background image

 

- 1 - 

Tytuł oryginału: Mind-Body Bałancing 

Przekład: Bogusława Jurkevich 

Projekt okładki i układ typograficzny: Andrzej Laszak 

Druk: Drukarnia Narodowa, Kraków 

 

Niektóre  poglądy  czy  sformułowania  zawarte  w  tej  książce  mogą  zostać  uznane  przez  Czytelników  za  kontrowersyjne. 

Niemniej ich 

autor  należy  do  grona  kilkunastu  najbardziej  znanych  na  świecie  nauczycieli duchowych drugiej połowy XX 

wieku, wydawca zaś ma za zadanie prezentację możliwie szerokiego spektrum punktów widzenia, nawet jeśli z pewnymi z 

nich się nie identyfikuje. 

 

Wszelkie  prawa  zastrzeżone.  Żadna  część  tej  publikacji  nie  może  być  powielana  ani  rozpowszechniana  za  pomocą  urządzeń 

elektronicznych, me

chanicznych, kopiujących, nagrywających i innych, bez uprzedniego wyrażenia zgody przez właściciela praw. 

 

 

Copyright © of the text 2003, OshoInternational Foundation, Switzerland. 
www.osho.com 
Copyright of the audio process © & ® 2003 Osho International Foundation 
© Copyright for the Polish edition by Wydawnictwo Ravi, 2005 
OSHO is a registered trademark of Osho International Foundation, used 
with permission. 

 

 

Książka ta jest wyborem fragmentów różnych tekstów Osho. 

Dołączona medytacja została opracowana przez Osho jako Meditative Therapy. 

Osho International Foundation kieruje szczególne podziękowania do wielu przyjaciół, którzy mieli swój wkład w produkcję nagrania 

Reminding Your-

selfofthe Forgotten Language ofTalking to Your Body Mind, w tym do Veet Mar-

co za skomponowanie i wykonanie 

intuicyjnej i wspierającej muzyki oraz Bogusławy Jurkevich za przekład i nagranie tekstu w języku polskim, a także Antar Alok za 

produkcję i opracowanie dźwiękowe. 

 

 

 

 

 

 

 

 

ISBN 83-7229-110-1 

Wydanie 1, Łódź 2005 

Wydawnictwo „Ravi"

 

90-

353 Łódź, ul.J. Kilińskiego 169 tel (0-42) 676-49-69, fax (0-42) 

676-49-79 e-mail: ravi@ravi.com.pl www.ravi.com.pl 
 

Dystrybucja: Grupa A5 Sp. z o.o. 
90-

353 Łódź, 

ul.J. Kilińskiego 169, 
tel/fax (0-42) 676-49-29 

e-mail: handlowy@grupaA5.com.pl 

 

 

 

background image

 

- 2 - 

SPIS TREŚCI 

 

Wstęp

 

1. .................................................................. 

Inteligencja ciała 

Mądrość ciała 

Rozmowa z ciałem   

Wysłuchaj ciała    

Ciało jest cudem 

Ciało zna wszystkie tajemnice 

Połączenie między ciałem i umysłem 

Umysł i ciało nie są dwiema odrębnymi całościami 

Holistyczne podejście do człowieka  
2. .................................................................................. 

Zdemaskuj złe nawyki  

Dlaczego wybierasz bycie nieszczęśliwym 

Dwa sposoby na życie  

Ciało jest twoim przyjacielem 

Duch słowa „powinienem" 

Wyrwij się z nieszczęścia    

Uświadom sobie swoje szczęście 
3. .................................................................................. Podstawy dobrego samopoczucia  
Nawiąż kontakt ze swoim ciałem 

Me 

okłamuj sam siebie  

Poddaj się życiu, cokolwiek przynosi   

Zaakceptuj mądrość ciała  

Symfonia radości 

Śmiej się i bądź pełnią siebie 

4. ............................................................................ 

Pokonaj dolegliwości

 

1. 

Napięcie w brzuchu   

2. 

Poczucie izolacji od własnego ciała 

3. Bóle ramion i karku  
4. 

Choroby związane ze stresem  

5. 

Odczuwanie ciała od wewnątrz  

6. 

Bezsenność 

7. 

Napięcie i odprężenie 

8. Negatywne 

odczucia wobec ciała  

9. 

Piękno i brzydota   

 

10. 

Prawdziwe i nieprawdziwe piękno  

11. 

Starzenie się 

12. 

Oziębłość  

13. Impotencja 
14. Poczucie odrzucenia  
15. Hipochondria 
16. 

Pobudzanie zmysłów  

17. 

Wrażliwość 

18. 

Za dużo jedzenia, za mało seksu  

19. 

Odtruwanie ciała przez post 

20. 

Pościć i ucztować 

5. .................................................................................. Lecznicza moc medytacji 
Techniki aktywnej medytacji Osho   

Stan rozluźnienia  
Medytacja codzienna   

Odprężenie spokój  
6. ................................................................................. 

Drzwi do świadomości 

Środek i obwód  

Harmonia ciała, umysłu i duszy  

Nie jesteś ciałem  

Cel czy świętowanie  

Pamiętaj o głównym lokatorze    
Przypomnij sobie język, którym porozumiesz się z umysłem 

i ciałem. Terapia medytacyjna Osho 

Jak korzystać z dołączonej płyty  

Przygotuj się do medytacji    

Ośrodek Medytacji Osho  
Osho International Foundation o autorze 

Ośrodek medytacyjny OSHO

 

background image

 

- 3 - 

Wstęp 

 

Ciało  jest  widzialną  częścią  twojej  duszy,  a  dusza  jest  niewidzialną  częścią  twojego  ciała.  Ciało  i  dusza  są 

nierozdzielne, przenikają się nawzajem, są częściami jednej całości. Spróbuj zaakceptować swoje ciało, pokochaj 

swoje ciało, szanuj je i bądź mu wdzięcznym... 
Ciało jest najbardziej skomplikowanym mechanizmem, jaki istnieje -jest po prostu cudem. I szczęśliwi ci, co potrafią 
to do

strzec. Zacznij zachwycać się swoim ciałem. Ono jest ci najbliższe. To dzięki niemu możesz mieć tak bliski 

kon

takt  z  naturą  i  Bogiem.  Twoje  ciało  ma  w  sobie  wodę  wszystkich  oceanów,  twoje  ciało  ma  w  sobie  ogień 

wszystkich gwiazd i słońc, ma w sobie powietrze, a zrodzone jest z ziemi. Twoje ciało zawiera w sobie wszystko, 
co istnieje. Jaka zmiana! Jaka metamorfoza

!  Spójrz  na  ziemię,  a  zaraz  potem  na  swoje  ciało.  Jaka  zmiana,  a 

przecież nigdy wcześniej cię to nie zachwyciło. Proch stał się boski - czy może istnieć głębsza tajemnica? Na jakie 

wspanialsze cuda czekasz? Przecież cuda dzieją się codziennie na twoich oczach. Z błota wyłania się lotos, a z 

prochu powstaje twoje piękne ciało. 
Świat potrzebuje nowej wiedzy, dzięki której nauczylibyśmy się wsłuchiwać w ciszę swego serca - mówiąc inaczej - 
podda

wać się medytacji. Potrzebna jest wiedza, która pomogłaby nam lepiej poczuć swe własne ciało. Jeśli nie 

jesteś  w  stanie  współ-odczuwać  swojego  ciała,  nie  będziesz  umiał  współczuć  nikomu  innemu.  Jest  ono  żywym 

organizmem,  który  nigdy  cię  nie  skrzywdził.  Służy  ci  od  chwili  poczęcia  i  będzie  z  tobą  aż  do  śmierci.  Uczyni 

wszystko, co mu każesz, nawet rzeczy niemożliwe, i zawsze będzie ci posłuszne. 
To niewyobrażalne - stworzyć mechanizm, który jest tak posłuszny i tak mądry. Jeśli poznasz wszystkie funkcje 
swojego cia

ła, będziesz zadziwiony. Nigdy nie myślałeś o tym, co dokonuje się w twoim organizmie. To wszystko 

graniczy  z  cudem,  jest  takie  tajemnicze...  Ale  nigdy  nie  zwracałeś  na  to  uwagi.  Nie  znasz  swojego  ciała,  a 

uważasz, że możesz kochać innych ludzi? Nie możesz, oni też przecież mają postać cielesną. 
Ciało jest najwspanialszą tajemnicą całego istnienia. Tajemnica ta pragnie być przez ciebie uszanowana, pragnie 

budzić twoje życzliwe zainteresowanie. 
Niestety, religie zawsze obracały się przeciwko ciału. Z tego wynika, że jeśli nauczysz się mądrości ciała i poznasz 
jego tajemni

ce, nie będziesz potrzebował postępować według wskazówek księdza. Odnajdziesz w samym sobie 

największą tajemnicę, która otworzy drzwi do sanktuarium twojej świadomości. 
A gdy już zrozumiesz swoją własną świadomość, swoje własne Istnienie, nie będzie Boga ponad tobą. Tylko taki 

człowiek może w pełni respektować innych ludzi, wszystkie inne żywe stworzenia, bo wie, że mają one także swoją 

tajemnicę - odmienny sposób wyrażania się, różnice, które czynią życie bogatszym. A gdy człowiek obudzi w sobie 

świadomość, odnajdzie klucz do Najwyższego. 
Nauka, która nie uczy cię, jak kochać swoje ciało, jak szanować swoje ciało, jak poznać jego tajemnice, nie będzie 
w stanie 

nauczyć  cię  także  tego,  jak  dotrzeć  do  swojej  świadomości.  Ciało  jest  jak  próg,  jak  drzwi  wejściowe. 

Każda  nauka,  która  milczy  na  temat  ciała  i  świadomości,  jest  nie  tylko  absolutnie  niekompletna, lecz nawet 

szkodliwa, bo stanie się w końcu powodem destrukcji. Jedynie dzięki rozwinięciu świadomości możesz ochronić się 
przed des

trukcją. A taka świadomość da ci ogromną potrzebę czynienia świata wspanialszym. 

Człowiek  potrzebuje  lepszego,  zdrowszego  ciała,  potrzebuje  istnieć  w  sposób  bardziej  czujny  i  świadomy, 

potrzebuje także wszelkich wygód i luksusu, których Istnienie może dostarczyć. 
A Istnienie może dać ci raj na ziemi, lecz ty ciągle chcesz go opóźnić - tak by nastąpił po śmierci. 
W  Sri  Lance umierał  pewien  znany  mistyk.  Był  szanowany  przez  tysiące  ludzi  toteż zgromadził się wokół niego 

tłum. Otworzył jeszcze raz oczy, by zaczerpnąć kilka ostatnich oddechów na tej ziemi i odejść na zawsze. Wszyscy 

byli ciekawi, jakie będą jego ostatnie słowa. A stary mistyk powiedział: 

Nauczałem was przez całe swoje życie o bezgranicznym szczęściu, ekstazie, medytacji. Teraz odchodzę 

na drugi brzeg. 

Nie  będziecie  mieli  do  mnie  dostępu.  Słuchaliście  mnie,  ale  nigdy  nie  postępowaliście  według 

moich słów. Zawsze odkładaliście to na później. Nie ma sensu dłużej odkładać. Ja odchodzę. Czy ktoś z was idzie 

ze mną? 
Zapadła głęboka cisza. Ludzie spoglądali na siebie nawzajem, myśląc: „Może ten człowiek? Był przecież uczniem 

przez ponad czterdzieści lat... Może on jest gotów?" Ale on także patrzył na pozostałych - i nikt nie wstawał, aby 

towarzyszyć mistrzowi. W końcu sali ktoś podniósł rękę. Mistyk pomyślał: „Chociaż jeden, który ma dość odwagi". 

Ale człowiek ten powiedział: 

Chciałem wyjaśnić, że nie wstałem, by podążać za tobą, lecz jedynie podniosłem rękę. Przypomnij mi, jak 

dojść na drugi brzeg, bo dzisiaj nie jestem jeszcze gotowy. Wielu spraw nie zakończyłem: mam w domu gościa, 

mój młodszy syn się żeni. Nie mogę więc dzisiaj odejść z tobą. Mówisz, że nie można powrócić z drugiego brzegu, 

ale za jakiś czas, pewnego dnia, przyjdę się z tobą spotkać. Toteż, mimo iż wyjaśniałeś to nam przez całe swoje 

życie, przypomnij raz jeszcze - jak przechodzi się na drugi brzeg? Niestety, nie mogę iść z tobą teraz. Po prostu 

chcę sobie przypomnieć, bo gdy nadejdzie ten właściwy dzień... 
Ale właściwy dzień nie nadchodzi nigdy. Nie jest to jedynie historia tego biedaka. To historia milionów ludzi, prawie 
wszy

stkich. Wszyscy czekają na właściwy moment, właściwy układ gwiazd... Zapytują astrologów, wróżą z dłoni, 

background image

 

- 4 - 

chcą  wiedzieć,  co  zdarzy  się  jutro.  A  jutro  nie  istnieje.  Jest  po  prostu  niemądrą  strategią  unikania.  To,  co  się 

zdarza, zawsze zdarza się dzisiaj. 
Właściwe nauczanie pokaże ludziom, że trzeba żyć teraz, tutaj, swój raj tworzyć na Ziemi. Nie czekać na śmierć i 

nie być nędzarzem, aż do dnia kiedy śmierć ulży twej nędzy. Niech śmierć napotka cię tańczącego, radosnego i 

kochającego. 
Może zabrzmi to dla ciebie dziwnie, że człowiek może przeżyć swoje życie tak, jakby był w raju, a śmierć nie jest w 

stanie mu nic z tego odebrać. Moim zadaniem jest nauczyć cię, że tu właśnie jest raj, nie ma go nigdzie indziej i nie 

potrzeba  żadnych  specjalnych  przygotowań,  aby  poczuć  się  szczęśliwym.  Aby  móc  kochać,  nie  trzeba  sobie 

narzucać żadnej dyscypliny; po prostu potrzebna jest odrobina uwagi, odrobina czujności, odrobina zrozumienia. A 

jeśli proces nauczania nie daje ci tej odrobiny zrozumienia, to do czego jest ci takie nauczanie potrzebne? 

 

1. Inteligencja ciała 

Zachodnie  nauki  medyczne  rozpatrują  człowieka  jako  jednostkę  -  oddzielnie od natury. To jeden z 

największych błędów, jakie popełniono. Człowiek jest częścią natury, a proces jego uzdrawiania to powrót do 

trwania w zgodzie z naturą. Zachodnia medycyna traktuje człowieka jak maszynę; wszędzie, gdzie mechanik 

może pomóc - pomaga. Ale człowiek nie jest maszyną, jest naturalną całością i potrzebuje nie tylko naprawy 

tej  części,  która  jest  chora.  Ta  chora  cząstka  jest  jedynie  wskazówką,  że  zagrożony  jest  cały  organizm. 

Chora część zaczyna dawać oznaki bólu, bo jest najsłabsza. Leczysz ją, udaje się... Ale choroba pojawia się 

w  innym  miejscu.  Zapobiegłeś  temu, by dany problem  był  sygnalizowany  przez  chorą  część  twego  ciała, 
wzmoc

niłeś  ją.  Ale  nie  rozumiesz,  że  człowiek  jest  całością:  albo  jest  zdrowy  albo  chory.  Nie  ma  stanu 

pośredniego pomiędzy tymi dwoma. Powinien więc być traktowany jak spójny organizm. 

 

Najważniejsze jest to, by zrozumieć, że ciało jest zawsze gotowe cię wysłuchać - ale ty nigdy z nim nie rozmawia-

łeś, nigdy nie próbowałeś nawiązać kontaktu. Jesteś w nim, używasz go, ale nigdy mu nie podziękowałeś. A ono 

służy ci tak inteligentnie, jak tylko potrafi. 
Natura wie, że jest mądrzejsza od ciebie, bo najważniejsze procesy życiowe zostały powierzone nie tobie, ale ciału. 

Na przykład oddychanie albo bicie serca, albo krążenie krwi, albo trawienie pokarmu nie zostały powierzone tobie, 
bo gdy

by tak było, już dawno narobiłbyś sobie kłopotów 

Gdyby  dano  ci  kontrolę  nad  oddychaniem,  już  dawno  byś  nie  żył,  bo  w  każdej  chwili  mógłbyś  się  zapomnieć. 

Walcząc z kimś, mógłbyś zapomnieć o oddychaniu. W czasie snu mógłbyś zapomnieć o skurczach serca. Jakże 

byłbyś w stanie o tym pamiętać? A czy masz pojęcie, jak ciężką pracę wykonuje twój system trawienny? Ty po 

prostu przełykasz różne pokarmy i myślisz, że stanowi to źródło przyjemności, ale samo przełykanie nie wydaje się 

niczym niezwykłym. 

W czasie II 

wojny światowej zdarzyło się, że kula przeszyła gardło pewnemu mężczyźnie. Uratowano mu życie, ale 

nie  mógł  już  normalnie  jeść  i  pić.  Przewód  pokarmowy  musiał  zostać  zamknięty.  Jedzenie  wprowadzał  do 

organizmu  poprzez  małą  rurkę,  umieszczoną  z  boku  brzucha.  Musiał  wprowadzać  pokarm  bezpośrednio  do  tej 

rurki i bardzo go to denerwowało. Do szału doprowadzało go np. jedzenie lodów. 
To jest do d...! W ogóle nie czuję smaku! - mówił. 
Jeden z lekarzy poradził mu: 
Rób tak: najpierw posmakuj, a potem wrzuć do rurki. 
I przez 40 lat człowiek ten tak właśnie postępował. Najpierw wkładał jedzenie do ust, by nacieszyć się smakiem, a 

później wrzucał je do rurki. Także w twoim ciele jest głęboko ukryta taka rurka. U tego biedaka była po prostu na 

wierzchu... Może nawet lepiej, bo można ją było czyścić... 
Cały układ trawienny dokonuje cudów. Naukowcy mówią, że gdybyśmy mieli odtworzyć wszystko to, co robi nasz 
niepozor

ny  system  trawienny,  każdy człowiek  potrzebowałby wielkiej  fabryki, aby  zamieniać  pożywienie  w krew, 

s

ortować pierwiastki, wysyłać je w odpowiednie miejsca. Określonych pierwiastków potrzeba w mózgu, muszą więc 

być tam zaraz dostarczone z krwią. Inne są potrzebne w innym miejscu, np. w oku. Jeszcze inne są potrzebne w 
jeszcze innym miejscu - 

w  uchu,  w  kościach,  w  skórze.  Ciało  radzi  sobie  świetnie  przez  siedemdziesiąt, 

osiemdziesiąt, dziewięćdziesiąt lat - a ty nie widzisz, jak jest mądre! 

 

Mądrość ciała 

Słyszałeś o alchemikach, którzy próbowali zamienić zwykły metal w złoto? Twoje ciało robi coś jeszcze bardziej 

niezwykłego: zamienia wszystkie śmiecie, które do niego wrzucasz, w krew, w kości. I nie tylko w krew i w kości, 
ale z tego „byle czego" po

wstaje  również  twój  mózg.  Lody  i  coca-cola  zamieniane  są  w  mózg,  który  może 

wykreować drugiego Rutherforda, Einsteina, Buddę, Zaratustrę, Lao-cy. Dostrzeż ten cud! 
Mózg,  taka  mała  rzecz  zamknięta  w  twojej  czaszce...  Jeden  mózg,  mogący  zawierać  biblioteki  świata!  Jego 

background image

 

- 5 - 

pojemność jest prawie nieskończona. Najwspanialszy system pamięci. Gdybyś chciał zbudować komputer o takiej 

pojemności,  potrzebowałbyś  kilometrów  powierzchni,  aby  go  pomieścić.  A  on  jest  zamknięty  w  twojej  małej 

czaszce. Wiemy przecież, że mimo rozwoju nauki, nadal nikt nie potrafi zamieniać lodów w krew. Próbowali, ale nie 

mają zielonego pojęcia, od czego zacząć. Jak zamienić lody w krew? A tym bardziej jak tworzyć mózg z lodów? 

Być może nigdy się to nie uda. A nawet jeśli się uda, to z pomocą istniejącego mózgu; znów będzie to cud naszego 
mózgu. 

Rozmowa z ciałem 

Kiedy  już  zaczniesz  komunikować  się  ze  swoim  ciałem,  wszystko  stanie  się  bardzo  proste.  Do  niczego  go  nie 

zmuszaj.  Przekonuj.  Nie  wolno  walczyć  z  własnym  ciałem.  Jest  to  okropne,  brutalne,  agresywne  i  każdy  taki 
kon

flikt  powoduje  coraz  większe  napięcie.  Nie  potrzebny  ci  jest  żaden  taki  konflikt  -  niech  zasadą  będzie 

odczuwanie  przyjemności.  A  ponieważ  ciało  jest  pięknym  prezentem  od  Boga  -  walka przeciw niemu jest 

zaprzeczeniem  boskości.  Jest  ono  sanktuarium,  w  którym  mieszkamy,  świątynią.  Żyjemy  w  nim  i  musimy  o  nie 

zadbać. To nasz obowiązek. 
A  więc  przez  siedem  dni...  (na  początku  wyda  ci się  to  absurdalne,  bo  nikt  cię  nie  uczy!  rozmawiać  z  własnym 

ciałem)... i zdarzą się cuda. One już zdarzają się, każdego dnia, bez twojej wiedzy. Kiedy mówię do ciebie, moja 

dłoń wspiera mnie gestem. Mówię do ciebie, mój umysł pragnie coś ci zakomunikować. Moje ciało podąża za nim. 

Jest podporządkowane umysłowi. 
Kiedy chcesz unieść rękę, nie musisz uczynić nic ponadto, że ją unosisz. Wystarczy, że pomyślisz o podniesieniu 

ręki, i ciało posłusznie to wykonuje. Przecież to cud. Biolodzy czy fizjolodzy jeszcze nadal nie potrafią wyjaśnić, jak 

się to dzieje, bo chęć jest jedynie chęcią - chciałbyś podnieść rękę - ale to tylko myśl. W jaki sposób myśl ta jest w 

mgnieniu oka, w ułamku sekundy, bez jakiegokolwiek opóźnienia przetwarzana w konkretną wiadomość dla twojej 

ręki? 
Kiedy  mówię  do  ciebie,  moja  ręka  równocześnie  współpracuje  ze  mną.  To  tak,  jakby  ciało  funkcjonowało 

równolegle do umysłu. Jest niezwykle czułe. Każdy powinien dowiedzieć się, jak z nim rozmawiać, a wtedy wiele 

rzeczy okaże się możliwych do zrobienia. 
Wysłuchaj ciała 
Bądź posłuszny swojemu ciału. Nigdy, w żaden sposób nie próbuj go zdominować. Ciało jest twoim fundamentem. 
Kiedy za

czniesz je rozumieć, 99 procent twoich niedomagań po prostu zniknie. Ale ty nie słuchasz. 

Ciało  mówi:  „Stop!  Nie  jedz!".  Ale  ty  nada]  jesz,  bo  słuchasz  umysłu,  który  mówi  ci:  „To  takie  pyszne,  takie 

smaczne. Jeszcze odrobinę". Nie zwracasz uwagi na ciało, które już zaczyna odczuwać mdłości, na żołądek, który 

mówi:  „Stop.  Więcej  nie  mogę.  Jestem  przeciążony".  mówi:  „Patrz,  jakie  to  pyszne...  jeszcze  kawałeczek".  I 

słuchasz umysłu. 

Kiedy  pytanie  dotyczy  spraw  ciała,  słuchaj  ciała.  Kiedy  dotyczy  myślenia,  planowania,  idei  marzeń, 

logiki, powodów, słuchaj umysłu. Kiedy zaś pytanie dotyczy całości siebie, słuchaj swego serca. 

Tymczasem gdybyś posłuchał ciała, 99 procent problemów zniknęłoby, a ten pozostały 1 procent to byłyby jakieś 
nieprzewidziane zdarzenia, nie rzeczywiste schorzenia. 

Ale  od  samego  dzieciństwa  jesteśmy  oddzielani  od  swojego  ciała,  odbiera  nam  się  możliwość  kontaktu  z  nim. 

Dziecko płacze z głodu, a matka patrzy na zegarek, bo doktor powiedział, że można podawać dziecku mleko, co 
trzy godziny. Nie patrzy na dziec

ko,  choć  właśnie  dziecko  jest najlepszym zegarkiem. Patrzy na swój zegarek i 

przestrzega  tego,  co  mówi  doktor.  A  dziecko  płacze,  jest  głodne  i  chce  jeść  właśnie  teraz.  Jeśli  nie  dostanie 

jedzenia, jego porozumienie z ciałem zostanie zakłócone. Zamiast jedzenia dostaje smoczek. Zostaje oszukane. 

Matka  podaje  mu  coś  sztucznego,  plastikowego  i  próbuje  zakłócić,  zniszczyć  wrażliwość  dziecka  na  potrzeby 

własnego ciała. Mądrość ciała nie ma możliwości przemówić swoim głosem; wkracza umysł. Dziecko jest uspoko-

jone za pomocą smoczka, zasypia. Ale teraz zegarek pokazuje, że minęły trzy godziny i trzeba dać dziecku mleko. 

Dziecko mocno śpi, jego ciało śpi, lecz matka je budzi, bo doktor powiedział, że ma dostać mleko... Znów rozbija 

się naturalny rytm. 
Powoli  całe  życie  staje  się  jednym  wielkim  bałaganem.  Przychodzi  moment,  kiedy  człowiek  traci  możliwość 
porozumiewa

nia  się  ze  swoim  ciałem.  Już  nie  wie,  czy  ciało  chce  jeść,  czy  nie.  Już  nie  wie,  czy  ciało  pragnie 

miłości, czy nie. Wszystko jest manipulowane przez czynniki z zewnątrz. Bierze w ręce „Playboya" i ma uczucie, że 

się kocha. To tak głupie, narzucone przez umysł. Taka miłość nie może być wspaniała. Będzie jak kichnięcie, jak 

ulżenie sobie. Zresztą to wcale nie jest miłość. Jak miłość mogłaby przydarzyć się poprzez umysł? Umysł nic nie 
wie o kocha

niu się, oprócz tego, że to obowiązek. 

Masz  żonę,  masz  męża,  musisz,  więc  uprawiać  miłość.  To  staje  się  obowiązkiem.  Rutynowo,  pobożnie,  każdej 
nocy upra

wiasz miłość. Nie ma w tym spontaniczności. Zaczynasz się martwić, bo to cię nie zaspokaja. A więc 

rozglądasz się za inną kobietą. Zaczynasz myśleć logicznie: „Może ta kobieta nie jest dla mnie właściwa? Nie jest 

pokrewną mi duszą? Może nie jest stworzona dla mnie? A w każdym razie ja nie jestem stworzony dla niej, bo ona 
mnie nie podnieca". Tymczasem proble

mem nie jest ani kobieta, ani mężczyzna. To ty nie czujesz się dobrze w 

swoim ciele, a ona nie czuje się dobrze w swoim. Gdybyście czuli się dobrze, nie przechodziłoby wam koło nosa to 

wspaniałe odczucie, którym jest orgazm. Gdyby ludzie byli w zgodzie ze swoim ciałem, mogliby odczuwać boskie 

muśnięcia przez swoje doświadczenia orgazmu. 

background image

 

- 6 - 

Słuchaj swojego ciała. Rób to, co ono zaleca. Umysł jest głupi, ciało jest mądre. A jeśli zagłębisz się w swoje ciało, 

w tych głębiach odnajdziesz swoją duszę. Dusza skrywa się w głębi ciała. 
Ciało jest cudem 
Jest niezwykle piękne, niezwykle złożone. Nie istnieje nic bardziej skomplikowanego, bardziej delikatnego. Nic o 

tym  nie  wiesz.  Oglądasz  je  w  lustrze.  Nigdy  nie  patrzyłeś  na  nie  od  środka, bo zauważyłbyś,  że  jest  ono  jak 

wszechświat. Właśnie o tym mówili mistycy: ciało jest miniaturą wszechświata, jeśli umiesz ujrzeć je od środka, jest 

ogromne,  miliony,  miliony  komórek,  a  każda  żyje  swoim  życiem,  każda  funkcjonuje  w  tak  mądry  sposób,  że  to 
wyda

je się  niezwykłe,  niewiarygodne. Zjesz coś,  a ciało  przekształca  to w krew, kości, szpik.  Zjesz coś,  a ciało 

prze

kształca  to  w  świadomość,  myśl.  Cud  zdarza,  się  w  każdej  chwili.  A  każda  komórka  funkcjonuje  tak 

systematycznie, w sposób tak uporządkowany, z taką wewnętrzną dyscypliną, że wydaje się to niemożliwe. Miliony 

komórek! Siedemdziesiąt milionów komórek w twoim ciele jest jak siedemdziesiąt milionów dusz. Każda komórka 

ma własną duszę. A wszystkie funkcjonują w ogromnej zgodzie ze sobą, we wspólnym rytmie i harmonii. Z tych sa-

mych  komórek  powstają  twoje  oczy,  z  tych  samych  komórek  powstaje twoja skóra i z tych samych komórek 

powstaje twoja wątroba, i twoje serce, i twój szpik kostny, i twój umysł, i twój mózg. Te same komórki specjalizują 

się, potem działają w różnych miejscach, ale są tymi samymi komórkami. Przemieszczają się, pracują delikatnie i 
cichutko. 

Zainteresuj  się  tym,  wejdź  głęboko  w  tę  tajemnicę,  bo  to  są  korzenie.  Ciało  jest  twoją  ziemią,  jesteś  w  nim 

zakorzeniony.  Świadomość  jest  drzewem  twojego  ciała.  Myśli  są  jak  owoce.  Medytacja jest jak kwiaty. Ale 

zakorzeniony  jesteś  w  swoim  ciele,  ono  wspiera  ciebie  i  wszystko,  co  robisz.  Kochasz,  ciało  cię  wspiera.  Nie-

nawidzisz, ciało cię wspiera. Chcesz kogoś zabić, ciało cię wspiera. Chcesz kogoś obronić, ciało cię wspiera. We 

współczuciu, w miłości, w gniewie, w nienawiści - zawsze ciało cię wspiera. Jesteś w nim zakorzeniony, ono cię 

odżywia. Kiedy zaczniesz rozumieć, kim jesteś, ciało także cię wesprze. 

Jest twoim przyjacielem, nie 

przeciwnikiem.  Słuchaj  jego  języka, odczytaj jego znaczenie i krok po kroku 

zagłębiając się w księgę swojego ciała, przewracaj kartki, a poznasz całą tajemnicę życia. W twoim ciele zawiera 

się ona w formie skondensowanej. Jeśli powiększyć ją milion razy, okaże się, że jest światem, który cię otacza; ale 
w formie zmniejszonej jest obecna tu, w twoim ciele. 

Ciało zna wszystkie tajemnice 
Ciało zna wszystkie tajemnice, wszystkie tajemnice świata; jest miniaturą wszechświata. 
Jedyna  różnica  między  ciałem  a  wszechświatem  leży  w  rozmiarach. Tak jak pojedynczy atom zawiera w sobie 
tajemnice ma

terii,  ciało  zawiera  tajemnice  wszechświata.  Nie  musisz  się  nigdzie  wybierać  w  poszukiwaniu 

tajemnic. Zajrzyj w głąb siebie. 
Trzeba troszczyć się o swoje ciało. Nie wolno występować przeciwko niemu, przeklinać go. Jeśli je przeklniesz, to 
jedno

cześnie przeklinasz Boga, bo On mieszka w głębokich zakamarkach twojego ciała. Bóg wybrał dom twojego 

ciała, aby w nim zamieszkać. Szanuj swoje ciało, kochaj swoje ciało, troszcz się o swoje ciało. 
Tak zwane religie stworzyły przepaść pomiędzy człowiekiem i jego ciałem. 

To prawda, że nie jesteś ciałem. Ale 

to nie znaczy, że masz przeciwko niemu występować; ciało jest przyjacielem. Może cię zabrać do piekła, może 

cię zabrać do nieba. Jest jedynie środkiem transportu. Jest neutralne: pójdzie, dokądkolwiek sobie tego życzysz, 

jest  zawsze  gotowe.  Jest  mechanizmem  pięknym,  uporządkowanym,  o  niezwykłej  złożoności.  Im  bardziej 

poznajesz ciało, tym większy odczuwasz respekt. A cóż dopiero mówić o całym wszechświecie? Przecież już w 

tym maleńkim ciele dokonuje się tyle cudów. Dlatego nazywam ciało świątynią boskości. 
Kiedy twoje podejście do ciała zmieni się, będzie ci łatwiej je zrozumieć, bo ciało samo ci na to pozwoli. Zaprosi cię 
do wnik

nięcia do środka siebie, zacznie odkrywać swoje sekrety. To właśnie w taki sposób poznano sekrety jogi. 

To  właśnie  w  taki  sposób  poznano  sekrety  tao.  Joga  nie  powstała  dzięki  robieniu  sekcji  zwłok.  Nowoczesna 

medycyna  opiera się  na  badaniach  zwłok  i  ich  krojeniu.  To  jest zasadniczy  błąd.  Nie  pozwoliło  to  nigdy  poznać 

żywego  ciała.  Dokonywanie  sekcji  zwłok  i  wypływająca  z  tego  wiedza  to  jedno,  a  wiedza  o  żywym  ciele  to  coś 

całkiem  innego.  Nowoczesne  nauki  nie  są  w  stanie  dowiedzieć  się  niczego  o  życiu  ciała,  bo  uznają,  że  jedyny 

sposób, aby czegoś się dowiedzieć, to je pokroić. Ale gdy się je pokroi, nie jest już to samo. Rozumieć kwiat na 

łodyżce, na drzewie - to jedno, a ściąć go, podzielić na kawałki - to coś zupełnie innego. Zupełnie inne zjawisko. 

Jego cechy są odmienne. 
Albert Einstein ma cechy, których jego ciało nie ma po śmierci, bo nie może mieć. Umiera poeta -jego ciało jest 
tutaj, lecz gdzie jest jego poezja? Umiera geniusz - 

oto jego ciało, lecz gdzie jego mądrość? Ciało mędrca i idioty 

jest takie samo. Po śmierci nie można wywnioskować z sekcji zwłok, czy należało do mędrca, czy też do idioty, czy 

należało  do  mistyka,  czy  do  kogoś,  kto  nigdy  w  życiu  nie  poznał  żadnej  tajemnicy.  Będzie  to  niemożliwe,  gdyż 

patrzysz  jedynie  na ściany  domu, ale jego mieszkańca  już  tam  nie  ma. Oglądasz klatkę,  ale  ptak uleciał.  A  og-

lądanie klatki to nie to samo, co oglądanie ptaka. Ale nie zapomnijmy, że ciało zawiera w sobie boskość. 
Prawdziwa droga to wniknięcie w samego siebie i patrzenie stamtąd na swoje ciało, z głębi swojego jestestwa. To 
daje ogrom

ną radość... po prostu poczuć, jak funkcjonuje, jak pulsuje - ten największy cud naszego świata. 

 

 

background image

 

- 7 - 

Połączenie między ciałem i umysłem 
Większość  problemów  ma  podłoże  psychosomatyczne,  gdyż  ciało  i  umysł  nie  są  oddzielone.  Umysł  jest 

wewnętrzną częścią ciała, a ciało jest zewnętrzną częścią umysłu. 

Zdrowie  to  dobre  samopoczucie;  twoje  całe  ciało  funkcjonuje  wtedy  na  najwyższych  obrotach  bez 

żadnych zakłóceń, odczuwasz dobre samopoczucie, jedność z wszystkim, co istnieje. 

Wszystko, więc może rozpocząć się w ciele i przejść do umysłu lub odwrotnie - zacząć się w umyśle i przejść do 

ciała. Nie ma podziału, odizolowanych przegródek. 
Większość problemów ma dwie strony: można się do nich zabierać przez umysł lub przez ciało. I do tej pory taka 

była  praktyka:  pewni  ludzie  wierzą,  że  problemy  powstają  w  ciele  -  to fizjolodzy, uczniowie Pawiowa, 

behawioryści...  Oni  leczą  ciało  i  oczywiście  w  połowie  przypadków  odnoszą  sukces.  I  mają  nadzieję,  że  wraz  z 
rozwojem nau

ki ta proporcja ulegnie zmianie. Ale to się nie stanie. Nigdy nie osiągną więcej niż te 50 proc, bo to 

nie ma nic wspólnego z rozwojem nauki. 

Jest druga grupa, która wierzy, że wszystkie problemy rozwiązuje się przez umysł - co jest dokładnie tak samo 

błędnym myśleniem jak poprzednie. Członkowie Christian Science*, hipnotyzerzy i mesmeryści, psychoterapeuci - 

wszyscy oni myślą, że problemy powstają w umyśle... Oni także odnoszą sukces w 50 proc. przypadków i także 

myślą, że wcześniej lub później ta proporcja zmieni się i będą odnosić coraz większe sukcesy. To nonsens. Nie 

osiągną więcej niż 50 proc. To jest górna granica. 
Osobiście uważam, że każdy problem musi być rozpatrywany z obu stron jednocześnie, musi być zaatakowany 
przez oby

dwa  wejścia.  Atak  należy  podejmować  równocześnie  na  dwóch  frontach.  Wtedy  człowiek  może  być 

wyleczony w 100 procen

tach. Zawsze, gdy nauka osiąga pełen sukces, okazuje się, że podjęła działania z obu 

stron. Pierwsze jest ciało, gdyż jest ono bramą dla umysłu, jego przedsionkiem. A ponieważ ciało jest widzialne - 

łatwiej  nim  zarządzać.  Ciało  musi  być  uwolnione  od  wszystkich  nagromadzonych  struktur,  lecz  równolegle  twój 

umysł powinien zostać tak zainspirowany, by zaczął poruszać się w górę, odrzucając wszystkie ciężary, które go 

przytrzymywały. 

Umysł i ciało 

 

nie są dwiema odrębnymi całościami 

Zawsze o tym pamiętaj. Nie mów „proces fizjologiczny" i „proces mentalny". To nie są dwa procesy, ale dwie części 
jednej ca

łości. Cokolwiek robisz, ma fizjologiczny wpływ na twój umysł. Cokolwiek robisz, ma psychiczny wpływ na 

twoje ciało. Nie ma tu podziałów, jest całość. 
Można powiedzieć, że ciało to stan stały energii, a umysł jest stanem ciekłym tej samej energii. Tej samej energii! 

Jakąkolwiek czynność fizjologiczną wykonujesz, nie myśl, że to po prostu fizjologia. Jeśli pijesz alkohol, co dzieje 

się z twoim umysłem? Alkohol jest przyjmowany przez twoje ciało, nie przez umysł, ale co w takim razie zachodzi w 

umyśle? Jeśli zażyjesz LSD, przyjmie je twoje ciało, nie umysł, ale co zachodzi w twoim umyśle? 
Albo jeśli zaczniesz pościć - post dotyczy twojego ciała, ale co się dzieje z umysłem? Albo od drugiej strony: jeśli 
masz marzenie erotyczne - 

co dzieje się z twoim ciałem? Wpływ na ciało jest natychmiastowy. W twoim umyśle 

p

ojawia się myśl o obiekcie seksualnym, a ciało zaczyna się przygotowywać. 

W pierwszej połowie XX wieku powstała teoria Williama Ja-mesa, uznana za absurdalną, ale jest na swój sposób 

słuszna. Teorię tę zaprezentował James wraz z innym naukowcem o nazwisku Lange i dlatego nazwano ją teorią 
Jamesa-

Langego. Mówimy zwykle, że kiedy boimy się, to zaczynamy robić uniki i uciekamy, albo kiedy ogarnia nas 

złość,  to  oczy  nam  czernieją  i  zaczynamy  bić  wroga.  Ale  James  i  Lange  przedstawili  coś  zupełnie  odwrotnego. 

Twierdzili, że ponieważ zaczynasz uciekać, to właśnie z tego powodu czujesz strach, a ponieważ oczy robią się 
czerwone i rzu

camy się na przeciwnika - to właśnie wyzwala w nas poczucie złości. Czyli zupełnie na odwrót, niż 

nam się wydawało. A jeśli tak nie jest, mówili, to pokaż nam choć jeden przypadek, gdy osoba złości się, ale jej 

oczy nie są zaczerwienione, ciało nie jest zmienione. Nie pozwól reagować swojemu ciału i wtedy spróbuj się ze-

złościć - zrozumiesz, że nie możesz. 
W Japonii uczy się dzieci bardzo prostego sposobu kontrolowania złości. Mówią: kiedykolwiek czujesz złość, nic z 

nią nie rób, po prostu zacznij głęboko oddychać. Spróbuj, a nie będziesz w stanie się zdenerwować. Dlaczego? 
Dlaczego nie mo

żesz się zdenerwować, jeśli bierzesz głębokie oddechy? To po prostu staje się niemożliwe. Są 

dwa powody. 

Po pierwsze, zaczynasz oddychać głęboko, a złość potrzebuje innego rytmu oddechu. Bez tego rytmu złość jest 

niemożliwa. Aby zaistniała, potrzebny jest określony rytm oddechu lub oddech chaotyczny. Kiedy bierzesz głębokie 

oddechy, uniemożliwiasz wybuch złości. Jeśli świadomie oddychasz głęboko, złość nie może się objawić. Wymaga 

ona  od  ciebie  innego  sposobu  oddychania;  nie  musisz  nic  robić,  złość  sama  zmieni  rytm  oddechu.  Ale  jeśli 

będziesz celowo oddychać głęboko, nie będziesz w stanie się zezłościć. 
Drugi powód: przemieszcza się twój umysł. Kiedy czujesz się zdenerwowany i zaczynasz głęboko oddychać, twój 

umysł odwraca się od złości do oddychania. Ciało nie jest w stanie złości, a umysł przeniósł swoją koncentrację na 

coś innego. Oto dlaczego Japończycy najlepiej na świecie panują nad sobą. To po prostu trening od najmłodszych 
lat. 

background image

 

- 8 - 

Takie podejście trudno jest znaleźć gdzie indziej, ale w Japonii spotyka się je nawet w obecnych czasach. Spotyka 

się  je  co  prawda  coraz  rzadziej,  bo  nawet  Japonia  staje  się  coraz  mniej  „japońska",  nasiąka  ideami  Zachodu, 
tradycyjne metody i spo

soby zanikają. Ale tak było i ciągle jeszcze się zdarza. 

Jeden z moich przyjaciół był w Kioto i napisał do mnie list, w którym pisze: „Widziałem dziś tak niezwykle piękne 
zdarze

nie, że chcę ci je opisać. A kiedy wrócę, będę próbował zrozumieć, jak było możliwe. Pewien człowiek został 

potrącony przez samochód. Przewrócił się, wstał, podziękował kierowcy i odszedł. Podziękował kierowcy!" 
W Japonii to nie jest trudne. Zapewne wziął kilka głębokich oddechów - i stało się to możliwe. Zmienia się twoje 

podejście i jesteś w stanie podziękować komuś, kto nieomal cię zabił albo może nawet próbował cię zabić. 

Procesy fizjologicz

ne  i  psychiczne  nie  są  dwiema  odrębnymi  sprawami,  ale  jedną  i  tą  samą.  Możesz  zacząć  z 

dowolnej stro

ny, aby dotrzeć i zmienić tę drugą. 

Holistyczne podejście do człowieka 

W lepszym świecie każdy człowiek, który zajmuje się leczeniem ciała, będzie medytował. Kiedy ciało cierpi, to na 

pewno coś się za tym kryje, bo wszystko jest ze sobą splecione. Nikt więc nie powinien być leczony jedynie przez 

wpływ na ciało, trzeba zająć się całością. Ale by móc zajrzeć do „całości" pacjenta, musisz najpierw umieć zajrzeć 

do własnej. 
Każdy  lekarz  powinien  uprawiać  medytację;  inaczej  nie  będzie  prawdziwym  lekarzem.  Może  mieć  stopnie 
naukowe, mo

że mieć prawo wykonywania zawodu, ale dla mnie będzie szarlatanem, bo nie zna całości człowieka, 

więc leczy symptomy. 
W kogoś wstępują pewne objawy - migrena lub ból głowy -które można usunąć, ale lekarz nie zagląda głębiej, aby 
dowie

dzieć  się,  dlaczego  ta  osoba  w  ogóle  ma  migrenę.  Może  ma  zbyt  wiele  problemów,  zamartwia  się,  ma 

depresję.  Może  skurczyła  się  w  sobie  tak  mocno,  że  to  aż  boli.  Może  za  dużo  myśli  i  nie  pozwala  swojemu 

umysłowi na odpoczynek. Doktor leczy więc symptomy, nakazuje im zniknąć za pomocą trucizn i medykamentów. 

Ale ból pojawia się w innym miejscu, bo jego źródło nie zostało nawet dotknięte. 
Powinno się leczyć osobę, a nie symptomy. Osoba to integralna całość. Czasem zdarza się, że choroba objawia 

się w stopie, ale jej przyczyna znajduje się w głowie. Bo człowiek jest całością... absolutnie połączoną. I nie tylko 

poszczególne części ciała są połączone, ale samo ciało połączone jest z umysłem, a dalej umysł i ciało -psyche 
soma - 

połączone są z transcendentalną duszą. 

2. Zdemaskuj złe nawyki 

Jedyny obowiązek, jaki masz - to być szczęśliwym. Uczyń z tego swoją religię. Jeśli nie czujesz się szczęśliwy, to 
co

kolwiek robisz, coś jest źle i konieczne są zmiany. Niech decyduje poczucie bycia szczęśliwym. 

Jestem hedonistą. Poczucie szczęścia jest jedynym kryterium, według którego człowiek może oceniać. 
Zwróć  uwagę  na  to,  co  czujesz,  kiedy  coś  robisz:  jeśli  cię  to  uspokaja,  stajesz  się  odprężony,  czujesz  się 

wypoczęty-jest to słuszne. To jest kryterium, ale właściwe tylko tobie. Co jest dobre dla ciebie, nie musi być dobre 

dla innych, pamiętaj o tym. Co tobie przychodzi z łatwością, może być trudne dla kogoś innego, a zupełnie coś 

innego będzie dla niego łatwe. Nie ma więc jakiejś uniwersalnej prawdy na ten temat. Każdy musi sam sobie to 

wypracować. 
Co jest łatwe dla ciebie? 

Dlaczego wybierasz bycie nieszczęśliwym 

To jeden z najbardziej skomplikowanych proble

mów  człowieka.  Musi  być  rozpatrzony  z  wielką  troską,  nie  jest 

przecież  teoretyczny  -  dotyczy  ciebie.  Każdy  z  nas  zwykle  wybiera  to,  co  złe,  smutne,  powodujące  depresję, 

nędzne. Muszą być tego jakieś poważne przyczyny - i rzeczywiście są. 

Sprawa pierwsza: 

zasadniczą  rolę  odgrywa  tu  sposób  wychowania.  Jeśli  jesteś  nieszczęśliwy,  coś  na  tym 

zyskujesz, zawsze coś zyskujesz. Jeśli jesteś szczęśliwy, zawsze tracisz. Od samego początku spostrzegawcze 

dziecko zaczyna zauważać różnicę. Kiedy jest nieszczęśliwe, każdy je pociesza, zyskuje więc współczucie. Każdy 

usiłuje być kochającym, zyskuje więc miłość. Jeszcze więcej: kiedy jest nieszczęśliwe, każdy poświęca mu swoją 

uwagę,  zyskuje  więc  uwagę.  Uwaga  innych  działa  jak  pożywka  dla  ego,  stymuluje  jak  alkohol,  daje  energię, 
poczucie by

cia kimś ważnym. Stąd ta ogromna potrzeba, pragnienie, aby ściągać na siebie uwagę. Wszyscy na 

ciebie patrzą - stajesz się ważny. Nikt na ciebie nie patrzy - czujesz jakby cię nie było, jakbyś nie istniał. Ludzie, 
którzy na ciebie 

patrzą, którzy o ciebie dbają, dają ci energię. 

Ego żyje w kontaktach z ludźmi. Im większą uwagę skupiają na tobie inni, tym większe staje się twoje ego. Jeśli 
nikt nie patrzy  - 

ego  znika.  Jeśli  wszyscy  zupełnie  o  tobie  zapomną,  jak  będzie  funkcjonować  twoje ego? Jak 

będziesz  odczuwał,  że  w  ogóle  istniejesz?  Dlatego  w  ludziach  tkwi  potrzeba  przynależności  do  stowarzyszeń, 

związków, klubów. Na całym świecie istnieją kluby - Rotary, Lions, Loża Masońska - miliony klubów i stowarzy-

szeń. Związki te istnieją po to jedynie, by przyciągnąć uwagę do ludzi, którzy nie są w stanie zdobyć jej w inny 
sposób. 

Od  najmłodszych  lat  dziecko  uczy  się  następujących  sposobów:  wyglądaj  na  nieszczęśliwego,  a  zdobędziesz 

współczucie  i  uwagę  innych,  wyglądaj  na  chorego,  a  wywołasz  zainteresowanie  sobą.  Chore  dziecko  staje  się 

background image

 

- 9 - 

dyktatorem, cała rodzina musi mu ustępować, natychmiast wykonuje jego zachcianki. Kiedy jest szczęśliwe, nikt go 

nie słucha. Kiedy jest zdrowe, nikt nie dba o nie. Nikt nie zwraca uwagi, jeśli jest doskonałe. Od samego początku 

zaczynamy wybierać gorszą, smutną, pesymistyczną, ciemniejszą stronę życia. To jedna sprawa. 
Druga sprawa, która się z tym wiąże, jest następująca: zawsze gdy jesteś szczęśliwy, zawsze gdy jesteś pełen 

radości, kiedy czujesz błogosławieństwo i entuzjazm, wszyscy ci zazdroszczą. Zazdrość oznacza, że każdy jest ci 
przeciwny, nikt nie jest przyjaz

ny; w takich chwilach wszyscy są twoimi wrogami. Nauczyłeś się więc ukrywać swój 

entuzjazm,  który  przysparza  ci  wrogów,  nie  okazywać  swojego  szczęścia,  nie  śmiać  się.  Popatrz,  jak  ludzie  się 

śmieją.  Robią  to  w  sposób  wyrachowany.  To  nie  serdeczny  śmiech,  biorący  się  z  głębi  ich  jestestwa.  Najpierw 

patrzą na ciebie, oceniają... a potem zaczynają się śmiać. I śmieją się tylko do pewnego stopnia, do takiego, jaki 

jesteś w stanie tolerować, który cię nie urazi, do takiego, abyś im nie zazdrościł. 
Nawet  nasze  uśmiechy  są  polityczne.  Śmiech  zaniknął,  poczucie  błogostanu  stało  się  absolutnie  nieznane, 

entuzjazm jest prawie niemożliwy, bo niedozwolony. Gdy jesteś nieszczęśliwy, nikt nie pomyśli, że zwariowałeś, ale 

jeśli jesteś pełen entuzjazmu i tańczysz, każdy tak pomyśli. 
Odrzuca się taniec, nie akceptuje się śpiewu. Człowiek jest przepełniony szczęściem, a my myślimy, że coś jest z 
nim nie tak. 

Co za społeczeństwo! Jeśli ktoś jest przygnębiony, to wszystko w porządku - pasuje, bo całe społeczeństwo jest 

mniej lub więcej przygnębione. „Jest więc naszym członkiem. Przynależy do nas." Jeśli ktoś jest pełen entuzjazmu, 

myślimy, że popadł w szaleństwo, zwariował. „Nie przynależy do nas" i czujemy zazdrość. 
A  z  powodu  tej  zazdrości  potępiamy  go.  Z  powodu  zazdrości  będziemy  próbować  przywrócić  go  do  stanu 
poprzedniego, czyli takiego, który, naszym zdaniem, jest normalny. Psychoanalitycy, psychiatrzy 

pomogą 

przywrócić tego człowieka do stanu normalnego... przygnębienia. 
Społeczeństwo nie może sobie pozwolić na entuzjazm. Entuzjazm ma moc rewolucyjną. Powtarzam: entuzjazm ma 
moc re

wolucyjną. Jeśli ludzie będą pełni entuzjazmu, całe społeczeństwo będzie musiało się zmienić, bo przecież 

obecnie jego podstawą jest stan przygnębienia. 
Jeśli  ludzie  są  bezgranicznie  szczęśliwi,  nie  można  ich  poprowadzić  na  wojnę  do  Wietnamu,  do  Egiptu  czy  do 

Izraela. Nie. Ktoś bezgranicznie szczęśliwy roześmieje się i powie: „To nonsens!" 
Ludzie szczęśliwi nie poddają się obsesji pieniądza. Nie zmarnują całego swojego życia po to tylko, by gromadzić 

pieniądze.  Dla  nich  będzie  to  przejaw  szaleństwa,  że  człowiek  niszczy  swoje  życie,  zamieniając  je  na  martwy 

pieniądz,  umiera, by gromadzić  pieniądze.  A  pieniądze  pozostaną,  kiedy  jego  już  tu  nie  będzie. To absolutne 

szaleństwo. Ale nie dostrzeżesz go, dopóki nie osiągniesz poczucia entuzjazmu. 
Jeśli ludzie będą pełni entuzjazmu, wtedy cały porządek, na którym opiera się nasze społeczeństwo, będzie musiał 

się  zmienić.  To  społeczeństwo  opiera  się  na  poczuciu  nieszczęścia.  Jest  ono  dla  społeczeństwa  najlepszą 

inwestycją.  Toteż  od  samego  początku  tak  wychowujemy  swoje  dzieci,  by  wybierały  bycie  nieszczęśliwymi  i 
dlatego zawsze 

to robią. 

Co  rano  każdy  z  nas  ma  wybór.  Wybierasz  zawsze  bycie  nieszczęśnikiem,  bo  to  rodzaj  inwestycji.  Wybierasz 

zawsze bycie nieszczęśnikiem, bo tak się przyzwyczaiłeś, takie masz wzorce, zawsze tak robiłeś. Umiesz to robić 

dobrze, stało się to jak wydeptana ścieżka. W chwili wyboru twój umysł natychmiast skłania się w tę stronę. 
Przygnębienie zdaje się być jakby „z górki", entuzjazm zaś „pod górkę". Entuzjazm wydaje się bardzo trudny do 

osiągnięcia,  choć  to  nie  jest  prawda.  W  rzeczywistości  jest  całkowicie odwrotnie: entuzjazm jest „z górki", a 

nieszczęście „pod górkę". Bycie przygnębionym jest stanem trudnym do osiągnięcia, ale udaje ci się tego dokonać, 

mimo że wydaje się niemożliwe, bo przecież jest zupełnie sprzeczne z naturą. Nikt nie chce czuć się źle, a każdy 

CZUJE SIĘ źle. 
Społeczeństwo odwaliło wielki kawał roboty. Edukacja, kultura, instytucje kulturalne, rodzice, nauczyciele wykonali 
ol

brzymią pracę. Zamienili entuzjastycznych twórców w nieszczęśliwe twory. Każde dziecko rodzi się szczęśliwe. 

Każde dziecko rodzi się boskie. A każdy człowiek umiera szalony. 
To jest twoje zadanie: znów stać się dzieckiem, odzyskać dzieciństwo. Jeśli będziemy umieli znów poczuć się jak 

dzieci,  cała  nędza  zniknie.  Nie  twierdzę,  że  dzieci  nie  mają  swoich  nieszczęśliwych  chwil.  Mają.  Ale  nie  żyją  w 

stanie przygnębienia. Spróbuj to zrozumieć. 
Dziecko może stać się smutne, może być nieszczęśliwe, nawet bardzo nieszczęśliwe - w jakimś momencie. Ale 

jest  tak  przepełnione  tym  nieszczęściem,  jest  tak  zespolone  z  tym  nieszczęściem,  że  nie  można  go  oddzielić. 

Dziecko nie istnieje w takiej chwili oddzielnie od swojego nieszczęścia. I wcale tego nie potrzebuje. Dziecko JEST 

nieszczęściem - tak mocno się w nie angażuje. A kiedy stajesz się jednością ze swoim nieszczęściem, przestaje 

ono  być  odczuwane  jak  nieszczęście. Jeśli stajecie  się  tym samym,  już  ten  fakt zawiera w sobie  pewien  rodzaj 

piękna.  Popatrz  na  dziecko  (mam  na myśli  nie  zepsute dziecko).  Kiedy  się  zezłości,  cała jego  energia staje się 

złością;  nie  ma  w  nim  czego  innego.  Zmieniło  się  i  stało  się  złością.  Nie  „jest  rozzłoszczone"  -  ale  „stało  się 

złością". I dostrzeż to piękno, rozkwit złości. Dziecko nigdy nie wygląda brzydko, nawet w złości wygląda pięknie. 

Wygląda jakby poważniej, jest bardziej pobudzone, bardziej żywotne - jak wulkan gotowy wybuchnąć. Takie małe 

dziecko, a tak ogromna energia, drobinka z całym wszechświatem gotowym do eksplozji. 
A  gdy  złość  ustąpi,  dziecko  staje  się  ciche.  Gdy  złość  ustąpi,  dziecko  będzie  nastawione  pokojowo.  Gdy  złość 

background image

 

- 10 - 

ustąpi, dziecko będzie zrelaksowane. Możemy myśleć, że to okropne przeżywać taką złość, ale dziecko nie czuje 

się okropnie - było to dla niego nawet dość przyjemne. 
Jeśli  potrafisz  utożsamiać  się  z  tym,  co  cię  spotyka,  będziesz  czuł  się  szczęśliwy.  Jeśli  separujesz  się  od 

wszystkiego, nic nie przyniesie ci szczęścia, będziesz czuł się nędznie. 
To jest właśnie klucz. Wyizolowanie własnego ego to główna przyczyna popadania w nieszczęście. Spróbuj stać 

się jednością, unosić się wraz z tym, co przynosi życie, tkwić w tym tak intensywnie, tak zupełnie, jakby cię nie 

było, jakbyś się zagubił, a wtedy wszystko stanie się błogosławieństwem. 
Masz wybór, ale nawet nie zdawałeś sobie sprawy z tego, że go masz. Tak często wybierałeś niewłaściwie, że 

stało się to ślepym nawykiem; po prostu robiłeś to automatycznie. 
Stań się bardziej uważny. Za każdym razem gdy wybierasz coś, co powoduje u ciebie przygnębienie, pamiętaj: to 

jest twój wybór. Już samo to pomoże - świadomość, że to jest twój wybór i jesteś za niego odpowiedzialny, sam 
robisz to sobie, to two

je dzieło. Natychmiast poczujesz różnicę. Zmienią się właściwości twojego umysłu. Będzie ci 

łatwiej przesunąć się w kierunku szczęścia. A kiedy już zdasz sobie sprawę z tego, że to twój wybór, cała rzecz 
zamieni si

ę w rodzaj gry. Jeśli chcesz czuć się źle - proszę bardzo, ale pamiętaj, że to na własne życzenie, i nie 

narzekaj. Nikt oprócz ciebie nie jest za to odpowiedzialny. To twój dramat. Jeśli go lubisz, jeśli odpowiada ci ten 

stan przygnębienia, jeśli chcesz spędzić swoje życie w poczuciu bycia nieszczęśliwym, to twój wybór, twoja gra. Ty 

ją rozgrywasz. Graj, jak umiesz najlepiej! 
Lecz wtedy nie chodź i nie dopytuj innych ludzi, dlaczego czujesz się tak podle. To absurd. Nie chodź i nie zwracaj 

głowy  mistrzom  i  guru,  pytając,  jak  być  szczęśliwym.  Tak  zwani  guru  istnieją,  bo  jesteś  głupcem.  Robisz  sobie 

krzywdę, a potem pytasz, jak się jej pozbyć. Ale nadal będziesz ją robił, jeśli nie zaczniesz zwracać uwagi na to, jak 

postępujesz. 
Od tej właśnie chwili spróbuj być pełen szczęścia i błogości. 

Dwa sposoby na życie 

Są dwa sposoby na to, jak żyć, jak istnieć, jak poznawać: jeden pełen wysiłku, woli, ego, a drugi bez wysiłku, bez 
walki - 

przez zgodę na ten świat. 

Wszystkie religie świata uczą cię sposobu pierwszego: walczyć - walczyć z naturą, walczyć ze światem, walczyć z 

własnym ciałem, walczyć z własnym umysłem. Tylko w taki sposób możesz osiągnąć prawdę, boskość, wieczność. 
Jednak jest wystar

czająco  dużo  dowodów  na  to,  że  pragnienie  siły,  ta  ścieżka  ego,  te  walki  i  wojny  poniosły 

porażkę. Przez miliony lat zaledwie garstce ludzi udało się doświadczyć boskości życia, tak małej garstce, że są 

oni jedynie wyjątkiem, potwierdzającym regułę. 
Uczę  cię  drugiej  drogi:  nie  idź  przeciwko  prądowi  życia,  lecz  podążaj  z nim. Nie jest on twoim wrogiem. Gdy 

człowiek próbuje iść w górę rzeki, walcząc z nurtem, bardzo szybko się męczy i nie może dotrzeć donikąd. Rzeka 

jest ogromna, a ty jesteś drobinką. W tym ogromie istnienia jesteś mniejszy od atomu. Jak mógłbyś podjąć walkę 

przeciwko całości? Już sam pomysł trąci brakiem inteligencji. Jesteś przez tę całość stworzony - jakże mogłaby być 

twoim  wrogiem?  Natura  jest  twoją  matką,  nie  może  być  przeciwko  tobie. 

Twoje  ciało  jest  podstawą  twojego 

życia, nie mogłoby być ci przeciwne. Służy ci, pomimo że ciągle z nim walczysz. Służy ci na jawie i we śnie. Kto 

za ciebie oddycha? Ty śpisz głęboko i chrapiesz. Ciało ma swoją własną mądrość. Kontynuuje oddychanie, serce 

kontynuuje  bicie,  ciało  funkcjonuje  bez  twojego  nadzoru.  Prawdę  mówiąc,  funkcjonuje  lepiej  wtedy,  gdy  jesteś 

nieobecny.  Twoja  obecność  zawsze  powoduje  zakłócenia,  bo  twój  umysł  pozostaje  pod  wpływem  osób,  które 

nauczyły cię zwracać się przeciwko swemu ciału. 
Uczę cię przyjaźni z wszystkim, co istnieje. Nie chcę, byś wyrzekł się świata, bo przecież jest nasz. Nic, co istnieje, 

nie jest ci wrogie. Jedynym, czego powinieneś się nauczyć, jest sztuka życia, pełnia radości zamiast wyrzekania 

się. To tylko kwestia opanowania tej sztuki, byś umiał zamieniać truciznę w nektar. 
Na wielu lekach jest napisane, że są trujące, lecz w rękach znawcy trucizna staje się lekarstwem. Nie zabije cię, 

ratuje ci życie. 
Jeśli  odkryjesz,  że  gdzieś  w  twoim  ciele,  natura,  świat  jest  przeciwko  tobie,  pamiętaj  jedną  rzecz:  to  na  pewno 
twoja igno

rancja,  to  na  pewno  złe  podejście.  Jest  tak,  bo  nie  znasz  sztuki  życia.  Nie  zdajesz  sobie  sprawy,  że 

Istnienie  nie  może  być  ci  przeciwne.  Z  niego  się  zrodziłeś,  w  nim  żyjesz,  ono  dało  ci  wszystko,  a  ty  nawet  nie 

odczuwasz wdzięczności. Wręcz przeciwnie, wszystkie religie uczą cię, byś to potępiał. 
Każda religia, która naucza cię, byś potępiał życie, jest trująca. Obraca się przeciwko życiu i stoi w służbie śmierci; 

nie służy tobie, nie służy Istnieniu. 
Ale dlaczego taki problem w ogóle się pojawił? Wszystkie religie obracają się przeciwko naturze. Dlatego stworzyły 
rozumo

wanie,  że  jeśli  nie  jesteś  przeciwko  światu  doczesnemu,  nigdy  nie  osiągniesz  innego,  lepszego  świata. 

Dlatego także stworzyły podział na ten świat i tamten świat. Z jakiego powodu? 
Jeśli życie na tym świecie nie ma być odrzucone, lecz przeżywane całą pełnią, nie jest ci potrzebny kapłan. Jeśli 

życie  na  tym  świecie  ma  być  walką,  być  pełne  wyrzeczeń,  musisz  zwalczać  swoje  naturalne  instynkty.  Wtedy 

oczywiście  będziesz  czuł  się  źle.  Pozostając  w  sprzeczności  z  naturą,  nigdy  nie  będziesz  zdrowy,  nie  będziesz 

pełnią  siebie.  Zawsze  będziesz  podzielony,  będziesz  się  czuł  jak  schizofrenik.  I  wtedy  oczywiście  będziesz 

background image

 

- 11 - 

potrzebował kogoś, kto cię prowadzi, kto ci pomoże - będziesz potrzebował duchownego. 
Gdy  czujesz  się  winny,  idziesz  do  kościoła,  do  meczetu,  do  synagogi  i  prosisz  księdza,  pastora,  rabina,  aby  ci 

pomógł, bo w ciemnościach, które cię ogarniają, potrzebujesz, by ktoś cię chronił, pomógł, zapalił światełko. Jesteś 
tak zdesperow

any,  że  nawet  nie  zastanawiasz  się,  czy  kapłan  rzeczywiście  wie  więcej  niż  ty,  czy  też  jest  tylko 

najemnym pracownikiem. 

Twój problem polega zwykle na tym, że nie możesz zajrzeć w głąb siebie i zorientować się, o co chodzi. Czy jesteś 
w rozpaczy, w cierpie

niu, pełen obaw, pełen udręki, czy może tracisz coś w życiu, czy jesteś niezadowolony, czy 

nie widzisz nigdzie żadnej wartości i po prostu skłaniasz się coraz bardziej w kierunku śmierci? 
Ciemność robi się coraz ciemniejsza, każdego dnia śmierć podchodzi coraz bliżej - czy to odpowiednia pora na 
rozstrzy

ganie problemów teologicznych? To jest pora na zmianę. I nie masz zbyt wiele czasu. 

Metody,  opierające  się  na  walce,  których  nauczają  religie,  nie  wiodą  donikąd.  Po  prostu  psują  radość  twojego 

życia. Zatruwają wszystko, czym mógłbyś się cieszyć w tym życiu. Stworzyły smutną ludzkość. Ja chcę ludzkości, 

którą przepełniałaby miłość, pieśń i taniec. 
Toteż chcę podkreślić, że stosuję drugą metodę: nie walcz z biegiem rzeki, nie idź pod prąd - to byłoby głupie. Nie 
mo

żesz walczyć, prawa natury są zbyt wszechogarniające, zbyt mocne. Najlepiej zaobserwuj martwe ciało. Umarli 

umieją kilka rzeczy, których nie umieli za życia. 
Żywi, którzy nie umieją pływać, toną. To bardzo dziwne. Bo po śmierci znów są na powierzchni wody. Kiedy żyli, 

poszli na dno, po śmierci znów są na powierzchni. Zapewne człowiek umarły wie coś, czego nie wie żywy. Co się 

stało? Dlaczego rzeka czy ocean inaczej obchodzi się z umarłym? - Bo on pozwala na wszystko. Nawet nie usiłuje 

pływać. Nie robi nic. 
Najlepszy pływak po prostu unosi się na wodzie, przesuwa się jak martwe ciało z nurtem, którędykolwiek bowiem 

płynie rzeka - zawsze dopłynie do morza. Każda rzeka prowadzi do morza, więc nie musisz się zastanawiać, czy 

jesteś w świętej rzece. Święta czy nie - każda wcześniej czy później dopływa do morza. Unoś się więc wraz z nią. I 

to właśnie nazywam zaufaniem - zaufaniem Istnieniu, które, dokądkolwiek wiedzie, doprowadzi cię do właściwej 

ścieżki, do właściwego celu. Nie jest twoim wrogiem. Uwierz naturze, że dokądkolwiek cię prowadzi, tam jest twoje 
miejsce. 

Jeśli  cała  ludzkość  nauczyłaby  się  raczej  odprężać  niż  walczyć,  odpuszczać  raczej  niż  dokonywać  mozolnych 

wysiłków,  nastąpiłyby  ogromne  jakościowe  zmiany  w  świadomości.  Zrelaksowani ludzie,  poruszający  się  powoli 

wraz z biegiem rzeki, nie mający swych własnych celów, nie mający ego... 
Kiedy  unosisz  się  w  takim  spokoju,  nie  możesz  mieć  ego.  Ego  potrzebuje  wysiłku  -  musisz  coś  robić.  Ego  jest 
aktywne, a uno

sząc się, stajesz się nieaktywny. Będziesz zaskoczony, jak dzięki brakowi aktywności, twoje lęki i 

nieszczęścia zaczynają odchodzić, a ty stajesz się zadowolony z wszystkiego, co przynosi ci Istnienie. 
Pewien mistyk sufijski wybrał się w podróż... I co wieczór składał podziękowanie Istnieniu: 

Tak wiele ci zawdzięczam i nie odpłaciłem ci za to, i nigdy nie będę w stanie ci odpłacić. 

Jego  uczniowie  byli  trochę  zgorszeni,  bo  czasami  życie  dawało  im  w  kość.  Mistrz  -  jako mistyk sufijski -  był 

traktowany jak odszczepieniec. A tym razem już od trzech dni nie dostali niczego do jedzenia, gdyż każda wioska, 

którą mijali, odmawiała pomocy, nie byli bowiem ortodoksalnymi muzułmanami. Ludzie odmawiali im schronienia 

na noc, więc spali na pustyni. Byli głodni, spragnieni. I to już przez trzy doby. W czasie wieczornych modłów mistyk 

znów przemówił do Istnienia: 

Tak wiele ci zawdzięczam. Tyle dla nas czynisz, a my nie możemy ci odpłacić. 

Jeden z uczniów rzekł: 

To już przesada. Po tych trzech dniach - cóż takiego Istnienie dla nas zrobiło? Za co mu dziękujesz? 

Stary człowiek zaśmiał się i odpowiedział: 

Ty  ciągle  nie  rozumiesz,  co  Istnienie  dla  nas  zrobiło.  Te  trzy  dni  były  dla  mnie  bardzo  ważne.  Byłem  głodny, 

spragniony, nie mieliśmy schronienia, byliśmy odrzuceni, przeklęci, rzucano w nas kamieniami, a ja zauważyłem w 

głębi siebie, że nie wzbudziło to we mnie złości. Dziękuję Istnieniu. Ten podarek jest bezcenny. Nigdy nie będę 

umiał  się  za  niego  odwdzięczyć.  Trzy  dni  głodu,  pragnienia,  braku  snu,  ludzie  rzucający  w  nas  kamieniami... a 
mi

mo to nie odczułem do nich wrogości, złości, nienawiści, żadnego rozczarowania czy porażki. To musi być jego 

mi

łosierdzie, to Istnienie mnie wspiera. Te trzy dni odkryły przede mną wiele spraw, których nigdy bym nie poznał, 

gdybym dostał jedzenie, gdybyśmy byli przyjmowani, udzielono by nam dachu nad głową, nie rzucano by w nas 

kamieniami. A ty mnie pytasz, za co dziękuję Istnieniu? Będę mu dziękować nawet, gdy będę umierał, bo i w takiej 

chwili odkryje ono przede mną nowe tajemnice, tak jak odsłania je teraz, kiedy żyję, bo śmierć nie jest końcem, ale 

kulminacją  życia.  Naucz  się  płynąć  z  prądem,  a  nie  będziesz  czuł  się  zraniony  ani  winny.  Nie  walcz  przeciwko 

swojemu ciału, naturze ani czemukolwiek innemu, abyś był pogodny, czuł się wszędzie jak w domu, był spokojny i 
opanowany. 

Pozwoli  ci  to  stać  się  uważniejszym,  bardziej  otwartym,  bardziej  świadomym,  doprowadzi  cię  do  oceanu 

najwyższego przebudzenia - wyzwolenia. 

background image

 

- 12 - 

Ciało jest twoim przyjacielem 
Wszystkie religie uczą, jak zwalczać naturę. Co jest naturalne, jest przeklęte. Religie mówią, że musisz nauczyć się 

robić rzeczy nienaturalne; tylko wtedy wyrwiesz się z więzów biologii, fizjologii, psychologii - zburzysz ściany, które 

cię więżą. Jeśli zaś będziesz postępować zgodnie ze swoim ciałem, umysłem, sercem - nigdy nie wyjdziesz poza 

samego siebie. W tym właśnie miejscu nie zgadzam się z żadną z religii. One zasiały w tobie trujące ziarno, tak byś 

żył w swoim ciele, ale go nie kochał. 
Ciało służy ci przez siedemdziesiąt, osiemdziesiąt, dziewięćdziesiąt lat i nie ma innego mechanizmu, wymyślonego 
przez na

ukowców,  który  mógłby  mu  dorównać.  Jego  złożoność,  cuda  jakie  dla  ciebie  czyni...  bez  jakiejkolwiek 

wdzięczności z twojej strony. Traktujesz swoje ciało jak wroga, a ono jest przyjacielem. 

Troszczy si

ę o ciebie w każdy możliwy sposób w ciągu dnia i kiedy śpisz. Nawet kiedy śpisz, kontynuuje swoją 

troskę! Podczas snu, kiedy pająk idzie po twojej nodze, zostaje przez nią zrzucony bez budzenia cię. Noga ma 

swój  maleńki  mózg.  Toteż  nie  ma  potrzeby  używać  centralnego systemu -  mózgu  -  bo takie  rzeczy  noga  może 

wykonać sama. Komar chce cię ukąsić -twoja ręka go odgania lub zabija bez budzenia cię. Nawet kiedy śpisz twoje 

ciało ciągle cię chroni i robi rzeczy, których nie musiałoby. Ręka nie powinna mieć mózgu, ale ma przecież coś, co 

można nazwać maleńkim mózgiem. Być może każda komórka ma w sobie maleńki mózg? Może istnieją miliony 

komórek  w  twoim  ciele,  miliony  maleńkich  mózgów,  które  są  w  ciągłej  gotowości,  ciągle  się  o  ciebie  troszczą. 

Zjadasz różne pokarmy, nie martwiąc się, co dzieje się dalej, po tym jak je połkniesz. Nie pytasz ciała, czyjego 

mechanizm, jego chemia będzie w stanie strawić to, co jesz. Twoja wewnętrzna chemia pracuje przez prawie całe 

stulecie. Ma automatyczny system wymiany zużytych części. Eliminuje je, tworząc nowe; a ty nie masz tam nic do 
ro

boty, to dzieje się bez twojego udziału. Ciało ma swoją własną mądrość. 

Wszystkie religie mówią ci: „Musisz walczyć, musisz iść pod prąd. Nie słuchaj swojego ciała. Czegokolwiek ono 
pragnie  - 

rób  odwrotnie".  Dżainizm  (Religia indyjska, szerzona w VI w. p.n.e. przez Vardhamana Mahavira. 

Obecnie  liczy  około  półtora  miliona  wyznawców  (przyp.  tłum.)  mówi:  ciało  jest  głodne  i  niech  będzie  głodne. 

Zagłódź  je,  ono  potrzebuje  takiej  kuracji.  Służy  ci  dobrowolnie,  bez  żadnego  wynagrodzenia,  a  dżainizm  mówi: 
sprze

ciwiaj mu się, kiedy ciało chce spać - staraj się nie zasnąć. 

To na pewno daje wielką moc twojemu ego. Kiedy ciało chce jeść, ty mówisz: nie. „Nie" ma w sobie wielką moc. 

Jesteś  panem. Sprowadzasz  ciało  do  roli  niewolnika,  nawet  jeszcze  gorzej  -  każesz  mu  być  cicho.  „Cokolwiek 

zdecyduję, tak będzie, ty się nie wtrącaj". 
Nie walcz ze swoim ciałem. To nie twój wróg, lecz przyjaciel. Jest prezentem dla ciebie od natury. Jest częścią 
natury. Jes

t powiązane z przyrodą na wszystkie możliwe sposoby. 

Jesteś  połączony  nie  tylko  z  oddechem.  Jesteś  połączony  z  promieniami  słońca,  jesteś  połączony  z  zapachem 

kwiatów i ze światłem księżyca. Jesteś złączony przez wszystko, nie jesteś samotną wyspą. Porzuć tę myśl. Jesteś 

częścią całego kontynentu, a mimo to zachowałeś swą indywidualność. Oto co nazywam cudem. 
Jesteś  nieodłączną  częścią  Istnienia,  a  posiadasz  swą  własną  osobowość.  Istnienie  dokonało  cudu,  czegoś,  co 

wydaje się niemożliwe. Dlatego będąc w harmonii ze swoim ciałem, będziesz w zgodzie z naturą, z Istnieniem. 

Zamiast iść pod prąd, podążaj z prądem. Odpuść. Pozwól zdarzyć się życiu. Nie zmuszaj się do niczego w imię 

jakiejś dobrej sprawy. Nie zakłócaj swojej równowagi w imię jakiejś świętej księgi, jakiejś świętej idei. 
Nie ma ważniejszej rzeczy niż być w zgodzie, w harmonii z całością. Respektuj życie, szanuj życie. Nie ma niczego 

świętsze-go  nad  życie,  niczego  bardziej  boskiego  niż  życie.  A  życie  składa  się  z  maleńkich  spraw.  Ci  religijni 

mądrale mówią: „Dokonuj rzeczy wielkich!" A życie składa się przecież z drobiazgów. Ale ich strategia jest jasna. 

Mówią ci: „Dokonuj rzeczy wielkich, czegoś wspaniałego, czegoś, za co twoje imię będzie zapamiętane. Zrób coś 

wielkiego!"  I  oczywiście  to  przemawia do  ego.  Ego jest  jakby  agentem  kapłanów.  Wszystkie  kościoły,  synagogi, 

świątynie mają swojego agenta, którym jest ego. Nie używają innych agentów, bo nie ma innych agentów. Jest 
tylko jeden - twoje ego i „dokonaj cze

goś wielkiego". 

Chcę  ci  wyjaśnić,  że  nie  ma  takich  wielkich,  wspaniałych  rzeczy.  Życie  składa  się  ze  spraw  drobnych.  Jeśli 

zainteresujesz  się  tak  zwanymi  wielkimi  sprawami  -  przegapisz  życie.  Ono  składa  się  przecież  z  picia  herbaty, 

rozmowy z przyjacielem, wyjścia na poranny spacer bez jakiegoś konkretnego celu, po prostu aby pospacerować, 

bez celu, tak, byś w każdej chwili mógł zawrócić. Życie to przygotowanie czegoś do jedzenia dla ukochanej osoby, 

ugotowanie czegoś dla siebie, bo kochasz także siebie, pranie swoich ubrań, mycie podłogi, podlewanie ogrodu... 

Te  małe  sprawy,  te  maleńkie  rzeczy...  Pozdrowienie nieznajomego  przechodnia,  który  nie  będzie  ci  do  niczego 

przydatny, bo nie będzie twoim partnerem, klientem. 
Człowiek, który przywita się z obcym, może także witać się z kwiatem, z drzewem, może zagwizdać piosenkę dla 

ptaka. Ptaki śpiewają ci każdego dnia - i nigdy nie przyszło ci do głowy, że mógłbyś to odwzajemnić. Małe sprawy, 

maleńkie rzeczy... 
Szanuj swoje życie. Z tego szacunku zrodzi się respekt dla życia innych. 

Duch słowa „powinienem" 

Kształtowanie  nas  przez rodzinę, społeczeństwo,  szkołę,  uniwersytet  -  tworzy  w  nas  napięcie.  A  podstawą  tego 

napięcia jest stwierdzenie, że nie robisz tego, co powinieneś. 
Przewija  się  ono  przez  całe  twoje  życie,  podąża  za  tobą  jak  koszmar,  ściga  cię.  Nigdy  nie  da  ci  spokoju,  nie 

background image

 

- 13 - 

pozwoli ci się odprężyć. Jeśli się zrelaksujesz, powie ci: „Co ty wyprawiasz? Nie wolno ci się odprężać; powinieneś 

działać".  Kiedy  działasz,  powie  ci:  „Co  robisz?  Musisz  trochę  odpocząć,  bo  inaczej  zwariujesz. Już  jesteś  na 

krawędzi". 
Jeśli  robisz  coś  dobrego,  powie:  „Jesteś  głupi.  Czynienie  dobra  nie  popłaca,  ludzie  będą  cię  oszukiwać".  Jeśli 

robisz coś złego, powie: „Co ty robisz? To prosta droga do piekła. Będziesz musiał to odpokutować". Nigdy nie 
zostawi c

ię w spokoju. Cokolwiek uczynisz, będziesz zawsze zdany na potępienie. 

Ten  głos  potępienia  został  w  tobie  zasiany.  To  największa  plaga,  jaka  spotkała  ludzkość.  I  dopóki  się  go  nie 

pozbędziemy,  nie  będziemy  mogli  stać  się  w  pełni  ludzcy,  pełni  radości,  nie  będziemy  mogli  uczestnic2yć  w 

świętowaniu,  jakim  jest  Istnienie.  Tylko  ty  sam  możesz  się  pozbyć  tego  poczucia  powinności.  A  nie  jest  ono 

wyłącznie twoim problemem, ale także problemem prawie każdej ludzkiej istoty. W jakimkolwiek kraju się urodziłeś, 
do jakiej

kolwiek  religii  czy  ideologii  przynależysz,  nie  ma  znaczenia  -  katolicyzm, komunizm, hinduizm, islam, 

dżainizm,  buddyzm  -podstawa  jest  ta  sama:  stworzenie  w  tobie  podziału,  tak  aby  jedna  część  ciebie  zawsze 

potępiała drugą. Jeśli słuchasz pierwszej -druga zawsze cię potępia. Przez to jesteś stale w stanie wewnętrznego 
konfliktu, wojny domowej. 

Ta wojna musi zostać zażegnana, bo jeśli nie - przegapisz całe piękno, błogosławieństwo życia. Nie będziesz w 

stanie  śmiać  się  z  głębi  serca,  naprawdę  kochać,  w  pełni  się  zaangażować.  A  tylko  poczucie  pełni  pozwala 

rozkwitać wraz z wiosną, tak że twoje życie nabiera kolorów, pełne jest muzyki i poezji. 
To tylko pełnia w tobie umożliwia nagłe odczucie obecności Boga wszędzie dokoła. Jak na ironię ten wewnętrzny 

podział został stworzony przez tych, których nazywasz świętymi, kapłanami, Kościołami. Mówiąc uczciwie, wszelcy 

kapłani są największymi wrogami Boga na Ziemi. 
Powinniśmy  uwolnić  się  od  tych  kapłanów,  bo  ich  nauki  są  źródłem  patologii.  Oni  nas  krępują,  oni  wywołują 

epidemię neurozy. A neuroza stała się tak wszechobecna, że myślimy, iż tak ma być. Myślimy, że takie jest życie i 

że polega ono na cierpieniu, długim, rozciągniętym w czasie cierpieniu, bolesnej, zamierającej egzystencji. 
Jeśli popatrzymy na tak zwane nasze życie - tak właśnie ono wygląda, bo nie ma w nim ani jednego kwiatu, ani 

jednej pieśni w głębi serca, ani jednego promienia boskiej przyjemności. 
I  wcale  nie  jest  dziwne,  że  inteligentni  ludzie  na  całym  świecie  pytają,  jaki  jest  sens  życia.  Po  co  mamy  je 

kontynuować?  Dlaczego  jesteśmy  tak  tchórzliwi,  że  ciągle  jeszcze  żyjemy?  Czemu  nie  zdobędziemy  się  na 

odwagę, aby zakończyć ten nonsens? Dlaczego nie możemy z sobą skończyć? 
Nigdy  przedtem  na  świecie  nie  było  tylu  ludzi  przekonanych,  że  życie  jest  całkowicie  pozbawione  znaczenia. 
Dlaczego dzie

je się tak w naszych czasach? To nie ma żadnego związku z „naszymi czasami". Przez całe wieki, 

przez co najmniej pięć tysięcy lat, kapłani wyrządzali te szkody. Obecnie osiągnęło to swoisty rekord. I nie my tego 

dokonaliśmy. Jesteśmy tu ofiarami. Ofiarami historii. Jeśli ludzie odzyskają choć trochę świadomości, to pierwszą 

rzeczą, jaką zrobią, będzie spalenie wszystkich ksiąg historii. Zapomnij o przeszłości, była koszmarna. Zacznij od 
po

czątku, od A, B, C, tak jakby znów narodził się Adam. Zacznij tak, jak byśmy byli w rajskim ogrodzie, niewinni, 

nieskażeni. 
Pewien  człowiek  poszukiwał  dla  siebie  kościoła,  do  którego  chciałby  wstąpić.  W  końcu  znalazł  pewien  maleńki 

kościółek, w którym wierni modlili się razem z duchownym. Mówili: „Nie zrobiliśmy rzeczy, które powinniśmy byli 

zrobić, a zrobiliśmy to, czego nikt nam nie nakazał robić". Człowiek ten osunął się na ławkę, westchnął z ulgą i 

powiedział do siebie: „Chwała Bogu, w końcu odnalazłem swoich". 
Rób  wszystko  w  zgodzie  ze  swoją  naturą,  postępuj  zgodnie  z  wrodzonymi  ci  pragnieniami.  Nie  posługuj  się 

receptami, słuchaj swego serca; oto jedyna recepta, którą należy stosować. Tak, słuchaj uważnie, świadomie, a 

nigdy się nie pomylisz. Słuchanie swego serca nie stanie się źródłem podziałów. Słuchając własnego serca, powoli 

zaczniesz zbliżać się we właściwym kierunku, nie myśląc o tym, co dobre, a co złe. 
Cała  bowiem  sztuka  życia  dla  nowych  pokoleń  zawiera  się  w  tajemnicy  świadomego,  uważnego  słuchania 

własnego serca, postępowania według tych wskazówek i podążania w tę stronę, w którą cię kieruje. Tak, czasem 

doprowadzi cię do nieszczęścia - ale pamiętaj, że tylko dzięki nieszczęściom możesz stać się dojrzały. Czasami 

sprowadzi cię na manowce - ale takie błędy są częścią dorastania. Wiele razy upadniesz. Ale podnieś się znowu, 

bo tylko tak zdobywasz siłę - przez swe upadki i wzloty. W taki sposób stajesz się całością. 
Nie  wprowadzaj  żadnych  zasad  pochodzących  z  zewnątrz.  Żadne  narzucone  prawo  nie  może  być  słuszne,  bo 

zostało wymyślone po to, by tobą rządzić. Tak, zdarzali się w przeszłości oświeceni ludzie - Budda, Jezus, Kriszna, 

Mahomet.  Ale  oni  nie  narzucili  światu  zasad  postępowania.  Dali  jedynie  swoją  miłość.  Jednak  wcześniej  czy 

później  wyznawcy  sprzymierzają  się  i  zaczynają  tworzyć  zasady  postępowania.  Kiedy  zabraknie  Mistrza,  kiedy 

światło zgaśnie, a oni pozostają w ciemności, zaczynają po omacku szukać jakichś zasad. Bo nie ma już światła, 

które umożliwiało im widzenie, teraz więc będą uzależnieni od zasad. 
Jezus  postępował  tak,  jak  podszeptywało  mu  serce,  a  to,  co  robią  chrześcijanie,  nie  jest zgodne z szeptem  ich 

serc. Oni są naśladowcami, a przez to obrażają swoje człowieczeństwo i swojego Boga. 
Nie  naśladuj,  bądź  prawdziwym  sobą.  Nie  stawaj  się  czyjąś  kopią.  Niestety,  to,  co  widzimy  dokoła  na  całym 

świecie, to kopie, kopie i jeszcze raz kopie. 
Kiedy jesteś sobą, życie wydaje się tańcem - a przecież po to żyjesz, by być sobą. Ponieważ zaś nie ma dwóch 

background image

 

- 14 - 

takich samych ludzi - moja droga 

życiowa nigdy nie stanie się twoją. 

Zachwyć się duchem, wsłuchaj w ciszę swego Mistrza, ucz się jego wdzięku. Pij z jego istoty, jak tylko możesz 

najwięcej, ale nie naśladuj go. Chłonąc jego ducha, pijąc jego miłość, dostając jego współczucie, będziesz umiał 

wsłuchać się w szept swojego serca. I to jest szept. Serce przemawia cichym, spokojnym głosem, nie krzyczy. 
Zapomnij o tym, co ci powiedziano: „To jest dobre, a to jest złe". Życie nie jest tak sztywne. Co jest dobre dziś, 

może stać się złe jutro. Co złe w tej chwili, może stać się dobre w następnej. Życia nie można zaszufladkować, 

poprzyklejać  naklejek:  „dobre",  „złe".  To  nie  sklep  z  odczynnikami  chemicznymi,  gdzie  każda  butelka  ma  swoją 

etykietkę i wiesz, co w niej jest. Życie jest tajemnicą; jeśli w pewnej chwili coś pasuje, to znaczy, że jest dobre. W 

następnej chwili jednak tyle wody upłynęło w rzece Ganges, że to coś już nie pasuje, a więc jest złe. 
Jaka  jest  moja  definicja  tego,  co  właściwe?  To,  co  znajduje  się  w  harmonii  z  naturą,  jest  dobre,  a to, co w 

dysharmonii,  jest  złe.  Musisz  być  uważny,  bo  to  się  zmienia  i  winno  być  rozpatrywane na nowo. Nie ma 

uniwersalnych odpowiedzi na pytanie o dobro i zło. 
Życie płynie tak szybko! Jest dynamiczne, nie statyczne. Nie jest stawem, ale Gangesem, ciągle płynie. Nie jest 

takie samo w dwóch różnych chwilach. Toteż coś, co jest dobre teraz, może być złe później. 
Co więc robić? Jedyne rozwiązanie to wyjaśnić to ludziom, aby mogli sami decydować, jak zareagują na kolejne 

zmiany w ich życiu. 

Oto pewna stara 

przypowieść zen: 

Były dwie konkurujące ze sobą świątynie. Obaj Mistrzowie - tak się do nich zwracano, choć nie zasługiwali na ten 

tytuł, toteż nazwijmy ich kapłanami - byli swoimi zagorzałymi przeciwnikami i nie pozwalali nawet, by ich uczniowie 
patrzyli w kie

runku tej drugiej świątyni. 

Każdy z kapłanów miał chłopca na posługi, do podawania mu rzeczy, załatwiania sprawunków. Kapłan z pierwszej 

świątyni nakazał swojemu służącemu: „Nigdy nie rozmawiaj z tym drugim. Ci ludzie są niebezpieczni". 

Ale  -jak to 

chłopcy  -  kiedy  pewnego  dnia  spotkali  się  na  drodze,  chłopiec  z  pierwszej  świątyni  zapytał:  „Dokąd 

idziesz?" Drugi odrzekł: „Gdzie mnie wiatry skierują". Wspaniała odpowiedź. Prawdziwe tao. 
Jednak pierwszy chłopiec poczuł się zawstydzony, urażony i nie mógł znaleźć odpowiedzi. Odszedł sfrustrowany, 

zły, w poczuciu winy, myśląc sobie: „Mój Mistrz zabronił mi rozmawiać z tymi ludźmi. Oni są niebezpieczni. Jak 

mógł udzielić mi takiej odpowiedzi? Upokorzył mnie". 
Poszedł  do  swojego  kapłana  i  opowiedział,  co  się  zdarzyło.  Dodał  na  koniec:  „Jest  mi  przykro,  że  z  nim 

rozmawiałem.  Miałeś  rację.  Ci  ludzie  są  dziwni.  Cóż  to  za  odpowiedź!  ?  Ja  zadaję  zwykłe  pytanie:  «Dokąd 

idziesz?», a wiem, że idzie na targ tak jak ja, a on odpowiada «Dokąd mnie wiatry skierują»". 
Kapłan  powiedział:  „Ostrzegałem  cię,  ale  nie  posłuchałeś.  A  teraz  słuchaj  -jutro  znów  zatrzymasz  się  w  tym 

miejscu, a gdy on nadejdzie, zapytasz: «Dokąd idziesz?». On odpowie: «Dokąd mnie wiatry skierują», a ty wtedy 

okaż się lepszym filozofem i powiedz: «A co gdybyś nie miał nóg? Bo dusza jest bezcielesna i wiatry nie mogą jej 

nigdzie ponieść!»" 
Doskonale  poinstruowany  chłopak  przez  całą  noc  powtarzał  te  zdania.  Wczesnym  rankiem  znów  udał  się  na 

miejsce. Dokładnie o tej samej porze nadszedł drugi chłopiec. Ten pierwszy, uszczęśliwiony, że teraz będzie mógł 

wykazać się znajomością filozofii, zapytał: „Dokąd idziesz?" i czekał na odpowiedź. A odpowiedź brzmiała tak: „Idę 

przynieść trochę warzyw z targu". 
I jak teraz skorzystać z filozofii, której się wyuczył? 
Takie jest życie. Nie możesz się na nie przygotować. Takie jest jego piękno, na tym polega jego wspaniałość, że 
zawsze zasta

je cię nieprzygotowanego, że zawsze jest niespodzianką. Jeśli masz oczy, to zauważysz, że każda 

chwila jest zaskoczeniem i g

otowe odpowiedzi nie mają żadnego zastosowania. 

Ja  po  prostu  ukazuję  ci  zasadę  nierozerwalnie  połączoną  z  życiem.  Bądź  posłuszny  swojemu  jestestwu,  świeć 

swym własnym  światłem  i  niech  to  światło  oświetla twoją  drogę,  a  takie  problemy  nigdy  się  nie  pojawią. To, co 
robisz, jest tym, co na

leżało zrobić, a to, czego nie robisz - widać nie musiało być zrobione. 

Jedyny sposób, aby być w kontakcie z życiem, aby nie pozostawać w tyle, to mieć czyste serce, serce bez winy. 
Zapomnij wszystko, co mówiono o robieniu  i nie  robieniu  - 

nikt  nie  może  za  ciebie  decydować.  Unikaj  tych 

uzurpatorów, którzy decydu

ją za ciebie, ty przejmij ster. Musisz decydować. A kiedy decydujesz - odradza się twoja 

dusza.  Gdy  inni  decydują,  twoja  dusza  pozostaje  tępa  i  uśpiona.  Kiedy  zaczynasz  podejmować  swoje  własne 

decyzje, pojawia się ostrość widzenia. Decydować znaczy podejmować ryzyko. Być może robisz coś źle - kto wie? 

Na tym polega ryzyko. Kto wie, co się stanie? Oto ryzyko: żadnej gwarancji. 

U starych -  jest gwarancja. Miliony i 

miliony  ludzi  postępowały  tak  samo,  jakże  więc  mogliby  się  mylić?  Oto 

gwarancja.  Jeśli  tak  wielu  ludzi  mówi,  że  coś  jest  prawidłowe,  to  zapewne  musi  być  prawidłowe.  Podejmij  całe 

potrzebne  ryzyko,  aby  być  indywidualistą  i  akceptować  wyzwania,  tak  by  mogły  wyostrzać  twoje spojrzenie, by 

dawały ci błyskotliwość i inteligencję. 
Prawda  nie  opiera  się  na  wierze,  ale  na  wyższej  inteligencji.  Pozwala  wytrysnąć  ukrytym  w  tobie  źródłom,  jest 

background image

 

- 15 - 

doświadczeniem  oświecenia  twojej  świadomości.  Ale  by  to  mogło  nastąpić,  musisz  znaleźć  miejsce  w  samym 

sobie. A właściwe miejsce to akceptowanie siebie takim, jakim jesteś. Niczemu nie zaprzeczaj, nie daj się podzielić, 
nie miej poczucia winy. 

Wyrwij się z nieszczęścia 
To nie powinno być trudne - przerwać cierpienie, poczucie braku nadziei. To nie powinno być trudne, bo przecież 

nie chcesz czuć się źle. Chyba więc kryje się za tym coś bardziej skomplikowanego. Ta komplikacja polega na tym, 

że od najwcześniejszego dzieciństwa nie wolno ci było okazywać radości, czuć się szczęśliwym. Kazano ci być 

poważnym, a powaga łączy się ze smutkiem. Musiałeś robić to, czego nie chciałeś robić. Byłeś bezradny, słaby, 

zależny  od  ludzi;  musiałeś  robić,  co  ci  kazali.  Robiłeś  to  niechętnie,  kiepsko,  będąc  temu  przeciwnym.  Byłeś 
zmuszony ro

bić tyle rzeczy wbrew sobie, że stopniowo jedno stało się jasne: wszystko, co jest ci przeciwne, jest 

słuszne, a to, co nie jest ci przeciwne, jest błędne. I powoli całe to wychowanie napełniło cię smutkiem, zakłóciło 
twój stan naturalny. 

Stanem naturalny

m jest radość, tak samo jak stanem naturalnym jest zdrowie. Kiedy jesteś zdrowy, nie idziesz do 

dokto

ra,  aby  pytać:  Dlaczego  jestem  zdrowy?  Nie  ma  potrzeby  zadawać  pytań  dotyczących  zdrowia.  Ale  kiedy 

jesteś chory, pytasz natychmiast: Dlaczego jestem chory? Co powoduje moje złe samopoczucie? 
To całkowicie słuszne, by pytać, dlaczego jest ci źle. Ale nikogo nie pytaj, dlaczego czujesz się wspaniale. Zostałeś 
wycho

wany w chorym społeczeństwie, w którym poczucie szczęścia bez powodu poczytywane jest za szaleństwo. 

Jeśli uśmiechasz się bez powodu, ludzie pomyślą, że brak ci piątej klepki - bo inaczej z czego byś się tak cieszył? 

A jeśli odpowiesz: „Nie wiem, po prostu czuję się szczęśliwy", twoja odpowiedź upewni ich tylko, że coś jest z tobą 
nie tak. 

Jeśli jednak czujesz się kiepsko, nikt nie będzie się dziwił. Takie samopoczucie uznawane jest za normę; każdy tak 

się czuje. Nie jest to niczym niezwykłym. Nie robisz nic dziwnego. 
Podświadomie  umacnia  się  w  tobie  przekonanie,  że  nieszczęście  jest  stanem  naturalnym,  a  szczęście  - 
nienaturalnym. Po

czucie szczęścia musi mieć powody. Poczucie nieszczęścia ich nie potrzebuje. To przekonanie 

powoli wsiąka w ciebie coraz głębiej - do krwiobiegu, do kości, do samego szpiku - chociaż jest czymś, co obraca 

się przeciwko tobie. Zostałeś zmuszony do swoistej schizofrenii; zostało ci narzucone coś, co jest przeciwko twojej 

naturze. Zostałeś oderwany od samego siebie, by stać się czymś, czym nie jesteś. 
To właśnie jest przyczyna nieszczęść ludzkości: każdy jest tam, gdzie być nie powinien. A ponieważ nie jest tam, 
gdzie powi

nien  być  -  gdzie  został  stworzony,  by  być  -  czuje  się  źle.  Tkwisz  w  stanie  odchodzenia  od  samego 

siebie,  brniesz  coraz  dalej  i  dalej,  tak  że  już  zapomniałeś  drogę  powrotną  do  domu.  Więc  gdziekolwiek  jesteś, 

myślisz, że to twoje miejsce - smutek stał się twoim domem, ból stał się naturą. Cierpienie zostało zaakceptowane, 

tak jakby było czymś zdrowym, nie chorobą. 
A gdy ktoś mówi: „Porzuć to nędzne życie, odrzuć cierpienie, które niepotrzebnie dźwigasz ze sobą" - pojawia się 
pro

blem podstawowy: To jest przecież wszystko, co posiadam! Jeśli to odrzucę, nie zostanie mi nic, stracę swoją 

osobowość. Teraz przynajmniej jestem kimś, chociaż nieszczęśliwym, chociaż smutnym, chociaż cierpiącym. Jeśli 
to o

drzucę, pojawi się pytanie, jaka jest moja osobowość, kim właściwie jestem. Nie pamiętam drogi do domu, a 

odebrano mi hipokryzję, zastępcze mieszkanie stworzone dla mnie przez społeczeństwo. 
Nikt nie chce stać goły na środku ulicy. Lepiej być nieszczęśliwym - przynajmniej masz coś na sobie, choć jest to 

nieszczęście... Ale to nie szkodzi, wszyscy inni też są ubrani w takie same szaty. Dla tych, którzy mogą sobie na 

nie pozwolić, ich nieszczęścia są drogocenne. Ci, których na to nie stać, są podwójnie nieszczęśliwi - muszą żyć w 

pełnej biedzie i nędzy, nie ma czym się chwalić. 
Są  więc  bogaci  nieszczęśnicy  i  biedni  nieszczęśnicy.  Ci  biedni  starają  się  za  wszelką  cenę  osiągnąć  status 
bogatych nie

szczęśników. Występują tylko takie dwa typy. 

Trzeci typ zos

tał całkowicie zapomniany. Jest nim twoja rzeczywistość, która nie ma w sobie nic nieszczęśliwego. 

Wrodzo

na natura człowieka jest radosna. 

Radość nie jest czymś, co należałoby zdobywać. Już w tobie jest; urodziłeś się z nią. Nie zatraciliśmy jej, jedynie 

oddaliliśmy się i odwróciliśmy się tyłem do siebie samych. 
Jest tu, za twoimi plecami; mały obrót i jaka rewolucyjna zmiana! 
Ale  są  fałszywe  religie,  które  mówią  ci,  że  jesteś  nieszczęśliwy,  bo  w  poprzednim  życiu  wyrządziłeś  zło.  To 
wszystko nonsens. D

laczego Istnienie czekałoby przez jedno życie, aby cię ukarać? Wydaje się to niepotrzebne. W 

naturze  rzeczy  dzieją  się  natychmiast.  Wkładasz  rękę  do  ognia,  a  dopiero  w  następnym  życiu  ulegniesz 

poparzeniu?  Dziwne!  Oparzysz  się  przecież  natychmiast.  Przyczyna  i  rezultat  są  połączone,  nie  mogą  być  roz-
dzielone. 

Lecz  te  fałszywe  religie  nie  ustają  w  pocieszaniu:  Nie  przejmuj  się.  Rób  więcej  dobrych  uczynków  i  módl  się 

częściej. Chodź do świątyni  lub  do kościoła, a w  następnym życiu  nie  będziesz  nieszczęśliwy. Nic natychmiast, 

gotówką; wszystko później -w następnym życiu. I nikt z następnego życia nie pojawia się, aby powiedzieć: Ci ludzie 

mówią absolutne kłamstwa. 
Religia powinna być jak gotówka, nawet nie jak czek, ale właśnie gotówka. 

background image

 

- 16 - 

Rozliczne religie mają różne strategie, ale powód ten sam. Chrześcijanie, żydzi, muzułmanie, religie zrodzone w 

Indiach mówią: cierpisz, bo Adam i Ewa zgrzeszyli. Pierwsza para, tysiące lat temu... i nie był to jakiś wyjątkowo 
wielki grzech - 

popełniasz  go  codziennie.  Po  prostu  zjedli  jabłko,  mimo  że  Bóg  im  tego  zabronił.  Oczywiście 

problem  nie  leży  w  jedzeniu  jabłek,  ale  w  nieposłuszeństwie.  Tysiące  lat  temu  ktoś  nie  posłuchał  Boga,  został 
ukarany przez wyrzucenie z Edenu, z boskiego raju. A dlaczego my cierpimy? Bo oni byli naszymi praprzodkami. 

W rzeczywistości jest całkowicie inaczej. To nie jest kwestia czynienia zła, lecz raczej faktu, że zostałeś wygnany z 

samego siebie, ze swojego stanu naturalnej radości. Bo żadna religia nie chce, byś zbyt łatwo dochodził do stanu 
szc

zęścia. Cóż bowiem stałoby się z wyznawcami? Co pozostałoby z tych wszystkich świetnych praktyk, metod 

ascezy? 

Jeśli odrzucenie poczucia nieszczęścia byłoby tak łatwe, jak ja mówię, wtedy wszystkie fałszywe religie straciłyby 
swój biznes. To sprawa ich bi

znesu. Poczucie szczęścia musi być tak trudne do osiągnięcia - wręcz niemożliwe - 

że ludzie mogą mieć na to nadzieję jedynie w jakimś przyszłym życiu, po długiej, uciążliwej podróży. 
Ale ja ci mówię z własnego doświadczenia: osiągnąłem to z ogromną łatwością. Dla mnie to także nie jest pierwsze 

życie i zapewne popełniłem więcej „złych uczynków" niż ty - bo 
ja nie myślę, że to było coś złego. Docenianie piękna, docenianie smaku, docenianie wszystkiego, co czyni życie 
lepszym i bardziej kochanym - to, moim 

zdaniem, nie są złe rzeczy. 

Chciałbym,  abyś  i  ty  stał  się  wrażliwy,  miał  większe  poczucie  estetyki  dla  tych  spraw.  One  uczynią  cię  bardziej 
ludzkim, obda

rzą cię większą delikatnością, nauczą większej wdzięczności za to, że istniejesz. 

Dla mnie nie są to rozważania teoretyczne. Po prostu zaakceptowałem nicość jako drzwi. Nazywam to medytacją, 

a jest ona przecież niczym innym, jak jednym z imion nicości. Kiedy taka nicość nadejdzie, stajesz nagle twarzą w 

twarz z samym sobą, a cały bagaż smutku znika. Pierwsze, co powinieneś zrobić, to po prostu wyśmiać samego 

siebie, to, jakim byłeś idiotą. Tego smutku nigdy nie było - to ty z jednej strony go tworzyłeś, a z drugiej usiłowałeś 

niszczyć; i oczywiście byłeś podzielony na dwie części jak schizofrenik. 

To jest 

bardzo łatwe i proste. 

Najłatwiejszą rzeczą w życiu jest być sobą. To nie wymaga wysiłku; już nim 

jesteś. Tylko przypomnij sobie... wyrzuć wszystkie głupoty, którymi karmiło cię społeczeństwo. Jest to tak łatwe jak 

dla węża wysunięcie się ze swojej starej skóry i nie oglądanie się już w tył. Bo to jest po prostu stara skóra. 
Jeśli to pojąłeś, może zdarzyć ci się nawet w tej właśnie chwili. 
Bo już od tej chwili zrozumiesz, że smutek, nieszczęście nie istnieją. 
Milczysz, stojąc w drzwiach nicości; jeden krok do przodu i odnajdziesz największy skarb, który czekał na ciebie 
przez ty

siące poprzednich wcieleń. 

Uświadom sobie swoje szczęście 

Zwykle umysł z łatwością sygnalizuje ci ból, ale nie stan zadowolenia. Kiedy boli cię głowa - wiesz o tym dobrze. 
Ale kiedy nie boli - 

nie  myślisz  o  tym,  że  masz  dobre  samopoczucie.  Kiedy  boli  cię  jakaś  część  ciała  -  masz 

świadomość tego bólu. Ale kiedy jesteś całkowicie zdrowy - nie masz świadomości pełni zdrowia. 
To jest podstawowa przyczyna tego, że czujemy się smutni: nasza świadomość nastawiona jest na ból. Liczymy 

ciernie, nie zwracamy uwagi na kwiaty. I jakoś tak jest, że wybieramy ciernie, a lekceważymy kwiaty. Poranienie i 

ciągły ból nas nie dziwią; tak musi być. 
Dzieje się tak z bardzo konkretnego, biologicznego powodu: natura wysyła sygnał bólu, abyś mógł mu zaradzić. To 
wro

dzony  mechanizm.  Gdyby  nie  on,  twoja  ręka  mogłaby  się  palić,  a  ty  niczego  byś  nie  zauważył.  Bez  niego 

byłoby nam trudno zachować życie. Natura uczyniła ból zjawiskiem podstawowym i nieuniknionym: musisz mieć 

świadomość  swojego  bólu.  Ale  z  drugiej  strony  natura  nie  ma  wbudowanego  mechanizmu  informowania  cię  o 

przyjemnościach, radości, błogości. Tego trzeba się tego nauczyć, pracować nad tym. To jest sztuka. 
Od tej chwili zacznij zwracać uwagę na te sprawy. Jeśli na przykład twoje ciało pozostaje w doskonałym zdrowiu - 

usiądź  w  ciszy,  uświadom  to  sobie.  Zjadłeś  dobry  posiłek  i  ciało  jest  usatysfakcjonowane, zadowolone? - 

Uświadom to sobie. 
Kiedy  jesteś  głodny,  natura  sama  ci  to  uzmysławia,  ale  nie  ma  ona  systemu  uświadamiania  ci  faktu,  że  jesteś 

zadowolony; to trzeba w sobie wytworzyć. Natura tego nie potrzebuje, bo jedynym jej zadaniem jest zapewnić ci 

przetrwanie; wszystko ponadto jest luksusem. Radość jest luksusem, najwspanialszym luksusem. 
Zaobserwowałem, dlaczego ludzie są tacy smutni -w rzeczywistości nie są tak smutni, jak to okazują. Mają chwile 

wielkiej  radości,  ale  one  mijają  wcale  przez  nich  nie  uświadomione.  Jedynym,  co  pamiętają,  są  ból  i  rany.  Ich 

umysły są pełne koszmarów. Nie znaczy to, że nie mają wspaniałych snów i poetyckich wizji - także je mają, ale 

nikt ich nie zauważa. 
W ciągu dwudziestu czterech godzin zdarzają się tysiące rzeczy, za które winieneś wdzięczność Bogu, ale 
ich nie zau

ważasz. Od tego właśnie należy zacząć. Będziesz zdumiony, jak szczęście coraz bardziej rozrasta się 

każdego dnia, a ból i smutek proporcjonalnie się zmniejszają. I nadchodzi moment, gdy życie staje się jak święto. 

Ból pojawia się rzadko, a i wtedy jest po prostu częścią tej zabawy. Nie przeszkadza, nie zakłóca niczego. Jest 
akceptowany. 

background image

 

- 17 - 

Jeśli akceptujesz poczucie sytości, które pojawia się po posiłku, wiesz także, że będziesz miał poczucie lekkiego 
bólu, kie

dy jesteś głodny... i to dobrze. Kiedy dobrze wyspałeś się w nocy i rano jesteś świeży, rześki i wypoczęty, 

naturalne jest, że pewnej nocy nie będziesz mógł zasnąć i trudno będzie to znieść, ale to właśnie jest częścią gry. 
Z  mojego  doświadczenia  wynika,  że  życie  składa  się  w  dziewięćdziesięciu  dziewięciu  procentach  z  poczucia 

szczęścia  i  w  jednym  procencie  z  bólu.  Ale  życie  innych  ludzi  składa  się  w  dziewięćdziesięciu  dziewięciu 

procentach z bólu, a w jednym procencie z poczucia szczęścia; wszystko jest na odwrót. 
Stań  się  coraz  bardziej  świadomy  przyjemności,  radości,  spraw  pozytywnych,  kwiatów  i  tego,  że  nawet  czarne 

chmury mają białe obrzeża. 

3. Podstawy dobrego samopoczucia 

Słuchaj ciała. Ciało nie jest twoim wrogiem, postępuj zgodnie z tym, co ci mówi, bo dysponuje ono 

swoją własną mądrością. Nie zakłócaj jej, nie sięgaj po rozum. Nie uczę cię ścisłych zasad, po prostu 

daję ci zmysł czujności. Słuchaj swojego ciała. 
Ciało jest twoim przyjacielem; nie jest twoim wrogiem. Słuchaj jego języka, odszyfruj ten język i krok 
po kroku - 

otwórz księgę swojego ciała i czytaj kartka po kartce, a poznasz całą tajemnicę życia. W 

formie skondensowanej tajemnica ta zawiera się w twoim ciele. Powiększona milion razy jest całym 

wszechświatem. Ale zmniejszona do małej skali jest właśnie tutaj, w twoim ciele. 

Nawiąż kontakt ze swoim ciałem 

Ni

e masz kontaktu z wieloma aspektami swego ciała, po prostu je nosisz. Kontakt oznacza wielką wrażliwość. Za-

pewne nawet nie czujesz swojego ciała. Jedynie kiedy jesteś chory, czujesz, że je masz. Boh cię głowa - czujesz 

głowę; bez bólu głowy, nie ma kontaktu z głową. Boh noga, zaczynasz czuć, że masz nogę. Zaczynasz odczuwać 

tylko wtedy, gdy coś jest nie tak. 
Kiedy wszystko jest w porządku, nie czujesz swojego ciała, a przecież w tym właśnie czasie - kiedy wszystko jest w 
po

rządku  -  taki  kontakt  może  być  nawiązany.  Gdy  coś  szwankuje,  nawiązujesz  kontakt  z  chorobą,  z  tym,  co  ci 

dolega, bo nie masz wtedy dobrego samopoczucia. Przez cały czas masz głowę, ale kontakt z nią nawiązujesz 
dopiero, gdy zaczyna bo

leć. Jest to więc kontakt z bólem głowy, a nie z głową. Kontakt z głową jest możliwy tylko 

wtedy, gdy nie ma bólu, a głowa wypełniona jest dobrym samopoczuciem. Ale tę zdolność prawie zatraciliśmy. Nie 

mamy żadnej łączności, kiedy wszystko jest w porządku. Kontakt jest nawiązywany jedynie w stanie zagrożenia. 

Ból głowy - potrzebna jest naprawa, potrzebne jest lekarstwo, coś trzeba zrobić, nawiązujesz więc kontakt i coś 
robisz. 

Spróbuj  nawiązać  kontakt  wtedy,  gdy  wszystko  jest  w  porządku.  Po  prostu  połóż  się  na  trawie,  zamknij  oczy  i 
odczuj doznania, 

które pojawiają się w środku, roztętnione poczucie zadowolenia. Połóż się na wodzie. Dotyka ona 

twojego ciała i każda komórka jest chłodzona. Poczuj, jak ten chłód przenika komórkę za komórką, wchodzi coraz 

głębiej w twoje ciało. Ciało jest fenomenalne, jest jednym z cudów natury. 
Usiądź  w  słońcu.  Pozwól,  by  jego  promienie  przenikały  ciało.  Czuj,  jak  ciepło  przenika  do  twego  wnętrza,  jak 
wchodzi co

raz  głębiej,  jak  dotyka  twoich  komórek  i  dociera  aż  do  szpiku  kości.  A  słońce  jest  życiem,  źródłem 

wszystki

ego. Poczuj więc, z zamkniętymi oczami, to wszystko, co się dzieje. Pozostań czujny, obserwuj i ciesz się. 

Krok po kroku uświadomisz sobie delikatną harmonię, piękną muzykę, która stale rozbrzmiewa wewnątrz ciebie. 

Wtedy nawiążesz kontakt z ciałem. Jeśli tego nie potrafisz, nosisz jedynie martwe ciało. 

To jest tak: osoba, która kocha swój samochód, ma inny kon

takt  i  odczucia  związane  z  tym  samochodem,  niż 

osoba, która nie kocha swego auta. Ten, komu samochód jest obojętny, jeździ nim i traktuje go jak urządzenie, ale 

osoba,  która kocha swój samochód, natychmiast zauważa najmniejsze zmiany  w  jego  nastroju,  najsubtelniejszą 

zmianę dźwięku silnika. Coś się zmienia w samochodzie, a ta osoba natychmiast to zauważa. Nikt inny tego nie 

słyszy;  pasażerowie  siedzą  i  niczego  nie  słyszą.  Wystarczy  mała  zmiana  w  terkocie  silnika,  byle  kliknięcie,  coś 
nowego i osoba, która kocha swój samochód, zaraz to zauwa

ża.  Ma  z  nim  dobry  kontakt.  Nie  tylko  kieruje 

samochodem.  On  jest  nie  tylko  mechanicznym  urządzeniem.  Kierowca  wniknął  w  samochód  i  pozwolił  też,  aby 

samochód wniknął w niego. 
Ze swojego ciała możesz korzystać jak z mechanizmu i wtedy nie będziesz na nie wrażliwym. Ciało nieustannie śle 
ci in

formacje, których ty nie słyszysz, bo nie masz żadnego kontaktu... 

ubiegłych  dekadach  przeprowadzono  w  Rosji  pewne  interesujące  badania  i  naukowcy  dokonali  odkrycia,  że 

zawsze za

nim  zaczynamy  chorować,  już  sześć  miesięcy  wcześniej  ciało  wysyła  systematyczne  sygnały.  Sześć 

miesięcy to długi czas. Zachorujesz w 1975 roku, a ciało już od połowy 1974 roku usiłuje cię ostrzec. Ale ty nie 

słyszysz, nie rozumiesz, nie wiesz. Dopiero kiedy choroba cię zaatakuje, dociera to do ciebie. A może i wtedy nie 
dociera - 

dopiero twój lekarz uświadamia ci, jak poważny problem masz ze zdrowiem. 

Jeden  z  naukowców,  który  przeprowadzał  te  badania,  przez  wiele  lat  kręcił  filmy  i  robił  zdjęcia,  które  pozwalały 

wykrywać choroby, zanim się objawią. Mówi on, że choroba może zostać zażegnana, a pacjent nigdy nawet nie 

będzie wiedział, czy wystąpiłaby czy nie. Jeśli w przyszłym roku ma zaatakować cię rak, może on być wyleczony 

właśnie teraz. Jeszcze nie ma żadnych objawów fizycznych, ale w elektryczności twojego ciała wiele się zmienia - 

nie w samym ciele, ale właśnie w jego elektryczności, w bioenergii, wiele się zmienia. Najpierw następują zmiany w 

bioenergii,  a  później  występują  objawy  fizyczne.  Jeśli  mogłyby  być  wyleczone  na  poziomie  bioenergetycznym, 

background image

 

- 18 - 

nigdy nie przeszłyby do fizycznej sfery ciała. 
Dzięki tym badaniom, w przyszłym stuleciu [tzn. w XXI wieku - przyp. tłum.] nikt nie będzie musiał chorować, nie 

będzie potrzeby korzystania ze szpitali. Zanim jeszcze choroba objawi się w ciele, może już być leczona, ale musi 

być wykryta za pomocą specjalnego urządzenia. Sam nie możesz jej wykryć, chociaż jesteś tu, żyjesz w rym ciele. 
Ale nie masz z nim, niestety, kontaktu. 

Być  może  słyszałeś,  że  hinduscy  sannjasini, rishi, mnisi zen, buddyjscy bhikkhu  przepowiadają  swoją  śmierć, 
zanim ona nadej

dzie. I może zadziwi cię fakt, że taka deklaracja następuje na sześć miesięcy wcześniej - nigdy 

więcej  niż  sześć  miesięcy  wcześniej.  Wielu  świętych  przepowiedziało,  że  umrą,  właśnie  sześć  miesięcy  przed 

swoją śmiercią. To nie jest przypadek; tych sześć miesięcy ma znaczenie. Zanim ciało umrze, zaczyna zamierać w 
nim bioener

gia, a osoba, która pozostaje w kontakcie ze swoją bioenergią, wie, że zaczyna się ona kurczyć. Życie 

oznacza  rozprzestrzenianie  się,  śmierć  oznacza kurczenie. Taki człowiek  czuje,  że  jego energia życiowa kurczy 

się, obwieszcza więc, że za sześć miesięcy umrze. Mnisi zen znani są z tego, że wybierają sobie nawet pozycję i 
spo

sób, w jaki umrą - bo dokładnie wiedzą, kiedy to nastąpi. 

Zdarzyło się, że pewien mnich zen był umierający, poprosił więc swych uczniów: 

Poradźcie mi, jak mam umrzeć; w jakiej pozycji. Człowiek ten był ekscentrykiem, lekko stukniętym, starym, ale 

bardzo pięknym szaleńcem. Jego uczniowie zaczęli się śmiać; myśleli, że żartuje, bo robił to bardzo często. Jeden 
z nich od

rzekł więc: 

A co, gdybyś umarł stojąc w kącie świątyni? 

Mnich odpowiedział: 

Słyszałem historię o tym, że kiedyś jakiś mnich zmarł już w kącie świątyni. Nie będę się powtarzał. Zaproponuj 

coś unikalnego. 

Umrzyj więc spacerując po ogrodzie - zaproponował ktoś inny. Mnich odrzekł: 

Słyszałem, że ktoś w Chinach zmarł, spacerując. Ktoś jeszcze inny zaproponował: 

Przyjmij pozycję shirshasana, czyli stań na głowie, i umrzyj. Nikt jeszcze nie umarł, stojąc na głowie, to bardzo 

trudne umrzeć, stojąc na głowie. Nawet zaśnięcie w takiej pozycji jest niemożliwe, a śmierć jest wielkim snem. Jak 

umrzeć w pozycji, w której nawet zwykły sen jest niemożliwy? 
Ale mnich zaakceptował ten pomysł. Ucieszył się. Wszyscy myśleli, że po prostu żartuje, a on naprawdę stanął na 

głowie. Przestraszyli się: Co on wyprawia? I co teraz? Przecież zostało mu już jedynie parę chwil życia. To byłoby 
dziwaczne - 

umarły stojący na głowie. W przerażeniu ktoś zasugerował: 

Jego siostra jest mniszką w pobliskim klasztorze. Niech ktoś idzie i ściągnie ją tutaj. Jest jego starszą siostrą, 

więc zapewne sobie z nim poradzi. Zna go bardzo dobrze. 
Siostra przyszła i rzekła podobno: 

Ikkyu (tak mnich miał na imię), nie wygłupiaj się! To nie jest sposób, w jaki się umiera. 

Ikkyu zaśmiał się, stanął na nogi i zapytał: 

- Dobrze, a jaki jest praw

idłowy sposób? Siostra odpowiedziała: 

Usiądź w lotosie, w pozycji Buddy, i wtedy umrzyj. Tamta pozycja nie była dobra. Przynajmniej teraz nie rób z 

siebie głupca. 
Podobno mnich przyjął pozycję Buddy i zmarł, a siostra wyszła. Jaki piękny człowiek! Ale skąd wiedział, że umiera? 

Tak dokładnie, że nawet przybierał pozycje! To właśnie bioenergia zaczynała zanikać i on to czuł. Takie wyczucie 

następuje tylko przez głęboki kontakt; nie jedynie powierzchowny kontakt z ciałem, ale łączność z jego korzeniami. 

Z

acznij  od  tego,  by  stawać  się  coraz  wrażliwszym  na  swoje  ciało.  Słuchaj  go,  mówi  ci  dużo,  ale  jesteś  tak 

zasłuchany w to, co masz w głowie, że nie jego słuchasz. Ilekroć wystąpi konflikt między umysłem i ciałem, prawie 

zawsze to właśnie twoje ciało ma rację, nie umysł, bo ono jest naturalne, a umysł jest uwarunkowany społecznie; 

ciało należy do niezgłębionej natury, umysł do społeczeństwa - twego konkretnego społeczeństwa, twego wieku, 

twoich czasów. Ciało jest głęboko zakorzenione w Istnieniu, umysł ślizga się jedynie po powierzchni. Ale ty zawsze 

słuchasz umysłu, nigdy ciała. I z powodu tego długotrwałego nawyku zatraciłeś z nim kontakt. 
Masz  serce,  jest  ono  w  tobie  zakorzenione.  Ale  nie  masz  kontaktu.  Zacznij  od  nawiązania  kontaktu  z  ciałem. 
Szybko si

ę zorientujesz, że całe ciało wiruje wokół środka serca, tak jak Układ Słoneczny wokół Słońca. Hindusi 

nazwali serce „Słońcem ciała". Całe ciało jest Układem Słonecznym i porusza się wokół serca. Zaczynasz życie 
wraz z pierwszym uderzeniem serca, umrzesz

, kiedy przestanie bić. Serce jest słonecznym centrum twojego ciała. 

Uświadom to sobie. A możesz to zrobić stopniowo, wtedy gdy już zdobędziesz świadomość całego swojego ciała. 
Nie okłamuj sam siebie 
Pamiętaj, abyś nie okłamywał siebie. Jak? Zapamiętaj trzy rzeczy. Po pierwsze, nigdy nie słuchaj nikogo, kto mówi 

ci,  jaki  masz  być.  Zawsze  słuchaj  swojego  wewnętrznego  głosu,  aby  wiedzieć,  kim  chciałbyś  być.  Inaczej 

zmarnujesz swoje życie. 

background image

 

- 19 - 

Jest tysiąc jeden pokus dookoła ciebie, bo wielu handlarzy zachwala swój towar. Ten świat to supermarket i każdy 
jest zain

teresowany  tym,  żeby  ci  coś  sprzedać;  każdy  jest  handlarzem.  Jeśli  posłuchasz  zbyt  wielu  z  nich  - 

oszalejesz. Nikogo nie słuchaj, po prostu zamknij oczy i słuchaj wewnętrznego głosu. To jest właśnie podstawa 

medytacji: słuchać wewnętrznego głosu. To po pierwsze. 

Po drugie - 

a drugie staje się możliwe dopiero, gdy masz już za sobą pierwsze - nigdy nie noś maski. Jeśli jesteś 

zły  -  bądź  zły.  To  ryzykowne,  ale  nie  uśmiechaj  się,  bo  to  będzie  nieprawdziwe.  Nauczono  cię,  że  nawet  kiedy 

jesteś zły, masz się uśmiechać, więc twój uśmiech staje się fałszywy jak maska... po prostu wykrzywienie ust, nic 

więcej. Serce pełne złości, trucizny, a usta się uśmiechają - stajesz się pełny fałszu. 
A potem dzieje się jeszcze i to: kiedy chcesz się śmiać, nie potrafisz. Cały twój mechanizm jest wywrócony do góry 
noga

mi, bo kiedy chciałeś być zły - nie byłeś; kiedy byłeś pełen nienawiści - nie okazałeś tego. Teraz chciałbyś 

kochać, ale nagle odkrywasz, że mechanizm nie działa. Teraz chciałbyś się uśmiechnąć, a robisz to z przymusem. 

Twoje serce wypełnia radość i chcesz się śmiać w głos, ale nie możesz się roześmiać, coś ściska cię w sercu, coś 

dławi  cię  w  gardle.  Uśmiech  się  nie  pojawia,  a  jeśli  nawet  się  pojawi,  to  jest blady, jakby martwy. Nie daje ci 

szczęścia. Nie wzbiera w tobie, nie promieniuje. 
Kiedy jesteś zły - bądź zły. Nie ma powodu, żebyś nie był. Kiedy chcesz się śmiać, śmiej się. Nie ma powodu, byś 

się nie śmiał. Stopniowo okaże się, że cały twój system zaczyna funkcjonować. 
A kiedy dobrze funkcjonuje, naprawdę, wydaje z siebie cichy „szmer" -jak samochód, w którym wszystko sprawnie 

działa. Kierowca, który kocha swój samochód, wie, że teraz wszystko jest w porządku, stanowi organiczną jedność 
-  mechanizm 

funkcjonuje  dobrze.  Zobaczysz:  kiedy  organizm  człowieka  funkcjonuje  prawidłowo,  można  słyszeć 

dokoła niego jakby delikatny „szmer". Idzie, ale każdy krok ma w sobie coś z tańca. Mówi, ale jego słowa niosą w 

sobie delikatną poezję. Patrzy na ciebie i patrzy naprawdę; nie jest letni, jest naprawdę gorący. Kiedy cię dotyka, 

dotyka  naprawdę;  możesz  czuć,  jak  jego  energia  wnika  w  ciebie,  prąd  życia  przenosi  się...  bo  jego  mechanizm 
dobrze funkcjonuje. 

Nie nakładaj masek; one powodują nieprawidłowe funkcjonowanie twojego mechanizmu, tworzą blokady. W twoim 

ciele jest wiele blokad. U człowieka maskującego złość, blokuje się szczęka. Cała złość wchodzi tam i pozostaje. 

Jego  dłonie  stają  się  brzydkie;  nie  poruszają  się  z  wdziękiem  tancerza,  ponieważ  złość  wchodzi w palce -  i je 

blokuje. Pamiętaj: złość ma dwa źródła, z których można ją wyrzucać. Jedno to zęby, drugie to palce. Wszystkie 

zwierzęta, kiedy są złe, gryzą zębami lub drapią pazurami. Z tych dwóch punktów wydobywa się złość. 
Mam także podejrzenie, że kiedy ludzie kumulują w sobie zbyt wiele złości, zaczynają mieć problemy z zębami. 

Zęby psują się, gdyż jest w nich zbyt wiele energii, która nie może znaleźć ujścia. Każdy, kto dusi w sobie złość, 

więcej je, bo jego zęby potrzebują coś gryźć. Ludzie w złości więcej palą. Ludzie w złości więcej mówią, stają się 

obsesyjnymi gadułami, bo szczęki potrzebują się poruszać, aby zrzucić choć trochę tego napięcia. 
Dłonie złych ludzi mają zgrubiałe stawy, są brzydkie. Gdyby ta energia znalazła ujście, mogłyby stać się pięknymi 

dłońmi. Jeśli cokolwiek w sobie dusisz, jakaś część ciała jest odpowiedzialna za te emocje. Jeśli nie chcesz płakać, 

twoje  oczy  tracą  blask,  bo  łzy  są  potrzebne;  są  zjawiskiem  towarzyszącym  życiu.  Jeśli  co  jakiś  czas  łkasz  i 
krzyczysz, wchodzisz w to - sta

jesz się tym zjawiskiem - łzy zaczynają spływać ci z oczu, oczy stają się czyste, są 

odświeżone,  młode  i  delikatne.  To  dlatego  kobiety  mają  piękniejsze  oczy  -  ciągle  jeszcze  płaczą.  Mężczyźni 

zatracili piękno oczu, gdyż wydaje im się, że nie wypada płakać. Jeśli mały chłopiec płacze - każdy, nawet rodzice, 

będą  się  naśmiewać:  „Co  ty  robisz?  Jesteś  mięczakiem?"  Jakiż  to  nonsens,  przecież  Bóg  dał  mężczyznom  i 
kobietom takie sa

me gruczoły łzowe. Gdyby mężczyzna nie powinien płakać -nie miałby tych gruczołów. Proste 

wnioskowanie.  Dlaczego  takie  same  gruczoły  łzowe  istnieją  u  mężczyzn  i  u  kobiet?  Oczy  potrzebują  łkania  i 

szlochania i wspaniale jeżeli możesz to robić z głębi swego serca. 
Pamiętaj: jeśli nie umiesz serdecznie płakać, nie umiesz także śmiać się, bo to dwa przeciwne bieguny. Ludzie 

umiejący się śmiać, umieją także płakać. Ludzie, którzy nie umieją płakać, nie umieją się śmiać. 
Może zaobserwowałeś to kiedyś u dzieci: kiedy śmieją się długo i głośno - naturalnie przechodzą w płacz - bo obie 

te czynności są połączone. Słyszałem matki, mówiące: „Nie śmiej się tak mocno, bo zaczniesz płakać". Prawda, bo 
zjawisko jest to samo - 

po prostu ta sama energia przemieszcza się na przeciwną stronę. 

Toteż  po  drugie:  nie  nakładaj  masek.  Bądź  sobą  za  wszelką  cenę.  Po  trzecie  zaś,  aby  zachować  swoją 

autentyczność, zawsze żyj w teraźniejszości - każde zakłamanie nadchodzi z przeszłości albo z przyszłości. To, co 

przeszło  -  minęło,  nie  przejmuj  się  tym.  I  nie  dźwigaj  tego  jak  piętno;  inaczej  nigdy  ci  to  nie  pozwoli  być 

prawdziwym  w  teraźniejszości.  A  co  jeszcze  nie  nadeszło  -nie  zdarzyło  się,  nie  przejmuj  się  niepotrzebnie 

przyszłością; inaczej wejdzie ona do twojej teraźniejszości i ją zniszczy. Bądź prawdziwy w teraźniejszości, a wtedy 

będziesz autentyczny. Być tu i teraz znaczy być autentycznym. 
Poddaj się życiu, cokolwiek przynosi 
Oczywiście społeczeństwo przygotowuje cię do bycia aktywnym, ambitnym, sprytnym, wydajnym. Nie przygotowuje 

cię  do  relaksowania  się,  nicnierobienia  i  odpoczynku.  Potępia wszelkie przejawy wypoczywania jako lenistwo. 

Potępia ludzi, którzy nie są szalenie aktywni - bo całe społeczeństwo jest szalenie aktywne, próbując do czegoś 

dojść. Nikt nie wie dokładnie do czego, ale każdy popędza: Szybciej, szybciej! 
Słyszałem o pewnym małżeństwie, mknącym w aucie z ogromną prędkością. Żona powtarzała mężowi: „Popatrz 

na mapę". A mąż odpowiadał: „Cicho bądź. Zamknij się! Ja tu jestem kierowcą. Nie ma znaczenia, dokąd jedziemy, 

background image

 

- 20 - 

ważna jest prędkość. Prędkość się liczy." 

Nikt nie wie, 

dokąd zdąża i dlaczego. 

Jest pewna znana anegdota... George Bernard Shaw jechał pociągiem z Londynu do jakiegoś miasta i nadszedł 

konduktor. Pisarz nie mógł znaleźć biletu w żadnej kieszeni ani w torbie, otworzył nawet walizkę. Kontroler w końcu 
powiedzia

ł: 

Znam 

pana. Pan nazywa się George Bernard Shaw. Jest pan znany na całym świecie. Bilet na pewno gdzieś tu 

jest, po prostu zapomniał pan, gdzie go włożył. Niech pan się nie martwi. Zostawmy to. 
George Bernard Shaw odpowiedział: 

-  Pan nie rozumie. Nie s

zukam biletu po to, żeby go panu pokazać. Ja muszę sprawdzić, dokąd jadę. Jeżeli ten 

głupi bilet przepadnie, ja też przepadłem. Myślał pan, że szukam biletu dla pana? Może pan mi powie, dokąd jadę. 

Konduktor na to: 

O,  tego  już  za wiele. Chciałem  panu pomóc. Niech  się pan  nie  denerwuje. Może  przypomni się panu  później, 

kiedy doje

dzie pan do właściwej stacji. Jakże ja mógłbym panu powiedzieć, dokąd pan jedzie? 

Każdy  jest  w  takiej  samej  sytuacji.  I  dobrze,  że  wokół  nie  ma  kontrolerów  naszych  duchowych  biletów, którzy 

sprawdzaliby,  dokąd  zmierzasz.  Gdyby  tak  było,  takie  pytanie  by  cię  zamurowało.  Oczywiście  przez  całe  życie 

dokądś biegniesz -nie ma wątpliwości. Przez całe swoje życie dokądś zmierzasz. Ale, niestety, nie masz pojęcia 

dokąd. 

Jedno jest pewne, dojdziesz do grobu. Ale to nie jest ten cel, do którego zmierzasz. To jedyne miejsce, do którego 

nikt nie chce dotrzeć, choć jest przecież nieuniknione. To jest końcowa stacja wszystkich pociągów. Jeśli nie masz 
biletu -

zaczekaj do stacji końcowej. Powiedzą ci: „Wysiadaj. Ten pociąg już dalej nie jedzie". 

Całe  społeczeństwo  jest  nastawione  na  pracę.  To  społeczeństwo  pracoholików.  Nie  chce,  byś  nauczył  się 

relaksować, a więc od wczesnego dzieciństwa wkłada ci do głowy, że jest to złe. 
Nie mówię, żebyś relaksował się przez cały dzień. Wykonuj swoją pracę, ale znajdź też czas dla samego siebie, a 

to  można  zrobić  tylko  odpoczywając.  I  zaskoczy  cię  fakt,  że  jeśli  będziesz  w  stanie  wypocząć  godzinę,  dwie 

godziny na dobę, uda ci się dużo głębiej wniknąć w samego siebie. 

To zmieni twoje zachowanie - 

staniesz się spokojniejszy, cichszy. To zmieni jakość twojej pracy - przejawi się 

niej więcej talentu i wdzięku. Będziesz popełniał mniej błędów, bo staniesz się bardziej skoncentrowany, będziesz 

stanowił całość. Relaksacja to niesłychana siła. To nie jest lenistwo. Człowiek leniwy wygląda na pozór spokojnie, 

ale  w  jego  głowie  myśli  krążą  z  zawrotną  szybkością.  Człowiek  zrelaksowany  to:  odprężone  ciało,  odprężony 

umysł, odprężone serce. 

Po prostu relaks we wszystk

ich trzech płaszczyznach - ciało, umysł, serce. Przez dwie godziny taki człowiek jest 

jakby nie

obecny.  Przez  te  dwie  godziny  odradza  się  jego  ciało,  odradza  się  jego  serce,  odradza  się  jego 

inteligencja i wszystko to widać potem w efektach jego pracy. 

Ni

e będzie ofiarą ani nie będzie się szamotał jak oszalały w tę i z powrotem. Po prostu bezpośrednio dojdzie do 

punktu, do któ

rego  chce  dojść.  I  będzie  robił  rzeczy,  które  są  potrzebne;  nie  będzie  zawracał  sobie  głowy 

drobiazgami. Będzie mówił te rzeczy, które należy powiedzieć. Jego słowa staną się jak telegram; jego ruchy będą 

pełne wdzięku; jego życie stanie się poezją. 
Na te wspaniałe wyżyny może wynieść cię rozluźnienie, relaksacja; jest bowiem łatwą techniką. Nie ma w niej nic 
nadzwyczajnego. Przez 

kilka  dni  będzie  być  może  wydawać  ci  się  trudna,  ze  względu  na  stare  nawyki. 

Przełamanie starych nawyków zajmie kilka dni. Coraz głębsza i głębsza relaksacja staje się medytacją. Medytacja 

to rodzaj najgłębszego stanu rozluźnienia. 
Zaakceptuj mądrość ciała 
Ciało ma wielką mądrość - pogódź się z nią. Pozwól mu podążać za jego własną mądrością. Kiedy masz chwilę 
czasu - po pro

stu odpręż się. Nie kontroluj oddechu, nie przeszkadzaj. Przyzwyczajenie do ingerowania wrosło w 

ciebie  tak  bardzo,  że  nie  możesz  bez  niego  nawet  oddychać.  Jeśli  zwrócisz  uwagę  na  oddech, to natychmiast 

zauważysz,  że  zaczynasz  weń  ingerować:  zaczynasz  brać  głębokie  wdechy  albo  pogłębiasz  wydech.  Nie  ma 

potrzeby się wtrącać. Pozwól oddechowi być taki, jaki jest - ciało wie dokładnie, czego potrzebuje. Jeśli potrzebuje 

więcej tlenu, będzie oddychać głębiej, jeśli potrzebuje mniej tlenu, będzie oddychać płycej. 
Po prostu zostaw to ciału! Przestań ingerować. Jeśli gdziekolwiek poczujesz napięcie, zacznij powoli rozluźniać to 
miejsce

. Relaksuj się wtedy, kiedy siedzisz, odpoczywasz, a później - kiedy coś robisz (zamiatasz podłogę albo 

pracujesz w kuchni czy w biurze). Utrzymuj ten stan jak najdłużej. Działanie nie musi być przeszkodą w tym, byś 

poczuł się odprężony. I tu właśnie leży piękno, ogromne piękno tego, co robisz. Twoja praca będzie miała posmak 
medytacji. 

Tymczasem ludzie za wszelką cenę dokonują niepotrzebnych wysiłków. Niekiedy ten ich wysiłek stanowi barierę, 

staje się problemem, który sami tworzą. 
W czasie burzy śnieżnej powstało wielkie zamieszanie w centrum miasta. Mufla Nasredin próbował pomóc pewnej 

background image

 

- 21 - 

tęgiej kobiecie wcisnąć się do wozu. Po wielu próbach popychania, wciskania i kilku upadkach na lód powiedział jej 

wreszcie, że nie jest w stanie pomóc jej wsiąść. Kobieta krzyknęła: „Wsiąść? Ja próbuję się stąd wydostać!" 
Tylko popatrz... Są rzeczy, które stracisz, jeśli próbujesz je przeforsować. Nigdy nie popędzaj rzeki, ale także nie 

idź pod prąd. Rzeka płynie do morza na swój własny sposób - po prostu się przyłącz, stań się częścią tej podróży. 

To doprowadzi cię do spełnienia. 
Relaksując się, posiądziesz wiedzę; nie relaksując się, nigdy jej nie zdobędziesz. Relaksacja staje się drzwiami do 

najwyższej wiedzy - oświecenia. 
Symfonia radości 
W rzeczywistości radość oznacza tylko tyle, że twoje ciało pozostaje w symfonii, nic ponadto. Oznacza, że twoje 

ciało trwa w rytmie muzyki, nic ponadto. Radość nie jest tym samym co przyjemność. Przyjemność czerpie się z 

czegoś innego. Radość to po prostu bycie sobą - żywym, tryskającym energią, pełnym wigoru. Poczucie subtelnej 

muzyki otaczającej i wypełniającej twoje ciało, symfonia - oto radość. Możesz być pełen radości, kiedy twoje ciało 

płynie, kiedy jest jak nurt rzeki. 

Najważniejsze jest to, by zawrzeć pokój z własnym ciałem 

nigdy go nie naruszać. Kiedy już masz 

traktat  pokojowy  z  ciałem,  stanie  się  ono  bardzo  ci  przyjazne.  Dbasz  o  ciało,  ciało  zadba  o  ciebie-

stanie się to źródłem wspaniałych wartości, stanie się sercem świątyni 

Zdrowy  organizm  jest  zawsze  zdolny  osiągać  szczyty orgazmu.  Jest  pełen  ekstazy.  Ma  poczucie  pełni.  Kiedy 

zdrowy człowiek się śmieje, śmieje się razem z całym swoim ciałem. To nie tylko usta, to nie tylko twarz – śmieje 

się  od  stóp  do  głów,  całym  sobą.  Delikatne  fale  śmiechu  przepływają  przez  niego  całego.  Cała  jego  bioenergia 

faluje tym śmiechem. 
Jest jak w tańcu. Kiedy zdrowy człowiek jest smutny, to naprawdę jest smutny, całkowicie. Kiedy zdrowy człowiek 

jest zły, jest naprawdę zły, całkowicie. Kiedy uprawia miłość, jest miłością, niczym więcej. Kiedy uprawia miłość, 

robi to naprawdę. W rzeczywistości mówienie, że „uprawia miłość", nie jest właściwe. To uproszczenie, wyrażenie 

wulgarne samo w sobie, bo miłość nie może być „uprawiana". On nie uprawia miłości, on jest miłością. Nie jest 
niczym in

nym jak tylko energią miłości. Tak właśnie czuje i to właśnie robi. Kiedy spaceruje, jest po prostu spaceru-

jącą energią. Nie ma tam osoby. Kiedy kopie dół, jest po prostu kopaniem. 
Zdrowy człowiek nie jest jednostką statyczną; jest procesem, dynamicznym procesem. Można też powiedzieć, że 
zdro

wy człowiek nie jest rzeczownikiem, lecz czasownikiem... Nie jest rzeką, lecz nurtem. Bezustannie płynie we 

wszystkich kierun

kach, wylewa się. A każde społeczeństwo, które tego zabrania, tworzy patologię. Każdy człowiek, 

który jest w jakikolwiek sposób krępowany, popada w patologię, wypacza się. Funkcjonuje jedynie jego część, nie 

całość. 
Wiele kobiet nie wie, co to jest orgazm. Wielu mężczyzn nie wie, co oznacza całkowity orgazm. Większość osiąga 
jedynie orgazm lokalny, genitalny, ograniczony jedynie do genitaliów. Po prostu malutka fala w genitaliach -  i 

koniec. Nie jest to jak stan, w którym ciało dostaje się w wir i ginie w otchłani, na kilka chwil zatrzymuje się czas i 

nie pracuje umysł, przez kilka chwil nie wiesz, kim jesteś. To właśnie byłby całkowity orgazm. 
Człowiek jest chory i cierpi na wiele patologii, bo jest powykrzywiany w różny sposób przez społeczeństwo. Nie 
wolno ci ko

chać całkowicie, nie wolno ci się złościć; nie wolno ci być sobą. Nakładają na ciebie tysiące ograniczeń. 

Jeśli naprawdę chcesz być zdrowy, musisz się uniezależnić. Musisz odrzucić wszystko, co narzucają ci inni ludzie i 

społeczeństwo. Społeczeństwo jest jak mafia, ale tylko takie mamy, nie możemy więc nic na to poradzić. Każdy z 
na

s musi odnaleźć swoją własną drogę wyjścia z tej patologicznej grupy i najlepszą drogę ku temu, aby stać się 

entuzjastycznym we wszystkim, co robi. 

Jeśli idziesz popływać, to pływaj, ale pływaj tak całkowicie, aż sam staniesz się pływaniem, czasownikiem. Niech 

rzeczownik  zniknie.  Kiedy  biegasz,  biegaj  naprawdę,  stań  się  biegiem,  nie  biegaczem.  Na  olimpiadach  masz 
biegaczy, rozmaite ego ry

wali... Ambicje. Jeśli umiesz biegać bez świadomości bycia biegaczem, takie bieganie 

staje się zen; staje się medytacją. Tańcz, ale nie stawaj się tancerzem, bo tancerz zaczyna kontrolować i przez to 

rozbija całość. Po prostu tańcz i pozwól, by taniec zaprowadził cię, dokądkolwiek tylko chce. 
Akceptuj  życie,  zaufaj  życiu,  a  krok  po  kroku  życie  zniszczy  wszystkie  twoje  zahamowania i przez wszystkie te 
obszary, któ

re były zablokowane, znów zacznie przepływać energia. 

Toteż  cokolwiek  robisz,  rób  to,  mając  na  uwadze,  że  musisz  stać  się  bardziej  elastyczny.  Jeśli  trzymasz  czyjąś 

rękę, trzymaj ją naprawdę. Przecież i tak ją trzymasz, po co więc marnować tę chwilę? Trzymaj ją naprawdę! Niech 

to  nie  będą  dwie  nieżywe  dłonie  zaczepione  jedna  o  drugą,  a  każda  zastanawia  się,  kiedy  ta  druga  rozluźni 

wreszcie uścisk. Kiedy mówisz, mów z pasją, jeśli nie znudzisz innych siebie. Życie powinno być pasją, wibrującą 

pasją, pulsującą pasją, ogromną energią. Nic, co robisz nie powinno być bezmyślne; jeśli tak jest, nie rób tego. Nie 

ma obowiązku, byś cokolwiek robił, ale jeśli jest coś, co naprawdę chcesz zrobić, zrób to. 

Wczuj  się  w  rytm.  Jeśli  wchodzisz  w  harmonię  z  Istnieniem,  to  jesteś  na  właściwej  ścieżce.  Jeśli 

zaczynasz  czuć  dysharmonię,  napięcie,  jeśli  pojawią  się  dyskomfort,  drżenie,  zaczynasz  tracić 

kierunek  i  pojawia  się  przekonanie,  że  jesteś  przypadkowy,  że  nic  nie  ma  sensu  -  jest  to  właśnie 

wskazówka, że wypadłeś z rytmu istnienia 

background image

 

- 22 - 

Stopniowo wszystkie zahamowania znikną i odzyskasz swoje życie. Odzyskasz swoje ciało, odzyskasz swój umysł. 

Społeczeństwo  wykrzywiło  ciało,  umysł  -  wszystko.  Narzuciło  ci  pewne  wybory.  Pozostawiło  bardzo  wąskie 

szczeliny, przez które wolno ci patrzeć. Zabroniono ci widzieć całość. 
Śmiej się i bądź pełnią siebie 
Poczucie humoru połączy rozdzielone części twojej osoby. Poczucie humoru sklei fragmenty ciebie w jedną całość. 

Przecież  chyba  już  to  wiesz?  Kiedy  śmiejesz  się  serdecznie,  nagle  wszystkie  fragmenty  znikają  i  stajesz  się 

jednym. Kiedy się śmiejesz, twoja dusza i twoje ciało to jedno - śmieją się razem. Kiedy myślisz, twoje ciało i dusza 

są rozdzielone. Kiedy płaczesz, twoje ciało i dusza są jednym, są zharmonizowane. Zawsze pamiętaj: wszystkie te 
rzeczy 

są dobre, bo dobre jest to, co czyni cię jednością. Śmiech, płacz, taniec, śpiew - wszystko to sprawia, że 

jesteś jedną całością, w której funkcjonujesz w pełnej harmonii, bez podziałów. Myślenie odbywa się w głowie, a 

ciało w tym czasie może robić tysiące rzeczy; możesz jeść, a umysł nie przerywa swojego procesu myślenia. To 

jest podział. Idziesz drogą: ciało spaceruje, a ty myślisz. Nie myślisz o drodze, nie myślisz o drzewach, które cię 

otaczają,  nie  myślisz  o  słońcu,  nie  myślisz  o  ludziach,  których  mijasz,  rozmyślasz  o  innych  sprawach,  innych 

światach. 
Roześmiej się serdecznie, nie jednym z tych sztucznych śmiechów, które są jedynie grymasem ust, lecz szczerze, 

z głębi siebie, a nagle poczujesz, że twoja dusza i ciało działają wspólnie. To nie tylko ciało, to coś głębiej w twoim 

wnętrzu. To powstaje w samym centrum twojego ja i wypływa na zewnątrz. Cały jesteś śmiechem. 
W pewnym kurorcie w Nowej Anglii mieszkał tak brzydki człowiek, że był przedmiotem nieustannych dowcipów, 

wymyślanych  przez  mieszkańców.  Pewien  chirurg  plastyczny  który  pojechał  tam  na  urlop,  tak  przejął  się  jego 

brzydotą,  że  zaproponował,  iż  bezpłatnie  zmieni  mu  twarz.  Powiedział:  „Dokonam  operacji  która  uczyni  cię 
najprzystoj

niejszym mężczyzną w Nowej Anglii". 

Tuż przed samą operacją chirurg zapytał: „Czy chcesz, żebym całkowicie zmienił twoją twarz?" A ów mężczyzna 

odpowiedział: „Nie, nie aż tak. Chcę, żeby znajomi wiedzieli, że ten przystojniak to ja". 
Tak  właśnie  funkcjonuje  ego.  Chcesz,  aby  koledzy  wiedzieli,  kim  jest  ten  przystojniak.  Chcesz,  żeby  koledzy 

wiedzieli, kto jest tym cichym, tym nieśmiałym, tym, który zawsze stoi w cieniu. Nawet jeśli twoje pragnienie jest tak 

skromne,  oznacza,  że  twoje  ego  żyje  i  ma  się  świetnie.  Nic  nie  uległo  zmianie.  A  tylko  całkowita zmiana jest 

zmianą. 
Hajmi Goldberg straci! mnóstwo pieniędzy na giełdzie i jest w stanie załamania. Idzie z wizytą do lekarza i mówi: 

Panie doktorze, strasznie trzęsą mi się ręce. Doktor pyta: 

Czy pan dużo pije? Hajmi odpowiada: 

Nie mogę pić, bo wszystko rozlewam. 

- Rozumiem - 

odpowiada doktor i zaczyna szczegółowe badanie. Kiedy skończył, pyta: 

Czy odczuwa pan mrowienie w ramionach? Ból w kolanach? Nagłe zawroty głowy? 

- Tak - odpowiada Hajmi - 

właśnie tak się czuję. 

-  To zabawne -  mówi doktor - 

bo  ja  też.  Ciekawe,  co  to  znaczy?  Następnie  przegląda  przez  kilkanaście  minut 

notatki i pyta: 

Czy miał pan takie objawy już wcześniej? 

- Tak - odpowiada Hajmi. 

Doktor wzywając następnego pacjenta, mówi: 

- W takim razie to proste. To nawrót pana poprzedniej choroby. 

************************** 

Fred wrócił od lekarza i wygląda okropnie. Opowiada żonie Becky, że dowiedział się, iż umrze jeszcze tej nocy. 

Żona obejmuje go i zaczynają płakać. Następnie proponuje, żeby poszli do łóżka kochać się po raz ostatni. Kochali 

się, dopóki Becky nie zasnęła, ale Fred boi się zasnąć, bo jest to jego ostatnia noc na tym świecie. Leży więc w 
ciem

ności, podczas gdy Becky chrapie. Fred szepcze żonie do ucha: 

- Becky, p

roszę cię, zróbmy to jeszcze raz. 

Ale Becky śpi nadal. Fred patrzy na zegarek, pochyla się nad żoną i potrząsa ją mocno. 

Becky, proszę, zrób to dla mnie jeszcze jeden raz. Becky otwiera oczy i mówi: 

Fred, jak możesz być takim egoistą? Ty masz już to wszystko z głowy, a ja muszę rano wstać. 

Wszyscy starzy ludzie na całym świecie to robią - wypróbowują cierpliwość swoich krewnych. 
Hajmi  Goldberg  był  bardzo  zmartwiony;  jego  żona  zaniemogła,  więc  wezwał  lekarza.  Po  zbadaniu  jej  lekarz 

powiedział do Hajmiego: 

background image

 

- 23 - 

Obawiam się, że mam dla pana złe wiadomości. Pana żonie zostało już tylko kilka godzin życia. Mam nadzieję, że 

rozumie pan, iż nic więcej nie można zrobić. Ale niech pan nie dopuszcza do siebie cierpienia. 

- Nie ma sprawy, panie doktorze - odpowiada Hajmi. - Cierpia

łem przez czterdzieści lat, to wytrzymam jeszcze tych 

parę godzin. 
Pamiętaj  definicję  zdrowia: 

kiedy  zupełnie  nie  czujesz  swojego  ciała,  jest  ono  w  pełnym  zdrowiu.  Czujesz 

swoją głowę dopiero wtedy, gdy zaczyna boleć. Nie masz bólu głowy, to jakbyś nie miał głowy -jest ona tak lekka, 

jakby nic nie ważyła. Masz nogi dopiero wtedy, kiedy cię bolą. Kiedy cię nie bolą - nie czujesz, że je masz. Kiedy 

ciało jest zdrowe... cóż, zgodnie z moją definicją zdrowia -to tak jakbyś nie miał ciała, bo czy masz je, czy też nie, 
nie stano

wi to dla ciebie różnicy. 

I taka sama jest prawda o zdrowym umyśle. Jedynie chory umysł daje o sobie znać. Kiedy jest zdrowy, spokojny, 
nie od

czuwasz  jego  istnienia.  Kiedy  zarówno  twoje  ciało,  jak  i  umysł  zachowują  spokój,  dużo  łatwiej,  radośniej, 

będzie ci odczuwać swoją duszę. Wcale nie ma potrzeby zachowywać się przy tym poważnie. 
Hajmi Goldberg poszedł do swojego lekarza, poczuł się bowiem wyczerpany ciągłą troską o swoje pieniądze. 

Zrelaksuj  się  -  poradził  doktor.  -  Niecałe  dwa  tygodnie  temu  był  u  mnie  pacjent  załamany  tym,  że  nie  mógł 

zapłacić rachunków swojemu krawcowi. Poradziłem mu, żeby po prostu nie płacił, i od razu poczuł się lepiej. 

- Wiem - 

odrzekł Goldberg. - To ja jestem jego krawcem. 

Oczywiście,  zdarzają się różne sytuacje...  Ale  jeśli będziesz choć  trochę  uważniejszy,  będziesz umiał śmiać się 

nawet w sytuacji Hajmiego. Wszędzie dokoła jest wiele takich sytuacji. Życie jest ich pełne. 
Do autobusu wsiadł mężczyzna z gromadką dzieci. Starsza pani zapytała, czy wszystkie są jego. 

Oczywiście  -  odburknął.  -  Jestem  sprzedawcą  prezerwatyw,  a  te  wszystkie  dzieci  otrzymałem  w  ramach 

reklamacji. 

Rozejrzyj się. Wszędzie dokoła coś się dzieje. Naucz się, jak można się tym cieszyć. 
Joe został ugryziony przez psa. Rana nie chciała się zagoić, toteż umówił się z doktorem. Ten kazał mu przynieść 

ze sobą psa. Zgodnie z podejrzeniami - pies miał wściekliznę. 

Obawiam się, że jest już za późno na ratunek - brzmiała diagnoza. Joe usiadł przy biurku doktora i zaczął coś 

szybko pisać. 

Może nie będzie aż tak źle. Nie musi Pan natychmiast spisywać swojego testamentu - pocieszał doktor. 

-

To nie jest mój testament. Robię listę ludzi, których mam zamiar ugryźć. 

Jeśli  nic  nie  można  poradzić  na  moją  wściekliznę,  to  czemu  mam  nie  wykorzystać  tej  okazji?  Tej  wspaniałej 
okazji... 

Ciesz się życiem, śmiej się z tych wszystkich absurdów, które cię otaczają. Śmiej się przez całą drogę do boskiej 

świątyni. Dochodzą tam ci, którzy śmiali się bez ograniczeń. Ci poważni wciąż się błąkają ze swymi kamiennymi 
twarzami. 

Będący na stażu młody doktor Dagburt, odbywa wizyty domowe u chorych z doświadczonym internistą, doktorem 
Bonesem. 

Ja postawię diagnozy w pierwszych dwóch przypadkach. Obserwuj uważnie, bo następnie ty spróbujesz - mówi 

Bones. 

W pierwszym domu zmartwiony mąż mówi: 

Moja żona ma straszne skurcze żołądka. 

Doktor Bones bada pacjentkę, a następnie klęka, zagląda pod łóżko i mówi: 

Musi pani przestać objadać się tymi wszystkimi cukierkami i czekoladkami, a poczuje się pani lepiej. 

Dagburt zagląda pod łóżko i widzi na podłodze mnóstwo opakowań po słodyczach. 
Następna wizyta odbywa się w domu zrozpaczonej Becky Gold-berg. 

Coś się stało z Hajmim, doktorze. Wczoraj przez cały dzień był jakiś roztargniony, dzisiaj ciągle się przewraca. 

Kiedy położyłam go do łóżka - stracił przytomność. 
Badając Hajmiego, doktor zagląda pod łóżko i mówi do niego: 

To bardzo proste. Za dużo pijesz. 

Młody doktor Dagburt także zagląda pod łóżko i widzi siedem pustych butelek po dżinie. 

W czasie tr

zeciej  wizyty  nadeszła  pora  na  postawienie  diagnozy  przez  doktora  Dagburta.  Czekają  długo  po 

naciśnięciu dzwonka, ale w końcu otwiera młoda kobieta z mocno zarumienionymi policzkami. 

Pani mąż zamówił wizytę dla pani. Powiedział, że od samego rana zachowuje się pani bardzo dziwnie - mówi 

background image

 

- 24 - 

Dagburt. 

Idą na górę, kobieta kładzie się do łóżka. Darbert bada ją, a następnie zagląda pod łóżko. 

No, dobrze, mówi. Przepisuję pani dietę beznabiałową, a wszystko wróci do normy. 

Kiedy wyszli, Bones bardzo zdziwoiny pyta: 

Jak doszedłeś do tej diagnozy? 

Cóż - mówi Dagburt - poszedłem za twoim przykładem i zajrzałem pod łóżko. Znalazłem tam mleczarza. 

************************** 

Slobovia i Kowalski spotykają się w środku nocy w barze Pope & Har-lot na kilka piwek. Kowalski pyta: 

Czy twoja żona dobrze gotuje? 

Przychodzę do domu dziś wieczorem - odpowiada Slobovia -a moja żona krzyczy i płacze, bo pies zjadł pieróg, 

który dla mnie zro

biła. Mówię jej: „Nie rycz. Kupię ci nowego psa". 

************************** 

Panie Klopman. Mimo że jest pan naprawdę ciężko chory, to myślę, że uda mi się pana z tego wyciągnąć - mówi 

doktor Bones. Klopman płacze: 

Doktorze, jeśli naprawdę wyzdrowieję, to przekażę pięć tysięcy dolarów na pana nowy szpital. 

Kilka miesięcy później Bones spotyka Klopmana na ulicy i pyta o samopoczucie. 

Nigdy nie czułem się lepiej - odpowiada Klopman. 

Chciałem z panem porozmawiać o obiecanych pieniądzach na nowy szpital - mówi Bones. 

-Nie rozumiem, panie doktorze. 

No  cóż,  obiecał  pan,  że  jeśli  pan  wyzdrowieje,  to  przekaże  pan  pięć  tysięcy  dolarów  na  nowy  szpital  -  mówi 

Bones. 

Ja tak powiedziałem? - dziwi się Klopman. - To tylko dowodzi, jak bardzo byłem chory! 

Ruta,  żona  Mosze  Finkelsztajna,  narzeka  na  kiepskie  poczynania  męża  w  łóżku,  Mosze  idzie  więc  do  lekarza. 
Doktor Bones przepisu

je nowe, cudowne pigułki, które na pewno poskutkują. 

Po miesiącu Mosze wraca do doktora i mówi: 

Te pigułki są świetne. Uprawiam miłość co noc, po kilka razy. 

Wspaniale. Teraz pana żona jest chyba w końcu zadowolona? -pyta doktor. 

Mosze odpowiada: 

No cóż, nie wiem. Jeszcze nie dotarłem do domu. 

************************** 

Słoneczny,  poniedziałkowy  poranek  w  centrum  Santa  Banana  w  Kalifornii.  Doktor  Decapitate  szykuje  się  do 

przyjęcia  swojego  pierwsze-  go pacjenta.  Jeszcze  raz  spogląda  na  swój  nowoczesny,  świetnie  wyposażony, 

skomputeryzowany, połyskujący chromem gabinet, naciska guzik i wpuszcza pacjenta, pana Porky Poke'a. 

- Doktorku! - 

krzyczy Porky. Jego głowa jest cała w bandażach. 

-

Ach! Zapewne jakiś problem z głową -woła Decapitate. 

Niesamowite! Jak pan to odgadł? 

No cóż! Trzydzieści lat praktyki w tym zawodzie. 

I doktor zaczyna naciskać jakieś przełączniki, jakieś klawisze w komputerze. Po chwili mówi: 

Nie ma wątpliwości. To ostry przypadek migreny. 

-

To zdumiewające! Mam ją przez całe życie. Czy może mnie pan wyleczyć? 

-  Dobrze  - 

mówi doktor patrząc w komputer. - Zabrzmi to drastycznie, ale by pomóc panu, będę musiał usunąć 

pańskie lewe jądro. 

- O rany! Lewe jajo! - rozpacza Porky. - No dobrze. Zro

bię wszystko, aby pozbyć się tego bólu. 

Po  tygodniu,  kaczym  chodem  Porky  Poke  opuszcza  prywatną  klinikę.  Nie  ma  lewego  jądra,  ale  czuje  się  jak 
odrodzony. 

Już po migrenie!—krzyczy, próbując tańczyć z radości. 

Aby  to  uczcić,  idzie  od  razu  do  sklepu  krawieckiego  Mosze  Finkelsztajna.  Chce  sprawić  sobie  całą  nową 

background image

 

- 25 - 

garderobę. Mosze patrzy na niego i mówi: 

Marynarka rozmiar czterdzieści dwa. 

Tak! Ale skąd pan wie? - pyta Porky. 

Cóż.  Trzydzieści  lat  praktyki  w  tym  zawodzie.  Rozmiar  pana  spodni to trzydzieści  sześć,  długość  nogawki 

siedemdziesiąt osiem centymetrów. 

Zdumiewające! -woła Porky. - Ma pan świętą rację! 

Oczywiście, że mam rację. Robię to całe życie. Pana buty mają rozmiar dziewięć i pół - kontynuuje Mosze. 

-

Niesamowite. Dokładnie tak jest! 

- A pana bielizna jest w rozmiarze cztery - dodaje Finkelsztajn. 

O, nie. Tu się pan myli. Mam rozmiar trzeci. 

- Nie, nie. Na pewno czwarty - 

upiera się sprzedawca. 

Nie. Całe moje życie nosiłem i noszę rozmiar trzy - mówi Porky. 

- Dobrze. Niech pan sobi

e nosi ten rozmiar trzeci, ale będzie pan miat od tego okropną migrenę. 

 

4. Pokonaj dolegliwości 

* Sugestie i wskazówki zawarte w tym rozdziale pochodzą z osobistych spotkań Osho z różnymi ludźmi. Mimo że 

wskazówki  te  były  udzielane  konkretnym  osobom,  zawierają  się  w  nich  także  ogólne  porady,  które  mogą  być 

zastosowane  w  rozwiązywaniu  powszechnie  spotykanych  dolegliwości  organicznych  i  psychicznych.  W  żadnym 
jednak wypad

ku  sugestie  te  nie  powinny  zastępować  konsultacji  i  leczenia,  udzielanych  przez  profesjonalnych 

lekarzy. 

Jeżeli nie traktujesz swego ciała zgodnie z naturą, pojawia się choroba. Jest ona twoim sprzymierzeńcem. Wytyka 
ci: 

„Zmień  postępowanie!  Robisz  coś  niezgodnego  z  naturą".  Jeśli  nie  jesz  przez  trzy  czy  cztery  dni,  czujesz  się 

osłabiony, głodny, smutny. Twoje ciało potrzebuje energii, więc mówi: „Zjedz coś!" 
Zawsze pamiętaj: energia jest neutralna, toteż jakość twojego istnienia zależy od ciebie. Możesz być szczęśliwy, 

możesz być nieszczęśliwy - jak sobie życzysz. Nikt inny za to nie odpowiada. 
Kiedy jesteś głodny - jedz. Kiedy jesteś spragniony - pij. Kiedy chcesz spać - śpij. Nie zmieniaj natury. Przez jakiś 

czas możesz to robić bezkarnie. Jeśli chcesz pościć, możesz to robić przez kilka dni, ale będziesz stawać się coraz 

słabszy i z każdym dniem będziesz odczuwać coraz większe przygnębienie. Jeśli nie chcesz oddychać, możesz 

wstrzymać oddech na kilkadziesiąt sekund - oto ile swobody masz w tym zakresie. Niewiele, bo zaraz poczujesz, 

że się dusisz, że umrzesz, jeśli nie zaczniesz prawidłowo oddychać. 
Poczucie nieszczęścia istnieje po to, by ci wskazać, że gdzieś zbłądziłeś, że zgubiłeś drogę. A wtedy natychmiast 

zawracaj! Jeśli posłuchasz ciała - posłuchasz natury, swojej wewnętrznej istoty. Będziesz czuł się coraz bardziej 

szczęśliwy. Bądź dobrym słuchaczem natury. 
1. Napięcie w brzuchu 
Pytanie: 

Często czuję jakbym miał kamień w brzuchu. Jak mogę się rozluźnić? 

Ta  dolegliwość  dotyka  większość  ludzi.  Jest  przyczyną  wielu  chorób  -  fizycznych,  umysłowych  i  obu  rodzajów 
naraz -bo brzuch jes

t ośrodkiem, w którym spotyka się twoja psychika i fizjologia; spotykają się w okolicy pępka. 

Jest to punkt scalający. Kiedy więc mięśnie wokół pępka twardnieją jak skała, dokonuje się w tobie podział. Twoje 

ciało i umysł oddzielają się od siebie, stają się jakby dwiema oddzielnymi rzeczami, bez żadnego pomostu. 
Czasami robisz coś, czego chce tylko twój umysł, choć ciało jest do tego nieprzygotowane. Na przykład jesz - ciało 

nie jest głodne, ale możesz jeść, bo umysł delektuje się smakiem. Nie będzie wiedział, jak czuje się ciało, bo czucie 

zostaje odcięte; nie ma pomostu. Czasem zdarza się, że jesteś tak zajęty grą w karty albo oglądaniem filmu, że 

ciało jest głodne, ale ty tego 
nie  wiesz.  Wtedy  funkcjonujesz  jak  dwie  linie  równoległe,  żadnego punktu stycznego. Oto sedno schizofrenii. I 
zawsze to

warzyszy jej ten sam symptom: kamień w brzuchu. Znaleźć kogoś, kto nie jest, choć w pewnym stopniu, 

schizofrenikiem, to rzadkość. 
Po pierwsze, należy robić głębokie wydechy. Kiedy wykonujesz taki głęboki wydech, w naturalny sposób musisz 

wciągnąć brzuch. Następnie rozluźnij się i pozwól powietrzu wpływać do środka. Jeśli wykonałeś głęboki wydech, 

powietrze będzie wciągnięte z wielką siłą. Będzie jak uderzanie młotkiem - rozbije skamieniałą strukturę w okolicy 
brzucha... To po pierwsze. 

Po drugie, każdego ranka po wypróżnieniu, kiedy żołądek jest pusty, weź suchy ręcznik i masuj brzuch. Zacznij 
ruchem koli

stym od prawej strony. Kilka minut masażu. To też pomoże ci się odprężyć. 

background image

 

- 26 - 

A  po  trzecie,  kiedy  tylko  możesz,  przebiegnij  się,  uprawiaj  jogging.  Stosuj  te  trzy  sposoby  i  w  ciągu  miesiąca 

kamień zniknie. 
2. Poczucie izolacji od własnego ciała 
Pytanie: 

Zupełnie nie czuję swojego ciała. Jak nawiązać z nim kontakt? 

Pierwszą podstawową sprawą jest powrót do swojego ciała. Jeśli nie mamy kontaktu ze swym ciałem, nie mamy 

także kontaktu z ziemią. Nie mamy żadnych korzeni, a nie będąc zakorzeniony w swoim ciele, człowiek absolutnie 

nic nie może zrobić! Dopiero kiedy się zakorzenisz, wszystko inne staje się możliwe. 

Taki

e problemy jak zazdrość, chęć posiadania, zachłanność są właśnie wynikiem braku zakorzenienia. Ponieważ 

nie masz ko

rzeni,  ciągle  się  boisz.  Strach  ten  powoduje  w  tobie  chęć  posiadania.  Z  jego  powodu  nie  możesz 

nikomu zaufać, toteż pojawia się zazdrość. Więcej: nie możesz zaufać samemu sobie – oto prawdziwy problem - 

bo  jak  zaufać,  jeśli  żadne  korzenie  nie  łączą  cię  z  ziemią?  Prawda  przychodzi  dopiero  wtedy,  kiedy  zapuścisz 

korzenie głęboko w ziemię. Cokolwiek się wydarzy, wiesz, że wstaniesz i będziesz umiał się z tym zmierzyć. Nie 
przywie

rasz na siłę do innych; stajesz się samowystarczalny. 

Dlatego  podstawową  sprawą  jest  to,  byś  zaczął  coraz  mocniej  zakorzeniać  się  w  swoim  ciele.  Zwracaj  na  nie 

uwagę,  ciesz  się  jego  aktywnością,  biegaj  o  poranku,  ciesząc  się  ciałem,  i  czuj  przepływającą  energię.  Idziesz 

popływać - ciesz się ciałem i rzeką, i dotykiem wody. Biegaj, tańcz i podskakuj w słońcu, pozwól, aby ciało znów 

promieniowało radością. 
To musi być zrobione najpierw... wraz z tak dużą ilością głębokich oddechów jak tylko możliwe. Gdy już dostaniesz 

się do swojego ciała, gdy znów odżyjesz wraz z nim, dziewięć problemów z dziesięciu zniknie samo. 
Jeden z  trików  społeczeństwa  polega właśnie  na  tym,  żeby  oddzielić  ludzi  od  siebie samych.  Odcięło więc  twój 

kontakt z twoim ciałem, tak że czujesz się jak jakiś upiór w puszce. Jesteś w ciele, ale przecież tak naprawdę to w 

nim nie jesteś - po prostu błąkasz się. Bierzesz przyjaciela za rękę, ale nie masz żadnych odczuć, żadnej poezji, 

żadnej radości. To jakby dwie dłonie manekinów. Jesz, ale tak właściwie napychasz się; straciłeś smak. Patrzysz, 

ale nie widzisz prawdziwego natężenia barw życia; kolory są przytłumione, szarawe, zakurzone. Słuchasz muzyki, 

ale właściwie słyszysz tylko kolejne dźwięki; muzykę przegapiasz. 
Spróbuj przez kilka miesięcy zachwycać się wszystkim, co ma związek z ciałem: bieganiem, uprawianiem joggingu, 

zabawą,  skakaniem,  tańcem,  śpiewem,  krzyczeniem  w  górach.  Przywróć  sobie  dzieciństwo!  Poczujesz  się  jak 
nowonarodzony. Poznasz, 

co czuje gąsiennica, kiedy stanie się motylem. 

3. Bóle ramion i karku 

Pytanie:  Jestem biznesmenem i podczas pracy odczuwam sil

ny  ból  w  ramionach.  Lekarze  mówią,  że  to  bóle 

psychosoma

tyczne i przepisują mi środki przeciwbólowe. 

Myślę,  że  jest  kilka  sposobów,  które  mogą  fu  pomóc.  Jeden  z  nich  to  rolfing  lub  głęboki  masaż,  inny  to 
akupunktura. Przejdzie - 

nie ma powodu się martwić. 

Pewien kanadyjski psychoanalityk dr. Hans Selye przez ca

łe  swoje  życie  pracował  nad  zagadnieniem  stresu  i 

doszedł  do  paru  bardzo  głębokich  konkluzji.  Po  pierwsze,  stres  nie  zawsze  jest  zły,  a  poza  tym  można  we 

wspaniały sposób go spożytkować. Nie musi być zjawiskiem negatywnym. To wtedy, kiedy myślimy, że taki jest, 
stwarzamy sobie problemy. Stres jako ta

ki  może  być  wykorzystany  jako  punkt  wyjścia,  może  stać  się  siłą 

tworzenia.  Ale  mówi  się  nam  od  lat,  że  stres  jest  zły.  Kiedy  jesteś  w  stresie,  zaczynasz  się  bać,  a  twój  strach 

powiększa stres; sytuacja staje się nie do rozwiązania. 
Na przykład zdarza się jakaś stresowa sytuacja w pracy. W chwili kiedy zaczynasz odczuwać napięcie, zaczynasz 

się  obawiać,  że  tak  nie  powinno  być.  Myślisz,  że  powinieneś  się  rozluźnić,  ale  nie  jesteś  w  stanie.  Na  dodatek 
podejmowanie nieuda

nych  prób  powiększa  jeszcze  twój  stres.  Jesteś  pod  wpływem  stresu, próbujesz go 

bezskutecznie zlikwidować, czyli po prostu komplikujesz problem jeszcze bardziej. 
Spróbuj używać stresu, jakby był energią twórczą. Zacznij od zaakceptowania go. Nie ma potrzeby z nim walczyć, 

bo jest czymś dobrym. Mówi ci jedynie: „W pracy coś jest nie tak, coś źle poszło. Być może stracisz na rym..." albo 

coś w tym rodzaju. Stres jest po prostu wskazówką, że ciało przygotowuje się, aby zaradzić problemowi. Ty zaś 

próbujesz się relaksować albo bierzesz środki przeciwbólowe czy pigułki na uspokojenie i postępujesz wbrew ciału. 

Ono  przygotowuje  się  do  działania  w  jakiejś  konkretnej  sprawie,  chce  sprostać  pewnemu  wyzwaniu.  Przyjmij  to 
wyzwanie. 

Nie ma potrzeby się zamartwiać, nawet jeśli czasem nie będziesz mógł w nocy zasnąć. Przejdź przez to, skorzystaj 

z energii, jaką to wyzwala: przejdź się w górę i w dół po schodach, przebiegnij się, idź na długi spacer, zaplanuj, co 

chcesz zrobić. Zamiast próbować zasnąć za wszelką cenę, wykorzystaj tę sytuację w sposób twórczy. Twoje ciało 
po prostu jest goto

we do walki z problemem; to nie pora na relaks. Zrelaksujesz się później. 

Jeżeli  przeżyłeś  swój  stres  w  całej  pełni,  to  stan  odprężenia  przyjdzie  automatycznie;  można  dojść  jedynie  do 
pewnego pun

ktu, potem ciało samo odpuszcza. Jeśli chcesz się relaksować w połowie drogi, stwarzasz problem; 

ciało nie chce tego zrobić. To tak jak biegacz na olimpiadzie, który przygotował się do biegu i czeka jedynie na 

gwizdek, sygnał by wystartować, popędzić jak wiatr. Jest pełen napięcia. To nie jest chwila na odprężenie. Jeśli 

wziąłby  pigułkę  na  uspokojenie,  byłby  zupełnie  nieprzydatny  w  wyścigu.  Albo  jeśli  usiłowałby  się  relaksować  w 

background image

 

- 27 - 

takiej chwili i próbował medytacji transcendentalnej - straciłby wszystko. Aby wygrać, musi wykorzystać to napięcie; 
ono w nim narasta, gro

madzi energię. Biegacz napełnia się siłami witalnymi, możliwościami. Teraz musi jedynie 

przytrzymać ten stres i użyć go jak energii, jak paliwa. 
Selye nazwał ten rodzaj stresu „eustresem" (od euforii). Jest to stres pozytywny. Po zakończeniu biegu biegacz 

głęboko zaśnie; problem został rozwiązany, już go nie ma, toteż stres znika sam z siebie. 
Spróbuj tak postąpić. W sytuacji stresowej nie tchórz, nie daj się nią przestraszyć. Wejdź w nią i użyj stresu, aby ją 

zwalczyć. Człowiek dysponuje ogromną energią i im lepiej umie ją wykorzystać, tym więcej mu ona daje. Rolfing 

(masaż)  na  pewno  ci  pomoże.  Ale  nie  w  osiągnięciu  stanu  odprężenia,  tylko  w  poprawieniu muskulatury. Da ci 

więcej sił witalnych. 
Kiedy  znajdziesz  się  w  takiej  sytuacji,  nie  unikaj  walki,  zrób  wszystko,  co  jest  w  twojej  mocy,  by  wejść  w  to 

całkowicie. Zgódź się, zaakceptuj to. To jest dobre, przygotowuje cię do pokonania problemu. A kiedy on już minie, 

będziesz zdziwiony: odczujesz ogromny spokój, jakiego sam nie mógłbyś sobie stworzyć. Może przez dwa, trzy dni 

nie będziesz mógł spać, a potem prześpisz czterdzieści osiem godzin, ale to jest w porządku! 
Wyznajemy wiele błędnych poglądów. Jeden z nich jest taki, że każdy człowiek musi spać osiem godzin na dobę. 

To przecież zależy od sytuacji. Są chwile, kiedy sen jest niepożądany - twój dom się pali, a tobie chce się spać! To 

przecież  niemożliwe  i  powinno  być  niemożliwe,  bo  kto  zająłby  się  gaszeniem  pożaru?  A  kiedy  pali  się  dom, 

wszystko inne staje się nieważne. Nagle twoje ciało jest gotowe do walki z ogniem. Nie będziesz senny. Ale kiedy 

ogień zostaje ugaszony i wszystko się uspokaja, możesz zasnąć na długo i to będzie zdrowe. 
Nie  wszyscy  potrzebują  tyle  samo  snu.  Niektórym  wystarczą  trzy  godziny,  dwie  godziny,  cztery  godziny,  pięć 

godzin, sześć, osiem, dziesięć, dwanaście. Ludzie się różnią. Nie ma jednej normy. Także w odniesieniu do stresu 

ludzie się różnią. 
Można  wyróżnić  dwa  typy  ludzi.  Jeden  typ  można  określić  jako  konie  wyścigowe,  drugi  -jako  żółwie.  Jeśli  koń 

wyścigowy  nie  będzie  mógł  pędzić,  załatwiać  spraw  szybko,  pojawi  się  u  niego  stres;  musi  poruszać  się  swoim 

tempem. Dlatego jeśli jesteś koniem wyścigowym - zapomnij o relaksacji i podobnych sprawach; to nie dla ciebie. 

One  są  dla  żółwi.  Bądź  po  prostu  koniem  wyścigowym.  Taka  jest  twoja  natura.  Nie  myśl  o  tym,  co  sprawia 

przyjemność  żółwiom;  to  nie  dla  ciebie.  Ty  masz  swoje  przyjemności.  Gdyby  żółw  starał  się  być  koniem 

wyścigowym -doświadczy takich samych trudności! 
Możesz zejść ze sceny. To bardzo łatwe. Wystarczy, że umysł nakaże ci: „Skończ z tym". Ale nie będziesz czuł się 
dobrze. Za

cznie narastać w tobie coraz więcej stresu, bo twoja energia nie znajdzie ujścia. 

Zaakceptuj  więc  swoją  naturę.  Jesteś  wojownikiem,  żołnierzem;  taki  masz  być,  z  tego  bierze  się  twoje 

zadowolenie. Nie ma potrzeby się obawiać; wejdź w to całym sercem, rywalizuj, rób wszystko, co tylko chcesz. Nie 

obawiaj się konsekwencji, zaakceptuj stres. Kiedy go zaakceptujesz, przestanie ci przeszkadzać. A nawet więcej, 

będziesz bardzo zadowolony, bo zaczniesz go używać; jest przecież rodzajem energii. 
Jeśli  jesteś  koniem  wyścigowym,  nie  słuchaj  tych,  którzy  sugerują  ci  relaks;  to  nie  dla  ciebie.  Twój  odpoczynek 

pojawi się dopiero wtedy, kiedy zasłużysz na niego ciężką pracą. Każdy powinien rozumieć do jakiego typu należy. 

Kiedy to stanie się jasne, bez problemu można zacząć podążać jasno wytyczoną drogą. Stres stanie się sposobem 

na życie. 
4. Choroby związane ze stresem 
Pytanie: 

Często choruję i sądzę, że ma to związek ze zmuszaniem się do zbyt wielu rzeczy, po czym nie czuję się 

już połączony z samym sobą i ciało zaczyna chorować. 
Każdy powinien rozumieć, jak funkcjonuje jego ciało. Jeśli usiłujesz robić więcej, niż ciało może zaakceptować, to 

wcześniej czy później rozchorujesz się. 
Działanie wbrew ciału ma swoje granice, nie można go kontynuować w nieskończoność. Być może pracujesz zbyt 

ciężko. Nie musi to wcale oznaczać, że dla innych też byłaby to ciężka praca, ale przecież nie w tym rzecz. To 

twoje  ciało  nie  może  znieść  tak  dużo,  musi  odpocząć.  A  rezultat  będzie  taki  sam:  zamiast  pracować  dwa,  trzy 

tygodnie,  a  potem  odpoczywać  dwa,  trzy  tygodnie,  pracuj  sześć  tygodni,  ale  zredukuj  dzienny  limit  pracy  o 

połowę... Prosta arytmetyka. 
A jak niebezpieczne jest twoje postępowanie! Może zniszczyć wiele delikatnych systemów w twoim ciele! Będąc 

wciąż przepracowanym, a potem wyczerpanym i przygnębionym, leżysz w łóżku i czujesz się okropnie. Zredukuj 

prędkość, poruszaj się wolniej i rób to w sposób pełniejszy. Na przykład przestań chodzić w taki sposób, w jaki 

robisz  to  teraz.  Spaceruj  powoli,  oddychaj  powoli,  mów  powoli.  Jedz  powoli;  jeśli  zwykle  posiłek  zabiera  ci 

dwadzieścia  minut,  niech  teraz  trwa  czterdzieści.  Poświęć  więcej  czasu  na  kąpiel.  Jeśli  zwykle  jest  to  dziesięć 
minut, 

przedłuż ją do dwudziestu. W rezultacie twoja praca zostanie zredukowana o połowę. 

Ale  nie  chodzi  jedynie  o  twoje  zajęcia  zawodowe.  Chodzi  o  zmianę  we  wszystkim,  co  robisz  w  ciągu  doby,  o 

redukcję szybkości do minimum, o połowę. To musi być zmiana całego sposobu i stylu życia. Mów powoli... Nawet 

czytaj powoli, bo umysł dąży do robienia wszystkiego w tym samym trybie. Osoba, która ma za dużo pracy, będzie 

szybko  czytać,  szybko  mówić,  szybko  jeść;  to  obsesja.  Cokolwiek  robi,  będzie  robić  szybko,  nawet  jeśli  nie  ma 

takiej  potrzeby.  Nawet  jeśli  wyjdzie  na  poranny  spacer,  będzie  iść  szybko.  Nie  zmierza  donikąd...  To  po  prostu 

spacer, nie ma znaczenia, czy przejdzie dwie czy trzy mile. Ale człowiek opętany szybkim tempem życia zawsze 

background image

 

- 28 - 

się  spieszy.  To  po  prostu  jego  automatyczny  mechanizm,  automatyczne  odruchowe  zachowanie.  Staje  się  ono 

jakby wbudowane. Więc przystań. Już od dzisiaj zredukuj wszystko o połowę. Wstawaj powoli, chodź powoli. To 

poprawi  także  twoją  uwagę,  bo  kiedy  robisz pewne rzeczy powoli -  na  przykład  bardzo  wolno  poruszasz  ręką  - 

poświęcasz temu swoją uwagę. Jeśli robisz coś szybko -robisz to mechanicznie. 
Jeżeli  chcesz  zwolnić,  musisz  to  zrobić  świadomie;  nie  ma  innego  sposobu.  Problem  nie  leży  w  zewnętrznych 

możliwościach. Każdy z nas ma swoje własne tempo i zgodnie z nim powinien się poruszać. Jest ono dla ciebie 

naturalne i nie ma nic wspólnego z tym, czy jesteś w stanie zrobić to, czego się od ciebie wymaga. We właściwym 

ci tempie możesz wykonać wystarczająco dużo pracy, a myślę, że będziesz mógł wykonać jeszcze więcej. Kiedy 

wejdziesz  w  swój  właściwy  rytm,  będziesz  w  stanie  dokonać  o  wiele  więcej.  To  nie  będzie  trudne,  będzie 

przebiegać dużo łagodniej i będziesz w stanie zdziałać dużo więcej. 
Istnieją powolni pracownicy, ale ich powolność ma swoje zalety. Prawdę mówiąc, zalety te są bardzo cenne. Szybki 
pra

cownik  może  być  dobry  pod  względem  ilości  wykonanej  pracy.  Może  wykonać  więcej,  ale  nigdy  nie  będzie 

dobry w zakre

sie jakości. Kto pracuje wolniej, może wykonać pracę wyższej jakości. Cała jego energia wchodzi w 

wymiar  jakości.  Nie  będą  to  duże  ilości,  ale  ilość  nie  jest  tu  tak  ważna.  Jeśli  możesz  zrobić  kilka  rzeczy,  ale 

naprawdę pięknych, bliskich doskonałości, będziesz miał poczucie szczęścia i spełnienia. Nie ma potrzeby robić 

wielu rzeczy. Jeżeli wykonasz jedną jedyną, która całkowicie cię zadowoli, twoje życie nabierze pełni. Możesz robić 

tysiące rzeczy, ale jeżeli żadna nie daje ci poczucia spełnienia i wszystko przyprawia cię o mdłości i choroby -jaki 
to ma sens? 

Należy zrozumieć kilka podstawowych spraw. Nie ma takiego pojęcia jak „natura ludzka". Jest tyle natur, ilu istnieje 

ludzi, nie stanowi to więc żadnego kryterium. Jeden jest sprinterem, inny powolnym spacerowiczem. Są tak różni, 

że  nie  można  ich  porównywać,  obaj  są  całkowicie  unikalni  i  niepowtarzalni.  Toteż  nie  martw  się  tym.  Wszystko 

przez to, że porównujesz. Widzisz, że ktoś robi tak wiele i wcale nie śpi, a ty coś zrobisz i zaraz musisz się położyć. 

Czujesz się źle z tego powodu i myślisz, że twój a wydajność nie jest tak duża, jak powinna. 
Ale  kim  on  jest  i  jak  masz  zamiar  porównywać  się  do  niego?  Ty  jesteś  tobą,  on  jest  nim.  Jeśli  zmusisz  go  do 

powolnej pracy, być może on zacznie chorować. To mogłoby być przeciw jego naturze. To, co ty robisz, jest wbrew 

twojej naturze. Pozostań po prostu w zgodzie ze swoją naturą. 
Zawsze  wsłuchuj  się  w  swoje  ciało.  Ono  szepcze,  nigdy  nie  krzyczy,  bo  tego  nie  umie.  Przekazuje  wiadomości 

szeptem. Jeśli jesteś uważny, to je zrozumiesz. Mądrość ciała jest dużo głębsza niż mądrość umysłu. Umysł nie 

ma  tej  dojrzałości.  Ciało  funkcjonowało  bez  niego  przez  całe  tysiąclecia.  Umysł  pochodzi z ostatniej dostawy. 

Jeszcze wiele nie rozumie. Wszystkie sprawy najważniejsze ciało trzyma nadal pod swoją kontrolą. Jedynie rzeczy 
bezwar

tościowe zostały przekazane umysłowi. Jedną z nich jest myślenie - spekulacje o filozofii i Bogu, piekle, po-

lityce.  Podstawowe  najważniejsze  funkcje  -  oddychanie,  trawienie,  krążenie  krwi  -  są  nadzorowane  przez  ciało, 
jedynie sprawy dodatkowe oddano umys

łowi. 

Słuchaj  więc  ciała  i  nigdy  nie  porównuj.  Nigdy  przedtem  nie  istniał  człowiek  taki  jak  ty  i  nie  pojawi  się  taki  w 

przyszłości. Jesteś absolutnie unikalny. Nie możesz porównać swoich notatek z innymi i nie możesz udawać kogoś 
innego. 

5. Odczuwanie cia

ła od wewnątrz 

Pytanie: 

Mam  bardzo  racjonalne  podejście  do  życia,  ale  ostatnio  w  moim  umyśle  i  ciele  zachodzi  wiele  zmian. 

Zacząłem odczuwać siebie bardziej od wewnątrz, ale boję się teraz, że niebawem wrócę do starych nawyków i 

znowu mój umysł przejmie kontrolę. Jak sprawić, by umysł bardziej respektował ciało? 
Gdy w umyśle następuje prawdziwa zmiana, ciało odczuwa to natychmiast. Jeśli jest to prawdziwa zmiana, zawsze 

odczujesz,  że  coś  w  głębi  twojego  ciała  także  ulega  zmianie.  Ilekroć  zaś  zmiana dokona  się  w  ciele,  nie  ma 

potrzeby obawiać się, że umysł znowu tobą zawładnie; to nie będzie takie proste. Jeśli zmiany nastąpią jedynie w 

głowie  i  nie  dotrą  w  głąb  ciała,  wtedy  umysł  bardzo  łatwo  może  je  anulować,  bo  pozostają  one  jedynie  na  po-
wierzchni. 

Twoje ciało jest tam, gdzie znajdują się twoje korzenie, w miejscu twojego zamocowania w ziemi. Umysł 

jest jak ga

łęzie  na  tle  nieba  -  piękne  z  wyglądu,  ale  całkowicie  zależne  od  korzeni,  które  tkwią  głęboko  w 

ciemnościach ziemi. Nie ujawniają się, nie wystawiają na pokaz. Jeśli przechadzasz się po okolicy, dostrzeżesz 

gałęzie i kwiaty, ale nigdy korzeni. 
Jeśli więc zmiany dokonują się jedynie w gałęziach i nie dochodzą do korzeni, wtedy nie będą trwały długo. Ale 

jeśli zmiana dosięgnie korzeni, będzie trwać i niełatwo będzie ją odwrócić. Nie martw się więc. Poświęcaj coraz 

więcej uwagi i uczucia zjawisku, które zachodzi w ciele. 
Czujesz wnętrze swojego ciała - to cudownie. Są miliony ludzi, większość, która nie ma żadnego wyczucia ciała. 

Zupełnie zapomnieli, że tkwią w ciele. Są jak duchy. 
Odkryć swoje własne korzenie w ciele to prawdziwe wyzwanie, bo ludzkość została zupełnie odcięta od korzeni. 

Ciało było przez tysiąclecia spychane na margines. Umysł wyobraził sobie, że jest panem, a ciało niczym innym jak 

tylko sługą... a nawet czymś godnym potępienia, czymś, co kojarzy się z grzechem. 
Każdy czuje się zawstydzony posiadaniem ciała. Ludzie wstydzą się nagości, bo kiedy jesteś goły, prezentujesz się 
bardziej ja

ko ciało niż umysł. Ubranie daje poczucie, że ciała nie ma -jedynie twarz, głowa, oczy. A tam ulokowany 

jest właśnie cały mechanizm umysłu. Toteż kiedy ludzie są nadzy, nagle odczuwają, że mają ciała - i to nie sprawia 

im przyjemności. 

background image

 

- 29 - 

Pozostań wewnątrz swojego ciała, bo taka jest rzeczywistość. Próbuj odczuwać coraz więcej... Pozwól ciału na tyle 

wrażliwości, ile jest mu potrzebne. Odtwórz je, odzyskaj i pozwól mu na więcej zmian, tak byś poczuł jego istnienie. 

Na przykład czasami zamknij oczy, połóż się na ziemi... Poczuj ziemię swoim ciałem. Nie myśl o tym, poczuj to. 
Idź nad rzekę, połóż się w wodzie, na piasku. Po prostu leż w słońcu. Czuj jak najwięcej... Bądź wrażliwy. Kiedy 

jesz chleb, najpierw poczuj go w dłoniach, przyłóż do policzka, aby poczuć... Powąchaj. Najpierw zapoznaj z nim 

swoje ciało. A potem spróbuj go... Zamknij oczy i poczuj smak. Nie spiesz się, nie napychaj się. Delektuj się nim, 

dobrze pogryź - ten chleb stanie się twoim ciałem. Nie przegap tej okazji. Powtarzam: ten chleb stanie się twoim 

ciałem. Przyjmij go, powitaj go, a twoje ciało stanie się czymś zupełnie innym w ciągu kilku miesięcy. 
Jeśli jesz, myśląc o jedzeniu z tym odmiennym podejściem, jeśli pijesz wodę z innym niż poprzednio nastawieniem 

i  pamiętasz,  by  być  coraz  czulszym,  wrażliwszym,  wkrótce  zauważysz,  że  twoje  ciało  było  w  wielu  miejscach 

obumarłe.  Wrócisz  do  życia,  tak  jakbyś  był  uśpionym  lwem,  który  rozbudza  się,  prostuje  łapy,  przeciąga  się. 

Doznasz takich samych odczuć - budzącego się życia. To jest niemal jak zmartwychwstanie. 
6. Bezsenność 
Pytanie: 

Mam kłopoty ze snem i budzę się zawsze między trzecią i czwartą nad ranem. 

Budzisz  się  zawsze  między  trzecią  a  czwartą?  Zacznij  więc  o  tej  porze  medytować.  Zawsze  bądź  otwarty  na 

pozytywne możliwości. Korzystaj z wszystkiego. Jeśli nie możesz zasnąć, to nie ma potrzeby, żebyś się zmuszał 

do spania, a zresztą nie można się do tego zmusić. Sen jest jedną z tych energii, na które nie mamy wpływu. Jeśli 

się je wymusza, zaczynają szkodzić. Jeśli próbujesz zrobić coś, aby łatwiej zasnąć, już sam fakt, że coś robisz, 

stanowi  przeszkodę.  Sen jest  przeciwieństwem  działania,  jest  stanem  braku  aktywności.  Jeśli  więc podejmujesz 

jakiś wysiłek -na przykład liczysz barany albo powtarzasz jakąś mantrę, albo kręcisz się we wszystkie strony, albo 

przywołujesz Boga i zaczynasz się modlić - wszystko to rozbudza cię jeszcze bardziej. To nie pomaga, choć ludzie 

nie przestają tego robić. 
Moje podejście jest całkowicie inne. Po pierwsze, jeśli nie możesz spać, oznacza to, że twoje ciało jest doskonale 

wypoczęte, a ludzie mają różne... 

Ale czuję się wyczerpany... 

To twój umysł; to nie ma nic wspólnego z ciałem. To nie brak snu, lecz sama świadomość, że nie śpisz dobrze, 

czyni cię zmęczonym. Mechanizm ciała, organizm, ma swoją własną mądrość. Na przykład jesz... Ciało mówi: „Już 

dość", ale ty mówisz: „Jestem chudy jak patyk, muszę więcej jeść". To błąd, sam wpędzasz się w kłopoty. Możesz 

jeść,  wmusisz  w  siebie  troszkę  więcej,  możesz  się  napchać,  ale  organizm  nie  jest  na  to  gotowy  i  odrzuci  ten 
pokarm. 

Bywa, że nie masz zupełnie apetytu, ale umysł podpowiada ci, że jeśli nie będziesz jadł, to osłabniesz. Nikt nie 

może osłabnąć w jeden dzień. Jeśli ciało nie ma ochoty na jedzenie, lepiej go nie zmuszać; ono wie najlepiej. Ma tę 

instynktowną wiedzę, że przyjmowanie pożywienia w danym momencie może być szkodliwe. Może zachodzi jakiś 

proces w jelitach i organizm chce się wyczyścić, zanim przyjmie nowy pokarm? Może przedostała się jakaś truciz-

na? Zjadłeś poprzednio tak dużo, że ciało nie zdołało się jeszcze z rym uporać. Nie jest gotowe na podjęcie nowej 

pracy, bo zakłóci to mechanizm; nie da sobie z tym rady. Toteż ciało mówi: „Stop z jedzeniem" - brak apetytu. Ten 

brak  apetytu  jest  wypowiedzią  ciała,  znakiem  dla  ciebie.  Ciało  nie  przemawia  słowami.  Nie  może  powiedzieć: 
„Stop!" Ale brak apetytu to znak, symbol, który po

syła. Ciało mówi: „Nie jedz", ale ty masz swój rozum, wiesz, że 

na

leży jeść co najmniej dwa lub trzy razy dziennie, więc napychasz się, a ponieważ nie masz apetytu, próbujesz 

stworzyć go sobie sztucznie. Dodasz więcej przypraw lub pójdziesz do ulubionej knajpki. To takie głupie - starać 

się oszukiwać własne ciało! 
To samo dotyczy snu. Jeśli zasnąłeś, a o trzeciej czy czwartej nad ranem budzisz się, oznacza to po prostu, że 

ciało już wypoczęło. Sen ciała jest zakończony, ale twój umysł stwarza problemy. Wykorzystaj tę godzinę. Leż w 

ciszy, wsłuchaj się w nią! Zamiast denerwować się, że masz przerwany sen, przeznacz ten czas na medytację. Nie 

musisz wcale wstawać: leż w łóżku, wypoczywaj, ale także słuchaj... dźwięków nocy, ciszy nocy. Coś się dzieje i 

słyszysz to, nie ma ludzi, wszyscy śpią. To wspaniałe! Jesteś sam - zupełnie jakbyś był w górach - w ciemności, 
otoczo

ny jej kojącym wpływem. Zachwyć się tym, odpręż siew tym stanie zachwytu. Rozumiesz, o co chodzi? 

W  przeciwnym  razie  znów  poczujesz  się  okropnie  -  bo  po  raz  kolejny  masz  przerwany  sen,  a  rano  będziesz 

zmęczony i zmartwiony, pojawi się napięcie, ból, niepokój. To wszystko znów nie pozwoli ci spać. 

Spójrz na to od pozytywnej strony, wykorzystaj ten czas. Spró

buj  zestroić  się  z  nocą,  z  jej  odgłosami  i  poczuj 

zadowolenie. Noc jest wyjątkowo piękna. A później nawet nie zauważysz, kiedy znów zaśniesz... Ale to zdarzy się 
„przy okazji" i tylko tak nale

ży to traktować. Kiedy zasłuchasz się w odgłosy nocy, powoli znów osuniesz się w sen - 

nie  z  powodu  jakiegoś  nakazu,  nie  dlatego,  że  tak  chcesz.  Nie  musisz  medytować,  aby  znów  zasnąć.  Nie  ma 

żadnego „aby", nie ma „dlatego". Po prostu zachęcam cię, byś to polubił! A odkryjesz nagle, że sen nadchodzi. Ale 
czy nadejdzie, czy nie - 

to nie jest aż tak ważne. Jeśli tak - to dobrze, jeśli nie - to drugie dobrze. Rób to przez trzy 

tygodnie, a całe zmęczenie pryśnie. Jest ono sprawą umysłu. Od samego rana pozostajesz w przeświadczeniu, że 

jesteś  zmęczony.  Oczywiście  więc  będziesz  czuł  coraz  większe  zmęczenie.  Będziesz  bał  się  wszystkiego, 

wszelkiego zaangażowania. Już jesteś zmęczony, jeśli więc zaczniesz coś robić, zmęczysz się jeszcze bardziej. 
Bu

dujesz wokół siebie neurozę. 

Wszyscy mamy odmienne pot

rzeby  snu  i  jedzenia.  Jeden  śpi  przez  osiem  godzin,  inny  może  potrzebować 

background image

 

- 30 - 

dziesięć, jeszcze inny jedynie sześć, ktoś inny zaledwie cztery, a zdarza się, że niektórzy ludzie potrzebują tylko 
trzy lub dwie godziny snu... 

Mój ojciec nie mógł spać już od trzeciej nad ranem. A kładł się spać około jedenastej, miał więc trzy, maksimum 

cztery godziny snu. Moja matka zawsze się tym martwiła, aleja nauczyłem ojca medytować. Siedział więc tak od 

trzeciej i to stało się dla niego bramą do boskości. Przez całe lata siedział od trzeciej do siódmej... stając się prawie 

posągiem; zapominał o cielesnym istnieniu. 
Było  to  najcenniejszym  doświadczeniem  jego  życia;  żaden  sen  by  mu  tego  nie  dał.  O  trzeciej  czuł  się  już 

wypoczęty;  oto  jak  działał  jego  mechanizm,  jego  ciało.  Początkowo  próbował  ponownie  zasnąć.  Ale  to  było 

straszne,  bo  sen  nie  nadchodził,  a  on,  próbując  zasnąć,  stawał  się  coraz  bardziej  zmęczony.  Nad  ranem  był 

ogromnie sfrustrowany. Każdej nocy trzy lub cztery godziny walki o to, by zasnąć, a sen nie nadchodzi; jak tu się 

nie  frustrować?  Ale  od  kiedy  nauczyłem  go  medytacji,  cala  frustracja  zniknęła,  a  godziny  te  zmieniły  się  w 

najcenniejsze chwile jego życia. Zaczął ich oczekiwać - myślał o nich przez dwadzieścia cztery godziny na dobę, 

bo dawały mu największy spokój. Dobrzeje wykorzystywał. 
7. Napięcie i odprężenie 
Pytanie: 

Odczuwam wielkie napięcie i stres. Jak mogę się odprężyć? 

Zacznij  od  swego  najbliższego  otoczenia  -  w  nim  istniejemy,  a  możemy  zacząć  tylko  od  miejsca,  w  którym 
istniejemy. Zre

laksuj całe otoczenie swojej jaźni: odpręż ciało, wycisz zachowanie, spowolnij wszystko, co robisz. 

Chodź w sposób zrelaksowany, jedz w sposób zrelaksowany, mów i słuchaj w sposób zrelaksowany. Zwolnij każdy 

proces.  Nie  śpiesz  się,  nie  poganiaj.  Poruszaj  się  tak,  jakbyś  miał  do  dyspozycji  całą  wieczność  -  bo,  prawdę 

mówiąc, masz ją. Jesteśmy tu obecni od samego początku i będziemy aż do samego końca, jeśli oczywiście przy-

jąć,  że  początek  i  koniec  istnieją.  Bo  właściwie  nie  istnieją.  Zawsze  tu  byliśmy  i  zawsze  będziemy.  Zmienia  się 

forma, ale nie substancja; zmieniają się stroje, ale nie dusza. 
Napięcie  oznacza  pośpiech,  lęk,  wątpliwość.  Oznacza  ciągły  wysiłek,  aby  się  obronić,  być  bezpiecznym,  mieć 

pewność. Napięcie wymusza przygotowanie się dzisiaj na nadejście jutra albo następnego życia, ponieważ bojąc 

się jutra nigdy nie zmierzysz się z rzeczywistością. Napięcie oznacza przeszłość, której nie przeżyłeś, ale jedynie 

jakoś tam spędziłeś; otacza cię, wisi, jest jak kac. 
Zapamiętaj jedną z podstawowych zasad życia: każde doświadczenie, które zlekceważyłeś będzie wisieć nad tobą, 

będzie  nalegać:  „Dokończ  mnie!  Przeżyj  mnie!  Spełnij  mnie!"  To  jest  cecha  przypisana  wszystkiemu,  czego 

doświadczasz - chce być dokończone, spełnione. Kiedy się spełni -wyparuje; niedokończone - nalega, torturuje cię, 

prześladuje, przyciąga twoją uwagę. Mówi: „Co masz zamiar ze mną zrobić? Nie dokończyłeś mnie. Spełnij mnie!" 
Cała  twoja  przeszłość  wisi  dookoła  ciebie  -  bo  niczego  nie  przeżyłeś  naprawdę,  wszystko  jakoś  wymijałeś, 

angażowałeś  się  tylko  częściowo,  tylko  troszeczkę,  na  chłodno.  Żadnej  pełni  zaangażowania,  żadnej  pasji. 

Poruszałeś  się  jak  lunatyk  we  śnie.  Toteż  przeszłość  wisi  nad  twoją  głową,  a  przyszłość  napawa  cię  lękiem.  A 
jedyne co jest realne - 

twoja teraźniejszość - tkwi wciśnięta pomiędzy przeszłość i przyszłość. 

Relaks zacznij od najbliższego ci otoczenia. Pierwszy krok to rozluźnienie ciała. Pamiętaj, aby tak często jak to 

tylko  możliwe  zwracać  uwagę,  czy  gdzieś  w  nim  -  w  karku,  w  głowie,  w  nogach  -  nie  tworzy  się  napięcie. 

Świadomie rozluźnij je. Zwróć się bezpośrednio do spiętej części ciała i przekonaj ją, powiedz czule: „Odpręż się". 
Zdziwisz się, że jeśli poprosisz o to którąkolwiek część swego ciała, ona cię posłucha, zrobi to, o co prosisz - to 
pr

zecież  twoje  ciało!  Zamknij  oczy  i  wniknij  do  jego  wnętrza,  przechodząc  od  stóp  do  głowy  w  poszukiwaniu 

napięcia. Porozmawiaj z tą częścią ciała jak z przyjacielem; niech to będzie dialog pomiędzy tobą i twoim ciałem. 

Poproś, by się zrelaksowało, powiedz mu: „Nie ma się czego obawiać. Nie bój się. Zatroszczę się o wszystko - ty 

się odpręż". 
Z  czasem  nabierzesz  wprawy,  a  ciało  stanie  się  wypoczęte.  Wtedy  zrób  kolejny  krok,  nieco  bardziej  w  głąb. 

Poproś, aby także umysł się zrelaksował. Jeśli ciało słucha, umysł także posłucha, ale nie możesz zaczynać od 
niego - 

musisz zaczynać od początku, nie można zaczynać od środka. Wiele osób zaczyna od umysłu i niczego nie 

osiąga; a to dlatego, że zaczynają w złym miejscu. Wszystko ma swoją kolejność. 
Jeśli  będziesz  umiał  rozładować  napięcie  w  ciele,  wtedy  także  będziesz  umiał  pomóc  umysłowi  łatwo  się 

relaksować. Umysł jest tworem bardziej skomplikowanym. Kiedy będziesz miał pewność, że ciało słucha tego, o co 

prosisz, zdobędziesz także więcej pewności siebie. Teraz nawet umysł powinien cię słuchać. Zabierze to więcej 

czasu, ale jest możliwe. 
Kiedy  umysł  będzie  odprężony,  zacznij  relaksować  swoje  serce,  świat  uczuć,  emocji  -jeszcze bardziej 
skomplikowany, je

szcze bardziej subtelny. Ale teraz będziesz mógł poruszać się z zaufaniem, z pełnią zaufania do 

samego siebie. Będziesz już wiedział, że to możliwe. Jeśli udało się w przypadku ciała i umysłu, uda się także z 

sercem.  I  dopiero  wtedy,  gdy  przejdziesz  te  trzy  kroki,  możesz  postawić  czwarty.  Teraz  możesz  się  zwrócić  do 

samego  rdzenia  swojej  istoty,  który  przekracza  twoje  ciało,  umysł  czy  serce,  jest  samym  środkiem  twojej 

egzystencji. I w tym miejscu także będziesz umiał się wyciszyć. 
Taki relaks przynosi ze sobą największą z możliwych radości, rodzaj ekstazy, akceptacji. Będziesz pełen błogości i 
rado

ści.  Twoje  życie  nabierze  cech  tańca.  Wszystko  wokół,  z  wyjątkiem  ludzi,  porusza  się  tanecznym  krokiem. 

Wszystko wokół porusza się powolnym  ruchem;  jest  to  oczywiście ruch,  ale jak spokojny...  Drzewa rosną, ptaki 

background image

 

- 31 - 

s

zczebioczą, rzeki płyną, gwiazdy migoczą - wszystko odbywa się tak spokojnie. Żadnego pośpiechu, poganiania, 

żadnych  trosk,  żadnego  marnotrawstwa.  Jedynym  wyjątkiem  jest  człowiek.  Stał  się  on  ofiarą  własnego  umysłu. 

Może  wznieść  się  ponad  bogów  i  upaść  poniżej  zwierząt.  Szerokie  spektrum.  Od  najniższego  do  najwyższego; 

człowiek jest jak drabina. 
Zacznij  od  ciała  i  zagłębiaj  się  powoli  coraz  dalej.  Nie  zaczynaj  kolejnego  etapu,  dopóki  nie  zakończyłeś 

poprzedniego.  Jeśli  czujesz  napięcie  w  ciele,  nie  przechodź  do  umysłu.  Czekaj.  Pracuj  z  ciałem.  Nawet  małe 

rzeczy będą ci bardzo pomocne. 
Chodzisz  w  pewien  charakterystyczny  sposób;  stało  się  to  nawykiem,  czymś  automatycznym.  Teraz  spróbuj 

chodzić bardzo wolno. Budda zwykł mawiać do swoich uczniów: „Stąpaj bardzo powoli i każdy krok rób w pełnej 

świadomości".  Jeśli  chcesz  stąpać  w  pełni  świadomie,  musisz  iść  powoli.  Gdy  biegniesz,  śpieszysz  się, 

zapominasz o pamiętaniu. Toteż Budda chodził bardzo powoli. 
Spróbuj iść bardzo wolno, a będziesz zaskoczony - w twoim ciele pojawi się nowy rodzaj uwagi. Jedz powoli, a 

będziesz zaskoczony - znajdziesz w tym wspaniały relaks. Wszystko rób powoli - po to by zmienić stare wzorce, by 

pozbyć się starych nawyków. 
Najpierw  musisz  poczuć,  że  ciało  jest  całkowicie  odprężone,  jak  małe  dziecko,  a  potem  dopiero  zabieraj  się  za 

umysł. Podejdź naukowo: najpierw to, co najprostsze, później bardziej złożone, a na końcu - najbardziej złożone. 

Dopiero wtedy będziesz umiał się relaksować w samym rdzeniu swojej istoty. Relaksacja jest jednym z najbardziej 

złożonych zjawisk. Jest 
bogata, wielowymiarowa. Jej składnikami są odpuszczenie, za-ufanie, poddanie, miłość, akceptacja, podążanie z 

nurtem, związek z całym bytem, pozbycie się ego, ekstaza. To wszystko jest jej częścią i to wszystko jest twoim 

udziałem, kiedy nauczysz się sposobów relaksacji. 
Wasze tak zwane religie dostarczyły wam wielkich napięć, bo stworzyły w was poczucie winy. Usiłuję pomóc wam 

pozbyć się poczucia winy i wszystkich lęków. Chciałbym wam powiedzieć, że nie ma ani piekła, ani nieba. Więc nie 

bójcie się piekła i nie odczuwajcie wdzięczności za niebo. Wszystkim, co istnieje, jest ta chwila. Można ją zamienić 

w piekło albo w niebo; to jest możliwe. Ale piekło i niebo nie istnieją „gdzieś tam". Piekło jest wtedy, gdy cały jesteś 

spięty, a niebo, gdy jesteś spokojny. Raj to całkowita relaksacja. 

8. Negatywne odczucia wobec ciała 

Pytanie: 

Nie lubię siebie, a zwłaszcza swojego ciała 

Jeśli masz jakieś konkretne wyobrażenia odnośnie wyglądu ciała, będziesz się zadręczać. Ciało jest takie, jakie 

powinno być. Jeśli masz jakieś inne wyobrażenia - pozbądź się ich, bo nie przestaniesz się zadręczać. 
Oto ciało, jakie masz, ciało, jakie zostało ci podarowane. Korzystaj z niego... i bądź zadowolony. A gdy zaczniesz je 

kochać, poczujesz, że się zmienia, bo kto kocha swoje ciało, ten o nie dba, a troska ta ma ogromne znaczenie. Ze 

względu na nią nie zapychasz się nadmiarem jedzenia, ale też nie głodzisz się. Słuchasz, jakie potrzeby ma twoje 

ciało, słuchasz jego wskazówek - czego pragnie i w którym momencie. Kiedy dbasz, kiedy kochasz, stajesz się 

dostrojony  do  ciała,  a  ono  automatycznie  zaczyna  być  w  porządku.  Jeśli  nie  lubisz  swojego  ciała,  powodujesz 

konflikt,  ponieważ  stopniowo  coraz  bardziej  obojętniejesz  na  ciało.  Kto  dba  o  swojego  wroga?  Nie  będziesz  go 

oglądał, będziesz go unikał. Przestaniesz słuchać jego wskazówek, a twoja niechęć będzie narastać. 
Ty sam stwarzasz cały ten problem. Ciało nie wymyśla problemów; stwarza je umysł. Jest to więc wymyślone przez 

umysł. Żadne zwierzę nie cierpi z powodu wyglądu swojego ciała, żadne zwierzę... nawet hipopotam! Żadne nie 
cierpi - 

są absolutnie zadowolone, bo nie mają umysłów, które wytwarzałyby takie problemy; w innym przypadku 

hipopotam myślałby: „Dlaczego ja tak koszmarnie wyglądam?" 
Po prostu odrzuć wyobrażenia! Kochaj swoje ciało -to twoje ciało, to prezent od Boga. Masz się nim cieszyć i o nie 

dbać. A kiedy dbasz, to gimnastykujesz się, jesz, śpisz. Troszczysz się o wszystko, bo to przecież twój instrument, 
tak jak sam

ochód, który myjesz, w którym zwracasz uwagę na każdy szmer, aby wiedzieć, czy nie dzieje się coś 

złego.  Dbasz  o  każde  zadrapanie  na  karoserii.  Zadbaj  też  o  swoje  ciało,  a  ono  stanie  się  dla  ciebie  doskonale 

piękne  - bo takie jest! Jest cudownym mechanizmem,  tak  skomplikowanym,  pracującym  tak wydajnie,  że  działa 

przez  siedemdziesiąt  lat  bez  zarzutu.  Śpisz  czy  czuwasz,  wiesz  o  tym  czy  nie  wiesz,  ono  funkcjonuje  i  to  tak 

cichutko! Nawet jeśli nie dbasz o nie i tak działa, obsługuje cię. Każdy powinien być wdzięczny swemu ciału. 
Zmień po prostu swoje nastawienie, a zobaczysz, że w ciągu sześciu miesięcy twoje ciało zmieni kształt. To jak 

wtedy, gdy ktoś zakocha się w kobiecie - można to zauważyć - ona natychmiast pięknieje. Być może nie dbała 
zanadto o swoje 

ciało, ale gdy zakochał się w niej mężczyzna, natychmiast zaczyna o nie dbać. Godzinami wystaje 

przed lustrem... bo ktoś ją kocha! Tak samo będzie, jeśli pokochasz swoje ciało - niebawem ujrzysz, że zaczyna się 

zmieniać. Jest kochane, zadbane, potrzebne. Jest tak delikatne, a ludzie tak okropnie się z nim obchodzą. Zmień 

swoje podejście, a sam się przekonasz! 

9. Piękno i brzydota 

Pytanie: 

Ciągle mam wrażenie, że jestem okropnie brzydka. Wydaję się sugerować moim przyjaciołom i każdemu 

kogo spotkam, że patrzeć na mnie to żadna frajda. 
Umysł stwarza niepotrzebne problemy. Ale oto właśnie cała jego rola - stwarzać bezpodstawne problemy. Najpierw 

background image

 

- 32 - 

je  wymyślą  łapie  cię  na  nie,  a  potem  ty  próbujesz  je  rozwiązywać.  Nie  próbuj.  Po  prostu  dostrzeż  ich 
bezpodstawn

ość. Musisz jedynie dostrzec, że to wszystko zupełnie nie ma znaczenia. Jeśli będziesz usiłowała coś 

ro

bić, to znaczy, że zaakceptowałaś problem. Raczej dostrzeż fakt, że problem nie ma żadnego znaczenia. Każda 

twarz jest piękna. Każda twarz jest piękna w inny sposób. Każda jest inną twarzą i jest unikalna. Prawdę mówiąc, 

nie ma porównania i nie ma żadnej możliwości, aby porównywać. Jeśli akceptujesz, staniesz się piękna. Piękno 

przychodzi wraz z akceptacją. Jeśli sama siebie nie lubisz i odrzucasz, staniesz się rzeczywiście ułomna, brzydka. 

To błędne koło. 

Najpierw odrzucasz, nie akceptujesz - 

a wtedy czujesz się brzydka. Inni także zaczynają odczuwać tę brzydotę, a 

ty myślisz: „Właśnie, więc to prawda. Moje podejrzenia były słuszne". Jeszcze bardziej odrzucasz siebie. Oto jak 

umysł sam siebie napędza. I wszystkie te proroctwa skazane są na spełnienie, jeśli przegapisz punkt wyjścia. A 

jest nim fakt, że TY to TY. 
Nie ma kryterium piękności. Przez ponad pięć tysięcy lat filozofowie próbowali ją zdefiniować. Ale im się nie udało, 

bo  nie  ma  jednego  kryterium.  Jakaś  osoba  może  być  piękna  dla  kogoś,  a  dla  kogoś  innego  -  nie. Nawet 

najpiękniejsza kobieta może komuś wydać się okropna. Jest to absolutnie osobisty wybór. 
Nie  ma  więc  stałego  kryterium...  bo  kryteria  zmieniają  się  jak  moda.  Na  przykład  w  Indiach  kobieta  o  dużych 

piersiach i pośladkach jest uważana za atrakcyjną. Na Zachodzie pośladki prawie zanikają, a piersi stają się coraz 
mniejsze. Powsta

je jakaś inna koncepcja piękna. A jaka by ta koncepcja nie była - ciało się podporządkowuje. To 

właśnie należy zrozumieć. Kiedy w kraju panuje moda na duże piersi, kobiety mają duże piersi. 
Zwykło  się  uważać,  że  powieści,  poezja,  cała  literatura  odzwierciedlają  społeczeństwo.  Ale  to  działa  także  w 
odwrotny

m  kierunku.  Powieści,  poezja,  literatura  także  kreują  społeczeństwo.  Kiedy  jakaś  idea  przeniknie  do 

umysłów ludzi, zaczyna żyć. 
Nie ma kryterium oceny, kto jest piękny, a kto nie jest. To osobisty gust, a właściwie - kaprys. Ale jeśli zaczynasz 

od tego, że nie akceptujesz siebie - stwarzasz sytuację, w której nikt cię nie zaakceptuje. Bo jeśli sama siebie nie 

akceptujesz, uniemożliwiasz innym akceptację ciebie. 
Wywołasz  wszelkie  możliwe  zakłócenia,  problemy  dla  innych,  bo  musieliby  postępować  wbrew  twoim  własnym 
przeko

naniom. Jeśli ktoś cię pokocha, zniszczysz tę miłość, bo będziesz mówić: „Jak można zakochać się w takiej 

wiedźmie?" Albo będziesz uważała, że ten mężczyzna ma wypaczone pojęcie piękna. Jeśli nie kochasz siebie, nikt 

cię  nie  pokocha.  Toteż  każdy  musi zacząć  od  tego, żeby  pokochać samego siebie.  Jezus mówi: „Kochaj Boga. 

Kochaj bliźniego jak siebie samego". To podstawowa sprawa. Możesz kochać bliźniego, a nawet samego Boga, 
dopiero wtedy, kiedy pokochasz siebie. Podstawowe przykazanie brzmi: Kochaj samego siebie. 

Jeśli kochasz siebie i czujesz się dobrze sama ze sobą, wtedy przyciągasz do siebie wielu ludzi. Kobieta, która 
kocha sie

bie, musi przecież być piękna, toteż jest piękna. Stwarza piękno swojej miłości do siebie. Staje się pełna 

wdzięku, osobistego uroku. 

10. Prawdziwe i nieprawdziwe piękno 

Pytanie: 

Co to jest piękno? 

Jedynym pięknem, które istnieje, jest piękno wewnętrzne. Wszystko pozostałe, wszystkie inne piękna są nietrwałe 

jak skóra. Można się oszukiwać przez pewien czas, ale wcześniej czy później zewnętrzne piękno znika i pozostaje 

tylko brzydota, bo nie rozwinąłeś w sobie prawdziwego piękna. 
Piękno prawdziwe nie ma nic wspólnego z twarzą, ale ze światłem, które wydobywa się z wewnątrz. Nie ma nic 
wspólne

go  z  kształtem  oczu,  ale  ze  światłem,  które  w  nich  błyszczy.  Nie  ma  nic  wspólnego  z  ciałem,  lecz  z 

wewnętrzną  obecnością,  która  pulsuje  poprzez  ciało.  Prawdziwe  piękno  powstaje  w  środku,  w  samym  centrum 

twojej istoty i rozprzestrzenia się na zewnątrz. Fałszywe piękno pozostaje jedynie na powierzchni, nie jest w tobie 
zakorzenione, nie ma solidnej podstawy. 

Pamiętaj:  trzeba  poszukiwać  i  wybierać  prawdziwe  piękno.  Ono  jest  wieczne,  pozostaje  -  raz odnalezione, 
pozostaje w to

bie na zawsze. To chwilowe jest po prostu stratą czasu, jest rodzajem snu. Można pozostawać przez 

jakiś czas w stanie snu, ale gdy się obudzisz, dostrzeżesz, jak było to głupie. 

11. Starzenie się 

Pytanie: 

Pomocy! Starzeję się! 

Pozytywne odczuwanie własnego ciała jest wielką pomocą w życiu. Daje ci więcej zdrowia, poczucie pełni. Wielu 
ludzi zapom

niało o swym ciele; stali się go nieświadomi i myślą, że ciało należy ukrywać pod ubraniami, że jest 

brudne, obsceniczne i trzeba je zawsze zakrywać, aby nikt tego nie zobaczył. Pogląd absurdalny, neurotyczny. 
Ciało jest piękne. Młode czy stare - to nie ma znaczenia. Oczywiście młode ma inny urok niż stare. Młode ciało ma 
w so

bie więcej witalności. Stare jest mądrzejsze. Każdy wiek ma swoje piękno; nie ma potrzeby porównywania. A, 

szczególnie na Zachodzie, ci

ało  staje  się  z  wiekiem  coraz  bardziej  przerażające,  bo  życie  pojmują  tam  jako 

synonim młodości, co jest bzdurą. Wschód jest pod tym względem dużo lepszy. Życie jest tam postrzegane jako 

synonim  starości,  bo  stary  człowiek  przeżył  więcej,  doświadczył  więcej,  kochał  więcej,  doznał  więcej  wzlotów  i 

upadków. Stary człowiek przeżył młodość. Młodość musi więc jeszcze przeżyć starość. Postarzałe ciało niesie ze 
so

bą po prostu wszystkie doświadczenia, blizny, rany, dostojeństwo które przyszło w procesie dojrzewania. A kiedy 

background image

 

- 33 - 

zaczniesz  lubić  swoje  ciało,  pokochasz  je  niezależnie  od  etapu,  na  jakim  się  obecnie  znajduje,  wtedy  nagle 

poczujesz, że znów jest piękne oraz że daje ci to poczucie wewnętrznej ulgi. 
12. Oziębłość 
Pytanie:  Mam problem natury seksualnej (...) 

Chyba jest coś ze mną źle. Tylko udaję, że miło jest mi kochać z 

mężczyzną. 
Kiedyś trzeba wyjść ponad seks, ale ta droga „ponad" prowadzi „przez" seks i jeśli nigdy jej nie przejdziesz, będzie 
ci nie

zwykle trudno wznieść się ponad niego. Ludzie, którym seks nie sprawia przyjemności, być może nauczyli się 

pewnej postawy, zostali uwarunkowani. 

Jakoś  tak  się  dzieje,  że  na  całym  świecie  ludzkość  jest  wprowadzana  w  błąd  przez  pojedynczych  ludzi,  a 

największym nadużyciem jest twierdzenie, że należy mieć poczucie winy z powodu odczuwania szczęścia. Tak, 

jakby twoje szczęście było czymś złym. Kiedy czujesz się źle, to wszystko w porządku, ale gdy jesteś zachwycona, 

coś jest nie tak. Toteż szczęście zostało zgniecione i zaszczute - ale jeśli nie rozkwitniesz w poczuciu szczęścia, 

przegapisz wszystkie możliwości, jakie daje życie. 
Życie trwa właśnie po to, aby nauczyć cię być absolutnie szczęśliwą, abyś mogła rozkwitnąć. I właśnie seks daje ci 
najlep

szą okazję do tego rozkwitu. Jest najbardziej naturalnym sposobem, by zacząć odczuwać samadhi, głęboką 

medytację, błogosławieństwo. Są też inne sposoby, ale nie są one tak naturalne. Seks jest najbardziej naturalnym 
sposobem - biologicznie wbu

dowanym. Jest darem od Boga, po to aby każdy człowiek - religijny czy nie, hinduista, 

muzułmanin,  ateista,  komunista,  kimkolwiek  się  czuje  -  mógł  uwierzyć  w  Boga.  Jednocześnie  seks  w  sposób 

naturalny daje poczucie, że istnieje coś „ponad" -ponad ciało, ponad umysł. 
Toteż z punktu widzenia kobiety należałoby zapamiętać i spróbować następujących trzech rzeczy. Po pierwsze, 

kiedy  się  kochasz,  bądź  aktywna.  Kiedy  jesteś  bierna,  wtedy  właśnie  zdarzają  się  takie  problemy.  Ale  kiedy 

będziesz aktywna, łatwiej będzie ci je ominąć. Powiedz swojemu chłopakowi, żeby grał rolę kobiety, a ty przejmiesz 

rolę  mężczyzny.  Niech  to  będzie  zabawa.  Pozwól  mu  być  bardziej  biernym,  a  ty  przejmij  inicjatywę.  Gdy  ktoś 

przejmuje inicjatywę, uaktywnia się, wkłada więcej energii, trudniej mu zatrzymać się w połowie. Kiedy jesteś bier-

na, możesz w każdej chwili się wyłączyć, bo i tak prawie nie uczestniczysz w tym, co się dzieje. Jesteś jak widz. 

Stań się bardziej aktywna. Jest to rozwiązanie przejściowe. Kiedy już doświadczysz, czym jest orgazm, nie będzie 
takiej potrzeby - 

znów będziesz mogła grać rolę kobiety. To chwilowe. Toteż wytłumacz swojemu chłopakowi, że 

przez jakiś czas on musi by kobietą, a ty musisz być mężczyzną, być bardziej aktywna. 
Po drugie, zanim zaczniecie się kochać, zatańczcie razem -dziko, śpiewając przy tym głośno, wyginając się w rytm 
muzy

ki.  Wypełnijcie  pokój  zapachem. Niech  to  będzie  bogaty  rytuał...  nieomal  religijny.  Ludzie nie  dochodzą  do 

stanu  miłosnego  upojenia  krok  po  kroku.  Dwoje  ludzi  siedzi  obok  siebie  i  nagle  zaczynają  się  kochać.  To  są 

gwałtowne przypływy - zbyt nagłe jak dla kobiety, choć nie nazbyt nagłe dla mężczyzny, bo dysponuje on innym 

rodzajem  energii,  a  jego  seksualność  jest  bardziej  ograniczona  do  konkretnego  miejsca  w  ciele.  Seksualność 

kobiety jest całkowita; jest w nią włączone całe jej ciało. Toteż jeżeli nie ma gry wstępnej, kobieta nigdy nie wejdzie 

głęboko w ten stan. 
Tańcz więc, śpiewaj, niech obudzi się twoja energia, a potem bądź partnerem aktywnym. I nie ograniczaj się. Nie 

działaj zgodnie z jakimś planem - bądź szalona. Jeśli chcesz krzyczeć, kochając się, nie przejmuj się. Jeśli chcesz 

śpiewać, nie przejmuj się. Jeśli chcesz wydawać jakieś dziwne dźwięki, rób to - stanie się to jakby twoją mantrą. 
I po trzecie, codziennie od rana do wieczora musisz nauczyć się zauważać, że twoja radość jest obecna w wielu 

różnych rzeczach. Kiedy jesz, jedz z radością, bo wszystkie sprawy są ze sobą powiązane. Kiedy tańczysz, niech 

będzie w tym radość. Medytujesz - bądź radosna. Mówisz do kogoś - bądź łagodna, promienna, zachwycająca. 

Idziesz drogą - bądź przepełniona szczęściem. Nie zdajemy sobie sprawy z tego, ile nam umyka. Nawet zwykłe 

przejście się drogą może sprawić wielką radość. Kto wie, może już nie będzie następnego dnia? Albo jutro może 

nie będziesz już mogła spacerować tą drogą? Może jutro nie będzie cię i nie poczujesz już tego słonecznego ciepła 

na twarzy? Wiatr jutro będzie, ale ciebie może już zabraknąć. Kto wie cokolwiek o dniu jutrzejszym? Dziś może być 

dzień  ostatni.  Ciesz  się  każdą  chwilą,  jakby  miała  być  ostatnia.  Zagarnij  wszystko,  co  ci  daje,  wyciśnij  ją  do 

ostatniej kropli, nic nie zostawiaj. Tak żyje się intensywnie i namiętnie. A seks jest po prostu jednym z skutków 

twojego nastawienia do życia, dlatego nie możesz zmienić tylko seksu. Wszystkie sprawy są ze sobą powiązane, 

musisz więc zmienić wszystko. 
Jedz radośnie! Nie traktuj posiłku tak, jakby był konieczny, bo musisz nakarmić swoje ciało - ciesz się nim! Jest jak 
sakra

ment. Chodź radośnie - to dar od Boga, za który należy być wdzięcznym. Mówiąc do kogoś, mów promiennie. 

Od tej chwili zacznij więc odnajdywać przyjemności w rzeczach, które pozornie nie mają zbyt wiele wspólnego z 

seksem. Efekt będzie taki, że jeśli one będą dla ciebie przyjemne, seks stanie się także przyjemny. Jeśli nie cieszą 

cię inne sprawy, nie będzie cieszył cię seks. 
To właśnie wynika z moich obserwacji. Podejście do seksu bardzo wiele mówi, odkrywa prawdę o całej reszcie 

twojego  życia.  Inne  sprawy  także  nie  będą  sprawiać  ci  przyjemności,  a  jeśli,  to  tylko  do  pewnego  momentu. 

Człowiek,  którego  przeraża  szczęście,  radość,  boi  się  także  wielu  innych  spraw.  Toteż  dochodzi do pewnego 

momentu i zatrzymuje się. 
Zastosuj  się  do  powyższych  trzech  punktów,  a  za  trzy  tygodnie  daj  mi  znać.  Trzy  tygodnie  szalonego  życia. 

Zapomnij  o  ludzkości  -  bądź  zwierzęca,  prawdziwie  zwierzęca,  a  później  z  łatwością  znów  zrobię  z  ciebie 

background image

 

- 34 - 

człowieka. Aby poczuć, że jest się zwierzęciem, trzeba naprawdę głęboko wniknąć w siebie. 
Jeżeli nie czujesz w sobie zwierzęcia, nie poczujesz także prawdziwie ludzkiej istoty. A jeśli nie jesteś prawdziwie 

ludzką istotą, nie będziesz w stanie odczuć swojej boskości. Wszystko ma swoje miejsce w hierarchii: zwierzęcość 

jest  fundamentem  świątyni,  człowieczeństwo  to  jej  ściany,  a  boskość  to  dach.  Dach  nie  może  istnieć  bez 

fundamentów.  Można  mieć  dach,  ale  jeśli  nie  ma  ścian,  jakże  mówić  o  świątyni?  Człowiek  jest  jak 

trzykondygnacyjny  budynek:  pierwsza  kondygnacja  to  zwierzęcość,  druga  -  człowieczeństwo,  trzecia  -boskość. 

Zacznij więc od poziomu pierwszego, od samego początku -połóż kamień węgielny. 

13. Impotencja 

Pytanie: 

Za każdym razem gdy kocham się z kobietą, pojawia się u mnie dziwny lęk przed impotencją. 

Zachodnie podejście polega na tym, by załatwiać sprawy, robić coś! Ale jest kilka rzeczy, których nie można tak po 
prostu za

łatwić.  Wtedy  Zachód  się  wścieka!  Na  przykład  sen  i  seks.  Oto  rzeczy,  których  nie  możesz  po  prostu 

zrobić, toteż ludzie Zachodu bardzo cierpią z powodu zaburzeń snu, braku snu, a także z powodu spraw seksu. 

Każdy  martwi  się,  czy  aby  doświadcza  tego  w  sposób  prawidłowy.  Orgazm  jest  nieosiągalny  albo  jest  zaledwie 

odczuwany w jednym miejscu, albo jest za słaby, albo jest jedynie częściowy. Sen także nie jest dobry. Za dużo się 

śni.  Bywa  często,  że  ktoś  się  obudzi  w  nocy  i  musi  czekać  całymi  godzinami, aby sen znów nadszedł.  Ludzie 

próbują  wielu  sposobów,  aby  przywrócić  sen:  tabletek  uspokajających,  różnych  sztuczek, mantr lub medytacji 

transcendentalnej. Podobnie martwią się o seks. A to zamartwianie się oraz wysiłki stanowią problem sam w sobie. 
Seks  nam  się  zdarza;  to  nie  jest  coś,  co  musisz  robić.  Toteż  powinieneś  nauczyć  się  wschodniego  rozumienia 
seksu, podej

ścia  tantrycznego.  Podejście  tantryczne  polega  na  tym,  że  kochasz  swojego  partnera.  Nie  musisz 

niczego  planować,  układać  w  głowie  scenariuszy.  Nie  musisz  robić  niczego  szczególnego:  bądź  kochający  i 

dostępny.  Bawcie  się  swoją  energią.  A  kiedy  zaczynacie  się  kochać,  nie  ma  potrzeby  starać  się  osiągnąć  jak 

najwięcej.  Bowiem  wtedy  będziesz  udawał,  tak  zresztą  jak  i  ta  druga  osoba.  Ona  będzie  udawać  wspaniałą 
koc

hankę, a ty wspaniałego kochanka... i oboje będziecie niezaspokojeni! Nie ma potrzeby niczego udawać. 

To jest jak modlitwa bez słów. Kochać się - to jak medytować. Jest to coś świętego, najświętszego ze świętych. 

Toteż gdy kochasz kobietę, bądź bardzo powolny... rozsmakuj się, uchwyć każdy zapach. Bardzo powoli: nie ma 

pośpiechu, nie ma potrzeby się śpieszyć; czasu jest pod dostatkiem. 
I  kiedy  kochasz,  zapomnij  o  orgazmie.  Raczej  czuj,  że  przy  kobiecie  następuje  całkowite  odprężenie,  że 

rozluźniacie się w sobie nawzajem. Zachodni umysł nieprzerwanie myśli o orgazmie: czy nadchodzi, jak uczynić go 

szybkim i wspaniałym, i temu podobne. Takie myślenie nie pozwala przepływać energii ciała. Nie pozwala na to, by 

ciało odnalazło najlepszy dla siebie sposób; umysł wciąż się wtrąca... 
Odpręż się przy drugiej osobie. Jeśli nic się nie zdarzy, znaczy, że nie ma potrzeby, aby się zdarzyło. Jeśli nic się 

nie zdarzy, jest to właśnie to, co miało się zdarzyć... i także jest to piękne! Orgazm nie jest czymś, co musi się 

pojawiać codziennie. Seks powinien być po prostu przebywaniem razem, stapianiem się ze sobą. Wtedy można 

kochać  się  przez  pół  godziny,  godzinę,  po  prostu  nawzajem  się  odprężając.  Tak  osiąga  się  stan  całkowitego 

odrzucenia umysłu, bo nie jest on potrzebny. Miłość to jedyne zjawisko, do którego nie jest potrzebny umysł. Tu 

właśnie Zachód robi błąd: używa umysłu nawet w tym przypadku! 
Rozluźnijcie się więc przy sobie i zapomnijcie o umyśle. Napawajcie się pełnią obecności drugiej osoby, waszym 
spotkani

em i zatraćcie się w tym. Niech to niczemu nie służy, bo nie ma niczemu służyć. Jednego dnia odczujecie 

spokojną  satysfakcję;  nie  będzie  fajerwerków.  Jedynie  pełna  relaksacja,  która  daje  maksimum  odczuć,  bo  ma 

przecież swoją własną głębię. Innego dnia ciało osiągnie pełnię orgazmu, ale także i to przyjdzie samo z siebie; ty 

po prostu tam będziesz. 
Czasem  będzie  to  spokojna  przyjemność,  czasem  pełnia  orgazmu...  to  pewien  rytm.  Nie  możesz  osiągać  pełni 

codziennie. Jeśli tak by było, twoja pełnia stałaby się niewielka. Musisz dochodzić do swoich pełni przez takie dni, 
kiedy odczuwasz jedy

nie  satysfakcję.  Pół  na  pół.  Czasem  będzie  to  spokojna  satysfakcja.  Zagubisz  się  w  jej 

ciemności,  ukojeniu  i  ciszy.  I  tak  właśnie  zapracujesz  na  odczucie  pełni.  Któregoś  dnia  energie  są  gotowe i to 

właśnie  one  podążają  ku  osiągnięciu  pełni.  To  nie  tyje  tam  zabierasz.  Jakże  byłbyś  w  stanie  to  zrobić?  Kimże 

jesteś, aby umieć to zrobić? W stanie spokojnej satysfakcji gromadzi się energia; z niej właśnie rodzi się pełnia 
odczuwania. Wtedy na

stępuje wspaniały orgazm; cała twoja istota przesycona jest poczuciem przyjemności. 

W stanie odczuwania pełni będzie ci towarzyszyć przyjemność, w stanie odczuwania satysfakcji - spokój. Oba te 
odczu

cia są piękne. W końcu spokój jest bardziej potrzebny niż przyjemność, gdyż przyjemność jest chwilowa: nie 

możesz stać na szczycie dłużej niż przez chwilę. Szczyt oznacza, że jest to coś bardzo małego; jak wierzchołek 

piramidy.  Nie  możesz  pozostać  na  nim  zbyt  długo,  jedynie  przez  chwilę.  Ale  możesz  długo  trwać  w  stanie 

spokojnego  zadowolenia.  Obie  sytuacje  coś  dają;  obiema  można  się  cieszyć.  Obie  mają  duże  znaczenie  i 

pomagają ci się rozwijać. 
Tantra  głosi,  że  odczuwanie  spokojnej  przyjemności  jest  doskonalsze  niż  szczytowanie.  Pełen  orgazm jest 

niedojrzały,  spokojna  przyjemność  zawiera  w  sobie  wielką  dojrzałość.  Szczyt  orgazmu to podekscytowanie: jest 

gorączkowy, pełen pasji. Zachwyca, lecz ten zachwyt jest męczący. Spokojna przyjemność nie zachwyca, ale ma 

w sobie ciszę, dzięki czemu jest cenniejsza, wywiera większy wpływ. Pozostanie w tobie przez cały dzień. Jeśli już 

raz  tam  byłeś,  będzie  ci  towarzyszyć.  Pełnia  ulegnie  zapomnieniu,  będziesz  wyczerpany,  zaśniesz.  Spokojna 
przyjem

ność będzie trwać. Przez wiele dni będziesz odczuwać jej efekty. Poczujesz się zrelaksowany, scalony w 

background image

 

- 35 - 

jedność. 
Oba  odczucia  są  dobre,  ale  nie  można  ich  na  życzenie  wywołać.  Można  im  tylko  ulec.  Toteż  miłość  jest  takim 

rodzajem relaksacji, w którym należy zgodzić się na wszystko. 

14. Poczucie odrzucenia 

Pytanie: 

Czasami chcę się schować pod ziemię, zwłaszcza kiedy mam menstruację. 

Energia  to  fale.  Czasami  są  przypływem,  czasami  odpływem.  Kiedy  trwa  przypływ,  bardzo  łatwo  jest  nam 

pozostawać w związkach, być otwartym, kochać, brać, dawać, ale kiedy następuje odpływ, wtedy energia maleje, a 

komunikowanie się z innymi staje się coraz trudniejsze, prawie niemożliwe. Oba stany przychodzą i odchodzą - 

oba  są  częścią  życia.  Nie ma w tym niczego  złego,  są  naturalne  -  pamiętaj  więc,  żeby  je  akceptować.  Kiedy 
odczuw

asz odpływ, nie usiłuj się komunikować, nie otwieraj się na siłę, bo takie otwarcie nie będzie otwarciem. 

Nastał  czas  nasienia.  Możesz  się  teraz  zamknąć  i  pozostać  w  sobie.  Skorzystaj  z  tego  czasu,  aby  głęboko 

pomedytować. Jest on doskonały dla medytacji. Kiedy zaś masz przypływ, a energia płynie i narasta, wtedy jest 

czas na miłość. Wtedy wchodź w związki, bądź otwarta, dziel się z innymi. To czas zbiorów, ale nie może trwać 

przez cały rok. Mówi się, że nawet anioły w niebie nie śpiewaj ą przez cały czas, na okrągło. 
Kiedy więc czujesz w sobie pieśń, śpiewaj. A kiedy czujesz, że wszystko się zamyka, pomóż, aby się zamknęło. To 

właśnie  znaczy  być  naturalnym.  Bycie  naturalnym  nie  oznacza,  że  zawsze  trzeba  być  otwartym  -  nie  jesteś 

sklepem  całodobowym.  Są  chwile,  kiedy  trzeba  się  zamknąć,  bo  jeśli  nie,  to  wszystko  stanie  się  nudne, 

monotonne, męczące. Nie ma potrzeby ciągle się uśmiechać. Robią to tylko politycy, najwięksi głupcy na świecie. 
Są  takie  dni,  kiedy  łzy  przynoszą  ulgę,  powinny  przynieść  ulgę.  Są  dni  kiedy  czujesz  się  smutna.  Smutek  jest 

piękny,  toteż  kiedy  czujesz  się  smutna,  bądź  smutna.  Kiedy  czujesz  się  szczęśliwa,  bądź  szczęśliwa.  Być 

prawdziwym  sobą  oznacza  niesprzeciwianie  się  temu,  co  się  dzieje.  Wejdź  w  to...  zaufaj.  Nocą  płatki lotosu  są 

stulone, rankiem znów się otwierają - ale to jest właśnie naturalny proces. 

W naszych czasach - 

szczególnie w pokoleniu młodych - widzimy nowe zjawisko: trzeba być zawsze otwartym, 

trzeba  być  zawsze  kochającym.  To  jakiś  nowy  rodzaj  tortury,  nowy  rodzaj nacisku, nowa moda w dziedzinie 
przemocy. Nie ma takiej potrzeby. 

Prawdziwy człowiek to ten, który trwa bez względu na okoliczności; możesz mu ufać. Kiedy jest smutny, możesz 
mu wie

rzyć, że naprawdę odczuwa smutek; jest prawdziwym człowiekiem. Kiedy się zamyka, możesz mu wierzyć. 

Chce  pozostać  wewnątrz  siebie  -  to  jak  stan  medytacji.  Nie  chce  wychodzić  na  zewnątrz,  jest  w  głębokiej 

introspekcji. Dobrze! Kiedy się śmieje i rozmawia, znaczy to, że chce być w kontakcie, wyjść na zewnątrz siebie i 
dzieli

ć się. Możesz na nim polegać. 

Nie  próbuj  więc  wymuszać  na  sobie  niczego,  co  wymyśli  twój  umysł.  Miej  swoje  zdanie,  a  umysł  ma  za  nim 

podążać, służyć mu. Tylko że umysł zawsze usiłuje stać się panem. Nie myśl, że na obecnym etapie coś jest nie 
tak jak powin

no. Po prostu przejdź przez ten okres, a stopniowo będziesz mogła zauważyć, że to powtarza się co 

miesiąc.  Przez  kilka  dni  będziesz bardzo otwarta -  przez  kilka  będziesz  zamknięta.  U  kobiet  jest  to  bardziej 

widoczne niż u mężczyzn. Okresowość jest charakterystyczna dla kobiet ze względu na ich cykl miesiączkowania, 

ich  chemię;  chemia  ciała  zmienia  się  regularnie  -  dwadzieścia  osiem  dni  i  znów  następuje  menstruacja  -  tak 

funkcjonuje wewnętrzny zegar. 
Prawdę mówiąc, podobnie dzieje się też z mężczyznami, ale u nich ma to mniejsze natężenie, jest mniej widoczne. 

Ostatnio pewni naukowcy odkryli, że mężczyźni mają także swój cykl miesięczny, choć nie jest on widoczny, bo nie 
towarzyszy mu krwawienie. 

Mężczyzna doświadcza takiego stanu podobnie jak kobieta, która przez cztery dni w 

miesiącu  przechodzi  okres  obniżonej  energii.  Nie  jest  to  stan fizyczny, tak widoczny; jest bardziej psychiczny, 

bardziej wewnętrzny. 
Jeśli obserwujesz swoje stany, będziesz mogła je przewidzieć... Zacznij notować w kalendarzu. Wydaje mi się, że 
two

je nastroje zmieniają się zgodnie z fazami Księżyca, toteż obserwuj i zauważ związek między nimi. Prowadź 

notatki przez miesiąc, dwa, a potem będziesz mogła łatwo je przewidzieć. I dzięki temu możesz sobie łatwiej coś 

zaplanować. 

Kiedy ch

cesz się spotykać z przyjaciółmi, nie rób tego, gdy jesteś w stanie zamknięcia. Spotykaj się, gdy jesteś 

otwarta. Nie ma w tym nic złego - to naturalny proces. 

15. Hipochondria 

Pytanie: 

Ciągle martwię się o swoje ciało, że się rozchoruję. Możesz mi coś doradzić? 

Jeśli  za  dużo  myślisz  o  ciele,  zaczyna  ono  chorować,  a  kiedy  zacznie  chorować,  to  naturalnie  myślisz  o  nim 

jeszcze więcej. To się staje błędnym kołem. 
Nawet  jeśli  zdrowy  człowiek,  całkowicie  zdrowy,  zacznie  myśleć  o  swoim  żołądku:  jak  on  sobie  poradzi z 
trawieniem te

go  czy  tamtego  i  co  dalej  się  stanie  -  w  ciągu  dwudziestu  czterech  godzin  jego  żołądek  będzie 

podrażniony. A gdy to się stanie, będzie myślał jeszcze intensywniej. Właściwie nic złego nie działo się z ciałem. 

To jedynie jakaś myśl, która się zagnieździła w głowie. Medycyna nie może pomóc, bo nie leczy myśli. Możesz 

więc chodzić od doktora do doktora, ale żaden ci nie pomoże. A nawet może zaszkodzić, bo ich lekarstwa mają 

przecież działanie, tyle że nie uleczą twoich myśli. Ta choroba nie istnieje. To tylko pomysł w twojej głowie. Toteż 

background image

 

- 36 - 

ich le

karstwa będą miały działania niepożądane (wszystkie one są przecież truciznami). 

Im  bardziej  zawodni  okazują  się  lekarze,  tym  bardziej  jesteś  zaniepokojony  swoim  ciałem.  Wtedy  pojawia  się 

świadomość  ciała.  Człowiek  staje  się  coraz  bardziej  wyczulony  na  ten  temat.  Wystarczy  mała  zmiana,  byle 

problem, jakiś drobiazg i wpada w panikę. Panika zaś powoduje, że ciało zaczyna reagować coraz mocniej. 
Najważniejsze, moim zdaniem, jest porzucić tę myśl. Zacząć żyć. Zdarzyło się kiedyś... 
Doktor  powiedział  pewnemu  człowiekowi,  że  zostało  mu  tylko  sześć  miesięcy  życia.  Mężczyzna  ten  cierpiał  na 

najróżniejsze choroby przez ostatnich dwadzieścia lat. Wszystko, co tylko może przytrafić się człowiekowi, zdarzało 

się  jemu.  Był  niezwykle  bogaty,  a  jego  lekarz  miał  już  dosyć  jego  hipochondrii.  Z  powodu  czystego  znudzenia 

pacjentem powiedział więc: 

Już długo nie pożyjesz, zapomnij więc o wszystkich dolegliwościach. Za sześć miesięcy umrzesz. To pewne. Nikt 

cię nie może uratować. Jeśli chcesz sobie pożyć, zrób to przez tych sześć miesięcy. 
„Skoro  mam  żyć  jeszcze  tylko  sześć  miesięcy,  to  jaki  jest  sens  zawracać  sobie  głowę  dolegliwościami  ciała?"  - 

pomyślał mężczyzna. I po raz pierwszy w życiu przesunął swoją uwagę na coś innego. Zamówił najlepsze ubrania, 

kupił  najlepsze  samochody  i  zaplanował  podróż  dookoła  świata.  Zwiedził  każde  miejsce,  które  zawsze  chciał 

zobaczyć,  ale  nie  mógł  z  powodu  chorowitego  ciała.  Podróżował  dookoła  świata,  jadł  wszystko  to,  na  co  miał 

ochotę, kochał się z kobietami, kupował wszystko, co mu się podobało... żył pełnią! Zbliżała się śmierć, nie było 

więc  potrzeby  oszczędzać.  Gdy  wrócił  po  sześciu  miesiącach,  czuł  się  zdrowiej,  niż  kiedykolwiek  wcześniej. 

Przeżył jeszcze trzydzieści lat, a problem hipochondrii nigdy już się nie pojawił. 
Musisz odrzucić te przekonania. Dobra byłaby tu naturopatia, bo tak naprawdę nie jest ona jedną z „-patii", jest po 
pro

stu wypoczynkiem. Ale nie popadnij w chwilową modę, bo to właśnie byłoby chore. Naturopatia sama w sobie 

jest sposobem na wypoczynek dla ciała, stwarzaniem ciału sytuacji, które przybliżają je do stanu naturalnego. To 

jak  dostrajanie  się  do  natury  instynktownej;  nie  ma  to  nic  wspólnego  z  medycyną.  Należy  strzec  się  tylko,  by 
naturopatia 

nie stała się chwilową modą. Wtedy staje się groźniejsza niż choroba. Tak się czasem zdarza... Na-

turopatia pomaga wielu ludziom, ale bywa tak, że człowiek, któremu pomogła, staje się na nią chory. Staje się ona 
jego spo

sobem na życie. Człowiek ciągłe myśli, co jeść, a czego nie jeść, dokąd iść, a dokąd nie iść, o ekologii i 

tych  wszystkich  sprawach.  Wtedy  życie  znów  staje  się  trudne.  Nie  powinieneś  oddychać,  bo  powietrze  jest 

zanieczyszczone. Nie powinieneś jeść w hotelu, bo dania nie są przygotowywane w sposób naturalny. Nie możesz 

jeść tego czy tamtego, bo wolno ci jeść tylko żywność naturalną. Nie powinieneś mieszkać w mieście. A potem 

każda kolejna sprawa się komplikuje. 
Pamiętaj,  naturopatia  to  po  prostu  dobry  wypoczynek.  Co  jakiś  czas  bez  szczególnego  powodu  każdy  człowiek 

powinien iść do kliniki naturopatycznej i wypocząć przez dwa, trzy tygodnie, miesiąc, dwa miesiące - tak długo, jak 

może  sobie  pozwolić,  i  bez  konkretnej  przyczyny.  Cieszyć  się  naturą,  naturalnym  jedzeniem,  kąpielami,  sauną, 
m

asażami. Bez konkretnej przyczyny, po prostu dla przyjemności, dla czystej przyjemności, która z tego wynika. 

Przestań myśleć, że jesteś chory. Myśl o królu, który mieszka w tobie; ciało jest jego pałacem. 
16. Pobudzanie zmysłów 
Pytanie: 

W moją pracę zaangażowany jest głównie intelekt, a większość czasu spędzam przy komputerze. Często 

czuję się jakbym był z drewna. 
Wejdź głębiej w swoje ciało. Ożyw swoje zmysły. Patrz z czułością, smakuj z czułością, dotykaj z czułością, wąchaj 

z  czułością.  Każ  swoim  zmysłom  pracować  coraz  więcej.  Doświadczysz  nagle  tego,  że  energia,  która  była 

skierowana zanadto do głowy, zaczyna płynąć po całym ciele. Głowa ma skłonności dyktatorskie. Jak monopolista 

zagarnia do siebie energię, skąd tylko może. Zabija zmysły. Głowa pobiera około osiemdziesiąt procent energii, tak 

że jedynie dwadzieścia pozostaje na resztę ciała. 
Oczywiście ciało cierpi, a wraz z nim także ty, ponieważ możesz być szczęśliwy jedynie, gdy funkcjonujesz jako 

całość, organiczna jednostka; kiedy każda część twojego ciała i jaźni otrzymuje swoją porcję energii, nie więcej, nie 
mniej. Wtedy funkcjonu

jesz w rytmie. Masz w sobie równowagę. 

Równowaga, szczęście, zdrowie - to części składowe jednego zjawiska, spójnej całości. Doświadczasz go, kiedy 

jesteś szczęśliwy, zdrowy, w harmonii. 
Głowa  wprowadza  zamieszanie.  Ludzie  zatracili  wiele  zdolności.  Nie  czują  zapachów.  Stracili  zdolność 
wyczuwania zapa

chów.  Stracili  zdolność  smakowania.  Słyszą  tylko  niektóre  dźwięki.  Stracili  ucho.  Ludzie  nie 

wiedzą,  co  naprawdę  znaczy  dotyk.  Ich  skóra  stała  się  martwa.  Zatraciła  miękkość  i  wrażliwość.  Głowa  rządzi 

wszystkim jak Adolf Hitler, lekceważąc resztę ciała. Rozrasta się coraz większa i większa. Człowiek przeradza się 

w swoją własną karykaturę - wielka głowa i zwisające małe kończyny. 
Przywróć siłę odczuwania swoim zmysłom. Wszystko, co robisz, rób dłońmi: dotykaj ziemi, drzew, kamieni, ciała, 

ludzi. Rób wszystko to, co nie wymaga myślenia, wysiłku intelektualnego. I niech ci to sprawia radość. Wtedy twoja 

głowa stopniowo stanie się coraz bardziej odciążona. To dla niej dobrze, bo kiedy jest przeciążona, myśli, ale nie 

potrafi  niczego  wymyślić.  Jakże  umysł  pełen  problemów  mógłby  myśleć?  Do  myślenia  potrzebna  jest  jasność 

umysłu. Nie może on być spięty, jeśli ma dobrze myśleć. Zakrawa to na paradoks, ale żeby myśleć, potrzebujesz 

pustego umysłu. Wtedy możesz myśleć z łatwością, natychmiast, intensywnie. Postaw sobie jakikolwiek problem, a 

twój pusty umysł zacznie go rozwiązywać. Masz przecież także intuicję. Dzięki temu osiągniesz po prostu wnikliwe 

background image

 

- 37 - 

zrozu

mienie całej sprawy. 

Kiedy umysł jest przeciążony myślami, wówczas myślisz dużo, ale bezcelowo. Nie daje to żadnych rezultatów; nic 

nie ma w głowie. Kręcisz się w kółko; robisz wiele hałasu, ale rezultat jest żaden. 
Nie robisz więc głowie „na złość", kiedy rozdzielasz energię na wszystkie zmysły. To raczej dla jej dobra, bo gdy 

zapewnisz jej równowagę, będzie lepiej funkcjonować. W przeciwnym przypadku zapycha się. Panuje w niej tak 
wielki ruch... prawie jak w godzi

nach szczytu; przez całą dobę ruch jak w godzinach szczytu. 

Ciało jest piękne. Wszystko, co ma związek z ciałem, jest piękne. 
17. Wrażliwość 
Pytanie: 

Co to jest wrażliwość? 

Wrażliwość oznacza, że jesteś otwarty, że masz otwarte drzwi, że jesteś gotowy pulsować wraz z życiem. Kiedy 

zaczyna  śpiewać  ptak,  człowiek  wrażliwy  natychmiast  odczuwa  ten  śpiew  w  głębi  swojego  jestestwa.  Osoba 

niewrażliwa nie słyszy tego wcale albo odbiera jak hałas. Nie przenika on do jej serca. Kukułka zaczyna kukać, a 

wrażliwy człowiek odczuwa jakby to kukanie dochodziło nie z zagajnika, ale z głębi jego własnej duszy. Staje się 

jego  własnym  wołaniem,  tęsknotą  za  doskonałością,  tęsknotą  za  wszystkim  rym,  co  kocha.  W  takiej  chwili 

obserwator i obserwowany przedmiot to jedno. Widząc piękny kwiat w rozkwicie, człowiek wrażliwy kwitnie wraz z 

nim, staje się tym kwiatem. 
Osoba wrażliwa jest płynna, faluje. Coś się zdarzy, a ona się z tym utożsamia. Widząc wschód słońca, sama staje 

się wschodem słońca. Patrząc w noc, ciemną noc, piękną, milczącą ciemność, sama staje się ciemnością. O świcie 

staje się światłem. 
Jest wszystkim tym, czym jest życie. Smakuje życie w każdym drobiazgu, we wszystkim, co nadchodzi. Staje się 

więc bogata prawdziwym bogactwem. Słuchając muzyki, jest muzyką, słuchając szumu wody, staje się szumem. A 
kiedy wiatr hula w bam

busowym zagajniku i łamią się bambusy... ona znajduje się tuż, tuż. Jest w samym środku 

tych zdarzeń, jest bambusem. 
Mistrz zen rzekł do swojego ucznia, który chciał namalować bambus: „Najpierw idź i stań się bambusem". Był to 
utalento

wany  malarz,  zdał  wszystkie  egzaminy  z  wyróżnieniem.  Jego  imię  już  zaczynało  być  sławne.  A  Mistrz 

powiedział: „Idź do lasu, żyj pośród bambusów przez kilka lat, stań się jednym z nich. A kiedy to nastąpi, wróć i 
mal

uj; nie wcześniej. Jakże mógłbyś namalować bambus, jeśli nie wiesz nic o jego uczuciach? Możesz namalować 

bambus z zewnątrz, ale to będzie po prostu fotografia". 
Taka  jest  właśnie  różnica  między  fotografią  a  malarstwem.  Fotografia  nigdy  nie  będzie  jak  namalowany obraz. 

Nieważne, jak poprawnie, artystycznie wykonana, pozostanie jedynie odbiciem zewnętrznego wyglądu bambusa. 

Żaden aparat fotograficzny nie ma wglądu w duszę. 
Kiedy wymyślono fotografię, wśród malarzy zaczął narastać lęk, że zapewne malarstwo straci swoją atrakcyjność i 
dotychcza

sową  pozycję;  fotografia  przecież  będzie  się  udoskonalać  z  każdym  dniem  i  wkrótce  spełni  wszystkie 

wymagania. Lęk ten był całkowicie bezpodstawny. Więcej: choć po wynalezieniu aparatu fotograficznego nastąpił 
rozwó

j fotografii, jednak równocześnie malarstwo zyskało nowy wymiar, nowe wizje, nowe postrzeganie. Malarstwo 

stało się bogatsze; musiało się takie stać. Zanim wynaleziono aparat fotograficzny, malarz pełnił jego rolę. 
Mistrz  powiedział:  „Idź  do  lasu".  Uczeń  poszedł  i  został  tam  przez  trzy  lata  wśród  bambusów,  bez  względu  na 

pogodę.  Bo  kiedy  pada  deszcz,  bambus  przejawia  pewien  rodzaj  radości,  kiedy wieje wiatr, bambus ma inny 

nastrój,  a  w  dzień  słoneczny,  oczywiście,  wszystko  znów  się  zmienia.  Kiedy  zaś  do  bambusowego zagajnika 

przylatuje kukułka i zaczyna kukać, bambusy nawiązują z nią cichy kontakt. Uczeń miał tam przebywać przez trzy 

lata. I stało się. Pewnego dnia, siedząc pośród bambusów, zapomniał, kim jest. Wiatr zaczął wiać, a on zaczął się 

kołysać jak bambus. Zdał sobie sprawę, że już od pewnego czasu nie jest człowiekiem. Wniknął w duszę bambusa 

i od tego dnia mógł już je malować. 
Takie namalowane bambusy mają zupełnie inne cechy. Nie uchwyci ich żadna fotografia. Fotografie są piękne, ale 
martwe

.  Ten  obraz  jest  żywy,  bo  przedstawia  dusze  bambusów  wraz  z  wszystkimi  nastrojami,  w  całym  ich 

bogactwie, we wszystkich porach roku. Jest tam smutek i radość, i śmierć, i ekstaza. Jest tam zawarte wszystko, 

co bambus wie; całe jego życie. 
Być  wrażliwym  znaczy  być  otwartym  na  tajemnice  życia.  Stań  się  bardziej  wrażliwy  i  przestań  potępiać  siebie. 
Niech twoje cia

ło otworzy się jak drzwi. 

18. Za dużo jedzenia, za mało seksu 
Pytanie: 

Od czasu kiedy rozstałam się z partnerem, za dużo jem i tyję. Jak odzyskać równowagę i mniej jeść? 

Zawsze gdy energia seksualna przepływa nieprawidłowo, zaczyna ona koncentrować się na jedzeniu. Jedzenie i 

seks to dwa przeciwstawne bieguny; nawzajem się równoważą. Jeśli masz za dużo seksu, twój apetyt na jedzenie 

znacznie  się  zmniejszy.  Jeśli  pozbawisz  się  seksu,  twoje  zainteresowanie  jedzeniem  zmieni  się  w  obsesję.  Nie 

pomoże ci nic, co ma bezpośredni związek z jedzeniem, a jeśli będziesz próbować, wpędzisz się w kłopoty. Przez 

parę  dni  możesz  się  powstrzymywać  od  jedzenia,  ale  problem  znów  się  pojawi  i  to  ze  zdwojoną  siłą.  Będziesz 

musiała popracować ze swoją energią seksualną. 

background image

 

- 38 - 

Najwcześniejsze  doświadczenia  dziecka,  związane  z  jedzeniem  i  z  miłością,  są  mocno  ze  sobą  powiązane.  Z 
matczynej piersi dostaje ono zarówno jedzenie, 

jak i miłość. Kiedy odczuwa miłość, nie przejmuje się pokarmem; 

matka musi go nakłaniać do jedzenia. Jeśli nie dostaje wystarczająco dużo miłości, nie chce odkleić się od piersi, 

bowiem boi się przyszłości. Musi najeść się tak dużo, jak tylko możliwe, bo nie wiadomo, kiedy matka znów będzie 
przy nim. 

Fizyczne piękno czy brzydota nie są zbyt ważne. Naprawdę się liczy wnętrze. Mogę cię nauczyć, jak 

stać  się  wewnętrznie  pięknym,  czyli  naprawdę  pięknym.  Jeśli  już  taki  się  staniesz,  twój  wygląd 

zewnętrzny  nie  będzie  miał  wielkiego  znaczenia.  Twoje  oczy  będą  błyszczały  radością,  twoja  twarz 

będzie  przepełniona  światłem.  Twój  wygląd  fizyczny  nie  będzie  ważny,  bo  będzie  z  ciebie 

promieniować wdzięk i piękno. 

Jeśli dziecko otrzymuje wystarczająco dużo miłości, ma poczucie pewności siebie, nie obawia się niczego. Zawsze 
gdy po

trzebuje, matka jest i będzie dla niego; może ufać jej miłości. Ale jeśli matka nie kocha, wtedy dziecko nie 

ma zaufania; wte

dy musi ssać tak dużo, jak tylko może zmieścić. Przejada się. 

Kied

y więc dziecko nie dostaje miłości, zaczyna się interesować jedzeniem. Jeśli zaś ma miłości pod dostatkiem, 

jedzenie go nie interesuje, a raczej interesuje w sposób naturalny -

o tyle, o ile jest potrzebne ciału. 

Jeśli  blokujesz  swoją  energię  miłości,  zamieni  się  ona  w  zainteresowanie  jedzeniem.  Jeśli  chcesz  to  zmienić, 
musisz zwró

cić większą uwagę na miłość, stać się bardziej kochająca. Zacznij od tego, że pokochasz swoje ciało, 

że będziesz się nim cieszyć. To wspaniałe zjawisko, to podarek. Tańcz, śpiewaj, czuj i dotykaj swoje ciało. 
Jeśli nie kochasz swojego ciała, nikomu innemu także nie pozwolisz go pokochać. Ktoś, kto będzie próbował, wyda 

ci  się  śmieszny,  głupi.  Jeśli  ty  nie  kochasz  swojego  ciała,  co  on  w  nim  może  widzieć?  ly  nie  widzisz  nic 
specj

alnego! Dopóki nie dostrzeżesz piękna swojego ciała, nie zaakceptujesz także tego, że ktoś cię kocha. Wyda 

ci się, że pewnie jest głupi i tyle. 
Podejdź do swojego ciała z miłością. A jeśli nadarzy się okazja przytulić kogoś, potrzymać za rękę, kochać, nie 
zmarnuj  jej. 

Sama  się  zdziwisz,  jak  przesunięcie  się  w  kierunku  miłości  zmniejszy  twoje  zainteresowanie 

jedzeniem. Być zakochanym to wspaniałe uczucie; zapychać się jedzeniem to coś okropnego. Nie chcę przez to 

powiedzieć,  że  jedzenie  nie  jest  wspaniałe,  ale  jest  ono  wspaniałe  tylko  wtedy,  gdy  jemy  ilości,  które  możemy 

przyswoić. Kiedy jesz za dużo, staje się to okropne. 
A oto jedna ze wspaniałych cech miłości: nigdy nie jest jej za dużo. Nikt nie może kochać aż do ekstremum; nie ma 
bowiem ekstremum. Kiedy jesz, wpychasz rzeczy 

w siebie; kiedy kochasz, dzielisz się, dajesz. Odczuwasz ulgę. A 

im więcej dajesz, tym więcej miłosnej energii przepływa. Stajesz się jak rzeka, już nie jesteś stojącą wodą w stawie. 
A teraz to właśnie zrobiłaś: zmieniłaś swoją energię w nieruchomy staw. 
Wyrwij się z tego! Bez żadnego powodu przegapiasz to całe piękno, które miłość i tylko miłość może przynieść, a w 

zamian męczysz się z problemem nadmiaru jedzenia. 

19. Odtruwanie ciała przez post 

Pytanie: 

Czy  uważasz,  że  głodówka  jest  dobrą  metodą  na  odtruwanie  ciała?  Ostatnio  przeszłam  na  dietę 

wegetariańską. 
Zawsze kiedy podejmujesz post, ograniczasz pracę swojego ciało związaną z trawieniem. W tym czasie może się 

ono zająć wyrzucaniem martwych komórek, toksyn. Tak samo jak pewnego dnia, w sobotę lub w niedzielę, kiedy 
masz wolne, zostajesz w do

mu i przez cały dzień sprzątasz. Przez tydzień byłaś tak zajęta innymi sprawami, że nie 

miałaś  na  to  ani  chwili.  Kiedy  ciało  nie  ma  nic  do  trawienia,  bo  nic  nie  jesz,  zabiera  się  za  sprzątanie.  Proces 

zaczyna się samoczynnie, a ciało pozbywa się wszystkiego, co mu niepotrzebne, co stanowi jedynie obciążenie. 

Post jest metodą oczyszczenia. Co jakiś czas jest wspaniały: nic nie robić, nie jeść, odpoczywać, przyjmować tak 

dużo płynów jak to możliwe, zrelaksować się - a ciało się oczyści. 
Czasem, gdy uważasz, że potrzebujesz pościć dłużej, też możesz to zrobić - ale miej na uwadze głęboką troskę o 

ciało. Jeśli odczujesz jakiś negatywny skutek, przerwij głodówkę. Kiedy post pomaga ciału, odczuwasz przypływ 

energii,  zwiększoną  żywotność,  stan  odmłodzenia,  witalności.  takie  powinno  być  kryterium:  kiedy  poczujesz,  że 

stajesz się słabsza, kiedy stajesz się lekko rozdygotana, musisz zrozumieć, że ten etap nie jest już oczyszczaniem. 

Zaczęła się destrukcja. Powstrzymaj ją. 
Każdy powinien rozumieć zasady postu, a nawet więcej -powinno się pościć pod opieką kogoś, kto pości już od da-

wna i dobrze zna zasady, wszystkie symptomy. Taki ktoś wie, co się dzieje, gdy głodówka staje się wyniszczająca, 

i  jak  do  tego  nie  dopuścić.  Po  odbyciu  prawdziwej,  odtruwającej  głodówki  poczujesz  się  jak  nowa,  młodsza, 

czyściejsza, lżejsza, szczęśliwsza, a ciało będzie lepiej funkcjonować, bo pozbyło się obciążenia. 

Post potrzebny jest tylko w przypadku nieprawid

łowego  odżywiania.  Gdybyśmy  odżywiali  się  prawidłowo,  nie 

byłoby takiej potrzeby. Niestety, wszyscy to robimy: odżywiamy się źle. Człowiek zagubił swoją ścieżkę. Żadne ze 

zwierząt  nie  odżywia  się  tak,  jak  człowiek;  one  wybierają  jedynie  kilka  pokarmów.  Jeśli  wprowadzisz bizona do 

ogrodu i zostawisz tam, będzie on jadł tylko pewne konkretne trawy. Nie zacznie jeść wszystkiego naraz -jest pod 

tym  względem  wybredny.  Ma  wyczucie  tego,  co  może  jeść,  a  czego  nie.  Człowiek  pod  tym  względem  jest 

całkowicie zagubiony, nie ma takiego wyczucia. Je wszystko naraz. Właściwie trudno byłoby znaleźć coś, co nie 

stanowi pożywienia dla ludzi w tej, czy innej części świata. Gdzieś je się mrówki. Gdzie indziej węże. Jeszcze gdzie 

background image

 

- 39 - 

indziej  - 

psy. Człowiek zjada wszystko. Oszalał. Nie wie, co jest zgodne z jego ciałem, a co nie. Jest całkowicie 

zagubiony. Zgodnie ze swą naturą człowiek powinien być wegetarianinem, gdyż jego ciało jest przystosowane do 

żywności wegetariańskiej. Nawet naukowcy potwierdzają fakt, że struktura ludzkiego organizmu na to wskazuje. 

Pochodzimy  od  małpy.  Małpy  są  wegetarianami.  Całkowitymi  wegetarianami.  Jeśli  Darwin  ma  rację,  człowiek 

powinien być wegetarianinem. Są sposoby oceny, czy dany gatunek zwierząt jest roślino- czy mięsożerny: zależy 
to od 

długości  jelit.  Zwierzęta  mięsożerne  mają  krótkie  jelita.  Tygrysy,  lwy  mają  krótkie  jelita,  gdyż  mięso  jest 

pokarmem już strawionym. Nie potrzebne są długie jelita. Trawienie zostało dokonane przez zwierzę. Kiedy jemy 

mięso  zwierzęce,  jest  ono  już  częściowo przetrawione -  nie  wymaga  długich  jelit.  A  człowiek ma jedne z 

najdłuższych jelit, co oznacza, że jest wegetarianinem. Charakterystyczny dla niego jest długi proces trawienia i 

duża ilość ekskrementów, które ma wydalić. 
Jeśli człowiek mimo to nie jest wegetarianinem i spożywa jednak mięso, powoduje zakłócenia w funkcjonowaniu 

swojego ciała. Wielu wschodnich mędrców - Budda, Mahavira - podkreślali ten fakt. Nie chodzi o to, że nie należy 

stosować przemocy - to jest sprawa wtórna. Rzecz w tym, że jeśli chcesz wejść w głęboką medytację, twoje ciało 

musi być lekkie, naturalne, unoszące się płynnie. Twoje ciało musi zostać odciążone. Tymczasem ciało mięsożercy 

jest ciężkie. 
Zaobserwuj, co się dzieje, gdy zabijasz zwierzę. Oczywiście, nikt nie chce być zabity. Życie chce trwać, zwierzę nie 
ginie ocho

czo.  Jeśli  ktoś  chciałby  cię  zabić  -  nie  poddałbyś  się  temu  z  ochotą.  Jeśli  lew  rzuci  się  na  ciebie,  co 

będzie się działo w twoim umyśle? A kiedy ty zabijasz lwa? Strach, śmierć, ból, przerażenie, wściekłość, przemoc, 
rozpacz  - 

zwierzę doznaje wszystkich tych odczuć. W całym jego ciele rozprzestrzenia się przemoc, ból, agonia. 

Całe jego ciało wydziela toksyny, trucizny. Wszystkie gruczoły wydzielają truciznę, bo zwierzę umiera wbrew swojej 

woli. Jesz mięso, które zawiera te wszystkie trucizny. Cała energia jest zatruta, a toksyny te przyjmuje twoje ciało. 
Mięso, które jesz, stanowiło część ciała zwierzęcia, pełniło w nim określone funkcje. W zwierzęciu funkcjonował 

także  pewien  określony  poziom  świadomości.  Twój  poziom  znajduje  się  wyżej  i  kiedy  jesz  mięso,  twoje  ciało 

schodzi na niższy poziom, poziom zwierzęcia. Tak tworzy się rozbieżność pomiędzy twoją świadomością a twoim 

ciałem, co powoduje narastanie napięcia i rozdrażnienia. 
Powinniśmy jeść to, co jest dla nas naturalne: owoce, orzechy, warzywa. Tyle, ile tylko chcemy. Rzecz w tym, że 

właśnie  tych  pokarmów  nie  jesteśmy  w  stanie  zjadać  więcej  niż  organizm  potrzebuje.  Naturalne  pożywienie 

dostarcza  uczucia  sytości,  ponieważ  w  pełni  zaspokaja  potrzeby  ciała,  daje  poczucie  nasycenia.  Nigdy  nie  dają 

tego  uczucia  pokarmy  nienaturalne.  Kiedy  zajadasz  się  lodami,  nie  uzyskujesz  poczucia  sytości.  Nawet gorzej: 

wciąż  masz  ochotę  na  więcej  lodów.  To  nie  jest  pożywienie.  Twój  umysł  jest  oszukiwany.  Nie  jesz  po  to, aby 
zaspo

koić potrzeby ciała, lecz by delektować się smakiem. Język staje się decydentem. 

Nie powinniśmy mu na to pozwalać, bo nie wie on nic o żołądku, nie wie nic o potrzebach ciała. Język ma pewną 

konkretną pracę do wykonania - oceniać smak pożywienia. Powinniśmy pozwalać mu oceniać, czy jedzenie będzie 

smaczne, czy też nie. Niech pełni właściwą mu funkcję - strażnika - ale nie decydenta, bo inaczej wszystko się 
pomiesza. 

20. Pościć i ucztować 
Jeżeli masz czasem odczucie, że pragnienie postu przychodzi w sposób naturalny, nie jako narzucona zasada, nie 

jako filozofia, którą należy stosować, nie poprzez narzuconą sobie dyscyplinę, ale jako twoja wewnętrzna potrzeba 

jest to dobry znak. Pamiętaj także o tym, że dzięki twój emu postowi, będziesz mógł za jakiś czas znów pozwolić 

sobie na ucztowanie. Post jest jedy

nie sposobem, a nie celem samym w sobie, i można go stosować stosunkowo 

rzadko. Zresztą, jeśli masz pełną świadomość tego, co wkładasz do ust, i jeśli to ci smakuje nigdy nie zjesz tego 
naz

byt dużo. 

Nie  chcę  kłaść  nacisku  na  stosowanie  jakichś  diet,  ale  na  zwracanie  uwagi  -jedz dobrze i czerp z tego jak 

największą  radość.  Pamiętaj,  że  jeśli  nie  smakuje  ci  to,  co  jesz,  będziesz  musiał  zjeść  więcej,  aby  to  sobie 

zrekompensować.  Jeżeli  jedzenie  ci  smakuje,  zjesz  mniej,  bo  nie  będziesz  musiał  niczego  nadrabiać.  Jedząc 

powoli, smakując każdy kęs, dokładnie przeżuwając, jesteś tym całkowicie pochłonięty. Jedzenie powinno stać się 

formą medytacji. 
Nie  jestem  przeciwny  smakowi,  ponieważ  nie  jestem  przeciwny  zmysłom.  Odczuwanie  wszystkimi  zmysłami 
oznacza bycie inteligentnym,  oznacza 

życie  pełnią.  Tak  zwane  religie  usiłowały  nas  znieczulić,  otępić.  One  są 

przeciwko odczuwaniu smaku, wo

lałyby,  aby  język  stracił  zdolność  smakowania.  Tak  właśnie  się  dzieje, kiedy 

jesteśmy chorzy - w gorączce język traci zdolność odczuwania smaku. Kiedy jesteśmy zdrowi, język jest wrażliwy, 
pe

łen życia, pulsuje energią. Nie jestem przeciwny odczuwania smaku, jestem „za". Jedz dobrze i smacznie. To 

boskie odczucie. 

W taki sam sposób patrz na piękno - ciesz się nim; w taki sam sposób słuchaj muzyki - niech dostarcza ci radości; 

w taki sam sposób dotykaj kamieni, liści, ludzi - czując ich ciepło, ich strukturę, i zachwycaj się. Korzystaj w pełni ze 
wszystkich swoich zm

ysłów,  a  będziesz  żył  pełnią,  twoje  życie  będzie  jak  płomień;  nie  będzie  przytępione,  lecz 

rozpalone energią i witalnością. Nie trzymam z tymi, którzy uczą cię, jak zabijać zmysły; oni są przeciwni ciału. 
Pamiętaj, że ciało jest twoją świątynią, jest boskim darem. Jest tak piękne i delikatne, i wspaniałe, że zabijanie go 

byłoby aktem niewdzięczności Bogu. To właśnie Bóg obdarzył nas smakiem, sami sobie go nie stworzyliśmy. Bóg 

dał nam oczy i stworzył nasz świat bajeczne kolorowym. Niechaj trwa wspaniała harmonia między okiem i kolorami, 

harmonia między wszystkim, co zostało stworzone. Nie niszcz tego. 

background image

 

- 40 - 

Słuchaj ciała. Nie jest twoim wrogiem. Rób to, o co cię prosi, bo ma ono swoją mądrość. Nie zakłócaj jego pracy, 

nie mędrkuj. Właśnie z tego powodu nie proponuję nikomu żadnych diet, a tylko traktowanie ciała z uwagą. Jedz w 

pełni  świadomie,  jakbyś  medytował,  a  nigdy  nie  zjesz  za  dużo  ani  za  mało.  Oba  przypadki  są  ekstremalne  i 

szkodliwe. Natura dąży do równowagi, do osiągnięcia pełnej harmonii, znajdowania się w samym środku. Wszelkie 

stany ekstremalne są typowe dla neurotyków. 
W związku zjedzeniem mamy dwie grupy neurotyków. Pierwsza z nich to tacy, którzy mają skłonność do obżerania 

się. Nie zwracają uwagi na wołanie ciała: „Stop! Nie jedz już więcej!" Jedzą nadal. To właśnie neurotycy. Druga 

grupa  to  ci,  którzy  się  głodzą.  Ciało  domaga  się  jedzenia,  krzyczy:  „Czuję  straszny  głód!",  a  oni  poszczą.  Obie 
grupy to neurotycy, przypadki pa

tologiczne, które wymagają terapii, niekiedy leczenia szpitalnego. Zdrowa osoba 

zawsze zachowuje umiar. Nie popada w skraj

ności, gdyż to powoduje napięcia i lęki. Kiedy zjesz za dużo i ciało 

jest  przeciążone  albo  kiedy  zjesz  za  mało  i  odczuwasz  głód  -  pojawia  się  niepokój.  Zdrowy  człowiek  dzięki 

własnemu wyczuciu wie, kiedy przestać. Tego nie uczą w żadnej szkole. 
Gdybym powiedział ci, ile masz jeść, mogłoby to okazać się niebezpieczne, ponieważ byłoby uśrednione. Jedni są 
chudzi, in

ni  grubi.  Jeśli,  zgodnie  z  ogólnymi  wskazówkami,  dostaną  trzy  chapali(Przaśny  chlebek  hinduski w 

kształcie  placka  (pizyp.  tłum.)  to  niektórzy  przejedzą  się,  a  dla  innych  będzie  to  prawie  tyle  co  nic.  Nie  podaję 

sztywnych  zasad,  chciałbym  obudzić  waszą  świadomość.  Zwracaj  uwagę  na  swoje  ciało,  jest  ono  wyjątkowe, 

unikalne. Każdy ma inny rodzaj energii, inne zainteresowania. Jeden jest profesorem na uniwersytecie, jego ciało 

nie spala dużo energii. Nie potrzebuje on dużo jedzenia, ale musi jeść inne pokarmy niż pracownik fizyczny. Jakiś 
ogólny spo

sób żywienia dla wszystkich przyniósłby więcej szkody niż pożytku. Nie ma takiej uniwersalnej zasady. 

George Bernard Shaw powiedział, że jest tylko jedna uniwersalna zasada: nie ma uniwersalnych zasad. Pamiętaj o 
tym - 

nie ma i nie może ich być, bo każdy z nas jest unikalny i nie stosują się do niego recepty innych. 

Próbuję  więc  obudzić  twoje  wyczucie.  Nie  podaję  praw,  sposobów;  proponuję,  byś  rozwijał  w  sobie  wrażliwość. 

Dzisiaj  możesz  potrzebować  więcej  jedzenia  niż  wczoraj  i  nie  jest  to  tylko  kwestia  różnic  między  tobą  a  innymi 

ludźmi. Każdy dzień różni się przecież od innego dnia. Być może przez cały dzień wypoczywałeś i nie potrzebujesz 

dużo zjeść. A może pracowałeś ciężko w ogrodzie i musisz zjeść więcej niż zazwyczaj? Zachowaj uwagę i słuchaj, 

co mówi twoje ciało. Żyj zgodnie z jego wskazówkami. 
Ciało  nie  usiłuje  niczego  ci  narzucać,  ale  także  nie  jest  twoim  niewolnikiem.  Traktuj  je  jak  przyjaciela  -  tak, 

zaprzyjaźnij się z nim. Ten, kto się obżera, i ten, kto narzuca sobie jakieś diety, mają jeden wspólny problem: obaj 

są głusi na sygnały ciała. 
Potępianie kogoś za to, że je to, co mu smakuje, nie ma sensu. Jeśli język nie odczuwa przyjemności smakowania 

to po co w ogóle jeść? Jeśli patrzenie na piękne rzeczy byłoby grzechem dla oczu, to po co w ogóle patrzeć? Jeśli 

słuchanie miałoby być grzechem dla uszu, to dlaczego mielibyśmy słyszeć? Nie zostałyby nam żadne doznania - 

nic tylko palnąć sobie w łeb! We wszystko, co robisz, zaangażowane są twoje zmysły. Dzięki nim możesz czuć się 

połączony z życiem. Kiedy jesz coś z apetytem, Bóg w tobie czuje się zadowolony, a Bóg ukryty w tym, co jesz, ma 

poczucie, że go szanujesz. 
Ale każdy znany ci mahatma (w sanskrycie mahatman oznacza „wielkoduszny", „mądry"; przydomek Gandhiego, 

duchowego  przywódcy  hinduskiego  ruchu  wolnościowego  (przyp.  tłum.),  każdy  tak  zwany  guru  uczył,  jak  macie 

sami siebie torturować. W imię religii nauczał masochizmu: „Umartwiaj się. Im bardziej będziesz się umartwiać, rym 

więcej łask zdobędziesz u Boga. Cierpienie uszlachetnia. Jeśli jesteś szczęśliwy, to popełniasz grzech. Szczęście 

jest grzechem, nieszczęście - cnotą". Oto cała ich logika. 
Nie widzę w tym żadnego sensu. Jest to absurd, czysta głupota. Bóg jest szczęśliwy, jeśli więc chcesz się do niego 

zbliżyć, powinieneś przestroić się na bycie szczęśliwym, tak jak On. To jest właśnie sedno mojego nauczania: bądź 

szczęśliwy,  tak  jak  Bóg,  bo  kiedy  czujesz  szczęście,  dotrzymujesz  kroku  Bogu;  kiedy  jesteś  nieszczęśliwy, 
zostajesz w tyle. Niezadowoleni nie mo

gą być ludźmi religijnymi. 

Na pytanie, co jest grzechem, jest ty

lko  jedna  odpowiedź:  popełniasz  grzech  wtedy,  gdy  się  umartwiasz. 

Odczuwając pełnię szczęścia, stajemy się świętymi. Niech twoja religia naucza, jak śpiewać i tańczyć, i czerpać 

radość  z  życia.  Niech  będzie  religią  pozytywną,  mówiącą  „tak"  szczęściu,  radości,  poczuciu  błogosławieństwa. 

Odrzuć  te  odwieczne  bzdury  -  one wykrzywiły  całe  poprzednie  pokolenia,  sprawiły,  że  ludzie  czuli  się  brzydcy, 

niezadowoleni, nędzni. Tamta filozofia jest wyznawana przez jednostki patologiczne, tych którzy chcą torturować 

samych  siebie;  daje  im  ona  usprawiedliwienie.  Umartwianie  samego  siebie  czy  też  torturowanie  innych  jest  tak 
samo cho

re. Ktoś, kto ma osobowość jak Adolf Hitler, torturuje innych; ktoś inny jest jak Mahatma Gandhi i torturuje 

samego siebie. Obaj jadą na tym samym wózku, chociaż odwróceni do siebie plecami. Adolf Hitler czerpie radość z 
torturowania innych, Mahatma Gandhi z torturowania siebie -  ale w obu przypadkach mamy do czynienia z 

przemocą. Obaj czerpią zadowolenie z torturowania. Darzymy szacunkiem osoby, które się umartwiają, ale czy to 

nie  dlatego,  że  nie  rozumiemy,  co  naprawdę  się  za  tym  kryje?  Adolf  Hitler  jest  potępiony  przez  cały  świat,  ale 

Mahatma Gandhi jest uwielbiany przez cały świat. A ja nie mogę przestać się dziwić: jak to możliwe? Przecież oba 

przypadki  są  podobne.  Gandhi  mówi:  „Nie  jedz  niczego,  co  ci  smakuje.  Delektowanie  się  smakiem  nie  jest 

dozwolone.  Jedzenie  ma  być  obowiązkiem,  a  nie  przyjemnością.  Jesz  tylko  po  to,  aby  przeżyć".  Przyjemność 
jedzenia jest odrzucona, sprowadzona 

do  roli  obowiązku.  „Nie  jedz  dla  przyjemności."  W  taki  sposób  jedzą 

zwierzęta  -  właśnie  po  to  jedynie,  aby  przetrwać.  Chyba  nie  widzieliście  nigdy,  żeby  zwierzę  delektowało  się 

jedzeniem? Nie urządzają też sobie przyjęć, zabaw, nie tańczą i nie śpiewają. Jedynie człowiek potrafi świętować, 

ucztować. 

background image

 

- 41 - 

W innych sprawach Gandhi wypowiada się podobnie: „Uprawiajcie miłość jedynie w celu poczęcia dziecka. Niech 

miłość pełni jedynie funkcję prokreacji. Jedz, aby przetrwać, kochaj się aby przedłużyć gatunek ludzki. Nie traktuj 

miłości  jako  przyjemności".  Tak  przecież  robią  zwierzęta.  Czy  widzieliście  psa  w  trakcie  zapładniania  suczki? 

Widzieliście, jak bardzo się męczy? Jest to dla niego czysty obowiązek. Zmusza go do tego biologiczna potrzeba. 

A kiedy skończy - natychmiast odchodzi i zapomina. Skończone, praca wykonana! Jedynie człowiek traktuje akt 

miłosny jako coś radosnego. Stawia to nas ponad zwierzętami - kochamy się, aby czerpać z tego przyjemność, bo 
inspiruje to nas do pisania wierszy, zachwycania s

ię muzyką, odczuwania piękna. 

To właśnie dlatego uważam, że pigułka antykoncepcyjna stała się jednym z najbardziej rewolucyjnych wynalazków 
-

zmieniła podejście do spraw miłości. Dzięki pigułce można kochać się po prostu dla przyjemności. Nie dlatego, że 

zmusza nas do tego potrzeba biologiczna i nie tylko wtedy, kiedy chcemy spłodzić potomstwo. Miłość i seks są 
obecnie roz

dzielone. Pigułka spowodowała rewolucję: seks to seks, a miłość to miłość. Seks to biologia; miłość to 

muzyka dwóch do

tykających  się  ciał,  pochłoniętych  sobą,  zatraconych  w  sobie  nawzajem,  wchodzących  w 

całkowicie nowy wymiar harmonii, rytmu... przeżywających orgazm. Żadnych obaw, że zajdzie się w ciążę, ruchów 

czysto biologicznych, nic w tym rodzaju. Akt połączenia ciał stał się piękny sam w sobie, nie musi być pożyteczny, 

nie musi czemuś służyć. To podstawowa różnica. Praca musi być środkiem prowadzącym do jakiegoś celu. Za-

bawa jest jednocześnie i celem, i sposobem osiągnięcia tego celu. 

Jedz ze smakiem -

jesteś człowiekiem, istotą wyższą. Kochaj się, bo sprawia ci to radość - jesteś istotą wyższą. 

Słuchaj  dla  samej  przyjemności  słuchania,  a  uwolnisz  się  od  ograniczających  cię  instynktów.  Nie  jestem 

przeciwnikiem szczęścia; jestem jego zwolennikiem, hedonistą i mam wrażenie, że wszyscy wielcy, uduchowieni 

ludzie na całym świecie byli i są hedonistami. Jeśli nie byli, to znaczy, że ich duchowość była udawana - a oni sami 

to po prostu psychopaci. Szczęście jest podstawowym celem, źródłem, sednem wszystkiego. Na miliony różnych 
sposobó

w Bóg doszukuje się szczęścia w tobie. Pokaż, jak dużo jest go w tobie, i pozwól na jeszcze więcej. Wtedy 

staniesz  się  religijny,  a  świątynie  zamienią  się  w  miejsca,  gdzie  się  świętuje,  kościoły  przestaną  być  smutne  i 

ponure, zimne jak grobowce. Będzie w nich śmiech, będą pieśni i tańce, i radość. 
Wszystko,  co  czyni  nas  szczęśliwymi,  jest  dobrem,  a  to,  co  czyni nas smutnymi, jest grzechem. Esencja religii 

zawiera się w odczuwaniu radości. Oto właściwe kryterium. 
Nie przedstawiam żadnych sztywnych zasad, bo wiem, jak działa umysł człowieka. Kiedy dostanie wskazówki, co 

robić, wprowadza je w życie, zapominając o świadomości. Toteż żadnych sztywnych zasad - stosując się do nich, 

nie będziesz się rozwijać. 
Posłuchajcie kilku anegdot: 

Benny wraca do domu i 

zastaje w kuchni mnóstwo potłuczonych naczyń. 

Co się stało? -pyta żonę. 

Chyba coś jest źle napisane w tej książce kucharskiej - wyjaśnia żona. - Mówią, że do odmierzania składników 

najlepiej  używać  starego  kubka  bez  ucha,  ale  zanim  udało  mi  się  utrącić  ucho  jakiegoś  kubka,  potłukłam 

jedenaście. 
Jeżeli książka kucharska tak mówi - trzeba wykonać. Ludzki umysł jest głupi - pamiętajcie. Jeśli podać mu zasady, 

będzie się ich trzymał. 
Mafiosi  mieli  przyjść  na  spotkanie  do  szefa.  A  co  szef  powiedział,  było  święte.  Zadzwonił  dzwonek,  służący 

podszedł do drzwi, uchylił je i rozpoznawszy gościa, wpuścił go do środka. 

- Zostaw parasol przy drzwiach - 

poinstruował. 

- Ale ja nie mam parasola - 

odparł gość. 

To wracaj po niego do domu. Szef powiedział, że każdy musi zostawić parasol przy drzwiach. Jeśli nie, to mam 

nie wpuszczać. 

Mus to mus. 

Po  desperackim  pościgu  policjanci  już  mieli  schwytać  złodziei,  którzy  obrabowali  bank,  gdy  nagle  kierowca 

samochodu policyjnego skręcił do najbliższej stacji benzynowej i zadzwonił do swojego szefa. 

Złapaliście ich? - zapytał szef. 

- Mieli farta - 

odpowiedział policjant. - Już prawie ich dopadliśmy, ale nagle zauważyłem, że przejechałem kolejne 

dziesięć tysięcy kilometrów, więc musiałem podjechać do stacji, żeby zmienić olej. 
Co  robić?  Olej  musi  być  wymieniany  co  dziesięć  tysięcy  kilometrów,  a  właśnie  tyle  przejechał.  Najpierw  trzeba 

zmienić olej. 
Nigdy nie udzielam konkretnych rad, bo wiem, jak głupi potrafi być umysł. Chcę żebyś poczuł, jaki kierunek jest dla 

ciebie właściwy. Bądź uważny i żyj świadomie. 

Mike 

powiedział do Pata, że jedzie czuwać przy zwłokach swojego kolegi. Pat zaproponował, że go podwiezie. Po 

drodze wpadli na kie

liszeczek, potem drugi... nieźle się upili. W rezultacie Mikę zapomniał adres. 

background image

 

- 42 - 

- Gdzie z

najduje się dom twojego kolegi? -zapyta! Pat. 

To na pewno ta ulica, ale nie pamiętam numeru - powiedział Mikę. 

Chodzili tak przez kilka minut. Wreszcie Mikę wskazał dom, który chyba był tym właściwym. Weszli do środka, ale 

w korytarzu było całkiem ciemno. Otworzyli drzwi do salonu, w którym także było ciemno. Jedynie na fortepianie 

stało kilka zapalonych świec. Podeszli do niego, uklękli i zaczęli się modlić. Pat w końcu uniósł głowę i mówi: 

Mikę, nie wiedziałem, że twój kolega miał takie wspaniałe zęby. 

Tak właśnie rozumuje człowiek. Ja chcę jedynie zachęcić cię, byś porzucił smak bycia świadomym. To zmieni całe 

twoje życie. Nie chodzi o to, żeby coś ci narzucać, ale o to, by rozświetlić cię od środka. 

5. Lecznicza moc medytacji 

Słowa  „medytacja"  i  „medycyna"  posiadają  ten  sam  rdzeń.  Medycyna  uzdrawia  ciało,  medytacja  -  duszę.  Obie 
dyspo

nują siłą uzdrawiania. 

Medytacja  leczy,  pozwala  ci  poczuć  się  całością.  Jeśli  pozostajesz  w  zgodzie  z  samym  sobą,  jest  tak,  jakbyś 

osiągał  stan  świętości.  Nie  jest  on  związany  z  wyznawaniem  jakiejkolwiek  religii,  z  przynależnością  do  jakiegoś 

kościoła. Znaczy to po prostu, że wewnątrz siebie odczuwasz pełnię i harmonię; niczego nie brakuje. Jesteś tym, 

czym Istnienie pragnie, żebyś był - spełnieniem swoich możliwości. 

Techniki aktywnej medytacji Osho* 

 

*  Aby  przeczytać  więcej  na  ten  temat  zob.  także  Osho,  Medytacja.  Pierwsza  i  ostatnia  wolność.  Praktyczny 

przewodnik, Rebis, Poznań 2003. 

Pytanie: Proponowana przez ciebie aktywna medytacja po

woduje na początku napięcie w mięśniach i ból w całym 

cie

le. Jak tego uniknąć? 

Po prostu kontynuuj! Ból minie - z oczywistych powodów. Po pierwsze, jest on spowodowany intensywnym ruchem 
fizycznym i cia

ło musi mieć trochę czasu, aby do niego przywyknąć. Przez trzy, cztery dni będziesz się czuł obolały 

i będzie ci trudno podjąć dalsze ćwiczenia. Jednak po czterech dniach te symptomy przeminą i będziesz czuł się 

lepiej niż kiedykolwiek. 
Zasadniczy  powód  leży  jednak  w  czymś  innym,  znacznie  głębiej.  Nowoczesna  psychologia  zaczyna  powoli 

odkrywać  to  zjawisko.  Twoje  ciało  nie  jest  po  prostu  ciałem  fizycznym.  Wnika  w  nie  -w  twoje  mięśnie,  w  całą 

strukturę  ciała  -wiele  różnych  czynników  osłabiających.  Kiedy  powstrzymujesz  gniew,  wytwarza  się  w  tobie 

trucizna, która rozchodzi się do mięśni, do krwi. Cokolwiek pragniesz w sobie stłumić, rzutuje na twoją psychikę i 

na  ciało,  bo  przecież  nie  są  one  od  siebie  odizolowane.  Nie  jesteś  osobno:  ciałem  i  umysłem.  Jesteś  ciało-

umysłem, bytem psychosomatycznym. Cokolwiek dzieje się w ciele, dochodzi także do umysłu i na odwrót, bo ciało 

i umysł są dwiema połówkami tego samego. 
Jeżeli na przykład zdenerwujesz się, co wtedy dzieje się w twoim ciele? Otóż za każdym razem do krwi wyzwalają 

się toksyny. Bez nich nie byłbyś w stanie rozzłościć się dostatecznie mocno. Masz w organizmie gruczoły, które 

uwalniają pewne substancje chemiczne. To już nie filozofia, to czysta nauka -twoja krew ulega zatruciu. 
Właśnie  dlatego,  gdy  czujesz  wściekłość,  możesz  zrobić  coś,  czego  w  stanie  normalnym  nie  zrobisz.  Możesz 

przesunąć  lub  podnieść  ogromny  głaz,  a  potem  dziwisz  się,  bo  kiedy  jesteś  w  normalnym  stanie,  ten  głaz  ani 

drgnie, choćbyś z całej siły próbował go ruszyć. Ale to dlatego, że do krwi dostały się określone substancje, twój 

organizm znajdował się w stanie podwyższonej gotowości, zgromadził całą swoją energię, przewidując, że może 

być potrzebna. 
Kiedy zwierzę jest rozdrażnione, widać to od razu. Nie kieruje się żadną moralnością, wyuczonymi zasadami. Kiedy 

jest  złe,  odreagowuje  swą  złość.  Twoja  złość  jest  podobna  do  tej,  którą  odczuwa  zwierzę.  Ale  żyjesz  w 

społeczeństwie,  stosujesz  się  do  zasad  etykiety,  etyki  i  wielu  innych.  Musisz  zwalczyć  swoją  złość.  Musisz 

pokazać,  że  wcale  nie  jesteś  zdenerwowany,  i  uśmiechać  się  tym  sztucznym  uśmiechem.  Nakładasz  więc  ten 

uśmiech na twarz, hamujesz w sobie złość. A co dzieje się z ciałem? Było gotowe walczyć lub uciekać; uciekać 

przed zagrożeniem albo je pokonać. Chciało coś zrobić - złość jest po prostu stanem gotowości do działania. Ciało 

zamierzało odreagować poczucie złości, wykazać agresję. 
Gdybyś mógł zachować się agresywnie, brutalnie, energia zostałaby rozładowana. Nie możesz jednak tego zrobić, 

więc  tłumisz  to  w  sobie.  Co  wtedy  dzieje  się  w  mięśniach,  które  były  gotowe  do  walki?  Stają  się  jakby 

sparaliżowane. Energia rozpiera je od środka, aby mogły efektywnie walczyć, a ty je hamujesz, aby nie ujawnić 
agresji. Konflikt murowany! Totalne zamiesza

nie  w  mięśniach,  we  krwi,  we  wszystkich  tkankach.  One  wyrażają 

gotowość, ty je powstrzymujesz, spinasz je. W ten sposób ciało staje się obolałe. 
Takie samo zjawisko zachodzi w przypadku każdej emocji -codziennie, przez całe lata. Twoje ciało staje się ruiną, 

nerwy funkcjonują coraz gorzej, nie ma w nich życia, nie przepływa energia. Organizm staje się martwy, zatruty, 

wszystko się poplątało. Nic nie jest już zgodne z naturą. 
Popatrz  na  dowolne  zwierzę  i  dostrzeż,  ile  wdzięku  ma  jego  ciało.  A  co  się  stało  z  ciałem  człowieka?  Czemu 

background image

 

- 43 - 

porusza się ciężko, bez gracji? Czemu zwierzę ma wdzięk, a człowiek nie? Co się stało? - Sam to zniszczyłeś. 

Zatraciłeś  naturalną  spontaniczność.  Każda  część  ciała  jest  przepełniona  toksynami,  w  każdym  mięśniu  siedzą 

stłumione  złość,  seksualność,  żal  -  dosłownie  każde  negatywne  uczucie  -  zazdrość,  nienawiść.  Twoje  ciało  jest 

naprawdę chore. Kiedy zaczynasz medytację aktywną, wszystkie te trucizny są eliminowane. Ponieważ ciało było 

nimi  usztywnione,  trzeba  przejść  przez  etap  rozpuszczenia  ich,  poprawić  wewnętrzne  przepływy.  Jest  to  duiy 

wysiłek. Przez czterdzieści lat prowadzisz nieodpowiedni tryb żyda i nagle decydujesz się na medytację, więc ciało 

przeżywa wstrząs. Czujesz ból dosłownie wszędzie. Ale to dobry znak i musisz go zaakceptować. Pozwól, żeby 

ciało  znów  tętniło,  przywróć  mu  jego  wdzięk  i  wrażliwość.  Poczujesz,  jak  się  ożywia. Zanim to jednak nastąpi, 

trzeba przejść przez ból ożywiania spiętych części ciała. 
Psychologowie twierdzą, że otoczyliśmy swoje ciało zbroją i to ona stanowi problem. Co zrobiłbyś, gdybyś mógł 

wyładować swoją złość? Zacisnąłbyś zęby i pięści, byłbyś gotowy użyć ich do walki, do zniszczenia czegoś. Jeśli 

tego  nie  robisz,  twoje  palce  stają  się  brzydkie  i  sztywne,  tracisz  swobodę  poruszania  nimi,  pozostają  w  nich 

toksyny. Kiedy podajesz komuś dłoń, to jakbyś podawał kawałek drewna - nie ma w niej życia. 
Możesz to sam sprawdzić - dotknij dłoni małego dziecka, a poczujesz różnicę. Kiedy dziecko chce ci podać rączkę 
(bo czasem nie chce - 

i to też jest w porządku; wycofuje się, nie poda ci „drewnianej ręki", tylko woli się z tobą nie 

witać), to jakby rozpływa się ona w twojej dłoni. Jest ciepła, tętni życiem, jakby całe dziecko nagłe znalazło się w 

tym jednym miejscu, wyrażając dotknięciem całą miłość, którą ma dla ciebie. 
Po  kilku  latach  to samo dziecko  będzie  umiało  już podawać  „drewnianą  dłoń"  w  każdej  sytuacji.  Już  nie  będzie 

umiało przekazać ci za pomocą dotyku tego, co do ciebie czuje. Jest to spowodowane zablokowaniem złości. 
Tak, zanim twoje dłonie powrócą do życia i będą mogły wyrazić miłość, czułość, będą musiały przejść przez ból 
agonii i 

głębokie  odczucie  złości.  Jeśli  nie  usuniesz  zablokowanej  w  nich  złości,  nie  przedostanie  się  przez  nią 

miłość. Całe ciało jest zablokowane, nie tylko dłonie. Możesz kogoś obejmować, przytulać do piersi, ale nie będzie 

to miało nic wspólnego z czułością serca. Trzeba odróżnić te dwie sprawy. Przytulenie kogoś do piersi jest faktem 

fizycznym.  Jeśli  twoje  serce  jest  opancerzone,  jeśli  blokujesz  swoje  uczucia,  osoba  ta  pozostanie ci obca jak 

zwykle. Żadnego wrażenia. Ale gdy nie ma pancerza i umiesz przytulić kogoś, dając mu poczucie bliskości, wtedy 

wasze serca będą przenikać się nawzajem; takie spotkanie będzie jak komunia. 
Ciało  musi  wyrzucić  wiele  toksyn.  Jesteś  zatruty  i  odtrucie  będzie  kosztować  dużo  bólu  i  wysiłku.  Tworzę  teraz 
chaos. Ta medytacja ma 

za  zadanie  poprzewracać  wszystko  do  góry  nogami,  tak  aby  można  było  dokonywać 

zmian na nowe. Musisz zniszczyć swoje obecne struktury siebie, aby urodzić się na nowo. Za daleko zabrnąłeś w 

swoich błędach. Trzeba to wszystko wyeliminować i dopiero wtedy będzie można stworzyć coś nowego. To boli, 

jednak naprawdę warto. 
Kontynuuj  więc  medytację  i  pozwól  ciału  czuć  ten  ból.  Niech  nie  stawia  oporu,  niech  przejdzie  przez  proces  tej 
agonii prze

szłości. Poradzi sobie, jeśli naprawdę jesteś gotowy pozbyć się swojej kapsuły, swojego wiezienia, jeśli 

chcesz znów czuć, że żyjesz i masz zwinne ciało. Przecież nawet zwierzęta poruszają się piękniej niż ty. Ale kiedy 
zlikwidujesz wszystkie blokady, przy

pomnisz sobie, co to naprawdę znaczy „mieć ciało". 

Na marginesie: 

właśnie  dlatego,  że  ciało  nie  jest  warte  pokazywania,  stworzyliśmy  całą  tę  obsesję  na  temat 

ubierania się. Kiedy stoisz nagi, widzisz, ile zła wyrządziłeś swojemu ciału. Ubranie pomaga ci to ukryć. Choroba ta 

pogłębia się coraz bardziej -jeśli masz zesztywniałe ciało, usiłujesz je ukryć, a ukrywając, powodujesz, że staje się 

ono coraz bardziej nieczułe. Ubranie usypia twoją czujność. 
Przez  cale  wieki  ubierania  się  straciliśmy  kontakt  ze  swoimi  ciałami.  Gdyby  odciąć  ci  głowę  i  kazać  rozpoznać 

własne ciało, zapewne nie byłbyś w stanie tego zrobić. Nie jesteś z nim zaprzyjaźniony, nie odczuwasz troski o nie, 

po prostu funkcjonujesz w nim, nie przejmując się niczym. 
Wielokrotnie krzywdzimy swoje ciało. Ta chaotyczna medytacja ma za zadanie ożywić je. Złamiecie wiele blokad. 
Wiele nawy

ków  zostanie  odrzuconych.  Odzyskacie  płynność  w  obrębie  każdego  swojego  systemu.  Bądźcie 

zadowoleni, że pojawia się ból. Jest on zjawiskiem pozytywnym. Przejdziecie przez ten etap, tylko nie zatrzymujcie 

się. Nie ma potrzeby roztrząsać tej sytuacji. Kontynuujcie medytację - tysiące ludzi przeszło przez ten początkowy, 

kilkudniowy ból. A kiedy już przejdzie, zaczniecie odczuwać, jak radość delikatnie otula wasze ciało. 

Nie czujecie tego teraz, bo nadal jeszcze towarzyszy wa

m ból. Nawet jeśli nie daje wam się jakoś szczególnie we 

znaki, to jed

nak jest obecny. Być może nie zauważacie go nawet - był przecież z wami od zawsze. Przestajemy 

zwracać  uwagę  na  to,  co  mamy  na  co  dzień.  Medytacja  pozwoli  wam  odzyskać  świadomość,  ale  umysł  będzie 

podszeptywał: „Nie rób tego, twoje ciało czuje ból". Nie zwracajcie na to uwagi. Róbcie swoje. 
Po pewnym czasie ból odejdzie, a kiedy to nastąpi, ciało zostanie odblokowane, odtrute i otoczone jakby mgiełką 

zadowolenia. Cokolwiek będziecie robić - a nawet jeśli niczego nie będziecie robić - ta subtelna wibracja radości 
pozostanie. Jest ona po prostu symptomem harmonii w ciele, muzycznego rytmu, który w nim rozbrzmiewa. 

Poczucie zadowolenia nie jest jednoznaczne z przyjemnością; oznacza po prostu, że jesteście w pełni swoich sił 

witalnych,  żyjecie  pełnią  życia,  że  wokół  was  pulsuje  delikatna  muzyka,  ciało  jest  płynne jak nurt rzeki. 

Przyjemności musicie czerpać z innych źródeł. 

 

 

background image

 

- 44 - 

Stan rozluźnienia 

Życie  w  stanie  pełnego  luzu  było  zawsze  wyklinane przez twoje  pracoholiczne  społeczeństwo  i  traktowane  jak 
lenistwo. Po

czucie  rozluźnienia  oznacza  jednak,  że  masz  do  wszystkiego  zdrowe  podejście.  Nie  gonisz  jak 

wściekły  za  pieniędzmi,  nie  przepracowujesz  się,  a  jedynie  zaspokajasz  swoje  potrzeby  materialne. Praca jest 

właśnie po to. Są jednak także potrzeby duchowe. Te zaspokajasz, jeśli umiesz „odpuścić". Niestety większa część 

ludzkości całkowicie bojkotuje jakikolwiek rozwój duchowy. 
Stan rozluźnienia to wspaniałe odczucie samej egzystencji, „nicnierobienia", siedzenia w ciszy; przecież trawa i tak 

rośnie sama z siebie. Ciesz się, że słyszysz ptaki, że drzewa są zielone, że wszystko ma wiele wymiarów i feerię 

barw.  Poczucie,  że  żyjesz  nie  wymaga  od  ciebie  żadnego  wysiłku;  odwrotnie  -  musisz zaprzestać  wysiłków. 

Pozostań w stanie braku jakiegokolwiek zajęcia, bez napięć, bez trosk. 
Takie wyciszenie pozwoli ci zestroić się z muzyką dokoła siebie. Nagle dotrze do ciebie, jak cudowne są wschody 

słońca. Miliony ludzi nie zwracają uwagi na piękno wschodów i zachodów słońca. Nie mogą sobie na to pozwolić. 

Są zajęci ciągłą pracą i wytwarzaniem; nie dla siebie, lecz dla sprytnie narzuconych cudzych interesów, dla tych, 

którzy mają władzę, którzy umieją manipulować jednostkami ludzkimi. 
Oczywiście,  w  swoim  własnym  interesie  przekonują  wszystkich,  że  praca  jest  czymś  wspaniałym.  A  większość 
ludzi wie

rzy w to tak mocno, że nie jest już nawet w stanie się zrelaksować. Nawet w dni wolne od pracy chcieliby 

coś  robić.  Nie  umieją  usiąść  na  brzegu  morza  i  rozkoszować  się  świeżym  powietrzem,  przesyconym  jodem.  Z 

braku lepszych zajęć są w stanie rozłożyć na części lodówkę, chociaż działała bez zarzutu, albo rozebrać zegar 

pradziadka,  który  chodził  od  stuleci.  Chcą  coś  poprawić,  polepszyć.  Muszą  coś  robić,  dokądś  pójść,  coś 

zorganizować. Nie usiedzą spokojnie w milczeniu - oto cały problem. 
W święta ludzie wyjeżdżają do kurortów, na plaże. Nie po to jednak, by się zrelaksować - nie będzie na to czasu ze 

względu  na  tłok  panujący  tam  w  tym  okresie.  A  święta  to  najlepsze  dni  na  pozostanie  w  domu,  bo  całe  miasto 

wyjeżdża nad morze. Zderzak przy zderzaku, jadą wszyscy... a kiedy dojadą, jest tam tak ciasno, że trudno znaleźć 

miejsce  na  plaży.  Widziałem  to  na  zdjęciach.  Nawet  morze  śmieje  się  z  ich  głupoty.  Poleżą  tak  sobie  chwilkę  i 

zaraz muszą kupić lody i coca-colę. Włączają przenośny telewizor albo radio tranzystorowe, tak żeby wszyscy na 

plaży mogli słyszeć. Wreszcie czas mija, pakują się i biorą udział w powolnym maratonie do domu. 
W dni świąteczne zdarza się najwięcej wypadków; więcej ludzi zabitych, więcej rozbitych aut. To dziwne. Przez 

pięć dni w tygodniu wszyscy marzą o weekendzie, mają plany, nadzieje. A przez te dwa wolne od pracy dni - nie 

mogą się doczekać, kiedy znów otworzą się ich biura, fabryki. 
Ludzie zostali zmuszeni do tego, by zapomnieć, na czym polega relaks. Każde dziecko rodzi się z tą zdolnością, 

nie musisz uczyć go jak odpoczywać. Po prostu patrz: jest ono w stanie całkowitego rozluźnienia, jest wypoczęte. 

Ale oczywiście nie możesz mu na ten stan zadowolenia pozwolić - zaraz zaczniesz je cywilizować. 
Dziecko  rodzi  się  prymitywne,  nieucywilizowane.  Rodzice,  nauczyciele  i  wszyscy  inni  otaczający  je  dorośli 

dokładają  wszelkich  starań,  aby  je  przystosować  do  społeczeństwa.  Nieważne,  że  społeczeństwo  jest  chore.  A 

byłoby lepiej nie wciskać dzieci w sztywne ramy społeczne, nie narzucać cywilizacji na siłę. 
Ponieważ  rodzice  mają  jak  najlepsze  intencje,  nie  zostawią  dziecka  w  spokoju.  Wpajają  mu  zasady  pracy, 

produktywności,  konkurencyjności.  Tłumaczą  mu,  że  jeśli  nie  jest  jednym  z  najlepszych, to sprawia im zawód. 

Każdy więc chce być najlepszy. 
Jak się rozluźnić? Jak można sobie odpuścić? 
Słyszałem  piękną  historyjkę,  która  rozgrywa  się  w  czasach,  kiedy  w  Indiach  kładziono  pierwsze  tory  kolejowe. 
Brytyjski in

żynier,  który  nadzorował  prace,  nie  mógł  się  nadziwić,  że  pewien  młody  wieśniak  przychodził 

codziennie, kładł się w cieniu drzewa i przyglądał, jak robotnicy pracują, a inżynierowie pokazują im, co i jak robić. 

Przynosił kanapki, po południu ucinał sobie drzemkę. Inżynier nie wyteymał w końcu i zagadnął wieśniaka: 

Dlaczego sam nie zaczniesz pracować? Przychodzisz tu codziennie i marnujesz czas na gapienie się. 

Wieśniak zapytał: 

Ale po co miałbym pracować? 

Po to, żeby zarobić pieniądze! - odparł inżynier. 

A co miałbym zrobić z tymi pieniędzmi? 

Nie wiesz, głupcze, co można zrobić z pieniędzmi? Jeżeli masz pieniądze, możesz wypoczywać i cieszyć się! 

Ależ ja właśnie to robię - odpowiedział wieśniak. - Po co mam sobie utrudniać życie: ciężko pracować, zarabiać 

pieniądze, a potem cieszyć się i wypoczywać? Moja droga jest prostsza. 
Dzieci  przychodzą  na  świat  z  wrodzoną,  instynktowną  umiejętnością  odpoczywania.  Dlatego  są  piękne,  są 

swobodne. Czy kiedyś to zauważyliście? Wszystkie dzieci, bez wyjątku, są żywotne, piękne i pełne wdzięku. Ale 

dorosną; piękno i wdzięk znikną. Bardzo trudno jest znaleźć dorosłego, który miałby taką żywotność, wdzięk. Jeśli 

znasz  kogoś  o  dziecięcej niewinności  i  niefrasobliwości  -  jest  on  mędrcem.  Po  wszystkich  życiowych wzlotach  i 

upadkach  zdecydował  na  podstawie  swojego  doświadczenia  (a  właściwie  decyzja  zrodziła  się  sama),  że  zanim 

background image

 

- 45 - 

przyjdzie pora umierać, chce być taki, jak był w dzieciństwie. 
Uczę was, jak się rozluźnić, bo jest to jedyny stan, który uczyni z was mędrców. Nie pomoże wam w tym kościół, 
teologia, religia  - 

one  nie  uczą,  jak  się  odprężyć.  One  usilnie  namawiają  do  pracy,  mówią,  że  dodaje  wam  ona 

godności. Używają pięknych słówek, aby was zniewolić, wykorzystać. Są w zmowie z innymi pasożytami, żyjącymi 

dzięki społeczeństwu. 
Nie jestem przeciwnikiem pracy. Ma ona do spełnienia swoją pożyteczną rolę. Ale nie może zastąpić twojego życia! 
Jest oczy

wiste, że potrzebujesz pożywienia, ubrania, schronienia. Pracuj, aby to mieć, ale nie daj się uzależnić. Po 

zakończeniu pracy powinien nastąpić czas wypoczynku. Nie musisz zdobywać wiedzy na ten temat, jest to sztuka, 

którą posiadałeś już w dzieciństwie. Umiesz to robić, masz to nadal w sobie, uśpione. 
Wszystkie  istniejące  metody  medytacji  zmierzają  właśnie  do  tego  jednego  punktu:  obudź  się,  przypomnij  sobie 

sztukę odpoczywania. Już ją w sobie masz, ciągle jeszcze wiesz, jak to robić, chociaż społeczeństwo usiłuje to z 

ciebie wyprzeć. 
Zapamiętaj proste zasady: zaczynaj od ciała. Leżąc na łóżku - a nie jest to niczym niezwykłym, robisz to codziennie 
- za

nim zaczniesz zasypiać, obserwuj z zamkniętymi oczami energię w swoich stopach. Powoli przesuwaj uwagę. 

Czy napotykasz jakieś napięcie? W łydkach? W udach? W brzuchu? Czy odczuwasz jakiś stres? Jeśli tak, rozluźnij 
to miejsce. Niech twoja uwaga pozostanie skupiona na tym punkcie, dopóki nie odczujesz poprawy. Teraz kolej na 

ręce - są ściśle powiązane z umysłem. Jeśli prawa ręka jest spięta, lewa półkula także. I na odwrót - jeśli lewa ręka 
jest sp

ięta, znaczy to, że to samo dzieje się z prawą półkulą mózgu. Sprawdź więc dokładnie ręce; są one jakby 

gałęziami umysłu. Na końcu skieruj uwagę na umysł. Jeżeli całe ciało poddało się stanowi rozluźnienia, twój umysł 

jest  już  w  dziewięćdziesięciu  procentach  także  rozluźniony.  Obserwuj  tych  pozostałych  dziesięć  procent...  Po 

prostu patrz, a dzięki temu chmury się rozejdą. 
Jest  to  kwestia  wprawy.  Osiągniesz  ją  po  kilku  dniach.  I  powróci  twoje  poczucie  dziecięcej  swobody,  stan 

rozluźnienia. Widziałeś nieraz, jak dziecko się przewraca, ale nie robi sobie krzywdy, nie łamie kości. Spróbuj sam - 

kiedy dziecko się przewróci, zrób to samo. 
Pewien psychoanalityk przeprowadził eksperyment. Dał ogłoszenie do gazety: „Zapłacę dużo pieniędzy komuś, kto 
przyjdzie 

do mnie do domu i przez cały dzień będzie naśladował to, co robi moje dziecko. Cokolwiek ono zrobi, 

zrobić musi także ta osoba". 
Pojawił się młody zapaśnik i powiedział, że chce spróbować. Już w połowie dnia prawie nie mógł się ruszać, miał 

dwa  złamania.  A  dziecko  było  zachwycone  i  podekscytowane.  Bo  kiedy  ono  podskakiwało  -  on  także;  kiedy 

wdrapało się na drzewo - zapaśnik wdrapał się za nim; kiedy zeskoczyło - on także musiał skoczyć. I tak przez 

kilka godzin. Dziecko zapomniało o jedzeniu, o całym świecie. Miało świetną zabawę z tego, że zapaśnik ledwo za 

nim nadąża. 
Wczesnym  popołudniem  zapaśnik  po  prostu  zrezygnował.  Powiedział  psychoanalitykowi:  „Nie  chcę  żadnych 

pieniędzy.  To  dziecko  wykończyłoby  mnie,  gdybym  został  do  wieczora.  I  tak  muszę  się  natychmiast  udać  do 
szpitala. Dzieciak jest nie

bezpieczny. Skończ te eksperymenty". 

Każdy dzieciak ma nieskończone pokłady energii, a co ciekawe - nie męczy się. Nie ma w nim napięć. Widziałeś 

śpiące dziecko? Czy patrzyłeś, jak ssie swój kciuk, jak bardzo to lubi, jak dobrze mu się śpi i śni? Jego ciało jest w 

stanie wspaniałego rozluźnienia. 
Wszyscy słyszeliśmy o tym, że pijacy na całym świecie, mimo że się przewracają, nie doznają żadnych większych 

obrażeń ciała. Każdego ranka znajduje się ich gdzieś na ulicach i odwozi do domów. Dlaczego pijacy nie łamią 

sobie  nóg  czy  rąk?  Bo  nie  wiedzą,  że  się  przewracają,  a  w  związku  z  tym  nie  napinają  mięśni.  To  właśnie 

wewnętrzne spięcia są powodem większości złamań. Upadając miękko - nic sobie nie złamiesz. Dzieci tak robią, 

pijacy tak robią. Czemu ty tak nie robisz? Jak to się stało, że zapomniałeś? 
Zacznij więc od rozluźnienia się w łóżku, przed zaśnięciem. Rób to co wieczór, tak żebyś nabrał wprawy. Kiedy 
zrozumiesz, na czym to polega - 

a musisz to zrobić sam, bo nikt nie jest w stanie cię tego nauczyć - wtedy nawet w 

ciągu dnia, kiedy tylko zechcesz, będziesz umiał się rozluźnić. Jednym z najpiękniejszych doświadczeń w życiu jest 

uzyskanie  wprawy  we  wchodzeniu  w  stan  odpoczynku.  To  jakby  początek  wspaniałej  podróży  duchowej, bo w 

takim stanie nie jesteś już po prostu ciałem. 
Czy zwróciłeś uwagę na to, że czujesz swoje ciało tylko wtedy, kiedy coś cię boli, kiedy jesteś spięty? Czy masz 

świadomość posiadania głowy, kiedy cię ona nie boli? Kiedy twoje ciało jest całkowicie zrelaksowane, nie czujesz, 

że je posiadasz. W tym zapomnieniu pojawia się możliwość odkrycia tego, co także istnieje w tobie: twojej istoty 
duchowej. 

W stanie rozluźnienia czujesz, że nie jesteś ciałem, ale czymś wiecznym, nieśmiertelnym. Żadna religia świata nie 
jest ci  po

trzebna,  bo  masz  świadomość,  że  jesteś  osobą  religijną.  Być  religijnym  nie  oznacza  wierzyć  w 

konkretnego  Boga,  w  papieża,  w  jakąś  ideologię.  Religia  to  poznanie  tego,  co  jest  wieczne  w  tobie,  co  stanowi 
sedno twojego i

stnienia: twoją własną boskość, piękno, wdzięk, chwałę. Sztuka relaksacji oznacza doświadczanie 

spraw niemierzalnych, niematerialnych: swojej prawdziwej istoty. 

Zdarzają się chwile, kiedy bezwiednie wchodzisz w stan rozluźnienia. Serdeczny śmiech, taki do rozpuku, nie ten 
nakaza

ny przez umysł, ma działanie odprężające. Dlatego jest on uznawany za jedno z najlepszych lekarstw na 

background image

 

- 46 - 

odzyskanie dobrego samopoczucia. Jednak taki śmiech należy do rzadkości - został uznany za niewłaściwy przez 

tych, którzy są także przeciwnikami stanu odprężenia. Ludzkość została zamieniona w śmiertelnie poważny szpital 
psychiatryczny. 

Przypomnij sobie, jak chichoczą dzieciaki. Całe ciało jest zaangażowane w ten śmiech. A ty? Śmiejesz się tylko 

głową, prawda? Jest to kolejna czynność intelektualna. 
Uważam,  że  serdeczny  śmiech  jest  lepszy  niż  modlitwa,  ponieważ  przynosi  odprężenie.  Modląc  się,  stajesz  się 

spięty. Śmiejąc się, zapominasz nagle wszystkie nakazy, nauki, sprawy poważne. Przez krótką chwilę jesteś ponad 
to. Kiedy 

znów  będziesz  się  śmiał  -  zwróć  na  to  uwagę.  Pomyśl,  w  jakich  jeszcze  sytuacjach  ci  się  to  zdarza. 

Jesteś odprężony po akcie miłosnym... chociaż to także jest wbrew zasadom narzucanym nam przez rządzących 

tym  światem.  Facet  przewraca  się  na  drugi  bok  i  udaje,  że  śpi,  a  tak  naprawdę  walczy  z  poczuciem  winy  za 

popełniony  grzech.  Kobieta  płacze,  bo  znów  została  wykorzystana.  Na  dodatek  ma  rację  -  przecież  nie  czuje 

żadnej przyjemności, żadnej satysfakcji. Nie wie, co to orgazm. Pięćdziesiąt lat temu na całym świecie trudno było 

doszukać  się  jakiejkolwiek  kobiety,  która  przeżywałaby  orgazm.  Czy  można  wyobrazić  sobie  ohydniejszy  spisek 
przeciwko lu

dzkości  ?  Mężczyzna  chce  zakończyć  jak  najszybciej.  Siedzi  w  nim  Biblia  albo  Koran,  albo 

Bhagawadgita  i  potępia  jego  uczynek.  Jest  więc  przekonany,  że  robi  coś  złego.  Chce  uporać  się  z  tym  jak 

najszybciej.  Ale  i  tak  po  zakończeniu  czuje  się  winny.  Jakże  mógłby  się  odprężyć?  A  zanim  kobieta  zacznie 

cokolwiek odczuwać - jest już po wszystkim. 
W  kościołach,  w  świątyniach  w  większości  spotkasz  kobiety,  stare  kobiety.  Kiedy  kapłan  mówi  o  grzechu,  one 

doskonale zdają sobie z tego sprawę. To był grzech, bo nie odczuwały żadnej przyjemności, były wykorzystane jak 

przedmiot.  Jeżeli  jednak  pozbyłyby  się  poczucia  winy,  wszystkich  zahamowań,  doznałyby  w  akcie  miłosnym 

prawdziwego  odprężenia.  Przyjrzyj  się  swojemu  życiu  i  spróbuj  znaleźć  więcej  momentów,  w  których  stan 

rozluźnienia  przychodzi  naturalnie.  Jeżeli  jesteś  dobrym  pływakiem,  kiedy  znajdujesz  się  w  wodzie,  spróbuj  po 

prostu  unosić  się  swobodnie,  bez  żadnych  ruchów.  Poczujesz  uległość  wobec  nurtu  rzecznego,  stawanie  się 

częścią rzeki. 
Staraj się odnaleźć stan rozluźnienia na wiele różnych sposobów, a wkrótce odkryjesz jego tajemnice. Będzie to 

jedno z najważniejszych osiągnięć - uwolni cię od pracoholizmu. 
Nie oznacza to wcale, że staniesz się leniwy. Wręcz odwrotnie - im bardziej jesteś odprężony, tym więcej masz w 

sobie siły, napływa do ciebie więcej energii. Twoja praca zacznie mieć znamiona twórczości, a nie wytwórczości. 

Wszystko będziesz robił pełnią siebie, z miłością. I będziesz miał do tego ogromną energię. 
Stan  rozluźnienia  nie  wpływa  negatywnie  na  twoją  pracę.  Powoduje  jedynie  to,  że  wykonujesz  ją  z  sercem  i 

wyobraźnią.  A  teraz    kilka  dowcipów,  aby  wywołać  u  ciebie  śmiech.  Pozwoli  on  zredukować  napięcie  w  twojej 
twarzy, w brzuchu, w ca

łym ciele, tak byś mógł poczuć w sobie zupełnie odmienny rodzaj energii. (Jeśli się nie 

śmiejesz, być może należysz do grona tych ludzi, którzy odczuwają stały ucisk w okolicy brzucha, jakby mieli tam 
kamienie.) 

Joe,  przyjaciel  Paddy,  zapisał  się  na  wieczorowe  kursy  dokształcające  dla  dorosłych.  Po  jakimś  czasie  zapytał 
Paddy: 

- Kim jest Ronald Reagan? 

- Nie wiem - 

odpowiedział Paddy. 

To prezydent Stanów Zjednoczonych, ty głupku. A może wiesz chociaż, kto to jest Margaret Thatcher? 

- Nie wiem - 

odpowiedział Paddy. 

Jest premierem Wielkiej Brytanii. Widzisz! Tobie też przydałby się taki kurs. 

- Tak? No to ja mam pytanie do ciebie, Joe. Czy wiesz kto to jest MickO'Sullivan? 

-No, nie wiem... 

Cóż - odparł Paddy - to jest ten facet, który pieprzy się z twoją żoną, gdy ty jesteś na kursie. 

******************** 

Jezus  z  Mojżeszem  wybrali  się  w  niedzielne  popołudnie  pograć  w  golfa.  Mojżesz  rozpoczął  grę  i  z  łatwością 

ulokował piłkę w alei. Jezus przygotował się do uderzenia i - posłał piłkę w wysoką trawę. 

O, święty Mojżeszu.' - woła Jezus. 

Mojżesz,  jako  dobry  kolega,  zaproponował,  że  umieszczą  jego  piłkę  w  alei  bez  żadnych  punktów  karnych.  Ale 

Jezus odmówił. Mojżesz próbował go przekonać: 

Nie wygłupiaj się. Nie wydobędziesz piłki z takiej trawy. 

Jeśli Arnold Palmer to zrobił, ja też mogę - odpowiedział Jezus, zamachnął się i wybił piłkę z trawy prosto do 

stawu. 

Mojżesz wykonał swoje kolejne uderzenie i jego piłka wpadła na pole golfowe. Wrócił więc obserwować, co teraz 
zrobi Jezus. Ten pod

winął swoje dżinsy i zamierza wejść do wody. 

background image

 

- 47 - 

Jezusie, przestań! Nie wydostaniesz tej piłki żadnym cudem! -woła Mojżesz. 

Jeśli Arnold Palmer to zrobił, to ja też mogę - odpowiada Jezus wchodząc do wody. 

Ogrodnik, który przygląda! się tej scenie, pyta Mojżesza: 

Co ten facet sobie wyobraża, że jest Jezusem Chrystusem? 

- Niestety - 

odpowiada Mojżesz - on myśli, że jest Arnoldem Pal-merem! 

Medytacja codzienna 

Kiedy  masz  tylko  chwileczkę  czasu,  likwiduj  napięcie  w  układzie oddechowym. Tylko tyle -  nie ma potrzeby 

odprężać całego ciała. W pociągu, w samolocie, w samochodzie... nikt się nawet nie zorientuje, że to robisz. Po 

prostu  rozluźnij  system  oddechowy.  Niech  funkcjonuje  w  sposób  naturalny.  Zamknij  oczy  i  skieruj  uwagę  na 
oddech - 

jak wciągasz powietrze, jak je wydychasz. 

Nie usiłuj się na tym koncentrować, bo stworzysz sytuację, w której wszystko ci będzie przeszkadzać: hałas silnika, 

osoba  siedząca  obok.  Medytacja  nie  polega  na  koncentracji. To po prostu  świadomość.  Odprężasz  się, 

obserwujesz oddech. Nic więcej. Jeżeli samochód warczy - to świetnie, godzisz się na to. Tkwisz w korku - dobrze, 

to  też  część  naszego  życia.  Pasażer  obok  ciebie  chrapie  -  niech sobie chrapie. Niczego nie odrzucasz. Nie 

usiłujesz zawężać swojej świadomości. 
Koncentrując się na czymś, zawężasz świadomość, a wszystko to, na czym się w danej chwili nie skupiasz, staje 

się przeszkodą. Usiłujesz to zwalczyć, by nie stracić kontaktu z tym, co jest przedmiotem twojej uwagi. Coś zakłóci 
ten stan, a ty zaraz za

czynasz się denerwować. I myślisz o miejscu odosobnienia, ucieczce w Himalaje. Marzysz o 

Indiach i o pokoiku, w którym móg

łbyś siedzieć w niezmąconej niczym ciszy. 

Tyle  że  w  życiu  nie  o  to  chodzi.  Nie  o  izolację.  Oczywiście  daje ona pewne pozytywne rezultaty -  wyciszenie, 
uspokojenie -

ale są one chwilowe. Po powrocie z takich miejsc znów zagubisz, zatracisz poczucie spokoju. Ilekroć 

nie będziesz przebywał w sprzyjających warunkach, nie będziesz umiał odnaleźć w sobie tej ciszy. 
Medytacja, która wymaga spełnienia jakichś specjalnych warunków, przygotowań, nie jest medytacją - nie mógłbyś 

jej osiągnąć w chwili umierania. Śmierć byłaby przeszkodą. Nie umiałbyś zmierzyć się z nią w sposób medytacyjny, 

toteż zatraciłbyś swoje poczucie spokoju. Umarłbyś spięty, przerażony, cierpiący- a co za tym idzie - w takim też 

stanie musiałbyś się odrodzić. 
Niech  śmierć  stanowi  dla  ciebie  kryterium:  wszystko  to,  co  możesz  wykonać  na  łożu  śmierci,  jest  rzeczywiste, 

można to robić zawsze i wszędzie, bez żadnych dodatkowych wymagań. Jeżeli warunki ci sprzyjają - to dobrze, 

ciesz się. Jeżeli nie sprzyjają - nie ma problemu! Możesz medytować nawet na targowisku. Jedynym, co musisz 

zapamiętać, jest to, że nie należy wtedy kontrolować sytuacji, bo kontrola to czynność umysłu. Medytacja nigdy nie 

podda się twojej kontroli. Umysł nie potrafi medytować. Jest to coś wykraczającego ponad umysł lub pozostającego 

w  tyle  za  nim,  ale  nigdy  we  współdziałaniu  z  nim.  Jeżeli  pozostajesz  w  stanie kontroli i obserwacji, nie jest to 
medytacja, tylko koncentracja - 

napięcie umysłu. Można wtedy wykorzystać najlepsze jego cechy. Koncentrują się 

naukowcy, żołnierze, myśliwi, wynalazcy, matematycy itd. Pracują umysłem. 
Możesz wybrać dowolną porę dnia lub nocy. Nie musi być to zawsze ta sama godzina. Wykorzystaj czas, który 

akurat jest wolny: dziesięć minut w czasie kąpieli - usiądź pod prysznicem i medytuj. Rano, po południu, cztery lub 

pięć razy dziennie rób sobie krótkie przerwy, choćby pięciominutowe, i medytuj. Przekonasz się, że będzie to dla 

ciebie jakby zastrzyk sił witalnych. Nie ma potrzeby medytować przez całą dobę. Wystarczy filiżanka medytacji, nie 

trzeba wypić całej rzeki. Mała filiżanka. I niech to będzie łatwe i lekkie. Niech będzie proste, aby mogło stać się jak 

najbardziej naturalne. Nie zmuszaj się do tego i nie planuj. Medytuj, kiedy masz wolną chwilę. Nie rób z tego nowej 

rutyny. Każda czynność rutynowa jest udziałem umysłu. Mówiąc otwarcie: prawdziwi ludzie nie mają nawyków, nie 
po

padają w rutynę. 

Odprężenie i spokój 
Aby osiągnąć stan rozluźnienia, trzeba przyjąć wygodną pozycję. Zrób to. Jakąkolwiek pozycję chcesz przyjąć na 

krześle -przyjmij. Zamknij oczy i odpręż się od stóp do głów. Znajdź miejsca, w których ciągle czujesz napięcie. 

Jeśli  jest  to  kolano  -  rozluźnij  je.  Dotknij  go  i  powiedz:  „Proszę  cię,  odpręż  się".  Po  tygodniu  będziesz  umiał 

komunikować się ze swoim ciałem. A kiedy to nastąpi, wszystko inne stanie się łatwe. 
Ciała nie można do niczego zmuszać; próbuj je przekonać. Nie zwalczaj własnego ciała - to okropne, agresywne, 

brutalne,  a  każdy  taki  konflikt  zwiększa  napięcie.  Nie  prowokuj  konfliktów;  niechaj  złotą  zasadą  będzie  wygoda. 

Ciało jest pięknym podarunkiem od Boga - obrażasz Go, krzywdząc swoje ciało. Jest ono jak świątynia, w której 

mieszkamy. A przecież każdy dba o swoje mieszkanie. 
Toteż przez siedem kolejnych dni... - może to wyda się na początku nieco absurdalne, bo nikt nas wcześniej nie 

uczył rozmawiać ze swoim ciałem - zaczniesz dostrzegać te wszystkie cuda, które stają się codziennie. Teraz ich 

nie widzisz. Kiedy mówię do ciebie, moja ręka wspiera mnie gestem, mój umysł pragnie ci coś przekazać, a moje 

ciało pomaga mu w tym jak najwierniejszy przyjaciel. 
Kiedy  chcesz  unieść  dłoń  -  po prostu ją  unosisz.  Już  sama  decyzja,  że  chcesz  to  zrobić,  powoduje  posłuszne 

podniesienie dłoni. Niczego szczególnego nie musisz robić. To przecież cudowne. Jak decyzja umysłu zamienia 

background image

 

- 48 - 

się  w  konkretną  czynność,  w  jaki  sposób  wiadomość  została  przekazana  twojej  dłoni?  A  na  dodatek  w  ułamku 
sekundy! 

Kiedy rozmawiam z wami, jednocześnie współpracują ze mną moje dłonie, bez najmniejszego opóźnienia. Ciało 

działa równocześnie z umysłem. Jest bardzo wrażliwe - powinniśmy nauczyć się z nim rozmawiać, a większość 
problem

ów rozwiąże się sama. 

Podstawowa sprawa - 

usiądź  wygodnie.  Możesz  przyciemnić  lub  zgasić  światło,  jeśli  jest  zbyt  jasne.  Powiedz 

wszystkim, że przez dwadzieścia minut mają ci nie przeszkadzać: żadnych pytań, żadnych telefonów... jakby ich 

nie  było.  Zamknij drzwi, poczuj  się  wygodnie.  Jeśli  masz  ciasne  ubranie  -  zmień  je,  aby  nic  cię  nie  uciskało. 

Siedząc,  staraj  się  dotrzeć  do  każdego  punktu  napięcia  w  swoim  ciele.  Zapewne  takich  miejsc  będzie  sporo. 

Trzeba  je  rozluźnić,  bo  jeśli  ciało  nie  będzie  odprężone,  nie  uda  nam  się  dotrzeć  do  umysłu.  Ciało  stwarza 

możliwość odpoczynku dla umysłu. 
Dotknij z miłością i troską każdego miejsca, w którym występuje napięcie. Ciało służy ci najlepiej jak tylko może. 

Jest  podarunkiem,  który  otrzymałeś  za  darmo,  i  może  dlatego nie doceniasz, jak bardzo jest on wyrafinowany. 
Nauka nie ma zie

lonego pojęcia, jak stworzyć coś tak wspaniałego jak ciało. Ale kto o tym pamięta? Nie kochamy 

ciała, a wręcz odwrotnie -wściekamy się na nie z różnych powodów. 
Tak zwani święci wmówili ludziom wiele głupot: że ciało jest wrogiem, że jest powodem degradacji człowieka, że 

ściąga cię do piekła, że jest grzeszne, że całe jest grzechem. Jeżeli chcesz popełnić grzech - to prawda - ciało ci w 

rym  pomaga.  Ale  to  ty  jesteś  odpowiedzialny,  nie  ono.  Jeśli  zechcesz  medytować,  ciało  wesprze  cię  także. 

Staczasz się - ciało stacza się wraz z tobą; wznosisz się - ciało wspina się wraz z tobą. Ciało nie jest winowajcą. 

Całą  odpowiedzialność  ponosi  twoja  własna  świadomość.  Jednak  zawsze  usiłujemy  znaleźć  jakiegoś  kozła 
ofiarnego, a ten jest 

najlepszy: możesz go oskarżać o wszystko, a on milczy, nie potrafi się obronić, nie odpowie, 

że się mylisz. Cokolwiek powiesz, ciało nie sprzeciwi się temu. 
Sprawdź więc każde miejsce swojego ciała, daj mu odczuć swoją troskę i czułość. Zajmie ci to około pięciu minut, 

a  potem  zaczniesz  odczuwać  miękkość,  rozluźnienie,  senność.  Wtedy  skieruj  świadomość  na  oddech.  Niech 

będzie spokojny, lekki. 
Ciało  jest  najbardziej  zewnętrzną  częścią  każdego  z  nas,  świadomość-  najbardziej  wewnętrzną.  Oddech  jest 

pomostem między nimi. Kiedy przestajemy oddychać-umieramy; most jest zerwany i ciało nie może już służyć ci za 
dom, za schronienie. 

Kiedy  ciało  będzie  odprężone,  zamknij  oczy  i  obserwuj  swój  oddech.  Niech  się  uspokoi.  Powiedz  mu:  „Proszę, 

bądź lekki, naturalny". Przekonasz się, że jak za naciśnięciem guzika, oddech się zmieni. Zwykle jest nieregularny, 

całymi godzinami pozostaje w napięciu, a my zapomnieliśmy, jak go rozluźniać. Poproś więc swój oddech dwu-, 
trzykrotnie, aby 

się uspokoił, a później po prostu się wycisz. 

6. Drzwi do świadomości 

Miliony ludzi żyją, jakby byli wpatrzeni w lustro. Wydaje im się, że tym, co w nim widzą, jest ich twarz. Myślą, że to 

ich imię, ich tożsamość, poza którą nie ma już niczego więcej. 
Będziesz  musiał  wejść  nieco  głębiej.  Będziesz  musiał  zamknąć  oczy.  Będziesz  musiał  spojrzeć  do  wewnątrz. 

Będziesz musiał nauczyć się milczeć. Jeśli nie osiągniesz absolutnej ciszy wewnątrz siebie, nigdy nie dowiesz się, 

kim  jesteś. Ja  ci  nie powiem,  bo  tego  nie  da się  powiedzieć.  Każdy  musi  sam  to  odnaleźć.  Jedno  jest  pewne  - 

istniejesz. Prawdziwym wyzwaniem jest sięgnąć do najgłębszego rdzenia, aby odnaleźć siebie. I tego uczę od lat. 
To, co 

nazywam medytacją, nie jest niczym innym jak mechanizmem, który pomoże ci odnaleźć siebie. 

Nie pytaj mnie. Nie pytaj nikogo. Odpowiedź nosisz w sobie i musisz udać się w głąb siebie, żeby ją odnaleźć. Jest 
tak blisko - 

obrót o sto osiemdziesiąt stopni i staniesz z nią twarzą w twarz. Zaskoczy cię to, że nie jesteś swoim 

imieniem, nie je

steś  swoją  twarzą,  swoim  ciałem,  nie  jesteś  nawet  swoim  umysłem.  Jesteś  częścią  całej 

egzystencji, jej piękna, majestatu, błogości, nieogarnionej ekstazy. Poznanie samego siebie oznacza osiągnięcie 

pełni świadomości. 
Środek i obwód 
Ci

ało samo w sobie jest niczym. To, co nadaje mu blask, znajduje się poza nim. Wspaniałość ciała nie wynika z 

samego cia

ła - ono jest gospodarzem, wspaniałość ta jest zaś zasługą gościa. Jeśli zapominasz o gościu, dzieje 

się tak z powodu twojej słabości. Jeśli pamiętasz - czuła troska o ciało będzie elementem twojej religijności. 
Amerykański zachwyt ciałem jest pozbawiony rzeczywistego znaczenia. Ludzie chcą się zdrowo odżywiać, chodzą 

na  rolfing,  masaże,  próbują  na  tysiąc  sposobów  odnaleźć  sens  w  życiu. Lecz spójrz w ich oczy -jak straszna 

pustka!  Od  razu  widać,  że  im  się  nie  udało.  Nie  ma  w  nich  aromatu,  kwiat  się  nie  rozwinął.  Ich  wnętrza 

przypominają pustynię. Są zagubieni, nie wiedzą, co ze sobą robić. Dużo robią dla swojego ciała, ale nic im nie 
pomaga. 

Słyszałem taki dowcip: 
„Ronsfield wszedł do domu z szerokim uśmiechem na twarzy. 

Nie uwierzysz na jaką wyprzedaż trafiłem - powiedział do żony. 

background image

 

- 49 - 

Kupiłem cztery poliestrowe, wzmacniane stalą, radialne, ciężkie opony! 

Zwariowałeś?- odpowiedziała pani Rosenfield. - Po co kupiłeś opony? Nawet nie masz samochodu. 

- To co? - 

odpowiedział Rosenfield - Ty kupujesz sobie biustonosze, prawda?" 

Jeśli jesteś pusty od środka, usiłujesz zgromadzić jak najwięcej akcesoriów wokół siebie. Może to zwieść innych, 

ale ciebie nie wypełni. Choć czasem może zwieść i ciebie, ponieważ nawet własne kłamstwo, powtarzane wiele 

razy, zaczyna wyglądać jak prawda. Jednak nie czujesz się spełniony, zadowolony. Amerykanie starają się cieszyć 

życiem, ale wygląda na to, że wcale im się nie udaje. Pamiętaj: jeśli będziesz podejmował wysiłki, aby się cieszyć, 

nic  ci  z  tego  nie  wyjdzie.  Kiedy  będziesz  próbował  osiągnąć  szczęście,  przegapisz  je.  Wysiłek  przy  osiąganiu 

szczęścia to absurd, ponieważ szczęście tu jest. Nie możesz go osiągnąć. Nic nie rób, po prostu zgódź się na nie. 
Ono jest we wszy

stkim, co cię otacza - wewnątrz, na zewnątrz, tylko szczęście. Nic poza nim nie jest prawdziwe. 

Obserwuj,  patrz  głęboko  w  głąb  świata,  drzew,  ptaków,  rzek,  w  głąb  gwiazd,  Księżyca  i  Słońca,  w  głąb  ludzi, 

zwierząt  -patrz  głęboko:  egzystencja  składa  się  z  radości,  szczęścia.  Z  błogości.  Niczego  nie  trzeba  robić. 

Podejmowanie wysiłku stałoby się przeszkodą. Zrelaksuj się, a poczujesz, jak szczęście cię wypełni; rozluźnij się, a 

pojawi się w tobie; odpręż się, a otoczy cię ze wszystkich stron. 
Amerykanie są spięci. Napięcie wzrasta, gdy za czymś gonisz. Odprężenie pojawia się, gdy się na coś godzisz. 
Amerykanie go

nią, ścigają, próbują wydobyć coś z życia, próbują je wyciskać. Nic z tego nie wynika, ponieważ to 

nie jest dobra droga. Nie możesz wycisnąć życia; musisz się mu poddać. Życia się nie podbija. Musisz być na tyle 

odważny, żeby dać mu się pokonać. Tutaj przegrana jest zwycięstwem, a wysiłek, aby wygrać za wszelką cenę, 

będzie niczym innym, jak twoją ostateczną, całkowitą porażką. 
Nie możesz podporządkować sobie życia, ponieważ część nie może ogarnąć całości. To tak, jakby mała kropelka 
wody pró

bowała zdobyć ocean. Owszem, kropelka może wpaść do oceanu i stać się jego częścią, ale nie może go 

pokonać. Właściwie to wpadnięcie do oceanu, stopienie się z oceanem jest drogą do zwycięstwa. 
Amerykanin  próbuje  odnaleźć  szczęście,  stąd  jego  nadmierna,  wręcz  obsesyjna  troska  o  ciało.  Przekroczyła 

granice troski, stała się obsesją: człowiek wtedy nieustannie myśli o ciele, robi to i tamto, wszystko, co mu tylko 

wpadnie do głowy. Wkłada wiele wysiłku, aby znaleźć kontakt ze szczęściem poprzez ciało. To jest niemożliwe. 
A zresztą - umysł Amerykanina jest nastawiony na rywalizację. Niekoniecznie naprawdę kochasz swoje ciało; być 

może  tylko  rywalizujesz  z  innymi.  Ponieważ  inni  coś  robią,  ty  też  musisz  to  robić.  Umysł  Amerykanina  jest 

najpłytszym  i  najbardziej  ambitnym  umysłem,  jaki  kiedykolwiek  istniał  na  świecie.  I  jest  to  najbardziej 
rozpowszec

hniony rodzaj umysłu w obecnym świecie. Właśnie dlatego biznesmen stał się w Ameryce synonimem 

wszy

stkiego,  co  najlepsze  i  najważniejsze.  Wszystko  inne  stało  się  tłem.  Biznesmen,  człowiek  kontrolujący 

pieniądze,  jest  najwyższym wzorcem. W Indiach za taki  wzorzec  byli  uważani  bramini  -  poszukiwacze Boga. W 

Europie  stanowiła  go  arystokracja  -  dobrze wychowana, wyedukowana, akuratna, zestrojona z subtelnymi 

niuansami  życia:  muzyką,  sztuką,  poezją,  rzeźbą,  architekturą,  tańcem  klasycznym,  językami,  greką  i  łaciną. 

Najbardziej cenionym wzorcem była w Europie arystokracja, która przez wieki nasiąkała szacunkiem dla wyższych 

wartości w życiu. W Rosji Sowieckiej narzuconym i propagowanym wzorcem był posłuszny, zapracowany, uciskany 
proletariusz. W Ameryce najbardziej sza

nowani są biznesmeni, ci którzy kontrolują pieniądze. 

Pieniądze  to  dziedzina  najszerzej  pozwalająca  na  konkurencję.  Nie  musisz  być  kulturalny,  wymaga  się  jedynie 

pieniędzy. Nie musisz znać się na muzyce, na poezji. Nie musisz niczego wiedzieć o literaturze starożytnej, historii, 

religii, filozofii. Jeżeli masz pokaźną sumkę w banku, to jesteś kimś ważnym. Właśnie dlatego mówię, że jest to 

najpłytszy umysł, jaki kiedykolwiek istniał. I ten umysł zmienił wszystko w handel, w ciągłą rywalizację. Nawet jeśli 

nabywasz Van Gogha lub Picassa, nie robisz tego dla Picassa. Kupujesz, ponieważ twoi sąsiedzi też kupili. Mają 

obraz Picassa u siebie w salonie, więc jakże ciebie miałoby na podobny nie stać? Musisz go mieć. Możesz nic o 
nim nie wie

dzieć  -  nawet,  w  jaką  stronę  go  powiesić,  gdzie  góra,  gdzie  dół;  a  u  Picassa  czasem  trudno  się 

zorientować, czy obraz wisi poprawnie, czy też do góry nogami. 
Możesz nie wiedzieć, czy jest to oryginalny Picasso, czy nie. Możesz wcale na niego nie patrzeć, ale ponieważ inni 

go mają i o nim mówią, ty również musisz pokazać swoją klasę. Po prostu pokazujesz swoje pieniądze. Wszystko, 

co jest drogie, jest ważne; cokolwiek jest drogie, uznawane jest za ważne. Pieniądze i sąsiedzi stanowią jedyne 
kryteria przy podejmowa

niu  decyzji.  Ważne  jest,  jakie  mają  samochody,  domy,  obrazy,  gadżety.  Ludzie  mają  w 

łazienkach sauny niekoniecznie dlatego, że kochają swoje ciało, lecz dlatego, że trzeba „to" mieć - wszyscy „to" 

mają. Jeśli nie masz, wyglądasz na biedaka. Jeśli wszyscy mają domy na wzgórzach, ty również musisz taki mieć. 

Możesz nie wiedzieć, jak docenić ten krajobraz, możesz się tam po prostu nudzić. Albo możesz zabierać ze sobą 

radio  i  telewizor  i  słuchać  tych  samych  audycji,  których  słuchałeś  w  domu,  oglądać  te  same  programy, które 

oglądałeś w domu. Co za różnica, czy siedzisz w górach, czy we własnym pokoju? Ale inni to mają. Garaż na czte-

ry samochody jest konieczny; inni takie mają. Możesz wcale nie potrzebować czterech samochodów. 
Słyszałem taki dowcip: 

„Stary 

Lukę i jego żona byli znani z tego, że są najbardziej uszczypliwą parą na całej ulicy. Lukę zmarł, a kilka 

miesięcy później i jego żona znalazła się na łożu śmierci. Zawołała sąsiadkę i powiedziała słabym głosem: 

-Ruthie, pochowaj mnie w mojej czarnej, jedwabnej sukni, ale za

nim to zrobisz, odetnij plecy i zrób z nich nową 

sukienkę. To dobry materiał, nie chcę go zmarnować. 

Nie mogę tego zrobić - odpowiedziała Ruthie. - Kiedy ty i Lukę podejdziecie do zfotych schodów, co powiedzą 

background image

 

- 50 - 

anioły, jeśli twoja sukienka nie będzie mieć pleców? 

Nie będą patrzeć na mnie - odpowiedziała. - Luke'a pochowałam bez spodni." 

Interesujemy  się  zawsze  tym,  co  mają  inni:  Lukę  będzie  bez  spodni,  więc  wszyscy  będą  patrzeć  na  niego. 

Amerykanie zawsze podglądają to, co robią inni. 
Obserwowałeś kiedyś dziecko, które biega, krzyczy, tańczy bez powodu - chociaż niczego nie ma? Jeśli je spytasz, 
dlacze

go  tak  się  cieszy,  nie  będzie  w  stanie  ci  odpowiedzieć.  Pomyśli,  że  jesteś  wariatem.  Czy  potrzebny  jest 

powód,  aby  być  szczęśliwym?  Będzie  zszokowane,  że  w  ogóle  o  to  pytasz.  Wzruszy  ramionami  i  dalej  będzie 

śpiewać i tańczyć. 

Dziecko nie posiada niczego. Nie jest jeszcze premierem, nie jest prezydentem Stanów Zjednoczonych, nie jest 
Rockefellerem. Niczego nie posiada - 

może  z  wyjątkiem  kilku  muszelek  i  kamyków  zebranych  na  plaży,  to 

wszystko. 

Życie Amerykanina kończy się wraz z nadejściem śmierci. Gdy umiera ciało, umiera Amerykanin. Stąd ogromny 

strach  przed  śmiercią.  Ze  względu  na  ten  strach  Amerykanin  stara  się  przedłużyć  swoje  życie,  czasem  do 
absurdalnego wieku. Jest wielu Ame

rykanów, którzy wegetują w szpitalach i instytutach psychiatrycznych. Nie żyją 

minęło już dużo czasu, odkąd umarli. lekarze, lekarstwa, nowoczesna aparatura - to wszystko zarządza ich cia-

łami. W jakiś sposób nadal funkcjonują. Strach przed śmiercią jest tak olbrzymi: gdy raz odejdziesz, odejdziesz na 
zawsze, nic nie prze

trwa.  Amerykanie  wierzą  w  ciało  i  nic  poza  rym.  Jeśli  tak  myślisz,  będziesz  bardzo 

nieszczęśliwy. Po pierwsze, zawsze będziesz bał się śmierci, a ten, kto boi się umrzeć, boi się również żyć. Życie i 

śmierć są tak powiązane, że jeśli boisz się umrzeć, zaczniesz również bać się żyć. To życie przynosi śmierć, więc 

jeśli boisz się  śmierci,  jak  możesz naprawdę pokochać  życie?  Strach  zawsze  będzie  obecny.  To życie przynosi 

śmierć;  nie  możesz  żyć  całkowicie.  Jeśli  śmierć  jest  końcem  dla  wszystkiego,  jeśli  tak  uważasz,  to  twoje  życie 

upłynie  na  pośpiechu  i  pogoni.  Ponieważ  zbliża  się  śmierć,  nie  możesz  pozwolić  sobie  na  cierpliwość.  Stąd 
am

erykańska  mania  szybkości:  wszystko  musi  być  zrobione  szybko,  ponieważ  zbliża  się  śmierć,  więc  zrób  jak 

najwięcej rzeczy, zanim umrzesz. Postaraj się wypchać siebie jak największą liczbą doświadczeń, zanim umrzesz, 

ponieważ gdy będziesz martwy, będziesz martwy. 
To stwarza poczucie bezsensowności i udrękę, lęk. Jeśli nic nie uratuje ciała, cokolwiek robisz, jest płytkie, nie daje 
satys

fakcji.  Jeśli  śmierć  jest  końcem  i  nic  nie  przetrwa,  to  i  życie  nie  może  mieć  żadnego  znaczenia.  Jest 

„opowieścią idioty, pełną wrzasku i złości, bez najmniejszego znaczenia". 
Człowiek świadomy wie, że znajduje się w ciele, ale ciałem nie jest. Kocha swoje ciało; ono jest jego miejscem 
zamieszka

nia, jego domem. Nie postępuje wbrew ciału, bo głupotą jest działać na szkodę własnego domu, ale nie 

jest materialistą. Jest ziemski, ale nie jest materialistą. Jest realistą, ale nie materialistą. Wie, że kiedy umierasz, to 

tak naprawdę nic nie umiera. Śmierć nadchodzi, ale życie toczy się dalej. Przypomniał mi się dowcip: 
„Kończył się pogrzeb i Desmond, grabarz, zauważył stojącego koło siebie staruszka. 

- Jest pan krewnym? - 

spytał Desmond. 

- lak - 

odpowiedział staruszek. -Ile ma pan lat? 

Dziewięćdziesiąt cztery. 

- Hm - 

odpowiedział Desmond. - To nie opłaca się już panu wracać do domu.” 

Oto sedno cielesnego podejścia do życia: jeśli masz dziewięćdziesiąt cztery lata, koniec! Nie opłaca się wracać do 

domu; lepiej umrzeć od razu. Jaki sens ma powrót? I tak zaraz będziesz musiał się tu zjawić. Nie opłaca się... Ale 

jeśli śmierć jest jedyną rzeczywistością, to, co za różnica, czy masz dziewięćdziesiąt cztery, czy dwadzieścia cztery 

lata? Parę lat w tę lub w tę stronę. Młody czuje się stary, a dziecko czuje się martwe. Kiedy raz zdecydujesz, że 

obecne ciało jest jedynym życiem, wówczas jaki jest cel wszystkiego? Po co się męczyć? 
Camus napisał, że jedynym metafizycznym problemem dla człowieka jest samobójstwo. Zgadzam się z nim. Jeśli 

ciało  stanowi  jedyną  rzeczywistość  i  nie  ma  nic  poza  nim,  wtedy  staje  się  ono  najważniejszym  tematem  do 

rozważania, do rozmyślań. Czemu nie popełnić samobójstwa? Po co czekać do wieku dziewięćdziesięciu czterech 

lat?  Po  co  cierpieć  po  drodze?  Jeśli  każdy  umrze,  czemu  nie  umrzeć  dziś?  Po  co  wstawać  jutro  rano?  To 
bezcelowe. 

Więc z jednej strony Amerykanin jest w ciągłym biegu z miejsca na miejsce w celu gromadzenia doświadczeń, tak 

aby nic go nie ominęło. Podróżuje po całym świecie, z miasta do miasta, z państwa do państwa, z hotelu do hotelu. 

Ciągle zmienia guru, kościoły, ciągle poszukuje, ponieważ zbliża się śmierć. Z jednej strony nieustanna, szaleńcza 

pogoń, z drugiej zaś głębokie przekonanie, że wszystko jest bezcelowe -ponieważ wszystko zakończy się wraz ze 

śmiercią. Więc czy prowadziłeś bogate, czy ubogie życie, czy byłeś inteligentny, czy nie, czy byłeś wspaniałym, czy 
kiepskim kochankiem, jakie to ma znaczenie? 

Na końcu nadchodzi śmierć i sprawia, że wszyscy stają się równi: ludzie światli i nierozsądni, mędrcy i grzesznicy, 

ludzie oświeceni i głupcy, wszyscy trafiają do ziemi i znikają. Jaki to wszystko ma cel? Bycie Buddą, Jezusem czy 
Judaszem -

jaką robi różnicę? Jezus umarł na krzyżu, Judasz popełnił samobójstwo następnego dnia - obaj zniknęli 

w ziemi. 

background image

 

- 51 - 

Z drugiej strony pojawia się strach, że mógłbyś przegapić coś, co osiągną inni, a zaraz potem - przekonanie, że 

nawet jeśli to osiągniesz, to i tak niczego nie zyskasz. Nawet jeśli dojedziesz, dojedziesz donikąd, bo nadejdzie 

śmierć i wszystko zniszczy. 
Człowiek świadomy żyje w ciele, kocha swoje ciało, czci je, ale sam nie jest ciałem. Wie, że ma w sobie coś, co 

przetrwa każdą śmierć. Wie, że ma w sobie coś, co jest wieczne, i czas nie może tego zniszczyć. Doszedł do tego 

przez medytację, miłość, modlitwę. Odczuwa to wewnątrz siebie. Nie boi się. Nie boi się śmierci, ponieważ wie, 
czym jest 

życie.  Nie  goni  za  szczęściem,  ponieważ  wie,  że  Bóg  zsyła  mu  miliony  okazji;  on  musi  tylko  nie 

przeszkadzać. 
Czy nie widzisz, że drzewa są przytwierdzone do podłoża? Nie mogą donikąd pójść, a mimo to są szczęśliwe. Nie 

mogą gonić za szczęściem, nie mogą wyruszyć na poszukiwanie szczęścia. Są przytwierdzone do ziemi, nie mogą 

się  ruszyć,  ale  czy  nie  widzisz  szczęścia?  Czy  nie  widzisz  ich  radości,  gdy  pada  deszcz,  ich  ogromnego 

zadowolenia, gdy wieje wiatr? Czy nie czujesz, jak tańczą? Są przytwierdzone, nigdzie nie chodzą, lecz życie przy-
chodzi do nich. Wszystko przychodzi - 

ty tylko stwarzasz możliwość; wszystko przychodzi samo - ty dopuszczasz 

to do siebie albo nie. Życie jest gotowe przydarzać się ci. Ale tworzysz tyle barier... Największą z nich jest pogoń. 

Ponieważ gonisz i biegasz, kiedy życie puka do twoich drzwi, nigdy cię nie zastaje. Zawsze jesteś gdzieś indziej. 

Ścigasz życie, ono goni za tobą i nigdy się nie spotykacie. Bądź... po prostu bądź, czekaj i zachowaj cierpliwość. 
Harmonia ciała, umysłu i duszy 
Twoje  ciało  jest  energią,  twój  umysł  jest  energią,  twoja dusza  jest  energią. Wiec  jaka  jest  między  nimi  różnica? 

Różnią  się  tylko  rytmem,  długością  fal-to  wszystko.  Ciało  jest  namacalne,  energia  przepływa  w  nim  w  sposób 
widoczny. 

Umysł jest bardziej subtelny, ale nie nazbyt, ponieważ możesz zamknąć oczy i zobaczyć poruszające się myśli; 

można  je  zobaczyć.  Nie  są  tak  widoczne  jak  twoje  ciało;  twoje  ciało  jest  widzialne  dla  wszystkich,  widzialne 

publicznie.  Twoje  myśli  są  widzialne  prywatnie.  Nikt  poza  tobą  ich  nie  widzi;  tylko  ty  albo  ludzie,  którzy  mocno 

pracowali  nad  umiejętnością  postrzegania  myśli.  Ale  przyjmijmy,  że  nie  są  widzialne  dla  innych.  Trzecią, 

ostateczną warstwą wewnątrz ciebie, jest świadomość. Nawet ty jej nie widzisz. Nie może być sprowadzona do 
poziomu przedmiotu, pozostaje podmiotem. 

Jeśli  te  trzy  energie  funkcjonują  harmonijnie,  jesteś  zdrowy  i  scalony.  Jeśli  te  energie  nie  współgrają  ze  sobą, 

jesteś chory, nie stanowisz całości. A pozostawania w pełnej harmonii to bycie świętym. 
Usiłuję pomóc ci osiągnąć stan, w którym twoje ciało, twój umysł i twoja świadomość będą mogły tańczyć w jednym 

rytmie, razem, w głębokiej harmonii; nie w konflikcie, lecz we współpracy. 
Świadomość  jest  energią,  najczystszą  energią;  umysł  nie  jest  tak  czysty,  a  ciało  jeszcze  mniej.  Ciało  jest  zbyt 

zmieszane, a umysł również nie jest całkowicie czysty. 
Świadomość  jest  całkowitą,  najczystszą  energią.  Ale  poznać  świadomość  w  tej  formie  możesz  tylko  wtedy,  gdy 
stworzysz z tych trzech elementów kosmos, 

a  nie  chaos.  Ludzie  żyją  w  chaosie:  ich  ciało  przekazuje  jakieś 

sygnały, a ich umysł całkowicie je ignoruje. Przez wieki nauczano, że nie jesteś ciałem, przez wieki mówiono ci, że 

ciało jest twoim wrogiem, że musisz z nim walczyć, że musisz je zniszczyć, bo ciało to grzech. 
Te idee, mimo że są niedorzeczne i głupie, szkodliwe i trujące, wpajano tak długo, że stały się częścią twojego 

umysłu społecznego. Tkwią w nim przez cały czas i nie doświadczasz ciała w rytmicznym tańcu ze sobą. 
Stąd  mój  nacisk  na  taniec  i  muzykę,  ponieważ  jedynie  w  tańcu  poczujesz,  że  twoje  ciało,  twój  umysł  i  ty 
funkcjonujecie ra

zem.  Gdy  wszystkie  te  elementy  działają  wspólnie,  odczuwasz  nieskończoną  radość,  ogromne 

bogactwo. 

Świadomość  jest  najwyższą  formą  energii.  A  gdy  wszystkie  te  trzy  energie  współgrają  ze  sobą,  pojawia  się 

czwarta. Jest ona obecna tylko wtedy, gdy tamte trzy funkcjonują razem. Jest ona organiczną jednością, powstałą 

z połączenia trzech elementów. 
Na Wschodzie nazywamy tę czwartą energię po prostu „czwartą" - turiya. Nie nadaliśmy jej żadnej nazwy. Trzy 
energie, wcho

dzące w jej skład, mają nazwy, czwarta pozostaje bezimienna. Znać czwartą to znać Boga. Kiedy 

stanowisz organiczną, najwyższą jedność - pojawia się Bóg. Gdy jesteś chaosem, pełnym sprzeczności - nigdy nie 

zaznasz obecności Boga. Jeżeli jesteś jak podzielony dom, występujesz przeciw sobie, wtedy nie ma Boga. Gdy 

jesteś szczęśliwy sam ze sobą, szczęśliwy takim, jakim jesteś, wówczas odczuwasz błogość, jesteś wdzięczny, a 
wszystkie twoje energie 

tańczą razem. Gdy jesteś orkiestrą wszystkich swoich energii, wiesz na pewno, że Bóg jest 

z tobą. Poczucie całkowitej jedności jest jak obecność Boga. Bóg nie przebywa „gdzieś tam". Bóg to trzy energie 

połączone w taką jedność, że zjawia się czwarta. A czwarta jest czymś więcej niż sumą tych trzech. 
Jeśli dokonasz analizy obrazu, otrzymasz w rezultacie płótno i farbę, ale obraz nie jest po prostu sumą płótna i 

farb;  jest  czymś  więcej.  To  „coś  więcej"  jest  przekazane  za  pomocą  wizerunku,  koloru,  płótna,  artysty.  To  „coś 

więcej"  nazywamy  pięknem.  Jeśli  rozłożysz  na  czynniki  pierwsze  kwiat  róży,  odkryjesz  wszystkie  chemikalia i 

związki, z których się składa, ale piękno zniknie. Nie było ono jedynie sumą cząsteczek, było czymś więcej. 
Całość to coś więcej niż suma części; wyraża się przez części, ale jest czymś więcej. Zrozumieć, że jest czymś 

więcej, to zrozumieć Boga. Bóg jest tym „czymś więcej", tym plusem. Nie jest to stwierdzenie teologiczne, nie może 

ono być rozstrzygane w drodze logicznej argumentacji. Piękno musisz czuć, muzykę musisz czuć, taniec musisz 

background image

 

- 52 - 

czuć. Zdecydowanie musisz je poczuć w swoim ciele, umyśle i duszy. 
Musisz nauczyć się grać na tych trzech energiach tak, by stały się orkiestrą. Wtedy jest Bóg - nie żebyś Go widział, 

nie ma co oglądać; to On jest ostatecznym obserwatorem, jest obserwacją. Naucz się stapiać swoje ciało, umysł, 

duszę w jedność. Odnajdź sposoby na funkcjonowanie w pełnej harmonii. Zdarza się, że biegacze... Nie myślisz 
zapewne o bieganiu jako o jednym ze sposobów medyt

acji, ale czasami biegacze jej doznają. Bywają zaskoczeni, 

ponieważ  nie  oczekiwali  tego:  kto  by  pomyślał,  że  biegacz  doświadczy  Boga?  Jednak  tak  się  dzieje.  Obecnie 

bieganie staje się jedną z nowych technik medytacji. Więc to może się wydarzyć w trakcie biegu. Może doznałeś 

tego,  jeśli  kiedyś  byłeś  biegaczem,  jeśli  czerpałeś  radość  z  biegania  wcześnie  rano,  gdy  powietrze  jest  świeże, 

świat  budzi  się  ze  snu...  Jeśli  biegłeś,  twoje  ciało  funkcjonowało  cudownie,  a  świeże  powietrze,  nowy  świat 

ponownie rodził się z ciemności nocy, wszystko dookoła śpiewało, czułeś pełnię życia... Moment ten nadchodzi, 

gdy  biegacz  znika,  a  zostaje  jedynie  bieg.  Ciało,  umysł  i  dusza  zaczynają  pracować  razem;  nagle  uwolniony 

zostaje wewnętrzny orgazm. Biegający czasem przez przypadek doświadczają „czwartej", turiya, mimo iż tłumaczą 

sobie, że jest to po prostu reakcja na bieg. Będą uważali, że ta chwila tak im się podobała ze względu na bieg; że 

był  to  piękny  dzień,  ciało  tryskało  zdrowiem,  świat  wydał  się  wspaniały  i  mieli  doskonały  nastrój.  Nie  zauważą 

prawdziwej przyczyny. Jeśli zaś zauważą, to, zgodnie z moimi obserwacjami, biegacze są w stanie doświadczyć 

medytacji dużo łatwiej niż ktokolwiek inny. Jogging może być doskonałą pomocą, pływanie może być doskonałą 

pomocą. Wszystko to musi być przemienione w medytację. 
Porzuć  stare  poglądy  na  temat  medytacji.  Nie  wierz,  że  tylko siedzenie pod drzewem w pozycji jogina jest 

medytacją. To tylko jedna z dróg. Może odpowiadać paru osobom, ale nie będzie dobra dla wszystkich. Dla małego 

dziecka nie byłaby to medytacja, tylko tortura. Dla młodej osoby, która jest żywa, wibrująca, taka metoda byłaby jak 

hamulec, nie jak medytacja. Może dla starego człowieka, który już wiele przeżył, którego siły słabną... może byłaby 

to medytacja właśnie dla niego. 
Ludzie się różnią, jest wiele typów ludzi. Dla kogoś, kto ma niski poziom energii, siedzenie pod drzewem w pozycji 
jo

gina  może  być  najlepszą  medytacją,  ponieważ  w  pozycji  tej  zużywa  się  mało  energii.  Gdy  kręgosłup  jest 

wyprostowany i tworz

y kąt dziewięćdziesięciu stopni z ziemią, ciało zużywa najmniejszą możliwą ilość energii. Jeśli 

pochylasz  się  w  bok  lub  do  przodu,  wtedy  twoje  ciało  zaczyna  użytkować  więcej  energii,  ponieważ  grawitacja 

ściąga cię w dół, a ty musisz utrzymać się tak, by się nie przewrócić. Jest to wydatek energetyczny. Wyprostowany 

kręgosłup wymaga najmniejszego zużycia energii. 
Siedzenie z rękoma złączonymi na kolanach jest również bardzo przydatne dla ludzi z niskim poziomem energii, 
ponie

waż gdy dłonie stykają się, elektryczność twojego ciała zaczyna cyrkulować. Nie wydostaje się poza twoje 

ciało; zostaje w wewnętrznym obiegu, energia porusza się w tobie. 
Pamiętaj, że energia jest zawsze uwalniana z ciała poprzez palce, a nigdy nie uwalnia się z zaokrąglonych partii 
c

iała. Na przykład twoja głowa nie może uwolnić energii, zamykają. Energia ucieka przez palce dłoni, palce stóp 

oraz dłonie. W pewnej pozycji jogi łączysz ze sobą stopy. Energia uwalnia się przez jedną z nich, a przez drugą 

wraca  z  powrotem  do  ciała;  jedna  dłoń  uwalnia  energię,  a  wraca  ona  do  ciała  poprzez  drugą.  Zbierasz  swoją 

własną energię, stajesz się wewnętrznym obwodem energetycznym. Daje to odpoczynek, jest bardzo relaksujące. 

Pozycje  jogi  są  najbardziej  relaksującymi  z  możliwych  pozycji.  Są  bardziej  relaksujące  niż  sen,  ponieważ  kiedy 

śpisz, całe twoje ciało jest „ciągnięte" przez siłę grawitacji. Będąc w pozycji poziomej relaksujesz się z zupełnie 
innego powodu - 

sprowadza  cię  to  do  prehistorycznych  czasów,  kiedy  człowiek  był  zwierzęciem,  miał  postawę 

horyzontalną. To relaksuje, ponieważ jest regresywne; pomaga ci ponownie stać się zwierzęciem. 
Dlatego w pozycji leżącej nie możesz jasno myśleć, myślenie staje się utrudnione. Spróbuj. Z łatwością możesz 

marzyć,  ale  nie  myśleć.  Aby  myśleć,  musisz  siedzieć.  Im  bardziej  wyprostowany  siedzisz,  tym  lepszą  masz 

możliwość myślenia. Myślenie jest relatywnie późnym nabytkiem. Pojawiło się ono gdy człowiek stanął w pozycji 

prostopadłej do ziemi. Kiedy człowiek poruszał się w poziomie, miewał marzenia, ale nie myślał. Więc kiedy się 

kładziesz, zaczynasz marzyć, myślenie znika. Jest to rodzaj relaksacji, ponieważ myślenie zamiera; wycofujesz się. 
Pozycje  jogi  są  dobre  dla  tych,  którzy  mają  niski  poziom  energii, dla osób chorych, starszych, dla tych, którzy 
pr

zeżyli życie i zbliżają się ku śmierci. 

Tysiące mnichów buddyjskich zmarło w pozycji lotosu, ponieważ jest ona najlepszą pozycją na przyjęcie śmierci - 
zachowu

jesz  czujność,  a  twoje  energie  zanikają,  będzie  ich  coraz  mniej  i  mniej  ż  każdą  chwilą.  Wreszcie 

nadchodzi śmierć. W pozycji lotosu możesz do samego końca zachować czujność. A czujność w chwili śmierci jest 

jednym ze wspanialszych doświadczeń, rodzajem najwyższego orgazmu. 
Jeśli  jesteś  rozbudzony  w  trakcie  umierania,  będziesz  rodził  się  w  zupełnie  inny  sposób:  narodzisz  się  także 

rozbudzony. Ten, kto umiera czujnie, czujny się rodzi. Ten, kto umiera w nieświadomości, rodzi się nieświadomy. 

Ten, kto umiera świadomie, może wybrać dla siebie odpowiednie łono; ma wybór, zasłużył na niego. Umierający 

nieświadomie nie ma prawa wybierać łona; łono jest mu przypisane przypadkowo, nieświadomie. 
Człowiek,  który  umiera  całkowicie  świadomy,  pojawi  się  na  tym  świecie  jeszcze  tylko  raz,  ponieważ  nie  będzie 

potrzeby, żeby tu powracał. Zostaje mu już tylko odrobina pracy do zrobienia i wykona tę pracę w następnym życiu. 

Temu, kto umiera ze świadomością, pozostaje tylko jedna sprawa: nie miał czasu przemienić swojej świadomości 

we  współodczucie.  Uczyni  to  w  następnym  życiu,  gdyż  jeśli  tego  nie  zrobi,  coś  pozostanie  niedopełnione, 

niedoskonałe. 
Zatem  medytacją  może  być  bieganie,  a  także  taniec,  pływanie;  wszystko  może  nią  być.  Oto  moja  definicja 

background image

 

- 53 - 

medytacji:  kie

dy  twoje  ciało,  umysł  i  dusza  funkcjonują  w  jednym  rytmie,  jest  to  medytacja,  ponieważ  to 

sprowadza czwarty element. 

I jeśli jesteś świadomy, że czynisz to jako medytację - nie występ na olimpiadzie, 

lecz właśnie medytację - staje się ona ogromnie piękna... 
Podstawowy  warunek  jest  taki,  by  każda  forma  medytacji,  jaka  by  nie  była,  powodowała  wspólne,  harmonijne 
funkcjonowa

nie  ciała,  umysłu  i  świadomości.  Wtedy  niespodziewanie  pewnego dnia nadchodzi „czwarta": 

obserwacja. Jeśli chcesz, nazwij to Bogiem, nirwaną lub tao, lub jakkolwiek sobie życzysz. 
Nie jesteś ciałem 
Jeśli ktoś utożsamia się z ciałem, żyje w wiecznym pośpiechu. Stąd bierze się zachodni pośpiech, stąd zachodnia 

obsesja zwiększania tempa. Generalnie wynika to z identyfikowania się z ciałem. Życie szybko płynie, wymyka się 

z  rąk.  Zrób  coś  i  zrób  to  natychmiast,  śpiesz  się,  inaczej  coś  przegapisz.  Znajdź  lepsze  i  szybsze  sposoby 

zrobienia tego czegoś. Prędkość stała się manią. Jak dostać się do jakiegoś miejsca w jak najszybszym tempie? - 

takie jest pytanie. Fakt, że trzeba się tam dostać, nie budzi wątpliwości. Dlaczego tak bardzo chcesz tam być, jest 

nieważne;  liczy  się  tylko  to,  że  powinieneś  dostać  się  tam  szybko.  A  kiedy  wreszcie  tam  dotrzesz,  zaczynasz 

myśleć o kolejnym miejscu, w którym chcesz być. 

Ciało  to  jedynie  przedsionek,  a  nie  najskrytsza  komnata.  Lecz  wielu  ludzi  żyje  po  prostu  w  tym 

przedsionku i wydaje im się, że jest to życie; nigdy nie wchodzą do domu swojej osoby. 

Umysł ciągle pozostaje w stanie rozgorączkowania. Dzieje się tak głównie dlatego, że identyfikujemy się z tym, co 

zewnętrzne. A ciało umrze, toteż śmierć ściga nas bezustannie. Na Zachodzie śmierć ciągle jest tematem tabu. 

Złamano jedno tabu - związane z seksem - ale drugie, głębsze niż to pierwsze, nadal istnieje. Potrzeba kolejnego 
Freuda, aby je 

złamać. Ludzie nie rozmawiają o śmierci albo czynią to, uciekając się do eufemizmów. Mówią, że 

zmarły „odszedł do lepszego świata", „do nieba", na „wieczny odpoczynek". Ale jeśli człowiek żył tylko ciałem, to 

nie poszedł donikąd. Umarł, po prostu umarł; proch obrócił się w proch. Ten, kto przeszedł do innego ciała, nigdy 

nie był w poprzednim ciele, ponieważ nigdy nie stał się go świadomy; nie zwrócił na nie swojej uwagi. 
Inną drogą jest zdanie sobie sprawy ze swojej wewnętrznej świadomości. Ciało jest ciężkie, wyraźne, widoczne, 

dotykalne, materialne. Świadomość nie jest widzialna. Trzeba jej szukać, trzeba głęboko kopać. Wymaga wysiłku, 

wymaga ciągłego zaangażowania w odkrywanie własnej istoty. Jest podróżą, ale gdy raz poczujesz się świadomie, 

zaczniesz żyć w zupełnie innym świecie. Wtedy nie ma powodu do pośpiechu, gdyż świadomość jest wieczna. Nie 

ma też zmartwień, ponieważ nie zna ona chorób, śmierci, porażki. 
Wtedy nie ma potrzeby szukać innych rzeczy. Ciału stale czegoś brakuje, więc stwarza nowe potrzeby; ciało jest 

żebrakiem. Ale świadomość to cesarz -jest w posiadaniu całego świata, jest władcą. 
Kiedy  dotrzesz  do  sedna  swojej  wewnętrznej  istoty,  poczujesz  się  odprężony.  Życie  nie  będzie  już  ciągłym 

pragnieniem czegoś, lecz świętowaniem. Wtedy wszystko jest ci dane: gwiazdy, księżyc, słońce, góry, rzeki, ludzie 

wszystko jest w twych rękach. Ty musisz jedynie zacząć tym żyć. 

To musi stać się twoją wielką wyprawą. Na tym polega życie: na wyprawieniu się w głąb świadomości. Ona tam 
jest, ale ukry

ta jak skarb. I, oczywiście, kiedy posiadasz skarb, chowasz go głęboko, aby nikt nie był w stanie ci go 

ukraść. Bóg ukrył świadomość w samym rdzeniu twojego istnienia. 
Pozwól  życiu  stać  się  podróżą  w  głąb  siebie.  Używaj  ciała,  kochaj je -jest  pięknym  mechanizmem,  cennym 

podarkiem, jego tajemnice są wspaniałe - ale nie utożsamiaj się z nim. Ciało jest jak samolot, ty jesteś pilotem. 

Samolot jest pożyteczny i piękny, ale nie jest tym samym co pilot. To dwa odrębne, zupełnie inne zjawiska. Pilot 

kieruje samolotem. Korzystaj z ciała jak z pojazdu, lecz pozwól sterować nim świadomości. 
Cel czy świętowanie 
Relaksacja  jest  stanem,  w  którym  twoja  energia  nie  przemieszcza  się  donikąd,  ani  do  przyszłości  ani  do 

przeszłości;  po  prostu  jest  z  tobą.  Jesteś  otulony,  ukryty  w  zacisznym  cieple  swojej  energii. Ten moment jest 
wszystk

im. Inne nie istnieją. Czas zatrzymuje się. Oto relaksacja. Jeśli masz poczucie czasu, nie odprężysz się. 

Zwyczajnie zegar musi stanąć, czas - przestać istnieć. 

Człowiek mieszka w ciele, ale nie jest ciałem. Ciało jest piękne, musi być kochane i szanowane, ale 

nie możesz zapomnieć, że nie jesteś nim, tylko je po prostu zamieszkujesz. 

Ten  moment  jest  wszystkim.  O  nic  więcej  nie  pytasz,  po  prostu  cieszysz  się  nim.  Możesz  cieszyć  się  ze  zwy-
czajnych  rzeczy, 

ponieważ  są  piękne.  Właściwie  nic  nie  jest  zwyczajne  -  jeśli  istnieje  Bóg,  to  wszystko  jest 

niezwykłe. Drobiazgi... spacerowanie po trawniku, z którego nie wyparowały jeszcze kropelki rosy, i poczucie bycia 
tam  - 

miękki  dotyk  trawy,  chłód  rosy,  poranny  wiatr,  wschodzące  słońce...  Czego  więcej  potrzebujesz,  aby  być 

szczęśliwym? Cóż więcej można mieć, aby być szczęśliwym? Po prostu leżeć nocą w chłodnej pościeli na łóżku, 

czuć  tkaninę,  czuć,  jak  kołdra  ogrzewa  się  coraz  bardziej,  a  ty  jesteś  otoczony  ciemnością,  ciszą  nocy...  Z 

zamkniętymi oczami czujesz pełnię siebie. Czego więcej potrzebujesz? To i tak nazbyt wiele. Pojawia się głęboka 

wdzięczność - oto relaksacja. 

Relaksacja  oznacza., 

że  ten  bieżący  moment  jest  czymś  więcej,  niż  pragniesz,  czymś  więcej,  niż  można  by 

wymagać. O nic nie prosisz, masz wszystko, czego chcesz... Wtedy energia pozostaje w bezruchu. Staje się jak 

spokojne jezioro. Rozpływasz się we własnej energii. Ten moment to relaksacja. Taki stan rozluźnienia nie dotyczy 

ciała  czy  umysłu;  dotyczy  całości. Dlatego buddyści  mówią:  „Wyzbądź  się  pragnień".  Wiedzą, że  dopóki  istnieją 

background image

 

- 54 - 

pragnienia, nie możesz się zrelaksować. Powtarzają: „Pochowaj to, co martwe". Jeśli zbyt mocno przejmujesz się 

przeszłością, nie będziesz umiał się zrelaksować. Mówią: „Ciesz się tą konkretną chwilą". 

Jezus mów

ił:  „Spójrzcie  na  lilie.  Nie  pracują  ani  nie  przędą.  Powiadam  zaś  wam:  nawet  Salomon  w  całej  swej 

chwale nie był tak przyodziany, jak jedna z nich". O co mu chodzi? On mówi po prostu: Zrelaksuj się! Nie musisz 

harować  -  właściwie  to  wszystko  jest  ci  dane.  Jezus  mówił:  Jeśli  On  dba  o  ptaki,  zwierzynę,  dzikie  zwierzęta, 

drzewa i rośliny, dlaczego ty się martwisz? Czemu nie miałby zadbać o ciebie? 
To jest relaksacja. Dlaczego tak bardzo przejmujesz się przyszłością? Pomyśl o liliach, obserwuj je, stań się jak 
one  -  i od

pręż  się.  Relaksacja  nie  polega  na  przyjęciu  określonej  pozycji  ciała;  to  całkowita  przemiana  twojej 

energii.    

Energia może mieć dwa wymiary. Jeden jest ukierunkowany, zmierza dokądś, dąży do czegoś; niestety, ale nie 

pomoże  ci  osiągnąć  właściwego  celu.  Ten  wymiar  twojej  energii,  aktywności  jest  skoncentrowany  na  zadaniu. 

Wtedy wszystko staje się środkiem do realizacji tego zadania. Musi się to stać; zrelaksujesz się, dopiero kiedy to 

osiągniesz. Ale dla tego typu energii stan: „zadanie wykonane" nigdy nie następuje, ponieważ zmienia on każdą 

chwilę  w  środek  osiągnięcia  czegoś  w  przyszłości.  Cel  zawsze  pozostaje  na  horyzoncie.  Ciągle  biegniesz,  a 

dystans się nie zmniejsza. 
Jednak istnieje też jest inny wymiar energii: zachwyt bez szczególnego powodu. Cel przeto osiągnięty teraz; jest tu, 

a nie gdzieś indziej. Właściwie to ty jesteś celem. Zresztą nie ma innego spełnienia niż spełnienie w tym momencie 
- spójrz na li

lie. Gdy ty jesteś celem, gdy cel nie leży gdzieś w przyszłości, gdy nie ma o co walczyć, możesz po 

prostu celebrować to, co już osiągnąłeś, co już tu jest. To jest relaksacja, nie energia ukierunkowana. 
Moim zdaniem, istnieją dwa typy ludzi: jedni, nastawieni na realizację celów, i drudzy, nastawieni na świętowanie. 
Ci pierws

i są jak szaleńcy; biegają to tu, to tam, sami podkręcają się w swoim szaleństwie. I szaleństwo to nabiera 

rozpędu - wnika w nich coraz głębiej, a oni czują się całkowicie zagubieni. 
Drugi  typ  człowieka nie  dąży  do  celu, nie  jest  poszukiwaczem, po  prostu  cieszy się  tym, co  ma.  Tego  chcę cię 

nauczyć: bądź człowiekiem zachwyconym, smakuj życie! Kwiaty rozkwitły, ptaki śpiewają, słońce jest na niebie - 

możesz  świętować!  Oddychasz,  żyjesz,  masz  świadomość  -  celebruj  to!  Wtedy  nagle  się  zrelaksujesz, zniknie 
n

apięcie,  przepadnie  udręka.  Cała  energia  udręki  stanie  się  zachwytem;  twoje  serce  zacznie  bić  z  ogromną 

wdzięcznością - oto modlitwa. Na tym polega modlitwa: ser

ce bijące z ogromną wdzięcznością. 

Nie musisz niczego robić. Po prostu zrozum ruch energii, swobodny przepływ energii. Płynie, lecz bez celu, dla 

czystej przyjemności. Nie podąża do jakiegoś określonego punktu, porusza się z powodu przepełnienia siłą. 
Dziecko  tańczy,  skacze  i  biega  w  kółko.  Spytaj  je:  „Dokąd  idziesz?"  Ono  nie  idzie  donikąd  -wydasz  mu  się 

śmieszny.  Dzieci  zawsze  myślą,  że  dorośli  są  niemądrzy.  Cóż  za  nonsensowne  pytanie:  „Dokąd  idziesz?"  Czy 

istnieje potrzeba, żeby iść dokądś? Dziecko nie będzie umiało odpowiedzieć na twoje pytanie, bo wyda mu się ono 
nieistotne. Po prostu wzruszy  ramionami. Od

powie:  „Nigdzie".  Umysł  nastawiony  na  cel  spyta:  „Po  co  więc  tak 

biegniesz?" Dla nas bowiem czynność jest istotna tylko wtedy, jeśli do czegoś prowadzi. 

Powiadam ci, nie 

masz dokąd iść - wszystko jest tutaj. Cala pełnia istnienia skupia się na tym momencie, kumuluje 

się  na  tej  właśnie  chwili.  Dziecko  zwyczajnie  cieszy  się  z  energii.  Ma  jej  tak  dużo!  Biega  nie  dlatego,  że  chce 

dokądś dotrzeć, ale dlatego, że musi się wybiegać. 
Nie szukaj powodów, aby coś zrobić, po prostu daj upust swojej energii. Dziel się z innymi, ale nie handluj, nie rób 
intere

sów. Rozdawaj, bo posiadasz. Nie odbieraj tego, co raz dałeś, ponieważ pogrążysz się w cierpieniu. Wszyscy 

handlarze  idą  do  piekła.  Jeśli  chcesz  odnaleźć  najlepszych  reprezentantów  handlowych i sprzedawców,  idź  do 

piekła, tam ich znajdziesz. 
Niebo  nie  jest  dla  handlarzy.  Niebo  jest  dla  tych,  którzy  umieją  delektować  się  życiem.  Czego  więc  trzeba  się 

uczyć?  Umiejętności  rozluźniania  się.  Istnienia  świadomie  tu  i  teraz.  Bycia  aktywnym,  ale  nie  wiecznie  zajętym. 

Stawania się coraz bardziej wyciszonym, pustym, pasywnym. Bycia obserwatorem - obojętnym, nie wymagającym 

niczego, niczego nie oczekującym. Umiejętności czucia się szczęśliwym z samym sobą. Otwarcia się na wszystkie 

przyjemności życia. 

Pamiętaj o głównym lokatorze 

Ciało jest świątynią; jest w stosunku do ciebie gospodarzem, ale ty nie jesteś jego częścią. Ciało jest podarunkiem, 
który dosta

łeś od Ziemi; ty pochodzisz jednak z Nieba. Jak w każdej ucieleśnionej istocie, spotykają się w tobie 

Niebo i Ziemia; to jak

by miłosny romans Ziemi i Nieba. 

W chwili gdy umierasz, nic nie umiera; tylko innym, tym 

zewnątrz wydaje się, że jest na odwrót. Ciało wraca do 

ziemi, aby odpocząć, a dusza wraca do nieba, aby odpocząć. Dojdzie jeszcze do wielu spotkań; ta historia będzie 

kontynuowana na miliony sposobów, nigdy się nie kończy. 
Lecz  człowiek  niekiedy  za  bardzo  utożsamia  się  ze  swoim  obecnym  ciałem;  to  bardzo  źle.  Jeśli  ktoś  zaczyna 

myśleć: „ja to ciało", wtedy życie staje się bardzo ciężkie. Nawet najmniejsze sprawy przeszkadzają, najmniejszy 
ból jest wielkim pro

blemem: drobne skaleczenie i człowiek czuje się niespokojny, zdezorientowany. 

Potrzebny  jest  pewien  dystans  między  tobą  i  ciałem.  Dystans  ten  tworzy  się  dzięki  świadomości,  że  nie  jesteś 
cia

łem, nie możesz nim być. Jesteś świadomy ciała, więc ono jest przedmiotem twojej świadomości, a cokolwiek 

background image

 

- 55 - 

jest przedmiotem twojej świadomości, nie może być samą świadomością. Świadomość obserwuje, doświadcza. To, 

co jest doświadczane, jest od niej oddzielne. 
Kiedy  wiedza  ta  pogłębia  się  w  tobie,  smutki  zaczynają  znikać,  wyparowywać.  Wtedy  ból  i  przyjemność 

upodobniają się do siebie, sukces i porażka odczuwane są tak samo, życie i śmierć przestają się od siebie różnić. 

Nie ma konieczności dokonywania wyboru, żyje się w spokojnym poczuciu braku wyboru. W takim stanie czujesz, 

jak  blisko  przy  tobie  znajduje  się  Bóg.  Tego  poszukiwały  wszystkie  religie;  tego  spokoju  wynikającego  z  braku 
wyboru. W Indiach nazywamy to samadhi, 

w  Japonii  mówią  na  to  satori,  chrześcijańscy  mistycy  nazywają  to 

ekstazą. 
Znaczenie słowa „ekstaza" jest bardzo ważne. Rdzenie tego słowa znaczą „stać poza czymś". Stanie poza swoim 

własnym ciałem, świadomość oddzielności - oto znaczenie ekstazy. W chwili gdy ona się pojawia, ty stajesz się 

znowu częścią utraconego raju. 

7. Przypomnij sobie język, 

którym porozumiesz się 

z umysłem i ciałem. Terapia medytacyjna Osho 

Ludzie powinni nauczyć się jak zaprzyjaźnić się z własnym ciałem. 
Dzięki tej medytacji kierowanej przejdziemy przez proces przypominania sobie języka, który przez większość ludzi 

został dawno zapomniany. Jest to język, w którym porozumiesz się ze swoim ciałem. 
Komunikowanie się z ciałem, rozmowa z nim, słuchanie tego, o czym chce ci powiedzieć, było bardzo popularną 
prakty

ką  w  starożytnym  Tybecie.  Współczesne  nauki  medyczne  zaledwie  zaczynają  rozumieć  to,  co  mędrcy  i 

mistycy  wiedzieli  od  zawsze:  ciało  i  umysł  nie  są  oddzielnymi  bytami.  Są  one  ze  sobą  połączone  i  od  siebie 

zależne. Umysł może wpływać na stan ciała, tak samo jak ciało może wpływać na umysł. 
Osho stworzył wiele technik medytacyjnych dla współczesnych ludzi. Poniższa medytacja kierowana, pozwalająca 
rozma

wiać z ciałem i umysłem, została opracowana według jego wskazówek. Czytaliśmy wcześnie jego słowa: 

Ciała nie można do niczego zmuszać; próbuj je przekonać. Nie zwalczaj własnego ciała - to okropne, agresywne, 

brutalne,  a  każdy  taki  konflikt  zwiększa  napięcie.  Nie  prowokuj  konfliktów;  niechaj  złotą  zasadą  będzie  wygoda. 

Ciało jest pięknym podarunkiem od Boga - obrażasz Go, krzywdząc swoje ciało. Jest ono jak świątynia, w której 

mieszkamy. A przecież każdy dba o swoje mieszkanie. 
Toteż przez siedem kolejnych dni... - może to wyda się na początku nieco absurdalne, bo nikt nas wcześniej nie 

uczył rozmawiać ze swoim ciałem - zaczniesz dostrzegać te wszystkie cuda, które stają się codziennie. Teraz ich 

nie widzisz. Kiedy mówię do ciebie, moja ręka wspiera mnie gestem, mój umysł pragnie ci coś przekazać, a moje 

ciało pomaga mu w tym jak najwierniejszy przyjaciel 
Kiedy  chcesz  unieść  dłoń  -po  prostu  ją  unosisz.  Już  sama  decyzja,  że  chcesz  to  zrobić,  powoduje  posłuszne 

podniesienie dłoni. Niczego szczególnego nie musisz robić. To przecież cudowne. Jak decyzja umysłu zamienia 

się  w  konkretną  czynność.  W  jaki  sposób  wiadomość  została  przekazana  twojej  dłoni?  A  na  dodatek  w  ułamku 
sekundy!
 

Kiedy rozmawiam z wami, jednocześnie współpracują ze mną moje dłonie, bez najmniejszego opóźnienia. Ciało 

działa  równocześnie  z  umysłem.  Jest  bardzo  wrażliwe  -powinniśmy  nauczyć  się  z  nim  rozmawiać,  a  większość 

problemów rozwiąże się sama. 
Jak korzystać z dołączonej płyty 
Medytacja  ta  pomoże ci  polubić  samego  siebie,  twoje  ciało,  twój umysł.  Uświadomisz sobie,  w  jaki sposób  twój 

umysł,  odczucia,  przemyślenia  uzewnętrzniają  się  przez  twoje  ciało.  Ból,  choroby,  uzależnienia  (takie  jak 

obżarstwo,  alkoholizm,  nadużywanie  cukru)  mogą  być  uleczone.  Spróbujemy  to  zrobić.  Proces  medytacji  daje 

szansę twojej uzdrawiającej energii na pełną mobilizację, a tobie na osiągnięcie stanu głębokiego odprężenia. 
Medytacja składa się z trzech części: 
1.  Będziesz zwracał się do konkretnych części swojego ciała oraz do ciała jako całości. Dobrze jest mówić na głos, 

gdyż pomoże to utrzymać ci przez cały czas uwagę i świadomość. 
2.  Będziesz przekazywał do swojej podświadomości informacje o problemach, których przysparza ci ciało, takich 
jak choro

ba, nadwaga, ból albo po prostu niedostatek sił witalnych. W stanie głębokiego odprężenia, dotrzesz do 

tej  części  swej  podświadomości,  która  jest  odpowiedzialna  za  stan  twojego  ciała.  Okażesz  jej  swój  szacunek  i 

serdeczność. Jeśli problemem jest dla ciebie na przykład nadwaga, znaczy to, że odpowiedzialna za niego część 

twojej nieświadomości - twój opiekun, twój wierny sługa - usiłuje ci coś zasygnalizować, ochronić cię przed czymś. 

W głębokim transie twój opiekun może użyć innych sposobów, by spełnić swą pozytywną misję, pozwalając ciału 
na powrót do naturalnego stanu i zdrowia. 

3.  Pozostaniesz  w  uzdrawiającym  transie,  który  pogłębi  zrozumienie,  że  twoje  ciało,  umysł  i  dusza  stanowią 

jedność. 

background image

 

- 56 - 

Zanim jednak zaczniesz stosować tę technikę, zapamiętaj kilka ważnych uwag: 
1.  Jest  bardzo  istotne,  byś  rozumiał,  że  ból  lub  inne  powracające  symptomy,  które  powodują  u  ciebie  zły  stan 
fizyczny, mo

gą  wskazywać  na  istnienie  poważnych  chorób.  Toteż  prezentowana  technika  może  być  stosowana 

pod warunkiem konsultacji z lekarzem. 

2.  

Osho mówi, że technika przemawiania do ciała i umysłu ma zastosowanie tylko wtedy, gdy ciało ma fizyczne 

możliwości wykonania tego, o co prosisz. Jeżeli będziesz chciał, by dokonało rzeczy niemożliwych, zerwiesz nić 

zaufania i niczego nie osiągniesz. Jeśli nie masz oczu - tłumaczy -jak mógłbyś wymagać od ciała, by znów zaczęło 

widzieć? Natomiast powszechnie występujące dolegliwości, takie jak migreny, bóle w obrębie jakichś części ciała i 
inne problemy, z którymi cia

ło może sobie poradzić samo, są za pomocą tej techniki szybko uleczalne. 

3.  Nie  zwracaj  się  bezpośrednio  do  choroby  czy  dolegliwości.  To  nie  są  części  twojego  organizmu.  Są  czymś 
ze

wnętrznym, czymś wrogim. Musisz skierować się do mózgu/ciała, nie zaś do tego, co powoduje chorobę. A kiedy 

się tego pozbędziesz - podziękuj mózgowi i ciału za to, że ci pomogły. W zasadzie przebiega to tak: ty mówisz do 
swojego mózgu, a mózg, w nieznanym 

ci języku, przekazuje twoje słowa ciału. Wiemy, że ramię uniesie się, kiedy 

mu nakażemy, choć nie wiemy, jak wygląda faktyczna instrukcja przekazywana z mózgu do ramienia. Osho mówi: 
„Oto prawdziwa trójca - 

dusza, umysł i ciało. Dusza nie może wpływać na nic bezpośrednio; to ona prosi ból, aby 

ustąpił. Mózg kontaktuje się bezpośrednio z ciałem". 
Osho dawał medytującym pod jego kierunkiem osobom następuje wskazówki, które mogą być pomocne również 
dla ciebie: 

Odchudzanie. 

„Najpierw  powiedz  mózgowi,  że  wiadomość  jest  przeznaczona  dla  twojego  ciała  i  prosisz  ojej 

przekazanie. Na

stępnie poproś o zrzucenie na przykład 5 funtów czy 5 kilogramów wagi, gdyż wtedy będziesz czuć 

się doskonale i zachowasz dobrą przemianę materii. Nie wspominaj o jedzeniu. Tylko tyle, że potrzebujesz zrzucić 

5 kilogramów. Poproś też ciało, aby po osiągnięciu tego zatrzymało się na tym poziomie - nie chudło bardziej, ale 

też nie przybierało na wadze". 

Migrena. 

„Rozmawiaj  z  ciałem  na  dwa  sposoby.  Najpierw  poproś  całe  ciało  o  pomoc  w  pozbyciu  się  bólu. 

Wytłumacz,  że  zakłóca  on  stan  naturalny,  że  nie  ma  powodu  go  utrzymywać.  Następnie  zwróć  się  do  mózgu, 

tłumacząc  własnymi  słowami,  że  go  kochasz,  że  ból  nie  jest  jego  częścią  i  pora  się  go pozbyć.  A  kiedy  ból 

przejdzie, poproś mózg, aby już więcej go nie wpuszczał". 

Przygotuj się do medytacji 

Najgłębszą nauką, wypływającą z tej uzdrawiającej medytacji, jest to, jak stać się przyjacielem samego siebie. 
Zanim rozpoczniesz medytację, zorganizuj sobie wszystko tak, aby przez godzinę nikt ci nie przeszkadzał. Dzięki 
temu do

skonale się odprężysz. 

Przygotuj sobie koc, na wypadek gdyby podczas trwania se

sji zrobiło ci się chłodno. 

Pomyśl przez kilka minut, jaką sprawą czy dolegliwością cielesną zajmiesz się dzisiaj. Przyjmij jak najwygodniejszą 

pozycję i włącz płytę. Nie musisz robić niczego więcej. 

 

OSHO International Foundation o autorze 

 

Nauki Osho nie poddają się kategoryzacji. Dotyczą wszystkich aspektów życia począwszy od indywidualnych po-

szukiwań  sensu  ludzkiej  egzystencji  aż  po  najważniejsze  wydarzenia  społeczne  i  polityczne.  Osho  nie  pisał 

książek.  Jednak  przez  ponad  35  lat  rozmawiał  z  ludźmi  i  wygłaszał  wykłady  na  wielu  międzynarodowych 

spotkaniach, pozostawiając po sobie tysiące godzin nagrań na kasetach audio i video. Książki są rezultatem ich 
transkrypcji. 

Osho został uznany przez londyński „Sunday Times" za jedną z 1000 osób, które wywarły największy wpływ na XX 

wiek.  Amerykański  pisarz  Tom  Robbins  uznał  go  za  „najbardziej  niebezpiecznego  człowieka  od  czasów  Jezusa 
Chrystusa". 

Za cel swej działalności Osho uznał stworzenie warunków dla narodzin nowego typu człowieka - „Buddy Zorby" - 

który  łączyłby  w  sobie  wyciszoną  duchowość  Gautamy  Buddy  z  umiejętnością  korzystania  ze  wszelkich  uciech 

życia  na  wzór  Greka  Zorby.  Przez  wszystkie  jego  prace  przewija  się  wątek  połączenia  odwiecznej  mądrości 

Wschodu z najwyższym potencjałem nauki i technologii stworzonym przez Zachód. 
Osho znany jest także ze swego rewolucyjnego wkładu do wiedzy o wewnętrznej przemianie człowieka, przede 
wszyst

kim z podejścia do medytacji, które uwzględnia zwiększone tempo współczesnego życia. Jego „medytacje 

aktywne"  pozwalają  pozbyć  się  zgromadzonego  w  ciele  i  umyśle  stresu,  dzięki  czemu  człowiek  może  łatwiej 

doświadczać stanu rozluźnienia i wolności od myśli. 
Dla czytelników dostępne są dwie jego prace autobiograficzne: Autobiography ofa Spiritually Incorrect Mystic oraz 
Glip-ses ofa Golden Childhood. 

 

background image

 

- 57 - 

Więcej informacji na stronach 

www.osho.com 

 

Jest to bogata witryna internetowa, opracowana w kilku wersjac

h językowych, pozwalająca m.in. na zwiedzanie on-

line ośrodka Meditation Resort, a także zapoznanie się z kalendarzem kursów, katalogiem publikacji książkowych i 

audio, listą ośrodków informacyjnych Osho na świecie oraz urywkami wypowiedzi Osho. 

Osho International, New York 

e-mail: oshointernational@oshointernational.com 

www.osho.com/oshointernational 

Ośrodek medytacyjny OSHO 

OSHO Meditation Resort jest znakomitym miejscem na waka

cje, podczas których ludzie mogą doświadczyć nowej 

drogi  życia  pełnego  energii,  odprężenia  i  zabawy.  Położony  w  Punie,  około  150  km  na  południowy  wschód  od 

Bombaju,  ośrodek  oferuje  różnorodne  zajęcia  dla  tysięcy  osób,  które  przybywają  do  niego z ponad stu krajów. 
Puna  -  pierwotnie letnia rezydencja ma

haradżów  oraz  brytyjskich  kolonialistów w Indiach -jest  dzisiaj  prężnym 

nowoczesnym miastem, siedzibą szkół wyższych i zaawansowanego technologicznie przemysłu. Meditation Resort 

rozciąga  się  na  16  hektarach  zadrzewionego  podmiejskiego  terenu,  zwanego  Koregaon  Park.  Ośrodek  oferuje 

pewną liczbę miejsc noclegowych we własnym Domu Gościnnym (Guesthou-se), a otaczające go hotele i kwatery 

prywatne zapewniają możliwość pobytu trwającego od kilku dni do wielu miesięcy. 
Zajęcia prowadzone w ośrodku opierają się na wizji Osho nowego typu człowieka, który jest zdolny zarówno do 

twórczego działania w codziennym życiu, jak i do relaksu w ciszy oraz medytacji. Większość zajęć odbywa się w 
nowoczesnych, klimaty

zowanych  budynkach.  Na  zajęcia  składają  się  rozmaite  sesje  indywidualne, kursy i 

warsztaty  w  zakresie  tematycznym  od  sztuk  kreatywnych  po  holistyczne  leczenie,  przemianę  osobistą,  wiedzę 

ezoteryczną,  zen  w  sporcie  i  odpoczynku,  problemy  interpersonalne  czy  przełomowe  etapy  życia  u  kobiet  i 

mężczyzn.  Indywidualne sesje oraz warsztaty  grupowe  odbywają  się  przez  cały  rok  równolegle  z  planowymi 
codziennymi medytacjami. Ka

wiarnie  i  restauracje  zlokalizowane  na  otwartym  powietrzu  na  terenie  ośrodka 

serwują dania kuchni indyjskiej oraz wybór dań międzynarodowych, korzystając z organicznie hodowanych jarzyn 

we własnym gospodarstwie rolnym. Ośrodek korzysta również z własnego źródła bezpiecznej, filtrowanej wody. 

www.osho.com/resort 

Odwaga 

 

Przyszliście  do  mnie  w  poszukiwaniu  wiedzy;  chcecie  ustalić  reguły,  abyście  mogli  się  ich  trzymać.  Ale ja nie 

podaję  reguł.  Powiem  więcej:  jeśli  jakieś  już  macie  -odbiorę  je  wam!  Zniszczę  waszą  pewność,  sprawię,  że 

zaczniecie  się  wahać,  że przestaniecie czuć się pewnie. To jest podstawowa zmiana, na rzecz, którą musi zrobić 
mistrz – 

zostawić was w całkowitej wolności. W całkowitej wolności, z otwartymi możliwościami, bez jakichkolwiek 

pewników 

Życie  jest  niepewne-  niepewność  to  jego  natura.  Człowiek  inteligentny  zawsze  pozostaje  niepewny.  Właśnie  ta 

gotowość pozostania niepewnym oznacza odwagę. 
►   Nie możesz być szczery, jeśli nie jesteś odważny. 
►   Nie możesz kochać, jeśli nie jesteś odważny. 
►   Nie możesz ufać jeśli nie jesteś odważny. 
►   Nie możesz wnikać w rzeczywistość, jeśli nie jesteś odważny. 
►  Toteż odwaga jest na pierwszym miejscu ,a cała reszta przychodzi w ślad ;za nią. 

 

 

Sprzedaż wysyłkowa tel. (0 42) 676 49 59 www.dobreksiazki.pl