Rozmowa21.txt

Rozmowa dwudziesta pierwsza:

SPRAWIEDLIWOŚĆ

J.T.: Mam wraŜenie, Jacku, Ŝe trzecie tysiąclecie będzie epoką rozwiązywania problemów gospodarczych, szczególnie problemu ubóstwa. W naszym katechizmie znalazł się cały rozdział poświęcony sprawom gospodarczym. Dla mnie szczególnie miły jest cytat ze św. Katarzyny Sieneńskiej, która wyjaśnia, dlaczego w ogóle istnieją róŜnice między ludźmi, dlaczego jeden ma taki talent, drugi inny, dlaczego jeden z nas ma więcej bogactw, a drugi mniej.

Katarzyna Sieneńska jest przekonana, Ŝe rozmawia z Chrystusem, i w usta Chrystusa wkłada waŜne dla nas słowa, które zaraz przytoczę. Z punktu widzenia filozoficznego jest to tym bardziej sympatyczne, Ŝe w filozofii od wieków istnieje przekonanie, Ŝe kiedy człowiek myśli, to tak jakby ktoś jemu myślał.

Myślę pozornie, bo naprawdę ktoś inny mi myśli .

J.ś.: Czyli nasza myśl tylko odbija słowa kogoś innego?

J.T.: Tak uwaŜało wielu filozofów, a w przypadku Katarzyny Sieneńskiej tym innym był Chrystus. Więc Chrystus mówił jej tak: Rzeczy doczesne rozdzieliłem w wielkiej rozmaitości. Nie chciałem, by kaŜdy posiadał wszystko, co mu jest potrzebne, aŜeby ludzie mieli moŜliwość świadczenia sobie miłości. Chciałem, by jedni potrzebowali drugich i by byli mymi sługami w udzielaniu łask i darów, które otrzymali ode mnie . Chciałem, by jedni potrzebowali drugich.

Nie wydaje Ci się, Ŝe tutaj została sformułowana nasza zasada solidarności: Jeden drugiego cięŜary noście klucz do problemów pracy.

J.ś.: To bardzo piękna intencja, ale co się z nią, KsięŜe Profesorze, na tym świecie stało? Jak się okazało, juŜ w czasach Chrystusa, a i wielokrotnie później, fakt, Ŝe jedni mają bardzo duŜo, a drudzy bardzo mało, raczej ludzi dzieli, niŜ łączy. Raczej buduje nienawiść niŜ miłość. Więc coś znów Panu Bogu nie wyszło. Sam widzisz, co się stało z ideą równości dzieci BoŜych, skoro jedni nie tyle dzielą miłość z drugimi, ile po prostu stają się od nich zaleŜni albo wręcz są ich niewolnikami.

J.T.: Jedni okradają drugich.

J.ś.: Czy okradają, to juŜ inna sprawa. Ale jedni muszą u drugich Ŝebrać. To jest fakt, który nie tylko w naszym dzisiejszym odczuciu, ale pewnie i w odczuciu wielu chrześcijan wcześniej, burzy zasadę równości dzieci BoŜych.

J.T.: Oczywiście, nierówności gospodarcze są o wiele bardziej bolesne od nierówności społecznych. Jeśli ktoś nie ma praw wyborczych, to jest smutne, ale od tego jeszcze się nie umiera. Kiedy nie ma chleba to się umiera.

J.ś.: A często ktoś jeden moŜe drugiemu ten chleb dać albo nie dać. Wówczas jeden z nas staje się demiurgiem drugiego, staje się panem jego Ŝycia lub śmierci.

J.T.: Człowiek wystawiony jest na kaprys bliźniego.

J.ś.: I co Kościół na to?

J.T.: Myślę, Ŝe dziedzictwo minionych wieków ciąŜy jeszcze na świadomości Kościoła.

J.ś.: Ale dlaczego Kościół przez dwa tysiąclecia akceptował ten bulwersujący porządek? Dlaczego godził się na te nierówności?

J.T.: Nie moŜna powiedzieć, Ŝe akceptował porządek. W ramach swoich moŜliwości takŜe z nierównościami usiłował walczyć. Apelował o miłosierdzie, ale równieŜ

organizował przytułki, zakłady dla sierot, szpitale. To jest ogromna robota Kościoła. Powiedziałbym nawet, Ŝe w Polsce ta robota była moŜe większa niŜ gdzie indziej, bo Polska nie przeŜyła wielkich religijnych wojen. Tam gdzie były wojny religijne, identyfikacja wiary dokonywała się przez dogmatykę. Pytano, czy wierzysz w Eucharystię, czy nie wierzysz? Natomiast w Polsce identyfikacja Strona 1

Rozmowa21.txt

religijna szła drogą miłości bliźniego. Czy wspomagasz ubogich, czy nie wspomagasz?

J.ś.: Ale, KsięŜe Profesorze, miłosierdzie to jedno, a nierówności to drugie.

Miłosierdzie nie przeciwstawia się nierówności, tylko stara się zmniejszać jej złe konsekwencje. Więc samą istotę nierówności Kościół akceptował, aŜ po niewolnictwo.

J.T.: Nie moŜna tak powiedzieć, bo jednak chrześcijaństwo zadało śmiertelny cios niewolnictwu...

J.ś.: Po wiekach, przez które akceptowało i niewolnictwo, i poddaństwo chłopów...

J.T.: Poddaństwu teŜ zadało cios, moderując panów. Ta robota była oczywiście trudna, Ŝmudna, ale ona szła. Cokolwiek by się rzekło, Kościół nie legitymizował

nierówności gospodarczej, w kaŜdym razie, nie legitymizował sytuacji prowadzącej do tego, Ŝe ludzie umierają z głodu. W doktrynie Kościoła była legitymizacja faktu, Ŝe jakaś warstwa społeczna nie miała praw politycznych, ale nigdy nie było legitymizacji wołającego o pomstę do nieba grzechu niesprawiedliwości.

J.ś.: Ale teŜ nie było radykalnego sprzeciwu wobec niesprawiedliwości! Raczej szukano ich wyjaśnienia i usprawiedliwienia.

J.T.: Jednak wraŜliwość społeczna przez wieki wciąŜ rosła. Dokonywała się ewolucja. W katechizmie trydenckim o tych sprawach mówi się o wiele mniej i mówi się inaczej niŜ w naszym watykańskim katechizmie.

J.ś.: Bo epoka wielkiej katolickiej myśli społecznej, epoka pierwszych społecznych encyklik, to dopiero wiek dziewiętnasty.

J.T.: Epoka kwestii robotniczej...

J.ś.: A katechizm trydencki powstał trzysta lat wcześniej, dwa wieki przed pierwszą rewolucją, trzy wieki przed komunizmem.

J.T.: Który zresztą dla Kościoła był wielkim skandalem. Nie byłby potrzebny komunizm, gdyby chrześcijaństwo zdołało rozwiązać sprawy społeczne w dziewiętnastym wieku. Trzeba o tym pamiętać, ale dziś co innego jest waŜne.

Dziś liczą się punkty wyjścia przyszłości. Przede wszystkim zasada własności prywatnej i wizja ludzkiej pracy. Sam nie wiem, od czego tu zacząć.

J.ś.: MoŜe od własności,

J.T.: Bo to Cię bardziej boli?

J.ś.: Bo tu juŜ dawno pojawiło się napięcie wewnątrz chrześcijaństwa. Arianie, minenoci, huteryci cały wyrastający z chrześcijaństwa ruch przeciwko własności prywatnej, w imię równości odrzucający przekonanie, Ŝe jedni mają Ŝebrać, a drudzy dawać jałmuŜnę.

J.T.: W imię idei komunistycznej.

J.ś.: Mówiło się nawet o komunizmie chrześcijańskim.

J.T.: Komunizm w dziewiętnastym wieku przyniósł nie tylko ogromną rewolucję społeczną, ale takŜe przewrót moralny. W istocie rzeczy, komunizm zrodził się z przekonania, Ŝe całe zło świata jest rezultatem społecznego grzechu głównego .

Za ten grzech główny uwaŜano prywatne posiadanie. Z prywatnej własności wierzono jak z korzenia wyrastają wszystkie inne grzechy. Temu przekonaniu towarzyszyła teza mówiąca, iŜ gospodarczą równość pomiędzy ludźmi moŜna zaprowadzić przemocą.

J.ś.: Czyli zabrać jednym i dać drugim?

J.T.: Tak. I to złudzenie, Ŝe szczęście świata moŜna bardzo prosto zbudować, odwołując się do zwykłej przemocy, było dla wielu fascynujące.

Strona 2

Rozmowa21.txt

J.ś.: Komunizm chrześcijański mówił inaczej, mówił: podzielmy się. Nic dziwnego, iŜ nie zyskał duŜej popularności, bo zawsze łatwiej jest ludzi przekonać, Ŝe w imię równości trzeba innym odebrać majątek, niŜ Ŝeby oddali swój własny.

J.T.: Do tego komunistyczna wizja zła była bardzo jasna. MoŜna było palcem pokazać, kto jest zły, a kto dobry. A kiedy się uwaŜa, Ŝe zło jest we wnętrzu człowieka, trudno je zdemaskować. Ale kiedy się stwierdzi, Ŝe zło to posiadanie, moŜna chodzić po świecie i pokazywać tych złych którzy coś mają, i najgorszych którzy mają wiele. By się uporać ze złem, wystarczy im zabrać i podzielić.

TakŜe chrześcijanie w pierwszych wiekach, idąc za wskazaniami Chrystusa, rozdawali swoje dobra ubogim. Ale róŜnica polegała na tym, Ŝe oni dawali co mieli. A komuniści rozdawali cudze. Szybko się okazało, Ŝe rozdawnictwo cudzego prowadzi do zaniku odpowiedzialności za budowanie, tworzenie. Tendencje konsumpcyjne przewaŜyły nad ludzką twórczością.

J.ś.: Ktoś zrobi, a ja zjem.

J.T.: Konsumpcjonizm kapitalistyczny nie dorastał nawet do pięt konsumpcjonizmowi komunistycznemu.

J.ś.: W tym sensie, Ŝe nie wiązał konsumpcji z zasługą?

J.T.: Kapitalista, Ŝeby konsumować, musi najpierw mieć, czyli wytworzyć. A w komunizmie konsumowało się dobra, których się nigdy nie miało. Stąd rozpasanie nieodpowiedzialności.

WiąŜe się z tym druga sprawa, o wiele głębsza, mianowicie koncepcja pracy. W Katechizmie, a wcześniej w encyklice Laborem exercens, sprawa ta została postawiona zdecydowanie inaczej niŜ w komunizmie. Komunizm traktował

pracę jako formę walki walki człowieka z przyrodą albo z drugim człowiekiem.

Walka klasowa stanowiła nadbudowę walki, którą się prowadziło na terenie pracy.

Zawsze pracowało się przeciwko komuś. To zasadniczo zmieniło cały etos pracy.

śeby wyjść z tego dziedzictwa, zwłaszcza w Polsce, trzeba niesłychanie głęboko przeorać świadomość pracy.

W socjalizmie czy w komunizmie mówi się, Ŝe najgorszym złem jest wyzysk człowieka pracującego. Dziś trzeba powiedzieć, Ŝe złem o wiele gorszym jest wyzysk pracodawcy. Bo wyzyskiwać moŜna nie tylko pracownika. MoŜna teŜ

wyzyskiwać swojego pracodawcę.

J.ś.: Domagając się nienaleŜnej zapłaty?

J.T.: Oferując mu pracę fikcyjną, pracę pozorowaną, a przez to wprowadzając kłamstwo w rzeczywistość pracy. Dopóki kłamie się w prasie, to jeszcze jest pół

biedy. Brzydka sprawa, ale to kłamstwo trwa chwilę. Natomiast kiedy się kłamie pracą, kłamstwo staje się sposobem Ŝycia.

Mamy dziś w Polsce pokłosie komunizmu w postaci sposobu bycia. Kłamstwo zostało w naszym Ŝyciu zanurzone tak bardzo głęboko, Ŝe wciąŜ trudno nam odróŜnić pracę rzeczywistą od pracy fikcyjnej. Ludzie boleją nad tym, Ŝe stracili pracę. Ale często tracą tylko pracę pozorną.

J.ś.: Bo naprawdę tracą tylko etat albo miejsce pracy?

J.T.: W gruncie rzeczy juŜ wcześniej prawdziwej pracy nie mieli.

J.ś.: Ale mieli poczucie bezpieczeństwa i źródło utrzymania.

J.T.: Tu na nasze specyficzne problemy, związane z poprzednim systemem, nakładają się problemy liberalizmu czy, szerzej: kapitalizmu, który daje ludziom szanse, ale teŜ stwarza niebezpieczeństwa bezrobocie, rozwarstwienie społeczne.

Leszek Kołakowski mówi, Ŝe w stosunku do biedy i bezrobocia koncepcja papieska zbliŜa się do socjaldemokratycznej. W pewnym sensie tak jest. Nauczanie Strona 3

Rozmowa21.txt

Kościoła wyznacza pracy inne cele niŜ tylko samo zarabianie pieniędzy. Celem pracy jest dobro człowieka, a kapitał powinien człowiekowi słuŜyć.

Kościół posoborowy przyjął opcję na rzecz ubogich , wywodzącą się z teologii wyzwolenia. Teologia wyzwolenia była kontrowersyjną i niezwykle wieloznaczącą odpowiedzią części Kościoła na wielkie niesprawiedliwości mające miejsce w krajach ubogich. Były w tej teologii mocno dyskusyjne zapoŜyczenia z marksizmu, ale były teŜ elementy autentycznej troski o los ludzi biednych.

Spośród tych elementów Kościół powszechny przyjął między innymi pojęcie opcji na rzecz ubogich , określające fundamentalną perspektywę chrześcijaństwa, troski Kościoła o los słabszych. Na nowo odczytano i oŜywiono te teksty Ewangelii zwłaszcza Kazanie na Górze i te elementy tradycji Kościoła, które koncentrowały się na losie ubogich. W pewnym sensie dopiero opcja na rzecz ubogich pozwoliła zrozumieć słowa Chrystusa, Ŝe cokolwiek uczyniliście tym ubogim, Mnieście uczynili . Dopiero w tym świetle stało się oczywiste, Ŝe miłosierny Samarytanin to los i perspektywa chrześcijańska, Ŝe w pewnym sensie dziś ubogi zastępuje w naszym świecie Chrystusa.

J.ś.: A co się stało z wizjami ustrojowymi, którymi karmił się Kościół, moŜe nie w epoce Trydentu, ale na przełomie dziewiętnastego i dwudziestego wieku? Co z solidaryzmem i korporacjonizmem katolickim ustrojem idealnym, który Kościół

proponował, a o którym juŜ dziś się nie wspomina?

J.T.: Moralne inspiracje tych projektów zostały. Bo troszcząc się o odpowiednie formy ustrojowe, które miały rozwiązać rosnący problem społeczny, Kościół dawał

świadectwo pewnemu zatroskaniu. Natomiast rozwiązania były dyskusyjne, a przy tym dostosowane do sytuacji, która wtedy istniała.

J.ś.: I z tą sytuacją odeszły?

J.T.: Odeszły. Natomiast moralna odpowiedzialność została pogłębiona i pewne elementy ówczesnych idei znalazły inny wyraz. Nam szczególnie bliskie jest słowo solidarność i Kościół powtarza, Ŝe problemy społeczne nie powinny być postrzegane i rozwiązywane wedle logiki walki klas, ale wedle świadomości kształtowanej przez pogłębioną solidarność.

Słowo solidarność jest jednym z najczęściej uŜywanych słów, gdy mowa o problemach społecznych, o kwestii biedy, ubóstwie i nierówności. To słowo i wcześniej dobrze przecieŜ znane jest pięknym liściem, który wiatr Ducha Świętego wziął z Polski i przywiał w głąb Katechizmu Kościoła katolickiego. To jest nasz skromny wkład w trzecie tysiąclecie.

Strona 4