licencjat


U n i w e r s y t e t M i k o ł a j a K o p e r n i k a

W y d z i a ł N a u k H i s t o r y c z n y c h

K a t e d r a E t n o l o g i i

Marta Kasprowicz

Nr alb. 144823

Świat mentalnych samobójców

- jako przestrzeń liminalności istnienia, miejsce „nie - bycia i nie - wiedzenia”.

Praca licencjacka

Napisana pod kierunkiem

Dra Krzysztofa Piątkowskiego

Toruń 2003

SPIS TREŚCI

Prolog - Śmierć w kulturowym kostiumie. "Iluzoryczność" uwięziona w Konstruktywnym Laboratorium Prawdy. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 3

Śmierć - pusta idea - nicość . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 7

Jak w świecie, gdzie wszyscy starają się przeżyć za wszelką cenę, osądzić

tych, którzy decydują się na śmierć? . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 9

Logos o istotach aspołecznych. Życie jako przywilej ludzi przeciętnych.. . . . .15

Samotne odbywanie podróży do pierwszej chwili, przed którą nie było

dróg ani wędrowców. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .. . . . . . . . . . . . . . . . . . . 20

Śmierć jako życie na szczytach . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 22

Praktyka samobójcza - „ droga małych śmierci ” . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .26

Po drugiej stronie lustra - epilog . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .29

Przypisy . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 31

Bibliografia . . . . . . . . . . . . . . . . .. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 33

PROLOG

W. Szekspir Hamlet , akt III , sc. I ; tł. J.Paszkowski

„Umrzeć - zasnąć - .

i na tym koniec.- Gdybyśmy wiedzieli,

Że raz zasnąwszy , zakończym na zawsze

Boleści serca i owe tysiączne

Właściwe naszej naturze wstrząśnienia ,

Kres taki byłby celem na tej ziemi najpożądańszym.

Umrzeć - zasnąć . - Zasnąć !

Może śnić - w tym sęk cały , Jakie bowiem

W tym śnie śmiertelnym marzenia przyjść mogą ,

Kiedy zrzucimy z siebie więzy ciała ,

To zastanawia nas : i toć to czyni

Tak długowieczną niedolę ; bo któż by

Ścierpiał pogardę i zniewagi świata ,

Krzywdy ciemieżcy , obelgi dumnego ,

Lekceważonej miłości męczarnie ,

Odwłokę prawa , butę władz i owe

Upokorzenia , które nieustannie

Cichej zasługi stają się udziałem ,

Gdyby od tego kawałkiem żelaza

Mógł się uwolnić ? Któż by dźwigał ciężar

Nudnego życia i pocił się nad nim ,

Gdyby obawa czegoś po za grobem ,

Obawa tego obcego nam kraju ,

Skąd nikt nie wraca , nie wątliła woli

I nie kazała nam pędzić dni raczej

W złem już wiadomym , niż uchodząc przed nim

Popadać w inne którego nie znamy ?”1.

Decyzje podejmują się same, wybory dokonują się same.

My jesteśmy niezdecydowanymi, uczestnikami przemijania.

Zaczarowani wrażeniami, rozczarowani rozróżnieniem.

Kieruje nami napęd martwej logiki, ubezwłasnowolnionej wolności.

Wobec natury tworzymy mechanizmy rozpoznawcze,

poprzez które poznajemy samych siebie, sztucznych wobec świata.

Odkrycia by zrozumieć, dokonują się w naszych głowach.

Świat jest imagogenny, a my jesteśmy imagineskopami, zależnie od filtrów i naszej intencji, przybiera różnorodną postać.

Realność rzeczy pozornych - władza, wolność, wiedza...

- wszystko co istnieje jest złudzeniem , tylko złudzenie istnieje naprawdę. Jedyne co mamy i możemy stracić to iluzje.

Tym wstępem, chcę uwrażliwić czytelnika na formę i treść tej pracy, ukazującą specyficzną optykę traktowania życia i śmierci.

Tanatologia, eschatologia, i inne "teorie śmierci" służą życiu i upamiętnianiu zmarłych, mają naturę teologiczno metafizyczną, są ludzką realizacją marzenia o nieśmiertelności. Robią dokładnie to samo co kultura, poprzez mity, wierzenia i rytuały uśmiercają przemijanie. Śmierć istnieje dla nich, tylko jako pragnienie pozbycia się jej... co jest niemożliwe, a tłumienie śmierci podsyca jednie i utrwala strach przed nią. Niewiele więcej, robi antropologia umierania - poznaje prawdę bez ujawniania jej fałszu - balansuje porównawczo na symbolicznych przedstawieniach śmierci, zestawiając poszczególne kultury i przedstawiając vademecum rozwiązań proponowanych przez różne kultury, na problemy stwarzane przez śmierć2. Opisuje jak społeczeństwa, pozują i ukrywają śmierć, odrzucając tym samym jej istnienie. Badania poświęcone problematyce umierania, zaczynają w punkcie, w którym już nie ma śmierci, a jedynie wynaturzone manifestacje tłumiące strach przed nią. Opierają się na rzeczywistości społecznej, nie podważając jej oczywistości istnienia, omijając tym samym "śmiertelne pozostałości", nie dające się przetworzyć kulturowo. Ograniczają się do jasno i celowo wytyczonych enklaw i funkcji, "...pozostają więc, w zgodzie z dokonaną przez kulturę redukcją kwestii śmiertelności do serii nazwanych i publicznie rozpoznanych problemów umierania..."3. Toteż, tylko nie które aspekty życia, uważa się za kulturowe zaklęcia, oswajające śmierć, pomijając te, które jakoby związków ze śmiertelnością nie posiadały, które byłyby czystym wykwitem życia. Chcę przez to podkreślić, że strach przed przemijaniem i zaprzeczanie śmierci, jest podstawowym (niejawnym) budulcem wszelkich procesów i organizacji społeczno-kulturowych.

Humanistyka ma to do siebie, że potrafi badać praktykę życia tylko w teorii. Najlepiej wychodzi na tym, stosując metody fenomenologiczne i hermeneutyczne, rozwiązując problemy w ramach niepełnej informacji intuicyjnie i poprzez interpretację. Dla nauki taki niedostatek heurystyczny jest bolesny, ale antropologia kultury pojęła, że ludzkie poznanie opiera się na insynuacji i sugestii. Współczesne badania nad kulturą ujawniły doniosłą rolę śmierci w życiu ludzkim.

Wszelkie transcendencje i zaświaty zostały pobudzone do życia, poprzez myśl porażoną strachem przed śmiercią. Broniąc się przed umieraniem od tysięcy lat usilnie tworzymy trwały ład rozróżnienia, gwarantujący przetrwanie i nadający śmierć naszej kruchej egzystencji. Mówimy o naszej rzeczywistości "życie", "normalność", cały wysiłek i energię wkładając w jej podtrzymywanie, i pilnując, by nie wkradła się w nią żadna śmiercionośna aberracja - ograbiająca z poczucia stabilizacji, ułudy postępu i zysku. Cały ten niewidzialny kulturowy projekt jest dwubiegunowy - tworząc apoteozę życia celuje w życie pogrobowe. Kultura jest rozległym obszarem obiektywnej (re)kompensaty, pod przemożnym wpływem której, ulegamy złudzeniu jej prawdziwego istnienia. Daje nam, zastępcze spełnienia nieśmiertelności w postaci zewnętrznych, materialnych lub idealnych obiektów kateksji. Rozwinięty przez człowieka ekstensje, tworzą dość skutecznie iluzję prawdy i realnego istnienia "na wieki wieków"... 4.

Kulturowa krucjata rozpoczęła się wtedy, gdy człowiek zdecydował że cały świat "został stworzony" z myślą o nim. Na domiar złego poczuł, że chce czegoś więcej, życia innego niż było mu dane. Pragnienie, tego co nie istnieje, stało się źródłem niekończących się poszukiwań... Żyjemy nieświadomie w naszych głowach, pod jarzmem restrykcyjnej kultury i właśnie stąd to nieporozumienie. Za pomocą różnicujących struktur logicznych, (poza którymi życie dla nas jest już nie możliwe) wznieśliśmy wokół siebie, nieprzeniknioną "fortecę abstrakcyjnych sądów ostatecznych". Zdaje się nam, że mamy coś więcej niż tylko życie doczesne, że predestynowani jesteśmy do wyższych, boskich celów. Nasz arogancja nie zna granic, nie zna ich także najpłodniejsze uczucie strachu przed śmiercią (skupiające wszystkie pozostałe).

Nawiązując do kultury, czyli w moim rozumieniu do zaprzeczania śmierci, przedstawić pragnę istoty, które przekraczają jej ograniczenia (kultury = strachu). Mentalni samobójcy oprócz tego, że "wchodzą w śmierć" tracą także tożsamość i dekonstruują własną psychikę. Nie wyznają "wspólnych wartości", nie dbają o identyfikację z społeczną, ani o własną osobowość. Stwarza to pewną niemożliwość badawczą dla socjologii jak i dla psychologii, bo nie ma przedmiotu badań. Mnie to jednak nie przeszkadza. Refleksja nad tym, czego nie ma, jest czystą fikcją: to jest nie udającą prawdziwości istnienia.

* * *

„Być albo nie być, oto jest pytanie„ 5.

Podważanie życia, osądzanie czy warto jest żyć, czy też nie, jest udzielaniem odpowiedzi na podstawowe pytanie ludzkości.

Człowiek jako „byt - ku - śmierci”.

Przeznaczeniem człowieka jest żyć w czasie i ulegać jego niszczącej sile aż do śmierci.

Śmierć jest najważniejszą sprawą życia.

Przemijanie jako zasada życia, zaakceptowanie cierpienia jest sensem i celem na tej ziemi.

Sokrates powiadał, że : „ Bać się śmierci, jest tym samym co mieć się za mądrego nim nie będąc; gdyż jest to mniemać, że się wie, to czego się nie wie. Nikt nie wie, czy śmierć nie okaże się największym błogosławieństwem dla istoty ludzkiej, a jednak ludzie boją się jej, jak gdyby posiadali niezbitą pewność, że jest największym z nieszczęść”6.

Są takie istoty na ziemi, które przypatrują się śmierci, ocierają się o nią... doświadczają jej. Żyją świadomie, tj. kosztem własnego „ja”, na granicy samozatracenia, łamiąc przyjęte zasady, podważając oczywistość życia. "Słyszą jak ich umysł nieustannie pracuje(...).Ludzkość jest dla nich zbędnym ogniwem chorej ewolucji" 7. Gatunek ludzki bardziej im przypomina wirusa niż ssaka, gdyż nie dąży do równowagi z przyrodą, jak czynią to wszystkie inne organizmy. Jest pasożytem żerującym na wszelkim życiu. To choroba, która infekuje samą siebie. „...Życie skazane jest na samopożeranie się, bo żywi się porządkiem, którego nie ma po za życiem, ( ... ) trzeba niszczyć aby żyć, karmić się ładem, który o tyle jest pokarmem o ile pozwala się zrujnować. Nie etyka, lecz fizyka ustala taką prawidłowość. ( ... ) Pęd do destrukcji daje się wywieść wprost z termodynamiki.”8. Życie organiczne jest pasożytniczym wykwitem na martwej tkance wszechświata - skazą, chorobą bytu, jest czymś wyjątkowym w kosmosie. Stwórcą był fluktuacyjny kaprys nicości. Kosmos nie mógł powstać, bo nie miał z czego. Jest chwilowym wybrykiem, dłużnikiem nicości, istnieje na kredyt. „ ...Wszechświat to nielegalna pożyczka, to dług materialno - energetyczny. ( ... ), pryśnie pewnego pięknego dnia niczym bańka mydlana. Jako anomalia, zapadnie się z powrotem w ten sam niebyt, z którego wychynął ”9.

agogenny, a my jesteśmy imagino. . . . . . . . . .ja Kopernika ŚMIERĆ - PUSTA IDEA - NICOŚĆ

Tak jak narodziny, tak też śmierć jest poza naszym doświadczeniem. Żyjąc możemy o tym tylko pomyśleć. Świadomość śmiertelności dana jest tylko człowiekowi ale w stopniu minimalnym, o własnej śmierci wiemy pośrednio, obserwując śmierć innych i widząc jej totalną sprawność i skuteczność działania. Śmierć jest oswojona, przetrawiona symbolicznie , poddająca się mentalnej obróbce dzięki wytworom kulturowym, choć nie sposób jej zdefiniować, bo oznacza ostateczną pustkę „...nieistnienie, które ,absurdalnie, wszelkim bytom nadaje istnienie...”10 . Bez śmierci - destrukcji nie byłoby gestów kreacyjnych. Bez kultury, śmierć byłaby nieakceptowana- nie myślelibyśmy o niej ... śmierć by nie istniała. Nie ma kultury: nie ma pojęcia przedmiotu, nie ma podmiotu poznającego. Poczucie śmierci i ucieczka przed nią jest najbardziej istotnym powodem istnienia kultury ( religii, polityki, sztuki, nauki ), potężnej fabryki trwałości zaprzeczającej jej istnienia - to domena zmiany zagrażająca ludzkiemu życiu. Barykadując się przed chaosem ( śmiercią - nicością ) usilnie tworzymy ład kulturowy nadając sens i znaczenie naszemu życiu. Chcemy się czuć bezpieczni, doznawać jak najwięcej przyjemności i unikać jej doświadczania.

Pojęcie śmierci dlatego jest pozbawione treści, bo implikuje „pustkę” - trudną do przyjęcia „nicość” - abstrakcję nie dającą się wyobrazić; myślą , która sama siebie unicestwia. Myślenie o śmierci ograbia życie ludzkie z ważkości istnienia. Człowiek nie potrafi pogodzić się z przemijaniem, trudno mu „stać nago” wobec nicości, dlatego transcendentuje siebie poza życie doczesne, celując w kulturę - pokładając nadzieję na życie wieczne. Ucieczka przed śmiercią i zapędy normatywne doprowadziły do trwałej mistyfikacji przestrzeni. Świat ludzki aczkolwiek podzielony i niejednorodny, od wieków porządkowany w system norm: nakazów i zakazów, daje nam poczucie stabilizacji, bezpieczeństwa , tworzy apoteozę życia i umożliwia jego metafizyczną postać. Żywot transcendentowany w zaświaty rekompensuje nam jego utratę na ziemi. Skoro śmierć cielesna nie jest żadnym zakłóceniem, bo przecież dane jest nam życie wieczne w zaświatach to nie powinniśmy się bać umierać.

Mistyczne akrobacje kultury w celu złagodzenia panicznego strachu przed śmiercią bałamucą i frymarczą, że istnieje coś bardziej znaczącego, wartościowego do czego trzeba dążyć, wznosić się i w co trzeba uwierzyć. Lecz są to tylko, kolejne iluzje adaptacyjne, wytwory poszczególnych kultur, które zależnie od przyjętej religii, obiecują takie czy inne zbawienie, narkotyzując mantrami bądź ogłuszając hymnami. Toteż dojmującą rolę w tworzeniu kultury odgrywa śmierć, a właściwie jej zaprzeczanie (nie do końca skuteczne). Kultura jest instrumentem niezwykłym przez to, że nie ukazuje swych prawdziwych motywów działania. Gdyby jej prawdziwa praca ujawniła się przed autorami jej wybryków, zobaczyliby oni, że służy ona tylko zaciemnianiu prawdy. Bez nieświadomej partcypacji i kulturowych ekstensji wyścig szczurów uległ by zapaści.

„... kultur można sporządzić bezlik, i on doprawdy został sporządzony ( ...), każda z nich ma logikę swej struktury, a nie swych autorów, bo to jest taki wynalazek, który urabia po swojemu własnych wynalazców, a oni o tym nie wiedzą, kiedy się zaś dowiedzą, traci absolutną moc nad nimi, a oni dostrzegają próżnię. (...) Dziura przedstawia groźbę, lecz i szansę... ”11.

Wszelkie ideały, sensy, znaczenia, są troską o to, by życie czynić, wartym życia, są środkiem tłumienia obawy przed śmiercią. Kultura przekracza śmierć, naturalny stan entropii przekształcając go w ład rozróżnienia; polega na transcendencji, rozszerzając czasoprzestrzenne granice bytu. Lecz prawda o potrzebie mistyfikacji przestrzennej, maskowania nietrwałości \ śmiertelności, nie jest łatwa do przyjęcia. Większość ludzi jest nie świadoma doniosłości śmierci w życiu kulturowym , żyje naiwnie w krainie czarów.

Świadomość absurdalności śmierci, zawdzięczamy życiu w społeczeństwie, natomiast, rozumienie śmierci zawdzięczamy ludziom odważnym, ujawniającym mechanizmy działania ludzkiego świata. Nazywam ich mentalnymi samobójcami, bo muszą się degradować w sensie manetalnym, by stać się osobą. E. Cioran dla którego śmierć jest wpisana w życie, U. G. Krishnamurti dla którego śmierć jest tylko zmianą stanu skupienia, czy też samuraj z filmu J. Jarmusha pt. ”Ghost dog”, który widzi siebie martwym, a życie jako sen; są dla mnie istotami pozbawionymi tożsamości, odartymi z iluzji życia, traktującymi istnienie jako pozorne, jako jedną z możliwości bycia. Potrafią przyjąć istniejącą pustkę, bez jej zapychania czymkolwiek, stoją odważnie „nago” wobec nicości, choć cechuje ich wyjątkowa kreatywność, ale jest ona w pełni świadoma własnej iluzoryczności. Akceptują stan „nie- wiedzenia” , „bycia nikim”, wchodzą w strach i chaos, przekraczając granice bezpieczeństwa, by stać się niezniszczalnym, bytem sui generis istniejącym samoistnie, nie mającym przyczyn ani celów.

JAK W ŚWIECIE, GDZIE WSZYSCY STARAJĄ SIĘ PRZEŻYĆ ZA WSZELKĄ CENĘ, OSĄDZIĆ TYCH, KTÓRZY DECYDUJĄ SIĘ NA ŚMIERĆ?

„...Dlaczego samobójstwo w samotności jest żałosnym występkiem? Dlaczego samobójstwo publiczne w majestacie obrzędu jest wniebowstąpieniem? Dlaczego samotna śmierć z własnej ręki jest grzesznym łamaniem praw boskich, a śmierć na oczach bliźnich jest zwycięskim wyzwaniem pana boga? 12.

Tysiące lat cywilizacji obwarowało samobójstwa tabu. Ludzie powinni walczyć o przetrwanie, o przedłużanie gatunku i podtrzymywanie kultury, w lepkiej metafizycznej obrzydliwości, którą umazani jesteśmy aż po krańce naszego istnienia. „...na każdym kroku aż do mdłości szczerzy do nas zęby świat ludzki i tak zwana kultura w swoim zakłamanym, prostackim i obłudnym blasku jarmarcznym, skoncentrowana i doprowadzona do szczytu obrzydliwości we własnym, chorym Ja...”13. Istotne jest bowiem trwanie w bycie indywidualnym, zakładanie podstawowych komórek społecznych, i zachowanie transmisji kulturowej. Kultura "działa" podobnie jak ewolucja, wtłaczając „na dnie życia” cele, drogi, gradienty w ciała zwierzętom, w jednym ładunku jako ich los. Ta Nemezis - mordęga rozumu trzyma nas w ryzach zniewolenia i w nadziei na nagrodę po śmierci za subordynację i naiwne poddanie się jej totalitarnej władzy. Tę samoniewiedzę życia ustanowiła w jego zaraniu konieczność, wymuszająca na kulturze pośrednictwo w zawiadywaniu ludźmi, jako płatnymi transakcjami między ciałem a świadomością. Ten algedoniczny ster tworzy maskę ignorancji zaprzysiężenie trwania w ślepocie na oczywistość, że transcendencja jest złudzeniem.

„...była niemal pewna, że wszystko skończy się wraz ze śmiercią. Dlatego wybrała samobójstwo - nareszcie uwolnienie i wieczna niepamięć. Jednak w głębi serca kołatała jeszcze wątpliwość : a jeśli Bóg istnieje? (...) - w co szczerze wątpię - to zrozumie, że istnieją granice ludzkiej wytrzymałości. To on stworzył cały ten nieład, gdzie panuje nędza, niesprawiedliwość, chciwość, samotność. (...), będzie zapewne wspaniałomyślny wobec stworzeń, które zechciały prędzej opuścić ten padół, a może nawet przeprosi za to, że zmusił nas do odbycia ziemskiej wędrówki.”14.

„...Z ukrytą gdzieś na dnie duszy wiarą w nicość modliła się do niej już od dziesiątego roku życia, a może i dawniej, nie wierząc w życie wieczne ducha, mimo szalonej, dzikiej za tą wiarą tęsknoty. ”15.

Większość ludzi umiera w sposób naturalny, na skutek starzenia się lub choroby. Inni umierają nieoczekiwanie, stając się ofiarami wypadków i morderstw, ale najbardziej zagadkową przyczyną śmierci, która porusza zarówno naukowców jak i artystów, a szczególnie ludzi wierzących, jest samobójstwo.

W kulturze jest ono dopuszczalne (akceptowane) jedynie jako czyn niedobrowolny. Samobójstwo regulowane tradycją jest moralne - honorowe . Przez całe stulecia sutee - samobójstwo popełnione przez indyjską wdowę, na stosie całopalnym, podczas ceremonii pogrzebowej męża - uchodziło za akt wielkiej ofiarności, godny największej pochwały. W Japonii, seppuku (dosłownie: samowypatroszenie) uznawane było za najbardziej godny samuraja koniec życia.

Samobójstwo jako akt samowolny, jest powszechnie uważany za czyn bezprawny. W europejskich kodeksach, określano go mianem felo de se - zbrodnią przeciwko sobie. W Anglii, zapis o „zbrodni samobójstwa” wykreślono z kodeksu karnego dopiero w 1961 roku.

W judaizmie, chrześcijaństwie, islamie samobójcy skazani są na potępienie, tak na ziemi (społeczne napiętnowanie zmarłego wśród żywych ) jak i w zaświatach (katusze w czyśćcu lub wieczna tułaczka). Jedynie wstyd i hańba należały się temu, kto ważył się odebrać sam sobie życie. Oprócz kar o charakterze religijnym jak na przykład odmowa uroczystego pochówku lub sprawowanie innych obrządków pośmiertnych, prawo przewidywało oficjalną profanację ciała samobójcy, a także możliwość przejęcia jego majątku.

Samobójca nie był godzien „gnić” w poświęconej ziemi, jego miejsce było pod płotem, murem lub na rozstaju dróg, w każdym bądź razie w miejscu granicznym należącym do demonów i upiorów. Z powodu przynależności do świata „żywych trupów” jego martwe ciało przybijano drewnianym kołkiem do ziemi, by powstrzymać potępionego ducha przed wędrowaniem po „prawdziwym świecie na prawdę żywych.”

Jedynie w hinduizmie i buddyzmie, gdzie ludzkie istnienie z natury swej jest zmienne i przejściowe, nierealne i mało znaczące, akt odebrania sobie życia nie podlega restrykcyjnej inkwizycji kulturowej, niemniej samobójstwo jest głupotą, bo nie zmienia to sytuacji w systemie reinkarnacyjnym, jest powrotem do punktu wyjścia. 16

Ten, kto wierzy w duszę, zaświaty, w boga, decydując się na śmierć samobójczą, skazuje się na katusze w piekle i na potępienie żyjących, a to za sprawą kultury, która nakręca pogardę dla rezygnujących z niej, determinuje strach przed śmiercią samobójczą, zhańbioną i tchórzliwą w potocznym mniemaniu. Dla jej dobra dla rozwoju cywilizacyjnego, na potęgę posępnego gatunku homo sapiens, ludzie nie powinni sami decydować się na jedyny czyn własnej woli. Groźba potępienia (tu i tam) jest swoistą gwarancją trwałości życia kulturowego. Bez tej obawy przed zapomnieniem i niekończącymi się męczarniami, ludzie nie wdzięczni za życie, czujący się wepchnięci siłą w ten świat, zabijaliby się masowo. Zostałoby niewielu „napacanych” nihilistów/hedonistów, realizujących nieskrępowanie własne fantazje erotyczne, egzotyczne i ezoteryczne. ...

Prawie każda kultura potępia autodestrukcję. Czy ma w tym jakiś nikczemny zamysł: oskarżając o czyn karygodny i strasząc nicością? Kultura działa jak pasożyt, pozbawiony wyczucia i umiaru, funkcjonujący poza własnymi ideałami, bezwiednie, dlatego pełnosprawnie zaspokajający jedyną potrzebę, bycia nierozpoznaną, zakrytą przed swymi stwórcami. Poprzez kuszenie własnymi wdziękami, eliminuje potencjalnych samobójców, „nie przesiewając” wybranych, gotowych do odłączenia, których nie sposób już zniewalać mamiącymi fatamorganami.

Myśl o śmierci wywołuje lęk, bo jest definitywnym końcem życia, choć kultura wmawia nam, że jest inaczej. Wymyśla zastępcze formy życia po śmierci i gwarantuje utrwalenie w tradycji. Człowiek umiera ale ma zapewnione miejsce w rzeczywistości kulturowej. Życie jest nieustającym wskrzeszaniem, dzieł ręki i myśli ludzkiej, to co zostało stworzone może zostać ponownie odtworzone. Kultura gwarantuje nieśmiertelność, poprzez „rezurekcję dowolnego nagrania”. Za pomocą licznych możliwości remastrerujących, zniekształca faktyczny bieg wydarzeń, deformując „wistość rzeczy”. Reaktywując i reanimując przeszłość w „nowe jakości”. Rzeczywistość, jaką kultura nam przedstawia, jest estetycznie i etycznie do przełknięcia, godzimy się na nią, bo znieczula nasze myślenie o „brzydkiej i złej ostateczności” i niweluje naszą zwierzęcość poprzez regulację instytucjonalną. Pomimo zniewolenia daje nam bezpieczeństwo. Życie na wolności jest dla ciała nie możliwe, bo jest zbyt bolesne, i od „niemożliwości wytrzymania” ulega rozpadowi. Toteż większość nie wychodzi poza kulturę , podlegając stałej stymulacji obyczajowej. Formy symboliczne ( język ) filtrujące zjawiska, interpretujące rzeczy takimi jakimi być powinny, chronią naszą świadomość przed zwątpieniem w znaczenie i sens życia, byśmy pod wpływem przerażenia spowodowanego wiedzą na temat tego, jakimi faktycznie rzeczy są, nie umarli z wrażenia. Opieka kulturowa jest konieczna, dla większości ludzi - czepiających się kurczowo życia, zakrwawionymi pazurami i sparaliżowanymi, od zastygłego uścisku palcami. Toteż „niechcący żyć” jawią się jako szaleńcy, bo... nie chcą żyć! co jest potwornie dziwne, wobec podstawowej zasady, nieuświadomionej potrzeby życia, która dopóki pozostanie nie jawna, dopóty działa, a jeśli stanie się oczywista i zostanie podważona dochodzi do anihilacji. Dla mentalnych samobójców kultura jest podłożem chorobogennym, kreatorem szaleństwa. Czym potwierdzają podstawową tezę antypsychiartii : że choroba psychiczna ma podłoże społeczne. Szaleńcy, dewianci to w istocie nonkonformiści. W świetle ustalonej normy ich zachowanie jest kuriozalną aberracją, to też zamknięcie ich w szpitalu ma na celu wyłącznie zmuszenie ich (poprzez prąd i leki) do zaakceptowania określonego porządku społecznego. Antypsychiartia wzbudza niepokój lekarzy i opinii publicznej, toteż jest nie brana właściwie pod uwagę w praktyce. Zrozumiałe jest więc przekonanie, że samobójstwa dokonują osoby chore psychicznie, niezrównoważone emocjonalnie, neurotycy w stanie skrajnego wyczerpania, niezdolni do harmonijnego wtopienia się w nurt „harmonijnego życia„ niezdolni do odnalezienia w nim harmonii". Ja w nich widzę nonkonformistów, nie akceptujących narzuconych im ról i norm społecznych, którzy sami wyznaczają sobie reguły postępowania. Są to typy świadome własnej śmiertelności, dopuszczające do siebie myśl: że w pewnych sytuacjach można odebrać sobie życie, i że każdy byłby do tego zdolny... gdyby się nie bał. Każdy może być bliski pragnienia odebrania sobie życia, tylko myśl taka jest nie do zaakceptowania. Jak każdy absolut tak też śmierć nie jest do przyjęcia w stanie „czystym” bez kulturowego kostiumu.

Unicestwienie dokonane samodzielnie przeraża tym bardziej, bo przywołuje śmierć na własne życzenie; odrzucając życie, powołuje „pustkę”, odrzucając jej życiodajną zawartość. Śmierć osoby bliskiej jest wyjątkowym rozczarowaniem i przygnębiającym wydarzeniem, dlatego zupełnie naturalne jest to, że najbliżsi ofiary samobójstwa tak często i zawzięcie zaprzeczają prawdzie. Ich reakcją jest odrzucenie samobójstwa jako faktu, tak jak by ten czyn własnej woli - w odróżnieniu od wypadku lub śmierci z przyczyn naturalnych - miał posmak przestępstwa, które w jakiś sposób pomniejsza człowieka i jego charakter. Obwiniając go i oskarżając, osoby bliski mają także poczucie współudziału w tej tragedii. Rodzi się myśl, że można było jej zapobiec gdyby się w porę podjęło pewne kroki lub zachowało nieco inaczej. Niemniej człowiek, który odebrał sobie życie, usiłował to zrobić bądź też nosił się takim zamiarem, jest zazwyczaj niesprawiedliwie oceniany jako winowajca i tchórz. Mam wrażenie że panuje powszechna nieświadomość rzeczywistych przyczyn samobójstwa.

Nauka widzi albo motywy zewnętrzne, społeczne albo wewnętrzne, jednostkowe. Socjologia traktuje samobójców jako ludzi nie zdolnych do zasymilowania się z grupą społeczną, będących z nią w konflikcie. Opiera się na założeniu, że samozniszczenie związane jest z warunkami socjalnymi, z niemożnością zintegrowania się podmiotu ze wspólnotą, w której żyje. Jednostka uzyskuje wartość jedynie poprzez społeczeństwo, nadające jej funkcję i świadomość moralną; istnieje tylko dla i przez innych: Jednostce tym mniej zleży na niej samej, im bardziej zależy jej tylko na sobie. Emil Durkheim , twórca francuskiej szkoły socjologicznej, badacz religijności i obyczajów, wyróżnił trzy podstawowe typy samobójstw:

- egoistyczne - popełniają osoby, nie zintegrowane w stopniu wystarczającym ze społeczeństwem, a jedyną motywacją ich działania jest interes osobisty. Robią z życiem to, na co mają ochotę.

Jeśli któregoś dnia postanowią się zabić - będzie to ich własna, niepodważalna decyzja.

- altruistyczne samobójstwo jest wynikiem nadmiernej integracji ze społeczeństwem, takie osoby nie chcą być ciężarem dla innych, cierpią na zanik instynktu samozachowawczego.

- anomiczne - spowodowane alienacją i wyobcowaniem jest spowodowane utratą poczucia sensu, i brakiem jasnych kierunkowskazów postępowania. Izolacja taka jest najczęściej skutkiem drastycznych zmian w życiu jednostki 17.

Sigmund Freud z kolei, jak na psychoanalityka przystało, uważał wewnętrzne dyspozycje psychiczne za podstawową przyczynę samobójstwa. Skłonności anihilacyjne byłyby pochodną ścierania się dwóch sił drzemiących w psychice: siły kreacyjnej (Erosa) z destrukcyjną (Thanatosem). Przewaga tej drugiej, niechybnie prowadziłaby do zwycięstwa śmierci nad życiem. W świetle psychoanalizy, jednostka pragnie żyć, a z drugiej strony chce umrzeć i w zależności od sytuacji ulega Erosowi lub poddaje się Thanatosowi. Dwie antagonistyczne siły są także przyczyną istnienia kultury, która jest zaborczą taksonomią na łonie natury - jest wynikiem gwałtu, jakiego wszelkie działanie zorganizowane dokonuje naturze. Kultura, która wychowała człowieka, jest uważana za narzędzie represji, skierowane przeciwko jego naturalnym instynktom. Zaklęty krąg sprzeczności, z którego nie ma wyjścia powoduje , że każde rozwiązanie konfliktu jest brzemienne w nowe konflikty. W takim ujęciu śmierć jawi się jako wybawicielka, która mogłaby ocalić człowieka przed życiem - tyranem 17.

„...Całe to rozstrzelone we wszystkich kierunkach bogactwo myślowe, wywiera wrażenie, że któraś z hipotez musi po prostu być słuszna, że niemożliwe jest, aby rzeczywistość była całkiem odmienna, inna jeszcze niż miliardy ciskanych w nią propozycji...” 18.

Jeśli faktycznie naukowe rozpoznanie zapędów destrukcyjnych byłoby prawdziwe, masowo zabijalibyśmy się codziennie. Wszyscy jesteśmy obdarzeni egocentryzmem, nieograniczonym jednak samouwielbieniem, dlatego możliwy jest altruizm wobec innych, ale także nieufność i strach wobec nich, nakręcające sprężynę agresji, bo „...wyrazy altruizmu są egoizmem gatunku (...) tylko trawa może być w miłosierdziu, okazywanym wszystkiemu co żyje, do końca konsekwentna ...”19. Nie można jednoznacznie stwierdzić czy kierują nami popędy wewnętrzne czy też determinują nas bodźce z zewnątrz, czy jesteśmy bardziej intro- czy ekstrawertyczni. Jesteśmy złożeni ze sprzeczności, zintegrowani ze społeczeństwem jak i odizolowani od siebie. Dopóki nie zdajemy sobie z tego sprawy, dopóki działamy jedynie w obrębie swojego ograniczonego pola, dopóty życie trwa siłą bezwładu.

Nie istnieje „albo-albo”, jest „tak i tak”. Istnieje zbyt wiele stron, by „opowiadając się”, nie popaść w stronniczość i zakłamanie. Egoizm każdego altruizmu, dezintegracja każdej integracji jest formą ludzkiego życia, poszerzoną jedynie na kształty podobne do własnych. Wszystko zaczyna się i kończy na imitowaniu antropokształtów... które prowadzi do nikąd, „...Wcale nie chcemy zdobywać kosmosu, chcemy tylko rozszerzać Ziemię (...). Jesteśmy humanitarni i szlachetni, nie chcemy [ poznawać innych ras, chcemy tylko narzucić im nasze wartości i przejąć ich dziedzictwo . Nie szukamy innych, tylko samych siebie ]. Nie potrzeba nam innych światów. Potrzeba nam luster. (...) „ 20. W zwierciadle umysłu jest wiele różnorodnych odbić, ale my o nich nie wiemy lub nie chcemy wiedzieć. Własne odbicie jest nam najprawdziwsze - jeśli nawet nie moje, to chociażby rzeczywistości do której przynależymy i niech będzie realnym odzwierciedleniem prawdy.

Kultura jest grobowcem (dawno zmarłych) mitów, wykwitem mistycznych tęsknot. "Stoimy w martwej wodzie zakłamania" gdzie fikcja nabiera wartości danej podstawowej. Prawda jest ruchem, energią a zawładnięta przez kulturę ulega paraliżacji, staje się fałszywym odbiciem rzeczywistości. Jej najbardziej skuteczną metodą kamuflażu, konserwującą praktykę życia w jej oczyszczone hipostazy jest nauka, która stała się niemalże religią, wiarą, przyobleczoną w szatę „odkrywania Prawdy ”. Poznanie > cel, ku któremu dąży, równie jest mglisty i ciemny jak obcowanie świętych czy nadejście mesjasza. Inwigilacja socjologiczna, wiwisekcja psychiczna czy inne metody i narzędzia, to dogmatyczna liturgika i pokorna praca badaczy, która jest oczekiwaniem spełnienia - Zbawienia i Kontaktu, którego nie ma ... bo być nie może pomostów między światem , nami a zaświatami.

LOGOS O ISTOTACH ASPOŁECZNYCH. ŻYCIE JAKO PRZYWILEJ LUDZI PRZECIĘTNYCH.

* Pismo święte, księga Hioba

„...Po co daje się życie strapionym,

istnienie złamanym na duchu,

co śmierci czekają na próżno,

szukają jej bardziej, niż skarbu na roli,

cieszą się , skaczą z radości,

weselą się, że idą do grobu,

( ... )

Bodaj bym zginął i nikt mnie nie widział,

jak ktoś, co nigdy nie istniał,

od łona złożony do grobu.

Odwróć twój wzrok, niech trochę rozjaśnię oblicze,

nim pójdę, by nigdy nie wrócić,

do kraju pełnego ciemności,

do ziemi czarnej jak noc,

do cienia chaosu i śmierci,

gdzie świecą jedynie mroki...” 21.

Pragnę wyjaśnić, że samobójcami nie są tylko te osoby, które rzeczywiście odbierają sobie życie, które w pewnym sensie stają się samobójcami tylko przez przypadek, a ich natura wcale nie jest śmiercionośna. „...wśród ludzi tuzinkowych, bez wstrząsów w życiorysie i żyjących stadnie, są tacy, którzy kończą samobójstwem, chociaż w całej swej strukturze i ukształtowaniu nie należą do typu samobójców, gdy tym czasem bardzo wielu, może nawet większość spośród tych, których z istoty należy zaliczyć do samobójców, nigdy nie usiłuje targnąć się na życie...”22.

Moja propozycja podziału "samobójstwa" jest następująca:

1. Samobójstwo tradycyjne, regulowane kulturowo jest ono powodowane dumą i honorowym uniesieniem, jest to czyn nie własny, spowodowany społecznym naciskiem, na przykład : wspomniane wyżej seppuku, settu . Nie są to czyny haniebne / samobójcze, są to śmierci męczeńskie i heroiczne.

2. Samobójstwo przypadkowe, zniszczenie ciała jako mechaniczna reakcja na paroksyzm, traumatyczny bodziec, na przykład utrata bliskiej osoby, nieuleczalna choroba (eutanazja), jest to prosty mechanizm ekspiacyjny, ucieczka a właściwie ratunek, przed cierpieniem nie do zniesienia. Ból psychiczny i fizyczny prowadzi do zniszczenia cielesności.

3. Samobójstwo mentalne ,jest to praktyka podważania życia : metodą jest wyrafinowany nihilizm (podważanie norm i zasad kulturowych, przekraczanie granic wytrzymałości), pewnego rodzaju epikureizm ( ascetyczny hedonizm - gdzie przyjemność wywołuje cierpienie i vice versa), istnieje tutaj pewna potencja autozagłady, samozniszczenie siebie i zapędy destrukcyjne. Cierpienie fizyczne często pomaga przetrwać, wzmacnia i hartuje; jest świadomie dozowane i masochistycznie przyjemne. Narzędziem jest własna osobowość, która ulega powolnej degradacji, jest to zabijanie własnej duszy, tożsamości, umysłu. Każda bowiem wybujała indywidualność, zwraca się przeciwko swemu ego i skłania się do jego unicestwienia.

Samobójca mentalny żyje w szczególnie bliskim kontakcie ze śmiercią, która jest jego nauczycielką. Traktuje życie jako agonię, jako powolne, i konsekwentne wchodzenie w nicość. Jego właściwością jest odczuwanie własnego „ja” jako szczególnie niebezpiecznego, niepewnego, zagrożonego elementu kulturowego; „...wydaje mu się, że stale, w sposób niezwykły jest narażony i wystawiony na niebezpieczeństwo, tak jak gdyby stał na szczycie skały, gdzie słabe pchnięcie z zewnątrz, lub drobna słabość od wewnątrz wystarczą, by strącić go w próżnię. (...) Przesłanką tych skłonności, ujawniających się zawsze już we wczesnej młodości i towarzyszących tym ludziom w ciągu całego życia, nie jest bynajmniej jakaś szczególnie słaba witalność, przeciwnie, wśród samobójców znajdują się natury wyjątkowo odporne i odważne...„23. Są to istoty po porostu wyczulone i wrażliwe, które przy najmniejszym wstrząsie, poddają się intensywnie wizji totalnej destrukcji, i przeżywają wszystko bardzo silnie i bezpośrednio. Nieufność i podejrzliwość przyczynia się do wyczuwania każdego fałszu.

Wszystko zaczyna się od bezsenności - rzeczywistość odpływa. Następuje zmiana percepcji widzenia świata - budzenie ze snu następuje poprzez pryzmat myśli samobójczych. Odtabuizowywanie śmierci dokonuje totalnego przewartościowania. Dzięki niej życie przestaje być małostkowe, przekracza wymiar "dwuznaczności". A jedynie śmierć istnieje poza jej grą i udawaniem. Podział na podmiot i przedmiot zostaje zniesiony przez „intensywne wydarzanie się rzeczy takimi jakimi są”. Wychodzenie z rzeczywistości uwarunkowanej kulturowo, podążając drogą śmierci, widzenia siebie martwym, wchodzenie w „przestrzeń medytacyjną”, pozbawioną obiektu czy idei. Jest to analiza agonii, konania na różne sposoby.

Świat jest jak sen,

tchnienie pochodzi z nicości,

wszystko dane jest z niczego,

forma pustki,

pustość formy,

Jeden cel danej chwili,

całe życie człowieka mknie chwila za chwilą,

jeśli zrozumie się cel danej chwili

nie trzeba tracić ani zyskiwać czegokolwiek bądź.

Artystyczne kody kulturowe (muzyka, Literatura, Film,) tak jak śmierć dostarczają dowodów na pozorność świata ludzkiego, na to, że nasza rzeczywistość jest arbitralnie i konwencjonalnie skonstruowana. Mentalni samobójcy, motywowani wiedzą na temat świata, jego nietrwałości i własnej śmiertelności, ograbieni z idealizmu, pewności co do prawdziwości istnienia, odzierają się dalej sami ze złudzeń: duchowych, mistycznych, umysłowych, psychicznych... poprzez wyjawianie i podważanie mechanizmów społecznych, kulturowych; eliminując kolejne „nierzeczywiste”, wyimaginowane przeszkody, wchodząc coraz bardziej w nicość. Charakteryzuje ich nadmierna samoświadomość, nadwyżka samopoczucia, nie potrafią bezmyślnie i naiwnie wchodzić w ludzkie schematy postępowania, dlatego potykają się o rzeczywistość i czują opór wobec istnienia w społeczeństwie. Abdykują z człowieczeństwa, detronizując kulturę, bo ona pojawiła się przez strach i wątpliwość, tworząc pomieszanie:

W zamierzchłych czasach powstały wtedy niezliczone zastępy tchórzów, którzy pobudzali wzajemnie w sobie strach, pozbawiając siebie ufności. Rozpalili ogień nienawiści, nurzając się w rzece namiętności i tarzając w błocie lenistwa.24.

Mentalni samobójcy mają poczucie, że ze światem jest coś nie tak, że jest on fałszywy i przesłania prawdę. Czują się jak „Alicja w krainie czarów” , pragną się przebudzić z koszmarnego snu i sprawdzić „ jak głęboka jest królicza nora ” .

Poprzez przymusowe życie na ziemi, czują że nie panują nad własnym losem i że są niewolnikami własnego umysłu. Toteż podstawową i specyficzną ich cechą jest niewdzięczność za życie, gdyż nie wyrazili zgody na istnienie. Nikt nie zapytał się, czy chcą przyjść na świat. Woleliby się nigdy nie narodzić, jedynym ich pragnieniem jest, by było tak jak przed narodzinami. Odrzucają narzucone istnienie, bo nie jest ich własnym, dobrowolnym wyborem, jest więzieniem, na kształt „panoptikonu”, w którym Władca - Kontroler jest niewidzialny dla poddanych, a oni nie wiedząc że są obserwowani, zachowują się tak jakby inwigilacja trwała non-stop, na wszelki wypadek kontrolując także samych siebie. Dyscyplina jest wszędzie: w płucach, w krwiobiegu, bo rozpylana jest aerozolem w powietrzu 25. Życie ludzkie oparte jest na wstydzie i strachu:

Nieustannie obawiamy się, że umrzemy, tego kim jesteśmy i co robimy „...Sądzimy, że inni stale nas obserwują (...) lękamy się i czujemy skrępowani. Ale ludzie patrząc na nas nie widzą nas”26, są zbyt pochłonięci zastanawianiem się czy sami są obserwowani. Od wczesnego dzieciństwa, jesteśmy tresowani jak w każdej sytuacji się zachować i jakie mieć poglądy. W sklepie, w teatrze, w szkole, w pracy - zawsze powinniśmy mieć wyrobione zdanie na każdy temat. Nasze życie składa się z nie uświadamianych postaw i nawyków, rządzących wszystkim co robimy, od oddawania moczu po relację z innymi. Władza kultury polega na tym, że oferuje gotowe rozwiązania, określone odpowiedzi na idiotyczne i niezliczone pytania: co jeść? W co się ubrać? Jak się zachować? Jak żyć? Jak umierać? Kupujemy naiwnie tę tandetę, bo jesteśmy wyznawcami naszego małego nieistotnego losu, porażającego śmiercią.

Mentalni samobójcy za wszelką cenę chcą wyjść poza system, wyrwać się spod kontroli, panując nad tym, co się wydarza i sprawnie funkcjonując w grze kulturowej. Potrafią być „każdym” - („dowolnym”). Ponieważ nie posiadają konkretnej osobowości czy charakteru, mogą prokurować sobie dowolną osobowość przy kontaktach z ludźmi. Zachodzi tutaj relatywizacja „autodeskrypcji ”- odtożsamienie i multiplikacja „ego”- na własne życzenie, gdyż „identyfikacja”, jest dla nich aktem „...zmiażdżenia osobnika poprzez obciążenie go okrutnym i bezlitosnym brzemieniem dożywotniej indywidualności ...”27.

Są ludźmi „nie tkwiącymi w grzechu i nie czekającymi w winie na sąd ostateczny”. Mają dość odwagi, by brać odpowiedzialność za własne czyny, bez uciekania się do świętych instancji, we „wspólnocie jagniąt”, pod wezwaniem „Najwyższej, Jedynej Normalności”, i nie tkwić w nadziei na „Indulgencję po ekspiacji”. Pozbawiają się pozornej asekuracji, w postaci zastępczych form kateksyjnych, by nie zniewalać się już dłużej fikcją. Na drodze do „nieustraszoności”, do przyjmowania wszystkiego, nie wystarczy uznać jakiejś abstrakcji, idei; uwierzyć w jakąś fikcję pośmiertną, nie wystarczy się modlić czy mamrotać mantry. Tu potrzebna jest praca nad samym sobą, z innymi, każdego dnia, każdej nocy, przy każdej czynności. W tym celu musimy na początku przyjrzeć się naszemu doświadczaniu świata... Gdy zobaczymy w końcu, że się boimy, wstydzimy; że chwytamy się własnych uczuć, myślimy własne myśli, pilnujemy się i udajemy że wiemy... wtedy zdobędziemy materiał do pracy, do którego będziemy mogli się zdystansować i manipulować nim. Świadomość stanie się wolna od odrzucania i przyjmowania, unikania i osiągania.

Istotą takiej postawy jest rzeczywistość wolna od ograniczonych wyobrażeń: o istnieniu i nie - istnieniu. Podstawą oczyszczenia jest sam umysł (mityczna pułapka ). Tym co należy oczyścić są splamienia „błędnego poglądu” Umysł nie istnieje... jako substancjalny i namacalny obiekt, w swojej naturze jest pusty, wyrażanie się jego esencji jest mylnie postrzegane jako przedmiot, świadomość samego siebie jest z powodu pomieszania postrzegana jako „ ja ”.

„Rzeczywistość jest stanem twojego umysłu”

Zjawiska są umysłem, poznanie jest umysłem - przestrzenią, w której zjawiska się pojawiają, rozwijają i rozpuszczają 28.

SAMOTNE ODBYWANIE PODRÓŻY DO PIERWSZEJ CHWILI, PRZED KTÓRĄ NIE BYŁO DRÓG ANI WĘDROWCÓW.

Dla struktury psychicznej bardzo bolesne i niebezpieczne jest odłączenie od rzeczywistości kulturowej, dzieje się to kosztem jej istnienia. Podczas przeprawy na drugi brzeg traci się wszystko, a zyskuje nic. Zostaje się w strachu i samotności, dlatego trzeba usunąć wszelkie przywiązania uniezależniając się od myśli i uczuć. Lecz nie ma tu zbędnego sentymentalizmu czy użalania się nad sobą, skoro rzeczywistość to neuroaktywna symulacja a śmierć już nie przeraża wszystko staje się możliwe.

Dopiero gdy wszystko tracimy, stajemy się wolni.

Musimy wiedzieć , że umrzemy i nie obawiać się tego.

Zbliżamy się do dna.

Głębiabezdna. Głębokie dno.

Gnębiny - obene przy pewnym

wyczuleniu, a wysiłkiem jest się pewnie nie wyczulać.

Gnębić na dnie, głębić głowę dnem.

Myśli kto?...

Głębia DNA - bezdenna...

Umysłowe projekcje symulujące kulturowe konstrukty przestają mamić i kusić mirażami. Smakowanie, czucie, widzenie... zostaje rozpoznane jako elektryczne sygnały interpretowane przez mózg. Początkowa trudność pogodzenia się z faktami, że nie ma różnicy między prawdą a fałszem, że życie i śmierć są tym samym, zamienia się w praktykę „rozpuszczania” strachu i przesądów. Umysł przestaje się oszukiwać i wszystko wydarza się na niby, ale za to ze zwielokrotnioną intensywnością. Tacy ludzie (nietuzinkowi) nie mają życia (jałowego). Ich życie nie jest egzystencją kulturową w społeczeństwie determinowaną przymusem. Istnieją bytem bezkształtnym, panuje w nim wieczny ruch, a temperatura dochodzi ”zenitu wrzenia” lub brutalnie „ścina mrozem oddech”. Jest to chaos istnienia, w którym wymiary ulegają zwielokrotnieniu. Zdolności do szczęścia i do cierpienia istnieją w takim samym pogmatwaniu i wrogości, jak obok siebie i w połączeniu. Nie są już bytami odrębnymi od całości, a tam gdzie nie ma jednostek, nie ma śmierci... Śmierć jest sprawą żywych - jest utratą kogoś. Umarły nie traci siebie, bo nie istnieje.

Mają świadomość, że w tej wyhalucynowanej - ludzkiej przestrzeni, każdy jest narkomanem... z drugiej strony abstynentem; „antagonistom wstrzymującym jak i hedonistą wydalającym”. Że każdy powstrzymując się od jednej trucizny zażywa inną, znieczulając i usypiając czujność. Miłość, Poznanie, Prawda... i inne środki nasenne są niebezpieczne , bo otępiają zdrowy rozsądek i zniewalają. Kulturowe zabawki krzepią uśpione głowy w amputowanych ciałach, dlatego mentalni samobójcy próbują od-uzależnić się od obiektów kateksji i ekstensji kulturowych. Poprzez:

„ Wszechstronny i skuteczny rozwój, który jest podobny do wyścigu. Jeżeli wypadamy z zakrętu jechaliśmy za szybko, jeżeli nie, jechaliśmy za wolno„29.

Obcowanie z ostatecznością, ze skrajnościami, sytuacjami ekstremalnymi, ukazują autentyczną naturę ludzką. Człowiek pozbawiony kamuflażu wydala strach, niemalże organiczny i wtedy z pomocą przychodzi świadomość nieuchronności śmierci, tego że jest ona najbardziej naturalna i rzeczywista. Jest to pasja absurdu i przełamywania konsekwencji logicznej, która nakręca odwagę. Życie staje się farsą i maskaradą, ale nie chodzi o błazenadę, tylko o nie branie życia nazbyt poważnie. Poprzez momenty agonalne, świadczące o wkraczaniu śmierci w życie, wchodzi się w dramat równowagi między życiem i śmiercią. Świadomość śmierci przestaje uniemożliwiać życie, nie wątli woli. Śmierć staje się kongruentna z życiem „...Dla typowej istoty ludzkiej, istnieje tylko agonia końcowa, nie ta długotrwała, immanentna życiu. U niej egzystencja nie ulega zakłóceniu, nie ma świadomości stopniowego wchodzenia w śmierć. Mieć świadomość długotrwałej agonii, to znaczy, wyodrębnić indywidualne doświadczenie, z jego naiwnej otoczki i naturalnego środowiska, aby obnażyć jego nicość i nieistotność. To bycie już poza możliwością łez i żalów, poza wszelkimi kategoriami bądź formami. Zapominacie że śmierć jest nieuchronna, by ocalić własne złudzenia, rezygnujecie z jedynego autentycznego doświadczenia”30.

ŚMIERĆ JAKO ŻYCIE NA SZCZYTACH

Dla tych ludzi życie nie jest najwyższą wartością, a śmierć nie jest rzeczą najgorszą, jaka może się wydarzyć. Kultura jest traktowana z przymrużeniem oka, jako abstrakcja regulująca naturę, zapewniająca sobie istnienie poprzez iluzję prawdziwości i kontrolę umysłów partycypujących w niej. Gra kulturowa jest rodzajem utopijnej twórczości, która nie jest świadoma swej utopijności, a ludzie zmyślają nieświadomie, dlatego twierdzą że niczego nie zmyślili.

Świadomość własnej pozorności i śmiertelności, przyjęcie cierpienia za zasadę funkcjonowania życia, odziera z iluzji „ bycia i wiedzenia ” i wyzwala z fałszywych schematów, rozwiązując „sztywne węzełki” złudnych opinii i poglądów. Mentalni samobójcy nie mają złudzeń co do możliwości poznania rzeczywistości, bo każda próba jest tylko karkołomną akrobacją dopasowywania realiów do teorii. To, co badane oddziela się definitywnie od badającego. Ostateczne kategorie świata czy absurdalne aksjomaty rozumu nie istnieją, toteż należy zrzucić gorsety przekonań, by nie skazywać się na dogmatyczne domysły. Rezygnują oni z minimum konformizmu pojęciowego czy moralnego, bezwzględnie naruszają wszelkie normy, przekraczając granice fantazji.

Kwestionowanie istnienia w ogóle, możliwość samobójstwa jest sektorem wolności, w którym wzgardzona zostaje niechciana, kulturowa scheda. Przeciwstawianie się zastanemu, daje swobodę i odwagę oraz alternatywę „bycia inaczej”, by potem doceniać własne zdolności i wykorzystywać wszelkie możliwości. Różnorodność jest wpisana w nasze możliwości przeżywania. Żeby być każdym i doświadczać wszystkiego, trzeba niszczyć skostniałą strukturę formowaną w procesie enkulturacji, wychodzić poza skorupę. Kiedy boimy się przebudzenia i obawiamy się doświadczyć naszego własnego lęku, stwarzamy kokon „znajomy, osobisty światek”, w którym możemy się ukryć, aby uniknąć „narodzin”. Jesteśmy tak bardzo przerażeni naszym strachem, że znieczulamy naszą „wrażliwą nieustraszoność”.

Bez ani jednej myśli, granice znikają.

Wypełniająca, bezoka ciemność - patrzy na nas.

Olbrzymia, bezpostaciowa jasność - zaludnia się.

„...Przenikany na wylot, obejmowany bez dotyku, zastygałem w ciemności, czułem jej przejrzystość, ostrą, wypierającą powietrze. Bardzo daleko słyszałem serce. Skupiłem całą uwagę, resztkę sił na oczekiwaniu agonii. Malałem. Niewidzialne niebo, niewidzialne horyzonty, przestrzeń pozbawiona kształtów, chmur, gwiazd, cofając się i olbrzymiejąc, czyniła mnie swoim środkiem. Usiłowałem wczołgać się w to co czułem, ale czułem już nic, nawet mrok już nie osłaniał mnie. Zacisnąłem dłonie, zakryłem nimi twarz. Nie miałem już jej. Palce przeszły na wylot.”31.

Po takim kataklizmie nic już nie przyjmuje fanatycznie brutalniej formy, ale wszystko doświadczane jest niezwykle wyraźnie. Mentalni samobójcy żyją autentycznie, szczerze i bezpośrednio, bo wszystko staje się nierealne. Jest to „stan widzenia” podobny do depresyjnego jak i do buddyjskiej wizji świata. Jednak w pierwszym przypadku cierpienie zostaje przekroczone, a w drugim zaś, nie ma już złudzeń co do możliwości osiągnięcia oświecenia. Nie jest to także masochistyczny czy sadystyczny tryb życia, w sensie „krzywdzącym”. Jeżeli jest bolesny dla innych, to nie dla tego że taka osoba jest katem, tylko dla tego, że ludzie sami robią z siebie ofiary, a bardzo lubią się w tej pozycji stawiać, by móc oskarżać kogoś o własny strach. Mentalni samobójcy nie szukają „kozłów ofiarnych”, są na tyle odważni by widzieć wpływ i efekty własnych działań w otaczającej przestrzeni. Nie mają złudzeń ă propos jednoznacznych odpowiedzi, prostych rozwiązań. Sprawy ważkie traktowane są lekko, a te pozornie nieistotne, jako sprawy wielkiej wagi, bo wszystko jest równoważne, jak i niepoważne. Myślenie na serio, odbywa się jedynie w granicach analizowania możliwości odebrania sobie życia. Nie jest to jednak realizowane, skoro istnienie jest złudzeniem, a tylko paranoik jest konsekwentny.

Na tym poziomie nie występuje problem paradoksu, nielogiczności jako błędu popełnionego w procesie poznania, rozumienia. Świat jest widziany właśnie jako niedorzeczny, irracjonalny, a każdy jego element „opowiada sprzeczne, wcale nie wykluczające się historie ”.

Największą przyczyną cierpienia jest żądza życia (upodobanie w istnieniu), wszystkie nasze pragnienia powstają, bo nasza motywacja ocieka oczekiwaniami, rodzi frustracje gdyż nie umiemy naszych „chceń” realizować, ani rozpuszczać. Czujemy brak, albo nadmiar, chcemy coś zyskać a czegoś innego się pozbyć. Nie umiemy się nasycać, bo w miarę zaspokajania pragnień wzmaga się żądza, a my nie potrafimy „odejść od stołu”, a potem rzygamy, przeżarci podchodząc do kolejnych problemów z zawrotem głowy i mdłościami. To jest paranoja... i tak właśnie trzeba to traktować, przyjąć i docenić wszystkie swoje zdolności, zwłaszcza te ułomne, tak jak matka kocha dziecko owładnięte chorobą. Tak się stwarza nowe otwory we własnych kokonach, a la markiz De Sade wydrążający je w ciałach zmysłowych.

Cierpimy tylko dlatego, że jesteśmy śmiertelnie przerażeni, bo nie potrafimy zaakceptować negatywnych aspektów życia. Przyjęcie własnej śmiertelności i odrzucenie dogmatów, wymaga nie lada odwagi, ale przyczynia się do dojrzałości (nie mylić z dorosłością), sprawia „bycie nieustraszonym”, bo cóż się może wydarzyć... najwyżej się umrze.

„Wizja samobójcza” pokazuje, formy pozbawione struktury, solidnej bazy, jej tkankę tworzą liczne zbiory i rozbiory atomowe, tymczasowe konfiguracje schną wilgotniejąc, dekomponują się tworząc harmonie. Rzeczywistość jest majacząca. Destrukcyjne siły przesłyszaną formą dźwięku i mglistego obrazu, pętają władzę rozsądku, jątrzą istnienie. Pod wpływem niszczącego działania życia - patologii nadmiaru samopoczucia, tkanka wszechświata stopniowo butwieje. Wszystko powraca do grobu. Witalność zaokrągla kanty, kwestionuje skończone formy , energia rozmywa kontury, rozkłada materię. Rozprężenia. Zanik kształtów. Liczne wchłonięcia powodują odtożsamienie, sprzyjają dezintegracji osobowościowej.

Te istoty są w pewnym sensie nieludzkie, bo zdemobilizowane społecznie, dysfunkcyjne kulturowo, nie istnieje dla nich żadna adekwatna możliwość ziemska, w której mogłyby uczestniczyć na serio ( ewentualnie mogłyby istnieć jako kamienie ). Choć intensywnie smakują życie, to jednak rzadko podlegają stymulacji programowej, bo trudno je oszukać, a z samo oszukiwaniem mają problemy. Jedynie muzyka, Literatura i Film poprzez intensywność wyrazu symulują istnienie. Oni nie żyją dla siebie, żyją jeszcze bo istnieją rzeczy i ludzie przecudnej urody - ich docenianie wymaga jednak wysiłku „samo oszukiwania się”. Uległość wobec złudzenia prawdy maga usunięcia wiedzy na temat mechanizmów działania zjawisk kulturowych, bo te są dla nich jawne i „kłują w oczy ”, co nie sprzyja romantyzmowi, estetyce czy filozofowaniu.

Mentalni samobójcy wyłączyli się ze wspólnego / powszechnego kanału odbioru, stoją poza „mielącym nurtem sztucznego koryta”. Wszelkie ideały ciągle znaczą, ale pozbawione są wzniosłości. Nie umiejętna partycypacja w kulturze, amputuje ambicje i de motywuje, to też zgrzyty z rzeczywistością są na porządku dziennym. Sami dla siebie też są bezlitośni, dlatego bawią się tą sytuacją zabijając powoli bolesne odczuwanie świata. Wszystko staje się mniej przykre.

Oni muszą się niszczyć, niwelować gwałtowny natłok ostrych doznań, by się ratować. W skład takiej działalności destrukcyjnej wchodzą wszelakie regulatory nastrojów, znieczulające afektywność graniczącą z bólem. Bez tępienia pazurków i kłów, demony były by nie do opanowania. Materializacja strachu poprzez tworzenie potworów i walkę z nimi jest metodą przetrwania, nie ma w niej jednak niczego, co by przypominało walkę z wiatrakami, ucieczkę od własnych kreacji czy przymilanie się do nich. Ponieważ ma się świadomość animacyjna i projekcyjną umysłu, wszystko odbywa się jako nauka - obserwacja wydarzeń. Obraz , dźwięk , słowo ... sen, wszystko jest istotne, bo uczące. Życie (wiedza, doświadczenie) daje multum narzędzi i metod do oswojenia śmierci. Życie jest szkołą, a śmierć nauczycielką.

„Jak inni nadzieję, Wojaczek żywił śmierć. Świadomość, że jest żywa i - jedynie ona - nieśmiertelna, kazała poecie zasługiwać sobie na jej łaskę, na posięście nieśmiertelnej. Zaliczony do tych, których prawem była własna śmierć - wszystkie inne prawa traktował tak, jak dorośli traktują zabawy dzieci w dorosłych...”32.

Powinno się sobie uświadomić, to jedyne prawo, wobec którego wszystkie inne są temporalne i uregulowane obyczajem.

Wymawiamy się cudzym słowem,

Życie nasze jest już zapisane, oznaczone,

usankcjonowane prawem.

Jesteśmy cudzym snem o nas,

Snem inności śniącej,

Oswajamy ją śniąc w jej śnie,

Dajemy się czytać nie wiedząc,

że jesteśmy dani przeczytaniu.

Podnosimy głos - dawno przegłosowani,

Mamy swoje widzenie - wcześniej przewidziane,

Słuchamy w przesłyszeniu 33.

Śmierć samobójca ma posmak uprawnień boskich, ale takie „widzenie” jest obce dla mentalnych samobójców, ponieważ uzurpacja w tym względzie jest nie możliwa... Nie ma czegoś co można by było komuś zabrać... Bo nie ma tego kogoś.

Koniec końców istnieje tylko strach przed śmiercią.

PRAKTYKA SAMOBÓJCZA - „ DROGA MAŁYCH ŚMIERCI ”

Na początku śmierć przeraża nicością, przytłacza nieograniczonością, jest nie do przyjęcia, bo próbuje się ją pojąć, a nie sposób usunąć strachu drogą sztucznych rozumowań. Jest absolutną niemożliwością wyeliminowanie organicznego lęku przez abstrakcyjne konstrukcje. U każdego pojawia się sprzeciw, negacja „pustości zjawisk”, co sprawia, że także mentalni samobójcy popadają w transcendentne stany i we wszelkiego rodzaju mistycyzmy, ale są to li tylko przejściowe formy z funkcją samozagłady. Siłą podejrzliwości, negacją każdego fałszu, powoli zaczyna się przyjmować, każdy nawet najboleśniejszy fakt. Przekraczanie progu percepcji jest niezwykle bolesne dla kulturowo ukształtowanej konstrukcji mentalnej, ale liczy się tylko ujawnianie jej deformującej filtracji zjawisk, jej pozorności istnienia, odsakralizowywanie wszelkich mistyfikacji kulturowych.

„...w obliczu śmierci przyjmowanej bez żadnej religijnej wiary nie ostaje się nic z tego, czemu wedle powszechnego mniemania pisany jest wieczny byt. Cały świat form i kategorii abstrakcyjnych okazuje się zupełnie nieistotny wobec śmierci, roszczenia zaś do powszechności treści formalnych i kategorialnych stają się iluzoryczne wobec procesu unicestwienia przez śmierć. Albowiem nigdy żadne formy ani kategorie nie uchwycą istnienia w jego istotowej strukturze, nigdy też nie zrozumieją najgłębszych sensów życia i śmierci. (...) Jedyną właściwą postawą byłoby absolutne milczenie lub krzyk rozpaczy [dekomponujące język, bo śmierć jest milczeniem, bezmiernym i ostatecznym, milczeniem obecności i sensu ]”34.

To, z czym się pozostaje jest czystym wstydem i strachem, i z jako takimi można już pracować. „Wykańczanie ich i dobijanie”... motywuje do istnienia. Wystarczy przejrzeć jakąś rzecz, by uczuć śmiertelny wstrząs, mrożący krew w żyłach, bezwzględnie wrogi słabości. Trzeba umieć wyjść poza szablon człowieczeństwa. Jest to heroizm w najczystszym wydaniu. Choć często ma się wrażenie, że jest to gra nie warta funta kłaków, w której gracz może być tylko stratny, to jednak wszelkie wątpliwości ulegają rozproszeniu, gdy wchodzi się w kontakty z ludźmi pogrążonymi w letargu. W idiotycznych sytuacjach życiowych, śmiercionośna odwaga wraca rykoszetem.

Samobójca mentalny nie chce szantażować kogokolwiek czy wzbudzać litość. Zaiste intencje są tu zgoła inne, chodzi o korekty, o wygładzanie życia z jego nie istotnych form, za pomocą unicestwiania granic i destruktualizacji wszelkich utopii. Jest to oczyszczanie własnego stylu, trybu życia, dekompozycja własnej osobowości od podnóża aż do szczytów, czyli syzyfowa i mozolna praca. Nikt tutaj nie stawia się w roli boga, polem do popisu jest jedynie „własny ogródek”, w którym można wolicjonalnie sadzić nasiona nie mając jednak pojęcia co do ich przyszłych kształtów. Bo wszystko składa się z warunków, które spotkały się tymczasowo i nieustannie podlegają zmianie, a to co jest celem „ bycia ogrodnikiem ”, to umiejętność przyjmowania zjawisk i pozwalanie na ich zniknięcie. Pozwala to na nieograniczone możliwości wpływania na bieg wydarzeń w spektrum życia i śmierci.

Są to istoty tak wyczulone, że wiedza na temat najwspanialszych i najgorszych doświadczeń życiowych, daje im delikatną i subtelną rozumność a nie, chęć unicestwienia świata, choć nader często czuje się w takim stanie bycia pogardę dla ludzkości i wszystkiego co zdołała wytworzyć. Myślenie negatywne o świecie jest jedynie wentylem bezpieczeństwa, który chroni przed nakręcaniem zbędnych potrzeb, czy gromadzeniem niepotrzebnych śmieci, są to egzorcyzmy przed szatańskim kuszeniem mamiącej samsary. Nie uświadamiane leki wodzą za nos, toteż każda, nawet najbardziej zagrażająca zdrowiu psychicznemu myśl, jest dla nich do pomyślenia, powoduje, że niewiele rzeczy już przeraża, a z drugiej strony niewiele jest powodów kuszących do zrealizowania jakiejkolwiek z nich .

Na własne życzenie utracili „jałową logikę myślenia”, niemniej potrafią ją przywoływać z pamięci, jeżeli wymaga tego sytuacja, ale czują obrzydzenie do tego typu ograniczoności czy formowania sądów ostatecznych, gdyż jest to zbędny wysiłek powodujący li tylko kłamstwa. Nie ma w ich światopoglądzie rozdzielenia na podmiot i przedmiot, są one komplementarne, to co się liczy to relacja pomiędzy nimi, nie ma tu miejsca na szukanie sprzeczności . Myślenie „albo - albo” nie drażni umysłu: „fala jest morzem, a morze falą”. Taka praktyka znosi wszystkie plusy i minusy, powoduje anihilację rozróżnienia i... zostaje nic.

Nie powoduje to jednak zobojętnienie i ignorancji, wręcz przeciwnie, stają się otwarci na wszelkie możliwości ale realizują tylko te, które nie krzywdzą innych, a ich sposób przeżywania intensyfikuje i wzmacnia doznania. Każde spotkanie z czymś nowym nadal wymaga oswajania, ale są oni na tyle swobodni, że nawet panikę przyjmują ze spokojem, potrafią pracować ze strachem i gdy się pojawi dopuścić do siebie nieuniknione oraz pozwalają działać fatalnej konieczności, bo ona jest bezwzględna a gdy próbuje się ją zatrzymać lub uciec od niej nie dochodzi do „uczenia się”. Najbardziej boli, gdy ofiara się szarpie.

ŚMIERĆ: „Zaostrzyła jego wzrok i pozwoliła u przejrzeć wielkie słowa, które rozdymają pierś ludzką, otworzyła mu dusze ludzkie i duszę jego własną, uczyniła go jasnowidzem i pokazała mu wnętrze świata i te ostateczności, które kryją się za słowami i czynami ”35.

Ćwiczona śmierć, sztucznie odżywiana rośnie szybko, staje się piękną bestią, uczy podopiecznego „idealnej kompetencji językowej”, staje się po prostu formą życia. Życie od śmierci staje się nie do odróżnienia, jak kwitnięcie od kwiatu, czy świecenie od słońca. Obca i trująca nauczycielka staje się swojska i jadalna. Potęguje cherlawe wcześniej możliwości, dodając odwagi i pobudzając do przekraczania mentalnych nadruków, ułomności nagranych kulturowo.

Lekceważenie śmierci powoduje, że działa ona jak podświadomość - niejawnie i agresywnie. Lepiej ją poznać i zrozumieć, by móc korzystać z jej nieograniczonej mocy. Jeżeli będziemy się przed nią bronić, przy najbliższej okazji (choroba , ból , śmierć kogoś bliskiego...) opanuje nas strach nie do pokonania, bo „nie znając śmierci” nie będziemy wiedzieć jak sobie z nim radzić. Ludzie przywiązali się w zbyt wielkim stopniu do realności rzeczy pozornych, znajdując przeważnie upodobanie w rzeczach estetycznie pięknych i etycznie dobrych. Głupotą jest uciekanie od nieprzyjemnych zjawisk i barykadowanie się przed nimi... One i tak się wydarzają.

Gdy taka miła rzeczywistość odwraca się, pokazując swoją mniej przyjemną stronę (tak samo „ prawdziwą ” jak ta pierwsza) nie chcemy wierzyć i w panice uciekamy od niej. Tak na prawdę nie ma się czego bać, bo po drugiej stronie mandali kryje się pustka. Należy zaznaczyć, że nicość nie jest rozumiana przez samobójców mentalnych jako próżnia, ale jest totalną Zmianą - nieustającym ruchem mikroelementów - przestrzenią, w której zjawiska się pojawiają, swobodnie rozwijają i rozpuszczają.

Jest nic!

NIC

Nic, ale to zupełnie nic.

Długo jeszcze zdawać by się mogło, że jednak coś, lecz gdzie tam - nic.

Nie ma nas. Jest nic.

Jak gdyby coś, chociaż to nie pewne, trzeba się skoncentrować... Coś... ale bardzo niewiele tego. Coraz mniej.

W innych okolicznościach można by było uznać, że coś ale nic.

Gdzie jestem ? Kim jestem ? Co to znaczy „ ja ” ?

Jeszcze nigdy mnie tak nie było.

Całe szczęście, że nie wiem już, co to „ mnie ”. Niby „ komu?36.

PO DRUGIEJ STRONIE LUSTRA - EPILOG

Nie czujemy, że życie i śmierć są tym samym, byłoby to nie logiczne - podpowiada myślenie - fałszując zasadniczą "naturę rzeczy". Prawda to "niepodzielny ruch", splątany i irracjonalny, a my na świadomym poziomie naszej egzystencji, ingerując myśleniem w sposób logiczny go usztywniamy. Rzeczywistość jest dla nas pojęciem i wzorem. Jest realizacja naszych oczekiwań na temat trwałego, nieśmiertelnego, progresywnego świata. Bez pojęć jesteśmy niczym... nieokreśleni, nieograniczeni, A tego boimy się najbardziej, że nie jesteśmy... oddzieleni od świata, rzeczy, chorób i śmierci. Bezustannie, w szaleńczym zapamiętaniu poszukujemy sensów... a sensem jest to, co pozostaje, gdy odrzucimy wszystkie. Jak długo poszukujemy prawdy, ćwicząc się specjalnie w tym celu, tak długo nie będziemy mogli jej osiągnąć. Uwięzieni w ramach przestrzeni kulturowej żądamy poznania, władzy, wolności, oświecenia, nieśmiertelności... i innych wymysłów, będących jedynie definicjami w naszej głowie; którą jesteśmy gotowi stracić niż przyznać, że po drugiej stronie mandali kryje się pustka. "...Wszędzie próbowałem znaleźć odpowiedź na zadręczające mnie pytanie >> Czy istnieje oświecenie? <<, ale nigdy nie podałem w wątpliwość samego poszukiwania ponieważ założyłem sobie, że ów cel, jakim jest oświecenie, istnieje, a zatem byłem zmuszony szukać, i właśnie to poszukiwanie dławiło mnie, trzymając z dala od właściwego, naturalnego stanu. Nie istnieje żadne duchowe czy psychiczne oświecenie, ponieważ w ogóle nie ma czegoś takiego jak duch i psyche. byłem skończonym głupcem, żeby szukać czegoś czego nie ma. Moje poszukiwania dobiegły kresu". I dalej U. G. Krishnamurti: "Gdy wszystkie pytania jakie masz, rozwiążą się w jedno, to wtedy to pytanie musi detonować, eksplodować i całkowicie zniknąć, pozostawiając za sobą spokojnie funkcjonujący organizm, wolny od wypaczeń kulturowych i wpływu rozdzierającej struktury myślenia"37. Niszcząca moc poznania, przenikliwe wglądy w prawdziwą naturę rzeczy, u kresu których znajduje się nic, uniemożliwia naiwne funkcjonowanie i pielęgnowanie wiedzy - absoluty zostają wykastrowane. „...Wytężona obserwacja i analiza negatywnych zjawisk ujawni, że wszystkie podlegają anatmanowi, są bolesne i niezadowalające, nietrwałe i pozbawione atmana38. Znaczy to ni mniej, ni więcej, że wszystko co powstaje, ginie i nie posiada „jądra”. To nie jest wiedza teoretyczna, ale głębokie egzystencjalne rozumienie, które natychmiast oczyszcza i wyzwala, dając dostęp do tego co nie uwarunkowane - nie należące do żadnej z kultur.

Niewielu z nas jest gotowych do odłączenia, odrzucenia potrzeby kulturowego przewodnictwa, bo cóż by człowiekowi wtedy pozostało? Czyż nie musiałby wówczas spotkać się oko w oko z... samym sobą i z tym „co jest”, a tajemnicą nie jest, że spotkania takie, nie należą do przyjemnych. Większość ludzi ucieka od „nieznanego” w „znane”, by w drugą stronę zadziałał mechanizm eskapistyczny potrzebna jest znaczna odwaga. Tchórzliwi ludzie nie potrafią uczciwie „stanąć przed sobą”. „Otwieranie umysłu, budzi demony” - wielka ilość wypartego i zapomnianego materiału naszego cienia wypływa na powierzchnie. Mentalni samobójcy badają taki materiał nie pozwalając mu się pochwycić. Pozwalają mu nie zależnie od tego jak mroczny czy wstrząsający by był, wejść do świadomości i pozostać tam. „Słońce przytomności” sprawi że wyparuje. Wtedy ma się dostęp do prawdy, że nasze największe koszmary, najgłębsze obawy nie są trwalsze od porannej rosy.

Każde istnienie jest niepewne, szybko przemijające, iluzoryczne. Świat sam w sobie zanika w nierealności. Natura wszelkiej rzeczy jest swym chwilowym trwaniem i niszczeniem. Istnieje tylko cierpienie, nie ma natomiast cierpiącego. Nie ma też nikogo, kto by je sprawiał - głosi buddyjska "nauka" od przeszło dwóch i pół tysiąca lat39.

PRZYPISY

1 B.Innes , Granice śmierci , Dom Wydawniczy Bellona , Warszawa 1999,

s. 8.

2 Zob. Przebogate antologie historycznych przemian najlepszych sposobów umierania, ukazujące diachroniczne i synchroniczne zmiany społeczne w traktowaniu śmierci: P. Aries, Człowiek i śmierć, PWN, Warszawa 1989,Antropologia śmierci, [wstęp i wybór] S. Cichowicz, PWN Warszawa 1993, Wymiary śmierci, [wstęp i wybór] St. Rosiek, Wyd. Słowo/obraz terytoria, Gdańsk 2002.

3 Z. Bauman, Śmierć i nieśmiertelność. O wielości strategii życia , PWN, Warszawa 1998 , s. 14.

4 Por. K. Wilber, Eksplozja świadomości, ABRAXAS, Kraków 1997, s.24.

5 B. Innes, op. cit., s. 8.

6 L. Weres, Homo- Zodiacus, Cinpo International, Poznań 1991, s.483.

7 Sweet Noise, Czas ludzi cienia, POMATON, Warszawa 2000

8 S. Lem, Głos Pana, Czytelnik, Warszawa 1970 , s 56.

9 Id., Dzienniki gwiazdowe, Czytelnik, Warszawa 1976, s. 125.

10 Z. Bauman , op. cit., s.6

11 S. Lem , Golem XIV , Wyd. Lit., Kraków, 1999 s. 30 , 31.

12 T. Konwicki. Mała apokalipsa, Niezależna Oficyna Wydawnicza, Warszawa 1998 , s. 229.

13 H. Hesse, Wilk stepowy , PIW, Warszawa 1999. s. 30.

14 P. Coelho, Weronika postanawia umrzeć, Drzewo babel, Warszawa 2000, s. 13

15 S. I. Witkiewicz, Pożegnanie Jesieni, PIW, Warszawa 1990, s. 66

16 Zob. B. Innes, op. cit., s.63, 120.

17 Zob. Ibid. s. 96, 97.

18 S. Lem, Solaris, Wyd. Lit. , Kraków 1968, s. 164

19 Id., Golem XIV, Wyd. Literackie , Kraków 1999 , s . 72.

20 Id., Solaris, Wyd. Lit. , Kraków 1968, s. 75

21 Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu, Wyd. PALLOTINUM, Poznań - Warszawa 1989 , s. 545

22 H. Hesse , Wilk Stepowy , PIW , Warszawa 2000 , s. 54.

23 H. Hesse, op. cit., s. 55.

24 Por. Ch. Trungpa, Szambala . Uświęcona ścieżka wojownika, Kraków 2114.

25 Por. W. Sofsky, Traktat o przemocy, Wyd. Dolnośląskie, Wrocław 1999, zob. też, Ch. C. Lemert, G. Gillan, Michel Foucault. Teoria społeczna i transgresja, PWN, Warszawa 1999

26 D. G. Merzel, Oko nigdy nie śpi, Agencja Wyd., J. Santorski & Co., Warszawa 1995, s. 12.

27 S. Lem, Dzienniki gwiazdowe ..., s.120.

28 Lama O. Nydahl, Dosiadając tygrysa, Wyd. 108, Gdańsk 1994

29 Lama O. Nydahl, Jakimi rzeczy są. Współczesne wprowadzenie do buddyzmu, Wyd. 108, Gdańsk 1995, s. 36.

30 Cioran , Na szczytach rozpaczy, Oficyna literacka, Kraków 1992, s 63.

31 S. Lem, Solaris..., s. 92.

32 B. Kierc, Rafał Wojaczek, utwory zebrane, Osolineum 1976, s. 344.

33 Por. loc. cit. , s. 366.

34 E. Cioran., Na szczytach ... , s. 58

35 T. Mann Opowiadania, Czytelnik ,Warszawa, 1987, s 41.

36 Por. S. Lem, Kongres futurologiczny, Wyd. Lit. Kraków 1983, s. 60.

37 U. G. Krishnamurti, Umysł jest mitem, Thesaurus Press, Wrocław 1994, s. 23, 15.

38 Por. Snelling, Buddyzm , Wyd. Zysk i S-ka, Poznań 1990, s. 119.

39 Zob. Przekroczyć próg mądrości, [red.] J. Sieradzan, wyd. EJB, Kraków 1997, s. 122, 124,126.

BIBLIOGRAFIA

Antropologia śmierci, [wstęp i wybór] S. Cichowicz, PWN, Warszawa 1993

P. Aries, Człowiek i śmierć, PWN, Warszawa 1989

Z. Bauman, Smierć i nieśmiertelność. O wielości strategii życia,PWN, Warszawa 1998

A. Brodziak, Niezwykły umysł, Wyd. ADHANA, Katowice 1997

J. Campbell, Kwestia Bogów, J. Santorski & Co., Warszawa 1994

E. Cioran, Na szczytach rozpaczy, Oficyna Literacka, Kraków 1992

P. Coelho, Weronika postanawia umrzeć, Drzewo Babel, Warszawa 2000

M. Eliade , Joga, nieśmiertelność i wolność, PWN, Warszawa 1997

T. E. Hall, Poa kulturą, PWN, Warszawa 2001

H. Hesse, Wilk stepowy ,PIW, Warszawa 1999

B. Innes, Granice śmierci, Dom Wyd. „ Bellona ”, Warszawa 1999

B. Kierc, Rafał Wojaczek. Utwory zebrane, Ossolineum, Wrocław 1976

T. Konwicki, Mała apokalipsa, Niezależna Oficyna Wydawnicza, Warszawa 1998

U. G. Krishnamurti, Umysł jest mitem, Thesaurus Press, Wrocław 1994

S.Lem, Dzienniki gwiazdowe, Czytelnik, Warszawa 1976

id., Głos Pana ,Czytelnik , Warszawa 1970

id., Golem XIV, Wyd. Lit., Kraków 1999

id., Kongres futurologiczny, Wyd. Lit., Kraków 1983

id., Solaris, Wyd. Lit., Kraków 1968

T. Mann , Opowiadania, Czytelnik, Warszawa 1963

A. Marino, Widziałem ciemne słońce, J. Santorski & Co., Warszawa 1995

D. G. Merzel , Oko nigdy nie śpi, J. Santorski & Co., Warszawa 1995

Lama O. Nydahl , Jakimi rzeczy są. Współczesne wprowadzenie do buddyzmu, Wyd. 108, Gdańsk 1995

Przekroczyć próg mądrości, [red.] J. Sieradzan, Wyd. E J B, Kraków 1997

N. Sillamy, Słownik psychologii, Księżnica, Katowice 2002

J. Snelling, Buddyzm , Wyd. Zysk i S-ka , Poznań 1999

W. Sofsky, Traktat o przemocy, Wyd. Dolnośląskie, Wrocław 1999

W. Styron, Dotyk ciemności, ATEXT, Gdańsk 1991 .

Ch. Trungpa, Szambala. Uświęcona ścieżka wojownika, Kraków 2114

L. V. Thomas, Trup. Od biologii do antropologii, Wyd. Ludzkie, 1991

L. Weres, Homo - Zodiacus, Cinpo International, Poznań 1991

K. Wilber, Eksplozja świadomości, ABRAXAS, Kraków 1997

S. I. Witkiewicz, Pożegnanie jesieni, PIW, Warszawa 1983

Wymiary Śmierci, [wstęp i wybór] St. Rosiek, Wyd. Słowo / obraz terytoria, Gdańsk 2000

24



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
2 Realizacja pracy licencjackiej rozdziałmetodologiczny (1)id 19659 ppt
Gatunki dziennikarskie licencjat PAT czesc 2
III ROK licencjackie
Praca licencjacka
praca licencjacka K Siek
podmioty rynku pienięznego, studia licencjackie administracja I semestr
ZagoraJonsztaUrszula, Ekonomia, HZ, Licencjat
postawy i zmiana postaw, praca licencjacka - materiały
W 27.02.2013, STUDIA PEDAGOGIKA opiekuńczo-wychowawcza z terapią pedagogiczną - własne, licencjat,
PRAWO, Licencjat UE, prawo
praca-licencjacka-b7-4934, Dokumenty(8)
Program Meteorologia, Geografia Nauczycielska licencjat Wydział Nauk Geograficznych Uni wersytet Łód
inflacjaaa, SZKOŁA, SZKOŁA, PRACA LICENCJACKA, notatki
Prawa człowieka, Bezpieczeństwo narodowe licencjat, Pawa człowieka
Filozofia podmiotu, Pielęgniarstwo licencjat AWF, Filozofia i etyka zawodu pielęgniarki
16. NIEBIESKA LINIA JAKO FORMA INTERWENCJI KRYZYSOWEJ, Pytania do licencjata kolegium nauczycielskie
opis streszczenie mgr, licencjat, do licencjatu
pediatria pytania koło, Pielęgniarstwo licencjat cm umk, II rok, Pediatria i pielęgniarstwo pediatry

więcej podobnych podstron