1
www.mostwantedbooks.pl
Rozdział 3
THE OLD FRIENDS
STARZY ZNAJOMI
Rano Thomas rzeczywiście był w pułapce, choć jeszcze o tym nie
wiedział, bo spał. Jednak ten stan nie mógł trwać w nieskończoność i dlatego
budząc się, wiercił się i kręcił. Kręcił się tak długo, że w końcu przypadkiem
położył rękę na biodrze Mii. Chociaż w połowie był jeszcze w świecie snów, to
zorientował się, że coś jest nie tak. W tym momencie Mia również zaczęła się
budzić. Thomas podparł głowę ręką, ale nadal miał zamknięte oczy, nie wiedział
jeszcze, co się właściwie dzieje. Mia rozbudziła się już całkowicie i postanowiła
jak najszybciej wykorzystać sytuację, dlatego obróciła się na plecy, by tym
ruchem obudzić Thomasa. Tak też się stało, był zaskoczony widząc, że Mia leży
obok niego. Ona udawała, że nadal śpi. On zabrał rękę, gdyż uznał, że znajduje
się w niewłaściwym miejscu. Mia w tym momencie obróciła się do niego twarzą
i przytuliła go, nadal udając, że śpi. Teraz był już w totalnym szoku. Nie
wiedział, co ma zrobić, a temperaturę, która zapanowała w jego ciele,
bezbłędnie określił słowami:
- Robi się gorąco. - powiedział prawie szeptem i odetchnął, wypuszczając
powietrze z ust tak, że poruszyło ono delikatnie jego grzywką.
- Co mówisz? – zapytała Mia, udając, że nadal śpi i że mówi przez sen.
Thomas przez dwie sekundy myślał, co powinien zrobić i w końcu
postanowił ją obudzić.
- Ej, dziewczyno, co ty tu robisz?
Mia otworzyła oczy, spojrzała na Thomasa i zdjęła z niego rękę. Chwilę
zastanawiała się, co odpowiedzieć.
- Mieszkam. – rzekła z udawaną obojętnością.
- Konkretnie w tym miejscu, tak? – zapytał, wskazując palcem na kanapę.
2
- Wstałam w nocy, żeby się napić... i nie miałam już siły iść do siebie.
– powiedziała, dodając do tego wyjątkowo piękny i urzekający uśmiech.
Thomas w odpowiedzi również się uśmiechnął i stwierdził, że to, co
mówi Mia to:
- Nieprawda. – wypowiadając te słowa, kręcił głową w prawo i w lewo, zbliżając
jednocześnie swoje usta do jej ust.
W tym momencie obdarował ją czułym pocałunkiem. Oboje zatopili się
w nim bez pamięci. Na chwilę świat wokół nich przestał istnieć. Dopiero po
kilkunastu sekundach ich pocałunek przemienił się w wzajemne spojrzenie
w oczy.
- Pewnie, że nieprawda. – odpowiedziała teraz Mia.
Była bardzo szczęśliwa, dlatego przytuliła się mocno do Thomasa. On
również nie ukrywał radości, dlatego pocałował ją jeszcze raz.
Przez kilkanaście sekund cieszyli się swoim wzajemnym uściskiem.
Chwilę później wstali z kanapy, przyglądając się sobie nawzajem.
- Nie ugotowałeś się, śpiąc w dżinsach? - zapytała Mia, dostrzegając, że
Thomas spał w długich spodniach.
- Nie, ale widzę, że tobie by się to nie udało. – śmiał się, gdyż dziewczyna
odziana była w nieporównywalnie mniejszą ilość ubrania.
- Z czego się śmiejesz? Mnie jest gorąco.
- Nie no, ok, rozumiem. – lecz śmiał się dalej.
Mia poszła do sypialni, by się ubrać. Thomas w tym czasie poskładał
pościel, w której spał dzisiejszej nocy, a po chwili usiadł na kanapie. Zadzwonił
telefon. Wyjął go więc z kieszeni swojej kurtki, która zawieszona była na oparciu
i odebrał. W słuchawce usłyszał wesoły głos Crossa:
- No hej, chłopie, jak się masz?
- Świetnie. - odpowiedział krótko Thomas.
- Dzwonię do ciebie, bo widzę, że mi się nagrywałeś.
- Cieszę się, tylko szkoda, że dopiero teraz. – powiedział z wyrzutem, ale
jednocześnie miłym tonem.
- Przepraszam, miałem urwanie głowy. Znalazłeś Mię?
- Tak, jestem właśnie u niej. – spojrzał teraz w stronę zamkniętych drzwi
sypialni.
- No, no, widzę, że nie tracisz czasu. Tak się domyślałem, że pewnie sam sobie
poradziłeś. Dobra, to ja kończę, bo mam jeszcze coś do zrobienia. Pogadamy
kiedy indziej.
- Na razie, Cross i dzięki.
3
- Nie ma za co, narka.
Policjant rozłączył się, a Thomas schował telefon do kieszeni spodni. Po
jakiejś minucie Mia wyszła z sypialni.
- Widzę, że w dzień też jest ci gorąco. – znów zaczął się śmiać, gdyż ilość
garderoby na niej nie zwiększyła się znacznie w porównaniu z tą sprzed kilku
minut.
- No przecież się ubrałam. – odpowiedziała, ale sama też miała świadomość, że
jej ubranie nie jest zbyt bogate.
- No widzę. – nadal śmiał się pod nosem.
- Ubrałam dżinsy i bluzkę.
- Raczej część dżinsów i kawałek bluzki.
Miał rację - ubranie, które założyła na siebie Mia zakrywało może
wszystko to, co trzeba, ale nic więcej. W prawdzie zawsze podobało mu się to,
jak się ubierała, ale teraz postanowił trochę sobie pożartować.
- I wystarczy. Jest lato, można się przegrzać, a to jest gorsze, niż przeziębienie.
- Tak, powiedziała pani profesor i dostała kataru. – teraz miał ubaw nie tylko
z powodu ubrania, ale również usprawiedliwień Mii.
Kiedy przestali się droczyć, Thomas na paręnaście minut udał się do
łazienki, a po powrocie do salonu zapytał:
- Co planujesz dzisiaj robić?
- Nic konkretnego, ale może pochodzimy razem po mieście. Jeśli chcesz zostać
tu na dłużej, to potrzebujesz przewodnika, bo trochę się pozmieniało.
- A może pojeździmy? – zaproponował.
- Pewnie.
Po zjedzeniu śniadania oboje wyszli z domu. Mia zamknęła drzwi na
klucz i podążyła w stronę BMW. Drzwi pasażera czekały już otwarte, a Thomas
wskazywał ręką wnętrze samochodu. Dziewczyna uśmiechnęła się i wsiadła do
środka, a on zamknął drzwi. Obchodząc wóz z drugiej strony, sam znalazł się
w środku.
- Co za elegancja. – pochwaliła Mia. – Nie sądziłam, że ktoś będzie mi
kiedykolwiek otwierał drzwi.
- No widzisz, pomyliłaś się.
- Ale inny facet by tego nie robił.
- A ja jestem jakiś niezwykły?
- Tak, jesteś niezwykły. – uśmiechnęła się, spoglądając mu w oczy.
4
- Miło mi to słyszeć, – czuł się nieco zawstydzony, więc schował się przed
wzrokiem Mii i dopiero po chwili na nowo spojrzał jej w oczy. – jednak myślę, że
z nas dwojga to ty jesteś zdecydowanie bardziej niezwykła.
Uśmiechnęli się do siebie. Thomas przekręcił kluczyk w stacyjce.
Z silnika wydobył się przyjemny dźwięk.
- Zadam ci jeszcze raz to samo pytanie, co wczoraj, bo w końcu nie
odpowiedziałeś mi nic konkretnego. To po co tu właściwie przyjechałeś?
– zapytała Mia. Odpowiedź była oczywista, lecz chciała usłyszeć ją z jego ust.
Thomas spoglądając przed siebie, po chwili rzekł:
- Bo chciałem ci powiedzieć, że cię kocham. – dopiero po wypowiedzeniu całego
zdania, spojrzał Mii w oczy, dodając do tego uroczy uśmiech.
- Tak właśnie myślałam. – powiedziała z radością na twarzy. – To gdzie chcesz
jechać na początku?
- Na stację benzynową.
- Co?!!!
- Spokojnie, po prostu benzyna mi się kończy.
- Aaa.
Thomas śmiał się z Mii widząc, że potraktowała stację benzynową na
poważnie i że mogłoby to być miejsce, które chciałby zwiedzać. Po parunastu
sekundach sama zaczęła się z tego śmiać.
Chwilę później BMW ruszyło z chodnika. Jego kierowca zastanawiał się,
gdzie może być stacja. Przypomniało mu się jednak, że dwa lata temu można
było znaleźć ją jakieś pięćset metrów od miejsca, w którym teraz się znajdowali.
Droga prowadziła w dół wzgórza, należało dojechać do ulicy znajdującej się nad
oceanem i tam skręcić w lewo. Tak też zrobił. Nie pomylił się, już widział swój
cel, gdy nagle coś odwróciło jego uwagę.
- Po co zapinasz pasy? – zapytał. – Przecież jesteśmy prawie na miejscu.
- Spójrz w lusterko.
- Ups, mamy problem. – powiedział, widząc Corvettę Crossa. – Z Crossem może
nie będzie problemu, ale pewnie jest z nim ta czarna.
Jechał spokojnie, nie dodając gazu. Obserwował wóz policjanta, ale ten
się widocznie zniecierpliwił i wyprzedził Thomasa, zastawiając mu drogę całą
szerokością samochodu. On zaś zahamował, by nie uderzyć w blokadę. Nie
cofał, nie próbował uciekać, czekał, co dalej zrobi Cross. Ten wysiadł z wozu,
a z drugiej strony zgodnie z oczekiwaniami – pojawiła się jego czarnowłosa
partnerka.
5
Thomas odsunął szybę, by porozmawiać z policjantami, którzy zbliżali
się wolnym i pewnym krokiem do BMW. Cross jeszcze przed powiedzeniem
czegokolwiek rzucił obojgu przyjacielski uśmiech, a czarna spojrzała
pożądliwym wzrokiem na swój dawny cel. Mia to zauważyła i nieco się
zirytowała.
- Dzień dobry. – powiedział w końcu Cross.
- Dzień dobry. – odpowiedział mu Thomas, a Mia tylko się uśmiechnęła.
Policjant oparł się teraz na drzwiach BMW, zaglądając do jego wnętrza.
- No proszę, kogo my tu mamy - najbardziej poszukiwany i nasza agentka -
Mia Townsend, która miała nam pomóc go zapuszkować.
- Miałam, dobrze powiedziane. Złapaliśmy za to Razora i całą resztę. – odrzekła
przekonującym tonem.
- Wiem już, dlaczego nie mogliśmy cię dorwać w żaden sposób. Mia ci
pomagała, co?
- Tak. – odpowiedział Thomas spokojnym głosem.
- Wiesz co, nie chce mi się już ciebie ganiać. Mam zamiar iść na taką nazwijmy
to – emeryturę. Posadzą mnie w papierkach za biurkiem i będę sobie spokojnie
odpoczywał. Jeśli oczywiście pozwolisz?
- A czemu miałbym ci nie pozwolić?
- No wiesz, kiedy ludzie dowiedzą się, że wróciłeś... wyścigi mogą się odrodzić.
– tłumaczył policjant odrywając się teraz od drzwi BMW.
Thomas wiedział, że policjant prowadzi rozmowę tak, by czarna nie
kapnęła się, że są ostatnio w lepszych relacjach, niż dwa lata temu i dlatego też
postanowił na razie ukryć przed nią swoje zamiary.
- Mam inne plany.
- No to świetnie. Ale uprzedzam cię, moja droga partnerka, - Cross wskazał na
nią ręką. – nie ma tak starych kości jak ja i będzie cię o wiele chętniej ścigać.
- Właśnie. – założyła ręce. – Jeszcze muszę się zastanowić, czy mogę dać ci
spokój, w końcu jesteś poszukiwany. – powiedziała, rzucając na Thomasa
kolejne pożądliwe spojrzenie.
- Spadaj. – odpowiedział, wychylając się nieco z samochodu.
Czarna spojrzała najpierw bezczelnym wzrokiem na Mię, a później
sprzedała Thomasowi zawadiacki uśmiech, mówiąc:
- Wiesz co, podobasz mi się.
Słysząc te słowa, nieco go zemdliło, a Mia nie mogła już utrzymać
nerwów na wodzy.
- O żeż ty. – krzyknęła, otwierając drzwi.
6
Chciała wysiąść i wytłumaczyć czarnej niektóre kwestie ręcznie. Już
zdążyła wystawić na zewnątrz jedną nogę, ale Thomas złapał ją za rękę
i spojrzał w oczy na znak, by została. Dziewczyna zamknęła drzwi. Czarna
najwyraźniej nieco się przestraszyła, bo cofnęła się kilka kroków. Po chwili
jednak zebrała się jeszcze na odwagę i postanowiła dowalić Mii.
- No, co? Każdej może się podobać, mnie też. – powiedziała to jednak mniej
śmiałym głosem.
- No nie każdej. – wtrącił Thomas wątpiącym tonem.
- A jej możesz? – Czarna wskazała na Mię palcem, co znowu ją trochę
zirytowało. – Uważaj, przejedziesz się kiedyś na niej.
- Ciekawe.
- Dobra, jeszcze zobaczymy. – po tych słowach ruszyła nerwowo w stronę
Corvetty, po czym wsiadła do środka, trzaskając donośnie drzwiami.
Cross od dłuższej chwili miał niezły ubaw.
- Nie przejmujcie się nią, jest trochę stuknięta. – powiedział, przekręcając palec
na prawej skroni. – Ale zna się na swojej robocie, dlatego lepiej na nią
uważajcie.
- Dobrze. I jeszcze raz dzięki za wszystko. – Thomas podał dłoń Crossowi
w ukryciu przed czarną.
- Nie ma za co. Powodzenia wam życzę. Cześć Mia. – uśmiechnął się na koniec.
- Cześć. – odpowiedziała.
Policjant ruszył w stronę swojego wozu i po chwili zniknął w środku,
zamykając drzwi i uruchamiając silnik. Corvetta odjechała, odblokowując
Thomasowi drogę.
- No dobra, Mia, teraz naprawdę jedziemy zatankować.
Jadąc przed wozem Crossa, Thomas musiał minąć zjazd na stację,
dlatego teraz nawrócił i ruszył w tamtą stronę.
Przed nimi zostało jeszcze około sto pięćdziesiąt metrów, by dojechać
na miejsce. Po chwili zjechali z drogi i zaparkowali koło zbiornika z paliwem
98-oktanowym. Thomas wysiadł, nalał do pełna i podszedł do okienka kasjera.
Mężczyzna w środku był wyraźnie zadziwiony widokiem takiego samochodu.
Kierowca zapłacił i wsiadł z powrotem do wozu.
- Ok, jedziemy. – powiedział, zapalając silnik.
- To gdzie teraz?
- Zaraz zobaczysz. To niedaleko stąd, dają tam bardzo dobre napoje. No...
przynajmniej dwa lata temu dawali.
- W porządku.
7
Odjeżdżając spod stacji, jechali cały czas prosto, w końcu skręcili
w lewo. Zatrzymali się pod budynkiem z neonowym szyldem „Nexon”. Była to
dyskoteka.
- Jesteśmy na miejscu. – Thomas spojrzał przez szybę na czerwono-połyskujący
napis.
- Ciekawe, nigdy tu nie byłam, a to tak blisko mojego domu. – stwierdziła Mia.
Rzeczywiście - zarówno stacja benzynowa jak i ta dyskoteka znajdowały
się jeszcze w Ocean Hill. Dzielnica nie była duża, dlatego wszystko, co
znajdowało się w tym obszarze, automatycznie znajdowało się blisko domu Mii.
- Pewnie nigdy tu nie byłaś, bo nie szlajasz się po jakiś ciemnych zaułkach. Jak
widzisz, musieliśmy poważnie zboczyć z głównej drogi.
Thomas wysiadł z samochodu i natychmiast podbiegł z drugiej strony,
by otworzyć drzwi Mii. Kolejny raz nie mogła nadziwić się jego elegancji.
Chwycił teraz jej dłoń i ucałował ją. Zamknął zamki alarmem w kluczykach
i nadal trzymając dziewczynę za rękę, skierował się ku wejściu.
Z dyskoteki wyszedł czarnoskóry chłopak. Spoglądając w stronę
nadchodzącej pary, zrobił wrażenie zainteresowanego. Kiedy podeszli bliżej,
zaczepił ich.
- Hej, poznaję cię. Jesteś Tomasz Spidowski, prawda?
- Zgadza się.
- Dwa lata temu rozwaliłeś wszystkich z Czarnej Listy, szacun. – ekscytował się.
- Dzięki. – Thomas uśmiechnął się.
- Ja też kiedyś byłem na Czarnej Liście, ale od kiedy pojawił się tam Razor i te
jego chłopaczki, to zabrakło dla mnie miejsca i w ogóle nie miałem jakoś chęci
do dalszego udziału w tym wszystkim.
- Byłeś na Czarnej Liście? Muszę zobaczyć, jak jeździsz.
Thomas pomyślał, że skoro chłopak był kiedyś na Czarnej Liście, to
musi się znać na rzeczy.
- Poważnie?
- Pewnie, czym jeździsz?
- Na razie zwykłą osobówką. Moja wyścigówka stoi w krzakach za domem, żeby
gliny się do niej nie doczepiły. Ale jeśli pytasz, to jeżdżę Lancerem Evo VIII.
- Spotkajmy się jutro o dziesiątej. – zaproponował Thomas. – Mia, mogę podać
twój adres?
- Pewnie. Ocean Hill 12.
- O, to tutaj niedaleko. – ucieszył się chłopak, wpisując adres do telefonu.
Thomas podał mu również swój numer komórkowy.
8
- Dzięki, jutro na pewno będę. Na razie.
- Na razie.
Mężczyzna był zachwycony możliwością pokazania Thomasowi swoich
umiejętności. Podszedł do samochodu i choć rzeczywiście był to typowy wóz
osobowy, to dał swojemu idolowi pierwszą próbkę talentu, paląc gumy podczas
ruszania.
Thomas i Mia uśmiechnęli się do siebie, widząc, że gość naprawdę zna
się na rzeczy. Pozostawił ich w kłębie białego dymu, przez który ledwo mogli
dojrzeć swoje twarze.
Kiedy chmura opadła, Thomas chwycił Mię za rękę i oboje skierowali się
dalej w stronę wejścia.
W środku również unosił się dym, jak gdyby tutaj też ktoś przypalił
opony. Jednak to nie było to samo. Ten dym pochodził z papierosów. Przeplatał
się on ze światłami zielonych i czerwonych halogenów. Na wprost wejścia
znajdował się bar, barman przecierał szklanki, przy ladzie nikt nie siedział. Po
dwóch stronach pomieszczenia ustawiono wiele czteroosobowych, czerwonych
stolików. Prawie wszystkie z nich były teraz zajęte.
Thomas czuł się nieco zawiedziony. Kiedyś było tu znacznie przytulniej.
Przypominało mu się, że pomieszczenie było większe i wszystko w środku było
inaczej urządzone. Teraz praktycznie nie było tu żadnej wolnej przestrzeni,
mieściły się tylko te czerwone stoliki i bar. Na środku był mały kwadratowy
parkiet, na którym nawet nikt teraz nie tańczył. Thomas zrozumiał, że to nie
jest już ta dyskoteka, gdzie grała muzyka klubowa i gdzie popijali kiedyś napoje
wszyscy fani samochodów Tuner. Zmieniła się teraz w drugorzędny bar dla
fanów motocykli Harley. Nawet z głośników za barem pomrukiwała cicho
muzyka rockowa.
- To chyba nie jest dobre miejsce. Zmieniło się tu. – Thomas rozejrzał się
jeszcze raz po sali. – Może chodźmy gdzieś indziej.
- Nie, zostańmy tu na chwilę. – odpowiedziała Mia. – No chodź, napijemy się
czegoś i pójdziemy sobie. – pociągnęła go za rękę, widząc niezdecydowanie
w jego oczach.
Nie zdążyli jednak zrobić nawet jednego kroku. Drogę nagle zastawiło
im trzech facetów, którzy chwilę wcześniej wstali od jednego ze stolików po
prawej stronie wejścia.
- No proszę, Tomasz Spidowski. – odezwał się jeden z nich. Z wyglądu można
było wywnioskować, że najprawdopodobniej jest Japończykiem.
9
Był nieźle przypakowany i naprawdę można było się go przestraszyć.
Jego twarz również nie wzbudzała sympatii. Pozostali dwaj mężczyźni byli
białoskórzy, a ich gęby były chyba jeszcze gorsze, niż ta Japończyka. Ogólnie
wszyscy trzej wyglądali niezbyt przyjemnie.
- Czego? – powiedział Thomas mocnym głosem, dając jednocześnie znak Mii, by
stanęła za jego plecami.
- Pamiętasz może Minga? – zapytał Japończyk, zakładając ręce.
- Tak. Hector Domingo, jeździł czarno-srebrnym Lamborghini Gallardo.
- Masz świetną pamięć. Pewnie pamiętasz też, co zrobiłeś z jego reputacją.
- Po prostu z nim wygrałem, no i co z tego? – Thomas nie rozumiał, o co chodzi.
Taki był bieg rzeczy na Czarnej Liście, lepszy wygrywał.
- Masz dwie możliwości: albo zgodzisz się z nim ścigać, albo już stąd nie
wyjdziesz. – mówiąc to, Japończyk obejrzał się na stojących za nim kumpli.
Thomas uśmiał się w duchu, jeszcze nigdy nie słyszał tak głupiej
deklaracji, a już na pewno nie we własnym kierunku. Kiedyś, dawno temu
odgrażał się Darius, odgrażali się niezadowoleni przegraną rywale, odgrażał się
później Razor, ale nigdy nikt nie groził mu, że go pobije albo nawet zabije.
Rozbawienie Thomasa można było zobaczyć również na jego twarzy, nie
był w stanie zdusić w sobie śmiechu. Spoglądał facetom prosto w oczy i śmiał
się głośno. Trochę ich to zirytowało, nie spodziewali się takiej reakcji.
Mia również zadziwiła się jego zachowaniem. W ogóle nie zrobił na nim
wrażenia fakt, że stało przed nim trzech przypakowanych gości.
- Straszne, normalnie się przestraszyłem. – mówił Thomas z szyderczym
uśmiechem. – Ale coś ci powiem, chętnie się z nim spotkam, dawno się nie
widzieliśmy.
Faceci mieli go dość, ale zgodził się na spotkanie z Mingiem, co
znacznie ich uspokoiło.
- Tylko skąd ta pewność, że twój przyjaciel będzie chciał się ze mną ścigać?
- Znam go dobrze. Gdyby wiedział, że tu jesteś, na pewno chciałby cię rozwalić.
- No dobra, to sprawdzimy, kto kogo rozwali. Kiedy i gdzie mamy się spotkać?
Thomas postanowił nie przedłużać tej rozmowy i jak najszybciej przejść
do sedna.
- W centrum Rosewood, na parkingu koło uniwersytetu, za dwa tygodnie,
o pierwszej po południu.
- Ok, niech będzie. – zakończył zdecydowanym głosem.
Po chwili wszyscy trzej mężczyźni zaczęli się oddalać w stronę stolika,
przy którym wcześniej siedzieli.
10
Thomas już miał złapać Mię za rękę, by dalej kierować się ku barowi,
gdy nagle usłyszał za sobą znajomy głos.
- Hej, Tommy.
- Cześć, Rog.
Podali sobie ręce.
Rog był jego najlepszym kumplem. Znali się, od kiedy Thomas
wprowadził się do Palmont. Był to jego piąty rok życia. Rog miał wtedy
dwanaście lat i mieszkał w bliskim sąsiedztwie, więc bardzo szybko się poznali
i polubili.
Był dobrze zbudowanym facetem średniego wzrostu. Charakteryzowały
go zawsze krótko ścięte, brązowe włosy i bladoniebieskie oczy. Na pierwszy
rzut oka nie wyglądał na przyjazną osobę, ale ci, którzy go znali, wiedzieli że
jest w porządku.
- Cześć, Mia. – teraz przywitał i ją, również podając jej rękę.
- Cześć, Rog.
- Co ty tu robisz, przecież byłeś w Palmont? – zwrócił się znów do Thomasa.
Rog przeprowadził się do Rockport mniej więcej na pół roku przed tym,
gdy Thomas pojawił się tu po raz pierwszy.
- Tak, byłem, ale postanowiłem wrócić.
- Czego tu szukasz?
- Raczej, kogo szukałem. – uśmiechnął się, spoglądając na Mię.
- A tak, widzę. – Rog również się do niej uśmiechnął.
Kiedyś, na początku, nie przepadał za nią. Coś podejrzewał i niedługo
potem okazało się, że miał rację. Mia była policjantką, ale natychmiast po tym,
jak pozwoliła Thomasowi uciec, zmienił o niej zdanie. Już kiedyś uważał, że
pasowaliby do siebie, ale właśnie ze względu na swoje podejrzenia, natychmiast
przestawał nawet myśleć w ten sposób.
Rog znał również Nikki i to w dużo większym stopniu, niż Mię. W końcu
to on poznał z nią Thomasa. Zdawał sobie sprawę, że jeżeli zostanie teraz
z Mią, nigdy już do niej nie wróci. Nie widział jednak w tym nic złego. Wręcz
przeciwnie - po tym, jak go zostawiła, zasługiwał na inną dziewczynę, której
naprawdę będzie zależeć, zawsze, niezależnie od sytuacji.
- Idziecie się napić czegoś mocniejszego? – zapytał, wskazując głową na bar.
- Rog, dobrze wiesz, że nie piję. – oburzył się Thomas.
- Nie pijesz? – wtrąciła Mia.
- Nie.
- A palisz?
11
- Też nie.
Na ostatnią odpowiedź dziewczyna uśmiechnęła się, odruchowo
chwytając jego dłoń. Miło było jej słyszeć, że jest jeszcze bardziej idealny, niż
w ogóle mogła sobie wyobrazić. Pomyślała, że musi mieć chociaż jeden nałóg,
jedną wadę, przecież świat nie może być taki piękny. Jak na razie jednak nie
udało się jej niczego zauważyć.
- Mia, zwinęłaś najporządniejszego faceta na świecie. – rzekł Rog, śmiejąc się.
- Wiem, ale nie spodziewałam się, że najporządniejszy facet na świecie jest aż
tak porządny. – po raz kolejny spojrzała na Thomasa z podziwem.
- Zawstydzacie mnie. – powiedział, spoglądając w podłogę.
- Jaki on jest uroczy.
- Thomas, napij się chociaż piwa. – nalegał Rog.
- Daj spokój. Piwa nie lubię w szczególności, wiesz o tym.
- Ale trudno cię złamać. – rzekł zawiedzionym głosem.
- Ale może ty się czegoś napijesz? – zapytał Mię Thomas.
- Nie, ja też nie piję. – odpowiedziała, uśmiechając się.
- To dobrze, zależy mi na tym. – powiedział mniej wesołym tonem.
- Czemu? – zaciekawiła się marszcząc brwi.
- Tak po prostu, bo to niedobry nałóg.
Miał teraz na myśli Nikki, która bardzo nadużywała alkoholu, co często
doprowadzało do różnych kłopotów. Wtedy zaczynała się kłócić i wszystkim
rzucać. Nienawidził takich zachowań. Na razie postanowił jednak nie opowiadać
o tym wszystkim Mii.
Rog widząc nagłe przygnębienie przyjaciela, domyślił się, o co chodzi
i o czym zapewne teraz myśli. Znał bowiem dawne wyczyny Nikki. Jak
zachowywała się w ostatnim czasie, niestety nie miał okazji zobaczyć, ponieważ
cały czas przebywał w Rockport. To, co jednak wiedział było całkowicie
wystarczające.
Mia była jednak bardzo inteligentna i spostrzegawcza, dlatego
natychmiast skojarzyła, że Thomas musi mieć jakieś złe wspomnienia związane
z alkoholem. Nie wiedziała jednak, kto mógłby być ich sprawcą.
Postanowiła zmienić temat, by wyciągnąć siebie i Thomasa z tego
przykrego nastroju. Na szczęście miała pod ręką dobry temat.
- Thomas, musisz uważać z tym spotkaniem. Nie podoba mi się to wszystko.
Od pierwszej chwili, kiedy zakończył rozmowę z kumplami Minga, Mia
martwiła się, czy jadąc na miejsce spotkania, nie stanie się coś złego.
- Spokojnie, jakoś sobie poradzę. – pocieszył ją, kładąc rękę na jej ramieniu.
12
- Ktoś zaproponował ci wyścig? – zapytał Rog z ekscytacją.
- Tak. Pamiętasz Minga? Jego kumple umówili mnie z nim. To właśnie ci -
siedzą przy tamtym stoliku. – Thomas wskazał na nich głową.
- Pamiętam go, ale czemu chce się z tobą ścigać?
- Podobno jest na mnie wkurzony.
- A co ty mu takiego zrobiłeś?
- Zepsułem reputację. No i... zabrałem samochód.
Thomasowi przypomniało się teraz, że wóz Minga powinien jeszcze być
gdzieś w Rockport, w którejś z kryjówek z czasów Czarnej Listy.
- No tak, może być zdenerwowany. To był jego kochany samochodzik, podobno
kiedyś nieźle się namęczył, żeby go zdobyć.
- No właśnie. Pewnie teraz chce się odegrać.
- Nie boisz się? A jeżeli będą cię tam chcieli załatwić. – ostrzegała znów Mia.
- Możliwe, ale zobaczymy, może nie będzie tak źle.
- Uważaj, żebyś znowu w jakiś dziwny sposób nie stracił samochodu.
- Spokojnie. Najwyżej znów pomożesz mi go odzyskać. – mówił, śmiejąc się. -
A poza tym nie planuję ścigać się o auto.
- Chodźmy do baru, ja się chociaż czegoś napiję, strasznie gorąco. – powiedział
Rog.
Wszyscy troje podeszli do blatu i usiedli na stołkach. Jeszcze przez
dobre pół godziny rozmawiali o wyścigach. Rog zapytał też, co słychać
w Palmont. W ten sposób Mia dowiedziała się co nieco o miejscu, z którego
pochodził jej ukochany. Roga kusiło, by zapytać o Nikki, ale głupio byłoby to
robić przy Mii. Mówili więc dalej o wyścigach. Powiedział też, że nudził się przez
ostatnie dwa lata niesamowicie, ponieważ nic się tu nie działo. Stwierdził, że
jeżeli Thomas wróci tu na stałe, to znów może zacząć się dziać i dlatego też
życzył mu powodzenia w najbliższych dwóch tygodniach - szczególnie w dniu
spotkania z Mingiem. W końcu pożegnał się z obojgiem, po czym wyszedł
z baru, kierując się do swojego domu.
Rog mieszkał w dzielnicy Downtown, która oddalona była od Ocean Hill
o około 5-6 kilometrów.
Thomas i Mia pozostali przy barze sami. On rozmyślał teraz o Palmont.
Gnębiło go wszystko, co było związane z tym miastem, a najbardziej
wspomnienie Nikki. Kiedy wcześniej rozmawiali z Rogiem o alkoholu, zauważył,
że Mia nie wymagała innej odpowiedzi, ale domyśliła się, że nie był do końca
szczery. Postanowił więc wszystko jej wytłumaczyć, ale nie w barze. Miał już
dość hałasu i dymu papierosów, którego jak już wiadomo - bardzo nie lubił.
13
- Pojedziemy nad ocean? – zaproponował.
- Po co? - zapytała, choć w sumie nie potrzebowała odpowiedzi. Widziała, że
Thomas od dłuższej chwili się nad czymś zastanawiał. Pewnie chciał jej teraz
o tym powiedzieć. Miała również świadomość, że plaża to rzeczywiście świetne
miejsce na spokojną rozmowę.
- Przy wodzie czuję się lepiej.
- Dobrze, to chodźmy.
Wyszli z klubu i wsiedli do samochodu. Thomas znów popisał się
elegancją, jednak teraz nie przynosiło im to już takiej radości, jak wcześniej.
W tej chwili ich uwagę zwracało coś innego. Jego męczyła przeszłość, a Mię to,
co może za chwilę usłyszeć.
Jechali główną ulicą przez minutę lub dwie. Całą drogę milczeli.
Zatrzymali się w końcu przy mostku prowadzącym ku wodzie. Koła BMW
hamując, zaszumiały w piasku. Miejsce, w którym się zatrzymali znajdowało się
blisko domu Mii. Również znajdowało się w Ocean Hill, położone było jednak
nieco niżej, niż dom i stawik, przy którym mieszkała. Gdyby się dobrze
przyjrzeć, można było zobaczyć też tę stację, na której wcześniej tankowali.
Thomas wysiadając z wozu, wziął Mię za rękę i oboje podążyli w stronę
wody. Za chwilę siedzieli już na piasku. Słońce zachodziło, kryjąc się powoli za
oceanem.
- Ładnie tu, chociaż trochę się pozmieniało, nawet w Ocean Hill. - rzekł,
spoglądając w stronę ulicy.
- Ja jestem tutaj cały czas i też zauważam zmiany, choć z drugiej strony nie są
one aż tak duże.
- Mnie nie było tu dwa lata, więc dla mnie są one ogromne.
Mia zauważyła, że Thomas nie może się zebrać do rozpoczęcia
zaplanowanego tematu. Postanowiła więc delikatnie mu pomóc.
- Gdzie dokładnie leży Palmont?
- Palmont znajduje się w rejonie Wyżyny Colorado, a dokładnie po jej
wschodniej stronie. – odpowiedział. – Mieszkałem tam od piątego roku życia,
a Rog przez wiele lat był moim sąsiadem.
- Powiedz mi, jak to wszystko tam wygląda?
- Ważniejsze wyścigi są organizowane w kanionach, a na co dzień - na ulicach.
A jeśli pytasz o krajobraz, to jest tam dużo wzniesień, a na północy znajdują się
właśnie kaniony. W Palmont płynie też rzeka, która dzieli miasto na dwie części.
Do tego dochodzą dwa dość rozległe jeziora na obrzeżach. Jest tam naprawdę
ładnie, ale miasto jako takie nie jest zbyt duże. Kiedyś pojedziemy tam razem
14
i zobaczysz wszystko na własne oczy. – zakończył uśmiechem, ale był on nieco
wymuszony, bo perspektywa powrotu do Palmont nie była dla niego zbyt
przyjemna.
- Co robiłeś, kiedy się nie ścigałeś?
- Właściwie mało kiedy były takie chwile, kiedy się nie ścigałem. Jeżeli już
miałem odrobinę wolnego czasu, to tylko po to, by planować kolejne wyścigi.
Thomas pogrążył się teraz w myślach, gdyż przypomniało mu się, jak
jeszcze niedawno wspólnie z Nikki planował kolejne kroki działania przeciwko
Dariusowi.
- Czemu tak spoważniałeś? – zapytała dziewczyna, widząc, że jej ukochany
posmutniał.
- Muszę ci coś powiedzieć. – rzekł, spoglądając jej w oczy.
- Słucham.
- W Palmont... – Thomas opuścił na chwilę głowę.– mieszka moja była
dziewczyna – Nikki. Rozstaliśmy się kilka dni przed moim pierwszym
przyjazdem tutaj. Byliśmy ze sobą prawie osiem lat, ale na koniec po prostu
mnie zostawiła. – spojrzał w stronę oceanu, a oczy Mii nieco posmutniały.
- Kiedy wróciłem do Palmont, pomagała mi. Był tam taki gość, który strasznie
się panoszył i musieliśmy go nauczyć porządku. Nikki też jest kierowcą. Kiedy ją
poznałem, ona była już szanowanym wyścigowcem. Ostatnio udało nam się
wygrać z tym facetem, znowu byliśmy najlepsi w mieście - jak dawniej. Dlatego
pewnie pomyślała, że znowu możemy być razem. Przedwczorajszego wieczoru
byłem w swoim garażu, gdzie ukrywałem BMW. Kręciłem się bez większego
sensu. Wtedy przyszła do mnie. Chciała pogadać o „nas”. Przekonywała mnie, że
nadal jej na mnie zależy, ale wtedy powiedziałem jej o tobie. – Thomas znów
spuścił głowę. – Wsiadłem do samochodu i po prostu tutaj przyjechałem.
Mia również spojrzała w piasek. Musiała poukładać sobie wszystko, co
teraz usłyszała. Dowiedziała się, że Thomas miał dziewczynę i to bardzo długo
- osiem lat to szmat czasu. Odeszła od niego, co jak można było zauważyć -
bardzo go to rozczarowało. Chciała go jednak teraz odzyskać, co oznaczało
pewne niebezpieczeństwo dla związku Thomasa i Mii. Gdyby jednak wiedziała,
jak Thomas bardzo nienawidzi Nikki, może byłaby spokojniejsza, ale nie znała
jeszcze wszystkich faktów.
- Co się stało między wami? – spytała, podnosząc wzrok.
- Zawsze mówiła, że mnie kocha, ale to były puste słowa, bez żadnego pokrycia.
Byłem dla niej zabawką. – opowiadał z coraz większą pasją. – Nigdy nie
traktowała mnie poważnie, byłem jej chłopakiem, a ona wciąż uganiała się za
15
innymi facetami. Często miała mi jeszcze za złe, że się do niej nie odzywam.
A mnie po prostu nigdy nie sprawiały przyjemności kłótnie z pijanymi
kobietami.
Pasja w głosie Thomasa rosła, a Mia zaczęła rozumieć, o co chodziło
z tym alkoholem.
– Nikki paliła i piła jak szalona, - kontynuował. - a następnego dnia implikowała
sobie całe opakowanie tabletek przeciwbólowych, narzekając, że głowa ją boli.
- teraz zniżył głos i mówił bardzo spokojnie. – Najgorsze stało się dopiero na
końcu. Miałem wypadek. Wjechałem w ciężarówkę. Wylądowałem w szpitalu i nie
mogłem ruszać nogami. Lekarze w ogóle załamali ręce, mówiąc, że już nigdy
nie będę chodził.
Mia zauważyła, że znów przypomniało mu się coś nieprzyjemnego.
– Kiedy Nikki się o tym dowiedziała, odwiedziła mnie w szpitalu po raz ostatni.
Na pożegnanie wypowiedziała dokładnie takie zdanie: „Nie chcę mieć chłopaka,
który nie może chodzić.” Rozumiesz, Mia? Zerwała ze mną w takiej chwili...
Thomas bardzo się denerwował, przypominając sobie to wszystko,
o czym teraz mówił.
Mia czuła się dziwnie. Wiadomość o dawnej dziewczynie trochę ją
przygnębiła. Postanowiła jednak o niej zapomnieć, tak, jak teraz próbował to
zrobić jej ukochany. Nie mogła zrozumieć, jak można traktować kogoś w taki
sposób, w jaki robiła to Nikki.
Postanowiła pocieszyć Thomasa i zapewnić go, że przy niej nigdy nie
spotka go takie rozczarowanie.
- Nie ważne, co zrobiła Nikki. Możesz być całkowicie pewien, że ja cię bardzo
kocham i nigdy bym cię nie opuściła w takiej sytuacji. – mówiła, patrząc mu
prosto w oczy. - Ani w żadnej innej.
- Wiem.
- Teraz jesteś ze mną. – powiedziała z uśmiechem. Chciała dać mu do
zrozumienia, że przeszłość jest już za nim, a teraz będąc z nią, czeka go coś
dużo lepszego.
- I nawet nie wiesz, jak bardzo się z tego cieszę. – Thomas również się
rozweselił i bardzo mocno przytulił do Mii.
Oparł głowę na jej ramieniu, a ona głaskała jego włosy, przytulając swój
policzek do jego czoła. Oboje zamknęli oczy, ciesząc się sobą nawzajem. Trwali
tak przez kilkanaście sekund. Na koniec Thomas powtórzył pocałunek
z dzisiejszego poranka.
- Powiedz mi jeszcze, jak to było z tym wypadkiem w kanionie?
16
- Ścigałem się z takim jednym gościem, właściwie to był mój znajomy.
- tłumaczył. – Niestety padał deszcz, było strasznie mokro i ślisko.
Pokonywaliśmy kolejne zakręty, gdy w pewnym momencie nasze samochody tak
ułożyły się na drodze, że musiałem hamować, żeby nie uderzyć w jego auto. Nie
miałem szczęścia i wyniosło mnie poza drogę, a tam była ponad stumetrowa
przepaść.
- Byłeś w szpitalu?
- Tak, przez miesiąc.
- A policja?
- Nie uwierzysz, w Palmont był Cross. Nie wiem dlaczego, ale przez ostatnie
kilkanaście miesięcy często mi pomagał. Kiedy byłem w szpitalu, zadbał o to, by
policja się o tym nie dowiedziała. Sam pozwolił mi uciec.
- Skąd wiedział, gdzie cię szukać? – zapytała Mia ze zdziwieniem.
- Śledził mnie, wtedy, kiedy uciekałem po wyścigu z Razorem.
- Cross był w Palmont... – Mia zrobiła przerwę między zdaniami, zastanawiając
się nad zachowaniem policjanta.- Ale przecież uciekłeś, przeskoczyłeś przez
ten stary most.
- Tak, ale chyba nie doceniłaś wozu Crossa, musiał przeskoczyć za mną.
- I co, Cross pomagał ci, będąc w Palmont? – zapytała, jakby niedowierzając
temu, co Thomas powiedział przed chwilą.
- Tak, ale do dziś nie wiem, o co chodzi.
Mia chwilę nad czymś rozmyślała. Ściągnęła brwi, przypominając sobie
coś ważnego.
- Wiesz co, kiedyś Cross był u mnie. Pytał, czy ci pomagałam. Odpowiedziałam
mu, że tak. Zapewniał mnie, że jest moim przyjacielem i mogę mu ufać.
Przeprosiłam go za to, że przyczyniłam się do zepsucia jego reputacji w policji.
Powiedział, że to nic i że dobrze zrobiłam, pozwalając ci uciec. – słowa Mii
wprawiały Thomasa w coraz większe zastanowienie. – Porozmawiał ze mną
chwilę i później wyszedł, odjeżdżając tą swoją Corvettą. Tylko problem polega
na tym, że to było jakiś rok temu.
- To nic. Z tego, co wiem, często wracał do Rockport. – Thomas również przez
chwilę się zamyślił, pokiwał głową i mówił dalej. – Tu by się coś zgadzało. Od
jakiegoś roku był dla mnie szczególnie pomocny. Miesiąc temu spotkaliśmy się
w jednym z klubów w Palmont i zapytał mnie wtedy, jakie mam dalsze plany,
skoro zrobiłem już porządek w mieście. Odpowiedziałem, że nie mam nic
konkretnego na myśli. Wtedy powiedział, że w Rockport ktoś na mnie czeka, od
razu skojarzyłem, że musi chodzić o ciebie. W ogóle to dwa lata temu nie
17
pożegnałem się z tobą. Przepraszam cię za to. – chwycił obie dłonie Mii
i ucałował je.
- Nie ma za co. – dziewczynę niesamowicie ucieszył ten gest. – Zablokowali mi
numer telefonu, i tak byś się do mnie nie dodzwonił.
- Właśnie próbowałem. – powiedział, uśmiechając się. – Wracając do Crossa,
powiedziałem mu, że wrócę do Rockport. Ucieszył się. Miałem załatwić tylko
jedną sprawę - ten wyścig w kanionie. I załatwiłem... lądując w szpitalu. – mówił
z pogardą dla samego siebie.
- Moment. – Mii znowu coś się przypomniało. – U mnie Cross był ostatni raz
dwa tygodnie temu. Powiedział, że moja cierpliwość wreszcie zostanie
wynagrodzona i że niedługo nie będę już samotnie spędzać kolejnych dni. Nie
wiedziałam, o co mu chodzi, ale teraz chyba rozumiem.
Oboje uśmiechnęli się do siebie, gdyż udało im się wspólnie rozwiązać
zagadkę działań policjanta. Thomas na potwierdzenie swoich myśli powiedział:
- Zgadza się. On po prostu chciał, żebym wrócił tu do ciebie. – zastanawiała go
jednak jeszcze jedna rzecz. - Czemu on się tobą tak przejmuje?
- Kiedyś nie był aż tak opiekuńczy, ale ogólnie ma prawo - to przyjaciel mojej
mamy. - Mia uśmiechnęła się.
- No tak, rozumiem. Pewnie znacie się od dawna.
- Poznałam go, będąc małą dziewczynką.
- O właśnie! – Thomasowi przypomniało się teraz, że nie wie o Mii jeszcze
jednej, ważnej rzeczy. – Wiem, że nie wypada o to pytać, ale ileż ta mała
dziewczynka ma już latek?
- 27 lipca skończyłam dwadzieścia pięć – Mia spojrzała w piasek, jak gdyby
chciała zakopać w nim przynajmniej pięć z nich.
- Ja 24 stycznia skończyłem dwadzieścia sześć. – powiedział, uśmiechając się. –
Wielka szkoda, miałaś urodziny 27 lipca, a dziś już 4 sierpnia. Nie przejmuj się,
jeszcze dostaniesz prezent.
- Już dostałam i to chodzący. Dostałam ciebie. – rzekła, uśmiechając się i kładąc
rękę na policzku Thomasa.
- Jaki ze mnie prezent, raczej udręka.
- Co ty opowiadasz? Jesteś prezentem, o jakim mogłam tylko marzyć.
Przez chwilę oboje spoglądali na siebie, trzymając się za ręce. Bycie
razem sprawiało im niezwykłą przyjemność.
- Jedźmy do domu. – zaproponowała w końcu Mia.
- Dobrze.
18
Thomas odprowadził ją do samochodu, jak zwykle otwierając
i zamykając drzwi. Droga do domu była bardzo krótka. Podróż nie trwała dłużej
niż minutę. Kierowca znów zaparkował na chodniku na wprost drzwi
wejściowych. Mia wysiadła z wozu tak szybko, że tym razem nie pozwoliła mu
popisać się jego elegancją. Wysiadł sekundę później.
- No to dobranoc. – powiedział, opierając się o dach samochodu.
- Co za „dobranoc”? – Mia ściągnęła brwi.
- No do jutra. – odpowiedział, stając teraz tuż przed nią.
- Jakie „do jutra”? A gdzie ty się wybierasz? – Nie pozwoliła mu jednak
odpowiedzieć i złapała go za rękę. – Idziesz ze mną. – dodała, wskazując
palcem na drzwi swojego domu.
- No ale...
Thomas stawiał opór, gdyż czuł, że ich znajomość nabrała zbyt
szybkiego tempa.
- Nie ma żadnego „ale”. – złapała go za drugą rękę, jakby w obawie, że zaraz
ucieknie. – Proszę bardzo, to są kluczyki do garażu, wstaw tam samochód. –
Włożyła mu do rąk pęk kluczy, był tam też ten od drzwi domu.
Thomas przyglądał się Mii z niepewnością. Nadal był przeciwny jej
pomysłowi, ale z drugiej strony, nie chciał stawiać jej oporu.
- No, co tak patrzysz? Przecież tu go nie zostawisz.
Wsiadł więc do BMW. Podjechał do garażu, który znajdował się
w przybudówce za prawą ścianą domu. Użył alarmu i szerokie drzwi zaczęły się
podnosić.
To był naprawdę ogromny garaż. Jak Thomas stwierdził, mógłby
zmieścić nawet trzy wozy. Nie było tu jednak ani jednego. Widocznie Mia nie
miała żadnego samochodu. Mimo dużej ilości najróżniejszych narzędzi na
półkach, panował tu idealny porządek, tak samo jak w domu. Garaż był
wyposażony chyba we wszystkie możliwe klucze, śrubokręty, itp., jakie mogły
być potrzebne mechanikowi.
Po chwili wyszedł z garażu. Znów użył alarmu. Skierował się w stronę
chodnika, na którym jeszcze chwilę temu stało jego BMW. Mia siedziała na
wyższym z dwóch schodków poprzedzających wejście do domu. Kiedy go
zobaczyła, wstała.
- Już?
- Tak. – odpowiedział, oddając jej klucze.
19
Teraz użyła jednego z nich do otworzenia drzwi. Po chwili spojrzała za
siebie na Thomasa. Nadal widziała niezdecydowanie w jego oczach. Znów
złapała go za ręce i wręcz wciągnęła do środka.
- Nie bój się tak. – rzekła, kierując się w stronę lodówki.
- Nie boję się. – odpowiedział, zdejmując kurtkę.
- Zaraz zrobię kolację. – położyła kilka pojemników na blacie szafki.
- Pomogę ci. – powiedział, energicznie kładąc kurtkę na oparciu kanapy
i ruszając w stronę kuchni.
Mia się odwróciła.
- Od kiedy mężczyźni pomagają w kuchni? – zapytała, dziwiąc się zapałem
Thomasa.
- Zwykli nie pomagają, niezwykli – od zawsze.
Po tych słowach przytulił się do jej pleców i ucałował ją w prawe ramię.
Był to kolejny gest, który sprawił, że dziewczyna poczuła się jak w niebie.
Oboje umyli ręce. Mieli przy tym niezłą zabawę, ochlapując się
nawzajem wodą. Później zaczęli kroić chleb, warzywa, Thomas wlał sok do
dzbanka, układał na talerzu kanapki w jakiś oryginalny sposób.
- Postaw to tutaj. – mówiła Mia, kiedy już ustawiali wszystko na stoliku
w salonie.
Po chwili podniosła z kanapy poskładaną pościel, w której jeszcze
zeszłej nocy spał jej ukochany.
- Dlaczego to zabierasz? – oburzył się.
- Myślisz, że będziesz tu spał? Zapomnij o tym, śpisz ze mną. – Mia podążyła
w kierunku sypialni, by odłożyć ją do szafy.
Thomas pozostał na chwilę sam. Czuł się teraz jak posąg - z wrażenia
nie mógł się ruszyć. Słowa Mii sprawiły, że był pewien jej miłości i zaufania, ale
z drugiej strony – czy przypadkiem nie za bardzo się spieszyła?
Thomas nie był takim „typowym facetem”. Nie zależało mu tylko na
jednym. Mia nie popełniła błędu, nazywając go kimś niezwykłym, miała
absolutną rację. Dlatego też jej deklaracja nieco nim wstrząsnęła. Zupełnie nie
wiedział, jak się teraz zachować.
Kiedy wróciła do salonu, już nieco nad sobą zapanował.
- Mia, tak szybko mi zaufałaś?
- Tak. – pokiwała głową i uśmiechnęła się. – Usiądź, zjemy te twoje piękne
kanapki.
Thomas usadowił się na kanapie, w miejscu, gdzie parę minut temu
leżała poskładana pościel. Mia usiadła na fotelu po prawej stronie stolika.
20
Podczas jedzenia rozmawiali o wyścigach, wypadkach Thomasa
w Palmont, Crossie i o tym, że chyba trzeba kupić mu z wdzięczności butelkę
dobrego alkoholu.
- No dobra, to tak jak powiedziałam - śpisz ze mną. – rzekła dziewczyna,
podnosząc się z fotela, by odnieść naczynia.
Thomas zdążył jednak złapać ją za rękę.
- Tak a propos spania. – Mia z powrotem usiadła. – Musimy o czymś pomówić. –
zaczął, chwytając ją za obie ręce. – Widziałem, że nie byłaś zadowolona, kiedy
dowiedziałaś się o Nikki. Jednak chcę ci powiedzieć coś ważnego. – spuścił na
chwilę głowę, a ona czekała na jego dalsze słowa. – Ja z nią nigdy nie...
Natychmiast zorientowała się, co chciał jej powiedzieć, a że nie mógł
wyksztusić z siebie tego ostatniego słowa, uprzedziła go:
- Wiem, co masz na myśli.
Thomas podniósł głowę i dodał:
- Ani z żadną inną kobietą.
- To tym bardziej śpisz ze mną.
Tym spontanicznie rzuconym zdaniem, Mia rozładowała ciężką
atmosferę, wywołując na twarzy ukochanego uśmiech. Zbliżyła się do niego
i czule go pocałowała. Jego wyznanie bardzo ją uszczęśliwiło. Po chwili znów
usiadła wygodnie w fotelu i powiedziała:
- Ja też nie miałam jeszcze żadnego faceta.
Nieco się zarumieniła, bo tak samo, jak Thomas, nie lubiła mówić o tych
sprawach. Nigdy jednak wcześniej nie widziała na jego twarzy takiej radości, jak
teraz. Odwdzięczył się jej cudownym pocałunkiem, klękając przed jej fotelem.
- Mia, nawet nie wiesz, jak bardzo się z tego cieszę. – powiedział, opierając
swoje czoło o jej czoło.
- Pewnie tak samo, jak ja się cieszę z tego, co ty mi powiedziałeś. – rzekła,
bawiąc się włosami ukochanego. – Do sypialni też nie zapraszam cię od razu po
nie wiadomo co. Chce tylko, żebyś był blisko mnie, cały czas.
- Rozumiem. – odpowiedział, całując Mię w policzek. – Ja to odniosę. – Zebrał ze
stolika talerzyki, szklanki oraz dzbanek i wstawił je do zlewu.
Zaraz po tym, zabrał się za zmywanie. Mia znów popadła w zachwyt. Nie
dość, że robi niesamowite kanapki, kroi warzywa jak prawdziwy mistrz kuchni,
to jeszcze zmywa. Idealny facet. Mia zaczęła się zastanawiać, czym zaskoczy ją
w następnej kolejności.
21
Później oboje siedzieli jeszcze przez jakiś czas w salonie. Mia
dowiedziała się, kim był Darius i czym zaszedł Thomasowi za skórę. W końcu
stwierdziła, że musiał być jeszcze gorszy, niż Razor.
Odnośnie Razora, dziewczyna widziała osobiście jego przewiezienie do
więzienia. Kiedy pracowała jeszcze w policji, wiedziała jak się sprawuje, ale
kiedy odeszła, straciła o nim i jego kumplach jakiekolwiek wieści.
Thomasowi i Mii rozmawiało się tak dobrze, że zorientowali się, która
jest godzina dopiero o dwudziestej trzeciej. Wtedy wreszcie wstali z kanapy
i fotela.
- No to proszę ze mną. – Mia złapała Thomasa za rękę i zaczęła zmierzać
w kierunku sypialni.
Wewnątrz było równie pięknie, jak w innych pomieszczeniach domu.
Teraz jednak najbardziej chciałby pochwalić architekta, który sprawił, że jego
ukochana miała jedno wejście do łazienki z salonu, a drugie z sypialni. Łazienka
też była świetna, bardzo jasna i przestronna. Skorzystał z jej standardów
i wyszedł z niej z mokrą głową. Mia widząc to, uśmiechnęła się.
- Ładna fryzura.
***
Następnego dnia Thomas obudził się o ósmej rano. Przyzwyczajony był
niewiele spać. W ostatnim czasie każdą możliwą minutę poświęcał na wyścigi
albo planowanie kolejnych etapów w przejmowaniu Palmont z rąk Dariusa.
Zazwyczaj spał sześć, może siedem godzin na dobę. Teraz aż osiem było
w zupełności wystarczające.
Mia jeszcze spała, a on postanowił zrobić jej niespodziankę. Poszedł do
łazienki, później do salonu, zabrał swoją kurtkę oraz klucze do domu i garażu,
które leżały na szafce przy drzwiach wyjściowych. Skierował się za dom
i wyprowadził BMW.
Zaciekawił go jeszcze jeden klucz znajdujący się w pęku. Zauważył
również ciemnobrązowe drzwi, które znajdowały się obok tych do garażu. Od
razu skojarzył, że jedno pasuje do drugiego.
Rzeczywiście, otwierając je, zobaczył ogromną piwnicę. Była równie
duża jak salon domu, znajdowała się bowiem dokładnie pod nim. Żeby zejść na
dół, trzeba było pokonać około dziesięć schodków.
22
Thomas jednak nie miał teraz czasu zajmować się piwnicą. Wsiadł do
samochodu i ruszył w stronę centrum. Odwiedził tam kilka sklepów. Kupił coś
na śniadanie, kilka rzeczy dla siebie, które są najpotrzebniejsze do codziennego
życia, oraz prezent dla Mii – ogromny bukiet żółtych róż.
Wracając, po cichu wszedł do domu i odłożył wszystko na swoje
miejsce. Sprawdził, czy Mia śpi i postanowił teraz wzbogacić poranny prezent
o śniadanie. Przygotował dla niej kanapki równie piękne, jak te, które zrobili
wczoraj. Wziął dzbanek pomarańczowego soku i wszystko położył na szafeczce
po prawej stronie drzwi sypialni.
Po niedługim czasie Mia zaczęła się budzić, a Thomas uklęknął na
łóżku, trzymając w rękach bukiet kwiatów. Czekał, aż otworzy oczy.
- Jezu Chryste, co się dzieje?!!! – zerwała się żywiołowo.
- Nic, kochanie, to dla ciebie.
Mia usiadła i uśmiechając się, przyjęła prezent.
- Skąd wiedziałeś, że lubię akurat żółte kwiaty?
- Z tego samego źródła, które mówi mi, że lubisz pomarańcze. – rzekł, podając
Mii talerz z kanapkami i szklankę soku. – I na pewno lubisz też ogórki.
W obydwóch przypadkach strzelał. Miał nadzieję, że chociaż w jednym
będzie miał rację. W końcu, co robiłyby w lodówce, gdyby Mia ich nie lubiła?
- Jesteś lepszy, niż moja mama. Wiesz o mnie wszystko. Czy lubię pomarańcze
i ogórki, mogłeś się domyślić, ale żółte kwiaty?
- Po prostu pasują do ciebie, a teraz widzę to jeszcze wyraźniej.
- Jestem zaniepokojona twoją wiedzą. Może jesteś kosmitą? Namieszałeś mi coś
w głowie, kiedy spałam? – pytała, śmiejąc się.
- Musisz to zbadać.
- Jak?
- Nie wiem. Nie będę ci podpowiadał, bo mogę cię oszukać.
Mia spojrzała na Thomasa, uśmiechając się uwodząco.
- O nie, nawet o tym nie myśl. – powiedział, przesiadając się nieco dalej od niej.
- Skąd wiesz, o czym pomyślałam?
- Widać to w oczach.
- No przecież żartuję. – powiedziała, kładąc rękę na jego ramieniu.
- Wiem. Zjedz śniadanie, trzeba wstawać, bo już dziesiąta. Zaraz przyjedzie ten
gość, którego wczoraj spotkaliśmy.
- O jasna cholera, strasznie późno.
Mia zjadła co nieco i odstawiła tackę na szafkę. Poszła do łazienki, po
chwili (dość krótkiej, jak na kobietę), weszła do salonu. Tam czekał już Thomas.
23
Zauważył, że dzisiaj jest odziana w większą ilość ubrania, niż wczoraj -
piękne, niebieskie dżinsy i czerwoną bluzkę z krótkimi rękawkami.
- To może wyjdźmy na zewnątrz, żeby chłopak wiedział, gdzie się zatrzymać. –
zaproponowała, zakładając właśnie swoje brązowe buty.
- Ok, no to chodź.
Thomas ubrany był już w swoją skórzaną kurtkę. Mia również nie
żałowała sobie dzisiaj odzienia i wzięła z wieszaka długi, szary płaszcz. Chociaż
na zewnątrz świeciło słońce, to wydawało się być nieco chłodniej, niż wczoraj.
Kiedy oboje byli już przed domem, spotkało ich niemiłe zaskoczenie.
Ich nowy znajomy został zatrzymany i zakuty przez partnerkę Crossa. Wóz
policjantki, Mitsubishi tego chłopaka i oni sami byli oddaleni od domu Mii jakieś
trzydzieści metrów. Znajdowali się dokładnie tam, gdzie kończyła się ulica
biegnąca od oceanu w górę Ocean Hill.
- Ciekawe, gdzie jest Cross, nie widzę go tam. – rzekł Thomas.
- Nie wiem.
- Pięknie, już po nim. – zmartwił się widząc, że Czarna usadowiła chłopaka
w Corvetcie.
- Może jeszcze nie.
Mia wpadła na jakiś genialny pomysł. Weszła do domu i zaczęła
przekopywać książki poukładane na regale znajdującym się po prawej stronie
wejścia do sypialni, czegoś tam szukała. Po chwili wyszła przez dom, w ręku
trzymając granat. Thomas spojrzał z przerażeniem.
- Chcesz tym rzucić?
- Tak, ale spokojnie, to tylko atrapa. Trochę hałasuje i robi sporo dymu
w miejscu wybuchu.
- No dobra, ale może ja rzucę?
- Myślisz, że ja nie umiem? Zapewniam cię, że umiem.
- No to rzucaj, bo zaraz odjadą i będzie po ptakach.
- No właśnie. A ty zamiast mi przeszkadzać, lepiej patrz.
Mia rzuciła granat i trzeba przyznać, że zrobiła to z mistrzowską
wprawą. Wybuchł jakieś 6-7 metrów od Corvetty. Czarna zdębiała. Młody chciał
to wykorzystać i uciec, ale niestety nie udało mu się, gdyż przewrócił się,
biegnąc z rękami skutymi za plecami. Po chwili bruneta znów zamknęła go
w samochodzie i kazała mu nawet nie drgnąć. Sama ruszyła w poszukiwaniu
sprawców tego „bum”. Weszła z wyciągniętą bronią do pobliskich zarośli.
Myślała, że właśnie tam ktoś się schował. Thomasa i Mii nawet nie zauważyła,
byli zbyt daleko.
24
Kiedy oddaliła się na bezpieczną odległość, podbiegli do Corvetty.
Thomas pomógł chłopakowi wysiąść i za chwilę cała trójka wsiadła do jego
granatowego Mitsubishi. Thomas prowadził. Odjechali w stronę garażu za
domem Mii. Wjechali do niego i zaparkowali obok BMW.
- Dobra, poczekamy, aż ta wariatka odjedzie. – powiedział, wysiadając z wozu.
Chwilę później wysiadła też Mia i zakuty w kajdanki chłopak. Wszyscy
troje wyglądali ostrożnie z garażu, obserwując Czarną. Wracając na miejsce,
przekonała się, jak to jest zostawiać złapanych samych. Uciekają - to proste.
Tylko jedna rzecz nie dawała jej spokoju - jak z rękami zakutymi za plecami
można jeździć samochodem? Po kilku minutach odjechała. Nie miała już czego
tu szukać.
- Pewnie teraz szlag ją trafia. – śmiał się Thomas.
- Pewnie tak, to straszny nerwus. – zgodziła się Mia.
- Jak masz w ogóle na imię? Nie zapytałem cię o to wczoraj. – zwrócił się teraz
do chłopaka.
- Frank. – odpowiedział. – Co teraz?
- Teraz pewnie wyślą tu patrol, więc nie bardzo będzie się dało pojeździć.
- Może pojadę do domu i spotkamy się kiedy indziej.
- Proszę bardzo, ale to żelastwo na rękach może ci nieco przeszkadzać. –
Thomas wskazał na kajdanki.
- No właśnie, co ja mam teraz z tym zrobić?
- Trzeba się tego jakoś pozbyć. – rzekł, przykładając dłoń do brody.
- Ja mam pomysł. – wyrwała się Mia.
- Mam nadzieję, że tym razem mniej wybuchowy.
- Zdecydowanie. Widzicie tę spawarkę? – wskazała na stół z narzędziami. – Jest
bardzo dobra. Jeżeli nią tego nie przetniecie, to możecie ją rozwalić.
Chłopaki wzięli się do roboty. Mimo obaw Franka, jego rękom nic się nie
stało. Po chwili były już wolne.
- Dobra, to ja jadę do domu, póki się da. Jak zaczną tu patrolować, to będzie
problem. Zadzwonię jeszcze do ciebie, mistrzu. Spotkamy się może w innym
terminie.
- Mistrzu. – Thomas uśmiechnął się, słysząc to słowo. – Na pewno się spotkamy.
- Ok. – Frank otworzył drzwi swojego wozu i wsiadł do środka.
- I uważaj na policję.
Chłopak wyjechał z garażu i odjechał. Wystawił jeszcze rękę na
pożegnanie. Thomas przez chwilę obserwował granatowe Mitsubishi i stwierdził
w końcu, że facet naprawdę umie jeździć. Pięknie wszedł w zakręt na ręcznym.
25
- Mia?
- Tak?
- Pójdziesz ze mną na zakupy? Mam tutaj tylko to jedno ubranie. – poprawił
kurtkę na znak, że to rzeczywiście jego jedyne odzienie.
Mia słysząc to pytanie, osłupiała.
- Facet chce iść na zakupy, ja chyba oszalałam.
- A co jest w tym takiego nadzwyczajnego? – zapytał Thomas ze zdziwieniem.
- Słyszałeś kiedyś o facecie, który lubi chodzić na zakupy?
- Rzeczywiście, chyba nie.
- No właśnie. – uśmiechnęła się. – Chodźmy.
Mia podeszła do BMW i otworzyła drzwi pasażera. Chciała wsiąść do
środka.
- Właśnie, „chodźmy”. Nie możemy teraz jechać samochodem, bo będzie tu
patrol. Czarna na pewno nie odpuściła sobie przyjemności poinformowania
centrali.
- Rzeczywiście, masz rację. W takim razie dzisiaj pospacerujemy na nogach.
Zamknęła więc drzwi samochodu i razem z Thomasem ruszyli w stronę
centrum. Idąc ulicą, zauważył na wystawie futro. Mimo tego, iż wiedział, że Mia
nie lubi grubych ubrań, zapytał:
- Może futerko? – wskazał na wystawę.
- Boli cię głowa? – zapytała, postukując się w czoło.
- Przepraszam, zapomniałem, że nie lubisz nosić na sobie zbyt wiele. – śmiał
się.
- Thomas! – Mia nie czuła się zdenerwowana, ale chciała go powstrzymać przed
kolejnymi uwagami.
- Przepraszam. – powiedział skarconym tonem.
- Rzeczywiście. – mówiła teraz spokojniejszym głosem. – Nie lubię się grubo
ubierać, ale jest lato - jest gorąco.
- No wiem, wiem. Przepraszam.
- Nie przepraszaj mnie. – powiedziała jeszcze milszym tonem.
- Dobrze. Przepraszam. – zapomniał się nieco, dodając to drugie słowo.
- Thomas! – krzyknęła, zatrzymując się.
- Dobrze, spokojnie. – podniósł obie ręce na znak, że już zrozumiał.
Przytulił Mię mówiąc jej, że bardzo ją kocha. Za chwilę ruszyli dalej.
Weszli w tłum. Byli już o krok od centrum, w którym znajdował się ogromny
sklep z odzieżą. Thomas był pewien, że Mia zna ten sklep na wylot, ale niestety
daleko był od prawdy. Nie jest ona osobą należącą do grona tych kobiet, które
26
spędzają niezliczoną ilość godzin w przymierzalniach i koniec końców, nadal
nie wiedzą, co kupić.
Zbliżało się południe. Pogoda znacznie się poprawiła od momentu,
w którym wychodzili z domu. Słońce odbijało się nawet od poręczy przy
schodkach prowadzących do kawiarenki obok dróżki, którą szli. Wchodząc do
sklepu, również zostali oślepieni odbiciem słońca od szyby. Dopiero będąc
głęboko we wnętrzu, ich oczy mogły odpocząć od tych wszędzie obecnych
promieni światła.
Wydawać by się mogło, że tylko kobiety lubią robić zakupy, teraz
okazało się jednak, że również mężczyzna może czuć się dobrze pośród
wielkich półek ciuchów. Może nie miał w zwyczaju kupować wszystkiego od
razu, ale bardzo lubił oglądać wszelkie ubrania, szczególnie sportowe.
W końcu kupił chyba wszystko, co mogło być potrzebne. Teraz
postanowił zrobić kilka zakupów na luzie.
- Spójrz, Mia, fajnie wyglądam? - zapytał, przykładając do siebie czarną
koszulkę z pyszczkiem pieska.
Koszulka była ładna, ale zupełnie nie w jego stylu. Mia widząc, że robi
sobie żarty, uśmiechnęła się tylko. On odłożył ją na półeczkę znajdującą się na
wysokości jego brzucha. Za chwilę chwycił jednak w dłonie rzecz, która
pasowała do niego idealnie. Był to czarny T-shirt, a na nim wyszyty wielki,
czerwony smok. Tego nie mógł sobie odpuścić, było to jedno z ładniejszych
ubrań, jakie kiedykolwiek widział.
Później nieco się rozdzielili. Thomas powiedział Mii, by również sobie
coś upatrzyła i nie przejmowała się kasą. W końcu obydwoje mieli jej dość dużo,
a on w szczególności - wciąż wygrywał różne wyścigi i turnieje.
Kiedy wybrał jeszcze kilka rzeczy, kierował się już w stronę kasy, tam
miał spotkać się z Mią. Przechodząc między kolejnymi regałami, odnosił dziwne
wrażenie, że już kiedyś był w tym miejscu, dokładnie tu. Idąc dalej zauważył
Mię. Odwrócona była do niego plecami, oglądała coś na półce. Kiedy usłyszała
kroki za sobą, odwróciła się i uśmiechnęła, widząc, że to jej ukochany.
W tym momencie doznał olśnienia. Już wiedział, skąd wzięło się to
dziwne wrażenie znajomości tego miejsca i sytuacji. Widział je we śnie, wtedy,
kiedy obudził się po dwutygodniowej śpiączce w szpitalu. Wszystko wyglądało
identycznie jak wtedy. Nawet Mia była ubrana dokładnie tak, jak w tym śnie.
Wrażenia również były podobnie. Thomas nie wiedział, co ma teraz powiedzieć,
czuł się tak samo zaskoczony, jak wtedy.
Mia wyrwała go jednak z tego zamyślenia.
27
- No i jak, znalazłeś jeszcze coś?
Thomas czuł, że teraz jest inaczej, niż w tym śnie, ale zbliżył się do
ukochanej jakby w obawie, że za chwilę jego nogi go zawiodą i Mia odejdzie,
a on nie będzie mógł jej zatrzymać. Ubrania przełożył więc do jednej ręki,
a drugą chwycił jej rękę.
- Tak, mam jeszcze kilka rzeczy. – oboje kierowali się teraz do kasy. – A ty
masz coś dla siebie?
- Tak. Już zapisane w zamówieniu i zapłacone.
- No to świetnie.
Po chwili zapłacili jeszcze za kilka ubrań Thomasa. Teraz kierowali się
ku wyjściu. Wszystkie rzeczy, które zamówili, miały być jeszcze dzisiaj
dostarczone do domu. Mogli więc wyjść ze sklepu bez jakichkolwiek bagaży.
Podążali powoli ulicą w stronę Ocean Hill, była naprawdę zatłoczona.
Oboje byli w bardzo dobrym nastroju, dlatego cały czas rozmawiali o jakiś
śmiesznych rzeczach. Wspomnieli też o Razorze i jego kumplach. Mia
opowiadała Thomasowi, jak pewnego razu Toru Sato mało nie rozjechał jednej
z dziewczyn Razora. Podobno później była wielka awantura, w której nawet
posypały się zęby.
Teraz można by rzec - o wilku mowa, gdyż Thomasowi wydawało się,
że widzi w oddali Razora i jego dwóch kompanów. Byli po tej samej stronie
ulicy, zbliżali się z naprzeciwka.
- Mia, widzisz to, co ja? – zapytał, nadal spoglądając daleko przed siebie.
- Chyba tak. – odpowiedziała, rzucając spojrzenie w tę samą stronę.
Razor i jego koledzy byli coraz bliżej, pozostało kilkanaście metrów, ich
postacie nie mogły być przewidzeniem. Na chwilę się zatrzymali, chyba wreszcie
i oni zauważyli Thomasa i Mię. Wyglądali dokładnie tak, jak dwa lata temu. Na
ich twarzach pojawiły się nawet te same, zarozumiałe, pewne siebie i bezczelne
uśmiechy.
Kiedy przecisnęli się już przez tłum, stanęli przed swoimi dawnymi
znajomymi. Thomas wyraźnie nie był zachwycony tym spotkaniem. W jego
oczach pojawił się gniew, a pięści same się zaciskały. Dał znak Mii, by cofnęła
się i stanęła za jego plecami.
- Witaj Spidowski, jak się masz? – zapytał wreszcie Razor.
Thomas nienawidził tego bezczelnego tonu. Nie bał się Razora, ani jego
koleżków. Teraz za wszelką cenę chciał, żeby to oni bali się jego. Postanowił
rozmówić się z nimi jak przystało na prawdziwego faceta. Patrzył swojemu
28
rozmówcy prosto w oczy. Zaciskał szczęki tak mocno, że można było zobaczyć
jego ruszające się kości policzkowe.
- Czego chcesz? – jego głos zabrzmiał jak armata.
- Spokojnie. Nie chcę się bić. – odpowiedział Razor, widząc zaciśnięte pięści
Thomasa.
- To czego chcesz, idioto? – Mia wyskoczyła zza ramienia swojego ukochanego.
- Chce tylko pogadać. – odpowiedział spokojnie, starając się unikać jej wzroku.
Thomas zauważył jakąś zmianę w jego zachowaniu. Odniósł wrażenie,
że chyba tym razem nie ma złych zamiarów. Dlatego też postanowił go
wysłuchać.
- Czekaj, Mia, niech powie, co ma do powiedzenia. – dał jej znak, by się nie
denerwowała.
- Zajmujesz się jeszcze wyścigami? – zapytał Razor.
- Oczywiście, że tak.
- Mam propozycję. – zmienił teraz wyraz twarzy, wyraźnie się uśmiechał. –
Stwórzmy razem najpotężniejszy zespół wyścigowy w całych Stanach, taki,
którego nikt nie pokona. – mówił z pasją. – Z tego, co wiem Czarna Lista już nie
istnieje, dlatego ściganie się każdy na swój rachunek nie ma większego sensu.
Za to jazda w zespołach ma coraz większą przyszłość. Słyszałem, że wiele osób
idzie w tym kierunku. Więc, co ty na to? Zgadzasz się?
Razor wyciągnął do Thomasa dłoń w nadziei, że ten ją uściśnie i tym
samym zgodzi się na propozycję. Z jego twarzy nie znikał przekonujący
uśmiech.
Thomas jednak zastanawiał się, czy może zaufać swojemu dawnemu
wrogowi. Stojący za nim Toru i Ronnie zachowywali się równie przekonująco, jak
ich kolega. To wszystko mogło składać się na jakiś spisek albo na prawdziwy,
przyjacielski układ. Postanowił więc zaryzykować i podał mu dłoń.
- Dobra, zgoda. Zawsze warto mieć silnego sprzymierzeńca.
- Raczej trzech.
Razor obejrzał się na swoich kumpli, by dać do zrozumienia, że oni też
wchodzą w ten układ.
- Dobra, to my idziemy po samochód... o ile wciąż jest tam, gdzie myślę. –
powiedział ze skwaszoną miną. – Na razie. – pożegnał się, spoglądając tylko na
Thomasa, znów wolał uniknąć wzroku Mii.
Wszyscy trzej oddalali się teraz w kierunku chodnika po przeciwnej
stronie ulicy. Thomas jeszcze przez chwilę przyglądał się im i zastanawiał, czy
dobrze zrobił, zgadzając się na współpracę. Jakiś głos wewnątrz mówił mu
29
jednak, że podjął dobrą decyzję. Przypomniało mu się teraz, że za dwa tygodnie
ma się spotkać z Mingiem. Gdyby poszedł tam sam - rzeczywiście mogłoby się
stać coś nieoczekiwanego. Jeżeli jednak uda się tam z obstawą, to jego rywal
nawet nie będzie się ważył kombinować. Razor i jego kumple zawsze byli
uważani za najmocniejszych, nie tylko za kierownicą, ale też w pięściach.
Thomas spojrzał teraz na Mię, była nieco zszokowana. Nie mogła
uwierzyć w to, co tu przed chwilą zobaczyła.
- Wiem, co chcesz mi powiedzieć, ale czuję, że dobrze zrobiłem.
- Chyba rozumiem, o co chodzi. Razor pewnie znowu chce zacząć swoje
interesy, a że się ciebie boi, to woli być po twojej stronie albo chce, żeby ci się
przynajmniej tak wydawało.
- Możliwe. Jeżeli będzie coś kombinował, to po prostu się z nim pożegnam. –
jeszcze przez chwilę patrzyli w stronę oddalających się Razora, Toru i Ronniego.
– Dobra, chodźmy do domu.
Nadszedł wieczór. Oboje odebrali już swoje zakupy przysłane ze sklepu.
Teraz krzątali się po salonie bez większego sensu, nadal będąc pod wpływem
emocji związanych z dzisiejszym dniem. Nagle usłyszeli klakson. Wyjrzeli przez
okno i zobaczyli Razora, a także jego kumpli wysiadających z czarnego Forda
Mustanga. Wyszli więc przed dom.
- Skąd wiedziałeś, gdzie mnie szukać? – zapytał Thomas, podchodząc do
Razora.
- Cross podał mi adres. Powiedział, że na pewno tu będziesz.
- Cross?!!! Jak to Cross? – pytał ze zdziwieniem, a Mia wydawała się być nie
mniej zdumiona.
- Normalnie, podał mi go dziś rano.
Thomasowi wydawało się dziwne, że Cross podaje adres Mii Razorowi.
Przecież mógłby chcieć się zemścić i zrobić jej krzywdę. Teraz przypomniał
sobie jednak, że wiedział o jego obecności już od wczorajszego ranka, więc
pewnie pomyślał, że Razor nie odważy się zrobić nic głupiego. Gdyby jednak się
tak stało, dostałby od Thomasa, albo nawet od samej Mii - w końcu już raz się
przekonał, jak to jest.
Mia milczała. Cały czas próbowała rozszyfrować Razora. Nie mogła
dostrzec jednak niczego niepokojącego, zachowywał się pewnie i spokojnie.
Jedyne, co mogło wzbudzać jej podejrzenia, to fakt, że w ogóle na nią nie
patrzył i nic do niej nie mówił. Cały czas rozmawiał tylko i wyłącznie
z Thomasem.
30
- Ok, nieważne. – rzekł, myśląc o zachowaniu Crossa. – Widzę, że samochód
jest i jeździ. – powiedział, spoglądając na Mustanga. – Zastanawia mnie jedynie,
jak to się stało, że policja go nie skasowała. Przecież z tego, co pamiętam, to
był tam wtedy w dokach... – Thomas miał na myśli dzień, w którym dwa lata
temu się ścigali.
- Zgadza się, ale na szczęście rodzice Ronniego mają przydatnego znajomego
w policji. Udało mu się jakoś uratować mojego Mustanga, po czym odstawił go
w umówione miejsce.
Ronnie na potwierdzenie tych słów pokiwał jedynie głową. Był typem
bardzo małomównego człowieka. Thomas z kolei nie czuł się zdziwiony, Mia
wspomniała już o wpływach jego rodziców.
- Ja też muszę sprawdzić, czy moje wozy są jeszcze w kryjówkach. Zostawiłem
je tutaj i wyjechałem. Podobno Cross je wszystkie odkrył, ale jeszcze nie wiem,
czy podzielił się z kimś tą wiedzą.
- Znając go, mógł zachować to dla siebie. Wydaje mi się, że ścigał nas, ale miał
jednocześnie do nas jakąś słabość. Według mnie twoje samochody wciąż mogą
być na swoich miejscach lub w gorszym wypadku – Cross je wszystkie gdzieś
wyprowadził na własną rękę.
- Sprawdzę to jutro.
- To w takim razie pogadajmy chwilę o naszych interesach. - Razor uśmiechnął
się, bo spodobało mu się określenie, którego użył.
- Jasne. Tylko najpierw musimy ukryć gdzieś twój wóz, lepiej żeby jakiś
zabłąkany patrol go nie dostrzegł.
- Najlepiej w garażu. – stwierdziła Mia.
- Naprawdę? – Thomas zapytał dla pewności, bo wydawało mu się to
nieprawdopodobne.
- No pewnie, przecież tu go nie zostawi. – Dziewczyna postanowiła wziąć
przykład z ukochanego i obdarzyć dawnego nieprzyjaciela odrobiną zaufania. –
Garaż jest otwarty, można wjeżdżać.
- Dzięki.
Razor po raz pierwszy spojrzał jej w oczy. Wcześniej się tego obawiał.
Teraz jednak oprócz tego spojrzenia, obdarzył ją szczerym uśmiechem. Nie czuł
do niej żadnego żalu za to, że przyczyniła się do jego aresztowania. Co więcej,
teraz chciałby jej za to podziękować, bo w więzieniu przemyślał parę rzeczy
i teraz postanowił je zmienić.
Po chwili wsiadł do samochodu i wjechał do garażu, parkując obok
BMW. Przyjrzał się mu, wspominając czasy, kiedy to on nim jeździł.
31
Wychodząc na zewnątrz, spojrzał na Thomasa i stojącą obok niego Mię.
Wyraźnie dręczył go fakt, że najprawdopodobniej są teraz razem. Opuszczając
więzienie, miał nadzieję, że pokaże się Mii z lepszej strony i w ten sposób może
uda mu się jakoś odzyskać jej sympatię. Mimo tego, że była teraz dla niego
całkiem uprzejma, doskonale zdawał sobie sprawę, że w głębi duszy nadal jest
do niego uprzedzona.
- Dobra, samochód jest bezpieczny. – powiedział, będąc już obok Thomasa, Mii
i swoich kumpli. – Teraz możemy pogadać.
- Chodźcie do środka, usiądziecie sobie. – zaproponowała.
Thomas znów był zadziwiony uprzejmością dziewczyny względem
Razora. Pomyślał, że chyba musi się nieco do tego zmuszać. On sam również
był zaskoczony, ale jednocześnie bardzo się cieszył.
Wszyscy ruszyli w stronę wejścia. Pierwsza weszła Mia, za nią Thomas,
dopiero potem chłopaki. Razor jakimś dziwnym trafem zahaczył lewą nogą
o próg. Wszystkich to trochę rozśmieszyło, a jego samego najbardziej.
- Nie utrąciłeś sobie nogi? – zapytała właścicielka domu, śmiejąc się.
- Na szczęście nie. – odpowiedział, spoglądając w stronę drzwi.
- Chyba za wysoki jest ten próg. – stwierdziła.
- Jest w porządku. Przynajmniej już przy wejściu masz selekcję na tych, którzy
mogą wchodzić do twojego domu i na tych, którzy nie powinni. – mówił,
spoglądając Mii prosto w oczy. – Wychodzi na to, że ja nie powinienem.
- To akurat po części prawda. – uśmiechnęła się, ale zerwała to spojrzenie, bo
czuła się z nim nieco niekomfortowo.
W końcu wszyscy usiedli przy stole.
- Dobra, to możemy pogadać o „interesach”. – zaczął Thomas, śmiejąc się.
- Ty ustalasz zasady, my tylko możemy się zgodzić. – odpowiedział Razor,
zakładając ręce.
- Jak to? Moment, to ma być zespół nas wszystkich, każdy z nas musi mieć coś
do powiedzenia.
- Proponuję, żebyś dowodził, a my będziemy twoją pomocą.
- A ja proponuję, żebyśmy nie dzielili się na dowódców i podwładnych.
- Ok, ale to ty będziesz podejmował decyzje, a my będziemy twoimi doradcami.
- Dobra, powiedzmy, że tak może być. Jednak i tak wszystko będę ustalał
z wami. Zgadzacie się?
- Jasne. – odpowiedział Razor. – To i tak dużo więcej, niż oczekiwałem. –
uśmiechnął się.
- No to ustalone. W razie potrzeby będziemy się umawiali, co i jak.
32
- Dobrze jest, kiedy decyzje podejmuje ktoś rozsądny. Dlatego pomyśleliśmy
o tym, żeby stworzyć zespół z tobą. W ten sposób wszyscy będziemy silniejsi.
Ty chyba też na tym skorzystasz?
- Na pewno. Zawsze dobrze mieć potężnego sprzymierzeńca, mówiłem ci to już
dzisiaj.
- To racja, dlatego ja też chcę mieć potężnego sprzymierzeńca, a nie znajdę
nikogo lepszego, niż ty.
- No to chyba wszystko mamy omówione.
- Raczej tak.
- W takim razie teraz jedźcie do domu, wypocznijcie, bo niedługo bierzemy się
do roboty.
- W więzieniu już wypoczęliśmy sobie aż na dość. – Razor śmiał się. – A poza
tym, raczej kiepsko będzie z tym domem. Chyba masz na myśli kryjówkę.
- No tak, nie pomyślałem.
Thomas zapomniał, że chłopaki na pewno nie mają domów. Przecież
dopiero co wyszli z więzienia. Teraz właśnie przypomniało mu się, że miał
zapytać, dlaczego opuścili je wcześniej.
- Czemu wyszliście z więzienia przed terminem?
- Za idealne sprawowanie. – odpowiedział Razor, patrząc najpierw na Thomasa,
a później na Mię.
- Czyli mam rozumieć, że nikogo tam nie zabiliście? – zapytała.
- Ani byśmy śmieli. – wtrącił wreszcie Ronnie, wyglądając prawym okiem zza
szkła swoich ciemnych okularów.
Razor spojrzał na swojego kumpla, a później na Mię i pokiwał głową, by
potwierdzić jego słowa.
Wszyscy trzej wstawali już z krzeseł. Thomas postanowił ich
odprowadzić.
- Cześć, Mia. – pożegnał się Razor.
- Cześć.
- Za chwilę wracam, pójdę z chłopakami do na zewnątrz. – oznajmił Thomas.
- Ok.
W drodze do garażu, kierowca Mustanga postanowił zapytać o kilka
rzeczy.
- To dom Mii?
- Tak. Kupiła go rok temu.
- Słyszałem, że wyjechałeś z Rockport tuż po naszym pojedynku. Kiedy
wróciłeś?
33
- Przedwczoraj.
Razor pokiwał głową. Kiedy weszli już do garażu, spojrzał na BMW.
- Jak samochód?
- Świetnie, trzyma się.
Toru i Ronnie niegramotnie pakowali się już do Mustanga.
- Dobra, jedziemy chłopaki. – powiedział, zaglądając do wnętrza wozu, po czym
obrócił się ponownie w stronę Thomasa. – To trzymaj się, zobaczymy się pewnie
niebawem. – podał mu rękę.
Thomas ją uścisnął. Przypomniał sobie teraz o jednej rzeczy.
- Może weź mój numer telefonu?
- Mam już od Crossa – odpowiedział Razor, siadając za kierownicą Mustanga.
Wycofał z garażu i odjechał, pozostawiając Thomasa w lekkim szoku.
Cross podał adres Mii i jeszcze do tego mój numer. Co on znowu wymyślił? Nie
ważne, przecież na pewno nie chce niczego złego, ani dla mnie, ani tym
bardziej dla Mii. - pomyślał.
Wrócił wolnym krokiem do domu. Zamknął za sobą drzwi.
- Co o tym myślisz, Mia, kombinują coś?
- Nie wiem. Nie mam złych przeczuć. Mam dziwne przeczucia.