24 SOŁŻENICYN ALEKSANDER DWIEŚCIE LAT RAZEM CZĘŚĆ II ROZDZIAŁ 24 NA ODEJŚCIU OD BOLSZEWIZMU


ALEKSANDER ISAJEWICZ SOŁŻENICYN

DWIEŚCIE LAT RAZEM

CZEŚĆ DRUGA

W CZASACH SOWIECKICH

0x08 graphic

ROZDZIAŁ 24

NA ODEJŚCIU OD BOLSZEWIZMU

Na początku XX wieku, kiedy Europa sądziła, że jest na drodze wszędzie obecnego rozumu, nikt nie mógł przewidzieć z jaka siłą wybuchną, w tym właśnie wieku, uczucia narodowe wszystkich narodów świata. I wiek później wszyscy jesteśmy zaskoczeni. Przyszło nam odłożyć na bok nadzieje na bliskie obumarcie narodowych sentymentów (co nam już od wieku wbijali do głów internacjonalistyczni socjaliści) i pogodzić się z ich wzmocnieniem.

Ale czy w wielonarodowościowej ludzkości nie jest aby zawarta jej wszechstronność i bogactwo? Erozja narodów prowadziłaby, szybciej od wszystkiego innego, do zubożenia ludzkości, entropii ducha. (I wieki trwające kultury narodowe stałyby się martwymi, bezużytecznymi, nikomu niepotrzebnymi skarbnicami). Jest to słaby argument, że ogólna jednolitość byłoby łatwiejsze do zorganizowania życia na Planecie. Ale jakież mdławe byłoby to życie.

Jednak w imperium sowieckim zawsze wbijano do głów irytująco triumfalne twierdzenia, że zgładzenie nacjonalizmów, że zlanie się narodów w jedno jest nieuniknione i że już u nas, w Rosji, nie ma „problemów narodowych", a na pewno „problemu żydowskiego".

A problem żydowski, to kwestia bezprecedensowego istnienia trzy tysiące lat, wciąż i to na całym świecie, zespolonego pod względem ducha narodu żyjącego pomimo braku jakiejkolwiek państwowości i braku narodowego terytorium, a przy tym tętniącym swym życiem i swym efektywnym wpływem oddziałując na całą historię świata, tak, że Żydów nawet nazywano „osią historii świata". Dlaczego więc ten „żydowski problem” ma nie istnieć? Jeśli już wszystkie, ale to wszystkie narodowe problemy pojawiają się, nawet taki gaugaski? (ludzie posługujący się językiem gaugaskim zamieszkują (wtedy w ZSRR) na terenie Mołdawii, głownie w Autonomicznej Republice Gaugazja, oraz w okolicy Odessy, oraz w niewielkich ogniskach w Kazachstanie, Uzbekistanie. Ogólna ich liczba to około 150.000 - dodał tłumacz A.M.)

Ale takie głupie pytanie nie mogłoby powstać, jeśliby wokół kwestii żydowskiej, w różnym czasie, nie wprowadzono gry politycznej, która niektórym była potrzebna.

Tak jest i u nas w Rosji. W przedrewolucyjnym społeczeństwie rosyjskim, jak widzieliśmy, uznano za "antysemityzm", nawet przemilczanie kwestii żydowskiej. Więcej, w świadomości społeczeństwa rosyjskiego kwestia żydowska jest rozumiana jako obywatelska równoprawność lub nawet pełnoprawność i być może było to nawet najważniejszy problem rosyjskiego życia publicznego, a w każdym razie znajdowało się w centrum sumienia każdego człowieka .

A tu wręcz przeciwnie. Wraz z rozwojem europejskiego socjalizmu wszystkie krajowe problemy zostały uznane za jedynie niefortunną przeszkodą na drodze do tego wielkiego socjalistycznego nauczania, nie mówiąc już o kwestii żydowskiej (Marks odniósł tę kwestię bezpośrednio do kapitalizmu) - tym bardziej, że została ona rozdęta żydowską czupurnością. Mommsen oświadczył, że w kręgach, jak się wyraził, „zachodnio-socjalistycznych rosyjskich Żydów" najmniejsze próby w celu omówienia kwestii żydowskiej wywoływały natychmiast wymysły od „reakcjonistów" i "antysemitów" (było to jeszcze przed powstaniem Bundu).

Taki socjalistycznych twardy standard przeniósł się następnie do ZSRR. Od 1918 r., już przy władzy komunistów, surowo u nas (i to pod groźbą pozbawienia wolności, a nawet rozstrzelania) zostało zakazane jakiekolwiek poruszanie kwestii żydowskiej (wolno było tylko wyrażać współczucie dla cierpień Żydów pod caratem i oraz zadowolenie z powodu ich aktywnego udziału w zaprowadzaniu komunizmu). I intelektualiści swobodnie i dobrowolnie, a inni przymuszeni, przystosowali się do akceptacji tego nowego kanonu.

Swoją instalację władze komunistyczne mocno i bez strachu przeprowadziły przez sowiecko-niemiecką wojnę cały czas uporczywie twierdząc, że żadna szczególna „kwestia żydowska" wtedy nie zaistniała. Następnie, do czasu zamierania władzy komunistycznej za Gorbaczowa, one to nadal, z cała mocą swego uporu, twierdziły, że „kwestii żydowskiej” nie ma, nie, nie, nie! (Zamienili ja na „kwestię syjonistów").

Ale już pod koniec II wojny światowej, kiedy sowieccy Żydzi poznali skalę wyniszczenia żydowskiego zrealizowaną pod władzą Hitlera, a później przez stalinowską „kosmopolityczną” kompanię w końcu lat 40-tych, to do świadomości sowieckiej inteligencji przeniknęła wiedza, że jednak kwestia żydowska w ZSRR jest obecna, jest i to jeszcze jak jest! I powrócono do przedrewolucyjnego pojmowania tej kwestii, tj. przyjęto, że ona tkwi centralnie w społeczeństwie rosyjskim i w sumieniu każdego człowieka i że stosunek do kwestii żydowskiej jest „prawdziwą miarą człowieczeństwa," 1.

Na Zachodzie tylko przywódcy syjonistyczni (choć niektórzy z nich zachowali żywy związek z twardogłowym socjalizmem) w końcu XIX wieku, śmiało zaczęli mówić o historycznej unikalności i ponadczasowej powszechności kwestii żydowskiej.

I wraz z pojawieniem się państwa Izrael - wiry wokół niego wprowadziły zamęt i wiarę w niewinność europejskiej świadomości socjalistycznej.

Tu wpraszają się dwa małe, i w swoim czasie przebrzmiałe, charakterystyczne przykłady. - W jednym z tak zwanych "dialogów między Wschodem a Zachodem" (chytre urządzenia w czasie zimnej wojny, gdzie na przekór zachodnim negocjatorom wystawiano wschodnio-europejskich urzędników nowicjuszy, którzy swoją państwową niezrozumiałość przedstawiali jako swoje przekonania duchowe) na początku 1967 r., słowacki pisarz Ladislaw Mniaczko, godnie reprezentując socjalistyczny Wschód, dowcipnie powiedział, że on nigdy w swojej działalności, w całym swym życiu, nie miał konfliktu z władzami komunistycznymi z wyjątkiem jednego przypadku, w którym zabrano mu prawo jazdy za naruszenie praw ruchu ulicznego. Francuski oponent gniewnie powiedział, że choć w jednym przypadku, i to na pewno, powinien Mniaczko być w opozycji, a to wtedy, kiedy topiono w morzu krwi węgierskie powstanie. Ale nie, stłumienie powstanie węgierskiego nie naruszyło spokoju Mniaczka, nie zmusiło go do wystąpień z jakąkolwiek porywczością lub ostrością. Przeszło po tym „dialogu” kilka miesięcy i wybuchła Wojna Sześciodniowa. Rząd czechosłowacki Nowotnego, rząd lojalnych komunistów, oskarżył Izrael o agresję i zerwał stosunki dyplomatyczne z nim. I co się stało? Mniaczko, Słowak ożeniony z Żydówką, ten który spokojnie zniósł stłumienie powstania węgierskiego, teraz jest tak oburzony i wstrząśnięty, że opuszcza (razem z żoną) swą ojczyznę i w formie protestu osiedla się w Izraelu.

Drugi przykład z tego samego roku. Słynny francuski socjalista Daniel Meyer, z chwilą wybuchu Wojny Sześciodniowej, opublikował w "Le Monde", że odtąd on: 1) wstydzi się być socjalistą z uwagi na fakt, że Związek Radziecki nazywa siebie socjalistycznym (gdy Związek Radziecki mordował naród i z nim mordował i socjalistów - to Meyer nie wstydził się), 2) wstydzi się być Francuzem (oczywiście ze względu na nieprawidłowe stanowisko de Gaulle), 3) wstydzi się być człowiekiem (czy to nie jest aby za dużo?) i nie wstydzi tylko jednego - że jest Żydem 2.

Jesteśmy gotowi podzielać i oburzenie Mniaczko i gniew Meyera, a tylko zwracamy uwagę na skrajność ich odczuć - to jest, kiedy przy poprzednio długiej i służalczej postawie tolerancji komunizmu, nagle wybucha ogień ich odczuć. I to jest druga strona stroną kwestii żydowskiej w XX wieku.

I jak to jest z tym, że tego „nie było"?

Ale tym, którzy w latach 50-tych i 80-tych XX wieku słuchali amerykańskich audycji radiowych dla Związku Sowieckiego, mogłoby się wydawać, że nie ma w naszym kraju ważniejszych problemów od problemu żydowskiego. (W tym samym czasie w Stanach Zjednoczonych, gdzie Żydów „można określić jako ... najbardziej uprzywilejowaną mniejszość" i gdzie oni „posiedli w bezprecedensowy sposób najwyższe stanowiska, to większość Żydów amerykańskich nadal będzie musiała znosić nienawiść i dyskryminację ze strony chrześcijańskich współobywateli w ponurej rzeczywistości współczesnego życia"3 . Ale powiedzieć to głośno - to nie brzmi wiarygodne, a zatem kwestii żydowskiej nie ma i nawet zamiar mówienia o niej jest niewłaściwy).

Musimy się przyzwyczaić, aby rozmawiać o kwestii żydowskiej nie w sposób stłumiony i nieśmiały, ale konkretnie, jasno i z uzasadnieniem. Bez wrzącej namiętności - ale życzliwie wnikając w niezwykłe i trudne losy żydowskiej historii na całym świecie i w nasze rosyjskie wieki pełne także wielkich cierpień. Wtedy rozproszą się nasze wzajemne antagonizmy, czasem zupełnie dzikie, i zapanuje spokojna wyrozumiałość.

Z tej książce widać, że kwestia żydowska nie tylko jest, ale zawsze i wszędzie uczestniczyła w historii świata, nigdy nie będąc tylko żydowskim nacjonalizmem, tak jak to jest z innymi kwestiami narodowościowymi. Może ze względu na wiarę żydowską zawsze przeplata się w sprawie żydowskiej jeszcze coś bardziej ogólnego.

Pod koniec lat 60-tych, kiedy sprawdzałem moje odczucie, że reżim komunistyczny już jest skazany na upadek, to mnie znacznie wspierała obserwacja, że oto liczni Żydzi odstępują od niego.

Kiedy to oni łączyli się po przyjacielsku z komunizmem i mocno podpierali reżim sowiecki, to i przyszłość swoją widzieli niewątpliwie w nim. Ale oto Żydzi odchodzili od niego, myślący Żydzi w pierwszej kolejności, a następni masami - i czyż nie oznacza to, że lata reżimu są policzone? Dość wyraźny to objaw.

Kiedy to się stało, że Żydzi z niezawodnych pomocników tego systemu stali się prawie głównymi jego przeciwnikami?

Można by powiedzieć, że Żydzi występują zawsze o wolność? Nie. Widzieliśmy zbyt wielu z nich jako trębaczy naszego fanatyzmu. Ale oto oni zbuntowali się. I bez nich, nawet starzejąc się, bolszewicki fanatyzm nie tylko tracił na ferworze, ale nawet przestał być fanatycznym. I o nim wtedy mówiono w języku rosyjskim, że zleniwiał, obreżniewiał (od Breżniewa - uwaga tłumacza A.M.)

Władze komunistyczne po wojnie niemiecko-sowieckiej nie spełniły nadziei Żydów. Okazało się, że muszą przy niej żyć na warunkach gorszych niż przedtem. Jakie były główne stopnie na tej scenie. Na początku wsparcie przez ZSRR nowo narodzonego Izraela pozwoliło Żydom zaczerpnąć tchu. Prześladowanie „kosmopolitów" przez komunistów było w rzeczywistości usuwaniem Żydów. Zaczęto ich przygniatać. Mocno strwożyła się inteligencja żydowska, ale strach nie dotarł do mas żydowskich. Straszliwa groza rozprawy stalinowskiej wytrząsnęła bardzo silne - ale to było krótkotrwałe i wkrótce cudem przerwane. W ciągu rządów tzw. „siedmiu bojarów”, a następnie przy Chruszczowie, żydowskie nadzieje zostały zastąpione rozczarowaniem, gdyż coś zatrzymało w drodze do trwałej poprawy.

A oto - gruchnęła Wojna Sześciodniowa i teraz ona z biblijną siłą wstrząsnęła światowym żydostwem, jak również i sowieckim. I stało się - lawinowo ożywiła się żydowska świadomość narodowa. Po Wojnie Sześciodniowej, „wiele się zmieniło ... dany był impuls do działania. Popłynęły listy i petycje do organów radzieckich i międzynarodowych. Narodowe życie ożywiło się; w święta bywały trudności z wejściem do synagogi, pojawiły się nielegalne kółka nauki żydowskiej historii, kultury, języka hebrajskiego"4.

I tu pojawia się narastająca kampania przeciwko „syjonizmowi", powiązana jedną pętlą z „imperializmem". I - tak obcym i obrzydliwym zaczął się przedstawiać Żydom bolszewizm. I tu pada głupie w tym miejscu pytanie - ale skąd się taki i wziął?

To prawda, że wielu wykształconych Żydów odrzucenie komunizmu przeżyło z bólem serca, rozstanie z ideałem było trudne, bo dla nich w rzeczywistości był to „wielki i prawdopodobnie nieunikniony, ogólnoludzki eksperyment, który rozpoczął się w Rosji w 1917 roku, eksperyment popierany starożytnymi, atrakcyjnymi i pozornie szczytnymi ideami, z których nie wszystkie były zgubne, a dla wielu z nich zachowały pozytywne znaczenie do dzisiaj ... Marksizm wybiera wykształconych"5 . (Czyżby? - tu przebiła się wątpliwość tłumacza A.M.)

Długo i żarliwie wielu żydowskich publicystów uczepiło się terminu „stalinizm” dogodnej dla nich formy dla oznaczania wczesnych czasów sowieckich. Nie tak łatwo przychodziło rozstanie z przyzwyczajeniem, z kochaniem. Czy aby na pewno ta miłość została wykorzeniona?

Podejmowano próby rozwinięcia wpływu intelektualistów na rządzące góry. Jedna z takich prób, to z roku 1966 - „List do XXIII Zjazdu” KPZR, napisany przez G.. Pomaranca. W proponowanym projekcie pisma proponowano partii komunistycznej, by ta powierzyła „naukowo twórczym intelektualistom", którzy „nie zmierzają do anarchii, ale do praworządności ... pragną, aby nie zniszczyć istniejącego systemu lecz uczynić go bardziej elastycznym, bardziej racjonalnym, bardziej ludzkim" i stworzyć z inteligencji konsultacyjne „teoretyczne centrum", która będzie służyć kompleksowymi radami administracyjnemu kierownictwu kraju 6.

Próba zawisła w próżni.

Jeszcze u licznych, przez długi czas, myślenie utrudniały „zakurzone komisarskie hełmy”
Ale wyboru już nie było. I sowieccy Żydzi odeszli od komunizmu.

A teraz, odchodząc, otwarcie zwrócili przeciwko niemu swój front. Ale tu nie nastąpiło, oczyszczające dla skruszonego, przyznanie się do swego byłego aktywnego uczestnictwa w triumfie sowieckiego reżimu i odegranej przy tym okrutnej roli.

Nie, jak do tej pory nikt tak nie postąpił. No, prawie nikt. (Wyjątki - teraz, poniżej). A zbiór „Rosja i Żydzi" z 1924 roku, wydany więc w odpowiednim czasie, tak istotny i przenikliwy - był wówczas w społeczności żydowskiej i wyklinany. I nawet w dzisiejszej opinii erudyty Szymona Marquesa: „nikt nie decyduje się teraz wziąć pod obronę komisarzy garbatonosych i nie wymawiających spółgłoski „r”, strasznie jest zasłynąć jako doradca, czekista, czy Bóg wie czym jeszcze... I jeszcze mogę powiedzieć bez zastrzeżeń, że zachowanie żydowskich chłopców i dziewcząt, którzy przyłączali się do czerwonego, jest tysiąc razy bardziej czytelny niż rezonowanie autorów wyżej wymienionej książki" 7.

Niektórzy pisarze żydowscy jednak zaczęli sobie coś przypominać z przeszłości, jak to wtedy było, ale w bardzo powściągliwej formie: „Podeszła do końca rola tej rosyjsko-żydowskiej inteligencji”, która dominowała w przedwojennym okresie i na początku powojennych lat i była, w pewnym stopniu, przekonanym nośnikiem ideologii marksistowskiej, wierzyła - trochę nieśmiało, trochę głęboko w duszy, w sprzeczności praktyki z ideałami liberalizmu, internacjonalizmu i humanizmu"8. Czy byli nosicielami ideologii marksistowskiej? - Tak, oczywiście! Ideałów internacjonalizmu? - Oh, oczywiście. A liberalizmu i humanizmu? - Tylko w okresie po śmierci Stalina, po opamiętaniu.

Jednak u większości komentatorów żydowskich z późnego okresu ZSRR, będziemy czytać już całkiem coś innego. Po spojrzeniu wstecz od 1917 roku, znajdowali oni już tylko żydowskie męki przy tym reżimie i zauważali, że „wśród wielu narodowości Związku Sowieckiego, Żydów zawsze wydzielano jako najbardziej niepewny element" 9.

Czy jest możliwa taka niepamięć i czy można takie zdania wypowiadać w roku 1983? Zawsze?! I w latach 20-tych! I w 30-tych! - I jako najbardziej niepewny? Więc zapomnieć o wszystkim?

"Jeśli ... z lotu ptaka spojrzeć na sowiecką historię, to ona jako całość wydaje się, że ona zawiera postępującą zagładę Żydów". Jako całość! Przecież już zrobiliśmy w poprzednich rozdziałach przegląd i widzieliśmy, że już nie pamiętają o ich zagęszczeniu na szczytach władzy sowieckiej, że były okresy bardzo pomyślne dla Żydów jak masowe przemieszczenia do dużych miast, otwarcie dostępu do szkolnictwa wyższego i umożliwienia rozwoju kultury? Wszystko jedno - panowała opinia, że „Bywały ... „fluktuacje”, ale w dalszym ciągu ogólna tendencja była niezmienna ... Władza sowiecka, która niszczy wszystkie w ogóle narodowości, z Żydami postępuje najbardziej ostro 10.

I jeszcze jeden z autorów żydowskich ocenia nawet ten wczesny okres, gdy Lenin i Rosyjska Partia Komunistyczna (bolszewicy) wezwali Żydów do pomocy przy obsadzeniu stanowisk w aparacie państwowym i na to wezwanie wielkie masy Żydów z miasteczek, położonych w nienawistnej strefie osiedlenia żydowskiego, przeniosły się do stolicy i do dużych miast, bliżej awangardy bolszewickiej - dla ”tworzenie systemu bolszewickiego, który przekształcił Żydów w 'zdeklasowany element' niszczony przez zsyłki na Syberię i ze zniszczonymi rodzinami". Wydaje się też jemu, że ten okres jest „bytową katastrofą” dla "większości ludności żydowskiej". (Faktycznie więc opis obrazu zależy od tego czyje oczy na ten obraz patrzą. A i ten sam autor widzi i pisze coś innego nieco niżej: w 20-tych i 30-tych latach "dzieciom żydowskiej drobnej burżuazji udało się zakończyć ... technologiczne uczelnie i stołeczne uniwersytety i stać się „komendantami” na ówczesnych „wielkich budowlach socjalizmu”). I dalej autor ten prowadzi swoje ogłupiające rozważania: „na początku wieku główną cechą działalności żydowskiej było ... oczarowanie ... ideą budowy nowego sprawiedliwego społeczeństwa "- ale wojskiem rewolucji „było szczere bydło bez kultury, wszyscy ci "którzy byli nikim" a „po wprowadzeniu reżimu”" to bydło „postanowiło zrealizować swoje hasło, by „stać się wszystkim”i pozabijać swoich własnych przywódców. Tak ustanowiło się królestwo zwierząt - nieograniczony totalitaryzm". (A, w kontekście wszystkich tych rozważań, to Żydzi nie mieli z tym nic wspólnego i być może byli tylko wśród tych przywódców cierpiętników). I ta czystka trwała „przez cztery dziesiątki lat, aż do „połowy lat pięćdziesiątych”, bo do tego okresu autor odnosi następną „gorzką pigułkę ... w historii rozczarowania” dla „oczarowanych Żydów" 11. Znowu ten sam widok w całej sowieckiej historii - tylko ucisk i wysiedlenia Żydów.

A teraz - protestujący jęk wydobywa się niezliczonych piersi Żydów: "Nie myśmy wybierali tę władzę!"

I mimo to, że jednak: „Nie ma sposobu kultywowania wśród Żydów lojalnej sowieckiej elity 12.

Tak Panie Boże! Ta metoda działała bez zarzutu 30 lat, dopiero potem się zacięła. I skąd się wzięły te tak liczne głośne, wychwalane i szeroko znane nazwiska? Nazwiskami oni tylko przed nami zamigotali i wystarczy?

A dlaczego to przez 30 - 40 lat oczy mnogich Żydów sensu w systemie sowieckim nie widziały” Dopiero teraz nagle to zło zobaczyły? Teraz się otworzyły? I co odkryli?

I oto w dużej mierze jest faktem, że ta władza nagle zawróciła i zaczęła usuwać Żydów, nie tylko z prawodawczych i zarządzających sfer, ale też z instytucji kulturalnych i naukowych. „Rozczarowanie było tak żywe i bolesne, że nawet dzieci nie będą miały siły i odwagi, aby opowiedzieć o tym. A dzieci? ... Zdecydowana większość wypowiedziała się za chęcią na pozostanie mimo wszystko, bo miała studia wyższe, osiągnęła karierę życiową lub aspirowała do niej, itp."13.

Jednak wypadało spojrzeć na sytuację z bliska.

W latach 70-tych pojawił pewien apel, nawet niewyobrażalny przed pół wiekiem.

Oto w 1929 roku Szulgin napisał: „Trzeba przyznać się do tego, co było. Zwykłe oświadczenie ... że Żydzi w niczym nie byli winni - ani w rewolucji rosyjskiej, ani w konsolidacji bolszewizmu, lub w koszmarze komunizmu - to najgorszy sposób ... Już duży krok do przodu, jeśli można to ogólne obwinienie Żydów za wszelkie nieszczęścia jakie spadły na Rosję do pewnego stopnia zróżnicować. Już wszystko w porządku, jeśli można by odróżniać w tym jakieś „odcienie"14.

Na szczęście, te odcienie, a jeszcze i o wiele więcej uściślające jak zrozumienie, a nawet wyrzuty sumienia - zabrzmiały od pojedynczych tylko Żydów. I, jako od autorów o uczciwym umyśle, zabrzmiały mądrze i bardzo wyraźnie. I to jest radosne i to jest zachęcające.

Oto Dan Lewin, amerykański intelektualista, który przybył do Izraela, pisze: „Nie jest przypadkiem, że żaden z amerykańskich pisarzy żydowskich, którzy próbowali opisać i wyjaśnić co się stało z sowieckimi Żydami, nie dotknął nawet tak ważnej kwestii jak odpowiedzialności za komunizm ... W Rosji ludowy antysemityzm jest w dużej mierze związany z tym, że rosyjski lud widział w Żydach główną przyczynę wszystkiego, co z nim uczyniła rewolucja. Ale amerykańscy pisarze - Żydzi i byli komuniści ... nie chcą wskrzeszać ducha przeszłości. Tymczasem, niepamięć przeszłości, to straszna rzecz"15.

Równocześnie z nim inny jeszcze żydowski emigrant z ZSRR opublikował opinię, że „doświadczenie rosyjskich (sowieckich) Żydów, w przeciwieństwie do europejskich, których doświadczenie historyczne jest doświadczeniem zderzenia się z siła zła zewnętrznego ... wymaga to spojrzenia nie z wewnątrz na zewnątrz, lecz odwrotnie, wymaga to spojrzenia do wnętrza samego siebie i odnalezienia ...” właśnie tam, że „w naszej rzeczywistości mamy do czynienia tylko z jedną żydowską duchowością - i to zawarte było w Komisariacie Ludowym - i ma na imię marksizm". I dalej - „Nasi młodzi syjoniści, którzy potrafią wykazać tyle pogardy wobec Rosji, wskazywać na jej chamstwo, prymitywizm i dzikość, przeciwstawiają jej starożytny naród żydowski". - „I stało się dla mnie jasnym, że ci, którzy teraz śpiewają dumny hymn, wielbiąc judaizm w całości (a nie mają najmniejszego poczucia winy, nie mają chęci spojrzenia do wewnątrz) - wczoraj mówili : „Nie jestem przeciwko władzy radzieckiej, gdyby nie jej antysemityzm, a zapominają, że dzień wcześniej bili się w piersi w ekstazie: „Niech żyje wielkie braterstwo narodów! Wieczna chwała ojcu i genialnemu przyjacielowi, towarzyszowi Stalinowi! "16 .

Ale jeśli dzisiaj jest wiadomym, że tak wielu Żydów zasiadało w żelaznym kierownictwie bolszewickim i więcej - zajmowało poczesne miejsca w ideologicznym kierownictwie wielkiego kraju na fałszywej drodze - to czy nie zastanawiają się oni nad odpowiedzią na pytanie o poczucie odpowiedzialności za tamtych? W ogóle, to czy istnieje moralna odpowiedzialność, czy tylko całkowite poręczenie za tamtych? A odpowiedzialność, to zapamiętanie i uznanie win? - Oto Niemcy, w imieniu przyszłych pokoleń, uznają swoją odpowiedzialność wobec Żydów, nawet w sposób najbardziej bezpośredni, zarówno moralnie jak i materialnie, jako winni wobec ofiar. I naprawdę, każdego roku rekompensują straty wypłacając Izraelowi odszkodowania dla osób ocalałych z Holokaustu.

A Żydzi? Oto kiedy Michaił Heifets, którego już cytowaliśmy nie raz w tej pracy, po przejściu przez łagry, pokazał wielkość swej duszy wyrażając skruchę w imieniu swojego narodu za popełnione przez Żydów zbrodnie w Związku Sowieckim w imię komunizmu - to jego gorzko wyśmiali.

Całe wykształcone społeczeństwo, kulturowy krąg - rzeczywiście nie zauważył w latach 20-tych i 30-tych krzywd odnoszonych przez Rosjan, a nawet nie mieli ochoty przyznać, że takie krzywdy miały miejsce, ale od razu wykazywali swe oburzenie za krzywdę Żydów, jak tylko się pojawiła. I, na przykład, Wiktor Perelman, wydający na emigracji żydowskiej antysowieckie czasopismo „Czas i My" - służył reżimowi bolszewickiemu w bardzo podłym miejscu, bo w „Gazecie Literackiej” Czakowskiego - aż do momentu, kiedy przed nim nie zaistniała kwestia żydowska. Wtedy dopiero otrząsnął się.

Na wyższym poziomie, to ujawniało się w następujący sposób: "Upadek ... złudzeń co do organicznego wejścia do rosyjskiego ruchu społecznego i o możliwości dokonania jakiś zmian w Rosji 17.

I tak, poznawszy już swoje stanowisko wyraźnej opozycji względem reżimu sowieckiego - Żydzi przeciwstawili się jemu, zgodnie ze swoja rolą w społeczeństwie - intelektualnie. Oczywiście - nie był ich bunt w Nowoczerkawsku, zamieszki w Krasnodarze, Aleksandrowie, Muromie, Kostromie. Ale reżyser filmowy Michaił Romm zdobył się na odwagę, aby wypowiedzieć się niedwuznacznie, w publicznym wystąpieniu, na temat słynnej kampanii przeciwko „kosmopolitom” - i to stało się pierwszym dokumentem wydawnictw drugiego obiegu tzw. samizdatu. (a sam Romm wcześniej napisał „Lenin w październiku" (1937), „Lenin w 1918 roku" (1939 ), 5-krotny zdobywca stalinowskiej premii, ideologicznie wyzwolił się na czas i stał się rodzajem duchowego przywódcy sowieckich Żydów). I od tego czasu Żydzi dali znaczące dopełnienie „ruchu demokratycznego", i „dysydenctwu" - i byli odważnymi uczestnikami tych ruchów.

Nawet w Izraelu, patrząc na wrzenie w Moskwie, napisał niedawny tego uczestnik: „Większa część rosyjskiej demokracji (jeśli nie znaczna większość), to Żydzi z pochodzenia... Oni nie są świadomi swojego żydostwa, a nie zdają sobie sprawy, że ich publiczność jest głównie żydowska 18.

Żydzi po raz kolejny pojawili się wśród rosyjskich rewolucjonistów i wśród następców tej rosyjskiej inteligencji, którą Żydzi-bolszewicy zapalczywie usiłowali zniszczyć w pierwszej dekadzie po rewolucji - a także stali się prawdziwym i szczerym jądrem nowo zaistniałego sprzeciwu społeczeństwa. Tak oto - żaden postępowy ruch bez Żydów nie ma szans na powodzenie

Kto zatrzymał potok fałszywych politycznych procesów (często półzamkniętych) procesów? Był tym człowiekiem Aleksander Ginzburg. A w ślad za nim Paweł Litwinow i Larisa Bogoraz i jeszcze 4 inne osoby. Nie przesadzam, że ich apel „Do światowej opinii publicznej" w styczniu 1968 r. - nie oddany kaprysom samozdatu i ofiarowany Zachodowi nieustraszoną ręką przed fotoaparatami czekistów, wyznaczył rubież ideologiczną sowieckiej historii. Kto jest tą siódemką odważnych, których poniosły nogi na Miejsce Głowy (pomnik staroruskiej architektury na Palcu Czerwonym w Moskwie przestawiający trybunę otoczoną murem - dodał tłumacz A.M.) w dniu 25 sierpnia 1968 roku? - Nie dla powodzenia protestu, ale pragnących ofiarą swojego życia zmyć hańbę z rosyjskiego imienia za czechosłowacki wstyd? Czterech z tych siedmiu było Żydami. (A w ogólnej populacji w 1970 roku - był ich jeszcze mniejszy procent, to trzeba tu przypomnieć). - Nie zapomnimy Siemiona Gluzmana, nie żałującego swej wolności w walce z "psychuszkami”. A i wielu intelektualistów-Żydów w Moskwie, jako pierwsi doświadczyli kar partyjnych.

Ale tylko od niektórych dysydentów rzadko można było usłyszeć choć śladowy dźwięk żalu z powodu przeszłości ich żydowskich ojców. P. Litwinow nigdy i nikomu nie wspominał o roli swego dziadka w propagandzie bolszewickiej. Nie usłyszymy od W. Biełocerkowskiego ile niewinnych ludzi zamordował jego ojciec z wielkokalibrowego mauzera. W starszym wieku weszła w środowisko komunistycznych dysydentów Raisa Lert, która już po wydaniu „Archipelagu" dalej była dumna z jej byłego członkostwa w partii, „do której weszła szczerze i z entuzjazmem" w młodości, której oddała cały zapał duszy, wszystkie swe siły i pomysły” i sama cierpiała za nią - ale teraz jest już „nie ta" partia19. Nie pozostaje w niej, bo i sama wciągnięta była w uczestnictwo do wcześniejszego partyjnego terroru.

W potok dysydenckiego ruchu po 1968 roku dał się wciągnąć lekkomyślnie i Sacharow. Wśród nowych problemów i protestów dysydenckich wiele było indywidualnych przypadków, co więcej, większość z nich, to oświadczenia w obronie żydowskich "otkazników" (tj „odmawiających zgody” - dodał tłumacz A.M.) . I gdy próbował podnieść temat szerszy i naiwnie mówił mi o tym, a mówiąc nie zdawał sobie sprawy, że wszyscy dokoła to słyszą. I usłyszał to akademik Gelfand i niepytany odpowiedział: „Przestaliśmy pomagać temu narodowi w rozwiązywaniu jego problemów", a akademik Zeldowicz: „Nie będę podpisywał nic na korzyść poszkodowanych o coś tam - zachowam zdolność do obrony tych, którzy cierpią z powodu ich pochodzenia etnicznego”. To jest - bronic będzie tylko Żydów.

Powstały ruch dysydencki był czysto żydowski, świadomie zajmujący się tylko uciskiem Żydów i problemami ich emigracji (o tym - później).

Nawrót świadomości społecznej często wybiera sobie poszczególne osoby jako swoich natchnionych rzeczników. Takim typowym i jakby odzwierciedleniem inteligenckiego pojmowania postaw w ZSRR w latach 60-tych stał się Aleksander Galicz. (Galicz, to pseudonim - wyjaśnia N. Rubinstein. - jest to połączenie dźwięków pochodzące z różnych sylab imienia, ojcostwa i nazwiska nazwiska - Ginsburg Alexander A. Wybór pseudonimu - to rzecz odpowiedzialna 20. Jest to prawdą i autor, można zakładać, wiedział, że oprócz „połączenia dźwięków" jest to jeszcze nazwa starożytnego miasta Rosji, z głębi czasów słowiańskich). Galicz był taktownie wspierany przez nawróconych inteligentów, którzy byli jego podporą. Magnetofonowe nagrania jego półśpiewów, półdeklamacji z towarzyszeniem gitary rozchodziły się szeroko i prawie odznaczyły sobą całą epokę odrodzenia społecznego lat 60-tych. Wyrażał swoją twórczość z ogromną siłą, a nawet gniewem. Opinia kręgu kulturowego była jednomyślna: „najbardziej popularny narodowy poeta, bard współczesnej Rosji".

Samego Galicza wojna niemiecko-sowiecka zaskoczyła gdy miał 22 lata. Opowiadał o tym, że został zwolniony ze służby wojskowej z powodu słabego zdrowia, udał się do Groźnego, „niespodziewanie łatwo został kierownikiem literackim Miejskiego Teatru Dramatycznego”. Oprócz tego „organizował teatr satyry politycznej", następnie był ewakuowany i poprzez Krasnowodsk dotarł do Czircziku w pobliżu Taszkientu, a stamtąd w 1942 roku do Moskwy wraz z nowo sformułowaną trupą teatralną przeznaczoną do występów na froncie i razem z nią spędził resztę wojny. Pamięta, ile razy występował w pociągu szpitalnym, śpiewał czastuszki dla rannych. Po występach pili spirytus z sympatycznym kierownikiem pociągu w jego przedziale. „Wszyscy razem - każdy na swój sposób - prowadziliśmy jedną wielką wspólną sprawę - broniliśmy naszej Ojczyzny” 21. Zakończyła się wojna - został znanym sowieckim dramaturgiem, dziesięć jego sztuk wystawiano „w wielu teatrach w Związku Sowieckim i za granicą" - i jako scenarzysta brał udział w tworzeniu wielu filmów. To działo się w 40-tych i 50-tych latach, latach powszechnej duchowej zamartwicy. I nie uciekał od niej? I o czekistach też był jego film, i był nagradzany.

Ale od początku lat 60-tych dokonał Galicz odwrotu. Znalazł w sobie męstwo, porzucił sukcesy i dobrze wyposażone życie i „wyszedł na plac". Od tego czasu występował w mieszkaniach w Moskwie z pieśniami z towarzyszeniem gitary. Odsunął się od oficjalnych wydawnictw, choć, oczywiście, pozostaje tęsknota do „odczytania na okładce swojego nazwiska, nie jakieś tam, ale moje własne".

Niewątpliwie publiczną korzyść, z rozruszaniem społecznych nastrojów, przyniosły jego piosenki przeciwko reżimowi i te socjalnie jadowite i te moralnie wymagające.

Główny czas kiedy wykonywał swoje piosenki wypada na końcowy okres życia Stalina, a później, bez szczególnych ukąszeń, dotyka świetlanej leninowskiej przeszłości (choć raz, a dobrze zaśpiewał: „Wozy z krwawym bagażem skrzypią u Nikitskich Wrót". (Nikitskie Wrota - Plac w centrum Moskwy - dodał tłumacz A.M.). W najlepszych utworach on wzywa społeczeństwo do moralnego oczyszczenia, do sprzeciwu („Rzemieślniczy walczyk", „Wybieram wolność", „Ballada o czystych rękach", „Od ankiety nasze palce klaszczą", „Nie jeden dzień - ciche fanfary sławią wielce dumną bezmyślność". Czasami przewija się trudna prawda o przeszłości: „Poległa w czterdziestym trzecim piechota bezskutecznie, daremnie", czasami były „Czerwone legendy”, był czas na - „Prawie co trzeci zek z KC. (Zek - oficjalny skrót oznaczający więźnia łagru, zakliuczonnyj = zamknięty - dodał tłumacz A.M.). Był czas - „Za czerwony znak dali dziesięć lat”, tu śpiewał o biednych komunistach z KC! Ale dotknął raz i likwidacji kułaków („Pozbawieni z pierwszego wezwania"). A jednak jego głównym celem ataków była ówczesna nomenklatura („Za miastem płoty, za płoty - wodzowie” i tu słusznie są jego ostre słowa, ale, niestety, później spłyca temat do zwykłej nienawiści do nomenklatury za jej uprzywilejowany sposób życia, że oni żrą, piją, i hulają - utwory były nieco podszczuwające i drażni najbardziej w nich ton zwykłej „krasnoamiejskiej agitki". Ale schodził od wodzów „do ludu” i fragmenty ludzkich charakterów zostały prawie całkowicie przez niego określone jako - durak, opluwacz, dranie, swołocze, suki ... - lista nie do przebycia.

Do autorskiego „ja” znalazł on, jak najbardziej w duchu czasu, formę reinkarnacji odnosząc do siebie losy wszystkich cierpiących, prześladowanych, wypędzanych i zabitych. „Byłem zwykłym i zwykłym umrę", „A nas, zwykłych, zabijają w walce”. Mogło się wydawać, że był zekiem, że siedział w łagrze - tak dużo piosenek śpiewał wpadając w rolę byłego zeka - „a co drugi zek - to ja osobiście", „i podkową w mróz, w sanek ślad, w lód, ja ryłem oskardem! Przecież nie na darmo ja dwadzieścia lat przetrawiłem w tych łagrach", „liczbami myśmy umierali, umierali", „a nas z łagru na front!" - tak, że wielu uwierzyło, iż on stamtąd: "i pytali Galicza i gdzie razem siedzieli w łagrze”.22.

A jak on uwiadamiał o swojej przeszłości? O swoim długim udziale w publicznych kłamstwach sowietów oszałamiających ludzi? To, co najbardziej uderzyło mnie, to to, że przy tak wielkim oskarżycielskim patosie nie słuchać było najmniejszej nutki osobistej skruchy, wszędzie najmniejszego słowa żalu! A kiedy wyśpiewywał następujące strofki: „partyjna Iliada! podarowana służalczość!" czy wiedział, że śpiewa o sobie? A kiedy śpiewa: „Jeśli ty będziesz sprzedawał perfumy" - wydaje się, że daje rady postronnemu słuchaczowi, a przecież on uprawiał perfumowanie sowietów przez połowę swego życia. I czyż ma on wyrzec się propaństwowych sztuk i filmów? - Nie! „Myśmy nie śpiewali na chwalę oprawców!". I cóż z tego, że „nie”, gdy faktem jest, że śpiewał. Zapewne o wszystkim wiedział, być może, że rozpoznawał to stopniowo, bo potem, już nie w Rosji, powiedział: „Byłem szczęśliwym scenarzystą, szczęśliwym dramaturgiem, szczęśliwym sowieckim lokajem. I zdałem sobie sprawę, że dalej tak nie mogę i że muszę w końcu wypowiedzieć pełnym głosem, wypowiedzieć prawdę ...”

Ale wtedy, w latach sześćdziesiątych, on śmiało stosował patos obywatelskiego gniewu także na głoszenie Ewangelii ("Nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni ...»):

Nie! Nie ma przejrzenia w samej istocie

Oto ta formuła życia! -

- i, opierając się na wyśpiewanych cierpieniach przyjmował status prokuratora: „Nie jestem wybrany. Ale jestem sędzią!". I tak o tym był przekonany, że w długim „Wierszu o Stalinie" ("Legenda o narodzeniu"), gdzie niesmacznie pomieszał Stalina z Chrystusem, tworząc swoją agnostyczną formułę, swoje w rzeczywistości sławne, zaznaczone później cudzysłowem, a tak bardzo szkodliwe strofki::

Nie bójcie się żaru i piekła,

A bójcie się jedynie tego

Kto powie: "Ja wiem, jak trzeba!"

Ale jak trzeba - uczył nas Chrystus ...

Bezgraniczny intelektualny anarchizm zamykający usta każdej jasnej myśli, każdemu rzeczowemu przedłożeniu, gdy osiągnie władze, to my będziemy wtedy działać jak bezmyślne (ale pluralistyczne) stado i to już jest - już tam wpadamy.

I jeszcze naprawdę w nim objawiał się ból i to na wskroś przenikało jego piosenki - było to żydowskie poczucie powinowactwa z żydowskim bólem: „Nasz pociąg odjeżdża do Auschwitz dziś i każdego dnia". „Nad rzekami Babilonu" - oto jest całość i to z dramatyczną pełnością. Lub wiersz „Kadisz", lub „Moja sześcioramienna gwiazda, pali na ramieniu i klatce piersiowej”, lub „Wspomnienia o Odessie" („chciałem złączyć Mandelstama z M.Chagallem”) - gdzie są i liryczne i namiętne tony. „Wasz rodak i wasz były goj, wasz ostatni pieśniarz Wyjścia" - tu zaś odnosi się Galicz do wyjeżdżających z Sowietów Żydów.

Pamięć o żydostwie na tyle go przenikała, że w wierszach o tematach nieżydowskich nieraz, tak od niechcenia wtrącił: „Nie ma dużego nosa”, „nie Tatar i nie Żyd", „Ty jeszcze nie w Izraelu, stary draniu!”, a nawet Arina Rodionowna kołysze go po żydowsku. Ale nie jednego Żyda zamożnego, nieuciśnionego, z dobrym stanowiskiem, z Instytutu Badawczo Naukowego, z redakcji lub z sieci handlowej - w jego twórczości nie znajdziemy. Żyd u niego jest zawsze albo upokorzony, albo cierpi, albo już siedzi i niedługo umrze w łagrze. I taki autor staje się sławnym:

Nie bądźcie kamerdynerami Żydzi ...

Nie wam siedzieć w Synodzie lub w Senacie.

Wy macie siedzieć na Sołowkach lub na Butyrkach.

I jaka to krótka pamięć i to nie u jednego Galicza, ale wszystkich słuchaczy jego pieśni, szczerze, serdecznie przyjmujących te sentymentalne strofy. Ale gdzie się podziały te lata 20-te, kiedy nie siedziało na Sołowkach sowieckie żydostwo, ale wielu szurgotało kamaszkami „w kamerdynerach i w senacie!”

Zapomnieli. Szczerze mówiąc - zupełnie zapomnieli. O sobie - źle jak są trudności w zapamiętywaniu.

A ponieważ Żydzi, spośród najbardziej udanych i przynoszących korzyści władcom sowieckim rzeczy, rzekomo nie mieli żadnej, wszystkie były w rosyjskich rekach - to i satyry Galicza, podświadomie lub świadomie, kierowane były tylko na Rosjan, na różnych Klimów Pietrowiczów i Paramonowych i cały społeczny gniew kierował się na nich. Galicz będzie podkreślał "rusopactwo" dźwiękiem, obrazami i innymi szczegółami, stosując na to takie terminy jak - donosiciele, informatorzy, strażnicy, rozpustnicy, głupcy lub pijacy - wszystko to jak najbardziej karykaturalnie, czasem z pogardliwym współczuciem (na co, niestety, zasługujemy!) - „Zwiesiwszy tłuste, długie włosy, gość rozpoczął "Jermaka" ...(Jermak - ataman kozacki, bohater rosyjski, w XVI wieku podbił Syberię - dodał tłumacz A.M.) i gęga i pieje, nawet świętych przywołuje i chce rozmawiać o zbawieniu Rosji" - wszyscy ruscy to pijanice, nafty nie odróżniają od wódki, nic oprócz picia na nich nie działa, lub po prostu półprzytomni i zdurnieli. I taki jest obwoływany poetą narodowym? ... I ani jednego bohaterskiego żołnierza, ani jednego mistrza w zawodzie, ani śladu rosyjskiej inteligencji, a nawet ani jednego rosyjskiego zeka (główną rolę zeka objął on sam) - w rzeczywistości wszyscy Rosjanie to „wywyższone nasiona”, (tu Galicz uderza w znanego pisarza Siemiona Sołouchina, (siemie =nasienie,ziarno) który służył w kremlowskiej ochranie i głosował za wyrzuceniem Pasteranka ze Związku Pisarzy - dodał tłumacz A.M.) sami naczelnicy. A oto strofy poświęcone Rosji: „że nie jest kłamcą, to już Mesjasz! ..... A popróbuj - czy była to ona, bracie, ta Ruś w Rosji?". „Pełna nieprzyjemności od pokrywki do dna". A potem, z rozpaczą: „Ale gdzieś tam, naprawdę, obecna jest Ona!". Ta niewidzialna Rosja, gdzie „pod łaskawym niebem każdy z każdym dzieli się Bożym słowem i chlebem".

Ja mówię do ciebie:

- Wytrzymaj!

Nawet będąc w zaniku życia,

Żeby choć w sercu, tak jak w Kiteżu,

Usłyszeć dziękczynienie swoje! .

(Kiteż - legendarne, utopione w jeziorze święte miasto, które miało się znajdować na północ od Nowogrodu, nad brzegami jeziora Swietojar, u rzeki Liudna - dodał tłumacz A.M.)

Tak to przy nadarzającej się okazji i zachętą do odjazdu, rozdarty jest Galicz pomiędzy zatopionym legendarnym Kiteżem i na dziś otoczony obrzydliwościami śpiewa: „Wszystko to jak błędne kolo, opowieść o złotym cielcu, pierścień, który nie można ani zamknąć, ani otworzyć!". I wyjechał ze słowami: „Mnie, poetę rosyjskiego, 'piąty punkt', nie może oddzielić od Rosji!".

Ale inni wyjeżdżający czerpali z jego pieśni podnietę do odczuwania wstrętu i niechęci do Rosji i pogardy dla niej. Lub przynajmniej pewność, że jest rzeczą słuszną jej złorzeczyć. A oto głos prosto z Izraela: „Pożegnaliśmy się z Rosją. Nie bez bólu, ale na zawsze ... Rosja trzyma się nas wciąż wytrwale. Ale ... za rok, może za dziesięć lat, a może za lat sto - wyjdziemy z niej, dobijemy wreszcie do swojego progu. Słuchając Galicza, po raz kolejny zdajemy sobie sprawę, że idziemy po prawidłowej drodze 23.

 

ROZDZIAŁ 24

NA ODEJŚCIU OD BOLSZEWIZMU

Tekst rosyjski

1 В. Левитина. Русский театр и евреи. Иерусалим: Библиотека - Алия, 1988. Т. 1, с. 24.

2 Daniel Mayer. J'ai honte d'etre socialist // Le Monde, 1967, 6 Juin, p. 3.

3 Michael Medved. The Jewish Question // National Review, 1997, July 28, p. 53.

4 Михаил Хейфец. Место и время (еврейские заметки). Париж: Третья волна, 1978, с. 174.

5 Ю. Колкер // Русская мысль, 24 апреля 1987, с. 12.

6 Г. Померанц. Проект письма XXIII съезду // Неопубликованное. Frankfurt/Main: Посев, 1972, с. 269-276.

7 Ш. Маркиш. Ещё раз о ненависти к самому себе // "22": Общественно-политический и литературный журнал еврейской интеллигенции из СССР в Израиле. Тель-Авив, 1980, № 16, с. 188.

8 Р. Нудельман. Советский антисемитизм — причины и прогнозы: [Семинар] // "22", 1978, № 3, с. 147.

9 Ф. Колкер. Новый план помощи советскому еврейству // "22". 1983, № 31, с. 145.

10 Ю. Штерн. Ситуация неустойчива и потому опасна: [Интервью] // "22", 1984, № 38, с. 130.

11 В. Богуславский. В защиту Куняева // "22", 1980. № 16, с. 169-174.

12 Ю. Штерн. Ситуация неустойчива... // "22", 1984, № 38, с. 130.

13 В. Богуславский. В защиту Куняева // "22", 1980. № 16. с. 175.

14 В.В. Шульгин. «Что нам в них не нравится...»: Об Антисемитизме в России. Париж, 1929, с.49-50.

15 Дан Левин. На краю соблазна: [Интервью] // "22", 1978, № 1, с. 55.

16 А. Суконик. О религиозном и атеистическом сознании // Вестник Русского Христианского Движения. Париж-Нью-Йорк-Москва, 1977, № 123, с. 43-46.

17 Р. Нудельман. Оглянись в раздумье...: [Круглый стол] // "22 . 1982, № 24, с. 112.

18 А. Воронель. Будущее русской алии // "22", 1978, № 2, с. 186.

19 Р. Лерт. Поздний опыт // Синтаксис: Публицистика, критика, полемика. Париж, 1980, № 6, с. 5-6.

20 Н. Рубинштейн. Выключите магнитофон — поговорим о поэте // Время и мы (далее — ВМ): Международный журнал литературы и общественных проблем. Тель-Авив, 1975, № 2, с. 164.

21 Александр Galicz. Песни. Стихи. Поэмы. Киноповесть. Пьеса. Статьи. Екатеринбург: У- Фактория, 1998 (далее — Galicz), с. 552, 556, 561-562. Страницы в тексте в квадратных скобка; Указаны также по этому изданию.

22 В. Волин. Он вышел на площадь // Galicz, с. 632.

23 Н. Рубинштейн. Выключите магнитофон — поговорим о поэте // ВМ, Тель-Авив, 1975, № 2, с. 177.

ODNOŚNIKI DO ROZDZIAŁ 24
NA ODEJŚCIU OD BOLSZEWIZMU

Tekst polski

Zastosowane skróty:

"22" - Społeczno-polityczny i literacki żurnal żydowskiej inteligencji z ZSRR w Izraelu.Tel-Awiw

CzM - Czas i my, Międzynarodowy żurnal literatury i spolecznych problemów. Тель-Авив

Galicz - Pieśni, wiersze, poematy, opowieść filmowa, sztuki teatralne, artykuły. Jekatierynburg, U-Faktora, 1998

1. W. Lewitina - Rosyjski teatr i Żydzi. Jerozolima. Biblioteka - Alija, 1988. t. 1, str. 24.

2. Daniel Mayer - J'ai honte d'etre socialist // Le Monde, 1967, 6 Juin, p. 3.

3. Michael Medwed - The Jewish Question // National Review, 1997, July 28, p. 53.

4. Michaił Helfetz - Miejsce i czasy (notatki żydowskie). Paryż: Trzecia fala, 1978, str. 174.

5. J. Kolkier // Myśl Rosyjska, 24 kwiecień 1987, str. 12.

6. G. Pomieranc - Projekt listu do XXIII Zjazdu // Nieopublikowany. Frankfurt nad Menem, Zasiew, 1972, str. 269-276.

7. S. Marques - Jeszcze raz o nienawiści do samego siebie // "22" - rok 1980, № 16, str. 188.

8. R. Heideman - Sowiecki antysemityzm - przyczyny i przewidywania [Seminarium] // "22", 1978, № 3, str. 147.

9. F. Kolkier - Nowy plan pomocy sowieckiemu żydostwu // "22". 1983, № 31, str. 145.

10. J. Stern - Sytuacja niestabilna i dlatego niebezpieczna [Wyweiad] // "22", 1984, № 38, str. 130.

11. W. Borysławski - W obronie Kunajewa // "22", 1980. № 16, str. 169-174.

12. J. Stern - Sytuacja niestabilna i dlatego niebezpieczna // "22", 1984, № 38, str. 130.

13. W. Borysławski - W obronie Kunajewa // "22", 1980. № 16. str. 175.

14. W.W.Szulgin - Co nam w nich nie podoba się, O antysemityzmie w Rosji Paryż 1929, str.49-50

15. Dan Lewin - Na krawędzi pokusy [wywiad // "22", 1978, № 1, str. 55.

16. А. Sukonik - O religijnej i ateistycznej świadomości // Wiadomości Rosyjskiego Ruchu Chrześcijańskiego. Paryż-Nowy Jork-Moskwa, 1977, № 123, str. 43-46.

17. R. Heideman - Oglądnij się w zadumie...: [Okrągły stół] // "22 . 1982, № 24, str. 112.

18. А. Woronel - Przyszłość rosyjskiej emigracji do Izraela// "22", 1978, № 2, str. 186.

19. Р. Lert - Późne doświadczenie// Zestawienie: Publicystka, krytyka, polemika. Paryż, 1980, № 6, str. 5-6.

20. N. Rubinstein - Wyłączcie magnetofon — pomówimy o poecie // CzM, 1975, № 2, str. 164.

21. Galicz, 1998, str. 552, 556, 561-562.

22. W. Wolin - On wyszedł na plac // Galicz, str. 632.

23. N. Rubinstein -Wyłączcie magnetofon — pomówimy o poecie//CzM, 1975, № 2, str. 177.

2Teraz 6



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
17 SOŁŻENICYN ALEKSANDER DWIEŚCIE LAT RAZEM CZĘŚĆ II ROZDZIAŁ 17 NA EMIGRACJI W OKRESIE MIĘDZYWOJEN
25 SOŁŻENICYN ALEKSANDER DWIEŚCIE LAT RAZEM CZĘŚĆ II ROZDZIAŁ 25 NAWRÓT OBWINIEŃ ROSJ
18 SOŁŻENICYN ALEKSANDER DWIEŚCIE LAT RAZEM CZĘŚĆ II ROZDZIAŁ 18 W LATACH DWUDZIESTYCH
16 SOŁŻENICYN ALEKSANDER DWIEŚCIE LAT RAZEM CZĘŚĆ II ROZDZIAŁ 16 W CZASIE WOJNY DOMOWEJ
26 SOŁŻENICYN ALEKSANDER DWIEŚCIE LAT RAZEM CZĘŚĆ II ROZDZIAŁ 26 POCZĄTEK WYJŚCIA
23 SOŁŻENICYN ALEKSANDER DWIEŚCIE LAT RAZEM CZĘŚĆ II ROZDZIAŁ 23 W CZASIE WOJNY SZEŚCIODNIOWEJ
15 SOŁŻENICYN ALEKSANDER DWIEŚCIE LAT RAZEM CZĘŚĆ II ROZDZIAŁ 15 WŚRÓD BOLSZEWIKÓW
22 SOŁŻENICYN ALEKSANDER DWIEŚCIE LAT RAZEM CZĘŚĆ II ROZDZIAŁ 22 OD KOŃCA WOJNY DO ŚMIERCI
14 SOŁŻENICYN ALEKSANDER DWIEŚCIE LAT RAZEM CZĘŚĆ II ROZDZIAŁ 14 W 1917 ROKU
19 SOŁŻENICYN ALEKSANDER DWIEŚCIE LAT RAZEM CZĘŚĆ II ROZDZIAŁ 19 W LATACH TRZYDZIESTYCH
27 SOŁŻENICYN ALEKSANDER DWIEŚCIE LAT RAZEM CZĘŚĆ II ROZDZIAŁ 27 O ASYMILACJI OD AUTORA
20 SOŁŻENICYN ALEKSANDER DWIEŚCIE LAT RAZEM CZĘŚĆ II ROZDZIAŁ 20 W GUŁAGU
13 SOŁŻENICYN ALEKSANDER DWIEŚCIE LAT RAZEM CZĘŚĆ II ROZDZIAŁ 13 W CZASIE REWOLUCJI LUTOWEJ
21 SOŁŻENICYN ALEKSANDER DWIEŚCIE LAT RAZEM CZĘŚĆ II ROZDZIAŁ 21 W CZASIE WOJNU Z NIEMCAMI
SOŁŻENICYN ALEKSANDER DWIEŚCIE LAT RAZEM CZĘŚĆ I ROZDZIAŁ 08 NA PRZEŁOMIE XIX XX WIEKUx
SOŁŻENICYN ALEKSANDER DWIEŚCIE LAT RAZEM CZĘŚĆ I ROZDZIAŁ 12 W CZASIE WOJNY (1914 1916)x
SOŁŻENICYN ALEKSANDER DWIEŚCIE LAT RAZEM CZĘŚĆ I ROZDZIAŁ 07 POJAWIENIE SIĘ SYJONIZMUx
SOŁŻENICYN ALEKSANDER DWIEŚCIE LAT RAZEM CZĘŚĆ I ROZDZIAŁ 04 W EPOCE REFORMx
SOŁŻENICYN ALEKSANDER DWIEŚCIE LAT RAZEM CZĘŚĆ I ROZDZIAŁ 02 PRZY ALEKSANDRZE Ix(1)

więcej podobnych podstron