background image

Ze zbiorów

Zygmunta Adamczyka

background image

 

 

Stephen King 

 
 
 
 

Pole walki 

[Przełożył: Michał Wroczyński]

  

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

background image

Nocna zmiana – Pole walki 

www.StephenKing.one.pl

  

 

Panie Renshaw? 

   Głos recepcjonisty zza biurka dotarł do niego w chwili, kiedy był już w 

połowie drogi do windy. Zniecierpliwiony Renshaw odwrócił się w jego 
stronę i przełożył torbę podróżną z jednej ręki do drugiej. Koperta 

wypchana dwudziesto- i pięćdziesięciodolarowymi banknotami, którą miał 
w kieszeni płaszcza, głośno zaszeleściła. Praca poszła mu bardzo dobrze, a 

wynagrodzenie było znakomite – nawet po odjęciu piętnastu procent dla 
organizacji. W tej chwili marzył tylko o gorącym prysznicu, szklaneczce 

ginu z tonikiem i wygodnym łóżku. 

O co chodzi? 

Przesyłka, sir. Może pan pokwitować? 

   Renshaw  podpisał druk i obrzucił bacznym spojrzeniem prostokątną 
paczkę. Na przyklejonej etykietce widniały jego nazwisko i adres wypisane 

ostrym, pochyłym, ręcznym pismem, które wydało mu się znajome. 
Sięgnął po paczkę leżącą na wykonanym z imitacji marmuru blacie biurka i 

potrząsnął nią. W środku coś cicho zagrzechotało. 

Panie Renshaw, czy mam ją przysłać na górę? 

Nie trzeba, wezmę ze sobą. 

   Pakunek  miał jakieś siedemdziesiąt centymetrów długości i od biedy 

można go było wziąć pod pachę. W windzie położył paczkę na wysłanej 
pluszową wykładziną podłodze i do specjalnego nad rzędem normalnych 

guzików wsunął klucz; jechał do swego apartamentu mieszczącego się na 
dachu wieżowca. Winda ruszyła  łagodnie i cicho. Zamknął oczy; na 

czarnym ekranie pamięci ponownie pojawiły się obrazy z wykonanej 
roboty. 
   Jak zawsze, wszystko zaczęło się od telefonu Cala Batesa. 

   „Johnny, czy jesteś dyspozycyjny?” 
   Dyspozycyjny był dwa razy do roku,  a jego minimalna stawka wynosiła 

dziesięć tysięcy dolarów. Cieszył się opinią dobrego i solidnego fachowca, 
ale tak naprawdę klienci płacili mu za jego naturę drapieżcy. John 

Renshaw był ludzkim sępem, ukształtowanym przez genetykę i środowisko 
do tego, żeby dwie rzeczy robić bezbłędnie: zabijać i przetrwać. 

   Po telefonie Batesa w skrzynce na listy pojawiła się płowo żółta koperta. 
Nazwisko, adres, fotografia. Musiał to dokładnie wryć sobie w pamięć, a 

następnie spalić kopertę razem z zawartością, popiół zaś wyrzucić do 
kosza na śmieci. 

   Tym razem twarz na zdjęciu należała do biznesmena z Miami, Hansa 
Morrisa, założyciela i właściciela fabryki zabawek Morris Toy Company. 

Ktoś chciał usunąć go ze swej drogi i przyszedł z tym do organizacji. 
Organizacja za pośrednictwem Calvina Batesa zwróciła się do Johna 
Renshawa. Trach! Żałobnicy, proszę nie zapominać o kwiatach.