Udowadnianie istnienia projektu, a udowadnianie istnienia projektanta.
"Obecnie wszelkie dyskusje o głównych teoriach i eksperymentach w tej
dziedzinie [samoistnego powstania zycia] albo utykają w martwym
punkcie, albo kończą się przyznaniem do niewiedzy" (Klaus Dose z
Instytutu Biochemii Moguncja.).
Double standards (znany także jako special pleading)
"Ten błąd powstaje zawsze wtedy, gdy w sposób uzasadniony nie
stosujemy do swego rozumowania zasad, jakich wymagamy od rozumowania
innych. Ateiści i racjonaliści często popełniają ten błąd.
Nie mamy dowodu na to, że życie na ziemi stworzył jakiś transcendentny
kreator (Bóg), zatem życie na ziemi powstało przypadkowo (jednakże na
to ostatnie także nie mamy przecież dowodów, zatem osoba wypowiadająca
tego typu stwierdzenie - bardzo częste zresztą u ateistów - obala
zarazem swe własne stanowisko i popełnia błąd logiczny double
standard).".
Argumentacja jest bardzo logiczna, ale przygladajac się tej
definicji bliżej zauważamy , że argumenty działają w dwie strony ( i
na korzyść zwolenników ID , jak i na korzyść
ewolucjonistów/ateistów):
Jednak jest tutaj ukryty MOCNY haczyk rozkładajacy ateistów na
łopatki, którego chyba jeszcze do tej pory nikt nie zauwazył (a jak
ktoś ten bład namierzył , to ja nic o tym nie wiem). Bład opiera się
na nieprawidłowym i nienaukowym wnioskowaniu ateistów. Ponieważ ,
kiedy stawiają zarzut: "Nie mamy dowodu na to, że życie na ziemi
stworzył jakiś transcendentny kreator (Bóg), zatem życie na ziemi
powstało przypadkowo", to tym samym ewentualnie mogą NAJWYZEJ
postulować to , że nie ma DOWODU na to , iż to Bóg stworzył życie ,
a
nie na to że nie zostało ono ZAPROJEKTOWANE !
INNYMI słowy: jeżeli jakiś obiekt w naszym Wszechświecie ma WSZELKIE
cechy układu umyślnie zaprojektowanego , to nawet jeżeli NIGDY,
PRZENIGDY nie dowiemy się kto jest AUTOREM tego projektu to i tak nie
wyklucza, I NIE MOZE wykluczyć, fakt ten automatycznie tego, że
obiekt ten został PRZEZ KOGOŚ zaprojektowany.
ATEIŚCI//EWOLUCJONIŚCI: Nie potrafią obalić dowodów (wynikajacych
z doświadczenia; nie zas wiary) w sposób naukowy i doświadczalny tego
, że żywa komórka została zaprojektowana :(błąd logiczny :"Fallacy
of
exclusion": Ten błąd logiczny powstaje wtedy, gdy ktoś pomija jakąś
ważną informację, która podkopuje jego wnioskowanie.), więc
EWIDENTNIE
w tym przypadku wykręcają się Bogiem, używając go jako Boga do
'łatania dziur (swojej niewiedzy!)'. Ewolucjoniści zamiast podejmować
wyzwania empirii koncentrują się na zjawiskach i zdarzeniach , które
metodzie naukowej się nie podlegają i tutaj usiłują szukac
usprawiedliwienia dla swojej bezradności!
Zamiast argumentować: "wniosek o umyslnym zaprojektowaniu zycia jest
pozbawiony podstaw , poniewąż badania i eksperymenty wykluczyły taką
potrzebę" ; ateiści twierdzą: "życie nie zostało zaprojektowane
,ponieważ nie można udowodnić istnienia Boga. Czyli mamy tutaj
klasyczny przykład odpowiedzi nie zwiazanej z istoną pytania
("Ignoratio elenchi": Ten błąd logiczny ma różne formy, jednak cechą
wspólną ich wszystkich jest coś, comożna określić jako zboczenie z
tematu, skierowanie dyskusji lub rozumowania na niewłaściwe tory
(odmiana:"red herring.").
Za osobistą impotencję intelektualną ,która paraliżuje ich zdolności
w
dziedzinie możliwości naukowego/naturalistycznego uzasadnienia dla
teorii samoistnego powstania życia ateiści zwalają winę na ludzi ,
którzy wierzą iż życie stworzył Bóg!
1)NAUKA zajmuje się badaniem tego ,co jest nauce dostępne i podlega
narzedziom badawczym ,
jakimi ona dysponuje.
2)NA PODSTAWIE tych badań i przy zastosowaniu odpowiednich procedur i
modeli teoretycznych (bez stawiania założeń nie można przeprowadzić
prawidłowego dowodzenia) nauka dochodzi (w stopniu dalszym lub
bliższym) do prawdy, lub po prostu przyznaje się do niewiedzy.
3)ISTNIEJĄ 2 koncepcje pochodzenia życia: 1) Na drodze spontanicznej
,przypadkowej, (SAMOdziejnej) syntezy. 2) Poprzez projekt i
konskrukcję.
4) Z dotychczas przeprowadzonych badań wynika , że najprostsza żywa
komórka (maszyneria transkrypcyjno--translacyjna) ma WSZELKIE cechy
układu zaprojektowanego umyślnie (jak to ujął Richard Dawkins), co
zostało dodatkowo potwierdzone:
-Teoretycznym testowaniem teorii alternatywnych.
-Testowaniam doświadczalnym w laboratoriach całego swiata (Miller,
Szostak ,Orgel, Shapiro i. in..).
WNIOSEK- Żywa komórka nie powstaje SAMOistnie = ZYCIE ZOSTAŁO
ZAPROJEKTOWANE.
DLACZEGO: ponieważ obiekty , które mają WSZELKIE CECHY UKŁADU
ZAPROJEKTOWANEGO muszą mieć swojego projektanta (a jeżeli ktoś
twierdzi , że dany układ nie ma takich cech, ponieważ nie ma na nim
etykietki : "made in heaven", to popełnia błąd logiczny opisany na
poczatku tego tekstu.
Jeżeli więc [wbrew doświadczeniu] nie zgadza się z tym oczywistym
wnioskiem o potrzebie zaprojektowania żywej komórki , to ciężar
dowodzenia leży po jego stronie. Po prostu musi wykazać ,że dany układ
powstaje w wyniku czysto naturalnych (bez udzialu projektanta)
procesów.
Czyli na podstawie tego, CO NAUKA DOTYCHCZAS USTALIŁA POPRZEZ
ZAKROJONY NA SZEROKĄ skalę program badawczy, bazując na PODSTAWIE
tego , co już wiemy, a nie tego, czego się BYC MOŻE dowiemy w
przyszłości;
śmiało możemy wnioskować o projekcie życia i stoi za nami wieloletnie
doświadczenie całych pokoleń badaczy!
*1) Ateistyczni aktywiści nie chcą się zgodzić na wymogi LOGICZNEGO
myślenia i wnioskowania o projekcie życia. Zamiast tego nawołują do
zachowania optymizmu i nadziei na przyszłość, to znaczy licząc na
potęgę ludzkiego rozumu ,który w przyszłości wyjaśni to czego w dniu
dzisiejszym wyjaśnić nie można. Tym samym wykraczają oni poza
dostępną
METODĘ NAUKOWĄ (błąd logiczny: "Argument to the future .".).
a) Ateiści zapewniają ponadto: "przeszłości mogły istnieć odmienne
prawidłości przyrody niż dzisiaj, które bardziej sprzyjaly
spontanicznemu powstaniu życia. Dlatego to, czego mimo usilnych starań
nie udaje nam się udowodnić dzisiaj, mogło mieć miejsce w odległej
przeszłości [dawno, dawno temu , za górami za lasami](Błąd logiczny :
"Hypothesis contrary to fact".).
-Często się też przy takiej okazji zapewnia o dużej roli zjawisk
losowych (przypadkowych) ,co jest kolejnym poważnym (zwodzicielskim)
błędem logicznym w obrębie tej argumentacji [*przypis: 2].
*2) Aby uwiarygodnić swoje zapewnienia i obietnice ateiści uciekają
się do odwoływania się do nieadekwatnych analogii, powołują się na
inne naukowe zagadki z przeszłości ,które w końcu zostały wyjaśnione
(np. mawia się: "człowiek zawsze marzył , żeby wznieść się w
powietrze
jak ptak, wielu próbowało , wielu uważało , że to niemozliwe aż w
końcu się powiodło!". I dodają: "tak będzie niewątpliwie z
biogenezą
; nauka rozwiąże kiedyś zagadkę naturalnego (SAMODZiejnego)
pochodzenia życia" ((2) Błąd logiczny: "False analogy").
.*3) Ateiści ciągną: "Nauka już nie raz dowiodła swojej siły i
odniosła W PODOBNY sposób zwyciestwo nad ciemnotą i zabobonem!"
((3)Błąd logiczny :"Reductio ad absurdum (slippery slope).").
ad:1)
Argument to the future (znany też jako appeal to the hope lub
untestability fallacy)
"Błąd ten popełnia się, gdy się twierdzi, że coś w przyszłości uda
się
wykazać, choć teraz jest to niemożliwe. Ateiści i racjonaliści
często
stosują tego typu nielogiczne argumenty.
Nauka w przyszłości wyjaśni otaczający nas świat do końca, dlatego
nie
potrzebujemy już religii, która w zasadzie nic nam nie wyjaśnia.
W przyszłości nauka udowodni, że życie powstało zupełnie
przypadkiem.
Nie będziemy musieli już wtedy tłumaczyć, że stworzył je Bóg.
Warto zauważyć, że taki błąd logiczny często pojawiał się także w
publicystyce medialnej na temat wejścia Polski do UE. Jednym z
najczęściej podawanych pozornych uzasadnień dla naszego wejścia do UE
było to, że kiedyś zobaczymy (lub nasze dzieci czy dopiero wnuki
zobaczą), iż się nam to jednak opłaciło. Oczywiście autorzy takich
stwierdzeń (w tym wielu członków naszego społeczeństwa, którzy
powtarzali ten slogan) popełniali błąd logiczny argument to the
future.".
ad:a)
Hypothesis contrary to fact
"Błąd tego typu powstaje wtedy, gdy ktoś argumentuje na podstawie
tego, że coś mogło się zdarzyć, choć jednocześnie nic nie wskazuje
na
to, że tak się zdarzyło, lub nawet coś temu przeczy.".
ad:2)
"False analogy (zwany również boolean).
Ten błąd powstaje wtedy, gdy argumentujemy za pomocą analogii, która
jest nieadekwatna.
Jest to tzw. weak analogy. Rozumowanie to jest jednak dokładnie takim
samym błędem logicznym jak choćby to rozumowanie:
a) Jan jest ssakiem,
b) Azor jest ssakiem,
c) zatem Jan jest Azorem.".
ad:3)
Reductio ad absurdum (slippery slope)
"Błąd ten powstaje wtedy, kiedy za pomocą uproszczenia sprowadzamy
całość do jakiejś części, tworząc jej karykaturalny obraz, mający
niewiele wspólnego z rzeczywistością. Błąd ten powstaje także wtedy,
gdy uznajemy, że coś jest złe tylko dlatego, że czasem akcydentalnie
wiąże się na pozór z czymś, co z kolei na pewno uznajemy za błędne
(jednak wcale to z tego nie wynika).
1)Jeśli dziś uwierzymy w Biblię, to czy jutro mamy wierzyć w to, że
ziemia jest płaska?
2)Jeśli dziś uwierzymy w Biblię, to czy mamy też uwierzyć, że Bóg
stworzył świat w 6 dni?
3)Jeśli dziś w szkołach wprowadzimy kreacjonizm, to jutro będziemy
musieli zacząć w nich uczyć o płaskiej ziemi. ".
ad:1)Biblia tego nie naucza.
ad:2)Biblia tego nie naucza.
ad:3)Kreacjonizm (biblijny) tego nie naucza.
[*przypis: 2]:
"Jeżeli personifikuje się 'przypadek', mówiąc o nim jak o sile
sprawczej, (...) to w sposób nieusprawiedliwiony zamienia się pogląd
naukowy w koncepcję na poły religijną, mitologiczną" -- zauważył
biofizyk Donald M.MacKay. Robert C.Sproul: "Ponieważ nieznaną
przyczynę już od dawna nazywa się 'przypadkiem', ludzie zaczynają
zapominać, że właśnie taki sens nadano temu słowu. (...) Dla wielu
osób
założenie: 'przypadek to nieznana przyczyna', zamieniło się w
przeświadczenie, że 'przypadek jest przyczyną'" ( błąd ten wchodzi w
zakres błędu logicznego: "Hypothesis contrary to fact" :Błąd tego typu
powstaje wtedy, gdy ktoś argumentuje na podstawie tego, że coś mogło
się zdarzyć, choć jednocześnie nic nie wskazuje na to, że tak się
zdarzyło, lub nawet coś temu przeczy).).
PODSUMOWANIE I SZERSZE UZASADNIENIE:
"Nagromadzenie danych to nie jest jeszcze nauka."
-- Galileo Galilei (Galileusz)
Innym błędem (a właściwie błędami) logicznym (i zwodzicielskim
"argumentem".) ateistów/ewolucjonistów jest usiłowanie uzasadniena
tezy o prawdziwości założenia SAMoistnego powstania żywej komórki na
podstawie małej ilości obserwacji i eksperymentów: : "Non-support":
Błąd ten powstaje zawsze wtedy, gdy ktoś wyciąga jakiś wniosek na
podstawie zbyt małej ilości przesłanek lub na podstawie przesłanek,
które są dobrane tendencyjnie. (w powiązaniu: "Secundum quid":Błąd
ten
powstaje zawsze wtedy, gdy ktoś uogólnia coś na podstawie
jednostkowych przypadków).
Oto przykłady: Na dowód, że w przeszłości życie mogło powstać
samorzutnie, często przytaczany był [ jest] eksperyment, który Stanley
Miller przeprowadził w roku 1953. Eksperymenty Millera miały wspierać
hipoteże rosyjskiego chemika Oparina. Wielu znanych biologów
(ewolucjonistów) oponowało wobec hipotezy Oparina, rzekomo popartej
eksperymentem Millera, argumentując, że jest ona błędna: np. profesor
biologii Lynn Margulis : "[Najmniejsza bakteria] o wiele bardziej
przypomina ludzi niż mieszaninę związków chemicznych, otrzymaną przez
Stanleya Millera, gdyż ma już owe właściwości [biochemicznego]
systemu. Toteż mniejsza odległość dzieli
bakterię od człowieka niż ową mieszaninę aminokwasów od bakterii".
Tego typu szczere wypowiedzi fachowców, które uzmysławiały ludziom
przepaść dzielącą najprostszy znany organizm komórkowy z tym ,co
Miller uzyskał w swoim eksperymencie nie podziałały na
ewolucjonistów/ateistów i wbrew logice oraz empirii utrzymywali oni
przez całe dziesieciolecia, w głowach prostego ludu, rzekomą
prawdziwość jawnie falszywej i sfalsyfikowanej hipotezy Oparina, oraz
prezentowali w fałszywym świetle wymowę eksperymentow Millera.
Hipoteże Oparina/Millera odrzucono dopiero wówczas, kiedy uczni
odkryli rybozymy, to znaczy cząsteczki złożone z RNA , które mają
zdolności katalityczne (enzymatyczne). Wybuchł entuzjazm i głośno
zaczęto pisać o wątpliwościach , które podnosili już od dawna
uczciwi
uczeni (w tym kreacjoniści), to znaczy dotyczące dylematu: "kura czy
jajo" (co powstało najpierw : RNA, DNA, czy bialka?).
Wcześniej ateiści wpominali o tym problemie , ale w taki sposób , że
każdy niezoriętowany bagatelizował ten istotny problem, a dzieci z
lekcji biologii wprost pod strzechy zanosiły nowinę , że nauka wie jak
powstało życie. Że amerynański naukowiec S. Miller swoimi
doświadczeniami potwierdził teorie rosyjskiego chemika Oparina.
Kiedy odryto rybozymy (RNA-enzymy o pewnych zdolnościach do
kakalizowania reakcji chemicznych. Zdolnościach bardzo
wyolbrzymianych.) zaczęto nagle z entuzjazmem głosić , że "OGROMNA
PPRZESZKODA" na drodze spontanicznej syntezy życia (dylemat: "kura czy
jajo") została w końcu pokonana i w efekcie na wyjasnienie poczatków
życia zaproponowano hipotezę ,którą 'ochrzczono' : "ze Swiata RNA"-co
skutkowało tym , że hipoteza Oparina wyladowala na smietniku nauki.
Jak hipoteza Oparina ,tak i hipoteza: ze "Swiata RNA" była latami
utrzymywana w umysłach 'prostego ludu', aż NAGLE pojawiła się nowa
koncepcja i NAGLE 'prosty lud' dowiedział się o wszelkich mankamentach
związanych z hipotezą "Swiata RNA", która do tego czasu wszystko
elegancko "wyjasniała"! ("Nagłe pojawienie się dużych samokopiujących
się cząsteczek, takich jak RNA, jest niemal niemożliwe. Życie
powstało
raczej jako sieć wzajemnie oddziałujących małych cząsteczek,
sterowana
przepływem energii ROBERT SHAPIRO[ "Świat nauki", lipiec 2007, nr 7
])".
Zanim hipoteza "Swiata RNA" okazała się nieprawdą (co stało się z
dnia
na dzień, jak i w przypadku hipotezy Oparina/Millera) rózni uczni
sygnalizowali poważne trudności z nią związane, ale ateistyczny świat
naukowy był na te sygnały głuchy. NP.: Biochemik, Gerald Joyce,
uznał, że RNA nie nadaje się do roli pierwszych składników życia
(....)Joyce wierzy, że świat RNA poprzedzał świat DNA, ale uważa, że
przed RNA musiały istnieć pewnego rodzaju żywe komórki. ".
Takie wątpliwości były jednak nie godne poważnego rozważenia przez
ateistów , ponieważ rodziły poważne konsekwencje dla samej hipotezy ,
która zasłyneła z ominięcia dylematu w rodzaju: "kura czy jajo"
odnośnie wczesniej uznawanej hipotezy Oparina. Takie hipotezy
zakładały, iż prekursorem życia opartego o samo RNA, hipotetycznEGO
'ryboorganizmu' musiałaby być jakaś forma (prymitywnego) komórkowego
replikatora, to znaczy zycia jeszcze bardziej uproszczonego niż
postulowany 'ryboorganizm'.
A więc znowu zabrnięto w ślepą uliczkę, ponieważ z rozważań
teoretycznych i doświadczeń winikało (i w dalszym ciągu wynika.) to,
co było wiadome już od czasów Pastera, to znaczy ,że życie może
pochodzić od już istniejacego zycia! Innymi słowy jak bumerang
powrócił dylemat w rodzju :"kura czy jajo". Niespodziewanie na
ratunek (tymczasowy) przyszedł Robert Shapiro, emerytowany weteran w
dziedzienie badań nad pochodzeniem życia. Zaproponował on (wziętą z
sufitu , ponieważ nie potwierdzoną ani przez dobry model teoretyczny
czy w jakikolwiek sposób doświadczenie) koncepcję: "Najpierw
metabolizm".
Sam Shapiro w swoim (krótkim i prostym) artykule ("Świat nauki",
lipiec 2007, nr 7 ) uczciwie przedstawił braki swojej hipotezy i
nakreślił ją raczej jako ciekawostkę , luzną koncepcję. Np. pisał ,
że
nawet jak takie metaboliczne cykle protokomórkowe mogły kiedykolwiek
zaistnieć ,to trudno sobie wyobrazić, jak mogła zaistnieć możliwość
'przeskoku' od takiego "samo-metabolizującego protobionta" do komórki
złozonej z RNA.
Ale ateistyczna elita ewolucjonistów nie była tak sceptyczna jak sam
odkrywca. I 'nakreslone na kolanie' luzne rozważania Roberta Shapiro
stały się nagle 'prawdą naukową' i nagle pojawiły się publiczne
doniesienia; jak to nowa wspaniała koncepcja weterana nauki o
abiogenezie: Roberta Shapiro rozwiązuje wielki dylemat związany z
koncepcją 'Swiata RNA'. "Nareszcie znamy prostszy prekursor życia, od
którego mógł wyewoluować ryboorganizm"! Przy okazji-jak gdyby nigdy
nic-oznajmiono 'prostemu ludowi' o poważnych wątpliwościach , które
dotyczyły już od jakiegoś czasu koncepcji "Swiata RNA". Wczesniej o
tych faktach wiedziała tylko elitarna grupa strażników 'jedynego i
słusznego światopogladu'. Wiedzieli tez o tym inni uczeni, ale woleli
siedzieć cicho. Jeżeli natomiast ktoś się wychylił, to w zalezności
od
statusu naukowego był albo ignorowany , alebo po prostu obrzucany
błotem.
Za jakiś cza Jack Szostak i inni przeprowadzili ciekawe eksperymenty.
Choć podobne eksperymenty były już przeprowadzane, to jednak te były
w pewien sposób wyjątkowe. Szostak i ekipa uzyskali pewien rodzaj
tłuszczu , ktory w pewnych warunkach tworzy pęcherzyki tłuszczowe
(podobne do tych , które pływają w rosole), ktore ponadto potrafią
się
łączyć w wieksze (zlewać) i po przepuszczeniu przez pewien rodzaj
filtra (lub kiedy 'urosną' do pewnej granicy) spowrotem dzielić na
mniejsze pecherzyki.
Entuzjazm wybuchł kiedy się okazało , ze większe czasteczki, jak
małe
fragmenty RNA, mogą przez błony tych pecherzyków przenikać do ich
wnętrza. Uczeni stwierdzili , że mają do czynienia z prymitywną
replikacją (tych pecherzyków) oraz doszli do wniosku , że koncepcja
'Swiata RNA' wcale nie jest taka głupia i że (po odpowiedniej
modyfikacji) należy ją ułaskawić, zwłaszcza , że koncepcja "Najpierw
metabolizm"- ze względu na liczne mankamenty z nią związane-nie jest
koncepcją prawdziwie wiarogodną (oczywiście te wnioski, ktore podano
do wiadomości 'prostego ludu', pojawiły się na ustach ateistów nagle,
ni z gruszki ni z pietruszki.).
Jak wspomnianiałem owe pecherzyki, które się łaczyły i dzieliły,
mogły
'zagarniać' pływajace w ich okolicach monomery i małe polimery, jak
czasteczki RNA (i inne 'śmieci'). Kiedy już 'nazbierały' tych róznych
fragmentów i kiedy nastepnie kilka mniejszych pecherzyków łaczyło się
w jeden wiekszy ,to wszystkie zawarte ( 'złowione') w nie cząsteczki
RNA gromadziły się w tym jednym większym pęcherzyku. Natomiast , kiedy
ten pęcherzyk rozpadał się na większą ilość mniejszych
pęcherzyków, to
część tych "zanieczyszczeń" była ilosciowo rozdzielana do tych
'potomnych' pecherzyków. Jak to wszystko, efekty własnych doświadczeń
skonemtował Jack Szostak? Zobaczmy: "Wyniki tych prac nie zostały na
razie opublikowane - ale w czasie swojego wystąpienia na International
Conference on the Origin of Life we Florencji Szostak opisał, jak jego
zespołowi udało się sprawić, by //*protokomórki zawierające
informacje
genetyczną zaczęły się replikować*\\. *Owo powielanie nie jest na
razie w pełni autonomiczne, nie mamy więc do czynienia z prawdziwym
"sztucznym życiem"* - ale na pewno przybliża nas to do momentu, w
którym uda się przekształcić substancje chemiczne w organizm
biologiczny."
Przyjrzyjmy się teraz logice na której Szostak zbudował swoje
komentarze:
"//*Protokomórki zawierające informacje genetyczną zaczęły się
replikować*\\"
To powyższe sformułowanie Szostaka , to klasyczny przyklad jak przez
używanie nieodpowiedniego języka można przypisać doświadczeniu
wymowę
, której ono nie ma i nigdy nie miało: "protokomórki zawierające
informację genetyczną"-jak te pęcherzyki okreslił Szostak- kojarzą
się
laikowi z prostszymi , żywymi komórkami , które mogły powstać
SAMoistnie i dać początek życiu obecnemu! Szostak "zapomniał" tylko
dodać , że ta "informacja genetyczna" jest informacją genetyczną tylko
dlatego , że takie same cząsteczki są nosnikami informacji genetycznej
w PRAWDZIWYCH ZYWYCH ORANIZMACH! Natomiast w tym co wymodził Jack
Szostak są to zwykłe bezużyteczne genetyczne śmiecie/ pozostałości
,
które przypadkowo zanieczyściły tłuszczowe pecherzyki!
A ta rzekoma "replikacja", która polega na rozpadzie wiekszej kropelki
tłuszczu na kilka mniejszych ma miejsce czasami w naszych talerzach z
rosołem i z prawdziwą replikacją DNA, czy raczej prawdziwymi procesami
podwojenia błony komórkowej u prawdziwych zywych komórek nie ma nic
wspólnego, ma tyle do wspólnego co kamień z ropuchą. No ale takie
uczone i wielkolotne określenia , jak "autokatalityczne błony"
rzeczywiście mogą robić nieprzejednane wrażenie, zwłaszcza na
ludziach
, którzy nie maja pojecia o złożoności i precyzji procesów, które
zachodzą w prawdziwych organizmach żywych. Szostak wprawdzie dodał:
"*Owo powielanie nie jest na razie w pełni autonomiczne, nie mamy więc
do czynienia z prawdziwym "sztucznym życiem"*"
"Nie mamy do czynienia z prawdziwym sztucznym zyciem", jest to
wypowiedz która ma uczciwie pokazywać prawdziwy status tych
doświadczeń, ale w połaczeniu z poprzednim zdaniem jest ona bardzo
zwodnicza. Laik odniesie wrażenie , że nie chodzi o "prawdziwe
sztuczne życie", takie jak wspólczesne bakterie , ale jednak mamy do
czynienia z jakąś FORMĄ ŻYCIA nie takim , jakie znamy dzisiaj, ale
jednak z życiem!
Pózniej wypowiedz Jacka Szostaka wystarczyło okrasić komentarzem: "ze
względu na brak dobrej definicji życia nie możemy stwierdzić czy to ,
co uzyskał Szostak jest nieżywe". Fakt pozostaje jednak faktem , że to
co naprawdę żyje (np. bakterie) i czego istnienie usiłuje się
uzasadnić na kanwie hipotez SAMOdziejstwa, przy przeprowadzaniu
odpowiednich eksperymentów, eksperymenty Szostaka nie uzasadniają.
Bez względu na to jak byśmy nie nazwali 'pęcherzyków Szostaka'
zagadka SAMOdziejnego pochodzenia życia dalej pozostaje zagadką!
Swój zuchwały wywód Jack Szostak kończy słowami: "Ale na pewno
przybliża nas to do momentu, w którym uda się przekształcić
substancje
chemiczne w organizm biologiczny".
Po niedługim jednak czasie, jak to juz kilka razy miało miejsce,
nastapiło wydarzenie bardziej "doniosłe" niż eksperyment Jacka
Szostaka- i emocje nieco opadły. I nagle zaczęło się mówić , jakby
do
tego oczywistego wniosku nie można było dojść od razu i o tym
oznajmić, że to co uzyskał Jack Szostak w swoich eksperymentach nie
wyjaśnia wielu aspektów związanych z abiogenezą (oczywiście
niezorientowany wyciagnie z tej wypowiedzi wniosek , że choć "nie
wyjasnia wielu aspektów abiogenezy", to jednak wyjasnia jakiekolwiek ,
a może i większość. Co jest oczywiście wierutnym kłamstwem i
nonsensem!).
Zaczęto głosić że "materiał" genetyczny zawarty z "protokomórkach"
jakie uzyskał Szostak nie replikuje się tak , jak w prawdziwych
komórkach. Że błony nie są syntetyzowane przez złozone kompleksy
enzywmatyczne, jak w prawdziwych komórkach, które same z resztą są
kodowane przez DNA (materiał genetyczny prawdziwych komórek), a tylko
substraty (a właściwie gotowe błony) są dostarczane z zewnątrz. I że
taki układ nie stanowi zbyt dobrego punktu wyjscia odnośnie rozważań o
początkach zycia.
A co, z dnia na dzień, skłoniło naszych ateistów do tak szczerych
wyznań? Otóż inna grupa naukowców na bazie starych doświadczeń, przy
wykorzystaniu własciwości łańcuchów RNA do spontanicznego ,
komlementarnego, łączenia się i rozdzielania (podczas naprzemiennego
ogrzewania i oziębiania otoczenia , w którym się te łańcuchy umieści
[denaturacja i renaturacja RNA. Właściwości (w przypadku 'pokrewnej'
czasteczki DNA) wykorzystywane w technice PCR]) zaprojektowała i
przeprowadziła bardzo interesujący eksperyment.
Na czym polegała rewelacyjność nowego doświadczenia? Otóż udało
się
skonstrułować rybozym złożony z dwóch podjednostek, który
"przyciągał
[na zasadzie komplementarnego łaczenia się zasad.]" dwie takie same
podjednostki , które po połączeniu się z nim; łączyły się w
kolejny
rybozym złożony w dwóch podjednostek, a zarazem katalizowały łaczenie
się tego 1 rybozymu. W tym procesie wykorzystano dwie zdolności RNA
już wczesniej poznane: 1) zdolności do komlementarnego i
spontanicznego łączenia się 2 łańcuchów RNA bez udziału enzymu. 2)
do
katalizowania; łaczenia się w większe cząsteczki RNA cząteczek
mniejszych (to znaczy do ligacji).
"Dokładnie rzecz biorąc, replikujący się system składał się z
dwóch
enzymów - a każdy z nich z dwóch podjednostek. Enzymy działały na
siebie jak katalizatory, skłaniające się wzajemnie do syntetyzowania
swoich replik. Proces ten zachodził cyklicznie - pierwszy enzym wiązał
dwie podjednostki tworzące drugi enzym i łączył je ze sobą, by
stworzyć nową kopię drugiego enzymu, podczas gdy drugi enzym robił to
samo z podjednostkami pierwszego enzymu. Taka współbieżna replikacja
potrzebuje tylko niewielkiej ilości obu enzymów i stałego dopływu
podjednostek, by działać bez końca.".
To zaplanowane inteligentnie doświadczenie przeprowadzano w
urzadzeniu, które nazywa się "termocyklerem" [lub amplifikatorem].
Kiedy temperaturę podnoszono rybozymy się rozdzielały ("topniały"),
kiedy temperaturę obniżano, to dwa powstałe w pierwszym cyklu rybozymy
przyłaczały kolejne podjednostki i w efekcie kolejnego cyklu
powstawały już 4 takie rybozymy (pózniej 8, 16, 32 itd.). Należało
jednak nieustatnie dodawać do tego układu złożone i zaprojektowane
podjednostki (to znaczy gotowe łańcuchy RNA.).
Eksperyment rzeczywiście bardzo, bardzo ciekawy, ale czy dla
dowodzenia SAMoistnej możliwości powsatnia zycia użyteczny?
Biorąc pod uwagę przechwałki autorów doświadczenia przeciętny laik,
zastaszony tyranią autorytetu ateistycznej nauki, prawdopodobnie dałby
się przkonać. Ale nie ktoś , kto choćby pobieżnie rozumie procesy
biochemiczne zachodzące podczas prawdziwej replikacji , która ma
miejsce w prawdziwych zywych organizmach!
Jeden z autorów eksperymentu powiedział: "System taki jest w stanie
przenosić i zachowywać molekularnie zakodowaną informację i zmieniać
ją w procesie, który jest ucieleśnieniem darwinowskiej ewolucji. Jak
powiedziała Lincoln: "To co mamy nie jest żywe, ale ma niektóre
własności podobne życiu". To ciężka pigułka do przełknięcia dla
kreacjonistów - czy trzeba lepszego dowodu na to, że mechanizmy
ewolucyjne są w stanie tworzyć nowe jakości?".
A na jakiej podstawie p. Lincoln wysnuł tak dalece idący wnioski?
Wnioski, które są oparte na doświadczeniu , które pokazuje typ
ewolucji , który z powstawaniem życia nie ma i mieć nie może nic
wspólnego i to bez wzgledu na to , jakich "nowych jakości" by nie
naprodukował?
Przyjrzyjmy się tym doswiadczeniom na których Lincoln oparł swoje
przechwałki (i przy okazji nieomieszkał 'pokasać' kreacjonistów) : "
[Badacze] Zaczęli tworzyć kolejne pary enzymów o podobnych własności.
Po zmieszaniu 12 współbieżnie replikujących się enzymów i
odpowiedniego zapasu ich podjednostek w jednym naczyniu, pozwolili im
uczestniczyć w darwinowskich wręcz zmaganiach o przetrwanie. Zazwyczaj
enzymy replikowały się poprawnie, jednak bywały sytuacje, w których
jeden z enzymów "mylił się" i wykorzystywał podjednostkę z innych
replikujących się enzymów. Co najbardziej fascynujące, większość w
ten
sposób rekombinowanych enzymów również była zdolna do samodzielnej
replikacji - aż wreszcie najlepsze replikatory zdominowały
mieszaninę.".
Trochę wyżej wspomniałem , że ten typ replikacji nie przypomina w
żaden sposób replikacji , jaka się odbywa w prawdziwych komórkach
żywych. W tych prawdziwych komórkach (od bakterii do człowieka)
replikację przeprowadza (a właściwie przeprowadzają , bo tych enzymów
jest kilka typów) złożony enzym białkowy, który nazwano polimerazą
DNA. Choć cały proces jest niezmiernie złożony, to ja opiszę go tutaj
pokrótce: "[za Wiki.] U bakterii replikacja zaczyna się w ustalonym
miejscu i postępuje bardzo szybko, z prędkością rzędu 1000
nukleotydów
na sekundę. Polimeraza DNA działa jedynie w kierunku od końca 3' do
końca 5' (czyli syntetyzuje nową nić w kierunku od 5' do 3'). Z tego
powodu jedna z nici jest syntezowana w sposób ciągły, druga (ta,
którą
chcielibyśmy zsyntezować w przeciwną stronę) fragmentami (tzw.
fragmenty Okazaki).
Kopiowanie podwójnej helisy DNA jest procesem złożonym. Proces dzieli
się na fazy inicjalizacji, elongacji (wydłużania) i terminacji. W
kolistych cząsteczkach DNA replikacja rozpoczyna się w miejscu
inicjacji, o długości ok. 200-300 par nukleotydów. Aby replikacja
przebiegła prawidłowo, podczas rozdzielenia obu nici nie może dojść
do
zaburzenia ich struktury podstawowej (I-rzędowej). Muszą także zostać
spełnione następujące warunki:
matryca DNA musi zostać dokładnie odczytana [przez odpowiedni enzym:
"Polimerazy: enzymy mające zdolność syntezy nici komplementarnej na
matrycy pojedynczej nici kwasu nukleinowego. Polimerazy występują u
wszystkich organizmów żywych".].
dostępna musi być odpowiednia ilość wolnych nukleotydów,
podczas procesu musi zostać zachowana komplementarność nici.
U bakterii zakończenie replikacji następuje niemal automatycznie (po
skopiowaniu całego kolistego DNA, który jest pojedynczym replikonem).
Do terminacji dochodzi, gdy widełki replikacyjne replikonu natkną się
na specjalną sekwencję terminacyjną. "
A więc: 1) potrzebny jest odpowiedni enzym ,ktory posiadałby
właściwości biochemiczne umożliwiające mu łaczenie pojedynczych
nukleotydów do gotowej już matrycy DNA (czy RNA). 2) Odpowiednia ilość
substratu (nukleotydów), to znaczy odpowiednie ich stężenie w
środowisku , gdzie ma odbywać się replikacja.
Czy obraz procesu jaki się wyjawia z tego opisu jest pod jakimś
wzgledem podobny do 'replikacji' , jaką opisałem na podstawie tego
eksperymentu? W eksperymencie replikatory rybozymowe składały sie już
od samego początku z dwóch długich (zaprojektowanych) łańcuchów RNA
(podjednostek) i łączyły się na zasadzie specyficznego
powinowadztwa/komplementarności zasad. W prawdziwych żywych
organizmach to 'powinowadztwo' umożliwia zachowanie stabilności
łańchów polirybonukleotydowych (RNA) , jak i deoksyrybonukleotydowych
(DNA), ale replikacja odbywa się zupełniem na innych zasadach ,które
opisałem wyżej. Do tego typu replikacji potrzebny jest enzym , który
"wyłapuje" pojedyncze nukleotydy z otoczenia, selekcjonuje je (są 4
rodzaje zasad: A,C,G,T [w RNA zamiast T jest U) i dopiero wówczas na
zasadzie komplementarności dobudowuje do łancucha matrycowego łańcuch
potomny (A-T, G-C).
Jak wiec widzimy: ani sam dyskutowany proces (oparty na ryzobymowej
'replikacji' i ligacji) nie jest takiego rodzaju, żeby mógł stanowić
punkt wyjściowy dla ewolucji wiodącej do typu replikacji występujacej
u wspólczesnych organizmów żywych. Konsekwecje naja tutaj charakter
domina. Więc 'ewolucja' , którą eksperymentatorzy przeprowadzili w
laboratorium, z udziałem tych rybozymów, nie może wieść do typu
replikacji opartej na białkowym enzymie i DNA (a nawet rzekomo
wczśniejszej opartej na RNA) obecnej u współczesnych organizmów
żywych.
Choć proces replikacji w żywych komórkach wymaga niezwykle złożonego
kompleksu enzymatycznego (o którym sam każdy może sobie poczytać), to
replikacja pojedynczego łańcucha DNA może odbywać się przy udziale
samej tylko polimerazy DNA, oraz przy odpowiednim stężeniu tego enzymu
i nukleotydów (które należy dodać do tego układu). Takie procesy
przeprowadza sie in vitro (poza organizmem komórki-w sztucznie
stworzonych warunkach.). Chodzi o tak zwaną technikę PCR ("Łańcuchowa
Reakcja Polimerazy"). Sam proces przypomina nieco eksperyment , który
obecnie rozważam ('replikację' rybozymowa'): [za Wiki.] "Elongacja
[POWIELANIE DNA-replikacja] - Na tym etapie zachodzi właściwa synteza
DNA i tym samym amplifikacja pożądanego genu. Podwyższenie temperatury
do około 72 °C powoduje utworzenie się na matrycy, z przyłączonymi do
niej starterami, kompleksu z polimerazą DNA, wskutek czego rozpoczyna
się synteza nici komplementarnej do matrycy. Reakcja ta trwa zwykle 30
sekund.
Następnie cykl powtarza się i w kolejnym etapie annealingu i elongacji
jako matryca mogą służyć wszystkie zsyntetyzowane dotychczas
cząsteczki genu. W ten sposób reakcja, dopóki substraty i enzym są w
wystarczającej ilości, zachodzi coraz szybciej, powodując coraz
większy przyrost kopii genu na etapie elongacji.
Gdyby wydajność metody była stuprocentowa, po n cyklach reakcji z
jednej cząsteczki można by uzyskać 2n cząsteczek. W praktyce
wydajność
procesu jest mniejsza, co nie zmienia faktu, że metoda PCR pozwala na
geometryczne zwielokrotnienie pożądanego łańcucha DNA. Konwencjonalna
technika PCR pozwala na namnażanie łańcuchów DNA o maksymalnej
długości ok. 10 kpz.".
Bardzo ciekawy i pożyteczny eksperyment i pod pewnymi wzgledami
podobny do rozważanego eksperymentu z 'ryboreplikatorami', które
omawiam. 1) Matrycowa nić DNA. 2) w odpowiedniej temperaturze
polimeraza się do niej przyłącza i przy wykorzystaniu wolnych
nukleotydów; selekcjonuje je i dobudowuje odpowiednie pojedynczo do
łańcucha matrycowego (tworząc na niej łańcuch komplementarny.). 3) po
podwyższeniu temperatury zreplikowane łańcuchy się rozdzielają, po
czy
ponownie do nich przyłaczają sie polimerazy i dobudowują do nich nowe
komplementarne łańcuchy. I tak długo można to prowadzić, poprzez
odpowiednią manipulację srodowiskiem , aż nie wyczerpią się
substraty,
czyli nukleotydy.
Technika PCR jest najbardziej uproszczonym typem replikacji,
identycznym jednak jak te w organizmach żywych, w dodatku
przeprowadzanym poza środowiskiem komórkowym. Opisałem go dla jeszcze
wiekszęgo zobrazowania róznic pomiędzy eksperymentem z 'rybozymami
replikatorami' oraz prawdziwą replikacją DNA, jakie mają miejsce w
analogicznych/sztucznych warunkach.
Są to procesy tak odmienne i opierające się na tak róznych zasadach ,
że nie ma żadnej możliwości aby jeden mógł się wywodzić od
drugiego.
Nikt nigdzie nie pokazał jak złożone z dużych łancuchów rybozymy ,
które do własnego powielania potrzebują takich samych komplementarnych
łańcuchów mogły przeewoluować w enzym białkowy (lub nawet
'rybozymowy', choć to amożebne, żeby taki rybozym-polimeraza mógł
robić replikację na wzrór bardzo skutecznej polimerazy DNA, czy
polimerazy RNA), który robi replikację na pojedynczym lańcuchu DNA
(czy RNA), przy wykorzystaniu pojedynczych nukleotydów. INNYMI słowy:
te eksperymenty w żaden sposób nie potwierdzają tezy , że życie i
specyficzny dla niego typ replikacji mogły się rozwinąć w sposób
SAMOistny. To co zaobserwowano podczas tych badań nie stanowi nawet
karykatury (zakladanej)ewolucji życia!
Postulowane przez ateistów i mylące "podobieństwa" nie tkwią w samych
procesach dwóch rodzajów replikacji, które tutaj rozważalem , ale w
IDENTYCZNEJ nazwie, jaka nadano tym odrębnym procesom ("replikacja",
"replikatory", "coraz skuteczniejsze replikatory RNA"). Czyli znowu
mamy do czynienia z nadużyciem: 1) polegającym na przypisaniu
doswiadczeniu innej wymowy niż ono w rzeczywistości posiada. 2)
wprowadzeniu w błąd poprzez używanie identycznego słownictwa na
okreslenie dwóch róznych, niepowiązanych procesów. Czyli jak w
przypadkach poprzednich np.: Jacka Szostaka i jego eksperymentów
historia sie powtarza: "stary dobry numer z rękawicą".
A jak podsumowują efekty swoich badań sami badacze?:
"Początki (sztucznego) życia?" " 1) Według badaczy ich odkrycie
pokazuje, jak mogły wyglądać mechanizmy, które zapoczątkowały
życie.
2) Oczywiście nie sposób ustalić, jak faktycznie to wyglądało w
złożonym chemicznie środowisku praoceanu - dlatego biolodzy poszukują
odpowiedzi na powiązane z tym pytanie: jak stworzyć sztuczne życie w
laboratorium? "Nie chcemy przewijać do tyłu taśmy, lecz to co
odkryliśmy, może powiedzieć nam jak rozpocząć prace nad emergencją
życia w warunkach laboratoryjnych" - stwierdziła Tracey.".
Bardzo nieprecyzyjna wypowiedz. Laik może wyciagnąć z niej kilka
wniosków na kilka sposobów. Np.: 1) "Według badaczy ich odkrycie
pokazuje, jak mogły wyglądać mechanizmy, które zapoczątkowały
życie.
"-wypowiedz ta sugeruje , że tak mogły wygladać poczatki życia. Innymi
słowy: "jestesmy bardzo blisko od odkrycia planu , procesu , którego
poszukiwały całe pokolenia fachowców" 2) "Oczywiście nie sposób
ustalić, jak faktycznie to wyglądało w złożonym chemicznie
środowisku
praoceanu ". Co ma sugerować , że róznice między eksperymentem w
laboratorium , który przeprowadzili badacze, a prawdziwym procesie
abiogenezy , jaki zaszedł rzekomo miliady lat temu w praocenie tkwią
tylko w szczegółach. NIC bardziej wprowadzajacego w świadomy bład!
Bardzo to wszystko przebiegłe: wypowiedz miała oznajmiać: te
eksperymenty dają nam tylko pewien ogólny pogląd na prawdziwe procesy
związane z biogenezą, oczywiście nie sposób ustalić jak FAKTYCZNIE to
wyglądało miliardy lat temu. Tak zrozumiała wypowiedz pokazuje
przybliżony status eksperymentu (choc i tak wyolbrzymiony) , jednak
oryginalna forma tej wypowiedzi jest tak dwuznaczna i myląca, że laik
może bardzo łatwo popaść w błąd niewłaściwego zrozumienia. Czyli
znowu
"stary numer z rękawicą".
Na koniec wywiadu po wszelkich krętactwach , z atakiem ad personam w
stosunku do kreacjonistów kreacjonistów włacznie, jeden z badaczy
zdobywa się wreszcie na chwile szczerości i tym samym potwierdza
wnioski , które ja powyżej szeroko zilustrowałem. Oczywiście i na
koniec nie odpuszczając sobie "odrobiny" manipulacji:
1)"Czym jest życie zatem i kiedy badacze uznają, że mają do czynienia
z żywą strukturą? Profesor Joyce stwierdził, że za żywy będzie
mógł
uznać dopiero taki system, który będzie posiadał możliwość
samodzielnego wyewoluowania nowych funkcji. "Pukamy do tych drzwi -
ale jeszcze tego nie osiągnęliśmy" - podsumował biolog. Wyjaśnił,
że
podjednostki użyte do samonapędzającej się replikacji wspomnianych
enzymów RNA są złożonymi obiektami, składającymi się z wielu
nukleotydów. ."
ad:1) Innymi słowy ryzobymowe replikatory, które utworzyli ci uczeni
(mimo wczesniejszym zakamuflowanym deklaracjom) nie mają możliwości
ewoluowania ku bardziej złożonym systemom żywym , całkowicie
autonomicznym , to znaczy ku takiemu rodzajowi zycia, jakie występuje
na ziemi już od setek milionów lat.
"//*2) Tak złożonych obiektów nie można było spotkać w praoceanie.
3)
Mimo to badania pokazują, że bazujące na RNA życie jest w zasadzie
możliwe, co wyjątkowo uprawdopodabnia hipotezę Świata RNA. Praca
badaczy zostanie wkrótce opublikowana w artykule pt. Self-sustained
Replication of an RNA Enzyme w piśmie Science."*\\."
ad:2) Z tym wnioskiem się zgodzę.
ad:3) Z tym wnioskiem się nie zgodzę, ponieważ stoi on w sprzecznosci
z punktem nr.: 1. A podsumowanie polegające na stwierdzeniu , że owe
eksperymenty "uprawdapadabniają koncepcję 'Swiata RNA'" jest
klasycznym przypadkiem nielogicznego argumentu: "Non-support": Błąd
ten powstaje zawsze wtedy, gdy ktoś wyciąga jakiś wniosek na podstawie
zbyt małej ilości przesłanek lub na podstawie przesłanek, które są
dobrane tendencyjnie.
Oczywiście opisane w tym opracowaniu problemy, jakie ateiści mają z
czysto naturalistyczym, przypadkowym wyjaśnieniem genezy życia, to
tylko wierzchołek góry ,która się pietrzy nad tymi wszystkimi
zagadnieniami [*dodt. 2].
Zadajmy sobie pytanie: czy po odarciu tych wszystkich efektów
opisanych powyżej doświadczeń z zafałszowań i nadużyć nie dają nam
one
jakiejś korzyści? Dają i to wielkie korzyści, korzyści cenne dla
każdego człowieka , który miłuje prawdę naukową i uczciwość:
J.D.Bernal w książce "The Origin of Life" bardzo trafnie podsumował
korzyści jakie mozemy odnieść w efekcie tych wszystkich doświadczeń i
niejako zarazem odpowiednio podsumował moje rozważania: " Gdyby do
tego zagadnienia (samoistnego powstania życia) ściśle zastosować
reguły metody naukowej, w kilku miejscach tej historii można byłoby w
gruncie rzeczy wykazać, jak życie powstać nie mogło --
nieprawdopodobieństwo było zbyt wielkie, szansę pojawienia się życia
zbyt nikłe. To niestety prawda, ale przecież życie na Ziemi istnieje w
całym swym bogactwie form i przejawów aktywności, toteż trzeba
nagiąć
argumentację, by poprzeć jego istnienie (a teraz bardziej przejrzyście
to ujmując : "Z naukowego punktu widzenia poprawna jest teza, że życie
nie mogło się pojawić samo z siebie. Ale samoistne powstanie życia
jest jedyną możliwością, którą bierzemy pod uwagę. Musimy więc tak
nagiąć argumentację, by poprzeć tę hipotezę".).
Awięc ludzka naturalna intuicja, intuicja w której stłumienie
ateistyczni ewolucjoniści tak skutecznie od lat się angażują, wiedzie
nas w dobrym kierunku, to znaczy, kiedy dochodzimy do logicznego
wniosku , że każdy projekt wymaga projektanta. I nie chodzi tutaj
tylko o twory nieożywione ,takie jak np.: maszynki do mięsa,
miksery, czy komputery. Ale też o owiele bardziej złożone i przemyślne
wytwory ożywione: "Kto nie uważa za konieczne szukać wyjaśnienia
jedynie wśród nierozumnych czynników sprawczych, łatwo dojdzie do
wniosku, że wiele systemów biochemicznych zostało zaprojektowanych --
zaprojektowanych nie przez prawa natury, nie przez przypadek i
konieczność, lecz zaplanowanych. (...) Życie na ziemi na swym
najbardziej podstawowym poziomie, wszystkie jego najważniejsze
elementy, to wynik rozumnej działalności"-Michael J.Behe .
Czym wogóle jest teoria naukowa? Czy używanie wobec postulowanych
koncepcji pochodzenia zycia terminu "teorie naukowe" nie jest poważnym
nadużyciem? Jest: jest dla każdego człowieka ,który rozumie znaczenie
pojęcia: "teoria naukowa".
Teoria naukowa jest to zbiór racjonalnie uzasadnionych logicznie
spójnych i EMPIRYCZNIE TESTOWALNYCH sadów o pewnym fragmencie świata.
W tym sensie żadne abiogenetyczne pomysły nie stanowia teorii
naukowych , gdyż wskazują one sposób wyjaśniania zjawisk dotyczących
ewolucji chemicznej, a nie dostarczają precyzyjnych modeli
teoretycznych postulowanych zjawisk związanych z tym zagadnieniem i
nie wyznaczją zakresu ich stosowalności.
Na koniec poruszę ostatni alogizm , na którym opiera się ateistyczna
propaganda pseudonaukowa. Omówię ją w nawiązaniu do opisanej przeze
mnie historii pogladów na abiogenezę, która obfitowała w obstawanie
całymi latami przy jawnie fałszywych i dawno sfalsyfikowanych
twierdzeniach, tylko dlatego , że nie było zadnej innej możliwej do
przyjęcia przez ateistów, tzn, żadnej hipotezy alternatywnej
wyjasniającej pochodzenie życia. Czy takie postępowanie jest
uzasadnione? Czy można usprawiedliwiać obstawanie przy fałszu i
obronie tego fałszu w imie nauki, poprzez tłumienie rzetelnej naukowej
krytyki?
Jest to działanie świadomie i z użyciem tyranii autorytetu , która
skutecznie zastarsza. Jest to działanie paranaukowe, które
charakteryzuje się wynaturzeniem i świadomym lekceważeniem praw
blizniego i jego wolności do wyboru światopoglądu. Jest to gwałt
zadany ludzkiemu umysłowi i ludzkiej godności, oraz samej nauce ,
ktorej misja miała polegać na poszukiwaniu prawdy: podążaniu za
faktami dokadkolwiek by one wiodły....
DODATEK:
[*dodt :2]"Liczenie prawdopodobieństw po fakcie zajscia zdarzenia.".:
> Argument Russella jest poważnym nadużyciem. Przenosi on
prawdopodobieństwo zdarzenia jednego rodzaju (wynoszące 100%) na
zdarzenie zupełnie innego rodzaju, którego prawdopodobieństwa nawet
nie
próbuje policzyć. Do stwierdzenia, że powstanie człowieka jest
zdarzeniem banalnym, wystarcza mu sam światopogląd.
Odpowiedz na infantylny argument Russella jest banalnie prosta.
W naszym wszechświecie istnieją takie zjawiska, które zachodzą
z dużym prawdopodobieństwe, średnim ,małym i takie, które wogóle
nie mają szans zajść. Russell po prostu stosuje tutaj nielogiczny
argument ze złej analogii.
Z powstaniem zycia jest taka trudność, że jest jest ono złozone z
wielu podzespołów,
dla których już każdego z osobna prawdopodobienstwo SAMOpowstania jest
bardzo
znikome. Mało tego każda taka sekwencja SAMOdziejstwa musiałaby być
zalezna od
każdej nastepnej (albo poprzedniej). Wyobrazmy sobie sznur samochodów
na autostradzie.
Każdy z tych samochodów obrazuje jeden podzespół konieczny do
powstania kompletnego
zywego organizmu. Teraz zajrzymy w proces funkcjonowania zywej
komórki. Poszczególne
cykle zyciowe w komórce skladają się z kilku zgranych podzespołów
(np.
szlaki metaboliczne
z konkretnej ilości konkretnych rodzajów enzymów). Takich cykli jest
wiecej i wszystkie one
musza ponadto pasować do innych cykli. Informacja genetyczna (DNA),
organelle (rybosomy),
kwasy nukleinowe (mRNA, tRNA, rRNA), to wszystko precyzyjnie zgrane
podzespoły ,które
tworzą jedną nieredukowalnie złozoną całość.
Teraz wyobrazmy sobie ,ze podczas powstawania zywego organizmu powstawały
losowo
podzespoły konieczne i bezużyteczne. Znając mozliwości układania na
wszelakie sposoby 20
aminokwasów w zywym organizmie (czy rybonukleotydów w RNA lub
deoksyrybonukleotydów w
DNA) otrzymujemy oszałamiająca ilość wymieszanych losowo
'podzespolów'
nieużytecznych,a
w tym całym zamieszaniu (racemacie) podzespoły uzyteczne i rozproszone
pośród tłumu
nieużytecznych, to po prostu kropla w morzu innych kropel.
Kiedy zaczerpniemy z tego zamieszania losową ilość 'podzespołów' to
czy da nam to zamierzony
efekt? Czy uzyskamy te niezbędne do złozenia zywej komórki? Czy
przypadkowe enzymy będa
pasowały do innych? A te do DNA i RNA? W którym miejscu tego oceanu
byśmy nie czerpali,
to zawsze zaczerpniemy mieszaninę bezuzyteczną, ponieważ nawet jeżeli
istnieją w tej potęznej
mieszaninie możliwości poskladania zycia na rózne sposoby to i tak
zawsze zaczerpniemy
losowy zestaw 'podzespołów' do siebie nie pasujacych. Jednak zawsze
mozemy liczyć jakie było
prawdopodobieństwo zaczerpnięcia nawet losowej sekwencji ,ale czy to
ma jakiś praktyczny sens?
Przecież nie osiagnamy w ten sposób zamierzonego efektu, czyli nie
jest spełniany wymóg
kolejnych pasujacych do siebie sekwencji! Po prostu w znanym nam
wszechświecie w pewnych
warunkach (w tym przypadku w oceanie mieszaniny zbednych i niezbędnych
'podzespołów')
pewne zdarzenia nie zachodzą. Jezeli zajście prawdopodobieństwa
kazdego zdarzenia byłoby
takie samo, to mielibyśmy naturalne kopalnie złotych monet, a robaki i
myszy powstawałyby
spontanicznie na naszych oczach. Czy ktoś uwierzy ,ze komputer moze
powstać samoistnie
z mieszaniny losowo wymieszanych podzespołow? Odnoszac to rozważanie do
analogii
z samochodami, to jakikolwiek ciąg przejezdzających samochodów nie
obrazuje
nieprawdopodobnych zdarzeń w naszym wszechświecie. Takie zdarzenia
obrazowałby napotkany
ciąg powiedzmy 100 samochodów marki mercedes z tego samego rocznika ,
tego samego
koloru ,z róznych krajów i z miast na literę 'm'. Poza tym zdarzenie
takie nie mogłoby być
wczesniej zaplanowane (bo w takim przypadku mielibysmy do czynienia z
projektem).
Czy jest mozliwe ,że takie zdarzenie zajdzie?
Albo z innej beczki. Każdy przechodząc koło kiosku, gdzie sprzedaje
sie kupony może
znajdować przez 20 dni z rzedu jakieś wypełnione i porzucone pojedyncze
kupony.
Moze tez policzyć jakie było prawdopodobieństwo znalezienia tych i wtaki
sposób
wypełnionych kuponów. Ale czy znajdzie 20 razy z rzedu kupony z główną
wygraną?
Czy takie coś może się zdarzyć?
Najtrudniejsze etapy ewolucji wymagały (z założenia) takich własnie
szczęsliwych ciagów
zdarzeń ,jak znalezienie kilkanaście razy z rzedu kuponu z loterii z
głowną wygraną w
loterii totolotek. W rzeczywistosci prawdopodobieństwo powstania zycia
mozemy
przyrównać do znalezienia kuponu z wygraną miliona złotych milion razy
z rzedu. Jedyna
nadzieja to pokazać jak zycie mogło powstać w sposób prosty i
stopniowy. Filozofia w
stylu zacytowanego Russella to po prostu zwykły śmiech na sali!