Powieść ukazuje nam rozgraniczenie polskiego społeczeństwa na bogatych i biednych, lepszych i gorszych. Ta granica to jeszcze spuścizna feudalizmu, trzymającego się dobrze w polskich realiach. To rozgraniczenie mentalności, sposobu życia i zapatrywania się na sens własnej egzystencji na tym świecie - dla jednych pełnej przyjemności i możliwości rozwoju, dla innych (tych np. z piwnicy u Kolichowskiej) będącej pasmem cierpień. Jesteśmy dalecy od wyobrażenia sobie awansu społecznego Gołąbskich, gdy Zenon, wielkim trudem, ale i przy pomocy szlacheckiego pochodzenia, zdobył wysokie stanowisko. Nałkowska jest zawiedziona postawą arystokracji i inteligencji nie robiących nic dla załagodzenia wstydliwego dla Polski drastycznego podziału, urągającego człowieczeństwu życiu jednych na drugich.
Kariera Ziembiewicza rozwijała się kosztem ciągłego przyciszania własnego sumienia, porzucania indywidualności myślenia. W trakcie robienia jej niezauważalnie oddalał się od własnych wartości moralnych, ulegając presji przełożonych lub sytuacji, która wymagała posłuszeństwa i nagięcia karku. Zenon nie był świadomy zdrady samego siebie; proces ten następował powoli. Nowe okoliczności i perspektywy zacierały granicę odpowiedzialności moralnej, co doprowadziło do konfliktu wewnętrznego i odebrania sobie życia. Podobnie już poza tą granicą znajdowało się porzucenie ciężarnej Justyny czy pośrednia odpowiedzialność za wydanie rozkazu strzelania do robotników.
Granicą moralną była także krzywda drugiego człowieka. Wiadomo, że po działaniu na szkodę innego doznaje się wyrzutów sumienia i człowiek poszukuje sposobów zadośćuczynienia pokrzywdzonemu. Takiego wynagrodzenia krzywd ludzkich Zenon nie znalazł. Nie tylko on przekroczył granicę moralną - także Justyna, zmuszona okolicznościami do aborcji wystawiona została na pastwę wyrzutów sumienia, które doprowadzić musiały do psychicznego okaleczenia i zemsty na nieodpowiedzialnym kochanku. Samobójstwo Zenona było dowodem na przyznanie się do przekroczenia granicy odpowiedzialności moralnej.
Następną granicą występującą w utworze jest rozdzielenie subiektywnego i obiektywnego postrzegania świata i własnych w nim czynów. Autorka już na początku powieści sugeruje dwoistość sądów o sprawie Zenona, mówiąc o jej "groteskowości" a zarazem "tragiczności". W utworze obserwujemy u Zenona (bo to on głównie granice owe przekraczał) zanik umiejętności trzeźwej oceny sytuacji. Dochodząc do coraz wyższych stanowisk zapominał o dużej roli opinii innych o własnej osobie, jednocześnie dbając o dobrą opinię u wysoko postawionych osobistości, często przy pomocy półśrodków takich, jak "zamykanie ust" Justynie za pomocą protegowania jej osoby w kręgach kupieckich. Podobnie w przypadku starć z robotnikami przekonać się mógł o innym wizerunku swojej osoby u zdeterminowanych, bo bez szans na lepszą egzystencję, robotników oraz o rzeczywistych przyczynach odstąpienia od budowy nowych osiedli, wiadomych tylko jemu.
W końcu w rozmowie Karola z księdzem Czerlonem poruszony zostaje głęboko filozoficzny problem możliwości obiektywnego poznania świata. Pragmatyczny Karol sugeruje tutaj ogromne umiejętności ludzkiego rozumu, odbarzonego przez Boga naturalną dążnością do tłumaczenia rzeczy jeszcze nie poznanych. Granica ta jest zatem płynna, wyznaczają ją najnowsze osiągnięcia myśli i rąk ludzkich. Natomiast stanowisko Czerlona w tej samej kwestii jest odmienne - granicą tą jest bezpośredni udział Boga w stwarzaniu świata i pierwiastki cudowności zawarte w nim, które pozostaną domeną Boga. Jego zaś istota także pozostania niezbadanam ktoś musi istnieć ponad człowiekiem. Jednocześnie obaj podkreślają wyjątkowość człowieka i jego złożoność, pozwalającą m.in. prowadzić abstrakcyjne poznawanie świata.