Temat 19. Przestrzeń wolności i zniewolenia
Stawiamy oto pytanie: czy narodziny cyberprzestrzeni, które dokonały się w ostatnim dwudziestoleciu, stanowią prolog rewolucji w sercu technologicznego zniewolenia? Czy cyberprzestrzeń może jednak jest kolejnym sidłem zastawionym przez system, by doskonalej inwigilować, kontrolować i co ważniejsze: uzależniać? Zacznijmy od momentu w którym żyjemy: od zniewolenia.
Zniewolenie
Mądrzy ludzie mówią: zniewolenie to nierealizowanie naszej Prawdziwej Natury. Człowiek jest częścią ogromnego pulsującego kosmicznego organizmu. Spełnienie, objawiające się wolnością i szczęściem, to realizacja potencjału kosmicznej energii, zawartego w każdej jednostce. Oznacza to, iż człowiek jest Jednością z całym Wszechświatem. Oddzielenie go od Wszechświata oznacza zniewolenie i niespełnienie, co powoduje wszelkiego rodzaju choroby psychiczne i cielesne. Fundamentalne znaczenie ma tutaj więc jego relacja z przyrodą - współczesny zaś człowiek jest z niej wyobcowany. Ziemia wciąż rodzi nam swe dary, mimo tego nie zaznaje ona spokoju. Jest nasączana trującymi nawozami w celu zwiększenia wydajności produkcji rolnej. W bogatych krajach europejskich wzrasta wciąż nadprodukcja żywności, czego efektem jest masowe jej wyrzucanie - choć wiele ludzi codziennie umiera z głodu. Wyższa wydajność produkcji rolnej i przemysłu spożywczego nie idzie jednak w parze z wartością uzyskiwanego pokarmu. Żywność jest coraz mniej wartościowa i odżywiająca, coraz bardziej chemizowana, co powoduje obniżenie kondycji zdrowotnej. Woda również jest bezsensownie marnowana i wciąż zatruwana ściekami przemysłowymi. Powietrze równie zanieczyszczone zostało przez bezwzględny przemysł.
Wolność
Wolność to bycie tu i teraz, kreacja, zabawa, spontaniczność, zaprzeczeniem tego jest zniewolenie przez tradycję, konwencję, modę, paranoiczną racjonalność.
Krytyka
Cyberprzestrzeń staje się kolejnym więzieniem. Wzrastają niepomiernie możliwości kierowania i manipulowania ludźmi. Internet, dający złudzenie wolności jest kolejną, elektroniczną kratą w oknie na świat zewnętrzny i wewnętrzny. Nowe złudzenie wolności polega na tym, że wyobrażamy sobie, że teraz w sposób niekontrolowany przez nikogo możemy skorzystać z niezmierzonego morza wiedzy i wiadomości. W morzu jednak można się utopić. Człowiek jest zalany informacjami. Wpisawszy jedno hasło w program wyszukujący dostaje sto tysięcy adresów internetowych. Nie sposób tego przejrzeć, przynajmniej połowa informacji to śmiecie. Teorie systemów mówią, iż każdy system ma ograniczone możliwości przerobu informacji, to tyczy się także ludzkiego umysłu. Nadmiar informacji powoduje szok informacyjny, obstrukcję umysłu. Cybertechnologia stanowi zaprzeczenie buddyjskiego ideału umysłu człowieka, który winien być czysty jak niebo bez chmur.
Cyberprzestrzeń to narkotyk. Stanowi narzędzie uzależnienia od systemu, trendu społecznego, mody, konwencji czy tradycji, czy samej technologii. Człowiek przebywający w wirtualu staje się od niego uzależniony. Traci kontakt z rzeczywistością. Oczywiście wmawia się, cyberprzestrzeń jest jednym z alternatywnych światów, w których człowiek "pływa". Jest to jednak jedynie parodia rzeczywistości i światów alternatywnych. Jest to sen, a raczej duszny koszmar. Nic nie ma to wspólnego z wyobraźnią, jest raczej stekiem złudzeń, odrywających od tego, co jest. Stanowi świetne miejsce ucieczki przed sobą samym, swym życiem, wyborem. Tutaj nie ma prawdziwych demonów - przeciwników duchowej wojny, są miłe i "przyjazne człowiekowi" złudzenia. Czy to narkotyczne, czy też komputerowe.
Nie ma tu miejsca na doświadczenia bezpośrednie. W rzeczywistości wirtualnej nie znajdziesz prostego uczucia radości istnienia, szczęścia, nie będziesz mógł tu się napić wody z górskiego potoku, czy też się nie wykąpiesz w chłodnym jeziorze o czwartej nad ranem - wtedy, kiedy wstaje słońce. Nie ma tu miejsca na przeżycie. Jest to sfera emocji brudnych, ciemnych, toksycznych. Nie oczyści ich ani deszcz, ani powiew wiatru, ani pełnia księżyca. Nie oczyści tego także pocałunek osoby bliskiej, dotyk, czy nawet uwalniający płacz. To tutaj nie istnieje, chyba, że jest przetworzone na zero-jedynkowy impuls wypełniający mikroprocesory i uzależnione od nich mózgi ludzi oszukanych.
Ty stąd nie pochodzisz, twoi przodkowie nie są stąd: twoim miejscem jest miejsce Życia.1
Na problem wolności proponuję spojrzeć od strony jej radykalnego zaprzeczenia - zniewolenia, w najbardziej dosłownym sensie, a więc uwięzienia. Więzienie było starą budowlą o zewnętrznych murach prawie metrowej grubości, okolone wysokim murem z obowiązkowymi wieżyczkami wartowniczymi. Wewnętrzne ściany też były solidne i organizowały całą przestrzeń w sposób bardzo przejrzysty: niewielkie podwórza-spacerniki, ciasne cele, długie korytarze, łączące kondygnacje metalowe schody. Przestrzeń dodatkowo porozbijały na mniejsze porcje wyrastające w różnych miejscach kraty. Zasadniczą, przydzieloną więźniowi porcją przestrzeni jest cela, w której stłoczono kilka (powiedzmy cztery) osoby i, co ważne, ciągle te same osoby. Dodajmy masywne drzwi z obowiązkowym „judaszem”, okno ze zwyczajową kratą i dodatkową siatką, w skrajnym przypadku „zablindowane'" przesłonami z matowego, zbrojonego szkła tak, że nie widać ani przeciwległych okien, ani podwórza. Słońce wygląda jak rozmyta żółta plama, gołąb - jak cień ptaka, chyba, że siedząc na parapecie przytuli się do szyby. Czas jest podobnie racjonowany jak przestrzeń. Wiadomo - mniej więcej - jaką jego część przyjdzie tu spędzić, wiadomo, o której będzie posiłek i spacer, ile czasu może zająć wizyta...
Dodajmy do tego wewnętrzne przeżycie radykalnego wyobcowania. To nie jest twój świat. Ze swojego zostałeś wykorzeniony, nie przynależysz do niego, tak jak i on przestał należeć do ciebie. Zniknęły punkty odniesienia, punkty mające pewne znaczenie (w podwójnym sensie tego słowa), które nadawały jednocześnie wartość twoim działaniom i twojej osobie. Tutaj nie ma niczego, ani nikogo, co stanowiło o twojej tożsamości (w nąjradykalniejszej wersji zamiast imienia i nazwiska masz tylko numer) - nie ma najbliższych osób, codziennych obowiązków, nawyków (a nawet miejsca na nie), książek i sprzętów umilających życie. Nie masz prawa do swobodnego wyboru towarzystwa, do samotności, intymności, nietykalności. Zabrano twój bezcenny czas, dając w zamian jakiś obcy, nie na twoją miarę skrojony - i masz go stanowczo zbyt wiele.
zniewolenie - to horyzont okrojony i unieruchomiony - to przestrzeń celi, spacernika, murów z wieżyczkami wartowniczymi - to ograniczenie nie tylko do „tu", ale i do ,,teraz" - amputacja przeszłości (zepchniętej w sferę snów i marzeń) i przyszłości (rozpoczynającej się w niedookreślonym momencie wyjścia na wolność). Dodatkowo, jest to czasoprzestrzeń wydzielana w niewielkich, ściśle określonych dawkach: wycinkach przestrzeni i interwałach czasu.
Zniewolenie chorobą, która zamyka nas w murach szpitala czy przykuwa do łóżka - to przypadek podobny do poprzedniego, a rolę zniewalających nas ludzi przejmuje bezduszny los. Inne zniewolenie: mamy pełną swobodę ruchu, ale nie wiemy, w którą stronę się obrócić.
Zniewala też amputacja przeszłości - zamazanie tożsamości, nieznajomość własnych dziejów (technika ze znawstwem stosowana przez różnorodnych despotów). Nie uważamy się też za wolnych wówczas, gdy sądzimy, że nie istnieje alternatywa dla pewnego sposobu postępowania. „Nie miałem wyboru" - to najczęstsze tłumaczenie kogoś, kto z własnej wolności zrezygnował...
W każdym z tych przypadków poczuciu zniewolenia towarzyszy ograniczenie naszego horyzontu; coś powoduje, że całe obszary świata, w którym żyjemy, usuwają się poza możliwości naszej percepcji. Nie widzimy wyjścia, nie widzimy możliwości, nie widzimy przyszłości, nie widzimy alternatywy... Ostatni przykład wyprowadza nas poza pierwotne, przestrzenne czy czasoprzestrzenne pojęcie horyzontu. Człowiek nie żyje w samej geometrii, a przestrzeń jego egzystencji ma wiele wymiarów. Dlatego też bogate są możliwości zniewolenia.
Powtórzmy raz jeszcze, że zniewala wszystko, co ogranicza nasz horyzont i co go unieruchamia. Zniewala przemoc, ignorancja i głupota, rozpacz, ból i nienawiść. Wyzwala więc wszystko, co poszerza nasz horyzont, co go przesuwa. Wyzwala wiedza, mądrość, nadzieja, wiara i miłość, pogoda ducha, umiar czy rozsądek.
Ten przykład ma szczególne znaczenie dla naszych wywodów. Ma też znaczenie praktyczne. Despoci wszelkiej maści walczą o przekonanie ogółu (a może i siebie samych), że wolność nie jest możliwa - przynajmniej w pewnych, skrajnych okolicznościach. Dowód polegać ma na stworzeniu warunków, w których jednostki stają się już tylko zlepkiem instynktów i automatycznych odpowiedzi na stworzone konieczności. Dowodzi się tym samym, że wolność woli jest w najlepszym wypadku luksusem, należnym jedynie wybrańcom losu
Wolność alpinisty jest szczególnie interesująca i ma w sobie coś paradoksalnego. Na pozór w pełni wolni jesteśmy u podnóża ściany. Możemy podjąć trud wspinaczki lub z niego zrezygnować, wybrać wierzchołek i drogę dojścia.
wolność pielgrzyma. Jego horyzont się nie poszerza, nie ulega on też transformacjom tak dramatycznym, . Pątnik popycha swój horyzont przed sobą. Nie horyzont jest zresztą najważniejszy, a właściwy cel, który znajduje się daleko poza linią widnokręgu (a tak naprawdę, to w zupełnie innym wymiarze).
Plus rozdzial o wolnosci z pamiec i tozsamosc
Walter Kaufmann w Without Guilt and Justice: From Decidophobia to Autonomy, New York, A Delta Book, 1975, formułuje 10 różnych strategii decydofobii (Fromm zidentyfikował dwie) polegających na odwołaniu się do autorytetu lub sztywnych schematów, „położeniu się w dryf”, usunięciu alternatyw czy uchyleniu odpowiedzialności.Wszystkie one polegają na amputacji (na ogół trwałej) możliwości poznania lub oceny rzeczywistego staniu rzeczy.