background image

 

UCZUCIA POWRACAJĄ 

 

Diana Palmer 

background image

 

Rozdział pierwszy 

Od  samego  rana  wszystko  układało  się  źle.  Dwa  najlepsze  szkice  Keeny  Whitman  zostały 
zniszczone,  kiedy  Faye  rozlała  na  nie  kawę.  Musiała  robić  wszystko  od  nowa,  a  jej  klienci  bardzo 
niecierpliwili  się,  Ŝe  muszą  czekać.  Spóźniła  się  na  umówiony  ze  znajomymi  lunch,  a  jakby  tego 
było  mało,  dowiedziała  się,  Ŝe  wykroje  bluzek,  nad  którymi  pracowała  cały  zeszły  tydzień,  muszą 
zostać niezwłocznie poprawione. 

Kiedy  wieczorem  znalazła  się  w  swoim  mieszkaniu  na  Manhattanie,  była  zupełnie  wykończona. 
Zrzuciła  z  nóg  pantofle  na  wysokich  obcasach,  wyciągnęła  się  na  przykrytym  niebieską,  aksamitną 
narzutą tapczanie i westchnęła cięŜko. Ile to juŜ czasu minęło od chwili, kiedy zaczęła pracę w tym 
wielkim  Domu  Mody?  Zaczynała  od  zera,  a  teraz  miała  własny  dom  i  była  jedną  z  najlepszych 
projektantek w kraju. Mimo to, nie czuła się w pełni szczęśliwa. Czegoś w jej Ŝyciu brakowało. Czegoś, 
co  pobudzałoby  ją  do  działania.  Keena  nie  miała  nawet  pojęcia,  co  to  moŜe  być.  Prawdopodobnie 
paskudna zimowa pogoda była powodem tej chandry. Z upragnieniem czekała na wiosnę, na ciepłe 
promienie słońca i delikatny powiew wiatru. O takiej porze roku zawsze czuła się duŜo lepiej. 

LeŜała  na  plecach  i  wpatrywała  się  w  sufit.  Była  szczupłą,  zgrabną  kobietą,  o  krótkich  ciemnych 
włosach  i  oczach  tak  zielonych jak  wiosenna  trawa.  Miała brzoskwiniową  cerę  i idealnie  wykrojone  usta. 
Pomimo  swoich  dwudziestu  siedmiu  lat,  wyglądała  bardzo  dziewczęco.  Na  pierwszy  rzut  oka,  nikt  nie 
powiedziałby, Ŝe ma ogromne doświadczenie Ŝyciowe. A przecieŜ Nicholas stwierdził, Ŝe je ma. 

Nicholas.  Zamknęła  oczy  i  uśmiechnęła  się.  De  czasu  juŜ  upłynęło  od  chwili,  kiedy  Nicholas  Coleman 
zaproponował  jej  pracę  asystentki  w  swoim  Domu  Mody?  Minęło  sześć  lat.  Spotkała  go  zaraz  po 
ukończeniu  szkoły.  Tak bardzo bała się wtedy potęŜnego męŜczyzny o nazwisku Coleman, którego biuro 
mieściło się w jednym z drapaczy chmur w Atlancie. 

Tydzień  czasu  przygotowywała  się  na  spotkanie  z  tym  człowiekiem.  Straciła  wtedy  mnóstwo  nerwów. 
Wiedziała, Ŝe Coleman szuka nowych talentów, a ona przecieŜ jeszcze nic sobą nie reprezentowała. 

Do tej pory pamięta, jak bardzo obawiała się tego męŜczyzny o powaŜnej twarzy, który zdawał się nigdy nie 
uśmiechać. 

-  PokaŜ, co potrafisz, kochanie - odezwał się cynicznie.- I nie bój się, nie będę bił. 

DrŜącymi rękami rozłoŜyła swoje rysunki na politurowanym blacie biurka i ze ściśniętym gardłem czekała na 
jego  reakcję.  Jednak  ani  jego  twarz,  ani  brązowe,  głęboko  osadzone  oczy  nie  wyraŜały  Ŝadnych  uczuć. 
Pokiwał głową i to było wszystko. Potem okręcił się na obrotowym krześle i spojrzał na nią. 

- Praktyka? 

-  Tylko tyle, co w szkole. Mój ojciec jest krawcem i często pomagałam mu, gdy przyjeŜdŜałam na ferie do 
domu... 

Gdzie jest ten dom? - przerwał jej. 

- W Ashton. 

Skinął  głową  i  poprosił,  by  kontynuowała,  wydawał  się  jednak  nie  przejawiać  Ŝadnego  zainteresowania 
tym, co mówi. 

-

 

Od niego teŜ się wiele nauczyłam - wymamrotała. - A projektowanie ubrań zawsze było moją największą 

pasją. Och, panie Coleman, wiem, Ŝe potrafię to robić. Proszę tylko dać mi szansę. Wiem, Ŝe potrafię. - W 
te słowa włoŜyła całe swoje serce i młodzieńczy entuzjazm. - Wiem, Ŝe trzeba ogromnego doświadczenia do 
tego rodzaju pracy, ale jeśli da pan mi szansę, obiecuję, Ŝe pana nie zawiodę. Zaprojektuję ciuchy, jakich 
pan jeszcze nie widział. Będę pracować w weekendy, nie chcę Ŝadnych wakacji, ja.... 

-

 

Miesiąc - wpadł jej w słowo. - Tyle czasu dostanie pani, by udowodnić, co jest warta. 

Potem  zaproponował  pensję,  poŜegnał  ją  skinieniem  głowy  i  zajął  się  starannie  poukładanymi  na  biurku 
papierami. Był Ŝonaty, ale po kilku dniach pracy Keeny, jego Ŝona zmarła na atak serca. Byli małŜeństwem 
przez  dziesięć  lat.  Wszyscy  bezustannie  o  tym  rozmawiali,  ale  dziewczyna  nie  zwracała  uwagi  na  plotki. 
Mówiono,  Ŝe  Coleman  zdradzał  Ŝonę  i  dlatego  zachorowała.  Keena  nie  chciała  wierzyć,  Ŝe  zdrada 
małŜeńska mogłaby być przyczyną ataku  serca  i  ostro  odpowiedziała  jednej  z  kobiet,  Ŝe  pan  Coleman z 

background image

 

pewnością do tego typu męŜczyzn nie naleŜy. Miała wraŜenie, Ŝe ten człowiek ma dobre serce. Zresztą, nie 
trzymałby na biurku zdjęcia Ŝony, gdyby jej nie kochał. 

Nie wiadomo, w jaki sposób ta niewinna rozmowa dotarła do niego. Tydzień później odszukał ją w kantynie 
podczas przerwy na lunch i poprosił o wyjaśnienia. 

W takich sytuacjach zawsze powstają plotki - powiedziała, trzymając w ręku plastikowy kubek z kawą. 

Uśmiechnął się, słysząc jej słowa, a Keena pomyślała, Ŝe to pierwszy uśmiech po śmierci Ŝony. 

Pani  Coleman  była  prawdziwą  pięknością.  Miała  długie  blond  włosy  i  filigranową  sylwetkę.  Była  zupełnym 
przeciwieństwem potęŜnego, ciemnowłosego męŜczyzny, jakim był jej mąŜ. Widać, Ŝe bardzo cierpiał po jej 
śmierci. Jego temperament powoli stawał się legendą. Więcej czasu spędzał w fabryce, niŜ w biurze, często 
odwiedzał  konkurencyjne  firmy.  Jasne  było,  Ŝe  szwankuje  mu  zdrowie,  a  organizm  domaga  się 
odpoczynku.  Włosy  zaczęły  srebrzyć  się  na  skroniach,  a  pod  oczami  pokazały  się  ciemne  cienie.  Za  to 
interes kwitł coraz piękniej. Ktoś powiedział, Ŝe pan Coleman juŜ od dawna jest bilionerem. Inny dodał, Ŝe 
ma  zamiar  stworzyć  największe  w  Ameryce  imperium  i chce  przejąć inne firmy.  Tylko Keena zdawała  się 
dostrzegać, jak bardzo samotny jest ów niezmordowany biznesmen. Pozostali pracownicy mogli myśleć, Ŝe 
ich  szef  ma  stalowe  zdrowie  i  nerwy,  ale  ona  była  pewna,  Ŝe  tak  nie  jest.  Czasami  spotykała  go  w 
windzie  czy  w  kafeterii,  a  pewnego  razu  podszedł  do  jej  stolika  w  kantynie.  Trzymając  w  ręku  kubek 
kawy, dosiadł się do stolika, przy którym siedziała z koleŜanką, tak jakby codziennie spotykał się z nimi w 
tym miejscu. 

-  Jak idzie panno Przyszła Sławna Projektantko? - zapytał, przesyłając Keenie rozbawione spojrzenie. 

Keena  roześmiała  się  i  stwierdziła,  Ŝe  redaktorzy  z  „Women's  Wear  Lady"  zabijają  się,  by  zrobić  z  nią 
wywiad. Dziwiła się bardzo, Ŝe o tym nie słyszał. 

Margaret szybko dopiła kawę, przeprosiła ich i odeszła. 

-

 

Czy  powiedziałem  coś,  czego  nie  powinienem?  -  zapytał  Nicholas,  spoglądając  za  wychodzącą  młodą 

kobietą. 

-

 

Tak to juŜ jest, Ŝe pracownicy są skrępowani w towarzystwie przełoŜonych - wyjaśniła sucho. 

-

 

Ale pani tak się nie czuje. 

-  Nie - zgodziła się - ale ja zawsze byłam inna niŜ wszyscy. 

Zachichotał i upił łyk kawy. 

-

 

A propos', pani wzory zostały zatwierdzone. Ponoć są zupełnie wyjątkowe. 

-

 

Świetnie.  Zaakceptowali  je  pomimo  wysokiej  ceny.  Mam  nadzieję  zarabiać  na  tym  dziesięć  tysięcy 

dolarów rocznie. Proszę pamiętać, Ŝe jeszcze nie pokazałam, co potrafię. 

- Tupeciara. 

- Taka juŜ jestem. 

Potrząsnął głową z udaną desperacją. 

-  Jest pani niepoprawna. 

Przyjrzała się siedzącemu naprzeciwko męŜczyźnie. Wyglądał jak prawdziwy biznesmen. 

Miał na sobie elegancki szary garnitur, który opinał jego szerokie barki. Niemal natychmiast spuściła wzrok. 

Od tej pory kilkakrotnie zapraszał ją na kawę albo kolację. Zawsze spędzali czas miło gawędząc. Pewnego 
razu zapytała go, czy ma jeszcze jakąś rodzinę. Odpowiedział, Ŝe niechętnie rozmawia na ten temat. 

-

 

To ciągle boli, prawda? - odezwała się cicho. Spojrzał na nią, a jego twarz stęŜała. 

-

 

Przepraszam, ale nie rozumiem. OdwaŜnie zajrzała mu w oczy. 

background image

 

-

 

Tęskni pan za nią. 

Miała wraŜenie, Ŝe czyta w jej myślach, ale po chwili zauwaŜyła, Ŝe opuszcza go napięcie. 

-  Tęsknię  za  nią  jak  diabli  -  przyznał,  uśmiechając  się  nieśmiało.  -  Była  najwspanialszą  kobietą,  jaką 
kiedykolwiek  znałem,  i  to  pod  kaŜdym  względem.  Kochająca,  uczciwa  i  nieśmiała.  -  Westchnął  cięŜko,  a 
jego twarz za chmurzyła się. - Czasami kobieta potrafi jednym słowem doprowadzić męŜczyznę do szału. 
Ale  Misty  samym  spojrzeniem  sprawiała,  Ŝe  czułem  się  męŜczyzną  w  kaŜdym  calu.  Pobraliśmy  się, 
poniewaŜ trzeba było utrzymać rodzinny interes. Dopiero potem desperacko pokochaliśmy się nawzajem. 
- Spojrzał na Keenę. - Tak, bardzo za nią tęsknię.  

Uśmiechnęła się do niego. 

-

 

Ale był pan szczęśliwy.  

Popatrzył na nią z ukosa. 

-

 

Szczęśliwy? 

-  Są  ludzie,  którzy  przechodzą  przez  Ŝycie  w  ogóle  nie  zaznając  miłości.  Kochać  i  być  kochanym...  to 
musi być wspaniałe uczucie - zakończyła nieśmiało. - A pan doznawał tego przez dziesięć lat. 

Zajrzał jej głęboko w oczy, ale zaraz odwrócił wzrok. 

-

 

Nigdy nie myślałem o tym w ten sposób. 

-

 

A powinien pan. - Jej głos był łagodny i cichy. MęŜczyzna rozmyślał o tym, co przed chwilą usłyszał, a 

ona zręcznie zmieniła temat opowiadając o zmianach, których dokonała we wzorach wykrojów. 

Myślała,  Ŝe  to  smutne,  iŜ  on  i  Misty  nie  mieli  dzieci.  Nie  czułby  się  teraz  taki  samotny.  Wiedziała,  Ŝe  jej 
towarzystwo  jest  dla  niego  pewnego  rodzaju  pociechą.  Mieli  podobne  zdania  na  wiele  tematów.  Niewiele 
róŜnili się teŜ zainteresowaniami. Lubili rozmawiać o balecie, teatrze, muzyce klasycznej i sztuce. Był dla niej 
zarówno mentorem, jak i przyjacielem, opiekunem i doradcą. Nicholas nigdy jej niczego nie narzucał, ale 
zawsze chętnie słuŜył swoim doświadczeniem. Badawczo przyglądał się kaŜdemu z jej adoratorów i zawsze, 
bez względu na to, czy sobie tego Ŝyczyła czy nie, wypowiadał swoje zdanie na ich temat. JeŜeli zmuszona 
była pracować do późna, odwoził ją do domu. 

Kiedy doszedł do wniosku, Ŝe jest juŜ dostatecznie przygotowana, znalazł jej posadę w najlepszym Domu 
Mody w Nowym Jorku. Dodawał jej odwagi, udzielał poparcia; kiedy trzeba było, beształ i straszył, dopóki nie 
wspięła się  na  szczyt.  Było  to  bardzo  duŜe  osiągnięcie,  zwłaszcza  dla  córki  ubogiego  krawca z  Ashton  w 
stanie Georgia. Keena nie chciała pamiętać o swoim dzieciństwie. Tak naprawdę, Nicholas był jedyną osobą, 
z którą rozmawiała na ten temat. Chyba dlatego, Ŝe jest zupełnie wyjątkowy. Był jej jedynym przyjacielem 
od  czasu,  kiedy  opuściła Ashton.  Niedługo potem, jak zamieszkała w Nowym Jorku, Nicholas wynajął tam 
apartament. Keena z ulgą przyjęła tę wiadomość. 

 

 

Rozdział drugi 

Zadzwonił  telefon,  ale  kobieta  była  tak  bardzo  zatopiona  w  swoich  myślach,  Ŝe  niemal  go  nie  słyszała. 
Zatrudniała Mandy, która zwykle odbierała telefony, parzyła kawę i gotowała posiłki. Dzisiaj miała wolny dzień 
i Keena dopiero po piątym sygnale uświadomiła sobie, Ŝe sama musi podnieść słuchawkę. 

-

 

Hallo? - wymamrotała ziewając. 

-

 

Ty  teŜ  masz  dzisiaj  zły  dzień?  -  doszedł  ją  głęboki,  rozbawiony  głos.  -  WłóŜ  na  siebie  coś ładnego, bo 

zabieram cię na obiad do „The Palace". 

OŜywiła się. 

-

 

Och, Nicholas, nie byliśmy w tej knajpie od wieków! Serwują tam najwspanialszy mus czekoladowy. 

-

 

Wystarczy ci pół godziny? - zapytał zniecierpliwiony. - O jedenastej mam samolot do ParyŜa. Nie zostało 

background image

 

nam duŜo czasu. 

Czy nikt nigdy nie mówił ci, Ŝe ludzie, którzy się spieszą, chorują na wrzody Ŝołądka? - Keena wydawała 

się rozdraŜniona. 

-  Nie. Masz pół godziny. 

Wpatrywała się w głuchą słuchawkę. 

-  Nicholas  jest  taki  zagadkowy  -  mruczała  do  siebie,  zakładając  zieloną,  aksamitną  sukienkę  z  głębokim 
dekoltem w kształcie litery V. Był urodzonym biznesmenem, ale ostatnio pracował zbyt cięŜko. Rozumiała, 
Ŝe rzucił się w wir pracy po to, by zapomnieć o Misty, Jednak zbyt duŜo chciał wymazać z pamięci, 

Keena  była  juŜ  gotowa  i  czekała,  aŜ  zabrzęczy  dzwonek.  Natychmiast  otworzyła  drzwi,  a  kiedy  zobaczyła 
Nicholasa  w  stroju  wieczorowym,  jak  zwykle  zaparło  jej  dech  w piersiach. Ciemnooki, ciemnowłosy, o 
smagłej  karnacji  -  był  męŜczyzną,  o  którym  mogły  marzyć  wszystkie  kobiety.  Gdyby  Keena  nie  była 
uprzedzona do męŜczyzn, gdyby potrafiła zapomnieć o fatalnym w skutkach romansie, który przeŜyła gdy 
była bardzo młoda, z pewnością zakochałaby się w nim po uszy. Często widywała Nicholasa i wiedziała, jakie 
wraŜenie  robi  na  kobietach.  MoŜe  więc  dlatego  nie  chciała  ryzykować  dołączenia  do  grona  niewiast, 
oczekujących na skinienie ręki Nicholasa. MęŜczyzna ten tak bardzo przeŜywający śmierć swojej Ŝony, nie 
był  zresztą  w  stanie  zaangaŜować  się  w  Ŝaden  związek.  Keenie  natomiast  bardzo  odpowiadała  pozycja 
przyjaciółki i powiernicy Nicholasa. Wolała to, niŜ być jego zdobyczą na jedną noc. 

Spojrzenie przybysza ślizgało się po jej sylwetce, dokonując niedbałej oceny. 

-

 

Wspaniale - powiedział, uśmiechając się ironicznie. -MoŜemy juŜ iść? 

-

 

Umieram z głodu -  powiedziała, gdy znaleźli się w pustej windzie,  a Nicholas nacisnął guzik z numerem 

jeden. - Czuję się tak, jakbym nie jadła od tygodnia. 

-

 

Tak teŜ wyglądasz - mruknął nieprzyjemnie. - Dlaczego, do diabła, nie zrezygnujesz z tej cholernej diety i 

nie zaczniesz jeść mięsa? 

-

 

I kto to mówi! - Rzuciła mu wyzywające spojrzenie. - Przypomnij sobie, jak nie miałeś siły, by wspiąć 

się na wzgórze. 

-

 

Przysunął się bliŜej, a oczy mu pociemniały. 

-  UwaŜasz, Ŝe jestem gruby, tak? - zarzucił jej. Złapał kobietę za ręce i podniósł je do swoich ramion. 
– Dotknij mnie. Sprawdź, czy jest tu chociaŜ gram tłuszczu. 

Ogarnęło  ją  dziwne  wraŜenie.  Spodziewała  się  poczuć  w  ustach  smak  wody,  a  rozkoszowała  się 
wykwintnym  winem.  Nigdy  nie  przypuszczała,  Ŝe  pierś  i  ramiona  Nicholasa  są  tak  szerokie  i  wspaniale 
umięśnione. Odurzył ją zapach tytoniu i dobrej wody kolońskiej. Nigdy przedtem nie zauwaŜyła, jak piękne 
rysy ma jego twarz. Nie przypuszczała, Ŝe wpatrywanie się w te ciemne oczy moŜe być tak . I ekscytujące. 
Byłoby  bezpieczniej,  Ŝeby  nigdy  o  tym  się  nie  dowiedziała.  Dłonie  błądziły  po  gładkim  materiale  jego 
eleganckiej marynarki, zatrzymując się tam, gdzie wyczuwała potęŜne muskuły. 

- I co? - zapytał nieco zachrypłym głosem, spoglądając na nią z góry. 

-  Ty... Nigdy nie myślałam, Ŝe jesteś tak wspaniale zbudowany - wyjąkała. 

Spojrzeli sobie w oczy, a czas zdawał się zatrzymać, podczas gdy oni doświadczali dziwnej, nieznanej 
dotąd intymności. 

Nie  od  razu  uświadomili  sobie,  Ŝe  winda  zatrzymała  się,  a  drzwi  rozsunęły.  Oszołomiona  kobieta 
niezgrabnie  ruszyła  w  stronę  wyjścia.  Na  zewnątrz  czekał  na  nich  biały  rolls-royce  z  Jimsonem  za 
kierownicą. 

-

 

Dlaczego nigdy nie dajesz kierowcy wolnego dnia? - zapytała, gdy znaleźli się na tylnym siedzeniu 

oddzielonym  od kierowcy szklaną przegrodą. Mogli zachowywać się zupełnie swobodnie. 

-

 

Ostatnio jest mi ciągle potrzebny, bo pracuje dwadzieścia pięć godzin na dobę. 

-

 

Nie jestem przyzwyczajona do jeŜdŜenia takimi samochodami - westchnęła, opierając głowę o skórzany 

background image

 

podgłówek. 

-  A co w tym złego?    

-  Nic! Chciałam powiedzieć, Ŝe niewielu ludzi jeździ rollsami, zwłaszcza białymi. - Roześmiała się. 

Usiadł  bokiem  i  połoŜył  potęŜne  ramię  na  oparciu  siedzenia.  Jego  oczy  błyszczały,  a  na  ustach  błąkał  się 
nieznaczny uśmiech. 

-  Ale co w tym złego? - powtórzył pytanie, cedząc słowa. 

Przestraszyła  się  błysków,  które  pojawiły  się  w  jego  oczach.  Dlaczego  patrzył  na  nią  w  taki  drapieŜny 
sposób. Co miało znaczyć to ciemne, pełne grozy spojrzenie? 

-

 

O nic. Chodzi o to, Ŝe za kaŜdym razem, gdy nim jadę, czuję się wyróŜniona. To wszystko. 

-

 

Powinnaś  być  wyróŜniana,  Keeno.  -  Sposób,  w  jaki  wypowiedział  jej  imię,  przyprawił  kobietę  o  dziwne 

dreszcze. 

-

 

PoniewaŜ  jestem  sławna  i  bogata,  a  kaŜdy  w  Ashton  szczyci  się,  Ŝe  Keena  Withman  pochodzi  z  tego 

miasta - zakpiła z samej siebie. 

Nicholasowi nie podobały się jej słowa. Nie chodzi mi o to, Ŝe byłaś małą panną Nikt z Ashton. 

-  WaŜne, Ŝe wiesz kim jesteś teraz i znasz swoją wartość. A oprócz tego, jesteś piękną kobietą. 

Gdyby  na  nią  patrzył,  zobaczyłby,  jak  bardzo  jest  zaskoczona. Keena była  wdzięczna za ciemność, która 
nagle zapanowała w samochodzie i dźwięk klaksonu, który na chwilę zainteresował Nicholasa. 

-  Cholerne korki - mruknął pod nosem. 

Gdy spojrzał na Keenę ponownie, jego twarz miała dziwny wyraz. 

-  Z  pewnością  wielu  męŜczyzn  mówiło  ci,  Ŝe  jesteś  piękna.  Obawiam  się,  Ŝe  słyszałaś  tego  typu 
pochlebstwa setki razy. 

Omiótł  wzrokiem  jej  zgrabną  sylwetkę.  W  męskich  oczach  było  tyle  podziwu  i  aprobaty,  Ŝe  kobieta 
przestraszyła się nie na Ŝarty. Nicholas nigdy przedtem nie zachowywał się w taki sposób. 

-  Dlaczego tak dziwnie na mnie patrzysz? – wyszeptała nieśmiało. 

Zajrzał jej głęboko w oczy. 

-  Zastanawiam się, jakie to uczucie kochać się z tobą. 

Poczuła mrowienie w stopach. Ciśnienie krwi nagle wzrosło. Była zupełnie oszołomiona. 

Nicholas  zachichotał.  Keena  poczuła  irytację,  jednak  nie  miała  tyle  śmiałości,  by  uzewnętrznić  swoje 
uczucia. 

-  Mój BoŜe, a co to za reakcja - mruknął, rozpierając się wygodnie na siedzeniu i głośno wzdychając. – 
Chciałem tylko, Ŝebyś zwróciła na mnie uwagę. 

Spojrzała na niego. 

-

 

Osiągnąłeś swój cel i co dalej? 

-

 

Wracaj do teraźniejszości. Nie cierpię uŜalania się nad sobą. Mam dość własnych problemów, nie muszę 

się cofać do twojej przeszłości, Ŝeby mieć ich jeszcze więcej. A jeśli chodzi o ten drugi temat, to poczekaj, 
aŜ wrócę z ParyŜa. 

-

 

O jakich problemach mówisz?  

Zacisnął usta. 

-

 

Maria. 

background image

 

Maria była jego kochanką. Zanim Nicholas zapoznał je ze sobą, Keena wielokrotnie czytała o ich związku w 
kronikach towarzyskich. Nie przejmowała się tym jednak. Był czterdziestoletnim, zdrowym, pełnym wigoru 
męŜczyzną,  byłoby  więc  absurdem,  gdyby  oczekiwała,  Ŝe  do  końca  Ŝycia  pozostanie  samotny.  Pewnego 
wieczoru,  gdy  wybrała  się  z  dopiero  co  poznanym  młodym,  wesołym  brunetem  do  modnej  restauracji, 
dostrzegła ich tańczących w przeciwnym końcu sali. Byli do siebie tak blisko przytuleni, Ŝe zrobiło się jej 
bardzo  nieprzyjemnie.  Poprosiła  swojego  partnera,  by  natychmiast  odwiózł  ją  do  domu.  Nienawidziła 
uczucia zazdrości, które od tamtej pory zaczęło panoszyć się w jej sercu. Robiła wszystko co w jej mocy, 
by ukryć, Ŝe dźwięk jej imienia wywołuje w niej agresję. 

-

 

Coś nie tak? - Starała się, by jej głos zabrzmiał naturalnie. 

-

 

Nie  chce  uwierzyć,  Ŝe  wszystko  skończone  -  powiedział  krótko.  -  Wydzwania  do  mnie  dwa  razy 

dziennie  i  płacze.  Twierdzi,  Ŝe  nie  potrafi  Ŝyć  beze  mnie.  Beze  mnie,  mój  BoŜe,  ale  za  to  z  dwoma 
diamentowymi naszyjnikami, nowym porsche i gronostajowym futrem! 

-

 

MoŜe  naprawdę  brakuje  jej  ciebie  -  zasugerowała,  siląc  się  na  obiektywizm.  Za  nic  w  świecie  nie 

przyznałaby się, Ŝe poczuła dziwną ulgę. 

-

 

Brakuje jej rolls-roysa, kochanie, nie mnie. - Zaśmiał się ponuro. 

-

 

Skoro ktoś jest dobry w łóŜku... - zaczęła, a jej policzki oblał krwawy rumieniec. 

- Rolls czy ja? 

-  Myślę, Ŝe moŜe brakować jej ciepła. – Uśmiechnęła się. 

Dojrzała wesołość w jego ciemnych oczach. 

-

 

WyobraŜasz sobie, Ŝe byłem ciepły? 

-

 

Jak piec hutniczy - zaŜartowała. - Czy wyjeŜdŜając do ParyŜa chcesz uciec od Marii? 

-

 

To wcale nie jest śmieszne! - powiedział ponuro. 

-

 

Wcale  nie  uwaŜam,  Ŝe  jest.  Ale  twoje  Ŝycie  prywatne  -  myślę  o  kobietach,  jest  jedną  wielką  przygodą. 

Moim  zdaniem,  powinieneś  ponumerować  swoje  partnerki,  bo  w  przeciwnym  razie  nigdy  się  ich  nie 
doliczysz. 

-

 

Cieszę się, Ŝe cię to bawi - powiedział zimno. 

-  PrzecieŜ to ty zawsze dokuczasz mi na ten temat. 

Zatrzymał na niej swe ciemne oczy. 

-  Ale ty nie masz Ŝycia prywatnego. Przynajmniej, jeŜeli chodzi o przygody miłosne. 

Zdziwiona podniosła brwi. 

-

 

Dlaczego jesteś taki pewien? 

-

 

Od dawna cię obserwuję, i to znacznie uwaŜniej, niŜ przypuszczasz. Wiem, Ŝe długo nie miałaś nikogo. 

-

 

MoŜe i ja powinnam wynająć prywatnego detektywa? 

-

 

A co chciałabyś wiedzieć? - Uśmiechnął się złośliwie. - Wal śmiało. Odpowiem na kaŜde pytanie. 

PowaŜnie spojrzała na niego. 

-

 

Mam ochotę zadać ci pytanie bardzo osobiste. Jestem pewna, Ŝe zaczerwienisz się po czubki uszu. 

-

 

Nawet o tym nie marz, kochanie. 

- ZałoŜę się, Ŝe miaŜdŜysz je w łóŜku. 

Uniósł brwi w geście wyraŜającym zdziwienie. 

background image

 

-  Czy, twoim zdaniem, jest tylko jedna pozycja? - zapytał z niewinnym wyrazem twarzy. 

Jej twarz oblała się krwawym rumieńcem. Nicholas siedział obok i obserwował ją, śmiejąc się cicho, jak gdyby 
jej zmieszanie budziło w nim radość. 

-  Zamiast do teatru, powinienem zabierać cię na pogadanki dotyczące przeszkolenia seksualnego. Mam 
wraŜe nie, Ŝe masz bardzo mało wiadomości na ten temat. 

Otworzyła usta, by wyrazić swoje oburzenie, ale delikatnie podniósł do ust jej dłoń i pocałował końce palców. 
Nie  oczekiwała  takiego  zachowania  ze  strony  męŜczyzny.  Serce  zaczęło  głucho  walić  w  piersi.  Patrzył  jej 
prosto w oczy, przysuwając się bliŜej i nie wypuszczając ręki. 

Dotknął  dłonią  Keeny  własnego  policzka,  przez  cały  czas  przyglądając  się  jej,  jakby  była  niezwykle 
cennym, rzadkim okazem. 

-  Zwykle podpieram się na łokciach - szepnął pieszczotliwym  głosem,  przyciągając  ją  jeszcze  bliŜej do 
siebie. - śadna z moich partnerek nigdy nie narzekała. Chcesz, Ŝebym ci to udowodnił? 

Miała wraŜenie, Ŝe juŜ nigdy nie uda się jej złapać oddechu. Całym ciałem targały dziwne dreszcze. Patrzyła 
na niego i nie miała dość siły, by odwrócić wzrok. Odczuwała leŜ niepokojący strach. 

-  Ty  mały  tchórzu.  -  Zajrzał  jej  głęboko  w  oczy,  które  wyraŜały  przeraŜenie  ściganego  zwierzęcia.  – 
Naprawdę tak bardzo się mnie boisz? 

Chrząknęła. 

-  Jestem głodna - skłamała. 

- Mnie? 

Wyrwała  rękę  z  jego  uścisku  i  spuściła  oczy.  Obserwowała  teraz  Nicholasa  kątem  oka,  rzucając  krótkie, 
nerwowe spojrzenia w jego stronę. W tej chwili tak bardzo przypominała osaczone zwierzątko. 

-

 

Nie wygłupiaj się - zachichotał. - Myślisz, Ŝe mam zamiar kochać się z tobą na oczach Jimsona? 

-

 

Jimson  robi  wszystko,  by  nie  spoglądać  w  lusterko  -  powiedziała  drŜącym  głosem.  -  A  to,  co  tu 

opowiadasz, wcale nie wydaje mi się zabawne. 

-

 

Nic na to nie poradzę. Wyglądasz tak słodko, kiedy się złościsz. - Delikatnie dotknął ustami jej czoła. - Czy 

przez te wszystkie lata choć raz zastanowiłaś się, jakim mógłbym być kochankiem? 

Pochyliła głowę. 

-  Tak - odparła po długiej chwili milczenia, gdyŜ po prostu nie potrafiła go okłamywać. 

-  No i co? - nalegał. - O czym pomyślałaś? 

Spojrzała na niego z nieznaną dotąd nieśmiałością. 

- śe jesteś cięŜki. 

Zaśmiał się cicho.  

- I co jeszcze?  

Wzruszyła ramionami. 

-

 

Czuły - szepnęła, a ich oczy spotkały się. - Cierpliwy. MoŜe trochę brutalny. 

-

 

A nie wymagający? - zapytał cicho. 

-

 

A jesteś? - Wyrwało się Keenie. 

-

 

To zaleŜy od kobiety. Potrafię być cierpliwy. I czuły, kiedy chcę taki być. 

-

 

A jaka... jaka powinna być twoja partnerka? 

background image

 

Skupił na niej wzrok, jego oczy pociemniały, a twarz zmieniła się pod wpływem emocji, które opanowały 
to  potęŜne  ciało.  Keena  czuła,  Ŝe  coś  ich  łączy, jakaś  dziwna  nić,  uczucie, którego  nigdy  przedtem nie 
miała okazji doświadczyć. 

-  "Palace", proszę pana - przyjemny głos Jimsona  przerwał ich milczącą konwersację, gdy zatrzymali 
się przed drzwiami ekskluzywnej restauracji. 

Keena odetchnęła z ulgą, zastanawiając się, co skusiło ją, by zadać tak intymne pytanie. 

„Przechodzę chyba trudny wiek" - pomyślała, czekając aŜ okrąŜy samochód i otworzy jej drzwi. 

-  UwaŜam, Ŝe powinniśmy powaŜnie porozmawiać po moim powrocie z ParyŜa - powiedział, kiedy wchodzili 
do środka. - Mam wraŜenie, Ŝe nam obojgu przyniesie to ogromne korzyści. 

- Zapewne chcesz, Ŝebym zaprojektowała ci nową garderobę! - wykrzyknęła z udanym entuzjazmem. - 
Coś na czasie, ale eleganckiego zarazem. Musisz przecieŜ wyglądać odpowiednio, skoro jeździsz takim 
samochodem. Szczerze mówiąc, nie wiem, czy podołam, ale... 

-  Idź  w  cholerę!  -  wybuchnął  głośnym  śmiechem.  -  Chodźmy  coś  zjeść,  zanim  naprawdę  się do  ciebie 
dobiorę. 

NiemoŜliwością było nie zauwaŜyć, Ŝe podczas wykwintnego posiłku, na który składał się homar, maślane 
bułki,  sałatka  i  drogie  czerwone  wino,  znacznie  większą  uwagę  Nicholasa  przykuwała  osoba  Keeny  niŜ 
jedzenie. 

Zastygła z uniesionym do ust widelcem i spojrzała na niego. 

-

 

Dlaczego tak mi się przyglądasz? - zapytała, śmiejąc się sztucznie. - Boisz się, Ŝe ucieknę, ze srebrnymi 

sztućcami w torebce? 

-

 

Przypominasz  mi  złośliwego  chochlika.  Złośliwa  twarz,  złośliwe,  nieco  skośne  w  kącikach  oczy,  tylko  te 

idealnie wykrojone usta trochę mi nie pasują. Dlaczego dopiero teraz to zauwaŜyłem? 

-

 

Mam dwadzieścia siedem lat i juŜ dawno wyrosłam ze słuchania bajek. 

-

 

Dwadzieścia siedem - powtórzył cicho. - Delikatnie dajesz mi do zrozumienia, Ŝe jestem dwa razy starszy 

od ciebie. 

-

 

Nic nie poradzę, Ŝe jesteś taki stary. Wkraczasz w tak zwane złote lata, kiedy kości zaczynają trzeszczeć i 

psuje się wzrok. 

-

 

Zamknij się, do cholery! - niemal krzyknął, ale zaraz zapanował nad sobą. 

Keena,  nie  spodziewając się  takiej  reakcji, zamilkła  natychmiast.  Bardzo  często  dokuczała  Nicholasowi  na 
temat jego wieku. Zawsze się z tego śmiał. Po raz pierwszy uniósł się w jej towarzystwie, po raz pierwszy nie 
podobały się mu jej Ŝarty. Nie miała pojęcia, co się stało. Nie chciała doprowadzić go do takiego stanu. 

-  Nicholas, przecieŜ tylko droczyłam się z tobą - powiedziała miękko. 

Jej  słowa  nie  uspokoiły  go  ani  trochę.  Podniósł  do  ust  kieliszek  wina  i  jednym  haustem  opróŜnił  jego 
zawartość. 

Nicholas, proszę - wyszeptała - nie bądź na mnie zły. 

Powoli odstawił kieliszek na blat stolika i spojrzał jej prosto w oczy. 

-  Mam  czterdzieści  lat,  a  nie  osiemdziesiąt  i  wszystkie  części  mojego  ciała  są  sprawne.  Jeśli  mi  nie 
wierzysz, zapytaj Marię - dodał jadowicie. 

Przygryzła  dolną  wargę.  Nie  miała  najmniejszego  zamiaru  go  draŜnić.  Zareagował  w  sposób,  jakiego 
zupełnie nie oczekiwała. Ze zdziwieniem zdała sobie sprawę, Ŝe jej oczy wypełniają się łzami. Nie płakała 
juŜ od łat, a teraz łzy spływały jej po policzkach. 

Osuszyła serwetką oczy i omijając spojrzenie męŜczyzny, powiedziała zmienionym głosem: 

background image

 

10

-

 

Jeśli nie masz nic przeciwko temu, to chciałabym juŜ iść. Jestem zmęczona, a jutro czeka mnie cięŜki 

dzień. 

-

 

Chcesz deser? 

Popatrzyła na niego odwaŜnie, ale czuła, Ŝe trzęsie się jej podbródek. 

-  Pod warunkiem, Ŝe znajdzie się on na twojej głowie. 

Keena intuicyjnie wyczuwała, Ŝe rozbawienie Nicholasa walczy ze złością. Szybko zapanował nad sobą i 
rzucił krótko: 

-  W takim razie chodźmy. 

Czekała  przed  restauracją  w  czasie,  gdy  Nicholas  regulował  rachunek.  Starała  się  zapanować  nad 
targającymi serce emocjami. Zadarła dumnie głowę; za Ŝadne skarby nie chciała pokazać Nicholasowi, jak 
bardzo zabolała ją ta sprzeczka. 

-  UwaŜaj, Ŝebyś nie nadwyręŜyła szyi. 

-

 

Zajmij się lepiej swoim poczuciem humoru. Mam wraŜenie, Ŝe juŜ zostało nadwyręŜone - odparowała 

natychmiast - JeŜeli chcesz się dalej droczyć, to moŜe lepiej będzie, jeŜeli wezmę taksówkę. Ja 
osobiście mam juŜ dosyć. 

-

 

Przestań  juŜ  -  powiedział,  gdy  podeszli  do  samochodu,  i  skinął  Jimsonowi  głową.  Kierowca  usiadł  za 

kierownicą i zapuścił silnik, a Nicholas otworzył przed Keena drzwi. 

-

 

To  nie  ja  zaczynałam.  -  Odsunęła  się  w  najdalszy  kąt  samochodu,  robiąc  wszystko,  by  nawet  go  nie 

dotknąć. 

-

 

Przestań się wreszcie dąsać. 

-

 

Odczep się! Będę się dąsać, jeŜeli będę miała na to ochotę. A ty, jeśli szukasz partnerki, to lepiej zwróć 

się  do  Marii.  Nie  mam  zamiaru  zwabić  cię  do  łóŜka  i  zmuszać,  abyś  tam  został,  gdy  juŜ  się  mną 
znudzisz. 

-

 

Gdybym znalazł się w twoim łóŜku, nie miałabyś pojęcia, co ze mną robić. 

Chciała odpowiedzieć mu coś równie nieprzyjemnego, ale była zbyt zmęczona, by podjąć ten wysiłek. Ten 
dzień od samego początku był okropny, a z kaŜdą chwilą stawał się coraz gorszy. Jej jedyny przyjaciel był na 
nią wściekły, a ona miała ochotę wyć. 

Jechali w milczeniu, aŜ wreszcie samochód zatrzymał się przed domem Kenny. Kobieta miała zamiar otworzyć 
drzwi, ale silna ręka Nicholasa uchwyciła jej dłoń, zanim zdąŜyła to zrobić. 

-

 

Nie w ten sposób - powiedział. - Nie będę mógł wyjechać do Europy, wiedząc Ŝe zostawiam cię w takim 

stanie. 

-

 

Dlaczego nie? - zapytała, nie patrząc na niego. - Nie raz byłeś stroną w bardziej nieprzyjemnych sytuacjach, 

a polem śmiałeś się z tego w głos. 

-

 

Ale to nie byłaś ty - odparł cicho. - Wtedy nie chodziło o ciebie. 

Ton jego głosu, bardziej niŜ słowa, wpłynął na nią uspokajająco. Powoli odwróciła głowę i spojrzała na niego. 
Był  bliŜej  niŜ  przypuszczała.  Ciemne  oczy  znajdowały  się  tylko  o  cal  od  jej  twarzy;  czuła  ciepło  jego 
oddechu. Po jej ciele zaczęły przebiegać delikatne dreszcze. 

-  Wcale nie uwaŜam, Ŝe jesteś stary - szepnęła niespokojnie. Jeszcze nigdy nie znajdowała się pod tak 
ogromnym wpływem tego męŜczyzny. - Nigdy nie zwracałam 

uwagi na róŜnicę wieku. Nie ma to dla mnie Ŝadnego znaczenia. Denerwowało ją badawcze spojrzenie 
Nicholasa. 

-  JeŜeli  chodzi  o  moją  wagę,  pieniądze  czy  temperament,  moŜesz  dokuczać  mi  do  woli,  ale  zostaw  w 
spokoju mój wiek. 

background image

 

11

Z trudem przełknęła ślinę. 

- Dobrze, Nicholas. - Wyrwała rękę z jego dłoni, jakby ją parzyła. 

-  Skontaktuję się z tobą po powrocie. Nie będzie mnie około dwóch tygodni. Tyle zajmie mi 
załatwienie wszystkich spraw, więc nie spodziewaj się mnie przed piętnastym lutego. 

Dwa  tygodnie  bez  niego.  Wiedziała,  Ŝe  bez  Nicholasa  zima  będzie  wlokła  się  w  nieskończoność.  Dopiero 
teraz  zdała  sobie  sprawę,  jak  puste  będzie  Ŝycie,  gdy  wyjedzie  najlepszy przyjaciel, gdy  nie  będzie  jego 
nieoczekiwanych  wizyt  i  telefonów.  PrzecieŜ  nieraz  nie  było  go  w  mieście  j  przez  długi  czas  i  nigdy  nie 
przejmowała  się  tym.  Lecz  nagle  zaczęło  ją  to  bardzo  obchodzić.  Spojrzała  na  męŜczyznę,  a  jej  oczy 
wyraŜały nie znane mu dotąd uczucia. 

-  Wyglądasz jakoś dziwnie - powiedział. 

-

 

Od  bardzo  dawna  się  nie  kłóciliśmy.  W  zasadzie  to  chyba  nigdy  tego  nie  robiliśmy.  -  Keena  była 

wyraźnie zakłopotana. 

-

 

Być moŜe dzięki temu poznaliśmy się jeszcze lepiej - I powiedział cicho i spojrzał jej prosto w oczy. 

-

 

Poznaliśmy się? - szepnęła. 

Jego oddech był krótki i urywany. Spoglądał na jej miękkie usta tak intensywnie, Ŝe serce Keeny zaczęło 
tłuc się w piersi jak oszalałe. Niemal czuła jego pocałunek, rozchyliła usta i przymknęła oczy pod 
wpływem palącego spojrzenia Nicholasa. 

Wiesz,  mam  wraŜenie,  Ŝe  czuję  dotyk  twoich  ust  szepnął  aksamitnym  głosem.  -  Twoje  usta  drŜą, 
wyczuwam kształt twoich piersi. 

-  Nicholas!  -  krzyknęła,  z  trudem  łapiąc  oddech.  Nie  wiedziała czy jest oburzona, czy zawstydzona jego 
słowami. 

Gdyby Jimson nie siedział na przednim siedzeniu i nie udawał, Ŝe nie patrzy w lusterko, nie przekonywałbym 
cię o tym  słowami - powiedział ochrypłym głosem. - Rzuciłbym  cię na  siedzenie i nauczył rzeczy,  których 
twoje ciało nigdy nie doznało. Nigdy nie marzyłaś o takich odczuciach. Wiem, Ŝe tego chcesz - spojrzał na 
nią wzrokiem, od

 

którego zrobiło się jej słabo. - Chcesz tego, prawda? 

DrŜała  na  całym  ciele.  Patrzyła  na  niego  rozszerzonymi  oczami.  Nienawidziła  siebie  za  własne  reakcje, 
nienawidziła Nicholasa za to, Ŝe je wywołał. 

- Jesteś moim przyjacielem - powiedziała zdławionym głosem. 

-  Będę twoim kochankiem. Pomyśl o tym, gdy mnie nie będzie. 

Szybko  wysiadła  z  samochodu  i  niemal  pobiegła  do  drzwi  swojego  domu.  Nicholas  obserwował  ją  z 
rozbawieniem. Jego oczy błyszczały triumfalnie. Wiedział, jak na nią działa. Miał zbyt duŜo doświadczenia, 
Ŝeby się tego nie domyślać. 

-

 

MoŜe nie będzie mnie tutaj, gdy wrócisz! - krzyknęła, wykorzystując ostatnią szansę, która pozwoliłaby 

jej zachować szacunek do siebie. 

-

 

Będziesz! - Powiedziawszy to, zamknął drzwi. 

-

 

Będziesz szczęśliwy - mruknęła pod nosem, kiedy elegancki rolls rozpłynął się w ciemnościach nocy. 

Wtedy jeszcze nie wiedziała, Ŝe te słowa były prorocze. Następnego ranka zadzwonił do Keeny lekarz jej 
ojca. Dowiedziała się, Ŝe jej jedynego krewnego znaleziono martwego w łóŜku. Ojciec odszedł. 

Przygotowania do pogrzebu i sam jego przebieg spowodowały, Ŝe straciła wiele nerwów. Była szczęśliwa, 
kiedy ta smutna ceremonia dobiegła końca. Kilku najbliŜszych przyjaciół ojca zaprosiła do domu na 
skromny poczęstunek. 

Potem, ze smutnym uśmiechem, przeglądała znalezione w biurku ojca dokumenty. Miała wraŜenie, Ŝe 
starszy pan spodziewał się śmierci, gdyŜ wszystko było zostawione w idealnym porządku. 

background image

 

12

Wstała od biurka i podeszła do okna. Ojciec nigdy nie chciał przyjąć od niej Ŝadnej pomocy finansowej. On 
i jego córka znaczyli dla siebie bardzo wiele, ale ojciec, podobnie jak Keena, przede wszystkim cenił sobie 
całkowitą niezaleŜność. Potrafił sam zarobić na swoje utrzymanie, a do szczęścia nie potrzebował zbyt 
wiele. Mimo to, bardzo cieszył go sukces córki i często powtarzał Keenie, jak bardzo jest z niej dumny. 

Wyjrzała przez okno i zobaczyła wąską drogę prowadzącą do miasteczka. Ilu przyjaciół z lat szkolnych 
poznałoby ją teraz? Jako podlotek była nerwową, bardzo nieśmiałą 1 dziewczyną. Była chuda i niezgrabna, 
a ubrania zawsze wisiały na niej. Rówieśnicy naśmiewali się z Keeny i robili złośliwe uwagi na temat jej 
sposobu ubierania się. UwaŜali, Ŝe porusza się jak pelikan. Nigdy nie lubiła tego miasteczka, i tak jak wróbel 
ucieka przed jastrzębiem, tak ona starała się uciec przed kolegami i koleŜankami ze szkolnej ławy. 

Alan Whitman przeprowadził się do Ashton z Miami, mając zamiar otworzyć swój własny interes. Jednak 
cięŜka  choroba  nie  pozwoliła  mu  na  to  przedsięwzięcie.  Co  więcej,  znacznie  uszczupliła  jego  majątek. 
Pamiętając, Ŝe ma na utrzymaniu córkę, zatrudnił się w tamtejszym zakładzie odzieŜowym. Nie zarabiał 
duŜo, a musiał spłacać raty za dom i samochód. Rachunki, które wystawiali lekarze, z czasem opiewały 
na  coraz  wyŜsze  sumy.  Wreszcie  zrozpaczony  ojciec  zdał  sobie  sprawę,  Ŝe  juŜ  nigdy  nie  uda  mu  się 
otworzyć własnego interesu. 

Przez długi czas uczył się Ŝyć z tą świadomością i wiele dni upłynęło, zanim w ich małym domku ponownie za-
brzmiał  śmiech.  Czasami przychodziły  mu  do  głowy  róŜne  pomysły dotyczące dawnych marzeń, ale szybko 
dochodził do wniosku, Ŝe są absurdalne. 

Keena westchnęła cięŜko, myśląc o tym, jak gorzka moŜe być ironia losu. Jej ojciec do końca Ŝycia pozostał 
biednym krawcem, a ona sama zaszła tak daleko. Teraz mogła kupować sobie najdroŜsze jeansy i jedwabne 
bluzki.  Stać  ją  było  na  prawdziwe  klejnoty.  Uśmiechnęła  się  na  wspomnienie  marzeń  o  naszyjniku  ze 
sztucznych pereł. 

IleŜ  to  czasu  upłynęło  od  ukradkowych  spotkań  w  lesie  z  pierwszym  męŜczyzną  jej  Ŝycia.  Słodycz 
pierwszych pocałunków zaprowadziła naiwną dziewczynę do mieszkania jednego z kolegów Jamesa. Wysoki, 
ciemnowłosy,  niebieskooki  James  Harris,  był  duszą  ich  szkolnego  towarzystwa.  Keena  była  świadoma,  Ŝe 
bardzo  trudno  jej  będzie  utrzymać  przy  sobie  takiego  chłopaka.  Jednak  serce  nie  sługa  i  uczucia 
zwycięŜyły podszepty rozumu. W Ŝaden sposób nie była w stanie zainteresować się kim innym. 

Dlaczego  wtedy  nie  potrafiła  zdać  sobie  sprawy,  Ŝe  James  nigdy  nie  miał  najmniejszego  zamiaru  jej 
poślubić? Była tak bardzo zaślepiona własnym uczuciem, Ŝe nie widziała nawet tego, Ŝe chłopak stara się 
ukrywać przed wszystkimi ich randki. Nigdy nie chciał przyjść do jej domu, rzadko spotykali się, a juŜ pod 
Ŝadnym pozorem nie chciał pokazać się z nią w miejscu publicznym. Większość czasu spędzali w ustronnym 
miejscu, na tylnym siedzeniu jego samochodu. 

Pewnego wieczora ich pocałunki były duŜo bardziej namiętne niŜ zazwyczaj i James zasugerował, by poszli 
do mieszkania jego przyjaciela i zjedli coś, zanim odwiezie ją do domu. Oboje dobrze wiedzieli, w jakim celu 
tam  jadą.  Byli  świadomi,  Ŝe  nie  ma  to  nic  wspólnego  z  jedzeniem.  Moda,  naiwna  Keena,  zaślepiona 
pierwszym uczuciem, ufała mu bez granic. 

Myślała,  Ŝe  wszystko  będzie  tak,  jak  w  romansach,  w których się rozczytywała. Oczekiwała czułości i 
delikatności. Tymczasem James, mimo Ŝe był doświadczonym kochankiem, pragnął zaspokoić tylko własne 
poŜądanie. Nie trudził się nawet, by poznać jej młode, nie tknięte jeszcze ciało. Był szybki i oszczędny w 
słowach i gestach. 

Ubieraj się szybko - powiedział, gdy osiągnął juŜ swój cel. 

Keena była zmieszana i sfrustrowana, a przede wszystkim zawstydzona tym, Ŝe tak szybko mu uległa. 
Nawet nie patrzył, kiedy się ubierała. 

Pospiesz się! - rzucił jej krótko przez ramię. – Za chwilę moŜe się tu zjawić Jack. Udostępnił mi 

mieszkanie tylko na godzinę. 

Ubierała się w pośpiechu, łzy płynęły jej po policzkach, a ciałem targały nerwowe dreszcze. Oczekiwała, Ŝe 
powie  jej  coś  miłego,  ale  z  jego  ust  nie  padło  ani  jedno  czułe  słówko,  którymi  zwykle  raczą  się 
kochankowie. 

Odwiózł ją w pobliŜe domu i wysadził w odludnym miejscu. 

Przykro  mi,  Ŝe  wszystko  musiało  odbyć  się  tak  szybko  -  powiedział  na  poŜegnanie,  uśmiechając  się 

background image

 

13

sztucznie. - Następnym razem będzie lepiej. Postaram się znaleźć inne miejsce. 

DrŜącym z rozczarowania głosem poinformowała go, Ŝe nie będzie następnego razu. 

-

 

A czego ty, dziewczyno, oczekiwałaś? Bukietów róŜ i fajerwerków? Myślałem, Ŝe ci na mnie zaleŜy. 

-

 

ZaleŜy mi - wyszeptała. 

-  Nie mam zamiaru tolerować twoich fochów, Keeno. W miasteczku jest wiele dziewcząt czekających na 
moje skinienie. - Powiedziawszy to, odjechał. 

Przez kilka następnych tygodni Keena zupełnie nie mogła dojść do siebie. Odetchnęła dopiero wtedy, kiedy 
upewniła się, Ŝe nie jest w ciąŜy. Jednak jej miłość do Jamesa nie zmalała. Wyczekiwała na jego odwiedziny, 
drŜała na kaŜdy dźwięk telefonu, ale on nawet nie próbował skontaktować się z nią. Zdesperowana przyjęła 
zaproszenie brata Jamesa, Larrego, na przyjęcie, które miało się odbyć w ich domu. Miała nadzieję, Ŝe tam 
go  zobaczy,  a  moŜe  nawet  z  nim  porozmawia.  PrzecieŜ  mieli  zamiar  się  pobrać.  James  wspominał  o 
zaręczynach. MoŜe chciał jej tylko dać trochę czasu do namysłu. Z pewnością dlatego właśnie nie dzwonił od 
tak dawna, a wszystkie pogłoski o Jamesie i Cherrie były po prostu zwykłymi plotkami. CóŜ z tego, Ŝe Cherrie 
była  córką  miejscowego  adwokata?  CóŜ  z  tego,  Ŝe  była  prześliczną  blondynką?  Tak  naprawdę  Jamesowi 
zaleŜało tylko na Keenie. 

Przyjęła zaproszenie Larrego, zastanawiając się, czy chłopak zdaje sobie sprawę z uczucia, jakie ona Ŝywi do 
jego brata. Zaskoczył ją bolesny wyraz jego oczu, kiedy uparła się, by porozmawiać z Jamesem. 

Ubrała się w sukienkę z białej krepy, którą własnoręcznie uszyła. Materiał kupiła za zarobione podczas wakacji 
pieniądze za pracę w sklepie. JuŜ wtedy miała wspaniałe wyrzucie smaku i sukienka wyglądała naprawdę 
wystrzałowo, nawet na córce biednego krawca. 

Jednak kiedy pojawiła się na przyjęciu u boku Larrego, James zaszczycił ją tylko przelotnym spojrzeniem. 
Nie przywitał się z nią, ani nie poprosił do tańca. Podobnie zachowali się jego rodzice, jeśli nie liczyć chłodnych 
uśmiechów i nieznacznego skinięcia głowy. 

Stała w pobliŜu i dokładnie słyszała rozmowę Larrego i Jamesa. 

-

 

CzyŜ Keena nie wygląda dzisiaj jak marzenie? - zapytał Larry. 

-

 

Nie  zauwaŜyłem.  Dlaczego,  do  diabła,  przywlokłeś  ją  tutaj?  Nasza  matka  moŜe  litować  się  nad 

robotnikami, ale z pewnością nie jest zadowolona, Ŝe jej syn spotyka się z córką jednego z nich. - James 
zaśmiał się. 

-

 

Ale ojciec Keeny jest bardzo miły - bronił się Larry. 

-

 

Mój BoŜe, moŜe to i prawda, ale za to jest ponury jak zimowy dzień. A jego koścista córka jest podobna do 

niego jak dwie krople wody. Jest głupia i płaska jak deska. Uwierz mi, kochać się z taką... to zupełnie jak 
z facetem. 

Doskonale wiedziała, Ŝe Larry przeŜył ogromny szok. 

-  Spałeś z nią? - zapytał, z trudem łapiąc oddech. 

Keena z płaczem wybiegła z przyjęcia. Piechotą dowlokła się do domu i choć było juŜ ciemno, ani przez 
chwilę nie pomyślała o niebezpieczeństwie. Po głowie telepały się jej słowa Jamesa. Właściwie powinna być 
mu wdzięczna. Częściowo dzięki niemu odniosła sukces. Wtedy zdecydowała, Ŝe nie moŜe dłuŜej zostać w tym 
miejscu.  Wyjechała,  kontynuowała  naukę,  nigdy  jednak  nie  zapomniała  owej  tragicznej  nocy.  Wiele  by 
teraz dała, Ŝeby udowodnić wszystkim dawnym znajomym, Ŝe jest kimś więcej, niŜ tylko córką biednego 
krawca. 

Usłyszała  ciche  trzaśniecie  drzwi.  Weszła  Mandy,  drobna,  niewysoka  kobieta,  o  ciemnych  włosach  i 
błyszczących oczach. 

-  Przyniosłam  ci  trochę  kawy.  -  Postawiła  tacę  na  niskim  stoliku.  Obok  dzbanka  z  kawą  stał  talerzyk  z 
ciasteczkami orzechowymi. - Keeno, przecieŜ musisz coś zjeść. 

Kobieta skrzywiła się. 

background image

 

14

-  Nie chcę jeść, ale dziękuję za kawę. 

- JeŜeli nadal będziesz pościć, włoŜę ci odwaŜniki do kieszeni, Ŝeby nie porwał cię wiatr - ostrzegła 
pokojówka. 

- Po co mnie tu trzymasz, skoro nie pozwalasz mi gotować. 

- Ten dom jest taki opustoszały i zaniedbany. – Keena zmieniła temat 

Rozejrzała  się  wokoło.  Dom  faktycznie  był  niemal  ruiną,  Zanim  kupił  go  jej  ojciec,  prezentował  się 
wspaniale. Uchodził za piękną rezydencję. Nikt się o niego nie troszczył, nie inwestował pieniędzy, dlatego 
teraz  był  w  tak  opłakanym  stanie.  JeŜeli  teraz  Keena  nie  zajmie  się  tym,  wkrótce  z  domu  pozostaną 
tylko ruiny. 

- Skontaktowałaś się juŜ z robotnikami? - zapytała Keena, mieszając kawę łyŜeczką. 

-  Tak. - Twarz Mandy nie wyraŜała aprobaty dla poczynań pracodawczyni. - Posłuchaj, wiem Ŝe to nie mój 
interes, ale dlaczego chcesz wpakować taką ogromną sumę pieniędzy w tę chałupę? 

Keena odstawiła filiŜankę i usiadła na sofie. 

- Muszę takŜe odnowić meble. Spróbuj znaleźć dobrego tapicera. 

- Jak długo masz zamiar tu pozostać? - zapytała zaciekawiona Mandy 

- Kilka tygodni. - Kobieta roześmiała się, widząc szok malujący się w oczach pokojówki. - Potrzebna mi jest 
przerwa. Mogę równie dobrze wykonywać swoją pracę lulaj.  Będę  w  kontakcie  z  Ann,  da  mi  znać,  jeŜeli 
będzie niezbędna moja pomoc. Odpocznę trochę i zajmę się tym domem. 

-

 

Mam nadzieję, Ŝe wiesz, co robisz - westchnęła Mandy. To taki rodzaj gry - wyjaśniła Keena uśmiechając 

się. 

-

 

Czy Nicholas takŜe będzie w to grał? 

Keena spojrzała na nią. Nie chciała teraz myśleć o tym męŜczyźnie. 

-

 

On jest moim przyjacielem. Tylko dlatego spotykamy się czasami. 

-

 

Dwa, trzy razy w tygodniu. On opiekuje się tobą jak matka. 

Keena poruszyła się niespokojnie. 

-

 

Nick jest dla mnie jak brat. Czuje się za mnie odpowiedzialny. 

-

 

Ładny  mi  brat.  Szkoda,  Ŝe  nie  zauwaŜyłaś,  jak  patrzył  na  ciebie  podczas  gwiazdkowego  przyjęcia.  Nie 

dopuszczał do ciebie Ŝadnego męŜczyzny. Cały czas kręci się w pobliŜu, moja panno NiezaleŜna. Jestem 
pewna, Ŝe Nicholas nie pozwoli ci spędzić tych kilku tygodni z dala od siebie. 

-

 

A co on moŜe zrobić?! Zabrać mnie siłą do domu?! 

-

 

Zobaczysz, Ŝe coś wymyśli. 

-  Mandy, dlaczego zawsze martwisz się za mnie? 

Pokojówka uśmiechnęła się szeroko. 

-  Mogłabym być twoją matką. Zobacz, jakie mam siwe włosy. 

Keena roześmiała się i spojrzała na włosy Mandy gęsto poprzetykane nitkami siwizny. 

-

 

Nie są znowu takie siwe. 

-

 

Masz zamiar spotkać się z tym Harrisem? - Pokojówka nagle zmruŜyła oczy. 

Keena starała się ominąć jej wzrok. 

background image

 

15

-

 

MoŜe. 

-

 

Wygląda na niezłego gagatka. Nie radzę ci się z nim zbytnio  spoufalać.  -  Wytarła  ręce  o  fartuszek.  - 

Wiedz o tym, Ŝe wspomnienia są niebezpieczne. Zawsze wydają się lepsze niŜ teraźniejszość. 

-

 

Dlatego właśnie tu wróciłam. Chcę stanąć z nimi twarzą w twarz. - Podniosła się. - Nie rozmawiajmy więcej 

na ten temat. - Uśmiechnęła się ciepło. - Mam ochotę na przejaŜdŜkę konną. 

- Mówiłaś mi kiedyś, Ŝe wasza posiadłość graniczy z ziemią Harrisów. 

- To prawda. Kiedyś wydawałam wszystkie swoje oszczędności na wypoŜyczenie konia. Czasami udawało 
mi się spotkać w lesie Jamesa Harrisa. MoŜe i dzisiaj będę miała trochę szczęścia. 

* * * 

W lesie było dość zimno i Keena była zadowolona, Ŝe Ubrała bryczesy i botki. Na jedwabną bluzkę załoŜyła 
kaszmirowy sweter i tweedową kurtkę, a na ręce miękkie skórzane rękawiczki. 

Jako dziewczyna nigdy nie mogła pozwolić sobie na tego typu ubrania i była dziwnie poruszona, Ŝe mogła 
robić  to  teraz.  Wróciła  pamięcią  do  dni,  kiedy  odbywała  przejaŜdŜkę  z  Jenny,  siostrą  Jamesa.  Wtedy 
zawsze miała na sobie stare jeansy i zniszczoną kurtkę, a Jenny naśmiewała się  z  niej.  Zatrzymała  się 
nad małym strumyczkiem. Zamknęła oczy, rozkoszując się ciszą lasu. Wsłuchała się w melodyjny plusk 
wody  i  wystawiła  twarz  na  delikatny  powiew  wiatru.  Otworzyła  oczy  w  momencie,  gdy  na  horyzoncie 
pojawił  się  jeździec.  DuŜy,  czarny  koń  niósł  na  grzbiecie  przystojnego  męŜczyznę  o  ciemnych  włosach, 
niebieskich oczach i ponurym wyrazie twarzy. Na sweter z wielbłądziej wełny nałoŜoną miał tweedową kurtkę. 
W dłoni o długich palcach trzymał zapalonego papierosa. 

- Znajduje się pani na cudzym gruncie - odezwał się męŜczyzna. - To jest teren prywatny. 

Podniosła brwi, ignorując głuche dudnienie swojego serca, które przypomniało jej, co łączyło ją z tym 
człowiekiem dobre dziesięć lat temu. 

-  Jeśli chodzi o ścisłość, to linia graniczna jest dwa kroki za panem - odparła chłodno. - Zleciłam ponowne 
pomiary tej posiadłości kilka dni temu i wyznaczono nowe granice. 

ZmruŜonymi oczyma przyglądał się jej zgrabnej sylwetce. 

-  Keena? - zapytał głosem, który świadczył, Ŝe to spotkanie wydaje się mu niewiarygodne. 

Zatrzymał wzrok na twarzy kobiety, a potem patrzył w jej zielone oczy. Pozwoliła sobie na uśmiech. 

-

 

Tak mam na imię. 

-

 

Mój BoŜe, aleŜ się zmieniłaś. - Uśmiechnął się nieznacznie. - Ale widzę, Ŝe nadal nosisz na co dzień swoją 

najlepszą biŜuterię. Cieszę się, Ŝe przynajmniej coś pozostało z dawnej Keeny. 

Miała zamiar uderzyć go batem. Z pewnością dawna Keena zrobiłaby to, ale obecna uŜyła wszystkich sił, 
by się opanować. 

-

 

Mylisz się, nic juŜ nie pozostało z moich starych przyzwyczajeń - odparła, uśmiechając się gorzko. 

-

 

Naprawdę - mruknął - przykro mi z powodu śmierci twojego ojca. Był dobrym pracownikiem. Z 

pewnością otrzymasz po nim niezłą rentę. MoŜesz załatwić to osobiście w biurze, jeśli masz ochotę. 
Dostałaś kwiaty, które wysłaliśmy? 

-

 

Były bardzo ładne. Dziękuję. 

-

 

Nadal mieszkasz w Atlancie? - zapytał uprzejmie. 

-  Nie, w Nowym Jorku. 

Skrzywił się. 

Paskudne miejsce. Strasznie zanieczyszczone. Osobiście wolę Ashton. 

background image

 

16

Przyglądała  się  męŜczyźnie,  porównując  wspomnienia  z  rzeczywistością.  Zmienił  się,  wyglądał  duŜo 
starzej, mniej imponująco, mniej arystokratycznie. 

- Jak się ma Jenny? - zapytała cicho. 

- Dobrze, dziękuję. Mieszka z męŜem i synem w Greenville. Larry teŜ się oŜenił. Mieszka w Charlestonie.  

- Słyszałam, Ŝe ty i Cherrie pobraliście się.  

Opuścił głowę. 

- Rozeszliśmy się dwa lata temu.  

Wzruszyła ramionami. 

- Zdarza się.  

Spojrzał na nią ponownie, a jego oczy wyraŜały zamyślenie. 

- Nie mogę się nadziwić, Ŝe jesteś taka zmieniona. Wyglądasz zupełnie inaczej.  

- Jestem starsza. 

- Wyszłaś za mąŜ? - zapytał, nie starając się ukryć ciekawości.  

Potrząsnęła przecząco głową.  

- Robię karierę zawodową. 

- W tekstyliach? - zapytał z nieznacznym uśmiechem na wsiach.  

Zamilkła na chwilę. 

- MoŜna tak powiedzieć.  

Zaśmiał się krótko.  

- Szyjesz, jak przypuszczam. 

- To teŜ. - Poklepała konia po karku. - Muszę juŜ wracać. Miło było cię zobaczyć. - Uśmiechnęła się sztucznie.  

- Wpadnę do ciebie, zanim wyjedziesz do Nowego Jorku - powiedział nieoczekiwanie. 

Rozciągnęła usta w jednym ze swoich najładniejszych uśmiechów. 

- Będzie mi bardzo miło. Ale nie musisz się spieszyć. Zostanę tu przez kilka tygodni.  

Podniósł brwi w geście zdziwienia.  

- A co z twoją pracą? Nie stracisz jej przez to? 

-  Mam wspaniałego, wyrozumiałego szefa. Do zobaczenia. 

Gdy rozmyślała o tym spotkaniu, uśmiechnęła się sama do siebie. Pewnego dnia doszła do wniosku, Ŝe w 
Ashton  przydałoby  się  prawdziwe  przyjęcie.  Przyjęcie  na  styl  nowojorski,  z pełną  galą.  Wtedy  pokazałaby 
wszystkim  dawnym  znajomym,  jak  bardzo  zmieniła  się  koścista  córka  biednego  krawca.  Z  pewnością 
poprawiłoby to jej zły nastrój. Ale najpierw trzeba odnowić dom. 

-

 

Chwytasz  się  wszystkiego  naraz  -  narzekała  pewnego  ranka  Mandy,  wskazując  na  dwóch  robotników 

naprawiających sufit w kuchni. - MoŜe mi poradzisz, w jaki sposób mam tu gotować. 

-

 

Zrób dwa półmiski kanapek - Kenna roześmiała się. - MoŜe będą pracować szybciej, kiedy ich nakarmimy. 

Nie zapomnij o kawie. 

-

 

Ty tu jesteś szefem - westchnęła Mandy i kręcąc głową podeszła do kredensu. 

background image

 

17

-

 

Hallo! Proszę pani! Ktoś przyszedł! - zawołał jeden z kręcących się po domu elektryków. 

Kenna  miała  na  sobie  obcisłe  dŜinsy  i  jasnoniebieską  trykotową  bluzeczkę,  co  sprawiało,  Ŝe  wyglądała 
duŜo młodziej niŜ zazwyczaj. Co więcej, czuła się duŜo młodziej, bardziej zrelaksowana, bardziej kobieco. 

-  Hej, chłopaki! Ten gość przyjechał rolls-royce'em! - zawołał zdziwiony ślusarz. 

Keena  zamarła  z  ręką  na  klamce.  To  nie  mógł  być  James  o  Harris,  chociaŜ  to  jego  właśnie  oczekiwała. 
Wprawdzie Harrisowie mieli duŜo pieniędzy, ale z pewnością nie było ich stać na kupno rolls-royce'a. Znała 
tylko  jednego  człowieka,  który  był  właścicielem  takiego  samochodu.  Mimo  przepowiedni  Mandy,  nie 
marzyła nawet, Ŝe pojawi się w Ashton. 

Nacisnęła  klamkę  i  otworzyła  szeroko  drzwi.  Na  progu  stał  potęŜny  niczym  zapaśnik  męŜczyzna,  a  jego 
ciemne oczy wpatrywały się w Keenę. 

-  A  więc  tutaj  jesteś  -  burknął,  a  jego  głos  przypomniał  kobiecie  o  ich  ostatnim  spotkaniu.  -  Straciłem 
cholernie duŜo czasu, Ŝeby cię odnaleźć. Pani Barnes powiedziała, Ŝe dzwoniłaś do mnie i dowiadywałaś się, 
czy juŜ wróciłem. Poinformowałaś ją tylko, Ŝe wyjeŜdŜasz do domu, do Georgii. 

- A ty nie pamiętałeś, jak nazywa się moje rodzinne miasto. - Uśmiechnęła się słodko. 

- Georgia to cholerne duŜy stan - powiedział krótko, spoglądając na robotników, którzy nawet nie starali się 
ukryć,  jak  bardzo  są  ciekawi  przybysza  w  szarym  garniturze.  -  Musiałem  poszperać  w  twoich  aktach. 
Inaczej nigdy niedowiedziałbym się, jaką nazwę ma to piekielne miasto. 

-  Nie pomyślałeś o tym, Ŝeby zadzwonić do mojego biura? - zapytała. 

- Wróciłem dopiero wczoraj. W niedzielę, proszę pani, a pani ludzie nie pracują w niedzielę. 

Powoli wciągnęła powietrze do płuc. Jego widok spowodował, Ŝe znowu poczuła przyspieszone bicie serca. 

- Mój ojciec zmarł - powiedziała cicho. 

- Przykro mi. Czy śmierć nastąpiła nagle? 

- Tak. Zupełnie niespodziewanie.  

Spojrzała na niego smutnymi oczyma. Tak bardzo chciała znaleźć się w silnych ramionach Nicholasa i 
wypłakać się do woli. 

- Nie pomyślałeś, Ŝe chciałam się tu ukryć. - Zaśmiała się ponuro. 

-  Ukryć się? Tutaj? - Spojrzał na robotników. - To po jaką cholerę otoczyłaś się tłumem ludzi? 

- MoŜe wejdziesz? 

-

 

ZałoŜę  się,  Ŝe  moje  towarzystwo  ubezpieczeniowe  nie  pochwaliłoby  tego.  Ale  dla  ciebie  mogę  narazić 

nawet swoje Ŝycie - powiedział, spoglądając na stojącego na drabinie ślusarza. 

-

 

MoŜemy usiąść na ganku, jeśli wolisz - zaproponowała. 

-

 

Pod warunkiem, Ŝe zgodzisz się usiąść mi na kolanach i wysłuchać tego, co mam ci do powiedzenia. Ale 

mam lepszy pomysł. Jest tu dość chłodno, a ja nie jestem odpowiednio ubrany. - Złapał ją za ramiona. - 
Wsiądźmy na chwilę do samochodu i porozmawiajmy. 

-

 

Co za lubieŜna propozycja - mruknęła, podąŜając za nim szybkim krokiem. - Zapewne zamkniesz drzwi i 

będziesz próbował mnie uwieść. 

-

 

Niezły pomysł - zgodził się. - PołóŜ się na tylnym siedzeniu. 

Usiadł tuŜ obok niej i objął ramieniem. Z trudem przełknęła ślinę, ale zaraz uspokoiła się, czując bijące od 
niego ciepło. 

-  Niezły? Prawdę mówiąc, nigdy dotąd nie składałeś mi tego typu propozycji. 

Nagle jego twarz znalazła się tak blisko jej twarzy, jak jeszcze nigdy przedtem. Z łatwością mogła dostrzec 

background image

 

18

sieć  drobnych  zmarszczek  dookoła  jego  oczu,  cień,  który  rzucały  na  policzki  jego  długie,  czarne  rzęsy  i 
pięknie wykrojone usta. Czuła zapach ciała Nicholasa zmieszany z zapachem dobrej wody kolońskiej. 

Nigdy dotąd tego nie chciałaś - przypomniał jej. 

Oczy Nicholasa spoczęły na jej bladych, nie pokrytych szminką ustach. Serce Keeny waliło dziko w piersi. 

Nie chciałaś tego aŜ do pamiętnej nocy, kiedy wyjeŜdŜałem do ParyŜa. Myślę, Ŝe i dzisiaj mogę zaspokoić 

twoją ciekawość, moja mała panno Niewinna. Pozwól, Ŝe pokaŜę ci, jak całuję. 

Pochylił się i delikatnie musnął jej usta, zanim zdąŜyła zaprotestować. Czuły dotyk warg sparaliŜował jej 
ciało. 

Silne, białe zęby męŜczyzny delikatnie przygryzały usta Keeny, a język wsunął się pod jej górną wargę. 

Kobieta  oddychała  z  trudem,  patrzyła  prosto  w  oczy  Nicholasa  i  dostrzegła  w  nich  cienie,  jakich  nigdy 
przedtem nie udało się jej zauwaŜyć. 

- Smakujesz kawą - powiedział głębokim, zmysłowym głosem. 

- Piłam... kawę... na śniadanie.  

Czy to był jej głos? Dlaczego był taki zmieniony i drŜący. Miała wraŜenie, Ŝe jej ciało zesztywniało. Czuła 
się  taka  spięta.  Mimo  to  czekała  na  coś.  Pragnęła  Nicholasa.  Była zaszokowana swoją reakcją i czuła się 
głupio, zwłaszcza wtedy, gdy w oczach męŜczyzny wyczytała, Ŝe jest on zupełnie świadomy jej wszystkich 
uczuć.  

- A ja zjem ciebie na śniadanie - mruknął. 

Keena czuła, Ŝe jego wargi zbliŜają się ponownie.  

- Rozchyl usta - szepnął. - Chyba nie chcesz, Ŝebym cię do tego zmusił. 

 - Nicholas? - zdołała wyszeptać jego imię, nim unieruchomił jej usta pocałunkiem. 

Resztki świadomości powiedziały jej, Ŝe męŜczyzna niemal przygniótł ją swoim ciałem, wciskając w miękkie, 
skórzane obicia siedzenia. 

Usta  Nicholasa  były  twarde,  ciepłe  i  zmysłowo  okrutne,  a  jego  język  wsuwał  się  coraz  głębiej.  Czuła  się 
dokładnie tak samo, jak kiedyś na karuzeli. Miała wraŜenie, Ŝe się unosi, Ŝe leci. 

- Och! - jęknęła pod wpływem jego namiętnych pocałunków. 

Jeszcze  nigdy  przedtem  nie  czuła  tego,  co  w  tej  chwili.  WyobraŜała  sobie,  Ŝe  kruszy  się  coś  w  samym 
środku jej serca. 

 

Jedna z potęŜnych rak Nicholasa zaczęła posuwać się wzdłuŜ jej ciała i zatrzymała się na piersi. Delikatnie 
pieścił ją przez cienki materiał bluzki. Keena nie miała pojęcia, Ŝe dotyk moŜe być tak przyjemny. Odchyliła 
głowę i zajrzała mu w oczy. 

-  Nie nosisz biustonosza, prawda? - zapytał czule. – Nie potrzebujesz go, Keeno. Twoje piersi są takie 
jędrne i miękkie. A pod wpływem mojego dotyku twardnieją i robią się coraz cieplejsze. 

- Nick - szepnęła. Złapała jego rękę i ścisnęła mocno. Była przeraŜona. - Proszę, nie rób tego. Nick... 

-  W taki piękny sposób wymawiasz moje imię. Powtórz je jeszcze raz. 

CięŜko  dyszała.  Czuła  się  jak  ryba  pozbawiona  wody.  Nie mogła swobodnie odetchnąć. Mimo to chciała, 
Ŝeby nadal ją całował i pieścił. Zawstydzona własnymi myślami, spuściła wzrok. 

-

 

Krępujesz się mnie? - zapytał miękko. - Po tylu latach? 

-

 

PrzecieŜ nigdy nie kochaliśmy się. - szepnęła niespokojnie, uświadamiając sobie, Ŝe jego ręka w dalszym 

ciągu spoczywa na jej piersi. 

-

 

Nie  powinnaś  nazywać  tych  pieszczot  kochaniem  się  -  poprawił  kobietę  łagodnie,  wpatrując  się  w  jej 

background image

 

19

przestraszone oczy. - Dlaczego nie chcesz, Ŝebym cię dotykał? 

Oblała się purpurowym rumieńcem. Nienawidziła się za swoją głupotę i brak doświadczenia Ŝyciowego. 

-

 

Lubisz to, prawda? - zapytał, dotykając ręką jej ciemnych włosów. 

-

 

Muszę juŜ wracać do domu - oświadczyła. 

Poczekaj jeszcze chwilę. Kiedy był pogrzeb? 

- Tydzień temu. 

-  To dlaczego jeszcze tutaj jesteś? - ZmruŜył oczy. - Dlaczego? 

Zacisnęła wargi w wąską linię. Nie chciała teraz o tym rozmawiać. Mimo to, wyjaśniła mu tę kwestię w kilku 
krótkich słowach. 

- Chcę wydać przyjęcie. Zaprosiłam juŜ Jamesa Harrisa.  

Spojrzał  na  nią, a  jego  oczy  zdawały  się płonąć dziko.  Wiedział, Ŝe Keena kiedyś kochała tego  człowieka i 
została  przez  niego  skrzywdzona.  Pewnego  dnia  wypiła  zbyt  duŜo  whisky  na  pusty  Ŝołądek  i  wypłakała 
wszystkie swoje Ŝale na

 

jego ramieniu. Jednak nigdy nie dowiedział się dokładnie, jakiego rodzaju krzywdę 

wyrządził jej Harris. Domyślał się tylko, Ŝe był to dla niej ogromnie bolesny cios. Jednego był pewien - nigdy 
nie pozwoli, aby ten męŜczyzna skrzywdził ją ponownie. 

-

 

Jesteś szalona, do diabła, jeśli myślisz, Ŝe pozwolę temu draniowi zbliŜyć się do ciebie. 

-

 

Ciekawa jestem, co zamierzasz zrobić, Nicholasie - powiedziała odwaŜnie, choć wcale się tak nie czuła. 

Długi, namiętny pocałunek i dotyk jego rąk spowodował, Ŝe straciła resztę pozostałego w jej sercu męstwa. 

- Walczyłem o ciebie tyle łat Opiekowałem się tobą, pomagałem ci. Nie będę teraz spokojnie przyglądał się, 
jak zakładasz sobie pętlę na tę śliczną szyję. - To moja szyja - burknęła. 

Podniósł  kciukiem  jej  brodę,  pochylił  się  i  delikatnie  pocałował  ją  w  usta.  Jego  oczy  wyraŜały  ogromną 
Ŝądzę. Keenę znowu przeszyły dreszcze. MęŜczyzna z chłodnym uśmiechem przypatrywał się jej reakcji. 

- Powiedziałem ci, Ŝe po powrocie z ParyŜa zamierzam zostać twoim kochankiem. A dzień, w którym moja 
obietnica  zostanie  spełniona,  jest  coraz  bliŜej,  kochanie.  BliŜej  niŜ  ci  się  wydaje.  Dojrzej  do  tej  myśli, 
przyzwyczaj się do niej i bądź gotowa. 

Nie jestem jabłkiem - odgryzła się. 

-  Nie, ale jesteś brzoskwinią. - Pocałował ją ponownie. - Jesteś soczystą, słodką, małą brzoskwinią, 
którą mam zamiar zjeść. Ale najpierw muszę strząsnąć ją z drzewa. 

Odsunął się od niej, wysiadł z samochodu i otworzył drzwi po jej stronie. Wysiadła i obserwowała, jak siada 
za kierownicą. 

-  UwaŜaj, Ŝebyś się nie przeliczył, Nicholasie Coleman! - krzyknęła.  

Zaśmiał się. 

-  Nie sądzę, kochanie. Niedługo znowu się pokaŜę. 

Zanim zdąŜyła mu cokolwiek odpowiedzieć, odjechał, zostawiając ją w chmurze kurzu. 

 

Rozdział trzeci 

Mandy przez kuchenne okno obserwowała odjeŜdŜającego rollsa. 

- Promieniejesz - mruknęła do wchodzącej Keeny. 

- Słucham? - spytała rozkojarzona kobieta, zupełnie nieświadoma tego, Ŝe Nicholas potargał jej włosy, 

background image

 

20

a jego pocałunki sprawiły, Ŝe usta miała mocno czerwone i płonące oczy. 

- Promieniejesz - powtórzyła Mandy. - Widziałaś się z Nickiem i cała promieniejesz. 

-  Widziałam  się z nim?  -  oburzyła  się.  - Szkoda, Ŝe  nie  widziałaś,  jak  się  zachowywał.  -  Zachłysnęła  się 
powietrzem. - Powinnaś choć przez chwilę posłuchać jego gadaniny. On jest zupełnie nieodpowiedzialny. 

- Dlaczego? 

-  Nie  chce  pozwolić,  abym  została  tutaj  -  wyjaśniła,  mruŜąc  oczy.  ZałoŜyła  ręce  i  oparła  się  o  stół.  - 
Zachowuje  się,  jakby  miał  prawo  rozkazywać  mi.  Ostatnio  coraz  częściej  denerwuje  mnie  jego 
postępowanie. 

- Dobrze się czujesz? 

- Nie. Tak. Sama nie wiem.  

- To jest to, co zawsze lubiłam w tobie najbardziej - konkretne odpowiedzi. - Mandy uśmiechnęła się 
szeroko. 

Keena nie słuchała juŜ słów swojej pokojówki. Podeszła do pracujących w pokoju malarzy. Udawała, Ŝe 
obserwuje ich poczynania. Była zmieszana jak nigdy dotąd. Czuła sic jak dawna nieśmiała Keena. Jak mogła 
spojrzeć Nicholasowi w oczy, po tym, co z nią robił. Po tym, jak ją całował, po tym, jak ją dotykał. 

Wzdychała  raz  po  raz,  kręcąc  się  bez  celu  po  domu  i  spoglądając  na  wszystko  niewidzącymi, 
rozmarzonymi oczyma. Przez te wszystkie lata Nick nigdy nie zachowywał się w taki sposób. A teraz w ciągu 
tak krótkiego czasu ich wzajemne stosunki uległy całkowitej zmianie. Kiedyś był jej przyjacielem, kim zaś był 
teraz? Powinna to wszystko przemyśleć i ustosunkować się do nowych układów. 

Jakie to wszystko zabawne. Nie potraktowała go serio w tę noc, kiedy wyjeŜdŜał do ParyŜa. Śmiać jej się 
chciało, kiedy mówił, Ŝe zamierza być jej kochankiem. RozwaŜając po raz kolejny jego zachowanie, doszła 
do  wniosku,  Ŝe  w ten sposób chce jej po prostu dokuczyć. Ale przecieŜ dzisiaj nie Ŝartował. Namiętność 
pocałunków była prawdziwa, a jej piersi naprawdę twardniały pod wpływem dotyku jego rąk. 

Część jej serca, maleńka część, obawiała się Nicholasa. Nie naleŜał do ludzi, którzy angaŜowali się w coś 
tylko częściowo. Nie spocznie, dopóki Keena nie znajdzie się w jego łóŜku. Chciał ją posiąść i tylko to go 
zadowoli. Keena ogromnie ceniła sobie niezaleŜność. Nie była pewna, czy jest gotowa z niej zrezygnować. 
Pod  tym  względem  jest  podobna  do  swojej  matki,  która  umarła  dając  jej  Ŝycie.  Alan  Whitman  zawsze  z 
czułością  mówił  o  dąŜeniu  swojej  Ŝony  do  niezaleŜności.  Keena  była  identyczna.  Zbyt  długo  Ŝyła  sama  dla 
siebie, Ŝeby teraz porzucić wszystkie swoje ideały. Och, byli w jej Ŝyciu męŜczyźni - czarujący, atrakcyjni, 
towarzyscy. Ona jednak zawsze starała się trzymać ich na bezpieczny dystans. JuŜ na początku znajomości 
dawała  do  zrozumienia,  Ŝe  ten  romans  będzie  krótkotrwały.  Nie,  zupełnie  nie  była  przekonana,  czy 
byłaby  w  stanie  wytrzymać  z  jednym  męŜczyzną  do  końca  Ŝycia,  zwłaszcza  z  męŜczyzną  typu  Nicka. 
Jednak po dzisiejszym  spotkaniu była świadoma, Ŝe to właśnie jego i tylko jego pragnęło jej ciało. Ale co 
z resztą jej jestestwa? Czy będzie  próbował namówić ją, by zrezygnowała z pracy? A jeŜeli  zdecyduje  się 
dzielić z nim Ŝycie, czy będzie potrafiła w razie czego odejść od niego, zanim będzie za późno. 

Bała się go, nie chciała, by zbliŜył się do niej zanadto. Całe szczęście, Ŝe tak szybko wrócił do Nowego Jorku. 
Ale wiedziała, Ŝe nie zrezygnuje ze swego zamiaru. Nie byłby wtedy Nicholasem Calmanem.  

- Ile miałaś lat, jak wyjeŜdŜałaś z Ashton? - zapytała kilka dni później Mandy, gdy jeździły po mieście 
wypoŜyczonym samochodem. Keena chciała odwiedzić swoją dawną szkołę, bibliotekę publiczną, w której 
bywała częstym gościem i sieć nowych lepów. 

- Osiemnaście - odpowiedziała kobieta, wracając myślami

 

do wspomnień, które w większości nie były zbyt 

miłe.  

- Musiałaś bardzo tęsknić za domem. - Mandy uśmiechnęła się, spoglądając na dwóch jadących na rowerach 
chłopców. - To takie śliczne miasteczko - dodała zupełnie bez związku.  

- Śliczne - powtórzyła nieświadomie Keena. Pokojówka spojrzała na nią z niepokojem.  

- Ostatnio jesteś bardzo milcząca. Martwisz się, Ŝe Nick nie wraca? 

background image

 

21

- Wcale się nie martwię! - oburzyła się. 

-  Nie próbuj się oszukiwać, kochanie. Dla mnie i tak wszystko jest jasne. 

-  Dlaczego miałabym się martwić, Ŝe nie przyjeŜdŜa wywracać mojego Ŝycia do góry nogami, straszyć 
mnie. PrzecieŜ wiesz, Ŝe kiedy dostanie to, czego chce, zniknie z mojego Ŝycia. On jest taki sam, jak 
wszyscy męŜczyźni. 

-

 

Och, opowiadasz bzdury. 

-

 

A pomijając wszystko inne, to jest moje Ŝycie i nic chcę, Ŝeby ktoś w nie ingerował - dodała ostro, 

niespokojnie wiercąc się za kierownicą. - Będę robiła dokładnie to, na co mam ochotę. 

-

 

Oczywiście, Ŝe tak. 

-

 

Jeśli mam ochotę odnowić dom i wydać przyjęcie, to jest to moja prywatna sprawa. 

-

 

Masz rację, kochanie. 

-

 

A oprócz tego, jeŜeli tak bardzo zaleŜy mu na mnie, dlaczego do tej pory jeszcze ani razu nie zadzwonił? 

- Zielone oczy Keeny błyszczały złowrogo. - Szkoda mu, czasu na rozmowy telefoniczne ze mną. 

-

 

Zapominasz, Ŝe jest bardzo zajętym człowiekiem. 

-

 

Ja równieŜ jestem zajęta. A poza tym jestem jeszcze zła. I on jest przyczyną mojej złości. Nie lubię, jak 

ktoś obiecuje złote góry, a potem nie dotrzymuje przyrzeczeń zachowuje się jak nastolatek. 

-

 

Czy  starasz  się  dać  mi  do  zrozumienia,  Ŝe  Nick  jest  zazdrosny  o  Jamesa  Harrisa?  -  Mandy  próbowała 

ukryć uśmiech. 

-

 

Nie  ma  powodu  być  o  niego  zazdrosny.  James  nawet  nie  zadzwonił, nie  wspominając juŜ  o złoŜeniu mi 

wizyty. 

To równieŜ ją dręczyło. Była bardzo młoda, miała zaledwie osiemnaście lat, kiedy przypadkowo podsłuchała 
rozmowę  Jamesa  z  bratem.  Wtedy  właśnie  uświadomiła  sobie,  jak  bardzo  była  głupia,  Ŝe  poszła  z  nim  do 
łóŜka.  Wtedy  to  zdała  sobie  sprawę,  jak  mało  dla  niego  znaczyła.  Była  zbyt  naiwna,  by  zrozumieć,  jak 
okrutną grę prowadzi jej ukochany. Pojęła to, kiedy było juŜ za późno. Jakaś maleńka jej cząstka nadal była 
tą samą naiwną Keena, która pragnęła powalić tego wysokiego, błękitnookiego, zdradliwego  kochanka  na 
kolana. Było  coś  w jej  sercu, czego  sama nie była  w  stanie  zrozumieć,  co  potęgowało  to  owo uczucie 
było  zbyt  silne,  by  je  zignorować.  Nicholas  mógł  pogodzić  się  z  tym,  Ŝe  James  odegrał  waŜną  rolę  w  jej 
przeszłości. Była jednak pewna, Ŝe teraz nie będzie musiał tego

 

robić. Być moŜe Nick będzie uwaŜał, Ŝe to 

wszystko jest

 

mało waŜne. Jednak Keena była innego zdania. Zrobi wszystko, co w jej mocy, Ŝeby poniŜyć 

Jamesa  Harrisa  tak,  Jak  on  kiedyś  ją  poniŜył.  Teraz,  kiedy  osiągnęła  w  Ŝyciu  sukces,  kiedy  była  piękną, 
pewną siebie kobietą, nie będzie zachowywała się jak nieśmiała nastolatka. Teraz James będzie jej poŜądał. 
Chciała,  Ŝeby  dowiedział  się,  jaka  naprawdę  jest  Potrzebowała  tego,  Ŝeby  ugasić  pragnienie,  które  nie 
zostało do końca zaspokojone. Musi udowodnić sobie samej, Ŝe moŜe go mieć, jeŜeli tego zechce. I nikt, 
nawet

 

Nick,  nie  zdoła  odwieść  jej  od  tego.  Chciała  zadzwonić  do  Jamesa  i  zaprosić  go  do  siebie,  ale 

najpierw musiała uspokoić nerwy. Wyszła przed dom, Ŝeby odetchnąć trochę świeŜym powietrzem i zastała go 
stojącego  przed  furtką.  Wyglądał,  jakby  od  dłuŜszego  czasu  czekał  na  nią.  Miał  na  sobie  drogi  tweedowy 
płaszcz,  elegancki  sweter  i  ciemne  spodnie.  Był  przystojny,  ale  zupełnie  nie  przypominał  chłopaka,  w 
którym zakochała się dziesięć lat temu. 

- Jak grochem o ścianę - mruknęła Mandy, spoglądając na rozpromienioną Keenę. 

- No, doczekałem się wreszcie. - James uśmiechnął się szeroko i zaczął wspinać się na stopnie prowadzące 
do ganku. Zupełnie jak za dawnych czasów. - Pomyślałem, Ŝe mogłabyś zaprosić mnie na kawę... ale jakoś 
nie  miałem  odwagi zapukać do twoich drzwi. Poza tym kręci się tu cały gum  robotników  -  dodał  po  chwili, 
wskazując głową na przechodzącego właśnie cieślę. 

- Zaadoptowałam ich, są całkowitymi sierotami - powiedziała z powaŜnym wyrazem twarzy.  

Odrzucił do tyłu głowę i zaśmiał się głośno. Nie za brzmiało to szczerze, ale Keena przyłączyła się. 

-  Jones powiedział, Ŝe poŜyczyłaś mnóstwo pieniędzy na  remont domu. 

background image

 

22

Uśmiechnęła się tylko w odpowiedzi. Było ją stać, Ŝeby zapłacić gotówką, ale zdecydowała się poŜyczyć 
pieniądze z banku Abrahama Jonesa pod zastaw bezcennej bransolety ze szmaragdami. Wiedziała, Ŝe ją 
odzyska, dlatego bez wahania to zrobiła. Teraz była tylko ciekawa, jak potoczy się bieg wypadków. Jak 
zareagują na jej poczynania dawni znajomi? Jak zachowa się James? 

-

 

Zastawiłaś  bransoletę  -  raczej  stwierdził  niŜ  zapytał,  spoglądając  na  nią  jednym  ze  swoich  ulubionych 

spojrzeń. - Jest prawdziwa, prawda? 

-

 

Jak najbardziej. 

- To prezent? 

-

 

Nie. 

Zmarszczył brwi. 

-

 

Przepraszam, chyba jestem nietaktowny. Pewnie pomyślisz, Ŝe brak mi obycia. 

-

 

Tak bardzo się tym przejmujesz? - Uśmiechnęła się zalotnie. 

Nagle zobaczyła coś dziwnego w jego oczach, coś łagodnego, czułego, coś, czego nie udało jej się zauwaŜyć 
nigdy przedtem. Podszedł do niej, wyjął ręce z kieszeni luźnych spodni i delikatnie złapał ją za ramiona. 

-

 

Bardzo się zmieniłaś - odezwał się łagodnie. - Zawsze byłaś piękna, ale teraz... 

-

 

Co teraz, James? - dopytywała się, z trudem łapiąc oddech. 

Otworzył usta, by coś powiedzieć, ale zastygł w bezruchu, nie mogąc wydobyć z siebie Ŝadnego dźwięku. 

Keena przechyliła głowę i w tej chwili zauwaŜyła nadjeŜdŜającego rollsa, który łagodnie zatrzymał się przed 
jej domem. Po chwili z samochodu wysiadł Nicholas, w jednej ręce trzymając duŜy skórzany neseser, a w 
drugiej  małą  walizeczkę.  Był  ubrany  w  kosztowny  tweedowy  garnitur,  który  podkreślał  jego  masywną 
sylwetkę. JeŜeli ktoś powiedziałby, Ŝe wyglądał bogato, uŜyłby zbyt słabego określenia. Wyglądał imponująco. 
Poruszał się z wielką gracją, a gdy zauwaŜył Jamesa, rzucił mu pogardliwe, wyzywające spojrzenie.  

- Mam nadzieję, Ŝe zdąŜyłaś przygotować dla mnie pokój. Jestem juŜ cholernie zmęczony moim londyńskim 
biurem.  

Wpatrywała się w niego z otwartymi ze zdziwienia usta mi. 

- Kto to jest? - zapytał chłodno James. 

Kena spojrzała na niego pozbawionym nadziei wzrokiem. Przez krótką chwilę zastanawiała się, czy 
Jamek uwierzyłby, Ŝe ten człowiek jest jej agentem ubezpieczeniowym. Zrezygnowała jednak z tego 
naiwnego kłamstewka westchnęła głęboko, wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się przepraszająco. 

- To jest Nicholas - odpowiedziała. - Muszę teraz cię opuścić, ale, proszę, zadzwoń do mnie później.  

- Och... tak, oczywiście - wyjąkał.  

Keena po raz pierwszy była świadkiem sytuacji, kiedy Jamesowi zabrakło słów. Wydawał się dziwić, Ŝe 
jakakolwiek kobieta wybrała towarzystwo innego męŜczyzny, mając jego w zasięgu ręki. 

Odwróciła się i szybkim krokiem weszła do domu. Co znowu wymyślił Nicholas? Czy naprawdę ma zamiar 
zatrzymać się u niej? 

- A ty gdzie się wybierasz? - zapytała idącego za nią Nicholasa. - Do mojego pokoju.  

- Ty nie masz w tym domu swojego pokoju. 

-

 

Jeszcze nie mam? To zaraz będę miał - powiedziawszy to, podjął wspinaczkę po schodach. 

-

 

To mój dom! - Kobieta podniosła głos. - Nie moŜesz się tu wprowadzić, nie pytając mnie nawet o zgodę! 

-

 

Myślisz, Ŝe uda ci się mi przeszkodzić? - zapytał uprzejmie, mierząc ją wzrokiem od stóp do głów. Pod 

wpływem tego spojrzenia cofnęła się o kilka kroków. 

background image

 

23

-

 

Nie jestem samotna ani bezbronna - wskazała ruchem głowy kręcących się po domu robotników. 

-

 

Czy potrzebuje pani naszej pomocy? - Jeden z malarzy zbliŜył się do niej i popatrzył na gościa. 

Nicholas spojrzał na męŜczyznę z politowaniem. 

-  Mam nadzieję, Ŝe jest pan ubezpieczony - odezwał się uprzejmie. 

Robotnik natychmiast wrócił do przerwanej pracy, ze zdwojoną energią. 

-  Tak  jak  powiedziałem,  proszę  pani  -  odparł  po  chwili  -  ja  zaoferowałbym  pokój  temu  zmęczonemu 
człowiekowi. 

Keena rzuciła mu piorunujące spojrzenie i przeniosła wzrok na drugiego robotnika, który zsunąwszy czapkę 
na oczy wydawał się nie zauwaŜać niczego niezwykłego. 

Nicholas uśmiechnął się szeroko i ruszył dalej. 

Zrezygnowana poszła za nim, mimo Ŝe trzęsła się ze złości. Bezsilnie przypatrywała się, jak zagląda kolejno 
do wszystkich pokoi znajdujących się na piętrze. Wreszcie wybrał jeden i wniósł do środka swoje bagaŜe. 

-

 

Ten  będzie  dobry  -  mruknął,  rozglądając  się  dookoła.  -  Antyczne  meble...  bardzo  ładne.  -  Podszedł  do 

okna. - Śliczny widok. Czy jest tu łazienka? 

-

 

Nie  jedna.  Na  piętrze  są  aŜ  dwie.  Jedna  zaraz  przy  tym  pokoju.  Ale  nie  radzę  ci  się  rozgaszczać.  Nie 

zostaniesz tutaj! 

Przesunął wzrokiem po jej zgrabnej sylwetce. 

-  O  mój  BoŜe,  jesteś  jeszcze  piękniejsza,  kiedy  się  tak  złościsz

 

i  zabierasz  do  bicia.  Chodź  tu  i  przestań 

zaciskać pięści, moja mała złośnico - powiedział głębokim, aksamitnym głosem. 

- Co ty tu w ogóle robisz? - zapytała, czując, Ŝe ziemia usuwa się jej spod stóp. Wzruszył ramionami. 

- PrzecieŜ widzisz. Wprowadzam się. 

- Na długo?  

- Dopóki znowu nie staniesz się sobą i nie wyzbędziesz się tych miłostek. - Spojrzał jej w twarz. - Nie 
wrócisz do niego, kochanie. Nie pozwolę ci na to. 

Policzki Keeny oblały się szkarłatem. 

- Zupełnie nie wiem, o co ci chodzi. 

- Doskonale wiesz. - ZbliŜył się do niej o kilka kroków, a kobieta poruszyła się niespokojnie. - Nie panikuj! 
Nie mam zamiaru zapakować cię do łóŜka. Czy znajdzie się jeszcze jeden wolny pokój na mój gabinet? 

- Gabinet jest na dole. - Keena wyraźnie wpadała w furię. - Ale jest w nim pełno malarzy. 

- W takim razie niech idą gdzie indziej. Powiesz im to, czy sam mam ich wyrzucić? 

- Jutro skończą pracę i będziesz miał ten pokój do swojej dyspozycji - odparła ponuro. - Nicholas, nie moŜesz 
zostać  tutaj.  To  małe  miasteczko.  Wszyscy  ludzie  będą  o  tym  plotkować.  Będą  myśleć,  Ŝe  jesteś  moim 
kochankiem. 

- MoŜe będą mieli rację - zaŜartował, podchodząc jeszcze bliŜej. - Chodź tutaj. 

- Nicholas! - Przywarła plecami do drzwi. Objął Keenę potęŜnymi ramionami. Jego rozbawione oczy 
rzucały złośliwe błyski, kiedy szeptał jej do ucha jakieś sekretne myśli. 

-

 

Zawstydzona? - mruknął. - Gdy flirtujesz z Harrisem, wcale nie wyglądasz na zawstydzoną. Dlaczego nie 

spróbujesz zachowywać się tak w stosunku do mnie? 

-

 

Wcale z nim nie flirtuję. A skąd wiesz, Ŝe to był James? - zapytała zdenerwowana. 

background image

 

24

Owionął ją wspaniały zapach dobrej wody kolońskiej. Starała się nie dostrzegać rozmiaru i siły jego ciała. 

-

 

Wyczytałem to z twoich oczu, lisiczko. - Czuła, Ŝe jego wzrok przeszywają na wskroś. - Być moŜe wydaje ci 

się, Ŝe odzyskasz to, co utraciłaś przed laty. Szybko się jednak przekonasz, Ŝe jest to niemoŜliwe. 

-

 

To moje Ŝycie, Nicholas. 

-

 

Zgoda, ale nie pozwolę temu anemicznemu snobowi skrzywdzić cię po raz drugi. 

Drzwi uniemoŜliwiały jej ucieczkę, nie mogła juŜ cofnąć się dalej. 

-  Doceniam twoją troskę - powiedziała drŜącym głosem. 

- MoŜe jednak będzie lepiej, jeŜeli zmienimy temat. Masz zamiar tracić tutaj swój cenny czas? - Nie miała 
odwagi spojrzeć mu w oczy. - Kiedyś często przypominałeś mi, Ŝe jesteś bardzo zajętym człowiekiem. 

Jego twarz wyraŜała wyraźne rozbawienie. 

-  Tylko praca, Ŝadnych rozrywek... - mruknął, mruŜąc oczy. 

Obserwowała, jak jego twarz przybliŜa się. Doskonałe zdawała sobie sprawę, co się za chwilę stanie. 

„Nic dziwnego, Ŝe zaszedł tak daleko - pomyślała, kiedy usta Nicholasa musnęły jej czoło. - Nie moŜna go 
zatrzymać. Jest jak rozpędzona lokomotywa". 

-

 

Za chwilę wywaŜysz drzwi. Będzie z korzyścią dla nas obojga, jeŜeli zaczniesz przytulać się do mnie. 

-

 

Denerwujesz mnie. 

-

 

Czy aby wiesz, co czujesz? 

Przytulił  ją  mocno  do  siebie,  a  potem  wziął  na  ręce  i  połoŜył  na  łóŜku.  Odczuwała  dziwny  strach.  Jeszcze 
nigdy  dotąd  nie  była  tak  blisko  niego.  Była  przygnieciona  zarówno  jego  cięŜarem,  jak  i  osobowością. 
Wprawdzie całował ją namiętnie w samochodzie, ale to, co przeŜywała wtedy, w Ŝaden sposób nie moŜe się 
równać z jej obecnymi uczuciami. Nigdy nawet nie marzyła o takich emocjach.  Nicholas utkwił wzrok w jej 
oczach, odczytując w ten sposób, co dzieje się w kobiecym sercu. DrŜała pod wpływem dotyku jego ciała. 
Z pewnością musiał to wyczuwać. 

- Nick... - wyszeptała, a jej głos załamał się.  

- Jesteś jak ogień - powiedział cichym, stłumionym głosem, kładąc się tuŜ obok. - Czuję, jak rozpalam cię 
swoim  dotykiem.  Czuję  płomienie  bijące  z  twego  ciała.  Miała  wraŜenie,  Ŝe  juŜ  nigdy  nie  przestanie  się 
trząść,  Dłońmi  delikatnie  gładziła  jego  tors  przez  cienki  materiał  koszuli.  Palcami  dokładnie  wyczuwała 
kaŜdy mięsień. 

- Nick... - jęknęła. Przymknęła oczy, a jej ciało bezwiednie odpowiadało na pieszczoty męŜczyzny. 
Mimowolnie przysunęła się bliŜej, Manipulowała przy guzikach koszuli. 

- Rozepnij je, Keeno - wyszeptał. - Dotykaj mnie.  

Dookoła panowała niczym nie przerywana cisza. Patrząc Nicholasowi prosto w oczy, kobieta rozpięła guziki i 
zaczęła delikatnie gładzić ciepłą, szeroką, porośniętą ciemnym włosem pierś. Wtedy poczuła, Ŝe i on drŜy. 

- Jesteś... przypominasz mi... ciepły głaz - wyszeptała niespokojnie. 

-  Rozpaliłaś  mnie  swoim  Ŝarem  -  Nicholas  oddychał  z  trudem,  z  radością  poddając  się  jej  delikatnym 
dłoniom.  -  Jeszcze  nigdy  przedtem  nie  pragnąłem  tak  dotyku  kobiety!  śadna  nie  działała  na  mnie  w  taki 
sposób. 

Głos, który ich doszedł niespodziewanie, zabrzmiał niczym roztrzaskana o podłogę szklanka. 

-  Keeno! Zejdźcie na lunch! - zawołała znajdująca się w holu Mandy. 

Z ust kobiety wydostał się ledwie słyszalny jęk, a jej oczy powiedziały mu, jak bardzo niezadowolona jest z 
nagłego pojawienia się intruza. 

background image

 

25

Oddech Nicholasa był przyspieszony. 

-  Będzie jeszcze okazja - powiedział sarkastycznie. 

Zdobyła się na nieznaczne skinienie głowy. Nicholas podniósł się, podszedł do drzwi i otworzył je, nim 
Keena zdąŜyła go powstrzymać. 

-  Co będziemy jedli? - zapytał stojącej na progu Mandy, spokojnie zapinając guziki koszuli. 

Mandy rozpromieniła się na jego widok. 

-

 

To, co pan najbardziej lubi. - Starała się ukryć uśmiech, widząc zarumienioną twarz i rozbiegane spojrzenie 

swojej młodej pracodawczyni. - Sznycel, bułeczki domowego wypieku, ziemniaki w potrawce i świeŜutką 
szarlotkę. 

-

 

Chyba kiedyś zabiorę cię Keenie - powiedział męŜczyzna, mrugając szelmowsko okiem. 

-

 

Nie jestem pewna, czy Mandy by z tobą wytrzymała - mruknęła w odpowiedzi. 

Zachichotał. 

-  Nigdy nic nie wiadomo. 

Keena, pragnąc jak najszybciej dojść do siebie, na drŜących nogach ruszyła za Mandy do kuchni. Nawet nie 
obejrzała się, czy Nicholas podąŜy za nią, toteŜ nie mogła widzieć jego kpiącego spojrzenia. 

Jeszcze tego dnia, w godzinach popołudniowych, zadzwonił James i zaprosił Keenę na kolację. 

-  Oczywiście, jeŜeli twój gość nie będzie miał nic przeciwko temu - dodał złośliwie. 

Keena mocniej zacisnęła palce na słuchawce. - Mój... gość nie będzie mi mówił, co mam robić. Nicholas 
jest tylko dobrym przyjacielem. 

- Skoro tak twierdzisz. Czy odpowiada ci szósta? Myślę, Ŝe moglibyśmy pójść do Magnolia Room.   

Doskonale pamiętała tę ekskluzywną restaurację. PrzejeŜdŜała koło niej, gdy skończyła osiemnaście lat i 
wyjeŜdzała z Ashton do Atlanty. Bardzo wtedy płakała i przez łzy widziała wizerunek Jamesa, gdyŜ ta 
właśnie restauracja była jego ulubionym miejscem.  

- Z przyjemnością - mruknęła. - Zatem do zobaczenia o szóstej.  

James odłoŜył słuchawkę, a ona ciągle stała i wpatrywała się w swoją, zastanawiając się, w jaki sposób 
zdoła wytłumaczyć to Nicholasowi. Była pewna, Ŝe taka wiadomość nie wprowadzi go w dobry nastrój. 
Nicholas dokonał niezbędnych zakupów w miasteczku, a potem zamknął się w gabinecie. Keena słyszała, 
Ŝe przez cały czas okupował telefon. W przerwach między rozmowami szwendał się po domu, ale kobieta 
umiejętnie schodziła mu z drogi. ZauwaŜyła, Ŝe podobnie zachowywali się robotnicy. Wszyscy z daleka 
obchodzili gabinet, z wyjątkiem Mandy, która co chwilę wchodziła tam znosząc Nicholasowi najróŜniejsze 
przysmaki. 

- Ciekawa jestem, dlaczego tak go rozpieszczasz? -zapytała nagle Keena, ale w odpowiedzi uzyskała tylko 
zdziwione spojrzenie, któremu towarzyszyło uniesienie brwi. 

Zeszła na dół na pięć minut przed przybyciem Jamesa. Miała na sobie oryginalną sukienkę, którą 
zaprojektowała dla sławnej aktorki, a potem zadecydowała, Ŝe coś błyszczącego będzie bardziej 
odpowiednie dla tego rodzaju klientki. Sukienka była zielona - bardziej oliwkowa niŜ szmaragdowa - 
uszyta z miękkiego aksamitu. Miała długie bufiaste rękawy, przedłuŜony stan i potęŜny dekolt. Kolor materiału 
doskonale harmonizował z barwą jej oczu i kontrastował z czerwienią ust i róŜowymi policzkami. Na ramiona 
spływały świeŜo umyte, ciemne kręcone włosy Spojrzała na siebie krytycznie w lustrze jeŜeli ten strój nie 
sprawi, Ŝe James zakocha się w niej, to juŜ nic nie będzie w stanie tego zrobić. 

Wyglądasz czarująco - mruknął stojący w drzwiach gabinetu Nicholas. 

Odwróciła się do niego. Miał na sobie spodnie z tweedowego garnituru, ale zdjął juŜ marynarkę; jedwabny 
krawat zwisał luźno na szyi, a guzik przy kołnierzyku koszuli był odpięty. Rzadko kiedy Keena miała okazję 
widzieć  go  ubranego  nieelegancko  i  na  luzie.  Włosy  były  w  nieładzie  a  w  prawej  ręce  widniał  zapomniany 

background image

 

26

niedopałek papierosa. Ręce świerzbiły ją, by go dotknąć. 

-

 

Wychodzisz? - zapytał miłym głosem.  

Z trudem przełknęła ślinę. 

-

 

Tak, z Jamesem - odparła sucho.  

Podniósł jedną brew. 

- Och? 

Zesztywniała, słysząc kpiący ton jego głosu. 

Tylko Nicholas potrafił okazać niesmak pogardę i złośliwość w jednej sekundzie, za pomocą niewinnego 
zdawałoby się, westchnienia. 

-  Zaprosił mnie na obiad - próbowała się wytłumaczyć. 

Mam nadzieję, Ŝe nie zamierzasz wrócić późno. Nie cierpię czekać na kogokolwiek. 

-  Mam dwadzieścia siedem lat - przypomniała. - Nikt nie musi na mnie czekać, nie wymagam tego nawet od 
Mandy. 

CóŜ, kochanie. Pozwól, Ŝe sam o tym zadecyduję.  

Znowu uśmiechnął się złośliwie. 

- Mandy przygotuje ci coś do zjedzenia. 

-

 

Wiem, mówiła mi juŜ o tym. 

-

 

Jest juŜ James - mruknęła, kiedy usłyszała silnik zatrzymującego się pod domem samochodu. 

- W takim razie, baw się dobrze. Jeśli będziesz mogła - powiedział, wzruszając ramionami. 

Wszedł do gabinetu i zamknął za sobą drzwi. 

Magnolia  Room  była  jedną  z  najlepszych  restauracji  w  Ashton.  Budynek  był  jasny,  przestronny  i 
elegancki. Kiedy dziewięć lat temu Keena znalazła się tam po raz pierwszy, z wraŜenia zaparło jej dech w 
piersiach. Opowiedziała o tym Jamesowi, gdy tylko usiedli przy stoliku. Jednak na bywalczyni najbardziej 
wyszukanych  lokali,  w  jaką  przeobraziła  się  Keena,  ta  restauracja  nie  zrobiła  najmniejszego  wraŜenia. 
Przyczyną niepokoju był towarzyszący jej męŜczyzna. 

W  chwili,  gdy  kelner  przyniósł  menu,  James  przypatrywał  się  jej  zmienionymi  oczyma.  Jego  spojrzenie 
wyraŜało całkowitą aprobatę. 

-  AleŜ ty  się zmieniłaś -  mruknął  miękko,  a Keena pomyślała, Ŝe  mimo  upływu  czasu nadal  potrafi  być 
bardzo czarujący. 

 

Poczuła  na  sobie  palący  wzrok  i  poczuła  dziwne  ukłucie  w  sercu.  Jednak  nie  było  to  uczucie,  którego 
oczekiwała. Nieświadomie chciała, Ŝeby wydarzyło się coś zupełnie niesamowitego. 

Niespokojnie  poruszyła  się  na  krześle.  Nicholas  niejednokrotnie  juŜ  sprawiał,  Ŝe  czuła  się  w  taki  właśnie 
sposób.  Ale  co  on  robi  w  jej  domu?  Jutro  rano  jego  odwiedziny  będą  tematem  plotek  w  całym 
miasteczku, Keena nie przejmowała się plotkami, ale miała plany, których nie uda się jej zrealizować, jeŜeli 
nie znajdzie sposobu, by pozbyć się Nicholasa. 

-  Czy powiedziałem coś niewłaściwego? - spytał Jamek zmienionym głosem. 

Zmusiła się do powrotu na ziemię. 

-  Oczywiście, Ŝe nie. 

Uśmiechnęła się jednym ze swoich najładniejszych uśmiechów i delikatnie dotknęła jego dłoni. 

background image

 

27

-

 

Rozkoszuję się tą chwilą. Pamiętasz, kiedy otworzono tę restaurację? Mayor Henderson przeciął wstęgę, a 

Lieutenant Governor był pierwszym gościem. 

-

 

On był przyjacielem Maxa - wyjaśnił męŜczyzna, a Keena zrozumiała, Ŝe chodzi mu Maxa Kellsa, właściciela 

tego lokalu. 

-  Powiedz mi, jak miewa się Max? 

Wzruszył ramionami. 

- Przypuszczam, Ŝe dobrze. Ostatnio byłem bardzo zajęty i nie miałem czasu go odwiedzić. 

James wpatrywał się w nią bezustannie, odwrócił wzrok tylko na chwilę, by złoŜyć kelnerowi zamówienie. 

-

 

Naprawdę, bardzo się zmieniłaś - powtórzył po raz kolejny. - Aksamitna suknia, wyszukane zachowanie, 

elokwencja. Naprawdę zajmujesz się szyciem ciuchów? 

-

 

Od tego zaczynałam. Teraz jestem projektantką mody. Projektuję dla najbardziej ekskluzywnych domów 

mody w kraju i za granicą. 

-

 

To...  w  takim  razie  nie  jesteś  utrzymanką  tego  pana,  którego  nazywasz  tylko  przyjacielem?  -  zapytał 

bezceremonialnie. 

Ten  problem  wydawałby  się  oczywisty  dla  kaŜdego,  kto  choć  trochę  zna  Keenę.  Jednak  to  pytanie 
przypomniało kobiecie, jak okrutny potrafi być James. 

-

 

Nie - odpowiedziała chłodno. - Nicholas nie utrzymuje mnie. 

-

 

Nicholas? 

- Coleman - dodała i podniosła do ust kryształową szklankę. - Z pewnością słyszałeś o fabryce nazwanej 
jego nazwiskiem.  

Uniósł brwi w geście zdziwienia.  

- Niezłe towarzystwo. - MęŜczyzna uśmiechnął się sztucznie. Zdawał sobie dokładnie sprawę, Ŝe chociaŜ w 
Ashton uchodził za bogatego człowieka, ów Coleman mógł za wszystko co ma, za cały jego majątek, 
zapłacić od ręki gotówką i w ogóle nie poczuć tego wydatku w swoim budŜecie. 

- Czy on jest twoim kochankiem? - zapytał niby obojętnie, ale Keena wiedziała, Ŝe zŜera go ciekawość. 
Niespokojnie błądził oczyma po jej twarzy i nerwowo bawił się szklanką.   

Uśmiechnęła się tylko.  

- A jak się tobie powodzi? - Zupełnie zignorowała jego pytanie. 

Wzruszył ramionami wiedząc, Ŝe po tym, co usłyszał o Colemanie, jego własny business z pewnością nie 
wyda się atrakcyjny. 

- Chodzi ci o fabrykę? CóŜ, mogłoby być gorzej. A moŜe myślałaś o mnie? - Zaśmiał się cicho. - Ostatnio 
czuję się trochę samotny. 

- Naprawdę? Ja nie mam czasu, by się czuć samotnie. Jestem zawsze bardzo zajęta. 

- Nie masz zamiaru wrócić do Ashton, Keeno? - zapytał niespodziewanie. 

Spojrzała mu prosto w oczy i nagle wróciła pamięć tamtych dni. Czas, kiedy James wyśmiewał się z niej, 
dokuczał. Jego pierwsze pocałunki, długie spacery po lesie. I ten wieczór, kiedy stała się kobietą, jego 
okrutne nieczułe ręce... 

- Wiesz, Keeno, tęskniłem za tobą - powiedział łagodnie, delikatnie głaszcząc jej rękę. 

„Nie wierz w to - upominała samą siebie. - Nie słuchaj tych bzdur". 

Ale wspomnienia były zbyt silne, a James taki przystojny. Jak mogła się powstrzymać od słuchania tych 
miłych słów. 

background image

 

28

Ja... takŜe za tobą tęskniłam - odparła z wahaniem w głosie. 

Stojący cierpliwie kelner zdołał wreszcie uchwycić spojrzenie Jamesa i zaczął zdejmować z tacy zamówione 
dania. 

Były to ostrygi, wyszukana sałatka, filet z soli i grzanki z masłem. 

James  chrząknął,  jego  twarz  zdradzała  aŜ  nadto  wyraźnie  zainteresowanie  Keena.  Kobieta  dostrzegła,  Ŝe 
patrzy  na  nią  w  zupełnie  nowy,  ekscytujący  sposób.  Uśmiechnęła  się.  Ten  wieczór  był  pełen 
niespodzianek. 

-  Czy nie zechciałabyś po kolacji pojechać nad jezioro. 

Było to jedno z jego ulubionych miejsc. Oczy Keeny bezwiednie spoczęły na jego wargach. Miał takie 
ładne usta. Były zbyt pełne i zbyt ładnie wykrojone, Ŝeby naleŜeć do męŜczyzny. Zastanawiała się, co czuła, 
kiedy ją całował. Chciałaby wiedzieć, czy nauczył się być bardziej czuły i cierpliwy w obcowaniu z kobietami. 
Nie wiadomo dlaczego, jej myśli znowu skupiły się na Nicholasie. Przypomniała sobie, jak całował ją w 
samochodzie i zarumieniła się mimowolnie. 

James pomyślał, Ŝe stało się tak na skutek jego propozycji i skrzywił usta w wyraŜającym pewność siebie 
uśmiechu. 

- I co ty na to? - mruknął, przykładając do ust kieliszek wina. 

-  Hmm... - zaczęła. 

-  Przepraszam - przerwał im kelner - jest telefon do pana. 

James wymamrotał coś pod nosem i wyraźnie niezadowolony wstał od stolika. 

- Przepraszam na moment, kochanie. 

-

 

Kochanie! - Nie ma o czym mówić. 

Odprowadziła go spojrzeniem do miejsca, gdzie stał aparat telefoniczny. Obserwowała jego szczupłą sylwetkę, 
kiedy prowadził rozmowę, a potem gwałtownie odłoŜył słuchawkę. Po chwili był juŜ z powrotem przy stoliku, 
a jego twarz wyraŜała ogromne zakłopotanie. 

-  Musimy,  niestety,  opuścić lokal. -  Zamilkł  na  chwilę, dopijając wino. - Nie jestem  w stanie wyrazić, jak 
bardzo mi przykro. Odwiozę cię do domu. 

- Czy stało się coś złego? - Mają pewne problemy w fabryce. - Westchnął. - Dziwne, nie pamiętam, Ŝeby 
straŜnik był przeziębiony. Być moŜe jego głos został zniekształcony na skutek zakłóceń na linii. 

Keenie natychmiast przyszła do głowy pewna mysi.  

- Czy chodzi ci o to, Ŝe mówił niskim, zachrypniętym głosem? - zapytała z udaną ciekawością. 

- DuŜo niŜszym niŜ zazwyczaj - powiedział, regulując rachunek. - Zawsze chciałem zarządzać fabryką. Ale 
gdy  po  śmierci  ojca  moje  marzenie  ziściło  się,  doszedłem  do  wniosku,  Ŝe  nie  jest  to  takie  proste,  jak 
przypuszczałem, Czasami Ŝałuję... - Wzruszył ramionami. - NiewaŜne. MoŜe to właśnie było mi sądzone. 
- Uśmiechnął się do niej. - Mam nadzieję, Ŝe piękna czarodziejka rozwieje zły urok, który ktoś na mnie 
rzucił. 

Odwzajemniła uśmiech i ruszyła za męŜczyzną w stronę wyjścia. 

Przez całą drogę rozmyślała o tajemniczym telefonie. Nie podzieliła się swoimi podejrzeniami z Jamesem, 
ale była niemal pewna, Ŝe w fabryce zupełnie nic się nie wydarzyło. 

James zatrzymał samochód tuŜ za eleganckim rolls-royce'em. 

-

 

MoŜe spotkamy się jutro wieczorem? O cholera! Nic, nie mogę. Muszę spotkać się w interesach z facetem 

z Atlanty. Ale zapraszam cię w czwartek na obiad. - W jego głosie słychać było prośbę. 

-

 

Bardzo chętnie zjem z tobą obiad. 

background image

 

29

- Przepraszam, Ŝe musiałem przerwać spotkanie - mruknął, pochylając się nad nią. Zanim jednak zdąŜył ją 
pocałować, zapaliła się latarnia oświetlająca ganek. James cofnął się gwałtownie. - W takim razie, dobranoc - 
dodał i chrząknął, by ukryć zmieszanie. 

-  Dobranoc - odparła Keena, z trudem ukrywając wściekłość, jąkają ogarnęła. 

Jak tylko znajdzie się w domu, udusi Nicholasa Colemana gołymi rękami. 

-

 

Czy twój gość przyjechał na długo? - zapytał James, spoglądając z niechęcią na rollsa. 

-

 

Nie - odpowiedziała pewnie. Wysiadła z samochodu i pomachała mu ręką na poŜegnanie. 

Kiedy znalazła się w domu, jej ciało trzęsło się ze zdenerwowania. Wchodząc po schodach, przeskakiwała po 
dwa stopnie naraz. Jej zielone oczy pałały złowrogim blaskiem.  

Słysząc jej kroki, Mandy uchyliła drzwi swego pokoju.  

-

 

Tak wcześnie? - zapytała, podnosząc brwi. Keena spojrzała na nią. 

-

 

Czy Nicholas dzwonił gdzieś tego wieczora? 

-Tak, przez cały czas nie odchodził od telefonu. Przepraszam, Ŝe zapaliłam światło na ganku, ale usłyszałam 
samochód i chciałam zobaczyć, kto przyjechał. Nie przypuszczałam, Ŝe wrócisz do domu tak szybko... 

Keena w zniecierpliwieniu machnęła tylko ręką. 

- Gdzie jest Nicholas? 

-

 

Przypuszczam, Ŝe na górze. Zdaje się, Ŝe napuszczał sobie wody do wanny. 

-

 

Bez wątpienia szykuje się do łóŜka. 

Nie mówiąc nic więcej, Keena podała Mandy swój płaszcz oraz torebkę i podjęła dalszą wspinaczkę po schodach. 

-  Tym razem nie ujdzie mu to na sucho. Nie pozwolę, Ŝeby ten tyran miał nade mną kontrolę - zdołała 
jeszcze usłyszeć pokojówka. 

Uśmiechnęła się wyrozumiale i zniknęła w swoim pokoju. 

Keena,  bez  chwili  zastanowienia,  otworzyła  drzwi  do  pokoju Nicholasa i pewnym krokiem wmaszerowała do 
środka. 

Zobaczyła  stojącego  naprzeciw  niej  Nicholas.  Waśnie  zajęty  był  rozczesywaniem  mokrych  po  kąpieli 
włosów. Dopiero po chwili uświadomiła sobie, Ŝe jego potęŜne, pokryte ciemnym włosem ciało, było zupełnie 
nagie. 

 

Rozdział czwarty 

Keena stała jak skamieniała na progu pokoju i bezwiednie wpatrywała się w męŜczyznę. 

Uniósł brwi w geście zdziwienia, jakby był zupełnie nieświadomy swojej nagości. 

-

 

Proszę, wejdź - zaprosił ją, uśmiechając się nieznacznie. OdłoŜył grzebień i włączył elektryczną maszynkę 

do  golenia.  -  Muszę  robić  to  dwa  razy  dziennie,  bo  inaczej  mógłbym  uŜywać  twarzy  zamiast  papieru 
ściernego - skomentował swoje poczynania, przykładając golarkę do brody. - Siadaj i opowiedz mi o swojej 
randce. 

-

 

Och... - usiłowała coś powiedzieć, ale głos uwiązł jej w gardle. 

Nie była niewinna, ale nigdy nie myślała, Ŝe widok nagiego męŜczyzny moŜe ją tak oszołomić. Nie mogła 
oderwać od niego oczu. Nigdy nie zdarzyło się jej nazwać męŜczyznę pięknym, ale dla określenia urody 
Nicholasa  z  pewnością  nie  znalazłaby  innego  słowa.  Jego  potęŜne,  muskularne  ciało  było  idealnie 
zbudowane i nie miało ani grama tłuszczu. 

background image

 

30

On takŜe patrzył na nią, a na jego twarzy zakwitł uprzejmy uśmiech. 

-  JeŜeli ja nie jestem zakłopotany, to ty takŜe nie powinnaś czuć się w ten sposób. Siadaj. Jesteś całkowicie 
bezpieczna. 

Podeszła sztywno do krzesła i cięŜko na nie opadła. 

-  Ja... chciałam tylko zadać ci jedno pytanie – odezwała się zdławionym głosem. 

Przejrzał się w lustrze, gładząc wierzchem dłoni świeŜo ogolony policzek. - Słucham. 

-

 

Czy dzwoniłeś do restauracji i powiedziałeś Jamesowi, Ŝe w jego fabryce są jakieś kłopoty? - wypaliła 

Keena. 

-

 

A w której restauracji byliście? 

Siłą woli próbowała powstrzymać się od patrzenia na niego. 

-  Zarumieniłaś  się,  wiesz  o  tym?  MoŜe  wreszcie  uświadomiłaś  sobie,  Ŝe  jestem  męŜczyzną  i  zaczniesz 
traktować naszą znajomość inaczej. 

- Posłuchaj... ja... to jest... 

-  O  mój  BoŜe,  ty  naprawdę  jesteś  zawstydzona.  Muszę  cię  kiedyś  zabrać  na  film  porno,  moŜe  wtedy 
przestaniesz reagować w ten sposób. 

Uśmiechnęła się nieśmiało.  

- Nie będę oglądać w twoim towarzystwie Ŝadnych filmów.  

Zachichotał, ponownie przeglądając się w lustrze.  

- Powinnaś się cieszyć, Ŝe nie załoŜyłem szlafroka. W moim wieku nie kaŜdy lubi być oglądany nago.  

- Nawet przez kobiety?  

Rzucił Keenie namiętne spojrzenie, które przyprawiło ją o przyspieszone bicie serca.  

- ZaleŜy, jakie kobiety. 

- Chyba nie chcesz przez to powiedzieć... Ŝe ja... - zdołała wyjąkać zmieszana kobieta. 

- Nie. Nic podobnego nie miałem na myśli.  

Mimowolnie znowu przesunęła wzrokiem po jego nagim ciele. 

- I co, aprobujesz mój wygląd? - zapytał cicho. 

Momentalnie skierowała wzrok w inną stronę, zakłopotana faktem, Ŝe tak wiele zachwytu wzbudził w niej 
ten męŜczyzna. 

- Przepraszam. Nie miałam zamiaru ci się przyglądać. 

-  PrzecieŜ mówiłem, Ŝe nie sprawia mi to przykrości. 

Keena kątem oka dostrzegła, Ŝe powoli przesuwał się w jej kierunku. Momentalnie zerwała się z krzesła. 

Osłupiały Nicholas zatrzymał się w miejscu. Nigdy dotąd nie patrzył na nią w ten sposób. Jego oczy 
wyraŜały ogromne poŜądanie, ale w tej chwili takŜe błyszczały złowrogo. 

-

 

Nie  zmuszałem  cię,  byś  odwiedzała  mnie,  gdy  jestem  nagi.  Chyba  lepiej  będzie,  jeŜeli  pójdziesz  do 

swojego pokoju - powiedział oschle, podchodząc do szafy. Wyjął z niej krótki trykotowy szlafroczek i załoŜył 
go na siebie. 

-

 

Przepraszam - powiedziała, świadoma tego, Ŝe niepotrzebnie się przestraszyła - Nicholas, nie chciałam 

zachować się w taki sposób, ja... ja... cholera, a czego się spodziewałeś?! Przyznasz, Ŝe nie jest to typowa 

background image

 

31

sytuacja, w jakiej prowadzi się konwersację. 

-

 

Zapomnij o tym. 

Wziął do ręki grzebień i przeczesał nim włosy. Jego twarz, pozostała pochmurna i nieprzystępna. 

Stała  pośrodku  jego  pokoju,  nie  bardzo  wiedząc,  jak  powinna  się  teraz  zachować  i  skubała  palcami 
kosztowny materiał swojej sukni. 

-

 

Nick... - zaczęła, ale zabrakło jej słów, by powiedzieć coś więcej. 

-

 

Idź juŜ spać, Keena. - Jego głos zabrzmiał obco. 

-

 

Nie  mogę,  gdyŜ  wiem,  Ŝe  jesteś  na  mnie  wściekły.  Zrozum,  spanikowałam.  Ale  mam  świadomość,  Ŝe 

zachowałam się beznadziejnie głupio. Cieszę się, Ŝe nie wyskoczyłam przez okno. 

Miała  wraŜenie,  Ŝe  nieco  się  udobruchał.  Jego  usta  najpierw  wykrzywiły  się  w  ledwie  zauwaŜalnym 
uśmiechu, a potem zachichotał cicho. 

- Jesteśmy na piętrze - przypomniał.  

- Nawet by mi to przez myśl nie przeszło.  

Wzruszył ramionami. 

- Być moŜe i ja przesadziłem. Ale wiesz przecieŜ, Ŝe jestem cholernie draŜliwy. 

Powoli  zaczynała  rozumieć,  o  co  mu  chodzi.  Wiedziała,  Ŝe  męŜczyźni  są  przewraŜliwieni  pod  pewnymi 
względami jednak dotąd nie miała okazji przekonać się, jak bardzo wraŜliwy jest Nick. 

- Nicholas, musisz zdawać sobie sprawę z tego, Ŝe jesteś  wspaniałym, przystojnym męŜczyzną.  

Rzucił w jej kierunku krótkie spojrzenie.   

- W porównaniu z kim? 

- Byłbyś zdziwiony, gdybym ci powiedziała.  

- Kłamczucha. - OdłoŜył grzebień i włoŜył ręce do kieszeni szlafroka. - Być moŜe nie jesteś westalką, 
kochanie, ale jestem cholernie pewny, Ŝe nie bardzo masz mnie z kim porównać. - Nicholas najwyraźniej 
wpadł w wisielczy humor. Keena doskonale wiedziała, o czym on mówi, ale nie miała zamiaru dać mu 
satysfakcji i kontynuować tego bezsensownego dialogu. Wprawdzie nie znał całej prawdy o niej i 
Jamesie, ale kiedyś była na tyle głupia, Ŝe opowiedziała mu fragment tej historii. 

- Dlaczego nigdy nie odpowiadasz na moje pytania? - Wróciła do tego, o czym rozmawiali zaraz po jej 
wtargnięciu

 

do pokoju Nicholasa. - Nawet nie zapytałeś mnie, dlaczego tak wcześnie wróciłam do domu!  

Zamrugał powiekami. 

- MoŜe choć tym razem oszczędzisz mi swoich opowieści? 

Westchnęła. 

-

 

Nie chcesz wiedzieć, dlaczego tak szybko rozstałam się z Jamesem? 

-

 

Harris nie jest chyba na tyle głupi, Ŝeby ciągnąć cię ze sobą do fabryki, skoro mają tam jakieś kłopoty. 

-

 

Aha! - wykrzyknęła. - A więc to ty dzwoniłeś! 

-

 

Nudziłem  się  -  powiedział,  niedbale  wzruszając  ramionami.  -  Nie  znalazłem  tu  ciekawego  zajęcia.  - 

Rozejrzał się po pokoju. - ChociaŜ mogłem zamiast tego pomalować drzwi. śe teŜ wcześniej nie wpadłem na 
ten genialny pomysł. 

-

 

Równie dobrze mogłeś wrócić do Nowego Jorku -zasugerowała. 

- Zrobiłem sobie wakacje. NaleŜą mi się. PrzecieŜ wiesz, jak cięŜko ostatnio pracowałem. 

background image

 

32

-

 

Tak, wiem. Ale czy nie mógłbyś spędzić swoich wakacji w Acapulco, na Martynice czy ParyŜu? 

-

 

Podoba mi się tutaj. 

-

 

Nicholas! - Tupnęła stopą odzianą w elegancki pantofel na wysokim obcasie. - Czy zastanawiałeś się nad 

tym, ile będzie plotek, jeŜeli zostaniesz tutaj? James uwaŜa, Ŝe powinnam sobie tego oszczędzić. 

-

 

Naprawdę? - zakpił. - A to mnie rozczarował! 

-

 

Obracasz w niwecz moje wszystkie plany! - Oczy Keeny rzucały gniewne błyski. 

-

 

Do diabła! Dzięki tobie moje teŜ zostały pokrzyŜowane. 

-

 

Nie mam zamiaru, powtarzam, nie mam zamiaru wrócić do Nowego Jorku, zanim nie wykończę remontu 

domu i nie wydam przyjęcia. Powiedz mi, czego ty właściwie chcesz, Nicholas. Co usiłujesz w ten sposób 
osiągnąć? 

-

 

MoŜe w ten sposób chcę  cię przekonać, Ŝebyś przestała uciekać  ode  mnie.  Myślałaś  kiedyś  o  tym  w  ten 

sposób? 

Spojrzała na niego 

 - PrzecieŜ nie uciekam od ciebie - zaprotestowała.  

- Kochanie, być moŜe nie zdajesz sobie z tego sprawy, ale od czasu, kiedy się poznaliśmy, pozwoliłaś mi 
się do siebie zbliŜyć, a teraz robisz wszystko, by się oddalić.  

- Co ty opowiadasz?  

Obrócił się, by sięgnąć po papierosy i zapalniczkę. Zapalił i dopiero wtedy spojrzał na nią ponownie. 
Wydmuchnął chmurę niebieskawego dymu. 

-  Czego się boisz, Keeno? Czy twoje doświadczenia związane z seksem są aŜ tak przykre, Ŝe chcesz z 
niego  całkowicie  zrezygnować.  A  moŜe  obawiasz  się,  Ŝe  i  ja  będę  zbyt  brutalny  w  stosunku  do  ciebie. 
Keeno, uwierz mi, z wyjątkiem chwil, kiedy doprowadzasz moją krew do wrzenia, jestem bardzo cierpliwym 
kochankiem. 

-  Ja... nie boję się ciebie. - Konwersacja zeszła na nie bezpieczne tory. - Nie poganiaj mnie, Nicholas. 

-  Nie  poganiać  cię,  na  miłość  boską,  przecieŜ  znamy  się  juŜ  sześć  lat!  -  Krzyknął,  a  oczy  błyszczały  mu 
groźnie. - Świat jest pełen kobiet! - wybuchła. - JeŜeli pragniesz tylko zaspokoić swoje poŜądanie, jestem 
pewna, Ŝe bez problemu znajdziesz kogoś w miasteczku. 

Wyglądał tak, jakby właśnie wymierzyła mu policzek. Keena była spięta, jak chyba jeszcze nigdy przedtem. 
Była gotowa uciekać, gdy tylko dostrzeŜe najmniejszy ruch Nicholasa. Obserwowała, jak męŜczyzna powoli 
dochodzi do siebie. Odwrócił się od niej i podszedł do łóŜka. Nastawił budzik i postawił go na stojącym tuŜ 
obok stoliku nocnym. 

-  Byliśmy przyjaciółmi przez tak długi czas – odezwał się cichym głosem. - Myślałem, Ŝe znasz mnie na 
tyle dobrze, Ŝeby wiedzieć, Ŝe nigdy nie pomyślałbym o tobie w ten sposób. 

Kobieta poczuła się osaczona, krwawy rumieniec wystąpił na jej policzki. 

-

 

Nie  chciałam  tego  powiedzieć.  Nick,  nie  wiem,  co  się  ze  mną  dzisiaj  dzieje,  ale  nie  miałam  zamiaru 

powiedzieć  nawet  połowy  tego,  co  usłyszałeś.  Jestem...  chyba  bardzo  zdenerwowana  i  to  wszystko.  - 
Przesunęła ręką po włosach. - Proszę, zapomnij o tym. 

-

 

Nie ma o czym mówić. 

Rozwiązał pasek szlafroka, a potem rzucił go na krzesło i wsunął się pod kołdrę. 

-  Kochanie,  czy  moŜesz  wyłączyć  światło,  jak  będziesz  wychodziła?  -  Ziewnął.  -  BoŜe,  aleŜ  jestem 
zmęczony. 

Przyglądała mu się badawczym wzrokiem. Był silny i potęŜny, wyglądał bardzo imponująco. Zapragnęła 

background image

 

33

nagle znaleźć się w jego łóŜku i poczuć męskie ramiona. Miała dzisiaj straszny dzień. Zamiast cieszyć się 
obecnością Nicholasa, starała trzymać się z daleka od niego. A teraz zrobiła mu dziką awanturę, bez Ŝadnej 
właściwie  przyczyny.  PrzecieŜ  James  Harris  nic  juŜ  nie  znaczył  w  jej  Ŝyciu.  Mimo  to,  dzisiejszego  dnia 
wysunął się na pierwszą pozycję, przed Nicholasa. BoŜe, usłyszał od niej tyle przykrych słów. Nienawidziła 
się za kaŜde z.nich. 

-  Nick... - wyszeptała drŜącymi wargami, a oczy zaszły jej łzami. 

Przyglądał się jej smutnej twarzy i nagle wyciągnął ramiona. 

-  Chodź tu, lisiczko - powiedział czule. 

Szybko  podbiegła  do  łóŜka  i  wtuliła  się  w  potęŜne  ramiona  Nicholasa.  Jej  policzek  dotykał  nagiej,  ciepłej, 
porośniętej  ciemnym  włosem piersi. Czuła zapach  dobrego  mydła  i  drogiej  wody  kolońskiej.  Jeszcze  nigdy 
przedtem nie czuła się taka bezpieczna, całkowicie bezpieczna. 

-

 

Byłam okropna, prawda? Och, Nick, co się ze mną dzieje? - załkała. 

-

 

Łamie się skorupa, to wszystko - mruknął, uspokajająco gładząc ją po plecach. 

-  Skorupa?  -  Skorupa, pancerz, powłoka. Nazwij to jak chcesz. Chodzi mi o to, czym otaczałaś się przez 
ostatnie  sześć  lat  -wyjaśnił.  -  Wiem,  Ŝe  byli  jacyś  męŜczyźni  w  twoim  Ŝyciu,  ale  ładnemu  nie  pozwoliłaś 
przekroczyć pewnej bariery. Powiedziałbym, Ŝe zostałaś nietknięta emocjonalnie. 

Podniosła głowę i spojrzała mu w oczy, ale zaraz potem przeniosła wzrok na stojące przy ścianie krzesło. - 
Nick... 

- Hmm - mruknął. Zagryzła wargę, zastanawiając się, jak wyrazić swoje myśli. Delikatnie pociągnął 
ją za włosy. - Mam wraŜenie, Ŝe chciałaś mnie o coś zapytać. Zrób to, nie krępuj się. 

- Czy ma znaczenie to, Ŝe w moim Ŝyciu byli inni męŜczyźni?  

- Dla mnie? Nie. A dlaczego pytasz?  

Samą  nie  bardzo  wiedziała,  dlaczego  zadała  to  pytanie.  Tym  bardziej  nie  potrafiła  wytłumaczyć  tego 
Nicholasowi.  Czuła  tylko,  Ŝe  bardzo  duŜe  znaczenie  ma  dla  niej  odpowiedź,  bez

 

względu  na  to,  Ŝe  w 

prawdziwym słowa tego znaczeniu, w jej Ŝyciu był tylko jeden męŜczyzna. 

- Dlaczego nagle zamilkłaś? - Głos Nicholasa zabrzmiał bardzo czule. 

Przesunęła się nieco i pogładziła delikatnie ciemne włosy na jego piersi. 

- Nie potrafię cię rozgryźć. - Wpatrywała się w jego oczy, szukając odpowiedzi na nie zadane pytania, 
ale nie znalazła tam nic, co zaspokoiłoby jej ciekawość. - A co chciałabyś wiedzieć? 

- Nick, pragniesz mnie? - Słowa z trudem przechodziły jej przez gardło. Wyszeptała je niczym tajemniczy 
sekret. Ścisnął mocno jej palce. 

Co  to  za  idiotyczne  pytanie?!  -  Zachichotał  cicho  i Keena pomyślała, Ŝe zachowuje  się  raczej jak 

przyjaciel, którym do tej pory był, niŜ jak kochanek. 

-  Odpowiedz! - nalegała. 

Westchnął głęboko. 

- Nie mam nastroju do rozmowy na ten temat. Jest juŜ późno, a ja jestem cholernie zmęczony, 

-  Zbyt zmęczony, Ŝeby odpowiedzieć na jedno pytanie? - Keena znowu zaczynała się denerwować. 

Podniósł brwi. 

-  Panno Whitman - powiedział przyciszonym głosem. - Na to pytanie mógłbym odpowiedzieć w sposób, 
który  zszokowałby  twoją  niewinną  duszę.  -  Zaśmiał  się  ponownie,  widząc  Ŝe  na  jej  brzoskwiniowych 
policzkach  pojawia  się  szkarłatny  rumieniec.  -  Widzę,  Ŝe  dobrze  mnie  zrozumiałaś.  A  teraz,  jeŜeli 
wyczerpałaś  juŜ  wszystkie  bezsensowne  pytania,  moŜe  zostawiłabyś  mnie  w  spokoju  i  pozwoliła  trochę 

background image

 

34

pospać? Twoja obecność, mówiąc szczerze, trochę mnie rozprasza. 

Z gardła Keeny wydostał się dziwny dźwięk, który najprawdopodobniej był śmiechem, choć w ogóle go nie 
przypominał. 

-  Czy ty zawsze musisz narzekać? 

Nie wiadomo dlaczego, ale ostatnie zdanie Nicholasa sprawiło jej przyjemność. Miło było mieć świadomość, 
Ŝe jej obecność rozprasza kogoś. 

-  Chyba, Ŝe zechciałabyś zdjąć tę suknię i przedyskutować tę kwestię? - zapytał, mruŜąc oczy. 

-

 

Dlaczego miałabym zdejmować suknię? - zapytała niewinnie, podnosząc się, by zdjąć z siebie ubranie. 

-

 

Kusisz los, lisiczko - mruknął, podpierając się na łokciu, by móc lepiej się jej przyjrzeć. 

Spojrzała w oczy Nicholasa, ale nie dostrzegła w nich ani krzty rozbawienia. 

- Czy będzie to dla ciebie straszna wiadomość, jeŜeli powiem, Ŝe chcę się z tobą kochać? 

- Jak na kobietę, która chciała przed chwilą wyskakiwać przez okno, stałaś się nagle cholernie odwaŜna.  

Spuściła głowę.  

- Jestem trochę zaŜenowana. 

- Wiem o tym, ale chcę cię uświadomić, Ŝe nie doda to uroku Ŝadnemu romansowi - powiedział sucho. – 
Wyrzuć ze swojego serca Harrisa, zanim zaczniesz składać mi jakiekolwiek propozycje, Keena. - W jego 
głosie było wyraźnie słychać groźne nuty. - Albo oddasz mi całą siebie, albo w ogóle z ciebie zrezygnuję. 
Nie chcę się z nikim tobą dzielić. 

Nie  bardzo  wiedziała,  czy  uznać  jego  słowa  za  obrazę,  czy za pochlebstwo. Zaskoczyła ją siła własnego 
poŜądania. Jeszcze nigdy nie pragnęła tak Ŝadnego męŜczyzny. 

- Nie rozumiesz dlaczego spotykam się z Jamesem - zaczęła cichym głosem. 

- Nie? - Oceniał jej szczupłą sylwetkę okiem znawcy. - Rozumiem to lepiej niŜ sobie wyobraŜasz. Nie 
musisz nikomu nic udowadniać, Keeno. PrzecieŜ osiągnęłaś juŜ w Ŝyciu bardzo duŜo. Pomyśl, jak daleko 
zaszłaś. Ale coś w głębi twego serca zmusza cię, Ŝebyś przekonała samą siebie, Ŝe moŜesz odnieść 
jeszcze jeden sukces. I do tego właśnie potrzebny jest ci James Harris. - Przewrócił się na  brzuch i objął 
ramionami poduszkę. - Prowadź swoją grę, kochanie, ale nie oczekuj z mojej strony Ŝadnej współpracy. Nie 
będę udawał, Ŝe chcę ci pomóc pogrąŜyć innego męŜczyznę. 

 - Jak śmiesz! - syknęła. 

- Pragniesz mnie? - zapytał krótko.  

Otworzyła usta, chcąc odpowiedzieć, ale słowa ugrzęzły jej w gardle. Czy go pragnęła? Oczywiście, Ŝe tak. 
Pytanie brzmiało tylko, dlaczego. 

-

 

Kiedy  będziesz  potrafiła  odpowiedzieć  bez  wahania,  przeprowadzimy  długą,  przyjemną  rozmowę  - 

powiedział łagodnie. - A teraz idź juŜ do siebie i pozwól mi spać. 

-

 

Z przyjemnością - obruszyła się i ruszyła w stronę drzwi. 

-Keeno! 

Zatrzymała się z ręką na klamce, ale nie odwróciła głowy.  

-Tak? 

-  Czy zastanawiałaś się kiedyś nad tym, Ŝe jedynym powodem, dla którego poŜądasz Harrisa, jest fakt 
Ŝe on kiedyś cię porzucił? 

* * * 

background image

 

35

Cicho otworzyła drzwi, ale z furią zatrzasnęła je za sobą. 

Mandy  zapewne  domyślała  się,  Ŝe  Keena  i  Nicholas  posprzeczali  się  poprzedniego  wieczora.  Nie  dawała 
jednak nic po sobie poznać i w milczeniu przygotowywała śniadanie. Robotnicy nie zdąŜyli jeszcze przyjść i 
dom wydawał się niezwykle cichy. Keena i jej nie proszony gość siedzieli przy stole i nie odzywali się do siebie 
ani słowem. 

Pokojówka  spojrzała  na  Nicholasa  i  wyczytała  w  jego  oczach  rozbawienie.  Skończyli  właśnie  jeść 
jajecznicę,  wiejską  szynkę  i  chrupiące  bułeczki  i  poprosili  o  drugi  dzbanek kawy. Mandy wyszła,  by go 
napełnić, a Nicholas, widząc wyraz twarzy Keeny, roześmiał się głośno. 

Rozparł  się  wygodnie  na  krześle.  Jego  ciemne,  gęste  włosy  były  rozczochrane,  a  oczy  nieco 
zaczerwienione. Miał na sobie kolorową koszulkę, która kontrastowała ze śniadą cerą i ciemnymi spodniami, 
opinającymi umięśnio-ne nogi. Wyglądał tak uroczo, Ŝe Keena nie potrafiła się na niego dłuŜej gniewać. 

-  Prawie się dzisiaj nie odzywasz - powiedział. Sprawiał wraŜenie, Ŝe jest w znakomitym humorze. 

- Spodziewałeś się, Ŝe będę recytować ,Hamleta"? 

-  A  moŜe  w  twoim  programie  artystycznym  znalazłby  się  utwór  zatytułowany  „Kocham  cię  miłością 
prawdziwą"? 

Na twarz wystąpił jej nieznaczny rumieniec, ale szybko opanowała emocje. 

- Nie - odpowiedziała stanowczo. 

- Co nie? 

- Nie kocham cię miłością prawdziwą, czy jakoś tak. 

- Nie bądź taka zblazowana, lisiczko.  

Bawiła się pustą filiŜanką. 

- Miłość jest synonimem namiętności - odparła gorzko. - Postanowiłam, Ŝe zrobię wszystko, by pozbyć się 
takich uczuć.

 

Przypuszczam, Ŝe zbyt duŜo oczekiwałam od męźczyzn. 

-  Mianowicie? 

- Lojalności, kurtuazji, delikatności, taktu.  

- To chyba jesteś z innej bajki.  

Spojrzała na niego.  

- W twojej duszy nie ma ani odrobiny poezji.  

- Prawdopodobnie nie ma. Jestem realistą. 

-  A czego oczekujesz od kobiet? 

W jego oczach dojrzała dziwny błysk. Bez wątpienia był on odpowiedzią na jej sarkastyczny ton. 

- Istoty odmiennej płci, jak zapewne podejrzewasz, słuŜą mi tylko do jednego celu. 

PołoŜył swoją serwetkę na stole i wstał. Podniosła na niego

 

oczy, starając się ukryć drŜenie warg. PrzecieŜ 

nie chciała się z nim sprzeczać. Ostatnio jednak tak się dziwnie składało,  Ŝe  kaŜdy  temat  doprowadzał  do 
kłótni. Nigdy przedtem nie zdarzało się jej walczyć z Nicholasem i wcale nie była pewna, czy się jej to podoba. 
Tęskniła za dobrym przyjacielem, któremu mogła się zwierzyć ze wszystkich kłopotów. A ten obcy człowiek o 
kamiennym sercu, który jeszcze przed chwilą siedział po przeciwnej stronie stołu, działał jej tylko na nerwy. 
Czasami nawet zdawał się wyglądać dość niebezpiecznie. 

Mandy wkroczyła do kuchni z dzbankiem kawy w ręku zanim Keena zdołała cokolwiek powiedzieć. Spojrzała 
n ich zagniewane oblicza i domyśliła się wszystkiego. 

-

 

Czy nie jest jeszcze za wcześnie na słowne utarczki? zwróciła się do milczącego męŜczyzny, uśmiechając 

background image

 

36

się łagodnie. 

-

 

Powiedz to lepiej tej pani - wskazał ruchem głowy Keenę i skierował się w stronę drzwi. 

Keena wstała gwałtownie, jej twarz przypominała chmurę gradową, a oczy ciskały błyskawice. Bała się, Ŝe 
chwilę wybuchnie głośnym płaczem. 

-  Wybieram się na przejaŜdŜkę. Nie będzie mnie przez pewien czas. 

Mandy spojrzała najpierw na Keenę, potem na znikającego w holu Nicholasa i wreszcie na napełniony 
świeŜą kawą dzbanek. Wzruszyła ramionami i nalała sobie filiŜankę. 

* * * 

Las był  cichy i spokojny.  Jedynym odgłosem dochodzącym uszu Keeny był szept smukłych sosen. Kobieta 
czuła, Ŝe powoli opuszczają wzburzenie. Wiedziała, Ŝe Nicholas celowo droczył się z nią, a mimo to trudno jej 
było opanować zdenerwowanie. W chwilach złości stawał się taki zawzięty, krzywdził ją samym spojrzeniem 
srogich oczu, Mimo, Ŝe nie miała zamiaru urągać mu, zrobiła to i nic na to nie mogła poradzić. 

Usadowiła  się  wygodniej  w  siodle  i  przejechała  ręką  po  gładkiej  sierści  zwierzęcia.  Miała  nadzieję,  Ŝe 
moŜliwość dotknięcia Ŝywego stworzenia pozwoli jej uspokoić się.  

Był wspaniały dzień, po błękitnym niebie płynęły drobne, postrzępione chmurki. Zacinał ostry lutowy wiatr. 
Brązowa  klacz  nie  była  czystej  rasy,  ale  Keena  bardzo  ją  lubiła. NaleŜała do niej juŜ od czterech lat, a 
kobieta  ceniła  zwierzę.  przede  wszystkim  za  łagodność.  JeŜdŜenie  na  niej  było  ogromną  przyjemnością. 
Przypomniała  sobie  próbującego  ujeŜdŜać  konia  Nicholasa  i  roześmiała  się,  zapominając  o  porannej 
sprzeczce.  Nagle  ciszę  zakłócił  dziwny  odgłos.  Odwróciła  się  i  ujrzała  jadącego  w  jej  kierunku  Jamesa. 
Uśmiechnęła się, zadowolona z nieoczekiwanego spotkania. Wyglądał bardzo przystojnie w stroju do konnej 
jazdy. Jego błękitne oczy błyszczały radośnie. 

- Wstąpiłem po ciebie do domu - odezwał się, zatrzymując swojego konia obok klaczy Keeny. - Mandy 

poinformowała mnie, Ŝe znajdę cię w lesie.  

- Tak? - mruknęła, uśmiechając się zalotnie. Pomyślała, Ŝe stać ją dzisiaj na wszystko. 

- Wprawdzie konieczna była drobna persfazja, ale w końcu udało mi się ją przekonać. - Omiótł aprobującym 

wzrokiem jej zgrabną sylwetkę. - Świetnie wyglądasz. 

- Dziękuję, ty teŜ. - Nerwowo poruszyła się w siodle.  

- Czy udało ci się rozwiązać problem w fabryce? Twarz Jamesa zachmurzyła się. 

- To był fałszywy alarm - burknął. -- Pojechałem tam tylko po to, Ŝeby dowiedzieć się, Ŝe straŜnik jest tak 
samo  zdziwiony  tą  wiadomością,  jak  ja.  To  nie  on  dzwonił.  Czy  moŜesz  sobie  wyobrazić,  Ŝe  są  ludzie 
posiadający tak bezsensowne poczucie humoru? 

- Doprawdy, trudno w to uwierzyć.  

Z trudem powstrzymywała się od wybuchnięcia śmiechem. W zasadzie nie powinno jej to bawić, ale jak 
wyobraziła sobie Nicholasa... 

- Na szczęście, nikomu nie stała się Ŝadna krzywda - westchnął, po czym oŜywił się nagle i zapytał: - Masz 
ochotę  na  przejaŜdŜkę  w  moim  towarzystwie?  Przed  południem  mam  waŜne  spotkanie,  ale  będę  bardzo 
zadowolony, jeŜeli zechcesz spędzić ze mną tych parę wolnych chwil. Zamierzam pojechać w dół rzeki i z 
powrotem. 

-  Z przyjemnością - odrzekła. 

Jadąc przy boku wałacha Jamesa, przypomniała sobie, jak dawno temu niemal codziennie odwiedzała te 
lasy tylko po to, by chociaŜ z daleka ujrzeć ukochanego na koniu Wtedy jej serce było delikatne i kruche, a 
ona tak bardzo pragnęła oddać je Jamesowi. Teraz była starsza i nie poddawała się tak łatwo emocjom. 
Cieszyła się z towarzystwa tego męŜczyzny, ale nie chciała juŜ ryzykować ponownego zadurzenia się w nim. Z 
własnego, bolesnego doświadczenia wiedziała, jak okrutne mogą być tego skutki. Nie miała najmniejszego 
zamiaru dawać Jamesowi drugiej szansy. 

 

background image

 

37

Mimowolnie jej myśli skierowały się ku Nicholasowi, Oczyma duszy jeszcze raz ujrzała go nagiego i poczuła, 
Ŝe  ma  w  głowie  okropny  mętlik.  Jeszcze  nigdy  nie  miała  okazji  oglądania  czegoś  tak  przeraŜającego  i 
pięknego  zarazem,  jak  ciało  Nicholasa.  Nie  spała  spokojnie  tej  nocy,  moŜe  dlatego  właśnie  wstała 
podenerwowana i popełniła rano ogromną gafę. Jak mogła zadać mu tak głupie pytanie? Wiedziała, Ŝe jej 
zachowanie  było  niewybaczalne.  Kiedy  myślała  o  kobietach  Nicholasa,  wyobraŜała  sobie  zawsze  Marię,  a 
świadomość, Ŝe ona niejednokrotnie widywała go w negliŜu, doprowadzała ją do furii. Nie mogła wręcz znieść 
myśli, Ŝe Nicholas mógł dotykać inne kobiety. 

-

 

Jesteś dzisiaj bardzo małomówna - James przerwał jej rozmyślania, gdy dojechali do brzegu rwącej rzeki. 

-

 

Tak tutaj cicho. Nie jestem przyzwyczajona do takiego spokoju. śyję w samym sercu wielkiego miasta. 

Spojrzał na nią dziwnie i powiedział: 

Pewnie zrobiłaś wspaniałą karierę. 

Skinęła potwierdzająco głową. 

- Teraz projektuję ubrania dla prawdziwych bogaczy, a to przynosi niezłe zyski.  

- Masz własną fabrykę? 

Nicholas  i  ja  właśnie  prowadzimy  rozmowy  w  tej  sprawie.  Na  razie  wynajmuję  niewielki  budynek  i 

zatrudniam kilka szwaczek. Nicholas posiada kilka fabryk i być moŜe jedną z nich przejmę. 

- Słyszałem o jego fabrykach. Myślisz... hmm..., Ŝe chciałby nabyć jeszcze jedną? - zapytał niezwykle 
powaŜnie i spojrzał jej prosto w oczy. Z uwagą przyjrzała się jego twarzy. - Masz zamiar sprzedać 
swoją?  

- Ostatnio zastanawiam się nad tym. Czy mogłabyś... hm .. wspomnieć Colemanowi o mojej propozycji?  

„Owszem, jeŜeli kiedykolwiek jeszcze będę miała okazję z nim porozmawiać" - pomyślała i uśmiechnęła się 
sztucznie Czy dlatego właśnie James zainteresował się nią ponownie? Czuła, Ŝe znowu jest tylko 
przedmiotem, który on chce wykorzystać. Ale tym razem nie będzie się załamywać! Tamte o asy dawno 
minęły. 

- Tak, mogę mu o tym wspomnieć - zaśmiała się krótko. - Czy chcesz, Ŝeby do ciebie zadzwonił?  

- Bardzo proszę. - Przysunął się bliŜej i złapał ją za ramiona. 

Jesteś taka śliczna - mruknął. 

- I uŜyteczna - dodała sucho. 

Był  tak  płytki,  Ŝe  rozszyfrowanie  go  nie  stanowiło  Ŝadnego  problemu.  Zupełnie  inny  niŜ  Nicholas,  który 
nawet po tylu latach znajomości stanowił dla niej zamkniętą ksiąŜkę. 

Wykrzywił twarz w nieładnym grymasie.  

- PrzecieŜ wiesz, Ŝe co innego miałem na myśli - odparł, starając się zajrzeć jej w oczy. - Naprawdę... 
jestem tobą zainteresowany. 

-  A dlaczego miałbyś nie być? - Uśmiechnęła się gorzko - Teraz jestem juŜ bogata, sławna i mam świetne 
kontakty. 

Spojrzał na nią spode łba. Rozszyfrowała go. Był zupełnie inny niŜ oczekiwała. WyobraŜał sobie, Ŝe bez 
trudu owinie ją wokół palca, a tymczasem stało się zupełnie inaczej, a on tego nie lubił. 

-

 

Źle interpretujesz moje słowa. Nawet o tym nie pomyślałem. 

-

 

Nie? - zapytała z wahaniem w głosie. - A o czym pomyślałeś, kochanie? 

- Koteczku... 

Pochylił się nagle i pocałował ją w usta. Jego wargi były ciepłe i miękkie, ale pocałunek nie zrobił na Keenie 

background image

 

38

większego  wraŜenia.  Zachowywał  się  identycznie  jak  jej  dawny  osiemnastoletni  kochanek.  Z  pewnością 
wtedy drŜała w jego ramionach. Teraz była duŜo starsza i ten całus był niczym w porównaniu z namiętnymi 
pocałunkami  Nicholasa.  Była  jednak  pewna,  Ŝe  przez  wszystkie  te  lata  James  udoskonalał  swoje 
umiejętności. Gdyby pocałunkowi towarzyszyło uczucie, byłoby to dla obojga cudowne przeŜycie. Mimo Ŝe 
męŜczyzna  dokładał  wszelkich  starań,  Keena  nie  odwzajemniła  pocałunku.  Odepchnęła  go  od  siebie,  co 
zezłościło  go  jeszcze  bardziej.  Oddech  męŜczyzny  był  krótki  i  urywany,  widać  było,  Ŝe  poddał  się 
namiętności. Z pewnością stracił panowanie nad sobą. Mocno wbił palce w ramię kobiety. 

-

 

Dlaczego jesteś taka chłodna w stosunku do mnie? 

-

 

Spodziewałeś się, Ŝe zemdleję z rozkoszy? Nie jestem juŜ naiwną osiemnastolatką. 

-

 

Dobry  BoŜe,  wiem  o  tym  -  powiedział,  zatrzymując  spojrzenie  na  jej  piersiach.  -  Zawsze  bardzo  cię 

pragnąłem, nawet wtedy, dziewięć lat temu. 

-

 

Zgadzam się, pragnąłeś. Ale było to tylko poŜądanie, bez odrobiny głębszego uczucia. 

Uśmiechnął się nieśmiało.  

- Nie wiem zbyt duŜo na temat głębszych uczuć. Lubię kobiety. Lubię róŜnorodność. Nigdy nie myślę o tym, 
co ty nazwałabyś miłością. 

- Ze mną jest podobnie - odparła. 

Miała  wraŜenie,  Ŝe  te  słowa  zirytowały  go.  Pewnie  ciągle  miał  nadzieje,  Ŝe  ona  nadal  Ŝywi  do  niego  jakieś 
uczucie. 

- MoŜe jednak zmienisz zdanie - mruknął. - Spróbujmy jeszcze raz. 

Pozwoliła pocałować się Jamesowi, ale dawne poŜądanie odleciało gdzieś, ograniczyło się tylko do drobnego 
dreszczyku,  który  przeszedł  wzdłuŜ  kręgosłupa.  Była  zła,  Ŝe  nie  potrafi  juŜ  nic  odczuwać.  Przyciągnęła 
męŜczyznę bliŜej siebie, łudząc się, Ŝe uda jej się zmusić ciało do przeŜycia choć cienia rozkoszy. 

Był  czuły  i  delikatny,  Keena  miała  świadomość,  Ŝe  jest  dobrym  kochankiem,  ale  w  niej  zbyt  głęboko 
zakorzeniła się pamięć tamtych gorzkich dni. 

Wreszcie odsunął się od kobiety i omiótł wzrokiem jej twarz. 

- Nieźle - mruknął. - Potrzeba nam więcej praktyki. 

Uśmiechnęła się tylko i wzruszyła nieznacznie ramionami. 

- Muszę juŜ wracać - odezwała się po chwili. 

- Zjesz ze mną obiad jutro wieczorem tak, jak zaplanowaliśmy? - zapytał, a Keenie przez chwilę wydawało 
się, Ŝe słyszy w jego głosie jakiś nowy, dotąd nigdy nie zauwaŜony ton. - śałuję, Ŝe muszę być dzisiaj na 
tym spotkaniu w Atlancie... 

- Będę z tym większą niecierpliwością czekała na jutrzejszy dzień. 

Chciała  rozkochać  go  w  sobie;  chciała,  Ŝeby  poczuł,  co  znaczy  usychać  z  miłości  i  wtedy...  Wiedziała 
jednak,  Ŝe  James  nosi  maskę,  Ŝe  w  środku  jest  zupełnie  innym  męŜczyzną.  Była  ciekawa,  jaki  jest 
naprawdę. Za wszelką cenę chciała wiedzieć, czy sprawdzą się jej podejrzenia. Miała takŜe świadomość, Ŝe 
nie spodoba się to Nickowi. 

„Tak wiele problemów spadło na mnie niespodziewanie" - myślała, wzdychając cięŜko. 

Nicholas  okazał  się  człowiekiem  gwałtownym,  zaborczym,  z  którym  trudno  było  dojść  do  porozumienia. 
Doszła takŜe do wniosku, Ŝe Jamesa w innych okolicznościach mogłaby polubić. 

Nicholas był największą zagadką, jaką napotkała na swojej drodze. Do tej pory nigdy nie przejawiał większego 
zainteresowania  jej  osobą.  Zawsze  chciał  tylko  wiedzieć  z  kim  się  spotyka  i  upewniał  się,  czy  ze  strony 
amanta  nie  grozi  jej  Ŝadne  niebezpieczeństwo.  W  wypadku  Jamesa  zachowywał  się  zupełnie  inaczej; 
zupełnie  nie  potrafiła  zrozumieć  jego  postępowania.  Czego  on  właściwie  chciał?  PrzecieŜ  nie  jej  ciała.  Z 
zawstydzeniem  przypomniała  sobie  o  ofercie,  jaką  złoŜyła  mu  zeszłej  nocy.  Nawet  nie  zawahał  się,  nie 

background image

 

39

zastanowił, czy ją przyjąć. Jego odmowa zabolała kobietę duŜo bardziej niŜ przypuszczała. Jakiego rodzaju 
grę prowadzi Nicholas? A moŜe był tylko troskliwy i opiekuńczy i nie chciał, by James skrzywdził ją ponownie. 

W drodze do domu doszła do jednego słusznego wniosku. śałowała, Ŝe zmuszona była wrócić do Georgii. 
Tak bardzo by chciała, Ŝeby jej ojciec Ŝył jeszcze, wysłuchał jej problemów i pomógł je rozwiązać. Ogromnie 
za nim tęskniła. Ostatnia utarczka z Nicholasem pomogła jej przezwycięŜyć smutek. Jak moŜna się smucić, 
skoro jest ktoś, kto bezustannie doprowadza cię do szału. 

Weszła do domu i od razu natknęła się na stojącego w holu Nicholasa. 

- No, jesteś wreszcie - burknął. - Chodź ze mną. 

Prychnęła dumnie, widząc Ŝe kieruje się do gabinetu. 

- Nicholas... 

- Nie mamy zbyt duŜo czasu. - Gdy się odwrócił, jego twarz była niezwykle powaŜna. Keena przestraszyła 
się, ale podąŜyła za nim. 

O co chodzi? - zapytała. 

WłoŜył ręce głęboko do kieszeni. Stanął przy oknie i oświetliły go wpadające do pokoju promienie słoneczne. 

Nie łatwo mi o tym mówić - odezwał się ściszonym głosem. - W twoim biurze wybuchł poŜar. Niemal 

wszystko zostało zniszczone. 

 

 

Rozdział piąty 

Powoli i z trudnością pojmowała jego słowa. Spojrzała mu w oczy. 

-

 

Wybuchł poŜar? -jak echo powtórzyła usłyszane przed chwilą słowa. 

-

 

Tak. Chcesz usiąść? 

Potrząsnęła głową, w jej oczach pojawiła się panika. 

-

 

Ale ja podpisałam kontrakty. W jaki sposób teraz się z nich wywiąŜę? PrzecieŜ stracę przez to dobrą markę! 

BoŜe, wszystko było niemal gotowe do odesłania do butików. 

-

 

Spokojnie!  Spróbuj  się  opanować.  MoŜe  uda  się  jeszcze  wyjść  z  tego.  MoŜesz  zatrudnić  dodatkowe 

szwaczki oraz projektantki i powtórzycie wszystko jeszcze raz. 

DrŜała na całym ciele i nerwowo przestępowała z nogi na nogę. 

-  Nie  wiem...  naprawdę  nie  wiem,  czy  coś  takiego  moŜe  się  udać.  Do  wiosennej  kolekcji  zostały 
wprowadzone pewne innowacje, których raczej nie będę w stanie odtworzyć. 

Podszedł  do  Keeny  i  próbując  ją  uspokoić,  delikatnie  posadził  na  sofie.  Uklęknął  przed  nią  na  dywanie i 
przyciągnął głowę kobiety do swojego ramienia. 

Jestem  tutaj  -  powiedział  cicho.  -  Wszystko  będzie  dobrze.  Jestem  z  tobą.  Nie  martw  się  o  nic, 

wszystko się ułoŜy. 

Mimo Ŝe zamknęła oczy, łzy ciekły jej po policzkach. 

Cała  jej  praca  poszła  na  marne!  Jak  wiele  projektów  uda  jej  się  odtworzyć?  Dlaczego  nie  zawiozła  ich  do 
domu? Dlaczego zabrała je z biura Nicholasa? TuŜ przed jej wyjazdem dostarczono nowe bele materiału. 
Czy  one  teŜ  doszczętnie  spłonęły?  A  wszystkie  uszyte  juŜ,  ekskluzywne  ubrania?  PrzecieŜ  to  była  cała 
wiosenna kolekcja. Pewnie i po niej pozostał tylko popiół. 

Objęła  szyję  Nicholasa  ramionami  i  przylgnęła  doń  całym  ciałem.  Jego  bliskość  powodowała,  Ŝe  czuła  się 
trochę lepiej. 

background image

 

40

-

 

Dlaczego? - szepnęła. 

-

 

Zawsze  jest  jakaś  przyczyna,  kochanie.  Ja  zdąŜyłem  się  juŜ  o  tym  przekonać,  z  czasem  ty  takŜe  to 

zrozumiesz.  Musisz  się  z  tym  pogodzić  i  spróbować  znaleźć  wyjście  z  trudnej  sytuacji.  JeŜeli  będzie 
trzeba, to zaczniesz od początku. 

- Przytul mnie mocniej - szepnęła, przysuwając cię do męŜczyzny. 

-  JeŜeli to zrobię, połamię ci kości - zaŜartował. 

Podniósł się i przyciągnął kobietę do siebie tak blisko, Ŝe czuła kaŜdą część jego ciała. 

- Och, Nick, jak dobrze, Ŝe jesteś tutaj - szepnęła.  

- Nie myślałaś tak, wybierając się na przejaŜdŜkę.  

- Proszę cię, nie kłóćmy się teraz. Zupełnie nie mam nastroju do walki. 

-  Dlaczego ciągle mi docinasz, Keeno. Dlaczego uczepiłaś się „moich kobiet", jak zwykłaś się wyraŜać. JuŜ 
nie pierwszy raz zdarzyło ci się robić te głupie uwagi - powiedział łagodnie. 

Robiło się coraz bardziej niebezpiecznie. Wzruszyła ramionami.  

- Naprawdę? Nie robiłam tego celowo. 

- Chcesz powiedzieć, Ŝe robiłaś mi przykrość nieświadomie? 

Przez łzy spojrzała mu prosto w oczy i miała wraŜenie, Ŝe nigdy przedtem nie przyglądała mu się z bliska, 
Ostre  rysy  twarzy,  prosty  nos,  głęboko  osadzone,  ciemne  oczy,  zmysłowa  linia  ust.  Kiedy  ich  spojrzenia 
spotkały się, przeszedł ją cudowny dreszcz. 

-  Cała się trzęsiesz - mruknął cicho. 

Faktycznie tak było. PogrąŜyła się w smutku i rozpaczy, więc nie mogła zauwaŜyć tego wcześniej. 

-  Pocałował cię? - zapytał nagle, mruŜąc oczy. 

Potwierdziła skinieniem głowy, uciekając ze spojrzeniem. 

Chłodny wzrok Nicholasa spoczął na jej rozpalonych ustach. -I jak było? Dobrze? Z trudem łapała 
oddech. 

-

 

Przyjemnie - odparła. 

-

 

Czy to samo czujesz, kiedy ja cię całuję? Czy jest ci tylko przyjemnie? 

- Nick... ogień... 

-

 

Pod  wpływem  nieszczęścia  ludzie  robią  róŜne  niewybaczalne  rzeczy  -  mruknął,  przyciskając  na  moment 

swoje usta do jej warg. 

-

 

Nie wiedziałaś o tym. Obejmij mnie w pasie i przytul mocno. 

Posłuchała polecenia bez słowa sprzeciwu i namiętnie oddała pocałunek. Czuła dotyk jego potęŜnego ciała i 
bezwiednie jęknęła z rozkoszy. 

-  Wulkan - szepnął prosto w jej rozchylone usta. - Dobry BoŜe, drŜysz pod wpływem moich pocałunków. 
Czujesz  moje  ciało,  Keeno?  Czy  wiesz,  Ŝe  ono  tęŜeje,  gdy  cię  przytulam  do  siebie?  Czy  on  reaguje 
podobnie? Czy mogłabyś nas ze sobą porównać? 

Nieświadomie  wbijała  paznokcie  w  jego  muskularne  plecy.  Nie  mogła  juŜ  stanąć  bliŜej  niego.  Poddała  się 
czarowi  pocałunków  i  słowa  Nicholasa  niemal  nie  docierały  do  jej  uszu.  Jej  usta  z  rozkoszą  oddawały 
pieszczotę, spijały słodycz warg Nicholasa i ciągle błagały o więcej, Ręce męŜczyzny przesuwały się wzdłuŜ 
jej bioder.  

- Odpowiedz. 

background image

 

41

- Twoje pocałunki... doprowadzają mnie do szaleństwa - wyszeptała, wpatrując się w jego gorące wargi. - 
Nick, nie przestawaj. 

- Nie czas i miejsce po temu, lisiczko - odparł lakonicznie i pocałował ją jeszcze raz, zanim podniósł głowę i 
westchnął cięŜko. Jego oczy były zamglone, a pierś wznosiła się i opadała gwałtownie. 

Wyciągnęła rękę i dotknęła jego foremnego torsu. Pod palcami poczuła miękkość czerwonego materiału.   

- Nick! 

- Chyba nie chcesz oddać mi się na podłodze? - szepnął z figlarnym błyskiem w oczach. 

Zarumieniła się i szybko opuściła głowę, Ŝeby ukryć to przed Nicholasem. 

- Najpierw interesy, malutka - mruknął, otaczając ją delikatnie ramieniem. - Muszę jeszcze dzisiaj lecieć do 
Nowego Jorku. A ty, jeśli chcesz, moŜesz takŜe zabrać się moim odrzutowcem. 

- Masz go tutaj?! - wykrzyknęła zdziwiona. - A gdzie, do diabła, mógłbym wylądować? W ogródku pełnym 
róŜanych krzewów? - Zaśmiał się krótko. - Mark Segars przyleciał dziś rano. Czeka na lotnisku. 

-  W  takim  razie,  będzie  lepiej,  jeŜeli  zajmę  się  pakowaniem  -  mruknęła,  wzdychając  cięŜko,  gdyŜ 
przypomniała sobie o eleganckim biurze, które pewnie było całe w zgliszczach. - Nick, nie wiesz, czy udało się 
cokolwiek ocalić? 

-  Ann udało się chwycić plik szkiców w momencie, gdy zaczęły zajmować się zasłony - odpowiedział. - I 
kilka  próbek.  Ale  kiedy  przybyła  straŜ  poŜarna  było  juŜ  za  późno,  by  uratować  coś  jeszcze.  Zrobili 
wszystko by nie spalił się cały budynek. Jednak twoje biuro, pomieszczenie dla szwaczek i pracownia zostały 
doszczętnie zniszczone. Nie uratował się nawet najmniejszy ścinek materiału 

Pokiwała smutno głową. Zapewne rozpaczałaby bardziej, gdyby straciła rękę. W sercu czuła tępe bolesne 
ukłucie Ŝalu. Dzięki Bogu, ciągle mogła liczyć na Nicholsa. Podniosła głowę i spojrzała na niego 
pozbawionym nadziei wzrokiem. 

-

 

Pospiesz się - powiedział, popychając ją lekko w kierunku drzwi. - Wszystko będzie dobrze. Zaufaj mi. 

-

 

Zawsze to robię. 

-

 

Czasami zbyt mocno - dodał sucho obserwując jak unika jego spojrzenia. 

Dwie godziny później byli juŜ w drodze do Nowego Jorku. Lecieli prywatnym samolotem Nicholasa. Keena 
siedziała zatopiona w myślach. Jej ręka spoczywała w duŜej, ciepłej dłoni męŜczyzny. Pomagało jej to stawić 
czoła przeciwnościom. On chyba takŜe był zadowolony z tego zbliŜenia, gdyŜ nie rozluźniał uścisku nawet 
wtedy gdy pił kawę czy palił papierosa. 

„Śmieszne - pomyślała - nigdy nie uwaŜałam Nicholasa za faceta, który moŜe cieszyć się trzymaniem ręki 
kobiety". 

-

 

Mam nadzieję, Ŝe Mandy zorientuje się Ŝe wyjechałam - mruknęła. - Nienawidzi, kiedy zostawiam ją samą 

bez uprzedzenia. 

-

 

Jestem pewien, Ŝe wszystko doskonale zorganizuje do chwili twojego przyjazdu. 

-

 

Wiem. - Oparła głowę o jego szerokie ramię. - Och, Nick, tak się cieszę, Ŝe jesteś przy mnie sama nigdy 

bym sobie z tym nie poradziła.  

-

 

- Lubię się tobą opiekować, panno NiezaleŜna - szepnął, przytulając twarz do jej włosów. - Oczywiście, jeŜeli 

mi na to pozwalasz. Dlaczego nie powiadomiłaś mnie o śmierci ojca? 

- Byłeś taki zajęty - odparła wzdychając.  

- Nigdy nie byłem i nigdy nie będę zbyt zajęty, kiedy mnie potrzebujesz. Bądź łaskawa zapisać sobie tę 
sentencję w widocznym miejscu i odczytuj ją głośno przynajmniej dwa razy w tygodniu.  

Uśmiechnęła się smutno.  

background image

 

42

- Spróbuję. - Spojrzała na niego. - Nick, dlaczego jesteś dla mnie taki dobry? - zapytała powaŜnie. - 
Zawsze, gdy coś mi nie idzie, zachowujesz się tak samo. Wiem, Ŝe nie robisz tego, gdyŜ czujesz się 
odpowiedzialny za mnie jak ojciec za dziecko, ani teŜ dlatego, Ŝe mnie poŜądasz.  

Zajrzał jej w oczy. 

- Pragnę cię, w porządku? Wiesz o tym cholernie dobrze.  

Z trudem przełknęła ślinę.  

- Nie wykluczam niczego.   

- Jesteś pewna? 

Prześliznęła spojrzeniem po jego sylwetce. Miał na sobie szary krawat i białą jedwabną koszulę.   

Zawsze starasz się kierować moimi krokami. - Jej oddech był nieregularny. Nie chciała odpowiadać na 

podchwytliwe pytania Nicholasa.    

-I nie bez powodu.  

Zmusiła się do spojrzenia mu w oczy.  

- Chodzi o Jamesa? - zapytała, uśmiechając się gorzko.   

-Nie tylko. 

- Twoja obecność, rozmowa z tobą wpływa na mnie lepiej niŜ jakiekolwiek środki uspokajające. 

- Nie mam innego wyjścia. Przy tobie muszę zachowywać się w taki właśnie sposób. Spróbuj teraz zasnąć 
zmęczona, mała dziewczynko. Ja się tobą zaopiekuję.  

Dopiero wtedy poczuła, jak bardzo jest utrudzona i wyczerpana nerwowo. Powieki kleiły się i wiedziała, Ŝe 
zaraz zapadnie w sen. ZdąŜyła pomyśleć jeszcze, Ŝe juŜ od bardzo dawna nikt się o nią nie troszczył. 

Zatrzymali się przed apartamentem Keeny, który zwykła nazywać domem. 

Mimo,  Ŝe  była  to  godzina  szczytu  i  na  ulicach  panował  ogromny  ruch,  Jimson  doskonale  radził  sobie  za 
kierownicą. 

Kobieta czuła się obco w eleganckim wnętrzu mieszkania. Białe zasłony w oknach, miękkie, puszyste dywany 
n podłogach i wyściełane niebieskim pluszem meble. Brakowało jej tu małomiasteczkowej atmosfery, 
brakowało rodzinnego domu. 

Co się dzieje? - zapytał Nicholas, który natychmiast wyczuł zmianę jej nastroju. 

-  PrzeŜywam szok kulturowy - mruknęła pod nosem. 

Zaśmiał się cicho. 

-

 

W ciągu kilku godzin zamieniłaś sielski spokój na wielkomiejski zgiełk. - Potrząsnął głową. - Teraz moŜesz 

sobie wyobrazić, co czuję, gdy wracam do tego piekła po kilku miesiącach pobytu za granicą. Zwłaszcza po 
wypoczynku na wyspach Bahama. Prawdę mówiąc, jest to jedyne miejsce na ziemi, gdzie naprawdę potrafię 
zapomnieć o cholernych interesach. 

-

 

Jakoś nie mogę wyobrazić sobie ciebie wypoczywającego. 

Przebrał się w niebieski, typowy dla biznesmena garnitur. Wyglądał zbyt konwencjonalnie jak na człowieka 
nie przestrzegającego Ŝadnych zasad. 

-  Dlaczego tak mi się przyglądasz, kochanie? – zapytał ściszonym głosem. 

Natychmiast spojrzała w inną stronę. 

-

 

Przepraszam. 

background image

 

43

-

 

Rozbierałaś mnie wzrokiem. 

- Przestań wygadywać głupstwa! - oburzyła się.  

- Nigdy nie zapomnę, jak świdrowałaś mnie wzrokiem zeszłej nocy. Mój BoŜe, twoje oczy były okrągłe jak 
spodki. 

- Nicholas! - krzyknęła ostrzegawczo. 

- Nic na to nie poradzę - odpowiedział z dziwnym błyskiem w ciemnych oczach i uśmiechnął się łobuzersko. 
- Pięknie wyglądasz, jak się złościsz.  

Nie miała dość silnej woli, by oderwać od niego oczy. Przyciągał ją jak magnes. Nie poruszył się nawet, a 
ona dobrze wiedziała, Ŝe zaraz znajdzie się w jego objęciach. Tak bardzo chciała znowu poczuć dotyk jego 
ust,  ciepło  i  siłę  potęŜnego  ciała.  Na  wspomnienie  przeŜywanych  dzięki  Nicholasowi  rozkoszy,  przeszył  ją 
cudowny dreszcz, a jej usta rozwarły się w poŜądliwym westchnieniu. 

- Mój BoŜe, tak bardzo cię pragnę - wyszeptał chrapliwie. - Lepiej wyjdźmy stąd, zanim przestanę nad 
sobą panować. 

- Warto byłoby zobaczyć cię w takim stanie - powiedziała, spoglądając na niego namiętnym wzrokiem. 

-  Staram  się  dać  ci  trochę  czasu,  głupiutka.  A  oprócz  tego  -  roześmiał  się  krótko  -  zostawiliśmy  Jimsona  w 
samochodzie. Myślisz, Ŝe wypada, abyśmy kazali czekać mu tak długo? Jeszcze zrezygnuje z pracy, a gdzie 
ja znajdę drugiego takiego? 

Wykrzywiła  usta  w  nerwowym  uśmiechu.  Zawsze  Ŝartował,  kiedy  zamierzała  wyznać  mu  swoje  najskrytsze 
uczucia.  Miała  wraŜenie,  Ŝe  wiedział,  co  się  z  nią  w  takich  momentach  dzieje  i  celowo  otaczał  się  tą 
niezrozumiałą dla niej skorupą. 

- Myślisz, Ŝe trudno byłoby ci znaleźć kogoś na jego miejsce? - Próbowała się roześmiać. 

- Wiesz przecieŜ, Ŝe zdąŜyłem się juŜ przywiązać do Jimsona. A poza tym jest doskonałym kierowcą. 

-  Szkoda, Ŝe nie słyszy teraz twoich słów - powiedziała, kierując się w stronę drzwi. 

-  Często mu to powtarzam. 

Zatrzymała się na chwilę i odwróciła głowę, by spojrzeć mu w twarz. 

-  Nicholas, jeŜeli nie uda mi się wywiązać ze wszystkich zobowiązań, załamię się i będzie to koniec mojej 
kariery - wyrzuciła z siebie dręczące ją myśli. 

Pogładził ją wierzchem dłoni po zaróŜowionym policzku. 

-  Nie  załamiesz  się  i  nie  zrezygnujesz  z  kariery.  JuŜ  ja  tego  dopilnuję.  Chodźmy,  kochanie.  Musisz 
wreszcie zobaczyć, w jakim stanie znajduje się twoje biuro. 

„Kochanie".  Pozwoliła  mu  poprowadzić  się  korytarzem.  Nie  mogła  się  nadziwić,  Ŝe  troska,  jaką  otaczał  ją 
Nicholasa sprawiała jej ogromną przyjemność, a co waŜniejsze - dodawała siły i odwagi. Nawet nie wiedziała, 
kiedy  zapomniała  o  Jamesie  Harrisie.  Czuła  silny  ucisk  ręki  Nicholasa  na  swoim  ramieniu  i  tylko  to  w  tej 
chwili miało dla niej znaczenie. 

Ann Thompson, ciemnowłosa asystentka Keeny, próbowała posegregować ocalałe szczątki projektów swojej 
pracodawczyni. 

-  Och, jesteście juŜ! - zawołała, gdy wraz z Nicholasem pojawiła się w pokoju. - Kochanie, doskonale wiem 
co czujesz! Tak mi przykro - powiedziała, podchodząc do przybyłych. 

Keena robiła wszystko co w jej mocy, by się nie rozpłakać. 

-  Trudno się mówi - mruknęła, mrugając szybko powiekami, nie pozwalając łzom płynąć po policzkach. – 
Nie  będzie  łatwo,  ale  musimy  przez  to  przejść.  Czeka  nas  krótki  przestój,  ale  mam  nadzieję,  Ŝe  szybko  się 
pozbieramy. 

background image

 

44

- Ale tyle pracy poszło na marne - westchnęła Ann. - Zniszczyło się tyle przepięknych ubrań. Tak niewiele 
zdołałam uratować. - Wskazała ręką na biurko, gdzie leŜały poukładane Ŝałosne szczątki kilku sukien, jakieś 
paski, guziki i nadpalona spódnica. 

 W  powietrzu  unosił  się  jeszcze  dym,  stoły  pokrywała  gruba  warstwa  popiołu,  a  po  kątach  walały  się 
popalone skrawki materiału. 

- Głowa do góry - odezwał się Nicholas. WłoŜył ręce głęboko w kieszenie i z nieodgadnionym wyrazem 
twarzy rozglądał się dookoła. - WypoŜyczę ci ludzi

 

i sprzęt. Nie martw się juŜ więcej o doprowadzenie do 

porządku  tego  miejsca.  Jutro  rano  zjawią  się  tu  robotnicy.  A  jeśli  potrzebne  jest  wam  biuro,  chętnie 
uŜyczę swojego. 

-

 

 Tu  się  na  razie  nie  da  pracować  -  powiedziała  Ann,  marszcząc  nos.  -  Strasznie  czuć  spalenizną.  - 

Rozejrzała  się  po  pokoju  dla  szwaczek.  -  Wysłałam  dziewczęta  do  domu,  ale  Faye  ma  przyjść  jutro  z 
samego rana. Wiesz, Keeno, najgorzej wygląda pracownia. 

-

 

 Powiedz mi, jakie materiały są ci niezbędne i gdzie je kupić -

 

zwrócił się Nicholas do Ann, - Postaram się 

załatwić to na jutrzejsze popołudnie. 

- Och, gdybyś był taki dobry?! - wykrzyknęła rozentuzjazmowana Ann. 

- Ja będę pracować w domu - odezwała się Keena. - Nicholas, dam ci kilka próbnych wykrojów. Czy 
będziesz mógł mi dostarczyć po dwadzieścia tuzinów sukienek i spódnic do końca tego tygodnia? Czy 
moŜe osłabi to twoją produkcję? 

- Myślę, Ŝe da się to zrobić. Dlaczego tylko po dwadzieścia tuzinów? 

-  PoniewaŜ  te  ubrania  są  w  zupełnie  nowym  stylu.  Chcę  najpierw  wysłać  je  do  kilku  ekskluzywnych 
butików i sprawdzić, jak się będą sprzedawać. Dopiero potem zajmę się masową produkcją.  

Uśmiechnął się szeroko. 

-  Jesteś niezłą ekonomistką. Szybko się uczysz. JuŜ ci kiedyś to mówiłem, prawda? 

Potwierdziła skinieniem głowy. 

-

 

Tak, zwłaszcza jeŜeli uczę się od ciebie. A ty nie jesteś nowicjuszem w tej dziedzinie. 

-

 

Ani w wielu innych - dodał z dziwnym błyskiem w ciemnych, głęboko osadzonych oczach. 

Zaśmiała się sztucznie, chcąc ukryć zmieszanie. 

-

 

A  co  z  ludźmi,  którzy  byli  zatrudnieni  w  pracowni?  -To  pytanie  w  zasadzie  nie  zostało  skierowane  do 

nikogo konkretnego. 

-

 

Dam im pracę, dopóki znowu nie będziesz ich potrzebować. - Nicholas miał tę zaletę, Ŝe momentalnie 

potrafił rozwiązywać wszystkie problemy. 

Uśmiechnęła się, czując Ŝe ubyło jej trochę zmartwień.  

-

 

Czy  teraz,  gdy  załatwiłaś  juŜ  wszystkie  najpilniejsze  sprawy,  moŜemy  stąd  wyjść?  -  zapytał.  -  Mam 

jeszcze kilka własnych spraw. 

-

 

Domyślam się - westchnęła i spojrzała w kierunku zniszczonej pracowni. - O BoŜe! Dlaczego właśnie teraz 

musiało mnie to spotkać? 

-

 

StraŜacy  powiedzieli,  Ŝe  ktoś  nieświadomie  zaprószył  ogień.  -  Ann  wzruszyła  ramionami.  -  Zresztą, 

kochanie, nie jest łatwo znaleźć przyczynę nieszczęścia. 

-

 

Tak, to prawda. - Keena podniosła jeden ze swoich nadpalonych projektów i przycisnęła go do piersi. - 

Kiedy przyjdzie Faye, poproś ją, Ŝeby dostarczyła mi wykaz cen które ustaliłyśmy dla wiosennej kolekcji. W 
razie potrzeby wiesz, gdzie mnie znaleźć. 

Ann skinęła głową i otarła spływającą po policzku łzę. 

background image

 

45

-  Gdybym tylko wtedy była tutaj... 

Keena otoczyła ją ramieniem. 

- Mogę pogodzić się ze stratą tego wszystkiego, ale nigdy nie wybaczyłabym sobie, gdyby tobie stało się 
coś złego. Cieszmy się, Ŝe nie wydarzyło się nic gorszego.  

Ann wzruszyła wątłymi ramionami. 

- Chyba masz rację. Całe szczęście, Ŝe jesteśmy ubezpieczeni. 

- O, właśnie... - zaczęła Keena. 

- Zajmę się tym - przerwał jej zniecierpliwiony Nicholas. Cały ten bałagan zaczynał go powoli denerwować. 
- Chodźmy idźmy juŜ, kochanie. 

- Tak jest, wasza wysokość - powiedziała Keena, przeszywając go powłóczystym spojrzeniem. Spojrzał na 
nią zmruŜonymi oczyma. 

- Małe impertynenckie stworzonko - mruknął. 

-  Nicholas,  uwaŜam  Ŝe  nie  powinieneś  mnie  winić.  PrzecieŜ  to  ty  nauczyłeś  mnie  takiego  zachowania.  – 
Odwróciła się, by pomachać stojącej w drzwiach Ann. 

- Nie nauczyłem cię jeszcze wszystkiego - zachichotał.  

Przesłała mu złośliwy uśmiech. 

-  A masz taki zamiar? 

- Porozmawiamy kiedyś o tym. 

Ruszyli w stronę samochodu, a chłodny wiatr owiewał im twarze.  

- Jak juŜ mówiłem, mam do załatwienia kilka waŜnych spraw. Podrzucę cię do domu w drodze do biura. 

- Nick, dziękuję. - Była szczerze wzruszona i nie potrafiła opanować drŜenia głosu. - MoŜe uda mi się kiedyś 
odwdzięczyć za to, co dla mnie zrobiłeś.  

- Nie jesteś mi nic winna, Keeno. Ruszajmy.  

"Jest najbardziej zagadkowym człowiekiem, jakiego spotkałam w Ŝyciu - pomyślała. - Chyba nigdy nie uda 
mi się go rozgryźć". 

Następny  tydzień  przypominał  jazdę  na  szybkiej  karuzeli.  Dni  zamieniały  się  w  noce,  noce  w  poranki,  a 
Keena  nie  bardzo  zdawała  sobie  sprawę  z  upływu  czasu.  Pracowała  niemal  przez  dwadzieścia  cztery 
godziny na dobę, robiąc krótkie przerwy na sen wtedy, kiedy juŜ naprawdę nie mogła utrzymać się na 
nogach. 

śywiła się wyłącznie owocami, ciasteczkami i wypijała ogromne ilości kawy. Godzina po godzinie starała 
się  odtworzyć  w  pamięci  wszystko  to,  co  zostało  strawione  przez  płomienie.  Cały  pokój  był  zarzucony 
kartkami papieru, skrawkami materiału, długopisami, ołówkami i kawałkami kalki. 

Nikt jej nie przeszkadzał. Wszyscy współpracownicy Keeny wiedzieli, Ŝe jej umysł jest najbardziej twórczy 
wtedy, kiedy przebywa w samotności. Czasami Nicholas odwaŜał się zakłócić jej prywatność. Przynosił wtedy z 
chińskiej  restauracji  ulubione  przysmaki  Keeny.  Cieszył  się,  kiedy  pochłaniała  je  z  ogromnym  apetytem. 
Pewnego ranka pojawił się juŜ o siódmej rano i własnoręcznie przyrządził wyśmienite śniadanie z zakupionych 
wcześniej  produktów.  Do  mieszkania  Keeny  dostał  się  za  pomocą  własnego  klucza  i  obudził  śpiącą  na 
puszystym  dywanie  kobietę  dopiero  wtedy,  kiedy  pachnące  śniadanie  stało  juŜ  na  stole,  Keena  była  tak 
bardzo zmęczona i zdziwiona, Ŝe nawet nie potrafiła się gniewać za to wtargnięcie. 

Nie jestem niemowlakiem! -protestowała, gdy Nicholas wkładał do jej ust świeŜe truskawki. 

Z uśmiechem przyglądał się pokrytej rumieńcem zaŜenowania twarzy kobiety. 

background image

 

46

Nie - zgodził się. - Ale ty takŜe czasami musisz być rozpieszczana. Jedz. 

Ponownie otworzyła usta. 

Smaczne? 

Uśmiechnęła się i podniosła głowę, by móc spojrzeć mu w oczy. 

- Jesteś dla mnie taki dobry, Nicholas. 

- Mam w tym ukryty cel - odparł, podając jej filiŜankę kawy ze śmietanką. - Mam zamiar wkrótce cię uwieść, 
a to dobre Ŝarcie jest po to, Ŝeby wprawić cię w dobry nastrój. 

- Jak moŜe ci się to udać, skoro zostałam uprzedzona o twoich zamiarach? 

Jego  oczy  prześliznęły  się  po jedwabnym  szlafroczku, przewiązanym w talii wąskim paskiem. Potem jego 
wzrok spoczął na rąbku koszuli nocnej wystającej spod szlafroka i przesunął się po nagich nogach. 

- Och, chciałem zaczekać aŜ zaśniesz, a potem posiąść cię na dywanie.  

- PrzecieŜ teraz leŜę na dywanie - powiedziała, odstawiając filiŜankę i układając się wygodniej. - Ale 
jestem zbyt najedzona, Ŝeby figlować. 

Wyciągnął się tuŜ obok niej. Dzisiaj wyjątkowo nie był ubrany w garnitur, a miał na sobie jasny sweter z 
wielbłądziej wełny i ciemne spodnie. Wyglądał duŜo młodziej niŜ zazwyczaj i Keena miała wraŜenie, Ŝe jest 
zadowolony i wypoczęty. Czuła ciepło ciała Nicholasa i bezwiednie powędrowała spojrzeniem do jego ust. AŜ 
do bólu pragnęła, Ŝeby ją dotknął, Ŝeby ją pocałował. PołoŜył swe szerokie ramiona pod głową, przymknął 
oczy i uśmiechał się błogo, Kobieta była niezadowolona, Ŝe tak wyraźnie ignoruje jej towarzystwo. 

- Dobrze się składa, bo ja teŜ ledwie się ruszam z przejedzenia. Napchałem się przed wyjściem z domu. 

Keena przewróciła się na bok i przyglądała się profilowi męŜczyzny. 

- Nicholas, skąd pochodzisz? - zapytała nagle. 

Pytanie musiało go zaskoczyć, gdyŜ upłynęło kilka długich sekund, zanim się odezwał. 

-

 

Z Charleston. 

-

 

Ale nie masz charlestońskiego akcentu. 

-

 

JuŜ mi o tym mówiono. 

-

 

Mieszkałeś w Atlancie, kiedy się poznaliśmy - przypomniała. 

-

 

Nigdy nie spytałaś, czy właśnie tam jest mój prawdziwy dom. Skąd to nagłe zainteresowanie? 

Nie wiedziała. Roześmiała się cicho. 

-

 

Jestem po prostu ciekawa, to wszystko. 

-

 

Wynajmuję  apartament  w  Atlancie,  podobnie  jak  na  Manhattanie  i  w  wielu  innych  miejscach.  Ale  moja 

rodzina pochodzi z Charleston. Do tej pory istnieje tam wspaniały dom otoczony potęŜnymi dębami, a przez 
sam środek ogrodu przepływa rzeka Ashley. 

Przyglądała się jego zamyślonej twarzy. 

-

 

Czy... czy ty i twoja Ŝona mieszkaliście tam? 

-

 

Misty kochała to miejsce. Dopiero po jej śmierci przeprowadziłem się na stałe do mojego biura w Atlancie. 

Nie mogłem tam mieszkać, wspomnienia nie dawały mi spokoju. Postanowiłem więc trzymać się z daleka od 
Charleston i rodzinnego domu. 

-

 

Jestem pewna, Ŝe wspomnienia dopadły cię i w Atlancie. 

Uśmiechnął się, nie otwierając oczu. 

background image

 

47

- Tak, aŜ do dnia, gdy poznałem ciebie. Zieloną jak trawa i trzęsącą się ze zdenerwowania. - Zachichotał. - 
Kiedy umarła Misty, nie było nikogo, z kim mógłbym o niej porozmawiać. Wszyscy bali się nawet wspomnieć 
przy mnie jej imię. Byłaś jedyną osobą, która odwaŜyła się poruszyć ten temat. 

-  Musiałeś wtedy bardzo cierpieć. Pamiętam, jaki byłeś smutny. Czy nadal za nią tęsknisz, Nicholas? 

Odwrócił głowę i spojrzał na nią. 

-  Czasami. Coraz rzadziej. Ty pomagasz mi zapomnieć o wszystkim. 

- Ja? - zapytała zdziwiona. 

-  Rozjaśniłaś wszystkie ciemne zakątki mojego Ŝycia - powiedział Ŝartobliwie - i od nowa rozpaliłaś we 
mnie ogień poŜądania. 

Przeciągnęła  się  jak  kociak  przy  ciepłym  piecu.  Przysunęła  się  bliŜej  Nicholasa  i  oparła  głowę  na  jego 
szerokiej piersi. Palcami lewej dłoni zaczęła gładzić miękką wełnę jego swetra. 

- Porozmawiaj ze mną jeszcze - mruknęła. - Opowiedz mi coś o swojej rodzinie. Czy ktoś z twoich bliskich 
mieszka jeszcze w Charleston? 

- Nikt, o kim musiałbym pamiętać. Moi rodzice nie Ŝyją juŜ od bardzo dawna. Keeno, nie rób tego - dodał 
szybko, ściskając palce, którymi go dotykała. 

Wiedziała, Ŝe to jej bliskość powodowała przyspieszone ruchy klatki piersiowej męŜczyzny. Poczuła się silna, 
mogąca wiele zdziałać, a co więcej, było jej bardzo przyjemnie. 

- Psujesz mi zabawę - mruknęła. Napięcie kilku ostatnich dni, brak snu i jedzenia, dawały o sobie znać. 
Była ogromnie zmęczona. Przytuliła się do niego mocniej i westchnęła. 

- Nicholas, myślę, Ŝe do jutra uda mi się wszystko uporządkować. Potem wracam do Ashton. 

Odetchnął głęboko, a Keena poczuła, jak sztywnieją jego mięśnie. 

- Po co? Dla Harrisa? 

- Dla siebie - odparła. Usiadła gwałtownie i odgarnęła spadające na oczy włosy. - Nawet nie próbuj 
odwodzić mnie od tego. Podjęłam decyzję i nie chcę jej zmieniać.  

Spojrzał na nią inaczej niŜ zwykle. 

-

 

Twoim zdaniem, jak długo mogę pozostawać z dala od biura, zanim wszystko, co stworzyłem zostanie 

zrujnowane? - zapytał nieprzyjemnym głosem. 

-

 

Nie musisz ze mną jechać - odparła dokładnie takim samym tonem. 

-

 

Cholera jasna! Pewnie, Ŝe nie muszę. JeŜeli uprzesz się, to bez względu na to czy będę tam, czy nie, i tak 

wpadniesz w jego łapy. 

-

 

A jeśli chcę w nie wpaść? - Owinęła się szczelniej szlafrokiem. - Nie jestem twoją własnością. 

Powoli przesunął spojrzeniem po zgrabnej sylwetce Keeny, aŜ wreszcie jego wzrok spoczął na delikatnych 
rysach jej twarzy. 

-  Czuję się za ciebie odpowiedzialny - powiedział wreszcie. 

Zabolało. Nie potrafiła wytłumaczyć dlaczego, ale słowa Nicholasa ukłuły ją niczym Ŝądło. 

-  Dlaczego? - zapytała drŜącymi ustami. – PoniewaŜ przez tyle długich lat nie potrafiłam zapomnieć o 
tym męŜczyźnie? Dlatego, Ŝe umiałam cię wtedy wysłuchać", gdy nikt inny nie ośmielił zbliŜyć się do ciebie? 
Dziękuję  za  troskę,  panie  Coleman,  ale  proszę  nie  zawracać  sobie  głowy  jakimiś  zobowiązaniami  w 
stosunku do mnie. Jestem w stanie sama o siebie zadbać. 

A jak masz zamiar to zrobić? - zapytał z chłodną kurtuazją. - Kusząc prowincjonalnego prawnika? 

Oczy Keeny zabłysły złowrogim blaskiem. 

background image

 

48

On nie jest prowincjonalnym prawnikiem! - wybuchła. 

Podniósł się i sięgnął po papierosa. 

-  Zamierzasz wyjść za niego za mąŜ? - zapytał bez ogródek, spoglądając na nią przez smugę tytoniowego 
dymu. Przemierzał właśnie pokój w poszukiwaniu popielniczki. 

- A jeśli nawet, to co ciebie to obchodzi? - Raniła go była zupełnie świadoma, Ŝe to robi. 

Zatrzymał się i strzepnął popiół do duŜej, kwadratowej, ceramicznej popielniczki. Rzucił jej nie wróŜące nic 
dobrego spojrzenie, którego nie mogła nie zauwaŜyć, nawet pomimo dzielącej ich odległości. Wyprostował 
się i oparł o szafę. 

"Jest taki ogromny, ciemny i straszny"- pomyślała bezwiednie Keena. 

-No, dalej! UlŜyj sobie! Powiedz jeszcze coś więcej, a dowiesz się, dlaczego mnie to obchodzi - ostrzegł 
ją cichym, głębokim głosem. Kobieta doskonale wiedziała, Ŝe jej gość tłumi w sobie agresję.  

- Trzęsę się ze strachu, Nicholas. 

Czuła, Ŝe w tej chwili stacją na wszystko. W dodatku ten męŜczyzna doprowadzał ją swoim zachowaniem do 
szału. Posławiła wszystko na jedne szalę. Zaryzykuje i albo wygra, albo straci wszystko. 

- Czy w ten sposób usidlasz swoje kobiety, Nicholas. - Groźbą? 

Zobaczyła furię w jego ciemnych oczach. 

Zdusił  dopiero  co  zapalonego  papierosa  w  popielniczce  ruszył  prosto  w  jej  kierunku.  Wyraz  jego  spiętej 
twarzy uwidaczniał chęć zemsty. 

 

 

Rozdział szósty 

Serce głucho dudniło jej w piersi, ale nie poruszyła się. 

-  Nie  boję  się  ciebie!  -  powiedziała  pewnym  głosem,  chociaŜ  odczuwała  ogromną  chęć  ucieczki  przed 
rozwścieczonym męŜczyzną. 

Nawet nie raczył jej odpowiedzieć. Jedną ręką objął ją za ramiona, a drugą ujął pod kolana. Niósł ją, jakby nie 
waŜyła więcej niŜ torebka warzyw. Kierował się w dół do holu.  

-

 

Nicholas... - zaczęła nerwowo. 

-

 

Zamknij się. 

Pchnięciem  ramienia  otworzył  drzwi  jej  sypialni.  Przeszedł  po  ciemnoniebieskim  dywanie  i  niemal  rzucił 
Keenę na wielobarwną narzutę przykrywającą jej królewskich rozmiarów łóŜko. Stał obok tylko przez chwilę 
potrzebną  do  zdjęcia  swetra.  Po  chwili  leŜał  juŜ  przy  niej.  Próbowała  się  podnieść,  ale  silne  ręce 
przytrzymały jej nadgarstki i osadziły w miejscu. Puścił ją dopiero wtedy, gdy zobaczył panikę w pięknych, 
zielonych oczach. LeŜała teraz pozbawiona oddechu i nadziei, spoglądając lękliwie na męŜczyznę. 

-  Nie jesteś juŜ taka odwaŜna, prawda, lisiczko? - zapytał nieprzyjemnym, wyraŜającym złość głosem. - No, 
kochanie, walcz ze mną. Dlaczego nagle przestałaś? PrzecieŜ robiłaś to od dnia mego wyjazdu do ParyŜa. 

Nerwowo oblizała usta. 

- Nie rozumiem. 

- Zachowujesz się jak mała dziewczynka, rzucająca kamieniami w chłopca, który jej się bardzo podoba i 
wykrzykująca przy tym jego imię. Ona jeszcze nie wie, Ŝe kiedyś i tak konieczna będzie konfrontacja. - 
Mimo, Ŝe głos Nicholasa był opanowany, jego oczy błyszczały groźnie. - Przez cały ten czas starasz się 
zaciągnąć mnie do swojego łóŜka. W porządku, jestem tutaj. Co masz więc zamiar ze mną teraz zrobić?  

background image

 

49

Zagryzła dolną wargę. 

-  Jeśli  myślisz,  Ŝe  o  to  mi  chodzi,  to  jesteś  w  wielkim  błędzie  -  odparła  drŜącym  głosem.  -  Jesteś 
zarozumiały...  Pochylił  się  nad  nią  i  zajrzał  prosto  w  oczy.  Jego  ciepły  oddech  owiewał  twarz  Keeny,  a 
zmysłowe  usta  były  tak  blisko,  Ŝe  dotykały  jej  warg,  gdy  mówił.  Ciepło  bijące  z  ciała  Nicholasa  niemal 
parzyło ją. Dziwiła się, Ŝe  dźwiganie na sobie  cięŜaru  męŜczyzny  sprawia  jej  taką  przyjemność,  Więcej  niŜ 
przyjemność. Było to cudowne uczucie. Gwałtownie przewrócił się na plecy i pociągnął ją za sobą. Teraz on 
rozkoszował się cięŜarem jej zgrabnego ciała. Obie dłonie kobiety przycisnął do swej nagiej, porośniętej 
gęstym, ciemnym włosem piersi.  

- Nie kłopocz się obraŜaniem mnie - wyszeptał. - Zresztą cała ta zabawa to twój pomysł. Ja tylko pozwoliłem 
ci się poprowadzić, lisiczko. 

Jego  dotyk  był  uspokajający.  Pragnęła  tego  od  tak  długiego  czasu,  a  on  teraz  gotowy  był  spełnić  jej 
pragnienie. Jej ręka delikatnie dotykała jego potęŜnej piersi, palce błądziły wśród porastających ją włosów. 
Nie  mogła  pogodzić  się  z  myślą,  Ŝe  wszystkie  uczucia  Nicholasa  są  rezultatem  źle  pojętej 
odpowiedzialności. 

- Mój pomysł?! Jeśli kiedykolwiek chciałabym, byś kochał się ze mną... 

Jego oczy pociemniały, a mięsień na policzku zadrgał nerwowo. 

-

 

Właśnie - przerwał jej. - Zachowałabyś się tak, Ŝe klęczałbym u twoich stóp i błagał o łaskę - dokończył 

za nią. - Mój BoŜe, dlaczego jesteś w tak paskudnym nastroju dzisiejszego ranka? 

-

 

A w jakim miałabym być, skoro ty... - zamilkła, spuszczając oczy. 

-

 

Skoro ja co? - zapytał cicho. - Kontynuuj. Nie przerywaj sobie. Skoro ja co? 

-

 

Nie musisz... czuć się za mnie odpowiedzialny - wydukała zdławionym głosem. 

Klatka piersiowa Nicholasa podnosiła się i opadała powoli. 

-  A więc o to ci chodzi. - Odsunął z jej policzka kosmyk włosów. - Nie lubisz, Ŝeby ktoś się o ciebie 
troszczył? 

Spojrzała mu w oczy, ale zaraz odwróciła wzrok. 

- Nie jestem twoją własnością. Ja... nie lubię... nie chcę, Ŝebyś traktował to jako zobowiązanie. - Zagryzła 
wargę, gdyŜ łzy napłynęły jej do oczu. 

PotęŜne palce Nicholasa delikatnie pieściły jej szyję. 

-  Robię to, co chcę robić. Co sprawia mi przyjemność, Keeno - odparł cichym, łagodnym głosem. - Bardzo 
lubię  troszczyć  się  o  ciebie,  kiedy  tego  potrzebujesz.  Nigdy  nie  myślałem,  Ŝe  mam  wobec  ciebie  jakieś 
zobowiązania. Zwłaszcza wobec ciebie. 

Podniosła wzrok i spojrzała mu w oczy, ale znalazła tam tylko wyraz rozbawienia. 

-  Miałam wraŜenie, Ŝe uwaŜasz inaczej. Kręcisz się wokół mnie, bo jesteś przekonany, Ŝe musisz to robić. 

Kręcę  się wokół  ciebie,  poniewaŜ dobrze  się  czuję  w twoim towarzystwie, poniewaŜ potrafisz ze mną 

rozmawiać. Z moją pozycją i pieniędzmi jest cholernie trudno komuś zaufać. Nie pomyślałaś o tym nigdy? 

Przyglądała  się  nosowi  męŜczyzny.  Miała  wraŜenie,  Ŝe  został  kiedyś  złamany.  Nie  namyślając  się  wiele 
wyciągnęła rękę i dotknęła miejsca, gdzie widniało niemal niewidoczne zgrubienie. 

- Nie, nigdy. To znaczy nigdy nie myślałam o twoich pieniądzach. Nick, kiedy został złamany twój nos? 

- Podczas słuŜby w marynarce - odrzekł. - Pamiątka mojego niezdyscyplinowania. Nie chciałem 
wykonać do rozkazu. Dlaczego pytasz? Wzruszyła ramionami. 

- JuŜ kiedy cię poznałam, byłeś bardzo bogaty - wyjaśniła. 

- To prawda - przyznał. - Ale ty nigdy nie prosiłaś mnie o nic. Nawet wtedy, kiedy miałaś problemy ze 

background image

 

50

spłacaniem swoich rachunków. Oczy Keeny rozszerzyły się ze zdziwienia. - W jaki sposób się o tym 
dowiedziałeś? - Byłem ciekawy i zbierałem wszelkie wiadomości na twój temat. Poruszyła się 
niespokojnie. 

- Co jeszcze udało ci się odkryć?  

Uśmiechnął się.  

- To, Ŝe zbytnio ufasz ludziom. Mam do ciebie słabość, lisiczko, dlatego za twoimi plecami rozprawiłem się 
z kilkoma panami, którzy wydawali się interesować tobą, a których nikt nie uznałby za dŜentelmenów.  

Roześmiała się.  

- Zawsze robiłeś wszystko, Ŝebym straciła co przystojniejszych pracowników - zaŜartowała, przypominając 
sobie męŜczyznę, któremu Nicholas omal nie złamał szczęki. Westchnął cięŜko.  

- Nawet nie wiesz, ile siwych włosów mnie to kosztowało. 

-

 

Spróbujmy odgadnąć, które osiwiały przeze mnie. MoŜe ten? - Wyszukała jeden siwy włos na zarośniętej 

piersi męŜczyzny. 

-

 

Między innymi. - Nerwowo przesunął dłońmi po jej plecach. - Keeno, chcę się z tobą kochać. 

Dojrzała ogromne poŜądanie w jego oczach i szybko zatrzepotała rzęsami. Miała wraŜenie, Ŝe juŜ nigdy nie 
uda jej się złapać oddechu. Czuła, jak wzrasta między nimi napięcie. 

-

 

Ale... nie chciałeś, kiedy sama ci to zaproponowałam - wyszeptała niepewnie. 

-

 

Bałaś się mnie wtedy. Pamiętasz, jak zachowałaś się, kiedy ruszyłem w twoim kierunku, by wziąć szlafrok. 

Byłaś  gotowa  wyłamać  drzwi,  byle  tylko  znaleźć  się  w  bezpiecznej  odległości  ode  mnie.  -  Przesunął 
spojrzeniem  po  jej  twarzy.-  Dzisiaj  takŜe  nie  wyglądasz  duŜo  spokojniej,  kochanie  -  dodał  łagodnie.  - 
Gdybyś tylko mogła zobaczyć swoje oczy, gdy niosłem cię tutaj... 

Z trudem przełknęła ślinę. 

-  Byłeś taki zły. 

- A czego się spodziewałaś? Nie lubię mieć rywali. Zwłaszcza, jeŜeli ma nim być ktoś taki, jak James Harris. 
Uśmiechnęła się nieznacznie. 

-  A ja nie lubię, jeŜeli ktoś mówi, Ŝe ma wobec mnie zobowiązania. 

Objął ją mocniej. 

Nadal nie odpowiedziałaś na moją prośbę. Pragnę cię. 

 
Spuściła wzrok i zaczęła przyglądać się masywnej piersi męŜczyzny. Ona takŜe go pragnęła, ale nie była 
zaślepiona poŜądaniem. Była świadoma konsekwencji, jakie moŜe przynieść chwila uniesienia. Była zmieszana, 
ogromnie zmieszana. Nie mogła sobie wyobrazić, w jaki sposób mogłoby do tego dojść. 

Podniósł kciukiem jej brodę i spojrzał prosto w iskrzące się oczy. 

- Nie zamierzam wpędzić cię w ciąŜę, jeŜeli tego się obawiasz. 

 

Zaczerwieniła się po koniuszki uszu. Obserwował jej reakcję z niemałym zdziwieniem. 

-  Z  jakimi  męŜczyznami  miałaś  do  czynienia?  -  zapytał,  śmiejąc  się  sztucznie.  -  Na  Boga,  nigdy  nie 
rozmawiałaś z nimi o seksie? 

- Nie miałam zbyt wielu okazji - przyznała otwarcie. - Zresztą, po co rozmawiać na ten temat?  

Leniwie pocałował ją w usta, nie spodziewając się, Ŝe przyniesie mu to tak cudowne doznania. Całował 
ją coraz namiętniej, delikatnie gładząc po plecach i zsuwając szlafroczek z ramion. 

- Nick - szepnęła, drŜąc pod wpływem dotyku jego gorących ust. 

background image

 

51

Ręce Nicholasa delikatnie pieściły piersi Keeny, a jej ciało tęŜało na skutek pieszczoty. 

- Z tobą czuję się jak niedoświadczony podrostek - wyszeptał jej do ucha. - Mój BoŜe, starałem się dać ci 
odpowiednią ilość czasu, ale to wszystko dzieje się niezaleŜnie ode mnie. 

 Mimo  to  pieścił  ją  i  całował  z  wprawą  doświadczonego  kochanka.  Keena  jeszcze  nigdy  w  Ŝyciu  nie 
odczuwała takich emocji. Miała wraŜenie, Ŝe płonie od środka. 

- Och, Nick - jęknęła, gdy podniósł głowę, by zajrzeć jej w oczy. 

Klatka piersiowa męŜczyzny unosiła się, i opadała gwałtownie. Keena dotknęła Nicholasa opuszkami palców i 
poczuła, Ŝe jego ciało zroszone jest potem. Przyglądał się jej z taką ciekawością i poŜądaniem, jakby nigdy 
dotąd  nie  miał  okazji  zobaczyć  nagiej  kobiety.  Spojrzenie  było  tak intensywne,  Ŝe  Keena  drŜała  pod  jego 
wpływem. 

-

 

Nicholas - szepnęła. 

-

 

Słucham, kochanie? - zapytał czule. Wyciągnęła dłoń i dotknęła jego powaŜnej, niemal nigdy nie 

relaksującej się twarzy. 

-  Ja... ja chciałabym... być bliŜej ciebie. 

Delikatnie potarł policzkiem o jej dłoń. 

-  Tak? - mruknął. - Czy nie znajdujemy się dość blisko siebie? 

Zsunął Keenę na materac i pochylił się nad nią, podpierając się na łokciach 

-  Nie  -  szepnęła,  gdy  zdołała  uwolnić  swe  usta  od  pocałunku.  -  Chcę...  czuć  całego  ciebie,  Nicholas  - 
jęknęła, mając świadomość, Ŝe opiera się na niej całym swym cię Ŝarem. 

Jej  miękkie  piersi  zostały  przygniecione  twardym,  muskularnym  torsem  męŜczyzny.  Wyciągnęła  ręce  i 
przyciągnęła go bliŜej siebie, jakby chciała, by juŜ na zawsze stanowili całość. Tak bardzo pragnęła zadowolić 
go,  mogłaby  dawać  z  siebie  wszystko  co  najlepsze,  byleby  tylko  rozpalić  w  nim  ogień  podobny  do  tego, 
którym płonęło jej ciało i serce. 

-

 

Chciałabym... Ŝeby było ci dobrze ze mną - wyszeptała nieśmiało. 

-

 

Jest mi dobrze - wyznał i pocałunkiem otworzył jej usta. - Mój BoŜe, twoje usta są tak miękkie. 

Poruszyła  się  pod  nim  niespokojnie.  Twarde  skręcone  włosy  porastające  tors  męŜczyzny  draŜniły  jej 
delikatnie ciało, przyprawiając o kolejne dreszcze rozkoszy. 

-  Nie jestem zbyt cięŜki? - mruknął prosto w jej rozchylone usta. 

Nie - wyszeptała, spoglądając mu w oczy. 

Nicholas językiem gładził jej górną wargę. Obserwował reakcje kobiety, jego ciemne oczy były pełne 
poŜądania ale i tajemnicy. 

- Czy zawsze patrzysz na kobiety w taki sposób? - zapytała a zaniepokojona, przestając na chwilę gładzić jego 
muskularne plecy. 

 

- Tylko wtedy, kiedy tak cholernie ich pragnę i nie mogę zdobyć od lat. - Naparł na nią mocniej, chcąc 
udowodnić, jak wielkie jest jego poŜądanie. - Czujesz, jak bardzo cię pragnę? 

Z trudem łapała oddech, była pewna, Ŝe gdyby teraz musiała się podnieść, nie byłaby w stanie utrzymać 
się na nogach. Miała wraŜenie, Ŝe nigdy nie istnieli oddzielnie, Ŝe zawsze stanowili jedność. 

Pocałował ją ponownie. Przypomniała sobie, Ŝe w bardzo podobny sposób po raz pierwszy całował ją w 
rollsie. Dotyk Nicholasa sprawiał, Ŝe jej ciało pragnęło coraz więcej pieszczot Dopiero teraz dojrzewało w niej 
uczucie prawdziwego poŜądania. 

Usłyszała cichy, triumfujący śmiech i niechętnie podniosła

 

powieki. Nicholas zdjął z niej porozpinaną juŜ 

wcześniej koszulę nocną i odrzucił ją gdzieś na środek pokoju. Pod wpływem dotyku jego rąk, jej ciało 

background image

 

52

przeszyły miliony rozkosznie kłujących igiełek. Nicholas połoŜył się obok, by dobrze przyjrzeć się jej teraz juŜ 
zupełnie nagiemu ciału. W sypialni nie było zbyt ciepło, toteŜ rozgrzaną przez męŜczyznę Keenę omiótł 
chłód. PoŜerał spojrzeniem kaŜdy zakamarek jej ciała. PodąŜał wzrokiem wzdłuŜ długich, zgrabnych nóg, 
zatrzymał na krągłych biodrach, a potem przesunął na szczupłą talię i piersi. Nabrała pewności, Ŝe 
podobne zainteresowanie okazałby kaŜdy męŜczyzna będący teraz na miejscu Nicholasa. ChociaŜ wtedy, 
wiele lat temu, James Harris zbyt bardzo spieszył się z zaspokojeniem swojej Ŝądzy, Ŝeby rzucić choć 
przelotne spojrzenie na ciało swojej partnerki. Wszystko stało się błyskawicznie i w rezultacie Keena wyniosłą

 

tego zbliŜenia tylko upokorzenie, wstyd i zakłopotanie. Nie doznała ani odrobiny przyjemności. Ale teraz było 
zupełnie inaczej. Nicholas wydawał się stworzony właśnie dla niej. Dziwiła się, Ŝe nie odkryła tego duŜo 
wcześniej. Wiedziała, Ŝe dla niego nie liczy się tylko jej ciało, Ŝe nie jest kochanką na jeden raz. Znaczyła dla 
niego bardzo wiele i z łatwością odczytywała to w ciemnych, poŜądliwie spoglądających na nią oczach 
męŜczyzny. 

Pochylił  się  i  dotknął  ustami  płaskiego  brzucha  Keeny,  Powoli  przesuwał  się  w  górę,  w  kierunku  piersi,  a 
rękoma  głaskał  gładką  skórę.  Pieścił  kobietę  w  zupełnie  nie  znany  jej  sposób,  sprawiał,  Ŝe  jej  ciało 
pozostawało drŜące i głodne jego dotyku. 

Wplotła  palce  we  włosy  Nicholasa  i  szarpała  je  delikatnie.  Gdy  podniósł  głowę,  by  zbadać  wyraz 
zarumienionej twarzy Keeny, jej oczy były przymknięte. 

Nie wiesz, jak odwzajemnić moje pieszczoty, prawda? - zapytał zmienionym, chrapliwym głosem, gdyŜ 

jego ciało aŜ pulsowało poŜądaniem. 

Dotknęła ust Nicholasa opuszkami palców i zdziwiła się, Ŝe i to sprawiło jej ogromną przyjemność. 

-

 

Odwzajemnić twoje pieszczoty? - wyszeptała. - Pragnę cię, Nick - dodała czule. - Musisz przecieŜ tego 

się domyślać. 

-

 

Nie jesteś dziewicą - powiedział, ale zabrzmiało to jak pytanie. 

- Nie. 

Cholera, a zachowujesz się jakbyś była – wyrzucił z siebie, podnosząc kciukiem jej opuszczoną głowę. 

- Powiedziałem ci kiedyś, Ŝe nie ma to dla mnie Ŝadnego znaczenia i nadal tak twierdzę. Ale nie sprawiasz 
wraŜenia kobiety, która ma jakiekolwiek doświadczenie w tej dziedzinie. Powiedz, jak bardzo powinienem 
być ostroŜny?  

Westchnęła cicho. 

- Pierwszy... i jedyny raz... byłam z Jamesem - wyznała zawstydzona. - To było okropne... on spieszył się... 
i... - głos Keeny załamał się. 

- Mów dalej - ponaglił, 

-  Myślałam,  Ŝe  umrę  ze  wstydu  i  upokorzenia,  kiedy  zrozumiałam,  Ŝe  on  nie  ma  najmniejszego  zamiaru 
oŜenić się ze mną. Pragnął tylko zaspokoić swoją Ŝądzę. Powiedział, Ŝe kochać się ze mną... to tak, jakby 
kochać się z męŜczyzną. 

Nicholas nie odezwał się ani słowem. Spoglądał na nią, się tym  razem  z  jego  oczu nie  mogła  wyczytać 
Ŝadnej myśli. Teraz juŜ wiedział, jaką krzywdę wyrządził Keenie Harris. 

- Nie pogardzaj mną... 

PrzeraŜona własnymi słowami, Keena próbowała się bronić. 

- Pogardzać tobą?! Na Boga, co ty wygadujesz?! - niemal wykrzyknął. Pochylił się i ponownie pocałował 
ją w usta. - Czy zachowuję się, jakbym tobą pogardzał, głuptasku? 

Łzy wolno spływały jej po policzkach. Keena przytuliła się mocno do Nicholasa, a on posadził ją sobie na 
kolanach i próbował uspokoić. Dotyk jego rąk był ciepły i łagodził wszelki ból. Przycisnęła usta do szyi 
męŜczyzny. Było jej tak dobrze, gdy czuła jego bliskość, jego zapach. - Nick - wyszeptała. - Słucham, 
kochanie? 

Odsunęła się od niego i spojrzała w oczy. 

background image

 

53

- Kochaj mnie. 

Odsunął z jej policzka niesforny kosmyk włosów. Wpatrywał się w jej usta z ogromnym poŜądaniem, ale nie 
zrobił Ŝadnego gestu. 

- Co teraz czujesz do Harrisa? - zapytał, a na twarzy Keeny odmalowało się cierpienie. 

-

 

Teraz? - powtórzyła niczym echo. - Ja... właściwie... nie wiem. - Zaczerwieniła się gwałtownie. 

-

 

Czy nie uwaŜasz - powiedział łagodnie - Ŝe byłoby lepiej, gdybyś ustaliła swój stosunek do niego, zanim 

posuniemy się dalej? 

Wpatrywała się w jego oczy, chcąc znaleźć odpowiedz, na wszystkie nurtujące ją pytania, ale tym razem ich 
wyraz był nieodgadniony. 

-  Nie pragniesz mnie? - zapytała wreszcie. 

Chwycił  jej  dłoń  i  delikatnie,  acz  stanowczo  przesunął  w  dół  swego  płaskiego  brzucha.  Z  nieznacznym 
uśmiechem na ustach obserwował, jak jej twarz oblewa się purpurą. 

-  Pragnę cię. Ale nie mam zamiaru zrobić nic więcej, dopóki nie odeślesz go do przeszłości. Tam właśnie 
jest jego miejsce. Byłaś wtedy młodą dziewczyną, Keeno - dodał powaŜnie. - Łudziłaś się, Ŝe Harris dąŜy cię 
szacunkiem, ale tak nie było. Wiem, Ŝe wyrządził ci krzywdę, ale to wszystko wydarzyło się tak, dawno, Ŝe 
nie  powinnaś  juŜ  o  tym  pamiętać.  -  Pochylił  głowę  i  złoŜył  na  jej  ustach  długi  i  namiętny  pocałunek. 
Uśmiechnął  się  czując, jak  Keena  rozchyla  wargi  w  pragnieniu,  by  był  on  jeszcze  głębszy.  -  PrzecieŜ  dla 
mnie i dla ciebie nie ma to Ŝadnego znaczenia. 

Kobieta gorliwie odwzajemniała pocałunki. 

-

 

Nick... - próbowała coś powiedzieć, ale męŜczyzna delikatnie przygryzł jej dolną wargę. 

-

 

Dlaczego powiedział, Ŝe kochać się z tobą, to tak jakby kochać się z męŜczyzną? Byłaś taka chuda? 

Miałam zbyt mały biust, jak na jego wymagania - wyjaśniła słabym głosem, w którym bez trudu moŜna 

było usłyszeć gorycz. 

Nicholas  spojrzał  w  dół  na  jej  twarde,  spręŜyste  piersi  i  delikatnie  przesunął  językiem  po  czerwonych 
sutkach. 

- Ty? - zaśmiał się cicho. 

- Och, Nick.  

Oddychała  z  trudem,  a  jej  głos  i  oczy  wyraŜały  najgłębsze  emocje.  Przylgnęła  do  niego  całym  ciałem, 
przytuliła  policzek  do  szerokiej  piersi.  Czuła  się  bezpiecznie  w  otaczających  ją  silnych  ramionach.  Było 
wspaniale, gdy duŜe dłonie Nicholasa gładziły jej nagie plecy. 

- Nienawidzę tego mówić - mruknął - ale nawet w moim wieku nie potrafię trzymać rąk przy sobie, gdy na 
moich kolanach siedzi cudowna, naga brunetką. MoŜe jednak ubierzesz się, a ja w tym czasie przygotuję 
kawę. 

- Wolałabym pofiglować z tobą w łóŜku - szepnęła Ŝartobliwie. - Mógłbyś nauczyć mnie, jak naleŜy cię pieścić. 

Roześmiał się szczerze. 

 

- Przy najbliŜszej sposobności.  

Wyswobodziła się z jego ramion i zsunęła się z kolan na podłogę. Czuła się bardzo waŜna i szanowana, 
kiedy Nicholas podał jej szlafroczek. 

-  Ubierz  się  ładnie  —  poprosił,  wciągając  na  siebie  sweter  i  kierując  się  ku  drzwiom.  -  Zatrzymał  się  na 
chwilę, trzymając juŜ rękę na klamce. - Następnym razem nie kuś mnie w ten sposób, nawet jeŜeli będziesz 
miała na sobie coś więcej niŜ piŜamę. 

- Pochlebiasz mi, wiesz o tym? - mruknęła, wyjmując z szafy rajstopy i bluzkę. 

background image

 

54

- Nie, kochanie - odrzekł cicho. - To nie pochlebstwo, to szczera prawda. 

Zamknął za sobą drzwi, by pozwolić jej spokojnie się ubrać. 

Pięć minut później usiadła się obok niego na sofie. Miała na sobie czarną, jedwabną bluzkę i beŜowe obcisłe 
dŜinsy. Włosy były wyszczotkowane, delikatny makijaŜ zdobił jej twarz, a oczy skierowała prosto na 
Nicholasa. Gwizdnął z aprobatą, gdy się jej przyjrzał i powiedział: 

-  Nieźle wyglądasz. 

Podał jej filiŜankę kawy i objął ją potęŜnym ramieniem. 

-

 

Powiedziałeś mi kiedyś, Ŝe lubisz połączenie czarnego koloru z beŜowym - rzekła, nie zastanawiając się nad 

tym, co mówi. 

-

 

Na  tobie,  tak.  -  Upił  łyk  kawy,  spoglądając  na  nią  z  nad  krawędzi  filiŜanki.  Ciągle  czuję  w  ustach  twój 

smak -mruknął i uśmiechnął się widząc, Ŝe speszona Keena ucieka ze spojrzeniem. - Panno oszukiwaczko - 
zachichotał - myślałem, Ŝe jesteś kobietą światową. Oszalałem na twoim punkcie po awanturze, jaką zrobiłaś 
mi w dzień mojego wyjazdu do ParyŜa. - Podniósł brwi w geście zdziwienia, widząc Ŝe Keenę zaszokowały te 
słowa.  -  Nie  chciałem  ci  dokuczać.  Pamiętam  tylko  ten  wzrok,  którym  mierzyłaś  mnie  w  windzie. 
Zastanawiałem się wtedy, czy zdołasz mi się oprzeć - mówił z rozbawieniem w głosie. - To była tylko gra. 
Nie chodziło mi o nic więcej. A potem... 

Zadzwonił telefon i Nicholasowi nie udało się dokończyć wypowiedzi. Keena podeszła do aparatu, mając wra-
Ŝenie, Ŝe jej nogi są z waty. Gra. Okrutna gra, której oboje powinni się wstydzić. Na myśl, Ŝe w tej chwili 
Nicholas na pewno jej się przygląda, zrobiło jej się słabo. 

-

 

Hallo - odezwała się do słuchawki zmienionym głosem. 

-

 

Czy mogę rozmawiać z panem Nicholasem Colemanem? - usłyszała kulturalny męski głos. 

Wyciągnęła słuchawkę w stronę Nicholasa, usiłując nie patrzeć mu w oczy. 

-  Do ciebie - powiedziała cicho. 

Usiadła  z  powrotem  na  sofie  i  sięgnęła  po  filiŜankę.  Miała  wraŜenie,  Ŝe  nagle  opuściły  ją  wszelkie  uczucia. 
Czuła się zupełnie pusta w środku. Niemal nie docierał do niej głęboki, raz ostry, a kiedy indziej pytający 
głos Nicholasa. 

Wreszcie odwiesił słuchawkę i zwrócił się do niej. 

- Na czym to ja skończyłem. 

- NiewaŜne - odpowiedziała, obrzucając go lodowatym spojrzeniem. - Wychodzisz? Do widzenia. 

- Chciałbym ci coś jeszcze wyjaśnić - odezwał się ściszonym głosem. 

- Jestem bardzo zajęta. Jutro rano zamierzam wyjechać do Ashton, a mam jeszcze mnóstwo pracy do 
zrobienia.  ZmruŜył oczy. 

- PrzecieŜ nie jedziesz tam sama.  

- Dlaczego sobie zawracasz tym głowę? - zapytała wyniośle. - Gra jest skończona, Nicholas. Nie będę juŜ 
więcej grała. 

- Ani ja, kochanie - odrzekł czule, uśmiechając się do niej. - Nigdy więcej. 

Spojrzała na niego, czując Ŝe znowu robi się jej gorąco.  

- Dziękuję za śniadanie. - Keena usiłowała być chłodna i uprzejma. 

Ruszył w stronę drzwi, ale przystanął w połowie drogi i obejrzał się. Pełnymi tęsknoty oczyma popatrzył 
na jej zgrabną, szczupłą sylwetkę.  

- A moŜe miałabyś ochotę zobaczyć mój dom w drodze do Ashton?  

background image

 

55

To pytanie zaskoczyło ją. 

- Masz na myśli wyjazd do Charleston?  

Skinął twierdząco głową. 

- Moglibyśmy zatrzymać się tam na kilka dni. Chciałbym

 

pokazać ci całą posiadłość. 

Chciał naprawdę, Ŝeby tam pojechała? A moŜe pragnął odwiedzić duchy swoich bliskich, a jej towarzystwo 
było potrzebne tylko po to, by pamięć o nich stała się łatwiejsza do zniesienia. Keena przestała czuć się pewnie 
w towarzystwie tego męŜczyzny. Ze zdziwieniem uświadomiła sobie, Ŝe boi się Nicholasa. 

-  Keeno, nie będę juŜ próbował zaciągnąć cię do łóŜka - powiedział łagodnie, - To juŜ skończone. 

Przypatrywała mu się przez chwilę, po czym skinęła głową. 

-

 

W porządku. 

-

 

Jimson pojawi się u ciebie o siódmej - powiedział i dodał, idąc do drzwi: - Chciałbym, Ŝebyśmy wyruszyli 

wcześnie rano. 

-

 

Dobrze, będę gotowa. 

Na  lotnisku  w  Charleston  czekał  na  nich  czarny,  błyszczący  lincoln,  a  tuŜ  obok  stał  wysoki  i  dostojny 
Jimson. 

-

 

Myślisz o wszystkim - pochwaliła Keena, kiedy znaleźli się na tylnym siedzeniu. 

-

 

Muszę, kochanie - odparł. - Jimsonie, staraj się jechać do domu okręŜną drogą. Chcę, Ŝeby panna 

Whitman zobaczyła choć część miasta. 

-

 

Tak jest. Czy chciałby pan odwiedzić jakieś konkretne miejsca? 

-

 

Jedź  najpierw  w  dół  Meeting  Street,  a  potem  skręć  w  Broad.  Potem  do  Kościoła  Św.  Filipa  i  Domu 

Piratów. Dzisiaj nie moŜemy sobie pozwolić na nic więcej. 

-

 

Jest jeszcze kilka interesujących miejsc na East Boy i Tradd Street - przypomniał Jimson. 

-

 

Czas, Jimsonie - westchnął, rozsiadając się wygodniej - czas. 

-

 

Tak jest - doszła ich cicha odpowiedź. 

Keena spojrzała na Nicholasa pełnym wahania i bojaźni wzrokiem. MęŜczyzna opuścił powieki, jego twarz 
poorana była głębokimi bruzdami, a pod oczami widniały ciemne cienie. Widziała Nicholasa juŜ w róŜnym 
stanie, ale nigdy jeszcze nie wyglądał tak źle, jak tego dnia. 

-

 

Spałeś choć trochę zeszłej nocy? - zapytała miękko. 

-

 

W ogóle - odparł. Podniósł powieki i zajrzał jej prosto w oczy. - A ty, Keeno? 

Umknęła ze spojrzeniem, a jej twarz miała nieodgadniony wyraz. 

- Nigdy nie przypuszczałam, Ŝe rośnie tu tak duŜo palm - mruknęła, przyglądając się zabytkowym budynkom 
znajdującym się po obu stronach ulicy. - Ile lat liczy Charleston  

- ZałoŜono go w 1670 roku - wyjaśnił Nicholas, patrząc w ślad za jej spojrzeniem. Otaczały ich wspaniałe 
dzieła  architektoniczne  pochodzące  z  ubiegłych  stuleci.  -  Ale  francuscy  Hugenoci,  którzy  osiedlili  się  tu 
dobre piętnaście lat później, nadali styl temu miastu. Mój przodek, St. Juliens, ufundował Manteau Gris.  

- Słucham? - mruknęła, słysząc niezrozumiałe dla niej francuskie słowa.  

-  To  taki  budynek  otoczony  ogromną  plantacją.  Manteau  Gris

 

znaczy  Szara  Peleryna,  ale  wszyscy 

mieszkańcy Charleston uŜywają oryginalnej nazwy - wyjaśnił. - Pierwszy dom został wybudowany w 1769 
roku. Spalono go podczas rewolucji, potem odbudowano, ale spłonął ponownie w czasie wojny domowej. - 
Zaśmiał się cicho. - Pewnie oryginalne są tylko fundamenty. 

background image

 

56

- Kochasz to miasto, prawda? - zapytała Keena, oczyma wyobraźni widziała dzieje tego budynku. 

- Bardzo. Im jestem starszy, tym częściej uświadamiam sobie, Ŝe tutaj tkwią moje korzenie. Popatrz – 
wskazał głową w kierunku okna po jej stronie. - to Kościół pod wezwaniem Świętego Michała. 
Najstarszy w tym mieście. 

- Piękny. 

-  JeŜeli  pojechalibyśmy  w  dół  tą  ulicą,  dojechalibyśmy  do  miejsca  nazywanego  „South  of  Broad".  To 
najstarsza  część  miasta.  Znajdujące  się  tam  restauracje  serwują  słynną  zupę  z  krabów,  przygotowaną  z 
krabiej ikry, do której je się pieczone ostrygi i małe homary podawane w specjalnym sosie. Będę musiał cię 
tam  zabrać  któregoś  dnia.  Jest  tu  tyle  interesujących  miejsc,  Ŝe  moŜna  spędzić  bez  mała  pół  dnia  na 
oglądaniu tego wszystkiego, 

-

 

Z  przyjemnością  odwiedzę  jedną  z  tych  specyficznych  restauracji  -  powiedziała  cicho,  uśmiechając  się 

bardziej do samej siebie niŜ do swego kompana. - Nick, a co z Fort Sumter i Battery? 

-

 

Będziemy wracać tamtędy - zapewnił ją. 

Jimson gwałtownie zakręcił w prawo, a kilka minut później w lewo. Dwie przecznice dalej Nicholas poprosił 
go, by zwolnił. 

-

 

To Kościół pod wezwaniem Świętego Filipa, a tuŜ obok stoi tak zwany Dom Piratów. Kiedy byłem chłopcem, 

zbierały się tam szumowiny z całego miasta. - Oczy męŜczyzny zabłyszczały. - Plotki głoszą, Ŝe piraci spotykali 
się tam z najbogatszymi i powszechnie szanowanymi kupcami z Charlestonu i wymieniali towary. 

-

 

Skąd  w  Charleston  wzięli  się  piraci?  -  zdziwiła  się.  -  Myślałam, Ŝe Ŝeglowali tylko w pobliŜu zachodnich 

Indii. 

Nie wiem. Mogę za to powiedzieć, Ŝe najgorszym z nich był Stede Bonnet. Powieszono go w 1718 

roku, a potem jego ciało spalono na bagnach w pobliŜu Battcry, Byli takŜe piraci płci Ŝeńskiej, na przykład 
piękna  Anno  Bonney,  córka  z  nieprawego  łoŜa  jednego  z  irlandzkich  kupców.  Wyszła  za  mąŜ  za  pirata  o 
nazwisku James Bunney, ale po niedługim czasie porzuciła go i zaciągnęła się na statek nazwany „Galico 
Jack Rackham". 

Keena słuchała z szeroko otwartymi oczyma.  

- I co dalej? - dopytywała się. 

-

 

W 1720 roku statek został złapany w okolicach Jamajki i całą załogę oddano pod sąd. - Zachichotał cicho, 

dostrzegając wyraz przeraŜenia na jej twarzy. - MoŜe udało jej się zbiec - mruknął i roześmiał się głośniej, 
gdyŜ Keena momentalnie rozpogodziła się. 

-

 

Bardzo chciałabym wejść do środka tego budynku. 

- Teraz jest to hotel - odparł, ale być moŜe uda mi się zorganizować coś ciekawego, gdy następnym razem 
będziesz odwiedzała Charleston. Objedź teraz East Bay i Battery, Jimsonie - zwrócił się do kierowcy. 

- Tak jest.  

Fort Sumter, umiejscowiony poza granicami portu, sprawiał wraŜenie bardzo spokojnego. Keena 
przyglądała mu się z ciekawością, kiedy jechali wzdłuŜ Battery. 

- Trudno mi uwierzyć, Ŝe kiedykolwiek toczyły się tu bitwy - powiedziała w zamyśleniu. 

- Charleston było miejscem nieustannych walk. W 1780 roku zdobyli go Brytyjczycy, potem został bardzo 
zniszczony w czasie wojny domowej. Opierał się nawałnicom i trzęsieniom ziemi i przetrwał po dziś dzień. 
Nieustępliwy, dumny i niepodobny do Ŝadnego z innych miast. Przypuszczam, Ŝe właśnie dlatego tak bardzo 
jest mi bliski. 

- Czy są tu organizowane wycieczki, dokładnie w celu zwiedzania miasta? Potwierdził ruchem głowy. 

- KaŜdej wiosny. Niestety, przyjechaliśmy kilka tygodni za wcześnie. Zobacz, a oto mój dom. Manteau Gris. 
Wystarczyło jedno przelotne spojrzenie i Keena wiedziała, Ŝe pokocha ten szary budynek całym sercem. Stał 
nieco na uboczu. Zdobiła go wspaniała wieŜa, a otoczony był potęŜnymi dębami, drzewami magnolii, sosnami i 

background image

 

57

ogromną ilością krzewów. Keena pomyślała, Ŝe wspaniałe musi tu być w czasie kwitnienia. Ziemię porastała 
poŜółkła trawa. Budynek otaczał pomalowany na szaro płot. 

- Fantastyczny. Dlaczego nie dodałeś, Ŝe ta historia dotyczy twojego domu? - Keena była nad wyraz 
zachwycona. 

- Pomyślałem, Ŝe w ten sposób wyda ci się bardziej atrakcyjny. - Kto o niego dba?  -  Państwo 
Collinsowie. Robili to od czasów, gdy byłem jeszcze dzieckiem. 

Zastanawiała się, dlaczego Nicholas ma zawsze nieustępliwy, powaŜny wyraz twarzy. 

-

 

Jakoś trudno mi wyobrazić sobie ciebie jako nastolatka - mruknęła. 

-

 

Naprawdę? 

-

 

Idę o zakład, Ŝe urodziłeś się juŜ dorosły - powiedziała, uśmiechając się nieznacznie. 

-

 

Tak właśnie powinno było się stać, gdyŜ moich rodziców nigdy nie było w domu. Właściwie wychowywała 

mnie pani Collins. 

-

 

A gdzie byli twoi rodzice? 

-  W  Cannes,  Szwajcarii,  Rzymie,  ParyŜu.  Wszędzie,  tylko  nie  tutaj.  Cierpieli  na  alergię,  którą  były  małe 
dzieci, a przede wszystkim unikali mnie. 

Mimo Ŝe jego słowa przepojone były cynizmem, Keena oczami duszy zobaczyła samotnego, pozbawionego 
miłości, czarnowłosego chłopca, który kaŜdą wolną chwilę spędzał w porcie, przyglądając się przypływającym 
i odpływającym statkom i rozmyślał o piratach. 

Wahając, się delikatnie dotknęła palcami wierzchu jego spoczywającej na siedzeniu dłoni. 

Zesztywniał  pod  wpływem  tego  dotyku  i  spojrzał  na  Keenę  ostro,  ale  jej  zrobiło  się  tylko  jeszcze  bardziej 
przykro. 

Szybko  odwróciła  głowę,  udając  Ŝe  jest  zajęta  oglądaniem  domu.  Była  to  wspaniała  budowla,  ozdobiona 
długim portykiem na froncie, a do wejścia prowadziły kamienne stopnie. 

W tym domu powinny mieszkać dzieci – powiedziała bezmyślnie. 

Kiedy tylko Jimson przekręcił kluczyk w stacyjce, szarpnięciem otworzył drzwi. Wypadł, nie zawracając sobie 
głowy otworzeniem drzwi po stronie Keeny. Wiedział, Ŝe zrobi to za niego kierowca. Dopiero wtedy zdała 
sobie sprawę, jak bardzo musiały zranić go jej słowa. 

Przypomniała sobie poniewczasie, Ŝe on i jego Ŝona nie mogli mieć dzieci. Nigdy nie pomyślała, by zapytać 
go,  dlaczego, pozostawał bezdzietny. Nigdy przedtem nie przytrafiło  się  jej  tak  bardzo  skrzywdzić  człowieka, 
stuprocentowego męŜczyznę, który nie mógł mieć własnych synów ani u córek. 

Wprawdzie przez cały czas chowała do niego urazę za wczorajsze zachowanie, ale nie miała najmniejszego 
zamiaru  odgrywać  się,  zwłaszcza  w  taki  sposób.  Nie  bardzo  wiedziała,  co  zrobić,  jak  się  zachować,  by 
Nicholas zapomniał o tym nietakcie. Jednak on wyglądał tak imponująco i tak nieprzystępnie, Ŝe kobieta 
bała  się  odezwać  nawet  słowem.  Po  raz  pierwszy  chciała  zbliŜyć  się  do  niego  psychicznie.  Pragnęła 
stanowić część jego Ŝycia. 

 

 

Rozdział siódmy 

Keena stała w milczeniu i dziwiła się własnym myślom. Pragnęła stanowić część jego Ŝycia. Nigdy przedtem 
nic podobnego nie przyszło jej do głowy. Zawsze była niezaleŜna, nigdy nie potrzebowała nikogo i niczego. 
Wystarczato  jej  własne  towarzystwo,  a  kariera  była  najwaŜniejszą  rzeczą  w  Ŝyciu  i  pochłaniała  wszystkie 
myśli i marzenia, Jednak teraz odczuwała głęboką potrzebę posiadania czegoś więcej. Chciała mieć swojego 
męŜczyznę, który by ją kochał, wspierał i z którym mogłaby mieć dzieci. 

background image

 

58

Zeszłej nocy, leŜąc samotnie w łóŜku, doszła do wniosku, Ŝe Nicholas pragnie jej tylko fizycznie. Powiedział, 
Ŝe  nie  zamierza  juŜ  więcej  grać,  znowu  będą  przyjaciółmi,  Tylko  przyjaciółmi,  poniewaŜ  on  nie  moŜe 
zapomnieć o Misty, a do kobiet jest w stanie Ŝywić tylko poŜądanie.  

Weszła za Nicholasem na ganek, gdzie ruchliwa, wysoka kobieta wzięła go w objęcia. TuŜ za nią stał równieŜ 
wysoki i szczupły męŜczyzna, który uśmiechał się serdecznie. 

-  Keeno,  to  Jesse  Collins  i  jego  Ŝona,  Maude.  To  oni  opiekują  się  Manteau  Gris  -  dokonał  prezentacji 
męŜczyzna. 

Drewniane podłogi były nieskazitelnie czyste, a spiralne schody, o których Nicholas kiedyś wspominał, były 
naprawdę oszałamiające. 

Podłogę głównego holu przykrywał puszysty perski dywan w kolorze kremowym, niebieskim i bordowym. Po 
lewej stronie znajdowała się ogromna bawialnią, gdzie na podłodze leŜały drobne perskie dywaniki. Stylowe 
mahoniowe meble były wypolerowane i błyszczały w promieniach wpadającego przez okno słońca. 

-  Czy  te  meble  pochodzą  z  Zachodnich  Indii?  -  zapytała  cicho  Keena,  przesuwając  wzrokiem  po 
prześwietnych antykach, a zaraz potem skupiając się na dziełach malarstwa wiszących na ścianach. 

-  Ma  pani  bystry  wzrok,  młoda  damo  -  zaśmiała  się  pani  Collins,  a  jej  twarz  przybrała  dobrotliwy, 
przyjacielski wyraz. - Ma pani rację. Pierwszy pan Coleman, który zakupił Szarą Pelerynę -  spojrzeniem 
przeprosiła Nicholasa za uŜycie oryginalnej wersji - oŜenił się z córką plantatora z Zachodnich Indii, a te 
meble były częścią jej wiana. JeŜeli pani zechce, opowiem pani wiele interesujących historii na ten temat. 

- Ale najpierw przynieś nam trochę kawy - poprosił Nicholas, uśmiechając się Ŝyczliwie. - To był bardzo długi 
ranek. 

- A poprzedniego dnia z pewnością zapracowywał się pan na śmierć - powiedziała pani Collins z naganą w 
głosie. - Jedyne, czego panu potrzeba, to spędzenie kilku tygodni tutaj, Ŝebym mogła odpowiednio o pana 
zadbać. Zrobię trochę kanapek, upiekłam teŜ dla was ciasto. Przypuszcza, Ŝe Ŝadne z was nie jadło śniadania 
- powiedziawszy to, wyszła z pokoju i zamknęła za sobą drzwi. 

-  Nigdy  nie  pozwolą  mi  wydorośleć  -  powiedział  cicho,  rozglądając  się  po  pokoju  zupełnie  tak  samo,  jak 
przed chwilą robiła to Keena. - Tęskniłem za tym domem. 

Wpatrywała się w odziane w ciemnobrązowy garnitur, szerokie plecy Nicholasa. 

-  Przepraszam cię za to, co powiedziałam. Nie miałam nic złego na myśli. 

Spojrzał na nią z ukosa. 

-  Mogłabyś wreszcie przestać przepraszać - warknął. - Mój BoŜe, wszystko co robisz, robisz za późno. 
Wiesz zresztą, Ŝe nie działają na mnie twoje docinki. Nigdy niedziałały. 

Pozbawiona nadziei na załagodzenie stosunków, Keena wzruszyła ramionami. 

-  Nie chciałabym, Ŝebyś pomyślał... 

Oczy Nicholasa pociemniały. 

-

 

To Misty nie mogła mieć dzieci - powiedział krótko. - Nie ja. Ręczę, Ŝe nawet w tym wieku jestem cholernie 

płodny. Testy nie kłamią. 

-

 

Poddałeś się testom? - zapytała cicho. 

-

 

Musiałem  -  mruknął,  przygładzając  włosy  nerwowym  ruchem  ręki  -  dla  własnego  spokoju.  Musiałem 

wiedzieć. 

Nie wiedziała, co powinna w takiej chwili powiedzieć, nie mogła znaleźć odpowiednich słów. Dziecko z 
pewnością pomogłoby mu ukoić Ŝal po stracie Ŝony. Minęło wprawdzie juŜ sześć lat, ale Keena była 
przekonana, Ŝe Nicholas w ciągle bardzo kochał Misty. Czy dlatego właśnie nie był w stanie zapanować 
nad sobą? 

Wyjął z kieszeni pudełko papierosów i zapalił jednego. 

background image

 

59

„Kiedyś obiecywał, Ŝe rzuci palenie - pomyślała. - Jednak nie uwolnił się od nałogu, nadal pali o wiele za 
duŜo". 

Spojrzała w kierunku okna. 

-  Czasami zastanawiałam się, dlaczego ty i Misty nie mieliście dzieci, to wszystko. 

Teraz juŜ wiesz. Nie dlatego, Ŝe ich nie chciałem. Wręcz przeciwnie, bardzo chciałem. Nadal chcę. 

Podszedł do okna i zapatrzył się na ogołocone z liści gałęzie i szare zimowe niebo. 

Keena wpatrywała się w podłogę. Mimowolnie znowu rozzłościła go. śałowała, Ŝe zgodziła się na przyjazd 
tutaj.  Ta  wizyta  kosztowała  ją  o  wiele  więcej  niŜ  mogła  przypuszczać.  Usłyszała  westchnienie  Nicholasa  i 
poczuła  bolesne  ukłucie  w  okolicy  serca.  Byli  tutaj,  sami,  w  jednym  pokoju,  dzieliło  ich  nie  więcej  niŜ 
piętnaście stóp odległości, a jednak nie mogli się do siebie zbliŜyć. Czy tak miała wyglądać droga prowadząca 
do jej przyszłości? Czy stracili nawet przyjaźń, która kiedyś ich łączyła? Otworzyła usta, by poinformować go, 
Ŝe chciałaby skrócić tę wizytę i jechać prosto do Ashton, ale zanim zdąŜyła powiedzieć cokolwiek, do pokoju 
weszła pani Collins. Uśmiechała się radośnie, dźwigając cięŜką tacę, na której stał dzbanek z kawą, talerz 
kanapek i filiŜanki. 

-  Proszę  bardzo  -  powiedziała,  ostroŜnie  stawiając  tacę  na  stoliku.  -  Panie  Nicku,  proszę  postarać  się, 
Ŝeby ta młoda dama coś zjadła - poleciła, kierując się w stronę drzwi. - Ona równieŜ mogłaby się trochę 
podtuczyć. 

Keena  spuściła  oczy  i  zajęła  się  nalewaniem  kawy  do  filiŜanek.  Były  z  bardzo  starej,  pięknej,  chińskiej 
porcelany, ozdobionej róŜowym ornamentem. 

- Powinnaś czuć się zaszczycona - powiedział Nicholas, sadowiąc się wygodnie w ogromnym fotelu. - Pani 
Collins uŜywa tej zastawy tylko w wyjątkowych okazjach.   

- Czuję się tak - zaśmiała się gorzko. - Zastanawiam się tylko, czy jestem godna takiego zaszczytu. 

-  Ty  równieŜ  potraktowałabyś  w  taki  sposób  pewne  osoby  Na  przykład  Harrisa,  prawda?  -  zapytał,  a  usta 
wykrzywił mu złośliwy uśmiech. 

- Prawda - odparła sarkastycznie. 

- Kiedy zamierzasz wydać to przyjęcie nad przyjęciami? - zapytał na pozór niedbale. 

- Mandy miała dzisiaj rozesłać zaproszenia. Nie wiem, na kiedy zamówiła muzyków. 

-

 

Doskonała organizacja. - Upił łyk kawy. 

-

 

Nie wiem, czy zauwaŜyłeś, Ŝe jestem kobietą biznesu - przypomniała chłodno. 

-

 

DuŜy biznes, a bardzo mała kobietka. 

Dopiła kawę nie pozwalając, by dostrzegł, jak bardzo zranił ją tymi słowami. 

-  Jak długo mamy tutaj zostać? 

Odstawił na tacę pustą filiŜankę. 

-

 

Myślałem, Ŝe będziesz chciała obejrzeć kilka ciekawych miejsc - powiedział gorzko. 

-

 

Jeśli tylko znajdziesz trochę czasu, Ŝeby mi je pokazać - Keena siliła się na nadzwyczajną uprzejmość. 

Niewiele rozmawiali, spacerując po poŜółkłej trawie porastającej ogród. KaŜde z nich udawało, Ŝe zajęte jest 
obserwowaniem okolicy. Podziwiali rozłoŜyste korony dębów, wsłuchiwali się w szept rzeki i ocierali się o 
gałęzie młodych, niewysokich sosen. 

-

 

Musi... tu być pięknie, gdy wszystko kwitnie - odezwała się wreszcie. 

-

 

Jest.  Azalie,  kamelie,  derenie,  magnolie,  róŜe.  Wiosną  i  wczesnym  latem  stanowią  cudowną  symfonię 

kolorów.  

background image

 

60

-

 

Czy twoja Ŝona opiekowała się ogrodem? 

-

 

Misty była zbyt delikatna do tego typu prac - odparł zwięźle, usiłując zajrzeć jej w oczy. - Dlaczego robisz 

wszystko, by wskrzesić duchy z mojej przeszłości. Boisz się mnie? Nie mam zamiaru ponownie cię usidlić! 

-

 

Wiem.  Gra  jest  skończona.  To  była  przecieŜ  twoja  decyzja.  -  Ku  jej  własnemu  przeraŜeniu,  poczuła 

zbierające się w oczach łzy. 

-

 

O mój BoŜe, Keeno! - jęknął, szybko podchodząc do niej. 

Złapał  ją  za  ramiona  i  przycisnął  mocno  do  siebie.  Czuła  przyspieszone  bicie  jego  serca  na  swojej  piersi, 
mimo Ŝe oddzielało ich od siebie tyle warstw materiału. 

-  MoŜesz  sobie  wyobrazić,  jak  czułem  się,  kiedy  powiedziałaś  mi  o  wszystkim  -  wyszeptał  ochrypłym 
głosem, rozdmuchując jej włosy. - Mój BoŜe, kiedy opuszczałem twój apartament miałem ochotę zabić 
Harrisa  własnymi  rękami.  -  Westchnął  cięŜko.  -  Oczywiście,  Ŝe  nie  spałem.  Jak  mógłbym  zasnąć? 
Chciałem, Ŝeby nasze pierwsze zbliŜenie było absolutnie idealne. 

Łzy spływały jej strumieniami po policzkach. Teraz nawet nie próbowała ich zahamować. 

-  Pragnę cię i wiesz o tym - wyszeptała drŜącym głosem. 

- Tak. 

Podniosła głowę i spojrzała mu w oczy. 

-  To było takie cudowne. 

- Naprawdę? 

Delikatnie przesunął palcem po jej wargach.  

- Nawet nie chcę sobie wyobraŜać, o ile cudowniej mogłoby być - szepnął. - Byłaś wspaniała, wypełniona 
pasją, poŜądaniem i chęcią dawania, moja najdroŜsza. Niemal doprowadziłaś mnie do szaleństwa. Ale po 
tym wszystkim nie mogłem od ciebie wziąć tego, co chciałaś mi ofiarować... 

Pamięć tamtych chwil sprawiła, Ŝe dreszcze znowu zaczęły wstrząsać jej ciałem. Spojrzeniem powiedziała 
mu, jak wiele wtedy przeŜyła. 

- Pragnę cię - powtórzyła szeptem. - Ja takŜe ciebie pragnę - odparł cicho - ale na razie nie moŜemy 
posunąć się dalej. Ze złością uderzyła pięścią w jego szeroką pierś. - Nicholas! 

- Powiedz uczciwie, czy naprawdę uwaŜasz, Ŝe jesteś przygotowana? - zapytał ochryple. 

Jej zielone oczy były szeroko otwarte i kryło się w nich zaŜenowanie. Potrząsnął ją za ramiona. 

Keeno, seks pociąga za sobą pewien rodzaj odpowiedzialności - tłumaczył jej łagodnie. - Czy 

myślałaś o jakimś zabezpieczeniu? 

Poczuła się nagle bardzo młoda i niedoświadczona. 

-

 

Niezupełnie.  

-

 

Uśmiechnął się.  

-

 

-Zatem?  

-

 

Spojrzała na niego i zaraz opuściła oczy. 

-

 

Ty się tym zajmij.  

-

 

Zaśmiał się cicho. Jego oczy błyszczały. 

Przy tobie? W jaki sposób, do cholery, miałbym to zrobić? Kiedy wczoraj opuszczałem twoją 

sypialnię, nie wiedziałem nawet, jak się nazywam. Nie wymagaj ode mnie, Ŝebym się kontrolował. Być 
moŜe udałoby mi się to jakiś czas temu, ale na pewno nie teraz. 

background image

 

61

Szarpała guzik jego koszuli. 

CzyŜ po dojrzałych męŜczyznach nie oczekuje się, Ŝe będą bardziej doświadczeni, panie Coleman? 

Jego palce przesuwały się w dół szyi i zbliŜały się w okolice piersi. 

Nie wtedy, gdy pragną oni kobiety tak, jak ja pragnę ciebie - mruknął. - Dlaczego załoŜyłaś biustonosz? 

Serce biło jej jak oszalałe i z trudem łapała oddech. Jego palce sprawiały, Ŝe doznawała cudownych odczuć, 
Ŝe traciła samokontrolę. Przymknęła oczy i powoli wbijała paznokcie w kark męŜczyzny. 

Spójrz na mnie - szepnął zdławionym głosem. 

Podniosła w górę zamglone oczy, pozwalając by guzik po guziku rozpinał jej bluzkę. Rozchyliła usta, chcąc 
ułatwić sobie oddychanie i nie czyniła Ŝadnego wysiłku, Ŝeby go powstrzymać. 

Ręce Nicholasa sięgnęły do tyłu, Ŝeby odszukać zapięcie biustonosza, ale ona powoli pokręciła głową. 

- Jest z przodu - wyszeptała drŜącym głosem, nie spuszczając oczu z jego twarzy. 

- Lubisz być dotykana? - zapytał, gdy wreszcie odnalazł zapięcie. 

- Tylko przez ciebie.  

Dłonie Nicholasa pieściły Keenę, przenosiły ją w zupełnie inny świat Miała wraŜenie, Ŝe unosi się w 
powietrzu. Zagryzła do krwi dolną wargę, gdyŜ miała ochotę krzyczeć z rozkoszy. Mimowolnie przymknęła 
powieki. 

- Kochana, najdroŜsza - szeptał, pochylając swą ciemną głowę. - Pocałuj mnie. 

Uniosła twarz, a on natarł na jej usta z niepohamowanym poŜądaniem. Ciało Keeny drŜało jak w gorączce, 
gdy równie gorliwie odwzajemniła jego pocałunek. Jeszcze nigdy dotąd nie włoŜyli w pieszczotę tyle uczucia, 
jeszcze nigdy nie przeŜyli razem tylu emocji. Wreszcie oderwali się od siebie i jeszcze przez długie sekundy 
mieli trudności ze złapaniem oddechu. 

Nicholas przesunął wzrok na jej nagie piersi. Przez cały czas nie przestawał jej pieścić, a teraz pochylił się i 
zaczął ssać róŜowe, zesztywniałe sutki. Keena miała wraŜenie, Ŝe jej ciało płonie ogniem, którego juŜ nigdy 
nie uda się ugasić. 

-  Musieliśmy  chyba  oboje  postradać  zmysły  -  szepnął,  zapinając  jej  biustonosz,  a  zaraz  potem  bluzkę.  - 
PrzecieŜ moŜesz nabawić się zapalenia płuc. 

-  Czuję  się  tak  cudownie,  kiedy  mnie  dotykasz  -  powiedziała  z  ogromną  czułością  w  drŜącym  głosie.  - 
Uwielbiam, gdy na mnie patrzysz, Nicholas. Nigdy nie pozwolę Ŝadnemu męŜczyźnie, Ŝeby dotykał mnie w 
ten sposób. 

-  Wiem  o  tym  -  powiedział  łagodnie.  -  Keeno,  jesteś  najpiękniejszym  stworzeniem,  jakie  kiedykolwiek 
widziałem Mój BoŜe, najchętniej zacałowałbym cię na śmierć. -Przysunął ją do siebie tak mocno, Ŝe miała 
problemy z oddychaniem. - Mógłbym kochać się z tobą tu, na gołej ziemi - 

wyznał. - O BoŜe, kobieto, czy 

wiesz, jak ja się męczę? 

-

 

Wiem i tak mi przykro. - Delikatnie głaskała pochyloną głowę męŜczyzny, próbując uspokoić jego 

rozpalone ciało. - Nicholas, wiesz Ŝe moŜesz mnie mieć - szepnęła prosto do jego ucha. - Teraz, tutaj, na 
stojąco, na leŜąco, w jakikolwiek sposób tylko zechcesz. 

-

 

Tak, wiem - wyszeptał, a Keena zauwaŜyła, Ŝe zdołał się nieco opanować. Uścisk jego potęŜnych ramion 

zelŜał nieznacznie. - Zawsze z chęcią oddawałaś mi wszystko, co miałaś najlepszego, wszystko, czego tylko 
potrzebowałem Teraz podobnie jest z sercem, czyŜ nie mam racji? 

-

 

Zrobiłabym dla ciebie wszystko. Wszystko na świecie, 

-

 

Dlaczego? - zapytał cicho i zapatrzył się w głębię jej oczu, czekając na odpowiedź. 

Zamrugała powiekami, wyraźnie zmieszana jego pytaniem. 

background image

 

62

-

 

PoniewaŜ... zaleŜy mi na tobie - odezwała się wreszcie. - PoniewaŜ jesteśmy przyjaciółmi. 

-

 

Czy naprawdę oddałabyś mi się dlatego, Ŝe jesteśmy przyjaciółmi? 

-

 

Zawstydzasz mnie. 

-

 

Myślę, Ŝe zawstydzamy się nawzajem. - Pochylił się i delikatnie musnął jej wargi. Potem zaśmiał się cicho i 

zapytał: - Wyobraź sobie, jak wyglądałaby twoja szykowna garsonka, gdybyśmy kochali się tu, na ziemi. 
Zarumieniła się, ale nie odwróciła oczu. 

-

 

Coś w stylu Hemingwaya - mruknęła. 

-

 

Nie mamy tylko śpiwora. 

-

 

W kaŜdym razie ziemia, na pewno poruszyłaby się dla mnie. - Roześmiała się, by ukryć zaŜenowanie. 

-

 

Jestem przekonany, Ŝe dla mnie takŜe. - Objął ją za ramiona, ponownie przytulił do siebie i westchnął 

cięŜko. 

- Zorganizuj to cholerne przyjęcie, jeŜeli tak bardzo ci na tym zaleŜy, ale pamiętaj, Ŝe nie będziesz miała 
Harrisa. Nie teraz. 

Chcąc zirytować go dla zabawy, uśmiechnęła się szeroko i zapytała: 

-Dlaczego nie?  

Jednak Nicholasowi daleko było do Ŝartów. 

- PoniewaŜ jesteś moja - odparł cicho. Przyglądała mu się z zaciekawieniem. 

- Nie rozumiem. 

-  Przypomnij  mi,  Ŝebym  ci  to  wyjaśnił,  gdy  doprowadzisz  do  końca  tę  swoją  intrygę,  albo  z  niej 
zrezygnujesz - zbeształ ją łagodnie. - Jakie, do diabła, ma znaczenie to, co wydarzyło się dziewięć lat temu, 
Keeno? To przeszłość, o której powinnaś zapomnieć, włączając w to męŜczyznę, bez którego, wydawało ci 
się, nie będziesz mogła Ŝyć. 

- Nick... - próbowała protestować słabym głosem.  - Musimy Ŝyć teraźniejszością. Myślę jednak, Ŝe 
powinienem pozwolić ci samodzielnie dojść do tego wniosku. 

Keena odeszła kawałek, a Nicholas zajął się zapalaniem papierosa. 

Wpatrywała się w jego szerokie plecy, dopóki nie zorientowała się, Ŝe czeka, by się do niego zbliŜyła. 

- Nie rozumiem - powtórzyła. 

- Czego? 

- Ty... pragniesz mnie, ale nie robisz nic w tym kierunku. Jesteśmy przyjaciółmi, ale w zasadzie wcale nimi 
nie jesteśmy. Nick, czego ty ode mnie oczekujesz? Co chcesz, Ŝebym zrobiła? 

- Kochanie, zdziwiłabyś się, gdybym ci powiedział. 

- JuŜ jestem zdziwiona - mruknęła. - Mógłbyś mieć kaŜdą kobietę, którą byś tylko zapragnął... 

- Jesteś jedyną kobietą, która nigdy nie chciała ani mnie - przerwał jej - ani moich pieniędzy. 

- Dlaczego tak uwaŜasz? 

Odwrócił się. 

-  Porozmawiamy  o  tym  pewnego  dnia,  kochanie.  Czeka  na  mnie  jeszcze  sporo  pracy,  lepiej  więc 
wracajmy do domu. 

Po kilku wspaniałych dniach pojawili się wreszcie w Ashton. Mandy przywitała ją pocałunkiem. W 
jednej chwili chciała opowiedzieć o wszystkim, co się wydarzyło pod jej nieobecność. Paplała więc o 

background image

 

63

wysłanych zaproszeniach, o rachunkach za dekorację, o dowiezieniu odpowiedniej ilości Ŝywności i o 
braku telefonów od niej. 

Mówiłaby  pewnie  jeszcze  dłuŜej,  gdyby  nie  zauwaŜyła  potęŜnej  sylwetki  stojącego  w  holu  Nicholasa. 
Zaśmiała się tylko i pobiegła do kuchni. 

-  Masz ochotę na kawę? - zwróciła się do niego Keena. 

Potrząsnął przecząco głową. Jego ręce tkwiły głęboko w kieszeniach. Gdy tak stał przy drzwiach, wyglądał 
bardzo samotnie, zwłaszcza Ŝe jego oczy wyraŜały ogromny Ŝal i smutek. 

-  Dlaczego nie przyniosłeś swoich walizek? 

Właśnie odesłałem je do Nowego Jorku – odparł i uśmiechnął się ponuro. - Nie zostaję. 

Powinna  czuć  się  uszczęśliwiona.  Powinna  krzyczeć  z  radości  i  podskakiwać  do  góry  jak  małe  dziecko. 
Jednak zamiast tego odczuwała niepohamowaną potrzebę płaczu. 

- Dlaczego? 

-

 

Interesy, kochanie. Są rzeczy, których nie mógłbym załatwić, bawiąc tutaj. Czeka mnie podpisanie 

umowy dotyczącej produkcji wyrobów dziewiarskich oraz doprowadzenie do ponownego porozumienia, które 
tak lekkomyślnie zerwaliśmy w Chattanooga i wiele innych spraw tego rodzaju. 

-

 

Ale powiedziałeś... 

-

 

Wiem,  co  powiedziałem,  Keeno.  Jesteś  dojrzałą  kobietą.  Nie  mogę  wciąŜ  chronić  cię  przed 

przeciwnościami  Ŝycia,  bez  względu  na  to,  jak  bardzo  bym  chciał.  Jest  takie  uczucie,  które  nazywamy 
zaufaniem  i  ja  mam  zamiar  mu  się  poddać.  Nadszedł  czas,  Ŝeby  cię  opuścić.  Nadszedł  czas,  Ŝeby 
pozostawić cię samą. 

Miała wraŜenie, Ŝe jej serce zamieniło się w cięŜki kamień. 

 - Nick, nie moŜesz przecieŜ zrezygnować z przyjęcia -powiedziała płaczliwie. 

MęŜczyzna uśmiechnął się krzywo. 

- Wyślij mi zaproszenie.  

Roześmiała się nerwowo.   

- Nick, nie jesteś juŜ na mnie zły, prawda? Nie chcesz w ten sposób się ze mną poŜegnać... 

Podszedł do niej i obejmując dłońmi talię Keeny przytulił ją mocno do siebie. 

-  My  nigdy  nie  będziemy  się  Ŝegnać.  Nasze  rozstania  będą  zawsze  krótkotrwałe  -  powiedział  czule.  - 
Będziesz  mogła  trochę  odpocząć  ode  mnie.  Ostatnio  bardzo  zbliŜyliśmy  się  do  siebie,  ale  ty  musisz  być 
pewna  swoich  uczuć.  Mówiłem  juŜ  ci  to  kiedyś  i  teraz  powtarzam.  Wypraw  przyjęcie,  jeŜeli  pozwoli  ci  to 
zapomnieć  o  Harrisie.  Spędź  z  nim  tyle  czasu,  ile  będzie  ci  potrzeba,  ale  nie  moŜesz  posuwać  się  za 
daleko, panno NiezaleŜna - przestrzegł ją, a w jego oczach dojrzała groźbę. - Wiem, Ŝe nie zrobisz tego, 
jeŜeli mi obiecasz. Dlatego chcę mieć twoje słowo. 

- Mówisz tak, jakbym była twoją własnością - Keena z trudem wymawiała słowa. 

-  NaleŜysz  do  mnie.  Nie  oddam  cię  Ŝadnemu  innemu  męŜczyźnie,  dopóki  nie  upewnię  się,  Ŝe  dokonałaś 
słusznego wyboru. Dlatego musisz mi dać obietnicę. Teraz. 

- W porządku - zgodziła się, nie bardzo wiedząc, dlaczego to robi. Skinął głową. 

Jeśli będziesz mnie potrzebować, wiesz, gdzie mnie znaleźć. 

Dłonią wygładziła klapy jego marynarki, dopiero teraz uświadamiając sobie ból rozstania. 

-

 

Zadzwonisz do mnie?  

-

 

Nie. 

background image

 

64

-

 

Dlaczego nie? 

-

 

Będę zajęty. Nie zapomnij o zaproszeniu. 

-

 

Dobrze, Nicholas.  

Bała się, Ŝe podczas tej rozłąki będzie cierpiała duŜo bardziej niŜ zwykle. Telefonował do niej nawet wtedy, 
kiedy wyjeŜdŜał za granicę. 

-

 

Dlaczego się smucisz? Nie chcę widzieć tej smutnej miny. Uśmiechnij się do mnie. 

Podniosła na niego swe posmutniałe oczy. 

-  Nie bardzo mam ochotę na śmiech. Będę za tobą tęsknić. 

UwaŜnie spojrzał jej w twarz. 

-

 

Mam taką nadzieję - mruknął. 

-

 

Pocałujesz mnie na poŜegnanie? 

-

 

Jeśli chcesz, Ŝebym to zrobił. 

-

 

Nigdy nie myślałam, Ŝe zechcesz poddać mnie takiej próbie. 

Zaśmiał się cicho. Keena zamknęła oczy i czekając, aŜ obejmą ją silne ramiona Nicholasa, uśmiechnęła się 
łagodnie. Chwilę później usłyszała skrzypnięcie otwieranych drzwi. 

Zszokowana otworzyła oczy, ale nie obejrzała się za siebie. Słyszała, Ŝe zamknął drzwi. 

-  Nick - szepnęła pełnym bólu głosem. 

Ruszyła  za  nim,  ale  był  juŜ  na  dole.  Zanim  zdąŜyła  zbiec  po  schodach,  Nicholas  zapuszczał  właśnie  silnik 
samochodu. 

SkrzyŜowała ręce na piersiach. Nie rozumiała ani siebie, ani Nicholasa, wiedziała tylko, Ŝe bardzo cierpi. Czuła 
się samotna i opuszczona, a tego uczucia nie doznała juŜ od 

lat. Była zupełnie bezradna, nie wiedziała, w jaki sposób uda jej się przeŜyć bez Nicholasa te kilkanaście dni. 
A jeŜeli miało być to rozstanie na zawsze? MoŜe wszystkie te słowa o przysłaniu zaproszenia na przyjęcie i 
sprawdzianie uczuć były tylko pustymi frazesami? Och, Nicholas! 

 

 

Rozdział ósmy 

W ciągu sześciu lat ich znajomości nigdy nie rozstawali się z Nicholasem na tak długo. A teraz nawet do 
niej nie telefonował. Dni mijały, a ona usychała z tęsknoty niczym kwiat bez wody. 

James dotrzymywał jej towarzystwa dwa czy trzy razy w tygodniu, ale nie spostrzegł, Ŝe Keena stała się 
mniej komunikatywna. Zresztą, większą przyjemność sprawiało mu mówienie niŜ słuchanie i nie znał 
Keeny na tyle dobrze, by zorientować się, Ŝe dzieje się z nią coś złego. 

Kiedy czuła się samotna, próbowała dodzwonić się do Nicholasa. Jednak w domu nigdy nie mogła go zastać, 
a w biurze poinformowano ją, Ŝe jest w rozjazdach i nie zostawił dla niej Ŝadnej wiadomości. Czy po tylu latach 
przyjaźni Nicholas naprawdę zapomniał o niej? Czy przestał się nią interesować? 

Ostatnio  bardzo  często  widujesz  się  z  Harrisem  -  skomentowała  Mandy,  kiedy  Keena  czekała  na 

Jamesa. 

Keena tylko wzruszyła ramionami, poprawiając jasnozieloną jedwabną sukienkę, którą załoŜyła specjalnie na 
tę okazję. Była prosto skrojona, ale dość elegancka, by pokazać się w niej w najlepszej restauracji w Ashton. 

Nick się tym nie przejmuje - powiedziała gorzko. - Przez trzy tygodnie ani razu nie pofatygował się, by 

background image

 

65

zatelefonować! Przyjęcie ma odbyć się w piątkowy wieczór. Zostały tylko dwa dni - dodała. 

- Dostał zaproszenie - mruknęła Mandy. - śeby mieć pewność, wysłałam je osobiście.  

- On nie przyjedzie. 

- Nie liczyłabym na to. - Pokojówka z podziwem w oczach popatrzyła na Keenę. - Ślicznie wyglądasz. 
Czy pan Harris docenia twoje starania?    

Roześmiała się cicho. 

- Docenia tylko te starania, które tyczą się namowy Nicholasa do kupna jego  fabryki. To wszystko. On 
jest miłym męŜczyzną, Mandy. MoŜe trochę nieszczerym i dziecinnym, ale w gruncie rzeczy bardzo miłym. 

- Tylko tyle?   

Keena westchnęła. 

 - Tak. CzyŜ to nie smutne? Przez tyle lat nie mogłam się doczekać, by wrócić do Ashton i odegrać się na 
Jamesie oraz jego przyjaciołach za wszystkie przykrości, jakich od nich doznałam. I wiesz co? Nicholas miał 
rację. Najbardziej pociąga mnie w Jamesie to, Ŝe nie mogłam go mieć dziewięć lat temu. PrzecieŜ to wydaje 
się niewiarygodne. 

- A co z Nicholasem? - zapytała łagodnie Mandy. Keena nerwowo skubała palcami rąbek sukienki. 

- Nie obchodzę go wcale. 

- Nie wolno zamykać dzikiego ptaka w klatce - powiedziała zagadkowo. - Trzeba go wypuścić i mieć 
nadzieję, Ŝe powróci. Keena spojrzała na nią ze zdziwieniem. 

- Nie wypiłaś czasem za duŜo? Zadźwięczał dzwonek u drzwi, a Keena narzuciła na ramiona czerwoną 
kurtkę z lisa i pobiegła je otworzyć. 

„Nicholas bardzo lubił wymyślne i nietypowe stroje" - pomyślała gorzko. 

Pogładziła kołnierz kurtki i przypomniała sobie, jak ostatnio zwykł ją nazywać. Otuliła się szczelniej futrem i 
oczami wyobraźni zobaczyła siebie w nagich ramionach Nicholasa. Niemal czuła przyciśnięte do siebie jego 
muskularne, wspaniałe ciało. Pragnęła go jeszcze bardziej niŜ przedtem. Pragnęła go pod kaŜdym 
względem. 

* * * 

-  Jesteś dziś bardzo cicha - powiedział James, kiedy kończyli deser i dopijali drugą filiŜankę kawy ze 
śmietanką. 

Keena uśmiechnęła się przepraszająco. 

-

 

Jestem zmęczona. Wiesz, te wszystkie przygotowania do przyjęcia... 

-

 

Och, tak. - Rozparł się wygodnie na krześle i uśmiechnął. Wyglądał nadzwyczaj elegancko. - Wszyscy 

mówią, tylko o tym. Wyobraź sobie, sławna projektantka mody w towarzystwie szaraków z Ashton. A do 
tego jej wielcy nowojorscy przyjaciele. - Uśmiechnął się szeroko. - Słyszałem, Ŝe zaprosiłaś nawet kilka 
gwiazd Brodwayu. 

-

 

Masz rację - roześmiała się. - Zaprosiłam Betty Sims i Jacka Jacksona - przyznała, wymieniając nazwiska 

dwu sławnych aktorów, którzy byli zarówno jej najlepszymi klientami, jak i przyjaciółmi. - Nie 
wspominając juŜ o Dempie Cashleyu. 

-

 

Cashley? Czy to ten aktor, który grał... 

-

 

Ten sam - odparła. - Mam nadzieję, Ŝe będzie to królewskie przyjęcie. 

-

 

Musiało cię to kosztować fortunę! - niemal krzyknął, a Keena miała wraŜenie, Ŝe widzi w jego oczach 

jednodolarówki. 

background image

 

66

Rozparła się na krześle i wzruszyła niedbale ramionami. 

-  Mogę sobie na to pozwolić - mruknęła. 

-  Właśnie  słyszę.  I  widzę.  -  Wykrzywił  usta  w  grymasie,  który  najprawdopodobniej  miał  oznaczać 
uśmiech. - Osiągnęłaś niewiarygodny sukces. W ciągu dziewięciu krótkich lat znalazłaś się na topie. 

- Zapomniałeś o tej drobnej ilości pracy, którą włoŜyłam w moją karierę.  

Potrząsnął głową. 

-  Nikt  z  naszego  miasteczka  nie  pomyślał  nawet,  Ŝe  coś  takiego  moŜe  cię  spotkać  -  westchnął.  - 
Zwłaszcza ja. Kiedy przypomnę sobie, jakie okropności o tobie wygadywałem... 

-  Pamiętam  -  powiedziała  duŜo  nieprzyjemnej  niŜ  zazwyczaj.  -  Powiedziałeś,  Ŝe  nie  naleŜę  do  tej 
samej  kategorii  ludzi,  co  ty  i  twoi  przyjaciele,  a  twoja  matka  będzie  zgorszona  widząc  mnie  w 
waszym domu. Stałam w kącie pokoju i doskonale słyszałam, co wtedy mówiłeś.  

Wydawał się całkowicie zszokowany. 

- Nie słyszałaś dalszego ciągu? - zapytał cicho. Spojrzała na niego. 

- Jakiego dalszego ciągu? 

 - Powiedziałem, Ŝe moja matka jest straszliwą snobką i Ŝe jeŜeli usłyszysz od niej coś przykrego 
postaram się, by miała w domu piekło. 

Nie wierzyła własnym uszom.  

- Ale powiedziałeś takŜe te okropne rzeczy o kochaniu się ze mną... 

- Byłem wściekły na Larrego za to, Ŝe patrzy na ciebie w taki sposób - odparł chłodno. - Chciałem 
osobiście  zaprosić  cię  na  przyjęcie,  ale  nie  byłem  pewny,  czy  przyjdziesz.  Wiesz,  jestem  kilka  lat 
starszy  od  ciebie  i  zaproszeni  goście  byli  w  moim  wieku...  -  Uśmiechnął  się.  -  Przyznam,  Ŝe 
przedtem  nie  traktowałem  cię  powaŜnie.  Byłaś  tak  słodko  naiwna,  Ŝe  duŜą  przyjemność  sprawiało 
mi  dokuczanie  tobie  i  włóczenie  po  róŜnych  odosobnionych  miejscach.  Ale  od  czasu  tej  nocy  w 
apartamencie  Jacka  wszystko  się  zmieniło.  Wtedy  zacząłem  myśleć  o  tobie  serio.  -  Zamilkł  na  chwilę.  - 
Wiesz, Ŝe nasz związek nie miałby najmniejszego sensu. Moja matka zniszczyłaby ciebie, a ja nie byłem jeszcze 
finansowo niezaleŜny. To wszystko wyglądało wtedy beznadziejnie i ja wiedziałem o tym. Dlatego przerwałem 
ten romans. A to przyjęcie przyspieszyło bieg wydarzeń. Wyjechałaś z miasta, zanim zdąŜyłem ci cokolwiek 
wyjaśnić. - James wyglądał jak człowiek zupełnie zbity z tropu. - Szczerze mówiąc, to byłem zadowolony, Ŝe 
tak postąpiłaś. Byłem przeraŜony tym, co się stało. 

-

 

Nigdy nawet nie marzyłam, Ŝe usłyszę prawdę z twoich ust - mruknęła, zaglądając w jego niebieskie 

oczy. 

-

 

Ale  tak  się  złoŜyło,  Ŝe  usłyszałaś  -  powiedział  bardzo  cicho.  -  Jesteśmy  teraz  starsi,  bardziej 

dojrzali. Moglibyśmy zacząć wszystko od początku. Nikt juŜ nie będzie nam przeszkadzał. 

„A więc o to właśnie ci chodzi" - powiedziała do siebie w myślach, ale głośno nie odezwała się ani słowem, 
tylko uśmiechnęła się do Jamesa. 

Nie mogła mu powiedzieć, Ŝe męŜczyzna, z którym jadła obiad w restauracji, nie byłby w stanie zająć miejsca 
młodego chłopaka, którego kochała jako nastolatka. A właściwie, którym była zauroczona. Miłość nigdy się 
nie kończy, a to uczucie dawno przeminęło. Nicholas miał zupełną rację. Nicholas... 

-  Co powiedziałabyś na staromodny pierścionek zaręczynowy? 

Zamyśliła się, zanim dała mu odpowiedź. 

-  Darzę cię ogromną sympatią - zaczęła. - Lubię przebywać w twoim towarzystwie, jestem wdzięczna, Ŝe 
powiedziałeś mi prawdę. Pamiętaj jednak, Ŝe teraz jesteśmy zupełnie innymi ludźmi. Bardzo się zmieniłam, 
James, i nie będę usatysfakcjonowana tym, co moŜesz mi zaofiarować. Nie jestem juŜ naiwną osiemnastolatką 
- zakończyła smutno. -  Dorosłam. 

background image

 

67

Uśmiechnął się Ŝałośnie. 

- Szkoda, ale ja równieŜ - mruknął. - Byłaś taką śliczną mała dziewczynką. Gdyby tylko... 

- Smutne słowa, przyjacielu. - Impulsywnie dotknęła jego ręki i uśmiechnęła się. - Naprawdę bardzo cię 
lubię. 

James uśmiechnął się takŜe.   

- Nie przypuszczałem, Ŝe jesteś takim dobrym człowiekiem. Masz ochotę na następną filiŜankę kawy? 

Potwierdziła ruchem głowy. Wszystko jej ułatwił. Odetchnęła z ulgą. 

 - Masz taki śliczny uśmiech - powiedział zwyczajnie. - Zawsze miałaś. - Skinął ręką na kelnera. 

Wreszcie  nadszedł  czas  przyjęcia.  Keena  zaprojektowała  sobie  nadzwyczajny  strój  na  tę  okazję.  Była  to 
błękitna sukienka z szeroką spódnicą obramowaną złotą lamówką i obcisłym stanikiem bez ramiączek. Na 
nagich  ramionach  miała  narzuconą  piękną  futrzaną  etolę,  która  z  pewnością  kosztowała  majątek.  Krótko 
mówiąc, gospodyni przyjęcia wyglądała jak królowa. 

Jednak  jej  myśli  w  niczym  nie  przypominały  ani  jej  wyglądu,  ani  sukni.  Cały  czas  zastanawiała  się,  czy 
Nicholas  zechce  zaszczycić  swą  obecnością  tę  małą  uroczystość.  Na  samą  myśl,  Ŝe  zobaczy  go  znowu,  Ŝe 
znajdzie się w jego ramionach, serce jak oszalałe waliło jej w piersi. Tęskniła za nim ogromnie. Nigdy nawet 
nie przypuszczała, Ŝe moŜna tak bardzo tęsknić za drugim człowiekiem. Zastanawiała się, jak zdoła przetrwać 
ten wieczór, jeŜeli on się nie pojawi. 

Zrobiła wejście, gdy zgromadziła się juŜ ponad połowa gości. Dom wypełniony był dźwiękami muzyki i śmie-
chem. Nowojorska elita zmieszała się z małomiasteczkową społecznością. Gwiazdy Broadwayu miło gawędziły 
z gospodyniami i robotnikami z fabryki. Wszyscy wydawali bawić się doskonale. 

James stał na pierwszym stopniu, kiedy pojawiła się na półpiętrze. Uśmiechał się aprobująco. Jednak 
Keena nie zaszczyciła go nawet spojrzeniem. Rozglądała się w poszukiwaniu górującej nad wszystkimi 
ciemnej głowy. Bardzo chciała zobaczyć wysokiego męŜczyznę w eleganckim, wieczorowym stroju. Niestety 
nadaremnie. Nicholas nie przybył. 

-  Dlaczego  jesteś  taka  ponura?  -  zapytał  złośliwie  James.  -  Wyglądasz  cudownie,  przejrzyj  się  tylko  w 
lustrach. 

Nie  powiedziała  mu,  Ŝe  w  ogóle  jej  to  nie  obchodzi.  Humor  nie  poprawił  się  Keenie  nawet  wtedy,  gdy 
zobaczyła  wpatrzone  w  siebie  z  zachwytem  i  zazdrością  zarazem  oczy  jednej  z  najbardziej  nielubianych 
koleŜanek ze  szkoły  średniej.  Nagle  cała  przeszłość  przestała  się  liczyć.  WaŜna  była  tylko  jedna  osoba  - 
Nicholas. 

Zadowolona  była  z  zespołu,  który  wynalazła  Mandy,  Sześciu  młodych  chłopców  grało  wszystkie  kawałki, 
które Keena słyszała w najlepszych nowojorskich restauracjach. Nieświadomie zwracała duŜo większą uwagę 
na  muzykę  niŜ  na  partnerów.  Większość  z  tańczących  z  nią  męŜczyzn  najchętniej  gruchałoby  opowieści  o 
drodze do jej sukcesu, a tym tematem była juŜ bardzo znudzona. 

James wybawił ją z objęć kiepskiego tancerza, który bezustannie deptał jej po palcach. 

-

 

Dzięki - mruknęła słabym głosem. - Moje stopy były powaŜnie zagroŜone. 

-

 

Cała przyjemność po mojej stronie. - Z uwagą przyglądał się jej twarzy. - Keeno, wydajesz się przygnębiona 

dzisiaj. Mógłbym ci jakoś pomóc? 

"Pod warunkiem, Ŝe zmienisz się w wysokiego, ciemnookiego i ciemnowłosego męŜczyznę" - pomyślała, ale 
nie odezwała się ani słowem. 

Uśmiechnęła się tylko i potrząsnęła głową. - Jestem po prostu zmęczona - skłamała. - Trudno jest doglądać 
interesu w Nowym Jorku, gdy przebywa się w Ashton. Mam nadzieję, Ŝe udało mi się pozałatwiać wszystkie 
najwaŜniejsze sprawy i będę mogła wreszcie trochę odpocząć. 

Będzie mogła odpocząć?! Przyjęcie trwało juŜ od dwóch godzin, a Nicholasa ciągle nie było. 

Wzięła  z  tacy  od  przechodzącego  kelnera  kolejną  szklankę  whisky  z  wodą  sodową  i  opróŜniła  ją  dwoma 

background image

 

68

potęŜnymi łykami. Upłynęło juŜ dość duŜo czasu, od kiedy tak duŜo piła, ale nie zastanawiała się teraz nad 
tym. Cieszyła się, Ŝe po wypiciu trunku poczuła się znacznie lepiej. 

Nie wiadomo kiedy znalazła się znowu w ramionach Jamesa. Nie sprzeciwiła się, kiedy musnął ustami jej 
policzek, a potem zanurzył twarz w jej włosach. Przytulił ją mocno do siebie i wspólnie poddali się rytmowi 
powolnego tańca. 

Nagle  Keena  dostrzegła  poruszenie  w  pokoju.  Wśród  tłumu  gości  pojawił  się  Nicholas  Coleman.  Wyglądał 
bardzo reprezentacyjnie w czarnym wieczorowym garniturze, śnieŜnobiałej koszuli i jedwabnym krawacie. 

 

Rozdział dziewiąty 

Spojrzała na niego z nad ramienia Jamesa. Jej oczy rozszerzyły się ze zdziwienia tak szeroko, jakby ujrzała 
ducha skaczącego na skakance. 

Ich spojrzenia spotkały się, ale oczy Nicholasa ciskały pioruny. 

Odsunęła  się  nagle  od  Jamesa  i  roześmiała  się  głośno,  chcąc  w  ten  sposób  zatuszować  swoje 
zdenerwowanie. PotęŜny męŜczyzna podąŜał prosto w ich kierunku. 

-  Witam, panie Coleman - odezwał się uprzejmie James, uśmiechając się i wyciągając dłoń. 

Nicholas zupełnie zignorował Harrisa. Jego oczy spoczęły na Keenie. 

-

 

Chciałbym z tobą porozmawiać - powiedział krótko. 

-

 

Tak... oczywiście - wymamrotała. - James, czy mogę cię na chwilę przeprosić? 

-

 

Oczywiście - odparł James oddalając się, by przygotować sobie drinka. 

Cześć, Nicholas - przywitała męŜczyznę Keena. 

Spoglądała na niego z zakłopotaniem w oczach. Znowu miała przed sobą potęŜnego, śniadego człowieka. 
Miała wraŜenie, Ŝe wygląda duŜo bardziej imponująco niŜ zazwyczaj. Nie po raz pierwszy zauwaŜyła, Ŝe 
często wrze w nim krew francuskich przodków. 

-

 

Czy zaprosiłaś tu wszystkich nowojorskich aktorów - zapytał, rozglądając się dookoła. 

-

 

Nie, tylko tych najlepszych - odparła z tajemniczym uśmiechem. - RozłoŜyła ramiona. - Zatańcz ze mną. 

-

 

Wolałbym raczej połknąć truciznę. 

Jej  twarz  przybrała  tragiczny  wyraz.  Tygodnie  oczekiwania,  stania  w  oknie  i  wypatrywania  białego  rollsa. 
Tygodnie  podrywania  się na  kaŜdy  dźwięk  telefonu  z  nadzieją,  Ŝe  to  będzie on. A teraz, kiedy wreszcie się 
pojawił, słyszy od niego takie słowa. 

Odwróciła się i ruszyła wzdłuŜ holu do pokoju, którego Nicholas uŜywał ostatnio jako gabinetu. Przy drzwiach 
poczekała, aŜ do niej dołączy. Gdy znaleźli się w środku, usiadła na najbliŜszym krześle.  

-  Przykro  mi,  Ŝe  nie  mogę  zaproponować  ci  drinka  -  odezwała  się  chłodno  -  chyba  Ŝe  chcesz  znowu 
wmieszać się w ten wielobarwny tłum. 

Nicholas drŜącą ręką zapalił papierosa. Wydawał się całkowicie skupiony na tej czynności. 

-Dobrze się bawisz? - zapytał, rzucając jej krótkie spojrzenie. 

-  Do momentu twego przyjazdu bardzo dobrze, dziękuję - odparła jadowicie. 

Podszedł  do  okna  i  zapatrzył  się  w  ciemność.  Palił  w  milczeniu,  wsłuchując  się  w  słowa  modnej 
piosenki o miłości, której dźwięki dochodziły z salonu. Czuł, jak narasta między nimi napięcie. 

-

 

Zrealizowałaś swoje marzenia, lisiczko? - zapytał, nie odwracając się do niej. 

-

 

Teraz przypominają one raczej koszmar - mruknęła, skubiąc rąbek sukienki. Nagle jej oczy zaszły łzami. -

background image

 

69

Tęskniłam za tobą. 

-

 

Właśnie widziałem - odparł sarkastycznie. 

Nie mogła znieść jego drwiny i chłodnego spojrzenia. 

-

 

Wypiłam  niedawno  whisky  z  wodą,  a  przedtem  jeszcze  kilka  innych  drinków.  Trochę  szumi  mi  w  głowie. 

Chyba moŜesz to zrozumieć?! 

-

 

Dlaczego piłaś? 

Kobiecie zabrakło słów. Jak miała wytłumaczyć temu nieznajomemu męŜczyźnie, Ŝe drink miał jej pomóc 
uśmierzyć tęsknotę i rozczarowanie. 

-

 

Przyjechałem tu tylko po to, Ŝeby poinformować cię, Ŝe wykupiłem fabrykę Harrisa - nadal stał odwrócony do 

niej plecami - i przepisałem ją na ciebie. Będziecie teraz mieć wspólne interesy. 

-

 

Ale... w jaki sposób, skoro James ją sprzedał? 

-

 

Zarząd nadal pozostaje w jego rękach - wyjaśnił chłodno. - Nie wspominał ci o tym? 

Potrząsnęła przecząco głową. Słowa nie były w stanie przejść przez gardło. Czy w ten sposób daje do 
zrozumienia, Ŝe nie ma juŜ dla niej miejsca w jego Ŝyciu? 

-  Czy zobaczymy się jeszcze, Nicholas? - zapytała wreszcie z wahaniem w głosie. 

Zanim odpowiedział, mocno zaciągnął się papierosem. 

Myślę, Ŝe byłoby mądrzej, Ŝebyśmy się więcej nie widywali, Keeno. 

Często śmiała się ze znajomych, którzy twierdzili, Ŝe czuli się tak, jakby mieli zaraz umrzeć. Jednak w tej 
chwili  ona  właśnie  czuła  się  podobnie.  Nigdy  nie  myślała,  Ŝe  ktoś  będzie  w  stanie  zranić  ją  tak  boleśnie. 
Wydawało jej się, Ŝe nie będzie w stanie znieść cierpienia. 

Przed  oczami  wyobraźni  przesuwały  się  obrazy  cudownych  chwil,  które  spędzili  razem.  Ciemnowłosy, 
ciemnooki  Nicholas  o  potęŜnej  piersi  gęsto  porośniętej  ciemnym  włosem.  Tym  razem  Ŝegnał  się  z  nią  na 
dobre  i  nie  było  rzeczy,  którą  mogłaby  zrobić,  czy  słów,  które  mogłaby  powiedzieć,  by  zmienić  jego 
decyzję. 

Po  raz  pierwszy  zdarzyło  się  jej  mieć  rację.  Pragnął  jej,  ale  w  jego  wyobraŜeniu  miałaby  to  być  krótka 
przygoda. Nie wyszło i dlatego tak szybko chce wyrzucić ją ze swojego Ŝycia. JuŜ przedtem przypuszczała, 
Ŝe tak wyglądają jego plany, ale wówczas łudziła się jeszcze, Ŝe się myli. 

Podniosła się. Wyglądała bardzo dostojnie w błękitnym kolorze i była zbyt dumna, by spojrzeć mu w oczy i 
zobaczyć w nich udręczenie. 

-  Jeśli uwaŜasz, Ŝe tak będzie najlepiej – powiedziała smutno. - Dziękuję... za wszystko, Nicholas. Mam 
nadzieję, Ŝe będziemy pamiętać tylko przyjemne chwile. 

Pokiwał głową. 

-  Nie  wiem,  w  jaki  sposób,  skoro  było  ich  tak  mało.  Mam  wraŜenie,  Ŝe  nigdy  nie  spotkało  nas  nic 
dobrego. 

Ich  spojrzenia  spotkały  się,  ale  Keena  szybko  odwróciła  głowę,  by  Nicholas  nie  mógł  ujrzeć  łez 
napływających jej do oczu. 

-

 

Mam nadzieję, Ŝe będziesz pamiętał o wysyłaniu mi kartki z Ŝyczeniami świątecznymi. - Keena starała się 

kontrolować swój głos, nigdy nie wybaczyłaby sobie, gdyby właśnie teraz przybrał piskliwe tony. 

-

 

MoŜesz być spokojna, będę pamiętał. 

Ruszyła w stronę drzwi, ale zatrzymała się w połowie drogi. 

-  Jedź ostroŜnie, dobrze? - poprosiła, nie odwracając głowy. 

background image

 

70

-  Mogłabyś się chociaŜ odwrócić, gdy się ze mną Ŝegnasz - powiedział cierpko. 

-  Obawiam się, Ŝe nie mogę tego zrobić - wyszeptała, a pierwsze łzy spłynęły jej po policzkach. 

Chyba przyjdzie jej teraz wypłakać się na ramieniu Jamesa. Nawet chciała wtulić twarz w miękki materiał jego 
czarnego garnituru. Czekał na nią pod drzwiami gabinetu. 

-  Co się stało? -zapytał, gdy tylko zatrzasnęła je za sobą. 

Nie  odpowiedziała.  Miała  wraŜenie,  Ŝe  krwawi  jej  serce.  Dzięki  sile  woli  udało  się  jej  jakoś  przetrwać  do 
końca  przyjęcia.  Rozmawiała  z  gośćmi,  rozsyłała  uśmiechy,  prawiła  komplementy,  a  nawet  kilkakrotnie 
próbowała flirtować z ubiegającymi się o jej względy męŜczyznami. Jcdnak kiedy zniknął za drzwiami ostatni 
gość, cięŜko opadła na sofę i zalała się łzami. Nie musiała juŜ dłuŜej grać. 

Mandy delikatnie głaskała kobietę po włosach i wyszukiwała słowa, które mogłyby ją uspokoić. Keena 
opowiedziała jej o rozmowie z Nicholasem i od nowa wybuchnęła płaczem. 

-

 

Powiedziałaś mu, Ŝe nie jesteś zainteresowana Jamesem? - zapytała łagodnie Mandy. 

-

 

Nie. - Usłyszała ostrą odpowiedź. 

-

 

Czy pomyślałaś, co musiał czuć, gdy wszedł do pokoju i zobaczył ciebie tańczącą w objęciach Jamesa? 

Wzruszyła ramionami. 

-  Nie  mogłam  mu  tego  powiedzieć.  Nie  po  tym,  jak  kategorycznie  usunął  mnie  ze  swojego  Ŝycia. 
Prawdopodobnie  będę  teraz  musiała  związać  się  z  Jamesem.  –  Otarła  łzy  wierzchem  dłoni.  -  Przynajmniej 
mam powód,  Ŝeby nie wracać do Nowego Jorku. Przeniosę tutaj moje biuro. Ann i Faye teŜ wprowadzą się 
do tego domu... 

-  Ty lubisz przebywać tutaj, kochanie, ale im moŜe się to nie spodobać - upomniała Mandy. 

Twarz Keeny ponownie się zachmurzyła.  

- JuŜ nigdy więcej nie chcę widzieć Nicholasa - zaszlochała. - Nie mogę! Nie zniosłabym tego, Mandy! Nie 
mogę! 

-

 

Czy aŜ tak bardzo go nienawidzisz, kochanie? 

-  Kocham  go  -  wyznała  Keena,  podnosząc  na  pokojówkę  zapłakaną  twarz.  -  Odkryłam  to  dopiero  w 
Charleston, ale było juŜ za późno. Mandy, naprawdę go kocham i wszystko co mam, nie jest mi droŜsze od 
jednej chwili spędzonej z tyra męŜczyzną. Wiesz o tym? Wszystkie moje pieniądze i sława nie są nic warte, 
jeŜeli nie będę miała Nicholasa. 

-

 

Czy mogę coś zasugerować? - zapytała Mandy. 

-

 

Nie wiem, czy to ma sens, ale... 

-

 

Dlaczego nie pojedziesz do niego i nie powiesz, co czujesz? 

-

 

śeby uspokajająco poklepał mnie po plecach? - zaszlochała. - Jestem pewna, Ŝe tak właśnie by zrobił. On 

czuje się za mnie odpowiedzialny, ale najwyraźniej jest tym coraz bardziej zmęczony. 

-

 

Czy zdarzyło ci się kiedykolwiek pomyśleć, Ŝe Nicholas jest w tobie zakochany? 

-

 

Szkoda, Ŝe go dzisiaj nie słyszałaś! 

-

 

Zadziwiające  -  westchnęła  Mandy  -  przejechał  w  nocy  dwa  tysiące  mil  do  kogoś,  kogo  tak  bardzo 

nienawidzi. 

Keena niespokojnie zamrugała powiekami. 

-  On... przyjechał tylko po to, Ŝeby powiedzieć mi o interesach. 

-  Równie  dobrze  mógłby  to  zrobić  przez  telefon.  Zastanów  się,  kogo  zobaczył,  gdy  tylko  pojawił  się  w 
drzwiach twojego domu? 

background image

 

71

Wzruszyła ramionami. 

-

 

Mnie. I Jamesa. 

-

 

Nick zawsze był chorobliwie o ciebie zazdrosny - przypomniała Mandy. - Być moŜe nie zauwaŜyłaś tego, 

ale  ja  dokładnie  zdawałam  sobie  sprawę  z  jego  zachowania.  Widziałam,  jak  na  ciebie  patrzył,  kochanie. 
Większość kobiet oddałaby wszystko co ma, za jedno takie spojrzenie, jakim Nick obdarzał cię nieustannie. 
Pomyśl o tym. 

Oczy Keeny zaszkliły się, a dolna warga drŜała niebezpiecznie. 

-  Ale co mogę teraz zrobić? Jest juŜ za późno! 

-  Och, nie! Nie jest! MoŜesz jeszcze wszystko naprawić! - Mandy wstała i szybkim krokiem wyszła z pokoju. 
Kilka minut później Keena usłyszała, Ŝe rozmawia przez telefon. Zadzwoniła w trzy miejsca i po kilku 
minutach była z powrotem w salonie. 

-

 

Na lotnisku czeka samolot, którym polecisz do Charlestoa. Tam wsiądziesz do samochodu, który zawiezie cię 

do domu Nicholasa. Reszta zaleŜy od ciebie. 

-

 

Ale... muszę się przebrać - mruknęła, spoglądając na swoją elegancką sukienkę. 

-

 

Nie zawracaj sobie tym głowy. Stracisz tylko cenny czas. Pospiesz się kochanie, Nick zatrzymał się w 

Charleston tylko na noc. 

-

 

Ale... trzeba zamówić taksówkę! 

-

 

Właśnie nadjechała. - Mandy uśmiechnęła się szeroko i pocałowała Keenę. - Pozdrów ode mnie Nicholasa. 

Nie zastanawiając się dłuŜej, kobieta narzuciła na ramiona futrzaną etolę i ruszyła do drzwi. 

* * * 

Taksówka zawiozła ją przed dom Nicholasa. Wokoło było bardzo cicho. Keena przezwycięŜyła dławiący jej 
gardło strach i zapukała do drzwi. W najgorszym wypadku Nicholas będzie kazał się jej wynosić. W kaŜdym 
razie musi spróbować. Kochała go i dlatego postara się wyzbyć wszelkiej dumy.  Inaczej groŜą jej długie, 
samotne lata Ŝycia. W tej chwili była w stanie ryzykować wszystko, co ma. 

Drzwi otworzyła pani Collins ubrana w długi szlafrok. Jej twarz wyraŜała zdziwienie, ale i radość z widoku 
Keeny. 

-  O mój BoŜe! - wykrzyknęła. - Niech mi jeszcze ktoś powie, Ŝe nie wierzy w zbieg okoliczności. Panno 
Keeno, proszę mi przypomnieć, Ŝebym opowiedziała pani, jak pewnej późnej nocy pierwszy pan 
Coleman znalazł swą przyszłą Ŝonę na stopniach domu. Czy przyszła pani zobaczyć się z panem Nickiem? - 
dodała, ściszając głos. 

Keena tylko skinęła głową. Miała wraŜenie, Ŝe serce wyrwie się jej z piersi. 

- Czy... on jest tutaj? 

-

 

Och, tak. Jest - westchnęła pani Collins. - Przez ostatnie dwie godziny z jego pokoju na górze dochodził 

straszliwy łomot. Jestem pewna, Ŝe rzucał cięŜkimi przedmiotami. Przyjechał dziś w piekielnym nastroju. - 
Starsza pani zamrugała powiekami. - Mam nadzieję, Ŝe uda się pani go uspokoić. 

-

 

Zrobię wszystko, co w mojej mocy - obiecała Keena. 

Zaczęła wspinać się po długich, ciemnych schodach prowadzących do pokoju Nicholasa. Czuła, jak z kaŜdym 
stopniem opuszczają odwaga. 

Teraz albo nigdy. A jeśli Mandy myliła się? A jeśli Nicholas celowo powiedział wszystkie te straszne słowa? 
Jeśli  nie  doceni,  jak  daleką  drogę  dla  niego  przebyła?  PrzecieŜ  on  nie  naleŜy  do  tego  rodzaju  męŜczyzn, 
którzy zauwaŜają poświęcenie innych. 

Zatrzymała  się  przed  drzwiami.  Przez  szparę  dojrzała  smugę  przyciemnionego  światła.  Słyszała  teŜ 
dźwięki świadczące o tym, Ŝe Nicholas nie śpi. 

background image

 

72

PrzecieŜ przybyła tu po to, by z nim porozmawiać. Nie osiągnie  zamierzonego  celu,  jeŜeli nadal będzie 
tkwiła w holu. Wzięła głęboki oddech i otworzyła masywne drzwi. 

Zanim  zdąŜyła  cokolwiek  pomyśleć,  weszła  do  środka  i  zamknęła  je  za  sobą.  Dobrze,  Ŝe  tak  się  stało, 
gdyŜ na widok wyciągniętego na łóŜku nagiego Nicholasa, koniecznie musiała się o coś oprzeć. Jego ciemne 
oczy spoglądały na nią niedowierzająco. 

-  Mam wraŜenie, Ŝe weszło ci to w nawyk - powiedział, siląc się na dowcip. 

Była tak zakłopotana, Ŝe miała trudności z przełykaniem śliny. Zabrakło jej silnej woli, by oderwać wzrok od 
muskularnego ciała męŜczyzny. 

To nie moja wina, Ŝe nie nosisz pidŜamy - starała się potraktować tę kwestię nonszalancko. 

Zaśmiał się krótko. 

Mogę zapytać, co przyniosło cię tutaj w środku nocy? Czy Harris ci juŜ nie wystarcza? 

Przez moment miała zamiar unieść się dumą oraz honorem i natychmiast opuścić pokój, ale gdy spojrzała w 
ciemne oczy Nicholasa, odrzuciła tę myśl. 

-  Nie chcę Jamesa - wyznała cichym głosem. 

Uniósł brwi w geście wyraŜającym zdziwienie i popatrzył na Keenę. 

-  Nie? Jakoś nie udało mi się tego zauwaŜyć. 

Miała świadomość, Ŝe drŜy jej dolna warga. 

A czego oczekiwałeś, do cholery?! - wybuchnęła. Przez niemal miesiąc nie dajesz Ŝadnego znaku Ŝycia. 

Nie raczyłeś nawet zadzwonić, nie wspominając juŜ o odwiedzinach. Nawet nie wiesz, ile godzin spędziłam 
wyglądając przez okno czy oczekując przy telefonie. Wreszcie nadszedł dzień przyjęcia. Z nadzieją w sercu 
biegłam  do  drzwi  za  kaŜdym  razem,  kiedy  zadźwięczał  dzwonek.  Ale  ty  nie  pojawiłeś  się.  To  dlatego... 
wypiłam trochę za duŜo. I... wtedy nienawidziłam cię całym sercem. 

Nie odezwał się ani słowem, ale podniósł się i stanął tuŜ obok kobiety. 

Czy... nie masz zamiaru załoŜyć szlafroka? – zapylała drŜącym głosem. 

- Po co mam się trudzić? I tak musiałbym go zaraz zdjąć. 

-  A... ale... - Nie zdołała dokończyć, gdyŜ oplotły ją potęŜne ramiona Nicholasa. Całym cięŜarem ciała przy 
gniótł ją do drzwi. 

-  Kontynuuj,  kochanie  -  mruknął,  obserwując  jej  reakcję.  -  To,  co  mówisz,  jest  bardzo  interesujące. 
Dlaczego tak bardzo chciałaś, Ŝebym pojawił się na przyjęciu? 

Nie miała odwagi spojrzeć Nicholasowi w oczy, dlatego skupiła wzrok na jego potęŜnej piersi. 

-  A jakie to ma dla ciebie znaczenie? PrzecieŜ i tak jesteś przekonany, Ŝe sypiam z Jamesem. 

Przysunął się jeszcze bliŜej. Mogła teraz dokładnie zobaczyć miejsce, w którym został złamany jego nos. 

-  Nie  przebyłabyś  z  pośpiechem  tej  ogromnej  odległości,  gdyby  tak  było  -  mruknął,  wpatrując  się  w  jej 
miękkie usta. 

- WywaŜysz drzwi, jeŜeli będziesz bardziej na nie napierać - szepnął zmysłowo. - Dlaczego nie przestaniesz z 
sobą walczyć i nie zaczniesz robić tego, na co masz naprawdę ochotę, Keeno?  

Z uwagą przyglądała się jego powaŜnej twarzy. 

-  A co ja, według ciebie, chcę robić? 

W  odpowiedzi  złapał  jej  chłodne,  drŜące  dłonie,  połoŜył  na  swoich  wąskich  biodrach  i  zaczął  przesuwać  w 
górę, aŜ do piersi. 

background image

 

73

- To - mruknął, wolno i delikatnie muskając wargami jej usta. - Chcesz mnie dotykać. Chcesz leŜeć w moich 
ramionach, chcesz czuć na sobie moje ciało, chcesz mi się oddać. Czy masz zamiar powiedzieć, Ŝe nie po to tu 
przyjechałaś? 

Łzy  napłynęły  jej  do  oczu.  Miał  rację.  Oczywiście,  Ŝe  miał  rację.  Ale  chodziło  jej  o  coś  więcej,  o  coś 
znacznie waŜniejszego. Rozluźniła się, czując blisko siebie jego ciało. Pozwoliła, aby okrył jej twarz i usta 
namiętnymi pocałunkami. Pozwoliła, aby język Nicholasa dotykał jej zębów i podniebienia, a ciałem targały 
dreszcze rozkoszy. 

Jęknęła  czując,  Ŝe  kaŜdy  mięsień  jej  ciała  napręŜa  się  pod  wpływem  dotyku  ciepłych  dłoni  Nicholasa. 
Spletli się w uścisku tak mocnym, Ŝe nie rozdzielała ich nawet odrobina powietrza. 

Przesuwał dłonie wzdłuŜ jej pleców, przez pośladki, aŜ do ud. Ugiął nogi w kolanach i przycisnął jej biodra 
do swoich. Oboje oddali się rytmowi miłości, który sprawił, Ŝe z ust Keeny wyrwał się kolejny nieświadomy 
dźwięk. 

-

 

Obiecaj... Ŝe... nie będzie to tylko seks - szepnęła prosto w jego zmysłowo rozchylone usta. 

-

 

Nie  byłby  to  tylko  seks,  nawet  gdybyś  oddała  mi  się  sześć  lat  temu.  -  Uniósł  na  chwilę  głowę  i  Keena 

zobaczyła ogień miłości i poŜądania w jego oczach. - Mój BoŜe, straciłem dla ciebie głowę, nie zauwaŜyłaś 
tego jeszcze? Kiedy wyjeŜdŜałem do ParyŜa, myślałem, Ŝe prowadzę sprytną grę. Chyba było mi potrzebne 
takie  przekonanie,  bym  mógł  odzyskać  równowagę  po  nieudanym  romansie  z  Marią.  Ale,  mój  BoŜe, 
kochanie, w ParyŜu myśl o tobie przez cały czas nie dawała mi spokoju. Kiedy wróciłem, i pocałowałem cię 
po  raz  pierwszy,  zrozumiałem  wreszcie,  co  się  ze  mną  dzieje.  -  Jego  dłonie  znowu  przesunęły  się  po  jej 
kształtnym ciele. - Pragnąłem cię juŜ tego dnia, kiedy się poznaliśmy, ale wtedy nie miałem jeszcze do tego 
prawa. Potem długo, długo nie było okazji, Ŝeby wyjawić ci moje uczucia. I bardzo dobrze, Ŝe się tak stało. W 
tej chwili chcę od ciebie cholernie duŜo więcej, niŜ chciałem wtedy od twego młodego, seksownego ciała. 

-

 

Czego... czego chcesz, Nicholas? - zapytała szeptem, delikatnie gładząc jego muskularny tors. 

Pochylił głowę i spojrzał jej prosto w oczy, ale Keena dojrzała w źrenicach Nicholasa tylko namiętne błyski. 

Chcę, Ŝebyś mi dała dziecko. 

Miała wraŜenie, Ŝe te słowa zapadają jej głęboko w świadomość. 

Dlaczego? - Poruszyła bezgłośnie ustami. 

Zaśmiał się krótko. 

Bo jestem w tobie do szaleństwa zakochany, moja rozkoszna mała wiedźmo - powiedziawszy to, objął 

Keenę silnymi ramionami i podniósł do góry z podłogi, rozgniatając jej usta w słodkich pocałunkach, - O mój 
BoŜe, kocham cię, pragnę cię, potrzebuje cię. Keeno, miałem ochotę zabić Harrisa za to, Ŝe trzymał cię w 
ramionach, Ŝe cię dotykał. Nie będę prosić o więcej niŜ moŜesz mi dać, ale oddaj  mi  się  dziś  w  nocy. 
Zostań ze mną. 

Łzy  napłynęły  jej  do  oczu,  kiedy  odwzajemniała  namiętne  pocałunki.  Oddech  kobiety  stawał  się  coraz 
krótszy i urywany. 

-  To... moŜe zająć trochę więcej czasu niŜ jedną noc. 

-  Co? - mruknął, kładąc ją na szorstkim, brązowym prześcieradle. 

- śeby... mieć... 

-  Mieć dziecko? - szepnął Nicholas, a jego oczy wyraŜały czułość, jakiej nigdy dotąd nie doznała. Jego ręce 
delikatnie zdejmowały z niej elegancką sukienkę. Po chwili była juŜ naga, nie licząc skromnych majteczek, 
w które męŜczyzna zapatrywał się poŜądliwym wzrokiem. – W takim razie myślę, Ŝe byłoby dobrze, gdybyś 
mnie poślubiła - mruknął. - Oczywiście po to, Ŝeby nie dopuścić, do powstawania plotek. 

Objęła ramionami szyję Nicholasa i przyciągnęła go do siebie. 

Jakbyś  ty  kiedykolwiek  przejmował  się  plotkami  -  wyszeptała,  rozkoszując  się  dotykiem  jego  dłoni  i 

nieznanym dotąd blaskiem oczu, które cal po calu lustrowały ciało Keeny. 

background image

 

74

Całe to zdarzenie wydawało się mieć wiele wspólnego z magią. To nie mogło dziać się naprawdę! Od kiedy 
to marzenia się spełniają, a bajki stają się rzeczywistością? Płakała przestraszona ogromem miłości, która 
wypełniała jej serce. 

Och, Nick, zrobię wszystko, co zechcesz – szeptała gorączkowo. - Wszystko. Byłabym twoją kochanką, 

jeŜeli nie mogłabym mieć nic więcej. Dam ci dziecko, rezygnując na zawsze ze szczupłej figury i nigdy nawet 
nie wspomnę, Ŝe się poświęciłam. 

Jego ciemne oczy wpatrywały się w nią przez długą chwilę. 

-  Nie tak dawno, tu w ogrodzie, powiedziałaś coś bardzo podobnego. Spytałem wtedy, dlaczego zrobiłabyś 
dla mnie wszystko, a ty odpowiedziałaś, Ŝe nie wiesz. Czy naprawdę nie wiesz, dlaczego? 

Delikatnie dotknęła palcami jego ciepłych ust. 

-  Dlatego, Ŝe cię kocham, najdroŜszy - wyszeptała drŜącym głosem. - PoniewaŜ jesteś całym moim 
światem, od początku do końca. 

Zamknął oczy, ale szybko podniósł powieki pod wpływem uporczywego spojrzenia Keeny. 

-  Bóg jeden wie, czy nie znaczysz dla mnie duŜo więcej, kochanie. Jest jeszcze jedna rzecz, o której chcę ci 
powiedzieć.  Kochałem  moją  pierwszą  Ŝonę,  ale  zupełnie  inaczej,  niŜ  kocham  ciebie.  Nie  zamierzam 
wskrzeszać duchów, dlatego nie będzie jej między nami. Ani tej nocy, ani Ŝadnej innej. 

Kiedy się zorientowałeś, Ŝe mnie kochasz? 

Uśmiechnął się czule. 

Byłem  zupełnie  pewien  swoich  uczuć,  gdy  po  raz  pierwszy  zobaczyłem,  jak  flirtujesz  z  Harrisem. 

Miałem wtedy ochotę stłuc go na kwaśne jabłko. - Jego dłonie znowu przesunęły się wzdłuŜ jej zgrabnego 
ciała.  -  Ale  na  te  tematy  porozmawiamy  później,  panno  Whitman  -  szepnął,  opierając  się  na  niej  swym 
cięŜarem. - Teraz potrzebuję twojej absolutnej, niczym nie zakłóconej uwagi. 

Oddychała coraz szybciej, widząc w jego oczach ciągle narastające poŜądanie. 

Nick, czy wystarczy tylko to, Ŝe cię kocham? Chciałabym, Ŝeby było ci dobrze, ale tak mało wiem... 

-  To niewaŜne - mruknął, obejmując ją mocniej ramionami i całując wolno, czule i namiętnie zarazem. - 
Jedyne,  co  musisz  robić  -  dodał,  ściszając  głos  do  ledwie  słyszalnego  szeptu  -  to  zrelaksować  się  i 
wykonywać  moje  polecenia.  PokaŜę  ci,  w  jaki  sposób  zakochany  męŜczyzna  wyraŜa  swoją  miłość.  Będę 
bardzo delikatny, więc nie musisz się niczego obawiać. Dobrze? 

Otoczyła ramionami szyję męŜczyzny i z rozkoszą przyjęła na siebie cięŜar jego ciała. Oddychała z trudem, a 
oczy miała szeroko otwarte, więc Nicholas z łatwością mógł z ich wyczytać wszystkie jej uczucia. 

- Nick, chcę oddać ci wszystko - szepnęła, gdy całował ją w taki sposób, w takich miejscach, Ŝe nie marzyła 
o tym w swoich najbardziej erotycznych fantazjach. - Kochaj mnie. 

Zadowolony z siebie zachichotał cicho i wyciągnął rękę, by wyłączyć światło. 

* * * 

Gdy  rankiem  podniosła  powieki,  ujrzała  Nicholasa  wpatrującego  się  w  jej  twarz.  Spojrzała  w  jego 
kochające,  ciemne  oczy i momentalnie powróciły wspomnienia z minionej nocy. Nicholas był cierpliwym i 
czułym kochankiem, dostarczył Keenie przeŜyć, o których nawet nie śmiała śnić. Doprowadził do tego, Ŝe 
odczuwała  rozkosz  niemal  graniczącą  z  bólem.  Przypomniała  sobie,  Ŝe  w  nocy,  w  tamtej  pięknej  chwili, 
patrzył na nią tak, jak i teraz. Nie wie, dlaczego wtedy otworzyła oczy, ale gdy to zrobiła, zdziwiła się bardzo, 
widząc skierowany na siebie wzrok Nicholasa. Jego twarz wyraŜała poŜądania, ogniste spojrzenie mówiło o 
miłość, a potęŜne ciało było tuŜ obok. 

-  Ty... obserwujesz mnie - wyszeptała drŜącym głosem, na pół rozbudzona Keena. 

Pochylił się i czule, z szacunkiem pocałował ją w usta. 

-  Musiałem. Byłaś taka piękna. Gdy sobie przypomnę, jak reagowałaś na moją miłość, ten cichy krzyk... A 

background image

 

75

blask księŜyca rozjaśniał twoją twarz. Będę o tym śnił do końca Ŝycia. Keeno, byłaś doskonała. 

Delikatnie pogładziła jego skronie w miejscu, gdzie były przyprószone siwizną. 

-  Ty równieŜ - wyszeptała, uśmiechając się nieśmiało. - Och, Nick! Tak bardzo cię kocham. 

Pochylił się znowu i pocałował jej rozchylone usta. 

-

 

Nie  bardziej  niŜ  ja  ciebie  -  wyszeptał.  -  Jak  wyobraŜasz  sobie  nasz  ślub?  W  kościele  z  fanfarami,  czy 

skromnie w urzędzie? 

-

 

Wszystko mi jedno. 

-

 

W takim razie w urzędzie - zadecydował. - Chcę, Ŝebyś nosiła na palcu moją obrączkę tak szybko, jak 

to tylko moŜliwe. 

-

 

Nie zmienię zdania - zapewniła go. Kąciki jego ust uniosły się nieznacznie. 

-

 

To nie dlatego. 

Spojrzała mu w oczy i w zdziwieniu uniosła brwi. 

Zachichotał cicho, przesuwając ręką po jej płaskim brzuchu.  

 

Pospieszyliśmy się trochę, kochanie. A jeŜeli jesteś juŜ w ciąŜy? 

Zarumieniła się nieznacznie. 

Boisz się plotek? 

-

 

Mogłyby wystraszyć bociana - wyszeptał jej do ucha. - Poza tym jestem odpowiedzialnym biznesmenem, 

filarem społeczeństwa... 

-

 

Łowcą niewinnych panienek - dodała złośliwie, odsuwając opadające mu na twarz ciemne włosy i całując 

go wolno. 

-

 

Ale kochasz mnie. - Uśmiechnął się szeroko. 

-

 

Ponad Ŝycie. Nawet bardziej - roześmiała się - niŜ moją cudowną karierę. 

-  Teraz otwiera się przed tobą nowa kariera - powiedział, przygniatając ją swoim ciałem. 

-  Hmm? - mruknęła, nie mogąc złapać oddechu. 

 

Polegająca na kochaniu mnie - odparł, a Keena roześmiała się dźwięcznie. 

Nicholas pochylił głowę i stłumił jej śmiech pocałunkiem.