choroba amora, studia wzP I rok, Psychologia ogólna


CHOROBA AMORA (fragment książki Oliviera Sacksa „Mężczyzna, który pomylił swoją żonę z kapeluszem”, Znak i S-ka, 2008)

Do naszej kliniki przyjęliśmy niedawno Nataszę K., bystrą kobietę koło dziewięćdziesiątki. Powiedziała, że wkrótce po swoich osiemdziesiątych ósmych urodzinach zauważyła w sobie „zmianę".

— Jaką zmianę? — zapytaliśmy.

— Zachwycającą! — wykrzyknęła. — Cieszyłam się nią niezmiernie. Czułam się bardziej energiczna, ożywiona, poczułam się znów młoda. Zaczęli mi się podobać młodzi mężczyźni. Zaczęłam być, można powiedzieć, „swawolna" - tak, swawolna.

— Czy to stanowiło jakiś problem?

— Nie, na początku nie. Czułam się dobrze, niezwykle dobrze — dlaczego miałabym pomyśleć, że coś jestnie w porządku?

— A potem?

— Moi przyjaciele zaczęli się martwić. Początkowo mówili: „Wyglądasz promiennie, zaczęłaś chyba nowe życie!", ale potem zaczęli przebąkiwać, że nie jest to całkiem, no, stosowne. „Byłaś zawsze taka nieśmiała", zauważali, „a teraz jesteś skora do flirtu, chichoczesz, opowiadasz kawały — czy to wypada w twoim wieku?".

— A jak się pani czuła?

— Zaskoczyło mnie to. Dawałam się temu czemuś unosić i nie przyszło mi do głowy, by zastanowić się, co się dzieje. Ale gdy zaczęłam nad tym myśleć, powiedziałam sobie: Nataszo, masz osiemdziesiąt dziewięć lat, a to trwa rok. Zawsze byłaś powściągliwa, a teraz taka ekstrawagancja! Jesteś starą kobietą, zbliżasz się do kresu życia. Co mogłoby usprawiedliwiać tak nagłą euforię? Gdy tylko pomyślałam o euforii, sprawa przybrała zupełnie inny obrót. Moja droga, jesteś chora, powiedziałam sobie. Czujesz się zbyt dobrze, musisz być chora! — Chora? Chora umysłowo?

- Nie, nie umysłowo, fizycznie. Coś w moim ciele, w moim mózgu sprawiało, że wciąż byłam w dobrym humorze. I wtedy pomyślałam: do licha, przecież to choroba Amora!

- Choroba Amora? - - powtórzyłem bezmyślnie. Nigdy przedtem nie słyszałem tego określenia.

- Tak, choroba Amora; no, wie pan, syfilis. Byłam w burdelu w Salonikach, prawie siedemdziesiąt lat temu. Złapałam syfilis -- mnóstwo dziewcząt go miało -- nazywałyśmy go chorobą Amora. Mój mąż mnie uratował, zabrał mnie stamtąd, pomógł się wyleczyć. Oczywiście, nie było wtedy jeszcze penicyliny. Czy to możliwe, że ta choroba dosięgnęła mnie po tylu latach?

Rzeczywiście, zdarzają się bardzo długie okresy utajenia między pierwotnym zakażeniem i pojawieniem się kiły układu nerwowego, zwłaszcza gdy zakażenie zostało zduszone, a nie całkowicie zlikwidowane. Miałem pacjenta, leczonego salvarsanem przez samego Ehrlicha; pięćdziesiąt lat później rozwinęło się u niego tabes dorsalis, forma kiły układu nerwowego.

Ale nigdy nie słyszałem o odstępie siedemdziesięciu lat — ani o diagnozie kiły mózgowej postawionej samemu sobie i podanej tak spokojnie i otwarcie!

- To zdumiewająca sugestia -- odparłem po chwili zastanowienia. — Nigdy bym o tym nie pomyślał; ale być może ma pani rację.

Miała rację. Badanie płynu mózgowo-rdzeniowego dało wynik dodatni: miała kiłę układu nerwowego. To krętki pobudzały jej „starą" korę mózgową. Teraz należało zastanowić się, jak to leczyć. Ale tu pojawiła się kolejna kwestia, z typową ostrością wysunięta przez samą panią K.

- Nie jestem pewna, czy chcę się z tego wyleczyć

- powiedziała. - - Wiem, że to choroba, ale sprawia, że

czuję się dobrze. Bawiła mnie, wciąż mnie cieszy, nie mogę temu zaprzeczyć. Sprawia, że czuję się taka ożywiona, taka swobodna, bardziej niż przez ostatnie dwadzieścia lat. To jest zabawne. Ale wiem też, że nadmiar dobrego psuje wszystko. Przychodziły mi do głowy takie różne myśli, odczuwałam takie impulsy, hm, nie mogę panu o nich powiedzieć, one są... no cóż, zawstydzające i głupie. Na początku czułam się jak na rauszu, odrobinę wstawiona, ale jeśli to pójdzie dalej... — Zaczęła udawać kogoś śliniącego się, pokurczonego i zidiociałego. — Odgadłam, że mam Amora, dlatego do pana przyszłam. Nie chcę, żeby mi się pogorszyło, to byłoby okropne; ale nie chcę też, żeby mnie wyleczono — to byłoby tak samo niedobre. Nie żyłam w pełni, dopóki nie dopadły mnie te wijące się robaczki. Sądzi pan, że uda się to zachować, tak jak jest?

Myśleliśmy nad tym przez chwilę i na szczęście sposób postępowania w tym przypadku był oczywisty. Podaliśmy jej penicylinę, która zabiła krętki, ale nie mogła w żaden sposób odwrócić spowodowanych przez nie odhamowań, zmian w mózgu.

I teraz pani K. korzysta z lekkiego odhamowania, uwolnienia myślenia i impulsów, bez jakiegokolwiek zagrożenia dla samokontroli czy obawy o dalsze uszkodzenie kory mózgowej. Ma nadzieję, że w ten sposób, ożywiona, odmłodzona, dożyje setki.

- Śmieszna sprawa — mówi. — Musi pan przyznać, że to zasługa Amora.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
mężczyzna który wypadł z łóżka, studia wzP I rok, Psychologia ogólna
mężczyzna który wypadł z łóżka, studia wzP I rok, Psychologia ogólna
bezcielesna kobieta (2), studia wzP I rok, Psychologia ogólna
mężczyzna który pomylił, studia wzP I rok, Psychologia ogólna
chodzić w pionie, studia wzP I rok, Psychologia ogólna
materiały spis, studia wzP I rok, Psychologia ogólna
ćwiczenie], Studia, Rok I, Psychologia ogólna
Zaburzenia osobowości od alkoholu, studia, I ROK, Psychologia ogólna
Zagadnienia na cwiczenia, Studia, Rok I, Psychologia ogólna
PSYCHOLOGIA! WAŻNE!, Studia, Rok I, Psychologia ogólna
skrót2, Studia, Rok I, Psychologia ogólna
Zmienne klimaty, studia, I ROK, Psychologia ogólna
Zaburzenia osobowości - KCP, studia, I ROK, Psychologia ogólna
Rozwiązywanie problemów, Studia, Rok I, Psychologia ogólna
ADHD 1, studia, I ROK, Psychologia ogólna
rozw. problemow, Studia, Rok I, Psychologia ogólna
calosc, Studia, Rok I, Psychologia ogólna
ROZWIĄZYWANIE PROBLEMÓW- koncowa, Studia, Rok I, Psychologia ogólna

więcej podobnych podstron