Cyganeria warszawska - wstęp BN, Romantyzm


4. Cyganeria warszawska, oprac. S. Kawyn, BN I 192, Warszawa 1967 (Dziekoński: Okiennik; Filleborn: Salon i smętarz, Uzależnienie; Wolski: Geniusz, Zapał; Zmorski: Anioł - niszczyciel, Do młodego poety, Napis na grób samobójcy, Ognia).

-Cyganeria warszawska-

-WSTĘP BN-

-NAZWA-

-ARTYSTA PRZECIW MIESZCZAŃSKIM FILISTROM.-

-ARTYSTA I MECENAT MIESZCZAŃSKI - być albo mieć -

-GENEZA-

-DWIE CYGANERIE PARYSKIE-

-POJAWIENIE SIĘ CYGANERII WARSZAWSKIEJ - 1839 -

-FILOZOFIA CZYNU-

-RUCH CZASOPIŚMIENNICZY-

Między innymi:

-CZAS CYGANERII-

-SKŁAD:

-CHARAKTER GRUPY-

-ŻYCIE MANIFESTACYJNE-

-W STRONĘ LUDU-

-ARTYSTA - KREATOR-

-MUZYKA WPŁYWAŁA NA TWÓRCZOŚĆ-

-SNY I PRZEBUDZENIA-

-ECHA WIELKIEJ LITERATURY ROMANTYCZNEJ-

-JÓZEF BOGDAN DZIEKOŃSKI-

(1816-1855)

-OKIENNIK-

Wspomnienie z wędrówki po kraju

Przestrzeń między Krakowem a Częstochową zasiana jest rozwalinami zamków, które są wykonane w skale. Często ludzie mieszkający dzisiaj u stóp np. zamku Olsztyn nie kojarzą tego miejsca, tak jak wędrowiec, z burgrabią Kasprem Karlińskim.

W czasie walki stronnictw o kandydatów na tron polski ,po śmierci Stefana Batorego, Karliński popierał Zygmunta. Jednym z epizodów tych walk była obrona zamku olsztyńskiego. Gdy zamek się nie poddawał, przeciwnik chwycił się podstępu: napadł na dwór Karlińskiego, porwał jego najmłodszego syna i zagroził ojcu, że jeśli nie skapituluje to dziecko zostanie narażone na śmierć. Karliński nie chcąc zdradzić swego pana nie uległ porywaczom. W czasie walki celując we wroga sam trafił syna i zabił go.

Inne podanie opowiada historię mężnego Hołubki, który urządził zasadzkę na posiłki obozu wrogiego stronnictwa. Narrator przekonuje, że trzeba uchronić takie historie od zapomnienia póki jeszcze przypominające o nich ruiny nie zostały całkowicie użyte jako kopalnia cegieł i kamieni.

Pod wsią Blanowicami widać jedenaście podobnych rozwalin w różnym stanie: na jednych znać jeszcze ślady tynku, inne przypominają puste trupie czaszki. Ożywiają je tylko ludowe podania, które można usłyszeć przypadkiem. Nie wszyscy potrafią pojąć cały urok, jaki ma powieść natrafiona w wędrówce i to że jest ona jak skarb, klejnot.

Jeśli komuś nie wystarcza ślimacze życie stosunków towarzyskich, to na pewno znajdzie rozkosz w oglądaniu pomników przeszłości bo to wywołuje marzenia.

Narrator ubolewa, że dziś wszystko stało się rzemiosłem; sztuka i umiejętność jest do zdobycia pieniędzmi według wielu. Nie wierzy się w geniusz. Uważa się, że wszystko jest do wyuczenia. Jeden tylko duch Gminu, odwieczny a wiecznie młody, nie ujęty zimnymi badaniami, buja w przestrzeni i potrafi wspominać niezwykle historie. W tych opowieściach postaci nie maja nazwisk, a jednak są bliskie i żywe.

Wędrowiec ogląda skałę zwaną w okolicy Okiennikiem i szczątki zamku Morskiego. Tak jak z tych miejsc pozostały gruzy, tak podania o nich zachowały się tylko w urywkach. Okiennik to ruina wieży, w której wybity jest od natury na przestrzał otwór do okna podobny. Z wierzchołka można wskoczyć do obszernej pieczary (na 200 osób). Z innymi lochami jest ona połączona krętym labiryntem, który jest w większości zawalony gruzami. Dwoje drzwi żelaznych, które zamykały zamek, znajdują się teraz w bliskich kościołach. O pięćset kroków przed okiennikiem znajduje się inna, mniejsza skała, na kształt baszty wydrążona - ta miała być połączona z główną pieczarą podziemnym chodnikiem.

Po ruinach zamku skaczą kozy, a pasterze na jego szczycie palą ogień. Podróżnik spotkał tam stałego mieszkańca - kruka, którego gniazdo mieści się w oknie.

Narratorowi opowiadano o dawnej wspaniałości i obronnym charakterze zamku panów Morskich. Miał go zajmować niezwykle dumny i słynny ze swego okrucieństwa pan. Jego piękna córka i ubogi młodzian zakochali się w sobie. Ojciec, kiedy to dostrzegł wtrącił do lochu córkę i zagłodził ją. Młodzieniec postanowił się zemścić. Z grupą rozbójników grasował po okolicznych polach nie pozwalając nikomu zbliżyć się do zamku. Nikt nie potrafił powstrzymać krwawej zemsty.

Pola zarosły trawą i bieliły się kośćmi poległych. Na koniec odbyła się wielka bitwa wśród grzmotów i burzy zamek ogniem i żelazem na wieki zniszczony został.

Na ruinach zamku ma się czasem jeszcze w burzliwych nocach jesiennych ukazywać olbrzymia czarna postać i nie trudno znaleźć takich, co straszne jej rysy widzieli.

Narrator uważa, że ten rzadki rodzaj podania i to wyjątkowe miejsce zasługują na to by je poznać.

-SEWERYN GRZEGORZ FILLEBORN-

(1815-1850)

-UŻALENIE-

Gdym światu oddal serce, to w dziecięcej wierze

Przyniosłem je tak czyste, nieskalane niczem,

Skaczące w drżącej piersi, widome obliczem,

Szukające współczucia - a wy tak nieszczerze,

Tak nieludzko łudzącą rozdarli zasłonę,

Że dziś nie mam już serca; bo jeżeli kiedy

Zatrzęsie nim uczucie, to gorzkie, spalone,

Pełne żalu, boleści, tak właśnie jak wtedy,

Kiedy o nagie piersi uderzy niezdrowy,

Ponury wicher grudniowy.

Kiedym myśl oddawał, moich marzeń kwiaty,

Gdym z połowy mej duszy raj ziemski osnował

I połowę tych uczuć dla świata darował -

Wy uczuć nie pojęli, kwiat marzeń bogaty

Wyśmieli, wyszydzili i z zimna rozwagą

Ukazali mi prawdę ponura i nagą.

I dziś nie mam już myśli; bo kiedy jak we śnie

Wymuszona odpowiedź rzucę pośród ludzi,

To tak dzika, prostaczka, tak brzmiąca boleśnie,

Że albo wstrętem przejmie albo śmiech obudzi.

Jednakże w głębi duszy, jak bezkrewna postać,

Żyje myśl, żyje serce, co z niejedną chwilą

Tak się tłumnie gromadzą, rozprzęgają, silą,

Jak gdyby z drżących piersi chciały się wydostać

I zdumionemu światu jak mary zwodnicze

Gorzkie wyświecić oblicze.

O! gdyby za te boleść jeden dobry człowiek

Chciał mymi uczuciami w moją myśl spozierać;

By choć raz serce drgnęło, łza spłynęła z powiek,

Nie żal byłoby marzyć, cierpieć i umierać.

-SALON I SMĘTARZ-

I

Święty salon - brzmią pieśni, skrawe światła płoną,

Muzyka harmonijnym zahuczała grzmotem

I wszystkie serca drgnęły; i powstało grono,

I sklepienie zadrżało szalonym tupotem.

Święty salon - tam szczęścia złoconym łańcuchem

Przykuta myśl człowieka, tamój wrzące szałem

Wszystkie piersi jednakim goreją zapałem,

Jednaką myślą i duchem.

Smutny, cichy jest smętarz - w tym śmierci ukryciu

Co tylko świetne było, błyszczało u świata,

Co wiązało do życia, co bolało w życiu,

Zasnęło snem żelaznym w nieprzespane lata.

Smutny, cichy jest smętarz - czasem nad mogiły

Zaszumi wiatr jesienny, zaschłe strąci kwiecie,

Co je w wieniec pamięci na żyjącym świecie

Przyjazne dłonie złożyły.

II

Piękne, cudne postacie - strojne czoła czyste

W diamentowych gwiazd wzory; ich mglista zasłona

Skrytymi igra wdzięki, i gazy srebrzyste

Lubieżnym dźwięcząc szmerem owiały ich łona.

Piękne, cudne postacie - z jakąż to rozkoszą

Rozbiegłe płowe włosy Rzęsnym padły deszczem

Jak czarodziejskie tony rozmarzonym deszczem

Płomienne piersi unoszą.

W cichym i chłodnym dole, w głębi ciasnej truny

Leży blada, co nicość będzie wiecznie śniła;

Garść piasku, śpiew umarłych, tęsknota, całuny -

To wszystko, co ze złotych marzeń wyroiła.

Smutna, milcząca postać - na jej blade czoło

Jakieś dziwne, myślące marzenia osiadły,

Zagasła żywość oczu, świeże usta zbladły,

I smutno, pusto wokoło.

III

Piękna ziemska niebianka - w rówieśniczek gronie

Świeci blask jej urody powabny, uroczy.

Jakim żywym rumieńcem dziewicza twarz płonie

I modrym, świetnym blaskiem płoną cudne oczy!

Szczęśliw, na kogo padną te oka promienie,

Komu się cudne usta uśmiechną na chwilę,

Dla kogo zadrży w piersi serduszko motyle

I ciche spłynie westchnienie!

W głębi ziemi trup leży ponury, wybladły,

Drobne rączki zbutwiały, pierś żółta i pusta,

I jakimś trupim gestem zeszpecone usta,

I płowe włoski wypadły.

Zimna - świat ją rajskimi nie łudzi mamidły,

Opadł całun grobowy i robak obrzydły

Przewłóczy miękkie lica, przełazi przez oczy

I rozpadłe piersi toczy.

------------------

Śpijcie! - niech wonne kwiecie sypią wam na groby,

Niech ronią łzy kłamane, niech szatę żałoby

Obloką i w pamiątkę nieskażonej części

Stawią rzeźbione urny żalu i boleści.

Śpijcie! - może wędrowiec błądząc w tej ustroni

Jedno westchnienie uroni.

------------------

Lecz wam, co z cicha wiarą i ze łzawym okiem

Szczęście świata za chmurnym kryło się obłokiem,

Których dziecięca młodość gorzkim zeszła kwiatem,

A westchnienia goniły za kochankiem, bratem,

Wam tylko młode serca prawym ogniem tchnące

I serca godnie bijące

I tęskny śpiewak wiosny, co tam w cichej cieśni

Na smutną zagra nutę nieuczone pieśni.

-WŁODZIMIERZ DIONIZY WOLSKI-

(1824 - 1882)

-GENIUSZ-

Sam jeden tylko pomiędzy wami,

Jak dąb żylasty między sosnami,

Próżno mnie chcecie pieszczota zwabić,

Próżno hart męstwa łzami osłabić,

Próżno mnie w pęta złote wiążecie

I dawnych szyderstw Pietna palące,

Dawniej pogardy blizny jątrzące

Próżno goicie - one tym krwawsze.

Jak jedne zbrodnie na całym świecie,

Jak jedne cnoty na całym świecie,

Sam jeden tylko - i ten sam zawsze!

Nie w pozłacanej, lśniącej komnacie

Kolebka moja, lecz w niskiej chacie,

Pierwszych łez moich żałobne echo

Głucho konało pod niską strzechą.

Pierwszym uśmiechem moim żałobne echo

Głucho konało pod niska strzechą.

Pierwszym uśmiechem moim wtórzyły

Uśmiechy nieba i nieba gniewy,

Pierwszą tęsknotę w sercu pieściły

Wieczorne gwiazdy i ptasząt śpiewy.

A gdy wężowych piorunów taniec

Swobodnie szydził z mocy ogromu,

A gdy wędrowny obłok wygnaniec

Zawisł całunem u gór załomu,

Pierwszy raz myśli śpiące głęboko

Zawrzały życiem swobodnie,

Pierwsze zapału błysły pochodnie,

Pierwszy wściekłości zawył siroko.

Późniejszych wrażeń uczone obrazy,

To tylko bardziej pieszczone wyrazy,

To tylko oddźwięk łechcący i czystszy

Pierwotnej mowy stokroć wyrazistszej.

To tylko sztuczne szkło powiększające,

Które nam pola bardziej zieleniące,

Lecz świeższych, milszych nigdy nie maluje.

To jest kaganiec co wspomnień zwaliska,

Jak w Herkulanum grobowcu oświeca

I dawne gmachy bladawo rysuje,

Na świątyń szczątki smutny połysk ciska

I żółtym blaskiem olśnia ludzi lica.

Moje posągi nie marmurowe,

Marny mi wawrzyn nie złoci głowę,

Nie czczą ułudą moje marzenia,

Nie dźwiękiem lutni moje natchnienia,

Lecz w pieśni mojej cały świat żyje,

Jak całe niebo w morza spojrzeniu,

A każdy dźwięk jej, jakby w kamieniu,

Dłutem się w sercu człowieka ryje.

Jej nuta ogniem myśli namiętna

Miękkich serc twardym tonem nie znęci,

Ale brzmi echem w wieków pamięci,

Nie bija ludzkości tętna.

Herbów ni miecza nie jestem sługą,

Nie kryje piersi zbrojna kolczugą,

Ust mych nie kazi przekleństwo na ludzi,

Ni rąk mych plama krwi bratniej nie brudzi.

Przecie na jedno mej pieśni skiniecie,

Jak cedr odwieczny pod burzy uściskiem,

Runie od razu całe pokolenie.

I puszczyk głucho huknie pod zwaliskiem,

A chciwie patrząc na olbrzyma ciało,

Stado wron, kruków będzie krakało.

Sam jeden tylko, jak Bóg jeden w niebie,

Ludzkości, nie chcę niczego od ciebie!

Pogardą gardzę, nie pragnę ołtarza.

Ołtarzem mym wy wszyscy bo świece nad wami,

Jak wschodnia gwiazda świeci dla żeglarza,

Co długo błądząc z dziękczynienia łzami

Za jej srebrnymi zdąża promieniami.

Sam jeden tylko! I gdy burza minie,

Ja wam na dawnych błędów ruinie

Zaśpiewam wzniosłą pieśń odrodzenia.

A wtedy gruzy z martwych powstaną,

Przywdzieją na się postać istnienia,

A ja wam święcąc gwiazda zbawienia,

Pokażę z dala ziemię obiecaną,

Gdzie słońce blaski rozściela łaskawsze,

Gdzie w sercach wszystkich jedno serce bije,

Tam z życiem wiosny z wami odżyję

Już nie sam jeden - ale ten sam zawsze!

-ZAPAŁ-

Moje marzenia - to szczyty Tatrów,

A moje myśli - to Wisły fala,

Kiedy szalona krami przewala,

A me uczucia to poświst wiatrów.

Nie pragnę złotych piasku wybrzeży,

Ni spokojnego zacisza w murach,

Bo ma istota zrodzona w chmurach,

A moje czoło w piorunach leży.

Patrzę na ziemie jak na skład prochu,

Na który piorun mój chciałbym zwalić,

Rozżarzyć iskrę, ogień zapalić -

I sztandar piękna zatknąć w popłochu.

Jak szara Wisła, kiedy w wściekłości

Szydzi z brzegowisk, obala domy,

Ja bym ciskając gromy na gromy,

Szydził, zabijał, nie miał litości.

A gdyby w moim niszczącym uścisku

Gwiazda radości nie chciała zabłyszczeć,

Wolałbym wszystko pokruszyć i zniszczyć,

A sam ostatni skonać na zwalisku.

Bo me marzenia - to szczyty Tatrów,

A moje myśli - to Wisły fala,

Kiedy szalona krami przewala,

A me uczucia to poświst wiatrów.

-ROMAN ZMORSKI-

(1822 - 1867)

-ANIOŁ-NISZCZYCIEL-

Moje tchnienie nie woń,

Nie gwiazdy mi skroń

Jaśniejącym obwiodły kołem.

Mój oddech siarczysty,

Mój wieniec ognisty,

A przecież jam jest aniołem.

Nie anioł, co leci,

W pieluchach mdłe dzieci

Rajskimi snami koleba,

Sieje miłość, zgodę,

Wiąże serca młode

I dusze unosi do nieba.

Jam anioł-niszczyciel,

Jam anioł-czyściciel,

Jam złego mściciel i wróg!

Mnie gdy czas nadchodzi,

Nim świat się odrodzi,

Na ziemię śle Bóg.

Miecz niosę w prawicy,

Pochodnie w lewicy,

W gromach oblatam świat,

Na imię mi: B i a d a!

Śmierć, zgroza, zagłada

Biegą mi ślad w ślad.

Ja tchnę w piersi ludzi,

W piersiach żar się zbudzi,

A ręce im całe krwią ściekną.

I będą się darli,

I będą się żarli

Jak wilcy, gdy z głodu się wściekną.

Ja kędy przelecę,

Skier rzęsny deszcz miecę,

Skry to niczym nie zgaszone!

Aż wszystko wypalą

I to tylko ocalą,

Co takie niebieskie jak one.

Pychy dzieci wszeteczne,

W głupstwie swoim bezpieczne,

Oto nadszedł wasz czas!

Wasze własne na głowę

Zamki wam marmurowe

Runa i pogrzebią was.

I władczyni wnet nowa,

Okropności królowa,

Gruz ze stolic waszych zasiądzie.

Spośród ciszy grobowa

Szydersko z ruin sowa

Z potęgi się waszej śmiać będzie.

Hej, ludzie! Ja lecę,

Ogień wszędy miecę;

By świat plon wydał nowy,

By wyczyścić pole,

By zniszczyć kąkole,

Niech zginie kłos stary, niezdrowy.

Nie klnijcie, nie drzyjcie,

Głów waszych nie rwijcie,

Że spłoną wam zbiory i włości.

Za krótki strach, głód

Wy i cały wasz ród

Lichwę odbierzecie w przyszłości.

Hej, burze wy, gromy!

Grady! wichrze łakomy!

Dalej za mną w ślad!

Zlej ognie i wody!

Mory, wojny, niezgody,

Ze mną na świat!

Ja anioł-niszczyciel!

Ja anioł-czyściciel!

Anioł-zbawiciel!

-DO MŁODEGO POETY-

Czarowna laska cudów złożona w twym reku,

W piersiach twych zdrój bije nieprzerwanych pieśni,

A oto wkoło ciebie świat męczarń i jęku.

O wieszczu młody, nie bądźże jak dziecię,

Co na wezgłowiu marzeń lata całe prześni,

Przeigra w wyobraźni malowanym świecie!

Niechże pieśń twa nie będzie jak w ogródku kwiat

Strojny wonią harmonii, blaskiem słownych szat,

Co mu całą zasługę, chwilę popieści

W porze niedługiej wiosny płochy wzrok niewieści,

Lecz niechaj będzie kwiatem to co się w owoc zmienia

I przejdzie w krew i w życie przyszłego plemienia.

A plon taki by dało i nie poszło w marno,

To na rodzajną niwę trzeba rzucić ziarno.

Wiec nie w ściany z marmuru, nie w złote podwoje,

Nie w świetne strojne tłumy pieśni masz nieść twoje,

Bo piosnka tam poety w jednej z suknia mierze,

Oklask według nowości a wabności bierze,

Bo pierś każda tam zimna, niepłodna i pusta,

Serce zwarzyły mrozy, stoczyła rozpusta.

Toż pieśń młoda, gorąca czymże tam zawładnie?

Tylko jak kamień w przepaść bez echa przepadnie.

O wieszczu młody! Inny tobie świat

Przystał, świat niskich, pochylonych chat.

Tam sercem wiecznie młodym lud przyjmie twój śpiew,

Wiecznie młodym, bo razem z mlekiem, co się sączy

W pierś jego z łona matek, stara pieśń się łączy

I na wiek wieków chroni od spleśnienia krew,

Tam oklaski końca twojej nie zgłuszy piosenki,

Ni z zapału niezgrabną zbudzi-ć kto pochwalą,

I za całą nagrodę, za podziękę całą

Uczujesz tylko długi, niemy uścisk ręki,

Co ci żarem po nerwach pobiegnie po duszy,

Aż ci łza jakaś dziwna źrenice zaprószy

Łza, córka ojca bólu i matki radości,

Radości twego serca i bólu twych kości.

Tylkoż jeśli wywołać uścisk taki chcesz,

To w szpalery wzorzyste słów swoich cie krzesz,

Ale krzesz sercem w serce jak krzemieniem w stal

I jak iskrami próchno, tak słowami pal!

Wieszczom złoconych komnat zostaw dziki wzgląd

Obchodzić na wpół ze czcią stary, zgniły błąd;

Ty rzuć mu śmiało w oczy garść obelg pełną

I prawdy nie spowijaj, by szklanej, bawełną,

Ale w wieczny z nią związek poślubuj twój głos.

A głos twój niech będzie jak siermięga prosty,

A tak twardy i ostry jak ostrza tych kos,

Co z równin naszych tępią wybujałe osty -

To choćby każde z słów twych jak żmija raniło

I jako piołun w uciech gorzkie w uchu było,

Przecież każdy je z taka powita pociechą,

Jak w noc bezsenną kura przeraźliwe pianie,

Gdy trzepocąc skrzydłami nad skopconą strzechą,

Krwawej na niebie zorzy okrzyka świtanie.

Bo pieśni wieszczów w narodzie są tak,

Jako w człowieku bywa serca bicie,

Co razem w ciele utrzymuje życie

I o życiu daje znak.

-NAPIS NA GRÓB SAMOBÓJCY-

Spragniony, chciwie czarę życia piłem…

Tyle piołunu, słodyczy tak mało!

A gdy i jednej kropli jej nie stało,

Sam próżna czaszę bez bólu rozbiłem.

I rzucać na mnie sąd hardy - nie tobie,

Pókiś rwącego nie przebrnął potoku,

Byś miecąc klątwę na mym dzikim grobie,

Sam na się nie dał wyroku.

-OGNIA!-

Ziemia martwa, ziemia skrzepła.

Młode życie by jej wrócić,

Jarzmo lodów by z niej zwrócić,

Nie dżdżu łez, nie westchnień ciepła,

Ognia trzeba! Ognia trzeba!

Z piekła, gdy nie można z nieba!

Potrzeba pieśni rozpaczy

Straszliwej jak bezdno piekła,

Co by pierś ziemskich tłumaczy

Dopóty kąsała wściekła,

Póty aż ta wściekłość w kształt piorunu

Całe od męczarń się wściecze.

Aż ta wściekłość w kształt piorunów

Spróchniałym zatrzęsie światem,

Zmyje go krwawym szkarłatem.

Piorunu trzeba, piorunu!

Niech pół świata w proch obróci,

A niech reszcie życie wróci!



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Goszczyński - Zamek Kaniowski (wstęp BN), Romantyzm
Niemiecka ballada romantyczna (wstęp BN streszczenia), Filologia polska, Romantyzm
Mkołaja Doświadczńskiego przypadki - opracowanie ogólne i wstęp BN, Filologia Polska, Oświecenie i r
Zaleski - Wybór poezyj (wstęp BN), Polonistyka studia, II ROK, Romantyzm, Opracowania BN
Żmichowska - Poganka (wstęp BN), Polonistyka studia, II ROK, Romantyzm, Opracowania BN
Nad Niemnem WSTĘP BN+ streszcenie
Bałucki M , Dom otwarty (wstęp BN)
Grube ryby Wstęp BN, Pozytywizm
Świętochowski A , Nowele i opowiadania+wstęp BN
Popioly Wstep BN
J Lechoń Poezje Wstęp BN
Słowacki J., Kordian (Wstęp BN), JULIUSZ SŁOWACKI
Słowacki J., Powieści poetyckie (Wstęp BN), POWIEŚCI POETYCKIE
Micinski wstep z BN
Prus B , Opowiadania i nowele (wstep BN) (2)
Sienkiewicz H , Krzyzacy (wstep BN)
Słowacki J., Balladyna (Wstęp BN), Juliusz Słowacki, Balladyna, BN I 51, oprac

więcej podobnych podstron