

Nie było powodu, by serce podchodziło jej do gardła na myśl, że mogłaby znaleźć się bliżej mego. 

- Wolę stać. 

     - Myślałem, że siedząc, czułaby się pani swobodniej.

- Prawdę mówiąc, wolałabym być wszędzie, byle nie tu. 

- Zapewniam, że nie zatrzymam pani długo. - Mówił chłodnym, oficjalnym tonem. 

background image

- A ja zapewniam, że nie interesuje mnie, co pan ma do powiedzenia. 

Dotknęła   go  do  żywego.   Było   to   widoczne   po  gwałtownie  zaczerpniętym   oddechu,   po  lodowatym 

spojrzeniu, którym ją obrzucił. 

- Czy mogę zasugerować, by poczekała pani, aż coś powiem? 

Przyglądał się jej od chwili, gdy weszła do pokoju, ale teraz jego stalowe, szare oczy zmierzyły każdy 

centymetr   jej   ciała,   od   czubka   głowy   do   stóp.   To   lodowate   spojrzenie   sprawiło,   że   poczuła   się   jak 

zachwalana klacz rozpłodowa, która niezupełnie sprostała jego oczekiwaniom. 

- Więc niech pan mówi - zdołała wydusić. 

- Dobrze. 

Silna dłoń przeczesała lśniące ciemne włosy, zmierzwiła je na chwilę; potem opadły, układając się z 

precyzją,   świadczącą   o   starannym   i   najwyraźniej   kosztownym   strzyżeniu.   Nagle,   wbrew   samej   sobie, 

Estrella odczuła żal, że stało się to tak szybko. Bo przez krótką chwilę, przez kilka ulotnych sekund, 

zobaczyła innego Ramóna Dario. Mężczyznę pozbawionego chłodu i czujności, które zachowywał niemal 

bez przerwy, odkąd weszła do tego pokoju. 

Przyłapała się na myśli, że tak wyglądałby w łóżku, i przeszył ją zmysłowy dreszcz. Przeżyła szok, gdy 

zorientowała się, że obraz ten wywołuje przyspieszone bicie jej serca. Nigdy dotąd tak się nie czuła. 

Nigdy. Nawet przy Carlosie. 

- Jest pewien kłopot... to znaczy, my mamy kłopot. 

Głos Ramóna Dario gwałtownie przywołał ją do gorzkiej rzeczywistości, rozwiewając zmysłowe fan-

tazje. 

- Co pan ma na myśli, mówiąc "my"? Dlaczego łączy nas pan ze sobą w ten sposób? 

- To pani ojciec nas połączył. 

A więc wreszcie dotarli do sedna sprawy. Pragnęła wyciągnąć rękę, położyć ją na ustach mężczyzny i 

powstrzymać go. Powstrzymać go przed oświadczynami, do których skusił go jej ojciec obietnicą zysków. 

Bo gdyby się oświadczył, musiałaby dać mu odpowiedź. A odpowiedzią byłoby "nie". Jak zawsze. 

- Pani ojciec zaproponował cenę, którą mogę zaakceptować - ciągnął Ramon, najwyraźniej biorąc jej 

milczenie za zachętę. - Chcę mieć tę stację! Ale postawił też inny warunek. Chce, abym się z panią ożenił. 

Nie sprzeda mi stacji, o ile się na to nie zgodzę. 

- Wiem - powiedziała cicho; tak cicho, że z początku jej nie zrozumiał. Chwilę potem dotarło do niego 

znaczenie jej słów. 

- Pani wie! - powtórzył, nie mogąc uwierzyć w to, co usłyszał. 

Jak   mogła   być   tak   spokojna?   Z   taką   obojętnością   przyjąć   plany   ojca?   A   może   -   ogarnęła   go   fala 

obrzydzenia - może od początku była w to zamieszana? Może nawet sama go wybrała i powiadomiła ojca 

o swojej decyzji? Miał wrażenie, że jest kawałkiem mięsa, wyłożonym na sklepowej ladzie. Poczuł ucisk 

w żołądku i zwrócił się do niej ochrypłym z gniewu i odrazy głosem. 

- Czy dobrze usłyszałem? Powiedziała pani, że wie o tym?! 

- Tak. 

Mówiła jeszcze ciszej, ale tym razem spodziewał się tego, obserwował więc z uwagą ruch jej warg i w 

background image

równym stopniu usłyszał, jak i zobaczył ulatujące z nich słowo. 

- Ale ... skąd? Skąd pani wie? - powtórzył z naciskiem, gdy mu nie odpowiedziała. - Chyba mam prawo 

do wyjaśnień, skoro igra pani z moim życiem. 

To ją poruszyło. Wysunęła buntowniczo brodę, czarne oczy rozbłysły. 

- Dobrze ... otrzyma pan wyjaśnienie, ale ostrzegam, nie spodoba się panu. Myśli pan, że to pierwszy 

raz? Że jest pan jedynym mężczyzną, którego ojciec próbował dla mnie kupić? 

- A nie jestem? 

Potrząsnęła tak gwałtownie głową, że kruczoczarne włosy rozwiały się dziko wokół nagle pobladłej 

twarzy. 

- Nie jest pan nawet drugim ... ani trzecim. 

- Proszę mi oszczędzić szczegółów - warknął. - Niech pani poda tylko w przybliżeniu, ilu ich było. 

Takiej Estrelli Medrano mógł się spodziewać; taka była, z tego co o niej słyszał. Pozwolił, by zwiódł go jej 

wygląd,   ponieważ   wyglądała   inaczej,   niż   sądził.   Nie   przypominała   zupełnie   kobiety,   którą   sobie 

wyobraził. Kiedy pojawiła się w drzwiach, jej widok tak go zaskoczył, że zapatrzył się na nią bezmyślnie. 

W wyobrażeniu, które sobie wytworzył, była niewysoka, zmysłowa i wulgarna. Tymczasem była wyż-

sza, szczuplejsza, wyciszona; o wiele kulturalniejsza i bardziej szykowna, niż mógłby sobie wyobrazić. Od 

owalnej   twarzy   o   wysokich   kościach   policzkowych   do   wąskich,   drobnych   stóp   w   prostych,   czarnych 

czółenkach  była  uosobieniem powściągliwości.  Tylko   masa  gęstych,   jedwabistych  włosów,  czarnych   i 

lśniących jak skrzydła kruka, sugerowała, że dziewczyna ma w sobie coś nieokiełznanego, nielicującego z 

prostą, białą bluzką i gładką, doskonale skrojoną spódnicą, surową niczym habit zakonnicy. 

Była piękna. Zachwycająca i seksowna jak diabli... ale chłodna i twarda jak diament. 

Gdyby dotąd nie wierzył w plotki o jej przeszłości, zrobiłby to teraz. O tak, wierzył  

nie! Usłyszał 

właśnie potwierdzenie z jej własnych ust - no, może nie dotyczyło to przeszłości, tylko chytrych planów, 

które snuli ona i jej ojciec, by wybrać ofiarę, osaczyć ją, złowić. 

- Ilu? 

- Dziesięciu. - Głos miała chłodny, czysty i twardy jak kamień. - Dziewięciu przed panem. Pan jest 

dziesiąty. 

Lekko pochyliła głowę, słysząc rzucone wściekłym tonem przekleństwo, ale była to jedyna reakcja z jej 

strony. 

- Ostrzegałam, że to się panu nie spodoba. 

- Ma pani słuszność, do diabła, nie spodobało mi się! - warknął Ramón. - Nie lubię być manipulowany. - 

Nie manipulowałam .... - zaczęła, lecz urwała, gdy jej szeroko otwarte ciemne oczy spostrzegły 

wściekłość na jego twarzy. 

- Wiedziała pani, co się dzieje. 

- Ja ... Tak - przyznała. 

- I nie pomyślała pani, że zwykła grzeczność wymaga, aby przynajmniej mi o tym powiedzieć? 

W odpowiedzi znowu wysunęła brodę, spojrzała mu w oczy, jak gdyby prowokowała go do dalszych 

wypowiedzi w tym tonie. 

background image

- Pan mówi o grzeczności! - rzuciła. - O tym, co powinnam albo czego nie powinnam powiedzieć! 

Przecież to pan był gotów przystać na plan mojego ojca! 

Tego jednak Ramón nie zamierzał tolerować. Dobrze wiedział, co ma zrobić, od chwili, gdy Alfredo 

Medrano złożył mu tę obraźliwą propozycję. Nie, to nie była propozycja, raczej polecenie, wydane arbit-

ralnie przez starszego pana, przekonanego o własnej wyższości. Oznajmiał swoje żądanie i oczekiwał, że 

wszyscy skoczą, by je wypełnić. 

A ponieważ Ramón wiedział, czego od niego oczekiwano, zamierzał całkowicie pokrzyżować staremu 

szyki. 

- Wcale nie, do cholery! - warknął wściekle. 

- Nie? - spytała z ironią, unosząc kpiąco czarną brew. - Więc co pan tu robi? 

Sam był zmuszony zadać sobie to pytanie. Co tu robił, u diabła, narażając się na połajanki tej ciemno-

okiej   wiedźmy?   Pięknej,   seksownej,   ciemnookiej   wiedźmy  o zmysłowych  ustach,   która  stała   wypros-

towana gniewnie, z dłońmi opartymi na biodrach, tak że nie można było nie widzieć jej kuszących, pełnych 

piersi. A wściekłość zabarwiła rumieńcem złocistą skórę, napiętą na wysokich, arystokratycznych kościach 

policzkowych. 

- Wie pani aż za dobrze, dlaczego tu jestem ... Przyszedłem, żeby ... 

- Wiem, chciał pan negocjować kupno stacji telewizyjnej! Ale ojciec nie zgodził się jej sprzedać. 

- O ile nie zgodzę się na jego warunki. 

- O ile nie zgodzi się pan na jego warunki - powtórzyła kpiąco Estrella. - A jednak pan tu został. 

Zastanawiam się dlaczego. 

- Pani wie, dlaczego zostałem - burknął. Starał się zapanować nad myślami, zwalczyć przypływ po-

żądania, tak silnego, że nieomal skulił się z bólu. - Zostałem, żeby porozmawiać z panią. 

- Żeby wypełnić rozkaz mego ojca i namówić mnie na ślub? 

Wyrzuciwszy z siebie te słowa, odwróciła się gwałtownie, okrążyła wielki skórzany fotel, tak że jego 

szerokie, wysokie oparcie tworzyło  barierę między nią a gościem, gdy znowu zwróciła się twarzą ku 

niemu. 

- Może pani sobie myśleć, co chce. 

- Mówił mi pan, jak bardzo zależy panu na tej stacji. 

Teraz, gdy jej kuszące ciało skrywał wielki fotel, Ramon powinien był odzyskać jasność myśli, ale tak 

się nie stało. Przed oczami miał tylko kształt krągłych pośladków pod seksownie opiętą czarną spódnicą; 

które mignęły mu, gdy odwróciła się od niego, i falowanie jej bioder. 

- Och, zależy mi na niej, ale nie do tego stopnia! Nie aż tak, bym miał się z panią związać! 

Zauważył z zadowoleniem, że uwaga ta dotknęła ją do żywego. Jakiś podstępny diabełek podsunął mu 

myśl, by wykorzystał okazję i wymierzył silniejszy cios.

- Nie myślałem jeszcze o żeniaczce. Dlaczego miałbym wiązać się z jedną, skoro w Katalonii i poza nią 

jest   tyle   pięknych   kobiet?   Poza   tym   mam   swoją   dumę.   Wolałbym   sam   wybrać   sobie   żonę,   niż   za-

akceptować kandydatkę, do poślubienia której skłonić by mnie miała łapówka. 

- Może być pan spokojny - to panu nie grozi! 

background image

Nie przebierał w słowach, prawda? Estrella z trudem ukryła wrażenie, wywołane tym zjadliwym ata-

kiem. Stłumiła chęć płaczu, choć piekące łzy napłynęły jej do oczu. Wystarczająco często płakała w 

przeszłości z powodu mężczyzn, którzy nie byli tego warci. Ale po tym, jak jej uczucia zdeptał taki 

ekspert jak Carlos, drobne zniewagi nie mogły jej dotknąć. Jednak słowa Ramóna trafiły celnie, zo-

stawiając w jej duszy głęboką ranę.

- Nie wyszłabym za pana, nawet gdyby od tego zależało moje życie i przyszłość ludzkości! - rzuciła. - 

Gdyby pan się oświadczył... 

- Czego nie zrobię. 

- Gdyby pan się oświadczył - ciągnęła przez zaciśnięte zęby - z radością cisnęłabym panu te słowa w 

twarz. 

- Więc proszę się rozkoszować myślą o tym - odparował. - Bo tylko w wyobraźni będzie miała 

pani do tego okazję. Nie mam zamiaru wkładać głowy w pętlę, żebyście mogli zacisnąć mi ją na szyi. 

Nawet jeśli od bardzo, bardzo dawna nie widziałem równie seksownego stworzenia. 

ROZDZIAŁ DRUGI 

Równie seksownego stworzenia ... 

Estrella nie wierzyła własnym uszom. Czy Ramón naprawdę to powiedział...? 

W   głowie   zakręciło   się  jej   od  przypływu  czysto   kobiecego  zadowolenia.  Nie  zdołała   powstrzymać 

przelotnego uśmiechu, który uniósł lekko kąciki jej ust. Trwał krótko, jak uderzenie serca; po sekundzie nie 

było po nim śladu. Ale Ramon zauważył to i jego czarne brwi ściągnęły się jeszcze groźniej. 

- Och, cieszy się pani - wycedził z ironią. - Spodobało się, że uznałem panią za seksowną? Proszę tylko 

nie myśleć, że obróci to pani na swoją korzyść. Nie jestem w tak rozpaczliwej sytuacji, by godzić się na 

resztki po Carlosie Perei ... Nawet jeśli towarzyszy im pokaźna łapówka w formie stacji telewizyjnej. Dla 

mnie trzeba by czegoś więcej. 

- Cóż, mógłby dostać pan więcej. 

Tym razem w przelotnym, wymuszonym uśmieszku Estrelli nie było cienia ciepła ani radości. 

- Gdyby dobrze rozegrał pan tę partię, ojciec przekazałby panu wszystko. Wszystko, czego by pan zażądał 

- nawet zamek i związany z nim tytuł. Gdyby dał mu pan wnuka, jego wdzięczność nie miałaby granic. 

Zaskoczył ją wyraz, który przez chwilę zagościł na jego przystojnej twarzy. I chwila milczenia, po-

przedzająca kolejny atak.

- Dziękuję, nie skorzystam z tej propozycji - wycedził. - Nawet uwzględniając dodatkowe korzyści, 

cena jest wciąż zbyt wysoka. 

- Ja niczego nie proponowałam - odgryzła się Estrella. - Po prostu wyjaśniłam, co pan traci. Nie ma 

mowy o żadnym układzie ani nie będzie w przyszłości ... Przynajmniej nie z panem. 

background image

Wysunęła się zza fotela, przecięła szybko pokój, podeszła do drzwi i zacisnęła dłoń na klamce z taką 

siłą, jakby to była jego szyja. Ta myśl wywołała ponury uśmiech na jej ustach. 

- Koniec negocjacji - rzekła, otwierając szeroko drzwi. Przesunęła się w bok, jak gdyby chciała zrobić 

mu miejsce, by mógł wyjść, nie zbliżając się do niej zbyt blisko. - I spotkania. Byłabym wdzięczna, gdyby 

pan już wyszedł. 

- Bardzo chętnie - odpowiedział tonem ostrym niczym sztylet, i zanim ruszył ku wyjściu, pochylił się w 

jej kierunku, naśladując szyderczo dworski ukłon. 

Każdy jego krok i wyprostowana, sztywna sylwetka, sygnalizowały wyraźnie, co odczuwał. Był wściek-

ły, to oczywiste. Poza tym żywił do niej bezgraniczną pogardę, żałował, że się tu znalazł i jak najszybciej 

pragnął opuścić ten pokój.

Dlatego takim idiotyzmem było ogarniające ją nagle uczucie: nagły, bezsensowny i przeszywający żal 

na myśl, że za minutę, może mniej, ten mężczyzna odejdzie. I nigdy go już nie zobaczy. 

Ale przecież tego chciała, prawda? Żeby zniknął z jej życia raz na zawsze. By nigdy już nie musiała 

patrzeć w jego oczy i widzieć w nich lekceważenia i lodowatej pogardy, które sprawiały, że drżała niczym 

liść na wietrze. 

Tego właśnie pragnęła, ale - obserwując Ramóna - poczuła nagły przypływ pożądania. Nawet jej nie 

dotknął ani nie pocałował - a jeśli teraz pozwoli mu odejść, nigdy tego nie zrobi. 

Tak szaleńczo pragnęła choć raz w życiu doświadczyć jego pocałunku, że niewiele brakowało, a po-

wiedziałaby mu o tym. Nie odważyła się. Miała wrażenie, że język jej skamieniał, mogła tylko w milczeniu 

patrzeć, jak Ramón zmierza w kierunku otwartych drzwi. Ale nie wyszedł. Skręcił i zbliżył się do niej. 

Wyraz jego oczu zaalarmował ją, jednak nie zdążyła nawet zastanowić się, o co mu chodzi. Wyciągnął 

ręce, chwycił ją za ramiona i gwałtownym szarpnięciem przyciągnął do siebie. Zaparło jej dech z wrażenia, 

gdy zderzyła się piersiami z twardym, ciepłym torsem. Nie miała czasu pomyśleć ani próbować oporu, gdy 

męska  dłoń   uniosła   jej   brodę,   tak   że   gniewne,  czarne   oczy  dziewczyny   napotkały  chłodne,  szacujące 

spojrzenie szarych źrenic. 

- Odchodzę - burknął głosem ochrypłym z tłumionego gniewu oraz innego uczucia, które sprawiło, że 

Estrellę przeszedł dreszcz. - Odchodzę ... i to chętnie ... ale przedtem muszę coś jeszcze zrobić. 

Rzucił chmurne spojrzenie na jej usta, akurat w chwili, gdy nerwowo zwilżała je językiem, potem 

spojrzał w spłoszone czarne oczy. 

- Chciałem to zrobić, jak tylko panią zobaczyłem. Prowokowała mnie pani od chwili, gdy przeszła 

przez te drzwi. 

- Ja ... - próbowała zaprotestować, ale słowa uwięzły jej w gardle, gdy poczuła na ustach jego zachłanne 

wargi. 

Nie mogła się powstrzymać i oddała pocałunek. 

Rozchyliła wargi, nie pod naciskiem jego ust, lecz zachęcająco, przyjmując z radością zmysłowy dotyk i 

pieszczotę jego języka, odpowiadając mu w ten sam sposób. 

- Ramónie ... 

background image

Był to cichy szept, imię to wyrwało się jej z ust, zanim zdążyła się opanować czy pomyśleć. 

- Ramónie - westchnęła ponownie i usłyszała, że zaśmiał się cicho, niepewnie, zanim znowu przyciąg-

nął ją do siebie i pocałował. 

Poczuła nagle żar, przesuwający się w dół. Nie mogła powstrzymać się i przylgnęła do mężczyzny. 

W odpowiedzi z jego gardła wydarł się ochrypły, urywany dźwięk, który podziałał na jej rozpalone 

zmysły jak żarliwa zachęta. Jeszcze silniej zacisnęła zanurzone w ciemnych włosach palce, przyciągnęła 

bliżej jego głowę i przycisnęła wargi do jego ust. 

Poprzez cienką bawełnę bluzki czuła na swych żebrach palący dotyk jego dłoni. Pragnęła, by ją całował, 

by jej dotykał. Chciała, by jego dłonie przesuwały się w górę - wyżej i wyżej. Jej piersi nie mogły 

doczekać się pieszczoty jego palców. Opanowało ją tak silne pożądanie, że jęknęła głośno. 

Ku jej przerażeniu, ten dźwięk podziałał na Ramóna jak policzek. Albo ostrzeżenie, że nie powinien 

posuwać się dalej. Nagle zesztywniał, zamarł, potem uniósł głowę z zamierzoną powolnością, przez cały 

czas patrząc głęboko w jej oczy. 

To chłodne, stalowe spojrzenie przywróciło ją gwałtownie do rzeczywistości. Nagły przeskok od pełnej 

upojenia namiętności do realnego świata przyprawił ją o lekkie mdłości. Rozpaczliwie zmagając się z 

zażenowaniem,   które   czuła   na   myśl   o   swoim   zachowaniu,   i   świadomością,   że   wzrok   Ramóna   w 

najmniejszym stopniu nie przypominał wzroku kochanka, próbowała przywołać na twarz wyraz chłodnej 

obojętności. Nie wiedziała jednak, czy zdołała tego dokonać. 

- Madre de Dios ... - wyszeptał Ramón zdyszanym, roztrzęsionym głosem. - Madre de Dios. 

Nie potrafił skupić myśli, był oszołomiony i zamroczony dzikim i nie opanowanym pożądaniem, które 

nagle ich połączyło. 

Ale nie można powiedzieć, że nieoczekiwanie. 

Tego przecież chciał od chwili, gdy ją ujrzał. Tego, a nawet więcej. Pragnął jej. Nie zdołał się powstrzy-

mać, gdy pojawiła się okazja, by wziąć ją w ramiona i scałować arogancką wyniosłość z jej twarzy.

Natomiast nie spodziewał się, że ona zareaguje w taki sposób. Sądził, że całowanie jej będzie przypo-

minało całowanie ściany, zimnej, twardej i nieustępliwej. Tymczasem ona rozgorzała w jego ramionach 

jak ogień. W jednej chwili stracił panowanie nad sobą. Nie wiedział, gdzie się znajduje ani kim jest, nie 

miał pojęcia, co się dzieje. Jeszcze chwila i zerwałby z niej ubranie, rzucił ją na podłogę, zaspokajając 

pożerające go pragnienie jej uległego i chętnego ciała. 

Dopiero kiedy jej głośny jęk uświadomił mu, gdzie się znajduje i kim ona jest, wróciło mu poczucie 

rzeczywistości. 

- No proszę, i co teraz? - odezwał się, specjalnie przeciągając słowa, jak gdyby nagły poryw namięt-

ności nie wywarł na nim żadnego wrażenia. - Och, droga Estrello, czy tak żegna pani wszystkich partnerów 

w interesach? Pocałunkiem? 

Estrella otworzyła usta, by mu odpowiedzieć, ale najwyraźniej straciła panowanie nad głosem; zacisnęła 

wargi i szybko przełknęła ślinę. 

- Nie całowałam pana - zdołała odpowiedzieć. - O ile pamiętam, to pan mnie pocałował. l w żadnym 

przypadku nie jesteśmy partnerami. Ani partnerami w interesach ani ... ani w żadnym innym znaczeniu 

background image

tego słowa. 

- Oczywiście, że nie - Ramon podkreślił swoją wypowiedź cynicznym uśmiechem. - Ale, jeśli mnie 

pamięć nie myli, wcale się pani nie opierała. Wprost przeciwnie.

Wpatrując się w jej wielkie, oszołomione oczy, uśmiechnął się jeszcze szerzej. 

   - Może by pani za mnie nie wyszła, ale chętnie założę się, że gdybym zaprosił panią do łóżka, znala-

złaby się w nim pani błyskawicznie. Nawet teraz. 

Gwałtownie zaczerpnęła tchu i otworzyła usta, by zaprotestować. Ramón mówił dalej, zanim zdołała 

wypowiedzieć słowo. 

- Ale choć bardzo chętnie przyjąłbym pani ofertę; niestety muszę odmówić. Ten pocałunek nauczył 

mnie, że od początku miałem rację. Jakikolwiek układ z panią byłby dla mnie zbyt kosztowny. l, prawdę 

mówiąc, nie sądzę, aby była pani tego warta. 

Odwrócił się i ruszył ku drzwiom, modląc się w duchu, by przyjęła to za dobrą monetę. Bo w głębi 

duszy wiedział, że nie potrafiłby jej przekonać, gdyby jeszcze raz musiał się do niej odezwać. Do diabła, 

nawet siebie samego nie potrafił przekonać. 

Gdyby rzuciła mu słowo zachęty - gdyby zawołała go, poprosiła, by wrócił, wiedział dobrze, że by jej 

posłuchał. Wystarczyło, by się zatrzymał - i musiałby się do niej odwrócić. Nie mogłaby nie spostrzec, w 

jakim był stanie. Chyba że jest ślepa i głupia - a wiedział, że tak nie było. A gdyby zobaczył ponownie jej 

twarz, z ustami napuchniętymi i zaczerwienionymi od jego pocałunków, otoczoną potarganymi czarnymi 

włosami, nie zdołałby się powstrzymać. Musiałby podejść do niej, porwać ją w ramiona i znowu zacząć to, 

co przerwali. A tym razem nic, naprawdę nic nie powstrzymałoby go przed zdobyciem tego, czego pragnął. 

Nawet gdyby sam Alfredo wkroczył do pokoju. 

Więc szedł dalej. Po prostu stawiał jedną stopę przed drugą, bez pośpiechu, jak podczas przechadzki, z 

udawaną swobodą. W chwili, gdy skręcił, by zejść po schodach, dobiegł go jej głos. 

- Nawet gdyby od tego zależało moje życie, senior Dario! Tak powiedziałam i mówiłam to serio. I nie 

wystarczy pocałunek, abym zmieniła zdanie. - Więc choć w tym się zgadzamy. 

Och, kogo ja próbuję oszukać, spytała się w duchu Estrella, patrząc na Ramóna, który beztrosko poma-

chał jej ręką, zanim zszedł po schodach i zniknął jej z oczu. Gdyby choć przez chwilkę zerknął na nią, 

wiedziałby, że każde słowo było kłamstwem. Powiedział prawdę. Przerażającą, szokującą, druzgocącą 

prawdę· 

Potrząsnęła głową udręczona swoją słabością i głupotą. Należała do tego mężczyzny. Gdyby trochę 

mocniej nalegał, całował ją dłużej, dotknął jej tam, gdzie pragnęła być dotykana, oddałaby mu się bez 

wahania, nawet tu, na podłodze, gdyby tego zażądał. 

Z trudem zebrała dość sił, by oprzeć się mu tym razem; wątpiła, by udało się jej ponownie. Nie wie-

działa,   czy   to,   co   czuje,   jest   gniewem,   rozczarowaniem   czy   czysto   fizyczną   frustracją.   Poddając   się 

porywowi   dziecinnego   rozdrażnienia,   z   całej   siły   trzasnęła   drzwiami,   rozkoszując   się   echem,   które 

powtórzyło ten ogłuszający dźwięk. 

Co się z nią działo? Dlaczego sprawy potoczyły się tak szybko? Myślała, że kocha Carlosa Pereę, ale 

nalegała, aby się nie śpieszyli ... A tego mężczyzny nie kochała. Jak mogła go kochać? Przecież znała 

background image

Ramóna Dario od ... Rzuciła okiem na zegar wiszący na ścianie i zorientowała się, że nie minęło nawet pół 

godziny od chwili, gdy weszła do pokoju. Niecałe trzydzieści minut temu ojciec przysłał  ją tutaj, by 

poznała ostatniego kandydata na męża. 

Ale  w  przypadku   Ramóna  Dario  czas   nie   miał   znaczenia.  Jego   widok   poruszył   ją  od  pierwszego 

spojrzenia. Jak gdyby spotkała swoje przeznaczenie. Jak gdyby jej ciało rozpoznało swego pana, brakują-

cy fragment układanki, człowieka, na którego musiała reagować, niezależnie od okoliczności. 

Oszukiwała się tylko, wmawiając sobie, że mogłaby się mu oprzeć, gdyby ją zawołał. Nie miała szans, 

choćby się najmocniej starała. Właściwie mogłaby przyznać się do tego przed sobą i stawić czoło faktom. 

Był  tylko jeden jasny punkt tej sytuacji. Sądząc po sposobie, w jakim się rozstali, nie groziło im 

ponowne spotkanie. Więc nie będzie musiała zmagać się z pokusą, podejmować walki z góry skazanej na 

przegraną. Jeśli nie zobaczy już Ramóna, nic jej nie zagrozi. Ani z jego strony, ani ze strony samej siebie. 

Ta myśl miała dodać jej otuchy. Powinna była ją pokrzepić. W rzeczywistości wywarła odwrotny 

skutek.

ROZDZIAŁ TRZECI 

Ramón zatrzasnął kopniakiem drzwi, rzucił klucze na pobliską serwantkę i ze zmęczeniem przesunął 

dłońmi po twarzy. Następnie z ponurą miną rozejrzał się po pustym, cichym mieszkaniu. 

Jeszcze dwa tygodnie temu był panem swojego życia. Wszystko szło, jak zaplanował, tak jak sobie 

życzył. Z wyjątkiem jednej rzeczy. 

Chciał mieć stację Medrano i zamierzał ją zdobyć. I właśnie z tego powodu całe jego życie jakby 

stanęło na głowie. Dlatego, że spotkał Estrellę Medrano. 

Musiał się napić. 

Idąc do kuchni po butelkę wina, zauważył, że na sekretarce telefonu migocze światełko, a świecący 

czerwono wskaźnik informuje, że czeka na niego pięć wiadomości. Przystanął, by nacisnąć guzik od-

twarzania, potem skierował się do kuchni. 

- Ramón, gdzie ty się podziewasz, chłopie? 

Na dźwięk głosu brata Ramón uśmiechnął się szeroko. Alex, świeżo upieczony ojciec, nie widzący 

świata poza córeczką, uwielbiał zanudzać rodzinę opowieściami o malutkiej i o tym, jaka jest cudowna.

Otworzył butelkę i nalewał wino do kieliszka, gdy rozległo się kliknięcie, potem sygnał dźwiękowy i aparat 

zaczął odtwarzać następną wiadomość. 

- Senor 

Dario? 

Głos był kobiecy, cichy i dość niepewny. Butelka z hukiem uderzyła o blat. Ramón pode- 

rwał gwałtownie głowę i zwrócił się twarzą w kierunku kuchennych drzwi, by lepiej słyszeć nagranie. 

background image

Ostatni raz ten głos dźwięczał za jego plecami w długim, wytwornym korytarzu Castillo Medrano. Co 

skłoniło Estrellę Medrano do tego telefonu, skoro przysięgała, że nie chce go nigdy więcej widzieć? 

Trzecia wiadomość, niezbyt interesująca i związana z pracą, dobiegała końca i miał właśnie odsłuchać 

jeszcze raz wiadomość od Estrelli, kiedy rozpoczęło się odtwarzanie czwartego komunikatu. 

- Senor 

Dario? Już raz próbowałam się z panem skontaktować. 

Zadzwoniła ponownie! Ramón zastygł z kieliszkiem uniesionym do ust. Próbował zrozumieć, dlaczego 

kobieta, która oznajmiła mu, że jest dziesiątym kandydatem do jej ręki - i że nigdy by go nie wybrała! - 

nagle tak bardzo chciała się z nim skontaktować. 

Z wiadomości na sekretarce właściwie niczego się nie dowiedział. Tylko tyle, że Estrella miała do niego 

sprawę, że dzwoniła już raz i zadzwoni znowu. Zauważył, że nie podała swojego numeru. Ani nie 

zasugerowała, by próbował zadzwonić do niej. Zamierzał nacisnąć guzik powtarzania, kiedy odezwał 

się dzwonek u drzwi.

- Chciałem właśnie do ciebie dzwonić - powiedział, uchylając drzwi. - Niepotrzebnie tak się niecierp-

liwisz, że się nie odzywam ... 

Słowa zamarły mu na ustach, gdy zobaczył, kto stoi w korytarzu. 

- To pani! 

Na podeście stała Estrella Medrano. Skulona, z rękami w kieszeniach cienkiego lnianego żakietu, który 

nosiła do białego podkoszulka i wytartych dżinsów. 

     - Co pani tu robi? 

- Przecież pan wie. 

- Skąd, u diabła, miałbym to wiedzieć? 

Zdał sobie sprawę, że odezwał się zbyt ostro. Ale nie był w stanie powstrzymać się ani udawać przyja-

ciela tylko po to, by zrobić jej przyjemność. I nie zamierzał bawić się w towarzyskie uprzejmości z kobietą, 

która wyraźnie stwierdziła, że nie chce go więcej widzieć. 

- Mówił pan, że chciał do mnie zadzwonić. 

- Powiedziałem to, zanim panią rozpoznałem. 

Myślałem, że to ktoś inny - wyjaśnił z naciskiem. - Czekałem na sekretarkę. 

- Rozumiem. Jeśli przeszkadzam, mogę odejść ... 

- Nie. 

Jak to się, do cholery, stało? Otworzył usta, żeby wymówić "tak". Ale jakimś cudem podświadomość 

pokonała go i wypowiedział coś zupełnie innego. 

- Nie ... Niech pani wejdzie. 

Wiedział, że głos go zdradzał. Sam jej widok przywołał wspomnienia tych nieprzespanych nocy, 

męczących go, odkąd wyszedł z Castillo Medrano, nie oglądając się za siebie. 

Odszedł, ale nie był w stanie wygonić jej ze swych myśli. Prześladowała go w dzień i w nocy; obraz jej 

pięknej twarzy, wysokiej i smukłej sylwetki, długich, czarnych włosów nawiedzał go w snach. 

Gdy przechodziła obok niego, owionął go zapach perfum zmieszany z wonią jej skóry. Niemal stracił 

głowę, przełknął z trudem ślinę i starał się nie myśleć o natychmiastowej reakcji swego ciała na jej blis-

background image

kość. Żywił nadzieję, że dziewczyna powie, co miała do powiedzenia, i szybko się wyniesie. Wiedział, 

że . i tak czeka go kolejna niespokojna noc. Szybko upił łyk wina z kieliszka. 

_ Mogę zaproponować pani coś do picia? - spytał, przypominając sobie nagle o obowiązkach gos-

podarza. 

- Dziękuję, tak. 

Zareagowała   z   wdzięcznością,   jak   gdyby   rzucił   jej   linę   ratunkową.   Zadał   więc   sobie   w   myślach 

pytanie, po co tu przyszła. Jaka ważna przyczyna sprawiła, że przełamała niechęć i zjawiła się w jego 

domu? Czy długo będą bawić się w towarzyską pogawędkę, zanim skłoni ją, by powiedziała, o co jej 

chodzi? 

- Może być czerwone wino? 

Doskonale. 

- Przyniosę pani kieliszek. 

Ku jego przerażeniu, poszła za nim do kuchni. 

Tymczasem on miał nadzieję, że kilka chwil samotności pozwoli mu wziąć się w garść. Czuł mrowienie 

na całym ciele, każdy nerw reagował na Jej obecność. 

Obcisły biały podkoszulek opinał krągłe piersi Estrelli i podkreślał wąską talię. A jeśli kształtne, jędrne 

pośladki wyglądały kusząco pod wąską, czarną spódnicą, to gdy były obciągnięte dżinsami, przyprawiały 

go o prawdziwe katusze - bo mógł na nie tylko patrzeć. Długie czarne włosy związała w koński ogon, i ta 

surowa, gładka fryzura podkreślała dramatycznie doskonałość jej rysów.  Śladowy makijaż uwydatniał 

gęstość jej rzęs i miękki, uwodzicielski kształt ust. 

Trzymając w dłoni kieliszek, zaprowadził ją do salonu i usadził w wielkim, miękkim fotelu, obitym 

skórą o barwie karmelu. Sam stanął w pewnej odległości, opierając się o drewniane, rzeźbione obramo-

wanie kominka. 

- Czemu zawdzięczam zaszczyt goszczenia pani? - spytał, gdy stało się jasne, że gość nie przerwie 

niezręcznego milczenia. - Przyjmuję, że istnieje ku temu powód? Chyba nie przyszła tu pani, aby przyjrzeć 

się, jak mieszka gorsza połowa ludzkości? 

- Och nie, nic podobnego. 

- Więc może zechce mi pani wyjaśnić, o co 

chodzi? 

Jak, och, jak mogłaby na to odpowiedzieć? Zapomniała, jaki był wysoki, jaki budził respekt i - choć 

powinna być na to przygotowana - jego niezwykła, mroczna uroda podziałała na nią niczym uderzenie w 

twarz.   Najwyraźniej   niedawno   wrócił   z   pracy.   Rzucił   gdzieś   marynarkę,   rozluźnił   krawat   w   czarne   i 

ciemnoczerwone wzory, rozpiął jeden guzik u kołnierzyka koszuli, odsłaniając długą, muskularną szyję, o 

gładkiej, ozłoconej słońcem skórze. 

Estrelli wystarczyło spojrzeć na niego, by zaschło jej w ustach. I choć wiedziała, że główną przyczyną 

było zdenerwowanie, uświadomiła sobie, że miała też inne powody. Krew pulsowała jej w skroniach, i to 

nie z lęku. 

- No więc? - z ironią spytał Ramón, zniecierpliwiony jej wahaniem. - Dlaczego pani tu przyszła? 

background image

- Ja ... musiałam z panem porozmawiać. 

- O czym? O kolejnej propozycji małżeńskiej? 

Poczuła gwałtowne ściskanie w gardle, musiała przełknąć ślinę, by pozbyć się bolesnego skurczu. - Ja ... - 

zaczęła mówić, lecz głos jej się załamał. 

Nie pomógł jej nawet łyk wina. 

- O co chodzi, dono Medrano? Czy to ojciec panią przysłał? Ma pani namówić mnie, żebym zmienił 

zdanie? A może nie potrafiła mu pani powiedzieć, że kolejny mężczyzna odrzucił ofertę, więc wciąż czeka 

na moją odpowiedź? 

Estrella skuliła się w środku pod wpływem tego sarkazmu. 

- Ojciec nie wie, że tu jestem. 

To go zaskoczyło. Zaraz jednak wziął się w garść i na jego twarzy pojawiła się chłodna czujność. 

- Nie wie? Więc gdzie, jego zdaniem, pani przebywa?

- U przyjaciół. Powiedziałam, że zamierzam odwiedzić w mieście dawną koleżankę ze szkoły. 

- I nie poinformowała go pani, że to ja mam być tą "dawną koleżanką"? 

- Mmm - tyle tylko zdołała z siebie wydusić. Po wyrazie jego twarzy poznała, że wzbudziła w nim 

nieufność i jednocześnie - na przekór wszystkiemu - pewne zainteresowanie. 

Powinna podtrzymać to zainteresowanie. W końcu, jeśli podsyci jego ciekawość, nie wyrzuci jej za 

drzwi, dopóki nie usłyszy wyjaśnień. 

- Coraz ciekawiej - mruknął Ramón z fałszywą łagodnością. - Nie tylko zjawia się tu pani niespo-

dziewanie,   pomimo   zaklęć,   że   nie   chce   mnie   pani   więcej   widzieć,   to   jeszcze   ojciec   został   oszukany. 

Zastanawiam się, dlaczego ta wizyta była dla pani tak ważna. 

Teraz albo nigdy. Estrella upiła łyk wina, z nadzieją, że alkohol doda jej odwagi. Nie podjęła jeszcze 

decyzji, czy doprowadzi sprawę do końca. Rozwiązanie, które wpadło jej do głowy w nocy, w mroku jej 

pokoju, wydawało się idealne. Ale teraz, w biały dzień, w eleganckim mieszkaniu Ramóna, w obecności 

tego mężczyzny, który górował nad nią, oparty o wielki, rzeźbiony kominek, to przekonanie opuściło ją. 

Pamiętała jednak, jak zamierzała zacząć. Teraz wprowadzi swój plan w życie, i będzie, co ma być. Ta myśl 

dodała jej odwagi i kiedy znowu się odezwała, jej głos był zaskakująco mocny. 

- Ja ... przyszłam pana przeprosić.

Ogarnęło go . zdumienie. Tego się najwidoczniej nie spodziewał. Znieruchomiał, z kieliszkiem unie-

sionym do ust. Nagle potrząsnął głową. 

- Chyba się przesłyszałem - powiedział ostrym tonem. - Zdawało mi się, że pani powiedziała ... 

- Że przyszłam pana przeprosić. 

Widać było, że jej nie uwierzył. Obrzucił ją sceptycznym spojrzeniem, szare niczym burzowe chmury 

oczy zlodowaciały. 

- Przeprosić za co? - dociekał. 

- Za ... zachowanie ojca ... i moje .... Tamtego dnia, 

kiedy był pan w zamku. Nie powinniśmy byli .... Naprawdę jest mi przykro ... 

Chciała, by się odezwał... powiedział coś ... cokolwiek! Tymczasem on wypił tylko resztę wina z kie-

background image

liszka i usiadł na wielkiej kanapie, stanowiącej komplet z fotelem, na brzegu którego przycupnęła Estrella. 

Zetknął dłonie czubkami palców, przesłonił nimi usta i uważnie przyglądał się kobiecie. 

-   Ramónie...   -   odezwała   się,   nie   mogąc   dłużej   wytrzymać   milczenia,   ale   przerwał   jej   bez   słowa 

przeprosin. 

- Niech pani powtórzy - zażądał ostro. - Powtórzy to, co powiedziała pani przed chwilą. 

Czego chciał - dowodu, że była szczera? A może tylko zamierzał ją poniżyć, zmuszając do nieskoń-

czonego wyjaśniania, dlaczego doń przyszła? 

- Że chciałam przeprosić? Chciałam. Naprawdę. Ojciec źle zrobił, że prosił pana ... 

- To było coś więcej niż prośba.

- Wiem, że zażądał, aby ożenił się pan ze mną, jeśli zależy panu na kupnie stacji. Nie powinien był tego 

robić. A ja ... 

Opuściła ją odwaga, musiała więc zamilknąć, zaczerpnąć tchu dla uspokojenia, zanim zebrała siły  

.i 

mogła mówić dalej. 

- Nie powinnam była zachować się w taki sposób. Te chłodne, szare, znowu przymrużone oczy wciąż 

wpatrywały się 

w  

jej twarz, wychwytując każdą zmianę wyrazu, każdy przebłysk emocji, który przemknął 

po delikatnych rysach. 

- Niemal mógłbym uwierzyć, że mówi pani szczerze - powiedział w końcu. 

- Bo tak jest! 

Musiał jej uwierzyć. W przeciwnym razie jej plan skazany był na niepowodzenie. 

- Mówię prawdę - zapewniła, pochylając się do przodu, z twarzą zwróconą ku niemu, wpatrując się w 

jego oczy. Zrobiła małą pauzę, mając nadzieję, że Ramón się odezwie. Dała mu okazję, by się wtrącił i 

zapewnił, że jej wierzy. 

Ale on tego nie zrobił. Po prostu siedział, patrząc jej w oczy, obserwował i czekał. 

- Ojciec nie powinien stawiać panu takiego warunku ... niezależnie od powodów. A ja ... należało od 

razu powiedzieć, że wiem ... że domyśliłam się, iż znowu powrócił do swych starych sztuczek. Trzeba było 

uprzedzić ... 

Wiedziała, że gada bez sensu, ale nie mogła się powstrzymać. Milczenie Ramóna denerwowało ją, musiała 

więc zrobić coś - cokolwiek - by je przerwać. 

- Powinnam była panu to wyjaśnić. 

- Ale nie zrobiła pani tego. 

~ Nie ... nie zrobiłam . 

- Zechce pani powiedzieć dlaczego? 

- Ja ... - odpowiedziała, ale nerwy ją zawiodły, 

w  

głowie czuła pustkę. Sięgnęła więc po kieliszek i wychyliła go do dna. 

- Wolałbym, żeby się pani nie upiła - oschle stwierdził Ramón. - Nie sądzę, aby poprawiło to moje 

stosunki z pani ojcem, jeśli będę musiał odwieźć mu do domu podchmieloną córkę. 

- Nie jestem pijana! zaprotestowała z oburzeniem, ale poczuła, że się czerwieni. 

background image

- Na najlepszej drodze do tego. Proszę mi powiedzieć, co takiego strasznego ma pani do powiedzenia, 

że musi się pani upić, aby to wykrztusić? 

W duchu Estrella przyznała, że łatwiej by jej było, gdyby się upiła. Może pod wpływem alkoholu miała-

by mniej oporów, by wyznać temu mężczyźnie, że nie jest w stanie wyrzucić go z pamięci, że nawiedza jej 

sny każdej nocy, a jego obraz prześladuje ją w dzień. Bezgranicznie zażenowana, odstawiła kieliszek, nie 

odrywając od niego wzroku. Nie była w stanie spojrzeć w oczy Ramónowi. 

- No więc? - zapytał. 

Uniosła buntowniczo głowę i przestała liczyć się ze słowami. 

- Doskonale pan wie, od czego to się zaczęło!

Wszyscy wiedzą! Dlatego mój ojciec ucieka się do takich gierek. .. Dlatego próbuje przekupić lub 

zmusić jakiegoś mężczyznę, aby mnie poślubił. Wiedział pan od początku. To pan wspomniał o Carlosie 

podczas ostatniego spotkania.

- Ach, więc mówimy o Carlosie Perei. Zastanawiałem się, kiedy dotrzemy do sedna sprawy. O co 

chodzi? Chce pani twierdzić, że nie było żadnego Carlosa? Że opowieść o waszym romansie to bajka?

Och, gdyby mogła tak powiedzieć.

- Nie - wyszeptała cicho, z rozpaczą. - Nie zamierzam tego mówić. To nie byłaby prawda. Carlos ... 

Carlos istniał.

- Zatem postanowiła pani wyjaśnić mi, dlaczego związała się pani z żonatym mężczyzną, jak go pani 

skusiła, by porzucił żonę i... ile ich było ... trójkę dzieci?

- Dwójkę - odparła obronnym tonem .. - Było ich tylko dwoje.

- I, jak sądzę, uważa pani, że to coś zmienia?

- Nie sądzę, aby cokolwiek mogło to zmienić.

Nic nie mogło złagodzić wyrzutów sumienia, to pewne. I nic, jak się wydawało, nie mogło przywrócić 

jej dobrego imienia.

- Nie - zgodził się drwiąco Ramón. Nagle zerwał się, jak gdyby nie mógł już znieść jej bliskości. - Nie 

sądzę, aby obchodziło panią, że miał żonę i dzieci i że złamał im serce, aby uganiać się za panią. To nie 

było ważne, prawda? Dostała pani, czego chciała, i nieważne, jaką cenę musieli zapłacić inni.

Nie przypuszczała, że może ogarnąć ją jeszcze większe przygnębienie, ani że pamięć o popełnionych 

błędach przyczyni jej więcej bólu. Nawet wtedy, gdy odkryła prawdę o Carlosie, nie wydawała się sobie 

tak nieczysta i zbrukana, jak teraz pod wpływem potępienia w głosie Ramóna.

Nie mogła już tego znieść. Wstała, wysoko uniosła głowę i zmusiła się, by rzucić mu wyzywające spo-

jrzenie.

- To nie było tak, senor Dario!

Z zadowoleniem stwierdziła, że zdołała zapanować nad głosem, nad jego drżeniem, choć wskutek tego 

zabrzmiał chłodno i ostro. Uznała jednak, że jest to mniejsze zło.

- Wcale tak nie było! Ale nie oczekuję, że pan w to uwierzy. Myślałam, że jest pan inny,  ale się 

myliłam. Oczywiście, że się myliłam! Nie jest pan inny ... jest pan taki jak tamci ... jak mój ojciec…

- Do diabła, nie!

background image

Dotknęła go do żywego. Ogarnął go gniew. Oczy mu zapłonęły, koło nosa i ust pojawiły się białe 

plamy.

- Do diabła, tak! - warknęła. - Jest pan taki jak on, może nie? Widzi pan to, co chce widzieć, wierzy w 

to, w co chce wierzyć. Nie chce pan spojrzeć na sprawy z drugiej strony, ujrzeć coś, co może być prawdą!

- Mówi pani ...?

- Nie mówię nic, poza ... Dobranoc.

Odwróciła się gwałtownie, złapała torebkę, zacisnęła mocno dłoń na rączkach, aż pobielały jej kostki. 

Może zdoła dojść do drzwi. Jeśli będzie dość szybka i silna. 

- Dobranoc, senor Dario - powiedziała przez zęby. - Dziękuję za wino. Żałuję, że nie mogę powiedzieć, 

że było mi miło ... ale wolę nie kłamać. 

Myślała, że pozwoli jej odejść. Patrzył w milczeniu, jak przechodzi przez pokój, więc uznała, że tak się 

stanie. Że straciła jedyną szansę, spaliła za sobą mosty i będzie musiała raz na zawsze zrezygnować ze 

swych planów. Nie było już nadziei, że Ramón zechce jej pomóc. Jednak nie to sprawiło, że łzy napłynęły 

jej do oczu, lecz świadomość, że po raz kolejny nie udało się jej przekonać kogoś, że jest inna, niż sądzono. 

A   choć   prawie   nie   znała   Ramóna,   cierpiała   na   myśl,   że   dołączył   do   tych,   którzy   potępili   ją,   nie 

wysłuchawszy nawet wyjaśnień. 

- Estrello ... 

Jego głos rozległ się, gdy najmniej się tego spodziewała. Brzmiał tak cicho, że - zajęta tylko myślami o 

swojej klęsce i o tym, by znaleźć się za drzwiami - z początku nie była pewna, czy naprawdę go słyszy, czy 

tylko sobie to wyobraziła. Jednak mężczyzna odezwał się znowu, i tym razem nie mogła się mylić. 

- Estrello, nie odchodź. 

Po raz pierwszy zwrócił się do niej po imieniu, zauważyła, zwalniając kroku. Uświadomiła sobie, że 

nigdy nie słyszała równie doskonałego dźwięku. Poczuła ucisk w sercu na myśl, że może będzie to jedyna 

okazja, by usłyszeć, jak wymawia jej imię. Nie mogła jednak odwrócić się i spojrzeć mu w twarz. Za 

bardzo bała się tego, co ujrzałaby w jego oczach, i tego, co mógłby wyczytać z jej wzroku. Jeśli musiała 

odejść, wolała zrobić to w tej chwili. Gdyby zawahała się lub spojrzała za siebie, może nigdy nie zdołałaby 

ruszyć dalej.

ROZDZIAŁ CZWARTY 

Ramón ze zdurnieniem uświadomił sobie, że po raz pierwszy wypowiedział jej imię. Pierwszy raz stała 

się dla niego realna do tego stopnia, że nie myślał o niej jedynie jako o córce Alfreda Medrana czy – jak ją 

nazywał z ironią - doiii Medrano. Albo kobiecie, którą, jak tego oczekiwano, miał poprosić o rękę. Odczuł 

to jako szok. Prawdziwy, zwalający z nóg szok. 

background image

Czy naprawdę dotąd nie widział w niej człowieka? 

Całował ją, śnił o niej, snuł na jej temat fantazje - ale czy kiedykolwiek naprawdę ją zobaczył? 

Kim była Estrella Medrano? Kim była ta kobieta, którą praktycznie kazano mu poślubić - z taką aro-

gancją, z taką władczością, że od razu się do niej uprzedził? 

- Nie odchodź - powtórzył z większym naciskiem. - Nie w ten sposób. Zostań. 

Powoli, bardzo powoli obróciła się, stanęła z nim twarzą w twarz. Jej oczy lśniły podejrzanie, połys-

kując w promieniach zachodzącego słońca, wpadających przez wielkie okna. Twarz też wydawała się inna. 

Bledsza, mizerna, jakby delikatniejsza.

A może to była kolejna rzecz, której wcześniej nie zauważył? 

- Mam zostać? - powtórzyła cicho. - Dlaczego? 

Była czujna niczym ścigane zwierzę, obserwowała go tymi wielkimi, przestraszonymi oczami, jak gdyby z 

obawą, że nagle rzuci się na nią.

- Jadłaś kolację? 

Tym razem potrząsnęła tylko głową; wydawało się, że boi się, iż głos ją zawiedzie. 

- Ja też nie ... Więc powinniśmy coś zjeść, żeby wino nie uderzyło nam do głowy. 

Znowu odpowiedziała samym gestem, skinieniem głowy. 

- W porządku. 

Aby dostać się do kuchni, musiał przejść obok Estrelli. Przyglądała mu się w milczeniu, jej blada twarz 

zastygła w wyrazie czujności i niepewności. 

Nie podobały mu się uczucia, które w nim budziła. Nigdy jeszcze kobieta nie reagowała na niego w ten 

sposób. A było wiele kobiet w jego życiu. Kobiet, z którymi łatwo było rozmawiać, łatwo oczarować. Ale 

ta była nastroszona niczym dziki kot. 

- Nie zamierzam zrobić ci krzywdy. 

Czuł, że musi to powiedzieć. Byle tylko się uspokoiła. 

- Nie - odpowiedziała cicho, dziwnie urywanym głosem. - Nie sądzę, abyś miał taki zamiar. 

- A co to miało znaczyć? 

Stał teraz naprzeciw niej, twarzą w twarz, mógł więc widzieć zasępienie w tych pięknych oczach, napięte 

mięśnie twarzy. 

- Estrell0 - ponaglił ją ostro, gdy ociągała się z odpowiedzią. 

- To znaczy ... - odparła, obrzucając go gniewnym spojrzeniem, choć jednocześnie zauważył  leki 

dreszcz, przebiegający jej ciało, gdy starała się odzyskać panowanie nad sobą. - To znaczy, że czasami 

jesteś taki sam jak inni. Widzisz tylko to, co masz przed oczami. 

- Inni? To znaczy, inni mężczyźni, których twój ojciec chciał namówić na ślub z tobą? Ci, których 

próbował kupić? 

Niedobrze mu się robiło na myśl, że został wrzucony do jednego worka z nimi wszystkimi. Że był 

tylko jednym z nazwisk na liście. 

- Do diabła, Estrello - ja taki nie jestem! 

- Nie? - spytała z wyzwaniem, krzyżując ręce 

background image

przed sobą i gniewnie postukując drobną stopą w podłogę. - Nie? Jesteś pewien? 

- Oczywiście, że jestem pewien! Każdy z nich wiedział, że może coś dostać od twego ojca. Oni 

wszyscy ci się oświadczyli. 

- Więc gdzie różnica? Dlaczego nie masz być do . nich podobny? Powiedz, co robiłeś w tamtym poko-

ju? Dlaczego posłano po mnie, żebym z tobą porozmawiała? Co zamierzałeś zrobić? 

- Do cholery, nie to, czego chciał twój ojciec. 

- Naprawdę? 

- Nie słyszałaś, co powiedziałem? Nie, nie zamierzałem się zgodzić. Chcesz poznać różnicę pomiędzy mną 

a tymi, których twój ojciec kupił? Rzecz w tym, że ich udało mu się kupić! Oni ci się oświadczyli, ja - nie. 

- Bo ... 

- Nie. 

Ramón uniósł dłoń i opuścił ją gwałtownie, jak gdyby w ten sposób ucinał temat. 

- Nie dlatego, że nie miałem okazji. Ani dlatego, że zaatakowałaś mnie jak rozwścieczona kocica. Ani 

dlatego, że pokłóciliśmy się tak, że zmieniłem zdanie. Nie oświadczyłem się, bo nie zamierzałem tego 

robić! 

Nie zrobiłby nic, czego chciał Alfredo Medrano. 

Za mocno wryły mu się w pamięć obelgi, którymi obrzucił go stary. 

- Moja stacja nie jest dla takich, jak pan - wypalił Medrano. - Ziemia, na której ją zbudowano, od lat 

należy do naszej rodziny. Nie sprzedam jej nadętej miernocie, facetowi, co, jak słyszałem, nie ma nawet 

prawa do nazwiska, które nosi, i przypadkiem zarobił właśnie pierwszy milion. 

Ramón odwrócił się i zamierzał już odejść, kiedy stary wąż złożył mu inną propozycję. Żeby ożenił się z 

Estrellą i w ten sposób zdobył upragnioną stację· - Od początku nie zamierzałem się oświadczać. 

Nawet wtedy, kiedy zaproponował mi stację za pół ceny, o ile wezmę z nią ciebie. 

Jeśli wcześniej sprawiała wrażenie zaskoczonej, teraz wyglądała na oszołomioną. Z  jej twarzy od płynęły 

kolory, wyróżniały się tylko ciemne plamy oczu i różowe łuki ust. 

- Ale ... wiem, jak bardzo chciałeś mieć tę stację. 

- Tak - przyznał, skinąwszy głową, by zaakcentować to słowo. - Tak, chciałem ją mieć. Był czas, kiedy 

sądziłem, że niczego bardziej nie pragnę. 

- I  nic innego nie dałoby ci takiej satysfakcji? 

- Nic nie mogłoby się z tym równać. Nie mogłem pogodzić się z myślą, że ją straciłem. Nadal nie mogę. 

- Dlaczego? 

Westchnął, przeczesał obiema dłońmi lśniące włosy. 

- Och, to długa historia. 

- Mam całą noc. 

Zdawało się, że naprawdę tak myślała. Najdziwniejsze, że poczuł, że mógłby się jej zwierzyć. Wytłumaczyć, 

co czuł, opowiedzieć coś niecoś ze skomplikowanej historii swej rodziny. 

- Naprawdę chcesz tego wysłuchać? Jeśli tak, to proponuję, byśmy usiedli. 

Podążyła za nim do kominka, każde z nich zajęło miejsce, które zajmowało niedawno. Ramón sięgnął po 

butelkę, napełnił kieliszki, jeden z nich podsunął Estrelli. Upił solidny łyk, dobierając w myślach słowa. 

background image

- Żeby to zrozumieć, musiałabyś dowiedzieć się czegoś o mojej rodzinie. 

- Wiem, że twoja matka była Angielką, a ojciec ... 

- Jeśli masz na myśli Reubena Dano, to nie był moim ojcem. W każdym razie nie biologicznym.

Drgnęła zaskoczona, zorientował się więc, że o tym nie wiedziała. - To kto ... ? 

- Juan Alcolar. 

- Ten od Korporacji Alcolar? 

- Między innymi. Tak, ten. 

Ramón wpatrywał się w kieliszek, wprawiając w ruch obrotowy resztkę wina . 

- Moja matka miała z nim romans i ja jestem jego rezultatem. Ale w owym czasie była już żoną mojego ... 

Reubena. Więc zmusił ją do obietnicy, że nigdy tego nie zdradzi. 

- I  dorastałeś, sądząc, że twoim ojcem jest Reuben Dario? 

Skinął powoli głową. 

- Zostałem nawet zarejestrowany jako jego syn. Ale to nie było możliwe. Reuben nie mógł mieć dzieci. 

- A matka nigdy ci nie powiedziała? 

- Nie miała okazji. Umarła, kiedy byłem mały. 

Ale zostawiła list, który miałem odczytać, jak skończę dwadzieścia jeden lat. Tak się dowiedziałem. 

- Jak to zniosłeś? 

- A jak myślisz? Jak byś się poczuła, gdybyś nagle odkryła, że twój ojciec nie jest naprawdę twoim ojcem? 

Estrella zastanowiła się, potem potrząsnęła głową. Ramón stwierdził, że wyglądała na otumanioną, ale nie 

mogła czuć nawet części tego zamętu, w jakim pogrążył się, poznawszy prawdę. 

- Zdezorientowana - powiedziała w końcu. 

- Tak właśnie się poczułem. Nie wiedziałem, gdzie 

moje miejsce ... kim jestem. Gdzie moja rodzina. Reu-. 

ben i ja nie byliśmy w najlepszych stosunkach. Za bardzo różniliśmy się od siebie. Ja chciałem zajmować 

się mediami, on pragnął, bym robił coś bardziej praktycznego ... Żebym został księgowym, jak on. Stale się 

o to kłóciliśmy. Zrozumiałem to wszystko lepiej, gdy poznałem prawdę o swoim pochodzeniu. Kiedy 

uświadomiłem sobie, że moim prawdziwym ojcem jest don Juan Alcolar. 

Znowu zerknął na nią z ukosa. 

- Więc widzisz - ciągnął oschłym tonem - twój ojciec może chętniej by mi przekazał swoją ukochaną 

stację telewizyjną, gdyby wiedział, że jestem członkiem innej szacownej, katalońskiej rodziny. I to takiej, 

której historia i tytuły są jeszcze starsze niż Medranów. I synem kogoś, kto zbił majątek na mediach. 

- To dlatego chciałeś mieć tę stację ... żeby stać się częścią imperium Alcolarów? 

Potrząsnął gwałtownie głową, zaprzeczenie widoczne było w jego oczach, na jego twarzy. 

- Nic podobnego. Zależało mi na niej, bo chciałem mieć coś swojego, czego bym nie zawdzięczał 

majątkowi Alcolarów, lecz własnej ciężkiej pracy. Kiedy spotkałem się z moim ojcem ... prawdziwym 

ojcem, przyjął mnie z radością do rodziny. Myślę, że podniecało go, że ma syna, który zajmuje się tym 

samym co on. Joaquin nie interesuje się mediami. Przeniósł się na wieś, zajmuje się prowadzeniem 

winnicy i eksportem win. Alex zaś ... cóż, Alex ma inne zadanie w korporacji.

- Alex? - spytała z zaciekawieniem Estrella i zauważyła, że Ramónowi drgnął kącik ust. 

.- To drugi brat, przyrodni, z innej matki. Ostrzegałem cię, że to trochę zagmatwane. 

background image

Mogła tylko potrząsnąć głową i sięgnąć po kieliszek. Istotnie, to było zagmatwane, i - prawdę mówiąc - 

czuła się nieco ogłuszona. Ojciec Ramóna zdradzał żonę z dwiema różnymi kobietami, miał z nimi dzieci, 

a jednak wyszedł z tej sytuacji z nietkniętą reputacją. Kiedy zaś ona z całą niewinnością, niemądrze, na 

ślepo związała się z żonatym, raz na zawsze została napiętnowana jako dziwka. 

No, ale byli przecież w Hiszpanii. A Hiszpania to kraina mężczyzn. Wystarczyło posłuchać, jak ludzie 

mówili dziś o Carlosie Perei. Jako o człowieku, którego zachowanie rozumieli - był mężczyzną i zawróciła 

mu w głowie kapryśna i nieodpowiedzialna młoda dziewczyna. Ale przecież znali go już dobrze, zanim ona 

wróciła   z   klasztornej   szkoły,   ekskluzywnej   szkoły   dla   dziewcząt   z   wyższych   sfer,   która   -   zgodnie   z 

oczekiwaniami jej ojca - miała z niej zrobić damę. A potem Carlosa spotkała taka tragiczna śmierć. 

- Więc ... ta stacja byłaby tylko twoja. Nie stanowiłaby części Korporacji Alcolar. 

- No właśnie. To jedyna rzecz, o której mógłbym powiedzieć, że należy do mnie. Nie do Arcolarów, nie 

do Dariów. Do mnie. Ojciec dałby mi część korporacji, ale nie tego chciałem. Tylko tego, żeby 

dorównać mojemu prawdziwemu ojcu w świecie, w którym się obracał. No i, oczywiście, stacja.

Medrano wniosłaby ze sobą element "starej Hiszpanii", katalońskie dziedzictwo, które Juan Alcolar ceni 

może nawet bardziej niż twój ojciec. 

Rytm, wystukiwany smukłym palcem na ściance kieliszka, wyraźniej niż słowa zdradzał uczucia Ra-

móna. 

- Więc może teraz rozumiesz, dlaczego tak bardzo zależało mi na jej kupnie. 

Jeśli to nie, jest idealna okazja, by powiedzieć, 

o

czym myślała, przychodząc tutaj, to lepszej nie będzie, oceniła w duchu Estrella. Zaczerpnęła tchu, 

wyprostowała ramiona, jak gdyby gotując się do tego, co musiała zrobić. 

- Dajmy na to, że wcale nie musisz jej stracić? Uff, nareszcie to powiedziałam, pomyślała, czując, jak 

zimny dreszcz strachu przebiega jej po grzbiecie, choć zachodzące słońce grzało mocno. Gdy tylko 

spostrzegła jego reakcję, kiedy przyznał się, jak bardzo zależało mu na umowie z jej ojcem, zrozumiała, że 

nie trafi się jej druga taka szansa. Ale nie mogła jeszcze uwierzyć, że zdobyła się na odwagę, że naprawdę 

wypowiedziała te słowa. A sądząc po wyrazie twarzy Ramóna, po tym jak ściągnął sceptycznie czarne 

brwi, on także miał wątpliwości. 

- Co takiego? - spytał zaskoczonym tonem. O czym ty mówisz? 

- Pytam, co byś zrobił, gdyby się okazało, że jest sposób, abyś nie musiał rezygnować z tego interesu. 

Sposób, dzięki któremu stacja może do ciebie należeć. - I jak niby miałbym to osiągnąć?

- J...jak? 

Głos Estrelli zmienił się w żenujący pisk. Miała wrażenie, jakby ktoś ścisnął ją za gardło i nie po~ 

trafiła zebrać sił, by odpowiedzieć. 

- Estrello? Do diabła, co mówisz? To niemożliwe. Twój ojciec odrzucił moją propozycję. 

- Jednak myślę, że mógłbyś go przekonać, aby zmienił zdanie. 

- Chyba zwariowałaś! - stwierdził pogardliwie Ramón. - Powiedział, że nie ma mowy o sprzedaży. - 

Postawił jeden warunek. 

To   dziwne,   ale   tak   jakby   odzyskiwała   głos.   Sprawiała   wrażenie   osoby   spokojnej   i   pewnej   siebie, 

background image

świadomej swych celów. Tylko reakcji Ramóna nie była w stanie przewidzieć. 

- Jeden warunek - powtórzył ze zdumieniem, zmieszanym z gniewem. - Ale, Estrello, wiesz, jaki to był 

warunek. Chciał... 

- Chciał, żebyś się ze mną ożenił dokończyła za niego, bo urwał, potrząsając głową z niedowierzaniem. 

- Powiedział, że sprzeda ci stację, jeśli się zgodzisz na ślub ze mną. 

- Mówisz, że zrobiłabyś to? Że spełniłabyś jego 

żądanie? 

Zebrała wszystkie siły. - Właśnie to mówię. 

- Chcesz, żebym się z tobą ożenił? 

- Tak. Chcę.

ROZDZIAŁ PIĄTY 

- Ramónie, proszę! 

Tylko   na   tyle   mogła   się   zdobyć.   Odrzucał   jej   propozycję,   widziała   to   w   jego   oczach,   napiętych 

mięśniach twarzy. Nie mógłby wyraźniej okazać, że nie chce mieć nic wspólnego z jej planem. 

- To żart, prawda? 

- N ... nie. 

Wiara w siebie, która podtrzymywała ją na duchu, gwałtownie słabła. Poczuła się zagubiona i pusta. 

Postawiła wszystko na jedną kartę i wydawało się, że przegrała. 

- Nie, to nie żart. 

- Mówisz poważnie? 

Zerwał się na równe nogi, odwrócił od niej, przeszedł przez pokój i stanął przy wielkim oknie. Wpat-

rywał się w gwałtownie ciemniejące niebo i pojawiające się w dole światła miasta. Potem, równie gwał-

townie, wrócił na poprzednie miejsce. Odgłosowi kroków na wyfroterowanej podłodze wtórowało nie-

równe, szybkie bicie jej serca. 

- Dlaczego, do diabła, sugerujesz coś takiego? Co za wariactwo ... ? 

- To nie wariactwo. 

Ogarnięta rozpaczą Estrella przerwała potok jego gniewnych słów. Spojrzał na nią, jak gdyby nagle 

wyrosła jej druga głowa. 

Chciała patrzeć mu w oczy, jak równy równemu, a nie czuć się przytłoczona faktem, że górował nad 

nią? więc zmusiła się do wstania i nawet zrobiła kilka kroków w jego kierunku. 

- To nie wariactwo, Ramónie! To może się udać ... Ty dostaniesz to, czego chciałeś, a ja ... 

- Tego właśnie nie rozumiem. Co będziesz z tego 

background image

miała? 

- Wolność. 

Tylko jedno słowo, a znaczyło tak wiele. - Wolność? 

- Tak. Widziałeś, jak to wszystko wygląda. Jaki 

jest mój ojciec, jak rozpaczliwie pragnie wydać mnie za mąż ... przywrócić dobre imię rodziny, które, jego 

zdaniem, splamiłam. 

- Wydawało mi się, że doskonale sobie radzisz. 

Po prostu odrzucasz każdego starającego. - Ale nie widziałeś wszystkiego. 

Poczuła, że nogi uginaj ą się pod nią, więc podeszła do wielkiego fotela przy kominku i przysiadła na 

jego grubo wyściełanej poręczy. Oparty o futrynę drzwi Ramón przyglądał się jej, skrzyżowawszy ramiona 

na szerokiej piersi. 

- Nie widziałeś mnie, gdy jestem z nim bez świadków. Kiedy muszę wysłuchiwać jego kazań, znosić 

wybuchy wściekłości. Kiedy mówi, jak go rozczarowałam, okryłam hańbą jego i rodzinę. I nie daje za 

wygraną. Po prostu próbuje wydać mnie za mąż, skłaniając tych mężczyzn do oświadczyn ... przekupując 

ich. I nie było cię przy tym, kiedy przychodzili prosić mnie o rękę. Jak oglądali mnie niczym konia na 

aukcji, zastanawiając się, czy moja wartość jako klaczy zrównoważy moją szokującą reputację. Tak bardzo 

mam tego dość, Ramónie. To poniżające. Nienawidzę tego. 

- To zrób coś z tym. 

- Właśnie próbuję. 

Starała się uśmiechnąć, ale on nie zmienił wyrazu twarzy. 

- Chcę z tym skończyć. Jak mi się zdaje, jedyny sposób, to dać ojcu, czego pragnie. Chce, abym wyszła 

za mąż. Więc jeśli wezmę ślub, jeśli będę miała obrączkę na palcu i, co się z tym wiąże, godne szacunku 

nazwisko, ludzie zapomną o przeszłości. I ojciec teź o niej zapomni. 

- Ale ty będziesz żyła w teraźniejszości. 

- Wiem. Sądzisz, że o tym nie myślałam? Że nie powtarzałam tego sobie w myślach setki razy, aż bałam 

się, że wpadnę w szaleństwo? Że nie próbowałam znaleźć innego rozwiązania? 

- Ale dlaczego ja ... ? 

- Mówiłam ci ... 

To mu nie wystarczało. Wyczytała to z jego twarzy. Istotnie, był jeszcze inny powód, ale chyba nie mogła 

zdradzić go w tej chwili. Nie teraz, gdy oddzielająca ich przestrzeń zdawała się rozciągać jak wielka, 

ziejąca przepaść, a oni stali po przeciwnych stronach. 

Nie mogła mu tego wyjaśnić. 

- Mówiłam ci ... - powtórzyła bezradnie. 

- Powiedz mi jeszcze raz. 

Ramón odepchnął się od ściany, podszedł do Estrelli i pochylił się nad nią, opierając jedną dłoń na 

wysokim oparciu fotela, a drugą na poręczy, na której przysiadła. Uwięziona w ten sposób nie mogła się 

ruszyć. 

Zaryzykowała, rzuciła jedno szybkie spojrzenie na jego ciemną, nieprzeniknioną twarz, zimne oczy - i 

background image

nie była w stanie tego znieść. Spuściła wzrok, próbowała wpatrywać się w kolana, ale w rezultacie tylko 

ostrzej, niemal boleśnie uświadomiła sobie, źe otacza ją jakby klatka złożona z długich, silnych ramion i 

twardej, masywnej ściany torsu. Znalazł się tak blisko jej twarzy, że czuła ciepło jego skóry; cierpki zapach 

jakiejś cytrusowej wody kolońskiej drażnił jej nozdrza ... 

Przycisnął biodra do kolan Estrelli, zapięty w talii wąski, skórzany pasek tylko kilka cali dzieliło od jej 

dłoni, spoczywających na udach. Gdyby trochę wyciągnęła rękę, tylko odrobinę, mogłaby go dotknąć ... 

Ledwo ta myśl przyszła jej do głowy, Ramón ujął ją za brodę i uniósł jej twarz. 

To było jeszcze gorsze. Bo teraz, gdyby spojrzała w górę, utonęłaby w srebrzystych sadzawkach jego oczu. 

Gdyby chciała opuścić wzrok, spocząłby na pięknych, zmysłowych ustach. Na wargach, które pocałowały 

ją   raz,   ale   o   których   śniła   przez   cały   czas.   Ten   pocałunek   doprowadził   ją   do   szaleństwa   i   samo 

wspomnienie o nim wywołało wybuch palącego pożądania. 

- Powiedz mi, co będziesz z tego miała - polecił. 

Ostry, szorstki ton jego głosu przebił się przez zmysłowe opary, otumaniające jej umysł. 

- Mówiłam ci ... Wolność. Zyskam wolność. 

- I to ci wystarczy? Warto z tego powodu wiązać się z jakimś obcym człowiekiem? 

- Nie z "jakimś", lecz z tobą. 

Ramón wciągnął powietrze przez zęby, zdradzając, że usiłuje zapanować nad sobą. 

- Dlaczego ze mną? Pytałem cię już o to wcześniej, Estrello, i będę pytać, dopóki nie dostanę od-

powiedzi. Dlaczego ze mną? 

Och, co miała na to odpowiedzieć? Prawdę. To było jedyne wyjście. Więc choć ściskało ją w dołku, 

przełknęła ślinę i zmusiła się do spojrzenia mu w oczy. 

- Z powodu tego, co mówiłeś wcześniej. Że nie zamierzałeś mi się oświadczyć, kiedy zażądał tego mój 

ojciec. Zrezygnowałeś z umowy, na której ci zależało. Dlatego. I... i ... 

- I? - ponaglił ją, kiedy przerwała, jak gdyby słowa uwięzły jej w gardle. - I co jeszcze? 

- I to - westchnęła. - I to ... 

Podniosła głowę i przycisnęła usta do ust Ramóna. 

Wyczuła jego zaskoczenie, zesztywniałe nagle ciało przez chwilę stawiało opór. Ogarnął ją strach, że źle 

oceniła sytuację. Zaraz jednak usłyszała głębokie westchnienie, jego wargi zmiękły, przyjął pocałunek i 

odpowiedział nań bez zwłoki. Ten pocałunek nie przypominał pierwszego, nie miał w sobie brutalnej, 

niemal okrutnej zaborczości. Ale choć był taki delikatny, obudził w niej te same uczucia, taką samą palącą 

żądzę. 

Och, dzięki Bogu! Ta jedyna myśl przemknęła jej przez głowę, zanim całkowicie utraciła zdolność 

rozumowania. Dzięki Bogu, że się nie myliła. Że nie wyobrażała sobie czegoś, co nie istniało, że naprawdę 

połączyło ich dzikie pożądanie. Pożądanie, które skłoniło ją do wymyślenia zwariowanego planu, i które - 

jak się modliła - pomoże im go zrealizować. 

to ... 

Te słowa wciąż dźwięczały w uszach Ramóna, kiedy usta Estrelli dotknęły jego ust, ale była to ostatnia 

rozsądna myśl, którą był w stanie sformułować. 

background image

Cała jego świadomość skupiła się na jednej osobie - i była nią Estrella. Estrella, z jej gładką skórą i 

smukłym ciałem, z długimi, falującymi włosami. Były związane w koński ogon z tyłu głowy, nie mógł 

więc zanurzyć w nich palców. Jednym ruchem ściągnął krępującą je wstążkę, rzucił ją gdzieś na podłogę i 

przeczesywał dłonią długie, jedwabiste pasma. Miękkość muskających jego twarz włosów, lekki zapach 

ziołowego szamponu tylko podsycały narastające w nim pożądanie.

- Ramónie ... 

Potrzebował jej. Wszystkiego, co mogła mu zaofiarować. I potrzebował tego teraz. Zsunął lniany żakiet 

z jej ramion i upuścił na podłogę, u ich stóp. Białą obcisłą podkoszulkę spotkał ten sam los. Zapach jej 

rozgrzanej skóry, nagły powiew oszałamiających perfum zaatakował jego zmysły z taką mocą, że zakręciło 

mu się w głowie. 

Ześliznęli się z fotela, opadli na podłogę, poczuli chłód wyfroterowanego drewna na obnażonej skórze. 

Estrella szarpnęła jego koszulę,  wyciągając ją ze spodni  i  jak  najszybciej  odpinając  guziki. Palce od-

mawiały jej posłuszeństwa; w pewnej chwili Ramón usłyszał trzask rozdzieranej tkaniny, ale nic go tonie 

obeszło. Pragnął tego, czego i ona pragnęła: aby ich ciała zetknęły się, by nie oddzielało ich ubranie. 

Pomagał jej z zapałem; zrzucając z siebie podartą koszulę i ciskając ją w drugi koniec pokoju, wyszeptał 

jej do ucha: 

- Estrella ... Mi estrella. Moja piękna gwiazda. Kochanie ... nie możemy tego zrobić ... 

Nie możemy? Dla roznamiętnionego umysłu Estrelli te słowa były niczym chlust lodowatej wody. 

Jak mógł to teraz powiedzieć? Kiedy wiedziała, że Ramón musi się z nią kochać, bo inaczej zabije ją 

frustracja. 

- Nie możemy? Ale ... - zaprotestowała i usłyszała jego cichy śmiech. 

- Nie tutaj, mi angel. Nie tutaj. Podłoga ... Urwał gwałtownie, bo wbrew jego protestom dziewczyna 

zacisnęła palce na klamrze jego paska i szybko ją odpięła. 

- Estrello! - w tym jęku protest mieszał się z bezradnością. - Próbuję myśleć o tobie! 

- A ja ci mówię, że nie dbam o nic! 

- Ale podłoga jest... za twarda. Mój pokój ... 

Z trudem dobierał słowa, gdy zaczęła go pieścić, ujmując dłonią jego męskość. - Łóżko ... 

- Nie. 

Estrella nie chciała się stąd ruszać. Wszystko było dla niej takie nowe, cudowne, wyzwalające, pozba-

wione zahamowań, że z przerażeniem myślała, iż może to utracić. Bała się, że zaleje ją lodowata fala 

rzeczywistości i zmusi do zastanowienia. 

- Nie - powtórzyła szeptem i stłumiła jego protest pocałunkiem. - Nie, nie tam. Tutaj. Właśnie tu, I teraz. 

Pragnę cię, Ramónie. 

- Och, Dios - westchnął, kapitulując. - A ja pragnę ciebie!

background image

ROZDZIAŁ SZÓSTY 

Estrella nie chciała, aby nadszedł ranek. Tylko o tym myślała, ilekroć budziła się ze snu, w który 

zapadła mniej więcej w połowie nocy. Przedtem Ramón zabrał ją z salonu, poprowadził po schodach do 

sypialni i położył na wielkim, podwójnym łóżku. Nie pamiętała, ile razy się kochali, wiedziała tylko, że - 

choć jej ciało zostało w końcu zaspokojone i poddało się zmęczeniu - jej umysł odczuwał wciąż pożądanie. 

Nigdy czegoś podobnego nie przeżyła. Nawet z Carlosem, a Carlos był jej jedynym kochankiem. Nie 

chciała myśleć o nim, ale nie mogła powstrzymać napływających wspomnień. Bo w jedną krótką noc 

Ramón całkowicie wymazał wszystko, czego Carlos nauczył ją o miłości. Albo raczej wszystko, czego jej 

nie nauczył. 

A przecież zawsze wierzyła, że kochała Carlosa. 

Nigdy nie kojarzyła miłości z Ramónem. Jednak to on posiadł jej duszę i ciało, wypierając z pamięci 

wspomnienia o kłamstwach innego mężczyzny. 

- No, naprawdę będziesz miała kłopot, jak to wyjaśnić swojemu ojcu.

Niski, zachrypnięty, lekko ironiczny głos wyrwał ją z zamyślenia. Otworzyła gwałtownie oczy i od-

wróciła   głowę.   Zobaczyła   Ramóna,   który  wszedł   cicho   do   pokoju  i   stał   przy  drzwiach,   trzymając   w 

dłoniach kubki z kawą. 

Wilgotne włosy i zaróżowiona cera zdradzały, że niedawno wziął prysznic i ogolił się. Był nie tylko 

ubrany, ale włożył pełny uniform biznesmena. Nosił kolejny idealnie skrojony garnitur, koszulę i krawat - 

tym razem niebieski - i wyglansowane czarne buty. Wszystko to głosiło, że dzisiejszy dzień przeznaczony 

jest na pracę, nie na zabawę. 

- A może powiedziałaś mu, że zanocujesz u tej koleżanki? 

Ja ... powiedziałam, że wrócę, kiedy wrócę - zdołała wykrztusić, uświadamiając sobie z bólem, jak 

mógłby zinterpretować jej odpowiedź. - Chyba jednak to zrobię, zanim ojciec zadzwoni do Carmen i 

zacznie zadawać kłopotliwe pytania. 

- Najpierw wypij kawę. – Ramon podał jej kubek. Dopiero gdy podciągnęła się na poduszkach, a 

prześcieradło zsunęło się z jej ciała, uświadomiła sobie, że pod osłoną cienkiej egipskiej bawełny jest 

całkowicie naga. Oblała się rumieńcem, gwałtownie podciągnęła białe prześcieradło, wsuwając je pod 

pachy i niemal okręcając wokół szyi, tak że była całkowicie osłonięta. 

- Trochę na to za późno, prawda? - spytał oschle, przyglądając się jej, gdy niemal wyrwała mu kubek z 

ręki. Przesunął nogą krzesło i wyciągnął się w nim.

- Tej nocy dowiedziałem się, jak wyglądasz bez ubrania. 

- Nie chciałam wylać na siebie kawy - warknęła, wiedząc, że niepotrzebnie się broni. 

Piękne usta Ramóna lekko drgnęły, tylko to zdradziło jego uczucia, starannie zamaskowane obojętnym 

tonem. 

- Bardzo rozsądnie. Nie chcesz chyba poparzyć swojej delikatnej skóry. 

Estrella wzdrygnęła się w duchu, słysząc kryjącą się w tych słowach ironię. Tak, było już za późno na 

wstydliwość. Tak, tej nocy widział, dotykał - i nie tylko - każdy centymetr jej ciała. Ale to działo się 

background image

minionej nocy,  w mroku, w łóżku. Dzisiejszego ranka, w chłodnym świetle dnia - sprawy wyglądały 

inaczej. 

A najgorsze z tego było zachowanie Ramóna. 

Kiedy zasypiała, przytulona do szczupłego, mocnego ciała mężczyzny, czuła się odprężona i rozluźniona. 

Nie miała pojęcia, co teraz będzie. Ale po nocy, która ich połączyła, wspólnie przeżytej namiętności i 

rozkoszy, nie miała wątpliwości, że uda się im znaleźć jakieś rozwiązanie. Była zbyt wyczerpana, aby o 

tym teraz myśleć, ale zrobi to rano. 

Tylko że ranek, na który czekała, miał się zacząć od przebudzenia u boku Ramóna. Wyobrażała sobie, jak 

powoli, bez pośpiechu wynurza się ze snu. Mogą nawet - co niemal pewne - znowu się kochać. Potem, gdy 

będą rozluźnieni po zaspokojeniu namiętności, a ona spocznie w jego ramionach, z głową na jego piersi, na 

pewno zaczną ze sobą rozmawiać. 

Takiego Ramóna mogłaby  przekonać. Więcej  - mogła otworzyć  przed nim  serce  i powiedzieć mu 

wszystko. Wyjawić bolesną prawdę o Carlosie i swojej przeszłości. Ale ten drugi Ramón - to całkiem inna 

sprawa. 

Ich noc należała do przeszłości. Zaczął się jego dzień. Ramón Dario, wielki biznesmen, wstał już z 

łóżka, ubrał się i był gotów do pracy. A ona ... 

Co miała zrobić? Czego od niej oczekiwał? Że wstanie, weźmie prysznic, ubierze się i... wyjdzie? A co 

z minioną nocą? Ze wszystkim, co było między nimi? 

- Idziesz do pracy. - Była to idiotyczna uwaga, ale tylko na nią mogła się zdobyć. 

- To oczywiste. - Jego głos nie zdradzał niczego, oblicze było pustą, nieprzeniknioną maską, ciężkie 

powieki przysłaniały oczy. 

- Ale dlaczego? 

Niepotrzebnie to powiedziała. Zorientowała się, gdy zobaczyła, że uniósł głowę i przymrużył oczy. 

- Firma sama się nie poprowadzi. 

- Ale sądziłam, że dzisiaj ... 

Z każdym słowem pogarszała swoje położenie. 

Teraz czarne brwi Ramóna ściągnęły się gniewnie i niemal fizycznie czuła jego odrzucenie. 

- A niby dlaczego - zapytał lodowatym tonem - dzisiejszy dzień miałby się różnić od pozostałych? 

- No ... sądziłam ... 

-  Sądziłaś?  -  powtórzył  groźnie,   kiedy zawahała  się.  Myśli   tak kłębiły  się  w  jej   głowie,  że  nie  mogła 

wymówić słowa. 

- Że ty ... 

i  ja ... 

- W ciąż myślisz o tym idiotycznym pomyśle, że 

moglibyśmy wziąć ślub? - rzucił ostro. - Bo jeśli tak, to sugeruję, żebyś o tym zapomniała. Nie ma mowy o 

żadnym małżeństwie z rozsądku. Powiedziałem to twojemu ojcu. 

- Ale tej nocy ... To nie mój ojciec ... to ja zaproponowałam. 

- A ja daję ci tę samą odpowiedź, jak twemu ojcu. Powiedział to z taką lodowatą zjadliwością, że Estrella 

wtuliła się w poduszki i zacisnęła palce na kubku, aż pobielały jej kostki. 

- Nie myślę o małżeństwie. Nie chcę się żenić, nigdy nie chciałem. Lubię swoje życie takie, jakie jest. A 

background image

gdybym nawet zapragnął mieć żonę, to musiałaby to być kobieta, którą sam wybrałem. Nie osoba, która sama 

wystawia się na sprzedaż. Nawet za cenę stacji telewizyjnej. 

Z cynizmem zauważył, że sprawiała wrażenie zaskoczonej. Przecież nie mogła uwierzyć, że postąpi zgodnie 

z jej beznadziejnym planem. O ile taki plan rzeczywiście istniał. 

Wczoraj dał się zaskoczyć. Nie był przygotowany na taki pocałunek, więc w ułamku sekundy stracił głowę, 

jak napalony nastolatek. I wcale tego nie żałował. Tyle że z powodu tej rozkosznej nocy Estrella zdawała się 

wierzyć, że zgodził się na jej szalony plan.

- Ale ... ale wczoraj w nocy ... 

- W nocy? Chcesz udawać, że ta noc była wyjątkowa? Ty pragnęłaś mnie. Ja pragnąłem ciebie - i dałem ci, 

czego chciałaś. 

- I sam wziąłeś, co chciałeś. 

- Tak, a niby dlaczego miałem zachować się inaczej? To ty zawsze robiłaś pierwszy krok. 

Musiał jednak przyznać, że gdy widział ją tak, jak teraz - nadal w łóżku, z zaspanymi oczami, czarnymi 

włosami rozrzuconymi po poduszce, złocistą skórą kontrastującą z bielą pościeli - kusiło go, by samemu zrobić 

pierwszy krok. Niemal nie zdołał zapanować nad nagłą reakcją swego ciała, gdy wszedł do sypialni i zobaczył ją 

leżącą z zamkniętymi oczami, ciepłą i rozluźnioną. Ale był już ranek, miał dużo czasu, by przemyśleć, jakie 

szaleństwo popełnił, i uświadomić sobie, że musi z tym skończyć. 

Właśnie on powinien wiedzieć, jak destrukcyjny wpływ może mieć poślubienie kobiety, która nie kocha. Czy 

jego własna matka nie postąpiła tak z Reubenem i czy oboje gorzko tego nie żałowali? Sama myśl, że mógłby 

się w przyszłości dowiedzieć, że nie on jest ojcem upragnionego dziecka, wywoływała ucisk w żołądku. 

Nie można tego dalej ciągnąć. Nieważne, co Estrella myśli albo czego się spodziewa. Trzeba to przeciąć. Raz na 

zawsze. Musi sprawić, by odeszła i nigdy nie wróciła. Bo gdyby wróciła, mógłby nie mieć dość rozsądku lub 

siły, by zerwać ponownie.

Wysączył resztę kawy i postawił pusty kubek na podłodze. 

- Rzuciłaś mi się na szyję, a ja jestem normalnym, zdrowym mężczyzną. Do diabła, co miałem zrobić? 

Powiedzieć: przepraszam, kochanie, ale nie jestem w nastroju? I odejść? 

- Kiedyś ... tak zrobiłeś. W zamku. 

Tak, odszedł, i niemal go to zabiło. Nie chciał ponownie tego przeżywać. Objawy głodu narkotycznego, 

które dręczyły jego podniecone ciało, złożyły się na osobistą wizję piekła. 

- Wtedy powiedziałaś, że nie dałabyś  się tknąć, nawet gdybym był  ostatnim mężczyzną na Ziemi. 

Zeszłej nocy zmieniłaś zdanie. 

- Ja ... ja myślałam ... 

- Co myślałaś, kochanie? Chyba nie wpadł ci do głowy szalony pomysł, że się w tobie zakochałem? 

Wydawało się, że ta myśl budzi w niej takie samo przerażanie, jak w nim. 

- Co? Nie! Nie ma mowy! Nigdy! 

- Dobrze. Cieszę się, że nie posunęłaś się aż tak daleko w swoim fantastycznym scenariuszu. Dokąd 

idziesz? 

Odstawiła kubek na szafkę nocną i wyskoczyła z łóżka; prześcieradło, którym się owinęła, ciągnęło się 

za nią jak tren. 

background image

      - Szukam swojego ubrania. Chcę się ubrać. - Rozejrzała się po sypialni z niepokojem, zagryzając usta. - 

Gdzie moje ubranie? Do diabła, co z nim zrobiłeś ... ?

- Opanuj się! - Uniósł dłoń, by ją uspokoić. 

     - Jeśli pamiętasz, w nocy trochę nas poniosło. Twoje ubranie nadal jest w salonie. Przyniosę ci je. 

Schodząc na dół, przypomniał sobie, że to widok jej rzeczy - i własnych - porozrzucanych po podłodze, 

przywrócił mu rozsądek. Naoczny dowód na to, że pozwolił, aby namiętność uderzyła mu do głowy i 

zamiast myśleć o konsekwencjach uległ fizycznym popędom, otrzeźwił go. Jak mógł zapomnieć się tak 

głupio - i to właśnie z Estrellą Medrano? 

Ubranie, które podniósł z podłogi i starannie poukładał, leżało teraz w zgrabnym stosiku w skórzanym 

fotelu. Tym samym, na którym przysiadła, zanim pierwszy raz go pocałowała. Gdyby miał choć trochę 

rozumu, poprzestałby na tym. 

Wciąż jej pragnął, maldito sea! Pochylił się, by zabrać rzeczy Estrelli, ale zamarł na widok kawałków 

brzoskwiniowej satyny i koronek, które kilka godzin wcześniej zsunął z jej uległego ciała. Skierował za-

mglone oczy na fragment podłogi, na którym wtedy leżał. Gdzie wciągnął ją na siebie i ... 

lrifierno, no! 

Odwrócił wzrok od kuszących skrawków brzoskwiniowej satyny, zakrył je podkoszulkiem i skierował 

się ku schodom. 

Estrella stała pod oknem, tam gdzie ją zostawił. 

Jedno spojrzenie na jej nieruchomą twarz, wyraz gniewnego uporu w oczach, wystarczyło niemal, by 

zdusić   płomienie   pożądania.   Niemal   -   nie   do   końca.   Ale   sprawiała   wrażenie   tak   nieprzystępnej,   że 

zatrzymał się po przeciwnej stronie łóżka i z szyderczym ukłonem złożył ubranie na pomiętej na

rZUCIe. 

- Twoje ubranie, senorita. 

- Dziękuję - odpowiedziała z niechęcią, niemal z przymusem. - A teraz, jeśli nie masz nic przeciwko 

temu, chciałabym zostać sama, gdy będę się ubierać. 

- Poczekam na ciebie na dole. 

- Dobrze. 

Czekała demonstracyjnie, z rękami opartymi na biodrach. Dopiero gdy opuścił pokój i usłyszała jego 

kroki na schodach, wyplątała się z prześcieradeł i poszła do łazienki. Nie miała pojęcia, jak długo stała pod 

kaskadą gorącej wody. Wiedziała tylko, że niezależnie od tego, ile razy by się szorowała, nadal będzie 

czuła się brudna. 

Zeszła w końcu na dół, modląc się w duchu, by Ramón miał dość czekania i udał się już do biura. 

Czekało ją rozczarowanie. Siedział w kuchni, na stole piętrzył się stos listów. Dolał sobie kawy, ale naj-

wyraźniej nie tknął jej, tak samo jak nie czytał listu, który trzymał w dłoni. 

- Wychodzę - oznajmiła ostrym tonem, stojąc w drzwiach. Tylko to potrafiła wymyślić. Nie miała 

doświadczenia w takich sytuacjach. 

Ramón podniósł szybko głowę i rzucił chłodne spojrzenie na jej bladą twarz. 

- Nie idź jeszcze. Nic nie jadłaś. Masz ochotę na śniadanie? 

- Chyba bym się udławiła - powiedziała, zła, że odgrywał rolę uprzejmego gospodarza. - Chcę iść do 

background image

domu. 

- Estrello ... - Odsunął krzesło i wstał. Wydawał się niepokojąco wysoki i silny. - Sytuacja w twoim 

domu ... naprawdę jest tak źle? 

- Poznałeś mojego ojca - tylko tyle odpowiedziała. 

- Więc dlaczego się nie wyprowadzisz? Znajdź jakąś pracę ... 

Urwał gwałtownie, gdy wybuchnęła ironicznym śmiechem. 

- Chyba żartujesz! Powtarzam, poznałeś mojego ojca. Jest starszy niż ojcowie moich rówieśników ... 

Założę się, że starszy od twojego! A jeśli chodzi o przekonania - jeszcze starszy.  Ja zaś jestem jego 

jedynym   dzieckiem   ...   dziedziczką   rodu   Medrano.   Moje   wychowanie   było   po   prostu   średniowieczne. 

Niczego mnie nie nauczono, nie mam zawodu. 

Poza tym, kiedy prawda o Carlosie wyszła na jaw, Estrella niemal się załamała. Nie była w stanie myś-

leć ani działać. Ojciec to wykorzystał, przejął kontrolę nad jej życiem i sprawował ją nadal. 

- Nikt by mi nie zaproponował pracy. 

- Ja mógłbym to zrobić. 

- Ty? - nie wierzyła własnym uszom. 

- Dam ci pracę. W Korporacji Alcolar. Możesz odejść z domu, znaleźć jakieś mieszkanie. 

- Uważasz, że jestem godna pracy, ale niegodna małżeństwa? 

- Nie powiedziałem tego, do diabła!

- A ja nie pamiętam, żebym mówiła coś o poszukiwaniu pracy! - Musiałaby widywać go, rozmawiać z 

nim   i   za   każdym   razem   wspominałaby   minioną   noc   i   upokorzenie,   które   przeżyła   rankiem.   -   Nie 

przyjęłabym pracy od ciebie, nawet gdybyś płacił szczerym złotem! Nie chcę nic od ciebie! 

- W nocy było inaczej. - W jego głosie znowu pojawił się groźny, mroczny ton. 

- To co innego. 

- Tak, zeszłej nocy myślałaś, że dostaniesz ode mnie to, czego chciałaś. - Pomimo wysiłku Ramón 

stracił w końcu panowanie nad sobą. Próbował jej pomóc, a ona odrzuciła pomoc z pogardą. - A ja nie 

znoszę, kiedy się mnie wykorzystuje - warknął wściekle i zauważył, że Estrella uniosła głowę i szeroko 

otworzyła oczy. 

- Nie byłeś wykorzystywany - zaprotestowała. 

- Nie? Uwierz mi, kochanie, tak się czułem. 

- Och, więc ofiarowanie ci tego, czego - jak mówiłeś - pragniesz najbardziej na świecie, to wyko-

rzystywanie? 

Przez chwilę wydawało mu się, że miała na myśli siebie i poczuł zawrót głowy, sądząc, że go przejrzała. 

Wkrótce potem odzyskał przytomność umysłu i uświadomił sobie, że mówiła o stacji telewizyjnej. 

- Powiedziałem ci, że cena jest za wysoka. 

- Wczoraj byłeś chyba innego zdania. 

- Wczoraj chodziło tylko o seks! Niczego nie obiecywałem. 

Tym   dotknął   ją   do   żywego.   Zauważył,   że   zamrugała   powiekami   i   jakby   zamknęła   się   w   sobie.   Ale 

najwyraźniej potrzebowała tylko czasu, aby odpowiedzieć na jego atak. 

background image

- I bardzo dobrze, że niczego nie obiecywałeś, bo wczoraj mogłam być na tyle głupia, żeby się zgodzić. 

Dziś myślę trzeźwo i jestem skłonna przyznać ci rację co do ceny. Tak jak ty, nie jestem gotowa, by ją 

zapłacić. 

- Oczywiście, że nie. Twój ojciec zadał sobie wiele trudu, by wyjaśnić mi, że nie posiadam takiego 

szacownego katalońskiego rodowodu, jakiego oczekuje od zięcia. 

- Nie ... I dlatego byłeś dopiero dziesiąty na liście ewentualnych konkurentów. 

Ubodło go to. Urażona męska duma sprawiła, że odrzucił wszelkie hamulce i względy sprawiedliwości. 

Wróciła dawna Estrella - bezwzględna, wyrachowana kobieta, którą pogardzał. Dobrze, że sobie o tym 

przypomniał. Niewiele brakowało, a nabrałby się na jej łzawą opowieść. 

- Więc dlaczego rzuciłaś mi się wczoraj na szyję? Uniosła podbródek, ciemne oczy rozbłysły gniewem. 

- To chyba jasne? Miałam na ciebie ochotę. 

- Co? Zachciało ci się prostego faceta? Lubisz sobie popatrzeć, jak żyją niższe klasy? Tylko dlatego 

miałaś romans z Carlosem Pereą? 

- Zostaw Car ... nie wciągaj go w to! 

- Dobra, zostawię go. Na razie. Ale powiedz mi, moja śliczna  doiio  Medrano ...  querida ...  -postarał się 

nasycić swoje słowa zjadliwością, która miała ranić, jak zranił go jej komentarz. - Tych dziewięciu kon-

kurentów ... na ilu z nich rzuciłaś się tak jak na mnie? Przetestowałaś ich wszystkich, żeby sprawdzić, czy 

spełniają twoje wysokie wymagania? Czy .. 

To bardziej odgłos uderzenia w twarz uciszył go niż sam cios. Przez chwilę stali nieruchomo i tylko 

patrzyli na siebie. Estrella była zdumiona swoją reakcją, oddychała szybko i nierówno.

- No cóż, chyba się o to prosiłem - stwierdził, powstrzymując odruch potarcia dłonią bolącego policzka. 

- Owszem! - Odruchowo uniosła obie ręce, zasłoniła twarz gestem zdradzającym wściekłość i jed-

nocześnie jakby obronnym. - Nic mnie nie łączyło z tamtymi - nic! Jeśli musisz wiedzieć, jesteś jedynym, z 

którym dłużej rozmawiałam, jedynym, którego pocałowałam, jedynym, z którym ... z którym ... 

Urwała, najwyraźniej nie była w stanie skończyć zdania. 

 - Więc powinienem czuć się zaszczycony? 

Estrella potrząsnęła gwałtownie głową, długie włosy utworzyły wokół jej twarzy czarną chmurę. 

- Wcale nie. Ty i Carlos jesteście tylko dowodem, jaką jestem przerażająco naiwną idiotką, jeśli chodzi o 

mężczyzn! 

- Ja ... - odezwał się, ale przerwała mu, zanim zdążył coś jeszcze powiedzieć. 

- Dość! - warknęła. - Ani słowa więcej! To, co usłyszałam od ciebie, wystarczy mi do końca życia.

Można by sądzić, że wyciągnęłam wnioski ze związku z pasożytem i manipulantem, ale nie! Widocznie 

jestem tak głupia, że stale trzeba mi o tym przypominać! No cóż, wyświadczył mi pan tę przysługę, senor 

Dario ... i bardzo panu dziękuję za pouczenia. Tym razem naprawdę wzięłam sobie tę lekcję do serca, na 

dobre. I nie sądzę, żebym kiedyś o niej zapomniała. 

Zanim Ramón zdążył zebrać myśli i odpowiedzieć jej, obróciła się na pięcie, złapała torebkę i wybiegła, 

zatrzaskując za sobą drzwi.

background image

ROZDZIAŁ SIÓDMY 

- Co się z tobą ostatnio dzieje, Ramónie? Chodzisz jak we śnie. 

    - Może się zakochał.

    - Czy to prawda? Czyżby wielki senor "małżeństwo mnie nie interesuje" Dario w końcu wpadł? 

- Nie dokuczaj mu, Mercedes - wtrąciła się Cassie i otrzymała w nagrodę pełen wdzięczności uśmiech 

szwagra. - Myślę, że ma dużo spraw na gło

wie. 

-   Raczej   jedną,   ale   dużą!   -   zaśmiała   się   siostra   Ramóna.   -   Czy  o  to   chodzi?   Musi   być   naprawdę 

wyjątkowa, skoro zwaliła mojego brata z nóg! 

Naprawdę wyjątkowa. Znał osobę, do której pasowało to określenie. I to prawda, że od tygodnia nie 

przestawał o niej myśleć, od chwili, kiedy wyniosła się z jego mieszkania i z jego życia. 

Próbował ją zatrzymać. Prawie natychmiast udał się za nią, ale to kilkusekundowe wahanie dało jej 

przewagę. Wydawało się, że przeznaczenie było po jej stronie. Musiała wejść do windy, jak tylko opuściła 

jego mieszkanie, jakimś cudem złapała taksówkę w minutę po wyjściu na ulicę, i kiedy sam wybiegł na 

zewnątrz, już jej nie było. Zniknęła, jak gdyby nigdy nie istniała. 

- Chyba nie martwisz się wciąż tą stacją telewizyjną? 

To odezwał się jego ojciec. Juan A1colar, oparty plecami o krzesło, pozornie wydawał się odprężony, w 

dłoni trzymał kieliszek z najlepszym czerwonym winem z winnicy swego syna. Ale spojrzenie, którym 

obrzucił twarz Ramóna, było ostre i taksujące. 

- W pewnym sensie ... tak - przyznał niechętnie Ramón, świadom, że problem ma nie ze stacją Medrana, 

lecz z jego córką. 

- Mówiłem ci, żebyś dał sobie spokój. Medrano to ograniczony stary osioł. Zawsze był zanadto dumny 

ze swego katalońskiego dziedzictwa. I za mało elastyczny. 

- I to mówi człowiek, który nie pamięta, że w naszych żyłach obok krwi katalońskiej płynie także 

andaluzyjska - zauważył Joaquin, wchodząc do pokoju. Złożył pocałunek na czubku jasnowłosej głowy 

Cassie. - Ty i Medrano jesteście tacy sami,  

papa.  

Nie możesz zapomnieć o pradziadku, choćbyś tego 

chciał. 

Ramón uświadomił sobie, że jeszcze przed kilkoma tygodniami taka rozmowa byłaby - łagodnie mówiąc - 

nieprawdopodobna. Ale od chwili, gdy Joaquin i Cassie oznajmili, że zamierzają się pobrać i dorzucili 

wspaniałą wiadomość, że w drodze jest drugi wnuk Juana, stosunki między starszym panem i jego 

pierworodnym ociepliły się.

Joaquin też złagodniał. Gdy tak stał, otaczając ramieniem narzeczoną, nikt by nie uwierzył, że niecały 

miesiąc temu prawie się rozstali. Teraz mieli kłopoty za sobą. Musieli tylko szczerze porozmawiać, a 

Joaquin - zapomnieć o idiotycznym przekonaniu, że nie nadaje się do trwałych związków. 

Ramón nie mógł znaleźć sobie miejsca, bo w uszach brzmiał mu własny głos, mówiący "nie chcę się 

żenić; nigdy tego nie chciałem". Podszedł do kredensu, by dolać sobie kawy z dzbanka. 

- A ty nie jesteś lepszy - zwrócił się do przyrodniego brata. - Wydaje mi się, że jeśli chodzi o upór i 

background image

dumę, to wszyscy Alcolarowie są tacy sami. 

- Kocioł i garnek - ze śmiechem mruknęła Cassie, odrywając wzrok od listy gości weselnych, którą 

przygotowywała. 

- Co? - zmarszczył brwi Ramón. 

- W Anglii mamy przysłowie o kotle, który przygania garnkowi, a sam smoli. Myślę, że pasuje nie tylko 

do Joaquina, ale i do ciebie. 

- Jesteś tak samo typowym Alcolarem jak Joaquin - wtrąciła Mercedes. - Pod względem uporu i dumy 

pasujecie do siebie. 

- Ja ... - zaczął protestować Ramón i urwał, wspominając, ile razy podnosił słuchawkę, by zadzwonić do 

Castillo Medrano, a potem znowu ją odkładał. 

Podjechał nawet samochodem pod dom Estrelli, ale zaraz zawrócił. Uznając, że najlepszą taktyką będzie w 

tym przypadku milczenie, nic nie powiedział, dopił tylko kawę.

- Kocioł i garnek - kąciki ust Cassie uniosły się lekko w górę. 

Jej słowa towarzyszyły Ramónowi przez cały czas w drodze do domu. Powtarzał je w myślach, zasy-

piając. Tkwiły w jego pamięci, gdy się obudził. Niespokojna noc przyniosła odpowiedź, dlaczego tak było. 

Jego sen przepełniony był rojeniami. A w nich pojawiała się tylko jedna osoba. Estrella Medrano. Nawet 

rankiem, po obudzeniu, te rojenia nie rozwiały się, torturowały go wspomnieniami, obwiniały za fatalny 

wybuch gniewu, sprawiały, że był niespokojny i nie mógł skupić na niczym uwagi. 

Gdy zamykał oczy, widział jej twarz. Gdy siedział przy biurku, mógłby przysiąc, że czuje zapach jej 

perfum, jedwabiste muśnięcie długich, czarnych włosów na twarzy. Kiedy podniósł słuchawkę i usłyszał 

kobiecy głos, był święcie przekonany, iż to ona dzwoni. Ale to tylko Mercedes chciała opowiedzieć mu o 

planowanej wycieczce do Anglii. 

Powtarzał w duchu, że powinien sobie odpuścić. 

Zapomnieć o Estrelli. Kogo próbował tym oszukać? Nie mógł o niej zapomnieć. Pragnął jej. Tak bardzo, 

że aż czuł ból. 

- Infierno! 

Rzucił pióro, wstał i zerwał marynarkę, wiszącą na oparciu krzesła. Jeszcze trochę i zupełnie straci rozum. 

Tylko ją zobaczę, mówił do siebie. Zobaczę, porozmawiam z nią i ... Dalej nie odważył się posunąć.

Nie wiedział, co kryło się za tym "dalej". To pytanie przyszło mu do głowy dopiero wtedy, gdy siedział już 

w samochodzie i włączył silnik. 

Przecież nie myśli chyba o poślubieniu Estrelli Medrano, prawda? 

Estrellę okropnie bolała głowa. Niewiele spała przez ostatni tydzień, a dzisiejszy dzień okazał się kroplą 

przepełniającą dzban. Kiedy ojciec oznajmił, że będą mieli gościa na kolacji, po chwili zrozumiała, co miał 

na myśli. Zauważyła błysk w jego oku, mocne zaciśnięcie warg - i już wiedziała. To nie był zwyczajny 

gość,   jeden   z   przyjaciół   ojca   wpadający   z   towarzyską   wizytą.   Ojciec   znowu   znalazł   jej   kolejnego 

kandydata na męża. 

- Papa ... proszę, nie rób tego ... 

Od pewnego czasu nie próbowała nawet walczyć. 

background image

Ale po upokorzeniu i zażenowaniu, które przeżyła z powodu Ramóna Dario, wiedziała, że nie zniesie tego 

ponownie. 

Alfredo był całkowicie nieczuły na jej prośby i argumenty. Podjął decyzję i nie mogła nic zrobić, by 

zmienił zdanie. 

- Gdybyś nie unurzała nazwiska Medrano w błocie, romansując z żonatym, niszcząc życie wspaniałej 

kobiety, nie mówiąc już o dwójce dzieci, to nie byłabyś w takiej sytuacji. Ale ostrzegam cię, dziewczyno, 

moja cierpliwość się kończy. - Podszedł bliżej, wpatrując się w twarz córki. Podkreślał swoje słowa tak 

gwałtownym ruchem ręki, że Estrella cofnęła się z lękiem. - Albo uporządkujesz swoje życie, albo 

znajdziesz się na ulicy, gdzie twoje miejsce. 

- Papa ... 

- Nie. Koniec dyskusji - warknął. - Mówię ci, wyjdziesz za przyzwoitego człowieka lub wyniesiesz się z 

domu, tak jak stoisz. Nie weźmiesz nic ze sobą ... I nie obchodzi mnie, czy utrzymasz się na powierzchni, 

czy pójdziesz na dno. 

Nie miała wątpliwości, że naprawdę tak myślał. 

Od jakiegoś czasu jego nastroje były coraz bardziej niestałe, mroczne i groźne. Ze strachem myślała, co 

mógłby jeszcze wymyślić. Teraz już to wiedziała. 

Nagle perspektywa pracy u Ramóna nie wydawała się taka odrażająca. Ale gdyby chciała skorzystać z 

jego propozycji, musiałaby wrócić do niego na kolanach i błagać, aby wyświadczył jej przysługę, którą 

wcześniej z pogardą odrzuciła. 

Postanowiła podporządkować się rozkazom ojca, przynajmniej pozornie. Przebrała się do kolacji w 

błękitną   suknię,   jak   kazał,   umalowała   się,   nawet   upięła   wysoko   włosy,   przytrzymując   je   ozdobnymi 

grzebykami. Cały czas zbierało się jej na mdłości, nerwy miała napięte ze strachu, nie tyle na myśl o 

spotkaniu z konkurentem, kupionym za pieniądze jej ojca, ile o nieuniknionej konfrontacji z Alfredem. 

Była to przerażająca perspektywa. 

Rzeczywistość okazała się jeszcze gorsza. Esteban Ramirez mógłby być jej ojcem. Miał dużą nadwagę, 

proste, przetłuszczone włosy i niezbyt przyjemnie pachniał. To go jednak nie powstrzymało od obrzucania 

jej spojrzeniem, jak gdyby była okazową jałówką. Wykorzystywał też każdą okazję, by się o nią otrzeć lub 

dotknąć ją gorącymi, wilgotnymi dłońmi, ilekroć znalazła się blisko niego. 

- Ależ z pani śliczne, młodziutkie stworzonko. - Prowadził ją do stołu, pożerając wzrokiem. - Śliczne. 

Jestem pewien, że zostaniemy przyjaciółmi. 

Kolacja była prawdziwą torturą. Estrella nie mogła przełknąć ani kęsa, bawiła się tylko jedzeniem, 

przesuwając je po talerzu. W końcu uniosła odrobinę do ust, ale - jak tylko doleciał ją zapach kurczaka - 

zrobiło się jej niedobrze. Czym prędzej odłożyła widelec i sięgnęła po kieliszek z winem. 

Ale i to obróciło się przeciwko niej. Złośliwym zrządzeniem losu ojciec wybrał to samo aromatyczne 

czerwone wino, którym tydzień temu częstował ją w swoim mieszkaniu Ramón. Wystarczył jeden łyk, by 

napłynęła fala wspomnień. Ścisnęło ją w gardle i  musiała przełknąć gwałtownie, by się nie zakrztusić. 

- Coś się stało? -ostro zapytał ojciec, zauważywszy zmianę na jej twarzy. 

- Nie - zdołała wymówić. - Nic ... wszystko w porządku. 

background image

To nie była prawda. Smak wina przywołał te namiętne, erotyczne wizje, które pojawiały się, ilekroć 

udawało się jej zasnąć. Znowu czuła dotyk Ramóna, pocałunki i smak jego ust, gdy próbowała oblizać 

spieczone wargi.

- Co ..  Kto taki? 

Głos ojca. Pochłonięta myślami, nie zauważyła, że jeden ze służących podszedł do Alfreda i szepnął mu 

coś do ucha. 

- Kto? 

Alfredo obrzucił córkę chłodnym,  krytycznym spojrzeniem,  które sprawiło, że jej i tak już napięte 

mięśnie sprężyły się jeszcze silniej, a żołądek zacisnął się, aż jęknęła z bólu. 

- Dario? 

Przez chwilę sądziła, że się przesłyszała. Musiała się przesłyszeć. Ale ojciec zwrócił się do niej. 

- Podobno Ramón Dario przyszedł zobaczyć się z tobą. Wiesz, po co? 

Estrella otworzyła usta, ale nie zdołała odpowiedzieć. To niemożliwe. Ramón nie mógł tu przyjść. Po 

prostu nie mógł. Potrząsnęła głową w odpowiedzi na wściekłe spojrzenie Alfreda. 

- Cóż, chyba trzeba sprawdzić, czego chce. Rafaelu, poproś tutaj 

senora 

Dario. 

Nawet teraz nie była przekonana, że to dzieje się naprawdę. Mówiła sobie, że pojawi się Rafael i powie, 

że nastąpiła pomyłka. Albo okaże się, że źle usłyszała nazwisko i służący wprowadzi kogoś innego. 

Jednak Rafael wrócił, a za nim szedł wysoki, ciemnowłosy mężczyzna, który od pierwszego dnia, kiedy 

go ujrzała, nawiedzał jej myśli na jawie i we śnie. Nigdy jeszcze nie był ubrany tak sportowo. Błękitna 

koszulka polo opinała jego ramiona i piersi, ciasne dżinsy uwydatniały długość nóg, wąskie biodra i 

talię oraz mięśnie, na widok których zaschło jej w ustach.

Jeśli zdziwiło go, że zastał gospodarzy przy kolacji wraz z Ramirezem, nie okazał tego. Jego oczy 

natychmiast odszukały Estrellę, siedzącą po drugiej stronie stołu. Utkwił w jej zatroskanych ciemnych 

oczach spojrzenie, w którym uznanie mieszało się z kpiną. Obrzucił wzrokiem stół, przez chwilę spoglądał 

na Alfreda, trochę dłużej - przymrużywszy oczy - na Ramireza, potem znowu zwrócił się ku ojcu Estrelli. 

- Senor Medrano. 

Krótki uśmiech, którym obdarzył obecnych, był kwintesencją powściągliwej uprzejmości. Tylko oso~ 

ba tak wyczulona na wszystko, co go dotyczyło, jak Estrella, spostrzegłaby, że ten uśmiech nie był całkiem 

szczery, że poprzedzało go ledwo zauważalne wahanie i znikł równie szybko, jak się pojawił. 

- Estrello .... 

Ramón z trudem panował nad głosem i wyrazem twarzy. Wiele wysiłku kosztowało go zamaskowanie 

odrazy i gniewu, które narastały w nim, w miarę jak oceniał sytuację. Nie trzeba było geniuszu, aby zro-

zumieć, co się tu działo. Wystarczył jeden rzut oka, a gdyby potrzebował pomocy, to twarz Estrelli zdra-

dzała wszystko. Ramón mógłby czytać w niej jak w książce. 

W tej twarzy wyróżniały się oczy, ciemne, mroczne, zachmurzone, otoczone nieprawdopodobnie długimi i 

czarnymi rzęsami. Ale nawet gruba warstwa makijażu, starannie nałożone cienie i kolory nie mogły 

zamaskować sińców nad wysokimi kośćmi policzkowymi, ani świadczących o stresie linii wokół miękkich, 

zmysłowych ust. 

background image

Wyglądała zachwycająco, piękniej niż do tej pory. 

Jednocześnie   sprawiała   wrażenie   zagubionej,   wystraszonej   i   niezwykle   bezbronnej.   Ta   bezbronność 

apelowała do jego męskości i budziła w nim chęć otoczenia jej opieką. 

Na pewno wolałaby znaleźć się gdzie indziej. To oczywiste. Łatwo było odkryć powód jej strapienia. 

Ten   krępy,   tłusty,   przypominający   ropuchę   mężczyzna.   Nie   przejął   się,   że   przerwano   im   kolację,   bo 

wpatrywał się w Estrellę zimnymi, świńskimi oczkami i rozbierał ją wzrokiem. Kolejny facet, któremu 

ojciec chciał ją sprzedać. Konkurent numer jedenaście, o ile się nie mylił. Niedługo nim będzie, przysiągł 

w duchu Ramón. 

- Czym możemy panu służyć, senor Dario? 

Alfredo dawał do zrozumienia, że nie jest zachwycony nieoczekiwaną wizytą, choć starał się pamiętać o 

potrzebie zachowania pozorów w obecności Estebana Ramireza. Bez wątpienia czuł, że wizyta 

poprzedniego konkurenta może kolidować z planami, jakie miał wobec obecnego. 

- Proszę o wybaczenie,  senor Medrano - odpowiedział Ramon z chłodną, nienaganną uprzejmością. - 

Nie wiedziałem, że zakłócę panu posiłek. Estrello? 

Ku krańcowemu zaskoczeniu dziewczyny, skierował na nią pełne wyrzutu spojrzenie, a w jego głosie 

brzmiała lekka pretensja.

-   Powinnaś   mnie   uprzedzić,   że   twój   ojciec   zaprosił   na   kolację   swojego   wspólnika.   Przyszedłbym 

wcześniej, albo moglibyśmy ogłosić to przy innej okazji. 

- Ja ... 

Zauważywszy ostrzegawczy błysk w szarych oczach, Estrella zdławiła okrzyk zdumienia, który już-już 

miał wyrwać się z jej ust, i wypiła łyk wina. Nie miała pojęcia, jaką grę prowadził, ale dopóki się nie 

dowie, lepiej będzie siedzieć cicho i obserwować, co on knuje. 

- Co ogłosić? - ostro spytał Alfredo, przesuwając z zaskoczeniem wzrok z córki na gościa i z powrotem. 

- Estrello? 

Nie wiedziała, co mu odpowiedzieć. Nie orientując się, do czego zmierza Ramón, wolała wcale nie 

otwierać ust. Więc tylko wskazała kieliszkiem wysokiego mężczyznę, stojącego po drugiej stronie stołu, 

dając do zrozumienia, że on wszystko wyjaśni. Miała nadzieję, że nie trafiła z deszczu pod rynnę. Mogła 

tylko milczeć i modlić się, aby potrafiła postąpić zgodnie z tym, co zostanie powiedziane. 

- Co ogłosić? - Alfredo zwrócił się do Ramóna. - Co się dzieje, do diabła? 

- Proszę o wybaczenie ... 

Przeprosiny brzmiały tak szczerze, że Estrella potrząsnęła głową, zastanawiając się, czy przypadkiem 

nie ma halucynacji i czy naprawdę stoi przed nimi Ramón. 

- Prosiłem pana córkę, aby nic nie mówiła, dopóki oboje nie staniemy przed panem. Musiałem ją skłonić, 

by mi to obiecała - chciała wyjawić wszystko wcześniej. 

Teraz Alfredo patrzył na córkę z zakłopotaniem. 

Estrella starała się zachować obojętny wyraz twarzy. Myśli kłębiły się w jej głowie, próbowała odgadnąć, 

co za chwilę powie Ramón. Starała się nie myśleć o najgorszym. 

Wspominając, jak bardzo byli rozgniewani oboje, kiedy wybiegła z jego mieszkania, bała się, że po-

background image

wodowany złością może powiedzieć coś, co naprawdę zniszczy jej życie. Czy aż tak był nią wściekły? 

- Widzę jednak, że dotrzymała słowa. Cieszę się, bo mam okazję, by zrobić to, jak należy. Mam już 

odpowiedź Estrelli, ale potrzebuję pańskiej. 

Zwrócił się do Alfreda, przybierając nagle oficjalny ton: 

- Senor Medrano, przyszedłem zapytać, czy zgodzi się pan, bym poślubił pana córkę.

ROZDZIAŁ ÓSMY 

Estrella miała wrażenie, że to zły sen, w którym nic nie jest prawdziwe i wszystko zostało wywrócone 

do góry nogami. Nie miała pojęcia, co się dzieje. 

O czym mówił Ramón? Dlaczego to robi? 

I - co najważniejsze - czy mówił poważnie? Wydawało się jej, że minęły wieki, wieki strachu 

i niepewności, zanim świat zwolnił bieg i znowu zaczął obracać się wokół swej osi. W międzyczasie 

Esteban Ramirez, który najwyraźniej zjawił się w  castillo  tylko z jednego powodu, stracił cierpliwość i 

wyniósł   się,   ogromnie  rozgniewany.   Jej   ojciec  ostrym   tonem  zadał  Ramónowi  kilka  pytań,   a  ten   od-

powiedział na nie chłodno i spokojnie. 

Tak przypuszczała, bo w uszach jej szumiało, jakby tam buszowały tysiące zaniepokojonych pszczół, 

więc nie najlepiej słyszała, co się wokół niej działo. Kręciło się jej w głowie, odczuwała lekkie mdłości, 

a skupienie uwagi na czymkolwiek wymagało wielkiego wysiłku. Bez przerwy wracały do niej 

wypowiedziane przez Ramóna słowa.

Przyszedłem zapytać, czy zgodzi się pan, bym poślubił pana córkę. 

Sugerował, że Estrella wiedziała o wszystkim,  kiedy w rzeczywistości nie miała o niczym pojęcia. 

Kiedy po raz ostatni go widziała, jasno dawał do zrozumienia, że nie chce jej więcej widzieć. 

- Więc zostawiam was ... 

Głos ojca zdawał się dolatywać z oddali, z końca ciemnego, zamkniętego tunelu. Potem rozległ się 

odgłos zamykania drzwi i w pokoju zapadła cisza. 

Estrel1a została sam na sam z milczącym, skupionym Ramónem Dario. 

Powoli wynurzała się z koszmaru, w którym nic nie miało sensu. Zamrugała, by odzyskać ostrość 

widzenia, i spojrzała na wysokiego, ciemnowłosego mężczyznę, stojącego po drugiej stronie długiego, 

błyszczącego   drewnianego   stołu.   Blask   świec   rzucał   refleksy   na   jego   włosy   i   odbijał   się   w   oczach. 

Wiedziała, że czekał, by się odezwała, ale w głowie miała pustkę. 

- No cóż, Estrello, querida. I jak się czujesz jako narzeczona? 

- Czy ... czyja? - zdołała wykrztusić. 

Jakby w jej mózgu przepalił się bezpiecznik; przez chwilę nie pamiętała, o czym Ramón rozmawiał z 

background image

Alfredem. Czy naprawdę poprosił ojca o jej rękę? - Moja, oczywiście. - W głosie mężczyzny brzmia- 

ło rozbawienie, ale chłodne i nieprzyjemne. Rozdrażniło ją to. - A myślałaś, że czyja? 

Nie mogła być z nim zaręczona ... To nie mogło się zdarzyć, nie w ten sposób ... A może jednak. .. ? 

- Ale dlaczego? 

- Dlaczego? - powtórzył sztucznie beztroskim 

tonem, w którym jednak dźwięczała groźba. - Sądziłem, że się rozumiemy. Ty zdobędziesz wolność, na 

której tak ci zależy, a ja to, czego pragnę. 

Poczuła się, jakby dostała w twarz. Oczywiście, żenił się z nią dla stacji telewizyjnej. Świadomość, że 

ona, jako człowiek, nic dla niego nie znaczy, że jest tylko środkiem do celu, raniła jej duszę. 

Co to miało znaczyć? Czyżby chciała czegoś więcej? Marzyła o tym? O czymś, co zmieniłoby układ w 

prawdziwe małżeństwo, oparte na ... na ... ? 

Na miłości? To słowo pojawiło się w jej myślach nieproszone i niepożądane. Nie! Z wysiłkiem od-

sunęła je od siebie. Sądziła, że kocha Carlosa, a i on twierdził, że jest w niej zakochany. Dopiero gdy 

poznała prawdę, zorientowała się, że w ich związku nie było miłości. On po prostuj jej pragnął i był gotów 

kłamać, oszukiwać i zdradzać - nawet posunąć się do przestępstwa, aby ją zdobyć. Ramón niczego nie 

udawał. Nie kłamał. Wprost przeciwnie, był tak brutalnie szczery, że doskonale wiedziała, co do niej czuje. 

Tylko do siebie mogła mieć pretensję. Sama narzuciła się temu mężczyźnie, proponując mu w zamian 

stację Medrano, i nie powinna narzekać, że przyjął warunki. Nie miał nic więcej do zaofiarowania; niczego 

więcej od niej nie chciał. 

- O co chodzi, Estrello? - Ramón wyraźnie kpił. 

- Masz wątpliwości co do naszego układu? Uważasz, że za tanio się sprzedałaś? A może chciałabyś, żebym 

oświadczył się ceremonialnie, na kolanach? 

- Nie! - krzyknęła zaszokowana. 

Nawet myśleć nie chciała, że ten piękny, dumny mężczyzna mógłby znaleźć się u jej stóp, by prosić o 

coś, co było kłamstwem. 

- Nie, nie ma takiej potrzeby. - Czuła się niepewnie, więc jej głos zabrzmiał chłodniej, niż zamierzała. - 

Ale jestem pewna, że mój ojciec to miał na myśli, kiedy zostawiał nas samych. 

- Twój ojciec i tak wyciągnął więcej korzyści z tej sytuacji, niż na to zasługuje - warknął Ramón. - Od 

tej chwili liczymy się tylko my i nikt więcej. 

- To mi odpowiada. Powinnam jednak dodać, że ojciec będzie się spodziewał, że dostanę pierścionek 

zaręczynowy. 

Starała się podtrzymać rozmowę. Nie chciała tak siedzieć, w przeciwnym kącie pokoju, samotna w tym 

całym luksusie. Sam widok Ramóna odświeżył wspomnienia tego, jak czuła się w jego ramionach, przytu-

lona do niego, ogrzana ciepłem jego ciała. 

Siedząc tutaj, odgrodzona blatem wielkiego stołu, czuła się zagubiona i opuszczona, drżała z chłodu, 

choć w pokoju było ciepło. Nie wiedziała, jak zasypać dzielącą ich przepaść, duchową, trudniejszą do 

pokonania niż fizyczna. Musiała tylko wstać i zrobić kilka kroków. Ale nie czuła się na siłach, by tego 

dokonać. 

background image

- Oczywiście. Wybierzemy jakiś jutro ... jeśli zdecydujemy się doprowadzić to do końca. 

- A zdecydujemy? 

Obrzucił ją spojrzeniem, w którym cynizm mieszał się z ironicznym rozbawieniem. 

- Myślisz, że twój ojciec pozwoliłby mi się wycofać, kiedy wreszcie przyjąłem jego warunki? 

Ramón   nie   mógł  się   pozbyć   myśli,   że  to  wyjątkowo  niedorzeczna   rozmowa,   jak  na  osoby  świeżo 

zaręczone. Ona siedziała przy stole w jednym końcu pokoju, on był tutaj, oddalony o całe mile, a przynaj-

mniej takie miał wrażenie. Gdyby w grę wchodziło prawdziwe małżeństwo, znalazłaby się już w jego 

ramionach, a ich rozmowę przerywałyby pocałunki, szybkie, namiętne, długie, zmysłowe .... Do diabła, 

chciał ją porwać w ramiona. 

- Więc ... dlaczego zmieniłeś zdanie? 

Co miał jej na to odpowiedzieć? Prawdę mówiąc, sam o tym nie wiedział, dopóki nie znalazł się na 

drodze, prowadzącej do castillo. Nawet wtedy wmawiał sobie, że może się zatrzymać, że w każdej chwili 

może zawrócić. 

Dopiero gdy wszedł do tego pokoju i zobaczył Estrellę, wtedy zrozumiał. Poczuł głęboką pewność, że 

musi mieć tę kobietę za wszelką cenę. 

- Wszedłem tutaj i .... 

Zaczął mówić i urwał, uświadomiwszy sobie, co miał zamiar powiedzieć. 

- Wszedłem i zobaczyłem tego capa. Jak rozumiem, to był konkurent numer jedenaście? 

- Tak. - Spojrzała na krzesło, które zajmował przedtem Esteban Ramirez i lekko wzdrygnęła się z 

odrazy.

- Więc zdaje się, że przyszedłem w samą porę. 

Twój ojciec naprawdę sprzedałby cię temu człowiekowi? 

Uśmiechnęła się blado, smutno i bezradnie. 

- Mógł mi ofiarować szacowne nazwisko i obrączkę. 

Ramón wymruczał zwięzłe i bardzo wulgarne przekleństwo, a uśmiech Estrelli na ułamek sekundy 

pocieplał. 

- A czy z nami jest inaczej? Mógłbyś powiedzieć, że ... że przehandlowałam ci samą siebie za stację 

telewizyjną. 

- Do diabła, nie! Między nami jest coś więcej! 

- Naprawdę? 

Kiedy wbijała w niego te wielkie oczy, miał wrażenie, że cały roztapia się w środku. Jakby istniały 

dwie, całkowicie odmienne Estrelle. Jedna, tak krucha, że lękał się, że mógłby stłuc ją dotknięciem ręki; 

druga  twarda,  bezwzględna   istota  z  ich   pierwszego  spotkania,   mająca  fatalną  reputację.  Takim  typem 

kobiet pogardzał - egoistkami, które potrafiły uwieść cudzego męża. 

Która z nich jest prawdziwa? Nie potrafił jeszcze odgadnąć. Ale w nich obu kryła się trzecia Estrella. 

Porywcza, namiętna, nieprawdopodobnie seksowna, doskonale piękna Estrella Medrano, której istnienie 

odkrył tamtej nocy. 

Zrobiłby wszystko, aby znowu ją mieć. W ramionach, w łóżku, w swoim życiu. Dlatego znalazł się 

background image

tutaj, a ta cholerna stacja telewizyjna zajmowała w jego myślach bardzo odległe miejsce.

- Na przykład co? 

Ramón zaśmiał się znowu, tym razem życzliwie. 

Wiedział, że ta życzliwość widoczna była w jego twarzy, rozjaśniła oczy i uśmiech. Czuł, że Estrella zauważyła 

to, zmienił się nieco wyraz jej twa

rzy. 

- Naprawdę musisz o to pytać? - Wyciągnął rękę. - Chodź do mnie. Chodź i pozwól, abym ci to pokazał, 

przypomniał, co jest między nami. 

Poruszyła się, jakby chciała wypełnić jego polecenie, potem znieruchomiała. Utkwiła w jego twarzy wielkie, 

czarne jak węgiel oczy, jej policzki pobladły. 

Zmarszczył brwi, bardziej zaskoczony niż zagniewany, opuścił dłoń i zrobił kilka: szybkich kroków w jej 

kierunku. Zatrzymał się przy jej krześle. Usłyszał, jak zaczerpnęła tchu, gdy położył dłonie na jej ramionach. Ich 

uścisk był delikatny, lecz stanowczy i krzepiący. 

- Chyba się mnie nie boisz? - Nie potrafił zapanować nad lekkim drżeniem głosu. - Nie byłabyś tą Estrellą, 

która przyszła owej nocy do mojego mieszkania ... która ... mi się zaofiarowała - przeciągnął to słowo, aż 

nabrało zmysłowego wydźwięku w tak cudowny sposób. Tamta Estrella nie bała się nikogo. 

Poczuł przeszywający ją dreszcz i uważniej spojrzał jej w twarz. 

- To była tylko jedna noc - odpowiedziała ochrypłym głosem. - Małżeństwo jest... jest... – Przełknęła 

gwałtownie ślinę, jak gdyby obawiała się wypowiedzieć to słowo. - W małżeństwie chodzi o coś innego. - 

Niezupełnie. 

Powoli podnosił ją w górę. Zaszeleścił błękitny jedwab jej sukni, otoczył go zapach perfum. 

- Wiesz, że ta noc była ... - ciągnął urywanym głosem. - Wyobraź sobie życie pełne takich nocy ... z których 

każda będzie lepsza od poprzedniej. 

Zauważył, że przełknęła ślinę i wysunęła koniuszek języka, by zwilżyć wyschnięte wargi. . 

- Małżeństwo to nie same noce. 

- Ale to nie będą z w y k ł e noce. Tylko niesamowite, zaskakujące noce. Noce, których nigdy nie zapomnisz. 

Noce, o których będziesz marzyć za dnia, i śnić, kiedy położysz się spać. 

Nie wyglądała na przekonaną. Co stało się ze śmiałą, pewną siebie, uwodzicielską Estrellą, która podbiła go 

jednym pocałunkiem? 

- Czy to wystarczy? 

- Mnie tak. Chcesz dowodu? Na przykład to ... 

Pochylił głowę i złożył na jej delikatnych wargach równie delikatny i czuły pocałunek. Odpowiedziała nań 

lekkim westchnieniem pełnym zachwytu. Nawet tak subtelna reakcja sprawiła, że zareagował podnieceniem. 

- I  to ... 

Delikatnie pogłębił pocałunek, rozchylając jej wargi. Pozwolił, by jego język igrał z jej językiem. 

- Czy to nie wystarczy? - spytał, z ustami wtulonymi w jej policzek.

- Och, tak - westchnęła. - Och, tak. .. 

Jak on dała się porwać pożądaniu i w tej chwili nie pragnął niczego więcej. 

- Jesteś moja - w jego głosie brzmiał triumf. Moja i tylko moja ... 

Przypomniało mu się, jak ten stary cap, Esteban Ramirez, siedział naprzeciwko niej, z oczami wbitymi w jej 

śliczną twarz, i poczuł mdłości. Sama myśl, że mógłby dotknąć Estrelli, dotknąć łapskami tego miękkiego ciała, 

background image

sprawiła, że zacisnął zęby z powstrzymywanego gniewu. 

- Jak mógłbym pozwolić, żeby inny mężczyzna ... ? 

W głosie Ramóna pojawiła się nowy ton. Nuta bezwzględnej zaborczości, która stanowiła podtekst jego 

słów. 

Jak mógłbym pozwolić, żeby inny mężczyzna ... ?

 - Nie ... nie było innego ... 

- Nie? 

Zaśmiał się gorzko, ironicznie, bez odrobiny ciepła. 

- A co z kandydatem numer jedenaście? I z jego tak bardzo szacownym nazwiskiem? 

- Proszę! - Wzdrygnęła się. - Nie życzyłbyś mi chyba tego. 

- Ale twój ojciec - tak. 

Czy to był jedyny powód jego decyzji? Musiała zadać sobie to pytanie. Czy zjawił się tutaj, by wziąć ją w 

posiadanie, jak gdyby była niewolnicą, kosztownym drobiazgiem, który mógłby nabyć, o ile cena okaże się 

odpowiednia? Czymś, czego nie cenił, dopóki nie okazało się, że wzbudza zainteresowanie innego mężczyzny, 

że ten mógłby to zdobyć? I dopiero wtedy uświadomił sobie, jak bardzo pragnie to mieć? 

- A ja bym odmówiła. Wiesz o tym, musisz to wiedzieć. Jesteś jedynym ... 

- Taaak, wiem - wtrącił Ramón, kiedy zabrakło jej słów. - Miałaś na mnie ochotę. 

Przez jedną straszliwą chwilę myślała, że się rozmyślił. Wiedziała, że przypomniał sobie, jak rzuciła mu w 

twarz te słowa w jego mieszkaniu. 

- Miałaś na mnie ochotę - powtórzył. 

Ku jej zaskoczeniu na jego nieruchomej twarzy pojawił się nagle szeroki, wspaniały, olśniewający uśmiech. 

- Jak ja na ciebie, moja gwiazdko. Pragnę cię tak bardzo, że nie mogę myśleć, nie mogę pracować, nie mogę 

spać. Masz władzę nad moim życiem i nie będę sobą, dopóki nie znajdziesz się w moim łóżku. A  jeśli do tego 

potrzebny jest ślub, no to się pobierzemy. 

Naprawdę to zrobię? - pomyślała Estrella. Naprawdę zrealizuję do końca ten zwariowany pomysł poślubienia 

kogoś, kto mnie nie kocha, kto tylko mnie pragnie? Z drugiej strony, sądziła - pozwoliła sobie w to uwierzyć - 

że Carlos ją kochał. A jednak wszystko co mówił, od początku do końca, było kłamstwem. Ramón przynajmniej 

był wobec niej brutalnie szczery. Pragnął jej, a ona czuła to samo. Och, jak bardzo go pragnęła!

- Pobierzemy się - powtórzyła cichym, lecz pewnym głosem. 

- Wkrótce - rzucił ostro Ramón, na co odpowiedziała jedynie skinieniem głowy. 

Nagle przyszło jej coś do głowy. Szybko podniosła wzrok na jego nieruchomą, pozbawioną wyrazu 

twarz i zauważyła błysk pożądania w jego oczach, lekki rumieniec na kościach policzkowych. 

- Nasze małżeństwo - zdołała wykrztusić z wahaniem. Nie odważyła się zadać sobie pytania, dlaczego 

porusza ten temat. - Jak długo ma trwać? 

Nie odpowiedział od razu; nieomal widziała, jak przetwarza w myślach to pytanie. 

- Dopóki oboje nie zdobędziemy tego, czego pragniemy - oznajmił w końcu, obrzucając surowym spo-

jrzeniem jej bladą, mizerną twarz. 

- To znaczy? 

Estrelli wydawało się, że tonem głosu zdradza, jak ważne jest to pytanie. Jednak Ramón chyba niczego 

nie zauważył. A przynajmniej nie okazał tego; ani wyrazem twarzy, ani spojrzeniem. 

background image

- Ty chcesz być wolna, żeby nikt cię już nie oceniał i nie taksował, niczym rozpłodową klacz. Twój 

ojciec pragnie mieć wnuka, który odziedziczy tytuł i ziemie Medranów. A ja ... - zamilkł, rzuciwszy na nią 

wzrokiem. Spojrzenie szarych oczu zatrzymało się na jej ustach, na wargach rozchylonych z napięcia i 

niepewności. - A ja chcę tego ... - wyszeptał zachrypniętym nagle głosem. 

Pochylił  szybko głowę, mocno, zaborczo przycisnął usta do jej warg. Nie było nic łagodnego w tym 

pocałunku, jedynie gorące, samcze pożądanie i nienasycona, niemal prymitywna zachłanność. 

Estrella zareagowała odruchowo, bez jednego słowa. Nie mogła postąpić inaczej. Straciła kontrolę nad 

swym ciałem; mógł robić z nim, co chciał. Minęło dużo czasu, zanim któreś z nich uświadomiło sobie 

potrzebę zaczerpnięcia powietrza. Kiedy się odsunęli, serce Estrelli waliło tak mocno, że czuła zawrót 

głowy, była jak oślepiona, miała mgłę przed oczami. 

- Tak długo, jak to będzie trwało, kochanie - zdołał wykrztusić Ramón, też wytrącony z równowagi. 

Pocałował ją znowu, z jeszcze większym pożądaniem. 

- Tak długo, jak to będzie trwało, pozostaniemy małżeństwem.

- No proszę! 

Mercedes wsunęła ostatni kwiat pomarańczy w efektownie upięte czarne włosy Estrelli i cofnęła się, aby 

podziwiać rezultat. 

- Uważam, że wyglądają cudownie. Ale o wiele łatwiej by mi było, gdybym wiedziała, jaką masz suknię· 

Zerknęła   na   odbicie   Estrelli   i   posłała   przyszłej   bratowej   niewinne   spojrzenie,   usiłując   skłonić   ją   do 

zdradzenia sekretu. Ta jednak potrząsnęła stanowczo głową, całkowicie nieczuła na sztuczki Mercedes. 

- To moja tajemnica, i tylko moja. Pamiętaj, że nie spodziewałam się takiego zamieszania i ceremonii. 

- Co? - Mercedes popatrzyła na nią ze zdumieniem. Nie myślałaś chyba, że Ramón zaproponuje ci potajemny 

ślub lub choćby zwykłą, cichą uroczystość? 

Mówiąc szczerze, Estrella tego właśnie oczekiwała. Ale wydawało się, że Ramón jest innego zdania. W gruncie 

rzeczy tak wiele  z jego  poczynań  stanowiło przeciwieństwo  tego,  czego  się spodziewała,  że zaczynała  się 

zastanawiać, czy mężczyzna, za którego miała wyjść, jest tym samym, którego poznała owego dnia, gdy zjawił 

się w zamku, by negocjować kupno stacji Medrano. 

Na początek - sprawa pierścionka zaręczynowego. 

Wiedząc,   że   małżeństwo   ich   jest   tylko   układem   handlowym,   całkowicie   pozbawionym   uczuć   -   poza 

szaleńczym pożądaniem, które, jak wyznał szczerze Ramón, skłoniło go do oświadczyn - sądziła, że postarają 

się   jedynie   zachować   pozory.   Jej   ojciec   oczekiwał,   że   córka   będzie   nosiła   pierścionek,   więc   Ramón   go 

dostarczy. To wszystko. 

Otóż nie. Nie tylko Ramón postarał się o wyjątkowy pierścionek dla niej, lecz zorganizował też uroczystość z 

okazji wręczenia go. Przyjęcie, na które zaprosił całą rodzinę, przyjaciół oraz wszystkich członków rodziny 

Estrelli. 

- Dlaczego? - zapytała go pewnego wieczoru, kiedy wspomniał o swoim pomyśle. - Po co tyle zachodu z 

powodu zaaranżowanego małżeństwa? 

Przymrużył oczy i obrzucił ją chłodnym~ beznamiętnym spojrzeniem. 

- Nikt niczego dla mnie nie aranżował - odpowiedział szorstko. - Oświadczyłem ci się z własnej woli, to była 

background image

wyłącznie moja decyzja. 

- Ale ... ale ... 

Nie wiedziała, co powiedzieć. Do głowy napływały jej słowa, czuła jednak, że ryzykownie byłoby podzielić 

się nimi z Ramónem.

Nikt wprawdzie nie zaaranżował ich małżeństwa - ale istniała taka możliwość. W ich związku nie było 

uczucia. Tylko pożądanie, chęć zdobycia szacownego nazwiska oraz - rzecz jasna, ten układ finansowy z 

jej ojcem. Nie brali ślubu z miłości, a więc nie będzie to prawdziwe małżeństwo.

- Ale co? - ostro spytał Ramon.

- Przecież to nie będzie prawdziwe małżeństwo… Naprawdę chcesz robić sobie tyle kłopotu?

- To będzie prawdziwe małżeństwo. W każdym razie nigdy nie zawrę prawdziwszego. Powiedz mi - 

podniósł nagle głos - czy wstydzisz się tych zaręczyn?

- Wstydzę się? - spytała, zaskoczona, że mogło mu to przyjść do głowy. - Nie, wcale nie. Dlaczego 

miałabym się wstydzić?

- Cóż, ustaliliśmy, że nie zajmowałem pierwszego miejsca na liście twoich konkurentów…

Więc nadal go to nurtowało. Estrella zdołała ukryć zagadkowy uśmieszek. Ramón Dario był bardzo 

dumnym człowiekiem. Nie mógł znieść, że znalazł się na dziesiątej pozycji tej haniebnej listy.

- Na liście mojego ojca - poprawiła, lecz Ramón zignorował to.

Nie jestem też czystej krwi Katalończykiem, w ogóle nie może być mowy o żadnej czystości krwi.

- Esteban Ramirez jest pełnokrwistym Katalończykiem - przypomniała. - A boję się nawet pomyśleć, jak 

wyglądałoby moje życie z nim. To ojciec może mieć obsesję na punkcie przodków i genealogii, ale nie ja. 

Inaczej nie zbliżyłabym się do ... 

Przerażona, że mogła się tak wygadać, przycisnęła dłoń do ust. 

- Do Carlosa - dokończył za nią Ramón obojętnym, nie zdradzającym uczuć głosem. 

W Estrelli odezwało się nagle sumienie, uświadamiając jej, że nie powinna dłużej milczeć. Że musi mu 

wszystko wyjaśnić. Potrafiła stawiać opór  ojcu, ignorować plotki  i udawać, że  nie słyszy  szeptów za 

plecami. Ramón to co innego. 

Miał w sobie coś, co zmuszało do szczerości i otwartości. Nie mogła go okłamywać ani ukrywać uczuć, 

jak to czyniła z innymi, nauczona doświadczeniem. 

- Nie wiedziałam, że Carlos był żonaty - powiedziała nagle, wyrzucając z siebie te słowa, zanim miała 

czas zastanowić się i stracić resztki odwagi. 

Rzucił jej spojrzenie, bardziej zaskoczone niż sceptyczne, ale i tak zraniło ją to, jakby nagle znikła 

ochronna powłoka, chroniąca przed reakcją, którą uznała za dezaprobatę. 

- Nie wiedziałam! - powtórzyła. - Powiedział, że jest wolny! 

- I uwierzyłaś mu? 

- Tak. 

Powiedziała to szeptem, jednak z innego powodu, niż mógłby podejrzewać. Prawdziwym wstrząsem 

była świadomość, że coś się zmieniło. 

Wciąż odczuwała ból z powodu zdrady Carlosa, ale teraz widziała wszystko inaczej. Jak gdyby oglądała 

background image

przeszłość przez odwrotną stronę lunety, więc wydawała się bardziej oddalona. I dystans sprawiał, że ten 

ból malał.

- Tak, uwierzyłam mu.

I oczekuje, że ja też w to uwierzę, pomyślał Ramon.

Nie rozumiała, że był gotów zapomnieć o przeszłości, że ważne jest tylko to, co ich połączyło. Więc 

wymyśliła tę idiotyczną historyjkę, to ... kłamstwo. Bo to musiało być kłamstwo.

Oczywiście, orientowała się, że Perea był żonaty.

Czyż mogło być inaczej? Wszyscy o tym wiedzieli. Nawet tu, w Barcelonie, rozeszły się wieści o tej 

historii, o tym, jak katalońska duma Alfreda została wdeptana w błoto za sprawą jego niesfornej córki.

Tej niesfornej córki, która miała zostać niesforną żoną Ramóna. Żoną, która nie szanowała go na tyle, 

by powiedzieć prawdę, lecz przekręciła całą historię, aby pokazać się w lepszym świetle. Wciąż 

kłamała, wciąż nim manipulowała…

Jednak w tej chwili nie obchodziło go to. Chciał ją mieć w swoim łóżku, a jeśli jedynym sposobem do 

tego było małżeństwo, to się z nią ożeni.

- Do diabła!

Wyciągnął rękę, szarpnął dziewczynę ku sobie i zamknął ją w niedźwiedzim, zapierającym dech w 

piersiach uścisku. Kiedy próbowała zaczerpnąć powietrza, wziął ją pod brodę, schylił głowę i wycisnął 

na jej wargach mocny, zdecydowany pocałunek.

- Sprawię, że o nim zapomnisz! - szepnął z ustami przy jej ustach. - Usunę jego obraz z twoich myśli, 

każdy jego ślad z twojej duszy. Nigdy już o nim nie pomyślisz ... nigdy! Jesteś moja, dano Estrello ... moja 

i niczyja więcej. Jak długo będziesz miała na palcu mój pierścionek, nosiła moje nazwisko i mieszkała w 

moim domu, będziesz moja i tylko moja. 

Jak bardzo pragnęła tego mężczyzny ... To powinno budzić w niej lęk. Rok, nawet kilka miesięcy temu 

byłaby przerażona. Ale nie teraz. To było cudowne. Podniecające, fascynujące. Jak szybowanie wysoko, po 

bezchmurnym niebie, z ciepłymi  promieniami  słońca na  twarzy.  Żyła naprawdę.  Nie czuła się tak od 

dawna, nawet w czasach, gdy jeszcze nie znała Carlosa. A i Carlos nie potrafił tego sprawić. 

- Jestem twoja -powiedziała, oddając pocałunek ze zdwojonym zapałem. 

Jak zawsze, pocałunek rozbudził namiętność, namiętność przekształciła się w pożądanie. Porzucili myśl 

o zaplanowanym posiłku, zapomnieli o nim, ogarnięci całkiem innym głodem. Potykając się, weszli po 

schodach,   wciąż  całując  się  i   rozpinając  ubrania,  wreszcie  padli  na łóżko.  Nie  myśleli   o  niczym,   nie 

zwracali na nic uwagi, opanowani niepoddającym się kontroli pożądaniu. 

Zarumieniona na to wspomnienie Estrella przyglądała się pierścionkowi, który Ramón wsunął jej na palec 

kilka dni temu, podczas przyjęcia. Dotknęła go, przesuwając czubkiem palca po pięknych, lśniących 

brylantach, tworzących gwiazdę. Była to zamierzona aluzja do jej imienia. Tego się nie spodziewała. Nie 

marzyła nawet, że mógłby wyszukać coś tak imponującego i zachwycającego. 

- Ja ... nie wiem, jak ci dziękować - wyjąkała, kiedy umilkły powinszowania, skończyło się ściskanie 

rąk i poklepywanie Ramóna po plecach, i mogli wreszcie skraść kilka chwil sam na sam w cichym kąciku 

wielkiego pokoju w domu jego ojca .. 

background image

Ramón odrzucił jej podziękowanie wyniosłym ruchem ręki. 

- Jesteś moją narzeczoną. To oczywiste, że powinienem dać ci pierścionek. Przecież nie chcemy, żeby 

ktoś pomyślał, że nie są to prawdziwe zaręczyny. Zawłaszcza twój ojciec. 

Na wspomnienie ojca Estrella wzdrygnęła się w duchu. Nie chciała myśleć, dlaczego don Medrano jest 

nagle taki uśmiechnięty. Dlaczego rzucił kilka życzliwych spojrzeń swojej marnotrawnej córce - a jeszcze 

życzliwszymi obdarzył przyszłego zięcia. 

- Ojciec jest wdzięczny, że uwolni się od niegodnej córki. I myśli, że jesteś wspaniały, bo wybawiłeś go 

ode mnie, choć mam opinię "szkarłatnej wszetecznicy". 

Nagłe zmarszczenie brwi Ramóna odczuła jak pchnięcie ostrym sztyletem. Miała. świadomość, że mówi 

rozdrażnionym, nawet napastliwym tonem, ale nie potrafiła się opanować. Wiedziała, ile godzin spędził 

Ramón w bibliotece razem z Alfredem i jego adwokatem na negocjacjach, które miały zdecydować o jej 

losie. Ramón nie podał jej szczegółów, za to ojciec - tak. Zdradził z detalami, co zaproponował jako swój 

wkład do umowy. Więc była pewna, że Ramón wyszedł z biblioteki jako właściciel upragnionej stacji 

telewizyjnej i że kosztowało go to połowę sumy, którą zamierzał wyłożyć z początku. 

- Może żenię się z tobą dlatego, że jesteś "szkarłatną wszetecznicą" - wycedził kpiącym tonem. W jego 

oczach pojawił się srebrzysty błysk, gdy obrzucił spojrzeniem smukłą sylwetkę dziewczyny w obcisłej 

czarno-złotej sukni. - Pewne jest, że to ze "szkarłatną wszetecznicą" chcę żyć ... I mieć ją w swoim łóżku. 

Z uśmiechu, który pojawił się w kącikach jego ust, gdy skończył mówić, zorientowała się, że wspomi-

nał,   jak  odwiedzała  go  w  jego  mieszkaniu,  jak  ekscytująco  spędzali  te  wieczory -   nie  mówiąc   już  o 

większości poranków i popołudni. 

- Nieważne, ile razy się kochamy, wciąż nie mogę się tobą nasycić. 

Nadal miała w pamięci te tajemnicze finansowe negocjacje, więc przekonała się, że - wbrew swojej woli 

- nie potrafi powstrzymać się przed wypowiedzeniem zjadliwej uwagi. 

- To dobrze ... bo nie chcę, żebyś sobie pomyślał, że możesz odstąpić od naszej umowy. 

- A dlaczego miałbym tego chcieć, moja śliczna gwiazdko? 

Ramón pochylił się i przesunął ustami po jej czole, wzdłuż linii ciemnych brwi, do delikatnej żyłki pul-

sującej na skroni. 

- Cóż, masz, czego pragnąłeś, więc ... 

- Uważasz, że mógłbym złamać obietnicę? Nie dotrzymać danego ci słowa? 

Jego głos brzmiał groźnie i ostro, spojrzenie, które wbił w szeroko otwarte, podkrążone oczy dziew-

czyny, płonęło ogniem gniewu. 

- Nie wiesz, że prędzej bym umarł, niż to zrobił? Estrelli zakręciło się w głowie, jej niemądre, naiwne serce 

podskoczyło z radości, że może jest dla niego czymś więcej niż tylko żoną, stanowiącą nieodłączną część 

umowy handlowej. Ale właśnie gdy jej umysł zaprzątnięty był tym szalonym marzeniem, następne słowa 

Ramóna zniszczyły je całkowicie, podziałały niczym chlust lodowatej wody w twarz. 

- Jeśli daję komuś słowo, to dotrzymanie go jest kwestią honoru - stwierdził zwięźle, podkreślając ostro 

każde słowo. - Poza tym, twój ojciec nie jest głupcem. Nie złoży swojego podpisu na umowie, dopóki mój 

nie znajdzie się na świadectwie ślubu. Więc nie musisz się obawiać, querida, że ucieknę sprzed ołtarza. Za 

background image

dobrze wiem, czego chcę od życia, żeby to zrobić. 

- Ponieważ widzisz to wszystko jako transakcję. To ściągnęło na nią kolejne szybkie, karcące spojrzenie 

tych stalowoszarych oczu, z których znikła kpina, pozostawiając po sobie ponurość i lodowaty chłód. 

- Ja nie sypiam ze wspólnikami, dono Medrano. 

Nigdy tego nie robiłem i teraz też nie będę. - Więc dlaczego ... ? 

Ich sam na sam dobiegło końca. Mercedes zauważyła ukrytą w kącie parę i za chwilę podeszła do nich 

razem z Cassie. Bratowa zaciągnęła Ramóna na parkiet, więc okazja do dalszej rozmowy przepadła. 

Później też się nie nadarzyła. Przeszkodziły temu tańce, kolacja, toasty i przemówienia. Estrelli wyda-

wało się, że cały jej czas pochłaniają podziękowania za życzenia, przyjmowanie gratulacji z największym 

entuzjazmem, najaki potrafiła się zdobyć, modląc się w duchu, by jej uśmiech wydawał się naturalny, a nie 

sztywny i wymuszony. 

Pod koniec wieczoru bolały ją szczęki i mięśnie policzków, a próbując odgrywać role szczęśliwej i 

podnieconej narzeczonej nabawiła się migreny. Tymczasem w głębi duszy czuła taki zamęt i niepokój, że 

miała wrażenie, iż nigdy nie będzie w stanie myśleć jasno. 

Ramón nagle wydał się jej innym człowiekiem. 

Goście   mogli   tego   nie   zauważyć;   często   się   uśmiechał,   dużo  mówił,   opowiadał   dowcipy,   był   wprost 

uosobieniem dumnego, szczęśliwego narzeczonego. Ale dla kogoś tak wrażliwego na jego nastroje, na 

każdą zmianę w głosie, spojrzeniu, jak Estrella, jasne było, że myślami przebywał gdzie indziej. 

Obejmował ją w tańcu, jednak w rzeczywistości jej nie dotykał. Podtrzymywał uprzejmą, banalną 

konwersację, słuchał jej odpowiedzi, reagował na nie, ale wydawało się, że jej nie słyszy. Choć przez 

resztę wieczoru rzadko się od niej oddalał, miała wrażenie, że to nie Ramon jej towarzyszy, lecz blady 

cień mężczyzny, który był jej narzeczonym, kochankiem i przyszłym mężem, a którego w gruncie rzeczy 

wcale nie znała. 

Nie doszło także do tak upragnionej rozmowy. 

Ledwo zdążyli pożegnać ostatnich ociągających się gości, Ramón gestem przywołał pokojówkę, która 

podbiegła, przynosząc płaszcz Estrelli. Na drugie skinienie pojawił się szofer, naj widoczniej oczekujący 

tego wezwania, i w mgnieniu oka przed głównym wejściem zatrzymała się wielka, luksusowa limuzyna. 

- Ale ... - próbowała zaprotestować, jednak Ramón nie zwrócił uwagi na jej sprzeciw. 

- Obiecałem twojemu ojcu, że dopilnuję, żebyś bezpiecznie dotarła do domu - tylko tyle powiedział. - 

Wypiłem za dużo szampana i nie mogę sam cię odwieźć, więc Paco się o to zatroszczy. 

- Myślałam ... Nie chcę jeszcze wychodzić! 

- Estrello - głos Ramóna miał irytująco rozsądne, nawet łagodne brzmienie, ale chłód w oczach i wojow-

niczo wysunięta broda sygnalizowały zupełnie inne uczucia. - Już późno, a mamy przed sobą pracowity 

tydzień w związku z przygotowaniami do wesela. 

Dotknął lekko ręką jej twarzy, przesunął palcami po policzku. Gdyby nie wyraz jego oczu, częściowo 

przysłoniętych powiekami, odwróciłaby głowę i przycisnęła wargi do wnętrza tej dłoni. 

- Nie jestem zmęczona. 

- I chcę, żeby tak pozostało. W dzień naszego ślubu chcę zobaczyć zaróżowioną pannę młodą, a nie 

background image

istotę bladą i wykończoną z braku snu.

- Ale ... 

- Estrello, jedziesz do domu. 

Nie podniósł głosu, mówił tak samo chłodno, ale jednocześnie dobitnie, że nie miała odwagi się sprze-

czać. A już z pewnością nie odważyła się wyznać, że miała nadzieję, że zostanie u niego na noc. Że po-

trzebowała uścisku jego ramion, dotyku ust na swoich wargach. 

- No dobrze, jeśli nalegasz. 

Próbując skłonić go do pocałunku, stanęła na palcach i przycisnęła usta do kłującego policzka, do ust. 

Ale nie doczekała się odzewu. Nie odwzajemnił nawet całusa, sięgnął po jej długi, wieczorowy płaszcz z 

czarnego aksamitu i narzucił go na ramiona Estrelli. 

- Dobranoc, querida. Śpij dobrze. 

Wziął ją pod ramię, niemal siłą sprowadził po schodach, do czekającego samochodu, dał jej tyle czasu, 

by zdołała usadowić się na tylnym siedzeniu, zatrzasnął drzwi i wyprostował się. 

Próbowała jeszcze pomachać do niego, przesłać mu pocałunek, ale zastukał tylko w okno kierowcy, 

dając mu znak do odjazdu, potem cofnął się i z nieprzeniknionym wyrazem twarzy obserwował, jak sa-

mochód odjeżdża. 

Choć od tego czasu spotkała się z nim kilka razy, nigdy już nie wziął jej do sypialni. Zachowywał się z 

nienaganną uprzejmością, nawet przyjacielsko, ale zadbał o to, by rzadko zostawali sami, a jeśli już - to w 

takich miejscach, gdzie mogli się najwyżej pocałować, a na pewno nie uprawiać miłość. 

Więc dzisiejszej nocy - nocy poślubnej - Estrella oczekiwała z pewną obawą, jak gdyby była dziewicą, :tóra 

po raz pierwszy będzie kochać się z mężem. 

Jakiego Ramóna mogła się dziś spodziewać? Gorliwego, namiętnego kochanka, który nie mógł utrzymać rąk 

przy   sobie,   czy   przygaszonego,   chłodnego   zamkniętego   w   sobie   mężczyznę,   jakim   był   od   przyjęcia 

zaręczynowego? Niespokojnie obracała na laku zaręczynowy pierścionek, zdradzając tym swoje zaniepokojenie 

i skrępowanie. 

- Estrello! 

Głos  Mercedes  przywołał  ją z odległego  miejsca,  do którego  zaprowadziły ją rozmyślania.  Podskoczyła, 

poderwała głowę i szeroko otworzyła 

oczy· 

- Prze ... przepraszam - zdołała wykrztusić, próbując odzyskać panowanie nad sobą. - Zamyśliłam si

ę · 

- A ja wiem nad czym! - uśmiechnęła się Mercedes. - Naprawdę źle z tobą! Zastanawiam się, czy mój brat 

zdaje sobie sprawę, jak szaleńczo jesteś w

 

nim zakochana! 

- Co ... 

Estrella   wzdrygnęła   się   i   próbowała   coś   powiedzieć,   ale   słowa   uwięzły   jej   w   gardle,   a   język   odmówił 

posłuszeństwa, gdy dotarło do niej w końcu znaczenie słów Mercedes. 

Zakochana. 

Czy Mercedes powiedziała "zakochana"? 

Nie była w stanie zebrać myśli i zastanowić się nad problemami związanymi z tym uczuciem. Problemami, które 

miały całkowicie zmienić jej życie. 

Mogła być tylko wdzięczna losowi, że Mercedes akurat w tym momencie odwróciła się, by sięgnąć po torebkę, i 

background image

nie zobaczyła, że twarz Estrelli pokrywa się bladością.

ROZDZIAŁ DZIESIĄTY 

- Ona zaraz tu będzie. 

Joaquin uśmiechnął się szeroko do brata. Stali z boku ołtarza w małym wiejskim kościółku. 

- Lepiej ciesz się ostatnimi chwilami wolności. 

- I to mówi facet, który sam się ożenił jakiś mie- 

siąc temu - zaśmiał się Alex, naj młodszy z trzech synów Juana Alcolara. - Jako stary żonkoś gorąco 

polecam małżeński stan. 

Naprawdę tak uważa, pomyślał Ramón, widząc, jak ciemnoszare oczy Alexa spoczęły na wysokiej, 

szczupłej kobiecie o kasztanowych włosach. Jego angielska żona, Luiza, siedziała o kilka metrów od nich, 

w jednej z ławek rodziny Alcolar, trzymając na kolanach malutką córeczkę. Od czasu, gdy Alex powrócił z 

Anglii z Luizą, która utrzymywała, że jest jego żoną, byli dosłownie nierozłączni. Narodziny Marii Eleny 

stały się ukoronowaniem ich miłości. 

Starszy przyrodni brat Ramóna też odnalazł szczęście, chociaż nie obyło się bez problemów, nim Joaquin 

zmądrzał i zrozumiał, że jest po uszy zakochany w Cassie. Teraz byli już po ślubie i oczekiwali pierwszego 

dziecka. Joaquin dojrzał i złagodniał, napięte ongiś stosunki z ojcem i Ramónem poprawiły się znacznie, 

kiedy zaczął nowe życie. Świadomość, że kocha i jest kochany, zmieniła mężczyznę znanego jako El Lobo 

- Samotny Wilk - w zupełnie innego człowieka. 

W duchu Ramón przyznawał, że jest zazdrosny jak diabli. Szczerze mówiąc, sam kiedyś marzył o takim 

szczęśliwym zakończeniu dla siebie. 

Jego życie rodzinne - dorastanie bez matki, pod okiem mężczyzny, którego uważał za ojca, surowego, 

brutalnego   i   pozbawionego   uczuć   -   sprawiło,   że   marzył   o   posiadaniu   domu,   jakim   cieszyli   się   jego 

przyjaciele. Poprzysiągł, że pewnego dnia, gdy będzie już dojrzałym mężczyzną, stworzy dla siebie takie 

życie i dom, jakiego nigdy nie miał, z żoną, którą pokocha i wokół której będzie kręcił się jego świat. 

Więc dlaczego żenił się z Estrellą? Dlaczego stał tu dzisiaj, ze swymi braćmi, ubrany w tradycyjną, 

ręcznie haftowaną koszulę, którą – ku jego osłupieniu - Estrella uparła się sama uszyć? 

- Muszę przyznać, że jestem zdumiony - mówił Alex. - Zawsze myślałem, że jeśli już ktoś cię zaciągnie 

przed ołtarz, to tylko śliczna Benita. Najpierw świata poza nią nie widzisz, a potem nagle oznajmiasz, że 

żenisz się z kobietą, o której nikt z nas nie słyszał. Co cię opętało, do diabła? 

- Estrella mnie opętała – odparl Ramón, uświadamiając sobie, że mówi szczerą prawdę. 

Zadawał sobie to pytanie nieskończenie wiele razy i nigdy nie znalazł na nie bardziej logicznej odpowiedzi. 

Opętała go Estrella. Wtargnęła w jego życie niczym płonąca kometa, a nie zwykła gwiazda, od której 

background image

pochodziło   jej   imię.   Od   tej   pory   nie   był   w   stanie   rozsądnie   myśleć.   Zapomniał   o  Benicie,   która   do 

niedawna wydawała mu się najbardziej godną pożądania kobietą. Nawet gdyby chciał, nie mógłby sobie 

przypomnieć jej twarzy - a nie chciał. Jego umysł zajęty był tylko tą, którą miał dziś poślubić. 

- Mercedes zawsze mówiła, że jeśli się kiedyś zakochasz, to całkiem stracisz głowę - wtrącił Joaquin. - 

Ale była pewna, że dużo czasu upłynie, nim znajdziesz sobie kogoś, z kim zechcesz się związać. 

- Mercedes myśli, że zjadła wszystkie rozumy - zakpił Ramón, mając nadzieję, że brzmi to przeko- 

nująco. 

Owszem, stracił głowę, ale nie z miłości. Zawładnęło nim pożądanie i nie mógł uwolnić się od więzów 

namiętności, którymi spętała go Estrella. Nie był zresztą pewien, czy tego chce. 

Nie wiedział, czy w ogóle wierzy  

miłość. Och, kiedyś w nią wierzył, gdy był młodszy. Dopiero 

wiadomość, że nie jest synem Reubena Dario, że matka zdradziła męża na początku ich małżeństwa i on 

jest tego owocem, pozbawiła go złudzeń. 

- Nasz siostrzyczka sama powinna dowiedzieć się, czym jest miłość, nim zacznie pouczać, jaki ma ona 

wpływ na życie innych. 

- Niewykluczone, że nie będziemy długo na to czekać - odpowiedział starszy brat. - Od jakiego czasu jest 

bardzo roztargniona. Może o kimś myśli 

- No, jeśli tak, to niech Bóg się zmiłuje nad nami - wtrącił nabożnym tonem Alex. - Pamiętacie, jak - 

uznała, że jest we mnie zakochana, kiedy po raz pierwszy zjawiłem się u was? Zanim dowiedziała się, że 

jestem jej bratem? Jeśli zakocha się naprawdę, to od razu wpadnie po uszy. 

- Chyba to cecha rodzinna - mruknął ironicznie Joaquin. - Tylko niektórym z nas poznanie prawdy 

zabiera więcej czasu. 

A niektórzy z nas zadowalają się czym innym, uznał Ramón, choć nie wypowiedział tych słów na głos. 

Jedno było pewne - wpadł po uszy od razu i z każdym dniem pogrążał się coraz bardziej. I dlatego znalazł 

się w tym kościele. Nie z powodu tej cholernej stacji telewizyjnej ani dlatego, że Estrella go o to prosiła, 

ani dla arystokratycznego dziedzictwa, które w przyszłości miało przypaść jego dzieciom. 

Był tutaj, gdyż nie mógł trzymać się z dala, bo ze wszystkich rzeczy, które zyskiwał dzięki temu ukła-

dowi, najważniejsza była dlań Estrella. 

- Już przyszła. 

Nie był pewien, który z braci to powiedział, uświadomił sobie tylko, że stłumione odgłosy poruszenia i 

podniecenia, dolatujące z drugiego końca kościoła, oznajmiały, że Estrella, jego narzeczona i niebawem 

żona, zjawiła się wreszcie. 

Teraz była ostatnia chwila na zmianę zdania - gdyby zamierzał je zmienić.

dziwo, nie miał żadnych wątpliwości. Czuł głęboką pewność, że tego właśnie pragnie, że to jedyna 

słuszna droga. Przynajmniej na razie, a dalej będzie, co ma być. 

Zaczyna się - teraz przemówił Joaquin. Starszy brat ocenił wygląd Ramóna, poprawił mu krawat i 

klepnął go po ramieniu. - Kurtyna w górę, hermana. 

Właśnie ten zwrot  hermana  - "bracie" poruszył Ramóna do żywego. Dotychczas w ich stosunkach 

istniało pewne napięcie, nieuniknione, zważywszy na niekonwencjonalne układy w rodzinie Alcolarów, 

background image

więc to czułe słowo, któremu towarzyszył szeroki uśmiech, wytrąciło go z równowagi. Czuł taką ulgę, 

radość i wdzięczność, że nie od razu zwrócił uwagę na poruszenie, wywołane pojawieniem się panny 

młodej. 

- O Boże ... - to było pierwsze, co usłyszał Ramón. Ten szept Aleksa, w którym mieszało się niedo-

wierzanie i przewrotne rozbawienie, gwałtownie sprowadził go na ziemię. - Ramónie? 

Za jego plecami narastały szepty i komentarze, wzbierały niczym fala, stawały się coraz głośniejsze i w 

końcu nie dało się ich dłużej ignorować. Nie mógł więc stać tak dalej przy ołtarzu, zwrócony plecami do 

obecnych. Musiał się odwrócić, musiał popatrzeć. 

Mój Boże, jakaż ona piękna! 

To była jego pierwsza myśl, jedyna, na którą się zdobył. Na widok Estrelli zaparło mu dech w piersiach, 

zakręciło mu się w głowie.

Szła do ołtarza sama, nie zgodziła się, by ojciec oddawał ją przyszłemu mężowi. Nie nosiła welonu ani 

innego przybrania głowy, jedynie upięła wysoko lśniące kruczoczarne włosy i przyozdobiła je małymi 

białymi kwiatkami. Twarz miała nieco bladą, lecz zdecydowaną; ten kontrast sprawiał, że jej wielkie, 

ciemne oczy wydawały się jeszcze większe i ciemniejsze. Gdy Ramón się odwrócił, te szeroko otwarte 

oczy wpiły się w jego twarz, obserwując go czujnie, i odrobina rumieńca zabarwiła porcelanowo białe 

policzki. 

Uczesanie podkreślało smukłą, wytworną linię szyi, na której Estrella zawiesiła tylko cieniutki złoty 

łańcuszek z brylantową gwiazdą. Wisiorek ten, pasujący do zaręczynowego pierścionka, Ramón przysłał 

jej poprzedniego dnia jako ślubny dar. Gwiazda spoczywała wygodnie u nasady szyi, odsłoniętej przez 

kwadratowe   wycięcie   sukni.   Kwadratowy   dekolt   był   jednym   szczegółem   stroju,   który   zdradziła 

Ramónowi. 

Kwadratowy dekolt długiej, dopasowanej, jedwabnej ... 

Przesunął spojrzenie niżej, przyglądając się uważnie sukni, potem, zaszokowany, poderwał głowę i 

spojrzał w twarz narzeczonej. 

- Och, Estrello - wyszeptał ze zdumieniem i dumą, tłumiąc śmiech. - Och, mi Estrella. 

Ojciec jest wdzięczny, że uwolni się od niegodnej córki - w uszach wyraźnie brzmiały mu słowa, które 

wypowiedziała podczas ich przyjęcia zaręczynowego. 

I myśli, że jesteś wspaniały, bo wybawiłeś go ode mnie, choć '?lam opinię "szkarłatnej wszetecznicy". 

Wiedział, że krążyło mnóstwo plotek. Wścibskie kumoszki z wioski, jej ojciec, starsza i bardzo zgor-

szona ciotka - wszyscy zastanawiali się, jak dziewczyna ubierze się do ślubu. Przekonywali, że tradycyjna 

biel nie będzie odpowiednia. Sugerowali kolor kremowy, a może błękitny ... 

Estrella słuchała, myślała swoje i ani słowem nie zdradziła, co planuje. Teraz czekał ich prawdziwy cios 

między oczy. 

Suknia była długa, do ziemi, jak większość tradycyjnych ślubnych sukni. Uszyta z przepięknego, naj-

miększego jedwabiu, idealnie skrojona, nieskazitelnie elegancka - jak wszystko, co wybierała Estrella. 

Obcisły stanik z kwadratowym dekoltem kontrastował ze zwojami materii i długim trenem, ciągnącym się 

od szczupłej talii. Jednym słowem - doskonały, klasyczny strój ślubny, gdyby nie jeden szczegół... 

background image

Jeszcze żadnej sukni ślubnej nie uszyto z tak oślepiającego, nieprawdopodobnego, bijącego w oczy 

szkarłatu. 

Moja "szkarłatna wszetecznica ". 

Moja zuchwała, ołśniewająca, moja dziełna Estrel/a. 

Ramon nie wiedział, czy wypowiedział na głos te słowa, czy tylko rozbrzmiewały w jego myślach. Widząc 

wahanie i nagłe zwątpienie w oczach dziewczyny uświadomił sobie, że nie może tak stać bezczynnie i 

czekać. 

Zanim zorientował się, że to robi, opuścił swoje miejsce pod ołtarzem i  ruszył w jej kierunku. Wyciąg-

nął do niej rękę. 

Natychmiast niepewność i obawa zniknęły z jej twarzy. Rzuciła mu szeroki, oślepiający uśmiech, ujęła 

bukiet w jedną rękę i podała mu drugą. Jej uśmiech stał się jeszcze szerszy, kiedy zacisnął palce na jej 

dłoni. 

- Moja "szkarłatna wszetecznica". Moja piękna "szkarłatna wszetecznica". 

Tym razem powiedział te słowa naprawdę, ale szeptem, który tylko oni mogli usłyszeć. Uniósł do ust 

dłoń panny  młodej  i złożył  na niej gorący  pocałunek, potem wsunął pod ramię ucałowaną  dłoń i uś-

miechnął się. Zauważył lśnienie łez w ciemnych, wpatrzonych w niego oczach, i wiedział, że pomimo 

pozorów odwagi - prostych jak struna pleców, podniesionej hardo głowy i zdecydowania, z jakim szła 

samotnie przez nawę - wcale nie była tak pewna siebie. Choć odważna i zdecydowana, w środku dygotała z 

łęku. Więc przycisnął swą wielką, szeroką dłonią smukłą, delikatną rączkę, spoczywającą na ciemnym 

rękawie jego fraka. Znowu się do niej uśmiechnął i zauważył, że wraca jej pewność siebie. 

- Gotowa? - spytał szeptem. Skinęła głową, tym razem pewnie, zdecydowanie, bez wahania. 

- Tak - powiedziała i ruszyła razem z nim w kierunku czekającego księdza. 

Przybyła do kościoła niemal w stanie histerii. 

Słowa Mercedes uderzyły w nią z mocą błyskawicy, oświetlając wszystko, czego dotąd nie widziała łub nie 

rozumiała. Zakochała się ślepo, wariacko, na śmierć i życie w Ramónie Dario, którego Alfredo Medrano 

dla niej kupił. 

Nie czuła nic podobnego do Carlosa. To nie była miłość, lecz zaślepienie, zakochanie w idei zakocha-

nia. Myślała, że zależy jej na nim, ale nie dało się tego porównać z wielką, wszechogarniającą falą uczucia 

do Ramóna. Jej namiętność do Carlosa była tylko krótkim, słabym zauroczeniem, które z czasem prze-

minęło. Co innego miłość do Ramóna. Zakorzeniła się silnie w jej sercu, stała się częścią jej samej, jej 

duszy. Nie mogłaby jej wyrwać i żyć dalej. Bez niego byłaby niczym, nie byłoby dla niej przyszłości. 

Gdy uświadomiła sobie to, zachwiała się, zwolniła kroku. Nie wiedziała, czy zdoła iść dalej. Kolana 

uginały się pod nią, zimny dreszcz przebiegł jej po plecach i gdyby miała więcej sił, spanikowałaby i 

uciekła z kościoła. Ale w tej właśnie Ramón odwrócił się i spojrzał na nią. 

Zrobił więcej: podszedł do niej z wyciągniętą ręką. Ujął jej dłoń mocnymi, ciepłymi palcami, dodając 

jej otuchy. 

Moja "szkarłatna wszetecznica" - powiedział. Moja piękna "szkarłatna wszetecznica". 

Może to nie było wiele. Na pewno nie wszystko, o czym marzyła. Nie było gwałtownych, żarliwych 

background image

zapewnień o miłości. Ale też ich nie oczekiwała. A kiedy porównała te słowa, wypowiedziane niskim, 

zachrypniętym głosem, w którym dźwięczało głębokie oddanie, z kwiecistymi, przesadnymi i nieszczerymi 

komplementami, jakimi obsypywał ją Carlos, wiedziała, co woli i w co wierzy. 

Kiedy się do niej uśmiechnął, poczuła, że poszłaby za nim wszędzie. Jeśli miała dotąd jakieś wątpliwo-

ści, teraz zrozumiała, że kocha go naprawdę, że nie jest w nim tylko zakochana. 

A Ramón? 

Zdawała sobie sprawę, dlaczego się z nią żenił. 

Zaczynali wspólne życie z niewłaściwych powodów - finansowych, nie uczuciowych. To było małżeństwo 

z rozsądku, ale nie musiało takim pozostać. Było to również małżeństwo z namiętności, i jak długo trwała, 

tak długo ich coś łączyło. Byłaby ostatnią idiotką, gdyby nie potrafiła tego wykorzystać. 

Tak długo, jak to będzie trwało, pozostaniemy małżeństwem, powiedział Ramón. Dopóki oboje nie 

zdobędziemy tego, czego pragniemy 

No cóż, zdobył  już to, czego chciał - albo zdobędzie jeszcze przed końcem tego dnia. Ale jej też 

pragnął, okazywał to w sposób nie pozostawiający wątpliwości. Jego pożądanie było tym asem, który 

trzymała w rękawie. Jak długo będzie jej pożądał, ich związek utrzyma się. 

A jak długo będą ze sobą, istniała szansa, że poczuje do niej coś więcej niż pociąg fizyczny, do którego się 

przyznawał. Już ona zadba, aby namiętność nie ostygła. Będzie ją podsycać, obserwować, jak rośnie, 

modlić się, by wciąż był przykuty do niej okowami pożądania.

Na początek to wystarczy; mogła tylko prosić Boga, żeby, jeśli starczy czasu i los zechce im sprzyjać, to 

uczucie przekształciło się w coś mocniejszego. 

Ta myśl pozwoliła jej przetrwać długą ceremonię i ucztę, która nastąpiła po niej. To może się udać; 

wiedziała, że może się udać. 

Bo jeśli tak się nie stanie, ich związek nie będzie miał szans. Jeśli Estrella nie zdoła przekształcić 

namiętności, którą żywił do niej Ramón, w uczucie głębsze i mocniejsze, to pewnego dnia - bez ożywczego 

tchnienia miłości - namiętność osłabnie i pozostawi po sobie pustkę. Wtedy go straci. On odwróci się i 

odejdzie od niej na zawsze. 

Ale wciąż jeszcze miała czas. I zamierzała wykorzystać go najlepiej, jak potrafi. Zacznie od dzisiejszej 

nocy. 

ROZDZIAŁ JEDENASTY 

Dzięki Bogu, już prawie po wszystkim, pomyślał z ulgą Ramón. 

Gdyby miał spędzić kolejną godzinę - a nawet minutę - na uprzejmych rozmowach, przyjmowaniu 

gratulacji, uśmiechaniu się przy niezbyt taktownych żartach na temat utraconej wolności oraz czekającej go 

nocy, chybaby eksplodował. 

background image

Nie znaczyło to, że nie cieszyło go przyjęcie  owszem, bawił się dobrze ... z początku. Przyjemność 

sprawiała mu obecność rodziny, taniec z Estrellą, z Cassie i Mercedes, a potem znowu z Estrellą. Ale co za 

dużo to niezdrowo. Miał już po dziurki w nosie przebywania z gośćmi, wystawiania się na pokaz. 

Chciał zostać sam na sam ze swoją żoną. Spojrzał w drugi koniec wielkiej sali balowej, gdzie stała Estrella, 

olśniewająco piękna w szkarłatnej sukni, i śmiała się z czegoś, co mówiła do niej Mercedes. Z odchyloną w 

tył głową i lekkim rumieńcem na policzkach nie przypominała tej bladej, zalęknionej, wątłej istoty, która 

zjawiła się w kościele. 

- Ślicznie wygląda, prawda? 

U boku Ramóna znalazł się Juan Alcolar. W ręku trzymał kieliszek z winem. Jego ciemnobrązowe oczy 

wpatrywały się w Estrel1ę, ale było w nich coś, co przyciągnęło uwagę Ramóna i skłoniło go, by uważniej 

przyjrzał się ojcu. 

Głos Juana brzmiał nieco ochryple, a oczy dziwnie błyszczały. Gdyby chodziło o kogoś innego, można 

by podejrzewać, że ma w oczach łzy. 

Ramón zauważył w duchu, że ojciec nie był typem człowieka, okazującego emocje. Prawdę mówiąc, 

rzadko otwierał się przed ludźmi, nawet przed członkami rodziny. W każdym razie - nie przed synami. 

Tylko Mercedes potrafiła go do tego skłonić. Tak było zawsze, od chwili, gdy się po raz pierwszy spotkali, 

wiele lat temu. Ramón wkroczył wtedy do biura Juana Alcolara i zażądał wyjaśnienia, czy prawdą jest to, 

czego się właśnie dowiedział. Że Juan jest jego prawdziwym ojcem, a nie - jak dotąd wierzył - niedawno 

zmarły Reuben Dario. 

- Przypomina mi Honorię. 

Ramón odwrócił gwałtownie głowę, nie mogąc uwierzyć własnym uszom. Honoria była żoną Juana, 

matką Joaquina i Mercedes. Zadziwiło go, że ojciec wspomniał o niej teraz, a przecież nigdy tego nie robił. 

- Naprawdę była podobna do Estrelli? - spytał ostrożnie. 

- Bardzo. 

Juan upił trochę wina z kieliszka, jak gdyby zbierając się na odwagę. 

- Nie powtarzaj moich błędów, synu.

- Błędów? 

Ramón wiedział, że jego głos 

zabrzmial ostro; 

zastanawiał się nawet, czy ojciec nie wycofa się znowu do 

swojej skorupy, ale Juan najwyraźniej postanowił otworzyć się przed synem. 

- Kochałem dwie kobiety - powiedział. -  i obie straciłem. 

- Moją matkę ... 

Juan skinął ze smutkiem głową. 

- Uwielbiałem Marguerite, ale byłem młody ... i głupi. Powiedziałem jej, że nie chcę zobowiązań ani 

małżeństwa. Złamałem jej serce. Dlatego wyszła za Reubena Dario. 

Ramón zastanawiał  się, dlaczego właśnie teraz, może po raz drugi w życiu, ojciec  zdecydował  się 

porozmawiać o jego matce, a nawet wymienił jej i

m ię· 

- Ale spotkałeś ją jeszcze - stwierdził szorstko. 

- Tylko jeden raz. Przypadek zetknął nas ze sobą. Byłem już żonaty z Honorią, Joaquin miał prawie dwa 

background image

lata ... 

Westchnął ciężko, z głębi serca. 

- Nic się nie zmieniło. Wciąż była najpiękniejszą kobietą, jaką widziałem, kobietą moich marzeń. I była 

zagubiona, samotna. Ona i Dario nie mogli mieć dzieci, ich małżeństwo się rozpadało. Nie jestem dumny z 

tego, co się stało. Spędziliśmy razem tydzień, gdy Reuben przebywał w Ameryce. Jeden cudowny tydzień. 

Ale oboje wiedzieliśmy, że tak dalej być nie może. Żadne z nas nie mogłoby żyć  z poczuciem winy, z 

myślą, że krzywdzimy innych. Więc się rozstaliśmy. Ty przyszedłeś na świat dziewięć miesięcy później. 

- A matka umarła, zanim skończyłem dwa miesiące. 

Nie pamiętał matki. Miał przed oczami tylko jej twarz z fotografii, które oglądał. 

- Ale wkrótce o niej zapomniałeś - dorzucił, nie potrafiąc ukryć goryczy. - Znalazłeś sobie inną. Alex 

jest tylko o rok młodszy ode mnie. 

- Nie! - zaprzeczył gwałtownie ojciec. - To nie było tak. Straciłem głowę, nie wiedziałem, a raczej nie 

obchodziło mnie, jak postępuję. Kiedy pojechałem w interesach do Anglii, spotkałem kobietę ... Pracowała 

jako gospodyni w domu, w którym gościłem. Wyglądała jak twoja matka ... Jak Marguerite, kiedy się 

poznaliśmy. Upiłem się. To była jednorazowa przygoda. Nie miałem nawet pojęcia, że zaszła 

w  

ciążę. Do 

chwili, gdy pojawił się Alex. 

- A ta druga? 

Estrella zakończyła rozmowę i rozejrzała się dokoła, szukając kogoś wzrokiem. Zauważyła Ramóna i 

przesłała mu taki uśmiech, że zakręciło mu się w głowie. 

- Druga kobieta, którą kochałem? To Honoria, moja żona, matka Joaquina i Mercedes. 

- Zawsze myślałem, że to było małżeństwo z rozsądku. 

- Bo tak było ... na początku. Sam nie wiedziałem, co mam.

- Ja też tak sądzę - dodał ochrypłym głosem. 

- Najwyższy czas na rozpoczęcie małżeńskiego 

życia. 

- Zgadzam się. Przebiorę się tylko w coś bardziej odpowiedniego na podróż i jestem do twojej dyspOzyCJI. 

Do   dyspozycji!   Dobry   Boże,   czyżby   wiedziała,   jak   zareagował   na   te   słowa   i   ton,   którymi   zostały 

wypowiedziane? Mógł się założyć, że wiedziała. 

- Idź się przebrać, 

senora Dario - rozkazał. 

- I pospiesz się. 

Ten błysk w jej oku i lekkie wygięcie ust prawie powaliły go na kolana, ale przynajmniej odsunęła się od 

niego o krok czy dwa, umożliwiając mu oddychanie, zanim wykonała niski, głęboki, dworski, choć najwyraźniej 

żartobliwy ukłon. 

- Oczywiście, 

senor. Jak mój małżonek każe. 

A to czarownica! Wiedziała, co robi, jakie wrażenie na nim wywiera. Zaangażowanie ... do diabła, tak, 

zaangażował się w związek z tą kobietą. Znalazł się w potrzasku, w więzieniu, i w żaden sposób nie mógł się 

uwolnić. Ojciec nie miał powodu do niepokoju. 

- Senor Dario ... Ramónie. - W jego myśli wdarł się nagle ten głos. Rozpoznał go i zmarszczył brwi. - Don 

background image

Alfredo? 

- Jak sądzę, mamy jeszcze trochę spraw do załatwienia. 

- Teraz? - Ramón z trudem powstrzymał się od wyrażenia niecierpliwości i niezadowolenia. Pewnie, że teraz. 

Sam na to nalegał. Mieli sfinalizować umowę w dniu, w którym poślubi Estrel1ę, a potem nie chciał o tym 

więcej słyszeć. 

- Oczywiście. Ma pan ze sobą dokumenty? 

- Tutaj. - Starszy mężczyzna dotknął górnej kieszeni swego fraka. - A tam jest pokój - wskazał kierunek 

dłonią - w którym, jak mnie zapewniono, nikt nie zakłóci nam spokoju. 

- Więc dobrze. 

Ramón przeczesał  włosy obiema dłońmi, starając  się zebrać myśli, przestawić je na sprawy zawodowe, 

uwolnić od mrocznych zmysłowych fantazji, śladem których chciały podążać. 

- Skończmy już z tym wszystkim. 

Nucąc cichutko "I feel pretty", Estrel1a wyśliznęła się z dopasowanej szkarłatnej sukni i powiesiła ją na 

wyściełanym, pokrytym jedwabiem wieszaku. Nie mogła uwolnić się od piosenki z "West Side Story", której 

słowa idealnie odzwierciedlały to, co czuła. 

Czuła się ładna. Bardzo ładna ... zachwycająca ... i czarująca. Czyż mogło być inaczej, skoro widziała, jak 

patrzył  na  nią  Ramón, widziała ledwie  powstrzymywaną  namiętność w jego  oczach, odkrywała  ją w jego 

pocałunku. 

Sprawi, że mąż ją pokocha, przysięgała sobie w duchu. Może tego dokonać! Naprawdę może tego dokonać. 

Uświadomiła   sobie   nagle,   że   nie   powinna   dłużej   zwlekać.   Poderwała   się   i   przejrzała   w   lustrze.   Makijaż, 

nałożony przez specjalistkę przed wyjściem do kościoła, trzymał się doskonale. Może by dodać odrobinę 

ciemniej szego cienia na powieki, błyszczyk na usta ... 

Zabrało to jej tylko kilka chwil. Wkrótce miała już na sobie eleganckie, kremowe spodnium z czarnym, 

przypominającym kamizelkę topem. Jeszcze sandały na wysokich obcasach i... 

Nie. Zatrzymała w połowie drogi uniesioną dłoń i zdecydowała, że nie wyciągnie spinek, które pod-

trzymywały   skomplikowaną   fryzurę,   nie   wyjmie   wpiętych   w   nią   kwiatów   pomarańczy   i   nie   rozpuści 

włosów. Niech zostanie tak, jak jest. Będzie chłodniej, mniej zawracania głowy w podróży, a gdy dojadą 

do willi, poprosi Ramóna o pomoc. Wiedziała, jak lubił zanurzać palce w jej włosach, wyczuwała, że 

spodoba mu się powolne rozplatanie spiętrzonych pasm, widok czarnych loków opadających na twarz, na 

ramiona. Będzie przeczesywał je palcami, robiąc przerwy na pocałunki ... 

Nie mogła dłużej czekać. Szybko rozpyliła ulubione perfumy za uszami, u nasady szyi, na dekolcie. 

Potem, wciąż podśpiewując, schwyciła elegancką kopertową torebkę z lakierowanej skóry, skierowała się 

ku   drzwiom   i   zeszła   po   schodach.   Znalazła   się   właśnie   na   podeście,   skąd,   sama   niewidziana,   mogła 

obserwować zatłoczony pokój, gdy nagle jej uwagę przyciągnął odgłos otwierania drzwi. To, co zobaczyła, 

sprawiło, że znieruchomiała, a serce podeszło jej do gardła. 

Ramón i jej ojciec wychodzili właśnie z bocznego pokoju. Razem. A wyjaśnienie mogło być tylko ,jl;dno. 

Tak jak kilka tygodni temu, kiedy spędzili całe popołudnie w bibliotece. Kiedy ... 

Nie, nie chciała o tym myśleć. Żałowała, że ich zauważyła. Ale stało się. I nic nie mogło cofnąć czasu. 

background image

Nie mogła znowu znaleźć się na górze, zatrzymać się dla poprawienia żakietu czy dodania dodatkowej 

warstwy tuszu na rzęsy, tak aby wyszła na schody chwilę wcześniej lub później. Żeby tego nie widzieć. 

Nie widzieć Ramóna wychodzącego z jej ojcem, wkładającego długą białą kopertę do wewnętrznej 

kieszeni fraka. Ani ojca, który zamknął trzymane w ręku piękne złote pióro, zanim wsunął je do górnej 

kieszonki. 

Wesele odprawione. Przysięga małżeńska złożona. Ramón i ona byli mężem i żoną. Więc należało zająć 

się   prawnymi   aspektami,   podpisać  dokumenty,   wymienić   umowy.  Nie  poczekał  nawet  do  końca  dnia 

weselnego, nim upomniał się o nagrodę za to, że się z nią ożenił, ratując jej reputację. Równie dobrze 

mógłby wyciągnąć kontrakt w kościele, by został podpisany, zaraz po umieszczeniu jego nazwiska na 

świadectwie ślubu. 

Miała wrażenie, że  jej serce przeszył  lodowaty sztylet;  ból  był  tak  silny,  że  nieomal  krzyknęła. Z 

ogromnym wysiłkiem zdołała się opanować, przygryzła silnie wargę, aż poczuła w ustach metaliczny smak 

krwi. 

Na szczęście nikt jej nie widział. Tu, gdzie stała, była dobrze ukryta, i byle się nie poruszyła, 

m e 

groziło 

jej, że ktoś ją zobaczy. 

Tkwiła zatem w miejscu, z oczami przysłoniętymi palącą mgiełką łez. Łez, z którymi walczyła zaciekle, 

zdecydowana za wszelką cenę powstrzymać się od płaczu. Mówiła w duchu, że policzy do trzydziestu, a 

potem zejdzie na dół. Trzydzieści sekund powinno jej wystarczyć. 

Jeden ... dwa ... 

Nie mogła się powstrzymać od refleksji, że Ramón wcale nie wyglądał na uradowanego, choć osiągnął 

wszystko, czego pragnął, wszystko, za co zapłacił, poślubiając ją. Wprost przeciwnie. Na jego przystojnej 

twarzy zastygł grymas, czarne brwi były zmarszczone, usta zaciśnięte; przypominał bombę, która może 

wybuchnąć w każdej chwili. Wydawało się, że ktoś - być może jej ojciec podpalił lont i wycofał się w 

bezpieczną strefę, poza zasięg nieuniknionej eksplozji. 

Czternaście ... A nie dwadzieścia? Pomyliła się w liczeniu. Nie wiedziała, co robi, gdzie się znajduje. 

Chyba zacznie odliczanie od początku. Albo ... 

- Estrello! 

Nie sposób było nie poznać tego głosu ani dźwięczącego w nim ogromnego zniecierpliwienia. Zbyt 

późno zorientowała się, że Ramón podszedł do schodów i stał, patrząc na nią. Mógł ją widzieć aż za dobrze 

-   i   najwyraźniej   chciał   się   dowiedzieć,   dlaczego   zastygła   w   miejscu,   sprawiając   wrażenie,   jakby 

zapomniała drogi do sali balowej.

- Estrello! - powtórzył ciszej, lecz z taką 

Samą  

stanowczością, 'dając do zrozumienia, że nie zamierza 

marnować czasu na jej rozterki. 

Zamrugała, by odzyskać ostrość widzenia; zobaczyła, że stanął na najniższym stopniu i wyciągnął rękę 

rozkazująco, przywołując ją do siebie. Ten gest mówił, że nie zamierza wejść po nią na górę. Jej miejsce 

jest u jego boku, więc niech się pospieszy i dołączy do niego. 

Aż za dobrze wiedziała, że wahanie zostanie uznane za bunt, buntu zaś nie zamierzał tolerować, zbiegła 

więc po schodach najszybciej jak mogła na tych absurdalnie wysokich obcasach. 

background image

Ledwo zdążyła znaleźć się przy nim, gdy jego wyciągnięta dłoń zacisnęła się na jej palcach w miaż-

dżącym uścisku, aż skrzywiła się z bólu. 

- Gotowa? - nie takim tonem zadał to samo pytanie w kościele - czyżby to było zaledwie pięć godzin 

temu? 

- T ... tak. 

Tylko tyle zdołała wykrztusić. Gdy prowadził ją przez pokój, niemal ciągnąc za sobą, pogrążyła się w 

myślach.   Usiłowała   odgadnąć   powód   takiej   zmiany   zachowania,   nie   chciała   jednak   brać   pod   uwagę 

najbardziej oczywistej możliwości. Ale tylko ona przychodziła jej do głowy. 

Ramón   ożenił   się   z   nią,   by   zdobyć   upragnioną   stację   telewizyjną.   W   grę   mogły   również   wchodzić 

arystokratyczne koneksje, które odziedziczą ich dzieci. Teraz, gdy już miał, czego chciał, nie próbował 

nawet udawać, że mu na niej zależy. Gdyby nie to, czy w jego oczach byłoby tyle lodowatej wściekłości, a 

usta zaciskałyby się w cienką linię? 

Chyba że jej ojciec zastosował jakiś paskudny kruczek, może nawet wycofał się z umowy? Jeśli jednak 

tak postąpił, to jaką przyszłość miało ich małżeństwo? O ile to było małżeństwo ... 

Nie wiedziała tego, a Ramón wyraźnie nie miał nastroju do wyjaśnień. W dodatku oczekiwano od niej, 

że   odjedzie   z   tym   rozwścieczonym   mężczyzną.   Że   przez   ponad   dwa   tygodnie   będzie   sam   na  sam   z 

groźnym nieznajomym. 

Jakimś cudem udało się jej dojść do drzwi, choć nogi uginały się pod nią ze strachu. Zmusiła się do 

uścisków i pocałunków, dziękowała właściwym ludziom, choć nie orientowała się, z kim ma do czynienia. 

Nawet wsiadła do limuzyny, nie potykając się ani nie uderzając w głowę. 

Zanim zdążyła usadowić się wygodnie i nieco ochłonąć, jej mąż zajął miejsce obok niej i zastukał w 

szklaną przegrodę, oddzielającą ich od kierowcy. - Jedźmy - tylko tyle powiedział. 

Gdy Paco włączył silnik i wrzucił bieg, Ramón zatrzasnął drzwi, zamykając siebie i żonę w ciasnej, 

ograniczonej przestrzeni.

ROZDZIAŁ DWUNASTY 

- Czy coś się stało? 

Estrella zadawała to pytanie dwukrotnie. Pierwszy raz - gdy elegancka limuzyna wyjechała z miasta na 

drogę wiodącą na północ. Wtedy Ramón nie był w stanie udzielić jej odpowiedzi. I nadal nie chciał tego 

robić. Trudno mu było z nią rozmawiać, a nawet patrzeć na nią. 

- Nic nie mów, Estrello - odpowiedział ostro. - Nie mam ochoty na pogawędkę. 

- Za dużo alkoholu? 

W jej głosie dźwięczał dziwny, urywany śmiech, przypominający dźwięk wydawany przez źle nastro-

jone radio. 

background image

- Czegoś za dużo, to fakt - mruknął, odchylając się do tyłu i opierając głowę na podpórce. Zamknął 

oczy, by odgrodzić się od świata, którego nie chciał już oglądać. 

Za dużo planów i intryg. Za dużo "być może", które przekształciły się w "nigdy". Za dużo - tak, musiał 

to przyznać - nadziei, bliskich spełnienia marzeń, które zamieniły się w jego rękach w popiół. O jedno roz-

czarowanie za dużo, o jedno więcej, niż mógł znieść.

Nie wiedział, co było gorsze. Pulsująca w skroniach wściekłość, uniemożliwiająca mulogiczne my-

ślenie, czy poczucie, że zrobiono z niego głupca i z zimną krwią wykorzystano. 

- Za dużo ludzi ... i do wszystkich musieliśmy się uśmiechać, czy mieliśmy na to ochotę, czy nie - 

ciągnęła tym samym, denerwująco przerywanym głosem. 

Zastanawiał się, co sprawiło, że miała tak zmieniony głos. ,Podniecenie - radość z powodu osiągnięcia 

zamierzonego   celu?   A   może   niepewność   -   chęć   odkrycia,   o   czym   rozmawiał   z   jej   ojcem?   Czyżby 

naprawdę tego nie wiedziała? 

Nie sądził, by obawiała się przyszłości. Zaplanowała wszystko szczegółowo ... i to od samego początku. 

- Wiem, jakie to uczucie. 

- Tak. - Ramón nie zdołał ukryć nuty cynizmu. Przecież jednym z tych, do których musiała się 

uśmiechać, był on sam. - Jestem tego pewien. 

Czy wiedziała również, jak czuje się człowiek, uświadamiający sobie, że złapał się na wędkę jak ryba? 

Połknął haczyk, został wyciągnięty z wody i wrzucony do siatki -- i dopiero przed chwilą to zrozumiał? 

A już zaczął myśleć, że Estrella jest inna - nie taka, jak głosiły plotki - i mylił się. Całkowicie i diabelnie. 

To tylko dowodziło, jakim był głupcem. Zaślepionym, opętanym, obłąkanym głupcem, który zapomniał o 

zasadzie, by nigdy nie skakać do nie znanej wody. I  skoczył na głowę, z zamkniętymi oczami. 

Niech diabli porwą Alfreda Medrano za to, że chciał jak najszybciej dorwać się do pieniędzy i upomniał 

się o nie w najmniej odpowiednim momencie.  I  niechby diabli porwali jego samego, za to, że przestał 

mieć się na baczności, że wystawił się na cios akurat wtedy, gdy powinien był zebrać wszystkie siły i 

upewnić się, że nic nie przebije się przez linie obrony.  I  niech diabli porwą Estrellę, że znalazła słabe 

miejsce w jego - jak sądził - szczelnej zbroi. 

Z  gniewnym  westchnieniem przesunął dłonią po czole, jakby chciał  odgonić mroczne, nieproszone 

myśli, potem zamarł, czując delikatne dotknięcie na swej drugiej dłoni, spoczywającej na udzie. 

- Przestań! 

- Co się dzieje? 

Sprawiała wrażenie tak przejętej, że poczuł, iż żołądek skręca mu się boleśnie z odrazy. Może nadal 

odpowiadała jej taka gra. 

Zapach perfum był teraz silniejszy, otaczał go, budził w nim gniew i przyprawiał o mdłości. A przecież 

jeszcze rano podziwiał tę subtelną mieszaninę aromatu kwiatów i korzeni. Wiedział już, że znienawidzi ten 

zapach na zawsze; będzie mu się kojarzył z tą chwilą i gorzką świadomością, że został zdradzony. 

- Byłem pewien, że w końcu odzyska rozum ... 

Głos Alfreda dźwięczał mu wciąż w uszach, wywołując skurcze żołądka. 

- Sprawa wisiała na włosku. Ale mając  

w  

perspektywie utratę wszystkiego ... Wiedziała, że mówię 

background image

serio. I jeśli nie znajdzie sobie odpowiedniego męża, nie dostanie nic ... nawet złamanego grosza. Od razu 

zmądrzała. 

Estrella nigdy nie wspomniała mu o groźbie wydziedziczenia. Ramón zdołał zapanować nad sobą; nie 

chciał dopuścić, by stary go zirytował ani by zorientował się, że jego. słowa trafiły w czuły punkt. 

- No cóż, osiągnął pan swój cel - stwierdził ozięble. - Pana córka jest już mężatką. 

Alfredo skinął siwą głową i uśmiechnął się z triumfem. 

- Ona też ma, czego chciała. Nikt nie może odrzucić Estrelli, jak pan to zrobił. Wiedziałem, że każe 

panu za to zapłacić. I tak zrobiła. 

- Za nic nie płacę! Sam postanowiłem ją poślubić. 

- Tak się panu wydaje, ale w rzeczywistości nie miał pan wyboru. Wzięła się za pana, jak za Pereę. 

"Albo Ramón Dario, albo nikt", mówiła. I teraz wodzi pana na pasku. Tańczy pan, jak ona zagra, całkiem 

jak tamten biedny dureń. 

- Ramónie? 

Uniósł gwałtownie powieki; zachmurzone, szare oczy zapatrzyły się w ciemne oczy Estrelli pod lekko 

zmarszczonymi, cienkimi brwiami.

Wiedziałaś, że ojciec zamierza cię wydziedziczyć. 

Całe to gadanie o wolności, o tym, że mnie pragniesz, było kłamstwem. Chodziło tylko o pieniądze. Wyszłaś  

za mnie, wykorzystałaś mnie, aby dostać forsę· 

Gdyby od początku zdawał sobie z tego sprawę, nie byłoby to takie straszne. Gdyby zachowała się 

uczciwie, mógłby poradzić sobie z tą sytuacją. Może nawet zgodziłby się na jej plan. Ale nie powiedziała 

mu prawdy. Ani razu. Okłamywała go, manipulowała nim, sprawiła, że jej współczuł, potem posłużyła się 

nim, tak jak Carlosem. 

- Boli cię głowa? 

I znowu poczuł dotyk jej palców na twarzy, tym razem wygładzały głęboką zmarszczkę między brwia-

mi. Nawet nie wiedział, że tam była. 

Pochylała   się   nad   nim,   czuł   ciepło   jej   skóry,   zapach   jej   ciała   drażnił   mu   nozdrza.   Tylko   kilka 

centymetrów dzieliło jego usta od jej warg, nieco rozchylonych, odsłaniających białe zęby. Migotliwa 

brylantowa gwiazda u nasady szyi unosiła się lekko z każdym oddechem, odbijając światła reflektorów 

mijających   ich   samochodów.   Gdyby   przesunął   wzrok   niżej,   do   głębokiego   wycięcia   czarnego   topu, 

ujrzałby gładką okrągłość jej piersi, napierających na materiał, i  cieniste zagłębienie między mml. .. 

Marzył, że dziś w nocy złoży tam głowę, że wtuli twarz w ciepłą miękkość jej piersi, przyciśnie wargi 

do atłasowej skóry i zaznaczy pocałunkami...

- Nie! Tak - poprawił się pospiesznie, widząc, że się cofnęła. Najwidoczniej uznała, że przeczenie odnosi się 

do jej pytania o ból głowy. 

Zamierzał zagrać z nią w otwarte karty; musiał to zrobić. Ale nie teraz. Nie w obecności Paca siedzącego za 

kierownicą z kamienną twarzą; wprawdzie dyplomatycznie zachowywał milczenie, ale jednak był tutaj. 

Estrello, daj spokój - mruknął. - Jestem zmęczony. To był ciężki dzień.

Ciężki dzień, i w dodatku nie skończy się tak, jak oczekiwał. 

background image

Za każdym razem, kiedy jego wzrok padał na Estrellę, myślał o chwili, gdy opuszczą przyjęcie. O tym, jak 

zostaną nareszcie sami. Kiedy będzie mógł wziąć ją w ramiona i całować, aż oboje oszaleją z namiętności, 

niezdolni do myślenia, i głusi na wszystko poza wymaganiami ich ciał. 

Ale to było wtedy, gdy myślał o niej inaczej, kiedy wydawała się inną osobą. Kimś, kogo pragnął... 

- W porządku! 

Nie była zadowolona, odczytał to z tonu jej głosu i błysku w oku, ale zrobiła, o co prosił. Odsunęła się 

gwałtownie,   skrzyżowała   ramiona   i   siedziała   sztywno   wyprostowana,   oddzielona   od   niego   niemal   całą 

szerokością tylnego siedzenia. 

Natychmiast, o ironio losu

,  

pożałował swoich słów. Chciał mieć ją blisko siebie, czuć jej ciało, wziąć ją w 

ramiona. Oczywiście, nie tak to sobie wymarzył. Nie ufał jej już, jego duszę wciąż przepełniał gniew, że został 

tak wykorzystany. Ale nadal jej pragnął. Był na tyle głupi, że ani gniew, ani rozczarowanie nie mogły tego 

zmienić. Wiedział, jaka jest w środku, to jednak nie przeszkadzało mu zachwycać  się jej  wyglądem.  Była 

piękna, seksowna, godna pożądania. I była jego żoną. 

- Chodź tutaj. 

- C o.? 

Estrella nie wierzyła własnym  uszom. Przed chwila Ramón powiedział jej, żeby dała mu spokój. Idź do 

diabła, mówił jego głos i wyraz twarzy. Próbowała wszystkiego, co jej przyszło na myśl, by skłonić go do 

wyjaśnień, ale odepchnął ją, słownie, jeśli nie fizycznie. A potem, kiedy już się poddała, nagle zmienił zdanie. 

"Chodź tutaj" - polecił i wyciągnął rękę, aroganckim skinieniem palca rozkazując jej, by przysunęła się bliżej. 

Najchętniej   by   mu   odmówiła.   Nawet   zastanawiała   się,   czy   tak   nie   postąpić,   ale   chęć   buntu   szybko. 

przeminęła. Nic dziwnego., Ramón był jej mężem i kochała go.. Poza tym, jeśli miała zrealizować plan zdobycia 

jego serca, mogła to osiągnąć tylko w jeden sposób. Musiała sprawić, by jej pożądał i chciał zatrzymać przy 

sobie, a nie mogła teg. zrobić, gdy dzieliła ich taka przestrzeń. 

- Estrello. ... 

W głosie Ramóna zabrzmiała ostrzegawcza nuta. 

Wiedziała, że jeśli go nie posłucha, może ostatecznie zaprzepaścić szansę na wspólną noc. Więc przysunęła się 

do jego boku, poczuła otaczające ją ramiona 

i rozkoszowała się ich siłą i ciepłem. W krótkiej jak uderzenie 

serca chwili zrozumiała, dlaczego nigdy nie będzie w stanie walczyć z tym mężczyzną, nigdy nie wystąpi 

przeciw niemu. 

Mogła tylko oddać mu się, ulec mrocznej zmysłowości, którą rozbudził w niej jego dotyk i  pocałunki. 

Pogrążona w ekstazie, nie zauważyła, że samochód zatrzymał się i kierowca powiedział coś do Ramóna. 

Gdy ten wyprostował się szybko i odsunął od niej, cofając dłoń, zaprotestowała nadąsanym szeptem, i 

próbowała znowu przyciągnąć jego głowę do swojej. 

- Estrello! - w głosie Ramóna irytacja łączyła się z szelmowskim rozbawieniem. - Jesteśmy na miejscu. 

Przyjechaliśmy. 

Kiedy zamrugała z zaskoczeniem, wyrwana z wszechogarniającego podniecenia, ujął jej twarz w obie 

dłonie i wycisnął mocny, szybki pocałunek na rozchylonych wargach. 

- Poczekaj trochę  mi Estreila,  mój seksowny kociaku. Poczekaj. Paco tu nie zostanie, wyładuje tylko 

walizki i odjedzie. Pozbędę się go najszybciej jak potrafię. Daję słowo. I wtedy będziesz tylko moja. Bądź 

background image

cierpliwa ... i nienasycona. 

Potykając się, zdołała wyjść z limuzyny, utrzymując się w pionowej pozycji tylko dzięki muskularnemu 

ramieniu   męża,   obejmującego   ją   w   pasie.   Ledwo,   ledwo   zwróciła   uwagę,   że   Ramón   dopilnował 

przeniesienia ich bagażu, podziękował kierowcy i wręczył mu niezwykle hojny napiwek, aby ruszył w 

swoją   drogę   jak   najprędzej.   Nie   potrafiłaby   powiedzieć,   czy   była   to   noc,   czy   dzień,   kiedy   zamknął 

kopniakiem drzwi i zwrócił się do niej. Wiedziała tylko, że nareszcie zostali sami. 

- Sami ... 

- Sami - powtórzył Ramón. I wciąż nienasyceni. 

ROZDZIAŁ TRZYNASTY 

Wciąż nienasyceni ... 

Ramón nie czekał na odpowiedź. Nie zapalając światła, uniósł Estrellę w ramionach i skierował się ku 

schodom, odnajdując drogę w ciemności niczym kot. 

Sypialnia zalana była księżycową poświatą, pozwalającą orientować się we wnętrzu. Nie dał Estrelli 

szansy, by mogła się rozejrzeć. Zsunął ją na podłogę, jednocześnie zdejmując z niej żakiet, a potem obcisły 

top. Biustonosz został rozpięty już wcześniej i też wylądował w jakimś mrocznym kącie. 

Następny etap zajął więcej czasu. ,Nie z powodu niezręczności czy wahania Ramóna, lecz dlatego, że 

postanowił obsypać pocałunkami jej całe ciało. 

Estrella poczuła ciepło jego warg na czole, nosie, ustach; potem kontynuował tę zmysłową podróż, 

poświęcając wiele czasu i uwagi jej ramionom, piersiom, gładkiemu brzuchowi, gdzie jego język badał 

zagłębienie pępka. Zanim dotarł do linii spodni, dziewczyna stała się kłębkiem nerwów i pragnęła tylko 

osunąć się na kolana. 

Ale on zaprotestował, gdy jej osłabłe ciało zaczęło ześlizgiwać się w dół. Podtrzymał ją znowu, ostrzegając 

błyskiem oczu, by została tam, gdzie stoi. Tymczasem jego dłonie zajęły się pozostałymi częściami jej 

ubrania, układając je na podłodze u jej stóp. 

- Ramónie! - westchnęła, zacisnęła palce na jego ramionach, gdyż musiała się czegoś przytrzymać. - 

Proszę. Pragnę cię ... potrzebuję ciebie ... 

Upłynęło wiele,  bardzo wiele czasu, zanim Estrella odzyskała zdolność  myślenia.  Powoli przestało 

kręcić się jej w głowie, serce zaczęło bić normalnym rytmem. Była jednak zmęczona, wyczerpana długim, 

pełnym emocji dniem, kilkakrotnie budziła się i zasypiała, zanim wreszcie poruszyła się, westchnęła, za-

trzepotała powiekami i przeciągnęła się ... 

I zamarła, kiedy jej uwagę przyciągnęła panująca w sypialni cisza. Nie była to cisza, jakiej oczekiwała: 

przyjemne,   przepełnione   poczuciem   bliskości   milczenie   dwojga   ludzi,   którzy   niedawno   oddawali   się 

background image

dzikiej, namiętnej miłości, doprowadzając się do takiego wyczerpania, że zasnęli spleceni ramionami. 

Nie obudziła się w objęciach męża. Zmusiła się do otwarcia oczu, podciągnęła do półsiedzącej pozycji, 

oparła na jednym łokciu i rozejrzała dokoła. Ramón siedział na brzegu łóżka. 

- Co tam robisz? 

Nie potrzebowała słów, by odczuć niepokój, ostrzegający o nadciągającym niebezpieczeństwie. Była wciąż 

naga, chociaż ktoś - najwidoczniej Ramón - nakrył ją prześcieradłem, gdy spała. On miał na sobie czarne 

spodnie i białą koszulę, które niedawno temu z niego zerwała. I  przyglądał się jej niepokojąco zimnym, 

krytycznym wzrokiem. 

- Co ... co robisz? 

- Czekam, aż się obudzisz. 

Te słowa były 

równie chłodne jak jego lodowate spojrzenie. Chłód przeniknął do jej serca. 

- Dlaczego? Stało się coś? Coś złego? 

Jego uśmiech zmroził Estrelli krew w żyłach, niewidzialna, zimna ręka ścisnęła bezlitośnie jej żołądek. 

- Oczywiście, że nie. Wszystko poszło tak, jak się spodziewałaś. 

- Jak się ... ? Nie wiem, o czym mówisz. Naprawdę wygląda na zdziwioną, stwierdził cynicznie, patrząc na 

jej zmarszczone brwi i wyraz zaskoczenia w oczach. Miał ochotę roześmiać się głośno na myśl, że 

próbowała odgrywać rolę, do której nie miała kwalifikacji. Jednocześnie w głębi jego serca kryła się 

niechciana, niewygodna myśl, że może - tylko może - istotnie nie miała o niczym pojęcia. 

Nie, to niemożliwe ... 

- Dostałaś to, czego chciałaś. 

- O tak. .. - Przeciągnęła się zmysłowo, z uśmiechem na ustach. - Dostałam. 

Ten uśmiech przeszył jego serce jak ostrze sztyletu, pozostawiając ranę, bolesną lecz nie śmiertelną - 

przynajmniej na razie. Czy był aż takim głupcem, by nadal mieć nadzieję, że nie wykorzystała go tak 

paskudnie, jak podejrzewał?

- Ty też. - Nagle usiadła prosto, osłaniając się prześcieradłem. - Dostałeś, czego pragnąłeś, prawda? 

Chyba mój ojciec nie wycofał się z interesu? 

Potrząsnął głową, ale ten gest nie złagodził surowego, napiętego wyrazu jego twarzy. Pozostała chłodna 

i obojętna jak zawsze. 

- Och, nie. Twój papa aż nazbyt chętnie złożył podpis na wykropkowanej linii. 

Oczywiście, że to zrobił. Ramón miał ochotę znowu potrzasnąć głową, tym razem z rozpaczy nad sobą. 

Trzeba mu było uczyć się od starego Alfreda, a jego hasło powinno brzmieć: jaki ojciec, taka córka. 

Tymczasem pozwolił, by owładnęły nim inne, niezdrowe uczucia. 

- Więc dlaczego jesteś w złym humorze? 

- Myślałem o naszym małżeństwie ... 

nie doszedł do żadnych wniosków.  Wcześniej  wmówił sobie,  że to nie ma  znaczenia.  Wiedział 

przecież, że nie kochała go, czemu więc świadomość, że kłamała, wyjaśniając, dlaczego wychodzi za mąż 

bez miłości, miała coś zmienić? 

- Ja też. - Przysunąwszy się bliżej, położyła mu rękę na ramieniu, gładząc skórę, odsłoniętą przez 

background image

podwinięty rękaw koszuli. - To była moja pierwsza myśl po obudzeniu. 

Przyszło mu to z trudem, ale nie zareagował. 

Cholera, pragnął to zrobić; cierpiał istne męki piekielne. Skóra Estrelli była wciąż zaróżowiona od żaru 

namiętności, oczy zmęczone, z lekko opadającymi powiekami, i zaspane. Absurdalnie kunsztowna fryzura 

ucierpiała, gdy się kochali, więc długie czarne pasma, splątane i rozsypane, zwisały wokół jej twarzy. Miał 

wielką ochotę wygładzić je, założyć za uszy, ale wiedział, że gdyby choć raz j ej dotknął, nie mógłby się 

już powstrzymać. Zmusił się, by siedzieć bez ruchu, zimny i sztywny niczym marmurowy posąg, ze spo-

jrzeniem bez wyrazu i zaciśniętymi zębami. 

- Och, Ramónie, przecież to cię nie mogło zdenerwować ... 

Zbliżyła się jeszcze bardziej i położyła głowę na jego ramieniu. Nie przytrzymywała już prześcieradła, 

więc zaczęło się zsuwać powoli i prowokująco po jej ciele. 

Cholernie dobrze wiedział, co jest grane. Zamierzała skierować jego myśli na inny tor, uwodząc go. Ale 

on   nie   chciał,   żeby   odwracano   jego   uwagę.   Wcześniej,   w   samochodzie,   mówił   sobie,   że   to   nie   ma 

znaczenia. Poślubił ją, ponieważ go pragnęła i on też jej pragnął; nadal jej pragnie, bardziej niż kie-

dykolwiek. Uznał, że wszystko może się ułożyć - więc zadowoli się tym, co ma. 

Ale to mu nie wystarczało. Nie mogło zatrzeć w jego pamięci faktu, że go oszukała i wykorzystała. 

- Wiedzieliśmy, że nasze małżeństwo może przetrwać. 

Zniżyła głos do szeptu, który pobudzał jego zmysły, sprawiał, że pożądanie zaatakowało go gwałtownie i z 

okrucieństwem. Z okrucieństwem, bo wiedział, iż musi je zwalczyć. Sam seks nie wystarczy, nawet jeśli 

ona w to wierzyła.

Pociąg seksualny z czasem osłabnie, może nawet zniknąć całkowicie. I co im wtedy zostanie? Czego 

zapragnie Estrella, kiedy przestanie ją bawić, że ma go w swojej mocy, i zacznie szukać nowej zabawki? 

Do diabła, nawet jego matka nigdy nie zamierzała zaciągnąć Juana Alcolara do łóżka. Zakochała się w nim 

nieoczekiwanie. 

- Weszliśmy w nie z otwartymi oczami. Wiedzieliśmy, czego pragniemy - i dostaliśmy to. 

- Ale ty dostałaś o wiele więcej, niż podobno chciałaś. 

Była tak zaskoczona, że zamarła z otwartymi ustami. 

- Więcej niż ... więcej niż .. O, tak. 

Zaśmiała się. Do cholery, naprawdę się zaśmiała. 

Gniew znowu uderzył mu do głowy. 

- Tak, dostałam więcej, niż mogłam oczekiwać. Ale nie przypuszczałam, że o tym wiesz. 

- Nie przypuszczałaś! 

Był to ryk ślepej furii. Zabójczej mieszaniny złości i bólu, która odbierała zdolność myślenia. Czerwona 

mgła wściekłości przysłoniła mu oczy: nic nie widział, mógł tylko czuć. 

Nie zniesie dłużej jej bliskości. Nie będzie siedział spokojnie, podczas gdy ona wtula się w niego, z gło-

wą opartą na jego ramieniu, myśląc, że wystarczy tylko go pocałować, pozwolić, by to cholerne prze-

ścieradło zsunęło się niżej ... 

Nie! Odsunął się od niej tak gwałtownie, że straciła równowagę i rozciągnęła się na łóżku. Zerwał się na 

background image

równe nogi, odskoczył na środek pokoju, odwrócił się do niej, obrzucając ją wściekłym spojrzeniem, choć 

poprzez mgłę zasłaniającą mu oczy nie mógł zobaczyć tej zakłamanej, podstępnej twarzy. 

- A więc sama się przyznajesz! Mówisz, że to prawda! 

- Tak. .. myślę ... 

Jej głos ledwo przebijał się przez szum w jego uszach. Nagle umilkła, znieruchomiała i pobladła. - Jak się 

dowiedziałeś? 

- Od twojego ojca, oczywiście! - rzucił Ramón, wypluwając każde słowo z gniewem. - Nie sądziłaś 

chyba, że mnie nie poinformuje, i to z radością? 

- Od ojca ... ? Ramónie, o czym my mówimy? 

- Och, oszczędź mi tego! - wybuchnął. Nie próbuj się wycofywać, dano Estrello. Ty i twój ojciec macie 

to, na czym wam zależało. Zdobyłaś męża - chociaż był dopiero dziesiąty na twojej liście. Nawet 

dostałaś niespodziewaną premię, bo chcesz mieć go w swoim łóżku. Czego brakowało pozostałym 

kandydatom, że nie miałaś na nich ochoty? 

Nie próbowała odpowiedzieć, a nawet gdyby starała się coś wtrącić, nie słuchałby jej. Mówił dalej, 

powodowany gniewem. 

- Twój ojciec odzyskał poważanie, może mieć nadzieję na wnuka i spadkobiercę, nawet znalazł sobie 

frajera, by kupił jego stację. A ja ... ja wyszedłem na durnia! 

- Nie - usiłowała mu przerwać Estrella, ale nie chciał jej słuchać.

- Tak, niech cię diabli, tak! Ale to koniec, querida! Koniec ... słyszysz? Koniec! Mam tego dosyć, więcej 

nie zniosę! Jesteś już mężatką i obyś przekonała się, że gra była warta świeczki. Możesz mieć tylko 

nadzieję, że to, co działo się w tym łóżku minionej nocy, przyniesie efekt, jakiego pragnie twój papa. Jeśli 

naprawdę marzyłaś, że dasz mu wnuka, który odziedziczy po nim tytuł i majątek, to lepiej zacznij się 

modlić, abyś była już w ciąży. Bo przysięgam, że nigdy więcej cię nie tknę. 

- Ramónie …

Nie mógł dłużej wytrzymać z nią w jednym pokoju. Wiedział, że gdyby tu został, zrobiłby coś, czego 

mógłby potem żałować. Albo by ją pocałował, albo zabił - i w tej chwili nie był pewien, która z dwóch 

pokus była silniejsza. A każda z nich miałaby katastrofalny skutek. 

Więc   nie  chcąc  narażać  się  na  konsekwencje,   obrócił   się  na  pięcie,   wyszedł   z  sypialni,   zbiegł   po 

schodach i dotarł do drzwi. Nie zwalniając prawie kroku, otworzył je tak gwałtownie, że 

Z  

głośnym hukiem 

uderzyły o ścianę. Chwilę później wyszedł już na zewnątrz, w chłód nocy. 

Szedł dalej, nie wiedząc, dokąd zmierza. Nie obchodziło go to, pragnął tylko znaleźć się jak najdalej od 

swej świeżo poślubionej żony.

ROZDZIAŁ CZTERNASTY 

background image

Estrella nie potrafiła uwierzyć, że naprawdę zapadła w sen. Nie zamierzała tego robić. Chciała czuwać i 

czekać na powrót Ramóna. 

Zbyt zrozpaczona, by krzyczeć, i zbyt spięta, by płakać, potrafiła tylko siedzieć, liczyć minuty, zrywać 

się przy każdym niespodziewanym odgłosie, czekać - i modlić się, żeby wrócił, przynajmniej po swoJe 

rzeczy. 

W pewnym momencie, nie zdając sobie z tego sprawy, usnęła. Na chwilę tylko zamknęła oczy, a kiedy 

je znowu otworzyła, zmiana oświetlenia ostrzegła ją, że od czasu, kiedy po raz ostatni spojrzała w okno, 

upłynęła   znaczna   część   nocy.   Rzuciła   okiem   na   zegarek.   Była   czwarta   nad   ranem.   Najmroczniejsza, 

najbardziej przygnębiająca godzina nocy. 

Najciemniej jest przed świtem. 

To przysłowie sprawiło, że poczuła się jeszcze gorzej. Dla niej świtem 

byłby powrót Ramóna, gdyż mieliby wtedy szanse porozmawiać i wyjaśnić sobie wszystko. Ale dom nadal 

pogrążony był w ciszy. A ona czuła się okropnie nieszczęśliwa. Z napięcia rozbolała ją głowa, dręczyło ją 

pragnienie i koniecznie musiała się czegoś napić. 

Pomyślała, że filiżanka kawy mogłaby złagodzić fizyczne dolegliwości. Najpierw jednak musi znaleźć 

kuchnię.   Nie   wiedziała   nawet,   gdzie   znajdują   się   kontakty,   więc   próbowała   zejść   na   dół   po   ciemku, 

trzymając się ścian, pokonując schody po jednym stopniu, z zachowaniem największej ostrożności. Hall i 

salon również tonęły w mroku, walizki jej i Ramóna stały w plamie księżycowej poświaty, tam gdzie je 

cisnęli przed kilku godzinami. 

- Po prawej stronie masz kontakt - usłyszała głos dolatujący z ciemności. Wzdrygnęła się i wydała słaby 

okrzyk przestrachu. 

- Nie bój się - powiedział cicho Ramón. - To tylko ja. Sprawdź na wysokości ramienia. 

Po kilku sekundach poszukiwań odnalazła kontakt, nacisnęła go i nagle pokój zalało światło tak jasne, 

że musiała przymrużyć oczy. 

Ramon siedział w jednym z obszernych, czarnych foteli, ustawionych w drugim końcu pokoju, przy 

wielkim,   pustym   kominku.   Musiała   przyznać,   że   wyglądał   koszmarnie.   Włosy   miał   rozczochrane, 

zmierzwione przez wiatr. Pod lśniącymi dawniej, teraz przygaszonymi i zachmurzonymi oczami, widniały 

ciemne kręgi, a silny zarost nadawał mu wygląd podejrzanego włóczęgi. 

- Jak tu wszedłeś? - tylko takie niemądre pytanie przyszło jej do głowy.

- Mam klucz. - Jego głos był cichy i bezbarwny, równie pozbawiony wyrazu jak twarz. 

- Nic nie słyszałam. 

- Pewnie dlatego, że nie chciałem cię zbudzić. 

I jak miała to rozumieć? Czy nie chciał jej budzić z troski o nią, czy dlatego, że nie chciał z nią 

rozmawiać? 

- Dawno wróciłeś? 

Skierował zasępione oczy na zegar, potem na jej twarz. 

- Jakąś godzinę temu. Może półtorej. 

- I cały czas siedziałeś w ciemnościach? 

Skinął ponuro głową. 

background image

- Miałem wiele do przemyślenia. 

- Och. 

Tyle zdołała wykrztusić. Nie odważyła się zapytać, o czym myślał. Więc poszukała ucieczki w banałach 

i sprawach praktycznych. 

- Ja ... chciałam zrobić coś do picia. Też masz ochotę? 

Ledwo zdążyła to powiedzieć, kiedy Ramón zerwał się zwinnie na nogi i rzucił spojrzenie w kierunku 

drzwi, znajdujących się po drugiej stronie pokoju.

- Zajmę się tym. Ty usiądź. 

- Ale ... - Estrella próbowała zaprotestować, uciszył ją zaraz uniesieniem dłoni. 

- Prościej będzie, jeśli ja to zrobię. Wiem, gdzie mam szukać. Kawa czy coś mocniejszego? 

- Poproszę o kawę. 

Drink tylko by ją dobił. Pomimo drzemki, była tak zmęczona, że alkohol uderzyłby jej do głowy i nie  

mogłaby sensownie rozmawiać. 

- O czym myślałeś? 

Zadała to pytanie tak cichym głosem, z takim wahaniem, że nie wiedziała, czy ją usłyszał, dopóki nie 

zatrzymał się na chwilę w drzwiach i nie spojrzał na mą. 

- Zrobię kawę - powiedział. - Wtedy pogadamy. 

czym myślałeś?

 I jak mam na to odpowiedzieć, pytał się w duchu Ramón. Jego dłonie automatycznie napełniały wodą 

imbryk, przygotowały kawę, mleko i filiżanki. 

O czym myślał? Oczywiście, o Estrelii. O ich związku. Czy łączy ich jakiś związek? Czy chciał tego? A 

jeśli tak, to co mają teraz zrobić? 

Przygotowywanie kawy nie trwało długo, musiał więc zanieść poczęstunek do pokoju, w którym cze-

kała Estrella. Wydawała się bardzo mała w porównaniu z olbrzymim, obitym czarnym welurem fotelem. 

- Proszę.

Postawił filiżankę z kawą na stoliku obok niej, potem z drugą filiżanką w ręce podszedł do ustawionego 

naprzeciwko fotela. W ostatniej chwili uznał, że jest zbyt podminowany, więc oparł się o ścianę i uważnie 

obserwował żonę. 

- To o czym chcesz rozmawiać? 

- Nie sądzę, by nasze małżeństwo mogło przetrwać - powiedział bez ogródek. - Nic z tego nie będzie.

- Dlaczego? Co się zmieniło? 

- Co się zmieniło? Zacznijmy od tego, że ożeniłem się z tobą, aby ci pomóc. Mówiłaś, że trzeba cię 

ratować przed intrygami ojca, który koniecznie chce cię wyswatać. Że musisz uciekać. 

- Bo musiałam. 

Tak mocno zacisnęła palce na uszku filiżanki, że aż pobielały jej kostki. Zbladła jeszcze bardziej. 

- Wiesz, że tak było ... sam widziałeś ... 

- Widziałem to, co chciałaś, żebym zobaczył - wtrącił złośliwie. - Maskę biednej – małej -bogatej-

dziewczynki, którą przywdziałaś. Odegraną scenkę "Po prostu muszę uciec" i "Nie obchodzi mnie, jak 

background image

to zrobię". 

- Niczego nie odgrywałam! 

- Nie? 

Przestał udawać, że pije kawę, na którą i tak nie miał ochoty, i odstawił filiżankę na drewnianą obu-

dowę kominka. 

- Nie! Przysięgam! Wiesz, jak wyglądało moje życie! 

- Wiem, co mi opowiadałaś. Równie dobrze mogłaś połowę zmyślić. A twój ojciec ... 

- Nie wierzysz w to, co ci o nim mówiłam? Ani że byłam tak nieszczęśliwa? Już zapomniałeś? Byłeś 

przy tym, kiedy ten c ... cap ... kiedy Esteban Ramirez ... 

- Och, widziałem go! I wtedy ci uwierzyłem. Ale nie miałem pojęcia, że zadecydowałaś już, z kim 

chcesz iść do łóżka. Tak jak kiedyś uznałaś, że masz ochotę na Pereę.

Był to tak nieoczekiwany i silny cios, że zaszokowana Estrella odrzuciła w tył głowę. Ogłupiała i drżą-

ca, wpatrywała się w Ramóna z przerażeniem. 

- Czy to mój ojciec ... Naprawdę w to wierzysz? Sądzisz, że ... ? 

Rozejrzała   się   po   pokoju   i   zauważyła   lakierowaną   torebkę,   którą   położyła   na   kredensie   zaraz   po 

przyjeździe. Złapała ją i rzuciła do Ramóna, nie dbając o to, czy zdoła ją złapać. 

- Zajrzyj do niej. Dalej, otwórz i sprawdź ... Zbity z tropu, zrobił, co kazała. W środku, obok różnych 

damskich akcesoriów, znalazł złożoną białą kopertę, a w niej - urzędowo wyglądający dokument. 

Podpisany, opatrzony pieczęciami i datą. 

Świadectwo ślubu. - Co u ... 

Przez chwilę Ramónowi wydawało się, że trzyma w ręku własne świadectwo ślubu, ale przyjrzał się 

ponownie. Miał wrażenie, że druk rozpływa mu się przed oczami, gdy zobaczył podpisy. 

Estrella Medrano. Carlos Perea. 

- Co to jest, Estrello? 

- Nie widzisz? - Jej głos ociekał goryczą. - Nie umiesz czytać? Jak sądzisz, co to może być? 

- To świadectwo ślubu. - Nadal nie potrafił uwierzyć, że to powiedział. - Ty i Carlos ... Ale ... my .... 

- Och, nie przejmuj się. - Ona również przestała udawać, że pije kawę. - Nie wpadaj w panikę. Nie 

popełniliśmy bigamii. Za to Carlos - tak!. Oczywiście, nie powiedział mi o tym. Inaczej nie byłabym tak 

głupia, by za niego wyjść. 

- On ... Wyszłaś za niego? 

- A sądzisz, że jak namówił mnie na ucieczkę? 

- Naprawdę nie wiedziałaś, że był żonaty? 

- Przysięgał, że jest kawalerem! 

- Jak mogłaś nie wiedzieć? 

- Carlos mieszkał tu kiedyś, ale potem się wyprowadził. Ja też wyjechałam, do szkoły, a potem na 

uniwersytet. Nie miałam pojęcia, co się z nim działo w międzyczasie. Wiedziałam tylko, że wrócił. 

Żona z dziećmi nadal mieszkała w ich starym domu, w innym mieście. Jej matka zachorowała, więc 

musiała się nią opiekować. Przypuszczam, że nikt nic nie mówił, bo wszyscy o tym wiedzieli i uznali, 

background image

że ja też jestem poinformowana. 

Musiała zaczerpnąć tchu, nim wróciła do swej opowieści. 

- Namówił mnie, bym utrzymywała nasze spotkania w tajemnicy ... Powiedział, że ojciec nigdy go nie 

zaakceptuje. Oczywiście, tak by się stało. Teraz wiem, że chciał się tylko ze mną przespać ... Ale mówił.... 

Wiedział, że jestem zastraszona, więc powiedział, że pragnie się ze mną ożenić. 

-   I   dlatego   z   nim  wyjechałaś?   -   spytał   zachrypniętym   głosem.   Był   zaszokowany  jej   spowiedzią.   I 

świadomością, że tak niesprawiedliwie ją oceniał. Jak zresztą wszyscy. - Kiedy dowiedziałaś się prawdy? 

Ciemne oczy Estrelli spochmurniały na wspomnienie cierpienia, które przyniósł jej tamten koszmarny 

dzień. 

- Kiedy jego żona zadzwoniła do hotelu, aby powiedzieć mu, że ich córeczka jest chora i potrzebuje 

go. 

Odpowiedź Ramóna była krótka, dosadna i niezwykle gwałtowna. 

- Ty odebrałaś telefon? 

- Tak. 

- Och, Estrello. - Mógł tylko potrząsnąć głową, tak był zdumiony ohydnym postępkiem tamtego męż-

czyzny. - Ale dlaczego ... dlaczego nikomu nic nie powiedziałaś? 

Spuściła   oczy,   a   jej   bose   stopy   poruszały   się   niespokojnie   po   szlaku,   wyznaczonym   przez   wzór 

dywanu. 

-   Co  dobrego   mogło   z  tego   wyniknąć?  Carlos  zginął  w  wypadku   tydzień  po  tym,   jak  odkryłam 

prawdę. Jego rodzina ... jego żona i dzieci dość już wycierpiały. Nie mogłam przyczyniać im więcej bólu. 

- Więc wzięłaś winę na siebie. 

- Wytrzymałam to... Przyzwyczaiłam się, że sprawiam ojcu zawód. Tak było zawsze, od chwili moich 

narodzin. Ojciec marzył wyłącznie o synach, niestety, nie spłodził ani jednego. Byłam ostatnią nadzieją 

rodziców. Ojciec miał ponad pięćdziesiątkę, kiedy przyszłam na świat, a matka nie mogła mieć więcej 

dzieci. On pragnął tylko męskiego spadkobiercy, który mógłby przejąć po nim posiadłość, poślubić cichą, 

grzeczną,   dobrze   skoligaconą   młodą   damę,   zdolną   do   rodzenia   kolejnych   chłopców.   Wnuków, 

kontynuatorów rodu Medrano. A dostał... córkę - oznajmiła beznamiętnie. - I  w gruncie rzeczy nigdy tego 

nie wybaczył matce ani mnie. 

- Nie rozumiem,  jak ktoś  może być  tobą rozczarowany - oznajmił,  uświadamiając sobie, że mówi 

szczerze. - Wiedziałem, że twój ojciec jest durniem, ale teraz mam dowód. Ja też okazałem się głupcem, 

skoro uwierzyłem choć w jedno jego słowo. 

Uniosła głowę, na jej bladej twarzy pojawił się słaby uśmiech. 

- Ja ... powiedziałam mu, że jedynym konkurentem, którego mogę przyjąć, jesteś ty. 

- Zamierzałaś mi o tym wszystkim opowiedzieć? 

- A jak myślisz,· dlaczego ta koperta znalazła się 

w mojej torebce? Przez przypadek miałam ze sobą świadectwo mojego pierwszego, nielegalnego ślubu? 

Miałam zamiar pokazać je tobie! Wyznać prawdę ... opowiedzieć o wszystkim. Chciałam zrobić to ostat-

niej nocy ... ale ty .... ale my ... 

background image

- Tak mi przykro. 

Tylko tyle zdołał powiedzieć. Nie potrafił w inny sposób okazać, że jej współczuje, rozumie wszystko i 

pogardza mężczyzną, który tak ją oszukał. 

- I 

twój ojciec wini cię za wszystko? 

Wykrzywiła z goryczą usta. 

- Znasz mojego ojca. Mężczyźni są zawsze święci, dopóki nie sprowadzą ich na manowce rozpustne 

kobiety. Więc ja musiałam być grzesznicą, a Carlos - niewinną ofiarą. 

- Chętnie bym zabił tego drania. 

- Nie sądzę, aby to coś zmieniło. Ale ... ale i tak ci dzię …

Głos jej się załamał. Zanim Ramón zdążył pomyśleć, już był przy niej, osuwał się na kolana i otaczał j ą 

ramionami. 

Estrella na chwilę przytuliła twarz do jego ramienia i poczuł wilgoć łez na swej koszuli. Mógł tylko 

gładzić ją po plecach, po włosach. 

- To jednak nie wszystko, prawda? - wykrztusiła. - Nie dlatego byłeś taki zły. 

Naprawdę sprawiał wrażenie zakłopotanego, a nawet zażenowanego; powstał z kolan i przysiadł na 

poręczy jej fotela. 

- To może poczekać. 

- Nie może! Nie pozwolę na to! Jeśli zamierzasz zarzucać mi kłamstwo, oskarżać, że ... zrobiłam z cie-

bie durnia, to miej przynajmniej tyle przyzwoitości, by powiedzieć, na czym się opierasz. Kto ci coś 

powiedział? 

Westchnął i przeczesał włosy palcami. - Twój ojciec. 

- Ojciec? Co mówił? I  dlaczego mu uwierzyłeś, skoro wiesz, że zrobiłby wszystko .... powiedział 

wszystko ... 

- Więc to nieprawda, że groził ci wydziedziczeniem, jeśli nie wyjdziesz za mąż? 

- Tak. To prawda. 

- Co? - Ramón pochylił się, z wyrazem determinacji na urodziwej twarzy. - Nie dosłyszałem.

- Powiedziałam "tak". Tak! Tak! Ojciec oznajmił, że nie dostanę złamanego grosza, że wyrzuci mnie na 

ulicę. To chciałeś wiedzieć? Jesteś zadowolony? 

- Nie - odparł, wstając i krążąc wokół fotela. Nie. 

- Co "nie"? Nie, nie wierzysz, czy ... 

- Nie, do diabła, nie jestem zadowolony! Nie to chciałem usłyszeć. 

O dziwo, uwierzyła mu. Ale w zakamarkach jej umysłu kryło się paskudne podejrzenie. 

- Myślisz, że dlatego za ciebie wyszłam? O to chodzi! Sądzisz, że zrobiłam to dla pieniędzy. 

- Sama przyznałaś ... 

- Powiedziałam tylko, że ojciec rzeczywiście groził mi wydziedziczeniem. A ty masz czelność prawić 

mi morały i udawać świętszego od papieża! Ty, który ożeniłeś się ze mną dla tej cholernej stacji 

telewizyjnej! 

- Nie! 

background image

- Tak! Daj spokój, Ramónie - drwiła. - Pamiętasz, jak mówiłeś, że ojciec zaproponował ci interes. Że 

mógłbyś mieć stację za połowę ceny. I podpisałeś z nim umowę dzisiaj ... to jest wczoraj - poprawiła się 

szybko. - Nie mogłeś się doczekać! Przepisał na ciebie stację w dzień naszego ślubu. Prawda? 

- Tak. Ale nie za pół ceny. Chciał mi ją ofiarować w prezencie ślubnym. 

- Och, gratuluję - stwierdziła z pogardą. Ból przeżerał ją na wylot niczym kwas. - Więc ubiłeś lepszy 

interes, niż się spodziewałeś.

- Nie, ponieważ nie zapłaciłem ... 

- Nie zapłaciłeś nic. Dostałeś ją za darmo. 

- Estrello! - Uciszył ją od razu, nie mogła mówić dalej. - Nie tylko nie dostałem stacji za darmo, ale 

zapłaciłem całą sumę. Co do grosza. I dałbym więcej, gdybym musiał. 

Otworzyła i zamknęła usta, próbując coś powiedzieć, lecz nie wydostał się z nich żaden dźwięk. 

- Ale ... - wykrztusiła w końcu. - Dlaczego? 

- Czyż to nie oczywiste? 

- Nie dla mnie. Dlaczego ktoś, a ty w szczególności, miałby płacić pełną cenę za coś, co może dostać za 

pół ceny czy nawet w prezencie? 

Uśmiechnął się kpiąco, jakby drwiąc z samego siebie, w spojrzeniu, które jej rzucił, również odbijała 

się ta ironia. Zaczerpnął głośno tchu. 

- Bo cię kocham. 

Przyznał w duchu, że był najwyższy czas na to wyznanie. Jedynie ono wyjaśniało, co czuł. Tyle że 

próbował nie przyznawać się do tego, nawet przed 

sobą· 

Estrella wciąż starała się zrozumieć, co powiedział. 

- Przecież ... przecież mówiłeś, że nasze małżeństwo nie ma przyszłości. 

Ponownie zanurzył obie dłonie we włosach. 

- Uważałem, że nie ma na to szans, skoro tylko jedno z nas jest zakochane. 

- Ale ty już odrzuciłeś propozycję mojego ojca. Znowu zaczął krążyć po pokoju, niczym tygrys w 

klatce.

- Nie mogłem inaczej postąpić. Nie chciałem, żebyś myślała, że żenię się z tobą z powodu tej stacji. - Ale 

to ja zaproponowałam taki układ. 

- Za to ja nie potrafiłem doprowadzić go do końca. 

Chociaż wciąż nie byłem w stanie przyznać, że to, co czuję, jest miłością, wiedziałem, że nie zgodzę się, 

byśmy rozpoczęli nasze wspólne życie w ten sposób. Tak, chciałem mieć stację Medrano, ale ciebie prag-

nąłem jeszcze bardziej. I chciałem zdobyć cię bez żadnych warunków, zobowiązań czy ekwiwalentów 

finansowych. 

Nieoczekiwanie Estrella wysunęła się do przodu, chwyciła go za ręce, tak że musiał spojrzeć w jej 

płonące, ciemne oczy. 

- I właśnie wtedy mój ojciec powiedział ci, że groził mi wydziedziczeniem? 

- Tak. 

background image

- Ale postawił mi to ultimatum po tym, jak poprosiłam cię, żebyś wziął ze mną ślub. Tamtego dnia, w 

zamku, kiedy przyszedłeś się oświadczyć, i kiedy zjawił się ten ... cap, to wtedy powiedział mi o swej 

decyzji. Albo znajdę męża, albo stracę wszystko. 

Jej oczy błagały, aby jej uwierzył. Chciał jej wierzyć. 

- Ramónie, uwierz mi, proszę - błagała teraz Estrella, i w tej samej chwili uświadomił sobie, że nie 

potrzebuje żadnego dowodu. 

- Wierzę ci - odparł. 

Estrella wzięła głęboki oddech, potem powoli wypuściła powietrze z płuc. Serce jej waliło z radości. 

Ramón ją kochał i ufał jej. Czego jeszcze mogła pragnąć? 

Teraz kolej na nią. Za długo kazała mu czekać. Musiała szybko zakończyć jego cierpienie. 

- Powiedziałeś, że nasze małżeństwo nie ma przyszłości, skoro tylko jedno z nas jest zakochane ... ? 

- Nie sądzę, abym mógł to znieść. 

- Nie sądzisz, abyś mógł to znieść! Och, Ramónie ... – Ujęła jego dłonie i uścisnęła je mocno. Ja też bym 

nie mogła. A jeśli czujemy to samo? 

Nie spuszczała z niego wzroku i ujrzała w jego oczach najpierw zmieszanie, potem - gdy uświadomił 

sobie znaczenie jej słów - pojawiła się w nich 

nadzieja. 

- Czy ty ... ? 

- Tak - odparła. - Tak, mówię ci, że ja też cię kocham. Kocham cię całym sercem i duszą. Prawdziwym 

powodem, dla którego poprosiłam, byś się ze mną ożenił, było to, że zaczynałam cię kochać i nie mogłam 

nic na to poradzić. Mówię ci, że nigdy nie byłeś numerem dziesiątym na mojej liście. Zawsze byłeś i 

będziesz numerem pierwszym. I mówię ci, że chcę, aby nasze małżeństwo było prawdziwe - pełne miłości i 

dzielenia się wszystkim, przez resztę naszego życia. Jak ty, nie zniosłabym, gdyby było inaczej. 

Przeczytała odpowiedź w jego twarzy, zanim porwał ją w ramiona. 

- Nie grozi ci to - zapewnił ją głosem pełnym szczerości. - Nasze prawdziwe małżeństwo zaczyna się teraz, 

kiedy ja wiem już, że mnie kochasz, a ty – że ja ubóstwiam ciebie. Nie mogę bez ciebie żyć. A żeby tego 

dowieść ... 

Wziął ją za rękę, przeprowadził przez wielkie, oszklone drzwi na taras przed domem. Słońce zaczynało 

właśnie wschodzić, wyzłacając niebo swoim ogniem. 

I kiedy świt oznajmił początek nowego dnia, Ramón powtórzył i odnowił swoją przysięgę małżeńską, 

którą złożył jej poprzedniego dnia, a Estrella powtórzyła swoją. Tak rozpoczęli wspólne, pełne miłości 

życie.