Już dawno temu miałam postanowienie, że jak mi się uda pojechać wreszcie nad morze, to sobie tam zrobię partyzanckie skrapowanie, bez przydasi, tylko z takich bieżących i podręcznych rzeczy. I zrobiłam - bardziej pamiętnik wakacyjny, niż album, bo bez zdjęć. Zapiski na pocztówkach, paragonach za kosze plażowe, kawiarnianych serwetkach, oprawione w tekturkę z jakiegoś opakowania. Tylko zbindowałam w domu. Nie ma tam żadnych fajerwerków, więc pokażę tylko parę zdjęć.
Na okładce miał być shaker box z wytłoczki od tabletki na gardło, wypełniony piaskiem i muszelkami, niestety podczas montażu muszelki uległy rozdrobnieniu i generalnie efekt jest marny.