background image

ANGELA CAMERON 

 

BLOOD & SEX Vol. 3 

 

BLANE

 

 

 

background image

Rozdział 1 
 

Christiana weszła do nieskazitelnie czystego foyer rezydencji należącej do 

Michaela, nowego wampirzego lidera w Collins Bay. Minęły lata od kiedy 
ostatnio go widziała. 

Jej praca dla Khalila, ich przywódcy i jej creatore

1

, sprawiała, że była zbyt 

zajęta, by prowadzić towarzyskie rozmowy telefoniczne, ale nawet w 
Południowej Afryce, doszły ją słuchy o zdetronizowaniu Castillo, byłego 
padrone 
Michaela. Nie była zbyt chętna, żeby oglądać czyjąkolwiek śmieć, ale 
była szczęśliwa, widząc odejście tego pokręconego vampiro

O ile się nie zmienił, a na to się nie zapowiadało, Michael będzie 

zdecydowanie bardziej się do tego nadawał. 

Rzuciła okiem na Jonasa, wyjątkowo bladego wampira, który przeszedł 

obok taszcząc dwie torby od Louisa Vuittona

2

, w które udało jej się wpakować 

większość rzeczy. Przez całe swoje życie, nigdy nie spotkała nikogo takiego jak 
on. Białe włosy i starożytne tatuaże na jego twarzy i karku były bardzo podobne 
do tych, które mieli starożytni Wikingowie z jego ludzkiej linii, głęboko 
osadzone oczy sprawiały, że wyglądał tak groźnie, jak reputacja, która go 
wyprzedziła. Kończąc, nie było w nim żadnej reakcji zwrotnej. Moc Christiany 
pozwalała jej odbierać emocje od innych. Niewielu potrafiło ją zablokować, ci 
którzy nie wiedzieli co czują, potrafili ją zdezorientować, ale od Jonasa nie było 
nic, poza elektrycznością statyczną

3

, jak w telewizji pomiędzy kanałami. Gdy 

postawił bagaż na podłodze i spojrzał w górę, uśmiechnęła się do niego. 

- Dzięki za odebranie mnie z lotniska. Naprawdę mogłabym pozostać w 

odrzutowcu. 

- To zbyt niebezpieczne, zostawać tam w trakcie dnia, a tutaj jest więcej 

pokoi, niż my kiedykolwiek będziemy potrzebować. 

Jonas zwrócił swoją uwagę w stronę pokoju na końcu foyer, z którego 

wydobywał się cyfrowy hałas. Zdawało się, że ktoś gra tam w grę wideo. 

-Blane! - jego głos zabrzmiał echem w całym domu. Ogromna wampirza 

powłoka połyskiwała wokół rogu. Jego skóra była odrobinę zbyt opalona jak na 
niego, by w pełni za życia mógł być mieszkańcem Kaukazu. Jego czarne włosy 
z zielonymi końcówkami były trochę za długie, dostatecznie potargane, żeby 
owijały mu się dookoła twarzy. Był seksowny w ten Bad-boyowski sposób. 
Jonas skinął w stronę bagaży. 

- Blane, zanieś je do jej pokoju. 

On spojrzał najpierw na nią, potem na walizki, by znów zniknąć. 
Jego głos zagrzmiał z drugiego pokoju. 

- J. jestem zajęty. 

                                                             

1

 Stwórca 

2

 

http://www.youtube.com/watch?v=9iZKNNzUBug&feature=related

 :D uwielbiam, uwielbiam! Minuta: 11:11 do 11:21 <3 

3

 Nie wiem, mam problem z dopasowaniem :P

 

background image

- Blane - głos Jonasa tym razem był sroższy i nie pozostawiał nawet 

odrobiny miejsca na negocjacje.  

To był rozkaz, groźba i obietnica w jednym słowie. Dało się usłyszeć 

długie wzdechnięcie z pokoju, nim vampiro pokazał się w korytarzu. 

Z tak bliska, był nawet większy niż początkowo wyglądał. Ramiona 

Blane’a były oplecione grubymi muskułami, które naciągały jego T-shirt na 
barkach, gdy się poruszał. Gdy pochylił się po bagaż, pistolet w jego kaburze 
zwrócił jej uwagę. Bez wątpienia, był defensywną częścią klanu Michaela.  

Blane schwycił walizki, jego muskularne ramiona napięły się i podniosły 

torby bez jakiegokolwiek słowa.  

Nie musiała słyszeć jego ciężkich kroków, żeby wiedzieć jak bardzo był 

wzburzony. Czuła jak to z niego promieniowało. Był wkurzony, 
prawdopodobnie dlatego, że musiał jej pomóc, ale prócz tego było jeszcze coś 
innego. Coś więcej, coś co jej umysł odbierał jako ciężkie, ostre i przenikliwe. 
Nieufność. 

Christiana podążyła za nim po schodach, wzdłuż korytarza i do środka 

wielkiej sypialni. Była ona luksusowa i udekorowana odcieniami śmietanki i 
szałwii, które nadały jej zwiewny wygląd. Ogromne łóżko z puchatą

4

 kołdrą i 

pasującymi do niej poduszkami, dodanymi dla efektu. Blane wyglądał 
dziwacznie w tak kobiecym środowisku. Podeszła do łóżka i przesunęła ręką 
przez miękki materiał, gdy on kładł bagaże na podłodze.  

- Jest wspaniała. - Patrzyła na niego kątem oka. - Dziękuję Ci za 

przyniesienie moich rzeczy. I za bycie tak serdecznym

5

Emocje Blane’a zawirowały. 
Nieufność stała się uczuciem dominującym, gdy stał tak przed nią 

wyprostowany, krzyżując ramiona na piersi. Wyraz jego twarzy był 
nonszalancki. Zbyt nonszalancki dla tak negatywnych prądów wijących się 
dookoła niego.  

Jej próba rozbrojenia go nie udała się. Zamiast tego, obserwacja 

utwierdziła jego uczucia. 
Christiana uśmiechnęła się i spróbowała otwartej taktyki.  

- Dziękuję Ci za przyniesienie moich rzeczy - powtórzyła. 
Przytaknął i pozwolił, by dziwaczna cisza zawisła między nimi, nim się 

odezwał, 

- Więc, jesteś dzieckiem Khalila?  

Nie do końca tak by to nazwała, ale - Tak. 

- Dlaczego przysłali cię, byś pracowała z Eleną? 

Co najmniej jakby to była jego sprawa. 

- Pomagam wszystkim neonato

6

.  

                                                             

4

 Powinno być kłębiącą, ale jakoś dziko to brzmi. 

5

 W sensie, że „cieszy się niezmiernie z jej przyjazdu” 

6

 Noworodek, w tym przypadku nowonarodzony.

  

background image

To była prawda; pomagała wszystkim nowym wampirom kontrolować ich 

pragnienia, dopóki byli dostatecznie silni, by robić to samemu. Blane zmrużył 
oczy.  

- Ile masz lat? 

Stawał się zbyt osobisty w swoich pytaniach. 

- Jestem dostatecznie stara. Dlaczego pytasz? 
- Nie pojawiłaś się, gdy ja zostałem przemieniony. 
- Robię to mniej więcej od dekady, czy ciut dłużej. 
- Zatem dopiero po problemach z sukubami. 

Cwaniaczek.  

- Tak mi się wydaje. Nie myślałam o tym wcześniej. 
- Więc jesteś szpiegiem Khalila.  
Christiana zwalczyła potrzebę zaprzeczenia. Nikt nigdy nie połączył czasu 

w jakim coś ma się wydarzyć a początkiem jej usług dla młodych wampirów i 
usunięcia z powierzchni ziemi sukuba totalnie pozbawionego kontroli. Nawet 
lepiej, że tego nie zrobili. Ale Blane pobił rekord. Połapał się w jej pozycji jako 
jednego z niepopularnych obserwatorów, tych którzy dokładnie wskazali sukuba 
w celu powstrzymania go. Odskoczyła w bok.  

- Dlaczego jesteś taki podejrzliwy? 
Zignorował jej pytanie. Poczuła poruszenie jego nastroju, zmianę z 

podejrzliwości do oskarżenia, tuż przed zapytaniem jej, 

- Twój dar wie, co myślimy? 

Westchnęła. 

Jeśli chciała nie dopuścić do tego, by stał się przeszkodą, musiała sprawić, 

by się wycofał. 

Problem polegał na tym, że Blane był za inteligentny dla swojego własnego 

dobra. Musiała być ostrożna i dać mu na tyle informacji, by nie podejrzewał jej 
o kłamstwa, ale nie dość, by mógł ostrzec Michaela.  

- Mogę jedynie wyczuć uczucia i tylko, gdy są silne. 
Blane się uśmiechnął, a potem odrobinę rozluźnił. 
- Więc, to jest coś jak czytanie aur? 
- Coś w ten deseń. 
- Więc jeśli znalazłabyś sukuba, to co byś zrobiła?  

Ach. Więc nie przestał być podejrzliwy.  

- Byłabym zmuszona powiedzieć Khalilowi. 
- Nawet gdyby nie używała swoich umiejętności? 
- Tak sądzę. Strzeżonego Pan Bóg strzeże

7

, jak to mówią.  

Jego gniew był niczym ognisty błysk przedzierający się przez pokój.  
- Co sprawia, że sądzisz, iż posiadasz prawo zrobienia czegoś takiego? Czy 

wiesz co robią wampirom, które mają tak specyficzny dar

Christiana podniosła torbę z podłogi i położyła ją na łóżku. Musiała go 

uspokoić. Nie mogła dopuścić, żeby kontynuowali tę konwersację. Jakikolwiek 

                                                             

7

 Czarny humor dzisiaj mam :D Better safe than sorry 

background image

Blane miał problem z Alleanzą i tym, w jaki sposób były egzekwowane prawa, 
ona nie musiała ich przed nim bronić. Miała pracę do wykonania, pomóc 
nowemu vampiro przebrnąć przez pierwsze tygodnie, a potem ruszyć do 
następnego. Nie jej własną krucjatą było uwolnienie świata od tych seksualnych 
drapieżców, inkubów i sukubów. Ona miała tylko dać znać jej creatore, gdyby 
jakiegoś znalazła, ponieważ były one nielegalne - niebezpieczne. 

- Więc, czy wiesz co robią tym, których pochwycą? 
- Wiem, że są powstrzymywani. 
- I zużywani

8

- Nie wiem nic na ten temat. - To nie było kłamstwo. Ona nie wiedziała

tylko podejrzewała. Mimo to, wina ścisnęła wnętrzności Christiany, gdy 
wyciągała niebieski sweter z torby.  

Blane się przybliżył, otaczał ją.  
- Zawsze robisz to, co ci każą, prawda?  
Gniew w niej zabulgotał. Rzuciła koszulką na łóżko, i odwróciła się w jego 

stronę. 

- Dlaczego mi to robisz? Czy krzywo na ciebie spojrzałam, gdy weszłam 

do rezydencji, czy może zachowujesz się tak w stosunku do wszystkich waszych 
gości? 

Wytrzeszczył nieznacznie oczy. 
- Nie.  
Ponownie kontrolował swoją twarz i znów wyglądał na wściekłego, ale 

gniew osłabł. 

- Nie ufam szpiegom Rady, którzy wchodzą do naszego domu pod 

pozorem pomocy.  

- Ja jestem tutaj, by pomóc.  
Christiana zbliżyła się, wtargując w jego przestrzeń osobistą. Nie odsunął 

się, ale mogła poczuć jego awersję do bycia tak blisko niej, obcej.  

- Mogę odejść jeśli chcesz, ale czy sądzisz, że Michaelowi się to spodoba? 

I myślę, że Jonas mógłby być odrobinę zmartwiony, gdyby jego nowa 
compagna ruszyła w mordercze tany, co doprowadzi do jej zagłady.  

Pochylił się tak bardzo, że mogła widzieć jak bardzo zielone były jego 

oczy, a to zmusiło ją do zrobienia kroku w tył.  

- Po prostu nie zaczynaj niczego, Księżniczko. Nie onieśmiela mnie twój 

tatuś, i będę cię obserwował

9

Christiana również się pochyliła. Ona również nie zamierzała być 

onieśmielona, nawet jeśli ten wielki samiec uruchamiał w niej wszystkie 
możliwe alarmy, które posiadała.  

- I dobrze. Nie chciałabym, żebyś coś przegapił. Może się czegoś nauczysz.  
Wpatrywał się w nią przez długą, bezgłośną chwilę. Wtem jego usta 

ułożyły się w uśmiech. 

                                                             

8

 Albo wyeksploatowani, wykorzystywani bądź wyzyskiwani. 

9

 "We’ll be watching.you" — Jacob Black :D zawsze podobał mi się sposób, w jaki on to mówił ^^.

 

background image

- Co?  
Odsunęła się odrobinę w tył. 
Fala zadowolenia przepłynęła przez pokój, a jego oczy zeskanowały ją od 

góry do dołu. 

- Jesteś trochę gorąca, kiedy się wściekasz. 
Jej ciało odpowiedziało na mroczne, drapieżne spojrzenie na jego twarzy 

poprzez stwardniałe sutki. Mała przestrzeń pomiędzy nimi zdawała się płonąć. 
Zagapiła się na niego przez chwilę, wpatrując się w te zielone oczy. A potem 
Christiana odwróciła się na pięcie i podeszła do łóżka. Starała się zająć samą 
siebie poprzez składanie swetra, który rzuciła w gniewie i odmówiła spojrzenia 
w jego stronę.  

- Nie wyobrażaj sobie nie wiadomo czego, vampiro. Nie mieszam spraw 

zawodowych z przyjemnościami.  

- Nigdy? 
- Nigdy. 
Blane podszedł do drzwi. 
- Wow. To musi być bolesne. 
Christiana spojrzała na niego przez ramię. 
- Co? 
- Ciągłe chodzenie z kijem w tyłku.  
Warknęła i rzuciła w niego swetrem, ale on zdążył już zatrzasnąć za sobą 

drzwi. Gdy dźwięk przestał już dudnić, usłyszała jego chichotanie na korytarzu.  

Ten wampirek będzie naprawdę sporym problemem.  
 

* * * 

 
Blane znów do siebie zachichotał, gdy schodził schodami w dół.  
Ta sorella

10

 będzie jego wrzodem na dupie - nawet jeśli była gorąca. Jej 

perfekcyjne ciało i długie, blond włosy były seksowne, nawet jeśli próbowała 
ukryć się pod czarnymi oprawkami szkieł i biznesowym wdzianku. I nie 
potrzeba było geniusza, żeby zobaczyć, iż spędziła zdecydowanie za dużo czasu 
całując tyłki zbyt wielu starych wampirów. Była jedną z nich, jedną z 
wewnętrznego kręgu tych, którzy wzrastali dzięki władzy i wykorzystywali 
innych, dla swoich korzyści.  

Dodatkowo, była tutaj w interesach. Tak długo, jak długo była w pobliżu, 

będą chodzić na paluszkach dookoła zasad. Michael musi zostać ostrzeżony. 
Strzegł jego sekretów od tak dawna, by teraz pozwolić im wycieknąć. A Jonas 
mógłby zobaczyć Christianę jako zagrożenie dla życia jego compagny, co 
prawdopodobnie doprowadziłoby do uwolnienia Luciano

11

. Blane dostał gęsiej 

skórki na tę myśl. Nikt nie chciał angażować Luciano.  

                                                             

10

 Wszyscy mam nadzieję po 2 tomach pamiętają już to słówko? Tak dla przypomnienia: siostra ;) 

11

 Stęskniliście się za Luckiem? :P

 

background image

On potrafił na swoim koncie szybciej nabić liczbę martwych ciał, niż 

ktokolwiek inny. 

By utrzymać go z dala od sprawy, wszystko musiało być delikatnie 

przeprowadzone. 

Może gdyby Blane miał oko na dziecko Khalila, nie musiałby ich 

ostrzegać. Niee. Za duże ryzyko. Musieli być ostrożniejsi z tym szpiegiem, niż z 
jakimkolwiek innym wampirem z klanu. Z tak świeżuteńką Eleną, to również 
było niemożliwe, by ukryć czym naprawdę była.  

A jeśli oni dowiedzą się, że ona jest sukubem, Michael byłby następnym do 

odstrzału. 

Uderzył o podłogę i skierował się prosto do biura Michaela, na końcu 

korytarza. Zastukał w wielkie, drewniane drzwi.  

Po kilku sekundach, Michael odpowiedział, 
- Proszę. 
Blane otwarł drzwi, by zobaczyć swojego padrone w szarej, rozpiętej 

koszulce, siedzącego za masywnym biurkiem. Michaelowi udało się wyglądać 
swobodnie, ale jego compagna, Tori, odrobinę zaczerwieniona, gdy siadała na 
brzegu biurka, próbując zapiąć guziki jej czerwonej bluzki. Co było takiego 
zawstydzającego? I to nie tak, że nigdy wcześniej im nie przerwał. Poza tym, 
mogli spokojnie usłyszeć wszystko to, co działo się dookoła nich.  

Z Jonasem i Eleną dorzuconymi do kotła, to było prawie jak życie w 

rezydencji Playboya w wersji z piekieł.  

Wszyscy pod tym dachem uprawiali seks, ale nie on

12

- O co chodzi Blane? 
- Och. Uch. Sorka, że przerywam, ale musimy pogadać.  

Podszedł do biurka. 

- Cóż więc, do dzieła - powiedział Michael. 

Blane skinął głową w stronę Tori. 

- Prywatną rozmowę, szefie.  
Westchnęła i podniosła się, ale Michael schwycił jej dłoń. Tori 

uśmiechnęła się do niego. 

- W porządku. Bawisz się w interesy, a ja pójdę wrzucić coś na ząb. 

Zawołaj mnie jak będziesz wolny.  

Michael pocałował jej dłoń, niczym romantyczny naiwniak, którym zresztą 

był.  

- Tak zrobię.  
Tori szybko opuściła pokój. Blane zaczął się zbliżać. Michael wymawiał 

słowa zgrzytając zębami. 

- Niech to lepiej będzie cholernie ważne. 
- Ona jest szpiegiem. 
- Kto? 
- Ta kobieta. - Blane wskazał palcem na sufit. - Ona szuka sukuba. 

                                                             

12

 Biedaczysko, czy tylko ja mu współczuje? Może jakaś chętna by się znalazła, która zaopiekuję się niewyżytym vampiro? 

background image

- Więc? - głos Michaela był spokojny, prawie sztuczny. - Nikt nie dopuści 

do ujawnienia naszego sekretu.  

Odwrócił się w stronę padrone
Dźwiękoszczelny pokój mógł powstrzymać każdego w domu, przed 

usłyszeniem tego co zamierzał powiedzieć, więc wyrzucił to z siebie. 

- Posłuchaj. Wiem o tej małej dokładce mocy, którą zaserwowała ci Elena.  
Brew drugiego wampira powoli unosiła się w górę. Blane uniósł w górę 

dłonie.  

- Nie zamierzam mówić czegokolwiek w tym temacie, ale musisz wiedzieć, 

bo Elena może nie być w stanie tego okiełznać. 

- Skąd wiesz? 
- To ja jestem geniuszem, pamiętasz? Nie trzeba było długo czekać, 

zwłaszcza po tym pokazie w The Dungeon, w noc, gdy przystąpiła do klanu.  

Michael uśmiechnął się pod nosem. 
- Tak też założyłem. To znaczy, skąd wiesz, że Christiana jest szpiegiem? 
- Dlaczego wszyscy musicie pytać skąd wiem? Po prostu wiem. 
- Zapominam o twoim wyjątkowym instynkcie - Michael zabrzmiał na 

zmęczonego. - Stanąłeś z nią twarzą w twarz? 

- Taa - westchnął. - Przyznała się? 
- Nie do końca. 
- Wezwij Jonasa.  

Blane podszedł do drzwi, otwarł je i wrzasnął - J., Michael cię potrzebuje.  
Zamknął drzwi i czekał, aż trzeci wampir do nich dołączy.  

Gdy Jonas wszedł do środka, spojrzał na jednego i drugiego, a potem znów 

na Michaela.  

- Co masz na myśli po przez „mamy problem”? 
- Za każdym razem, gdy to robisz, to jest tak cholernie przerażające. 

Zwłaszcza gdy wyglądasz w ten sposób.  

Czytanie myśli było specjalnością Jonasa. To zniechęcało, szczególnie, że 

on wyglądał jak martwy, wytatuowany elf z Władcy Pierścieni

13

Taaa, fajnie było zobaczyć jak brał w objęcia stronę, którą wszyscy znali 

jako Luciano, ale on wciąż przyprawiał Blane’a o ciarki

14

. Michael potarł 

skroń

15

.  

- Jonas, Elena i Ja ma… 
- CO?! 
Zaczął zakradać się w stronę biurka. Blane zrobił krok w stronę Michaela. 

Nie był pewny, czy we dwóch poradziliby sobie z Jonasem, ale nie zamierzał 
stać z założonymi rękami i patrzeć jak Luciano rozrywa ich padrone na części. 
Jonas rzucił na niego okiem, i przestał się poruszać.  

- Ona wie?  

                                                             

13

 Te ich porównania mnie rozpieprzają :D 

14

 Kolejny powód, by zakochać się w tym języku: heebie-jeebies ^.^  

15

 I jeszcze jeden powód, wiedzieliście, że skroń to również temple, tak samo jak świątynia?

 

background image

To zawsze było tak wkurzające nadążyć za konwersacjami J, gdy ten czytał 

w czyichś myślach. Zwłaszcza gdy ten był wkurwiony. Głównie reagował, bez 
jakichkolwiek wyjaśnień. Michael skinął potwierdzając. Jonas przycisnął dłoń 
do biurka i pochylił się w stronę Michaela.  

- A jak wam dwojgu udało się uchować to przede mną w tajemnicy? 
Tym razem to Blane westchnął. 
- Zawsze nas niedoceniałeś. Nie tak znowu trudno utrzymać cię z dala od 

tego o czym myślimy. 

- Najwyraźniej - powiedział Jonas.  
- Dlaczego po prostu nie przeczytałeś jej myśli? - spytał Blane, wskazując 

na sufit. 

- Staram się dać każdemu odrobinę prywatności.  

Blane zaczął się śmiać. Jonas nie dał im za krztę prywatności od dekad.  

- Cieszę się, że próbujesz być uprzejmy, ale nie musisz włączać w to 

totalnie nieznajomych, przysłanych przez tych wścibskich… 

- Dość - warknął Michael. - Nie mamy czasu na takie nonsensy.  

Rozłożył się wygodniej w swoim krześle.  

- Jonas, czy sądzisz, że Elena potrafi dochować sekretu? Jeśli oni dowiedzą 

się czym jesteśmy, może i utrzymam swoją pozycje, ale tylko dlatego, że długo 
mnie znają, ale nie wiem czy potrafię ją ochronić.  

Jonas chrząknął.  
- Tak sądzę. Wszystko z nią w porządku od… ilu to już… czterech nocy? 

Spojrzał w stronę Blane’a. 

- Ta kobieta nie potrafi czytać myśli, tak? 
- Powiedziała, że wyczuwa emocje, ale nie potrafi czytać myśli.  
Blane wślizgnął się biodrem na krawędź biurka. - Khalil powiedział mi, że 

ona potrafi manipulować emocjami, co sprawiło, że pozwoliłem jej przyjechać. 
Pomyślałem, że tak będzie łatwiej dla Eleny. 

- Cóż, oto i ona.  

Jonas przeszedł do okna. - Pogadam z Eleną. Gdy nie ma mnie w pobliżu, 
Blane, miej na nią oko. - Zgodził się z nim.  

- I pomogłoby, gdybyś użył odrobiny tego uroku, by ją ułagodzić, zamiast 

kłócić się z nią za każdym razem - dodał Michael, rzucając mu wymowne 
spojrzenie.  

Blane wzruszył ramionami. - Nie mam tych samych umiejętności co ty. 

Casanovanie nie dostało mi się z puli genów.  

Jonas wybuchnął śmiechem. - Widziałem jak radzisz sobie z ludźmi. 

Cudownie ci to wychodzi.  

- To działa tylko na nich.  

Michael zmienił pozycję, rozkładając ręce na biurku.  

- Moce są inne dla każdego z nas. Twoje umysłowe zdolności nie są małą 

rzeczą.  

background image

Blane kiwnął głową, ale tylko dla korzyści Michaela. Jego umiejętności nie 

były za bardzo pomocne. Telekineza i instynkt, które graniczyły z byciem 
psycholem nie do końca mogły pomóc mu uwieść szpiega. 

- Jonas, idź pogadać z Eleną. Blane, idź spytać czy nasz gość chciałby 

odwiedzić klub. Im mniej czasu tutaj spędzi, tym łatwiej będzie nam utrzymać 
nasz sekret.  

 

* * * 

 
Christiana schowała ostatnią walizkę do szafy, a potem wślizgnęła się na 

łóżko. Było miękkie i znacznie bardziej wygodne, niż to w samolocie, ale to 
dalej nie był jej dom. Potrzebowała własnego miejsca, gdzieś, gdzie był 
prawdziwy dom. Gdzieś, gdzie chciałaby wrócić. Nawet posiadłość Khalila nie 
wydawała jej się być dłużej prawdziwym domem. Nie do końca potrafiła to 
zrozumieć, ale coś się zmieniło.  

Ktoś zastukał w drzwi. Podniosła się, poprawiając koszulkę. 
- Proszę wejść.  
Blane wsunął głowę między drzwi a futrynę; brylantowo biały uśmiech był 

doklejony do jego twarzy, a to podkreślała wykałaczka, którą wyjął, by 
przemówić. 

- Dalej jesteś wkurzona? 
- Raczej sfrustrowana. Nie lubię być traktowana w ten sposób. 
- Pozwól, że gdzieś cię zabiorę. Jako przeprosiny.  
Spojrzała na niego. Nic w jego emocjach nie wskazywało na ukryty 

motyw. Mimo to, coś wydawało jej się nie tak. 

- Dlaczego? Nie dalej jak godzinę temu byłeś gotowy wbić mnie na pal i 

spalić jako szpiega.  

- Możesz być informatorem i dalej dobrze się bawić. Poza tym, nie 

mógłbym zaprzepaścić wyjścia z piękną kobietą, gdy mam ku temu okazję.  

Och, więc to było powodem.  
- Spójrz. Doceniam ofertę, ale nie obchodzi mnie przypadkowy seks.  
Blane ostro się zaśmiał.  
- Odrobina próżności? 
- Co? 
- To ogromne założenie. Albo to ty tak często zarywasz, że wyszłaś z 

założenia, iż każdy cię pragnie, albo tak dużo czasu upłynęło od kiedy 
mężczyzna cię podrywał, że nie widzisz różnicy pomiędzy próbą, a 
przeprosinami. 

Echhh.  
Czyżby to było aż tak oczywiste, że nie miała prawdziwej randki od lat? 

Zaczynała być naprawdę do dupy z utrzymywaniem jej życia osobistego w 
sekrecie, zwłaszcza, gdy Blane był w pobliżu. Christiana westchnęła. 

- Przepraszam. 

background image

- Więc, chcesz wyjść? 
- Nie, muszę się przedstawić Iulianie. Jestem tutaj w interesach.  

Otworzył drzwi odrobinę bardziej, wchodząc do środka.  

- To nie jest jej prawdziwe imię. Tego używają dla niej tylko pod publikę. 

Z powodu wszystkich tych problemów z jej ludzkim życiem. 

- Och. Tak, oczywiście.  
Pamiętała o tym, gdy Khalil ją odprawiał. Jej imię to Elena, przed 

przemianą bardzo dobrze znana pani doktor. Immunohematologistka, będąc 
szczegółowym. Stworzyli wielką przykrywkę, która szła w parze z jej 
przemianą, łącząc się z koniecznością zmiany osobowości.  

- Powinnam była pamiętać. 
- Są teraz w klubie Jonasa. Chciałabyś pójść? Mógłbym cię przedstawić.  
Skoro i tak nie zamierzał sobie pójść, ona mogła równie dobrze iść z nim, 

by zobaczyć co będzie robił. 

- Jasne 

 
Rozdział 2 
 

Christiana rzuciła okiem na swój srebrny zegarek. Była druga nad ranem, a 

The Dungeon tętnił życiem, wampirami udającymi ludzi i ludźmi udającymi 
wampiry. To wszystko było dziwaczną fasadą, która pozwalała wampirzemu 
właścicielowi klubu i jego klanowi przypadkowo mieszać się z ludźmi, nie 
ryzykując złamaniem Alleanzy. Jakby to nie wyglądało - działało. Khalil byłby 
dumny z ich pomysłowości.  

- Nie odchodzisz, prawda? 
Spojrzała w bok na ludzkiego mężczyznę siedzącego na wysokim krześle 

barowym obok niej. Uśmiechnął się, jego twarz zmieniła się na tyle, że kolczyk 
w jego brwi się poruszył. Ten wkurzający mały kawałek srebra sprawił, że 
poczuła dziwny przymus sięgnięcia i wyrwania go z jego twarzy. Może to 
dlatego, że spędził ostatnie dwie godziny trując jej tyłek i próbując wyciągnąć ją 
na parkiet, nieustannie flirtując i wmuszając jej coraz to nowe drinki.  

Na szczęście barmanka wiedziała, kim ona była i podawała jej 

odpowiednie napoje.  

Owinął rękę dokoła jej pleców i wyszeptał, dmuchając jej odorem wódki w 

twarz.  

- Chodź do mojego pokoju. Będziemy balować tam przez resztę nocy, 

Zrzuciła z siebie jego ramię. 

- Mówiłam ci, jestem tu z kimś. 

Cóż, była… tak jakby.  

- Z kim? 
Christiana wskazała na drzwi, gdzie Blane stał, rozmawiając ze szczupłą, 

tlenioną blondyną.  

- Z tym gościem z zielonymi włosami.  

background image

Człowiek pochylił się jeszcze bardziej, zasadzając soczysty pocałunek na 

jej szyi. 

- Wygląda na zajętego. 

Usta dotykające jej skóry były przekroczeniem granicy. 
Odepchnęła go na jego stołek i złapała swojego drinka z baru.  

- Dzięki za drinki. 

Gdy odwracała się, by odejść w stronę drzwi, Blane stał tuż przed nią. Wgapiał 
się w człowieka.  

- Problemy? 

Uśmiechnęła się pod nosem.  

- Taa, on zdaje się nie rozumieć, że jestem tutaj z tobą. 
Blane złapał ją w talii i przyciągnął jej ciało do swojego. Jego usta nagle 

znalazły się na jej, dając jej długi, głęboki pocałunek, który sprawił, że zmiękły 
jej kolana, a w głowie zawirowało. Odsunął się, trzymając jedno ramię owinięte 
dookoła jej wcięcia.  

Christiana zamrugała patrząc na niego.  

Wow

- Sorry kolego, nie chcę żadnych kłopotów - powiedział człowiek. 

Schwycił drinka z baru i ruszył w tłum. 

- Więc zjeżdżaj! - powiedział Blane.  
Jego słowa zwróciły jej uwagę z powrotem na jego ramię, które ją otaczało. 

Blane próbował pomóc, pozbyć się jej utrapienia. Nic więcej. Więc nie było 
powodu, by stała tutaj tak blisko niego. I nie było żadnego powodu, do lizania 
jej warg, wysyłając następne przypomnienie o jego miętowym posmaku. 

Wyprostowała się, wysuwając z jego objęć i wzięła oczyszczający oddech. 
- Dzięki. 

Blane schował pięści do kieszeni, napinając mięśnie. 

- Jasne, nie ma za co.  
- Jestem gotowa wracać. 
- Jonas chce, żebym stał przy drzwiach do czwartej.  
- Więc wezmę taksówkę. 

Znów odwróciła się w stronę baru.  

- Poczekaj. 

Przysunął się do niej. 

- Odprowadzę cię. 
- W porządku, nie potrzebuje eskorty. 
- Ale jestem za ciebie odpowiedzialny. 
Pozwoliła słowom na chwilę między nimi zawisnąć. Były one szorstkim 

przypomnieniem prawdziwej natury ich relacji. Dała z siebie wszystko co 
najlepsze, czyż nie? 

Pocałunek nie był niczym więcej, jak częścią jego misji ochraniania jej. 

Był jej obrońcą, gdy tutaj była, to było akurat jasne. Dłoń Blane’a dotknęła jej.  

- Pozwól mi odprowadzić cię do domu. 

background image

Jej skóra rozgrzała się pod jego dotykiem. Pożywiał się ostatnio częściej od 

niej, a to sprawiło, że poczuła się prawie ludzka. W innych okolicznościach, 
uwielbiałaby czuć te ręce na - Nie.  
Nie mogła myśleć w ten sposób. Christiana zabrała dłoń.  

- Muszę się przedstawić Elenie. Czy ona tam jest? 
- Prawdopodobnie.  
- Więc zabierz mnie do posiadłości. 
- Dobra. Chodźmy.  
 

* * * 

 
Blane stanął prosto i zabrał swoje ramiona z daleka od Christiany, gdy ona 

tylko się odsunęła. Jej ciało również zesztywniało, a głowa przekręciła się w 
stronę drzwi. Ten pocałunek był błędem. Musi zacząć się kontrolować. Ona była 
profesjonalistką, następczynią ich szefa, a tutaj przybyła w interesach. Co on 
sobie myślał? To właśnie był problem; nie myślał. 

Jedyna rzecz, która była czynnikiem tego pocałunku, to dziwna potrzeba 

pokazania jego praw do niej przy tych cholernym człowieku. Jak gdyby ona 
była jego. 

To był jakiś żart. 

Ona nawet go nie lubiła. 

- Blane? 
Odwrócił się na wysoki dźwięk żeńskiego głosu i zobaczył tę małą 

blondyneczkę, która polowała na niego całą noc. Najwyraźniej ona już kiedyś 
wisiała na jego plecach. Niech to cholera, jeśli on o tym w ogóle pamiętał. Po 
kilku latach, wszystkie te przypadkowe dziewczyny, od których się pożywiał, 
zaczynały wyglądać tak samo. Spróbuj zapamiętać każdego pojedynczego 
hamburgera, gdy jesz je co noc.  

- Nie idziesz jeszcze, prawda? - Dziewczyna przywarła do niego ciałem. - 

Pomyślałam, że moglibyśmy skoczyć na tyły. 

- Nie dzisiaj. 
Zabrał jej dłoń ze swojej klaty i pochwycił spojrzenie Christiany, gdy 

przepychał się koło dziewczyny.  

Christiana była wściekła, a on nie miał pojęcia o co. Czyżby właśnie nie 

dała mu do zrozumienia, że nie interesuje się nim, bardziej niż wymagałaby tego 
jej praca? 

Może to dlatego, że to człowiek im przeszkodził. Była prawdopodobnie jak 

te stare wampiry, które odmawiały postrzegania ludzi jedynie jako pieski 
salonowe i słudzy.  

Schwycił dłoń Christiany i ciągnął ją w stronę drzwi. 
- Chodź. 
Opierała się nieznacznie, dopóki nie byli na zewnątrz, ale gdy tylko 

znaleźli się na zaciemnionym parkingu, wyrwała swoją dłoń z jego.  

background image

- Nie traktuj mnie jak dziecka.  
- Kurwa. Jaki masz problem? 
- Nie lubię być tak ciągnięta. 
- Och przebacz mi za położenie rąk na twej królewskiej skórze.  
Blane kliknął pilotem i odblokował drzwi czarnego cadilaca Escalade

16

którego pożyczył z rosnącej samochodowej kolekcji Michaela.  
 

* * * 

 
- Nie udawaj, że się dobrze nie bawiłaś. 
- Uhh! 

Christiana szturmowała schody wewnątrz rezydencji Michaela. 

- Zostawiłeś mnie tam z bandą… szubrawców! 
- Och, no daj spokój! 

Jego stopy ciężko uderzały w podłogę, gdy za nią szedł.  

- To nie moja wina, że gdy tam dotarliśmy, ich już nie było. Jonas nie prosi 

o pozwolenie. I to on kazał mi pilnować frontu. Co niby miałem zrobić? 

Obraziła się. To było więcej niż zbiegiem okoliczności, że Jonas 

zdecydował się wyjść z Eleną, na chwilę po ich pojawieniu się, pozostawiając 
ją, by spędziła cały wieczór w żałosnym wampirzo-tematycznym klubie Jonasa. 

Oczywiście wyróżniała się w tłumie, w chwili, gdy kudłaty Blane 

doskonale tam pasował.  

- Nie muszę czytać myśli, żeby wiedzieć, iż próbujesz powstrzymać mnie 

od wykonywania mojej pracy.  

To wszystko było zbyt przewidywalne, skoro nasłał na nią obcego 

człowieka z kolczykiem w brwi, który non stop z nią flirtował, kupował jej 
drinki i oferował wyjście z klubu, a nawet kilka razy starał się zaciągnąć ją na 
parkiet, próbując namówić, by złamała pancerną zasadę „Ja-nie-tańczę”. Jeśli 
Blane będzie próbował jeszcze bardziej ją rozproszyć, chyba by zgłupiała.  

Ten dokuczliwy kawałek oszusta przesączał się przez jego zimną 

arogancję.  

- Nie próbuję utrudniać ci pracy. Ja chciałem tylko… 
- Nie okłamuj mnie.  
Christiana sięgnęła do gałki w drzwiach i przekręciła ją. Nie poruszyła się. 

Szarpnęła jeszcze mocniej, ale ona ciągle była nieruchoma. Po lewej Blane 
chrząknął. Christiana rzuciła okiem na lewo i dostrzegła jego dłoń wygiętą pod 
dziwnym kątem, jak gdyby sam przytrzymywał gałkę. Miał zdolności 
telekinetyczne. Warknęła. 

- Uwolnij drzwi. 
- Nie. 
Zamiast zrobić to o co prosiła, przybliżył się i uwięził ją pomiędzy sobą i 

drzwiami.  

                                                             

16

 

http://www.mallettcars.com/images/escalade_black_hood_1024.jpg

 

background image

- Pozwól mi zrobić to za ciebie.  

Zignorowała sposób, w jaki jego muskularny tors naciskał na jej plecy.  

- Chcę wejść do mojego pokoju. 
Pochylił się do przodu, dociskając do niej całą długość swojego ciała. Gdy 

próbowała się wyrwać, schwycił ją dookoła talii jednym ramieniem i wyszeptał, 

- Zamiast tego, mogłabyś iść do mojego pokoju.  
Christiana wzięła głęboki wdech i starała się nie myśleć, jak dużo czasu 

minęło, od kiedy ktoś był dociśnięty do niej w taki sposób. Blane miał jedną 
misję: nie pozwolić jej dowiedzieć się, że Elena była sukubem. Wszystko co 
robił, miało na celu rozproszenie jej, włączając w to jego próby uwiedzenia jej.  

Odetchnęła jeszcze raz, a potem powiedziała, 
- Mówiłam ci, nie jestem tak łatwa, jak te ludzkie dziewczyny, które 

upadały do twych stóp.  

- Wiem. Jestem gotowy na to zapracować. 

Wypuścił powietrze, posyłając jego gorący oddech wzdłuż jej karku. 
Zadrżała. 

- Jak dużo czasu minęło? 
Nie ma mowy, żeby odpowiedziała mu na to pytanie. Po pierwsze, to nie 

jego sprawa, po drugie wykorzystałby to przeciwko niej. 

- Aż tak długo, hę? 

Jego usta przesunęły się po jej małżowinie. 

- Mógłbym podarować ci noc wartą tak długiego czekania. 
Christiana głośno przełknęła i usilnie próbowała nie myśleć, jak cudownie 

było czuć na szyi jego kilkudniowy zarost.  

- Cóż doceniam propozycję, Blane, ale nie jestem zainteresowana. Ja chcę 

tylko iść do mojego pokoju.  

- Twoja strata. 

Odsunął się odrobinę, a drzwi nieznacznie się otwarły. 

- Myśl o mnie, gdy będziesz w łóżku, Księżniczko

Weszła do środka i zatrzasnęła drzwi przed jego nosem. Boże, pragnęła go. 

Ale to nie był pierwszy raz, gdy rezygnowała z nocy pełnej przyjemności, 

by nie wpuścić dramatu do swojego życia. Nie ufał jej, nie ważne co mówił, a to 
oznaczało, że ona mogła zaufać mu jeszcze mniej. 

Co więcej, ostatnią rzeczą jakiej potrzebowała był gorący romans z 

wampirzym bandytą, który ostatecznie i niepodważalnie skończyłby się źle, 
przynosząc multum plotek i insynuacji Khalilowi i reszcie rodziny. Nie, to nie 
było tego warte.  

Nic nie było warte rozczarowania jej stwórcy do tego stopnia. Christina 

zawdzięczała mu życie. Bez Khalila, zginęłaby jako dziecko - albo jeszcze 
gorzej. 

Blane był dobry, to musiała mu przyznać. Nie tylko udało mu się 

zauważyć, że była empatią, ale odciągał ją od pracy przez całą noc. A teraz, nie 
mogła przestać myśleć o seksie z tym prymitywnym, zielono-włosym 

background image

rzezimieszku. Tym, czego potrzebowała, był długi, zimny prysznic, by oczyścić 
sobie umysł. 

Szybko się rozbierała, rzucając ciuchy na krzesło stojące w pobliżu drzwi 

do łazienki, i weszła do prywatnej łazienki połączonej z jej pokojem. 

Pod zimną wodą, zamknęła oczy i wsadziła głowę pod strumień. Blane 

będzie problemem.  

Nie opuścił jej umysłu nawet na pięć minut w trakcie tej długiej nocy. 
Nie pomagało, że nie potrafiła przestać czuć jego pobudzenie. To rosło 

jeszcze bardziej, podniecając ją jeszcze bardziej, za każdym razem, gdy na niego 
patrzyła. Jedyny raz, kiedy to uczucie zniknęło, zostało zastąpione następną 
silną emocją, chociażby jego głód. A potem znów wracało do życia warcząc, 
gdy tylko się zrelaksowała.  

Mogła sobie tylko wyobrazić, co czym on myślał, ale to wszystko brzmiało 

tak dobrze.  

Nasunęło jej się na myśl kilka sytuacji, na przykład, gdy schylił się, by 

podnieść serwetkę, która jej upadła i wyprostował się tuż przed nią. 

Widząc go w takiej pozycji, wyobraziła sobie, jak leży pomiędzy jej 

nogami

17

.  

Z pewnością, wampir z jego seksualną witalnością miał mnóstwo praktyki 

pomiędzy kobiecymi nogami.  

W rzeczywistości, pewnie był bogiem w łóżku. 
Chwytając gąbkę i niebieski płyn do kąpieli, Christina zaczęła myć swoje 

nogi. 

Blane prawdopodobnie uczyniłby wartym tak długą wstrzemięźliwość, 

gdyby mu tylko na to pozwoliła. Chwilowo, nie pragnęłaby niczego innego. 
Mając te wielkie ramiona wiszące nad nią, te wąskie biodra osadzone pomiędzy 
jej nogami. Och, i na pewno był dobrze wyposażony. Miał pewność siebie - 
mężczyzny, który był ogromny jak koń

18

Łechtaczka Christiany zacisnęła się bardziej na jego wizję w jej umyśle. 
Odłożyła myjkę na półkę i pochyliła się przy ścianie prysznicu. Jej ręka 

ześlizgnęła się w dół, pomiędzy jej uda. Ostatnia rzecz jakiej pragnęła, to 
udowodnienie, że on miał rację. 

Pragnęła go, ale to co miało zrobić, było najbliżej seksu. Bez 

jakiegokolwiek wyzwolenia, ten dzień byłby totalnie parszywy

19

. Z 

zamkniętymi oczami pozwoliła, by jego obraz rozszedł się w jej wyobraźni. 
Blane z jej snów wolno wślizgiwał w nią swojego grubego penisa

20

, nie spiesząc 

się, w chwili, gdy prawdziwe palce Christiany wsuwały się pomiędzy fałdki jej 
skóry. Zanurzyła się wystarczająco głęboko, żeby zamoczyć palce w jej 
własnych sokach, a potem wrócić do łechtaczki i pozwolić wyobraźni przejąć 
dowodzenie.  

                                                             

17

 Mówcie co chcecie, ale to co się za chwilę wydarzy, to i ja sobie wyobrażałam… 

18

 WTF? Jak KOŃ? KOŃ?!! 

19

 Metoda nagród i pocieszeń? :P 

20

 Powinno być kutasa, ale nie mam dziś ochoty posuwać się do takich dosłowności. Cholerny PMS.

  

background image

W sekundach, zagryzała własną wargę, by powstrzymać jęknięcie, gdy 

przetaczał się przez nią mały orgazm. To, na tyle na ile było rozczarowujące, 
było o tyle dobre w ogóle.  

Nie miała czasu, ani luksusu na nic więcej. 

 

 

 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

background image

Rozdział 3 
 

Blane obudził się w poskręcanej białej pościeli, spocony i tak twardy, że 

spokojnie mógłby ciąć szkło. Co się z nim do kurwy nędzy działo? Nigdy nie 
śnił o seksie z kimkolwiek kogo tak właściwie znał. To zawsze była kobieta bez 
twarzy albo gwiazda, ale nie dzisiaj. 

Dzisiaj, był z tą kobietą. Warknął i wyskoczył z łóżka, próbując 

zignorować pulsowanie. Nie było mowy, żeby się poddał. Nie-ee. Nie będzie się 
onanizował myśląc o tej kobiecie.  

To tylko pogorszyłoby sprawy, w chwili ujrzenia jej. W kąpieli łatwiej było 

powiedzieć niż zrobić, ale udało mu się przebrnąć przez marzenia dzięki zimnej 
wodzie i myśleniu o pracy.  

Miał kilka nowych rozkazów, trudności do załatwienia, jak na przykład 

prośba o krew albinosów. Co do cholery Jeremy zamierzał zrobić z krwią 
albinosów?!  

To tak właściwie nie miało znaczenia. Jego praca polegała na 

zabezpieczeniu wszystkiego co było legalne - i kilku rzeczy, które nie były - dla 
innych wampirów wchodzących w terytorium Michaela. To właśnie to robił szef 
czarnego rynku: napędzał czarny rynek. 

 
Żadnych pytań o motywy czy moralność zlecających zadania. 
Blane szybko się ubrał i poszedł prosto na siłownię na pierwszym piętrze, 

tak jak zwykł czynić każdej nocy. Zaczął pracować nad własnym ciałem, by 
wyglądać tak jak ci pozostali goście, ale obecnie było to zachowanie bardziej 
skierowane dla mentalnego zdrowia. Było coś oczyszczającego w wysiłku ciała. 
Oczywiście, chodziło o psychiczne podejście, ale to, że o tym wiedział, nie 
wpływało na fakt, że to działało.  

 
Włączył światło i zamknął drzwi, ciesząc się, że nikt inny nie zdecydował 

się na ćwiczenia dzisiejszego wieczoru. Po kilku minutach muzyka dudniła z 
głośników poprzewieszanych wzdłuż ścian, a on leżał na ławeczce podnosząc 
ciężary. Przyglądał się jak muskuły prężą się pod ciężarem, gdy unosił pięści do 
góry. Tak właśnie powinno wyglądać ramię, co najmniej na mężczyźnie. 

Jego tata byłby z niego dumny, gdyby go teraz widział. Blane krzywo 

uśmiechnął się pod nosem. Nie, nie byłby dumny. Nigdy nie pozwoliłby sobie 
okazać aż tylu emocji. To była słabość, zwykł mawiać. Jedyna, na którą 
mężczyźni nie mogli sobie pozwolić, by ją pokazać, ponieważ świat jest za 
ciężki dla frajerów i pedziów
. Cóż, chociaż jedna rzecz była prawdziwa. Życie 
było ciężkie, a nawet cięższe, gdy wstąpiłeś do mafii z kłami.  

 
Słabość kończyła się dla ciebie zranieniem - albo śmiercią dla kogoś 

innego. Coś się poruszyło, przyciągając do siebie jego uwagę. 

background image

Christiana stała kilka kroków dalej, przyglądając mu się, ramiona mocno 

skrzyżowała na zielono-niebieskim sweterku

21

 tak, że jej zadbane palce 

obramowały kształtne piersi. 

Poniżej, jej ciemna spódnica była dostatecznie krótka, by pokazać jak 

długie były jej nogi, zwłaszcza w pasujących szpilkach. Mógł się założyć, że 
wszystko do siebie pasowało, włączając w to jej stanik i majteczki - o ile 
jakiekolwiek nosiła. Uśmiechnął się do tej myśli. 

- Gdzie dziś jest Elena? 
Uśmiech zanikł na tak ostre słowa. Blane odłożył sztangi na ziemię.  
- Nie wiem. Nie jestem jej ochroniarzem. 

Zrobiła kilka kroków w jego stronę.  

- Czy będziesz próbował powstrzymywać mnie przez cały czas jaki tutaj 

będę? 

Wstał, zmuszając ją do odsunięcia się, jeśli nie chciała, by ich ciała się 

dotykały. 

- Ja niczego nie robię. 
- Zamierzam wykonać moje zadanie, a ty mnie nie powstrzymasz. 
- Nic ci nie zrobiłem, Księżniczko. Więc nie pogrywaj ze mną. Jeśli ci się 

tutaj nie podoba, zbieraj swój tyłek na prywatny samolot i leć do domu, gdzie 
przynależysz.  

Rozszerzyła oczy, a następnie zmrużyła niespiesznie. Jej szczęka była 

zaciśnięta, tak jak i pięści. Nie dziwiło więc, że gdy jej pięść zbliżała się w jego 
stronę, on z łatwością ją złapał.  

Blane wybuchnął śmiechem. 
- Litości, proszę! Moja babcia była szybsza od ciebie. 

Christiana wściekle krzyknęła. 

- Jesteś tak cholernie frustrujący! 
- Ty też nie jesteś jak niedzielny piknik. - Dłoń Blane’a rozluźniła się 

wokół jej nadgarstka. - Ale zostałem do ciebie wyznaczony. Po prostu spróbuj 
przez te kilka dni nie być taką suką, a już nigdy więcej nie będziemy musieli się 
oglądać.  

- To śmieszne! Nie potrzebuję twojej ochrony. Mogę równie dobrze 

obronić się sama.  

- Doprawdy? - Zlustrował ją od góry do dołu, by tylko poprzeć tym swoje 

słowa. - Bo jak dla mnie wyglądasz na słabeusza.  
Nosem wypuściła powietrze. - Dałabym sobie z tobą radę. 
Blane szczeknął ze śmiechem - Chyba sobie jaja robisz. 

- Przekonaj się. 
Jego oczy dziko się rozszerzyły.  
- Rozerwiemy ten pokój na strzępy. 
Spoliczkowała go mocno w twarz

22

 swoją wolną ręką. 

                                                             

21

 Prawda jest taka, iż jest on niebieski z odcieniem zielonkawym 

http://www.fadedyouthblog.com/wp-content/uploads/2007/05/teal-

dress.jpg

 

background image

Blane był tak zszokowany, że oczy zwierzęco mu się rozszerzyły. 

Czy jej się właśnie udało go uderzyć? I to mocno? Jego szczęka się napięła. 
Warknięcie wyszło z jego ust, nim udało mu się je zatrzymać.  

- Nigdy więcej mnie nie dotykaj. 
Ponownie go spoliczkowała, i… głupkowato się przy tym uśmiechała. 

Rzucił się na nią tak mocno, że ciężary głośno za nimi gruchotnęły, a on 
uśmiechnął się pod nosem. Jednak nie była aż tak szybka. Blane schwycił jej 
ramiona i przesunął się do karku, ale nie miał się na czym oprzeć. Będąc u góry, 
jego waga była jedyną zaletą.  

Christiana przerzuciła go na jego stronę i wykręciła się z jego uścisku, nim 

zdołał cokolwiek zrobić, czy nawet zorientować się, że się poruszyła. Cholera, 
ona była szybka. Kiedy przekręcał się, by znów zaatakować, ona odepchnęła się 
od podłogi szybkim ruchem.  

Płasko wylądował na macie pod nimi. Blane złapał jej plecy, ale było już 

za późno. 

Szczyty jej zębów napierały na jego szyję.  
- Kurwa. - Próbował wykręcić się i zrzucić ją z siebie, ale jej paznokcie 

zanurzyły się w jego ramionach. 

- Poddajesz się? - jej słowa były stłumiona przy jego skórze.  
- Nie - warknął. - Miałaś szczęście. 
- Wygrałam. 
- Nie. Nie wygrałaś.  
Christiana zaskomlała, gdy Blane dźwignął się do góry i przygwoździł ją 

do maty. 

Jej klatka piersiowa zapłonęła, gdy powietrze zniknęło z jej płuc. Jej 

kręgosłup szczęknął.  

Mimo to, udało jej się nie przerwać uścisku, nawet gdy jego ciało wgniotło 

się w nią - biodra do bioder - wwiercając w nią jego erekcję.  

Wypuściła go z uścisku i zdołała wciągnąć na tyle powietrza, żeby 

powiedzieć mu, by spadał, ale wraz z powietrzem nadszedł smak jego skóry, 
zapach wody kolońskiej i słona słodkość krwi, z miejsca gdzie go dźgnęła.  

Gniew będący dookoła nich, powoli zamieniał się w mieszaninę 

przyjemności i żądzy, która z niego promieniowała. Przełknęła własne 
rozbudzenie i zaśmiała się. 

- Lubisz być u góry, czy chodzi tylko o walkę? 
Plecy Blane’a momentalnie się wyprostowały, a sam po chwili się od niej 

odsunął, wspinając się na ławeczkę stojącą za nim. 

Jego zawstydzenie wypełniło przestrzeń pomiędzy nimi z gorzkawym 

powietrzem, które momentalnie sprawiło, że chciała go przeprosić za to co 
powiedziała. 

Nie patrzył na nią, gdy powiedział - Nie schlebiaj sobie, Księżniczko

                                                                                                                                                                                              

22

 Wiem, że to zdanie jest trochę z dupy, bo gdzieżby indziej można kogoś spoliczkować jak tylko w twarz/policzek? 

background image

Podciągnęła się do pozycji siedzącej i poprawiła ciuchy, ale nie ukryła 

uśmiechu, który rozchodził się na jej ustach. Wyłapała odczucia mówiące, że się 
nią interesuje, ale zbyła to głupimi męskimi fantazjami. Potem, zignorowała 
jego żądzę w klubie i zaborczość na widok blondyna, który się koło niej kręcił. 
Teraz, nie dało się podważyć tego, iż czuł do niej pociąg seksualny. Nawet, jeśli 
to nie było nic więcej niż zwykła reakcja chemiczna. Christiana zlizała krew z 
jej dolnej wargi i zauważyła jak skupiły się na niej jego oczy. Następny atak 
pożądania wypłynął z jego ciała. Krew osadziła się z boku jego karku w kształt 
dwóch malutkich kropeczek. Oznaczyła go, a jemu podobało się to bardziej, niż 
był skłonny przyznać. Możliwe, że Blane okaże się być bardziej interesujący, 
niż założyła na początku. 

 
Za nią otwarły się drzwi. Gdy się odwróciła, Jonas i jego partnerka weszli 

przez drzwi.  

Elena była słodka w gotycki sposób, pasując do nowego stylu Jonasa.  
Przemiana wyostrzyła jej kształty, więc byli łudząco podobną parą. 
Oczy Jonasa przenosiły się z niej do Blane’a i z powrotem. Niegodziwy 

uśmieszek rozszedł się na jego ustach, a ze strony Blane’a usłyszała jęk. 
Niczego nie skomentował, ale podszedł do niej i zaoferował swoją dłoń.  

- Przepraszam, że wyszliśmy wczoraj. 
- Nie musisz przepraszać. - Pozwoliła mu się podciągnąć na nogi. - 

Podobało mi się w klubie. 

Blane wydał z siebie dźwięk przypominający „yhym”, echem rozsyłając 

rozbawienie jakie u niego wyczuła. Gdyby miała coś, czym mogłaby w niego 
rzucić, z pewnością by to zrobiła. Zamiast tego, wysunęła rękę w stronę Eleny. 

- Cześć. Jestem Christiana.  
- Cześć. - Druga kobieta potrząsnęła jej dłoń i szybko ją puściła. - Dzięki, 

że przybyłaś pomóc. 

- Cała przyjemność po mojej stronie.  
Blane wydał z siebie następny dźwięk, ale Christianie udało się go 

zignorować. 

- Chciałabym iść gdzieś, gdzie mogłybyśmy pogadać w cztery oczy. 
- Zostańcie tutaj - powiedział Jonas. - Mamy w klubie sprawy do 

załatwienia.  

Przytaknęła i poczekała, aż para się pożegna. Blane wyszedł z małej 

siłowni, rzucając jej nic nie znaczące spojrzenie.  

Jej serce zrobiło się ciężkie, gdy zniknął za drzwiami. Jakaś jej część 

chciała, by on chciał jej, jakkolwiek to było niedorzeczne. Nie było logicznego 
wytłumaczenia, dlaczego czuła do niego aż taki pociąg i dlaczego tak bardzo 
potrzebowała jego uznania. Jednak jeśli jej rodzina i status będą w to 
zaangażowani, on nigdy nie będzie dla niej odpowiednim partnerem. 

A on myślał o niej dokładnie tak samo, robiąc z tego niemożliwą, 

lekkomyślną fantazję.  

background image

 

* * * 

 
- Co to było? - spytał Jonas, dobiegając do Blane’a na korytarzu, a przed 

jego pokojem. 

- Zostaw to w spokoju, J.  
Blane cisnął drzwiami swojej sypialni otwierając je, i odwracając się do 

wampira plecami. 

Nie był mu winien żadnych wyjaśnień, i nie zamierzał żadnych 

zaoferować.  

- Ugryzła cię? - Jonas się zaśmiał. - Jest pierwsza. 
Złapał koszulkę leżącą między nogami łóżka. - Ostrzegam cię. Odwal się.  
Jonas oparł się o komodę stojącą blisko drzwi. - Co zamierzasz zrobić? 

Zaatakować mnie ponieważ spytałem o coś, na co właśnie wpadłem? Myślę, że 
po wszystkim czego się o mnie nauczyłeś, możesz uraczyć mnie odrobiną 
wiadomości. 

Fratello

23

 miał rację. Blane był blisko Jonasa, gdy ten miał obsesję na 

punkcie Tori i Eleny, nim ją przemienił. Tego nawet nie dało się porównać. 

Mimo to, on dalej nie chciał o tym rozmawiać.  
- Przepraszam J., nie chcę dalej ciągnąć tej konwersacji - powiedział, 

otwierając drzwi do łazienki. - Chcę tylko wziąć prysznic i iść do pracy. 

Jonas kiwnął głową. - Zrozumiałem. Ale pamiętaj kim ona jest. Jak to 

powiedział mi pewien mądry facet: „ Grasz w niebezpieczną grę, fratello.” 

Blane poznał swoje własne słowa, gdy te tylko głęboko wgryzły się w jego 

tyłek. Powiedział to do Jonasa, gdy zauważył, że wydarzyło się coś pomiędzy 
nim a Tori, już po przywiązaniu jej do Michaela. W tamtym czasie, uważał że 
Jonas odczuwa pragnienie śmierci. Obecnie, zaczynał rozumieć o co chodziło. 
Zakazany owoc cliché

24

 zaczynał bardzo, bardzo, bardzo pasować do owego 

przysłowia.  

- Mam robotę do wykonania - wymamrotał, a następnie przeszedł do 

łazienki. 

Nim wyłonił się po kąpieli, Jonasa już nie było. W klubie również go nie 

widział, i był za to wdzięczny. To dało mu czas, by ponownie skupić się na 
pracy. 

Przed północą obsługiwał tłum z jego zwykłą mieszanką sarkazmu i 

nadmiernego flirtu. Byli tam stali klienci, którzy nie brali go na poważnie i kilka 
nowych dziewczyn, które nie wiedziały do końca czy żartował czy nie.  

Gdy zszedł na swoją przerwę o drugiej, jedna z tych drugich przysiadła się 

do niego przy barze.  

- Czuję, że próbujesz mnie unikać. 

                                                             

23

 Brat 

24

 

http://pl.wiktionary.org/wiki/clich%C3%A9

 

background image

Spojrzał w dół, by zobaczyć kobietę z ciemnymi brązowymi włosami i w 

jeszcze krótszej czerwonej sukience, a potem wrócił do swojej krwi z wódką, 
którą sączył. 

- Nikogo nie unikam.  
- Jeśli tak, to dlaczego nie pójdziemy na tyły, do jednego z prywatnych 

pokoi? 

Blane uśmiechną się szyderczo pod nosem. Każdej innej nocy, dokładnie to 

właśnie by zrobił i rozkoszowałby się każdą minutą. Dzisiejszej nocy, ta 
propozycja zabrzmiała odrobinę monotonnie. Jak wiele nocy spędził w tych 
pokojach z kobietami bez twarzy? 

- Więc? 
Przesunęła ręką po jego ramieniu. Przyglądał się ruchom jej dłoni, gorąca 

krew pulsująca tuż pod powierzchnią. Tam było ciepło. Nie z miłości czy nawet 
zauroczenia, ale jedzenia. On był drapieżnikiem, pożywiającym się na krwi 
ludzi. Nic nie mogło tego zmienić. Jeśli potrafił zrobić to w sposób, który dawał 
im przyjemność, tak też robił. A on był głodny. Odsuwając się od baru, Blane 
złapał dłoń dziewczyny i ciągnął ją wzdłuż korytarza do prywatnych pokoi, 
stworzonych dla eksploracji fetyszy. Ten ostatni po lewej był jego ulubionym - 
buduarowy pokój zaprojektowany dla damskiej bielizny i fetyszu z butami. 
Człowiek przesunął się do kanapy i usiadł, przyglądając mu się wielkimi, 
zielonymi oczami łani.  

Blane poruszył się, by siąść koło niej, wsłuchiwał się w dudnienie jej serca 

i przyspieszający puls. 

- Zdenerwowana? 
Zaśmiała się, odpowiadając na pytanie drżeniem w głosie. Dotknął jej 

karku. Nie było powodu, żeby być subtelnym lub nieśmiałym. Ona i tak później 
tego nie zapamięta.  

Jeśli będzie krzyczała, to i tak nie będzie miało znaczenia. Pokoje z 

fetyszami były pełne dziwnych dźwięków i zachowań, na widok których 
normalny człowiek zadzwoniłby na 911. 

Kobieta wygięła się w jego stronę, ale zaczęła spadać, więc złapała go po 

bokach. Próbowała go przystopować, ale było już za późno. Zęby Blane’a 
uderzyły w jej skórę i zakotwiczyły, nim zdołała powiedzieć choćby słowo. 
Gorący płyn zalał jego usta jej smakiem. Wszystko, włączając w to drinki, które 
wypiła wcześniej, po przez suplement z żelazem, który przyjmowała, połączyły 
się z szkarłatną cieczą.  

Było tam też coś jeszcze. Jej esencja, ta część niej, która była jej życiem, 

wlewała się w niego i uzupełniała go mocą, która go upajała. Jakże łatwo było 
by pić, okraść ją z jej życia, by przedłużyć jego własne. Blane ssał mocno, 
biorąc następny głęboki łyk z dziewczyny. Wiła się i jęczała, czując się odrobinę 
jak Christiana, gdy leżała pod nim w siłowni. Mocniej przytrzymał ciało 
kobiety, by była nieruchoma i przełknął jeszcze jeden łyk. Nie zamierzał 

background image

przepaść, myśląc o tej irytującej, zadzierającej nosa wampirzycy, którą miał 
obserwować. 

Albo o tym, jak bardzo jej pragnął. 
Kobieta pod nim jęknęła odrobinę słabiej, przyciągając jego uwagę. Jej 

serce biło znacznie wolniej. Wziął dostatecznie dużo krwi. Nawet jeśli chciał pić 
dalej, dokończyć ją, nie był mordercą. Co najmniej, nie kiedy jego własne życie 
było w niebezpieczeństwie, albo kiedy bronił innych. Wyciągnął swoje zęby i 
zamknął ranę, by ustrzec ją przed wykrwawieniem się.  

Oczy człowieka były zamknięte. Zasłona ciemnych rzęs sprawiła, że 

wyglądała bardziej dziecinnie. Niewinnie. A on - potwór, który ją sprofanował, 
gapił się na nią, uzupełniony o krew, której ona potrzebowała, by ożywić swe 
ciało. Blane mocno przełknął i ześlizgnął się z kanapy. Musiał wymazać jej 
wspomnienia, a potem stamtąd znika.  

Biorąc pod uwagę, iż czuł się jak totalny dupek, nie był w stanie kręcić się 

tutaj, poszukując rozmowy z kolacją. 
 
 
 
 
Tłumaczenie: kati_lady_92 
Beta: Bzzzyt 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

background image

Rozdział 4  
 
Dwa Tygodnie Później

25

 

 

-Blane.  

Słysząc swoje imię mimo głośnej muzyki, Blane odwrócił się w stronę 
szkarłatno-czarnego boksu, w którym, patrząc na niego, siedzieli Michael i 
Jonas. Michael, w świeżo wyprasowanym ciemnym garniturze, wyglądał jak 
twardziel-przywódca, za którego chciał uchodzić. Jonas zaś wyglądał jak 
stwór wyciągnięty z filmu. Publicznie uchodziło mu to na sucho tylko dlatego, 
że był właścicielem klubu i wszyscy myśleli, że jest przebrany w  kostium, jak 
reszta jego wampirzej obsługi. Widoczne u nich zmiany  były wyraźnie 
związane z ich nowymi towarzyszkami życia. To skłoniło Blane’a do 
zastanowienia się, jakby to było mieć kogoś takiego. Kobietę wartą powrotu do 
domu, będącą jego drugą połówką, a nie taką dobrą tylko na chwilę.  
Blane podszedł do boksu i wyciągnął z ust nieco przeżutą wykałaczkę.  

-Tak, szefie?  
-Samolot startuje tuż po zachodzie słońca jutrzejszej nocy. Nie zmuszaj 
mnie, żebym musiał iść po ciebie.  

Wargi Jonasa uniosły się w górę, tworząc na jego ziemistej twarzy niegodziwy 
uśmieszek. 

-Nie ma sprawy. Ja po niego pójdę.  

Blane zaśmiał się.  

-Chłopie, musisz znaleźć sobie jakieś hobby.  

Taaa. Ni cholery nie pokłóci się z Jonasem. Stawił czoła wszystkim cechom 
Luciano. Upewnił się, oglądając jego walki z agentami, iż nikt z klanu nie byłby 
w stanie mu się przeciwstawić. Tak właśnie miały się sprawy.  

-Dlaczego nie skorzystacie z klatki do walk? Słyszałem, że G. ma taką 

jedną, cudowną, za miastem.  
 

Jonas zaśmiał się tak donośnie, że przyciągnął w ich stronę kilka 

zaciekawionych spojrzeń,  w większości wampirów, bowiem były one jedynymi 
mogącymi dosłyszeć ich słowa między dźwiękami muzyki.  

-Tylko bądź na czas, Blane.  

Michael łyknął ze szklanki.  

-Liczę na ciebie w trakcie tej wyprawy. 
-Jasne.  
 
Blane wsadził sobie ponownie do ust wykałaczkę i ruszył w stronę 

głównej sali. Mieli wyjechać wcześnie, więc musiał się pożywić. Wiele godzin 
dzieliło Collins Bay i Wenecję. Oczywiste było,że na pokładzie znajdzie się 
krew, ale cóż, nie bezpośrednio z żył. Dostałby to przetworzone, 

                                                             

25

 Niby dwa tygodnie, a pół roku minęło :D 

background image

odgrzewane gówno, które wzięli z banku krwi. A skoro Michael nareszcie dawał 
mu możliwość stania się kimś więcej, niż mózgiem grupy, musiał być na 
najwyższych obrotach. Przeskanował parkiet, przy migotliwym świetle 
przeskakując wzrokiem z twarzy na twarz. Powinna być tam parka dziewczyn, 
które wpuścił wcześniej. O ile nie wyszły – O! Tam! 
 

Na skraju parkietu stała młoda dziewczyna w czarnej sukience bez 

rękawów. Nie miała więcej niż dwadzieścia dwa lata, a jej ciało było wprost 
stworzone do gry w filmach porno. Nawet G się jej przypatrywał, a on nie 
interesował się kobietami poniżej trzydziestego roku życia. Blane przeczesał 
włosy palcami i skierował się w jej stronę. Gdy był zaledwie kilka metrów od 
niej, dziewczyna rozejrzała się i wróciła do popijania drinka. Nawet z tej 
odległości mógł dostrzec, jak bardzo stwardniały jej sutki. Oj tak, była na niego 
napalona. Wślizgnął się na krzesło obok niej i usiadł tak, by ich nogi się 
dotykały.  

-Hej.  

Spojrzała na niego i słodko się uśmiechnęła, ukazując dołeczki w policzkach.  

-Jak ci na imię?  
-Dahlia. – usiłowała przekrzyczeć muzykę.  
-Więc, Dahlio. Chciałem ci tylko coś powiedzieć.  

Jej brwi poszybowały w górę.  

-Co takiego?  

Pochylił się, prawie dotykając ucha dziewczyny swoimi ustami. Moc wewnątrz 
niego rozbłysła,  szykując się do działania, skupił się więc na poskramianiu woli 
młodej kobiety. Tylko odrobinę, by  przyspieszyć zabawę. Nie był w końcu 
fanem gwałtów. Jak się okazało, nie potrzeba było tracić kilku godzin, by 
przedrzeć się przez jej obronę. Użył więc tylko niewielkiej ilości mocy, by ją 
rozluźnić.  

-Obserwowałem cię całą noc i nie potrafię przestać tego robić.  

Dahlia zachichotała. Mógł poczuć ciepło bijące z jej twarzy, gdy się 
zaczerwieniła, mimo tego jednak  się nie odsunęła.  

-Dzięki.  

-Chodźmy gdzieś indziej. 
Wygięła brew w górę, spoglądając  na niego.  

-Nie zamierzam cię skrzywdzić. Nie musimy opuszczać klubu. Chodźmy 
tylko w jakieś spokojniejsze miejsce. 

Dahlia wzruszyła ramionami. Złapał więc jej dłoń i pociągnął w dół korytarza, 
do prywatnych pokoi. Blane wprowadził ją do jednego z nich i zamknął za nimi 
drzwi, zatrzaskując zamek, gdy już weszła do środka. Dziewczyna wyłączyła 
światło

26

 . Pokój zalała ciemność, ożywiając jego zmysły. 

                                                             

26

 

No muszę to tutaj wstawić! Tłumaczenie translatora: Ona strzepnęła lekką witkę.

 

background image

Zapach jej krwi i wilgotnej skóry zalały pokój. Uśmiechnął się. Ha, gdyby 

ona tylko wiedziała!  

-Lubię, gdy jest ciemno.  

Jej głos był niski i uwodzicielski.  

-Nie masz nic przeciwko, prawda?  
-Nie, wcale

27

.   

Blane wyciągnął wykałaczkę z ust i upuścił ją na podłogę, przysunął się i 
schwycił dziewczynę. Jego dłonie zamknęły się wokół jej gorących ramion i 
przyciągnęły do niego. Nie będzie żadnej gry wstępnej, żadnego udawania. Tak, 
jak to było z każdą inną kobietą, dopóki Christiana nie weszław jego życie. To 
będzie wielki dzień, gdy ta samica zniknie z jego życia. Wtedy - może - sprawy 
wrócą do normalności, a on przestanie marzyć o niej każdego przeklętego dnia.  
Ręka dziewczyny skierowała się prosto do jego suwaka.  

-Whoa!  

Wycofał się w stronę drzwi.  

-Chcesz, żebym przestała?  
-Nie powiedziałem tego.  

Przyciągnął jej twarz do swojej, lecz jej nie pocałował. Nigdy ich, człowieków, 
nie całował. To nie wydawało się uczciwe. Zamiast do ust, ruszył do kąta 
delikatnej, gorącej żuchwy, a później skierował się do pulsującej tętnicy. Jej 
serce galopowało, kusząc go, gdy tak poruszała ręką nad jego 
twardniejącym organem. Chciał jedynie jej krwi, ale kimże on był, żeby 
odmówić sobie przyjemności robótek ręcznych? W ten sposób zanurzył twarz w 
zagłębieniu jej szyi i mógł zapomnieć o jej człowieczeństwie

28

 

* * * * 

 

Christiana golnęła resztki z trzeciej szklanki cudownie różowego drinka. 

Musiała oddać Jonasowi pokłon; takie nowoczesne menu było miłą odmianą dla 
jej gatunku.  

Krwawe Daiquiri, które sobie zamówiła, było zadziwiająco zimne i inne 

w smaku, ale dawało niezłego  
kopa, niczym picie z odurzonego człowieka. Khalil będzie zainteresowany tymi 
nowościami. Wstała, rzucając na stół dość pokaźny napiwek i zaczęła przesuwać 
się wzdłuż linii boksów w stronę wyjścia.  

-Christiana!  

Zerknęła przez ramię i zobaczyła spieszącą w jej stronę Elenę, compagno 
Jonasa, wyglądającą dziś podobnie do niego. Jej wnętrzności zacisnęły się. Za 
każdym razem, gdy ta młoda wampirzyca zbliżała się, Christiana czuła 
dziwaczną chęć, by ją całować. Nie pierwszy raz zdarzyło jej się to 

                                                             

27

 

Ha! Przyznaj się, tobie to jest nawet na rękę!

 

28

 

Chyba chodzi o to, że w ten sposób Blane nie przyrównuje sobie Dahlii do Christiany.

 

background image

w stosunku do kobiety, ale po raz pierwszy odczuwało tę potrzebę tak mocno.  

Inne wampiry, które sprawiły, że można było tak się czuć, robiły to 

naumyślnie. Niektóre wampiry potrafiły naumyślnie sprawić, by to odczuwała.. 
Elena nie robiła niczego podobnego. Nie czyniła nic, 
co dałoby się wyczuć, zaś owo zauroczenie niestety nie było odwzajemnione.  
 

Urok Eleny był po prostu magnetyczny. Była urzekająca. Choć nawet to 

było niedopowiedzeniem. I to właśnie dlatego szła dalej, mając nadzieję, że uda 
jej się czmychnąć głębiej do klubu, nim będzie musiała stawić czoła następnemu 
przypływowi dziwacznych uczuć do Eleny. Przez ostatnie dwa tygodnie 
spędzały ze sobą każdą możliwą chwilę, pracując z Jonasem jako przynętą, by 
nauczyć Elenę kontroli nad jej nowymi umiejętnościami. To był wyśmienity 
sposób, by unikać Blane’a - niestety pojawiło się to nowe zauroczenie Eleną.  

-Poczekaj.  

Elena złapała jej ramię, a następnie mocno przytuliła, w sposób zbyt ciepły, jak 
na tę zwykle sztywną  samicę. Christiana zastygła, choć starała się  nie obrazić 
wampirzycy. Ta nie zrobiła przecież niczego 
złego, a dyskomfort, który u niej spowodowała, nie był zamierzony. 

-Dziękuję ci za to, że mi pomagasz.  
-Nie ma za co.  

Christiana zrobiła krok do tyłu, gdy tylko sorella puściła jej ramiona. 
Pragnienie, by ją całować, było nawet silniejsze niż chwilę wcześniej, zupełnie, 
jak gdyby neonato usiłowała ją uwieść poprzez magię krwi, choć nie nadszedł 
napływ emocji, który pojawiłby się wraz z taką próbą. Ciekawe.  

-To moja praca.  
-Zrobiłaś znacznie więcej. Gdyby nie ty, w trakcie pierwszego tygodnia 

kompletnie wyczerpałabym Jonasa. - Elena się uśmiechnęła - Dziękuję ci za 
ułatwienie tego. Nam obojgu.  

-To nic takiego.  
-Proszę, powiedz, że wracasz z nami.  

Pochyliła się i wyszeptała.  

-Jesteś jedyną przyjaciółką, jaką mam oprócz Jonasa. Myślę, że Tori mi 

nie ufa.  
W rzeczywistości Tori czuła coś więcej, niż brak zaufania. Christiana 
wyczuwała od tej człowieczki zazdrość w stosunku do Eleny

29

. Co więcej, szły 

za tym pewne oskarżenia. Ale ludzka pani detektyw  miała dobry powód, by nie 
ufać Elenie. Było w niej coś, na co reagował każdy w jej obecności, 
co w efekcie końcowym było dość upiorne. Zdawało się, jakby była najbardziej 
pociągającą istotą na Ziemi, choć wcale nie była ponadprzeciętnie piękna. A gdy 
była w pobliżu padrone, to przyciąganie w jakiś sposób się intensyfikowało i 
każdy mógł je odczuwać. 

                                                             

29

 

Tori zazdrosna? Ciekawe czemu ^.^ Tak sobie jakoś myślę, że to wszystko wina Michaela…  

background image

To pozytywnie elektryzowało powietrze. Perfumy Eleny przydryfowały w 
stronę Christiany, przyprawiając ją o zawrót głowy. Taaa, to definitywnie był 
dobry powód, by nie ufać Elenie jako kumpeli.  
Christiana odsunęła się jeszcze dalej od wampirzycy i powiedziała:  

-Nie planowałam zostać. Poczekam, zobaczymy, czego zażąda ode mnie 

Khalil.  

-Dobra, ale zastanów się nad zostaniem tutaj. Mogłabyś zamieszkać w 

domku nad basenem.  

Jasne. Nie ma mowy, żeby została w tym samym domku z Jonasem i 

Eleną. Wtedy absolutnie niebyłaby w stanie powstrzymać się od myślenia o 
Blane’nie, co noc słysząc ich uprawiających seks.  

Dzięki za propozycję. Rozważę to.  

Zaczęła się powoli wycofywać.  

-Do zobaczenia jutrzejszej nocy.  
 

Christina odwróciła się i ruszyła w stronę głównego baru. Tak, zobaczy ich 
dopiero jutrzejszej nocy, w drodze do Wenecji, a to w obecnej chwili ją 
uszczęśliwiało. Nie mogła już zdzierżyć następnych sekund spędzonych blisko 
Eleny i Blane’a. Jeśli nie wydostanie  się szybko z Collins, dostanie seksualnego 
rozstroju. Efektem tego byłoby pewnie zdarcie ciuchów z boskiego ciała 
Blane’a.  

Przekroczyła drzwi oddzielające sekcje VIP-ów od głównego baru i 

wyciągnęła komórkę z kieszeni. Rozsunęła urządzenie i spojrzała na ikonkę 
koperty.  
 

Vincenzo powinien był do tej pory wysłać jej e-mail, ale nie było żadnej 

wiadomość – Trach!

30

 

 

Odbiła się od czegoś - kogoś - wielkiego i zatoczyła się w tył.  
Christiana spojrzała w górę, by zobaczyć, na kogo wpadła. To był Blane. Bez 
wątpienia wychodził z jednego z fetyszystycznie urządzonych pokoi, 
rozmieszczonych tuż za nim - czyli dokładnie tak, jak zwykł czynić co noc od 
jej przyjazdu do miasta. Widząc go zasuwającego  rozporek w spodniach, 
poczuła, jak jej krew gotuje się z wściekłości.  
Nie obchodziła jej kobieta, od której wyszedł. On zaś nawet na nią nie spojrzał.  

-Patrz, jak chodzisz.  
-Wylazłeś prosto na mnie. Nic nie poradzę, że jesteś zbyt zajęty 
uciekaniem przed jakimś czło… jakąś dziewczyną, by odrobinę uważać.  

Jego zielone oczy wwierciły się w jej twarz.  

-Aaaa. To ty.  

Jego usta rozchyliły się w szerokim uśmiechu.  

-Dalej się z nikim nie bzyknęłaś księżniczko, czyż nie?  

                                                             

30

 Trach! – jako huk. 

background image

Chełpliwy wyraz jego twarzy sprawił, że zwinęła dłonie w pięści. A 

potem spróbowała je rozluźnić.Co było w nim nie tak, że jej kontrola ulatywała 
w jego obecności przez okno? Byli na skraju erotycznych utarczek praktycznie 
każdego dnia, od czasu jej przyjazdu. Jasne, że to była jego wina. 
On najzwyczajniej na świecie nie potrafił odmówić sobie dogryzienia jej za 
każdym razem, gdy się mijali. Blane pochylił się. 
  

Mogła wyczuć zapach ludzkiej krwi w jego oddechu, jak i wibracje 

pewności siebie, a seksualne zainteresowanie owinęło się dookoła niej, jak 
zawsze, gdy był tak blisko.  

-Wiesz, bardzo chętnie zająłbym się twoim problemem.  

Wskazał kciukiem w stronę korytarza.  

-Moglibyśmy wejść do jednego z tych pokoi i…  
-Nie.  

Christiana wzięła głęboki, uspokajający oddech i spróbowała się uśmiechnąć.  

-Cóż, jestem pewna, że to mogłoby się spodobać jednej z twoich canes, 

którymi tak bardzo jesteś zainteresowany, ale dla mnie w tej chwili nic nie 
mogłoby brzmieć bardziej odpychająco.  
Zacisnął szczękę. 

-Boisz się, że mogłabyś to polubić?  
-Nie wątpię, że jesteś dobrze wyszkolony.  

Uśmiechnęła się szczerze na tę myśl. Miała mnóstwo czasu, by myśleć o tym w 
trakcie ostatnich dwóch tygodni.  

-I właśnie to przekonanie mówi mi, że nie potrzebuję znaleźć się z tobą 
sam na sam w jednym z tych pokoi.  

Nadmierna pewność siebie zawirowała wokół niego. Prawdopodobnie pomyślał 
sobie, że ją rozgryzł. 
Głupiec.  

-Więc rozpalasz się dla mnie.  
-Wprost przeciwnie. Uważam, że jesteś szowinistycznym narcyzem.  

Christiana wyszczerzyła zęby, po chwili zmuszając szczękę do rozluźnienia się. 
Podobała jej się myśl, że on nie zrozumiał, co oznaczała jej zniewaga, choć 
Blane dowiódł jej w trakcie ostatnich dwóch tygodni, że jest znacznie 
inteligentniejszy, niż na to wyglądał

31

.   

-Ale myślisz, że jestem gorący.  
-Nie jesteś w moim typie.  

Było to kłamstwo. Szczerze mówiąc, on był atrakcyjny; szeroka ściana 
opalonych muskułów z barkami wykraczającymi poza czarno-zielone włosy 
okalające jego twarz, czy kolczyk w uchu. Żadna kobieta o zdrowym umyśle nie 
nazwałaby go nieatrakcyjnym. Ale ona nie zamierzała dać się teraz na to złapać. 
Spędziła całą podróż, unikając Blane’a i jego awansów. Zbyt dużo ją to 

                                                             

31

 I to mi się właśnie w nim podoba :D  

 

background image

kosztowało,  by teraz się poddać. Christiana obeszła go. Blane schwycił jej 
ramię i przyciągnął, by znów na niego  musiała spojrzeć.  

-A jaki jest twój typ, Księżniczko?  

Jęknęła. Sposób, w jaki uparł się, by tak ją nazywać i ton jego głosu sugerował, 
że myśli o niej jako  snobce, a to zaczęło działać jej na nerwy.  

-Ktoś ze smakiem i szacunkiem dla samego siebie.  
-Uaaa! To zabolało.  

Złapał się za pierś i zachichotał.  

-Czyżbym nie był dostatecznie nadęty, jak na twoje standardy? Nie 

schlebiaj sobie. Gotów  
Jestem zrobić ci przysługę. Proponuję, że cię wypieprzę, a nie, że zostanę twoim 
compagno. 

-Osoba w moim wieku nie będzie marnowała  życia na fratello 

szukającego tylko szybkiego bzykanka. To nigdy nie jest takie 
nieskomplikowane.  

-No cóż,  ty też nie jesteś w moim typie.  

To ją zabolało. Ale tylko dlatego, że Christiana wiedziała, iż była to prawda; 
Blane wielokrotnie to udowadniał

32

.  

 
Mimo to odpowiedziała:  

-Oświeć mnie.  
-Jesteś sztywna, jakbyś miała kij w dupie.  
-Bo nie padam na kolana, ubóstwiając ziemię, po której stąpasz?  
-Dlatego, że nie zaprzeczyłaś, że ci się podobam.  

Pochylił się w jej kierunku.  

-Albo dlatego, że podobają ci się kobiety. 

W gardle Christiany urosła gula. Zawahała się, obawiając powiedzieć coś więcej 
na ten temat.

 

Blane był za inteligentny.  

-No nie! Chyba postradałeś zmysły.  
-Widziałem, jak pracowałaś z Eleną. Testowałaś ją. Ale nie martw się. 
Nikomu o tym nic nie powiem.  
 
Już otworzyła usta, gotowa do kłótni, ale nie mogła przecież powiedzieć 

Blane’owi o swojej teorii. Wampiry z sukubim talentem były dokładnie 
kontrolowane przez Radę, ponieważ stanowiły niesamowite niebezpieczeństwo. 
Ich ugryzienie mocno uzależniało z powodu wyjątkowo silnie  
odczuwanej przyjemności. Gdyby on lub ktoś z najbliższych dowiedzieli się, o 
co podejrzewała Elenę,

 

mogliby ją ukryć. Albo jeszcze gorzej. 

 

-Oszukujesz się jeszcze bardziej, niż podejrzewałam. Po prostu trzymaj 

się ode mnie z daleka, dopóki nie wyjadę.  
Ponownie zaczęła go okrążać.  

-Po tej nocy już nigdy więcej mnie nie zobaczysz.  

                                                             

32

 Ha! Żebyś ty głupiutka wiedziała, jak często mu stoi, gdy o tobie myśli :P 

background image

Blane tym razem jej nie zatrzymał i pozostał w tyle, pozwalając jej wyjść z 
klubu, tak jak sobie tego życzyła. Więc dlaczego jakaś jego część tak bardzo 
pragnęła ją zatrzymać? 
 
 
 
WESOŁYCH ŚWIĄT ŻYCZĄ kati_lady_92, Michael i Tory,  
Jonas i Elena oraz Blane i Christiana, 

oraz kerofajfajf ;) 

 

 

Rozdział 5  

Blane upchnął swoje skarpetki w głąb torby podróżnej.   
-Będzie dostawa fosforyzujących naboi i srebra przybywająca do doków   

w czwartkową noc. Upewnij się, że tutaj dotrą. Ukryj je w piwnicy, a ja zajmę 
się nimi, gdy wrócę.  Zasunął zamek.   
  -Dostawca z FedExu powinien dostarczyć paczkę w piątek. Połóż ją na mojej 
komodzie.  Spojrzał w górę na Arracado.   
  

 -Ale nie otwieraj jej.  

  

Handlarz krwi w klanie – albo, jak Jonas upodobał sobie go nazywać 

„czerwony alfons” – siedział na krawędzi łóżka Blane’a w jasno szarej koszulce, 
czarnych, luźnych spodniach  i pasującym do całości, płaszczu. Jego krótki złote 
włosy, były uniesione na czubku, przypominając tym irokeza. Jego wysoko 
wygięte brwi, rozjaśniały, już i tak przejrzystą powierzchnię jego jasnozielonych 
oczu, co było jeszcze bardziej niepokojące.   

-To musi być coś paskudnego.  

Blane wybuchnął śmiechem.  
   

-To dość niezwykłe zamówienie.  

  

 -Nie chcę wiedzieć jakie, prawda?  

   

-Raczej nie.  

Blane zarzucił torbę na ramię. Gdyby inni poznali wszystkie osobliwe prośby od 
wampirów z dziwnymi gustami, z jakimi musiał sobie radzić na co dzień, 
wszyscy spojrzeliby na nich w zupełnie innym świetle. Cóż, może nie Arracado.  

  -Dobra.  

Arracado przeszedł w stronę drzwi.  
  

 -A tak w ogóle, kogo będziesz ochraniał?  

background image

  -Mam być wsparciem dla Michaela i Tori. Jeszcze nie powiedzieli mi co 

dalej.  
  

 -To zwykle należy do obowiązków Gregoriego, prawda?  
  -G będzie prowadził The Dungeon dopóki nie wrócimy.   

Blane zaśmiał się, zatrzaskując drzwi tuż za sobą.   

  -On nie może latać – dostaje mdłości

33

 .  

Fratello zadławił się ze śmiechu.   
  

 -A to ci dopiero!  

  

 -Wszyscy mamy swoje słabości.   

Blane podążył za nim w dół korytarza, w stronę frontowych drzwi.  
  

 -Sądzę, że jestem gotowy by wyruszyć.  

Arracado otwarł drzwi i ruszył do czarnego Mercedesa, którego zaparkował 
kilka wolnych miejsc dalej od pozostałych samochodów. Jak zawsze, obawiał 
się nawet najmniejszego zadraśnięcia i uderzenia.   
  

 -Pomyśl, że z dziewczyną Khalila wszystko poszło dobrze.  
  -Christianą?   

 
Blane rzucił swoją torbę na tylnie siedzenie, następnie otworzył swoje drzwi.  
Obaj usiedli i zamknęli drzwi praktycznie w tym samym czasie.  
Arracado odpalił samochód.  

  -Z tą którą śledziłeś?  

Blane się zaśmiał.                                                              

-Dokładnie tą.  

   

-Jonas powiedział, że miałeś niezły ubaw, bawiąc się nią. Brzmi jak 

okrutny żart.  
  
Dobrze. I właśnie tak mieli myśleć. Żaden facet nie chciał władczej kobiety. 
Tylko cipki pozwalały kobiecie mówić im co mają zrobić, tak zwykł mawiać 
jego ojciec.  
  
Więc, nikt nie musiał wiedzieć, jak cholernie seksowna była, gdy zaciskała 
pięści i uderzała go w twarz. A już z pewnością nie musieli wiedzieć, jak twardy 
robił się, kiedy przybierała postawę mówiącą „jestem lepsza od ciebie”. 
Pomyśleliby sobie, że jest świrem.  Właściwie, to oni już tak myśleli. To jedynie 
by ich upewniło.   
  

 -Ale cóż za ciało,  

                                                             

33

 http://c.wrzuta.pl/wi16666/702f1b110020efd04e5695c2/troll_face    

background image

Powiedział Arracado, wykręcając samochodem.  

  -Sam chętnie bym się z nią umówił.  

  
Coś wewnątrz Blane’a zawarczało, ale on nie pozwolił temu wyjść na wierzch. 
Potrząsnął głową. Dlaczego nie mógł przestać czuć, jakby należała do niego? 
Nie miał do niej żadnych roszczeń. Ona nawet go nie lubiła. Mimo to, on nie 
mógł nawet jeść, bez myślenia o niej, od czasu tamtej pierwszej nocy. Dzięki 
Bogu, że dziś wyjeżdżała. Nareszcie wróci do normalnego życia. Samochód 
pędził główną drogą, powoli skręcając w stronę lądowiska.  
Drugi wampir na niego spojrzał, jego brwi nieznacznie zjechały ku sobie.  

  -Czego?  

  

 -Nic. Mógłbym przysiąc, że zawarczałeś.  

Blane wybuchnął śmiechem, co zabrzmiało prawie, że prawdziwie.   
  

 -Wydaje mi się, że masz problemy ze słuchem.  

  

 -Możliwe.   

Arracado siadł wygodnie w swoim siedzeniu, wyglądając odrobinę za bardzo 
niczym z reklamy drogich samochodów.  

  -Albo po prostu ją lubisz.  
  -Jasne. To właśnie to. Uwielbiam szalone suki, które na mnie wrzeszczą.  

Tym razem zaśmiał się Arracado.   

  -Może tak właśnie jest. A może, jest tak właśnie dlatego, że ona nie 

wierzy w nawet jedno cholerne słowo, które powiedziałeś. Widziałem, jak 
rozmawiałeś z nią wczorajszej nocy u Michaela.   
Blane walczył, by nie zaciskać szczęki.  

  -I?  

   

-Naprawdę zamierzasz powiedzieć mi, że ona na ciebie nie działa?  

   

-Chyba straciłeś swój cholerny rozum, Rac-a-do.  

 
  
Ciche warknięcie dobiegło z fotela kierowcy. Ta ksywka zawsze załaziła mu za 
skórę, co sprawdzało się jako idealne rozproszenie myśli. Wampir zesztywniał i 
wziął głęboki wdech, starając się za wszelką cenę zignorować obrazę, ale cała 
podróż zdążyła minąć, nim pięści Arracado rozluźniły się na kierownicy. Nie 
powiedział ni słowa do końca drogi na lotnisko. Gdy samochód się zatrzymał, 
Blane otwarł swoje drzwi. Arracado odwrócił się w jego stronę.  
  

 -Wiesz, każdego wieczora widuję facetów pieprzących kobiety tylko po 

to, by udowodnić, że są normalni.   

background image

Blane zaczął wysiadać. Nie potrzebował gatki umoralniającej.   
Drugi mężczyzna złapał go za ramię.  
  

 -Ale gdy przychodzą do mnie, szukają kogoś, kto ich wywyższy. 

Wyzwania.  Są nieszczęśliwi przez własne żywota i swoje kobiety. Nie 
umniejszy twojej męskości, pragnienie tego. Nie przeżyj własnego życia, 
próbując zaimponować komuś innemu

34

.    

  
  

 -Jasne. Spróbuje zapamiętać.  

Wykręcił swoje ramię i otwarł boczne drzwi, by dostać się do torby.   
  

 -Nie ma powodu świrować. – Powiedział Arracado, przekręcając się na 

własnym siedzeniu.  – Nic nie powiem. Pełna dyskrecja, zawsze.   
  

 -Czasem zaczynasz naprawdę przeginać.  

Wyciągnął torbę i stanął na chodniku.   
  

 -Dzięki za przejażdżkę,  - wymamrotał zatrzaskując za sobą drzwi.   

Nawet z zamkniętymi drzwiami, odchodząc, mógł usłyszeć przeklinającego 
Arracado.  Wyszczerzył się.   
  
Krótkim spacerem było przejście przez bramę, a następnie przez asfalt do 
wymuskanego prywatnego odrzutowca, którego Khalil wysłał wraz z Christianą.   
  
Blane wspiął się po schodach i wszedł do środka, gdzie siedzieli jego padrone 
oraz cosca.  Rozejrzał się, ale jej nie dostrzegł. Musiała polecieć innym lotem. 
Miał taką nadzieję.  Samolot był znacznie większy niż się spodziewał, stylowo 
urządzony w odcieniach brązu  i kremu. Mogliby przetransportować całą 
drużynę koszykarską na pokładzie, a i tak mieliby jeszcze mnóstwo miejsca. 
Albo Khalil kupował tylko to, co najlepsze, albo chciał mieć pewność, że jego 
księżniczka przybędzie w glorii i chwale. Prawdopodobnie chodziło o to  
drugie.  
  
Jonas uśmiechał się ze swojego miejsca na małej kanapie, gdzie siedział obok 
Eleny po lewej stronie maszyny. W ciemnym garniturze, wyglądał jeszcze 
straszniej.   
   

-Rozczarowałeś mnie.   
  -Dlaczego?  

  

 -Liczyłem, że skopię ci dupsko.   

                                                             

34

 Tak oto pan Alfons, w dwie sekundy wyłożył cały życiowy problem Blane’a…    

 

background image

Uśmiechnął się głupkowato.   

  -Nie pozwól, by kostium Halloweenowy uderzył ci do głowy.  

Michael siedział po drugiej stronie przejścia, obok Tori, która przeglądała 
magazyn.  Jeśli była zdenerwowana byciem jedyną istotą żywą na pokładzie, 
nawet tego nie okazała. Dziewczyna miała jaja.   
Padrone skinął w jego kierunku.  

 -Dziękuję za przybycie na czas.   

   

-Nie mogłem pozwolić, by J po mnie przyszedł. Kiedy już bym z nim 

skończył, nie byłby taki sam.  Blane umieścił torbę na pustym siedzeniu obok, 
gdy reszta zanosiła się śmiechem.    
   

-Wciąż utrzymujesz to marzenie przy życiu, hym? – Spytał Jonas.   

   

-Może powinniśmy spróbować walki w klatkach, tych którymi zajmuje 

się Gregory.  
Pilot wychylił głowę zza drzwi kabiny.   
  

 -Proszę zająć swoje miejsca. Jesteśmy gotowi do startu.   

Drzwi znów się zatrzasnęły. Blane wślizgnął się na miejsce obok Michaela i 
Tory.   

 -Więc, co dokładnie mam robić w trakcie tej wycieczki?  

   

-Dbać, by Christiana była bezpieczna.   

Jeśli nie byłby do tej pory martwy, Blane gotowy był przysiąc, że gula w jego 
gardle planowała go udusić.   

-Musisz sobie żartować. Byłem przy niej przez ostatnie dwa tygodnie. 

Ona nie może mnie zdzierżyć.   

  -Jest pod naszą opieką, dopóki nie będzie w domu z Khalilem. Chodziły 

plotki o przecieku odnośnie lokacji naszego spotkania. Możemy zostać 
zaatakowani przez Agencję w Wenecji

35

 , a skoro my będziemy odpowiedzialni 

za obronę naszych towarzyszek, ty będziesz  
chronił Christianę.   

  -Michael, nie sądz-  

   

-Nie ma innego wyjścia, Blane. Wiem, że wasza dwójka się nie lubi. To 

właśnie dlatego ty jesteś doskonałym wyborem.   
   

-To jasne jak błotko

36

.   

Tori parsknęła szybkim, urywanym śmiechem, i skryła się za magazyn.   

                                                             

35

 I z tego miejsca serdecznie pozdrawiam wszystkich, którzy byli we Włoszech :D  

36

 I już wyjaśniam o co chodzi: That’s as clear as mud – jako idiom oznacza niejasny, zagmatwany, w tym przypadku, to takie przytaknięcie  

„od dupy strony”.  

 

background image

-Khalil poinformował mnie dwie noce temu, że przyobiecał ją padrone 

Rzymu.  
Echh. Blane wiedział, że niektórzy z liderów aranżowali połączenie swoich 
znajomków ze swoimi dziećmi, ale nigdy nie poznał nikogo, kogo naprawdę by 
to spotkało. Christiana była najsztywniejszą kobietą jaką w życiu poznał. Nie 
było mowy, żeby przystała na przymuszenie jej do związania się z kimś.   

-Czy ona już wie?  

Michael uniósł brew, powoli studiując jego twarz.   

-Dlaczego cię to obchodzi?  
-Raczej nie bardzo.  
-Tylko upewnij się, że jest bezpieczna. Ostatnia rzecz, jakiej 

potrzebujemy, to to,  by coś jej się przydarzyło na naszej warcie.   
 
Rzucił okiem na Jonasa i wrócił do niego, jak gdyby mieli jedną z tych 
umysłowych pogawędek.   
  

-I nie wspominaj o tym jej zaaranżowanym vincolare. To już działka 

Khalila.   
Blane potaknął. Nie powie jej o tym. Ostatnią rzeczą jakiej pragnął, było 
ściągnięcie gniewu wampirzego króla na swój tyłek.   
   
  

* * * * 

  

Christiana ułożyła ostatniego włosa na miejsce i poprawiła jej różowy, 

kaszmirowy sweter. Potrzebowała gorącej kąpieli, ale odrzutowiec nie oferował 
takich luksusów.  Spanie tam w ciągu dnia, nie było najwygodniejszym 
wyborem na świecie, ale utrzymało ją z daleka od śmiesznie zielonowłosego 
wampira, Blane’a.  Czując samolot unoszący się w powietrzu, wiedziała, że byli 
w drodze do Wenecji na  Luna di Anima

37

 , coroczne spotkanie wampirzych 

rodzin, gdzie mogli oddać się dyskusjom politycznym i celebrować 
nadchodzący nowy rok, po przez bale i przyjęcia.  Wracała do życia, do którego 
była przyzwyczajona.   
  

Otwarła drzwi i przeszła przez wąski korytarz prowadzący do części 

siedzącej. Jej oczy dryfowały od twarzy do twarzy, zatrzymując się na Blanie.   
Co na BOGA on robił na pokładzie?  

                                                             

37

 Księżyc Duszy     

background image

Michael przytulił do siebie mocno swojego człowieka.   

 -Christiano. Dobrze spałaś?  

   

-Tak. Dziękuję.   

Ruszyła do jedynego wolnego fotela, tuż obok Blane’a.  Usiadła, pozwoliła 
aurze jego emocjo dotknąć jej. Nie była to zwyczajowa ignorancka duma, która 
z niego wypływała. Zamiast tego, był poważny, prawie, że przepełniony 
współczuciem.  To sprawiło, że zaczęła się zastanawiać, co wydarzyło się, gdy 
spała.   

-Będziesz miała coś przeciwko jeśli ja i Tori położymy się na chwilę? 

Ona jeszcze w ogóle nie spała.   

-Czujcie się jak u siebie.   

Patrzyła jak ta dwójka przeszła na tył i szybko udała się do ich celu. Jonas i 
Elena wtulali się w siebie na podwójnym fotelu przed wielką plazmą wiszącą na 
północnej ścianie, na uszach mieli słuchawki.   
   

-Nie zastanawiasz się dlaczego tu jestem?  

Blane przyglądał się uważnie jej twarzy. Jego głos był delikatny, ale nie smutny.  
   

-Zaciekawiło mnie to.  

  

-Michael wyznaczył mnie, bym cię strzegł.  

Zaśmiała się.  
   

-Ja nie potrzebuje twojej ochrony.   

   

-Mam swoje rozkazy.  

   

-Tak szybko, jak tylko znajdziemy się na miejscu, każę Khalilowi uwolnić 

cię od twojego obowiązku.  
Posłał jej dziwne spojrzenie. Współczucie się wzmogło.   
  

 -Co jest z tobą nie tak? Sprawiasz wrażenie, jakbyś rozmawiał z kimś, 

komu właśnie umarł kot.   
Blane wziął głęboki wdech i uśmiechnął się krzywo.   
   

-Zrobiło mi się ciebie żal. Nudziarstwem pewnie jest życie w tak nadętym 

miejscu z tymi wszystkimi starymi wampirami.   
   

-Nie wszyscy możemy być beztroscy i zielonowłosi, Blane.   

   

-Musisz choć raz ze mną wyjść. Może zmieniłabyś zdanie.   

Zachłysnęła się.  
   

-Zapraszasz mnie?  

   

-Może?  

 

Taaa. Jasne. Nie zamierzała dać się na to nabrać. Prawdopodobnie miał 

ułożony w myślach plan, gdzie ona w Wenecji robi za tłumacza, gdy on zarywa 

background image

panienki.  Christiana wyciągnęła laptop spod siedzenia. Uniosła pokrywę i 
czekała aż jej program z e-mailami się uruchomi. Pozwoliła mu pobrać 
wszystko to, co przegapiła, a następnie zaczęła czytać tytuły wiadomości.   
  

 -Nie musisz się aż tak ekscytować.  

Rzuciła okiem na Blane’a, klikając na e-mail, którego tytuł mówił Nasze 
Pierwsze Spotkanie.  
   

-Mam już umówioną randkę na ten tydzień

38

.  

   

-Doprawdy? Znalazłaś kogoś, kto buja się w księżniczkach, huh?   

   

-Znalazłam gentelmana, tak.  

   

-I gdzie znalazłaś ten skarb?  

   

-To już nie twój biznes.  

Blane pochylił się do przodu, jego czarno-zielone włosy gładko się poruszały i 
opadły dookoła jego twarzy.  
Wyszeptał,  
  

-Powiedz mi, że nie znalazłaś go na serwisie randkowym.  
-Poznałam go przez stronę Rady.   

                                                              
To była prawda. Vincenzo znał tę stronę i poznał ją na jednym z sekretnych czat 
roomów, co potwierdzało czym był. A później skontaktował się z nią po ich 
wszystkich rozmowach. Blane zachichotał.   
   

-Nie pójdziesz na randkę w ciemno z kimś kogo poznałaś w sieci.   

  

-Nie prosiłam o twoją zgodę.  

  

-A powinnaś.  

Uniósł brew.    
  

-Ochraniam cię. Pamiętasz?  

  

-I tak pójdę, - zagderała.   

  

-No to zobaczymy, Księżniczko.  

Blane odchylił się i założył ręce za głowę. Ta znajoma arogancja wprost z niego  
promieniowała.  
  

-Jeśli będziesz grzeczną dziewczynką.  

Pokazała mu środkowy palec

39

.  

  

-Och!  

Zaśmiał się głośniej.  
  

-Nie widziałem, że uczą tego w prywatnych szkołach.  

Christiana skupiła się na e-mailu, który zajmował większą część ekranu.  
  

                                                             

38

 To nie można iść na dwie? Gdzie tu logika kobiety flirtującej??   

39

 I nareszcie coś co Kasia lubi najbardziej! Ciekawostki językowe – pokazać komuś środkowy palec, to - flip the bird 

background image

  

Najdroższa Julio, 

Będę na spotkaniu i nie potrafię wyobrazić sobie niczego przyjemniejszego 

od zobaczenia cię. Znajdziesz mnie przy STATULE 

na środku DZIEDZIŃCA tuż po północy w trakcie maskarady. 

Do tego czasu, 

Twój Romeo

40

 . 

  
Uśmiechnęła się. Był to często wygłaszany banał, ale ostatecznie była to 
najromantyczniejsza wiadomość, jaką w życiu otrzymała. Każdy wcześniejszy 
facet pragnął kontrolować ją lub posiąść ją z powodu jej władzy. Już prawie za 
chwile miała poznać kogoś, kto pragnie jej tylko i wyłącznie z powodu jej 
osobowości.  
  

-Och, musisz sobie ze mnie robić jaja! To najbardziej żenujący tekst, jaki 

w życiu czytałem.  
Oczy Christiany skoczyły w stronę rżącej twarzy Blane’a, zwisającej 
zdecydowanie zbyt blisko, i czytającej jej list. Jak mogła przegapić jego ruchy?  
  

-Ani jednego słowa, neonato!   

  
Właściwie, to nie był już dzieckiem, ale był młodszy od niej. Laptop został 
zatrzaśnięty poprzez szarpnięci ręki Blane’a. Wrócił na swoje miejsce.   
   

-Nie spotkasz się z nim.   

  

-A ty, nie będziesz mi mówił, co mam robić.  

Uśmiechnął się leniwie.   
   

-No to patrz.   

  

-Jesteś takim…   

Zazgrzytała, co przyciągnęło uwagę Jonasa i Eleny.  
   

-Jesteś–  Ty mięczaku

41

. Trzymaj się ode mnie z daleka, ty ignorancki 

chamie!  
Jego twarz znieruchomiała, wyraźnie zacisnął szczękę.   
                                                              

W mgnieniu oka, Blane skoczył na nogi i przyszpilił ją do siedzenia, po 

jednym z ramion na  każdą jej stronę. Meble wewnątrz samolotu zatrzęsły się, 
ale nie sądziła, żeby miało to coś  wspólnego z turbulencjami

42

 .  

Pochylił się. Zbyt blisko.   

                                                             

40

 Hahahaha, biorąc pod uwagę, że jakby nie patrzeć, obydwoje są martwi, to rzeczywiście – Romeo i Julia xD

 

41

 Chodzi o słowo leggero.    

42

 Tym, którzy dzięki mojemu tłumaczeniu na raty, zapomnieli, przypominam, iż Blane potrafi poruszać przedmiotami za pomocą myśli.     

background image

  

-Posłuchaj, Księżniczko. Wiem, że przywykłaś, by całowało twój tyłek, 

ale nie jestem twoim sługą.  
Wgapiał się w nią, sprawdzając czy będzie miała czelność coś odpowiedzieć.  

-Khalil nie ma na tyle mocy i dostatecznie dużo ludzi, by powstrzymać 

mnie przed rozszarpaniem cię na części, jeśli jeszcze raz tego spróbujesz.   
  
Ktoś szarpnął jego ramię, ale on nawet się nie poruszył.  
   

-Blane.  

Głos Jonasa był surowy.  
Pociągnął ramię Blane’a, a wampir pozwolił mu się odciągnąć. Meble dookoła 
niej przestały grzechotać przez jego gniew.   
  

-Odwal się.  

Jego oczy skierowały się do Christiany, posłał jej ostrzegawcze spojrzenie.  
  

-Ona nie jest tego warta.   

Coś w lodowatym spojrzeniu Jonasa, który był jak do tej pory wyjątkowo 
gościnny, sposób w jaki zabrzmiał jego głos, sprawił, że jego komentarz zabolał. 
On naprawdę myślał, że ona nie była tego warta. Jak, gdyby była kimś mniej 
wartym od niego. W dziwaczny, pokręcony sposób, to miało sens. Dla tej grupki 
Włoskich mafiosów, była niczym więcej, jak rozpieszczonym bachorem i 
szpiegiem dla lidera. Była głupia, myśląc, że postrzegali ją, jako jedną z nich.  
  
  

* * * * 

  

Christiana rozciągnęła się, a później rozejrzała dookoła ciemnego, 

nieruchomego odrzutowca. Jonas i Elena spali, opierając się o siebie. Michael i 
Tori nadal byli w sypialni; mogła wyczuć człowieka nawet tutaj.   

Blane’a nie było w zasięgu wzroku. Zdawało się być późno, ale z różnicą 

czasową,  nie była do końca pewna. Posunęła roletę, która zakrywała okno, 
ciągnące się wzdłuż kanapy. Nie przebiło się żadne światło.  
Pociągnęła ją odrobinę bardziej. Było późno, prawdopodobnie blisko północy, 
przy okazji księżyc w pełni rzucał cień na budynki. Trzy czarne limuzyny 
ciągnęły się przy białych schodach prowadzących na zewnątrz odrzutowca. 
Christiana obciągnęła koszulkę, i ruszyła do drzwi.  Otwarła je i spojrzała w dół 
schodów. Ktoś później odbierze jej rzeczy. Teraz, potrzebowała kąpieli.  
  
 

background image

   

-Gdzie się wybierasz?  

Spytał Blane stojący tuż za nią. Christiana wypuściła z siebie długie 
westchnięcie, a następnie odwróciła się w jego stronę.  
   

-Zamierzam zameldować się w moim pokoju.  

   

-Nie beze mnie.  

   

-Nie idziesz ze mną.  

Odwróciła się i szybko zeszła po schodkach.  

-A właśnie, że idę. Michael nakazał mi być przy tobie, dopóki Khalil 

osobiście nie każe mi przestać.   
Przeszła przez chodnik, ku pierwszej limuzynie, gdzie szofer szeroko otwarł 
drzwi. Wślizgnęła się do środka, a później zatrzasnęła je, by mu przeszkodzić. 
Nie jechał. Koniec konwersacji.  
  

Szarpnął i drzwi znów stanęły otworem.   

Blane patrzył na nią, gdy usadzała się na miejscu, by samemu po chwili 
zatrzasnąć za sobą wejście.  
   

-Zaczynasz mnie wkurwiać, Księżniczko.  

   

-Przestań mnie tak nazywać!  

   

-Przestań się tak zachowywać.  

Odwróciła się w jego stronę, starając się o rozsądny, spokojny twarzy gdy 
limuzyna ruszyła.   
   

-Spójrz, Blane. Naprawdę doceniam to co robisz, ale nie zniosę nawet 

jednej minuty dłużej. Ty również nie chcesz być blisko mnie.   
 
Odwrócił głowę i gapił się przez okno, mięsień na jego szczęce pracował.  
   

-Więc ułatwmy to sobie. Zostanę w swoim pokoju, a razem będziemy 

jeździć na spotkania, żeby wszystkich uszczęśliwić.  
  

 -Czego sobie tylko życzysz.  

   

-Dziękuję Ci.  

Christiana poprawiła się na siedzeniu.  
   

-To nie musi być takie trudne. Zobaczysz.  

   

-Jasne.  

  
Słowo to, było płaskie, nieczułe. Nie było mowy, żeby zostawił ją samą, nie 
teraz. Nie, Blane był za dobry w podążaniu za rozkazami Michaela, by 
uwierzyła, że zrobi cokolwiek ponad to, co przykazał mu padrone. Wymknięcie 
się od niego, będzie wymagało odrobinę więcej dyskrecji.   

background image

  
Rozdział 6  
  

Drzwi limuzyny otwarły się i Blane stanął na chodniku. Gdyby był 

ostrożniejszy, Christiana nie zauważyłabym erekcji naciskającej na przód jego 
spodni. Jak mogły podniecać go jej tyrady? Powinien być męski, dominujący, 
ale za każdym razem, gdy wyrzucała z siebie te charakterne napady złości, coś 
wewnątrz niego iskrzyło. Coś, co pragnęło ją zdominować. Jak wtedy, gdy 
leżała na nim, zanurzając swoje kły w jego szyi na siłowni.  

To praktycznie była jego zguba. Tata miał racje. Blane był chorym, 

małym świrem.  Musiał odejść od Christiany. Ochranianie jej, mogłoby 
nadwyrężyć granice jego samokontroli, a ostatnim czego pragnął, była 
podniecająca go, sukowata kobieta.  Chłopaki nigdy nie pozwoliliby mu o tym 
zapomnieć.   
  
   

-Tędy, Signore.  – Powiedział szofer łamaną angielszczyzną.   

Skinął na hotelowego boya, który holował ich bagaże w stronę wejścia 
zrobionego z terakoty połączonego z białym budynkiem.  Na każdym z pięciu 
pięter, większość z okien była wąska z łukowatymi, szpiczastymi szczytami. 
Wyglądał tak staro, jak miasto samo w sobie.   
   

-Benvenuto al Palazzo Bembo

43

  – powiedział odźwierny.  

-Grazie – powiedziała Christiana, szybko odchodząc od Blane’a.  

Pospieszył, by ją dogonić. Nie pozwoli jej zrobić mu wstydu przy ludziach.   
   

-Zgaduję, że mieliśmy rezerwacje.   

   

-Tak. Wszystkim się zajęto –   

  

 -Signora Christiana. – Nieduży, chudy mężczyzna za biurkiem, 

praktycznie wytrysnął

44

 , gdy ją zobaczył.  

  

 - Benvenuto. Siamo così felice siete qui. Abbiamo vostra stanza normale 

pronta

45

.   

  

 -Grazie, Antonio

46

.   

Christiana zatrzymała się przy ladzie, która ich rozdzielała.  
 
 
 

                                                             

43

 Witamy w Palazzo Bembo     

44

 I teraz przysięgam, że szukałam, czy słowo użyte przez autorkę ma jeszcze jakieś inne, mniej seksualne znacznie, generalnie chodzi o  

tryśnięcie, wytryśnięcie, wylew – nie wiedziałam, czy wytrysnął, bo wytrysnął +18, czy dostał zawału  ze szczęścia. 

45

 Witamy. Jesteśmy bardzo szczęśliwi, że tutaj jesteś. Twój pokój jest gotowy. 

46

 Grazie i Prego (dziękuję i proszę), to dwa słowa, które najczęściej używałam będąc we Włoszech :D masakra.

  

 

background image

To nie był pierwszy raz, gdy Blane marzył, by jego Włoski był lepszy.  

Bycie blisko Michaela, Jonasa i innych, wystarczało jedynie, by zapewnić mu 
podstawy. Tak wiele z ich słów nie występowało nawet w nowoczesnych 
słownikach, ale był w stanie przetłumaczyć to na tyle, by zrozumieć, iż ci ludzie 
ją rozpoznali i ciepło przywitali. Ona i mężczyzna trajkotali przez jakiś czas, 
dopóki Antonio nie dał im dwóch kluczy.  

Następnie Blane podążył za Christiną i chłopcem hotelowym na czwarte 

piętro. Wręczyła mu klucz.   
   

-Twój pokój jest zaraz obok mojego. Zadowolony?  

   

-Tak. – Czy ona właśnie była miła? – Dziękuję.   

   

-Musimy być na pierwszym spotkaniu jutrzejszej nocy. Masz czas, żeby 

zrobić cokolwiek zechcesz. Jeśli o mnie chodzi, wezmę kąpiel.   
   

-Jeśli wyjdziesz z pokoju, dasz mi o tym znać?  

Wzruszyła ramionami i poszła za chłopcem do swojego pokoju.   
  
  

* * * * 

  

Blane wciągnął na siebie parę jeansów, i podkradł się na balkon. Nawet 

lodowaty prysznic nie wystarczył, by jego nabrzmiałe ciało znów zwiotczało. Ta 
bójka w limuzynie nie powinna się wydarzyć. Teraz, za każdym razem, gdy 
myślał o walczeniu z nią, to było wszystko co mógł zrobić, by nie sięgnąć ręką 
w dół i – Ale nie zamierzał onanizować się myśląc o niej.  

 
Nie.  
 
Nie zamierzał być kluchowatą cipką, czego z pewnością oczekiwała ta 

kobieta od każdego mężczyzny z którym była. Pchnął francuskie drzwi, 
wpuszczając zimne, nocne powietrze i wyszedł na mały balkon. Poniżej białej 
poręczy, Wielki Kanał błyszczał dzięki światłom budynków. Wodne taksówki 
poruszały się obok gondoli, zabierając ludzi i wampiry ku ich przeznaczeniu. To 
było wszystko, co zapamiętał z jego krótkiego pobytu w Wenecji, dawno temu, 
gdy był jeszcze prawdziwym neonato, poszukującym aprobaty Michaela,  
Khalila i jego nowej rodziny.   
  

 

background image

Po jego prawicy, miękki żeński głos śpiewał powolną melodię po Włosku. 

Rzucił okiem w tamtym kierunku. Na balkonie obok, drzwi Christiny były 
otwarte, a dźwięk dochodził z jej pokoju. To był jej głos napełniający powietrze 
tą piękną nutą. Kto by się spodziewał, że taka twardzielka potrafi tak słodko 
śpiewać? I dlaczego zostawiła drzwi otwarte? Powinna je zamykać.   

Każdy Agent – albo wampir, który chciał wyrobić sobie imię, zabijając 

córkę lidera – mógłby wejść do środka. Wyglądało to, jakby prowokowała ich, 
by do niej przyszli.  Blane  zagderał. Ta kobieta musiała nauczyć się jej 
ograniczeń, nim zostanie zraniona.  

Dobrze by jej zrobiło, gdyby ktoś się zakradł – uśmiechnął się 

głupkowato.  

Jeśli wystraszy ją na śmierć, może wtedy podejdzie do sprawy jej 

bezpieczeństwa poważnie.  
Wystarczyłoby dowieźć, że była, jak zwykle, w prawdziwym 
niebezpieczeństwie.  
 

Blane wspiął się na balustradę i przeskoczył prosto na jej balkon. Jego 

bose stopy wydały cichy dźwięk klapnięci w zetknięciu z cementem, ale ona nie 
przestała śpiewać.  Przezroczyste zasłonki były mocno ściągnięte, ale Blane 
mógł zobaczyć jej cień, gdy poruszała się w świetle łazienki. Pokój był 
identyczny do jego, bezmiar twardego drewna na podłodze z kremowo-
granatowymi pasami na ścianach. Białe sklepienie sufitu z wyeksponowanymi 
drewnianymi belkami kontrastowało z delikatnie rzeźbionymi drewnianymi 
meblami i wyglądającymi na drogie, materiałami.  Koszulka Christiany leżała 
beztrosko na łóżku, jak gdyby rozbierała się po drodze do łazienki.  
  

Jego kutas drgnął na tę myśl, ale Blane odsunął zasłonkę z drogi i wszedł 

do środka. Zakradł się na łóżko i wolno ułożył się na nim, opuszczając się w dół 
o oparcie na głowę.  Przez cały ten czas, kontynuowała śpiewanie piosenki, jej 
Włoskie słowa stawały się wyraźniejsze. W końcu, drzwi od łazienki otwarły się 
na całą szerokość. Christiana wyszła, a on wstrzymał oddech.   

 
Delikatne, czarne pończochy okrywały jej długie nogi i kończyły się na 

udach. Czarne koronkowe zakończenia połączone z czarnymi podwiązkami 
pasowały do jej czarnych majteczek

47

. Była topless i jej piersi kołysały się 

                                                             

47

 Słyszałam, że jeśli kobieta ubiera na randkę czarną bieliznę, to jest gotowa na seks… 

background image

nieznacznie, gdy się poruszała. Miała apetycznie zaokrąglone kształty, blada 
niczym porcelana, a żaden z centymetrów jej ciała nie  
był sztuczny. Była nawet gorętsza, niż wyobrażał ją sobie w swoich snach.   
  

Christiana zmusiła się, żeby nie spojrzeć na Blane’a, gdy wchodziła do 

pokoju. Prawdopodobnie próbował ją przestraszyć, ale to mu się nie uda. 
Usłyszała jego stopy na balkonie. Wejście do pokoju topless było doskonałą 
zemstą. Nie dostanie z tego żadnej satysfakcji, jedynie następną erekcję, tak jak 
tą na siłowni i każdą następną, gdy na siebie wpadali. Dla kogoś takiego jak on, 
będzie to cudownie zasłużona tortura.   
 

Podeszła do torby leżącej na krześle obok drzwi i przetrząsała ją w 

poszukiwaniu swojego szamponu. Nie był on niebotycznie drogi, ale był 
jednym, który sprawiał, że jej włosy były puszyste. Wszystkie inne obciążały je, 
sprawiając, że wyglądały na brudne, nawet jeśli zostały przed sekundą umyte. 
Podniosła małą, czarną buteleczkę szamponu, ciesząc się, że przetrwała podróż. 
Butelka wyskoczyła jej z dłoni, a następnie magicznie poszybowała  
wzdłuż pokoju w stronę łóżka. Uśmiechnęła się bez patrzenia na Blane’a.   

-Nie powinieneś zakradać się do kobiecych pokojów. Mogłam cię zabić.   

W jego głosie pobrzmiewała złośliwość.  
   

-Jeśli miałabyś do tego odwagę.  

   

-Czyż nie dowiodłam tego na siłowni?  

Odwróciła się, by patrzeć mu w twarz. Stała prosto, więc jej nagie piersi 
przyciągały jego uwagę. Lewa brew Blane’a uniosła się wysoko.   
   

-Myśli, że to właśnie zrobiłaś? Masz moje uznanie za odwagę, co sprawia, 

że zaczynam zastanawiać się dlaczego chcesz upaść tak nisko, by spotkać się z 
kimś takim, jak ten palant Vincenzo. Prawdziwy fratello nie buszuje po sieci, by 
znaleźć swoją compagnę.   
   

-On nie jest zbyt towarzyską osobą.  

Rzuciła okiem na całą długość jego nieodzianego ciała. Blane mógł być 
prymitywny, nawet niedojrzały, ale ciało miał stworzone do grzechu. Nawet ona 
nie mogła tego zignorować. Te biedne ludzkie dziewczyny nie miały 
możliwości sprostać. Przekręt, jaki na nich stosował,  mógłby być zabawny – 
gdyby nie był tak niesprawiedliwy. Christiana znów spojrzała na jego twarz.   

  -To zabawne, że wspominasz o prawdziwym fratello. Nadal 

zastanawiam się, jak  możesz zabawiać się z tymi naiwnymi ludzkimi 
dziewczynami. To praktyczne dzieci.   

background image

 
Zrobiła kilka kroków w stronę łazienki i znów przystanęła blisko 

krawędzi łóżka.   
  

 -Jesteś za słaby, by sprostać prawdziwej kobiecie?  

 

Uśmiechnęła się pod nosem, ciesząc się tym małym zwycięstwem, i 

ponownie ruszyła do łazienki.  Blane pojawił się tuż przed nią. Chrząknęła i 
zaczęła obchodzić go dookoła, ale złapał ją za  ramiona i przycisnął do swojego 
ciała. Na chwilę, zapragnęła pchnąć go na podłogę i  pokazać, co zrobiłaby 
prawdziwa kobieta. Mogła tak zrobić. Różnica wieku pomiędzy nimi,  była 
wystarczająca, by dać jej przewagę, ale zadowoli się usunięciem go  
z drogi.   
 

Christiana pchnęła całym ciężarem ciała, próbując odepchnąć go od 

drzwi. Musiał spodziewać się jej ruchu, ponieważ Blane kurczowo przyciągnął 
ją do siebie, tym razem jeszcze bardziej. Przesunęła go jedynie o kilka stóp, ale 
to wystarczyło, by odsunąć go od drzwi łazienkowych. Wzrok Blane’a 
podryfował do miejsca, gdzie napierały na siebie ich  
nagie piersi. Gdy przemówił, jego głos był niski i gruby.   
   

-Prawdziwe kobiety są wymagające. Te dziewczyny nie pragną przez cały 

czas wyrwać mi jaja.   
 

Uśmiechnęła się powoli i pochyliła w jego stronę.   

Jej najbardziej uwodzicielskim głosem, Christiana powiedziała,  
   

-Ale prawdziwe kobiety wyliżą twoje jądra, gdy już je wyrwą.  

Wtem pchnęła go mocno w środek klatki piersiowej jedną dłonią, zaskakując 
go. To wystarczyło, by zatoczył się do tyłu na łóżko.   
  

-Zapamiętaj to, gdy następnym razem jedna z twoich młodych 

dziewczyneczek zostawi cię nieusatysfakcjonowanego.   
Żądza Blane’a eksplodowała przez pokój, gdy wsparł się na łokciu, napinając 
swój sześciopak. Jego oczy przebiegły po długości jej ciała, a jego erekcja 
unosiła się w oczywisty sposób.  On naprawdę upodobał sobie silne kobiety. To 
było prawie warte porzucenia wszystkiego co było złe, w idei ich razem, aby 
uwieść go tu i teraz. Tak naprawdę nie mogła tego zrobić.  
  
   

Frywolne kontakty nie były w menu, ale mogłaby mieć z nim odrobinę 

zabawy. Christiana skradała się w jego stronę.  

background image

   

-Naprawdę nie powinieneś zaprzeczać swoim potrzebom, Blane.   

Zawstydzenie, zakłopotanie i potrzeba zawirowały mocniej, gdy wspięła się na 
łóżko.   
   

-Nie wiem o czym mówisz.   

Przerzuciła jedną nogę nad jego i przesunęła nią po całej jego długości.   
   

-Tak, wiesz.   

Blane się nie poruszył. Prowadząc jej dłonie po jego klacie, mocno usiadła na 
jego biodrach, pozwalając jej ciężarowi nacisnąć na jego suwak nad kroczem.   

Oczy Blane’a pociemniały, a jego wargi rozchyliły się, gdy na nią 

spojrzał. To poruszyło coś mrocznego wewnątrz niej, coś, co sprawiło, że czuła 
się potężna, a on stał się zniewalający. Dobrze znała tą część. To była ta część, 
której zaprzeczyła, w zamian za bycie delikatnym kwiatem, czego wymagała jej 
pozycja. I był to powód, dla którego była tak nieusatysfakcjonowana.   
   

-Lubisz, gdy jestem ostra.  

Pchnęła go na plecy, a potem jeszcze raz, gdy spróbował się podnieść. Kiedy 
przestał się ruszać, przysunęła się, pozwalając, by jej nagie piersi naciskały na 
niego.  Wyszeptała do jego ucha, tak blisko miejsca, gdzie oznaczyła jego kark.  
   

-Będziesz dla mnie grzecznym chłopcem, Blane?  

Wypuścił niskie warknięcie i wygiął się w jej stronę. Jego pierś unosiła się i 
opadała w szybkim rytmie.  Gdy jej dłonie ślizgały się po jego ramionach, czuła 
ich drżenie. Była to lepsza odpowiedź, niż się spodziewała, ale nie zamierzała 
się skarżyć. W zdolności uczynienia mężczyznę słabym z pragnienia była 
niesamowita moc.   
   

-Lubisz, gdy jestem na górze. Gdy rządzę. Czyż nie, Blane?  

Zesztywniał.  
   

-Nie.  

   

-Kłamca.  

Usiadła i zaczęła się odsuwać.   

Blane schwycił jej biodra i przyciągnął ją do siebie. Jego oczy błagały pod 

tą czarno-zieloną grzywką.   
   

-Nie ruszaj się.  

Christiana wygięła brew i odrzuciła jego ręce.  
   

-Nie jestem zainteresowana robieniem czegokolwiek z tobą, czego później 

zamierzasz się wyprzeć. Nie potrzebuje tego. Albo mnie chcesz, albo nie.   
Zamknął oczy i wyszeptał,  
   

-Ty nie rozumiesz.  

background image

   

-Nie zrobię tego z kimś, kto zaprzecza przyznaniu się do swoich własnych 

potrzeb.  
Tak na serio, to nie zamierzała tego robić w ogóle, ale on nie musiał o tym 
wiedzieć. Nie było mowy, że Blane odsłoni tak głęboko skrywane sekrety, by 
mogła zajść tak daleko.  
   

-To nie to, co robię. – Powiedział przez zaciśnięte zęby.  

   

-Gówno prawda.  

   

-Zostań tutaj.  

Christiana odsunęła się.  
   

-Nie.  

  

Blane schwycił jej biodra i przeturlał ich, tak, że teraz to ona była na dole, 

jego biodra dociskały się do niej. Jego silne dłonie przytrzymywały jej ręce po 
bokach jej głowy. Bycie pod mężczyzną, było cudowniejsze niż zapamiętała. 
Zbyt dużo czasu minęło, od kiedy silny samiec leżał na niej. Nawet dłużej, od 
kiedy jeden z vampiro był w jej łóżku. Ale to nie miało się wydarzyć.  
   

-Zejdź ze mnie.  

   

-Kto teraz zaprzecza własnym potrzebom?  

Schował głowę w zgięciu jej szyi, a następnie zadrapał kłami wzdłuż jej skóry.  
Zadrżała. Jej ciało zacisnęło się w środku, i mogła wyczuć soki zbierające się 
pomiędzy jej nogami.  
   

-Mogę wyczuć, jak bardzo cię podniecam.   

Jego głos był niski i chrapliwy.  
 

Emocje Blane’a stały się tak klarowne, że nie mogła już dłużej 

powiedzieć, gdzie kończyły się jego, a zaczynały jej.  Pokój wypełnił się 
duszącą potrzebą. Jej potrzeba jego dotyku, jego potrzeba jej. To uczucie było 
nie do zaprzeczenia, i żadne próby, nie przekonałyby go do tego.  

Nawet głos w jej głowie, który utrzymywał ją z dala od robienia głupich 

rzeczy, siedział cicho. Jedyną rzeczą jaka pozostała, był odgłos jego oddechu i 
uczucie jego ciężaru  naciskającego na nią. Usta były niespodziewanie na jej 
wargach.  

Jej mózgowi zajęło tylko chwilę, by zacząć funkcjonować, zrozumieć, że 

zadziorny, przekłuty język głaskał jej.  Metal był cudowny przy jej języku i 
podsuwał wizję, tego zakolczykowanego języka  udającego się w jej niższe 
partie. Christiana poddała się, zdesperowana dotyku jego skóry, i pozwoliła 
swojemu ciału zrelaksować się pod nim.   

background image

    

Umysł Blane’a płonął, a ciało bolało od potrzeby wejścia w wijące się pod 

nim ciało. Christiana smakowała lepiej, niż sobie wyobrażał. Jej ciało było 
prawie tak samo ciepłe, jak jej usta. Pachniała jaśminem, a jej włosy były 
niczym chłodny jedwab w jego rękach.  Zdołał rozsunąć spodnie, nawet gdy jej 
dłonie naciskały na niego, a jej usta wchłaniały go. Jego palce schwyciły krocze 
jej majteczek i rozdarły je na części.  

 
Zajęczała na dźwięk rozdzierającego się materiału, ale nie skarżyła się. 

Gdy poprowadził swojego kutasa do jej wejścia, jęknęła słodko naprzeciw jego 
ustom.  Następnie dłonie Christiany złapały za jego tyłek i przyciągnęły go do 
siebie, zmuszając go do wejścia w nią. Była ciasna.  

Ukryty w ciepłej, wilgotnej skórze, nie mógł myśleć o niczym, czego 

pragnąłby bardziej.  Jej usta znów pochwyciły jego, a jej odziane w pończochy 
nogi objęły dookoła jego biodra.  

Blane wprowadzał się wewnątrz niej, głębiej i głębiej, dopóki nie miał 

pewności, że cierpiała. Lecz wtedy, ona przyciągała go do siebie jeszcze 
bardziej. Każdy instynkt wewnątrz niego, płakał by uwolnić ją, nim on uszkodzi 
jej ciało, ale jego wola nie była dość silna, by przeciwstawić się jej błagającym 
dłoniom.  Zakwiliła głośno, odbierając mu zmysły. Wycofał się wolno.  
Christiana przerwała pocałunek i przyciągnęła jego szyję do jej ust.  
 
   

-Właśnie tak. – wyszeptała, używając nogi, by wprowadzić go głębiej.    

Wsuwał się i wysuwał z niej, zważając na jej możliwości.   
Walką było, pozostać przy zdrowych zmysłach, nie pozwolić temu instynktowi 
przejąć kontroli, lecz wtedy jej biodra obracały się pod nim. Blane zgubił swój 
delikatny rytm.  Szaleńczo pompował w jej ciało, wydając z głośniejsze jęki niż 
ona. Nie skarżyła się, ani nie wydawała się cierpieć, jedynie przysuwała go w 
siebie szybciej.   

Orgazm był zaskakującą eksplozją, uderzeniem zagłówka prosto w ścianę.   

Łóżko przesunęło się, trzasnęło i odrobinę opadło, ale Blane nie przestawał, 
poruszał się,  aż Christina doszła na szczyt.   

Znakomite napięcie ponownie go nawiedziło. Albo może był to jeden, 

długi orgazm? Nie był tego pewien. Był pewien jedynie tego, że wycisnęła go 
co do kropelki, nim na nią opadł.  
  
    

background image

 

 
 
 
 
 
 

Rozdział 7  
 
 
 

Blane gapił się w leżącą pod nim Christianę. Zniknęła jedynie na chwilę, 

by ucałować miejsce, w które wbiła kły na siłowni, by pojawić się znów i 
pocałować jego usta.  
 

-Um – Blane pocałował ją jeszcze raz – Myślałam, że mieliśmy tego nie 

robić. 
 

-Sam zacząłeś.  

Nie potrafił stwierdzić, czy żartowała, czy rzeczywiście go za to obwiniała. 
 

-Czy to będzie jakiś problem? 

 

-Jestem dużą dziewczynką, Blane. – Zaczęła się podnosić – Mogę sobie z 

tym poradzić.  
Zrozumiał jej aluzję, podciągnął się i przekręcił, kładąc się obok niej.  
Rozejrzał się dookoła i spojrzał w górę na sufit, który teraz był wyżej, niż 
pamiętał.  
 

-Wydaje mi się, że połamaliśmy łóżko.  

Christiana się zaśmiała.  
 

-Raczej na pewno je połamaliśmy.   

Jej śmiech zmienił się w dziwaczną ciszę, otulającą go leżącego tuż obok niej. 
To było groteskowe. Zamierzała udawać, że nic się nie stało, tak jak on robił to 

background image

w przypadku tak wielu ludzi. Uśmiechnął się krzywo. Dokładnie na to zasłużył, 
czyż nie? 
Mimo to nie mógł powstrzymać się przed zapytaniem jej o to.  
 

-Czy teraz będzie jeszcze dziwaczniej? 

 

-Nie bardziej, niż wcześniej.  

Przetoczyła się na swoją stronę.  
 

-To proste. Denerwujesz mnie, ale ja naprawdę cię lubię. Nie możemy 

być ze sobą ponieważ… nie jesteś gotów na coś takiego.   
 

-Co chcesz przez to powiedzieć? 

 

-Nie chcesz prawdziwego związku. 

 

- Tego nie wiesz.  

 

-Okay – poklepała go po klacie – Nie smuć się. Mówię jedynie, że nasze 

życia za bardzo się od siebie różnią. To coś nie wypaliłoby między nami.  
Nie musiał być geniuszem, by zrozumieć, o co jej chodziło. Nie był dla niej 
wystarczająco dobry.  
 

-Dlaczego jesteś taki zasmucony? 

Blane warknął – Przestań czytać mi w myślach. 
 

-Mogę jedynie odczytać twoje emocje.  

 

-Więc przestań! 

 

-Okay. Przepraszam, że zapytałam. 

Christiana przetarła twarz dłonią i odsunęła się od niego. Jej głos był  przybity.  
 

-Wróć do swojego pokoju, Blane. Będziemy po prostu udawać, że to się 

nigdy nie zdarzyło.  
 

-Dobra. 

Blane nerwowo wciągnął spodnie i zasunął je, idąc w stronę balkonu.  
 

-Będzie dokładnie tak, jak dawniej, Księżniczko.  

Usłyszał jej westchnienie, gdy przeskakiwał nad poręczą balkonu. Zanim dotarł 
do swojego pokoju, usłyszał głośnie pociągnięcie nosem.  
Cholera.  Sprawił, że płakała. Naprawdę był dupkiem. Od teraz mógł robić to 
całkowicie profesjonalnie. Christiana była damą, praktycznie członkiem rodziny 
królewskiej. 

Nie potrzebował poczucia winy tak, jak nie potrzebował Khallila 

dobierającego się do jego dupy. A Bóg jedyny raczy wiedzieć, że czuł tego 
wystarczająco dużo.   

 

 

* * * * 

 

 

Trzecie puknięcie zabrzmiało przy drzwiach, gdy Christiana otworzyła je 

na oścież. Blane tam stał, z oczami zakrytymi ciemnymi okularami, w których 
widziała go w klubie. Wyglądał przystojnie w ciemnym garniturze i krawacie. 
Był to pierwszy drogi strój, w jakim go widziała, nie pasujący jednak do 
dziwnego niepokoju, który z niego promieniował.  

background image

 

-Cześć – powiedziała, licząc na pokojowe przeżycie reszty wieczoru.  

Uśmiechnął się, lecz równie szybko ukrył uśmiech. Emocjonalna aura wokół 
niego zmieniła się.  
 

-Ładnie wyglądasz. 

 

-Grazie.   

 

-Gotowa do wyjścia? 

 

-Pozwól mi założyć buty.  

 

Christiana wsunęła stopy w parę czarnych szpilek, pasujących do jej 

czarnej sukienki bez rękawów, a następnie przeszła przez drzwi, pozwalając mu 
je za sobą zamknąć. Jazda samochodem do Palazzo Cà Zenobio, miejsca, gdzie 
odbywało się Luna di Anima, minęła w kompletnej ciszy. Choć nastrój Blane’a 
ciągle się zmieniał, on sam nie robił nic więcej, prócz ukradkowego spoglądania 
w jej stronę. Wyglądało to tak, jakby bał się na nią patrzeć. Gdy dojechali, 
limuzyna zwolniła, czekając na swoją kolej wjazdu pod czarne zadaszenie. 

  

 

Hotel był zatłoczony wampirzymi liderami z całego świata, a wszyscy 

konkurowali ze sobą, usiłując dać większy pokaz mocy. 
Jednakże większość z prowadzonych rozmów kręciła się wokół nowego 
wampirzego padrone, Michaela z Florydy, i jego dziwnego garante, Jonasa. 
Cieszyła się, widząc ich zainteresowanie i nieznaczny strach przed tym duetem.  
 

Możliwe, że Michael dostanie mniej wyzwań z powodu swej nowej 

pozycji, niżby się tego spodziewał. Gdy zasiedli przy długim stole 
bankietowym, czekając na otwarcie wieczoru, Khalil machnięciem przywołał 
Christianę w górę stołu. Minęły miesiące, odkąd widziała swojego stwórcę, lecz 
on nadal wyglądał przystojnie, tak jak zawsze, w swym ciemnozielonym 
garniturze sherwani

48

.  

 
On i inne wampiry pochodzące Środkowego Wschodu sprawiały, że kaukaskie 
wampiry wyglądały przy nich na wyjątkowo wyblakłe. Wspomnienie ich śniadej 
skóry ułatwiało  przebywanie wśród ludzi, gdy ich głód krwi został 
zaspokojony, tak jak pragnienie Khalila tego wieczoru

.

 Taki wygląd był cechą, o 

której ona często marzyła, a niestety jej blada skóra zjaśniała jeszcze bardziej 
wraz z przemianą. 
 

-Witaj w domu, Christiano. – Khalil ujął jej dłoń.  

Przyciągnęła ich złączone ręce w stronę swojej twarzy, odwróciła je i 
pocałowała wnętrze jego nadgarstków, tak jak robiła to od zawsze.  

Musieli powitać się tak formalnie przy swoim padrone, zwłaszcza 

publicznie. Uśmiechnął się ciepło, a następnie przyciągnął jej dłoń do siebie i 
pocałował jej nadgarstek, co było honorem rzadko czynionym w stosunku do 

                                                             

48

http://www.mixfash.com/wp-content/uploads/2011/12/2012-Stylish-Sherwani-Collection-3.jpg

 

background image

podwładnych. Łamało ono protokół i wynosiło potomstwo ponad ich pozycję. 
Niemniej Christiana przyglądała się, jak jego ciepłe palce podtrzymywały 
delikatnie jej dłonie, podczas gdy jego usta przesuwały się wzdłuż jej skóry.  

 
Tak intymny gest. Od tak dawna marzyła, by pieścił jej całe ciało 

dokładnie w taki sposób. Nawet, gdy błagała i prosiła, on traktował ją z cnotliwą 
dobrocią. Był doskonałym gentlemanem i prawdziwym ojcem. Ale gdy tak było, 
ona była młoda. Teraz doceniała wysiłek, jaki temu poświęcił. Żałowała, że nie 
potrafi w pełni podziękować mu za to, jakim był odpowiedzialnym creatore.  

 

Khalil stał prosto i posłał jej gorący uśmiech. 
 

-Masz dobre wieści z Ameryki? 

 

-Tak. Najnowszy członek klanu Michaela wykazuje wspaniałą 

samokontrolę. Sądzę,  że będzie to doskonałą zaletą dla Rady. Twoja decyzja, 
by pozostawić ją z jej creatore

49

 , była jak zawsze mądra.  

 

-Jonas nie pozostawił mi zbyt wielu opcji. 

Khalil spojrzał w stronę pary, która kroczyła, śmiejąc się, w stronę ich krzeseł 
po lewej stronie stołu. Dźwięk ten tańczył dookoła nich niczym coś 
namacalnego.  
 

-Jest w nim duża różnica. Sięga ona głębiej, niż niego wygląd. Obawiam 

się, że może przewyższyć nas wszystkich. 
Christiana obserwowała jego twarz. Zobaczyła bijącą od niego prawdziwą 
obawę i strach, choć jego twarz była nieruchoma jak perfekcyjna maska.

 

Wiedział coś, czym się nie podzielił.  
 

-Już czas, maleństwo. – Khalil ruszył w stronę swojego miejsca.  

 

-Czekaj.  

Odwrócił się i spojrzał na nią, czekając, aż przysunie się bliżej. 

-Michael przydzielił mi ochroniarza, Blane’a. Mógłbyś powiedzieć mu, 
by go odwołał? –Wyszeptała. 

Uniósł brwi w górę. 
 

-Ledwo tu przyjechałaś.  

 

-Tak. 

Khalil uśmiechnął się cwanie. 
 

-A Blane sprawił, że już musisz prosić, by odszedł. 

Nie odpowiedziała. 
To zdawało się go jeszcze bardziej cieszyć. 
 

-Dlaczego? 

 

-Jest opryskliwy, natarczywy, dominujący i …. 

Szukała następnej zniewagi, by go opisać, ale ból odczuwanej winy oślepiał jej 
umysł. Niecałe  dwadzieścia cztery godziny temu była z nim w łóżku. Teraz 
mówiła ich liderowi, że był paskudnym człowiekiem. Jęknęła. 
 

-A on bardziej niż chętnie z tobą dyskutuje, jak mniemam. 

                                                             

49

 Z dwojga złego, lepiej tą stroną – bo inaczej mieliby na karku wkurwkowanego Jonasa xD 

background image

 

-Tak. 

Khalil szybko skinął. 
 

-Musi zostać z tobą przez tydzień. Nie mam powodu  myśleć, że Blane 

jest obecnie mniej gentlemanem niż ten, którego zawsze znałem. Może się 
nawet okazać dla siebie doskonały, jeśli potrafi poskromić ten paskudny 
charakter, który tak kocham

50

Creatore zrobił krok do przodu i złożył pocałunek na jej policzku, a następnie 
odwrócił się do stolika.  
 

-Blane – powiedział, przywołując vampiro w ich stronę. Och bogowie, 

nie. 
 

-Jeśli zostałeś wyznaczony do chronienia mojej Christiany, byłbym 

zaszczycony, gdybyś usiadł po mojej prawej stronie. Victor przejdzie na twoje 
miejsce, a moja córka siądzie obok ciebie. 
 

-Dziękuję ci – Blane pochylił głowę. 

 

-A teraz pozwólcie nam cieszyć się wieczorem. 

 

 
 

* * * * 

 

 

Gdy Khalil zajął już swe miejsce, reszta wampirów ruszyła do 

przeznaczonych dla nich krzeseł, cały czas trzymając się ściśle protokołu. 
Usiedli niczym na formalnej sali sądowej i utrzymywali pogaduszki na poziomie 
szeptu w trakcie wszystkich ogłoszeń. Najbliższe godziny zostały wypełnione 
wpędzającymi-w-śpiączkę przemowami głów klanów. Nowe wampiry były 
prezentowane przez ich stwórców. Zostały omówione wszelkie naruszenia 
prawa, także i śmierć Castillo, wampirzego lidera, poprzednika Michaela. 
Ogólnie było to tak ekscytujące, jak flaki z olejem. Nawet po wielu latach 
przyglądania się tym spotkaniom Christiana nadal czuła odwiecznie potworną 
formę zgromadzonych tu istot. Mimo, że obecnie wyglądała ona nowocześnie, 
czysto i lśniąco. 

 

 

Człowiek wchodzący w trakcie spotkania nie miałby żadnych 

powodów, by przypuszczać, że czerwone coś w deserowych pucharkach, to 
zamrożony deser na bazie krwi, a to czyniło dla niej całą tą scenę jeszcze 
bardziej pokręconą. Pod cienką „cywilizowaną” fasadą ukrywało się spotkanie 
monstrów, które ucztowały, pijąc krew dziewic

51

 dostarczonych przez 

przerażoną wyższą klasę Wenecji, w celu uspokojenia hordy wampirów i 
utrzymania w bezpieczeństwie  ich ukochanego miasta w trakcie zgromadzenia. 

                                                             

50

 Czy mi się wydaje, czy Khalil w pewien sposób zaakceptował Blane’a „blisko” Christiany? 

A może  miał nadzieję, że Ch ukatrupi B ;) ?

 

51

 Autorka ma szalony gust :D Dziwię się, że nie zdecydowali się jednak skorzystać z kuchni fusion Romana :D Christiana łyknęłaby bubbly 

blood i od razu byłoby jej lepiej ;)  

 

background image

Nie było to łatwiejsze do zaakceptowania mimo świadomości, że działo się tak 
już od stuleci

 

 
 

Gdy ostatnie z naczyń zostało zabrane, Khalil wstał i przeczyścił gardło.  

 

-Niektóre sprawy wymagające przedyskutowania z innymi wymagają 

prywatności. Proszę, czujcie się swobodnie i zostańcie tak długo, jak tylko 
chcecie. Nasze świętowanie rozpocznie się jutro o zachodzie słońca. Oczekuję, 
że zobaczę tutaj was wszystkich. 
Nieznacznie skinął głową i ruszył w stronę drzwi. Victor, młody Egipcjanin, 
pospieszył za nim. W zasadzie był bratem Christiany, choć nie omijał żadnej 
okazji, by przypomnieć, że jej miejsce, jako kobiety, było daleko za nim

52

Z każdą następną dekadą zaczynała żałować jeszcze bardziej, że Khalil nie 
pozwolił mu zginąć w bitwie pod Megiddo, tak jak żądało tego przeznaczenie.  
 

-Czy twój Vincenzo jest tutaj? – usłyszała szept Blane’a obok swego 

ucha.  
Christiana odwróciła się i zobaczyła go trzymającego wypełniony krwią 
kieliszek od Martini. Wziął łyk i mówił dalej. 
 

-Czekam na ciebie, by wrócić do hotelu. Michael i inni są na prywatnym 

spotkaniu z Khalilem.  
 

-W sprawie czego? 

 

-Nie wiem. To niewątpliwie sprawa-konieczna-do-przedyskutowania. 

 

-W takim wypadku będę gotowa, gdy tylko zechcesz. Nie zależy mi na 

gawędzeniu przez całą noc z resztą tu obecnych. 
 

Blane dokończył drinka i postawił puste szkło na stole stojącym obok 

niej, po czym pomógł jej przy wstawaniu i poprowadził ją w stronę wyjścia. 
Ponownie, ze względu na innych, spróbowali odnieść wspólnie sukces, 
trzymając się protokołu.  
 

-Christiana! – zawołał wysoki głos. 

Och, nie. Nie Isabella. Christiana przyspieszyła i ścisnęła ramię Blane’a. 
 

-Chodźmy – wyszeptała. 

 

Ledwo dotarli za drzwi, gdy ktoś złapał jej ramię. Christiana odwróciła się 

i zobaczyła bladą twarz i delikatne brązowe oczy Isabelli. Jej niebiesko-czarne 
włosy były ścięte na krótkiego boba

53

 , który akcentował twarde rysy jej twarzy 

i sprawiał, że wyglądała na jeszcze bardziej drapieżną.  
 

-Wołałam cię. Gdzie się podziewałaś? 

Jej delikatny włoski akcent pasował idealnie do lekkiej niczym mgiełka 
purpurowej sukni. Wyglądała prawie królewsko. 

                                                             

52

 Jeszcze kurwała czego! Chri-stia-na! Chri-stia-na!  

53

 Z tego miejsca tłumaczka pozdrawia wszystkie posiadaczki boba! Niemniej, od czwartku zostaję posiadaczką irokeza ;P  

Edit. Z dnia 24.08 – nie irokez, a asymetria, ale i tak jest bosko :D

 

background image

 

-W Ameryce. 

Rzuciła okiem na Blane’a, uśmiechnęła się i obejrzała go dokładnie od stóp do 
głów.  
 

-I z tego, co widzę, byłaś bardzo niegrzeczną dziewczynką. 

Brwi Blane’a poszybowały w górę. 
 

-Kim jesteś? 

 

-Kochanką Christiany. 

Rzucił wzrokiem na nią, zaś Christiana zwalczyła w sobie potrzebę warknięcia. 
 

- Nikomu tego nie mów, bo nią nie jesteś.  

Isabella przesunęła palcem po policzku Christiany. 
 

-Tylko dlatego, że ty się nie poddałaś, kochanie.  

Kąciki ust Blane’a uniosły się. Nie musiała czuć bijącej od niego fascynacji, 
żeby wiedzieć, iż bawiło go to bardziej, niż powinno. 
 

-Przykro mi Isabello, ale musimy wracać do mojego pokoju. Mam za sobą 

długi dzień. 
 

-Więc pójdę z wami. Minęło już zbyt dużo czasu, od kiedy ostatnio 

rozmawiałyśmy. 
 

Christiana odwróciła się i wślizgnęła do czekającej na nich limuzyny.  

Blane wszedł tuż za nią i zamknął drzwi samochodu. Gdy Isabella ruszyła w 
stronę następnej limuzyny, Christiana usadowiła się wygodniej na swoim 
miejscu. Spoglądając na niego, nie ukrywała swojego gniewu. Zamierzała 
rozerwać go na kawałeczki w środku samochodu, jeśli powie choćby jedno 
słowo dotyczące tej kobiety.  
 

-Więc – powiedział Blane – To zaczyna mieć sens. 

 

-Co? 

Limuzyna ruszyła. 
 

-Dlaczego jesteś taka zimna dla mężczyzn. 

 

-Ugh! – uderzyła go mocno w ramię – Nie jestem lesbijką! 

 

- Isabella tak nie myśli. – Posłał jej krzywy uśmieszek – A poza tym 

uważam, że to gorące.   
 

-Ty perwersie – Christiana wywróciła oczami. 

 

-Więc żadnych trójkącików? 

 

-Tylko w twoich snach. 

Zaśmiała się na tę myśl. On prawdopodobnie będzie śnił o tym. Znając Isabellę i 
jej sposoby, to mogłoby okazać się czymś bardziej rzeczywistym niż sen, jeśli 
ona nie da rady pozbyć się tej psychopatki, nim wszystko pójdzie za daleko. 
 

* * * * 

 

 

Blane obserwował z łóżka w jej pokoju, jak Christiana przeciąga szczotką 

przez włosy, później dwa razy sprawdza swoją niebieską, zapinaną na guziki 
bluzkę i szare, luźne spodnie w lustrze. Była piękna, a on miał duże 

background image

wątpliwości, czy jest świadoma swej urody. Nie był to tani, pornograficzny 
rodzaj piękna. Była anielska, surrealistyczna. Przyłapała go na podglądaniu, lecz 
szybko uciekła wzrokiem.  
 

-Gdy już tutaj przyjdzie, nie pozwól jej się uwieść. Ma do tego zdolności. 

 

-Dam sobie z tym radę. Ona nie jest jedyną, wyróżniającą się w tej sztuce. 

 

-Nie. Umiejętność uwodzenia nie jest jej darem. Jest nim wmawianie 

ludziom, by robili to, czego chce ona. Jest przekonywująca.  
Christiana wyłączyła światło łazienkowe, przeszła do pokoju i przed nim 
stanęła. 
 

-To dlatego zapraszają ją na duże spotkania. Wpływa na decyzje innych.  

 

-Hmmm – Blane się uśmiechnął – Świetnie byłoby posiadać taki dar. 

 

-Tak, ale pewnego dnia to może być powodem jej śmierci. 

 
Od strony drzwi frontowych zabrzmiał odgłos pukania. Christiana jęknęła, a jej 
brwi drgnęły. Christiana zdecydowanie nie była zainteresowana Isabellą, ale coś 
było pomiędzy nią i drugą kobietą. Coś w ich przeszłości musiało się wydarzyć. 
Coś, z czego nie była dumna. 
 

-Czas na przedstawienie. – Skoczył na nogi – Nie wykopuj mnie stąd, 

jeśli wy dwie zaczniecie się bić. Jestem tutaj dla twojego bezpieczeństwa.  
Poruszał zabawnie brwiami

54

 

-Boże, jesteś taki irytujący.  

 

-Po prostu nie otwieraj drzwi. Powiedz, że była potencjalnym 

zagrożeniem. Khalil cię przy tym wesprze. On cię lubi.  
  

Wymruczała coś, co brzmiało jak „Co ja takiego zrobiłam, że…”. Blane 

uśmiechnął się głupio, a następnie przeszedł przez wielki pokój. Poczekał 
chwilę, dając Christianie możliwość pozbierania się, a później otworzył drzwi i 
uśmiechnął się do małej, apetycznie zaokrąglonej kobiety stylizowanej na gotkę.  
 

-Blane, witaj ponownie.  

Prześlizgnęła się pomiędzy nim a drzwiami, przesuwając dłonią wzdłuż jego 
torsu, gdy przechodziła. 
 

- Dziękuję za to, że mnie nie okłamałeś. 

Zamknął drzwi i podążył za nią do małego, ciepło udekorowanego kącika. 
Christiana rzuciła na niego wzrokiem, a później uśmiechnęła się nieco sztucznie. 
Podążyła za Isabellą, przysiadając na niewielkim krześle w salonie, na wprost 
ich gościa. Jej oczy odnalazły oczy Isabelli. 
 
 

-Przepraszam. Nie czuję się dziś zbyt rozrywkowo. 

Kobieta padła na kolana przed Christianą. Owinęła swoje dłonie wokół 
nadgarstków drugiej kobiety, ucałowała je, a następnie umieściła jeszcze jeden 
pocałunek po wewnętrznej stronie dłoni Christiany.  

                                                             

54

 Jako, że chwilowo mam zaciemnienie umysłu, i nie wiem czy jest odpowiednie słowo po polsku, wrzucam filmik :D 

http://www.youtube.com/watch?v=xY7vz1hXm-M&feature=related

 

background image

Był to bardzo intymny gest, którym dzielili

55

 się kochankowie, ale okazanie tego 

wydawało się nie być tak komfortowe dla Christiany, jak dla drugiej kobiety. Jej 
wzrok skupił się gdzieś w jednym miejscu, jak gdyby próbowała ignorować 
dotyk drugiej wampirzycy.  
 
 

-Więc pozwól mi zabawić ciebie.  – Głos Isabelli był odrobinę głośniejszy 

od szeptu – Sprawiłaś, że czekałam tak długo. Pragnę cię teraz dotknąć. Twój 
Blane może nawet zostać.  
Kutas Blane’a stwardniał w oka mgnieniu. Był kiedyś z dwoma kobietami, gdy 
był jeszcze człowiekiem, ale nigdy nie zdarzyło się coś takiego z 
wampirzycami. Próbował myśleć o czymś innym, mimo że było to bardzo 
kuszące. Christiana rzuciła na niego okiem. Cholerka. Ten jej talent zaczynał 
robić się irytujący. 
 
Spojrzała znów na Isabellę. 
 

-Ciągle nie jestem na to gotowa. Ja – głos Christiany się załamał – 

Wzięłam Blane’a za kochanka. 
Co prosz…? 
 

-Wiem. 

Isabella spojrzała na niego, ciągle trzymając dłoń Christiany. To nie było 
przyjazne spojrzenie. 
 

-Czuć nim od ciebie. 

Kobieta znów poświęciła swoją uwagę Christianie. 

Jej twarz była gładka i 

błagalna. 
 

-Nie mam nic przeciwko dzieleniu się z nim naszym łożem.  

 

-To bardzo miło z twojej strony. Ale nie ma takiej możliwości.  

Christiana westchnęła i przygarbiła ramiona. Wyglądała na prawie przytłoczoną. 
Albo może pokonaną.  
Isabella przywołała Blane’a. 
 

-Podejdź. Usiądź. 

Spojrzał na Christianę, która potaknęła. Blane zajął miejsce obok niej.  
Isabella kiwnęła w jego kierunku.  
 

-On jest facetem. Nie będzie miał nic przeciwko temu. Spytaj go. 

 

-Nie muszę. 

Jasny gwint. Poczuła to. 
Christiana przyjrzała mu się ze ściągniętymi brwiami, a następnie 
kontynuowała. 
 

-Ale ja mam. Pragnę znaleźć compagno, Isabello. Muszę to zrobić, żeby 

zabezpieczyć swoją pozycję. Z pewnością to rozumiesz.  
 

-Rozumiem. Ale to nie ma żadnego znaczenia. Khalil już cię komuś 

obiecał. 
 

                                                             

55

 Słownik pokazał mi tu jeszcze inne tłumaczenie: wabić samice – i przez chwile zastanawiam się czy nie tłumaczę przypadkiem Bractwa :D

 

background image

Christiana ciężko przełknęła, ale raczej nie wyglądała na zaskoczoną. 
 

-Komu? 

 

-Maximilliano z Rzymu

56

I to przełamało zaklęcie Isabelli. 
 

-Co? – Christiana skoczyła na nogi, prawie przewracając Isabellę. – Nie 

zwiążę się z tą… tą świnią! – wirowała po całym pokoju – Czy ty wiesz, że on 
ma harem? Prawdziwy harem. 
 

-Tak jak i Khalil – powiedziała Isabella.  

 

-Ale on nie śpi z nimi wszystkimi. Przygarnia je jak błąkające się 

zwierzęta. Maximilliano niczym alfons wystawia je na aukcję dla najbogatszych 
licytujących. Całe ich życie kręci się wokół seksu. 
Isabella spojrzała na Blane’a i mrugnęła do niego.  
 

-Brzmi to na miłe życie. Co nie? 

 

-Brzmi bardziej jak życie w klatce, niczym zwierzę.  

Christiana oparła się o okno, ściskając dłonie w pięści. 
 

-Nie jestem niczyją dziwką! 

 

-Wiemy o tym, kochanie.  

 

Podniosła się z klęczek. Podeszła do Christiany z wyciągniętymi rękami, 

jak gdyby bała się, że ta wybuchnie. Następnie objęła ją ramionami.  
To było prawie przerażające widzieć, jak łatwo i skutecznie Isabella osłabiała 
linie obrony Christiany. Jeśli to zajdzie za daleko, on wejdzie do akcji. 
 

-Uspokój się – wyszeptała. 

Christiana skoczyła do tyłu.  
 

-Nie mów mi co mam robić! 

 

-Khalil może zmieni zdanie, jeśli z nim porozmawiasz.  

Isabella ponownie sięgnęła ku niej rękami. Christiana odepchnęła jej dłonie. 
Prawie płakała, była praktycznie na skraju załamania. Blane wstał. Zaśmiała się 
ostro i odsunęła się jeszcze dalej. 
 

-Nie wydaje mi się. 

 

-Rozbaw mnie. Ostatnio był bardzo rozsądny. Zwłaszcza z coscą Blane’a. 

Może pozwoli ci z nimi zostać.   
 

-To nie pomoże w sprawie mojego compagno.  

 

-Musisz być ślepa, skoro nie widzisz okazji przed sobą. – Oczy Isabelli 

podążyły do Blane’a i z powrotem – Nadmiernie wszystko analizujesz, bella

57

.  

Christiana odwróciła się plecami do kobiety i skrzyżowała ręce na piersi.  
Chęć przytulenia jej, pocieszenia była coraz silniejsza i z trudem oparł się temu 
uczuciu. 
 
 

-Nigdy nie będziesz w tym naszym życiu szczęśliwa, jeśli nie nauczysz 

się akceptować tego, co spotykasz na swoich ścieżkach.  

                                                             

56

 Ewentualnie Maximilliano Rzymskiemu – zależy od interpretacji tekstu.  

57

 Nie. Nie chodzi o TĄ Bellę. Bella to po włosku piękna. To tak dla tych, którzy nie mieli z włoskim do czynienia.

  

background image

 

Isabella przysunęła się błyskawicznie do lewego boku Christiany, 

nachylając się nad nią nieznacznie. Blane poczuł, że musi ją przytulić. 
Potrzebował tego tak bardzo, że aż bolało go w piersi. To uczucie było jak 
swędzenie w umyśle, niemożliwe do podrapania. Położył jedną rękę na jej 
plecach, a następnie delikatnie przyciągnął ją w swoje ramiona. Przysunęła się 
bliżej, kładąc głowę na jego piersi. 
Wtem błyskawicznie odskoczyła, odsuwając się od Blane’a. 
 
 

-Przestań zmuszać go do tego, Isabello. 

 

-Ja tylko uwalniam to, co już tam jest. – głos kobiety był szeptem. 

Dotknęła policzka Christiany opuszkiem palca. – Nie walcz z miłością, tak jak 
zawsze robiłaś. 
Odsunęła od niej swoją twarz. 
 

-To nie jest miłość.  

Isabella schwyciła jej twarz w swoje dłonie.  
 

-To nie jest romans, o którym śniłaś, ale to jest miłość. Wiesz o tym

58

 

Umieściła delikatny pocałunek na policzku Christiany, który przeciągał 

się jednak zbyt długo, by uznać go za cnotliwy. Christiana zamknęła oczy.  
Jej ciało zdawało się relaksować centymetr po centymetrze. Nie walczyła, gdy 
Isabella składała delikatny, słodki pocałunek na jej ustach. Ciało Blane’a 
natychmiast zareagowało.  

To nie był jakiś niechlujny pocałunek, jaki widywał u pijanych dziewczyn 

w barze. To było zdecydowanie dużo więcej.  
Pocałunek zakończył się przesłodzonym mlaśnięciem, a Isabella przemówiła, 
utrzymując wzrok na Christianie.  
 

-Chodź tutaj, Blane.  

 

Zrobił tak, jak mu kazała.  

Christiana spojrzała na niego, a później schwyciła z tyłu jego włosy i 
przyciągnęła jego twarz do siebie. Gdy jej usta dotknęły jego, były wilgotne i 
smakowały miętą, która nie pochodziła z jej ust.  

Blane owinął ramiona dookoła niej, gdy tylko Isabella odeszła. Ciało 

Christiany przylgnęło do niego, mocniej złączając ich usta. Jego dłoń przesunęła 
się w górę na tył jej karku. Trzymał ją w swoich objęciach, leniwie całując. 
Głęboko. Christiana nagle odskoczyła

59

Podtrzymywał jej plecy jedną ręką, ale puścił jej kark. 
 

-Co? 

                                                             

58

 Chyba pierwszy raz, ktoś tak głośno mówi moim bohaterom, że to jest MIŁOŚĆ 

59

 Idiotka. No idiotka, no! Wy widzicie z kim ja muszę pracować? Kerowyn, ratuj! Widzisz HanoAno? Nic już nie idzie po ludzku. Nawet 

wampiry nie potrafią czerpać przyjemności z pocałunku… Psiach mać. 

No cóż, głupota cechuje nie tylko ludzi– to cecha wszystkich 

organizmów … żywych ;)

 

background image

 

-Ona to robi. – Odwróciła się w stronę Isabelli. – Znowu mieszasz mi w 

głowie. Przestań. 
 

-Ja tylko sprawiam, że zgadzasz się na coś, czego pragniesz. 

 

-Nie chcę go całować. Ani ciebie. 

To zabolało. Blane zabrał ręce i zrobił krok w tył. Może to Isabella nimi 
manipulowała. Jeśli tak było, to była znacznie bardziej subtelna, niż 
przypuszczał. Była też niebezpieczna.  
Brwi Isabelli powoli uniosły się ku górze.  
 

-Podejrzewam, że to nie jest najodpowiedniejsza noc do rozmów, 

kochanie. 
Wyjazd do Ameryki coś z tobą zrobił. Zostawię cię, żebyś mogła sobie 
wszystko przemyśleć. Porozmawiamy znów jutro wieczorem.  
 
 
Christiana przytaknęła i uciekła na balkon. 
 

-Zaprowadzisz mnie do wyjścia? 

Blane kiwnął głową i odprowadził Isabellę do drzwi. Wtedy zrobiła kilka 
kroków w jego stronę, stanęła na palcach i pocałowała go w policzek.  
 

-Bądź z nią cierpliwy – wyszeptała – Niestety, Khalil nauczył ją, by była 

ostra. Jego wpływ ją oślepił, tak jak oślepił i nas wszystkich. 
Blane próbował zaśmiać się figlarnie. W jej tonie jednak było jeszcze coś 
innego. 
 

-Ona jest dobrą duszą – powiedziała.  

 

-Będę o tym pamiętał, gdy następnym razem będzie próbowała rozwalić 

moje jaja.  
 

-Myślę, że cieszy cię takie wyzwanie. Czyż nie? 

I tu miała racje. W tym samym czasie chciał pieprzyć się z nią i jednocześnie 
mówić, żeby spieprzała. Potaknął.  
 

-Dobranoc Blane. Mam nadzieję, że niedługo lepiej się poznamy. 

Zamknął drzwi za dziwną, małą kobietą i oparł się o framugę. Próbował 
przemyśleć wszystko to, co się wydarzyło, ale było tego zbyt wiele na raz i zbyt 
szybko się wydarzyło.  
Christiana nie mogła ochronić się przed czymś tak subtelnym, a on wątpił, czy 
sam potrafiłby ją ochronić. Jeśli naprawdę chciała być przed tym ochroniona.  

 
 

Rozdział 8 
 
 

Christiana usłyszała Blane’a przechodzącego pomiędzy zasłonami na 

balkon. 
 

-Co wyszeptała ci ta wiedźma? 

Jego oczy były zwężone.  
 

-Tylko mówiła mi dobranoc. 

background image

 

-Nie zapominaj, że ją znam.  

Christiana odwróciła się twarzą do Canal Grande

60

, przepływającego pod nimi w 

świetle księżyca. Znała Isabellę zbyt dobrze. Nie raz prawie doszczętnie złamała 
postanowienie Christiany. Ta kobieta miała w głowie tylko jedną, jedyną myśl – 
uczynić z Christiany jedną ze swoich kobiet. To właśnie tego od zawsze 
pragnęła.  
Tak, byłaby niewątpliwie bardziej kochającym partnerem niż Maximilliano, ale 
równie bezlitosnym.  
Jedna rzecz była pewniakiem: Życie było dostatecznie ciężkie, nie potrzebowała 
w nim dodatkowo jeszcze Isabelli. 
 
 

Od strony starożytnych budynków dotarła do nich gwizdana przez kogoś 

melodia. 
Pochodziła ona od gondoliera, który płynął małą łodzią z młodą ludzką parą w 
górę kanału. Christiana westchnęła. Jakże chciała znów być jedną z nich. 
Zdecydowanie łatwiej było mieć do przeżycia jedynie jakieś sto lat, gdzie 
namiastkę nieśmiertelności dawało jedynie stworzenie dziecka. 
Dlaczego ona nie mogła być jedną z tych kobiet?  
 
Dłoń Blane’a dotknęła jej pleców. Próbowała nie zadrżeć. Zaniepokoiło ją, że 
stał tak blisko. 
 

-Przykro mi. 

 

-Czemu? 

 

-Bo zostałaś komuś obiecana. I nie jesteś szczęśliwa. 

Jego dłoń poruszała się po małym okręgu. 
 

 -Nawet za to, że pozwoliłem jej wpłynąć na siebie, gdy ty nie chciałaś, 

bym cię pocałował. 
Kiedy ona chciała, żeby ją całował. W rzeczywistości niczego innego nie 
pragnęła bardziej. Taki właśnie był problem z Isabellą. Wokół niej zawsze 
działy się rzeczy, co do których lepiej byłoby, gdyby się nie wydarzyły. 
Christiana potrząsnęła głową. 
 

-Nie ma sprawy. 

 

-Nie. To nie jest prawda. Powinienem był cię chronić. 

 

-Chciałam tego, Blane. Ale nie powinnam była się temu poddawać. To 

jest problem.  
 

-Dlaczego tak bardzo z tym walczysz? 

 

-Co? 

 

-Ze wszystkim. To tak, jakbyś próbowała nie czerpać nic z życia.  

 

-Nie wszyscy możemy być tak dekadenccy. 

Dłoń Blane’a ześlizgnęła się z niej. 
 

-I nie wszyscy możemy być romantycznym snem jak Vincenzo.  

                                                             

60

 

http://pl.wikipedia.org/wiki/Canal_Grande

 

background image

Jego głos brzmiał smutno. Spojrzała w górę i zobaczyła, że jego twarz zmieniła 
się w wypraną z uczuć maskę; mimo tego wiedziała o odczuwanym przez niego 
bólu.Tak wiele razy prowadzili swoje słowne bitwy, że nigdy by nie 
podejrzewała, że może go zranić.

 

 

-Blane, tak mi –  

Ale było już za późno.  Jego oczy skupiły się na czymś zupełnie innym. 
 

-Idę do swojego pokoju. Zadzwoń do mnie, jeśli będziesz czegoś 

potrzebować.   
 
 
 

* * * * 

 

 

Christiana leżała w łóżku, z dokładnie pozamykanymi i zasłoniętymi 

oknami. Dzień przyniósł jedynie sen, bez odpoczynku. Nie mogła przestać 
myśleć o Blanie. Zraniła go, zachowując się jak jedno ze snobistycznych 
starszych, których nienawidziła od tak dawna. On tylko próbował sprawić, żeby 
poczuła się lepiej, a ona wyskoczyła z elitarystycznym

61

 nastawieniem.  

Jak to jest, że faceci, choć tak wytrzymali fizycznie, zawsze okazują się 

być emocjonalnie słabi? Niewątpliwie jej serce nie było silniejsze, niż każdego 
innego człowieka na Ziemi. Przynajmniej taką miała nadzieję. Musiała istnieć 
jakaś szansa na to, że odnajdzie swoją połówkę

62

.  Może Vincenzo będzie 

dostatecznie silny.  

Usiadła, chwytając swojego laptopa ze stoliczka przy łóżku. Uruchomiła 

go i włączyła pocztę. Ostatni e-mail, otrzymany tuż przed świtem, miał tytuł 
rozpoczynający się od słów Piszę… Christiana uśmiechnęła się i podwójnie na 
niego kliknęła.  
 

„Przyjaciele utrzymają cię przy zdrowych zmysłach, Miłość może wypełnić 

twoje serce, Kochanek może ogrzać twe łoże, Lecz samotna jest dusza bez 

radowania się bratnią” – David Pratt 

 
 
 
 
 
 
 
 

                                                             

61

 Elitaryzm

 

- pogląd zgodnie z którym niektóre jednostki są bardziej wartościowe od innych (ze względu na swoje urodzenie, umiejętności, 

wiedzę, posiadanie), i z tego powodu powinny zajmować uprzywilejowaną pozycję w społeczeństwie (należeć do

 

elit). 

62

 Połówkę, ćwiartkę, ewentualnie 0,75 xD,  

He he, może być jeszcze i piwo ;)

 

background image

Widziałem cię dzisiejszej nocy stojącą po drugiej stronie pokoju. Nie miałem 

serca się do ciebie odzywać i zniszczyć piękną otoczkę chroniącą twą 

tajemniczość. Jutro nie będę się wstrzymywał, choć pewnie nie ujawnię mojej 

tożsamości. Twój męski przyjaciel mógłby tego nie aprobować, a zatem 

poczekam, aż będziesz sama. 

Twój

63

V. 

 
Tak!  

Dzisiaj wieczorem się spotkają. 

Christiana wystukała odpowiedź, by zapewnić o swojej obecności, a następnie 
nacisnęła wyślij. Przed otwarciem balu minie jeszcze godzina-półtorej. 
Dostatecznie dużo, by się przygotować.  
 

* * * * 

 

 

Blane zastukał jeszcze raz w drzwi Christiany. 

Nie było żadnej odpowiedzi. Nie było słychać nawet odgłosów poruszania się w 
pokoju. 
 
Jeśli ta kobieta wyszła beze mnie… 
 

Spojrzał wzdłuż korytarza, a następnie szybko uderzył wnętrzem dłoni w 

drzwi. Te popękały i pofrunęły do środka, a drewno przy zamkach roztrzaskało 
się na drobne odłamki. Szczątki drzwi uderzyły o ścianę. Chodził od pokoju do 
pokoju, rozglądając się i wąchając.  

Wewnątrz apartament był absolutnie pusty.   

Christiany nie było. Blane wybiegł z pokoju i pobiegł w dół korytarza. Wtedy w 
wewnętrznej kieszeni jego marynarki zaczął dzwonić telefon, wypełniając 
korytarz nowym kawałkiem Aerosmith w roli dzwonka. Wyłuskał telefon i 
otworzył go. 
 

-Taak? 

 

-Mam nadzieję, że masz dobre wytłumaczenie? – przemówił głos 

Michaela.  
 

-Ona tam jest, prawda? 

 

-Tak. 

 

-Jasna cholera. Już jestem w drodze. – Poszedł ku schodom. Będzie 

szybciej. 
 

-Co się stało? 

                                                             

63

 Czytam właśnie po raz straciłam-rachubę-który Ghroma i Beth – u niego to brzmi tysiąc razy bardziej seksownie, władczo i 

majtkoopadalnie. „Twój” wywarczane, na wpół wyszeptane przy uchu, nim wbije w ciebie coś więcej, niż tylko swoje kły. – Żeby nie było, 
piszę to o godz. 01:10 w nocy ;-)  

mam nadzieję, że

 

12 tom też ktoś przetłumaczy…

 

background image

 

-Nie wiem. Zwyczajnie wyszła beze mnie. – Blane pociągnął drzwi 

prowadzące na klatkę schodową i szybko zbiegał w dół. 
 

-Dlaczego z nią nie byłeś? 

Co tu powiedzieć? Nie mógł przecież powiedzieć, że to dlatego, iż była suką i 
nie chciał widzieć jej zbyt szybko ponownie. Michael oskórowałby go na 
żywca. 
 

-Blane? 

Zeskoczył z półpiętra na parter i wyszedł przez drzwi do lobby. 
 

-Jestem. 

 

-Co się dzieje? 

 

-Po prostu miej na nią oko. Będę tam za parę minut. Wtedy to wszystko 

wyjaśnię. 
 

-Bądź pewien, że tak zrobisz.  

 

Telefon zamilkł. Blane przeszedł przez podwójne drzwi wejściowe na 

zadaszony chodnik. Limuzyna zniknęła.  
Zawarczał. Christiana zostawiła go w hotelu i zabrała pieprzoną limuzynę. Od 
miejsca balu dzielił go krótki dystans, ale musiałby przejść ulicą w normalnym, 
powolnym ludzkim tempie, albo zaryzykować, że ktoś go zauważy.  
Chyba że pobiegnie szybko w dół ciemnymi zaułkami i szczytami dachów.  
Blane uśmiechnął się szeroko i pobiegł w stronę zaułka.  
 
 

* * * * 

 

 

Blane przechodził od zatłoczonego wejścia w kierunku sali balowej.  

Tam była Christiana. Przez całą drogę mógł wyczuć perfumy, których używała. 
Musiała dziś wychlapać ich na siebie więcej, niż normalnie. Prawdopodobnie 
dla tego pieprzonego Vincenzo.  
 
 

Jonas stał tuż po lewej stronie drzwi wewnątrz sali balowej. 

 

-Gdzieś ty był? 

Blane pokazał Jonasowi środkowy palec i poszedł dalej.  
 

-Ty nie –  

Tylko tyle powiedział Jonas, nim Elena schwyciła go za ramię, przyciągnęła i 
zaczęła gorąco całować. Blane wisiał jej za to przysługę. 

 Poszedł prosto na parkiet i przyglądał się parom poruszającym się w rytm 

staromodnych tańców. Mogli mieć za sobą stulecia życia, lecz to nie zmieniło za 
grosz ich stylu tańca. Wszyscy utknęli w tych przestarzałych i znajomych 
odruchach ich ludzkich ciał. W rzeczywistości działo się tak prawdopodobnie 
dlatego, że ze względu na proces starzenia się, coraz trudniej się uczyli. Może 
był to protest przeciwko zachodzącym  w świecie zmianom.  
 

background image

 

Ponownie wyłapał ten zapach, gdy jakaś para zawirowała obok niego. To 

była ona i wyglądała równie dobrze, jak pachniała.  
Uczesała inaczej włosy: podniosła je, spięła i puściła kaskadą loczków. Suknia 
uwydatniała wszystko, co trzeba, opadając z jej ramion na delikatne krągłości.  
Jej kształty były okryte miękkim, niebieskim materiałem, na którym koraliki 
tworzyły kształt kwiatów. 

 Wyglądała niczym istota rodem z bajki. Przyglądał jej się, gdy wirowała 

wokół parkietu z wysokim, ciemnowłosym mężczyzną w garniturze pasującym 
do ubrań reszty obecnych. Gdy mu się przyjrzał, rozpoznał w nim jednego 
vampiro z obstawy, którą przyprowadził ze sobą Maximilliano. Znając ich, 
prawdopodobnie badał teren, próbując wyczuć Christianę, by wylicytować ją 
jako pierwszy gdy Maximilliano będzie już ją miał w swojej stajni.  

 

Po jego martwym trupie.  
 
Blane przepchał się przez tłum i zaczekał, aż znów znajdą się przy nim i 
schwycił ramię mężczyzny. Zachwiali się, zatrzymując, a mężczyzna obrzucił 
go rozzłoszczonym pojrzeniem. 
 

-Czego chcesz? – powiedział po włosku. 

Christiana westchnęła. 
 

-Wcinam się – Blane złapał jej dłoń – My musimy porozmawiać. 

Ten dupek spojrzał na nią, jakby miała jakiś wybór. Potaknęła, dając mu 
pozwolenie na jej opuszczenie. Szkoda, miło byłoby zaaplikować mu odrobinę 
agresji. Blane wyciągnął ją z parkietu na korytarz. 
Szarpnęła dłonią, lecz on jej nie wypuścił. 
 

-Blane. 

Wepchnął ją głęboko w cień pierwszej pustej wnęki. Pozwolił jej wyrwać ramię 
ze swojego uchwytu, a następnie rozłożył dłonie na ścianie, by uwięzić ją w 
swoich ramionach. 
 

-Co sobie myślisz, że co ty robisz?   

 

-Zostaw mnie w spokoju. 

Christiana próbowała wydostać się pod jego ramieniem. Złapał ją i docisnął w 
kąt, chwytając ją w pułapkę swoim ciałem. 
 

-Nie odchodź ode mnie. 

Gdy stała tak blisko, jej zapach był obezwładniający. Jej twarz była piękna, z 
ciemnymi oczami i błyszczącymi drobinkami, lśniącymi niczym maleńkie 
diamenty na jej skórze

64

. Musiała poświęcić dużo czasu na przygotowania, nim 

wyszła na bal. Ale po co ten dodatkowy wysiłek? To tylko pieprz–  
 

-Miałaś się z nim spotkać, czyż nie?  

Naburmuszyła się i przewróciła oczami.  
 

-Nie wrócisz tam, dopóki ja nie pozwolę. 

                                                             

64

 Blane, Blane, kochanie no co ty! Nie wiesz, że to pokruszone rybie łuski? 

A fuj! Już nigdy więcej błyszczących balsamów! 

background image

Rzucone przez nią spojrzenie wręcz mroziło.

 

Przyjrzała się dobrze jego twarzy, 

zanim odpowiedziała 

 

 

-Tak. 

 

-Dlaczego zostawiłaś mnie w hotelu? 

 

-Dlaczego cię to obchodzi? Myślałam, że jesteś na mnie wściekły. 

 

-Byłem. Jestem. Ale to nie oznacza, że możesz wychodzić bez 

ochroniarza.  
 

-Nic mi nie jest. Wszyscy tu są. Nikt nie jest na tyle głupi, by próbować 

mnie zabić w obecności Khalila.  
 

-Posłuchaj Księżniczko – Napierał na nią jeszcze bardziej – Tak długo, 

jak jestem tobie przydzielony, nigdzie beze mnie nie pójdziesz. Zrozumiano?  
Zawisł tuż nad jej twarzą. Wysunęła ku niemu głowę, lecz jej nie pocałował. Nie 
ważne, jak bardzo kuszące były jej usta.  
 

-Czy ten koleś to był Vincenzo? 

Christiana naparła jeszcze bardziej. 
 

-Może. 

Ich ciała były blisko. Poczuł biodra Christiany dociśnięte do jego ciała i ta 
bliskość wywołała erekcję. Blane zrobił mały krok do tyłu, by ukryć swoją 
reakcję. 
 

-Gdzie idziesz? Myślałam, że chcesz mnie onieśmielić, wręcz zastraszyć . 

Pchnął ją w stronę ściany, nacierając na nią swoim naprężonym członkiem.  
 

-Czy to tego właśnie chciałaś? – wyszeptał. 

Rozchyliła usta i spojrzała w dół. Gdy jej oczy skierowały się w górę, złość 
znikła, a pojawiło się takie samo współczucie, jak wczorajszej nocy.  
 

-Blane. Ja – 

 

-Nie zaczynaj z tym znowu. Zrobię wszystko, co konieczne, żeby 

wykonać swoje zadanie. Nawet jeśli to oznacza trzymanie cię w twoim pokoju 
przez resztę Luny.  
Wyprostowała się, a jej usta zamieniły się w twardą linię. 
 

-Czy to tego właśnie chcesz? 

 Nie. Chciał potrząsać nią, aż zrozumie. Ale co by to dało? Była upartą kobietą,  
którą mogło nauczyć jedynie osobiste, bolesne doświadczenie.    
Więc będzie musiał być cierpliwy. 
 

-Tak. Możesz iść odszukać twojego Romeo, ale nie wychodź z sali beze 

mnie albo Khalila.  
 

-Dobrze.  

Zrobił mały krok w tył i czekał, aż ona przejdzie na salę balową. 
Christiana ciągle wpatrywała się w niego, ale nie przemówiła ponownie. 
Również nie poruszyła się. Zamiast tego wgapiała się tym doprowadzającym do 
szału spojrzeniem oznaczającym, że próbuje go rozgryźć.  
 

Po chwili pijawka wróciła, prosząc o dokończenie ich tańca i Christiana 

zniknęła.  

background image

Może to on był Vincenzem. Jeśli nim był, to ich internetowy romans przybrał 
jeszcze bardziej przyprawiające o dreszcze możliwości.  
To mogło oznaczać, że albo chłoptaś Maximilliano działa za jego plecami, albo 
on i Max pracują razem, w zespole. Jej połączenie z Maxem z pewnością będzie 
katastrofą, skoro jeden z jego klanu tak usilnie próbuje ją uwieść. Tak czy owak, 
ona była tą, którą miano spętać związkiem, który skrzywdzi ją tak koszmarnie.

 

 

  
 

* * * * 

 

 

Christiana stała na balkonie, tuż obok sali balowej. Stopy bolały ją od 

nowych szpilek. Stephan wymęczył ją w trzech tańcach pod rząd, a jedyną 
możliwością odpoczynku było poproszenie go o przyniesienie drinka.  
 

-Proszę bardzo, bella.  

Stephan stanął obok, wysuwając w jej stronę  kieliszek od Martini wypełniony 
czerwoną substancją. Uśmiechnął się do niej, a to sprawiło, że wyglądał jeszcze 
przystojniej.  
 

-Wypij szybko. Presto, mamy następny taniec. 

 

-Grazie

 

Przyjęła kieliszek i umoczyła wargi. Ciepła krew uderzyła w jej usta 

energetyzującym dreszczykiem i spłynęła w dół gardła, niczym herbata, którą 
tak się rozkoszowała, będąc jeszcze człowiekiem.  

Stephen wyciągnął dłoń i położył ją u podstawy jej kieliszka. Złoty 

rodzinny herb na jego pierścieniu błyszczał w świetle księżyca. Był taki sam jak 
Isabelli. 

Podsunął w górę kieliszek, zmuszając ją do szybkiego wypicia napoju. 

Było to odrobinę denerwujące, ale jeśli on był jej Vincenzo, to mogła mu 
wybaczyć ten zapał i pragnienie, by spędzić czas jak najbliżej jej ciała. Gdy nic 
już nie zostało, zabrał z jej rąk szkło i postawił je na poręczy.  

 

 

-Chodź ze mną, bella. Zatańczymy jeszcze raz, nim będę musiał odejść. 

Christiana zlizała resztki krwi z ust i pozwoliła mu się poprowadzić do sali 
balowej. Zdążyli złapać początek następnego tańca. Dzięki bogom był to 
poczciwy współczesny walc. Jej stopy mogły więcej nie wytrzymać. Stephan 
przyciągnął ją do siebie i prowadził wzdłuż parkietu. Przysunął się bliżej, niż 
wymagał tego taniec i wyszeptał:  
 

-Cieszę się, że miałem możliwość dziś z tobą porozmawiać.  

Więc to on był Vincenzo. Przynajmniej tak sugerowała treść e-maila. Spojrzała 
na niego. 
 

-Też się z tego cieszę. 

Zakończyli ostrym zwrotem i przystanęli, lecz sala wirowała nadal wokół niej. 
Christiana mrugnęła i dziwne wrażenie znikło. 

background image

 

-Czy będziesz tu jutro wieczorem? 

 

-Si

Kontury sali rozmyły się ponownie i wszystko zaczęło znów wirować. 
Schwyciła ramię Stephena, żeby złapać równowagę. 
 

-Christiana? 

Jego głos brzmiał jak by stał w tunelu. Zamknęła oczy i potknęła się, próbując 
ustawić stopy równo na podłodze.  
 

- Porca l’oca!

65

 

Jego ręce złapały ją wokół talii.  
Czuła, jak przepycha ją przez tłum, lecz jej oczy widziały jedynie mignięcia 
obrazów. Jej głowa była zbyt ciężka, a jej lewa strona zdawała się rozpływać.  
 
 
 
 

 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

 
Mam wrażenie, że wpadam w grafomanię, jak już się dobrze  rozpędzę …. 

– I to powiedziała 

Kerowyn55, tak mi się spodobało, że nie mam serca usunąć – kati :P 

                                                             

65

  W tłumaczeniu: cholera jasna!, szlag by to trafił!