background image

Rozdział 4 

 

 

Wymknęłyśmy się przez bramy na końcu alei, na dróżkę prowadzącą do wioski. W 
przeciwnym kierunku ścieżka wiła swoja drogę do wrzosowisk i do miejsc, które spaliły się w 
naszej pamięci— Farma Uppercliffe, gdzie Agnes ukryła swoją malutka córeczkę przed 
oczami świata, a także Dwór Fairfax, dom dzieciństwa Sebastiana. 
 

Słyszałam Evie jak łapie oddech. – To takie dziwne - powiedziała niskim głosem. – To 

miejsce pełne jest takiego piękna i jeszcze takiego bólu. Ciągle myślę, pierwszy raz spotkałam 
Sebastiana tu, pierwszy raz zobaczyłam Agnes tam, pierwszy raz utworzyłyśmy nasz krąg 
tam. . . ale teraz już po wszystkim. 
 

- Czyżby? 

 

Spojrzała na mnie słabo upartym wyrazem twarzy. – Musi być. Dużo o tym myślałam 

podczas wakacji. Sebastian chciał abym ruszyła dalej i muszę to zrobić tak samo dla jego 
dobra jak i dla własnego. Muszę spróbować i żyć tak jak on chciałby bym żyła— Muszę 
spróbować być szczęśliwa, aby jego śmierć nie poszła na marne. To był jego dar dla mnie, jak 
również mój dla niego. Muszę spróbować i żyć teraz tak jakby spotkanie Sebastiana nigdy się 
nie wydarzyło. 
 

To brzmiało jak coś, co musiała sobie wmawiać w kółko i w kółko. 

 

- A co z Mistyczna Ścieżką? Co z twoja mocą? –mistycznym elementem Evie była 

woda i semestr temu użyła Talizmanu, naszyjnika, który był jej cennym dziedzictwem by 
współdzielić moc ognia Agnes. – Nie możesz udawać, że to nie było prawdziwe. Nadal jesteś 
tego częścią. 
 

- Nie, nie mam na myśli, że to nie było prawdziwe, - odparła Evie potrząsając głową. – 

Kochanie Sebastiana było najbardziej prawdziwą rzeczą, jakiej kiedykolwiek doświadczyłam. 
Ale nie mogę żyć w przeszłości. To już koniec. I myślę, że być może nasze moce zostały nam 
wypożyczone by go ocalić, tylko w tym czasie i w tym konkretnym celu. Aby uratować jedną 
nieśmiertelną duszę. To było warte zrobienia, prawda? – Jej oczy zalśniły łzami, ale cofnęła je 
powrotem. – Jestem bardzo wdzięczna, że mogłyśmy być częścią Mistycznej ścieżki by 
pomóc Sebastianowi, jak również jestem wdzięczna za wszystko, co ty i Helen zrobiłyście dla 
mnie, ale. . .więc. . . – jej głos załamał się, a ona ciężko przełknęła. 
 

- Więc. . .co? Co jest, Evie? 

 

Jej wyraz twarzy stwardniał. – Sebastian jest martwy, Sarah. Nie chcę znowu 

wszystkiego odgrzebywać. Po prostu nie mogę. Nie wydaje mi się, że będę chciała więcej o 
tym rozmawiać. Musimy iść naprzód. 
 

- A czy Josh jest częścią pójścia na przód? – Spytałam od niechcenia, ale poczułam 

uderzenie zazdrości w dole mojego brzucha jak wypowiedziałam słowa. Zdjęłam moją rękę z 
Evie. 
 

- Nie wiem, - odpowiedziała. – W zeszłe ferie powiedziałam Joshowi, że nie jestem 

gotowa na kolejny związek. Och, nienawidzę tego słowa! To brzmi tak pompatycznie. – 

background image

Sięgnęła w dół i podniosła garść stokrotek z wysokiej trawy z boku ścieżki i zaczęła wiązać je 
ze sobą w łańcuszek. – Ja po prostu nie wiem. Naprawdę lubię Josha. Jest ciepły i uprzejmy. . 
. i pełen życia. Sprawia, że czuję jak świeci słońce. – Nagle zrzuciła kwiaty na ziemię. – 
Jesteśmy tylko przyjaciółmi. Na chwilę obecną to wystarczające, czyż nie? Nie chcę się 
martwić i analizować wszystkiego. Po prostu chcę być szczęśliwa. 
 

- Jak my wszyscy, - Powiedziałam nie mogąc zatrzymać nuty goryczy w moim głosie.

 

- Boże, to zabrzmiało naprawdę powierzchownie i egoistycznie, czyż nie? Nie miałem 

tak tego na myśli. To dlatego, że wszystko było takie trudne. – Evie westchnęła. – Kiedy 
Frankie zachorowała i musiałam tu przyjść moje życie się zmieniło. Nadal strasznie za nią 
tęsknię. A potem utrata Sebastiana. . . Dzięki Bogu mam ciebie i Helen. 
 

- I Josha. 

 

- Taak, Josha też. – Evie spojrzała na mnie z niepokojem. – Sarah nie masz nic 

przeciwko, prawda?  mnie będącej przyjaciółka Josha? 
 

- Przeciwko? Dlaczego miałabym być przeciwko? – Zmusiłam się do uśmiechu. – To 

wspaniale, że masz kogoś do szczerej rozmowy. Ale musisz zdać sobie sprawę z tego, że Josh 
chcę czegoś więcej niż być tylko twoim przyjacielem. Możesz skończyć raniąc go. 
 

Ponownie, lekko uparte spojrzenie zawitało na jej twarz. – Każdy związek— przyjaźń, 

miłość, cokolwiek— może być bolesny. To wszystko jest wielkim ryzykiem. Życie jest 
ryzykiem. Josh jest przygotowany by podjąć takie ryzyko. Nie widzisz Saro, że musimy być 
przygotowane na wszystko? Musimy być wystarczająco silne na cokolwiek co zdarzy się 
dalej. I czy naprawdę ma znaczenie, że rzeczy są czasami bolesne, jeśli naprawdę czujesz i— 
i robisz— i przeżywasz życie? Sebastian powiedział mi by żyć, dobrze i źle, z radością i 
smutkiem. To właśnie próbuje robić. 
 

Nie odpowiedziałam. To był mój problem, pomyślałam tępo. Nie zrobiłam i nie 

doświadczyłam niczego tak naprawdę. Byłam zbyt bojaźliwa, bojąc się zranić ludzi, bojąc się 
zranienia. I to wszystko co mi zostało to lęk, ból, pustka. Przynajmniej Evie była żywa jak 
jasny płomień. 
 

Przeszłyśmy resztę drogi w ciszy i wkrótce dotarłyśmy do wioski z rządkami domków 

i czarno-kamiennym kościołem. Wiejski sklep był zamknięty i nie było nikogo z wyjątkiem 
samotnego starca spacerującego z psem. 
 

- Jak myślisz, gdzie może być Helen? 

 

- Gdzieś indziej? – Poprowadziłam na cmentarz. Skośne rzędy nagrobków i czarnych 

cisów dawały miejscu ponurą atmosferę pomimo jasnych bukietów kwiatów, które stały tu i 
tam na grobach. Zauważyliśmy Helen siedzącą samotnie przy staromodnym grobie, który 
został przyćmiony przez ogromną rzeźbę anioła. To było doczesne miejsce spoczynku Lady 
Agnes Templeton. Lokalni ludzie szeptali różne przesądy o tym miejscu. Chodziły słuchy, że 
jej duch czasami podchodził do drzwi kościoła i tajemniczo przechodził przez nie do środka i 
to, że dotykając jej grobu można było wyleczyć chorobę. Twierdzili nawet, że pewnego dnia 
Agnes wróci do Wyldcliffe w godzinie największej potrzeby. Większość z nich to były tylko 
plotki i histeria, ale nawet Panna Scratton powiedziała, że jej grób był miejscem ochrony dla 
nas. Mogłam zrozumieć dlaczego Helen chciała tu usiąść spokojnie zanim stawi czoło 
nowemu semestrowi, starając się czerpać siłę z przeszłości. Nigdy nie pasowała do Wyldcliffe 
i większość uczniów dało jej popalić. 

background image

 

Helen siedziała na ziemi z ramionami splecionymi wokół kolan. Jej jasne włosy 

spadały wokół jej twarzy ukrywając jej wyraz. Przez chwilę myślałam, że płacze, ale ona 
zerwała się i uśmiechnęła z determinacją kiedy wypowiedziałam jej imię i zaoferowała mi 
swój chłodny policzek do pocałowania. 
 

- Co u ciebie Helen? – spytałam. 

 

- Och. . . Nie wiem. . . w porządku, jak sądzę, - odpowiedziała, ale nie napotkała 

moich oczu. – Myślałam właśnie o Agnes. Czy kiedykolwiek jeszcze ja zobaczymy. 
 

We trzy stanęłyśmy przed grobem nic nie mówiąc; wtedy splotłyśmy ręce i 

złożyłyśmy cichy hołd do naszej sekretnej siostry. Kamienny anioł trzymał inskrypcję, która 
wyblakła z biegiem czasu przez deszcz i wiatr. Brzmiała LADY AGNES TEMPLETON, 
UMIŁOWANA PRZEZ PANA. Przez chwilę wydawało mi się, że anioł zniknął, a Agnes 
stała tam na jego miejscu, spoglądając w dół na nas z miłością i spokojem w jej łagodnych 
oczach. Potem rozpłynęła się także i zamiast tego postać ubrana na czarno warknęła na nas, 
kłapiąc z nienawiścią. W następnej sekundzie wszystko było takie jak powinno: cichy 
cmentarz, pokryty mchem grób i moje przyjaciółki zagubione w swoich myślach. Cofnęłam 
się i wyrwałam ręce z ich rąk. Nie wydawały się zauważyć czegokolwiek. 
 

- Wracajmy do szkoły, - powiedziałam w pośpiechu. – Nie powinnyśmy być do późna 

na zewnątrz. Wkrótce będą dzwonić dzwonkiem na kolację. 
 

- To już taka godzina? – spytała Evie zaskoczona. 

 

Helen spojrzała na mnie badawczo po czym westchnęła. – Taak, wracajmy. Równie 

dobrze możemy spojrzeć prawdzie w oczy. 
 

Pospieszyłam je maszerując żwawo z powrotem w dół ścieżki i kierunku bram szkoły. 

 

- Więc, widziałaś swojego ojca w wakacje Helen? – spytała Evie. 

 

- Tak. 

 

- Jak było? 

 

- Mmm. . . dziwnie. 

 

- Dziwnie jak? – spytałam. 

 

- Cóż. . . – Helen zmarszczyła brwi. – Myślałam, że będzie wspaniale, ale tak nie było. 

Ponieważ poznałam tylko Tony-ego. Naprawdę nie czuję z nim, żadnego związku jeszcze. 
Ale połączenie musi tam być takie samo. Mam na myśli, on jest właściwie moim ojcem, ale 
nadal jakoś nie mogę naprawdę się z tym oswoić. 
 

- Myślę, że to zajmie trochę czasu, - powiedziałam uspokajająco. 

 

Helen spojrzała zmartwiona, następnie powiedziała w pośpiechu, - Dziwnie jest 

myśleć o nim jako zakochanym w mojej matce. Pokazał mi zdjęcia z czasu kiedy byli młodzi, 
zanim go zostawiła, kiedy dowiedziała się, że spodziewa się mnie. Mówił o tym jaka była 
piękna, pełna ducha i przygody. – Skuliła marnie ramiona. – Tej jej strony nigdy nie znałam. 
 

To musiało być bardzo trudne dla Helen, pomyślałam, wychowywać się w sierocińcu, 

nie znając żadnego z rodziców. I wtedy Pani Hartle odszukała ją i przywiozła do Wyldcliffe, 
ale zakazała Helen mówić komukolwiek, że jest córką Najwyższej Przełożonej. I kiedy Helen 
odmówiła użycia swojej elementarnej mocy by dołączyć do sabatu Pani Hartle, jej matka 
odrzuciła ją całkowicie. Dopiero po śmierci Najwyższej Przełożonej zeszłego semestru, Pani 
Scratton udało się wytropić ojca Helen. 
 

- Jaki jest twój tata? – spytała Evie. – Jest żonaty? 

background image

 

- Tak. Jego żona Rachel jest bardzo miła. Jest lekarzem. Mają dwóch małych 

chłopców. 
 

- Więc oni są twoimi braćmi? Helen to wspaniale! – wykrzyknęłam. Chciałabym mieć 

brata. Moja matka powiedziała mi, że straciła synka rok po tym jak się urodziłam i nie była w 
stanie mieć już więcej dzieci po tym, więc wieści Helen dotknęły mnie głęboko. To było 
dziwne, pomyślałam, jak wszystkie byłyśmy jedynymi córkami, Helen i Evie i Agnes i ja. Ale 
teraz życie Helen może się całkowicie zmienić. – Masz teraz prawdziwą rodzinę. To 
wspaniale. 
 

Uśmiech Helen był jak zimowy duch. – Tak, oczywiście. 

 

- Więc co się stało? – prawie dotarłyśmy do szkoły. 

 

- Och, nie wiem, trudno to wyjaśnić. Nie chcę być niewdzięczna, ale oni już są 

rodziną— Tony, Rachel i chłopcy. Są bardzo ze sobą szczęśliwi. Nie potrzebują mnie. Wiem, 
że starali się bardzo mnie przywitać, sprawić bym czuła się jak w domu. Ale to było tylko to, 
wszyscy się staraliśmy jakoś do siebie nawzajem należeć i jakoś to stało się gorsze. Tony jest 
moim ojcem, ale tak naprawdę jest obcy. Myślę, że nigdy się nie wpasuje w nich. – Jej głos 
przeszedł w szept. – Nie sądzę, że będę kiedykolwiek  gdziekolwiek należeć. 

- Należysz do nas, - Powiedziałam stanowczo, - Nieprawdaż Evie? W tym momencie 

przysięgłam, że będę opiekować się nimi obiema, cokolwiek się stanie. Moje serce mówiło 
mi, że Evie była w błędzie. Mistyczna ścieżka jeszcze z nami nie skończyła. Znaki był 
wszędzie dookoła nas. Moje sny, dźwięk bębnów, krótkie spojrzenie warczącej twarzy— ta 
dolina nadal była pełna niebezpieczeństw dla mnie i moich sióstr. Muszę zapomnieć o Joshu, 
muszę zapomnieć o Calu i wszystkim co nie jest związane z naszym przetrwaniem. – 
Wszystkie należymy do siebie, - powtórzyłam. – Jesteśmy siostrami. Pamiętasz? 

 

- Siostry, - wyszeptała Evie i Helen mruknęła, - Dziękuję ci Saro. 

 

Obiecałam sobie , że od teraz będę taka jaką potrzebuję mnie bym była: silna, 

pomocna i spokojna jak ciche wzgórza. Każdą inną tajną tęsknotę i pragnienie zamknę w 
niewidzialnej puszce i zakopie poza zasięgiem wzroku. 
 
 
 
 
Zajęłam miejsce obok Helen i Evie przy długim drewnianym stole. Podziemny, spokojny 
pokój zapełniał się dziewczętami. Chociaż były różnego wieku i rozmiarów to wszystkie 
miały te same uniformy Wyldcliffe i tą samą powierzchowną, pogodną, uprzywilejowaną 
pewność siebie. Kilka chwil później zadzwonił dzwonek i przełożone zaczęły wchodzić do 
holu jadalni, ubrane w czarne akademickie togi, które sprawiały, że wyglądały jak stado wron. 
Uczniowie wstali z szacunkiem na swoje nogi, wszystkie dwieście dziewcząt. Jednak 
pomyślałam, że wydawało się iż sala nie była tak pełna jak zwykle. Również zdałam sobie 
sprawę, że nie widzę nigdzie Velvet, ale zanim miałam czas by się zastanowić gdzie była, 
Panna Scretton zaczęła przemawiać. 
 

 

 
 

background image

- Daje mi wielką przyjemność powitanie was z powrotem w Wyldcliffe jako nowa 

Najwyższa Przełożona naszej szkoły. Okres letni to tradycyjnie szczęśliwy czas i mam zamiar 
sprawić aby był taki dla was w tym roku, szczególnie po smutnych wydarzeniach z zeszłego 
semestru. Również dążę do utrzymania wysokich akademickich standardów ustalonych przez 
Panią Hartle, której utratę, jestem pewna wszyscy jeszcze czujemy. – Panna Scratton 
zpauzowała i spojrzała przenikliwie na morze twarzy przed nią, a następnie kontynuowała.  
– W Wyldcliffe jesteśmy bardzo świadomi przeszłości. Tradycja była prawie naszym motto. 
Jako historyk, naturalnie popieram wartości lekcji z przeszłości(uczenia się z przeszłości, coś 
jak nauka na dawnych błędach by ich nie powtórzyć.
 Jednak musimy patrzeć w przyszłość. 
Innymi słowy, musimy unowocześniać(modernizować)
 

Szmer zaskoczenia przebiegł po pokoju. To było tak jakby powiedziała, - Musimy 

spalić szkołę. – Kilka nauczycielek na podwyższeniu obok niej skwaśniały z dezaprobatą. 
 

- Zorganizowałam naszym ubogim zasobom komputerów uaktualnienie i zamówiłam 

nowe książki do naszej biblioteki, - Panna Scratton mówiła dalej. – Niewykorzystane pokoje 
w czerwonym korytarzu, poza biblioteką, zostały przekształcone we wspólne pokoje dla 
uczniów do wykorzystywania wieczorami. Będą wyposażone w radio i telewizje, gry i 
czasopisma. Oczywiście te nowe obiekty muszą być używane rozważnie i tylko wtedy, gdy 
wszystkie prace domowe  i zajęcia zostaną wykonane. Ponadto, jestem zdeterminowana, aby 
otworzyć drzwi Wyldcliffe dla lokalnej społeczności. Zbyt długo byliśmy traktowani jak 
wyłączność i wyjątek, a to musi się zmienić. Zorganizowałam dla grupy dzieci ze szkoły 
podstawowej z wioski by przychodziły raz w tygodniu korzystać z naszego basenu i kortów 
tenisowych. Mam nadzieję, że będzie to rozpoczęcie wielu takich programów. Będzie 
również program działań tego semestru, które zabiorą nas ze szkolnych murów i zaprowadzą 
do świata zewnętrznego. To będzie punkt kulminacyjny w obchodach lata. Dla młodszych 
dziewcząt będzie garden party* i wyścigi pływackie. Dla was starszych uczennic 
zorganizowałam tańce w chłopięcej szkole akademii Św. Marcina, która jak wiadomo jest 
zlokalizowana jakieś 20 mil stąd w mieście na Wyldford Cross. Jeśli to wydarzenie odniesie 
sukces, to zaprosimy dżentelmenów ze Św. Marcina na Bożonarodzeniową zabawę tutaj w 
Opactwie. Panie, musimy puścić światło na Wyldcliffe. 
 
 
 
 
 

(

Przyjęcie ogrodowe to odmiana cocktail party. Urządza się je z okazji święta narodowego (przyjęcie 

w ambasadzie), wydarzenia kulturalnego lub powitania/pożegnania zagranicznych gości. Garden 
party, podobnie jak aperitif, przyjęcie koktajlowe czy bufetowe, zalicza się do tzw. przyjęd stojących 
(w odróżnieniu od przyjęd zasiadanych, takich jak np. lunch, obiad biznesowy czy bankiet) 
 
 
 
 
 

 

background image

 

Była absolutna cisza. Następnie entuzjastyczny aplauz i doping wybuchł z uczniów. 

Czułam się bardzo zaskoczona. Wyldcliffe nie zmieniło się od pokoleń, ale jeśli ktoś mógł 
przeciągnąć je do dwudziestego pierwszego wieku to byłą to Panna Scratton. Ta wytrawna, 
ciężka nauczycielka mogła więcej niż się wydawała. Pomogła nam w naszej walce z sabatem 
i objawiła się jako wizjonerski Strażnik, który przeplatał się z biegiem lat w długiej historii 
Wyldcliffe. Teraz uśmiechnęła się uznała brawa, następnie podniosła ręce w oznace ciszy. Jak 
to zrobiła, ktoś wszedł do jadalni. Była to Velvet. 
 

Miała na sobie szkolny mundurek, ale udało jej się sprawić wrażenie, że wyglądał 

niesamowicie sexi. Być może był to fakt, iż miała podciągnięta spódnicę i poluzowany 
kołnierz, albo być może były to pięciocalowe skórzane obcasy które ubrała, albo być może 
była to po prostu pewność siebie z którą zrobiła swoje wejście— cokolwiek to było, 
wyglądała oszałamiająco i wiedziała o tym. Wszyscy zamilkli i gapili się, oprócz Helen, która 
ciężko westchnęła i chwyciła swoje ramie jakby została ukąszona. Odwróciłam się i 
spojrzałam pytająco, ale potrząsnęła głową ostrzegawczo jak Panna Scratton znów 
przemówiła. 
 

- Dobry wieczór Velvet, - powiedziała. – Jak jeszcze nie zdążyłam powiedzieć  o 

łasce, nie jesteś oficjalnie spóźniona, ale spróbuj być nieco mniej powolna w przyszłości. 
Proszę zajmij swoje miejsce obok Celeste van Pallandt. – Wskazała puste miejsce obok 
Celeste, która nie wyglądała na bardzo podekscytowaną mając Velvet za sąsiadkę. Celeste 
została uznana za królującą nad reszta nas jako najbardziej wytworną uczennicę w Wyldcliffe 
i to wyglądało jakby w końcu została przyćmiona. Moje serce zamarło. Dziewczyny 
konkurują o wygląd i ciuchy i kasę— Nienawidziłam tego wszystkiego. Chciałbym być na 
zewnątrz jeżdżąc, galopując przez wrzosowiska z wiatrem we włosach i echem kopyt w moim 
sercu. Wtedy moja głowa wypełniła się natarczywym szumem, męczącym bębnieniem, że 
prawie popłakałbym się w głos. Zobaczyłam nudne czerwone światło pochodni, wyczułam 
gryzący dym, poczułam ostrze na moim gardle i zobaczyłam oczy unoszące się  nade mną, 
obracające się dziko—  
 

Chwyciłam tył mojego krzesła i zmusiłam się do wymazania obrazów z moich myśli. 

Helen skubała mój rękaw. 
 

- Czy możecie obie się ze mną spotkać dziś wieczorem? – wyszeptała. – W stałym 

miejscu? Nie możemy tutaj rozmawiać. Nie zamierzałam wam mówić, ale— jest coś. . . cóż, 
po prostu was potrzebuję. 
 

- Oczywiście, - wyszeptałam. – Evie? 

 

Zawahała się na ułamek sekundy, po czym skinęła głową. Pani Clarke, niechlujna, 

prześladowczo wyglądająca nauczycielka łaciny skrzywiła się w naszym kierunku, a my 
musiałyśmy być uważne ponownie. 
 

- A teraz wypowiedzmy łaskę i podziękowanie za dobre rzeczy, które stanęły przed 

nami, - mówiła Panna Scratton. -  Benedic, 
Domine, nos et dona tua . . .* 
 
  

*Benedic, Domine, nos et haec tua dona quae de tua largitate sumus sumpturi. Per Christum 
Dominum nostrum. Amen. - Tradycyjnie odmawiana przed jedzeniem modlitwa po łacinie. 
 

background image

 

Kiedy uczniowie przyłączyli się do archaicznych słów, ja potajemnie odmówiłam 

swoja modlitwę. – Proszę, uważaj na moje siostry Wielki Stwórco i nie pozwól cieniom 
Wyldcliffe ich dotknąć. – Panna Scratton mówiła o wpuszczeniu światła, ale jak spojrzałam 
do góry przez rząd długich okien zobaczyłam, że jasny wiosenny dzień się skończył. Noc i 
ciemność zawisła nad Opactwem jeszcze raz. 
 
 
 
 

Tłumaczenie: Lili2412 
 

Zapraszam chomiki do współpracy przy tłumaczeniu dalej tej książki, gdyż ja teraz nie za 
bardzo mam czas i będę bardzo opóźniać wstawianie rozdziałów za co z góry serdecznie 
przepraszam.