Pedofilia i media
W naszej obecnej kulturze zachodniej dochodzi do jakiegoś wielkiego zawirowania socjalno-moralnego w dziedzinie seksu. Z jednej strony wybuchł, gdzieś w latach 70-tych, wielki proceder pedofilii, w tym w postaci specjalnej "turystyki pedofilskiej", co zdawało się prowadzić do uznania pedofilii za coś "normalnego". Z drugiej strony niektórzy ludzie, w tym dziennikarze, polują na osoby publiczne, uwikłane w skandale, żeby ich zniszczyć na forum publicznym i przy okazji dobrze zarobić. Podobnie, z jednej strony szeroko uprawomocnia się homoseksualizm, a z drugiej zarzuca się go licznym osobom żyjącym w celibacie, również z motywów religijnych. Trudno to wszystko wytłumaczyć. Jedno jest pewne: upadek moralny kultury.
Troska czy przewrotność?
Owi nieszczęśni "łowcy skandali" obyczajowych napadają najchętniej na ludzi, którzy coś znaczą w życiu publicznym: polityków, urzędników, aktorów, uczonych, kapłanów. Czyni się to na większą skalę w USA, Anglii, Francji, Belgii, Italii, a ostatnio także w Polsce. Do nas już dociera barbarzyńskie amerykańskie "prawo" poniewierania każdą osobą oficjalną.
Tropiciele pedofilii wytwarzają szczególną atmosferę wokół dzieci. Tutaj poluje się często na osoby bardziej religijne, kapłanów, zakonników. Wystarczy, że dziecko wyjdzie z katechezy ostatnie lub zapłakane, by można było oskarżyć katechetę o molestowanie seksualne. W niektórych krajach, np. w USA, nawet nie potrzeba dowodów, wystarczy skarga dziecka na katechetę. W Ameryce oskarżają duchownych katolickich najczęściej Żydzi, którzy dominują w środowisku prawniczo-sądowniczym. Tak przynajmniej mówią polscy duchowni pracujący w USA, choć boją się powtarzać to głośno. Sprawa z domniemanym molestowaniem dziecka nie kończy się na samym sądzie: żąda się zapłaty za szkody moralne, nawet do wysokości kilku milionów dolarów (płacą kurie biskupie) i wszystko rozgłasza się w mediach. W ogóle wystarczy dziecko pogłaskać, przywitać serdecznie, dać cukierka czy obrazek, pozwolić mu przytulić się, nie mówiąc już o pocałowaniu. Za wszystko może być wysoka kara. Na oskarżenia o pedofilię narażone są głównie znaczące osoby duchowne: popularni katecheci, wzięci wychowawcy, biskupi katoliccy. Zarzuty takie nie ominęły nawet ks. kard. Josepha L. Bernardina, w swoim czasie przewodniczącego Episkopatu USA. Liczono na wielkie miliony dolarów. Ks. kardynał ledwo się wybronił, choć niedługo potem przypłacił całą sprawę zawałem serca. Sprawa ks. kard. Bernardina ma coś z tonacji polowania na polskie "odszkodowania" w przypadku Jedwabnego.
Tak więc nie brak oskarżeń fałszywych. Ale ewentualnie i w prawdziwych nie chodzi ani o dzieci, ani o moralność lecz o wyłudzenie pieniędzy, o zniszczenie bardziej wpływowych działaczy kościelnych, o odstraszenie innych od pracy nad młodzieżą, a przede wszystkim o kompromitowanie Kościoła katolickiego, zgodnie zresztą z programem masonerii. Trzeba zauważyć, że już i w Polsce większość księży nie chce pracować wśród młodzieży, żeby się nie narażać na różne krytyki pod tym względem.
W USA bywają przypadki zgoła terrorystyczne. W latach 80. zdarzyło się, że pewien biskup pomocniczy został oskarżony o pedofilię z czasów, gdy był katechetą. Miał proces już jako biskup. Przegrał. Kuria musiała zapłacić trzy miliony dolarów "moralnego" odszkodowania. Dopiero po 10 latach sumienie ruszyło kobietę, którą miał rzekomo skrzywdzić jako dziecko. Wyznała, że to nie była prawda, a do fałszywych oskarżeń namówił ją pewien prawnik. Przeprosiła. Ks. biskup mówił: - Co mi z tego przyznania, zniszczyła mi zdrowie, życie, większość ludzi uwierzyła w kłamstwo, być może ktoś przez to odszedł od Kościoła, inni osłabli w moralności.
Podobnych przypadków było więcej. Nieskodyfikowane sądownictwo amerykańskie bywa bardzo nieudolne i niesprawiedliwe. Fałszywym oskarżycielom nie można nic zrobić. Odpowiadają, że bronili moralności.
Przemoc w rodzinie
Ataki są rozszerzane także na tradycyjne życie małżeńskie i rodzinne. Głosi się - za Freudem - że głównym źródłem wykroczeń i zboczeń seksualnych jest religia chrześcijańska. Wyśmiewa się tradycyjną naukę moralną, obowiązującą przede wszystkim katolików, a więc: dziewictwo, celibat, czystość seksualną, a także sakrament małżeństwa, jego nierozerwalność, wierność, jedyność partnera, późne zaczynanie życia seksualnego, niestosowanie antykoncepcji (producenci tych środków zarabiają miliardy dolarów), wstrzemięźliwość. Trzeba pamiętać, że u podstaw takich poglądów leży teza Żyda austriackiego, Zygmunta Freuda (zm. w 1939 r.), według którego popęd seksualny jest źródłem całego, nieświadomego i świadomego, życia psychicznego. Jednocześnie znajduje się on w stałym konflikcie z tradycyjną moralnością chrześcijańską. Według Freuda, wszelkie tłumienie swobody i opanowywanie popędu seksualnego powoduje zboczenia oraz indywidualną i społeczną patologię. W konsekwencji chrześcijańska "ekonomia popędu seksualnego", zwłaszcza jej zakazy i nakazy, jest w dużej mierze odpowiedzialna za zło w rodzinie: za brak miłości, za przemoc, agresję, zwyrodnienia seksualne. Stąd i u nas w Polsce sączy się powoli pogląd, że za wszelkie zło w rodzinach, za przemoc i zboczenia, odpowiada w dużej mierze katolicka etyka seksualna, rzekomo błędna i przestarzała.
Zresztą, ataki na religię suną niemal ze wszystkich stron. Neurobiolog, uczony żydowski z Uniwersytetu Kalifornijskiego, Eric Altschuler dowodzi, że biblijna Księga Ezechiela zrodziła się z "padaczki skroniowej" proroka ("Gazeta Wyborcza", 16.11.2001). Inny przykład. Dokument "Opcja 2001 - przyszłość polskich służb specjalnych" odrzuca etykę "jakiejkolwiek grupy wyznaniowej", zwłaszcza katolickiej, "watykańskiej" i zabrania przyjmować do tych służb katolików, bo przekonania religijne nie pozwolą "na realizację powierzonych zadań" ("Nasz Dziennik", 26.10.2001). Czyżby autorzy dokumentu sugerowali, że wywiad złożony z katolików nie zechce zabijać ludzi skrycie? Min. Zbigniew Siemiątkowski, odpowiedzialny za ten tekst, powinien natychmiast zwolnić jego autorów i sam odejść ze stanowiska, zanim "nauczą" nas, katolików polskich, nietolerancji i nierównouprawnienia. Nowy rząd wraca do praktyk PZPR?
Jednak etyka chrześcijańska
Oczywiście, wykroczenia i przestępstwa na tle seksualnym wszędzie się zdarzają. Dziś jest ich może nawet więcej niż kiedyś, wyjąwszy okresy wojen. Sprzyja temu współczesna cywilizacja hedonistyczna, a w niej media, filmy, sztuka, literatura, ogólny klimat moralny. Wszakże trzeba osądzać surowo nie tylko poszczególnych dewiantów, lecz także i te czynniki, które zamiast tworzyć kulturę, często sieją spustoszenie moralne. Przede wszystkim należy wykluczyć motyw finansowy, atak na religię jako taką oraz nadawanie sprawom publicznego, światowego wręcz rozgłosu. Czy naprawdę chciałbyś, żeby ktokolwiek z drogich ci ludzi został ogłoszony przed całym światem jako przestępca i zboczeniec, dlatego, że nie mógł zapłacić kilku milionów dolarów? Wprawdzie dziś kształtuje się taka postać kultury, gdzie wyżej stawia się prostytutki i "prostytutów" niż bohaterów, ale jest to ciężka choroba naszej cywilizacji, która świadczy o nadchodzącej śmierci europejskiego Zachodu. Jednak ciągle jeszcze i w takiej kulturze niszczenie ludzi publicznym oskarżeniem jest możliwe. Rozgłaszający światu fałszywe pomówienia jawią się nam jako terroryści duchowi. Przypomnijmy sobie, co zrobił młodszy syn Noego, Cham, gdy jego ojciec upił się winem i leżał nagi w namiocie. Cham rozgłosił to innym jako widowisko. Dopiero dwaj inni synowie "przykryli nagość ojca" (Rdz 9, 18-27). Trzeba mieć na względzie życie człowieka, dobro wychowawcze i pedagogię społeczną (por. Cz.S. Bartnik, Pedagogia narodowa Prymasa Stefana Wyszyńskiego, Lublin 2001). A temu nie służy wywlekanie wszelkich osobistych brudów na scenę publiczną. Ludzie błądzący bardzo lubią siebie usprawiedliwiać złymi przykładami innych.
Trzeba podnosić kulturę miłości przede wszystkim w rodzinie, trzeba budować normalność, wychowywać społeczeństwo, ale właśnie dlatego nie wolno chlapać błotem ekranów społecznych, bo młodzież zobaczy w życiu społecznym tylko błoto. W pewnym mieście Lubelszczyzny przed laty odbyło się zgromadzenie charyzmatyczne, które praktykowało spowiedź publiczną. Pewien Francuz wyznawał w obecności swego synka i grupy młodzieży polskiej, jak gwałcił sąsiadki, a teraz się "nawrócił". Co to za pedagogia? Był to raczej seans wariatów, nie zgromadzenie religijne.
Władze państwowe źle czynią, że zezwalają na obie formy terroryzmu: na terroryzm różnych zboczeń i na terroryzm medialny, czyli na rozgłaszanie skandali na cały świat, dla celów zarobkowych lub dla niszczenia etyki religijnej. Od wykroczeń są władze i sądy. Dziennikarz, który zarabia na skandalach, choćby i prawdziwych, jest też szkodnikiem społecznym i barbarzyńcą. Kto nie pracował jako ksiądz w parafii, ten nie wie, ile bywa fałszywych pomówień i insynuacji, a pomysłowość niektórych ludzi, zwłaszcza przygniecionych nędzą, jest pod adresem księży wprost niewyczerpana.
ks. Czesław S. Bartnik, Nasz Dziennik, 2001-11-27
Opis: Syndrom fałszywych wspomnień (False Memory Syndrom) w ostatniej dekadzie najsilniej dał o sobie znać w sprawach dotyczących rzekomej pedofilii. Oskarżeni o akty nadużyć seksualnych pozostają bezsilni wobec oskarżeń, bezpodstawnych oskarżeń którym dawana jest bezkrytyczna wiara. Fałszywe oskarżenia padają często pod adresem autorytetów, rodziców, księży i nauczycieli. Atak na liderów społeczności skutkuje rozbiciem więzi społecznych i likwidacją alternatywy dla despotyzmu biurokracji państwowej.
Syndrom fałszywych wspomnień (False Memory Syndrom) w ostatniej dekadzie najsilniej dał o sobie znać w sprawach dotyczących rzekomej pedofilii. Oskarżeni o akty nadużyć seksualnych pozostają bezsilni wobec oskarżeń, bezpodstawnych oskarżeń którym dawana jest bezkrytyczna wiara. Fałszywe oskarżenia padają często pod adresem autorytetów, rodziców, księży i nauczycieli. Atak na liderów społeczności skutkuje rozbiciem więzi społecznych i likwidacją alternatywy dla despotyzmu biurokracji państwowej.
Psychoterapia częstym źródłem fałszywych wspomnień
Psychoterapia opiera się na teoriach Freuda. Freud uznawał sex za główny determinant działań ludzkich. Zdaniem Freuda dzisiejsze zaburzenia są wynikiem traumy z przeszłości, źródłem histerii są seksualne doświadczenia z dzieciństwa. Współcześnie freudyzm propagowany jest przez new age. Freudyzm jest teorią pełną nielogicznych błędów, opierającą swoje założenia na kontaktach z osobami chorymi, nie mówiącą prawdy o ludziach zdrowych. Nie udowodniono skuteczności psychoanalizy, pomimo to jest ona traktowana serio i bardzo popularna.
Psychoanalitycy dogmatycznie wierzą w dobroczynność psychoanalizy, odpowiedzialnością za niepowodzenia obarczają pacjentów. Psychoanaliza deprecjonuje wolną wolę człowieka. (s.50 Gujska) „Psychoterapia analityczna ma na celu wywołanie fundamentalnej i trwałej zmiany w strukturach osobowości” co wymaga minimum 2 lub 3 lat terapii. Terapia może trwać kilkanaście lat. Koszty finansowe terapii są ogromne, pomimo że może ona nie przynosić pożądanych efektów. Zdaniem autorki „Molestowanie pamięci” B. Gujskiej terapeuci wykorzystują finansowo pacjentów i czerpią sadystyczną przyjemność z dominacji nad pacjentami. Nerwice samoczynnie cofają się w ciągu 2 lat, długotrwała bezużyteczna terapia pozwala terapeucie przypisywać sobie zasługi. Psychoterapia jest mniej skuteczna niż wsparcie przyjaciela, a dodatkowo bardzo kosztowna.
Zatrute owoce psychoterapii
Najłatwiej syndromowi fałszywych wspomnień ulegają kobiety poddawane psychoterapii. Zdaniem Gujskiej terapeuci sugerują pacjentkom że są ofiarami nadużyć seksualnych, pacjentki pełne zaufania do terapeutów najczęściej przyjmują ich sugestie. Pod wpływem sugestii terapeuty pacjentki kreują fałszywe wspomnienia (nawet z czasów wczesnego dzieciństwa). Terapeuci sugerują kobietom że padły nadużyć w dzieciństwie bo w psychoterapii obowiązuje teoria że korzenie problemów w dorosłym życiu tkwią w przeszłości. Objawami nierozwiązanych problemów z dzieciństwa mają być według psychoterapeutów migreny, niska samoocena, nadużywanie leków.
Destruktywna psychoterapia polega na wdrukowaniu pacjentom przekonania że powszechne u dorosłych objawy (bóle głowy, niska samoocena i nadużywanie leków) spowodowane są urazami z dzieciństwa. Pacjent pod wpływem terapeuty kreuje fałszywe wspomnienia, w roli oprawców osadzani są najbliżsi krewni. Skutkiem jest zniszczenie więzi rodzinnych niezbędnych do prawidłowego funkcjonowania w rodzinie.
W kreowaniu fałszywych wspomnień (nazywanym procesem odzyskiwania wspomnień) terapeuci (zdaniem Gujskiej) wykorzystują tendencyjnie dobrane zdjęcia. Pacjenci są podpuszczani przez terapeutów, i przyjmują sugestie terapeutów jako prawdę.
Terapeuci stosują hipnozę by pacjent odzyskał wspomnienia i wyleczył szok po urazowy. Podczas seansu pacjent w stanie hipnozy ma powrócić do wydarzeń z przeszłości. Terapeuci kierują powracaniem do przeszłości i odzyskiwaniem wspomnień. Terapeuci, zdaniem autorki „Molestowanie pamięci” kreują fałszywe wspomnienia poprzez fantazje kierowane, hipnozę i masaże ciała. Wszystko to powoduje spór o to czy wspomnienia są odzyskiwane czy kreowane. Wspomnienia wykreowane są niezwykle szkodliwe dla pacjentów. Zwolennicy psychoterapii twierdzą jednak że odzyskuje się wspomnienia prawdziwe wyparte przez pacjentów z powodu ich bolesności. Terapeuci wierzą w prawdziwość wspomnień i skuteczność terapii, pomimo że eksperymentalnie udowodniono łatwość wmawiania wspomnień.
Zatrute owoce popkultury
Kobiety nabywają również fałszywych wspomnień słuchając opowieści innych kobiet, oglądając telewizje, czytając pseudonaukowe poradniki. Ofiarami syndromu fałszywych wspomnień stają się osoby podatne na sugestie. Popkultura i media kreują w duchu feministycznym również problem prześladowania kobiet. Doprowadza to do tego że całkowicie normalne zaloty niepożądanego mężczyzny traktowane są jako molestowanie. Podobnie wykreowanie przez media marginalnego w rzeczywistości problemu pedofilii doprowadziło do dostrzegania jej wszędzie, a w konsekwencji rozbicia rodzin i więzów społecznych, oraz histerii podejrzliwości. Dzieciom wmówiono lęk przed pedofilem, co doprowadziło do nieufności dzieci wobec wszystkich.
Fałszywe wspomnienia narzędziem lewicowej rewolucji
Lewica wykreowała problem przemoc w rodzinie, w tym problem przemoc seksualnej. Działania te wspierała awangarda rewolucji lewicowej ruch feministyczny. Feministki uważają że wszelkie relacje kobiety o molestowaniu seksualnym w dzieciństwie są zawsze prawdziwe. Feminizm swój rozwój w latach 70 i 80 zawdzięcza histerii rzekomych molestowań seksualnych, rzekomych gwałtów, rzekomej przemocy w rodzinach, a w konsekwencji rzekomej pedofilii. Feministki w USA głoszą że 25% kobiet było zgwałconych, 33% kobiet było w dzieciństwie wykorzystywanych seksualnie (w UE 50% kobiet miało paść ofiarami pedofilii), 60% molestowanych w pracy. Zdaniem feministek jesteśmy świadkami epidemii gwałtów i molestowania. Według feministek kobieta była ofiarą molestowania jeżeli cierpi na depresje, lęki, utratę apetytu, problemy seksualne lub jest nieśmiała.
Lewica zainwestowała ogromne pieniądze (zazwyczaj pochodzące ze źródeł publicznych) w szkolenia dla policjantów, prokuratorów i służb socjalnych. Celem działań lewicy było rozbicie rodzin będących alternatywą dla monopolu władzy lewicowej biurokracji.
Histeria wywołana przez lewice doprowadziła do opierania oskarżeń o pedofilie na podstawie surrealistycznych pseudo dowodów. Setki rodziców oskarżono o pedofilie na podstawie zdjęć ich nagich dzieci (zdjęć niemających podtekstów seksualnych i przez lata uważanych za coś całkowicie normalnego). Tysiącom rodziców odebrano dzieci, tysiące rodziców społecznie zlinczowano i bezpodstawnie skazano. Dzieje się to wszystko pomimo ze eksperymentalnie dowiedziono że dzieci zmyślają pokazując na lalkach gdzie były dotykane pomimo że nic takiego nie maiło miejsca. Pożywką dziecięcych fantazji jest wszechobecna pornografia. Fałszywe założenia prowadzą do fałszywych dowodów i kończą się prawdziwymi wyrokami.
Ofiarami nagonki w USA i Wielkiej Brytanii stawali się księża katoliccy. Wiele z tych oskarżań było prawdziwych, plaga pedalskiej pedofilii w kościele amerykańskim była owocem zmian posoborowych a szczególnie posoborowej tolerancji dla pederastów wśród księży. Wiele innych oskarżeń było fałszywych. Oskarżenia wobec 4000 księży (10% amerykańskich duchownych) kończyły się wypłacaniem przez kościół pieniędzy [sama sprawa wypłacania odszkodowań jest bulwersująca, majątek kościoła pochodzi z ofiar wiernych, nie jest majątkiem księży, nie było więc podstaw by za zbrodnie księży pedofilów odszkodowania płacili niewinni wierni]. W USA ofiarami księży pedofilów padali w 81% chłopcy [pederaści w populacji stanowią do 5%, wśród pedofilów byli więc szokująco nad reprezentowani], był to owoc tolerowania przez modernistyczny episkopat USA subkultury pedalskiej w seminariach i parafiach.
Fałszywe wspomnienia narzędziem destrukcyjnych sekt
By zdobyć kontrolę nad wyznawcami kreowanie fałszywych wspomnień u wyznawców wykorzystują sekty (są o to oskarżani scjentolodzy).
Fałszywe wspomnienia w konfliktach rodzinnych
Powodem lawiny oskarżeń o pedofilie w sądach było to że rzucanie oskarżeń o pedofilie było wygodne podczas rozwodów, prześladowaniach nielubianego sąsiada czy współpracownika. Podczas trwania procesów rozwodowych matki uczyły dzieci jak szkalować ojców. Uniewinnieni od oskarżeń o pedofilię i tak nie mieli po procesach możliwości utrzymywania kontaktu z dziećmi. Matki wmawiające swoim dzieciom fałszywe wspomnienia często same miały fałszywe wspomnienia nabyte podczas psychoterapii. Fałszywe oskarżenia skutkowały załamaniami psychicznymi fałszywie oskarżanych. Zdaniem Gujskiej matki i terapeuci by pogrążyć ojców wymuszają na dzieciach głoszenie że były molestowane. Dzieciom by rozbudzić ich fantazje pokazuje się pornografie. Psycholodzy będący ekspertami sądowymi, zdaniem Gujskiej, często reinterpretują i tworzą fałszywe dowody. Sędziowie automatycznie dają wiarę rzekomym ofiarom (łatwo więc jest niewinnego mężczyznę skazać za pedofilie).
Jan Bodakowski
Bibliografia:
B. B. Gujska „Molestowanie pamięci” Fronda
Pedofilem może być każdy
2004-10-25 11:04
Pedofilia to bolesny temat, szczególnie gdy osobami krzywdzącymi okazują się ludzie, którym wierzymy w szczególny sposób - na przykład duchowni. O problemie pedofilii wśród osób zaufania publicznego rozmawiamy z Jakubem Śpiewakiem, prezesem Fundacji Kidprotect.
- W ciągu ostatniego roku okazało się, że przed pedofilią nie uchroniły się nawet takie zawody i funkcje, które są obdarzane ogromnym zaufaniem. Czy w Pana pracy często spotyka się podobne przypadki?
Musimy sobie powiedzieć jasno – nie da się stworzyć wzorcowego wizerunku pedofila. W każdej grupie zawodowej mogą pojawić się czarne owce, a - jak głosi przysłowie – „najciemniej jest zawsze pod latarnią”. Spotykamy się wśród sprawców z ludźmi z różnych grup zawodowych, to niemal cały przekrój społeczny.
- Ksiądz, psycholog, dziecięcy społecznik, dyrygent... Wydaje się, że takie osoby specjalnie "wybierają sobie" zajęcia w których bez większych problemów będą mogli spotykać się z dziećmi. Czy ten fakt skłonił jakiekolwiek środowisko do prowadzenia wewnętrznych kontroli lub choćby sprawdzania kandydatów? Czy podjęły współpracę z organizacjami mającymi na celu chronienie dzieci przed pedofilią?
Choć jest ujawnienie takich przypadków jest dla nas wszystkich zawsze szokiem, to trudno odmówić tym ludziom pewnej logiki. Nie możemy winić środowisk za to, że pojawiają się w nich czarne owce. Możemy natomiast winić za brak wewnętrznej kontroli, za chowanie głowy w piasek w imię źle pojętej zawodowej solidarności, czy lojalności grupowej. Największe wrażenie zrobiła na mnie jednak słynna konferencja prasowa przyjaciół Andrzeja S. Takiej buty, braku wrażliwości i wyczucia jeszcze nie widziałem. Miejmy nadzieję, iż jej bohaterowie znikną na długo z mediów.
- W sytuacji gdy oskarżana jest osoba z konkretnego środowiska, reszta tego środowiska robi wszystko, by "odciąć się" od tego by pokazać że nie są tacy sami. Czasem robi to jednak specyficzną metodą nabrania wody w usta - jak w przypadku skazanego prawomocnym już wyrokiem księdza z Tylawy. Jakie znaczenie ma wyrok sądu, skoro tak naprawdę władza świecka go nie egzekwuje a władza kościelna zachowuje się tak jakby nic się nie wydarzyło.
W przypadku księdza z Tylawy zaskakuje w ogóle bardzo niski w stosunku do uznanych zarzutów wyrok. Sam wyrok ma jednak ogromne znaczenie. Ważne jest nazwanie zła po imieniu, a tu mamy z tym do czynienia. Oto niezawisły sąd powiedział wprost, że działo się zło. Jeśli chodzi o władzę świecką, to czasem można odnieść wrażenie, iż boi się ona stanowczo wypowiedzieć, gdy w sprawę zamieszana jest osoba duchowna. Na ogół taka postawa przynosi skutek odwrotny do zamierzonego i jest to niedźwiedzia przysługa. Reakcje części polskich hierarchów kościelnych są zasmucająco odległe od papieskiego nauczania. Warto tu przypomnieć historię skandalu w austriackim seminarium duchownym. Jan Paweł II wysłał tam swojego specjalnego przedstawiciela, który w szybkim tempie przeprowadził kościelne śledztwo i nie bał się stanowczych decyzji. Seminarium zostało rozwiązane, a kontrowersyjny biskup stracił swoje stanowisko. Część naszych biskupów jest niestety daleka od tego, co pokazał wysłannik Ojca Świętego w Austrii. Nie można jednak uogólniać. Swego czasu miałem na przykład zaszczyt i przyjemność spotkać się w pewnej audycji radiowej z księdzem biskupem Życińskim. Słuchanie jego mądrych słów było niezwykle budujące.
- Tematem niejako osobnym jest pedofilia wśród duchownych. Każde głośne oskarżenie tego typu powoduje polaryzację ludzi - jedni wierzą w nie bez cienia wątpliwości, inni - również bez cienia wątpliwości wierzą oskarżanemu. Czy w Pana pracy zdarza się, że "namierzoną" osobą jest właśnie duchowny? Jak wówczas wyglądają procedury?
Osobom duchownym, z racji ich posłannictwa, stawia się na ogół większe wymagania. Gdy popełniają one takie przestępstwa, gdy krzywdzą dzieci, jest to dla nas wszystkich szczególnie bolesne. Oczywiście, są też ludzie, którzy takie przypadki próbują wykorzystać do ataku na Kościół, ale pamiętajmy też, że często to wierni sami naciskają na uczciwe wyjaśnienie zarzutów, na ukaranie winnych, dbając w ten sposób o dobro wspólnoty religijnej. Kiedy zdarzy nam się taki przypadek, nie wdrażamy żadnych szczególnych procedur. Ksiądz jest dla nas takim samym obywatelem jak każdy inny. Zanim skierujemy jakąś sprawę na drogę postępowania karnego, zawsze staramy się sprawdzić dokładnie wszystkie informacje. Mamy świadomość, że fałszywe oskarżenie o krzywdzenie dzieci może zniszczyć życie każdego człowieka, bez względu na jego zawód.
- Panuje przekonanie, że księża są przez sądy łagodniej albo wcale nie karani za czyny pedofilskie. Czy to prawda?
Przede wszystkim trzeba sobie jasno powiedzieć, iż żadne statystyki nie wskazują na to, by wśród księży było więcej sprawców molestowania seksualnego dzieci niż w innych grupach zawodowych. Na pewno organa ścigania mają trudniejsze zadanie, gdy podejrzanym jest osoba duchowna, gdyż wzbudza to większe emocje opinii publicznej. Nie wydaje mi się, by można było mówić o świadomej polityce karnej polegającej na stosowaniu wobec duchownych innych kar niż wobec innych sprawców, choć oczywiście w niektórych przypadkach, np. w sprawie proboszcza z Tylawy, niski wyrok może zaskakiwać.
- Czy uważa Pan za właściwe, że informacja o niemal każdym oskarżeniu o pedofilię dotyczące osób "zaufania publicznego" jest szeroko komentowana przez media i to nie tylko wówczas, gdy oskarżany jest postacią powszechnie znaną?
Wydaje mi się, że media są po to, by informować. Osoba zaufania publicznego musi liczyć się z tym, że jej zakres prywatności jest zawsze mniejszy niż przeciętnego Kowalskiego. Od takich ludzi wymagamy po prostu więcej. Poza tym myślę, że taka postawa mediów ma dwie zasadnicze zalety – pokazuje, że nie ma „świętych krów”, przełamując poczucie bezradności, a jednocześnie pomaga nam złamać zmowę milczenia wokół tego niezwykle trudnego, bolesnego tematu, jakim jest molestowanie seksualne dzieci.
- Oskarżenie o pedofilię może teraz złamać życie w zasadzie każdemu. Szczególnie gdy pojawia się w mediach. Niestety, nawet te najpoważniejsze prześcigają się w wyszukiwaniu i prezentowaniu takich oskarżeń, często wydając wyrok jeszcze przed sporządzeniem przez prokuraturę aktu oskarżenia. Jak powinno według Pana wyglądać informowanie o przypadkach pedofilii, by nie wzbudzać niezdrowej sensacji, a ostrzegać i uczyć?
Najprościej byłoby powiedzieć, że media powinny informować, przekazując swoim odbiorcom obiektywne, rzetelnie zweryfikowane informacje. Tematem zupełnie osobnym, o którym w ogóle mówimy chyba za mało w Polsce, jest to, że media najczęściej nie potrafią przyznać się do błędu. Informacje z pierwszych stron, gdy okażą się błędne, prostowane są tak, by nikt tych sprostowań nie zauważył.
- Fundacja Kidprotect działa przede wszystkim w internecie. Czy często stykacie się Panstwo z próbą uwiedzenia dziecka właśnie poprzez wcielanie się w image "osoby zaufania publicznego"?
Nie. Pedofile mają na ogół inne, dużo skuteczniejsze, metody działania. Wolałbym jednak o tym zbyt szeroko nie mówić, by nie edukować początkujących sprawców.
- Na co powinni zwrócić uwagę dorośli opiekunowie dziecka, by w porę wychwycić zagrożenie ze strony nauczyciela, katechety czy terapeuty, a jednocześnie nie tworzyć atmosfery podejrzeń i zagrożenia? Czy istnieją jakies "objawy pedofilii", które można zauważyć na tyle wcześnie, by uchronić dziecko przed tragedią?
Należy być ostrożnym wobec obcych osób, które próbują zaprzyjaźnić się z dzieckiem, spędzać z nim czas poza kontrolą rodziców, zadają mu zbyt wiele pytań, w tym dotyczących spraw intymnych, próbują „rozgrywać” konflikty między dzieckiem a rówieśnikami czy dorosłymi, ustawiając się w roli tej jedynej osoby, która bezwarunkowo rozumie i akceptuje. Oczywiście nasz niepokój powinny wzbudzać próby kontaktu fizycznego – sadzania sobie na kolanach, głaskania, przytulania, całowania, mycia, itp. Nie popadajmy jednocześnie w przesadę. Nie każdy, kto pogłaszcze dziecko po głowie, jest pedofilem.
- Jeśli krzywdę robi dziecku osoba, która z racji swojej funkcji powinna być dla niego autorytetem, jest trudniej zareagować i trudniej powiedzieć "nie". W jaki sposób przygotowywać własne dzieci do mówienia tegoż "nie"?
Tu dotykamy bardzo trudnego tematu. Kiedy mówi się o potrzebie edukacji seksualnej dziecka już od wieku przedszkolnego, wiele osób oburza się, twierdząc iż ktoś chce demoralizować dzieci, opowiadać im o pozycjach seksualnych, itp. Niedawno miałem przyjemność uczestniczyć w pewnej audycji radiowej z panem profesorem Zbigniewem Lew-Starowiczem. Tłumaczył on, iż należy dzieci „wychowywać do seksualności” – uczyć je odpowiedzialności, pokazywać im związek seksualności z miłością, uczyć wyznaczania granic swojej intymności, odróżniania „dobrego dotyku” od „złego dotyku”. Niezwykle istotne jest też uczenie dziecka kulturalnego języka związanego z seksualnością. Często jest tak, że dziecko nie umie powiedzieć o molestowaniu, bo nikt go nie nauczył nazywania własnych części ciała. Nauczmy się rozmawiać z dzieckiem – nie mówić, a rozmawiać. Otwórzmy się na swoje dziecko, przyzwyczajajmy je do tego, że może nam opowiedzieć o każdym swoim problemie. Nie popełniajmy też częstego błędu. Jeśli dziecko nie chce kogoś z dorosłych przytulić, czy pocałować np. na pożegnanie, nie zmuszajmy go do tego. Uczmy dziecko, że może mówić „nie”.
Fundacja Kidprotect powstała w czerwcu 2002 roku i zajmuje się ochroną dzieci korzystających z internetu przed kontaktami pedofilskimi. Fundacja prowadzi akcję "StopPedofilom!", umożliwiając internautom przekazanie z zachowaniem anonimowości informacji na temat przypadków działań pedofili w sieci. Informacje o różnego rodzaju incydentach związanych z pornografią dziecięcą lub przypadkami seksualnego napastowania dzieci można zgłaszać za pośrednictwem specjalnej strony. Zgłoszenia te są następnie przekazywane bezpośrednio policji.
Rozmawiała Joanna Gacka