Polityka i grad kul
U schyłku XIX wieku na ziemiach polskich były tworzone masowe nurty polityczne. W Otwocku nie było skupisk robotniczych, a lokalna społeczność dopiero się tworzyła. Jednak i tu dotarły polityczne reperkusje.
W sierpniu 1900 r. do Otwocka przyjechało dziesięciu działaczy Socjaldemokracji Królestwa Polskiego (SDKP). Reprezentowali oni różne ośrodki: warszawski, częstochowski, wileński, kowieński i zagraniczny. Zabrakło sztandarowych liderów. Róża Luksemburg przebywała w Niemczech, a Feliks Dzierżyński był aresztowany, podobnie jak wielu innych „towarzyszy”, co sparaliżowało działalność partii. Otwock, w pełni sezonu letniskowego i kuracyjnego, uczestnikom zjazdu wydawał się miejscem bezpiecznym. Rzeczywiście, obrady toczyły się bez przeszkód. Zdecydowano m.in. o ścisłym współdziałaniu z robotnikami rosyjskimi i o rezygnacji z terroru jako metody walki. Wskutek zjazdu partia przyjęła nową nazwę: Socjaldemokracja Królestwa Polskiego i Litwy (SDKPiL).
Spokojny nastrój w Otwocku zdawał się trwać jeszcze na początku 1906 roku, gdy w wielu miejscowościach Kongresówki trwały wstąpienia o charakterze narodowym i społecznym. Jan Cynarski (Krzesławski), działacz PPS, przebywający tu z powodu dolegliwości płucnych, wspominał: „Przy świetle księżyca chodziły po ulicach młode Żydóweczki, trzymając się za ręce i śpiewając Lermontowa... „w niebiesach torżestwienno i czudno” na sentymentalną melodię, a czasem - ale o wiele rzadziej - pieśni polskie”.
Jednak wkrótce ta idylla została przerwana. Przyczynił się do tego wspomniany Jan Cynarski. Wielu działaczy PPS, na czele z Józefem Piłsudskim, uznało bowiem, że protesty społeczne trzeba wzmocnić również terrorem indywidualnym, czyli zamachami na szczególnie groźnych carskich dygnitarzy. Za taką postać uchodził, mieszkający w Otwocku, gen. Andriej Margrafski. Był on szefem żandarmów w całej Kongresówce i zastępcą generał - gubernatora Skałona.
Sumiennie, to znaczy bezwzględnie i skutecznie, sprawował swoją funkcję. Wywierał presję na członków trybunału, aby wobec schwytanych polskich „buntowników” nie szczędzić kary śmierci. Jednocześnie odznaczał się wysoką inteligencją, opublikował cykl rozpraw dotyczących kwestii polskiej. Wskazywał m.in. na to, że Rosja powinna opanować Galicję, która - ze względu na swobody polityczne - stanowi ośrodek niepokoju. Margrafski nie był jednak zwolennikiem rusyfikacji „Przywiślańskiego Kraju”. Uważał, że należy tu zostawić Polakom znaczny zakres kontrolowanej swobody. Rozbudował system agentów. Sam dobrze władał językiem polskim, cenił polską literaturę.
Na swój sposób troszczył się o porządek w Otwocku. Nie chciał, aby dochodziło tu do jakichkolwiek niepokojów. Osobom, które podejrzewał o działalność antyrządową, pośrednio sugerował - „dla własnego bezpieczeństwa” - opuszczenie Otwocka. Oceniając generała, Jan Cynarski pisał: „Margrafski nie był okrutnikiem ani bezdusznym prześladowcą. Może nie był złym człowiekiem. Był jednak człowiekiem żelaznego sytemu”. Taka opinia przesądziła o podjęciu decyzji przez kierownictwo Organizacji Bojowej PPS. Zamachu miała dokonać piątka bojowców z osady Włochy. Na dowódcę akcji wyznaczony został Tomasz Arciszewski („Stanisław”). Przyjechał on do Otwocka i dokładnie poznawał osadę.
Margrafski codziennie po południu wracał pociągiem z Warszawy (w specjalnie doczepianym wagonie). Na stacji wsiadał do konnego pojazdu, w którym zwykle czekała polska „żona” z dwójką dzieci. Następnie wszyscy, eskortowani przez kilku żandarmów, jechali do willi znajdującej się na końcu ulicy Glinieckiej. Zamach na stacji byłby nadmiernie ryzykowny; podobnie jak atak na willę - strzeżoną przez wartowników i groźne psy.
Na miejsce akcji „Stanisław” wybrał placyk przed gospodą Ignacego Buczyka. Znajdowała się ona przy skrzyżowaniu ulicy Mlądzkiej i Granicznej - Wiązowskiej. Stanowiła „doskonały punkt obserwacyjny”. Tomasz Arciszewski ustalił również termin: popołudnie 2 sierpnia 1906. Tego dnia od rana podążał za Margrafskim : najpierw z Otwocka do Warszawy, następnie w drodze powrotnej. Wysiadł z wagonu i dał umówiony znak bojowcom, którzy czekali na peronie. Natychmiast udali się oni do gospody Buczyka. Wkrótce dołączył do nich „Stanisław”. Nie czekali długo na powóz. Mieli szczęście, gdyż eskorta została w tyle. Bojowcy podbiegli i „zasypali generała gradem kul na bliski dystans” . Margrafski zginął natychmiast. Śmiertelnie zraniony został siedmioletni synek generała.
Zgodnie z opracowanym planem zamachowcy zaczęli uciekać w stronę Mlądza. Wkrótce dobiegli do folwarku („dwie wiorsty za Otwockiem”). Część dalszej drogi pokonali zarekwirowanym konnym powozem. Ominęli Wiązownę i dotarli do miejscowości Dębe Wielkie, skąd pociągiem dojechali do Warszawy.
Do Otwocka ściągnięto wielu żołnierzy i agentów Ochrany, którzy zaczęli przeczesywać okolicę i rewidować podróżnych w pociągach. Aresztowano i osadzono w Cytadeli ponad dwudziestu mężczyzn, wśród nich był również Jan Cynarski. Jednak po kilkumiesięcznym śledztwie wszyscy odzyskali wolność. Sprawcy zamachu nie zostali wykryci.
W sierpniu 1906 roku nazwa „Otwock” stała się głośna nie tylko dzięki walorom klimatycznym osady. Informacje o zamachu pojawiły się w prasie galicyjskiej i podziemnej „bibule” PPS. W gazetach warszawskich prawdę tłumiła cenzura. Wiele szczegółów ujawniono dopiero w niepodległej Polsce. Bojowcom pomagali członkowie PPS mieszkający w Ot-wocku, zwłaszcza A. Gawroński i S. Pawłowski. Znaczący udział w zorganizowaniu zamachu miał też Ignacy Buczyk. Został on przez prezydenta Ignacego Mościckiego uhonorowany odznaczeniem państwowym.
Główne źródła informacji: J. Cynarski, „ Zamach na szefa żandarmów gen. A. Margrafskiego […], Warszawa 1927 ; J. Krzesławski, „Trzydziesta rocznica udanego zamachu”, „Robotnik” , 2 sierpnia 1936 r.