WALKA SAINTIAGO Z MARLINEM

WALKA SAINTIAGO Z MARLINEM

Santiago był pechowym rybakiem w zatoce zwanej Golfstrom. Większość jego znajomych odwróciła się od niego. „Salao” – wołali za nim. Był to bowiem bardzo nieszczęśliwy okres w jego życiu. Właśnie mijał 84 dzień bez udanego połowu. Straciwszy jedynego przyjaciela – Manolina, rybak czuł że kolejnego dnia musi udać się na otwarte morze i tam spróbować szczęścia. Był to bowiem wrzesień - miesiąc wielkich ryb.
Wczesnym rankiem pożegnał się z przyjacielem i wyruszył w poszukiwaniu ogromnej ryby, którą miał zamiar dziś złowić. Gdy zatoka była prawie niewidoczna, wyrzucił za burtę swojej łodzi przynęty. Początkowo nic się nie dział. Lecz po kilku godzinach pojawił się sokół, którego Santiago obrał za przewodnika. Dzięki niemu złowił tuńczyka. „Wielką mam pomoc z tego ptaka” – powiedział
Gdy rybak zdążył się nacieszyć rybą, kolejny patyk drgnął. „Musi być wielki, jeżeli wypływa tak daleko w tym miesiącu. Zrób jeszcze jedno kółko w ciemności , zawróć i zjedz przynętę” – myślał w napięciu. Po chwili, uszczęśliwiony, poczuł delikatne ciągnięcie, a potem jakiś opór i niewiarygodny ciężar(była to waga ryby). Szczęśliwy, że przełamał złą passę, mówił sam do siebie - „Co za ryba!” kiedy chciał ja wyciągnąć z wody, natrafił na bardzo silny opór. Żałował, że nie ma przy nim chłopca, który pomógłby mu. Ryba powoli zaczęła płynąć ku północnemu zachodowi, ciągnąc za sobą łódkę i jej właściciela, który trzymał linkę. Słońce już zaczęło zachodzić. „Nic nie szkodzi - myślał Santiago- zawsze mogą wracać na łunę Hawany. Chciałbym go zobaczyć choć raz, żeby wiedzieć, z czym mam do czynienia”.
W nocy ryba nie zmieniła kursu i nadal systematycznie ciągnęła łódź za sobą. Stary poczuł do niej szacunek, lecz jednocześnie robiło mu się jej żal. Musiał zabić tak wytrwałą rybę, która niespodziewanie szarpnęła linką wskutek czego Santiago upadł i rozciął sobie skórę nad okiem.
Gdy nastał ranek, ryba nie zmieniła kursu. Płynęła tak samo, jak wczoraj. W pewnej chwili na napiętej lince usiadł drozd. Rozproszyło to uwagę rybaka, który zapewne wpadłby do morza, gdyby nie udało mu się w ostatniej chwili zaprzeć się mocno nogami. Zauważył teraz, że ryba znacznie zwolniła.
Stary przełożył linkę na lewy bark i nieszczęśliwie przeciął sobie nią rękę. Włożył ją więc do wody, alb odkazić ranę. Nagle całą jego lewą rękę przeszył bardzo bolesny skurcz. Znowu zaczął żałować, że nie ma z nim chłopca, który rozmasowałby mu kończynę. Zjadł więc złowionego wczoraj tuńczyka i czekał, aż ręka sama się rozkurczy.
Santiago już dawno stracił ląd z oczu, pomimo tego, nie bał się dalej płynąć. Uczuł przejmującą samotność. W pewnej chwili rybak zdziwił się zachowaniem linki. Wszystko wskazywało na to, że ryba wypływa! Linka podnosiła się wolno i nieprzerwanie, a potem powierzchnia oceanu wzdęła się przed łodzią i marlin ukazał się staremu. Lśnił w słońcu, głowa i grzbiet była ciemnofioletowe, a w świetle widniały pasy na jego ciele, szerokie, jasnolawendowego koloru. Miecz miał dług jak pałka baseballowa, spiczasty jak rapier. Wypłynął z wody na całą długość, a następnie pogrążył się znowu niby nurek , a stary ujrzał, jak znika ogromna kosa jego ogona, po czym linka znowu zaczęła wylatywać za burtę. „Jest o dwie stopy dłuższy od łodzi” – mówił sam do siebie. Santiago odmówił dziesięć „Zdrowaś Mario” i „Ojcze nasz”. Obiecał sobie także, że jeśli złapie tą rybę to odprawi pielgrzymkę do Najświętszej Panienki z Cobre. Nadchodził wieczór i rybak postanowił trochę odpocząć. Wspominał jak kiedyś, po całodniowym siłowaniu się na rękę z pewnym Murzynem, wygrał z nim starcie. „Chociaż to jest niemożliwe-pomyślał – Ale pokażę marlinowi, co potrafi człowiek i co człowiek może wytrzymać”
Po dwóch dniach walki z rybą, Santiago był obolały. Posilił się złowionym wczoraj delfinem , w którego brzuchu było dwie latające ryby. Przywiązał do obu burt wiosła, aby zwiększyć opór łodzi i tym samym szybciej zmęczyć marlina. Trzymał linkę prawą ręką, którą przycisnął udem, a następnie przytrzymał lewą dłonią i tak zapadł w sen.
Obudziło go mocne szarpnięcie. Marlin znów wyskoczył z wody. Po chwili zanurzył się. Wkrótce zaczął zataczać kręgi. Rybak wiedział, że musi jeszcze trochę wytrzymać, aby móc tą ryb1) zaliczyć do swoich trofeów. Okręgi marlina były coraz mniejsze. Gdy płynął wystarczająco blisko łodzi, zebrał wszystkie siły i wbił harpun w rybę. Był to cios śmiertelny.
Kiedy stary przywiązywał zabitego marlina, nie mógł uwierzyć, że jest on taki ogromny. Musiał go solidnie przywiązać. Cieszył się, że wytrwał i pokonał tak wielkiego osobnika.
Santiago nie potrzebował kompasu. Prowadził go pasat. Minęła godzina zanim rybę uderzył pierwszy rekin. Nim rybak go zabił harpunem, ten zdążył odgryźć sporą część mięsa tuż nad ogonem. „ale człowiek nie jest stworzony do klęski – rozmyślał stary- Człowieka można zniszczyć, ale nie pokonać” p około dwóch godzinach pojawiła się para gala nos. Pozbył się ich za pomocą noża przywiązanego do wiosła. Oba zabrały ze sobą blisko ćwierć marlina. W nocy rybak odpierał ataki całej hordy rekinów. Nie zdało się to na nić – zjadły bowiem już całą rybę.
Zmęczony, ostatkiem tchu zawinął do portu. Nie miał siły, aby zdejmować szkielet marlina. Dopiero teraz był świadomy, ile energii zabrała mu walka. Od tego dnia nikt już nie śmiał nabijać się z rybaka.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
5 projekt wałka
kl 4 CHOROBY I WALKA Z NIMI 2007, KLASA 4
scenariusz zajęć socjoterapeutycznych-walka ze stresem, pedagogika
Wallerstein Walka o przyszłość
walka z?llulitem
Ahlfen Hans von Walka o Śląsk 1944 1945
11 Patobiochemia nowotworow walka z rakiem
Walka klasykow z romantykami, materiały- polonistyka, część II
3 projekt wałka
Praca domowa z metrologii, Sprawdzian szczękowy do wałka 66g6
Nie ustaje kampania ataków na Ks.Małkowskiego, Walka z Kościołem
Walka z nałogiem Ostatni papierosp
Czynności w procesie technologicznym wałka
Boska walka 2 2
Walka opór przetrwanie czy współpraca społeczeństwa polskiego wobec zaborców w pierwszej połowie

więcej podobnych podstron