background image

10 lat po tragedii WTC. O przyczynach katastrofy inaczej – 

Beata Traciak 

Aktualizacja: 2011-09-8 11:57 am 

“Czy oficjalna wersja wydarzeń z WTC z 9/11 2001 r. przekonuje Pana”? Takie pytanie zadałam 
kilku osobom: naukowcom, pisarzom, inżynierom. Oto co mi powiedzieli…

Krzysztof Lewandowski, rocznik 1953, Warszawa, wybitny polski 
neoekonomista, wydawca (m.in. 1984-91 dyrektor Wyd. Pusty 
Obłok), scenarzysta radiowy, publicysta i wykładowca. 
Współpracował m.in. z “Polityką”, “Życiem Gospodarczym”, “Ulicą 
Wszystkich Świętych”, “Angorą” i “Obywatelem”.
Wykładał m.in. w Sztokholmie, Utrechcie, Berlinie, Paryżu i 
Mediolanie. Dawniej też muzyk grup „Ossian” i “Le Madame”. 
Obecnie koncentruje się na działaniach swoich portali internetowych.

- WTC było świetnym pretekstem do wyczarowania nowego globalnego wroga (po upadku komunizmu 
biznes militarny koniecznie musiał go znaleźć, bo inaczej koniec z tym biznesem). Wyczarowano więc 
al-Khaidę – wroga nie do pokonania, bo nie mającego jasnej definicji ani umiejscowienia – wroga 
doskonałego. WTC było na rękę jedynie prawdziwym władcom naszej planety, czyli TNC (Transnational 
Corporations
). Jest ich – podmiotowo licząc – garstka. Według najnowszych badań naukowców ze 
Szwajcarii, 40 procentami światowej gospodarki zarządza zaledwie 147 TNC, wśród nich tacy potentaci, 
jak Goldman Sachs i Deutsche Bank. Na liście 50 topowych podmiotów TNC większość stanowią 
podmioty amerykańskie. [

link

]

Idea kartelizacji gospodarki światowej pochodzi od popleczników Hitlera, którzy finansowali mu 
kampanię i tworzyli intelektualny entourage (warto może wiedzieć, że ci sami ludzie tworzyli następnie 
EWG, np. Walter Hallstein, jej główny architekt, który był też architektem planów podbojowych Hitlera). 
Jest to idea faszystowska, czyli rosnącego centralizmu, opartego na rosnącej przemocy, jaka uzyskała 
silne wsparcie po WTC. Idea ta od strony prawnej opiera się na kodeksach handlowych, które 
wykluczają dobro społeczne, a na piedestał stawiają zysk. W praktyce realizowana jest poprzez tzw. 
niezależność banków od rządów czy parlamentów, które je powołują do istnienia. W ten sposób 
osiągana jest znaczna przewaga władzy TNC (ademokratycznej) nad władzą wybieralną – w istocie 
zaś: przewaga amoralności kodeksu handlowego nad normami współżycia społecznego. Tak więc, 
WTC było przede wszystkim na rękę kryptofaszystom, którzy działają w ten sposób, że finansują różne 
działania terrorystyczne na świecie w imię zasady “Dziel i rządź”.

 

Mirosław Dakowski, rocznik 1937, Warszawa, w l. 1940-46 Sybirak. Fizyk 
nuklearny, w l. 1959-89 związany z Instytutem Badań Jądrowych w 
Świerku. W 1997 r. został profesorem zwyczajnym. Pracował też w Dubnej 
(ZSRR), Darmstadt (RFN) i francuskich ośrodkach jądrowych w Saclay i 
Orsay. 
Obecnie jest Kierownikiem Zakładu Energii Odnawialnych w Akademii 
Podlaskiej w Siedlcach. Autor ok. 70 prac naukowych i kilku książek 
(niektóre z innymi specjalistami). Od czasu nieudanej próby budowy EA 

1

background image

Żarnowiec – przeciwnik energetyki atomowej, zwolennik energetyki odnawialnej i technik 
energooszczędnych.

- Ja na to patrzę z punktu widzenia nie polityka, a fizyka:
1. Jeśli dwie wieże WTC w 9/11 zostały “trafione” przez duże “Boeingi”, to prawdopodobieństwo tego, 
że za sterami siedzieli Arabowie, nie umiejący powozić awionetką i nie znający “American English” 
równe jest ZERO (p=0).

2. Jeśli wszystkie trzy wieże (nie dwie – jeszcze ta, nie trafiona niczym!) zawaliły się w czasie zgodnym 
ze swobodnym spadaniem ciał na Ziemi (a=g), to jest pewne (p=1), że nastąpiło to na skutek 
jednoczesnych wybuchów na wielu piętrach, niszczących konstrukcje nośne tych budynków. Musiało to 
być przygotowywane miesiącami przez wielkie grupy profesjonalistów, pewnych możnej opieki i 
bezkarności.

3. Jeśli komisja rządu USA orzeka, że te wieże zawaliły się “na skutek nacisku górnych pięter”, to do 
komisji tej skierowano, ściślej: wybrano, nie tylko jołopów, ale i zbrodniarzy. Piszę jołopów nie dlatego, 
iż nie wiedzieli, że to fizycznie niemożliwe, ale dlatego, iż uznali chyba, że zastraszony naród 
amerykański nie ośmieli się tej sprawy podnieść. Ale dlaczego zbrodniarze nie zostali osądzeni i 
ukarani?

Jeśli podana oficjalnie trajektoria “Boeinga”, który miał trafić w Pentagon, wymagałaby przyspieszeń do 
36 g, oraz skurczenia się grubego samolotu do rozmiarów małego myśliwca czy latającej bomby – i to 
tuż przed uderzeniem w ścianę Pentagonu – to prawdopodobieństwo takiego procesu jest zerowe 
(p=0). Dokładnie, matematycznie ZERO.

 

Lech L. Przychodzki, rocznik 1956, Lublin/Świdnik, filozof sztuki, 
pisarz, reportażysta, krytyk, tłumacz i edytor. Dawniej też filmowiec – 
ostatnim filmem dokumentalnym przy jakim pracował, był obraz 
Patricka Mullera “Voyage en Silésie” w styczniu 2009 r. Jemu 
samemu, jako reportażyście poświęcił w 1991 r. swój film “Jak cierń”, 
Adam Sikorski. Współautor 4, autor 5 książek (2 ostatnie to literatura 
faktu). Związany stale z wileńskim portalem „Infopol”, oraz polskimi 
redakcjami – kwartalnika “TygiEL” (Elbląg), kwartalnika „Galeria” 

(Częstochowa) i mieleckiego “Innego Świata”. Ostatnio coraz częściej publikuje w Szkocji i w Belgii. 
Wykładał w Wilnie, Olicie, Berlinie czy Erfurcie. Od 2 lat zaangażowany w prace Stowarzyszenia 
HAART (Kenia), walczącego z handlem ludźmi na terenie Afryki Wschodniej. Człowiek w ciągłej 
podróży.

- Wobec braku wiarygodnych źródeł, pytanie niezwykle trudne do odpowiedzi. Niedorzeczności (bo nie 
powiem idiotyzmów) w oficjalnie głoszonej przez władze USA wersji wydarzeń z 11 września 2001 r. 
jest jednak zbyt wiele, jak na mój, nauczony logiki, mózg. Badania ekspertów niezależnych wskazują, iż 
w obrębie fizyki cuda się nie zdarzają. Niewyszkoleni piloci porywają ogromne statki powietrzne, 
idealnie trafiają w WTC, paliwo lotnicze topi konstrukcję budynku, której stopić nie ma prawa, ujawnione 
dzięki uporowi społeczeństwa nagrania strażaków jasno dowodzą, iż oni – ze swej strony – pożar 
ugasili, nim cokolwiek zaczęło się rozsypywać… Katastrofie ulegają budynki nie objęte bezpośrednio 
atakiem lotniczym, zaś w ruinach WTC pozostają śladowe ilości materiałów wybuchowych (termit i 
semtex)… W Pentagon trafia duch samolotu, bo “coś” wyraźnie bez skrzydeł, a takie maszyny 
pasażerskie jeszcze się nad USA nie unoszą. I tylko liczba ofiar brzmi niezwykle wiarygodnie.

2

background image

Jestem humanistą starej daty. Tragicznie zmarli budzą moje współczucie bez względu na narodowość, 
wyznanie, kolor skóry… Współczucie budzą też ich oprawcy, bez względu na to, kim byli. Nie wierzę w 
ich spokojne sny. Wobec ogromu nieszczęścia spokojnie zachować się może jedynie oko kamery. 
Ci, którzy nakręcają spiralę nienawiści, marionetki mediów i korporacji przemysłowych, liczą tylko na 
zysk. O humanizmie słyszeli dawno temu, w szkole. Ludzie są im bliscy tylko wówczas, gdy dają 
wymierną korzyść. Ubezwłasnowolnionym przez TV społeczeństwom da się wmówić niemal wszystko. 
Nawet to, iż grabieżcza walka o ropę jest pomocą humanitarną, udzielaną uciśnionym przez satrapów 
narodom.

Chciałbym wierzyć prezydentowi Bushowi i obarczyć winą za 9/11 wyłącznie garstkę nawiedzonych. Ale 
już rok 1941 powinien dać Amerykanom przedsmak ciągu dalszego. Prezydent Roosevelt wiedział o 
nadciągającej japońskiej flocie. 
Poświęcił Pearl Harbour, by USA mogły stać się „stroną” wojny. Fakt ów ukrywano latami, w końcu 
gdzieś pod koniec lat 70. XX wieku – ukrywać przestano. Tak odległa historia niczego już wówczas dla 
mieszkańców USA nie znaczyła. Czy dowiemy się kiedyś, kto i dlaczego zniszczył WTC i zaatakował 
Pentagon? Szczerze w to wątpię. Skutki, zwłaszcza dla krajów arabskich i tak są opłakane. A tzw. Oś 
Zła to wszak nie tylko Arabowie…”

 

Wojciech Kajtoch, rocznik 1957, Kraków, studia polonistyczne UJ, ukończone w 
1980 r. Doktorat z fil. rosyjskiej, habilitacja w r. 2009 z językoznawstwa, za 
rozprawę “Językowe obrazy świata i człowieka w prasie młodzieżowej i 
alternatywnej”(t. 1 i t. 2). Znawca fantastyki naukowej (monografia braci 
Strugackich) i prasy alternatywnej, w której naukowym opracowywaniu aktywnie 
uczestniczy. 
Członek redakcji “Zeszytów Prasoznawczych”. Publikował poza Polską m. in. w 
Rosji, Serbii i Australii. Jest też krytykiem literackim i poetą. 

- Czy oficjalna wersja wydarzeń z WTC z 9/11 mnie przekonuje? Jeśli spojrzeć 
na atak na WTC w kategorii amerykańskich strat i zysków, można na pierwszy 

rzut oka ocenić, że rzadko które wydarzenie tak podejrzanie wygląda. Co USA straciło? – Kompleks 
siedmiu budynków i około 3000 obywateli (w ataku na Pearl Harbour zginęło ok. 2500 Amerykanów). Co 
USA zyskało? – Mandat krajowej i światowej opinii publicznej do prowadzenia wojny w każdym zakątku 
świata, w każdym kraju, który można oskarżyć o sprzyjanie islamskim terrorystom.

Rachunek ów wyraźnie wskazuje, że gdyby zamach na WTC był prowokacją zorganizowaną przez rząd 
USA, to byłaby to prowokacja opłacalna. Nic więc dziwnego, że zwolennicy takiego poglądu są liczni i 
hałaśliwi. Ja jednak w to nie wierzę.

Po pierwsze – nie widzę w dziejach europejskiej kultury jakiegoś precedensu, który mógłby być 
podnietą do przeprowadzenia takiej prowokacji. Owszem – podstępne prowokacje niejednokrotnie się 
zdarzały, ale kosztowały życie tylko pojedynczych jednostek lub niewielkich grupek obywateli. Po drugie 
– w razie zdemaskowania sprawców ich kompromitacja byłaby tak wielka, że już nigdy nie mogliby 
marzyć o powrocie do władzy. Nikt by nie chciał z nimi nawet rozmawiać, a co dopiero – 
współpracować. Zwłaszcza prezydenci i kierownictwo USA dobrze o tym wiedzą, bo pamiętają aferę 
Watergate.

Z tych samych powodów nie wierzę także w zamach pod Smoleńskiem. Gdyby był to zamach i został 
wykryty – Rosja stałaby się personą non grata w polityce światowej (nota bene – hipoteza zamachu 

3

background image

smoleńskiego jest absurdalna także dlatego, że nie było żadnych powodów dla jego przeprowadzenia, 
Lech Kaczyński był słabym prezydentem, który najprawdopodobniej przegrałby wybory). A więc można 
wyobrazić sobie wielkie, świadomie zaplanowane i przeprowadzone masowe zbrodnie na własnych 
obywatelach, które teoretycznie mogłyby być politycznie opłacalne – związane z nimi ryzyko wykrycia 
sprawców całkowicie jednak tą opłacalność by zniwelowało.

Przynajmniej dzisiaj i w krajach rozwiniętych, gdzie zawsze się zdarzy jakiś informacyjny przeciek, bo 
na przykład w Czarnej Afryce różnie z tym mogłaby być. Jeśli więc atak na WTC zasadniczo istotnych 
tajemnic nie kryje (jakieś pomniejsze by się znalazły, na przykład ta, dlaczego służby wywiadowcze 
USA odpowiednio wcześnie nie dowiedziały się o planach al-Khaidy i skutecznie nie zareagowały), to 
należy spojrzeć na całe wydarzenie tylko jako na istotny epizod w najnowszej historii. Jego istotność 
polega na zredefiniowaniu kierunku głównego, światowego napięcia. Po zakończeniu zimnej wojny 
(napięcie: Wschód-Zachód) państwa i społeczeństwa europejskiej cywilizacji miały duży kłopot z 
określeniem, kto jest ich wrogiem. Niestety – tylko znając wrogów znamy i przyjaciół (w polityce – 
przyjaciel = wróg mojego wroga).

Mamy też wystarczający powód, by między sobą współpracować. W latach dziewięćdziesiątych XX w. 
panowała pod tym względem pewna dezorientacja, a po ataku na WTC nagle wszystko stało się jasne: 
to islam zagraża nam wszystkim. Oczywiście – i w czasie „zimnej wojny” Arabowie walczyli z Żydami, 
Afgańczycy z Rosjanami a Irańczycy z USA, ale uważano te wojny przede wszystkim za efekt 
przeniesienia się walk USA i ZSRR na tamte tereny; rewolucję irańską traktowano zaś raczej jako 
konflikt krajowy.

Na długotrwałe, kulturowo-polityczne skutki tej zmiany poglądów, przyjdzie jeszcze poczekać. Na 
przykład niektórzy Polacy z zaniepokojeniem komentują islamskie chusty na głowach kobiet. Coraz tych 
kobiet więcej na naszych ulicach. Skutki niechęci do islamu mogą się jednak okazać u nas trwalsze i 
istotniejsze. Na przykład doświadczenie Francji wskazuje, że zbliżają się w Europie nowe religijne 
porządki i za jakiś czas inaczej może wyglądać stosunek Kościoła i Państwa w polityce różnych państw 
europejskich, w tym Polski. 
Inaczej też będzie się żyło, kiedy na ulicach zaczną wybuchać bomby.
Dużo po WTC zmieniło się już w światowej polityce. Rosja na przykład przypuszczalnie wtedy uzyskała 
światową akceptację swojej polityki na Kaukazie.

Przypomniano sobie, że Czeczeni to mułzumanie i coś wspominają o nowym kaukaskim kalifacie. Ba, 
Federacja Rosyjska zaczyna przez niektórych być postrzegana jako nowe “przedmurze 
chrześcijaństwa”, a prowadzenie polityki antyrosyjskiej zdecydowanie się Zachodowi nie podoba. Sporo 
zmieniło się i na Bliskim Wschodzie. Palestyńczykom mocno zaszkodziły tańce radości na wieść o 
zniszczeniu wież. Przypominam też, że mamy za sobą już parę lat kolejnej wojny w Afganistanie. Już 
tych faktów starczy, by w ataku na WTC upatrywać początek nowej epoki w światowej polityce. 
Oczywiście najbliższa przyszłość może przynieść wydarzenia ważniejsze. Mogą rozpocząć się jakieś 
nowe procesy polityczne i cywilizacyjne, które nam nawet do głowy na razie nie przyszły. Póki co jednak 
– to 11. września 2001 wydaje się być takim początkiem.

 

Grzegorz Wałowski, rocznik 1979, Wałbrzych, mgr inż. technologii 
węglowych, obecnie doktorant i wykładowca Politechniki Opolskiej. 
Popularność zdobył jako lider Stowarzyszenia “Biedaszyby” i autor pracy 
“Wałbrzych: od biedaszybów do… Podziemne zgazowanie węgla 
kamiennego” (2009). Popularyzator idei podziemnego zgazowania antracytu 

4

background image

metodą SDS (Super Daisy Shaft), autorstwa kandydata do nagrody Nobla, prof. Bohdana Żakiewicza. 
Organizator i uczestnik konferencji naukowych w Polsce, Niemczech i Czechach, dotyczących przejścia 
krajów UE z drogich i nieekologicznych technologii, opartych na węglu kamiennym, na energię wodoru, 
tańszą i bezpieczniejszą od atomu.

- Oficjalna wersja wydarzeń przekonuje mnie do jednego, mianowicie do refleksji w kontekście 
energetycznej przyszłości świata. Człowiek przez całe życie usiłował i usiłuje zapanować nad żywiołami 
w postaci: powietrza, wody, ognia i ziemi, które kryją w sobie niewyobrażalne ilości energii potrzebnej 
do egzystencji. Powietrze z punktu widzenia energetyki wykorzystuje do spalania (pod postacią ognia) 
paliw kopalnych (węgiel), które znajdują się w ziemi – otrzymując ciepło. Natomiast wodę 
zagospodarował jako nośnik energii w postaci pary wodnej, dzięki której napędza turbiny do produkcji 
energii elektrycznej.

Amerykanie zainwestowali kolosalne pieniądze w ropę naftową, bo jest naturalnym paliwem 
przetwarzanym na benzynę i inne pochodne węglowodorów. Nie dziwi mnie fakt uzależnienia rządu 
USA od “życiodajnej ropy”, ponieważ pewne powiązania środowisk biznesowych czerpią z tego tytułu 
niewyobrażalne korzyści finansowe, nie bacząc na obciążenie naturalnego środowiska.
Ponadto także Polskę czeka też ekspansja amerykańskiego biznesu, ba, lobby – ale wobec gazu, 
pozyskiwanego z łupków, którego na terenie RP jest pokaźna ilość. Obecnie funkcjonujący system 
energetyczny w Polsce, oparty na konwersji (przemianie) paliwa stałego, jakim jest węgiel kamienny i 
brunatny w ciepło, może być w większej mierze zamieniony na system technologii wodorowych.

Ponieważ wodór, będąc substancją najbardziej energetyczną o wartości opałowej równej 120 [MJ/kg] 
jest paliwem w 100 proc. zero emisyjnym, natomiast węgiel kamienny pozostaje na poziomie 25 [MJ/kg] 
i posiada emisyjność 96 [kgCO2/GJ]. Ale, nim dojdzie do funkcjonowania technologii wodorowych, 
będziemy korzystać również z “Czystych Technologii Węglowych”, które są wyzwaniem dla obecnej 
energetyki z uwagi na „nie chciany” CO2 i przestarzałe instalacje, obsługujące wyprodukowaną a 
nieefektywną sprawność konwersji paliw tradycyjnych.

Nie wykluczam zaangażowania się „ropopochodnej” administracji USA, obwiniającej przy tym kraje 
arabskie, będące de facto spadkobiercami myślenia kategoriami ropy naftowej, w utylitarny terroryzm 
własnego kraju, dla kontynuacji i tak już zachwianego i zdehumanizowanego modelu gospodarki USA.
Myślę, że Polskę nie spotka ów terroryzm w wydaniu “wodorowej energetyki”, którą być może będą 
chciały wdrażać kraje rzekomo “rozwijające się” – w formie zawłaszczenia przez silniejszych 
ekonomicznie obecnych sojuszników – “Doliny Wodorowej”, której stolicą może być Wałbrzych ze 
swoimi bogactwami naturalnymi, również i BIEDASZYBAMI w tej części Europy, jaka wciąż czeka na 
podziemne uwodornienie pokładów węgla kamiennego, z którego tradycyjnej eksploatacji 20 lat temu 
(nie tylko z ekonomicznych względów) zrezygnowano.

 

Wojciech Mazur, NYC, USA, rocznik 1962, ur. w Gdańsku. W latach 
80. XX w. związany z trójmiejskim podziemiem antysystemowym 
(RSA, „S”W, WiP), współtworzył prasę podziemną i współorganizował 
strajki roku 1988.
W jego domu jesienią 1988 r. odbył się rozbity przez antyterrorystów 
gen. Jaruzelskiego I Zjazd MA. Na emigracji znalazł się w Nowym 
Jorku, gdzie najpierw pracował w biznesie mechaniki wentylacyjnej, 

obecnie prowadzi “Mazur Mechanical LLC”, zwracając szczególną uwagę na technologie solarne. Jest 

5

background image

znanym działaczem polonijnym, związanym z Radio “Pacifica”. Co kilka lat odwiedza z rodziną Polskę i 
dawnych przyjaciół.

 - Obecnie, gdy media są prywatyzowane i konsolidowane w ręku kilku właścicieli, często związanych z 
korporacjami i partiami politycznymi, lansuje się stereotypy i definiuje na nowo określenia, by służyły 
one tylko i wyłącznie pewnej (ściśle wybranej) formie przekazu informacji. Można to nazwać nowomową 
i nowomyśleniem. Jednym z takich określeń jest “teoria konspiracji”. Według definicji należało by ją 
rozumieć jako zbiór wydarzeń i ludzi, ujętych w tajnym spisku, którego celem jest dokonanie 
przestępstwa lub wykroczenia. 
Teoria konspiracji może być oparta na faktach, poszlakach lub przypuszczeniach, jakie winny składać 
się w logiczny przebieg wydarzeń.

Na podstawie tej definicji państwowa wersja wydarzeń 911 – jest również teorią konspiracji. Jeśli 
bowiem podamy poszlaki tak nieprawdopodobne, że aż z pogranicza fantastyki lub metafizyki, nietrudno 
jest kwestionować logikę wydarzeń i powagę instytucji tu ujętych. “Komisja 911″ – wybrana przez 
prezydenta Busha – określiła sama, jaki zakres poszlak będzie przez nią zaakceptowany a jaki 
pominięty.

Oficjalna wersja wypadków, przedstawiona w końcowym dokumencie, ujmuje parę paradoksalnych i 
nieprawdziwych wydarzeń, które pozwalają wątpić w rezultat badań i nasuwają poważne pytania co do 
autentyczności wersji.
Po atakach na budynki WTC, Pentagon, a także w zgliszczach tego, co powinno być szczątkami 
samolotu, rozbitego w Pensylwanii, nie natrafiono na czarne skrzynki a jedyna znaleziona uległa 
poważnym uszkodzeniom.

Nie było też bagaży ani ciał pasażerów – ale za to… dwa paszporty porywaczy a nawet inne prywatne 
ich rzeczy. Porywacze bez doświadczenia w prowadzeniu samolotów dokonać mieli trudnych 
manewrów zawracania, sterowania w budynek i przelotu nisko nad ziemią przez odległość ponad 
kilometra. Pomimo ostrzeżeń o nadchodzącym niebezpieczeństwie, system bezpieczeństwa 
państwowego i obrony lotniczej całkowicie zawiódł i nie podjęto nawet żadnych sensownych 
przeciwdziałań. Jest to także teoria konspiracyjna i powinna być rozpatrywana dotąd, aż wszystkie fakty 
się wyjaśnią i nabiorą sensu. Konspiracja jest aktem ukrytym i pozostawiającym mało poszlak.

Proces dochodzeniowy winien do końca wyjaśnić fakty i odrzucić wydarzenia nieprawdopodobne. 
Proces taki nie może być obliczu niewyjaśnionych zdarzeń upraszczany, zatajany i po przyjęciu mało 
prawdopodobnej wersji zamknięty, bez możliwości otwarcia w obliczu nowych dowodów. Teoria 
konspiracji powinna być teorią zdarzeń, zawierającą możliwe hipotezy. Tymczasem stwierdzenie to z 
góry nasuwa nam błędność i fikcyjność wersji, której przypiszemy to określenie.

Dzieje się tak, ponieważ media potrzebują skrótów i ogólników, by szybko dyskredytować i przerwać 
próbę alternatywnej analizy. Ogólnie przyjęta wersja nie powinna być podważana i analizowana i to ona 
jest nazywana “wersją wydarzeń” lub innym stwierdzeniem a alternatywne wersje, niewygodne dla 
pewnej grupy ludzi, nazywane są “teoriami konspiracji”, żeby z góry założyć ich błędność i brak oparcia 
w faktach lub pomniejszyć dokładność. Gdy spojrzymy na wydarzenia z 11 września w Nowym Jorku, 
zauważymy, że tylko jedna wersja wydarzeń jest osiągalna i ze szczególną zaciekłością media 
dyskredytują wersje alternatywne, jak też unikają dyskusji na ten temat. Wystarczyło tylko, by Bush 
powiedział „…nie tolerujmy więcej oszczerczych teorii konspiracyjnych na temat 911” i już media 
ucichły, z zaciekłością odrzucając rozwiązania alternatywne.

6

background image

Skoro mamy do czynienia z demokratycznymi strukturami społecznymi, opartymi na swobodnym 
przepływie informacji, jakiekolwiek ograniczenia tego typu można nazwać tylko cenzurą polityczną. Jeśli 
zgodzimy się z powyższą definicją teorii konspiracji, możemy bez przeszkód przystąpić do analizy teorii, 
przedstawiających wydarzenia 911. Zacznijmy od rządowej teorii konspiracji. Zakłada ona, że:

1. Dziewiętnastu arabskich terrorystów porwało cztery samoloty pasażerskie i dokonało ataku 

udanego lub nieudanego na amerykańskie budynki rządowe i biurowe. 

2. Żaden z samolotów nie został przechwycony przez najdroższy i najbardziej nowoczesny na 

świecie system obrony powietrznej zwany NORAD z powodu braku koordynacji i uchybień 
(winnych nie przedstawiono). 

3. Dwa z samolotów spowodowały pożar w World Trade Center, w wyniku którego trzy budynki 

uległy kompletnemu wyburzeniu, składając się w kupę złomu u własnych podstaw. 

4. Paliwo i materiał budowlany, palący się w budynkach, doprowadziły po niespełna pół godzinie 

do stopienia stalowych słupów wzmacniających, osłabienia konstrukcji i zawalenia. 

5. Jeden z samolotów po ponad godzinie był zdolny wlecieć w najbardziej strzeżony budynek na 

świecie, którym jest Pentagon, mijając go najpierw i wykonując manewry złożone z zakrętu 180 
stopni i półkilometrowego przelotu kilkanaście metrów nad ziemią, żeby w końcu wlecieć w 
część, która była poddana rekonstrukcji. Bez wykonywania tych manewrów maszyna mogła 
wlecieć prosto w biuro Donalda Rumsfelda, część gęsto zaludnioną oficerami wysokiej rangi i 
pracownikami tajnych służb. 

6. Samolot ten swoim uderzeniem utworzył w budynku otwór, mniejszy niż średnica kadłuba, nie 

zostawiając śladu skrzydeł, silników i usterzenia pionowego na ścianach i oknach Pentagonu, 
bo po prostu uległ złożeniu, kiedy penetrował konstrukcję ściany przedniej. 

7. Samolot przebił się przez trzy pierścienie kompleksu, co daje całkowitą grubość żelbetonu 

ponad trzy metry. Ciała pasażerów i ich bagaż a także siedzenia i silniki nie zostały znalezione, 
ponieważ wyparowały w wyniku wysokiej temperatury spalającego się paliwa lotniczego. 

8. Ostatni samolot, który rzekomo miał wlecieć w Biały Dom, rozbił się na polach Pensylwanii w 

wyniku działań pasażerów, którzy mieli obezwładnić porywaczy. Na miejscu katastrofy nie 
znaleziono ciał ani części maszyny, które miały się kompletnie spalić w ogniu rozbitego 
samolotu. 

Już prosta analiza porównawcza powyższych punktów nasuwa poważne wątpliwości. Jak jest możliwe, 
by te same maszyny, wpadające w budynki, zachowywały się różnie? Prawa fizyki są takie same dla 
Pentagonu jak i WTC. 
Samoloty wpadające w WTC zostawiły w ścianie budynku dokładne odbicie kształtu, gdy w Pentagonie 
pozostał tylko otwór, o średnicy mniejszej niż kadłub samolotu, nie mówiąc o skrzydłach i 
dziewięciotonowych silnikach. Jak jest możliwe, żeby samolot przebił się przez żelbetonowe pierścienie 
Pentagonu, kiedy wcześniej (w WTC) podobna maszyna została zmielony przez słabą konstrukcję, nie 
przelatując na drugą stronę budynku? Zaczynając od początku wydarzeń, a więc na kilka miesięcy 
poprzedzających ataki, kiedy – jak już wiemy – zewsząd (wywiady krajów europejskich wraz z 
rosyjskim) napływały ostrzeżenia przed przygotowywanymi porwaniami samolotów, możemy 
powiedzieć, iż ktoś nie tylko nie wykonał podstawowych rutynowych przedsięwzięć policyjnych i 
militarnych – ale także poważnie takowe skomplikował.

Tłumaczenie się obejmującymi całe Wschodnie Wybrzeże ćwiczeniami wojskowymi, które spowodowały 
przemieszczenie znacznej części floty lotniczej w kierunku Kanady i uniemożliwiły przechwycenie 
porwanych samolotów nawet godzinę po porwaniu, jest poważnym przekłamaniem. Kto nakazał takie 
ćwiczenia w obliczu zagrożenia i kto zdezorientował obronę lotniczą? Odpowiedzi są niemożliwe z 
powodu powszechnej państwowej “tajności”, jaka panuje do tej pory. Jeśli ktoś ma wątpliwości, co do 
jawności informacji na te tematy, to można tylko dodać, iż na drugi dzień po ataku 911 Kongres 

7

background image

przegłosował zdecydowaną większością ustawę pod nazwą “Akt Patriotyczny”, która utajniła wszystkie 
rządowe dokumenty, dotyczące jakichkolwiek ataków terrorystycznych.

Dopiero od kilku lat na podstawie „Freedom of Information Act” wysądzono ujawnienie części 
dokumentów. Wciąż trwa proces odtajniania bardzo ważnych faktów, jakie tylko podważają oficjalną 
wersję wydarzeń. Do tej pory nie ma żadnego dowodu, iż domniemani terroryści-porywacze byli na 
pokładach samolotów. Po prostu nie figurują na listach pasażerów. Mimo to do znudzenia podaje się ich 
nazwiska i personalia. Nie prowadzi się jakiegokolwiek dochodzenia na potwierdzenie tej tezy lub 
obalenia informacji o obwinionych osobach, nadal jakoby przebywających w Arabii Saudyjskiej i 
kontynuujących loty zawodowo.

Teoria, opisująca zburzenie budynków, nasuwa najwięcej kontrowersji i oficjalnie przedstawiona 
mogłaby całkowicie obalić mit niewinności strony amerykańskiej. Jeśli rozpatrzymy to uważnie z punktu 
fizyki a nie gołych stwierdzeń, posługując się choćby tablicą Mendelejewa, zobaczymy, że paliwo 
lotnicze nawet z adekwatnym dostarczaniem tlenu nie spala się w temperaturze wyższej niż topnienie 
stali. Na pewno piętnaście minut nie jest wystarczającym czasem do posunięcia procesu osłabienia tak 
daleko, żeby budynek runął. Nigdy przed tym ani potem żaden budynek nie zawalił się z powodu 
pożaru.

Madrycki wieżowiec palił się ponad 24 godziny – a częściowemu zawaleniu uległo tylko kilka pięter ze 
szczytu drapacza chmur. Zgliszcza zawisły bezładnie na ścianie budynku, który stał bez uszkodzeń 
fundamentów. Argument o kontrolowanej rozbiórce, przy pomocy ładunków wybuchowych, wydaje się 
bardziej prawdopodobny. Prędkość upadania konstrukcji, która jest mniejsza niż przyspieszenie Ziemi i 
dosłowne złożenie się do własnych podstaw – są jednymi z dowodów potwierdzających.

Drugimi stały się relacje świadków i ujawnione w 2006 roku nagrania rozmów policjantów i strażaków, 
mówiące o eksplozjach w różnych częściach budynku przed jego zawaleniem. Najbardziej 
dramatycznym dowodem jest nagranie strażaka, który dotarł na miejsce uderzenia samolotu wraz z 
grupą kolegów i zameldował, iż ugasił pożar na kilka minut przed zawaleniem. Jak więc umieścić w tej 
sytuacji teorię o stopieniu konstrukcji, kiedy pożar został ugaszony i możliwa była ewakuacja?

Całkowicie pominięto w analizach komisji rządowej budynek numer siedem z kompleksu WTC. 
Powszechnie wiadomo, że był on specjalnie wzmacniany, bo miał pełnić funkcję centrum dowodzenia 
dla władz NY w czasie kataklizmów. Mieściły się w nim biura władz miasta, FBI i CIA. Jest wiele analiz 
video a także sejsmograficznych, które wskazują na starannie zaplanowane osłabienie struktury 
budynku ładunkami wybuchowymi. Na taśmach video zarejestrowano dokładnie proces jego upadku. 
Mamy widoczne fuzje i eksplozje, widziane w zwolnionym tempie, występujące sekwencyjnie kilka pięter 
poniżej walącej się konstrukcji.

Porównywany z przykładami innych budynków, burzonych za pomocą ładunków wybuchowych, stwarza 
najwięcej kłopotów, bo trudno wytłumaczyć, dlaczego budynek – nie uderzony przez samolot – składa 
się jak domek z kart. Począwszy od parteru a kończąc na ostatnim piętrze – niknie w kupie gruzu i 
kurzu u swych podstaw. Szczyt “siódemki” łamie się pośrodku, pozwalając ścianom zewnętrznym 
przechylić się do wnętrza budynku. Obraz video i analizy wskazują na rozbiórkę kontrolowaną. O tym 
mówią wszyscy eksperci od pirotechniki.

Analizy są nieoficjalne, to znaczy nie odbywają się w mass-mediach i na oficjalnych państwowych 
spotkaniach. Nie docierają też do szerszej opinii publicznej. Poza głównymi mediami udowodniono 
niedawno użycie środka chemicznego, zwanego TERMITE, który jest używany w przemyśle metalowym 
do cięcia stali ale też stosowany w rozbiórkach budowli. Związki chemiczne, tworzone przy spalaniu, są 

8

background image

charakterystyczne tylko dla tego środka, a znaleziono ich ślady na jedynych pozostałościach konstrukcji 
budynków, których użyto do budowy pomników ofiar WTC.

Pobrano je komisyjnie i zabezpieczono do przyszłych analiz – zaś naukowiec, prowadzący te badania, 
oznajmił to publicznie kilka miesięcy temu na zjeździe ruchu 911TRUTH. Przebieg wydarzeń w 
Pentagonie w wersji oficjalnej jest równie nielogiczny. Według alternatywnej wersji niedoświadczony 
pilot, którego profil znany jest z wypowiedzi instruktora szkoły latania, nie byłby w stanie zawrócić 
samolotu tak precyzyjnie i lecieć na tyle nisko nad ziemią, by w taki sposób uderzyć w budynek.

Beata Traciak

Za: 

Wiadomosci24.pl (2011-09-08) 

9