Rozdział 1.
Anna jak co dzień wstała rano upiekła sobie i bratu grzanki, ubrała się i umyła, wzięła plecak, poczekała za bratem (który jest starszy od niej o 5 lat i ma prawo jazdy)i razem pojechali, ona do szkoły, a on do pracy.
Josh włączył radio, i wygodnie wyprostował się na siedzeniu. - Nie martw się Ann, zostały ci 2 lata szkoły, jesteś bystra, dasz sobie rade, nawet w takiej dziurze jak ta.
Anna na samo wspomnienie dostawała dreszczy, nowa szkoła, nowi ludzie, otoczenie. Może w ,,swoim mieście” jak nazywała Los Angeles wyglądała na pewną siebie, młodą , pełną optymizmu dziewczynę. Co po części było racją, rzeczywiście w LA czuła się pewnie, może dlatego że znała ludzi, jej rodzice wtedy żyli. Właśnie WTEDY! Po wypadku rodziców Anna musiała przeprowadzic się do brata, który został jej prawnym opiekunem do czasu uzyskania pełnoletności . Lecz tu w Seatle wcale nie czuła się pewnie.
- Jasne- odparła Anna. Słysząc że nie zabrzmiało to przekonywująco uśmiechnęła się lekko do brata.
- Oj widzę niepokój w oczach, spójrz na mnie i spróbuj się wyluzowac !- łatwo mu było mówic, był przystojnym brunetem o niebiesko-zielonych oczach, opalony, wysportowany i do tego jeszcze wykształcony. Gdyby nie to że figuruje w aktach jako brat, Anna nigdy by nie pomyślała, że są spokrewnieni. Postanowiła posłuchac Josha, wyprostowała nogi włożyła ręce za głowę, i przełączyła ulubioną stację swojego brata czyli punk rocka na coś lżejszego, po czym nie bolała by jej głowa, przymknęła oczy.
- O widzę, że już ci lepiej, no idź i baw się dobrze, będę po ciebie o drugiej.
- Dzięki braciszku, ale chyba sobie poradzę, do przystanku mam kilka kroków ze szkoły.- uśmiechnęła się do Josha i wysiadła z auta. Jeszcze pomachała bratu, z trudem i ściśniętym brzuchem odwróciła się w stronę szkoły. Było to zwykłe liceum, nie wyróżniało się niczym szczególnym. Do wejścia prowadziły wysokie schody, nad drzwiami zawieszona była flaga USA. Budynek wyglądał na stary. Anna zauważyła, że (ku jej zadowoleniu) nikt na nią nie patrzy, dla większości jest obojętna i to się liczy. Już uśmiechała się w duchu, kiedy:
- Cześc jestem Kate.- Anna aż odskoczyła, ale uśmiechnęła się do koleżanki, od razu poczuła dziwną chęc zaufania dziewczynie, której przecież prawie nie znała.
- Cześc, mam na imię Anna.
- Chyba jesteś tu nowa Anno, jeśli chcesz to bardzo chętnie cię oprowadzę, i zapoznam z kilkoma fajnymi osobami, co ty na to?- Dziewczyna sprawiała wrażenie nieokiełznanej, nosiła buntownicze kruczoczarne włosy z fioletowymi pasemkami, które nieco opadały na mocno podkreślone kredką czarne oczy, obcisły czarny top z lateksu, który rzeczywiście podkreślał jej walory, oraz spódnicę z koronki, która nieco przesłaniała fioletowe długie do kolan glany. Anna od razu pomyślała, że jej styl spodobałby się Joshowi. Była intrygująca, lecz za razem piękna.
- Jasne, jeśli masz trochę czasu.- Kate spojrzała jej w oczy, ciepłym, lecz za razem dziwnym i odległym wzrokiem, które miało w sobie coś co każe się jej dobrze zastanowic. Dziewczyna bez słowa wzięła Annę pod rękę i poprowadziła przez korytarze, cały czas coś opowiadając i wskazując co drugą osobę palcem. W końcu kiedy się zatrzymała, wskazała chłopaka. Anna od razu powiodła wzrokiem za jej ręką. Stał tam wysoki blondyn z ziemistą cerą, zielonymi oczami i umięśnioną posturą, wyglądał zjawiskowo. Kiedy Ann odzyskała czucie w twarzy, uzmysłowiła sobie, że stoi z otwartą buzią, szybko ją zamknęła, a Kat powiedziała:
- To jest mój brat Artur, zaraz go zawołam- i zanim Anna zdążyła coś powiedziec, Kate już wołała.- Artur poznaj moją nową koleżankę Anne chodzimy do tej samej klasy, ona nikogo tu nie zna, więc pomyślałam, że wezmę ją pod swoje skrzydła.- powiedziała z naciskiem na ostatnie słowa.
- Czesc, jestem Artur- zwrócił się do Anny- więc jesteś tu nowa, skąd się przeprowadziłaś?
- Z Los Angeles.
- Z LA do takiej dziury, czego ty tu szukasz?
- Artur, przestań!- skarciła go Kat
- Nie, nic nie szkodzi, a przeprowadziłam się tutaj, bo moi rodzice zginęli w wypadku samochodowym rok temu i mieszkam z bratem- nie wiedziała dlaczego, ale temu rodzeństwu, gdyby tylko chcieli wyłożyłaby cały swój życiorys, w szczegółach.
- Oj, przepraszam, nie chciałem cię urazic, po prostu nie często widzi się tutaj dziewczyny, które przyjechały z większego miasta
- Widocznie jestem ewenementem. No cóż siła wyższa!
- Co masz teraz?
- Biologie, ale nie za bardzo wiem do której mam iśc sali.- uśmiechnęła się lekko
- Zaraz cię zaprowadzę- oznajmiła Katy- na razie Artur, zabierzesz mnie dziś, czy znów jedziesz na zjazd?
- Nie, dziś nie jadę.
- To powiedz Zacowi, żeby wiedział gdzie nas szukac!- krzyknęła już z tak daleka, że Artur na pewno jej nie słyszał.
- Jaki zjazd?- spytała Anna, kiedy wchodziły do budynku głównego.
- A nie ma o czym mówic, takie tam głupie zabawy. Zjeżdżają się miłośnicy nocnych łowów.- odparła Katy z obojętnością w głosie.
- Nocnych łowów? Jest myśliwym?
- Nie ,,nocne łowy” to taka nazwa pewnej zabawy, wiesz jedzą, piją i śmieją się w gronie przyjaciół, przywożą koleżanki i takie tam, zapytaj Artura, on na pewno ci powie.
- On mnie chyba nie lubi- powiedziała Anna sucho.
- Nie przejmuj się on tak do każdego. Jest sceptycznie nastawiony do wszystkich ludzi, nikomu nie ufa , oprócz nas, ale myślę że ciebie polubił. O już jesteśmy, to tu.- Kat skinęła głową w stronę drzwi z numerem 12 i zamaszystym krokiem weszła do sali. Anna podreptała za nią.
Rozdział 2.
Po powrocie do domu, Anna czuła się jakby zrzuciła wielki kamień z serca. Cieszyła się że poznała taką fajną osobę jak Kat, która cały dzień nie odstępowała jej na krok, ale nie pytała o nic, za co Anna była jej wdzięczna. O trzeciej wrócił Josh z pizzą.
- Cześc mała i jak tam pierwszy dzień?
- Wyobraź sobie że jesteś w zoo i widzisz różne gatunki zwierząt, co czujesz?- Josh przeżuł kawałek pizzy, uśmiechnął się i powiedział:
- Fascynacje i podekscytowanie.
- Tak, ale też strach, że rzucą się na ciebie i zagryzą.- zrobiła zbolałą minę. Josh popatrzył na nią z przerażeniem
- I co rzuciły się, już ja się przejdę do nich, tylko podaj nazwiska!- stwierdził całkiem poważnie.
- Spokojnie braciszku, tylko żartowałam, tak naprawdę to było bardzo fajnie, poznałam parę fajnych osób, Kate i Artura.
- Hmm…Katy mówisz, chyba wiem która to, wygląda na fajna laskę, ale ten Artur, nie kojarzę. Pewnie jej chłopak.- w jego głosie dało się słyszec nutkę rozżalenia.
Anna się zaśmiała- Nie, to jej brat!- Josh też się zaśmiał, rozmawiali bardzo długo, wspominali rodziców i czas z nimi spędzony, oraz lata dzieciństwa.
W końcu, kiedy poszli spac, Anna poczuła jakby coś ją obserwowało, pomyślała że to tylko jakieś schizy i zasnęła. Miała dziwny sen, śniło jej się, ze stoi nad przepaścią, spogląda w dół i wyraźnie chce skoczyc, nie jest wystraszona. Jakiś głos zachęcał ją do skoku, był miły i ciepły, był wszystkim tym, czego ona teraz potrzebowała, troskliwy i pewny siebie. Tak bardzo chciała za nim pójśc. Już miała zrobic krok do przodu, kiedy pojawił się inny glos, dochodzący zza jej pleców. Kiedy się odwróciła zobaczyła Artura, wyciągał ku niej dłoń, był milszy niż w szkole, mówił tak jakby mu na niej zależało. Annę to zdziwiło, ale prosił, wręcz błagał aby nie skakała. Podszedł powoli do niej, złapał za ręce i zamruczał do ucha ,, Przecież ja cię kocham, nie rób tego”. Obudziła się spocona i wykończona.
Minęło kilka dni, Annie coraz bardziej się podobało w Seatle, wspaniała przyroda, dni spędzane z Katy. Nie mogła zrozumiec tylko jednej rzeczy, Artur omijał je szerokim łukiem. Zastanawiała się dlaczego on jej tak nie lubi. Josh zawoził ją do szkoły, ale wracała autobusem, czasem samochodem z Kat, która co zdziwiło Anne kiedy się dowiedziała miała własne auto, co prawda małego smarta, ale zawsze coś.
Następnego dnia, Anne obudziło słońce przebijające się przez okno. Wstała, umyła się ubrała i usłyszała głośne przeklinanie dobiegające z kuchni. Zdziwiła się, że Josh wstał tak wcześnie. Zbiegła na dół i poczuła smród spalonych grzanek:
- Cześc braciszku, co tu się stało? Przeszła jakaś burza?
- Chciałem zrobic śniadanie, a z jakim skutkiem, chyba zdążyłaś zauważyc.- kuchnia nie wyglądała za dobrze, ale Anna i tak podeszła i przytuliła brata. W takich chwilach wierzyła, że wszystko się ułoży, ma kogoś, kim może się opiekowac, i nawet są do siebie podobni. Anna była niska, miała duży biust, jasną cerę, wydatne usta, i niestety krótkie nogi, nad czym zawsze ubolewała, była szatynką, ale rok temu zafarbowała włosy na ciemny brąz. To co łączyło ja i jej brata to oczy, oboje mięli oczy koloru niebiesko-zielonego, była to cecha odziedziczona po matce. Kiedy posprzątali w kuchni, Anna zabrała plecak i pojechali.
Od razu poszukała wzrokiem Katy , ale jej nie widziała. Obiektem jej zainteresowania była za to postac, która stała w cieniu drzewa, nie widziała jej twarzy, ale wyraźnie patrzyła w stronę gdzie stała Anna. Nawet nie spostrzegła kiedy oblała się rumieńcem. Ruszyła w stronę wejścia. Osoba stojąca pod drzewem cały czas ją obserwowała, dopóki Anna nie zniknęła za drzwiami szkoły. Odetchnęła z ulgą, kiedy zobaczyła Artura opierającego się o ścianę. Wyglądał jakby na kogoś czekał, ale bacznie przyglądał się Annie. Podeszła do niego.
- Cześc, gdzie jest Katy?- zapytała.
- Nie ma jej dziś. Została w domu, źle się czuła.- powiedział Artur
- Aha dzięki, to na razie.- odpowiedziała i już miała odchodzic, kiedy niespodziewanie chwycił ją za rękę.
- Mam się tobą zając, Kat mówiła że jesteś uparta, potrzebujesz pomocy i przewodnika po tym dziwnym świecie.- powiedział z obojętnością
- O, miło z jej strony, ale wybacz raczej nie skorzystam.- wyrwała rękę i poszła w stronę klasy numer 12. Artur bez problemu ją dogonił i ponownie zatrzymał, tym razem, wzmocnił uścisk i przyciągnął ją bliżej siebie, z takim impetem że gdyby jej nie trzymał na pewno by upadła.
- To nie jest prośba o pozwolenie, nie masz wyboru, jesteś skazana na mnie, uwierz mnie też się to nie zbyt widzi, ale nie mam wyboru.- jego twarz wydawała się groźna, a wzrok nie obecny. Anna o dziwo się go nie bała. Też przybrała groźną minę i odparła:
- Cóż jeśli masz być dziś moim cieniem, to idę na wagary, idziesz ze mną?
- To nie jest najlepszy pomysł.
- Boisz się, rozumiem ale jeśli nie chcesz iśc, to nici z twojego planu.- powiedziała z sarkazmem.
- Dobra, dobra wygrałaś, gdzie chcesz iśc na te wagary?- zapytał i zrobił zbolałą minę
- Nie wiem, może oprowadzisz mnie po mieście?
- Miasto o tej porze nie jest zbyt bezpieczne, mam lepszy pomysł, pokarze ci jedno miejsce.
- Ok, tylko żebym się nie zanudziła.
Wyszli ze szkoły Anna spojrzała na miejsce, gdzie stał dziwny nieznajomy pod drzewem, ale już go nie było, Artur zabrał ją do samochodu, otworzył drzwi i prawie wepchnął do środka. Ruszyli, jechał bardzo szybko, zwinnie wymijał samochody. Na początku Anna była spięta, ale zaraz się rozluźniła, jak zawsze czuła się przy nim bezpiecznie, i ufała mu bezgranicznie. Po chwili milczenia odważyła się zapytac:
- Dlaczego uważasz że Seatle jest niebezpiecznie o tej porze?- chwila ciszy
- W centrum jest kilku oprychów których wolałbym się wystrzegac. A ty, masz rodzeństwo?
- Mam starszego brata Josha, mieszkam z nim.
- Ile jest między wami różnicy lat?
- Pięc- nagle wyhamował, oczom Anny ukazał się stary budynek, nad wejściem widniała tabliczka ,,PUB Nocny Łowca”
- Jesteśmy na miejscu, no wysiadaj.
- Fajna nazwa, ale miejsce obskurne.
- Nie oceniaj książki po okładce, chodź wejdziemy do środka.- kiedy weszli Anna oniemiała, wystrój był prześliczny, dokładnie taki w stylu Kat, czarne zasłony w oknach, sprawiały ze w środku panował półmrok, na stolikach leżały bordowe obrusy, i stały jabłka w które wbite były świeczki, w dali stały regały z książkami, 2 fotele i okrągły stół, tym razem z białą serwetką. Usiedli przy stoliku tuż obok wejścia.
- Miałeś racje, już nigdy nie ocenie książki po okładce. Tu jest super, tak klimatycznie, czuje że to miejsce ma dusze.- uśmiechnęła się i rozejrzała z zachwytem. Podeszła do nich kelnerka. Miała długie czarne włosy, mocny makijaż, ubrana była na czarno i miała przypiętą pelerynę, wyglądała jak czarownica, albo lepiej jak wampir.
- Cześc Artur, dawno cię tu nie było, jak tam Kat, Zack.- przy tym imieniu głos jej się załamał, a oczy zrobiły szklane.- Dobra co zamawiasz, oj przepraszam , zamawiacie?
- Ja wezmę koktajl ,,Krwawy świt”, a dla Anny cola.
- Dobra już się robi.- dziewczyna uśmiechnęła się krzywo. Kiedy odeszła Anna powiedziała:
- Nie musiałeś dla mnie zamawiac, sama to potrafię, umiem mówic.
- Nie unoś się tak, po prostu pomyślałem ze masz ochotę na cole.
- Ja cię nie rozumiem, czasem można z tobą pogadac, ale częściej jesteś taki szorstki, niemiły i zły na cały świat. Co ja ci takiego zrobiłam?
- Nic, ok będę się starał być miły.
- Jeśli tak ci ciężko, to czemu mnie nie puściłeś samej, tylko koniecznie chciałeś ze mną iśc?
- Cały czas nie rozumiesz Anno?
- Uwierz mi że nie.
- Ja cie bardzo lubię, może nawet za bardzo, ale moje życie trochę się różni od twojego i niezbyt dobrze by było, gdybym się w tobie zakochał.
- Zakochał? Żartujesz sobie ze mnie?
- Nie, nie żartuje.
Annie przypomniał się sen, który miała kilka dni temu. Nie, to niemożliwe. Zaprzeczyła sobie w duchu. Ale czy na pewno?
Rozdział 3.
Anna myślała o tym całą noc. Co groziło jej ze strony Artura i dlaczego w Seatl jest niebezpiecznie? Była sobota i wybierały się z Kat na zakupy, o tym musi teraz myślec, nie o wczorajszym dniu! Wstała, wzięła prysznic i poszła do kuchni, nalała kawy. Wiedziała, że Josh miał zwyczaj spania w soboty do południa, więc miała czas jeszcze raz wszystko przekalkulowac. ,,Dlaczego akurat Artur nie może się we mnie zakochac, każdy ale nie on. Jeden z najprzystojniejszych facetów na ziemi. Z drugiej strony dlaczego akurat we mnie, otacza go tyle ładnych dziewczyn.” Odstawiła kubek:
- Do bani, jak zawsze mam przesrane.- odwróciła się i stanęła jak wryta. Oparty o futrynę stał Artur.
- Nie chciałem cię przestraszyc, po prostu drzwi były otwarte, pomyślałem że wejdę.
- Nie, nic się nie stało, po prostu po tym co mi wczoraj powiedziałeś, myślałam, że będziesz mnie unikał.
- Na pewno nic? Trochę zbladłaś, może usiądź.- podszedł i delikatnie wziął ją za rękę, miał delikatne, a za razem silne dłonie.
- Nie, powiedz dlaczego tu przyszedłeś?- przybrała stanowczy, ale nie groźny ton, nie umiała być na niego zła.
- Myślisz ze unikanie ciebie jest dla mnie łatwe? Kat kazała mi po ciebie przyjechac, mam zawieśc was na zakupy.- wycofał się do poprzedniej pozycji, znów podparł ścianę.
- Dobrze, będę gotowa za 15 minut, poczekasz?
- Jasne, przecież po to tu przyjechałem.- minęli się na środku kuchni, a on musnął jej delikatnie dłoń. Anne przeszedł dreszcz.
Pobiegła do pokoju. W co ma się ubrac, na luzie, czy coś bardziej seksy? Wybrała rurki i tunikę, brązową z połyskującej tkaniny, odciętą pod biustem, z niewielkim dekoltem, do tego baletki brązowe, wyprostowała włosy, na nich zawiązała tasiemke. Weszła do Josha:
- Josh wychodzę na zakupy z Kat, będę w domu przed kolacją.- Josh obrócił się na brzuch i cos zamruczał, co według Anny brzmiało ,,dobra”. Zbiegła na dół, Artura nie było w kuchni, ani w salonie, stał na dworze, kiedy wyszła uśmiechnął się lekko i poprowadził do samochodu. Przez moment nic nie mówiła, lecz nagle przerwała cisze:
- Artur, mogę cię o coś spytac?- spięła się i popatrzyła na niego niepewnie.
- Tak pytaj, postaram się abyś uzyskała odpowiedź.
- Dlaczego nie możesz się we mnie zakochac, co mi grozi z twojej strony?- Artur zacisnął usta, i wyprostował się na siedzeniu. Nastąpiła chwila ciszy, widac było że toczy jakąś bitwę w swojej głowie.
- Nie zrozumiesz tego, a teraz ja mam pytanie, dlaczego się tak ubrałaś, wystawiasz mnie na próbę tak? Jeśli tak, to wiedz że udało ci się, nie ułatwiasz mi tego!
- Nie, Artur to nie tak, nie szykowałam żadnego podstępu, po prostu, martwisz się tylko o swoje uczucia, a moje to co, już się nie liczą? Nie pomyślałeś może, ze ja też cię, jak to określiłeś ,,mocno lubię”?- Artur gwałtownie zahamował, stanął na poboczu i patrzył na nią nieprzeniknionym spojrzeniem, Anna czuła jakby czytał ją od środka, i oblała się rumieńcem. Zaśmiał się, nerwowo.
- Jak ja mogłem być taki głupi, naprawdę nie pomyślałem, ale jak ty, ty we mnie? Kurcze ale mnie zaskoczyłaś.- wyluzował się i pojechali.- I chciałaś mnie uwieźc, dzisiejszym strojem?
Anna się zarumieniła- A jeśli tak, mam jakieś szanse?
Artur znów się spiął, spoważniał- Myślę, że od kiedy cię zobaczyłem masz wielkie szanse. A bronię się przed tym, bo nigdy nie czułem czegoś takiego do dziewczyny, do nikogo, czuje jakbym cię znał od zawsze. Dlatego muszę cię chronic, nawet przede mną.
- Dlaczego?
- Myśle że Seatl to nie jest miejsce dla ciebie, to nie jest zwykłe miasto, jest oparte na zasadach, których nie zrozumiesz.
- Czekaj, czekaj jakie zasady?
- Nie mogę ci powiedziec, i tak już za dużo zdradziłem
- Ale mój brat mieszka tu od 3 lat, i zawsze chwalił to miasto.
- Twój brat to co innego, mówiłaś, że pracuje?
- Tak, jest architektem.
- Właśnie, pracuje w dużej firmie, jej prezes również jest w to zamieszany.
- Ale w co?- zapytała Anna kiedy podjechali pod ogromny, drewniany dom, z wielkimi oknami i gankiem, odruchowo powiedziała- Jaki piękny!
- Dzięki- Artur uśmiechnął się promiennie.
- To ty i Kate, tu mieszkacie?- zamurowało ją, nigdy nie była w domu Kat, zawsze przychodziły do Anny, Josh dawał im koncert na gitarze.
- Jeszcze Zack.
- A kto to?
- Nasz starszy brat, Kat ma 17 lat, ja 18, a Zack 19 lat. Chodź, znając moją siostrę, trochę poczekamy.- Wysiadł z samochodu, otworzył drzwi przed Anną, i złapał ją, za przedramię, znów mocno pociągną, ale tym razem nie targała nim złośc, nie ściskał jej ręki tak mocno jak wtedy, w szkole. Przysunął ja do siebie, żeby zamknąc drzwi auta. Nagle Anna poczuła wielką pokusę i ochotę obiąc go i wtulic się w umięśniony tors. Po zamknięciu drzwi samochodu, Artur nadal jej nie puszczał, jakby również miał nieodparta chęc okazania swoich uczuc. Anna nie miała odwagi spojrzec mu w oczy, oczy które czytały jej wnętrze, pod których ciężarem musiała się odwracac, lub spuszczac wzrok. Zdecydowała się na krok, wyrwała ręke Arturowi, i przybliżyła się do niego. On jednak, chyba wiedząc co chce zrobic, odsunął się - mówiłem ci Anno, ze nie mogę cię narazic na niebezpieczeństwo.
- Ale co nam może grozic, a jeśli mnie nie przytulisz chyba umrę.- poczuła, że łzy napływają jej do oczu, szybko zamrugała powiekami,
- Przykro mi Ann, nie mogę, chociaż chciałbym, nawet nie wiesz jak.- Odwrócił się i poszedł w kierunku domu. Zostawił ją samą. A ona nie zamierzała tracic resztek honoru. Nie myśląc długo poszła w stronę lasu który widniał jej na horyzoncie.
Rozdział 4.
Poszła wydeptaną ścieżką, doszła do niewielkiej polany, słońce przebijało się przez konary drzew, aby ogrzac ziemię, w powietrzu tworzyły ze sobą mieniącą się tęcze. Usiadła na pniu, i delektowała się tą chwilą, rozmyślała tak przez dłuższy czas. Usłyszała czyjeś kroki, poderwała się, i gwałtownie odwróciła, z takim zamachem że potknęła się, już myślała jak wytłumaczy pościerane ręce i nogi Kate, kiedy ktoś ją złapał w tali i pociągnął do pionu. Anna cały czas oszołomiona, tym razem delikatnie, cały czas w obięciach odwróciła się. Jej oczom ukazał się ciemnowłosy chłopak, z niebieskimi, aż granatowymi oczami, bladą cerą i uśmiechem, który powaliłby każdą dziewczynę. Puścił ją, ukłonił się i powiedział:
- Witaj mam na imie Dawid, cieszę się że mogłem ocalic damę od upadku.- jego uśmiech mówił że jest pewny siebie, ale nie przekroczy pewnych granic. Annie wydawało się ze skądś zna jego głos.
- Cześc, jestem Anna- podała mu rękę, którą on delikatnie ujął i pocałował. Anne oblał rumieniec, poczuła gorąco na całym ciele, huczało jej w głowie, ,,Mam na imię Dawid', ,,Mam na imie Dawid”. Nie wiedziała co się z nią dzieje. Nagle poczuła, że ma kolana jak z waty i osuwa się w jego ramiona. Zemdlała.
Kiedy się obudziła leżała w jakimś dużym pokoju, światło raziło ją w oczy, zauważyła że na dworzu jest już ciemno, zerwała się na nogi, pomyślała ,,Pewnie Josh się o mnie martwi, miałam być przed kolacją”. Wstała, mimo wielkiego bólu w kostkach, kolanach, łokciach, palcach u rąk i oczywiście głowy. Poczuła pieczenie na dłoni, jakby coś się jej wżerało w rękę. Zauważyła odcisk ust, jakby ktoś wypalił jej znamię. Pomyślała że zajmie się tym później, najpierw musi ustalic gdzie jest, i jak się stąd wydostac. Otworzyła drzwi i wyszła na korytarz, usłyszała jakieś ciche szepty dochodzące z dołu. Zeszła cicho po schodach. Doszły do niej trzy głosy, dwa męskie, jeden damski. Ukryła się za filarem i słuchała:
- Nie możemy jej tak zostawic- powiedział pierwszy męski głos
- A co chcesz zrobic, wpakowac nas wszystkich w bagno.- odparł drugi
- Nie ale ona jest wyjątkowa, nie znasz jej od tej strony co ja- po chwili ciszy- Po części jest już członkiem naszej rodziny.
- A niby z jakiej racji?
- Jest moją przyjaciółką Zack! Myślisz ze oddam ją na pastwę jakiegoś dupka!
- Nie ale nie możemy nic zrobic, Dawid i tak już ma coś do nas.
- Nie do nas tylko do mnie, nie bój się tego powiedziec kochany bracie! Acha i nie ściemniaj że jest ci obojętna, widziałem jak na nią patrzysz w szkole, nawet wiem kogo ci przypomina.
- Zamknij się!
- Przestań, Artur jak ma coś do ciebie, to i do nas, rozmawialiśmy już o tym! Przestańcie się już kłucic.
Anna słuchała tego ze zdumieniem, przynajmniej ustaliła gdzie jest i nie mogła w to uwierzyc. Jest w domu Artura, Kate i Zacka, obróciła się, aby obejrzec mieszkanie. Niestety straciła równowagę, przez bolące kolana i uderzyła plecami o ścianę. W tym momęcie stało się kilka rzeczy na raz, poczuła przypływ gorąca, trójka rodzeństwa podbiegła do niej, poczuła palący ból wydobywający się z rany na ręce i osunęła się na ścianie. Znów straciła przytomnośc. Znalazła się w próżni między jawą a snem, słyszała jak Kate i Artur do niej mówią, ale nie mogła im odpowiedziec.
- Anno postaraj się do nas wrócic, odnajdź siłę!- mówiła Kat
- Proszę cię Ann nie zostawiaj mnie, nie teraz, nie przeze mnie!- Anna słyszała, ze czuje się winny, ale nie mogła mu powiedziec, aby się nie martwił. Nagle zauważyła w oddali światło, pomyślała że to już koniec i poszła w stronę światełka, które coraz bardziej bledło, a jego miejsce zajmowało światło żarówki w pokoju w którym leżała, obok klęczała Kat, nad nią stał Artur, a po korytarzu przechadzał się Zack.
- Obudziła się!- krzyknęła Kate. Artur podniósł oczy, i popatrzył na Anne z żalem.
- Przepraszam, nie powinienem zostawiac cię samej. Czy kiedyś mi wybaczysz? Głupie pytanie, bo nawet jeśli to zrobisz ja nigdy nie wybaczę sobie.
- Artur przestań gadac bez sensu, pomóżmy jej się przyzwyczaic.
Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi, Zack poszedł otworzyc. Słyszała krzyki, a potem zobaczyła Josha, był zły i zatroskany, odepchnął Artura, i usiadł obok Anny na łóżku.
- Co się stało?- zwrócił się do Kate
- Dopadł ją Dawid, spójrz na jej rękę.
- Ale jak to się stało?
- To moja wina- powiedział Artur- ja ją zostawiłem samą przed domem.- Josh wstał na równe nogi i szybki krokiem znalazł się przy Arturze, złapał go za gardło i przysunął do ściany.
- Zdajesz sobie sprawę co jej się mogło stac!? Czy jak cię zabije, więcej jej nie skrzywdzisz?
- Nie!- krzyknęła Anna- Zostaw go, to nie jego wina, to ja sama poszłam do lasu, spotkałam Dawida i zemdlałam, wielkie mi rzeczy, czasem tak mam jak nie zjem śniadania.
- Anno nie zdajesz sobie sprawy z zagrożenia- powiedział Josh uwalniając Artura.- Już czas żebyś o czymś się dowiedziała. Myślałem że powiem ci o tym w trochę lepszych okolicznościach, ale niestety.
- O czym?- spytała Anna troczę przestraszona.
- O tym co się dzieje w Seatl- powiedział Artur- Zack mógłbyś opowiedziec Annie co się tu dzieje?
Zack popatrzył na Annę spode łba, ale jednocześnie w jego oczach był strach i jakiś dziwny blask, którego Anna nie mogła zinterpretowac. Włożył ręce do kieszeni i oparł się o framugę drzwi. - Dawno temu między dwoma plemionami wybuchła wojna, jedni chcieli pieniędzy, a drudzy władzy. Tymczasem do Seatl przybył z Wenecji pewien mężczyzna, ponieważ był zjawiskowej urody i w jego zachowaniu było coś, co sprawiało, że ludzie bezgranicznie mu ufali, większośc ludzi mu się poddała.
Anna automatycznie pomyślała o tym jak się czuła przy Arturze i Kat, a mianowicie ufała im od czasu, kiedy ich zobaczyła, również bezgranicznie.
- Obiecał on, że zażegna konflikt jeśli z jednego plemiona i z drugiego oddadzą mu po pięc kobiet i pięciu mężczyzn.- kontynuował Zack- Wodzowie obydwu plemion dostosowali się do rozkazu przybysza. Kiedy po dziesięciu dniach do wiosek wróciło dwudziestu ludzi, nie byli już tacy sami, ich skóra była twarda, blada i sucha, oczy w kolorze jasnego brązu, a włosy sztywne i poplątane. Wyglądali jak trupy. Szybko ludzie zorientowali się że zaczynają ginąc zwierzęta, a w ich żyłach nie ma ani kropli krwi. Kiedy wszystkie zwierzęta zginęły, zaczęły ginąc dzieci, czasem młodzi ludzie. Pewnego razu przechadzając się po ogrodzie jednego z plemion, jego wódz zobaczył, że jeden z ludzi który wcześniej był u przybysza z Wenecji wypija krew jego jedynego syna, chciał wszcząc wojnę, przeciwko tym jak on to nazwał mutantom, ale one w miedzy czasie rozmnożyły się do tego stopnia że zawładnęły obydwoma plemionami, a ludzi traktowali jak swoich niewolników, czasem żywiąc się ich krwią. Każdy wampir jak je teraz nazywamy polując na człowieka najpierw zostawiał mu ślad na skórze, aby żaden inny nie wyssał jego ,,zwierzyny”. Niektórzy żyją do dziś, a niektórych wybili łowcy wampirów, ale nadal sieją postrach w Seatl. Cały czas maja nas w garści i w każdej chwili możemy stac się ich przekąską.- Anna wpatrywała się w Zacka z szeroko otwartymi oczami.
- Więc ja zostałam naznaczona przez Dawida?- zamyśliła się przez chwilę i uśmiechnęła lekko do siebie- Ale on był taki czarujący.- popatrzyła na swoją dłoń, a kątem oka zauważyła że Artur zacisnął ręce w pięści.
- Każdy wampir dzięki piciu ludzkiej krwi ma jakieś zdolności, Dawid potrafi wpływac na ludzi, aby poddali się jego woli.- powiedział Zack
- Ale teraz w każdej chwili może po mnie przyjśc.
- O ile wiem Dawid praktykuje inny sposób- popatrzył znacząco na Artura, który wyglądał jakby zaraz miał wybuchnąc.
- Jaki to sposób?- cisza- Jeśli jest jakiś sposób dzięki któremu nie będę skazana na śmierc, to proszę, chętnie posłucham.
- On uważa, że najpierw musi posiąśc swoją zdobycz, by mieć prawo do jej krwi, to dlatego wybiera tylko kobiety.- odparł Zack
- Jak to posiąśc?- spytała Anna
- A jak myślisz Anno o co mu chodzi?- zapytała Kat
- Oooon- miała szeroki otwarte oczy, przełknęła głośno ślinę- może do mnie przyjsc w każdej chwili?
- Tak- odpowiedział Josh
- Może również cię przemienic, jeśli nie będzie chciał cię zabic.- powiedziała Kat.
- Ale my na to nie pozwolimy, ustaliliśmy że odtąd każdy będzie z tobą co noc, on i tak nie wejdzie niezaproszony, ale ty nie jesteś odporna na jego sztuczki, za to my, nie jedno przeszliśmy.- powiedział Artur.
- Ja biorę warte pierwsza- zaświergotała Kat, była bardzo z tego zadowolona.
Rozdział 5.
Anna spała grzecznie w łóżku, jak jej przykazała Kat, która siedziała na krześle, w pokoju i miała słuchawki na uszach. Słuchała metalu, który nie dawał jej zasnąc. Nagle do pokoju wszedł Josh.
- Jak ona się czuje?- spytał
- Chyba dobrze, nic nie mówi przez sen, nie rzuca się.
- Napijesz się kawy?
- Jasne- Kat się uśmiechnęła
- Z mlekiem, bez cukru, jak lubisz- powiedział Josh, również uśmiechnięty i podał jej kubek z kawą.- wiesz, masz fajny styl, podobają mi się dziewczyny wyzwolone.- niezręczna cisza.
- Dziękuje- uśmiechnęła się szerzej
- Podoba mi się również twój uśmiech- powiedział i powiódł kciukiem po linii jej warg, delikatnie głaszcząc policzek. Odstawiła kawę, wstała i ustała przed Joshem. On złapał ją za rękę i pociągną, aby usiadła mu na kolana, kiedy to zrobiła, wziął jej włosy z twarzy, pogładził po włosach, czole, policzku, jeszcze raz dotchnął jej warg, Złapał ja za szyję i przyciągnął jej twarz do swojej, w taki sposób, że stykali się czołami.
- Jesteś piękna Kate, zawsze chciałem ci to powiedziec.- tylko zdążył to powiedziec, tym razem Kat przyciągnęła go do swojej twarzy, teraz jednak ich wargi się spotkały. Całowali się namiętnie jakby chcieli czegoś więcej, chcieli siebie nawzajem zapamiętac. Kiedy się od siebie odkleili obojgu zabrakło tchu. Uśmiechnęli się do siebie, a Josh jeszcze popieścił usta Kate zmysłowym pocałunkiem, już nie tak zachłannym jak poprzedni, ale równie namiętnym. Potem Josh wstał i poszedł do swojego pokoju prosząc Kat, aby go informowała.
***
Następnego dnia, Anna wstała rano z wielkim bólem głowy, jakby miała kaca. Mało pamiętała z poprzedniego dnia, lecz to co najważniejsze wciąż było w jej głowie. Kat już nie było, poszła na dół i zobaczyła tam dwóch rozmawiających chłopaków. Jednym z nich był Josh, a drugim o dziwo… Artur. Kiedy weszła do kuchni spojrzeli na nią i umilkli.
- Cześc chłopaki -zawołała Anna- co ty tu robisz Artur?
- Przyjechałem zabrac cię za miasto, na mały piknik.
- Miło, ale nie mam ochoty na piknik- odparła
- Możemy robic, co tylko chcesz.
- Artur, naprawdę myślisz że po tym co mi wczoraj zrobiłeś, chce jechac na piknik?
Artur był trochę zaskoczony- Ale ja myślałem, nie, wybacz nic nie myślałem, rozumiem naraziłem cię na straszne niebezpieczeństwo zostawiając cię samą na polanie, rozumiem, że nie chcesz mnie znac.- wstał i już miał wychodzic, kiedy Anna zastąpiła mu drogę.
- Ale ja nie o tym mówię Artur, chodzi mi o to że mnie odtrąciłeś.- powiedziała Anna, a jej głos załamał się pod koniec, zdecydowała się spojrzec mu w oczy- Co zmienił ci się dziś humor, o biedna Anna została naznaczona, więc trzeba ją pocieszyc, zabiorę ją na piknik i będzie po sprawie. A prawda jest taka że ja cie kocham i chciałabym abyś to odwzajemnił. Nie chce przyjaciela, i nie chcę, abyś znowu mnie odrzucił.- Mówiąc to złapała go za ręce i wplotła swoje palce w jego, podeszła bliżej i oparła głowę na jego ramieniu, on automatycznie wyplótł swoje palce i przycisnął ją do siebie mocniej, przytulali się tak do siebie bardzo długo, on jej szeptał do ucha że nigdy jej nie zostawi, a ona wodziła palcami po jego ramionach, klatce piersiowej i plecach. Kiedy się od siebie odsunęli Artur pocałował Annę w policzek i wyszedł.
***
Stróżem Anny kolejnej nocy był Zack. Trochę się przy nim krępowała, przecież wcale go nie znała. On jej tego nie ułatwiał, był strasznie przystojny, chociaż prawie w ogóle niepodobny do Artura. Miał ciemne, blond włosy sięgające za uszy, smutne, przenikliwe oczy, był szczupły i raczej wysoki. Przy nim w Annie odzywały się kompleksy.
- Może pogadamy, chciałbym poznac cie lepiej.?- zapytał Zack
- Jasne, nie chce mi się spac- powiedziała z ulgą, bo krępowałaby się zasnąc.
- To powiedz mi czym się interesujesz?
- Lubię malowac, chociaż przestałam po śmierci rodziców.
- Dlaczego?
- To była pasja moja i mojej mamy, zawsze malowałyśmy razem. Kiedy jej zabrakło przestałam mieć wenę twórczą.
- To smutne, ale mam nadzieję że nie jest to dla ciebie drażliwy temat?
- Nie, już nie. A ty co robisz po szkole?
- Lubię grac w kosza, to mnie odpręża. Ale moją prawdziwa pasją są książki, lubię czytac.
- Ja też, widzę że jesteśmy pokrewnymi twórczymi duszami.- zaśmiała się Anna
- Nie zdziwiłbym się.- oczy mu się rozpromieniły, i uśmiechnął się, co o czymś przypomniało Annie.
- To ty stałeś wtedy pod drzewem i mnie obserwowałeś!- powiedziała z niezamierzoną złością.- Wszędzie bym poznała ten błysk w oku- dodała łagodnie, i uśmiechnęła się do niego.
- Tak, to byłem ja, bo widzisz Anno, wolę cię mieć na oku.- powiedział i spuścił wzrok.
- Jak to, dlaczego?- spytała zdziwiona
- Bo mi kogoś przypominasz. Nie z wyglądu, ale z charakteru. Ona też była pogodna i pełna życia i lubiła postawic na swoim. Dokładnie tak jak ty.
- Nie wiedziałam.
- A skąd mogłaś wiedziec, po prostu pozwól od czasu do czasu abym ci towarzyszył, na przykład przy zakupach.- był czarujący, to że chciał się nią opiekowac, bardzo jej schlebiało, zarumieniła się.
- Jasne, jeśli ci na tym zależy. A co się z nią stało?
- Umarła, dawno temu.
- Przepraszam, nie chciałam.
- Nic nie szkodzi, umarła w moim sercu- wstał i podszedł do jednej z półek- Widzę że masz dużą kolekcję filmów. Chyba lubisz horrory co?
- Tak, lubię czasem się pobac, ale chyba po tym co tu przeżyłam przestane oglądac te filmy.
Zaśmiał się- Może kiedyś przyjdę do ciebie na mały seans. Co ty na to?
- Oczywiście, kiedy będziesz chciał- poczuła że znalazła kolejnego przyjaciela, nie wiedziała tylko czy przypadkiem on nie oczekuje czegoś więcej, przecież ona zakochała się w jego bracie. Postanowiła na razie o tym nie myślec.
- Pamiętaj Anno, że służę ci towarzystwem, kiedy tylko będziesz chciała, wystarczy poprosic, nie będę ci się uprzykrzał.- popatrzył na nią tak, że przez moment chciała go przytulic.
Przegadali całą noc. On opowiadał jej o książce, którą ostatnio czytał, ona o filmie, który ostatnio oglądała. Czuli między sobą więź, która nasilała się z każdą minutą. Anna zauważyła, że oczy Zacka już nie są smutne, lecz błyszczą i widac w nich iskierki zadowolenia i co ją zdziwiło jakiejś niezrozumiałej nadzieji.
Rozdział 6.
Poniedziałek, szkoła pomyślała Anna patrząc na zegarek, była 7.00. Zack poszedł godzinę temu, kiedy wstał Josh. Anna pomyślała, że chciałaby zobaczyc Artura, i przytulic się do niego. Wstała, umyła się i zeszła na dół zrobic śniadanie.
Gdy tylko wysiadła z samochodu brata, znalazł się przy niej Artur. Popatrzyła na niego z wielkim uśmiechem, a on o dziwo go odwzajemnił.
- Lubię gdy się uśmiechasz, widac ci wtedy takie słodkie dołeczki w policzkach. A jeszcze bardziej lubię, kiedy uśmiechasz się na mój widok.
- Ja natomiast lubię kiedy jesteś przy mnie wtedy chce mi się uśmiechac.- wziął ją za rękę i poszli w stronę szkoły.
- Może dziś po szkole gdzieś wyskoczymy razem?- spytał
- Chętnie. Artur mogę cię o coś spytac?
- Proszę bardzo.
- Od dawna dręczy mnie to pytanie, co to za zjazdy, na które jeździsz? Co to za zabawa ,,Nocni łowcy”? Co tam robicie, jeśli coś nieprzyzwoitego to nie chce abyś tam dalej jeździł.- Zaśmiał się a na jego twarzy pojawił się zadziorny uśmiech.
- Oj, chyba czuję woń zazdrości.
- Tak jestem zazdrosna, jesteś przystojny, a wybrałeś taką szarą myszkę jak ja, to chyba normalne, że czuje się zagrożona.- powiedziała całkiem poważnie.
- Ok, ok, już dobrze, Nocni łowcy to coś w rodzaju partii. Nie urządzamy tam jakiejś ostrej orgii, jeśli o to ci chodzi, owszem są tam dziewczyny, ale raczej uważamy je za nasze siostry. A ty nie musisz czuc się zagrożona, do nikogo nie czuję tego co czuję do ciebie, i nigdy się to nie zmieni!
Odprowadził ją do Sali, pożegnał pocałunkiem w policzek i poszedł na swoje lekcje.
***
Siedziała w ławce i rozmyślała, znamię na ręce, już prawie się zagoiło, ale skóra w tym miejscu była nienaturalnie sucha, i pomarszczona. Czy Dawid jeszcze o niej pamięta, może już zapomniał. Nie słuchała co mówi nauczyciel od trygonometrii, zastanawiała się gdzie zabierze ją Artur po lekcjach. Czas się dłużył, mimo że większośc spędziła z Kat, w parku przed szkołą. Po lekcjach Artur czekał na nią przy swoim samochodzie, Peugot, zielony metalick świecił się w słońcu.
- No cześc, jak było na lekcjach?- spytał i uśmiechnął się zadziornie.
- A ty gdzie byłeś nie widziałam cię od rana?- podeszła, a on otworzył jej drzwi samochodu.
- Musiałem załatwic kilka spraw.
- Jakich spraw?
- Musimy teraz o tym rozmawiac? Mamy trochę czasu dla siebie, skorzystajmy.
- Dobrze, już nie będę o nic pytac.- uśmiechnęła się do niego ciepło. Jego oczy były roziskrzone, wyglądał jakby był podniecony.- Dokąd jedziemy, do Nocnego łowcy?
- Nie, to niespodzianka.
- Ale przecież to jest droga do twojego domu.
- Właśnie tam zmierzamy- uśmiechnął się.
- Jak to, a Kat, Zack?- pomyślała o jego bracie, i zaczęła się bac.
- Nie ma ich w domu, Zack gdzieś wybył, a Kat jest u ciebie w domu.
- U mnie w domu, dlaczego, po co?
- Nie wiedziałaś, że ona i twój brat są parą?- Anna otworzyła szeroko oczy.
- Dlaczego oni mi nic nie powiedzieli? Nie ufają mi?- prawie się popłakała, nie wiedziała, dlaczego tak ją to boli. Widząc jej reakcje, Artur zatrzymał samochód, objął ramieniem i przyciągnął aby mogła się wypłakac. Zawsze z bratem mówili sobie wszystko, ale wtedy uświadomiła sobie, że dużo się zmienilo od ich dzieciństwa, dlatego zachciało jej się płakac i było jej dziwnie źle.
- Na pewno chcięli, ale może nie było okazji. Poza tym, myśle że powinniśmy się Cieszyc ich szczęściem.
- Tak, na pewno chcieli- otarła łzy- nie będę psuc nam dnia.- odsunęła się, aby Artur mógł prowadzic- jedźmy po moją niespodziankę.- Jechali wolno, on wciąż na nią zerkał. A Anna myślała, że jej brat to tchórz, i co mu zrobi jak wróci, oraz jak dziwne są teraz ich relacje, teraz, kiedy nie są dziecmi.
Kiedy dojechali na miejsce, słońce schylało się ku zachodowi. Artur wysiadł z samochodu i chciał pomóc Annie, ale ona odparła:
- Coś mi to przypomina, sama wysiądę.- wysiadła, a Artur zacisnął usta ze złości.
Poszli do domu, on cały czas trzymał mocno jej rękę. Weszli do środka. Pierwszą rzeczą, którą zauwarzyła był przepiękny, słodki zapach, unosił się lekką mgiełką w powietrzu, a ona przymknęła oczy i uśmiechnęła się do siebie. Kiedy otworzyła je z powrotem i popatrzyła na salon, oniemiała, stały tam świece, to one rozpylały ten cudowny zapach wanilii i zekolady. Od drzwi wejściowych, aż po stół w salonie rozsypane były płatki róż, poszła ich śladem, dotknęła stołu I odwróciła się w stronę Artura, który przyglądał się jej oparty o parapet.
Sam to zrobiłeś?- uśmiechnął się I podszedł do niej.
Tak, właśnie tą sprawę załatwiałem, kiedy nie było mnie w szkole.- dotknął jej policzków, pogłaskał po włosach- mam nadzieję że chociaż trochę wynagrodzę ci krzywdy, wyrządzone przeze mnie.
Musze częściej pakowac się w tarapaty.- powiedziała to i zarzuciła mu ręce na szyję.
Co robisz?
Próbuje wczuc się w klimat który sam zaaranżowałeś.- przytuliła się do niego i zaczęła kołysac.
Przecież nie ma muzyki.
Nie szkodzi, nie musi byc muzyki.- przytulali się dłuższą chwilę, potem usiedli do kolacji- Co dobrego upichciłeś?
Pomyślałem o chipsach I popcornie z masłem, nie umiem gotowac. Może obejrzymy jakiś film?
Ty tu dziś rządzisz!- wstała i już siadała na kanapę, kiedy Artur złapał ją za rękę.
Mam jeszcze jeden zaplanowany punkt niespodzianki.- mówiąc to przyciągnął ją do siebie. Anna przełknęła ślinę.
Naprawdę jaki?
Jeden z ważniejszych.- ujął jej twarz w dłonie- Chciałbym udowodnic ci że nie jesteś mi obojętna i że nie powinnaś czuc się zagrożona.- pocałował ją w czoło, w skronie, policzki, nos, aby znaleźc w końcu właściwe miejsce, usta Anny. Pocałował jej górną, potem dolną wargę, językiem rozchylił usta. Pocałował ją tak, jak jeszcze nikt, nigdy. Czuła się wyjątkowa, i odwzajemniała pocałunek z taką samą zachłannością co on. Kiedy odsunęli się od siebie, Artur uśmiechnął się lekko.
To co oglądamy?- włączyli film, ale i tak większośc czasu spędzili patrząc sobie w oczy, przytulając i całując. Po paru godzinach, Anna wyrwała się z obięc Artura.
Chyba powinieneś mnie już odwieźc.- uśmiechnęła się do niego smutno.
Ustaliliśmy z Joshem, że dzisiejszą noc spędzisz tutaj- powiedział spokojnie, przełączając kanały. Anna zrobiła wielkie oczy.
Jak to, tu? Ale ja nic nie mam, ubrań, kosmetyków.
Kosmetyki są w łazience, a ubrania, możesz pożyczyc od Kate.
Wyobrażasz sobie mnie, w makijażu na wampa, i ciuchach ala gotch?
Jasne, jak zwykle wyglądałabyś zachęcająco i ponętnie.- uśmiechnął się zadziornie. Anna odwzajemniła uśmiech, i pchnęła go ręką. Razem się śmieli. Po krótkim czasie, kiedy Artur miał wypchane usta popcornem, Anna zapytała.
Odpowiesz mi na kilka pytań?
Znów coś ala przesłuchanie w stylu Anny Point. Jasne, lubię to nawet.
Czemu wy jesteście odporni na Dawida?- Artur spoważniał, popatrzył podejrzliwie na Annę.
Do czego zmierzasz?
Po prostu mnie to ciekawi, dlaczego jesteście wyjątkowi, dlaczego ja nie umiem się przed nim bronic?
Aha, więc o to ci chodzi. Rzeczywiście nie jesteśmy do końca normalnymi ludźmi.- powiedział z naciskiem na ,,normalnymi”
Więc kim, jakimiś przybyszami z kosmosu, którzy zostali zesłani, aby bronic rasę ludzi przed upiornymi wampirami?- mówiąc to przybrała odpowiedni, tajemniczy ton.
Nie do końca, ale jesteś blisko- uśmiechnął zadziornie, i poruszył zawadiacko brwiami.
Anna lubiła gdy tak robił, myślała wtedy że jest przystojny, zabawny i chciłao jej się śmiac. Zarazem było jej trudno, myślala że nie zasługuje na niego. On jest zniewalający, a ona przeciętna. Wiedziała że ma szczęście. Przestraszyła się trochę tej odpowiedzi, ale nie przestała pytac dalej.
To co jest w was szczególnego? Co masz ty, czego nie mam ja?
Anno, ty sama w sobie jesteś szczególna, a my jesteśmy odmieńcami, wybrykami natury.- Anna wytrzeszczyła oczy i stała się blada, jak ściana, w salonie Artura.- Spokojnie, nie jestem wilkołakiem, wampirem, ani żadnym z potworów z legęd. Jednak nie jestem w pełni człowiekiem.
Więc kim, a może raczej czym jesteś?- ton jej głosu złagodniał, ale nadal była trochę przerażona.
Nie wiem, czy jak ci powiem, to odemnie nie uciekniesz, a tego bym nie chciał.- powiedział, i wziął ją za ręke. Chciał sprawdzic, czy się go nie boi. Nie broniła się przed uściskiem, a potem nie puściła jego ręki, co go zdziwiło. Przejechała, po niej palcami i z czułością ścisnęła.
Nigdy od ciebie nie ucieknę, nawet jeśli jesteś potworem, I zmieniasz się o pełni księżyca.- uśmiechnęła się, a on przejechał palcami po jej włosach. Oczy mu rozbłysły, zauważyła w nich pewną ulgę.
Jesteś pewna, że chcesz wiedziec?- pokiwała znacząco głową- No dobrze. Ja i moje rodzeństwo jesteśmy z mieszanej rodziny. Moja matka była człowiekiem, a mój ojciec jest wampirem. Jestem pół wampirem, pół człowiekiem.- Anna, próbując nie załamywac głosu kiedy pytała.
Co cechuje was, jako ludzi, a co jako wampirów?- przedewszystkim, chodziło jej o pokarm, ale nie umiała zapytac wprost.
Jesteśmy ludźmi, płynie w nas krew, nasze serce bije, żyjemy. Jemy I śpimy nrmalnie. Natomiast, nasze instynkty są wyczulone, możemy miec też jakieś nadprzyrodzone zdolności.
A ty masz?
Poniekąd.
Co to znaczy ,,poniekąd” ?
Czasem działa, a czasem nie. Nie wiem dlaczego, ale wydaje mi się że działa, tylko przy szczególnych osobach.
A co to takiego?
Wiem co będę czuł do danej osoby w przyszłości, mogę też wyczuc, aktualne uczucia tej osoby względem mnie.
Ale moich uczuc, nie wyczułeś.
Właśnie, wiedziłaem, że się w tobie zakocham, ale twoich uczuc nie widziałem. Rzeczywiście, to dziwne.- zamyślił się.
Artur, ja cię kocham, nie przeszkadza mi to że jesteś jakimś pół człowiekiem, jesteś moją pierwszą i jedyną miłością!- mówiąc to przysunęła się do niego, znów się pocałowali. Oparła się o jego ramię, i zawładnęła nią ciemnośc.
Zasnęła, znów znalazła się nad przepaścią, znów wołał ją głos Dawida i znów pojawił się Artur, ale coś się zmieniło, przepaśc była płytsza, wiedziała że jeśli skoczy nie umrze. Czuła się silniejsza, była bardziej pewna siebie i wiedziała, że umie bronic się przed wampirem i nie da omamic się jego urokowi.
Obudził ją miły wietrzyk wlatujący przez uchylone okno, zobaczyła że nie leży już na kanapie, ale w łóżku, w jakimś dużym pokoju. Miejsce było przytulne, I czuła się tu bezpiecznie. Wnętrze było całe z drewna, na podłodze leżały miłe, puchate dywany, w rogu stały regały z książkami I płytami. Na przeciwko łóżka, na ścianie wisiał duży plazmowy telewizor, pod nim na szafce, ekskluzywna, na pewno bardzo droga wieża. Przy niej, znajdowała się duża szafa z lustrami. Kiedy Anna zauważyła w nim siebie, przeraziła się. Włosy miała potargane, a oczy podkrążone. Zaraz przygładziła je sobie rękami. Nad posłaniem również wisiało wielkie lustro w mosiężnej oprawie. Pościel była kremowa i miękka Anna wtuliła się w nią i poczuła zapach Artura, kołdra była przesiąknięta jego perfumami, tak samo jak poduszka. Jest w pokoju Artura, dlatego czuje się bezpiecznie. Nagle do pokoju ktoś zapukał.
Śpisz jeszcze Anno?- spytał przyciszony głos
Nie, możesz wejśc.- drzwi się uchyliły, i stanął w nich Artur. Anna wiedząc jak wygląda oblała się rumieńcem, bo przy nim, przystojnym i zadbanym, wyglądała jak kopciuszek, umorusany sadzą.
Dzień dobry śpiochu.- powiedział I uśmiechnął się.
Jak się tu znalazłam, przecież siedzieliśmy na dole.- zapytała, chociaż wiedziała jak to się stało.
Przeniosłem cię, tam byłoby ci nie wygodnie.- stwierdził i uśmiechnął się zadziornie.
To… to my spaliśmy razem?- spytała, z udawana obojętnością. Artur się zaśmiał.
Nie kochanie, ja nie spałem całą noc, przecież to była moja warta.- poruszył brwiami. Podszedł i usiadł przy niej, objął i przytulił.- chyba pora już wstac. Trochę pospałaś.
Tak dobrze nie spałam od dawna. Myślę że to za sprawą tego pokoju.
Może. A może to ja tak na ciebie działam?- uśmiechnął się i pocałował w czoło.- No chodź już, śniadanie na stole.
Znów chipsy, I popcorn?
O nie, nie, teraz bardziej się postarałem. Czytaj jajecznica, lubisz ściętą?
Tak, mniam…mniam- uśmiechnęła się
Ale taka mocno ścięta,- zrobił krzywą minę- Sczerze mówiąc nie jestem pewien, czy powinnaś to jeśc.
Anna się zaśmiała- Może pójdziemy w końcu i zobaczymy to wspaniałe śniadanie?
Wyszli z pokoju, już w drzwiach usłyszała, jakieś męskie, ale nieznane jej głosy. Słychac było:
Właśnie stary, super bibka, nie ma to jak techno trans w piątkowe popołudnie.
Ja tam wolę hip-hop w popołudnia. A poza tym mam vipowskie wejściówki na każdą imprezę! Mój starszy rozdaje inwestorom i udziałowcom, ale dla mnie, zawsze zostanie, ze 3 czy 4.
To sie rozumie bracie- zaśmiali się i przybili piątkę.
Weszli do kuchni i od razu usłyszeli dwuznaczne pomrukiwania.
Anno poznaj moich kumpli Kasper i Mateo.- Artur wskazał ich ręką
Siema siostro- zagadał niższy i bardziej wychudzony z mysią twarzą. Anna domyslila się, że to Kasper, bo miał wielki tatuaż z napisem KAC. Wyciągnął rękę w geście zółwia, w którą Anna przybiła z uśmiechem.
Cześc dziewczyno, chcesz vipowską wejściówkę, za kulisy na koncercie Tokio Hotel?- Drugi, wyższy blondyn, bardziej umięśniony, pewnie Mateo wyszczerzył zęby w uśmiechu.
Cześc wam, a za vipówkę dzięki.
Nie wiesz co tracisz- naburmuszył się Mateo
Dobra chłopaki, nasz co tygodniowy wyjazd trzeba przełorzyc.- złorzył ręce w geście zrezygnowania- mam inne plany na głowie- uśmiechnął się i objął Annę od tyłu.
Dobra, dobra, jasne stary rozumiemy aluzję, już się zmywamy.- Mateo podniósł ręce jakby dawał za wygraną.- A, jeszcze jedno, jajecznica… hmm bajeczka, w życiu nie jadłem lepszej. Anno, a ty maleńka, jakbyś chciała jakieś vip karty, to wiesz gdzie mnie szukac.- poruszył brwiami zawadiacko. Anna pomyślała, że jest bardzo przystojny, gdy tak robi. Uśmiechnęła się do niego.
Dobra, koniec, wypad- między nich wepchnął się Artur.- już jazda.- ze złością wskazał palcem drzwi.
Chłopcy wyszli, a w środku zapadła niezręczna cisza. Anna myslała, czy zrobiła coś złego, czy coś powiedziała, coś niestosownego, niemiłego, rażącego. Doszła do wniosku, że nie, nic nie powiedziała, ani nic nie zrobiła, więc dlaczego Artur był taki zły?
- Dlaczego mi to robisz?- odezwał się Artur, przerywając ciszę.
- Co ci robię?- zapytała zdezorientowana
- Twoje zachowanie wywołuje u mnie takie emocje.
- Moje zachowanie?
- Tak, ewidentnie flirtowałaś z tym palantem!
Anna o mało co nie spadła z krzesła- Ja z nim? Chyba żartujesz.- nie wiedziała co powiedziec.- Tak mocno mi nie ufasz, myślisz że flirtuje z każdym twoim kolegom? Nie wierzysz w to, że cię kocham?- nagle blizna na ręce Anny straszliwie zapiekła, osunęła się na podłogę i głośno krzyknęła. Zaraz podbiegł do niej Artur.
- Anno… Anno! Co ci jest!?- spytał i złapał za rękę. Dziewczyna zawyła jeszcze bardziej. Artur odruchowo odwrócił jej dłoń i… przeraził się, rana znów się otworzyła, ale tym razem obficie krwawiła i pulsowała. Domyślił się, że Dawid jest gdzieś blisko. Wziął Annę na ręce i zaniósł do salonu. Wiedział że dom chroni tajemnicze zaklęcie, dzięki któremu wampiry nie mogą do niego wejśc (oczywiście mit o tym, że wampir nie wejdzie niezaproszony to kłamstwo). Postarał się wyczuc czyjeś uczucia, które ujawniają podniecenie i rządze krwi, ale ciężko było mu się skupic.
Anna zemdlała, znów była między jawą a snem, czuła że jej ciało się podnosi, idzie w stronę drzwi, ale nie mogła nic zrobic. Czuła się jak więzień we własnym umyśle, widziała co robi, ale nie miała nad tym kontroli. Poczuła dłoń na swoim ramieniu, i miły głos, który mówił jej ,,Chodź Anno, chodź a nie pożałujesz”. Rozpoznała ten szept, to był Dawid, był taki miły, mówił jakby chciał otoczyc ją opieką, chciał jej pomóc i ona to czuła. Zobaczyła, że podnosi jej obolałą i krwawiącą dłoń do swoich ust, całuje ranne miejsce, a na jego ustach pozostała krew. Oblizał się z zachłannością, a w jego oczach pojawiła się rządza i dzikośc, jak u mordercy. Z ochotą pocałował ją, cały czas mając krew na ustach. Czuła że zakochuje się w nim. Z każdą sekundą pragnęła go coraz bardziej.
Po kilku chwilach wyczuł obce wibracje, obce uczucie, podniecenie i pragnienie. Zdziwił się widząc źródło tych uczuc, a mianowicie Anne. To były uczucia jego dziewczyny. Wiedział pod czyim wpływem jest teraz. Bez chwili namysłu chwycił za telefon i zadzwonił do Zacka. Jego brat również jako pół wampir -półczłowiek miał dar, neutralizował wszystkie inne moce w danym obiekcie.
Kiedy Artur wyjaśnił mu co się stało Zack od razu wsiadł w samochód i przyjechał. Myślał tylko o jednym ,,Nie mogę zawalic. Nie mogę zrobic tego ponownie. Nie mogę stracic jej po raz drugi. Po co ja się na to zgodziłem?” Kiedy wszedł i zobaczył Annę, ukląkł przy niej i pocałował w policzek. Była rozpalona, jej skóra zdawała się plonąc. Zack zaczął głaskac ją po głowie. Po kilku minutach stała się naturalnie ciepła, rana przestała krwawic i od razu się zabliźniła. Odzyskała przytomnośc. Była przerażona i zdezorientowana.
Anna spojrzała zdziwiona na Zacka. Nachmurzyła się i krzyknęła.
- Co ty najlepszego zrobiłeś! Nienawidzę cię! W ogóle wy wszyscy jesteście popaprani, nie chce was znac!- zerwała się na równe nogi i wybiegła z domu.
Kiedy Zack i Artur otrząsnęli się ze zdziwienia, natychmiast pobiegli za nią. Bez problemu dogonili Annę.
- Anno co ci jest? Dlaczego tak się zachowujesz?- kiedy na niego spojrzała wyczuł w niej obojętnośc.
- Kim jesteś, nie znam cię. Musze poszukac Dawida, nie wiecie może gdzie jest? Wołał mnie, a ja nie mogłam przyjśc, zachowałam się strasznie. Dlatego muszę go przeprosic. Pomożecie mi szukac?- zrobiła smutną minę o popłynęły jej łzy.
Zack i Artur popatrzyli na siebie smutno.
- Jasne, że ci pomożemy.- powiedzieli jednocześnie.
W jednej chwili zrozumieli co się stało. Dawid wyczyścił jej pamięc. Problemem było tylko to, że nie wiedzieli ile pamięta. Kojarzy tylko fakt na polanie, kiedy Dawid pocałował ją w rękę, myśli że należy do niego. Arturowi ścisnęło się serce. Osoba, którą tak kocha, nie pamięta go. Istniało tylko jedno wyjście musieli go zabic, ale jak zabic wampira?
Rozdział 7.
Obudziła się rano we własnym łóżku, niestety nie udało jej się odnaleźc wczoraj Dawida. Pomyślała, że spotka go dziś w szkole. Wystroiła się, jak nigdy, była z siebie dumna, sukienka którą założyła wdzięcznie podkreślała jej walory, czyli duży biust i zgrabne nogi. Wyszła z domu, przedtem krzycząc bratu, że dziś się przejdzie. Pomyślała, że może spotka Dawida w drodze do szkoły. Tak naprawdę dlaczego chciała go zobaczyc? Był przystojny, wykształcony, szarmancki i miał piękny niski głos. Tylko tyle pamiętała, ale to jej wystarczyło żeby wiedziec, że jest mu przeznaczona.
Przed szkołą czekał na nią jakiś chłopak. Kogoś jej przypominał, ale kogo?
- Cześc, ślicznie wyglądasz- powiedział Artur.
- Cześc. Yyy…ja cię znam?
- Tak, poznaliśmy się wczoraj. Nie pamiętasz? - zapytał z bladym uśmiechem. Wyglądał jak by nie spał od tygodnia.
- Aha, no tak, pamiętam. To ty mi pomogłeś mi szukac Dawida. A gdzie twój przystojny brat?
- Nie mógł dziś przyjśc.
- O szkoda.- zrobiła smutną minę
- O Boże…- wyrwało się Arturowi- Może wyskoczyłabys ze mną dziś po lekcjach na jakieś ciastko i kawę?- próbował utrzymac luzacki ton, ale nie zbyt wyszło.
- Nie, nie mogę, muszę szukac Dawida.
- Proszę cię, to dla mnie ważne, musisz mi pomóc.
- No, jeśli to takie dla ciebie ważne, to niech będzie- uśmiechnęła się lekko, a Arturowi zrobiło się ciepło na sercu. Wiedział co czuje, była rozdarta, nie wiedziała co myślec, o tym wszystkim, ale ufała mu i czuła się przy nim bezpiecznie.
Po lekcjach, Artur czekał na nią przy samochodzie. Nie miała pojęcia skąd wiedziała gdzie ma iśc, i który to samochód. Z jakiejś przyczyny miała też przeczucie gdzie Artur ją zabierze. Myślała o ,,Nocnym Łowcy” , barze na przedmieściach miasta. Miała przeczucie, że już kiedyś tam była. Podeszła do Artura i uśmiechnęła się.
- Lubię, gdy się tak uśmiechasz.- powiedział Artur
- Nie powinieneś mówic mi takich rzeczy.- spoważniała
- Dlaczego?
- Bo nie mogę ci się odwzajemnic.- Artura coś ścisnęło w żołądku. -Jedźmy już. Gdzie się wybieramy?
- Do pewnego, bardzo ważnego dla mnie miejsca.
Jechali szybko, co Anny nie zdziwiło, była pewna, że zna tego chłopaka, dużo dłużej niż jej się wydaje. Zapytała w końcu.
- Artur, co się ze mną dzieje?- była przerażona
- Powiem wprost, bo cię kocham i nie chcę oszukiwac.
- Myślę, że znam cię dłużej, nie od wczoraj. Nie mylę się, prawda?
- Nie, nie mylisz się, przed tym wszystkim byliśmy razem, ja cię wciąż kocham, myślę że ty czujesz to samo, tylko musisz to w sobie odnaleźc.
- Przed czym wszystkim?- zapytała zdezorientowana.
- Co wiesz o Dawidzie?
- Hmm… jest kochany- Artur zbladł- szarmancki, pragnę jego bliskości.- Artur zatrzymał się gwałtownie.- Coś się stało? Źle się czujesz?
- Nie, to twoje słowa. Nie wiesz co mówisz, jesteś pod jego urokiem.
- Kogo urokiem?
- Dawida! On jest wampirem, ma dar, umie narzucac swoją wolę i jak widac, wyczyszcza pamięc.
Anna zaczęła się głośno i spazmatycznie śmiac, kiedy przestała, powiedział
- Jesteś śmieszny, dzięki że poprawiłeś mi humor.
- Anno!- krzyknął sfrustrowany- Ja nie kłamię, to wszystko prawda, jak myślisz po co miałbym kłamac?
- Po to aby wyeliminowac konkurencję. Przecież przed chwilą wyznałeś mi miłośc.
- To prawda, kocham cię, ale to nie ma nic do rzeczy. Dawid zostawił ci znamię, w kształcie ust, wtedy w lesie.
- Anna z otwartymi ustami popatrzyła na swoją dłoń. Rzeczywiście widniało na niej znamię w kształcie ust, musnęła je palcami. Wtedy wydarzyło się coś dziwnego. Zobaczyła w głowie różne sceny, zobaczyła siebie w lesie, widziała co się tam wydarzyło, potem zobaczyła siebie i Artura na kanapie, tonęli w pocałunkach, sceny zmieniały się jak film, dwóch chłopaków kolegów Artura, palący ból w ręce. Kiedy otworzyła oczy, wiedziała, pamiętała wszystko.
- Myślę, że wiem już prawie o co ci chodzi.- uśmiechnęła się zadziornie.- Ale musisz mi jeszcze coś przypomniec.
- Co jeszcze chcesz wiedziec?- zapytał zrezygnowany
- Nie tyle wiedziec, co poczuc. Pocałuj mnie.
- Co… co ty powiedziałaś?
- Pocałuj mnie Artur, bo nie ręczę za siebie!- uśmiechnęli się do siebie.
Artur nachylił się do niej przez skrzynię biegów i złożył na jej ustach gorący pocałunek.- Kocham cię- szepnął jej do ucha.- Dziękuje ci, że byłaś taka silna.
- Ja ciebie też! To co jedziemy do ,,Nocnego łowcy” na krwawy świt?
- Jasne.- i pojechali.
***
Kiedy siedzieli w restauracji, Annie się coś przypomniało.
- Jaką moc ma twoje rodzeństwo, Kat i Zack?
- Dlaczego akurat to ci się przypomniało?- spytał Artur podejrzliwie
- Może dlatego, że tą rozmowę pamiętam najlepiej, przed, przed…- spojrzała na swoją dłoń, widniejący tam znak, wyglądał jak rana sprzed wielu lat, ale skóra w tym miejscu nadal była dziwna. Artur złapał ją za rękę i spojrzał głęboko w oczy.
- Obiecuję, że ten człowiek, przepraszam, wampir nie zrobi ci więcej krzywdy. Ustaliłem z Joshem, że zamienicie się z Kat na pokoje. Ty zamieszkasz ze mną i Zackiem, a Kate z Joshem. W ten sposób i ty będziesz bezpieczna, i twojemu bratu nic nie będzie groziło.- opowiedział Artur z entuzjazmem
- Więc? Jaki dar ma Kat?
- Kat potrafi wyczuc zagrożenie z bardzo daleka, umie też czytac w myślach wampirów.
- Więc zgoda.- zamyśliła się- Przeprowadzam się do mojego chłopaka. Co ludzie powiedzą?- Zaśmiała się Anna. Miała dobry humor. Prawie zapomniała o utracie pamięci. Zastanawiała się tylko dlaczego była chwilowa. Czuła w głębi serca jakąś więź pomiędzy sobą, a Dawidem. Coś ich łączyło, ale nie wiedziała do końca co.
Pojechali do domu Anny, spakowała się, wzięła szczoteczkę i pastę, pocałowała Kat na pożegnanie, przybiła piątkę z Joshem i pojechali do domu Artura. Pomyślała, że przeprowadza się chyba setny raz, zawsze przyczyna była poważna. Najpierw do Los Angeles z powodu choroby babci, potem śmierc rodziców, i przeprowadzka do Josha, no i teraz, wampir jej pożąda, przenosi się do Artura. Nie była w najlepszym stanie, jej mózg był nadwyrężony, od nadmiaru emocji, najpierw utraty pamięci, potem odzyskania jej. Bolała ją głowa i kark, czuła się spięta i niewypoczęta, jakby nie spała kilka dni. Poza tym, dziwiła się że Artur milczy, przez całą drogę się nie odzywał. Wyczuła że jest spięty, jakby chciał jej coś powiedziec, ale nie wiedział jak. Nie pytała, wiedziała że powie jej w swoim czasie, jak sobie wszystko przemyśli. Siedziała w milczeniu i słuchała ryku silnika samochodu, który jechał bardzo szybko, patrzyła jak drzewa migają jej jak szalone. Relaksowało ją to. Rozluźniła się i przymknęła oczy.
***
Nie pamiętała, czy zasnęła, ale chyba tak, bo obudziła się w pokoju, który miał czarne ściany, był mroczny, pościel była szara, z czarnym wzorkiem. Obok łóżka, na szafce stała fioletowa lampka, w rogu znajdowała się czarna, ogromna szafa, a na podłodze leżał fioletowo szary dywan, naprzeciwko łóżka wisiało ogromne lustro w czarnej, fikuśnej oprawie. W pokoju było duże okno, zasłonięte szarymi zasłonami, które wychodziło na tyły domu. Nie wiedząc czemu Anna się popłakała, nie czuła się tu bezpiecznie, ten pokój ją przytłaczał. Kolory jej nie odpowiadały, były takie smutne. Sprzyjały złemu samopoczuciu. Było ciemno, więc nie powstrzymywała łez. Uchyliły się drzwi i do pokoju ktoś wszedł. Anna przez łzy i ciemności nie widziała kto to, ale kimkolwiek był, potrzebowała teraz bliskości. Postac usiadła obok jej na łóżku. Natychmiast się na niego rzuciła, wtuliła się, w szerokie ramiona, czuła że to nie Artur, ale jej to nie przeszkadzało.
- Czemu płaczesz Anno?- zapytał znajomy głos. Rozpoznała go, to był Zack, ucieszyła się, że to on.
- Oh… Zack! Nie potrafię tego wytłumaczyc, ale nie chce tu spac. Ten pokój jest straszny. Boję się tu spac.
Zaśmiał się- Och tak, Kat ma dziwny styl buntownika- pogłaskał ją po głowie.
- Gdzie Artur? Śpi już?
- Tak.
- Nie chce go budzic, mogę spac u ciebie? Proszę.
- Oczywiście, jeśli mnie prosisz jestem do twoich usług.- Pogłaskał ją po plecach.
Wziął ją na ręce,( bo nie chciała go puścic) zaniósł do siebie do pokoju. Miejsce przestrzenne, przypominało oazę spokoju. Było tam mnóstwo książek, pokój przeszklony, z wielkm tarasem. Chociaż było ciemno, Anna zauważyła wielkie małżeńskie łóżko. Po co było mu takie ogromne łóżko?
Położył ją na nim. Przez moment popatrzyli sobie w oczy.
- Dziękuje.- powiedziała Anna sennie. Zasnęła tak głęboko, że o niczym nie śniła.
***
Następnego dnia obudził ją zapach jajek, kakao i świeżych bułek. Wstała, umyła się w łazience Zacka, ubrała i zeszła na dół. Usłyszała śmiechy. Kiedy weszła do kuchni zobaczyła nie dwie, ale cztery osoby. Artura, Zacka, Kaspra i Mateo. Oparła się o framugę drzwi i patrzyła co chłopaki wyczyniają. W środku panował chaos, wszędzie wardały się brudne naczynia.
- Jak myślisz lubi czekoladę?- zapytał Mateo- Bo robię jej gorącą czekoladę.
- Myślę, że lubi- odparł Artur smażąc jajecznicę.
- Na pewno nie pogardzi takim śniadaniem- powiedział Zack krojąc świeże bułki.
- Myślę, że śniadanie serwowane przez takich dżentelmenów będzie nieziemsko pyszne- powiedziała Anna z uśmiechem. Wszyscy gwałtownie się do niej odwrócili.
- Kochanie już wstałaś? Jak się spało w pokoju Kat?- podszedł do niej i wziął za ręce. Anna znacząco spojrzała na Zacka. Dlaczego nie powiedział Arturowi o wczorajszym wieczorze?
- Bardzo dobrze.- odpowiedziała z wahaniem.- Widzę, że świetnie się tu bawicie chłopcy.
- Chcieliśmy przeprosic ciebie i Artura za wczoraj, nie zachowaliśmy się w porządku.- powiedział Mateo.
- Tak, tak. Dlatego postanowiliśmy pomóc przy śniadaniu.- Kasper uśmiechnął się promiennie. Anna usiadła do stołu, a chłopcy zaczęli uwijac się wokół niej.
Kiedy zaczęła jeśc usiedli obok i z zachwytem patrzyli jak pałaszuje śniadanie. Trochę ją to krępowało, ale chciała zrobic przyjemnośc kolegom.
***
Po śniadaniu pojechali do szkoły, miała dziś pięc lekcji, chemie, biologię, trygonometrię, i dwie godziny angielskiego. Na ostatniej godzinie, nie mogła się skupic, myślała tylko, dlaczego Zack nie powiedział Arturowi, o tym co wczoraj zaszło. Postanowiła porozmawiac z nim, kiedy tylko nadarzy się okazja. Popatrzyła na swoją bliznę i automatycznie zaczęła myślec o Dawidzie. Dlaczego to ją wybrał? Dlaczego Tak długo zwleka z tą inauguracją? Czemu chce, aby żyła w strachu? Aż w końcu dlaczego wtedy dostała tego ataku, zapomniała o wielu ważnych sprawach, ale on nie pozwolił aby zapomniała o sytuacji na polanie. Tak się zatraciła we własnym świecie, że nie zauważyła kiedy pan Goober zadał pytanie.
- Panno Point! Jak Pani myśli, dlaczego Szekspir wybrał motyw tragicznej i zakazanej miłości w Romeo i Julii.
- Myślę, że sam był zakochany nieszczęśliwie i na podstawie swoich doświadczeń napisał ten utwór, aby dac upust swoim uczuciom.- odpowiedziała Anna
- Rzeczywiście, to mógł być jeden z powodów. A na przyszłośc Panno Point, proszę o większą uwagę na mojej lekcji.
- Przepraszam Panie Goober.
Po lekcjach, Anna poszła na parking, ale nie była pewna, czy kogoś tam zastanie. Myślała że może Artur się rozmyślił, i musi jechac do domu Josha. Kiedy dotarła do samochodu, zobaczyła jak bardzo się myliła, przy drzwiach od pasażera stali Artur i rozpromieniony Zack.
- Cześc chłopaki!- przywitała ich Anna.
- Hej!- krzyknął Zack
- To co robimy? Jedziemy do domu, a może jaieś atrakcje?
- Możesz wybrac, albo zakupy- Artur zrobił krzywą minę- albo piknik przy basenie, za naszym domem. Co wybierasz?
- A co byś poradził- spytała Anna z zadziornym uśmiechem
- Muszę przyznac, że widok ciebie w bikini jest tak kuszący, że nie mogę wybrac innej opcji, ale oczywiście, wybór należy do ciebie.- mówiąc to podszedł o przytulił ją mocno.
- Dobra, dobra, przekonałeś mnie. Jedźmy do domu na ten piknik!
Wszyscy troje uśmiechnięci od uch do ucha, pojechali na zabawę przy basenie. Bawili się świetnie, piknik, parzące słońce i rześkie powietrze wyraźnie sprzyjało Annie. Chłopaki pierwszy raz od dawna zachowywali się jak prawdziwi bracia. Razem żartowali, śmiali się i rozrabiali, często zachowywali się jak dzieci, na przykład kiedy wrzucili Annę znienacka do wody. Bawili się przy tym świetnie, za to Anna wręcz przeciwnie. Cieszyła się jednak, że spędzają razem miło czas w swoim towarzystwie. Leżała sobie właśnie, myśląc o tym jak jest jej dobrze w domu Artura, jak dobrze dogaduje się z jego rodziną, pomyślała, że tak naprawdę zachowują się jakby byli małżeństwem. Uśmiechnęła się na myśl o tym. Podszedł do niej Zack.
- Jak się bawisz?- zapytał, był cały mokry, ale pięknie zbudowany, szczupły, ale zarazem postawny. Zachwycał swoją urodą. Anna pomyślała, że wygląda prawie jak model Calvina Claina.
- Świetnie, po prostu czuję się wspaniale, a pogoda jest fantastyczna.- słońce chyliło się już ku zachodowi, ale ciągle grzało, Anna popatrzyła w tamtą stronę- ,,Zachodzi czerwone słońce, tego dnia przelała się krew”- powiedziała ze znaczącym uśmiechem.
- Znasz trylogię Tolkiena?- spytał Zack, z błyskiem w oczach.
- Jasne, przeczytałam wszystkie trzy części, film też fajny, ale dużo kawałków zostało wycięte i nie oddaje w całości klimatu. Ta kwestia najbardziej mi się podobała.
- Tak rzeczywiście masz rację, ale nie sądziłem, że jakakolwiek dziewczyna lubi takie książki. Ja uwielbiam fantastykę, a Tolkien to mój ulubiony autor. Nikt jak on nie oddaje klimatu powieści, czujesz się jakbyś był w centrum wydarzeń.
- Masz rację i te postacie, miejsca, nazwy, ma człowiek wyobraźnię.- jak zwykle znaleźli wspólny temat. Więź, która się między nimi wytworzyła była bardzo silna i niełatwa do zerwania. Rozmawiali dłuższą chwile, o swoim ulubionym autorze, kiedy Zack powiedział:
- Wiesz kogo mi przypominasz z powieści Tolkiena?
- Nie, ale jestem bardzo ciekawa.- odwróciła się do niego i podparła ręką głowę.
- Arwenę, elficką księżniczkę, która zakochała się w śmiertelniku.
- Wiem, kto to jest Arwena.- odpowiedziała Anna z urazą w głosie- Dlaczego akurat ją?
- Zakochała się w śmiertelniku, człowieku innego gatunku, tak jak ty. Poza tym była piękna i miała cudowne oczy, które odzwierciedlały jej duszę.- Zarumienił się lekko. Anna zaniemówiła, spojrzała mu w oczy i przez moment ich twarze znalazły się na tyle blisko, że kilka centymetrów dzieliło ich usta. Zack przejechał jej kciukiem po dolnej wardze, Anna była tak podniecona, że przymknęła oczy. Kiedy gwałtownie oderwał rękę, Anna szybko je otworzyła. Zobaczyła przed sobą Artura, był blady, miał zaciśnięte pięści i szczękę, jego mięśnie jeszcze bardziej nabrzmiały, wyglądał jakby miał zaraz wybuchnąc. Anna zerwała się na równe nogi.
- Artur to nie tak, jak myślisz. Nic się nie wydarzyło.- podbiegła do niego, złapała za pięści, ale ich nie rozprężył. Cały czas miał zaciśnięte usta, wyglądał jak posąg i patrzył się na brata ze złością. Zack też wstał, patrzył na Artura z wyższością, zero skruchy, niczego nie żałował. Anna spojrzała na nich z przerażeniem, wyglądali jakby zaraz chcieli się bic. Anna ustała między nimi, kiedy zobaczyła jak Zack zbliża się do brata.- Proszę was porozmawiajmy, Artur do cholery, spójrz na mnie!- krzyknęła Anna.
- Nie musisz się tłumaczyc Anno ja wiem, że to przez niego, on cię uwiódł, od początku wiedziałem, że przypominasz mu Marry, ale nie wiedziałem, że posunie się do tego.- ostatnie słowa powiedział, przez zaciśnięte usta.
- Artur to nie tak, on nic złego nie zrobił, to nie tylko jego wina, ja mu na to pozwoliłam.- powiedziała zwieszając wzrok.
- Anno nie jestem dzieckiem, nie musisz mnie usprawiedliwiac. Poza tym my nic złego nie zrobiliśmy, nic się nie wydarzyło. Artur posłuchaj.
- Nie mam zamiaru cię słuchac! Już wyczułem twoje uczucia, jestem teraz pewien, że skrzętnie je przede mną ukrywałeś braciszku!
- Niestety będziesz musiał. Ja nie odpuszczę, póki coś czuję do tej dziewczyny, jak już wiesz, a ona mnie nie odrzuca, więc zapomnijmy o braterskiej miłości i rywalizujmy o względy tej młodej damy. Jednym słowem, rzucam ci rękawicę!
Anna zbladła, te słowa doszły do niej po długom czasie. Co on sobie myślał, że może sobie ja przywłaszczyc? Przecież ona nie dawała mu żadnych znaków, a no tak, przed chwilą. Co ja sobie myślałam, przecież kocham Artura. Przez moment niestety o nim zapomniała, wiedziała że istnieje tylko Zack, pragnęła go przytulic, pocałowac i być tylko z nim. Dlaczego? Czy dlatego, że powiedział jej że jest podobna do pięknej postaci z baśni, naprawdę ja uwiódł?
- Artur, przecież się nie zgodzisz, to absurd, jesteście bracmi, nie możecie od tak , ja się nie zgadzam… nie z mojej winy!- zaczęła szarpac i krzyczec, zwrócona w stronę Artura.
- Umowa stoi, od teraz nie ma między nami przyjaźni!- powiedział ze spokojem, słowa Artura zadzwoniły jej w uszach, tak głośno, że aż je zatchnęła.
- Ale ja się nie zgadzam, nie możecie bez mojej zgody!- krzyknęła w stronę Zacka. Ten uśmiechnął się zadziornie.
- Możemy Anno i zrobimy to.- Anna rozszerzyła oczy
- W takim razie ja odchodzę, zamieszkam z Joshem. Nikomu z was nie otworzę drzwi, do nikogo się nie odezwę, do czasu, aż przestaniecie rywalizowac!- założyła ręce na piersi i uśmiechnęła się ironicznie.
- Anno nie bądź głupia!- krzyknął Artur- tu jesteś bezpieczna, nie musisz się wyprowadzac, przecież tak naprawdę nie ma żadnej rywalizacji, bo kochasz mnie, a do niego- wskazała Zacka palcem- nic nie czujesz.
- Zostanę, bo rzeczywiście nie jestem głupia i oczywiście że cię kocham, ale co do tego, czy czuję coś do twojego brata, mylisz się, coś czuję, jakąś więź, ale nie potrafię tego określic.- Anna spuściła wzrok. Widziała jak Artur blednie jeszcze bardziej i z otwartymi ustami na nią spogląda. Kochała go, ale czy to wystarczy? Właśnie mu wyznała, że czuje coś do jego brata.
Rozdział 8.
W nocy obudziły ją otwierane drzwi. Ponieważ w pokoju Kat, było w miarę jasno, bo nie zasunęła zasłon i do pokoju wdzierał się blask gwiazd, zobaczyła jego sylwetkę, to był Artur. Usiadł obok na łóżku. Anna popatrzyła na niego z bólem
- Przyszedłem, bo chciałem ci powiedziec, że nie jestem na ciebie zły, kocham cię i nie potrafię. Zrozum Anno, tak bardzo jesteś mi potrzebna, tak bardzo bliska, nie umiem już bez ciebie życ. Może jestem egoistą, ale tak właśnie jest.- zamilkł i popatrzył na nią. Annie błyszczały oczy, Artur zobaczył w nich swoje odbicie i wyczuł jej uczucia, była wyraźnie podniecona, też go kochała, na co Artur odetchnął z ulgą, wyczuł również pragnienie, ale nie takie zwykłe, Anna pragnęła Artura, a on wyraźnie to czół. Na jego twarzy zagościł zadziorny uśmiech.- Anno, Anno… nawet po twoich uczuciach można zgadnąc, co teraz myślisz, są nieprzyzwoite, ale bardzo mi się podobają. Powiedział to, pochylił się i pocałował ją, najpierw powoli, a potem coraz zachłanniej, rozchylił jej usta językiem, i położył się obok niej, nie przestając całowac. Anna objęła go rękami za szyję i wplotła ręce we włosy swojego chłopaka. Całował ją namiętne, a potem pocałował jej brodę, szyję, policzki, objął ją w talii i przyciągnął do siebie. Przejechał jej ręką po udzie i zatrzymał na pośladku, Anna dostała dreszczy. Włożył jej rękę pod bluzkę i przesunął ją w stronę piersi, złapał za jedną pod stanikiem. Anna przestała go całowac, próbowała się wyrwac, ale Artur odebrał to w całkiem inny sposób, zaczął na nią napierac. W końcu krzyknęła.
- Artur przestań!- ledwo oddychała.
- Co się stało? Anno, przepraszam nie chciałem cię skrzywdzic- odsunął się i położył na plecach- Jaki ja jestem głupi. Przepraszam cię.
- Artur kocham cię , ale to jeszcze za wcześnie, mam 17 lat, jestem za młoda. Zgodzisz się abym pozostała jeszcze trochę dziewicą?- uśmiechnęła się do niego i przytuliła.
- Jasne, ile tylko zechcesz. Ważne, że jesteśmy razem.- objął ją ramieniem i przytulił mocniej. W takiej pozycji oboje zasnęli.
***
Anna kolejny raz znalazła się nad przepaścią, znów wołał ja Dawid, Artur prosił, aby tego nie robiła, ale znów zaszły pewne zmiany. Pojawiła się nowa postac, w jej śnie pojawił się Zack, poprosiła ją aby wybrała jednego z nich, tego którego darzy miłością, ona jednak nie zdołała tego zrobic, zamiast wybierac, skoczyła w przepaśc, obudziła się cała spocona i z krzykiem.
- Anno! Anno!- krzyknął do niej Artur. Ona momentalnie i z zamachem wbiła się w swojego chłopaka, mocno go tuląc.- Co ci jest kochanie?
- To było straszne, ja spadałam, spadałam w przepaśc! Artur ja nie chce, przytul mnie mocno, abym czuła się bezpieczna!- powiedziała łkając. Artur zamknął na niej swoje silne ramiona, ledwo mogła oddychac, ale czuła, że nic jej nie grozi.
- Anno, co się stało, coś ci się śniło?
- Tak, to było straszne, Dawid mnie wołał, a ja poszłam za jego głosem, skoczyłam.- wyrwała się z rąk Artura, zaczęła się uspokajac, a jej słowa coraz lepiej dało się rozumiec. Nagle do pokoju wparował Zack.
- Co się stało, słyszałem krzyki. Jak ty jej coś zrobiłeś, to nie ręczę za siebie.- powiedział poważnie i usiadł na łóżku obok.- Już dobrze Anno?
- Tak, już wszystko w porządku. To nie Artur, po prostu śnił mi się koszmar.
Zack objął ją ramieniem. Anna była tak zdezorientowana, że nie sprzeciwiła się temu gestowi. Pocałował ją w czoło, cały czas się trzęsła.
- Wiecie, od pewnego czasu mam ten sam sen, to nie zupełnie koszmar, ale coś w tym rodzaju. Jednak ten sen za każdym razem ulega zmianie, a raczej jego bohaterowie się zmieniają.- tłumaczyła Anna- Na początku, kiedy poznałam ciebie Artur, śniło mi się, że Dawid mnie woła, ja chcę skoczyc, ale ty mnie powstrzymujesz, szepczesz mi do ucha, że mnie kochasz. Potem śniło mi się to samo, ale przepaśc była płytsza, a głos już tak bardzo nie mamił. Dziś natomiast pojawiłeś się ty Zack i kazałeś mi wybierac, a ja skoczyłam. To cała historia.
- Czemu mi o tym nie powiedziałaś?- zapytał zbulwersowany Artur
- Przecież to tylko sen.- powiedziała Anna
- Nie Anno, to może być coś więcej, sen może oznaczac, że Dawid ma nad tobą jakąś kontrolę, przez wyobraźnię próbuje kierowac twoim umysłem, ale ty jak na razie dobrze się przed tym bronisz. Brawo Anno.
- Jak to bronię? Przecież dziś skoczyłam.
- Dawid stworzył tylko przepaśc i głos, resztę tworzysz sama, a to już duży sukces, bo ten wampir ma dużą moc, a ty się mu przeciwstawiłaś. Dziś w nocy nie skoczyłaś, bo ten głos cię wabił, tylko dlatego, że nie miałaś wyboru.- stwierdził Zack- I to jest właśnie ta obrona.
- Ale ty przecież neutralizujesz wszystkie moce w pobliżu. Jak on może wedrzec się do mojego mózgu?
- Tak rzeczywiście neutralizuję. Nie wiem dlaczego może to zrobic, ale to dziwne, Dawid nigdy tak nie działał.- zamyślił się
- Zack ma rację, Dawid zawsze brał, co chciał nawet jeśli musiał użyc do tego swojej mocy- powiedział Artur z obrzydzeniem.
- Może to przez ten dom, nie wpuszcza tu wampirów.- powiedziała Anna
- Tak, ale moc przepuszcza, pamiętasz jak na ciebie wpłynął wtedy, kiedy straciłaś pamięc? Mógłby narzucic ci swoją wolę i wywabic z domu. Po wszystkim wyczyścic pamięc i po krzyku.- uśmiechnął się, do swoich myśli.
- Artur! Mówisz jakbyś chciał żeby to się stało!- wstała z łóżka na równe nogi.
Artur potrząsnął głową- Anno przepraszam, nie chciałem, aby to tak zabrzmiało.
Anna wyjrzała przez okno, stał tam samochód Artura, Pickup Zacka i jeszcze jeden samochód, Audi Joha.- Kat i Josh przyjechali- krzyknęła i pobiegła im naprzeciw. Spotkała ich w kuchni, zaraz rzuciła się na szyję Kate.- Dzięki, za użyczenie pokoju. Trochę ciemny, ale ujdzie.
- Ej, czy ja coś mówię o twoim dziecinnym pokoiku i ścianach pomalowanych na różowo?- odgryzła się Kat, lekko krzywiąc.
- Oj nie ściemniaj i tak wiem, że w nim nie śpisz, a poza tym to nie ja wybierałam kolor, tylko Josch zapomniał, że już nie jestem jego malutką siostrzyczką.- uśmiechnęła się do niej.
- Anno, Anno stęskniłam się za tobą, co tam u ciebie słychac?
- Nie zbyt dobrze…- popatrzyła na przyjaciółkę smutnym wzrokiem.
- Może przejdziemy się do lasku…?- spytała Kat.
- Jasne, tak dawno nie rozmawiałyśmy.- uściskała brata i poszła z Katy na spacer.
Szły w milczeniu, Anna obserwowała Kat, wyglądała ślicznie, jak zawsze. Jej długie włosy opadały na odsłonięte ramiona, bluzka z koronki odsłaniała co nieco, no i oczywiście długa suknia do kostek, również z koronki połyskiwała w słońcu. Jej makijaż strasznie ciemny, ale perfekcyjny, dokładnie podkreślał niebiesko-zielone oczy przyjaciółki.
- Ślicznie wyglądasz, masz na to jakąś receptę?- spytała Anna.
- Tak, twój brat-zachichotała Kat.-Jest cudowny, Anno ja się chyba zakochałam! - uśmiechnęła się rozmarzona.
- Tak to fakt masz szczęście, a poza tym będziemy rodziną!- zaśmiała się Anna
- No, a tobie jak się układa z Arturem?
Anna posmutniała, na samą myśl o tym co się wczoraj stało, dostawała mdłości. Przez nią bracia toczyli wojnę, przez nią ich więzi się rozpadły. Czuła się fatalnie, co miała powiedziec Kat, skłamac, czy powiedziec prawdę? Miotała się, ale w końcu stwierdziła, że powie prawdę, przecież i tak Kate się dowie.
- Słuchaj Kat, muszę ci o czymś powiedziec.- głośno przełknęła ślinę- Wiem, że to moja wina, może dawałam Zackowi jakieś znaki, chociaż nie wiem jakie.- Anna zaczęła się plątac.
Kat się zaniepokoiła- Anno uspokój się- zatrzymały się i Kat złapała Annę za ramiona.- Pamiętaj możesz mi powiedziec o wszystkim, rozumiesz… o wszystkim.
Anna była blada jak ściana, ale zdołała się pozbierac- Rozumiem.- odpowiedziała
- Super, więc zacznij od początku.- poszły dalej, dalej w las. Po krótkim czasie doszły do polanki.
- Dobrze. Wiesz co twoi bracia zdecydowali się zrobic? Walczyc o moje względy.- powiedziała i szybko spojrzała na reakcję Kat.
Kate otworzyła usta, chwilę się zastanawiała.- To było do przewidzenia.- powiedziała.
- Jak to do przewidzenia?- zdziwiła się
- Bo widzisz Anno przypominasz kogoś Zackowi.- posmutniała Kat.
- Tak wiem, jakąś Marry, ale co to ma do rzeczy?
- No wiesz, to trochę skomplikowane.
- Jeśli przypominam mu kogoś, to mam prawo wiedziec kogo.- skwitowała Anna.
- On ją strasznie kochał, a ona wbiła mu nóż w plecy.- powiedziała szybko Kat.
- Co? A co mu zrobiła?
- Jak już pewnie zdążyłaś zauważyc, Zack nienawidzi wampirów, nawet tych dobrych, bo tacy Anno również istnieją, ci źli, jak my je nazywamy, żywią się krwią ludzi, natomiast tym dobrym wystarczają zwierzęta. Wracając do tematu Zack i Marry byli nierozłączni kochali się na zabój, a kłócili się tylko o jedno. Ona zawsze chciała zostac kiedyś przemieniona w wampira, chciała być, jak to mówiła ,,wyjątkowa”. Zack natomiast nie chciał się na to zgodzic, więc sama podjęła stosowne kroki. Wyszukała rodzinę dobrych krwiopijców i poprosiła jednego z nich, aby ją zmienił. Wszystko uknuła w tajemnicy przed Zackiem. Kiedy dowiedział się co zamierza, było już po fakcie, stała się wampirzycą pragnącą krwi. Złamała mojemu bratu serce, Zack nie mógł tego przeżyc, stwierdził że nie może z nią być, więc się rozstali.
- A co się stało z Marry?
- Pracuje u tej rodziny, której jeden z członków ją przemienił, w barze o nazwie ,,Nocni Łowcy”, jest kelnerką.
Anna stanęła i popatrzyła na nią wymownie- Żartujesz, tak?- uśmiechnęła się
- Nie Anno, nie żartuję. Ona naprawdę tam pracuje, kiedyś cię tam zabiorę.
Anna wybałuszyła oczy ze zdziwienia- Ale ja już tam byłam. Artur mnie tam zabrał. To ta dziewczyna, znam ją, pracuje jako kelnerka, obsługiwała nas, Artur ją znał. Ona… ona jest wampirem?- musiała usiąść, aby się nie przewrócic.
- Anno dobrze się czujesz?- Kat złapała ją za ramię.
Anna nie mogła tłumic w sobie tylu emocji, rozpłakała się- Wszyscy się mnie o to pytają, ale nic nie jest dobrze!- krzyknęła łkając- Nie dośc, że żyję w stresie związanym z Dawidem, twoi bracia się o mnie kłócą, to jeszcze siedziałam w restauracji pełnej wampirów! Ja już nie daję rady Kat! Już nie mogę, muszę mieć spokój, rozumiesz? Muszę odpocząc, przemyślec kilka spraw w odosobnieniu. Pomożesz mi?
- Anno, ale tu jesteś najbezpieczniejsza, ten dom to prawdziwy azyl. Wokół twojego domu, już kilka razy wyraźnie wyczułam niebezpieczeństwo.
- Gdybym zamieszkała z tobą i Joshem, przecież nic by mi nie groziło.- poprosiła Anna, ze smutkiem w oczach.
- Dobrze, ale musisz sama powiedziec o tym chłopakom. - powiedziała Kat obejmując ja ramieniem.- Anno domyślam się jak się czujesz i współczuję ci z całego serca. Nie powiem abyś się nie martwiła, bo wszystko będzie dobrze, ponieważ nie jestem pewna, że tak będzie. Mogę ci tylko zakomunikowac, że będziemy cię wspierac jak tylko będziemy mogli, nawet jeśli moi bracia teraz się kłócą, to potrafią się zjednoczyc, w ważnej sprawie.
Anna już całkowicie się uspokoiła- Dziękuję ci Kat, jesteś prawdziwą przyjaciółką.- powiedziała i uśmiechnęła się do Kate.
Rozdział 9.
Josh, Zack i Artur, siedzieli w kuchni i jedli jajecznicę, nikt się nie odzywał, siedzieli w milczeniu.
- Kiedy one wrócą. Nie ma ich od godziny.- denerwował się Artur.
- Nie widziały się dwa dni. Nie wiesz, jakie dziewczyny potrafią byc gadatliwe.- zaśmiał się Josh.
Nagle drzwi się otworzyły i dziewczyny weszły do holu. Kat na widok Josha rozpromieniła się, podbiegła i przytuliła go. Anna, ze smutną miną weszła do kuchni.
- Jadę do domu z Kate i Joshem. Idę się spakowac.- odwróciła się, już miała wychodzic, kiedy Artur złapał ją za rękę. Wiedziała, że nie zdoła się wyswobodzic, więc pociągnęła go za sobą na górę. Stanęli obok schodów.
- Artur proszę, nie utrudniaj mi tego.- powiedziała przez zaciśnięte zęby ze łzami w oczach.
- Anno dlaczego? Nie widzisz, że mnie ranisz odchodząc, już teraz nigdy nie będę spokojny wiedząc, że nie jesteś przy mnie. Ranisz moje uczucia do ciebie, brak zaufania mnie dobija.- odparł z goryczą
- Właśnie, ranie twoje uczucia. Myślałeś czasem o moich? Ja już nie mogę Artur, żyje w ciągłym stresie, nie radzę sobie z tym, a teraz wy jeszcze mi dołożyliście zmartwień z Zackiem.
- Ja akurat myślę o nich cały czas, uwierz mi, że wiem co czujesz dwadzieścia cztery godziny na dobę.
- Naprawdę, to pewnie wiesz, co czuję teraz.- mówiąc to objęła go i przytuliła.
- Będę tęsknił, ale rozumiem, że potrzebujesz spokoju.- powiedział jej do ucha
- Wrócę! Trochę odpocznę i wrócę do ciebie.- pocałowała go w policzek.
- To mi nie wystarczy.- przyciągnął ją do siebie i zaczął całowac. Przytrzymywał ją w pasie, a ona wplotła mu walce we włosy. Kochała go z całego serca. Czuła, że w tych pocałunkach Artur ukrywa również uczucie do niej, równie głębokie i namiętne.
- Musze już iśc, Kocham cię- krzyknęła i zbiegła po schodach. Weszła do kuchni.- Zack, czy mogę z tobą Zamienic słówko?- Zack wstał i poszedł za nią do salonu. Kiedy na niego spojrzała, w oczach zauważyła głęboki smutek.
- Musisz jechac Anno?- spytał i założył jej za ucho niesforny kosmyk włosów.
- Musze, ale chciałam ci o czymś powiedziec.- zamyśliła się przez chwilę.- Kat powiedziała mi o Marry,- teraz oczy chłopaka rozbłysły złością i bólem- ale ja nią nie jestem Zack, może trochę ją przypominam, z charakteru, tak mi mówiłeś, ale nigdy nią nie będę, nigdy jej nie zastąpię. Pamiętaj, kocham cię jak brata, jak mojego przyjaciela, ale jeśli widzisz we mnie Marry i tylko dlatego chcesz rywalizowac z Arturem, to proszę cię nie niszcz braterskich więzi, bo ja ci jej nigdy nie zastąpię.- zapadła cisza.
- Teraz ty mnie posłuchaj Anno. Fakt przypominasz mi moją dawną miłośc, rzeczywiście jesteście podobne, a wtedy w twoim pokoju powiedziałem, że mam potrzebę cię chronic, chodziło mi o wampiry. Nie chcę abyś została przemieniona jak ona, z własnej woli, lub z woli kogoś innego. Do tamtej nocy w twoim domu, myślałem tylko o tym, że nie chcę stracic Marry kolejny raz. Jednak potem, kiedy rozmawialiśmy do rana, śmialiśmy się i wygłupialiśmy, wiedziałem że jesteś inna i przypominasz ją tylko odrobinę. Poczułem wtedy więź, która łączy nas oboje. Myślę, że ty też ją wyczułaś- przysunął dłoń do jej twarzy. Pogładził lekko policzek, potem szyję.- Myślę Anno, że potrzebujemy siebie nawzajem, jesteśmy sobie pisani. Przynajmniej ja tak czuję, ale nie będę się narzucał, wiesz o co mi chodzi, a co z tym zrobisz, to już twoja sprawa, ale będę o ciebie walczył, bo się w tobie zakochałem Anno. Mamy tyle wspólnych cech, tyle zainteresowań. Przemyśl sobie to i wiedz, że nie odpuszczę.- powiedział to i wyszedł z salonu. Anna stała tam jeszcze chwilę oszołomiona tym wyznaniem. Kiedy wyszła z domu, Kat i Josh stali przy samochodzie i rozmawiali.
- Już jestem- zawołała Anna.
- Daj torbę siostrzyczko- uśmiechnął się Josh i wziął od siostry bagaż.
- Ustaliliśmy z Joshem, że zostanę z wami, potrzebujesz oparcia i opieki Anno, a to akurat ja ci zapewnie lepiej niż twój brat- uśmiechnęła się do Josha.
- Nie musisz mi przypominac na każdym kroku, że to ja jestem płcią słabszą w tym związku.- odparł Josh zawadiacko.
- Wybacz kochanie nie chciałam, ale nie dręcz się, mi to nie przeszkadza.- podeszła, wzięła go za ręce i pocałowała w policzek.
- Dobra, możemy już jechac?- spytała Anna szorstko.
- Yyy… tak, tak, wsiadajcie- Josh oderwał się od pięknych oczu Kat.
Kiedy dojechali Anna poczuła pustkę, później zdała sobie sprawę, że po prostu czuje się samotna. Co mogła zrobic, kochała ich obu, może Artura trochę bardziej, ale Zack, te jego spojrzenie, dotyk, inteligentny umysł, bardzo ją podniecały. Rzeczywiście, tak jak mówił tyle ich łączyło, obydwoje byli humanistami, lubili fantastykę, powieści Tolkiena, oboje mięli duże poczucie humoru. Poza tym Zack miał świetne wyczucie sytuacji, zawsze wiedział jak się zachowac, czego brakowało Arturowi. Natomiast jego brat, kiedy go zobaczyła po raz pierwszy, zachwycił ją swoją urodą. Od tamtej pory zawsze kiedy na niego patrzyła, serce biło jej szybciej, uwielbiała kiedy ją całował, czuła się wtedy taka wyjątkowa. Czuła do niego miłośc i to nie ulegało kwestii, kochała go bardzo, ale czy to wystarczy, czy da radę oprzec się Zackowi i jego zaletom? Weszła na górę, do swojego pokoju. Opadła ciężko na łóżko. Wszystko w jej życiu się skomplikowało, wstała szybko, bo do oczu napłynęły jej łzy. Zbiegła na dół, i wyszła z domu. Przed drzwiami stała Kate.
- Gdzieś się wybierasz?- spytała
- Tak, chciałam wyjśc na spacer, jest widno, poza tym wśród ludzi, nic mi nie grozi.
- Mylisz się, niebezpieczeństwo czai się w tym mieście na każdym kroku. Mam coś dla ciebie, będzie cię chronic, na przykład, kiedy mnie przy tobie nie będzie, a będziesz chciała wyjśc na spacer- wyjęła dłoń z kieszeni swetra, wyciągnęła rękę, z jej palców zwisał rzemyk, a na nim wisiorek, zielony w kształcie kropli. To ametyst, chroni przed mocami, jeśli będziesz go nosic przy sobie, żadna moc nie będzie mogła nad tobą zapanowac. Niestety zostaje kwestia samoobrony. Wampiry są silne, przebiegłe i szybkie, niektórzy przemieszczają się z prędkością światła, po prostu musisz być czujna Anno.
Anna wzięła z dłoni przyjaciółki wisiorek.- Dziękuję Kat.- uśmiechnęła się do niej i założyła rzemyk na szyję.
- Nie ma sprawy, wszystko dla przyjaciół.- uśmiechnęła się i przytuliła mocno Annę.
- Oh… Kat wiesz, że kocham cię jak siostrę, ale wiesz również co przeżywam w tym momencie i dlaczego chce być sama. Wiesz to, bo znasz mnie bardzo dobrze.- westchnęła Anna.
- Tak Anno, dlatego dałam ci to cacko- uśmiechnęła się Kate.- No idź już na ten spacer, zanim się rozmyślę i cię nie puszczę.
- Dzięki ci Kat jeszcze raz.- powiedziała i pocałowała ją przelotnie w policzek.
***
Szła przed siebie, nawet nie wiedząc gdzie zmierza, miała przy sobie telefon, więc o nic się nie martwiła. Przechadzała się krętymi uliczkami, podziwiała stare domy, piękne trawniki. Miała słuchawki w uszach, wszystko aby zapomniec o chłopakach, o Dawidzie, o Marry i o innych problemach, aby się nie zastanawiac nad ewentualnymi rozwiązaniami. Niestety nawet Mp3 pożyczone od Josha z punk rockiem, nie zagłuszyło dostatecznie jej myśli. Cały czas miała w głowie głos Zacka, jego wyznanie i widziała przed oczami ich rozmowę w salonie, westchnęła głęboko i skrzyżowała ręce na piersi. Chodziła tak już dosyc długo i nawet nie spostrzegła, że już zapadł zmrok. Popatrzyła po domach zdezorientowana i stwierdziła, że się zgubiła, otoczenie przypominało przedmieścia, po jednej stronie był las, a po drugiej kilka domów rozstawionych w równej odległości. Niedługo myśląc wyjęła telefon i spojrzała na wyświetlacz. Nie było zasięgu. Tego nie planowała w swoim scenariuszu.
- Kurczę, ja to zawsze muszę się w coś wpakowac.- westchnęła do siebie.
- Gdzie się wybierałaś, tak daleko od domu?- zapytał głos za nią. Odwróciła się natychmiast. Własnym oczom nie mogła uwierzyc, przed nią stał Zack. Niewiele myśląc podbiegła i rzuciła mu się an szyję. Tak mocno go przytuliła, że aż zabolała ją ręka.- Spokojnie, bo mnie udusisz… ale z drugiej strony, lubię takie powitania, będę śledził cię częściej.- obiecał.
Anna natychmiast się od niego oderwała- Przepraszam, ale ucieszyłam się na twój widok.- uśmiechnęła się do niego.
- Anno nie musisz mnie przepraszac, ja chcę abyś cieszyła się na mój widok jak najczęściej. No a teraz powiedz mi co ty tutaj robisz? To jest niebezpieczne, takie chodzenie po nocy samemu. Szczególnie w tej okolicy.- powiedział całkiem poważnie.
- Wiem, ale zrobiłam to nieświadomie. Szłam przed siebie, nie zauważyłam, że oddaliłam się tak daleko i że jest już wieczór. Nie bądź na mnie zły, ja nie jestem zła, że mnie śledziłeś.- powiedziała i uśmiechnęła się zadziornie.
- Jasne że nie jestem, nie potrafię być na ciebie zły.- wyciągnął rękę i złapał ją za doń- Chodź, odprowadzę cię do domu.- uśmiechną się do niej promiennie. Jego oczy rozbłysły, jak wtedy w nocy, w domu Anny. Wolną ręką dotchnęła jego policzka, jego skóra była jak jedwab, gładka i delikatna.
- Cieszę się, że to ty mnie śledziłeś.- powiedziała. Nagle, niespodziewanie, Zack pochylił się do przodu, jego wargi wpiły się w usta dziewczyny. Całował ją namiętnie z pasją, aż Anna poczuła przypływ gorąca. Tak bardzo była mu wdzięczna, oraz tak niesamowity był ten pocałunek, że go odwzajemniła. Była tego świadoma, poczuła że chciałaby czegoś więcej niż zwykłego pocałunku, objęła go i przycisnęła mocniej do siebie. Stali tak, przez dobre kilka minut, nie przerywając upojnego doznania.
- Zack- wysapała Anna oderwawszy się od chłopaka.
- Co się stało?- spytał, jego oddech był tak samo nie równy co Anny.
- Wiesz, że nie możemy…- zaczęła
- Jak to nie możemy, przecież to się nazywa miłośc.- przerwał jej
- Nie Zack- wyszeptała i wbiła wzrok w chodnik- to jest wdzięcznośc- powiedziała, chociaż sama w to nie wierzyła. Zack nie krył zdziwienia.
- Ale, przecież ty też mnie całowałaś… z tą samą zachłannością!- krzyknął w desperacji- Jeśli naprawdę tak uważasz, to popatrz na mnie i powiedz mi to prosto w oczy. Powiedz mi, że mnie nie chcesz, że nie chcesz, abym o ciebie walczył z własnym bratem. Jeśli naprawdę nie czujesz tego co ja po co do cholery odwzajemniłaś pocałunek… z wdzięczności? Nie wierzę, tak się nie dziękuje.- pokręcił głową- Ja cie nie rozumiem Anno.- wziął ją za rękę i szarpnął w odpowiednią stronę.
- Przepraszam- popatrzyła na niego i zrobiła minę zbitego psa. Zack się zaśmiał.
- Dobra, w porządku przecież wiesz że nie umiem się na ciebie gniewac.- uśmiechnął się do niej promiennie.- To co, do domu czy jeszcze gdzieś się wybierasz?
- Prosto do domu, nie mogę się doczekac własnego łóżka.- ziewnęła
- Jak chcesz mogę cię zanieśc- uśmiechnął się do niej
- Nie dzięki chyba dam rade. Nie obrażę się jednak, jeśli zabawisz mnie rozmową.
- Pod jednym warunkiem.- zatrzymał się nagle.
- Jakim?- spytała z podejrzliwą miną.
- Jutro porozmawiamy szczerze, o tym co się dziś wydarzyło.- powiedział spokojnie i powoli.
- No dobrze- odparła Anna zniechęconym głosem.
- Mam pytanie.- zamyślił się Zack. Cały czas trzymał kurczowo rękę Anny, aby mieć pewnośc, że mu się nie wyrwie.- Kto teraz wygrywa w wyścigu o upodobanie Anny Point?- uśmiechnął się zadziornie.
Spoważniała, przypomniała sobie wszystkie powody, dla których wyszła z domu, wszystkie problemy, rozterki i inne rzeczy, które doprowadzały ją do szału. Jej uśmiech i wcześniejsze samopoczucie wyparowało, został tylko ból i smutna mina. Zack od razu zauważył, że coś jest nie tak.
- Przepraszam Anno, nie chciałem popsuc ci nastroju, po prostu musisz wybrac między nami, wiedziec którego z nas darzysz większym uczuciem.- powiedział i spojrzał jej głęboko w oczy, czuła się osaczona, co ją przerażało. Spuściła wzrok.
Pomyślała o wszystkich chwilach spędzonych z Arturem, wszystkich tematach poruszonych w rozmowach z Zackiem pocałunkach i pieszczotach.- Chyba już podjęłam decyzję.- powiedziała przez zaciśnięte zęby. Zamknęła oczy, zaczęły spływac jej łzy.
- Anno! Błagam cię, nie zadawaj mi więcej bólu i tak jestem już na granicy wytrzymałości. Powiedz mi, który z nas zasłużył na ciebie bardziej.- wyciągnął rękę i otarł jej łzy.
- Zack nie zrozum mnie źle, ale dla mnie wybór jest oczywisty. Kocham Artura i myślę że się to nie zmieni w najbliższej przyszłości.- Anna zdziwiła się, bo wcale nie zaskoczyła tym chłopaka. Chociaż widac było, że nie jest już taki wesoły jak wcześniej. Uśmiechnął się do niej smutno.
- Ty jeszcze tego nie rozumiesz Anno, ale ja tak. Wszystko było zawarte w tym pocałunku. Mam tylko nadzieję, że nie zorientujesz się zbyt późno i da się wszystko odkręcic.
Szli ciemnymi uliczkami, napięcie między nimi było już prawie niewyczuwalne. Rozmawiali o filmach, książkach, muzyce. Anna dowiedziała się, że Zack ma podobne upodobania do jej brata, a Zack że Anna lubi czasem dla odprężenia pisac wiersze. Gawędzili łagodnie, cały czas idąc za rękę Anna nie chciała urazic przyjaciela, więc nie wyjęła ręki z uścisku. Noc była przepiękna, gwiazdy migotały, świerszcze cykały, aż Anna zapomniała o zmęczeniu. Wieczór robił się niestety coraz bardziej chłodny. W pewnym momencie poczuła chłód i machinalnie wyjęła rękę z uścisku chłopaka i rozcierając ramiona.
- Oj przepraszam, głupek ze mnie… proszę- zdjął zamszową, beżową kurtkę i podał dziewczynie. Anna od razu poczuła zapach jego perfum, były ostre, a za razem delikatne, swobodne, z nutką zadziorności. Jednym słowem bardzo jej się spodobały.
- Dziękuję- wydusiła, kiedy przestała wdychac zapach, przelotnie spojrzała na kompana i nie mogła uwierzyc własnym oczom. Zack nie wyglądał jak poprzednio, nie był wychudzony, nie wyglądał mizernie. Wręcz przeciwnie, jego mięśnie odznaczały się na przylegającym topie. Wyglądał nieziemsko, Anna nie mogła oderwac od niego wzroku.- Zmieniłeś się jakoś od wczoraj. Jakbyś przybrał na wadze. Coś się stało?- trochę się zaniepokoiła.
Zack się zaśmiał- Artur ci nie mówił?- spytał szczerze rozbawiony
- Ale o czym.- wydawała się być trochę zaskoczona jego reakcją.
- Jednym z moich darów jest to, że mogę zmieniac swój wygląd. Rysy twarzy i wielkości nie da się zmienic, ale klatka piersiowa, włosy tak dalej są do mojej dyspozycji.- uśmiechnął się promiennie.- No Anno, powiedz jaki ci się podobam przypakowany, czy cherlawy, tylko szczerze.
- Myślę, że może zostac tak jak jest.- powiedziała powoli, nadal zaskoczona.
- Tak myślałem.- Zack znów się zaśmiał.
- Czy jeśli jesteś pokaźniej zbudowany- uśmiechnęła się lekko- to jesteś silniejszy?- spytała.
- Tak, jesteś spostrzegawcza, zależnie od tego jak wyglądam jestem albo silniejszy, albo słabszy. Jednak raczej w naszej rodzinie wszystko jest proporcjonalne. Ja jestem silny, nie zależnie od budowy ciała, Artur ma świetny refleks i jest szybki, no a Kat posiada lekkośc i bezpretensjonalnośc.
- Więc jesteś silniejszy od Artura, za to on jest szybszy. Ciekawe.
- Może nie tyle ciekawe co śmieszne. Kiedy chcemy razem zając sobie czas, ja uważam, że najlepsza będzie zabawa w siłowni, Artur chce grac w kosza, a Kat w Twistera. Dlatego rzadko się dogadujemy. Poza tym wszyscy z naszej trójki mają cholernie ciężkie charaktery.
- Ty i Kat macie po dwa dary, a Artur tylko jeden?
- Artur ci nie mówił? Wszyscy mamy po dwie moce, jeśli tak można to nazwac- Zack się zamyślił- ja neutralizuje moce i umiem się zmieniac fizycznie, Kate wyczuwa zagrożenie i czyta w myślach wampirów, a Artur potrafi się regenerowac, to pewnie dlatego, że ma z nas najcieńszą skórę. Ciało moje i Kat jest tak twarde, że ciężko jest je przebic, mój braciszek natomiast wdał się bardziej w mamusię- powiedział z sarkazmem- jest bardziej delikatny. Myślę tu również o psychice. Ciężko radzi sobie z problemami, szybko się denerwuje i takie tam.
Zapadła cisza. Anna cały czas nie mogła się pozbierac, po tym co jej powiedział Zack. Musiała jednak o coś zapytac.
- Zack, a co się stało z waszym tatą, bo matka zmarła, kiedy urodziła Kat, tak?
Chłopak milczał, ciężko było mu myslec o tamtych czasach, wolał o nich zapomniec. Najlepiej wszystko pamiętał, ponieważ był najstarszy, chociaż wtedy miał tylko dwa latka. Jednak ta scena wyryła mu się w pamięci najlepiej. Zacisnął zęby i przymknął oczy. Anna widziała, że zadała mu ból, już chciała się wycofac, kiedy chłopak niespodziewanie odpowiedział.
- Nasz ojciec, dla mnie nie żyje.- powiedział przez zaciśnięte usta- Odszedł od nas, kiedy tylko dowiedział się, że niczego w życiu nam nie będzie brakowało, czyli dał nam dom, pieniądze, ochronę, oraz opiekę, przez kilka lat opiekowala się nami pewna kobieta. Jego rodzina wyklęła go, kiedy dowiedzieli się, że wdał się w romans ze śmiertelniczką, kochał ją mocno. Dlatego kiedy umarła, nie mógł na nas patrzec, więc nas zostawił.- mówił ze złością i rozżaleniem w głosie.- Nigdy więcej go nie zobaczyłem. Nie odwiedził nas nigdy, nie chciał nas znac.- zacisnął ręce w pięści.
- Myślisz, ze jeszcze żyje?- zapytała niepewnie.
- Myślę, że nie tak łatwo zabic gada.
- Dużo cech po nim odziedziczyliście?- ciągnęła temat
- Trochę, mamy jego oczy, urodę, ziemistą cerę, no i zdolności i jeszcze nieśmiertelnośc.
- Nieśmiertelnośc?- Anna była zszokowana.
- Tak, trudno nas zabic. Chociaż nie jesteśmy wampirami. Podobno również nie będziemy się starzec, dorośniemy do pewnego wieku i zatrzymamy się, z tego co się dowiedzieliśmy, nie tylko my żyjemy z takiego związku.
- Kurcze nie wiedziałam, ale to fascynujące!- krzyknęła i mimowolnie wyszczerzyła zęby w uśmiechu. Dowiedziała się tylu nowych rzeczy. Była mocno nimi podniecona. Zastanawiała się tylko, dlaczego Artur jej o tym wszystkim nie powiedział. Nagle zorientowała się, że stoją przed jej domem i pomyślała o Joshu, przecież nie dawała znaku życia, musza się o nią martwic. Zrobiła przerażoną minę. Zack to zauważył.
- Nie martw się Anno, dzwoniłem do Kat. Mówiłem jej, że cię śledzę i że jesteś bezpieczna. Myślę, że się nie martwią.
- Dziękuję- wyszeptała z opuszczonym wzrokiem. Zastanawiała się co teraz powinna zrobic. Kiedy Zack wziął ją w objęcia.
- Kocham cię Anno.- wyszeptał jej do ucha.- Mam nadzieję, że ty też w końcu do tego dojdziesz.
- Dojdę do czego?- spytała, chociaż dobrze wiedziała o co chodziło Zackowi.
- Do tego, że darzysz mnie równie mocnym uczuciem.- popatrzył jej głęboko w oczy, jakby chciał znaleźć odpowiedź na niewypowiedziane pytanie.
- Oczywiście tak jak ci kiedyś powiedziałem nie będę się narzucał, bo w tym wszystkim nie o to chodzi aby zdobyc twoje serce siłą. Pamiętaj jednak, że będę miał cię na oku, w razie czego, będę cię obserwował z daleka nawet nie będziesz zauważac mojej obecności, a gdybyś chciała pogadac, to jest mój numer.- Wyjął jej komórkę, z tylnej kieszeni spodni i wstukał ciąg cyfr.- Gdyby cokolwiek się działo, masz mnie pod jedynką.- odsunął ją od siebie i wręczył telefon, wziął pod brodę i uśmiechnął się lekko, oczy mu błyszczały. Nie mogła być smutna, kiedy on patrzył się na nią z taką miną. Mimowolnie odwzajemniła uśmiech.- Dobranoc Anno- pochylił się i pocałował ją w czubek głowy.
Rozdział. 10
Anna nie mogła spac tej nocy, ciągle stawały jej przed oczami różne obrazy. Dlatego ucieszyła się, kiedy budzik zadzwonił. Ubrała się szybko, umyła zęby i pobiegła zrobic śniadanie. Trochę ją zaskoczyło, że kiedy weszła do kuchni kogoś zastała. Dopiero po chwili przypomniała sobie o Kat. Ucieszyła się na widok przyjaciółki.
- Dzień dobry.- powiedziała zadowolona.
- O, dzień dobry.- odpowiedziała Kat i odwróciła się do Anny.- Wcześnie wstałaś.- Dziewczyna wyglądała świetnie, czarne lateksowe spodnie biodrówki, idealnie podkreślały jej figurę, a czarna koszula dodawała animuszu, nie brakowało również glanów. Pierwszy raz Anna widziała aby Kat zasłaniała tyle ciała. Długie kruczoczarne włosy miała związane w dwa podtapirowane kitki, a makijaż, oczy jak zwykle mocno podkreślone, a usta krwisto czerwone, powodowały, że Kat wydawała się jeszcze bledsza, niż była w rzeczywistości.
- Świetnie wyglądasz.- skwitowała Anna.- Dziś błagam tylko o kawę.- powiedziała z poddaniem w głosie.
- Już się robi, właśnie zaparzyłam świeżą- odparła
Anna zorientowała się, że kogoś tu brakuje.- Gdzie jest Josh, może trzeba go obudzic, może zaspał.
- Nie, twój brat ma dziś wolne, powiedziałam że zabierzesz się ze mną do szkoły i kazałam spac.- uśmiechnęła się szeroko.
- Ciekawe co robił w nocy.- spytała Anna zadziornie. Kat spiorunowała ją spojrzeniem.
- O co ci chodzi Anno? Przecież wiesz, że jestem niepełnoletnia.- zdenerwowała się- Naprawdę myślisz, że uprawiam seks… z twoim bratem?
- Przepraszam- Anna zwiesiła wzrok- nie powinnam. Poza tym to nie moja sprawa.
- Właśnie Anno- Kat się rozchmurzyła- powinnaś się wstydzic, że w ogóle myślisz o takich rzeczach.- uśmiechnęła się lekko.
Wypiły kawę(Anna z dwóch kubków) i pojechały do szkoły. Dzień był słoneczny, aczkolwiek chłodny. Kiedy Anna wysiadła przed szkołą z samochodu, momentalnie zjawił się przy niej Artur.
- Cześc- przywitał ją promiennym uśmiechem i pogładził po policzku.
- Hej- odwzajemniła uśmiech. Wzięła go za rękę i poszli w stronę szkoły.
- Jak się dziś czujesz?- spytał z zatroskanym wyrazem twarzy.
- Nie najgorzej, ale ty powinieneś chyba wiedziec lepiej.
- Masz racje, ale czuje że oprócz polepszenia samopoczucia, czujesz zdenerwowanie. To przeze mnie?- spytał zmieszany.
- Nie w życiu, po prostu mam dziś klasówkę, a przez wydarzenia ostatnich dni nie mogłam się przygotowac.- skłamała
Przystanął i spojrzał jej w oczy, próbowała odwrócic wzrok, ale nic z tego.- Anno wiem, że kłamiesz.- odpowiedział cicho.- Ale jeśli nie chcesz o tym móiwc, to nie ma sprawy.- wyczuwała w jego głosie smutek.
- Przepraszam, ale nie mogę ci powiedziec.- próbowała się usprawiedliwic.
- Powiesz mi kiedy będziesz mogła.- stwierdził trochę weselszy.
Anna uśmiechnęła się.- Jasne, że ci powiem.
- Czuje radośc, takie uczucie powinno towarzyszyc ci cały dzień.
Poszli na zajęcia. Jak zwykle Anna nie mogła się skupic, cały czas dręczyło ją poczucie, że coś się stanie, coś niedobrego. Może dlatego, że zapomniała dziś naszyjnika od przyjaciółki. Martwiła się o Kat, która urwała się po dwóch pierwszych lekcjach, z powodu Josha. Myślała o wczorajszym wieczorze, o Zacku i mimowolnie się uśmiechała. Pogrążyła się w swoich rozmyślaniach wpatrzona w okno, kiedy z nostalgii wyrwał ją glos, słyszała w swojej głowie głos. Mówił ,, Anno, teraz wstań i powiedz, że musisz wyjśc do toalety”. Posłusznie wstała bo czuła, że musi się mu podporządkowac. Zdezorientowany nauczyciel popatrzył na nią niepewnie.
- Coś się stało moje dziecko?- spytał.
- Muszę do toalety proszę pana.- odparła
- Ach- nauczyciel poczuł wyraźną ulgę- Tak, tak idź.- machnął ręką.
Wyszła z sali, znów usłyszała głos ,,Bardzo dobrze Anno, a teraz kieruj się, stronę wyjścia”. Poszła szerokim korytarzem aż do wyjścia. ,,Teraz skręc w prawo i idź w stronę boiska”. Anna pomyślała, że kiedyś słyszała już ten głos, ale nie mogła sobie przypomniec do kogo należy. Wykonała jednak rozkaz, skierowała się w stronę boiska. Tam w cieniu ogromnego drzewa, ktoś stał. Chociaż drzewo było znacznie oddalone od szkoły łatwo go zauważyła. Z jakiegoś powodu wiedziała, że to w tamtą stronę musi iśc, że to z nim musi się spotkac, że to on ją woła. Spojrzała na znamię na swojej dłoni, zagojona rana mocno poczerwieniała i lekko paliła. Anna skrzywiła się z bólu. Podeszła do drzewa i zobaczyła osobę pod nim stojącą. Jej serce zaczęło bic szybciej ze strachu, oddech przyśpieszył. Poczuła łzy na policzkach. Tym nieznajomym był Dawid. Uśmiechał się złośliwie, jego oczy błyszczały, w ręku trzymał bliżej niezidentyfikowany przedmiot, był bardzo przystojny, jego śnieżnobiała cera nawet w cieniu połyskiwała, włosy tworzyły artystyczny nieład. Był ubrany w czarne jeansy i czarną koszulkę, która opinała pokaźnych rozmiarów tors, na nią miał luźno założoną koszulę, która również była czarna.
- Witaj Anno.- przywitał ją zachęcająco- Czemu płaczesz? Chyba nie myślałaś, że o tobie zapomnę? Tyle razem przeszliśmy, a ty tak myślałaś? Zadziwiasz mnie, sądziłem że jesteś bardziej inteligentna.- podszedł do niej i złapał za rękę z widoczną raną.- Twój chłopak nie powiedział ci, że to oznacza iż należysz teraz do mnie?
Anna zignorowała wcześniejsze pytania- Co zamierzasz ze mną zrobic?- spytała chociaż domyślała się odpowiedzi.
- Hmm… a co byś chciała robic- popatrzył w niebo- taka ładna pogoda. Może piknik na naszej polanie?
Annę zdziwiła ta propozycja, już się pogodziła, że zaraz zginie, w myślach pożegnała się już z Zackiem, Arturem, Kat i Joshem. Nawet się cieszyła, że w końcu zobaczy rodziców, a teraz… nie wiedziała co odpowiedziec. Uwagę odwrócił przedmiot, który nareszcie Dawid pokazał jej w całej okazałości. Był to jej naszyjnik, wisiorek, który podarowała jej Kat.
- To chyba należy do ciebie.- głos Dawida złagodniał, jego kpiarski uśmiech zniknął z twarzy, a pojawiło się zagubienie, wyraźnie z czymś walczył. Wyciągnął rękę z błyskotką.- Załóż go proszę. Załóż zanim zmienię zdanie.- zamknął oczy i zacisnął usta, ręka mu drżała.
Anna wyciągnęła dłoń i chwyciła wisiorek, założyła na szyi. Od razu wrócił zdrowy rozsądek, chociaż strach nie zniknął.- Skąd go masz?- spytała.
- Czy to teraz takie ważne? - spytał i wyraźnie się rozluźnił.
- Ważne, bo zaprzecza twoim wcześniejszym sugestiom.- Anna odzyskała pewnośc siebie.
- Wiesz co? To, że cię naznaczyłem nie znaczy, że chcę zabic.- powiedział opierając się o pień drzewa i spoglądając na w górę na jego liście.
- Więc co to znaczy?
- Myślałaś może kiedyś, że istota taka jak ja nie ma przyjaciół, takich którym mogłaby się zwierzyc, porozmawiac i tak dalej?
- I ty właśnie chciałbyś robic ze mną takie rzeczy, chciałbyś abym była twoją przyjaciółką?- Annę zamurowało, spodziewała się wszystkiego, ale nie tego.
Dawid uśmiechnął się widząc jej zdziwioną minę.- Myślę, że stronę oficjalną już mamy za sobą.- zastanowił się przez chwilę- Pocałunki też już zaliczyliśmy, może najwyższy czas się bliżej poznac?- ton jego głosu był zachęcający, nie dało się mu sprzeciwic. Jednak Anna miała naszyjnik.
- Dlaczego zmieniłeś zdanie?- na samo wspomnienie tamtego dnia w domu Artura, kiedy wampir pocałował ją we śnie, dreszcz przeszedł jej po plecach. Nie był to objaw strachu, czy obrzydzenia, ale rozkoszy, którą wtedy przechodziła. Oblała się rumieńcem, bo pomyślała, że chciałaby pocałowac go jeszcze raz i poczuc to co wtedy.
Zaśmiał się gardłowo- Nie zmieniłem zdania Anno, twoja odwaga, bardzo mi się podoba, można nawet powiedziec, że mnie kręci.- Podszedł do niej, ostrożnie, aby nie uciekła. Anna stała, nawet nie drgnęła, kiedy jeszcze raz dotknął jej rany na dłoni. To było dziwne, ale się go nie bała, można nawet powiedziec, że mu ufała. Gdy tylko poczuła jego dotyk, ból zniknął, a jego miejsce zajęła radośc, poczucie bezpieczeństwa i rozluźnienie. Patrzyła jak Dawid całuje zabliźnione miejsce i przeszedł ją dreszcz. Kiedy się od niej odsunął spojrzała na swoją dłoń znamię było ledwie widoczne, ale skóra w tym miejscu nadal była dziwna. Zarys ust był ledwie zauważalny.
- To co, idziemy na ten piknik?- spytał z szerokim uśmiechem na twarzy.
- Ale świeci słońce- zauważyła Anna.
- To ci w czymś przeszkadza?- spytał rozbawiony Dawid- Oh… Anno nie rozśmieszaj mnie, nie powiesz chyba, że wierzysz w te wszystkie mity o naszym gatunku. Od razu ci powiem, że światło słoneczne nas nie zabija, może spowodowac inne zjawisko, ale to już inna sprawa, woda święcona, osikowe kołki i czosnek, to też kłamstwa… jedyną prawdą jest to, że pijemy krew, acha no i częśc z nas ma nadprzyrodzone zdolności.
Na wspomnienie o krwi, skrzywiła się, a Dawid widząc to od razu dodał- Ale dziś nie mam ochoty na twoją krew, także spokojnie. Poza tym już jej skosztowałem, chyba pamiętasz, nie szkodzi, że było to tylko w moim umyśle, czułem jakbym robił to naprawdę. Była niesamowita, ale nie zabije cię, przyrzekam, czy to ci wystarczy?- Jego twarz była nieodgadniona, nie wyrażała emocji.
- Myślę, że tak - odparła Anna i rzeczywiście tak było, nie bała się go, jej oczy wyschły już od łez, już nie płakała. Ufała mu i chciała iśc z nim na ten piknik.- Idziemy?- spytała i uśmiechnęła się delikatnie.
Dawid również się uśmiechnął. ,, Ma śliczny uśmiech” pomyślała Anna.- Gdzie masz samochód?- spytała
- Tam, pod tamtym drzewem.- wskazał palcem dosyc oddalone miejsce po drugiej stronie ulicy. Stał tam ogromny, czarny Jeep z przyciemnionymi szybami, jego lakier lśnił w słońcu. Wziął Annę za rękę, co ją bardzo zdziwiło, i poprowadził w stronę auta. Jego skóra była chłodna, ale nie lodowata, jak wydaje się na pierwszy rzut oka. Faktura jego dłoni przypominała jedwab, miał tak delikatne ręce, że można by pomyślec, że często używa kremów do rąk, bardzo często. Anna pomyślała, że chciałaby dotknąc więcej jego ciała, ale powstrzymała tą chęc. Kiedy doszli do samochodu Dawid zgrabnym ruchem otworzył drzwi i pomógł Annie wsiąść. Pojechali.
Rozdział. 11
Jechali dosyc długo, przez gęsty las. W końcu kiedy się zatrzymali Anna zobaczyła tą samą polankę, na której wtedy spotkała Dawida, ale od drugiej strony. Wampir podszedł i taktownie otworzył dziewczynie drzwi, delikatnie pomagając jej wysiąść. Anna nie patrząc na niego zachwycona urodą lasu, już zapomniała, dlaczego to miejsce ją urzekło, poszła w stronę pnia, na którym ostatnim razem siedziała. Kilka sekund później Dawid znalazł się tuż przy jej boku, niósł ze sobą koc i wypchany po brzegi koszyk, co trochę zdenerwowało Annę, bo wiedziała czym żywi się Dawid. Co może być w tym koszyku? Podeszli na środek łąki, która w promieniach słońca iskrzyła się różnymi kolorami, wyglądała nieziemsko. W mgnieniu oka Dawid rozłożył koc i gestem zaprosił Annę, aby podeszła bliżej. Znacząco popatrzyła na koszyk, w którym jak się okazało nie było butelek z krwią, ale był za to zwykły prowiant piknikowy. Kiedy usiadła, nastała niezręczna cisza, chociaż Anna zastanawiała się, dlaczego Dawid, taki pewny siebie wampir zachowuje się tak nieśmiało. W końcu napięcie zostało przerwane.
- Mogę cię o coś zapytac?- spytała nieśmiało Anna.
- Jasne, wal śmiało, jestem twardy nie oszczędzaj mnie.- uśmiechnął się lekko.
Anna też się uśmiechnęła- Możesz jeść ludzkie jedzenie?- zadała pytanie, patrząc jak pałaszuje już drugą porcję ciasta z jagodami- To znaczy, nie zrozum mnie źle ja po prostu jestem ciekawa…
- Anno- przerwał jej- Myślałem że masz lepsze pytania w zanadrzu niż takie błahostki. Myślałem raczej pytaniu typu… Ty psycholu, dlaczego nie zostawisz mnie w spokoju? Ewentualnie: Dlaczego mi to zrobiłeś, dlaczego mnie dręczysz? Jeśli jednak nurtuje cię akurat ta kwestia, więc dobrze.- Zamyślił się, tak jakby zastanawiał się jak dobrac słowa, aby jej nie przestraszyc.- Wiesz Anno my nie do końca staliśmy się mitycznymi potworami z baśni i legend. Tak naprawdę, jesteśmy gdzieś w głębi serca ludźmi. Dlatego jemy normalne jedzenie, nie szkodzi nam, ale również nie jest potrzebne do przeżycia. A poza tym, kto by się oparł plackowi z jagodami? Ja nigdy.
Anna uśmiechnęła się lekko- Ja chyba też nie.- powiedziała i sięgnęła po kawałek ciasta.
- Teraz moja kolej- zaskoczył ja Dawid.
- Kolej na co?- spytała zdezorientowana Anna.
- Na zadanie pytania.
- Dobrze niech ci będzie.- odparła i ugryzła kęs.
- Anno, ale obiecaj, że odpowiesz szczerze.- popatrzył na nią z powagą
- Obiecuję.- powiedziała, a ton głosu Dawida trochę ją przeraził.
- Powiedz, czy ty się mnie boisz Anno? Czy boisz się mnie, w tym momencie?- spytał, a jego oczy zrobiły się czarne, czarne jak węgiel. Miał poważną i za razem smutną minę.
Zapadła kolejna niezręczna cisza. Anna nie wiedziała jak ma odpowiedziec na to pytanie. Czy jest w nim gdzieś dobrze ukryty haczyk? Czy jeśli odpowie nie po myśli Dawida, on ją zaatakuje? Zastanawiała się chwilę i w końcu odpowiedziała:
- Nie, nie boję się ciebie.- popatrzyła na niego i zauważyła iskierkę w oczach Dawida. Jego oczy nie były już tak ciemne, rozjaśniały je właśnie ów blazki.
- Dlaczego? Powiedz mi dlaczego według ciebie, dziś nie jestem dla ciebie zagrożeniem , a jeszcze wczoraj nie mogłaś spac ze strachu przede mną?
- Hmm… szczerze mówiąc, właśnie tego nie rozumiem.- spuściła wzrok i wpatrywała się w kraciasty koc.
- Wiesz, my wampiry, nie czujemy się zbyt dobrze w waszym, przepraszam w ludzkim towarzystwie, ponieważ cały czas czujemy krew, która tłoczy się przez wasze żyły. Bicie serca, które mówi nam dotknij ją, ona nie jest zimna jak ty, poczujesz ciepło i miękkośc, wcale nam nie pomaga.- mówiąc to delikatnie przejechał jej opuszkami palców po dłoni. Annę przeszedł dreszcz, ponieważ skóra wampira już nie była letnia jak wcześniej, teraz była lodowata i twarda. Przeraziła się nie na żarty, ale przełknęła ślinę i udało jej się wydusic:
- Jak to się stało? Jeszcze wcześniej nie miałeś takiej zimnej skóry jak teraz.- ciężko jej było, ale musiała również zapytac- Czy chodzi ci o to żebym się bała?
Dawid uśmiechnął się lekko i cofnął rękę, którą wcześniej dotykał dziewczynę. Ułożył się wygodnie tyłem do słońca i zamyślił się przez chwilę, po czym zapytał:
- Ile o nas wiesz Anno? Znasz tylko mity i legendy. Jak już ci wcześniej mówiłem są tam tylko dwie rzeczy prawdziwe, reszta to bzdety, wyssane z palca kłamstwa. Jeśli wiecie o tym z wiarygodnego źródła, czyli od samych zainteresowanych, wampirów, dlaczego więc dalej się nas boicie?
Anna poczuła się urażona i zaczęła narastac w niej złośc. Jak on może pytac dlaczego się boję, jeśli wyrządził mi tyle krzywd, sprawił tyle bólu, jakiego nie doświadcza nikt, przez parę dni?
- Wiesz co Dawid? Mnie zastanawia tylko jeden fakt, a mianowicie, dlaczego stałeś się wampirem? Dlaczego ty ludzi nie uświadamiasz, tylko ich krzywdzisz? Skrzywdziłeś mnie i na pewno, przy okazji wiele innych niewinnych dziewczyn w tym mieście i ty będziesz mi tu mówił, że my się was boimy bez przyczyny?
Wampira wyraźnie zaskoczył ten akt odwagi i szczerości, przez chwilę nie wiedział jak na to zareagowac i odpowiediec.
- Wiem Anno, że cie skrzywdziłem, jestem winien wszystkiego za co mnie oskarżasz.- powiedział i spojrzał na nią, w jego oczach widac było ból i rozdarcie, chciał ją dotchnąć, lecz cofnęła rękę- Ja jestem taki odkąd pamiętam.- odwrócił wzrok i przymknął oczy- Nie wiem, czy wcześniej byłem człowiekiem, czy też, urodziłem się jako wampir. Wiem jedno, nikt mnie nie nauczył, jak trzeba się zachowywać, że nie wolno krzywdzić ludzi. Dopóki ty się nie zjawiłaś, kiedy zobaczyłem, jak twoi bliscy próbują cię uratować przed śmiercią, lub co gorsza przemianą. Uświadomiłem sobie, że też chciałbym mieć taką osobę, która troszczyłaby się o mnie i była przy mnie w najgorszych chwilach. Wiem jednak, że nigdy nie będę jej miał, bo wszyscy się nas boją, a wampiry, są zdradliwe i fałszywe.- Anna popatrzyła na niego niepewnie, niedowierzała temu co mówił, że się zmienił, on chyba to wyczuł- Mówię prawdę Anno chce się zmienić, zamierzam zacząć od ciebie, zrobię wszystko abyś mi wybaczyła i zaufała, abyśmy zostali przyjaciółmi. Rozumiesz o co mi chodzi, prawda?
Zamyśliła się nad jego słowami. Przypomniały jej się te chwile kiedy przez niego cierpiała, czuła ból, ale zarazem zachwyt i radość, kiedy zobaczyła go na polanie, oraz podniecenie i jakieś inne uczucie, którego nie umiała zidentyfikować, kiedy zawładnął nią u Artura. Przypomniała sobie również niesamowity pocałunek, który złożył jej na ustach, tamtego wieczoru. Przeszedł ją dreszcz.
- Dawidzie, postaram się w pełni ci zaufać i zapomnieć o krzywdach, które mi wyrządziłeś, ale ostrzegam, że to nie minie szybko i nie będzie to dla mnie łatwe. Teraz jednak, odwieź mnie już do domu, pewnie się o mnie martwią.- pojechali.
Rozdział. 12
Anna nie zdawała sobie sprawy, że już tak późno. Kiedy przekroczyła próg domu, od razu zaatakowali ją Josh i Kate.
- Gdzie ty byłaś dziewczyno.- Kat podbiegła i przytuliła przyjaciółkę- Co ty sobie myślałaś?- zapytała ze złością wypisaną na twarzy.
- Przepraszam, byłam…- zająknęła się, bo chciała powiedziec Kat prawdę, chciała, ale nie mogła.- z przyjacielem- dokończyła.
- Jakim przyjacielem, znam go?- spytała
- Nie, nie znasz go. Za to ty go znasz Josh.- powiedziała i wyrwała się z obięc dziewczyny.
- Tak, a kto to taki?- zapytał prawie, przez zaciśnięte zęby. Był zły i to bardzo, przygotował się na kłamstwa, które przedstawi mu siostra.- No więc, kto to Ann?