23.11.2008
Nowy kolonializm - miliony hektarów sprzedane
Rządy
i narodowe korporacje z bogatych państw wykupują miliony hektarów
ziemi uprawnej w krajach rozwijających się, by zapewnić sobie
dostawy żywności w dłuższym okresie - pisze wydaniu brytyjski
dziennik "The Guardian". Szef oenzetowskiej Organizacji ds.
Wyżywienia i Rolnictwa (FAO) Jacques Diouf dopatrzył się w tej
kontrowersyjnej praktyce "nowej formy neokolonializmu";
jego zdaniem doprowadzi ona do tego, że biedne kraje będą
produkować żywność dla bogatych kosztem zaspokojenia potrzeb ich
własnych niedożywionych obywateli.
Drożejąca
żywność skłania rozwinięte gospodarczo kraje do poszukiwania
sposobów zmniejszenia ich zależności od importu poprzez
wykupywanie dużych połaci ziemi w Afryce i Azji i uprawianie tam
żywności na przemysłową skalę, z myślą o własnym rynku -
zauważa "Guardian". .onet-ad-main2-box { display: none }
W
ostatnich dniach południowokoreański koncern Daewoo Logistics
poinformował o planach wydzierżawienia na 99 lat do miliona ha
ziemi uprawnej na Madagaskarze. Do 2023 r. koncern chce osiągnąć
roczne zbiory kukurydzy w wysokości 5 mln ton. Ponadto na gruntach o
powierzchni 120 tys. ha chce produkować olej palmowy.
Saudyjska
grupa Binladin zamierza zainwestować w Indonezji w produkcję ryżu
basmati, inwestorzy z Abu Zabi (Zjednoczone Emiraty Arabskie) kupili
dziesiątki tysięcy hektarów w Pakistanie. Laos udostępnił
zagranicznym inwestorom 2-3 mln ha stanowiących ok. 15 proc. areału
ziemi uprawnej - informuje dziennik.
Wylicza
dalej: Libia zabezpieczyła sobie powierzchnię 250 tys. ha na
Ukrainie, zaś Katar i Kuwejt zabiegają o ryżowe pola Kambodży.
900 tys. ha ziemi chce udostępnić Sudan, władze Etiopii zabiegają
o przyciągnięcie inwestorów z Arabii Saudyjskiej.
-
Tego rodzaju umowy bywają czysto komercyjnymi przedsięwzięciami,
ale rządy często wspierają je zza kulis, ponieważ
pierwszoplanowym zadaniem jest dla nich zapewnienie podaży żywności
- powiedział gazecie Carl Atkin, konsultant firmy Bidwells
Agribusiness z Cambridge.
-
Drobni rolnicy już teraz są poszkodowani. Ludzie bez mocnych praw
do własności ziemskiej muszą liczyć się z rugowaniem ich z ziemi
- zauważa Alex Evans z nowojorskiego ośrodka Centre on
International Cooperation.
Z
kolei Steve Wiggins z organizacji ODI (Overseas Development
Institute) nie wyklucza, iż zagraniczni inwestorzy spotkają się z
wrogością ze strony miejscowej ludności, która nie uprawia ziemi
na skalę przemysłową, ma inną tradycję i kulturę. Uregulowanie
praw własności ziemskiej uważa Wiggins za bardzo drażliwą
kwestię.