Scena 1.
W mieszkaniu. Tadeusz sam, skupiony przy stole, trzyma w dłoniach jakiś mały
przedmiot. Zagląda ojciec Tadeusza.
OJCIEC
Robisz lekcje? Wychodzi. To dobrze. Wychodzi. Czemu chodzisz w butach?
Wychodzi. Tadeusz chowa przedmiot, udaje, że się uczy. Matka mówiła, ze nie
wyniosłeś śmieci.
TADEUSZ
Zaraz tato, wyniosę.
OJCIEC.
Zaraz, zaraz. Tadeusz podnosi się. Ucz się. Teraz się ucz. Ponownie znika i
wchodzi. Matka mówiła, że pyskowałeś.
TADEUSZ
Tato, przestań, bo nie zdążę.
MATKA wychodzi z kuchni
Zawsze, kiedy się do niego zwracam musi być niegrzeczny. Nigdy nie może się odezwać spokojnie tylko musi być złośliwy i nieznośny.
TADEUSZ
A ty zawsze musisz być bezinteresownie złośliwa
MATKA
Cicho, gówniarzu. Jak będziesz miał swoje dzieci to możesz sobie robić uwagi. Zwłaszcza, kiedy będziesz zarabiał na siebie.
TADEUSZ
Masz teraz tato przykład kultury słowa
OJCIEC
Gdybyś ty wiedział, ile ja mam na głowie. I jeszcze ty...
TADEUSZ
Jestem dorosły.
MATKA
Ha, ha, ha...ale komedia. On jest dorosły....on jest dorosły
OJCIEC
Będziesz dorosły, jak zaczniesz zarabiać na siebie.
TADEUSZ
Zirytowany. Tato, szykuję materiał na spotkanie w szkole.
OJCIEC
Jakie spotkanie? Spotkanie już było?
TADEUSZ
Dwa miesiące temu. Temat „konflikty z rodzicami” Nie raczyłeś się zjawić.
OJCIEC
Nie miałem czasu.
MATKA
Myślisz, że ojciec nie ma czego innego na głowie tylko chodzić na wasze bzdurne spotkania
TADEUSZ
Teraz będzie o przemocy.
OJCIEC
Synu, jak o tym wszystkim myślę, głowa mi puchnie. Za moich czasów...
TADEUSZ
Za jakich twoich czasów, tato. Teraz to SĄ czyje czasy?
OJCIEC
No, no, no, nie pouczaj mnie.
TADEUSZ
Muszę już iść.
MATKA
Dokąd?
TADEUSZ
Do kolegi
MATKA
Tego spod budki z piwem?
TADEUSZ
Chodzi ci o Miłosza?
OJCIEC
Zapamiętaj raz na zawsze, żebym cię nigdy z tym typem nie widział. Może go
jeszcze do domu przyprowadzisz?
TADEUSZ
Idę do Piotrka. Piotrek ma świadectwo z czerwonym paskiem. To cię powinno
usatysfakcjonować.
OJCIEC
Kłamiesz. Alkohol będziecie pić. Powiem ci szczerze, mam dosyć już tych
twoich „ kolegów”. A w ogóle, co ty sobie wyobrażasz, zamykasz się w pokoju,
jakiejś dziwnej muzyki słuchasz, kochasz cały świat a za chwile pozarzynałbyś
wszystkich tępym nożem. Może nie?
TADEUSZ
Nie będziemy pić żadnego alkoholu. Mamy ułożyć teksty na spotkanie w szkole.
MATKA
Mówisz prawdę?
TADEUSZ
Czemu miałbym kłamać?
OJCIEC
To cię odprowadzę.
TADEUSZ
Tato, ja nie mam pięciu lat.
OJCIEC
Synu, martwię się o ciebie. Nie widzisz, co się dzieje, niedługo nie będzie
można z domu wyjść...
TADEUSZ
Lepiej, żebyś zamiast się martwić...
MATKA
No, co?...Co?...
TADEUSZ
Nic.
OJCIEC
No widzisz, ty nawet rozmawiać ze mną nie potrafisz. Ty w ogóle jakiś dziwny
jesteś. Jak nie mój syn...
dzwonek do drzwi...w domu zjawia się policja
POLICJANTKA I pokazuje legitymacje
Stołeczna komenda policji. Mamy wezwanie pod ten adres
OJCIEC
A po co?
POLICJANTKA II
Chodzi o zakłócanie spokoju mieszkańców
MATKA
Jakiego spokoju? Co my złego robimy? Już spokojnie nie można porozmawiać we własnym domu?
POLICJANTKA II
Porozmawiać owszem, ale nie awanturować się na cały blok
TADEUSZ
No to się doczekaliście...ten wasz takt i kultura
OJCIEC
Nie bądź taki mądry, smarkaczu
TADEUSZ
Ja tylko stwierdzam fakty. Gdzieżbym śmiał was oceniać.
MATKA
Jak ty zwracasz się do swojego ojca
TADEUSZ
Normalnie
OJCIEC
Ja już mam tego dosyć. Ja ci pokaże smarkaczu rzuca się na syna, policjantki interweniują
POLICJANTKA I
Wie pan co? To my może pana zabierzemy do nas. Tam się pan uspokoi
MATKA
Błagam. Niech go panie zostawią....proszę. On się tylko zdenerwował...już tak nie będzie robił
POLICJANTKA II
Dobrze, ale jeśli jeszcze raz będą jakieś skargi sąsiadów to już nie odpuścimy. Proszę panować nad emocjami
wychodzą. Do mieszkania wchodzi listonosz
MATKA
A pani do kogo?
LISTONOSZ
Do państwa. Przyniosłam list. Drzwi były otwarte więc pozwoliłam sobie wejść. Co się tu dzieje?
MATKA
Taka rodzinna rozmowa. Mąż się trochę zdenerwował
LISTONOSZ
Rozmowa? Policja? Gdyby państwo rozmawiali na pewno by ich tutaj nie było. Dziś ludzie często zamiast rozmawiać to pokrzykują do siebie i to są skutki takich rozmów. Rozmowa to nie tylko umiejętność mówienia, ale też słuchania...Niech państwo spróbują siebie nawzajem posłuchać...od razu będzie lepiej. Do widzenia wychodzi ... Ojciec wychodzi. Tadeusz pakuje swoje rzeczy...matka stoi przy meblach. Dzwonek do drzwi..w drzwiach pojawiają się Amelia, Roxana, Iga i Aga
AGA
Jest Tadeusz?
MATKA
Tak. Proszę, wejdźcie
IGA
Tadzik, idziesz do szkoły?
ROXANA
Chodź, już jesteśmy spóźnieni
TADEUSZ
Już, już jestem prawie gotowy. Mieliśmy z rodzicami drobną konwersację
MATKA
Daj już spokój. Ja w tym domu chyba zwariuję
AMELIA
Chodźmy już stąd. Wokół roznosi się ciekawa aura dekadencji.... wychodzą
Scena 2
Szkoła. Sala gimnastyczna. Piotrek, Julka i Tadeusz,Roxana, Aga, Iga, Amelia siedzą.
PIOTR ironicznie
...Noce z Rajmundem, pod Dortmundem, pojechaliśmy do Zakopanego.
JULKA
Przestań Piotrek. recytuje
To nie tak miało być,
To nie tak
Zupełnie nie tak
To tak jakby trochę miało być inaczej
Niby się nazywa Ŝyć
Ale jak?
No powiedz jak?
Kiedy chętniej?..
AMELIA
Nie przeszkadzaj Piotrek. Weź Julka jeszcze raz...
JULKA
Pudełeczko z czterech ścian
Szare sny i niski dach
ROXANA
A nad sobą ani skrawka
Prawdy nieba,
W kącie marzeń kłębek zły
AGA
Stroszy sierść i szczerzy.....Kły?
JULKA
Mówiłam, ze nie potrafię...
TADEUSZ
No, weź jeszcze raz... Coś ci wyjdzie...
PIOTREK
Dyro chyba zwariował. Świat bez przemocy...
IGA
Mamy robić, to róbmy.
JULKA
Miłosz ma niezłe teksty...
PIOTR
Ten bandyta.
JULKA
Twój najlepszy kolega.
PIOTR
No, co, co się tak czerwienisz?
ROXANA
Kochani, tracimy czas...
Siedzą w milczeniu.
PIOTR
Nie będziemy przecież stać na baczność i śpiewać. Chodź Tadeusz.
Piotr coś szepcze Tadeuszowi do ucha Zobacz Julka, co nam z tego
wyjdzie.
Tadeusz siada na krześle, strzela palcami, jak na kelnera..
Gorąca pomidorowa. Wnosi talerz zupy, wyimaginowany oczywiście,
potyka się o Tadeusza. Cała marynarka zalana. Proszę zdjąć.
IGA
...Drobiażdżek.
PIOTR
I koszula tez zalana. Proszę zdjąć. Firma panu wypierze zdejmuje mu
koszulę...W najlepszej pralni ekologicznej...
JULKA
Co się tu dzieje?
PIOTR
Wylałem zupę na klienta.
JULKA
Ach, co za pech. Zaraz panu przyniosę nowej zupy. Znika.
PIOTR
Makaronik na włoskach, może pan skosztuje? Nie? Sam zjada. Julka
wchodzi demonstracyjnie z talerzem, potyka się o Tadeusza. Co za
pech? Pan to jest ofermą naprawdę. Całe spodnie zalane.
PIOTR
Proszę zdjąć. Zdejmują mu spodnie, nie zauważają tego, ze Tadeusz
przestał się bawić. Firma wypierze panu spodnie.
JULKA
Slipy też zalane.
PIOTR
Firma kupi panu nowe. Adidasy.
JULKA
Jaki numer slipów pan nosi?
TADEUSZ
Proszę mi oddać ubranie.
PIOTR
Co by pan powiedział na wczasy?..
JULKA
W Mikołajkach... Patrzą na siebie pełni pretensji, zrobiło się jakoś
głupio. Milczą. Tadeusz w milczeniu ubiera się.
JULKA
Budzę się rano, słońce świeci, ptaki śpiewają. Ludzie, myślę sobie Życie
jest piękne! Wystarczy, ze obudzi się mój brat. Wiecznie
obrażony, wściekły nie wiadomo, o co. Mam ochotę wziąć kij od
szczotki i walić. Zróbmy etiudę jak mój brat wstaje rano i się
uśmiecha.
AMELIA
Nie wiem, ilu by trzeba trupem położyć, żeby ten świat lepiej
wyglądał.
ROXANA
Od kogo zacząć?
Wpada Miłosz.
MIŁOSZ
Dlaczego nie poczekałaś?
JULKA
Czekałam pół godziny.
MIŁOSZ
Kłamiesz.
JULKA
Dlaczego miałabym kłamać?
MIŁOSZ
No, co się tak gapicie...? Co...? Nie wiecie, co dać na akademię...
Zaraz wymyślimy. Dyr spadnie z krzesła.
I szanty i lany... I pogoi i pogoi i logujemy!
AGA
Dyr nie pozwoli logować.
MIŁOSZ
Logujemy. Julka, logujemy!
JULKA
Logowanie jest niemodne.
MIŁOSZ
Jestem tradycjonalistą. Graj trzęsidupku.
TADEUSZ
Sam graj, głupoty nie lubię!
MIŁOSZ
Co, coś ty powiedział?
TADEUSZ
To, co słyszysz.
Tadeusz cofa się tyłem, Miłosz za nim. Po chwili słyszymy głuche
uderzenie. Urwany krzyk. Miłosz wbiega.
MIŁOSZ
Spadamy Julka.
Za sceną słychać przerażony głos Agi i Igi
AGA
Tadzik wstawaj, już poszli. Tadeusz nie wygłupiaj się. Tadzik, ty
naprawdę....
IGA
Halo pogotowie...? Mój kolega zemdlał. Halo!
Halo!...Halo, proszę pana, Tadzik zemdlał, leży... Nie rusza się. Tak
jest u mnie....
ROXANA
Tadeusz, coś ty narobił.
Zza kulis na scenie pojawiają się Piotr i Amelia oraz nauczycielka
NAUCZYCIELKA
Co się tu stało?
PIOTR
Pani profesor, coś złego stało się z Tadeuszem. Nie rusza się
AMELIA
O Boże, on chyba nie umarł. Niech go pani ratuje
NAUCZYCIELKA
Prowadźcie, gdzie on jest...Szybko
AMELIA
Proszę tędy
PIOTR
Szybko! Przez scenę przebiega ordynator i pielęgniarka potrącając listonosza, który przechodzi przez scenę
LISTONOSZ
Co tu się dzieje? To awantura w domu, to pogotowie i czyjeś krzyki. Chyba świat się kończy. Co dajesz innym to otrzymujesz. Idę zobaczyc co tam się stało wychodzi
Scena 3
Szybkim krokiem wpadają Julka i Miłosz, pusta scena.
JULKA
Miłosz, a jak coś się stało?
MIŁOSZ
To w końcu, kogo ty kochasz? Tadka kochasz, Piotrka kochasz, czy
mnie?
JULKA
Mam złe przeczucie.
MIŁOSZ
Udawał, żeby mnie wkurzyć. Idziemy na piwo.
JULKA
Nie mam kasy.
MIŁOSZ
Stawiam.
JULKA
Rano nie miałeś.
MIŁOSZ
A teraz mam. Idziemy.
JULKA
Nie.
MIŁOSZ
Co powiedziałaś? Powtórz, bo tracę słuch.
JULKA
Bandyta.
Miłosz doskakuje do niej.
JULKA
Wszyscy na ciebie tak mówią.
MIŁOSZ
Nikt tak nie mówi. Nikt. Tak - nie- mówi.
JULKA
Puść mnie, nie kocham cię. Nie kocham cię. To koniec.
MIŁOSZ
Autentycznie przestraszony Juluś, ja tylko żartowałem.
JULKA
Uderzyłeś mnie, a powiedziałeś, ze nigdy tego nie zrobisz.
MIŁOSZ
To było muśnięcie.
JULKA
Uderzyłeś mnie.
MIŁOSZ
Trzeba było mnie nie denerwować. No... Idziemy...
JULKA
Nie.
MIŁOSZ
Nie, to nie. Sam na scenie. Tylko mi potem nie wmawiaj, ze to moja
wina.
Wchodzi Piotr, Aga, Iga, Roxana i Amelia
PIOTR
Szukam cię wszędzie.
MIŁOSZ
Świetnie, idziemy na piwo.
ROXANA
Tadeusza zawieźli prosto na blok operacyjny.
MIŁOSZ
Złapał Roxanę. Wypadek. Rozumiesz? To był wypadek.
IGA
Wszyscy widzieli.
MIŁOSZ
Jacy wszyscy? Ta laska?
IGA
...
MIŁOSZ
No, co? Nie podoba się pani coś. Wyciąga nóż. Klękajcie państwo. Na
kolana. Na kolana mówię. No...Jak to było?
IGA
To był wypadek.
MIŁOSZ
Jaki wypadek?
AGA
Sam upadł.
MIŁOSZ
Całym zdaniem, prymusiku.
AMELIA
Zostaw mnie.
ROXANA
Powiem wszystko jak to było, tylko mnie nie bij.
MIŁOSZ
No...A teraz zjeżdżajcie. Na kolanach. Zostaje sam.
Zawsze ja, zawsze ja
dostaję w dupę. Ja wam jeszcze gnojki pokażę.
Scena 4
Ławeczka. Piotrek sam. Siedzi nad książkami, może śpi.
JULKA
Cześć, kujonie.
PIOTR
Spóźniłaś się.
JULKA
Ty myślisz, ze ja jestem w stanie myśleć.
PIOTR
Ja też mam powody, żeby cierpieć.
JULKA
Miłosz pójdzie do poprawczaka.
PIOTR
Dobrze mu tak.
JULKA
A ty, co? Sam go kryłeś.
PIOTR
Sam siebie za to nienawidzę.
JULKA
Myślałam, ze on się zmieni. Myślałam, ze mu pomogę.
PIOTR
Ale ty Julka głupia jesteś.
JULKA
Tchórz...
PIOTR
...
JULKA
Tchórz.
PIOTR
Zejdź mi z oczu.
JULKA
Jesteś taki sam, jak on. Wszyscy jesteście tacy sami.
PIOTR
Przepraszam, przepraszam jesteśmy zdenerwowani...
Wchodzi ojciec i matka Tadeusza.
OJCIEC
Wracam prosto ze szpitala. Tadeusz jest po operacji. Prawdopodobnie
nie będzie chodził do końca życia. Gdybym tego drania dorwał...
JULKA
Ja wiem, gdzie on jest, przyprowadzę go.
PIOTR
Proszę, niech państwo usiądą.
MATKA
Już ja dopilnuję, żeby on skończył za kratkami.
PIOTR
To właściwie niechcący...
OJCIEC
Co niechcący? Niechcący dziecko sparaliżowane.
I to akurat mój Tadziu. Takie dobre dziecko. Wziąłem go raz do
sklepu przed imieninami i mówię „Wybieraj, co chcesz. Może coś z
ubrania, może jakieś gry. Co tam chcesz? A on. Tato, ja nic nie
potrzebuję. Inny to by się rzucił.
JULKA
Nie ma go. Uciekł. Pójdę po niego do domu wychodzi
MATKA
Nigdzie nie ucieknie. Już ja dopilnuję, żeby on zgnił w kryminale.
Wychodzą
Scena 5
Mieszkanie Miłosza. Miłosz wpada do mieszkania i rozgląda się po domu.
MIŁOSZ
Jak to dobrze,ze nikogo nie ma, a zwłaszcza starego. Nie widziałem go od dawna trzeźwego... siada
Jak to się mogło stać. Głupi jestem. Dlaczego tak szybko wybucham...i tym razem tez tak samo. Mogłem się powstrzymać. Ale nie znoszę tej pogardy jaką reprezentują niektórzy, a zwłaszcza Piotrek i Tadek....
słychać dźwięk kluczy i do domu wchodzi matka obładowana siatkami. Miłosz podbiega aby jej pomóc
MATKA
Bardzo ci dziękuję. Te siatki są coraz bardziej ciężkie. Niestety sił mi nie przybywa, a wręcz odwrotnie
MIŁOSZ
Mogłabyś czasem powiedzieć. Poszedłbym za ciebie do sklepu. Ja mam jeszcze wiele sił.
MATKA
Daj spokój. Wiesz przecież jak ojciec by się awanturował, że dałam ci pieniądze
MIŁOSZ
Mamo. No co ty. Przecież nie jestem złodziejem
MATKA
Tak musi na razie pozostać. Lepiej żeby nie było kłótni... A jak tam w szkole
MIŁOSZ
…...
MATKA
No co tak milczysz....coś się stało?
MIŁOSZ
Mamo, stało się coś niedobrego. Nie wiem czy mnie nie wyrzucą ze szkoły
MATKA
Co ty opowiadasz. Co znowu narobiłeś?
MIŁOSZ
Wiesz to głupie, ale pamiętasz Tadeusza?
MATKA
Tak
MIŁOSZ
Przyszedłem do szkoły a oni mieli jakąś próbę. Wiesz, zaczęliśmy się sprzeczać. Była tam Julka. Chciałem jej zaimponować i popchnąłem Tadeusza, a on tak nieszczęśliwie się wywrócił, że trzeba było zawołać pogotowie i jak słyszałem upadek był tak poważny....
MATKA
No to się doigrałeś. Zawsze ci tłumaczę żebyś był delikatny a zwłaszcza nie popisywał się przed innymi...
MIŁOSZ
Mamo to był tylko wypadek
MATKA
Ładny mi wypadek... taki, że chłopak trafił do szpitala
Do domu wychodzi pijany ojciec. Zatacza się i ledwo trzyma na nogach
MATKA
No to ładnie. Czy ja kiedyś zobaczę cię jeszcze trzeźwym
OJCIEC
Przecież nie jestem pijany, tylko trochę chwycony. A jak pije to za swoje...
MATKA
Dla ciebie to tylko najważniejsi są tylko koledzy a w domu bieda
OJCIEC podchodząc do niej
No słonko, nie chmurz się...kochanie
MATKA odpychając go
Odczep się. Wytrzeźwiej, wykąp się bo cuchniesz. A... wykąp się...jak zapłacisz rachunki za wodę. Właśnie dziś nam ją wyłączyli
MIŁOSZ
Co? nie mamy wody?
OJCIEC
Zamknij się smarkaczu...jak będziesz pracował, to będziesz dyskutował
do domu wchodzi Tomasz brat Miłosza
TOMASZ
Widzę, że historia się powtarza...znów awantura....i stary znów narąbany
MATKA
Jak ty się wyrażasz o ojcu. Trochę szacunku...
TOMASZ
Na szacunek to trzeba sobie najpierw zasłużyć...a teraz z drogi bo chcę przejść do swojego pokoju
OJCIEC
To spadaj w podskokach...bo jak stracę cierpliwość...
MATKA
Spokój. Bo znów przyjedzie policja. Wiesz co ci ostatnio powiedziała pani komisarz. Tym razem nie będzie taryfy ulgowej...zabiorą cię
OJCIEC
Niech sobie przyjeżdżają. Ja się nie dam zamknąć. To jest mój dom i ja tu jestem panem....w domu mogę robić wszystko co zechcę
wstaje i ledwo trzyma się na nogach.
MIŁOSZ
Patrz mamo jaka domowa Statua Wolności na flanelowych nogach
ojciec spostrzega pudełko po butach
OJCIEC
A to co? Nowe buty? Nie mamy wody, niedługo nam wyłączą prąd aty kupujesz nowe buty
MIŁOSZ
Tato, wiesz, że glany to było moje marzenie. Pracowałem przez wakacje, nie prosiłem cię o pieniądze i kupiłem sobie buty.
MATKA
Daj spokój, ja mu dodałem 40 zł
OJCIEC
Jakim prawem dajesz mu nasze domowe pieniądze
MATKA
Takim samym jak ty je przepijasz
z pokoju wybiega Tomasz pokazując na portfel
TOMASZ
Ktoś mi ukradł moje pieniądze. Tu miałem 100 zł...To ty Miłosz kupiłeś sobie buty za moje pieniądze....ty złodzieju....padalcu...oddaj co moje..
MIŁOSZ
Ja ci nic nie wziąłem...ja sobie na te buty zapracowałem. Spytaj się ojca za co pije
TOMASZ
Właśnie od ojca je dostałem....złodzieju...jak mógłby mi je ukraść
OJCIEC wybiega z pokoju ze sznurem od żelazka
Co mnie oskarżasz o kradzież...Ja ci pokażę uderza Miłosza w plecy Ty niedojdo...złodzieju Tomasz uderza brata, matka broni wreszcie siada i płacze
MIŁOSZ
Co ty robisz tato. Ten dom się przez ciebie wali...przez twoje pijaństwo
OJCIEC
Piję za swoje i nie ty mnie będziesz oskarżał … znów go uderza wiesz, dam ci ten sznur i lepiej się powieś, bo i tak pewnego dnia cię zabiję
Miłosz otwiera drzwi i zderza się w niech z komisarz i policjantkami
KOMISARZ
No i co my tu widzimy. Dziewczyny, odbierzcie temu babskiemu bokserowi ten sznur bo jeszcze zrobi sobie krzywdę. Do czego pan używał tego sznura, bo chyba nie do prasowania
OJCIEC
….........
POLICJANTKA I
To chyba narzędzie wychowawcze naszego dobrego tatusia. A może na nim go wypróbujemy
KOMISARZ
No spróbujmy jakie będą pana odczucia uderza go w nogę kablem. Ojciec syczy z bólu
Co to za dźwięki? Przecież to takie przyjemne, nieprawda chłopcy
POLICJANTKA II
Szkoda, że tego narzędzia nie zastosowała pana mama. Pewno dziś nie musielibyśmy tu przyjeżdżać
KOMISARZ
No cóż droga pani. Zgodnie z umową zabieramy pani męża. Jak przez chwilę posiedzi sam, to może się zmieni i zmieni swoje metody wychowawcze
MATKA
Ale pani komisarz...
KOMISARZ
Umawiałyśmy się. Ja nie zmieniam zdania. Do widzenia wychodzą
matka wybucha płaczem i wychodzi do pokoju. Do mieszkania wchodzą Iga i Roxana
IGA
Co tu się stało? Co tu robiła policja?
MIŁOSZ
Zabrali mojego starego....wreszcie
ROXANA
Dlaczego? Masz poplamioną koszulę
MIŁOSZ
Nie chcę o tym rozmawiać...wiecie co, najlepiej to sobie pójdźcie i zostawcie mnie w spokoju
IGA
Miłosz, chodź z nami. Porozmawiamy. Zajmiemy się programem. Chodź
MIŁOSZ
A Tadzik, przecież mnie wyrzucą ze szkoły
ROXANA
Nie mów tak. Na pewno wszystko się ułoży. Odwagi
MIŁOSZ
Ja wychodzę z domu. Wy co chcecie to róbcie....wychodzi
IGA
Chodźmy do pani komisarz. Może ona coś na to poradzi
ROXANA
Chodźmy. Tu stojąc nic nie osiągniemy wychodzą
Scena 6
Komisariat. Pani komisarz i policjantki. Dzwoni telefon.
KOMISARZ
No, może się ktoś zmiłuje i odbierze ten telefon
POLICJANTKA I
Monika odbierz. Jestem tak zajęta tą biurokracją...słyszysz
POLICJANTKA II
Odbierz,..ja też jestem zajęta. Za chwilę przyjadą po tego pijaka, no wiesz tego co robił wczoraj taką awanturę w domu
POLICJANTKA I
A, tego naszego klienta, którego wczoraj przywieźliśmy na posterunek
KOMISARZ
Może ktoś odebrać ten telefon, cały czas dzwoni...bez łaski. Teraz już nie musicie się fatygować, sama odbiorę nerwowo
Słucham, komisariat policji uprzejmie
Witam pana. Coś nowego?.......Poskutkowało.... Kuracja wstrząsowa,
tak pan myśli? To przecież jeszcze dzieciaki.....No, czasami muszę
być groźna...Ubieram się w mundur, to robi wrażenie.......Pomaga,
jeśli sprawy nie zaszły za daleko. Wchodzi Piotr i koleżanki Cieszę się, ze pan do mnie zadzwonił. Będę miała dobry dzień. Do widzenia.
Do młodzieży.
Witajcie. A... Julia?
PIOTR
Nie wiem, może jest chora. Pani Komisarz ja przyszedłem
powiedzieć, ze tak naprawdę nic nie wiem.
KOMISARZ
Nie wiecie, ze Miłosz Kowalski jest Aniołem? Przeprowadza staruszki
przez jezdnię, dzieciom kupuje lizaki, przepuszcza przodem
koleżanki...
ROXANA
Ja chciałam tylko...
KOMISARZ
Człowieku, daj spokój. Albo Miłosz się zatrzyma, albo wiesz, co się z
nim stanie.
IGA
Pani Komisarz...
KOMISARZ
Popatrzcie, to są raporty z policyjnego telefonu zaufania. Pokażcie im dziewczyny policjantki pokazują im raporty. Dzwoni telefon. Odbiera go policjantka I
POLICJANTKA I
Pani komisarz przyjechali po tego pijaka. Idziemy po niego do celi
wyprowadzają ojca Miłosza
POLICJANTKA II
Pani komisarz, przyszła żona zatrzymanego. Czy mamy ją wprowadzić
KOMISARZ
Proszę. Mamy tyle pracy i ciągle ktoś nam zawraca głowę...szybko, bo nie mam czasu!
MATKA
Pani komisarz. Niech pani wypuści mojego męża. On nic złego nie zrobił. Poniosły go nerwy...bardzo proszę
KOMISARZ
Niech pani przestanie. To już nie była pierwsza wizyta w państwa domu. Na widzenie z mężem zapraszam do aresztu..do widzenia
MATKA
Ale pani komisarz..
KOMISARZ
Do widzenia policjantki po perswazji wyprowadzają ją
AGA
Czyta. Nie wiedziałam, ze w szkole jest tyle kabli.
KOMISARZ
Kabli powiadasz. Facet robi, co chce, terroryzuje was a wy milczycie.
Nie mam o to do was pretensji. Magia przemocy, stykam się z tym, na
co dzień. Niełatwo to wytłumaczyć, dlaczego, ale ofiara czuje się za
coś ukarana, a na dodatek wie, ze ta kara była słuszna. Ale nawet
dorosły czuje się wtedy jak małe zbite dziecko.
AGA
Wiem, jak to jest, ale pani cały czas bierze nas pod włos.
KOMISARZ
Ja rozważam problem, a wy czujecie się przesłuchiwani.
Miłosz nie jest z gruntu zły, jego odruchy stają się coraz groźniejsze.
A najbardziej biją w niego.
AMELIA
On i tak się nie zmieni.
POLICJANTKA I
Nie musi się zmieniać. Wystarczy, żeby zrewidował swoje
postępowanie, wiedział, co wolno a czego nie wolno. Każdy z nas ma
przywileje, ale i obowiązki.
IGA
Każdy to wie.
POLICJANTKA II
Nie jestem tego taka pewna czy wie. A to akurat trzeba wiedzieć.
Wchodzi Julka.
JULKA
Spóźniłam się, przepraszam.
KOMISARZ
Dobrze, ze przyszłaś.
JULKA
Ale właściwie...To oni już wszystko powiedzieli
PIOTR
Nie bój się, nie zakablowałem ukochanego!
JULKA
Piotrek!
KOMISARZ
Nakablował, nie nakablował. Ludzie, co wy macie w głowach. Facet o
mało nie zabił kolegi, narusza elementarne prawo do bezpieczeństwa
każdego z was, a wy siedzicie jak myszy pod miotłą.
A ciebie to nawet nie spytam, co taka urocza, delikatna dziewczyna w
nim widzi.
JULKA
On już nie jest moim chłopakiem.
PIOTR
Na tę wiadomość zrywa się jak oparzony. Czy ja mogę już iść? Nie
czekając na odpowiedź wybiega. Koleżanki wybiegają za nim
KOMISARZ
Do Juki. Ty jeszcze zostań. Czy wystarczy ci siły, żeby wytrwać?
Miłosz zrobi teraz wszystko, żeby ciebie z powrotem przyciągnąć.
JULKA
Skąd pani wie?
KOMISARZ
...życie...Wiej zanim będzie za późno. Skomplikujesz życie sobie i
swojemu dziecku.
JULKA
Dziecku?!
KOMISARZ
A co, Miłosz będzie dobrym ojcem?
JULKA
Od razu ojcem. Mówi pani jak moja mama.
POLICJANTKA I
Ja też kiedyś nie posłuchałam mojej mamy. Byłam młoda, naiwna,
zakochana. A on taki inny, męski, przystojny. Dusza towarzystwa.
Czułam się wyróżniana. Do czasu. Były wzloty i upadki, łzy i czułe
powroty. Kropla przechyliła szalę. Ta scena śni mi się do tej pory.
Mąż przyszedł do domu pijany uwalił się w fotelu obok synka, który
oglądał dobranockę. Nagle usłyszałam: „rozbierz tatusia”, zaraz potem
uderzył go w twarz. Ciemno mi się zrobiło w oczach. Mąż użył siły po
raz ostatni. Wzięłam dziecko i wyszłam z domu na zawsze.
JULKA
...Nie każda miłość kończy się źle.
POLICJANTKA II
Nie, nie każda. Ale prawie każda z nas najważniejszą decyzję w życiu
podejmuje pod wpływem impulsu.
JULKA
Tego się nie da zmienić proszę pani.
KOMISARZ
Mój fach nauczył mnie, żeby nigdy tak nie stawiać sprawy. Da się
zmienić, nie da się zmienić. Trzeba robić nie tak, to inaczej, nie tędy
to owędy. Nie liczyć na, wiele, ale robić. A przy Bożej pomocy ten,
czy ów się ocknie... Mało?...
od wyjścia młodzieży rozmowie przysłuchuje się listonosz
POLICJANTKA I
Słucham, czym możemy służyć?
LISTONOSZ
Przyniosłam korespondencję.
KOMISARZ
Proszę ją przekazać pracownicy i do widzenia...
LISTONOSZ
Widzę, że pani wszystkich tak odprawia. Ale w życiu jest zawsze tak, jak z powracającą falą. To co dajesz innym powraca do ciebie. Oby panią nikt tak nie potraktował, jak pani traktuje innych
POLICJANTKA II
Niech się pani tak nie mądruje, co pani wie o życiu
LISTONOSZ
Może nic nie wiem, ale roznosząc listy widzę to i owo
KOMISARZ
To niech pani się skoncentruje na swojej pracy. A teraz do widzenia...
policjantki odprawiają listonosza
Scena7
Ogród szpitalny. Stoją pacjentka i pielęgniarka
PACJENTKA
Ale dziś upał. Dobrze, że jest ten ogród. Tu przynajmniej jest trochę świeżego powietrza
PIELĘGNIARKA
To prawda. Tu można trochę odpocząć. A co tam u pani? Jak się pani czuje
PACJENTKA
Jeszce mnie boli, ale wie pani szeptem jak przyjdzie ten pan doktor ordynator to wszystko mija. Jaki on przystojny
PIELĘGNIARKA
No widzę, że pani znalazła odpowiednie lekarstwo na swoje schorzenie
do rozmawiających zbliża się ordynator
ORDYNATOR
Co tam drogie panie? Zażywamy kąpieli słonecznej i świeżego powietrza?
PIELĘGNIARKA
Tak rozmawiamy o leczeniu panie doktorze. Pacjentka już znalazła lekarstwo na swoją chorobę...nawet nie wie pan doktor jakie. Gdyby pan doktor wiedział jakie, toby się pan doktor zdziwił
ORDYNATOR
No więc jakie?
PACJENTKA
Pani Marto, niech pani da spokój
ORDYNATOR
Niechże pani zdradzi jakie...
PACJENTKA
Nie mogę panie doktorze...niech to pozostanie naszą tajemnicą
ORDYNATOR
No dobrze. Pani Marto. Niech pani tu przywiezie naszego młodego pacjenta, tego co wczoraj trafił na nasz oddział, no tego z 19 - stki. Ja tu poczekam z naszą drogą panią
pielęgniarka odchodzi a lekarz i pacjentka rozmawiają wesoło. Po chwili pielęgniarka przywozi Tadeusza na wózku
ORDYNATOR
Staraj się odpocząć, wygrzać na słońcu i zapomnieć o problemach. Gdybyś czegoś potrzebował to zapraszam do mnie. Za chwilę przyjdzie tu rehabilitant odchodzi
PACJENTKA
A to kto. Co z nim?
PILĘGNIARKA
Chodźmy na stronę, bo tu nie mogę o tym rozmawiać odchodzą. Chory zaczyna drzemać. Po chwili do Tadeusza zbliża się rehabilitant Ed
ED
Tadeusz, no, co tak śpisz? Nie śpij. Rób coś, mów, śpiewaj, żarówki
policz. Nie wolno ci tak spać.
TADEUSZ
Przecież nie śpię.
ED
No, jak się czujesz.....Rozumiem.....Wiesz, nie mogłem coś w nocy
spać. Jakiegoś cholerstwa wpuścili w powietrze czy co...Poczytałem
trochę, o samochodach, o kimś, kto wstał z wózka... Nie spinaj się
tak...
TADEUSZ
Cudów nie ma Ed.
ED
Może nie ma, może są.
TADEUSZ
Ed, o co ci chodzi?
ED
Mnie? O nic. Nie spinaj się tak. Przynieść ci artykuł?
TADEUSZ
Co to da?
ED?
Może nie da może da. Poczekaj zaraz wrócę.
Ed wychodzi, po krótkiej pauzie wchodzi cichutko Miłosz.
MIŁOSZ
Tadzik śpisz...Obudź się...Wiem, ze nie śpisz... Jak zwykle, przy
najmniejszej próbie oporu wpada w złość. Zawsze mi musisz działać
na nerwy. To nie ja zrobiłem, to nie ja. Sam upadłeś.
ED
Wchodzi Kto cię tu wpuścił? Dziś nie ma odwiedzin.
MIŁOSZ
Przestraszony. Panie doktorze, ja...
ED
Nie jestem lekarzem, mów mi Ed, po prostu Ed. A ty, jak masz na
imię?
MIŁOSZ
...Miłosz.
ED
Oczywiście zna już całą historię. Miłosz... ładne imię... Coś mu
przychodzi do głowy. Chodź, poczekasz u mnie, aż się obudzi. Łapie
go za kark dość gwałtownie. No chodź, nie bój się, nigdzie ci nie
ucieknie.
Wychodzą. Zjawiają się ponownie na pustej już scenie.
MIŁOSZ
Panie doktorze...
ED
Mówiłem ci już, nie jestem lekarzem. Siadaj sobie tutaj. Wpycha go
dość gwałtownym ruchem na krzesło. Miłosz zdezorientowany. Myśli
tylko o tym, żeby jak najszybciej zwiać. Biedny chłopak, nie dają mu
szans.
MIŁOSZ
Co?
ED
Wygadałem się niepotrzebnie. Nie mów nikomu. Jesteś jego
przyjacielem. Niefortunny wypadek i wózek do końca życia. Tego
sukinsyna, co go tak urządził, to bym wdeptał w ziemię. Trzymałbym
go w klatce o chlebie i wodzie do końca życia. Milknie, uważnie
patrzy na Miłosza.
MIŁOSZ
Może on się już obudził.
ED
Siedź tu, teraz siedź i słuchaj. Prowadzę tu w szpitalu rehabilitację.
Miłosz podnosi się z krzesła. Siedź i słuchaj. Mogłem być lekarzem, a
wiesz, czemu nie jestem? Na moje własne życzenie.
MIŁOSZ
Może ja...
ED
Teraz ja, Miłosz. Teraz moja kolej. Teraz ja coś zrobię dla ciebie.
Ed wychodzi. Miłosz myśli tylko o jednym, którędy może uciec.
Ed wchodzi z dwoma przyjaciółmi, przynosi ze sobą worek bokserski i rękawice, rzuca przed
Miłoszem.
ED
Posłuchaj ich
ALEX
Chciałem być chirurgiem. Na czwartym roku mieliśmy zatarg z
jednym młodym asystentem. Zrobiliśmy zebranie i uzgodniliśmy, ze
delegacja pójdzie do dziekana. Rozmowę miał prowadzić nasz
starosta. I wyobraź sobie już w dziekanacie ta gnida zmieniła zdanie,
zaczął tego asystencinę wręcz wychwalać. Po wyjściu od dziekana,
jeszcze na schodach przyłożyłem mu. Prawie wszyscy byli po mojej
stronie. Wyleciałem z uczelni bez prawa powrotu.
Bałem się powiedzieć w domu, ze mnie wylali. Straciłem akademik.
Świetni koledzy przestali mieć dla mnie czas. Piłem. Myślisz sobie
Miłosz, ładne imię, co ten rasy tak nawija. Miłosz nie słucha, zajęty
jest jedynie tym jak się z tej pułapki wydostać, i czego ten stary od
niego chce.
MIŁOSZ
Ja...
ED
Ja, ciągle to J A. To właśnie chcę ci powiedzieć, ze od siebie samego
nie uciekniesz. Zaczyna krzyczeć. Posłuchaj więc czasem, po prostu
posłuchaj!!
FILIP
Pewnego dnia spotkał mnie zupełnie pijanego mój
trener. Zabrał mnie do siebie do domu, a kiedy już wytrzeźwiałem,
umyłem się i najadłem, zaprowadził mnie do sali. Wręczył mi
rękawice bokserskie. No...Włóż. Włóż Miłosz, to nie boli. Druga też. Walcz z nim wskazuje na Alexa
Miłosz posłusznie włożył rękawice, przez moment zawahał się, czy nie
uderzyć Alexa i nie zwiać, powstrzymała go świadomość, ze Alex jest
wysportowany, może silniejszy.
ED
No. Wal mały, pokaż, co potrafisz. Bij. Miłosz patrzy na worek, na
Alexa, przelatuje mu przez głowę, żeby go jednak uderzyć. Waha się.
No. Bij. Ale człowieka nie rusz. Jeszcze jedno do mnie wtedy
powiedział, co również radzę ci zapamiętać. „Bity - Bije”. Miłosz
słysząc to, zobaczył nagle wykrzywioną wściekłością twarz swojego
ojca, coś w nim drgnęło, co oczywiście Ed zauważył.
ALEX
No, mały wal...
Tego, co ci jeszcze powiem wstydzę się do tej pory. Mój stary był
ostry a jak sobie popił rzucał się na matkę. Ja jej broniłem. Potem w
szkole chwaliłem się, jaki jestem dobry. Te słowa Alex wycelował w
samo serce. Miłosz usłyszał płacz swojej matki, zobaczył wyraźnie to
najgorsze: pijanego ojca, który znęca się nad matką. Jego ręka
drgnęła.
FILIP
No...Mały wal. Wal i krzycz: nie. Jedno jedyne słowo „nie”. No...
Miłosz, powoli, ale zdecydowanie zaczyna uderzać. W jego wyobraźni
zjawiają się coraz to nowe sytuacje, słyszy wrzask ojca, płacz matki,
czuje na ciele uderzenia. Coraz głośniej zaczyna krzyczeć. Uderza z
coraz większym gniewem dopingowany przez Eda. W końcu wpada w
prawdziwy szał, wrzeszczy. Jego krzyk pod wpływem fali rozmaitych
uczuć przeszedł w płacz. Miłosz skulił się. Po długiej chwili całkowitej
ciszy:
ED
Kto cię bije?
MIŁOSZ
Zdejmuje rękawice, podciąga koszulę, pokazuje Edowi plecy.
To za glany. Jak sobie kupiłem, starszy chwycił kabel od żelazka i
gonił mnie? Darł się, ze mam się powiesić, bo mnie i tak zakatrupi.
Brat jeszcze dołożył, bo mu rzekomo cztery dychy ukradłem. Mama
płakała.
ED
Ze zgrozą, delikatnie naciągnął koszulę Miłosza. Nakazuje odejść kolegom. Zdaje sobie jednak sprawę, ze samo współczucie w takim wypadku już nie wystarczy, na spirali przemocy Miłosz już jest górą, już zadaje ból innym.
Chcesz być taki sam jak oni?
MIŁOSZ
...
ED
Chcesz być taki sam jak oni?... Miłosz, popatrz na mnie. Zadałem ci
pytanie, czy chcesz być taki sam jak oni?
MIŁOSZ
Nie.
ED
Głośniej.
MIŁOSZ
Ja mam swoje życie wewnętrzne, w którym jest cholerny bałagan.
Starsi albo się kłócą, albo sypią przykrymi tekstami. A najgorsza jest
cisza grobowa, nikt nic nie mówi.
ED
Im szybciej zrozumiesz, ze gra toczy się o twoje własne życie...
MIŁOSZ
Jakie życie?..Wolałbym być bakterią albo nie żyć wcale.
ED
Nawet w największych ciemnościach, jeżeli sobie powiesz nie, jasno i
zdecydowanie, ciemności zaczną się rozpraszać. A propos, jaki ty
masz cel.
MIŁOSZ
Co?
ED?
Cel. No cel. Jaki ty masz cel w życiu?
MIŁOSZ
Nie wiem, ale czy to ktoś wie?
ED
Bakteria nie wie, pies nie wie, ale człowiek musi wiedzieć.
MIŁOSZ
Wszyscy mnie mają za idiotę.
ED
Wybacz stary, ale to prawda. Facet, który bije na oślep, tak jak ja
kiedyś kolegę, jest idiotą. A dlaczego jest idiotą? Bo nie używa
rozumu.
MIŁOSZ
To ja już pójdę...
ED
Poczekaj chwileczkę. Powiem ci w zaufaniu, Tadeusz ma szansę.
Neurologicznie wszystko jest w porządku a nie działa, to musi być
jakaś psychiczna blokada. Ja przekopałem tony materiału. Był już taki
przypadek. On musi być natychmiast wrzucony do basenu. Wykona
ruch jak do pływania, będzie chodził. Kropka.
MIŁOSZ
No to, na co pan czeka?
ED
Na sposobność, żeby to zrobić.
MIŁOSZ
Wykradnę go ze szpitala.
ED
Człowieku, to nie tak, nie tak...
MIŁOSZ
Musimy coś zrobić.
ED
Ojciec Tadeusza, ściąłem się z nim niepotrzebnie. Nie chce ze mną
gadać, bo nie mam dyplomu. Dla niego tylko profesor. Lekarze
sportowi mają inne podejście...
MIŁOSZ
Ojciec Tadeusza, to ja już wiem! Wybiega. Ed uśmiecha się do siebie,
może udało mu się przełamać lody, może dotrze do jego serca...Zbiera
worek, rękawice. Wychodzi zadowolony.
Scena 8
Pielęgniarka przywozi Tadeusza i zostawia go samego przed sceną. Miłosz zjawia się, w dłoniach trzyma...swoje glany.
Trudno mu się z nimi rozstać. Stawia je jednak obok wózka. Jeszcze
wyciąga dłoń w stronę Tadeusza. Odchodzi. Tadeusz rozgląda się.
Widzi glany, wie ile one dla takiego jak Miłosz chłopaka
znaczą...Bierze je. Stawia sobie na kolanach....
Scena 9
Sekretarki w sekretariacie szkoły. Jedna dzwoni. W poczekalni czekają na wizytę u dyrektora rodzice a w gabinecie siedzą rodzice Tadeusza
SEKRETARKA I
...To ja, mama ciepło, uśmiecha się Jak się czujesz? Mierzyłeś
gorączkę? Rozwiń papierek z numerem jedenaście i połknij wszystkie
tabletki. Popij wodą, nie coca-colą. Halo. Halo! Co to za wrzaski?
Odkłada słuchawkę, w pośpiechu wybiera numer. Halo? Co tam się
dzieje? Daj go natychmiast do telefonu.....Tyle razy ci mówiłam, ze
dom to nie boisko. Miałeś uczyć się biologii, pozmywać, przygotować
obiad. Wszystko masz naszykowane. Miałeś pilnować Łukasza a ty,
co? Jaki on? Czy ty nie możesz zrozumieć, ze on jest od ciebie
młodszy? Wpada Miłosz. Jak wrócę, porozmawiamy? Masz
natychmiast się uspokoić i robić to, co powiedziałam.
MIŁOSZ
Czy jest pan dyrektor? Czy są u niego rodzice Tadeusza
SEKRETARKA II
Był pan umówiony?
MIŁOSZ
To nie pani sprawa, jest, czy go nie ma?
SEKRETARKA III
No, no trochę kultury!
Sekretarki nie zdążyły zareagować. Wchodzi Dyrektor i rodzice
Tadeusza.
DYREKTOR
Co się tutaj dzieje. Proszę o spokój. Każdy ma swoja kolej i proszę cierpliwie czekać
SEKRETARKA I
Przepraszam panie dyrektorze, ale wpadł tutaj ten młody człowiek...
MATKA
Ty tutaj? Wynoś się stąd natychmiast!
MIŁOSZ
Muszę z panem porozmawiać.
OJCIEC
Ty ze mną? Czy ty masz świadomość coś ty narobił?! Bydlaku,
bandyto.
MIŁOSZ
Muszę z panem porozmawiać!
DYREKTOR
Gdybym cię wtedy dorwał razem byśmy skończyli w kryminale.
MIŁOSZ zwraca się do dyrektora
Jest pan Dyrektorem, tak?
DYREKTOR
Jestem, no i co?
MIŁOSZ
Krzyczy pan na pracowników, tak? A potem taki zwykły robol jak
mój stary przychodzi do domu i wyzywa się na dzieciakach.
OJCIEC
Wychodzi na to, ze to ja zrobiłem z mojego syna kalekę.
Wyszczekany jesteś. Gdybyś się lepiej uczył, może byłbyś
adwokatem.
MIŁOSZ
Tadzia pan bił!
OJCIEC
Ja?...Skąd?! Zatrzymał się jednak na chwilę. Wy nie macie pojęcia, co
to jest bicie. Jak mój ojciec wracał do domu to mucha nie miała prawa
przelecieć bez pozwolenia?
MIŁOSZ
Byłem w szpitalu. Dowiedziałem się, ze Tadeusz będzie chodził...
OJCIEC
Bzdury.
MIŁOSZ
Pod warunkiem, ze zostanie wrzucony do basenu.
OJCIEC
Sparaliżowane dziecko wrzucać do basenu. Kto to wymyślił?
MIŁOSZ
Pan Ed.
MATKA
Ten palant?
MIŁOSZ
Powiedział, ze lekarze sportowi mają inne podejście i ze był już taki
przypadek.
MATKA
Rozumiem, ze chcesz bronić własnej skóry, Ale jakim prawem, jakim
prawem ojcu dajesz głupią nadzieję? To co, pójdzie do profesora i
powiem, ze jakiś rehabilitant wymyślił, ze jak się sparaliżowane
dziecko wrzuci do basenu...
MIŁOSZ
Co dla pana jest ważniejsze? Profesor czy syn?!
OJCIEC
Wynoś się natychmiast szczeniaku. Zamierza się na niego, Miłosz
ucieka.
DYREKTOR
Bardzo państwa przepraszam, ale dziś już nie przyjmę nikogo
MATKA I
Co przecież już czekamy chyba dwie godziny, a pan nie ma dla nas czasu. To skandal
MATKA II
Dla nas pan nie ma czasu, a ile go pan poświecił temu małżeństwu, które od pana przed chwilą wyszło
DYREKTOR
To moja sprawa, nie pani. Jak się pani coś nie podoba to proszę iść do domu i dać mi święty spokój
MATKA III
Posłuchaj ty dyrektorku. Tylko pióra są wieczne. Zapamiętaj. Wiecznie nie będziesz dyrektorem. Wychodzimy, ale na tym się nie skończy. Zobaczysz
wychodzą. Tej scenie od dawna przygląda się listonosz
LISTONOSZ
Przepraszam
SEKRETARKA II
O co chodzi. Czego pani tu szuka?
LISTONOSZ
Przyniosłam listy
SEKRETARKA III
Dyrektor już dziś nikogo nie przyjmuje. Nie może pani tego zrozumieć?
DYREKTOR
No, nie słyszy pani
LISTONOSZ
Ale ja tylko przyniosłam listy
DYREKTOR
To proszę je dać którejś sekretarce i proszę wyjść....ja chyba dziś zwariuję
LISTONOSZ
Chyba nie słuchał pan tego co do pana mówiły te matki, które wyszły z tego sekretariatu. Dziś ciągle powtarzam do wszystkich. Co dajesz innym, to do ciebie powróci. Niech się pan nad tym zastanowi...
DYREKTOR
Wypad z mojego biura. Dość tych filozofii życia idzie do gabinetu
LISTONOSZ
Dobrze, dobrze, już wychodzę
SEKRETARKA III
Ale mądrala...nich nie będzie taka do przodu bo jej z tyłu zabraknie
SEKRETARKA II
No właśnie. Ciekawe czy jej dom i życie są takie idealne. Przemądrzała
SEKRETARKA I
Dosyć! Cisza!
Do dyrektora wchodzi sekretarka .
SEKRETARKA I
Panie dyrektorze faks z Warszawy.
DYREKTOR
Jaki faks? Mówiłem pani, ze chcę z nimi rozmawiać osobiście. Mają
mi te pieniądze w zębach przynieść. No, co pani tak stoi? Na co pani
czeka?... Przepraszam. Już nie wiem, co się ze mną dzieje. Ma pani
dzieci?
SEKRETARKA I
Tak, dwoje.
DYREKTOR
Wrzeszczy pani?
SEKRETARKA I
...
DYREKTOR
Za co?
SEKRETARKA
Młodszy jest trochę nerwowy, wiem, ze nie powinnam, ale jak nie
chce robić lekcji...Mówię, siadaj do lekcji, a on: „zaraz”, wiecznie to
„zaraz”. Starszy to z kolei biega na mecze. Wiadomo, co się tam teraz
dzieje. Na takim meczu to wszystko może się zdarzyć. Po co oni tam
łażą?... Piecyk gazowy wysiada przyjdą ciach i wyłączą. Na czym
będę gotować. Przydałby się nowy. Dawniej to lubiłam listonosza, a
teraz? Nic tylko rachunki i rachunki, coraz większe rachunki a z czego
to płacić. Wie pan? Ja czasami myślę, ze już tak długo nie
wytrzymam.
DYREKTOR
Wie pani, ja też tak myślę. Chodzę naładowany jak wulkan. Nikomu
się nie chce pracować. Wszystko muszę robić sam.
SEKRETARKA II
My się pana dyrektora boimy.
DYREKTOR
Pani chyba żartuje, mnie?
SEKRETARKA III
Nie pogniewa się pan?
DYREKTOR
Nie, nie pogniewam się.
SEKRETARKA III
Mnie to czasami z rąk wszystko leci, cała się trzęsę.
DYREKTOR
Przesadzacie, przesadzacie, wszyscy przesadzacie. Wchodzimy do
Unii. Musimy nasze myślenie przestawić na inne tory.
SEKRETARKA I
Przepraszam, panie dyrektorze, ktoś dzwoni. Odchodzi w pośpiechu.
Dyrektor chwilę stoi niezdecydowany. Decyduje się zadzwonić.
DYREKTOR
Proszę z dyrektorem Nowakiem... Cześć. Słuchaj, potrzebuję dobrego
lekarza sportowego. Zirytowany. Sportowego, no, co cię
dziwi...Przepraszam. Dzwoń o każdej porze. Cześć.
Scena 10
Julka i Piotr, sami. Piotr w zamyśleniu, swoim zwyczajem przemierza
pokój.
JULKA
Piotrek...
PIOTR
Nie widzisz, ze myślę, nie przeszkadzaj.
JULKA
Nie musisz krzyczeć.
PIOTR
Zupełnie spokojnie. To mi nie przeszkadzaj.
JULKA
To nie krzycz!
PIOTR
Już mi przeszkodziłaś. Co chciałaś?
JULKA
Zapomniałam. Akademia musi się odbyć, bo on tak chce.
PIOTR
Nie cierpisz go.
JULKA
Czemu? Ja go nawet lubię, to on mnie ciągle prześladuje.
PIOTR
Każdy nieuk uważa, ze jest prześladowany.
JULKA
Kujon.
PIOTR
Co? Coś ty powiedziała? Zaczynają się gonić dookoła.
JULKA
Kujon, kujon, kujon, kujon.
PIOTR
Dopada Julkę. No i co? No i co teraz?
JULKA
żartowałam.
PIOTR
Nigdy tak nie żartuj, bo się mogę nie powstrzymać.
JULKA
I wsadzą cię jak Miłosza.
PIOTR
Ten facet do końca życia będzie mnie prześladował. Od pierwszej
klasy. Matka zabraniała mi chodzić przez park, ale nic sobie z tego nie
robiłem. AŜ raz mnie napadli. Gonili za mną i rzucali śnieżkami. W
niektórych były kamienie. Wrzeszczeli za mną kujon, lizus. To
wszystko przez Miłosza, wrzeszczał i śmiał się jak opętany. Gdybym
miał ojca, to bym im pokazał.
IGA
Ja mam ojca i co z tego? Kiedyś zabrał mnie na kolonie, był tam
wychowawca. Raz poszedł z innymi wychowawcami a mnie zostawił
w swojej grupie. Miałam ich pilnować, same chłopaki. Najpierw
graliśmy w szachy. A potem znienacka ktoś złapał mnie za nogę i
ściągnął z krzesła. Wszyscy zaczęli się śmiać. Pozbierałam się i
chciałam kopnąć go w dupę, ale inny złapał mnie za włosy i zaczął
wrzeszczeć „ Iga ma cycki”, „Iga ma cycki”. Gdybym wtedy
miała pistolet... W pewnym momencie ktoś wszedł i powiedział:
„Zostawcie ją natychmiast”. To był Miłosz.
PIOTR do Roxany
Czego ryczysz, przecież to było dawno.
ROXANA
Nie ryczę...
PIOTR
Czy to wszystko ma sens?
AGA
Co?
PIOTR
życie...
AMELIA
Nikt się nie cieszy...
PIOTR
Będą się cieszyć, jak Miłosz pójdzie do poprawczaka.
AGA
Co to za radość?
Niespodziewanie wpada Miłosz. Jest wyraźnie uradowany.
PIOTR
A ciebie tu nikt nie prosił.
MIŁOSZ
Chciałem wam tylko powiedzieć, ze Tadeusz będzie chodził.
PIOTR
Ty i tak pójdziesz do poprawczaka.
MIŁOSZ
Na jakiej podstawie ty ciągle uważasz, ze jesteś ode mnie lepszy, co?
Lizus. Gdyby nie interwencja Juki, pobiliby się.
JULKA
Mów Miłosz, co z Tadzikiem.
MIŁOSZ
Starszy Tadzia zadzwonił gdzieś do Warszawy i sprowadził jakiegoś
magika. Razem z Edem wykradliśmy Tadzia ze szpitala i zawieźliśmy
go na pływalnię. Tadzik bał się jak cholera, ale wlazł do wody. Już się
wydawało, ze nic z tego, aż tu nagle zaskoczył. Zaczął poruszać
nogami. Co się tam działo? Ed zaczął biegać dookoła basenu i
wrzeszczeć. Starszy Tadzika w garniturze wskoczył do wody, ja za
nim, Ed za mną. Potem nie mieliśmy się, w co przebrać.
IGA
Kochany Tadzik.
PIOTR
Lecę do szpitala. Wybiega.
JULKA
Idziemy razem.
MIŁOSZ
Nigdzie nie pójdziesz. Zostaniesz tutaj. Siadaj... Cud Julka, mówię ci
cud. Nie uwierzyłbym, gdybym tego nie widział na własne oczy.
No...Julia, co z tobą...
JULKA
Nic.
MIŁOSZ
Patrzy na nią, nagle zaczyna błaznować. Nasz syn na pewno będzie
sportowcem. Kupię mu rowerek.
JULKA
Jaki syn?
MIŁOSZ
A co? Nie lubisz dzieci?
JULKA
Lubię dzieci i co z tego?
MIŁOSZ
A co? Może nie będę dobrym tatusiem?. No jedz syneczku, jedz.
Będziesz duży jak tatuś. No jedz, bo cię palnę. Cha, cha,cha. A jak się
nazywają krasnoludki w kopalni soli w Wieliczce? Krasnoludki,
sololubki. Cha, cha, cha.
JULKA
Miłosz, z nami koniec.
MIŁOSZ
Julka, to dopiero początek. Jutro bierzemy koszyk, dwa termosy jeden
na kawę, drugi na herbatę, kanapki. Jedziemy do lasu.
JULKA
Zapomniałeś o wezwaniu na policję.
MIŁOSZ
Uciekniemy, Julcia. Uciekniemy. Będziemy żyli długo i szczęśliwie.
JULKA
Nie.
MIŁOSZ
Gniewasz się na mnie? Pauza. Przecież wiesz, ze to przez ciebie,
wiesz, jaka potrafisz być wkurzająca.
JULKA
Po co mi to mówisz?
MIŁOSZ
...Kocham cię.
JULKA
Teraz mnie kochasz a za chwile zrobisz coś takiego, ze spalę się ze
wstydu.
MIŁOSZ
Będę grzeczny.
JULKA
Ja mówię poważnie.
MIŁOSZ
Wiem, ze czasem trudno ze mną wytrzymać. Pauza. A ty? Myślisz, ze
jesteś święta. Julka wstaje i zmierza do wyjścia. Wy wszystkie
jesteście święte. Tylko zawsze ja dostaję w dupę. Julka, idziesz? Nie
wiem, co sobie zrobię, jak teraz odejdziesz. Nie możesz teraz odejść.
JULKA
Mogę. Odchodzi. Po niej odchodzą pozostali
MIŁOSZ
To idź, idź, żebym cię nie musiał oglądać. Inna byłaby szczęśliwa,
gdybym jednym małym palcem, tym małym palcem kiwnął. Zaczyna
płakać. Idziesz?...Naprawdę idziesz?... Zostań!!
Scena 11
Podwórko szpitala. Tadeusz na wózku inwalidzkim, na nogach ma glany Miłosza. Przy
nich nieodłączna gitara.
MIŁOSZ
Musisz się...Najpierw całkowicie rozluźnić. Wyobraź sobie coś
przyjemnego, Jakąś łąkę, brzeg morza, jakąś fajną laskę. Albo niebo.
TADEUSZ
Nie mogę.
AGA
Musisz. Nie możesz rozpocząć ćwiczeń bez pełnego relaksu.
TADEUSZ
Pośpiewajmy lepiej.
MIŁOSZ
Obiecałem Edowi, Ŝe wykonamy pełen zestaw ćwiczeń.
TADEUSZ
Rozluźnię się, rozluźnię się jak cholera. Pośpiewamy, a potem ja
poćwiczę. Zaczyna grać. No. przyjaciele, rozluźnijmy się...
IGA
Jeszcze nie dopracowaliśmy tekstu. Posłuchaj
Czemu krzyczysz, tato?
Wiem już wszystko, tato.
Przestań. Dość.
Wyrok śmierci, tato.
Można dostać, tato.
ROXANA
Tylko raz.
Na rozlane mleko.
Ty wypuszczasz wściekłe psy.
Ja się boję, tato.
Jestem podła, tato.
AMELIA
Rozlać mleko może tylko - byle nikt.
Czemu krzyczysz, tato?
Wiem już wszystko, tato.
Możesz przestać. Dalej iść.
MIŁOSZ
Weźcie tę drugą wersję.
AGA
Ja cię teraz zmniejszę, tato.
Jak zabawkę wezmę w dłoń?
IGA
Teraz milczysz, tato.
Teraz mi nie zrobisz nic.
ROXANA
Krzyczę, krzyczę, krzyczę, krzyczę..............
TADEUSZ
Zaśpiewacie to na spotkaniu?
MIŁOSZ
Nie wiem, może mnie już zabiorą.
Dopadają ich nagle dwaj zamaskowani osobnicy. Bez słowa
podchodzą do Miłosza, odciągają go. Jeden z nich wraca, zdejmuje
Tadeuszowi glany, zabiera gitarę, ucieka.
TADEUSZ
Miłosz. Co oni ci zrobili? Miłosz, odezwij się. Miłosz! Chce ruszyć,
wózek jest zablokowany, zaczyna się szarpać, uderzać wściekle w
poręcze. Cholerny grat. Ruszaj. No ruszaj, bo cię rozwalę. Miłosz!
Ruszaj. No pomóżcie. Co tak stoicie W tej wściekłości Tadeusz unosi się i staje na swoich własnych
nogach, w tym momencie nadbiega Ed. Tadeusz pada całym ciężarem
z powrotem na siedzenie. Wszyscy bija brawo
ED
Brawo, Tadeusz. Wygraliśmy ten mecz. Tadziu. Niech cię uściskam.
Dobrze, ze zdjąłeś te buciory. Coś ty taki? Gdzie Miłosz?
TADEUSZ
Napadli nas.
MIŁOSZ
Pędem dopada Tadeusza. Tadeusz, nic ci nie jest?
Co oni ci zrobili powiedz, co oni ci zrobili?
TADEUSZ
Nic, zabrali mi tylko glany.
MIŁOSZ
Dorwę ich!
ED
Miłosz, poczekaj, poczekaj. Ty ich dorwiesz. Oni ciebie potem dorwą.
A potem znów ty ich dorwiesz. A potem oni znów ciebie dorwą. A
potem ty ich dorwiesz. A potem oni ciebie dorwą. AŜ wreszcie
palniesz się w czoło: „a może istnieje na tym świecie coś większego
niż „ja” i „oni”. Patrzy na nas jak na marionetki i czeka...
MIŁOSZ
AŜ się powyrzynamy.
ROXANA
Ty ciągle swoje... Tadeusz, teraz jest chyba dla ciebie jasne, ze nie
jesteś inwalidą.
MIŁOSZ
Jednak ich dorwę.
Wchodzi Julka. Ed zagarnia Miłosza
JULKA
Dzień dobry.
ED
Chodź stary, poćwiczymy trochę.
Miłosz opiera się, ale idzie oglądając się za siebie. Wszyscy wychodzą
Scena 12
JULKA
Chodź posiedzimy sobie trochę, do słoneczka.
Usiłuje pchnąć wózek. Tadeusz jednym ruchem zwalnia blokadę. I
poszło. Jak się masz?
TADEUSZ
Coraz lepiej. Miłosz mi pomaga.
JULKA
Myślisz, ze on się zmienił?
TADEUSZ
...Miłosz, Miłosz. Zawsze jest najważniejszy. Wszyscy go kochają.
JULKA
Jacy wszyscy?
TADEUSZ
Na przykład ty.
JULKA
Przecież wiesz, ze nie jesteśmy już razem.
Długa pauza, Tadeusz zdobywa się na odwagę i kładzie dłoń na jej
włosach. Julka gwałtownym ruchem wyrywa się. Cisza. Zrobiło się
strasznie głupio.
TADEUSZ
Zbłaźniłem się.
JULKA
Tadeusz, nie wiem, o co ci chodzi. To ja powinnam ciebie przeprosić.
Zachowaliśmy się wtedy jak idioci. Gdyby nie ta głupia zabawa, może
by się nic nie stało.
TADEUSZ
O to ci chodzi? Ja już dawno zapomniałem. Drobiażdżek.
JULKA
Wiesz, Tadek, ja nie wiem, co ja bym zrobiła bez ciebie. Masz w
sobie zupełnie coś wyjątkowego. Jak ty to robisz, ze zawsze jesteś taki
kochany? Wszystko mogę ci powiedzieć. Wszystko zrozumiesz.
TADEUSZ
Nie przesadzaj Julka. Jestem nędznym, żałosnym, kuriozalnym
egzemplarzem naszego gatunku.
JULKA
Kiedy cię wypuszczą?
TADEUSZ
Nigdzie mi się nie śpieszy. Mam, co robić.
JULKA
A co robisz?
Wyjmuje z kieszeni i podaje jej nieśmiało, małą figurkę,
TADEUSZ
Nie wyszło tak jak chciałem. Miało być z chleba...
To dla ciebie...
JULKA
To ja?...Odkłada rzeźbę delikatnie na kolana Tadeusza.
Tadeusz ja nie mogę tego przyjąć. Zrozum, bardzo cię lubię. Ja już
sama nie wiem, co mam z tym wszystkim zrobić. Przestaję wiedzieć,
czego sama chcę. Dajcie mi trochę czasu. Ja muszę sama zobaczyć,
kim jestem. Ja chcę skończyć studia, chcę zobaczyć trochę świata.
Chcę przestać spełniać ciągle czyjeś oczekiwania. Miłosza, ojca,
dyrektora...Chcę wreszcie zrobić coś dla siebie.
TADEUSZ
Jasne, Julka.
JULKA
Jasne?
TADEUSZ
Jasne.
JULKA
Jak jasne, to daj. Zabiera rzeźbę, całuje go w policzek. To naprawdę
ja.
Scena 13
Posterunek Policji. W Środku Komisarz, po bokach: Tadeusz na
wózku, za nim Ojciec matka, dyrektor, wszyscy przyjaciele. Ed., Miłosz stoi
zwrócony twarzą do nich przy nim policjantki
KOMISARZ
Materiały naszego śledztwa dowodzą niezbicie, ze wasz kolega
Miłosz Kowalski ma na swoim koncie wiele przemilczanych spraw:
wymuszanie pieniędzy, bicie, zastraszanie. A ostatnio miał miejsce
napad rabunkowy. Miłosz, co możesz powiedzieć o tej sprawie?
DYREKTOR
Tylko prawdę. Wiesz, że pobyt w naszej szkole wisi dla ciebie na cienkim włosie
IGA
Przepraszam bardzo pani komisarz, ale stosuje pani zasadę, zrobił to,
zrobił tamto, więc można go oskarżyć o wszystko. Przepraszam za
dygresje, ale obecny tu Miłosz Kowalski jest tyleż sprawcą swoich
czynów, co ofiarą...
POLICJANTKA I
Proszę o spokój. Proszę nie przerywać pani komisarz
KOMISARZ
Owszem, są takie teorie.
ROXANA
Może, więc, zamiast go potępiać, zastanówmy się, co go do tego
doprowadziło.
POLICJANTKA II
Chyba koleżanka coś mówiła...spokój
OJCIIEC
Przepraszam was, ale on jest prawie dorosły. To, co chcecie
żebyśmy się wszyscy pozabijali?
AMELIA
Czytał pan Biblię?
OJCIEC
Czytałem.
ED
Co pana zdaniem oznaczają słowa „gniewajcie się, a nie grzeszcie?”
OJCIEC
Nie jestem biblistą.
AGA
Skoro takiemu człowiekowi jak pan, trzeba łopatą do głowy wkładać,
ze zło nie leży w tym, ze ktoś nienawidzi. Zło zaczyna się wtedy,
kiedy bierze do ręki kij bejsbolowy.
OJCIEC
Zaraz wyjdzie na to, ze ja jestem oskarżony.
IGA
Nie pan i nie ja.
TADEUSZ
To może ja!.
POLICJANTKA I
Ile razy mam powtarzać...spokój
POLICJANTKA II
Bo was wyprowadzimy...może jakiś głos rozsądku?
ED
Nikt nie czuje się odpowiedzialny. Nie pogodzę się z tym nigdy, ze
karany jest nie ten, kto zawinił naprawdę. Nie ten, kto wykreował
bandytę. Nie mam nic więcej do powiedzenia w tej sprawie. Ed
wychodzi w pośpiechu.
DYREKTOR
A nie mówiłem. Ci terapeuci, wszyscy jednakowi
KOMISARZ
Wróćmy do naszej sprawy. Miłosz, czy to byli twoi koledzy?
MIŁOSZ
Pni komisarz ja te glany Tadeuszowi sam podarowałem. Czemu
miałbym je odbierać?
TADEUSZ
Nagle się wyrywa. To, co powiedział Ed. Ja... Ja, muszę coś
powiedzieć. Ja przez całe życie się bałem. Strach nie opuszczał mnie
nawet wtedy, jak siedziałem sam w domu. Myślałem, ze oni zaraz
przyjdą po mnie.
OJCIEC
Synu, myśmy tu niepotrzebnie przyszli. Pani Komisarz, on jest w
jakimś szoku.
KOMISARZ
Mów, Tadeusz, wysłuchamy cię z uwagą.
TADEUSZ
Ja bardzo często wyobrażałem sobie, ze Miłosz umiera. Sam chciałem
go w myślach zabić.
MATKA
Synu, nie poznaję cię.
PIOTR
Ja go też chciałem zabić.
JULKA
Ja też chciałam, żeby nie żył.
KOMISARZ
Dobrze, ze o tym mówicie. To naturalne, ze ofiara marzy o zemście.
Dlaczego jednak tego nie zrobiliście?
Długa pauza.
PIOTR
No, bo... Nie wolno.
KOMISARZ
Właśnie. Nie wolno! Rozumiem jednak wasze uczucia, do których
warto przyznać się głośno. Ale nasze życie musi toczyć się w jakimś
porządku. A Miłosz ten porządek naruszył.
OJCIEC
Od kiedy wydarzyło się to nieszczęście, jestem kompletnie wytrącony
z równowagi. To oczywiste, Miłosz, ze musisz odpokutować za to, co
zrobiłeś. Zdobyłeś się jednak na odwagę, żeby przyjść do mnie, żeby
ratować Tadeusza. Tadeusz mówi, ze się nim opiekujesz, Pani
komisarz proszę to uwzględnić. Może nie jesteś z gruntu zły. Idziemy
Tadziu. Do widzenia. Ojciec i matka wyprowadzają Tadeusza.
DYREKTOR
Właściwie to nic tu po mnie żegna się i wychodzi
PIOTR
My też właściwie nie jesteśmy tu potrzebni.
IGA
Miało być przesłuchanie a zrobiło się jakieś pandemonium.
ROXANA
Miłosz wyszedł na bohatera.
PIOTR
I co z tego, ze ja tyram dzień w dzień. Co z tego, ze mam świadectwo z
czerwonym paskiem? Jedyne, co z tego mam, to gustowny przydomek kujon.
AGA
Przestań, wstyd mi za ciebie. Czy tylko liczą się oceny i paski. A co z człowiekiem
AMELIA
Z duchem człowieka, który się wyzwala ze swoich słabości
KOMISARZ
Wpada im w słowa. Nie ma cię w telewizji, nie istniejesz. Nie pisze o
tobie prasa - nie istniejesz. Nie zajmuje się tobą policja - nie istniejesz.
PIOTR
Pani komisarz sobie kpi ze mnie.
KOMISARZ
Ależ nie. Usiłuję ci tylko uświadomić, ze.........Sam musisz znać swoją
wartość. Nie czekać na aprobatę wszystkich.
JULKA
Ja też tak myślę, Piotrek
PIOTR
Zrywa się swoim zwyczajem i wybiega. Do widzenia.
JULKA
Również się pożegnam zmierza do wyjścia.
MIŁOSZ
A ty gdzie?!
JULKA
Do Paryża, po kapelusz. Śmieje się
Milczenie, komisarz zbiera papiery.
KOMISARZ
No, co tak stoisz.
MIŁOSZ
Jak przyjdzie, co do czego, zawsze zostaję sam?
KOMISARZ
Śmieje się. Podchodzi do Miłosza i obejmując go wraz z policjantkami. Z boku stoi listonosz
Na nas możesz zawsze liczyć.
LISTONOSZ
I pamiętaj. Bici biją. Co dasz innym to do ciebie powróci
KONIEC